background image

Lew Dawidowicz Trocki

Jeszcze i jeszcze raz

o naturze ZSRR

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2010

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

http://skfm.dyktatura.info/

Artykuł Lwa Dawidowicza  Trockiego „Jeszcze  i 
jeszcze raz o naturze ZSRR” został napisany 18 
października 1939 r. w Coyoacan (Meksyk) i po 
raz pierwszy opublikowany po śmierci Trockiego 
w zbiorze artykułów: Leon Trotsky, „In Defense 
of Marxism”, New York 1942, ss. 29-39.

Niniejsze   opracowanie   jest   pierwszym 
drukowanym wydaniem tekstu w języku polskim.

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

Psychoanaliza a marksizm

Niektórzy towarzysze lub byli towarzysze, tacy jak Bruno R., zapomnieli dawne dyskusje i decyzje 

Czwartej Międzynarodówki, próbując objaśniać moją ocenę państwa radzieckiego psychoanalitycznie: 
„ponieważ Trocki uczestniczył w rewolucji rosyjskiej, to trudno mu porzucić ideę państwa robotniczego, 
bo   musiałby   odrzucić   sprawę   swojego   życia”,   itd.   Myślę,   że   stary   Freud,   który   był   bardzo   bystry, 
wytargałby za uszy tych psychoanalityków od siedmiu boleści. Naturalnie ja sam nigdy bym takiego 
działania nie zaryzykował. Mimo wszystko pozwolę sobie zapewnić moich krytyków, że to nie ja jestem 
subiektywny i sentymentalny, lecz właśnie oni.

Kierownictwo moskiewskie, które przekroczyło wszelkie granice nikczemności i cynizmu, łatwo 

wywołuje bunt w każdym proletariackim rewolucjoniście. Bunt rodzi potrzebę odrzucenia. Gdy sił do 
akcji bezpośredniej  brakuje, niecierpliwi  rewolucjoniści skłaniają się do uciekania się do sztucznych 
metod.   Stąd   wyrasta   na   przykład   taktyka   indywidualnego   terroru.   Często   uciekają   się   do   mocnych 
wyrażeń, zniewag i do pomstowania. W sprawie, która nas dotyczy, niektórzy towarzysze manifestacyjnie 
skłaniają się do szukania kompensacji w „terrorze terminologicznym”. Mimo wszystko nawet z tego 
punktu   widzenia   sam   fakt   kwalifikowania   biurokracji   jako   klasy   jest   bezwartościowy.   Jeśli 
bonapartystowski ordynarny motłoch jest klasą, to znaczy, że nie jest poronionym płodem historii, lecz jej 
żywym   dzieckiem.   Jeśli   jego   łupieżcze   pasożytnictwo   jest   „wyzyskiem”   w   naukowym   sensie   tego 
terminu, to znaczy, że biurokracja ma przed sobą przyszłość jako klasa rządząca, nieodłączna od danego 
systemu   gospodarki.   Oto   do   jakiego   końca   doprowadza   niecierpliwy   bunt,   jeśli   się   odcina   od 
marksistowskiej dyscypliny.

Kiedy emocjonalny mechanik obejrzy samochód, którym, dajmy na to, gangsterzy uciekali przed 

policją   po   wertepach,   i   stwierdzi,   że   nadwozie   jest   pogięte,   koła   scentrowane,   a   motor   częściowo 
uszkodzony, może nawet słusznie powiedzieć: „To nie samochód – diabli wiedzą, co to jest!”. Ale taka 
ocena byłaby pozbawiona wszelkiej wartości technicznej i naukowej, a wyrażałaby tylko słuszną reakcję 
mechanika   na   widok   tego,   do   czego   gangsterzy  doprowadzili.   Przypuśćmy  jednak,   że   mechanik   ma 
zreperować to „diabli wiedzą co”. W tym wypadku musi zacząć od skonstatowania, że ma przed sobą 
rozbity samochód. Musi ocenić, które części są jeszcze dobre, a które wymagają reperacji, żeby wiedzieć, 
od czego zacząć. Świadomy klasowo robotnik zająłby podobną postawę wobec ZSRR. Ma pełne prawo 
powiedzieć,   że   gangsterzy-biurokraci   zrobili   z   państwa   robotniczego   „diabli   wiedzą   co”.   Ale   kiedy 
przejdzie od tej wybuchowej reakcji do rozwiązywania problemów politycznych, to będzie zmuszony 
uznać, że ma przed sobą zdeformowane państwo robotnicze, w którym silnik gospodarki jest uszkodzony, 
ale   wciąż   się   kręci   obręcz   i   może   zostać   w   pełni   zreperowany   przez   wymianę   niektórych   głowic. 
Oczywiście, to tylko przenośnia. Mimo wszystko jest warta refleksji.

