background image

 

Śmierć zaczyna się po czterdziestce 

 

Ale urodzeni jesienią lub zimą, a także wysocy żyją dłużej 

 

 

Rozmawiała Aneta Augustyn 
01.11.2012 

 

ROZMOWA Z 

rof. Krzysztofem B

orysławskim 

antropologiem z Wrocławia 

 
 

A

NETA 

A

UGUSTYN

:

 

To prawda, że po czterdziestce jesteśmy już na równi pochyłej? 

 

P

ROF

.

 

K

RZYSZTOF 

B

ORYSŁAWSKI

*:

 

Rzeczywiście, 20.-40.  rok  życia  to  biologiczna stabilizacja, potem mamy 

zjazd. 

światowa Organizacja Zdrowia za początek starości przyjmuje 60. rok życia, ale to umowna granica. Bo 

jednym ciało odmawia wtedy posłuszeństwa, ale umysł działa jak należy, a u drugich jest odwrotnie. Wiek 

kalendarzowy nie jest wskaźnikiem wieku biologicznego. Każdy ma tyle lat, na ile się czuje i na ile jest 

sprawny. 

W języku polskim nie podoba mi się samo słowo „starzenie”, jest pejoratywne. Anglicy mówią „ageing”, 

to znaczy mniej więcej „wiekowanie”, brzmi to sympatyczniej. 

 

Ale co w nim dobrego? Tracimy wzrok, słuch, zanikają mięśnie, kości, pamięć, odporność... 

 

To prawda, rezerwy się wyczerpują. Zmniejsza się pojemność płuc, nawet o połowę pod koniec życia, 

pogarsza  się  ostrość  widzenia  i  słyszenia,  mamy  coraz  mniej  wody,  a  coraz  więcej  tłuszczu, przemiana 

materii zwalnia, kręgosłup „osiada” i co dekadę jesteśmy o centymetr niżsi. Tracimy „siły naturalne”, jak 

mawiał Hipokrates. 

Oznaki  starzenia  widać  najpierw  na  skórze:  ubywa  w  niej  wody,  a  włókna  kolagenu  i  elastyny  tracą 

sprężystość,  skóra  wiotczeje.  Melanina  jest  nierównomiernie  syntetyzowana,  stąd  plamy,  włosy  siwieją, 

bo  naturalnie  się  utleniają.  Nie  bez  powodu  kość  skroniowa  po  łacinie  nazywa  się  os temporale,  kość 

czasu. W tej okolicy siwizna pojawia się zwykle najwcześniej. 

P

 

background image

 

 

Co zużywa się najszybciej? 

 

Układ nerwowy. u osiemnastolatka jest w pełni wykształcony, a po trzydziestce zaczynają się zmiany 

wsteczne. Codziennie ubywa nam 10 tysięcy neuronów. Nie za wiele, ale jednak. 

 

Na szczęście wbrew temu, co kiedyś sądzono, komórki nerwowe potrafią się odradzać. 

 

Tak, ale nowych powstaje znacznie mniej i wolniej, niż stare giną. Zmniejsza się masa mózgu. Układ 

rozrodczy, przeciwnie,  dojrzewa  późno i długo funkcjonuje. Zwłaszcza u  mężczyzn, którzy właściwie do 

końca mogą zostać ojcami. 

Inne narządy też są zaprogramowane na długo i mogłyby nam służyć, gdybyśmy ich sami nie psuli. Jeśli 

nie zniszczymy wątroby alkoholem, a płuc papierosami, będą sprawnie funkcjonować do późnej starości. 

Podobnie jest z sercem i ciśnieniem. 

 

Po co w ogóle się starzejemy? 

 

Żeby umrzeć. A śmierć jest po to, żeby pozbyć się osobników, którzy nie spełniają już swoich funkcji, i 

zrobić miejsce nowym. Co by było, gdyby ludzie przestali się starzeć i umierać? Jedna wielka katastrofa 

demograficzna. Przybywałoby nas tak szybko, że zabrakłoby miejsca i zasobów. 

Dlatego kiedy osobnik nie może już przekazać swoich genów kolejnym pokoleniom i nie jest w stanie 

sam się wyżywić, schodzi  na boczny tor. 

 

Okrutne. 

 

Normalne.  Przechodzimy  trzy  fazy:  anabolizm,  czyli  budowanie,  potem  równowaga  i  na  końcu 

katabolizm, czyli rozpad. Starzenie i umieranie to kolejny, prawidłowy etap rozwoju. 

