background image

 

 

Projekt  jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej 

 w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego 

 

 

 

 

 
 

29 Tydzień 

 

Tajemnice 

ziemi Izerskiej 

background image

 

 

Projekt  jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej 

 w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego 

 

XXIX. TEMAT TYGODNIA: TAJEMNICE ZIEMI IZERSKIEJ 

 

Dzień tygodnia: 1 
Temat: Węgiel brunatny
 
 
Węglowa opowieść –
 aut. A. Szawurska 
 
W zimowy wieczór siedząc przy ciepłym piecu Kasia spytała dziadka: 
- Dziadku, a skąd właściwie bierze się to ciepło? 
- Oj, to długa historia. Tak naprawdę to cała tajemnica tkwi głęboko w ziemi. 
- Opowiedz proszę o tej tajemnicy – prosiła Kasia. 
A dziadek Staś wziął do ręki mały kawałek brązowego węgla z węglarki i zaczął swoją 
opowieść. 
- Widzisz Kasiu ten węgielek? Ma on bardzo wiele lat. Taki węgiel powstał ponad 300 lat 
temu. Na terenach, na których dzis mieszkamy rozciągały się ogromne bagna, które porastały 
wilgotne, tropikalne lasy. Te lasy nie były podobne do tych, które są teraz. W tamtych lasach 
rosły paprocie, skrzypy i widłaki ogromnych rozmiarów. Miały nawet po 40 metrów 
wysokości. Szczątki martwych roślin, które wpadały do bagna z biegiem czasu zamieniały się 
w torf. A wszystko to przez to, że było tam mało tlenu a wiele łakomych bakterii. Te rośliny 
leżały tam przez wiele, wiele lat i z czasem przykrył je muł a potem piasek, który swoim 
ciężarem mocno je przygniótł. Po pewnym czasie to wszystko zalała woda. Przez ten długi czas 
powtarzało się to jeszcze wiele razy, dlatego mamy dziś duże złoża węgla. 
- A jak się go wydobywa spod tej ciężkiej ziemi? – spytała z ciekawością Kasia. 
- Jak? A przy pomocy kombajnu, ale nie takiego, który pracuje na polu podczas koszenia 
zboża. To ogromna maszyna, która potrafi na raz wykonywać kilka prac. Pamiętaj jednak, że 
węgiel brunatny nie jest ukryty głęboko pod ziemią, więc, górnicy wydobywający go, pracują 
na powierzchni ziemi, a taka kopalnia nazywa się odkrywkową. Dzięki temu, że mamy  węgiel 
brunatny, w naszym domu jest nie tylko ciepło ale i jasno, ponieważ węgiel w elektrowni 
zamieniany jest w prąd. Ot i cała tajemnica. – zaśmiał się dziadek. 
 

 

Dzień tygodnia: 2  
Temat: Wody lecznicze
 
Legendy i Baśnie - Woda żywa 

„Dawno, dawno temu w niewielkiej wiosce mieszkała staruszka wdowa z trzema synami, 
których ogromnie kochała. Najstarszy był organistą w kościele parafialnym, a odznaczał się 
wielką mądrością i oczytaniem. Średni był rycerzem, rozumnym i bywałym w świecie. 
Natomiast trzeci, najmłodszy, pracował na roli jak wcześniej jego ojciec. Nie dbał ani o 
nowiny żołnierza ani mądrość brata organisty, dlatego przez obu uważany był za głupca. 
Pewnego nieszczęśliwego dnia staruszka zachorowała tak strasznie, że żadne lekarstwa 
pomóc jej nie mogły. Bracia wybrali się zatem po pomoc do mądrej kobiety mieszkającej pod 
lasem. Nim jednak wrócili do chatki – matka już nie żyła. Powstał lament straszliwy i płacz, 
którego baba jako żywa nigdy nie widziała. Zlitowała się nad braćmi i dała im taką radę 
:

Jeżeli tak wam matki żal możecie jeszcze wrócić ją do życia. Ale trzeba wam będzie narazić 

własne. Na Sobotniej Górze spod gadającego drzewa, na którym siedzi zaczarowany sokół 
bije źródło żywej wody, które wraca życie . Dojść tam można i wrócić w siedem dni, ale 
śmiałkowi nie wolno obejrzeć się za siebie ani zboczyć z drogi, bo natychmiast zamieni się w 
kamień. 
Ledwo baba opuściła chatę, bracia zebrali się na naradę. Średni doszedł do wniosku, że w 
podróży tej potrzeba nie lada odwagi. Pożegnał zatem braci, przypasał do boku miecz i ruszył 
w drogę. 

background image

 

 

Projekt  jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej 

 w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego 

 

Minął dzień jeden, drugi, trzeci, wreszcie tydzień cały, a żołnierza jak nie widać tak nie 
widać. Dwaj bracia wybrali się do mądrej po radę. 
- Daremnie na brata czekacie. Już on więcej nie powróci. Stoi na Sobotniej Górze kamieniem 
w ziemię wrośnięty. 
Bracia wielce się zmartwili słysząc te słowa i zaczęli spierać, któremu z nich wypada teraz iść 
po żywą wodę. Starszy ofuknął najmłodszego i zdecydował się sam wyruszyć.  
- Trzeba tam nie lada głowy, by diabła przechytrzyć. Jak go zaklnę po łacinie, to nic nie 
wskóra, zobaczysz. 
Uzbroił się w kropidło i puścił w drogę. 
Minął dzień jeden, drugi, trzeci, wreszcie tydzień cały, a organisty jak nie widać tak nie 
widać. Najmłodszy brat pobiegł do mądrej po radę. 
- Daremnie na brata czekasz. – powiedziała mu. - Już on więcej nie powróci. Stoi na Sobotniej 
Górze kamieniem w ziemię wrośnięty. 
Zasmucił się najmłodszy syn wdowy utratą drugiego brata. Niewiele myśląc pobiegł do domu 
i chwycił bułkę, przewiesił przez ramię kosę i poszedł na południe. 
Szedł trzy dni, przeprawił się przez trzy rzeki i trzy bory nim wreszcie stanął u podnóża 
Sobotniej Góry. Była ona ogromna, jej wierzchołek niknął w chmurach, , a strome stoki 
porastał czarny las. Gęstwa była tam straszliwa, a znikąd drogi ani nawet marnej ścieżynki. 
Wdowi syn zaczął się wspinać nie zważając na kamienie, które raniły mu stopy,….”

 

(Fragment baśni pochodzi ze strony

 : 

http://www.fantasy.dmkhost.net/legendy/index.php?nr=2211

)