background image

saga

Cienie

z przeszłości

Thorup Torill

background image

W SERII UKAŻĄ SIĘ:

tom 1. Inga
tom 2. Korzenie
tom 3. Podcięte skrzydła
tom 4. Pakt milczenia
tom 5. Groźny przeciwnik

tom 6. Pościg

tom 7. Mroczne tajemnice

tom 8. Kłamstwa

tom 9. Wrogość
tom 10. Nad przepaścią
tom 11. Odrzucenie

tom 12. Zaginiony
tom 13. Waśń rodowa

background image

tom 13.

WAŚŃ RODOWA

background image

1

Gaupås1909 rok

Wrześniowa noc miała barwę granatową. Na tle nie-

ba sylwetki drzew rysowały się jak czarne fragmenty 
wycinanki. Panowała taka cisza, że Inga słyszała włas-
ny oddech. Z napięciem czekała, co jej ta noc przynie-
sie. Czy okaże się gorsza niż popołudnie poprzedniego 
dnia? Nie, to niemożliwe, ostatnie godziny obfitowały 
bowiem w zdarzenia brzemienne w skutkach.

Inga stłumiła jęk i pokręciła głową, by odgonić na-

trętne myśli. Wydawało się jej że wieczność cała minęła 
od chwili, kiedy lensman ze swoimi ludźmi zjawił się 
w Gaupås i oskarżył ją o zabicie Erlinga. Na szczęście 
Kristian, jej ojciec, był przy niej i nie pozwolił panu 
Thuesenowi na przesłuchanie córki. Bała się pomyśleć, 
jak skończyłaby się wizyta lensmana, gdyby ojciec nie 
udzielił jej wsparcia...

Zakręciło się jej w głowie i zacisnęła dłonie na szta-

5

background image

chetach starego płotu. Lensman zdołałby wydusić z niej 
prawdę. Ze łzami w oczach powiedziałaby mu, że zabi-
ła żniwiarza. Co gorsza zaś, uświadomiła sobie, drżąc 
z przerażenia, mogłoby najść ją pragnienie, by zrzucić 
z siebie ciężar winy i przyznać się, że to ona pchnęła Gu-
drun w objęcia śmierci...

Inga straciła głowę, kiedy lensman oświadczył, że 

spotka się z nią tego wieczora  po znalezieniu  ciała 
Erlinga. Powodowana panicznym lękiem pożegnała się 
z Emilią, wyznała ojcu całą prawdę i uciekła. Arne, któ-
remu lensman przydzielił funkcję strażnika, usiłował ją 
gonić, ale silny i władczy głos jej ojca osadził go w miej-
scu.

Wciąż czuła w sobie głuchy, nieutulony żal i nie mia-

ła już sił, by się z nim mierzyć, by dalej żyć w kłamstwie. 
Była jak osaczone zwierzę. Strach podsuwał jej jedyne 
wyjście z sytuacji, najlepsze, choć tchórzliwe rozwiąza-
nie: targnąć się na własne życie. I wreszcie zaznać spo-
koju...

Inga pokręciła głową i wbiła wzrok w niebieska-

wą przestrzeń. Jak dobrze, że tak się nie stało. Zdarzył 
się cud, Laurens i Kristian wreszcie przerwali barierę 
milczenia i przyszli jej na ratunek. Kristian wyruszył, 
by ukryć ciało Erlinga, a Laurens znalazł ją na Moseplas-
sen. Nie zdołał odwieść jej od samobójczego zamiaru, 
ale zdążył chwycić ją, kiedy rzuciła się w przepaść.

Indze zabrakło tchu. Wtedy ogarnął ją gniew, ale te-

raz... Teraz znów chciała żyć i myślała o przyszłości. Pan 
Thuesen nie znalazł ciała, a Kristian wyśmiał jego oskar-

6

background image

żenią oparte na zeznaniach tak niewiarygodnego świad-
ka jak Ingebjorg z 0vre Gullhaug. Ingebjorg przyznała 
zresztą, że powodowała nią zazdrość; tej pięknej jasno-
włosej dziewczynie zależało, by skłócić Martina i Ingę ze 
sobą. Wobec stanowczej postawy ojca lensman musiał 
przyznać, że bez ciała i solidnych świadków jego zarzut 
ma kruche podstawy.

Oddychała już spokojniej. To był najdłuższy dzień 

je) życiu, wobec grozy tych wypadków bladły wszyst-
kie dotychczasowe zdarzenia i przeciwności losu...

Dwaj odwieczni wrogowie pogodzili się, pomyślała 

z radością. Laurens i Kristdan połączyli siły, by wyrwać 
ją ze szponów niebezpieczeństwa. Stała się w jakimś 
sensie przyczyną, dla której zdecydowali się zakończyć 
waśń trwającą ponad dwadzieścia lat. Powinna się z tego 
cieszyć, ale wciąż nie znała całej prawdy. Przyjdzie na 
to czas, pomyślała i odwróciła głowę ku ojcu. Kristian 
wciąż trzymał dłoń na jej ramieniu. Jego bliskość napeł-
niała ją szczęściem, nigdy dotąd nie dotykał jej w taki 
czuły sposób.

Ojciec obiecał, że tej nocy wyzna jej długo skrywaną 

tajemnicę. Inga nie mogła się doczekać jego słów, ale ta 
ciekawość była niczym wobec radości z faktu, że Kri-
stian wreszcie pokazał łagodniejszą stronę swojej natu-
ry. Miałaby naprawdę zaznać szczęścia trzykrotnie tego 
samego wieczoru? Po raz pierwszy, gdy zdjęto z niej cię-
żar oskarżenia o morderstwo, po raz drugi, gdy dwaj od-
wieczni wrogowie przerwali milczenie, i po raz trzeci, 
gdy wreszcie poczuła, że ojciec ją zaakceptował. To nie

7

background image

do wiary, pomyślała i spuściła wzrok, kiedy Kristian za-
czerpnął tchu i zaczął opowiadać o zdarzeniu, które sta-
ło się zarzewiem nienawiści dwóch rodów.

Koń chciał przebiec kłusem ostatni odcinek drogi z 
Gaupåsdo   Storedal,   ale   Laurens   ściągnął   delikatnie 
wodze i zmusił go do przejścia w stępa. Spodziewał się, 
że Ragnhild będzie czekać na niego na progu, bo pewnie 
paliła ją ciekawość. Aż dziw, że nie wyjechała ku nim, 
dowiedziawszy się od Martina o jego spotkaniu z Kri-
stianem.

Pewnie jednak zrozumiała, że potrzebowali tej chwili 

wyłącznie dla siebie. Ona czułaby się skrępowana i mog-
łaby odstraszyć Kristiana gwałtownością swoich reakcji 
oraz krytycznymi, nieprzemyślanymi komentarzami. * 
Zanim   wybuchła   rodowa   waśń,   Ragnhild   i   Kristian 
byli dobrymi przyjaciółmi. Po tamtym brzemiennym 
w skutki wydarzeniu Kristian zerwał z nimi wszelkie 
kontakty. Oboje wiedzieli, dlaczego tak uczynił, ale Ragn-
hild zamknęła się w sobie i przy każdym przypadkowym 
spotkaniu obrzucała Kristiana zaciętym spojrzeniem. 
W ten sposób nie była w stanie go udobruchać, wręcz 
przeciwnie, umacniała jego niechęć. Kristian i Ragnhild 
nie różnili się pod tym względem, oboje twardo obsta-
wali przy swoim zdaniu i niechętnie przyznawali się do 
błędów.

Dlatego też Laurens obawiał się reakcji żony na wieść

8

background image

o tym, że tej nocy zdecydowali się położyć kres wielolet-
niej niezgodzie. Nie był pewien, czy Ragnhild uszanuje 
ich decyzję.

Przy drzwiach wejściowych paliła się lampa. W pół-

mroku Laurens dostrzegł jakaś sylwetkę. Ragnhild mu-
siała usłyszeć szuranie kopyt o żwir i wyjść mu naprze-
ciw. Zeskoczył z konia, chwycił go za uzdę i zaprowadził 
do stajni Nie śpieszył się, wytarł konia garścią słomy 
i wlał świeżej wody do poidła. Wsypał też szczodrą por-
cję owsa do żłobu, a koń podziękował mu pełnym zado-
wolenia prychaniem.

Z radosnym uśmiechem na ustach Laurens zamknął 

drzwi stajni Niezwykłe wydarzenia ostatnich godzin na-
pełniły szczęściem jego serce. Miał wrażenie, że zbudził 
się z koszmarnego snu, i wciąż nie mógł uwierzyć, że od-
był spokojną rozmowę ze swoim byłym szwagrem...

-Co ja słyszę - zaczęła drżącym głosem Ragnhild, 
kiedy Laurens podszedł do niej. Wydało mu się, że 
żona  marznie na wietrze, mimo że okryła ramiona 
szerokim szalem.
-To zależy, gdzie skłonisz ucho - odrzekł wesoło 
Laurens.
-Ze...-  Zamachała bezradnie ramionami. - Martin 
był   bardzo   tajemniczy,   kiedy   wrócił   do   domu. 
Domyśliłam   się,   że   coś   ważnego   zdarzyło   się   w 
Gaupas,   ale   Martin   kazał   mi   czekać   na   ciebie. 
Powiedział, że ty wiesz więcej. Wydusiłam z niego 
tylko tyle, że razem z Kri-stianem obroniliście Ingę 
przed   oskarżeniem   lensmana.   Czy   to   prawda, 
Laurens, że wystąpiliście razem? I o co

9

background image

chodziło? - Zarzuciła go pytaniami, nerwowo przestę-
pując z nogi na nogę.

Laurens spojrzał na żonę ze współczuciem. Ragn-

łiild dowie się wkrótce, jaki zarzut postawiono Indze. 
Wszystkie pleciugi ze wsi zlecą się, by nakarmić ją sen-
sacyjnymi szczegółami, ale na szczęście żadna z nich nie 
zna prawdy. Nikt nie wiedział, że lensman miał powody, 
by podejrzewać, że Inga przyczyniła się do zgonu Erlin-
ga. Nawet on jednak nie zdawał sobie sprawy, iż Inga 
winna tyła jeszcze jednej śmierci...

Laurens potarł czoło zmęczonym gestem. Nie rozma-

wiał o tym z Ingą, Kristianem i Gulbrandem. Bez słów 
zawarli pakt milczenia: ta mroczna tajemnica nigdy nie 
wyjdzie poza ich krąg.

To nie była łatwa decyzja, bo Laurens nie zwykł taić 

czegokolwiek przed Ragnhild. Ufał jej, ale w tę sprawę 
nie zamierzał żony wtajemniczać. Przewiny Ingi były 
zbyt wielkie, by podjąć takie ryzyko. Wprawdzie nie 
przypuszczał, że Ragnhild zwierzy się komuś z sekretu, 
ale wolał dmuchać na zimne.

-To prawda, spotkałem się z Kristianem w Gaupåsi 
w   istocie   obaj   broniliśmy   Ingi   przed   haniebnym 
oskarżeniem. Wyobraź sobie, że Ingebjorg z 0vre 
Gullhaug twierdzi, że Inga zabiła jednego ze swoich 
żniwiarzy...
-Co ty mówisz - przeraziła się Ragnhild. - Czy ta 
biedna dziewczyna postradała zmysły?
-Na to wygląda - pokiwał głową Laurens i zaczerpnął 
tchu.   Nadszedł   właściwy   moment,   by   przekonać 
Ragnhild,   że   oskarżenie   było   wymysłem 
zazdrosnego

10

background image

umysłu. - Całkiem niedawno zjawiła się u nas Hedvig 
w nadziei* że wyswata własną córkę z Martinem. Bar-
dzo się rozczarowała, kiedy Martin odrzucił jej propozy-
cję! Nie ona jedna, mam wrażenie, że uczucia Ingebjorg 
wobec Martina były szczere, a Hedvig niecnie je wyko-
rzystała. Przypuszczam też, iż Hedvig uknuła tę intrygę, 
by oczernić Ingę i poróżnić ją z Martinem, a Ingebjorg 
w swej naiwności dała się na to nabrać...  Ragnhild 
pokiwała powoli głową.

-Hedvig ma źle w głowie. Znienawidziła Ingę, kiedy 
Kristian się z nią nie ożenił. To dziwne - dodała, 
marszcząc brwi - nie rozumiem, dlaczego przelała 
gniew na jego córkę.
-Natura   kobieca   jest   nieodgadniona   -   zażartował 
Laurens w nadziei, że Ragnhild zadowoli się tym 
komentarzem i przestanie drążyć temat. Westchnął z 
ulgą, kiedy jej twarz rozjaśnił uśmiech.
-Masz rację, mój drogi mężu. Ta zadufana w sobie 
kobieta zaczyna działać mi na nerwy. Jeśli jeszcze 
raz  skrytykuje   naszą   przyszłą   synową,   każę   jej 
zamknąć buzię na kłódkę!
Laurens przełknął ślinę i zwilżył suche gardło. Po-

szło lepiej, niż się spodziewał. Jeśli teraz Hedvig zwróci 
się do Ragnhild, żona i tak jej nie uwierzy. Nawet gdyby 
Hedvig mówiła prawdę...

Ragnhild wciąż nie miała dość.
- A więc pan Thuesen wystąpił z tym ciężkim oskar

żeniem, mimo że z Kristianem ujęliście się za Ingą?
Nie powinien najpierw przeprowadzić śledztwa?

11

background image

Laurens zadrżał, kiedy uderzył w niego chłodny po-

dmuch wiatru.

-Przeprowadził. Wysłał ludzi na poszukiwanie ciała 
Erlinga, ale wrócili z niczym.
-A więc zarzuty wobec Ingi są bezpodstawne...? - 
spytała z nadzieją.
-Tak - odrzekł Laurens. - Lensman skarcił Hedvig i 
Ingebjorg za marnowanie jego czasu. Powinien był 
również zrugać je za oszczerstwa.
-Hedvig  jest   niepoprawna  -  wzruszyła   ramionami 
Ragnhild. - Sądziłam, że porażka w sądzie czegoś ją 
nauczyła, ale...
-Dlatego też powinniśmy odciąć się od iiiej, jeśli 
znów coś zmyśli - stwierdził ostrzegawczo Laurens.
-Możesz być pewien, że tak postąpię - odrzekła wo-
jowniczo   Ragnhild.   -   Biedna   Inga,   tyle   przeżyła 
ostatnimi   czasy.   Małżeństwo   z   Nielsem,   utrata 
dziecka, a teraz

*to... - Pokiwała głową z rezygnacją.

- Inga jest silna - powiedział Laurens - ale powin

niśmy traktować ją delikatnie, kiedy zostanie naszą sy
nową. - Jego słowa zabrzmiały jak polecenie, a nie rada,
ale Laurens nie dbał o to.

Ragnhild nie odpowiedziała, otworzyła szerzej drzwi 

i wciągnęła go do korytarza.

- Dlaczego tak długo cię nie było? Martin wrócił

przed paroma godzinami... - Ragnhild wyszeptała te
słowa, jakby z góry obawiała się odpowiedzi.

Laurens nie poruszył się.
- Chciałem porozmawiać z Ingą...

12

background image

- I z Kristianem?

W tonie jej głosu nie usłyszał ani nagany, ani wyro-

zumiałości. W bladym świetle lampy nie widać było jej 
twarzy, tylko błyszczące oczy. Błyszczące od łez?

- Tak. - Laurens przeciągnął dłonią po włosach

i odwrócił wzrok. - Pogodziliśmy się, Ragnhild. Nawet
uścisnęliśmy sobie dłonie na znak, że waśń należy do
przeszłości.

Ragnhild wzdrygnęła się.
-Nie mówisz mi wszystkiego. Musiało zdarzyć się 
coś  ważnego,   że  Kristian   zdecydował   się  na  ten 
gest. Coś, co do głębi wstrząsnęło jego duszą... Jeśli 
ten człowiek  w  ogóle  ją  ma  -  dodała  zjadliwie, 
potem umilkła  i zacisnęła powieki. Widać było, że 
usilnie próbuje zapanować nad emocjami.
-Nie sądzisz, że oskarżenie córki o morderstwo 
jest   wystarczającym   powodem?   -   spytał   Laurens 
surowo.   -   Gdyby   nie   nasza   tam   obecność,   Inga 
siedziałaby  teraz   w   lochu   w   siedzibie   lensmana. 
Tylko my mogliśmy zapewnić jej alibi. Ja walczę o 
swoją siostrzenicę, a Kristian o jedyną córkę!
-Nie bądź tego taki pewien - odrzekła tajemniczo 
Ragnhild.

Laurens poczuł, jak narasta w nim irytacja. Co się 

z nią dzieje? Dwuznaczna odpowiedź Ragnhild nie przy-
padła mu do gustu, ale nie miał siły, by z nią dyskuto-
wać.

- Potrzebne mi twoje wsparcie - powiedział zmę

czonym głosem, a po jego policzkach popłynęły łzy, któ-

13

background image

rych nie zdołał opanować. - Najlepiej z nas wszystkich 
powinnaś rozumieć potrzebę pojednania. Cenisz sobie 
kontakt ze swoją siostrą, Ruth, a dla mnie związek z Kri-
stianem i Ingą jest równie ważny. Oboje przypominają 
mi o Jenny... Wiesz, jak bardzo ją kochałem... Poczuł 
dotyk ciepłej dłoni na policzku.

- Tak, wiem - szepnęła czule Ragnhild. - Wybacz

mi samolubne i bezmyślne słowa. Było ci tego brak przez
łata, Laurens. Nie stanę na drodze odradzającej się przy
jaźni.

Laurens chwycił jej dłoń i ucałował gorąco.

-To dobrze, to dobrze - powiedział, uśmiechając się 
przez łzy.
-Pojednanie przyniesie spokój twojej duszy-dodała 
Ragnhild i położyła głowę na jego piersi.
-Tak - odrzekł Laurens, obejmując żonę. - Znów 
będę mógł z czystym sumieniem spojrzeć na własne 
odbicie w lustrze.

background image

2

-Rozumiem, że od dawna starasz się dociec przy-
czyn   naszego   sporu   -   powiedział   Kristian 
zdławionym głosem. Odwrócił twarz ku Indze. W 
jego wzroku nie dostrzegła wyrzutu.
-Tak - odrzekła cicho.
-To moja wina - stwierdził. - Powinienem był prze-
widzieć, że poszukasz prawdy na własną rękę.
Zapadła cisza.

Inga zwilżyła wargi koniuszkiem języka. Pytania cis- • 

nęły się jej na usta, ale nie chciała go ponaglać. Poiry-
towany jej natarczywością, mógł znowu zaniknąć się 
w sobie. To był drażliwy temat, więc dobrze rozumiała, 
iż musi zebrać się na odwagę.

Kristian pokiwał głową ze smutkiem.
- Tamten dzień miał być dniem radości, a zakończył

się tragicznie. Razem z Laurensem i Ragnhild zamierza
liśmy świętować dwudzieste piąte urodziny Jenny i piątą
rocznicę naszego ślubu.

15

background image

Głos ojca zabrzmiał  chrapliwie,  kiedy wymieniał 

imiona szwagra i szwagierki. Może od dawna ich nie 
wypowiadał? Może zapomniał, jak brzmią?

Kristian nie dostrzegł jej zamyślonej twarzy, tylko 

ciągnął nieskładnie:

-Okazja   była   wyjątkowa,   więc   postanowiliśmy 
uczcić ją wizytą u fotografa w Holmestrand. Musisz 
wiedzieć,   że   trzydzieści   lat   temu   fotografia 
stanowiła   poważny wydatek. Sądziłem, że zdjęcie 
będzie dla nas miłą pamiątką, lecz... - Urwał i potarł 
czoło.   -   Utrwaliło   oblicza   dwojga   ludzi,   których 
znienawidziłem.   Chciałem   je  zniszczyć,   Ingo, 
podeptać i skruszyć na drobne kawałki, ale Emma 
nie  pozwoliła  mi   na  to.  Uznała,  że  kiedyś   znów 
zajmie honorowe miejsce na ścianie. Wtedy zdu-
miewało mnie to jej przekonanie, a teraz widzę, iż 
miała rację. - Kristian uśmiechnął się gorzko.
-Emma to najmądrzejsza osoba, jaką znam - wtrą-
ciła ostrożnie Inga.
-Tak, nie chodziła do szkół, ale ma w sobie pokłady 
mądrości   -   przyznał   Kristian.   -   Tak   więc   Emma 
przekonała   mnie,   bym   je   zachował.   Byłem 
poruszony,   ale   nie  protestowałem,   póki   nie 
musiałem na nie patrzeć.
-Przechowywała je w komodzie w salonie.
- Skąd o tym wiesz? - spytał z lekką irytacją.
Inga spłoszyła się.
- Gd Emmy... - W tej samej chwili przyszło jej na

myśl, że śmiałość służącej może nie przypaść ojcu do
gustu, więc dodała: - Zdarzało mi się zaglądać do ko
mody, kiedy nikogo nie było w pobliżu.

16

background image

Kristian pokręcił głową.

-No cóż, przynajmniej jesteś szczera.
-Zresztą widziałam je wcześniej - przyznała  bez-
barwnym głosem. - W Storedal.

Kristian otworzył usta ze zdziwienia.

- A więc Laurens cały czas trzymał je na ścianie?

Sądziłem, że w nim również budziło złe wspomnienia.
Przynajmniej powinno było - dodał gniewnie.

Inga dostrzegła, że ojca ogarnęło rozdrażnienie.

- Zauważyłam je, kiedy byliśmy tam z Nielsem na

proszonym obiedzie. Przypuszczam, że zdjęcia nie zdję
to przez nieuwagę, bo Laurens bardzo się zdenerwował,
gdy zaczęłam je oglądać. I nie chciał odpowiadać na
moje pytania. Najdziwniejsze zaś było to, że usunięto je,
zanim wyjechaliśmy.

Kristian gwizdnął przeciągle.
-'   Zobaczyłam   je  ponownie   -   ciągnęła   łagodnie 

Inga - dopiero... dopiero podczas wizyty u Martina. Może 
Laurens przekonał się do ciebie po procesie. W końcu po-
dziękowałeś mu za złożenie świadectwa przeciw Hedvig.

-Wielkie mi podziękowanie - burknął Kristian.
-Podziękowałeś  -  powtórzyła  zdecydowanie   Inga. 
Fakt pojednania wciąż nie dotarł do świadomości 
ojca.  Ciągle   drażniło   go   brzmienie   imienia 
Laurensa.
-Tak, tak-przyznał Kristian z zawstydzeniem.-Lau-
rens   mógł   odnieść   po   procesie   wrażenie,   że 
zbliżyliśmy  się do siebie. Byłem mu wdzięczny, że 
świadczył przeciw  Hedvig, nie sądziłem jednak, że 
znów zostaniemy przyjaciółmi.

17

background image

Na wargach Ingi zagościł uśmiech.
- Aż do dzisiejszego wieczoru.

-

Aż do dzisiejszego wieczoru - powtórzył Kristian.

Inga nie była dłużej w stanie powściągnąć ciekawo
ści.

-Co się zdarzyło po wizycie u fotografa, ojcze?
-Zjedliśmy obiad w restauracji. To też nie było regułą 
w tamtych czasach - wyjaśnił - ale chcieliśmy, by 
Jenny i Ragnhild na jeden wieczór oderwały się od 
dzieci  i   garnków.   Przy   stole   panowała   miła 
atmosfera, gawędziliśmy o wszystkim i o niczym.
-W przyjaznym tonie? - dopytywała się Inga.
-Tak.
-A potem?
-Tamtego wieczoru lensman zaprosił całą wieś na 
tańce.   Pan   Thuesen   wrócił   właśnie   do   Botne, 
zdawszy  egzaminy   w   szkole   policyjnej   z 
wyśmienitymi   wynikami.   Jego   ojciec   zamierzał 
uczcić fakt, że dwóch z jego trzech synów dostało 
posady w więziennictwie. Trzeba ci wiedzieć, że... 
że... Nie, to nie ma nic do rzeczy.

Inga zagryzła wargi. Odgadła, że ojciec zamierzał 

wtrącić jakąś uwagę o starszym bracie pana Thuese-
na, strażniku z twierdzy Akershus, ale się powstrzymał. 
Czyżby z nim też wdał się w spór? Wiedziała, że Kristian 
odsiedział kilka lat w więzieniu w Oslo i mógł się tam 
z nim spotkać. A może znów wyobraźnia płatała jej fi-
gle?

- Zabawa była huczna. Gospodarz, Finn Thuesen,

wynajął muzykantów, alkohol lał się szerokim strumie-

18

background image

niem. Nikt nie ośmieliłby się powiedzieć, że pan Thue-
sen nie wie, jak uczcić sukces syna, który został lensma-
nem!

- Przecież ty nie pijesz alkoholu - odważyła się sko

mentować Inga. - To znaczy nie więcej niż jedną szkla
neczkę.

Kristian roześmiał się.

- Teraz nie, ale za młodu zdarzało mi się zaglądać

do kieliszka. Niestety tego, co zaszło tamtego wieczora,
nie mogę zrzucić na karb alkoholu... Nie byłem zbytnio
pijany, kiedy... kiedy popełniłem ten straszny błąd...

Inga zaczerpnęła powietrza i powoli je wypuściła. Oj-

ciec zbliżał się do sedna sprawy. Nigdy dotąd nie rozma-
wiała z nim w tak poufały sposób, więc nie wiedziała, 
jak się zachować. Jednej rzeczy była świadoma: nie wol-
no go poganiać ani zrazić niewłaściwym słowem. Wtedy 
z miejsca przerwałby rozmowę i odszedł. A to nie po-
winno się zdarzyć właśnie teraz, kiedy była tak blisko 
poznania prawdy!

- Przetańczyliśmy z Jenny cały wieczór. Jenny cie

szyła się chwilą swobody. Nie zrozum mnie źle, Ingo,
mama otaczała twoich braci troskliwą opieką, ale każdy
człowiek potrzebuje odrobiny wytchnienia.

Inga pokiwała głową.
- Niestety zaczęliśmy się kłócić. Do dziś nie mogę

sobie przypomnieć, o co nam poszło, zapewne o jakąś
drobnostkę. O drobiazg, który doprowadził do trage
dii... Znasz mnie, Ingo, wiesz, że potrafię być uparty.
Jenny miała łagodną naturę, ale też potrafiła nieustępli-

19

background image

wie bronić swojego zdania. Wtedy tak właśnie zrobiła, 
rozzłościła się nie na żarty i urażona zostawiła mnie sa-
mego na środku parkietu. A ja, głupi osioł, pozwoliłem 
jej odejść. A na dodatek poprosiłem inną kobietę do tań-
ca. Nie było w tym nic zdrożnego, ale nie powinienem 
był wzmagać jej rozdrażnienia.

Jenny przyznała mu rację, ale nie powiedziała tego 

głośno. Tamtą decyzję ojciec przypłacił wyrzutami su-
mienia, więc nie widziała powodu, by sprawiać mu do-
datkową przykrość.

-Kiedy gniew mi minął, zacząłem szukać Jenny. Są-
dziłem,   że   stoi   gdzieś   w   gronie   znajomych,   ale 
powiedziano mi, iż poszła do domu.
-Do Svartdal? - zdumiała się Inga. - Przecież to 
szmat drogi od siedziby lensmana!
-Tego nie byłem pewien. Dwór Storedal też był jej 
domem. Uznałem za mało prawdopodobne, że Jenny 
sa-

! motnie ruszy do Svartdal w jesiennym mroku, więc po-

prosiłem Laurensa, by mi towarzyszył do rozstaju dróg. 
Tam, gdzie nazwy dworów wyryte są na dwóch drewnia-
nych drogowskazach.

-Tak, wiem - szepnęła Inga, wstrzymując oddech z 
podniecenia.
-Na szczęście Laurens zgodził się mi pomóc. Gdy-
byśmy   nie   znaleźli   Jenny   przed   rozstajem   dróg, 
mieliśmy się rozdzielić: Laurens miał udać się do 
Storedal, a ja do Svartdal. Tamten dzień był piękny, 
ale   wieczorem  niebo   zaciągnęło   się   ciężkimi 
chmurami. Kiedy ruszyliśmy w drogę, rozpętała się 
taka ulewa, że w ciągu paru

20

background image

minut przemokliśmy do suchej nitki. Nic sobie z tego 
nie robiliśmy, ale łoskot kropel o dachy domów, drzewa 
i ziemię sprawiał, że nie słyszeliśmy odpowiedzi na na-
sze wołanie.

-Często się kłóciliście? - spytała ostrożnie Inga. Za-
wsze sądziła, że związek matki i ojca był zgodny.
-Nie  -  odrzekł  zdecydowanie   Kristian   - co  tylko 
pogarsza   sprawę.   Tamtego   dnia   dobrze   się 
bawiliśmy  i   niepotrzebnie   zakończyliśmy   go 
kłótnią. Chociaż... Nie byliśmy źli na siebie, raczej 
rozczarowani   własnym

 zachowaniem   i 

nieustępliwością.
Inga uśmiechnęła się.
-Sądziłam, że nikt nie jest tak bezkompromisowy 
jak ty - wypaliła i zdziwiła się własną zuchwałością.
-To prawda - odrzekł Kristian. - Czasami jednak 
Jenny   miała   tego   dość.   Wtedy   robiła   się   równie 
nieprzejednana.
-Unikaliście się wtedy i patrzyliście na siebie kosym 
wzrokiem?
Kristian przeciągnął dłonią po przystrzyżonej bro-

dzie.

- Zmieniłem   się,   Ingo.   Kiedyś   byłem   bardziej...

spolegliwy. Domagałem się szacunku wobec siebie i ła
two wpadałem w złość, ale wobec Jenny... Wobec Jenny
mój gniew był krótkotrwały. Miała w sobie coś takiego,
że prędzej czy później jak zbity pies błagałem ją o litość.
Dla niej zrobiłbym wszystko. Wszystko!

Wiedziałam o tym, pomyślała Inga. Zawsze miała 

wrażenie, że ojciec gotów był całować ziemię, po której

21

background image

stąpała matka. Władczy i nieprzystępny dla obcych, wo-
bec niej był łagodny i uprzejmy.

- Pamiętam, że zerwał się silny wiatr i strumienie

deszczu biły nas po twarzach. Nie widzieliśmy dalej niż
na parę metrów. Uznaliśmy wreszcie, że Jenny udała się
do Storedal. Wykrzykiwaliśmy jej imię, ale nikt nie od
powiadał...

Inga poczuła się nieswojo. Te wspomnienia musia-

ły sprawiać ojcu ból, przecież tyle lat starał się ukryć je 
przed światem! Zmusił ją do małżeństwa z Nielsem tyl-
ko po to, by oddalić ją od Martina. Imał się przeróżnych 
sposobów, żeby nikt nigdy nie opowiedział jej o tam-
tej brzemiennej w skutki nocy... A teraz stał przed nią 
z pochyloną głową i zduszonym głosem opowiadał jej 
o wszystkim. To było niepojęte.

- Mieliśmy właśnie rozdzielić się na skrzyżowaniu

dróg, kiedy dobiegł nas jakiś pisk. Zdrętwieliśmy obaj,
nie wierząc własnym uszom. I wtedy usłyszeliśmy go po
nownie, odrobinę głośniejszy, przeszywający pisk, który
bez wątpienia wydobywał się z gardła Jenny. Rzuciliśmy
się przed siebie, krzyczeliśmy jej imię, ale nie odpowie
działa. Zrozumieliśmy wówczas - Kristian zaczerpnął
tchu - że ktoś zmusił ją do milczenia!

Inga zacisnęła powieki. Serce zabiło jej gwałtownie, 

a na czoło wystąpiły krople potu. Zrozumiała, co ojciec 
ma na myśli. Matka padła więc ofiarą napadu? Zrobiło 
się  jej  niedobrze i musiała przełknąć ślinę, by zabić 
kwaśny smak w ustach. Nietrudno było domyślić się, ja-
kimi motywami kierował się napastnik.

22

background image

- Skoczyliśmy między drzewa jak dzikie zwierzęta,

krzycząc przeraźliwie w nadziei, że przestraszymy prze
śladowcę i uwolnimy Jenny z jego rąk... Tylko jedna
myśl krążyła mi po głowie w czasie pogoni: jaką karę
wymierzę temu człowiekowi, jeśli go złapię. Wyobraźnia
podsuwała mi przerażające obrazy, przepełniało mnie
pragnienie zemsty. Jak wulkan musi znaleźć ujście dla
lawy, tak i ja musiałem zaspokoić żądzę odwetu...

Wyrażał się bardzo górnolotnie, ale Inga uznała, 

że słowa właściwie oddawały uczucia.

- Nie pomyślałeś, że ten człowiek mógł nie popełnić

czynów, które dyktowała ci fantazja?

Kristian odwrócił głowę i spojrzał na Ingę udręczo-

nym wzrokiem. Jego oczy zaszkliły się, oddychał cięż-
ko.

- Czasami przeczucie nas nie myli. Wiedziałem,

że ten człowiek ją skrzywdził. Po co ukrywałby ją przed
nami?

Inga nic nie odpowiedziała. Ojciec miał rację.
- Ten straszny widok, który ujrzeliśmy z Lauren-

sem... - Kristian zdjął rękę z ramienia Ingi, zakrył dło
nią twarz i zdusił łkanie. - Najpierw dostrzegłem jej
przerażone oczy, mokre, pozlepiane włosy, krwawiącą
ranę na policzku. Nagie ciało i bieliznę poskręcaną wo
kół kostek...

Inga złapała się płotu. Dreszcz przeszył jej ciało aż po 

koniuszki palców. Zadrżała, bo ta bolesna historia doty-
czyła jej matki, ale także dlatego, że nie spodziewała się 
szczęśliwego zakończenia. Jenny nie straciła życia, ale to

23

background image

zdarzenie zamieniło jej życie rodzinne w koszmar. Kri-
stian ukarał napastnika i za ten czyn trafił na wiele lat do 
twierdzy Akershus.

Nie rozumiała jednak, dlaczego nieprzyjaźń Kristia-

na i Laurensa wzięła początek tamtej nocy. Czyżby Lau-
rens próbował powstrzymać go przed wymierzeniem 
sprawiedliwości tamtemu człowiekowi? Czy to byłby 
wystarczający powód, by poróżnić oba rody? Gdyby na-
wet Laurens tak postąpił tamtej nocy, ojciec mógł doko-
nać zemsty po czasie. Słyszała zresztą, że Kristian i jej 
wuj zrobili tó razem. Tysiące myśli przebiegło jej przez 
głowę.

-Co było dalej, ojcze? Co mu zrobiliście? 
Kristian poruszył się niespokojnie.
-Lepiej nie pytaj, Ingo. Na Boga, lepiej nie pytaj!

background image

3

Słowa Kristiana przyprawiły Ingę o dreszcze. Kiedyś 
spytała Nielsa, czy ojciec zabił jakiegoś człowieka, i Niels 
wzburzony zaprzeczył. Zrobił to, by ją chronić? A może 
nie chciał ujawnić zbrodniczego czynu Kristiana? Czas 
domysłów minął, nadeszła pora, by poznać prawdę... 
Bała się jej, wiedziała, że nie będzie łatwa. ' - Ten szatan 
w   ludzkim   ciele   -   zaklął   Kristian,   mimowolnie 
zaciskając   pięści   -   nie   uciekł.   Trzymał   Jenny   w 
żelaznym uścisku. Zakrył jej usta dłonią, sądząc,  że 
nie natkniemy się na nich.

