background image
background image

Karen Booth

Czy seks coś zmienia?

Tłumaczenie: Anna Sawisz

HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: High Society Secrets

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Karen Booth

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa

2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books

S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub

całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek

podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest

całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego

licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do

HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być

wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-7939-0

background image

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / 

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Wszystko w nim było albo za duże, albo zbyt piękne: wysoki wzrost,

melancholijne  spojrzenie  niebieskoszarych  oczu  i  bujna  ciemna
czupryna, którą chciałoby się pogłaskać. Clay Morgan.

Astrid patrzyła na niego z drugiego końca pomieszczenia. Sprawiał

wrażenie,  jakby  nie  chciał  w  pełni  uczestniczyć  w  tej  dość  hucznej
imprezie,  zadowalając  się  pozycją  obserwatora.  Jego  ostry  jak  żyleta
i  cudownie  twórczy  umysł  architekta  miała  okazję  podziwiać  na  co
dzień  w  pracy.  Był  przy  tym  wymagający  i  nieprzejednany,  zupełnie
jakby  jego  serce  wykuto  z  bryły  lodu.  Tak  przynajmniej  mogła
wnioskować po sposobie, w jaki się odnosił do niej.

A przecież niczym sobie na taki chłód nie zasłużyła. Nie zrobiła nic

złego. Zaczynało ją to wkurzać.

Grant Singleton – dyrektor zarządzający Sterling Enterprises, firmy

zatrudniającej  Astrid  –  gościł  ich  dzisiejszego  wieczoru  w  salonie
swojego domu w La Jolla w Kalifornii. To przedsiębiorstwo budowlane
założył nieżyjący już obecnie były mąż Astrid, a ona miała w nim nadal
siedemnaście procent udziałów. Nie była więc ot taką sobie szeregową
siłą  roboczą.  A  Clay,  z  którym  pracowała  nad  projektem  Promenady
Nadmorskiej, traktował ją tak, jakby nią była.

Wzięła do ręki kieliszek szampana, dziękując roznoszącemu napoje

młodemu człowiekowi, który odwzajemnił jej się uprzejmością, mówiąc
coś o pięknym wieczorze.

background image

Obejrzała  się  przez  ramię.  Za  przeszklonymi  ścianami

nowoczesnego  domu  Granta  dostrzegła  palmy,  które  gięły  się  pod
podmuchami wiejącej znad oceanu bryzy. Szarpane wiatrem liście na tle
atramentowego nieba. Widok posępny i tajemniczy – zupełnie jak Clay.

Nagle zapragnęła znaleźć się z nim sam na sam. Nie w pracy i nie na

przyjęciu.  W  jakimś  spokojnym  miejscu,  gdzie  mogłaby  wydusić
z niego odpowiedzi na dręczące ją pytania. Dlaczego jest tak bezduszny
i  zamknięty  w  sobie?  I  dlaczego  traktuje  ją  z  taką  pogardą
i lekceważeniem?

A  teraz  nawet  kelner  na  przyjęciu  raczy  ją  zdawkową  uwagą.  Cóż,

powinna  być  do  tego  przyzwyczajona  i  nie  przejmować  się.  Zabawne,
bo jako nastolatka – a była wtedy patykowata i niezdarna – wiele by dała
nawet za taki objaw męskiego zainteresowania.

Potem na szczęście wszystko się zmieniło. Jej sylwetka zaokrągliła

się i kariera modelki stanęła przed nią otworem. Wyjechała z rodzinnej
Norwegii  i  skończyło  się  na  tym,  że  w  prezencie  od  Johnathona
Sterlinga otrzymała brylant wielkości niezłego kamulca. Małżeństwo nie
okazało się trwałe, ale przynajmniej przez kilka lat cieszyła się miłością
męża.  No  i  gdyby  nie  on,  nie  znajdowałaby  się  teraz  tu,  na  tym
przyjęciu.

Podziękowała  kelnerowi  jeszcze  raz  i  powróciła  do  obserwowania

Claya.  Była  ciekawa,  jak  radzi  sobie  w  kontaktach  z  ludźmi  poza
miejscem pracy. Na przykład jak zareaguje na przybycie swojej siostry
Mirandy, która właśnie weszła do pokoju.

Relacja  Astrid  z  Mirandą  była  dość  zagmatwana:  siostra  Claya

w  momencie  śmierci  Johnathona,  która  nastąpiła  dwa  miesiące  temu,
była  jego  żoną.  Tak  się  złożyło,  że  Astrid  znała  straszliwy  sekret
początków tego związku. Lubiła Mirandę i współczuła jej. Sama dobrze

background image

wiedziała, jak to jest poślubić faceta, który nie ma zwyczaju odmawiania
sobie czegokolwiek.

– Jeśli jeszcze czegoś będzie pani potrzebować, proszę dać mi znać –

powiedział do niej kelner i się oddalił.

O  tak,  potrzebowałaby  czegoś.  Zdecydowanie.  Mianowicie

wskazówek, jak interpretować zachowania Claya Morgana, a najchętniej
jakiegoś graficznego schematu jego skomplikowanej osobowości.

W drugim końcu sali Grant stukał łyżeczką w kieliszek, domagając

się uwagi. Towarzyszyła mu Tara, pierwsza żona Johnathona Sterlinga.

Wszystkie  jego  trzy  małżonki  –  Tara,  Astrid  i  Miranda  –  wspólnie

kontrolowały  finanse  Sterling  Enterprises.  Powinny  więc  wysłuchać
wystąpienia dyrektora.

Grant  podziękował  wszystkim  za  obecność  i  zapowiedział  ważne

oświadczenie.

Oczy  mu  błyszczały  z  podniecenia.  Był  bardzo  sprawnym

menedżerem, urodzonym przywódcą.

Clay włożył w tym momencie ręce do kieszeni i oparł się o stojącą

za  nim  kolumnę.  Astrid  nie  mogła  się  oprzeć  zachwytowi  nad  jego
smukłą  sylwetką  i  niebywałą  umiejętnością  niedbałego  z  pozoru
demonstrowania siły i inteligencji. Bo przecież on musi być świadomy
wywieranego na otoczeniu wrażenia.

– Jak wielu z was wie – mówił Grant – dwa tygodnie temu Sterling

Enterprises pomyślnie przeszło pierwszą rundę negocjacji z miastem na
temat  budowy  Promenady  Nadmorskiej.  Nie  byłoby  to  możliwe  bez
ofiarnej  pracy  całego  zespołu,  a  zwłaszcza  Claya  Morgana,  Astrid
Sterling no i oczywiście Tary.

Dotknął  ręki  Tary  i Astrid  już  wiedziała:  tych  dwoje  stanowi  parę,

choć starają się to na razie ukrywać.

background image

–  I  tu  muszę  powiedzieć  coś  jeszcze  –  ciągnął  mówca.  –  Tara  i  ja

będziemy  od  dziś  nie  tylko  współzarządzającymi,  ale  także
małżeństwem. Zaręczyliśmy się.

Przez  salę  przeszedł  głośny  szmer,  po  czym  goście  pośpieszyli

z gratulacjami. Astrid trzymała się na uboczu, podobnie jak zresztą Clay.

Miała  swoje  powody:  ona,  Tara  i  Miranda  zawarły  rodzaj  paktu.

Miały  trzymać  jednolity  front  po  tym,  jak  Johnathon  podzielił  swój
większościowy  pakiet  udziałów  w  firmie  po  równo  między  trzy  swoje
żony. Zaręczyny Tary z dyrektorem zarządzającym stanowiły oczywiste
zagrożenie  dla  tej  równowagi.  A  jeśli  jeszcze  świeżo  upieczona
narzeczona zechce polepszyć swoją pozycję w hierarchii firmy?

Astrid przedarła się przez tłum do Mirandy, która czekała w kolejce,

by złożyć gratulacje.

– Wiedziałaś o tym? – zapytała.

– Domyślałam się. Ale to chyba dobrze, prawda? Od dawna między

nimi iskrzyło.

–  Ale  przecież  Tara  miała  trzymać  z  nami,  a  nie  z  Grantem  –

przypomniała Astrid najciszej, jak potrafiła.

–  W  takim  razie  musimy  z  nią  porozmawiać,  żeby  nie  było

niedomówień.  –  Miranda  spojrzała  na  rozmówczynię  przenikliwie.
W przeciwieństwie do wielu innych osób traktowała Astrid poważnie…

Obie podeszły do Tary.

– Możesz z nami porozmawiać?

– Oczywiście. O co chodzi?

– Po pierwsze gratulacje – powiedziała Miranda.

– Ja też cieszę się waszym szczęściem – dodała Astrid. – Ale mam

pytanie.

background image

– Pozwól, że zgadnę – odparła Tara. – Boicie się, że za bardzo zbliżę

się z Grantem.

–  A  można  bardziej?  Zarządzacie  razem  firmą  i  teraz  jeszcze

będziecie małżeństwem.

– Nie powinnaś była skonsultować się z nami, kiedy zaproponował

ci stanowisko współzarządzającej? – spytała Miranda.

–  Formalnie  rzecz  biorąc,  tak.  Macie  prawo  zgłaszać  obiekcje.  Ale

tak będzie lepiej dla nas trzech. Moja rola przestanie być nieokreślona.
To wyjdzie firmie na dobre, wierzcie mi.

Astrid  nie  była  tego  taka  pewna.  Tara  teraz  będzie  się  jeszcze

bardziej  szarogęsić,  jeśli  chodzi  o  projekt  Promenady,  który  dla  Astrid
był ważny chociażby ze względu na możliwość współpracy z Clayem.

Może  to  z  powodu  Tary  tak  jej  się  z  nim  nie  układa?  Postanowiła

zawalczyć o swoje i zażądać gwarancji.

–  Ja  też  bym  chciała  je  mieć  na  piśmie  –  poparła  ją  Miranda,  dla

której  Promenada  była  szczególnie  ważna.  Ten  projekt  był  oczkiem
w  głowie  jej  niedawno  zmarłego  męża.  –  Zrobiłaś  już  coś  w  kierunku
nazwania  parku  przy  Promenadzie  imieniem  Johnathona?  –
zaatakowała.

–  Pracuję  na  tym  –  zdążyła  odpowiedzieć  Tara,  gdy  pogrążony

w  dyskusji  z  Clayem  Grant  ruchem  ręki  przywołał  ją  do  siebie.  Tara
przeprosiła koleżanki i niezwłocznie dołączyła do mężczyzn.

– O czym ta trójka może rozmawiać? – zastanawiała się Astrid.

–  Chyba  się  domyślam  –  odparła  Miranda.  –  To  wielki  dzień  dla

mojego brata.

I rzeczywiście.

background image

–  Proszę  o  jeszcze  jedną  chwilę  uwagi!  –  krzyknął  Grant.  –

Chciałbym  pogratulować  architektonicznej  gwieździe  naszej  firmy,
Clayowi  Morganowi.  Dostał  się  do  finału  krajowego  konkursu  o  tytuł
Architekta Roku.

Miranda zaczęła z zapałem klaskać. Astrid poszła w jej ślady, choć

przykro  było  patrzeć,  jak  Clay  –  mimo  wymuszonego  uśmiechu  –
ewidentnie źle się czuje w roli obiektu uwagi. Dlaczego nie potrafi się
cieszyć nawet tak wielkim osiągnięciem? Dlaczego zawsze jest smutny?

Miranda  podeszła  do  brata,  Astrid  podążyła  jej  śladem  i  teraz

przyglądała  się,  jak  rodzeństwo  wymienia  serdeczne  uściski.  Też
chciałaby go objąć i przytulić, ale bała się reakcji.

Ograniczyła  się  więc  do  uścisku  dłoni,  pogratulowania  i  wyrażenia

dumy i radości ze wspólnej pracy.

Clay stał ze wzrokiem utkwionym w ich splecione dłonie.

–  Dziękuję  –  wybąkał.  –  Ale  musze  uprzedzić,  że  zamierzam

wycofać się z projektu P.

– Ale dlaczego? – spytała Astrid, czując, jak serce podchodzi jej do

gardła.

– Bo nie sądzę, żebyśmy mogli dalej razem pracować.

Powiedzenie  Astrid  prawdy  było  dla  niego  niełatwe,  a  zdumienie

i  rozpacz  na  jej  twarzy  dodatkowo  to  utrudniały.  Ale  cóż.  Współpraca
naprawdę  im  się  nie  układała.  Przy  niej  jakoś  nie  mógł  się  skupić.
Popełniał  błędy,  choć  dotychczas  nigdy  mu  się  to  nie  zdarzało.  Jedna
z  tych  pomyłek  była  na  tyle  poważna,  że  groziła  wręcz  odebraniem
firmie  projektu  Promenady,  na  szczęście  Tara  wychwyciła  ją  tuż  przed
oficjalną prezentacją.

Architekt  Roku  nie  może  mieć  na  koncie  takich  lapsusów,  a  jemu

bardzo  zależało  na  tym  tytule.  Jedynymi  źródłami  szczęścia  były  dla

background image

niego  córka,  siostra  Miranda  i  właśnie  uznanie  w  środowisku
zawodowym.  Praca  była  w  jego  życiu  bardzo  ważna.  Określała  jego
tożsamość.

A  Astrid  z  jej  długimi  nogami,  uroczym  usposobieniem  i  włosami

koloru  złotego  miodu  stała  mu  na  drodze.  Przez  nią  tracił  kontakt
z własnym mózgiem.

Pracowali razem już od miesiąca i nic się w tej mierze nie zmieniało

na lepsze. Wręcz przeciwnie.

Gdy  była  w  pobliżu,  zaczynał  mieć  dwie  lewe  ręce.  Zapominał

języka  w  gębie.  Zaczynały  go  interesować  jej  pełne  wargi,  ogromne
oczy.

Nie,  nie  może  powtórzyć  tego  samego  błędu  co  kiedyś.  Ożenił  się

z  piękną  kobietą,  która  omal  nie  zrujnowała  mu  życia.  Na  szczęście
zostawiła córkę…

I  teraz  nie  ma  dla  niego  spraw  ważniejszych  niż  dziecko  i  kariera

zawodowa. Nie ma i nie będzie.

Ale  przecież  Astrid  niczemu  nie  jest  winna.  Nie  może  jej

skrzywdzić,  jest  dobrą  pracownicą.  Musi  sam  wycofać  się  z  zespołu
Promenady. Trudno, czasem trzeba się poświęcić.

–  Chyba  żartujesz.  Ja  uważam,  że  pracowało  nam  się  świetnie.

Pamiętaj,  że  wyrobiliśmy  się  z  projektem  Promenady  mimo  bardzo
napiętych terminów.

–  Co  ja  słyszę?  Promenada?  Rozmawiacie  o  sprawach

służbowych? – Podszedł do nich Grant.

–  Faktycznie  –  odparł  Clay,  który  o  swojej  decyzji  zamierzał

powiadomić  szefa  dopiero  w  poniedziałek  rano,  w  cztery  oczy.  –
Zastanawiałem  się  właśnie,  czy  nie  mógłbym  wycofać  się  z  tego
projektu i przejść do jakichś bardziej pilnych zadań, które nas czekają.

background image

Na czole Granta pojawiła się pionowa bruzda.

–  Myślałem,  że  lubisz  ten  projekt.  Jest  bardzo  prestiżowy,  a  ty

z  tytułem  Architekta  Roku  powinieneś  częściej  pojawiać  się  na
pierwszej linii.

Tara chyba usłyszała, o czym mówią, bo przeprosiła osobę, z którą

rozmawiała,  i  podeszła  do  nich.  Clay  wolałby  w  tym  momencie  po
prostu  zniknąć.  Nie  planował  publicznej  dyskusji  na  temat  swoich
planów  w  trakcie  przyjęcia  koktajlowego.  Z  natury  był  wycofany
i dyskretny.

– Wszystko w porządku? – zapytała Tara.

– Clay prosi, żeby go zabrać z projektu Promenady Nadmorskiej –

wyjaśnił Grant, obejmują narzeczoną.

–  Nie  ma  mowy  –  zaoponowała  Tara.  –  Razem  z Astrid  tworzycie

świetny zespół. A skoro ja będę dzielić z Grantem funkcję szefa, całość
kierowania projektem przekażę Astrid.

Tymi  słowami  Tara  nieświadomie  utwierdziła  Claya  w  jego

przekonaniu. Dotychczas stanowiła rodzaj buforu między nim a Astrid.
A teraz pozostaną sami.

– Ten projekt nie wymaga już teraz żadnych istotnych działań poza

dostosowaniem  go  do  wymagań  ratusza  –  argumentował  Clay.  –  Jest
jeszcze parę szczegółów do dopracowania, ale tym mogą się zająć nawet
początkujący architekci.

– Bo ja wiem… – zawahała się Tara. – Czułabym się pewniej, gdyby

to Clay nadal był głównym architektem – zwróciła się do Granta.

Clay zdawał się tracić grunt pod nogami. Astrid postanowiła wziąć

winę na siebie.

background image

–  Wiem,  że  jestem  trudna  we  współpracy.  Ale  obiecuję  poprawę.

Omówimy  problemy,  jakie  mamy  z  sobą,  i  zacznie  nam  się  lepiej
układać. Nie musicie się o to troszczyć – zwróciła się do szefostwa.

Tara przeniosła wzrok z Astrid na Claya.

– Naprawdę o to chodzi? Typowe biurowe niesnaski? Rywalizacja? –

pytała.

– Chodzi o coś więcej – odparł Clay.

– A o co konkretnie?

Nie  potrafił  odpowiedzieć.  Cóż,  wygląda  na  to,  że  będzie  musiał

zostać  na  swoim  stanowisku  i  jakoś  przystosować  się  do  istniejących
warunków. Ale jak? Ma nosić klapki na oczach jak koń? Albo zażyczyć
sobie, żeby Astrid zwracała się do niego wyłącznie poprzez mejle?

–  Posłuchaj,  to  nie  jest  wina  Astrid,  tylko  moja  –  powiedział.  –

Jestem szorstki, nie uznaję kompromisów.

Nie  lubił  obwiniać  się  publicznie,  ale  z  drugiej  strony  nie  chciał,

żeby to Astrid wyszła z tej afery niesłusznie oczerniona. W końcu to on
zaczął.

–  Dajcie  nam  trochę  czasu  –  zaproponowała  Astrid.  –  Spróbujemy

jakoś to rozwiązać. A jeśli nam się nie uda, to wycofam się z projektu.

Clay z trudem powstrzymał gniewne sapnięcie. To rozwiązanie także

mu  nie  odpowiadało,  ale  chyba  nie  ma  wyjścia.  Musi  wytrzymać
z Astrid jeszcze tydzień albo dwa.

– Okej, spróbujemy wypracować kompromis – mruknął.

–  W  takim  razie  w  porządku  –  zakończył  zadowolony  Grant,  po

czym  razem  z  Tarą  wmieszali  się  w  tłum,  by  przyjmować  kolejne
gratulacje.

background image

Clay  też  czuł,  że  powinien  być  zadowolony.  Otrzymał  wymarzoną

nominację  do  nagrody,  odroczył  odejście  z  zespołu  Promenady.
Właściwie powinien pozwolić sobie na odrobinę radości, aby to uczcić.
Może nawet poflirtować z Astrid? Jakoś ją udobruchać…

–  Mam  nadzieję,  że  nie  postawiłam  cię  w  niezręcznej  sytuacji  –

odezwała się do niego. – Nie chciałabym, żeby były między nami jakieś
napięcia. To znaczy, nie większe niż teraz – dodała.

Boże, ale z niego palant. Powinien jasno jej wytłumaczyć, w czym

rzecz. Ale niestety nawet on nie w pełni to rozumiał. Jakaś wewnętrzna
siła kazała mu trzymać się z dala od niej. Nic nie mógł na to poradzić.

–  W  takim  razie  do  zobaczenie  w  poniedziałek  w  biurze  –

powiedział.

– Tak, spotkajmy się i omówmy tę sprawę.

– Nie musimy. – Pokręcił głową. – Przyczyna leży po mojej stronie,

nie po twojej.

Wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu. Musi jak najszybciej stąd

wyjść. Wrócić do swojej córki Delii, a potem przespać się z tym, co dziś
się wydarzyło. Rano będzie miał świeży umysł.

Rozejrzał  się,  ale  nigdzie  nie  zobaczył  swojej  siostry.  Wyśle  jej

esemesa,  jak  wróci  do  domu.  Życzył  Astrid  udanego  weekendu
i skierował się do wyjścia.

– To nie może być tylko twoja wina – usłyszał za sobą jej głos.

– Ale tak jest, uwierz mi.

Otworzył  drzwi  i  z  przyzwyczajenia  przepuścił  Astrid.  Cholerne

dżentelmeńskie maniery…

Gdy  już  byli  na  zewnątrz,  odwróciła  się  twarzą  do  niego.  Ruchem

głowy odrzuciła włosy, które z powodu wiatru zasłoniły jej twarz. Jak to

background image

możliwe, że ta kobieta jest aż tak piękna?

– Wina nigdy nie leży tylko po jednej stronie – powiedziała. – Musi

być jakaś przyczyna, że traktujesz mnie tak, a nie inaczej.

Żeby uniknąć przeciągu, Clay zamknął drzwi.

–  Przepraszam,  wiem,  że  ciężko  się  ze  mną  pracuje  –  odparł.  –

Jestem w ciągłym stresie. Wiem, to nie jest usprawiedliwienie, ale może
choćby częściowe wyjaśnienie.

– Ja z kolei może za bardzo się wszystkim ekscytuję. Wiem, to może

drażnić,  ale  uwielbiam  pracę,  która  stawia  przede  mną  wyzwania
i realizuje konkretne cele. Przez lata byłam modelką, ale to nie dawało
mi szczególnej satysfakcji.

– Jestem pewien, że każdy pracodawca jest z ciebie zadowolony.

Dlaczego  miałby  nie  być?  Ona  jest  taka  seksowna  i  bystra,  że

potrafiłaby  sprzedać  cegłę  facetowi,  który  właśnie  ma  skoczyć
z trampoliny do wody.

–  Tego  nie  wiem,  ale  wiem  na  pewno,  że  nie  wyobrażam  sobie

lepszego miejsca pracy niż Sterling.

– Jesteś właścicielką sporej części firmy, możesz tu ustalać warunki,

prawda? A właściwie czy ty w ogóle musisz pracować?

– A ty? – odparła, demonicznie unosząc w górę brwi.

Nie, nie musiał, a już na pewno nie dla pieniędzy. Razem z Mirandą

odziedziczył  po  śmierci  babci  całą  rodową  fortunę.  Praca  była  mu
potrzebna  dla  higieny  umysłu.  Dzięki  niej  nie  rozpamiętywał  bez
przerwy przeszłości.

– Skąd to wiesz? – zapytał.

– Pytam ludzi o różne rzeczy.

background image

–  No  to  już  tego  nie  rób  –  powiedział  niezadowolony.  –  Jesteśmy

współpracownikami, nie musisz grzebać w moim życiu prywatnym.

– Przepraszam. Chciałam tylko zrozumieć.

– Zrozumieć? Co? Kogo? Mnie?

Omal się nie roześmiał. On jest akurat zupełnie nieskomplikowany.

Chce tylko jednego: żeby zostawić go w spokoju.

– Tak, ciebie. – Złapała go za łokieć, poczuł jej ciepło. – Chcę z tobą

pracować,  uczyć  się  od  ciebie,  chłonąć  tę  twoją  niebywałą
błyskotliwość.

Stał jak sparaliżowany. Nie miał pojęcia, co mógłby odpowiedzieć.

Ona  bardzo  poważnie  potraktowała  tę  konieczność  osiągnięcia
kompromisu. A więc stanowi dla niego jeszcze większe zagrożenie, niż
myślał.

Powinna  teraz  odpuścić,  wrócić  na  przyjęcie  i  dobrze  się  bawić,

zapominając o całej sprawie.

– Dlaczego ty mnie tak nie lubisz, Clay? Co zrobiłam?

– Wcale cię nie nie lubię.

Po prostu nie mogę przestać o tobie myśleć, dodał w myślach.

– Ale to tak wygląda – upierała się Astrid.

– No to bardzo mi przykro, ja już nie wiem, co na to powiedzieć.

Z  furią  złapał  za  klamkę  swojego  audi.  Nie  pozwoli  się  omotać

żadnej babie. Już nigdy w życiu.

Zapalił  silnik,  rozbłysły  reflektory.  W  ich  świetle  zobaczył,  jak

Astrid  stoi  na  drodze  i  z  niedowierzaniem  kręci  głową.  Nawet  w  tak
niekorzystnych  okolicznościach  wyglądała  przepięknie.  Uosobienie
kobiety, którą chciałby wziąć w ramiona i całować.

background image

Trudno  ją  zrozumieć.  Dlaczego  tak  się  na  niego  uparła?  Dlaczego

mu ufa? On już od dawna wie, że ufać nie warto dosłownie nikomu.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Na  rokowania  pokojowe  warto  przybyć  z  gałązką  oliwną.  Astrid

zdecydowała  się  użyć  w  tym  charakterze  wyrobów  cukierniczych.
Jedyną  słabością  Claya  było  zamiłowanie  do  słodyczy.  Od  czasu  do
czasu  wymykał  się  z  biura  na  pączka  do  ciastkarni  po  drugiej  stronie
ulicy. Może jak zaspokoi jego apetyt na słodycze, nie będzie już miała
u niego przechlapane?

Nie wiadomo, ale spróbować nie zaszkodzi.

W tej cukierni zawsze były kolejki, ludzie czekali nawet na dworze,

ale  tego  poranka  nie  było  tłoku.  Astrid  weszła  do  jasnego
pomieszczenia,  gdzie  za  kontuarem  pracowało  sześć  czy  siedem  osób.
Przyjmowano  zamówienia,  pakowano  ciasta,  parzono  kawę.
W powietrzu unosiła się woń cynamonu, czekolady, kawy i spienionego
mleka. Ciepłe i przytulne miejsce, gdzie ludzie są szczęśliwi.

Czy  to  dlatego  Clay  tak  lubił  tu  wpadać?  A  może  jednak  miejsce

pracy mu nie odpowiadało?

Astrid dobrze wiedziała, jak to jest. W swojej rodzinie – jako jedyna

dziewczynka i najmłodsza z szóstki rodzeństwa – czuła się obco. Ojciec
podobno  przed  jej  urodzeniem  nie  chciał  już  więcej  dzieci.  I  tak  miał
wystarczająco  dużo  gąb  do  wykarmienia,  a  czteroizbowy  dom  na
południowo-zachodnim wybrzeżu Norwegii pękał w szwach.

Musiała  stale  walczyć  o  uwagę  i  akceptację  ze  strony  piątki  braci.

Czuła się jak intruz, jakby na zawsze naruszyła równowagę w rodzinie.

background image

Miłość  matki,  która  nakazywała  braciom  bawić  się  z  małą  siostrą,
oczywiście tylko pogarszała sprawę.

Dopiero gdy skończyła jedenaście lat, przekonała braci, by pozwolili

jej  grać  z  sobą  w  piłkę,  i  tym  zyskała  sobie  ich  respekt.  Wszystko  na
siłę.

W obecnej sytuacji widziała analogie do dzieciństwa. Clay jako brat

niedopuszczający  jej  do  swoich  spraw  i  Tara  jako  mama  namawiająca
ich  do  zawarcia  rozejmu.  Ale  przecież  teraz  Astrid  nie  jest  już  małą
dziewczynką, nikt nie musi jej pomagać w rozwiązywaniu problemów.
Może słodycze jednak pomogą…

Kiedy doszła do lady, z radością stwierdziła, że zostało jeszcze kilka

ulubionych pączków Claya. To ciastka o nazwie Diego, z czekoladowym
nadzieniem  budyniowym  i  posypką  z  karmelizowanego  cukru.
Zamówiła  trzy  –  dwa  dla  niego  i  jedno  dla  siebie.  Nareszcie  przekona
się, czy to warte zachodu.

Wśród  klientów  zauważyła  znajomą  twarz.  To  Sandy,  nadzwyczaj

kompetentna  pomoc  biurowa  zatrudniona  w  Sterling,  kiedy  Astrid
przyszła do firmy.

Ostatnio jednak już u nich nie pracowała.

– Sandy, to ty? – zapytała Astrid.

– Ach, pani Sterling! Jak się pani miewa?

– Dobrze, dziękuję. Właśnie idę do biura – odparła Astrid, pokazując

paczuszkę  z  pączkami.  –  Brakuje  nam  ciebie  w  firmie.  Dlaczego
właściwie  odeszłaś?  Nawet  się  nie  pożegnałaś,  nie  zostawiłaś  żadnej
wiadomości.

Sandy pobladła.

background image

– Wiem, to było nie fair. Ale dostałam pracę gdzie indziej. Po cichu

sobie gdzieś dorabiałam, bo w San Diego nie sposób było się utrzymać.

– Wiem, to drogie miasto, ale chyba w Sterling nie płacili ci źle?

– Owszem, ale… to długa historia. – Dziewczyna zaczęła kręcić się

niespokojnie.  –  Miałam  pewne  zobowiązania  wobec  mojego  obecnego
szefa.

–  Rozumiem.  –  Astrid  pokiwała  głową,  godząc  się  z  tym,  że  wiele

więcej się nie dowie. – Mam nadzieję, że wszystko przynajmniej dobrze
się skończyło.

– Niestety nie. Z tej drugiej pracy też musiałam się zwolnić.

– A więc niepotrzebnie odeszłaś ze Sterling?

– Tak, byłam głupia.

–  Przyjęliśmy  kogoś  na  twoje  miejsce,  ale  zadzwoń  do  mnie,  jak

niczego nie znajdziesz. Może będę mogła ci pomóc.

– Dziękuję, pani Sterling.

–  A  mogę  zapytać,  czym  zajmuje  się  firma,  do  której  od  nas

odeszłaś?

– Też deweloperką, ale nie w Kalifornii. Głównie w Seattle.

Skojarzenie  deweloperki  z  Seattle  przywiodło  Astrid  na  myśl  brata

jej nieżyjącego byłego męża. Ale przecież w Seattle musi być mnóstwo
firm budowlanych.

– W taki razie życzę szczęścia. I zadzwoń do mnie, jeśli niczego nie

znajdziesz.

W  Sterling  Enterprises  Astrid  skierowała  się  wprost  do  gabinetu

Claya. Drzwi były otwarte, ale ona nagle poczuła, że wejście do środka

background image

i poczęstowanie go ciastkami może być czymś niestosownym. W końcu
to miejsce pracy, a oni są dorośli. Wyjdzie na wariatkę.

Zajrzała  do  środka.  Claya  nie  było  w  gabinecie.  Co  jest,  u  licha?

Chyba nie nie lubi jej do tego stopnia, żeby po weekendzie nie pojawić
się po prostu w pracy?

Nabrała powietrza w płuca i zaczęła się zastanawiać, co ma zrobić.

Jeśli tu na niego zaczeka, zostanie uznana za desperatkę. Najlepiej chyba
będzie  zostawić  mu  te  ciastka  i  jakąś  notkę.  Najwyżej  może  być
niezadowolony z daru, ale ona na szczęście nie będzie świadkiem jego
reakcji.

Zaczęła  bazgrać  na  skrawku  papieru:  „Myślę,  że  ucieszą  cię  twoje

ulubione pączki. Astrid”.

Nie,  źle.  W  ten  sposób  zdradzi  się  z  tym,  że  go  obserwuje.  To

w ogóle był głupi pomysł…

Schowała zmiętą kartkę do kieszeni spodni i zabrała z biurka torebkę

z ciastkami.

I wtedy w drzwiach stanął Clay.

– Dzień dobry – mruknął zmieszany.

– Dzień dobry.

Pomyślała,  że  za  chwilę  dostanie  zawału.  On  tak  świetnie  wygląda

w  tym  grafitowym  garniturze.  Marynarka  może  jest  trochę  za  ciasna
w ramionach, ale jaki strój zdoła ukryć tak szerokie męskie bary?

– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytał, odchrząknąwszy.

Postanowiła stawić czoło okolicznościom.

– Przyniosłam ci pączki. Wiem, że je lubisz.

background image

–  Dziękuję,  akurat  dziś  rano  nic  nie  jadłem  –  odparł  po  chwili

milczenia, kładąc na biurku swój laptop.

– Jeden jest dla mnie – zaznaczyła, kiedy już udało jej się odzyskać

oddech.

Na  jego  ustach  pojawił  się  uśmieszek,  na  widok  którego  poczuła

dreszcz.

– Nie sądziłem, że lubisz słodycze – zauważył.

– Żartujesz? Słodycze to dobra zabawa, a ja lubię się bawić.

Wyjęła z torebki jednego pączka, a resztę przekazała Clayowi.

– Mmm, jakie to dobre! – zawołała, wgryzając się w swoje ciastko

i nie bacząc, że czekoladowy budyń spływa jej po brodzie.

– Prawda? Wiem coś o tym – odparł, przymykając oczy i delektując

się pączkiem z wniebowziętą miną.

Najpierw  uśmiech,  a  teraz  to.  Ona  chyba  zwariuje  ze  szczęścia!

Teraz chyba codziennie rano będzie kupować mu te pączki.

– Zaspałeś? – zapytała. – Mówiłeś, że nie zdążyłeś zjeść śniadania.

–  To  z  powodu  mojej  córki.  Chciała  iść  do  szkoły  uczesana  jakoś

specjalnie,  a  sama  nie  potrafiła  tego  zrobić.  –  Otarł  dłonie  serwetką
i  uniósł  je  w  górę.  –  To  nie  są  odpowiednie  narzędzia  do  zaplatania
warkoczy  –  stwierdził.  –  Ja  nawet  nie  potrafię  prawidłowo  użyć
klamerki do włosów.

Gdy  poznała  Claya,  jego  dłonie  od  razu  przykuły  jej  uwagę.

Uwielbiała je. Duże i silne, były jednak bardzo zręczne, gdy trzeba było
coś  naszkicować.  I  jeszcze  czesały  dziecko.  Ta  myśl  była  szczególnie
podniecająca.

– Nieczęsto opowiadasz o swojej córce. Ile ma lat? Jak ma na imię?

background image

– Nie chcę rozmawiać o niej w pracy.

– To ty zacząłeś, nie ja.

– Tak, a teraz proszę, żeby nie kontynuować tego tematu.

Boże, jaki on jest wkurzający.

– Okej, ale jak następnym razem trzeba będzie jej zapleść warkocze,

chętnie  pomogę.  W  Norwegii  to  tradycja.  Znam  dziesiątki  różnych
technik.

– Dziękuję, nie skorzystam. Sam muszę do tego dojść.

I  tak  oto  wróciła  do  punktu  wyjścia.  Okazała  mu  widać  zbyt  wiele

serca, a on tego nie toleruje.

