background image

David i Leigh Eddings

Czas Niedoli

Druga cz

 opowie ci o losach czarodzieja Belgaratha

Prze

a

Maria Duch

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  PIERWSZY

Przebiegu nast pnych kilku miesi cy nie potrafi  dok adnie odtworzy , poniewa
naprawd  ich nie pami tam. Zdarza y mi si  co prawda przeb yski  wiadomo ci, ale by y
pozbawione jakiegokolwiek zwi zku z tym, co si  wydarzy o przedtem lub potem.
Stara em si  usun  z pami ci te wspomnienia. Rozpami tywanie szale stwa nie jest
najprzyjemniejszym zaj ciem.
Pewnie by oby mi  atwiej, gdyby Aldur nas nie opu ci . Konieczno  jednak kaza a mu
odej  w najgorszym momencie. Czu em si  osamotniony, pozostawiony sam na sam z
rozpacz . Nie ma co roztrz sa  przyczyn tego stanu rzeczy. Wiem,  e to, co si
wydarzy o, by o konieczne. Poprzesta my wi c na tym.
Mgli cie pami tam d ugi okres, w którym pozostawa em przykuty do 

ka 

cuchami i

jak Beldin na zmian  z bli niakami pilnowali mnie i bezlito nie kruszyli wszelkie próby
zebrania mej Woli. Nie zamierzali pozwoli , bym poszed  w  lady Belsambara i
Belmakora. Potem, gdy moje samobójcze zap dy nieco os ab y, rozkuli mnie - co nie
mia o szczególnego znaczenia. Pami tam, jak ca e dnie siedzia em i wpatrywa em si  w
pod og , zupe nie nie wiadomy up ywaj cego czasu.
Poniewa  obecno  Beldaran zdawa a si  mnie uspokaja , moi bracia cz sto przynosili j
do wie y, a nawet pozwalali potrzyma . My

,  e ostatecznie to chyba Beldaran

sprowadzi a
mnie z kraw dzi ca kowitego szale stwa. Jak e ja kocha em t  dziecin !
Jednak e ani Beldin, ani bli niacy nie przynosili mi Polgary. Lodowate spojrzenie jej
szarych oczu g boko rani o moj  dusz ; na samo wspomnienie mego imienia z
ciemnoniebieskich robi y si  stalowoszare. W naturze Pol nie by o miejsca na
przebaczenie.
Beldin uwa nie  ledzi , jak powoli wynurzam si  z otch ani szale stwa. W ko cu,
pó nym latem, a mo e by a to wczesna jesie , poruszy  pewien delikatny temat.
- Czy chcia by  zobaczy  grób? - zapyta . - S ysza em,  e ludzie czasami to robi .
Rozumia em oczywi cie, o co chodzi o - odwiedzenie grobu i przystrojenie go kwiatami.
To mia o pomóc pogr

onemu w smutku nabra  pewnego dystansu do  mierci. By  mo e

u innych ludzi przynosi o to po dany skutek, ale nie u mnie. Na sam d wi k tego s owa
ponownie ogarn o mnie poczucie ogromnej straty, kompletnie druzgocz c.
Wiedzia em,  e spisywanie tego wszystkiego b dzie b dem.
Zbli

 si  koniec zimy, gdy mój stan poprawi  si  na tyle, aby bli niacy, po dok adnym

wybadaniu, rozkuli mnie i pozwolili chodzi  wolno. Beldin ju  nigdy nie wspomnia  o
grobie.
Zacz em z zapa em w drowa  po Dolinie pokrytej na pó  staja ym  niegiem. Chodzi em
szybko, aby z nastaniem nocy czu  si  wyczerpany. Musia em mie  pewno ,  e b
zbyt zm czony, by  ni . Problem jedynie w tym,  e wszystko w Dolinie przywo ywa o
wspomnienia Poledry. Macie poj cie, ile jest na  wiecie sów  nie nych?
Chyba w

nie wówczas, w ci gu tego rozmok ego ko ca zimy, podj em decyzj . Nie

wiadamia em sobie jej jeszcze w pe ni, ale nosi em j  w sobie ca y czas.

Zacz em porz dkowa  swe sprawy. Pewnego s otnego, burzowego wieczoru wybra em
si  do wie y Beldina w odwiedziny do swych córek. Mia y wówczas oko o roczku, wi c
ju  chodzi y - je li mo na to tak nazwa . Beldin przezornie zagrodzi  schody, aby nie

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

dosz o do jakiego  nieszcz cia. Beldaran znajdowa a wielk  przyjemno  w bieganiu,
cho  cz sto si  przewraca a. Bawi o j  to jednak bardzo i za ka dym razem, gdy upad a,
wybucha a rozkosznym  miechem.
Polgara natomiast nigdy si  nie  mia a. Nadal nie czyni tego zbyt cz sto. Czasami wydaje
mi si ,  e bierze  ycie zbyt powa nie.
Beldaran podbieg a do mnie z wyci gni tymi r czkami. Pochwyci em j  w ramiona i
uca owa em.
Polgara nawet na mnie nie spojrza a. Ca  uwag  skupia a na swej zabawce, osobliwie
powyginanym kijku - a mo e by  to korze  jakiego  drzewa lub krzewu. Moja starsza
córka ze zmarszczonym czo em obraca a go w swych ma ych r czkach.
- Przepraszam za to - usprawiedliwi  si  Beldin, gdy spostrzeg ,  e spogl dam na t
dziwn  zabawk . - Pol ma wyj tkowo dono ny g os i nie marnuje go na p acz. Zamiast
tego wrzeszczy, gdy czuje si  nieszcz liwa. Musia em czym  zaj  jej umys .
- Ale kij? - zapyta em.
- Pracuje nad nim ju  od sze ciu miesi cy. Zawsze gdy zaczyna wrzeszcze , daj  go jej i
natychmiast milknie.
-Kij?
Beldin spojrza  na Polgar , a potem pochyli  si  do mnie i szepn :
- Ma tylko jeden koniec. Nadal na to nie wpad a. Usi uje znale  drugi. Bli niacy
uwa aj ,  e jestem okrutny, ale przynajmniej mog  si  troch  przespa .
Ponownie poca owa em Beldaran, posadzi em j , a potem podszed em do Polgary i
wzi em j  na r ce. Natychmiast ze-sztywnia a, a po chwili zacz a si  wierci , próbuj c
si  uwolni .
- Przesta  - poleci em. - Mo esz o to nie dba , Pol, ale jestem twoim ojcem i jeste  na
mnie skazana. - Potem ca kiem rozmy lnie poca owa em j . Stalowe oczy z agodnia y na
chwil  i zrobi y si  niesamowicie b kitne. Potem ponownie poszarza y, a ona zdzieli a
mnie po g owie patykiem.
- Ma charakterek, co? - zauwa

 Beldin. Postawi em j  na ziemi, odwróci em i da em

lekkiego
klapsa.
- Zachowuj si , panienko - nakaza em. Polgara odwróci a si  i spojrza a na mnie.
- B

 zdrowa, Polgaro - powiedzia em . - A teraz id  si  bawi .

Poca owa em j  wówczas po raz pierwszy i wiele czasu up yn o, nim zrobi em to
ponownie.
Wiosna tego roku nadesz a z oci ganiem. Co i rusz zsy

a na nas przelotne deszcze i

nie ne zamiecie. W ko cu jednak przesta o pada , a drzewa i krzewy zacz y nie mia o

wypuszcza  p czki.
Pewnego pochmurnego, wietrznego dnia wspi em si  na wzgórze na zachodnim skraju
Doliny. Powietrze by o ch odne, a nad g ow  p dzi y chmury. Ten dzie  bardzo
przypomina  tamten, w którym postanowi em opu ci  wiosk  Gara. Chmurny, wietrzny,
wiosenny dzie  zawsze budzi  we mnie ochot  do w drówki. D ugo siedzia em i w ko cu
decyzja, któr  nie wiadomie podj em pod koniec zimy, na dobre zakorzeni a si  w mej

wiadomo ci. Bardzo kocha em Dolin , ale zbyt wiele bolesnych wspomnie  si  z ni

wi za o. Wiedzia em,  e Beldin i bli niacy zaopiekuj  si  moimi córkami. Poledra
odesz a, mój Mistrz tak e, wi c nic mnie tu nie trzyma o.
Spojrza em na Dolin . Ze wzgórza nasze wie e wygl da y jak rozrzucone niedbale

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

zabawki, a stada pas cych si  jeleni przypomina y mrówki. Nawet prastare drzewo
rosn ce na  rodku Doliny z tej odleg

ci wygl da o na ma e. Wiedzia em,  e b

skni  za tym drzewem, ale ono zawsze tam by o, wi c pewnie b dzie równie , gdy

wróc  - je li to kiedykolwiek nast pi.
Potem wsta em, westchn em i odwróci em si  plecami do jedynego miejsca, jakie w

yciu nazwa em domem.

Poszed em wschodnim skrajem Ulgolandu. Nie korzysta em ze swego daru od owego
straszliwego dnia i nie by em pewny, czy nadal to potrafi  robi . Grul zapewne zd
ju  wyzdrowie , ale z ca  pewno ci  chowa  do mnie uraz  i nie pozwoli mi ponownie
zbli

 si  na wyci gni cie r ki. Móg bym znale  si  w bardzo niezr cznej sytuacji,

gdybym próbowa  zebra  Wol  i stwierdzi ,  e ju  tego nie potrafi . W tych górach 

y

tak e hrulgini, algrothy, a czasami zdarza y si  i trolle, wi c rozwaga nakazywa a szuka
innej drogi.
Oczywi cie bracia usi owali si  ze mn  skontaktowa . Niekiedy s ysza em ich st umione
nawo ywania, ale nie trudzi em si  odpowiadaniem. To by aby jedynie strata czasu. Nie
mia em zamiaru wraca , bez wzgl du na to, co chcieli mi powiedzie .
Przeszed em przez zachodni  Algari , nikogo nie napotkawszy. Po obej ciu pó nocnego
kra ca Ulgolandu, skr ci em na zachód, przeszed em przez góry i zszed em na równiny
wokó  Muros.
Tam gdzie teraz wznosi si  Muros, znajdowa a si  wioska Arendów - Wacite.
Zatrzyma em si  w niej po prowiant na drog . Poniewa  nie mia em pieni dzy, wróci em
do wstydliwych praktyk z m odo ci i krad em to, czego potrzebowa em.
Potem ruszy em w dó  rzeki, ostatecznie l duj c w Camaar. Camaar, podobnie jak
wszystkie porty, mia o w sobie co  kosmopolitycznego. Samo miasto nominalnie
podlega o ksi ciu Vo Wacune, ale w nabrze nych knajpach Alornowie, Tolnedranie, a
nawet Nyissanie byli równie cz stymi go mi, co wacu scy Arendowie. Miejscowi byli
w wi kszo ci marynarzami, a marynarze po d ugich wyprawach s  zwykle dobroduszni i
hojni, wi c bez trudu znajdowa em ch tnych do postawienia mi kilku kufli ale.
Go cie w tawernach uwielbiali s ucha  opowie ci, a ja potrafi em wymy la  doskona e
historie. W taki sposób radzi em sobie w Camaar przez ca e lata. Czy  to nie wygodny
sposób zarabiania na  ycie? W dodatku mo na to robi  na siedz co, co by o dodatkowym
plusem, gdy  przez wi kszo  czasu nie by em w stanie utrzyma  si  na nogach. Mówi c
bez ogródek, zrobi em si  zwyczajnym pijaczyn . Cz sto bywa em niepo danym
go ciem. Pami tam,  e wyrzucano mnie z wielu tawern, miejsc zwykle tolerancyjnych
wobec drobnych uchybie  w dobrym zachowaniu.
Nie potrafi  powiedzie , jak d ugo przebywa em w Camaar - przynajmniej dwa lata, a
mo e i d

ej. Ka dej nocy upija em si  do nieprzytomno ci i nigdy nie wiedzia em,

gdzie obudz  si  nast pnego ranka. Zwykle by  to rynsztok lub jaki

mierdz cy zau ek.