Inga zamknęła oczy. Wbrew jej woli wyobraźnia pod-

suwała obraz matki, zbrukanej i poniżonej przez obcego 
człowieka. Ziemia była rozmokła, z drzew ściekały stru-
mienie wody. Dopiero zaczął się sierpień, ale noce zda-
rzały się mroczne, zwłaszcza podczas rzęsistego deszczu. 
Napastnik mógł mieć nadzieję, że Kristian i Laurens go 
nie znajdą.

- Straciliśmy panowanie nad sobą - ciągnął 
ojciec,

25

background image

nie zauważywszy, że się zamyśliła. Inga odgoniła my-
śli i skupiła uwagę na jego słowach. - Pociemniało mi 
w oczach, rzuciłem się na niego z dziką furią. Podniosłem 
go za kołnierz koszuli i pasek od spodni i odciągnąłem od 
Jenny... Jenny poczołgała się wstecz, usiłując się okryć. 
Pamiętam, że płakała, a jej szloch przeszywał mnie jak 
noże. Nie byłem w stanie myśleć rozsądnie. Jedno tylko 
wiedziałem na pewno: to moja wina. Nie powinienem był 
pozwolić jej odejść. Knut nie poszedłby za nią i...

- Knut? - przerwała mu Inga. - Kto to jest Knut?

Udała, że nie wie, o kogo chodzi. W innym razie mu-

siałaby przyznać się, że otworzyła jego kuferek i ukrad-
kiem   przejrzała   dokumenty,   które   w   nim   trzymał. 
Nie odważyła się przeczytać ich dokładnie, ale to imię 
wyryło się jej w pamięci.

- Knut LevordB0gger Olsen-powiedział wolno oj

ciec - był najmłodszym synem lensmana. Dwaj starsi

* wyszli na ludzi, ale Knut wolał karty, alkohol, muzykę 

i kobiety. Jeśli kobiety opierały się jego zalotom, brał je 
siłą. Żadna nie złożyła zażalenia na syna urzędnika poli-
cyjnego - dodał sarkastycznie. - Nikt nie wierzył, że sta-
ry lensman osadzi go w więzieniu.

-A więc Finn - zamyśliła się Inga - przekazał urząd 
średniemu   synowi,   Frederikowi,   który   teraz   jest 
lensma-nem.
-Tak, ale musisz pamiętać, że Frederik zasłużył so-
bie na to stanowisko. Uczył się i ciężko pracował.
-To prawda - pokiwała głową Inga - ale wracajmy 
do   Knuta.   Rozumiem,   że   był   to   człowiek 
nieobliczalny.

26

background image

Kristian zacisnął usta.
- Tak, nie przestrzegał żadnych praw ani zasad

i sądził, że wszystko ujdzie mu płazem. Finn wiedział,
że jego najmłodszy syn jest bawidamkiem, zawsze sko
rym do bitki, ale nigdy go nie strofował i pozwalał mu
siać zamęt we wsi. Znaliśmy z Laurensem jego nasta
wienie, więc wzięliśmy sprawę we własne ręce. Niczego
nie ustaliliśmy, nie wybraliśmy strategii działania. Po
rozumieliśmy się bez słów. Gdybyśmy doprowadzili go
do domu lensmana, uszłoby mu to na sucho, więc sami
wymierzyliśmy mu karę... - Ostatnie słowa były ledwo
słyszalne, bo Kristian dostał napadu kaszlu. - Niestety
straciliśmy panowanie nad sobą. Pobiliśmy go do nie
przytomności i zostawiliśmy w lesie...

Inga rozdziawiła usta.
- I umarł od obrażeń?
Kristian zwlekał z odpowiedzią.

- Nie.   Niestety   nie.   Szczerze   mówiąc,   nie   dba

łem o to, czy tam zdechnie. Musiałem zająć się Jenny.
Mężczyźni nie potrafią rozmawiać o takim... występ
ku. Wtedy w lesie nie zamieniliśmy ze sobą wielu słów.
Kiedy rozstawaliśmy się z Laurensem na rozstaju dróg,
nie mieliśmy pojęcia, że następnego dnia zostaniemy
nieprzyjaciółmi.

Wreszcie, pomyślała Inga z niepokojem, wreszcie oj-

ciec zbliżał się do sedna sprawy! Znała ją w zarysach, 
ale najważniejsze były szczegóły.

- Knuta Levorda znaleziono następnego dnia. Był

zakrwawiony, okaleczony i nie był w stanie złożyć wy-

27

background image

jaśnień. Świadkowie widzieli jednak, jak z Lauren-
sem opuszczamy zabawę, udając się na poszukiwanie 
Jenny. Stary lensman wyczuł pismo nosem. Nie wie-
dział wprawdzie, jakiego czynu dopuścił się jego syn, 
ale domyślił się, kto go pobił. - Kristian przerwał i po-
tarł dłonią czoło. - Niczego nie ukrywałem, Ingo. Kiedy 
lensman przybył o świcie, by mnie aresztować, nie zasła-
niałem się prawem do obrony własnej żony. Byłem go-
tów poddać się karze. Krótko i zwięźle przedstawiłem 
rozwój wydarzeń, ale zachowałem dla siebie najgorsze 
szczegóły dotyczące krzywdy wyrządzonej twojej matce. 
Oświadczyłem lensmanowi, że może potwierdzić moje 
słowa, zwracając się do Laurensa...

Inga wstrzymała oddech. Ojciec znów się zawahał.

- I wtedy zawalił się dla mnie świat. Lensman stwier-

dził bowiem, że rozmawiał już z Laurensem. Laurens po-
wiedział mu, że razem wyruszyliśmy na poszukiwanie « 
Jenny, ale nie znalazłszy jej, rozstaliśmy się na skrzyżowaniu 
dróg. Kiedy Finn Thuesen oskarżył go o pobicie Kmita, 
Laurens wszystkiemu zaprzeczył! Twierdził, że nie wie  o 
niczym, że nie brał w tym udziału. Zawiódł mnie, Ingo, na 
dodatek bezczelnie zasugerował, że to ja pobiłem Kmita 
Levorda! Nie stanął w mojej obronie, wręcz przeciwnie, 
utwierdził lensmana w podejrzeniach...

Wuj okazał się tchórzem, pomyślała Inga. To nie do 

wiary, że tak się zachował. Tuż po wydarzeniach tamtej 
nocy mógł wpaść w panikę, ale miał przecież dość czasu, 
by wszystko przemyśleć. Powinien był udać się do lens-
mana i przyznać się do współudziału.

28

background image

Kristian rąbnął pięścią w palik płotu.

- Nie tylko ja się na nim zawiodłem. Jenny bardzo

bolała, że brat nie wyznał prawdy. Zamiast nas wes
przeć, ratował własną skórę... - Ojciec pokiwał głową
ze smutkiem. - Zdrada Laurensa tak bardzo ją dotknęła,
że chciała zerwać z nim wszelkie kontakty.

Inga wzdrygnęła się.

-A ja sądziłam, że ty odciąłeś się od niego.
-To prawda, ale Jenny poparła mnie, kiedy oświad-
czyłem, że nie chcę go więcej widzieć. Dla niej nie 
była to łatwa decyzja. Musiała patrzeć, jak lensman 
osadza  mnie   w   lochu.   Została   sama,   mając   na 
głowie   utrzymanie   wielkiego   domu   i   służby, 
odpowiedzialność   za  dwóch   małych   chłopców. 
Sama i zgorzkniała.
-Można   było   zmusić   Laurensa   do   powiedzenia 
prawdy - powiedziała stanowczo Inga. - Lensman 
mógł  zapytać,   gdzie   Laurens   się   znajdował   w 
momencie   zdarzenia.   To   znaczy,   czy   miał   jakieś 
alibi - wyjaśniała niezdarnie.
-Finn  Thuesen   tak  uczynił.   Lensman  przycisnął 
go do muru, ale... Nie było żadnych świadków ani 
żadnych dowodów na jego współudział. Wszystkie 
poszlaki   wskazywały,   że   sam   pobiłem   Knuta 
Levorda.
-Matka widziała przecież Laurensa - nie ustępowała 
Jenny. - Lensman nie uwierzył w jej słowa?
-Uwierzył, ale... Ragnhild też złożyła zeznanie.
-I dała alibi Laurensowi?- zdumiała się Inga. -Mimo 
że wiedziała, iż jej mąż pobił człowieka?
-Tak. Z początku sądziłem, że o tym nie. wiedziała,

29

background image

ale z czasem zrozumiałem, iż Laurens zwierzył się jej ze 
wszystkiego.

Indze zrobiło się przykro.

-A więc  Laurens i  Ragnhild  wystąpili  przeciwko 
wam?
-Tak - przyznał Kriśtian - i tak się zaczął nasz spór. 
Znienawidziliśmy   się   nawzajem.   My 
nienawidziliśmy ich za zdradę, oni nienawidzili nas 
ze   strachu.   Postąpili   tak,   by   chronić   własne 
małżeństwo i dzieci. Oboje zdawali sobie sprawę, 
jakie   konsekwencje   dla   dworu   Store-dal   miałoby 
aresztowanie właściciela.
-A co ze Svartdal?! - krzyknęła gniewnie Inga. - Nie 
dbali o to, że.mogliśmy stracić dom, kiedy ty trafiłeś 
do twierdzy? Chyba rozumieli, iż kochałeś go równie 
mocno jak Laurens swój! - Inga podkuliła ramiona, 
by się uspokoić. Postępek wuja i ciotki napełnił ją 
obrzydzeniem.
-Nie   zaprzeczę,   że   ich   egoistyczne   zachowanie 
dolało   oliwy   do   ognia.   Jenny   pozwolono 
odwiedzać  mnie   w   więzieniu.   Widziałem,   że 
niepokoi   się   o   przyszłość,   choć   nigdy   nie 
wypowiedziała   słowa   skargi.  Twarz   ją   jednak 
zdradzała. Wydawała się silna i waleczna, lecz... - 
Kriśtian   szukał   odpowiedniego   sformułowania.   - 
Napaść,   zdrada,   aresztowanie   zostawiły   wyraźny 
ślad   w   jej   psychice/Podczas   widzeń   trzymała   się 
dzielnie,   nie   chciała   zarażać   mnie   swoim 
pesymizmem, ale z jej twarzy wyzierał smutek.
-To oczywiste! - krzyknęła Inga. - Też wpadłabym 
w rozpacz, gdyby Kristoffer i Krister odmówili mi 
pomocy w potrzebie.

30

background image

Kristian pokiwał głową.

-Laurensa i Jenny zawsze łączyła silna więź. Mieli 
spokojne   dzieciństwo,   a   rodzice,   choć   surowi, 
troszczyli  się   o   nich   i   traktowali   sprawiedliwie. 
Kiedy zabrakło ich na świecie, Laurens i Jenny stali 
się nierozłączni.
-Tym silniej przeżyła jego zdradę.
-Właśnie.

Jak długo już tu stali? Inga straciła poczucie czasu. 

Horyzont pojaśniał, ale słońce nie ukazało się jeszcze 
nad grzebieniem wzgórz. Zaraz zapieje kogut, ludzie za-
czną przecierać oczy i prostować kości, po czym ruszą 
do swoich zajęć. Wciąż jednak pogrążeni byli we śnie, 
pomyślała, przyglądając się tumanom porannej mgły.

-Trudno  mi   uwierzyć,  że  Ragnhild  odważyła   się 
okłamać lensmana. Co mu powiedziała?
-Że opuściła jego dom na krótko przed nami.
- To prawda?
Kristian kiwnął głową.
-Tak, rozbolała ją głowa i chciała się położyć. Nie była 
świadkiem naszej kłótni na parkiecie.
-Więc Ragnhild znalazła się w Storedal, zanim Lau-
rens tam dotarł?
-Tak.   Powiedziała   panu   Thuesenowi,   że   Laurens 
opuścił   zabawę   razem   ze   mną.   Utrzymywała 
jednak, że Laurens nie poszedł drogą, tylko polami.
-Skąd mogła to wiedzieć? Nie było jej tam - stwier-
dziła Inga z irytacją.
-Nie, ale chciała uwiarygodnić historyjkę Laurensa. 
Uwierz mi, Ragnhild potrafi być przekonująca, jeśli

31

background image

jej na czymś zależy. Powiedziała nawet, że rzuciła okiem 
na zegar, kiedy Laurens wrócił do domu. Godzina, którą 
podała, wykluczała jego udział w pobiciu.

- To dziwne - zamyśliła się Inga - jak mogła podać

godzinę, której nie znała?

W jednej chwili Inga pożałowała, że zadała to pyta-

nie. Można je było zrozumieć opacznie, tak jakby poda-
wała w wątpliwość współudział Laurensa. Na szczęście 
ojciec tego nie dostrzegł.

- To nic trudnego - stwierdził Kristian - wystarczy

ło odjąć kwadrans lub dwa. Jeden z parobków potwier
dził jej zeznania. Po czasie odkryłem, że go opłacono.

Inga zdumiała się.

-Uciekli się do takich obrzydliwych sztuczek?-szep-
nęła z niedowierzaniem.
-Tak! Niektórzy ludzie gotowi są na wszystko w 
obronie własnych interesów.

* - Biedna mama - powiedziała Inga zduszonym gło-

sem. - Musiała strasznie przeżyć zachowanie brata.

Kristianowi pociemniały oczy. Zanim odpowiedział, 

odwrócił głowę.

- Żadnemu z nas nie było łatwo. Sądzę, że Laurens

też czuł się podle. Uwikłał się jednak w kłamstwa i nie
miał innego wyjścia, musiał brnąć w nie dalej.

Inga skurczyła się w sobie. Wiedziała, o czym mówi 

ojciec. Sama tkwiła po uszy w kłamstwie, kiedy pchnę-
ła drabinę, na której stała Gudrun. Im dalej w las, tym 
trudniej wrócić na drogę prawdy.

- Ragnhild bardzo dba o pozory - ciągnął Kri-

32

background image

stian. - Myślę, że to ona odwiodła Laurensa od zamiaru 
złożenia zeznań. Nie chciała dopuścić do tego, by ród 
Storedal kojarzył się z występkiem. Wolała poświęcić 
naszą przyjaźń i powinowactwo! - dodał ironicznie.

Oczyma wyobraźni Inga ujrzała Ragnhild, tę piękną, 

dorodną kobietę, dostojną gospodynię w wielkim dwo-
rze. Ceniła ją za uprzejmość i uczynność, choć Ragnhild 
miała cięty język. No tak, ale od tamtych wydarzeń mi-
nął szmat czasu i z upływem lat Ragnhild zapewne zła-
godniała.

I nagle uderzyła ją pewna myśl.

- Knut Levord mógł zaświadczyć, że Laurens kła

mie! Przecież wiedział, kto go pobił!

Kristian pociągnął nosem i odwrócił wzrok. Inga 
zdrętwiała. Ojciec ukrywał coś przed nią, jakiś bardzo 
istotny szczegół.

-Ojcze? - pisnęła przestraszona. 
Kristian westchnął ciężko.
-Nie mógł nic powiedzieć. Ani wtedy, ani później.

background image

4

Indze zakręciło się w głowie i musiała przytrzymać się 
płotu. Była bliska omdlenia, zamknęła oczy, desperac-
ko starając się odzyskać równowagę. Oddychaj, szepnę-
ła w duchu i opuściła ramiona. Przypomniała sobie roz-
mowę, którą przy kuchennym stole prowadzili Krister 
i Torę, kiedy spaliła się spiżarnia. Dyskutowali o Stenerze 
Rdysholcie. Inga zadrżała na wspomnienie tego nazwiska, 
wciąż nie mogła uwierzyć, że kiedyś poddała się uroko-
wi mordercy i złodzieja... Nie warto jednak rozdrapy-
wać ran. W każdym razie Krister spytał wtedy obecnych, 
czy mogą przysiąc, że nie byliby w stanie zabić człowieka. 
Pytanie bardzo rozdrażniło Kristiana. Dopiero teraz Inga 
pojęła przyczynę tego rozdrażnienia: słowa Kristera roz-
jątrzyły starą ranę. Kristian zabił Knuta Levorda. Posmut-
niała i odezwała się zgorzkniałym tonem:

- Nic dziwnego, że trafiłeś do więzienia. Wszyscy 

muszą ponieść karę za odebranie życia drugiemu czło-
wiekowi.

34

background image

-A kto twierdzi, że Knut Levord nie żyje?
-Co takiego? - zdumiała się Inga. - A więc...
-Do diaska, przecież go nie zabiłem! - warknął Kri-
stian.   -   Pobiliśmy   go,   bo   sobie   na   to   zasłużył. 
Gniew  mnie   zaślepił,   ale   w   ostatniej   chwili   się 
opamiętałem.
-Powiedziałeś, że nie złożył zeznań! - Indze zrobiło 
się gorąco z emocji. - Zrozumiałam, że...
-Knut stracił zdolność mówienia w wyniku obra-
żeń!   -  Wzrok   Kristiana   ciskał   błyskawice.   -   Nie 
mógł mówić, miał kłopoty z chodzeniem.
-Przepraszam, ojcze, ja... - zmitygowała się Inga.
-Nie musisz przepraszać - przerwał jej Kristian.
Ingę ogarnęły sprzeczne uczucia. Knut Levord zhań-

bił jej matkę. Czy był to jednak wystarczający powód, 
by uczynić z niego kalekę na resztę życia? Kristian i Lau-
rens stracili panowanie nad sobą, lecz... Czy ich postę-
pek można usprawiedliwić? Nie, odpowiedziała sama 
sobie, i sędziowie doszli zapewne do tego samego wnios-
ku.

Rozumiała jednocześnie potęgę strachu, który opa-

nował ojca na widok Jenny, tę bezsilność, z której zrodził 
się gniew. Nie miała prawa go osądzać. Nie była w stanie 
przewidzieć, jak zachowałaby się w podobnej sytuacji.

- Knut Levord nie mieszka w Botne - powiedziała

bezbarwnym głosem.

Kristian zmarszczył czoło.
-Skąd to przypuszczenie?
-Szukałam jego nazwiska w księgach - przyznała 
szczerze.

35

background image

-Wiesz   całkiem   sporo   -   uśmiechnął   się   krzywo 
ojciec   -   choć   bardzo   się   starałem   ukryć   prawdę 
przed tobą.
-Pytania   wymagają   odpowiedzi   -   odrzekła   Inga. 
-Twoja skrytość tylko podsycała moje zaciekawienie.
-Powinienem się był domyślić - stwierdził z rezyg-
nacją.  -  Knut  Levord  trafił  do  czegoś   w rodzaju 
sanatorium, a ja musiałem opłacić koszty leczenia. 
Nie został tam długo, potem osiedlił się w Lier. Nie 
wiem, gdzie  jest teraz, i prawdę mówiąc, niewiele 
mnie to obchodzi. Musisz wiedzieć, Ingo, że przez te 
wszystkie lata życzyłem mu śmierci. Żałowałem, że 
go nie zabiłem,  bo i tak  musiałem  odpokutować 
moje   przewiny.   W   sumie   jednak   życie   kaleki 
okazało się najsurowszą karą.
Inga przeraziła się, że ojciec mówi o tym z taką obo-

jętnością.

- Uważasz więc, że zasłużył, by nosić taki ciężar

'przez resztę swoich dni, po tym jak... - Urwała. Opo
wieść Kristiana mogła sugerować, że Knut Levord za
mierzał zgwałcić Jenny, ale nie wiedziała, czy tak się rze
czywiście stało.

Kristian nie pozwolił jej dokończyć.
-Czy zdajesz sobie sprawę, na co naraził Jenny? Nas 
wszystkich?   Rozdzielił   dwa   rody   i   zasiał   w   nas 
nienawiść!
-To nie jego wina - broniła go niezdarnie Inga. - Sami 
dokonaliście   wyboru!   -   Reakcja   Kristiana   na   jej 
słowa  przeraziła   ją.   Ojciec   zaczął   kiwać   się 
niespokojnie. Wydawało się, że zaraz eksploduje.

36

background image

- Gdyby ten szatan nie napadł na Jenny, wciąż byli

byśmy przyjaciółmi. Ot i cała prawda!

Tak, pomyślała Inga, ojciec ma rację. Trzeba odciąg-

nąć go od tych myśli, które wzbudzają w nim taką iryta-
cję. Co nie będzie łatwe, bo wszystko, co miało związek 
z tamtą nocą, sprawiało mu ból.

-A więc odprowadzono cię do siedziby lensma-na 
- powiedziała, by skłonić go do kontynuowania opo-
wieści.
-Tak, przesiedziałem w areszcie dwa tygodnie, cze-
kając na rozpoczęcie procesu w Drammen. Potem 
zostałem przeniesiony do twierdzy Akershus.

Inga obawiała się, że ojciec stracił chęć do zwierzeń. 

Tak się nie stało, więc odważyła się postawić kolejne py-
tanie.

- Wiem, że masz blizny na plecach. Gdzie się ich na

bawiłeś?

Kristian wyprostował się mimowolnie.

- Finn Thuesen miał trzech synów. Najstarszy praco

wał jako strażnik w twierdzy Akershus. Nigdy go wcześ
niej nie spotkałem, bo otrzymał to stanowisko tego sa
mego roku, kiedy rodzina Thuesenów przeprowadziła
się do Botne. Z początku nie wiedziałem, kim jest, i nie
mogłem pojąć, dlaczego mnie prześladuje.
-

Często cię chłostał? - spytała Inga ze współczuciem.

Kristian zwlekał z odpowiedzią. Na jego twarzy ma
lował się wyraz udręki.

- Nie, tylko dwa razy, ale i tak zapamiętam je na całe

życie.

37

background image

Inga walczyła ze wzruszeniem. Laurens przyznał kie-

dyś, że strażnik był sadystą, a jego zła sława sięgnęła aż 
do Botne. Biedny ojciec, pomyślała, ocierając ukrad-
kiem łzy. W jego przypadku strażnik miał dodatkowy 
powód do bestialskich praktyk.

Milczenie Kristiana potwierdzało jej obawy.

Myślami Kristian znalazł się z powrotem w twierdzy. 
Śmierdziało stęchlizną, po ostatnich opadach na ścia-
nach pojawiła się wilgoć, a na podłodze utworzyły się 
kałuże wody. Pajęczyny w rogach sklepionego pomiesz-
czenia pokryły się kropelkami rosy.

Znalazł się tu po raz drugi. Sprowadzono go do lo-

chu pod osłoną nocy, domyślił się więc, że jego oprawcy 
działali wbrew prawu. Trudno zresztą było sobie wyob-
razić, że naczelnik więzienia zezwalał na maltretowa-
nie więźniów. Instynktownie przeczuwał, co go czeka: 
tajemniczy strażnik po raz drugi przeora długim bato-
giem skórę na jego plecach.

Za pierwszym razem nie rozpoznał go, przynajmniej 

nie od razu. Zrozumiał dopiero wtedy, kiedy tamten 
warknął: „za mojego brata".

Przeszyła go fala strachu i zimny pot wystąpił mu na 

czoło. Niepewność jest najgorszym wrogiem. Co go te-
raz czeka? Czy strażnik wychłosta go jak poprzednim 
razem, czy też wymyśli inną szatańską karę?

Znów   związano   go   cienkimi   rzemieniami,   które 

wrzynały się w nadgarstki, kiedy usiłował się wyrwać.

38

background image

Gdy poczuł ból, przestał się szarpać. Nie ma sensu po-
garszać sytuacji, pomyślał zdjęty lękiem.

Zaskrzypiały ciężkie drzwi, kilka pochodni rozjaśni-

ło schody nad jego głowę i rozległ się stukot podkutych 
butów. Pod sklepieniem lochu zadudniło echo, kiedy 
strażnik stanął na kamiennej posadzce.

Tym razem nie zadał sobie trudu, by zasłonić twarz 

brązowym kapturem. Kristian widział wyraźnie jego 
twarz: szerokie usta, blisko osadzone wyłupiaste oczy, 
czerwone plamy na policzkach, szeroki, spłaszczony nos 
noszący ślady złamania.

Kristian wiedział, że znajduje się w Gaupas, ale wspo-

mnienia stanęły przed nim jak żywe. Usiłował otrząsnąć 
się z koszmaru, lecz przeszłość trzymała go w swoich 
kleszczach.

- Kto podnosi rękę na mojego brata, musi za to za

płacić - powiedział strażnik zimnym, opanowanym gło
sem. Mierzył Kristiana wzrokiem pełnym pogardy. - Ta
suka sama tego chciała. Nie bez powodu wybrała się do
lasu. Czekała na niego, kłótnia z tobą była jedynie pre
tekstem, by się od ciebie uwolnić!

Kristian zacisnął zęby, tłumiąc w sobie pokusę, by mu 

odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, skąd strażnik zna te 
szczegóły. Nie uczestniczył w procesie, więc pewnie jego 
ojciec, lensman, poinformował go o wszystkim.

- Mój brat miał wiele kobiet, ale żadna nie była tak

chętna jak twoja żona! - Jego śmiech rozbrzmiał pod
sklepieniem.

Kristian poczuł ból w zaciśniętych szczękach, ale nie

39

background image

dał się wytrącić z równowagi. Był skrępowany i nie miał 
żadnych szans, by uniknąć obelg. Strażnik znów 
zaśmiał się złośliwie.

- Mogę sobie wyobrazić, że była zaskoczona twoim

widokiem. Sądziłeś, że na jej twarzy maluje się strach,
ale to były wyrzuty sumienia. Nie po raz pierwszy zdra
dziła cię z Knutem. Brat wszystko mi opowiedział...

Knut poczuł w jednej chwili, jak ogarnia go spokój. 

Na ułamek sekundy uwierzył w słowa strażnika i za-
zdrość ukłuła go prosto w serce. W lot zrozumiał jednak, 
że ten człowiek kłamie. Knut nie był w stanie powiedzieć 
mu o niczym. Poza tym znał swoją Jenny. Nigdy by go 
nie zdradziła.

Strażnik zaczerwienił się, kiedy uprzytomnił sobie 

swój błąd.

- Pejcz! - krzyknął z wściekłością. *- Podajcie mi

pejcz!

'  Jeden z pomocników wykonał rozkaz.

Kristian rozstawił szerzej nogi, gotując się na razy. 

Nie zamierzał dać oprawcy satysfakcji i błagać o li-
tość.

Pierwsze smagnięcie trafiło go w ucho i ramię. Zrazu 

nie poczuł bólu, ale po ułamku sekundy rana zapiekła, 
jakby ktoś przypiekał go rozżarzonym żelazem. Krople 
krwi spadły na posadzkę.

Rozległ się świst powietrza. Rzemień owinął się wo-

kół pleców i brzucha, a strażnik silnym pociągnięciem 
wzniósł go znów nad głową. Kristian napiął mięśnie 
w nadziei, że w ten sposób złagodzi cierpienie.

40

background image

Kolejne razy spadły na jego obnażone plecy. Kristian 

zdusił w sobie jęk i oddychając ciężko, walczył, by utrzy-
mać się na nogach. Skóra płonęła żywym ogniem, za-
bliźnione rany otworzyły się. Kolana ugięły się pod nim 
i odpłynął w miłosierny mrok...

-

Ojcze! - krzyknęła Inga. - Nie przewróć się!

Głos córki dotarł do niego z oddali. Kristian wypro
stował się gwałtownie, odzyskując równowagę.

- Nic się nie stało - uspokoił ją szybko. - Nie prze

wrócę się.

Inga spojrzała na niego z niepokojem. Kiedy spytała 

go o pobyt w twierdzy, ojciec pogrążył się w myślach. 
Uznała, że nie powinna pytać o nic więcej, bo tamte 
wspomnienia wciąż budziły w nim grozę.

Kristianowi drżały kolana.
-Bywają przeżycia tak okropne, że wzdragam się o 
nich   mówić.   Tak,   brat   Knuta   był   brutalnym 
oprawcą, ale to już przeszłość.
-Rozumiem - odrzekła zażenowana. - Czy matka 
miała prawo odwiedzać cię w Oslo?
-Tak. - Ojciec zwlekał z odpowiedzią. - Musisz jed-
nak pamiętać, że podróż do stolicy była mozolna i 
uciążliwa,   a   dla   samotnej   kobiety   nawet 
niebezpieczna. Przez  te trzy lata mojego pobytu w 
więzieniu nie zobaczyliśmy się ani razu.
Inga zamrugała powiekami ze zdziwieniem.
- I nie miałeś żadnych wieści z domu?

41

background image

-Dostawałem listy, Jenny pisała je często. Czasami 
odwiedzał mnie Niels, kiedy przyjeżdżał do Oslo w 
sprawach służbowych.
-To dobrze! - westchnęła z ulgą Inga. - Te wizyty 
musiały być jak promyk słońca w pochmurny dzień!
-O tak! Nie wiem, czy dałbym sobie radę bez po-
mocy Nielsa. Przynosił mi jedzenie, świeży chleb, 
mleko  i   inne   przysmaki,   których   odmawiano 
więźniom. I przemycał listy od Jenny.
-Nie wolno było dostawać listów? - zdumiała się 
Inga.
-Wolno   było.   Jednak   myśl,   że   strażnicy   czytać 
będą te intymne wyznania, była mi wstrętna. Poza 
tym staliśmy się ostrożni, dowiedziawszy się, że 
brat Knuta Levorda tam pracuje. Nie chcieliśmy 
go rozdrażniać.
Małżeństwo z Nielsem było pasmem nieszczęść, uwa-

żała Inga, ale jej zmarły małżonek okazał się wiernym 
druhem ojca. Niels miał wiele wad, ale uczciwie sprawo-
wał urząd i nie opuścił Kristiana w potrzebie.

-To dzięki niemu zmniejszono mi karę - oznajmił 
nagle   Kristian.   -   Skazano   mnie   na   sześć   lat 
więzienia, ale Niels odbył długą rozmowę z sędzią. 
Sądzę, że się znali. Niels wyjaśnił mu, że stanąłem 
jedynie   w   obronie  żony,   tyle   że   mnie   trochę... 
poniosło.
-Bo to prawda - odrzekła Inga. - Gdyby Knut nie 
poszedł za matką, nie przyszłoby ci do głowy, by go 
pobić. Sam się o to prosił.
-Niels też tak uważał - powiedział łagodnie Kri-

42

background image

stian. - Sędzia uznał jednak, że okazałem niepotrzebną 
gwałtowność.

- A co z Laurensem?
Kristian pokręcił głową.

- Nie wniesiono oskarżenia przeciw niemu. Wszak

ja przyznałem się do wszystkiego.

Inga westchnęła.

- A zrobiłbyś to, gdybyś wiedział, że Knut Levord

nie może świadczyć przeciw tobie?

Kristian roześmiał się, ale w tym śmiechu nie było 

wesołości.

-Jestem zdania, że każdy powinien ponieść odpo-
wiedzialność   za   własne   postępki.   Tak,   Ingo, 
przyznałbym się. Chyba tak. Zresztą nie wiem. Nigdy 
się nad tym nie zastanawiałem.
-Muszę cię jeszcze o coś spytać... - Inga przestępo-
wała nerwowo z nogi na nogę. Miała te słowa na 
czubku języka, ale głos odmówił jej posłuszeństwa. 
Chrząknęła.   -   Powiedziałeś,   że   Knut   napadł   na 
mamę.   Zrozumiałam,   że   zamierzał...   że   chciał   ją 
zgwałcić. Zastanawiam się... - Inga zaczerwieniła się 
ze wstydu. - Zastanawiam się, czy to zrobił?
Kristian zagryzł wargi. Inga uznała, że to intymne py-

tanie wzburzyło go do głębi, ale po chwili pojęła, że oj-
ciec walczy ze wzruszeniem. Zadrżała, kiedy odezwał się 
zdławionym głosem.

- Tak, zrobił - powiedział. Otarł oczy rękawem ko

szuli, wyjął chusteczkę i wytarł nos.

Inga nie wiedziała, co począć. Czy powinna poklepać

43

background image

go po ramieniu, okazać mu współczucie? Nie odważyła 
się na żaden gest, mimo że tej nocy ich związek nabrał 
nowego wymiaru.

Kristian wziął się w garść.
-Jenny powiedziała mi o wszystkim. Była niepocie-
szona, Ingo, paliła się ze wstydu... Trudno opisać jej 
poniżenie.   Mną   zaś   miotały   wyrzuty   sumienia. 
Obwiniałem się o to, co się wydarzyło...
-Nie powinieneś - przerwała mu Inga. - Nie mogłeś 
wiedzieć, że Knut wykradł się za nią!
-To prawda, ale... Pomyśl tylko, gdybyśmy się nie 
pokłócili, gdybym pobiegł za nią...
-To jest gdybanie - stwierdziła zdecydowanie. Kri-
stian otworzył usta, jakby chciał coś dodać, ale nie 
powiedział ani słowa. To jego zawahanie obudziło 
ciekawość Ingi. Czyżby było coś jeszcze?
-Zimą 1884 roku Niels ponownie odwiedził mnie w 
więzieniu. Od razu zrozumiałem, że coś się sta-
ło. .. - Kristian urwał i spojrzał w kierunku wzgórz, 
nad którymi ukazał się rąbek słońca.
Żelazne kleszcze ścisnęły serce Ingi. Więc to nie ko-

niec nieszczęść? Ze strachu przestała oddychać.

- Niels ostrożnie dobierał słowa, ale... Prawda i tak

okazała się trudna do zniesienia. - Kristian oparł dłonie
o płot i zadrżał.

Nie zastanawiając się ani sekundy, Inga chwyciła go 

za ramię.

- Powiedz mi wszystko, ojcze. Nie dręcz mnie dłu

żej!

44

background image

Kństian podniósł głowę i posłał jej zbolałe spojrze-

nie.

- Jenny nosiła w sobie dziecko, Ingo. Dziecko Knuta 

Leyorda.

background image

5

Inga poczuła ścisk w gardle. Teraz ona miała ochotę się 
rozpłakać.

- Co ty mówisz? Mama zaszła w ciążę w wyniku

gwałtu?

Kristian zaczerwienił się.
- Tak, niestety.
Inga miała nieznośną pustkę w głowie. Bezradnie 

opuściła ramiona, usiłując sklecić myśli w rozsądną ca-
łość. A dosłownie w chwilę później tysiące pytań zaczęło 
cisnąć się jej na język.

-Drogi ojcze - powiedziała żałośnie - ja chyba nie 
jestem jego córką?
-Ależ Ingo - zbeształ ją Kristian - przecież urodziłaś 
się cztery lata po tamtym incydencie.
Inga natychmiast zmieszała się. Oczywiście! W natło-

ku wątpliwości ta pierwsza przyszła jej do głowy: Knut 
Levord spłodził ją z Jenny... To rozumowanie było na-
wet w pewien sposób logiczne, wyjaśniało bowiem dale-

46

background image

ko posuniętą rezerwę, z jaką Kristian odnosił się do niej 
w dzieciństwie.

-To   było   straszne   doświadczenie.   Siedziałem  w 
twierdzy,  wiedząc, że Jenny nosi w łonie dziecko, 
które nie jest moje - powiedział ojciec chrapliwie. - 
Nie mogłem jej pomóc ani pocieszyć...
-Całe szczęście, że Emma była przy niej - westchnęła 
Inga. - Mam nadzieję, że ją wspierała.
-Tak   -   potwierdził   Kristian.   -   Mieliśmy   oddaną 
służbę w Svartdal. Wszyscy pomagali, jak umieli, 
opiekowali się Jenny i chłopcami.

Rozmowność ojca dodała Indze odwagi.

- Jesteś pewien, że... że dziecko nie było twoje?

To znaczy... - Inga zmieszała się, postawiwszy to intym
ne pytanie. I to komu! Nieprzystępnemu, zamkniętemu
w sobie ojcu, który po tylu latach otworzył przed nią swe
serce.