 

Każdy jednak wolałby żyć jak najdłużej. 

 

Jeśli nie będziemy przesadzać zjedzeniem, mamy szansę lepiej się starzeć i dłużej żyć. Nie chodzi o 

to, żeby się zagłodzić, tylko o to, żeby żyć na takim poziomie energetycznym, aby ledwie wystarczało na 

podstawowe potrzeby. Ani kalorii więcej. 

 

Czyli na jakim? 

 

Samo życie kosztuje nas około 1,6 tysięcy kalorii na dobę. Tyle potrzebujemy, nie ruszając się z łóżka. 

Bardzo kosztowne jest utrzymanie ciepłoty ciała, kalorii domaga się mózg. Aktywność fizyczna jest mniej 

energochłonna niż metabolizm: wystarczy nam na nią średnio 500 kalorii. 

Muszki, nicienie i myszy, którym ograniczono kalorie przed okresem dojrzałości płciowej, żyły nawet o 

30  procent  dłużej.  Ich  organizmy  spowalniały,  produkowały  mniej  szkodliwych produktów przemiany 

materii. Nastawiały się po prostu na przetrwanie, żeby móc się rozmnażać w przyszłości. 

Ta  koncepcja  zazębia  się  z  inną,  która  też  do  mnie  przemawia.  Wedle  niej  starzejemy  się  z  powodu 

wolnych rodników,  czyli  bardzo  reaktywnych  cząsteczek,  głównie  tlenu,  które  niszczą  na  oślep  komórki. 

Wolne  rodniki  powstają  m.in.  pod  wpływem  promieniowania  słonecznego  i  rentgenowskiego, w dymie 

papierosowym, ale przede wszystkim z przemiany materii. Cała nasza maszyneria komórkowa pracuje nad 

wytwarzaniem podstępnych wolnych rodników.  

 

Czyli życie szkodzi. 

 

-  Mniej,  jeśli  żyjemy  na  niższych  obrotach,  spowalniamy  metabolizm.  Jeśli  chodzi  o  jedzenie,  to  ja 

raczej sobie folguję, bo jestem z rodziny długowiecznych, a to cecha dziedziczna. Nikt u nas nie chorował 

na nowotwory, pradziadkowie  i  dziadkowie  z  obu  stron  dożywali  do  dziewięćdziesiątki.  Musiałbym  być 

strasznym pechowcem, żeby złapać jakąś poważną chorobę, bo takowych u nas nie było. 

Istnieje korelacja między jakością długością życia rodziców i dzieci, a zwłaszcza długością życia matki i 

dziecka.  Dobry  lekarz  pierwszego  kontaktu,  zanim  zacznie  nas  leczyć,  powinien  wypytać  o  zdrowie 

przodków.  Są  rodziny  długowieczne  i  są  obciążone  chorobami  nowotworowymi  czy  układu  krążenia. 

Porzekadło żydowskie mówi: „Jeśli chcesz żyć długo, dobrze wybierz sobie rodziców”.  

 

Starożytni  mawiali,  że  gromadzi  się  w  nas  nieokreślona  materia  i  to  przez  nią  się  starzejemy. 

Poniekąd  mieli  rację:  w  naczyniach  krwionośnych  odkłada  się  cholesterol,  w  woreczku  żółciowym 

złogi, a na kręgach zwyrodnienia kostne. 

 

 A według pewnej teorii przy kolejnych podziałach komórek gromadzą się mutacje, które powodują ich 

wadliwe funkcjonowanie lub zniszczenie. Mechanizmy wykrywania i naprawiania  uszkodzeń  z  wiekiem 

szwankują. Kumulujemy defekty genetyczne. 

Gromadzimy  także  szkodliwe  produkty  przemiany materii i toksyny zewnętrzne,  choćby  nagminnie 

background image

przed  laty  stosowany  środek  owadobójczy  DDT.  Kiedyś  nie  zdawano  sobie  sprawy,  że  odkłada  się  on  w 

organizmie prawie na zawsze. Z wiekiem stajemy się wysypiskiem śmieci. 

Niektóre nicienie mają dobrze, bo produkty przemiany materii, których nie mogą rozłożyć, „pakują” w 

błony  i  odkładają  w  organizmie  tak,  że  im  ten  dobrze zabezpieczony odpad nie szkodzi. My nie mamy 

takich umiejętności jak te niepozorne robaki. 

