background image

Jak dotrzeć do przyczyn cierpienia? 
 

Jak przerwać ciąg krzywd?

 

Prawie cała ludzkość, z niewielkimi wyjątkami, zaznała, w okresie dorastania, kar cielesnych. 
Dorastaliśmy z uczuciami strachu i wściekłości, które pozostają nieuświadomione, gdyż 
dziecko musi stłumić swoje emocje by móc podtrzymać miłość do swych rodziców, 
stanowiących warunek przeżycia. Emocje te zmagazynowane są w naszym ciele i w wieku 
dorosłym mogą powodować mniej lub bardziej dokuczliwe symptomy. Można cierpieć na 
depresję, napady paniki, gwałtowne reakcje i agresję wobec swoich dzieci, nie uświadamiając 
sobie przyczyny strachu, wściekłości lub poczucia beznadziei. Gdybyśmy mogli poznać te 
przyczyny nie bylibyśmy chorzy, wiedzielibyśmy, że matka lub ojciec nie mają już nad nami 
władzy i nie mogą nas uderzyć. 

W większości przypadków nie wiemy tego bo całkowita i trwała amnezja przykrywa przez 
lata wspomnienia kar, by uchronić umysł dziecka. I choć chroni nas ona przed 
wspomnieniami to nie może nas ochronić przed poważnymi symptomami, jak strach, który 
sygnalizuje już dawno nieistniejące niebezpieczeństwa. Prawdą jest, że były one realne 
niegdyś, gdy na przykład matka uderzyła swą 6-cio miesięczną córeczkę by nauczyć ją 
posłuszeństwa. I choć wtedy przeżyła ona to uderzenie, dziś cierpi na ataki serca mając 46 lat. 

Leczymy się, więc, latami, biorąc leki, nie zdając sobie sprawy (lekarz też sobie sprawy nie 
zdaje…) z przyczyn i nie potrafiąc zadać sobie pytania: gdzie jest niebezpieczeństwo, przed 
którym ciągle usiłuje mnie ostrzec moje ciało? 
Niebezpieczeństwo ukryte jest w historii dzieciństwa, do której wszystkie drzwi, mogące 
otworzyć tę perspektywę, są hermetycznie zamknięte. Nikt nie usiłuje ich otworzyć; wręcz 
przeciwnie, z nieznośnym przerażeniem, które towarzyszy nam przez długie lata robimy 
wszystko by nie skonfrontować się z naszą historią. Ponieważ chodzi o okres, gdy byliśmy 
najbardziej podatni na zranienia i bezbronni - nie chcemy nawet o tym myśleć. Nie chcemy 
poczuć tej bezradności i w żadnym przypadku nie chcemy sobie przypominać atmosfery, jaka 
otaczała nas, gdy byliśmy mali i zdani na łaskę ludzi żądnych władzy. 

Tymczasem to właśnie te lata wpływają na resztę naszego życia i konfrontacja z nimi daje 
nam klucz do zrozumienia naszych napadów paniki, naszego nadciśnienia, nowotworów, 
bezsenności i, niestety, naszej niewytłumaczalnej wściekłości w obliczu płaczącego 
niemowlęcia. Gdy odważamy się w końcu wziąć pod uwagę początki naszego życia, które nie 
zaczęło się, gdy mieliśmy 15 lat, lecz znacznie wcześniej, rzuca nam się w oczy logika 
wszystkich tych tajemniczych faktów. Zaczynamy rozumieć nasze cierpienie a symptomy 
powoli zaczynają znikać. Już ich nie potrzebujemy gdyż teraz to my sami bierzemy 
odpowiedzialność za cierpiące wewnętrzne dziecko. 

Chcemy zrozumieć dziecko, jakim byliśmy, uznać jego cierpienie i nie zaprzeczać mu dłużej. 
I chcemy towarzyszyć temu dziecku, które było wtedy osamotnione w swoim strachu, pobite, 
bez żadnego rozumiejącego świadka jego cierpienia, bez pocieszenia, bez żadnego punktu 
odniesienia. Dając mu dziś te punkty odniesienia tworzymy w jego duszy nową perspektywę, 
która pozwoli mu zobaczyć, że nie cały świat jest pełen niebezpieczeństw, że to rodziny 
przede wszystkim musiał się wtedy obawiać. Nigdy nie wiedzieliśmy, do czego doprowadzi 
zły humor mamy i w jaki sposób będziemy musieli bronić swego życia. Nikt nie przybywał 
nam na ratunek, nikt nawet nie zauważał, że jesteśmy w niebezpieczeństwie a my sami 
nauczyliśmy się również tego nie dostrzegać. 

background image

Dzięki zażywaniu leków, jak na przykład antydepresanty, wielu osobom udaje się uchronić 
przed powracającymi wspomnieniami krzywdzonego dziecka. Jednakże substancje te kradną 
nam nasze prawdziwe emocje i nie pozwalają wyrazić logicznych reakcji na maltretowanie, 
jakiego zaznaliśmy. Właśnie w ten sposób powstają rózne choroby. 