Rano ludzie nie maj  szczególnej ochoty na wys uchiwanie opowie ci, wi c dorabia em
sobie  ebranin . Zacz o mi to nawet przynosi  niez e dochody, dzi ki czemu do
po udnia ka dego dnia by em ju  kompletnie pijany.
Zacz em widzie  rzeczy, których nie by o, i s ysze  g osy, których nikt poza mn  nie

ysza . R ce trz

y mi si  okropnie i cz sto dr czy y mnie koszmary.

Ale nie mia em snów i nie pami ta em, co wydarzy o si  przed kilkoma dniami. Nie
by em szcz liwy, ale przynajmniej nie cierpia em.
Pewnej nocy jednak, gdy smacznie spa em w ulubionym rynsztoku, mia em sen. Mistrz

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

musia  pewnie krzycze , by przebi  si  przez moje pijackie upojenie, ale w ko cu mu si
uda o.
Po przebudzeniu nie mia em w tpliwo ci, noc  odwiedzi  mnie Mistrz. Od lat nie mia em
prawdziwych snów. Co wi cej, by em absolutnie trze wy i nawet nie dr

y mi r ce.

Naprawd  przekona o mnie jednak to,  e niebia skie zapachy unosz ce si  z tawerny, z
której mnie pewnie wyrzucono poprzedniej nocy, przyprawi y mnie z miejsca o md

ci.

Dobre pó  godziny wymiotowa em, kl cz c nad rynsztokiem, ku zgorszeniu wszystkich
przechodniów. Wkrótce odkry em,  e to nie tyle smród z tej tawerny przewraca  mi

dek do góry nogami, ile st ch y, kwa ny odór wydzielany przez  achmany, które na

sobie mia em, i moj  skór . Potem, nadal targany md

ciami, wsta em, poszed em,

zataczaj c si , na nabrze e i stoczy em si  do zatoki wraz z le cymi na brzegu

mieciami.

Nie, nie próbowa em si  utopi . Usi owa em zmy  z siebie t  potworn  wo . Gdy
wyszed em z wody, cuchn em zdech ymi rybami i innymi paskudztwami, które ludzie
wyrzucaj  w porcie - zwykle gdy nikt nie patrzy - ale i tak by o znacznie lepiej.
Sta em na brzegu, dr c gwa townie i ociekaj c wod . Postanowi em jeszcze tego
samego dnia opu ci  Camaar. Mój Mistrz najwyra niej nie pochwala  mego zachowania.
Gdybym znowu si  zapomnia , gotów jeszcze sprawi , bym wyrzyga  nawet podeszwy
swych butów. Strach nie jest najlepsz  motywacj  do zachowania trze wo ci, ale
przynajmniej ka e si  pilnowa . W Camaar roi o si  od tawern, a do tego zna em
wi kszo  ich w

cicieli, wi c postanowi em ruszy  do Arendii, aby ustrzec si  przed

pokus .
Chwiejnym krokiem przeszed em ulicami lepszych dzielnic, zapewne gorsz c
mieszka ców, i oko o po udnia dotar em nad brzeg rzeki. Nie mia em pieni dzy, by
zap aci  przewo nikowi, wi c przeprawi em si  wp aw na arendzk  stron . Zaj o mi to
kilka godzin, ale nie by o po piechu. Rzeka po brzegi pe na by a  wie ej, bie cej wody,
która zmy a ze mnie wiele grzechów.
Wróci em na przysta  promow , aby zasi gn  j zyka. Sta a tam byle jak sklecona chata.
Jej w

ciciel siedzia  na pniu nad wod  z w dk  w d oni.

- Chcia by , przyjacielu, na drug  stron , do Camaar? - zapyta  z akcentem, który
natychmiast pozwoli  rozpozna  w nim wacu skiego wie niaka.
- Nie, dzi ki - odpar em. - W

nie stamt d przyby em.

- Troch  jeste  mokry. Chyba nie przeprawi

 si  wp aw?

- Nie - sk ama em. - Mia em ma

ódk . Przewróci a si , gdy próbowa em przybi  do

brzegu. W której cz ci Arendii wyl dowa em? Straci em orientacj  podczas przeprawy.
- Szcz ciarz z ciebie,  e wyl dowa

 tutaj, a nie kilka mil dalej w dó  rzeki. Jeste  na

ziemiach Jego Mi

ci, ksi cia Vo Wacune. Na zachód od ziem ksi cia Vo Astur. Nie

powinienem tego mówi  - wszak s  naszymi sojusznikami i w ogóle - ale Asturowie to
butni i zdradzieccy ludzie.
- Sojusznicy?
- W naszej walce z mimbra skimi mordercami, jak wiesz.
- To ona nadal trwa?
- Jasne. Ksi

 Vo Mimbre og osi  si  królem ca ej Arendii, ale nasz ksi

 i ksi

Asturów nie maj  zamiaru odda  mu ho du. - Spojrza  na mnie spod oka. - Wybacz,  e ci
to mówi ... ale do  kiepsko wygl dasz.
- D ugo chorowa em. Spojrza  na mnie ponownie.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Ale nic zara liwego, co?
- Nie. Mia em paskudn  ran  i nie goi a si  dobrze.
- To ulga. Do  mamy k opotów po tej stronie rzeki i bez zarazy przywleczonej przez
jakiego  w ócz

.

- Któr dy mam pój , by trafi  na drog  do Vo Wacune?
- Trzeba cofn  si  kilka mil wzd

 rzeki. Jest tam druga przysta  promowa, od niej

zaczyna si  droga. Nie przegapisz jej. - Ponownie spojrza  na mnie spod oka. - Nie
chcia by

ykn  czego  na pokrzepienie przed dalsz  w drówk ? To kawa  na piechot ,

a ja mam bardzo przyst pne ceny, przekonasz si .
- Nie, dzi kuj , przyjacielu. Mam troch  wra liwy 

dek. To z powodu tej choroby,

rozumiesz.
- Szkoda. Wygl dasz na weso ka, a ja nie pogardzi bym towarzystwem.
Weso ek? Ja? Ten facet rzeczywi cie bardzo chcia  sprzeda  mi piwo.
- No có  - rzek em - stanie tu nie zbli a mnie do Vo Wacune. Dzi ki za informacje,
przyjacielu, udanych po owów - doda em, po czym odwróci em si  i ruszy em z
powrotem w gór  rzeki.
Nim dotar em do Vo Wacune, zdo

em otrz sn  si  ze skutków lat sp dzonych w

Camaar i zacz em ponownie logicznie my le . Najpilniejsz  spraw  by o znalezienie
stosownego odzienia zamiast  achmanów, które nosi em, i pieni dzy na dalsz  drog .
Mog em ukra  potrzebne rzeczy, ale mojemu Mistrzowi mog oby to nie przypa  do
gustu, wi c postanowi em zachowywa  si  przyzwoicie. Rozwi zanie mego ma ego
problemu le

o nie dalej ni  najbli sza  wi tynia Chaldana, Boga-Byka Arendów. W

ko cu w owych czasach by em pewn  osobisto ci .
Doprawdy nie winie kap anów Chaldana,  e nie uwierzyli mi, gdy wyzna em im swe
imi . W ich oczach by em pewnie po prostu obszarpanym  ebrakiem. Jednak e
zdenerwowa  mnie ich wynios y, pogardliwy stosunek do mnie i bez zastanowienia
da em im ma y pokaz tego, do czego by em zdolny, na dowód,  e w istocie by em tym, za
kogo si  podawa em. Prawd  powiedziawszy, efektem by em równie zaskoczony jak oni,
najwyra niej ani szale stwo, ani lata hulanek w Camaar nie nadwer

y moich

zdolno ci.
Kap ani p aszczyli si  w przeprosinach i aby wynagrodzi  mi sw  niewiar , obdarowali
mnie nowymi szatami i dobrze wypchan  sakiewk . Wielkodusznie przyj em prezenty,
cho  zdawa em sobie spraw ,  e tak naprawd  ich nie potrzebuj . Wiedzia em,  e
“talent" mnie nie opu ci . Mog em wyci gn  ubranie wprost z powietrza i zamieni
kamyczki w monety, gdybym chcia . Wyk pa em si , przyci em zmierzwion  brod  i
przywdzia em nowe szaty. Prawd  powiedziawszy, poczu em si  znacznie lepiej.
Bardziej ni  ubrania, pieni dzy czy k pieli potrzebowa em informacji. Podczas pobytu w
Camaar zupe nie nie  ledzi em bie cych wydarze , wi c  dny by em wiadomo ci. Ku
swemu
zaskoczeniu stwierdzi em,  e nasza ma a przygoda w Mal orei by a w Arendii
powszechnie znana. Kap ani Boga-Byka zapewnili mnie,  e ta opowie  by a równie
dobrze znana w Tolnedrze, a nawet dotar a do Nyissy i Maragoru. Teraz gdy my

 o tym

z perspektywy czasu, zdaje si ,  e nie powinienem by  zaskoczony. Mój Mistrz spotka
si  ze swymi bra mi w Grocie Bogów, a ich decyzja odej cia w znacznej mierze opiera a
si  na fakcie odzyskania przez nas Klejnotu Aldura zwanego niekiedy Globem. Poniewa
bez w tpienia by o to najbardziej spektakularne wydarzenie od czasu roz upania  wiata,