Ciastko to już było za wiele…

– Okej, jak sobie chcesz.

To był odruch. W istocie Clay nie chciał odrzucić pomocy Astrid dla

córki tak błyskawicznie. Po prostu chciał, by na wszelki wypadek ludzie
trzymali  się  od  Delii  z  daleka.  Bo  co  będzie,  jak  na  przykład  Astrid
zacznie  odwiedzać  Delię,  Delia  się  do  niej  przywiąże,  a  potem  Astrid
wyjedzie  do  Norwegii?  Albo  po  prostu  uzna,  że  już  nie  ma  czasu  dla
jego córki?

Nie  można  narażać  dziewczynki  na  poczucie  odrzucenia.  Już  raz

została  odrzucona,  i  to  przez  własną  matkę.  Nikt  więcej  nie  może  jej
skrzywdzić.

–  Mądry  z  ciebie  facet,  na  pewno  dasz  sobie  radę.  A  ja  zabieram

resztki mojego pączka i udaję się do siebie – powiedziała.

Clay  poczuł  się  jak  ostatni  dupek.  Przecież  ona  tylko  chciała  być

uprzejma.

Podziękował jej za wszystko.

background image

–  Nie  ma  za  co,  po  prostu  staram  się  nieco  poprawić  atmosferę

w miejscu pracy – odparła.

Poczuł  się  jeszcze  gorzej.  Problem  w  tym,  że  Astrid  nie  rozumie

istoty  sprawy.  Im  milsza  stara  się  być,  tym  bardziej  w  jego  oczach  się
pogrąża. I staje się dla niego większym zagrożeniem.

–  Nie  musisz  robić  nic,  co  wykracza  poza  codzienne  czynności

zawodowe – powiedział. – Nie trzeba.

Odwróciła  się  w  drzwiach  i  spojrzała  na  niego.  Wyglądała  jak

zwykle bezbłędnie.

–  Czego  nie  trzeba?  –  zapytała  Tara,  która  nagle  pojawiła  się  przy

drzwiach.

– Kupiłam dziś Clayowi pączka – odparła Astrid, patrząc na kolegę

z irytacją. – A on mi właśnie mówi, że nie musiałam tego robić.

–  Czyli  rozumiem,  że  żadne  z  was  nie  ochłonęło  w  czasie

weekendu – skonstatowała Tara.

Weszła  do  pokoju  Claya  i  usiadła  na  niewielkiej  kanapie.  Astrid

zajęła miejsce obok niej i założyła nogę na nogę.

Ochłonąć?  Po  każdym  spotkaniu  z Astrid  Clay  potrzebował  kąpieli

w  przeręblu.  Choćby  teraz,  kiedy  jej  czarny  pantofel  dynda,  wisząc  na
dużym palcu stopy.

– Ja tylko jej powiedziałem, że nie musi robić nic nadzwyczajnego,

żeby być dla mnie miła – wyjaśnił.

Tara z niesmakiem pokręciła głową.

– Rozmawialiśmy o tym z Grantem – odezwała się. – I doszliśmy do

wniosku,  że  jedynym  rozwiązaniem  waszego  problemu  jest  spędzanie
więcej czasu razem.

– Co takiego? – Clay poczuł ucisk w żołądku.

background image

–  Powinniście  czasem  spotkać  się  poza  biurem.  Odstresować  się.

Projekt  Promenada  tak  wam  zżerał  nerwy,  że  zaczęliście  się  na  siebie
boczyć. Ale najgorsze już za wami.

–  Masz  na  myśli  coś  konkretnego,  Tara?  –  spytała  Astrid,  a  Clay

siedział spanikowany.

Wiedział, że to nie kwestia przeciążenia pracą. Tylko nie zaproponuj

nam  plażowania,  modlił  się  w  myślach.  Niczego,  co  wymagałoby
nałożenia przez Astrid kostiumu kąpielowego.

–  Myślałam  o  waszym  wspólnym  uczestnictwie  w  gali  Architekta

Roku  w  Los  Angeles  –  odparła  Tara.  –  Astrid  będzie  miała  okazję
poznać więcej ludzi z branży i przy okazji wy sami lepiej się poznacie.

– Ale to już w ten weekend! – zawołała Astrid.

– No właśnie – skwapliwie przytaknął Clay.

– Coś stoi na przeszkodzie, Astrid? – spytała Tara.

– Muszę się jakoś ubrać.

–  Obie  dobrze  wiemy,  że  nie  będziesz  miała  z  tym  problemu.  Jak

chcesz,  mogę  iść  z  tobą  na  zakupy.  Weźmiemy  Mirandę  i  przy  okazji
pogadamy o interesach.

– Brzmi to świetnie – uśmiechnęła się Astrid.

–  To  będzie  też  świetne  zagranie  piarowe  dla  Sterling.  Clay  –  jeśli

wygra, a ma na to szanse – nie będzie samotnie odbierał nagrody.

Prychnął z rezygnacją. Zależało mu na wygranej i nie chciał – jeśli

stanie się inaczej – żeby ktokolwiek był świadkiem jego rozczarowania,
litował  się  nad  nim  i  go  pocieszał.  I  dlatego  bardzo  chciał  jechać  na
ceremonię sam. Ale nie wypadało mu się nie zgodzić na udział Astrid.

–  No  to  ustalone  –  oznajmiła  Tara.  –  Moja  asystentka  zarezerwuje

dodatkowy  pokój  dla  Astrid.  A  Delią  ktoś  się  zajmie  w  tym  czasie?  –

background image

zapytała Claya.

– Miranda weźmie ją do siebie, one się uwielbiają.

– Super, dam znać Grantowi, że załatwione. A co z Promenadą?

–  Wspólnie  z  miejskimi  architektami  krajobrazu  pracujemy  nad

drobnymi  zmianami,  których  zażyczyło  sobie  miasto.  Listopadowy
termin  prezentacji  pozostaje  niezagrożony,  jesteśmy  do  przodu
z harmonogramem – relacjonowała Astrid.

– Świetnie – uznała Tara. – Czyli nawet jakiś niewielki błąd nam nie

zaszkodzi.

Clay z trudem przełknął ślinę. Zrozumiał, że to aluzja do poważnej

pomyłki, którą popełnił na początku projektowania.

Tara wyszła, Clay usiadł za biurkiem i oboje z Astrid przez chwilę

milczeli.

– Tego się nie spodziewałam – odezwała się w końcu Astrid.

– Ani ja.

– Jeśli nie chcesz, żebym jechała, powiedz. Mogę w ostatniej chwili

powiedzieć Tarze, że zachorowałam czy coś takiego. To w końcu twoje
święto i nie chciałabym ci go zepsuć.

–  Miałem  zamiar  pojechać  sam,  ale  może  miło  będzie  mieć

towarzystwo. – Czuł się zdezorientowany.

– Może?

– Skąd mam mieć pewność, Astrid? Przecież nie wiem, jaka jesteś

poza  biurem.  Ja  z  kolei  ciężko  pracowałem  na  to  wyróżnienie  i  zależy
mi  na  nim.  Będę  bardzo  spięty  i  tobie  też  może  nie  odpowiadać
towarzystwo kogoś takiego.

Astrid zachichotała nerwowo i jakoś tak… melodyjnie.

background image

– Co w tym śmiesznego?

–  Clay,  ty  zawsze  jesteś  spięty  i  opryskliwy.  Ja  już  zdążyłam  cię

poznać  od  najgorszej  strony,  nic  mnie  nie  zaskoczy.  A  jeśli  chodzi
o  ceremonie  rozdawania  nagród,  to  zaliczyłam  ich  więcej,  niż  jesteś
w  stanie  sobie  wyobrazić.  Wieczorowy  strój  i  spacer  po  czerwonym
dywanie do dla mnie bułka z masłem. Mogę to robić nawet we śnie.

Ona  ma  rację.  Kariera  modelki  polega  przecież  na  profesjonalnym

olśniewaniu otoczenia.

Pewnie codziennie mogła przebierać w rozmaitych propozycjach ze

strony  mężczyzn.  I  dlatego  on  musi  się  pilnować.  Nie  wolno  mu
dopuścić,  by  ich  relacja  wyszła  poza  obszar  określony  rolami  kolegów
z pracy. Niezależnie od tego, jak bardzo Astrid go pociąga. Nie dołączy
do kolekcji złamanych serc, jaką ona niewątpliwie zdążyła zgromadzić.

–  A  poza  tym  jestem  świetna  w  opanowywaniu  kryzysów  –

ciągnęła. – Jeśli wpadniesz w panikę, możesz na mnie liczyć. Na pewno
pomogę ci pozbyć się czarnych myśli.

Może  to  nie  jest  taki  zły  pomysł,  pomyślał.  Ot,  wyjazd  służbowy

z  koleżanką  z  pracy,  nic  więcej.  A  w  momencie  ogłoszenia  werdyktu
dobrze będzie mieć przy sobie kogoś życzliwego.

– W takim razie okej – odparł.

–  Cieszę  się.  Lubię  pełnić  rolę  polisy  ubezpieczeniowej  –

powiedziała, wstała z kanapy i skierowała się do wyjścia.

Patrzył  za  nią  ze  ściśniętym  gardłem.  No  to  czeka  go  sprawdzian,

jakiego od bardzo dawna nie przechodził.

Zadzwonił do Mirandy.

– Słuchaj, musimy porozmawiać. Jeszcze w tym tygodniu – zaczął.

– Zabrzmiało to poważnie.

background image

–  Potrzebuję  twojej  rady.  Co  zrobić,  kiedy  kobieta  pociąga

mężczyznę, a on tego nie chce?

– O nie, tu na mnie nie licz. Ja bym bardzo się cieszyła i wysłuchała

cię z uwagą, gdybyś to przyciąganie chciał rozwijać.

– Niestety, do tego nie mogę dopuścić.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

W  czwartek  wieczorem  Clay  wraz  z  córką  przyjechał  do  domu

Mirandy.

–  Ciocia  Miranda!  –  krzyknęła  Delia,  rzucając  się  jego  siostrze

w ramiona.

Z uśmiechem obserwował ten serdeczny uścisk. Gdy był dzieckiem,

któregoś dnia matka zostawiła jego i Mirandę pod opieką prawie obcej
im surowej babci, poszła sobie i nigdy nie wróciła. Dzieciństwo jawiło
mu się więc jako obszar niebezpieczny, najeżony pułapkami.

Nigdy nie dowiedział się, co naprawdę wydarzyło się tamtego dnia,

kiedy  miał  pięć  lat.  Zostało  mu  po  tym  poczucie  całkowitej  utraty
nadziei  oraz  przekonanie,  że  musi  wszystkimi  siłami  chronić  swoją
młodszą o trzy lata siostrę.

Teraz wszedł do jej domu, zamknął drzwi i zaproponował córce, by

poszła obejrzeć akwarium.

– A mogę? – spytała Delia.

– Jasne! – zaśmiała się Miranda, a bratu zaoferowała coś do picia. –

Niech  ktoś  nacieszy  się  winem,  skoro  ja  nie  mogę  –  powiedziała,
przyciskając rękę do brzucha.

Samotne  rodzicielstwo  to  kolejna  sprawa,  która  połączy  Claya

z siostrą. Miranda miała powiedzieć o ciąży swojemu mężowi dokładnie
tego  dnia,  kiedy  Johnathon  zginął  w  absurdalnym  wypadku  na  polu
golfowym. Nie zdążyła.

background image

–  Nie,  dziękuję  –  odparł  Clay.  Musi  na  trzeźwo  podyskutować  na

temat Astrid, a potem jeszcze odwieźć córkę do domu. – Jak się czujesz?

– Dobrze, choć brzuch mam z każdym dniem coraz większy.

–  No  właśnie,  nie  chciałem  mówić,  ale…  –  Clay  objął  siostrę

ramieniem.

– No to nie mów. – Miranda szturchnęła go łokciem między żebra. –

Chodźmy do salonu. Chciałeś porozmawiać, tak?

Po krótkim wahaniu przyznał się, że chodzi o Astrid.

– I pewnie nie chcesz mówić o sprawach służbowych? – domyśliła

się lekko zakłopotana Miranda.

–  I  tak,  i  nie.  To  taka  dziwna  mieszanina  spraw  osobistych

i zawodowych. Nie wiem, co z tym zrobić.

–  No  to  poproszę  o  szczegóły,  bo  inaczej  ci  nie  pomogę.  Jesteście

z sobą? – zapytała szeptem.

– Nie. Ale gdyby nie Delia i moja przeszłość, z której powtórki bym

sobie nie życzył, to kto wie… może nawet bym chciał.

Głupio  czuł  się,  robiąc  takie  zastrzeżenie,  zupełnie  jakby  był

nastolatkiem.  Ale  cóż,  przy  Astrid  jego  pewność  siebie  gdzieś  się
zawsze gubiła. Ciekawe dlaczego?

– To ciekawe – powiedziała Miranda, siadając w fotelu.

– Co jest ciekawe?

–  Tak  się  właśnie  zastanawiałam,  kiedy  dojrzejesz  do  czegoś

nowego. Minęły cztery lata od rozwodu i to chyba najlepszy moment.

– Nie, nie ma mowy. Absolutnie nie jestem gotowy.

– No to powiedz wprost, o co ci chodzi.

background image

Westchnął  ciężko  i  wydusił  z  siebie,  że  ciągle  myśli  o  Astrid.

A  potem  tłumaczył,  że  ona  go  pociąga.  I  nie  chodzi  tylko  o  urodę,  ale
o to, że cokolwiek robi, wygląda, jakby była zbyt doskonała, żeby być
prawdziwą.

Podobne  odczucia  miał  jednak,  gdy  poznał  matkę  Delii,  co  zresztą

Miranda doskonale pamiętała. A potem była świadkiem całej tej wielkiej
katastrofy i musiała pomóc bratu, by się po niej pozbierał.

–  Żeby  się  od  niej  oddalić  –  mówił  Clay  –  chciałem  się  wycofać

z  projektu  Panoramy,  ale  Tara  i  Grant  się  nie  zgodzili.  A  teraz  jeszcze
chcą wysłać nas razem na galę konkursu Architekta Roku.

– Wiem, Astrid poprosiła mnie i Tarę o wspólne wyjście na zakupy.

Twoje działania odniosły skutek przeciwny do zamierzonego.

–  I  to  jak  spektakularnie!  –  roześmiał  się  Clay.  –  A  co  ty  myślisz

o Astrid? Spędzasz z nią więcej czasu niż ja.

–  Wiesz,  że  niezręcznie  mi  oceniać  byłą  żonę  mojego  nieżyjącego

męża, prawda? Rozumiem, że ona podoba się mężczyznom, ale nie lubię
o tym mówić ani za dużo o tym myśleć.

– Okej. Masz prawo.

– Ale czego ty w ogóle ode mnie oczekujesz? Błogosławieństwa?

– Nie, chcę, żebyś mi powiedziała, czy słusznie robię, ograniczając

relację z nią do spraw czysto zawodowych.

–  No,  aż  tak  dobrze  to  ja  jej  nie  znam.  Oczywiście  wygodnie  mi

myśleć, że Johnathon żenił się wyłącznie z nadzwyczajnymi kobietami,
ale nie mogę być tego pewna. A poza tym nikt nie jest doskonały. Ja tam
nie ufam jej bezwarunkowo.

–  Dobrze  wiedzieć  –  odparł  Clay,  choć  cień  krytycyzmu  wobec

Astrid,  który  znalazł  się  w  wypowiedzi  siostry,  nie  przyniósł  mu

background image

spodziewanej ulgi.

– Ale… w jakimś tam stopniu jednak jej ufam – ciągnęła Miranda. –

Ona ma w sobie coś, co każe ulegać jej prośbom.

– No właśnie. Jak ona to robi?

–  Nie  mam  pojęcia.  Chyba  ma  po  prostu  dobre  serce.  Teraz  na

przykład  mogłaby  zazdrościć  mi  ciąży,  bo  z  Johnathonem  latami  bez
skutku starali się o dziecko. Z tego powodu się rozstali. A ja osiągnęłam
coś, co jej nie wyszło.

Clay  po  raz  pierwszy  usłyszał  o  powodach  małżeńskiej  porażki

Astrid.

– Nie wiedziałem – mruknął.

–  Bo  ona  o  tym  nie  opowiadała  na  prawo  i  lewo.  Jest  otwarta,  ale

i  dyskretna.  Wiadomość  o  mojej  ciąży  przyjęła  wspaniale,  natychmiast
złożyła  mi  gratulacje.  W  osobie  o  tak  szlachetnym  sercu  warto  się
zakochać.

– Ja tego nie planuję – roześmiał się Clay.

–  Dlaczego?  Dlaczego  upierasz  się  przy  tej  swojej  samotności?

Bardzo mnie to martwi.

–  Tato!  –  zawołała  Delia  z  drugiego  pokoju.  –  Chodź  obejrzeć  ze

mną ryby i pomów z nimi takim śmiesznym głosem.

–  Właśnie  dlatego  –  odpowiedział  Clay  siostrze,  ruchem  głowy

pokazując  kierunek,  z  którego  dobiegło  wołanie  córki.  –  Teraz  całym
moim światem jest Delia. Nie mogę pozwolić, żeby jakaś obca kobieta
zbliżyła się do niej, a potem nas opuściła. Ja bym to wytrzymał, ale nie
dam nikomu skrzywdzić małej.

– Ja myślę, że jeśli chce się żyć pełnią życia, trzeba podjąć ryzyko.

background image

– Ja żyję pełnią życia. Ty, Delia i praca, to jest moje życie. I to mi

wystarcza – zakończył, wstając z kanapy.

– Zaczekaj. Obiecaj mi jedną rzecz.

– Co takiego?

Każda  dana  siostrze  obietnica  miała  to  do  siebie,  że  komplikowała

mu życie.

– Że otworzysz się na miłość. Może nie teraz, może nie z Astrid, ale

kiedyś przynajmniej spróbuj.

– I to ma mi pomóc przy wyjeździe z Astrid do LA?

–  Nie.  Tam  to  ja  bym  ci  radziła  dobrze  się  zabawić.  Za  ciężko

ostatnio pracowałeś.

– Okej, zapamiętam to sobie.

– Tato! Ja czekam! – przypomniała o sobie Delia.

– Już idę!

–  Clay?  Jeszcze  jedno  małe  pytanie  –  powiedziała  Miranda.  –  Czy

mam jakoś ukierunkować Astrid, kiedy będę z nią na zakupach?

Zaskoczony nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.

Ludzie myślą, że była modelka spędza czas głównie na kupowaniu

ciuchów.  Astrid  zakupy  uważała  za  zło  konieczne.  Profesjonalna
bizneswoman  musi  jakoś  się  prezentować,  ale  na  gali  trzeba  wyglądać
inaczej  niż  w  biurze.  Na  szczęście  Tara  i  Miranda  na  pewno  coś  jej
doradzą.

Spotkały  się  w  piątek  rano  w  ekskluzywnym  butiku  Ruby.  Jego

menedżerka  Cherise  miała  dla  Tary  i  Astrid  butelkę  szampana,  a  dla
Mirandy  wodę  mineralną  i  warzywne  smoothie  z  pobliskiego  baru.  Po

background image

telefonicznej  konsultacji  z  Astrid  przygotowała  też  wybór  dwóch
dziesiątek najodpowiedniejszych według niej strojów.

Trzy kobiety zaczęły przeglądać przyszykowany zestaw sukien.

– Jaki look chcesz wybrać? – spytała Tara.

Astrid niepewnie zerknęła na menedżerkę.

–  No…  klasyczny,  piękny,  gustowny…  Ale  i  choć  odrobinę

seksowny – odparła.

–  Słusznie.  Będzie  tam  pełno  frajerowatych  nudziarskich

architektów,  nie  musisz  nikogo  epatować  wyglądem.  Jeszcze  by  ktoś
dostał zawału…

–  Tego  się  nie  obawiam  –  roześmiała  się  Astrid.  –  Nie  chciałabym

jednak wyglądać nieprofesjonalnie.

– Ale też nie tak, jakbyś się właśnie urwała z biura. Co powiesz na

tę? – Miranda zdjęła z wieszaka obcisłą czarną sukienkę.

–  Zbyt  seksy  –  odparła  Astrid.  W  końcu  nie  powinna  za  bardzo

przykuwać  uwagi,  to  wielki  dzień  Claya,  a  ona  ma  być  tylko  tłem,
rodzajem wypełniacza. Szkoda byłoby tej pięknej sukienki…

Biała sukienka na ramiączkach została odrzucona jako zbyt „ślubna”

w  charakterze,  a  w  takiej  chwili  nie  warto  robić  aluzji  do  nieudanego
małżeństwa  z  przeszłości.  Miranda  opowiedziała  kilka  szczegółów
o byłej żonie Claya i Astrid zaczęła rozumieć, skąd się bierze jego brak
otwartości.

–  To  smutne,  nie  wiedziałam,  że  ma  za  sobą  aż  tak  przykre

doświadczenie – powiedziała.

– Ja też do dziś nie mogę w to uwierzyć – dodała Tara.

–  Ja  muszę,  bo  byłam  świadkiem  tej  szarpaniny  –  powiedziała

Miranda. – Wróćmy więc do wyboru stroju, to znacznie przyjemniejszy

background image

temat.

Wybrały  trzy  kreacje  i Astrid  udała  się  do  przymierzalni.  W  końcu

dość  zgodnie  zdecydowały  się  na  granatową  sukienkę  do  kolan
z odkrytymi ramionami, dopasowaną górą i z obfitym rozkloszowanym
dołem.  Perfekcyjne  połączenie  charakteru  profesjonalnego  z  seksowną
nutą.

– Doskonała – oceniła Miranda. – Mój brat to szczęściarz: życiowe

wydarzenie i taka druga połówka u boku…

–  Tylko  nie  druga  połówka,  to  nie  jest  randka  –  zaprotestowała

Astrid.

– Jasne. – Miranda chrząknęła znacząco.

Astrid  okręciła  się  przed  wielkim  lustrem  i  odkryła,  że  w  fałdach

spódnicy ukryte jest dość głębokie rozcięcie.

– Myślicie, że to jest okej?

– Przy takich nogach jak twoje? Jak najbardziej – odparła Tara.

Astrid  przechyliła  głowę,  spojrzała  jeszcze  raz  w  lustro,  po  czym

wróciła  do  przebieralni,  zadowolona,  że  ma  to  już  za  sobą.  Czasu
w końcu jest niewiele. Potem poprosiła Cherise o wbicie zakupu na kasę
fiskalną i zapakowanie sukienki.

Czekając, przysiadła się do okupujących kanapę koleżanek.

–  Czy  mi  się  wydaje,  czy  brat  Johnathona,  Andrew,  ma  w  Seattle

firmę deweloperską? – zapytała.

– Tak. Dlaczego pytasz?

Astrid zawahała się.

– Tara, pamiętasz Sandy? – spytała w końcu.

background image

–  Owszem,  była  nawet  moją  asystentką,  jak  przyszłam  do  pracy.

Bardzo  nam  pomogła  przy  Promenadzie  Nadmorskiej,  szczególnie
w negocjacjach z miastem.

–  A  potem  zniknęła.  W  najmniej  odpowiednim  momencie,  o  ile

pamiętam – ciągnęła Astrid.

–  Tak,  to  był  koszmar.  Odeszła  w  piątek  tuż  przed  pierwszą

prezentacją.  A  ja  z  Grantem  cały  weekend  musieliśmy  sami  naprawiać
błąd, jaki popełnił Clay.

–  No  właśnie,  ta  sprawa  zawsze  mnie  zastanawiała.  Clay  nie  mógł

pomylić  się  w  tak  banalnej  sprawie  jak  orientacja  przestrzenna  placu
budowy. Pracuję z nim od dwóch miesięcy, jest bardzo skrupulatny.

– Każdemu może się zdarzyć – wtrąciła Miranda. – Nawet mojemu

bratu, maniakowi sprawdzania wszystkiego po trzy razy.

– No właśnie. Problem w tym, że wpadłam na Sandy przedwczoraj

w cukierni naprzeciwko firmy.

–  Naprawdę?  –  Oczy  Tary  rozszerzyły  się  ze  zdumienia.  –

Rozmawiałaś z nią?

– Jasne. Byłam ciekawa, co się stało. Przyznała się, że już wcześniej

dorabiała  sobie  na  boku  i  w  końcu  przeszła  do  tamtej  firmy.  To  była
jakaś  firma  budowlana  właśnie  w  Seattle.  I  wtedy  pomyślałam
o  Andrew,  on  przecież  jest  w  Seattle  i  zajmuje  się  deweloperką.  Był
w  kiepskich  stosunkach  z  Johnathonem,  nie  przyjechał  nawet  na  jego
pogrzeb.

–  Tak.  A  co  dziwniejsze,  widzieliśmy  go  z  Grantem  w  San  Diego

dwa tygodnie później – oznajmiła Tara. – Podobno przyjechał na jakiś
mecz.

–  Nie  wiem,  do  czego  zmierzasz,  ale  muszę  przypomnieć,  że  po

spotkaniu  z  wami  Andrew  przyjechał  do  mnie  –  odrzekła  Miranda.  –

background image

Odbyliśmy bardzo serdeczną rozmowę. Przepraszał, że nie mógł być na
pogrzebie.

–  A  więc  wykluczasz,  że  mógł  chcieć  namieszać  w  Sterling

Enterprises? – spytała ją Astrid.

– To miłe, że tak bronicie mojego brata przed posądzeniem o błąd.

Ale naprawdę nie sądzę, żeby Andrew mógł w tym maczać palce. Niby
jak?  Gdyby  chciał  wyrównać  swoje  rachunki  z  Johnathonem,  zrobiłby
coś o wiele bardziej spektakularnego.

– Pewnie masz rację. – Astrid przygryzła wargę.

– A na czym stanęło z Sandy? – spytała ją Tara.

–  Powiedziałam,  że  może  do  mnie  zadzwonić,  jeśli  będzie

potrzebowała  zajęcia.  Była  świetną  pracownicą,  choć  odeszła  bez
wypowiedzenia. I coś mi mówiło, że warto utrzymać z nią kontakt.

– Daj mi znać, jak zadzwoni.

– Jasne.

Astrid myślała o szczegółach tej sprawy, ale nic jej się nie zgadzało.

Może Miranda ma rację i nie należy się tu dopatrywać Bóg wie czego?

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Clay  chciał  wierzyć  w  swoją  ponadprzeciętną  zdolność  do

postrzegania  nowych  możliwości  i  ukrytych  potencjałów.  Podobną
cechę  przypisywał  swojej  siostrze  Mirandzie,  uzdolnionej  projektantce
wnętrz.  Ponoć  oboje  odziedziczyli  to  po  matce,  tak  twierdziła  babcia.
Z  tym  że  żadne  z  nich  nie  miało  nigdy  okazji  tego  sprawdzić.  Matka
porzuciła ich, kiedy byli mali.

Clay  uważał,  że  potrafi  przewidywać  rozwój  sytuacji.  Tego  jednak

nie  przewidział.  Oto  jedzie  do  Los  Angeles  na  galę  przyznania  tytułu
Architekta Roku, a obok niego siedzi Astrid. I oczywiście rozprasza go
na  wszelkie  możliwe  sposoby.  Nie  tylko  wygląda  jak  milion  dolarów
i pachnie wiosennym deszczem zmieszanym z wonią wanilii, ale też jest
typem  wiercipięty.  Nieustannie  zmienia  pozycję,  majstruje  przy
klimatyzacji, wygładza na sobie ubranie.

– Wszystko w porządku? – zapytał Clay.

Może  Astrid  zrozumie  aluzję?  On  przecież  musi  uważać  na  drogę.

No i denerwuje się z powodu tego, co go czeka wieczorem.

– Naprawdę cię to interesuje? – Astrid się uśmiecha.

–  No  chyba  nie  chodzi  mi  o  to,  żebyś  teraz  opowiedziała  długą

i zawiłą historię swojego życia.

– Wredny jesteś – prychnęła oburzona.

–  Po  prostu  szczery  –  odparł,  czując,  że  temperatura  ciała  podnosi

mu się o co najmniej pięć kresek. – Z natury jesteś dość gadatliwa.

background image

–  Lepsze  to  niż  być  zamkniętym  w  sobie  milczkiem.  Ty  nigdy

nikomu  nic  nie  mówisz  –  odcięła  się,  patrząc  na  niego  z  ukosa.  Boże,
jaką  ona  ma  pełną  wyrazu  twarz,  nie  mówiąc  już,  że  piękną.  –  To  jest
w tobie najbardziej wkurzające.

Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. Poczuł, że na ich wspólnym

boisku zaczyna się rozgrywka.

–  Jeśli  chcesz,  będę  mówił.  Najchętniej  o  tym,  co  mnie  z  kolei

w tobie doprowadza do szału.

Na  przykład  to,  że  jak  wzdychasz,  to  pierś  unosi  ci  się  i  opada,

pomyślał. To, że często zbierasz włosy w garść i przerzucasz je na bok
twarzy, a one i tak opadają ci na plecy falami, jak kaskada. I to, że jak
się  śmiejesz,  rozmawiając  z  kimś,  twoja  twarz  nagle  rozjaśnia  się  jak
słońce.  Rozmawiając  ze  mną,  nigdy  się  nie  śmiejesz,  wyliczał  sobie
w myślach.

– No proszę, mów. Ja się na pewno nie obrażę – obiecała.

Doprawdy?  Czuł,  że  swoim  zapowiadanym  odejściem  z  zespołu

Promenady  nieźle  zalazł  jej  za  skórę.  Robiła  dobrą  minę  do  złej  gry,
chciała  niby  popracować  nad  ich  wzajemnymi  relacjami,  ale
w  rzeczywistości  była  poruszona  i  wzburzona.  I  tylko  dlatego  wycofał
się ze swojego pomysłu. Nie chciał jej sprawiać przykrości.

– No więc po pierwsze zadajesz masę pytań. I to bardzo osobistych –

zaczął.

– Bo staram się cię zrozumieć. Jesteś dla mnie zagadką.

– Myślisz, że mnie rozgryziesz?

–  Wiem,  że  tak  będzie.  Trochę  to  potrwa,  bo  jesteś  mistrzem

maskowania się.

background image

Rozumiał,  do  czego  Astrid  się  odnosi.  Tamtego  dnia,  kiedy

przyniosła mu pączki, pytała o Delię. Nie mogła wiedzieć, jak silny jest
jego instynkt chronienia córki.

– Kiedyś zapytałaś mnie o moją córkę. Proszę bardzo, co chciałabyś

wiedzieć?

– Czy to znów jakaś zagrywka? – zapytała.

Kiedy była szczególnie podejrzliwa, zaczynała mówić z norweskim

akcentem.

– Nie. Nie obiecuję, że powiem ci wszystko, ale możesz pytać.

– Nic o niej nie wiem. Jak ma na imię? Ile ma lat?

– Delia, pięć lat, chodzi do zerówki.

– Podobna do ciebie?

– Pytasz, czy jest mało zabawną ponuraczką? U pięciolatki to byłoby

raczej dziwne.

Astrid roześmiała się cicho, co mile połechtało ego Claya. Tylko tak

dalej.

– Nie, chodziło mi o to, czy jest równie bystra i błyskotliwa.

Nie  był  przygotowany  na  takie  pytanie,  chociaż  powinien  był

przewidzieć, że Astrid będzie chciała wykorzystać swobodę zadawania
pytań  do  maksimum.  Nie  zawaha  się  przed  poruszaniem  kwestii,  które
on najchętniej pominąłby milczeniem.

–  Tak,  jest  wyjątkowo  bystra.  Przewyższa  mnie  w  tym  względzie

o głowę.

– A co lubi robić?

– Lubi książki i zabawy na świeżym powietrzu. Lubi tęczowe kolory

i wszystko, co błyszczy. Jest wrażliwa i spostrzegawcza.

background image

– Zupełnie jak tatuś.

– Fakt, ja też lubię tęczę.

– Nie o to mi chodziło. – Astrid tym razem wybuchnęła śmiechem. –

Miałam  na  myśli  spostrzegawczość.  Ty  uwielbiasz  siedzieć  z  boku
i obserwować. Wszystkiemu dokładnie się przyglądasz, a dopiero potem
decydujesz, co robić.

– Tu się chyba nie mylisz.

Co  jest  zadziwiające,  zważywszy,  że  znamy  się  zaledwie  dwa

miesiące,  dodał  w  duchu.  On  rzeczywiście  taki  jest.  Żeby  uniknąć
błędów,  lubi  przed  podjęciem  decyzji  zebrać  wszelkie  możliwe
informacje.  Ostrożne  i  przemyślane  działanie  zawsze  się  w  końcu
opłaca.  Raz  tylko  poszedł  za  głosem  serca  i  zapłacił  za  to  straszliwą
cenę.

– A co z matką Delii? Miranda trochę mi o tym powiedziała. Bardzo

ci współczuję.

I  nagle  cała  przyjemność,  jaką  odczuwał  z  tych  niewymuszonych

słownych  potyczek  z Astrid,  gdzieś  się  ulotniła.  Jakim  prawem  siostra
dzieli się z kimkolwiek szczegółami jego osobistego życia?

– Proszę o następne pytanie – powiedział.

Nie chciał być wobec Astrid niemiły, ale też nie zamierzał tłumaczyć

się  ze  swojej  największej  życiowej  klęski.  Żaden  facet  chyba  tego  nie
lubi,  prawda?  Zwłaszcza  że  to  zrodziłoby  lawinę  dalszych  pytań.
Kwestię  swojego  małżeństwa  zamknął  w  puszce  Pandory,  której  nie
zamierzał nigdy otwierać.

–  Wiedziałam,  że  w  końcu  zabrnę  w  ślepy  zaułek  –  powiedziała

Astrid.

background image

On teraz musi to jakoś odkręcić. Nie wolno mu zwiększać napięcia,

które  i  tak  jest  między  nimi.  Zwłaszcza  jeśli  ma  się  przed  sobą  tak
emocjonujący wieczór.

– A ty? Może teraz ty opowiesz mi coś o sobie? – zaproponował. –

Wiem tylko tyle, że poślubiłaś tego samego faceta co moja siostra.

–  Myślałam,  że  za  dużo  mówię  o  sobie.  Tak  mi  przynajmniej

powiedziałeś dziesięć minut temu.

– Ale nic nie wiem o twoim dzieciństwie, jak dorastałaś. Jakim byłaś

dzieckiem?

– Nie miałam szczęśliwego dzieciństwa. Nie lubię o tym mówić.

Zdziwił  się.  Dotychczas  wyobrażał  sobie  małą  Astrid  jako  radosną

dziewuszkę  w  różowej  sukience  z  falbankami.  Osoby  tak  pogodne
i  wspaniałomyślne  jak  ona  zazwyczaj  wychowują  się  w  przyjaznym,
bezpiecznym środowisku rodzinnym. Nie to co on.

