background image

JUDY CHRISTENBERRY

Deszczowa historia

Dady On The Doorstep

Tłumaczyła: Jolanta Zubek

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Andrea  Bainbridge  bardzo  wolno  prowadziła  samochód  i  z  napięciem 

wpatrywała  się  w  ociekającą  strugami  deszczu  przednią  szybę.  W  gwałtownej 
ulewie  trudno  było  cokolwiek  zobaczyć.  Chwilami  traciła  z  oczu  nawet  białe 
linie  na  drodze  i  niewyraźne  światła  jadących  przed  nią  samochodów.  Miała 
nadzieję, że zdoła dotrzeć do ciotki Bess, zanim silny wiatr zmiecie ją z szosy.

Niecierpliwie  wypatrywała  zjazdu  prowadzącego  na  farmę  Bess. 

Wreszcie  poprzez  potoki  wody  dostrzegła  znajomy  kształt  skrzynki  na  listy  i 
ostro  skręciła  w  prawo.  Poczuła,  jak  koła  samochodu  ślizgają  się  w  błocie  i 
mocniej zacisnęła ręce na kierownicy.

Próbowała  zachować  spokój,  ale  nie  bardzo  jej  się  to  udawało.  Trzy 

godziny wcześniej ciotka Bess zadzwoniła do niej, skarżąc się na nieznośny ból 
w piersi. Andrea próbowała ją namówić, aby natychmiast wezwała lekarza, ale 
starsza  pani  nie  chciała  o  tym  słyszeć.  Upierała  się,  że  poczeka  na  Andy  i 
dopiero wtedy pozwoli zawieźć się do szpitala.

Zazwyczaj  droga  do  ciotki  nie  zajmowała  Andrei  więcej  niż  dwie 

godziny, ale dziś nie było tak jak zwykle. Od kilku dni nieustannie, dzień i noc, 
padał deszcz, zamieniając ziemię w grząską mai. Andrea zaczynała czuć się jak 
Noe po kilku dniach potopu. Uważnie prowadziła samochód po jedynej drodze, 
która pozostała jako tako przejezdna.

– Trzymaj się, Bess – szeptała z troską. – Już jadę.
Usiłowała  panować  nad  emocjami,  ale  nie  przychodziło  jej  to  łatwo.

Ciotka  Bess  była  jedyną  osobą  na  świecie,  którą  kochała  bez  żadnych 
zastrzeżeń. Zrobiłaby dla niej wszystko.

Samochód raz po raz staczał się ze ścieżki i wpadał w błotnistą breję. Z 

napięciem  manewrowała  kierownicą,  cały  czas  zastanawiając  się,  czy  Bess 
wytrzyma do jej przyjazdu.

Wreszcie w świetle reflektorów ujrzała niewyraźny zarys starej farmy i z 

ulgą zgasiła silnik. W jednej sekundzie wyskoczyła z samochodu i pognała do 
domu.

– Bess?! – zawołała z niepokojem, gdy tylko otworzyła drzwi.
Odpowiedziała  jej  głucha  cisza.  Czuła,  jak  niepokój  ściska  jej  gardło. 

Pobiegła  do  kuchni.  Pusto.  Podobnie  jak  w  sypialni  i  niewielkim  saloniku. 
Próbując  opanować  łzy, które  napływały  do  oczu,  zaświeciła światło  w  holu i 
dopiero wtedy dostrzegła kartkę przylepioną do lustra.

Andy!
Przekonałem  Bess,  że  powinna  jechać  do  szpitala,  zanim  się  zjawisz. 

Dłuższe czekanie mogłoby być niebezpieczne. Mam nadzieję, że dobrze robią.

background image

Roy Evans

Andrea  z  ulgą  oparła  się  o  ścianę.  Wiedziała,  że  Bess  jest  w  dobrych 

rękach. Roy był jej najbliższym sąsiadem i wpadał tu prawie codziennie. Co za 
szczęście, że udało mu się wyperswadować ciotce dalsze czekanie!

Szybko  przeszła  do  kuchni  i  nerwowo  przerzucała  kartki  notatnika  z 

telefonami. Sięgnęła po słuchawkę i wykręciła numer szpitala.

– Klinika – usłyszała w słuchawce spokojny głos, ale zanim zdążyła zadać 

pytanie, ten sam głos zaczął pokrzykiwać: – Proszę tamtędy nie przechodzić! To 
wejście służbowe!

– Przepraszam! – przerwała Andrea. – Chciałabym się dowiedzieć...
– Halo!? Jest tu ktoś?
Zdumiona wpatrywała się w słuchawkę i dopiero po chwili uświadomiła 

sobie,  że  głos  nie  dochodzi  z  telefonu.  To  wołał  ktoś  stojący  w  drzwiach. 
Rozpoznała  ten  głos  natychmiast.  Należał  do  jej  byłego  męża.  Właściwie  –
wkrótce byłego męża. Nicholasa Avery’ego.

Odwiesiła  słuchawkę  telefonu  i  z  niedowierzaniem  odwróciła  się  do 

drzwi. Z ostatniej wiadomości, jaką miała o Nicku, wynikało, że zaginął podczas 
podróży służbowej do Afryki.

– Ciociu Bess?! – wołał tymczasem, stojąc całkiem spokojnie w progu.
–  Nick?  –  spytała  zaskoczona.  –  Co  ty  tu  robisz?  Może  nie  było  to 

najmilsze powitanie, ale niczego innego nie mógł się chyba spodziewać.

– To także mój dom, zapomniałaś, Andy? A Bess to także moja ciotka! –

wyjaśnił niecierpliwie.

– Ale przecież zaginąłeś...
–  Już  się  odnalazłem  –  wyjaśnił  krótko.  –  Gdzie  ciocia?  To  pytanie 

pozwoliło  Andrei  otrząsnąć  się  z  zaskoczenia  i  przypomniało,  po  co  tu 
przyjechała.

–  W  szpitalu...  mam  nadzieję.  Dopiero  weszłam.  Znalazłam  kartkę,  że 

sąsiad zawiózł ją do miasta.

– Co jej się stało? – spytał zaniepokojony Nick.
– Dzwoniła do mnie kilka godzin temu i mówiła, że bardzo źle się czuje, 

ale nie chciała wzywać karetki. Uparła się, że poczeka na mnie i dopiero wtedy 
pojedzie do lekarza.

– Miała atak serca? – dopytywał się wyraźnie zdenerwowany Nick.
Andy spojrzała na  niego zdziwiona. Nigdy  wcześniej  nie  widziała, żeby 

jej  mąż  stracił  swoje  słynne  opanowanie.  Były  mąż,  upomniała  się  w  duchu. 
Teraz wyglądał na poruszonego. Nic dziwnego, on także kochał Bess.

– Właśnie próbowałam się czegoś dowiedzieć, kiedy wszedłeś.
Ponownie sięgnęła po słuchawkę i jeszcze raz wykręciła numer szpitala. 

Usłyszała głos recepcjonistki i szybko poprosiła o połączenie z pokojem ciotki.

background image

– Zaraz panią połączę, ale bardzo proszę, żeby rozmowa nie trwała zbyt 

długo.  Mamy  dzisiaj  wiele  nagłych  przypadków  i  linia  nie  powinna  być 
zablokowana – odparł kobiecy głos.

Po chwili Andy usłyszała w słuchawce znajome chrząknięcie.
– Ciocia? – spytała, starając się ukryć niepokój w głosie.
– To ty, Andy? Dzięki Bogu. Martwiłam się o ciebie. Gdzie jesteś?
Niestety,  nie  miała  szansy  odpowiedzieć.  Nick  stanął  za  jej  plecami  i 

wyrwał jej słuchawkę z rąk.

– Ciocia Bess? Tu Nick. Jestem już w twoim domu. Jak się czujesz?
W zasadzie Bess była właśnie jego ciotką, siostrą jego matki. Andrea nie 

wątpiła, że starsza pani odetchnęła z ulgą, słysząc, że Nick wrócił cały i zdrowy. 
Bardzo  się  martwiła  zniknięciem  siostrzeńca.  Zadzwoniła  do  Andy  prawie 
tydzień temu i powiedziała, że Nick wyjechał w interesach do Afryki i wszelki 
ślad po nim zaginął. Departament Stanu nie umiał udzielić żadnych informacji 
na temat tego, co mogło się z nim stać. Andy była więc pewna, że jego niemal 
cudowne odnalezienie sprawiło ciotce wielką radość.

– Co z nią? Jak się czuje? – pytała, niecierpliwie wpatrując się w twarz 

Nicka.

Zignorował ją, całkowicie skoncentrowany na rozmowie z ciotką – Tak, 

taki  właśnie  mam  zamiar.  Dbaj  o  siebie.  Odłożył  słuchawkę,  zanim  Andrea 
zdążyła zamienić z Bess choć kilka słów.

–  Dlaczego  przerwałeś?  Ja  też  chciałam z  nią  porozmawiać!  –  zawołała 

zirytowana.

–  Operator  nam  przerwał.  Z  ciotką  wszystko  w  porządku.  Doktor 

podejrzewa, że to niestrawność.

–  Niestrawność?  –  powtórzyła  Andy  z  niedowierzaniem  i  pokręciła 

głową.

Od  kilku  godzin  żyła w  okropnym  napięciu,  jechała  w  strasznej  ulewie, 

przebijała  się  przez  pokłady  błota,  na  koniec  musiała  spotkać  się  z  Nickiem  i 
wszystko to z powodu niestrawności?!

– Cieszę się, że to nic poważnego – powiedziała w końcu słabym głosem.
Nick nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią chłodno i ruszył do drzwi.
– Dokąd jedziesz? – spytała, podrywając się natychmiast z krzesła.
– Do szpitala.
– Jadę z tobą.
– Nie – odparł zdecydowanie.
– Oczywiście, że jadę! Niepokoję się o Bess tak samo jak ty!
–  Andy, posłuchaj – zaczął tłumaczyć nieco  znużonym  tonem.  –  To nie 

jest dobry pomysł. Most jest prawie całkiem zalany.

– Wiem, kilka minut temu nim przejeżdżałam. – Nie chciała dodawać, że 

truchlała na samą myśl o powtórzeniu tego wyczynu.

background image

– Ale teraz jest jeszcze gorzej. Przyleciałem tu policyjnym śmigłowcem i 

widziałem wszystko z góry. Wierz mi, nie wygląda to dobrze.

Powaga w jego głosie prawie ją przekonała. Przez chwilę rozważała, czy 

rzeczywiście  ma  ochotę  jeszcze  raz  narażać  się  na  podobny  stres,  ale 
perspektywa  bezczynnego  siedzenia  w  domu  i  czekania  na  wiadomości  była
jeszcze gorsza.

Potrząsnęła głową i powtórzyła zdecydowanie:
– Jadę z tobą.
– Andy, pomyśl choć raz rozsądnie! To nie ma najmniejszego sensu!
– Choć raz rozsądnie... – powtórzyła zirytowana, po czym zacisnęła usta, 

szybko włożyła płaszcz i bez słowa wyszła z domu.

Słyszała,  że  wołał  coś  za  nią,  ale  nie  wróciła.  Wiedziała,  że  będzie 

próbował  ją  zatrzymać.  Nick  nigdy  się  nie  poddawał.  Tym  razem  jednak  nie 
zamierzała dać się pokonać. Szła szybko w stronę samochodu i wściekała się w 
duchu, że zostawiła auto tak daleko od domu.

Właśnie  otwierała  drzwiczki,  kiedy  poczuła  na  ramieniu  rękę  Nicka. 

Odwróciła  się  gwałtownie,  zamierzając  powiedzieć  mu  ostro,  co  o  tym  myśli. 
Zanim  jednak  zdążyła  się  odezwać,  Nick  nagle  szarpnął  ją  silnie  i  oboje 
wylądowali w obrzydliwej, błotnistej mazi.

W pierwszej chwili pomyślała, że Nick oszalał i próbuje ją zatrzymać siłą. 

W  chwilę  potem  usłyszała  huk  i  poczuła,  że  spadły  na  nią  drobne  gałęzie. 
Podniosła zdumiony wzrok i w tym momencie jej spojrzenie skierowało się na 
samochód. A raczej na to, co z niego zostało.

Jej  auto  straciło  swoje  pierwotne  kształty.  Stało  teraz  przygniecione 

starym  dębem,  który  nie  wytrzymał  nawałnicy  i  doszczętnie  zgniótł  dach 
samochodu.

Andy pomyślała, że gdyby Nick spóźnił się o sekundę, leżałaby teraz pod 

szczątkami  dachu.  Spojrzała  na  potężny  pień,  który  przebił  się  do  wnętrza 
samochodu, i zadrżała na samą myśl, że mogłaby być w środku.  Najwyraźniej 
Nick właśnie uratował jej życie.

Próbowała wstać, ale nie potrafiła utrzymać równowagi. Cała się trzęsła i 

nie  wiedziała,  czy  to  z  zimna,  czy  ze  zdenerwowania.  Nick  podniósł  się 
pierwszy i wyciągnął do niej rękę.

– Nic ci się nie stało? – spytał z troską.
– Nie... – odpowiedziała niepewnie. – Chyba jestem cała.
Chwyciła jego dłoń i podniosła się z ziemi. Dopiero wtedy zobaczyła, jak 

oboje  wyglądają.  Byli  zupełnie  przemoczeni,  a  ich  ubrania  lepiły  się  do  ciał  i 
ociekały błotem.

– Chodź, wrócimy do domu i przebierzemy się. Dasz radę iść?
Skinęła głową i posłusznie pozwoliła zaprowadzić się na ganek. Tu Nick 

nagle stanął i zrzucił na podłogę mokrą kurtkę.

background image

– Rozbieraj się – rozkazał bezceremonialnie. Patrzyła na niego zdumiona. 

Była pewna, że kompletnie zwariował.

–  Andy,  jesteś  mokra  i  brudna  –  tłumaczył  zniecierpliwionym  tonem.  –

Nie możesz wejść do domu w takim stanie. Ściągaj to wszystko tutaj i biegnij 
pod prysznic.

Myśl  o  gorącym  prysznicu  byłaby  niezwykle  kusząca,  gdyby  nie 

konieczność zdjęcia ubrania na oczach Nicka.

– Odwróć się – rozkazała po chwili namysłu.
– Nie bądź śmieszna!
Ona jednak stała niewzruszona i nieugięcie patrzyła mu w oczy.
– Co za uparta baba! – mruknął w końcu i odwrócił się do niej plecami.
Szybko zdjęła z siebie mokre ciuchy i w samej tylko bieliźnie pobiegła do 

drzwi.

–  Nie  zużyj  całej  ciepłej  wody!  –  Usłyszała  jeszcze,  kiedy  zamykała 

łazienkę.

Stała  pod  gorącym  strumieniem  i  czuła,  jak  jej  ciało  powoli  się 

rozgrzewa.  Niepokojące  drżenie  ustępowało,  a  mięśnie  wreszcie  zaczęły  się 
rozluźniać po całodniowym napięciu.

Nagły odgłos otwieranych drzwi sprawił, że omal się nie przewróciła.
–  Andy?  Przyniosłem  twoją  walizkę.  Pospiesz  się,  kompletnie 

przemarzłem.

Drzwi  znowu  się  zamknęły  i  Andrea  mogła  odetchnąć  spokojnie. 

Zakręciła  wodę  i  odsunęła  zasłonę  prysznicową.  Walizka  stała  tuż  przy 
drzwiach. Andy wytarła się szybko i włożyła suche rzeczy.

Odprężona  po  kąpieli  wychodziła  właśnie  z  łazienki,  kiedy  jej  wzrok 

nieoczekiwanie  przesunął  się  po  znajomej,  doskonale  umięśnionej,  szerokiej 
klatce  piersiowej.  Zdumiona  zobaczyła,  że  Nick,  prawie  nagi,  jeśli  nie  liczyć 
ręcznika przepasanego na biodrach, stoi niedbale oparty o ścianę.

Wpatrywała  się  w  niego  zszokowana  i  zła,  że  jej  ciało  reaguje  na  ten 

widok  w  dawny  sposób.  Poczuła,  że  usta  jej  wysychają,  a  serce  uderza  w 
przyspieszonym rytmie.

–  Dzięki,  że  nie  kazałaś  mi  zbyt  długo  czekać.  A  przy  okazji,  bądź  tak 

dobra  i  poszukaj  mi  tu  czegoś  do  przebrania.  Nie  wziąłem  ze  sobą  żadnych 
ciuchów. Jeśli nie chcesz, żebym paradował w tym ręczniku, znajdź mi coś.

Ciągle  nie  mogła  wykrztusić  z  siebie  słowa.  Na  szczęście  już  po  chwili 

usłyszała trzask zamykanych drzwi i Nick zniknął w łazience. To wyrwało ją z 
odrętwienia. Powoli zeszła do piwnicy i zaczęła przeglądać pudła z ubraniami, 
które ostatnio przygotowały z Bess do oddania na cele dobroczynne.

Poszukiwania  nie  były  zbyt  owocne,  ale  po  kilku  minutach  stała  pod 

drzwiami łazienki i próbowała przekrzyczeć szum wody:

– Nick! Nie było łatwo, ale coś ci znalazłam. Wrzucę wszystko do środka.

background image

Otworzyła  łazienkę,  pospiesznie  cisnęła  ciuchy  na  podłogę  i  szybko 

zatrzasnęła drzwi za sobą. Usłyszała, że Nick zakręcił wodę i odsunął zasłonę. 
Oparła  się  o  ścianę  i  próbowała  uspokoić  oddech.  W  głowie  kłębiły  się  jej 
irytujące wizje Nicka wycierającego wilgotne ciało, jego włosów skręconych od 
pary, stalowych mięśni drgających na szerokich plecach...

Dość, upomniała samą siebie. Małżeństwo z Nickiem właśnie odchodziło 

w przeszłość. I przecież była z tego zadowolona.

Potrząsnęła  głową  z  niezadowoleniem  i  przeszła  do  kuchni,  żeby zrobić 

herbatę.  Może  to  pozwoli  jej  skupić  myśli  na  czymś  innym,  nie  na  kuszącym 
ciele Nicka.

– Myślisz, że mógłbym pozować do magazynu mody męskiej? – usłyszała 

za sobą schrypnięty głos.

Z  trudem  przełknęła  ślinę.  Natychmiast  przypomniały  się  jej  wszystkie 

najwspanialsze  chwile,  jakie  razem  przeżyli.  Wspomnienie  chrapliwego  głosu 
Nicka i jego delikatnych dłoni czule pieszczących jej ciało sprawiło, że zadrżała.

Spróbowała  się  opanować  i  rzuciła  na  niego  okiem.  Mimowolnie 

wybuchła  śmiechem.  Nick  był  najwyraźniej  sporo  wyższy  od  swojego  dawno 
zmarłego  wuja.  Spodnie  kończyły  się  kilka  centymetrów  nad  kostkami  i 
odsłaniały  zarówno  owłosione  łydki,  jak  i  wzorzyste  skarpety.  Szary  sweter 
ciasno opinał potężną klatkę piersiową, a rękawy ledwo zasłaniały łokcie.

– Wyglądasz niezwykle szykownie – powiedziała ze śmiechem.
Nick  wyprężył  się  zabawnie,  a  na  jego  twarzy  pojawił  się  znajomy, 

seksowny uśmiech, który zawsze przyprawiał ją o drżenie. Odwróciła się szybko 
i próbowała skupić uwagę na czajniku z wrzątkiem.

– Co robisz? – spytał, stając tuż za jej plecami.
– Hm, herbatę. Ty też chcesz?
– Taaa... – mruknął niewyraźnie.
Jego  niechęć  do  rozwijania  rozmowy  uświadomiła  jej,  że  dla  niego  ta 

sytuacja jest prawdopodobnie równie niewygodna jak dla niej.

Wyjęła z szafki słynne ciasteczka Bess i postawiła je na stole. Nick już się 

rozsiadł  i  zamyślony  bawił  się  łyżeczką.  Postawiła  jeszcze  cukier  i  zalała 
herbatę  wrzątkiem.  Nerwowo  próbowała  wymyślić  jakiś  pretekst,  który 
pozwoliłby jej wyjść z kubkiem do innego pokoju. Zastanawiała się, czy Nick 
poszedłby  za  nią.  A  może  pozwoliłby  jej  po  prostu  wyjść,  tak  samo  jak  bez 
protestów  pozwolił  jej  opuścić  ich  dom  i  ich  małżeństwo?  Ale  przecież  o  to 
właśnie  mi  chodziło,  przypomniała  sobie.  Chciała  odejść  bez  kłótni  i 
niepotrzebnych stresów.

– Dzięki – usłyszała, kiedy postawiła przed nim kubek z herbatą.
Skinęła głową i bez słowa usiadła za stołem.
– Pada tak cały czas, od kiedy wyjechałem? – spytał Nick po chwili.
Wyleciał  do  Afryki  trzy  tygodnie  temu,  a  ulewy  zaczęły  się  tydzień 

background image

później i nikt nie przypuszczał, że będą trwały tak długo.

– Prawie – odpowiedziała, nie patrząc na niego.
– Nie wiedziałem – mruknął cicho. – Nie wiesz, jak Bess sobie radziła? 

Zanim wyjechałem, poinstruowałem swoich pracowników, żeby pomogli jej w 
każdym problemie, z jakim się do nich zgłosi.

Andrea  zapatrzona  przed  siebie  popijała  wolno  herbatę  i  pogryzała 

ciasteczko.

– Miałaś z nią jakiś kontakt przez ten czas? – dopytywał się niecierpliwie.
– Tak – odparła w końcu. Spojrzał na nią zdumiony.
–  Co  z  tobą,  Andy,  bierzesz  udział  w  konkursie  na  najkrótsze 

odpowiedzi?

Odstawiła  wolno  kubek  i  próbowała  opanować  rozchwiane  emocje. 

Wcale jej się nie podobało, że tak łatwo dała się wytrącić z równowagi. Nie była 
przecież  dzieckiem,  świadomie  podjęła  decyzję  o  rozstaniu  i  złościło  ją,  że 
obecność Nicka tak na nią wpływa.

–  Przepraszam  –  odezwała  się  nieco  oficjalnym  tonem,  za  którym 

próbowała ukryć niepewność. – Tyle się dzisiaj wydarzyło, jeszcze nie całkiem 
doszłam  do  siebie.  Oczywiście,  byłyśmy  w  kontakcie.  Ciocia  Bess  pozostała 
przecież moją przyjaciółką.

– Przestań traktować mnie jak kogoś obcego! Byliśmy małżeństwem, do 

cholery! W zasadzie wciąż jesteśmy!

Zerknęła na niego zdziwiona.
– Jeszcze nie wniosłam pozwu o rozwód – zaczęła się tłumaczyć – bo... 

bo to jest dość drogie. Ale jeśli ci się spieszy...

– Nie – uciął krótko.
Wpatrywała się w kubek i próbowała odgadnąć, z czego wynika irytacja 

Nicka.  Złościł się,  bo  nie  wystąpiła  jeszcze do  sądu?  Jeśli tak  mu się  spieszy, 
sam może to zrobić.

To nasunęło jej zupełnie nową myśl.
– A może ty wniosłeś sprawę o rozwód? – spytała.
– Nie.
–  O  co  chodzi?  Ty  też  bierzesz  udział  w  tym  konkursie  na  krótkie 

odpowiedzi?

–  Nie,  nie  biorę  –  odparł  dziwnym  tonem.  –  I  nie  mam  zamiaru  się 

rozwodzić. Jeśli ty tego chcesz, to twoja sprawa.

Wyglądał, jakby to wszystko zupełnie go nie dotyczyło. I to był też jeden 

z poważniejszych problemów w ich małżeństwie. Zawsze miała wrażenie, że nic 
nie jest w stanie zburzyć jego opanowania. Jedynie w sypialni Nick na  chwilę 
wypuszczał emocje spod kontroli.

Próbowała  skupić  wzrok  na  kubku  z  resztką  płynu.  Nie  pozwoli,  żeby 

wspomnienia znowu zakłóciły jej z trudem wypracowany spokój.

background image

– Chcesz jeszcze herbaty? – zapytała uprzejmie.
– Nie. Nie chcę ani kropli więcej tej cholernej herbaty!
–  To  może  porozmawiajmy  o  tym,  jak  się  stąd  wydostaniemy  –

zaproponowała  ugodowo.  –  Mój  samochód  niestety  już  nigdzie  dalej  nie 
pojedzie. Mógłbyś sprowadzić helikopter?

– Spróbuję – odpowiedział spokojniej i sięgnął po słuchawkę.
Spróbuję,  powtórzyła  w  myślach  z  niedowierzaniem.  To  niepodobne  do 

wielkiego  Nicholasa  Avery’ego.  Był  człowiekiem  sukcesu,  potęgą  w  świecie 
finansjery i jeżeli chciał, żeby po niego przyleciał helikopter, to tak się działo.

– Mamy pecha – oświadczył po chwili.
– Dlaczego?
– Telefon nie działa.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

–  Co?!  –  krzyknęła  z  niedowierzaniem  Andrea.  Zerwała  się  z  krzesła  i 

sięgnęła do telefonu.

–  Nie  możesz  mi  uwierzyć  nawet  w  tak  głupiej  sprawie  jak  awaria 

telefonu? – spytał natychmiast Nick z dziwnym uśmiechem.

Poczuła,  że rumieniec wykwita jej na policzkach. Nie patrząc na  Nicka, 

wolno  odłożyła  słuchawkę.  Nie  mogła  sobie  przypomnieć  żadnej  poważnej 
kłótni  przez  cały  okres  trwania  ich  małżeństwa,  aż  do  tej  nocy,  kiedy 
postanowiła odejść. Wtedy przestała ufać swojemu mężowi.

–  To  była  odruchowa  reakcja  –  wyjaśniła.  –  Myślisz,  że  zdołają  to 

naprawić jeszcze dzisiaj?

Zanim  zdążył  odpowiedzieć, potężny grzmot  wstrząsnął  starym domem. 

Piorun  uderzył  gdzieś  w  pobliżu.  Nick  uśmiechnął  się  z  sarkazmem  i  rzucił 
ironicznie:

– Masz jeszcze jakieś pytania? Zagryzła wargi i skinęła głową.
– Tak. Co robimy w tej sytuacji?
–  Nic.  Czekamy.  Tu  przynajmniej  jest  ciepło  i  sucho.  Jak  znam  Bess, 

mamy  zapasy,  które  wystarczyłyby  na  wykarmienie  całej  armii.  Nawet  gdyby 
zabrakło prądu...

– Myślisz, że to możliwe? – przerwała mu zaniepokojona tą perspektywą.
– Andy, spokojnie. Mówię, że nawet gdyby tak się stało, mamy tu lampy 

naftowe, świece i kominek. Poradzimy sobie.

Oparła  się  o  szafkę  i  splotła  ramiona  na  piersiach,  jakby  w  ten  sposób 

chciała oddzielić się od Nicka. Jego opanowanie i stoicki spokój niezależnie od 
okoliczności zawsze ją drażniły. Może to dlatego, że zarzucał jej, że reaguje na 
wszystko zbyt emocjonalnie. I w duchu przyznawała mu rację.

Wstawiła  kubek  do  zlewu  i  przez  chwilę  nie  odwracała  się,  próbując 

uspokoić  nerwy.  Skoro  on  nie  widział  w  tym  wszystkim  żadnego  problemu, 
dlaczego  ona  tak  się  przejmuje?  Odcięta  od  świata,  bez  prądu,  sam  na  sam  z 
Nickiem. To przecież zupełnie normalna sytuacja...

Czuła  na  plecach  jego  spojrzenie  i  to  jej  wcale  nie  pomagało  w 

odzyskaniu równowagi.

– Poszukam sobie czegoś do czytania – powiedziała, nie patrząc na niego.
Miała nadzieję, że znajdzie w bibliotece Bess coś, co pozwoli jej oderwać 

myśli od Nicka i jego kuszącego ciała.

– Ja chyba się zdrzemnę – odparł, ziewając. – Ciągle jeszcze funkcjonuję 

według afrykańskiego czasu.

Zerknęła  na  niego  i  dopiero  teraz  zauważyła  głębokie  cienie  pod  jego 

oczami. Zdziwiła się, że nie dostrzegła ich wcześniej. Pewnie dlatego, że byłaś 

background image

zbyt  zajęta  podziwianiem  jego  klatki  piersiowej,  pomyślała  złośliwie.  Albo 
dlatego,  że  w  ogóle  unikała  patrzenia  mu  w  oczy.  Zawsze  czuła  się  niemal
zahipnotyzowana jego chłodnym spojrzeniem.

–  Odpocznijmy  oboje  –  mruknęła  cicho  i  wyszła  z  kuchni.  Musiała 

szybko znaleźć coś, na czym będzie mogła skupić uwagę. I nie powinno to mieć 
nic  wspólnego  z  tym  przystojniakiem,  który  stał  tuż  obok  i  był  przyczyną  jej 
kłopotów.

Andrea  uderzyła  łokciem  w  coś  twardego  i  obudziła  się  gwałtownie. 

Przez chwilę leżała zdezorientowana i zastanawiała się, gdzie jest. Poczuła pod 
policzkiem  aksamitne  obicie  starej  sofy  i  po  chwili  przypomniała  sobie 
wszystko.  Przyjechała  do  Bess.  Ciotka  leży  w  szpitalu,  a  ona  jest  tutaj,  na 
farmie. Razem z Nickiem.

Jęknęła  cicho  i  podniosła  się,  strącając  przy  okazji  książkę,  którą 

wcześniej  czytała.  Szczerze  mówiąc,  jej  plan  nie  do  końca  się  powiódł.  Nie 
potrafiła nie myśleć o Nicku, kiedy wiedziała, że jest tuż za ścianą. Nawet teraz 
pierwsza  myśl,  jaka  powstała  w  jej  głowie,  błądziła  wokół  tego,  czy  jej  już 
prawie  były  mąż  nadal  wygląda  tak  rozczulająco  bezbronnie  podczas  snu. 
Kiedyś  uwielbiała  patrzeć  na  niego,  gdy  spal.  Teraz  to  zakazany  owoc, 
przypomniała sobie i przeciągnęła się leniwie.

Półmrok panujący w salonie zaniepokoił ją. Czyżby wichura rzeczywiście 

zerwała gdzieś linię energetyczną? Szybko podeszła do kontaktu i odetchnęła z 
ulgą,  kiedy  pokój  zalało  ciepłe  światło.  Zerknęła na  zegarek; było  dziesięć po 
siódmej. To tłumaczyło zarówno ciemności, jak i burczenie w brzuchu.

Ostrożnie  uchyliła  drzwi  sypialni  Bess.  Pokój  tonął  w  mroku. 

Najwyraźniej Nick nadal spał. Wycofała się cicho i przeszła do kuchni.

Zajrzała  do  spiżarni  i  uśmiechnęła  się  do  siebie.  Istotnie,  zapasy  Bess 

starczyłyby  na  wykarmienie  co  najmniej  tuzina  głodnych  żołnierzy.  Nie  była 
pewna,  czy Nick  też  będzie  chciał jeść,  ale na  wszelki wypadek przygotowała 
duży posiłek.

Kiedy  wszystko  było  gotowe,  podeszła  cicho  do  drzwi  sypialni.  Stanęła 

przed  nimi  niezdecydowana.  Nie  była  pewna,  czy  powinna  wejść  i  budzić 
Nicka. Nagle drzwi otworzyły się i Andy drgnęła zaskoczona.

– Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
– Byłam pewna, że wciąż śpisz...
– I przyszłaś mnie obudzić?
– Właśnie się zastanawiałam, co powinnam zrobić. Chciałam cię spytać, 

czy masz ochotę na kolację.

– Umieram z głodu.
–  Przygotowałam  tylko  zupę  i  kanapki,  ale  mogę  zrobić  coś  jeszcze. 

Spiżarnia Bess jest lepiej zaopatrzona niż niejeden sklepik.

background image

– Dzięki, myślę, że to wystarczy.
Przeszli do kuchni i zabrali się do jedzenia. Cisza panująca w całym domu 

niemal dzwoniła w uszach. Nagle Nick przerwał milczenie.

– Masz niezły apetyt – rzucił dziwnym tonem.
– Zawsze miałam – przypomniała mu, nie podnosząc wzroku znad talerza.
– Racja, ale nigdy nie wyglądałaś jak zagłodzone zwierzątko.
Poczuła, że przygląda się jej uważnie i nagle kanapka z indykiem zaczęła 

smakować jak trociny.

– Byłam ostatnio bardzo zajęta – odpowiedziała wymijająco.
– Zbyt zajęta, żeby jeść? – zapytał z udawanym niedowierzaniem.
Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
– I to mówi człowiek, który zazwyczaj jadał na kolację chińszczyznę, bo 

był zbyt zapracowany, żeby dotrzeć na czas do domu?

Rzucił  jej  krzywy  uśmiech.  Nie  była  pewna,  czy  dobrze  odczytała  jego 

spojrzenie, ale miała wrażenie, że widziała w nim coś na kształt przeprosin.

– Sporo się nauczyłem podczas tego pobytu w Afryce. Również tego, że 

należy cenić ciepłe posiłki.

Znowu  poczuła, że serce  w  niej  zamiera, podobnie  jak  wtedy,  gdy  Bess 

powiedziała jej, że Nick zaginął.

– Było tak źle?
Niewyraźny pomruk stanowił jedyną odpowiedź. Wpatrywała się w niego 

wyczekująco, aż w końcu powiedział:

–  Taaa...  Jedz  kanapkę.  Nie  powinnaś  marnować  ani  jednej  kalorii.  –

Najwyraźniej próbował zmienić temat.

– Opowiesz mi o tym, co tam się działo?
– Nie. Nie ma o czym mówić. Jedz.
Nie  zaskoczył  jej.  Przyzwyczaiła  się  do  tego,  że  był  zamknięty  i  nie 

opowiadał o niczym, co go dotyczyło. Jedynie w sypialni zrzucał z siebie maskę 
niedostępności  i  okazywał  jakieś  żywsze  uczucia.  Początkowo  była  nim  zbyt 
zafascynowana,  aby  to  dostrzec,  ale  stopniowo  docierało  do  niej,  jak  dziwnie 
niepełne są ich relacje.

Pamiętała pewną służbową kolację, na którą Nick ją zabrał. Jakaś zgrabna 

blondynka  z  księgowości  zaczęła  z  nim  dyskutować  o  problemach 
podatkowych,  a  potem  przerzucili  się  na  sport  i  wymieniali  wrażenia  z 
ostatniego meczu Chicago Bears. Dołączyło do nich dwóch młodych mężczyzn 
z  działu  marketingu  i  już  po  chwili  wszyscy  rozmawiali  o  polowaniach  i 
ulubionych stokach narciarskich.

