o Michał Zioło OCSO SPRÓBUJMY POROZMAWIAĆ INACZEJ

background image

Michał Zioło OCSO, Roman Bielecki OP

SPRÓBUJMY POROZMAWIAĆ INACZEJ

Nikt nie chce

ż

ycia zmienia

ć

. Nie jeste

ś

my zainteresowani konkretnymi

zobowi

ą

zaniami, bo wtedy musieliby

ś

my przesta

ć

kłama

ć

, a my kochamy to robi

ć

.

ROMAN BIELECKI OP: Co to jest smutek?

MICHAŁ ZIOŁO OCSO: To naturalny stan

ż

ycia. Rado

ść

prze

ż

ywana gł

ę

boko i prawdziwie zmusza

nas do wyj

ś

cia poza siebie. Jest czasem wyj

ą

tkowym i

ś

wi

ą

tecznym. Natomiast smutek to spokój.

Czas skupienia. Smucimy si

ę

, bo próbujemy obj

ąć

umysłem otaczaj

ą

cy nas

ś

wiat, który jest trudny i

ci

ęż

ki. Uczymy si

ę

całe

ż

ycie,

ż

e w jego istot

ę

wpisana jest strata, to znaczy

ś

wiadomo

ść

tego,

ż

e nie

osi

ą

gniemy wszystkiego, co by

ś

my chcieli w

ż

yciu osi

ą

gn

ąć

, bo albo jest ju

ż

za pó

ź

no i nie mamy tyle

sił i mo

ż

liwo

ś

ci, albo jest jeszcze za wcze

ś

nie i musimy poczeka

ć

. Trafnie opisuje to napi

ę

cie Kohelet,

mówi

ą

c,

ż

e jest czas rado

ś

ci i jest czas smutku, czas budowania i burzenia, milczenia i mówienia,

szukania i tracenia.

I to jest dobra nowina?

Ale

ż

tak! Bo Dobra Nowina jak pot

ęż

na rzeka niesie w sobie m

ą

dro

ść

Pierwszego Przymierza. A poza

tym jest nie tylko dobra, ale te

ż

pi

ę

kna i prawdziwa – te trzy boskie strumienie si

ę

w niej splataj

ą

.

Takie jest chrze

ś

cija

ń

stwo. Za Koheletem stoi do

ś

wiadczenie

ż

ycia. Długo podpatrywał on

zachowania ludzi i dlatego mo

ż

e spokojnie powiedzie

ć

,

ż

e wszystko jest marne. Na przykład władza.

Funkcje do pewnego momentu s

ą

zaszczytem, a potem zaczynaj

ą

by

ć

ci

ęż

arem i albo kto

ś

nas z nich

zwalnia, albo sami odchodzimy ze wzgl

ę

du na zdrowie lub wiek. Marno

ść

nad marno

ś

ciami. Albo

we

ź

my urod

ę

. Najpierw biegamy, trenujemy sporty, ludzie si

ę

za nami ogl

ą

daj

ą

, a potem r

ę

ka dr

ż

y,

ledwo lask

ę

mo

ż

e utrzyma

ć

, a wej

ś

cie po trzech schodach to gigantyczny wysiłek. Marno

ść

nad

marno

ś

ciami. Nie da si

ę

na tym nic zbudowa

ć

. I to jest dowód na warto

ść

smutku, czyli stanu ducha,

który

ć

wiczy nas w umiej

ę

tnym wybieraniu.

Ż

eby nasza rado

ść

była prawdziwa, trzeba odsuwa

ć

od

siebie fałszywe rado

ś

ci i rezygnowa

ć

ze strategii przetrwania.

To znaczy, z czego?

Mog

ę

si

ę

na przykład upi

ć

albo naje

ść

ponad miar

ę

, albo chodzi

ć

nałogowo na zakupy,

ż

eby

zapomnie

ć

o swoim cierpieniu. Mog

ę

mie

ć

mały sukces

ż

yciowy lub

ż

y

ć

od ksi

ąż

ki do ksi

ąż

ki.

Wyznaczam sobie dora

ź

ne cele i w ten sposób nadaj

ę

sens mojemu

ż

yciu. I jeden sukces próbuj

ę

background image

przeku

ć

w nast

ę

pny. To jest jednodniowa strategia przetrwania, która nie ma nic wspólnego z

ż

yciem.

To próba oswojenia i opanowania rzeczywisto

ś

ci.

Je

ś

li jednak takiego planu nie ma, to

ż

ycie przecieka przez palce.