„Kontrrewolucyjne państwo robotnicze”

Niektóre głosy płaczą: „Jeśli nadal będziemy uznawać ZSRR za państwo robotnicze, to będziemy 

musieli wynaleźć nową kategorię: kontrrewolucyjne państwo robotnicze”. Ten argument usiłuje szokować 
naszą wyobraźnię przez przeciwstawienie dobrej normy programowej i nieszczęsnej, podłej, wstrętnej 
rzeczywistości. Ale czyż nie obserwowaliśmy dzień po dniu od 1923 r., jak państwo radzieckie odgrywało 
coraz bardziej  kontrrewolucyjną rolę na arenie międzynarodowej?  Czy zapomnieliśmy doświadczenie 
rewolucji chińskiej, strajku generalnego w Anglii w 1926 r. i w końcu całkiem świeże doświadczenie 
rewolucji   hiszpańskiej?   Są   dwie   całkiem   kontrrewolucyjne   międzynarodówki   robotnicze.   Ci   krytycy 
jawnie zapomnieli tę „kategorię”. Związki zawodowe Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i 
innych krajów popierają całkowicie kontrrewolucyjną politykę swojej burżuazji. To nie powstrzymuje nas 
przed nazywaniem ich związkami zawodowymi, przed popieraniem ich postępowych posunięć i przed 
obroną  ich  wobec burżuazji.  Dlaczegóż   by  nie  zastosować tej   samej   metody  do kontrrewolucyjnego 
państwa  robotniczego?   Państwo  robotnicze   można   porównać  do związku   zawodowego, który zdobył 
władzę.   Różnicę   postaw   w   tych   dwu   wypadkach   można   wyjaśnić   tym   prostym   faktem,   że   związki 
zawodowe mają za sobą długą historię i przyzwyczailiśmy się uważać je za rzeczywistość, a nie tylko 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

„kategorie” w naszym programie. Ale w odniesieniu do państwa robotniczego przejawia się niezdolność 
do   uczenia   się,   by   przyjmować   je   jako   rzeczywisty   fakt   historyczny,   który   nie   musi   się 
podporządkowywać naszemu programowi.

Imperializm?

Czy   obecną   ekspansję   Kremla   można   określić   jako   imperializm?   Przede   wszystkim   musimy 

ustalić, jaką treść społeczną kryje ten termin. Historia zna „imperializm” państwa rzymskiego opartego na 
pracy   niewolniczej,   imperializm   feudalnego   ziemiaństwa,   imperializm   kapitału   handlowego   i 
przemysłowego,   imperializm   carskiej   monarchii   itd.   Siłą   napędzającą   moskiewską   biurokrację   jest 
niewątpliwie tendencja do rozszerzania jej potęgi, prestiżu i dochodów. To jest element „imperializmu” w 
najszerszym sensie tego słowa, który był właściwością historii  wszystkich monarchii,  oligarchii, kast 
rządzących, średniowiecznych stanów i klas. Mimo wszystko we współczesnej literaturze, przynajmniej 
marksistowskiej,   imperializm   oznacza   ekspansjonistyczną   politykę   kapitału   finansowego,   która   ma 
bardzo ostro zdefiniowaną treść ekonomiczną. Stosować termin „imperializm” do polityki zagranicznej 
Kremla bez wyjaśnienia co to dokładnie oznacza – to utożsamiać politykę bonapartystowskiej biurokracji 
z polityką monopolistycznego kapitalizmu na tej podstawie, że i jedna, i druga używa siły wojskowej dla 
ekspansji. Takie utożsamienie, które może jedynie wprowadzać zamieszanie, o wiele bardziej przystoi 
drobnomieszczańskim demokratom niż marksistom.