Kristian zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twa-

rzy.

- Tak, byliśmy pewni. Ledwie kilka miesięcy minęło

od narodzin Kristera. Z tego powodu nie... żyliśmy jesz
cze ze sobą.

Inga zawstydziła się. Właściwie nie powinna była 

pytać o takie rzeczy. Z drugiej jednak strony, miała 
gubić się w domysłach?  Ojciec okazywał  chęć do 
zwierzeń, ale z własnej woli nie powiedziałby wszyst-
kiego.

- Tyle się wtedy wydarzyło: napaść, sprawa sądowa,

ciąża matki. Jak przyjęli to ludzie ze wsi?

47

background image

-Nie wiem - odrzekł Kristian. Zerwał źdźbło trawy i 
obracał   je   w   palcach.   -   Większość   wiedziała,   że 
Knut Levord podniósł rękę na Jenny, ale mało kto 
znał całą prawdę. Krążyły plotki.
-To dziwne - zdumiała się Inga. - Przecież podczas 
rozprawy   przedstawia   się   dowody   i   wysłuchuje 
zeznań. Tego nie można ukryć.

. - Proces na szczęście toczył się za zamkniętymi 

drzwiami. Niels to załatwił. Dziękuję, stary przyjacielu 
- powiedział  Kristian  i z wdzięcznością  spojrzał  w 
niebo, jakby spodziewał się, że Niels przysłuchuje się 
im z obłoków. - Byłem bardzo rad, że sędzia się na to 
zgodził. Nie zapominaj, że twoja matka przeżyła po-
tworne upokorzenie. Pobicie Knuta Levorda nie było dla 
mnie powodem do dumy, ale zupełnie nie czułem żalu. 
Uważałem, że jak najbardziej zasłużył na karę. Poza tym 
Finn Thuesen też nie chciał nagłaśniać sprawy. Nie ja je-
den miałem powód do wstydu!

-Tak - pokiwała głową Inga - oskarżenie syna o na-
pastowanie   młodej   kobiety   było   dla   lensmana 
kłopotliwe i kompromitujące.
-A jednak uznał pobicie Knuta za znacznie poważ-
niejszy występek. Trudno to wszystko zrozumieć - 
westchnął Kristian.
Te słowa wyszły z właściwych ust, pomyślała Inga 

z goryczą. Kristian nigdy nie użył wobec niej przemo-
cy, lecz gdy wieziono ją do Gaupåsw stroju panny mło-
dej, czuła na nadgarstkach niewidzialne powrozy. Oj-
ciec powinien wiedzieć, że kobiety nie były traktowane

48

background image

na równi z mężczyznami. Ingę doszły pogłoski o walce 
emancypantek, ale miało upłynąć jeszcze sporo lat, za-
nim kobiety zyskają prawo do głosowania i stanowienia 
o sobie. W ogóle nie zdziwiła się, iż Finn Thuesen po-
traktował czyn Kristiana surowiej niż występek własne-
go syna.

Kristian wiązał supełki na źdźble trawy.

- Dzięki dyskrecji Nielsa i służby niewiele osób do

wiedziało się, że Jenny jest brzemienna. Zresztą parę
godzin po tamtym strasznym zdarzeniu Jenny błaga
ła mnie z płaczem, bym nikomu o nim nie opowiadał.
Przysiągłem jej, że niektóre szczegóły pójdą na zawsze
w zapomnienie... I że jej nie wydam, gdyby lensman po
chwycił mnie i uznał za winnego...

Inga zrozumiała przyczyny tej decyzji. Kristian ko-

chał Jenny, ale jako mężczyzna nie potrafił pojąć bez-
miaru wstydu zgwałconej kobiety. To dziwne jednak, 
że zażenowanie staje się udziałem ofiary. Tak jednak się 
dzieje, pomyślała ze smutkiem. Niestety.

-Tamtej nocy obawialiśmy się, że Laurens rozpowie o 
wszystkim - ciągnął Kristian ostrzejszym tonem - 
ale  rankiem  zrozumieliśmy,  że  tak się nie  stanie. 
Gdyby   zaczął   opowiadać   o   gwałcie,   ludzie 
domyśliliby się, że był na miejscu wydarzeń.
-Więc nie sądzisz, iż wydał matkę? - spytała łagod-
nie Inga.
Kristian upuścił źdźbło na ziemię.
- Nie, nie zrobił tego. Zdradził nas, to prawda, ale nie

zależało mu na tym, by Jenny doznała jeszcze większego

49

background image

upokorzenia. Laurenś ją kochał, chociaż okazywał uczu-
cia w cholernie osobliwy sposób!

Pomimo powagi tych słów Inga musiała się uśmiech-

nąć. Takim go znała najlepiej: porywczy, uparty czło-
wiek, który nie przepuścił okazji, by nazwać Laurensa 
głupcem. Wprawdzie się pogodzili, ale Inga nie mia-
ła wątpliwości, iż ojciec odbędzie z nim poważną roz-
mowę przy najbliższej sposobności. I miała nadzieję, 
że Kristian zdoła wtedy utrzymać nerwy na wodzy i nie 
wda się w kolejną utarczkę. Waśń rodowa zbyt długo już 
kładła się cieniem na ich życiu. Inga była przynajmniej 
tego zdania.

-Nie   brakowało   ci   przyjaźni   Laurensa?   -   spytała 
miękko.
-Nie, do diabła! - warknął Kristian, ale zaraz się 
opamiętał.  - Tak, brakowało. Kiedy wracały miłe 
wspomnienia, tęskniłem za naszymi pogawędkami. 
Laurens t>ył bratem Jenny, ale również towarzyszem 
moich dziecięcych zabaw. Łączyła nas mocna więź i 
pewnie dlatego byliśmy  tacy zapiekli  w gniewie. 
Miłość... - Kristian chrząknął zażenowany - miłość 
obróciła się w nienawiść.
-A co z mamą?
-Nigdy o tym nie mówiła, ale widziałem, że cierpi. 
Cierpiała, bo Laurens ją zawiódł, a nasza przyjaźń 
upadła,   ale   także   dlatego,   że   straciła   kontakt   z 
domem rodzinnym. Jak sądzę, od dawna już wiesz, iż 
Jenny i Laurens to rodzeństwo.
-Tak -»■ przyznała Inga. Jej ciekawość wciąż nie zo-

50

background image

stała zaspokojona. - A co z dzieckiem, ojcze? Ciebie nie 
było, a służba chroniła matkę, ale przecież trudno ukryć 
fakt urodzenia dziecka. Wiele osób musiało powziąć po-
dejrzenie, że jego ojcem jest Knut Levord.

-Powiedziałem ci już, że mało kto znał całą prawdę 
o... - Kristian kaszlem pokrył  słowa, których  nie 
chciał użyć. - Jenny nie wychodziła z domu, służba 
robiła zakupy i załatwiała drobniejsze sprawy. Do 
Svartdal nikt nie zachodził, ludzie unikali dworu od 
chwili, kiedy trafiłem do twierdzy. Pewnie bali się 
pytać o przyczyny mojego uwięzienia.
-Więc zanim zaczął się wasz spór, byłeś bardziej to-
warzyski? - spytała Inga i natychmiast zdała sobie 
sprawę   z   niezdamości   tych   słów.   Ojciec   gotów 
jeszcze się obrazić!
Kristian zawstydził się.
-Zawsze   uważano   mnie   za   nieprzystępnego,   ale 
przecież   też   byłem   kiedyś   młody.   Lubiłem 
przebywać  wśród   ludzi,   chodzić   na   zabawy, 
pokazywać się z Jenny.
-Naprawdę? - zdumiała się. Nie potrafiła wyobrazić 
sobie ojca roześmianego w ludzkim tłumie. Choć 
z   drugiej   strony  Emma   opowiadała  jej  nieraz,   że 
rodzice często wydawali przyjęcia w Svartdal. Więc 
kiedyś był inny.

- Co stało się z dzieckiem? - dopytywała się.
Kristian położył dłoń na piersi i westchnął ciężko.
- Ciąże z Kristofferem i Kristerem Jenny zniosła

z uśmiechem na ustach, ale tym razem sytuacja przed
stawiała się inaczej, nosiła przecież niechciane dziecko.

51

background image

Na dodatek... spłodzone w upokorzeniu z mężczyzną, 
który wziął ją przemocą. Dlatego też...

Inga zdrętwiała. Wahanie ojca świadczyło o tym, 

że Jenny w jakiś sposób pozbyła się płodu. Poszła do 
znachorki czy wypiła specjalną mieszankę ziół? W każ-
dym razie nie moja rzecz ją osądzać, pomyślała melan-
cholijnie Inga. Sama kiedyś w bezprawny sposób pomog-
ła Marlenę pozbyć się dziecka. Serce zabiło jej mocniej 
i rozbolała ją głowa.

- Przyznam się, że czułem się jak zwierz w klatce.

Rozpacz zżerała mnie ód środka, bo nie mogłem  jej
chronić. Jenny nie była tak bezbronna i bezradna, jak
sobie wyobrażałem, ale niepokoiłem się o nią i o chłop
ców. - Kristian przerwał ten potok słów, by zebrać my
śli. - Nie miałem powodów do zazdrości, że ojcem dziec
ka jest Knut Levord, ale... Świadomość, że jego nasienie
zakiełkowało w jej ciele, doprowadzała mnie do szaleń
stwa.

Inga zebrała się na odwagę i poklepała go po dło-

ni, zaraz jednak cofnęła rękę. Nie wiedziała jeszcze, 
czy przyjmie od niej takie oznaki czułości.

-Matka znalazła się w okropnej sytuacji, ale ty też 
nie byłeś w stanie zapanować nad uczuciami. Z za-
zdrością jest tak jak ze stadem owiec. Nie da się jej 
okiełznać.
-Mądra z ciebie dziewczyna - uśmiechnął się Kri-
stian. - Wiedziałem, że Jenny nigdy dobrowolnie 
nie   oddałaby   się   temu   pomiotowi   szatana,   ale 
bolało mnie, że... że on...

52

background image

Inga znów położyła dłoń na jego dłoni, ale tym ra-

zem jej nie cofnęła.

-Rozumiem - powiedziała delikatnie.
-Niels zdawał mi relacje o stanie zdrowia Jenny - 
ciągnął opowieść ojciec. - Źle znosiła ciążę i myśl, 
że wyda na świat niechciane dziecko. A ja, Ingo, nie 
zamierzałem wychowywać potomka Knuta Levorda 
po wyjściu na wolność!

Kristian nie zauważył, że Inga dotyka jego dłoni. 

Dziewczyna poczuła, jak zwija ją w pięść w geście bez-
silności i frustracji. Nie uważała, by dziecko było cze-
muś winne, ale gorzkie doświadczenia podpowiadały 
jej, że czekałby je trudny los. Ojciec ją ledwo tolerował, 
bo przychodząc na świat, przyczyniła się do śmierci 
matki. Jak miałby traktować syna lub córkę mężczyzny, 
który zhańbił jego żonę?

- Dziewczynkę wydano starszemu małżeństwu, któ

re od dawna pragnęło dziecka.

Przed oczyma stanął jej obraz Emilii. Jak mogłaś, 

matko, jak mogłaś oddać własne dziecko? Inga nie była 
w stanie zrozumieć tej decyzji. Matka została zgwałco-
na, ale jej łóżkowe doznania z Nielsem nie były znów tak 
odmiennym doświadczeniem. A przecież kochała córkę 
i myśl, by ją oddać, nigdy nie postała w jej głowie.

-Jakim człowiekiem była matka - syknęła z oburze-
niem   -   by   pozbywać   się   własnego   dziecka!   To 
przecież krew z jej krwi!
-Z krwi Knuta Levorda, Ingo - zrugał ją gniewnie 
ojciec. - Z krwi szatana.

53

background image

-*' A jednak... - zaczęła Inga, ale Kristian przerwał 

jej.

- Nikt nigdy nie będzie osądzać Jenny. Nikt! Nie była

istotą pozbawioną serca, jak chyba zdajesz się przypusz
czać, Ingo. Dziewczynce bardzo dobrze się wiodło u no
wych rodziców. Była ich największym skarbem, a my
troszczyliśmy się o nią z daleka. Co roku posyłaliśmy
im znaczną sumę pieniędzy, aż dorosła i mogła sama za
dbać o siebie.

Sądzisz, że pieniądze załatwią wszystko, pomyślała 

ze złością Inga, ale przezornie nie powiedziała ani sło-
wa. Ojciec był cynikiem, a ona po raz kolejny zatęsk-
niła za matką. Zapytałaby ją, co czuła, oddając dziecko. 
Nie czyniłaby jej wyrzutów, po prostu pozwoliłaby się 
wytłumaczyć.

Inga zdusiła w sobie westchnienie. Nigdy nie dowie 

się, jakie uczucia targały jej matką, ale coś jej mówiło, 
ze Jenny ciężko to przeżyła.

-Czy Knut Levord kiedykolwiek dowiedział się o 
swojej córce?
-Oszalałaś? - spytał Kristian ze wzburzeniem. - Na-
sza   rodzina   dość   się   przez   niego   wycierpiała.   Z 
dziewczynką też nie mieliśmy żadnego kontaktu... 
Sprawa  z   Knutem   i   Finnem   została   zamknięta, 
obaj   nie   mieli  wstępu   do   naszego   domu. 
Dziewczynka   zniknęła   z   naszego   życia.   Co   z 
głowy, to z serca.
-A więc ona nie wie nic o swoim pochodzeniu? Nikt 
nie powiedział jej, kim są jej rodzice? - spytała z nie 
do końca zamierzoną ostrością.

54

background image

- Taka była umowa - wyjaśnił Kristian. - To starsze

małżeństwo miało podawać się za jej rodziców i obo
je nie mieli nic przeciw temu. Obiecali nam solennie,
że nigdy nie zdradzą pochodzenia dziecka, W zamian
za to my przyrzekliśmy, że nie będziemy domagać się jej
zwrotu.

To by się źle skończyło dla obu stron, przyznała Inga. 

Ludzie we wsi dowiedzieliby się, że Jenny urodziła dziec-
ko w wyniku gwałtu, a tamta para straciłaby dziewczyn-
kę, którą zdążyła pokochać. Oni cierpieliby najbardziej, 
nie można nie doceniać uczuciowych związków, jakie 
łączą przybranych rodziców z nieświadomym niczego 
maleństwem.

-A więc matka oddała je zaraz po porodzie?
-Niezupełnie - zawahał się Kristian. - Miała je przy 
sobie   przez   tydzień.   Powiedziano   mi,   że   dziecko 
urodziło   się   wątłe   i   potrzebowało   matczynego 
pokarmu. Odesłano je, kiedy się wzmocniło.

Inga znów przełknęła ślinę, by pokonać nieznośny 

ucisk w gardle. Jenny podjęła decyzję, ale jakże nie-
porównanie trudniej było wcielić ją w życie po kilku 
dniach! Trzymała niemowlę w ramionach, czuła cie-
pło małego ciała przy piersi... Widziała tę małą istotę 
całkowicie zależną od jej opiekuńczej troski... Wciąż 
nie mogła pojąć, że matka zdecydowała się na ten 
krok.

- Nie chcieliście mieć kontaktu z dzieckiem, ojcze,

ale... Wiesz, jak ułożyło się jej życie? Odesłano ją daleko
czy mieszka gdzieś w pobliżu? - Pytania rozsadzały jej

55

background image

głowę, zwłaszcza to najważniejsze. - Kim ona jest, mu-
sisz mi powiedzieć! - Jej glos drżał z desperacji.

- Kochana Ingo - westchnął ojciec ze smutkiem. - Nie

jest ci zupełnie obca. Prawdę mówiąc, znasz ją od lat

Inga wstrzymała oddech.
- Kto to jest? - spytała, wpijając wzrok w jego usta. -

Wielki Boże, powiedz mi, kto to jest!

background image

6

Milczenie Kristiana dało Indze czas do namysłu. Na 
Boga, kto to mógł być? Nie znała wielu dziewcząt w 
swoim   wieku.   Ostatnimi   czasy   doświadczyła,   że   nie 
wszyscy są tymi, za kogo się podają. Hedvig twierdziła, 
że spłodziła Torsteina z Kristianem, a kiedy tę ewentu-
alność odrzucono, okazało się, że Halvdan też nie jest 
jego ojcem. Inga rozumiała, że nie wszystkie żony rodzą 
dzieci własnym mężom... A mężczyźni z Botne też mieli 
swoje za uszami!

Może chodzi o Eugenie? Służąca była parę lat starsza 

od niej... Nie, to niemożliwe, stwierdziła po zastanowie-
niu, bo rodzice Eugenie mieli całą gromadkę dzieci i za-
pewne nie przyjęliby kolejnego na wychowanie. A zresz-
tą ojciec przyznał, że przybrani rodzice dziewczynki byli 
bezdzietni.

Może więc Kristiane albo Marlenę? Nie, były zbyt mło-

de, a ich rodzice mieli jeszcze dwójkę potomstwa. Poza 
tym podobieństwo między siostrami rzucało się w oczy.

57

background image

Nie miała pewności, czy dziewczynka trafiła pod 

opiekę biednych ludzi. Ojciec o tym nie wspomniał. Inga 
przyjęła to za pewnik, bo Kristian przyznał się, że udzie-
lał im finansowego wsparcia. Inga gubiła się w domy-
słach.

-Widzę, że rozważasz różne możliwości - powie-
dział ojciec. - Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Ta 
wiedza nic ci nie da.
-Chcę wiedzieć! - krzyknęła. - Chodzi o moją sio-
strę, do diaska!
-Siostrę przyrodnią - poprawił ją.
-Nie dbam o to! - wrzasnęła, ale zaraz się opamię-
tała. Nie ma sensu krzyczeć, bo ojciec straci chęć do 
rozmowy. - Proszę - dodała błagalnie - powiedz mi, 
o kogo chodzi...

Kristian wzruszył ramionami.
-Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć... Chcę, 
pomyślała Inga i zamknęła oczy.
-Lovise.

Inga otworzyła oczy i spojrzała na niego zdumiona.

-Lovise? Nasza Lovise ze Svartdal?
-Tak.
Inga nie wiedziała, czy się złościć, czy cieszyć. Cie-

szyć się, bo poznała prawdę, czy się martwić, że dopiero 
teraz. Od tylu lat żyły obok siebie, nie wiedząc, że są spo-
krewnione.

-Czy Lovise wie o tym? - spytała, a w głowie jej szu-
miało.
-Nie! I niech cię ręka boska broni, byś powiedziała

58

background image

jej prawdę. Rozgniewałbym się nie na żarty, Ingo, więc 
nawet o tym nie myśl! Słyszysz mnie?

Inga zjeżyła się i zacisnęła usta w wąską kreseczkę.
Ojciec chwycił ją mocno za ramiona.
- Musisz mi obiecać, że zachowasz milczenie!
Inga nie odpowiedziała.

-Zrobisz, jak ci karzę - syknął. Jego twarz była jak 
zastygła maska, nie odrywał od niej wzroku.
-Dobrze - odrzekła niechętnie, choć pragnęła po-
biec do Svartdal, przytulić Lovise i powiedzieć jej 
całą prawdę. Nigdy się nie kłóciły. Lovise była cicha i 
spokojna, nieco łatwowierna, ale bardzo sumienna i 
obowiązkowa.
Właściwie to stanowiły swoje przeciwieństwo, choć 

Inga też uważała się za porządną gospodynię. Po mał-
żeństwie Gudrun, a zwłaszcza po jej śmierci, zaczęła po-
święcać baczniejszą uwagę zajęciom we dworze. Różnica 
między nimi polegała przede wszystkim na tym, że Inga 
wdała się w ród swego ojca, natomiast Lovise odziedzi-
czyła charakter Thuesenów.

Ojciec puścił ją i Inga mimowolnie potarła obolałe 

ramiona.

-Obiecuję - powtórzyła - ale musisz zapewnić Lo-
vise   lepsze   warunki   życia!   Wiem,   że   niedługo 
wychodzi za mąż, więc powinieneś wynagrodzić ją 
jakąś   znaczniejszą   sumą   pieniędzy.   Nie   powinna 
klepać biedy, skoro jest córką mojej matki!
-Niczego nie muszę - odrzekł Kristian, siląc się na 
spokój.

59

background image

-Musisz - powtórzyła z uporem. Sama nie wiedziała, 
skąd czerpie siły, by przeciwstawić się ojcu.
-Już dobrze - mruknął. - Zrobię, jak chcesz.
-Matka by sobie tego życzyła.
Kristian spojrzał przed siebie. Niebo po wschodniej 

stronie pojaśniało, ptaki zaczęły swój śpiew.

- Zrobię, jak chcesz - powtórzył zrezygnowany.
Zamilkli oboje.

Inga nie miała pojęcia, o czym myśli ojciec, a sama 

czuła pustkę w głowie. Trzeba czasu, by poukładać 
wszystko w spójną całość, pomyślała i uśmiechnęła się 
niewinnie.

- A jednak jest w tobie mnóstwo dobra - powiedzia

ła - skoro przyjąłeś Lovise na służbę. Dobrze jej we dwo
rze.

Ojciec roześmiał się złośliwie.

-Tak uważasz, Ingo? Że kierowały mną jakieś uczucia 
wobec córki Knuta Levorda? - Gwałtownie pokręcił 
głową i wycedził: - Nie zatrudniłem jej z litości, tylko 
by mieć na nią baczenie.
-Mieć na nią baczenie? - Inga uniosła brwi ze zdu-
mienia.
-Frederik Thuesen, nasz lensman,  dowiedział  się 
jakimś cudem, że Jenny urodziła córkę. Z dalszego 
rozwoju wydarzeń domyślił się, że chodzi o dziecko 
brata.
-Ktoś się więc wygadał?
-Tak, tylko nie wiem kto - odrzekł Kristian z zamy-
śleniem   -   bo   cały   ten   czas   była   to   najpilniej 
strzeżona tajemnica. Lensman zaczął węszyć jakieś 
pięć, sześć lat

60

background image

temu. Przybrani rodzice Lovise już wtedy nie żyli, więc 
ich nie obwiniam, ale... Uznałem, że najbezpieczniej bę-
dzie ściągnąć dziewczynę do dworu. Mogłem mieć na 
nią oko i kontrolować poczynania lensmana.

Motywy ojca wydały się Indze dość dwuznaczne, 

ale tym razem nie skomentowała jego słów.

-To   dziwne,   że   pan   Thuesen   nie   przeprowadził 
gruntownego śledztwa. Mógł przecież wziąć Lovise 
na  spytki,   kiedy   przebywałeś   w   Holmestrand   lub 
Askeli.
-Nic by to mu nie dało. Lovise święcie wierzy, że jest 
rodzoną   córką   jej   zmarłych   opiekunów.   Nie 
zrozumiałaby,   o   co   lensman   pyta.   Podejrzewam 
zresztą,   że   lensman  nie   do   końca   ufa   swoim 
informatorom.
-Emma  z  pewnością   nie  zdradziła   - powiedziała 
Inga. - Ona nie wbiłaby ci sztyletu w plecy!
-Wiem, że to nie Emma, choć... Od tamtych wyda-
rzeń upłynęło wiele lat i tylko Emma ostała się we 
dworze. Szczerze mówiąc, Ingo, nie domyślam się, kto 
miał za długi język. I nie zastanawiam się nad tym, 
bo   lensman  nie   stanowi   wielkiego   zagrożenia.   - 
Kristian uśmiechnął się triumfalnie.
Inga miała ochotę go spoliczkować. Jakże mógł być 

tak bezduszny? Przecież chodziło o służącą ze Svart-
dal.

- Coś jednak wie - powiedziała, by zmącić jego pew

ność siebie. - Nieważne, kto go poinformował. Ważne
jest to, że powziął podejrzenie wobec Lovise!  .

Kristian spoważniał.
- Tak, Frederik wspomniał kiedyś o tym... - od-

61

background image

rzekł i zmarszczył brwi. - Odciągnął mnie na bok po na-
bożeństwie i oznajmił, że zna przeszłość Lovise...

-A widzisz - ożywiła się. - On wie!
-To możliwe - odrzekł ojciec - ale kiedy zażądałem 
dowodów, mina mu zrzedła. Nic nie odpowiedział, 
stwierdził jedynie, że Lovise powinna przenieść się 
do jego domu, skoro jest członkiem jego rodziny.
-Tak! - krzyknęła zachwycona. - To dobrze, że Thu-
esenowie ją akceptują.

Ojciec nie podzielał jej entuzjazmu.

- Odmówiłem.   Nie   pozwolę,   by   dziecko   Knuta

Levorda zostało kimś!

Inga zaniemówiła. Mściwość ojca nie znała granic. 

Ogarnął ją gniew, nad którym nie była w stanie zapano-
wać.

- Wstydź się, wstydź! - krzyknęła zajadle. - Możesz

nie lubić córki Knuta Levorda, ale nie wolno ci odma-

' wiać jej prawa do lepszego życia! Kristian 

cofnął się z przestrachem.
-Ludzie we wsi dowiedzieliby się, że Jenny jest jej 
matką - bronił się.
-Nie tłumacz się! - Oczy Ingi ciskały iskry. - Przy-
znałeś się przed chwilą, że nie życzysz sobie, by 
została kimś, a teraz zasłaniasz się matką. Zawsze 
sądziłam,   że   nie   rzucasz   słów   na   wiatr.   Jesteś 
tchórzem,  ojcze - prychnęła kropelkami śliny. Z 
trudem łapiąc oddech, otarła usta.

Kristian też uniósł się gniewem.

- Nie cofam tego, co powiedziałem. Nie życzę Lovise

62

background image

lepszego życia. Nawet gdyby prawda miała wyjść na jaw. 
Teraz już wiesz!

Inga zdławiła westchnienie. Ojciec się nie zmieni, 

na   zawsze   pozostanie   upartym   nieokrzesańcem   ze 
Svartdal. Nawet rozmowa z Laurensem nie zmiękczyła 
jego serca. No, może trochę, ale odmiana była niewielka. 
Przynajmniej jak dotąd, pomyślała ze smutkiem.

-Łatwo ci wydawać sądy - mówił Kristian ze wzbu-
rzeniem - bo nie wiesz, jakie uczucia mną targały. 
Chyba nie przypuszczasz, że łatwo żyć z myślą, że 
Knut Levord zgwałcił Jenny? I że z gwałtu poczęło 
się   dziecko?   Siedziałem   w   odosobnieniu,   nie 
mogłem   pomóc   mojej  ukochanej   -   dodał   z 
desperacją w głosie. - W Akershus  nauczyłem się 
nienawidzić   Lovise,   chociaż   w   ogóle  jej  nie 
znałem...
-W takim razie nie pojmuję, dlaczego ściągnąłeś ją 
do Svartdal!
-Nienawiść już mi minęła, ale nie żywię wobec niej 
żadnych   uczuć.   W   moich   oczach   jest   zwykłą 
służącą.  Zresztą   nie   było   lepszego   sposobu,   by 
utrzymać sprawę w tajemnicy.
-A więc  dlatego  nic  nie dostrzegłam  - pokiwała 
głową Inga. Wzdragała się, by mówić dalej, ale tej 
nocy ojciec okazał szczerość, więc winna odpłacić 
mu szczerością. - To niezwykłe, ojcze... że potrafiłeś 
utrzymać  nienawiść do Lovise na wodzy. Niekiedy 
zdawało mi się, że traktujesz ją lepiej ode mnie.
Kristian dostał szału.

Widząc jego reakcję, Inga pożałowała swoich słów.

63

background image

Zdawało jej się, że zaraz ją uderzy, i cofnęła się z przera-
żeniem.

Głos Kristiana dyszał wściekłością.

Pwie córki urodziła Jenny. Pomiot Kmita Levorda 

jej nie zabił, lecz... - Wyciągnął palec wskazujący ku jej 
twarzy,-.•? Lecz tobie się udało!

Indze zaparło dech w piersi. Nadzieja rozwiała się. 

Omal nie uwierzyła, że tej nocy stali się sobie bliżsi. Oj-
ciec z własnej woli opowiedział jej historię waśni rodo-
wej, a ona, głupia gęś, wzięła to za dobrą monetę i uzna-
ła, że ją wreszcie zaakceptował. Bo chciał zapomnieć, 
że przychodząc na świat, zabiła własną matkę.

Teraz wszystko stało się jasne. Kristian nigdy nie po-

godził się z tą myślą. I nie dbał o to, by odbudować właś-
ciwą relację z własną córką.

A ja żyłam nadzieją, pomyślała w duchu, roniąc łzy, 

że wreszcie zostaniemy przyjaciółmi. Nie stanie się tak: 
ojciec nie może na mnie patrzeć...

Ruszyła  chwiejnym  krokiem w kierunku domu, 

nie mogąc sobie darować własnej naiwności. Czuła lo-
dowatą   pustkę   w   piersi.   Zebrała   suknię   w   jedną 
dłoń, a drugą otarła łzy.

background image

7

Kristian stał nieruchomo, śledząc wzrokiem oddalającą 
się córkę. Musiał przyznać ze wstydem, że posunął się 
za daleko. Inga wzrastała w przekonaniu, iż obwinia ją o 
śmierć   matki,   ale   dotąd   nigdy   nie   powiedział   tego 
wprost

Zrobił kilka niezdecydowanych kroków i znów si c za-

trzymał. Przypomniał sobie ten lęk, który go opanował, 
kiedy Inga toczyła walkę o życie, uratowawszy Gudrun 
od niechybnej śmierci pod lodem. I rozpacz, którą po-
czuł niedawno, sądząc, iż Inga popełniła samobójstwo.

Wiele razy obiecywał sobie, że pojedna się z córką, 

ale... Nie mógł pogodzić się z myślą, iż Jenny urodziła 
dorodną dziewczynkę, której ojcem był Knut Levord, 
umarła zaś, wydając na świat jego własne dziecko. Uwa-
żał, że to niesprawiedliwe, i poddawał się goryczy i bez-
nadziei.

Powinien był zważać na słowa, jak zwykle jednak 

mówił, co mu ślina na język przyniosła. I ranił ją, właś-

65

background image

nie teraz, gdy zbliżyli się do siebie... To nie była przy-
jemna rozmowa, ale tylko dlatego, że dotyczyła boles-
nych wspomnień.

Z wahaniem oderwał się od płotu. Jeśli miał pogo-

dzić się z córką, musiał to zrobić w tej chwili. Nie mógł 
już niczego odkładać na później, bo nie zdoła znów zdo-
być się na podobny krok. Lub nie dostanie nowej szansy, 
bo cierpliwość Ingi też ma swoje granice. Oskarżenie, 
które rzucił jej w twarz, było tak bolesne, że nie zdziwił-
by się, gdyby córka nie chciała go więcej widzieć...

Kristian z frustracją pogładził brodę.

Inga słyszała, że ojciec ją woła, udała jednak, iż nie sły-
szy.

- Ingo!

Rozpłakała się. Już za późno, pomyślała ze smutkiem. 

Dała ojcu tyle okazji, by naprawił błąd. Przez te wszyst-
kie lata kręciła się koło jego nóg jak spragniony miło-
ści piesek, chłonąc dobre słowa, którymi rzadko ją ob-
darzał. A teraz nie miała już sił błagać go o cokolwiek, 
bo zaczęła tracić szacunek do samej siebie.

- Ingo! - krzyknął głośniej.

W jego głosie nie było gniewu, raczej zdziwienie, 

że się nie odwróciła. Zatrzymała się na progu i zaczęła 
rozsznurowywać buty. Zdjęła je i wytrzepała błoto z po-
deszew o poręcz. Podniosła głowę i zdumiała się. Spo-
dziewała się ujrzeć ojca w tym samym miejscu, tymcza-
sem Kristian zmierzał przez dziedziniec w jej kierunku!

66

background image

Inga rzuciła buty i złapała za klamkę, ale spotniałe palce 
zsunęły się po śliskim metalu. Musi dostać się do środ-
ka, zanim ją dopadnie!

Za późno, jęknęła w duchu, kiedy dłoń ojca zacisnęła 

się na jej ramieniu.

- Puść mnie - pisnęła, usiłując się wyrwać. Kristian

nie posłuchał. - Puść mnie - powtórzyła - przecież nie
chcesz mieć ze mną do czynienia...

Spojrzała mu błagalnie prosto w oczy, które płonęły 

dziwnym ogniem. Twarz miał stężałą, obcą. O nie, nie 
zniesie kolejnej reprymendy, nie chce znów usłyszeć, jak 
bardzo   jej   nienawidzi...   Odwróciła   twarz   i   utkwiła 
wzrok w ścianie.

- Wybacz mi, Ingo - powiedział chrapliwie. - Nie

chciałem...

Inga znieruchomiała. Po raz pierwszy w życiu ojciec 

prosił ją o przebaczenie. Zdarzało mu się przepraszać ją 
za jakieś błahostki, kiedy była małym dzieckiem, ale to 
były słowa bez znaczenia. Teraz prosił q przebaczenie za 
to, że ją zranił... Inga zdumiała się tak bardzo, że nie 
znalazła słów, by mu odpowiedzieć.

- Ingo, Ingo - powtórzył Kristian. Przyciągnął ją do

siebie i otoczył ramionami.

Ten gest był tak nieoczekiwany, że Inga nie wiedzia-

ła, jak zareagować. Cofnęła się z przestrachem, ale ojciec 
nie zwolnił uchwytu.

Przytrzymał ją jedną ręką, uniósł drugą i delikatnie 

pogłaskał ją po policzku. Inga instynktownie odwróciła 
twarz.

67

background image

- Moje dziecko - wydukał - boisz się, że cię uderzę!

Cóż ci takiego zrobiłem? - dodał wstrząśnięty. - Wielki
Boże, jak traktowałem własną córkę?

Dopiero teraz zaczęła rozumieć sens jego zachowa-

nia. To nie do wiary, ale ojciec naprawdę odczuwał skru-
chę. Napięcie w jej ciele wygiętym w łuk nieco zelżało.

-Moja Ingo - wyszeptał z rozpaczą i znów pogłaskał 
ją po policzku. - Wciąż się mnie boisz?
-Nie znam cię... - szepnęła, dławiąc się łzami. Wy-
powiedziała te słowa odruchowo, ale natychmiast 
zdała   sobie   sprawę   z   ich   znaczenia.   Przez   te 
wszystkie   lata  tkwiły   w   jej   podświadomości,   ale 
zadrżała, kiedy powtórzyła je głośniej: - Nie znam 
własnego ojca...
Nie znam własnego ojca, śpiewał jej w głowie smutny 

anielski chór.

- Przykro mi. - Kristian pociągnął nosem, wtulając

twarz w jej włosy. Objął ją mocniej, nie zamierzał puś
cić. - Wyrządziłem ci tyle krzywdy, Ingo. Miałaś być
moim ukochanym dzieckiem, bo tak bardzo przypomi
nasz Jenny, a ja cię odtrąciłem. Nigdy sobie tego nie wy
baczę.

Płacz dławił jej gardło. Przełknęła ślinę, by pozbyć 

się tego nieznośnego ucisku, ale nie pomogło. Przeży-
cie było zbyt silne. Przyłożyła chusteczkę do ust, by po-
wstrzymać płacz, ale nie miała już sił walczyć ze wzru-
szeniem. Położyła ojcu głowę na piersi i zaniosła się 
głośnym, histerycznym szlochem.

- Moja dziewczynka - pocieszał ją ojciec i kołysał

jak małe bezbronne dziecko.

68

background image

Jej długie włosy na skroniach zwilgotniały, odgarnęła 

kosmyk, który łaskotał ją w nos. Jej ciało było bezwolne, 
zapomniała o bożym świecie. W objęciach ojca czuła się 
cudownie bezpieczna i pogodzona z losem.