Za takim my

ś

leniem kryje si

ę

obawa przed byciem bezproduktywnym. Ka

ż

da minuta musi by

ć

„po

co

ś

”, bo inaczej jeste

ś

my sfrustrowani,

ż

e nie słu

ż

ymy ludziom i jeste

ś

my leniwi. Rzecz nie w tym, by

nie robi

ć

planów, ale

ż

eby by

ć

elastycznym i umie

ć

przyj

ąć

nieprzewidywalne, które w

ż

yciu zdarza si

ę

co chwil

ę

. Ju

ż

wychodzimy z konfesjonału, a tu facet wyskakuje zza filaru i chce spowiedzi, bo nie był

trzydzie

ś

ci lat w ko

ś

ciele. I co? Powiemy mu,

ż

e mamy inne plany,

ż

e na obiad teraz idziemy, wi

ę

c

je

ś

li chce, to niech poczeka albo przyjdzie pó

ź

niej? Nie przyjdzie. On chciał teraz i dzisiaj.

Trzeba odró

ż

ni

ć

ż

yciowe zorganizowanie, bycie na czas, w pogotowiu, w wirze niezwykle wa

ż

nych i

najwa

ż

niejszych spraw, od otwarto

ś

ci na nieprzewidywalne. Bo nagle Pan Bóg mówi, na przykład

przez chorob

ę

, która nas dotyka: Spróbujmy porozmawia

ć

inaczej.

Przez chorob

ę

to raczej wymierza nam kar

ę

, ni

ż

chce rozmawia

ć

.

Taka jest nasza pierwsza reakcja. Ale Pan Bóg naprawd

ę

w takich sytuacjach mówi: Porozmawiajmy,

kim ty wła

ś

ciwie jeste

ś

. Bo ta choroba czy utrata stanowiska pokazuj

ą

,

ż

e

ś

wiat nie jest taki, jak go

sobie zaplanowałe

ś

. Uderza ci

ę

co

ś

, czego nie przewidziałe

ś

– to mo

ż

e by

ć

co

ś

bardzo prostego.

Kto

ś

si

ę

z ciebie na

ś

miewa, niszczy twoje dobre imi

ę

, wyprowadza ci

ę

z równowagi. Mo

ż

esz udawa

ć

,

ż

e ci

ę

to nie obchodzi, kryj

ą

c si

ę

za mask

ą

oboj

ę

tno

ś

ci, albo mo

ż

esz dba

ć

o równowag

ę

ducha, czyli

smutek poj

ę

ty jako pewien rodzaj powagi w bólu i zmienno

ś

ci

ś

wiata.

Jak si

ę

uczy

ć

tej równowagi ducha, o której mówisz?

Przypomina

ć

sobie i medytowa

ć

spotkanie Pana Jezusa z Nikodemem. W ich dialogu jest du

ż

o

powagi, bo ta nocna rozmowa dwóch rabinów dotyczy spraw zasadniczych. Nikodem słyszy,

ż

e ma

si

ę

powtórnie narodzi

ć

. Nie rozumie tego lub nie chce zrozumie

ć

. Mo

ż

e przeczuwa,

ż

e narodzenie z

Ducha jest zarówno wielk

ą

rado

ś

ci

ą

, jak i wielk

ą

niepewno

ś

ci

ą

. Narodzenie to wyj

ś

cie nago z łona

matki. Gdy si

ę

rodzimy z Ducha, jest podobnie – jeste

ś

my nadzy, zale

ż

ni we wszystkim od Boga, który

ka

ż

e wybra

ć

to, co najwa

ż

niejsze, a reszt

ę

pogodnie zostawi

ć

. To posłusze

ń

stwo Bogu i ponawianie

wyboru „tego, co najwa

ż

niejsze” jest fundamentem równowagi ducha. W tej rozmowie smuci si

ę

nie

tylko Nikodem, ale i Jezus – Narodzony z Ducha, bo wie,

ż

e na Kalwarii zostanie wywy

ż

szony ponad

ziemi

ę

nagi – Jego r

ę

ce, które uzdrawiały, zostan

ą

przybite, stopy posła

ń

ca przygwo

ż

d

ż

one, serce

kochaj

ą

ce przebite, pozostanie Jego ufno

ść

Ojcu. Rado

ść

zmartwychwstania, która pó

ź

niej nast

ą

pi, to

owoc tego samotnego zmagania.

Mo

ż

e

ś

wiadomo

ść

tej samotno

ś

ci podpowiada nam,

ż

eby uwa

ż

a

ć

ze smutkiem?