Wszystko to może się zmienić, gdy podejmujemy terapię. W terapeucie mamy świadka 
naszego cierpienia, który chce się dowiedzieć, co nam się przydarzyło w dzieciństwie, pomóc 
je zrozumieć i w uwolnić się od strachu przed ponownym poniżeniem, biciem i 
maltretowaniem. Jest on gotów pomóc nam wyjść z chaosu naszego dzieciństwa, odnaleźć 
tamte emocje i żyć w zgodzie z naszą prawdą. Dzięki obecności tego świadka możemy 
przestać zaprzeczać i uzyskać emocjonalną uczciwość. 

Kto szuka pomocy w terapii i dlaczego? Są to głównie kobiety, które mają kłopoty z dziećmi 
czują, że ponoszą porażkę. Często są one w depresji, której nie potrafią same rozpoznać. 
Mężczyźni przychodzą raczej na żądanie partnerki, ze strachu, że zostaną porzuceni lub gdy 
już zostali porzuceni. 

Większość osób idealizuje swoje dzieciństwo i usprawiedliwia doznane niegdyś kary a o 
straszliwych przeżyciach opowiada bez najmniejszej emocji i uczucia. 

Od terapii oczekuje się, że rozwiąże ona aktualne problemy i wpłynie na poprawę jakości 
życia, lecz bez dotykania żadnych głębszych uczuć, które większość osób traktuje jak 
największego wroga. Przemysł farmaceutyczny odpowiada na tego typu potrzeby oferując 
rozmaite środki, jak np. Viagra - jako środek na potencję (czyli na niemoc) lub 
antydepresanty - by zwalczyć depresję. 
Większość terapeutów proponuje pacjentom terapię behawioralną jako środek na pozbycie się 
symptomów, nie zagłębiając się w poszukiwanie ich znaczenia i przyczyn, gdyż 
przeświadczeni są, że ich znalezienie nie jest możliwe. Tymczasem w wielu przypadkach jest 
to możliwe, lecz poprzez zagłębienie się w dzieciństwo. Niewielu jest takich, którzy chcą się 
z tym konfrontować. 
Ci, którzy tego chcą mogą skonfrontować się z dzieciństwem, uznając emocje, przed którymi 
do dziś czują obawę i pojmując ich przyczyny. Po przeżyciu i zrozumieniu strachu i złości w 
trakcie terapii, znika przymus wyładowywania tych uczuć na kozłach ofiarnych, w tym, 
często, na naszych dzieciach. W ten sposób, krok po kroku, odkrywamy naszą prawdziwą 
historię. Dopiero od tego momentu można zrozumieć cierpienie dziecka, jakim byliśmy i 
okrucieństwo, jakiego zaznaliśmy w samotności, można poczuć, że mieliśmy powody by czuć 
wściekłość i rozpacz nie będąc zrozumiani, traktowani poważnie i szanowani. Przeżywając 
emocje, jakich dotąd nie mogliśmy wyrazić zaczynamy lepiej poznawać samych siebie.  

Większość żyjących w zaprzeczeniu terapeutów nigdy nie odkryło cierpień i krzywd 
zaznanych we własnym dzieciństwie. Uważają, że wszędzie widzę maltretowanie, ponieważ 
sama go zaznałam. Istnieje jednak pewna mniejszość, terapeuci, którzy chcą odnaleźć swoją 
własną wypartą historię. Czytając artykuły na moich stronach zadają mi pytania, na które 
odpowiadam poniżej: 

1. Czy nie ma ryzyka, że znienawidzimy naszych rodziców, gdy odkryjemy krzywdy, jakie 
nam wyrządzili? 
Trzeba przyznać, że w wielu przypadkach jest rzeczą niezbędną pozbycie się uczucia, które 
jest toksyczne i destrukcyjne. Dlaczego mamy być dumni z umiejętności kochania ludzi, 
którzy nas skrzywdzili? 

background image

Można z łatwością stwierdzić, że wiele osób czuje ulgę, gdy stawia im się tego typu pytania, 
lecz uważają, że ta miłość jest silniejsza od rozumu. Uważają tak, gdyż żyją nadal w 
rzeczywistości swojego dzieciństwa i potrzebują tej miłości by móc przetrwać. Tymczasem 
jako dorośli nie zależą już od niej, za to potrzebują uwolnienia się z kłamstw, które tak często 
wpędzają ich ciała w chorobę. 