Nie miała pojęcia, jak długo tak stali. W końcu ojciec 

odsunął ją na wyciągnięcie ramion. Inga otarła ukrad-
kiem oczy i spojrzała na niego. Kristian też poddał się 
emocjom. Ślady łez na jego policzkach były tego wzru-
szającym dowodem.

Razem podeszli znów do płotu i w tej samej chwili 

zapiał kogut. Ojciec i córka spojrzeli po sobie i uśmiech-
nęli się.

- Tamtego dnia, kiedy umarła Jenny, byłem oszalały

z bólu - powiedział Kristian, odwracając wzrok. - Nie
chciałem cię widzieć, nie chciałem wziąć cię na ręce.
Gdyby nie Emma i piastunka, umarłabyś po paru dniach.
Byłaś jednak silna, Ingo, walczyłaś ze śmiercią i wygra
łaś. Muszę szczerze przyznać, że wtedy twój los wydawał
mi się zupełnie obojętny...

To wyznanie sprawiło Indze ból, ale reakcja ojca jej 

nie zaskoczyła, odpowiadała poniekąd jego naturze.

- Stałaś się taka podobna do niej, tak boleśnie mi ją

przypominałaś. I wtedy... obudziła się we mnie miłość
ojcowska. Chociaż robiłem wszystko, by się nie zagnieź
dziła.

Inga ledwie słyszała jego słowa. Kristian mówił tak 

cicho, jakby się wstydził tych zwierzeń.

- Kochałem cię i nienawidziłem. Nienawidziłem za

to, że doprowadziłaś do jej śmierci, a kochałem, bo byłaś

69

background image

taka Jak Jenny. W jakiś sposób zastąpiłaś mi ją... Poza 
tym stanowiłaś moje odbicie. - Kristian przeciągnął dło-
nią po włosach i mruknął: - Nie potrafię tego wyjaśnić, 
ale myślę, że wiesz, o co mi chodzi.

- Wiem - odrzekła, choć nie miała pewności. Ojciec

miał skomplikowaną naturę. Najważniejsze, że przyznał
się do błędu.

Kristian odwrócił się gwałtownie ku niej, złapał jej 

dłonie i mocno ścisnął. W jego niebieskich oczach za-
lśniły łzy.

- Czy możesz wybaczyć nieszczęśliwemu, dumne

mu człowiekowi? Za ból, który ci sprawiłem... i za to,
że wydałem cię za Nielsa wbrew twej woli?

Bezpośredniość tego pytania  zdumiała  ją. Czy to 

naprawdę aż tak dla niego ważne? Jeśli tak, to znaczy, 
że zaczął liczyć się z jej zdaniem, pomyślała z nieopisaną 
radością.

- Jeśli nie chcesz - zaczął ponuro, kiedy Inga zwle

kała z odpowiedzią - to trudno. Odmowa sprawi mi
przykrość, ale wciąż będę żywić nadzieję...

Inga opuściła głowę i spojrzała w ziemię. Po jej bu-

cie chodziła biedronka, w mokrej od rosy trawie wiła się 
dżdżownica. Inga miała ochotę rzucić się ojcu na szyję 
z radością, ale pozwoliła sobie na chwilę zamyślenia. 
Uznała, że nie okaże mu należytego szacunku, odpowia-
dając pośpiesznie. Zamknęła oczy i pomyślała o Nielsie. 
Małżeństwo z nim okazało się piekłem, choć Niels był 
na swój sposób życzliwym człowiekiem. Teraz nie mia-
ło to już żadnego znaczenia, bo Niels na zawsze zniknął

70

background image

z jej życia. Wspomnienia małżeńskiego pożycia budzi-
ły w niej taką odrazę, że odepchnęła je od siebie. Trud-
no byłoby zdobyć się na wspaniałomyślność wobec ojca, 
gdyby odżyło tamto poczucie niemocy i goryczy.

Gudrun, pomyślała, a serce zabiło jej mocniej, naj-

starsza córka z rodu Gaupasów, też dała się jej we znaki. 
I wszystko odbywało się za cichym przyzwoleniem ojca! 
Pierwsze tygodnie w roli młodej gospodyni we dworze 
były prawdziwym koszmarem. Inga wzdrygnęła się i te 
myśli też odepchnęła od siebie. Wiedziała, co czai się 
w podświadomości: obraz Gudrun wymachującej bez-
radnie rękoma, szukającej oparcia... I ten najgorszy, 
który ujrzała, wychylając się ze strychu: czerwona plama 
krwi wokół głowy kobiety leżącej na klepisku.

Inga oblała się zimnym potem. Boże, pozwól mi za-

pomnieć o Nielsie i Gudrun, pomodliła się w duchu. 
I Bóg chyba jej wysłuchał, bo oczami wyobraźni ujrzała 
szczere, zdecydowane oblicze Martina i uśmiechnęła 
się. Być może istnieli przystojniejsi mężczyźni, ale nie 
dla niej. Dla niej liczył się tylko Martin, jej Martin ze 
wszystkimi wadami i słabościami.

Inga poczuła, jak w jej ciele budzi się pożądanie. 

Waśń rodowa rozdzieliła ich na tyle nocy... To też była 
wina ojca, pomyślała ponuro. Uniknęliby tylu nieszczęść, 
gdyby Kristian pobłogosławił ich związek

Pokręciła głową z rezygnacją. Nie powinna wpaść 

w tę samą pułapkę, w którą wpadł ojciec. Nie powin-
na dać się zaślepić nienawiści. Ojciec miał poważniej-
sze powody, by zerwać więzy z rodem Storedalów, niż

71

background image

ona... Chociaż? Czy ojciec zdawał sobie sprawę, jak bar-
dzo cierpiała wskutek jego wyborów? Raczej nie, bo chy-
ba nie potraktowałby jej tak okrutnie. Inga zaczerpnęła 
tchu, ale nie zadała tego pytania. Szczerość ojca była cza-
sami zbyt trudna do zaakceptowania.

Poszukała jego dłoni. Kristian wzdrygnął się, ale z nie-

pewnym uśmiechem pozwolił, by uniosła jego rękę do 
policzka.

- Tak, ojcze - odezwała się i nie zawstydziła się, kie

dy łzy skapnęły mu na skórę. - Wybaczam.

Kristian uśmiechnął się szerzej. Jego głos zdradzał 

oznaki wzruszenia.

- Cieszę się, Ingo. Nawet nie wiesz, jak bardzo się

cieszę... - powiedział i zażenowany odwrócił twarz.

background image

8

Inga   czuła   się   jak   lunatyk,   kiedy   Kristian   opuścił 
Gaupas. Rozstali się w przyjaźni. Ojciec wyraził na-
dzieję, że wkrótce ujrzy córkę w Svartdał, i Inga po raz 
pierwszy poczuła, że zaproszenie jest szczere. Napraw-
dę chciał się z nią spotkać, nie dlatego, że poczuwał się 
do obowiązku, tylko po to, by odzyskać utracone lata. 
Ponad dwadzieścia utraconych lat, pomyślała ze smut-
kiem. Od nadmiaru wiadomości i wrażeń kręciło się jej 
w głowie, postanowiła jednak udać się z wizytą do Sto-
redal, zanim pozwoli sobie na odpoczynek.

Laurens winien jej był wyjaśnienie.

Drzwi otworzyła Ragnhild. Była blada, a jej czerwo-

ne podkrążone oczy świadczyły, że też nie zaznała snu. 
Zapewne przesiedziała całą noc z mężem, omawiając 
wydarzenia ostatnich godzin. Inga nie miała pojęcia, 
co czuje Ragnhild: strach czy ulgę.

- Gdzie jest Laurens? - spytała Inga, bo Ragnhild 

zapomniała języka w gębie.

73

background image

- Śpi - odrzekła wymijająco Ragnhild.

Nie zamierza ułatwić mi zadania, pomyślała Inga, 

podrygując z niecierpliwości. Tylko po co udawać, sko-
ro obie zdawały sobie sprawę, o co chodzi?

- Mamy z Laurensem do pogadania - oznajmiła

z irytacją Inga - i dobrze o tym wiesz!

Ragnhild wzdrygnęła się, słysząc ton jej głosu, ale nie 

zareagowała.

- Wejdź do kuchni - powiedziała uprzejmie. - Obu

dzę Laurensa.

Inga posłuchała. Nie zamierzała być niegrzeczna wo-

bec przyszłej teściowej, ale wciąż brzmiały jej w uszach 
słowa ojca o roli, jaką Ragnhild odegrała podczas tam-
tych wydarzeń. Na stole kuchennym stał wazon z bukie-
tem kwiatów, pomieszczenie wypełniał cudowny zapach 
polnej mięty. Tej nocy Inga poznała bliżej swojego ojca 
i motywy, którymi się kierował, ale również dowiedziała 
'się sporo o sobie. Powzięła postanowienie, by od tej chwili 
nie wydawać o nikim pochopnych sądów. Włączając w to 
Ragnhild, pomyślała zawstydzona swoim zachowaniem. 
Powinna dać jej szansę wyjaśnienia, dlaczego zdecydo-
wała się chronić Laurensa przed odpowiedzialnością. 
A zresztą gdyby Laurens przyznał się do winy, nie uchro-
niłby ojca przed karą. Obaj trafiliby do więzienia.

- Inga' - rozpromienił się Laurens i otworzył ramio

na.

Inga zerwała się ze stołka i odwzajemniła uśmiech. 

W dwóch krokach przebiegła kuchnię i padła mu w ob-
jęcia.

74

background image

-Witaj, wujku - powiedziała przyjaźnie. Ragnhild 
zatrzymała się na progu.
-Miło znów cię widzieć - żartował Laurens - choć 
rozstaliśmy   się   zaledwie   parę   godzin   temu. 
Wcześniej dzisiaj wstałaś?

- W ogóle się nie położyłam - roześmiała się Inga.
Twarz Laurensa pociemniała.
- Intuicja podpowiada mi, że... że Kristian powie

dział ci o wszystkim.

Ostatnie słowa zawisły w powietrzu. 
Inga usiadła.

- Tak - odrzekła, nie odrywając od niego wzro

ku. - Powiedział.

Laurens zajął miejsce po drugiej stronie stołu. Przez 

chwilę zdawało się, że zasłoni twarz rękoma, ale się po-
wstrzymał.

- A więc tak - powiedział i odchylił się w tył. - A więc

tak - powtórzył machinalnie. - Prędzej czy później mu
siałaś poznać prawdę. To dobrze, że dowiedziałaś się
o wszystkim od własnego ojca.

Ragnhild ściągnęła usta i postawiła czajnik na ogniu. 

Na jej czole u nasady włosów pojawiły się kropelki potu. 
W kuchni panował chłód, więc pot był raczej oznaką 
podenerwowania.

-Dlaczego,   wujku   -   zaczęła   Inga   oskarżyęielskim 
tonem - dlaczego zostawiłeś ojca w potrzebie?
-Ze   strachu   -   odrzekł   Laurens   z   zakłopotaniem. 
Siedział z opuszczonymi ramionami, wbił wzrok w 
ścianę. Zdawało się, że pogrążył się w myślach, ale 
po chwili

75

background image

dodał: - Kiedy lensman przybył na dziedziniec... Wielki 
Boże, od razu zrozumiałem, że znaleźli Knuta Lerorda. 
Poważna twarz Finna Thuesena mówiła wszystko. Jego 
syn był ciężko ranny, ba, może nawet już nie żył! W ta-
kim wypadku ponosiłem winę za śmierć człowieka.

- Ale przecież go nie zabiliście - powiedziała twardo

Inga.

Laurens poczęstował się plackiem ziemniaczanym 

z półmiska, który Ragnhild postawiła na stole. Placki 
wyglądały smakowicie, ale Inga nie miała na nie ochoty. 
W tej sytuacji nie przełknęłaby ani kawałka.

-O mały włos - mruknął Laurens, żując jedzenie. - 
Czułem   się   skazany   bez   wyroku   sądu.   Musiałem 
dokonać wyboru: albo zostawić Ragnhild i dzieci i 
pójść do więzienia, albo zdradzić Kristiana...
-I wybrałeś to drugie rozwiązanie - dokończyła za 
niego Inga, ciężko wzdychając.

Laurens pokiwał smutno głową.

-Jeszcze nie było cię na tym świecie - wtrąciła się 
nagle   Ragnhild.   -   Nie   masz   pojęcia,   jak   trudno 
podjąć taką straszną decyzję!
-To prawda - odrzekła Inga, siląc się na spokój - ale 
Jenny to jego siostra. Zdradził  nie tylko  swojego 
dobrego   przyjaciela,   ale   również   członka   rodziny! 
Własną siostrę!
Ragnhild zacisnęła bezsilnie dłonie.
- Nie wiesz, jak Laurens cierpiał. On...
Laurens podniósł rękę ostrzegawczo i nakazał jej mil-

czenie.

76

background image

-Wszyscy ucierpieliśmy przez tę waśń, Inga może 
najbardziej.   Została   ukarana,   choć   nie   zrobiła 
niczego  złego.   -   Jego   oczy   były   matowe,   jakby 
pokrywała je niewidzialna zasłona.
-Ukarana? - syknęła Ragnhild, przewracając oczyma.
-Kristian wydał ją za mąż wbrew jej woli.
-Nic   mi   nie   wiadomo   na   ten   temat   -   prychnęła 
Ragnhild z irytacją.
Inga zaczęła przyglądać się własnym paznokciom. 

Czuła się dziwnie, bo tych dwoje rozmawiało ze sobą, 
jakby jej w ogóle nie było. Zdziwiło ją, że wuj domyślił 
się jej niechęci wobec Nielsa. Choć z drugiej strony był-
by głupcem, gdyby sądził, że osiemnastoletnia dziew-
czyna mogłaby pożądać mężczyzny, który zbliżał się do 
sześćdziesiątki.

Laurens spojrzał gniewnie na żonę.

- Wiesz równie dobrze jak ja, Ragnhild, że Inga za

wsze chciała Martina za męża. I tak by się stało, gdyby
śmy z Kristianem nie zostali nieprzyjaciółmi.

To poniżające, pomyślała Inga, obgryzając paznok-

cie, toczyli dyskusję o jej życiu osobistym. Powstrzyma-
łaby ich, gdyby nie była ciekawa, czy Laurens zdoła prze-
konać Ragnhild.

Ragnhild oddychała ciężko, roztargnionym gestem 

odgarnęła niesforne kosmyki włosów za uszy.

-Masz rację.
-Nie czuję do was urazy - powiedziała Inga - choć 
wasza   decyzja   była   rozczarowująca.   I   tchórzliwa. 
Więzy krwi i przyjaźni są najważniejsze.

n

background image

Laurens wysłuchał reprymendy ze zwieszoną głową.

-Musisz wiedzieć,  Ingo, że wielokrotnie  jej  żało-
wałem   przez   te   lata.   Zrobiłbym   wszystko,   by 
odwrócić czas.
-Dlaczego więc nie złożyłeś zeznań?
-Minęło sporo czasu, zanim zrozumiałem powagę 
sytuacji - odrzekł Laurens z zakłopotaniem. - Poza 
tym nie mogłem zostawić Ragnhild ani dzieci. Być 
może  z pomocą mego ojca utrzymałaby dwór, ale 
wolałem   nie  ryzykować.   -   Laurens   w   końcu 
podniósł głowę i posłał Indze błagalne spojrzenie. - 
A krzywda już się stała.  Wiesz, że twój ojciec nas 
już   wtedy   skreślił.   Nie   podałby   mi   ręki,   nawet 
gdybym przyznał się do winy.
Inga uspokoiła się.
-Dobrze go znasz - stwierdziła.
-Tak - przyznał Laurens. - Rozumiem, że odwrócił 
się do nas plecami i nie chciał zgody, ale... - Ten 
dorosły mężczyzna walczył ze łzami. - Poczułem się, 
jakby mi wbił nóż prosto w serce, kiedy tamtego 
poranka położył na progu kolczyki. Kolczyki, które 
Jenny dostała od nas w dniu ślubu i dwudziestych 
urodzin.
Inga milczała.
- Zrozumieliśmy od razu, że stało się coś strasznego.

Popędziłem do Svartdal. Wyszła do mnie Emma i po
wiedziała, że Jenny zmarła w połogu, urodziwszy cie
bie. Poczułem bezbrzeżny żal... - Laurens wytarł nos
chusteczką. - Nie mogłem uwierzyć w słowa służącej.
Nie mogłem przeboleć, że już nie pogodzę się z siostrą...
Myśl,   że   ona   leży   tam   martwa...   -   ciągnął   z 
rosnącym

78

background image

rozrzewnieniem - że nie będę się mógł z nią pożegnać, 
była nie do zniesienia.

Indze zrobiło się go żal. Biedny Laurens, pomyślała-

ze współczuciem, skutki swej decyzji miał odczuwać do 
końca swoich dni.

- Emma chciała wpuścić mnie do środka, ale... bała

się reakcji Kristiana. Później dowiedziałem się, że Kri-
stian omal nie oszalał z żalu. Dopiero po wielu miesią
cach wrócił do równowagi...

Inga zamknęła oczy, by zebrać myśli. Nie wątpiła 

w prawdziwość słów Laurensa. Ojciec traktował ją suro-
wo aż do tego dnia, bo przyczyniła się do śmierci matki. 
Gdyby wtedy spotkał się z Laurensem, nie okazałby mu 
miłosierdzia...

-Po procesie miałem nadzieję, że nie wszystko stra-
cone. Kiedy Kristian oddał kolczyki Jenny, uznałem to 
za  wyraźny   znak,   że   nie   pragnie   porozumienia. 
Chciał nas  ukarać dodatkowo, mieliśmy cierpieć z 
powodu śmierci Jenny.
-I tak cierpieliśmy - wtrąciła się Ragnhild.
-To prawda - przyznał Laurens - ale zwrot kolczy-
ków miał nam zawsze przypominać, że Jenny nigdy 
już ich nie włoży... Tak się cieszę, że należą teraz do 
ciebie, Ingo - dodał, szukając pociechy we własnych 
słowach.
-Będę je przypinać - oznajmiła Inga - ale tylko na 
specjalne okazje.
-Wiemy, że okryliśmy się wstydem - powiedziała 
cicho Ragnhild. - Musisz jednak wiedzieć, że kie-
dy   się   opamiętaliśmy,   postanowiliśmy   pomóc 
twemu

79

background image

ojcu. - Ragnhild panowała już nad sobą. Postawiła przed 
Ingą kubek z kawą. - On, rzecz jasna, nie chciał nasze-
* go wsparcia, ale mieliśmy możliwość czynić to bez jego 
wiedzy.

Inga zdziwiła się. Rozłożyła ramiona i spojrzała na 

Ragnhild z zaciekawieniem.

Ragnhild i Laurens wymienili spojrzenia. Mężczyzna 

skinął głową w przyzwalającym geście.

-Obiecałam, że wyświadczę ci przysługę, Ingo, i do-
trzymam   słowa,   wyznając   całą   prawdę.   Nie   będę 
ukrywała niczego. A więc twój ojciec został skazany 
na sześć  lat twierdzy i wysoką grzywnę na rzecz 
państwa   i   na  koszty   utrzymania   Knuta   Levorda 
przez resztę jego dni.
-Co takiego?! - krzyknęła Inga. - A nikt nie wziął 
pod uwagę, co ten szatan zrobił mojej matce? W tej 
sprawie było wielu winnych!
-To prawda, ale pamiętaj, że chodziło o syna lens-
mana.   Władza   nie   puszcza   niczego   płazem   - 
prychnę-ła   pogardliwie.   -   W   każdym   razie 
ubłagaliśmy Nielsa, by pozwolił nam zapłacić część 
grzywny.
-Ojciec musiał się o tym dowiedzieć. - Inga była 
sceptyczna.  - Przecież  przeczytano  mu  orzeczenie 
sądu.   I   na   pewno   nie   przyjął   waszego 
wspaniałomyślnego   gestu.   -   W   głosie   Ingi 
pobrzmiewał sarkazm, ale nie starała się go ukryć.
-Masz rację, ale wyznaliśmy Nielsowi nasze grze-
chy.   Obiecał   porozmawiać   z   sędzią,   byśmy   mogli 
wypłacić   odszkodowanie   należne   Knutowi 
Levordowi...
-I sędzia się zgodził? - Ingę zżerała ciekawość.

80

background image

-Było mu obojętne, kto zapłaci, byle pieniądze do-
tarły   do   Kmita   Levorda.   Poza   tym...   -   Ragnhild 
potarła

 kciuk   i   palec   środkowy   w 

charakterystycznym geście.
-Chcesz powiedzieć, że go przekupiliście?
-To twoje słowa - zaczerwieniła się Ragnhild. - My-
śmy uznali, że płacimy za przysługę.
-I Niels przystał na to? - zdumiała się Inga. - Za-
wsze sądziłam, że jest uczciwy.
-I nie waż się zmieniać zdania - ostrzegła ją Ragn-
hild - bo Niels postąpił słusznie. Kiedy z Laurensem 
wtajemniczyliśmy go w nasze kłamstwa, uznał, że 
powinniśmy   płacić.   Bo   jesteśmy   współwinni   - 
zakończyła Ragnhild cichym głosem.
To wyznanie wiele ją kosztowało, Inga widziała to 

w jej twarzy. Od wielu lat dźwigali tę tajemnicę, więc ich 
szczerość była godna podziwu. Może chcieli uciszyć su-
mienie?

-Sędzia wziął pieniądze, żebyśmy mogli zapłacić 
- dodała ironicznie Ragnhild - i zgodził się, by Niels 
przekazał Kristianowi werdykt sądu. Kristian został 
już wtedy przeniesiony do twierdzy, więc sprawa 
była prosta.
-Ojciec musiał dostać kopię wyroku.
-Dostał - przyznała Ragnhild - ale sędzia nie wspo-
mniał w nim o odszkodowaniu dla Knuta Levorda.

Inga potarła czoło w zamyśleniu. Ojcu zdawało się, 

że wie wszystko o kulisach sporu, tymczasem działy 
się rzeczy, o których nie miał pojęcia. Czy Niels postą-
pił słusznie, tając przed nim informacje o finansowym

81

background image

wsparciu Laurensa i Ragnhild? Nie podobało się jej, 
że ukrywał coś przed ojcem, ale rozumiała, dlaczego tak 
postąpił. Niels uznał, że Laurens i Ragnhild przyjęli na 
siebie brzemię kary, nawet jeśli Kristian o tym nie wie-
dział.

- Gdybyśmy nie wzięli na siebie tej odpowiedzial

ności, Svartdal znalazłoby się na krawędzi bankructwa.
Wiedzieliśmy, że Kristian ma trochę gotówki, ale nie
mieliśmy pojęcia ile. Nie pozwoliliśmy więc, by pozbył
się wszystkich środków do życia. W ten sposób pomog
liśmy. .. - Laurens mówił z ożywieniem, ale pod koniec
głos mu osłabł. - Czuliśmy, że na swój sposób pomaga
my Jenny...

Przemawiał do niej człowiek przybity. Inga pojęła, 

że wuj zrobił wszystko, by odpokutować za grzechy.

- Tamten postępek będzie się wlókł za nami po

wieczne czasy - powiedziała Ragnhild z rozpaczą. - Obyś
nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji, Ingo!

Inga spojrzała Laurensowi prosto w oczy. Laurens 

pokręcił ostrzegawczo głową i dziewczyna schyliła kark. 
Wuj nie powiedział żonie, że Inga zamieszana jest w dwa 
zabójstwa. Dziękuję, podziękowała mu w duchu, dzię-
kuję, żeś mnie nie wydał!

Sama miała nieczyste sumienie. Trzeba zapomnieć 

o przeszłości. Jak mogła sądzić innych, skoro sama mog-
ła zostać osądzona?

background image

9

nga padała z nóg. To był najdłuższy dzień w jej życiu, ob-
fitujący w dobre i złe wydarzenia. Po dwudziestu pięciu 
latach milczenia ojciec otworzył się przed nią. Odpowie-
dzi, których jej udzielił, rodziły jednak nowe pytania.

Z trudem wdrapała się na wzgórze, z którego prowa-

dziła droga do Svartdal. Właściwie powinna była wrócić 
do Gaupåsi położyć się do łóżka, ale ciekawość prze-
ważyła nad zmęczeniem. Wciąż nie mogła zrozumieć, 
że matka zdecydowała się oddać Lovise bezdzietnemu 
małżeństwu. Może Emma wie coś więcej na ten temat? 
Inga nie pojmowała właściwie, czemu się tak zadręcza; 
miała chyba cichą nadzieję, że wersja służącej ukaże jej 
jaśniejsze aspekty tamtej sprawy.

Zastała Emmę w kuchni. Służąca nie dostrzegła jej od 

razu, Inga zatrzymała się, obserwując ją czułym wzro-
kiem. Emma nuciła jakąś wesołą melodię, choć na jej 
policzkach znać było ślady łez. Czyżby płakała? Z jakie-
go powodu?

83

background image

W tej samej chwili Emma spostrzegła ją.
- Inga! - krzyknęła radośnie. Wsypała ziarna kawy

do młynka, otrzepała fartuch i podeszła bliżej. - Co za
radość! - śmiała się, przytulając dziewczynę.

Inga nie była pewna, co stara służąca ma na myśli, 

ale ta szybko wybawiła ją z kłopotu.  Złożyła ręce za-
chwycona i powiedziała:

-Kristian i Laurens wreszcie się pogodzili! Nie mog-
łam uwierzyć, kiedy Kristian powiedział mi o tym.
-A więc wiesz o wszystkim?  - uśmiechnęła się 
Inga.
-O tak - pojaśniała Emma - twój ojciec dawno już 
nie był w tak dobrym humorze!
-A więc nie żałuje?
-Wręcz przeciwnie - promieniała Emma. - Nie za-
pominaj,   że   nosił   ten   ciężar   od   dawna.   Czasami 
sobie  jeszcze o nim przypomni, ale moim zdaniem 
jest już wol-

" ny. Wolny od tego brzemienia, które go przytłaczało. 

Inga zamyśliła  się. Przypomniała  sobie słowa, które 
stara służąca kiedyś do niej wyrzekła: o tym, że niewielu 
jest prawdziwie wolnych ludzi, a jej ojciec do nich nie na-
leży. Więc o to jej teraz chodziło, pomyślała, o to, że Kri-
stian uwolnił się od demona, który zatruwał mu serce. 
Czy ja kiedykolwiek uwolnię się od swojego? - spytała 
samą siebie. Czy kiedykolwiek zapomnę o tym, co zro-
biłam? Tylko Kristian, Laurens i Gulbrand wiedzieli 
o wszystkim, choć Inga nie zdziwiłaby się wcale, gdyby 
ojciec dopuścił Emmę do sekretu. Choć chyba nie uczy-
niłby tego, nie zapytawszy córki o zgodę.

84

background image

Inga nie była więc w stanie w pełni podzielać radości 

Emmy. Wiedziała o Gudrun i Erlingu? W takim razie 
nie powinna cieszyć się aż tak bardzo. Z drugiej jednak 
strony waśń trwała tyle lat, że trudno było dziwić się za-
chwytowi starej służącej.

-Gdzie jest ojciec? - spytała.
-Śpi - wyjaśniła Emma - słaniał się na nogach ze 
zmęczenia,   kiedy   wrócił   do   domu.   Nie   tknął 
jedzenia.  Rozmowa   z   Laurensem   bardzo   go 
wyczerpała...
-Zapewne - odrzekła enigmatycznie Inga. To dziwne, 
że Emma nie zapytała o przyczynę tej nagłej odmia-
ny.
-Mam go obudzić? - spytała Emma. Ton jej głosu 
wskazywał, że nie ma na to ochoty.
-Nie, nie trzeba.
-Ma za sobą ciężki dzień i noc. Wrócił dopiero o 
świcie.
Ja też, pomyślała Inga, ale troska Emmy o ojca napeł-

niała ją wzruszeniem.

Emma podreptała do spiżarni i przyniosła ciasto. 

Dwór Svartdal zawsze słynął z gościnności, a stara słu-
żąca rozpieszczała gości.

Inga nigdy nie czuła się jak gość w tym domu. W 

każdym   razie   nie   teraz,   pomyślała,   rozkoszując   się 
ciepłem kuchni. Svartdal było jej gniazdem rodzin-
nym, ale dopiero od niedawna czuła się tu mile widzia-
na. Wreszcie Kristian pozwolił, by czuła się w Svartdał 
jak u siebie.

Sprawnymi ruchami Emma pokroiła ciasto pierni-

85

background image

kowe i położyła duży kawałek na talerzyku Ingi. Potem 
postawiła na stole cukiernicę i dzbanuszek ze śmietan-
ką.

- Częstuj się - zachęciła.

Inga poczuła głód. Przed wizytą lensmana zjadła parę 

wafli, ale od tamtej chwili minęła cała wieczność. Pier-
nik pachniał kardamonem i imbirem, zjadła go cztere-
ma dużymi kęsami i sięgnęła po kolejny kawałek.

Emma spoważniała, zmarszczki wokół jej oczu i ust 

uwidoczniły się.

- Czy to prawda, co mówi twój ojciec?
Inga oblizała palec i przylepiła do niego drobinki cia-

sta na talerzyku.

-Zależy, co ci powiedział - mruknęła podenerwo-
wana.
-Że lensman oskarżył cię o zabicie żniwiarza?
Inga poczuła się jak zwierzę w klatce. Pytanie ozna-

czało, że ojciec nie opowiedział służącej wszystkiego. 
Przypuszczalnie ograniczył się do zdania relacji ze słów 
lensmana, bo te i tak rozniosłyby się po wiosce pod po-
stacią plotek.

- To prawda - odrzekła niechętnie. - Dzięki wsta

wiennictwu Kristiana i Laurensa pan Thuesen musiał
przyznać, że... - Kłamstwo rosło jej w ustach. - ...że
oskarżenie Hedvig i jej córki to czysty wymysł. - Inga
utkwiła wzrok w blacie stołu. Nie przyszło jej łatwo
okłamywać Ingę, ale czy miała jakiś wybór? Tak, zbesz
tała samą siebie, zawsze jest jakiś wybór.

Emma spojrzała na nią badawczo.

86

background image

- Myślę, że nie mówisz prawdy, moje dziecko! Coś

mi się nie zgadza. Oskarżenie o zabójstwo to poważna
sprawa i nie można go cofnąć, nie zbadawszy dogłębnie
okoliczności. Nie pojmuję, jak Kristian i Laurens z taką
łatwością wybronili cię od zarzutów...

Inga nie miała siły opierać się dłużej. Chlipiąc wy-

rzuciła z siebie wszystko. O Gudrun, która straciła ży-
cie, spadając z drabiny, o groźbach Erlinga i o tym, jak 
potraktował Czarnulkę. Jej chusteczka przemokła zupeł-
nie, kiedy kończyła spowiedź, opowiadając o ostatnim 
spotkaniu z Erlingiem.

Zapadła długa cisza.
Emma poruszyła się niespokojnie.

-Domyślałam   się   od   dawna,   że   coś   cię   dręczy, 
lecz...
-Dręczy! - krzyknęła chrapliwie Inga. - Tyle razy 
chciałam   rzucić   się   do   wody!   Gdyby   nie   Emilia, 
dawno  skończyłabym  ze  sobą, tylko  ona  trzymała 
mnie przy życiu. Gdybym się zabiła, zostałaby bez 
matki. - Inga wytarła nos i spojrzała na Emmę przez 
zasłonę łez. Czy stara służąca ją potępi?

Emma poszukała jej dłoni.

-Moje dziecko - powiedziała łagodnie - los nie był 
dla   ciebie   łaskawy.   Kiedy   zaczniesz   patrzyć 
pogodnie w przyszłość?
-Więc nie uważasz mnie za morderczynię? - chlip-
nęła Inga.
Emma poklepała ją po dłoni.
- Nie. Jeśli powiedziałaś całą prawdę, niczego nie

87

background image

ukrywając, to twierdzę, że oba zdarzenia były nieszczęś-
liwymi wypadkami.

-Przysięgam,  że było  tak, jak mówię.  Musisz mi 
uwierzyć, Emmo - błagała ją desperacko.
-Wierzę   -   zapewniła   ją   miękko   Emma.   -   Wciąż 
jednak nie rozumiem roli Kristiana i Laurensa w 
tym... dramacie. Tak, dramat to właściwe słowo.

Z drżeniem serca Inga opowiedziała jej o rozterce 

ojca: czy miał jechać za nią, czy też ukryć ciało Erlinga. 
I w chwili, kiedy najbardziej potrzebował pomocy, zja-
wił się Laurens. Kristian wiedział, że nie zdoła wykonać 
obu zadań, więc chcąc nie chcąc musiał prosić Laurensa 
o przysługę.

Emma puściła jej dłoń, podniosła kubek z kawą drżą-

cą ręką i zaczęła dmuchać na gorący napój. Potem wypi-
ła łyk i spytała:

- Co Kristian zrobił z ciałem Erlinga?

'. - Nie wiem - przyznała Inga. - Powiedział jedynie, 
że usunął wszystkie ślady. Przypuszczam, że przeniósł je 
w jakieś ustronne miejsce... - Podniosła dłoń do ust. 
Zebrało się jej na mdłości, a na czoło wystąpiły kropelki 
potu. Wspomnienie martwego ciała Erlinga było okrop-
ne. Ciekawiło ją, co ojciec zrobił ze zwłokami, ale nie 
chciała fantazjować na ten temat.

- Nigdy nie straciłam nadziei, że Kristian i Laurens

się pogodzą. Nie spodziewałam się jednak, że to ty przy
wiedziesz ich do zgody. Jest w tym jakaś ironia - wes
tchnęła Emma - bo obie wiemy, że twój ojciec nie...
troszczył się zbytnio o ciebie.

88

background image

-Tak - przyznała Inga - ale nie tylko Laurens po-
godził się z ojcem tej nocy. Ja też. Ojciec poprosił 
mnie o przebaczenie.
-Naprawdę? - rozpromieniła się Emma i poklepała 
się po udach z radości.
-W takiej sprawie bym cię nie okłamała - uśmiech-
nęła się Inga.
Tym razem Emma musiała ocierać łzy. Płakała i śmia-

ła się na przemian.

- Dzień wybaczania - oznajmiła Inga rozmarzo

na.. - Myślałaś o tym?

Uśmiech na twarzy Emmy znikł.

- O czym?
Inga pociągnęła łyk kawy, gorący napój rozgrzewał ją 

przyjemnie.

- To cud, że ojciec i Laurens znów rozmawiają ze

sobą, zważywszy zwłaszcza na upór ojca. Myślę więc,
że może... dla Gulbranda i ciebie też jeszcze jest nadzie-
ja?

- Nadzieja dla nas...? - spłoszyła się Emma.
Inga nachyliła się nad stołem.
- Zapraszam cię dzisiaj do Gaupas, Emmo! - powie

działa z ożywieniem. - Nie - ciągnęła, podnosząc ostrze
gawczo rękę, bo Emma zamierzała protestować - nic
nie mów. Zjemy z Gulbrandem posiłek. Będziecie mieli
mnóstwo czasu, by porozmawiać ze sobą.

Emma wzruszyła ramionami.

- Jeśli Kristian i Laurens mogli znów zostać przyjaciół

mi, to my... pewnie też możemy. Nie zawadzi spróbować.

89

background image

- Świetnie - ucieszyła się Inga.
Emma uśmiechnęła się krzywo.