To raczej l

ę

k przed pozostaniem z samym sob

ą

, swoim

ż

yciem i swoimi problemami, l

ę

k przed

decyzj

ą

zasadnicz

ą

– postanowieniem poprawy, nawróceniem, narodzeniem. Kiedy pojawia si

ę

taka

szansa, nie wiemy, jak si

ę

zachowa

ć

. Przeczuwamy,

ż

e b

ę

dziemy musieli odpiera

ć

pokusy szatana,

który b

ę

dzie nas brutalnie oskar

ż

ał lub wy

ś

miewał, bo skoro mamy wszystko, co jest potrzebne do

szcz

ęś

cia, to czego nam jeszcze trzeba, obawiamy si

ę

reakcji naszych bliskich, wyobra

ż

amy sobie

zdziwione oczy kolegów z pracy. Dlatego wolimy by

ć

w ruchu i budowa

ć

na ulotnych rado

ś

ciach. I je

ś

li

słyszymy,

ż

e trzeba si

ę

zatrzyma

ć

i zrobi

ć

rekolekcje, to odpowiadamy,

ż

e zwariujemy. A to jest unik

przed konfrontacj

ą

z wewn

ę

trzn

ą

przeci

ę

tno

ś

ci

ą

i naszymi ograniczeniami. Nikt nie chce zmienia

ć

background image

ż

ycia. Nie b

ą

d

ź

my naiwni, z grzechem mo

ż

na si

ę

jako

ś

poukłada

ć

i jest w tym jaka

ś

grzeszna

przyjemno

ść

. Nie jeste

ś

my zainteresowani konkretnymi zobowi

ą

zaniami, bo wtedy musieliby

ś

my

przesta

ć

kłama

ć

, a my kochamy to robi

ć

.

We

ź

my spowied

ź

, w której wyznaczamy sobie ambitne cele, ale nie dobieramy wła

ś

ciwych

ś

rodków,

ż

eby je zrealizowa

ć

. Mówimy,

ż

e chcemy si

ę

wi

ę

cej modli

ć

, ale na modlitw

ę

mo

ż

emy po

ś

wi

ę

ci

ć

tylko

drobny kawałek codziennego czasu. To si

ę

nie udaje, wi

ę

c szybko wpadamy w amok i od razu

mówimy,

ż

e to nie ma sensu. Chcemy tak zrobi

ć

,

ż

eby co

ś

przestawi

ć

, ale tak naprawd

ę

,

ż

eby nic si

ę

nie zmieniło. I smutek, który na nas spada, pokazuje nam nasze kłamstwo:

ż

yj

ę

w obł

ę

dzie, bo

oczekuj

ę

odmiennych efektów przy niezmienionych działaniach.

Tischnerowski „nieszcz

ę

sny dar wolno

ś

ci”. Zdajemy sobie spraw

ę

z konieczno

ś

ci wysiłku,

jednocze

ś

nie licz

ą

c,

ż

e mo

ż

e jednak uda si

ę

inaczej i przechytrzymy

ż

ycie.

Wolno

ść

, je

ś

li j

ą

przyjmiemy w cało

ś

ci, doprowadzi nas pr

ę

dzej czy pó

ź

niej do

ś

wiadectwa. B

ę

dziemy

musieli si

ę

przyzna

ć

przed sob

ą

i przed Bogiem – kim jeste

ś

my. Czy w danej sytuacji zachowali

ś

my

si

ę

jak ludzie wolni, czy jak konformi

ś

ci. Rzeczywi

ś

cie musimy przechytrzy

ć

ż

ycie i znale

źć

na nie

sposób. Jeden z nich znajdziemy w Drugim Li

ś

cie do Koryntian: „Radosnego dawc

ę

miłuje Bóg”. To

znaczy tego, który zdaje sobie spraw

ę

,

ż

e udana egzystencja to nic innego jak „wydzieranie si

ę

” ze

swojego egoizmu. Dlatego my

ś

l

ę

,

ż

e b

ę

dziemy umiera

ć

z poczuciem ogromnej wdzi

ę

czno

ś

ci dla Pana

Boga, który nas – konformistów i czasami bohaterów – przeprowadził jednak przez to cholerne

ż

ycie,

pozwalaj

ą

c usłu

ż

y

ć

innym, a zarazem z takim smutkiem,

ż

e mogło by

ć

lepiej, inaczej. Wiele

przegrali

ś

my, a teraz wszystko w r

ę

kach miłosiernego Boga.

