background image

DIANA PALMER

PRZERWANY 

KONCERT

tłumaczyła Katarzyna Ciążyńska

1

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Arabella płynęła miękko w przestworzach. Zdawało jej się, że mknie na jakiejś 

wyjątkowo szybkiej chmurze, wysoko nad ziemią. Pomrukiwała rozanielona, 

pogrążając się w puszystej nicości, na wpół świadoma bólu ręki, który wzmagał 

się z każdą sekundą, aż stał się rozpalonym do białości rwaniem.

- Nie! - krzyknęła wtedy i gwałtownie podniosła powieki.

Leżała na zimnym stole. Jej suknia, piękna perłowoszara suknia, była cała we 

krwi, a ona czuła się poobijana i posiniaczona. Mężczyzna w białym kitlu stał 

nad nią i zaglądał jej w oczy.

- Wstrząśnienie mózgu - recytował rzeczowym tonem - otarcia, stłuczenia. 

Złożone złamanie nadgarstka, naderwane więzadło. Proszę zrobić badanie

 

krwi z 

oznaczeniem grupy i przygotować ją do operacji.

- Tak, doktorze.

- Co jej jest? - odezwał się drugi męski głos obcesowo i niesympatycznie. Znała 

skądś ten buńczuczny ton, ale na pewno nie należał do jej ojca.

- Wyjdzie z tego - oświadczył lekarz. - A teraz proszę, żeby pan zaczekał na 

zewnątrz, panie Hardeman. Doceniam pańską troskę. - Oględnie mówiąc, 

pomyślał. - Zrobi jej pan większą przysługę, zostawiając ją pod naszą opieką.

Ethan! To głos Ethana. Arabelli udało się przekręcić nieco głowę. Faktycznie, to 

Ethan Hardeman. Wyglądał, jakby właśnie wyciągnięto go z łóżka. Czarne 

włosy stały mu dęba, najwidoczniej potargane jego własnymi rękami. Szczupła 

twarz o dosyć ostrych rysach była ściągnięta, a szare oczy tak pociemniały ze 

zdenerwowania, że stały się prawie czarne. Koszulę miał do połowy rozchyloną, 

jakby ją dopiero na siebie narzucił, ciemna marynarka była także rozpięta. W 

dłoni ściskał rondo beżowego stetsona.

- Bella - szepnął, wpatrując się w jej bladą, pokiereszowaną twarz.

- Ethan - zdołała wyszeptać zachrypłym głosem. - Och, moja ręka...

Podszedł do niej pomimo protestów lekarza. Był jeszcze bardziej spięty. 

2

background image

Pochylił się i dotknął delikatnie jej otartego policzka.

- Kochanie, ale mnie przeraziłaś - powiedział cicho. Ręka mu drżała, kiedy 

odgarniał z jej twarzy długie kasztanowe włosy. W jej zielonych oczach stopiły 

się ze sobą cierpienie i ciepłe powitanie, dodając im blasku.

- Co z ojcem? - spytała, ponieważ to właśnie ojciec prowadził samochód, kiedy 

doszło do wypadku.

- Przetransportowali go helikopterem do Dallas. Podejrzewali coś z oczami, a 

tam jest wysokiej klasy specjalista w tej dziedzinie. Poza tym nic mu się nie 

stało. Nie mógł się tobą zająć, więc powiadomił mnie. - Uśmiechnął się chłodno. 

- Podejrzewam, że musiało go to wiele kosztować.

Była zbyt obolała, żeby podchwycić znaczenie kryjące się za tymi słowami.

- Ale... moja ręka? - powtórzyła spanikowana.

Ethan wyprostował się. Wygodniej było mu nie

 

patrzeć jej teraz w oczy.

- Lekarze potem z tobą porozmawiają. Mary i cała reszta wpadną tu rano. A ja 

zaczekam do końca operacji.

Uczepiła się go drugą, zdrową ręką, czując jego napięte mięśnie.

- Proszę cię, powiedz im, że ręka jest dla mnie bardzo ważna, proszę cię - 

błagała.

- Oni to rozumieją. Zrobią wszystko, co się da. - Dotknął ostrożnie palcem jej 

warg. - Nie zostawię cię - obiecał cicho. - Będę tutaj cały czas.

Złapała go jeszcze mocniej. Chyba po raz pierwszy w życiu czerpała od niego 

siłę.

- Pamiętasz zatoczkę? - szepnęła półprzytomna, kiedy ból wzmógł się nie do 

wytrzymania.

Na widok jej wykrzywionej twarzy przeszył go dreszcz.

- Nie możecie jej czegoś podać? - zwrócił się zniecierpliwiony do lekarza, jakby 

to on sam się męczył.

Lekarz pojął wreszcie, że tym wysokim młodym człowiekiem, który wpadł jak 

burza do sali przed dziesięcioma minutami, nie powoduje wyłącznie podły 

3

background image

humor. Wyraz jego surowej twarzy, kiedy trzymał dłoń poszkodowanej w 

wypadku kobiety, był wystarczająco wymowny.

- Zaraz coś jej dam - zobowiązał się. - Pan jest krewnym? Mężem?

Ethan przeniósł na niego spojrzenie.

- Nie, nie jestem krewnym. Ta kobieta jest pianistką koncertową, cieszy się 

ogromnym powodzeniem i znakomicie się sprzedaje. Mieszka z ojcem i nie 

wolno jej wychodzić za mąż.

Lekarz przyjrzał mu się, lecz nie miał czasu na refleksje ani dalsze dyskusje. 

Zostawił Ethana z pielęgniarką i z uczuciem ulgi zniknął w sali przyjęć.

Po kilku godzinach Arabella budziła się pomału z narkozy i wracała ze swoich 

podniebnych podróży do rzeczywistości jednoosobowego szpitalnego pokoju. 

Ethan już tam był, stał przy oknie, patrząc niewidzącym wzrokiem na pastelowe 

barwy nieba o brzasku. Nie przebrał się, wciąż miał na sobie ubranie z 

poprzedniego wieczoru. Arabella z kolei była wystrojona w kwiecisty szpitalny 

szlafrok. Miała wrażenie, że wygląda dokładnie tak, jak się czuje: na słabą i 

wyczerpaną.

- Ethan... - odezwała się.

Natychmiast odwrócił się i podszedł do łóżka. On też, prawdę mówiąc, 

przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Twarz mu pobladła z napięcia i po-

wściąganej złości.

- Jak się czujesz? - spytał.

- Wykończona, obolała i kręci mi się głowie - odparła cicho, usiłując się 

uśmiechnąć.

Ethan stał z zaciętą miną, którą pamiętała z czasów, gdy był młodszy. Teraz 

zbliżała się do dwudziestych trzecich urodzin, on zaś przekroczył trzydziestkę. 

Zawsze był od niej o niebo dojrzalszy, niezależnie od wieku. Kiedy tak nad nią 

stał, jak przez mgłę przypominała sobie udrękę minionych czterech lat. Tyle 

wspomnień, pomyślała sennie, przyglądając się ukochanej twarzy. Cztery lata 

4

background image

temu ten mężczyzna był jej wielką miłością, lecz ożenił się wówczas z Miriam. 

Co prawda niedługo po ślubie wymusił na żonie separację, ale potem, przez 

ponad trzy lata Miriam walczyła z nim zaciekle, nie zgadzając się na rozwód. 

Ostatecznie poddała się pod

 

koniec tego roku. Przed trzema miesiącami ich 

rozstanie zostało usankcjonowane prawem.

Ethan potrafił skrywać swoje uczucia po mistrzowsku, ale głębokie zmarszczki 

na jego twarzy mówiły same za siebie. Miriam nielicho go skrzywdziła. Przed 

laty Arabella próbowała go przed nią ostrzec, uprzedzić - na swój nieśmiały i 

lękliwy sposób. W rezultacie Miriam stała się powodem kłótni i to z jej powodu 

Ethan z zimnym okrucieństwem usunął Arabellę ze swojego życia. Od tamtej 

pory widywała go czasami przelotnie, ponieważ jego szwagierka była jej 

najlepszą przyjaciółką. Spotkania były więc w zasadzie nieuniknione. Jednak za 

każdym razem przy takiej okazji Ethan zachowywał się wobec niej jak ktoś 

zupełnie obcy i całkiem niedostępny. Aż do ostatniej nocy.

- Powinieneś był mnie posłuchać w sprawie Miriam - odezwała się rwącym się 

głosem.

- Nie będziemy rozmawiać o mojej byłej żonie - rzekł stanowczo. - Jak trochę 

do siebie dojdziesz, zabiorę cię do domu. Mama i Mary zaopiekują się tobą i 

dotrzymają ci towarzystwa.

- Co z ojcem?

- Nie mam żadnych nowych wiadomości. Później się dowiem. Teraz muszę 

przede wszystkim zjeść śniadanie i się przebrać. Wrócę, jak tylko rozdzielę 

robotę między ludzi. Jesteśmy w samym środku spędu bydła.

- To rzeczywiście nie w porę zdarzył mi się ten

 

wypadek - stwierdziła z 

głębokim westchnieniem. - Przepraszam, Ethan, tata mógł ci tego oszczędzić.

Pozornie zignorował jej uszczypliwy komentarz, który jednak zapadł mu w 

serce.

- Miałaś w samochodzie jakieś ciuchy?

Pokręciła słabo głową. Nawet najmniejszy ruch

 

sprawiał jej ból, więc szybko 

5

background image

znieruchomiała. Wyciągnęła tylko rękę, żeby odgarnąć włosy, spadające jej bez 

przerwy na twarz.

- Ubrania mam w domu, w Houston.

- Masz klucz do mieszkania?

- W torebce. Na pewno ją tu ze mną przywieźli.

Ethan zajrzał do szafki po drugiej stronie pokoju

 

i znalazł tam elegancką 

skórzaną torebkę. Wziął ją do ręki i niósł do łóżka w taki sposób, jakby trzymał 

jadowitego węża.

- Gdzie masz ten klucz?

Spojrzała na niego rozbawiona mimo dawki otępiających środków 

uspokajających i nasilającego się znów bólu.

- W kieszonce zamykanej na suwak - wyjaśniła.

Wyjął pęk kluczy, a ona wskazała mu ten właściwy. Odłożył torebkę z wyraźną 

ulgą.

- Nie zrozumiem, dlaczego kobiety nie mogą używać do tego kieszeni jak 

mężczyźni.

- Bo nosimy ze sobą tyle różnych drobiazgów, że żadna kieszeń by tego nie 

pomieściła. - Położyła głowę na poduszkach, przyglądając mu się krytycznie. - 

Okropnie wyglądasz.

Nie uśmiechnął się. Nie potraktował tego jak żart ani nie próbował zaprzeczać. 

Można śmiało rzec, że prawie w ogóle się nie uśmiechał, może poza kilkoma 

magicznymi dniami, kiedy miała osiemnaście lat. To było, zanim wpadł w 

piękne, wypielęgnowane rączki Miriam.

- Nie wyspałem się - warknął.

Twarz Arabelli przeciął niemrawy uśmiech.

- Nie krzycz tak. Twoja matka pisała do mnie w zeszłym miesiącu z Los 

Angeles. Podobno ostatnio w ogóle nie da się z tobą żyć.

- Coreen zawsze uważała, że ze mną nie można wytrzymać - przypomniał jej.

- Napisała, że jest tak od trzech miesięcy, od rozwodu - wyjaśniła. - Co się 

6

background image

właściwie stało, że koniec końców Miriam się zgodziła? To przecież ona 

nalegała, żeby wasze małżeństwo formalnie trwało, chociaż już taki szmat czasu 

mieszkaliście oddzielnie.

- Skąd mam wiedzieć? - rzucił i pokazał jej plecy.

Zjeżył się i zamknął w sobie na wspomnienie byłej żony, a na jej serce spadł 

jakiś ciężar. Nic ją tak w życiu nie zraniło jak jego ślub. Nie wiedzieć czemu, 

zdawało jej się zawsze, że to na niej mu zależy. W wieku osiemnastu lat była dla 

niego za młoda, ale założyłaby się o każde pieniądze, że owego dnia nad rzeką 

czuł do niej coś więcej niż fizyczny pociąg. A może to tylko jedna z jej wielu 

beznadziejnych iluzji? Jakkolwiek było, zaczął się spotykać z Miriam niemal 

natychmiast po tamtym słodkim interludium i nie minęły dwa miesiące, kiedy ją 

poślubił.

Arabella nie mogła tego wówczas odżałować. Ethan był pierwszym mężczyzną 

w jej życiu pod każdym istotnym względem. Niecierpliwie czekała wtedy na 

moment pierwszego intymnego zbliżenia, podobnie jak przez większą część 

dorosłego życia oczekiwała dnia, gdy wybrany przez nią mężczyzna ją pokocha.

Mało brakowało, a roześmiałaby się w głos na szpitalnym łóżku. Ethan jej nigdy 

nie kochał. To wyjątkowe uczucie przeznaczył dla Miriam, która pewnego 

pięknego dnia zjawiła się na ranczu, żeby nakręcić jakąś reklamówkę. Arabella 

była świadkiem tamtych zdarzeń. Obserwowała ze zgrozą, jak łatwo Ethan ulega 

czarom zielonookiej, rudowłosej modelki.

Nie miała takiej pewności siebie czy talentu do wyrafinowanego flirtu, jakimi 

los obdarzył Miriam, która zabrała jej ukochanego po to tylko, by go wkrótce 

rzucić. Krążyły nawet plotki, że małżeństwo zrobiło z Ethana zaprzysięgłego 

wroga kobiet. Arabella nie wątpiła, że to prawda. Ethan przede wszystkim nigdy 

nie był podrywaczem. Nie pozwalała mu na to wrodzona powaga i stoicki 

spokój, jakim się odznaczał. Nie znalazłoby się w nim grama bezmyślności czy 

choćby beztroski. Od dawna czuł się odpowiedzialny za swoją rodzinę. Już w 

najwcześniejszych wspomnieniach Arabelli występował jako człowiek stateczny 

7

background image

i surowy, dwudziestoparolatek, który wydaje polecenia niczym generał, budząc 

grozę i szacunek w mężczyznach dwa razy od niego starszych.

Ethan wpatrywał się w nią do momentu, gdy zauważyła, że wciąż tkwi przy jej 

łóżku.

- Wyślę kogoś do twojego mieszkania w Houston, żeby przywiózł ci trochę 

rzeczy.

- Dziękuję. - A więc Miriam jest tematem tabu. W zasadzie należało się tego 

spodziewać. Wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła unosić rękę, która wydała 

jej się nieludzko ciężka. Spojrzała na nią i zobaczyła stosunkowo niewielkich 

rozmiarów gips, spod którego wyzierała czerwona plama środka 

antyseptycznego, rzucająca się w oczy na tle bladej skóry. Rzeczywistość 

zaskrzeczała. Arabella zamknęła oczy, aby przed nią uciec.

- Musieli ci nastawić kości - tłumaczył Ethan. - Za sześć tygodni zdejmą gips i 

będziesz mogła z powrotem normalnie poruszać palcami.

Poruszać? No tak, w porządku. Ale czy będzie zdolna grać tak samo jak przed 

wypadkiem? Jak długo potrwa rekonwalescencja? Za co przez ten czas utrzyma 

siebie i ojca? A jeśli, nie daj Boże, kości nie zrosną się prawidłowo? Pytania 

mnożyły się jedno za drugim. Czuła, jak zakrada się do jej duszy paniczny lęk. 

Ojciec był chory na serce. Szantażował ją tą chorobą, kiedy na początku 

protestowała przeciwko długim latom nauki i wielogodzinnym ćwiczeniom, 

które uniemożliwiały jej wypady do miasta z przyjaciółmi: Mary i Jan, siostrą 

Ethana, oraz Mattem, jego bratem, który później ożenił się z Mary.

To zdumiewające, że ojciec zadzwonił po wypadku właśnie do Ethana. Od 

chwili, gdy Arabella rozkwitła i stała się młodą kobietą, ojciec robił wszystko, 

by go do niej nie dopuścić. Nigdy nie darzył go sympatią, zresztą z 

wzajemnością. Arabella nie rozumiała tej wrogości, ponieważ Ethan nigdy 

poważnie się do niej nie zalecał. To znaczy aż do dnia, kiedy wybrali się 

popływać i mało co nie przekroczyli granicy. Nie wspomniała o tym nikomu ani 

słowem, a więc i ojciec nie mógł o tym wiedzieć. To był jej bardzo wyjątkowy, 

8

background image

intymny sekret. Jej i Ethana.

Ogromnym wysiłkiem woli wróciła do teraźniejszości. Nie wolno teraz się 

rozklejać. Brakuje tylko, żeby w jej i tak skomplikowanym życiu pojawiły się 

nowe kłopoty. Jak przez mgłę pamiętała, że wcześniej, w malignie, napomknęła 

coś o tamtej młodzieńczej wyprawie nad rzekę. Żywiła płonną nadzieję, że 

Ethan był zbyt zdenerwowany, aby zwrócić na to uwagę i że nie zdradziła przy 

okazji, jak cenne jest dla niej to wspomnienie.

- Powiedziałeś, że zamieszkam u ciebie - zaczęła łamiącym się głosem, 

przywołując swój rozum do porządku. - Ale ojciec...

- Jak pamiętam, masz wuja w Dallas. Twój ojciec zapewne zatrzyma się u niego.

- I będzie niezadowolony, że jestem tak daleko.

- Nie będzie, masz na to moje słowo. - Podciągnął jej kołdrę pod brodę. - 

Spróbuj teraz zasnąć. Pozwól, żeby leki zadziałały.

Popatrzyła mu prosto w oczy.

- Przecież wcale nie chcesz, żebym u ciebie mieszkała - stwierdziła. - Nigdy 

mnie tam nie chciałeś. Kłóciliśmy się o Miriam i powiedziałeś, że tylko ci 

przeszkadzam i już nigdy nie chcesz mnie widzieć.

Ethan się wzdrygnął.

- Spróbuj zasnąć - powtórzył przez ściśnięte gardło.

Świadomość to przypływała do niej, to znów odpływała, więc Arabella była na 

szczęście nieświadoma udręczonego spojrzenia, które nad nią zawisło. Powieki 

same jej opadały. Były takie ciężkie.

- Tak, spać...

Kiedy wreszcie lekarstwo wzięło ją w posiadanie, zasnęła, a rzeczywistość się 

od niej oddaliła. W jej snach wiele było wspomnień, chwil, kiedy dorastała wraz 

z Mary i Mattem. Ethan znajdował się zawsze w pobliżu, ukochany, poważny i 

kompletnie nieprzystępny. I nieważne, jak bardzo się starała, w tamtych dniach 

zdecydowanie nie chciał dostrzec w niej kobiety.

Kochała go od zawsze. Muzyka stała się dla niej ucieczką od tego uczucia. 

9

background image

Grała znakomite klasyczne kompozycje i wkładała w nie, poprzez swoje palce, 

całą niechcianą miłość do Ethana. To właśnie owa gorączka i pasja zapewniły 

jej niezachwianą pozycję na rynku muzycznym. W wieku dwudziestu jeden lat 

wygrała międzynarodowy konkurs, otrzymując przy okazji pokaźną nagrodę 

finansową, a rozgłos błyskawicznie pchnął ku niej wydawców płyt z 

kontraktami.

Pianiści wykonujący muzykę klasyczną nie należą zwykle do sowicie 

opłacanych artystów. Styl Arabelli, zwłaszcza gdy opracowała kilka utworów z 

bardziej popularnego repertuaru, znalazł jej wiernych słuchaczy i sprzedawał się 

świetnie. Wciąż proszono ją o kolejne nagrania, ponieważ jej albumy 

rozchodziły się jak świeże bułeczki. A wraz ze sławą rosły też jej honoraria.

Ojciec zmuszał ją do koncertów i tournee, których szczerze nienawidziła. 

Onieśmielały ją spotkania z obcymi ludźmi. Próbowała dawać wyraz swojemu 

niezadowoleniu, lecz ojciec dominował nad nią całe życie i zabrakło jej w końcu 

siły, by z nim walczyć. Samą ją to dziwiło, ponieważ potrafiła się przeciwstawić 

na przykład Ethanowi. Zazwyczaj przychodziło jej to bez większego trudu. 

Jednak ojciec należał do innej kategorii. Kochała go, był jej jedynym oparciem 

po przedwczesnej śmierci matki. Nie potrafiła go zranić, odmawiając

 

mu prawa 

do kierowania jej życiem i karierą. Ethanowi bardzo się to nie podobało. 

Nienawidził jej ojca za tak przemożny wpływ na córkę, ale też nigdy nie 

sugerował, że powinna się spod niego wyzwolić.

Przez lata, kiedy dorastała w Jacobsville, Ethan był dla niej niczym podziwiany 

starszy brat, nawet gdy trzymał się na dystans. Wszystko skończyło się w upalny 

ranek, kiedy zabrał ją nad rzekę. Miriam też przebywała wówczas na ranczu 

Hardemanów. Rozpoczęła przygotowania do sesji fotograficznej jednej z 

nowych kolekcji mody w scenerii Dzikiego Zachodu. Ethan w zasadzie nie 

zwracał uwagi na atrakcyjną modelkę do momentu, kiedy o mały włos nie 

stracił nad sobą kontroli, całując się z Arabellą. Tamtego dnia przeniósł swoje 

zainteresowanie na Miriam. Nie potrzebował zresztą wiele czasu ani wysiłku, by 

10

background image

ją zdobyć.

Któregoś razu Arabella podsłuchała przypadkiem, jak Miriam przechwala się 

koleżance po fachu, że trzyma już fortunę Hardemanów w garści i zamierza 

sprzedać Ethanowi swoje ciało za życie w luksusie. Arabelli zrobiło się 

niedobrze na myśl, że kochany przez nią mężczyzna traktowany jest jak 

przepustka do bogactwa. Udała się zatem do niego i niezdarnie próbowała mu 

przekazać wszystko, co dotarło do jej uszu.

Tylko że Ethan jej nie uwierzył. Co więcej, oskarżył ją o głupią zazdrość. 

Dotknął ją do żywego

 

bezdusznymi uwagami na temat jej wieku, braku 

doświadczenia i naiwności, a potem wyprosił ją z rancza. Uciekła i to tak 

daleko, że przekroczyła granice stanu i dopiero w szkole muzycznej znalazła 

schronienie.

Jakie to dziwne i paradoksalne, że Ethan będzie się nią teraz opiekował. Po raz 

pierwszy w życiu znalazła się w szpitalu, po raz pierwszy coś jej poważnie 

dolegało. Nie oczekiwałaby, że Ethan się tym przejmie i to nawet na prośbę jej 

ojca. Wszak konsekwentnie unikał jej od dnia swojego ślubu; najchętniej gdzieś 

znikał, gdy przyjeżdżała z wizytą do Mary.

Mary, Matt i Ethan zamieszkiwali z matką ogromny, pełen zakamarków dom 

rodzinny Hardemanów. Coreen zawsze witała Arabellę serdecznie, jak kogoś 

bliskiego. Ethan z kolei był zawsze chłodny i nieprzystępny i do rzadkości 

należało, by się do niej odezwał.

Co prawda Arabella nie spodziewała się już niczego z jego strony. W bardzo 

dobitny i oczywisty, choć nie bezpośredni sposób wyraził własne stanowisko 

wobec niej, ogłaszając swoje zaręczyny z Miriam. Ten fakt zaszokował 

wszystkich, nawet jego matkę. Skoro jednak Miriam nie była w ciąży, więc 

chyba ożenił się z nią z miłości. Tak rozumowała wówczas Arabella. Ale znów 

jeśli to prawda, miłość ta okazała się krótka i ulotna. Miriam spakowała manatki 

i wyjechała po sześciu

 

miesiącach wspólnego życia. Zostawiła Ethana z raną, 

którą mu zadała. Arabella nie dowiedziała się nigdy, dlaczego odmawiała mu 

11

background image

tak długo rozwodu ani co skłoniło ją do tego, by oszukiwać mężczyznę, którego 

dopiero co poślubiła. Ethan nie podejmował tego tematu z nikim, w żadnej 

rozmowie.

Arabella po raz kolejny poczuła, że odpływa. Poddała się temu wreszcie i 

zasnęła z cichym westchnieniem, zostawiając za sobą na jawie wszystkie troski i 

zbolałe serce.

ROZDZIAŁ DRUGI

Następnego dnia obudziła się o świcie. Ręka w białym gipsowym opatrunku 

pulsowała bólem. Zacisnęła zęby. Raptem przed jej oczami stanął wypadek, 

który przeżyła i to nazbyt wyraźnie: silne uderzenie, dźwięk tłuczonego szkła, 

jej własny krzyk, a potem zapadanie się w niebyt. Nie miała prawa obwiniać 

ojca za to, co się stało. Wypadek był nieunikniony. Nawierzchnia była śliska, 

tuż przed nimi zahamował ostro samochód, a ich wyrzuciło z drogi prosto na 

słup telefoniczny. Cieszyła się, że uszła z tego z życiem, choć ucierpiała jej 

ręka. Jednocześnie lękiem napawało ją pytanie, co by się stało, gdyby kontuzja 

oznaczała kres kariery pianistycznej. Jak zareagowałby na taką perspektywę 

ojciec? To było zbyt straszne. Nie chciała o tym nawet

 

myśleć. Na wszelki 

wypadek postanowiła uzbroić się w optymizm.

Poniewczasie zastanowiła się, co stało się z ich samochodem. Jechali akurat do 

Jacobsville z Corpus Christi, gdzie wystąpiła na koncercie dobroczynnym. 

Ojciec nie raczył powiedzieć jej, po co tam się wybierają, zakładała zatem, że 

zrobią sobie krótki urlop w rodzinnym mieście. Pomyślała nawet, że będzie 

miała okazję zobaczyć znów Ethana. Nie przyszło jej do głowy, że spotka się z 

nim w podobnych okolicznościach.

Kiedy doszło do kraksy, znajdowali się bardzo blisko Jacobsville, więc 

naturalną koleją rzeczy przewieziono ich do miejscowego szpitala. Ojciec został 

12

background image

potem przetransportowany powietrzną karetką do Dallas i stamtąd skontaktował 

się z Ethanem. Do pewnego momentu zdarzenia układały się w głowie Arabelli 

w logiczną całość. Nie rozumiała tylko powodu, dla którego ojciec zwrócił się o 

pomoc do kogoś, kogo ewidentnie nie lubił. Nie była w stanie rozwikłać tej 

zagadki, nawet się nie zbliżyła do jej rozwiązania, kiedy otworzyły się drzwi jej 

szpitalnego pokoju.

Zaraz potem do środka wszedł Ethan z kubkiem czarnej kawy. Miał taką minę, 

jakby nie wiedział, co to w ogóle jest uśmiech. Miał w sobie rodzaj arogancji, 

który ją zaintrygował już podczas ich pierwszego spotkania. Był równie 

oryginalny i wyjątkowy jak jego imię. Wiedziała zresztą, skąd się

 

wzięło. Jego 

matka, zagorzała wielbicielka Johna Wayne'a, uwielbiała film „Poszukiwacze”, 

który pokazywano na ekranach za jej młodzieńczych lat. Kiedy więc zaszła w 

ciążę, uznała, że najlepszym imieniem dla syna będzie to, które w filmie nosił 

bohater grany przez jej ulubionego aktora. I tak jej syn został Ethanem 

Hardemanem. Na pierwsze miał co prawda John, ale nawet w rodzinie mało kto 

o tym wiedział.

Arabella zawsze przyglądała mu się z wielką przyjemnością. Miał posturę 

jeźdźca z rodeo, mocne ramiona i szeroką klatkę piersiową, płaski brzuch i 

długie muskularne nogi. Jego twarzy też nie można by wiele zarzucić. Zawsze 

opalona, z głęboko osadzonymi oczami w odcieniu głębokiej szarości, które 

chwilami migotały srebrem, a chwilami odbijały w sobie blady błękit. Ciemne 

włosy nosił przystrzyżone krótko, po męsku. Miał prosty nos, zmysłowe wargi, 

wydatne kości policzkowe i lekko wystającą brodę. Oraz zawsze równo 

przycięte i czyste paznokcie.

I oto znowu na niego patrzyła. Należało przypuszczać, że tym razem dość 

bezradnym wzrokiem. Był ubrany w niebieską koszulę, popielate dżinsy i czarne 

wysokie buty: bardzo elegancko jak na kowboja, nawet jeśli jest szefem.

- Marnie wyglądasz - podsumował ją krótko, w sekundę niwecząc wszystkie jej 

romantyczne rojenia.

13

background image

- Wielkie dzięki - odparła, poszukując swojego dawnego bojowego ducha. - 

Właśnie takiego komplementu mi brakowało.

- Przejdzie ci - dodał jak zwykle nieporuszonym tonem. Usiadł w fotelu obok 

łóżka, założył nogę na nogę i popijał z wolna kawę. - Mama i Mary zajrzą do 

ciebie później. Jak ręka?

- Boli - odparła krótko. Sprawną ręką zaczesała do tyłu włosy. W uszach 

brzmiały jej preludia Bacha i sonatiny Clementiego. Muzyka, zawsze muzyka. 

Pozwalała jej żyć, pozwalała jej głęboko oddychać. Nie zniosłaby myśli, że zo-

stanie jej pozbawiona.

- Dali ci coś przeciwbólowego?

- Tak, kilka minut temu. Trochę mi się po tym kręci w głowie, ale przynajmniej 

ból zelżał - zapewniła go. Zauważyła, że jedna z pielęgniarek wzięła nogi za 

pas, widząc go na horyzoncie. Brakuje tylko, żeby z jej powodu zaczął po 

swojemu wyżywać się na szpitalnym personelu.

Na jego twarz wypłynął słaby uśmiech.

- Nic im nie grozi - uspokoił ją, czytając w jej myślach. - Chcę tylko mieć 

absolutną pewność, że niczego ci tu nie brakuje.

- Robią wszystko, co trzeba - mruknęła. - Słyszałam już, że dwóch lekarzy chce 

złożyć wymówienie, jeśli mnie stąd szybko nie wypiszą.

Starała się, ale jej uwaga nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.

- Muszę mieć pełną gwarancję, że masz najlepszą opiekę.

- Mam, nie bój się. - Odwróciła wzrok. - Zdaje się, że wpadłam z deszczu pod 

rynnę. Dzięki za troskę.

Znieruchomiał z nachmurzoną miną.

- Nie jestem twoim wrogiem.

- Nie? Chyba nie rozstaliśmy się przed laty jak przyjaciele. - Złożyła głowę na 

poduszce, wzdychając. - Przykro mi, że ci się nie ułożyło z Miriam - szepnęła. - 

Mam nadzieję, że nic, co powiedziałam...

- To już zamierzchła przeszłość - rzucił. - Zostawmy ją.

14

background image

- Okej. - Onieśmielał ją spojrzeniem.

Sączył kawę, przesuwając wzrokiem po szczupłym ciele ukrytym pod cienką 

kołdrą.

- Schudłaś. Musisz odpocząć, nabrać sił.

- Nie mogłam sobie pozwolić na ten luksus

 

- oznajmiła. - Dopiero w tym roku 

zaczęliśmy robić dłuższe przerwy w koncertach.

- Twój ojciec powinien znaleźć pracę i sam na siebie zarabiać - stwierdził 

chłodno.

- Nie masz prawa wtrącać się do mojego życia

 

- odparowała natychmiast, 

patrząc mu prosto w oczy. - Sam tego chciałeś.

Mięśnie jego twarzy stężały, chociaż wyraz jego oczu nie zmienił się ani o jotę.

- Wiem lepiej od ciebie, czego nie chciałem i co

 

porzuciłem. - Przybił ją 

wzrokiem i wypił kolejny łyk kawy. - Mama i Mary przygotowują dla ciebie 

pokój gościnny - ciągnął niewzruszenie. - Matt jest na targu w Montanie. Mary 

ucieszy się z towarzystwa.

- Twoja matka nie ma nic przeciwko temu, że będzie miała mnie na głowie?

- Moja matka bardzo cię lubi - odparł. - Zawsze cię bardzo lubiła i ty o tym 

dobrze wiesz, więc nie ma sensu udawać.

- Twoja matka jest szalenie miłą, dobrą osobą.

- A ja nie? - Studiował jej twarz. - Co prawda nigdy nie stawałem do żadnego 

konkursu na najbardziej popularnego człowieka roku...

Arabella poprawiła się na poduszce.

- Bardzo się zrobiłeś drażliwy, wiesz? Nie zamierzałam cię obrazić. Jestem ci 

bardzo wdzięczna za wszystko, co dla mnie teraz robisz.

Dopił kawę. Spotkali się wzrokiem i przez niedługi moment patrzyli sobie w 

oczy. W końcu Ethan pierwszy odwrócił głowę.

- Nie potrzebuję twojej wdzięczności.

Mówił prawdę, nie potrzebował od niej wdzięczności ani niczego innego. 

Zwłaszcza miłości.

15

background image

Spuściła wzrok na swoją rękę w gipsie.

- Dzwoniłeś do szpitala w Dallas zapytać, co u ojca?

- Dzwoniłem dziś rano do twojego wuja. Ten genialny specjalista od oczu ma go 

jutro zbadać. W każdym razie lekarze są bardziej optymistycznie nastawieni niż 

wczoraj.

- Pytał o mnie?

- Oczywiście, że o ciebie pytał. - Natychmiast zmienił ton na bardziej cyniczny. 

- A co myślałaś? Poinformowano go o twojej ręce.

Zamarła, przymykając powieki.

- I co?

- Słowa nie powiedział. Tyle mi wuj przekazał. - Uśmiechnął się posępnie. - 

Czego się spodziewałaś? Twoje dłonie to jego życie. Nagle zobaczył przed sobą 

przyszłość, która będzie od niego wymagała podjęcia jakiejś pracy, bo inaczej 

nie będzie miał za co żyć. Więc pewnie teraz rozczula się nad swoim trudnym 

losem.

- Wstydziłbyś się - mruknęła.

Spojrzał na nią bez mrugnięcia okiem.

- Znam przecież twojego ojca. Ty też go znasz, chociaż Bóg jeden wie, dlaczego 

cały czas go chronisz. Mogłabyś dla odmiany spróbować żyć trochę dla siebie.

- Jestem zadowolona ze swojego życia i nie trzeba mi zmian - mruknęła pod 

nosem.

Jego jasne oczy przyłapały jej wzrok. Siedział nieruchomo. W pokoju panowała 

taka cisza, że słyszeli samochody przejeżdżające obok szpitala, na pobliskich 

ulicach Jacobsville.

- Pamiętasz jeszcze, o co mnie spytałaś, kiedy cię tu przywieźli?

Na wszelki wypadek pokręciła głową.

- Nie, za bardzo mnie wszystko bolało - skłamała, uciekając od niego 

spojrzeniem.

- Zapytałaś mnie, czy pamiętam zatoczkę.

16

background image

Policzki Arabelli pokryły się purpurą. Zakłopotana, gniotła w palcach materiał 

szlafroka.

- Nie wiem, skąd mi się to wzięło. To już prehistoria.

- Cztery lata to nie prehistoria. Więc odpowiadając na to pytanie, powiem ci, że 

tak, pamiętam. Dobrze pamiętam. Chociaż bardzo chciałbym zapomnieć.

No cóż, nie owija w bawełnę, pomyślała. To nie było miłe. Bała się popatrzeć 

mu w oczy. Wyobrażała sobie jego drwiące spojrzenie.

- Więc co ci nie pozwala o tym zapomnieć? - spytała, starając się mówić równie 

obojętnym tonem. - Oznajmiłeś mi wtedy, że myślami jesteś przy Miriam.

- Do cholery z Miriam. - Poderwał się, zapominając o kubku, z którego kilka 

kropel gorącej kawy ulało się prosto na jego rękę. Zlekceważył ból, odwracając 

się w stronę okna i wyglądając na ulice Jacobsville. Uniósł kubek do ust i wypił 

łyk, żeby się uspokoić. Samo wspomnienie imienia byłej żony przyprawiało go 

o nieprzyjemne napięcie. Arabella nie miała bladego pojęcia, w jakie piekło 

Miriam zamieniła jego życie ani dlaczego dał się schwytać w pułapkę 

małżeństwa.

Było już cztery lata za późno na wyjaśnienia, przeprosiny lub żale. Dzień, w 

którym pieścił Arabellę, zapisał się na trwałe w jego pamięci. Pozostał tam 

niezmieniony od lat, stał się integralną częścią jego samego. Tego nie mógł jej 

przecież powiedzieć. Zamknął się potem w sobie, niemal zapomniał, co to 

znaczy odczuwać cokolwiek, póki ojciec Arabelli nie zadzwonił do niego z 

informacją, że córka została ranna w wypadku. Jeszcze w tej chwili czuł smak 

strachu, kiedy musiał stanąć twarzą w twarz z jej ewentualną śmiercią. Świat 

zamienił się w czarną otchłań i rozjaśnił się dopiero, gdy Ethan dotarł do 

szpitala i przekonał się, że obrażenia są stosunkowo niegroźne.

- Czy Miriam odzywała się do ciebie? - spytała Arabella, przerywając ciszę.

- W zeszłym tygodniu. Po raz pierwszy od rozwodu. - Dokończył kawę i 

zaśmiał się nieprzyjemnie. - Chce się pogodzić.

Serce Arabelli na moment przestało bić. Koniec jej słabej nadziei. Tyle się nią 

17

background image

nacieszyła.

- Chcesz, żeby do ciebie wróciła?

Podszedł do łóżka. W jego oczach nie było nic

 

prócz irytacji i zapiekłej złości.

- Nie, nie chcę, żeby wróciła - odrzekł. Patrzył na nią z góry lodowatym 

wzrokiem. - Parę lat musiałem nakłaniać ją do rozwodu. Naprawdę sądzisz, że 

mam ochotę z powrotem zarzucić sobie na szyję to lasso? - spytał.

- Mało cię znam - odparła cicho. - Nigdy cię dobrze nie znałam. Ale przecież 

kiedyś ją kochałeś

 

- dodała, spuszczając zasmucone oczy. - Więc nie byłoby w 

tym nic dziwnego, gdybyś za nią tęsknił i chciał, żeby wróciła do ciebie i 

twojego domu.

Nie odpowiedział. Odwrócił się i zapadł w fotel przy łóżku, krzyżując nogi. Z 

nieobecnym wzrokiem bawił się pustym kubkiem. Czy kochał Miriam? Pożądał 

jej, temu nie da się zaprzeczyć. Ale czy była w tym miłość? Nie. Chciał 

powiedzieć to Arabelli, ale chyba zdobył już mistrzostwo świata w 

zakłamywaniu swoich najgłębszych i najszczerszych uczuć. Odstawił kubek na 

podłogę przy nodze fotela.

- Pęknięte lustro lepiej wymienić na nowe, niż je sklejać - powiedział, 

podnosząc wzrok na chorą. - Nie chcę żadnej ugody. A skoro tak - ciągnął, 

improwizując, ponieważ zaczął widzieć wyjście ze zbliżającej się kłopotliwej 

sytuacji - być może my dwoje będziemy w stanie pomóc sobie.

Serce Arabelli podskoczyło ze strachu.

- Co masz na myśli?

Zmierzył ją wzrokiem.

- Twój ojciec trzyma cię w emocjonalnej pułapce. Nigdy nawet nie próbowałaś 

się z niej wyrwać. Więc być może teraz życie daje ci niepowtarzalną szansę.

- Nie rozumiem.

- Przecież to oczywiste. Kiedyś lepiej ci szło

 

czytanie między wierszami. - 

Sięgnął po papierosa do pudełka w kieszeni i bawił się nim przez moment. - Nie 

bój się, nie zapalę - dodał, widząc jej spojrzenie. - Muszę czymś zająć ręce. 

18

background image

Chciałem powiedzieć, że ty i ja możemy teraz udawać, że coś nas łączy.

Arabella nie potrafiła dłużej ukrywać konsternacji i przerażenia, które zmieniły 

jej twarz. Już raz Ethan odsunął ją ze swojego życia, a teraz ma czelność 

proponować jej coś takiego! To czyste okrucieństwo.

- Spodziewałem się, że ta propozycja cię zaniepokoi - odezwał się minutę 

później. - Ale pomyśl sama. Miriam nie pokaże się tu jeszcze przez tydzień czy 

dwa. Mamy czas, żeby wypracować jakąś strategię.

- Dlaczego nie powiesz jej po prostu, żeby nie przyjeżdżała? - spytała łamiącym 

się głosem.

Ethan wlepił wzrok w czubek buta.

- Mogę tak zrobić, ale to nie rozwiąże problemu. Miriam będzie się co rusz 

pojawiać i znikać. Najlepszy sposób, jedyny - poprawił się - to dać jej dobry 

powód do tego, żeby się trzymała ode mnie z daleka. Ty jesteś najlepszym 

rozwiązaniem, jakie mi przychodzi do głowy.

- Miriam umarłaby ze śmiechu, gdyby ktoś jej powiedział, że coś nas łączy - 

zauważyła. - Miałam ledwie osiemnaście lat, kiedy się z nią ożeniłeś. Nie 

uważała mnie za rywalkę. Całkiem słusznie. Nie

 

byłam dla niej konkurencją i w 

dalszym ciągu daleko mi do tego. - Dumnie uniosła głowę. - Mam talent, ale 

brak mi urody. Miriam za nic nie uwierzy, że zobaczyłeś we mnie coś godnego 

uwagi.