– Oczywiście nie musisz.

Popatrzył  na  nią  przez  ułamek  sekundy,  ale  to  wystarczyło,  by

dostrzec w jej spojrzeniu strach przed zranieniem.

– Nie, dlaczego, powiem ci – odezwała się. – Ty mi opowiedziałeś

o Delii.

Odchrząknęła  i  zaczęła  mówić  o  życiu  najmłodszej  z  szóstki

rodzeństwa, w dodatku jedynej dziewczynki, która bezustannie musiała
walczyć  o  uwagę  ojca  i  braci.  A  oni  niezmiennie  odsuwali  ją  od
wszystkich atrakcji.

– Nic dziwnego – odparł Clay. – Chcieli cię chronić.

– Ale ja nie chciałam spędzić życia za szkłem, niczym okaz rzadkiej

porcelany. Chciałam uczestniczyć w ich życiu.

background image

Opowiedziała,  jak  to  sobie  wywalczyła:  ubierała  się  jak  chłopak,

grała w piłkę. Narażała się tym i męskiej części rodziny, i matce, która
urodziła  ją  jedynie  z  powodu  nadziei,  że  to  będzie  nareszcie
dziewczynka, w której zyska pokrewną duszę i kobiecą rękę do pomocy
w gospodarstwie.

–  W  domu  rodzinnym  czułam  się  jak  intruz  –  podsumowała.  –  To

samo dotyczyło szkoły. Chłopcy uważali mnie za brzydką, a mało która
dziewczynka chciała się ze mną przyjaźnić.

–  Brzydka?  Chyba  żartujesz!  Po  prostu  przechodziłaś  przez  ciężki

wiek dojrzewania.

– Ale u mnie to trwało wiele lat. Aż do osiemnastki.

– A potem?

–  Poszłam  na  studia  i  przestałam  ukrywać  ciało  pod  workowatymi

swetrami.

Clay  poczuł  ucisk  w  gardle.  Myśl,  że  musiała  zabiegać  o  uznanie

otoczenia, nim wstrząsnęła.

–  Ale  przecież  zostałaś  modelką.  Chodziłaś  po  wybiegach,  twoje

zdjęcia  były  na  okładkach  kolorowych  magazynów.  To  musiał  być  dla
ciebie nie lada triumf. Pokazałaś wszystkim, jak bardzo się mylili.

Astrid skierowała wzrok za okno i westchnęła.

–  Możliwe.  Ale  te  lata  upokorzeń  ciągle  we  mnie  tkwią.  Teraz  też

często czuję się jak jakieś nieszczęsne dziwadło.

– Naprawdę?

Bo on w niej widział kobietę godną najwyższego uwielbienia.

–  Tak.  Szczerze  mówiąc,  po  raz  pierwszy  przeżyłam  to  z  powodu

twojej  siostry.  Skoro  mój  były  mąż  wolał  ją,  to  mi  widać  czegoś
brakowało.

background image

–  Jak  możesz  jej  zazdrościć?  Przecież  śmierć  odebrała  go  jej  na

zawsze.

– Ale zostawił jej dziecko. To bardzo ważne dla kobiety – odrzekła

Astrid łamiącym się głosem.

Otworzenie  się  przed  Clayem  było  o  wiele  trudniejsze  niż  przed

kimkolwiek innym. Może dlatego, że on sam chronił się za wyjątkowo
grubym pancerzem.

Uczucia uważał za pewną niedogodność. Mogła tylko mieć nadzieję,

że nie odrzuci jej dlatego, że okazała słabość.

– Nie mówmy już o mnie – zaproponowała. – Powiedz lepiej, jak się

czujesz przed dzisiejszym wieczorem.

Clay mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Jeszcze jedna okazja to

podziwiania  piękna  jego  rąk,  co  często  zdarzało  się  Astrid,  gdy  byli
w  biurze.  Szczególnie  lubiła  patrzeć,  jak  szkicuje  ręcznie,  zanim
przeniesie swoje pomysły na komputer.

Często przyznawał, że jest ze starej szkoły: woli papier i ołówek od

myszki  i  monitora.  Często  wtedy  myślała,  co  te  ręce  mogłyby  robić,
gdyby spoczęły na jej ciele. Bardzo trudno było jednak wyobrazić sobie,
że Clay mógłby jej pragnąć.

– Skłamałbym mówiąc, że w ogóle się nie denerwuję. Zresztą już cię

o tym uprzedzałem.

– Ale w głębi duszy czekasz na wygraną?

–  Nie  powiedziałbym.  Grupa  nominowanych  jest  w  tym  roku

szczególnie silna. Wielu z nich sam podziwiam.

–  Powinieneś  bardziej  wierzyć  w  siebie.  Wszystko,  co  robisz,  jest

przemyślane i precyzyjne. Obserwując cię, sama się dziwię, jak można
być cały czas aż tak pewnym tego, co się robi.

background image

Mówiła  prawdę.  Ona  dałaby  wiele,  by  mieć  choć  jedną  dziesiątą

takiego poczucia własnej wartości.

– Pracuję najlepiej, jak potrafię, ale to nie znaczy, że nie można by

stworzyć czegoś jeszcze lepszego.

Wzruszył ramionami i zjechał z autostrady.

Wkrótce  znaleźli  się  na  Hollywood  Boulevard,  a  potem  w  Beverly

Hills z szerokimi jezdniami i niekończącymi się sznurami luksusowych
aut. Znajome widoki – Astrid przeniosła się do Kalifornii, kiedy zaczęła
mieć dość beznadziei życia w nowojorskim kieracie.

Dopiero po jakimś czasie wybrała San Diego, bo LA pod względem

natężenia ruchu ulicznego i trudności przebicia się w modelingu okazało
się kopią Nowego Jorku.

Z tym że tu poznała Johnathona, więc nie żałowała przeprowadzki.

Ten człowiek otworzył przed nią wielki świat.

Zajechali przed hotel Essex Beverly Hills. Astrid bywała w hotelach

tej  klasy  na  całym  świecie,  ale  ten  miał  swój  niepowtarzalny
hollywoodzki  klimat.  Cieszyła  się,  że  jest  tu  z  Clayem,  chociaż
oczywiście  wolałaby  wkroczyć  do  hotelowego  lobby  jako  jego
partnerka, a nie narzucona mu dama do towarzystwa.

Zameldowali się. Recepcjonistka była wyjątkowo ładną dziewczyną,

jednak Clay nie zwrócił na nią uwagi, tak więc Astrid poczuła się nieco
lepiej. Może kobiety po prostu go nie interesują? Czy to z powodu matki
Delii?

Miłosna strona życia musiała mu kojarzyć się głównie z bólem.

Chciałaby  dysponować  większą  liczbą  elementów  układanki

o  nazwie  Clay  Morgan  i  złożyć  z  nich  coś  w  rodzaju  całości.  Teraz
pojawia się na to szansa.

background image

Bo  na  co  dzień  Clay  jest  wyłącznie  pochłonięty  pracą,  a  na

nielicznych firmowych imprezach trzyma się od niej najdalej jak może.

Recepcjonistka zajrzała do komputera.

–  Panie  Morgan,  ma  pan  rezerwację  apartamentu  z  dwiema

sypialniami, zgadza się?

– Nie. Prosiłem o dwa oddzielne pokoje.

– Niestety, ja mam u siebie tylko to. To bardzo piękny apartament,

z dwiema oddzielnymi sypialniami, każda z własną łazienką. Zgadza się
pan?  Obawiam  się,  że  nie  znajdziemy  nic  innego,  bo  hotel  jest  pełny
w związku z dorocznym zjazdem architektów.

–  Wiem,  też  jestem  jego  uczestnikiem  –  syknął  zniecierpliwiony

Clay.

Astrid  usiłowała  go  uspokoić,  zapewniając,  że  nie  będzie  mu

wchodzić w drogę.

– Nie o to chodzi. Po prostu miało być inaczej.

– Bardzo mi przykro, sir – powiedziała recepcjonistka, wręczając mu

dwie  karty  magnetyczne.  –  W  ramach  przeprosin  przyślemy  państwu
szampana.

– Nie trzeba.

–  A  właśnie  że  się  przyda,  to  bardzo  miłe  –  wtrąciła  Astrid.  –

Którędy  do  wind?  –  zapytała  i  energicznie  podążyła  we  wskazanym
kierunku.

Clay dogonił ją przy windzie.

–  Przepraszam,  ale  ja  okropnie  nie  lubię  być  zaskakiwanym  –

wyjaśnił. – No i bardzo się stresuję tym konkursem.

background image

– Rozumiem. – Astrid w myślach błagała niebiosa o cierpliwość. –

Wszystko będzie dobrze.

Wjechali  na  ostatnie  piętro  i  w  głębi  korytarza  odnaleźli  swoje

drzwi. Clay otworzył je i puścił Astrid przodem, co uznała za rycerski
gest. Przynajmniej w takich momentach widział w niej kobietę.

Apartament  miał  wspólny,  bardzo  obszerny  salon  urządzony

elegancko  w  tonacjach  ciepłego  złota  i  chłodnej  szarości,  z  czarno-
białymi akcentami.

–  Moim  zdaniem  dekorator  odwalił  tu  kawał  dobrej  roboty  –

odezwała się Astrid. – To chyba styl Hollywood Regency, prawda? A ty
co o tym sądzisz?

– Znasz go z czasów, kiedy mieszkałaś w Los Angeles?

– Niezupełnie – odparła, podchodząc do okna i spoglądając w dół na

otoczony  palmami  basen.  –  Odkąd  pracuję  w  Sterling,  wieczorami
studiuję podręczniki. Chcę zrozumieć to, co robimy w firmie, pod kątem
teorii architektury i historii sztuki.

– Naprawdę?

– To takie dziwne?

– Szczerze mówiąc tak.

Rzuciła  mu  zaczepne  spojrzenie.  Świetnie  wyglądał  z  rękami

w  kieszeniach.  Najchętniej  by  go  pocałowała,  może  dzięki  temu
zbliżyłaby się do rozwiązania zagadki, jaką stanowi Clay Morgan.

No bo jak by się zachował?

–  Czasami  cierpię  na  bezsenność  –  wyjaśniła.  –  Wykorzystuję  to

więc, żeby się czegoś nauczyć. Poza wszystkim to bardzo ciekawe. Ty
na  przykład  projektujesz  budynki,  ale  podejrzewam,  że  robisz  to  nie

background image

tylko  dla  pieniędzy.  Historia  sztuki  pozwala  mi  lepiej  zrozumieć,  co
kieruje ludźmi takimi jak ty.

Kiwnął  głową,  a  ona  szukała  na  jego  twarzy  oznak  odprężenia.

Nadal jednak był chyba spięty.

– No cóż, tylko przyklasnąć – odparł. – Cieszę się, że tak poważnie

traktujesz pracę.

–  Czy  to  zmienia  twoje  nastawienie  do  naszej  współpracy  na  moją

korzyść?

Zacisnął wargi, a potem powiedział:

– Jesteśmy zupełnie różni.

– Różnice są pożyteczne. Poznaje się inny punkt widzenia…

No tak, sprawa wygląda na beznadziejną. Krok do przodu, dwa kroki

w tył. Koszmarny kontredans.

Pukanie  do  drzwi  pozwoliło  Clayowi  nie  uczestniczyć  dalej  w  tej

rozmowie.  Boy  hotelowy  wniósł  ich  bagaże,  a  drugi  przyniósł  tacę
z butelką szampana w kubełku z lodem, dwoma kieliszkami i talerzem
truskawek.  Świetna  sprawa,  tyle  że  ona  i  Clay  nie  przybyli  tu  w  celu
pławienia się w romantycznej aurze.

Clay  chciał  odebrać  od  boya  torby  podróżne,  ale  chłopak

zaprotestował.

– Tę sam zaniosę do sypialni. Jest bardzo ciężka.

– Ciężka? – zdziwił się Clay.

–  Ubrania  nie  są  lekkie  –  wyjaśniła  Astrid,  wskazując  chłopakowi

drzwi wybranej przez siebie, bardziej ustronnie położonej sypialni.

– Mam nadzieję, że nie wybrałaś czegoś zbyt ekstrawaganckiego! –

zawołał za nią Clay.

background image

– Zaufaj mi, wybrałam coś w sam raz! – odkrzyknęła.

Boy ulokował jej torbę w szafie.

– Czy jeszcze coś mogę dla pani zrobić?

– Nie, chyba że potrafisz sprawić, żeby mój współlokator nieco się

rozluźnił.

– Może podać mu szampana?

– Niezły pomysł.

Wróciła  do  salonu  i  gdy  obaj  chłopcy  opuścili  ich  apartament,

zaproponowała  Clayowi  murowany  sposób  na  znieczulenie  się,  zanim
wbiją się w uroczyste stroje i zejdą na dół. Bąbelki.

– Nie, to kiepski pomysł – powstrzymał ją ruchem ręki, gdy chciała

odwinąć srebrną folię otulającą korek.

– Dlaczego?

– Szampanem się coś oblewa. Zachowajmy go na później – wyjaśnił.

Astrid odliczyła do dwóch, po czym wstawiła butelkę z powrotem do

lodu. W końcu owo „później” zabrzmiało całkiem zachęcająco.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Clay uważał zamartwianie się za niepotrzebną stratę czasu i energii.

Będzie co ma być, wyluzuj, powiedział sobie w myślach, gdy stał przed
lustrem, poprawiając krawat.

Ale  ja  chcę  tej  nagrody,  pomyślał  jeszcze.  No  tak,  to  jest  sytuacja

bez  wyjścia.  Zazwyczaj  nie  zależało  mu  na  opinii  innych,  był  pewien
wartości tego, co robi, ale jakaś cząstka jego domagała się publicznego
uznania.

W dzieciństwie nikt go nie chwalił, może z wyjątkiem Mirandy. Dla

babci  oboje  byli  raczej  obciążeniem  niż  radością.  Więc  teraz  pragnął
wyróżnienia. Zasłużył sobie na nie naprawdę ciężką pracą.

No  cóż,  jakoś  musi  przetrwać  te  kilka  godzin,  które  dzielą  go  od

ogłoszenia werdyktu.

Wkroczył do salonu i zaczął się po nim przechadzać. Myślał o tym,

co robi zamknięta w swojej sypialni Astrid. Jest już ubrana czy jeszcze
nie?

Z trudem przełknął ślinę. To będzie niezły sprawdzian: spędzić z nią

ten wieczór w sytuacji osłabienia stresem. Musi się pilnować, pamiętać,
że ona jest tutaj tylko w charakterze wsparcia moralnego.

Choć on, szczerze mówiąc, pragnąłby czegoś więcej.

Drink  ukoiłby  jego  skołatane  nerwy.  Może  trzeba  było  skorzystać

z  sugestii  Astrid  i  już  godzinę  temu  wypić  tego  szampana?  Nie  zrobił
tego pod pretekstem, że szampan służy do świętowania zwycięstw, choć
w  rzeczywistości  bał  się  romantycznego  nastroju,  nieuchronnie

background image

wywoływanego  konsumpcją  tego  napoju.  A  teraz  przecież  nie  wypada
samotnie otworzyć tej butelki.

Za  to  w  obficie  zaopatrzonym  barku  dostrzegł  butelkę  burbona.

Unosił  napełnioną  nim  kryształową  szklankę  do  ust,  kiedy  usłyszał,  że
drzwi  od  pokoju  Astrid  otwierają  się.  Wychylił  wszystko  jednym
haustem.

– Aż taki spragniony? – spytała zdziwiona.

Pokiwał  głową,  nie  mogąc  oderwać  od  niej  oczu.  Elegancka

ciemnoniebieska  sukienka  w  niesamowity  sposób  uwydatniała  urodę
dziewczyny.  Jako  wytrawny  rysownik  mógłby  bez  trudu  naszkicować
teraz  jej  nagą  sylwetkę.  Wspaniale  wyrzeźbione  ramiona,  dekolt,  linia
biustu…

Szyja  podkreślona  była  jedynie  pojedynczym  szlachetnym

kamieniem na łańcuszku.

– Czy to brylant? – zapytał.

Dotknęła klejnotu smukłymi palcami.

– Tak, prezent od Johnathona. Lubię go nosić mimo rozwodu.

–  Rzeczywiście  piękny  –  powiedział,  nalewając  sobie  drugiego

drinka.

Patrząc na nią, przypominał sobie, jak wieloma rozmaitymi więzami

są  złączeni  i  jak  bardzo  niestosowne  byłoby  zrobić  teraz  to,  na  co
naprawdę ma ochotę. A miał ochotę zaprowadzić ją do sypialni.

Stary,  opamiętaj  się,  napominał  się  w  duchu.  Ale  nie  bardzo

wiedział,  co  jest  teraz  prawdziwym  obiektem  jego  marzeń.  Czy  to  ta
stojąca przed nim kobieta? Czy statuetka dla zdobywcy tytułu Architekta
Roku, czekająca już zapewne na dole w sali balowej?

Paliło go w gardle.

background image

– Może też się napijesz? – zaproponował. – Albo otworzymy teraz

tego szampana?

– Nalej mi tego, co tam masz – powiedziała, podchodząc tak blisko,

że  poczuł  zapach  jej  perfum.  –  Szampanem  opijemy  później  twój
sukces.

– Wypluj te słowa.

Podeszła jeszcze krok i dotknęła klapy jego marynarki.

–  Wierzę  w  potęgę  pozytywnego  myślenia.  Jesteś  błyskotliwy

i utalentowany. Reszta przyjdzie sama.

Skąd w niej tyle wiary w niego? Znają się przecież od tak niedawna.

On męczy się sam ze sobą już trzydzieści pięć lat, a nie jest przekonany
o prawdziwości jej słów.

– Ale decyzja już zapadła. Na dole leży koperta z nazwiskiem. I ono

może nie być moje – powiedział, myśląc tylko o tym, na co mu teraz ta
przeklęta  marynarka.  A  jej  sukienka  też  już  powinna  znaleźć  się  na
podłodze.

–  Myśl  pozytywnie,  Clay.  –  Spojrzała  na  niego  pełna  optymizmu

i poklepała po piersi. – A gdzie mój drink?

Clay czuł się tak, jakby co najmniej połowa jego mózgu wzięła sobie

wolne. Nalał burbona do drugiej szklanki.

W  tym  czasie  Astrid  podniosła  słuchawkę  wewnętrznego  telefonu

i  poprosiła  o  świeży  lód  do  szampana.  Uśmiechnęła  się  łobuzersko  do
Claya.

– Nie będziemy przecież pić ciepłego, prawda?

– Teraz żałuję, że nie otworzyliśmy go wcześniej, tak jak chciałaś.

– Nie szkodzi. Rozumiem, jesteś przesądny – rzekła uspokajającym

tonem.

background image

A więc jeszcze raz go przejrzała.

–  Wiesz,  nie  lubię  tłumów  –  zaczął  się  tłumaczyć  ze  swojej

nerwowości.  –  To  wszystko  jest  takie  sztuczne,  nadęte.  Będę  tam
siedział,  wysłucham  listy  nominowanych,  padnie  moje  nazwisko,
a potem nie wygram. Wiem, to nie koniec świata, ale strasznie się boję
tego momentu.

Podeszła do niego i pogłaskała go po ramieniu. Poczuł się jak dzikie

zwierzę  pośrodku  odsłoniętego  terenu.  Jak  tu  się  chronić?  Jego  wola
walki  osłabła  do  tego  stopnia,  że  najchętniej  wziąłby  teraz  Astrid
w ramiona i pocałował.

– Musisz trochę odpuścić – powiedziała.

– Słucham?

–  Lubisz  nad  wszystkim  panować,  wszystko  kontrolować.  Ale  nie

zawsze jest to możliwe.

–  To  co  mam  zrobić?  Zmienić  nagle  swoją  osobowość  o  sto

osiemdziesiąt stopni i zrelaksować się?

–  Nie,  po  prostu  zamienić  się  ze  mną  miejscami.  Wpuść  mnie  na

fotel dla kierowcy i rób, co ci każę. Bez wyjątku.

– To się nie uda – warknął, zanim zdążył przemyśleć jej propozycję.

– Skąd wiesz? Musisz mi zaufać.

– Nie, nie zgadzam się. Nie umiem nikomu zaufać.

Seksownie zatrzepotała rzęsami.

–  Zróbmy  tak:  zostanę  tu  tylko  pod  warunkiem,  że  oddasz  mi

kontrolę nad sytuacją. Chcesz, żebym wyjechała?

Miało to wszelkie cechy manipulacji, a on wbrew własnej woli gapił

się  na  jej  obojczyk  i  myślał,  jak  by  to  było,  gdyby  ją  teraz  pocałował.

background image

Myśl,  że  Astrid  mogłaby  go  teraz  zostawić  samego,  była  nie  do
zniesienia. Mimo iż sam wiele razy ją do siebie zniechęcał.

– Nie, nie chcę.

Starała  się  nie  okazywać  radości  ze  zwycięstwa.  A  więc  nareszcie

jakiś postęp. Udało jej się go do czegoś przekonać.

Gdy zjeżdżali windą, wzięła go za rękę. Spojrzał na nią zdziwiony,

a  ona  odpowiedziała  mu  spojrzeniem,  w  którym  przypominała,  że
przecież  wyraził  zgodę  na  jej  dominację  i  nie  ma  prawa  niczemu  się
sprzeciwiać.

Nie byli w windzie sami, więc opór i tak nie miałby sensu. Obecność

innych zawsze wpływa na człowieka trzeźwiąco i kojąco.

Na parterze podążyli w kierunku sali balowej, gdzie miała się odbyć

uroczystość.  Postali  w  kolejce  do  wejścia.  Wewnątrz  czekał  na
wchodzących fotograf z profesjonalnym sprzętem.

–  Cześć,  Astrid  Sterling  i  Clay  Morgan  –  przedstawiła  się  przy

stoliku. – Oboje ze Sterling Enterprises z San Diego.

Dopiero gdy usłyszała te słowa wypowiedziane głośno przez siebie

samą, dotarło do niej, jak dumna jest z faktu, że pracują razem.

–  Zgadza  się,  panie  Morgan.  Stolik  numer  dwa,  tuż  przy  scenie.

Życzymy miłego wieczoru – usłyszała w odpowiedzi.

– O tym właśnie marzyłem – szepnął Clay sarkastycznym tonem. –

Być na samym widoku, w centralnym punkcie sali.

–  Będziesz  miał  bliżej  po  odbiór  nagrody.  Chcesz  zdjęcie?  –

Wskazała głową fotografa.

– A muszę?

– Tak. Nic ci nie grozi. Ja pozowałam miliony razy i żyję.

background image

– Jak mam stanąć?

–  Włóż  jedną  rękę  do  kieszeni.  I  nie  prostuj  za  bardzo  ramion  –

pouczała go, sama automatycznie przybierając postawę, która pozwalała
jej wyglądać wdzięcznie, ale bez mizdrzenia się.

– Oboje państwo pozujecie jak zawodowcy – pochwalił ich fotograf.

– To jej zasługa – uśmiechnął się Clay. – Jest profesjonalistką.

– Razem wyglądacie olśniewająco. Miłego wieczoru.

Astrid  z  uśmiechem  szła  przez  salę.  Nie  wątpiła  w  prawdziwość

słów fotografa.

– Możemy strzelić sobie po drinku, zanim usadzą nas za stołem? –

zapytała niewinnie.

–  Owszem.  Ale  najpierw  rozejrzę  się,  czy  nie  ma  tu  kogoś,  kogo

powinnaś poznać.

Pozwoliła poprowadzić się przez tłum gości. Gwar rozmów mieszał

się  z  nadawanym  z  głośników  jazzem.  Astrid  na  pierwszy  rzut  oka
stwierdziła,  że  jest  tu  bardzo  mało  kobiet.  Typowo  męska  branża,  tym
bardziej  będzie  musiała  podkreślać  w  rozmowach  swoją  rolę  w  firmie.
Swoją,  a  także  Tary  i  Mirandy.  Niech  świat  się  dowie,  że  w  Sterling
Enterprises rządzą kobiety!

– Czego się napijesz? – spytał Clay.

Skąd niby miał znać jej upodobania? Widywali się tak rzadko…

– Białego wina.

– Może coś mocniejszego?

– Dzięki, muszę zachować jasny umysł. W końcu dziś ja jestem za

wszystko odpowiedzialna – przypomniała mu.

background image

Uśmiechnął się, a ona musiała napominać się w duchu, że nie wolno

jej  zapominać,  w  jakiej  roli  tu  się  znalazła.  Nie  wolno  poddać  się
pragnieniom.

Clay  przedstawił  ją  kilku  architektom  z  Santa  Barbara,  z  którymi

kiedyś pracował.

–  Astrid  jest  menedżerem  projektu  Panoramy  Nadmorskiej.

Pracujemy razem – wyjaśnił im.

–  Plotki  głoszą,  że  jesteście  faworytami  przetargu  –  odezwał  się

jeden z rozmówców.

– Mamy do przejścia jeszcze dwa etapy, ale dzięki za miłe słowa –

odparła Astrid.

– Astrid jest niesamowita – wtrącił Clay. – Pilnuje nas tak, że prawie

zawsze jesteśmy do przodu z harmonogramem.

I to się ma nazywać, że źle się im współpracuje? – pomyślała. Nigdy

dotąd nie dał jej do zrozumienia, że ceni jej pracę. Okej, ona zapamięta
sobie ten komplement.

–  A  Clay  to  gwiazda  naszego  zespołu.  Bez  niego  nie  mielibyśmy

najmniejszych szans – odwzajemniła się.

–  W  końcu  z  jakiegoś  powodu  znalazł  się  dziś  w  gronie

nominowanych. Życzymy szczęścia – odparł kolega.

Rozległ  się  dzwonek  wzywający  wszystkich  do  zajęcia  miejsc

siedzących.  Astrid  i  Clay  zajmowali  stolik  wspólnie  z  jeszcze  trzema
finalistami  oraz  ich  osobami  towarzyszącymi.  Po  zwyczajowych
prezentacjach Clay siadł obok niej ze słowami:

– A więc to się dzieje naprawdę.

– To, co prawdziwe, jest dobre – szepnęła mu na ucho.

background image

Dotknął  pod  stołem  jej  ręki,  co  niemal  przyprawiło  ją  o  palpitacje.

Jego usta prawie ocierały się o jej policzek.

– Cokolwiek się zdarzy, cieszę się, że tu ze mną jesteś – powiedział.

– Też nie chciałabym być teraz nigdzie indziej – odparła.

Podano  kolację:  rybę  po  tajsku  w  mleku  kokosowym  z  imbirem

i  trawą  cytrynową,  do  tego  ryż  jaśminowy  i  smażony  szpinak.  Clay
dziobał talerz widelcem.

– Nie smakuje ci? – spytała Astrid.

– Jest świetne, ale jakoś nie mam apetytu.

Zrobiło jej się go żal. Niech ta cała feta już się skończy.

– Czyli będę mogła zjeść twój deser? – usiłowała się przekomarzać.

–  Jeśli  to  będzie  coś  z  czekoladą,  to  nie  –  odparł,  kładąc  rękę  na

oparciu jej krzesła.

– No i w porządku.

Miał trafną intuicję: na deser było czekoladowe ciasto bez mąki ze

słonym  karmelem  na  wierzchu.  Jadł  ze  smakiem  i  wtedy  na  scenie
rozpoczęła się prezentacja.

Clay  odłożył  widelczyk,  co  zaniepokoiło  Astrid.  On  musi  być

naprawdę  w  podłym  nastroju,  skoro  nie  skończył  deseru.  Ma  przecież
ewidentną słabość do słodyczy.

Sztywno wyprostowany wysłuchał listy kandydatów i nagrodzonych

w dziedzinie budownictwa mieszkaniowego. To nie jego kategoria.

Sprzątnięto  talerze,  na  stołach  pojawiły  się  kieliszki  do  szampana,

a  lektorka  wyczytywała  kolejno  nominacje  i  nagrody  w  dziedzinie
budowli  handlowych  i  przemysłowych.  Clay  siedział  ze  wzrokiem

background image

wbitym  w  stół,  nerwowo  składając  i  rozkładając  leżącą  przed  nim
serwetkę. W końcu prowadząca ogłosiła:

–  A  teraz  przed  nami  najważniejsza  chwila  wieczoru:  Architekt

Roku. Jak państwo wiecie, ten tytuł otrzymać może zarówno projektant
domów mieszkalnych, jak i wszelkich innych obiektów. A więc chodzi
o  naprawdę  najlepszego  z  najlepszych  w  stanie  Kalifornia.  Nasi
nominowani  to  wizjonerzy,  twórcy,  profesjonaliści,  ludzie  w  pełni
oddani swojemu rzemiosłu.

W  sali  zaległa  cisza,  a  Astrid  denerwowała  się  już  tak  jak  Clay.

A może nawet bardziej.

Co będzie, jeśli on nie wygra? Ewentualna przegrana tylko pogorszy

ich relacje. Jej widok już zawsze będzie kojarzyć mu się z klęską. Po co
gadała  mu  te  optymistyczne  głupoty?  Tylko  dlatego,  że  on  jej  się
podoba?

No  gratulacje,  właśnie  zaprzepaściła  swoje  i  tak  minimalne  szanse,

jakie u niego miała.

Prowadząca  wymieniała  kandydatów,  ale  do  Astrid  nie  docierał

prawie żaden dźwięk.

I nagle jakby odetkały się jej uszy.

– Tytuł zdobywa Clay Morgan ze Sterling Enterprises – usłyszała.

Astrid i Clay spojrzeli po sobie i zamarli. A potem oboje wybuchnęli

śmiechem.  Astrid  niemal  wykatapultowała  się  z  krzesła,  rzuciła  się  na
Claya i uścisnęła go tak mocno jak nigdy nikogo w życiu.

– Dziękuję ci – powiedział głośno i wyraźnie, a sala zatrzęsła się od

braw.

– Na scenę! – rozkazała mu. – Mnie podziękujesz później.

background image

Wdrapał  się  na  podium  i  odebrał  statuetkę.  Wyglądał  na  dumnego

i szczęśliwego.

–  Dzięki  za  ten  zaszczyt  –  powiedział  do  mikrofonu.  –  Ta  nagroda

wiele  dla  mnie  znaczy.  Nie  będę  zanudzać  długą  przemową,  ale
chciałbym  podziękować  wszystkim  pracownikom  Sterling  Enterprises.
Mamy  tam  niesamowity  zespół.  Dziękuję  też  mojej  siostrze  i  mojej
córce,  które  nie  mogły  uczestniczyć  w  dzisiejszej  ceremonii,  a  którym
zawdzięczam  wszystko.  Są  całym  moim  życiem.  –  Odetchnął  głęboko
i uśmiechnął się. – Dziękuję.

Astrid  należała  do  kobiet,  które  na  wzruszenie  reagują  płaczem.

Teraz  też,  gdy  Clay  schodził  ze  sceny  i  przyjmował  gratulacje,  łzy
płynęły jej po policzkach.

– Tobie też powinienem był podziękować – powiedział, gdy znalazł

się blisko niej. – Przepraszam, straciłem głowę.

–  Ależ  podziękowałeś,  też  jestem  częścią  zespołu.  Tym  się  nie

martw, cieszę się razem z tobą – odparła, choć w głębi duszy była nieco
rozczarowana, że jej nazwisko nie wybrzmiało publicznie.

–  Ależ  ze  mnie  palant  –  nie  przestawał  desperować.  –  Ty  jesteś

szczególnie ważną częścią zespołu. Teraz już jestem pewien, że możemy
zgodnie współpracować. Warto było przyjechać tu z tobą.

Astrid poczuła, jak gorąco oblewa ją od stóp do głów. Była dumna

nie tylko z jego nagrody, ale też z tego, że nareszcie pękła dzieląca ich
bariera. Czy to zapowiedź lepszej przyszłości?

– Miło mi to słyszeć – powiedziała tylko.

– A mnie miło pomyśleć, że na górze czeka na nas szampan.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

– Na pewno nie chcesz zostać na przyjęciu? – zapytała, kiedy udało

jej  się  przebić  przez  gwar  płynących  zewsząd  gratulacji.  –  Wszyscy
laureaci na pewno będą obecni.

–  To  ostatnia  rzecz,  której  teraz  pragnę  –  odparł  Clay,  któremu  nie

zależało na celebrze, tylko na uznaniu.

Wielkie  show  nie  było  mu  potrzebne.  Zresztą  wolał  się  skupić  na

Astrid,  która  z  braku  rodziny  i  bliskich  znajomych  była  tu  jedyną
w miarę bliską mu osobą.

To  dzięki  niej  ten  wieczór  wypadł  tak  wspaniale.  Zmusiła  go  do

wyjścia poza jego strefę komfortu, nie był już samotną wyspą. Cieszył
się, a gdyby był sam, nie odczuwałby nic oprócz pustki. Znał to uczucie
aż nadto dobrze.

– Czyli pójdziemy na górę oblać twoje wielkie zwycięstwo?

– Chyba że wolisz pokazać się na przyjęciu. Wyglądasz w tej sukni

tak pięknie, że może szkoda byłoby…

– Clay, czy ty ze mną flirtujesz?

Zatkało  go.  Chętnie  by  ją  teraz  pocałował,  ale  przecież  nie  może

tego zrobić. Nie wie nawet, czy się jej podoba. Tak czy owak musi jej
wytłumaczyć, dlaczego nie chciał z nią pracować. Astrid zasłużyła sobie
na to.

A on musi stawić czoło konsekwencjom własnego postępowania.

background image

–  To  nie  flirt,  to  prawda.  Jesteś  najpiękniejszą  kobietą,  jaką

poznałem. Tysiące mężczyzn by się ze mną zgodziło.

–  Naprawdę  tak  sądzisz?  –  spytała  zaciekawiona.  –  Bo  jakoś

nieczęsto  zdarza  mi  się  to  słyszeć  z  męskich  ust.  Przynajmniej  nie  tak
szczerym tonem.

– E tam, na pewno ciągnie się za tobą orszak złamanych serc.

– Nieprawda – odparła, podnosząc na niego wzrok. – Owszem, wielu

mnie adorowało, ale rzadko bywało to z ich strony szczere i uczciwe.

– Uczciwość jest dla ciebie ważna?

– Niesamowicie.

– W takim razie coś ci wyznam. Długo opierałem się poczuciu, że mi

się  podobasz.  I  to  nie  tylko  dlatego,  że  jesteś  piękna.  Jesteś  też
szlachetnym  człowiekiem,  skromnym  i  otwartym.  Jesteś  miła  i  urocza.
I nie wiem, co mam z tym zrobić. Wiem tylko, że mnie urzekłaś.