Inga przypomniała sobie powody, dla których tu 

przyszła. Ojciec spał, ale od niego nie spodziewała się 
już usłyszeć niczego nowego. Jego nieobecność była jej 
nawet na rękę.

- Ojciec niczego przede mną nie ukrywał - zaczę

ła - a historia matki bardzo mnie poruszyła...

Emmie zaszkliły się oczy, ale nie odezwała się.
-Wiem też o Lovise - szepnęła Inga, rozglądając się 
na boki. Wstała i na wszelki wypadek zamknęła 
drzwi  do   salonu.   -   Zawsze   tęskniłam   za   matką. 
Stworzyłam  sobie   jej   obraz:   miłej,   silnej   i 
troskliwej kobiety, ale... Knut Levord ją zgwałcił, 
lecz ja i tak nie mogę pojąć,  że zdecydowała się 
oddać własne dziecko!
-Lovise nie czułaby się dobrze pod jednym dachem z 
twoim ojcem. - Emma  starała się bronić dobrego 
imie-

* nia Jenny.

- Może czułaby się gorzej niż ja - przyznała Inga

i nagle uświadomiła sobie, że ojciec nienawidził jej bar
dziej, bo przecież przyczyniła się do śmierci własnej
matki. A jednak... Lovise miała jasne włosy, zapewne
ich kolor, jak i rysy odziedziczyła po Knucie Levordzie.
Ojciec nie zniósłby jej widoku, nie życzyłby sobie pa
trzeć codziennie na oblicze dziecka, które było lustrza
nym odbiciem twarzy mężczyzny odpowiedzialnego za
tragiczny los Jenny. O dziwo, Kristian traktował ją spra
wiedliwie, abstrahując rzecz jasna od faktu, że nie po
zwolił jej wychowywać się w rodzinie jej ojca. Lovise nie

90

background image

miała jednak pojęcia, że jej starzy opiekunowie nie są jej 
biologicznymi rodzicami.

Emma wstała, podreptała do drzwi prowadzących 

do sypialni ojca i przyłożyła do nich ucho. - Kristian 
prześpi jeszcze parę godzin - powiedziała i bezszelest-
nie wróciła na miejsce. - Potrafisz dochować tajemni-
cy? - spytała, zaglądając Indze w oczy.

- Oczywiście  - odrzekła Inga z lekkim niepoko

jem.

Emma zacisnęła usta w wąziutką kreseczkę. Widać 

było, że walczy ze sobą.

- Wszyscy już nie żyją, Ingo - powiedziała w koń

cu. - Wszyscy, którzy wiedzieli.

- Co wiedzieli? - jęknęła Inga.
Emma zrobiła surową minę.

-' Nie wolno ci nikomu powtórzyć tego, co tu usły-
szysz. Otóż Kristian też został oszukany. Inga 
wstrzymała oddech.

- Przez kogo?
- Przez  twoją matkę...  - odrzekła  Emma  zawsty

dzona.

Inga rozdziawiła usta, ale przezornie nie powiedziała 

ani słowa.

- Jenny urodziła Lovise w majową noc... Czterna

stego, dobrze to pamiętam. Uzgodniła z Kristianem,
że odeślą dziecko, kiedy zrobi się cieplej i chłopak sta
jenny będzie mógł odwieźć je bryczką do nowych opie
kunów. Majowe powietrze potrafi być zabójcze dla ta
kich małych płucek - dodała. - Poza tym dziewczynka

91

background image

urodziła się krucha i przez jakiś czas potrzebowała mat-
czynego mleka.

Inga przytaknęła milcząco.
- Jenny przygotowała się na ten moment. Odpycha

ła w sobie wszelkie uczucia do dziecka w swoim łonie,
ale... Kiedy dziewczynka przyszła na świat, wszystko się
zmieniło.

Inga zaczęła domyślać się dalszego ciągu.
-Lovise nie odesłano tydzień po porodzie, lecz ty-
dzień przed zwolnieniem Kristiana z twierdzy.
-A więc matka nie była taka bezduszna, jak sądzi-
łam.   -   Inga   zawstydziła   się   własnych   myśli. 
Pochopnie osądziła kobietę, której nigdy nie zdążyła 
poznać.
-Nie zapomnę tego dnia, kiedy Ivar odwoził Lovise. 
Twoja   matka   biegła   za   powozem   i   krzyczała   z 
rozpaczy. Na końcu żwirowej drogi przewróciła się, 
potem   czołgała   się   na   kolanach,   aż   zdarła   je   do 
krwi... I jęcząc, powtarzała jej imię. Nie sądź więc, 
że twoja matka nie kochała swojej córki!
Inga odchyliła głowę i zamrugała powiekami, by po-

wstrzymać łzy. Po raz kolejny się pomyliła!

- Przez dwa lata Jenny miała swoje dziecko przy so

bie - westchnęła Emma. - Przez dwa lata Lovise miesz
kała z nami.

Inga nie była już w stanie opanować łez.

- Nie żałuję, że cię o to spytałam, Emmo. Pomyśl tyl

ko, co bybyło, gdybym nigdy się nie dowiedziała, że Jen
ny kochała Lovise równie mocno jak Kristoffera i Kri-
stera. Nosiłabym w sobie fałszywy obraz własnej matki.

92

background image

-To prawda - odrzekła Emma. - Mam jednak na-
dzieję, że nie zdradzisz sekretu. Kristian nie może 
dowiedzieć   się   o   niczym,   bo   gotów   sam   zmienić 
wyobrażenie   o   Jenny.   A   tego   sobie   nie   życzę   - 
dodała cicho - bo Kristian czci pamięć żony.
-Oczywiście, też nie chcę, by ojciec czuł, że matka 
go oszukała.
-Jenny bardzo troszczyła się o Lovise, ale kochała 
twojego   ojca   do   szaleństwa.   W   głębi   duszy 
wiedziała,  że Lovise któregoś dnia będzie musiała 
opuścić   Svartdal.  Dla   własnego   dobra.   Nie 
zapominaj,   że   Jenny   miała   pod  opieką   dwóch 
chłopców...
-Matka zaryzykowała - uznała Jenny. - Kristoffer 
lub Krister mogli zapamiętać Lovise.
-Hm, Kristoffer miał cztery lata, a Krister trzy, kiedy 
zabrano ich przyrodnią siostrę. Pamiętam jednak, 
że przestraszyłam się, kiedy Kristian zdecydował się 
zatrudnić Lovise. Obawiałam się, że jej obecność 
może  obudzić jakieś wspomnienia w Kristofferze. 
Na szczęście tak się nie stało.
-Życie mojej matki to jedno pasmo nieszczęść - wes-
tchnęła Inga.
-Nie myśl w ten sposób - odrzekła Emma. - Jenny 
było   dobrze   z   twoim   ojcem.   Poza   tym   każdy 
człowiek  ma   w   swoim   życiorysie   ciemne   karty, 
nieprawdaż?
Inga wytrzymała wzrok Emmy.
- Tak - odrzekła ze smutkiem, wiedząc, że Emma

ma jej życie na myśli.

background image

10

-Inga, Inga! - krzyknęła Eugenie, kiedy córka Kri-
stiana pojawiła się na dziedzińcu. Nie czekając na 
odpowiedź,   zeskoczyła   z   kamiennego   progu   i 
pobiegła ku niej. Inga cofnęła się z przestrachem, 
ale   i   tak   trafiła  w   serdeczne   objęcia   Eugenie. 
Roześmiały się obie. Służąca puściła ją, a jej oczy 
zaszkliły się.
-Nie przyznałaś się do niczego, kiedy rozmawiały-
śmy   w   nocy,   ale   doszły   mnie   strzępy   rozmowy 
Gulbranda,  Laurensa i twojego ojca. Ingo - Eugenie 
pokręciła  mocno  głową.  -  Skąd  ci  przychodzą   do 
głowy takie pomysły?

Inga pochyliła głowę zawstydzona. Dobrze wiedzia-

ła, że służąca ma na myśli próbę samobójczą, O takich 
rzeczach nie mówi się głośno, a Eugenie i tak już pozwo-
liła sobie na więcej, niż wolno było osobom jej stanu. 
No tak, pomyślała Inga, a policzki piekły ją ze wstydu, 
niedługo znikną różnice między gospodynią a służącą. 
Powinna może zbesztać Eugenie za śmiałość, ale trakto-
wała ją jak przyjaciółkę.

94

background image

-Czy ktoś jeszcze... - chrząknęła - czy ktoś jeszcze 
wie...
-Wszyscy wiedzą o oskarżeniach lensmana i spisku 
Hedvig i tej jej okropnej córki, ale nie o... o tym, 
że chciałaś... sama wiesz.

- Wiem. - Inga spuściła wzrok.
Nastała kłopotliwa cisza.

- Zmarzniesz   -   powiedziała   w   końcu   Euge

nie. - Wejdźmy do środka. Emilia tęskniła do ciebie. Jest
niespokojna i marudna.

Inga pośpieszyła za służącą. Emilia musiała wyczuć 

napiętą atmosferę w domu po wizycie lensmana, a znik-
nięcie matki tylko pogorszyło sprawę; nie miał kto jej 
pocieszać. Inga poczuła wyrzuty sumienia, więc zaraz 
po wejściu do kuchni podniosła dziewczynkę z podłogi 
i mocno przytuliła. Schowała twarz w czarnych lokach 
Emilii. Mała pachniała słodko, a kiedy zarzuciła matce 
pulchne rączki na szyję, Inga poczuła łaskotanie w gar-
dle. Starała się nie rozpłakać, ale nie zdołała powstrzy-
mać łez.

- Mama nigdy cię nie zostawi - szepnęła Emilii do

ucha. - Mama zawsze będzie przy tobie - obiecała i po
całowała dziewczynkę w policzek. Emilia uśmiechnęła
się szeroko, ale natychmiast się zniecierpliwiła. Zaczę
ła machać rączkami i domagać się, by postawiono ją na
podłodze. Zainteresował ją stary kocur, bo kiedy odzy
skała swobodę, natychmiast ruszyła w jego stronę. Kot
przewrócił się na grzbiet i zaczął mruczeć zadowolony,
kiedy Emilia niezdarnie pogłaskała go po brzuchu.

95

background image

Inga przyglądała się jej z uśmiechem na ustach. Teraz, 

•kiedy sytuacja się już uspokoiła, nie mogła zrozumieć, 
że omal nie opuściła córeczki na zawsze. Wielki Boże, 
. pomyślała, składając mimowolnie dłonie, jak to dobrze, 
że Laurens przemówił jej do rozsądku. To wyłącznie 
jego zasługa, że wciąż żyła. Na szczęście nie rzuciła się 
w przepaść, zanim ją odnalazł... Niepojęte, że w ogóle 
wybrała takie rozwiązanie. Rozwiązanie? To słowo wy-
wołało pogardliwy grymas na jej twarzy. Dobrowolna 
śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem, tylko ucieczką.

Służba zgromadziła się wokół stołu na posiłek. Gul-

brand rozpromienił się na jej widok, ale Torę i pozostali 
nie   wiedzieli   za   bardzo,   jak   się   zachować.   Skłonili 
głowy i unikali jej wzroku.

Inga zrozumiała. Dramatyczne wydarzenia nie były 

łatwym tematem do rozmowy.

-Położę się teraz - oznajmiła. Nie musiała niczego 
tłumaczyć, wszyscy wiedzieli, że nie zmrużyła oka 
przez  dobę.   -   Eugenie,   nakryjesz   do   kolacji   w 
salonie? Dla trzech osób?
-Oczywiście - odrzekła Eugenie zaciekawiona.
-Spodziewam się odwiedzin - wyjaśniła Inga. - Po-
daj najlepsze wędliny. I świeżą kawę - dodała. - Nie 
żałuj ziaren.
-Jak sobie życzysz. - Eugenie rozszerzyła oczy ze 
zdziwienia.
Inga uśmiechnęła się i zostawiła ich w niewiedzy. 

Będą się zastanawiać, kogo zaprosiła. Zwłaszcza Gul-
brand.

96

background image

Kiedy stanęła przy oknie w swojej sypialni, spoważ-

niała. Nie sądziła, że znów będzie oglądać ten widok: 
odnowioną spiżarnię z jasnożółtych bali, skaczące ryby 
i kręgi na jeziorze, jesienne barwy drzewa na dziedzińcu. 
Ogarnęła ją melancholia. Z Gaupåswiązało się tyle zła 
i ponurych tajemnic, zwłaszcza z czasów, gdy żyli Niels 
i Gudrun. W gruncie rzeczy dwór był jednak miejscem 
pięknym i pełnym harmonii i stał się poniekąd... jej do-
mem. Nie będzie łatwo sprzedać go obcym ludziom, jak 
kiedyś sądziła. Dzierżawa wydawała się jej teraz rozsąd-
niejszym rozwiązaniem. Pytanie tylko, czy Martin ze-
chce wziąć odpowiedzialność za dwie posiadłości. Inga 
odwróciła się od okna i ziewnęła.

Nie ma co się nad tym zastanawiać, pomyślała i zdję-

ła ubranie. Martin dokona wyboru, jak przyjdzie na to 
czas.

Przyłożyła głowę do poduszki i zasnęła jak kamień.

Dobrze było znów ujrzeć gospodynię, pomyślała Kri-
stiane, nakładając sobie solidną porcję gulaszu. Dmuch-
nęła na gorące jedzenie i podniosła łyżkę do ust. Gu-
lasz z lekko osolonego mięsa z dodatkiem warzyw był 
jej ulubioną potrawą. Mlasnęła z zadowoleniem, kiedy 
poczuła jego smak na podniebieniu.

Chodziły plotki, że Inga zabiła Erlinga, ale Kristia-

ne nie wiedziała, co o nich sądzić. Lensman miał jakieś 
podejrzenia, ale Kristian Svartdal stanowczo je odrzucił. 
Wciąż brzmiał jej w uszach władczy głos tego mężczy-

97

background image

zny. Uniósł się gniewem na słowa pana Thuesena, a na 
Hedvig spoglądał z nienawiścią. Hedvig straciła rezon, 
kiedy okazało się, że jej oskarżenie jest bezzasadne.

Kristiane żuła kawałek niedogotowanej marchewki. 

Ktoś nie powiedział całej prawdy, nie była jednak pewna 
kto: Krtstian czy Inga. Nie ośmieliłaby się powiedzieć, 
że kłamali, ale z pewnością coś ukrywali... Kristiane wi-
działa dziki wzrok Ingi, kiedy ta żegnała się z Emilią. 
Uznała wtedy, że to ostateczne pożegnanie, ale Inga jed-
nak wróciła... Dziwne, pomyślała i włożyła do ust ko-
lejną porcję jedzenia. Nie ma jednak sensu tego roztrzą-
sać. Inga zawsze traktowała ją życzliwie i Kristiane czuła 
wdzięczność dla młodej gospodyni.

Położyła   dłoń   na   brzuchu,   w   którym   kiełkowało 

nowe życie, istota, którą spłodziła z Erlingiem. Czy było 
jej  przykro,   że   Erling   zaginął,   a   może   nawet   umarł? 
Dziecko będzie dorastać bez ojca. Ta myśl trochę jej do-* 
skwierała, ale zawsze mogła powiedzieć, że ojcem jest 
Erling. Przecież nie skłamie, a ludzie okażą jej współczu-
cie. Wprawdzie nie byli małżeństwem, ale wszyscy i tak 
będą kręcić głowami z ubolewaniem, wiedząc, że Erling 
zaginął. Trudno robić jej wyrzuty, skoro niedoszły mał-
żonek przepadł bez śladu w tajemniczy sposób.

Wolałaby znaleźć ojca dla dziecka, mężczyznę, który 

pojawiłby się w jej życiu, zanim niemowlę przyjdzie na 
świat. Byłoby mu łatwiej wzrastać, wiedząc, że ma ojca. 
Tyle że to pragnienie nie mogło się ziścić, żaden męż-
czyzna nawet nie spojrzy na kobietę z brzuchem.

Kristiane zadrżała. Marzyła o wspólnej przyszłości

98

background image

z Eriingiem. Oczyma wyobraźni widziała mały czerwo-
ny domek otoczony białym płotem. Nie miała pojęcia, 
skąd mieliby wziąć pieniądze na farby, ale taki właśnie 
obraz ujrzała w myślach. Widziała siebie w otoczeniu 
gdakających kur i puszystych króliczków, z dzieckiem na 
kartoflisku, Erlinga idącego ku nim z pastwiska. Uśmie-
chali się do siebie promiennie, Erling obejmował ją w ta-
lii i kładł dłonie na głowie dziecka...

Marlenę, jej siostra, zaczęła sprzątać ze stołu i przy-

wróciła Kristiane do rzeczywistości. Pośpiesznie zgarnę-
ła resztki ze swego talerza. Sądziła, że Erling zdziwi się, 
że ich związek wydał owoce, nie przypuszczała jednak, 
iż ją brutalnie odtrąci. Potraktował ją nikczemnie, lecz 
szybko dostrzegł swój błąd. Nie chcąc utracić pracy we 
dworze, uwiódł ją ponownie. Tylko po to, by zapewnić 
sobie lepszy byt, bo wcale je) nie pożądał.

Jego żądza władzy i chciwość śmiertelnie ją przera-

ziły, a odcięty palec był dowodem jego okrucieństwa. 
A więc, pomyślała, wstając od stołu, powinnam opła-
kiwać Erlinga? Rozpaczać, że nie możemy żyć ze sobą 
w harmonii?

Kristiane doszła do wniosku, że nie tęskni za Eriin-

giem, tylko za marzeniami, które nie stały się rzeczywi-
stością.

Inga czuła się wypoczęta, kiedy nadszedł czas wie-
czornego posiłku. Z radosnym oczekiwaniem poszła 
sprawdzić, czy Eugenie nakryła do kolacji. Właściwie

99

background image

nie musiała tego robić, bo znała sumienność służącej. 
Eugenie położyła na stole biały lniany obrus i posta-
wiła trzy nakrycia z odświętnej porcelany. Pośrodku 
umieściła wazon z pięknym bukietem pachnących nie-
zapominajek.

Całkiem przypadkowo Eugenie wybrała właściwy ga-

tunek kwiatów, pomyślała Inga z szelmowskim uśmie-
chem. Nie zapomnij mnie, szepnęła w myśli. Miała na-
dzieję, że Gulbrand i Emma nie zapomnieli o sobie... 
Nie, na pewno nie zapomnieli. Kiedy Gulbrand opo-
wiadał jej historię swojej młodzieńczej miłości, łamał 
mu się głos. A twarz Emmy pokryła się rumieńcem na 
wieść, że zaproszenie do Gaupąs dotyczy ich obojga.

Inga wyjęła jeden kwiatek z bukietu i przyjrzała się 

jego niebieskim płatkom. Żeby tylko Gulbrand nie spło-
szył się na widok Emmy! Był z natury miły i dobroduszny, 
ale trudno przewidzieć, jak zachowa się w tej sytua-" cji. 
Obecność Ingi zapewne pomoże przełamać pierwsze lody. 
Liczyło się jedynie to, by się wreszcie spotkali. Oboje mieli 
już swoje lata i wkrótce któreś z nich dokona  żywota. 
Nieuchronność losu napawała Ingę smutkiem, bo Emma 
była dla niej jak matka, a Gulbrand jak ojciec, zwłaszcza 
wtedy, gdy Kristian trzymał  się od niej z daleka. Nie 
odpowiadała jej rola swatki, ale uznała, że jest  obojgu 
winna tę przysługę.

Wydała Eugenie polecenie, by służąca odwołała ją po 

trzydziestu minutach. Nie chciała zbyt długo krępować 
ich swoją obecnością.

- Jakmiło cię widzieć! - powiedziała, kiedy Emmawy-

100

background image

siadła z bryczki. - Dziękuję, że ją przywiozłeś! - uśmiech-
nęła się do Embrika.

- Cała przyjemność po mojej stronie - odrzekł za

wadiacko Embrik.  - Emma  powinna wyrwać  się ze
Svartdal raz na jakiś czas. Mam na nią zaczekać?

Inga pomachała rękami.

-Nie ma potrzeby. Poproszę któregoś ze stajennych, 
by ją odwiózł. - Nie wymieniła parobka z imienia, bo 
miała nadzieję, że Gulbrand uczyni to osobiście...
-Niech i tak będzie. - Embrik cmoknął i zawrócił 
konia.

Jak zwykle Emma miała w ręku koszyk.

-Upiekłam dla ciebie kremowe ciasteczka. Może ze-
chcesz spróbować...
-Chyba w to nie wątpisz? - uśmiechnęła się Inga. - 
Uwielbiam je. - Na widok ciasteczek ślinka pociekła 
jej do ust. Dawno ich nie jadła, ale nie zapomniała ich 
aromatycznego kardamonowego smaku.
-Sądzisz, że Gulbrand przyjdzie? - spytała Emma z 
nadzieją   w   głosie.   Przekazały   koszyk   Eugenie   i 
zasiadły w salonie.
-Gulbrand nigdy nie odmawia mojej prośbie - od-
rzekła wymijająco Inga.
Emma zmarszczyła brwi.
-Więc nie powiedziałaś mu, że i ja tu będę?
-Nie - przyznała Inga. - Przynajmniej nie będzie 
mógł się wycofać. Gdybym go uprzedziła, znalazłby 
sobie jakąś wymówkę.
-Jesteś szalona - wyjąkała Emma.

101

background image

Gulbrand zatrzymał się w progu na widok gościa 

i poczerwieniał na twarzy.

- Chciała pani ze mną mówić? - spytał Ingę z zakło

potaniem.

Przez ułamek sekundy Inga pomyślała, że popełni-

ła błąd, zapraszając Gulbranda i Emmę. Gulbrand był 
wyraźnie zażenowany. Zesztywniał i wbił w nią wzrok, 
udając, że nie zauważa Emmy. Nie wydawał się zagnie-
wany, raczej skrępowany jej obecnością.

-, Tutaj jest nakrycie dla ciebie - powiedziała Inga 

i poklepała oparcie krzesła.

Gulbrand zawahał się, ale usiadł. Ściskał w dłoniach 

czapkę, jakby szukając w niej wsparcia.

- Wiecie oboje - zaczęła ostrożnie Inga - że wczo

raj wieczorem omal nie zostałam aresztowana za zabój
stwo. .. - Zrobiła przerwę, by zaczerpnąć tchu. - Dzięki
pomocy ojca i Laurensa udało mi się uniknąć zarzu-

* tów. - Teraz ona spuściła głowę, nie chcąc napotkać ich 

badawczych spojrzeń. W głębi duszy wiedziała jednak, 
że jest wśród przyjaciół. - Siedziałabym teraz wceli - ciąg-
nęła niepewnie - gdyby dwaj odwieczni wrogowie nie 
odłożyli na bok sporów i mi nie pomogli. Sądzę, że zda-
jecie   sobie   sprawę,  ile   to   kosztowało   mojego   ojca... 
Emma i Gulbrand pokiwali głowami.

- Życie jest kruche - powiedziała Inga głosem dła

wionym przez łzy. - Tej nocy zdałam sobie z tego spra
wę. Co by się stało, gdybym wybrała śmierć? Nie zoba
czyłabym, jak dorasta Emilia, i nigdy nie pogodziłabym
się z ojcem! Właściwie - dodała w przypływie wisielcze-

102

background image

go humoru - w ogóle bym o tym nie wiedziała, ale... 
Uważam, że to ważne, żebyście się spotkali i porozma-
wiali Zanim będzie za późno...

Nie chciała napomykać o ich wieku, ale nie znalazła 

lepszych słów. Emma i Gulbrand potakiwali, nie wyda-
wali się zbulwersowani sformułowaniami, których uży-
ła.

Gulbrand odezwał się pierwszy.

-Znałaś plany Ingi, Emmo?
-Tak.   -   Emma   spojrzała   na   niego   z   poczuciem 
winy.
-I mimo to zdecydowałaś się przyjść?
-Tak. - Emma splotła palce.
-Hm. - Gulbrand zdobył się jedynie na taki komen-
tarz.

Inga nalała im kawy i poczęstowała ciastem.

- Nie chcę się mieszać w wasze sprawy - powiedzia

ła cicho - ale uważam, że oboje niepotrzebnie cierpicie,
bo nie potraficie się pogodzić. A przecież wciąż tli się
w was uczucie...

Gulbrand wzdrygnął się na te ostatnie słowa, a Em-

mie zadrżała ręka, kiedy odstawiała filiżankę na spode-
czek.

Inga poruszała się po niepewnym gruncie, ale posta-

nowiła pójść za ciosem.

- Nie przyjęłabyś zaproszenia, Emmo, gdybyś nicze

go do Gulbranda nie czuła - stwierdziła. - A ty, Gul
brand, przyznałeś raz, że często o niej myślisz.

Gulbrand poruszył się niezdarnie na krześle.

103

background image

- Dlaczego zwlekaliście tak długo? - spytała z nacis

kiem na każde słowo.

Pytanie zawisło w powietrzu.

-Nic   go   nie   obchodziłam   -   wyjąkała   w   końcu 
Emma  - bo ożenił się z tamtą... tamtą kobietą! - 
Machnęła ramionami ze złością.
-Z Anną Lovise - poprawił ją Gulbrand.
-Jak   ją   zwał,   tak   ją   zwał   -   powiedziała   kwaśno 
Emma.   -   To   był   wyraźny   znak,   że   nic   cię   nie 
obchodziłam.

Inga nie spodziewała się kłótni, ale kłótnia była lepsza 
niż milczenie. Przynajmniej rozmawiali ze sobą. 
Gulbrand westchnął przeciągle.

- Nie przyszło ci do głowy, że zrobiłem to, by o tobie

zapomnieć? - Schylił głowę i zaczął studiować delikatny
wzór na porcelanie.

Emma zamrugała gwałtownie powiekami. Otworzy-

ła usta, ale się nie odezwała.

-. Ingo? - W drzwiach pojawiła się Eugenie. - Mo-

żesz poświęcić mi chwilkę? Potrzebuję twojej pomocy.

- Oczywiście - odrzekła Inga. - Zaraz wracam - po

informowała swoich gości. Miała nadzieję, że Gulbrand
nie wykorzysta okazji, by salwować się ucieczką. Wstała
wolno i ku swojemu zadowoleniu dostrzegła, że służący
nie ruszył się z miejsca.

Gulbrand czuł się jak ostatni głupiec. Od czasu zerwa-
nia widywał Emmę, ale nigdy z nią nie rozmawiał. Wy-

104

background image

starczył mu rzut oka, by dostrzec, że przygarbiła się 
nieco i była szersza w talii i biodrach. Jej włosy na skro-
niach przyprószyła siwizna. Pamiętał, że kiedyś nosiła 
warkocz, teraz zaś kok upięty spinkami. Sieć drobnych 
zmarszczek pokrywała jej twarz.

Nie bardzo wiedział, od czego zacząć, więc pierwsze 

zdanie wypadło niezdarnie.

- Nigdy nie wyszłaś za mąż, Emmo?
Równie dobrze mógł nazwać ją starą panną!

- Nie - przyznała - i dobrze wiesz dlaczego. - Ton

jej słów nie był ostry, raczej smutny i rozżalony.

Gulbrand zaczerwienił się.

- Inga ma rację - stęknął, usiłując zapanować nad

drżeniem głosu. - Powinniśmy byli wcześniej ze sobą
porozmawiać. Może nie zaręczylibyśmy się ponownie,
ale przynajmniej zostalibyśmy przyjaciółmi.

Emma przycisnęła portmonetkę do piersi.

-

Tak, zrobilibyśmy ten pierwszy krok.

Gulbrand wsunął rękę do kieszeni, a potem wyciąg
nął ją przed siebie i otworzył dłoń.

-Wielki Boże - krzyknęła Emma - a więc zachowałeś 
ją przez cały ten czas?! - Rozwarła szeroko oczy. Gul-
brand dostrzegł w nich promyk radości.
-Tak - odrzekł. - Ta obrączka to mój największy 
skarb. Nosząc ją przy sobie, czułem... - Opuścił wzrok 
na błyszczący metal.  - Czułem,  że jesteś ze mną, 
Emmo.
Emma wytarła nos w chusteczkę.
- Gulbrand - powiedziała przez łzy. - Straciliśmy

tyle lat! A wystarczyła jedna krótka rozmowa.

105

background image

- Jesteśmy dużo starsi - pocieszył ją Gulbrand. - Moja

duma rozpłynęła się. Jestem dojrzałym człowiekiem,
na tyle dojrzałym, by nie pić i nie zachowywać się jak
szaleniec. Nie wiem, lecz może... Może potrzebowali
śmy tylu lat, by ponownie się odnaleźć.

Emma zwinęła mokrą chusteczkę w kulkę, otworzy-

ła portmonetkę i wyjęła z niej małą białą kopertę. Kiedy 
odwróciła ją do góry nogami, wysunęła się z niej złota 
obrączka.

Spojrzeli na siebie i pokiwali głowami. Słaby uśmiech 

pojawił się na wargach Emmy, kiedy Gulbrand pochylił 
się w przód i delikatnie ścisnął jej dłoń.

- Nie mamy ani jednego dnia do stracenia - powie

dział szczęśliwy.

background image

11

- Coś się wydarzyło między Gulbrandem a Emmą? -

spytała niewinnie Eugenie. - Skoro ich zaprosiłaś - do
dała tytułem wyjaśnienia. Jej niebieskie oczy błyszczały
ciekawością.

Inga pokiwała głową. Właściwie nie powinna wta-

jemniczać służącej w tę sprawę, ale spotkanie Gulbranda 
i Emmy napełniło ją ogromną radością. Wcześniej wró-
ciła ukradkiem pod drzwi. Bała się, że znajdzie ich po-
grążonych w milczeniu, tymczasem rozmawiali cicho ze 
sobą. W ich głosach słychać było gniewne tony, ale Inga 
rozumiała, że długo skrywana gorycz musiała znaleźć 
ujście.

Nasłuchiwała w napięciu i po chwili z ulgą zauważyła 

zmianę w ich zachowaniu. Uspokoili się, Emma przema? 
wiała łagodnie, a Gulbrand śmiał się od czasu do czasu. 
Wtedy ich opuściła, zadowolona i przekonana, że resztę 
załatwią już sami.

- Emma i Gulbrand byli kiedyś zaręczeni - oznaj miła.

107

background image

Eugenie zamieniła się w jeden wielki znak zapytania.
-Naprawdę?
-Tak, lecz później stracili ze sobą kontakt - Inga 
nie chciała zagłębiać się w szczegóły.
-A teraz znów go odzyskali - stwierdziła Eugenie i 
wyciągnęła   szyję.   Rozsunęła   firanki   w   kuchni   i 
wyglądała na dziedziniec.
Inga stanęła obok niej.
- Na to wygląda... - Zrobiło się jej cieplej na sercu.

Ze wzruszeniem przyglądała się, jak Gulbrand szarmanc
ko podaje Emmie dłoń i pomaga jej wdrapać się na ko
zioł. Nie bez powodu wybrał bryczkę, bo w ten sposób
mógł usiąść u jej boku.

Daleka droga przed nimi, pomyślała Inga. Ich mi-

łość została zraniona, ale rana zaczęła się już zabliźniać. 
Na wielką namiętność byli za starzy, ale z pewnością po-
łączy ich bliska i intymna więź.

' W ostatnich dniach wielu ludzi zdecydowało się za-
pomnieć o dawnych urazach. Inga postanowiła wybrać 
się do 0vre Gullhaug. O pogodzeniu się z Hedvig nie 
mogło być mowy, ale zamierzała zobaczyć się ze swoją 
przybraną córką. I niech tylko Hedvig spróbuje jej tego 
zabronić! Niech tylko zacznie obrzucać ją wyzwiskami 
albo zechce wyrzucić z domu! Pokaże jej wtedy, że się jej 
w ogóle nie boi!

Dodawszy sobie animuszu, zaplotła włosy i włożyła 

czystą bluzkę. Potem ruszyła trawiastym zboczem, prze-
szła przez dziedziniec i zapukała do drzwi.

- Inga - rozpromieniła się Sigrid.

108

background image

-Tak się cieszysz na mój widok? - roześmiała się 
Inga. - Przecież widziałyśmy się wczoraj.
-To prawda - potwierdziła Sigrid - ale musisz wie-
dzieć,   że   do   nas   plotki   też   dotarły.   To   znaczy   - 
poprawiła  się - nie dotarły, jednak zrozumieliśmy, 
że coś musiało się wydarzyć, bo Hedvig i Ingebjorg 
wróciły w kwaśnych  humorach.   Torstein   zażądał 
wyjaśnień.

Hedvig dwukrotnie doznała upokorzenia, obwiniając 

innych. Za pierwszym razem twierdziła, że Kristian jest 
ojcem jej najstarszego syna. Za drugim razem, że Inga 
zabiła swojego parobka. I za pierwszym razem się po-
myliła, lecz za drugim razem miała rację...

- Domyślasz się, dlaczego Erling zniknął? - spytała

Sigrid z napięciem.

Inga zesztywniała. Dobrze, że Sigrid nie chciała wie-

dzieć, jak to się stało!

-Tak - skłamała - ale musisz obiecać, że dochowasz 
tajemnicy.
-Obiecuję - oświadczyła uroczyście Sigrid.
-Kristiane spodziewa się jego dziecka. Dałam mu 
wybór: albo zostanie w  Gaupåsi zajmie się żoną i 
potomkiem, albo niech rusza w drogę. Żaden z niego 
mężczyzna, bo wybrał to drugie rozwiązanie!
-Było w nim coś dziwnego - stwierdziła Sigrid. - 
Sprawiał   na   mnie   wrażenie   węża   w   ludzkiej 
skórze.   Wybrał   najłatwiejsze   rozwiązanie, 
zostawiając  Kristiane   i   dziecko,   którego   oczekuje. 
Powinien się wstydzić.
Inga poczuła wyrzuty sumienia, że zdradza tajemni-

109

background image

cę Kristiane, ale wkrótce ludzie i tak się mieli dowiedzieć 
o wszystkim. Wywinęła się kosztem służącej, jednakże 
sprawa zniknięcia Erlinga była zbyt poważna i nie mogła 
okazać wahania. Sigrid musi przyjąć jej słowa za pew-
nik!

-Kristiane jest nieszczęśliwa - ciągnęła - i potrzebuje 
wsparcia. Pomyśl tylko, urodzi dziecko mężczyzny, 
który uciekł, by uniknąć odpowiedzialności.
-Nie ona pierwsza znalazła się w takiej sytuacji - wes-
tchnęła   Sigrid   -   ale,   rzecz   jasna,   pomożemy   jej. 
Zawsze ją lubiłam.
Weszły razem do kuchni i Sigrid poczęstowała Ingę 

kawą i ciastem.

-Jak się czujesz?
-Znakomicie - odrzekła Sigrid z entuzjazmem. - Nie 
mam   nudności   ani   bólów   brzucha.   Na   myśl   o 
tym,  że urodzę dziecko Torsteinowi - zachichotała 
kokieteryjnie   -   czuję   się,   jakbym   stąpała   po 
chmurach!
-Tak, to dziwne uczucie nosić w sobie życie - zgo-
dziła   się   Inga.   Pamiętała,   co   czuła,   kiedy   sama 
została  matką.   Sigrid   miała   powód   do   większej 
radości, bo miała dać potomka mężczyźnie, którego 
kochała.
Torstein   zjawił   się   w   tej   chwili   i   spojrzał   na 

Sigrid  z   oddaniem,   po   czym   położył   jej   dłoń   na 
ramieniu.

- Witaj, Ingo - powiedział przeciągle. - Ty to wiesz,

jak wywołać burzę.

' Inga nie była pewna, czy słyszy naganę w jego głosie. 