Musiał się bardzo kontrolować, by nie okazać, jak zraniły go te słowa. Bolało 

go, że ona tak cynicznie się wyraża. Odsuwał od siebie myśl, że kiedyś stał się 

powodem jej cierpienia. Wówczas zdawało mu się, że nie ma wyboru. Niczego 

by jednak nie osiągnął, podejmując po czterech latach próbę wytłumaczenia 

swojego ówczesnego rozumowania.

Patrzył na nią z dawną tęsknotą, oczy mu pociemniały. Nie wiedział, czy byłby 

zdolny pogodzić się z jej powtórnym odejściem. Dostał od losu szansę 

spędzenia z nią przynajmniej paru tygodni pod pretekstem paktu wzajemnej 

pomocy. Lepsze to niż nic. Dzięki temu zyska może jedno czy dwa słodkie 

19

background image

wspomnienia, które pozwolą mu przetrwać kolejne puste lata.

- Miriam nie jest głupia - rzekł w końcu. - Nie jesteś już smarkulą, tylko młodą 

kobietą, na dodatek sławną kobietą, a nie prowincjonalną myszą. Przecież ona 

nie wie, jaka byłaś kiedyś, chyba że się sama pochwalisz. - Powiódł wzrokiem 

po jej twarzy. - Nie sądzę, żebyś miała wiele czasu na mężczyzn, nawet gdyby 

twój ojciec się nie wtrącał, prawda?

- Mężczyźni to dranie - rzuciła bez zastanowienia. - Chciałam być z tobą, ale 

mnie odtrąciłeś. Potem już nikomu nie złożyłam podobnej propozycji i nie mam 

najmniejszego zamiaru ponownie tego robić. Moim życiem jest muzyka. 

Niczego więcej nie pragnę.

Nie uwierzył w to, rzecz jasna. Kobiety nie przeżywają aż tak bardzo swoich 

młodzieńczych rozczarowań. Zwłaszcza tych związanych z budzącą się 

seksualnością i kontaktami fizycznymi. To pewnie te leki, które jej podają, uznał 

dla własnego świętego spokoju. To prochy nie pozwalają jej klarownie myśleć.

- A jeżeli okaże się, że już nie będziesz mogła grać? - spytał znienacka.

- Skoczę z dachu - odparła z przekonaniem. - Nie istnieję bez muzyki. Nie chcę 

nawet o tym myśleć.

- Podejście wyjątkowo tchórzliwe - powiedział chłodno, pokrywając tonem 

głosu dreszcz strachu, jaki wzbudziło w nim jej kategoryczne stwierdzenie.

- Nieprawda - sprzeciwiła się. - Początkowo wszystkie koncerty i tournee były 

pomysłem ojca. Ale potem bardzo mi się to spodobało. Zaakceptowałam ten styl 

życia - poprawiła się. - Nie zależy mi na tłumach wielbicieli, ale jestem bardzo 

szczęśliwa.

- A co z mężem? Dziećmi? - sondował dalej.

- Nie chcę tego. Po co? - Odwróciła od niego twarz. - Moje życie jest już 

zaplanowane.

- Tak, twój cholerny tatuś je zaplanował - burknął. - Gdybyś mu pozwoliła, 

mówiłby ci, kiedy masz oddychać.

- To nie powinno cię w ogóle obchodzić. - Spojrzała mu prosto w oczy. - Nie 

20

background image

masz prawa twierdzić, że ojciec mnie zdominował, bo w tej chwili sam 

próbujesz mnie wmanewrować w swoje porachunki z Miriam.

Ethan zmrużył jedno oko, które zaiskrzyło srebrzyście.

- Niebywałe.

- Co?

- Że z taką łatwością rzucasz się na mnie z pazurami, a tatusiowi nie piśniesz ani 

słowa.

- Nie boję się ciebie. - Splotła palce. - A ojciec zawsze wzbudzał we mnie lęk. 

Może niewielki, ale zawsze. Jemu zależy wyłącznie na moim talencie, tylko to 

go tak naprawdę interesuje. Łudziłam się, że mnie pokocha, gdy już zdobędę tę 

wymarzoną przez niego sławę. - Zaśmiała się z goryczą. - Ale myliłam się, 

prawda? A teraz obawia się, że nie będę już w stanie grać i nie chce mieć ze 

mną więcej do czynienia. - Podniosła wzrok, jej oczy błyszczały od łez. - 

Identycznie jest z tobą. Gdyby nie Miriam, nie byłabym ci do niczego 

potrzebna. Zawsze byłam tylko pionkiem w rękach mężczyzn, a ty mówisz, że 

ojciec chce mną kierować.

Ethan wsadził do kieszeni lewą rękę. W prawej w dalszym ciągu tłamsił 

papierosa.

- Masz pożałowania godny obraz samej siebie - zauważył bardzo spokojnie.

- Znam swoje wady. - Zamknęła oczy, jakby kolejne słowa wymagały od niej 

specjalnego skupienia. - Pomogę ci powstrzymać zapędy Miriam, ale nie czuj 

się zobowiązany chronić mnie przed ojcem. Zresztą wątpię, czy go jeszcze 

kiedykolwiek zobaczę.

- Gdy twoja ręka odzyska pełną sprawność, na pewno go zobaczysz. - Wrzucił 

nie zapalonego papierosa do popielniczki. - Muszę teraz pojechać po mamę i 

Mary, żeby je do ciebie przywieźć. Do tej pory powinien już wrócić z Houston 

człowiek, którego wysłałem po twoje rzeczy. Podrzucę ci je przy okazji.

- Dziękuję - odparła sztywno.

Wstał i zatrzymał się jeszcze przy łóżku, patrząc na nią z uwagą.

21

background image

- Ja też nie lubię być zależny od innych - oświadczył. - Ale bardzo łatwo jest 

przesadzić z niezależnością. W tej chwili nie masz nikogo prócz mnie. 

Zaopiekuję się tobą, dopóki nie staniesz na nogi. Jeśli trzeba będzie przy okazji 

trzymać z daleka twojego ojca, też tego dopilnuję.

Spojrzała na niego nieco bardziej przyjaźnie.

- Masz jakiś pomysł, by Miriam nie domyśliła się od razu, że ją oszukujemy? - 

zaniepokoiła się.

- Nie denerwuj się. Chyba nie sądzisz, że będę z tobą uprawiać seks na jej 

oczach?

- To chyba jasne. - Poczerwieniała, jak zwykle przy podobnych uwagach.

- Spokojnie. Nie wymagam od ciebie takiego poświęcenia. Kilka uśmiechów i 

uścisków dłoni powinno wystarczyć. - Roześmiał się gorzko, patrząc na nią z 

góry. - A jeśli nie wystarczy, ogłoszę nasze zaręczyny. Tylko nie wpadaj w 

panikę - dodał, widząc jej przerażoną minę. - Przecież możemy je zerwać, jak 

Miriam wyjedzie, jeśli w ogóle trzeba będzie uciekać się do takich wybiegów.

Jej serce biło tak mocno, że aż się przestraszyła. Ethan nie zdawał sobie chyba 

sprawy, co znaczyłyby dla niej takie zaręczyny. Kochała go rozpaczliwą, 

desperacką miłością, aczkolwiek było więcej niż oczywiste, że on nie podziela 

jej uczuć, nie mówiąc już o ich temperaturze.

Po co mu o w ogóle trzecia osoba, by pozbyć się Miriam? Może wciąż ją kocha 

i obawia się, że bez pomocy z zewnątrz sobie nie poradzi. Arabella przymknęła 

oczy. Niezależnie od jego motywów, nie może mu okazać, co dzieje się w jej 

sercu.

- Zgadzam się - powiedziała. - Jestem bardzo zmęczona.

- Odpoczywaj. Zobaczymy się później.

Podniosła powieki.

- Dziękuję, że przyszedłeś. Pewnie nie zrobiłbyś tego, gdyby tata cię nie 

poprosił.

- Myślisz, że zdanie twojego ojca tak się dla

 

mnie liczy, że poświęcałbym się dla 

22

background image

niego? - Był wyraźnie oburzony.

- Raczej nie spodziewam się, żebyś chciał poświęcać się dla mnie - rzekła z 

rezerwą. - Bóg wie, że dawniej nie darzyłeś mnie sympatią. I to się chyba nie 

zmieniło. Nie powinnam była niczego ci mówić na temat Miriam... - Obróciła 

głowę.

Nagle okazało się, że mówi w pustkę. Ethan wyszedł, zanim skończyła swoją 

tyradę.

Po kilku godzinach Ethan wrócił do szpitala z matką i szwagierką, ale nie 

wszedł z nimi do pokoju Arabelli.

Drobna i delikatna Coreen stanowiła dla Arabelli uosobienie matki. Była pełna 

życia i przychylności dla świata, a jej słowne potyczki z Ethanem były słynne w 

całej okolicy. Arabellę i Mary kochała jak własną córkę Jan, która wyszła za 

mąż i po ślubie przeniosła się do innego stanu.

- Bogu dzięki, że Ethan był akurat w domu - powiedziała, kiedy Mary, najlepsza 

przyjaciółka Arabelli z lat szkolnych, przysiadła obok niej i przysłuchiwała się 

rozmowie, z iskierkami w piwnych oczach. - Od rozwodu co kilka dni znika z 

domu, przeważnie w interesach. Jest podminowany, nosi go, ma humory. Nie 

mogłam otrząsnąć się ze zdumienia, kiedy ostatnio oddelegował Matta w 

zastępstwie.

- Może nadrabia stracony czas - zauważyła

 

cicho Arabella. - W końcu jest chyba 

człowiekiem honoru i jako mężczyzna żonaty nie pozwalał sobie na żadne 

wypady.

- W przeciwieństwie do Miriam, która już parę tygodni po ślubie szła do łóżka z 

każdym mężczyzną, jaki się nawinął - wyznała otwarcie Coreen Hardeman. - 

Bóg jeden wie, co ją w ogóle przy nim tak długo trzymało. Wszyscy widzieli 

doskonale, że go nie kocha.

- W Teksasie nie ma alimentów dla byłej żony. - Mary wyszczerzyła zęby. - 

Może to ją hamowało.

23

background image

- Proponowałam jej pewną sumę - przyznała pani Hardeman, zdumiewając 

obydwie młode kobiety. - Odmówiła. Słyszałam ostatnio, że poznała kogoś na 

Karaibach. Podobno nawet szykuje się do ślubu. Więc pewnie dlatego przystała 

wreszcie na rozwód.

- To co ją tutaj sprowadza? - zdziwiła się Arabella.

- Pewnie chce skomplikować Ethanowi życie, póki może - rzekła smutno 

Coreen. - Tak się do niego czasami odzywała, że serce mi się krajało. Nie 

pozostawał jej dłużny, o nie, ale nawet silnego mężczyznę można zranić 

nieustanną drwiną i upokarzaniem. Moja droga, ona dosłownie zbałamuciła 

jednego z gości na kolacji, jaką wydaliśmy dla partnerów biznesowych Ethana. 

Natknął się na nich w swoim własnym gabinecie.

Arabella zamknęła na moment oczy.

- To musiało być dla niego okropne.

- Bardziej niż sobie wyobrażasz. Nigdy jej nie kochał i ona zdawała sobie z tego 

sprawę. Chciała, żeby klęczał u jej stóp, a on tego nie robił. Jej pozamałżeńskie 

przygody kompletnie go od niej odrzuciły. Powiedział mi raz, że jest 

odpychająca. Pewnie jej to też powtórzył. Urządzała coraz bardziej gorszące 

skandale, żeby go ośmieszyć. I udało jej się, a jakże. Ethan wyznaje w sumie 

bardzo tradycyjne wartości. Dobiło go to, że uwodziła jego partnerów w 

interesach. - Coreen zadrżała. - Męskie ego jest bardzo wrażliwe. Miriam wie o 

tym i wykorzystywała to z druzgocącym skutkiem. Ethan bardzo się zmienił. 

Zawsze był spokojny, cichy, zamknięty w sobie, ale to, co zrobił z nim ten 

związek, przechodzi ludzkie pojęcie.

- Bardzo trudno się do niego zbliżyć - stwierdziła cicho Arabella. - Chyba 

nikomu się nie udaje.

- Więc może tobie się uda - odrzekła Coreen z nadzieją w głosie. - Może przy 

tobie zacznie się uśmiechać. Był bardzo szczęśliwy tamtego lata, cztery lata 

temu. Potem już nigdy nie był taki radosny.

- Doprawdy? - Arabella uśmiechnęła się smutno. - Strasznie pokłóciliśmy się 

24

background image

wtedy o Miriam. Obawiam się, że do tej pory nie wybaczył mi tego, co mu 

wówczas nagadałam.

- Bywa, że złość ukrywa inne emocje, moja droga. Nie zawsze jest tak, jak się 

człowiekowi wydaje. Czasami pozory mylą.

- To prawda - wtrąciła się Mary. - Matt i ja kiedyś po prostu się nie znosiliśmy, 

a skończyliśmy przed ołtarzem.

- Wątpię, żeby Ethan ożenił się po raz drugi. - Arabella zerknęła ukradkiem na 

jego matkę. - Sparzył się, a to zostawia nieodwracalne ślady.

- Tak. - Coreen zmarkotniała. - Kochana... - zmieniła szybko temat. - Nie 

możemy się doczekać, kiedy wreszcie będziemy cię mieć u siebie. Obie z Mary 

bardzo się cieszymy, że się u nas zatrzymasz.

Jeszcze długo po wyjściu gości Arabella rozważała słowa Coreen Hardeman. 

Nie mieściło jej się w głowie, że mężczyzna tak silny pod każdym względem jak 

Ethan może czuć się tak bardzo zraniony przez jakąkolwiek kobietę. Ale być 

może Miriam cały czas trzyma go w szachu i nikt o tym nie wie. Pewnie chodzi 

o seks, pomyślała ze smutkiem. Każdy, kto widział ich razem, nie mógł nie 

zauważyć, jak Miriam działa na męża. Światowa kobieta. Z koneksjami. Łatwo 

zrozumieć, że Ethan uległ jej czarowi.

Do pokoju weszła pielęgniarka, wnosząc ogromny bukiet. Oczy Arabelli 

zamgliły się ze wzruszenia i zachwytu nad niezwykłą urodą kwiatów. Nie było 

przy nich wizytówki, ale wziąwszy pod uwagę wielkość bukietu oraz jego 

oryginalność, odgadła, że to prezent od Coreen. Musi zapisać w pamięci, by jej 

podziękować następnego dnia.

Noc wlokła się w nieskończoność. Arabella spała bardzo marnie. W jej krótkich 

niespokojnych snach dominował Ethan i melancholia. Po jednym z takich snów 

leżała i gapiła się w sufit, wracając myślami do owego pamiętnego letniego dnia 

sprzed czterech lat. Słyszała brzęczenie pszczół uwijających się pośród polnych 

kwiatów, które rosły w miejscu, gdzie rzeczka rozlewała się, tworząc niewielką 

zatoczkę, dość głęboką wszakże, by można w niej pływać. Tego upalnego dnia 

25

background image

pojechała tam była z Ethanem.

Miała przed oczami roztańczone barwne motyle, a w uszach orkiestrę 

świerszczy i trzmieli. Ethan podwiózł ich nad rzekę półciężarówką, ponieważ na 

piechotę mieliby do pokonania trudną drogę i to w męczącym teksańskim upale. 

Ethan miał na sobie białe obcisłe spodenki kąpielowe. Był opalony. Do owego 

dnia widok Ethana w kąpielówkach nie robił na Arabelli wrażenia, aż tu nagle 

zerknęła w jego stronę i zrobiła się czerwona jak burak, po czym natychmiast 

wskoczyła do wody.

Ona z kolei miała na sobie żółty jednoczęściowy kostium. Bardzo przyzwoity. 

Ojciec zarabiał wówczas skromnie. Musiała podjąć pracę w niepełnym 

wymiarze godzin, żeby opłacić czesne w szkole muzycznej w Nowym Jorku. 

Marzyła, by zostać wybitną pianistką i aby nareszcie wszystko zaczęło się 

pomyślnie układać. Tego dnia wpadła z niezapowiedzianą wizytą do swojej 

przyjaciółki Jan, siostry

 

Ethana, lecz okazało się, że Jan i jej nowy chłopak 

wybrali się do kogoś na barbecue. Ethan więc zaproponował, żeby pojechała z 

nim ochłodzić się nad wodę.

Zaskoczyło ją to i schlebiło jej równocześnie, ponieważ Ethan już dawno 

przekroczył dwudziestkę. Była przekonana, że nie interesują go nastoletnie 

uczennice. Gdy zjawiała się w domu Hardemanów, zazwyczaj był nieobecny co 

najmniej myślami, ale od jakiegoś czasu, zanim zaproponował jej wyjazd nad 

rzekę, pokazywał się za każdym razem, gdy odwiedzała jego siostrę. Wodził za 

nią wzrokiem, który niepokoił ją i podniecał. Od dawna podkochiwała się w nim 

skrycie, a tu, proszę, jej marzenia stawały się rzeczywistością.

Pewnego razu wybawił ją przed zbyt nachalnym wielbicielem i ewentualnym 

kandydatem do jej ręki, kiedy indziej znów odwiózł ją, Mary, Marta i Jan na 

szkolną zabawę. Zadziwił wtedy wszystkich, zostając tam na tyle długo, by 

zatańczyć jeden wolny taniec z Arabellą. Jan i Mary dokuczały jej potem 

niemiłosiernie. Wystarczył jeden taniec, żeby rozbudzić jej wyobraźnię. Później 

przez jakiś czas tylko z daleka obserwowała go i podziwiała.

26

background image

Kiedy znaleźli się nad rzeką, znowu wszystko się odmieniło. Nie rozumiała, 

dlaczego Ethan nie odrywa od niej spojrzenia, dlaczego jego oczy, które raptem 

stały się srebrne, tak otwarcie ją pieszczą, tak fascynują i kuszą. Tylko na nią 

patrzył, a jej twarz nabierała kolorów.

- Jak ci się podoba w szkole muzycznej? - spytał w końcu, gdy usiedli na trawie 

na brzegu, a on zapalił papierosa.

Siłą woli przeniosła wzrok z jego torsu na wodę.

- Podoba mi się - powiedziała. - Ale tęsknię za domem. - Bawiła się od 

niechcenia źdźbłem trawy. - Za to u ciebie i Matta chyba dużo się dzieje.

- Nie tak dużo - odparł enigmatycznie. Obrócił ku niej głowę, patrząc na nią z 

wyrzutem. - Nawet do nas nie napisałaś. Jan się zamartwiała.

- Byłam bardzo zajęta. Musiałam nadrobić zaległości, rozejrzeć się...

- Za chłopakami? - spytał, podnosząc do ust papierosa.

- Nie. - Odwróciła twarz, by uciec od jego drwiącego wzroku. - Nie miałam 

czasu.

- To już coś. - Zgniótł papierosa w trawie. - A my mieliśmy tu gości. Filmowcy 

kręcili u nas reklamę i ranczo służyło im za scenografię. Modelki zachwycały 

się krowami - zakpił. - Jedna z nich spytała mnie nawet, czy to prawda, że trzeba 

ciągnąć krowę za ogon, żeby ją wydoić.

Arabella roześmiała się szczerze.

- I co jej odpowiedziałeś?

- Że zapraszam ją serdecznie, by sama o tym się przekonała.

- Wstydź się. - Patrzyła na niego z rozświetloną twarzą.

Raptem jej uśmiech zgasł. Patrzyła niemal prosto w jego duszę. Poraziło ją jego 

przeciągłe, przenikliwe, wymowne spojrzenie. Po chwili Ethan wstał i podszedł 

do niej leniwym krokiem. Jakby się skradał.

- Podrywasz mnie? - prowokował, świadom tego, jak jej wzrok prześlizguje się 

po nim, kiedy nad nią stanął.

Poczuła wypieki na policzkach.

27

background image

- Skądże! - rzuciła gwałtownie. - Ja tylko... na ciebie patrzę.

- Cały dzień tak patrzysz. - Zbliżył się jeszcze bardziej i uklęknął, mocnymi 

udami obejmując jej biodra. Wpatrywał się w nią, zawieszając wzrok na jej 

piersiach tak długo, że zaczęły nabrzmiewać. Spuściła wzrok i zobaczyła swoje 

twarde sutki widoczne przez gładki materiał kostiumu. Wstrzymała oddech i 

zakryła się rękami, ale Ethan schwycił jej nadgarstki i ściągnął jej ręce w dół. W 

tym celu musiał się na niej oprzeć, przylgnął biodrami do jej bioder. Poczuła 

wtedy, jak zmienia się jego ciało.

Podniosła na niego zszokowany wzrok.

- Ethan, co ty... - zaczęła.

- Nie ruszaj biodrami - odparł niskim głosem, ocierając się o jej nabrzmiałe 

piersi. - Spleć palce z moimi - szepnął i powtarzał te podniecające, niepokojące 

ruchy. Pochylił głowę, aż jego wargi znalazły się tuż nad nią. Chwycił jej dolną 

wargę delikatnie, podczas gdy jego język wniknął w jej usta.

Przestraszyła się nie na żarty. Uniósł twarz, żeby zajrzeć jej w oczy.

- Ty i ja. Nie przyszło ci to do głowy, kiedy jakiś czas temu Jan nie ustawała w 

wysiłkach, żeby cię z kimś wyswatać?

- Nie - wyznała niepewnym głosem. - Nie sądziłam, że mógłbyś się interesować 

dziewczyną w moim wieku.

- Dziewice mają swój szczególny, nieodparty czar. Jesteś dziewicą, prawda?

- Tak - wykrztusiła, zastanawiając się, dlaczego z jej gardła wydobywają się 

jedynie pojedyncze sylaby i dlaczego w zetknięciu z jego ciałem czuje w sobie 

aż ból.

- Przestanę, zanim zacznie się coś ryzykownego - uspokoił ją. - Możemy długo, 

długo cieszyć się sobą, zanim dotrzemy do tego punktu. Otwórz usta, kiedy będę 

cię całował. Chcę dotknąć językiem twojego języka.

Wtedy westchnęła, a ten pełen erotyzmu gest uniósł jej ciało. Wówczas Ethan 

zsunął się w dół jej bioder z bardzo dziwnym pomrukiem.

Przestraszyła się jeszcze bardziej. Natychmiast to wyczuł i starał się ją uspokoić 

28

background image

czułymi słowami, gładząc ją równocześnie po plecach. Miękka

 

poduszka z 

trawy łaskotała ją lekko, gdy położyła się, mając nad sobą jego oczy.

- Boisz się? - spytał cicho. - Wiem, że czujesz, jak bardzo jestem podniecony, 

ale nic ci nie zrobię, uspokój się. Będziemy tylko tak leżeć, nawet gdybyś 

pozwoliła mi posunąć się dalej.

- Dalej?

Uniósł się na łokciu i przesunął palcem po jej ramieniu, wzdłuż obojczyka, ku 

wzgórkowi piersi. Zbliżał się do sutka, ale go nie dotknął. Arabella nie umiała 

ukryć swoich emocji, drżała z rozkoszy, a on przyglądał się temu z satysfakcją.

- Wiem, czego chcesz - szepnął, nie spuszczając z niej wzroku. Zaczął gładzić 

jej pierś. - Robiłaś to kiedyś z mężczyzną?

- Nigdy. - Poczuła, że ogarnia ją lęk i wbiła paznokcie w jego ramiona.

Ethan zawisł kilka centymetrów nad nią.

- Ściągnij kostium do pasa - poprosił dość obcesowym tonem.

- Nie mogę - wydusiła.

- Chcę na ciebie patrzeć, jak cię dotykam. Chcę ci pokazać, jak to jest, kiedy 

twoje nagie ciało dotyka ciała mężczyzny.

- Ale ja nigdy... - protestowała bez większego przekonania.

Głos Ethana brzmiał łagodnie i poważnie.

- Bella, czy jest ktoś inny, jakiś inny mężczyzna, z kim chciałabyś to zrobić po 

raz pierwszy?

Takie postawienie sprawy zmieniło postać rzeczy.

- Nie - powiedziała nieśmiało. - Nie pozwoliłabym nikomu innemu na siebie 

patrzeć. Tylko tobie.

Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała znacznie szybciej niż normalnie.

- Tylko mnie - powtórzył. - Więc zrób to.

Posłuchała go zdumiona własnym zachowaniem. Zsunęła ramiączka kostiumu, a 

potem pociągnęła materiał w dół, odkrywając piersi. Jego oczy przesuwały się 

wraz z jej kostiumem, a gdy była już półnaga, patrzył tylko na delikatną skórę 

29

background image

jej piersi, spijając wzrokiem ich piękno.

Spojrzała mu w oczy, dzieląc się z nim bez słów emocjami tego pierwszego 

intymnego kontaktu.

- Nie myślałam, że to będziesz ty, ten pierwszy raz.

- Ja też nie - odparł, tuląc ją do siebie. Poruszył biodrami, a ona poczuła 

pulsujące w nim pożądanie.

Jej ciało także ożyło, pragnęło go, potrzebowało. Jej biodra instynktownie 

podnosiły się w górę w poszukiwaniu jeszcze większej bliskości. Ethan pozwolił 

jej na to, wciskając kolano między jej nogi. Ale to jej nie wystarczyło. To była 

gorączka, płomień. Chwyciła go w pasie, a jej głos zamarł na ustach zgnieciony 

jego wargami. Ethan wśliznął ręce pod jej plecy i rytmicznie poruszał biodrami, 

coraz szybciej i szybciej, aż krzyknęła.

Ten krzyk przebudził go z transu. Widziała, z jakim trudem się od niej oderwał. 

Spojrzał na nią. Miał w oczach coś, co ją przeraziło. Z trudem łapał oddech. 

Potem poderwał się na nogi i wskoczył do wody, zostawiając ją na brzegu z 

zawrotem głowy i kostiumem zrolowanym na biodrach.

Wciągnęła go niezdarnie z powrotem, kiedy Ethan, ociekając wodą, stanął nad 

nią.

- Zazdroszczę mężczyźnie, który cię dostanie

 

- rzekł poważnie. - Jesteś 

nadzwyczajna.

- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała z wahaniem.

Odwrócił wzrok, patrząc przed siebie.

- Umówmy się, że chciałem cię skosztować

 

- powiedział z cynicznym 

uśmiechem, zanim odwrócił się znowu, by sięgnąć po ręcznik. - Nigdy jeszcze 

nie miałem dziewicy.

Zaniemówiła.

Obserwował, jak zbierała swoje rzeczy i wkładała buty. Potem ruszyli obok 

siebie do auta.

- Chyba nie traktujesz serio tego małego epizodu, co? - odezwał się ni stąd, ni 

30

background image

zowąd, otwierając jej drzwi.

Owszem, traktowała to bardzo poważnie, ale jego mina ostrzegała ją, że nie 

powinna. Odchrząknęła głośno.

- Nie, skąd - powiedziała.

- Cieszę się. Chętnie udzielę ci dalszych lekcji, ale musisz wiedzieć, że bardzo 

cenię sobie wolność.

To ją zabolało. Pewnie miało zaboleć. Mało brakowało, żeby przestał nad sobą 

panować i to mu

 

się nie spodobało. Złość była wypisana na jego twarzy.

- Nie prosiłam cię o dalsze lekcje - warknęła.

Uśmiechnął się drwiąco.

- Nie? Zdawało mi się, że chętnie posunęłabyś się dalej. A może widzę więcej, 

niż byś chciała? Pożądałaś mnie, moja mała i cieszę się, że mogłem 

wyświadczyć ci przysługę. Ale wszystko ma swoje granice. Fajnie się całuje 

dziewice, ale w łóżku wolę mieć do czynienia z doświadczonymi, dojrzałymi 

kobietami.

Uderzyła go wtedy w twarz. Spontanicznie, nie planowała tego, lecz ta uwaga ją 

obraziła. Nie próbował jej oddać. Nic też nie powiedział. Na jego twarzy 

pojawił się jedynie zimny, cyniczny uśmiech, który mówił: „dopiąłem swego i 

nic poza tym nie ma znaczenia”.

Potem odwiózł ją do domu.

Przez następny tydzień nie odstępował na krok Miriam. Arabella podsłuchała 

przypadkiem, jak Miriam zwierza się innej modelce ze swoich planów wobec 

Ethana. Udała się z tym prosto do niego, nie zważając na ich napięte stosunki, 

by uprzedzić go o pokrętnych zamiarach Miriam, nim będzie za późno. 

Roześmiał się jej w twarz, na domiar złego oskarżył o zazdrość. I kazał jej 

wynosić się z jego życia oraz domu, dorzucając kilka bolesnych uwag na temat 

jej niedoskonałości.

To wszystko działo się przed czterema laty, a ona

 

wciąż miała w uszach każde 

jego słowo. Zacisnęła powieki. Ciekawe, czyjego wspomnienia są równie 

31

background image

przykre jak jej? Wątpliwe. Miriam na pewno zostawiła mu kilka miłych 

wspomnień.

W końcu zasnęła zmęczona przede wszystkim rozdrapywaniem na nowo starych 

ran.

ROZDZIAŁ TRZECI

Rodzina Hardemanów zamieszkiwała duży piętrowy budynek w stylu 

wiktoriańskim malowniczo usytuowany w łagodnie pofałdowanym krajobrazie 

południowego Teksasu. Krowy pasły się na pastwiskach, które sprawiały 

wrażenie bezkresnych. Tak przedstawiano Dziki Zachód w hollywoodzkich 

westernach. Tyle że bydło Hardemanów było jak najbardziej prawdziwe, 

ogrodzenia zaś mocne i trwałe, zbudowane specjalnie do tego celu. W niczym 

nie przypominały wdzięcznych płotków jak z obrazka.

Jacobsville dzieli od Houston krótka podróż samochodem, do Victorii jest 

jeszcze bliżej. Panuje tam specyficzna atmosfera prowincji, którą Arabella 

wprost uwielbiała. Znała tam prawie wszystkich. Na przykład braci 

Ballengerów, którzy prowadzili

 

największą tuczarnię świń w okolicy, czy 

Jacobsów, których przodkowie założyli to miasto, wówczas osadę, nazwane na 

ich cześć od ich nazwiska.

Stary elegancki dom o białych ścianach, z wieżyczką i ozdobną snycerką, 

doczekał się nawet zdjęć, które od czasu do czasu publikowano w kolorowych 

magazynach. Wnętrze kryło bezcenne antyki z pionierskich lat Teksasu oraz z 

Anglii, jako że pierwszy Hardeman przybył do Ameryki prosto z Londynu. 

Fortuna Hardemanów rosła przez lata. Zapoczątkował ją istny książę hodowców 

bydła, który dorobił się majątku w drugiej połowie dziewiętnastego stulecia 

dzięki pewnej burzy śnieżnej, która zmiotła z powierzchni ziemi połowę rancz 

na Zachodzie. Początkowo rodzina nosiła nazwisko Hartmond, ale na skutek luk 

32

background image

w wykształceniu przodków Ethana na rozmaitych dokumentach wciąż je 

przekręcano, aż ostatecznie stanęło na Hardeman.

Ethan ogromnie przypominał pradziada z portretu, który ozdabiał ścianę nad 

kominkiem w salonie. Należy przypuszczać, że niewiele różnili się też 

charakterem, pomyślała Arabella, zerkając na swojego gospodarza znad filiżanki 

kawy, którą przyniósł jej do pokoju gościnnego. Miał w sobie nieprzystępność i 

chłód. Charakteryzował go bardzo oficjalny sposób bycia, który sprawiał, że 

ludzie trzymali się od niego na odległość.

- Dziękuję, że zaprosiłeś mnie na jakiś czas pod swój dach - odezwała się.

Wzruszył tylko ramionami.

- Miejsca tu nie brakuje, mamy mnóstwo wolnych pomieszczeń. - Rozejrzał się 

po wysokim suficie użyczonego jej pokoju. - To był kiedyś pokój mojej babki - 

zauważył. - Pamiętasz, jak mama o niej opowiadała? Dożyła osiemdziesiątki i 

niezła z niej była jędza. W latach dwudziestych pozowała na wampa albo 

femme fatale, a znów jej matka była zagorzałą sufrażystką. Jedną z tych 

szalonych chłopczyc, które walczyły o prawo wyborcze dla kobiet.

- Brawo.

- Spodobałabyś się jej - rzekł, spoglądając na nią. - Ona też miała silny 

charakter.

Zdezorientowana wypiła łyk kawy.

- Uważasz, że ja w ogóle mam jakiś charakter? - spytała. - Pozwalałam, żeby 

ojciec całe życie mną dyrygował i pewnie dalej by tak było, gdyby nie ten 

wypadek. - Popatrzyła z westchnieniem na gips, zdrową ręką bawiąc się 

filiżanką. - Ethan, co ja mam teraz zrobić? Nie znajdę pracy. Na dodatek to tata 

zarządza finansami.

- Nie czas teraz martwić się o przyszłość - stwierdził stanowczo. - Na razie skup 

się na swoim zdrowiu.

- Ale...

- Zajmę się wszystkim - przerwał jej. - Także twoim ojcem.

33

background image

Odstawiła filiżankę i położyła głowę na poduszkach. Ręka wciąż jej dokuczała. 

W dalszym ciągu dość regularnie łykała tabletki przeciwbólowe. Nie mogła się 

na niczym skupić. Tak dobrze było po prostu leżeć i zostawić wszystkie decyzje 

Ethanowi.

- Dziękuję ci - powtórzyła i posłała mu uśmiech.

Ale on się bynajmniej nie uśmiechnął. Patrzył badawczo na jej twarz, z takim 

napięciem, aż się zaniepokoiła.

- Od jak dawna nie odpoczywałaś? Tak porządnie - spytał po chwili.

- Nie wiem. Chyba nigdy. - Westchnęła. - Nie miałam na to czasu.

Żołądek jej się ścisnął. Przypomniała sobie ciągłą presję, nieustające ćwiczenia, 

niezliczone samoloty, pokoje hotelowe, sale koncertowe, nagrania i oczekującą 

jej występu publiczność. Czuła, jak sztywnieją jej mięśnie na samą myśl o 

stresie, jakim to wszystko okupiła, jak coraz częściej zmuszała się do wyjścia na 

scenę, do jakiego stopnia zżerała ją trema na widok ludzi, którzy czegoś od niej 

oczekiwali.

- Pewnie będzie ci brakowało blasku i sławy - mruknął.

- Możliwe. - Zamknęła oczy, by nie widzieć jego miny.

- Pośpij teraz. Zajrzę do ciebie później. Wstał i wyszedł z pokoju. Nie otworzyła 

oczu.

Tutaj czuła się bezpieczna. Nie groziło jej widmo

 

zawodowej porażki, 

niezadowolona twarz ojca ani zimny bicz jego spojrzenia. Zastanowiła się, czy 

ojciec kiedykolwiek wybaczy jej, że go zawiodła. Uznała, że to mało 

prawdopodobne. Łzy potoczyły się po jej policzkach. Gdyby przynajmniej ją 

kochał chociaż trochę, za to jaka jest, jakim jest człowiekiem. Nie za talent. On 

jednak chyba nigdy jej nie kochał.

Coreen przesiedziała z nią prawie cały dzień. Filigranowa matka Ethana 

potrafiła nieźle zaleźć za skórę, gdy nie miała humoru, a mimo to wszyscy ją 

uwielbiali. Była pierwsza, kiedy ktoś zachorował i potrzebował pomocy. Z 

34

background image

pokładu tonącego okrętu schodziła zawsze ostatnia. Dzieliła się szczodrze 

swoim czasem i pieniędzmi. Żadne z jej dzieci nie mogło powiedzieć o niej 

złego słowa. No, może z wyjątkiem Ethana. Czasami Arabella odnosiła 

wrażenie, że on drażni się z matką dla zabawy, że bawi go, jak Coreen w złości 

ciska o ziemię czym popadnie.

Była kiedyś świadkiem takiej potyczki między matką i synem. Miała wtedy 

kilkanaście lat. Przyjechała właśnie z Mary do rodzeństwa Ethana. Arabella, 

Mary, Jan i Matt grali w monopoly na podłodze w salonie. W kuchni tymczasem 

rozgorzało piekło. Ethan i jego matka przekrzykiwali się wniebogłosy. Ethan 

miał pecha, bo gdy sprowokował konflikt, Coreen piekła akurat ciasto. Rzuciła 

w niego pięciofuntową torbą mąki, a zaraz potem otwartym słoikiem z syropem 

czekoladowym. Arabella i jej towarzysze widzieli, jak Ethan wyskoczył z 

kuchni, cały - od kapelusza po wysokie buty - w mące i czekoladowym syropie. 

Zostawiał za sobą biało - brązową ścieżkę. Patrzyli na niego w skupieniu. Jedno 

jego lodowate spojrzenie w ich stronę kazało im milczeć. Arabella schowała się 

za sofę i tam mało nie udusiła się ze śmiechu, podczas gdy reszta dzielnie 

zachowała pokerową twarz. Ethan już nic nie mówił, za to Coreen 

nieprzerwanie obrzucała go wyzwiskami, idąc w ślad za nim, kiedy szedł na 

górę wziąć prysznic i się przebrać. Przez długi czas po tym wydarzeniu Arabella 

nazywała Ethana w myślach „czekoladowym duchem”. Oczywiście nigdy mu 

tego nie powiedziała.

Coreen miała niewiele ponad półtora metra wzrostu. Ciemne włosy 

odziedziczyły po niej wszystkie dzieci. Teraz była już siwa. Jej szare oczy miał 

jedynie Ethan. Jan i Matt mieli ciemnoniebieskie po nieżyjącym ojcu.

- Pamięta pani, jak rzuciła pani w Ethana torbą mąki? - spytała Arabella, 

obserwując zręczne palce Coreen wymachujące szydełkiem, spod którego 

wyłaniał się coraz dłuższy czarno - czerwony szal.

Coreen podniosła na nią wzrok i z miejsca się rozpromieniła.

- Oczywiście - powiedziała z westchnieniem. - Nie chciał sprzedać gniadego 

35

background image

wałacha, na którym

 

tak lubiłaś jeździć. Jedna z moich bliskich przyjaciółek była 

nim zainteresowana. Wiedziałam, że wyjeżdżasz do szkoły muzycznej do 

Nowego Jorku, a ten koń nie nadawał się do pracy. - Zaśmiała się. - Ethan uparł 

się jak osioł, a na koniec uśmiechnął się do mnie, jak to on potrafi. Kiedy czuje, 

że wygrał, ma taki triumfująco - wyzywający uśmiech. - Nie przerywała 

szydełkowania. - Pamiętam tylko tyle, że wyskoczył do holu. Zostawił za sobą 

mączno - czekoladowy szlak, który to oczywiście ja musiałam sprzątnąć. - 

Potrząsnęła głową. - Teraz rzadko czymś rzucam. Najwyżej gazetą albo koszy-

kiem z robótką. Nie lubię sprzątać.

Arabella uśmiechnęła się, żałując w głębi serca, że nie ma takiej matki. Jej 

własna matka była spokojną, wrażliwą kobietą. Prawdę mówiąc, ledwie ją 

pamiętała. Zginęła w wypadku, gdy Arabella miała sześć lat. Ojciec nigdy o niej 

nie wspominał. Zauważyła tylko, że od czasu jej pogrzebu stał się innym 

człowiekiem.

Zacisnęła palce na niebieskiej kołdrze. Zupełnie przez przypadek ojciec odkrył, 

że Arabella ma talent do gry na fortepianie. Wpadł w obsesję, żeby zrobiła z 

tego użytek. Rzucił posadę urzędnika w kancelarii prawniczej i został 

jednoosobową firmą public relations, której jedynym klientem była jego córka.

- Nie smuć się, dziecko - odezwała się łagodnym głosem Coreen, dostrzegając 

przygnębienie na

 

ładnej twarzy swojego gościa. - Życie jest łatwiejsze, kiedy 

człowiek akceptuje wszystko, co go spotyka, a rozwiązań szuka dopiero, kiedy 

się pojawią kłopoty. Nie martw się na zapas.

Arabella spojrzała na nią, przesuwając rękę w gipsie z grymasem bólu, 

ponieważ złamanie wciąż dawało jej się we znaki. W szpitalu przed założeniem 

gipsu zdjęli jej szwy z rany. Mimo to nadal miała wrażenie, że jej ręka wplątała 

się do maszynki do mięsa.

- Staram się. Myślałam, że tata zadzwoni. Choćby po to, żeby dowiedzieć się, 

czy mam szansę wrócić na scenę.

- Cynizm pasuje do mojego syna. Do ciebie, moje dziecko, zupełnie nie pasuje - 

36

background image

rzekła matka Ethana, zerkając na nią sponad małych szkieł do czytania, które 

nosiła także do robótek ręcznych. - Betty Ann już piecze placek z czereśniami 

na deser.

- To moje ulubione ciasto - ucieszyła się Arabella.

- Wiem. Ethan nam powiedział. Chyba zamierza cię trochę utuczyć.

Arabella zmarszczyła czoło, niepewna, czy powinna zadać pytanie, które ją 

dręczyło.

- Czy Miriam naprawdę chce do niego wrócić?

Z przeciągłym westchnieniem Coreen odłożyła

 

robótkę na kolana.

- Obawiam się, że tak. To ostatnia rzecz, jaka jest mu potrzebna do szczęścia.

- Może wciąż go kocha? - podpowiedziała Arabella.

Pani Hardeman przekrzywiła głowę.

- Chcesz poznać moje zdanie? Podejrzewam, że zaszła w ciążę z ostatnim 

kochankiem, który puścił ją kantem. Będzie teraz próbowała zaciągnąć Ethana 

do łóżka i wmówić mu potem, że to jego dziecko.

- Powinna pani pisać powieści. To znakomita historia.

Coreen popatrzyła na nią groźnie.