Andrea  stała  razem  z  nimi  i  nagle  uświadomiła  sobie,  że  pierwszy  raz 

widzi  swojego  męża  zachowującego  się  tak  otwarcie  i  swobodnie.  I  to  było 
chyba jego prawdziwe życie. Ona mogła im opowiedzieć, jak pieścić Nicka, aby 
szybko  go  podniecić,  jak  reagował,  kiedy  delikatnie  gryzła  go  w  ucho  i  że 

background image

uwielbiał  spokojny seks  o  poranku.  Ale  właśnie  wtedy zrozumiała,  że  nie  zna 
prawdziwego Nicka.

Chciała  potem porozmawiać  z  nim  o  tym,  ale  każda  próba  kończyła się 

niepowodzeniem.  Albo  był  zbyt  zmęczony,  albo  jej  poważne  argumenty  i  tak 
lądowały  na  podłodze  sypialni  razem  ze  zrzucaną  pospiesznie  bielizną.  Kiedy 
poskarżyła  się  na  samotność,  obiecał,  że  będzie  jej  dawał  więcej  pieniędzy  i 
zaproponował,  by  poszukała  jakiegoś  klubu  fitness,  gdzie  mogłaby  spędzać 
czas.  Kolacje  przy  świecach,  które  z  zapałem  przygotowywała,  najczęściej 
stygły, i w końcu zjadała je sama.

Ale  najbardziej  bolesna  była  jego  reakcja,  kiedy  zaproponowała,  żeby 

pomyśleli  o  powiększeniu  rodziny.  Jego  zdecydowana  odmowa  ugodziła  ją  w 
samo serce.

– Nie jesz. – Usłyszała jego głos i to wyrwało ją z ponurych wspomnień.
– Już skończyłam. – Wstała od stołu i odstawiła talerz do zmywarki.
Nick  zadbał  o  to,  aby  kuchnia  ciotki  była  doskonale  wyposażona. 

Wprawdzie nie udało mu się namówić Bess na przeprowadzkę do Chicago, nie 
pozwoliła  mu  też  zbudować  nowego  domu,  ale  była  dumna  z  bardzo 
nowoczesnej kuchni, którą jej zafundował.

– Więc gdzie teraz mieszkasz? – spytał, bawiąc się kubkiem.
Wyglądało to na zwykłą towarzyską pogawędkę, ale Andrea nie dała się 

nabrać.

– Przecież wiesz – odparła spokojnie.
– Co masz na myśli?
– Nie udawaj. Skąd się wzięło tysiąc dolarów na moim koncie?
Kiedy  pierwszy  raz  zobaczyła  wyciąg  z  rachunku,  była  pewna,  że  bank 

się  pomylił.  Zadzwoniła,  chcąc  wyjaśnić  sprawę,  ale  uprzejmy  urzędnik 
zapewniał ją, że nie ma mowy o pomyłce. Pieniądze zostały wpłacone przez jej 
męża, a gdyby potrzebowała ich więcej, ma się tylko zgłosić do banku, a oni już 
zajmą się resztą.

–  Myślałem,  że  możesz  potrzebować  gotówki.  Prawie  nic  ze  sobą  nie 

wzięłaś.

– Jakoś sobie radzę. Mogę ci oddać pieniądze w każdej chwili.
– Nie potrzebuję tych cholernych pieniędzy! – Zdecydowanie odsunął od 

siebie pusty kubek i oparł łokcie na stole.

Nie  odezwała  się.  Podeszła  i  sięgnęła  po  jego  talerz.  Zanim  jednak 

zdążyła go zabrać, Nick nieoczekiwanie złapał ją za nadgarstek i  zmusił, żeby 
na niego spojrzała.

– Dlaczego odeszłaś, Andy?
Milczała przez chwilę, wreszcie odpowiedziała cicho:
– Wyjaśniłam ci to w liście.
Zgodnie  z  wszelkimi  regułami,  jak  klasyczna  żona  porzucająca  męża, 

background image

zostawiła mu list pożegnalny.

–  Co  wyjaśniłaś?  Że  nasze  małżeństwo  nie  istnieje?  Co  to  właściwie 

miało znaczyć? Byliśmy razem zaledwie sześć miesięcy! – Brwi zbiegły mu się 
nad czołem, a niebieskie oczy z trudem skrywały złość.

– O co ci chodzi? – spytała z irytacją. – W żaden sposób nie próbowałeś 

mnie  zatrzymać.  Nie  dzwoniłeś  do  mnie,  nie  szukałeś!  Zajmowałeś  się 
wyłącznie  swoim  przedsiębiorstwem,  nowymi  kontraktami  i  atrakcyjnymi 
fuzjami! Nie zauważyłam, żebyś specjalnie się przejął moim zniknięciem!

Zerwał się zza stołu i pochylił ku niej.
–  Więc  tego  chciałaś?  Żebym  cię  szukał  i  przekonywał,  byś  do  mnie 

wróciła?! Miałem ci udowodnić, że cię kocham? Przecież mówiłem ci to wiele 
razy! Nie wierzyłaś mi? Potrzebowałaś dowodów?!

– Nie! – przerwała mu zdenerwowana. – To nie tak! Po prostu chciałam 

rozwodu, to wszystko! Nie potrzebuję twoich pieniędzy.

Odwróciła  się  i  próbowała  uspokoić  oddech.  Zdenerwowanie  w  niczym 

nie pomoże, upomniała się w duchu i głęboko zaczerpnęła powietrza.

– Ciągle jesteś moją żoną – przypomniał jej. – Mam obowiązek troszczyć 

się o ciebie.

–  Jesteśmy  w  separacji,  Nick.  Tylko  dlatego,  że  nie  wniosłam  jeszcze 

pozwu o rozwód, nie musisz...

– Co właściwie zamierzasz zrobić? – zapytał gwałtownie. – Zostaniesz w 

Kansas  City,  będziesz  zajmowała  się  urządzaniem  cudzych  mieszkań,  kupisz 
następny stary samochód i będziesz próbowała ułożyć sobie życie od nowa?

– Skąd wiesz? – wykrzyknęła zaskoczona. I nagle przyszła jej do głowy 

nieoczekiwana myśl. – Kazałeś mnie śledzić!

– Nie. – Potrząsnął głową. – Próbowałem się tylko dowiedzieć, co się z 

tobą dzieje. Jesteś moją żoną, Andy, muszę się o ciebie troszczyć.

– Nie potrzebuję twojej troski! – Ze złością cisnęła ścierkę na blat szafki. 

– Niczego od ciebie nie potrzebuję!

Odwróciła  się  i  szybkim  krokiem  podeszła  do  drzwi.  Nie  miała  ochoty 

ciągnąć tej rozmowy.

– Dokąd idziesz?
– Oglądać telewizję.
Bess dostała telewizor w prezencie urodzinowym od Nicka dwa lata temu. 

Długo  się  przed  tym  broniła,  ale  wkrótce  uległa  urokowi  oper  mydlanych  i 
potrafiła opowiedzieć każdą z nich dwadzieścia odcinków do tyłu.

Andy usiadła  w salonie  i  sięgnęła po  pilota. Miała nadzieję, że  znajdzie 

coś, co uspokoi jej nerwy i skupi uwagę.

Skakała właśnie po kolejnych kanałach, kiedy usłyszała pytanie Nicka:
– Mogę się przyłączyć?
– Ty? Nie podejrzewałam, że w ogóle oglądasz telewizję – odpowiedziała 

background image

ciągle wpatrzona w ekran.

–  Nie  sądzę,  żebym  zrobił  dziś  jeszcze  jakiś  korzystny  interes,  więc 

chętnie się rozerwę – rzucił z lekką ironią w głosie i podszedł bliżej.

Stara  kanapa  jęknęła  głucho  i  Andy  kątem  oka  zauważyła,  że  Nick 

rozsiadł się na drugim końcu. Dzieliło ich jakieś trzydzieści centymetrów, a to 
było stanowczo zbyt mało.

Podniosła się szybko i rzuciła mu pilota.
– Więc baw się dobrze. Ja idę spać.
Nagle  poczuła,  jak  jego  silne  palce  zaciskają  się  na  jej  nadgarstku  i 

zmuszają do zatrzymania.

–  Daj  spokój,  Andy.  Nie  chciałem  ci  przeszkadzać.  Będę  nad  wyraz 

spokojny, obiecuję!

Ciekawe,  czy  mógłby  obiecać,  że  nie  będzie  mnie  więcej  dotykał, 

zastanawiała się. Puścił jej ramię, ale nadal czuła przyspieszone, oszalałe bicie 
serca.

– Chyba jednak...
– Andy.
To  jedno  słowo,  wypowiedziane  cicho  i  spokojnie,  złamało  jej  opór. 

Wzruszyła  ramionami  i  wzięła  pilota,  którego  wyciągał  w  jej  kierunku.  Nie 
usiadła jednak z powrotem na sofie. Wybrała wysokie krzesło, ulubione miejsce 
Bess.

Nick rozciągnął się wygodnie, opierając długie nogi na stoliku do kawy. 

Nieuważnie przeglądał program telewizyjny w gazecie, czasami komentował to, 
co działo się na ekranie.

Andrea  oglądała  popularny  serial  o  życiu  podmiejskiego  szpitala,  w 

którym  personel  dokonywał  prawdziwych  cudów.  Ten  odcinek  był  dość 
spokojny,  chwilami  nawet  zabawny,  do  momentu,  kiedy  do  szpitala  wbiegła 
zdenerwowana kobieta i oświadczyła, że rodzi. Od tego momentu akcja nabrała 
tempa.

Nick  przyglądał  się  temu  z  niesmakiem,  najwyraźniej  zupełnie  nie 

poruszony sytuacją.

Andrea dała się ponieść wydarzeniom. Czuła,  jak żołądek kurczy się  jej 

ze  zdenerwowania  i  mimowolnie  przycisnęła  ręce  do  brzucha.  Z  uwagą 
obserwowała, jak lekarz pociesza matkę i przygotowuje ją do porodu, a potem 
konsultuje  jej przypadek z kolegami i  wspólnie zastanawiają się,  jakie kobieta 
ma szanse na przeżycie.

– Co to za gniot? – spytał Nick z niesmakiem. – Chodźmy coś przegryźć.
–  Przegryźć?  –  powtórzyła  zdziwiona.  Jak  mógł  jej  przerywać  w  takim 

momencie!

–  Tak.  Nie  powinnaś  oglądać  takich  bzdur.  To  wpędza  człowieka  w 

depresję. – Podniósł się z sofy i podszedł do niej. – Wstawaj, czas na przekąskę.

background image

– Nie, muszę zobaczyć, jak to się skończy.
– Jak chcesz. – Wzruszył ramionami. – Idę do kuchni. Przynieść ci coś?
– Może jabłko i szklankę mleka? – odpowiedziała wpatrzona w ekran.
Mruknął coś z dezaprobatą i wyszedł z pokoju.
Tymczasem  bohaterka  odcinka  zdążyła  urodzić  dziecko,  a  lekarz 

zapewniał, że powinna szybko dojść do siebie, i Andrea odetchnęła z ulgą.

–  No  i  jak?  Wszystko  dobrze  się  skończyło?  –  spytał  po  chwili  Nick, 

wracając z kuchni.

Andy zerknęła na niego niepewna, czy rzeczywiście go to interesuje, czy 

tylko chce zagadać. Stał, wyciągając do niej kubek z mlekiem i duże czerwone 
jabłko.

Wskazała ekran i odparła:
–  Urodziła  synka.  Patrz,  właśnie  go  pokazują!  Nick  podał  jej  jabłko  i  z 

pomrukiem niezadowolenia wrócił na sofę.

–  Nie  powinni  wykorzystywać  w  filmach  małych  dzieci.  Miejsce  takich 

brzdąców jest w ciepłym łóżeczku, przy rodzicach, a nie na planie filmowym!

–  Jestem  pewna,  że  mali  aktorzy  mają  zapewnioną  świetną  opiekę.  A 

pieniądze,  które  teraz  zarobią,  mogą  im  się  przydać  w  przyszłości,  choćby  na 
studia.  Poza  tym  film  nie  byłby  tak  emocjonujący,  gdyby  wszystko  nie  było 
realistyczne.

– Tak czy inaczej, z dziećmi jest masa kłopotów – uciął dyskusję Nick i 

zmienił kanał.

Andy upiła łyk mleka i zamyślona odstawiła kubek na stolik. Nie chciała 

się przyznać nawet przed sobą, jak bardzo zabolały ją słowa Nicka.

Przed ślubem nigdy nie rozmawiali o dzieciach. Andrea założyła, że Nick 

chce  mieć  rodzinę  tak  samo  jak  ona.  Szczerze  mówiąc,  było  to  jedno  z  jej 
najgorętszych pragnień. Jej  rodzice zginęli w  wypadku samochodowym,  kiedy 
była  małą  dziewczynką.  Od  tamtej  pory  czuła  się  bardzo  samotna. 
Wychowywała  się  w  rodzinach  zastępczych  do  czasu,  kiedy  była  już  na  tyle 
duża, żeby zamieszkać samodzielnie. Na szczęście pieniądze z ubezpieczenia i 
stypendium pozwoliły jej skończyć studia i zacząć dorosłe życie. Ale cały czas 
marzyła o tym, żeby mieć wokół bliskich ludzi, z którymi będzie mogła dzielić 
radości i kłopoty.

W ciszy wpatrywała się w ekran telewizora i usiłowała zagłuszyć ból  w 

sercu. Widocznie Nick miał inne plany na życie, ale to już jej nie dotyczyło.

– Próbuję znaleźć jakieś wiadomości, może podadzą prognozę pogody –

odezwał się po chwili.

–  Mam  nadzieję,  że  przestanie  padać  i  wszystko  wróci  do  normy  –

odparła, podtrzymując rozmowę.

–  Do jakiej normy!? – zirytował się nagle Nick. – Masz na  myśli  to, że 

pojedziesz do Kansas, a ja wrócę do Chicago?

background image

– Mówimy o pogodzie, Nick, nie o nas – przypomniała mu zaskoczona.
– Nie chcę rozmawiać o pogodzie! Chcę...
– Ciii! Podają prognozę.
Oboje  z  napięciem  wpatrywali  się  w  ekran,  na  którym  w  kolejnych 

relacjach  pokazywano  przerażające  zniszczenia  wyrządzone  przez  burzę. 
Niestety,  prognozy  wcale  nie  brzmiały  pocieszająco.  Podobno  była  to 
największa ulewa w tych rejonach od lat i nie przewidywano, by przestało padać 
wcześniej niż za pięć dni.

– Pięć dni? – powtórzyła Andy z niedowierzaniem.
–  Co  najmniej  –  dodał  Nick.  –  Gdybym  chociaż  miał  przy  sobie 

komórkę... – mruknął do siebie.

– Nie wziąłeś ze sobą telefonu? Przecież prawie się z nim nie rozstajesz!
– Stary straciłem w Afryce, a nie zdążyłem jeszcze kupić nowego. Już w 

samolocie  dowiedziałem  się,  że  farmie  Bess  grozi  potop  i  przyjechałem  tu 
prosto z lotniska. Nie miałem nawet czasu, żeby wstąpić do biura i dowiedzieć 
się, co się wydarzyło.

–  Szkoda – westchnęła z żalem. – Powiedz, naprawdę  cię porwano, czy 

po prostu zgubiłeś się?

Uśmiechnął się krzywo i odparł:
– Naprawdę zostałem porwany.
– Ale dlaczego?
–  Porwała  mnie  grupa  rewolucjonistów.  Chcieli  wymóc  na  rządzie 

uwolnienie  więźniów  politycznych.  Liczyli,  że  jeśli  będą  przetrzymywali 
amerykańskiego biznesmena, nasz rząd zacznie naciskać na ich władze i osiągną 
cel – wyjaśnił spokojnie.

– I co? Tak się stało?
–  Nie  wiem.  –  Nick  wzruszył  ramionami.  –  Uciekłem,  zanim  coś  się 

wyjaśniło.  Na  szczęście  udało  mi  się  im  wymknąć  i  dotrzeć  do  jakiejś 
cywilizacji, a potem poszło już łatwo.

Andy  zerknęła  na  jego  nadgarstki  i  dopiero  teraz  zauważyła  na  nich 

mocne zaczerwienienia i  pościeraną,  w niektórych  miejscach pokrytą  strupami 
skórę.  Nie  panując  nad  swoim  odruchem,  wyciągnęła  dłoń  i  delikatnie 
pogładziła jego rękę.

– Przykro mi, Nick – wyszeptała.
– Nie ma o czym mówić. To już przeszłość – odparł cicho.
Zabrała dłoń, zła na siebie za ten przejaw słabości.
–  Tak.  To  już  przeszłość  –  powtórzyła  za  nim  i  dodała  w  myślach: 

Podobnie jak nasze małżeństwo.

Atmosfera w pokoju zrobiła się jakaś dziwna, Andy wstała więc z krzesła 

i rzuciła dziarskim tonem:

– Chyba pójdę już spać.

background image

– Świetny pomysł, ja też się położę – powiedział Nick, wstając z kanapy.
Zaskoczył  ją,  miała  nadzieję,  że  będzie  jeszcze  oglądał  telewizję.  Tak 

czułaby się dużo swobodniej.

– Idziesz już do łóżka? – spytała zdziwiona.
– Tak, powinienem nareszcie porządnie się wyspać. Chcesz iść pierwsza 

do łazienki?

Stała przez chwilę oszołomiona. Nie podobał się jej ten klimat zażyłości, 

który  Nick  najwyraźniej  próbował  wytworzyć,  ale  nie  wiedziała,  jak  temu 
przeciwdziałać.

W końcu odwróciła się na pięcie i poszła się myć.
Kilka  minut  później  weszła  do  sypialni  Bess  i  zobaczyła  Nicka 

rozciągniętego na łóżku, z rękoma założonymi pod głową.

– Łazienka jest już wolna. Mam nadzieję, że nie trwało to zbyt długo.
– Nie, nie, przynajmniej miałem czas, żeby wygrzać ci łóżko.
Andy spojrzała zdziwiona.
– Myślałam, że ty będziesz tu spał. Ja zajmę drugą sypialnię.
–  Domyślam  się,  że  jeszcze  do  niej  nie  zaglądałaś  –  powiedział  z 

dziwnym uśmiechem, nie spuszczając z niej wzroku.

Zaczęła mieć złe przeczucia.
– Nie, a coś się stało?
– Tak, dach przecieka.
– Gdzie?
– Dokładnie nad łóżkiem. Materac jest cały mokry. Wyniosłem go już do 

garażu, a w sypialni postawiłem na podłodze miski.

Przez  chwilę  wpatrywała się  w  niego  w  osłupieniu,  próbując  zrozumieć 

to, co właśnie usłyszała. Potem odwróciła się i podeszła do drzwi.

– Dokąd idziesz?
– Prześpię się na kanapie w salonie.
–  Nie  wygłupiaj  się,  Andy.  Kładź  się  tutaj,  to  łóżko  jest  wystarczająco 

duże  dla  nas  obojga.  Nadal  jesteśmy  małżeństwem,  nie  musisz  uciekać  do 
salonu jak zawstydzona nastolatka.

Mówił  to  wszystko  lekkim  tonem,  który  z  pewnością  miał  rozwiać  jej 

wątpliwości  i  złamać  opór.  Ale  nie  dała  się  nabrać.  Noc  w  jednym  łóżku  z 
Nickiem w żadnym wypadku nie wchodziła w rachubę.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Zdecydowanym  krokiem  wyszła  z  sypialni  i  otworzyła  szafę  w  holu. 

Zaczęła z niej wyciągać koce i grube narzuty.

– Co robisz, Andy? W sypialni jest ciepło. Mogę podkręcić ogrzewanie, 

jeśli boisz się, że zmarzniesz.

Wydawało się, że jego słowa zupełnie do niej nie docierają. Zanurkowała 

w głąb szafy i wyciągnęła kolejny ciepły pled.

–  Będę  potrzebowała  jeszcze  poduszki.  Mam  nadzieję,  że  odstąpisz  mi 

jedną.

–  Co  ty  właściwie  zamierzasz  zrobić?  –  spytał  zirytowanym  tonem, 

opierając ręce na biodrach.

– Przygotowuję sobie posłanie – odpowiedziała spokojnie.
– Gdzie?
– Na kanapie.
Zebrała  narzuty  i  przeniosła  je  do  salonu.  Czuła  na  plecach  wściekły 

wzrok  Nicka,  ale  postanowiła  go  zignorować.  Przygotowała  sobie  w  miarę 
wygodne posłanie i dopiero wtedy spojrzała na Nicka.

– Poduszka, Nick. Mógłbyś mi przynieść jedną?
–  Nie!  Nie  mam  zamiaru  przynosić  ci  tu  żadnej  poduszki!  Nie  bądź 

śmieszna, Andy. Naprawdę myślisz, że pozwolę ci tu spać?

–  Pozwolisz  mi?  –  powtórzyła,  patrząc  na  niego  chłodno.  –  Co  to 

właściwie znaczy?

Zawsze do tej pory pozwalała mu decydować za siebie, ale te czasy już 

się skończyły. Nie ma mowy, żeby znów ją zdominował.

Przez  chwilę  mierzyli  się  spojrzeniami,  w  końcu  Nick  odezwał  się 

łagodnie:

– Zrozum, Andy, próbuję się tobą opiekować. Wyglądasz tak, jakby mógł 

cię zmieść najmniejszy podmuch wiatru. Potrzebujesz snu i odpoczynku.

Ciepły ton jego głosu skruszył trochę mur, za którym próbowała się skryć.
– Dziękuję, Nick, ale tu będzie mi naprawdę wygodnie. Patrzył na nią w 

milczeniu, następnie podszedł i zdecydowanie odsunął ją na bok.

– Co ro...
–  Spokojnie.  Ja  tu  będę  spał.  Ty  idziesz  do  sypialni.  To  ją  wzruszyło. 

Poczuła, że jeszcze chwila, a próby zachowania dystansu i oparcia się urokowi 
Nicka  wezmą  w  łeb.  Ale  nie  zamierzała  się  poddać.  Zbyt  wiele  już  zrobiła  i 
osiągnęła, żeby stracić wszystko przez chwilowy wybuch emocji.

– To chyba kiepski pomysł, Nick. Nie zmieścisz się tutaj.
Zrobiła  krok  w  jego  kierunku  i  delikatnie  trąciła  go  biodrem,  chcąc 

zmusić  do  przesunięcia.  Wykorzystał  to  i  szybko  przyciągnął  ją  do  siebie. 

background image

Zanurzył palce w jej włosach i pochylił się nad nią.

– Andy... – wyszeptał czule.
–  Nie!  –  krzyknęła,  odsuwając  się  na  bezpieczną  odległość.  Wolała 

przerwać pieszczotę, zanim zdradzi ją własne ciało.

Stali naprzeciw siebie, oddychając ciężko.
– Daj spokój, Andy! – odezwał się w końcu Nick.
– Nie! – powtórzyła zdecydowanie. – Nie jesteśmy już małżeństwem i...
–  Do  diabła  z  tymi  bzdurami!  Przestań  wreszcie  mówić  o  nas  jak  o 

obcych sobie ludziach!

Ból,  jaki  słyszała  w  jego  głosie,  ścisnął  jej  serce,  ale  wiedziała,  że  nie 

może pozwolić sobie na słabość.

– Nie przestanę, bo to prawda. Nawet jeśli formalnie wciąż jeszcze jestem 

twoją żoną, tak naprawdę nasze małżeństwo już nie istnieje.

– Dlaczego? Co takiego zrobiłem, że niszczysz to, co było między nami? 

Czego naprawdę chcesz?

Nie  mogła  odpowiedzieć  na  to  pytanie,  bo  wiedziała  już  na  pewno,  że 

nigdy  nie  dostanie  tego,  czego  najbardziej  pragnie.  Dlatego  zdecydowała  się 
wyjawić mu tylko część prawdy.

– Muszę zacząć sama decydować o swoim życiu, Nick. To wszystko.
–  To  jakaś  następna  zagadka?  Kolejny  test  z  poradnika  dla 

niezadowolonych żon? Wiesz, że nigdy nie byłem w tym dobry. Andy, kocham 
cię i mówiłem ci to wiele razy. Miałem nadzieję, że będziesz mi ufała. Ty jedna, 
nawet gdyby wszyscy we mnie zwątpili.

Milczała chwilę, skupiona głównie na tym, aby powstrzymać łzy cisnące 

się do oczu.

–  Wiem,  Nick  –  wyszeptała,  nie  patrząc  na  niego.  –  Wiem.  Idź  już  do 

łóżka.

– Chodź ze mną, Andy. Obiecuję, że nawet cię nie dotknę.
Wiedziała,  że  składa  tę  obietnicę  wbrew  sobie,  ale  i  tak  nie  zamierzała 

sprawdzać, czy jej dotrzyma.

– Nie. – Potrząsnęła głową. – Idź spać, Nick.
Zerknął na  nią  jeszcze  raz,  ale  w  końcu ruszył, widząc,  że  nie zdoła  jej 

przekonać.  Odchodził  z  pochylonymi  ramionami,  jak  pokonany  sześciolatek, 
którego  ktoś  niesłusznie  ukarał.  Pomyślała,  że  może  kiedyś  zobaczy  tę  samą 
scenę w wykonaniu prawdziwego małego chłopca i uśmiechnęła się do siebie.

Poprawiła koce i już miała się kłaść, kiedy nagle na kanapie wylądowała 

poduszka ciśnięta celnie z progu pokoju.

– Dzięki, że pamiętałeś.
– Nie ma za co – wymamrotał i zamknął za sobą drzwi.
Ułożyła  poduszkę  i  mimowolnie  znowu  się  uśmiechnęła.  Tak, 

zdecydowanie jak mały chłopiec. Pogratulowała sobie w duchu, że choć nie było 

background image

to łatwe, nie uległa dziś jego urokowi i położyła się spać sama.

Kiedy się  obudziła, było  już  jasno. Przeciągnęła się  leniwie. Zamierzała 

właśnie  poprawić  koce  i  poleżeć  jeszcze  chwilę  w  cieple,  gdy  poczuła 
nieprzyjemny uścisk  w  żołądku.  Zwykle wystarczyło,  że  przegryzła  coś,  leżąc 
jeszcze  w  łóżku,  i  mdłości  mijały,  ale  wczoraj  zapomniała  przynieść  sobie 
biszkopty.  Myśl  o  jedzeniu  spowodowała,  że  nudności  się  nasiliły.  Musiała 
czym prędzej wstać i pobiec do kuchni.

Kilka następnych minut nie należało do najprzyjemniejszych, ale zdążyła 

się już do tego przyzwyczaić. Codzienne mdłości zaczynały być rutyną.

Obmyła  twarz  zimną  wodą  i  opłukała  zlew.  Kiedy  się  odwróciła, 

zobaczyła zaspanego jeszcze Nicka stojącego w drzwiach kuchni.

–  Mam  nadzieję,  że  cię  nie  obudziłam?  –  spytała  najnaturalniej,  jak 

potrafiła. – Właśnie miałam robić śniadanie.

–  Siadaj,  dzisiaj  ja  coś  przygotuję  –  powiedział  lekko  zachrypniętym 

głosem i podszedł do lodówki.

Wyciągnął jajka i zaczął rozgrzewać patelnię. Przez chwilę obserwowała 

go,  jak  kroi  boczek,  a  potem  pochyla  się,  sięgając  do  szafki  po  olej.  Jego 
wypięte pośladki nadto intensywnie działały na jej wyobraźnię. Ta zabawa była 
zbyt niebezpieczna. Do tego poczuła zapach smażonego boczku i stwierdziła, że 
zdecydowanie lepiej będzie, jeśli natychmiast wyjdzie z kuchni.

–  Skoro  ty  robisz  śniadanie,  ja  wrócę  do  łóżka.  Nie  spałam  dzisiaj 

najlepiej – rzuciła wyjaśniająco.

–  Zawołam  cię,  jak  już  wszystko  będzie  gotowe.  Połóż  się  w  sypialni 

Bess, tam będzie ci wygodniej.

Popatrzyła na niego podejrzliwie, ale jęknął tylko głucho i dodał:
– Andy, bądź rozsądna. Wyraźnie mi powiedziałaś, że nie masz ochoty na 

moje towarzystwo i zapewniam cię, że zrozumiałem.

Zaskoczył  ją  tymi  słowami,  ale  nie  miała  czasu  teraz  tego  wyjaśniać. 

Chciała jak najszybciej uciec od drażniącego zapachu. Poza tym może i lepiej, 
że nie domyślał się, jak bardzo wciąż go pragnęła.

Weszła  do  sypialni  i  wsunęła  się  do  łóżka.  Pościel  ciągle  jeszcze  była 

nagrzana. Andy z rozkoszą owinęła się kołdrą, wdychając ciepło i zapach Nicka. 
Przytuliła  głowę  do  poduszki  w  miejscu,  gdzie  nadal  widniało  niewielkie 
wgłębienie i przez chwilę miała złudzenie, że tuli się do męża. Wyciągnęła się 
wygodnie i nim się spostrzegła, zapadła w sen.

Gdy  się  znowu  obudziła,  w  całym  domu  panowała  cisza.  Nie  miała 

pojęcia, jak długo spała, ale śniadanie na pewno już dawno wystygło.

– Nick? – zawołała.
Po chwili pojawił się w drzwiach. Ze zdziwieniem zauważyła, że miał na 

sobie prawie normalne ubranie, a przynajmniej w swoim rozmiarze.

background image

– Obudziłaś się – stwierdził odkrywczo.
–  Przepraszam,  nawet  nie  zauważyłam,  kiedy  zasnęłam.  Masz  nowe 

ubranie?

–  Tak,  znalazłem  w  piwnicy.  Zapomniałem,  że  kiedyś  sam  je  tam 

rzuciłem. Jesteś głodna?

–  Jak  wilk  –  odpowiedziała,  wstając  z  łóżka.  –  Zaraz  zrobię  coś  do 

jedzenia.

– Podgrzałem kurczaka i zrobiłem ci kilka kanapek na drugie śniadanie. 

Przyjdź do kuchni, jak się już trochę ogarniesz.

Kiedy  weszła,  Nick  rozstawiał  właśnie  talerze  na  stole.  Z  lubością 

wdychała aromat pieczonego kurczaka i chociaż wiedziała, że cała praca Nicka 
polegała na rozmrożeniu i wstawieniu mięsa do piekarnika, musiała przyznać, że 
mile ją zaskoczył.

–  Jestem  naprawdę  pod  wrażeniem  twoich  talentów  kulinarnych  –

powiedziała z uśmiechem. – Marnowałeś się do tej pory.

–  Chcesz  powiedzieć,  że  zamiast  robić  interesy,  powinienem  spędzać 

więcej czasu w kuchni? – spytał, zerkając na nią spod oka.

Miała wrażenie, że jest w tym pytaniu jakaś zaczepka i nie wiedziała, co 

odpowiedzieć.

– Może gotowanie uczyniłoby cię bardziej ludzkim – mruknęła w końcu.
Sięgnął po ścierkę i wyciągnął kurczaka z piekarnika.
– Ale nie wystarczyłoby na luksusowy apartament – odparł zjadliwie.
– Wolę dom Bess niż najbardziej elegancki apartament, wierz mi.
– I skromne życie zamiast  markowych ciuchów, futer i biżuterii – dodał 

kpiąco.

–  Nigdy  nie  prosiłam  cię  o  te  wszystkie  luksusy!  –  zawołała  coraz 

bardziej  zdenerwowana.  Jednak  w  duchu  przyznawała  uczciwie,  że  lubiła  ten 
poziom  życia,  jaki  zafundował  jej  Nick,  choć  na  pewno  nie  było  to 
najważniejsze.  –  Owszem,  to  wszystko  było  miłe,  ale...  –  przerwała nagle.  Ta 
rozmowa była bezcelowa, tylko pogłębiała ich rozdrażnienie.

– Na pewno nie było dla ciebie na tyle ważne, żeby cię zatrzymać. Chyba 

że zamierzasz oskubać mnie w trakcie rozwodu i odbić sobie potem wszystkie
straty – dokończył zjadliwie.

Specjalnie ją ranił i nawet nie starał się tego ukryć. Pogryzała kurczaka i 

zastanawiała się, co odpowiedzieć. Nie chciała jego pieniędzy, w każdym razie 
na  pewno  nie  zamierzała  go  oskubać,  jak  się  wyraził.  Nawet  jeżeli  w 
najbliższym czasie będzie potrzebowała niewielkiej pomocy, miała nadzieję, że 
nie potrwa to zbyt długo.

–  Widzę,  że  trafiłem  w  sedno!  Jakoś  nie  wyglądasz  na  kogoś,  kto 

zamierza wzgardzić fortuną!

Jego  słowa  godziły  ją  w  samo  serce,  ale  nie  mogła  protestować,  nie 

background image

zdradzając swojego sekretu.

– To nie tak, Nick, mylisz się co do mnie – wyszeptała cicho, nie patrząc 

na niego.

–  Więc  jak?  Ile  chcesz?  Może  wyręczymy  prawników  i  zaczniemy  już 

teraz dzielić mój majątek – mówił, patrząc na nią zimno. Podniósł się z krzesła i 
oparł  dłonie  na  biodrach.  –  Mów,  Andy,  nie  krępuj  się.  Jestem  pewien,  że 
obliczyłaś  już,  ile  możesz  wyciągnąć.  A  może  to  był  od  początku  twój  plan? 
Wyjść za mnie i zgarnąć, ile się da?

Nie  mogła  dłużej  tego  słuchać.  Jego  majątek  nigdy  nie  miał  znaczenia. 

Kiedy się pobierali, była szaleńczo zakochana. Nawet teraz nie potrafiła patrzeć 
na Nicka obojętnie.

– Jeśli naprawdę by tak było, powinnam zabrać futra i biżuterię, kiedy od 

ciebie odchodziłam – odezwała się słabo.

– Domyślam się, że zabranie futer mogłoby być nieco kłopotliwe. Pewnie 

zamierzałaś poprosić, żebym ci je przesłał.

Odsunęła krzesło i wstała gwałtownie.
– Nie. Możesz je zatrzymać. Raczej nie będę ich już potrzebowała.
Złapał ją za rękę i nie pozwolił odejść.
– Siadaj, nie skończyłaś jeść.
–  A  ty  nawet  nie  zacząłeś.  Może  naszpikowałeś  czymś  tego  kurczaka, 

żeby skutecznie pozbyć się niewygodnej żony?

– Daj spokój, przecież to śmieszne!
–  Nie  bardziej  niż  twoje  oskarżenia  o  zachłanność!  –  zawołała 

zdenerwowana  i  poczuła,  że  długo  powstrzymywane  łzy  zaraz  wypełnią  jej 
oczy.

Wyszarpnęła rękę z jego uścisku i wyszła do saloniku.
Podeszła do okna i patrzyła na mokry świat za szybą. Pogoda doskonale 

współgrała z jej nastrojem. Nie mogła uwierzyć, że Nick istotnie myślał o niej 
tak źle.