Spociła się lekko, ale nie poddała się panice.

- Tym razem to nie moja wina! Lensman nie miałby

110

background image

powodu przyjeżdżać do mnie, gdyby ludzie nie wtrącali 
się w moje sprawy!

Gwałtowna reakcja Ingi rozbawiła go.

-Muszę przyznać, że matka ma brzydkie skłonności, 
by cię oczerniać - odrzekł i spoważniał. - Tym ra-
zem jednak przesadziła. Powiedziałem jej o tym, 
Ingo, i chcę, byś o tym wiedziała!
-Doceniam to - powiedziała Inga z ulgą - choć bar-
dzo wątpię, że się kiedyś zmieni.

- Zdziwisz się - rzucił tajemniczo Torstein.
Więcej nic nie powiedział, ale Inga pojęła, że odbył

z matką poważną rozmowę. Dzięki Bogu, że Sigrid i Tor-
stein nie wątpili w jej niewinność.

-Dawno   nie   widziałam   Torbjorna   -   stwierdziła, 
zmieniając temat rozmowy.
-I nic dziwnego - roześmiał się Torstein. - Kiedy 
odrzuciłaś   jego   zaloty,   zaczął   rozglądać   się   za 
innymi  dziewczętami.   Droczyłem   się   z   nim, 
twierdząc,   że   jak   na  jego   gust   jesteś   zbyt 
samodzielna. Poszedł za moją radą  i znalazł sobie 
piękne dziewczę w Lonsyall.
-Naprawdę jest taka piękna? - spytała Sigrid, udając 
nadąsaną, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Nie   tak   jak   ty.   -   Torstein   też   odpowiedział   jej 
uśmiechem.
Zachowują się jak rozbrykane dzieci, pomyślała Inga, 

ale to dobrze. Trzeba bawić się i żartować, bo prędzej czy 
później przyjdą w małżeństwie szare i ciężkie dni.

- Obowiązki wzywają - stwierdził  Torstein i wy

szedł.

111

background image

-Jestem   taka   szczęśliwa   -   powiedziała   Sigrid   za-
chwycona.
-A ja cieszę się twoim szczęściem.
W tej samej chwili Hedvig wsadziła swój spiczasty 

nos w szparę w drzwiach.

- A ty co tutaj robisz? - warknęła, zauważywszy

Ingę.

Inga nie straciła rezonu.
-A co, nie wolno? Nikt nie zabronił mi odwiedzać 
Sigrid.
-Powinnaś mieć więcej rozumu - mruknęła dwu-
znacznie Hedvig.

-Ach tak? - Inga uniosła brwi. -1 kto to mówi? 
Hedvig prychnęła pogardliwie i odwróciła się.
-Zaczekaj! - krzyknęła za nią Inga.
Hedvig nie zamierzała jej posłuchać, ale ciekawość 

przeważyła.
*   - Chyba muszę ci podziękować - zaczęła Inga, szu-
kając właściwych słów.

- Podziękować? - powtórzyła głupkowato Hedvig.
Inga pokiwała głową z przejęciem.
- Gdybyś   nie   sprowadziła   lensmana,   oskarżając

mnie wprzód o morderstwo, nie pogodziłabym się z oj
cem. To dzięki tobie musieliśmy połączyć siły, by wystą
pić przeciwko kłamliwej jędzy. I znów zostaliśmy przy
jaciółmi.

Hedvig trzasnęła drzwiami obrażona.
- Ależ Ingo! - wykrzyknęła Sigrid z lekkim wyrzu

tem. - Jak mogłaś... - dodała, chichocząc.

112

background image

-Nie powinnam była -przyznała Inga ale czasami 
budzi   się   we   mnie   diabeł.   I   choć   raz   Hedvig 
zmilczała. Może wreszcie zrozumie, że w potyczce na 
słowa ze mną nie wygra. I może będzie się trzymać z 
dala ode mnie.
-Miejmy nadzieję - roześmiała się Sigrid.

Następnego dnia z niespodziewaną wizytą  zjawił się 
Martin.   Inga   pieliła   rabatę   pod   południową   ścianą 
domu, kiedy usłyszała chrzęst kopyt na żwirowej ścież-
ce. Leniwym ruchem odsunęła loki, które opadły jej na 
czoło, i zmrużyła oczy, patrząc pod słońce.

- Martin! - krzyknęła radośnie. Odrzuciła motykę,

otrzepała fartuch z ziemi i pośpieszyła mu na spotka
nie.

Martin zeskoczył z konia i objął ją ramionami.

Inga spłoszyła się nieco, bo ktoś mógł ich zobaczyć, 

ale właściwie było jej to obojętne. Sądziła zresztą, że Gul-
brand, Kristiane, Marlenę i reszta służby z całego serca 
cieszyli się ich szczęściem.

- Tęskniłaś? - spytał Martin i odsunął ją na wyciąg

nięcie ramion.

Inga nie przywykła do takiej bezpośredniości, ale do-

stosowała się do jego tonu.

-A zgadnij - odrzekła promiennie, wdychając za-
pach   jego   ciała.   Pachnie   mężczyzną,   pomyślała   i 
zakręciło się jej w głowie.
-Oszaleję, czekając na ślub - oświadczył. - Nicze-

113

background image

go jeszcze nie zdążyliśmy ustalić, Ingo. Muszę znać datę, 
żebym wiedział, do czego mam tęsknić... - Podniósł jej 
dłoń do ust i całował koniuszki palców. Inga 
zadrżała z rozkoszy.

- Niech Torę zajmie się Gniadoszem - powiedziała,

kiwając na chłopca stajennego - a my porozmawiamy
o uroczystości.

Martin nie dał się prosić dwa razy. Rzucił Toremu 

wodze.

Inga dała znak Eugenie, że życzy sobie poczęstunku 

w salonie. Eugenie uśmiechnęła się i zaczęła mleć ziarna 
kawy.

Inga zamierzała usiąść na krześle, ale Martin pokle-

pał obicie sofy.

- Tutaj jest dość miejsca dla dwojga - powiedział

i mrugnął okiem.

Usiedli tak blisko, że ich kolana się stykały. Inga mog-

ła się odsunąć, ale tego nie uczyniła, chciała czuć ciepło 
jego ciała. Zawadiacki uśmiech nie schodził mu z ust, 
promieniał tym chłopięcym czarem, który tak u niego 
lubiła. Bywał poważny i zasadniczy, ale znacznie częściej 
tryskał humorem i wesołością.

Inga miała ochotę ucałować jego wargi, ale powstrzy-

mała się. Zaraz wejdzie Eugenie, niosąc kawę, więc nie 
powinni zawstydzać jej nieobyczajnym zachowaniem. 
W noc poślubną zaś... - pomyślała Inga i zrobiło się jej 
gorąco.

- Muszę z tobą omówić pewną sprawę - powiedzia

ła łagodnie.

114

background image

Martin spojrzał ria nią badawczo.

-Stało się coś złego? - spytał z niepokojem.
-Nie   -   odrzekła   pośpiesznie   -   nie   chciałam   cię 
przestraszyć. Tylko się zastanawiam, Martin, jakie 
masz plany wobec Gaupas. Przecież nie będziemy 
mieszkać osobno po ślubie - zażartowała.
-Nigdy już się nie rozstaniemy - odrzekł z nacis-
kiem. - Myślałem o tym - przyznał - ale nie chcę 
sam  podejmować decyzji.  Gaupåswciąż należy do 
ciebie.
-Już niedługo. - Inga zamilkła, kiedy weszła służąca. 
- Dziękuję, Eugenie - powiedziała przyjaźnie i po-
czekała,   aż   dziewczyna   opuści   salon.   -   Kristoffer 
odziedziczy Svartdal, a Krister przejmie Askeli.
-Kristian   zabezpieczył   swoich   synów   -   przyznał 
Martin.
-Tak - ciągnęła Inga - ale podjął tę decyzję, zanim 
spotkał Minę... Być może zbuduje nowy dom dla 
Kri-stoffera i Sorine, a sam zostanie w starym. Tak 
sobie   jednak   pomyślałam...   Jeśli   ojciec   zechce   - 
dodała pośpiesznie - może przeprowadzą się z Miną 
do Askeli, a Krister przeniesie się tutaj...
Martin zamyślił się.
-Ja też mam rodzeństwo, Ingo. Któreś z nich może 
zechcieć   osiedlić   się   w   Gaupas.   Jeśli   oczywiście 
zapłaci godziwą sumę za tę posiadłość. Jednak... 
dwór   należy   do   ciebie.   Skoro   postanowiłaś 
przekazać   go   bratu,

 to   masz   moje 

błogosławieństwo.
-Dziękuję - odrzekła serdecznie Inga. - Wiedziałam, 
że się zgodzisz! Doszły mnie słuchy, że Krister za-

115

background image

kochał się w córce Miny, nieśmiałej Torze. Nie znam jej 
dobrze,   ale   to   chyba   mądra   i   miła   dziewczyna. 
Gaupåsbyłoby dla nich w sam raz.,

-Kto by odmówił przyjęcia takiego wspaniałego go-
spodarstwa?
-Porozmawiamy   z   Kristerem.   -   Inga   wypiła   łyk 
kawy. - Być może na początek zechce wziąć dwór 
w   dzierżawę.   A   jeśli   zdecyduje   się   go   kupić, 
ustalimy rozsądną sumę.

Martin klepnął ją po udzie.

-Byłoby dobrze, gdyby  Gaupåszostało w twojej ro-
dzinie. Krister byłby szalony, gdyby nie przyjął tej 
propozycji.
-Z   pewnością   nie   odmówi.   Wiem,   że   nie   może 
przeboleć,   iż   Kristoffer   odziedziczy   Svartdal   na 
zasadzie  starszeństwa.   Krister   zawsze   marzył,   by 
zostać   panem   na  własnych   włościach.   Mógłby 
wprawdzie wykarczować

*   więcej ziemi w Askeli, ale tutaj jest już dość pól upraw-

nych;

- Zostawmy tę sprawę - zdecydował Martin - póki

twój ojciec nie zdecyduje, gdzie chce mieszkać.

- Zgadzam się - odrzekła Inga.
Martin poruszył się niespokojnie.
- Właściwie też chciałem zapytać cię o coś... - Od

garnął włosy z czoła, ale niesforne kosmyki znów opadły
mu na oczy. - Co się stanie z Runą?

Wiedziała, że Martin obawiał się postawić to pyta-

nie. Zapewne przywiązał się do małej, a mógł przypusz-
czać, że Inga zażąda, by dziewczynka została z Ragnhild

116

background image

i Laurensem. Wprawdzie mieli zamieszkać pod jednym 
dachem, ale ktoś musiał otaczać ją codzienną opieką.

-Jeśli ma zostać z nami, musi wiedzieć o Gudrun. 
Nie będziemy jej okłamywać. Runa musi znać imię 
matki.
-A imię ojca? - spytał Martin z pozornym spoko-
jem. - Nigdy się nie dowie, kim był?
Inga pokręciła głową.
-Tylko trzy osoby znają tę tragiczną historię. Prawda 
nie jest nikomu potrzebna, najmniej Runie.
-I ja też jej nie poznam? - spytał Martin wzburzony.
-Nie - odrzekła szczerze.
-Przecież powiedziałaś przed chwilą, że nie powin-
niśmy jej okłamywać. Skoro pozna imię matki, to 
powinna też dowiedzieć się, kto jest jej ojcem...

Dwie pary błękitnych oczu spotkały się.

- Ty jesteś jej ojcem, Martin. Jedynym ojcem, które

go zna.

Martin odwrócił wzrok.
- Tak, tak - westchnął - wezmę na siebie trud ojco

stwa dla jej dobra. Niczego innego nie pragnąłem, uwa
żam ją za swoją córkę. Emilia i Runa zostaną rodzeń
stwem.

Już są, pomyślała Inga i zadrżała.

background image

12

Smutek mieszał się z radością, kiedy Kristian skierował 
konie w kierunku Storedal po raz pierwszy od niepa-
miętnych lat. Mina siedziała obok niego na koźle i wiel-
kimi oczyma przyglądała się posiadłości, która ukazała 
się na horyzoncie.

-Storedal - powiedziała zachwycona, smakując to 
słowo. - Trudno o lepszą nazwę!
-To   największa   posiadłość   w   gminie   -   oznajmił 
Kristian z niezrozumiałą dumą - w każdym razie 
pod  względem   liczby   budynków.   Ja   mam   więcej 
ziemi i lasów - zachichotał.
-Przestań - uśmiechnęła się krzywo Mina. - Nie-
ładnie się chwalić.
-Wiem - roześmiał  się Kristian - ale przecież  to 
prawda.

Mina zamrugała oczyma i poklepała go przyjaźnie 

po plecach.

- Denerwujesz się?

118

background image

Kristian zaczerpnął tchu i zacisnął dłonie na lejcach, 

aż mu pobielały kostki.

-Nie zaprzeczę... Wyliczyłem wczoraj wieczorem 
- powiedział — że w sierpniu minie dwadzieścia 
pięć  lat  od chwili,  kiedy zaczął  się nasz  spór. I 
ponad dwadzieścia lat od mojej ostatniej bytności w 
Storedal.
-A więc byłeś tu później?
-Tak, tej nocy, kiedy zmarła Jenny. To nie była przy-
jemna misja. Odwiozłem kosztowności, które Jenny 
dostała   od   Laurensa   i   Ragnhild   w   dniu   ślubu   i 
urodzin.
-Ależ Kristianie - powiedziała Mina z lekkim wy-
rzutem w głosie.

Kristian pokręcił ostrzegawczo głową.

-Wtedy wydawało mi się to słuszne. I nadal tak 
uważam. Działałem w afekcie, uznałem, że Laurens 
wyrządził   mi   wielką   krzywdę.   Zdania   nie 
zmieniłem: zawiódł mnie w potrzebie.
-Nie znam wszystkich szczegółów - stwierdziła ła-
godnie Mina - ale przecież gdyby Laurens przyznał 
się do winy, twoja kara i tak pozostałaby w mocy.
Kristian podrapał się w głowę pod rondem kapelu-

sza.

- Częściowo masz rację, ale wypierając się winy,

Laurens zerwał więzi przyjaźni, a Ragnhild i Jenny
straciły kontakt ze sobą. Gdybyśmy poszli obaj do wię
zienia, nasze żony wspierałyby się nawzajem. Laurens
uciekł jak pies z podkulonym ogonem i sprawił zawód
siostrze. Została sama we dworze, nie mając oparcia
w rodzinie.

119

background image

Mina zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym, 

co powiedział.

-A więc uważałeś, że powinien trafić za kratki?
-Oczywiście - stwierdził energicznie Kristian. - We 
dwóch   popełniliśmy   przestępstwo   i   obaj 
powinniśmy ponieść karę! Dostałby krótszy wyrok, 
bo to ja... Dość już o tym - zakończył. - Broniliśmy 
mojej żony i ja byłem gwałtowniejszy.

Zmarszczki na czole Miny pogłębiły się, ale Kristian 

nie zamierzał wtajemniczać jej we wszystkie szczegóły, 
przynajmniej póki nie pozna zdania Laurensa i Ragn-
hild na ten temat. Kiedyś w ogóle by się tym nie przejął, 
lecz teraz był zdecydowany odwrócić się od przeszłości. 
Nigdy o niej nie zapomni, ale może zdoła zdobyć się na 
przebaczenie. I nie chodziło wyłącznie o słowa,  ale o 
przebaczenie   w   duszy   i   w   uczynkach.   To   nie   będzie 
łatwe, ale z pomocą Miny i wykazując cierpliwość, da 
" sobie radę.

Kristian skierował konie w kierunku stajni. Dwa-

dzieścia lat to szmat czasu, ale na pierwszy rzut oka 
w Storedal niewiele się zmieniło. Duży piętrowy budy-
nek mieszkalny z dwoma wejściami niedawno odmalo-
wano. Było późne popołudnie i blask słoneczny nada-
wał różowawy odcień białym ścianom. Wymieniono też 
okap nad drzwiami, by przypominał zdobieniami ten 
nad drugim wejściem. To pewnie pomysł Laurensa, któ-
ry w istocie przydał domostwu uroku.

Charakterystyczna spiżarnia zniknęła, zauważył ze 

smutkiem. Szkoda, bo ten budynek pokryty deskami

120

background image

rozchylającymi się ku dołowi jak poły płaszcza stanowił 
ciekawy akcent w krajobrazie. Był jednak stary, skonsta-
tował, i zapewne nie oparł się atakom mrówek i wilgo-
ci.

Kuta furtka prowadząca do ogrodu wciąż tkwiła na 

swoim miejscu. Czarna farba odchodziła płatami. Kri-
stian pamiętał ten zgrzytliwy dźwięk zardzewiałego że-
laza, który rozlegał się, kiedy podmuch powietrza ko-
łysał furtką. Gdy wiatr zmieniał kierunek, unosząc ze 
sobą spirale liści, bramka zamykała się z jękiem godnym 
smutnego chóru anielskiego. W czasie burzy zdarzało 
się, że stawali z Jenny ciasno przytuleni przy jej oknie 
i spoglądali na świat.

-Witamy, panie Svartdal - pozdrowił go przyjaźnie 
stajenny i przywrócił do rzeczywistości. - Zajmę się 
pańskimi końmi.
-Dziękuję, Brandt.
-Nie ma za co - odrzekł parobek - miło znów pana 
widzieć.  Proszę zapukać  do drzwi  wejściowych  - 
wskazał  palcem  kierunek  - państwo czekają.  Od 
paru dni  szykują się do tej wizyty - roześmiał się 
dobrodusznie.
Kristian pokiwał głową, trochę poirytowany gadatli-

wością stajennego. Choć dobrze było wiedzieć, że Lau-
rens i Ragnhild spędzili dużo czasu na przygotowaniach, 
bo to znaczyło, że przeżywali tę wizytę równie moc-
no jak on. Nie wiedział, którego spotkania bardziej się 
obawia. Z Laurensem? Nie, pomyślał, prowadząc Minę 
w kierunku domu, bo już się widział z byłym szwagrem. 
Z Ragnhild natomiast nie zamienił jeszcze ani słowa...

121

background image

Nie zdążył zapukać, kiedy drzwi się otworzyły.
-Witamy! - wykrzyknął Laurens, uśmiechając się 
szeroko. Głos mu drżał, ale nie wyglądało na to, 
by wcześniej dodał sobie animuszu alkoholem. Po 
prostu był zdenerwowany. Kristian wymienił z nim 
silny uścisk dłoni.
-To moja przyszła żona - powiedział i obrócił głowę 
ku Minie.
-Już się spotkaliśmy - uśmiechnął się Laurens. - 
W sklepie.
-Pamiętam - zaczerwieniła się Mina. - Pomógł mi 
pan załadować beczkę z mąką na sanie.
-Proszę mówić mi po imieniu.
-Z przyjemnością.

Kristian przypomniał sobie, że Mina opowiadała mu o 

spotkaniu   w   sklepie.   Jego   właściciel,   pan   Smedsrud, 
rozpuścił język na jej widok. Handlarz żywił się plotka-' 
mi i musiał wiedzieć wszystko o wszystkich. Oczerniał 
Kristiana w najlepsze, a inni klienci potakiwali głowami. 
Nawet kiedy oznajmił Minie, by staranniej dobierała sobie 
przyjaciół, zdobył aplauz zgromadzonych.

Kristian zdziwił się bardzo, że Laurens okazał się je-

dyną osobą, która się mu przeciwstawiła. Powiedział Mi-
nie,, że może zaufać Kristianowi. Bo to prawda, pomyślał 
ze złością, zawsze dotrzymuję słowa!

Mina i Ragnhild przywitały się ze sobą.
Ragnhild była skrępowana, ocenił Kristian, widząc 

chłodny uśmiech na jej twarzy. Zapewne chciała poznać 
Minę, ale nie czuła się najlepiej w tej sytuacji. Kiedy

122

background image

przyszła jego kolej, też się zdenerwował, bo nie wiedział, 
co się stanie. Zaczną się kłócić czy zdołają zachować 
spokój?

Kiedy   wyciągnął   dłoń,   Ragnhild   zaczerwieniła 

się i zagryzła wargi.

- Kopę lat - powiedział niezręcznie.
Ragnhild otarła spoconą dłoń o suknię.

- Bóg jeden wie ile - wypaliła, cofnęła szybko rękę

i pomachała nią przed oczyma.

Kristian spojrzał na nią zdumiony.

- Nie zniosę tego - dodała nagle Ragnhild i sapnę

ła głośno. Wydawało się, że zaraz odwróci się na pięcie
i ucieknie. Kristian zerknął na Laurensa, lecz ten wzru
szył jedynie ramionami; wyraźnie nie wiedział, jak tłu
maczyć sobie zachowanie żony. Ragnhild wyciągnęła
chusteczkę i wytarła nos. Jej oczy zaszły mgłą. - Sądzę,
że powinieneś mnie przytulić - powiedziała zduszonym
głosem - przez wzgląd na dawne czasy.

Kristian zesztywniał. Przytulić? Tylko tego chciała? 

Zaskoczony jej propozycją, roześmiał się hałaśliwie.

- Oczywiście, że mogę! - powiedział. W głowie mu

się zakręciło, kiedy wziął ją w objęcia, bo nie zwykł tego
robić na co dzień. Był oszołomiony tym nowym, nie
zwykłym doznaniem.

Kristian i Ragnhild stali długo połączeni w uścisku. 

Może nam obojgu brak było tej przyjaźni, pomyślał ze 
zdumieniem i ostrożnie ^uwolnił się z jej ramion. Musiał 
przyznać wobec samego siebie, że sposób, w który Ragn-
hild przełamała milczenie, sprawił mu radość. Teraz nie

123

background image

będzie już siedzieć i patrzeć na niego podejrzliwie, tylko 
włączy się do rozmowy jak za dawnych lat. Ragnhild 
zachichotała i otarła łzy.

-Kto to widział - zażartowała - by dojrzała kobieta 
tak się mazała. - Koniuszki uszu poczerwieniały jej 
ze wstydu.
-Nic się nie stało - uśmiechnął się Laurens i objął 
żonę w talii.
Dopiero teraz Kristian dostrzegł zdjęcie i wzdryg-

nął się. Widział je nie raz, ale swoją odbitkę zamknął 
w skrzyni wiele lat temu. Nie mógł oderwać od niego 
oczu, byli na nim tacy młodzi i szczęśliwi, nieświadomi 
zasadzek, które szykował im los.

-Chodź,   przyjacielu   -   zachęcił   go   łagodnie   Lau-
rens.
-Tak, tak - odrzekł Kristian. Ragnhild i Mina prze-
szły już do jadalni. - Chciałem tylko... przyjrzeć się 
zdjęciu.
-Masz takie samo - odrzekł Laurens.
-Wiem - zawahał się Kristian - tylko że moje po-
kryło się kurzem...
-A ja sądziłem przez chwilę, że je wyrzuciłeś - po-
wiedział Laurens. - A jednak je zachowałeś.
-Nie ja - przyznał szczerze Kristian - tylko Emma... 
Twierdziła,   że   może   pewnego   dnia...   pewnego 
dnia...
- Wróci na ścianę - pomógł mu Laurens.
Kristian poczuł ucisk w gardle. Sam nie wiedział,

co się z nim działo. Kiedyś, gdy odstraszał ludzi swoimi 
napadami wściekłości, było nawet łatwiej. Wystarczyło

124

background image

warknąć złe słowa w odpowiedzi, by zamaskować praw-
dziwe uczucia, ukryć łzy czy objawy troski.

-Poproszę Emmę, by je wyciągnęła -wydukał.
-Myślę, że powinieneś - odrzekł Laurens -wzruszony.

Przeszli do jadalni. Ragnhild i Mina zajęte były kon-

wersacją na temat makatek i innych robótek ręcznych. 
Kristian i Laurens spojrzeli na siebie znacząco i uśmiech-
nęli się do siebie. Panie wyraźnie przypadły sobie do gu-
stu.

Kristian spojrzał na wykwintnie zastawiony stół i po-

czuł, jak ogarnia go uczucie zadowolenia. Niczego nie 
zostawiono przypadkowi, srebrne sztućce wypolerowa-
no, kryształowe kieliszki błyszczały czystością. Zdziwił 
się, że stary serwis wciąż jest w użyciu. Nie zbił się ani go 
nie wymieniono w ciągu tych lat.

Zmarszczył nos, kiedy służąca wniosła przystawki. 

Podano zupę krewetkową, a Kristian gustował w daniach 
mięsnych. Całe życie jadał ryby i skorupiaki, ale był zda-
nia, że polędwica wołowa bije na głowę morskie specja-

ty

- Zupa jest wyśmienita - stwierdziła Mina, podno

sząc łyżkę do ust.

Kristian musiał się z nią zgodzić. Zupę zrobiono na 

wywarze mięsnym z dodatkiem białego wina i śmietany, 
pływały w niej kawałki marchewki i piórka cebuli. Mina 
i Ragnhild z ożywieniem omawiały sposób jej przyrzą-
dzenia.

Na danie główne podano marynowanego pstrąga

125

background image

na poduszce z jarzyn, któremu towarzyszyły gotowane 
ziemniaki i sos. Smaczny posiłek rozluźnił atmosferę. 
Laurens zaczął gawędzić o dawnych czasach. Na ustach 
Kristiana błąkał się uśmiech. Nie ulegało wątpliwości, 
że przeżyli wspólnie wspaniałe chwile.

- Przejdźmy do salonu na kieliszek wina - powie

działa Ragnhild tonem światowej gospodyni.

Dopiero kiedy napełniono kieliszki i skosztowano 

świeżego kwaskowatego sernika, pojawił się temat waś-
ni rodowej. Kristianowi włosy stanęły dęba, kiedy ode-
zwała się Ragnhild.

- Czy   ona...   -   Ragnhild   spojrzała   w   kierunku

Miny. - Czy ona wie, co się stało?

Kristian wziął się w garść.
- Nie zna szczegółów - powiedział kwaśno i do

dał: - Jeśli zgadzacie się, by poznała prawdę, ja powinie
nem opowiedzieć całą historię.

Ragnhild i Laurens spojrzeli po sobie, Ragnhild za-

cisnęła usta, a Laurens pobladł i jego twarz pokryły kro-
pelki potu. Poluźnił krawat i skinął głową.

Głos Kristiana poniósł się echem po pokoju. Bez 

ogródek zdał relację z wydarzeń, które miały miejsce 
tamtego brzemiennego w skutki wieczoru jesienią 1884 
roku. Nie mógł nie zauważyć napiętych mięśni na twa-
rzy Laurensa, jego rozbieganego wzroku, ale tym razem 
nie czuł wobec niego współczucia. Mina miała usłyszeć 
brutalną prawdę, historię o zdradzie i zemście!

Kristian obawiał się jej reakcji. Dowiadywała się oto 

o ciemnej stronie jego charakteru, która nie mogła jej się

126

background image

spodobać Zapewne rozumiała, iż działał powodowany 
bezrozumną wściekłością, ale przecież pobił człowieka! 
Wzdrygnął się więc, kiedy zabrała głos.

- A co się stało z tym Knutem? Został ukarany za

swój postępek wobec Jenny?

Kristian odetchnął z ulgą.

-Sędzia dowiedział się jedynie, że ją napadł, ale... 
ale...   -   Nie   dokończył.   Gwałt   na   Jenny   był 
występkiem  tak bolesnym, że nie umiał nazwać go 
słowami.
-Nigdy nie dowiedzieli się, że Jenny została zbru-
kana   -   pomógł   mu   Laurens.   -   Nie   chcieliśmy 
narażać  jej na jeszcze większe poniżenie. - Opuścił 
głowę i wbił wzrok w pusty kieliszek.
■^ Rozumiem - odrzekła Mina - ale czy to słuszne, 

że Knut uniknął kary?

-Sędzia uznał mój samosąd za okoliczność łagodzącą 
dla Knuta. Nie poszedł do więzienia ani nie zapłacił 
grzywny.   W   moim   odczuciu   -   dodał   Kristian   z 
irytacją - ucierpiały niewinne istoty.
-Nikt nie może stawiać się ponad prawem - powie-
działa   Mina   z   zamyśleniem.   -   Trzeba   było   go 
związać i odstawić do siedziby lensmana.
-I co by się wtedy stało? - rozzłościł się Kristian. 
Zaczął   tracić   panowanie   nad   sobą.   -   Finn,   jego 
ojciec, zbagatelizowałby sprawę i w ogóle by jej nie 
rozpatrywał.   Gdybyśmy   powiedzieli   mu   o 
wszystkim,   może   ukarałby   syna.   Nie   rozumiesz 
jednak,   że   nie   to   było   naszym  problemem?   Nie 
mogliśmy dopuścić, by wszyscy dowiedzieli się, co 
spotkało Jenny.

127

background image

Mina westchnęła.

- Uważam jedynie, że tak czy siak cierpienie by was

nie ominęło. Byłoby wam łatwiej, gdybyście trzymali się
razem.

jej głosie nie było krytyki, Kristian wiedział jed-

nak, że jego przyszła żona ma rację. Nie powinni byli 
dopuścić do tego, by ten szatan w ludzkiej skórze roz-
dzielił oba rody. Ach, żeby można było cofnąć czas! Wte-
dy postąpiłby inaczej. Chociaż... Nie wymierzyłby kary 
Knutowi Levordowi? Nie, musiał przyznać ze wstydem, 
że tak by się nie stało. Wciąż nie odczuwał żadnej skru-
chy. Zachował się cynicznie, kierował się zemstą, ale był 
jedynie mężczyzną, który bronił czci własnej żony.

Ragnhild stuknęła w kieliszek łyżeczką do ciasta.

- Wiem, że jesteś uparty, i dobrze rozumiem twój żal

do nas, Kristianie. Nie potrafię usprawiedliwić nasze
go postępku, bo... wiesz przecież... - Ścisnęła kurczo
wo kieliszek w dłoni. - Co się stało, to się nie odstanie.
Chciałabym jednak, byś mnie posłuchał...

Jej prośba wzbudziła opór w jego sercu. Nie potra-

fił słuchać innych, zawsze odczuwał potrzebę, by narzu-
cać własną wersję wydarzeń. Miałby teraz spojrzeć na tę 
sprawę z ich punktu widzenia? Nie był pewien, że zdo-
ła.

-Musisz wiedzieć, że Laurens bardzo cierpiał, nie 
mogąc spotkać się z Jenny. Czuł, że odmawiasz mu 
tego prawa...
-Nieprawda - przerwał jej gniewnie Kristian - ale to 
naturalna kolej rzeczy po tym, jak postąpiliście wobec

128

background image

nas! Zresztą to nie był jedynie mój wybór. Jenny też nie 
chciała widzieć brata. - Był tak poruszony, że nie potra-
fił usiedzieć spokojnie.

- Daj mi dokończyć - oświadczyła Ragnhild zdecy

dowanym tonem.

Kristian umilkł. W głębi duszy wiedział, że Ragn-

hild i Laurens mają takie samo prawo jak on, by wyrazić 
własne zdanie.

Ragnhild zaczekała, aż Kristian się uspokoi.

-Bolał, zdając sobie sprawę, że Jenny jest tak blisko, a 
jednak tak daleko.
-Ragnhild   -   wtrącił   Laurens   zawstydzony.   -   Nie 
musisz...
-Muszę - przerwała mu spokojnie. - Ta sprawa ciąży 
nam od tylu lat. Teraz kiedy znów jesteśmy razem, 
trzeba wyjaśnić ją do końca. - Jej niebieskie oczy 
prosiły męża o przyzwolenie.
-Dobrze więc - skapitulował Laurens.
-Nawet kiedy siedziałeś w twierdzy, nie odważyli-
śmy się odwiedzić Jenny. Baliśmy się, że zareagujesz 
kolejnym   wybuchem   wściekłości.   Poza   tym 
wstydziliśmy się...
-I słusznie - wycedził Kristian.
-Tak - zgodziła się Ragnhild - i to uczucie kazało 
nam trzymać się od niej z daleka. Poza tym przy-
puszczaliśmy,   że   i   tak   nas   nie   przyjmie.   Mimo 
naszych  przewin nie uważam jednak, byś dobrze 
postąpił, kiedy... - Podniosła chusteczkę do twarzy, 
ale się opanowała. - Powinieneś był posłać nam 
wiadomość tamtej

129

/

background image

nocy, kiedy urodziła się Inga. Powinieneś był zawiado-
mić nas, że Jenny jest umierająca...

- Z początku sam nie wiedziałem... - zapewnił ją

Kristian.

Ragnhild schowała chusteczkę w rękawie bluzki.
- To Jenny, powinna była zdecydować, czy zechce

nam przebaczyć na łożu śmierci. Być może posłałaby
nas do diabła, ale to ona powinna była podjąć decyzję!

Kristian nie znalazł właściwych słów, by jej odpowie-

dzieć.

- Może Jenny nie zdawała sobie sprawy, że umie

ra - szukała wyjaśnienia Mina.

- Być może, ale czuła zapewne, że siły ją opuszczają.
Kristianowi zakręciło się w głowie. Pochylił się do

przodu i wsparł łokcie o kolana.

-Przykro mi, Ragnhild - szepnął ze smutkiem. - I 
ciebie też przepraszam, Laurens. Powinienem  był 
posłać po was. W głębi duszy Jenny pragnęła zgody, 
ale nigdy nie pokazała tego po sobie. A może zresztą 
nie potrafiłem tego dostrzec.
-Gorycz  mami  nam wzrok i odbiera rozsądek - 
orzekł Laurens. - Nigdy nie rozmawiałem z siostrą, 
ale... Raz spotkaliśmy się w lesie...

Kristian podniósł gwałtownie głowę.

- Co ty mówisz? Spotkaliście się w tajemnicy przede

mną?

Laurens zachował spokój.
- Nie. To był czysty przypadek. Potem zastanawia

łem się nawet, skąd się tam wzięła. Koło Furuliknatten.

130

background image

Kristian wzdrygnął się. Tą nazwą określano szczyt 

wzniesienia, którędy prowadziła droga do Storedal. Czuł 
w głębi duszy, że Jenny stała tam, patrząc tęsknym wzro-
kiem w stronę swego domu rodzinnego. Żal ścisnął mu 
serce.

- Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa - przy

znał się Laurens - ale... Wyczytałem w jej wzroku, że mi
przebacza. Żałuję - dodał szczerze - że się do niej nie
odezwałem. Przynajmniej bym wiedział, czy chce ze
mną mówić. Może uczyniłbym pierwszy krok na drodze
do porozumienia...

Ragnhild słuchała męża z rosnącym zdumieniem, 

ona też o niczym nie wiedziała. Tysiące pytań cisnęło się 
jej na usta.

- Dlaczego więc zachowywałeś się jak szaleniec każ

dego piątego lutego? I w każde święto... i... - zaczęła nie
składnie. - W rocznicę tamtych zdarzeń też nigdy nie sie
działeś w domu. - Uniosła brwi i przewróciła oczyma.

Laurens zaczerwienił się, ale udawał, że nie słyszy 

słów żony.

- Ty też ukrywałeś coś przed ludźmi, Kristianie, a ja

nie chciałem, by ludzie się dowiedzieli...

Kristian poczuł, jak pot występuje mu na czoło, a ko-

szula lepi się do ciała. Laurens i Jenny nie rozmawiali ze 
sobą, więc do czego pił jego szwagier?

- Nie była sama, Kristianie - dodał Laurens po chwi

li wahania. - Była z dzieckiem, ale nie z Kristofferem ani
Kristerem! Z dziewczynką, półtoraroczną, tak zgaduję,
jasnowłosą...