- Nie żartuj! Miriam straciła trochę z tej swojej sławnej urody. Żyła bezmyślnie, 

dużo piła, to wszystko zostawia ślady. Znajoma spotkała ją całkiem niedawno. 

Była na Karaibach na wycieczce. Miriam zamęczała ją pytaniami o Ethana, 

próbowała wyciągnąć z niej jak najwięcej. Czy się ożenił po raz drugi, czy się z 

kimś spotyka...

- Poprosił mnie, żebyśmy udawali parę - wyznała Arabella. - Żeby Miriam się 

od niego odczepiła.

- Tak ci powiedział? - Coreen uśmiechnęła się pod nosem. - No cóż, to chyba 

równie dobry pretekst jak każdy inny.

- Jak mam to rozumieć?

Matka Ethana pokręciła głową.

- Niech on ci sam powie. Zgodziłaś się?

37

background image

- To chyba nie jest wielkie poświęcenie, skoro przyjął mnie pod swój dach i 

przewrócił z mojego powodu cały dom do góry nogami.

- Nonsens - rzuciła pani Hardeman. - Wszyscy

 

cieszymy się, że tu jesteś i nikt 

nie życzy sobie powrotu Miriam. Zrób to, o co prosił cię Ethan. Miriam 

zzielenieje z zazdrości i szybko się wyniesie.

- Czy ona się tu zatrzyma?

- Po moim trupie - odezwał się Ethan od drzwi.

- Witaj, synu. Znowu tarzałeś się z końmi w błocie? - zażartowała Coreen.

Rzeczywiście tak to wyglądało. Był w roboczym stroju: bawełnianej koszuli, 

dżinsach i skórzanych ochraniaczach tak zniszczonych, że nie dotknąłby ich 

żaden szanujący się kowboj, a po jego kapeluszu najwyraźniej przegalopował co 

najmniej kilka razy jakiś koń. Smagłą twarz pokrywała gruba warstwa brudu. W 

ręce, która nie wyglądała wcale lepiej, ściskał robocze rękawice.

- Odbierałem cielaki - odparł. - Jest marzec - przypomniał matce. - Spęd bydła 

trwa w najlepsze. Zgadnij, kto w tym tygodniu pilnuje w nocy przyszłych 

matek?

- Chyba nie Matt? - jęknęła Coreen. - Ucieknie z domu.

- I tak powinni się wreszcie stąd wynieść - rzekł niewzruszenie. - To w końcu 

odbije się na ich małżeństwie.

- To prawda - zasmuciła się matka. - Przekonywałam go, że da sobie sam radę. 

Stać go na to, by wybudował dom i umeblował go za własne pieniądze z 

udziałów, jakie zostawił mu ojciec.

- Za bardzo go rozpieszczamy - zauważył. - Trzeba przestać się do niego 

odzywać i wsypać mu sól do kawy.

- Jeśli wsypiesz mu sól do kawy, wsadzę ci filiżankę...

- No gdzie? - Jego jasne oczy błysnęły. - Mów! Nie zawstydzisz mnie.

- Tego mogę być pewna. Za bardzo jesteś do mnie podobny, żeby się wstydzić.

Arabella przenosiła wzrok z matki na syna i z powrotem.

- Tak, macie oczy identycznego koloru.

38

background image

- On jest wyższy - mruknęła Coreen.

- O wiele wyższy, krasnalu - zgodził się z nią z uśmiechem.

- Pofatygowałeś się tutaj z jakiegoś konkretnego powodu czy wpadłeś tylko, 

żeby mnie denerwować?

- Przyszedłem spytać Arabellę, czy chce kota.

Arabella otworzyła szeroko oczy.

- Co?

- Kota - powtórzył. - Bill Daniels stoi przed drzwiami z kotką i czwórką małych. 

Wiezie je do weterynarza do uśpienia.

- Tak, chcę kota - oświadczyła natychmiast. - Chcę pięć kotów. - Przygryzła 

dolną wargę. - Chociaż nie mam pojęcia, co na to powie mój ojciec. On nie 

znosi kotów.

- Może dla odmiany zrobisz, co sama chcesz, a nie co chce twój ojciec? - 

zirytował się. - Czy ten facet dał ci kiedykolwiek jakiś wybór?

- Raz. Pozwolił mi zamówić lody czekoladowe zamiast waniliowych.

- To nie jest śmieszne.

- Przepraszam. - Położyła głowę na poduszce. - Chyba nigdy nie próbowałam 

mu się przeciwstawić. - To prawda. Od czasu do czasu buntowała się, lecz 

ojciec tak długo kierował jej życiem, że nie przychodziło jej łatwo coś dla siebie 

wywalczyć. Niewiarygodne, bo na przykład z Ethanem nie miała tego 

problemu...

- Spróbuj wreszcie. Powiem Billowi, że zatrzymujemy wszystkie koty. Muszę 

wracać do pracy.

- W tym stroju? - spytała go matka. - Twoi ludzie będą w szoku. Na pewno nie 

zechcą pracować dla takiego smolucha.

- Moi ludzie są jeszcze bardziej brudni - odparł z dumą. - A co, zazdrościsz nam, 

czyścioszko?

Coreen wysunęła rękę w stronę koszyka, ale Ethan uśmiechnął się tylko i 

szybko zniknął za drzwiami.

39

background image

- Chciała pani w niego rzucić koszykiem? - zdziwiła się Arabella.

- Czemu nie? Nie wolno pozwalać mężczyznom tak się szarogęsić. Zwłaszcza 

Ethanowi - dodała, patrząc znacząco na młodą kobietę. - Widzę, że już to wiesz. 

Mój syn to dobry człowiek. I silny. Tym bardziej nie należy mu we wszystkim 

przytakiwać. Jest uparty jak osioł i nie ustąpi ani o milimetr.

- Może dlatego nie ułożyło mu się z Miriam?

- To był jeden z wielu powodów. Oprócz jej wybryków. Jeden mężczyzna to dla 

niej za mało.

- Nie wyobrażam sobie, jak można zostawić Ethana dla kogoś innego. - Arabella 

zadumała się. - On jest wyjątkowy.

- Tak, ja też tak sądzę, chociaż jestem jego matką. - Coreen sięgnęła po robótkę. 

- A ty co jeszcze o nim myślisz?

- Jestem mu ogromnie wdzięczna za wszystko. - Arabella zrobiła unik. - Był dla 

mnie jak starszy brat...

- Nie kręć - powiedziała spokojnie pani Hademan. - Mam oczy i widzę, nawet 

jak nie patrzę. - Spuściła wzrok na robótkę. - Mój syn popełnił największy błąd 

swojego życia, kiedy pozwolił ci wyjechać z Jacobsville. Przykro mi bardzo, że 

wam nie wyszło.

Arabella wlepiła wzrok w kołdrę, którą przyciskała do piersi drżącymi rękami.

- Może nawet dobrze się złożyło... Mam muzykę, do której chcę wrócić jak 

najszybciej. A Ethan... Może jednak pogodzi się z Miriam.

- Niech Bóg broni! - Coreen nabrała głęboko powietrza. - Życie idzie naprzód. 

Bardzo dobrze, że Ethan przywiózł cię do nas. - Podniosła wzrok. - To porządny 

człowiek. Czasem za dużo bierze sobie na głowę. Zapomniał już, co to znaczy 

bawić się

 

i śmiać. Ale w twojej obecności się zmienia. Cieszy mnie to. Dzięki 

tobie się uśmiecha.

Arabella rozmyślała o tym jeszcze długo po wyjściu Coreen, która poszła pomóc 

Betty Ann w kuchni. Ethan faktycznie uśmiechał się przy niej częściej niż w 

obecności innych osób. Zawsze tak było. Zauważyła to. Zdumiało ją jednak, że 

40

background image

odnotowała to również jego matka.

Przez dwa dni była przykuta do łóżka wbrew własnej woli. Tak zalecili lekarze, 

ponieważ doznała wstrząśnienia mózgu na skutek wypadku i mocno się 

potłukła. Ale trzeciego dnia wyszło słońce i po południu temperatura skoczyła 

do góry nienormalnie wysoko jak na początek marca.

Trzymając się poręczy, Arabella zeszła na dół. Trochę jej się jeszcze kręciło w 

głowie, więc grzecznie usiadła na huśtawce na ganku.

Coreen wybrała się na spotkanie kółka pań, Mary na zakupy, więc w domu nie 

było nikogo, kto zabroniłby jej wychodzenia na dwór. Rano Mary pomogła jej 

się ubrać w zapinaną z przodu dżinsową spódnicę i niebieski sweterek z długimi 

rękawami. Potem związała jej włosy niebieską aksamitką. Nawet w tak prostym 

stroju Arabella wyglądała elegancko, a odrobina makijażu dodała życia jej 

zmęczonej twarzy. Chociaż, pomyślała z żalem, nie było komu tego docenić.

I tu się pomyliła. Ledwie usiadła, na podjeździe

 

zaparkował pickup, wysiadł z 

niego Ethan i widząc ją na ganku, ruszył w stronę domu. Zatrzymał się na 

stopniach.

- Kto, do diabła, pozwolił ci wstać z łóżka? - spytał zirytowany.

- Znudziło mi się leżenie. - Serce zabiło jej mocniej na jego widok. Miał na 

sobie spłowiałe dżinsy, flanelową koszulę i starego stetsona. Wszedł na ganek w 

zabłoconych butach. - Miałam tylko lekkie wstrząśnienie mózgu, ręka już mnie 

nie boli. Zobacz, jaki piękny dzień - dodała pojednawczym tonem.

- No, piękny. - Zapalił papierosa i oparł się o balustradę, przeszywając ją 

wzrokiem. - Sprawdziłem rano, co z twoim ojcem. - Patrzyła na niego w 

skupieniu. - Dziś rano wyjechał z Dallas do Nowego Jorku. - Zmrużył oczy. - 

Domyślasz się, w jakim celu?

Skrzywiła się z niesmakiem.

- Pewnie po pieniądze. Mamy tam konto w banku, jeśli jeszcze coś na nim 

zostało.

41

background image

- Na pewno coś tam jest - rzekł, starając się zachować spokój. - Ale on tego i tak 

nie podejmie. Poleciłem mojemu adwokatowi, żeby postarał się o zakaz sądowy. 

Bank nie wyda twojemu ojcu nawet złamanego centa bez twojej zgody.

- Ethan!

- Gdybym tego nie zrobił, zostawiłby cię bez grosza przy duszy - wycedził przez 

zęby. - Zrobisz

 

z tym, co zechcesz, jak staniesz porządnie na nogi. Ale teraz 

masz tu siedzieć i wydobrzeć, a twój wyrachowany tatuś nie wykorzysta tej 

sytuacji.

- Ile mam? Dużo? - spytała, bojąc się odpowiedzi, ponieważ ojciec lubił żyć 

dosyć luksusowo.

- Dwadzieścia pięć tysięcy. To nie fortuna, ale pozwoli ci przetrwać, jeśli ją 

dobrze zainwestujesz.

Patrzyła na jego ręce, wspominając ich siłę.

- Jeszcze nie myślałam o przyszłości - przyznała ze skruchą. - Pozwoliłam mu 

wpłacać pieniądze na wspólny rachunek, bo twierdził, że to optymalne 

rozwiązanie. Aha, poza tym chyba jestem ci coś winna za utrzymanie - dodała.

- Zarabiasz na siebie.

- Pomagając ci odstraszyć Miriam?

- Najpierw musimy nad tobą trochę popracować - orzekł, przyglądając się jej 

przez chwilę. - Umyłaś włosy.

- Prawdę mówiąc, z pomocą Mary. - Podniosła rękę w gipsie kilkanaście 

centymetrów do góry i skrzywiła się z bólu. - Nie mogę nawet sama zapiąć 

biusto... - Urwała speszona.

- Wstydzisz się rozmawiać ze mną o bieliźnie? Wiem, co kobiety noszą pod 

sukienką. - Nagle stał się obojętny, a nawet chłodny. - Aż za dobrze to wiem.

- Miriam dała ci w kość, prawda? - spytała, nie patrząc mu w oczy. - Jej 

przyjazd pewnie otwiera na nowo wszystkie twoje rany. - Teraz spojrzała na 

niego, dostrzegając rozgoryczenie na jego twarzy, zanim zdołał je ukryć.

Głęboko odetchnął i z papierosem w zębach zapatrzył się w przestrzeń.

42

background image

- Tak, dała mi w kość. Ale to się odbiło tylko na moim poczuciu godności, bo 

mojego serca nigdy nie zdobyła. Kiedy ją przegoniłem, przysiągłem sobie, że 

żadna kobieta już mnie nie złapie w swoje macki. No i jak na razie żadnej się ta 

sztuka nie udała.

Czyżby ją przestrzegał? Przecież wie, że nie odważy się zrobić drugiego 

podejścia po tym, jak ją odtrącił przed czterema laty.

- Nie patrz na mnie - powiedziała, siląc się na uśmiech. - Nie jestem materiałem 

na Matę Hari.

Trochę się chyba uspokoił. Zgasił papierosa w popielniczce.

- Nie wyobrażam sobie, moja mała, żeby była z ciebie puszczalska. Przed lub po 

ślubie.

- Chodzę do kościoła - rzekła po prostu.

- Ja też.

Skromnie złożyła dłonie na kolanach i spuściła głowę.

- Wiesz, czytałam gdzieś wyniki sondażu, z którego wynikało, że tylko cztery 

procent mieszkańców Stanów nie wierzy w Boga.

- A te cztery procent to na pewno producenci filmów i programów 

telewizyjnych - prychnął ponuro.

- Jesteś niesprawiedliwy - powiedziała, wybuchając krótkim śmiechem. - Ci 

ludzie wcale nie muszą być ateistami, po prostu nie chcą nikogo obrazić. Religia 

i polityka to niebezpieczne tematy.

- Nigdy się nie przejmowałem tym, że mógłbym kogoś obrazić - rzucił. - Chyba 

nawet mam do tego szczególny dar.

Uśmiechnęła się do niego. Poczuła, że żyje i jest wolna. Zawdzięczała to jemu. 

Kiedy spotkali się wzrokiem, przebiegła między nimi iskra, taka sama jak ta, 

która ich połączyła cztery lata temu, pewnego leniwego upalnego dnia u schyłku 

lata. Tamta wymiana spojrzeń pchnęła ich ku sobie, obecna obudziła w Arabelli 

tęsknotę za czymś, czego nigdy już nie będzie miała. Ethan nie odrywał od niej 

oczu. Może nie potrafi, pomyślała, czując jak nierówno bije jej serce, a ciało 

43

background image

przebiega dreszcz.

W końcu burknął coś pod nosem i zeskoczył z ganku.

- Muszę jechać do zagród. Jak będziesz czegoś potrzebowała, zawołaj Berty 

Ann. Jest w kuchni.

Odszedł, nie oglądając się.

Odprowadzała go wzrokiem, nie kryjąc tęsknoty. Zdawało jej się, że bez niego 

przestanie oddychać. Nawet jeśli kiedyś coś do niej czuł, teraz już sobie na nic 

nie pozwoli. Powiedział to wprost. Miriam bardzo boleśnie zraniła jego ego.

Usiadła wygodniej i odepchnęła się nogami, puszczając huśtawkę w ruch. 

Dziwne, że Ethan nie znalazł sobie nikogo po Miriam. Jest tak przystojny, że już 

samo to pozwoliłoby mu przebierać. Nie wspominając o majątku przypisanym 

do jego nazwiska. Z opowieści Mary wynikało, że ma naturę samotnika. To 

wyjaśniało częściowo jego zachowanie. Inaczej mogłaby podejrzewać, że wciąż 

kocha Miriam. A jeśli kocha? A ona, głupia, kocha jego? Bała się go trochę.

Był tak blisko, pod ręką i na dodatek sam. Paradoksalnie przyjazd Miriam może 

okazać się dla niej zbawienny. Może być jej jedyną nadzieją na to, że Ethan po 

raz wtóry nie złamie jej serca.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Tego wieczoru Arabella po raz pierwszy od przyjazdu jadła kolację w 

rodzinnym gronie Hardemanów. Mart oznajmił wszystkim, że zabiera Mary na 

Bahamy na wakacje, które im się od dawna słusznie należą.

- Wakacje? - Ethan spojrzał na niego rozdrażniony. - A co to takiego?

Mart uśmiechnął się. Był podobny do brata, lecz różnił ich kolor oczu. Matt był 

co prawda niższy, może nie tak przystojny, za to mimo pozornej 

niefrasobliwości naprawdę ciężko pracował.

- Wakacje to coś takiego, czego nie miałem od dnia ślubu. Wyjeżdżam i 

44

background image

zabieram ze sobą Mary.

- Jest marzec - zauważył Ethan. - Kto się zajmie cielakami? Kto dokończy spęd 

bydła?

- O ile dobrze pamiętam, nie prosiłem o miesiąc miodowy - odparł na to Matt.

Ethan i Coreen wymienili cierpkie spojrzenia.

- W porządku. Jedźcie - rzucił oschle Ethan. - Dorobię sobie drugą parę rąk i 

poradzę sobie bez ciebie.

- Dziękuję. - Mary uśmiechnęła się z wdzięcznością, nie przejmując się jego 

tonem. Przeniosła spojrzenie ze szwagra na męża, szczęśliwa jak nigdy.

- A gdzie dokładnie zatrzymacie się na tych Bahamach? - podpytywał niewinnie 

Ethan.

Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- To nasza słodka tajemnica. Gdybym ci ją zdradził, zaraz zacząłbyś mnie 

szukać.

Starszy brat zdenerwował się jeszcze bardziej.

- Ja też próbowałem uciec cztery lata temu, a ty mnie znalazłeś.

- To była całkiem inna sytuacja. Do banku przyszedł kwit dłużny i nie mogłem 

sam niczego załatwić.

- Gadanie!

- Możecie w drodze powrotnej obejrzeć domy

 

- wtrąciła mimochodem Coreen.

Matt pokiwał jej palcem.

- To nie była miła uwaga.

- Tak mi tylko przemknęło przez myśl.

- Jeżeli stąd wyjedziemy na stałe, kto uratuje mojego brata przed jego byłą? - 

spytał zadowolony z siebie Matt.

Arabella zerknęła z ukosa na Ethana. Wyglądał tego wieczoru bardziej 

przystępnie niż w dniu, gdy przywieziono ją ze szpitala pod gościnny dach 

Hardemanów. Nagle poczuła nieodpartą ochotę do żartów.

- Zgłaszam się na ochotnika.

45

background image

Srebrne oczy Ethana zwróciły się w jej stronę z lekkim zdumieniem.

- Nie wiem, czy to wystarczy - powiedział z uśmiechem.

Przypomniało jej to stwierdzenie Coreen, że łatwo przychodzi mu się 

uśmiechać, gdy ona jest obok. Ta wiedza zapadła jej głęboko w pamięć.

- W razie czego zatrudnię pomocnika. Dziś po południu jeden z kowbojów był 

skłonny spryskać cię malathionem. Słyszałam na własne uszy.

- Chciał mnie spryskać środkiem owadobójczym?! - Ethan wytrzeszczył oczy. - 

Który to? - spytał tonem, który zapowiadał poważne kłopoty dla nieszczęsnego 

kowboja.

- Nie powiem. Może mi się jeszcze przydać.

- Zdaje się, że wracasz do zdrowia, co? - mruknął, unosząc brwi. - Uważajcie, 

bo możemy mieć kłopoty.

Rozejrzała się wokół niewinnym wzrokiem.

- Od kiedy zwracasz się do mnie w liczbie mnogiej?

Szczerze go to rozbawiło, a to z kolei natychmiast włączyło jego wewnętrzny 

alarm. Musiał jak

 

najszybciej zdjąć spojrzenie z łagodnej twarzy Arabelli. 

Przeniósł je na brata.

- Dlaczego tak się bronisz przed własnym domem? - spytał.

- Nie stać mnie na to.

- Gadanie. Masz duże możliwości kredytowe.

- Nie chcę aż tak się zadłużać.

Ethan rozsiadł się na krześle i odchrząknął.

- Dopóki nie wydasz dziewięćdziesięciu tysięcy dolarów na kombajn, nie wiesz, 

co to znaczy mieć długi.

- Jeśli uważasz, że to dużo jak za żniwiarkę, pomyśl o całkowitym koszcie 

traktorów, snopowiązałek i przyczep do transportu bydła - dodała ich matka.

- Wiem, wiem - bronił się Matt. - Ale wy jesteście do tego przyzwyczajeni, a ja 

nie. Mary stara się o pracę w tej nowej fabryce tekstyliów. Szukają pomocy do 

sekretariatu. Jeśli ją przyjmą, możemy skoczyć na głęboką wodę. Ale najpierw 

46

background image

pojedziemy na wakacje. Mam rację, skarbie?

- Oczywiście - odparła zaraz Mary.

- Rób, jak chcesz. - Ethan dokończył kawę i wstał od stołu. - Muszę podzwonić. 

- Jego spojrzenie powędrowało mimo woli ku Arabelli. Podniosła oczy, 

spotykając się z nim wzrokiem. Minęła długa chwila, podczas której on zacisnął 

zęby, a ona się zaczerwieniła. Jak zwykle.

Pierwsza zerwała ten kontakt, zażenowana, mimo że nikt niczego nie zauważył, 

ponieważ pozostali członkowie rodziny Hardemanów byli pogrążeni w 

rozmowie.

Ethan zatrzymał się po drodze przy jej krześle. Jego ręka podążyła ku jej 

włosom. Dotknął ich niemal w przelocie. Wyszedł szybko, nim zdążyła spytać, 

czy zrobił to celowo, czy tylko przypadkiem. Tak czy owak, serce zabiło jej 

mocniej.

Wieczór minął jej na przysłuchiwaniu się planom wyjazdowym Marta i Mary. 

Gdy nadeszła pora, by kłaść się spać, pierwsza udała się na górę. Wstępowała 

już na schody, kiedy Ethan wyjrzał z gabinetu i dołączył do niej.

- Zaniosę cię. - Porwał ją znienacka na ręce, uważając przy tym na gips.

- Mam złamaną rękę, nie nogę - wyjąkała.

- Nie powinnaś się przemęczać.

Nie zapomniał, jak parę lat temu trzymał ją w ramionach, tak blisko, bliżej niż 

teraz. Oczywiście mogła iść sama. Ale on chciał ją zanieść, chciał poczuć przy 

sobie jej ciało, przywołać słodko - gorzkie wspomnienia tego jednego razu, 

kiedy prawie nic ich nie dzieliło. Od tamtej pory ta chwila stała się jego zmorą, 

powracała do niego bezustannie, zwłaszcza teraz, odkąd Bella znalazła się w 

jego domu. Prawie nie sypiał, a kiedy już udało mu się na krótką chwilę 

zdrzemnąć, jego sny wypełniała także ona. Nic o tym nie wiedziała i nie miała 

się dowiedzieć. Na to było jeszcze za wcześnie.

Arabelli nie przychodziło do głowy nic, co mogłaby powiedzieć w tej sytuacji. 

Skuliła się w jego ramionach, z wahaniem obejmując go za szyję i przytuliła do 

47

background image

niego policzek. Wstrzymał oddech i zachwiał się, jakby ten gest przestraszył go 

lub wyprowadził z równowagi.

- Przepraszam - szepnęła.

Nie odpowiedział. Kiedy się poruszyła, poczuł coś. Coś, czego nie odczuwał 

długi czas, co zostało mu odebrane albo czego sam być może się wyrzekł. Objął 

ją mocniej, wdychając ulotną woń kwiatów, którymi pachniały jej włosy.

- Schudłaś - zauważył, kiedy dotarli na piętro.

- Wiem. - Uniosła piersi, wzdychając, a równocześnie zbliżając je do niego. - 

Nie cieszysz się? Gdybym była dwa razy grubsza, mógłbyś spaść ze schodów i 

oboje skończylibyśmy ze złamanym karkiem.

Słaby uśmiech wypłynął na jego wargi.

- To tylko jeden z możliwych scenariuszy. - Zbliżyli się do jej sypialni. Ethan 

wyciągnął rękę i nacisnął klamkę. - Trzymaj się mocno, a ja zamknę drzwi.

Posłuchała go, wstrząsana dreszczem. Wyczuł to i znieruchomiał, potem uniósł 

głowę i spojrzał w jej szeroko otwarte, błyszczące oczy z napięciem, które 

zatrzymało jej serce w biegu.

- Lubisz się do mnie przytulać - stwierdził. Zmysły grały w nim jak nigdy dotąd.

Arabella spuściła wzrok, szukając odpowiedzi.

Niestety, zakłopotanie tylko potęgowało jej podniecenie. Czuła się tak, jakby 

umarła i darowano jej nowe życie. Jego podniecenie także rosło z każdą sekundą 

i po raz pierwszy od czterech lat poczuł się znów mężczyzną. Kopnął drzwi, 

które zamknęły się z trzaskiem i zaniósł ją do łóżka. Położył ją i stanął nad nią, 

zawieszając wzrok na jej piersiach, by po chwili zajrzeć jej znowu w oczy i 

znaleźć w nich bezsilne pożądanie.

A więc nie zapomniała, podobnie jak on. Przez jedną szaloną minutę chciał 

znaleźć się obok niej, nad nią, całować do utraty tchu. Tymczasem odstąpił od 

łóżka, póki jeszcze nogi go niosły. Arabella go pragnie, to pewne, jednak 

dziewictwo stanowiło dla niego skuteczny hamulec. Poza tym może ona wciąż 

ma do niego żal o przeszłość, a on po raz kolejny nie jest pewny trwałości 

48

background image

swoich uczuć. Mogą nie przetrwać. Musi być ich pewny...

Zapalił papierosa, gwałtownym ruchem wpychając zapalniczkę z powrotem do 

kieszeni.

- Jeszcze rano myślałam, że rzuciłeś palenie

 

- odezwała się, siadając prosto na 

łóżku, skrępowana ciszą oraz jego niekonsekwentnym zachowaniem. Po co 

kusił ją, a teraz patrzy, jakby to ona go do tego zmusiła. Cienie przeszłości, 

pomyślała.

- Tak, nie paliłem do chwili, kiedy dowiedziałem się o twoim wypadku. - 

Patrzył na nią chłodno. - Wtedy znów sięgnąłem po papierosa.

- I wtedy, kiedy przebiłeś oponę w ciężarówce

 

- zaczęła wyliczać na palcach. - 

Potem twój koń okulał.

- Nie potrzebuję pretekstu, żeby zapalić. Zawsze paliłem, a ty o tym wiedziałaś. 

- Patrzył na nią spod przymrużonych powiek. - Paliłem wtedy nad rzeką. Nie 

skarżyłaś się, jak cię całowałem.

Nagle ogarnął ją przejmujący smutek widoczny natychmiast w jej oczach.

- Miałam osiemnaście lat. - Wróciła do tamtych dni. - Kilku chłopców całowało 

mnie przed tobą, ale ty byłeś starszy i bardziej doświadczony. - Spuściła wzrok. 

- Tak bardzo starałam się zachowywać jak dorosła kobieta, ale jak tylko mnie 

dotknąłeś, dosłownie się rozsypałam. Zdaje mi się, że to było sto lat temu. Tak, 

chyba masz rację. Zadurzyłam się i nabiłam sobie tobą głowę.

Ethan musiał włączyć do działania całą siłę woli, jaką jeszcze dysponował, by 

do niej nie podejść, nie objąć i nie pocałować. Koszmar! Czuła się winna, 

podczas gdy to on zawinił. On ją skrzywdził, wyrzucił, kazał jej wynosić się ze 

swojego domu. Być może jej ojciec przestałby nią manipulować, gdyby on, 

Ethan, wysłał Miriam do diabła i poprosił Bellę o rękę.

- Ależ my to wszystko potwornie komplikujemy

 

- rzekł w zadumie. - Nawet 

wtedy, kiedy wcale nie chcemy nikogo oszukać.

- Przecież kochałeś Miriam. Czy mogłeś coś na to poradzić?

Zdziwił się, że samo imię byłej żony tak kompletnie wytrąca go z równowagi. 

49

background image

Sięgnął po następnego papierosa.

Obserwowała go chwilę w milczeniu.

- Czy wiesz, jak zmienia się twoja twarz, kiedy ktoś wymówi przy tobie jej 

imię? - spytała.

- Wiem.

- I nie chcesz o tym rozmawiać. W porządku, o nic już nie zapytam. Wyobrażam 

sobie, że Miriam zadała straszny cios twojej męskiej dumie. Ale wiesz, żeby 

naprawić szkody, czasami wystarczy podbudować swoje ego.

Przeszył ją wzrokiem, a ich spojrzenia były jeszcze bardziej naładowane 

emocjami i bardziej intymne niż te, które wymienili w jadalni.

- Czy to znaczy, że chcesz odbudować moje poczucie wartości? - spytał 

znienacka.

Zdawało się jej, że mijają wieki, kiedy próbowała rozpoznać, czy powiedział to 

serio. Nie, to wykluczone, uznała w końcu. Cztery lata temu dość jasno wyraził 

się na temat szans ich wspólnego życia.

- Nie, niczego ci bynajmniej nie obiecuję, poza dobrym odegraniem roli, którą 

mi wyznaczyłeś. Tyle jestem ci winna za to, że pozwoliłeś mi dojść do formy 

pod swoim dachem.

- Nic mi nie jesteś winna - obruszył się.

- Wobec tego zrobię to przez wzgląd na dawne czasy. Byłeś dla mnie jak starszy 

brat, którego nie

 

miałam. Więc zrewanżuję ci się za to, że kiedyś się mną 

opiekowałeś.

Odebrał te słowa, jakby znienacka ktoś go zaatakował. Tylko ta chwila, gdy 

trzymał ją w ramionach, pozwalała mu wierzyć w jej uczucia.

- Powód jest nieważny. Każdy będzie dobry

 

- oświadczył. - Zobaczymy się rano.

Odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi.

- Co mam powiedzieć?! - wybuchnęła. - Że zrobię wszystko, co zechcesz, poza 

morderstwem? Czekasz na cud?

Zatrzymał się z dłonią na klamce i obejrzał przez ramię.

50

background image

- Nie, nie czekam na cud. - Wpatrywał się w jej twarz. Gdzieś w głębi duszy był 

martwy. - Kotkę z małymi zostawiłem w stodole - dodał po chwili. - Jeśli chcesz 

je zobaczyć, pójdziemy tam jutro rano.

Uznała, że te słowa stanowią chyba gest pojednania. Jeśli mają przekonać 

Miriam, że są parą, nie uda im się osiągnąć tego w stanie wojny.

- Chętnie je zobaczę. Dziękuję ci.

De nada - rzekł po hiszpańsku. Nauczył się tego zwrotu od meksykańskich 

pomocników, vaqueros, którzy dla niego pracowali i wciąż porozumiewali się w 

ojczystym języku. Ethan posługiwał się stosunkowo biegle trzema czy czterema 

językami, co zazwyczaj zdumiewało gości, którzy w jego teksańskim akcencie 

upatrywali luk w edukacji.

Zirytowana patrzyła, jak wychodzi z sypialni. Tak ją denerwował i tak jej 

mieszał w głowie, że nie wiedziała już, co ma myśleć.

Następnego ranka Mary i Matt wyjechali na wymarzony urlop. Arabella 

uściskała przyjaciółkę na pożegnanie. Bez niej poczuła się od razu trochę 

zagubiona. Zmienne nastroje Ethana i widmo wizyty Miriam przytłaczały ją.

- Rozchmurz się - radziła jej Mary. - Ethan i Coreen zadbają o ciebie. A Miriam 

na pewno nie zostanie długo. Już Ethan tego dopilnuje.

- Bardzo na to liczę. Obyś się nie myliła. Mam przeczucie, że ona ma 

niewyparzony język.

- Trafiłaś w dziesiątkę - odparła Mary, krzywiąc się. - Potrafi zaleźć za skórę. 

Ale myślę, że bez problemu jej dorównasz, jeśli się zmobilizujesz. Kiedyś nie 

brakowało ci słów, gdy cię ktoś wyprowadzał z równowagi. Nawet Ethan cię 

słuchał, o ile się nie mylę - dodała z uśmiechem.

- Pamiętaj, że poza Ethanem nikt mnie nie doprowadzał do takiego stanu, więc 

moje doświadczenia są bardzo skromne. Życz mi szczęścia.

- Życzę, ale nie będzie ci potrzebne, jestem przekonana.

Ethan odwiózł brata i bratową na lotnisko w Houston, by oszczędzić im 

51

background image

wahadłowego lotu z Jacobsville. Wrócił do domu szybciej, niż Arabella się 

spodziewała. Nie zapomniał o kotach.

- Chodźmy, jeśli jeszcze się nie rozmyśliłaś. - Wziął ją za rękę i pociągnął za 

sobą z obojętnym wyrazem twarzy.

- Może powinniśmy powiedzieć twojej matce, gdzie będziemy?

- Odkąd skończyłem osiem lat, przestałem się tłumaczyć. Nie potrzebuję jej 

pozwolenia, żeby poruszać się po ranczu.

- Nie o to mi chodziło - zirytowała się.

Jakby tego nie zauważył. Wciąż miał na sobie

 

ubranie, które nazywał miejskim: 

czarne spodnie i jasnoniebieską koszulę, a do tego sportową czarno - szarą 

marynarkę.

- Pobrudzisz się - powiedziała, kiedy wchodzili do przestronnej stodoły.

- Niby jak?

Mogłaby obrócić to w żart, gdyby znajdowała się w towarzystwie innego 

mężczyzny.

- Nieważne. - Wyprzedziła go. Zapomniała, że sama jest w markowych dżinsach 

i kremowym sweterku, na którym widać każdy pyłek.

Szła przed siebie we wskazanym przez niego kierunku. Jego bliskość budziła w 

niej lęk i jednocześnie sprawiała jej przyjemność. Gdyby nie wypadek, który tak 

dotkliwie odbił się na jej ręce, mogłaby go już nigdy nie zobaczyć. Ta refleksja 

podziałała na nią otrzeźwiająco.

No właśnie, ręka. Spojrzała na unieruchamiający ją gips. Przez jej głowę 

przemykały nuty i frazy. Słyszała melodie, akordy i gamy, tonacje i 

subdominanty...

Zamknęła oczy. W jej uszach brzmiała „Sonatina” Clementiego w trzech 

częściach, jeden z pierwszych utworów, które opanowała do perfekcji podczas 

studiów. Uśmiechnęła się, gdy „Sonatinę” w jej myślach zastąpiła „Suita 

Angielska” Bacha, a zaraz potem motyw z „Finlandii” Griega.

- Powiedziałem, że koty są tutaj. O czym myślisz? - spytał cicho Ethan.

52

background image

Podniosła wzrok i zdała sobie sprawę, że jej palce mogą już nie wyczuwać tych 

nut. Może się zdarzyć, że jeśli w ogóle coś zagra, zabrzmi to najwyżej jak 

parodia minionej świetności. Nawet proste utwory pozostaną poza granicami jej 

możliwości. Nie będzie miała z czego żyć. A z całą pewnością nie może się 

spodziewać, że ojciec będzie ją utrzymywał, skoro dotąd nie pojawił się ani nie 

zadzwonił. Co za szczęście, że Ethan ocalił jej oszczędności, nawet jeśli nie 

wystarczy ich na długo.

Gdy tak ponuro rozmyślała, na jej twarzy i w oczach malował się popłoch.

Ethan spostrzegł go natychmiast. Delikatnie dotknął palcem czubka jej nosa, a 

jego złość i wrogość zniknęły w jednej chwili. Nie powinien jej drażnić, 

pomyślał. Nie jest winna temu, że Miriam zrobiła z niego kalekę.

- Przestań, zwolnij trochę. Nie ma powodu do paniki.

Ich oczy się spotkały.

- To twoja opinia.

- Nie martw się na zapas. - Przyklęknął na jedno kolano. - Zobacz, teraz warto 

poświęcić chwilę tym małym.

Zaprosił ją gestem, by uklęknęła obok. Cztery śnieżnobiałe kocięta jak za 

dotknięciem czarodziejskiej różdżki odsunęły od niej wszystkie troski. Ich 

matka, również biała, wpatrywała się w nią mądrym spojrzeniem niebieskich 

oczu.

- Takiego kota jeszcze nie widziałam! - zawołała. - Biały z niebieskimi oczami!

- To rzadkość. Bill znalazł je w swojej stodole, ale on nie przepada za kotami.

- I mało brakowało, a zostałyby uśpione. - Westchnęła. - Wynajmę mieszkanie, 

jeśli ojciec będzie mi robił z ich powodu liczne problemy - powiedziała 

stanowczo. Uśmiechnęła się do kotki, a potem spojrzała rzewnie na jej liczne 

potomstwo. - Myślisz, że pozwoliłaby mi potrzymać jedno małe?

- Jasne, trzymaj. - Podniósł białego kotka i położył go delikatnie na dłoni 

Arabelli. Bardzo uważała, by kociak się nie sturlał. Potarła policzek o maleńki 

łepek, upajając się tym cudem natury.

53

background image

Ethan przyglądał się jej z pobłażaniem, po czym odezwał się bez cienia kpiny:

- Lubisz takie maleństwa?

- Zawsze lubiłam. - Oddała kociaka z wyraźnym

 

żalem, głaszcząc go delikatnie 

na pożegnanie. - Kiedyś myślałam, że pewnego dnia wyjdę za mąż i urodzę 

dzieci, ale bez przerwy okazywało się, że czeka mnie jeszcze jeden koncert i 

jeszcze jedno nagranie. - Uśmiechnęła się smutno. - Ojciec bardzo się starał, 

żebym nie miała okazji poważnie się zaangażować.

- Nie mógł sobie pozwolić, żeby cię stracić. - Ethan odłożył kotka, pogłaskał 

matkę i wstał, pomagając podnieść się Belli. Potem w ciszy, którą przerywał 

jedynie okazjonalny szmer lub parsknięcia znajdujących się w pobliżu koni, 

objął dłońmi jej twarz. - Zabierałem cię na przejażdżki konne. Pamiętasz to 

jeszcze?

- Tak. Od tamtej pory nie siedziałam w siodle. Dlaczego nie pozwalasz matce 

sprzedać konia, na którym jeździłam? - spytała raptem, przypominając sobie 

rozmowę z Coreen.

- Mam swoje powody.

- I nie zdradzisz mi ich?

- Nie. - Wpatrywał się w jej oczy. Czuł, że serce zaczyna mu bić szybciej, że jej 

bliskość działa na niego identycznie jak poprzedniego wieczoru. - Bardzo długo 

nie byliśmy sam na sam

 

- odezwał się cicho.

Spuściła wzrok, patrząc na jego klatkę piersiową, która wznosiła się i opadała 

coraz szybciej.

Przytaknęła, szczerze zaniepokojona.

Dotknął jej włosów, wplatając w nie palce.

- Wtedy też miałaś długie włosy - wspomniał, przechwytując jej spojrzenie. - 

Rozsypały się na trawie, kiedy kochaliśmy się nad rzeką.

Przy tych słowach jej serce oszalało.

- Myśmy się nie kochali - wycedziła. - Całowałeś mnie i robiłeś wszystko, 

żebym nie wzięła tego serio. Dałeś mi tylko lekcję. Nie tak to nazwałeś?

54

background image

- Byłaś kompletnie zielona, nie miałaś pojęcia o seksie. Byłaś jeszcze 

dzieciakiem. Ale czułaś moje ciało i teraz chyba już wiesz, jak cholernie 

niebezpiecznie się zrobiło, kiedy to przerwałem.

- Teraz to bez różnicy - stwierdziła ze smutkiem. - Bardzo się starałeś, żebym, 

broń Boże, nie potraktowała tego poważnie. A ja okazałam się jak zwykle głupia 

i naiwna. Wracajmy do domu.

Szarpnął ją za włosy i uniósł jej twarz ku sobie.

- Miałaś osiemnaście lat! - krzyknął. - Byłaś dziewicą i miałaś ojca, który mnie 

nienawidził z całego serca i rządził tobą, jak chciał. Tylko samolubny idiota 

uwiódłby taką dziewczynę.

Otworzyła szeroko oczy zaskoczona pełnym złości i zacietrzewienia wybuchem.

- A ty nie byłeś takim idiotą, oczywiście. - Niemal trzęsła się ze strachu i 

oburzenia. - Nie musisz udawać, że chodziło ci o moje uczucia po tym, co wtedy 

mi powiedziałeś!

Ethan zacisnął dłonie i nerwowo wciągnął powietrze.

- Boże drogi. Jak możesz być taka ślepa? - jęknął. Przeniósł wzrok na jej wargi i 

przysunął do siebie jej twarz. - Ja cię pragnąłem jak diabli!

Opadł na nią wargami w ciszy gęstej od emocji. Ale mimo że ją pieścił, 

zapominając na pozór o świecie, mimo że czuła jego spazmatyczny oddech, 

wystarczył jeden obcy dźwięk, by przerwać ten czar.

Dźwiękiem tym był warkot samochodu, który zajechał przed dom. Ethan 

gwałtownie się szarpnął i rozejrzał nieprzytomnym wzrokiem. Ręce mu drżały, 

kiedy odejmował je od jej twarzy. Ona z kolei z trudem łapała oddech. Zdawało 

jej się, że kolana zaraz odmówią jej posłuszeństwa.

W jej oczach widniało pytanie, które bała się wyrazić słowami.

- Od dawna jestem sam - rzucił krótko i posłał jej drwiący uśmiech. - Powinnaś 

się z tego cieszyć.

Zanim odpowiedziała, puścił ją i odwrócił się do wyjścia.

- Spodziewam się dzisiaj kupca - oznajmił. - To pewnie on.