– Wracaj do kuchni i skończ posiłek, Andy. Nie musimy rozmawiać, ale 

ty musisz normalnie jeść. Ledwo skubnęłaś kurczaka.

– Nie jestem już głodna – odpowiedziała, nie odwracając się.
Usłyszała, że wyszedł z pokoju i poczuła się jeszcze bardziej samotna. To 

ją rozzłościło. Dlaczego nie potrafi uwolnić się od faceta, który podejrzewa ją o 
chciwość i wyrachowanie? Dlaczego tak trudno jej żyć bez niego? Powinna go 
nienawidzić, tymczasem ciągle reaguje na niego jak zakochana nastolatka.

Po chwili drzwi znowu się otworzyły i Nick postawił coś na stole.
– Masz tu swoje jedzenie. Nie wygłupiaj się. Nie wiem, co robiłaś przez 

ostatnie tygodnie, ale gołym okiem widać, że na pewno nie objadałaś się ponad 
miarę. Trochę mniej pada, więc przyniosę jakieś drewno na ganek, na wypadek, 
gdyby jednak odcięli nam prąd.

background image

Kiedy wyszedł, wolno podeszła do stolika i przysunęła sobie talerz. Nick 

nawet  nie  wiedział,  ile  racji  było  w  tym,  co  mówił.  Rzeczywiście  powinna 
zachowywać się rozsądnie. Od kilku tygodni była odpowiedzialna nie tylko za 
siebie,  ale  i  za  małą  istotkę,  która  w  niej  rosła.  Czule  pogłaskała  lekką 
wypukłość brzucha i uśmiechnęła się smutno.

Chciałaby,  aby  jej  ciąża  była  okresem  szczęścia  i  radości.  Niestety, 

niemal  od  początku  jedyne,  co  mogła  zaoferować  swojemu  dziecku,  to  stres  i 
poczucie niepewności.

Doskonale  pamiętała  tamten  wieczór,  kiedy  rozmawiali  z  Nickiem  o 

dzieciach. Jego postawa była nieprzejednana. Stanowcze „nie”, to wszystko, co 
miał  do  powiedzenia  w  tej  sprawie.  Po  prostu  nie,  ani  teraz,  ani  potem.  Nie 
udało  się  jej  wyciągnąć  z  niego,  dlaczego  tak  zdecydowanie  nie  chce  mieć 
dzieci.  Jak  zwykle  wymijająco  odpowiadał  na  pytania  i  zrozumiała,  że  w  tej 
sprawie nic nie wskóra. Wyglądało na to, że jej marzenia o dużej rodzinie nigdy 
się nie zrealizują.

Następnego  poranka  obudziła  się  z  dziwnym  uczuciem  w  żołądku,  ale 

przypisywała to  zdenerwowaniu. Kiedy jednak mdłości utrzymywały się  przez 
następne dni, kupiła test ciążowy. Wynik nie pozostawiał wątpliwości – była w 
ciąży.

Wciąż pamiętała swoje oszołomienie, kiedy wpatrywała się w dwie kreski 

na kawałku białego plastiku. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Jednak im 
dłużej o tym myślała, tym bardziej była pewna, że gorąco pragnie tego dziecka. 
Ale podobnie jak wielkie było jej uczucie do Nicka, tak samo nie chciała, aby 
jego  dziecko  czuło  się  niekochane.  Ciągle  nosiła  w  sercu  ból  i  poczucie 
osamotnienia  –  uczucia,  które  nie  opuszczały  jej  od  śmierci  rodziców.  Nie 
chciała, aby ich dziecko kiedykolwiek zaznało tego samego.

W tej sytuacji mogła zrobić tylko jedno. Choć tak bardzo kochała Nicka, 

musiała  od  niego  odejść.  Teraz  jedynym  i  najważniejszym  jej  celem  stało  się 
uchronienie tej małej istotki. Dlatego jeszcze tego samego dnia spakowała swoje 
rzeczy i odeszła.

Od  tamtej  pory  nie  miała  z  Nickiem  żadnego  kontaktu,  jeśli  nie  liczyć 

pieniędzy, które zdeponował na jej koncie. A teraz, po miesiącu, nieoczekiwanie 
spotkali się w domu ciotki Bess.

Ugryzła  kawałek  kurczaka,  ale  jakoś  nie  mogła  zmusić  się  do  jedzenia. 

Wolno żuła prawie zimne mięso. Podeszła do okna. Tuż za szybą zaczynała się 
ściana deszczu. Nie miała pojęcia, jak długo to potrwa, ale nie zanosiło się, aby 
w  najbliższym  czasie  się  rozpogodziło.  Ile  jeszcze  dni  spędzi  tu  uwięziona 
razem z Nickiem? Przez ostatni miesiąc prawie udało się jej doprowadzić swoje 
emocje do względnej równowagi, a teraz czuła, że ta krucha budowla może się 
rozsypać.

Zamyślona  patrzyła  na  szary  świat  na  zewnątrz,  kiedy  nagle  jej  uwagę 

background image

przyciągnęła niewielka brązowa plamka w pobliżu ganku. Wytężyła wzrok. Jak 
się  okazało,  mały  szczeniak  usiłował  wspiąć  się  na  schody,  ale  mimo 
nieustannych wysiłków, nie sięgał łapką nawet do krawędzi stopnia.

Andy  szybko  włożyła  kurtkę  i  wybiegła  na  dwór.  Na  twarz  spadały  jej 

grube krople deszczu, a silny wiatr szarpał włosy. Nie zważała na to. Podbiegła 
do schodów i wzięła na ręce ubłocone zwierzątko. Psiak drżał z zimna i strachu. 
Przytuliła go do siebie i czym prędzej wróciła do domu.

– Skąd się tam wziąłeś, biedaku – wyszeptała.
Spojrzał na nią ciepłymi, brązowymi oczami i już wiedziała, że wkradł się 

do  jej  serca.  Owinęła  go  troskliwie  dużym  ręcznikiem  i  powoli  rozcierała 
zziębnięte ciałko. Kiedy przestał się trząść, przeniosła go do kuchni i postawiła 
przed  nim  miskę  z  mlekiem.  Zanim  zdążyła  odwiesić  kurtkę  i  wrócić,  miska 
była prawie pusta.

–  Musiałeś  być  bardzo  głodny,  mój  mały.  –  Pogłaskała  go  delikatnie  i 

zapytała: – Chcesz jeszcze?

Piesek  polizał  jej rękę  ciepłym językiem, co  uznała  za odpowiedź,  więc 

nalała mu następną porcję mleka.

– Ty mała pokrako – powiedziała czule, obserwując, jak rozstawił krótkie 

nóżki  i  z  zapamiętaniem  chłeptał  mleko.  –  Pewnie  zgubiłeś  się  podczas  tej 
okropnej ulewy. Nie martw się, zaopiekuję się tobą.

Szczeniak  nie  miał  obroży,  więc  znalezienie  właściciela  było 

prawdopodobnie  niemożliwe.  Niespecjalnie  ją  to  zmartwiło.  Jako  dziecko 
zawsze chciała mieć psa, ale to było kolejne pragnienie, które na zawsze miało 
pozostać w sferze marzeń. Dobrze, że ten mały trafił  właśnie tutaj. Zatroszczy 
się o niego, a przy okazji dobrze, że będzie miała coś, co odciągnie jej uwagę od 
Nicka.

– Cieszę się, że tu jesteś – odezwała się ciepło, gładząc delikatną sierść. –

Nie  masz  pojęcia,  jaka  byłam  samotna  przez  ostatni  miesiąc.  Nie  miałam  się 
nawet do kogo przytulić. Będziesz ze mną spał, kochany, dobrze?

Nie usłyszała, kiedy drzwi się otworzyły, ale wściekły głos Nicka sprawił, 

że zdrętwiała.

– Z kim, do diabła, rozmawiasz?!

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Pełne złości pytanie sprawiło, że Andrea podskoczyła i przytuliła mocniej 

szczeniaka.  Obudzony  i  przestraszony  psiak  zaczął  drapać  jej  rękę  i  skomleć 
żałośnie.

– Spokojnie, maleńki, już dobrze – szeptała, głaszcząc go po mięciutkiej 

sierści. – Mówiłam do niego – odpowiedziała, spoglądając, na Nicka.

– Skąd się wziął ten pies? – zapytał już spokojniej.
– Znalazłam go  na  ganku, kiedy próbował schronić się przed deszczem. 

Czyż nie jest słodki?

– Więc to po prostu jakiś przybłęda? Jak możesz być tak niemądra, Andy? 

Mógł cię pogryźć.

Nick zbliżył się do niej szybkim krokiem, jakby miał zamiar odebrać jej 

psiaka. Odsunęła się i mocno przytuliła zwierzątko do siebie.

– Co chcesz zrobić? Wyrzucić go z powrotem na deszcz?
–  Nie,  zaniosę  go  do  szopy,  tam  sobie  wyschnie  –  zaproponował 

ugodowo.

– O, nie! Nie zgadzam się! To nie jest dobry pomysł. Żeby go nakarmić, 

będę  musiała  wyjść  na  deszcz  i  zmoknę.  On  zostaje  w  domu  –  powiedziała 
stanowczo.

Położyła  szczeniaka  na  ramieniu  i  poczuła,  że  liże  jej  policzek,  jakby 

wyczuł, że nowa właścicielka walczy o jego życie.

–  To  nierozsądne.  Jest  bardzo  mały  i  z  pewnością  jeszcze  nie  był 

szczepiony. A jeśli cię ugryzie?

–  Na  pewno  nie!  –  Potrząsnęła  głową  z  nieuzasadnioną  pewnością  i 

ostrożnie zerknęła na Nicka.

Widać było, że ciągle się złości.
–  Powinnaś  być  mądrzejsza.  Jesteś  cała  mokra,  i  to  pewnie  przez  tego 

kundla. Zjadłaś?

Rozejrzał  się  po  kuchni,  szukając  pustych  naczyń  i  w  tym  momencie 

Andy  przypomniała  sobie  o  kurczaku,  który  wciąż  leżał  na  talerzu.  Naprawdę 
chciała  go  zjeść,  ale  zajęła  się  ratowaniem  psiaka  i  zupełnie  zapomniała  o 
posiłku.

– Ja... Zaraz wszystko zjem.
– Lepiej idź się najpierw przebierz.
Andy nie spodobało się, że Nick traktuje ją jak dziecko. Już chciała mu 

odpowiedzieć  coś  ostrego,  ale  nagle  kichnęła  głośno  i  uznała,  że  sprzeciw nie 
ma sensu. W duchu musiała przyznać mu rację. Wstała bez słowa i zamierzała 
wyjść z kuchni.

– Tylko zostaw tu psa – zatrzymał ją Nick.

background image

– Na pewno nie! Pewnie wyrzucisz go na dwór. Piesek idzie ze mną.
– Ej, zaczekaj. Wątpię, czy ktoś zdążył nauczyć go czystości. Zabrudzi mi 

łóżko, a wtedy na pewno go wyrzucę.

Andy  uśmiechnęła  się  do  siebie  zadowolona.  Więc  milcząco  ustalili,  że 

szczeniak zostaje!

–  Nie  bój  się,  twoje  łóżko  będzie  bezpieczne  –  obiecała  i  przeszła  do 

pokoju.

Szukała  suchego  ubrania,  a  piesek  biegał  po  dywanie.  Niestety,  szybko 

okazało się, że jej pewność co do tego, że potrafi uchronić podłogi i meble Bess 
przed  szkodami,  była  bezpodstawna. Dwie  plamy  na  podłodze wyraźnie  jej  to 
uświadomiły. Szybko posprzątała bałagan i zabrała psa do łazienki. Kiedy oboje 
byli już wysuszeni, wróciła do kuchni dokończyć wreszcie jedzenie.

Nick stał przy oknie i wpatrywał się w nieustannie padający deszcz. Andy 

bez słowa usiadła przy stole, położyła sobie psiaka na kolanach i zaczęła jeść.

Kiedy skończyła, Nick usiadł na krześle obok niej.
– Masz jeszcze ochotę na ciastka? – spytał – Nie, dziękuję. Może zjem je 

na podwieczorek. Chciała wstać i zostawię go samego, ale nie bardzo wiedziała, 
gdzie  mogłaby  pójść.  Nie  miała  nastroju  na  oglądanie  nudnych  programów  w 
telewizji.

–  Co  zamierzasz  z  nim zrobić?  –  zapytał Nick.  Spojrzała na  rozkosznie 

pomrukującego na jej kolanach pieska i podrapała go za uchem.

– To chyba jasne? Zatrzymam go.
– Dlaczego?
– Jak każde dziecko, zawsze chciałam mieć psa. Ale ani w internacie, ani 

w rodzinach zastępczych nie pozwalano nam trzymać zwierząt. – Zamyśliła się 
na chwilę, jakby wspominała dawne czasy. – Pierwszy raz w życiu mogę mieć 
psa. Sam do mnie przyszedł, nie mogłabym go teraz nikomu oddać, poczułby się 
zdradzony – tłumaczyła ze smutkiem w głosie, nie patrząc na Nicka. Po chwili 
dodała raźniejszym tonem: – Jak myślisz, jak powinnam go nazwać?

–  Może  Szczur?  W  tej  chwili  wygląda  jak  przemoknięty  szczur  –

zaproponował żartobliwie.

–  Nick! – zawołała bez złości, bo wiedziała, że tylko się z nią drażni. –

Zobaczysz, że wyrośnie z niego piękny pies. Jak myślisz, jaka to rasa?

–  Zdecydowanie  mieszana  i  myślę,  że  będzie  to  kawał  psa.  Będzie 

potrzebował dużo przestrzeni.

To nie była dobra wiadomość. Andy z trudem mogła  sobie pozwolić na 

obecne  mieszkanie,  a  zamiana  na  coś  większego  z  powodu  psa  była  nie  do 
pomyślenia.

– Ale zanim urośnie, upłynie trochę czasu, prawda? Zaniepokojenie w jej 

głosie musiało być bardzo wyraźne, bo Nick spojrzał na nią z uwagą, a po chwili 
powiedział:

background image

– Nie martw się. Znajdę ci dom, nawet z ogrodem, żeby pies miał gdzie 

biegać.

–  O  nie!  –  zaprotestowała  gwałtownie.  –  Nie  mogę...  nie  możesz... 

Nieważne, poradzę sobie.

– Jak? Jak sobie poradzisz, Andy? – spytał Nick, chwytając ją za rękę. – I 

co złego jest w tym, że chcę ci pomóc? Jestem twoim mężem.

–  Nie  wiem  jeszcze,  jak  to  zrobię,  ale  na  pewno  sobie  poradzę. 

Przypominam ci, że zaledwie przed godziną oskarżałeś mnie, że chcę zabrać ci 
wszystko. Ciesz się więc, że tego nie robię.

Wyrwała się i wstała.
– Dokąd idziesz?
– Do salonu.
Słyszała,  jak  wkładał  naczynia  do  zlewu  i  cieszyła  się,  że  znalazł  sobie 

jakieś zajęcie. Jego obecność była ostatnią rzeczą, o jakiej marzyła. Nie chciała 
się z nim kłócić, zwłaszcza jeśli mieli pozostać tu uwięzieni jeszcze przez jakiś 
czas, ale nie miała zamiaru pozwolić, aby przejął kontrolę nad jej życiem.

Niestety, jej ulga  była krótkotrwała. Zdążyła poleżeć sobie wygodnie na 

sofie razem ze szczeniakiem całe dwie minuty, kiedy zjawił się Nick.

– Chcesz, żebym włączył telewizor?
–  Nie,  dziękuję.  Chyba  że  ty  chcesz  coś  obejrzeć  –  odpowiedziała 

uprzejmie.

– Nie.
Usiadł w wielkim fotelu ciotki Bess i patrzył na nią.
Andy  gorączkowo  szukała  bezpiecznego  tematu,  niezwiązanego  ze 

stanem jej finansów, z jej przyszłością i ich małżeństwem.

– Nadal nie mam imienia dla pieska.
–  Szkoda,  że  nie  wiemy,  jak  Noe  wołał  na  psy,  które  zabrał  na  arkę. 

Jesteśmy prawie w tej samej sytuacji.

To podsunęło jej pewną myśl...
–  Dzięki,  Nick!  Nazwę  go  Noe!  Nie  sądzisz,  że  to  świetne  imię?  –

Pocałowała szczeniaka w mokry nosek i podrapała go za uchem. – I co ty na to, 
Noe?  Podoba  ci  się?  Na  pewno  będziesz  dzielnym  pieskiem,  tak  jak  twój 
biblijny poprzednik. Przetrwałeś potop!

–  Z  twoją  pomocą.  Mam  nadzieję,  że  rozumie,  że  to  twojej  dobroci 

zawdzięcza życie.

–  Na  pewno,  to  bardzo  mądry  piesek!  –  powiedziała  z  przekonaniem 

Andy. Nagle coś przyszło jej do głowy... – Myślisz, że to chłopiec? Nigdy nie 
miałam psa i dlatego...

Nick wstał z fotela, wziął psa i obejrzał go dokładnie.
– Tak, to facet – zapewnił, oddając Andy szczeniaka.
– A ty miałeś psa, kiedy byłeś mały? – spytała zaciekawiona.

background image

Przez  chwilę  myślała,  że  jej  nie  odpowie.  Podczas  ich  krótkiego 

małżeństwa rzadko rozmawiali na temat jego przeszłości. W końcu jednak oparł 
się wygodnie i powiedział:

– Tak, zdechł, kiedy miałem siedemnaście lat.
– Jak miał na imię?
– Barney.
–  Miałeś  potem  innego  psa?  –  pytała  podekscytowana,  że  może 

dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

– Nie.
– Dlaczego?
– Wkrótce wyjechałem do szkoły. To nie byłby dobry pomysł.
– Bess na pewno by się nim zajęła.
– Po prostu nie chciałem mieć drugiego psa – uciął zdecydowanie.
Andy  wiedziała  już,  że  nie  usłyszy  całej  historii,  ale  postanowiła  nie 

rezygnować zbyt łatwo.

– Czy Barney zdechł ze starości?
–  Nie.  Włączmy  lepiej  telewizor,  może  będzie  coś  ciekawego  –

zaproponował, nie patrząc na nią, ale nie ruszył się z fotela.

– Dlaczego zdechł? – dopytywała się Andy.
Nick  powoli  podniósł  wzrok  i  popatrzył  na  nią.  Jego  spojrzenie  było 

lodowate.

– Mój ojciec go przejechał, kiedy wracał pijany do domu. Gdy zobaczył, 

co się stało, zakopał go. Powiedział mi to rano przy śniadaniu.

Andy drgnęła zaskoczona. Zrobiło się jej bardzo przykro. Nigdy dotąd nie 

przypuszczała,  że  Nick  może  nosić  w  sobie  tak  bolesne  rany.  Życie  z  ojcem 
pozbawionym wrażliwości na pewno nie było łatwe ani przyjemne.

– Nick, przepraszam... Nie wiedziałam.
– To było dawno temu – odparł chłodno.
–  Ale...  –  Chciała  coś  powiedzieć,  jednak  jego  spojrzenie  ją 

powstrzymało. Pochyliła głowę i pogłaskała psa. – Chcesz go potrzymać?

– Nie. Nie jestem już małym chłopcem, Andy. To nie psa chcę przytulić.
Znowu  dotknęli  zbyt  niebezpiecznego  tematu.  Głośno  wciągnęła 

powietrze i próbowała uspokoić bijące gwałtownie serce. Nie wiedziała, czy to z 
powodu  bolesnych  wspomnień  Nicka,  czy  raczej  przez  pamięć  dotyku  jego 
gorących rąk...

– Nie, Nick – odpowiedziała w końcu wolno.
–  Ale  dlaczego?  Nawet  jeżeli  chcesz  się  ze  mną  rozwieść,  to  na  razie 

jesteśmy małżeństwem. Moglibyśmy jeszcze nacieszyć się sobą.

W jego oczach znów pojawił się znajomy upór.
–  Ale  ja  nie  chcę.  I  dlatego  nie  nacieszymy  się  sobą,  jak  to  nazwałeś. 

Jedynie tobie takie relacje sprawiają przyjemność.

background image

Celowo nie patrzyła na niego. Miała nadzieję, że nie zauważy, że kłamie. 

Ona  przecież  też  czerpała  z  tego  przyjemność,  ale  potem  zwykle  żałowała,  że 
ich małżeństwo tak wygląda.

–  Nie  mów,  że  nie  było  ci  dobrze,  kiedy  się  kochaliśmy,  Andy.  Nie 

uwierzę ci – powiedział.

–  Możesz  wierzyć,  w  co  chcesz  –  odparła,  niezadowolona,  że  odkrył 

prawdę. – Nic ci już nie powiem. Po prostu zostaw mnie samą.

Ku jej zaskoczeniu, bez protestów spełnił tę prośbę.

Resztę  popołudnia  Andy  spędziła  w  salonie,  bawiąc  się  z  psem,  dopóki 

szczeniak się nie zmęczył. Nagle wskoczył na sofę, położył się i zamknął oczy. 
Na początku przestraszyła się, że coś mu się stało, ale uspokoiła się, słysząc jego 
spokojny  oddech.  Przypomniała  sobie,  że  podobnie  zasypiają  zmęczone  małe 
dzieci – zupełnie nagle, podczas zabawy.

Ona  też  z  ulgą  wyciągnęła  się  na  sofie.  Miała  ochotę  uciąć  sobie  małą 

drzemkę.  Od  kiedy  zaszła  w  ciążę,  miała  zdecydowanie  mniej  energii.  Tak, 
lepiej  się  zdrzemnie,  zamiast  rozmyślać  o  Nicku  i  wszystkich  piętrzących  się 
przed nią problemach.

Spała  około  godziny,  a  kiedy  się  obudziła,  pierwszą  myślą  było 

wspomnienie  psa  Nicka.  Wolała  sobie  nie  wyobrażać,  jakie  Nick  musiał  mieć 
dzieciństwo  z  takim  ojcem.  Cała  ta  historia  zrobiła  na  niej  bardzo  smutne 
wrażenie, ale była zadowolona, że przy okazji dowiedziała się czegoś o rodzinie 
męża.

Zamyśliła się. Sama nigdy nie przepadała za alkoholem, czasami wypijała 

lampkę wina. Nick nigdy nie pił nawet kropli. To ją zaskoczyło. Pewnego razu 
spytała  go  o  to,  ale  odpowiedział,  że  prowadzi  i  nie  pije.  Pijany  kierowca 
spowodował wypadek, w którym zginęli jej rodzice i od tej pory jej życie było 
rozpaczliwie  samotne,  więc  spodobała  się  jej  jego  konsekwencja  i  poczucie 
odpowiedzialności.  Nie  miała  jednak  pojęcia,  że  był  też  inny  powód  jego 
abstynencji.

Myślała  o  tym,  jak  smutne  musiało  być  dzieciństwo  Nicka.  Nie  stracił 

wprawdzie obojga rodziców, jak ona, ale życie z takim ojcem na pewno nie było 
szczęśliwe. Żałosne popiskiwanie Noego przerwało te smutne rozmyślania.

– Cześć, kochany. Obudziłeś się? Ja też już wstałam. Spojrzała na zegarek 

i  uświadomiła sobie,  że  czas  coś  zjeść.  Wzięła  szczeniaka  na  ręce  i  poszła  do 
kuchni. Nick układał pasjansa na stole.

– Nie wiedziałam, że Bess ma karty – powiedziała zdziwiona.
Zerknął na nią w milczeniu i wrócił do układania.
– Wychodzi? – spytała żartobliwie. Chciała poprawić mu humor. Jego zły 

nastrój nie powinien zatruć całego popołudnia.

– Nie.

background image

Westchnęła i otworzyła lodówkę.
– Jesteś głodna? – spytał.
–  Trochę...  Pomyślałam,  że  przygotuję  coś  dobrego.  Jeśli  potrzymasz 

Noego,  mogę  zrobić  zapiekankę  z  indykiem  –  zaproponowała  z  miłym 
uśmiechem.

Spojrzał na nią zdziwiony.
– Twój pies nie może siedzieć na podłodze?
–  Nie,  będzie  mi  się  kręcił  pod  nogami  i  przeszkadzał.  Poza  tym,  on 

jeszcze  ciągle  się  boi.  –  Pogłaskała  szczeniaka  i  chciała  podać  go  Nickowi.  –
Proszę...

–  To  może  zamknij  go  w  sypialni  –  zaproponował  Nick,  wyraźnie 

wzbraniając się przed wzięciem Noego na ręce.

– Będzie skomlał, a tego nie wytrzymam.
Nick nie zareagował. Zajął się z powrotem kartami i nic nie odpowiedział. 

Andrea  stała  przez  chwilę  i  obserwowała  go,  nie  odzywając  się.  Po  kilku 
sekundach ułożył ostatnią kartę i powiedział:

– No dobrze, daj mi tego cholernego psa.
– Ale musisz obiecać, że będziesz dla niego miły – ostrzegła i przezornie 

nie czekając na odpowiedź, podała mu szczeniaka. – Tylko musisz go głaskać, 
żeby nie skamlał, bo to mnie rozprasza i jeszcze pokaleczę się przy krojeniu!

Po  chwili  zaskoczona  zauważyła,  że  Nick  spełnił  jej  prośbę  –  przytulał 

psa i głaskał go delikatnie.

–  Dobrze,  że  nie  mamy  dzieci.  Rozpuściłabyś  je  do  cna.  Drgnęła  na  te 

słowa, ale na szczęście nie patrzył na nią. Ze smutkiem w oczach odwróciła się i 
zaczęła przygotowywać jedzenie. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu. Już po kilku 
minutach zapiekanka była gotowa i mogli siadać do stołu.

Kiedy sprzątali po posiłku, spytała:
– Może masz ochotę zagrać w karty zamiast oglądać telewizję?
– A w co chcesz zagrać?
– Możemy zagrać w pokera.
–  Może  być  poker.  Zagramy  na  pieniądze?  Zdziwiła  się,  że  tak  szybko 

zgodził  się  na  jej  propozycję.  Nigdy  wcześniej  nie  grali  razem  w  karty.  Po 
chwili zastanowienia stwierdziła, że tak naprawdę w ciągu ostatnich dwudziestu 
czterech godzin spędzili razem więcej czasu i częściej rozmawiali niż w ciągu 
poprzednich sześciu miesięcy małżeństwa.

– Nie, nie na pieniądze. Może o to, kto jutro gotuje?
– Umowa stoi. Po pierwsze dlatego, że wiem, że wygram, a po drugie, bo 

uważam, że lepiej gotujesz.

– Jesteś strasznie pewny siebie. Muszę cię jednak uprzedzić, że też nieźle 

sobie radzę z kartami.

Spojrzał  na  nią  tym  typowo  męskim  wzrokiem,  w  którym  kryła  się 

background image

pewność zwycięzcy.

Wzięła  karty  ze  stołu  i  potasowała  je.  Noe  siedzący  na  jej  kolanach 

dotknął nosem talii i przepchnął ją jak wytrawny gracz.

–  Myślisz,  że  sobie  poradzisz?  –  spytał  Nick,  uśmiechając  się.  –  Nawet 

Noe ci nie pomoże. Już przegrałaś.

Niezrażona Andy rozdała karty.
–  Jeszcze  zobaczymy.  Ten  się  śmieje...  Zaczynaj.  Parę  godzin  później 

Andrea musiała przyznać się do porażki. Nick wygrał, choć niewielką przewagą. 
Ale  przynajmniej  miło  spędzili  czas.  Nick  był  zrelaksowany,  uśmiechał  się 
zadowolony ze zwycięstwa.

– No dobrze, przegrałam, ale prawie wygrałam – stwierdziła przewrotnie.
–  Masz  rację.  Jesteś  lepszym  graczem,  niż  sądziłem.  Następnym  razem 

będę ostrożniejszy.

– Byłeś przekonany, że poradzisz sobie ze mną bez trudu?
–  Muszę  przyznać,  że  tak  –  powiedział,  nagle  poważniejąc.  –  Tak  jak 

wtedy, kiedy się z tobą żeniłem.

Nie  wiedziała,  jak  powinna  zareagować  na  te  słowa.  Spojrzała  w  jego 

niebieskie  oczy  i  zaskoczył  ją  wyraz  bólu,  jaki  w  nich  zobaczyła.  Nic  nie 
odpowiedziała, nie chciała go urazić.

–  Myślę,  że  czas  już  iść  spać  –  odezwała  się  po  chwili  milczenia.  –

Wyprowadzę Noego i zobaczę, czy czegoś się dziś nauczył.

Wzięła  psa  i  wyszła  z  nim  na  ganek.  Stała  tam  chwilę  zamyślona  i 

obserwowała Noego obwąchującego deski. Nagle uświadomiła sobie, że już nie 
pada.  Wyszła  dalej  i  spojrzała  w  niebo.  Po  raz  pierwszy  od  dłuższego  czasu 
ujrzała gwiazdy.

– Nick! Chodź tu szybko! Wybiegł z domu przestraszony.
– Coś ci się stało?!
– Nie, spójrz!
– Co?
–  Nick, spójrz na niebo! Widzisz gwiazdy? Już nie pada. Myślisz, że to 

naprawdę koniec?

Uspokojony położył rękę na jej ramieniu. Poczuła się taka szczęśliwa, że 

oparła się o niego.

– Nie wiem, ale wykorzystam to i sprawdzę, czy dam radę naprawić dach.
Puścił ją i zszedł po schodach.
– Teraz? W takich ciemnościach? – zdziwiła się.
– Bess ma świetną latarkę. Mogłabyś ją przynieść? Leży w spiżarni. – I 

nie czekając na odpowiedź, przeszedł przez ogród do szopy.

– Ale...
Andy chciała coś powiedzieć, lecz uzmysłowiła sobie, że Nick już jej nie 

słucha. Posłusznie ruszyła po latarkę. Może potem uda się go przekonać, że to 

background image

nierozsądne.

Zostawiła  szczeniaka  na  ganku  i  szybko  pobiegła  do  spiżarni.  Kiedy 

wróciła, Noe odnalazł schody i był właśnie w połowie drogi na dół.

– Noe, stój – krzyknęła i z satysfakcją zauważyła, że zareagował na swoje 

imię.

– Przyniosłaś latarkę? – krzyknął Nick z szopy.
– Tak.
Podniosła psiaka i zeszła po schodach. Weszła do szopy, włączyła latarkę 

i  obejrzała  wnętrze.  Nick  wymruczał  jakieś  podziękowania  i  podszedł  do
stojącej pod ścianą drabiny.

– Nick, uważam, że nie powinieneś naprawiać tego dachu po nocy. Może 

ci się coś stać.

–  Nie  bądź  niemądra,  Andy.  To  nie  jest  nic  skomplikowanego.  A  jeśli 

znowu zacznie padać, przeciek się powiększy.

– To może posłuchamy prognozy i będziemy wiedzieli, na czym stoimy. 

Wtedy zobaczymy, czy możemy poczekać do jutra.

–  Kochanie,  kiedy  patrzyłaś  na  gwiazdy,  nie  zauważyłaś  widocznie,  że 

było je widać tylko na wschodzie. Od zachodu znów idą deszczowe chmury.

–  Masz  rację  –  przyznała  z  namysłem.  –  Ale  przecież  ganek  Bess 

wychodzi na wschód. Więc jak mogłam widzieć, co się dzieje na zachodzie?

– A ja spojrzałem. Na zachodzie jest ciemno i tylko co jakiś czas pokazują 

się błyskawice. Jak myślisz, czy to oznaka końca deszczu?

– Nie – wymamrotała przybita.
– Przesuń się – powiedział, biorąc drabinę, młotek i parę dachówek.
– Pomóc ci?
– Nie, tylko poświeć mi trochę. Poza tym przecież musisz pilnować psa. 

Dlaczego go ze sobą wzięłaś?

–  Musiałam  go  zabrać, kiedy poszłam po  latarkę,  przygotowywał się na 

podbój zachodniej części świata.

Nick uśmiechnął się lekko i wrzucił do kieszeni jeszcze kilka gwoździ.
Poszli  w  kierunku  domu.  Nick  przystawił  drabinę  do  ściany.  Andrea 

spojrzała w górę i drgnęła przestraszona. Chociaż dom Bess był niewysoki, miał 
bardzo  stromy  dach.  Nie  wydawało  się  jej,  żeby  wchodzenie  tam,  zwłaszcza 
nocą, było najlepszym pomysłem.

–  Poradzę  sobie  sam,  możesz  wracać  do  domu  –  powiedział  Nick, 

oceniwszy sytuację.

–  Chyba  żartujesz.  Nie  będę  siedziała  przed  telewizorem,  kiedy  ty  tutaj 

ryzykujesz życie.

– Nie przesadzaj. Po prostu uszczelniam dach. To nic takiego. Poza tym 

chciałaś obejrzeć prognozę pogody – tłumaczył ciepłym i miłym tonem.

Włożył narzędzia do przedniej kieszeni i zamocował młotek przy pasku. 

background image

Potem wziął dachówki pod rękę i uśmiechnął się do Andy.

Omal się  nie  rozpłakała. To był  znowu  kochany, dobry Nick,  ten,  który 

zdobył jej serce i z którym chciała dożyć starości. Miała ochotę rzucić mu się na 
szyję  i  błagać,  żeby  jej  nie  zostawiał.  Ale  nie  mogła.  Im  dłużej  byli 
małżeństwem, tym rzadziej widziała ten uśmiech. Nick z każdym dniem stawał 
się coraz bardziej niedostępny i spięty.

Cofnęła się i podała mu latarkę.
– Proszę.
Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
– Coś się stało?
– Nie, wszystko w porządku. Tylko... uważaj na siebie.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

– Zawsze uważam – zapewnił ją. – Odsuń się od drabiny.
– Może lepiej przytrzymam ci ją, żeby nie upadła – zaproponowała.
– To chyba nie będzie konieczne. Wygląda dość pewnie. – Poprawił sobie 

spodnie i zaczął się wolno wspinać.

Andy  przeniosła  szczeniaka  w  głąb  ganku  i  kazała  mu  zostać,  sama 

natomiast wróciła na poprzednie stanowisko i chwyciła mocno drabinę.

Gdy  Nick  dotarł  do  rynny  otaczającej  dach,  odetchnęła  z  ulgą. 

Natychmiast jednak przypomniała sobie, że zabawa dopiero się zaczyna. Wolno 
przesuwał się po krzywiźnie dachu, a kiedy już doszedł do niewielkiej szczeliny, 
ostrożnie  zmienił  pozycję  i  zaczął  wyciągać  z  kieszeni  poupychane  tam 
narzędzia. Nagle coś wyślizgnęło mu się z ręki i z dachu w podskokach stoczył 
się duży gwóźdź.

Andrea  odskoczyła  na  bok  i  na  szczęście  nic  jej  się  nie  stało.  Niestety, 

Nick, śledząc tor gwoździa, wychylił się w dół i zauważył ją.