 

Wierzy pan w preparaty i zabiegi, które mają odsunąć starość? 

 

Nie bardzo.  Przez skórę z  trudem  przenika nawet mała cząsteczka jak woda (gdyby  było inaczej, to 

wychodząc  z  wanny,  bylibyśmy  ciężsi),  a  cóż  dopiero  zawarte  w  kremach  chemiczne  specyfiki  mające 

naprawić uszkodzenia kolagenu i elastyny. Poza tym propaguje się przeciwutleniacze, m.in. witaminy A, 

C, E, resweratrol,  polifenole  z  zielonej  herbaty,  ale  za  mojego  życia  widziałem  już  kilka  zwrotów 

dotyczących samej witaminy C. Raz można jej łykać dowolnie dużo, a za chwilę to szkodzi. Sam już nie 

wiem, więc nie zażywam. Właściwie niczego poza magnezem, którym karmi mnie żona. W żonę wierzę. 

 

W magnez też? 

 

Tak, bo palacze i zestresowani tracą go sporo, a nie dostarczamy go z pożywieniem tyle, ile trzeba. 

Polacy w kółko mięso, ziemniaki, kapusta... Zapomniałem: łykam jeszcze kapsułki z olejami, bo mamy za 

mało  kwasów  omega-3. Kapsułki  to  też  zasługa  żony.  Rola  żon  w  dobrej  starości  i  przedłużaniu  życia 

mężów jest nieoceniona. Żonaci żyją dłużej niż samotni. 

 

I wysocy.  Pana  zespół  wykazał,  że  wysocy  żyją  dłużej  -  na  podstawie  badań  w  szpitalu 

psychiatrycznym. 

- To nieprawdopodobny materiał, unikatowy w skali światowej. Udało nam się dotrzeć do danych osób w 

wieku 45-70 lat, które większą część życia spędziły w identycznych warunkach w Szpitalu Specjalistycznym 

dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w  Ciborzu. Rano pobudka, mycie, gimnastyka,  śniadanie, praca na 

niby, obiad, cisza  poobiednia,  leżakowanie.  Byli  utrzymywani  przez  państwo,  wszystko  mieli 

zorganizowane. Rodzaj obozu  aż  do  śmierci.  O  tej  samej  porze  szli  spać,  jedli  to  samo,  oddychali  tym 

samym powietrzem - tak prawie przez pół wieku. Żyli jakby w laboratorium. 

Większość pacjentów wcale nie była psychicznie chora. Taki „Lot nad kukułczym gniazdem”? 

Moja mama, pediatra,  pracowała  we  wrocławskim  szpitalu.  Wiatach  70.  trafiały  tam  dzieci  zdrowe, 

ale z chorych rodzin, zaniedbane. Kilkumiesięczne  maluchy  przebywały  w  szpitalu  miesiącami,  domy 

dziecka nie były w stanie ich przyjąć. 

Tutaj  było  podobnie.  Dorośli  trafiali  do psychiatryka, bo byli niezaradni  życiowo.  Bezrobotny  czy 

bezdomny nie mógł przecież plątać się po mieście, bo psuł idealny wizerunek państwa socjalistycznego. 

Naprawdę umysłowo chorych była garstka. 

Tysiące  ludzi  przewinęło  się  przez  ten  szpital,  ale  my  wybraliśmy  tych,  którzy  spędzili  w  nim 

przynajmniej  40  lat.  Często  przywożono  ich,  kiedy  byli  bardzo  młodzi,  żyli  tam  do  końca.  Ponieważ  to 

placówka medyczna, pacjenci  byli regularnie badani. Mierzono ich,  ważono,  sprawdzano  dane 

biochemiczne. To materiał ciągły, czyli bada się stale tę samą grupę osób, co dla naukowca ma kapitalną 

wartość. 

Zbadaliśmy dane 68 mężczyzn i 74 kobiet. Sprawdzaliśmy, jaki związek ze starzeniem mają takie cechy 

jak ciśnienie  tętnicze,  OB  i  inne  parametry  krwi,  BMI,  wysokość  ciała.  Okazało  się,  że  dłuższemu  życiu 

sprzyjają niższa masa, ciśnienie krwi i temperatura. U mężczyzn - także niższy poziom glukozy, a u kobiet 

- OB, które świadczy o mniejszym natężeniu stanów zapalnych. Koresponduje to z teorią, według której 

starzenie jest przewlekłym stanem zapalnym i wynika z gromadzenia się komórek produkujących groźne 

cytokiny prozapalne. Poza tym okazało się, że wysocy żyli dłużej. 