Niewesoła perspektywa. Czy mo

ż

na si

ę

z ni

ą

jako

ś

pogodzi

ć

?

Za tym pytaniem stoi w gruncie rzeczy kwestia woli Pana Boga. To znaczy tego, czy jestem tam, gdzie

On by chciał,

ż

ebym był.

Jak to odkry

ć

?

Zacz

ąć

od tego, jak pisała Emily Dickinson,

ż

e nie mo

ż

na mie

ć

wszystkiego. Zamiast oceanu, mamy

jedn

ą

kropl

ę

, zamiast całego lasu, kawałek wrzosu. Dzisiejszy

ś

wiat jest fabryk

ą

nieko

ń

cz

ą

cych si

ę

pragnie

ń

. Chcemy co

ś

po sobie zostawi

ć

, chcemy da

ć

miło

ść

i chcemy j

ą

przyj

ąć

. Chcieliby

ś

my mie

ć

czas na kontemplacj

ę

wszystkich ko

ś

ciołów Rzymu, Florencji i Wenecji, a na koniec pojecha

ć

do

Pary

ż

a i do zamków nad Loar

ą

, bo tam te

ż

jest pi

ę

knie. To niemo

ż

liwe. Nie damy rady. St

ą

d w stanie

powagi, który objawia si

ę

smutkiem, w ko

ń

cu zaczynamy słucha

ć

.

Na przykład?

Bóg mówi do nas na przykład przez decyzj

ę

przeło

ż

onego, który zwykle nas przecenia albo nie

docenia. Mówi: Od dzisiaj b

ę

dziesz si

ę

zajmował tym i tym. Cz

ę

sto si

ę

nam to nie podoba i obra

ż

amy

si

ę

na t

ę

decyzj

ę

. W takich sytuacjach trzeba sobie przypomnie

ć

zdanie skierowane do kardynała

Karola Wojtyły podczas konklawe tu

ż

przed wyborem na papie

ż

a: „Pan tu jest i woła Ci

ę

”. I wtedy

trzeba wsta

ć

, odwiesi

ć

swój

ż

al i rozgoryczenie i spróbowa

ć

.

W regule

ś

wi

ę

tego Benedykta jest fragment dotycz

ą

cy powierzania braciom funkcji, które ich

przerastaj

ą

. Je

ś

li mnich czuje,

ż

e zadanie wyznaczone przez opata przekracza jego mo

ż

liwo

ś

ci, mo

ż

e

background image

mu o tym powiedzie

ć

. Ale je

ż

eli powtórnie usłyszy od przeło

ż

onego,

ż

e ma si

ę

danym zadaniem zaj

ąć

,

to powinien je przyj

ąć

i potraktowa

ć

jako głos ze strony Boga, z ufno

ś

ci

ą

, która wcale nie jest łatwa.

Dziwna ta logika benedykty

ń

ska, mało zwracaj

ą

ca uwag

ę

na osobiste predyspozycje.

Ale ja to nie tylko moje zdolno

ś

ci i talenty. Oczywi

ś

cie,

ż

e w tym si

ę

wyra

ż

am. To s

ą

ś

rodki i dary,

które mam. Ale pomy

ś

lmy, co wtedy, kiedy nagle znajd

ę

si

ę

w szpitalu podpi

ę

ty do kroplówki i nie

b

ę

d

ę

w stanie ruszy

ć

swoimi ko

ń

czynami i u

ż

ywa

ć

mózgu. Czy wtedy b

ę

d

ę

kim

ś

gorszym? Wci

ąż

b

ę

d

ę

człowiekiem. Przyparty do muru człowiek woła: Szanujcie mnie nie z tego powodu,

ż

e jestem

znanym piosenkarzem, pisarzem, menad

ż

erem czy zakonnikiem. Szanujcie mnie, bo jestem

człowiekiem. W przeciwnym razie z powodu braku produktywno

ś

ci trzeba byłoby mnie wyeliminowa

ć

,

co ju

ż

si

ę

kiedy

ś

w

ś

wiecie stało. A logika benedykty

ń

ska mo

ż

e i dziwna jest, ale ile pi

ę

knych i

trwałych dzieł zbudowała na niej Europa.

Czy to wystarczy do odgadni

ę

cia woli Bo

ż

ej?

Trzeba pami

ę

ta

ć

,

ż

e istnieje w

ż

yciu moment, kiedy my mówimy i kiedy mówi do nas Pan Bóg.