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

inni Bogowie, przed swym odej ciem, z pewno ci  przekazali relacj  o nim swym
kap anom.
Oczywi cie ca  histori  znacznie upi kszono. Zawsze gdy w gr  wchodzi  cud, mo na
by o zaufa  pomys owo ci kap anów. Skoro ich ubarwione opowie ci wynosi y mnie
niemal na wy yny bosko ci, postanowi em ich nie poprawia . Czasami przydaje si  tego
typu reputacja. Bia a szata, któr  podarowali mi kap ani, przydawa a mojemu wygl dowi
dramatyzmu. Aby dope ni  charakteryzacji, wyci em d ug  lask . Nie planowa em
pozostania w Vo Wacune, ale je li chcia em korzysta  ze wspó pracy kap anów z miast,
przez które b

 przechodzi , musia em wygl da  na pot

nego czarodzieja. Oczywi cie

by a to zwyk a szarlataneria, lecz unika em w ten sposób dyskusji i d ugich wyja nie .
W  wi tyni Chaldana, w Vo Wacune, sp dzi em oko o miesi ca, a potem pow drowa em
do Vo Astur zobaczy , co zamierzaj  Asturowie - nic dobrego, jak si  okaza o, ale w
ko cu to by a Arendia. Asturowie zapewniali równowag  w adzy w czasie d ugich,
ponurych lat wojny domowej w Arendii i byli niczym chor giewka na wietrze.
Szczerze mówi c, wojna domowa Arendów nudzi a mnie. Nie interesowa y mnie
fa szywe krzywdy, jakie wci  wymy lali Arendowie na usprawiedliwienie okrucie stw,
których si  dopuszczali. Uda em si  do Asturii, poniewa  ma ona wybrze e
morskie, a Wacune nie. Ostatni  rzecz , jakiej dokona em przed opuszczeniem Chereka i
jego synów, by o rozbicie Królestwa Alorii na cz ci i by em ciekaw, jak dalej potoczy y
si  sprawy.
Vo Astur by o usytuowane na po udniowym brzegu rzeki Astur i okr ty alornskie cz sto
odwiedza y tutejsze porty. Zatrzyma em si  w  wi tyni, a kap ani wskazali mi kilka
nabrze -nych tawern, w których mog em znale  alornskich  eglarzy. Nie mia em
wielkiej ochoty wystawia  swej woli na prób , ale nie by o innego sposobu. Je li chcesz
rozmawia  z Alornami, musisz uda  si  tam, gdzie jest piwo.
Mia em szcz cie. Ju  w drugiej knajpie spotka em krzepkiego alornskiego kapitana.
Nazywa  si  Haknar i  eglowa  do Arendii z Val Alorn. Przedstawi em si , a bia a szata i
laska przekona y go,  e mówi  prawd . Zaproponowa  mi kufel arendzkiego ale, lecz
uprzejmie odmówi em. Mia em do  pija stwa.
- Jak spisuj  si

odzie? - zapyta em.

- Okr ty - poprawi .  eglarzom zawsze sprawia o to ró nic . - S  szybkie - przyzna  - ale
trzeba uwa

 na wiatr. Król Cherek powiedzia ,  e ty je zaprojektowa

.

- Troch  pomog em - odpar em skromnie. - Aldur da  mi ogólny zarys. Jak ma si
Cherek?
- Jest troch  ponury. My

,  e t skni za synami.

- Nic na to nie poradz . Musimy chroni  Klejnot. A jak ch opcy sobie radz  w swych
królestwach?
- Chyba jako  sobie radz . Zdaje si ,  e troch  pospieszy

 si  z nimi, Belgaracie. Byli

jeszcze m odzi, gdy wys

 ich na te dzikie pustkowia. Dras nazwa  swe królestwo

Drasni  i zacz  budowa  miasto w miejscu zwanym Boktor. My

,  e t skni za Val

Alorn. Algar nazwa  swe królestwo Algari  i nie buduje miast. Jego lud hoduje konie i
byd o.
Kiwn em g ow . Algara pewnie nie interesowa y miasta.
- A co robi Riva? - zapyta em.
- On z ca  pewno ci  buduje miasto. Cho  pewnie bardziej pasowa oby tu s owo
“twierdza". By

 kiedy na Wyspie Wiatrów?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Raz - powiedzia em.
- Wi c wiesz, gdzie jest pla a. Ta dolina, która opada terasami, jest zej ciem na pla .
Riva kaza  swym ludziom zbudowa  kamienne mury na skraju ka dego terasu. A teraz
ka e budowa  domy przy murach. Gdyby kto  ich zaatakowa , musia by przedrze  si
przez kilkana cie murów. A to mog oby go wiele kosztowa . Zahaczy em o Wysp ,
udaj c si  tutaj. Poczynili znaczne post py
- Czy Riva rozpocz  ju  wznoszenie swojej Cytadeli?
- Zaprojektowa  j , ale chce, aby najpierw zbudowano domy. Wiesz, jaki on jest. Cho

ody, bardzo dba o swych ludzi.

- A zatem dobry z niego król.
- Pewnie tak. Jednak e jego poddani troch  si  martwi . Chcieliby, aby si  o eni , ale on
ci gle ich zbywa. Zdaje si ,  e my li o kim  szczególnym.
- Tak. Przy ni a mu si  kiedy .
- Nie mo na po lubi  snu, Belgaracie. Riva ski tron powinien mie  nast pc , a do tego
potrzebna tak e kobieta.
- On jest jeszcze m ody, Haknarze. Wcze niej czy pó niej jaka  dziewczyna wpadnie mu
w oko. Je li to zacznie wygl da  na problem, wybior  si  na Wysp  i porozmawiam z
nim. Czy Cherek nadal nazywa Alori  to, co pozosta o z jego królestwa?
- Nie. Alorii ju  nie ma. Cherek wzi  sobie to bardzo do serca. Nie zebra  si  nawet na
tyle, aby nada  nazw  pó wyspowi, który mu zostawi

. My nazywamy go po prostu

“Cherek" i niech tak b dzie, to znaczy wówczas, gdy pozwala nam wróci  do domu.
Wiele czasu sp dzamy na morzu, patroluj c Morze Wiatrów. Cherek hojn  r

 rozdaje

tytu y szlacheckie, ale kryje si  w tym pewien haczyk. By em dobrze podpity, gdy zrobi
mnie baronem Haknar. A nim na dobre wytrze wia em, zda em sobie spraw ,  e
zgodzi em si  na ochotnika do ko ca swego  ycia sp dza  trzy miesi ce ka dego roku na

eglowaniu po Morzu Wiatrów. Tam jest naprawd  bardzo nieprzyjemnie, Belgaracie -

szczególnie zim . Ka dej nocy na  aglach zbiera si  pó  stopy lodu. Moi majtkowie
mówi  o “Haknar jig" wtedy, gdy poranna bryza otrzepuje lód z  agli i zrzuca go na
pok ad. Marynarze musz  ta czy , inaczej lód roztrzaska by im g owy. Na pewno nie
chcesz, bym postawi  ci co  do picia?
- Nie, bardzo dzi kuj , Haknarze, chyba lepiej ju  pójd . Vo Astur dzia a na mnie
przygn biaj co. Z Asturami nie daje si  rozmawia  o niczym innym poza polityk .
- Polityk ? - Haknar roze mia  si . - Asturowie jedynie rozmawiaj  o tym, z kim b
wie  wojn  w nast pnym tygodniu.
- To w

nie nazywaj  polityk  - odpar em, wstaj c. - Pozdrów Chereka, gdy go znowu

zobaczysz. Powiedz mu,  e nadal nad wszystkim czuwam.
- Z pewno ci  b dzie po tym lepiej sypia . Przyb dziesz do Val Alorn na  lub?
- Jaki  lub?
- Chereka. Jego  ona umar a, gdy by  w Mallorei. A poniewa  ukrad

 mu synów,

dzie potrzebowa  nowego dziedzica. Jego narzeczona to prawdziwa pi kno  - ma

oko o pi tnastu lat. Jest  liczna, ale niezbyt bystra. Je li powiedzie  jej “dzie  dobry",
przez dziesi  minut musi my le  nad odpowiedzi .
Poczu em nag y skurcz. Nie tylko ja straci em  on .
- Przeka  mu moje przeprosiny - powiedzia em krótko Haknarowi. - Nie s dz , aby uda o
mi si  tam dotrze . Lepiej ju  pójd . Dzi ki za informacje.
- Ciesz ,  e mog em ci pomóc, Belgaracie - powiedzia , po czym odwróci  si  i krzykn

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Karczmarzu! Wi cej ale!
Wyszed em na ulic  i powoli ruszy em ku  wi tyni Chaldana. Przezornie nie my la em o
stracie Chereka. Mia em w asny powód do 

oby i wype nia  mój umys  bez reszty. Nie

chcia em tego rozpami tywa . W pobli u nie by o nikogo, kto przyku by mnie

cuchami do 

ka.

Kilkakrotnie zapraszano mnie, bym odwiedzi  ksi cia w jego pa acu, ale za ka dym
razem znajdowa em jak  wymówk . Nie odwiedzi em ksi cia Vo Wacune i
zdecydowanie nie chcia em faworyzowa  któregokolwiek z nich. Uzna em,  e lepiej nie
mie  nic wspólnego z tymi trzema wojuj cymi ksi

tami. Nie chcia em by  zamieszany

w wojn  domow  w Arendii - cho by nawet przez skojarzenie.
By  mo e by o to b dem. Pewnie móg bym zaoszcz dzi  Arendii kilku eonów cierpie ,
gdybym po prostu zebra  tych trzech kretynów razem i wepchn  im do garde  traktat
pokojowy. Bior c jednak pod uwag  charakter Arendów, wi cej ni  pewne,  e z amaliby
go, nim atrament by wysech .
W ka dym razie w Vo Astur dowiedzia em si  ju , czego chcia em, poniewa  jednak
zaproszenia z ksi

cego pa acu by y coraz bardziej stanowcze, podzi kowa em

kap anom za ich go cinno  i przed  witem nast pnego dnia opu ci em miasto. Nie
pami tam ju , kiedy ostatni raz wymyka em si  z miasta przed  witem.
By em niemal pewny,  e ksi

 Vo Astur potraktuje moje odej cie jako osobist

zniewag , wi c gdy oddali em si  jak  mil  na po udnie od miasta, wróci em na le ne

cie ki i przybra em posta  wilka.

Tak, to by o bolesne. Nie wiedzia em, czy potrafi  zmusi  si  do tego, ale czas by o
sprawdzi . Ostatnio robi em wiele rzeczy, które wystawia y mój ból na powa

 prób .

Nie mia em jednak zamiaru 

 jak emocjonalny kaleka. Poledra by tego nie chcia a; a

je li nawet oszalej , to co z tego? Jeden wi cej szalony wilk w arendzkich lasach nie
zrobi wi kszej ró nicy.
Okaza o si ,  e ca kiem trafnie oceni em ksi cia Vo Astur. Gdy godzin  pó niej
przemyka em si  skrajem lasu na po udnie, kr

 le

 drog  nadjecha a grupa

uzbrojonych je

ców. Ksi

 Asturii rzeczywi cie chcia , bym z

 mu wizyt .