– Uciekaj stąd, Andy! Miałaś stać na ganku!
– Trzymam ci drabinę.
– Zostaw ją! To mógł być młotek!
Trudno  było  nie  przyznać  mu  racji.  Andy  odsunęła  się  niechętnie  i 

wycofała kilka  kroków  dalej.  Teraz  była  na  tyle  bezpieczna, że  nic  nie  mogło 
spaść jej na głowę, a jednocześnie widziała, co się dzieje na dachu.

–  No  dobrze,  możesz  tam  zostać,  ale  nie  podchodź  nawet  centymetr 

bliżej! – Nick potrząsnął głową zirytowany jej uporem i zabrał się do pracy.

Oceniając  sytuację  z  tej  odległości,  wyglądało  na  to,  że  całkiem  dobrze 

sobie  radzi.  Musiała  przyznać,  że  znowu  pozytywnie  ją  zaskoczył.  Nie 
podejrzewała go o takie umiejętności. Ciekawe, jakie jeszcze zalety ukrywał...? 
Nie ujawnił ich zbyt wiele w czasie ich krótkiego małżeństwa.

Wkrótce Nick skończył łatanie dziury i ostrożnie spakował narzędzia do 

kieszeni. Powoli ześlizgiwał się w dół, kiedy nagle stracił równowagę i zaczął 
spadać.  W  ostatniej  chwili  udało  mu  się  złapać  rynny  i  to  uchroniło  go  przed 
upadkiem na ziemię.

Andy  podbiegła  szybko,  gorączkowo  zastanawiając  się,  jak  może  mu 

pomóc.

– Nick?! Wszystko w porządku?
– W porządku. Odsuń się stąd, Andy!
– Nie bądź śmieszny, przystawię ci drabinę.
– Sam do niej sięgnę, wracaj na ganek! Próbował przesunąć się w tamtą 

stronę,  nie  wyglądało jednak na  to,  aby  miał sobie  poradzić. Andrea,  niewiele 
myśląc,  złapała  drabinę  i  z  trudem  przydźwigała  ją  bliżej  Nicka.  Wisiał  na 

background image

dachu,  trzymając  się  kurczowo  rynny,  więc  nie  bardzo  mógł  protestować. 
Ostrożnie postawił nogę na  górnym szczeblu i  zaczął wolno schodzić. Był już 
prawie na ziemi, kiedy nagle runął w dół razem z drabiną.

W  pierwszej  chwili  Andy  nie  bardzo  wiedziała,  co  się  stało,  a  fakt,  że 

oboje  wylądowali  w  błotnistej  mazi,  wcale  nie  pomagał  jej  zorientować  się  w 
sytuacji. Po chwili poczuła na swojej twarzy mokry dotyk małego, szorstkiego 
języczka, i to błyskawicznie ją orzeźwiło.

– Noe, kto pozwolił ci zejść z ganku! – zawołała, wciąż leżąc na ziemi. 

Spojrzała w górę i zobaczyła wykrzywioną z bólu twarz Nicka. Leżał w dziwnej 
pozycji, najwyraźniej starając się utrzymać na sobie drabinę i jednocześnie nie 
opaść na Andy całym ciężarem ciała. – Nick? Nic ci się nie stało?

– Do cholery, Andy, mówiłem ci, żebyś nie podchodziła! Nie zgniotłem 

cię? – spytał z troską.

– Nie, ze mną wszystko w porządku.
To  przypomniało  jej,  że  jest  jeszcze  ktoś,  kto  mógł  ucierpieć  na  skutek 

tego  upadku.  Poruszyła  się  delikatnie,  ale  nie  czuła  żadnego  bólu.  Miała 
nadzieję,  że  dziecku  nic  się  nie  stało.  Ostatecznie  to  było  tylko  miękkie 
lądowanie w błocie.

Podniosła  się  ostrożnie  i  spojrzała  z  niepokojem  na  Nicka 

przygniecionego ciężką drabiną.

– Jesteś pewien, że nic ci nie jest?
– Nie jestem. Strasznie boli mnie kostka.
Z  wysiłkiem  odrzucił  drabinę  i  wstał,  wspierając  się  na  ramieniu  Andy. 

Próbował postawić nogę, ale twarz wykrzywiła mu się z bólu.

– Dasz radę iść? – spytała zaniepokojona.
– Mam nadzieję – wystękał.
– Myślisz, że jest złamana?
– Chyba nie. To pewnie tylko skręcenie.
Andy  odetchnęła  z  ulgą.  Jej  wiedza  medyczna  ograniczała  się  do 

umiejętności przyklejania plastrów z opatrunkiem.

– Oprzyj się na mnie, musimy dotrzeć do domu. To tylko kilka kroków.
Stękając z wysiłku, z trudem dokuśtykał do ganku i powoli wspiął się po 

schodach. Reszta była już prosta. Skacząc na zdrowej nodze, dotarł do łazienki i 
zaczął się rozbierać.

Z tym powinien  już sobie sam poradzić, pomyślała Andrea. Do tej pory 

pomagała  mu  na  każdym  kroku,  ale  nawet  miłosierdzie  miało  swoje  granice. 
Prysznic z Nickiem zdecydowanie je przekraczał.

– Chyba nie jestem ci już potrzebna. Zejdę na dół i poszukam ci czegoś 

do ubrania.

Po kilku minutach wróciła, otworzyła drzwi łazienki i cisnęła na podłogę 

kłąb ciuchów.

background image

– Znalazłam coś, w co powinieneś się zmieścić – zawołała niewinnie.
Nie  mogła  się  doczekać,  kiedy  zobaczy  go  wystrojonego  w  to,  co 

przygotowała. Koszulka z wielkim, czerwonym sercem na środku była wściekle 
różowa  i  służyła  Bess  do  spania,  ale  miała  ogromną  zaletę  –  powinna  w 
znacznym stopniu okryć imponujące ciało Nicka.

Zza  drzwi  łazienki  dobiegły  mamrotane  pod  nosem  przekleństwa.  Andy 

zachichotała cicho.

–  Naprawdę  nie  znalazłaś  nic  innego?  –  spytał  podejrzliwie  Nick, 

wychodząc z łazienki.

–  Tylko  to  było  czyste  i  wystarczająco duże  –  odparła  niewinnie.  –  Jak 

kostka?

– Boli, ale mam nadzieję, że jak się położę, będzie trochę lepiej. Dam już 

sobie radę – dodał uspokajająco. – Idź się myć, jesteś cała mokra i zabłocona.

Andy  patrzyła  chwilę,  jak  Nick  oddala  się  do  sypialni,  a  ponieważ 

rzeczywiście  dość  dobrze  sobie  radził,  wzięła  Noego  na  ręce  i  weszła  do 
łazienki. Obojgu przyda się ciepły prysznic.

Szczeniak  nie  był  zachwycony  zabiegami  higienicznymi,  ale  kiedy  po 

kwadransie weszli do sypialni Nicka, wyglądali dużo lepiej.

Andrea położyła Noego na łóżku i znikła w korytarzu. Po chwili wróciła, 

niosąc grubą narzutę.

– Zrobię ci wysokie oparcie pod stopę – wyjaśniła.
– To chyba niezły pomysł – wymamrotał wyraźnie sennym głosem.
Z  narzuty  i  kilku  koców  zbudowała  solidną  podpórkę  i  ostrożnie 

umieściła  tam  nogę  Nicka.  Następnie  zmoczyła  ręcznik  i  owinęła  kostkę 
zimnym kompresem.

– Auu! – zawołał całkiem rześko. – Co robisz?!
– Leż spokojnie – pouczyła go surowo. – Leczę cię.
– Uważasz, że odmrożenie jest lepsze niż skręcenie?
– Ciekawe, co powiesz jutro rano, kiedy noga ci spuchnie jak balon.
Poprawiła ręcznik, wzięła Noego na ręce i skierowała się do drzwi.
– Andy... – za plecami usłyszała cichy głos. – Może lepiej by było, żebyś 

tu spała...? Na wypadek, gdybym potrzebował czegoś w nocy...

Przez  chwilę już zamierzała  się zgodzić, ale  spojrzała w  jego niebieskie 

oczy i wrócił jej rozsądek.

–  To  chyba  nie  jest  najlepszy  pomysł.  W  razie  czego,  zawsze  możesz 

mnie zawołać.

Widziała,  że  nie  był  zachwycony  jej  zdecydowaną  odmową,  ale  nie 

protestował. Zgasiła mu światło i przeszła do salonu. Ją też wyczerpał dzisiejszy 
dzień, marzyła jedynie o tym, żeby wreszcie się położyć.

Obudziło ją delikatne trącanie w okolicy brzucha. Leniwie otworzyła oczy 

background image

i  zobaczyła,  że  Noe  już  wstał  i  najwyraźniej  miał  ochotę  na  zabawę.  Szybko 
sięgnęła po biszkopty, które przygotowała sobie już wczoraj wieczorem i usiadła 
na łóżku..

Szczeniak wepchnął się jej na kolana i uparcie domagał się ciastek.
–  No,  mój  mały,  chyba  będziemy  musieli  na  serio  wziąć  się  za  twoje 

wychowanie!  –  Starała  się  mówić  surowo,  ale  Noe  pogryzał  biszkopty  i  nie 
wydawał się ani odrobinę zawstydzony.

Po  chwili  Andy  wypuściła  psa  na  chwilę  na  dwór  i  cicho  podeszła  do 

drzwi sypialni. Jedyne, co usłyszała, to potężne odgłosy chrapania. Zabrała więc 
Noego z ganku, wróciła do łóżka i włączyła telewizor. Postanowiła poczekać ze 
śniadaniem, aż Nick wstanie.

Prawie  wszystkie  kanały  nadawały  relacje  z  powodzi,  jaka  nawiedziła 

okolicę.  Reportaże  ukazywały  zalane  domy,  ludzi  koczujących  na  dachach  i 
czekających  na  pomoc,  zerwane  mosty,  zniszczone  drogi.  Andy  z  ulgą 
pomyślała, że ich sytuacja nie jest jeszcze najgorsza.

Wpatrzona w ekran nie usłyszała, że Nick wszedł do pokoju.
– Ciągle pada? – spytał.
– Niestety, tak. Jak się czujesz?
– Dziś dużo lepiej, a ty?
– Jestem trochę zmęczona, to wszystko. Kostka ci nie spuchła?
–  Tylko  trochę,  widocznie  twoje  okłady  pomogły.  Wstała  w  kanapy  i 

podała mu pieska.

– Kładź się tutaj i pilnuj Noego, a ja tymczasem zrobię śniadanie.
–  Nie  jestem  inwalidą,  Andy,  nie  musisz  mnie  obsługiwać.  Sama  też 

dostałaś wczoraj w kość.

–  Ale  u  mnie  skończyło  się  na  kilku  siniakach.  Bądź  grzeczny  i  leż  –

ucięła zdecydowanie.

Rozbijając jajka, rozmyślała o Nicku. Troszczył się o nią, i to było bardzo 

miłe,  ale  jednocześnie  był  to  jeden  z  niewielu  ludzkich  odruchów,  jakie 
okazywał. Nigdy nie pozwolił, aby odpłaciła mu się tym samym. Tak jakby się 
bał,  że  pozwalając,  by  się  nim  opiekowała,  okaże  słabość.  Chociaż  musiała 
przyznać, że tutaj i tak był bardziej uległy niż w Chicago. Tam jak ognia unikał 
wszelkich wspomnień i poważnych rozmów.

–  Pomóc  ci?  –  zawołał  z  salonu,  i  to  zmusiło  ją  do  powrotu  do 

rzeczywistości.

W samą porę, jeszcze chwila, a jajka ścięłyby się na wiór. Nalała soku do 

szklanek i rozłożyła jajecznicę na talerze.

–  Przepraszam,  że  tyle  to  trwało  –  powiedziała,  wchodząc  z  tacą  do 

salonu.

– Nie skarżę się. Po prostu niepokoję się, kiedy długo cię nie widzę.
–  Wolę  więc  sobie  nie  wyobrażać,  co  musiałeś  przeżywać  w  Chicago. 

background image

Trwałeś w stanie permanentnego strachu – odparła zjadliwie.

Rzucił jej chłodne spojrzenie znad uszu Noego i powiedział:
– Tam wiedziałem, że jesteś bezpieczna.
Nie odezwała się. Bezpieczna? Co to właściwie tak naprawdę znaczy?
– A gdzie boczek? – zapytał po chwili milczenia.
–  Przepraszam,  z  pośpiechu  o  nim  zapomniałam  –  skłamała.  Wolała się 

nie przyznawać, że zapach smażonego bekonu wydłużyłby czas oczekiwania na 
posiłek.

Zjedli  śniadanie  i  Nick  sięgnął  po  pilota.  Przerzucał  kanały,  szukając 

czegoś ciekawego, ale poranne programy na każdej stacji wyglądały podobnie –
same  powtórki  starych  filmów  albo  nudne,  specjalistyczne  programy 
edukacyjne.

Andy, wygodnie rozciągnięta w wielkim fotelu, ponownie zasnęła.
– Andy?
– Hmmm? – mruknęła przez sen.
–  Na  pewno  nic  ci  nie  jest?  Śpisz  już  kilka  godzin.  Otworzyła  oczy  i 

zobaczyła Nicka pochylonego nad nią z zatroskanym wyrazem twarzy.

– Naprawdę? Która godzina?
– Już prawie południe. Jesteś pewna, że nic ci się wczoraj nie stało?
–  Absolutnie.  Po  prostu  lubię  sobie  czasami  uciąć  drzemkę.  Sam 

przyznasz, że program telewizyjny nie był zbyt wciągający.

– Mówisz tak, bo przegapiłaś audycję o uprawie brukselki. – Uśmiechał 

się, ale nadal wpatrywał się w nią uważnie.

–  Nawet  mi  tego  nie  mów,  bo  będę  żałować  przez  najbliższy  miesiąc. 

Lepiej  już  pójdę  zrobić  obiad.  Mam  swój  honor  i  zawsze  wywiązuję  się  ze 
zobowiązań.

Zostawiła Nicka w salonie i przeszła do kuchni. Przejrzała zapasy Bess, 

zastanawiając się,  co by z tego  stworzyć. Słyszała, że Nick nie zrezygnował z 
prób  znalezienia  w  telewizji  czegoś,  co  da  się  obejrzeć  i  nie  usypia  widza. 
Przyszło  jej  do  głowy,  że  to  jego  unieruchomienie  ma  swoje  dobre  strony  –
dzięki  temu  ona  może  zaszyć  się  w  kuchni  i  uciec  od  jego  niebezpiecznego 
uroku.

Kilka godzin później obiad był już dawno zjedzony, a Andy wyczerpały 

się wszystkie pomysły na prace, które można wykonywać z dala od salonu. Poza 
tym  miała  wrażenie,  że  Nick  przejrzał  jej  plany  i  zamierzał  je  pokrzyżować. 
Ciągle  wzywał  ją  do  siebie  i  wymyślał  coraz  bardziej  absurdalne  powody. 
Ostatnio oświadczył, że pilot mu się zawieruszył, a kiedy znalazła go na półce z 
książkami, usiłował jej wmówić, że sama go tam położyła.

W końcu poddała się, wróciła do salonu i wygodnie rozparła w fotelu.
Nick prawie zrósł się z pilotem, przerzucał kolejne kanały, ale wszędzie 

królowały opery mydlane.

background image

– Może lepiej coś poczytamy – zaproponował w końcu zrezygnowany.
– Dobry pomysł. Powiedz, na co masz ochotę, a coś ci tu znajdę.
– Może jakaś mroczna historia kryminalna. Wiesz, tajemnicze zabójstwo 

starego profesora, który nie miał żadnych wrogów...

– Nie ma sprawy – zaśmiała się Andy. – Ale znajdę ci coś, gdzie ofiarą 

będzie mężczyzna, inaczej nie będę mogła spać spokojnie.

Wstała z  fotela i  zaczęła wolno przeglądać książki na  półkach. Wybrała 

kilka  pozycji, kiedy  nagle  na  najniższej półce  zobaczyła albumy ze  zdjęciami. 
Zaciekawiona pochyliła się nad nimi. Bess nigdy nie pokazywała jej rodzinnych 
zdjęć, a Nick oczywiście unikał tego tematu. Andy wyciągnęła kilka fotografii, 
zastanawiając  się,  jak  je  obejrzeć  w  tajemnicy  przed  Nickiem.  Nie  miała 
wątpliwości, że nie byłby zachwycony.

Podała mu kryminały, a kiedy zaczął je przeglądać, ostrożnie wyciągnęła 

najgrubszy album i położyła go za kanapą.

– To przeczytam – usłyszała z tyłu głos Nicka. – Chcesz też coś?
– Nie, dzięki. Znalazłam sobie coś innego – odpowiedziała.
Odstawiła książki na miejsca, a sama rozsiadła się wygodnie na podłodze 

za kanapą. Miała nadzieję, że tu będzie bezpieczna. Wiedziała, że Nickowi nie 
spodobałoby się  to, co  robi, ale ciekawość była silniejsza. Może w ten sposób 
dowie się czegoś o jego dzieciństwie i lepiej go zrozumie?

Zdjęcia były bardzo stare, w większości czarno-białe.
Typowe obrazki sprzed lat, na których nienaturalnie uśmiechnięci ludzie, 

wpatrzeni prosto w obiektyw, pozują u małomiasteczkowego fotografa. Jedna z 
fotografii  przedstawiała  młodą  parę.  Kobieta  była  trochę  podobna  do  Bess. 
Andy zastanawiała się, czy to  matka Nicka. Przyjrzała się  towarzyszącemu jej 
mężczyźnie i stwierdziła, że to musi być jego ojciec.

Oboje  byli  raczej  przystojni,  uśmiechali  się  i  patrzyli  sobie  w  oczy  z 

wielkim uczuciem. My też kiedyś tak na siebie patrzyliśmy, przypomniała sobie. 
Podniosła wzrok i zerknęła na Nicka, ale był pogrążony w lekturze. Przewróciła 
kartkę  i  skupiła  się  na  kolejnych  fotografiach.  Jedna  z  nich  przedstawiała 
radosną  parę  na  tle  niewykończonego  domu.  To  musiała  być  Bess  i  jej  mąż. 
Mimo zmarszczek i siwych włosów nadal miała ten sam ciepły uśmiech i nieco 
figlarne  spojrzenie.  Mąż  Bess  był  zażywnym,  niewysokim  blondynem  o 
radosnych, błyszczących oczach. Andrea mimowolnie uśmiechnęła się do niego. 
Szkoda, że nie zdążyła go poznać. Była pewna, że by się polubili.

Wróciła  do  poprzedniego  zdjęcia  i  z  uwagą  przyglądała  się  ojcu  Nicka. 

Jaki  był?  Czy  kochał  syna?  Patrzył  z  miłością  na  żonę,  ale  w  jego  postawie  i 
spojrzeniu  było  coś  zastanawiającego.  Wyglądał,  jakby  starannie  ukrywał 
własną niepewność.

– Co ty, do diabła, robisz!? – usłyszała nagle nad sobą podniesiony głos 

Nicka.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Drgnęła przestraszona i prawie wypuściła album z rąk.
–  Nick,  przestań  na  mnie  krzyczeć.  To  mnie  stresuje  –  odezwała  się 

najspokojniej, jak umiała.

– Gdzie to znalazłaś? – spytał ostro, ignorując jej prośbę.
– Na dolnej półce.
–  Nie  powinnaś  oglądać  tych  zdjęć.  To  moja  rodzina  i  moja  osobista 

sprawa.

–  Przypominam  ci,  że  do  czasu  rozwodu  to  jest  również  moja  rodzina. 

Rodzina,  o  której  nic  nie  wiem.  –  Przerwała  na  chwilę  i  patrzyła  na  niego 
uważnie. – Dlaczego, Nick? Dlaczego nigdy mi o niej nie opowiadałeś?

–  Jak  większość  rozsądnych  ludzi,  unikam  przykrych  tematów  –

odpowiedział chłodno.

– Wiem, że twoja matka zmarła przy porodzie, ale co z twoim ojcem?
Spojrzał na nią lodowatym wzrokiem i nic nie mówiąc, wrócił na kanapę.
– Nick, czy twój ojciec żyje? – nie ustępowała.
– Nie.
– Dlaczego zmarł? Był na coś chory?
– Andy, możesz przestać? – spytał rozdrażniony. – Próbuję czytać.
Było jasne, że nie zamierza zdradzać jej żadnych szczegółów ze swojego 

życia.  Przestała  więc  zadręczać  go  pytaniami  i  wróciła  do  oglądania  zdjęć. 
Najbardziej interesowały ją te z dzieciństwa Nicka. Na wielu bawił się z Bess, 
siedział na jej kolanach, wtulony w jej ramiona. Na niektórych był też Homer, 
mąż Bess. Tylko dwa zdjęcia przedstawiały Nicka z ojcem. Stali sztywno obok 
siebie, nie było widać żadnego ciepła między nimi.

–  Miałeś  dobre  stosunki  z  ojcem?  –  spytała,  uważnie  obserwując  jego 

reakcję.

– Nie.
– Dlaczego?
–  Znajdź  sobie  lepiej  coś  do  czytania.  Wszystko  będzie  ciekawsze  niż 

moje dzieciństwo.

Czy  byłby  równie  nieustępliwy,  gdyby  wiedział,  że  nosi  jego  dziecko? 

Ostatecznie,  choćby  z  medycznych  względów,  powinna  znać  historię  jego 
rodziny. Może byli obciążeni jakąś chorobą dziedziczną? Ciekawe, na co zmarł 
jego ojciec...

Westchnęła ciężko i zamknęła album. Obejrzy go kiedyś z Bess i wypyta 

ją o wszystko.

Podniosła  się  z  podłogi  i  podeszła  do  okna.  Świat  na  zewnątrz  tonął  w 

mroku  i  strugach  deszczu.  Nagle  silny  błysk  rozdarł  niebo  i  sekundę  potem 

background image

piorun uderzył w wielkie drzewo rosnące w pobliżu domu.

Andy  krzyknęła  przestraszona  i  odruchowo  zamknęła  oczy.  Zanim  je 

otworzyła, poczuła, że oplatają ją silne ramiona Nicka.

– Wszystko w porządku? – spytał, przytulając ją do siebie.
Kiwnęła głową i oparła się o jego szeroką pierś. Było jej dobrze, ciepło, 

bezpiecznie. Wprawdzie serce biło jak oszalałe, ale nie potrafiła sobie odmówić 
tej chwili słabości.

Przez chwilę stali tak w milczeniu, a potem Nick odwrócił ją do siebie i 

zmusił,  żeby  popatrzyła  mu  w  oczy.  Jego  spojrzenie  podziałało  na  nią 
magnetycznie.  Nie  potrafiła  odwrócić  wzroku,  nawet  wtedy,  gdy  wyczytała  w 
oczach Nicka, że zaraz ją pocałuje.

Miała rację. Po chwili poczuła delikatny dotyk jego ust, które pieściły ją 

słodko  i  czule.  To  był  długi,  subtelny  pocałunek  przypominający  wszystkie 
cudowne dni, które razem spędzili.

Ale nagle pocałunek zmienił charakter. Stał się mocniejszy i pełen pasji. 

Nick  wsunął  dłonie  pod  jej  sweter  i  delikatnie  gładził  ją  wzdłuż  kręgosłupa. 
Poczuła  znajomy  dreszcz  pożądania  i  wiedziała,  że  to  ostatni  moment,  żeby 
przerwać pieszczoty.

Z trudem oderwała się od jego ust. Ciężko oddychając, oparła policzek na 

jego piersi i wyszeptała:

– Musimy przestać, Nick.
– Dlaczego? – spytał chrapliwie.
–  Nie  chcę  się  z  tobą  kochać,  bo  wcale  mnie  nie  pragniesz  –

odpowiedziała.

Przez chwilę nic nie mówił. Słyszała tylko jego urywany oddech.
– To najgłupsza rzecz, jaką słyszałem – wykrztusił po chwili i przytulił ją 

mocniej. – Chcesz zobaczyć, jak bardzo cię pragnę?

– Nie – wyszeptała. – Pragniesz mojego ciała, ale nie mnie samej.
–  Znowu  zaczynasz  te  brednie...?  Dlaczego?  Pragnę  cię,  Andy,  jak  nie 

pragnąłem nigdy żadnej kobiety. Od kiedy cię poznałem, nawet nie spojrzałem 
na inną, uwierz mi! – Chwycił ją delikatnie za ramiona i lekko potrząsnął.

–  Nie  rozumiesz  mnie,  Nick.  Pragniesz  mnie,  ale  nie  chcesz  ze  mną 

poważnie rozmawiać, nie chcesz, żebyśmy dzielili nasze życie. Liczyłam się dla 
ciebie  tylko  jako  partnerka  do  łóżka.  Wiesz,  tego  dnia,  kiedy  od  ciebie 
odeszłam,  uświadomiłam  sobie,  że  pewnie  od  tygodni  nie  widziałeś  mnie 
normalnie ubranej. Wracałeś do domu tylko po to, żeby ze mną spać.

–  Wracałem,  żeby  się  z  tobą  kochać,  a  to  wielka  różnica!  Kocham  cię, 

Andy, ale jestem bardzo zajętym człowiekiem. Całe życie pracowałem na to, by 
rozwinąć  firmę  i  nie  mogę teraz  zwolnić tempa. Czego  ty oczekujesz?  Żebym 
wpadał w południe na obiad i  wysłuchiwał, jak streszczasz mi ostatni odcinek 
opery mydlanej?

background image

Stawał  się  coraz  bardziej  zirytowany,  ale  nie  była  tym  zaskoczona. 

Zawsze tak reagował, kiedy próbowała podejść do niego zbyt blisko. Atak był 
jego najlepszą obroną.

–  Nie  –  zaprzeczyła  łagodnie.  –  Choćby dlatego,  że  nie  oglądam takich 

filmów.  Chcę  żyć  z  człowiekiem,  który  będzie  ze  mną  rozmawiał  o  naszej 
przyszłości, o naszym życiu...

–  Rozmawiał?!  –  wykrzyknął  rozdrażniony.  –  Ja  ciężko  pracuję  na  tę 

przyszłość! Właśnie dlatego nie było mnie w domu, żeby zapewnić ci wszystko, 
czego pragniesz! Rozumiesz?

– Nie udało ci się to, Nick – powiedziała spokojnie.
– Co masz na myśli? Czego ci brakowało?
– Ciebie. I dziecka.
Spojrzał na nią dziwnie, po czym odwrócił się i bez słowa, lekko kulejąc, 

wyszedł z pokoju.

Nick  spędził  w  sypialni  resztę  popołudnia.  Andy  nie  przeszkadzała  mu. 

Oboje  potrzebowali  czasu,  żeby  spokojnie  pomyśleć.  Nigdy  nie  miała 
wątpliwości  co  do  tego,  że  Nick  jej  pragnie.  Zawsze  jednak  chciała  od  niego 
czegoś  więcej  niż  tylko  rozkoszy  w  sypialni.  Ale  tylko  tam  Nick  stawał  się 
bardziej  otwarty.  We  wszystkich  innych  sytuacjach  celowo  trzymał  ludzi  na 
dystans i nawet dla niej nie robił wyjątku.

Siedziała  teraz  w  saloniku  Bess  i  myślała  o  małym  chłopcu,  który  na 

pamiątkowym zdjęciu nie chciał się przytulić do ojca.

Kiedy zapadł zmrok, przeszła do kuchni i zaczęła szykować kolację. Gdy 

wszystko było już gotowe, podeszła do drzwi sypialni i zapukała.

– Nick? Kolacja gotowa.
– Nie jestem głodny.
Uśmiechnęła  się  do  siebie  i  pokiwała  głową.  Typowe  zachowanie 

obrażonego samca.

Otworzyła drzwi i spojrzała łagodnie na rozciągniętego w poprzek łóżka 

Nicka.

– Nie bądź śmieszny!
Popatrzył na nią z wyraźną urazą, ale nic nie odpowiedział.
– Daj spokój, Nick. Utknęliśmy tu nie wiadomo na jak długo i lepiej, jeśli 

nie będziemy się na siebie dąsać z byle powodu.

–  Nie dąsam się,  po  prostu  nie  jestem  głodny  –  odezwał się obrażonym 

tonem.

–  Jasne  –  powiedziała,  z  trudem  ukrywając  rozbawienie.  –  Dlatego 

siedzisz tu po ciemku i udajesz, że nie masz ochoty na pieczeń ze smażonymi 
ziemniakami.

Powoli jego twarz zaczęła przybierać pogodniejszy wyraz.

background image

–  Dlaczego  nie  powiedziałaś  tego  od  razu?  –  spytał,  podnosząc  się  z 

łóżka.  –  Pieczeń  z  ziemniakami  wyrwałaby  mnie  nawet  z  grobu.  Ale  swoją 
drogą to nieczyste zagranie. Nie powinnaś kusić mnie w ten sposób.

– Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone – odpowiedziała ze 

śmiechem.

– Na wojnie i w miłości... – powtórzył. – Ciekawe, gdzie jesteśmy...
– Jak twoja kostka? – zmieniła temat.
– Trochę boli, ale jest coraz lepiej.
– Świetnie. To znaczy, że będziesz mógł pozmywać po kolacji.
– Ej, poczekaj, tego nie było w umowie.
–  Co  z  tego?  Nie  mogę  przecież  robić  wszystkiego  sama,  a  nie  ma  tu 

nikogo poza tobą, kto mógłby zabawiać się w kuchcika.

Dobrze doprawiona pieczeń była rzeczywiście ulubionym daniem Nicka, 

a  co  ważniejsze –  zdecydowanie  poprawiała  mu  humor.  Kolacja  przebiegła  w 
wyjątkowo miłym nastroju.

Kiedy skończyli posiłek, oboje zabrali się za sprzątanie.
–  Dobrze,  że  nikt  mnie  przy  tym  nie  widzi  –  mruknął  Nick,  skrobiąc 

patelnię.

– Dlaczego? Myślę, że to dodałoby ci ludzkich cech w oczach wielu osób.
–  Zbyt  długo  pracowałem  na  obraz  twardziela  bez  uczuć,  żeby  jedna 

patelnia mogła to zniszczyć – zaśmiał się głośno.

– Ej, coś mi się zdaje, że ktoś powinien rozbić ten posągowy wizerunek. 

Jeszcze chwila, a sam w to uwierzysz. Przydałoby ci się trochę pokory!

Ze zdziwieniem zauważyła, że jej słowa zmiotły gdzieś pogodny nastrój, 

jaki panował w kuchni. Nick zamyślił się nad czymś, po chwili zaś powiedział 
poważnie:

– Mylisz się, Andy. Są sprawy, do których zawsze podchodziłem z dużą 

pokorą. Na przykład nasze małżeństwo. Nie raz zastanawiałem się, czym sobie 
na ciebie zasłużyłem. Zawsze traktowałem nasz związek z dużym respektem.

– Z respektem, czy ze strachem, Nick? – spytała cicho.
– Co masz na myśli?
–  To,  że  chyba  bałeś  się  mnie  kochać.  Podobnie  jak  wszystkich  wokół. 

Może  z  wyjątkiem  Bess,  ale  ona  nie  zostawiła  ci  wyboru.  Zalała  cię  swoim 
uczuciem  i  odpowiedziałeś  tym  samym,  a  byłeś  jeszcze  zbyt  mały,  żeby 
wiedzieć, czym to grozi.

Zacisnął szczęki i zapytał kpiąco:
– Od kiedy zostałaś psychologiem?
–  Nie  zostałam,  ale  chętnie  porozmawiałabym  z  psychologiem,  jeśli 

dzięki  temu  moglibyśmy  uratować  nasze  małżeństwo.  Zgodziłbyś  się?  –
Wiedziała, jaka będzie jego odpowiedź, ale postanowiła spróbować.

– Nie potrzebuję banalnych formułek! Jeżeli sobie dobrze przypominam, 

background image

to ty odeszłaś ode mnie, nie odwrotnie!

–  Zawiadom  mnie,  jak  już  wpadniesz  na  to,  dlaczego  tak  się  stało  –

odpowiedziała Andy, starając się stłumić złość.

Odwiesiła ścierkę i skierowała się do drzwi.
– Dokąd idziesz?
– Przynieść Noego.
– Gdzie on jest? Całkiem o nim zapomniałem.
– Zostawiłam go na ganku, nie chcę, żeby się przyzwyczaił, że ciągle jest 

ze mną. Jak tylko wrócę do pracy, większość czasu będzie musiał spędzać sam.

Włożyła kurtkę i wyszła na ganek. Chłodny wiatr nieprzyjemnie wciskał 

się  pod  ubranie  i  powodował,  że  cała  drżała.  Podeszła  do  skrzynki,  w  której 
zostawiła szczeniaka i pochyliła się nad nią z troską.

– Zmarzłeś pewnie, mały?
Psiak  zapiszczał  żałośnie  i  zaczął  podskakiwać,  domagając  się,  żeby 

wzięła go na ręce.

–  A jak twoja kolacja? – Zajrzała głębiej i  stwierdziła, że nie ma nawet 

śladu  po  kawałku  pieczeni,  który  mu  zostawiła.  –  To  musi  być  też  twoje 
ulubione danie! – zaśmiała się i wyjęła zwierzątko ze skrzyni.

Szybko pobiegła do domu i postawiła Noego na krześle w kuchni.
– Zaraz dostaniesz ciepłego mleczka, a potem chyba będziesz musiał się 

umyć.  I  nie  protestuj,  ciepły  prysznic  przyda  się  nam  obojgu,  inaczej  nie 
wpuszczę cię do łóżka.

Nalała  mu  mleka  do  miski  i  usłyszała,  jak  Nick  mruczy  do  siebie  w 

salonie:

– Ten cholerny pies jest traktowany lepiej niż ja.

Kiedy  wykąpani  wrócili  do  salonu,  w  telewizji  nadawano  właśnie 

prognozę pogody.

– Co powiedzieli? – spytała Andrea z zaciekawieniem.
–  Cii...  –  odpowiedział  Nick  niecierpliwie.  Usiadła  w  fotelu  i  wzięła 

Noego na kolana. Tymczasem na ekranie pojawiły się kolorowe mapy, z których 
jednoznacznie  wynikało,  że  będzie  tylko  gorzej.  Zbliżał  się  front  zimnego 
powietrza, a to mogło oznaczać nawet mrozy.

– Poradzimy sobie, prawda? – spytała zaniepokojona, kiedy program się 

skończył.

– Dopóki działa elektryczność, na pewno.
– Weźmy na noc w razie czego dodatkowe koce z szafy – zaproponowała.
– Jesteś pewna, że chcesz tu zostać?
– Tak – odparła zdecydowanie. Chłód to nie była jeszcze najgorsza rzecz, 

jaka jej groziła.

Nick  nie próbował  jej przekonać,  żeby zmieniła  zdanie i  gdzieś w  głębi 

background image

duszy poczuła się rozczarowana.