Uczono nas,

ż

e to si

ę

odbywa równocze

ś

nie. Kiedy ja mówi

ę

, zjawia si

ę

Pan Bóg, obejmuje mnie i w

takim obj

ę

ciu dalej toczy si

ę

ten dialog. A jednak tak nie jest. Spojrzenie realistyczne podpowiada,

ż

e

s

ą

momenty, kiedy On nic nie mówi, bo mo

ż

e zwyczajnie nie ma nam nic do powiedzenia. W takiej

sytuacji odsyła nas do tego, co ju

ż

wcze

ś

niej nam powiedział. Na przykład do naszego pierwotnego

powołania, którym jest bycie bratem kaznodziej

ą

albo m

ęż

em czy

ż

on

ą

. Kokieteri

ą

jest mówi

ć

w takiej

sytuacji,

ż

e nie wiem, co mam robi

ć

. Wiesz, bo dostałe

ś

powołanie. Masz głosi

ć

ewangeli

ę

albo

zajmowa

ć

si

ę

rodzin

ą

. Koniec. Kropka.

W porz

ą

dku, a co wtedy, kiedy nie ma si

ę

pracy, to gdzie tu wola Bo

ż

a, gdzie pierwotne

powołanie. Co wtedy powiedzie

ć

?

Po pierwsze, nie ba

ć

si

ę

mówi

ć

. Mamy w sobie bardzo szlachetn

ą

cech

ę

solidaryzowania si

ę

w bólu,

ale to za mało. Nie wystarczy trwa

ć

w niemym osłupieniu,

ż

e to straszne,

ż

e nie masz pracy. To

niechrze

ś

cija

ń

skie. Podobnie jak pytanie, dlaczego jej nie masz. To jest pytanie do menad

ż

erów albo

psychologów. Pytanie chrze

ś

cija

ń

skie jest takie: nie masz pracy i co z tego dla ciebie wynika? Wiem,

jeste

ś

w stanie zawieszenia, zale

ż

no

ś

ci i upokorzenia. Czujesz si

ę

poni

ż

ony i coraz gorzej o sobie

my

ś

lisz. Czyli gdy miałe

ś

prac

ę

, to my

ś

lałe

ś

o sobie dobrze. No ale to przecie

ż

dalej jeste

ś

ty sam, we

własnej osobie. Pewien chrze

ś

cijanin, którego wylali z roboty, tak podsumowuje po

ż

ytki z doznanego

szoku: Dawniej my

ś

lałem,

ż

e mam by

ć

„lepszy od”, teraz wiem,

ż

e mam by

ć

„lepszy dla”.

Tyle,

ż

e przez prac

ę

cz

ę

sto realizujemy swoje talenty.

Zgoda, jej brak bywa niszcz

ą

cy, ale nie powinien by

ć

destrukcyjny dla ciebie, bo jeste

ś

chrze

ś

cijaninem, czyli kim

ś

, kto próbuje znale

źć

drugie dno w tym, co si

ę

dzieje. Zdaj

ę

sobie spraw

ę

,

ż

e to bardzo wysoko postawiona poprzeczka, ale jako chrze

ś

cijanie musimy gra

ć

na cało

ść

i pyta

ć

, co

dla mnie z tego wszystkiego wynika, jaki to jest sygnał. Miałe

ś

fart, to go teraz nie masz, miałe

ś

poczucie bycia wybranym, to go teraz nie masz, szło ci gładko, teraz nie idzie. Co mówi ci przez to

Pan Bóg? Dlaczego tak ci

ę

uderzył?

Wła

ś

nie, „dlaczego”?

background image

Bo mo

ż

e cz

ę

sto czułe

ś

si

ę

jak On, a ty Bogiem nie jeste

ś

. Bo mo

ż

e teraz musisz odpocz

ąć

. Przyjmij

ode Mnie ten sygnał. Zastanów si

ę

, jaka jest twoja nowa droga. Jak wykorzystasz t

ę

szans

ę

? To jest

taki sprawdzian z nadziei. Bo albo Mi słu

ż

ysz i wierzysz,

ż

e jestem z tob

ą

, albo nie masz tej dzieci

ę

cej

ufno

ś

ci. Czy teraz potrafisz si

ę

cieszy

ć

? Teraz urz

ą

dzamy ci

ś

wi

ę

to braku pracy. Brodski, który swoje

prze

ż

ył, nie waha si

ę

wyzna

ć

,

ż

e z ust jego nie zejdzie dzi

ę

kczynienie, dopóki ich nie zatka gruda

ziemi, czyli

ś

mier

ć

.