Uśmiechnęła się od niechcenia i na sekundę jakby zawstydziła.

– Nie rozpływałbyś się tak nad moją skromnością, gdybyś znał teraz

moje myśli – zasugerowała.

– A co myślisz? – zapytał, usiłując uśmiechnąć się mimo napięcia.

–  Że  jak  zobaczyłam  cię  po  raz  pierwszy,  dosłownie  opadła  mi

szczęka.

– Nie spodziewałem się usłyszeć od ciebie czegoś takiego. – Poczuł,

że robi mu się gorąco.

– Czyżby udało mi się zaskoczyć niewzruszonego Claya Morgana? –

spytała z szelmowską iskierką w oku.

– Owszem. A jedynym sposobem, żebym się z tego wykaraskał, jest

kieliszek szampana w pokoju.

background image

– Też o tym myślałam.

Podał jej ramię i oboje skierowali się do wyjścia.

W  holu  musieli  pokonać  tłum  rozgadanych  ludzi.  Dopiero  gdy  się

spomiędzy  nich  wyswobodzili  i  przyśpieszyli  kroku,  Clay  zauważył
rozcięcie w sukni Astrid. Widok skrawka jej uda przyprawił go o jeszcze
wyższą  temperaturę.  Na  szczęście  winda  szybko  podjechała  i  mógł
nacisnąć guzik ostatniego piętra, a potem ten, który zamyka drzwi.

Oboje dyszeli ciężko po przedzieraniu się korytarzem. Clay nie mógł

oderwać wzroku od dekoltu Astrid. Ten widok to rozkosz dla zmysłów,
nawet bez dotyku.

W emocjach Astrid upuściła torebkę. Oboje jednocześnie się po nią

schylili, a dzięki rozcięciu sukni udo Astrid ukazało się niemal w całej
okazałości.

Winda  zatrzymała  się,  drzwi  otworzyły,  a  oni  trwali  nieporuszeni,

wpatrzeni w siebie.

Ten  moment  niewątpliwie  oboje  odczytali  jako  zapowiedź  tego,  co

się  może  wydarzyć.  Oby  tylko  żadne  z  nich  nie  musiało  później  tego
żałować…

Już  w  drodze  do  pokoju  Clay  zaczął  gorączkowo  rozluźniać  węzeł

krawata.  Rozumiał,  że  oto  trwa  ciąg  dalszy  czegoś,  co  zaczęło  się  na
dole. Więcej: czegoś, co zaczęło się, gdy ją poznał. Nie miał już zamiaru
walczyć z przeznaczeniem.

Każdy centymetr jej ciała stanowił pokusę. Teraz już samo patrzenie

mu nie wystarczało. Chciał ją mieć w łóżku, nawet jeśli tylko na jedną
noc. Czuł, że to jego jedyna szansa, bo po powrocie do San Diego życie
może wrócić w dawne koleiny.

Przepuścił ją w drzwiach apartamentu, wdychając słodki zapach jej

perfum.  Nie  wiedział,  co  się  stanie,  ale  jego  ciało  miało  chyba  lepsze

background image

wyczucie niż on sam.

– Te cholerne buty mnie kiedyś zabiją – mruknęła Astrid, zrzucając

z nóg szpilki i kładąc torebkę na półce przy drzwiach.

Roześmiał się cicho. Fajnie, że ona nie boi się przyznać do tego, iż

pewne nieodłączne atrybuty kariery modelki nadal budzą w niej niechęć.
Ukląkł  przed  nią,  by  podnieść  szpilki,  a  ona  położyła  mu  rękę  na
ramieniu.

Poczuł  się  jak  giermek  królowej.  Poddany,  który  nie  może

powstrzymać zachwytu.

– Staram się być dżentelmenem.

Powoli pokiwała głową.

–  Wiem.  I  to  mi  się  w  tobie  podoba.  –  Drugą  ręką  dotknęła  jego

policzka.  –  Podobasz  mi  się,  Clay,  i  bardzo  cię  lubię.  Chociaż  nie
zawsze odwzajemniasz to uczucie.

–  To  nieprawda.  Zawsze  cię  lubiłem  –  odparł,  wstając.  –  Choć

czasem przeszkadzała mi twoja obecność. Ale to moja wina, nie twoja.

– Może przy mnie znikało poczucie, że panujesz nad sytuacją?

–  Pewnie  tak.  Nie  lubię  tracić  kontroli  ani  przyznawać  się  do

własnych słabości.

– Wszyscy tak mamy. To bardzo ludzkie.

–  Ale  przestańmy  już  gadać  o  mnie.  Chciałbym  się  dowiedzieć,

czego ty chcesz – powiedział, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni.

– W tej sekundzie czy na dłuższą metę? – zapytała, unosząc zadbane

brwi.

Wolał nie rozmawiać teraz o dalszej przyszłości.

– Głosuję za chwilą obecną – powiedział.

background image

– No to ja chcę tego – odparła, stając na paluszkach i zarzucając mu

ręce na szyję.

I zanim zdążył cokolwiek pomyśleć, poczuł na wargach pocałunek,

w którym była cała Astrid – słodki i pełen oddania.

Czy to się dzieje naprawdę? Objął ją w pasie, przyciągając bliżej. Na

myśl o dotyku jej skóry robiło mu się gorąco. Pragnął jej w sposób dla
niego  samego  nie  do  końca  zrozumiały.  Te  tygodnie  skrytego
podziwiania  jej  na  co  dzień,  hamowania  każdego  odruchu  bliskości,
wykształciły  w  nim  nastawienie  bojowe.  A  teraz,  gdyby  mógł,
wywiesiłby co najmniej setkę białych flag.

– Naprawdę tego chcesz, Astrid? – wyszeptał. Jego wargi wędrowały

wzdłuż jej szczęki, potem szyi. Chciał jej dać czas na odpowiedź, a ona
tylko  cicho  jęknęła.  –  Bo  musisz  wiedzieć,  że  seks  zmieni  wszystko
między nami, jeśli chodzi o pracę – tłumaczył.

–  Żartujesz,  tak?  –  Spojrzała  na  niego  spod  wpółprzymkniętych

powiek. – Przecież ja właśnie tego chcę. Chcę zmiany. – Włożyła ręce
pod  jego  marynarkę,  która  po  chwili  opadła  na  podłogę.  –  Z  tego,  co
było, musi pozostać kupka popiołu.

Chyba  nigdy  nie  słyszał  tak  obrazowego  porównania.  Ależ  z  niego

szczęściarz, i to nie tylko z powodu zdobytego dziś tytułu.

– W takim razie okej. Koniec z przeszłością – oświadczył.

Myślenie  Astrid  przypominało  teraz  tornado,  bezładną  siłę,  która

rozwala  wszystko,  co  napotka  na  swej  drodze.  W  gruncie  rzeczy  nie
miała pojęcia, jakie mogą być konsekwencje pójścia z Clayem do łóżka.
Czy naprawdę ich służbowe relacje zmienią się po tym na lepsze?

Nikt  jej  tego  nie  zagwarantuje,  Clay  jest  nieprzewidywalny

i  z  pewnością  trudny  do  ujarzmienia.  Trzeba  więc  korzystać  z  okazji
i  poskromić  go  przynajmniej  w  łóżku.  Zaczęła  rozpinać  mu  guziki

background image

koszuli,  a  on  całował  ją  po  szyi.  Odpięła  naszyjnik  i  położyła  go  na
stole.

Miał  niesamowite  usta,  wilgotne  i  ciepłe.  Normalnie  w  takich

chwilach  kobieta  zamyka  oczy  i  poddaje  się  zabiegom  kochanka.  Ona
jednak wolała przyglądać się jego wspaniale umięśnionej piersi.

Położyła mu na niej dłonie, a on sięgnął do zamka błyskawicznego

jej sukienki. Poczuła przez chwilę na plecach chłodny powiew. Rękawy
zsunęły  się  na  łokcie,  ale  dopasowana  reszta  nadal  okrywała  jej  ciało.
A ona już tak bardzo chciałaby stać przed nim naga. Bezbronna.

Cofnęła  się  o  krok  i  już  po  sekundzie  miała  na  sobie  tylko

koronkowy stanik i majteczki od kompletu.

Clay patrzył na nią pociemniałymi od żądzy oczami.

–  Wiem,  powtarzam  się,  ale  jesteś  niewiarygodnie  piękna  –

powiedział.

Objął  dłońmi  jej  twarz,  przybliżył  do  siebie  jej  usta  i  delikatnie

pocałował. Potem obrócił ją tyłem do siebie i rozpiął stanik. Położył jej
ręce  na  brzuchu,  dotknął  rąbka  majtek,  aż  w  końcu  objął  dłońmi  jej
piersi. Sutki jej stwardniały, dreszcz przeszedł po kręgosłupie. Pragnęła,
by zaczął jej dotykać tam… Jęknęła cicho.

By  naprowadzić  go  na  właściwy  trop,  dotknęła  dołu  brzucha.

Zrozumiał, zsunął jej figi, a ona natychmiast się ich pozbyła. Poczuła się
wolna.

W  celu  przywrócenia  równowagi  natychmiast  wzięła  się  za  jego

spodnie. Potem zdjęła mu bokserki. Nie chciała się specjalnie gapić, ale
jego  wspaniała  budowa  nie  uszła  jej  uwadze.  Pocałowała  go  i  wzięła
w  rękę  członek.  Clay  jęknął,  a  ton  jego  głosu  obniżał  się  w  miarę,  jak
Astrid  pieściła  jego  twardniejące  z  każdą  chwilą  przyrodzenie.
Jednocześnie całowała go coraz goręcej.

background image

Dosłownie  czuło  się,  jak  mur  między  nimi  kruszeje  coraz  bardziej.

Nawet nie przypuszczała, że to sprawi jej aż taką przyjemność.

Clay wziął ją za rękę i zaprowadził na pluszowy fotel. Nie znała jego

zamiarów,  ale  posłusznie  usiadła.  Już  trochę  lepiej  znała  jego
upodobania  i  z  każdą  sekundą  poznawała  je  coraz  lepiej.  Starała  się  je
zapamiętać,  bo  miała  nadzieję,  że  to  przyda  jej  się  jeszcze  kiedyś,
w przyszłości.

Przyklęknął przed nią, oczy błyszczały mu z podniecenia. Oglądanie

innych  dowodów  owego  podniecenia  też  stanowiło  dla  Astrid  nie  lada
atrakcję.  Jedną  jej  łydkę  zarzucił  sobie  na  ramię,  rozsuwając  nogi.
Całował  jej  brzuch,  potem  wewnętrzną  stronę  ud,  ustami  torując  sobie
drogę ku centrum.

Gdy odnalazł najczulszy punkt, zaczął go pieścić okrężnymi ruchami

języka. Astrid przymknęła oczy i zanurzyła palce w jego włosach. A on
włożył jej do środka palec, potem dwa. Zaczęła ciężko dyszeć, znalazła
się  na  skraju.  Rozkosz  przeszyła  jej  ciało,  a  w  czasie  kolejnych
przypływów  Clay  dotykał  wargami  najczulsze  rejony  wnętrza  jej  ud.
Kiedy  odzyskała  pełną  świadomość,  wiedziała  jedno:  chce  go  mieć
w sobie.

–  Masz  prezerwatywę?  Nie  mów,  że  nie  masz  –  powiedziała,

siadając.

– Nie jestem pewien. Może gdzieś wśród przyborów toaletowych…

Ona  nie  miała  przy  sobie  żadnych  środków  zapobiegawczych.  Od

trzech  lat  nie  była  z  mężczyzną,  po  mężu  nie  miała  nikogo.  Dlaczego
okazała się tak mało przewidująca? Pewnie sama przed sobą nie chciała
się przyznać, jak bardzo pragnie Claya.

– Poszukajmy. Pragnę cię.

background image

Oboje wstali i zaczęli przetrząsać zakamarki jego sypialni, a potem

łazienki. W końcu Clay odezwał się:

– Jest. Jedna.

– Świetnie. Musi wystarczyć. Daj.

Postanowiła  przejąć  inicjatywę.  Musi  nim  potrząsnąć.  Pokazać,  że

może  się  między  nimi  ułożyć.  I  w  pracy,  i…  gdziekolwiek.  Musi  mu
dowieść, że do siebie pasują.

Złapała go za rękę i zaciągnęła z powrotem do sypialni. Uśmiechał

się  jak  każdy  człowiek,  który  przeczuwa,  że  czeka  go  duuuża
przyjemność.  Nawet  nie  wiesz,  jak  duża,  pomyślała.  Wyciągnęli  się
obok siebie na jedwabnej pościeli, objęli, pocałowali. Astrid objęła nogą
biodro Claya, a on pieścił jej zgrabny tyłek. Pragnął jej nieprzytomnie.
Z wzajemnością.

Położyła  go  na  plecach  i  uklękła  między  jego  nogami.  Palcem

wodziła po wnętrzu jego uda. Zamknął oczy.

– Chcesz, żebym cię dotykała?

Odpowiedź była oczywista, ale chciała ją usłyszeć.

–  A  tak?  Może  być?  –  pytała,  chuchając  mu  między  uda  ciepłym

powietrzem.

– Teraz to już jest złośliwe. Znęcasz się nade mną. Choć nie powiem,

żeby to nie było przyjemne.

Położyła  ręce  na  jego  torsie,  delikatnie  całując  jego  wspaniałe

mięśnie. Cały czas udami ocierała się o jego przyrodzenie.

– Nie jestem okrutna. Chcę cię uszczęśliwić.

Oby  ta  noc  została  mu  w  pamięci  na  zawsze  jako  coś  cudownego.

Objęła dłonią jego członek.

background image

– Twój dotyk mnie uszczęśliwia – zapewnił ją.

Bawiła  się  penisem,  cały  czas  starając  się  zapamiętać,  które

pieszczoty  lubi  bardziej,  a  które  mniej.  Podobało  się  jej,  że  choć
w  niewielkim  stopniu  może  kontrolować  sytuację.  Bo  normalnie  układ
sił między nimi działał raczej na jej niekorzyść.

Otworzył oczy i uniósł się na łokciu.

– Nie mogę już dłużej czekać, chcę być w tobie.

Odsunął włosy zasłaniające jej twarz i obdarował ją długim i czułym

pocałunkiem.

– Ja też cię pragnę, Clay.

To zabawne. W sypialni nie ma między nimi różnic zdań, negocjacji.

Zgoda  i  tylko  zgoda,  pełne  porozumienie.  Astrid  wzięła  z  nocnego
stolika prezerwatywę.

Obserwował uważnie każdy jej ruch, nie odrywał od niej oczu. Gdy

skończyła nakładać mu gumkę, obrócił ją na plecy tak gwałtownie, że na
chwilę straciła oddech. Ugięła kolana, ułatwiając mu wejście. Nie było
już między nimi nawet śladu dawnego dystansu.

Kiedy był już w środku, ona czekała na spełnienie. Ale takie numery

to  nie  z  Clayem.  Działał  tak,  że  prawdziwą  przyjemnością  było
śledzenie jego kolejnych poczynań. Były tak kunsztowne, że warto było
podjąć trud aktywnego reagowania na każde z nich. Każdemu pchnięciu
odpowiadać  stosownym  ruchem  bioder,  każdemu  pocałunkowi
pocałunkiem.

–  Mów  do  mnie,  Astrid.  Chcę  wiedzieć,  czego  chcesz,  czego  ci

potrzeba.

–  Jak  to?  Mamy  rozmawiać?  Teraz?  –  spytała  rozbawiona,  bo  też

rzeczywiście  te  słowa  w  ustach  tak  zazwyczaj  małomównego

background image

mężczyzny zabrzmiały zadziwiająco i nieco komicznie.

– To dla mnie ważne. Chcę cię w pełni zadowolić.

Rzecz w tym, że już po wielekroć przewyższył jej oczekiwania.

– Chcę, żebyś się na mnie położył – powiedziała, przyciągając go do

siebie.

– Zmiażdżę cię.

– Nie bój się. O tak – powiedziała, unosząc wyżej kolana, by łatwiej

było mu wejść jeszcze głębiej.

Dosłownie  się  w  niej  pogrążył,  z  pasją  całując  jej  usta.  Ona

wędrowała dłońmi po jego plecach i pośladkach.

– Już niedługo – szepnęła.

– Ja też zaraz dojdę. Jesteś cudowna.

Uśmiechnęła  się  i  wtuliła  twarz  w  zagłębienie  między  jego  szyją

a  ramieniem.  Zamknęła  oczy,  jej  mięśnie  pracowały  coraz  szybciej,
jakby  chciała  go  w  sobie  zamknąć.  Krzyknęła  i  poczuła  rozkosz.  Clay
szybko  do  niej  dołączył,  jego  ciało  zesztywniało  na  sekundę,  bo  czym
nastąpił relaks. Opadł na pościel obok niej, ale zaraz wziął ją w ramiona
i przytulił. Chciał, żeby było jej ciepło, żeby czuła się bezpiecznie.

Nie  spodziewałaby  się  po  nim  czułości  po  stosunku.  Czyżby

kierowało nim uczucie?

Ten facet ciągle ją zdumiewa.

– To było niesamowite – westchnęła.

Wdychała  jego  zapach.  Ciągle  nie  mogła  uwierzyć,  że  to  się  stało.

Często fantazjowała o seksie z Clayem, ale nawet w najgłębszych snach
nie było jej z nim nawet w przybliżeniu tak dobrze jak w realu.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Obudził  się  odprężony.  Czuł  ciepło  piersi  Astrid,  jej  jedwabiste

włosy  okrywały  jego  ramię,  ręka  spoczywała  na  jego  brzuchu,  a  noga
splotła  się  z  jego  nogą.  Jej  piersi  dotykały  jego  żeber.  Już  dawno  nie
zaznał takiej bliskości z kobietą i czuł się z tego powodu nieco rozdarty.

Pogodniejsza  część  jego  duszy  pewnie  będzie  się  umiała  do  takiej

bliskości  przyzwyczaić.  Ale  ta  część  bardziej  rzeczowa  i  rozsądna  na
pewno  każe  mu  od  tej  sytuacji  uciec.  W  końcu  jego  obecne  życie  jest
bezpieczne.  Dla  niego,  ale  przede  wszystkim  dla  jego  córki.  Po  co
ryzykować zmianę?

A jednak Astrid jest zachwycająca.

Noc przyniosła im elektryzujące doznania natury fizycznej. Narobiła

mu apetytu na więcej, ale jakiś wewnętrzny szept zalecał ostrożność. On
przecież nie może sobie zrobić wakacji od życia. Za kilka godzin musi
wracać do San Diego, gdzie spędzi weekend z Delią. A w poniedziałek
zobaczy się z Astrid. W pracy.

Ich służbowe relacje, dotąd niełatwe, uległy oto dalszej komplikacji.

To jego wina. Będzie musiał to naprawić.

Zastanawiał się, jak powiedzieć o tym Astrid, gdy nagle zadzwonił

telefon. Zegarek wskazywał dziewiątą rano. A więc dzwonić może albo
Miranda, albo Delia.

– Astrid, przepraszam, muszę odebrać.

Wyplątał się z jej uścisku i poczłapał na drugi koniec pokoju, gdzie

leżał telefon. Okazało się, że to rozmowa wideo. Cholera. Odebrał, ale

background image

odłożył telefon. Musiał się przecież choć trochę ubrać.

–  Co  słychać,  dzieciaki?  –  zagadnął,  wkładając  bokserki,  a  potem

dżinsy.

– Dlaczego musimy oglądać sufit? – usłyszał głos Mirandy.

–  Chwileczkę,  właśnie  zakładam  koszulę  –  odparł  i  spojrzał  na

łóżko, gdzie Astrid, siedząc, odgarniała z twarzy potargane włosy.

Jak ona to robi, że nawet w tej sytuacji wygląda cudownie? Dał jej

dyskretny znak, by się nie odzywała.

– Dzwonimy z gratulacjami – powiedziała Miranda. – Myślałam, że

wczoraj  się  odezwiesz,  ale  na  szczęście  dowiedziałam  się  wszystkiego
od Tary.

Poczuł  się  winny.  Takie  zwycięstwo,  a  on  nawet  nie  powiadomił

o  nim  dwóch  najbliższych  na  świecie  istot.  Wziął  do  ręki  telefon.  Na
ekranie  ujrzał  Delię  i  Mirandę  siedzące  na  kanapie  w  salonie  jego
siostry.

–  Tak  mi  przykro.  Zaraz  po  ceremonii  było  wielkie  przyjęcie

z mnóstwem ludzi. Nie miałem chwili dla siebie.

Najlepszy  dowód  na  to,  jak  bardzo  Astrid  go  rozprasza.  Przy  niej

traci zdolność normalnego myślenia.

–  Przyjęcie?  –  zdziwiła  się  Miranda.  –  Przecież  ty  nie  znosisz

przyjęć, nigdy w nich nie uczestniczysz.

– Nienawidzisz przyjęć – wtrąciła się szeptem Astrid. – Nie kłam.

Clay uciszył ją psyknięciem.

– To na mnie tak psykasz? – spytała Miranda.

–  Czasem  chodzę  na  przyjęcia  –  bronił  się,  spoglądając  na  gołą

Astrid przechadzającą się po pokoju.

background image

Istna uczta dla zmysłów. Nigdy nie nasyci się jej widokiem. Ale cóż,

będzie musiał z tym skończyć.

– Tatusiu, kiedy wrócisz? – pisnęła Delia.

Patrząc,  jak  Astrid  kołysze  biodrami,  udając  się  do  łazienki,

pomyślał, że jedyną sensowną reakcją byłoby słowo nigdy.

– Wkrótce, kochanie, już niedługo – odpowiedział córce. – Wezmę

prysznic, spakuję się, zejdę na śniadanie. Będę pewnie tuż po lunchu.

– Czyli mogę iść z ciocią Mirandą popływać?

– Nie śpiesz się – odezwała się Miranda, dziwnie unosząc brwi.

Czyżby  się  czegoś  domyślała?  Niepotrzebnie  poprosił  ją  o  radę

w sprawie Astrid…

Miał  nadzieję,  że  uzyska  pomoc,  a  siostra  tylko  namieszała  mu

w  głowie  tym  swoim  gadaniem  o  miłości.  Łatwo  jej  mówić.  Ona
ukochaną osobę utraciła wskutek tragicznego zbiegu okoliczności. A on
ożenił się i miał dziecko z kimś, co do kogo fatalnie się pomylił. I ten
błąd będzie nad nim wisiał do końca życia.

– Kocham was – powiedział.

–  My  też  cię  kochamy!  –  odkrzyknęły  Delia  i  Miranda  prawie

jednogłośnie.

Clay zakończył rozmowę z ciężkim sercem i nieczystym sumieniem.

– Czy dobrze usłyszałam? Ktoś tu mówił coś o prysznicu?

Naga Astrid stała w drzwiach łazienki oparta o framugę. Wykrzywiła

wargi, udając dąsy.

Wiedział, że cokolwiek teraz powie, nie zostanie to dobrze przyjęte.

Ale przecież nie może jej trzymać w nieświadomości. Astrid zasługuje
na prawdę. Inaczej gotowa pomyśleć, że wykorzystał ją i rzucił.

background image

Wstał i podszedł do niej. Z każdym krokiem żołądek zawiązywał mu

się  w  coraz  ciaśniejszy  supeł,  a  jego  sytuacja  wydawała  mu  się  coraz
bardziej godna pożałowania. Ona jest taka ponętna…

Kobieta  doskonała  w  każdym  calu.  Ale  też  kryjąca  w  sobie  jakąś

tajemnicę.  I  potencjalnie  zagrożenie.  Przecież  prawie  się  nie  znają.  On
nie może podać jej serca na dłoni. Także ze względu na Delię.

– Owszem, chcę się wykąpać, ale najpierw musimy porozmawiać –

odrzekł.

Zarzuciła  mu  ręce  na  szyję,  dźgając  palcem  w  kark.  Jej  nagość

stawała  się  nieznośna,  każda  pożądana  część  ciała  na  wyciągnięcie
dłoni.

– O czym chcesz rozmawiać? – Stanęła na palcach i pocałowała go

w szyję.

Odruchowo położył jej dłonie na biodrach i jego wewnętrzna walka

rozgorzała na nowo. Krew powoli zaczęła odpływać w centralne rejony
ciała, nie mógł się skupić na myśleniu.

– O… hm… o nas. O ostatniej nocy – odparł.

– Była cudowna.

–  To  prawda,  absolutnie  cudowna.  Ale  przed  zrzuceniem  ubrań  nie

rozważyliśmy,  jakie  są  nasze  uwarunkowania  osobiste  i  rodzinne.
Dzisiejszy  telefon  od  Mirandy  i  Delii  uświadomił  mi,  że  odpowiadam
nie tylko za siebie.

– Ach to? – Stanęła na całych stopach i cofnęła się o krok. – Okej,

możemy teraz o tym porozmawiać.

– Moja sytuacja jest skomplikowana – zaczął. – To dlatego tak długo

walczyłem  ze  skłonnością  do  ciebie.  Nie  mogę  się  z  nikim  wiązać.

background image

Muszę się skupić na opiece nad Delią. Chcę, żeby była szczęśliwa, tak
dużo przeszła.

– Jasne, rozumiem – odparła Astrid, owijając się ręcznikiem.

Rozumie?  Czyżby?  Przecież  nie  zna  najgorszych  faktów  z  jego

przeszłości. I niech tak zostanie.

–  A  poza  tym  jest  nasza  praca.  Wkrótce  wezmą  nas  na  języki.

Zwłaszcza że ty i moja siostra macie udziały w spółce. Nasz ewentualny
związek to chyba nie jest najlepszy pomysł.

Astrid  posmutniała,  ale  już  po  chwili  na  jej  twarzy  pojawił  się

uśmiech.

–  Nie  bierz  wszystkiego  tak  poważnie.  To  było  tylko  trochę

przyjacielskiego seksu. Nic wielkiego.

– Na pewno? – zapytał, bo jej mina przeczyła słowom.

– Tak. Ty się za bardzo wszystkim przejmujesz, już ci to mówiłam. –

Poklepała go po ramieniu. – Wezmę prysznic w mojej łazience.

Clay  pomyślał,  że  albo  jest  wielkim  mędrcem,  albo  kompletnym

idiotą.

– Możemy za godzinę ruszać? – zapytał.

– Tak, dam radę.

– A może mam zamówić do pokoju kawę i jakieś ciastka?

Poczuł się żałosny. Chce ciastkami wynagrodzić jej to, co zrobił?

– Nie, dziękuję, nie jestem głodna – odparła, kierując się do drzwi.

Clay wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Dlaczego wszystko tak

się  nagle  posypało?  W  nocy  czuł  się  panem  świata.  I  to  wcale  nie
z  powodu  zdobytego  tytułu,  a  dzięki  Astrid,  która  przywróciła  go  do

background image

życia.  Dawno  się  tak  nie  czuł.  Ale  jego  potrzeby  i  chęci  nie  są
najważniejsze. Pojawia się kwestia priorytetów.

Pasują  do  siebie  z Astrid,  ale  on  ma  jeszcze  córkę.  I  musi  chronić

swoje zranione serce.

Po  wyjściu  z  łazienki  Claya  co  rusz  natykała  się  na  rzeczy,  które

przypominały  jej  minioną  noc.  Niedopita  butelka  szampana  w  kubełku
teraz pewnie już ma temperaturę pokojową. Jej naszyjnik od Johnathona
na stoliku. No i walające się po podłodze pospołu smoking Claya i jej
wyjściowa sukienka.

Ta noc była najlepsza w jej życiu. Cóż, kiedy po nocy nadszedł tak

przygnębiający dzień…

Pozbierała rzeczy i zaniosła je do swojej sypialni, gdzie rzuciła je na

wciąż 

starannie 

zasłane 

łóżko. 

Była 

zła, 

rozczarowana

i  zdezorientowana,  ale  nie  pozwoli,  żeby  jakiś  facet  zniweczył  jej
nadzieje i radość życia.

Johnathon dał jej nieźle popalić i postanowiła sobie, że już nigdy nie

pozwoli  się  tak  traktować.  Nawet  Clayowi,  do  którego  od  pierwszego
wejrzenia  coś  poczuła.  Trudno,  stało  się,  jak  się  stało,  to  jego  wybór.
I  teraz  ona  musi  zatroszczyć  się  o  swoje  własne  życiowe  wybory.
Zdecydować, czego tak naprawdę chce i jak może to osiągnąć.

Poczekała  chwilę,  aż  zacznie  lecieć  ciepła  woda,  po  czym  weszła

pod prysznic. Miała nadzieję, że silny strumień zmyje z niej wszystko,
co  przyniosła  ostatnia  noc.  Było  miło,  ale  się  skończyło,  pomyślała.
Koniec  z  zapierającymi  dech  pocałunkami,  zalotnymi  spojrzeniami,
słownymi  zaczepkami  o  podtekście  erotycznym.  Clay  zatrzasnął  jej
drzwi  przed  nosem.  I  ona  teraz  musi  zająć  się  czymś,  czemu  przez
trzydzieści  dwa  lata  swego  dotychczasowego  życia  poświęcała  zbyt
mało czasu – realizowaniem pożądanych celów.

background image

Jej  priorytetami  zawsze  były  miłość,  rodzina  i  kariera.  Musi  teraz

podwoić wysiłki na rzecz ich osiągnięcia.

Pachnąca  mydłem  i  szamponem,  owinięta  dwoma  puszystymi

białymi  ręcznikami  wyszła  spod  prysznica.  Za  pomocą  suszarki  do
włosów  zlikwidowała  parę,  która  osiadła  na  lustrze,  i  w  nie  spojrzała.
Oto  na  czym  musi  się  teraz  skupić:  na  sobie.  A  to  oznacza  puszczenie
w niepamięć namiętności łączącej jej z Clayem.

Problem  w  tym,  że  bez  niego  nie  zrealizuje  swojego  celu

zawodowego,  jakim  jest  umocnienie  pozycji  w  ramach  firmy  Sterling.
Jej  flagowym  projektem  jest  Promenada  Nadmorska,  a  tu  wszystko
zależy od niego.

Ale  i  bez  niej  projekt  nie  ma  szans,  to  ona  czuwa  nad  każdym

szczegółem,  nad  kontaktami  z  władzami  miasta,  nad  harmonogramem.
Ona  i  Clay  są  więc  od  siebie  wzajemnie  zależni.  I  niech  tak  zostanie,
byle przy utrzymaniu profesjonalnego dystansu.

Nie chciałaby wrócić do niedawnych walk, które o wszystko musiała

z  nim  toczyć.  Zgadza  się,  seks  sytuację  między  nimi  jeszcze  bardziej
skomplikował. Ale nie ma wyjścia. Nie wróci przecież do Norwegii, to
oznaczałoby przyznanie się do klęski.

Clay  wymeldowywał  ich  w  recepcji,  a  ona  czekała,  aż  parkingowy

podstawi  samochód.  W  markowych  okularach  słonecznych  na  nosie
marzyła  tylko  o  jednym:  by  móc  się  teraz  teleportować  do  San  Diego.
Na myśl o powrocie z Clayem ogarniał ją lęk.

Wręczyła parkingowemu suty napiwek i zajęła miejsce w aucie. Clay

przyszedł chwilę później i znów na jego widok zaparło jej dech w piersi.
Od  razu  przypomniała  jej  się  ich  wspólna  noc  i  jego  seksowne  nagie
ciało. Jedna noc, a tyle wspaniałych wspomnień…

background image

Szkoda, że nie da się tego powtórzyć, ale przynajmniej przez kilka

godzin nadawali na tych samych falach. Zawarli najpiękniejszy rozejm
z możliwych.

– Gotowa do drogi? – zapytał, zapinając pas.

– Tak – odparła ze wzrokiem skierowanym przed siebie.

Nie będzie na niego patrzeć, nie będzie się do niego uśmiechać. Miła

dla niego już była, więcej nie musi.

– Puścisz jakąś muzykę? – Podał jej telefon.

Zastanawiała  się  nad  wyborem.  Coś  seksownego  i  romantycznego,

by  mu  podokuczać?  A  może  coś  głośnego  i  nieokrzesanego,  co  by
odzwierciedlało  jej  złość  i  ból  z  powodu  odrzucenia?  A  przecież
poprosiła  go  jedynie  o  wspólny  prysznic!  Co  on  sobie  wyobrażał?  Że
będzie chciała czegoś więcej?

Włączyła  jakąś  popową  playlistę.  Może  taka  muzyka  będzie  go

drażnić tak samo, jak on drażni ją.

Przez całą drogę prawie się nie odzywał. Kilka lakonicznych uwag

dotyczyło spraw neutralnych – pogody albo natężenia ruchu, lecz Astrid
nie zamierzała zmieniać tematu. Są teraz tylko kolegami, trzeba do tego
przywyknąć.

W  miarę  zbliżania  się  do  San  Diego  Clay  coraz  bardziej

niecierpliwie wiercił się na siedzeniu.

– Potrzebujesz do toalety? – zapytała Astrid.

– Nie, po prostu nie mogę się doczekać spotkania z córką. Po drodze

do twojego mieszkania będę mijał zjazd do domu Mirandy.

–  No  to  skręć  tam,  mną  się  nie  przejmuj.  Mnie  się  nigdzie  nie

śpieszy.

To prawda. Nigdzie.

background image

– Jesteś pewna?

– Jasne. Chętnie poznam twoją córkę. A i z Mirandą zawsze miło się

spotkać.

Nietrudno było zauważyć, że proponując jej wizytę w domu siostry,

łamie  ustaloną  przez  siebie  samego  zasadę  niełączenia  spraw
zawodowych z osobistymi.

Jasna cholera, tak chętnie ujrzałaby w nim teraz jakąś nieprzyjemną

cechę. A tęsknota za ukochanym dzieckiem na pewno do takich cech nie
należy.

Po  kilku  minutach  zajechali  przed  dom,  w  którym  Miranda

mieszkała niegdyś z Johnathonem.

Natychmiast  po  zgaszeniu  silnika  Clay  pognał  w  kierunku  wejścia.

Astrid  nie  miała  pojęcia,  co  powinna  teraz  zrobić,  więc  na  wszelki
wypadek  postanowiła  zachować  rezerwę.  Nie  będzie  przeszkadzać
facetowi w opiece nad córką.

Drzwi  otworzyła  Miranda.  Pomachała  i  uśmiechnęła  się  do  Astrid.

Zniknęła  z  bratem  we  wnętrzu,  ale  drzwi  zostawiła  otwarte.  Astrid  nie
śpieszyła się z wejściem z powodu pewnego skrywanego sekretu.

Otóż  kiedy  Johnathon  już  był  z  Mirandą,  zdarzyła  jej  się  schadzka

z byłym mężem. Do dziś miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Może
i lepiej, że nie zwiąże się z Clayem, bo co by było, gdyby ta „rodzinna”
tajemnica wyszła na jaw?