Kontynuacja polityki carskiego imperializmu

Kreml uczestniczy w nowym rozbiorze Polski, Kreml kładzie swoje ręce na państwach bałtyckich, 

Kreml   patrzy  na   Bałkany,   Persję   i   Afganistan;   innymi   słowy,   Kreml   kontynuuje   politykę   carskiego 
imperializmu. Czy nie mamy prawa i w tym wypadku nazwać polityki Kremla imperialistyczną? Ten 
argument   historyczno-geograficzny  nie   jest   bardziej   przekonujący  niż   którykolwiek   inny.   Rewolucja 
proletariacka, która nastąpiła na terytorium carskiego imperium, usiłowała od samego początku opanować 
i   na   pewien   czas   opanowała   kraje   bałtyckie;   usiłowała   penetrować   Rumunię   i   Persję,   a   w  pewnym 
momencie (w 1920 r.) jej armie stały pod Warszawą. Zasięg ekspansji rewolucji był taki sam jak zasięg 
ekspansji caratu, bo rewolucja nie zmienia warunków geograficznych. Oto dlaczego mienszewicy w tym 
czasie   mówili   o   bolszewickim   imperializmie   wziętym   z   tradycji   dyplomacji   carskiej. 
Drobnomieszczańska demokracja chętnie ucieka się do tego argumentu nawet teraz. Nie mamy powodu, 
powtarzam, dla naśladowania jej w tym.

Agentura imperializmu?

Mimo wszystko, poza sposobem oceniania samej ekspansjonistycznej polityki ZSRR, pozostaje 

jeszcze kwestia pomocy, jakiej Moskwa udziela imperialistycznej polityce Berlina. Tu przede wszystkim 
trzeba ustalić, że w pewnych warunkach – do pewnego stopnia i w pewnej formie – poparcie tego czy 
innego   imperializmu   byłoby   nieuniknione   nawet   dla   zupełnie   zdrowego   państwa   robotniczego   –   z 
powodu niemożliwości uwolnienia się z łańcuchów światowych stosunków imperialistycznych. Pokój 
zawarty w Brześciu Litewskim bez najmniejszej wątpliwości czasowo wzmocnił imperializm niemiecki 
przeciw   Francji   i   Anglii.   Izolowane   państwo   robotnicze   nie   może   uniknąć   manewrowania   między 
wrogimi   obozami   imperialistycznymi.   Manewrowanie   oznacza   czasowe   wspieranie   jednego   przeciw 
drugiemu. Dokładna wiedza o tym, którego z dwu obozów wsparcie w danym momencie jest bardziej 
postępowe   czy   mniej   niebezpieczne,   nie   jest   kwestią   zasad,   lecz   praktycznej   kalkulacji   i 
dalekowzroczności. Nieuchronna wada, która rodzi się jako konsekwencja tego wymuszonego wsparcia 
jednego państwa burżuazyjnego przeciw innemu, jest pokrywana z naddatkiem przez fakt, że izolowane 
państwo robotnicze dzięki temu uzyskuje możliwość dalszego istnienia.

Ale manewrowanie manewrowaniu nierówne. W Brześciu Litewskim rząd radziecki poświęcił 

narodową   niepodległość   Ukrainy  w   celu   ratowania   państwa   robotniczego.   Nikt   nie   może   mówić   o 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

zdradzeniu Ukrainy, bo wszyscy klasowo świadomi robotnicy zrozumieli wymuszony charakter tej ofiary. 
A z  Polską jest zupełnie  inaczej. Kreml  nigdy i nigdzie nie przedstawiał  poglądu, że był zmuszony 
poświęcić   Polskę.   Przeciwnie,   chełpi   się   cynicznie   tą   kombinacją,   która   słusznie   obraża   najbardziej 
elementarne demokratyczne uczucia uciskanych klas i ludów na całym świecie i przez to ekstremalnie 
osłabia międzynarodową sytuację Związku Radzieckiego. Przekształcenia ekonomiczne w okupowanych 
prowincjach nie rekompensują tego nawet w dziesięciu procentach.