Wycofa em si  mi dzy drzewa, przypad em do ziemi i obserwowa em przeje

aj cych

obok ludzi. W tamtych czasach Aren-dzi byli o wiele ni si ni  dzisiaj, tote  nie wygl dali

 tak g upio na tych kar owatych koniach.

drowa em dalej lasem i w ko cu dotar em na równiny Mimbre. W odró nieniu od

Wacitów i Asturian, Mimbraci niemal doszcz tnie wyci li lasy na swych ziemiach.
Konie Mim-bratów by y wi ksze od koni ich pó nocnych kuzynów. Szlachta tego
po udniowego ksi stwa zaczyna a w

nie wykuwa  zbroje, które dzi  s  dla nich tak

charakterystyczne. Rycerz na koniu potrzebuje do dzia ania otwartego terenu, zatem
drzewa musia y znikn . Rozleg e obszary uprawne, które w ten sposób powsta y, nie
interesowa y jednak zbytnio Mimbratów.
Gdy my limy o arendzkiej wojnie domowej, zwykle mamy na my li trzy wojuj ce
ksi stwa, ale to nie wszystko. Drobna szlachta równie  mia a swoje rozrywki i nie by o w
Mimbre okr gu, w którym nie toczy aby si  jaka  wojna klanów. Powróci em do swojej
postaci, cho  musz  przyzna ,  e powa nie zastanawia em si  nad sp dzeniem reszty

ycia jako wilk, i pod

em na po udnie, ku Vo Mimbre. Po drodze jednak natkn em

si  na jedn  z tych klanowych wojenek.
Na nieszcz cie t pi Arendowie uwielbiali machiny obl -nicze. Arendowie maj  ma o

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

elastyczne umys y i perspektywa ca ych dziesi cioleci obl enia wyra nie do nich
przemawia a. Rozbijali obóz wokó  fortecy i przez lata bezmy lnie miotali g azy, podczas
gdy obro cy przez te wszystkie lata rado nie pi trzyli kamienie po wewn trznej stronie
murów. Na d

sz  met  taka walka staje si  nudna, wi c co jaki  czas która  ze stron

dopuszcza si  okrucie stw, aby roze li  przeciwnika.
W tym wypadku baron prowadz cy obl enie postanowi  sp dzi  wszystkich
miejscowych ch opów i pozbawi  ich g ów na oczach rodaków.
Wówczas jednak ja wkroczy em do akcji. Sta em na szczycie wzgórza z dramatycznie
wyci gni

 przed siebie lask .

- Stop! - rykn em, wzmacniaj c swój g os tak,  e pewnie

yszeli go w Nyissie. Baron i jego rycerze stan li jak wryci; rycerz, który przymierza  si

nie do  ci cia ch opu g owy, opu ci  miecz, po czym uniós  go ponownie.

Jednak e w nast pnej chwili znowu go opu ci . Troch  trudno utrzyma  miecz, gdy jego

koje  rozgrzewa si  do bia

ci. Oprawca podskakiwa , wyj c i dmuchaj c na

poparzone d onie.
Zszed em ze wzgórza i stan em przed baronem o morderczych zap dach.
- Nie dopu cisz si  tej okropno ci! - powiedzia em mu.
- Nikomu nic do tego, co robi , starcze - odpar , ale nie mia  zbyt pewnego g osu.
- Mnie jak najbardziej tak! Je li spróbujesz skrzywdzi  tych ludzi, wyrw  ci serce!
- Zabij tego starego g upca - poleci  baron jednemu ze swych rycerzy.
Ów boja liwie si gn  po miecz, ale zebra em sw  Wol , pochyli em lask  i rzek em:
-  winia.
Rycerz natychmiast zamieni  si  w  wini .
- Czary! - krzykn  zaskoczony baron.
- Jak najbardziej. A teraz zbierz swoich ludzi i wracaj do domu - i pu  wolno tych
ch opów.
- Czyni em to w imi  sprawiedliwo ci - zapewnia .
- Ale twe metody nie s  sprawiedliwe. A teraz zejd  mi z oczu albo wyro nie ci ryj i
kr cony ogon.
- Czary s  zakazane na ziemiach ksi cia Vo Mimbre - oznajmi , jakby to czyni o jak
ró nic .
- Doprawdy? A jak masz zamiar mi przeszkodzi ? - Skierowa em sw  lask  na pobliski
pie  drzewa i rozsadzi em go na drzazgi. - Kusisz los, baronie. Równie dobrze mog

 to

by  ty. Powiedzia em, aby  znikn  mi z oczu. Zrób to, zanim strac  cierpliwo .
- Po

ujesz tego, czarodzieju.

- Nie tak jak ty, je li natychmiast si  st d nie ruszysz. -Uczyni em gest w kierunku
rycerza, którego dopiero co zmieni em w w drowny bekon, i przywróci em mu pierwotn
posta . Przez moment sta  z wytrzeszczonymi z przera enia oczami, potem spojrza  na
mnie i uciek , g

no krzycz c.

Uparty baron chcia  co  powiedzie , ale zmieni  zdanie. Poleci  ludziom dosi

 koni i z

ponur  min  powiód  ich na po udnie.
- Mo ecie i  do swych domów - powiedzia em ch opom. Potem wróci em na wzgórze,
aby upewni  si ,  e baron nie nadci gnie okr

 drog .

Pewnie mog em rozegra  to inaczej. Nie musia em ucieka  si  do bezpo redniej
konfrontacji. Mog em odtransportowa  st d barona z jego lud mi, nawet nie ujawniaj c
swej obecno ci, ale straci em panowanie nad sob . Cz sto wpadam przez to w k opoty.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Dwa dni pó niej na przydro nych drzewach pojawi y si  listy go cze z opisem “g upiego
czarodzieja". Mój wygl d oddano ca kiem udanie, ale oferowana nagroda by a obra liwie
niska.
W tej sytuacji postanowi em ruszy  prosto do Tolnedry. Z pewno ci  poradzi bym sobie
z ewentualnymi prze ladowcami, ale po co by o zawraca  sobie nimi g ow ? Arendia i
tak zaczyna a mnie nudzi . By em poszukiwany w wielu miejscach i jedno wi cej nie
czyni o ró nicy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  DRUGI

Pewnego ranka, pó

 wiosn , przeprawi em si  przez rzek  Arend, tradycyjn  granic

pomi dzy Arendi  i Tolnedr . Oczywi cie pó nocny brzeg rzeki patrolowali rycerze
Mimbrate, ale nie przejmowa em si  tym zbytnio. W ko cu mia em pewn  przewag .
Zatrzyma em si  na jaki  czas w Puszczy Yordue, aby zastanowi  si  nad sytuacj . Mój
Mistrz, wyrywaj c mnie z pijackiego amoku w Camaar, nie da  mi  adnych instrukcji,
wi c w zasadzie by em zdany na siebie. Nie musia em spieszy  si  w  adne miejsce, nic
mnie nie goni o. Nadal jednak ci

o mi brzemi  odpowiedzialno ci. Mo na by mnie

nazwa  emerytowanym uczniem, w drownym czarodziejem, w óczykijem wtykaj cym
nos w nie swoje sprawy. Gdybym natkn  si  na co  wa nego, móg bym powiadomi  o
tym braci z Doliny. Poza tym w drowa em tam, gdzie mi si  podoba o. Moja rozpacz
wcale nie zmala a, ale nauczy em si  z tym 

 i trzyma  j  pod  cis  kontrol . Lata

sp dzone w Camaar udowodni y,  e nie mog  przed ni  uciec.
Pe en t umionej melancholii ruszy em wi c w kierunku To  Honeth. Pomy la em sobie,

e skoro ju  tu by em, mog em zobaczy , co dzia o si  w Imperium.

W drodze na po udnie przekona em si ,  e w Wielkim Ksi stwie Yordue dokonano
pewnych politycznych posuni . Honethowie ponownie byli u w adzy, a ród Yordue
zawsze uwa

 to za osobist  obraz . Liczne znaki  wiadczy y o zmierzchu

drugiej dynastii Honethitów. Dynastie we wszystkich królestwach cechuje jedna
osobliwo . Za

yciel jest zwykle energiczny i utalentowany, ale w miar  up ywu

stuleci kolejni w adcy coraz mniej go przypominaj . By  mo e dlatego,  e ma

stwa

zawierane s  niemal wy cznie mi dzy kuzynami. Taki sztuczny dobór mo e sprawdza
si  u koni, psów czy byd a, ale u ludzi nie jest dobrym pomys em. Z e cechy
dziedziczone s  na równi z dobrymi, ale g upota zawsze wyp ywa na wierzch szybciej ni
odwaga czy inteligencja.
W ka dym razie imperatorzy z rodu Honethów staczali si  w ci gu ostatniego stulecia
coraz ni ej, a Vorduvianie cieszyli si , czuj c,  e zbli a si  ich kolejka do tronu.
By o wczesne lato, gdy dotar em do Tol Honeth. Poniewa  by o to rodzinne miasto
imperatorów, wi kszo  swego czasu i gros kosztowno ci ze skarbca po wi cali na
ulepszanie stolicy. Zawsze gdy w Tolnedrze u w adzy znajdowali si  Honethowie,
inwestycje w kamienio omach marmurów przynosi y przyzwoite zyski.
Przeszed em pó nocnym mostem i zatrzyma em si  przy bramie do miasta, aby
odpowiedzie  na pobie ne pytania legionistów trzymaj cych tam stra . Ich zbroja robi a
wra enie w przeciwie stwie do nich samych. Zanotowa em w pami ci,  e kondycja
legionów wyra nie podupad a. Trzeba b dzie co  z tym zrobi .
Ulice by y zat oczone. W Tol Honeth zawsze jest t oczno. Ka dy, kto w Tolnedrze uwa a
si  za kogo  znacz cego, ci gnie do stolicy. Dla pewnych ludzi blisko  w adzy ma
bardzo du e znaczenie.
By em religijny, w bardzo ogólnym znaczeniu tego s owa, tote , podobnie jak w Arendii,
uda em si  na poszukiwanie  wi tyni. G ówn

wi tyni  Nedry przeniesiono od czasu

mojego ostatniego pobytu, musia em wi c poprosi  o wskazanie drogi. Wiedzia em,  e
nie warto zaczepia

adnego z bogato odzianych kupców. Mijali mnie z chusteczkami

przy nosach i wyrazem obrzydzenia na twarzach. Zwróci em si  wi c do cz owieka
naprawiaj cego bruk.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Powiedz mi, przyjacielu, któr dy doj  do  wi tyni Nedry?
-  wi tynia znajduje si  na po udnie od pa acu imperatora - odpar . - Id  t  ulic  do
ko ca, a potem skr  w lewo. Spojrza  na mnie spod oka. - B dziesz potrzebowa
pieni dzy na wej cie do  rodka.
- Co takiego?
- To  nowy  zwyczaj.  Musisz  zap aci   kap anowi  przy drzwiach, aby wej  do  rodka -
i zap aci  innemu, aby dosta  si  w pobli e o tarza.
- Osobliwy zwyczaj.
- To jest Tol Honeth, przyjacielu. Nic nie ma za darmo, a kap ani s  tak samo chciwi jak
wszyscy.
- Chyba b

 mia  dla nich co  lepszego ni  pieni dze.