Bez słowa wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił, niosąc dwa koce. Położył 

je na kanapie, mruknął ciche „dobranoc” i zamknął za sobą drzwi.

Patrzyła za nim ze smutkiem w oczach. Musiała przyznać, że tęskniła za 

nim,  za  jego  miłością  i  za  rodziną,  którą  mogli  stworzyć.  Ta  ostatnia  myśl 
przypomniała jej o przyniesieniu kilku biszkoptów na rano.

Postawiła na stole talerzyk z ciastkami, przygotowała posłanie, wtuliła się 

w pachnącą sierść Noego i po chwili oboje już spali.

Kiedy  rano  otworzyła  oczy,  pierwszą  rzeczą,  jaką  zobaczyła, był  stożek 

drewna układany pracowicie przez Nicka w kominku.

Poderwała się i chciała spytać, co robi, ale natychmiast poczuła znajomy 

ucisk w żołądku i czym prędzej sięgnęła po ciastko.

– Co robisz? – spytał Nick, odwracając się do niej ze zdziwieniem.
– Hm, jem ciastka. Przyniosłam je wczoraj, ale nie zdążyłam zjeść, a teraz 

jestem  trochę  głodna.  –  Szybko  wpakowała  sobie  kolejnego  biszkopta  do  ust, 
mając  nadzieję,  że  to  uspokoi  jej  wnętrzności.  –  A  co  ty  robisz?  –  próbowała 
zmienić temat.

–  Wysiadła  nam  elektryczność  i  nie  mamy  ogrzewania.  Jak  tylko 

wysuniesz się z tego kokonu, sama poczujesz. Na szczęście kuchenka Bess jest 
na gaz. Jak chcesz, możesz się zająć śniadaniem.

–  W  porządku  –  mruknęła  w  odpowiedzi,  zaskoczona,  że  Nick  dał  się 

nabrać na bajeczkę o nagłym ataku porannego głodu.

– Tylko nie zapomnij tym razem o bekonie! Samo wspomnienie zapachu 

boczku wystarczyło, żeby żołądek Andy wywinął kozła. Opadła na poduszkę i 
powiedziała:

–  Jak  masz  ochotę  na  bekon,  to  sam  go  sobie  smaż.  Ja  chyba  jeszcze 

trochę poleżę.

Zamknęła  oczy  i  próbowała  uspokoić  swój  organizm.  Nagle  poczuła  na 

czole ciepły dotyk.

–  Dobrze  się  czujesz?  –  spytał  Nick  z  troską.  –  Wyglądasz  jakoś 

niewyraźnie...

– Po prostu chcę jeszcze trochę poleżeć. Chyba się nie wyspałam.
– Odpoczywaj więc, a ja zrobię śniadanie.
– Jak sobie życzysz – odparła, ziewając przeciągle. – Mógłbyś podgrzać 

trochę mleka dla Noego?

– Mogę nawet zanieść go do skrzynki, jeśli chcesz.
– Nie! Dziś jest za zimno.
– Nie obawiaj się, przestawiłem ją do kuchni. Masz rację, on rzeczywiście 

powinien nauczyć się samodzielności.

– Dzięki, weź go w takim razie, ja przyjdę za kilka minut.
Podała  mu  szczeniaka,  a  sama  z  ulgą  wyciągnęła  się  na  kanapie. 

background image

Oddychała  głęboko  i  próbowała  wmówić  sobie,  że  nie  czuje  żadnych 
drażniących  zapachów  dolatujących  z  kuchni.  Miała  nadzieję,  że  zdoła 
opanować nudności, zanim będzie musiała tam wejść.

Kiedy poczuła się trochę lepiej, wysunęła nogi spod kołdry i natychmiast 

zrozumiała, o czym mówił Nick. Otoczyło ją nieprzyjemne, chłodne powietrze. 
Szybko podeszła do kominka, żeby choć trochę się ogrzać.

W  łazience  było  jeszcze  gorzej.  Umyła  się  więc  czym  prędzej,  włożyła 

świeże ubranie i przeszła do kuchni.

Nick stawiał właśnie na stole patelnię z jajecznicą.
–  Dobrze,  że  jesteś.  Już  myślałem,  że  będę  musiał  siłą  wyciągać  cię  z 

łóżka.

– Nie wiedziałam, że jest już tak późno – wytłumaczyła się słabo.
Noe  usłyszał  jej  głos  i  zaczął  skomleć  w  kącie  kuchni.  Andy  wstała  i 

zamierzała wziąć go na ręce, kiedy Nick stanowczo zaprotestował:

– Nie! Pies zostaje w skrzyni podczas śniadania. Nie powinnaś uczyć go, 

że dostaje coś ze stołu.

– To jeszcze szczeniak, Nick.
– I dlatego już powinnaś zacząć go tresować.
– Och, Panie Mądry, od kiedy jesteś takim ekspertem? – spytała kpiąco. –

Jeden pies wystarczył, żebyś posiadł całą wiedzę na ten temat?

Nie  odpowiedział,  ale  spojrzał  na  nią  chłodno i  natychmiast  pożałowała 

swojej uwagi.

– Jak myślisz, przeżyjemy jakoś bez prądu? – spytała ugodowo.
– Musimy. – Podał jej patelnię i obserwował, ile sobie nałoży. – Dlaczego 

jesz tak mało? I nie wzięłaś ani kawałka bekonu.

– Jakoś nie mam apetytu. Ale zjem tosty, to powinno wystarczyć.
Pokręcił głową bez przekonania.
– Więc myślisz, że kominek ogrzeje salon? – zagadnęła go znowu.
–  Na  pewno.  Jest  tylko  jeden  problem  –  bez  wątpienia  nie  uda  się  nim 

ogrzać sypialni. Od dzisiaj śpimy więc razem.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

– To niemożliwe! – powiedziała stanowczo, kiedy w końcu udało się jej 

odzyskać głos.

–  Nie  ma  innego  wyjścia,  Andy.  W  nocy  temperatura  ma  spaść  grubo 

poniżej zera – odpowiedział spokojnie.

– Musi być jakiś sposób... – Przez chwilę intensywnie myślała, w końcu 

zawołała zadowolona: –  Wiem!  Zrobisz  sobie posłanie na  podłodze i będziesz 
spał przed kominkiem!

–  Dzięki!  To  prawdziwy  akt  miłosierdzia  z  twojej  strony!  Nie  mam 

zamiaru  narażać  się  na  takie  tortury,  kiedy  mogę  spać  w  wygodnym  łóżku.  –
Przerwał  na  chwilę  i  popatrzył  na  nią  uważnie.  – Czego  się  boisz,  Andy? 
Wyraźnie  mi  powiedziałaś,  że  nie  chcesz  się  ze  mną  kochać,  a  ja  nie  mam 
zamiaru używać siły, żeby złamać twój opór, więc o co ci chodzi?

– Po prostu  myślę,  że to nie  jest najlepszy pomysł – odpowiedziała, nie 

patrząc mu w oczy.

– Czyżbyś sobie nie ufała? – spytał prowokująco.
–  Nick, przyznaję, że wtedy nie  do końca  mówiłam  prawdę.  Uwielbiam 

kochać  się  z  tobą,  ale  to  niczego  nie  zmienia.  Nadal  uważam,  że  nasze 
małżeństwo nie może istnieć w takiej formie jak dotychczas. Dopóki jesteśmy tu 
uwięzieni,  możemy  spać  razem,  a  nawet  kochać  się  co  noc,  ale  to  nie  zmieni 
mojej decyzji.

Widać było, jak bardzo zraniła go tymi słowami. Jej też nie łatwo było to 

mówić, ale wiedziała, że musi być z nim szczera.

Po tym, jak od niego odeszła, przez krótki czas miała jeszcze nadzieję, że 

będzie  się  starał  ją  odnaleźć i  naprawić  ich  związek.  Tak się  jednak  nie  stało. 
Pieniądze, które wpłacił na jej konto, były jedyną próbą kontaktu z jego strony, 
w dodatku zupełnie nie taką, o jaką jej chodziło.

Widziała, jak twarz mu tężeje, aż w końcu odezwał się zimno:
– Może szkoda, że nie miałaś żadnej praktyki w prowadzeniu interesów. 

Wiedziałabyś  wtedy,  jak  należy  cenić  kompromis.  Większość  kobiet  byłaby 
zachwycona, dostając tyle, ile ja tobie zaoferowałem.

–  Pewnie  tak  –  odparła  spokojnie.  –  Dlatego  też  nie  sądzę,  żebyś  miał 

kłopoty ze znalezieniem kogoś na moje miejsce.

– Czego ty chcesz, Andy!? – zawołał zirytowany. – Mam spowiadać ci się 

z całego życia, żeby móc się z tobą przespać?!

–  Naprawdę  myślisz,  że  seks  to  najważniejsza  rzecz  w  małżeństwie? 

Byłam dla ciebie ważna tylko jako partnerka do łóżka?

– To przynajmniej było prawdziwe – powiedział, wstając z krzesła. Oparł 

ręce  na  stole  i  patrząc  na  nią  twardo,  mówił  dalej:  –  Prawdziwsze  niż  te 

background image

wszystkie rozmowy, których podobno tak ci brakowało. Byłem z tobą szczery, 
Andy. Ożeniłem się z tobą i byłem ci wierny. Czego jeszcze chcesz?

Westchnęła ciężko i wsparła głowę na rękach.
–  Ciebie.  Nie  tylko  twojego  ciała,  czy  twoich  pieniędzy.  Chcę  dzielić  z 

tobą życie.

Milczał przez chwilę, po czym odezwał się zimno:
–  Radziłem  sobie  jakoś  bez  ciebie  przez  trzydzieści  dwa  lata,  poradzę 

sobie przez następne kilkadziesiąt.

Wyprostował się, odwrócił do niej tyłem i wsadził ręce do kieszeni.
–  Oczywiście,  że  sobie  poradzisz.  Tylko  czy  naprawdę  o  to  ci  chodzi? 

Chcesz zasklepić się do końca i nigdy już nie być z nikim naprawdę blisko? Tak 
trudno ci się otworzyć i dzielić ze mną swoje uczucia?

– Prosisz o zbyt wiele.
Niestety, obawiała się, że to prawda. Westchnęła ze smutkiem i podniosła 

się z krzesła.

– Posprzątam tu.
Nie było sensu prowadzić dalej tej bolesnej rozmowy, która i tak niczego 

nie mogła zmienić.

Przez dłuższą chwilę spoglądał na nią zdziwiony. Najwyraźniej oczekiwał 

dalszych ataków na swoją prywatność.

– Pomogę ci – powiedział w końcu.
– Nie trzeba. Poradzę sobie z włożeniem kilku talerzy do zmywarki.
– Andy, zmywarka jest na prąd. Nie działa – przypomniał jej.
– Och! Zupełnie zapomniałam. Nie mamy więc też ciepłej wody?
– Hm – pokręcił głową.
– Więc nici z ciepłego prysznica?!
–  Możemy  wykorzystać  stare  pionierskie  sposoby.  Zagrzejemy  wodę  i 

będziemy się nawzajem polewać – zaproponował z figlarnym uśmiechem.

–  Chyba  wolę  sposób  morsów  –  będę  się  hartować  w  zimnej  wodzie  –

odpowiedziała pospiesznie.

–  Mimo  wszystko  podgrzeję  trochę  wody,  żebyśmy  mogli  przynajmniej 

umyć naczynia.

Kiwnęła głową i w tym momencie usłyszała żałosny pisk dochodzący ze 

skrzynki.

– Noe! Prawie o tobie zapomniałam! Zjadłeś swoje śniadanie? – Zajrzała 

do jego miski i stwierdziła, że jest pusta. – Jak dalej będziesz miał taki apetyt, 
trzeba będzie zmienić ci imię na Goliat.

– Widzę, że obracasz się w biblijnej tematyce, Bess byłaby zadowolona. 

Może nawet udałoby ci się namówić ją, żeby go adoptowała.

– O nie! On jest mój! – zawołała zdecydowanie Andy i przytuliła pieska 

do  siebie.  –  Zabieram  go  ze  sobą.  Jakoś  sobie  poradzimy,  dopóki  nie  znajdę 

background image

większego mieszkania.

Nick otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się, widząc 

wyraz jej twarzy. Wzruszył tylko ramionami i obojętnie zauważył:

– Woda się zagotowała.
Mimo  koncertu  żałosnych  pisków,  szczeniak  trafił  do  pudła,  a  Andy 

przygotowała  sobie  stanowisko  do  zmywania.  Napełnili  zlew  wodą,  poznosili 
talerze,  a  potem  milcząco  podzielili  się  zadaniami  –  Andrea  myła,  a  Nick 
wycierał naczynia.

Pracowali  zgodnie  jak  świetnie  zgrana  załoga.  Tylko  panująca  wokół 

cisza  psuła  nieco  nastrój.  Andrea  szukała  w  głowie  jakiegoś  mało 
kontrowersyjnego tematu, na który mogliby porozmawiać.

– Opowiedz mi o tym, jak cię porwali – poprosiła w końcu.
– To nie było nic takiego. Nie ma o czym opowiadać.
–  Nick! –  zirytowała  się. –  Przestań mówić tak  znużonym  tonem,  jakby 

porwania zdarzały ci się co tydzień!

Na  chwilę  przerwał  wycieranie  talerzy  i  popatrzył  na  nią  zaskoczony 

wybuchem. Po chwili jednak zaczął mówić:

– Razem z przedstawicielami  miejscowych władz jechałem na spotkanie 

służbowe.  Samochód  zatrzymał  się  na  światłach  i  wtedy  ktoś  otworzył  drzwi. 
Przystawili nam pistolety do głów i wyciągnęli na zewnątrz. Wpakowali nas do 
innego  samochodu  i  wywieźli  gdzieś  w  głąb  kraju.  Tam  nas  rozdzielili  i  już 
potem  nie  widziałem  swoich  towarzyszy.  Z  tego,  co  wiem,  szybko  ich 
wypuścili. Ja miałem być najważniejszą kartą w ich rozgrywce. Powiedzieli mi, 
żebym nie stawiał oporu, to nic mi się nie stanie.

– Nie bili cię? – upewniła się.
– Do czasu, kiedy nie próbowałem uciekać, nie.
– Próbowałeś uciekać?!
–  Nie  zamierzałem  siedzieć  i  czekać  na  cud.  Wiedziałem,  że  chcą 

wywrzeć  nacisk  na  swoje  władze,  a  jak  wiesz,  nasz  rząd  nie  negocjuje  z 
terrorystami. Mogli mnie trzymać całe  miesiące. Postanowiłem więc uciec, ale 
za pierwszym razem się nie udało.

– Jak w końcu to zrobiłeś?
–  Kręcił  się  tam  dwunastoletni  dzieciak,  który  marzył,  żeby  zobaczyć 

Nowy Jork. Obiecałem, że go tam zabiorę, jeśli pomoże mi uciec. Którejś nocy 
poczekaliśmy,  aż  wszyscy  zasną.  Mały  zabrał  wielbłąda  swojego  wuja  i 
ruszyliśmy  do  najbliższego  miasta.  Mieliśmy  kilka  godzin  przewagi,  zanim 
tamci  się  obudzili  i  stwierdzili,  że  mnie  nie  ma.  Potem  już  było  prosto  –
dostaliśmy się do ambasady amerykańskiej i tam się nami zajęli.

– A co z chłopcem?
– Jahed jest bezpieczny w ambasadzie. Jak tylko dostanie wizę, przyleci 

na wycieczkę do Ameryki. Postaram się, żeby to były najwspanialsze dni, jakie 

background image

dotąd przeżył. Gdyby nie on, nadal siedziałbym związany w ciemnej lepiance i 
marzyłbym o ciepłym posiłku.

– Nie dawali ci jeść? – spytała przerażona.
–  Coś  tam  dawali,  ale  trudno  to  nazwać  jedzeniem.  Nie  masz  pojęcia, 

jakie  dania  chodziły  mi  wtedy  po  głowie.  Tymczasem  dostawałem  jedynie 
kawałek  jakiegoś  dziwnego  placka.  –  Uśmiechnął  się  smutno  i  odstawił  do 
szafki ostatni talerz.

Andy  popatrzyła  na  niego  z  wyraźną  troską,  ale  nic  nie  powiedziała. 

Wytarła dłonie, odwiesiła ścierkę i zamierzała wyjść z kuchni.

–  Andy,  poczekaj!  Ja...  Nie  tylko  o  jedzeniu  myślałem,  kiedy  tam 

siedziałem.

Podszedł  do  niej  i  najwyraźniej  chciał  coś  powiedzieć,  ale  nie  mógł  się 

zdecydować.

– Ja też dużo o tobie myślałam, Nick.
– Naprawdę? – Wyciągnął rękę i czule dotknął jej policzka. – Wyobrażasz 

sobie, jaka to byłaby tragedia, gdybyśmy już nigdy nie mieli się pocałować, nie 
dotknąć... Spojrzała na niego smutno i wyszeptała:

– Myślałam o tym, jaki pusty byłby świat bez ciebie. Objął ją ramionami i 

przytulił. Nie protestowała, ale też nie odwzajemniła uścisku. Kiedy spojrzał na 
nią pytająco, powiedziała cicho:

–  Kocham  cię,  Nick.  Myślę,  że  zakochałam  się  w  tobie  od  pierwszej 

chwili, kiedy cię zobaczyłam. Ale nie możemy żyć razem. Nie mamy wspólnych 
planów, marzeń, nie cenimy tych samych wartości.

Opuścił  ramiona  i  oparł  się  ciężko  o  lodówkę.  Przez  chwilę  patrzył  w 

milczeniu, po czym zapytał:

– Powiedz mi, czego pragniesz.
–  Chcę,  żebyś  mi  opowiedział  o  swoim  życiu.  Dlaczego  tak  uparcie 

trzymasz  wszystkich  na  dystans?  Co  się  stało  z  twoim  ojcem?  Dlaczego  nie 
chcesz mieć dzieci?

– Wyobrażasz sobie mnie z dzieckiem? – odezwał się z powątpiewaniem. 

–  Nie  wiem,  jak  być  ojcem, bo  mój własny  był  zbyt  kiepski,  żebym  mógł  się 
tego nauczyć.

– Nick, na pewno...
–  Chciałaś  odpowiedzi,  więc  ją  masz  –  przerwał  jej  szorstko.  –

Dorastałem,  nienawidząc  własnego  ojca  i  dlatego  nie  chciałbym,  aby 
kiedykolwiek  przytrafiło  się  to  mojemu  dziecku.  Nie  chcę  być  przyczyną 
czyjegoś nieszczęścia. Jedyne wyjście, jakie widzę, to nie mieć dzieci.

– Nie jesteś taki jak twój ojciec, Nick!
– Jestem! Widziałaś zdjęcia, resztę może opowiedzieć ci Bess. Jestem taki 

jak  on,  chociaż  w  inny  sposób!  Mówiłaś,  że  boję  się  uczuć,  i  miałaś  rację. 
Dopóki  cię  nie  spotkałem,  nigdy  nie  pozwoliłem  sobie  na  poważne 

background image

zaangażowanie  w  jakikolwiek  związek.  A  potem  pojawiłaś  się  ty  i  to  uczucie 
zupełnie  mnie  obezwładniło.  Miałem  wrażenie,  że  nie  panuję  już  nad  swoim 
życiem, że poddałem się czemuś, co jest silniejsze ode mnie. – Zrobił krok w jej 
kierunku, ale nie dotknął jej. Spojrzał jej w oczy i powiedział wolno: – Kocham 
cię,  Andy.  Najbardziej  na  świecie.  Siedziałem  w  brudnej  lepiance,  łaziły  po 
mnie robaki, jadłem jakieś świństwa, żeby przeżyć, i jedyne, o czym marzyłem, 
to móc cię znowu zobaczyć.

–  Och,  Nick!  –  zawołała  i  rzuciła  się  w  jego  ramiona.  Przytulił  ją  do 

siebie, a potem kontynuował:

– Kocham cię i  jeśli tylko potrafisz zrezygnować  z tego niedorzecznego 

marzenia o  dziecku, możemy być najszczęśliwszymi  ludźmi na  świecie. Mogę 
dać ci wszystko, czego pragniesz... oprócz dziecka.

W  ciągu  kilku  sekund  z  niewysłowionego  szczęścia  spadła  na  dno 

zwątpienia.  Nie  wiedziała,  co  powiedzieć.  Oparła  głowę  na  jego  piersi  i 
słuchała, jak mówił dalej:

–  Miałaś  rację,  Andy.  Zacząłem  spędzać  coraz  więcej  czasu  w  biurze 

tylko dlatego, żeby nie być tak długo z tobą. Przerażało mnie to, jak bardzo cię 
pragnę,  to,  że  stajesz  się  dla  mnie  coraz  ważniejsza.  Myślałem,  że  jeśli  będę 
trzymał  cię  na  dystans,  uda  mi  się  zachować  kontrolę  nad  uczuciami.  Ale 
poniosłem  totalną  porażkę  –  im  mniej  czasu  spędzałem  z  tobą,  tym  bardziej 
tęskniłem.

Andy czuła, że z oczu spływają jej długo powstrzymywane łzy. Co mogła 

zrobić? Może gdyby miała jakiś wybór, zdecydowałaby się na życie z Nickiem 
bez  szans  na  to,  aby  kiedykolwiek  urodzić  dziecko.  Ale  teraz  nie  miała  już 
wyboru.

– Tam, w Afryce, stwierdziłem, że ty jesteś w moim życiu najważniejsza. 

Możemy  być  jeszcze  szczęśliwi,  Andy.  Jeśli  chcesz,  wezmę  długi  urlop, 
Wyjedziemy  w  podróż.  Wymyśl  tylko,  gdzie  chcesz  jechać,  a  za  kilka  dni 
możemy ruszać.

Odsunął się lekko i uniósł jej głowę, żeby zobaczyć oczy. Łzy spływały 

jej po policzkach i przez chwilę nic nie mówiła.

– Nie mogę – wyszeptała w końcu.
– Czego nie możesz?
– Nie mogę zrezygnować z dziecka – odpowiedziała z bólem.
Widziała, jak buzuje w nim złość.
–  Dlaczego  nie  potrafisz  iść  na  żadne  ustępstwa?  –  spytał  zimno.  –

Zrobiłem  wszystko,  o  co  prosiłaś,  otworzyłem  przed  tobą  serce.  To  ciągle  za 
mało?

– Nick, spróbuj mnie zrozumieć – poprosiła. – Straciłam rodziców, kiedy 

byłam  małą  dziewczynką.  Przez  całe  lata  wychowywałam  się  u  obcych  ludzi. 
Nie było mi tam źle, miałam zapewnione jedzenie i miejsce do spania, ale tylko 

background image

tyle. Od kiedy pamiętam, zawsze marzyłam o własnej rodzinie!

– Ja będę twoją rodziną, Andy. Ja i Bess.
– Nie. – Pokręciła głową i resztką sił odwróciła się od niego.
– W takim razie kłamałaś.
– Słucham? – Spojrzała na niego zaskoczona.
–  Kłamałaś  –  powtórzył  chłodno.  –  Mówiłaś,  że  mnie  kochasz.  I 

zarzucałaś mi, że pragnę tylko twojego ciała. Chyba mogę to samo powiedzieć o 
tobie – jedyne, czego ode mnie chcesz, to dziecko.

Wyszedł z kuchni, zostawiając ją na środku z bólem w sercu.
–  Nie,  Nick  –  powiedziała  do  siebie.  –  Mylisz  się.  Ja  już  mam  twoje 

dziecko, ale chciałabym dostać jeszcze ciebie.

Długi, ponury dzień dobiegał wreszcie końca. Andrea zrobiła porządek w 

spiżarni i upiekła ciasteczka owsiane. Musiała się czymś zająć, żeby nie myśleć 
o wszystkim, co dziś usłyszała.

Nick  siedział  w  salonie  i  czytał.  Zaniosła  mu  kanapkę,  a  sama  od  razu 

wróciła do kuchni. Noe piszczał w pudle, domagając się, żeby wzięła go na ręce, 
ale postanowiła mu nie ulegać. Nick miał rację – nie powinna teraz rozpieszczać 
go  zanadto,  jeśli  potem  nie  będzie  w  stanie  zapewnić  mu  tyle  samo  uwagi  i 
czułości.  W  zasadzie  to  samo  odnosiło  się  do  dziecka.  Zastanawiała  się,  czy 
będzie umiała być dobrą matką. Jedno wiedziała na pewno – już teraz kochała 
swoje  dziecko.  Być  może  nie  mogła  mieć  wszystkiego,  czego  pragnęła,  ale  z 
tego  jednego  nie  mogła  zrezygnować.  Nawet  jeśli  przez  resztę  życia  miała 
tęsknić za Nickiem.

Umyła talerze po kanapkach i poszukała czegoś do pisania. Postanowiła 

napisać list do  Bess i  wszystko jej wyjaśnić.  Miała nadzieję, że  to pomoże jej 
przy okazji uporządkować myśli.

Koło piątej na dworze zaczęło się ściemniać. Andy rozejrzała się wokół, 

ale  nie  miała  pojęcia,  gdzie  Bess  może  trzymać  świece.  Przeszła  do  salonu  i 
powiedziała:

–  Nick,  potrzebujemy  świec  albo  lampy  naftowej,  zaraz  zrobi  się 

kompletnie ciemno.

– Zajrzyj do spiżarni – odparł, nie podnosząc wzroku znad książki. – Po 

prawej  stronie,  za  drzwiami,  powinny  być  świece.  Nie  bierz  za  dużo,  bo  nie 
wiadomo, na jak długo muszą nam wystarczyć.

Ta  chłodna,  pozbawiona  emocji  odpowiedź  trochę  ją  zirytowała,  ale 

starała  się  tego  nie  okazać.  Najwyraźniej  postanowił  traktować  ją  jak 
przypadkowego  towarzysza  niedoli,  a  ona  nie  zamierzała  protestować.  Nie 
mogła  mu  przecież  wytłumaczyć,  dlaczego  nie  może  zrezygnować  z dziecka i 
zgodzić się na jego propozycję. W każdym razie, jeszcze nie teraz. Zamierzała 
oczywiście powiedzieć mu, że jest w ciąży, ale wolała to zrobić później, kiedy 

background image

już będą daleko od siebie.

Kilka minut później Nick nieoczekiwanie pojawił się w kuchni.
– Mam przygotować coś na kolację? – spytał.
–  Zostało  jeszcze  trochę  wczorajszej  pieczeni,  jeśli  masz  na  nią  ochotę. 

Mogę ugotować do niej ziemniaki i zrobić jakąś sałatkę – zaproponowała.

– Może po prostu zjemy pieczeń z chlebem. To będzie prostsze.
– Niestety, nie. Nie mamy już chleba. Zostało kilka kromek, ale pewnie są 

już zupełnie czerstwe.

– Hmm. To niedobrze. Nie przeżyję bez pieczywa. Piekłaś kiedyś chleb?
– Nie, a ty?
Pokręcił przecząco głową.
–  Widziałem  kilka  razy,  jak  Bess  to  robiła,  ale  nie  sądzę,  żebym  coś 

pamiętał. Zróbmy teraz ziemniaki i sałatkę, a potem poszukamy jakichś książek 
kucharskich, może znajdziemy gdzieś przepis na chleb.

Andy miała poważne wątpliwości co do ich umiejętności w tej dziedzinie, 

ale  zachowała  uwagi  dla  siebie.  Ostatecznie,  nawet  gdyby  chleb  wyszedł 
niejadalny, wspólna praca dawała szansę na złagodzenie stosunków.

–  Możemy  spróbować  –  zgodziła  się,  ukrywając  brak  wiary  w  ich 

kulinarne zdolności.

–  Tymczasem  zajmij  się  ziemniakami,  a  ja  przygotuję  sałatkę  –

zadysponował Nick.

Otworzył lodówkę i wyjął z niej warzywa.
– Jak nasze zapasy? Trzymają się jeszcze? – spytała zaniepokojona.
–  Warzywa  są  w  porządku,  ale  mleko  możemy  już  pewnie  wylać  do 

zlewu.

Westchnęła  ciężko  i  zajęła  się  obieraniem  ziemniaków.  Wolała  nie 

myśleć, co będą jedli, jeśli nadal nie będzie prądu.

Słyszała  wcześniej,  że  znalazł  gdzieś  małe  radio  tranzystorowe,  spytała 

więc:

– Znasz może prognozę pogody?
–  Tak,  ale  nie  jest  najlepsza  –  odpowiedział,  krojąc  warzywa.  –  Nadal 

będzie padać, a w nocy zapowiadali przymrozki. Sprawdziłem drugą sypialnię, 
na szczęście już nie cieknie.

– To dobrze. Nie miałam pojęcia, że potrafisz naprawić dach.
– Jak żyjesz na farmie, musisz się nauczyć wielu rzeczy.
Rozmowa była prawie przyjacielska, odważyła się więc zapytać:
– Lubiłeś Homera, męża Bess?
Zerknął na nią szybko, po czym wrócił do krojenia pomidora.
– Był miłym facetem – odparł oględnie.
– To nie jest zbyt entuzjastyczna odpowiedź.
–  Pobrali  się  z  Bess,  kiedy  miałem  sześć  lat.  Chyba  byłem  o  niego 

background image

zazdrosny. Teraz, po latach, myślę sobie, że on też mógł być zazdrosny o mnie. 
–  Wzruszył  ramionami  i  dodał:  –  Homer  zawsze  marzył  o  dziecku,  ale  jakoś 
nigdy im się nie udało.

– Dobrze, że mieli ciebie.
– Taa... – mruknął bez przekonania i wrzucił pomidory do miski z sałatą.
Wstał z krzesła i wyjął z lodówki sos do sałatek.
– Powąchaj. Jak to pachnie, twoim zdaniem?
– W porządku. Ziemniaki będą za kilka minut, jak chcesz, możesz dalej 

czytać,  zawołam  cię,  kiedy  już  wszystko  będzie  gotowe  –  zaproponowała, 
celowo  nie  wracając  do  poprzedniego  tematu.  Nie  chciała,  żeby  czuł  się 
skrępowany pytaniami o dzieciństwo.

– Poszukam raczej przepisu na chleb, a przynajmniej na jakieś biszkopty. 

Może chociaż to umiesz upiec? – spytał z nadzieją.

–  Niestety,  nie  –  odpowiedziała  z  żalem.  –  Jedyne,  czego  się  uczysz  w 

rodzinach zastępczych, to otwieranie puszek i przyrządzanie zupek z proszku.

–  To  poszukam  przepisów.  Swoją  drogą,  nie  sądziłem,  że  chleb  to  taki 

luksus.

Ku  jej  zaskoczeniu,  kolacja  przebiegła  w  całkiem  miłym  nastroju.  Nick 

opowiadał  o  swoich  planach  związanych  z  firmą  i  tłumaczył,  jak  wydarzenia 
ogólnoświatowe wpływają na jego interesy.

Skończyli jeść i Andy czuła, że powoli ogarnia ją panika. Zostało jeszcze 

trochę  czasu,  ale  potem  nieubłaganie  trzeba  będzie  iść  do  łóżka.  Wolała  nie 
myśleć,  jak  rozwiążą  ten  problem.  Na  szczęście  Nick  zaproponował,  żeby 
zagrali w scrabble, i to pozwoliło jej skupić się na czym innym.

–  Nie  miałam  pojęcia,  że  umiesz  w  to  grać  –  zdziwiła  się  w  pierwszej 

chwili.

– To ulubiona gra Bess. Ciągle nas męczyła, żebyśmy z nią grali.
Nick okazał się prawdziwym ekspertem w wymyślaniu najdziwniejszych 

słówek. Ale chociaż Andy sprawdzała w słowniku wszystko, co wydało się jej 
podejrzane,  ani  razu  nie  złapała  go  na  pomyłce.  Kiedy  upchnął  swoje  dwie 
ostatnie litery w słówku „om”, prychnęła z irytacją.

– Nie ma takiego słowa!
–  Sprawdź  –  zaproponował  z  uśmiechem.  Przewertowała  słownik  i 

westchnęła z bólem.

– No dobrze, poddaję się, wygrałeś. Znasz cały słownik na pamięć?
–  Nie,  ale  jako  dziecko  specjalnie  wyszukiwałem  dziwne  wyrazy. 

Mogłem przegrywać z Bess, ale nie znosiłem, kiedy pokonywał mnie Homer.

–  To  nieuczciwe!  Gdybym  wiedziała,  że  jesteś  w  tym  taki  dobry,  nie 

zgodziłabym się  na  tę  rozgrywkę – zaprotestowała ze śmiechem.  Nie  potrafiła 
powstrzymać  wesołości,  wyobrażając  sobie  małego  chłopca  wyszukującego  w 
słowniku trudnych wyrazów po to, by zagiąć wuja.

background image

– Ty też jesteś niezła. Prawie mnie pokonałaś.
– Prawie – powtórzyła i bez skutku starała się ukryć ziewanie.
Dyskretnie spojrzała na zegarek i zauważyła, że jest już prawie jedenasta.
– Masz rację – kiwnął głową Nick. – Już późno. Czas do łóżka.
Chwila, której obawiała się przez cały dzień, właśnie nadeszła.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

– Wezmę najpierw prysznic – powiedziała szybko, nie patrząc na niego. 

Miała  nadzieję,  że  jeśli  nie  będzie  się  spieszyła,  jest  szansa,  że  Nick  zaśnie, 
zanim ona się położy.

–  Dobrze,  zagrzeję  teraz  wodę  dla  ciebie,  a  kiedy  będziesz  się  myła, 

nastawię dla siebie.

Wstał z krzesła i wyjął ze spiżarni duży garnek.
–  Może  wolisz  umyć  się  pierwszy?  Ja  tymczasem  obudzę  Noego  i 

pobawię się z nim – zaproponowała niewinnie.

– Dlaczego chcesz go budzić?
– Powinien wstać i zrobić siku, żeby potem nie było żadnego wypadku w 

łóżku.

– W jakim łóżku? – spytał ostro Nick.
Nie zdziwił ją ten protest, ale tym razem nie miała zamiaru ustąpić.
– W moim łóżku. Albo śpimy razem, albo ja i Noe wracamy na kanapę do 

salonu.

– Nie bądź śmieszna!
–  Nie  jestem.  Noe  spał  ze  mną  od  początku  i  nie  chcę,  żeby  czuł  się 

opuszczony. I tak ciężko znosi izolację w tym pudle.

Nachyliła się nad pieskiem i pogłaskała go za uszami.
Szczeniak  wydał  żałosny  pisk  i  podniósł  na  nią  smutne  oczy.  A  kiedy 

wzięła go na ręce, omal nie oszalał z radości.

– On już wygląda jak kupka nieszczęścia – mruknął Nick – Dobrze, jeśli 

się upierasz, może spać z nami. Ale pierwsza idziesz się myć.