 

Wysocy w ogóle mają lepiej: łatwiej awansują, znajdują partnera. 

 

Zwłaszcza  wysocy  mężczyźni  są  uważani  za  atrakcyjnych,  bo  to  sygnał  biologiczny  dla  kobiety: 

wybierz  go,  jeśli  tak  wyrósł,  to  znaczy,  że  ma  dobrą  kondycję  i  duże  rezerwy.  Wykształcenie  wyższego 

ciała  jest  kosztowne energetycznie. Wysocy to „elita  biologiczna”.  Występuje  tu  także  psychologiczny 

„efekt  aureoli”:  osoba  wyższa  robi  tak  dobre  wrażenie,  że  automatycznie  przypisuje  się  jej  korzystne 

cechy,  np.  większą  inteligencję  czy  dobroć.  Zresztą  jest  zjawisko  odwrotne:  jeśli  ktoś  jest  postrzegany 

pozytywnie, jako osoba z dużym autorytetem (np. wybitny wykładowca), to przypisuje mu się większą od 

faktycznej wysokość ciała. 

 

 

background image

 

Udało wam się wykazać także związek pomiędzy długością życia a miesiącem urodzenia. 

 

- Z MSWiA dostaliśmy anonimowe dane dotyczące niemal 900 tysięcy osób zmarłych w Polsce w latach 

2004-08. Mój doktorant Piotr Chmielewski  porównał  dzienne  daty  urodzenia i zgonu oraz proporcje 

pomiędzy osobami urodzonymi w różnych  miesiącach.  Okazało  się,  że  urodzeni  w  miesiącach  jesienno-

zimowych, zwłaszcza w grudniu, żyli istotnie dłużej od urodzonych w miesiącach wiosenno-letnich. 

Najbardziej przekonująca hipoteza wyjaśniająca, dlaczego tak jest, mówi, że pierwszy trymestr ciąży 

to okres krytyczny. W przypadku osób urodzonych  w  grudniu  przypadał  on  na  miesiące  ciepłe,  kiedy 

poziom syntezy niezbędnej  witaminy  D  w  skórze  matki  był  wystarczający.  Natomiast  w przypadku osób 

urodzonych wiosną lub latem - na miesiące zimne, kiedy tej witaminy brakowało. 

W badaniach potwierdziła  się  także  powszechnie  znana  prawidłowość,  że  kobiety  żyją  dłużej  od 

mężczyzn. 

Dlaczego? 

 

Nie  tylko  dlatego,  że  prowadzą  zdrowszy  tryb  życia,  ale  są  również  lepiej  wyposażone.  Estrogeny 

chronią je przed chorobami układu krążenia, a dwa chromosomy X zapewniają stabilność genetyczną. Bo 

jeśli  gen  na  chromosomie  X  od matki jest niedobry,  to  ten  od  ojca  może  go  zastąpić  i  na  odwrót. 

Mężczyźni  posiadają  tylko  jeden  taki  chromosom  od  matki  i  między  innymi  z  tego  powodu  są  bardziej 

wrażliwi.  Gorzej  dostosowują  się  do  zmiennych  warunków.  Wszelkie  niepowodzenia  życiowe, choroby, 

gorsza  dieta,  brak  ruchu  mocniej  wytrącaj  ą  ich  z  błogiego  stanu  równowagi  i  wpędzają  w  stres 

fizjologiczny. Ich rezerwy wyczerpują się wcześniej. 

 

Słaba płeć? 

 

Ewidentnie.  Testosteron  skraca  życie  i  obniża  odporność,  typ  „macho”  ma  większe  ryzyko chorób 

układu krążenia i nowotworów. W Korei przeanalizowano księgi z zapisami o datach urodzeń i zgonów od 

XV do XIX wieku - eunuchowie żyli kilkanaście lat dłużej niż mężczyźni bez kastracji. 

Na każdym etapie życia mężczyźni umierają częściej niż kobiety. W Polsce na sto dziewcząt rodzi się 

107 chłopców. W wieku ok. 30 lat obu płci jest mniej więcej tyle samo, a w wieku 75 lat na sto kobiet jest 

już tylko 65 mężczyzn. Kogo widuje pani na wieczornej mszy? 