- Nie zak ada bym si , ale powodzenia.
- Zdaje si ,  e co  ci upad o, przyjacielu. -Wskaza em na du ego miedzianego
tolnedra skiego pensa, którego w

nie wyczarowa em i upu ci em przy jego lewym

kolanie. W ko cu zas

 sobie, by  mi pomocny.

czyzna szybko pochwyci  pensa - pewnie równowarto  dziennego zarobku - i

rozejrza  si  wokó  ukradkiem.
- Mi ej pracy - powiedzia em i ruszy em dalej ulic .  wi tynia Nedry przypomina a
pa ac. By a imponuj
marmurow  budowl , od której bi o ciep o mauzoleum. Zwykli ludzie modlili si  przed
niewielkimi niszami w murach. Wn trze zarezerwowane by o dla tych, których sta  by o
na uiszczenie stosownej op aty.
- Musz  porozmawia  z arcykap anem - rzek em do duchownego strzeg cego wielkich
wrót.
Kap an zmierzy  mnie pogardliwym spojrzeniem.
- Absolutnie wykluczone. Powiniene  to wiedzie , i bez proszenia.
- Ja nie prosz . Ja ci ka . Id  go poszuka  albo zejd  mi z drogi, to sam to zrobi .
- Wyno  si  st d.
- To nie wró y dobrego pocz tku, przyjacielu. Spróbujmy jeszcze raz. Nazywam si
Belgarath i przyby em zobaczy  si  z najwy szym kap anem.
- Belgarath? - Roze mia  si  ironicznie. - Nie ma kogo  takiego. Wyno  si .
Przemie ci em go kilkaset jardów w g b ulicy i wmaszero-wa em do  rodka.
Zdecydowanie musia em rozmówi  si  z arcykap anem na temat praktyk pobierania op at
za wej cie do miejsca kultu; nawet Nedra by tego nie pochwali .  wi tynia roi a si  od
kap anów, a ka dy zdawa  si  wyci ga  r

. Unikn em dalszych problemów dzi ki

zsuni tej zawadiacko na Ucho aureoli. Nie jestem pewny, czy w tolnedra skiej religii jest
miejsce dla  wi tych, ale uda o mi si  przyci gn  uwag  duchownych i nak oni  ich do
szczerej wspó pracy. I nawet nie musia em za to p aci .
Arcykap an nazywa  si  Arthon. By  grubasem o wydatnym brzuchu i nosi  kosztowne
szaty. Spojrza  na moj  aureol  i powita  mnie z boja liwym entuzjazmem.
Przedstawi em si , co zdenerwowa o go jeszcze bardziej. Nie moj  spraw  by o,  e
gwa ci  zasady, ale nie widzia em powodu, by mu o tym mówi .
- S yszeli my o twoich przygodach w Ma lorei,  wi ty Belgaracie - odezwa  si  do mnie
wylewnie. - Czy naprawd  zabi

 Toraka?

- Kto  ci nagada  bzdur, Arthonie - odpar em. - Nie mnie czyni  takie rzeczy. Udali my
si  tam jedynie po to, aby odzyska  to, co zosta o skradzione.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Ach, tak. - Arthon wygl da  na rozczarowanego. - Czemu zawdzi czamy Tw  wizyt ,
Prastary?
- Uprzejmo ci - odrzek em ze wzruszeniem ramion. -Przechodzi em t dy i pomy la em,

e powinienem do ciebie zajrze . Czy mia

 jakie  wie ci od Nedry?

- Nasz Bóg odszed , Belgaracie - przypomnia  mi.
- Wszyscy Bogowie odeszli, Arthonie. Maj  jednak swoje sposoby kontaktowania si  z
nami. Belar przemówi  do Rivy we  nie, a ledwie kilka miesi cy temu Aldur w ten sam
sposób mnie odwiedzi . Zwracaj uwag  na swe sny. One mog  mie  znaczenie.
- Ze sze  miesi cy temu mia em osobliwy sen - przypomnia  sobie. - Zdawa o mi si ,  e
Nedra do mnie przemówi .
- Co powiedzia ?
- Ju  zapomnia em. Chodzi o chyba o pieni dze.
- Jak zawsze. - Zastanowi em si  chwil . - Chodzi o pewnie o ten wasz nowy zwyczaj.
Nie s dz , aby Nedra pochwala  praktyk  pobierania op at za wej cie do  wi tyni. Jest
Bogiem wszystkich Tolnedran, nie tylko tych, których sta  na kupienie sobie wst pu do

wi tyni.

Na twarzy Arthona pojawi  si  wyraz konsternacji.
- Ale... - zaczai protestowa .
- Widzia em niektóre z bestii zamieszkuj cych piek o, Arthonie - poinformowa em go z
przekonaniem. - Nie chcia by  ich towarzystwa. Ale to ju  zale y od ciebie. Co s ycha
wTolnedrze?
- Niewiele, Belgaracie - powiedzia  wymijaj co, ale na odleg

 czu  by o,  e próbuje

co  ukry .
- Nie b

 taki nie mia y, Arthonie - zach ci em znu ony. - Ko ció  nie powinien

miesza  si  do polityki. A ty bra

apówki, prawda?

- Sk d o tym wiesz? - zapyta  z lekkim dr eniem w g osie.
- Potrafi  czyta  w tobie jak w otwartej ksi dze, Arthonie. Zwró  pieni dze i trzymaj si
z dala od polityki.
- Musisz z

 wizyt  imperatorowi - oznajmi , zr cznie zmieniaj c temat.

- Spotyka em si  ju  poprzednio z cz onkami rodu Honethów. Jeden niewiele ró ni si  od
drugiego.
- Jego Wysoko  poczuje si  ura ony, je li nie z

ysz mu wizyty.

- Oszcz

 mu zatem bólu. Nie mów mu,  e tu by em. Oczywi cie nie chcia  nawet o tym

ysze . Zdecydowanie

nie chcia , abym zaczai docieka , od kogo dosta apówk  lub
ile przypada mu w udziale z op at za wej cie do  wi tyni. Odprowadzi  mnie wi c do
pa acu, który a  roi  si  od cz onków rodu Honethów. Protekcja jest esencj
to nedra skiej polityki. Nawet poborcy myta na wi kszo ci mostów zwodzonych w
Imperium zmieniaj  si  wraz z doj ciem do w adzy nowej dynastii.
Obecnym imperatorem by  Ran Honeth Dwudziesty-ile -|am, który zarzuci  imbecylizm
na korzy  niezg bionego terytorium idiotyzmu. Jak zwykle w takich sytuacjach,
nadgorliwy cz onek rodziny zaopiekowa  si  u omnym krewniakiem, skrupulatnie
opatruj c w asne dekrety sentencj : “Imperator postanowi ..." lub inn  równie bzdurn
formu

, pozwalaj c tym samym kretynowi na tronie zachowa  godno . Krewny, w

tym wypadku bratanek, przez dwa dni kaza  nam czeka  W przedpokoju, gdy tymczasem
przed oblicze imperatora wprowadzano ró nych wysoko postawionych Tolnedran.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

W ko cu mia em tego do .
- Chod my, Arthonie - powiedzia em do kap ana Nedry. -Mamy co innego do roboty.
- Nie mo emy! - rzuci  zd awionym g osem Arthon. - Zosta oby to poczytane za

mierteln  zniewag !

- I co z tego? W swym  yciu obra

em bogów, Arthonie. Nie przejm  si  ura eniem

uczu  pó

upka.

- Pozwól mi jeszcze raz porozmawia  z marsza kiem dworu. Arthon poderwa  si  na nogi
i ruszy  pospiesznie na drugi koniec komnaty, by porozmawia  z bratankiem imperatora.
Bratanek by  typowym Honethem. Jego pierwsz  reakcj  by o spojrzenie na mnie z góry.
- B dziecie czeka , dopóki Jego Wysoko  Imperator nie zechce was widzie  - rzek  do
mnie wynios ym tonem.
Skoro czu  si  tak wynio le, postawi em go pod sufitem, aby móg  dos ownie patrze  na
ludzi z góry. Zar czam wam,  e to by o paskudne, ale on nie by  lepszy.
- Nie s dzisz,  e Jego Imperatorska Wysoko  zechcia aby
nas ju  widzie , stary? - zapyta em go uprzejmym tonem. Zostawi em go tam jeszcze
chwil , aby upewni  si ,  e zrozumia , o co mi chodzi, po czym ponownie postawi em na
ziemi.
Natychmiast dostali my si  przed oblicze imperatora.
Ten Ran Honeth siedzia  na tronie ss c kciuk. Degeneracja linii posun a si  dalej, ni
przypuszcza em. Zajrza em w jego my li i niczego tam nie znalaz em. Niepewnie
wyrecytowa  kilka grzeczno ciowych formu ek - dreszcz mnie przeszed  na my l, ile
czasu musia o mu zaj  ich zapami tanie - a potem pozwoli  nam odej . Jego
wyst pienie nieco urozmaica  fakt,  e czterdzie ci kilka lat ssania kciuka znacznie
zdeformowa o jego zgryz. Przypomina  królika i okropnie sepleni .
Wycofuj c si  w uk onach z sali tronowej, oszacowa em nastrój imperatorskiego
bratanka i uzna em,  e najwy szy czas, bym opu ci  Tol Honeth. Gdy tylko go  odzyska
zimn  krew, drzewa w okolicy zostan  upstrzone kolejnymi listami go czymi. To
zaczyna o stawa  si  zwyczajem.
My la em o tym po drodze do Tol Borune. Odk d porzuci em pijacki tryb  ycia, w
niew

ciwy sposób wykorzystywa em swój dar. Wola i S owo to powa ne sprawy, a

moje  arty by y w z ym gu cie. Pomimo rozpaczy nadal by em uczniem Mistrza, nie
jakim  w drownym kuglarzem. Móg bym pewnie zas oni  si  stanem swego ducha, ale
tego nie zrobi . Oczekiwano,  e mam wi cej rozumu.
Min em Tol Borune, g ównie dlatego, aby unikn  kolejnych sposobno ci do zamiany
zaczepnych ludzi w  winie lub zawieszania ich dla zabawy w powietrzu. To chyba by
dobry pomys ; jestem pewny,  e Boruni, by mnie zdenerwowali. Mam du o szacunku dla
rodu Borunów, ale oni potrafi  czasami by  okropnie g upi.
Przepraszam, Ce'Nedro. Nie mia em zamiaru by  uszczypliwy.
W ka dym razie przeby em ziemie rodu Anadile i w ko cu dotar em na pó nocny kraniec
Lasu Driad. W ci gu minionych wieków okolica nieco si  zmieni a, ale wydaje mi si ,  e
poszed em niemal t  sama drog , któr  przeby em z przyjació mi trzy tysi ce lat pó niej,
gdy w drowali my na po udnie w poszukiwaniu Klejnotu Aldura. Wielokrotnie
rozmawiali my z Galionem na temat “powtórze ". By  mo e to jeszcze jedna oznaka
zak ócenia celu wszech wiata. Z drugiej jednak strony to, ii poszed em t  sam  drog ,
mog o by  spowodowane tym,  e wiod a na po udnie oraz  e j  zna em. Zwykle za
wszelk  cen  staramy si  dopasowa  fakty do teorii.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Nawet w tamtych czasach Las Driad by  prastar  d bow  puszcz , w której panowa
osobliwy nastrój pogodnej  wi to ci. Ludzie maj  sk onno  do oddzielania religii od
swego  ycia.  ycie Driad by o religi , wi c nie musia y my le  - czy mówi  - o niej. To
by o krzepi ce.
Min  tydzie , nim zobaczy em Driad . To nie mia e, drobne stworzenia, którym nie
zale y szczególnie na kontakcie z przybyszami - z wyj tkiem pewnego okresu w roku.
Wszystkie Driady s  rodzaju 

skiego, wi c musz  co jaki  czas nawi zywa  kontakty z

samcami - ró nych gatunków - w celach prokreacyjnych.
Pewny jestem,  e wiecie ju , o co chodzi.
Naprawd  nie szuka em  adnej Driady. Formalnie s  “potworami", cho  z pewno ci  nie
tak niebezpiecznymi jak eldra-tó czy algrothy, ale pomimo to nie chcia em  adnych
nieporozumie .
Najwyra niej jednak by a to “ta pora roku" dla pierwszej z napotkanych Driad, poniewa
porzuci a zwyk  wstydliwo  i usi owa a mnie dopa . Sta a na  rodku  cie ki, któr
szed em. Mia a p omiennie rude w osy i filigranow  budow  cia a. Trzyma a jednak
napi ty  uk, a strza a by a wymierzona prosto w moje serce.
- Lepiej si  zatrzymaj - poradzi a mi.
Uczyni em to natychmiast.
Gdy ju  upewni a si ,  e nie b

 próbowa  uciec, sta a si  bardzo przyjacielska.