– Dlaczego?
– Bo  jakoś nie wydaje mi się,  żebyś była  w stanie  przynieść mi ten  gar 

wypełniony wrzątkiem, Andy.

Musiała  przyznać,  że  w  tym  wypadku  miał  rację.  Nie  szkodzi,  w  takim 

razie postara się zasnąć, zanim Nick wróci z łazienki.

Głaskała Noego i czekała, aż woda się zagotuje. Piesek lizał ją szorstkim 

językiem i piszczał radośnie.

– Muszę przyznać, że jest rozkoszny – odezwał się Nick.
– Widzisz! – zawołała z triumfem. – Wiedziałam, że go polubisz.
– Dlaczego miałbym go nie polubić? Szczeniaki są rozczulające, jeśli nie 

liczyć zasikanych dywanów, plam na meblach, pcheł i...

– Noe nie ma pcheł! – zaprotestowała gwałtownie.
– Jeśli ma spać z nami, lepiej, żeby tak było. Woda już się gotuje. Zaniosę 

ci ją do łazienki.

Wyszli z kuchni i Andy od razu poczuła, że temperatura w całym domu 

background image

wyraźnie spadła. Kiedy się rozbierała, otoczył ją taki chłód, że cała się trzęsła. 
Może to dobrze, że myje się pierwsza. Jakoś nie wyobrażała sobie, że mogłaby 
tu spędzić długie minuty, czekając, aż Nick zaśnie.

Opłukała się pospiesznie i szybko włożyła piżamę.
Przebiegła do sypialni i czym prędzej owinęła się kocami. Drżała z zimna, 

ale  miała  nadzieję,  że  zaraz  dostanie  Noego  i  razem  się  zagrzeją.  A  potem, 
oczywiście, dojdzie jeszcze Nick.

Śmieszne,  tak  protestowała  przeciw  jego  pomysłowi,  a  teraz  prawie  nie 

mogła się doczekać, aż wszyscy będą już w łóżku i od razu zrobi się cieplej.

– Nick! Już wyszłam! – zawołała.
Po chwili wszedł do pokoju, niosąc w jednej ręce Noego, a w drugiej jakiś 

dziwny przedmiot. Szybko przytuliła psa i spojrzała na Nicka ze zdziwieniem.

– Co to jest?
– Termofor. Włóż go sobie pod kołdrę, powinien choć trochę cię ogrzać.
Zrobiła, jak kazał, i westchnęła z rozkoszą.
– Cudownie, Nick. Dziękuję. Już myślałam, że zamarznę.
Nick uśmiechnął się zadowolony i powiedział:
– Tylko nie wykorzystaj całego ciepła, dopóki nie wrócę!
Podobnie jak ona, Nick też nie  zabawił długo w łazience. Już po  chwili 

wbiegł do sypialni, szczękając zębami z zimna.

– To była rekordowo krótka kąpiel – rzucił, owijając się kołdrą.
Czuła, że cały drży, przesunęła więc termofor w jego stronę.
– Dzięki – mruknął i przyciągnął ją do siebie.
– Nick! Uważaj na Noego! – krzyknęła przerażona.
– Co robi ten szczeniak między nami? – zdziwił się. – Nie ogrzejemy się, 

jeśli będziemy leżeć metr od siebie.

Nie miała zamiaru przyznać się, że używała Noego jako przyzwoitki.
–  Nie  leżymy  metr  od  siebie  –  zaprotestowała.  –  Całkiem...  całkiem 

dobrze cię czuję.

Aż  za  dobrze,  dodała  w  duchu.  Świadomość,  że  na  wyciągnięcie  ręki 

znajduje się jego kuszące ciało, była dostatecznie rozgrzewająca. Sprawiała, że 
miała  ochotę  wtulić  się  w  jego  ramiona  i  zanurzyć  w  rozkosznym  cieple.  Nie 
zamierzała jednak poddać się tym pragnieniom.

– To dziwne, bo jedyne, co ja czuję, to kłębek sierści w okolicach łokcia. 

Nie  wygłupiaj  się,  Andy,  możemy  przynajmniej  wspólnie  grzać  stopy  na 
termoforze.

Zgodziła  się  z  nim  w  duchu  i  przesunęła  nogi  w  jego  kierunku.  Oboje 

mieli na sobie grube skarpety, nie sądziła więc, że sytuacja będzie zbyt intymna.

Po chwili musiała przyznać, że się myliła. Bliskość stóp Nicka, nawet w 

grubych skarpetach, działała na nią podniecająco. A fakt, że próbował spleść jej 
łydki ze swoimi, wcale jej nie pomagał.

background image

– Nick!
– Hmmm...? – wymruczał, udając, że prawie śpi.
– Przestań!
– O, przepraszam. Próbowałem tylko ułożyć się jakoś wygodnie.
Nie  wierzyła  mu,  ale  nie  zmieniła  pozycji.  Nie  potrafiła  zrezygnować  z 

przyjemnego ciepła, które zaczęło ją ogarniać. Nieznacznie przysunęła się bliżej 
i  postanowiła,  że  nie  pozwoli  mu  wykorzystać  sytuacji.  Będą  się  nawzajem 
ogrzewać, ale nic więcej. Jeśli będzie trzeba, nie zaśnie przez całą noc, będzie 
pilnować, żeby Nick nie posunął się za daleko.

To była ostatnia myśl, jaką zapamiętała.
Następnego ranka obudził ją lekki pocałunek.
–  Leż.  Wypuszczę  Noego  na  chwilę  i  zapalę  gaz  w  kuchni,  żeby  choć 

trochę się zagrzało.

Otworzyła oczy, ale jedyne, co zobaczyła, to znikające za drzwiami plecy 

Nicka.  Zakopała się w  pościeli  i  z  całej  siły próbowała  powstrzymać  mdłości. 
Zapomniała wczoraj o herbatnikach.

Mimo  wysiłków  żołądek  fikał  koziołki,  więc  wstała  czym  prędzej  i 

szybko  pobiegła  do  łazienki.  Po  kilku  minutach  równie  szybko  wróciła  do 
sypialni i okryła się szczelnie kocami.

– Andy? – spytał Nick z troską, wsuwając głowę do pokoju. – Dobrze się 

czujesz? Wydawało mi się, że wymiotowałaś.

Wysunęła głowę spod koca i odpowiedziała najspokojniej, jak umiała:
– Nie, trochę kasłałam i pewnie dlatego tak pomyślałeś. Nick zmarszczył 

brwi i podszedł do niej.

– Mam nadzieję, że nie jesteś chora.
– Skąd. Po prostu zakrztusiłam się, to wszystko. Gdzie Noe?
– W pudełku. I bardzo mu się to nie podoba. Będziemy chyba mieli spore 

kłopoty z nauczeniem go samodzielności.

Już  kolejny  raz  mówił  tak,  jakby  planował  wspólną  przyszłość  z  nią  i 

psem. Nie wiedziała, czy robi tak specjalnie, ale słuchanie o tym było dla niej 
bolesne.

–  Jest  jeszcze  młody.  Mam  nadzieję,  że  nauczy  się  wszystkiego,  zanim 

dorośnie – odparta wymijająco.

–  A  ja  myślę,  że  owinie  sobie  ciebie  wokół  łapy.  Wracam  do  kuchni. 

Zjesz śniadanie, czy wolisz zostać jeszcze chwilę w łóżku?

– Poleżę trochę. Nie chce mi się wychodzić z tego ciepełka.
Pochylił się nad nią i lekko pocałował.
Leżała przykryta kołdrą prawie po czubek nosa,  miała więc nadzieję, że 

nie zauważył jej zaskoczenia.

Kiedy wyszedł, starała się zasnąć, ale zbyt wiele myśli kołatało się jej po 

głowie.  Zastanawiała  się,  czy  powinna  przyznać  się  Nickowi, że  jest  w  ciąży. 

background image

Jak długo jeszcze uda się jej utrzymać to w tajemnicy?

Próbowała  sobie  wyobrazić  jego  reakcję.  Przychodziły  jej  do  głowy 

najróżniejsze  warianty  –  od  najbardziej  optymistycznego,  po  taki,  o  którym 
wolała nawet nie myśleć – że Nick odrzuci ją i dziecko.

Nie  chciała  nawet  zgadywać,  która  ewentualność  jest  najbardziej 

prawdopodobna.

W końcu poczuła się tak udręczona, że ubrała się i przeszła do kuchni.
Nick rozpalił wszystkie cztery palniki i dzięki temu pomieszczenie trochę 

się nagrzało. Andy podeszła szybko do kuchenki i ogrzewała ręce nad ogniem.

– Nie podchodź za blisko – ostrzegł ją Nick.
– Nie jestem idiotką. – Rzuciła mu piorunujące spojrzenie i skrzywiła się.
– Wstałaś z łóżka lewą nogą? – spytał niewinnie i dalej rozkładał karty na 

stole. Najwyraźniej znowu zabawiał się stawianiem pasjansa.

–  Nie!  –  zawołała  zdenerwowana.  Po  chwili  jednak  spróbowała  stłumić 

złość i odezwała się pojednawczym tonem: – Przepraszam. Po prostu jestem już 
sfrustrowana tą sytuacją. Jak myślisz, ile to jeszcze potrwa?

– Co? Ulewa czy nasze uwięzienie?
–  Jedno  i  drugie.  Myślisz,  że  uda  im  się  naprawić  linię  telefoniczną, 

zanim  przestanie  padać?  –  W  tym  momencie  coś  przyszło  jej  do  głowy.  –
Sprawdzałeś ostatnio telefon?

Nie  czekając  na  odpowiedź,  podbiegła  do  aparatu  i  sięgnęła  po 

słuchawkę.  Odpowiedziała jej  głucha  cisza.  Naciskała  kilkakrotnie na  widełki, 
ale bez rezultatu.

Odwróciła  się  zniechęcona  i  zobaczyła,  że  Nick  przygląda  jej  się 

spokojnie.

– Tak – odpowiedział w końcu. – Sprawdzałem.
–  Domyślam  się,  że  dla  ciebie  to  też  niewygodna  sytuacja.  W  biurze 

pewnie się martwią, że tak długo cię nie ma.

– Dzwoniłem z lotniska i uprzedziłem o swojej nieobecności.
–  Szkoda.  Może  zorganizowaliby  jakieś  poszukiwania  –  mówiła  Andy 

prawie z rozmarzeniem. – Wysłaliby po nas śmigłowiec policyjny...

–  Wątpię.  Policyjne  śmigłowce  zajmują  się  teraz  poważniejszymi 

przypadkami  niż  nasz.  –  Dołożył  kolejną  kartę  w  długim  rządku  i  zapytał:  –
Chyba czas na śniadanie. Przygotujesz coś?

– Mogę coś zrobić, pod warunkiem że nie będzie to smażony boczek. Co 

powiesz na naleśniki?

– Myślę, że Noe i ja wolelibyśmy boczek, ale rozumiem, że mogło ci się 

to znudzić. Niech już będą naleśniki.

Andy  nie  dała  się  nabrać  na  sprytne  zagranie  z  psem  i  zaczęła 

przygotowywać  ciasto  naleśnikowe.  Rozgrzewała  właśnie  patelnię,  gdy  Nick 
skończył układać pasjansa i otworzył lodówkę.

background image

– Chcesz soku?
– Jeśli nie ma już mleka, to tak.
– Nie zauważyłem wcześniej, że jesteś entuzjastką mleka.
Bo nie była. Od kiedy jednak dowiedziała się, że jest w ciąży, starała się 

bardziej niż dotychczas dbać o zdrowie.

–  Ostatnio  postanowiłam zdrowo  się  odżywiać.  Sam zauważyłeś,  że  nie 

wyglądam najlepiej.

Kiedy  zjedli  już  naleśniki  i  posprzątali  po  śniadaniu,  Andy  gorączkowo 

zaczęła  się  zastanawiać,  co  zrobić  z  resztą  dnia.  Nieoczekiwanie  Nick 
zaproponował:

– Może masz ochotę na małe pranie? Kończą nam się czyste ubrania.
– Tobie się kończą czyste ubrania, ja mam jeszcze kilka sztuk. I na pewno 

nie mam ochoty prać twoich rzeczy. Ale chętnie zobaczę, jak ty to robisz.

–  Obawiałem  się  takiej  odpowiedzi.  Nie  miałem  pojęcia,  że  życie  bez 

gosposi jest aż do tego stopnia skomplikowane – westchnął ciężko Nick, ale nie 
zrezygnował. – A co powiesz na to: ja rozpalę w kominku, a ty zrobisz pranie?

– A może ja rozpalę, a tobie dorzucę kilka sztuk swojej garderoby?
– Hmm, nie do końca to miałem na myśli. W porządku. Pozbieram swoje 

ciuchy, a potem poddam się twoim instrukcjom w tej kwestii.

Znowu  ją  zaskoczył.  Nie  wyobrażała  go  sobie  pochylonego  nad  miską 

pełną piany i brudnych ubrań, ale musiała przyznać, że podczas tych kilku dni 
nie  pierwszy  raz  odkrywała  w  nim  zalety,  o  które  dotychczas  nawet  go  nie 
podejrzewała.  Okazało  się,  że  jeśli  chciał,  był  całkiem  miłym,  ugodowym 
człowiekiem.  I  na  pewno  byłby  świetnym  ojcem.  O  ile  tylko  zaakceptowałby 
siebie w tej roli.

Po chwili pojawił się w kuchni ze stertą ubrań pod pachą.
– Jestem gotów. Zaczynaj lekcję.
Wydawała  mu  instrukcje,  nie  do  końca  wierząc,  że  istotnie  można  nie 

wiedzieć, jak się pierze skarpetki. Jednak obserwując niewprawne ruchy Nicka i 
jego zaskoczenie, gdy zauważył, że plamy znikają, zrozumiała, że to możliwe.

Kiedy skończył, rozwiesił sznur między szafkami kuchennymi i powiesił 

na nim swoje rzeczy. Spoglądał na rząd czystych ubrań z wyraźną satysfakcją i 
widać było, że jest z siebie dumny.

Razem  sprzątnęli  kuchnię  i  przeszli  do  salonu.  Podczas  gdy  Nick 

zajmował  się  rozpalaniem  w  kominku,  Andrea  poszukała  sobie  czegoś  do 
czytania. Już po chwili ogień buzował wesoło, a oni zawinięci w koce rozsiedli 
się z książkami na kanapie.

Niedługo  potem  Andy  zapadła  w  drzemkę.  Obudziło  ją  pomrukiwanie 

Noego. Psiak wpatrywał się w okno i próbował groźnie poszczekiwać.

Andy ziewnęła przeciągle i spytała:
– Co się dzieje?

background image

Nick odłożył swój kryminał.
– Myślę, że Noe coś wyczuł.
Wysunął się spod koca i podszedł do okna. Zaciekawiona Andy dołączyła 

do  niego,  ale  poza  strugami  deszczu  nie  mogła  nic  dostrzec.  Jednak  Noe 
wyraźnie coś wyczuwał. Prężył się w jej ramionach i próbował groźnie warczeć.

– Zdaje mi się, że mamy towarzystwo. W zasadzie Noe je ma. Jakieś psy 

błąkają się po okolicy.

– Szczeniaki? – spytała Andy.
–  Nie  sądzę.  A  gdyby  nawet,  nie  możemy  przygarnąć  ani  jednego  psa 

więcej.  Poza  tym  te  wyglądają  raczej  na  takie,  które  nie  zadowolą  się  miską 
mleka. Dla nich my sami bylibyśmy niezłą kolacją.

Andy wytężyła wzrok i dostrzegła sforę psów kręcących się koło ganku.
– Wyglądają, jakby były śmiertelnie wygłodzone – powiedziała cicho.
Nick objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
–  Pewnie  są.  Ale  nie  możemy  im  nic  dać,  Andy.  Jeśli  dostaną  coś  do 

jedzenia, już stąd nie pójdą.

– Wiem, ale tak przykro na nie patrzeć.
– Andy, powódź dała się wszystkim nieźle we znaki. Uratowałaś Noego i 

to wszystko, co możemy zrobić. Te psy na zewnątrz są wystarczająco duże, żeby 
same  mogły  się  o  siebie  zatroszczyć.  –  Spojrzał  na  Noego,  którego  tuliła  w 
ramionach,  i  dodał:  –  Poza  tym  Noe  wcale  nie  wydaje  się  zachwycony  ich 
towarzystwem. I zupełnie mu się nie dziwię.

Andy oparła głowę na jego piersi i przytuliła się nieśmiało. Nick objął ją 

ręką i natychmiast ogarnęło ją rozkoszne poczucie bezpieczeństwa.

– Masz rację. Jak myślisz, kiedy sobie pójdą?
– Pewnie dopiero jak się ściemni. Do tego czasu nie otwieraj drzwi i nie 

wychodź na ganek.

–  Zgoda.  –  Kiwnęła  głową  z  ciężkim  westchnieniem.  Zaśmiał  się 

zaskoczony i spytał:

– Tak ci szkoda spacerów po ganku?
–  Nie,  oczywiście,  że  nie.  Myślałam  o  czym  innym.  Jak  daleko  stąd 

mieszkają sąsiedzi Bess?

– Jedna  farma  jest  jakieś  trzy  kilometry  na  zachód,  a  druga  około 

dziesięciu kilometrów na południe. To te najbliższe. Dlaczego pytasz?

–  Myślałam,  że  moglibyśmy  się  tam  wybrać.  Może  sąsiedzi  mają  jakiś 

kontakt ze światem? Być może niektóre telefony nadal działają?

– A jeśli nie, zrobimy kilka kilometrów na darmo? Albo zostaniemy tam i 

spędzimy kilka dni z obcymi ludźmi? Nie wiemy nawet, czy mają dość jedzenia. 
–  Potrząsnął  lekko  głową.  –  Nie,  Andy,  to  nie  jest  dobry  pomysł.  Tu 
przynajmniej  mamy  ciepło,  sucho  i  przez  kilka  następnych  dni  nie  grozi  nam 
głód. Wiem, że jesteś sfrustrowana tą sytuacją, ale nie mamy innego wyjścia, niż 

background image

czekać cierpliwie, aż naprawią linię telefoniczną.

– Uhmm – zgodziła się bez entuzjazmu.
–  Ej,  spójrz  na  to  z  innej  strony.  Zapewniam  cię,  że  to  komfortowa 

sytuacja  w  porównaniu  z  tym,  co  przeżywałem  jeszcze  kilka  tygodni  temu. 
Żadna afrykańska lepianka nie może równać się z domem Bess, a i jedzenie jest 
nawet  lepsze  niż  to,  które  podają  w  niejednej  restauracji.  –  Pochylił  się  i 
wyszeptał jej do ucha: – Ale najlepsze ze wszystkiego jest twoje towarzystwo.

Uśmiechnęła  się  wzruszona  i  uniosła  głowę,  żeby  na  niego  spojrzeć,  a 

wtedy  zaczął  ją  delikatnie  całować.  Poczuła  znajome  dreszczyki  w  okolicy 
kręgosłupa.

Nagle Nick poczuł na policzku niezbyt delikatne liźnięcia. No nie, to nie 

mogła być Andrea, więc...

– Jak wrócimy do Chicago, ten cholerny pies będzie musiał się nauczyć, 

że nie może zawsze być z nami – wymruczał, przerywając na chwilę pocałunek. 
– Myślisz, że wystarczy mu nasze mieszkanie, czy będziemy musieli poszukać 
domku z ogródkiem?

Przygryzła  lekko  wargi,  niepewna,  co  odpowiedzieć.  Przyjazny  nastrój, 

jaki  panował  między  nimi  od  wczoraj,  bardzo  jej  odpowiadał,  ale  nie  mogła 
oszukiwać  Nicka.  Nie  chciała  stwarzać  pozorów,  że  myśli  o  wspólnej 
przyszłości. Westchnęła z bólem i odparła cicho:

–  Noe  i  ja  nie  wrócimy  do  Chicago,  Nick.  Poczuła,  że  cały  sztywnieje. 

Jego  ręce  znieruchomiały  na  jej  plecach,  odsunął  ją  od  siebie  i  zapytał  z 
tłumioną złością:

– Co powiedziałaś?
–  Nigdy  nie  mówiłam,  że  Noe  i  ja  wrócimy...  że  będziemy  razem 

mieszkać w Chicago.

Jego błękitne oczy spoglądały na nią lodowato.
– Obiecałem ci przecież, że dostaniesz wszystko, czego pragniesz! Staram 

się  zmienić  dla  ciebie!  To  wciąż  za  mało?!  Nie  możemy  żyć  oddzielnie!  Nie 
widzisz, że jesteśmy dla siebie stworzeni? Co jeszcze jest nie tak?

Spuściła wzrok i potrząsnęła głową.
–  Mówiłam  ci  już,  Nick  –  odpowiedziała  smutno.  –  Nie  mogę 

zrezygnować z dziecka.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Widziała, jak narasta w nim złość. Zacisnął usta w wąską kreskę i milczał 

przez dłuższą chwilę. W końcu odezwał się chrapliwym głosem:

–  Więc  nie  godzisz  się  na  żaden  kompromis?  Chcesz  dostać  wszystko 

albo nic?

–  Nie  mogę  zgodzić  się  na  taki  kompromis  –  próbowała  tłumaczyć.  –

Opowiadałam ci  o  latach, które  spędziłam w  rodzinach  zastępczych  i  o  moich 
marzeniach. Nie potrafię z nich zrezygnować.

– Ja jestem twoją rodziną – powtórzył Nick z mocą i złapał ją za ramiona. 

– Ja i Bess będziemy dla ciebie najlepszą rodziną, jaką możesz mieć.

W jego głosie było tyle pasji i zaangażowania. Gdyby tylko Andy miała 

jakiś wybór, pewnie by uległa. Potrząsnęła jednak głową ze smutkiem i starała 
się  nie  patrzeć  mu  w  oczy.  Ból,  jaki  w  nich  widziała,  był  zbyt  trudny  do 
zniesienia.

– A co, jeśli nie mogę mieć dzieci? – spytał. – Mogłem na coś chorować, 

mogłem mieć operację, która na zawsze pozbawiła mnie możliwości...

– Ale nie miałeś.
– Skąd wiesz? Nigdy nie chciałem mieć dzieci, więc skąd pewność, że nie 

poddałem się sterylizacji?

Andy  ugryzła  się  w  język.  Musi  być  bardziej  ostrożna,  w  przeciwnym 

razie Nick zorientuje się, co przed nim ukrywa.

–  A  poddałeś  się?  Jeśli  tak,  powinieneś był  powiedzieć  mi  o  tym  przed 

ślubem.

Opuścił ręce i zrobił krok do tyłu.
–  Dlaczego?  Ty  też  nie  mówiłaś  mi  wtedy,  że  dziecko  i  rodzina  są  dla 

ciebie tak ważne.

Miał  rację.  Nie  rozmawiali  o  tym,  jak  zresztą  o  wielu  innych  istotnych 

sprawach.  Dziś  Andy  wiedziała,  że  to był  błąd.  Wtedy jednak  była  zakochana 
bez pamięci. Naiwnie wierzyła, że oboje pragną tego samego i wszystko jakoś 
się ułoży.

–  Masz  rację  –  przyznała  zrezygnowanym  głosem.  –  Powinnam  była 

porozmawiać  z  tobą  o  tym.  Jednak  ty  też  powinieneś  mi  powiedzieć,  jeśli 
poddałeś się operacji.

Odwrócił się do niej tyłem i patrzył przez okno.
– Nie miałem operacji, ale myślałem o tym – odpowiedział po chwili.
Przyglądała mu się w milczeniu. Co mogła powiedzieć? Jedyne, co czuła, 

to radość z faktu, że jednak tego nie zrobił.

– Więc mówisz, że nie możesz do mnie wrócić, dopóki nie zgodzę się na 

dziecko? – spytał po chwili namysłu.

background image

Skinęła głową.
– Ale kochasz mnie? Znowu potaknęła.
Zacisnął  ręce  i  wsunął  je  do  kieszeni.  Przez  chwilę  zastanawiał  się  nad 

czymś w skupieniu, w końcu podszedł bliżej i spojrzał jej poważnie w oczy.

– Jesteśmy  małżeństwem dopiero  od kilku  miesięcy,  spróbujmy przeżyć 

razem  jeszcze  rok.  Przyznaję,  że  byłem  trochę...  niedostępny,  ale  obiecuję,  że 
spróbuję  nad  sobą  popracować.  –  Uśmiechnął  się  swoim  najbardziej 
uwodzicielskim  uśmiechem, który  zawsze  sprawiał,  że  Andy miękły kolana.  –
Miałaś  rację,  bałem  się  swojego  uczucia  do  ciebie.  Jedyną  osobą,  którą 
wcześniej  kochałem  i  której  ufałem,  była  Bess.  Ale  przekonałaś  mnie,  że  to 
błąd.  Obiecuję,  że  będę  się  starał  to  zmienić.  Dajmy  sobie  jeszcze  rok 
spokojnego życia, a potem możemy wrócić do rozmowy o twoich planach.

To,  co  mówił,  brzmiało  wspaniale.  Odpowiedzialnie.  Ugodowo.  I  było 

absolutnie niemożliwe.

Andrea  uniosła  głowę  i  spojrzała  na  Nicka  uważnie.  Stał  przed  nią  i 

patrzył wyczekująco. Uosobienie kobiecych marzeń. Przystojny, czuły, bogaty, 
troskliwy. Gdyby ta  rozmowa toczyła się  dwa miesiące wcześniej, czułaby się 
najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Teraz jednak było już za późno.

Milczała  długo,  bo  okrutne  słowa,  które  musiała  wypowiedzieć,  nie 

chciały przejść jej przez gardło. Nie mogła go jednak okłamywać.

– Nie – wyszeptała i natychmiast się odwróciła, by ukryć smutek.
Przez chwilę w pokoju panowała przeraźliwa cisza. Potem Andy usłyszała 

głos Nicka nabrzmiały z trudem powstrzymywaną wściekłością:

– Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
Odwróciła się szybko, niepewna, jak ma rozumieć to pytanie.
– Czego?
–  Może  być  tylko  jedna  przyczyna  twojego  uporu.  A  jeśli  tak,  to  była 

bardzo nieuczciwa gra!

Serce  jej  zadrżało.  Odgadł  więc  jej  tajemnicę  i  rozwścieczyło  go  to 

bardziej, niż mogła przypuszczać w najgorszych wyobrażeniach.

– Nick, to nie tak. Zamierzałam cię poinformować...
–  Poinformować  mnie?!  Jak  miło  z  twojej  strony!  Czy  wolno  zapytać, 

kiedy  chciałaś  to  zrobić?  Gdy  wyciśniesz  ze  mnie  już  wszystko,  co  chciałaś 
usłyszeć i doprowadzisz mnie do emocjonalnej ruiny? Jakie jeszcze tortury dla 
mnie przygotowałaś?

Nie mogła tego słuchać. Każde słowo godziło ją w samo serce.
– Nick, nie chciałam wywierać na ciebie presji...
–  Kim  on  jest?!  –  krzyknął,  przerywając  jej.  Przez  chwilę  patrzyła  na 

niego zszokowana. Nie rozumiała, o co mu chodzi.

– Kim on jest, do cholery!? – powtórzył coraz bardziej zdenerwowany. –

Pracuje u mnie?

background image

– O czym ty mówisz? – Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
–  Kim  jest  ten  facet?  Człowiek,  z  którym  chcesz  mieć  dziecko?  –

wyjaśnił, widząc jej zdziwienie. – Jeśli pracuje u mnie, wyleci z firmy, jak tylko 
wrócę do miasta!

–  Nie,  to  nie  jest  ktoś,  kto  pracuje  u  ciebie  –  odpowiedziała  wolno. 

Próbowała  myśleć  logicznie,  ale  nie  była  w  stanie.  Absurdalny pomysł  Nicka, 
jego złość i determinacja sprawiały, że nie potrafiła ogarnąć sytuacji.

– Ach, więc to ktoś z Kansas City. Nie powiem, nie  marnowałaś czasu. 

Jaki on jest? Przystojny i bogaty? – pytał kpiąco, nawet nie starając się ukryć, że 
chce ją zranić.

– Moje życie to nie twoja sprawa – odpowiedziała, odwracając wzrok.
–  Nie  do  końca.  Nadał  jesteś  moją  żoną.  Patrzyła  na  niego  i  bezradnie 

potrząsała głową. Nie docierało do niej, o co ją oskarżał. Poczuła, że ogarnia ją 
chłód.  Za  chwilę  zacznie  trząść  się  z  zimna.  Przytuliła  Noego  mocniej,  jakby 
chciała się w ten sposób ogrzać.

–  Spałaś  już  z  nim?  –  syczał  dalej  Nick.  –  Zdążyliście  popracować  nad 

dzieckiem, które tak bardzo chcesz mieć?

Wpatrywała się w niego z bólem. Nie wiedziała, jak mogło mu przyjść do 

głowy coś takiego. Jak mógł uwierzyć, że pragnęła innego mężczyzny?

– To jakiś absurd, Nick! Nie ma nikogo innego!
–  Nie  zaprzeczaj!  Nagle  obleciał  cię  strach,  że  jak  się  przyznasz,  to 

wpłynie to na podział majątku przy rozwodzie? – pytał kpiąco.

Ze wszystkich sił starała się powstrzymać napływające do oczu łzy. Nie 

chciała, żeby wiedział, jak bardzo bolą ją te oskarżenia.

Przycisnęła do siebie Noego i skierowała się do drzwi.
– Dokąd idziesz?
–  Gdziekolwiek,  gdzie  nie  ma  ciebie.  Niestety,  nie  miała  zbyt  wielu 

miejsc do wyboru.

Przez kilka następnych minut siedziała odrętwiała przy kuchennym stole i 

próbowała  pozbierać  myśli.  Wszystko,  co  mówił  Nick,  sprawiało,  że  jej  serce 
kuliło  się  z  bólu,  ale  nie  wiedziała,  jak  rozwiać  jego  podejrzenia.  Miała  coraz 
mniejszą ochotę, żeby powiedzieć mu prawdę. W każdym razie nie mogła zrobić 
tego teraz, a wiedziała, że tylko prawda oczyści ją z tych wstrętnych podejrzeń.

Głaskała  psiaka  po  grzbiecie  i  patrzyła  smutno  przed  siebie.  Nie 

wiedziała,  czym  się  zająć,  żeby  uspokoić  nerwy  i  przestać  rozpamiętywać 
bolesne słowa Nicka.

Nagle  jej  wzrok  padł  na  książkę  kucharską,  którą  wczoraj  przeglądali, i 

już  wiedziała,  czym  się  zajmie.  Upiecze  chleb!  To  będzie  wystarczająco 
absorbujące zajęcie.

Szybko  zgromadziła  na  stole  potrzebne  produkty  i  przystąpiła  do  pracy. 

background image

Wsypała  mąkę  do  miski,  rozpuściła  drożdże  i  wyrabiała  ciasto  z  taką  pasją, 
jakby chciała wyrzucić z siebie całą złość. Następnie odstawiła miskę na półkę 
nad kuchenką i  znów usiadła.  Za godzinę trzeba wyrobić ciasto po raz drugi i 
wtedy znowu będzie mogła sobie wyobrażać, że ma w rękach niemądrego faceta 
rzucającego na nią niemądre podejrzenia.

W tym momencie drzwi się otworzyły i do kuchni wszedł Nick. Spojrzała 

na niego niechętnie, dając mu odczuć, że wkroczył na jej terytorium.

– Czego chcesz?
–  Przyszedłem  po  radio.  Zaraz  będzie  prognoza  pogody.  –  Sięgnął  na 

półkę i już miał wychodzić, kiedy spojrzał na nią z ciekawością. – Co robiłaś?

– Nic – odparła twardo.
– Masz mąkę na policzku. Piekłaś coś?
– To nie twoja sprawa – powiedziała twardo, nie patrząc na niego.
Zacisnął usta i przez chwilę myślała, że wyjdzie bez słowa, ale pomyliła 

się.

–  Andrea,  przypominam  ci,  że  ciągle  jesteśmy  uwięzieni  pod  jednym 

dachem. Jeśli uznasz, że nie chcesz już dla mnie gotować, jakoś to zniosę. Ale to 
chyba trochę dziecinne zagranie.

–  Nie  powiedziałam,  że  nie  będę gotować dla  nas  obojga.  Ale nie  mam 

ochoty  na  pogawędki  z  kimś, kto  oskarża  mnie  o...  –  Nie  mogła  wykrztusić  z 
siebie tych strasznych słów, które wcześniej usłyszała.

– O zdradę? – podpowiedział.
– Tak. O zdradę.
– Ciekawe, że tak nerwowo na to zareagowałaś...
–  Nie  prowokuj  mnie!  Nigdy  cię  nie  zdradziłam,  ale  sam  fakt,  że 

sugerujesz  coś  takiego,  jest  dla  mnie  wystarczająco  wymowny.  Najwyraźniej 
wcale mnie nie znasz.

–  W  porządku  –  przyznał  ku  jej  zaskoczeniu.  –  Może  trochę  się 

pospieszyłem. Ale nawet jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, nie rozumiem, dlaczego 
zabawiasz się ze mną, skoro i tak znalazłaś już sobie kogoś na moje miejsce.

– Nick, przysięgam...
–  Przestań,  Andy!  Po  prostu  przestań!  To  zbyt  bolesne!  Odwrócił  się  i 

wyszedł z kuchni.

Znowu została sama z tysiącem kłębiących się w głowie myśli. Czy Nick 

uważał, że ona jest z kamienia? Że dla niej to nie było bolesne? Czy sądził, że 
łatwo jej przyszło podjąć decyzję o odejściu? Przez ostatnie tygodnie cierpiała 
każdej  nocy,  kiedy  kładła  się  sama  do  łóżka.  A  wizja  reszty  życia  bez  Nicka 
sprawiała, że serce jej krwawiło.

Nalała  wody  do  czajnika  i  postanowiła  zrobić  sobie  herbatę.  To  choć 

trochę wypełni jej czas, zanim trzeba będzie znowu zająć się chlebem.

background image

Reszta popołudnia upłynęła jej na wyrabianiu ciasta. Nie miała pojęcia, że 

ciasto  chlebowe  musi  rosnąć  kilka  razy,  zanim  będzie  gotowe.  Wreszcie  po 
siódmej  wieczorem  wstawiła  blachę  do  piekarnika  i  niecierpliwie  czekała  na 
efekt.

Przez  cały  czas  Nick  nie  dawał  znaku  życia.  I  dobrze.  Postanowiła,  że 

jutro  zamienią  się  rolami.  Ona  zajmie  salon  i  poleży  z  książką,  a  on  będzie 
siedział w kuchni i przygotowywał jedzenie.

Wzięła Noego na ręce i zastanawiała się właśnie, gdzie go jutro umieścić, 

kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich Nick.