55

background image

Ruszył przed siebie szerokim przejściem, dziękując w duchu temu, kto im 

niechcący przeszkodził. O mały włos nie stracił głowy, był pijany podniecającą 

obietnicą jej warg. Nawet sobie nie zdawał sprawy, że od chwili jej przyjazdu 

jego silna wola tak bardzo osłabła. Musi bardziej uważać. Niczego nie osiągnie, 

jeśli będzie ją ponaglał. Co za

 

szczęście, że ten człowiek przyjechał akurat teraz. 

W samą porę!

Kiedy jednak znalazł się na podwórzu, okazało się, że to nie jest oczekiwany 

kupiec. Przed domem stała taksówka. Z tylnego siedzenia wyłaniała się Miriam 

Hardeman: kwintesencja szyku, nogi po samą szyję oraz jaskrawoczerwona 

szminka. Najwyraźniej nikt jej nie poinformował, że nie jest mile widziana w 

tym domu, ponieważ kierowca zaczął metodycznie wyjmować z bagażnika 

sześć eleganckich walizek.

Gdy Arabella stanęła u boku Ethana, poczuł, że zlewa go zimny pot. Miriam. 

Sam widok byłej żony wystarczył, by zachwiać najgłębszymi podstawami jego 

pewności siebie. Odwrócił głowę w stronę Arabelli, siląc się na obojętność i 

wyciągnął rękę, w milczeniu nakazując jej współpracę, którą mu obiecała.

Ona tymczasem lustrowała gościa, jakby miała przed sobą coś wyjątkowo 

odrażającego. Pozwoliła, by Ethan wziął ją za rękę. Kurczowo się go chwyciła. 

Teraz są razem. Na dobre i na złe.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Na widok zbliżającej się pary Miriam nieznacznie uniosła doskonale 

wyregulowane brwi. Patrzyła na Arabellę z niedowierzaniem i wrogością. Od 

razu zauważyła, że trzymają się za ręce. Przez chwilę wydawało się nawet, że na 

ułamek sekundy zachwiała się jej pewność siebie. Miriam jednak rozciągnęła 

wargi w szerokim uśmiechu, chyba tylko siłą woli, ponieważ w jej 

ciemnozielonych oczach nie było śladu radości.

56

background image

- Witaj, Ethanie. - Nerwowym ruchem odrzuciła do tyłu długie włosy. - Mam 

nadzieję, że dostałeś mój telegram.

Ethan patrzył na nią, ale nie dał się sprowokować.

- Dostałem.

- Zapłać taksówkarzowi, proszę - zwróciła się do niego dość bezceremonialnym 

tonem. - Jestem

 

spłukana. Chyba ci nie przeszkadza, że tu zanocuję? Wydałam 

ostatnie grosze na ciuchy i nie stać mnie na hotel.

Ethan milczał, ale jego mina mówiła sama za siebie. Zapłacił jednak kierowcy. 

Arabella znowu przeniosła wzrok na gościa. Miriam była po prostu 

ucieleśnieniem ideału. W kasztanowych włosach pobłyskiwały czerwone 

refleksy. Barwa jej oczu, nienaganna figura i doskonała twarz zasługiwały na 

podziw. Mimo to nie zdołała zatuszować oznak wieku, a z latami wyraźnie 

przybyło jej też kilogramów. Nagle podejrzenia Coreen dotyczące jej ciąży 

uderzyły Arabellę z nową siłą. Tak, to prawdopodobne, że Miriam jest w ciąży. 

To by wyjaśniało przyrost wagi, zwłaszcza w talii.

- Witaj, Arabello - odezwała się Miriam, zimnym spojrzeniem omiatając oblicze 

młodszej kobiety. - Sporo było o tobie słychać przez ostatnie lata. Pamiętam cię. 

Byłaś jeszcze dzieckiem, kiedy braliśmy ślub z Ethanem.

- Ale już dorosłam - odrzekła cicho Arabella, spoglądając z rozmarzeniem na 

swojego towarzysza. - Przynajmniej Ethan tak twierdzi.

Miriam zaśmiała się wyniośle.

- Naprawdę? - spytała. - No tak, podobają mu się takie młode, bo biedaczki nie 

wiedzą, co tracą.

Tego ciosu się nie spodziewał. Arabella nie od razu pojęła, o co chodzi. Nie 

rozumiała też wyrazu malującego się na jego twarzy, kiedy ponownie się

 

do nich 

odwrócił, poprosiwszy wcześniej jednego z kowbojów o wniesienie bagaży do 

domu.

- Powiedz jej, mój drogi, dlaczego nie zadajesz się z doświadczonymi kobietami 

- odezwała się z sarkazmem Miriam.

57

background image

Rzucił jej złowieszcze spojrzenie, którego Arabella tak nie znosiła. Zdaje się 

zresztą, że wywarło na jego byłej żonie zamierzony efekt.

- Znamy się z Bella bardzo długo. Chodziliśmy ze sobą, zanim cię poznałem - 

dodał, wbijając wzrok w gościa.

Oczy Miriam zapłonęły złością.

- Pamiętam, Coreen mi o tym wspominała.

Wyraz jej twarzy sprawił Ethanowi tak wielką

 

przyjemność, jakiej chyba od lat 

nic mu nie sprawiło. Przygarnął Arabellę, czule na nią spoglądając.

- Spodziewałem się ciebie dopiero za tydzień - powiedział chłodno.

- Właśnie skończył mi się kontrakt na Karaibach, więc pomyślałam, że wpadnę 

tu w drodze do Nowego Jorku - odparła Miriam. Bawiła się torebką, chyba dość 

nerwowo.

Arabella przypatrywała się jej, czując bezpieczne ciepło ramienia Ethana. 

Ściskał ją bardzo mocno, a to mówiło wiele o tym, jak reaguje na tę 

wyrachowaną kobietę. Niedokładnie rozumiała podteksty ich wymiany zdań. 

Jeżeli Ethan nadal kocha Miriam, dlaczego jej tego nie powie? - głowiła się. Po 

co ten teatr, skoro Miriam jest o niego ewidentnie zazdrosna?

- Jak długo masz zamiar tu zostać? - spytał. - Jesteśmy teraz dość zajęci. Mam 

nadzieję, że rozumiesz, jak bardzo cenimy sobie z Arabellą wspólnie spędzany 

czas.

Miriam ponownie uniosła cienkie brwi.

- Jaki to wygodny zbieg okoliczności, że akurat teraz cię tu zastałam. Zdaje się, 

że ostatnio zajmowałaś się wyłącznie karierą?

- Bella miała wypadek. Więc jest chyba naturalne, że chcę, aby była ze mną - 

odparł Ethan z obojętnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że będzie ci się miło 

rozmawiało wieczorami z moją matką.

- Dam sobie radę - zirytowała się Miriam. - Wejdźmy już do domu. Padam z 

nóg i chcę się napić.

- Tu nie będziesz piła - oznajmił stanowczo. - Nie trzymamy w domu alkoholu.

58

background image

- Nie trzymacie... - Otworzyła szeroko usta. - Zawsze mieliśmy pełny barek.

- Ty miałaś barek - poprawił ją. - Po twoim wyjeździe kazałem wyrzucić 

wszystkie butelki. Ja nie piję.

- Ty nic nie robisz! - wypaliła. - Zwłaszcza w łóżku.

Arabella poczuła, jak Ethan zaciska palce na jej ramieniu. Zaczynała powoli coś 

rozumieć. Tak jej się przynajmniej wydawało. Patrzyła na Miriam i czuła, że się 

w niej wręcz gotuje ze złości. Ethan nie potrzebuje obrońcy i pewnie wściekłby 

się, gdyby ośmieliła się go bronić, ale to już przesada. Miriam go zdradzała, 

więc czego mogła się spodziewać? To normalne, że go to zrażało i odpychało od 

niej. Nawet człowiek ślepo zakochany ma problem z wybaczeniem zdrady.

Ethan ugryzł się w język. Wiedział, że Miriam zechce go sprowokować. Że z 

radością zrobi wszystko, żeby stracił nad sobą panowanie, a ona tym samym 

zyska pretekst do wyjawienia Arabelli ich intymnych sekretów. On zaś chciał je 

na razie zachować w tajemnicy i sam wybrać odpowiednią porę na zwierzenia. 

Tego domagała się od niego jego godność.

Lecz Arabella uniosła twarz, patrząc rywalce prosto w oczy.

- Być może mieliście jakieś problemy w łóżku

 

- odezwała się, kurczowo 

trzymając się ręki Ethana. - My nie mamy żadnych. - Była to zresztą święta 

prawda, choć Miriam w nią nie uwierzyła. Ethan natomiast osłupiał. Nie 

spodziewał się, że Bella poświęci dla niego swoją opinię, a już na pewno nie z 

tak zaskakującą brawurą.

Miriam zatrzęsła się ze złości.

- Ty mała...

Słowo, którego użyła w myślach, zamarło jej na wargach. Sytuacja przyjęła 

nieoczekiwany i niebezpieczny obrót. Arabella drżała ze strachu, tylko pozornie 

trzymając fason. Ethan, rozjuszony, przerwał w końcu ciszę.

- Droga jest tam. - Wskazał ręką. - Wyślę za tobą taksówkę. Nie pozwolę, żebyś 

ćwiczyła swój podły język na mojej przyszłej żonie.

Miriam skuliła się, a Arabella oniemiała: Ethan nazwał ją swoją przyszłą żoną!

59

background image

- Przepraszam - wykrztusiła Miriam, przełykając głośno ślinę. - Chyba 

przeholowałam. - Spojrzała na Ethana. Wyglądała na zaciekawioną i 

wstrząśniętą. - Ja... chyba mnie mocno zaskoczyło, że tak szybko o mnie 

zapomniałeś.

- Ja nie żartuję - odparł ostrym tonem. - Jeśli tu zostaniesz, to tylko na moich 

warunkach. A jak usłyszę jeszcze jedno takie słowo pod adresem Belli, wyrzucę 

cię za drzwi. Czy to jasne?

- Zrozumiałam. - Pokazała im wystudiowany uśmiech. - Dobrze, zatem będę 

przykładnym gościem. Myślałam, że porozmawiamy o ugodzie.

- To wyłącznie twój pomysł - rzekł spokojnie Ethan. - Zamierzam poślubić 

Bellę. Jak widzisz, nie ma tu już dla ciebie miejsca. Teraz ani nigdy.

Miriam pobladła. Zaraz potem wyprostowała się, elegancka w popielatym 

kostiumie i znowu uśmiechnęła się sztucznie.

- Stawiasz sprawę otwarcie i kategorycznie.

- Z tobą nie można inaczej - oświadczył Ethan. - Wejdź - dodał, puszczając ją 

przodem.

Weszli do domu.

Arabella nie mogła się otrząsnąć, chociaż wystarczyło jej zdrowego rozsądku, 

by zastanowić się, czy

 

wybuch Miriam nie był spowodowany bardziej strachem 

aniżeli złością. To z kolei dało jej do myślenia, dlaczego Miriam tak bardzo boi 

się, że jej były mąż zwiąże się z inną kobietą.

Ethan wziął Bellę za rękę. Była całkiem zimna.

- Świetnie ci idzie - pochwalił ją szeptem, żeby Miriam go nie usłyszała. - Nie 

przejmuj się tak, nie pozwolę, żeby cię napadała.

- Nie miałam zamiaru wyskakiwać z tym...

Uśmiechnął się, chociaż wcale nie było mu

 

wesoło.

- Potem ci to wytłumaczę.

- Nie musisz mi niczego tłumaczyć - odrzekła natychmiast, patrząc mu w oczy. - 

Nie obchodzi mnie, co ona gada.

60

background image

Wziął głęboki oddech.

- Ciągle mnie zaskakujesz.

- Ty mnie też. Myślałam, że zostawisz wiadomość o zaręczynach jako ostatnią 

deskę ratunku.

- Wybacz, ale to był chyba najlepszy moment. Chodźmy, głowa do góry.

Przybrała pogodną minę i trzymając go mocno za rękę, weszła z nim do holu.

Coreen przywitała nowego gościa dość ozięble. Tylko fakt, że była prawdziwą 

damą, nie pozwalał jej manifestować wrogości wobec byłej synowej. Pokryła ją 

zatem nienagannymi manierami i chłodną kurtuazją. Zachowała powagę i tylko 

raz na jej

 

twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy Ethan siadł na sofie obok 

Arabelli i przytulił ją.

Arabella była bardzo poruszona, gdy z taką gwałtownością wystąpił w jej 

obronie. Niewykluczone, że postąpił tak wyłącznie z powodu niesmaku, jaki 

wzbudziło w nim zachowanie Miriam. Jednak miło było pomyśleć, że bronił jej, 

ponieważ mu na niej zależy. Przytuliła się do niego ucieszona, że ma go tak 

blisko. To była jedyna pozytywna strona wizyty Miriam. Arabella mogła 

bezkarnie napawać się bliskością Ethana, nie odsłaniając swoich prawdziwych 

uczuć. Szkoda, że on tylko udawał.

Zerknęła na niego, podnosząc wzrok. Słuchał z uprzejmym zainteresowaniem 

monologu Miriam, która rozwlekle opowiadała o swoich dalekich podróżach. 

Był jednak bardzo spięty, prawdopodobnie z powodu złośliwej uwagi na temat 

jego seksualnych niepowodzeń. Arabella zauważyła, że mocno wtedy pobladł. 

Taka kobieta jak Miriam zdolna jest wyrządzić mężczyźnie niejedną krzywdę i 

to nawet takiemu silnemu jak Ethan. Ma cięty język i jest nietolerancyjna. Takie 

cechy nie sprzyjają trwałości związku, zwłaszcza gdy żona na dodatek nie 

dochowuje wierności.

- A co ty porabiasz, Arabello? - spytała w końcu Miriam. - Sądziłam, że 

mieszkasz w Nowym Jorku.

- Byłam akurat na tournee - odparła Arabella. - Wracałam z koncertu 

61

background image

charytatywnego. Mieliśmy wypadek...

- Wracała tutaj - wtrącił zgrabnie Ethan, śląc jej ostrzegawcze spojrzenie. - 

Jechała z ojcem. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Powinienem był sam 

prowadzić.

Arabella wstrzymała oddech, tak mało brakowało, a wydałaby ich przez swoje 

gapiostwo. Miriam nie uwierzyłaby przecież, że są zaręczeni, gdyby Arabella 

mieszkała w Nowym Jorku, a nie w Teksasie.

- Co teraz będzie z twoją ręką? Będziesz mogła jeszcze grać? Czy to raczej 

koniec kariery? - pytała dalej Miriam ze znaczącym uśmiechem. - Gwarantuję 

ci, że on wolałby, żebyś ograniczyła się do niańczenia dzieci.

- O ile sobie dobrze przypominam - odezwał się bez emocji Ethan - dosyć jasno 

dałaś mi do zrozumienia, że nie chcesz mieć dzieci. Oznajmiłaś mi to, 

oczywiście, na wszelki wypadek dopiero po ślubie.

Miriam machnęła ręką teatralnym gestem i czym prędzej zmieniła niewygodny 

temat.

- Co można robić na tej głuchej prowincji? Nienawidzę telewizji.

- A my przeciwnie. Bardzo lubimy oglądać filmy przyrodnicze - wtrąciła 

niewinnie Coreen. - O właśnie, dziś wieczorem jest fascynujący film o 

niedźwiedziach polarnych, prawda, kochanie? - zwróciła się do syna z jasnym 

spojrzeniem.

Ethan pojął ją w lot.

- Faktycznie.

Miriam jęknęła głucho. Tak, zdecydowanie nie znalazła się pośród przyjaciół.

To był chyba najdłuższy dzień w życiu Arabelli. Udawało jej się dość 

skutecznie unikać Miriam. Trzymała się Ethana, nie opuściła go, nawet gdy 

pojechał sprawdzić, jak się posuwa robota przy spędzie bydła. Zwykle brał w 

takiej sytuacji konia, ale z powodu złamanej ręki Arabelli wybrali się pickupem.

Gdy ruszyli, Ethan spojrzał na nią.

- I jak? W porządku? - spytał.

62

background image

- Dzięki, w porządku.

Przebrał się w międzyczasie, zamienił tak zwany miejski strój na stare dżinsy i 

niebieską koszulę. Zawadiacko przekrzywił nad czołem szerokie rondo 

kapelusza, wyglądał jak prawdziwy kowboj. Arabella aż się do siebie 

uśmiechnęła.

- Co cię tak rozbawiło? - Zmrużył podejrzliwie oczy.

- Nic takiego. Pomyślałam, że wyglądasz jak stuprocentowy ranczer - odparła. - 

Prawdziwy boss.

- Nie muszę wkładać garnituru, żeby ludzie mnie słuchali.

- Wiem. - Wzruszyła ramionami.

Zaciągnął się papierosem.

- Wiesz, zdumiałaś mnie dziś rano - rzekł niespodzianie. - Dzielnie stawiałaś 

czoło Miriam.

- Myślałeś, że zaleję się łzami i ucieknę, gdzie pieprz rośnie? - spytała. - Mam 

sporą praktykę w kontaktach z humorzastymi i wybuchowymi ludźmi. Nie 

zapominaj o moim drogim ojcu.

- Pamiętam. Tym razem ona miała ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie.

- Ale zdążyła cię parę razy ukąsić. Boże mój, jaka z niej jadowita żmija! - 

rzuciła wzburzona. - Dawniej taka nie była.

- Tylko dlatego, że jej wtedy dobrze nie znałaś. A może znałaś - poprawił się z 

żalem. - To przecież ty już na samym początku ją przejrzałaś.

Przez dłuższą chwilę przyglądała się jego profilowi. Chciała jeszcze o coś 

Ethana spytać, nie wiedziała tylko, od czego zacząć.

Wyczuł jej zainteresowanie i na moment odwrócił głowę.

- No śmiało, wal.

- Niby co? - Spłoszyła się.

Zaśmiał się z przekąsem, wjeżdżając na wyboistą drogę wzdłuż ogrodzenia. 

Oboje podskoczyli na siedzeniach, pomimo świetnych zabezpieczeń 

przeciwwstrząsowych.

63

background image

- Nie interesuje cię, dlaczego zrobiła takie wielkie oczy, kiedy dałaś jej do 

zrozumienia, że jesteśmy kochankami?

- Pomyślałam, że jest po prostu zazdrosna i złośliwa.

Skręcił w następną zrytą koleinami drogę. Nagle

 

zatrzymał się i wyłączył silnik. 

Gdy opuścił szyby, do środka wpadł ptasi świergot i odległy ryk bydła.

Ethan siedział z jedną ręką opartą na kierownicy, w drugiej miętosił papierosa. 

Objął Arabellę wzrokiem. Jego szare oczy dotykały jej twarzy, a on walczył ze 

sobą, czy i jak wyjaśnić jej to, co chętnie by przed nią ukrył. Miał jednak 

przykrą świadomość, że Miriam i tak go wyda, wolał zatem, by wyszło to od 

niego, a nie od tej wrednej baby. Nabrał powietrza w płuca i oznajmił:

- Dwa tygodnie po ślubie Miriam znalazła sobie kochanka. Potem była ich cała 

procesja. I tak trwało to aż do rozwodu. Twierdziła, że seks ze mną nie daje jej 

satysfakcji.

Powiedział to wprost, ze szczerością cynika. Arabella wyczytała gdzieś, że 

najłatwiej jest urazić mężczyznę, podważając jego męskość.

Przypatrywała mu się ze spokojem.

- Mnie się zdaje, że jej nikt nie zadowoli. To taki typ. Na pewno miała mnóstwo 

kochanków.

Ethan do tej chwili nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymuje oddech. Teraz mógł 

nareszcie odetchnąć. Reakcja Arabelli sprawiła, że waga jego wyznania 

zdecydowanie zelżała. Podjął zatem swobodniej :

- Podobno wszystko dobrze się układa w tych sprawach, jeśli oboje partnerzy 

tego chcą, ale ja okazałem się dla niej zbyt staroświecki.

Cały czas palił papierosa. Arabella spojrzała na niego uważnie.

- Twoja matka podejrzewa, że ona zaszła w ciążę i przyjechała, żeby się z tobą 

pogodzić. Chce cię zwabić do łóżka i udawać potem, że to twoje dziecko.

- Powiedziałem ci na samym początku, że jej nie chcę - odparł. - Ani w łóżku, 

ani gdzie indziej. Nie wiem, co musiałaby zrobić, żeby mnie do siebie 

przekonać.

64

background image

- Mogłaby na przykład rozpowiadać tutaj i w mieście, że to ty jesteś ojcem.

Westchnął tylko.

- Pewnie masz rację. Niewykluczone nawet, że jej to chodzi po głowie.

- Więc co zrobimy? - spytała.

- Coś wymyślę - odparł, nie patrząc na nią. Najlepiej byłoby zamknąć na klucz 

swoją sypialnię, ale obawiał się, że to odniosłoby wręcz przeciwny skutek.

- Pomogę ci, tylko powiedz, co mam robić. Moja wiedza o seksie ogranicza się 

do tego, czego mnie kiedyś nauczyłeś - dodała, odwracając wzrok.

Tym stwierdzeniem przyciągnęła jego uwagę. Wypuścił głośno powietrze z 

płuc. Był zaskoczony.

- Wielki Boże! Chyba żartujesz.

- Obawiam się, że nie.

- Nie miałaś innych facetów?

- Nie tak, jak myślisz.

- Musiałaś się z kimś spotykać! Umawiać się na randki. Przecież minęły cztery 

lata - upierał się, jakby mu na tym zależało. - Dziewictwo nie przeszkadza w 

zdobywaniu całkiem interesujących doświadczeń.

No i sama się wkopałam, stwierdziła zdenerwowana. Jak mu powiedzieć, że na 

myśl o innym mężczyźnie, który by ją dotykał czy choćby tylko na nią lubieżnie 

patrzył, dostawała mdłości? Kombinowała, jak by tu szybko oddalić 

niewygodny temat.

- Odpowiedz mi - prosił stanowczo.

W końcu zezłościła się, nie znajdując żadnej wymówki.

- Nie.

Uśmiechnął się szelmowsko.

- Aha, było ci ze mną tak dobrze, że nie chciałaś próbować z nikim innym?

Zaczerwieniła się, odwracając wzrok. Jemu zaś zdawało się, że unosi go jakaś 

szczęśliwa fala.

Zaskoczył ją, chwytając kosmyk jej miękkich jak jedwab włosów.

65

background image

- Nie mam pojęcia, jak mi się udało wtedy opamiętać. Byłaś taka namiętna i 

otwarta.

- Byłam w tobie zadurzona. Za wszelką cenę chciałam ci udowodnić, że jestem 

dorosła. - Spojrzała na niego. - Zresztą może coś ci udowodniłam, ale i tak mi to 

nie pomogło. Do tamtej pory mogłam przynajmniej cieszyć się twoją, nazwijmy 

to, przyjaźnią.

Zamknął popielniczkę i wyprostował się, patrząc przed siebie spod 

opuszczonych powiek.

- Chyba masz rację. Jeśli ma nam się powieść, musimy udawać przed Miriam, 

że ze sobą żyjemy - stwierdził raptem.

Ucieszył ją ten powrót do teraźniejszości. Rozmowy na temat przeszłości wciąż 

były dla niej niemiłe i kłopotliwe.

- Czy to znaczy, że mam nosić wydekoltowane suknie, kołysać biodrami, siadać 

ci na kolanach i bawić się twoimi włosami? Zwłaszcza przy Miriam?

- Szybko się uczysz.

- Nie będzie cię to krępować? - spytała, wykrzywiając wargi w półuśmiechu.

- Dam sobie radę, dopóki nie przyjdzie ci do głowy zedrzeć ze mnie ubrania w 

miejscu publicznym. - To był jego pierwszy żart od przyjazdu Miriam. - Nie 

zależy nam na tym, żeby wprawiać w zakłopotanie moją matkę.

- Obawiam się, że będziesz zmuszony zadowolić się niepełnym uwiedzeniem - 

westchnęła, wskazując na rękę w gipsie. - Bardzo trudno mi się samej rozebrać, 

nie mówiąc już o rozpinaniu twoich guzików i zamków.

- No właśnie - mruknął. Utkwił wzrok w jej bluzce. - Jak ty to właściwie robisz?

- Daję sobie radę prawie ze wszystkim, no może poza bielizną.

- Nie zrezygnowałabyś z niej na czas pobytu Miriam? - zaproponował z całą 

powagą. - Będę się bardzo starał nie gapić na ciebie z rozdziawioną gębą, a jej 

da to sporo do myślenia.

- Twoja matka dostanie zawału.

- Coreen? Nie znasz jej. Ona stoi za tobą murem. I to odkąd skończyłaś 

66

background image

osiemnaście lat. - Oczy mu pociemniały, kiedy tak na nią patrzył. - Nigdy nie 

potrafiła zrozumieć, dlaczego wolałem Miriam.

- Ja to rozumiem - stwierdziła, zaśmiawszy się cicho. - Miriam reprezentowała 

to wszystko, czego mi brakowało. Obyta w świecie, doświadczona. - Wlepiła 

wzrok w kolana, czując, że na powrót zalewa ją gorycz. - Ja mogłam się 

pochwalić tylko skromnym talentem. A i to mogę stracić.

- Nic podobnego. - Zacisnął palce na jej dłoni. - Nie myślmy teraz o tym. Nie 

myślmy, co się okaże, kiedy ci zdejmą gips, ani jak zareaguje twój ojciec. Na 

razie skoncentrujmy się na Miriam i na tym, jak pozbyć się jej z domu. To nasz 

priorytet. Ty mi pomożesz teraz, a ja ci się odwdzięczę, kiedy na horyzoncie 

pokaże się twój ojciec.

- Czy on się w ogóle pokaże? - spytała smutno.

Jej zielone oczy patrzyły na niego z takim

 

zaufaniem, że serce zabiło mu 

mocniej. Nie straciła nic z urody tamtej osiemnastolatki, była też równie 

niewinna i wstydliwa jak niegdyś. Nie zamieniłby jej prostej czułości na 

wszystkie błyskotki ze skarbca Miriam, ale nie miał już wyboru. Arabella 

odgrywała tylko rolę w jego grze wynikającej z paktu o wzajemnej pomocy. Nie 

wolno mu stracić z oczu tego faktu. Ona nie należy do niego. I pewnie nigdy nie 

będzie do niego należała, biorąc pod uwagę gorzką, durną przeszłość.

- To nie ma żadnego znaczenia - odparł po namyśle, patrząc na jej długie, 

smukłe palce. - Ja się tobą zajmę.

Ciarki przeszły jej wzdłuż kręgosłupa. Gdyby tylko mówił to poważnie! 

Zamknęła oczy, wdychając zapach jego wody kolońskiej, jego szczupłego a 

zarazem mocnego ciała, które dzieliła od niej tak minimalna przestrzeń.

Życie jej nie rozpieszczało, nie obfitowało w przyjaźnie, sympatie i uczucia. 

Żyła samotnie, pozbawiona miłości. Ojca interesował w zasadzie wyłącznie jej 

talent, jej towarzystwo nie było mu do niczego potrzebne. Nikt jej w gruncie 

rzeczy nie kochał, a ona tak bardzo chciała, żeby pokochał ją właśnie Ethan. 

Marzyła, by odwzajemnił jej uczucia. I nie widziała na to żadnej szansy. 

67

background image

Prawdziwa klęska. Miriam zabiła w nim zdolność do miłości, jeśli ją w ogóle 

kiedykolwiek posiadał.

- Czemu milczysz? - spytał. Ujął ją pod brodę i zajrzał w jej smutne oczy. - Co 

się dzieje?

Powiedział to tak ciepło, że nagle zachciało jej się płakać. Łzy piekły ją pod 

powiekami, kiedy starała się je tam zatrzymać. On zaś nie puszczał jej, 

zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.

- O co chodzi?

- O nic - wydusiła.

Jestem beznadziejnym, niepoprawnym tchórzem, pomyślała. Chciała zapytać 

go, dlaczego nie może jej pokochać. Ale bała się, bardzo się bała tego pytania.

- Przestań się zadręczać - powiedział. - To nic nie da.

- Masz rację. Chyba niepotrzebnie tak się martwię - wyznała, ocierając łzę z 

policzka. - Co mam robić? Moje życie wywróciło się do góry nogami. Zaczęłam 

robić karierę, miałam ładne mieszkanie w Nowym Jorku, podróżowałam... A 

teraz mogę stać się co najwyżej cieniem przeszłości. Ojciec nie zechce nawet ze 

mną rozmawiać. - Głos jej się załamał.

- Na pewno się z tobą skontaktuje - zapewnił. - A ręka się wygoi. W tej chwili 

nie potrzebujesz pracować. Na razie masz jedno ważne zadanie do wykonania.

- Tak. - Uśmiechnęła się blado. - Pomóc ci pozostać kawalerem.

Spojrzał na nią dziwnie.

- Tak bym tego nie ujął. Chodzi o to, żeby Miriam wyjechała stąd bez rozlewu 

krwi.

Arabella uniosła głowę.

- To bardzo piękna kobieta - przyznała. - Jesteś pewien, że nie chcesz, aby do 

ciebie wróciła? Przecież ją kiedyś kochałeś.

- Kochałem złudzenie. - Wplótł palce w jej

 

włosy i wsunął kosmyk za ucho. - 

Zewnętrzne piękno nie ma nic wspólnego z tym, co człowiek sobą naprawdę 

reprezentuje. Miriam uważała, że we wszystkich życiowych sytuacjach 

68

background image

wystarczy jej uroda. Ale dla większości ludzi o wiele ważniejsze jest dobre 

serce i uczciwość.

- Nie jest już taka zimna jak kiedyś.

Uśmiechnął się pod nosem, nie spuszczając z niej

 

wzroku.

- Czy ty przypadkiem nie próbujesz popchnąć mnie z powrotem w jej ramiona?

- Nie. - Spuściła wzrok na jego wargi. - Tylko tak sobie myślałam. Żebyś potem 

nie żałował.

Przygarnął jej głowę do piersi, gładząc ją po włosach. Patrzył ponad jej głową.

- Nie będę żałował - odparł. - Po pierwsze, to nie było prawdziwe małżeństwo. - 

Odsunął się i spojrzał jej w twarz, rozkoszując się delikatną urodą i siłą jej 

charakteru. - Pożądałem jej - wyznał w zamyśleniu. - Ale pożądanie to za mało, 

by spędzić razem życie.

Może na nic więcej go nie stać, pomyślała z kolei Arabella z przygnębieniem. 

Jej też tylko pożądał przed laty, bo przecież jej nie kochał. Skoro jednak 

zdecydował się poślubić Miriam, musiała istnieć jakaś inna siła, która skłoniła 

go do tego poważnego kroku.

- O czym teraz myślisz? - spytał.

- O różnych rzeczach. - Wzięła długi, uspokajający oddech i uśmiechnęła się. - 

Jestem cała...

Pocałował ją znienacka, zatrzymując słowo, które nie zdążyło wyjść z jej ust.

Znieruchomiała. Tyle lat minęło od poprzedniego pocałunku. Miała wrażenie, 

jakby nigdy się nie rozstali. Dokładnie pamiętała jego zapach i sposób, w jaki 

rozchylał jej wargi. Robił to teraz tak samo jak wtedy. Pamiętała to dziwne 

chrypienie w jego gardle, kiedy przyciskał do siebie jej głowę ciepłymi rękami i 

gorączkę warg, które domagały się od niej coraz więcej.

- Całuj mnie też - wyszeptał. - Nie uciekaj, nie opieraj się.

- Nie chcę - protestowała ostatnim wysiłkiem woli.

- Przecież mnie pragniesz. Zawsze mnie pragnęłaś, a ja zawsze o tym 

wiedziałem - mówił zmienionym głosem.

69

background image

Pocałunek stawał się coraz gorętszy, przechodząc od powolnego zawładnięcia 

do niesamowitej, druzgocącej intymności.

Zesztywniała, a on zawahał się.

- Nie walcz ze mną - ostrzegł ją, zniżając głos i ujmując jej twarz w dłonie. To 

ona go tak rozpaliła. Wróciło dawne pożądanie. W tym zapamiętaniu uleciała 

gdzieś Miriam i krzywda, jaką mu wyrządziła. Liczyło się tylko to, żeby mieć 

przy sobie uległe ciało Arabelli i czuć słodycz jej ust.

- Pozwól się kochać.

- Ale ty mnie nie kochasz - pożaliła się. - Nie kochasz, nigdy mnie nie 

kochałeś...

Gorącymi wargami zamknął jej usta. Wsunął dłonie pod jej plecy i przyciągnął 

ją do siebie tak, że jej piersi przylgnęły do niego. Nie przestawał jej całować. 

Położyła dłonie na jego koszuli, lecz nie oddała mu pocałunku i nie objęła za 

szyję. Była zbyt przestraszona, że to Miriam tak na niego podziałała, tak 

podnieciła, a ona jest tylko jej namiastką.

Wyczuł, że jego gest nie spotkał się z przychylną reakcją. Uniósł głowę. 

Zdawało mu się, że słychać dudnienie jego krwi, gdy zobaczył zaróżowioną 

twarz Arabelli. Miała jednak przestraszoną minę, choć pod tym strachem 

niezaprzeczalnie kryło się też coś innego. Usilnie poskramiany głód.

To nie była jedyna obserwacja. Poczynił też inne spostrzeżenie. Oto pomimo 

ciosu, jaki zadała mu Miriam, odkrył, że na nowo jest pełnowartościowym 

mężczyzną. Arabella wzbudziła w nim najprawdziwsze, szalone pożądanie, 

jakiego już się po sobie nie spodziewał. Nie sądził, że jakakolwiek kobieta bę-

dzie zdolna je rozpalić. Z jego ust wyrwało się przekleństwo. Dlaczego musiało 

się to stać właśnie teraz?! I na domiar złego akurat z Arabella?!

70

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Czuła, że ma do czynienia z 

człowiekiem, który się nie kontroluje, a ona dobrze poznała już kiedyś jego siłę. 

Gdy próbowała się wyrwać, on przytulił ją jeszcze mocniej, a jego ciemna 

surowa twarz zamajaczyła nad nią złowieszczo.

- O co chodzi? - spytał szorstko.

- Nie mnie pragniesz, tylko Miriam - wycedziła przez zęby. - To jej tak 

naprawdę pożądasz, a ja po prostu wpadłam ci w ręce i znowu ją zastępuję.

Zwolnił uścisk, a ona skrzętnie skorzystała z tego i natychmiast się odsunęła. 

Ani chwili dłużej nie wytrzyma zamknięcia w samochodzie. Szarpnęła klamkę, 

pchnęła drzwi i wyskoczyła. Obejmując się ramionami, patrzyła na płaski 

krajobraz

 

i wsłuchiwała się w brzęczenie owadów krążących w upalnym 

powietrzu.

Ethan także wysiadł z auta, zapalając od razu papierosa. Podszedł do niej z 

wyraźną nonszalancją i pociągnął w stronę akacjowego zagajnika nad 

strumieniem. Oparł się plecami o chropowaty pień drzewa i w milczeniu 

zaciągnął papierosowym dymem. Arabella wybrała sąsiednie drzewo. Przy-

glądała się motylom fruwającym nad wybujałymi polnymi kwiatami wyrosłymi 

nad wodą.

Cisza stawała się nie do zniesienia. Mrużąc oczy, Ethan lustrował Arabellę.

- Wcale nie zastępowałaś mi Miriam.

Zmieszała się, unikając jego wzroku.

- Naprawdę?

Zaciągnął się głęboko, patrząc na drobne zmarszczki na powierzchni wody.

- Moje małżeństwo się skończyło.

- A jeżeli ona się zmieniła? - zapytała, sprawiając sobie jeszcze większy ból. - 

To może być dla ciebie druga i ostatnia szansa, żeby sobie z nią na nowo 

wszystko poukładać.

71

background image

- Coś ci się chyba pomyliło. To ewentualnie ja mógłbym dać Miriam drugą 

szansę - odparł, rzucając jej zimne spojrzenie. - Jedyne, co ją we mnie 

interesowało, to grubość mojego portfela.

Pięknie, pomyślała. On kochał Miriam, a ona jego pieniądze.

- Wybacz, chyba przesadziłam.

- Żaden facet nie lubi być dla kobiety tylko kontem w banku. - Skończył palić i 

rzucił papierosa na ziemię, wdeptując go z rozdrażnieniem.

- Więc może Miriam zrezygnuje i wyjedzie?

- Pod warunkiem, że będziesz ze mną współpracować. Musimy ją przekonać, że 

jesteśmy razem. - Odsunął się od drzewa i podszedł bliżej, nie odrywając od niej 

wzroku. - Powiedziałaś, że potrzebna ci pomoc. Proszę bardzo, jestem do usług.

- Nie. - Nie była aż tak niewinna, żeby nie rozpoznać błysku w jego oczach. Tak 

samo patrzył na nią wtedy nad rzeką. - Och, nie! Dla ciebie to tylko gra. Ty 

pragniesz Miriam, mówię ci. Zawsze chodziło ci o nią, a nie o mnie!

Stał przed nią i naraz wyciągnął przed siebie ręce, a ona poczuła się 

przyszpilona do swojego pnia. Nie pozwolił jej też uciec wzrokiem.

- Nieprawda - odezwał się. Serce mu waliło, kiedy tak na nią patrzył. Jego ciało, 

uśpione przez cztery lata, budziło się, wracało do życia.

- Nie - błagała. Było jej słabo od jego zapachu i jego dotyku. Nie chciała mu 

znowu ulec i przy okazji dać się zranić. - Proszę cię, nie rób tego.

- Spójrz na mnie.

Potrząsnęła głową.

- Powiedziałem, spójrz na mnie.

Jakaś siła ukryta w tym charakterystycznym tonie głosu kazała jej podnieść 

zbuntowane oczy, a on zaraz wykorzystał to i złapał je w pułapkę.

Przysunął się i zaczął się o nią ocierać, żeby poczuła, do jakiego stopnia go 

rozogniła.

Zachwiała się, zabrakło jej powietrza. Szok minął jednak szybko i zaczęła 

desperacko walczyć, choć on tylko pomrukiwał, nie otwierając oczu. Potem 

72

background image

zadrżał. Stała nieruchomo, z rozchylonymi wargami.

- Mój Boże - szepnął niemal z nabożną czcią. - Tyle czasu... - Znowu był 

mężczyzną, znowu był sobą. Nie mógł w to uwierzyć.

- Nie będę się z tobą kochać - oznajmiła, przytłoczona przykrymi 

wspomnieniami. - Nie będę, nie będę, słyszysz?

A więc o to chodzi. Ten zagadkowy lęk. Uśmiechnął się do siebie, przenosząc 

wzrok na łuk jej warg i zdając sobie sprawę z jej bezbronności oraz powodu, dla 

którego jest taka bezbronna.

- Niech tak będzie. Nie spieszmy się, róbmy to krok po kroku - powiedział, z 

westchnieniem pochylając głowę. - Pamiętasz, jak uczyłem cię całować? Nie 

tylko samymi wargami, ale też zębami i językiem?

Owszem, doskonale pamiętała, ale obyłaby się bez tej pamięci, bo właśnie od 

nowa zaczął ją szkolić w tej sztuce. Dotknął jej warg, przygryzł delikatnie 

dolną, potem górną. Następnie poczuła, jak jego język wkrada się pomiędzy jej 

usta i bez pośpiechu, przemyślanymi ruchami zgłębia sekrety jej języka.

Przez ściśnięte gardło wydostał się nieznany jej dźwięk. Palce jej zdrowej ręki 

zaciskały się w pięść i otwierały, drapała Ethana paznokciami przez koszulę, 

starając się jednak nie przesadzić.

- Rozepnij mi koszulę - poprosił.

Nie była przekonana, czy powinna to zrobić.

- Rozpinaj. - Przygryzł ostrożnie jej wargę.

- Jeszcze mnie tak nie dotykałaś. Zrób to.

Miała pełną świadomość, że jeśli go posłucha, będzie się to równało 

emocjonalnemu samobójstwu, ale palce dosłownie ją swędziały, żeby dotknąć 

tego gorącego, smagłego ciała. Zbliżyła dłoń do guzików koszuli. Poszło 

szybko. Bo bardzo się spieszyła.

Niewiele myśląc, cofnęła się trochę, żeby popatrzeć tam, gdzie dotykały go jej 

palce, tak jasne na tle jego oliwkowej skóry.

- Dotknij mnie wargami - poprosił rwącym się głosem. - Tutaj, tu.

73

background image

Przyciągnął jej głowę do piersi. Wdychała zapach mydła, wody kolońskiej i po 

prostu mężczyzny, przyciskając wargi tam, gdzie je poprowadził.

- Ethan? - szepnęła niezdecydowana. Wkroczyła na nieznane terytorium.

Drżał na całym ciele.

- Nie bój się, nie ma czego - uspokajał ją. - Podniosę cię... Boże, dziecino! - 

jęknął, przygniatając ją biodrami do drzewa. Nawet nie poczuła

 

na plecach 

szorstkiej kory. Objął ją i trzymał tak, zamykając ich oboje w uścisku.

Rozpłakała się z wrażenia.

- Chcesz być jeszcze bliżej, prawda, kochanie? Wiem, wiem, ja czuję tak samo. 

Rozsuń kolana... O, tak.

Gdy wsunął tam nogę, byli już prawie jednością.

- Pragnę cię. - Trzymał ją za biodra, poruszając nimi i nie odrywając od niej 

warg. - Pragnę cię, Arabello. Tak cię pragnę...