131

background image

Kristian otarł czoło zmęczonym ruchem. Czerwone 

plamy wystąpiły mu przed oczyma. Walczył, by zacho-
wać przytomność. Zanim odpłynął w kojący mrok, zdą-
żył jeszcze pomyśleć, że Jenny go zdradziła.

background image

13

Cała trójka patrzyła z przerażeniem, jak Kristian prze-
chyla się do przodu. Laurens zerwał się na równe nogi 
i podparł go. Kristian zamachał ramionami, jakby go 
chciał odpędzić, i po chwili doszedł do siebie.

Mina obserwowała go z niepokojem. Laurens nie zda-

wał sobie zapewne sprawy, że jego słowa spowodują tak 
gwałtowną reakcję. Jenny z małą dziewczynką? Jedno tylko 
było wytłumaczenie. W wyniku gwałtu zaszła w ciążę...

Biedny Kristian, pomyślała Mina. Najchętniej po-

głaskałaby go ze współczuciem po ramieniu, ale roz-
tropność podpowiadała je), by tego nie czynić. Laurens 
twierdził, że Kristian ukrywał jakiś sekret, ale Mina nie 
była tego taka pewna. Przypuszczalnie nie wiedział, 
że Jenny zaszła w ciążę. I dlatego przed chwilą omal nie 
stracił przytomności.

Mina rzuciła okiem na Ragnhild. Gospodyni  nie 

odzywała się, siedziała zamyślona, patrząc przed siebie 
szklistym wzrokiem, i kiwała głową.

133

background image

Laurens opadł na kolana przed Kristianem.
-Wielkie nieba... Nie przypuszczałem, że tak zare-
agujesz.
-Nic się nie stało - jęknął Kristian i odchylił głowę 
w tył. - Wiedziałem o dziewczynce.
-Córce Knuta Levorda? - spytał ostrożnie Laurens.
- Tak - wychrypiał Kristian.
Laurens przeciągnął dłonią po włosach.
- Na Boga! - szepnął z rozpaczą. - To nie może być

prawda!

Kristian przyłożył dłonie do oczu i pokręcił głową.
-Niestety.
-Wiedziałam - odezwała się z pasją Ragnhild. - Lu-
dzie gadali, że Jenny jest brzemienna. Nikt jednak 
nie widział dziecka, więc plotki ucichły.
Laurens spojrzał na żonę urażony.
- I nic mi nie powiedziałaś?

.   - Nie.-Ragnhild skłoniła pokornie głowę.-W tam-
tym czasie rzadko wspominaliśmy Svartdal. Pomyślałam 
sobie, że byłoby ci przykro, gdybyś dowiedział się o sio-
strzenicy, której nigdy nie widziałeś na oczy... Twarz 
Laurensa złagodniała.

- Wybacz mi, Ragnhild, masz, rzecz jasna, rację.

Ja też nie powiedziałem ci o spotkaniu z Jenny. - Od
wrócił się do Kristiana. - Nie pojmuję więc, dlaczego za
reagowałeś tak gwałtownie, skoro wiedziałeś o dziecku.

Wszyscy troje spojrzeli na Kristiana.

- Zawarliśmy z Jenny umowę, że dziewczynka zo

stanie wydana pewnemu bezdzietnemu małżeństwu

134

background image

w tydzień po narodzeniu. - Zacisnął pięść i uderzył nią 
kilkakrotnie w drugą otwartą dłoń. - Jak mogła... Jak 
mogła - powtórzył, prawie krzycząc - tak mnie oszukać? 
Jenny zatrzymała dziewczynkę na dwa lata. Może aż do 
ostatniej nocy przed moim wyjściem na wolność...

Mina nigdy dotąd nie była świadkiem jego ataków 

wściekłości i wygląd Kristiana ją przeraził. Czarne loki 
pokryły się potem i opadły mu w strąkach na czoło, 
wzrok miał dziki, usta zaciśnięte w wąską kreskę. Zro-
zumiała, że ten czysty obraz Jenny, który nosił w sobie, 
został właśnie zbrukany. Ta, którą uczynił świętą w swej 
pamięci, postąpiła kiedyś wbrew jego woli.

Kristian poczuł się, jakby dostał w twarz.
- Ile lat mogła mieć ta mała? - spytał.
Laurens załamał ręce.
- Nie mam pojęcia - odrzekł szczerze, niemo bła

gając Ragnhild o pomoc. Kobieta wzruszyła ramiona
mi. Nie wiedziała, co powiedzieć, bo wiadomość o córce
Jenny ją też zaskoczyła. Mina zauważyła wahanie Lau-
rensa. Domyśliła się, że zastanawia się nad doborem
właściwych słów.

Kristian niecierpliwił się.
- Przecież ją widziałeś, do cholery!

Mina wzdrygnęła się, słysząc ton jego głosu. Kristian 

był urażony i przestał dbać o pozory.

- Jenny trzymała ją na ręku, ale kiedy ruszyliśmy

każde w swoją stronę, postawiła dziecko na ziemi. Mała
ruszyła przed siebie dość pewnie, choć powoli. Zgaduję,
że miała może półtora roku.

135

background image

- Do diabła! - zaklął Kristian. - Do diabła!

Mina podeszła do niego i poklepała serdecznie po ra-

mieniu.

-Nie rozpaczaj, Kristianie. Nie sądzę, że Jenny za-
trzymała dziewczynkę, by sprzeciwić się twojej woli i 
życzeniu.   Jesteś   mężczyzną   -   powiedziała, 
uśmiechając się łagodnie - i nie potrafisz zrozumieć, 
co  kryje  się w  kobiecej duszy. Byłeś może obecny, 
kiedy rodzili się twoi synowie, i pamiętasz zapewne to 
upojenie, który odczułeś, kiedy akuszerka składała ci 
gratulacje? - Nie padła żadna odpowiedź, więc Mina 
ciągnęła swoją myśl: - Twierdzę, że matka znacznie 
silniej   go   doświadcza.   Pamiętaj,  przez   dziewięć 
miesięcy nosiła życie pod sercem...
-Nie ja je zasiałem - warknął Kristian.
-Wiemy - uspokoiła go Mina - ale niektórzy nie-
nawidzą dziecka poczętego z gwałtu, inni widzą w 
nim  wyłącznie   piękną   i   niewinną   istotę.   Nie 
możesz obwi-

* niać Jenny, trzeba było zarządzić, by dziecko oddano 

zaraz po przecięciu pępowiny. Byłeś głupcem i egoistą, 
Kristianie, jeśli oczekiwałeś, że Jenny okaże obojętność 
niemowlęciu, które urodziła. Na dodatek pozwoliłeś, 
by przez tydzień trzymała je przy piersi.

Kristian nic nie powiedział, tylko wpił w nią wzrok.

Mina kontynuowała niezrażona:

- Jako matka wiem, jaką walkę Jenny stoczyła ze

sobą. Z pewnością chciała zatrzymać dziewczynkę na
zawsze, lecz wiedziała, że jej na to rtie pozwolisz. - Mina
unikała brutalnych sformułowań, ale zależało jej na tym,
by jej słowa brzmiały przekonywająco. - Nie użalaj się

136

background image

nad samym sobą, tylko spróbuj zrozumieć, co czuła Jen-
ny, kiedy zmusiłeś ją do oddania dziecka!

Oczy Kristiana ciskały iskry.
Ragnhiłd stanęła u boku Miny.

-Posłuchaj nas choć raz, Kristian. Rozumiem, że ta 
wiadomość   to   dla   ciebie   wstrząs,   ale   to   Jenny 
zasługuje   na   współczucie.   Najpierw   została 
zgwałcona, a potem straciła dziecko...
-Nie rozumiem, jak mogła żywić wobec niego ja-
kiekolwiek uczucia - prychnął Kristian z irytacją. - 
Wobec dziecka Knuta Levorda!
-Szkoda czasu na dyskusję, czy można pokochać 
dziecko zrodzone z grzechu - powiedziała Ragnhiłd 
twardym   głosem.   -   Jedno   jest   pewne,   że   Jenny 
pokochała   swoje.   Nie   widziała   rysów   twarzy 
gwałciciela, tylko niewinną małą istotę.
-Wsłuchaj się w te słowa - odważył się wtrącić Lau-
rens. - Kobiety lepiej znają się na uczuciach. Nie ma 
silniejszej więzi jak ta, która łączy matkę z córką.
Kristian potarł czoło z udręczeniem.
-Tak, tak. Nie sądźcie jednak, że jestem w stanie za^ 
pomnieć, co zrobiła Jenny...
-Nie prosimy, być zapomniał - powiedziała pojed-
nawczo Mina - jeśli tylko potrafisz jej wybaczyć.

Emilia zasnęła słodko w swoim łóżeczku. Inga stanęła 
nad nią i przyglądała się małej. Jest piękna, pomyślała 
matczyną miłością, studiując jej rumiane pucołowate

137

background image

policzki, malutkie usteczka i czarne loki spływające na 
ramiona. Emilia miała już dwa i pół roku. Ten czas prze-
leciał jak z bicza strzelił.

Kiedy dziewczynka przyszła na świat, Inga z drże-

niem przyjrzała się jej twarzy, szukając w niej podobień-
stwa do Nielsa. Na szczęście Emilia odziedziczyła rysy 
i karnację po matce. Inga nie wiedziała wprawdzie, jak 
Niels wyglądał za młodu, ale na starość przypominał 
stary i wyschnięty ziemniak.

Kiedy Emilia kaprysiła, układała usta w sposób, któ-

ry przypominał Nielsa, lecz Inga nie czuła dyskomfortu 
z tego powodu. Kochała córkę bezwarunkowo. Zresztą, 
pomyślała filozoficznie, Emilia nie byłaby Emilią, gdyby 
nie miała za ojca starego sędziego.

Starannie poskładała części dziecięcej garderoby, wy-

gładziła dłonią i położyła na krześle. Jej uwagę przykuły 
jakieś odgłosy z dziedzińca. Podeszła do okna i wyjrzała 
^przez nie. To tylko Gulbrand, pomyślała z uśmiechem, 
który odbywał swój rutynowy obchód gospodarstwa, 
sprawdzając, czy zwierzętom nic nie brakuje.

Miała właśnie zdmuchnąć świecę przy łóżku Emilii, 

kiedy dostrzegła, że Gulbrand zatoczył się. Coś mu się 
stało czy może po prostu się potknął? Zaczęła śledzić 
jego ruchy i nabrała pewności, że staremu służącemu 
coś dolega. Szedł niepewnie przed siebie, co rusz się za-
trzymywał i przykładał dłoń do piersi. Cały czas jednak 
parł w kierunku zabudowań służby, by się położyć.

Inga pośpiesznie zdmuchnęła świecę i zbiegła scho-

dami w dół.

138

background image

-" Gulbrand! - krzyknęła rozpaczliwie, widząc, że 

służący osuwa się na kolana. Cały czas trzymał dłoń na 
piersi.   W   trzech   długich   krokach   znalazła   się   przy 
nim. - Oddychaj spokojnie, Gulbrand - powiedziała, 
starając się panować nad sobą.

- Wszystko...   będzie   dobrze   -  wyjąkał   Gulbrand

zadyszany. - Poczułem jakieś ukłucie w klatce piersio
wej - wyjaśnił, podnosząc się z kolan. Stanął i łapczywie
łapał powietrze.

Inga stała się podejrzliwa. Wyglądało na to, że Gul-

brand usiłuje obrócić wszystko w żart.

-Przytrafiają ci się takie same skurcze, jakie miał 
Niels? - spytała ostrożnie.
-Może - odrzekł Gulbrand z wahaniem.
-Odprowadzę cię - oznajmiła zdecydowanym gło-
sem.
-Nie ma mowy - zaprotestował Gulbrand. - Żadna 
kobieta   nie   przestąpi   progu   mojego   pokoju   - 
zażartował, ale jego twarz zdradzała cierpienie.
-W takim razie przejdę się z tobą do schodów - 
uśmiechnęła się krzywo.
Gulbrand nie miał nic przeciwko temu i ramię w ra-

mię ruszyli przez dziedziniec.

-Obiecaj mi, że zachowasz ostrożność, kładąc się 
- poprosiła. - Nie wykonuj żadnych gwałtownych 
ruchów.
-Obiecuję - roześmiał się Gulbrand. Jego policzki 
zaróżowiły się z wolna.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Inga stanęła bez-

139

background image

radnie w miejscu. Czy powinna zostawić go samego? 
Może trzeba było wejść do środka i sprawdzić, czy tra-
fił do łóżka? Niepokój jej nie opuszczał. Może znów za-
słabł? Może umrze tej nocy? Problemów ż sercem nie 
wolno lekceważyć.

Musiała jednak spełnić jego życzenie i zostawić go 

w spokoju. Zawróciła niechętnie i weszła do kuchni, 
by nalać sobie kawy. Aromat rozniósł się po pomiesz-
czeniu, ale Inga zdawała się go nie zauważać. Ściskała 
kubek w dłoniach i wyglądała z napięciem przez okno.

Nie, nie powinna tu stać i czekać, aż stanie się coś 

strasznego. Zdecydowanym ruchem odstawiła kubek na 
stół i owinęła się szalem. Wsuwała właśnie stopy w buty, 
kiedy w pokoju Gulbranda rozbłysło światło. A więc, 
pomyślała uspokojona, w tym starym, upartym służą-
cym wciąż kołacze się życie.

Usiadła za stołem i wyciągając szyję, wpatrywała się 

w okno. Dopiero po godzinie mogła odetchnąć z ulgą. 
Gułbrand musiał zdmuchnąć świecę, bo w jego pokoju 
zapanowała ciemność. Stary uparciuch wciąż żyje, po-
myślała i pokręciła głową.

*

W Storedal trójka ludzi otoczyła Kristiana, czyniąc sta-
rania, by go przekonać, że kłamstwo Jenny nie ma zna-
czenia.

- Jenny wybrała ciebie - powiedziała Mina z pa-

sją. - Nie zapominaj, że poświęciła własną córkę dla wa-
szej miłości. Moim zdaniem to wielka ofiara!

140

background image

Ragnhild wtrąciła swoje trzy grosze.

- Jeśli nie potrafisz tego docenić - warknęła - to je

steś pozbawionym serca cynikiem! Czy tylko matki ko
chają własne dzieci?

Oczy Kristiana zabłysły niebezpiecznie. Musiał poli-

czyć do dziesięciu, by nie rozerwać Ragnhild na strzępy. 
Niewiele się zmieniła, pomyślał ze złością, zawsze była 
jedną z nielicznych osób, które miały odwagę odzywać 
się do niego w ten sposób. Nie dbała o to, czy poczuje 
się urażony, i potrafiła zdobyć się na irytującą szczerość. 
A mimo to... Może dlatego właśnie tak ją lubił? Zawsze 
kłócili się jak koguty, ale też zawsze wracali do zgody. 
Wiązała ich silna więź, Laurens i Jenny śmiali się często 
i twierdzili, że są jak bratnie dusze.

- Kocham Kristoffera i Kristera - bronił się.
- A co z Ingą? - Ragnhild wsparła się pod boki.
Kristian schylił kark w poczuciu winy.
- Wiecie wszyscy, że ją odtrąciłem, ale... Powinni

ście okazać mi wspaniałomyślność, bo pogodziłem się
z córką.

Ragnhild nie poddawała się.
- Kochasz ją równie mocno jak Kristoffera i Kriste

ra?

Kristian zamyślił się.
- Tak - powiedział po chwili. - Może nawet moc

niej, jeśli potraficie to zrozumieć...

Ta utarczka oczyściła atmosferę. Ragnhild wróciła na 

miejsce, uśmiechając się z zadowoleniem.

- Napijmy się jeszcze wina - powiedziała.

141

background image

Kristian podniósł kieliszek do ust drżącą ręką i umo-

czył w nim usta.

- Kim ona jest?

Pytanie Laurensa ugodziło go jak ostrze noża.

- Ta nie marne wspólnego ze sprawą-odrzekł bez

barwnie.

Laurens podniósł hardo głowę.

-Ciebie nic nie łączy z dziewczynką - sprzeciwił 
się - ale ja jestem jej wujem!
-To prawda - przyznał Kristian z kamienną twarzą 
- ale ona nigdy nie dowie się o swoim pochodzeniu. 
Wzrastała w przekonaniu, że ci starsi ludzie są  jej 
rodzicami.

Laurens pobladł na twarzy i skinął lekko głową.

-Nic jej nie powiem.
-A ty? - Kristian rzucił okiem na Ragnhild. Ragn-
hiłd   nie   miała   plotkarskiej   natury,   ale   lubiła 
rozwiązywać   konflikty.   Mogła   niechcący   się 
wygadać.
-Będę, milczeć jak grób - obiecała.

Kristian wiercił się w krześle. W ciągu ostatnich dni 

musiał wielokrotnie obnażać swą duszę. To było niezwyk-
łe, choć... wyzwalające doświadczenie.

- To... Lovise.

Laurens i Ragnhild spojrzeli po sobie z zaskocze

niem.

<-

-Lovise - powtórzył Laurens. - Czy to nie jedna ze 
służących w Svartdal?
-Tak.

Laurens nie posiadał się ze zdumienia.

142

background image

- Lovise jest zwykłą... służką? Ależ Kristianie, prze

cież to córka mojej siostry!

Kristian ściągnął gniewnie czarne brwi.

- Inga próbowała mnie przekonać, bym zapewnił

Lovise lepszą przyszłość. Uczynię to, ale dziewczyna zo
stanie służącą i nikim więcej!

Laurens machnął rękoma z rezygnacją, ale nie zapro-

testował. Na jego twarzy pojawił się wyraz zamyślenia. 
Kristian nie wątpił, że Laurenś będzie milczał, ale na 
pewno spróbuje pomóc Lovise w inny sposób. Znał 
wszak człowieka, którego Lovise wkrótce miała poślu-
bić. Kristian nie wykluczał możliwości, że jego szwagier 
spróbuje dotrzeć do swojej siostrzenicy tą drogą.

- A więc zająłeś się nieślubnym dzieckiem - stwier

dziła Ragnhild z uśmiechem, przyjaznym i nieco kpią
cym jednocześnie. - Może wcale nie jesteś taki zimny
i bez serca, skoro zadbałeś o córkę Jenny...

Kristian nie odpowiedział i odwrócił wzrok z zawsty-

dzeniem. Niech Ragnhild myśli, co chce, ale on nie czuł 
nic wobec Lovise. Cała trójka spoglądała na niego wzro-
kiem, w którym kryło się współczucie i... zrozumienie. 
Tak, tak, pomyślał, odchylając się w krześle. Niech są-
dzą, że jest szlachetnym człowiekiem. Dobrze wiedział, 
że to nieprawda.

background image

14

Tydzień później Marlenę wpadła do kuchni z nadętą miną. 
Na całe szczęście Inga była sama. Zadrżała, ale spokojnie 
odłożyła ściereczkę, którą odkurzała półki spiżarni.

-Czy coś się stało? - spytała przyjaźnie. 
Marlenę posłała jej jadowite spojrzenie.
-Kristiane spodziewa się dziecka!
-Wiem o tym - odrzekła Inga z ulgą.
- I mówi, że ty powiedziałaś - Marlenę wycelowała

w nią oskarżycielsko palec - iż mimo wszystko może zo
stać na służbie.

Inga uniosła się gniewem.

- Czyżbyś źle życzyła własnej siostrze? - syknęła.
Marlenę spotulniała.

- Nie, ale... - Głos się jej załamał i służąca zaczęła

płakać. Zasłoniła zarumienioną twarz i opadła na krze
sło. - Kristiane urodzi dziecko... z twoim błogosławień
stwem. A ja... musiałam usunąć moje. To niesprawied
liwe - zakończyła, zalewając się łzami.

144

background image

Tłumaczenia nie zdadzą się na nic, póki dziewczyna 

się nie uspokoi, pomyślała Inga. Nalała kawy do dwóch 
kubków i pchnęła jeden w kierunku Marlenę.

- Napij się kawy - zaproponowała - to się rozgrze

jesz.

Marlenę zamrugała zaczerwienionymi oczyma, pod-

niosła powoli kubek i pociągnęła łyk gorącego napoju.

-Więc co właściwie powiedziała Kristiane?
-Że... spodziewa się dziecka z Erlingiem i że... ty 
obiecałaś   jej   pomoc.   Nie   zostanie   przegnana   z 
dworu... Powiedziała także, iż się ucieszysz, bo ona i 
Arne się kochają. Arne zgodził się wziąć na siebie 
ojcostwo dziecka. - W jej głosie brzmiał sarkazm, 
ale i zazdrość.

Inga ukryła uśmiech, bo to nie był właściwy moment 

na okazywanie wesołości, ale wiadomość bardzo ją ucie-
szyła.

- Rozumiem, że ci przykro, Marlenę, bo ciebie nie

spotkało tyle dobrego...

-

No właśnie - rzuciła służąca obrażonym tonem.

Inga udała, że nie słyszy. Nie było sensu besztać Mar
lenę, musiała raczej okazać jej zrozumienie.

- Ty kiedyś błagałaś mnie o pomoc w usunięciu ciąży.

Kristiane natomiast... - Inga przerwała, by zastanowić
się nad dalszym ciągiem. Czy powinna zdradzić Marle
nę, do czego Kristiane była gotowa się uciec, by odsunąć
od siebie wstyd i poniżenie? Marlenę nie wiedziała o sa
mobójczej próbie siostry, bo nie wspomniała o tym ani
słowem.

Inga milczała przez dłuższą chwilę, ale w końcu zde-

145

background image

cydowała się na szczerość. Siostry łączyła bliska więź 
i Marlenę zwykle nie zachowywała się w ten sposób. 
Być może jednak nie potrafiła przeboleć myśli, że kiedyś 
zdecydowała się na ten straszny krok. Pewnie tak, spę-
dzenie płodu musiało być dla niej ogromnym obciąże-
niem.

- Pamiętasz, że Kristiane spędziła kiedyś kilka dni

w moim łóżku?

Marlenę przytaknęła z zaciętą miną.
- Nie była chora na ciele, tylko na duszy. Gulbrand,

Arne i ja znaleźliśmy się przypadkiem w pobliżu, kie
dy twoja siostra... - Inga zamilkła na chwilę w obawie,
że prawda może okazać się dla Marlenę zbyt okrut
na. - Trochę wcześniej Erling zwymyślał ją najgorszymi
wyzwiskami i powiedział, że nie chce jej znać. Kristiane
była załamana...

Wzrok Kristiane złagodniał.
-Nie opowiadała mi o tym - odezwała się spokoj-
niejszym tonem.
-Nie dziwię się - stwierdziła Inga - bo Kristiane 
znalazła   się   wtedy   w   ogromnej   potrzebie.   Tak 
wielkiej,  że   gdybyśmy   nie   zdążyli   na   czas, 
powiesiłaby się na belce na strychu stodoły!
Marlenę przyłożyła dłoń do ust.
-To niemożliwe - pisnęła przerażona.
-A jednak - odrzekła Inga. - Kiedy się jakimś cu-
dem ocknęła, oświadczyła, że albo zabierze życie, 
które w niej zakiełkowało, do grobu, albo będzie 
patrzeć, jak dojrzewa. Kristiane nie widziała innego 
rozwiązania,

146

background image

a ja musiałam pomóc jej w dokonaniu właściwego wy-
boru.

- Winisz mnie za to, co zrobiłam? - spytała nagle

Marlenę.

Inga zdusiła westchnienie.
- Nie. Nie, oczywiście, że cię nie winię. Chcę tylko,

byś zrozumiała, że miałyście inne potrzeby. A ja stara
łam się wam obu przyjść z pomocą.

Marlenę pociągnęła nosem.
-Gdybyście nie znaleźli jej na czas, toby już nie żyła. 
Odpowiedź Ingi była brutalna, lecz szczera.
-Tak. Leżałaby teraz na cmentarzu.

Marlenę zaczęła wreszcie rozumieć powagę sytuacji. 

Ze wstydu poczerwieniała jeszcze bardziej.

-Ale ze mnie egoistka - szepnęła ze wstydem. - 
Jak mogłam być tak głupia, by pozazdrościć Kri-
stiane,   że   może   zostać   na   służbie   we   dworze. 
Przecież jest moją siostrą...
-To prawda - potwierdziła Inga z uśmiechem. - Ale 
nie   obwiniaj   się   -   dodała   i   poklepała   służącą 
przyjaźnie po dłoni. - To naturalna reakcja na wieść, 
że innym wiedzie się lepiej niż nam. Porozmawiaj z 
Kristiane i okaż  jej troskę. Na pewno opowie ci o 
wszystkim.
- Tak sądzisz?
Inga pokiwała głową.
- Tak sądzę. My poznaliśmy prawdę, bo Kristiane

nie miała innego wyjścia. Ale bądź ostrożna, Marlenę,
bo Kristiane, co dziwne, uważa, że to... - szukała właś
ciwego słowa - wstyd, iż usiłowała się zabić.

147

background image

Marlenę podniosła się z miejsca.
-Przepraszam, Ingo, nie chciałam...
-W ogóle cię tu nie było - uśmiechnęła się Inga, 
machając   ręką.  -1  jeszcze  jedno!  -  krzyknęła,  bo 
dziewczyna   znalazła   się   już   za   progiem.   -   To 
prawda, że Kri-stiane i Arne są więcej niż dobrymi 
przyjaciółmi?
Marlenę obnażyła krzywe zęby.
- Tak, Arne poprosił ją o rękę, a ona się zgodzi

ła. Chcą zaczekać z zaręczynami, póki nie wyjaśni się
sprawa służby. To znaczy czy przeniosą się do Storedal,
czy zostaną tutaj - dodała.

Inga roześmiała się. Słowa Marlenę przypomniały jej 

o wielkim wydarzeniu, które ją czekało: przeprowadzce 
do Martina.

-Ja opuszczę Gaupas, lecz niczego nie musicie się 
obawiać, bo mój brat, Krister, przejmie dwór. I niech 
go ręka boska broni, gdyby kogoś odesłał ze służby! - 
Mrugnęła szelmowsko.
-Jak dobrze - pojaśniała Marlenę. Miała dziś wyraźne 
problemy z właściwym doborem słów. - To znaczy 
dobrze dla ciebie, że wyjdziesz za Martina. Nie cieszę 
się wcale, że się przeprowadzisz. I dziękuję, że o nas 
pomyślałaś.
-Krister potrzebuje zaufanych pomocników - oznaj-
miła   Inga   i   zamknęła   drzwi   za   Marlenę,   która 
popędziła  z   wiadomościami   do   obory,   gdzie 
znajdowała się jej siostra. Z pewnością powie jej, że 
Gaupåsbędzie miało nowego właściciela.

148

background image

Inga czuła się jak w siódmym niebie. Wszystko w ostat-
nim czasie szło po jej myśli: pogodziła się z Kristia-
nem, a ojciec wreszcie doszedł do zgody z Laurensem 
i Ragnhild. Po latach oczekiwań i tęsknoty połączy 
się z Martinem... Inga była bezgranicznie szczęśliwa. 
Na dodatek uzyskała odpowiedzi na tyle pytań, które 
dręczyły jej duszę. Część z nich sprawiła jej ból, choćby 
tragiczna historia matki. Uważała jednak, że dobrze, iż 
ją poznała.

Jedną jeszcze rzecz musiała zrobić, by uwolnić się od 

brzemienia przeszłości: pozbyć się noża, który kiedyś 
podarował jej Gulbrand. Nóż mógł wprawdzie spoczy-
wać w skrzyni po wieczny czas, zawsze jednak przypo-
minałby jej o Gudrun...

Wsunęła klucz w zamek, otworzyła skrzynię i wy-

jęła nóż. Przykro było pozbywać się tak drogocennego 
przedmiotu, ale nie wolno zostawiać żadnych śladów. 
Nikt z żywych nie mógł już wiązać tego narzędzia z za-
bójstwem, sama przecież o to zadbała, ale przerażeniem 
i grozą napełniała ją świadomość, że wciąż znajdowało 
się w jej domu.

Z drżeniem wsunęła nóż do pochwy. Orzeł wyryty na 

rękojeści zdawał się spoglądać na nią z niemym wyrzu-
tem. Owinęła go starą powłoczką i wsunęła do koszyka. 
Usiadła na chwilę, by zaczerpnąć tchu, po czym wstała 
energicznie i ruszyła w dół schodów. Na dole otworzyła 
drzwi do kuchni i krzyknęła:

-Jadę do Svartdal, Eugenie. Zajmiesz się Emilią?
-Oczywiście - odrzekła Eugenie, która już trzymała

149

background image

dziewczynkę w ramionach. Podsunęła jej łyżeczkę kaszy 
do ust, a mała mlasnęła z zadowoleniem.

-■ Inga - rozpromienił się Kristian na jej widok. Od-

łożył strug i oderwał się od pracy.

Radość Ingi nie miała granic. Ojciec witał ją ze 

szczerym zadowoleniem! To było wręcz nierzeczywiste. 
Nie miała już zamiaru wracać do przeszłości i rozmyślać 
nad cierpieniami, które jej zadał. Przeszłość, pomyślała 
filozoficznie, to zamknięty rozdział.

-Musiałam sprawdzić, jak się macie - powiedziała 
zachwycona, kiedy ojciec pomagał jej zsiąść z konia.
-A dobrze się mamy - odrzekł dobrodusznie. - Le-
piej niż kiedykolwiek.
Ucieszyła się w duchu, słysząc te słowa. Po rozmo-

wie z Laurensem ojciec odzyskał spokój ducha, a kie-
dy i z nią się pogodził, jeszcze bardziej się odprężył. 
Uparty osioł, pomyślała z miłością, czemu się drę-
czył przez tyle lat? Duma nie pozwalała mu wcześ-
niej zwrócić się do Laurensa. No tak, ale miał wszel-
kie prawo, by czuć się zdradzonym, nie mogła o tym 
zapominać.

-Musisz się zadowolić moim towarzystwem - ro-
ześmiał się ojciec. - Wszyscy zrobili sobie wolny 
dzień i ruszyli do lasu. Emma przygotowała cały 
kosz kanapek. Myślę, że tak szybko nie wrócą.
-To nic - zapewniła go Inga i sama się zdumiała, 
bo   to   była   prawda.   Wcześniej   krępowała   ją 
rozmowa

150

background image

z ojcem, mówiła nieskładnie i popełniała niezręczności. 
Teraz wstyd całkowicie ją opuścił.

Kristian wprowadził Mikrusa do wolnego boksu. 

Ogier uspokoił się i zajął się zawartością żłobu.

- Wejdźmy do domu, Ingo - powiedział ojciec i oto

czył ją ramieniem.

Jego bliskość i bezpośredniość wciąż ją oszałamiały. 

Musiał przejść jakąś przemianę osobowości, bo nigdy 
nie traktował jej tak poufale. Teraz zaś obejmował ją 
tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słoń-
cem.

-Przyszły dokumenty - powiedział, kiedy znaleźli 
się w ciepłej, przytulnej kuchni - dotyczące spadku 
Si-grid. Mieliśmy je omówić wtedy, gdy... lensman 
zjawił  się w Gaupas. Można powiedzieć,  że nam 
pokrzyżował plany...
-Tak, wiem. - Inga pojęła, o co mu chodzi. Wspo-
mnienie   przyprawiło   ją   o   dreszcze.   Dzięki   Bogu 
wszystko się ułożyło, choć wtedy jeszcze przyszłość 
malowała się w ciemnych barwach... Zdawało się jej, 
że wieczność cała upłynęła od chwili, kiedy umówili 
się,   że   Kristian   skontaktuje   się   z   adwokatem   w 
sprawie podziału spadku. Zgodzili się również, by 
adwokat odesłał dokumenty bezpośrednio do niego.
-Adwokat zliczył cały majątek Nielsa, budynki, ru-
chomości, narzędzia i gotówkę. Spadkobierców jest 
wielu:   oprócz   ciebie   Gudrun,   Sigrid   i   Emilia. 
Gudrun   nie  żyje,   więc   jej   część   spadku   dostaną 
Runa i Martin, a Sigrid otrzyma tyle, co tych dwoje 
razem. Tyle samo nale-

151

background image

ży się Emilii. Adwokat poinformuje cię dokładnie o roz-
liczeniu.

Inga gwizdnęła przeciągle i skinęła głową.
Kristian złożył dokumenty.

-Niels był  zamożnym  człowiekiem.  Powstaje teraz 
pytanie,   co   zamierzasz   uczynić:   przekażesz 
GaupåsSigrid czy dasz jej pieniądze.
-Niech Martin to rozsądzi - powiedziała Inga sła-
bym głosem.
-On decyduje wyłącznie o tej części spadku, która 
przypadnie jemu i Runie - przypomniał jej Kristian. - 
Jeśli   postanowisz   o   podziale   spadku   przed 
zamążpójściem,  nie będzie miał prawa rozstrzygać, 
co stanie się z dworem.

Inga zamyśliła się. Rozsądek podpowiadał, by zosta-

wić dwór Sigrid, ale, o dziwo, nie miała ochoty tego ro-
bić. Życzyła sobie, by przejął go Krister. Zresztą Sigrid 
została gospodynią w majątku 0vre Gullhaug, który wy-
magał wielu nakładów i inwestycji. Torstein i Sigrid po-
trzebowali gotówki.

-Będzie tak, jak sobie wymyśliłam, ojcze. Sigrid do-
stanie pieniądze.
-Martin też może zażyczyć sobie pieniędzy zamiast 
Gaupås- stwierdził ojciec.
-Sam mówiłeś, bym zdecydowała jeszcze przed ślu-
bem - powiedziała miękko i zaraz dodała: - Storedal 
to  piękna i zadbana posiadłość. Nie wydaje mi się, 
by cierpiano tam na brak gotówki.
-Można tak powiedzieć-roześmiał się Kristian, wsu-

152

background image

nął dokumenty do koperty i odepchnął ją na bok. - Spra 
wa spadku załatwiona. Musisz wybrać się do nowego 
lensmana ze wszystkimi spadkobiercami i załatwić resztę 
formalności.

Inga obiecała, że tak uczyni.
Wyjęła z kosza zawiniątko.

- Ojcze - zawahała się. - Wiesz, że nóż, który dosta

łam od Gulbranda, odegrał pewną rolę w dramacie, któ
ry skończył się śmiercią Gudrun... Mamy to już za sobą
i lensman odstąpił od oskarżenia, ale nie zaznam spoko
ju... póki nóż nie zostanie zniszczony. Mam go wrzucić
do jeziora i mieć nadzieję, że fale nigdy nie wyrzucą go
na brzeg? A może zagrzebać w lesie i modlić się do wyż
szych mocy, by nigdy nie został znaleziony? Sama nie
wiem, wolałabym jednak, by ślad po nim nie został...

Trudno było zgadnąć myśli Kristiana, bo nie poru-

szył się, tylko wbił w nią wzrok.

Wyraz jego twarzy zaniepokoił ją. Może niepotrzeb-

nie obciąża go tym problemem? Był jednak przecież 
jej ojcem, a ojciec powinien pomagać własnej córce... 
Ostatnio zresztą nie skąpił jej pomocy, pomyślała i przed 
oczyma stanęło jej ciało Erlinga.

Zebrała się na odwagę.
- Dlatego proszę cię, ojcze, byś... go zniszczył...
Kristian opuścił głowę.

Nic nie odpowiedział, a Indze zaschło w gardle. Dla-

czego zwlekał? Uznał prośbę za nieodpowiednią? Zwil-
żyła wargi, fale zimna i gorąca na przemian wstrząsały 
jej ciałem.