Cała polityka zagraniczna Kremla w ogóle jest oparta na łotrowskim upiększaniu „przyjaznego” 

imperializmu   i   dlatego   prowadzi   do   poświęcenia   fundamentalnych   interesów   światowego   ruchu 
robotniczego   dla   drugorzędnych   i   niestabilnych   korzyści.   Po   pięciu   latach   oszukiwania   robotników 
hasłami „obrony demokracji” Moskwa teraz zajmuje się kryciem hitlerowskiej polityki rabunków. To 
samo przez się nie zmienia ZSRR w państwo imperialistyczne. Ale Stalin i jego Komintern są teraz 
niewątpliwie najbardziej wartościową agenturą imperializmu.

Jeśli chcemy określić politykę zagraniczną Kremla dokładnie, to musimy powiedzieć, że jest to 

polityka   bonapartystowskiej   biurokracji   zdegenerowanego   państwa   robotniczego  w  imperialistycznym 
otoczeniu. Ta definicja nie jest tak krótka i dźwięczna jak „polityka imperialistyczna”, ale za to jest 
bardziej precyzyjna.

„Mniejsze zło”

Okupacja wschodniej Polski przez Armię Czerwoną jest, bądźcie pewni, „mniejszym złem” w 

porównaniu   z   okupacją   tego   samego   terytorium   przez   oddziały   nazistowskie.   Ale   to   mniejsze   zło 
otrzymaliśmy   dlatego,   że   Hitlerowi   zagwarantowano   osiągnięcie   większego.   Jeśli   ktoś   podpala   lub 
pomaga podpalić dom, a potem ratuje pięciu z dziesięciu jego mieszkańców, po to, by przekształcić ich w 
swoich półniewolników, to z pewnością jest to mniejsze zło, niż gdyby wszystkich dziesięciu  miało 
spłonąć. Ale wątpliwe jest, czy ten podpalacz zasługuje na medal za uratowanie im życia. A jeśli już 
dawać mu medal, to zaraz potem powinien zostać zastrzelony, jak bohater jednej z powieści Victora 
Hugo.

„Uzbrojeni misjonarze”

Pewnego razu Robespierre powiedział, że ludzie nie lubią misjonarzy z bagnetami. Chciał przez to 

powiedzieć,   że   niemożliwe   jest   narzucenie   rewolucyjnych   idei   i   instytucji   innemu   ludowi   przemocą 
wojskową. Ta słuszna myśl nie oznacza oczywiście niedopuszczalności interwencji wojskowej w innych 
krajach   w   celu   współdziałania   w   rewolucji.   Ale   taka   interwencja,   jako   część   rewolucyjnej   polityki 
międzynarodowej, musi być rozumiana przez międzynarodowy proletariat, musi odpowiadać pragnieniom 
mas pracujących tego kraju, na którego terytorium wkraczają oddziały rewolucyjne. Teoria socjalizmu w 
jednym kraju jest niezdolna oczywiście do tworzenia tej aktywnej solidarności międzynarodowej, która 
jedynie może przygotować i usprawiedliwić interwencję zbrojną. A Kreml stawia i rozwiązuje kwestię 
interwencji wojskowej tak jak wszystkie inne kwestie swej polityki, absolutnie niezależnie od idei i uczuć 
międzynarodowej klasy robotniczej. Z tego powodu ostatnie „sukcesy” dyplomatyczne Kremla potwornie 
kompromitują ZSRR i wprowadzają ekstremalne zamieszanie w szeregi światowego proletariatu.

Powstanie na dwóch frontach

Niektórzy towarzysze mówią: Ale jeśli zatem sama ta kwestia tak się kształtuje, to czy słuszne jest 

mówić o obronie ZSRR i okupowanych prowincji? Czyż nie byłoby właściwsze wezwać robotników i 
chłopów   w   obu   częściach   byłej   Polski   do   powstania   zarówno   przeciw   Hitlerowi,   jak   i   Stalinowi? 
Naturalnie, to bardzo pociągająca perspektywa. Jeśli rewolucja wybuchnie równocześnie w Niemczech i 
w   ZSRR,   włączając   w   to   nowo   okupowane   terytoria,   to   rozwiązałoby  wiele   problemów   za   jednym 
zamachem. Ale nasza polityka nie może opierać się jedynie na najkorzystniejszym, najszczęśliwszym 
zbiegu okoliczności. Sprawa stoi tak: Co robić, jeśli Hitler zaatakuje Ukrainę, zanim on i Stalin zostaną 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