Nieśpiesznie  weszła  w  końcu  do  domu  i  zobaczyła  dużego  silnego

mężczyznę  dosłownie  owiniętego  wokół  paluszka  dziewczynki
o  ciemnych  długich  włosach,  z  wplecionymi  w  nie  wstążkami.  Clay
kręcił się w kółko, trzymając córkę na rękach.

–  Tęskniłaś  za  mną?  –  pytał  tym  samym  tonem,  którego  używał

w czasie porannej rozmowy telefonicznej.

background image

Delia patrzyła na niego zmrużonymi oczami, zupełnie tak samo, jak

Clay  patrzył  w  pracy  na  Astrid,  kiedy  zadała  mu  pytanie,  które  on
uznawał za głupie.

– Tato, przecież ci już powiedziałam przez telefon.

– Okej, okej, chciałem to usłyszeć jeszcze raz – powiedział, całując

małą w policzek.

Na ten widok Astrid ścisnęło się serce.

On  jest  zupełnie  innym  człowiekiem,  kiedy  przestaje  się  pilnować.

Zobaczyła to już w nocy i znów widzi teraz. To nie jest ten opryskliwy
ponurak, z którym musi ciągle użerać się w biurze.

– Tęskniła, ale mniej, niżbyś się spodziewał – powiedziała Miranda,

kładąc bratu rękę na plecach. – Świetnie się bawiła.

–  Pływałyśmy  w  basenie,  kolorowałyśmy  obrazki,  oglądałyśmy

filmy, jadłyśmy popcorn – wymieniała Delia.

– Niech zgadnę. Oglądałyście „Śnieżynkę”? – zagadnął Clay.

– Tak, ale tylko trzy razy – padła odpowiedź.

Delia wyswobodziła się z objęć taty i wskazała palcem Astrid.

– A ty to kto? – zapytała.

W spojrzeniu Claya dało się wyczuć strach.

–  To  jest  Astrid.  Pracuje  razem  ze  mną  w  Sterling  Enterprises  –

wyjaśnił.

A więc wrzucił ją do odpowiedniej przegródki…

Astrid przykucnęła przy dziewczynce.

– A ja ciebie znam – powiedziała. – Ty jesteś ta słynna Delia. Dużo

o tobie słyszałam. A więc lubisz „Śnieżynkę”?

background image

Mała  uśmiechnęła  się  leciutko,  ale  wciąż  przyglądała  się  Astrid

z  ostrożnością,  jakby  chciała  oszacować,  jak  ta  osoba  ma  się  do  jej
życia.

– Tak, najbardziej ze wszystkich filmów – odparła.

– A wiesz, że film oparty jest na norweskiej baśni?

– Tak? Skąd wiesz?

Astrid  uśmiechnęła  się  na  wspomnienie  swojego  dzieciństwa

i  ludowych  podań,  które  opowiadali  jej  bracia.  Zawsze  wybierali  te
najbardziej  straszne,  ale  Astrid  i  tak  się  nie  bała.  W  każdej  historii
doszukiwała się jaśniejszych stron.

– Baśń naprawdę nosi tytuł „Trzy księżniczki” i jest trochę weselsza

niż film.

– A skąd się bierze śnieg?

– W Norwegii jest mnóstwo śniegu i zimy są długie. Wiem, bo się

tam urodziłam i wychowałam.

–  Naprawdę?  Ja  nigdy  nie  widziałam  prawdziwego  śniegu,  tylko

taki, co leży na górach za San Diego. Ale to nie to samo.

Clay słuchał tej wymiany zdań w milczeniu, a potem poprosił Delię,

żeby spakowała swoje rzeczy.

– Musimy odwieźć Astrid do domu – wyjaśnił. – Na pewno ma tam

coś do zrobienia.

Wziął córkę za rękę i poprowadził ją na górę.

Astrid poczuła się jak intruz. Cóż, trudno go winić, że dziecko jest

u niego na pierwszym miejscu. Delia jest fantastyczna.

–  Wiesz  co,  Clay?  Zamówię  sobie  taksówkę,  nie  musisz  mnie

odwozić. Spędź resztę dnia z Delią.

background image

–  Naprawdę?  To  świetnie,  dzięki.  –  Uśmiechnął  się  z  ulgą,  patrząc

na  nią  ze  szczytu  schodów.  –  W  takim  razie  do  zobaczenie
w poniedziałek w biurze.

– Jasne – powiedziała, zmuszając się do uśmiechu.

Została na dole z Mirandą, która zapytała:

–  No  i  jak  było?  Sądzisz,  że  spędzenie  tego  czasu  z  moim  bratem

dobrze wpłynie na waszą współpracę?

– To się okaże. Twój brat to ciężki orzech do zgryzienia.

– Zawsze taki był. Przykro mi, że jest taki trudny.

Astrid wzruszyła ramionami.

Dotychczas  była  zdeterminowana  nie  poddawać  się,  ale  teraz

pojawiła  się  wątpliwość.  Czy  naprawdę  warto  toczyć  taki  nieustanny
bój?

– Miałabyś może w tym tygodniu jakiś wolny wieczór? Chciałabym

się spotkać z tobą i z Tarą – powiedziała.

– Dla przyjemności, czy żeby porozmawiać o biznesie?

– Jedno i drugie. Tak sobie myślałam o mojej przyszłości w Sterling.

–  Mam  nadzieję,  że  nie  wątpisz  w  tę  przyszłość  z  powodu  Claya?

Uwierz mi, on to jest taki pies, co więcej szczeka, niż gryzie.

Gdybyż to Astrid mogła przyznać się Mirandzie, że jej brat właśnie

odgryzł  jej  kawałek  serca  i  że  nie  jest  pewna,  czy  ten  kawałek
kiedykolwiek odzyska…

– Tu nie chodzi o niego. Bardziej o mnie.

No  właśnie,  o  mnie.  Jeszcze  niedawno  myślała,  że  pracując

w  Sterling,  odnajdzie  sens  życia.  Ale  teraz  widziała,  że  wkroczyła  na
wyboistą drogę. I że będzie się musiała mocno trzymać…

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

W  poniedziałek  w  pracy  Astrid  zastała  na  biurku  niespodziankę:

zdjęcie  jej  i  Claya  w  czasie  ceremonii  z  dopiskiem  Tary:  „We  dwójkę
wyglądacie wspaniale! Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś”.

Astrid opadła na krzesło i usiłowała sama przed sobą ukryć smutek.

Rzeczywiście  byli  zachwycającą  parą.  Wyglądali  na  przeznaczonych
sobie.  Dlaczego  on  tak  mocno  się  temu  sprzeciwia?  Czy  była  żona
skrzywdziła go do tego stopnia, że teraz ucieka przed uczuciem?

To  zrozumiałe,  że  chce  chronić  Dalię,  ale  wyrzekać  się  miłości?

Przecież jest dorosły i chyba zdaje sobie sprawę, że nie ma romansu bez
ryzyka?

Stawką  zawsze  jest  twoje  serce.  Jednak  ten  uparciuch  nic  nie  da

sobie wytłumaczyć.

Postanowiła odwalić teraz papierkową robotę, poszukać potrzebnych

informacji,  odpisać  na  zaległe  mejle.  Każdy  poniedziałek  zazwyczaj
zaczynała od narady z Clayem. Ustalali plan pracy na najbliższy tydzień.
Dziś też ją to czeka, ale miała zamiar odwlekać kontakt z nim tak długo,
jak to będzie możliwe.

Wczesnym popołudniem, gdy chciała zrobić sobie przerwę na lunch,

niespodziewanie zadzwonił jej telefon. Numer nieznany.

– Słucham?

– Pani Sterling? Tu Sandy.

– Cześć, Sandy, jak się miewasz?

background image

Astrid wyprostowała się na krześle i poszukała na biurku czegoś do

pisania.  Będzie  notować,  żeby  potem  móc  przekazać  treść  rozmowy
Tarze i Mirandzie.

– Dziękuję, naprawdę nieźle. Pozwoliła mi pani zadzwonić, więc…

– Tak, rzeczywiście. Szukasz pracy? Jeszcze się nie dowiadywałam,

czy coś byśmy dla ciebie mieli, ale popytam i oddzwonię. Radziłabym ci
też spotkać się z panem Singletonem, warto by wyjaśnić sprawę twojego
nagłego odejścia.

–  Nie,  nie  potrzebuję  pracy.  Właśnie  się  zatrudniłam  w  miejskim

dziale planowania, stąd mój telefon.

– Rozumiem.

Astrid  poczuła  lekki  niepokój.  Dlaczego  Sandy  dzwoni  właśnie  do

niej?

Oj, chyba zaczyna popadać w paranoję…

– Miałam wyrzuty sumienia, że was tak zostawiłam bez uprzedzenia.

Dlatego teraz, jeśli tylko w drugiej fazie przetargu będziecie mieli jakieś
pytania czy problemy, dzwońcie do mnie. Postaram się pomóc.

– Fantastycznie. – To naprawdę była dobra wiadomość. Astrid miała

nieprzyjemne  doświadczenia  z  kontaktów  z  dotychczasową
przedstawicielką  ratusza,  która  nie  miała  zwyczaju  oddzwaniać.  Taka
Sandy może okazać się prawdziwym skarbem. – Podasz mi bezpośredni
numer do siebie?

–  Proszę  dzwonić  na  komórkę,  numer  pewnie  się  wyświetlił.

Tutejsze  połączenia  stacjonarne  działają  koszmarnie,  a  na  komórkę
można do mnie dzwonić o każdej porze, nawet w weekendy. – W głosie
Sandy  pojawiło  się  wahanie.  –  No  i  chciałam  przekazać  wiadomość
o  zmianie  terminu  następnej  prezentacji.  Odbędzie  się  w  piątek
trzynastego listopada, a nie szóstego, jak ustalono wcześniej.

background image

Astrid skrzętnie wszystko notowała.

– Świetnie! Czyli mamy dodatkowy tydzień.

– Tak, jeden z członków komisji musiał wziąć kilka dni wolnego na

opiekę  nad  kimś  z  rodziny.  Postanowiliśmy  dać  firmom  startującym
w  przetargu  trochę  luzu  czasowego.  A  potem  z  kolei  my  będziemy
potrzebować  więcej  czasu,  żeby  wyłonić  zwycięzcę.  Ogłosimy  to
pewnie już po świętach.

Co?  Tak  późno?  Poprzedni  harmonogram  zakładał  ogłoszenie

wyników  przetargu  jeszcze  przed  Bożym  Narodzeniem.  Astrid
pomyślała, że w takim razie zostanie w San Diego co najmniej do końca
stycznia.  W  tym  czasie  zdecyduje,  czy  swoją  przyszłość  zawodową
zwiąże ze Sterling Enterprises, czy też wróci do Norwegii.

– Dzięki za przekazanie nowych ustaleń – powiedziała. – To dla nas

bardzo ważne.

–  Cała  przyjemność  po  mojej  stronie,  pani  Sterling.  I  mam  jeszcze

jedną  wiadomość  dla  was,  mniej  pomyślną.  Park  przy  Promenadzie
raczej  nie  zostanie  nazwany  imieniem  Johnathona  Sterlinga.  Miasto
zastrzega sobie wyłączność nazewnictwa ulic, placów i tak dalej.

–  Rozumiem.  I  dziękuję,  lepiej  dowiedzieć  się  tego  wcześniej  niż

później.

–  Żaden  problem.  Muszę  kończyć,  ale  pewnie  wkrótce  znów  się

odezwę.

Astrid  wiedziała,  że  o  rozmowie  z  Sandy  musi  powiadomić  Claya.

Chciała  mieć  to  za  sobą  jak  najszybciej,  zajrzała  więc  przez  otwarte
drzwi do jego gabinetu.

Siedział  przy  desce  kreślarskiej  tyłem  do  drzwi,  na  uszach  miał

słuchawki.  W  czasie  pracy  często  słuchał  muzyki,  zwłaszcza  jazzu.

background image

Mówił, że to pomaga mu się skupić i wzmaga kreatywność. Podeszła do
niego i dotknęła jego ramienia.

–  Astrid?  Zaskoczyłaś  mnie.  Mogę  w  czymś  pomóc?  –  zapytał,

unikając kontaktu wzrokowego.

– Przepraszam, pukałam, ale nie słyszałeś. Dzwoniła do mnie Sandy,

wiesz,  ta  dawna  asystentka  Tary.  Nie  zgadniesz,  gdzie  teraz  pracuje.
W biurze planowania rady miejskiej!

– No to ma farta – odparł Clay, włączając komputer.

–  Nie  rozumiesz,  co  ci  chcę  powiedzieć?  Mamy  teraz  gorącą  linię

z  ratuszem!  Będzie  nam  łatwiej.  Dzwoniła,  żeby  powiedzieć,  że
przesunęli o tydzień termin prezentacji.

– To chyba dobrze – mruknął.

Astrid pomyślała, że chyba zaraz zacznie wyć.

– Spójrz na mnie, kiedy ze mną rozmawiasz! – zażądała.

–  Astrid,  robię,  co  mogę.  Mieliśmy  przecież  w  pracy  zachowywać

dystans. Tak będzie lepiej.

– Niestety pracujemy wspólnie nad projektem i to nie jest do końca

możliwe.  A  poza  wszystkim,  jak  już  ci  powiedziałam,  nie  bierz
wszystkiego  tak  na  serio.  Co  się  stało,  to  się  nie  odstanie,  a  trzeba  iść
naprzód.

Sama  musiała  to  sobie  wielokrotnie  powtarzać,  by  uwierzyć,  że  to

prawda. No ale to już jest jej problem.

Clay  wstał  zza  biurka,  rzucił  okiem  na  korytarz,  po  czym  zamknął

drzwi.

– Miranda o nas wie – powiedział, krzyżując ręce na piersi.

– Co? Co takiego? Jak to? – wyjąkała Astrid.

background image

Przecież tak się starali…

Clay u Mirandy w zakresie utrzymywania dystansu przeszedł wręcz

samego siebie.

–  Nie  chcę  teraz  o  tym  rozmawiać.  Ludzie  mają  długie  języki

i niewyparzone gęby.

– I pewnie też nie pójdziesz ze mną na drinka ani na kolację, żeby mi

móc powiedzieć.

– Tak, to byłby nie najlepszy pomysł. Przyjdź tu do mnie po szóstej,

wtedy większość pracowników już idzie do domu. Poproszę nianię, żeby
dłużej została z Delią – powiedział, przesuwając dłonią po włosach.

–  Serio?  Nie  możesz  mi  teraz  zdradzić,  w  jaki  sposób  Miranda  się

o nas dowiedziała?

– Tu nie chodzi tylko o to. Chciałbym ci się jakoś wytłumaczyć.

Astrid  nie  wiedziała,  co  o  tym  myśleć,  ale  obiecała  przyjść  około

szóstej.

Niecierpliwie  spoglądał  na  zegarek.  Astrid  jest  zawsze  taka

punktualna…

Nie  zamierzał  się  przed  nią  otwierać,  zwierzanie  się  komukolwiek

nigdy nie sprawiało mu przyjemności. Hołdował zasadzie: nie zdradzaj
swoich uczuć, bo ktoś może ich użyć przeciwko tobie.

To Miranda skłoniła go do odbycia rozmowy, na którą teraz czekał.

Domyśliła  się,  co  zaszło  między  nim  a  Astrid  w  LA,  w  dodatku
wydedukowała, że brat prawie bezpośrednio po akcie miłosnym zerwał
z  kochanką.  Przekonała  go,  że  Astrid  zasługuje  na  wyjaśnienie.
Namawiała go nawet, by dał Astrid drugą szansę.

Nie  chciał  tego  robić,  ale  miał  zaufanie  do  siostry,  bo  znała  go  jak

nikt inny. Dlatego zgodził się na dzisiejszą rozmowę.

background image

Astrid  zjawiła  się  na  progu  jego  gabinetu  dwie  minuty  po  szóstej

z szerokim uśmiechem na twarzy i pakunkiem z cukierni w ręku.

–  Nie  mieli  już  pączków,  ale  właśnie  wyjmowali  z  pieca  te

czekoladowe  ciasteczka  i  pomyślałam,  że  słodycze  poprawią  nam
humor.

Poczuł się jak skończony łobuz. Tak, w tym układzie on jest bestią,

a ona pięknością o złotym sercu.

– Dzięki, mnie na pewno to się przyda. Napijesz się czegoś?

– Wystarczy woda.

Wyjął z dobrze zaopatrzonej lodówki dwie butelki mineralnej i jedną

z nich podał Astrid. Sam miałby ochotę na co najmniej dwie szklaneczki
burbona,  ale  cóż,  picie  alkoholu  w  pracy  było  w  modzie  w  latach
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku.

–  Na  początek  chciałabym  się  dowiedzieć,  jak  twoja  siostra  mogła

się  wszystkiego  domyślić  –  zaczęła  Astrid,  gdy  usiedli  w  dwóch
końcach kanapy. – Chyba nie daliśmy nic po sobie poznać?

–  Zobaczyła  twoje  nagie  odbicie  w  lustrze  w  hotelu,  w  czasie

wideorozmowy. To był ułamek sekundy.

– Mam nadzieję, że Delia mnie wtedy nie zauważyła.

– Miranda twierdzi, że nie.

– Chwała Bogu, to byłoby straszne.

– Nie słyszała też mojej rozmowy z Mirandą na twój temat, bo była

zajęta żegnaniem się z rybkami w akwarium.

– Boże, jakie to słodkie…

– Masz rację – odparł, zdejmując ze spodni jakiś paproch. – Miranda

czuje  się  zaangażowana,  bo  przed  wyjazdem  do  Los  Angeles

background image

zwierzyłem  jej  się,  że  bardzo  mnie  pociągasz,  że  jest  mi  z  tym  trudno
i że nie chcę, żeby cokolwiek się wydarzyło w trakcie tego wspólnego
pobytu.

–  I  dlatego  byłeś  taki  zły,  kiedy  się  okazało,  że  mamy  razem

zamieszkać?

– Zły? Nie powiedziałbym.

– No to rozdrażniony, poirytowany, urażony. Takie uczucia w tobie

najwyraźniej budzę, tak to odbieram.

– Wiem, przepraszam. Ale ja po prostu…

–  Nie  potrzebuję  twoich  przeprosin.  Chcę  tylko  wiedzieć,  co  jest

grane, więc proszę, wytłumacz mi to tak, żebym zrozumiała.

– Ja po prostu nie potrafię już zaufać kobiecie, Astrid.

– I to cały problem?

– Tak, to istota problemu. Moja była żona zniszczyła we mnie wiarę

w miłość. Poza tym mnie i Mirandę opuściła matka. Wychowywała nas
babcia  wściekła  na  cały  świat  za  to,  że  spadła  na  nią  tak  wielka
odpowiedzialność.

– Nie wiedziałam – rzekła Astrid łagodnym tonem.

Clay z przejęciem opowiadał o tym, jak zakochał się w swojej byłej,

jak potem ona rzuciła jego i Delię. Czuł przy tym, że musi kontrolować
wzbierające emocje.

–  Delia  bardzo  długo  budziła  się  w  środku  nocy  i  wołała  mamę  –

mówił.  –  I  co?  Miała  tylko  mnie,  faceta  ze  złamanym  sercem
i doświadczeniem trudnego dzieciństwa.

– Kochałeś żonę, prawda? – Położyła mu rękę na ramieniu.

background image

– Była dla mnie wszystkim. Piękna, dobra, słodka, szlachetna. Taka

jak ty – powiedział, odważywszy się nareszcie spojrzeć Astrid w oczy. –
Przynajmniej taką udawała. Na początku – uściślił.

Dlaczego on jej to robi?

– Clay, ja nie jestem twoją byłą, nawet jeśli według ciebie jestem do

niej podobna. Nie byłabym w stanie nikomu wyrządzić takiego zła jak
ona  tobie.  Nie  okłamałabym,  nie  okradłabym  mojego  męża,  żeby  go
w końcu zostawić. Nie porzuciłabym swojego dziecka. Nigdy.

–  Widzę,  że  znasz  całą  historię,  nie  muszę  ci  jej  opowiadać.  –

Pokręcił głową z niedowierzaniem.

–  Tak,  od  Mirandy  –  przyznała  się  Astrid.  –  Nie  zdradzałam  się

z  tym  przed  tobą,  bo  wiem,  że  nie  lubisz,  jak  ktoś  ingeruje  w  twoje
życie. Nie wiedziałam tylko o twojej mamie.

– A ja nie zawahałem się ingerować w twoje…

–  Nie,  to  była  nasza  wspólna  decyzja.  Chciałam  tego,

potrzebowałam. Nie żałuję i nie będę żałować. Ale to nie była dla mnie
błahostka  ani  zabawa.  To  było  coś  bardzo  ważnego  –  przyznała
z westchnieniem. – Rano starałam się to umniejszyć, być nonszalancka,
ale tylko udawałam.

Wpatrywała się w jego twarz, jakby od niego oczekiwała podobnej

deklaracji.

– A więc nie byłaś ze mną szczera – zauważył.

–  Chciałam  chronić  siebie.  Podobnie  jak  ty.  A  co?  Miałam  głośno

protestować?  Błagać,  żebyś  mnie  zechciał?  Ja  nie  robię  takich  rzeczy,
Clay.  Ja  się  szanuję.  –  Wstała  i  wyrzuciła  niedojedzone  ciastko  do
kosza. – Może to był po prostu błąd. Przyznajmy się do niego i idźmy
dalej.

background image

– Błąd. Nienawidzę tego słowa.

– A jednak często je powtarzasz.

– Jeśli ktoś tu popełnił błąd, to tylko ja.

Pokręciła głową z niedowierzaniem i obrzydzeniem. Tak, on na nic

innego nie zasłużył.

–  Wielkie  dzięki.  Czuję  się  teraz  jeszcze  gorzej  –  powiedziała,

zrywając się z kanapy.

– Astrid, zaczekaj. Przepraszam.

– Nie chcę twoich przeprosin, już ci to mówiłam.

– Czego więc chcesz?

– Od tamtego wieczoru ciągle zadaję sobie to pytanie – odparła, a jej

twarz złagodniała. – Nie umiem na nie do końca odpowiedzieć, ale kilku
rzeczy jestem pewna. Chcę mieć rodzinę. I pracować zawodowo. I chcę
miłości. Prawdziwej, pełnej pasji, niekwestionowanej miłości. Takiej do
końca  życia.  Wiem,  że  zostałeś  zraniony.  Ale  ja  też  cierpię.  I  nie  chcę
ryzykować dla kogoś, kto nie potrafi odwzajemnić moich uczuć. Nie ty
jeden masz coś do stracenia.

Clay wstrzymał oddech. Ona ma rację, ma cholerną rację. A on jest

durniem.

– Wiem – powiedział.

–  Zależy  mi  na  tobie,  Clay  –  mówiła,  wzdychając  ciężko  –  ale  nie

nadajemy na tych samych falach. Skupmy się na pracy, bo od jej wyniku
zależy  też  los  innych  ludzi.  Skończmy  projekt  Promenady,  to  chyba
najlepsze, co możemy teraz zrobić.

Nie  do  końca  się  z  tym  zgadzał,  ale  co  mógł  na  to  poradzić?

Namieszał, a przecież zawsze był zwolennikiem prostych i sensownych

background image

rozwiązań.  Propozycja  Astrid  jest  praktyczna  i  logiczna.  I  nikogo  nie
krzywdzi.

– Masz rację, zgadzam się.

– Do widzenia, Clay. Do jutra.

Oparty  o  framugę  patrzył,  jak  Astrid  oddala  się  korytarzem.  Miał

nadzieję, że otworzenie się przed nią dobrze mu zrobi. Niestety czuł, że
zatoczył ogromne koło i wrócił do punktu wyjścia.

Do czasów sprzed poznania Astrid.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Piekielny  tydzień,  a  to  dopiero  czwartek.  Astrid  ciągle  myślała

o rozmowie z Clayem i o tym, co przeszedł w życiu. Lubiła go, podobał
jej się, ale czy naprawdę chce sobie brać na głowę taki kłopot?

Już  jej  małżeństwo  z  Johnathonem  nie  należało  do  łatwych.  Ciągłe

zabieganie o względy, leczenie niepłodności i w końcu odkrycie, że ich
miłość  zmieniła  się  w  coś,  co  było  dalekie  od  jej  ideałów  ciepła
i troskliwości. Przy Clayu pewnie czekałaby ją powtórka z rozrywki…

Współpracowało  im  się  dobrze,  ale  pojawiło  się  między  nimi  coś

w  rodzaju  skrępowania.  Może  przed  wyjazdem  do  Los  Angeles  wcale
nie  było  tak  źle,  jak  jej  się  wydawało?  Wolała  jednak  myśleć,  że  po
prostu wziął sobie do serca niektóre jej zastrzeżenia.

No  tak,  życie  go  nie  rozpieszczało,  ale  przecież  nie  jest  jedynym

człowiekiem,  który  nosi  na  ciele  blizny.  Taka  nadmierna  ochrona
własnego ja prowadzi donikąd.

Dziś  wieczorem  odetchnie  sobie  od  zamętu,  jakie  w  jej  życie

wprowadził Clay. Tara i Miranda przyjdą do niej na kolację. Chociaż i ta
perspektywa mogła niepokoić.

Miranda  wiedziała,  co  zaszło  między  nią  a  Clayem.  Przez  te  kilka

dni  powstrzymywała  się  przed  poruszaniem  tej  kwestii,  ale  czy  także
przy Tarze będzie w stanie utrzymać język za zębami?

Wdowy  po  Sterlingu  dziś  po  raz  pierwszy  odwiedzą  Astrid  w  jej

penthousie w centrum San Diego. Dotychczas wszystkie trzy spotykały
się  u  Tary  albo  u  Mirandy,  nie  licząc  okazji  specjalnych  takich  jak

background image

pogrzeb  wspólnego  męża  czy  też  odczytywanie  jego  testamentu
w kancelarii adwokackiej. A potem wypady na zakupy do butików.

Astrid  nigdy  nie  myślała,  że  zostanie  wspólniczką  Tary  i  Mirandy,

ale  o  tym  zadecydował  Johnathon,  dzieląc  udziały  w  Sterling
Enterprises.

Lubiła obie kobiety i była wdzięczna byłemu mężowi, że dzięki jego

rozstrzygnięciu mogła się z nimi zaprzyjaźnić. On zresztą pewnie też zza
grobu  z  radością  obserwuje,  jak  trzy  kochane  przez  niego  kobiety
zgodnie  z  sobą  współpracują.  Cóż,  Johnathon  lubił,  by  wszystko
układało się po jego myśli…

Powinna  się  od  niego  uczyć  i  pokierować  życiem  tak,  by  było

satysfakcjonujące przede wszystkim dla niej samej.

Wczoraj  zaprzyjaźniony  kucharz  przyszedł  do  niej  przygotować

przyjęcie.  Jej  pozostało  tylko  ewentualne  podgrzanie  potraw.  W  menu
był  łosoś  w  miodowej  glazurze  i  pieczone  warzywa.  Na  deser  mus
czekoladowy. Astrid uważała życie za zbyt krótkie na to, by odmawiać
sobie słodyczy.

Tara i Miranda przyszły razem. Ta pierwsza dzierżyła w ręku butelkę

wina.

– Nie wiedziałam, jakie masz plany, ale odrobina dobrego chablis na

pewno nie zaszkodzi – powiedziała.

Astrid rozpoznała etykietkę.

–  O,  uwielbiam  to  wino.  Piliśmy  je  z  Johnnym  w  takiej  winiarni,

ilekroć byliśmy we Francji. Też je lubił.

–  To  takie  urocze,  kiedy  mówisz  o  nim  Johnny.  –  Miranda

promieniała  w  sukience  koloru  śliwkowego,  która  podkreślała  kruczą
barwę jej włosów i rosnący brzuszek.

background image

– Chyba muszę przestać, bo nikt inny tak go nie nazywał – odparła

Astrid nieco zmieszana.

– Nie szkodzi, każda z nas ma własny obraz Johnathona. – Miranda

poklepała Astrid po ramieniu. – I własne wspomnienia. Dla mnie to jest
też to wino. – Spojrzała na butelkę. – Mnie też zabrał do tej winiarni.

– To samo ze mną – wtrąciła Tara. – Z tym, że to ja go tam zabrałam.

W naszym związku to głównie ja byłam pasjonatką i znawczynią win.

Trzy  wdówki  wymieniły  znaczące  spojrzenia.  Przebywając  razem,

dowiadywały się o nieboszczyku ciągle nowych rzeczy.

– To zabawne, bo mnie przedstawiał się jako niezrównany ekspert. –

Astrid  uśmiechnęła  się,  prowadząc  przyjaciółki  w  głąb  urządzonego
w biało-kremowej tonacji obszernego mieszkania.

Oprócz rozległej przestrzeni dziennej miało ono wydzieloną jadalnię

i kuchnię, której wyposażenia nie powstydziłby się nawet profesjonalny
szef.  Sypialnia  była  tylko  jedna,  za  to  z  ogromnym  łóżkiem.  Łazienka
przypominała  spa:  prysznic,  oprócz  niego  dwuosobowa  wanna  do
długich  kąpieli  oraz  osobna  garderoba,  którą  doprawdy  trudno  byłoby
wypełnić. I to wszystko na szczycie drapacza chmur.

Astrid  często  żartobliwie  sobie  powtarzała,  że  mieszka  jak

księżniczka uwięziona w wysokiej wieży.

– Pięknie mieszkasz – stwierdziła Miranda, podziwiając rozciągającą

się w dole panoramę miasta i zatoki.

– Dzięki. Johnathon kupił mi ten penthouse, jak tylko zaczęliśmy się

spotykać.  Chciał,  żebym  częściej  bywała  w  San  Diego,  a  przecież  nie
mogliśmy zamieszkać razem, znaliśmy się zaledwie od miesiąca.

– Nie tracił czasu, prawda? – odrzekła Miranda. – Ze mną to samo:

poznaliśmy  się,  chodziliśmy  z  sobą,  zaręczyliśmy  się  i  pobraliśmy.
Wszystko zajęło mu pół roku. Najkrótsze zaloty świata.

background image

Astrid  poczuła  ucisk  w  żołądku.  Bo  w  ciągu  tych  sześciu  miesięcy

Johnathon zdążył jeszcze przyjechać do Norwegii, by się przespać z nią.
Ani słowem nie wspomniał, że ma już nową miłość.

–  Im  był  starszy,  tym  bardziej  się  śpieszył.  Ze  mną  chodził  przez

rok – wtrąciła Tara. – Teraz wiem, że to miało związek z Grantem.

Tara usiadła w fotelu i zaczęła swą opowieść. Astrid nalała jej i sobie

wino, a Mirandzie wodę.

– Wiecie, że Granta i Johnathona poznałam tego samego wieczoru?

Między mną a Grantem chyba zaiskrzyło, ale to Johnathon przystawiał
się do mnie, więc z Grantem dałam sobie spokój. Oni się potem często
o to sprzeczali. Dlatego musiałam odejść ze Sterling Enterprises. Byłam
już  żoną  Johnathona,  a  Grant  uważał,  że  nie  może  pracować  z  nami
obojgiem.  A  oczywiście  Johnathon  był  nie  do  ruszenia,  więc  padło  na
mnie.

–  Czyli  fakt,  że  mamy  cię  za  wspólniczkę,  zawdzięczamy  jego

poczuciu  winy?  –  zapytała  Miranda  chłodno.  –  Ale  cieszę  się,  że
potrafimy  zgodnie  współpracować.  –  Wypiła  łyk  wody.  –  Ja  nie  mam
żadnych  bliskich  poza  Clayem  i  Delią,  no  może  niewielką  garstkę
znajomych.  Projektowanie  wnętrz  to  bardzo  konkurencyjna  dziedzina,
trudno tam o przyjaciół. A wam ufam. Może dlatego, że on wam ufał?

Astrid  poczuła  się  głupio.  Miranda  teraz  jej  ufa,  a  co  będzie,  jak

sekret  jej  „norweskiego  numerka”  z  Johnathonem  wyjdzie  na  światło
dzienne? Jak się dowie, że człowiek, którego dziecko nosi, ją zdradzał?
Astrid  nigdy  nie  porozmawiała  z  byłym  mężem  o  tym,  co  zaszło.
I dlaczego to zrobił. Nie chciała zmieniać wyidealizowanego wizerunku
człowieka, którego kochała.

Nigdy  nie  wyjawię  tej  tajemnicy,  przyrzekła  sobie,  wypijając  duży

łyk wina. Niech nikt nie poczuje się skrzywdzony.

background image

–  A  skoro  już  mowa  o  Johnathonie,  to  mam  przykrą  wiadomość  –

odezwała  się.  –  Park  przy  Promenadzie  nie  będzie  nosił  jego  imienia.
Miasto się nie zgadza.

– To wcale mnie nie dziwi – odparła Tara.

– A mnie rozczarowuje – oznajmiła Miranda. – Marzyłam, że wezmę

dziecko  na  spacer  do  tego  parku  i  powiem  mu,  że  został  nazwany  na
cześć jego taty.

–  Tak  mi  przykro  –  zwróciła  się  do  niej  Astrid.  –  Zrobiłam  w  tej

sprawie wszystko, co mogłam.

– Przecież cię nie obwiniam – zapewniła Miranda.

W kuchni odezwał się sygnał czasomierza. Można podawać kolację.

Miranda  musiała  iść  do  toalety,  a  Tara  zaproponowała,  że  pomoże

gospodyni.  Ta  pokazała  jej,  skąd  ma  wyjąć  talerze,  a  sama  włożyła
żaroodporne rękawice.

– Tara, możemy porozmawiać? – zapytała.

– Jasne, a o czym?

W powietrzu unosił się smakowity zapach.

–  Pamiętasz  ten  dzień,  kiedy  przedstawiłaś  mi  Claya,  a  ja

zobaczyłam zdjęcie ze ślubu Mirandy i Johnathona?

– I to, co mi potem powiedziałaś? – Tara domyśliła się w lot. – Tak,

no i co?

– Obiecaj, że to zostanie między nami.

–  Oczywiście.  To  trzeba  puścić  w  niepamięć,  inaczej  kogoś

skrzywdzimy.

– Kogo skrzywdzicie? – Miranda stanęła w drzwiach kuchni.

– Nikogo – odparły chórem Tara i Astrid.

background image

– To o czym mówiłyście?

–  O  niszczarce  dokumentów  w  biurze  –  wypaliła  Tara.  –  Działa

bardzo niedokładnie.

–  To  ją  wyrzuć  –  poradziła  Miranda,  wpatrując  się  w  Tarę

zmrużonymi oczami.

– Świetny pomysł, tak zrobię.