Spróbujmy tak tylko powiedzie

ć

, to natychmiast narazimy si

ę

na fal

ę

krytyki i obel

ż

ywych komentarzy.

Bo jak ojciec jest taki cwaniak, to niech sam spróbuje posiedzie

ć

na bezrobociu. A my naprawd

ę

musimy zadawa

ć

sobie powy

ż

sze pytania po to, by ocali

ć

nasz

ą

relacj

ę

z Bogiem.

A co z tymi, którzy s

ą

samotni? Lata mijaj

ą

i nic. Te

ż

s

ą

smutni.

W takich wypadkach nie chowajmy si

ę

za tajemnic

ę

, mówi

ą

c,

ż

e nie wiemy, dlaczego tak si

ę

dzieje.

Trzeba stwierdzi

ć

,

ż

e tak jest, to jest opis tej sytuacji. Jeste

ś

sam, cho

ć

bardzo chcesz by

ć

z kim

ś

.

Je

ż

eli mo

ż

esz szuka

ć

, jeste

ś

przystojny, niczego ci nie brakuje i dalej jeste

ś

samotny, to masz

odpowied

ź

.

To jest bardzo mocne stwierdzenie. I nie chodzi o wyrokowanie o ludzkich sercach, ale trzeba mie

ć

odwag

ę

powiedzie

ć

,

ż

e by

ć

mo

ż

e nie znajdziesz nikogo, kto ci

ę

pokocha, i do ko

ń

ca

ż

ycia zostaniesz

sam. A ja mog

ę

ci obieca

ć

jedynie to,

ż

e je

ż

eli z cał

ą

odwag

ą

i smutkiem zadasz sobie pytanie, czy

przypadkiem nie masz by

ć

sam, to osi

ą

gniesz pokój, cho

ć

oczywi

ś

cie b

ę

dzie on naznaczony

cierpieniem.

To okrutne.

Ale tylko tak jeste

ś

w stanie zobaczy

ć

swój krzy

ż

, który masz nie

ść

, nawet za cen

ę

niezrozumienia,

dlaczego tak si

ę

stało. W perspektywie zaufania Jezusowi jeste

ś

gotowy przyj

ąć

go bez obwiniania

siebie,

ż

e mo

ż

e za mało chodziłe

ś

po klubach nocnych, niewystarczaj

ą

co cz

ę

sto zapraszałe

ś

kogo

ś

do łó

ż

ka.

A kiedy smutek zaczyna by

ć

grzeszny?

Wtedy, kiedy nie dopuszczam do siebie momentów rado

ś

ci i broni

ę

stanu ducha, w którym nikomu i w

ż

aden sposób nie dam si

ę

pocieszy

ć

. Wol

ę

mówi

ć

,

ż

e

ś

wiat jest zły i niedobry, a ja jestem

skrzywdzony. I zapadam si

ę

coraz bardziej w sobie.

Bóg to jest ogromna dynamika i energia. On nie lubi całej tej naszej celebracji siebie, swojego

nieszcz

ęś

cia, jako jedynego i wyj

ą

tkowego. Przedłu

ż

amy je i wyolbrzymiamy cz

ę

sto w sposób

sztuczny, wmawiaj

ą

c sobie,

ż

e je

ś

li damy si

ę

pocieszy

ć

, b

ę

dzie to dowód niewierno

ś

ci wobec

własnych przekona

ń

i do

ś

wiadcze

ń

. A w którym

ś

momencie trzeba powiedzie

ć

: Dzi

ś

z tym ko

ń

cz

ę

i

chc

ę

zacz

ąć

ż

y

ć

dalej.

Pan Jezus przez cał

ą

Ewangeli

ę

wypycha nas z takiej podszytej strachem medytacji nad złem tego

ś

wiata i kr

ę

cenia si

ę

wokół siebie. We

ź

my niesamowite w swej dramaturgii sceny m

ę

ki Jezusa. Kiedy

w Ogrójcu atmosfera robi si

ę

g

ę

sta, a uczniowie trac

ą

nadziej

ę

i uciekaj

ą

w sen, On nagle mówi

„Wsta

ń

cie, chod

ź

my!”. To jest kontrapunkt tej sceny. Musimy stan

ąć

twarz

ą

w twarz ze złem. Teraz.

To jest chrze

ś

cija

ń

stwo. Bo nagle człowiek si

ę

prostuje i jest w stanie dokona

ć

rzeczy, o które by si

ę

nigdy nie podejrzewał.

background image

Ale dalej si

ę

boj

ę

.