Jakakolwiek odpowiedź przekraczała jej możliwości. Miała zamknięte oczy, 

czuła tylko, że Ethan ją uniósł. Należała do niego, tylko do niego, zrobi 

wszystko, czegokolwiek od niej zażąda.

Poczuła, jak podmuch wiatru rozwiewa jej włosy. Raptem ze zdumieniem 

uprzytomniła sobie, że Ethan niesie ją do samochodu.

Otworzył drzwi i wsadził ją do środka, wbijając wzrok w jej purpurowe 

policzki.

Nie mogła złapać tchu. Nie mogła dojść do siebie. Co się stało, że posunął się 

tak daleko w trakcie wizyty Miriam? No tak, to ona go do tego pchnęła, 

Arabella nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Nie potrafił przyznać 

głośno, ani sam przed sobą, że jego serce nadal należy do kobiety, której nie 

zdołał zadowolić w łóżku. Arabella przeniosła wzrok na jego klatkę piersiową, 

widoczną pod rozpiętą koszulą.

- Nic mi nie powiesz? - spytał półgłosem, a ona

 

pokręciła głową. - Nie 

przekonasz mnie, że nic się nie stało. - Odwrócił jej twarz ku sobie. - Kocha-

liśmy się.

74

background image

Policzki Arabelli przybrały ciemny odcień czerwieni.

- Nie... niezupełnie.

- Nie powstrzymałabyś mnie. - Dotknął palcem jej dolną wargę. - Upłynęły 

cztery lata, ale to pożądanie nie osłabło ani trochę. Ledwie się dotknęliśmy, a 

już ogarnął nas płomień.

- To tylko pociąg fizyczny - broniła się nieprzekonująco.

Chwycił jej długie włosy i otoczył nimi jej szyję.

- Nieprawda.

- Przyjechała Miriam. Znowu jesteś sfrustrowany, bo cię rzuciła...

Uniósł brwi.

- Tak uważasz?

- Czy nie powinniśmy już wracać?

Musnął wargami jej powieki, które zamknęły się pod pieszczotliwym dotykiem.

- Przy tobie czuję się mężczyzną - szepnął. - Jestem znowu sobą, cały, 

kompletny. Przy tobie jestem sobą.

Przestała cokolwiek rozumieć. Mówił, że nie sprostał w łóżku temperamentowi 

Miriam, a przecież nie był nowicjuszem w grze miłosnej. Ona sama drżała na 

całym ciele pod wpływem jego rozgorączkowania.

- Jak zamierzasz rozwiązać kwestię dzisiejszej nocy? - Zmieniła temat. - Miriam 

na pewno będzie robić podchody do twojej sypialni.

- Pozwól, że sam się tym zajmę - odparł. - Na pewno już chcesz wracać do 

domu?

Nie chciała, ale mimo to przytaknęła.

Ujął jej twarz w dłonie, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała.

- Gdyby chodziło mi tylko o twoje ciało, mogłem je mieć już cztery lata temu - 

oznajmił spokojnie. - Oddałabyś mi się bez protestów.

Pocałował ją i zatrzasnął drzwi z jej strony. Obszedł samochód, zajął miejsce za 

kierownicą i zapalił silnik.

- Powiedziałeś, że udajemy parę wyłącznie na użytek Miriam - zaczęła z 

75

background image

wahaniem. Kręciło jej się w głowie od tych wszystkich rozmów.

Zerknął na nią, z zadowoleniem patrząc na jej nabrzmiałe wargi i lekki 

rumieniec na policzkach.

- Ale teraz niczego nie udawaliśmy, prawda? - spytał cicho. - Obiecałem ci, że 

nie będziemy się spieszyć i tak się stanie. Niech sprawy biegną swoim własnym 

rytmem.

- Nie mam ochoty na romans - szepnęła.

- Ja też.

Samochód wjechał z powrotem na wyboistą drogę.

- Kochanie, zapal mi papierosa. - Podał jej pudełko i zapalniczkę. Jej drżące ręce 

uporały się

 

z tym prostym zadaniem dopiero za trzecim podejściem. Oddała mu 

papierosa, a potem zapalniczkę. Zawiesiła wzrok na jego wargach.

- Myślałaś o tym, żeby ze mną spać, prawda? - Zaskoczył ją, odgadując jej 

myśli.

- Tak. - Po co kłamać?

- Nie ma powodu się tego wstydzić. To zupełnie naturalna ciekawość, kiedy 

dwoje ludzi zna się tak długo jak my. - Zaciągnął się papierosem. - Ale nie 

chcesz seksu przed ślubem - domyślił się.

Wyglądała przez przednią szybę.

- Nie chcę - przyznała szczerze. Spojrzał na nią, po czym pokiwał głową.

- Zgoda.

Zdawało jej się, że mozolnie przedziera się przez mgłę lub gęstą pajęczynę. 

Nagle wszystko straciło sens, a już najbardziej ta nieoczekiwana zmiana 

stosunku Ethana do jej osoby. Przecież było jasne jak słońce, że jej pożąda. Czy 

jednak nie dlatego, że nie mógł mieć Miriam? A może istnieje inny powód, 

który zupełnie jej umknął?

Przypuszczała, że będzie miała sporo czasu na to, by rozgryźć tę łamigłówkę. 

Ethan siedział obok, paląc w milczeniu papierosa, a ona rzucała w jego stronę 

ukradkowe spojrzenia i głowiła się, czego on tak naprawdę od niej chce. Życie 

76

background image

bardzo się pogmatwało.

Kolacja minęła tego wieczoru w sztywnej atmosferze. Miriam narzekała na 

wszystkie dania, choć

 

w zawoalowany sposób i mało co tknęła. Patrzyła na 

Arabellę z nieskrywaną wrogością, jakby chciała ją natychmiast wysłać z 

samotną misją na Marsa. Widziała ich, gdy wrócili z przejażdżki. Arabella miała 

potargane włosy, zniknęła szminka z jej opuchniętych warg. Nie trzeba było być 

jasnowidzem, by w lot pojąć, czym się zajmowali.

A więc Miriam rzeczywiście, zgodnie z przypuszczeniami Arabelli, rozpoznała 

te wszystkie znaki i wpadła w furię. Jej były mąż doprowadzał ją do szału, gdy 

spod ciemnych rzęs spoglądał na młodszą kobietę. Na nią również tak patrzył, 

kiedy ją zdobywał. Teraz był ślepy na wszystko poza Arabellą. Wszelkie 

nadzieje Miriam na powrót do rodziny spaliły na panewce. Nie, nie kochała 

Ethana. Ale jej duma cierpiała, ponieważ pokochał inną, tym bardziej że była to 

Bella. To przez nią Miriam nie udało się podbić go do końca. Wymykał się jej 

czarom. Pożądał jej, ale jego serce należało do tej młodej osóbki, siedzącej teraz 

u jego boku. Arabella na pewno zdawała sobie z tego sprawę. Od lat. To dlatego 

Miriam nie zgadzała się na rozwód, przekonana, że Ethan natychmiast zwiąże 

się z Bella. A tego sobie nie życzyła.

Uwadze Ethana umknęły wściekłe spojrzenia byłej żony. Zbyt zajmowało go 

obserwowanie Arabelli. Jej usta wciąż były nabrzmiałe. Płonął z dumy, że w 

końcu tak gładko mu uległa. Znowu był mężczyzną, prawdziwym mężczyzną. 

Po raz pierwszy nie przeszkadzała mu nawet obecność Miriam. Docinkami i 

prześmiewczymi uwagami na temat jego seksualnej niesprawności trafiła w jego 

bardzo czuły punkt. Teraz powoli docierało do niego, że nie był to problem 

natury fizycznej. Dowodem na to była reakcja jego ciała na Arabellę.

Miriam dostrzegła jego zadowoloną minę.

- Rozmarzyłeś się? - zaczepiła go z cierpkim uśmiechem. - Czy może 

wspominasz nasze wspólne chwile?

Ściągnął wargi i spojrzał na nią. Nagle zupełnie zniknęła gdzieś złość, którą 

77

background image

budziły w nim podobne przytyki. Teraz wiedział już, że to ona była wszyst-

kiemu winna. Zimna, okrutna i zarozumiała kobieta, która nienawidzi mężczyzn 

i posługuje się swoją urodą, żeby ich ukarać. Za co?

- Myślę, że chyba miałaś bardzo trudne dzieciństwo - odparł.

Miriam pobladła jak ściana. Widelec wypadł jej z ręki, a ona nie była w stanie 

go podnieść.

- Co ci przyszło do głowy? - Jej głos zadrżał.

Ethan już nią nie gardził. Zaczął nawet jej

 

współczuć. Wszystko stało się dla 

niego oczywiste. Rozumiał ją teraz lepiej niż kiedykolwiek. Nie znaczyło to, że 

mógłby jej dzięki temu pragnąć albo ją pokochać. Jednak zdecydowanie mniej 

ją nienawidził.

- Nic takiego - odparł uprzejmie. - Zjadaj tę pieczeń wołową. Wbrew temu, co 

wypisują w gazetach, czerwone mięso od stuleci utrzymuje Amerykanów przy 

życiu.

- Ostatnio apetyt całkiem mi dopisuje - rzuciła pozornie od niechcenia. Zerknęła 

na Ethana i zaraz spuściła wzrok.

Arabella obserwowała tę scenę w ogromnym napięciu. Ethan odnosił się coraz 

cieplej i przyjaźniej do byłej żony. I co ona teraz pocznie? Czy ma dalej grać 

zgodnie z umową, czy to już zbędny wysiłek? Chciała tylko, żeby był 

szczęśliwy. Jeśli warunkiem jego szczęścia jest powrót Miriam, będzie chyba na 

tyle silna, by pomóc mu odzyskać żonę.

Ethan jakby czytał w jej myślach, bo zwrócił się do niej z uśmiechem. Położył 

rękę na stole, zapraszając jej dłoń. Po chwili wahania Arabella złączyła z nim 

palce. Uniósł jej dłoń do ust i pocałował żarliwie, nie zważając na pozytywne 

zaskoczenie matki ani powściąganą złość Miriam.

Ta pieszczota wyrażała pełną uniesienia czułość. Jego spojrzenie przywołało 

wspomnienie minionego popołudnia.

- Naprawdę chcecie oglądać film przyrodniczy? - spytała w końcu Miriam, 

przerywając pełną napięcia ciszę.

78

background image

Ethan popatrzył na nią, unosząc brwi.

- Czemu nie? Lubię niedźwiedzie polarne.

- A ja nie - mruknęła Miriam. - Nienawidzę niedźwiedzi polarnych, jeśli mam 

być szczera. Nienawidzę życia na wsi, nienawidzę zwierząt, ryku krów, 

nienawidzę tego domu i ciebie też nienawidzę.

- A mnie się zdawało, że przyjechałaś porozmawiać o pojednaniu - zauważył 

spokojnie.

- Przecież widać jak na dłoni, że spędziłeś popołudnie na igraszkach w plenerze 

z panną pianistką.

Arabella speszyła się, lecz Ethan tylko się roześmiał. To była zupełnie nowa 

reakcja, przede wszystkim dla Miriam.

- Skoro już o tym mowa, sprostuję, że byliśmy w samochodzie, a nie w plenerze 

- powiedział z porażającą szczerością. - Poza tym to zupełnie normalne, że 

narzeczeni szukają samotności.

- Tak, pamiętam. - Miriam złożyła serwetkę i odsunęła się od stołu. - Chyba już 

się położę. Dobranoc.

Wyszła szybkim krokiem. Coreen z głębokim westchnieniem wyprostowała się 

na krześle.

- Bogu niech będą dzięki. Teraz spokojnie dokończę kolację. - Sięgnęła po 

domowego wypieku bułkę i zaczęła smarować masłem. - O co chodzi z tymi 

amorami w samochodzie? - spytała syna rozbawionym tonem.

- Musimy dać Miriam do myślenia. - Ethan rozparł się wygodnie i spojrzał na 

matkę. - Ty mi powiedz, co mogliśmy robić.

- Arabella jest dziewicą - przypomniała mu Coreen.

- Wiem - odparł Ethan i posłał jej uśmiech. - I to się nie zmieni. Nawet za cenę 

wykurzenia stąd Miriam.

- Tak też pomyślałam. - Coreen poklepała dłoń Arabelli. - Nie bądź taka 

skrępowana, moje dziecko. Seks jest nieodłączną częścią naszego życia. Nie 

jesteś taka jak Miriam. Sumienie by cię zagryzło. I mówiąc całkiem otwarcie, 

79

background image

jego też. Straszny z niego purytanin.

- Nie tylko ze mnie - odparował. - Jak byś nazwała dwudziestodwuletnią 

dziewicę?

- Kobietą rozsądną - odparła jego matka. - W dzisiejszych czasach seks może się 

okazać niebezpieczną zabawą. I bardzo głupio robi dziewczyna, która pozwala 

mężczyźnie korzystać z małżeńskich przywilejów, nie każąc mu wziąć od-

powiedzialności za tę przyjemność. To nie przeżytek czy staroświecka 

moralność. Takie rozwiązanie dyktuje rozum. Jestem zagorzałą zwolenniczką 

ruchu wyzwolenia kobiet, ale za nic w świecie nie oddałabym się mężczyźnie, 

którego nie kocham i z którym nie byłabym w stałym związku.

Ethan podniósł się, po czym podsunął swoje krzesło bliżej matki.

- Wskakuj na mównicę! - zaprosił ją. - Jeśli przymierzasz się do dłuższego 

kazania, to musimy cię, kurczaku, nie tylko słyszeć, ale i widzieć.

Coreen zamachnęła się bułką. Ten gest bardzo

 

rozbawił Ethana, który pochylił 

się i porwał matkę w ramiona, cmokając ją głośno w policzek.

- Uwielbiam cię - powiedział, stawiając ją z powrotem na podłodze, 

zaróżowioną i zdyszaną. - Nigdy się nie zmieniaj.

- Jesteś nieznośny - burknęła Coreen.

Pocałował ją tym razem w czoło.

- Mam to po tobie. - Zerknął na Arabellę, która patrzyła na niego z podziwem. - 

Muszę wykonać kilka telefonów. Gdyby zeszła na dół, przyjdź do mojego biura. 

Postaramy się dostarczyć jej nowych powodów do irytacji.

Arabella ponownie się zawstydziła. Tym razem jednak się uśmiechała.

Puścił do niej oko, po czym zostawił je przy stole.

- Wciąż go kochasz, prawda? - spytała Coreen znad filiżanki.

Arabella wzruszyła ramionami, nie było sensu się wykręcać.

- To chyba nieuleczalna choroba. Nie wyleczyła mnie z tego Miriam ani nasze 

kłótnie, ani wszystkie te lata, które spędziliśmy osobno. Nigdy nie chciałam 

nikogo innego.

80

background image

- Zdaje się, że on to odwzajemnia.

- Tak mogłoby się wydawać. Ale na razie to tylko przedstawienie, które 

odgrywamy.

- Zdumiewające, jak można się zmienić w ciągu jednego dnia - westchnęła 

Coreen, przyglądając się Arabelli. - Dziś rano, kiedy tu zjechała, był sztywny

 

najeżony, a teraz jest taki beztroski... Zupełnie nie przejmował się jej uwagami, 

jakby siedział tu całkiem inny człowiek. - Przymrużyła jedno oko. - Co ty mu 

właściwie zrobiłaś w tym samochodzie?

- Tylko go pocałowałam, słowo honoru - broniła się Arabella. - Ale faktycznie 

jest jakiś inny. - Zmarszczyła czoło. - I powiedział coś dziwnego, że jest teraz 

pełny... kompletny. Oraz że nie dawał Miriam satysfakcji. Jej zdaniem. Może 

jego męskie ego domagało się jakiegoś wzmocnienia?

Matka Ethana zacisnęła wargi i spuściła wzrok na swoją kawę.

- Być może. Ona szykuje dla niego jakąś nową sztuczkę, to murowane. Pewnie 

dziś wieczorem.

- Uprzedziłam go, że tak będzie - zgodziła się Arabella. - Ale zabrakło mi 

odwagi, żeby mu jeszcze zaproponować, byśmy spędzili razem noc. - 

Odchrząknęła. - On ma bardzo purytańskie poglądy. Bałam się, że się obrazi. 

Mogłabym spać na fotelu. Wcale nie chodziło mi o to, żebyśmy... - Nie 

dokończyła przerażona, co pomyśli sobie jego matka.

- Rozumiem, kochanie. Nie przejmuj się tak. To bardzo dobry pomysł, żebyś 

teraz trochę u niego posiedziała. Wiedząc, że ty tam jesteś, Miriam dobrze się 

zastanowi, nim zdecyduje się zaatakować go w sypialni.

- Nie spodoba mu się to. A jeśli Miriam zajrzy tam i o wszystkim pani doniesie? 

Przecież normalnie nie podobałoby się pani, że śpimy razem bez ślubu pod tym 

dachem.

- Udam wtedy, że jestem przerażona i oburzona i będę nalegała, żeby Ethan 

niezwłocznie ustalił datę ślubu.

- Och nie, tylko nie to! - Arabella przestraszyła się nie na żarty.

81

background image

Pani Hardeman wstała do stołu i zaczęła zbierać naczynia. Rzuciła rozbawione 

spojrzenie na swojego młodego gościa.

- Nie bierz sobie tak wszystkiego do serca. Wiem coś, o czym ty nie wiesz. 

Pomóż mi zanieść talerze do kuchni. Betty Ann pojechała przed godziną do 

domu, więc masz okazję ze mną pozmywać. Potem zastanowisz się nad planem 

akcji. Masz jakiś seksowny szlafroczek?

Ta sprawa zaczyna przybierać absurdalny wymiar, pomyślała Arabella, czekając 

na Ethana w jego sypialni w wydekoltowanym, białym nocnym stroju, który 

osobiście wręczyła jej Coreen. Jak wytłumaczy Ethanowi, że ten plan zrodził się 

w głowie jego rodzonej matki?

Szczotkowała włosy bez końca, aż nabrały połysku. Nie zdjęła biustonosza i 

wciąż miała go pod jedwabnym przyodziewkiem, ponieważ jeszcze nie potrafiła 

sama rozpiąć haftek na plecach, a Coreen poszła już do siebie. W takim stroju 

poczuła się jak najprawdziwsza femme fatale.

Ułożyła się malowniczo w nogach zabytkowego

 

łoża z baldachimem. Biel jej 

nocnego stroju ostro kontrastowała z brązowo - czarno - białą narzutą. Pokój 

Ethana miał pod każdym względem tak męski charakter, że czuła się tam wręcz 

nie na miejscu.

Przy kominku stały dwa skórzane fotele, na podłodze leżało parę indiańskich 

dywaników. Beżowe udrapowane zasłony, stare i ciężkie, przesłaniały sierp 

księżyca i otwartą przestrzeń za oknem. Lampa pod sufitem była także w 

męskim stylu: przypominała koło powozu. Pod jedną ścianą stała wysoka 

komoda na nóżkach, pod drugą komódka z lustrem. Pokój był przestronny, 

ponieważ Ethan nie lubił zagraconych pomieszczeń.

Drgnęła klamka. Arabella przyjęła jeszcze bardziej wystudiowaną pozę. Może 

to Miriam? Zsunęła ramiączko koszuli, ale obrzydliwy gips i tak doszczętnie 

psuł cały efekt. Schowała zagipsowaną rękę za plecami i wypięła piersi, patrząc 

na drzwi z uwodzicielskim, jak jej się wydawało, uśmiechem.

To jednak nie była Miriam. W drzwiach pojawił się Ethan. Stanął jak wryty.

82

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Przestraszyła się. Towarzyszyła jej nieprzyjemna świadomość, że jest prawie 

naga, nie wspominając już o tym, że miękki jedwab bardzo dokładnie oblepia 

wszystkie wklęsłości i wypukłości jej ciała.

Ethan z kompletnie nieczytelną miną wszedł do sypialni, zatrzaskując za sobą 

drzwi.

Wyglądał na bardzo zmęczonego, a mimo to jego oczy nagle rozbłysły. Gapił 

się na Arabellę, jakby po raz pierwszy zobaczył kobietę w negliżu.

- O Boże - westchnął. - Mogłabyś powalić każdego faceta na kolana.

Nie takich słów oczekiwała, co prawda, ale i te pokazały, że warto było się 

trudzić.

- Naprawdę? - spytała rozpromieniona.

Podszedł bliżej. Koszulę miał już do połowy

 

rozpiętą, bardzo seksownie i 

niebezpiecznie. Ślad zarostu ocieniał jego opaloną twarz.

- Czy stanik jest konieczny? Czy to dlatego, że nie mogłaś go sama zdjąć? - 

spytał, siadając obok niej na łóżku.

- Nie dałam rady go rozpiąć - przyznała ze wstydem, pokazując gips. - Ciągle 

mam niesprawne palce.

Posadził ją, po czym zaczął od zsunięcia ramiączek koszuli. Zaraz potem zajął 

się zapięciem na plecach. Koronkowy biustonosz opadł, zatrzymując się w talii i 

odkrywając przed nim jej piersi przesłonięte tylko mgiełką koszuli.

Ethan wstrzymał oddech, ponieważ jego ciało natychmiast dało mu poznać 

swoją opinię.

- O Boże! - jęknął.

- O co chodzi? - zaniepokoiła się.

- Nie pytaj. - Rozpiął jej stanik do końca, mocno rozbawiony jej niezdarnymi 

próbami podciągnięcia go z powrotem na piersi. Nie zwracając na nie uwagi, 

zaczął głaskać jej nagie plecy.

83

background image

- Puść ten głupi stanik - szepnął, biorąc w posiadanie jej wargi.

Było to najbardziej erotyczne doświadczenie jej życia, bardziej niż tamten 

dreszcz nad rzeką, bo teraz była już kobietą, a jej miłość do Ethana dojrzała. 

Zdrową ręką objęła go za szyję.

Cofnął się lekko, żeby z czysto męskim podziwem przyjrzeć się jej kształtnym 

piersiom. Palcem obwodził ich kontur i pocierał wzniesione sutki. Westchnęła 

głośno. Chwilę później jedną rękę położył jej na karku. Wówczas druga dłoń 

powoli zaczęła się ześlizgiwać ku talii.

- Marzyłem o tym - szepnął, opuszczając wzrok na jej piersi, a zaraz potem 

sięgając do nich wargami.

Z jej gardła wydostał się dźwięk, który usłyszała po raz pierwszy w życiu. Ethan 

usłyszał go również i jeszcze bardziej się podniecił.

Arabella uosabiała wszystko, czego oczekiwał od kobiety. Młoda, niewinna, 

otwarta na niego i chłonąca go zachłannie. Upajała się jego namiętnością i 

oddawała mu się bez zastrzeżeń. W głowie mu się nie mieściło, że spotkało go 

takie szczęście.

Ściągnął brwi. Arabella drżała z rozkoszy. Gdy w pewnej chwili wbiła mu 

paznokcie w plecy, wsunął dłoń pod jej koszulę, sięgając nagich ud.

- Ethan, nie! - Przestraszyła się.

Uniósł głowę. Była teraz bezbronna, w stanie zmysłowego upojenia i 

zawieszenia, zdana na jego łaskę i niełaskę.

- Nie zrobię ci krzywdy - szepnął, pochylając się znowu nad nią. - Rozepnij mi 

koszulę. - Powoli rozsuwał palcami jej uda, obserwując jednocześnie, jak na jej 

twarzy przyzwolenie miesza się ze strachem przed nieznanym. - Chcę cię 

pieścić - szepnął. - Ale nie musimy tego robić do końca.

- Nie rozumiem.

Zamknął jej wystraszone oczy pocałunkiem.

- Wszystkiego cię nauczę. Prędzej czy później zostanę twoim kochankiem, więc 

nie ma na co czekać. Kochanie, zdejmij mi koszulę - poprosił, szepcząc jej do 

84

background image

ucha. - Chcę poczuć na sobie twoje ciało.

Nie śniło jej się nawet, że mężczyzna może w ten sposób rozmawiać z kobietą, 

ale te słowa niewiarygodnie podziałały na jej wyobraźnię. Krzyknęła cicho, 

walcząc z guzikami, a następnie wygięła się, przyciągając go zdrową ręką do 

siebie i opadając wraz z nim.

Ethan jęknął. Oto wszystkie jego marzenia stawały się rzeczywistością. To jego 

Arabella! Co więcej, jego Arabella go pożąda!

Chwycił ją za rękę, przykładając ją do swojego brzucha. Leżał i czekał 

niecierpliwie na jej ruch.

- Nie mogę - zaprotestowała histerycznie.

- Możesz, kochanie - powiedział spokojnie. - Dotykaj mnie tak jak teraz. - 

Otworzył jej zaciśniętą dłoń, układając ją płasko na swoim ciele. - Arabello... 

Arabello, nie odpychaj mnie. - Drżącymi palcami prowadził jej dłoń. - Nie 

uciekaj. - Głośno wciągnął powietrze do płuc.

W jej oczach wyczytał zdumienie i lęk. Pozwolił jej patrzeć, delektując się jej 

dotykiem, zakazaną przyjemnością, którą dawały mu te smukłe palce. Bardzo 

chciał jej powiedzieć, ile to dla niego znaczy, co przy tym czuje, lecz nie 

znajdował słów.

Raptowne, niezapowiedziane skrzypnięcie drzwi sypialni zmroziło ich.

- O mój Boże! - Miriam nie kryła oburzenia. Cofnęła się natychmiast, trzaskając 

drzwiami. Do ich uszu dotarły jej wściekłe okrzyki i stukot obcasów na 

drewnianej podłodze w holu.

Ethan z głośnym westchnieniem opadł na plecy, a Arabella usiadła, zapominając 

o nagości. Spojrzała na niego.

- Dobrze się czujesz? - spytała z wahaniem.

- Niezupełnie - wykrztusił przez ściśnięte gardło. Uśmiechnął się pomimo 

bolesnego uczucia niespełnienia. - Ale ten ból jest nieziemsko cudowny.

Marszcząc czoło, Arabella zasłoniła się koszulą.

- Nie rozumiem... - Była bardzo speszona.

85

background image

Roześmiał się już bez przymusu. Tę tajemnicę

 

zatrzyma dla siebie.

- To dobrze, że nie rozumiesz. Jeszcze nie musisz. - Leżał z otwartymi ustami, 

aż złapał oddech, a ból z wolna ustąpił. Omiatał wzrokiem jej twarz i całe ciało.

- Miriam nas widziała - stwierdziła zmieszana.

- O to nam chodziło, zapomniałaś?

- No tak, ale... - Zaczerwieniła się i odwróciła wzrok.

Usiadł, przeciągnął się leniwie, po czym ujął jej zaróżowioną twarz w dłonie i 

obsypał delikatnymi pocałunkami.

- Kobiety dotykają w ten sposób swoich mężczyzn od początku świata - 

oznajmił szeptem, patrząc na jej zamknięte powieki. - Założę się, że jeszcze w 

szkole większość twoich koleżanek oddawała się tej przyjemności, nie 

wyłączając Mary.

- Ona nigdy...

- Czemu nie? Mogła być zakochana. - Spojrzał w jej strapioną twarz. - Arabello, 

seks to nie grzech. Zwłaszcza jeżeli bardzo ci zależy na drugiej osobie, jeżeli 

jest ci droga. W ten sposób daje się wyraz swoim uczuciom.

- Mam tyle zahamowań... - zaczęła.

Pogładził jej wilgotne, zburzone włosy.

- Ty masz zasady. Rozumiem to i szanuję. Nie zamierzam cię uwieść w moim 

własnym łóżku, jeżeli właśnie tego się obawiasz. - Iskierka humoru zabłysła w 

jego oczach. Czuł, że rozpiera go energia jak nigdy dotąd, że mógłby przesuwać 

góry. Zmysłowo musnął wargami czubek jej nosa. - Będziemy się kochać do 

samego końca dopiero w noc poślubną - oznajmił.

Podniosła na niego osłupiały wzrok.

- Słucham?

- Teraz już musimy się pobrać. Nie mamy wyjścia - rzekł. - Miriam nie wyjedzie 

stąd, nawet gdybyś miała tu spędzać wszystkie noce, żeby ją odstraszyć. Ta 

kobieta nie przyjmuje do wiadomości przegranej. Wbiła sobie do głowy, że tu 

wróci i myśli, że uda się jej mnie do tego zmusić.

86

background image

- Powinna się dobrze zastanowić.

- To nie jest takie proste. Ona uważa, że ma przewagę - mruknął. Przeniósł 

spojrzenie na jej dłoń kurczowo zaciśniętą na koszuli. - Puść to. Uwielbiam na 

ciebie patrzeć.

- Ethan!

Zaśmiał się.

- Przecież to lubisz, nie udawaj! Przez lata przekonywano mnie, że nie jestem 

mężczyzną, więc musisz mi wybaczyć tę odrobinę arogancji. Właśnie się czegoś 

o sobie dowiedziałem.

- Czego? - spytała zaintrygowana.

- Że nie jestem impotentem.

Zabrzmiało to jak najzwyczajniejsze stwierdzenie. Arabella starała się zebrać 

myśli. Czy to znaczy, że mężczyzna nie może...? Wytrzeszczyła oczy.

- Czy właśnie o to chodziło Miriam?

- Brawo! Żadnymi wymyślnymi sztuczkami nie była w stanie mnie podniecić. I 

dlatego bez wielkiego żalu pozwoliłem jej odejść. Lecz ona nie chciała się 

zgodzić na rozwód, przekonana, że może mnie odzyskać, że ostatecznie poddam 

się jej żałosnym czarom. Nie dotarło do niej, że jej magia mnie nie bierze. Z 

mojej strony to było co najwyżej przelotne zauroczenie. Czysto fizyczne. Ale 

takie pragnienie raz zaspokojone wygasa. Mnie w każdym razie wystarczył 

jeden raz.

- Ona na pewno wie, co się robi w łóżku

 

z mężczyzną. - Westchnęła. - Jestem 

strasznym tchórzem...

Przygarnął jej głowę do swego muskularnego ramienia, gładząc jej włosy.

- Ten pierwszy raz nie jest łatwy także dla mężczyzny - szepnął jej do ucha. - 

Przyzwyczaisz się, a ja na pewno cię nie skrzywdzę.

- Wierzę ci. - Tak, była o tym przeświadczona. Ale czy on ją kiedykolwiek 

pokocha? Pragnęła tego najbardziej w świecie. Wtuliła się w niego z prze-

ciągłym westchnieniem. - Naprawdę nie czujesz tego samego przy Miriam? Ona 

87

background image

jest taka piękna i na pewno zna różne sposoby.

- Miriam nie dorasta ci do pięt - szepnął. - I nigdy ci nie dorównywała.

Ale ożeniłeś się z nią, cisnęło się jej na usta. Kochałeś ją. Dziś przy kolacji byłeś 

dla niej całkiem miły. Milczała jednak. Popadła w zadumę. Ethan tymczasem 

odsłonił jej piersi i przytulił się do jej nagiego ciała, rozgrzewając je pieszczotą 

ciepłych dłoni.

- Miałem kobiety, jeszcze zanim ty skończyłaś osiemnaście lat - wyznał. - Ale z 

tobą, wtedy nad rzeką, przeżyłem coś niepowtarzalnego, co nie zdarzyło mi się z 

żadną inną, mimo że nie robiliśmy nic niezwykłego. Od tamtej pory wciąż śnił 

mi się tamten letni dzień. Od lat marzyłem, żeby go powtórzyć.

- Ale poślubiłeś Miriam - wydusiła wreszcie. Zamknęła oczy, by na niego nie 

patrzeć. - A to mówi samo za siebie, prawda? Twoje uczucie nie było 

przeznaczone dla mnie. Dla mnie miałeś tylko pożądanie. To się nie zmieni. 

Puść mnie. - Rozpłakała się nagle, wyrywając się z jego ramion. Nie zwolnił 

uścisku. Nawet go wzmocnił.

- To nie jest samo pożądanie, wbij to sobie do głowy - zirytował się. - I nie kłóć 

się ze mną. - Pocałował ją. - Lepiej się, kochanie, ze mną nie kłóć.

Łzy toczyły się jej po policzkach prosto na jego wargi. Mimo to tak długo nie 

wypuszczał jej z objęć, aż zrezygnowana przestała się szarpać. Dopiero 

wówczas podniósł głowę i spojrzał na nią jak urzeczony. Jego oczy znów 

pobłyskiwały srebrzyście.

- Jeżeli faktycznie kieruje mną wyłącznie chuć, to sądzisz, że pozwoliłbym ci 

zachować niewinność?

Arabella przełknęła głośno ślinę.

- Chyba nie.

- Mężczyzna ogarnięty pożądaniem nie zastanawia się nad tym, co powiedzieć 

albo zrobić, żeby kobieta mu uległa - powiedział. - Mogłem cię mieć dziś po 

południu. Mogłem cię mieć przed chwilą. Ale, jak widzisz, w porę się 

powstrzymałem.

88

background image

Mogło to także znaczyć, że nie pragnie jej dość mocno, by nalegać.

Tymczasem Ethan usiadł, omiatając wzrokiem

 

jej ciało i odkryte piersi. Potem 

sam je zakrył, wsuwając z powrotem na miejsce ramiączka koszuli.

- Coś mi się zdaje, że brak ci wiary w siebie. Mam rację? - spytał, kiedy wstała z 

łóżka. On także się podniósł. - Będę musiał chyba nad tym popracować.

- Przecież robimy to tylko po to, żeby zniechęcić do ciebie Miriam. Sam tak 

mówiłeś - przypomniała mu.

- Tak, tak mówiłem. Nie zaprzeczam. - Przesunął palcem wzdłuż grzbietu jej 

nosa. - Ale żeby to osiągnąć, będziesz musiała za mnie wyjść. - Zadowolony z 

siebie wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Och, to nie takie straszne. 

Będziesz ze mną spała. Będziemy robić dzieci. Nasze wspólne życie będzie 

całkiem udane, nawet jeśli z powodu ręki będziesz mogła tylko dawać lekcje gry 

na pianinie.

- Uważasz, że to mi wystarczy? - Zasmuciła się.

Spoważniał. Wydawało mu się, że ona go kocha, ale chyba się pomylił. Dopiero 

co zachowywała się jak zakochana, a teraz daje mu do zrozumienia, że 

małżeństwo nie da jej satysfakcji. Że chce wrócić na scenę, ponieważ tylko 

muzyka jest dla niej gwarancją spełnienia. Zirytował się.

- Chcesz mi powiedzieć, że tutaj nie mogłabyś być szczęśliwa?

Machnęła ręką.

- Jestem zmęczona. Nie chcę teraz rozmawiać o takich sprawach. Zgoda?

Wyjął z kieszeni papierosa i zapalił, patrząc na nią spod ściągniętych brwi.

- Zgoda. Ale prędzej czy później czeka nas decydująca runda.

- Na razie zrobię, co mogę, żeby pomóc ci zniechęcić Miriam. Jeśli tego 

rzeczywiście chcesz - dodała z wahaniem.

- Chyba nie podejrzewasz, że chcę ją odzyskać?

- Na pewno? W jej łagodnych zielonych oczach tlił się smutek.

- Nie słyszałaś, co ci przed chwilą tłumaczyłem? Po co ja sobie strzępię język?! 

A może ty nie wiesz, co to jest impotencja? - rozzłościł się. Dla jasności rzucił 

89

background image

potoczne określenie dla tej przypadłości, które wywołało ognisty rumieniec na 

jej policzkach.

- Ja... ja... ja wiem, co to znaczy - wykrztusiła, odsuwając się od niego. - Nie 

wiem tylko, czy podoba mi się moja rola. Bo może ty podświadomie pragniesz 

Miriam, ale tak panicznie boisz się, że znowu ją stracisz, że nie możesz z nią 

tego robić... Zdradziła cię kiedyś, więc...

- Daj spokój! - Zaciągnął się papierosem. Nie mógł jej żadną siłą przekonać o 

swoich uczuciach, a tego wieczoru był już zbyt zmęczony, żeby to 

kontynuować. - Idź lepiej do swojego pokoju, zanim Miriam ściągnie tu Coreen, 

która przeżyje największy szok swojego życia.

- Twoja matka wcale nie będzie zszokowana

 

- rzuciła Arabella od niechcenia.

- Skąd ty to wiesz?

Podniosła na niego wzrok.

- Bo to był jej pomysł. Sama wręczyła mi ten wymyślny strój.

- Ach, te baby! - wybuchnął.

- Ratujemy cię przed Miriam.

- W porządku. A czy wiecie już, kto uchroni ciebie przede mną? - spytał, 

chwytając ją w talii. Pochylił się i zbliżył do niej wargi. - Zdejmij tę koszulę i 

wskakuj do łóżka. Będę cię tak kochał, że zapamiętasz to do końca życia.

Przeszył ją niepokojący dreszcz.

- To nie mnie chcesz w łóżku, tylko Miriam! - zawołała, odskakując od niego.

- Jesteś ślepa jak kret! - krzyknął. - W porządku, uciekaj. Ale pamiętaj, że od tej 

pory nie wykonam żadnego gestu. Już raz pozwoliłem ci odejść i to się nie 

powtórzy.

Tego też nie zrozumiała. Z jego ust popłynęło tyle niepojętych słów. W jednej 

tylko kwestii jej opinia nie uległa zmianie: nadal podejrzewała, że jego 

zachowanie oraz wstydliwa przypadłość mają podłoże psychologiczne. U ich 

źródła leży strach, że Miriam znowu zawładnie jego sercem i znowu go zdradzi.

Namiętność Ethana jednocześnie podniosła ją na duchu i zaniepokoiła. Owe 

90

background image

chwile znajdą stałe

 

miejsce w jej pamięci, choć będzie to wspomnienie słodko - 

gorzkie. Na zawsze przyćmione podejrzeniem, że nie była dla niego niczym 

więcej niż fizycznym substytutem kobiety, którą naprawdę kochał.

- Wielkie dzięki, ale wolę sama decydować o moim życiu - powiedziała, 

podchodząc do drzwi. - Nie zapomniałam, że zakazałeś mi przed laty wracać na 

ranczo i jakich słów wówczas użyłeś.

- Zapomnisz o nich. - Otworzył jej drzwi. - Nie wiesz nawet, dlaczego to wtedy 

powiedziałem.

- Wiem doskonale. Chciałeś się mnie pozbyć.

- Żebym mógł się ożenić z Miriam - dodał z westchnieniem.

- Otóż to.

Tylko westchnął, zapomniawszy niemal o papierosie, którego trzymał w dłoni. 

Wpatrywał się jej w oczy.

- Nie ma większych ślepców niż ci, którzy nie chcą widzieć - mruknął. - Miałaś 

osiemnaście lat

 

- ciągnął cicho. - Znajdowałaś się pod przemożnym wpływem 

ojca, który cię emocjonalnie szantażował. Byłaś utalentowaną, początkującą 

pianistką z niewiarygodnym potencjałem. I po raz pierwszy w życiu zadurzyłaś 

się w mężczyźnie. Teraz jesteś prawie w tym wieku, w jakim ja byłem wówczas. 

Spróbuj postawić się w mojej ówczesnej sytuacji. Pomyśl, co byś czuła i 

myślała oraz jak byś rozwiązała taką skomplikowaną sytuację.

Poczuła się całkowicie bezradna.

- Co miał z tym wspólnego mój wiek? - Głos jej się załamywał.

- Wszystko. Boże drogi! Czy ty nic nie pojmujesz? Co by się stało, gdybyś 

wówczas, nad rzeką, zaszła ze mną w ciążę?

Arabella zbladła. Wyobraziła sobie horror, który przeżyłby jej ojciec. Wiedziała 

też dokładnie, co by zrobił. Pozamałżeńskie dziecko było dla niego nie do 

przyjęcia. Ethan prawdopodobnie poprosiłby ją

 

o rękę, gdyby dowiedział się o 

ciąży, a gdyby miał jakieś wątpliwości, jej ojciec wybiłby mu je z głowy i po 

prostu zmusił do małżeństwa.

91

background image

- Może wcale bym nie zaszła w ciążę - broniła się słabo. - Nie wszystkie kobiety 

zachodzą w ciążę.

- Tak, to się zdarza, ale rzadko - odparł. - Znakomita większość nie ma z tym 

problemu. Nie byłem tamtego dnia przygotowany na taką sytuację. I na pewno 

nie powstrzymałbym się tylko dlatego, żeby chronić cię przed niepożądaną 

ciążą. Istniała zatem wielka szansa, abyśmy spłodzili dziecko. - Oczy mu 

pociemniały, a spojrzenie złagodniało. - Cieszyłbym się z tego - dodał zaraz. - 

Arabello, bardzo bym chciał mieć z tobą dziecko.

Krew uderzyła jej do głowy. Z trudem sięgnęła do klamki.

- Lepiej już... pójdę do łóżka - wykrztusiła załamującym się głosem.

- Chciałabyś - powiedział ze zniewalającym uśmiechem.

- Nie jesteśmy małżeństwem - dodała, starając się zachować resztki zdrowego 

rozsądku.

- Ale będziemy. - Zatrzymał ją w otwartych drzwiach. - Bardzo chętnie będę 

zmieniał pieluchy i podawał butelki. Pamiętaj o tym. Nie należę do tych 

prawdziwych mężczyzn, którzy uważają, że wszystko poza oglądaniem meczów 

piłki nożnej i piciem piwa należy do obowiązków kobiety.

Spojrzała na niego nieco już bardziej pogodna, zapominając na chwilę o 

wszystkich swoich obawach.

- A gdybym nie mogła dać ci dziecka?

Uśmiechnął się i dotknął palcami jej warg.