Powiedzia a,  e nazywa si  Xanta i ma wzgl dem mnie pewne plany. Przeprosi a nawet
za  uk. Wyja ni a,  e w drowcy s  w Lesie rzadko ci  i Driady, je li chc  wcieli  w

ycie swe zamiary, musz  uwa

, aby nie uciekli.

Próbowa em wyt umaczy ,  e jej propozycja by a bardzo nie na miejscu, ale chyba to do
niej nie dotar o. By a bardzo zdecydowan  osóbk .
My

,  e na tym poprzestan . To, co wydarzy o si  potem, nie ma istotnego znaczenia

dla mojej opowie ci.
Driady zwykle dziel  si  wszystkim ze swymi siostrami, wi c Xanta pozna a mnie z
innymi Driadami. Wszystkie mnie rozpieszcza y, ale to nie zmienia o faktu,  e by em
wi niem -niewolnikiem, mówi c bez ogródek - i moje po

enie by o bardziej ni

poni aj ce. Jednak e nie dawa em tego po sobie pozna . Du o u miecha em si , robi em
to, czego ode mnie oczekiwano i wypatrywa em okazji. Gdy tylko znalaz em si  na
chwil  sam, przybra em posta  wilka i umkn em w las. Oczywi cie rzuci y si  za mn  w
pogo , ale nie wiedzia y, czego szuka , wi c bez problemu uda o mi si  unikn  po cigu.
Dotar em na pó nocny brzeg Le nej Rzeki, przep yn em j  i otrz sn em wod  z futra.
Zapami tajcie sobie: je li przybierzecie posta  zwierz cia poro ni tego sier ci  i zdarzy
si  wam zamoczy , to przed zmian  postaci zawsze najpierw otrz nijcie si  z wody. W
przeciwnym razie po powrocie do w asnej postaci, wasze ubranie b dzie ocieka  wod .
By em teraz w Nyissie, wi c nie musia em ju  martwi  si  Driadami. Zamiast tego
zacz em wypatrywa  w y. Normalni ludzie staraj  si  kontrolowa  ich populacj , ale

 jest cz ci  religii Nyissan, wi c oni tego nie czyni . Ich d ungle dos ownie roj  si

od pe zaj cych gadów - a wszystkie s  jadowite. Podczas pierwszego dnia pobytu na tych
cuchn cych mokrad ach trzykrotnie zosta em uk szony i to uczyni o mnie nad wy-jaz
ostro nym. Na szcz cie bez trudu zneutralizowa em jad, ale uk szenia w y nigdy nie s
przyjemne.
Wojna z Maragami powa nie zmieni a spo ecze stwo Nyissan. Przed najazdem Maragów
Nyissanie wyci li znaczne po-tacie d ungli i wybudowali miasta oraz  cz ce je drogi.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jednak trakty u atwia y napa ci, a miasta  wiadczy y o zamo no ci ich mieszka ców.
Równie dobrze mo na by o wystosowa  zaproszenie do najazdu. Salmissara u wiadomi a
to sobie i poleci a swym poddanym rozproszy  si  i pozwoli  d ungli odzyska  miasta i
drogi. Tym sposobem pozosta a tylko stolica W Sthiss Tor, a skoro sam wyznaczy em
sobie zadanie zbadania sytuacji w królestwach Zachodu, postanowi em z

 wizyt

Królowej W owego Ludu.
Najazd Maragów przydarzy  si  oko o stu lat temu, ale do tej pory przetrwa y po nim

lady. Porzucone miasta, zaro ni te pn czami i zaro lami, nadal nosi y  lady ognia i

zniszcze  spowodowanych przez machiny obl nicze. Nyissanie skrupulat-tiie unikali
tych niego cinnych ruin. Nyissa jest pa stwem teokratycznym. Salmissara jest nie tylko
królow , ale równie  najwy sz  kap ank  Boga-W a. Tote  gdy wyda rozkaz, lud  lepo
jej s ucha, a ona rozkaza a mu 

 w g szczu z w ami.

Troch  bola y mnie nogi i by em bardzo g odny, gdy dotar em do Sthiss Tor. W Nyissie
trzeba uwa

, co si  je. Wiele ro lin, ptaków i zwierz t jest truj cych lub ma dzia anie

narkotyczne.
Znalaz em przysta  promow  i przeprawi em si  przez Rzek  W a do barwnego miasta
Sthiss Tor. Nyissanie to natchnieni ludzie. Wsz dzie indziej uwa a si ,  e natchnienie
jest darem Bogów, ale Nyissanie znale li  atwiejszy sposób osi gania szczególnej
ekstazy. D ungla pe na jest ró norodnych ro lin o dziwnych w

ciwo ciach, a W owy

Lud nie ba  si  eksperymentów. Zna em kiedy  Nyissana, który by  uzale niony od
dziewi ciu ró nych narkotyków. Nie spotka em szcz liwszego cz owieka. Nie
chcia bym jednak mieszka  w domu zaprojektowanym przez architekta o chemicznie
rozbudowanej wyobra ni. Zak adaj c,  e nie zawali by si  na robotników w czasie
budowy, bardzo prawdopodobne,  e naby by pewnych osobliwych elementów - schodów
biegn cych donik d, pokoi, do których nie mo na by wej , drzwi otwieraj cych si  w
pustk  i ca  mas  innych niedogodno ci. Jest równie  wielce prawdopodobne,  e by by
pomalowany na kolor, który nie ma nazwy i nigdy nie pojawia  si  w  adnej t czy.
Wiedzia em, gdzie znajdowa  si  pa ac Salmissary. Byli my z Beldinem w Sthiss Tor
podczas najazdu Maragów, wi c nie musia em pyta  o drog  ludzi, którzy sami nie
wiedzieli, gdzie si  znajduj .
W pa acu pracowali tylko ogoleni na  yso eunuchowie. By o to uzasadnione z logicznego
punktu widzenia. Od wczesnego dzieci stwa kandydatki na Salmissar  poddawano
dzia aniu ró nych substancji spowalniaj cych normalny proces starzenia. By o bardzo
wa ne, aby Salmissara zawsze wygl da a tak samo jak pierwsza s

ebnica Issy.

Niestety, jednym z efektów ubocznych dzia ania owych substancji, by  znacz cy wzrost
apetytu królowej - i nie mam tu na my li jedzenia. Salmissara mia a w ada  królestwem,
a je li jej s

ba sk ada aby si  z pe nowarto ciowych m czyzn, to pewnie nie mog aby

tego robi .
Wybaczcie, staram si  wyra

 mo liwie najogl dniej.

Oczywi cie królowa wiedzia a,  e przybywam. Jednym z wymaga  stawianych
kandydatkom do tronu Nyissy jest zdolno  widzenia tego, czego inni nie dostrzegali.
Nie jest to dok adnie taki sam dar jak nasz, ale spe nia swoje zadanie. Eunuchowie
przywitali mnie pe nymi uni ono ci uk onami i niezw ocznie zaprowadzili do sali
tronowej. Obecna Salmissara wygl da a naturalnie tak samo jak jej poprzedniczki.
Spoczywa a pó le c na otomanopodobnym tronie i podziwia a swe odbicie w lustrze,

aszcz c pstry  eb w a. Jej suknia by a tak przezroczysta,  e niewiele pozostawia a

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

wyobra ni. Ogromny pos g Issy, Boga-W a, majaczy  za podwy szeniem, na którym
le

a jego obecna s

ka.

- B

 pozdrowiona, Wieczna Salmissaro - zaintonowa  eunuch, który mi towarzyszy ,

rozp aszczaj c si  na wypolerowanej posadzce.
- Naczelny Eunuch zbli a si  do tronu - zaintonowa  chór kilkunastu odzianych na
czerwono dworzan.
- O co chodzi, Sthessie? - odpar a Salmissara oboj tnym tonem.
- Prastary Belgarath b aga o pos uchanie u Ukochanej Issy. Salmissara powoli odwróci a

ow  i utkwi a we mnie spojrzenie swych bezbarwnych oczu.

- S

ebnica Issy pozdrawia ucznia Aldura - oznajmi a.

- Szcz liwy ucze  Aldura, gdy przyjmuje go królowa W owego Ludu - zaintonowa
chór.
- Dobrze wygl dasz Salmissaro - odpar em, oszcz dzaj c pó  godziny nudnych
formalno ci.
- Naprawd  tak my lisz, Belgaracie? - spyta a z dziewcz

 naiwno ci , co pozwala o

dzi ,  e by a jeszcze ca kiem m oda - prawdopodobnie nie wi cej ni  dwa, trzy lata na

tronie.
- Zawsze dobrze wygl dasz, moja droga - odpar em. Te czu e s ówka by y pewnie
pogwa ceniem ró nego rodzaju zasad, ale uzna em,  e bior c pod uwag  jej wiek,
mog em sobie na to pozwoli .
- Czcigodny go  pozdrawia Wieczn  Salmissar  - oznajmi  chór.
- Nie s dzisz,  e mogliby my to sobie darowa ? - zapyta em, wskazuj c na kl cz cych
eunuchów. - Musimy porozmawia , a ca e to  piewanie rozprasza moj  uwag .
- Prywatna audiencja, Belgaracie? - zapyta a figlarnie. Mrugn em do niej  obuzersko.
- Wol  nasz  jest, by Prastary móg  wyjawi  nam swe my li na osobno ci - oznajmi a
swym poddanym. - Macie nasze pozwolenie na odej cie.
- Co  takiego! - us ysza em, jak który  mrukn  z oburzeniem.
- Zosta , je li chcesz, Kassie - powiedzia a Salmissara oboj tnym tonem. - Wiedz jednak,

e nikt  ywy nie us yszy o tym, co zasz o mi dzy mn  a uczniem Aldura. Odejd  i  yj

lub zosta  i umrzyj. - Mia a styl, musz  przyzna . Po tej propozycji natychmiast
opró ni a si  sala tronowa.
- A zatem - powiedzia a, rzucaj c mi czaruj ce spojrzenie - teraz gdy jeste my ju  sami...
- Zawiesi a znacz co g os.
- Och, przesta  mnie kusi , kochanie - rzek em, u miechaj c si . Beldin poradzi  sobie w
ten sposób, wi c i ja mog em spróbowa .
Salmissara faktycznie si  roze mia a. Wówczas jedyny raz s ysza em, by która  z ponad
setki Salmissar  mia a si  g

no.