2. Czy zrozumienie okrutnego postępowania naszych rodziców może przynieść ulgę w 
naszym cierpieniu lub w naszych chorobach? 
Myślę, że może być na odwrót. Jako dzieci wszyscy usiłowaliśmy zrozumieć naszych 
rodziców i nadal usiłujemy to robić. Niestety, właśnie to współczucie dla nich przeszkadza 
nam w zrozumieniu naszego własnego cierpienia lub sprawia, że całkowicie je pomijamy, tak, 
jak robili to niegdyś nasi rodzice… 

3. Czy nie jest egoizmem myślenie tylko o sobie zamiast o innych? Czy nie jest niemoralne 
zajmowanie się sobą zamiast innymi? 
Nie, gdyż współczucie dziecka nie wpłynie na depresję matki i nie poprawi jej stanu tak długo 
jak sama matka nie przestanie zaprzeczać swojemu dziecięcemu cierpieniu. Bywają matki, 
które mają kilkoro kochających, troskliwych i chroniących je dzieci i mimo to cierpią na 
poważne depresje gdyż przyczyny ich cierpień pozostają ukryte w ich dzieciństwie. Miłość 
ich dzieci nie jest w stanie nic zmienić. Potrzeba by uratować matkę potrafi zburzyć całe 
życie. Warunkiem bycia empatycznym dla innych jest poczucie współczucia dla siebie 
samego, czego krzywdzone dziecko nie dostało, a wręcz było zmuszane by nie czuć swojego 
bólu. Wszyscy przestępcy, w tym również najstraszniejsi dyktatorzy, okazują właśnie ten brak 
empatii, mordują innych i pozwalają mordować bez najmniejszej emocji. Jeśli dziecko 
zmuszone jest do tego by nie czuć swoich emocji nie ma potem współczucia do siebie i, w 
konsekwencji, do innych. To, co podtrzymuje przestępcze zachowania często ukryte jest za 
pouczającym, moralistycznym słownictwem, religijnym lub pozornie postępowym, 
politycznym. 

4. Czy ideałem nie byłoby móc kochać tych starych, słabych rodziców i jednocześnie kochać 
dziecko, jakim byliśmy? 
Czy mamy potrzebę by przytulić i podziękować za otrzymane ciosy komuś, kto nas uderzył 
na ulicy? Tymczasem dzieci często robią coś takiego wobec rodziców, bo nie potrafią pozbyć 
się iluzji, że są przez nich kochane. Będąc w terapii dorosły musi się nauczyć porzucać tę 
pozycję dziecka i zacząć żyć w czasie realnym. Jak się już umie siebie kochać to nie można 
jednocześnie kochać swego kata. 
Dostęp do historii naszego dzieciństwa daje nam wolność bycia wiernym samym sobie, czyli 
czucia swoich emocji, poznawania ich i działania według naszych potrzeb, co daje gwarancję 
zdrowia i szczerych, otwartych relacji z naszymi bliskimi. Przestajemy odczuwać pogardę, 
lekceważyć lub wręcz maltretować nasze ciało i duszę w ten sam sposób - niecierpliwy, 
poirytowany, poniżający - w jaki nasi rodzice traktowali małe dziecko, niemogące jeszcze 
mówić i wytłumaczyć, o co mu chodzi. Usiłujemy raczej zrozumieć przyczyny naszych 
niedomagań, co staje się dużo łatwiejsze, gdy weźmiemy pod uwagę naszą historię. Żadne 
lekarstwo nie umożliwi nam poznania przyczyny naszych niedomagań i chorób. Leki mogą 
jedynie skryć przyczyny i ulżyć w bólu - na jakiś czas. Nieodkryte przyczyny pozostają 
aktywne i ich działanie syganlizujące problem trwa nadal, aż do kolejnego nawrótu choroby. 
Kolejne leki również lekceważą problem jakim są przyczyny choroby. Jeśli chory zainteresuje 
się swoim dzieciństwem przyczyny chorób mogą zostać odkryte. Właśnie to zainteresowanie 
pozwoli mu nie tylko przeżyć swoje emocje lecz również je zrozumieć.