– Planujesz wkrótce jakąś kolację, czy mam sobie sam coś znaleźć?
–  Zamierzałam  właśnie  upiec  kurczaka.  Co  chcesz  do  tego?  Mogą  być 

ziemniaki? – spytała chłodnym tonem.

Zerknął na nią zdziwiony, ale odpowiedział uprzejmie:
– Naturalnie. Może obiorę?
– Jeśli sobie życzysz.
Wyjęła  kurczaka  z  zamrażarki  i  zaczęła  go  przyprawiać.  Nick  wziął 

koszyk z ziemniakami i rozsiadł się za stołem.

– Coś tu bardzo ładnie pachnie – powiedział po chwili.
– Piekę chleb.
– Mówiłaś, że nie umiesz tego robić.
–  Nauczyłam  się  –  odpowiedziała  krótko  i  skupiła  się  na  przyrządzaniu 

mięsa. Nie miała ochoty wdawać się w towarzyskie pogawędki.

Wkładała  właśnie  pierwszy  kawałek  kurczaka  na  rozgrzany  olej,  kiedy 

Nick odezwał się znowu:

– Od jutra ma się trochę ocieplić.
– To dobrze.
– Jeśli tak będzie, wybiorę się do najbliższej farmy. Udko prawie wypadło 

jej z ręki.

– Co powiedziałeś?
– Jeśli jutro się ociepli, pójdę do sąsiadów. Może ich telefon działa albo 

mają samochód, który mogliby pożyczyć lub chociaż podwieźć mnie do miasta 
– odpowiedział, nie podnosząc wzroku znad ziemniaków.

– A co z psami? Nie boisz się, że cię zaatakują?
– Do jutra pewnie już sobie pójdą.
– Nick, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł  – powiedziała wolno. – To 

zbyt niebezpieczne.

– Nic mi się nie stanie. – Odłożył nóż i zerknął do garnka. – Dużo jeszcze 

tych ziemniaków?

Nie rozumiała, jak na jednym oddechu może mówić o tym, że zamierza 

narażać swoje życie i zaraz potem o tak przyziemnych rzeczach jak ziemniaki. 
Potrząsnęła głową z niedowierzaniem.

background image

– Będę się bała zostać tu sama.
– Dużo jeszcze? – domagał się odpowiedzi.
– Jeszcze kilka. Czy ty w ogóle mnie słuchasz? Nie chcę, żebyś tam szedł. 

To zbyt ryzykowne.

– Jeśli zamkniesz się w domu i nie będziesz nigdzie wychodziła, nic ci się 

nie powinno stać.

–  Nie  rozumiem,  dlaczego  nagle  chcesz  tam  iść.  Jeszcze  niedawno 

mówiłeś, że to nie ma sensu.

–  Wiesz  dlaczego,  Andy  –  odparł  nieoczekiwanie,  patrząc  jej  prosto  w 

oczy. – Nie wytrzymamy tak długo.

Łzy  ponownie  napłynęły  jej  do  oczu.  Musiała  głęboko  odetchnąć,  żeby 

uspokoić emocje.

– Jak? Popołudnie upłynęło nam całkiem nieźle. Możemy spędzać czas z 

dala od siebie i czekać, aż nas ktoś uwolni.

Wrzucił kolejny kartofel do garnka i spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
–  Cierpliwość  nie  jest  moją  największą  zaletą,  Andy,  powinnaś  o  tym 

wiedzieć.  A  powolna  śmierć  nigdy  mnie  nie  pociągała.  Dlatego  właśnie 
uciekłem  porywaczom  w  Afryce  i  dlatego  chcę  znaleźć  wyjście  z  tej  sytuacji 
najszybciej, jak to możliwe.

– Porównujesz to z porwaniem!? Nick, nie bądź śmieszny!
Nie odpowiedział. Nawet nie podniósł wzroku.
Przewróciła  kurczaka  na  drugą  stronę,  po  czym  zdecydowanie  uniosła 

głowę. Widać było, że wymyśliła coś nowego.

– Dobrze, ale w takim razie ja i Noe idziemy z tobą.
– Co za głupi pomysł!
– Nie możesz mi zabronić. Jeśli ty zamierzasz ryzykować, ja też mogę.
– Chyba nie mówisz poważnie, Andy? To kilka kilometrów wędrówki po 

kolana w błocie. Zostań w domu i czekaj, aż sprowadzę pomoc.

W duchu musiała przyznać, że miał rację. Nie da rady przejść tak długiej 

trasy. Ostatnio jej kondycja znacznie się pogorszyła. Nie miała jednak zamiaru 
przyznać się do tego.

– Idę. Nie zabronisz mi.
–  Powiedz,  jaki  to  ma  sens?  Nie  musimy  stać  oboje  przy  telefonie. 

Obiecuję, że zrobię, co będzie możliwe, żeby nas stąd uwolnić.

– Idę z tobą – upierała się.
– Nie.
– Nick...
–  Coś  się  przypala.  –  Pociągnął  nosem.  –  Mięso?  Zerknęła  szybko  na 

patelnię, ale kurczak nabierał właśnie apetycznego, złocistego koloru. Otworzyła 
piekarnik, jednak tam też wszystko było w porządku.

– Nic się nie przypala. Posłuchaj...

background image

–  Przełóżmy  tę  rozmowę  na  później.  Nie  mogę  się  sprzeczać  o  pustym 

żołądku.

Odłożył nóż i opłukał ziemniaki.
– Gdzie jest sól?
Ruchem  głowy  wskazała  pojemnik  i  zajęła  się  kurczakiem.  Czyżby 

myślał, że niczym dziecko zapomni o całej sprawie? A może sam nie wiedział, 
jak to rozwiązać i chciał dać sobie czas do namysłu?

Dalsze  przygotowania  do  kolacji  upłynęły  im  w  całkowitym  milczeniu. 

Andrea wyjęła z piekarnika gorący chleb i cała kuchnia wypełniła się zapachem 
świeżego pieczywa. Oboje z przyjemnością wdychali ten cudowny aromat.

– Musimy trochę poczekać, zanim zaczniemy go kroić – uprzedziła Andy.
– Byle nie za długo. Pachnie wspaniale. Nie sądziłem, że będziesz umiała 

upiec chleb – powiedział z uprzejmym uśmiechem.

Spojrzała na niego zdziwiona, ale nie odezwała się. Nie miała pojęcia, czy 

to  jakaś  nowa  taktyka.  Będą  teraz  udawać  dwoje  obcych  sobie,  kulturalnych 
ludzi? A może Nick myślał, że w ten sposób uśpi jej czujność?

Ta  kolacja  była  najcichszym  posiłkiem,  w  jakim  zdarzyło  się  jej 

uczestniczyć. Poza  standardowymi  uprzejmościami,  nie  odezwali  się  do  siebie 
ani słowem.

Wspólnie pozmywali po jedzeniu i sprzątnęli kuchnię.
–  Zupełnie  inaczej  myślę  o  jutrzejszym  śniadaniu,  kiedy  widzę  ten 

wspaniały bochenek. – Nick posłał jej miły, lecz sztuczny uśmiech.

– Przestań, Nick!
– Co masz na myśli?
–  Przestań  udawać,  że  wszystko  jest  w  porządku!  Przestań  się 

zachowywać,  jakbyśmy  zakończyli  naszą  dyskusję  i  wszystko  zostało 
uzgodnione!

Rzucił jej drwiący uśmiech.
– Dyskusja to chyba zbyt łagodne określenie dla naszej rozmowy.
–  W  porządku  –  sprzeczka.  Ale  to  nie  zmienia  faktu,  że  nic  nie 

ustaliliśmy. Problem nie zniknie tylko dlatego, że będziesz go ignorował!

–  Andy,  nie  możesz  pójść  ze  mną!  Tak  będzie  jeszcze  bardziej 

niebezpiecznie.

– Aha! Więc w końcu przyznajesz, że to niebezpieczne!
– Z tobą, na pewno – odezwał się chłodno i wcisnął ręce w kieszenie. –

Możesz  zasłabnąć  po  drodze  i  nie  będę  wiedział,  jak  ci  pomóc.  A  jeśli  te  psy 
nadal krążą po okolicy, sam szybciej im ucieknę. W ostateczności wdrapię się 
na drzewo.

Do  diabła!  To,  co  mówił,  brzmiało  rozsądnie!  Ale  nie  mogła  pozwolić, 

żeby szedł sam. Przygryzła wargi i zastanawiała się, co zrobić. Po chwili uniosła 
głowę i spojrzała na niego.

background image

– Możesz wyjaśnić mi jedną rzecz?
–  Naturalnie.  Obiecuję,  że  będę  ostrożny  i  wrócę  po  ciebie  najszybciej, 

jak się da. Coś jeszcze? – spytał rozluźniony, przekonany, że wygrał batalię.

– Wytłumacz mi jeszcze raz, dlaczego nie chcesz mieć dzieci.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Nick wyraźnie zesztywniał.
–  A  co  to  ma  do  rzeczy?  –  spytał  chłodnym  tonem.  –  Zdaje  się,  że 

rozmawialiśmy o sprowadzeniu pomocy.

Nie  powiedziała  ani  słowa.  Usiadła  na  krześle  i  patrzyła  na  niego 

wyczekująco.

– Daj spokój, Andy – odezwał się nerwowo. – Przecież i tak odeszłaś ode 

mnie.  W  zasadzie  ty  też  nie  wyjaśniłaś  mi,  dlaczego  tak  bardzo  chcesz  mieć 
dziecko.

Zacisnął usta i milczał uparcie.
–  Masz  rację  –  westchnęła  cicho.  –  Jest  wiele  rzeczy,  o  których 

powinniśmy  byli  porozmawiać  przed  ślubem.  Szkoda,  że  tego  nie  zrobiliśmy. 
Wtedy  wszystko  działo  się  tak  szybko...  Byłam  w  tobie  nieprzytomnie 
zakochana  i  naiwnie  sądziłam, że  pragniesz  tego  samego  co  ja.  Wiem,  że  ty  i 
Bess  bylibyście  dla  mnie  najwspanialszą  rodziną,  ale  to  nie  zmienia  faktu,  że 
pragnę  dziecka.  Chcę  być  matką.  –  Przerwała  na  chwilę  i  rozważała  coś  w 
skupieniu. – Kocham cię, Nick – powiedziała w końcu z wyraźnym trudem, bo 
nie było jej łatwo mówić o swoich uczuciach po tych wszystkich oskarżeniach, 
jakie od niego usłyszała. – Ale to nie to samo co macierzyństwo.

– Więc zostań matką – rzucił lodowatym tonem. – Ale nie mieszaj do tego 

mnie. – Odwrócił się i ruszył do drzwi.

– Zaczekaj! – Nie mogła uwierzyć, że tak ją zostawia. – Niczego mi nie 

wyjaśniłeś!

– Już późno, a ja jestem zmęczony.
– Nieprawda! Po prostu wciąż unikasz tego tematu. A ja muszę wiedzieć, 

dlaczego  tak  jest!  –  Popatrzyła  na  niego  z  powagą  i  spytała  łagodniej:  –  To 
dlatego, że twoja matka umarła przy porodzie?

Stał przez chwilę nieruchomo. Andrea aż wstrzymała oddech, czekając na 

jego reakcję. Nagle uniósł głowę i spojrzał na nią ostro.

– A czy to nie jest wystarczający powód, żebym nie chciał mieć dzieci? 

Myślałaś o tym, co będzie, jeśli z tobą stanie się to samo?

– Nick, medycyna zrobiła ogromne postępy przez ostatnie lata. Poza tym 

w mojej rodzinie żadna kobieta nigdy nie umarła przy porodzie.

–  Może  to,  co  mówisz,  jest  i  logiczne,  ale  nie  zmienia  moich  uczuć.  –

Podszedł bliżej i usiadł obok niej. – Wolę nie mieć dzieci, niż cię narażać.

Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Andy nie wiedziała, czy powinna 

dalej naciskać. Z drugiej jednak strony, jeśli nie będzie uparta, pewnie nigdy nie 
dowie się, o co naprawdę mu chodzi.

– Ale to nie jest jedyny powód, prawda? – zaczęła po chwili.

background image

Siedział w milczeniu, uparcie patrząc przed siebie. W pewnym momencie 

odwrócił  się  gwałtownie  w  jej  kierunku  i  zaczął  mówić  tonem  wypranym  z 
emocji:

–  Nie  zamierzasz  zrezygnować?  Dobrze,  co  chcesz  wiedzieć?  Mam  ci 

wyjawić moje najtajniejsze sekrety? Nigdy nikomu nie mówiłem o moim ojcu, 
nie  miałem  się  czym  chwalić.  Był  alkoholikiem.  –  Przerwał  na  chwilę  i 
zaczerpnął głęboko powietrza. – Kiepski portret rodzinny, nie? – spytał kpiąco. 
–  Nienawidził  mnie  i  obwiniał  o  śmierć  matki.  Wykorzystywał  każdą  okazję, 
aby  mi  o  tym  przypomnieć.  –  Znowu  zamilkł  i  wpatrywał  się  w  ścianę  przed 
sobą, jakby wyświetlał sobie na niej scenki z dzieciństwa. – A jaki ojciec, taki 
syn – zakończył ciężko i spojrzał na nią smutno.

– To nieprawda, Nick! Nigdy nie widziałam cię pijanego!
–  Tylko  dlatego,  że  wcześnie  zrozumiałem,  jak  to  się  może  dla  mnie 

skończyć.  Kiedyś,  jako  nastolatek,  wracałem  z  imprezy  i  prowadziłem 
samochód.  Wypiłem  kilka piw  i  złapała mnie drogówka. Policjant znał  mnie i 
tylko dlatego sprawa nie skończyła się w sądzie. Ale krzyczał na mnie, groził mi 
i  wreszcie  powiedział:  „Jaki  ojciec,  taki  syn”.  Od  tej  chwili  nie  tknąłem 
alkoholu.  –  W  oczach  błysnęły  mu  stalowe  iskry.  –  Tamte  słowa  na  zawsze 
wryły mi się w pamięć.

To wyznanie poruszyło Andy do głębi. Nick pierwszy raz powiedział jej 

aż tyle. Nigdy wcześniej nie myślała, że uda się jej skłonić go do zwierzeń.

– Pokonałeś więc jedną z największych pułapek, jaka na ciebie czyhała –

odezwała się ciepło. – Na pewno poradziłbyś sobie także z ojcostwem.

– Nie, Andy. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym skrzywdził własne 

dziecko. Nie mogę ryzykować. – Pokręcił głową zdecydowanie i podniósł się. –
Teraz wiesz już wszystko. Więcej nie chcę o tym rozmawiać. Jeśli zgodzisz się 
wrócić na moich warunkach, będę cię zawsze kochał. Jeśli nie... – westchnął z 
dziwnym uśmiechem pełnym bólu.  – Nadal będę cię kochał, ale nie będziemy 
małżeństwem.

Zanim  zdążyła  cokolwiek  odpowiedzieć,  wyszedł  z  kuchni.  Zwiesiła 

głowę i pozwoliła, aby z oczu popłynęły długo powstrzymywane łzy.

Godzinę później nadal siedziała przy stole kuchennym, ale już nie płakała. 

Jej małżeństwo było skończone, wreszcie to zrozumiała. Pozostała więc jeszcze 
tylko jedna rzecz. Powiedzieć Nickowi o dziecku.

Postanowiła, że zrobi to jutro. Dziś nie miała już sił.
Umyła  się  szybko  i  wskoczyła  do  łóżka.  Chciała,  by  ten  ponury  dzień 

skończył się jak najszybciej.

Po chwili do sypialni wszedł Nick i bez słowa podał jej termofor.
– Dziękuję. – To było jedyne, co mogła mu w tej chwili powiedzieć.
Długo nie kładł się spać. Słyszała, jak chodzi po kuchni, potem przeszedł 

background image

jeszcze do salonu. Nie chciała o nim myśleć, chciała się zrelaksować i wreszcie 
zasnąć.

Obudziła się w środku nocy i poczuła, że obejmuje ją silne męskie ramię. 

Przez  chwilę  leżała  nieruchomo,  zastanawiając  się,  co  zrobić.  Czuła  się  tak 
cudownie  –  ciepło  i  bezpiecznie.  W  końcu  westchnęła  i  delikatnym  ruchem 
wtuliła się w Nicka jeszcze bardziej. Chciała ostatni raz poczuć jego uścisk.

Nick obudził się i energicznie wstał z łóżka. Niestety, to obudziło także i 

Andy.  Starała  się  opanować  mdłości,  ale  bezskutecznie.  Czuła  się  tak,  jakby 
pływała po wzburzonych falach i walczyła z chorobą morską. W pewnej chwili 
zerwała się gwałtownie i szybko pobiegła do łazienki.

– Andy, co z tobą? – Usłyszała za sobą zaniepokojony głos Nicka.
Kilka  minut później siedziała  na  sofie  w  salonie.  Nick  otulił  ją kocem i 

wycierał jej twarz. Przykrył ją starannie i położył dłoń na jej czole.

–  Nie  masz  gorączki?  Może  to  jakiś  wirus?  Jedyna  odpowiedź,  na  jaką 

było ją stać, to lekkie potrząśnięcie głową.

– Przynieść ci wody?
–  Nie  –  wymruczała  z  zamkniętymi  oczami.  –  Po  prostu  muszę  się 

wyspać.

–  Napij się  trochę,  to  ci  dobrze  zrobi.  Posłusznie upiła łyk.  Potem Nick 

wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni.

– Jak Noe? – Zdołała jeszcze wyszeptać.
– W porządku. Bawi się w kuchni. Może jednak zrobić ci coś lekkiego do 

jedzenia? – spytał z troską.

– Nie, dziękuję. Chcę tylko spać. Zamknęła oczy i powoli zapadła w sen.
Kiedy  się  obudziła,  stwierdziła  z  ulgą,  że  jej  żołądek  się  uspokoił. 

Zerknęła na zegarek – była prawie jedenasta. Późno, stwierdziła. Ciekawe, czy 
Nick wybrał się do sąsiadów.

Nie podobał się jej ten pomysł, ale z drugiej strony, nie miała ochoty teraz 

go widzieć. Obawiała się, że dłużej już nie będzie w stanie ukrywać przed nim 
swojego  sekretu.  Miał  wystarczająco  dużo  wskazówek,  żeby  odkryć  prawdę. 
Nawet najgłupszy facet zorientowałby się chyba, co się dzieje.

Po  ostatniej rozmowie jasno zrozumiała,  że Nick nie będzie chciał mieć 

nic  wspólnego  ani  z  dzieckiem,  ani  z  nią.  Musiałby  pokonać  zbyt  wiele 
uprzedzeń  z  przeszłości,  żeby  zaakceptować  siebie  w  roli  ojca.  Ale  mimo 
wszystko powinien wiedzieć o dziecku.

Zdecydowanym ruchem odrzuciła  kołdrę i  ruszyła do  łazienki. Nagle  ze 

zdumieniem  stwierdziła,  że  w  domu  nie  jest  już  tak  zimno  jak  wcześniej. 
Widocznie rzeczywiście przyszło ocieplenie, choć deszcz ciągle bębnił o dach.

Kiedy się umyła i  przeszła do salonu,  ku swemu zaskoczeniu zobaczyła 

tam  Nicka.  Leżał  na  kanapie,  czytał  książkę  i  bawił  się  z  psem.  Noe  był 
wyraźnie zadowolony z tych pieszczot.

background image

– Cieszę się, że zostaliście przyjaciółmi – powiedziała, przysiadając się do 

nich.

–  Jak  się  czujesz?  –  spytał  Nick  z  troską.  –  Bardzo  długo  spałaś.  –

Wyciągnął rękę i dotknął jej czoła. – Nie masz na szczęście gorączki. A jak twój 
żołądek?

– Pusty. Umieram z głodu.
– Hmm, zaraz coś ci przygotuję, ale nie licz na obfity posiłek. Myślę, że 

nie powinnaś zbyt dużo jeść. Zostań tu, a ja przyniosę ci miskę gorącej zupy, to 
powinno ci pomóc.

Andy  pomyślała,  że  bardziej  pomógłby  jej  duży  stek  niż  dietetyczna 

zupka, którą na pewno poda jej Nick.

– A może dostanę gorącego tosta z serem? – próbowała wytargować coś 

więcej.

– Nabiał na chory żołądek?! Wykluczone! Możesz dostać najwyżej trochę 

sucharków  do  zupy  –  powiedział  zdecydowanie  i  wyszedł  do  kuchni 
odprowadzany tęsknym spojrzeniem Noego.

Andy  stanęła  przy  oknie  i  wpatrywała  się  w  deszcz.  Tyle  dobrego, 

pomyślała, że kiedy powiem mu o dziecku, będę mogła jeść do woli. Próbowała 
wyobrazić sobie, jak Nick przyjmie tę wiadomość i czuła rosnące napięcie. Nie 
liczyła na zbyt entuzjastyczną reakcję.

Po  chwili  drzwi  się  otworzyły  i  Nick  wniósł  tacę,  z  której  dolatywał 

smakowity zapach rosołu z kurczaka. Andy przestała myśleć o czymkolwiek. W 
tej chwili nie było nic ważniejszego niż parująca miska aromatycznej zupy.

Rzuciła  się  na  nią  zachłannie  i  po  chwili  rosół  był  już  tylko 

wspomnieniem.

– Doskonałe. Jest jeszcze trochę? Popatrzył na nią zaskoczony.
–  Tak...  Ale  nie  jestem  pewien,  czy  powinnaś  tyle  jeść,  może  ci 

zaszkodzić...

– Rosół z kurczaka? Żartujesz chyba!
–  No  dobrze,  tylko  jedz  powoli  –  pouczył  ją  jak  dziecko  i  poszedł  po 

dokładkę.

Kiedy  żołądek  wypełnił  się  już  przyjemnym  ciepłem,  Andy  odstawiła 

talerz i spojrzała z powagą w oczach na Nicka.

– Nadal wybierasz się na sąsiednią farmę? – spytała ostrożnie.
– Nie wiem, co robić... – rozważał głośno. – Nie mogę zostawić cię tutaj 

samej.  Z  drugiej  strony,  twoja  choroba  może  się  rozwinąć,  więc  powinienem 
sprowadzić pomoc...

Andrea pomyślała, że jej choroba trwa już kilka tygodni i nie skończy się 

przed upływem kilku następnych miesięcy.

–  Do  sąsiadów  jest  jakieś  siedem  kilometrów,  to  by  mi  zajęło  dwie,  do 

trzech godzin... – ciągnął w zamyśleniu.

background image

– Kiedy ruszasz? Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Jeszcze wczoraj nie chciałaś, żebym poszedł. Skąd ta nagła zmiana?
Poczuła suchość w gardle, ale próbowała jakoś z tego wybrnąć.
– No cóż... Wyglądałeś na zdeterminowanego. Nie sądziłam, że stanę się 

powodem zmiany twoich planów...

– A jednak. Nie zostawię cię tutaj chorej. Gdyby pogoda się pogorszyła, 

mógłbym  nie  wrócić  do  jutra.  Jeśli  ciągle  będziesz  wymiotować,  możesz  się 
odwodnić, a to niebezpieczne.

– Nie odwodnię się!
– Andy, o co ci chodzi? Dlaczego nagle upierasz się, bym szedł? Wczoraj 

koniecznie miałem zostać, a dziś nagle zmieniasz zdanie. Co się z tobą dzieje?

Miał rację. Zachowywała się dziwnie. Z trudem przełknęła ślinę. To nie 

był najlepszy moment do zwierzeń, ale musiała zacząć.

– Nick, mam ci coś do powiedzenia... – zaczęła niepewnie i przerwała. To 

było trudniejsze, niż myślała. Wstała z sofy i wzięła głęboki oddech. Wpatrywał 
się w nią zdumiony.

– Andy, przede wszystkim usiądź. Nic, co masz mi do powiedzenia, nie 

może być tak ważne, żebyś musiała meldować mi o tym na stojąco. Drżysz jak 
liść. Chyba powinnaś wrócić do łóżka. – Podszedł bliżej i próbował wziąć ją pod 
ramię.

–  Nie!  Zostaw  mnie!  Muszę  ci  coś  powiedzieć!  –  protestowała 

zdenerwowana. Skoro już raz zaczęła, chciała mieć to za sobą.

–  Zgoda  –  powiedział  łagodnie,  jakby  rozmawiał  z  dzieckiem.  –  Więc 

mów szybko, a potem idziesz prosto do łóżka, dobrze?

Kiwnęła  głową  i  otworzyła  usta,  żeby  ogłosić  coś,  czego  Nick  z 

pewnością nie chciałby usłyszeć... I właśnie wtedy zadzwonił telefon.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Wpatrywali się w siebie zszokowani, a dzwonek ciągle dzwonił. Dopiero 

po chwili Nick krzyknął:

– Telefon! – I pobiegł szybko do kuchni.
Andrea  niespiesznie poszła  za nim. Nie  wierzyła, że  ktoś  zdoła  ich  stąd 

wyciągnąć, zanim przestanie padać.

–  Halo?  Halo?  –  wołał  Nick  do  słuchawki.  –  Tak,  jesteśmy  tutaj! 

Przyślijcie po nas helikopter! Tak, to wyjątkowa sytuacja...!

Nadstawiła ucha zaciekawiona. Co on mówił?
– Moja żona jest chora, może się odwodnić, a ja nie potrafię jej pomóc! –

tłumaczył zdenerwowany komuś na drugim końcu linii.

Rzuciła się szybko ku niemu i złapała go za rękę.
– Nick! Daj spokój! Nie jestem chora! Ja... jestem w ciąży...
Wpatrywał  się  w  nią,  jakby  nie  rozumiał,  co  powiedziała.  Zamarł  ze 

słuchawką w ręku i zbladł niepokojąco.

Wzięła od niego słuchawkę i odezwała się uspokajająco:
–  Przepraszam.  Mąż  jest  bardzo  zdenerwowany.  Nie  jestem  chora,  po 

prostu chcielibyśmy się stąd wydostać.

–  Niestety, w  takim  razie  trochę  to  potrwa.  –  Usłyszała  kobiecy głos.  –

Mamy wiele takich przypadków.

– Rozumiem. Spróbujemy poradzić sobie sami. Dziękuję pani.
Powoli  odłożyła  słuchawkę  i  spojrzała  na  Nicka.  Patrzył  na  nią  z 

mieszaniną bólu i złości, ale miał już normalniejszy wyraz twarzy.

–  To  niemożliwe  –  wycharczał  z  trudem.  –  Nie  możesz  być  w  ciąży. 

Przecież się zabezpieczaliśmy.

–  Cóż,  żadne  środki  nie  dają  stuprocentowej  gwarancji.  Najwyraźniej 

załapaliśmy  się  na  ten  ułamek  procenta.  Jedyny  skuteczny  sposób  to  unikanie 
stosunków, a tego z pewnością nie stosowaliśmy.

– Jesteś pewna...
– Nicholasie Avery! – zaczęła zdenerwowana. – Nawet nie próbuj zadać 

tego pytania! – ostrzegła, czując, jak wzbiera w niej gniew.

Nick ukrył twarz w dłoniach, jakby próbował oswoić się z nowiną, ale nie 

zapytał, kto jest ojcem dziecka. Andy miała nadzieję, że to dobry znak.

–  Nick, nie przyjadą po nas szybko, to może potrwać nawet kilka dni –

zaczęła po chwili spokojnie. – Może spróbujmy gdzieś zadzwonić... Nick...?

Nawet na nią nie spojrzał. Zdecydowanym ruchem sięgnął po słuchawkę i 

szybko  wydawał  polecenia  swojemu  rozmówcy.  Kazał  zamówić  helikopter  i 
przysłać go jak najszybciej. Kiedy skończył, oparł czoło o ścianę i przez chwilę 
milczał.

background image

– Ludzie z mojej firmy spróbują coś zorganizować – powiedział powoli. –

Dadzą nam znać, kiedy transport będzie gotowy.

Andy czuła, że napięcie, w jakim żyła przez ostatnie godziny, powoli ją 

opuszcza. Wpatrywała się w Nicka bezradna, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie 
raz  wyobrażała sobie jego  reakcję  na  tę  wiadomość, ale  taka wersja  nigdy nie 
przyszła jej do głowy.

– Chyba zacznę sprzątać – odezwała się cicho. Nie bardzo wiedziała, co 

innego mogłaby zrobić. – Nie powinniśmy zostawić Bess takiego bałaganu.

– Czekaj! – zawołał ostro. – Kiedy się dowiedziałaś?
– Dzień przed tym, zanim od ciebie odeszłam.
– Odeszłaś z powodu ciąży?
– Tak – przyznała z ciężkim westchnieniem. – Przecież powiedziałeś mi 

wyraźnie,  że  nie  chcesz  być  ojcem.  Kiedy  odkryłam,  że  jestem  w  ciąży, 
uznałam, że nie mogę z tobą zostać. Chcę, aby moje dziecko było kochane.

– A zatem wreszcie zrozumiałaś, że to niemożliwe. Nie mogę mieć dzieci. 

Nie potrafiłbym... – urwał w połowie, jakby nie był w stanie powiedzieć, jakie 
to dla niego trudne. Po chwili odezwał się ponownie, nie patrząc na nią: – Jeśli 
to pierwsze miesiące, to przecież są sposoby...

– Nick!  –  przerwała  mu  gwałtownie.  –  Nawet  nie  kończ.  Urodzę  to 

dziecko,  z  twoją  aprobatą  lub  bez  niej.  Tylko  od  ciebie  zależy,  czy  zechcesz 
odgrywać w naszym życiu jakąś rolę. Jeśli nie, wychowam je sama. Nikt i nic 
mnie nie powstrzyma!

–  Andy...  Nie  mogę  w  tym  uczestniczyć  –  odezwał  się  bezbarwnym 

głosem, patrząc w ścianę.

Te  słowa  bolały  bardziej  niż  wszystko,  co  dotąd  usłyszała.  Kochała 

Nicka,  ale  nie  wiedziała,  czy  kiedykolwiek  będzie  w  stanie  mu  wybaczyć,  że 
odrzucił jej dziecko.

–  Nie  martw  się,  jeśli  nie  chcesz,  nie  musisz  –  powiedziała  dumnie  i 

wyszła z kuchni.

Przeszła do pokoju i z furią zaczęła wrzucać swoje rzeczy do torby. Kiedy 

się spakowała, uprzątnęła sypialnię, a potem zajęła się salonem. Na stole wciąż 
stał talerz po zupie i przypominał o troskliwości Nicka, która tak ją wzruszała. 
Ciekawe, czy byłby równie opiekuńczy, gdyby wcześniej znał przyczynę mojej 
niedyspozycji, pomyślała.

Usłyszała za ścianą dzwonek telefonu i po chwili do pokoju wszedł Nick.
– Nie dadzą rady szybko wynająć helikoptera. Tama jest przerwana i cały 

sprzęt bierze udział w akcji.

– O nie! – westchnęła ciężko Andy.
–  Nasz  firmowy  śmigłowiec  leci  z  Chicago,  ale  nie  dotrze  tu  wcześniej 

niż rano. Dzwoniłem też do Bess, u niej na szczęście wszystko w porządku.

To  oznaczało  jeszcze  jedną  noc  z  Nickiem,  a  to  nie  była 

background image

najprzyjemniejsza perspektywa.

– Helikopter przywiezie też Bess ze szpitala – ciągnął spokojnie.
Andy  pomyślała,  że  chętnie  zaprosiłaby  ciotkę  do  siebie,  do  Kansas. 

Zdrowy rozsądek starszej pani  mógł się jej bardzo przydać. Nie śmiała jednak 
tego  zaproponować,  w  końcu  Bess  to  przede  wszystkim  ciotka  Nicka,  nie 
wiadomo, jak zareagowałby na ten pomysł.

Znowu,  jak  już  wiele  razy  wcześniej  w  życiu,  ogarnęło  ją  poczucie 

przeraźliwej  samotności.  Nie  miała  nikogo,  z  kim  mogłaby  dzielić  się 
radościami i troskami. Była zupełnie sama.

Nie.  Od  kilku  tygodni  nie  była  już  sama  –  miała  dziecko  i  dla  niego 

musiała być silna.

Uniosła  głowę  i  stwierdziła,  że  Nick  w  skupieniu  wpatruje  się  w  jej 

brzuch.

–  Jak  się  czujesz?  Masz  jakieś  dolegliwości?  Nie  znam  się  na  tym,  ale 

słyszałem, że kobiety w takim stanie mają poranne mdłości...

– Zjadam rano biszkopty, a potem powoli wstaję, i to pomaga.
– Rzeczywiście, co rano jesz ciastka – stwierdził odkrywczo, jakby nagle 

wszystko zaczęło mu się układać w jedną całość. – Kiedy właściwie zamierzałaś 
powiedzieć mi o dziecku?

Zagryzła  wargi  i  zastanawiała  się  przez  chwilę,  co  odpowiedzieć. 

Szczerze  mówiąc,  miała  kilka  pomysłów  na  to,  kiedy  powinien  się  o  tym 
dowiedzieć.

–  Najpierw  myślałam,  że  powiem  ci,  jak  dziecko  już  się  urodzi  –

odezwała się, zbierając siły. – A potem... Właśnie zamierzałam to zrobić, kiedy 
zadzwonił telefon i... sam wiesz, co było dalej. Miałam też pomysł, żeby dać ci 
znać,  jak  tylko  się  stąd  wydostaniemy  i  rozjedziemy  do  różnych  miast.  Nie 
chciałam, żebyś myślał, że zamierzam na ciebie naciskać.

– Rozumiem. Więc to okoliczności zmusiły cię do tego, żebyś wcześniej 

zdradziła swoją tajemnicę – dokończył za nią.

– To nie tak. Przecież chciałam ci wszystko powiedzieć, ale... – przerwała 

niepewna, czy tłumaczenie, dlaczego zrezygnowała z tego pomysłu, ma sens. –
Nick,  nic  mi  nie  jest  –  podjęła  po  chwili  mocniejszym  głosem.  –  Byłam  u 
lekarza.  Wszystko  jest  w  porządku.  Dziecko  urodzi  się  w  listopadzie.  Mam 
nadzieję, że będzie zdrowe i szczęśliwe. Tyle tylko, że nie będzie znało swojego 
ojca.

– Może wyjdzie mu to na dobre – zaśmiał się dziwnie i wyszedł z pokoju.
Przez  resztę  dnia  starannie  się  unikali.  Andy  przygotowała  kanapki  na 

kolację  i  zostawiła  je  w  kuchni.  Próbowała  czytać,  ale  nie  znalazła  powieści, 
która zainteresowałby ją tak bardzo, żeby przestała myśleć o wszystkim, co się 
dzisiaj wydarzyło.  Noc zapowiadała się dość ciepło, postanowiła więc spać na 
kanapie.

background image

Kilka  minut  przed  dziesiątą  Nick  zajrzał  do  salonu.  Udawała,  że  jest 

pogrążona  w  lekturze,  ale  tak  naprawdę  nie  była  w  stanie  opowiedzieć,  co 
przeczytała na poprzedniej stronie.