zmieceni przez rewolucję? Czy w tym wypadku zwolennicy Czwartej Międzynarodówki będą walczyć 
przeciw oddziałom Hitlera, tak jak walczyli w Hiszpanii w szeregach oddziałów republikańskich przeciw 
Franco? Jesteśmy w pełni i całym sercem za radziecką Ukrainą, niezależną tak od Hitlera, jak i od Stalina. 
Ale co robić, jeśli zanim uzyska niepodległość od stalinowskiej biurokracji, Hitler będzie usiłował ją 
zająć?   Czwarta   Międzynarodówka   odpowiada:   Przed   Hitlerem   będziemy   bronić   Ukrainy   nawet   tej 
zniewolonej przez Stalina.

Bezwarunkowa obrona ZSRR

Co oznacza bezwarunkowa obrona ZSRR? Oznacza ona, że nie stawiamy biurokracji żadnych 

warunków. Oznacza, że niezależnie od motywów i przyczyn wojny bronimy społecznych podstaw ZSRR, 
jeśli są one zagrożone niebezpieczeństwem ze strony imperializmu.

Niektórzy towarzysze mówią: „A jeśli Armia Czerwona jutro dokona inwazji na Indie i zacznie 

tłumić tam ruch rewolucyjny, to czy powinniśmy w tym wypadku ją popierać?”. Takie stawianie sprawy 
nie jest zupełnie konsekwentne. Przede wszystkim niejasne jest, skąd im się te Indie wzięły. Czyż nie 
byłoby prościej zapytać: Jeśli Armia Czerwona będzie tłumić strajki robotników czy protesty chłopów 
przeciw biurokracji w ZSRR, to powinniśmy ją poprzeć, czy nie? Polityka zagraniczna jest kontynuacją 
wewnętrznej.   Nigdy   nie   obiecywaliśmy   popierać   wszelkich   działań   Armii   Czerwonej,   która   jest 
narzędziem w rękach bonapartystowskiej biurokracji. Przyrzekaliśmy jedynie bronić ZSRR jako państwa 
robotniczego, i to tylko tego w nim, co w nim jeszcze pozostało robotnicze.

Miłośnik kruczków mógłby na to zapytać: „Ale jeśli Armia Czerwona, niezależnie od charakteru 

dokonywanego   przez   nią   dzieła,   zostałaby  pobita   przez   masy  powstańcze   w   Indiach,   to   by  osłabiło 
ZSRR?”. Na to odpowiemy tak:

Stłumienie   ruchu   rewolucyjnego   w   Indiach   przy   udziale   Armii   Czerwonej   oznaczałoby 

nieporównanie   większe   niebezpieczeństwo   dla   społecznych   podstaw   ZSRR   niż   epizodyczna   porażka 
kontrrewolucyjnych oddziałów Armii Czerwonej w Indiach. W każdym razie Czwarta Międzynarodówka 
będzie   wiedziała,   jak   odróżnić,   gdzie   i   kiedy   Armia   Czerwona   działa   jedynie   jako   narzędzie 
bonapartystowskiej reakcji, a gdzie broni społecznych podstaw ZSRR.

Jeżeli   związek   zawodowy  kierowany  przez   reakcyjnych   fałszerzy  organizuje   strajk   przeciwko 

zatrudnianiu   murzyńskich   robotników   w   pewnej   gałęzi   przemysłu,   to   czy  powinniśmy  popierać   taki 
haniebny strajk? Oczywiście, nie. Ale wyobraźmy sobie, że kapitaliści, wykorzystując ten strajk, spróbują 
zniszczyć ten związek zawodowy i uniemożliwić w ogóle zorganizowaną samoobronę robotników. W 
tym wypadku będziemy bronić związku zawodowego jako całości, oczywiście, pomimo reakcyjności jego 
kierownictwa. Dlaczegóż nie zastosować tej samej polityki wobec ZSRR?