- Przyst pmy do rzeczy, Salmissaro - zaproponowa em dziarsko. - Przeprowadzam
inspekcj  królestw Zachodu i my

,  e mo emy korzystnie wymieni  informacje.

- Z niecierpliwo ci  oczekuj  twych s ów, Prastary - powiedzia a, a jej twarz przybra a
nieobecny wyraz. Mia a bardzo bystry umys  i rozwini te poczucie humoru. Pospiesznie
zmieni em swe podej cie. Inteligentna Salmissara by a niebezpieczn  nowo ci .
- Wiesz oczywi cie, co wydarzy o si  w Mallorei - zacz em.
- Tak - odpar a po prostu. - Moje gratulacje.
- Dzi kuj
- Mo e zechcia by  usi

 tutaj? - zaprosi a. Unios a si  przy tym nieco i poklepa a

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

miejsce na sofie obok siebie.
- Dzi ki, ale lepiej mi si  my li na stoj co. Aloria jest teraz podzielona na cztery
oddzielne królestwa.
- Tak, wiem. Jak uda o ci si  nak oni  do tego Chereka?
- To nie ja. To Belar.
- Czy Cherek rzeczywi cie jest tak religijny?
- Nie by  zachwycony, ale zrozumia  konieczno  tego posuni cia. Riva ma teraz Klejnot
Aldura i przebywa na Wyspie Wiatrów. Mo esz ostrzec swych kapitanów, aby trzymali
si  z dala od Wyspy. Cherek ma flotyll  okr tów wojennych. Zatopi  ka dy statek, który
zbli y si  na pi dziesi t lig do wyspy
Rivy.
Jej bezbarwne oczy przybra y przebieg y wyraz.
- Przysz a mi w

nie do g owy bardzo interesuj ca my l, Belgaracie.

- Jaka?
- Czy Riva jest ju

onaty?

- Nie. Nadal jest kawalerem.
- Mo esz mu powiedzie ,  e ja tak e jeszcze nie jestem zam

na. Czy  to nie przywodzi

ci na my l czego  interesuj cego? Bo mnie tak.
Omal mnie nie zatka o.
- Nie mówisz chyba powa nie?
- Nie s dzisz,  e warto si  nad tym zastanowi ? Nyissa to ma y naród, a moi ludzie nie s
zbyt dobrymi 

nierzami. Najazd Maragów uzmys owi  nam to. Mój  lub z Riv

doprowadzi by do bardzo interesuj cego przymierza.
- Czy  prawo nie mówi,  e nie wolno ci wychodzi  za m ?
- Prawa s  nudne, Belgaracie. Ludzie, tacy jak my, mog  je zlekcewa

, gdy im to

odpowiada. B

my szczerzy. Jestem jedynie malowan  w adczyni  s abego narodu i nie

bardzo mi si  to podoba. Wola abym mie  prawdziw  w adz . A sojusz z Alornami
móg by mi to umo liwi .
- Wyst pujesz przeciwko tradycji, chyba zdajesz sobie z tego spraw .
- Z tradycjami jest tak samo jak z prawami, Belgaracie. Stworzono je po to, by
ignorowa . Issa d ugo ju  drzemie.  wiat si  zmieni , a je li Nyissa równie  si  nie
zmieni, to zostaniemy z ty u. B dziemy ma , prymitywn  oaz . My

,  e ja mog abym

zacz  co  nowego.
- To si  nie uda, Salmissaro - stwierdzi em.
- Masz na my li moj  bezp odno ? Mog  o to zadba . Musz  jedynie przesta  bra
narkotyki i b

 równie p odna jak ka da m oda kobieta. B

 w stanie da  Rivie syna,

by w ada  jego królestwem, a on da mi córk , by w ada a tutaj. Mogliby my zmieni
struktur  w adzy w tej cz ci  wiata.
Roze mia em si .
- Doprowadziliby cie Tolnedran do histerii, je li nie czego  gorszego.
- Ju  samo to warte jest zachodu.
- Istotnie, ale obawiam si ,  e nic z tego. Riva jest ju  zaklepany.
- Tak? Kim jest ta szcz ciara?
- Nie mam poj cia. To jedno z tych ma

stw zaplanowanych w Niebiosach. Bogowie

ju  wybrali Rivie narzeczon .
Salmissara westchn a.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Szkoda - rzuci a pó

osem. - No có . Riva jest jeszcze ch opcem. Mog abym go co

prawda poduczy , ale to tr ci nud . Wol  do wiadczonych m czyzn.
Pospiesznie zmieni em temat. To by a bardzo niebezpieczna m oda dama.
- Arendzka wojna domowa przybiera na sile. Asturia i Wacune sprzymierzy y si
przeciwko Mimbre - a przynajmniej tak by o podczas mojej ostatniej wizyty. To by o
ca e dwa miesi ce temu, wi c do chwili obecnej sytuacja mog a ulec zmianie.
- Arendowie - westchn a, przewracaj c oczyma.
- Amen. WTolnedrze druga dynastia Honethitów chyli si  ku upadkowi. By  mo e uda
im si  jeszcze wydusi  jednego lub dwóch imperatorów, ale ta studnia ju  niemal
wysch a. Vorduvianie czekaj  w pogotowiu - nie bardzo cierpliwie.
- Nie cierpi  Vorduvian - o wiadczy a.
- Ja równie . Jednak b dziemy musieli ich znie .
- Chyba tak. - Umilk a na chwil  i przymkn a oczy. - S ysza am o twej stracie -
powiedzia a, jakby badaj c grunt. -Przyjmij wyrazy szczerego wspó czucia.
- Dzi kuj . - Uda o mi si  odpowiedzie  spokojnym tonem.
- Przysz a mi na my l inna mo liwo . Oboje jeste my obecnie wolni. Zwi zek z tob
móg by by  nawet bardziej interesuj cy ni  z Riv . Chyba zdajesz sobie spraw ,  e
Torak nie zostanie w Mallorei na zawsze. Ju  wysy a zwiadowców l dowym przej ciem.
Obecno  Angaraków na tym kontynencie jest jedynie kwesti  czasu, a to poci gnie za
sob  obecno  Grolimów. Nie s dzisz,  e powinni my zacz  przygotowania?
W tym momencie zrobi em si  bardzo ostro ny. Najwyra niej mia em tu do czynienia z
politycznym geniuszem.
- Znowu mnie wodzisz na pokuszenie, Salmissaro. - Oczywi cie sk ama em, ale my

,

e da a si  nabra  na moje zainteresowanie. Potem westchn em. - Niestety, to

zabronione.
- Zabronione?
- Przez mojego Mistrza. Nawet przez my l by mi nie przesz o, aby si  sprzeciwi .
Salmissara westchn a.
- Jaka szkoda. Zdaje si ,  e w tej sytuacji zostaj  mi tylko Alornowie. Mo e zaprosz
Drasa lub Algara do z

enia wizyty w Sthiss Tor.

- Oni maj  obowi zki na Pó nocy, Salmissaro, a ty masz swoje tutaj. Marne by oby z tego
ma

stwo, bez wzgl du na to, którego by  wybra a. Rzadko by cie si  widywali.

- To najlepszy rodzaj ma

stwa. Nie mieliby my szansy znudzi  si  sob . - Nagle

uderzy a d oni  w oparcie tronu. - Nie chodzi mi o mi

, Belgaracie. Potrzebuj

sojuszu, nie rozrywki. Znalaz am si  w bardzo niebezpiecznej sytuacji. By am na tyle

upia,  e pozwoli am, by wymkn o mi si  par  rzeczy, gdy wst pi am na tron.

Eunuchowie wiedz ,  e nie jestem jedynie

upi  dziewczyn  z eran  przez  dze. Jestem pewna,  e ju

wicz  kandydatki na mój

tron. Gdy tylko jedna z nich zostanie wybrana, eunuchowie mnie otruj . Je li nie znajd

adnego Alorna na m a, b

 musia a wzi  Tolnedrana - lub Arenda. Od tego zale y

moje  ycie, starcze.
W ko cu zrozumia em. Kierowa a ni  nie tyle ambicja, ile instynkt samozachowawczy.
- Masz przecie  inne wyj cie - powiedzia em. - Uderz pierwsza. Pozb

 si  swych

eunuchów, nim oni b

 gotowi pozby  si  ciebie.

- Ju  o tym my la am, ale to si  nie uda. Oni aplikuj  sobie antidotum na wszystkie znane
trucizny.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- O ile wiem, nie ma antidotum na pchni cie no em w serce, Salmissaro.
- Nie za atwiamy tak spraw w Nyissie.
- A zatem twoi eunuchowie nie b

 si  tego spodziewa , prawda?

Oczy Salmissary zw zi y si .
- Tak - przyzna a - nie b

. - Nagle zachichota a. - Oczywi cie b

 musia a za atwi

ich wszystkich naraz, ale krwawa 

nia b dzie niez  lekcj , prawda?

- Minie sporo czasu, nim ktokolwiek spróbuje ci wej  w drog , moja droga.
- Jaki  z ciebie cudowny staruszek - odpar a z wdzi czno ci . - B

 musia a znale

jaki  sposób, by ci  nagrodzi .
- Doprawdy nie trzeba mi pieni dzy, Salmissaro. Rzuci a mi pow óczyste spojrzenie.
- Zatem pomy

 o czym  innym. Uzna em,  e lepiej b dzie zmieni  temat.

- Co s ycha  na Po udniu?
- To ty mi powiedz. Mieszkaj  tam zachodni Dalowie. Nikt nie wie, co robi  Dalowie. W
jaki  sposób kontaktuj  si  z wyroczni  w Kell. My

,  e wszyscy powinni my na nich

uwa

. Pod wieloma wzgl dami s  niebezpieczniejsi od Angaraków.

Och, niemal zapomnia am ci powiedzie . Torak opu ci  ruiny Cthol Mishrak. Znajduje
si  teraz w Górach Karandy, w miejscu zwanym Ashaba. Przekazuje rozkazy Grolimom
przez Ctuchika lub Urrona. Nikt nie wie, gdzie jest Zedar. - Przerwa a. - Na pewno nie
chcesz usi

 tu, obok mnie? - spyta a ponownie. - Naprawd  nie musimy bra

lubu.