To nic nie zmienia. Bo kiedy ju

ż

wejdziemy na drog

ę

zaufania, to wtedy zaczn

ą

si

ę

dzia

ć

w naszym

ż

yciu cuda Pana Boga, a my zaczynamy by

ć

ś

wi

ę

tymi. Ludzie si

ę

z nas

ś

miej

ą

i obgaduj

ą

za plecami,

a my mówimy,

ż

e to nic. I nie jest to z naszej strony dowód nonszalancji, ale element współczucia

wobec tych, którzy nas oskar

ż

aj

ą

. Zaczynamy rozumie

ć

, i to bez

ż

adnej wy

ż

szo

ś

ci,

ż

e im musi by

ć

w

ż

yciu strasznie niewygodnie i

ż

e bardzo cierpi

ą

, skoro musz

ą

tak mówi

ć

. To my zacz

ę

li

ś

my patrze

ć

na

ż

ycie z poczuciem wewn

ę

trznego spokoju serca, na ró

ż

nych poziomach do

ś

wiadczaj

ą

c intymno

ś

ci z

Bogiem. Nie zawsze z poczuciem Jego obecno

ś

ci, ale w ł

ą

czno

ś

ci z Nim samym, nawet je

ż

eli odbywa

si

ę

to w pustce emocjonalnej.

Mówisz o braku poczucia obecno

ś

ci Boga. Czy wiara bez tego nie jest sucha?

Obecno

ść

, w sensie poczucia, mo

ż

e nam narobi

ć

wiele szkody. Stare wygi duchowo

ś

ci mówi

ą

,

ż

e

lepiej

ż

eby si

ę

nic nie działo, ni

ż

ż

eby si

ę

działo za du

ż

o. Opowie

ś

ci o ojcach pustyni przynosz

ą

histori

ę

o tym, jak mnisi odesłali szatana, który pojawił si

ę

pod postaci

ą

anioła, mówi

ą

c mu,

ż

e oni nie

wzywali anioła. To znaczy nie dali si

ę

oszuka

ć

. Diabeł jest w tej historii symbolem tego, co stworzone.

Do poczucia, które nale

ż

y do porz

ą

dku stworzenia, łatwo si

ę

przywi

ą

za

ć

. I mo

ż

na by

ć

zwiedzionym i

sfrustrowanym, kiedy go nie ma. A Bóg jest Bogiem, jest ponad rzeczami stworzonymi, ponad

odczuciami. A jednak po ludzku potrzebujemy Jego blisko

ś

ci. I jest na to sposób.

Tym, którzy maj

ą

w domach krzy

ż

e z Jezusem, proponuj

ę

powtórzenie gestu Jana Pawła II z

Wielkiego Pi

ą

tku, kiedy nie mógł ju

ż

i

ść

w drodze krzy

ż

owej. Wtedy był tylko przytulony do krzy

ż

a.

Zróbmy podobnie i nie wstyd

ź

my si

ę

tego gestu. Co czujemy, kiedy Chrystus na krzy

ż

u znajduje si

ę

w

blisko

ś

ci klatki piersiowej, ust i głowy? To jest wła

ś

nie Bóg. Z drewna, twardy, z gwo

ź

d

ź

mi. Je

ś

li

chcesz poczu

ć

Boga, to tak zrób. Niby to troch

ę

prymitywne, ale to przecie

ż

jest blisko

ść

. My

ś

l

ę

,

ż

e

podobnym

ć

wiczeniem duchowym jest wielkopi

ą

tkowa adoracja krzy

ż

a. Ka

ż

dy mo

ż

e podej

ść

, kl

ę

kn

ąć

,

obj

ąć

i ucałowa

ć

. Szalenie intymny moment. Zamiast nieustannego mówienia ludziom o tym, jaki jest

Pan Bóg, trzeba ich uczy

ć

konkretnych gestów, które zbli

żą

do Niego.

Na przykład przez

ś

piew. Napisałe

ś

kiedy

ś

,

ż

e wielkopostne nabo

ż

e

ń

stwo gorzkich

ż

ali w

najpi

ę

kniejszy sposób opisuje to, co stało si

ę

z Chrystusem na krzy

ż

u i co dzieje si

ę

z lud

ź

mi w

ich ostatnich godzinach.