Fundamentalna reguła

Czwarta   Międzynarodówka   twardo   stanęła   na   stanowisku,   że   we   wszystkich   krajach 

imperialistycznych, niezależnie od tego, czy są one w sojuszu z ZSRR, czy w obozie wrogim mu, partie 
proletariackie   podczas   wojny  muszą   rozwijać   walkę   klasową   w   celu   wzięcia   władzy.   Równocześnie 
proletariat   krajów   imperialistycznych   nie   może   tracić   z   pola   widzenia   interesów   obrony  ZSRR   (czy 
obrony rewolucji antykolonialnych) i w wypadku rzeczywistej konieczności musi uciec się do najbardziej 
zdecydowanego działania, na przykład strajków, aktów sabotażu itd. Układ sił od czasu, gdy Czwarta 
Międzynarodówka sformułowała tę regułę zmienił się radykalnie. Ale sama reguła zachowuje całą swoją 
wartość. Jeśli Anglia i Francja jutro zaatakują Leningrad lub Moskwę, to brytyjscy i francuscy robotnicy 
powinni   podjąć   najbardziej   stanowcze   kroki   w   celu   przeszkodzenia   wysyłaniu   żołnierzy   i   sprzętu 
wojskowego. Jeśli Hitler uzna, że przez logikę sytuacji jest zmuszony wysyłać Stalinowi wsparcie, to 
niemieccy robotnicy przeciwnie, w tym wypadku nie mieliby powodu, by przeszkadzać temu przez strajki 
czy sabotaż. Mam nadzieję, że nikt nie będzie proponować innego rozwiązania.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 6 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

„Rewizja marksizmu”?

Niektórzy  towarzysze   byli   wyraźnie   zaskoczeni,   że   w   artykule   „ZSRR   w   wojnie”   pisałem   o 

systemie   „biurokratycznego   kolektywizmu”   jako   o   teoretycznej   możliwości.   Wykryli   w   tym   nawet 
zupełną   rewizję   marksizmu.   To   wyraźne   nieporozumienie.   Marksistowskie   rozumienie   konieczności 
historycznej nie ma nic wspólnego z fatalizmem. Socjalizm nie zrobi się sam, lecz jako rezultat walki 
żywych sił, klas i ich partii. Decydująca przewaga proletariatu w tej walce polega na tym, że reprezentuje 
on historyczny postęp, podczas gdy burżuazja ucieleśnia reakcję i upadek. Właśnie w tym jest źródło 
naszego   przekonania   o   zwycięstwie.   Ale   mamy   pełne   prawo   pytać   się:   Jaki   charakter   przybrałoby 
społeczeństwo, gdyby siły reakcji zwyciężyły?

Marksiści   niezliczone   razy   powtarzali   alternatywę:   socjalizm   albo   barbarzyństwo.   Po 

doświadczeniu włoskim powtarzaliśmy tysiące razy: komunizm albo faszyzm. Rzeczywiste przejście do 
socjalizmu nie może nie jawić się nieporównanie bardziej skomplikowanym, bardziej heterogenicznym, 
bardziej sprzecznym, niż ogólny historyczny schemat przewiduje. Marks pisał o dyktaturze proletariatu i 
jej   przyszłym   obumieraniu,   ale   nic   nie   mówił   o   biurokratycznej   degeneracji   tej   dyktatury.   A   my 
zaobserwowaliśmy i przeanalizowaliśmy pierwsze doświadczenie takiej degeneracji. Czyż to jest rewizja 
marksizmu?

Bieg wydarzeń udowodnił, że odwlekanie się rewolucji socjalistycznej rodzi niewątpliwe zjawiska 

barbarzyństwa – chroniczne bezrobocie, zubożenie drobnomieszczaństwa, faszyzm, wreszcie wojny na 
wyniszczenie, które nie otwierają żadnej nowej drogi donikąd. Jakie formy społeczne i polityczne może 
przybrać   to   nowe   barbarzyństwo,   jeśli   przypuścimy   teoretycznie,   że   ludzkość   nie   byłaby  zdolna   do 
podniesienia się do socjalizmu? Mamy możliwość wypowiedzieć się na ten temat bardziej konkretnie niż 
Marks.   Właśnie   faszyzm   z   jednej   strony   i   degeneracja   państwa   radzieckiego   z   drugiej   wytyczają 
społeczne i polityczne formy neobarbarzyństwa. Alternatywa tego rodzaju – socjalizm albo totalitarne 
niewolnictwo – jest nie tylko teoretycznie interesująca, ale ma także ogromną wagę w agitacji, bo w jej 
świetle konieczność rewolucji socjalistycznej jawi się jeszcze bardziej czarno na białym.