 

Same babcie.  

 

Właśnie.  

 

Może dziadkom nie chce się wychodzić z domu. 

 

Nie, oni już nie żyją. Przeszło połowa mężczyzn umiera do siedemdziesiątki. Średnio osiem, dziewięć 

lat  wcześniej  niż  kobiety.  Kobiety  mają  większe  rezerwy  czynnościowe,  czyli ich narządy  dłużej 

funkcjonują i jeszcze lepiej się regenerują. 

 

Ale ponoć są w gorszej kondycji od staruszków. Tych, którzy przetrwali. 

 

Bo  jeśli  mężczyźnie  uda  się  przekroczyć  osiemdziesiątkę,  to  znaczy,  że  jest  z  tej lepszej puli i ma 

przed sobą  jeszcze  dobrych  parę  lat.  To  jednostki wyselekcjonowane, najlepsze okazy swojej  płci. 

Dlaczego ludzie bardzo starzy są tak zdrowi? Bo ci chorzy już dawno umarli. 

 

Granica  starości  stale  się  przesuwa, rekord naszego gatunku to 122 lata.  Szacuje  się,  że  połowa 

dziewcząt urodzonych w 2000 roku w krajach wysokorozwiniętych dożyje XXII wieku. 

 

Dlaczego  śpiewamy  „sto  lat”?  Bo  na  tyle  jesteśmy  zaprogramowani.  Owszem,  przodek  w  neolicie  żył 

średnio niewiele ponad 20 lat, a w średniowieczu 35, ale dlatego, że wykańczały go infekcje, głód, walki. 

Oni nie umierali jako starcy, tylko umierali przedwcześnie. 

To jest znana prawidłowość: im niższy poziom wykształcenia i im niższy status socjoekonomiczny, tym 

wyższa umieralność. 

 

Komu starzy ludzie są potrzebni? 

 

Bankom, które kuszą odwróconą hipoteką: oddaj nam swój dom, myci wypłacimy pensję i będziesz 

miał pogodną jesień życia. Starzy bywają też potrzebni młodym do darmowej opieki nad wnukami. 

Instytucja babci i dziadka jest zresztą bardzo korzystna, optymalizuje sukces populacji, bo sprzyja 

przeżywalności młodych. Starzenie to tabu, nawet w reklamach starzy ludzie są upiększeni. 

 

Żyjemy w epoce kultu młodości, która starość uważa za ograniczenie. Minęły czasy, gdy po życiowe 

wskazówki szło się do rady starców, bo sędziwy wiek był gwarancją doświadczenia i mądrości. 

Dziś rady można sobie wygooglować, żaden starzec nie jest do tego potrzebny. Starość się zdewaluowała; 

background image

to  już  nie  autorytet i szacunek, tylko wstydliwy  problem.  Takie  podejście  to  duży  błąd  współczesnego 

społeczeństwa,  bo  internet  nie  zastąpi  doświadczenia  życiowego  i  mądrości  nabywanej  często na 

własnych błędach. 

Zwłaszcza  że  przestaje  funkcjonować  najlepszy  system  ubezpieczeń  zdrowotnych sprawdzony od 

tysiącleci,  czyli  żyjąca  razem  rodzina  wielopokoleniowa.  Dziś  starcy  umierają  w  szpitalu,  samotnie, 

wstydliwie. 

 

Boi się pan starości? 

 

Zniedołężnienia. Nie wyobrażam, sobie siebie przykutego do fotela i tego, że nie mógłbym pracować 

w ogrodzie. Liczę wówczas na coup de grace, cios łaski ze strony życzliwych. Na razie mam 63 lata i w 

ogóle nie przychodzi mi do głowy, że się starzeję. 

 

Marzy pan o wieku trzycyfrowym? 

 

To  byłoby  straszne,  żyć  tak  długo.  Po  co  tak  bardzo  bronić  się  przed  tym,  co nieuchronne? Lepiej 

dobrze wykorzystać dany nam czas i nie dodawać lat do życia, tylko życia do lat. 

 

 

 

 

*PROF.  KRZYSZTOF  BORYSŁAWSKI 

kierownik  Zakładu  Antropologii Uniwersytetu Przyrodniczego we 

Wrocławiu. Planuje powołanie specjalności gerontologia na kierunku biologia człowieka 


Document Outline