Astrid odetchnęła z ulgą.

– Nakładam każdej na talerz i zapraszam do stołu – powiedziała.

Przy  Tarze  i  Mirandzie  dość  swobodnie  traktowała  zasady  savoir

vivre’u.

–  Za  zdrowie  wdów  po  Johnathonie  Sterlingu.  –  Tara  uniosła

kieliszek. – Trzymajmy się razem, dziewczyny, bo nigdy nie wiadomo,
co się może wydarzyć.

Astrid zrozumiała, że dzisiejszy wieczór będzie trudnym testem dla

jej nerwów. Wypiła wino do dna i nalała sobie następny kieliszek.

– No to jak, Astrid? – zagadnęła ją Miranda. – Podzielisz się z nami

szczegółami  wyprawy  do  Los  Angeles?  Oczywiście  tymi,  którymi
możesz.

Astrid  o  mało  co  nie  wylała  na  siebie  wina,  ale  postanowiła  nie

zwlekać z ripostą.

– Pytasz o mnie i o Claya?

– Tak – odparła Miranda, delektując się łososiem.

– Czy mi coś umknęło? – spytała Tara.

– No raczej. – Miranda nie dała Astrid szansy na odpowiedź.

–  Chyba  się  nie  pokłóciliście?  –  spytała  Tara.  –  Nie  bardzo

rozumiem, o co chodzi.

background image

Astrid zdecydowała, że nie odda nikomu kontroli nad tą rozmową.

– Ja i Clay przespaliśmy się z sobą – powiedziała, patrząc najpierw

na Mirandę, a potem na Tarę.

Następnie  spokojnie  wzięła  na  widelec  kawałek  batata.  Była

opanowana, miała nadzieję, że nikt nie zapyta o szczegóły.

– A… dlaczego? – spytała Tara.

–  Częściowo  dlatego,  że  zakwaterowano  nas  razem,  choć

zapewniałaś,  że  dostaniemy  osobne  pokoje.  Hotel  widocznie  jakoś
opacznie cię zrozumiał.

– I to ma cię tłumaczyć? Jesteś współwłaścicielką firmy i przespałaś

się z jednym z pracowników?

Astrid posłała Tarze ironiczne spojrzenie.

–  I  kto  to  mówi?  Nie  bądź  śmieszna!  A  ty  i  Grant?  Oboje  na

kierowniczych  stanowiskach  i  nawet  się  nie  kryliście  z  romansem.  Ja
przynajmniej nie całowałam się z Clayem na oczach wszystkich.

–  Ja  jestem  z  Grantem  od  dawna.  A  teraz  w  dodatku  się

zaręczyliśmy.

–  Astrid  ma  rację,  Tara  –  włączyła  się  do  rozmowy  Miranda.  –

Zrobiłaś  to  samo  co  ona.  Obie  postąpiłyście  niezgodnie  z  regułami
i interesem firmy.

–  No  właśnie,  uważam,  że  żadna  z  nas  nie  ma  teraz  prawa  rzucić

kamieniem – stwierdziła Astrid z ulgą.

–  Mnie  się  jednak  wydaje,  że  wspólne  zakwaterowanie  to  kiepska

wymówka  –  zauważyła  Miranda.  –  Z  tego,  co  mi  Clay  mówił  przed
waszym  wyjazdem,  doszłoby  do  tego  nawet  gdybyście  spali  w  dwóch
różnych hotelach.

– Wiem o waszej rozmowie – przyznała się Astrid.

background image

– Naprawdę? Powiedział ci? – Teraz z kolei Miranda wyglądała na

zaskoczoną.

– Tak. Mieliśmy też długą rozmowę na temat, dlaczego rano ze mną

zerwał.

– No widzę, że słucha moich rad.

– Nie wiem, ale byliśmy z sobą szczerzy. To bardzo pomogło.

– I na czym stanęło? – zapytała Tara.

–  Pytasz  jako  współzarządzająca  Sterling  Enterprises  czy  jako

przyjaciółka?

Po krótkim zastanowieniu Tara wybrała drugą opcję.

– Zdecydowaliśmy, że nie będziemy tego powtarzać. Zrobiliśmy to

pod  wpływem  emocji  wywołanych  wygraną  Claya  w  konkursie.
Chodziło nam tylko o seks – odparła Astrid, chociaż jej chodziło o coś
więcej.  –  Postanowiliśmy  też  nie  mówić  o  tym  nikomu.  Ja,  jak  widać,
nie dotrzymałam słowa, ale ufam, że to zostanie między nami.

–  Z  mojego  doświadczenia  wynika,  że  wykręt  typu  „to  tylko  seks”

nie wytrzymuje próby czasu, zwłaszcza jeśli się razem pracuje. Czy to
nie wpłynie na projekt Promenady? – zaniepokoiła się Tara.

–  Zapewniam  cię,  że  nie.  Wróciliśmy  do  relacji  platonicznych.  Nie

pozwalamy sobie nawet na najmniejszy flirt.

– I to mnie martwi – powiedziała Miranda. – Firmie Sterling nic by

nie  ubyło,  gdyby  dwoje  jej  pracowników  wdało  się  w  romans.  Świat
nadal  potrzebowałby  biurowców,  kampusów  i  innych  budowli.  Ale
martwię  się  o  mojego  brata.  Co  on  ma  za  życie?  Jest  samotny
i  zagubiony.  Chciałabym,  żeby  znalazł  partnerkę.  Kogoś,  kto  by  go
uszczęśliwił.

– Usiłujesz bawić się w swatkę, Miranda? – zapytała Tara.

background image

–  Chyba  tak.  Astrid  jest  świetna,  a  ja  kocham  Claya.  Wyszłoby

z tego coś dobrego.

Astrid  cieszyła  się,  że  Miranda  ją  popiera,  poza  tym  uważała,  że

siostra Claya ma rację. Clay potrzebuje miłości. Ale nikogo nie da się do
niej przymusić.

–  On  chyba  nie  uważa,  że  mogłabym  go  uszczęśliwić.  I  ja  też  nie

jestem tego taka pewna. Nie znamy się za dobrze i co więcej, trudno to
zmienić.  Zdecydowaliśmy  się  pozostać  na  płaszczyźnie  czysto
zawodowej i tak chyba będzie najlepiej dla firmy. Nie sądzę, żeby Clay
chciał się spotykać ze mną towarzysko, a boję się o to zapytać, żeby nie
usłyszeć odmowy.

– No to stwórzmy jakąś okazję. We trzy na pewno coś wymyślimy.

–  Na  przykład  imprezę  w  firmie  dla  uczczenia  jego  nagrody  –

zaproponowała  Tara.  –  Zaprosimy  media.  To  też  będzie  jakaś  reklama
dla Sterling.

– On się raczej nie zgodzi – odparła Astrid. – Nie znosi bankietów

i wszelkiego rodzaju jubli.

Miranda przyznała jej rację, ale wystąpiła z innym pomysłem.

–  Znam  już  płeć  mojego  dziecka.  To  znaczy  nie  znam,  ale  doktor

napisał to na kartce, która znajduje się w zaklejonej kopercie. Teraz jest
moda na przyjęcia, na których ujawnia się płeć. Ze względu na śmierć
Johnathona  ja  oczywiście  nie  zrobię  wielkiej  imprezy,  ale  powiedzmy,
że chciałabym w takim momencie mieć przy sobie kilka bliskich osób.

– Brzmi to fajnie – uznała Astrid. – Chętnie zorganizuję coś takiego

u siebie.

Przy jej prawie zerowym życiu towarzyskim każda sposobność jest

na  wagę  złota.  A  przy  okazji  wprowadzi  Claya  w  swój  świat  i  pokaże
mu, kim jest i jakie ma zalety.

background image

– Czytałam w kobiecym magazynie o takim pomyśle: przekazujesz

informację  o  płci  dziecka  cukiernikowi,  a  on  piecze  babeczki
wypełnione  wewnątrz  niebieskim  bądź  różowym  lukrem.  Wszyscy
zebrani  jednocześnie  odgryzają  kęs  takiej  babeczki  i  sprawdzają,  jaki
kolor się pokaże – mówiła Miranda.

– Skoro na przyjęciu będą słodycze, to Clay na pewno przyjdzie! –

roześmiała się Astrid.

– Mnie się ten koncept podoba, Grant na pewno też go zaaprobuje.

–  No  i  przy  okazji  co  najmniej  jeden  toast  wzniesiemy  za  sukces

Claya.  Zasłużył  na  to  –  oznajmiła  Astrid.  –  Chociaż  bardzo  nie  lubi
skupiać na sobie uwagi.

–  I  koniecznie  urządźmy  to  wieczorem.  Będzie  bardziej

romantycznie – dodała Miranda.

– Czyli co? Organizujemy to przyjęcie? – Astrid była zachwycona,

że nareszcie znalazła siostrzane dusze.

– Jasne. Ty organizujesz, a ja się zobowiązuję doprowadzić mojego

braciszka – oznajmiła Miranda.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Urządzenie  kameralnego  przyjęcia  nie  powinno  być  szczególnie

stresujące, a jednak Astrid była kłębkiem nerwów. W dodatku w firmie
ten  tydzień  okazał  się  bardzo  pracowity  i  nie  miała  za  dużo  czasu  na
zaplanowanie szczegółów uroczystego wieczoru.

Sam pomysł, że kilkugodzinne przyjęcie jakoś szczególnie zbliży ją

do  Claya,  wydawał  się  absurdalny,  ale  czemu  nie  spróbować?  No
i zawsze warto uczcić dziecko, które jest w drodze na ten świat, a przy
okazji umocnić więź z Mirandą.

Jej osobisty kucharz przygotował jedzenie oraz instrukcję, jak należy

je  zaserwować.  Trochę  ciepłych  przystawek,  deska  serów,  warzywa.
Babeczki  z  tajną  zawartością  też  już  zostały  dostarczone.  Właściwie
wszystko  było  już  gotowe,  teraz  tylko  prysznic,  ubranie  się  i  głęboki
oddech.

Ktoś  zadzwonił  do  drzwi,  a  przecież  do  przyjścia  gości  pozostały

jeszcze  prawie  dwie  godziny.  Pomyłka  była  właściwie  wykluczona,
może więc Tara albo Miranda postanowiła wpaść na małą inspekcję?

Astrid  otworzyła  drzwi  i  ujrzała  Claya.  W  czarnych  spodniach

i  szarej,  nienagannie  odprasowanej  koszuli  wyglądał  jak  zwykle
zjawiskowo.  W  ręku  miał  bukiet  różowych  tulipanów.  Astrid  omal  nie
zasłabła.

– Czyżbym przyszedł za wcześnie? – zapytał, mierząc ją wzrokiem.

– Owszem. I to prawie o dwie godziny.

– Miranda mówiła, że zaczynamy o piątej.

background image

Aha,  więc  to  spisek.  Astrid  była  z  niego  nawet  zadowolona

i postanowiła kryć przyjaciółkę.

–  Faktycznie  początkowo  planowałyśmy  o  piątej,  ale  potem

przesunęłam  termin  o  dwie  godziny.  Widocznie  nie  zdążyła  cię
zawiadomić.

– Mam wrócić do domu?

–  Co  za  pomysł?!  –  Astrid  złapała  go  za  rękę.  –  Po  prostu

dotrzymasz mi towarzystwa.

– Okej.

Wszedł do środka i Astrid zamknęła za nim drzwi.

–  To  dla  ciebie.  –  Pośpiesznie  wręczył  jej  kwiaty.  –  Myślałem  też

o  winie,  ale  jestem  raczej  miłośnikiem  burbona…  A  to  byłby  dziwny
prezent dla kobiety.

–  Dzięki  –  uśmiechnęła  się  Astrid.  –  Tulipany  to  moje  ulubione

kwiaty.

– No właśnie, zauważyłem je parę razy w twoim pokoju.

– Nie podejrzewałam cię o taką spostrzegawczość i uważność, Clay.

Oparty o kuchenny blat w jej kuchni wyglądał jeszcze lepiej niż na

ich wspólnych zdjęciach z Los Angeles.

– Właściwie to dobrze, że przyszedłem za wcześnie – odezwał się. –

Chciałbym pogadać o naszej rozmowie, wtedy wieczorem w firmie.

Nie  miała  pojęcia,  co  Clay  chce  jej  teraz  powiedzieć,  ale  była

zadowolona, bo to świadczyło o tym, że myślał o ich dyskusji. Bo ona
ciągle ją sobie powtarzała w myślach.

– Jasne, możemy pogadać.

background image

–  Po  pierwsze  chciałbym  ci  podziękować,  że  wysłuchałaś  mnie

i byłaś tak wyrozumiała. I że wytknęłaś mi parę spraw. Siostra czasem
też  mnie  krytykuje,  ale  chyba  mimo  wszystko  jest  dla  mnie  zbyt
tolerancyjna.

–  Czyżbyś  zmienił  zdanie  na  temat  swojego  życia  miłosnego?  –

zapytała,  w  duchu  dodając:  raz  kozie  śmierć.  Lepiej  jak  najszybciej
poznać jego myśli.

–  Powiedzmy,  że  byłbym  skłonny  złagodzić  nieco  moją

niewzruszoną  postawę  –  powiedział,  a  w  jego  oczach  pojawiła  się
iskierka, na widok której serce Astrid zatrzepotało.

Nadchodzący  wieczór  zaczął  się  jawić  nieco  bardziej

optymistycznie.

– A pomożesz mi teraz zapakować prezent dla twojej siostry?

– Nie wiedziałem, że mamy jej dawać prezenty.

– Formalnie rzecz biorąc, nie mamy. Ale ona wspomniała o pewnej

rzeczy  i  postanowiłam,  że  jej  to  kupię.  Tylko  trudno  to  zapakować,  to
dość duża rzecz. Ale ty jako architekt powinieneś dać sobie radę.

– Obawiam się że niekoniecznie – odparł zakłopotany.

–  Chodź,  zobaczysz.  –  Astrid  zaprowadziła  go  do  swojej  sypialni,

gdzie stał rzeczony prezent.

Gdy Clay go ujrzał, popatrzył na nią jak na wariatkę.

– Wózek? Przecież tego nie da się opakować!

– A niby dlaczego?

Podszedł do wózka i lekko go pchnął. W roli taty wyglądał pewnie

też seksownie.

– Bo tego się nie robi. Zawiąż na nim jakąś kokardkę i po krzyku.

background image

–  A  nie  uważasz,  że  byłoby  zabawnie,  gdybyśmy  wręczyli  go

Mirandzie  w  jakimś  opakowaniu?  Od  razu  by  się  domyśliła,  że  to
wózek, ale… zawinięty w coś.

– No może… – Roześmiał się cicho.

–  Posłuchaj,  chcę,  żeby  twoja  siostra  poczuła  się  dziś  wyjątkowo.

A  ty  mi  w  tym  pomóż,  dobrze?  –  powiedziała,  wręczając  mu  wielki
rulon grubego papieru pakowego, nożyczki i taśmę klejącą.

– Skoro tak, no to… do roboty.

Na  klęczkach  zabrali  się  do  oblepiania  każdego  fragmentu  wózka,

nie wyłączając kół. Musieli przy tym ściśle współpracować: jedna osoba
trzymała i odwijała rulon, a druga odcinała potrzebny kawałek papieru.
Z  konieczności  dotykali  się  przy  tym  dłońmi,  ramionami,  wymieniali
uśmiechy.

Za  każdym  razem  Astrid  przypominała  sobie  tamtą  noc  z  Clayem,

jego ręce i usta na jej ciele…

– Muszę cię o coś zapytać – powiedział, kiedy już prawie kończyli. –

Dlaczego  to  ty  jesteś  gospodynią  imprezy  związanej  z  ciążą  mojej
siostry?  I  dlaczego  kupiłaś  jej  tak  kosztowny  prezent?  Czy  to  nie
sprawia  ci  bólu,  zważywszy  na  to,  że  z  Johnathonem  bezskutecznie
staraliście się o dziecko?

– Wiesz o tym? – spytała, przysiadając na piętach.

– Tak. Wspomniałaś o tym, jak jechaliśmy do LA, ale wiem też od

siostry.

– No tak, Miranda zawsze musi się wygadać.

– Owszem. – Spojrzał na nią ciepło. – Ale to dotyczy tylko osób, na

których  jej  zależy.  A  mnie  powiedziała  to,  zachwycając  się  twoją

background image

wielkodusznością.  Była  zaskoczona,  że  tak  znakomicie  przyjęłaś
wiadomość o jej ciąży, bez śladu zawiści. To dla niej było bardzo ważne.

–  No  to  masz  odpowiedź.  Poza  tym  to  dziecko  będzie  potomkiem

człowieka, którego bardzo kochałam. A też uwielbiam dzieci, sama idea
macierzyństwa mnie podnieca. Zawsze chciałam być matką.

–  Nigdy  nie  słyszałem  tak  pięknych  słów  –  powiedział  cicho

i  z  przejęciem.  Astrid  czuła,  że  istnieje  między  nimi  niewidzialna
więź.  –  Jak  ty  to  robisz,  że  jesteś  tak  cudowna?  Czy  ty  naprawdę
istniejesz?

Gdyby  nie  patos  tego  pytania,  pewnie  roześmiałaby  mu  się  w  nos.

Nigdy nie chciała być wynoszona na piedestał.

– Jasne, jestem człowiekiem z krwi i kości, jak wszyscy. I tak samo

jak każdego można mnie złamać.

Nie  chciała  się  rozpłakać,  ale  gdy  tak  błądziła  wzrokiem  między

Clayem  a  dziecinnym  wózkiem,  pomyślała,  czego  tak  bardzo  pragnęła
kiedyś i czego pragnie teraz.

Ona  i  Clay  –  z  tej  mąki  mógłby  być  chleb.  Gdyby  tylko  on

pozwolił… Otarła łzę.

– Nie chciałem cię zasmucić – powiedział.

– Nic mi nie jest – skłamała.

–  Nieprawda.  Chodź  no  tu  zaraz  –  odparł,  szeroko  otwierając

ramiona.

– Nie ma potrzeby, nie będę się wypłakiwać.

Przechylił głowę na bok i przywołał ją ruchem rąk.

– Chodź. Nawet jak sobie popłaczesz, nie zmienię dobrego zdania na

twój temat.

background image

– Nie o to chodzi. Ja po prostu chcę, żeby między nami była radość

i  tylko  radość.  Oboje  jesteśmy  po  przejściach,  więc  teraz  powinniśmy
się skupić na tym, co dobre.

– Okej, jestem za. Postaram się.

– Naprawdę, Clay?

– Jasne, że się postaram – zapewnił ją, kiwając głową.

– Udowodnij to, zrób coś, żebyśmy oboje poczuli się szczęśliwi.

– Ale przecież za półtorej godziny masz gości.

Przeszkody.  Ograniczenia.  Zasady.  Ten  człowiek  przejmuje  się

wszystkim, co uniemożliwia cieszenie się życiem. I sobą nawzajem.

– Przestań mi ciągle odmawiać, Clay. Chociaż raz powiedz tak.

Na jego wargach pojawił się znaczący uśmiech.

–  Zaraz,  zaraz,  niech  no  się  zastanowię…  Na  ile  sposobów  można

powiedzieć tak?

Sięgnął  do  jej  włosów  i  zaczął  zakładać  jej  za  ucho  pojedyncze

pasemka.  Przesunął  opuszkami  palców  po  linii  twarzy,  a  ona  dostała
gęsiej  skórki  na  całym  ciele.  Jego  dotyk  zawsze  przyprawiał  ją
o dreszcz, pod tym względem Clay nie miał sobie równych. Kciukiem
pieścił  jej  dolną  wargę,  unosił  jej  podbródek.  Objął  ją  w  pasie
i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęła się. A więc to się znowu wydarzy.

I trzeba mieć nadzieję, że nie po raz ostatni.

Pragnął tego od wyjazdu z Los Angeles. Po prostu nie miał odwagi

sam przed sobą się do tego przyznać. A teraz jej zapragnął. Tu i teraz,
jak najszybciej.

Cofnęła  się  w  kierunku  łóżka,  pociągając  go  za  sobą.  Ściągnął  jej

sweter  przez  głowę,  jakby  odpakowywał  prezent,  nagrodę,  na  którą

background image

w  pełni  zasłużył.  Całował  ją,  odpiął  stanik  i  podziwiał  piękne  piersi.
A  potem  wziął  je  w  dłonie  i  pieścił.  Astrid  przymknęła  oczy,  na  jej
twarzy malowała się ekstaza. Rozpiął i zdjął jej dżinsy. Przyklęknął. Jej
piękne ciało mógł teraz podziwiać w całej okazałości.

Pocałował  ją  w  brzuch,  zdjął  majteczki,  po  czym  poprosił,  by  się

położyła.

– A ty? Też powinieneś się rozebrać – wyszeptała.

Racja.  Ale  coś  mu  mówiło,  że  musi  z  tym  poczekać  przynajmniej

jeszcze przez minutę. Jednym kolanem przykląkł na łóżku, wziął w ręce
jej nadgarstki i przeniósł je powyżej jej głowy.

– Dobrze ci? – zapytał.

– Wspaniale – odparła.

Pocałował  jej  twardniejący  sutek,  po  czym  uniósł  się  i  polecił,  by

pozostała  w  obecnej  pozycji.  Rozebrał  się,  patrząc  z  rozkoszą,  jak  ona
się mu przygląda.

– Bez ubrania jesteś taki… boski. Wiesz o tym, prawda?

– To samo mogę powiedzieć o tobie. Jesteś boska – odparł.

Żadnej kobiety nie pragnął nigdy tak jak jej.

Mógłby całe życie uczyć się jej ciała i nigdy by mu się nie znudziło.

I nigdy by go nie poznał do końca. Uniósł jej nogi, jedną ręką pieszcząc
wewnętrzną  stronę  uda.  Wiedział,  że  nie  ma  za  dużo  czasu,  ale  nie
sposób było nie napawać się każdą chwilą.

–  Może  poprosimy  portiera,  żeby  nikogo  nie  wpuszczał?  –

zaproponował.

– Jesteś okropny.

background image

–  Mam  nadzieję,  że  nie  aż  tak  bardzo  –  odparł,  unosząc

i opuszczając brwi.

Ukląkł  między  jej  nogami,  jedną  ręką  przytrzymał  jej  umieszczone

ponad  głową  nadgarstki.  Poczucie  całkowitej  kontroli  nad  nią  było
niemal przerażające, serce waliło mu jak oszalałe.

Uniósł się i całował ją, schodząc coraz niżej. Jego pocałunki stawały

się  coraz  dłuższe  i  bardziej  namiętne.  Gdy  dotarł  do  dołu  brzucha,
rozsunął  szerzej  jej  nogi  i  całował  jej  wzgórek,  badając  językiem
najczulsze miejsca i wsłuchując się w jej reakcje. Wplątała palce w jego
włosy.

– To jest cudowne – powiedziała – ale ja już chcę się z tobą kochać.

Teraz.

– Masz jakieś gumki?

– W szufladzie szafki.

Z nieotwartego pudełka wyjął jeden pakiecik.

– Daj, ja to zrobię – powiedziała.

– Proszę bardzo.

Objęła dłonią jego przyrodzenie. Żar prawie z niego parował, ciepło

ogarnęło jego brzuch, a potem biodra i uda. Wtedy zaczęła dotykać go
nieco  lżej,  jakby  się  z  nim  drażniła,  i  zrobiło  się  jeszcze  przyjemniej.
W końcu nałożyła mu kondom i położyła się na plecach. Serce omal nie
wyskoczyło mu z piersi, gdy upajał się jej ciepłem. W końcu się z nią
połączył.

Wszedł głębiej, wdychał jej zapach, wtulał głowę w jej szyję, a ona

objęła go nogami, dociskając jego ciało mocniej do swojego. Oddychał
płytko, a Astrid przymknęła oczy i rozchyliła usta, oddając się bez reszty

background image

rozkoszy.  W  końcu  westchnęła  i  kurczowo  złapała  się  za  materiał,
z którego uszyto pościel.

– Pocałuj mnie – poprosił.

Uniosła  biodra.  Nie  mógł  się  nadziwić,  jak  ściśle  go  oplatała.  Nie

było  to  łatwe,  ale  postanowił  na  nią  zaczekać.  W  jednej  sekundzie
wygięła plecy i odchyliła głowę do tyłu. A on już nie wiedział, gdzie jest
góra, gdzie dół, gdzie prawa, a gdzie lewa strona. Poddał się i ogarnął go
kompletny bezwład.

Opadł na łóżko obok niej, a ona momentalnie zwinęła się przy nim

w  kłębek.  Oddychali  już  spokojniej.  Głaskała  go  po  twarzy,  pocierała
nosem o jego policzek.

Pocałował  jej  uśmiechnięte  usta.  Nie  wyobrażał  sobie,  że  mógłby

teraz  być  gdzie  indziej.  Żałował  tylko  tych  kilku  straconych  dni,
w trakcie których wątpił, czy związek z Astrid to dobry pomysł. Teraz
był pewien: ona to prawdziwe cudo, które mu się przytrafiło, a którego
o mały włos przez własną głupotę nie utracił.

Odważył się spojrzeć na zegarek.

– Mamy dwadzieścia pięć minut do przyjścia gości – oznajmił.

Uniosła się na łokciu i wodziła palcem po jego piersi.

– I po co mi było to przyjęcie? – jęknęła.

– Sama go przecież chciałaś.

Clay poszedł do łazienki, po czym ubrał się, wygładzając co większe

zagniecenia.  Jego  siostra  jest  bardzo  spostrzegawcza.  A  zresztą,  co  to
kogo obchodzi?

Astrid akurat też wyszła ze swojej garderoby.

– Jak wyglądam?

background image

– Ty byś wyglądała świetnie nawet w papierowym worku, ale niech

ci będzie: wyglądasz zjawiskowo – powiedział, całując ją w policzek. –
Chętnie  zostałbym  na  noc,  ale  głupio  obiecałem  opiekunce,  że  wrócę
przed  dwunastą.  Zresztą  ty  mnie  nie  zapraszałaś  –  dodał,
zreflektowawszy się, że popełnia niezręczność.

Wcale nie wiadomo, czy Astrid by tego chciała.

–  Oczywiście  chciałabym,  żebyś  został,  ale  rozumiem  sytuację  –

roześmiała się cicho, wpinając w uszy kolczyki. – Zresztą lepiej się nie
śpieszyć. To było super – wskazała głową sypialnię – ale musimy przede
wszystkim odbudować wzajemne zaufanie.

– Zaufanie to podstawa – zgodził się z nią Clay.

– Okej, w takim razie przygotujmy się na nadejście gości.

Wspólnie  podążyli  do  kuchni.  Clay  zajął  się  barem,  a  Astrid

rozgrzała  piekarnik.  On  od  dawna  nie  kręcił  się  po  kuchni  z  kobietą,
która nie byłaby jego siostrą i z zaskoczeniem stwierdził, że nawet mu
się to podoba.

Uwaga Astrid o odbudowie zaufania utwierdziła go w przekonaniu,

że jego dzisiejsze zachowanie było najlepszą decyzją od bardzo długiego
czasu.

Pojawili  się  Tara  i  Grant,  a  chwilę  później  Brittney  i  Shay,

przyjaciółki Mirandy pracujące w jej firmie. Clay serwował drinki i miał
pełne ręce roboty. Gdy przyszła Miranda, pomógł jej zdjąć płaszcz.

–  Powiedziałaś,  że  mam  przyjść  na  piątą  –  mruknął  z  wyrzutem,

całując ją na powitanie w policzek.

– Naprawdę? Dziwne. To pewnie przez tę ciążę mój mózg płata mi

takie figle – odparła.

background image

Miranda była mistrzynią zacierania śladów, wiedział to nie od dziś.

Był jednak prawie pewien, że jej rzekoma pomyłka miała służyć temu,
aby mógł dać szansę Astrid.

–  Chodź,  napijesz  się  czegoś.  Astrid  kupiła  całą  masę  napojów

dopuszczalnych w ciąży.

Goście  usiedli,  a  gospodyni  z  Clayem  kursowali  między  kuchnią

a  jadalnią,  roznosząc  poczęstunek.  Clayowi  spodobało  się  nawet  to
kameralne  przyjęcie,  a  szczególnie  fakt,  że  posiadało  swój  motyw
przewodni:  dziecko.  Wiedział,  że  jako  samodzielna  matka  Miranda
będzie miała pod górkę i że przyda jej się wsparcie ze strony otoczenia.
On  nie  pozwalał  nikomu  pomóc  sobie  przy  Delii,  z  wyjątkiem
oczywiście Mirandy. I cieszył się, że siostra nie powtórzy jego błędów.

– Zakładamy się, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka? – spytał

Grant.

– Ja uważam, że dziewczynka – odezwała się Tara.

– Mowy nie ma, musi być chłopak. – Jej narzeczony pokręcił głową.

–  Wkrótce  się  dowiemy.  Ale  najpierw  wręczę  Mirandzie  mój

prezent – powiedziała Astrid.

–  Astrid,  przecież  się  umawiałyśmy:  żadnych  prezentów.  Nie

dzisiaj – zaprotestowała Miranda.

–  Ja  nie  jestem  fanką  ustalania  reguł.  –  Astrid  zabawnie  wzruszyła

ramionami. – Chodź, Clay. Zaraz wracamy – uspokoiła zebranych.

Wzięli  z  sypialni  wózek  i  przynieśli  go  do  salonu.  Widok  prezentu

wywołał  wybuch  śmiechu.  Wysiłek  włożony  w  opakowanie  wózka
opłacił się sowicie.

– Cóż to może być? – zastanawiała się żartobliwie Miranda, wstając

z fotela.

background image

Astrid  promieniała,  uwielbiała  sprawiać  innym  przyjemność.  Clay

miał teraz ochotę wymierzyć sobie kopa za to, że na początku tłumił jej
entuzjazm.

– Rozpakuj – polecił.

Miranda oderwała pierwszy kawał papieru.

– Boże, to dokładnie taki model, jaki chciałam kupić! Wspomniałam

kiedyś o tym mimochodem. Zapamiętałaś? Jak ty to robisz?

–  Ja  to  wszystko  mam  tu  –  odparła  Astrid,  stukając  się  palcem

w skroń.

Clay  i  pozostali  przyglądali  się,  jak  Astrid  i  Miranda  padają  sobie

w  ramiona.  To  był  wzruszający  moment.  Jedno  nie  ulega  wątpliwości:
Johnathon Sterling był nadzwyczajnym znawcą kobiet.

Potrafił wybrać najlepsze z najlepszych.

– Czy mam podawać babeczki? – zapytał Clay.

– Tak, już chciałabym się dowiedzieć – odparła jego siostra.

Clay przyniósł tacę pełną ciastek oblanych białą polewą w niebieskie

i różowe kropki. Astrid rozdała talerzyki i serwetki.

– Liczę do trzech i wszyscy jednocześnie biorą gryza – wyjaśniła. –

Kolor nadzienia wyjawi nam tajemnicę. Uwaga: raz, dwa, trzy!

Po chwili chór głosów oznajmił: to dziewczynka.

Na twarzy Mirandy pojawiły się łzy szczęścia, wkrótce dołączyła do

niej Astrid. Clay też poczuł, że ma wilgotne oczy, ale przede wszystkim
cieszył się szczęściem siostry. Po ciężkich przejściach zasłużyła sobie na
tę radość. Przytulił ją i kołysał w ramionach.

–  Jeszcze  tego  ci  brakowało  –  powiedziała  Miranda  z  udawaną

uszczypliwością. – Kolejna baba w twoim życiu.

background image

–  Chyba  żartujesz!  Jestem  najszczęśliwszym  facetem  na  świecie  –

oburzył się.

I wtedy pochwycił spojrzenie Astrid.

Uśmiech rozświetlał jej twarz, szczególnie te hipnotyzujące oczy. To

prawda.  On  ma  szczęście.  I  tym  razem  stanie  na  głowie,  by  go  nie
utracić.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Impreza u Astrid zapoczątkowała dla niej i dla Claya dwa cudowne

tygodnie. W pracy co chwila kradli sobie całusy. W przerwach na lunch
chowali się w gabinecie Astrid, ciesząc się, że nikt im nie przeszkadza.
Zalotne spojrzenia i flirt. A wszystko w końcowej fazie prac nad drugim
etapem projektu Promenady.

Każdy dzień był obietnicą. Clay działał w takim szwungu, jakby ktoś

przypiął  mu  do  stóp  sprężyny.  Nagle  stał  się  żarliwym  optymistą,  jak
nigdy dotąd. A wszystko z powodu cudownej Astrid.

Oboje jednak zachowywali ostrożność. Clay nie był w pełni gotowy

na stały związek i Astrid go nie poganiała. Po tym, co przeżyła, należało
jej  się  wreszcie  od  życia  jakieś  szczęśliwe  zakończenie,  i  on  był  tego
świadomy.

Póki  co  miał  jednak  inne  pilne  sprawy,  jak  na  przykład

halloweenowy  kostium  dla  Delii.  Mimo  wielomiesięcznych  wysiłków
daleko mu też było do tytułu mistrza w zaplataniu warkoczy.

– Tato, to jest brzydkie – krzywiła się mała, patrząc na swoje odbicie

w lustrze. – Nie wyglądam jak na zdjęciu – dodała, wskazując palcem
okładkę DVD ze „Śnieżynką”.

Faktycznie, ułożenie na głowie korony z sześciu warkoczy było dla

Claya równie niewykonalne jak ułożenie na czas kostki Rubika. Nigdy
nie był dobry w zadaniach zręcznościowych.

– Proszę cię, Delia, tylko nie płacz – błagał, gdy jeden z warkoczy

zdradziecko się rozplótł i wypadł z całej konstrukcji.

background image

– To popraw!

Czas wytoczyć ciężkie działa.

– To może poproszę Astrid?

– Tak, tato, poproś. Szybko!

Clay wziął telefon i wybrał numer Astrid.

–  Słucham  –  usłyszał  rozmarzony  głos  i  od  razu  przypomniały  mu

się wszystkie czułe momenty z poprzednich tygodni.

Wyjaśnił,  że  Delia  wybiera  się  na  Halloween,  a  on  ma  problemy

z uczesaniem jej tak, jak ona chce. A zaraz będzie ciemno.

– Już jadę – odparła Astrid. – Dla ciebie wszystko.

Clay nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu.

– Astrid zaraz tu będzie – zapewnił Delię. – Ona wszystko naprawi.

–  Bardzo  się  cieszę,  że  ją  zobaczę  –  odpowiedziała  dziewczynka,

prostując się na krzesełku.

Clay bardzo chciał, by Delia polubiła Astrid. Ale przecież nie mógł

jej  do  tego  zmusić.  Tym  bardziej  cieszył  się,  że  cały  proces  przebiegł
w sposób naturalny.