- Wtedy stalibyśmy się sobie tak bliscy, jak mało która para - powiedział 

łagodnym, czułym głosem. - Bylibyśmy nierozłączni. Moglibyśmy też 

zdecydować się na adopcję. Może nawet więcej niż jednego dziecka... Albo 

oboje pracowalibyśmy z dziećmi jako wolontariusze. - Pochylił głowę i 

pocałował jej zamknięte powieki. - Nie myśl sobie, że jesteś dla mnie ważna 

wyłącznie jako potencjalna matka moich dzieci. Dzieci są i powinny być 

cennym dodatkiem. Oraz wielkim darem. Ale na pewno nie jedynym powodem, 

dla którego ludzie decydują się na wspólne życie.

92

background image

Nawet nie marzyła, że kiedykolwiek z jego ust padną podobne słowa. Łzy jak 

groch potoczyły się

 

z jej oczu, a po krótkiej chwili rozszlochała się na dobre.

- Oj, przestań. - Przytulił ją wzruszony. - Przestań już. - Spijał słone łzy z jej 

drżących warg i kołysał ją w ramionach. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie 

zakosztował. Nawet jemu kręciło się w głowie. Arabella obejmowała go za 

szyję i pozostając w jego bezpiecznych objęciach, odwzajemniała każdy jego 

pocałunek.

- No, no... Jestem jak najbardziej za, ale nie popadajmy w skrajności - usłyszeli 

za plecami głos Coreen Hardeman.

Ethan podniósł głowę. Jego matka stała w holu. W jej szarych oczach lśniła tak 

ogromna radość, że tym razem pokraśniało oblicze jej syna.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Arabella była dużo bardziej zakłopotana niż Ethan i jego nieustraszona 

rodzicielka.

- Postaw mnie - poprosiła.

- Dlaczego? - Udawał, że się dąsa. - Dopiero zaczynało być miło.

- Wydawało mi się - zaczęła Coreen dość zasadniczym tonem - że było już 

dosyć miło. Tak przynajmniej doniosła mi wzburzona Miriam. - Niedługo 

jednak utrzymała się w roli pełnej dezaprobaty matki. Wybuchnęła śmiechem. - 

Podobno tylko sekundy dzieliły was od zupełnego zatracenia. - Uniosła brwi, 

popatrując z rozbawieniem na syna. - Usłyszałam też, że jesteś bezwstydny. 

Oraz jeszcze kilkanaście innych niewybrednych komunałów.

Ethan uśmiechnął się szeroko.

- Miałem chętnego współpracownika - odparł, zerkając szelmowsko na Bellę.

- O tym też wiem. - Coreen pokiwała głową.

- Puść mnie! Przestań mnie demoralizować! - prychnęła Arabella pół żartem, pół 

93

background image

serio. - Wiedziałam, że jeśli nie będę ostrożna, sprowadzisz mnie na złą drogę.

Nareszcie postawił ją na podłodze.

- Chcesz spróbować jeszcze raz? O ile dobrze pamiętam, kiedy wszedłem do 

sypialni, leżałaś na moim łóżku w bardzo kuszącej pozie... - Zerknął na Coreen. 

- Podobno to ty, mateńko, wpadłaś na ten genialny pomysł.

- Przyznaję się bez bicia. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Byłam 

absolutnie przekonana, że Miriam spróbuje dostać cię w swoje łapy. Wiem też, 

co ją do tego skłoniło. Moim zdaniem, mój drogi, ona jest w ciąży.

- Arabella też tak twierdzi. Pobieramy się. - Popatrzył wymownie na młodszą 

kobietę. - Arabella jeszcze o tym nie wie, ale ty już możesz zaczynać 

przygotowania do ślubu. Zaciągniemy ją do ołtarza, nim się zorientuje, co się 

dzieje.

- Świetny pomysł. - Coreen nie kryła zachwytu. - Och, Bello, nie masz pojęcia, 

jak bardzo się z tego cieszę. Będziesz moją ukochaną synową...

- Ale... - zaczęła Arabella, przenosząc wzrok z matki na syna i z powrotem.

- Będzie, będzie - potwierdził Ethan. - Jutro

 

pojedziemy do miasta po 

pierścionek zaręczynowy. Co sądzisz o ślubie w kościele metodystów? Po-

prosimy wielebnego Bolanda o odprawienie ceremonii.

- To dobre rozwiązanie. Weselne przyjęcie wydamy w Jacobsville Inn. Jest tam 

bardzo dużo miejsca. Poproszę Shelby Ballenger, żeby pomogła nam je 

zorganizować. W zeszłym miesiącu wszyscy byli zachwyceni jej aranżacją 

naszego dobroczynnego pokazu mody. Jestem pełna podziwu dla jej 

umiejętności kierowania wolontariuszami. Oraz tego, że potrafi łączyć tę 

działalność z wychowaniem swoich dwóch urwisów.

- Koniecznie się z nią skontaktuj - zgodził się Ethan. - Kto zajmie się 

zaproszeniami?

- Ja wcale nie wiem... - próbowała wtrącić się Arabella. Z lekkim przerażeniem 

spoglądała to na Ethana, to na Coreen.

- Masz rację - zgodził się beztrosko, po czym splótł ramiona na piersiach i 

94

background image

zwrócił się do matki.

- Możesz się zająć zaproszeniami?

- To jest mój ślub! - wybuchnęła Arabella. - Chyba mam prawo brać udział w 

przygotowaniach!

- Jasne - rzekł Ethan. - Możesz na przykład przymierzyć suknię ślubną. Coreen, 

zabierz ją do najlepszego sklepu w Houston - polecił matce. - Wybierzcie 

najdroższą suknię. Nie życzę sobie żadnej pospolitej i typowej sukni! 

Wykluczone!

- Już ty się o to nie martw - obiecała mu matka. - Biała suknia, biały ślub... - 

Westchnęła rozmarzona. - Zwątpiłam już, czy kiedykolwiek zobaczę cię w 

szczęśliwym związku.

Ethan z czułością przypatrywał się Belli.

- Ja też - rzekł lekko schrypniętym głosem. Oczy mu błyszczały.

Przecież to całe cholerne zamieszanie ma jedynie na celu przepędzenie stąd 

Miriam, chciała krzyknąć bliska łez Arabella. On mnie wcale nie kocha, co 

najwyżej ma chęć się ze mną przespać. Bo przy mnie czuje się stuprocentowym 

facetem! Ale to nie powód, żeby brać ślub!

Gdy zamierzała powiedzieć to na głos, Ethan już wracał do swojego pokoju.

- Na wszelki wypadek zamknę się na klucz. - Zaśmiał się. - Dobranoc, mamo. - 

Spojrzał na Bellę. - Dobranoc, maleńka.

- Dobranoc - powiedziała. - Chciałam ci jeszcze...

Zamknął jej drzwi przed nosem.

- Wiem, że wyglądam jak osoba bardzo z siebie zadowolona, ale nie potrafię 

tego ukryć - wyznała pani Hardeman. - Miriam była taka pewna, że odzyska 

Ethana. Nie zniosłabym, gdyby go znowu skrzywdziła.

- Dzisiaj przy kolacji był dla niej bardzo życzliwy - zauważyła Arabella, dając 

wyraz swojemu największemu lękowi.

Coreen zerknęła na nią.

- Ethan jest mądry. Nie martw się. Nie żeniłby się z tobą tylko po to, żeby zrobić 

95

background image

jej na złość. Możesz mi wierzyć - dodała, patrząc, jakby chciała jeszcze słówko 

dorzucić. Wzruszyła w końcu ramionami i uśmiechnęła się. - Pójdę już spać. 

Śpij dobrze, kochana. Życzę ci wszystkiego najlepszego.

- Przecież nic się nie stało - wypaliła Arabella. - Nie wiem, co powiedziała 

Miriam...

Coreen pogładziła ją delikatnie po policzku.

- Znam ciebie i znam mojego syna. Nie musisz nic mówić. Poza tym, moja 

droga - ciągnęła przyjaźnie - mężczyźni, jak już są zaspokojeni, nie wyglądają 

tak jak Ethan, kiedy zamykał się w pokoju. Jestem może stara, ale wzrok nadal 

mi dopisuje. Dobranoc.

Arabella rzuciła pani Hardeman niepewne spojrzenie, po czym ruszyła do siebie 

z nadzieją, że po drodze nie natknie się na Miriam.

Czekało ją niemiłe rozczarowanie. Powinna była przewidzieć, że Miriam tylko 

czyha, by ją dopaść. Stało się to w chwili, gdy mijała drzwi gościnnego pokoju. 

Pierwsza żona Ethana była rozgorączkowana i miała czerwone oczy. 

Najwyraźniej płakała.

- Ty żmijo! - warknęła z furią. Odrzuciła do tyłu włosy pogardliwym gestem. - 

On należy do mnie. Nie oddam ci go dobrowolnie. Nie oddam go bez walki.

- Chcesz walki? To będziesz ją miała - odrzekła

 

Arabella ze stoickim spokojem. 

- Pobieramy się. Już cię o tym poinformował.

- Po moim trupie! - krzyknęła tamta. - On mnie kocha. Zawsze mnie kochał. Ty 

mu jesteś potrzebna tylko do łóżka. - Podkreśliła spojrzeniem tę szyderczą 

uwagę. - Szybko mu się znudzisz, zobaczysz, przestaniesz być dla niego 

atrakcyjna, jak tylko się z tobą prześpi. Nigdy nie zaprowadzisz go do ołtarza! 

Lepiej od razu o tym zapomnij.

- Już zaczął przygotowania do ślubu.

- Nie ożeni się z tobą, powtarzam. Rozwiódł się ze mną tylko dlatego, że go 

zdradziłam.

- Ja też uważam, że to jest wystarczający powód do rozwodu - odparowała 

96

background image

Arabella. Trzęsła się w środku, ale za nic nie chciała skapitulować. - Zraniłaś 

jego dumę. - Jak myślisz, co ja czułam, gdy bez przerwy opowiadał mi o tobie? 

Arabella to, Arabella tamto. Od dnia ślubu musiałam tego wysłuchiwać od tej 

całej jego pieprzonej rodzinki! Arabelli nikt nie dorówna. Absolutnie nikt! 

Nienawidziłam cię od pierwszej chwili. - Oczy zaszły jej łzami. Rozszlochała 

się. - Dobre sobie! - Zaniosła się histerycznym śmiechem. - Byłam sto razy 

bardziej otrzaskana ze światem. Sto razy bardziej doświadczona. Urodą nie 

dorastałaś mi do pięt. Mężczyźni się za mną uganiali. Ale on myślał tylko o 

tobie. Szeptał twoje imię w chwilach uniesienia. - Zalewając się łzami, oparła 

się o ścianę. Arabella patrzyła na nią w osłupieniu.

- Co takiego...? - wykrztusiła wreszcie.

- A gdy w końcu zarzuciłam mu, że mnie wykorzystuje, bo nie może mieć 

ciebie, poraziło go i bęc, już nie był w stanie się ze mną kochać. - Osunęła się na 

podłogę. - Miał obsesję na twoim punkcie. I chyba dalej ma - dodała. - Chyba 

dlatego, że cię nie posiadł. Ale jak to się wreszcie stanie, wróci do mnie. Może 

nawet będzie mnie znowu pożądał. On mnie kiedyś kochał - utwierdzała się w 

tym przekonaniu. - Nienawidzę cię! Gdyby nie ty, wszystko ułożyłoby się 

inaczej.

Wróciła do pokoju, trzaskając drzwiami. Osłupiała Arabella została sama w 

korytarzu.

Nie bardzo wiedziała, jak dotarła do swojej sypialni. Po omacku zapaliła 

światło, zamknęła drzwi na klucz i natychmiast padła na łóżko.

Czy Miriam mówiła prawdę? Czy Ethan jest naprawdę opętany jej ciałem? Czy 

rzeczywiście do takiego stopnia, że odbiło się to na jego małżeństwie? Czy to 

możliwe, by mężczyzna kochał jedną kobietę, a pożądał innej? Jak mało 

wiedziała na ten temat! Nie znajdowała odpowiedzi na te pytania, dysponując 

wyłącznie swoim skromnym doświadczeniem.

Jedno nie ulegało wątpliwości. Ethan nadal jest zainteresowany nią jako 

partnerką seksualną. To prawdopodobnie zbyt kruchy fundament małżeńskiego 

97

background image

związku, ale przecież ona kocha go nad życie. Jeśli Ethan może jej dać tylko 

pożądanie, to

 

być może uda jej się zbudować na tym coś głębszego, nauczyć go 

miłości. To prawda, że ona nie dorównuje Miriam urodą, ale według jego 

własnych słów wnętrze człowieka jest ważniejsze od zewnętrznych pozorów.

Miłosny zapał Ethana tego popołudnia oraz wieczoru stanowił niezbity dowód 

na to, że jego tak zwana impotencja to sprawa przejściowa. Bo skoro pożąda 

jednej kobiety, może też pożądać drugiej. Miriam go upokorzyła, więc jego 

ciało się zbuntowało. Lecz podczas kolacji był dla niej całkiem miły. Czy to nie 

ostudzi jego zapałów wobec tej drugiej kobiety? Miriam rzuciła jej rękawicę, 

lecz czy ona znajdzie w sobie siłę, by stawić jej czoło? Tym bardziej że jej 

przeciwniczka jest piękna i doświadczona. Arabella długo nie mogła zasnąć. 

Myśli kotłowały się w jej głowie, nie przynosząc spokoju ani żadnych 

rozwiązań.

Kiedy obudziła się następnego ranka, ujrzała świat w nieco pogodniejszych 

barwach. Przede wszystkim postanowiła wierzyć w siebie. Może przecież 

popracować na sobą, nad swoim charakterem i urodą. A nuż zbliży się do tego, 

co reprezentuje sobą Miriam, a wtedy Ethan ją pokocha. Kto wie? 

Wykorzystując rozmaite sztuczki i sposoby, mogłaby mieć szansę wygrać ten 

pojedynek i zmusić Miriam do uznania porażki.

Przystąpiła niezwłocznie do dzieła. Włożyła swoją najładniejszą, seledynową 

sukienkę z dekoltem karo, wciętą talią i z kloszową spódnicą. Letnią, zalotną 

sukienkę, która pasowała do koloru jej oczu. Włosy upięła w kok na czubku 

głowy i pozwoliła sobie na bardziej wyrazisty niż zazwyczaj makijaż. Wybrała 

też długie kolczyki, za którymi dotychczas specjalnie nie przepadała. W 

rezultacie zobaczyła w lustrze szalenie wyrafinowaną wersję Arabelli. 

Wypróbowała jeszcze uwodzicielski uśmiech, po czym z aprobatą pokiwała 

głową. Tak, jeśli Ethan pragnie kobiety eleganckiej i światowej, proszę bardzo. 

Oto ona. Arabella też potrafi taka być.

98

background image

Zbiegła na dół. Gdyby nie ten głupi gips, wyglądałabym naprawdę zabójczo, 

pomyślała, zerkając ze złością na rękę. Odrobina cierpliwości i pozbędzie się go, 

a potem będzie już mogła poszaleć w sklepach i sprawić sobie nowe, 

odpowiednie do nowej sytuacji kreacje.

Kiedy zjawiła się w jadalni, Ethan i Miriam siedzieli już przy stole. Coreen i 

gospodyni, Betty Ann, niezmordowanie kursowały z talerzami między jadalnią a 

kuchnią.

Na pierwszy rzut oka Ethan i jego była małżonka pogrążeni byli w rozmowie i 

to wcale nie wrogiej. On uśmiechał się do niej serdecznie, ona zaś spijała każde 

słowo z jego ust. Miriam wyglądała tego ranka inaczej. Zaplotła włosy. Miała na 

sobie T - shirt i dżinsy. I ani śladu makijażu. Jaka zmiana, przeraziła się 

Arabella. Znowu są swoim przeciwieństwem!

Ethan odwrócił głowę i oniemiał. Zmrużył oczy i wykrzywił wargi w 

nieodgadnionym grymasie.

- Dzień dobry! - zawołała radośnie, maskując zmieszanie. Pochyliła się nad nim 

i cmoknęła w czubek nosa. - Dzień dobry, kochanie. Witaj, Miriam. Piękny 

mamy ranek, prawda?

- Dzień dobry - mruknęła Miriam. Nim podniosła filiżankę do ust, zdążyła 

rzucić jej nienawistne spojrzenie.

Arabella usiadła i swobodnym gestem sięgnęła po dzbanek z kawą.

- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, wyprawiamy się zaraz z Coreen do 

Houston poszukać dla mnie sukni ślubnej - powiedziała bez ceregieli, zwracając 

się do Ethana. - Chciałabym, żeby to było coś bardzo kosztownego i 

niepowtarzalnego.

Ethan wbił wzrok w stół. Przed oczami tańczyły mu obrazy z przeszłości. 

Miriam wypowiedziała niemal identyczne słowa, kiedy się zaręczyli. Nawet 

zewnętrznie Bella upodobniła się do niej tamtego dnia. I była tak samo 

szczebiotliwa i podniecona. Czyżby aż tak bardzo pomylił się w ocenie 

Arabelli? Czy to znaczy, że teraz, gdy jej kariera zawisła na włosku i dotarło do 

99

background image

niej, że nie będzie w stanie zarobić na swoje utrzymanie, pieniądze 

niespodziewanie zaczęły być dla niej aż tak ważne? A może postanowiła w taki 

idiotyczny sposób

 

konkurować z Miriam? Szybko odrzucił tę drugą możliwość. 

Przecież Bella wie doskonale, że druga Miriam go nie interesuje. Nie 

popełniłaby takiego błędu i nie naśladowała kobiety, która napawa go niechęcią. 

Zadrżał na myśl, że historia mogłaby się powtórzyć. Po co się deklarował? 

Chciał pozbyć się Miriam, lecz teraz przestraszył się, że wpada w taką samą 

pułapkę.

Coreen weszła do pokoju z tacą z ciastem i spojrzała na Arabellę.

- Jak ty się zmieniłaś, kochanie! - wykrzyknęła, nieco ochłonąwszy z wrażenia.

- Podoba się pani? - spytała Arabella z uśmiechem. - Pomyślałam rano, że 

spróbuję czegoś nowego. Wybierzemy się dziś do Houston?

Pani Hardeman postawiła tacę na stole.

- Oczywiście.

- Jedźcie, jedźcie - zachęcała je Miriam. - Ja chętnie dotrzymam towarzystwa 

Ethanowi - dodała, patrząc z nieśmiałym uśmiechem na byłego męża.

Ethan milczał. Starał się zrozumieć zmianę wizerunku Belli.

Nie odezwał się do niej podczas całego długiego śniadania. Zaczęło ją to w 

końcu peszyć. Gdy weszła do jadalni, prowadził ożywioną rozmowę z Miriam. 

Jej wzmianka na temat sukni ślubnej natychmiast zwarzyła jego nastrój. Czyżby 

zmienił zdanie? Czy nie miał zamiaru jej poślubić?

Dość gwałtownie podniósł się z krzesła i ruszył do drzwi.

- Zaczekaj na mnie! - zawołała za nim Miriam, korzystając z sytuacji. - Muszę 

cię o coś zapytać.

Pobiegła za nim. Gdy wychodzili, ujęła go pod ramię.

- Miły początek dnia - powiedziała ponuro Arabella, siedząc nad drugą filiżanką 

kawy pół godziny później.

Coreen poklepała ją po ręce.

100

background image

- Daj spokój. Zaraz pojedziemy do Houston. Zajrzę jeszcze do kuchni, żeby 

powiedzieć Betty Ann, że nas nie będzie.

Arabella wciąż dumała nad sceną, która rozegrała się przy śniadaniu, kiedy 

zadzwonił telefon. Wstała, żeby podnieść słuchawkę, ponieważ Coreen i Betty 

Ann były zajęte.

Dzień rozpoczął się tak fatalnie, że brakuje tylko, żebym usłyszała w słuchawce 

głos ojca, pomyślała. Sekundę później faktycznie usłyszała jego oschły ton.

- Co u ciebie? Jak się miewasz? - spytał dosyć chłodno.

Owinęła kabel wokół palca.

- O wiele lepiej, dziękuję - odparła równie oficjalnym tonem.

- A twoja ręka?

- Dowiem się, jak mi zdejmą gips.

- Mam nadzieję, że byłaś na tyle rozsądna, by pokazać ją chirurgowi ortopedzie 

- rzekł po chwili.

- Tak, wezwano do mnie specjalistę. - Ojciec sprawił, że znowu poczuła się 

małą dziewczynką. - Prawdopodobnie będę mogła wrócić do pracy.

- Aha, twój gospodarz postarał się o nakaz sądowy, który zabrania mi dostępu 

do naszego wspólnego konta - oznajmił ojciec. - To bardzo nieładnie z twojej 

strony. Muszę z czegoś żyć, jak się domyślasz.

- Ja... - Przygryzła wargę. - Ja wiem, ale...

- Musisz mi przysłać czek - ciągnął. - Nie mogę dalej wykorzystywać brata. 

Potrzeba mi co najmniej pięćset dolarów. Dzięki Bogu, mieliśmy korzystną 

polisę ubezpieczeniową. Daj mi znać natychmiast, jak zdejmą ci gips. I po 

rozmowie ze specjalistą.

Zawahała się. Chciała mu powiedzieć, że wychodzi za Ethana, ale jakoś jej to 

nie przechodziło przez gardło. Nie do wiary, jak ten człowiek potrafi zbić ją z 

tropu. Przecież jest już dorosła! Weszło mu to w krew, pomyślała. Zawsze ją tak 

traktował. A ona zachowywała się jak mięczak, ostatnia oferma.

- Ja... zadzwonię do ciebie - obiecała.

101

background image

- Nie zapomnij o czeku - upomniał ją. - Znasz adres Franka.

Na tym poprzestał. Żadnych serdeczności ani słów pocieszenia. Rozłączył się, ot 

tak, po prostu. Stała jak wryta, patrząc nieobecnym wzrokiem na słuchawkę. Na 

szczęście wróciła Coreen, więc

 

natychmiast wyruszyły czarnym mercedesem do 

Houston.

Buszowały po ekskluzywnym dziale ślubnym w snobistycznym salonie mody w 

Houston. Dopiero po godzinie przebierania i przymierzania Arabella dokonała 

wyboru między trzema niepowtarzalnymi kreacjami uznanych projektantów 

mody. Zdecydowała się na suknię z francuskiej koronki z Alencon, słynnego 

centrum koronczarstwa, na podszewce z białego jedwabiu. Delikatną, z wąskim, 

ale bardzo dyskretnym dekoltem w szpic, właściwie pęknięciem aż do talii. 

Dobrała do niej kilkumetrowy welon, który Ethan będzie musiał uchylić z jej 

twarzy podczas ceremonii. Idzie do ślubu jako dziewica, więc należy jej się taki 

strój.

Przyjemność zakupów psuł jej tylko obraz odmienionej Miriam i kolejny 

przełom w nastawieniu Ethana. Nadal nie rozumiała, co go tak zirytowało i 

chociaż wybierała ślubną suknię, nie była wcale pewna, czy będzie miała okazję 

ją włożyć. Trudno było nawet winić za to Ethana. Zapewne zdał sobie sprawę, 

że ciężko mu rozstać się z byłą żoną, z którą rozwiódł się zaledwie przed trzema 

miesiącami. Coreen powiedziała przecież, że był bardzo ponury przez ten czas. 

Arabella spojrzała na suknię, marszcząc czoło, gdy sprzedawczyni z 

namaszczeniem pakowała ją do firmowego pudła.

- Jakie to szczęście, że znalazłaś właściwy rozmiar. - Coreen uśmiechnęła się. - 

Nie trzeba robić żadnych poprawek. To dobrze wróży.

- Przyda mi się dobra wróżba.

Coreen popatrzyła na nią ze zdziwieniem, podając sprzedawczyni kartę 

kredytową. Następnie udały się jeszcze w poszukiwaniu delikatnej jedwabno - 

koronkowej bielizny i pończoch. Dopiero w drodze powrotnej do Jacobsville 

102

background image

Coreen spytała Arabellę, co ją gryzie.

- Nie wiem, dlaczego Ethan był taki zły dziś rano.

- To na pewno robota Miriam. Nie lekceważ jej, moja droga. Ethan jest dla niej 

uprzejmy, a jej się to podoba, oczywiście i od razu roi jej się Bóg wie co.

- Nie lekceważę jej. - Zawahała się. - Dzisiaj rano dzwonił mój ojciec. 

Właściwie tylko po to, żeby mnie poprosić o czek. - Czuła ucisk w gardle. - Ale 

to jednak mój ojciec - dodała defensywnie.

- Oczywiście.

- Powinnam była sama zapłacić za suknię

 

- stwierdziła nagle. - Jeśli ślub 

zostanie odwołany, wasze finanse by na tym nie ucierpiały.

- Kochana, nasze finanse nie ucierpią i ty o tym doskonale wiesz. - Pani 

Hardeman popatrzyła na Arabellę, ściągając brwi. - To był pomysł Ethana. On 

chciał, żebyś miała taką drogą suknię.

- Mnie się wydaje, że on się już rozmyślił. Dogadali się z Miriam przed 

śniadaniem.

Coreen westchnęła, kręcąc głową.

- Och, Arabello, sama chciałabym wiedzieć, co ten mój syn planuje. Ale z całą 

pewnością tej kobiecie nie da się już omotać.

- Miriam powiedziała mi, że to mnie pragnął, kiedy się z nią żenił - wyrwało się 

Arabelli. - Zarzuca mi, że zniszczyłam jej małżeństwo.

- Ethan zawsze cię pragnął - przyznała znienacka starsza pani. - Powinien był 

ożenić się z tobą i nie dopuścić do tego, żeby ojciec cię stąd zabrał. Ethan nigdy 

nie był szczęśliwy z Miriam. Czułam, że traktuje ją jak namiastkę. A ona była 

tego świadoma i dlatego wszystko się popsuło.

- Pożądanie to nie to samo co miłość. - Arabella ściskała torebkę na kolanach. - 

Może jestem naiwną prowincjuszką, ale co do tego nie mam wątpliwości.

- Wyglądasz dzisiaj jak kobieta z wielkiego miasta - pocieszyła ją rozbawiona 

Coreen. - Masz bardzo ładną sukienkę. I bardzo mi się podoba to nowe 

uczesanie. Ethan to na pewno docenił - dodała figlarnie.

103

background image

- A mnie się zdawało, że rano nie widział nikogo prócz Miriam. Nie burczał na 

nią tak jak na mnie.

- Mężczyźni trochę się gubią w przededniu ślubu - uspokajała ją pani Hardeman. 

- Przestań się ręczyć. Ethan wie, co robi. Masz na to moje słowo.

Czy na pewno? - zastanowiła się w popłochu Arabella. A jeśli żeniąc się z nią, 

popełni większy błąd niż poprzednio? Przecież ona właśnie przykłada do tego 

rękę.

Kiedy zajechały na ranczo, znalazła natychmiast kolejny powód do zmartwień. 

Jej zdaniem jeszcze poważniejszy. Gdy weszły do domu z wielkim eleganckim 

pudłem, natknęły się na Betty Ann, która wnosiła tacę na piętro.

- O tej porze? Z tacą na górę? - zdziwiła się Coreen.

Arabellę tknęło złe przeczucie, zanim jeszcze gospodyni otworzyła usta.

- Ethan spadł z konia. Był w szpitalu na prześwietleniu. Z tamtą. - Betty Ann 

kiwnęła głową w stronę schodów. - Uczepiła się go jak rzep psiego ogona.

- Nic mu się nie stało? - spytała Coreen w imieniu swoim i Arabelli.

- Drobne wstrząśnienie mózgu, nic poważnego. Chcieli go zatrzymać na noc, ale 

uparł się, że musi wrócić do domu. - Gospodyni westchnęła. - Nie wychodzi 

teraz z pokoju, a ona kręci się przy nim jak fryga. A on albo czegoś chce, albo 

się wścieka. - Zerknęła na młodszą z kobiet. - Nie wiem, co Miriam mu 

powiedziała, ale chce zaraz widzieć Arabellę. Domaga się tego i okropnie złości.

Pod Arabellą ugięły się kolana. Czyżby jej ojciec zadzwonił ponownie i 

wspomniał Ethanowi o czeku? Coś takiego na pewno doprowadziłoby go do 

furii.

- Już do niego idę - mruknęła.

- Pójdziemy razem - oznajmiła Coreen, kierując się w stronę schodów.

Ethan leżał na zaścielonym łóżku. Na czole miał kilka szwów. Był w ubraniu. 

Miriam siedziała w fotelu z miną cierpliwego anioła stróża.

- Wreszcie jesteś - zaczął, rzucając jej gniewne spojrzenie. - Mam nadzieję, że 

wycieczka była udana.

104

background image

- Wiedziałeś, że wybieramy się po suknię ślubną - broniła się Arabella.

- Jest przepiękna. Wybrałyśmy jedną z najdroższych - dodała Coreen. - Znanej 

marki....

- Ja też taką miałam - wtrąciła Miriam, zerkając kokieteryjnie na Ethana. - 

Prawda, kochanie?

- Co ci się właściwie stało? - spytała syna pani Hardeman.

- Koń mnie zrzucił - odparł krótko. - Każdemu to się zdarza. Pomagałem 

Randy'emu przy tym nowym mustangu od Harpera. Spadłem na ogrodzenie. Nic 

mi nie jest.

- Poza wstrząśnieniem mózgu - zauważyła jego matka.

- I oczywiście nikt prócz Miriam się tym nie przejmuje - mruknął, zerkając 

wrogo na dwie kobiety, które dopiero co weszły.

Coreen nie pozostała mu dłużna.

- Ale jesteś milutki... Widzę, że co jak co, ale humorek ci dopisuje. Idę pomóc 

Berty Ann w kuchni. Idziesz ze mną, Miriam? - dodała sugestywnym tonem.

- Nie, posiedzę przy Ethanie. Nie powinien

 

zostawać sam, skoro miał wstrząs 

mózgu - odparła żona marnotrawna, kładąc rękę na dużej, smagłej dłoni Ethana.

Pani Hardeman wyniosła się z pokoju. Arabella zaś nie wiedziała, co począć. 

Ethan nie wyglądał na mężczyznę, którego bezwzględnie należy bronić przed 

byłą małżonką, tym bardziej że na Arabellę patrzył tak nieprzychylnie, że 

najchętniej schowałaby się w mysiej dziurze.

- Czy mój ojciec odzywał się do ciebie? - spytała w końcu z wahaniem.

- Nie, nie odzywał się - odrzekł chłodno. - Miriam, przynieś mi piwo.

Miriam nie miała najmniejszej ochoty wychodzić z pokoju, ale zgromił ją 

spojrzeniem, więc ociągając się, wstała z fotela. Jej zaniepokojony wzrok objął 

Ethana i Bellę.

To nerwowe spojrzenie nabrało dla Arabelli sensu, kiedy Ethan zaatakował ją, 

nie przebierając w słowach.

- Bardzo ci dziękuję, że tak się o mnie troszczysz. Jak to miło, że kompletnie cię 

105

background image

nie obchodzi, czy się nie zabiłem, spadając z konia!

Zrobiło jej się ciemno przed oczami.

- O co ci chodzi? - spytała.

- Mogłaś przynajmniej powiedzieć o tym matce - ciągnął tym samym tonem. 

Spróbował usiąść, ale tylko skrzywił się i z przesadnie głośnym jękiem złapał za 

głowę. Arabella automatycznie rzuciła się

 

ku niemu. - Nie podchodź do mnie - 

warknął. - Nie potrzebuję cię, za późno. Dzięki Bogu, była tu Miriam. 

Zaopiekowała się mną bez proszenia.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi - zirytowała się.

- Przed wyjazdem z rancza odebrałaś telefon, tak?

- Tak, ale...

- Miriam dzwoniła, że miałem wypadek i matka musi mnie zawieźć do szpitala. 

Olałaś to - zarzucił jej. - Nie powiedziałaś matce ani słowa. Co to miało być? 

Zemsta za to, że nie zwracałem na ciebie dostatecznej uwagi przy śniadaniu? A 

może za to, co się działo zeszłej nocy? Czyżbym posunął się za daleko i tak cię 

przestraszył, że straciłaś swój niewinny rozum?

W głowie jej szumiało. Uznała, że Ethan plecie trzy po trzy na skutek uderzenia 

w głowę.

- Miriam do nas nie dzwoniła - oznajmiła. - Nie wiedziałam, że coś się stało!

- Sama dopiero co przyznałaś, że miałaś telefon, więc teraz się nie wykręcaj. - 

Zdenerwował się, gdy zaczęła się tłumaczyć. Chciała mu oznajmić, że to był 

telefon od jej ojca. - Zrobiłem błąd, rozwodząc się z Miriam. To ona była przy 

mnie, gdy trzeba było mi pomóc. Mam nadzieję, że przyjmą z powrotem tę 

twoją cholerną suknię, bo oświadczam, że nie będzie żadnego ślubu. A teraz 

wynoś się z mojego pokoju!

- Ethan! - krzyknęła przerażona. Jak mógł uwierzyć, że potrafi być taka podła?

- Wziąłem cię tu, bo było mi cię żal - powiedział z zimnym spojrzeniem, od 

którego przeszył ją dreszcz. - Tak, pragnąłem cię jak cholera. Ale małżeństwo to 

zbyt wysoka cena za wyrachowaną dziewicę z oczami, które tylko liczą, jak 

106

background image

kasa sklepowa. Teraz wszystko jasne, miałem rację, że obchodzi cię tylko 

bezpieczeństwo finansowe dla ciebie i tego twojego tatuśka. - Zanim 

odpowiedziała na te bezpodstawne oskarżenia, Ethan usiadł i patrząc na nią 

wściekły, rzucił: - Powiedziałem, wyjdź. Nie chcę cię więcej widzieć!

- Wyjdę, skoro uwierzyłeś, że jestem taka wyrachowana - odparła, trzęsąc się ze 

zdenerwowania, urażona do głębi. - Cieszę się, że wiem nareszcie, co o mnie 

myślisz i co do mnie czujesz. Nie potrzebuję litości ani twojego pożądania.

- I nawzajem. W niczym nie różnisz się od Miriam. Już się nawet za nią 

przebrałaś.

A więc o to chodzi! Za późno uświadomiła sobie, jak na nagłą zmianę jej 

wyglądu oraz na jej zainteresowanie kosztowną suknią zareagował mężczyzna, 

który już raz został wykorzystany jako gruby portfel.

- Źle mnie zrozumiałeś.

- Doskonale cię zrozumiałem - warknął. Męczył go pulsujący ból głowy. Gdzieś 

w głębi serca wiedział, że zachowuje się idiotycznie, ale rozsądek z trudem 

przebijał się przez ból i rozdrażnienie. - Wyjdź, proszę.

Posłuchała go tym razem. Ledwo widziała przez łzy. Idąc korytarzem do 

swojego pokoju, o mały włos nie zderzyła się z Miriam. Na widok pełnej 

satysfakcji miny rywalki, wybuchnęła jej prosto w twarz:

- Moje gratulacje! Masz, czego chciałaś! Oby sumienie, jeśli je masz, pozwoliło 

ci cieszyć się tym sukcesem!

Miriam spłoszyła się, jakby Arabella przyłapała ją na czymś zdrożnym.

- Mówiłam ci, że on należy do mnie.

- Nigdy do ciebie nie należał - rzekła Arabella, ocierając łzy. - Nigdy też nie 

należał do mnie, ale ja go przynajmniej kocham. A ty połakomiłaś się na jego 

pieniądze. Sama słyszałam, jak się tym chwaliłaś. On ci nie złamał serca, tylko 

uraził twoją ambicję. To on odszedł, a ty nie mogłaś się z tym pogodzić. Więc 

teraz zawzięłaś się, żeby go znowu zdobyć. I znowu nie jesteś z nim uczciwa. 

Nie kochasz go. A jeśli nie jesteś w ciąży, to ja jestem chińską cesarzową!

107

background image

Miriam pobladła śmiertelnie.

- Co powiedziałaś?!

- Nie przesłyszałaś się. Co zamierzasz? Zaciągnąć Ethana do ołtarza, a potem 

mu wmówić, że to jego dziecko? Tego mu tylko trzeba! Już raz o mało nie 

zrujnowałaś mu życia. Chcesz dokończyć tę brudną robotę?

- Muszę mieć kogoś!

- Więc wracaj do ojca dziecka!

Miriam bezradnie objęła się ramionami.

- Moje dziecko to nie twoja sprawa. Ethana też zostaw w spokoju. Gdyby cię 

kochał, nie uwierzyłby, że go zostawiłaś w potrzebie.

Arabella pokiwała głową w milczeniu.

- Tak, wiem - przyznała z żalem. - I właśnie dlatego, tylko dlatego, wyjeżdżam 

stąd. Gdybym uważała, że jemu na mnie zależy choćby trochę, zostałabym i 

walczyłabym z tobą na śmierć i życie. Ale skoro on woli ciebie, to ja się 

taktownie wycofuję. - Zaśmiała się z goryczą. - Zresztą powinnam już być do 

tego przyzwyczajona. Tak samo zachowałam się cztery lata temu, a ty go 

uszczęśliwiłaś.

Miriam skrzywiła się speszona, tracąc grunt pod nogami.

- Tym razem może być inaczej.

- Może. Ale nie będzie. Nie kochasz go. Dlatego to jest takie przerażające i 

smutne, nawet jeżeli on cię kocha. - Arabella odwróciła się na pięcie i weszła do 

swojego pokoju. Na myśl, że historia się powtarza, zrobiło się jej niedobrze.

Na jej łóżku nadal leżało pudło z suknią ślubną. Przeniosła je na krzesło, a sama 

rzuciła się na łóżko i rozpłakała się. Nie wylewała łez z powodu podłej, 

fałszywej Miriam, ale dlatego, że Ethan nie uwierzył w jej niewinność. To 

bolało ją najbardziej. On jej nie ufa. A ona, naiwna i głupia, łudziła się, że

 

jego 

namiętność może być początkiem miłości. Teraz wiedziała już, że to mrzonka. 

Pożądanie i seks nigdy nie zrekompensują braku prawdziwych uczuć.

Wymówiła się bólem głowy i resztę dnia spędziła w swoim pokoju, odmawiając 

108

background image

nawet zjedzenia kolacji. Nie miała siły na spory z Ethanem, a widok 

triumfującej Miriam chyba by ją dobił. Przykre doświadczenie podpowiadało 

jej, że kiedy Ethan coś postanowi, nic nie zmieni jego zdania.

Wyjedzie z samego rana, zdecydowała. Na szczęście ma trochę pieniędzy i karty 

kredytowe. Jakoś sobie poradzi. Na razie przeniesie się do motelu w Jacobsville.

Oczy piekły ją od płaczu. Przeklęta Miriam. Odzyska Ethana, jak sobie 

zaplanowała. No cóż, pomyślała z przekąsem, są siebie warci. Po co udawać? 

Ethan sam przyznał, że zaprosił ją do swojego domu z litości. I pewnie wcale 

nie chce uwolnić się od Miriam. To takie samo kłamstwo jak z tą jego 

impotencją. Włożyła nocną koszulę, zgasiła światło i położyła się, przyrzekając 

sobie, że już nigdy, przenigdy nie uwierzy w ani jedno jego słowo. O dziwo, 

udało jej się zasnąć.

Coreen w końcu znalazła się sam na sam z synem. Było to dopiero wtedy, gdy 

Miriam ogarnęła senność i niechętnie przeniosła się do swojego pokoju.

- Może ci coś przynieść? - spytała Coreen. - Nie jedliśmy dziś porządnej kolacji. 

Arabella poszła spać dawno temu. Bolała ją głowa.

- Przykro mi - rzekł tonem, w którym nie było cienia żalu.

- O co ci chodzi? - zezłościła się matka. - No mów, wyrzuć to z siebie.

- Miriam zadzwoniła do domu przed waszym wyjazdem do Houston i 

powiedziała Arabelli, że trzeba mnie zawieźć do szpitala - wyjaśnił nadal 

obrażony. - A ona nawet ci o tym nie wspomniała. Zakupy znaczą dla niej 

więcej niż moje zdrowie.

Coreen wytrzeszczyła oczy.

- Co ty pleciesz?! Był tylko jeden telefon. Od jej ojca.

- Tak ci powiedziała? - Zaśmiał się cynicznie. - Rozmawiałaś z nim? Słyszałaś 

jego głos? Ty albo Betty Ann?

Pani Hardeman przysunęła się bliżej łóżka.

- Miałam nadzieję, że zależy ci na Belli - powiedziała zawiedziona. - Że tym 

109

background image

razem przejrzysz na oczy. Że pod tymi atrakcyjnymi pozorami nareszcie 

dostrzeżesz w Miriam kobietę samolubną i złą. Ale może właśnie takie kobiety 

robią na tobie wrażenie, ponieważ tak samo jak Miriam nie jesteś zdolny do 

miłości.

Ethan uniósł brwi bardzo wysoko.

- Słucham?!

- Nie przesłyszałeś się. Nie potrzebuję żadnych

 

dowodów, by wiedzieć, że 

Arabella nie kłamie. Nie zostawiłaby nawet zwierzęcia w potrzebie, a co 

dopiero człowieka. Wierzę jej, bo ją znam, bo jest mi droga. - Przeszywała go 

wzrokiem. - Miłość i zaufanie to dwie strony tego samego medalu, synu. Jeśli 

uważasz, że Arabella jest zdolna do tak wyrachowanego i nieludzkiego 

zachowania, proponuję, żebyś zapomniał o ślubie i z powrotem zaobrączkował 

się z Miriam. Najlepiej wsadzając sobie obrączkę do nosa. Jesteście siebie 

warci.