To jest nabo

ż

e

ń

stwo, które porusza, bo odnajdujemy w tej narracji nasz los, nasze upokorzenie i

nasze l

ę

ki. Nie ma w nim agresji, nie ma siłowej odpowiedzi na

ż

yciowe poni

ż

enie. W tym

nabo

ż

e

ń

stwie pada pytanie o to, czy chcesz,

ż

eby twoje cierpienie nie było zwierz

ę

ce, nie

doprowadziło ci

ę

do samobójstwa,

ż

eby wołało do nieba jak krew Abla i Jezusa, który idzie przez

gorzki

ż

al. Je

ś

li tak, to musisz przyj

ąć

postanowienie bycia do Niego podobnym i odzia

ć

si

ę

w Niego.

Codziennie mamy milion takich okazji, je

ś

li tylko chcemy. Kto

ś

nas poni

ż

a, kto

ś

upokarza, kto

ś

nas

niszczy decyzjami, kpi, podwa

ż

a sensowno

ść

naszych zachowa

ń

i działa

ń

. Jak niedu

ż

o nam trzeba,

ż

eby znale

źć

si

ę

w przedsionkach piekła. Zaczynamy analizowa

ć

, zastanawia

ć

si

ę

, mierzy

ć

i wa

ż

y

ć

. I

dochodzimy do wniosku,

ż

e mo

ż

emy odda

ć

i si

ę

zem

ś

ci

ć

, a mo

ż

emy przej

ść

przez cały dzie

ń

w

purpurowej szacie głupca i modli

ć

si

ę

za prze

ś

ladowców.

Je

ż

eli człowiek uto

ż

sami si

ę

z gorzkimi

ż

alami, to zobaczy Jezusa, który przeszedł t

ę

drog

ę

, ale te

ż

ci

ą

gle ni

ą

idzie, z nami. Nasz los to posta

ć

Szymona z Cyreny. Kogo

ś

wzi

ę

tego z łapanki, niewinnego

i zagonionego na sił

ę

do pomocy skaza

ń

cowi. Wbrew sobie podnosi krzy

ż

i zaczyna go nie

ść

. Jest

upokorzony i o

ś

mieszony. Ale idzie. Cho

ć

tak naprawd

ę

to Jezus troch

ę

niesie i on troch

ę

niesie. Id

ą

background image

razem. To o nas. Wszyscy my

ś

l

ą

,

ż

e przegrywasz i

ż

e ci

ę

nie ma. A ty wygrywasz. Bo to jest pascha,

nowe

ż

ycie.

Michał Zioło OCSO - ur. 1961, drog

ę

zakonn

ą

rozpocz

ą

ł w 1980 roku, wst

ę

puj

ą

c do dominikanów,

ś

wi

ę

cenia kapła

ń

skie przyj

ą

ł w roku 1987, od 1995 roku w zakonie trapistów, obecnie przebywa w

opactwie Notre Dame d'Aiguebelle we Francji, laureat nagrody wydawców katolickich Feniks 2009,

napisał m.in. "Dziennik Galfryda", "Bobry Pana Boga", "Mamo, mamo, ile kroków mi darujesz?",

"Lekarstwo

ż

ycia", "Jedyne znane zdj

ę

cie Boga", "Li

ś

cie, listki, listy", "Inne sprawy".

Roman Bielecki OP - ur. 1977, dominikanin, absolwent prawa KUL oraz teologii PAT, redaktor

naczelny miesi

ę

cznika "W drodze", mieszka w Poznaniu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Koniec, czyli początek MICHAŁ ZIOŁO OCSO
MICHAŁ ZIOŁO OCSO Nieznośny ciężar okruchu (O adoracji Najświętszego Sakramentu)
Świetlówka inaczej Errata
michalpasterski pl 10 sposobw na nieograniczon motywacj
Brubaker, R Nacjonalizm inaczej Struktura narodowa i kwestie narodowe w nowej Europie rozdz1
klasa3, Pomoce,scenariusze,inscenizacje, scenariusze, Spójrz inaczej
3 c) Mój kolega inaczej się porusza karta pracy nr 3, FOLDER I Mój kolega inaczej się porusza
Medytacja Przesłanie Archanioła Michała
Ponczo na szydełku inaczej
O nęceniu inaczej
jakie decyzje finansowe podejmuja bogaci i dlaczego biedni robia bledy dzialajac inaczej
jak o pieniadzach mysla bogaci i dlaczego biedni robia blad myslac inaczej(1)
Zioło Nowoczesne technologie przetwarzania informacji w zarządzaniu logistyką w przedsiębiorstwie(2)
Inaczej czuję(1), psychologia
jaselka-inaczej, teatr, scenariusze
prob tabela5, od michała, od micha, TPL
BIBL-TAL, Poradowski Michał ks

więcej podobnych podstron