Czekając  na  Astrid,  Delia  czytała  książeczkę,  a  on  niecierpliwie

wyglądał za okno.

W  końcu  dojrzał  na  podjeździe  mały  srebrny  kabriolet.  Zbiegł  po

schodach.

– Strasznie ci dziękuję! – zawołał.

– Nie ma za co. Delii się nie odmawia – odparła Astrid, wyskakując

z samochodu.

background image

W  obcisłych  dżinsach  i  białej  bluzie  wyglądała  prześlicznie.

Pocałował ją dyskretnie. Nie chciał, by Delia zaczęła się domyślać, co
jest między nimi.

– Cudownie cię widzieć – powiedział.

– Ja też się cieszę. A teraz bierzmy się za fryzurę Delii.

– Astrid już jest – oznajmił Clay, wchodząc do łazienki, gdzie Delia

cierpliwie czekała na stołeczku.

Twarz małej pojaśniała.

– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – wykrzyknęła z szybkością karabinu

maszynowego.

–  Podobno  tata  miał  jakiś  problem?  –  zagadnęła  Astrid,  stawiając

torbę na marmurowym blacie.

– Bardzo się starał.

–  Nie  wątpię.  –  Astrid  uśmiechnęła  się  i  spojrzała  na  Claya.  A  on

jako świadek serdecznej wymiany zdań między córką i jego przyjaciółką
poczuł się wspaniale.

Z  podziwem  przyglądał  się,  jak  Astrid  wybiera  kolejne  pasemka

włosów,  zaplatając  je.  Obejrzał  kilka  instruktażowych  filmików  na
YouTubie, ale ona robiła to z wyjątkową gracją, niemal bez wysiłku.

Już  po  drugim  warkoczyku  odetchnął  z  ulgą.  Delia  będzie

zadowolona.

–  Jak  ty  się  tego  nauczyłaś?  Podobno  miałaś  wyłącznie  braci  –

odezwał się.

– Ćwiczyłam na sąsiadce, która miała mnie pilnować po powrocie ze

szkoły. Oboje rodzice pracowali, a bracia byli zajęci głównie sportem.

background image

– Ja bym chciała mieć brata – oznajmiła Delia. – Albo siostrę. A tak

mam tylko tatę i często się nudzę.

– Wszystko ma swoje dobre i złe strony – odparła Astrid, zerkając

z ukosa na Claya. – Bracia potrafią nieźle dać w kość. W szkole masz na
pewno  dużo  przyjaciółek,  więc  masz  się  z  kim  bawić.  Przyjaciele
bywają lepsi niż rodzeństwo.

– Możliwe – westchnęła Delia.

Astrid kończyła ostatni warkocz.

–  A  teraz  je  upnę  i  utrwalę  fryzurę  lakierem  do  włosów.  Chyba  go

macie?

– Nie wiem, nie miałem pojęcia, że może się przydać.

– Nie szkodzi, ja się nigdzie bez niego nie ruszam – odparła Astrid,

grzebiąc w swojej torbie.

– Teraz wyglądam dokładnie tak jak na zdjęciu – powiedziała Delia,

gdy uczesanie było gotowe. – Strasznie ci dziękuję.

Zeskoczyła ze stołka i objęła Astrid w pasie.

Clay nie był przygotowany na taki widok.

Patrząc, jak między Delią a Astrid tworzy się więź, dosłownie pękał

z dumy i ze szczęścia.

– Mogę teraz założyć kostium? – spytała go Delia.

– Jasne, pomóc ci?

Mała pokręciła głową.

– Nie trzeba.

–  Poratowałaś  mnie  –  zwrócił  się  Clay  do  Astrid,  gdy  Delia  się

oddaliła. – Kiedy ona jest szczęśliwa, umieram z zachwytu.

background image

–  Jesteś  wspaniałym  tatą  –  odparła  Astrid  i  wyszła  z  łazienki  do

pokoju. – A więc to jest twoja sypialnia. Piękna. Nie nadmiernie męska
w charakterze, taka w sam raz.

– Miranda mi ją zaprojektowała.

– Mieszkałeś w tym domu z żoną?

–  Nie,  tamten  dom  źle  kojarzył  się  Delii.  Ten  trafił  mi  się

przypadkiem.  Projektowałem  go  dla  klienta  i  w  miarę  pracy  coraz
bardziej  się  w  nim  zakochiwałem.  Klient  w  końcu  dostał  pracę
w Dubaju i mi go sprzedał.

– Miałeś farta.

–  No  i  mam  blisko  do  Mirandy,  a  wiedziałem,  że  będę  często

potrzebował jej pomocy.

– Ale w kwestii warkoczyków do niej nie zadzwoniłeś.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w pierwszej kolejności zwrócił

się do Astrid.

– Potrzebowałem eksperta – obronił się zręcznie.

Astrid nie oponowała.

– Rzeczywiście, we fryzjerstwie w stylu nordyckim jestem niezła –

zgodziła  się,  ale  coś  w  jej  twarzy  mówiło  mu,  że  jest  świadoma  jego
prawdziwych intencji.

Może też zaczyna się domyślać jego uczuć?

– Pójdę jej pomóc z tym kostiumem – powiedział Clay zmieszany.

– Słusznie, idź. Ja zaczekam na dole. A może powinnam już jechać?

Przed tobą ważny wieczór.

– Nie, zostań, proszę cię.

– Na noc?

background image

– Tak.

–  A  Delia?  Cieszę  się,  że  poprosiłeś  mnie  o  pomoc  i  że  nareszcie

widziałam  twój  pokój,  ale…  Przez  ostatnie  dwa  tygodnie  często  się
kochaliśmy,  ale  rozumiem,  że  możesz  mieć  opory  przed  ostatecznym
wprowadzeniem mnie do swojego życia domowego. Sama mówiłam, że
nie wolno nam się śpieszyć. Nie chcę się narzucać.

–  Nic  z  tych  rzeczy,  to  ja  chcę,  żebyś  tu  była.  Sam  nie  wiem,

dlaczego tak z tym zwlekałem, przepraszam.

Wziął ją w ramiona i pocałował. Może to ją przekona.

–  Okej,  Clay,  nie  ma  za  co  przepraszać.  Oboje  musimy  dojrzeć  do

pewnych rzeczy.

Chciał, by została.

Chciał zlikwidować wszystkie bariery.

–  Sprawdź,  co  z  Delią.  –  Astrid  dotknęła  jego  ramienia  gestem

pełnym ciepła. – Ja będę na dole.

Spacerowała po korytarzu, podziwiając wiszące na ścianach zdjęcia

Claya  i  Delii.  Córka  była  do  niego  trochę  podobna,  ale  musiała  też
przypominać matkę.

Czy Clay, patrząc na nią, widzi w niej codziennie swoją byłą żonę?

Zeszła  na  półpiętro  i  przyglądała  się  architektonicznym  detalom

domu:  wąskie  okna  klatki  schodowej  przywodziły  na  myśl  zapałki.
Wszystko  było  perfekcyjnie  zaprojektowane  zarówno  pod  względem
estetycznym, jak i funkcjonalnym. Widać w tym było serce twórcy, jego
gust i zamiłowanie do natury.

Kuchnia  też  warta  była  zobaczenia.  Astrid  weszła  do  niej  i  nalała

sobie  do  szklanki  wody  mineralnej.  Na  blacie  stała  misa  wypełniona
halloweenowymi  słodyczami.  Astrid  uśmiechnęła  się,  wyobrażając

background image

sobie,  jak  Clay  z  Delią  myszkują  po  supermarkecie  w  poszukiwaniu
cukierków,  batoników  i  ciasteczek  z  masłem  orzechowym.  Dlaczego
wszystko, co on robi, jest tak urzekające?

–  A  oto  i  Śnieżna  Księżniczka!  –  zawołała  schodząca  ze  schodów

Delia.

Za dziewczynką w strojnej sukni dreptał dumny tatuś.

– Jak wyglądam? – Delia okręciła się na pięcie.

–  Najpiękniej  na  świecie.  Jak  prawdziwa  Księżniczka  –  odparła

Astrid.

– Możemy już iść? – zwróciła się Delia do Claya.

– Oczywiście, tylko daj mi minutkę. Muszę porozmawiać z Astrid.

–  A  ja  pójdę  po  moją  torbę  na  słodycze.  Cukierek  albo  psikus!  –

krzyknęła mała radośnie.

– Chcesz iść z nami? – zapytał Clay Astrid.

Astrid  miała  na  to  wielką  ochotę.  Ale  dopiero  co  nastąpił  kolejny

krok  w  przełamywaniu  lodów  –  była  u  niego  w  domu,  pomogła  przy
dziecku.  Co  za  dużo  to  niezdrowo.  Niech  ten  wieczór  należy  do  taty
i jego córki.

– Chętnie, ale kto będzie dawał cukierki dzieciom, które tu przyjdą?

–  Postawiłem  miskę  na  stołku  za  furtką,  niech  same  sobie  biorą  –

odparł Clay.

–  Chętnie  będę  je  częstować.  Wy  idźcie  w  obchód,  a  mnie

zastaniecie tu po powrocie.

– Jesteś pewna?

– Tak, to czas dla was dwojga. Pięć lat ma się tylko raz w życiu.

– Ale obiecaj, że będziesz tu na nas czekać.

background image

– Nigdzie się nie wybieram.

Clay  zrobił  Delii  chyba  kilkadziesiąt  zdjęć,  po  czym  razem  z  nią

wyszedł przez furtkę na ulicę.

Astrid  postanowiła  wynieść  stołek  na  chodnik  i  stamtąd  rozdawać

słodycze,  by  więcej  dzieci  miało  do  nich  dostęp.  Wieczorne  powietrze
było  dość  chłodne,  ale  bluza,  którą  miała  na  sobie,  była  wystarczająco
ciepła. Mijały ją grupki dzieciaków przebranych za superbohaterów, za
czarownice,  księżniczki  i  postaci  z  komiksów.  Astrid  uwielbiała  je
częstować  i  patrzeć,  jak  ich  buźki  rozjaśniają  się  na  widok  nowych
słodyczy.

W  takich  chwilach  żałowała,  że  sama  nie  ma  dzieci,  choć  na  co

dzień – w wyniku długotrwałej autoterapii – już o tym nie myślała.

W  razie  czego  zawsze  można  będzie  zaadoptować  jakieś

maleństwo… Bo żeby zostać matką biologiczną, trzeba przeżyć miłość.
Między nią a Clayem z pewnością rodzi się jakieś uczucie, ale na razie
postanowiła  go  nie  nazywać.  Oboje  mają  poważne  powody  do
ostrożności.  A  jednak  telefon  z  prośbą  o  ratunek  z  „warkoczowego
kryzysu”  uznała  za  dobry  znak.  Taka  była  jej  pierwsza  myśl.
I wszystkie, które po niej nastąpiły.

Półtorej  godziny  później  Clay  i  Delia  wrócili  do  domu.  Mała

dźwigała olbrzymią torbę pełną słodkich łupów.

– Więcej by chyba nie udźwignęła – uśmiechnął się Clay. – A tu co?

Wszystko zniknęło? – Popatrzył na pustą misę.

–  Nie  bój  się,  zachowałam  trochę  dla  was  –  odparła  Astrid,

opróżniając kieszenie bluzy.

– Wiesz, jaki ze mnie łasuch. Chodź, położymy Delię spać, a sami

otworzymy sobie butelkę wina.

– Brzmi to wspaniale – odparła, czując ciarki na plecach.

background image

Cała trójka weszła do domu. Delia nie pozwalała sobie odebrać torby

ze słodyczami.

– Tato, one są moje.

– Wiem, dostaniesz je jutro. Na dziś masz dość.

– Tylko mi nie podbieraj. – Mała obdarzyła ojca sójką w bok.

– Obiecuję. A ty leć na górę i włóż piżamkę.

– A Astrid nie mogłaby mi pomóc?

– Jasne – odparł Clay po krótkiej chwili wahania. – Ja zaraz przyjdę

i otulę cię kołderką.

Astrid  czuła  się  zaszczycona  życzeniem  Delii.  Pomogła  małej

włożyć piżamę i przygotować się do snu.

Usiłowała  nie  przyznawać  się  przed  sobą,  że  obserwowanie  takich

drobiazgów  jak  szczotkowanie  przez  dziecko  zębów  sprawia  jej
prawdziwą  radość.  Zaczęła  rozumieć  niepokój  Claya,  że  Delia  się  do
niej  za  bardzo  przywiąże.  Sama  przywiązywała  się  do  nich  obojga
z każdą chwilą coraz mocniej.

– Chcesz, żebym rozplotła ci warkoczyki? – zapytała.

– Nie, chcę iść w nich jutro do szkoły – odparła Delia, przecierając

piąstką senne oczy.

Clay  przyszedł  powiedzieć  jej  dobranoc,  a Astrid  patrzyła  z  progu,

jak okrywa córkę kołdrą i całuje ją w policzek. Jej serce zamieniło się
w bryłkę miękkiego wosku.

Potem  zeszła  z  nim  do  kuchni.  Clay  odkorkował  obiecaną  butelkę

i nalał wino do kieliszków.

–  Znasz  mnie  jak  łysą  kobyłę  –  powiedział,  gdy  podała  mu

czekoladowy batonik wyjęty z kieszeni bluzy.

background image

– Doprawdy? – Sama nie była tego taka pewna.

– Tak. A dziś uratowałaś mi życie – odparł, wodząc kciukiem po jej

policzku.

– To tylko warkoczyki. Z przyjemnością je zaplotłam.

–  To  było  coś  więcej.  Rzuciłaś  wszystko,  wsiadłaś  w  samochód

i przyjechałaś.

Spojrzała mu w oczy.

–  Dla  ciebie  i  dla  Delii  zrobiłabym  wszystko.  Bardzo  mi  na  was

zależy.

Boże, co za przyjemność nareszcie powiedzieć prawdę.

– A mnie zależy na tobie – odparł, całując ją delikatnie. – Zostań na

noc.

Bardzo chciałaby przyjąć to zaproszenie. To nic trudnego. Wystarczy

powiedzieć  tak  i  dać  się  poprowadzić  na  górę.  Ale  najpierw  trzeba  się
upewnić, czy on na pewno wie, co mówi.

– A co z Delią? Pragnę ci przypomnieć, że zawsze bardzo chciałeś

chronić  córkę.  I  swoje  serce.  To  są  dwie  najważniejsze  rzeczy.  –
Musnęła palcem jego tors. – No więc pomyśl sobie, co będzie jutro rano,
jak  ona  się  obudzi  i  zobaczy,  że  wciąż  jestem  u  was.  Co  jej  wtedy
powiesz? To jest droga bez odwrotu.

Z  trudem  przełknęła  ślinę,  zastanawiając  się,  czy  on  jest  równie

rozdarty jak ona.

– Nie obrażę się, jeśli mi teraz powiesz, że jeszcze nie jesteś gotowy.

Ale  jeśli  zostanę,  a  jutro  usłyszę,  że  mamy  wrócić  do  ukradkowych
spotkań  w  moim  gabinecie  albo  u  mnie  w  domu,  oj,  to  nie  będzie
w  porządku.  Nie  chcę  cię  do  niczego  zmuszać,  ale  chyba  zasłużyłam
sobie na szczerość i rozwagę.

background image

Wstrzymała  oddech.  Ciekawe,  jak  on  przyjmie  to  ultimatum.  Fakt,

zawsze namawiała go, żeby się nie śpieszyć. Ale nie zniesie, jeśli będzie
musiała się cofnąć. Powoli, ale do przodu, oto jej życiowa dewiza.

– Zgadza się, zasługujesz na to i na wiele więcej – powiedział.

– Co masz na myśli, Clay?

Bez ostrzeżenia chwycił ją w ramiona. Spojrzał jej w oczy, a serce

Astrid zaczęło bić jak szalone.

– Mam na myśli, że się na to zgadzam.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Jadąc w poniedziałek do pracy, zadzwonił do Mirandy.

– Jak się miewa najlepsza siostra na świecie?!

– Przepraszam, a kto mówi? – usłyszał w odpowiedzi.

– Daj spokój, przecież wiesz.

– Owszem, wyświetliło mi się, ale brzmisz zupełnie jak nie ty.

Wziął  głęboki  oddech,  by  przygotować  się  na  wysłanie  w  świat

najważniejszej wiadomości.

– Jestem zakochany.

– Niemożliwe!

– Ale to prawda.

I  opowiedział  Mirandzie  o  weekendzie,  o  tym,  jak  Astrid  została

u  niego  na  noc.  I  o  tym,  jak  nareszcie  postanowił  podrzeć  na  strzępy
i zostawić daleko za sobą przeszłość. Astrid jak w masło weszła w jego
i  Delii  życie  i  pasuje  tu  jak  nikt.  Uwielbiał  patrzeć,  jak  ona  i  Delia
rozmawiają,  śmieją  się,  bawią  razem.  Astrid  uszczęśliwia  wszystkich,
którzy ją otaczają, a zwłaszcza jego.

– Boże, cudownie to słyszeć – odparła Miranda. – A jak ona przyjęła

twoje wyznanie?

Clay  jeszcze  nie  powiedział  Astrid,  że  ją  kocha,  ale  sam  sobie

powtarzał to przez cały weekend.

background image

Najpierw z pewnym zdziwieniem, a z czasem zaczęło mu wydawać

się to czymś zupełnie naturalnym i oczywistym. Nikt go do tej miłości
nie przymuszał.

–  Ona  jeszcze  nie  wie  –  powiedział.  –  Muszę  znaleźć  stosowny

moment.

No  i  zastanowić  się,  z  czym  połączyć  słowa  miłosnego  wyznania.

Z kupnem pierścionka? Z propozycją, żeby się do niego wprowadziła?

Astrid  była  zwolenniczką  małych  kroków,  a  on  chętnie  już  teraz

nacisnąłby gaz do dechy.

–  Clay,  ja  od  dawna  na  to  czekałam.  To  aż  śmieszne,  jaka  jestem

szczęśliwa – powiedziała Miranda.

– Ja też. Bardzo – odparł, parkując samochód przed siedzibą Sterling

Enterprises.

Wszedł  do  budynku  i  dosłownie  wskoczył  do  windy.  Chętnie

zagwizdałby przy tym jakąś skoczną melodyjkę, choć to byłoby zupełnie
nie w jego stylu.

Idąc do swojego gabinetu, zatrzymał się przy recepcji, by serdecznie

powitać siedzącą za kontuarem Roz.

Dziewczyna obdarzyła go zdumionym spojrzeniem.

– Dzień dobry, panie Morgan. Mogę w czymś pomóc?

–  Nie,  dzięki.  Po  prostu  zdałem  sobie  sprawę,  że  zbyt  rzadko

wyrażam  ci  wdzięczność  za  to,  że  dzięki  twojej  pracy  firma  działa  tak
sprawnie.

– Dziękuję, miło mi to słyszeć.

Podążył  korytarzem.  Już  prawie  zapomniał,  jak  to  jest  być

szczęśliwym.  Przyszłość  zaczęła  mu  się  jawić  w  jasnych  barwach.
I w dodatku nie było to żadne mgliste wrażenie.

background image

Przywitał się z Tarą, która właśnie wychodziła ze swojego gabinetu.

–  Rozmawiałeś  może  z  Astrid?  –  zapytała,  a  poirytowanie  w  jej

głosie stanowiło przykry kontrast z jego nastrojem.

– Próbowałem, ale nie odbiera telefonu. Nie ma jej jeszcze w biurze,

ale na pewno zaraz przyjdzie.

Z  tego.  co  wiedział,  Astrid  jest  teraz  w  swoim  mieszkaniu,  gdzie

szykuje się do wyjścia.

– Bo mamy problem. To nieprawda, że opóźniono termin prezentacji

projektu Promenady. Wręcz przeciwnie. Przyśpieszono. To już w środę.

Dobry nastrój Claya nagle się ulotnił.

– Chwileczkę… Co takiego? To przecież za dwa dni. A myśleliśmy,

że za dziesięć.

Zrobił  w  myślach  błyskawiczny  przegląd  kalendarza  i  rzeczy  do

zrobienia.  Niemożliwe,  by  zdążyli  przed  piątkiem.  Nawet  pracując  po
nocach.

Jak to możliwe, że dali się aż tak zaskoczyć? I to w sprawie projektu

Promenady!

–  To  musi  być  jakieś  nieporozumienie.  Astrid  nie  mogła  się  aż  tak

pomylić – stwierdził.

–  Dostałam  z  ratusza  przypomnienie  mejlem,  więc  zadzwoniłam

i  poprosiłam  o  połączenie  z  Sandy  –  odparła  Tara.  –  Niestety  żadna
Sandy w dziale planowania nie pracuje.

Nic tu się nie zgadzało. Clayowi w kieszeni zadzwoniła komórka.

–  To  może  Astrid,  zaczekaj  –  powiedział  do  Tary  i  spojrzał  na

wyświetlacz. – Nie, to Miranda. Dziwne, dopiero co z nią rozmawiałem.

Przełączył na pocztę głosową.

background image

–  Może  odbierz.  Ja  idę  powiadomić  Granta.  Wszystkie  ręce  na

pokład, sytuacja jest poważna. I pomóż mi znaleźć Astrid.

Clay  wysłał  siostrze  esemesa  o  kryzysie  w  firmie.  Miranda

oddzwoniła natychmiast.

–  A  ja  mam  swój  własny  kryzys  –  powiedziała  spanikowanym

tonem.  –  Muszę  natychmiast  porozmawiać  z Astrid,  a  ona  nie  odbiera
ani komórki, ani telefonu służbowego.

Co tu się dzieje, do jasnej cholery?

– Zaraz, zaraz. Po co masz rozmawiać z Astrid? Chyba nie chcesz jej

powiedzieć, o czym rozmawiałaś ze mną?

– Jasne, że nie. Ale nie mogę ci powiedzieć, bo byś się przestraszył.

Teraz to już naprawdę zaczął się bać.

– Błagam, powiedz mi, o co chodzi.

–  Nie  mogę.  Astrid  musi  mi  to  potwierdzić.  Dostałam  właśnie

mejla – powiedziała Miranda łamiącym się głosem. – Nie wiem, jak ci
to powiedzieć… podpisał go Johnathon.

Clay  rzadko  bywał  osłupiały,  ale  do  jego  obecnego  stanu  to

określenie  pasowało  jak  ulał.  Siostrze  musiało  się  coś  poprzestawiać
w mózgu.

– On przecież nie żyje – powiedział.

– Wiem, to był mój mąż. Byłam przy jego śmierci. Stąd moja panika.

Tym bardziej że w mejlu od niego są rzeczy…

–  Prześlij  mi  natychmiast  tego  mejla  –  zażądał.  –  Jeśli  ciebie  tak

przestraszył i jeśli w jakiś sposób dotyczy to Astrid, muszę poznać jego
treść.

– Nie, Clay. Zrobi ci się smutno.

background image

–  Myślisz,  że  się  tym  przejmuję?  Jesteś  moją  siostrą,  muszę  cię

wspierać. Bezwarunkowo. Prześlij mi tego mejla. Obiecuję, że nie dam
się wyprowadzić z równowagi.

Straszny dzień, pomyślał. A tak przyjemnie się zaczął…

– No dobrze, wysyłam – westchnęła Miranda. – To musi być jakaś

mistyfikacja. Albo głupi kawał.

Clay  odczytał  wiadomość.  Mejl  został  wysłany  ze  służbowego

adresu Johnathona w Sterling Enterprises i brzmiał jak następuje:

Droga Mirando, muszę powiedzieć Ci coś, co Cię zrani, ale prawda

musi wyjść na jaw. Astrid i ja kontynuowaliśmy nasz związek również po
rozwodzie.  Ostatni  raz  kochałem  się  z  nią,  będąc  już  Twoim
narzeczonym. Ona ma swoje sposoby na facetów. Ja nie potrafiłem się
jej oprzeć, i to niejeden raz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

Johnathon

Clay  był  zdezorientowany.  Przy  drugim  zdaniu  poczuł  się,  jakby

dostał obuchem w głowę. Ale jedno wiedział na pewno: to nie może być
prawda.  Martwy  człowiek  nie  może  pisać  mejli.  Trzeba  się  udać  do
działu IT w firmie, niech oni zbadają i rozwiążą tę tajemnicę.

– Clay, jesteś tam? – usłyszał głos Mirandy.

– Tak, zamyśliłem się, przepraszam. Słuchaj, to jakiś fejk. Dowiem

się,  kto  to  mógł  wysłać,  znajdę  Astrid.  Będzie  dobrze,  wszystko  się
wyjaśni. Tylko się nie martw.

– Czuję się taka bezradna i zagubiona – skarżyła się Miranda.

Szkoda,  że  telefon  nie  ma  funkcji  przytulania,  pomyślał.  Nie  mógł

znieść  myśli,  że  ktoś  krzywdzi  jego  siostrę.  Ale  przecież  to  jakiś
koszmarny żart. Zrobi wszystko, by go rozgryźć.

– Zadzwoń, jak będziesz coś wiedział – poprosiła. – Kocham cię.

background image

– Ja ciebie też.

Clay rozłączył się. Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie, pomyślał,

ale ciągle w głowie tkwiły mu te ostatnie miesiące z Astrid. Najpierw się
przed nią bronił, potem odpuścił, a teraz…

Teraz musi się mieć na baczności, by jej piękna twarz nie przyćmiła

mu prób wyjaśnienia właśnie zaistniałej sytuacji. Jego uczucie do Astrid
jest prawdziwe, a teraz musi poznać prawdę.

Spróbował  do  niej  zadzwonić,  ale  włączała  się  poczta  głosowa.

Przemierzał  swój  gabinet,  czując  się  jak  zwierzę  w  klatce.  Musi  jak
najszybciej ją zobaczyć i usłyszeć od niej, że ta niesamowita historia to
jedno wielkie kłamstwo.

Na szczęście nie musiał czekać długo.

–  Szukałeś  mnie?  –  W  drzwiach  pojawiła  się  odświeżona

i uśmiechnięta Astrid z torbą słodyczy w ręku. – To dla ciebie.

Podszedł  do  niej  i  pocałował  ją  w  policzek.  Nie  pora  teraz  na

słodkości, ale zawsze miło z jej strony, że pamięta o jego nałogu.

– Usiłowałem się do ciebie dodzwonić. Tara też – powiedział.

–  Tak?  –  zdziwiła  się.  –  Nie  miałam  żadnych  połączeń.

Chwileczkę…  –  Pogrzebała  w  torbie  i  znalazła  telefon.  –  Oj,
przepraszam, dzwoniłeś i ty, i Tara, i Miranda. Tylko ja, będąc u ciebie,
wyciszyłam  dzwonek  i  zapomniałam  włączyć  go  z  powrotem.  Co  się
dzieje?

Clay zamknął drzwi. Musi ją chronić przed biurowymi plotkarzami.

– Usiądź, proszę. Mamy dwa poważne problemy.

– Nie strasz mnie – powiedziała, siadając przy jego biurku. – Co się

stało?

background image

–  Pierwsza  sprawa  to  projekt  Panoramy.  Nikt  nie  przedłużył  nam

terminu prezentacji. Ma się odbyć w środę.

Astrid potrząsnęła głową i zrobiła nadąsaną minę.

– To nie może być prawda. Zaraz dzwonię do Sandy.

– Astrid, Tara już dzwoniła do ratusza. Żadna Sandy nigdy tam nie

pracowała.

– Mnie dała numer prywatnej komórki.

– Możesz oczywiście spróbować, ale nie zmienia to postaci rzeczy:

na  przygotowanie  prezentacji  mamy  dwa  dni.  Nie  zdążymy.  Mieliśmy
podaną niewłaściwą datę.

Nagle  pomyślał:  a  co,  jeśli  Astrid  kłamała?  Czy  byłaby  do  tego

zdolna? Nie lubił siebie samego za to posądzenie, ale cóż mógł poradzić
na  to,  że  zrodziło  się  ono  w  jego  mózgu  wytrenowanym  przez  lata
w sceptycyzmie i podejrzliwości?

Weź głęboki oddech, powiedział sobie, Astrid nie kłamie.

– Zadzwonię do niej, ale najpierw powiedz mi, co jeszcze złego się

zdarzyło – poprosiła.

No tak, wkraczamy na jeszcze bardziej grząski grunt, pomyślał Clay.

–  Miranda  dostała  dziś  mejla.  Wysłano  go  ze  służbowego  konta

Johnathona  Sterlinga,  ale  co  więcej,  został  tak  zredagowany,  jakby  on
sam  go  napisał.  Jest  tam  mowa  o  tym,  że  ty  i  Johnathon  zeszliście  się
z sobą już po waszym rozwodzie.

W  miarę  wypowiadania  kolejnego  słowa  Clay  coraz  silniej  czuł

absurd  tego,  co  mówi.  No  cóż,  przypadła  mu  w  udziale  niewdzięczna
rola i nic na to nie poradzi.

– Podobno spałaś z nim, kiedy był zaręczony z Mirandą.

background image

Astrid  zrobiła  się  blada  jak  ściana,  a  jej  piękna  twarz  zaczęła  się

jakby zapadać w sobie. Nie broniła się, nie zaprzeczała. Clay poczuł, że
ziemia usuwa mu się spod nóg. Boże, a więc to prawda?

Była  pewna,  że  zaraz  zwymiotuje.  Ścisnął  jej  się  żołądek,  czuła

zawrót  głowy.  Najchętniej  zwinęłaby  się  w  kłębek,  zamknęła  oczy
i  uwierzyła,  że  świat  wokół  niej  nie  istnieje.  A  więc  wydarzyło  się  to,
czego  od  dawna  się  bała.  Chciałaby  wierzyć,  że  Clay  ją  zrozumie,  ale
nie mogła być tego pewna. Uczucie między nimi dopiero się rodzi, jest
kruche i delikatne.

Dotknęła jego dłoni, ale nie splótł swoich palców z jej palcami, jak

to miał w zwyczaju. Jego ręka była zimna. A więc już ją osądził.

– Pozwól, że ci wytłumaczę – zaczęła.

–  A  więc  to  prawda?  –  powiedział,  a  jego  twarz  poczerwieniała.

Pewnie z gniewu.

– Tak – przyznała, bo chciała mieć to za sobą.

Ale nie poczuła ulgi. Clay wyglądał na zdruzgotanego.

Wiedziała,  że  kiedyś  do  tego  dojdzie.  Teraz  usiłowała  wziąć  całą

winę na siebie.

–  Jak  mogłaś?  Dlaczego  to  zrobiłaś?  I  to  w  chwili,  kiedy  on  miał

poślubić inną!

– To był incydent.

Clay  zerwał  się  na  równie  nogi  i  zaczął  chodzić  po  pokoju,  jakby

chciał zwiększyć dystans między nimi.

– Nie czujesz śmieszności tego, co mówisz? – pytał wściekły.

–  Nie  wiedziałam,  że  on  już  kogoś  ma  –  tłumaczyła  się.  –  Po

rozwodzie  utknęłam  w  tej  Norwegii,  straciłam  większość  przyjaciół.

background image

Miałam  po  uszy  samotnego  siedzenia  w  domu,  ucieszyłam  się  na  jego
widok.

– Nawet jeśli to prawda, to dlaczego nie powiedziałaś o tym mojej

siostrze?  Przecież  podobno  tak  bardzo  się  zaprzyjaźniłyście.  Aha,  już
zaczynam  rozumieć  –  powiedział,  przeczesując  włosy  palcami.
W  oczach  miał  rozpacz.  –  To  dlatego  kupiłaś  jej  ten  wózek
i zorganizowałaś przyjęcie. Męczyło cię poczucie winy.

Poczuła się głęboko zraniona taką interpretacją.

– Nie, nie umiem aż tak udawać i kłamać.

–  Ale  właśnie  kłamałaś.  Ukrycie  czegoś  ważnego  to  też  kłamstwo.

Teraz, jak patrzę na całą naszą znajomość, to zastanawiam się: może ty
cały czas kłamałaś?

Astrid  nagle  zdała  sobie  sprawę,  że  ich  związek  od  początku  był

skazany na porażkę. Bo przecież gdyby powiedziała Mirandzie prawdę,
ona powtórzyłaby to bratu i on miałby ważki argument na rzecz tego, że
z nią nie da się współpracować.

– Nie patrz na to w ten sposób – prosiła go. – Ja tylko tę jedną rzecz

zachowałam w tajemnicy. Ciebie nie okłamywałam.

– Nie rozumiem, jak mogłaś to zrobić.

– Po prostu nie chciałam nikogo ranić. Jak przyjechałam na pogrzeb

Johnathona,  nie  wiedziałam,  że  ma  żonę,  nie  znałam  Mirandy.  Tara
i  Grant  mogą  poświadczyć.  Nie  wiem,  dlaczego  Johnathon  nic  mi  nie
powiedział.

Tak, to nie była jedyna z tajemnic Johnathona, które zabrał z sobą do

grobu.

– Z tego mejla wynika, że go uwiodłaś.

background image

– Ja tu nic nie rozumiem. Kto podszył się pod Johnathona i wysłał tę

wiadomość?

–  Nie  mam  pojęcia,  Astrid.  Nic  się  dzisiaj  nie  zgadza.  Bo  niby

dlaczego  Sandy  nagle  pojawiła  się  nie  wiadomo  skąd  jakiś  czas  temu
i podała ci fałszywą datę prezentacji projektu?

Astrid  zaczęła  usilnie  myśleć  i  dostrzegać  pewną  logikę  w  całym

tym absurdzie.

–  Już  wiem.  Tak,  to  musi  być  on.  Brat  Johnathona.  Sandy  miała

z nim coś wspólnego.

Przypomniała sobie, jak poznała Claya dokładnie w tym gabinecie.

Uderzyła  ją  wtedy  nie  tylko  jego  nadzwyczajna  męska  uroda,  ale  też
jego spokój, małomówność i czujność.

Podeszła  go  stolika,  na  którym  ustawił  kilka  prywatnych  zdjęć.

Wzięła  do  ręki  to  ze  ślubu  Mirandy  z  Johnathonem,  na  którym
nowożeńcy stali w towarzystwie Claya i Delii.

–  Pamiętasz  dzień,  w  którym  przyszłam  tu  po  raz  pierwszy?

Zobaczyłam  to  zdjęcie,  które  mną  wtedy  wstrząsnęło.  Spytałam  cię,
kiedy  był  ten  ślub,  a  potem  musiałam  wybiec  na  korytarz.  Pewnie
pomyślałeś, że jestem wariatką. A ja po prostu byłam w szoku.

Spojrzała  na  niego,  ale  Clay  nie  wyglądał  na  przekonanego  o  jej

prawdomówności.