Machnęła ręką i zostawiła go samego. Sięgnął po filiżankę z kawą i rzucił nią w 

drzwi, które już się za matką zamknęły. Jest lekko przetrącony, to prawda, ale 

matka nie ma prawa tak do niego mówić. Po co Miriam miałaby kłamać? To 

można sprawdzić. Wystarczy poprosić operatorkę w centrali telefonicznej o 

wydruk połączeń. Zresztą Miriam zmieniła się, stała się ciepła i troskliwa. 

Prawdę mówiąc, było mu całkiem dobrze w jej towarzystwie. Opowiedziała mu 

wszystko o mężczyźnie, w którym się kochała, a on zachęcał ją gorąco do 

powrotu na Karaiby. Wyglądało na to, że nie jest już zainteresowana Ethanem i 

nie ma żadnego powodu niszczyć jego związku z Bella.

Czyżby zatem wszystkie poczynania Miriam były tylko chytrym podstępem, 

żeby nim zawładnąć? Czy to możliwe, że Arabella jest niewinna? Nawet nie 

chciał tego brać pod uwagę, ponieważ, gdyby tak było, okazałoby się, że sam 

wszystko

 

popsuł. Na dodatek po raz drugi. To przez ten jej zmieniony wygląd 

oraz rozmowy na temat kosztownej sukni ślubnej. Do tego dołożyło się roz-

czarowanie wywołane oświadczeniem Miriam, że Arabella nie przejęła się jego 

110

background image

wypadkiem i zamiast zawieźć go do szpitala, spokojnie wybrała się do miasta po 

ślubną kreację!

Nawet lekkie wstrząśnienie mózgu robi swoje. Jeszcze niedawno Ethan był 

przekonany, że Arabella go kocha, ale zwątpił w to po rozmowie z Miriam. 

Potem wymyślił, że chciała go wykorzystać, tak samo jak pierwsza żona, która z 

kolei przeszła pozytywną przemianę. Tylko czy to prawda?

Leżał z zamkniętymi oczami. Nie bardzo mógł pozbierać myśli. Wróci do tej 

sprawy rano, kiedy nieco przestanie mu huczeć w głowie. Jutro zmierzy się z 

przyszłością. Chyba że przyszłość z Arabella już zaprzepaścił.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Następnego ranka Arabellę zbudziły dochodzące z dołu odgłosy zamieszania. 

Wkrótce ktoś zapukał do drzwi jej sypialni i otworzył je, nawet nie czekając na 

zaproszenie. Arabella usiadła na łóżku w koszuli nocnej, splątane włosy opadały 

jej na ramiona.

Do pokoju wpadła Mary.

- Witaj! - wołała roześmiana. Uściskała przyjaciółkę, po czym postawiła na 

łóżku torbę z prezentami. Była opalona i wypoczęta. Wyglądała prześlicznie. - 

To dla ciebie - powiedziała. - T - shirty, drobiazgi z muszelek, koraliki, a nawet 

kilka pocztówek. Tęskniłaś za mną?

- No pewnie. - Mary była jej najlepszą i jedyną przyjaciółką. - A tutaj same 

komplikacje... - Westchnęła.

- Słyszałam, że pobieracie się z Ethanem - cieszyła się Mary.

Arabella spoważniała i posmutniała.

- Tak powiedzieliśmy Miriam. Ale to nieaktualne. Ślub odwołany.

- A suknia? - Mary wskazała gestem głowy na pudło na krześle. - Coreen nam 

wszystko opowiedziała.

111

background image

- Suknia wraca do sklepu - rzekła stanowczo Arabella. - Wczoraj wieczorem 

Ethan zerwał zaręczyny. Chce się pogodzić z Miriam.

- Co takiego?! - Mary znieruchomiała.

- Chce wrócić do Miriam - powtórzyła cicho Arabella. - Ona się zmieniła. Ethan 

przynajmniej tak twierdzi. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. - To ciekawe, 

pomyślała. Ja też ostatnio bardzo się z nim zaprzyjaźniłam. Zalała ją fala 

ogromnego smutku. - A ja wyjeżdżam - dodała, utwierdzając się w swoim 

postanowieniu. - Wybacz, że cię od razu o coś poproszę. Wiem, że dopiero co 

przyjechałaś z lotniska. Czy możesz podrzucić mnie później do Jacobsville?

Mary była bliska odmowy, ale spojrzenie przyjaciółki mówiło, że sytuacja jest 

beznadziejna. To, co się wydarzyło podczas naszej nieobecności, musiało być 

wyjątkowo bolesne dla Belli, pomyślała.

- Jasne. Odwiozę cię. - Wysiliła się na uśmiech. - Czy Ethan zna twoje plany?

- Jeszcze nie. Nie musi ich znać. Wczoraj spadł

 

z konia. Doznał wstrząśnienia 

mózgu. - Powiedziała to bardzo obojętnym tonem, jakby ją to w ogóle nie 

obchodziło. Nie mogła pokazać, że się martwi. - Ale nic mu w zasadzie nie jest. 

Miriam się nim opiekuje. Zgodnie z jego życzeniem.

Mary wyczuła, że w domu działo się wiele więcej, niemniej jednak uznała 

milczenie za najbardziej stosowną reakcję.

- Wobec tego ubierz się i spakuj. Rozumiem, że mam nikomu nie wypaplać, że 

wyjeżdżasz?

- Bardzo cię o to proszę.

- W porządku. Zejdź na dół, jak już będziesz gotowa.

- Dobrze. Czy możesz... to stąd zabrać? - spytała, pokazując na pudło z suknią.

Mary nie mogła pojąć, dlaczego Ethan miałby zwlekać z odwoływaniem ślubu 

aż do chwili, gdy Arabella kupi suknię. Nie mógł wcześniej tego zrobić? 

Wyglądało również na to, że wcale go nie obchodzą uczucia Belli, która była 

wyraźnie załamana.

- Zejdę za chwilę - zwróciła się Arabella do przyjaciółki. Mary zostawiła ją 

112

background image

samą.

Arabella ubrała się, rezygnując z biustonosza, którego nadal nie mogła 

samodzielnie zapiąć. Włożyła kostium z grubym żakietem, który udało się jej 

zapiąć na wszystkie guziki. Sprawną ręką spakowała kilka rzeczy i zawiązała na 

szyi chustkę, która służyła jej za temblak. Wzięła walizkę, po czym, zerknąwszy 

ostatni raz w lustro na swoją bladą twarz bez makijażu, wyszła z pokoju, w 

którym była taka szczęśliwa i taka smutna równocześnie.

Chciała zrobić przed wyjazdem jeszcze jedną rzecz. Pożegnać się z Ethanem. 

Nawet przed sobą nie ukrywała, że w duchu liczy na to, że zmienił zdanie.

W tym samym czasie Ethan konferował z Miriam. Jego pierwsza żona była 

wyjątkowo cicha i przygaszona. Rozmowa trwała już od jakiegoś czasu. Ethan 

domagał się prawdy i w końcu ją od niej wydobył. Sumienie nie dawało jej 

bowiem spokoju z powodu rozmowy, jaką przeprowadziła z Arabellą 

poprzedniego wieczoru.

- Nie powinnam była, wiem - mówiła, uśmiechając się przez łzy. - Bardzo się 

zmieniłeś. Zobaczyłam, jak mogło się między nami ułożyć, gdybyś mnie kochał, 

gdy za ciebie wyszłam. Zrozumiałam, że nie mam szansy wygrać z Arabellą, 

więc żeby się zemścić, zajęłam się innymi mężczyznami - wyznała po raz 

pierwszy. Spojrzała mu przepraszająco w oczy. - Powinieneś był ożenić się z 

nią, nie ze mną. Wybacz, że tak namieszałam. Przepraszam za wczorajsze 

kłamstwo.

Ethan miał problem ze złapaniem oddechu. Myślał tylko o tym, co powiedział 

Arabelli zeszłej nocy. Gotował się z wściekłości.

- Odwołałem ślub.

- Ona ci przebaczy - powiedziała ze smutkiem

 

Miriam. - Jestem przekonana, że 

ona darzy cię takim samym uczuciem. - Wyciągnęła rękę i dotknęła jego twarzy. 

- Kocham tego mojego Jareda. Uciekłam od niego z powodu ciąży. Bo sobie 

ubzdurałam, że on nie chce dziecka, ale teraz już nie jestem tego taka pewna. 

Chyba przede wszystkim chodziło mi o to, żeby nie był mnie zbyt pewny. Całą 

113

background image

noc nie spałam, zastanawiając się, jak z tego wybrnąć. Zadzwonię do niego i 

zobaczę, co z tego wyniknie.

- Może się dowiesz, że on pragnie tego dziecka tak bardzo jak ty - odparł, 

uśmiechając się. - Cieszę się, że rozstajemy się jak przyjaciele.

- Ja też. Chociaż na to nie zasługuję. Wiem, że dałam ci się we znaki.

- Ale to się już zmieniło.

- Pójdę zadzwonić do Jareda. Dziękuję ci za wszystko. Mam nadzieję, że 

potrafisz mi przebaczyć. Zasługujesz na dużo więcej, niż ci dałam. - Pochyliła 

się, by go pocałować.

Tym razem nie wzbraniał się. Był to pożegnalny pocałunek pary przyjaciół, bez 

żadnych erotycznych podtekstów.

I tę właśnie scenę ujrzała Arabella, stając w drzwiach sypialni Ethana. 

Pocałunek, który nie był namiętny, za to tak czuły, że kolana się pod nią ugięły. 

Krew odpłynęła jej z twarzy. Więc to tak sprawy się mają! Pogodzili się. 

Miriam go kocha, więc pobiorą się po raz drugi i będą żyli długo i szczęśliwie.

Uśmiechnęła się gorzko i czym prędzej wycofała, by nie zauważyli, że ich 

widziała.

Wpadła prosto na Coreen, która wchodziła po schodach.

- Właśnie idę zajrzeć do... - Coreen stanęła jak wryta na widok walizki w ręce 

Arabelli.

- Mary odwiezie mnie do miasta - wyjaśniła szybko Arabella załamującym się 

głosem. - Na pani miejscu nie przeszkadzałabym teraz synowi. Jest zajęty swoją 

żoną.

- Ja chyba zwariuję! - Pani Hardeman podniosła oczy do nieba. - Dlaczego ten 

człowiek w ogóle mnie nie słucha?!

- On ją kocha. Sama pani wie, że na to nie ma rady. Wczoraj wieczorem 

powiedział, że zaprosił mnie tu wyłącznie z litości. No i że był zainteresowany... 

seksem ze mną. Ale kocha Miriam. Nic by z tego nie wyszło. Najlepiej będzie, 

jak natychmiast stąd wyjadę, żeby oszczędzić mu zakłopotania.

114

background image

- Kochana - rozczuliła się Coreen. Objęła Arabellę serdecznie. - Pamiętaj, że 

moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte. Będzie mi ciebie brakowało.

- Mnie też będzie pani brakowało. Mary odda suknię do sklepu. Ale... ale może 

spodobałaby się Miriam? - wykrztusiła. - Trzeba by tylko zrobić drobne 

poprawki.

- Sama zajmę się tą suknią - postanowiła Coreen. - Dasz sobie radę? Gdzie 

będziesz mieszkać?

- Na razie w motelu. Potem zadzwonię do ojca. Proszę się o mnie nie martwić. 

Dzięki zapobiegliwości Ethana mam pieniądze. Nie będę głodna. Poradzę sobie. 

Dziękuję za wszystko, co pani dla mnie zrobiła. Będę o pani myśleć.

- Ja też będę o tobie myśleć - wzruszyła się pani Hardeman. - Obiecaj, że dasz 

znać.

- Oczywiście - skłamała Arabella, uśmiechając się. Z powodu Ethana nie miała 

najmniejszego zamiaru utrzymywać kontaktów z Hardemanami.

Pożegnała się z Berty Ann i zaskoczonym Mattem, po czym ruszyła za Mary do 

samochodu. Nawet się nie obejrzała, gdy wyjeżdżały z podjazdu na drogę.

W tej samej chwili, gdy Arabella wsiadała do samochodu, Miriam uniosła głowę 

i uśmiechnęła się do Ethana.

- Wybacz, że nam nie wyszło. Czy mam zejść na dół i wyjaśnić wszystko 

Arabelli oraz twojej matce? - spytała. - Obawiam się, że jak skończę, wyrzucą 

mnie na zbity łeb kuchennymi drzwiami.

- W niebezpieczeństwie jest raczej moja głowa

 

- stwierdził. - Nie, niczego im nie 

tłumacz. Załatwię to sam. Idź już lepiej i zadzwoń do Jareda.

- Masz rację. Dzięki.

Odprowadził ją wzrokiem, po czym opadł na poduszki. Słyszał dochodzące z 

dołu głosy Mary i Marta. Spodziewał się, że przyjdą się z nim przywitać. Może 

uda mu się ściągnąć na górę Bellę

 

i porozmawiać z nią, zanim będzie za późno? 

Usłyszał dwukrotne trzaśniecie drzwi samochodu, a potem mruczenie silnika. 

Zmarszczył czoło. To niemożliwe, by brat i bratowa odjeżdżali, nie widząc się z 

115

background image

nim.

Nie minęło kilka minut, a jego wątpliwości zostały rozwiane. Coreen wpadła do 

jego pokoju niczym szarżująca harpia.

- No, mam nadzieję, że teraz jesteś szczęśliwy! - zawołała. - Masz, czego 

chciałeś! Właśnie wyjechała!

- Kto? - zapytał, czując, jak ogarnia go poczucie straty.

- Arabella. Któżby inny?! - zirytowała się matka. - Powiedziała, że odwołałeś 

ślub. Przekazała suknię Miriam i poprosiła mnie, żebym w jej imieniu 

pogratulowała wam z okazji ponownych zaślubin.

- Psiakrew! - wybuchnął. Spuścił nogi z łóżka, by wstać, ale zakręciło mu się w 

głowie. Rozcierał skronie. - Nie żenię się z Miriam! Skąd jej to przyszło do 

głowy?

- Zapewne sam dałeś jej to do zrozumienia po waszym wczorajszym tėte - a - 

tėte. Poza tym coś się tu chyba działo, bo schodząc na dół, ostrzegła mnie, że 

jesteście z Miriam bardzo zajęci.

Widziała ich pożegnalny pocałunek! Wyobraził sobie, jak przypadkowy 

obserwator mógł odebrać tę scenę. Zwiesił głowę.

- Ja to mam dar komplikowania sobie życia! Chyba podświadomie bardzo 

pragnę umrzeć. Dokąd pojechała?

- Do motelu. Mary będzie wiedziała, gdzie jej szukać.

Podniósł na matkę przerażone spojrzenie.

- Zadzwoni do ojca. - Nie miał co do tego wątpliwości. - A ten przyleci tu jak na 

skrzydłach i znowu ją sobie podporządkuje.

- Mój drogi, nie zapominaj, kto jej tutaj pokazał drzwi - powiedziała matka z 

jadowitym uśmiechem.

- To dlatego, że byłem przekonany, że mnie opuściła w trudnej chwili.

- Ona nie jest do tego zdolna! - obruszyła się. - Jak mogłeś w to uwierzyć?!

- Bo miałem wstrząśnienie mózgu i nie myślałem logicznie - odparował 

zirytowany.

116

background image

- Co takiego tu zobaczyła, że zdecydowała się zostawić swoją suknię ślubną dla 

Miriam?

- Całowałem się z Miriam. To znaczy, ona mnie pocałowała - poprawił się. 

Rozłożył bezradnie ręce. - Miriam wraca na Karaiby z zamiarem poślubienia 

ojca swojego dziecka, jeśli wszystko ułoży się po jej myśli. To był pożegnalny 

pocałunek.

- Idiota - zawyrokowała Coreen. - Cztery lata temu uznałeś, że szczęście 

Arabelli, a tak naprawdę jej ojca, jest ważniejsze od twojego. Ożeniłeś się z 

niewłaściwą kobietą, oszukując ją oraz siebie. A teraz zmarnowałeś drugą 

szansę! Dlaczego nie powiedziałeś Arabelli, co do niej czujesz?

Ethan spuścił wzrok. Istniały sprawy, którymi nie mógł się podzielić nawet z 

matką.

- Arabella nie wyobraża sobie życia bez koncertów. Zawsze żyła muzyką. 

Powiedzmy sobie szczerze, znalazła się tutaj, ponieważ miała wypadek i 

potrzebowała opieki. Opierała się już za pierwszym razem, kiedy wspomniałem 

o ślubie. Myślę, że bała się sytuacji, kiedy odzyska pełną sprawność dłoni, a ja 

nie pozwolę jej grać.

- Moim zdaniem bała się, że wykorzystujesz ją jako przykrywkę dla swoich 

uczuć wobec Miriam - odparła na to Coreen. - Powiedziała mi, że z nią chciałeś 

tylko seksu oraz że naprawdę kochasz Miriam. Ona jest o tym święcie 

przekonana.

Położył się z głośnym westchnieniem.

- Pojadę za nią, jak się trochę pozbieram.

- Szkoda twojego zachodu. Ona tu nie wróci. Złamałeś jej serce dwa razy. Ona 

już nie zechce ryzykować.

Otworzył oczy.

- Ja jej złamałem serce? Co ty wygadujesz?

- Synu - podjęła cierpliwie matka. - Cztery lata temu Arabella była w tobie 

zakochana. Do szaleństwa. Podejrzewała, że Miriam nie chce ciebie, tylko 

117

background image

twoich pieniędzy. Próbowała cię ostrzec, ale ty oczywiście byłeś mądrzejszy. 

Zabroniłeś jej wtrącać się w twoje sprawy i Bóg wie, co jeszcze jej

 

nagadałeś. 

Więc się wycofała. I nadal się wycofuje. Czy chociaż raz się zastanowiłeś, 

dlaczego przyjeżdżała do Jan, a potem do Mary tylko wtedy, kiedy upewniła się, 

że ciebie tu nie ma?

- Nie, bo byłem zbyt zajęty szukaniem pretekstów, żeby jej nie spotkać. - 

Zacisnął wargi i odwrócił wzrok. - To mnie bardzo dużo kosztowało. Byłem 

żonaty. Miriam nie chciała dać mi rozwodu... - Znowu westchnął. - To byłoby 

nie do zniesienia: widzieć ją i nie móc jej dotknąć. - Podniósł wzrok na matkę. - 

Skąd wiesz, co ona do mnie czuje?

- Bo to oczywiste - rzekła po prostu. - Wybrała muzykę jako namiastkę ciebie. 

Tak jak ty wybrałeś Miriam zamiast jej. Jacy z was głupcy! Jaka strata czasu!

Nie miał siły zaprzeczać. Arabella kocha go od dawna. Leżał z zamkniętymi 

oczami, wyobrażając sobie, jak by to było, gdyby ożenił się z nią przed laty, 

gdyby w imię wyimaginowanych wyższych racji z niej nie zrezygnował. Od 

dawna byliby rodziną, mieliby już dzieci. Każdej nocy Arabella zasypiałaby w 

jego ramionach. Niewybaczalna strata! Po raz drugi odepchnął ją idiotycznymi 

oskarżeniami. Zapewne już jej nie odzyska. Słyszał, że matka wychodzi z 

sypialni, ale nie podniósł powiek.

Arabella wynajęła pokój w motelu w centrum Jacobsville. Miejsc nie 

brakowało, mogła nawet wybierać. Rozpakowała się, starając się nie myśleć, jak 

pusty i obcy jest jej pokój w porównaniu z ranczem Hardemanów.

Mary chciała ją zabrać z powrotem, ale ona obstawała przy swoim. Nie mogła 

dłużej mieszkać z Ethanem i Miriam pod jednym dachem. To by ją zbyt wiele 

kosztowało. W takiej sytuacji najlepiej przyjąć strategię grubej kreski i wszystko 

zacząć od nowa. Zadzwoniła do ojca do Dallas. Za dziewięć dni zdejmą jej gips. 

Uzgodnili, że ojciec przyjedzie wtedy po nią i razem wrócą do rodzinnego 

Houston. Wprawdzie na czas pobytu w Dallas wynajął komuś ich mieszkanie, 

118

background image

więc na razie wynajmą dla siebie coś innego. To dziwne, ale wcale nie 

przeszkadzało jej, że zamieszka znowu z ojcem. Chyba przestała się go bać.

Czas płynął wolno. Mary wpadała z wizytą niemal każdego dnia. Arabella 

niechętnie słuchała wieści z rancza, zwłaszcza związanych z Ethanem. Chciała 

odgrodzić się od tego, co dzieje się u Hardemanów. Dla niej najważniejsze było 

to, że Ethan nie pofatygował się, by zadzwonić czy wpaść, czy choćby wysłać 

jej kartkę. Wiedział już, tak przynajmniej twierdziła Mary, że Miriam okłamała 

go w sprawie rozmowy telefonicznej. Znał zatem prawdę, a mimo to nie 

przeprosił jej za obraźliwe słowa. Zresztą on nigdy za nic nie przepraszał. Po co 

miałby silić się na jakieś gesty, skoro na nowo układał sobie życie z byłą żoną? 

On i Arabella to już zamierzchła przeszłość.

Tymczasem Ethan głowił się nad sposobem naprawienia skutków swoich 

idiotycznych posunięć. Był przeświadczony, że Arabella nie zechce go 

wysłuchać. Zresztą trudno byłoby ją za to winić. Dał popis wyjątkowego 

grubiaństwa. Uznał więc, że lepiej będzie odczekać kilka dni, aż emocje opadną 

i wtedy dopiero przystąpić do ostatecznej rozgrywki. Facet Miriam był już w 

drodze do Teksasu. Pogodzili się i Miriam była w siódmym niebie. Niełatwo się 

było z nią teraz dogadać, bo mówiła do rzeczy jedynie o swoim ukochanym 

karaibskim plantatorze. Ethan już jej nie unikał, tym bardziej że nareszcie był w 

stanie zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło w przeszłości i dlaczego nie 

mogło być inaczej. Miriam w dzieciństwie padła ofiarą przyjaciela rodziny. W 

konsekwencji była wrogo nastawiona do mężczyzn, a gdy dorosła, nie 

oszczędzała ich. Dopiero gdy ciąża i miłość ojca poczętego dziecka dały jej 

poczucie bezpieczeństwa, dojrzała do rozprawienia się z cieniami przeszłości.

Ethan żałował tylko jednego: że się z nią ożenił. W ten sposób skrzywdził 

Miriam, Arabellę, a nawet siebie. Powinien był kierować się instynktem, który 

kazał mu związać się z Bella. Dla Miriam nie miał nic poza resztkami pożądania 

dla innej kobiety. W końcu nawet tego jej nie dawał. Ona zaś szukała miłości w 

serii fizycznych związków, które przynosiły jej zaledwie krótkotrwałą 

119

background image

satysfakcję. Chciała, żeby Ethan ją kochał, a ponieważ odmówił jej miłości, 

postanowiła go ukarać. Cierpiała również Arabella, zamknięta w pułapce kariery 

pianistycznej, sterowanej przez ojca, od którego nie miała szansy się uwolnić.

Bardzo go poruszyło stwierdzenie Coreen, że Arabella go kochała. Niestety, nie 

miał pojęcia, co czuje w tej chwili. Prawdopodobnie wyłącznie nienawiść. Trzy 

razy wybierał się do miasta w ciągu minionych kilku dni i trzy razy zawracał. 

Arabella potrzebuje czasu, myślał. On także.

Mary szła właśnie na górę, gdy zatrzymał ją, jednocześnie starając się ukryć 

swój prawdziwy nastrój.

- Co u niej słychać? - spytał wprost, przekonany, że Mary była w odwiedzinach 

u przyjaciółki.

- Nic wesołego - odparła spokojnie Mary. - We wtorek zdejmą jej gips.

Przeniósł wzrok na drzewa tworzące linię horyzontu.

- Jej ojciec już przyjechał?

- Będzie we wtorek. - Popatrzyła na niego niepewnie. - Ona nie chce o tobie 

rozmawiać. Prawdę mówiąc, nie wygląda najlepiej.

Przeszył ją spojrzeniem.

- Nikt jej stąd nie wyrzucał! - Uwaga Mary go uraziła.

- Miała tu zostać, wiedząc, że znowu żenisz się z Miriam? - spytała szwagierka. 

- Wiesz co, chyba

 

jesteście siebie warci. - Po raz pierwszy zdobyła się wobec 

niego na taką śmiałość, więc jak najszybciej zniknęła mu z oczu, nim zdążył 

wyprowadzić ją z błędu.

Dlaczego wszyscy nagle uznali, że on się żeni z Miriam? Pewnie wzięło się to 

stąd, myślał rozdrażniony, że ani jedno, ani drugie nie powiedziało reszcie 

rodziny, co się dzieje. Pojmą to, kiedy plantator Miriam zjawi się na ranczu. Na 

razie nie będzie zaprzątał sobie myśli marnym wyglądem Arabelli. Bo po prostu 

zwariuje.

Od wyjazdu Arabelli Mary i Mart z premedytacją ignorowali Miriam. Coreen 

traktowała ją z tak chłodną uprzejmością, że równie dobrze mogłaby ją okładać 

120

background image

lodem. Ethan starał się jak mógł, by wynagrodzić to byłej żonie, co w 

konsekwencji wzmacniało tylko rodzinne spekulacje na temat roli Miriam w 

jego życiu.

Narzeczony Miriam i ojciec Arabelli zjechali do miasta tego samego dnia. 

Podczas gdy przedstawiano Jareda rodzinie Hardemanów, Arabelli zdjęto gips. 

Usłyszała od lekarza, że nadgarstek i dłoń wróciły niemal do normalnego stanu. 

Ojciec patrzył na ortopedę rozpromieniony. Ale tylko na początku.

- Jest prawie idealnie - powtórzył doktor Wagner, spoglądając na ojca Arabelli 

ze ściągniętymi brwiami. - Innymi słowy, oznacza to, że panna Craig będzie 

mogła grać na fortepianie. Jednocześnie znaczy to, niestety, że nigdy nie 

odzyska

 

poprzedniej sprawności. Uszkodzone ścięgna nawet po zagojeniu nie są 

już takie same, przede wszystkim dlatego, że zostają skrócone podczas operacji. 

Przykro mi.

Arabella dopiero wówczas uświadomiła sobie, jak bardzo liczyła na 

optymistyczną diagnozę. Rozpłakała się.

Na ten widok jej ojciec zapomniał na moment o własnym rozczarowaniu. 

Niezdarnie wziął ją w ramiona i przytulił, poklepując po plecach i dukając słowa 

pocieszenia.

Wieczorem zabrał ją do miasta na kolację. Ubrała się w jedną ze swoich 

czarnych koktajlowych sukien, tu i ówdzie naszywaną cekinami. Związała 

włosy na karku. Wyglądała elegancko, ale nawet bez gipsu czuła się byle jak. 

Skóra na kontuzjowanej ręce wydawała się jej trupio blada i posiniaczona. 

Pocieszała się, że w półmroku restauracji nikt tego nie dostrzeże.

- Co teraz zrobimy? - spytała cicho.

Ojciec westchnął.

- Na razie rozejrzę się, czy da się wydać twoje nowe nagrania i ewentualnie 

powtórzyć edycje starych. - Patrzył na nią przez stolik. - Kiepski ze mnie rodzic. 

Zostawiłem cię, kiedy byłaś chora. Pewnie myślałaś, że nie jesteś mi potrzebna, 

skoro nie mogę żyć z twojej gry.

121

background image

- Tak, przyszło mi to do głowy - przyznała.

- Ta kraksa przypomniała mi, jak zginęła twoja

 

matka - rzekł nagle. Nigdy z nią 

na ten temat nie rozmawiał. Czuła, że zrzuca z siebie jakiś ciężar. - Arabello, 

twoja matka zginęła, ponieważ wypiłem o jednego drinka za dużo. To ja 

prowadziłem. Przez alkohol miałem opóźniony czas reakcji. Nie było żadnej 

sprawy, aktu oskarżenia - dodał, uśmiechając się gorzko na widok jej miny. - 

Oficjalnie nie byłem nawet pod wpływem alkoholu. Policja wiedziała i ja sam 

wiedziałem, że można było zareagować szybciej i wyminąć ten drugi wóz. 

Twoja matka zginęła na miejscu. Ja przeżyłem. Od tej pory nęka mnie 

nieustające poczucie winy. - Wodził palcem po oszronionej szklance z wodą. - 

Nie potrafiłem przyznać się do błędu. Odsunąłem od siebie przeszłość i 

skupiłem wszystkie swoje myśli na tobie. Chciałem być szlachetny, poświęcić 

życie twojemu talentowi. - Patrzył przenikliwie na jej kredowobiałą twarz. - Ale 

ty wcale nie chciałaś być sławną pianistką. Mam rację? Marzyłaś tylko o 

Ethanie.

- A on wolał Miriam. Czy to ważne? Prawdę mówiąc - dodała, nie patrząc na 

niego - Miriam wróciła i pogodzili się.

- Przykro mi - rzekł ojciec, nie spuszczając z niej wzroku. - Nasz wypadek 

wydobył na wierzch te wszystkie zdarzenia - ciągnął. - Śmierć twojej matki, 

moje nieudolne próby radzenia sobie bez niej, życie z ciągłymi wyrzutami 

sumienia. - Wbił wzrok w splecione palce. - Byłem ci potrzebny, ale

 

nie 

umiałem spojrzeć ci w twarz. Mało brakowało, żebym stracił cię tak samo jak 

wcześniej ją...

Głos mu się załamał. Arabella zobaczyła nagle w siedzącym naprzeciw 

mężczyźnie, w swoim ojcu, człowieka. Po prostu człowieka ze wszystkimi 

ludzkimi lękami i błędami. Ze zdumieniem uprzytomniła sobie, że jej ojciec nie 

jest wszechmocny. Rodzice zawsze wydają się dzieciom potężni.

- Nie pamiętam, jak umarła mama - odezwała się, szukając słów. - I wcale nie 

obwiniam cię za nasz wypadek. Nic nie mogłeś zrobić, naprawdę

 

- podkreśliła 

122

background image

jeszcze, kiedy podniósł na nią wzrok. - Tato, nie jesteś niczemu winny.

Przygryzł dolną wargę, która drżała ze wzruszenia. Odwrócił głowę.

- Ja uważam inaczej - rzekł. - Zadzwoniłem do Ethana, bo nie miałem nikogo 

innego. Podświadomie jednak spodziewałem się, wyobraziłem sobie, że gdy 

zobaczy cię w tym stanie, nie będzie już taki szlachetny i da ci szansę.

- Dziękuję - szepnęła. - Ale on chce pogodzić się ze swoją byłą żoną. Może tak 

powinno być? Cztery lata temu całowałabym ziemię, po której chodzi, ale 

dorosłam i...

- I wciąż go kochasz - dokończył za nią, potrząsając głową. - Wszystkie moje 

starania na nic, tak? Trudno. Jakie masz plany?

Nie wierzyła własnym uszom. Ojciec pyta ją o zdanie! Zrobił to pierwszy raz, 

tak jak ona

 

pierwszy raz zdała sobie sprawę, że on jest tylko człowiekiem. 

Zdecydowanie bardziej podobał się jej taki ojciec. To był kompletnie nowy 

układ. Po raz pierwszy potraktował ją jak osobę dorosłą i samodzielną.

- Nie chcę zostać w Jacobsville - stwierdziła stanowczo. - Im szybciej stąd 

wyjedziemy, tym lepiej.

- W takim razie muszę pojechać do Houston i poszukać dla nas jakiegoś lokum - 

powiedział. - Potem rozejrzę się za pracą. - Machnął ręką na jej protesty. - Już i 

tak za długo żyłem przeszłością. I twoim kosztem. Masz prawo żyć własnym 

życiem. Przykro mi tylko, że trzeba było kolejnego wypadku, żeby mnie 

przywieść do rozsądku.

Położyła dłoń na jego ręce i ścisnęła ją serdecznie.

- Tato, jesteś dla mnie bardzo dobry. Nie mam żadnych zastrzeżeń.

- Jesteś pewna co do Miriam? - spytał, ściągając brwi. - Bo trudno mi uwierzyć, 

że Ethan chce się z nią znowu żenić. Jak zadzwoniłem i powiedziałem mu, że 

zostałaś ranna w wypadku, odchodził od zmysłów.

- Jestem pewna. - Zamknęła temat.

- No dobrze. A więc zaczynamy wszystko od nowa. Nie przejmuj się ręką - 

dodał. - Możesz dawać lekcje, jeśli nic innego nie wyjdzie. - Uśmiechnął się do 

123

background image

niej. - Nawet nie wiesz, jaka to

 

satysfakcja widzieć, jak z twojego pupila wyrasta 

znakomitość. Masz na to moje słowo.

Odpowiedziała mu uśmiechem.

- Wierzę.

Czuła w sercu wielką ulgę. Mimo że granie sprawiało jej ogromną przyjemność, 

nigdy nie przekonała się do publicznych koncertów i niezliczonych podróży. 

Teraz, gdy należały już do przeszłości, wcale tego nie żałowała.

Ojciec wyjechał następnego ranka samochodem wynajętym w Jacobsville. Ona 

leniuchowała. Wstała dopiero późnym przedpołudniem. Postanowiła zjeść lunch 

w restauracji, w której podawano wyborne owoce morza. Siedziała, czekając na 

zamówione danie.

Niewiarygodne, jak bardzo zmieniło się jej życie, myślała już pogodzona z 

diagnozą lekarza. Sądziła, że będzie to dla niej traumatyczne przeżycie. A tu 

proszę, wręcz przeciwnie. Przyjęła to z ulgą. Oczywiście, wielka w tym zasługa 

jej ojca.

W pewnej chwili poczuła, że ktoś za nią stoi. Odwróciła się z uprzejmym 

uśmiechem przeznaczonym dla kelnera. Ale to nie był kelner. Stał nad nią Ethan 

Hardeman.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Arabella nauczyła się już nie okazywać emocji. Patrzyła na Ethana obojętnym 

wzrokiem, choć jej biedne serce kołatało jak szalone.

- Cześć - odezwała się. - Miło cię widzieć. Jesteś tu z Miriam? - dodała, 

popatrując na niego znacząco.

Ethan położył kapelusz na pustym krześle i usiadł obok.

- Miriam wychodzi za mąż.

- To dla mnie nie nowina.

124

background image

Więc Mary już jej powiedziała, pomyślał. Nie zdziwił się wcale. Mary widywała 

się z nią niemal codziennie. Spojrzał jej w oczy, ale ona natychmiast uciekła 

wzrokiem, lustrując jego strój: sportową beżową kurtkę, ciemne spodnie, białą 

jedwabną koszulę oraz krawat w paski.

Bawił się nakryciem leżącym przed nim na stole.

- Wybierałem się do ciebie już wcześniej, ale doszedłem do wniosku, że możesz 

chcieć przez jakiś czas być sama - zaczął. - Co lekarz powiedział na temat 

twojej ręki? - zmienił temat.

Skutecznie ukrywała przed nim złamane serce. Sporo ją to kosztowało, lecz 

teraz musiała ratować swoją godność. Nie mogła szczerze przedstawić mu 

trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła. Poza tym szykował się do ślubu, a ona 

życzyła mu jak najlepiej. Nie będzie zawracać mu głowy swoimi problemami.

- W porządku - oznajmiła. - Trochę fizykoterapii i wracam do Nowego Jorku. 

Przez Houston. I do pracy.

Jego rysy stężały. Nie potrafił tego ukryć. Świadomy rozległości urazu był 

przekonany, że kariera pianistyczna Arabelli dobiegła końca. Oczywiście, jest 

mnóstwo nowych sposobów łączenia zerwanych ścięgien, może więc w jej 

przypadku chirurdzy zastosowali jakąś bardzo nowoczesną technikę. Dla jego 

dumy był to bolesny cios. Za długo zwlekał. Gdyby od razu wyznał jej miłość, 

gdyby zdobył się na szczerość, sprawy mogłyby pójść w zupełnie innym 

kierunku. Poczuł, że jego życie rozpada się, a wszystko przez niepotrzebną 

opieszałość.

- To znaczy, że spełniło się twoje życzenie - powiedział.

- Tak. Twoje też - przypomniała mu, uśmiechając

 

się z przymusem. - Mam 

nadzieję, że będziecie z Miriam bardzo szczęśliwi. Z całego serca wam tego 

życzę.

Spojrzał na nią zdezorientowany. Tymczasem kelner przyniósł jej sałatkę i 

zapytał Ethana, czy coś zamawia. Poprosił o stek, sałatę i kawę. Potem spojrzał 

jej głęboko w oczy.

125

background image

- Arabello, ja się nie żenię.

Zamrugała nerwowo.

- Przecież sam mówiłeś, że się żenisz.

- Powiedziałem, że Miriam wychodzi za mąż.

- A jaka to różnica?

- Za tego faceta, którego poznała na Karaibach

 

- oświadczył. - Za ojca dziecka.

Wpatrywała się w Ethana, który z ponurą miną

 

bawił się swoją szklanką z wodą. 

Był przybity.

- To smutne... - Powoli wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni.

Zadrżał. Podniósł wzrok, po czym splótł palce z jej palcami. Wolał się nie 

przyznawać, jak bardzo za nią tęsknił, gdy wyjechała z rancza. Kiedy jej 

zabrakło, w jego domu i w jego życiu zapanowała pustka.

- Nie zechciałabyś mnie pocieszyć? - zapytał pół żartem, pół serio. - Miriam z 

narzeczonym zostaną u nas kilka dni. - Spojrzał na ich połączone dłonie, żeby 

nie widziała tęsknoty w jego oczach. - Mogłabyś wrócić i dotrzymywać mi 

towarzystwa, dopóki nie wyjadą.

Arabella na moment zamknęła oczy.

- Nie mogę.

- Dlaczego? To tylko parę dni. Dostaniesz swój pokój. Coreen i Mary bardzo się 

ucieszą.

Zaczęła się łamać. Ale bolesność porażki nadal była dojmująca.

- Nie powinnam.

Zacisnął palce na jej dłoni.

- Zmienisz zdanie, jeśli cię przeproszę? - spytał półgłosem. - Nie chciałem cię 

tak grubiańsko traktować. Powinienem był najpierw się zastanowić, dopiero 

potem mówić. Ale byłem kompletnie skołowany i gładko przełknąłem 

wszystko, co usłyszałem od Miriam.

- Myślałam, że lepiej mnie znasz - powiedziała ze smutkiem. - Widocznie, żeby 

komuś ufać, trzeba go kochać.

126

background image

Wykrzywił wargi. Poczuł się tak, jakby mu ktoś wbijał sztylet w samo serce. 

Tak, powinien był jej zaufać. Ale nie zaufał. Zranił ją i dlatego ona od niego 

ucieka. Nie pozwoli jej zniknąć ze swojego życia. Zatrzyma ją za wszelką cenę.

- Posłuchaj, kochanie - odezwał się, przyciągając jej wzrok. - Wizyta Miriam 

jest dla wszystkich bardzo uciążliwa. Ale ona wkrótce wyjedzie.

Owszem, zabierając ze sobą jego serce, pomyślała Arabella. A ona tak bardzo, 

bardzo chciała, żeby to ją pokochał.

- Wyjeżdżam do Houston, jak tylko ojciec znajdzie dla nas mieszkanie - 

oznajmiła.

Zacisnął zęby. Nie przewidział takiej komplikacji, chociaż powinien. Bella chce 

pracować.

- Mogłabyś mieszkać u nas, dopóki ojciec czegoś nie wynajmie.

- Dobrze mi w tym motelu.

- Za to mnie nie jest dobrze bez ciebie - powiedział, spoglądając na nią 

bezradnie. - To moja wina. Byliśmy na dobrej drodze Gdybym nie wyciągnął 

pochopnych wniosków...

- Może to i lepiej? Myślę, że i tobie jest ciężko. Straciłeś ją po raz drugi.

- Jakbyś zgadła - powiedział w zadumie. Nie miał jednak na myśli Miriam. 

Podniósł jej dłoń do warg i pocałował, obserwując jej reakcję, jej zaróżowione 

policzki i bezradne spojrzenie. - Wróć ze mną do domu - prosił. - Położysz się 

na moim łóżku w tych białych jedwabiach, a ja znowu będę cię pieścił.

- Przestań! - Rozejrzała się nerwowo, czy nikt ich nie słyszy.

- Zaczerwieniłaś się - zauważył.

- Dziwi cię to? Chcę o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć. - Szarpnęła 

dłoń, ale bezskutecznie.

- Urządzimy Miriam i jej przyszłemu małżonkowi wspaniałe pożegnanie - kusił. 

- Do wyjazdu umocni się w przekonaniu, że nie ma sobie czego wyrzucać, bo 

nie złamała mi serca.

- Dlaczego mam ci znowu pomagać?

127

background image

Spojrzał jej prosto w oczy.

- Nie podam ci ani jednego rozsądnego powodu

 

- wyznał z serdecznym 

uśmiechem. - Mimo to mam nadzieję, że przyjedziesz na ranczo. Może uda mi 

się wynagrodzić ci krzywdy, jakich ode mnie doznałaś.

- W jaki sposób? W łóżku? Myślisz, że tak bardzo mi na tym zależy, że będę 

wdzięczna za okruchy, jakie zostały po twoim związku z Miriam? - rzuciła mu 

w twarz.

- Nie, wcale tak nie myślę. - Starał się odnaleźć w jej oczach jakiś znak, że 

jeszcze jej na nim zależy, że nie wszystko stracone. Że da mu szansę pokazania, 

jak bardzo jej potrzebuje.