– Przygotowałem ci kąpiel – powiedział krótko i natychmiast wyszedł.
Przez chwilę miała ochotę odmówić, ale rozsądek zwyciężył. Wiedziała, 

że ciepła kąpiel dobrze jej zrobi.

Rozpakowała najpotrzebniejsze rzeczy, przeszła do łazienki i  szybko się 

umyła.

Szykowała sobie właśnie posłanie na kanapie, kiedy wszedł Nick.
– Co robisz?
– Ścielę sobie łóżko.
–  Nie  wygłupiaj  się!  Będziesz  spała  ze  mną  w  sypialni.  Tu  nadal  jest 

chłodno, a ty potrzebujesz wypoczynku. Jutro czeka nas naprawdę ciężki dzień, 
wierz mi. Obiecuję, że cię nie dotknę.

Dziwne,  ale  jakoś  zabolało  ją  to,  że  tak  łatwo,  sam  z  siebie,  złożył 

obietnicę,  że  nie  będzie  próbował  jej  uwodzić.  Nagle  poczuła  się  gruba  i 
nieatrakcyjna.

Mimo wszystko musiała przyznać, że znowu miał rację. Uniosła głowę i 

bez  słowa  przeszła  do  sypialni.  Wtuliła  się  w  poduszkę  i  próbowała  jak 
najszybciej zasnąć.

–  Zapomniałaś  zabrać  Noego,  tęsknił  za  tobą  –  usłyszała  nagle  głos 

Nicka. – Przyniosłem ci go.

– Dziękuję – odpowiedziała, biorąc szczeniaka.
– Nie ma za co – odparł uprzejmie i wyszedł z sypialni.
Prawdziwy wersal, pomyślała.  Jesteśmy dla siebie popisowo uprzejmi, a 

to oznacza, że widocznie nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia. Przytuliła 
psiaka, zamknęła oczy i próbowało uciszyć tysiące emocji, które nią targały.

Następnego ranka obudziło ją znajome, mało przyjemne uczucie skurczu 

w żołądku. Wyciągnęła rękę w kierunku nocnej szafki i uświadomiła sobie, że 
wczoraj wieczorem zapomniała przygotować sobie herbatniki. Jęknęła głucho i 
niechętnie trąciła Nicka łokciem.

–  Nick  –  poprosiła.  –  Przynieś  mi  ciastka.  Tylko,  proszę,  nie  trzęś 

łóżkiem.

Przez chwilę spoglądał na nią zaspany, lecz błyskawicznie oprzytomniał. 

Ześlizgnął się z łóżka delikatnie i po chwili wrócił, niosąc talerzyk z ciastkami.

– Chcesz, żebym pomógł ci usiąść?
– Nie, zjem kilka i polezę jeszcze.
Wolno  pogryzała ciastka i  próbowała uspokoić  żołądek. Przez cały czas 

czuła  na  sobie  spojrzenie  Nicka.  Zjadła  i  leżała  przez  chwilę  nieruchomo, 
głęboko oddychając. W końcu, unikając gwałtownych ruchów, wstała z łóżka i 

background image

zaczęła zbierać swoje rzeczy.

Chwilę potem zadzwonił telefon. Usłyszała, jak Nick mówi do kogoś:
– Tak? Piętnaście minut? Dobrze, będziemy gotowi.
Niemal  dokładnie  po  kwadransie  rozległ  się  ryk  silników  samolotu 

lądującego z tyłu domu. Andy przeszła do kuchni, żeby sprawdzić jeszcze raz, 
czy wszystko jest w porządku. Odwieszała właśnie ścierkę, gdy w progu stanęła 
Bess. I nagle wszystkie z trudem tłumione emocje wybuchły w Andy z wielką 
siłą. Rzuciła się ku ciotce, wpadła w jej objęcia i zalała się łzami.

– Och, Bess, tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa.
–  Jakże  mogłoby  być  inaczej,  moje  dziecko?  –  odpowiedziała  Bess 

spokojnie.  –  A  co  z  wami?  Wszystko  w  porządku?  –  Odsunęła  ją  lekko  i 
przyglądała się jej badawczo, po czym zwróciła się do Nicka: – Co się stało?

– Nic, zupełnie nic – odpowiedziała szybko Andrea. W tej samej chwili 

Nick odezwał się chłodno:

– Ona jest w ciąży.
Oczy  Bess  rozbłysły  radośnie,  a  twarz  natychmiast  się  rozpogodziła. 

Objęła dziewczynę mocno i Andrea po raz pierwszy poczuła, że ktoś cieszy się z 
jej dziecka. Ogarnęła ją fala wzruszenia.

Wierzchem dłoni ocierała łzy spływające po policzkach. Uśmiechnęła się 

do  Bess  z  zakłopotaniem  i  już  miała  coś  powiedzieć,  gdy  nagle  chłodny  głos 
Nicka przerwał tę czułą scenkę:

–  Musimy  się  zbierać.  Bess,  pakuj  się  –  rzucił,  nie  patrząc  na  żadną  z 

nich.

Starsza pani spojrzała na kamienne oblicze siostrzeńca, pokiwała głową, 

jakby domyśliła się wszystkiego, co wydarzyło się między nimi, i uśmiechnęła 
się smutno.

–  To  potrwa  tylko  chwilę,  Andy  –  szepnęła,  ściskając  ze  zrozumieniem 

rękę  dziewczyny.  Pocałowała  ją  lekko  w  policzek  i  dodała:  –  Nie  martw  się, 
zaraz wrócę.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Andrea  była  przekonana,  że  to  ich  ostatnie  godziny  spędzone  razem. 

Patrzyła w dół na lasy i rzeki, nad którymi przelatywali, i próbowała uspokoić 
tysiące  nurtujących  ją  myśli.  Obecność  Bess  powodowała,  że  czuła  się  trochę 
pewniej, ale jednocześnie wyzwalała w niej uczucia, które wcale nie pomagały 
zachować równowagi ducha.

Helikopter  leciał  prosto  do  Kansas  City.  Bess  i  Andrea  siedziały  na 

tylnych siedzeniach, Noe drzemał na kolanach dziewczyny, a Nick zajął miejsce 
obok pilota. Kilka razy zerknął na ciotkę i żonę, ale nie odezwał się ani słowem. 
Co  jakiś czas Andy czuła na swojej ręce lekkie, jakby pocieszające dotknięcie 
nieco szorstkiej dłoni Bess i z trudem powstrzymywała łzy.

Kiedy  dolecieli  wreszcie  do  Kansas,  z  ulgą  opuściła  pokład  samolotu. 

Miała wrażenie, że będzie musiała na nowo poskładać wszystkie swoje kości.

Bess także wysiadła. Przytuliła Andreę mocno do siebie, jakby starała się 

dodać jej otuchy.

– Będzie mi ciebie brakowało, Bess – wyszeptała wzruszona Andy. – Daj 

znać, jak tylko wrócisz do domu, a natychmiast przyjadę, żeby ci pomóc.

– Nie gadaj głupstw, dziecko – prychnęła ciotka. – Myślisz, że mogłabym 

zostawić  cię  teraz  samą?  Potrzebujesz  pomocy.  Zostaję  tu  z  tobą  i  twoim 
psiakiem.

Andy  czuła,  że  oczy  mimowolnie  jej  zwilgotniały.  Spojrzała  na  Bess  z 

nadzieją, niepewna, czy dobrze ją zrozumiała.

–  Naprawdę?  Chciałabyś  zostać  ze  mną?  Jestem  pewna,  że  sama  dam 

sobie radę, ale gdybyś tylko miała ochotę... – przerwała, nie bardzo wiedząc, co 
powiedzieć. Bardzo chętnie zaprosiłaby ciotkę do siebie, ale była przekonana, że 
ten pomysł nie spodoba się Nickowi.

Bess uśmiechnęła się szeroko.
–  Nigdy  jeszcze  nie  przegapiłam  okazji,  aby  kimś  podyrygować  i  nie 

zamierzam zrobić tego i tym razem! Zadbam o ciebie i o dziecko.

Zanim  Andrea  zdążyła  odpowiedzieć,  podszedł  do  nich  Nick,  który 

wcześniej załatwiał coś w biurze lotniska.

–  Andy,  zamówiłem  dla  ciebie  samochód  –  odezwał  się  służbowym 

tonem. – Będzie tu lada chwila. Bess, wracaj na pokład, na nas już czas.

– Nie lecę z tobą – powiedziała Bess spokojnie.
–  Nie  możesz  wrócić  do  domu,  zanim  pogoda  się  nie  zmieni  –

zaprotestował.

–  Wcale  nie  zamierzam.  Zostaję  z  Andreą.  Myślę,  że  tu  bardziej  się 

przydam.  U  ciebie  tylko  bym  leniuchowała,  a  Andy  potrzebuje  teraz  opieki  i 
wsparcia.

background image

Andy  nie  miała  wątpliwości,  że  Nick  odebrał  słowa  ciotki  jako  krytykę 

jego zachowania. Widać było, że jest wściekły, ale starał się opanować.

–  Jak  chcesz  –  powiedział  w  końcu.  –  Zadzwoń,  jeśli  będziesz  czegoś 

potrzebowała.

Skinął im dłonią,  i  to było  całe pożegnanie. Nie oglądając się  za  siebie, 

wsiadł do helikoptera.

Andy i Bess patrzyły za nim ze smutkiem. Maszyna szybko wzniosła się 

do góry i odleciała. Kiedy ucichł warkot silników, Andrea wyszeptała:

– Był bardzo niezadowolony. Chyba ci nie daruje, że zostałaś ze mną.
– Nonsens, Andy. Kiedy właściwie powiedziałaś mu o dziecku?
– Dopiero wczoraj.
– To wszystko tłumaczy. Mężczyźni źle znoszą takie sytuacje.
–  Wiem.  –  Andy  kiwnęła  głową  przygnębiona.  –  Ale  to  nie  tylko 

zaskoczenie. Nick powiedział mi stanowczo, że nie chce mieć dzieci. I nie dał 
się  przekonać.  Źle  wspomina  swojego  ojca  i  dzieciństwo.  Dlatego  odeszłam. 
Moje dziecko musi żyć w miłości.

–  I  tak  będzie,  zobaczysz.  Nick  zmieni  zdanie  –  powiedziała  Bess  z 

przekonaniem.

Andrea  uśmiechnęła  się  smutno.  Nie  chciała  ranić  ciotki  powtarzaniem 

tego  wszystkiego,  co  usłyszała  od  Nicka,  ale  nie  miała  wątpliwości,  że  w  tej 
sprawie  już  nic  się  nie  zmieni.  Dobrze  chociaż,  że  Bess  była  z  nią.  A  Nick... 
Nick to zupełnie inna sprawa.

Kiedy znalazły się w skromnym mieszkanku Andy i postawiły walizki na 

środku niewielkiego salonu, Bess rozejrzała się wokół zaskoczona.

– To wszystko, na co stać Nicka?
– Sama płacę za swoje mieszkanie – wyjaśniła Andrea. – Muszę stanąć na 

własnych nogach. Chcę być niezależna.

Przeniosła  rzeczy  Bess  do  sypialni  i  została  tam  chwilę.  Próbowała  w 

samotności uspokoić wzburzone emocje. Właśnie straciła Nicka. I tym razem na 
zawsze.  Nie  miała  już  złudzeń,  że  będzie  próbował  naprawić  ich  związek, 
zbudować ich życie na nowo. Trudno, musi nauczyć się żyć bez niego, chociaż 
wiedziała, że będzie to najtrudniejsza rzecz, z jaką do tej pory przyszło się jej 
zmierzyć.

– Będziesz spała w sypialni, a ja na sofie – powiedziała do Bess, kiedy już 

wróciła do salonu. – I nawet nie próbuj protestować. Mam spore doświadczenie 
w  tej  dziedzinie.  Stoczyłam  bój  o  spanie  na  kanapie  z  twoim  siostrzeńcem  i 
wygrałam! – dodała wesoło.

–  Pozwolił  kobiecie  w  ciąży  spać  na  kanapie  w  moim  domu?  –  spytała 

Bess zszokowana. – Chyba muszę odbyć z nim dłuższą rozmowę – obiecała ze 
stalowym błyskiem w oku.

background image

– Bess... – zaczęła Andrea i przerwała na chwilę, żeby uspokoić oddech. –

Proszę,  nie  próbuj  przekonać  Nicka  do  mnie  i  do  dziecka.  Zdaje  się,  że  on 
naprawdę... naprawdę nie chce zostać ojcem. A jeśli tak, to wolę już być sama. 
Nie chcę, by czuł się wmanewrowany w tę sytuację. Nie mogę pozwolić, żeby 
traktował moje dziecko jak niewygodny balast.

Bess  słuchała  jej  uważnie  i  milczała  przez  chwilę  zadumana.  Jej  wzrok 

wyraźnie posmutniał. Ujęła dłonie Andrei w swoje ręce i powiedziała poważnie:

–  Dobrze, zgoda. Rozumiem cię.  – Rozejrzała się po pokoju i dodała: –

Ale  to  nie  znaczy,  że  nie  porozmawiam  z  nim.  Nie  możesz  tu  mieszkać  z 
dzieckiem i  psem.  Będziecie  potrzebowali więcej  miejsca.  Dziecko  musi  mieć 
komfort,  przestrzeń  i  podwórko.  I  szczęśliwą  matkę.  Nickowi  może  się 
wydawać, że nie umie być ojcem, ale ma pewne obowiązki. I jako jego ciotka 
zamierzam dopilnować, żeby je wypełniał – zakończyła tonem wykluczającym 
dalszą dyskusję.

Zaczęło się już nazajutrz.
O  ósmej  rano  ktoś  zadzwonił  do  mieszkania,  co  wyraźnie  rozdrażniło 

Noego.  Andrea  zaspana  otworzyła  drzwi  i  zaskoczona  zobaczyła  za  nimi 
eleganckiego mężczyznę, który poprosił, żeby zechciała zejść na dół i obejrzeć 
swój nowy samochód.

Ubrała  się  szybko  i  zeszła  na  parking.  Rozejrzała  się  wokół  niepewnie. 

Stał tam bowiem tylko jeden samochód. Mercedes.

–  Pan  Avery  jest  przekonany,  że  klasa  tego  samochodu  zapewni 

bezpieczeństwo pani i dziecku.

Patrzyła  nieco  zszokowana  i  słuchała  nieuważnie.  Cały  Nick.  Nie 

pomyślał, ile będzie kosztowało ubezpieczenie i utrzymanie takiego auta.

W tym momencie dołączyła do nich Bess.
– Podoba ci się? – Po czym, widząc niepewną minę Andy, dodała: – Nie 

martw się, Nick już wszystko opłacił.

– Cóż... to miłe z jego strony – odparła zaskoczona Andrea. – Wracam na 

górę.  Muszę  zadzwonić  do  pracy.  Nie  kontaktowałam  się  z  firmą  przez  cały 
czas. Pewnie myślą, że porwali mnie kosmici.

Weszła do mieszkania, nastawiła kawę i zadzwoniła do firmy, w której od 

niedawna pracowała.

–  Pani  Campbell?  Przepraszam  najmocniej.  Przez  ostatnie  dni  byłam 

uwięziona  na  farmie  w  Missouri.  Cały stan  zalała powódź  i  nie  mogłam  się  z 
nikim skontaktować...

–  Nic  nie  szkodzi,  pani  Avery  –  usłyszała  uprzejmy  głos  swojej 

kierowniczki.  Skąd  zna  to  nazwisko,  przemknęło  Andrei  przez  głowę.  –  Pani 
mąż  już  do  nas  dzwonił  i  wszystko  wyjaśnił.  Rozumiem,  że  chce  pani  teraz 
odpocząć  i  na  jakiś  czas  zrezygnować  z  pracy,  oczywiście  z  możliwością 
powrotu  w  każdym  momencie,  który  uzna  pani  za  dogodny.  Pan  Avery 

background image

zaznaczył, że przy urządzaniu swojego nowego domu weźmie pani pod uwagę 
naszą firmę.

Andy pożegnała się uprzejmie i zszokowana odłożyła słuchawkę.
– Bess! – Odwróciła się do ciotki, która właśnie weszła do mieszkania. –

Nick zwolnił mnie z pracy! Jak śmiał podjąć taką decyzję bez porozumienia ze 
mną!?  Nie  miał  prawa!  Nie  mogę  sobie  na  to  pozwolić!  Muszę  myśleć  o 
utrzymaniu siebie i dziecka!

Ciotka łagodnie położyła rękę na jej ramieniu.
– Uspokój się. Naradził się ze mną. Bądź rozsądna. Nicka stać na to, żeby 

zadbać o swoją żonę. Zresztą to jego obowiązek.

Andy potrząsnęła głową.
– Już ci mówiłam, nie chcę, żeby uważał moje dziecko za swój obowiązek 

– tłumaczyła, walcząc ze łzami.

Bess objęła ją czule i wyszeptała do ucha:
– Andy, on cię kocha. Daj mu czas. I pozwól robić tyle, ile może w tym 

momencie.

Zanim zdążyła coś powiedzieć, zadzwonił telefon.
– Tu doktor Lovelace. Dowiedziałem się od pani męża, że przeżyła pani 

traumatyczne chwile. Chciałbym umówić się z panią na wizytę kontrolną. Może 
być dziś po południu?

Nie zdążyła jeszcze ochłonąć, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
– Pani Avery? Oto owoce i inne zakupy zamówione przez pani męża.
Po chwili znowu telefon.
–  Tu  Ryan  White  z  biura  nieruchomości.  Pani  mąż  prosił  mnie,  abym 

przedstawił  pani  kilka  interesujących  ofert.  Kiedy  może  się  pani  z  nami 
umówić?

Po poranku całkowicie wypełnionym przez dobre intencje Nicka, Andrea 

była  zupełnie  wyczerpana.  Pozbyła  się  wreszcie  tłumu  ludzi  usiłujących 
uszczęśliwić ją za pieniądze Nicka i  czuła się straszliwie rozżalona. Doceniała 
jego starania, ale nie wierzyła, by jej mąż mógł być na tyle tępy i pozbawiony 
wrażliwości, żeby nie rozumieć, że wszystkie pieniądze świata nie zastąpią jej 
najważniejszego – jego.

Ona  i  dziecko najbardziej ze  wszystkiego potrzebowali jego obecności i 

jego  czasu.  To  byłby  największy  dar,  jaki  mógł  im  ofiarować.  Niestety, 
wiedziała, że tego jednego nigdy nie dostanie.

Westchnęła  głęboko  i  spróbowała  wziąć  się  w  garść.  Dość.  Musi  sobie 

jakoś poradzić. I tak nie mogła narzekać. Wiele kobiet w ciąży obywało się bez 
podobnych  luksusów.  Powinna  być  wdzięczna  Nickowi.  Wprawdzie  to 
wszystko nie zastąpi dziecku ojca, ale na pewno uczyni jego życie i życie jego 
matki łatwiejszym.

Poza tym jest jeszcze Bess.

background image

Poradzi  sobie.  Zbuduje  swoje  życie  od  nowa.  I  co  dzień  będzie  się 

modliła, żeby Nick zrozumiał wreszcie, że kochająca rodzina to najlepsza rzecz, 
jaka może go w życiu spotkać.

Tydzień  później  przeprowadziła  się  do  nowego  domu.  Był  przestronny, 

elegancki,  miał  też  zadbany  ogródek.  Wprost  wymarzony  dla  rodziny  z 
dzieckiem. I z psem.

Firma,  w  której  wcześniej  pracowała,  zajęła  się  urządzaniem  wnętrza. 

Bess  zarządzała  wszystkim  z  niewyczerpaną  energią,  Andrea  nie  miała  więc 
wiele  do  roboty.  Zajmowała  się  tylko  tym,  co  sprawiało  jej  przyjemność  i 
zostawiała ciotce całą techniczną stronę tego przedsięwzięcia.

Najpierw umeblowała przeszkloną werandę. Na środku stanęła kwiecista 

sofa,  a  obok  dwa  wygodne  fotele.  Wentylator  u  sufitu  obracał  się  cicho  i 
wypełniał  pomieszczenie  przyjemnym  chłodem.  Morze  roślin  i  światło 
wpadające przez wielkie okna tworzyły spokojny, uroczy nastrój. Andy lubiła tu 
przebywać. Wśród zieleni i łagodnego, słonecznego światła znajdowała spokój i 
wytchnienie. Starała się nie myśleć o  Nicku, o tym, co  straciła, ani o tym, jak 
będzie  wyglądało  jej  życie  bez  ukochanego  mężczyzny.  Musi  skupić  się  na 
sobie  i  na  dziecku,  to  jest  teraz  najważniejsze,  a  reszta...  Miała  nadzieję,  że  z 
czasem  przywyknie  do  bolesnej  pustki  w  sercu  i  przestanie  snuć  nierealne 
marzenia.

Leżała  właśnie  na  kanapie  i  podziwiała  widok  za  oknem,  kiedy  weszła 

Bess.

– Przyniosłam ci sok i ciastko. Pamiętaj, że musisz się dobrze odżywiać. 

Najważniejsze są pierwsze trzy miesiące – powiedziała, siadając w fotelu.

–  Skąd  wiesz,  przecież  ty  sama  nigdy  nie...  –  przerwała  przestraszona 

tym, co powiedziała. Nigdy dotąd nie rozmawiały na tak osobiste tematy.

–  Byłam  w  ciąży.  Straciłam  ją  w  trzecim  miesiącu.  To  był  jedyny  raz, 

nigdy później już nam się nie udało – wyjaśniła Bess spokojnie.

– Przepraszam, nie wiedziałam...
–  Nie  szkodzi.  Mam  Nicka,  jest  dla  mnie  jak  syn.  Chociaż  teraz 

zachowuje się jak ostatni dureń. Ale wierzę, że jeszcze się opamięta.

Andrea pokręciła głową z powątpiewaniem.
– Nie sądzę. Jasno przedstawił mi powody.
– Jest przerażony, ale to nie znaczy, że nie chce być ojcem.
– Być może. Ale efekt pozostaje ten sam. Nie ma go z nami i oświadczył 

stanowczo, że nie chce zajmować się dzieckiem.

Bess  westchnęła  ciężko  i  nic  więcej  nie  powiedziała.  Przez  chwilę  obie 

popijały sok i siedziały w milczeniu. Potem ciotka zebrała naczynia i wyszła do 
kuchni, zostawiając Andy samą.

Odpoczywała  zrelaksowana  i  zastanawiała  się,  jak  urządzić  pokoje  na 

background image

górze.  To  pozwalało  jej  skupić  myśli  na  jakimś  przyjemnym  temacie.  Nagle 
usłyszała szelest. Odwróciła się i zadrżała. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. 
W drzwiach stał Nick.

Odruchowo próbowała wstać, ale podbiegł do niej szybko i powiedział:
–  Nie  wstawaj,  leż  spokojnie.  Nadal  nie  wyglądasz  zbyt  dobrze. 

Przepracowałaś  się  przy  przeprowadzce?  –  Troska  w  jego  głosie  i  czułe 
spojrzenie przyprawiały ją o mimowolne dreszcze.

– Co tutaj robisz? – wyszeptała.
–  Chciałem  zobaczyć,  jak  sobie  radzicie.  I  sprawdzić,  czy  wszystko 

zostało zrobione tak, jak kazałem.

Aha,  więc  przyleciał  do  Kansas,  żeby  skontrolować,  na  jakim  etapie  są 

prace remontowe. A ona naiwnie myślała, że coś się zmieniło. Promyk nadziei 
zgasł w niej równie nagle, jak się pojawił.

–  Wszystko  idzie  doskonale.  –  Starała  się  mówić  spokojnie.  –  Jesteś 

bardzo hojny.

– Jakoś nie słychać, żeby cię to uszczęśliwiało.
– Prześlę ci list dziękczynny – odpowiedziała poirytowana. Nagle jej usta 

zadrżały. – Przepraszam, źle się czuję.

I  rozpaczliwie  cię  potrzebuję,  dodała  w  myślach.  Wpatrywał  się  w  nią 

uparcie, ale odwróciła wzrok.

– Jak się sprawdza samochód?
– Doskonale.
– A dom? Podoba ci się?
–  Tak,  bardzo.  –  Co  więcej  mogła  powiedzieć?  Nie  mogła  się  przecież 

przyznać,  że  mimo  szczodrości,  nie  dał  jej  tego,  na  czym  jej  najbardziej 
zależało.

Nadal  stał przed nią i  w końcu przeniosła spojrzenie na  jego twarz. Nie 

wyrażała żadnych uczuć, była jak maska.

Zrobił krok do tyłu, ale nie wyszedł. Podszedł do okna i zapatrzył się na 

ogród. Stał w lekkim rozkroku, z rękoma w kieszeniach.

–  Dużo  ostatnio  myślałem... –  zaczął  po  chwili.  –  Skoro  dziecko urodzi 

się za pół roku, nie ma powodu, byśmy musieli żyć osobno.

Przez chwilę próbowała zrozumieć to, co usłyszała.
– O czym ty mówisz? – spytała w końcu nieco zszokowana.
Odwrócił się do niej gwałtownie i obrzucił ją palącym spojrzeniem.
– Do diabła! Mówię, że cię pragnę. W każdej godzinie tęsknię za tobą!
I zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, podszedł do niej i przytulił ją w 

czułym uścisku.

Zamknięta w jego silnych ramionach czuła się cudownie bezpiecznie, ale 

wiedziała, że nie może ulec. Odepchnęła go delikatnie i odsunęła się.

–  Dlaczego,  Andy?  Czemu  nie  pozwalasz,  bym  cię  tulił?  Kocham  cię  i 

background image

wiem, że ty też mnie kochasz.

–  Właśnie  dlatego  –  wyjaśniła  drżącym  głosem.  –  Nie  zniosłabym 

kolejnego rozstania za kilka miesięcy.

Zamknęła  oczy  i  zwiesiła  głowę.  Nie  wiedziała,  po  co  naprawdę 

przyjechał. Wszystko, co ważne, powiedzieli sobie już na farmie. Czyżby chciał 
wracać  do  tych  bolesnych  rozmów?  Była  pewna,  że  za  chwilę  usłyszy 
oddalające się kroki, jednak nic takiego nie nastąpiło. Uniosła głowę i zerknęła 
na Nicka. Stał przy oknie z twarzą ukrytą w dłoniach.

– Nick?
–  A  gdybym  obiecał,  że  zostanę?  –  spytał  stłumionym  głosem.  –  Co 

wtedy?

– Dlaczego?
– Już ci powiedziałem. Kocham cię.
Przez  chwilę  patrzyła  na  niego  w  milczeniu.  Czyżby  nadal  nic  nie 

rozumiał?

– Niestety, teraz nie dotyczy to tylko nas – powiedziała cicho. – Już nie. 

Noszę  nasze  dziecko,  Nick.  I  kocham  je  z  całego  serca.  Nie  wiesz  nawet,  jak 
bardzo  za  tobą  tęsknię.  Marzyłam  o  tym,  żeby  cię  znowu  zobaczyć.  Byłabym 
najszczęśliwszą kobietą na ziemi, gdybyśmy znowu byli razem. Ale jeśli chcesz 
zostać, musisz pokochać nie tylko mnie...

Zaczął chodzić po pokoju wielkimi krokami. Obserwowała go w napięciu. 

Nie mogła powiedzieć mu bardziej otwarcie, czego od niego oczekuje. W końcu 
stanął i odwrócił się do niej.

– Do diabła, Andy! Kocham to dziecko! – wyrzucił z siebie gwałtownie. –

Ale jeszcze bardziej się boję – dodał cicho.

To była najpiękniejsza chwila w jej życiu. Nigdy nie sądziła, że usłyszy z 

jego  ust  te  cudowne  słowa.  Serce  wezbrało  jej  radością,  a  oczy  wypełniły  się 
łzami szczęścia Zerwała się i podeszła szybko do niego.

–  Nick  –  wyszeptała.  –  Ja  ci  ufam.  Nie  jesteś  taki  jak  twój  ojciec.  Nie 

umiałbyś być okrutny dla swojego dziecka. Nie mogę ci obiecać, że wszystko w 
naszym  wspólnym  życiu  okaże  się  łatwe,  ale  wiem  na  pewno,  że  będzie 
łatwiejsze, jeśli tylko będziemy razem. We trójkę damy sobie radę.

Przyciągnął ją do siebie i otoczył ramionami.
–  Ja  też  w  to  wierzę.  Ale  nie  masz  pojęcia,  jak  bardzo  chciałbym  być 

dobrym ojcem. Martwię się jednak, czy potrafię. Mogę ochronić moje dziecko 
przed całym złem świata, ale nie wiem, czy potrafię ochronić je przed sobą.

–  Potrafisz  –  zapewniła.  –  Jesteś  dobrym,  kochającym  i  wrażliwym 

człowiekiem. Jestem pewna, że będziesz dla dziecka tak samo troskliwy jak dla 
mnie. I zawsze pamiętaj, że masz mnie, pomogę ci.

– Jesteś pewna? – spytał z nadzieją. Zalała ją fala wzruszenia.
– Tak, Nick – potwierdziła z czułością. – Jestem przekonana, że będziesz 

background image

dla naszych dzieci najlepszym ojcem na świecie.

Pochylił  się  i  pocałował  ją  czule.  Potem  odsunął  lekko  i  spytał 

podejrzliwie:

– Poczekaj chwilę... Jakich dzieci? Będziesz miała bliźniaki?
–  No,  nie...  Ale  nie  chciałbyś  chyba,  żeby  nasze  maleństwo  czuło  się 

samotne. Ja byłam jedynaczką i bardzo źle to wspominam.

– Cóż...
–  Nie  martw  się.  Jestem  pewna,  że  nasze  dzieci  będą  miały 

najwspanialszego ojca na świecie! – zapewniła go radośnie z duszą przepełnioną 
szczęściem.

–  Cóż...  –  zaczął  znowu  z  figlarnym  uśmiechem.  –  Skoro  tak  mówisz, 

zgadzam  się  na  więcej  dzieci,  pod  warunkiem  że  za  każdym  razem 
poprzestaniemy  na  jednym.  Nie  chciałbym  pozbawiać  się  najprzyjemniejszej 
części powoływania ich na świat...

background image

EPILOG

Andrea  krytycznie  spojrzała  na  hol.  Trzy  lata  temu,  kiedy  się  tu 

wprowadziła,  wybrała bardzo  konserwatywny  wystrój.  Teraz  nadszedł  czas  na 
zmiany.  Miała  ochotę  na  coś  bardziej  kreatywnego.  Zwłaszcza  że  znalazła 
właśnie śliczną, zabytkową konsolkę.

Próbowała zasięgnąć rady Nicka i dowiedzieć się, co sądzi o jej nowych 

pomysłach, ale jak zwykle wszystkie decyzje tego typu wolał zostawić jej.

– Nick! – zawołała w głąb domu. – Jesteś gotowy?
–  Hmm,  Andy...  –  usłyszała  niepewny  głos.  –  Nastąpiła  mała  zmiana 

planów.

Przewróciła oczami.
– Znowu?! Cóż to za zmiana?
–  Tatuś  nie  może  nigdzie  iść  –  wyjaśnił  jej  cienki  głosik.  –  Jest 

zaproszony na herbatkę do mnie i do Noego.

Elżbieta  Anna  Avery  za  cztery  miesiące  miała  skończyć  trzy  latka. 

Umiała  owinąć  sobie  tatusia  wokół  małego  paluszka  i  doskonale  o  tym 
wiedziała.

Uśmiechnęła się do ojca czarująco i z poważną miną mówiła:
– Spróbuj ciasteczka cioci Bess, tatusiu, będzie ci smakować. – Spojrzała 

na matkę i dodała łaskawie: – Ty też możesz zostać na herbatce, mamusiu.

–  Dziękuję,  kochanie,  ale  naprawdę  muszę  wyjść.  Taka  wyprzedaż  nie 

zdarza  się  co  dzień.  Zauważyłam  kilka  rzeczy,  które  przydałyby  się  w  moim 
sklepie.

Odkąd  ona  i  Nick  zamieszkali  znowu  razem,  zdecydowali  się  zostać  w 

Kansas. Nick czasami latał do Chicago, ale przez większość czasu pracował na 
miejscu.

Andrea świetnie się bawiła, urządzając dom. Przy okazji  rynek antyków 

tak  ją  wciągnął,  że  w  końcu  otworzyła  własny  sklepik  ze  starociami.  Teraz 
wybierała  się  właśnie  na  wyprzedaż,  po  której  wiele  sobie  obiecywała.  Nie 
mogła  przegapić  takiej  okazji.  Zwłaszcza  że  w  ciągu  ostatnich  kilku  miesięcy 
mocno zwolniła tempo.

–  Nick,  może  zostaniesz,  a  ja  pójdę  sama.  Nie  ma  sensu  trudzić  Bess, 

poradzę sobie.

– Nie ma mowy! – Podszedł bliżej i objął ją czule. – Nie pójdziesz sama. 

Ciągle bym się bał, że urodzisz na antycznej kanapie – zażartował.

–  Może  niekoniecznie  tam,  ale  mam  nadzieję,  że  to  już  niedługo.  –

Westchnęła  ciężko.  –  Czuję  się  jak  piłka  plażowa  –  powiedziała,  zerkając  na 
swój wielki brzuch.

–  Ale  za  to  jaka  piękna  piłka  –  droczył  się,  całując  ją.  –  I  ciebie  też 

background image

pocałuję, skarbie – dodał, widząc spojrzenie córeczki.

Betsy objęła go mocno za szyję.
– Kocham cię. Jesteś najwspanialszym tatusiem na świecie.
Nick spojrzał z czułością na żonę.
– To dzięki twojej mamusi, ona mnie wszystkiego nauczyła.
–  Nie, kochany! – Andrea potrząsnęła głową i  czule uśmiechnęła się do 

męża. – Nie potrzebowałeś mojej pomocy. Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam 
Betsy  w  twoich  ramionach,  wiedziałam,  że  będziesz  ją  kochał.  –  Pogłaskała 
lekko brzuch. – I mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo...

– Jestem gotowa – ogłosiła Bess, schodząc ze schodów. – Co widzę? To 

już  trzecia  herbatka  z  tatą  w  tym  tygodniu,  a  mamy  dopiero  wtorek!  No, 
chodźmy, Andy. Musimy się spieszyć. Widziałam tam kilka drobiazgów, które 
doskonale pasowałyby do naszego sklepu.

Obie kobiety wyszły pospiesznie.
– Mówiłam ci, że wszystko się ułoży – powiedziała z satysfakcją Bess w 

samochodzie, zapinając pasy.

– Owszem, mówiłaś – przyznała Andy z uśmiechem. – Wrócił do mnie i 

do Betsy w samą porę. I jest najlepszym ojcem na świecie. A jeszcze lepszym 
mężem.