–  Prawie  natychmiast  powiedziałam  o  wszystkim  Tarze.  Teraz

myślę, że tam gdzieś musiała być Sandy.

– Wymyśliłaś to sobie teraz, żeby zmylić tropy. Dlaczego miałbym

ci uwierzyć? – spytał Clay z nieufną miną.

Poczuła się, jakby ktoś wbił jej sztylet w serce.

– Musisz mi uwierzyć, bo cię kocham.

background image

Spojrzał na nią i znieruchomiał. Ale nie odezwał się. Wyglądało na

to,  że  intensywnie  myśli,  coś  tam  sobie  w  głowie  przelicza.  To  w  nim
właśnie kochała – intelekt. Ale w tym momencie czuła, że ten intelekt ją
zniszczy.

Bo  miłość  to  nie  jest  wniosek,  do  którego  się  dochodzi  po  długich

przemyśleniach.  Albo  masz  ją  w  sercu,  albo  nie.  Ale  on  najwyraźniej
odczuwa to inaczej niż ona.

Podeszła  do  niego.  Marzyła,  by  wziął  ją  teraz  w  ramiona,  ale  on

skrzyżował  ręce  na  piersiach.  Tym  gestem  zdawał  się  odbudowywać
stary, dobrze jej znany mur, którym się otaczał. Cegiełka po cegiełce.

– Nie wierzysz mi, prawda?

–  Tu  nie  chodzi  o  fakty,  Astrid.  Wiedziałaś,  z  jaką  trudnością

przychodzi  mi  obdarzanie  ludzi  zaufaniem.  To  dlatego,  że  tyle
przeszliśmy,  ja  i  Delia  –  mówił  łamiącym  się  głosem.  –  A  ty  użyłaś
podstępu.  Zbliżyłaś  się  do  mnie,  nie  przyznając  się  do  skrzywdzenia
Mirandy,  najbliższej  mi  osoby,  na  którą  zawsze  mogłem  liczyć.  Kiedy
ona się dowie, że to, co w mejlu, jest prawdą… Boże, ją to zabije.

–  Wybacz  mi,  Clay.  Tak  mi  przykro.  Ja  jej  sama  wszystko

wytłumaczę.

– Nie, nie pozwolę ci na to. – Clay stanowczo pokręcił głową. – To

koniec,  Astrid,  nas  już  nie  ma.  Już  nigdy  nie  pozwolę  ci  się  do  mnie
zbliżyć.

– Tak po prostu? Mimo że cię kocham?

A więc znów została odrzucona.

Rozległo  się  pukanie  do  drzwi,  co  Clay  pewnie  przyjął  z  ulgą.  Do

pokoju zajrzała Tara.

– Astrid, co jest z tym terminem prezentacji? – zapytała.

background image

–  Chwileczkę,  zaraz  namierzę  Sandy.  To  rzeczywiście  wygląda

podejrzanie – odparła Astrid.

Tara i Clay spojrzeli na siebie.

–  To  już  bez  znaczenia,  i  tak  nie  przesuną  nam  terminu  –

powiedziała Tara. – Inne firmy będą gotowe zaprezentować się w środę
i  my  też  musimy.  Grant  czeka  w  sali  konferencyjnej.  Musimy  się
naradzić i wymyślić jakąś strategię. I to natychmiast.

Astrid i Clay posłusznie poszli za Tarą korytarzem. Astrid szła jak na

ścięcie.

Ale  była  głupia,  myśląc,  że  praca  w  Sterling  nada  sens  jej  życiu.

Zmarnowała  swoją  szansę  i  już  chyba  nic  nie  da  się  z  tym  zrobić.
W Sterling wszystkie drogi prowadzą do Claya, a on sobie nie życzy jej
widywać.

W  pokoju  konferencyjnym  czekało  już  kilku  młodych  architektów

i pracowników techniczno-administracyjnych. Grant stał przy ogromnej
białej tablicy, na której zdążył wyrysować schemat działań, które muszą
zostać skończone do środy. To był ogrom pracy. I to, że teraz trzeba się
tak sprężyć, było wyłączną winą Astrid.

Usiadła  przy  stole  obok  Tary,  podczas  gdy  Clay  zajął  miejsce

w drugim końcu pokoju pod ścianą.

–  Dziękuję,  że  rzuciliście  wszystko,  żeby  pomóc  nam  uratować

projekt  Promenady  –  odezwał  się  Grant.  –  Zaszło  jakieś
nieporozumienie  z  terminami  i  do  środy  rano  mamy  wykonać
niewyobrażalną  ilość  pracy.  –  Wypił  ze  szklanki  łyk  wody,  a  Astrid
poczuła na sobie wzrok zebranych.

No tak, plotkarski młyn w Sterling Enterprises już zaczął działać.

–  Ja  i  Clay  z  pomocą  młodszych  kolegów  dokończymy  projekt

architektoniczny.  Tara  i  Astrid  przygotują  prezentację  od  strony

background image

organizacyjnej,  zgromadzą  wszystkie  potrzebne  materiały  i  tym
podobne.

– Przez dwa dni będziemy pracować do późnej nocy i wstawać przed

świtem  –  oznajmiła  Tara,  wstając.  –  I  chciałabym,  żebyście  wiedzieli,
jak  bardzo  z  Grantem  doceniamy  waszą  gotowość  do  tego
nadzwyczajnego  zrywu.  Projekt  Promenady  Nadmorskiej  był  oczkiem
w  głowie  Johnathona  Sterlinga.  To  jego  testament,  który  chcemy
wypełnić. Jeśli damy z siebie wszystko, mamy szansę wygrać przetarg.
A teraz do roboty.

Ludzie zaczęli wstawać, rozległ się gwar rozmów. Astrid odciągnęła

Tarę na bok. Czuła się okropnie. Jeśli stracą projekt, to z jej winy.

–  Schrzaniłam.  Nie  wiem,  co  mogłabym  powiedzieć  innego,  jak

tylko przepraszam – odezwała się. – Chociaż wiem, że to stanowczo za
mało.

–  Wszyscy  popełniamy  błędy,  Astrid.  Damy  radę.  A  dla  ciebie  to

okazja, żeby…

–  Bardzo  mi  zależy,  żeby  się  zrehabilitować  –  Astrid  weszła  Tarze

w słowo. – Jeśli trzeba, zostanę w biurze przez dwie najbliższe noce.

– Byłoby świetnie – odparła Tara sucho.

Astrid wyszła na korytarz i odnalazła w telefonie numer Sandy. Nikt

nie  odbierał,  a  telefon  dzwonił  w  nieskończoność,  nie  przełączając
połączenia na pocztę głosową.

Astrid pośpieszyła do swojego gabinetu. Zebrała wszystkie materiały

na temat projektu i zaniosła wielką stertę notatników i segregatorów do
mniejszego  pokoju  spotkań,  gdzie  z  Tarą  i  jeszcze  czworgiem
pracowników biurowych miała pracować nad wsparciem prezentacji.

Pracowali cały dzień, doniesiono im lunch i kolację. Astrid jeszcze

kilkakrotnie bezskutecznie próbowała dodzwonić się do Sandy.

background image

A więc jednak dała się podejść…

Około  dziesiątej  wieczorem  Tara  odesłała  pracowników  do  domu

i zasugerowała Astrid wspólne pójście do Claya i Granta. Astrid bała się,
jak  Clay  ją  przyjmie,  ale  Tara  zamknęła  się  w  pokoju  z  Grantem,
a Astrid zostawiła sam na sam z Clayem.

– Hej – przywitała się. – Jak wam idzie?

– Powoli. Z mozołem – odparł Clay szorstko.

– Dzwoniłam do Sandy, ale nie odbiera. Możliwe, że mnie oszukała.

Nic z tego nie rozumiem.

–  Wiem,  że  próbujesz  wygrzebać  się  jakoś  z  tego  bagna,  ale

uważam,  że  lepiej  będzie,  jak  pogodzisz  się,  że  się  w  nim  znalazłaś.
Rozmawiałem z informatykami o tym mejlu do Mirandy, ale skoro oboje
wiemy, że Sandy nie pracuje tu już od dwóch miesięcy i nie ma dostępu
do firmowych serwerów, to raczej nie jest jej sprawka.

Rzucił  Astrid  szybkie  spojrzenie,  ale  zaraz  zajął  się  swoim

projektem.

–  A  zresztą  to  i  tak  nic  nie  zmienia.  Pozwól,  że  wrócę  do  pracy,

żebym mógł jakoś z pożytkiem spędzić te dwa dni, okej?

Zacisnęła wargi, nie chcąc się rozpłakać. Musi być dzielna i myśleć

pozytywnie, choć piętrzą się przed nią niewyobrażalne przeszkody.

Wszystko,  na  czym  jej  zależało  –  miłość  Claya,  przyjaźń  z  Tarą

i Mirandą, powodzenie Sterling Enterprises – stanęło dziś pod znakiem
zapytania. A ona nie ma innych powodów, by zostawać w San Diego.

Dostała  ostrzeżenie  od  losu.  Chciała  tu  zbudować  nowe  życie,  ale

najwyraźniej  jej  się  to  nie  uda.  Pora  wracać  do  Norwegii.  Nie
wyobrażała sobie, żeby po środzie mogła nadal pracować z Clayem.

background image

Ich  stosunki  służbowe  –  niegdyś  tak  napięte  –  teraz  będą  znacząco

gorsze.  W  dodatku  go  pokochała  i  nie  jest  w  stanie  tego  zmienić.
I w ogóle wszystko, co się stało, się już nie odstanie. Musi znaleźć dla
siebie jakąś inną drogę. Wiele wskazuje na to, że podąży nią samotnie.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Nadszedł środowy poranek. Astrid miała za sobą drugą noc z rzędu

spędzoną w firmie. Była wykończona i smutna. Życzyła Tarze szczęścia
w  czasie  prezentowania  projektu  władzom  miejskim.  Clayowi  chciała
życzyć  tego  samego,  ale  szybko  wymknął  się  na  dół,  gdzie  do
firmowego  vana  trzeba  było  zapakować  sprzęt  i  materiały  do
prezentacji.

– Świetnie wam pójdzie, jestem tego pewna – powiedziała.

– Naprawdę chcesz odejść? – spytała ją Tara. – Chyba udało nam się

uratować  projekt.  Wiem,  ludzie  teraz  boczą  się  na  ciebie,  ale  wkrótce
zapomną o tych raptem dwóch zarwanych nocach.

–  Tym,  co  najbardziej  lubiłam,  pracując  tutaj,  było  poczucie,  że

jestem cząstką zespołu. A to się już nie powtórzy. Rezygnacja z tej pracy
jest dla mnie jedynym wyjściem.

– Mówiłaś Clayowi?

– Położę mu to wymówienie na biurku. – Astrid pomachała kartką. –

Przeczyta po powrocie z ratusza.

Tara rozpostarła ramiona i się uścisnęły.

– Dawaj mi znać, co u ciebie – poprosiła Tara.

–  Ty  też  –  odparła  Astrid.  –  A  przede  wszystkim,  jak  się  udała

prezentacja.

Po  raz  ostatni  wstąpiła  do  gabinetu  Claya.  Nie  chciała  zostawać

w  nim  dłużej,  by  nie  budzić  wspomnień.  Nie  miała  na  nie  siły.  Po  co

background image

rozpamiętywać, co by było, gdyby? Zrobiła, co do niej należało, a teraz
musi iść do domu i się spakować.

Ubrania, w których przyjechała na pogrzeb Johnathona, oraz rzeczy,

które  kupiła  sobie  po  przyjeździe,  zmieszczą  się  w  trzech  walizkach.
Granatową  sukienkę,  w  której  wystąpiła  na  gali  Architekta  Roku,
postanowiła zostawić w szafie. Jej widok sprawiałby jej teraz ból.

Może kiedyś się to zmieni.

Dokonała  jeszcze  krótkiego  przeglądu  mieszkania,  sprawdziła,  czy

nic nie zostało w lodówce i czy pogasiła światła. Musi jeszcze poprosić
kogoś,  by  przychodził  tu  podlewać  rośliny.  Bo  ona  przecież  kiedyś  tu
wróci, tyle że jeszcze nie wie kiedy. Może jak przestanie cierpieć.

To  zadziwiające.  Przyjechała  tu  w  zamiarze  pożegnania  byłego

męża.  Nie  spodziewała  się,  że  zacznie  nowe  życie,  że  znajdzie  miłość
i cudowną siostrzaną przyjaźń z Tarą i Mirandą. I że wszystko potoczy
się tak wspaniale.

Bo  jej  kariera  w  nowym  zawodzie  była  jednak  –  przynajmniej  do

czasu – pasmem sukcesów. No i ta miłość…

Wciąż  czuła  ją  w  sercu,  choć  uczucie  musiało  ustąpić  przed

nieoczekiwanymi przeciwnościami losu.

Nadszedł esemes od Tary:

Prezentacja się udała. Dziękuję ci za wszystko.

Cieszę się. Przynajmniej tyle mogłam zrobić – odpisała.

Wyjeżdżasz już?

Tak, za kilka godzin mam lot.

Bezpiecznej podróży!

background image

Astrid  z  trudem  powstrzymywała  łzy.  To  była  jedna

z  najtrudniejszych  decyzji  w  jej  życiu.  Ale  nie  miała  wyjścia.  Musi
nabrać  dystansu.  Potrzebuje  czasu,  żeby  to  wszystko  przemyśleć
i zastanowić się, co dalej.

Wynajęty kierowca zniósł jej bagaż do samochodu.

–  W  drodze  na  lotnisko  chciałabym  się  jeszcze  gdzieś  zatrzymać  –

uprzedziła go.

– A zdążymy?

– Tak, to nie zajmie dużo czasu.

Podała  mu  adres.  W  czasie  jazdy  pocieszała  się,  że  skoro  do  San

Diego  przyjechała  tylko  –  jak  się  okazało  –  na  jakiś  czas,  to  i  pobyt
w Norwegii nie musi trwać wiecznie.

Nie musi się przywiązywać do miejsc. Może zamieszkać w Nowym

Jorku, Los Angeles, gdziekolwiek. Do jednej rzeczy nie ma tylko w jej
życiu powrotu: do miłości.

To, co przydarzyło jej się z Clayem, już się nie powtórzy. Może on

w końcu jej wybaczy, a wtedy będzie mogła definitywnie zamknąć ten
etap swojego życia.

Kierowca zajechał przed dom Mirandy i otworzył drzwi samochodu.

– Tylko kilka minut – uspokoiła go, naciskając dzwonek.

– Co ty tutaj robisz? – zdziwiła się Miranda.

–  Wiedziałam,  że  w  środy  pracujesz  zdalnie,  więc  przywiozłam  ci

to – odparła Astrid, wręczając przyjaciółce kopertę.

– Wejdziesz?

Astrid pokręciła głową.

background image

– Nie zajmę ci wiele czasu. Rozmawiałyśmy o tym przez telefon, ale

chciałabym przeprosić cię osobiście. Nie dopuściłabym do tego, gdybym
wiedziała  o  waszych  zaręczynach.  Mam  nadzieję,  że  zdążyłaś  poznać
mnie dość dobrze i wiesz, że mówię prawdę.

– Wiem, wierzę ci. Przykro mi, że w poniedziałek tak się na ciebie

wściekałam, ale byłam w szoku.

– Trzymałam to w tajemnicy, bo wiedziałam, że tu nie ma dobrego

rozwiązania.  Johnathon  nie  żyje  i  nigdy  nie  dowiemy  się,  dlaczego  to
zrobił. A nie chciałam plamić wizerunku ojca twojego dziecka. – Astrid
spojrzała na brzuch Mirandy.

– Rozumiem cię, naprawdę – uśmiechnęła się Miranda. – A co jest

w tej kopercie?

– Cesja moich udziałów w Sterling na rzecz dziecka. Zwolniłam się

z  pracy  i  już  nie  wrócę  do  firmy.  Tara  i  Clay  mieli  dziś  w  ratuszu
prezentację.  Przed  świętami  dowiedzą  się,  czy  wygrali  przetarg  na
budowę Nadmorskiej.

– Astrid, nie rób tego. Rozmawiałaś z Tarą?

–  Tak.  Zgodziłyśmy  się,  że  moja  obecność  w  Sterling  mogłaby  źle

wpływać na morale załogi. Ale tak naprawdę to nie mogłabym pracować
z Clayem.

Zabawne, jak zamienili się rolami. Kiedyś to on nie chciał pracować

z nią.

Miranda zerknęła na czekający samochód.

–  Śpieszysz  się?  Bo  coś  mi  się  wydaje,  że  powinnyśmy  o  tym

pogadać.

– Jadę na lotnisko. Wracam do Norwegii.

– Co? Nie chcesz być przy narodzinach dziecka?

background image

Astrid poczuła się rozdarta, ale zostać przy Mirandzie i jej dziecku to

to samo, co zostać z Clayem. A to nie jest możliwe.

–  Zapowiedziałam  znajomym,  że  wracam  i  że  spędzę  w  Norwegii

Boże Narodzenie.

–  Rozumiem.  –  Miranda  położyła  jej  rękę  na  ramieniu.  –  Ale  jako

osoba,  która  zna  swojego  brata  od  najlepszej  i  od  najgorszej  strony,
mogę  cię  zapewnić,  że  on,  zamykając  się  na  ciebie,  czegoś  lub  kogoś
broni. Może mnie. Może Delię. To cały on.

–  Nie  można  mu  mieć  za  złe,  że  chroni  najbliższych  –  westchnęła

Astrid.

To głównie dlatego go pokochałam, dodała w myślach.

– Powinniście porozmawiać o tym – oświadczyła Miranda. – On tu

zaraz  będzie  z  Delią.  Wziął  pół  dnia  wolnego  w  pracy,  żeby  się
odprężyć.

I  właśnie  dlatego  muszę  wyjechać  z  San  Diego,  pomyślała  Astrid.

Nie  mogłaby  żyć,  usiłując  bez  przerwy  unikać  człowieka,  którego
pokochała.

To by tylko wzmagało jej ból.

– Przepraszam, Mirando, ale muszę już jechać.

Clay  wracał  do  biura  w  kiepskim  nastroju,  mimo  iż  prezentacja

poszła  nadspodziewanie  dobrze.  Chodziło  o  Astrid.  Tak  ciężko
pracowała,  by  wyprowadzić  wszystko  na  prostą,  a  nawet  nie  było
sposobności  przekazać  jej  wyrazów  uznania.  Nie  mogła  uczestniczyć
w paradzie zwycięstwa. To jego wina. Bardzo chciała z nim pracować,
a on ją odpychał. I to położyło się cieniem na ich relacji.

Drugą sprawą jest ten jej nieszczęsny sekret. Kiedy jednak po kilku

dniach  od  poznania  go  nieco  ochłonął,  doszedł  do  wniosku,  że  i  tu

background image

problem leży po jego stronie.

To on jest przewrażliwiony na punkcie kobiet, które potrafią faceta

oszukać,  zaślepić,  wystrychnąć  na  dudka.  Sam  raz  to  przeżył  i  kiedy
wypłynęła sprawa tajemnicy Astrid, wszystko mu się przypomniało.

Bał się powtórki.

W  firmie  chciał  jeszcze  dokończyć  kilka  drobnych  spraw,  a  potem

odebrać Delię ze szkoły. Popołudnie mieli spędzić u Mirandy, relaksując
się  w  ogrodzie.  Jak  na  wczesny  listopad  było  bowiem  bardzo  ciepło,
a Miranda podgrzewała wodę w basenie, by Delia mogła popływać.

Na  biurku  zauważył  kopertę  zaadresowaną  do  niego  zamaszystym

pismem Astrid.

Drogi  Clayu,  mam  nadzieję,  że  prezentacja  poszła  Ci  dobrze.  Jeśli

była choć w połowie tak błyskotliwa jak Ty sam, to na pewno okazała się
strzałem  w  dziesiątkę.  Chcę  Cię  zawiadomić,  że  wracam  do  Norwegii.
Muszę  oczyścić  sobie  umysł  i  pomyśleć  o  przyszłości.  Może  kiedyś
wrócę, ale w tej chwili nic nie jest dla mnie pewne.

Nie chciałabym, żebyś myślał o mnie jako o powtórce historii, która

już raz Ci się w życiu przydarzyła. Jest znacząca różnica. Ja odchodzę
nie dlatego, że Cię nie kocham, a właśnie dlatego, że kocham. Ale wiem,
że  Cię  zraniłam  i  że  to  pośrednio  mogłoby  zranić  Delię.  A  nie  chcę
zwiększać Twojego bólu. Chcę, żebyś się z niego wyleczył.

Nigdy  nie  będę  żałować  spędzonego  z  Tobą  czasu.  Nawet  gdy

wpadaliśmy w tarapaty, miałam nadzieję, że znajdzie się jakieś wyjście.
Ale  źle  trafiliśmy,  jeśli  chodzi  o  moment.  Ty  nie  byłeś  na  mnie  gotowy,
a ja niepotrzebnie wywierałam na Ciebie presję. Otworzyłeś się trochę
na  mnie,  a  ja  zbyt  skwapliwie  z  tego  skorzystałam,  bo  tak  bardzo
chciałam spędzić z Tobą choć trochę czasu. Tak więc dziękuję losowi, że
dostałam nawet więcej, niż pragnęłam.

background image

Z wyrazami miłości, Astrid.

PS Ucałuj ode mnie Delię. Jak będzie o mnie pytać, powiedz jej, że

wyruszyłam na poszukiwanie Śnieżnej Księżniczki. Dam znać, jak tylko
ją namierzę.

Może  z  powodu  zmęczenia  Clay  nie  bardzo  rozumiał,  co  właśnie

przeczytał.  Astrid  odchodzi?  Nie,  ona  nie  może  tego  zrobić.  Trzeba  ją
zatrzymać. I to już.

Wrzucił laptop do torby i wybiegł na korytarz.

Chciał  skorzystać  ze  schodów,  ale  te  właśnie  odmalowywano.

Cholera. Podszedł do windy, nacisnął guzik i czekał. Chyba ze sto lat.

W  końcu  winda  stanęła  na  jego  piętrze  i  wyłonił  się  z  niej  JJ,

informatyk,  którego  Clay  poprosił  o  zbadanie  mejla  rzekomego
autorstwa Johnathona.

–  Panie  Morgan,  mam  odpowiedź  na  pana  pytanie.  Wiadomość  nie

została wysłana z serwera Sterling Enterprises.

– Co ty mówisz? – spytał Clay, przytrzymując barkiem drzwi windy,

by nie odjechała.

–  Wysłano  ją  z  firmy  w  Seattle.  Jej  właścicielem  jest  brat  pana

Sterlinga.

Clay przez chwilę bał się, że serce przestanie mu bić. Astrid miała

rację.  A  to  oznacza,  że  wszyscy  stoją  przed  poważnym  problemem.
Z  sobie  tylko  znanych  powodów  brat  Johnathona  Andrew  usiłuje
sabotować Sterling Enterprises.

– Dzięki, dobra robota – powiedział do JJ. – Możemy pogadać o tym

jutro? Muszę być w innym miejscu, a już jestem prawie spóźniony.

– Jasne, panie Morgan.

background image

Clay  wskoczył  do  windy  i  zjechał  do  garażu.  Musi  zadzwonić  do

Astrid, by zaczekała na niego w domu. Nie zdążył, siostra była szybsza.

– Miranda? – rzucił w słuchawkę, wyjeżdżając na ulicę. – Nie mogę

teraz gadać, przepraszam.

– A rozmawiałeś z Astrid? Ona wyjeżdża. Do Norwegii!

–  Wiem.  Jadę  do  jej  domu,  żeby  ją  zatrzymać  –  powiedział,

zmieniając pas ruchu.

– Ona jest już w drodze na lotnisko.

– Co takiego? Jesteś pewna?

Niech  to  szlag!  On  jedzie  w  odwrotnym  kierunku,  w  dodatku

większość ulic w centrum jest jednokierunkowa.

– Była u mnie. Przekazała swoje udziały w Sterling dziecku.

A więc jest gorzej, niż przypuszczał. Niełatwo będzie ją odwieść od

pomysłu powrotu do Norwegii.

–  Dogadałyście  się…  w  wiadomej  sprawie?  –  zapytał,  czekając  na

zielone  światło.  –  Muszę  to  wiedzieć,  bo  jak  ją  spotkam…  Mam  jej
wiele do powiedzenia.

–  Jak  możesz  mnie  o  to  pytać?  Jasne,  że  się  z  nią  dogadałam.

Przecież nie stanęłabym na drodze waszemu szczęściu! A tak w ogóle,
to przestań zajmować się mną i Delią i zacznij zajmować się sobą. Jeśli
ty nie będziesz szczęśliwy, to my też nie będziemy.

– Nie lubię, jak masz rację.

– A zdarza mi się to wyjątkowo często, za co przepraszam.

– Bardzo śmieszne.

Jechał  już  we  właściwym  kierunku,  ale  nagle  coś  mu  się

przypomniało.

background image

–  Słuchaj,  zapomniałem  odebrać  Delię  ze  szkoły,  mogłabyś?  Po

powrocie z lotniska wstąpię po nią.

– Jeśli ci dobrze pójdzie, to raczej z Astrid udacie się gdzie indziej.

– Czy ty naprawdę chcesz teraz mówić o seksie?

– W każdym razie ci go życzę. Nie bądź głupi. A teraz jedź.

–  Chwileczkę,  Miranda.  Jeszcze  sprawa  poniedziałkowego  mejla.

Został wysłany z firmy Andrew w Seattle.

– Nie rozumiem.

–  Ja  też  nie,  ale  wygląda  mi  to  na  sabotaż.  To  Andrew  stoi  za

naszymi  problemami  z  Promenadą.  Nie  wiem  tylko,  po  co  mu  to
wszystko.

– Czyli to Astrid miała rację? Tym bardziej musisz dojechać na czas

na to cholerne lotnisko.

– Tak, wiem.

Pożegnał  Mirandę  i  jak  szalony  pędził  jezdnią.  Między  jednym

ryzykownym  manewrem  a  drugim  zastanawiał  się,  co  ma  powiedzieć
Astrid.

Na pewno zacznie od przeprosin, ale co potem?

Żeby zaoszczędzić na czasie, nie ustawił się w kolejce na lotniskowy

parking,  ale  wyminął  wężykiem  kilka  samochodów  i  wcisnął  się  na
bardzo wąskie wolne miejsce.

– Tu nie wolno zostawiać samochodu! – krzyknął do niego strażnik.

–  To  go  pan  odholuj!  Ja  tu  przyjechałem  odszukać  miłość  mojego

życia.

Nie  czekając  na  odpowiedź,  pobiegł  w  stronę  terminala.

O  konsekwencje  będzie  się  martwić  później.  Trochę  luzu,  Clay,  twoja

background image

pryncypialność sprawiła ci już dostatecznie dużo kłopotów, pomyślał.

W  hali  odlotów  wpadł  w  kłębowisko  ludzi  ciągnących  bagaże,

przystających,  by  spojrzeć  na  tablicę  z  godzinami  lotów  i  blokujących
drogę  w  każdy  możliwy  sposób.  Zerknął  na  kolejki  do  odprawy
bagażowej.

Ani  śladu  Astrid.  Nadzieja  powoli  go  opuszczała.  Jeśli  jest  na

lotnisku,  to  pewnie  właśnie  wsiada  do  samolotu.  A  więc  cała  jego
bieganina na nic.

Wyjął z kieszeni telefon.

– Clay? – Astrid odezwała się po wielu dzwonkach. – Czego chcesz?

– Gdzie jesteś?

– A dlaczego chcesz wiedzieć?

– Bo cię kocham i byłem idiotą, a teraz musimy porozmawiać.

–  Wybrałeś  fatalny  moment.  Jestem  na  lotnisku,  zaraz  lecę  do

Norwegii.

– Wiem, przeczytałem twój list. Ja też jestem na lotnisku.

– Zwariowałeś? Nie zostawiłam ci listu, żebyś mnie ścigał. Chciałam

się wytłumaczyć.

– Gdzie jesteś?

– W kolejce do bramki.

– No to nie ruszaj się nawet na centymetr. Zaraz tam będę.

Odprawa  ciągnęła  się  w  nieskończoność,  tym  bardziej  że  okienko

dla  pasażerów  pierwszej  klasy  było  nieczynne.  Trudno,  poczekam
z innymi, pomyślała Astrid.

Jej  towarzysze  niedoli  wyrzekali  na  opieszałość  pracowników

lotniska,  mruczeli  pod  nosem  i  stawali  na  palcach,  by  zobaczyć,  skąd

background image

taki  zator  na  początku  kolejki.  Jedna  Astrid  patrzyła  w  przeciwnym
kierunku.

Czy  Clay  naprawdę  tu  jest?  Czy  zdobyłby  się  na  taki  desperacki

gest? Gdy już była druga w kolejce, usłyszała jego głos.

– Astrid! – Clay Morgan, mężczyzna, którego skreśliła, wykrzykiwał

jej imię pośrodku zatłoczonego lotniska.

Nie  mogła  się  nie  roześmiać.  Wyciągnęła  rękę  w  górę,  pomachała

i  przyglądała  się,  jak  Clay  przeskakuje  kolejne  słupki  i  barierki,
rozpycha się w tłumie, podążając w jej kierunku. Aż dziw, że go nikt nie
pobił.

–  Nie  ruszaj  się  z  miejsca!  –  krzyknął,  wpatrując  się  w  nią,  a  ją

przeszył dreszcz.

Niech  go  szlag.  Za  to,  że  nie  można  mu  się  oprzeć,  że  jest

wszystkim, czego ona pragnie.

– To jest człowiek, którego kocham – zwróciła się Astrid do stojącej

za nią w kolejce kobiety.

– Lecicie razem?

– Nie. On chce mnie chyba powstrzymać.

– A to dobrze czy źle?

– To zależy od tego, jak przekonująco będzie się przede mną czołgał.

Astrid  podała  funkcjonariuszowi  paszport  i  kartę  pokładową,  ale

w tym momencie Clay złapał ją za rękę.

–  Nie  wsiadaj  do  samolotu,  musimy  porozmawiać  –  wyrzucił

z siebie zdyszany.

Ludzie w kolejce jęknęli chórem.

background image

–  Albo  pani  mi  poda  te  dokumenty,  albo  cofnie  się  pani  za  linię  –

powiedział  pracownik  lotniska.  –  A  cofnięcie  się  oznacza  przejście  na
koniec kolejki.

Astrid przepuściła kobietę stojącą za nią i zwróciła się do Claya:

– No i?

– Obiecuję, że nie pożałujesz.

Wziął ją za rękę, odczepił taśmę ze słupka i poprowadził ją za sobą.

– Co ci odbiło? Taka akcja? Na lotnisku?

Fakt, to do Claya niepodobne. On nie lubił zwracać na siebie uwagi

w miejscach publicznych.

To musi coś znaczyć…

– Kocham cię, Astrid – powiedział, gdy znaleźli się w stosunkowo

luźnym miejscu. – To się zaczęło na tamtym wyjeździe do Los Angeles,
przysięgam.  –  Zadarł  głowę  i  wpatrywał  się  w  sufit,  jakby  nad  czymś
rozmyślał.  Uwielbiała  go  oglądać  w  takich  momentach.  –  A  może  to
było  na  przyjęciu  u  Granta?  Tak  czy  owak,  błagam  cię,  zostań.  Bez
ciebie jestem nikim. Nie wracaj do Norwegii.

–  Pisałam  ci,  że  niekoniecznie  chodzi  o  przeprowadzkę.  Chciałam

przewietrzyć sobie głowę.

–  Znam  inny  sposób  –  powiedział,  po  czym  wziął  ją  w  ramiona

i gorąco pocałował, kołysząc w dłoniach jej głowę. Przerwał pocałunek,
ale nie wypuścił jej z objęć. – No i? – zapytał.

– Chciałeś mnie zniechęcić czy zachęcić?

–  A  udało  się?  –  odparł  ze  śmiechem.  –  Kupiłem  sobie  chociaż

trochę czasu?

background image

–  Tak,  bo  samolot  mi  ucieknie.  A  co  ty  zamierzasz  z  tym  czasem

zrobić?

–  Zrobię,  co  chcesz.  –  Wplótł  palce  w  jej  włosy.  –  Już  dawno

powinienem  był  wyznać  ci  miłość,  ale  się  bałem.  A  jak  twój  sekret
wyszedł  na  jaw,  dostałem  potwierdzenie,  że  bałem  się  słusznie.
Pomyślałem, że to powtórka z mojej życiowej klęski.

– A teraz? Co czujesz teraz?

–  Nauczyłem  się,  że  patrzeć  trzeba  wyłącznie  do  przodu,  nigdy  do

tyłu.

Astrid  walczyła  ze  łzami.  To  cudowne,  że  on  nareszcie  doszedł  do

takiego wniosku.

Przytuliła się do niego.

–  Czujesz,  jak  mi  bije  serce?  To  dla  ciebie.  I  z  twojego  powodu.

Nigdzie nie pojadę, jeśli tego nie chcesz.

– Chcę, żebyś została. Na zawsze.

I  wtedy  Clay,  najdumniejszy  człowiek,  jakiego  znała,  przykląkł

przed nią pośrodku lotniska.

–  Astrid,  nie  mam  przy  sobie  pierścionka,  ale  mogę  ci  dać  siebie.

Moją troskę i moje serce. I wszystko, co się z tym wiąże.

–  Ostrożnie,  Clay,  ty  mi  się  właśnie  oświadczasz.  A  twoja  siostra

ostrzegała  mnie,  że  samą  myślą  o  małżeństwie  można  cię  odstraszyć
najskuteczniej.

– Już nie. Teraz panikuję na myśl o tym, że mogłabyś mnie opuścić.

– No to już nas tu nie ma! – Astrid uśmiechnęła się. – O kurczę! –

Zatrzymała się nagle w drodze do wyjścia. – Moje walizki! Pewnie już
są w luku bagażowym.

background image

– To się świetnie składa, bo mój samochód prawie na pewno został

odholowany.

– Co?

–  Śpieszyłem  się,  zaparkowałem  w  niedozwolonym  miejscu.  –

Wzruszył ramionami.

Przy  kontuarze  linii  lotniczych  dowiedzieli  się,  że  bagaże  można

jeszcze  wycofać.  Clay  podał  swoją  kartę  kredytową,  by  zapłacić  za  tę
operację,  a  Astrid  wypełniała  stosowny  formularz.  Zabrał  go  jej
i w rubryce „miejsce doręczenia” wpisał swój adres.

– Szybki jesteś! – powiedziała z uśmiechem.

Clay opuścił głowę, potarł jej nos swoim nosem, po czym pocałował.

– Nie jestem taki głupi, Astrid – odparł. – Już nigdy nie spuszczę cię

z oczu.

background image

SPIS TREŚCI:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY


Document Outline