153

background image

-Przyniosłaś go ze sobą?
-Tak - wyjąkała. - Mam go tutaj. - Rozwinęła starą 
powłoczkę i położyła nóż na stole.
-Cenny dar - powiedział Kristian.
-To prawda - odrzekła Inga i teraz ona opuściła gło-
wę. - Przykro mi, że muszę go zniszczyć, ale... - 
Wzruszyła   ramionami,   nie   miała   innego 
wyjaśnienia.
Kristian położył jedną dłoń na broni, a drugą dotknął 

jej ramienia.

- Masz   rację   -  szepnął   chrapliwie.   -   Uratowali

śmy cię z Laurensem z opresji, ale lepiej będzie usunąć
wszelkie ślady. - Jego wzrok płonął dziwnym światłem.
Inga zrozumiała, że ojciec rozważa, co by się stało, gdy
by lensman dowiedział się o nożu. Nie ma takiej moż
liwości, pomyślała w następnej sekundzie, bo Gudrun
i Erling nie żyją. Nie zmieniła jednak zdania, nóż należy
zniszczyć.

Kristian wziął go do ręki, wstał i ruszył szybkim kro-

kiem do salonu.

Inga podążyła za nim.
Ojciec zdecydowanym ruchem wrzucił nóż i pochwę 

do kominka.

Inga podeszła bliżej. Płomienie, zrazu powoli, potem 

coraz szybciej, owinęły się jak węże wokół przedmiotu 
i po chwili pochwa zajęła się ogniem. Ze łzami w oczach 
dziewczyna obserwowała, jak skóra zwija się, a ogniste 
języki dobierają się do orła na rękojeści. Pod wpływem 
gorąca skrzydła ptaka złożyły się i pokryły sadzą. Dol-
na część pochwy pękła z trzaskiem i płomienie wżarły

154

background image

się w czarne, szkliste oczy orła. Inga wstrzymała oddech. 
Zdawało się jej, że orzeł mrugnął oskarżycielsko okiem, 
zanim ogień zamienił go w węgiel. Drewno rękojeści 
skwierczało, przez ułamek sekundy litery „I.K.G." zabły-
sły oślepiającym światłem i zamieniły się w kupkę po-
piołu.

Inga otarła dyskretnie łzy.

Kristian złapał pogrzebacz i przyciągnął do siebie 

rozżarzone ostrze.

- Poczekam, aż wystygnie-powiedział bezbarwnym 

głosem - ale nie bój się, Ingo. Zabiorę je później do kuź-
ni i przekuję w skobel do drzwi stajennych lub haczyk 
do wieszania ubrań... W każdym razie - dodał - zada-
nie wykonane. Nikt już nie znajdzie noża.

Inga zdusiła w sobie płacz. Nareszcie uwolniła się od 

koszmaru.

background image

15

Gaupds, maj 1910 roku

- Inga! Idzie Sigrid! - krzyczała Eugenie, wbiegając 

na piętro. - No co tak stoisz w tym gorsecie - łajała ją ze 
śmiechem, ujrzawszy ją na krużganku. - Ustaw krzesło 
przed lustrem, żebyś mogła widzieć, jak Sigrid stroi cię 
do ślubu.

Inga zachichotała z podniecenia. Eugenie była na no

gach od bladego świtu, wysiłek znaczył jej twarz czerwo
nymi plamami. Włożyła na siebie odświętny strój, białą
lnianą bluzkę z haftowanym wzorem, spódnicę z niebie
skiej wełny i czerwony samodziałowy kaftan. Tkany na
krosnach wełniany pas zdobiła srebrna spinka. Według
starego wzoru, oznajmiła z dumą Eugenie, bo wszystkie
części ubioru wyszły spod jej ręki. Torebka uszyta z tego
samego materiału co spódnica miała czerwoną wyściół- 

j

kę   i   ozdobną   lamówkę   tego   samego   koloru.

i

Inga posłusznie spełniła polecenie. Jej długie, świe-

156

background image

żo umyte włosy spływały wzdłuż ramion, lecz już nie-
długo Sigrid wysuszy je, zaplecie i ułoży w kunsztow-
ną fryzurę. Z zachwytem spojrzała na suknię ślubną. 
Po długim zastanowieniu zdecydowała się na białą, 
a wieść o jej decyzji obiegła całą wieś lotem błyskawicy. 
Kobiety kręciły nosami na ten szalony pomysł. Iść do 
ołtarza w białej sukni można tylko raz! To niesłychane! 
Inga prychnęła pogardliwie, dowiedziawszy się o za-
zdrosnych komentarzach miejscowych plotkarek. Rze-
czywiście szła za mąż po raz drugi, ale ślub z Nielsem 
zakończył się koszmarem. Teraz zaś stawała na ślub-
nym kobiercu z miłości. Smakowała to słowo, nie po-
siadając się ze szczęścia.

- Jestem rada, że zgodziłaś się skrócić welon - powie

działa Sigrid zadyszana, wbiegając do pokoju. Jej twarz
płonęła z podniecenia. - Szkoda byłoby chować te pięk
ne włosy pod koronkami i tiulami. I nie byłoby widać
fryzury - zakończyła, łapiąc powietrze.

Inga zagryzła wargi.
- A ludzie nie powiedzą, że to wulgarne?
Sigrid chwyciła szczotkę i uśmiechnęła się szelmow-

sko.

-A od kiedy się przejmujesz ludzkim  gadaniem? 
Nie, Ingo - uspokoiła ją i zaczęła szczotkować jej 
włosy długimi, delikatnymi pociągnięciami - jeśli 
suknia nie odkrywa piersi ani ramion, wszystko jest 
jak   należy.  Na   widok   nagiej   kobiecej   skóry   ten 
nowy młody pastor  mógłby zapomnieć języka w 
gębie.
-Co ty wygadujesz - roześmiała się Inga. Sigrid

157

background image

rzadko pozwalała sobie na takie frywolne komentarze. 
Brzuch miała już wydatny. Tak duży, że Inga poważnie 
obawiała się, czy pasierbica nie urodzi podczas wesela. 
Na razie jednak Sigrid nie czuła żadnych oznak zbliżają-
cego się rozwiązania.

Inga poklepała ją czule po brzuchu.

- Musimy poprosić przyszłego dziedzica 0vre Gull-

haug, by zaczekał z przyjściem na świat...

Sigrid roześmiała się.
-Wszystko będzie dobrze. Niczym się nie martw. 
Torstein nakazał akuszerce, by była gotowa. Jestem 
bezpieczna,  dzisiejszego dnia  myśl  wyłącznie  o 
Martinie i o sobie!
-Niczego innego nie robię - zażartowała Inga. Roz-
siadła się na krześle i poddała zabiegom Sigrid. Miała 
lekkie wyrzuty sumienia, bo wiedziała, że służba w 
Svartdal od samego rana uwija się jak w ukropie, by 
przygotować  weselną uroczystość. Torę i Arne też 
tam byli. Wszyscy mieli spotkać się w kościele w 
Botne.
-Myślisz, że Hedvig zjawi się na zaślubiny?
-Zarzeka się, że nie przyjdzie, ale kto ją tam wie - 
mruknęła   Sigrid   niewyraźnie,   ściskając   wargami 
kilka spinek do włosów. Starannie wpięła jedną z 
nich,  po   czym   cofnęła   się   o   krok,   by   ogarnąć 
wzrokiem swoje dzieło. Na wszelki wypadek wpięła 
kolejną, żeby utrzymać niesforny lok we właściwym 
położeniu. - Teściowej nie w smak, że wychodzisz za 
Martina   -   dodała   szczerze.   -   I   jeszcze   doznała 
wstrząsu na wieść o tym, że Kri-stian i Mina biorą 
ślub tuż po was!

158

background image

-Nie wątpię - odrzekła Inga. Nie cieszyła się z reakcji 
Hedvig. Teściowa Sigrid nie potrafiła dojść do ładu 
z sobą samą, ale też sama sobie była winna. To ona 
podżegała   do   kłótni   i   konfliktów.   -   Została 
zaproszona do  Svartdal przez wzgląd na Kristera i 
Torę.   Chcę,   by   brat  poznał   Hedvig,   zanim 
zamieszka w Gaupas. Po ślubie  przeniosą się tutaj 
oboje i będą jakoś musieli sobie ułożyć relacje z 
sąsiadką. Wcale im nie zazdroszczę! - westchnęła z 
rezygnacją.
-Hedvig uspokoiła się nieco ostatnimi czasy - przy-
znała   Sigrid.   -   Torstein   odbył   z   nią   poważną 
rozmowę. Teściowa bardzo się stara, by nie zrażać 
mnie do siebie.
-To dobrze - powiedziała miękko Inga - ale wiesz 
przecież,   że   nienawidzi   mojego   rodu.   Choć 
przyznaję, iż hamuje ostatnio swój niewyparzony 
język.   Sądzę,   że   nie   zadrze   z   Kristerem.   Może 
zresztą   odczuwa   ulgę.  Ja   dziś   opuszczę   dwór,   a 
wkrótce zjawi się nowa gospodyni.
-Być może - przyznała Sigrid, przyglądając się od-
biciu   Ingi   w   lustrze.   -   Ślicznie   wyglądasz!   - 
krzyknęła, podziwiając własne dzieło.

Inga pokręciła głową na boki, przyglądając się ucze-

saniu. Sigrid upięła część włosów w formie korony na 
czubku głowy i zostawiła luźne loczki przy obu skro-
niach; podkręciła też lekko grzywkę. Reszta opadała 
czarną kaskadą na plecy, sięgając aż do bioder.

Kiedy Sigrid zdjęła suknię ślubną z wieszaka, obie 

spoważniały. Inga wsunęła ostrożnie ręce w rękawy

159

background image

i z pomocą Sigrid przeciągnęła suknię przez głowę. Ma-
teriał opiął jej zgrabne ciało.

- Włosy się nie potargały... - zaczęła Inga, ale urwa

ła, słysząc czyjś histeryczny krzyk.

Eugenie wbiegła na górę, przeskakując stopnie.
-Inga! Inga, musisz przyjść! Pośpiesz się?
-Co się stało? - przeraziła się Inga i poczuła, jak lód 
ścina jej serce.
-Gulbrand - dyszała Eugenie, ciągnąc ją za ramię.
-Zdejmij   najpierw   suknię   -   powiedziała   Sigrid, 
ale Inga nie zważała na jej słowa.
-Co z Gulbrandem?
-Przewrócił się na dziedzińcu. Przeniosłyśmy go 
z   Kristiane   i   Marlenę   do   domku   dla   służby,   ale 
Gulbrand nie daje znaku życia.
-Wielki Boże - jęknęła Inga - dlaczego wcześniej 
mnie nie zawołałyście?
Uniosła suknię i ruszyła w dół schodów. W głowie 

kołatała się jej myśl, że nie powinna ubrudzić ślubne-
go stroju, więc zacisnęła dłonie na śliskim materiale. 
Gulbrand, powtarzała w duchu, zauważyłam ostatnio, 
że chodzisz z trudem i słabujesz, ale chyba nie opuścisz 
nas w taki dzień? Teraz kiedy pogodziłeś się z Emmą? 
Kiedy miałam okazać ci szacunek, prosząc, byś odwiózł 
mnie do kościoła... Tym gestem chciałam uświadomić 
ci, ile dla mnie znaczysz. Czy ta sposobność mnie omi-
nie?

Zbeształa się za te samolubne myśli, ale modliła się 

do Boga, by choć jeszcze jeden dzień zachował przy

160

background image

życiu tego dobrego, wiernego człowieka. Jeden dzień, 
błagała z płaczem, ze względu na mnie i na niego sa-
mego!

Uklęknęła przy łóżku Gulbranda, nie dbając o to, 

że Kristiane i Marlenę ją obserwują. Nie zauważyła na-
wet, iż Eugenie i Sigrid przyszły tu za nią. Całą uwa-
gę skupiła na mężczyźnie, który leżał na łóżku ubrany 
w odświętny garnitur. Ujrzawszy go, rozpłakała się. Gul-
brand cieszył się na ten dzień z dwóch powodów: miał 
być świadkiem jej weselnego szczęścia i wziąć udział 
w uroczystościach razem z Emmą. Wprawdzie spotkał 
się z nią kilkakrotnie w ostatnim czasie, ale ślub stanowił 
okoliczność wyjątkową.

Jego dłoń była wilgotna. Inga pogłaskała ją czule, 

drżąc ze wzruszenia. Te żylaste, pokryte odciskami dło-
nie były świadectwem długiego i pracowitego życia.

- Inga - szepnął Gulbrand ledwo słyszalnie.
Inga drgnęła.
- Tak, drogi mój, jestem przy tobie - odpowiedziała

cicho. - Odpocznij teraz, przyjdę po ciebie, jak będzie
czas ruszać do kościoła.

Usłyszała jakieś poruszenie za sobą. Odwróciła się 

i z twarzy obecnych wyczytała smutną prawdę. Gul-
brand nie znajdzie się w kościele dziś, tylko za tydzień, 
kiedy jego ciało trzeba będzie złożyć w grobie. Nie prze-
żyje, niedługo wyda ostatnie tchnienie. Nie, nie, chciała 
krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.

Gulbrand zamrugał oczyma. Ruda broda opadła mu 

na pierś, kiedy ułożył usta w nikłym uśmiechu.

161

background image

-Jesteś niezwykle piękna, Ingo, wiesz o tym?  To 
wielka radość dla takiego starca jak ja widzieć cię 
wystrojoną dla mężczyzny, którego kochasz... Od 
początku wiedziałem, że jest w tobie moc, od chwili, 
kiedy  przywieźli   cię   do   Gaupas...   Wybacz,   że 
używam   takich  słów,   ale   oboje   wiemy,   że 
prowadzili cię jak krowę na rzeź. Ty zaś byłaś jak 
podbiał,   który   schyla   głowę,   gdy  ściśnie   mróz. 
Zgięłaś   się,   lecz   siłą   własnej   woli   w   końcu 
podniosłaś czoło.
-Bo ty przynosiłeś słońce w szare dni - szepnęła 
Inga. Czubkiem języka złapała łzę, która spłynęła po 
policzku i zatrzymała się w kąciku ust. Może powinna 
odesłać służące i zostać tylko z Sigrid? Nie zdobyła się 
na to, Gulbrand był bliską osobą dla wszystkich we 
dworze.
-Podejdźcie bliżej - mruknął przyjaźnie. - Chcę się z 
wami pożegnać.

Kiedy stanęły wszystkie nad jego łóżkiem, Inga do-

strzegła, że nie ona jedna dała się ponieść emocjom. Wą-
skie ramiona Sigrid drżały wstrząsane płaczem, a Kri-
stiane wbiła wzrok w podłogę.

Gulbrand z trudem wyciągnął rękę do Sigrid. Dziew-

czyna chwyciła ją spłoszona.

-Niech ta dziecina przyniesie ci szczęście - powie-
dział słabnącym  głosem.  -1 niech Torstein dba o 
ciebie, sroczko... - Słaby uśmiech pojawił się na jego 
wargach.   Sigrid   puściła   jego   dłoń   i   sięgnęła   po 
chusteczkę.
-Gulbrand - powiedziała Inga z głęboką rozpaczą. 
- Ja... - Płacz stłumił jej słowa.
-Wiem - odrzekł Gulbrand, walcząc z ociężałymi

162

background image

powiekami. - Bądź dobra dla Martina. Jakie to szczęś-
cie, że twój ojciec w końcu pobłogosławił wasz związek. 
I pozdrów ode mnie Emmę... Mieliśmy dziś być razem, 
ale... - Jego oddech stał się świszczący.

-Obiecuję - przyrzekła Inga. Widząc, że jego pierś 
porusza   się   coraz   wolniej   z   każdym   oddechem, 
położyła   na   niej   dłoń,   by   czuł   jej   obecność. 
Pozostałe kobiety przyłączyły się do niej.
-Módlcie się za moją grzeszną duszę - wycharczał 
Gulbrand. Omiótł je spojrzeniem zielonych oczu. 
Powieki zamknęły się, a głos rozpłynął w powietrzu.
Nie żył.

Inga zebrała wszystkie siły, by zmówić modlitwę. 

Chwilami gubiła słowa i pogrążała się w żalu, potem 
zagryzała zęby i mówiła dalej, a pod koniec je) głos za-
brzmiał czysto i jasno.

- Amen - zakończyły chórem.

Kiedy nadeszła właściwa pora, Martin udał się na górę 
do swojego pokoju. Czarny odświętny garnitur czekał 
na wieszaku. Ragnhild zadbała o stan kantów, wybieliła 
jego koszulę w słońcu i starannie wyprasowała ją paro-
wym żelazkiem. Ciemny krawat wisiał na oparciu krze-
sła, pod krzesłem stały wypastowane czarne buty.

Martin umył  się w miednicy. Zimna woda przy-

prawiła go o gęsią skórkę i dodała animuszu. W nocy 
nie zmrużył oka, tysiące myśli kotłowało mu się w gło-
wie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że szczęście wreszcie się

163

background image

do nich uśmiechnęło. Za parę godzin zostaną mężem 
i żoną...

Wytarł się ręcznikiem. Szczęściarz ze mnie, pomy-

ślał, dostanie mi się najpiękniejsza dziewczyna we wsi! 
Nie przemawiała przez niego próżność, taka była praw-
da. Żadna kobieta nie mogła się z nią równać. Inni męż-
czyźni mieli, być może, odmienne zdanie na ten temat, 
ale nie dbał o to. Promieniał z radości, że wreszcie zosta-
nie jego żoną.

Życie nie będzie usłane różami, bo Inga była jak dzi-

ki kot, którego nie można oswoić. I może właśnie dlate-
go   tak   ją   kochał.   Nie   życzył   sobie   posłusznej, 
wstydliwej  i potulnej żony.  Jej niezwykła osobowość 
ożywi ich małżeństwo i doda smaku szarym dniom.

Kiedy się ubrał, stanął przed lustrem, zastanawiając 

się, czy zaczesać włosy na bok. Złapał nawet za grzebień, 
ale zrezygnował. Inga lubiła tę jego jasną grzywę opada-
jącą niesfornie na oczy.

Dreszcz oczekiwania przeszył jego ciało. Podszedł 

zdecydowanym krokiem do komody, wysunął szufladę 
i wyjął broszkę, którą wiele lat temu kupił u złotnika. 
Przyrzekł sobie wtedy, że przypnie ją kiedyś do bluzki 
Ingi. Ta broszka podtrzymywała w nim nadzieję, która 
ledwie się tliła, kiedy ożenił się z Gudrun. Poczuł falę 
gorąca na myśl, jak blisko byli nieszczęścia. Gdyby Gu-
drun wciąż żyła, może inny mężczyzna prowadziłby dzi-
siaj Ingę do ołtarza...

Miękki uśmiech rozjaśnił jego twarz, kiedy wsuwał 

broszę pod poduszkę, na której spać będzie Inga. Kie-

164

background image

dy się obudzi, radosna i spełniona po miłosnej nocy, za-
skoczy ją porannym podarunkiem. I wreszcie przypnie 
broszkę w rozcięciu jej bluzki na piersi na znak, że teraz 
już należy do niego!

Kristian nie mógł sobie poradzić z węzłem krawata. 
Co za diabelski wynalazek! Nigdy nie nauczy się go wią-
zać.

- Pozwól mi - powiedziała Mina czule. Szybkim ru

chem zawiązała zgrabny węzeł, po czym rozejrzała się,
by sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu, i pocałowała
go w czubek nosa.

Kristian zaczerwienił się.
-Spóźnimy się do kościoła...
-Ależ skądże - powiedziała Mina. - Tora i Asne po-
mogą   mi   się   ubrać.   Ty   pojedziesz   przodem.   Nie 
możesz mnie zobaczyć w ślubnym stroju.

  - Embrik czyści uprząż, służba ma wszystko pod 
kontrolą. Ten wieczór zostanie ludziom w pamięci! - 
Kristian poklepał Minę żartobliwie, kiedy ta odwróciła 
się, by udać się do swego pokoju.

Od rana walczył ze sobą. Dobry nastrój gdzieś prys-

nął.   Złe,   dręczące   myśli   pojawiły  się   o   poranku  i 
dławiły go za gardło. Wiedział, skąd się wzięły: oto 
przyszła  ta     chwila,   kiedy   musiał   pożegnać   się   z 
Jenny. Może był w tym cień przesady, ale nie mógł 
nic   na   to   poradzić,  że   czuł   jej   obecność   każdą 
cząstką swego ciała... Mina mieszkała we dworze od 
pewnego czasu, lecz dopiero

165

background image

teraz miał ich połączyć węzeł małżeński. Wspomnienie 
żony nigdy się nie zatrze, ale musiał znaleźć dla Miny 
stałe miejsce w sercu.

Zimą'wielokrotnie przeklął imię Jenny za to, że zła-

mała umowę, którą zawarli. Kiedy zrozumiał, że go okła-
mała. .. chociaż nie, nie okłamała, tylko zataiła prawdę... 
w każdym razie czuł się wtedy samotny, opuszczony 
przez istotę, która znaczyła dla niego najwięcej.

Gdy śniegi stopniały, a kwiaty podbiału zażółciły 

wzgórza, jego gniew zaczął z wolna ustępować. Jenny 
nie była w stanie rozstać się z córką. Czy to niewyba-
czalny grzech? Czy to takie straszne, że instynkt macie-
rzyński przeważył nad uczuciami do niego?

Wiosną wstyd tlił się ledwie, a jego nastrój łagod-

niał jak powietrze wokół. Jenny nigdy później nie wspo-
minała o Lovise. Czy to, że wybrała jego, a nie córkę, 
nie było wystarczającym dowodem miłości? Zakręciło 
mu się w głowie, kiedy zrozumiał tę prostą prawdę: Jen-
ny go kochała. Aż do śmierci.

Kristian otworzył drzwi sypialni Odbicie, które uj-

rzał w lustrze, przedstawiało człowieka ponurego i smut-
nego. Wzrok miał pusty, a kąciki ust opadły mu smętnie. 
W ciągu ostatniego tygodnia pojął, że powinien trakto-
wać Lovise przyjaźniej. Nie powie jej prawdy. O nie, tego 
by nie zniósł. Zaoferuje jej jednak lepsze warunki służby 
w nagrodę za długoletnią pracę we dworze. Jak bowiem 
mógłby nienawidzić człowieka, którego kochała Jenny? 
To pytanie od miesięcy nie dawało mu spokoju. Poczuł 
ulgę, kiedy wreszcie znalazł właściwą odpowiedź.

166

background image

Ze smutkiem otworzył skrzynię. Kiedy znalazł to, 

czego szukał, usiadł na skraju łóżka. Rozstanie z zawar-
tością puzderka przyprawi go o ból serca, ale uznał, że to 
najwłaściwsze rozwiązanie.

background image

16

Podróż do kościoła przebiegła inaczej, niż Inga to sobie 
wymarzyła. Miała siedzieć w powozie obok Gulbranda, 
tymczasem Gulbrand leżał martwy na marach. Z pomo-
cą Eugenie i Marlenę oporządziła jego ciało. Czasu było 
niewiele, ale nie śpieszyła się. Służący zasługiwał na ten 
ostatni akt szacunku. Ubrana w suknię ślubną, zamknę-
ła mu powieki, obmyła i ponownie ubrała w odświętny 
garnitur. Zaczesała włosy i brodę i złożyła mu dłonie na 
piersi.

Wiedziała, rzecz jasna, że starzy ludzie umierają, 

ale bolało ją to, że stało się to właśnie tego dnia. Tak 
bardzo chciała, by znów gościł w Svartdal i spotkał się 
z Emmą. Tych dwoje odnalazło się na stare lata i Inga 
miała nadzieję, że czeka ich jeszcze wiele wspólnych 
dni. Śmierć jednak okazała się bezlitosna. Nie czekała na 
właściwą chwilę. Machała kosą, kiedy najmniej się tego 
spodziewano.

Jej oczy wyszukały Emmę, kiedy Eugenie pociągnęła

168

background image

za lejce i skierowała konie na kościelne wzgórze. Więk-
szość ludzi weszła już do świątyni, ale niektórzy wciąż 
czekali na zewnątrz.

- Moje kondolencje - Inga niechętnie użyła tej wy

świechtanej frazy. - Widzę w twoim wzroku, że Torstein
zdążył cię zawiadomić o śmierci Gulbranda...

Emma stała pochylona.

-Tak - odrzekła zmęczonym głosem.
-To takie smutne, że nas dziś opuścił. W tak uro-
czysty dzień i właśnie wtedy, gdy znów zesziiście się 
ze sobą.

Emma wyprostowała się i uśmiechnęła dobrodusz-

nie.

-Nie   żałuj   mnie,   moje   dziecko,   każdy   człowiek 
ugnie się w końcu pod ciężarem lat.
-Gulbrand nie sprawiał takiego wrażenia - odrzekła 
cicho Inga.
-W jednym byliśmy z Gulbrandem tacy sami - ciąg-
nęła   Emma   z   zadziwiającym   spokojem.   - 
Trzymaliśmy się życia, czekając, aż los uśmiechnie 
się do ciebie. Dorastałaś bez matki, częściowo także 
bez ojca. Być może  wraz z Gulbrandem udało się 
nam wypełnić tę pustkę, którą odczuwałaś.

• Smutny ton głosu służącej poruszył w Indze czułą 
strunę.

- Gulbrand pojawił się późno w moim życiu, ale za

to tak wiele dla mnie znaczył. Tak jak ty przez całe moje
życie.

Emma pogrzebała czubkiem buta w żwirze.

169

background image

- Byłaś dla nas córką, której nigdy nie mieliśmy -

mruknęła z zażenowaniem.

Inga zamrugała pośpiesznie powiekami, by odgonić 

łzy.

- Więc nie rozpaczaj, Ingo, że Gulbrand odszedł

właśnie teraz. Nie ujrzał cię w kościele, ale wiedział,
że jesteś w dobrych rękach. W rękach Martina. I nie
bądź smutna, że my tak krótko znów byliśmy razem.
Najważniejsze, że byliśmy.

W tej samej chwili zaczęły bić dzwony.
Emma odwróciła się i pośpieszyła do kościoła. Mu-

siała znaleźć się w środku, zanim dzwony wybrzmią.

Kristian odetchnął  z ulgą, kiedy Inga weszła do 

kruchty.

-Jesteś wreszcie - sapnął i otarł pot z czoła. - Po-
wiedziano   mi,   że   się   spóźnisz   ze   względu   na 
Gulbranda.
-Nie mogłam go tak zostawić - tłumaczyła się.
-Oczywiście, że nie - odrzekł przyjaźnie ojciec. - 
Gulbrand był dobrym człowiekiem.

Wyprostowali się, kiedy kościelny zamknął przed 

nimi drzwi. Zaraz miał ponownie je otworzyć i wtedy 
ruszą nawą kościelną. Inga drżała z emocji. Odsunęła od 
siebie myśli o Gulbrandzie i całą uwagę skupiła na tym, 
co miało nastąpić.

Organy   zagrały   tęskne   tony,   podwoje   rozwarły 

się  i   Inga   z   Kristianem   ruszyli   przed   siebie.   Przez 
zgromadzenie   przeszedł   szmer.   Inga   chłonęła 
spojrzenia,   którymi   obrzucali   ich   ludzie.   Uwagę 
wiernych zwróciła jej suknia, ale nie tylko to: mało kto 
się spodziewał, że dzie-

170

background image

dzic Svartdal poprowadzi do ołtarza swą znienawidzoną 
córkę. Żeby jeszcze wiedzieli, pomyślała Inga, o zakoń-
czonej waśni i o odrodzonej więzi między ojcem a cór-
ką.

Inga czuła nadzwyczajne wzruszenie i nie odrywała 

oczu od Martina. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Kri-
stian puścił ją i Martin przejął  jej  dłoń. Przyszły mąż 
promieniał miłością, a w jego niebieskich oczach lśniły 
łzy.

Pastor wygłosił długie kazanie o wierności i obowiąz-

kach małżeńskich, ale Indze to nie przeszkadzało. Mogła 
godzinami siedzieć u boku Martina bez znużenia, wy-
starczyło, że czuła zapach jego ciała i dotyk, słyszała jego 
oddech...

W końcu pastor uczynił znak, by podeszli do ołta-

rza.

- Jeśli ktoś zna jakiś powód, dla którego to małżeń

stwo nie może być zawarte, niech przemówi - powie
dział głośno i spojrzał po zgromadzonych. Zapadła ci
sza, nikt nawet nie chrząknął, nie pociągnął nosem.

Martin ścisnął jej dłoń. Niedługo nic ich już nie roz-

dzieli. Wyjdą z kościoła jako małżonkowie.

Nagły dreszcz przebiegł Indze po plecach, kiedy roz-

legł się jakiś władczy męski głos:

- Wstrzymajcie się! Ja mam coś... do powiedzenia!
Inga nie musiała się odwracać. Dobrze znała tubalny

głos własnego ojca.

171

background image

Szmer zdziwienia przeszedł przez zgromadzenie, kiedy 
słowa Kristiana odbiły się echem od sklepienia. Wszy-
scy wbili w niego wzrok, niektórzy uśmiechali się ze złoś-
liwą satysfakcją. Czyżby ten szaleniec miał zamiar za-
kłócić ślub własnej córki?

Kristian zerwał się z twardej ławki, jakby użądliła go 

osa. Jakże mógł zapomnieć o najważniejszym? No tak, 
Inga spóźniła się do kościoła, a on denerwował się ocze-
kiwaniem. Dlatego też ta ważna sprawa wyleciała mu 
z głowy. Dopiero teraz sobie przypomniał, bo Laurens 
szturchnął go w bok i spytał, czy wszystko załatwione.

-Bardzo przepraszam - powiedział zakłopotany - 
że przerywam w takiej chwili... - Niezrażony zdzi-
wionym wzrokiem pastora torował sobie drogę do 
ołtarza.   Na   czole   Ingi   pojawiła   się   głęboka 
zmarszczka. Dziewczyna chyba przestała oddychać, 
bo  robiła  się  coraz  bledsza.  Kristian   wiedział,  że 
wystawia   ją   na   kilka   sekund   bolesnego 
zawstydzenia, ale wierzył, iż mu wybaczy. Wsunął 
rękę do kieszeni i wyjął małe puzderko. - Chcę ci 
coś   ofiarować,   Ingo   -   wyjąkał.   Nie   lubił 
przemawiać   do   tłumu   ludzi.   -   Coś   bardzo 
cennego...
-Ależ ojcze. - Inga rozdziawiła usta ze zdziwienia. 
- Nie możemy z tym zaczekać? - Nie wydawała się 
zagniewana, tylko zdziwiona.
-Nie, nie możemy - odrzekł. - Chcę, byś ją założyła - 
dodał, wyjmując nieco zniszczoną złotą obrączkę.

Inga przyjęła ją z wahaniem, ale nie wsunęła na palec, 

tylko przeczytała napis wygrawerowany od wewnętrz-
nej strony. Jej oczy napełniły się łzami, a kiedy mrugnę-

172

background image

ła powiekami, łzy spłynęły po policzkach. Twarz znów 
przyoblekła się w rumieńce.

- Nie mogę - szepnęła i wyciągnęła rękę ku ojcu - ona

zbyt wiele dla ciebie znaczy...

Kristian delikatnie odtrącił jej dłoń.

- Tak, należała do Jenny. I prawda, że to mój naj

droższy skarb, lecz... - Znów zajrzał do puzderka i wy
ciągnął kolejny błyszczący przedmiot. - To moja stara
obrączka ślubna, Ingo, i życzę sobie, by Martin ją zało
żył. Na znak, że akceptuję to małżeństwo - i jego.

Źle się czuł wystawiony na ciekawskie spojrzenia 

w takiej chwili, gdy zawładnęły nim uczucia. Z udawa-
ną obojętnością odwrócił wzrok ku witrażom w oknach 
i czekał na odpowiedź.

Inga zacisnęła usta w wąziutką kreseczkę. Gdyby te-

raz spróbowała coś powiedzieć, głos odmówiłby jej po-
słuszeństwa. Puściła dłoń Martina i objęła delikatnie 
Kristiana za szyję.

- Dziękuję, ojcze, dziękuję! To najpiękniejszy dar,

jak dostałam w całym moim życiu. Wiem, ile znaczą dla
ciebie te obrączki...

Kristian uwolnił się z jej objęć z zawstydzeniem, 

ale radości, która malowała się na jego obliczu, nie usi-
łował ukryć. Spokojnie wrócił na swoje miejsce.

Pastor przeczekał cierpliwie tę niespodziewaną prze-

rwę w uroczystości, chrząknął i powiedział:

-Czy ty, Martinie Storedalu, bierzesz Ingę Gaupas, 
która stoi u twego boku, za żonę?
-Tak! - Odpowiedź padła tak szybko, że zgroma-

173

background image

dzeni roześmiali się. Martin nie wydawał się speszony 
swoim zapałem.

Inga   spojrzała   z   zachwytem   na   swojego   nowego 

małżonka. Kiedy oboje powtórzyli przysięgę małżeń-
ską, miała ochotę wybiec z kościoła i krzyczeć z rado-
ści! Musiała jednak uzbroić się w cierpliwość, bo Kri-
stian i Mina mieli zostać połączeni węzłem małżeństwa 
tuż po nich. No cóż, pomyślała, zajmując z Martinem 
miejsce w pierwszej ławce, z przyjemnością ujrzę, jak oj-
ciec padnie na kolana, by poślubić drugą kobietę w swo-
im życiu. Z całego serca życzyła mu, by Mina była mu 
wsparciem przez resztę jego dni.

Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy Laurens pojawił 

się u boku Kristiana i otworzył pudełeczko z obrączkami. 
Nikt nie przypuszczał, że Kristian znajdzie przyjaciela, 
który zechce być jego świadkiem, a już najmniej, że zosta-
nie nim Laurens. Ludzie spoglądali po sobie ze zdziwie-
niem, a Inga zastanawiała się, skąd Kristian wziął nowe 
obrączki. Zapewne je kupił i Inga dobrze rozumiała, dla-
czego tak uczynił: nie chciał brukać pamięci Jenny. Spoj-
rzała z zachwytem na obrączkę po matce. Ojciec mógł 
schować je w skrzyni, a jednak zażyczył sobie, by oboje je 
nosili. Gest był wzruszający i Inga westchnęła z zadowole-
niem. Błyszczącym wzrokiem śledziła ceremonię ślubną.

Po skończonej uroczystości  Inga i Martin wyszli 

pierwsi, Kristian z Miną postępowali kilka metrów za 
nimi. Pogoda zmieniła się, deszcz ustał i zza chmur uka-
zało się słońce. Inga zmrużyła oczy, oślepiona jego bla-
skiem.

174

background image

Zaczęła się nowa epoka w jej życiu. Miała dzielić ra-

dości i troski z Martinem. Tajemnice śmierci Gudrun 
i Erlinga będzie nosić w sobie aż do śmierci, ale nie wy-
ruszy w drogę samotnie. Martin zawsze stać będzie u jej 
boku.

Inga obróciła się w kierunku cmentarza i wyszukała 

wzrokiem grób matki. W tej samej chwili promień słoń-
ca oświetlił kamień nagrobny. Wiele lat temu matka sta-
ła z Kristianem na stopniach tego kościoła. Nie wiedzia-
ła wtedy, że jej życie będzie tak krótkie...

Na zawsze zostaniesz z nami, pomyślała melancholij-

nie i uśmiechnęła się w duchu, kiedy światło słoneczne 
rozbłysło na naszyjniku i kolczykach, które kiedyś nale-
żały do matki.

Pogłaskała kciukiem dłoń Martina i posłała mu pro-

mienny uśmiech. Wreszcie byli szczęśliwi, Kristian i ona, 
szczęśliwi i wolni.

KONIEC