Jeśli już mówimy o rewizji marksizmu, to w rzeczywistości dokonują jej ci towarzysze, którzy 

wymyślają nowy typ państwa, nierobotnicze i nieburżuazyjne. Ponieważ alternatywa rozwinięta przeze 
mnie   doprowadza   ich   myśli   do   logicznej   konkluzji,   niektórzy   z   tych   krytyków,   przerażeni   tymi 
konkluzjami   swej   własnej   teorii,   oskarżają   mnie   o...   rewizję   marksizmu.   Wolę   myśleć,   że   to   tylko 
przyjacielski żart.

Prawo rewolucyjnego optymizmu

W   artykule   „ZSRR   w   wojnie”   usiłowałem   pokazać,   że   perspektywa   nierobotniczego   i 

nieburżuazyjnego   społeczeństwa   eksploatatorskiego   czy   „biurokratycznego   kolektywizmu”,   jest 
perspektywą   zupełnej   klęski   i   upadku   międzynarodowego   proletariatu,   perspektywą   najgłębszego 
historycznego pesymizmu.

Czy są rzeczywiste powody dla takiej  perspektywy?  Nie będzie  od rzeczy spytać o to nawet 

naszych wrogów klasowych.

W   znanym   tygodniku   „Paris-Soir”   z   31   sierpnia   1939   r.   zrelacjonowano   bardzo   pouczającą 

ostatnią rozmowę między francuskim ambasadorem Coulondrem a Hitlerem z 25 sierpnia. (Źródłem tej 
informacji jest niewątpliwie sam Coulondre.) Hitler aż się ślinił, chwalił się paktem, który zawarł ze 
Stalinem („realistyczny pakt”) i „żałował” niemieckiej i francuskiej krwi, która będzie przelana. „Ale – 
zaoponował   Coulondre   –   Stalin   wykazał   się   wielką   dwulicowością.   Rzeczywistym   zwycięzcą   (w 
wypadku wojny) będzie Trocki. Czy pomyślał pan o tym?” „Wiem – odpowiedział führer – ale dlaczego 
Francja i W. Brytania dają Polsce zupełną swobodę działania?” itd.

Ci panowie używali mojego nazwiska, żeby nazwać widmo rewolucji. Ale to oczywiście nie jest 

istota tej dramatycznej rozmowy w samym momencie zrywania stosunków dyplomatycznych. „Wojna 
nieuchronnie   wywoła   rewolucję”   –   przedstawiciel   imperialistycznej   demokracji,   sam   przerażony   do 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 7 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR (1939 rok)

szpiku kości, straszył swojego adwersarza. „Wiem” – odpowiedział Hitler, jakby ta rzecz się zdecydowała 
dawno temu. „Wiem”. Zadziwiający dialog.

Obydwaj   oni,   i   Coulondre,   i   Hitler,   reprezentują   barbarzyństwo,   które   nadciąga   nad   Europę. 

Równocześnie   żaden   z   nich   nie   wątpi,   że   ich   barbarzyństwo   zostanie   pokonane   przez   rewolucję 
socjalistyczną. Taka jest teraz świadomość klas rządzących wszystkich krajów kapitalistycznych świata. 
Ich zupełna demoralizacja jest jednym z najważniejszych elementów w układzie sił klasowych. Proletariat 
ma młode i wciąż słabe kierownictwo. Ale kierownictwo burżuazji jest przegniłe do samych podstaw. Na 
samym początku wojny, której nie byli w stanie zapobiec, ci panowie są przekonani o nadchodzącej 
zapaści ich reżimów. Sam ten fakt musi być dla nas źródłem niezwyciężonego rewolucyjnego optymizmu.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 8 –

http://skfm.dyktatura.info/