- Słyszałem, jak grasz. - Delikatnie gładził jej dłonie. - Masz wyjątkowe palce. 

Cieszę się, że znowu będziesz grała, mimo że dla mnie znaczy to, że znowu 

będę musiał pozwolić ci odejść.

Tak, to możliwe. Pocieszał się jednak nadzieją, że tym razem nie musi to być 

rozstanie na zawsze. Jeżeli przekona ją o swojej szczerej miłości, ona pewnego 

dnia do niego wróci.

Wzięła głęboki oddech. Miała mu tyle do powiedzenia. Chciała też w końcu 

dowiedzieć się, czy ma dla niej coś więcej niż pożądanie. Jednak w tej samej 

chwili wrócił kelner. Drugi raz taka okazja się nie powtórzy. Wiedziała, że już 

nie zdobędzie się, by podjąć ten temat, zwłaszcza że Ethan zaczął

 

opowiadać o 

przyszłym mężu Miriam. O tym, jak rzucił się przez morze, by połączyć się z 

ukochaną kobietą.

Po lunchu Ethan czekał, aż Arabella się spakuje i zostawi w recepcji wiadomość 

dla ojca, że przeniosła się do Hardemanów. Czuła, że powrót na ranczo przeczy 

zdrowemu rozsądkowi, jednak nie potrafiła się oprzeć tej pokusie. Zostanie jej 

przynajmniej kilka wspomnień, które ubarwią jej samotną przyszłość.

Prowadził auto pogrążony w myślach.

- Spęd bydła zakończony - oznajmił, gdy wyjechali za miasto. - Nareszcie mam 

czas dla siebie.

128

background image

- Niewątpliwie. - Zerknęła z autostrady na imponujących rozmiarów tuczarnię, 

która ciągnęła aż po horyzont. - Czy ta tuczarnia nadal należy do braci 

Ballengerów?

- Tak. Calhoun i Justin nieźle zarobili na tym interesie. Pieniądze im się 

przydadzą, bo obaj rozmnażają się na potęgę. Calhoun i Abby mają już syna i 

córkę, a Justin i Shelby dwóch synów.

- Co się dzieje z Tylerem, bratem Shelby? - spytała automatycznie.

- Ożenił się w Arizonie. Dzieci jeszcze się nie doczekali, za to w gazetach pełno 

o ich ranczu, gdzie podejmują mieszczuchów. Mają agroturystyczną farmę. 

Zbudowali tam też całe miasteczko jak z westernu. Turyści walą do nich 

drzwiami i oknami. Myślę, że i Tyler zbije na tym sporą kasę.

- To dobrze. - Spuściła wzrok na podłogę. - Miło słyszeć, że ludziom na 

prowincji dobrze się powodzi.

- My z kolei byliśmy dumni z ciebie - zauważył. - Kiedy twoje nazwisko 

pojawiło się na pierwszych stronach gazet. My, tutaj, wiedzieliśmy, że masz 

talent.

- Ale nie jestem ambitna - przyznała. - Za to ojciec jest ambitny za nas dwoje. Ja 

tylko kochałam muzykę. Nadal ją kocham.

- Po rehabilitacji wrócisz do muzyki - rzekł z powagą.

- Jasne. - Spojrzała na swoją chorobliwie białą rękę. Spróbowała napiąć mięśnie 

palców, chociaż miała pełną świadomość, że ich dawna sprawność nie wróci.

Kątem oka dostrzegł ledwie zauważalną zmianę, jaka zaszła na jej twarzy. 

Milczał do końca podróży, zastanawiając się nad jej przyczyną.

Miriam i jej narzeczony zachowywali się jak świeżo poślubiona para. Nawet 

Coreen traktowała cieplej byłą synową. Ta z kolei robiła wszystko, co w jej 

mocy, by Arabella nie czuła się skrępowana.

- Chciałam cię bardzo przeprosić za to, że tak namieszałam - powiedziała, gdy 

jeszcze tego samego popołudnia przez chwilę znalazły się same. Szczęśliwy dla 

niej rozwój wydarzeń pozwalał jej na taką szlachetność. Co więcej, w końcu 

129

background image

dotarło do niej, ile cierpień przysporzyła Ethanowi. - Chciałam wyrównać stare 

porachunki, a to przecież nie jest wina Ethana ani tym bardziej twoja, że mnie 

nie kochał. - Zerknęła na Jareda, wysokiego, eleganckiego i kulturalnego 

mężczyznę. - Nawet nie marzyłam o takim mężu. Uciekłam od niego, bo bałam 

się, że nie zechce uznać naszego dziecka. Wpadłam nawet na szalony pomysł, 

żeby wyjść znowu za Ethana. Wydawało mi się, że w ten sposób odegram się na 

Jaredzie. - Spojrzała na Bellę przepraszająco. - Wybacz mi, mam nadzieję, że 

tym razem już nic wam nie przeszkodzi.

Za późno. To miłe, że Miriam, choć poniewczasie, przejmuje się jej losem, ale 

jej przyszłość z Ethanem jest już niemożliwa. Uśmiechnęła się do swojej dawnej 

rywalki.

- Ja też życzę wam pomyślności.

- Nie zasłużyłam na szczęście, ale bardzo na nie liczę - powiedziała półgłosem 

Miriam, po czym odeszła do narzeczonego.

Mary bacznie obserwowała przyjaciółkę. Jakiś czas później odciągnęła ją na 

stronę.

- Co się dzieje? O mało nie zemdlałam, jak weszłaś do domu z Ethanem - 

szepnęła. - Pogodziliście się?

- Niezupełnie. Ethan chce, żebym znowu pomogła mu udawać, że Miriam wcale 

nie złamała mu serca - oznajmiła Arabella, wodząc za nim tęsknym wzrokiem.

Mary zauważyła to i uśmiechnęła się pod nosem.

- Nie sądzę, żeby Miriam miała powody tak myśleć. Poza tym Ethan nie odrywa 

od ciebie wzroku.

Arabella roześmiała się bez przekonania.

- Udaje.

- To się teraz tak nazywa? - spytała niewinnie Mary. - Zobaczymy, jak długo 

dasz radę go ignorować.

- Wydawało mi się... - Nie dokończyła, porażona pragnieniem, jakie wyczytała 

w powłóczystym spojrzeniu jego szarych oczu. Miała wrażenie, że są zupełnie 

130

background image

sami. Ethan wciąż na nią patrzył. Znieruchomieli na jedną długą, rozkoszną 

minutę. Jakaś wypowiedź Coreen odwróciła ich uwagę. Arabella mogła znowu 

swobodnie oddychać.

Do końca dnia Ethan nie wychodził z domu. Po kolacji, gdy cała rodzina 

oglądała w salonie film na wideo, Arabella przebrała się w dżinsy oraz biały top 

i chyłkiem przemknęła do biblioteki, gdzie stał fortepian. Po raz pierwszy od 

wypadku odważyła się spróbować swoich sił.

Zamknęła drzwi, by nikt jej nie słyszał. Przystawiła ławkę do fortepianu, uniosła 

wieko i usiadła. Instrument był doskonale nastrojony, ponieważ często grała na 

nim sama Coreen. Arabella dotknęła środkowego C i lewą ręką zagrała oktawę 

niżej.

Bardzo dobrze, pomyślała, uśmiechając się do siebie. Potem położyła na 

klawiaturze prawą dłoń. Bardzo niepewną. Prawy kciuk odmówił

 

dosięgnięcia/ 

Arabella skrzywiła się z bólu. W porządku, pomyślała po chwili. Może to na 

razie za trudne. Coś łatwiejszego.

Nokturn Chopina. To utwór dla początkujących. Okazało się, że ręka drży, jest 

wiotka i nie chce jej słuchać. Zdesperowana bezradnie opuściła dłonie na 

klawiaturę. Czekają ją miesiące ciężkiej pracy, zanim zagra gamę. Oraz lata 

całe, zanim będzie normalnie grać. Jeśli to w ogóle możliwe.

Nie słyszała, kiedy do biblioteki wszedł Ethan. Nie słyszała, jak zamknął za 

sobą drzwi. Zwabił go głośny, nieskoordynowany dźwięk, jaki wzniósł się, gdy 

zrozpaczona opuściła ręce na klawisze. Domyślał się, jaki jest stan jej duszy. 

Pojął, że czeka ją bolesna harówka niekończących się ćwiczeń.

Podniosła na niego wzrok, dopiero gdy usiadł okrakiem na ławce, blisko niej.

- Nie możesz grać - powiedział po prostu. Słyszał ją najpierw przez drzwi. Teraz 

już znał prawdę. Zacisnęła zęby, czekając na kolejny cios. - To kwestia czasu - 

dodał. - Musisz być cierpliwa.

Wypuściła powoli powietrze z płuc. Ethan nie wie wszystkiego. Jej duma jest 

zatem uratowana.

131

background image

- Tak. - Spojrzała mu w oczy. Czuła, że serce ma w gardle. - Nie musisz się 

nade mną litować. Potrafię grać. Jeszcze tylko rehabilitacja, a potem dużo 

ćwiczeń.

- Oczywiście. - Spojrzał na klawiaturę. - Zabolało cię moje współczucie, tak?

- Prawda jest zawsze najlepsza.

Nie spuszczał wzroku z jej twarzy.

- Co zamierzacie z ojcem, dopóki nie odzyskasz pełnej władzy w ręce?

- Ojciec będzie zabiegał o wydanie moich nowych nagrań i o wznowienia 

wcześniejszych. - Ostrożnie dotknęła lewą ręką klawiatury. Nie mogła okazać 

swojego cierpienia ani wypłakać się na jego piersi, ponieważ nie śmiała 

przyznać się do przegranej. - Jak widzisz, kłopoty finansowe mnie ominą. 

Będziemy z tatą nawzajem się sobą opiekować.

Ethan czuł, jak wzbiera w nim złość.

- Czy on znowu będzie górą?

- Znowu? - zdziwiła się.

- Już raz pozwoliłem, żeby cię stąd zabrał - zauważył, piorunując ją wzrokiem. - 

Pozwoliłem ci odejść, ponieważ przekonał mnie, że potrzebujesz tylko jego oraz 

muzyki i nic więcej nie trzeba ci do szczęścia. Ale to się nie powtórzy.

- Ty... Ty kochałeś Miriam.

- Nie.

- Nie czułeś do mnie nic prócz pożądania - brnęła. - Ale nawet to pożądanie było 

za słabe, żebyś chciał się ze mną ożenić.

- Nieprawda.

Zagubiła się. Odrzuciła do tyłu włosy.

- Mógłbyś powiedzieć coś więcej, niż wszystkiemu zaprzeczać?

- Przełóż nogę. - Przesunął ją tak, by siedziała twarzą do niego. Położył jej nogi 

na swoich udach. Nigdy jeszcze nie znaleźli się w tak intymnej pozycji. Z 

całych sił przyciągnął jej biodra do siebie. Spojrzał na nią przeciągle, po czym 

przysunął ją jeszcze bliżej, tak by poczuła, jak bardzo jest podniecony.

132

background image

- Co ty robisz?!

Nie puszczał jej, chociaż się wyrywała. Oddychał nierówno, coraz szybciej.

- Nie wymkniesz mi się! - mruknął. - Wyjdziesz za mnie.

Nie wierzyła własnym uszom. Ale jego bliskość sprawiała, że nie potrafiła 

myśleć przytomnie.

- Powiedz „tak”. - Sięgał do jej warg. - Jeśli natychmiast tego nie powiesz, 

przysięgam, że wezmę cię tu, pod tym fortepianem. - Tak mocno przycisnął ją 

do siebie, że zrozumiała, że to nie żarty.

- Tak - wykrztusiła. Nie zrobiła tego ze strachu, lecz z miłości, ponieważ 

kochała go zbyt mocno, by odmówić mu po raz drugi. Przypieczętował jej zgodę 

pocałunkiem, a ona oplotła go jak bluszcz, czując, że żyje tylko dzięki jego 

wargom.

Gorączkowo zdarł z siebie koszulę, a z niej kusą bluzeczkę. Jej piersi nagle 

dotknęły jego nagiego, muskularnego ciała, podczas gdy jego dłonie zsunęły się 

na jej biodra. Kołysał nią w nowym, bezwstydnym rytmie, aż z jej ust wydarł się 

cichy jęk.

- Tak samo będzie w łóżku, zobaczysz - szepnął przejętym głosem i znowu wpił 

się w jej nabrzmiałe, wilgotne wargi. - A potem będę cię kołysał jak teraz. W 

białej, wykrochmalonej pościeli, w moim łóżku...

Wyobraziła sobie tę scenę: opalona skóra Ethana, ich lśniące, wilgotne ciała 

falujące rytmicznie, jego skupiona twarz tuż nad nią, jego urywany oddech, jego 

wargi na jej piersiach...

Wstrzymała oddech. Ethan zacisnął dłonie na jej biodrach.

- Pragnę cię - szepnął jej do ucha. Wsuwał drżące palce pod pasek jej spodni.

- Wiem - odparła żarliwym szeptem. Jej ręce też drżały. - Ja też... też cię pragnę.

Zmagał się z chęcią poddania się temu, co czuł, temu, co ona czuła. Nie teraz 

jednak i nie tutaj. Nie, powiedział sobie. Odetchnął głęboko i zajrzał w jej 

zamglone oczy.

- Nie tutaj - rzekł. - Nasz pierwszy raz nie może być pod fortepianem, w pokoju, 

133

background image

do którego w każdej chwili ktoś może wejść.

Spojrzała na niego, cała drżąc. Dopiero w tej chwili uprzytomniła sobie, gdzie 

są.

- Widziałam nas - wyszeptała. - W łóżku.

- Ja też. W takim uścisku, że omal się pod nami nie zapaliło. - Ukrył twarz na jej 

piersi. Objął ją mocniej i gładził po plecach. - Czy kiedykolwiek ci się śniło, że 

nadejdzie taka chwila? - Wpatrywał się

 

w jej oczy. - Że będziemy sami w 

pokoju, a ty pozwolisz mi się oglądać i dotykać i będzie to tak naturalne, że 

oboje przyjmiemy to bez żadnego zakłopotania.

- Marzyłam o tym - wyznała szeptem, spoglądając na smagłe dłonie na swoich 

piersiach. Zadrżała, nie próbując tego przed nim ukryć. Od tej chwili należała do 

niego. Jeśli on jej tylko pożąda, to trudno. Będzie musiała się tym zadowolić.

- Ja też - mówił ze ściśniętym gardłem. - Marzyłem o tym każdej długiej, 

samotnej nocy. - Jego usta zaczęły błąkać się po jej dekolcie.

Przylgnęła do niego, jęcząc z rozkoszy.

- Tak właśnie będzie w łóżku - powtórzył wtulony w nią. - Ale będę cię całował 

całą, nie tylko twoje piersi. I nie przestanę, aż będziesz tak spełniona jak ja.

- Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.

Uniósł głowę, patrząc na nią z wahaniem. Jeśli go

 

kiedyś kochała, sam zabił w 

niej to uczucie. A teraz zmusza ją do ślubu, bo nie widzi innego wyjścia. Ale 

można zapewne nauczyć drugiego człowieka miłości.

- Urządzimy fantastyczny ślub w dawnym stylu - oznajmił uroczystym tonem. - 

Ukoronowany niezapomnianą nocą poślubną. Do diabła z całą tą 

nowoczesnością. - Pocałował ją ciepło. - Warunkiem doskonałego małżeństwa 

jest wzajemny honor i szacunek.

Szacunek, honor. Ani słowa o miłości, pomyślała. Może jestem zbyt zachłanna?

- Twoja matka miała rację. Jesteś purytaninem

 

- zażartowała.

- Ty też. - Odsunął ją od siebie niechętnie i pomógł jej się ubrać, po czym sam 

włożył koszulę. - Podoba mi się spłoniona i zawstydzona panna młoda - 

134

background image

mruknął, widząc, jak Arabella się czerwieni. - Masz coś przeciwko temu?

- Absolutnie nie. Bardzo długo na to czekałam.

- Tak długo, jak ja czekałem na ciebie. - Wzrok mu pociemniał. - Tym razem 

nam się uda - rzekł po chwili. - Niezależnie od twojego ojca, Miriam i 

wszystkich innych przeszkód. Tym razem się uda.

Patrzyła na niego z nadzieją i podziwem.

- Tak, tym razem nam się uda - powtórzyła niczym zaklęcie.

Musi się udać. Nie przeżyłaby, gdyby musiała się z nim znowu rozstać. Za jakiś 

czas opowie mu o ojcu i o zawartym z nim rozejmie. Na razie zadowoli się 

perspektywą wspólnej przyszłości. Miłość przyjdzie z czasem. Nie będzie 

niczego przyspieszać, będzie starała się spełniać oczekiwania Ethana i żyć z 

dnia na dzień.

Martwiło ją tylko jedno. Co powie Ethan, dowiedziawszy się, że jej kariera jest 

skończona? Może nabrać podejrzeń, że zgodziła się pójść do ołtarza, szukając 

poczucia bezpieczeństwa.

Zadzwoniła do ojca jeszcze tego samego wieczoru

 

i w kilku zdaniach 

przedstawiła nową sytuację. Nie był bynajmniej rozczarowany, nawet jej 

pogratulował. Da sobie radę, zapewniał. Obiecał, że przekaże jej lwią część 

honorariów, które udało mu się wynegocjować w jej imieniu.

To dodało jej pewności siebie. Będzie miała własną, prywatną rezerwę. Potem, 

kiedyś tam, gdy Ethan znudzi się jej ciałem, ten kapitalik będzie jak znalazł. 

Ułoży sobie życie na nowo. Nawet bez niego.

Spała źle. Przez całą noc męczyło ją, czy podjęła właściwą decyzję. Oraz czy to 

dobrze dla Ethana, który stracił ukochaną kobietę? Może jednak powinna go 

zostawić? Zbliżał się świt, a ona nie znalazła dobrej odpowiedzi.

135

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

- Znowu to samo. - Coreen kiwała głową i patrzyła na syna podejrzliwie, kiedy 

wraz z Arabellą, dość ponurą, podzielili się z nią nowinami. - Rozumiem. Jak 

długo to potrwa tym razem?

- Teraz to już na zawsze. - Ethan uniósł wysoko głowę. - Zapewne oddałaś jej 

suknię do sklepu?

- Otóż nie - odparła matka. - Upchnęłam pudło w szafie, ponieważ uznałam, że 

powinieneś odziedziczyć po mnie dość rozsądku, aby nie powtarzać najgorszych 

błędów swojego życia.

Ethan otworzył szeroko oczy.

- Zatrzymałaś ją?

- Tak jest. - Uśmiechnęła się do Arabelli. - Liczyłam na to, że mój syn odzyska 

rozum. Nie byłam tylko pewna, czy potrafi wyzbyć się dawnych obiekcji. 

Zwłaszcza - dodała, zerkając w stronę

 

Miriam - gdy przeszłość zaczęła 

ingerować w teraźniejszość.

- Kiedyś to wszystko ci wyjaśnię - obiecał jej. - Ale na razie może byśmy się 

zajęli naszym ślubem i weselem?

- Wieczorem zadzwonię do Shelby. Zgadzasz się, Arabello? - zaproponowała 

Coreen.

- Tak, oczywiście. - Spuściła wzrok. - Ale czy Shelby znajdzie czas, żeby nam 

pomóc? - zaniepokoiła się.

- O to się nie martw. Jej matka była przez lata moją serdeczną przyjaciółką. Nie 

pozwól jej tym razem wyjechać - zwróciła się do syna.

Ethan spojrzał na Arabellę wzrokiem, w którym tliło się pożądanie.

- Za nic w świecie.

Arabella starała się, by nie zauważyli, jak bardzo się denerwuje. Namiętność w 

oczach Ethana była szczera, nawet jeśli jej nie kochał. Niespodziewanie naszły 

136

background image

ją wątpliwości, czy kiedykolwiek zdoła zaspokoić ten ogień.

Ethan dostrzegł cień lęku na jej twarzy i źle go zinterpretował. Pociągnął ją na 

stronę.

- Wahasz się?

- Małżeństwo to poważny krok - zaczęła wymijająco. - Ale to mi przejdzie.

- Dam ci wszystko, co zechcesz. Jeśli zapragniesz niebieskich migdałów, 

będziesz je miała.

Przeniosła wzrok na Miriam i jej narzeczonego. Wyglądali jak szczęśliwa młoda 

para z obrazka. W niczym nie przypominali Arabelli i Ethana: czujnych i 

niepewnych siebie nawzajem, unikających poruszania ważnych tematów, 

którym i tak będą musieli stawić czoło.

- Nie chcę niebieskich migdałów. Zadowolę się udanym związkiem.

- Łączy nas sporo wspólnych cech oraz podobne pochodzenie. Na pewno nam 

się uda.

Shelby Jacobs Ballenger przyjechała następnego ranka. Coreen i Mary 

przysłuchiwały się jej rozmowie z Arabellą. Shelby była piękna, dużo atrak-

cyjniejsza od Miriam. Jak głosiła plotka, jej małżeństwo przetrwało burzliwy 

romans jednej ze stron. Patrząc na jej radosną buzię, trudno było się tego 

domyślić. Mimo urodzenia dwóch synów Shelby zachowała idealną figurę.

- Jestem ci ogromnie wdzięczna za pomoc - powiedziała Arabellą. - Nawet nie 

potrafię tego wyrazić. Jak wiesz, nigdy nie miałam do czynienia z takimi 

przygotowaniami.

- Cała przyjemność po mojej stronie - odparła rozpromieniona Shelby. - 

Uwielbiam śluby i wesela. Mój ślub można również zaliczyć do niezapom-

nianych, chociaż z niezbyt miłych powodów. Okazuje się jednak, że zły 

początek nic nie znaczy. Justin spełnia wszystkie marzenia o mężczyźnie 

mojego życia. Justin oraz moi chłopcy.

- Jak udaje ci się znaleźć chwilę wolnego czasu? - zaciekawiła się Bella.

137

background image

- O, z trzema mężczyznami to nie taka prosta sprawa! - zaśmiała się Shelby. - 

Ale mam cudowną szwagierkę. Zajmuje się chłopcami, kiedy jest taka potrzeba. 

Jest uwiązana w domu. Spodziewa się trzeciego dziecka. Justin powiedział, że 

musi wziąć brata na poważną rozmowę, żeby sprawdzić, czy on na pewno wie, 

skąd biorą się dzieci - zażartowała.

Dla nikogo w Jacobsville nie było tajemnicą, że Calhoun i Abby chętnie mieliby 

nawet tuzin potomków.

- Bierzmy się do roboty. - Shelby wyjęła notes. - Najpierw przedstawię wam 

różne możliwości, a potem omówimy szczegóły.

Zajęło im to większą cześć przedpołudnia. Gdy Shelby wyjeżdżała przed 

lunchem, Arabelli kręciło się już w głowie.

- Nie chcę wesela - jęknęła. - To zbyt skomplikowane.

- Ucieknijmy - błyskawicznie rzucił Ethan.

Pani Hardeman spiorunowała go wzrokiem.

- Mary i Matt już to zrobili. Nie pozwalam. Weźmiecie ślub w kościele albo 

będziecie żyć w grzechu.

- Mamo! - Ethan udawał oburzenie.

- To wcale nie będzie takie trudne. Mamy już pannę młodą i suknię ślubną. 

Pozostały nam więc tylko zaproszenia i jedzenie.

- Możemy przecież obdzwonić wszystkich znajomych i zaprosić ich na barbecue 

- podrzucił Ethan.

- Spadaj! - huknęła pani Hardeman.

- Pod warunkiem, że Arabella pójdzie ze mną. Na pewno marzy, żeby zobaczyć 

kocięta, które bardzo urosły pod jej nieobecność - wyjaśnił mimochodem.

Tak, bardzo chciała je obejrzeć, ale nie była pewna, czy chce znaleźć się sam na 

sam z Ethanem. Poprzedniego wieczoru udało się jej mu wymknąć. 

Przestraszyły ją wtedy jego wymowne spojrzenia, od których ciarki 

przechodziły jej po plecach.

- Chodź, nie bój się - kusił. W dżinsach i koszuli w kratę był zniewalająco 

138

background image

przystojnym uosobieniem filmowego kowboja.

Skapitulowała i wyszła za nim ku rozbawieniu Coreen i Mary.

Wziął ją za rękę, splatając palce z jej palcami. Zerknął na nią. Bardzo mu się 

podobała w szarych spodniach i swetrze w żółto - szare wzory.

- Ładnie ci z rozpuszczonymi włosami.

- Wchodzą mi do oczu.

Kiedy wyszli na słońce, naciągnął kapelusz na czoło.

- Zapowiada się gorący dzień. Moglibyśmy popływać.

- Niekoniecznie. - Zareagowała podejrzanie szybko. Czuła, że Ethan mierzy ją 

wzrokiem.

- Boisz się powtórki z historii? - Zatrzymał się przy wejściu do stodoły i 

odwrócił, patrząc na nią pytająco. - Jesteśmy zaręczeni. Tym razem mógłbym 

się nie wycofać. Mógłbym cię mieć.

Opuściła wzrok na jego koszulę.

- Chcę, żeby to był biały ślub.

Jego szare oczy szukały najdrobniejszego choćby sygnału, który zdradziłby jej 

prawdziwe uczucia.

- Ja też tego chcę. Ale czy ten ślub będzie mniej biały, jeśli pozwolimy naszym 

ciałom wyrazić to, co czujemy?

Zagniewana podniosła powieki.

- Ty mnie tylko pożądasz! Sam to powiedziałeś. Pragniesz mnie. Chciałbyś 

mnie...

Gwałtownie puścił jej dłoń, wręcz ją od siebie odepchnął.

- Ty wciąż niczego nie rozumiesz - stwierdził gorzko.

Arabella splotła ramiona na piersi.

- Tego bym nie powiedziała - odparła. - Pożądałeś mnie cztery lata temu, ale 

ożeniłeś się z Miriam. To ją wtedy kochałeś.

- Cztery lata temu Miriam powiedziała mi, że jest w ciąży. - Spochmurniał na 

wspomnienie tamtych zdarzeń. - Kiedy się zorientowałem, że to nieprawda, 

139

background image

miałem już na palcu obrączkę.

Teraz ona spoważniała. Doskonale rozumiała jego słowa. On i Miriam kochali 

się przed ślubem. I pewnie miało to miejsce jeszcze przed ich nieszczęsną 

wyprawą nad rzekę. Zrobiło jej się niedobrze.

Chciała go wyminąć, ale chwycił ją z całej siły za rękę i zatrzymał.

- Nie! - zawołał. - To nie tak! Od początku zależało mi wyłącznie na tobie. To 

Miriam była namiastką, a nie ty! - Przyciągnął ją do siebie. - Tamtego dnia nad 

rzeką czułem, że jeśli sam się nie wycofam, będziesz moja, pomimo moich szla-

chetnych intencji. Miriam była bardzo chętna i pod ręką. - Oparł czoło na jej 

ramieniu. - Wykorzystałem ją. Lecz ona nie jest głupia i znienawidziła mnie za 

to. Oszukałem nas troje. Przyszła do mnie potem, mówiąc, że spodziewa się 

dziecka, więc się z nią ożeniłem. Ty miałaś swoje koncerty. I byłaś bardzo 

młoda. Uważałem, że nie poradzisz sobie w związku. Więc pozwoliłem ci 

odejść. Czy nie sądzisz, że słono zapłaciłem za tę decyzję? Przez cztery długie 

lata. I wciąż za to płacę.

Czas się zatrzymał, gdy dotarło do niej znaczenie jego słów.

- Poszedłeś do łóżka z Miriam dlatego, że pragnąłeś mnie? - spytała półgłosem. 

To samo usłyszała od Miriam.

- Tak - przyznał z westchnieniem. - I dlatego, że nie mogłem cię mieć. - 

Odgarnął jej włosy i pocałował w kark. - Nie byłbym w stanie się powstrzymać 

w odpowiednim momencie - wyszeptał gorączkowo. - Kiedy już bym cię miał, 

nie

 

mógłbym przestać. A ty byś mnie nigdy nie opuściła. Byłabyś moja. Cała.

Przymknęła oczy. Jego wargi podniecały ją tak, że ledwie stała. Uwodził ją 

słowami. Powinna się im oprzeć. Była słaba.

Poprowadził ją do stodoły, zamknął drzwi i całym ciałem przycisnął ją do 

ściany.

- Zrobię wszystko, żebyś za mnie wyszła - szeptał z wargami przy jej wargach. - 

Jeśli będę zmuszony cię uwieść, zrobię i to. Tak czy inaczej zaprowadzę cię do 

ołtarza.

140

background image

- To szantaż. - Była wstrząśnięta.

- Pocałuj mnie. - Ocierał się o nią zmysłowo, czując, jak cała drży. W końcu 

uniosła głowę. Całował ją długo i namiętnie, a ona, pod wpływem zalewającej ją 

fali pożądania, odwzajemniła ten pocałunek.

Chwilę później rozplótł jej ramiona, które zarzuciła mu na szyję i odsunął się.

- Daję ci miesiąc. Jeżeli za cztery tygodnie nie włożysz na palec obrączki, miej 

się na baczności. Nie będę czekał ani nocy dłużej.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając ją w stodole samą.

Dokładnie miesiąc po tej rozmowie Arabella wypowiedziała słowa małżeńskiej 

przysięgi w kościółku metodystów w Jacobsville. Do ołtarza zgodnie z tradycją 

poprowadził ją ojciec, a wszystko to

 

działo się na oczach połowy mieszkańców 

Jacobsville. Od tamtego dnia w stodole Ethan jej nie dotknął, za to w jego 

oczach stale lśniła zapowiedziana groźba. Być może nie kochał jej, ale jego 

namiętność była równie nieokiełznana i gorąca jak teksańskie lato.

Miriam jakiś czas wcześniej wróciła z Jaredem na Karaiby, skąd przysłała im 

zaproszenie na ślub. Była od nich szybsza, bo stanęła przed ołtarzem dwa 

tygodnie przed nimi, ale Ethan nie bardzo się tym przejął. Przed ślubem był 

zajęty i często wyjeżdżał w interesach. Coreen uznała, że to nawet dobrze, bo 

jego ponury nastrój działał wszystkim na nerwy.

Arabella była jedyną osobą, która znała powód jego zmiennych humorów. Tego 

wieczoru przyjdzie jej usunąć przyczynę huśtawki nastrojów Ethana. 

Zarezerwował dla nich pokój w hotelu w kurorcie nad Zatoką Meksykańską. 

Nigdy w życiu tak się nie denerwowała. Opadną wszystkie zasłony, zostanie z 

nim kompletnie sama. Z nim i jego gwałtowną namiętnością. Nie wiedziała, jak 

to przeżyje ze świadomością, że to jedynie seks i nic poza tym.

- Byłaś przepiękną panną młodą - powiedziała Coreen, całując ją serdecznie. 

Starsza pani nie kryła wzruszenia. - Moje serce mi mówi, że tym razem 

będziecie szczęśliwi.

141

background image

- Mam nadzieję - szepnęła Arabella rozpromieniona pomimo wielu obaw. 

Zatrzymała się jeszcze, by ucałować Mary i Matta oraz podziękować Shelby, 

organizatorce uroczystości.

- Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc - zapewniła ją Shelby, ściskając mocniej 

dłoń swojego wysokiego małżonka. Justin Ballenger górowałby nawet nad dość 

wysoką kobietą, a Shelby ledwie sięgała mu do piersi, co mu wcale nie 

przeszkadzało. Pochylając głowę, uśmiechnął się do niej. Objął ją pełnym dumy 

spojrzeniem.

- Jestem wam dozgonnie wdzięczna za to, co wszyscy dla mnie zrobiliście - 

powtórzyła Arabella, trochę onieśmielona obecnością Justina. Pocałowała 

Shelby w policzek. - Jeszcze raz ci dziękuję.

- Życzę wam dużo szczęścia - powiedziała Shelby.

- Małżeństwo daje człowiekowi tyle, ile on sam w nie wnosi - dodał Justin. - 

Trzeba zachować równowagę, trochę dać i trochę wziąć. Dacie sobie radę.

- Dzięki.

Ballengerowie odeszli, trzymając się za ręce, odprowadzani jej zazdrosnym 

spojrzeniem.

Ethan pociągnął Arabellę ku sobie. Spojrzał jej w oczy. Ujrzała w nich blask, 

który ją zaskoczył. Zbliżył się do niej po raz pierwszy od wypowiedzenia 

sakramentalnego „tak”. Przed ołtarzem nawet jej nie pocałował. Ku zdumieniu i 

zakłopotaniu wszystkich wiernych.

- Bagaże są już w samochodzie. Chodźmy

 

- rzekł półgłosem, mrużąc oczy. 

Omiótł wzrokiem jej postać. - Chcę już mieć cię tylko dla siebie.

- Nie przebierzemy się?

- Nie. - Ujął jej twarz w dłonie. - Chcę sam zdjąć tę suknię - szepnął, dotykając 

jej wargami, które obiecywały tyle, że zrobiło jej się słabo. - Idziemy, pani 

Hardeman.

W jego ustach to nazwisko zabrzmiało jak dobra nowina. Wzięła go za rękę i 

pozwoliła się prowadzić, starając się nie zwracać specjalnej uwagi na zdumienie 

142

background image

i rozbawienie zebranych. Przyjęcie miało się odbyć w ratuszu, lecz Ethan 

najwyraźniej postanowił, że nie wezmą udziału w tej części uroczystości. 

Uśmiechając się, szepnął coś na ucho uszczęśliwionej matce, po czym w 

deszczu ryżu i confetti poprowadził Arabellę do auta.

Jechali do Galveston mercedesem Coreen. Samochód Ethana został na miejscu 

jako przynęta dla wszystkich tych, którzy pragnęli uświetnić to wydarzenie 

zgodnie z tradycją: za pomocą mydła i puszek.

- Jesteśmy na to za starzy - zaśmiał się, pomagając żonie wsiąść. - Tłukące się 

za wozem puszki i pomazane mydłem szyby to nie dla nas!

- Niektórzy starzeją się zdecydowanie za szybko. - Rzuciła mu wymowne 

spojrzenie.

- Ciebie to nie dotyczy - odciął się. Zapalił silnik i objechał kościół od tyłu, 

zerkając z rozbawieniem we wsteczne lusterko. Ujrzał w nim

 

twarze paru 

zdumionych przyjaciół. - Byłbym bardzo szczęśliwy, poślubiając cię, jak miałaś 

szesnaście lat, ale sumienie nie pozwoliło mi wykraść cię z kołyski.

Nie wiedziała, czy ma poważnie traktować te słowa, tym bardziej że Ethan 

wcale się nie uśmiechał.

- Nie wierzysz? - spytał, spoglądając na nią. - Poczekaj, aż zajedziemy do 

Galveston. Czeka cię wiele niespodzianek.

- Naprawdę? - Była ich ciekawa. Czuła, że największą z nich będzie noc 

poślubna, której się trochę obawiała. Bała się, że nie wystarczy do tego jej 

nieodwzajemniona miłość.

Do końca podróży słuchali muzyki. Zajechali przed uroczy hotel. Okna ich 

pokoju wychodziły na plażę i morze. Było to dość odludne miejsce pomimo 

bliskości miasta. Arabella zapatrzyła się na mewy, które przysiadały na piasku.

- Przebierz się, pójdziemy na spacer - zaproponował, wyczuwając jej 

zakłopotanie. - Trochę dzisiaj za zimno na pływanie.

Zawahała się. Zastanawiała się, czy Ethan oczekuje, że rozbierze się na jego 

oczach.

143

background image

- Możesz przebrać się w łazience - dodał swobodnym tonem.

Posłała mu wdzięczny uśmiech i wyjęła rzeczy z walizki. Kiedy wkładała dżinsy 

i szary pulower, Ethan zamienił ślubny garnitur na dżinsy i koszulę w biało - 

niebieskie paski.

- Chodźmy. - Nie dał jej czasu na rozmyślanie o tym, że spędzą tę noc w 

małżeńskim łożu. Zaprowadził ją prosto na plażę. Reszta popołudnia upłynęła 

im na rozmowie i zbieraniu muszli. Później wybrali się na kolację. Zamówili 

owoce morza w restauracji w starej latarni morskiej, a gdy zrobiło się ciemno, 

usiedli na molo i obserwowali przepływające statki.

Kiedy wracali do hotelu, Arabella była już spokojna i tak zakochana, że nie 

protestowała, gdy już w progu ich pokoju wziął ją w ramiona i zaczął całować 

do utraty tchu.

Nie zapalił światła. Zamknął drzwi na klucz, wziął Arabellę na ręce i zaniósł na 

łóżko.

Rozbierał ją z prawdziwym zachwytem, odkrywając jej ciało najpierw wargami, 

a potem dłońmi. Ona zaś przeciągała się jak kotka, a gdy poczuła jego nagość, 

wstrzymała oddech.

Czas przyspieszył, minuta goniła minutę, a w niej rozpalał się ogień. Ich 

pocałunki zdawały się nie mieć końca, a pieszczotom jego dłoni towarzyszył 

najpierw cichy jęk, a potem zdławione okrzyki. Zapomniawszy o strachu, 

dawała mu to, czego pragnął.

Wreszcie przeszyło ją żądło bólu, który natychmiast utonął w gejzerze ekstazy 

dojmującego i zarazem słodkiego spełnienia.

Ethan wsunął dłonie pod jej plecy i jeszcze mocniej do siebie przygarnął. 

Dopiero teraz wstrząsnął nim spazm rozkoszy.

- Wszystko w porządku? - szepnęła z wargami przy jego uchu.

- Teraz tak. Kochasz mnie. Nie kochalibyśmy się tak, gdyby łączyło nas tylko 

pożądanie. Taka czułość świadczy o wielkim uczuciu.

Przymknęła powieki. Zdemaskowała się. Nic dziwnego. Tego bała się chyba 

144

background image

najbardziej. Że gdy w końcu będzie się z nią kochał, zorientuje się, jak bardzo 

jej na nim zależy.

On tymczasem wplótł palce w jej gęste, potargane włosy.

- Tak - wyznała. - Kocham cię. Od dawna. Obawiam się, że jeszcze nie ma na to 

lekarstwa.

- Oby go nie wymyślono. - Z przeciągłym westchnieniem tulił ją w objęciach. 

Gładził jej brzuch, piersi, aż nagle roześmiał się. - Jesteś moja! - zawołał 

radośnie. - Nie pozwolę ci już odejść. Będziemy razem, urodzisz mi dzieci i do 

końca życia będziemy dla siebie wszystkim.

- Mimo że tylko mnie pożądasz? - spytała ze smutkiem w głosie.

- Tak, pożądam - odparł. - Pragnę cię do szaleństwa albo jeszcze bardziej. Ale to 

nie wszystko. Gdybym cię tylko pożądał, zadowoliłbym się każdą inną kobietą, 

każdym innym kobiecym ciałem. Ale to nie ten przypadek. - Przygarnął jej 

biodra do swoich. - Przez cztery lata nie istniała dla mnie Miriam ani żadna inna 

kobieta. Czy to wystarczy, żebyś uwierzyła, że cię kocham?

Wstrzymała oddech. W ciemnościach rozświetlonych blaskiem księżyca w pełni 

starała się zajrzeć mu w oczy.

- Kochasz mnie?

- Całym sercem i duszą - wyznał. - Nie wiesz o tym, ślepy głuptasie? Moja 

matka to wie. Mary i Mart wiedzą. Wszyscy to wiedzą. Nawet Miriam. 

Dlaczego ty o tym nie wiesz?

Arabella zaniosła się radosnym śmiechem.

- Bo byłam ślepym głuptasem! Żebyś ty wiedział, jak ja cię kocham!

Nie zdążyła więcej powiedzieć. Potem przez długi czas nie padło między nimi 

ani jedno słowo, mówiły za to ich ciała, porozumiewające się nowo odkrytym 

językiem szalonej miłości.

- Nie wiem, czy potrafię dzielić się tobą z estradą - oświadczył później Ethan, 

gdy już nieco ukojeni popijali drinki, które przyniósł z lodówki. - Jakoś się z 

tym pogodzę - westchnął.

145

background image

- Wiesz co? - zaczęła i przytuliła policzek do jego ciepłego ramienia. - Jak by ci 

to powiedzieć... trochę cię oszukałam.

- Co?

- No, trochę cię oszukałam - powtórzyła. - Będę mogła grać, ale już nie tak jak 

przedtem. - Westchnęła, ocierając o niego policzek. - Mogę uczyć, ale koncerty 

już nie dla mnie. Zanim coś powiesz, wiedz, że wcale tego nie żałuję. Wolę 

ciebie niż sławę, nawet taką, jaką cieszy się Van Cliburn.

Ethan milczał. Nie mógł wydobyć z siebie słowa. Jeżeli potrzebował dowodu jej 

miłości, właśnie go otrzymał. Pochylił się i obsypał pocałunkami jej powieki.

- Naprawdę? - spytał.

- Naprawdę. - Przysunęła się jeszcze bliżej, żeby go pocałować, jednocześnie 

stawiając lodowatą szklankę na jego brzuchu. Etahn krzyknął i aż podskoczył. 

Roześmiała się, spodziewając się rozkosznej reprymendy.

- No, ty, mała... Uważaj.

Widziała jego uśmiech, słyszała miłość w jego głosie.

Tym razem odstawiła drinka na szafkę przy łóżku. Była gotowa z otwartymi 

ramionami przyjąć wszystko, co przeznaczył jej los. Trzymała w ramionach 

Ethana. Czuła się jak w niebie.

146


Document Outline