Jestem pewna,  e Aldur nie mia by nic przeciwko takiemu nieformalnemu uk adowi.
Chod , usi

 przy mnie, Belgaracie i porozmawiajmy o nagrodzie. Jestem pewna,  e

potrafi  wymy li  co , co ci si  spodoba.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  TRZECI

Bior c pod uwag  wszystkie k opoty, jakich przysporzy  mi d ugi 

cuch Salmissar,

uczucia, jakimi darzy em t  z nich, by y nieco niezwyk e, tak jak i ona sama. Przy
wyborze ka dej nowej królowej Nyissy niemal wy cznie kierowano si  jej wygl dem
zewn trznym. W okre lonym momencie  ycia rz dz cej królowej wybierano
dwadzie cia kandydatek na jej nast pczyni . Eunuchowie uzbrojeni w podobizny
pierwszej Salmissary przemierzali królestwo, porównuj c z obrazem twarze wszystkich
dwunastoletnich dziewcz t. Wybierano dwadzie cia i zabierano na nauk  do posiad

ci

w pobli u Sthiss Tor. Po  mierci starej królowej na podstawie wnikliwej obserwacji ca ej
dwudziestki wybierano jedn , która mia a zasi

 na tronie. Pozosta e dziewi tna cie

zabijano. To by o brutalne, ale s uszne z politycznego punktu widzenia. Decyduj cymi
czynnikami przy elekcji by  wygl d i zachowanie. W ten sposób istnia y jednakowe
szans  wyboru geniusza lub idiotki. Tym razem trafi a im si  inteligentna królowa.
Oczywi cie by a pi kna. Salmissara zawsze jest pi kna. Naturalnie by a odpowiednio
zmanierowana, jako  e jej  ycie zale

o od tego. By a jednak e na tyle sprytna, by

ukrywa  sw  inteligencj , poczucie humoru i siln  osobowo  - dopóki nie wst pi a na
tron. Wyobra am sobie, jak w ciekli byli eunuchowie, gdy odkryli jej prawdziw  natur  -
w ka dym razie byli wystarczaj co w ciekli, by planowa  jej usuni cie.
Lubi em j . By a inteligentn  m od  kobiet , która w tej sytuacji radzi a sobie, jak mog a
najlepiej. Jak wspomnia a, rozliczne narkotyki, które za ywa a, aby zachowa  swój
wygl d, czyni y j  bezp odn , ale mia a ju  gotowe rozwi zanie tego problemu. Zawsze
zastanawia em si , co by si  wydarzy o, gdyby wysz a za m . To mog oby zmieni  bieg
historii w tej cz ci  wiata.
Zmitr

em w jej pa acu kilka tygodni, po czym, raczej z  alem, ruszy em dalej. Moja

gospodyni wspania omy lnie wypo yczy a mi sw  królewsk

ód  i dla odmiany z

fasonem pop yn em Rzek  W a ku wodospadom w jej górnym biegu.
Gdy barka dotar a do wodospadów, zszed em na pó nocny brzeg i ruszy em wij cym si
przez góry szlakiem do Maragoru.
Z wielk  ulg  opu ci em mokrad a Nyissy. Po pierwsze, nie musia em ci gle uwa

 na

e, a po drugie, pozby em si  towarzysz cej mi uparcie chmury moskitów. Sam nie

wiem, co by o gorsze. W górach powietrze by o ch odniejsze, a las si  przerzedzi .
Zawsze lubi em góry.
Mia em nieco k opotów na granicy z Maragorem. Maragowie nadal praktykuj  ów
rytualny kanibalizm, o którym opowiada  mi Beldin, i stra nikom granicznym podró ni
kojarzyli si  z po ywieniem. Bez wi kszego problemu jednak przekona em ich,  e nie
smakowa bym za dobrze, a nast pnie ruszy em aa pó nocny wschód, w kierunku stolicy,
Mar Amon.
Zdaje mi si ,  e wspomina em ju  o pewnych osobliwo ciach kultury Maragów, ale
podejrzewam,  e w tym momencie nale y doda  wi cej szczegó ów. Bóg Mara by
wielkim mi

nikiem fizycznego pi kna. W przypadku kobiet sprawa by a prosta; by y

lub nie by y urodziwe. Jednak e m czyzna na miano pi knego musia  sobie zapracowa .
Pi kno m skiego cia a wymaga rozwoju mi ni, wi c Maragowie wiele czasu sp dzali na
podnoszeniu ci kich przedmiotów nad g owy. Po jakim  czasie jednak zacz o im si  to
nudzi . Posiadanie góry mi ni nie ma wielkiego sensu, je li do niczego ich nie u ywasz.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

czy ni wynale li wi c ró nego rodzaju zawody - biegi, skoki, rzuty ró nymi

rzeczami, p ywanie i tym podobne. Niestety, na pewnym etapie rozwoju mi nie zacz y

ciska  g ow  i redukowa  wielko  mózgu. Z czasem wszyscy m czy ni Maragów byli

pi kni niczym marmurowe pos gi - i niemal równie inteligentni. Absolutnie nie byli w
stanie zatroszczy  si  o siebie, wi c kobiety musia y przej  sprawy w swe r ce. One
by y w

cicielkami wszystkich nieruchomo ci i zapewnia y utrzymanie swym

zdziecinnia ym m czyznom. Organizowa y te  dla nich zawody lekkoatletyczne.

ród Maragów by o wiele wi cej kobiet ni  m czyzn, ale nie stanowi o to  adnego

problemu, jako  e tamtejsi m czy ni byliby marnymi m ami. Maragowie doskonale
sobie radzili bez instytucji ma

stwa. Byli szcz liwi, cieszyli si

yciem, cechowa a

ich uprzejmo  i wielkoduszno . Zdawali si  niezdolni do zazdro ci i irracjonalnej
zaborczo ci typowej dla innych kultur.
My

,  e tyle wystarczy. Z jakich  powodów Polgara nigdy nie mia a najlepszej opinii o

Maragach i moje dalsze wywody dostarczy yby jej jedynie pretekstu do gderania.
Jeszcze tylko jedno. Maragowie nie mieli w adcy. Zamiast tego mieli Rad  Matriarchaln
- dziewi  kobiet w  rednim wieku, zapewne m drych, które podejmowa y wszystkie
decyzje. By o to nieco nietypowe rozwi zanie, ale sprawdza o si  ca kiem dobrze.
Maragor po

ony jest w przyjemnej,  yznej rzecznej dolinie, w po udniowej cz ci Gór

Tomedra skich. Wyst puj  tam wyj tkowo bogate z

a minera ów, a rw ce potoki

sp ywaj ce do doliny, w której  yli Maragowie, wymywa y z pok adów najrozmaitsze
minera y i liczne kamienie szlachetne. Dla niewprawnego oka diamenty, szafiry i
szmaragdy wydaj  si  zwyk ymi kamieniami. Jednak e z oto wyra nie wida  na dnie
ka -
dego strumienia w Maragorze. Maragowie nie zwracali na nie uwagi. Prowadzili handel
wymienny i w znacznej mierze byli samowystarczalni, zatem nie byli szczególnie
zainteresowani handlem z innymi narodami. Tym samym nie potrzebowali pieni dzy. Ich
poj cie pi kna opiera o si  na fizycznej atrakcyjno ci, wi c nie dbali o posiadanie
drogocennych ozdób. Po wyeliminowaniu pieni dzy i bi uterii z oto traci na znaczeniu.
Jest zbyt mi kkie i ci kie,  eby mia o praktyczne zastosowanie.
Jednak nie umkn o mojej uwadze. Zamarudzi em troch  w swej podró y od granicy do
stolicy i uda o mi si  zebra  spor  sakiewk  samorodków. Trudno przej  obok, gdy w
zasi gu wzroku le  ca e sterty z ota.
By a ju  jesie , gdy dotar em do Mar Amon, pi knego miasta le cego kilka lig na
zachód od wielkiego jeziora w centrum Maragoru. Uda em si  do  wi tyni Mary i
przedstawi em si  arcykap ance. Oczywi cie, byli i kap ani, ale tak jak w ca ym
Maragorze m czy ni odgrywali zdecydowanie mniejsz  rol . Arcykap anka by a
wysok , przystojn  kobiet  po czterdziestce i nazywa a si  Terell. Po krótkiej rozmowie
zda em sobie spraw ,  e w ogóle nie interesuje jej  wiat zewn trzny. To by  fatalny w
skutkach s aby punkt cywilizacji Maragów.  adne miejsce nie jest na tyle izolowane, by
mo na by o ignorowa  reszt

wiata - szczególnie je li strumienie p yn  tam z otem.

Pomimo faktu,  e nie posiada em góry mi ni i byczego karku, kobiety z Mar Amon
uzna y mnie za atrakcyjnego. By  mo e zawdzi czam to po cz ci mojej s awie. Tamtejsi

czy ni mogli si  poszczyci  co najwy ej zwyci stwem w jakich  zawodach, a ich

zdolno ci konwersacyjne ogranicza y si  do niezb dnego minimum. Kobiety za , jak
pewnie zauwa yli cie, lubi  rozmawia , podobnie jak ja.
Dryfowa em po Mar Amon, a wiele z rozmów, które zacz em od “dzie  dobry"

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

rzuconego maraskiej kobiecie zamiataj cej sie , ci gn o si  przez kilka tygodni. Kobiety
Maragów by y szczodre i przyjazne, wi c zawsze mia em co je  i gdzie spa .
Jest wiele rzeczy, które mo na robi , aby oderwa  swój umys  od k opotów.
Spróbowa em jednego z nich w Camaar i nie wysz o mi to na dobre. Ten, którego
spróbowa em w Maragu, nie by  a  tak wyniszczaj cy, ale ko cowy rezultat by  pewnie
podobny. Nadmierna zmys owo  potrafi wyja owi  umys  niemal w równym stopniu co
pija stwo. Jednak e nie jest tak zabójcza dla w troby.
Lepiej nie ci gnijmy tego dalej.
W Mar Amon sp dzi em dziewi  lat. Ca y ten czas znajdowa em si  w pewnego rodzaju
ot pieniu. Po kilku latach by em ju  po imieniu ze wszystkimi kobietami w mie cie.
Potem, pewnej wiosny, przyby  Beldin. Jad em w

nie  niadanie w kuchni pewnej mi ej

kobiety, gdy wku tyka  przez drzwi z pochmurn  min .
- Co ty wyprawiasz, Belgaracie? - za

da  wyja nienia.

- W

nie jem  niadanie A jak to wygl da?

- Moim zdaniem  yjesz w grzechu.
- Mówisz jak Ulgo, Beldinie. Definicja grzechu zmienia si  w zale no ci od kultury.
Maragowie nie uwa aj  tych nieformalnych zwi zków za grzeszne. Jak uda o ci si  mnie
znale "?
- To nie by o trudne - warkn . - Zostawi

 za sob  bardzo wyra ny  lad. - Podszed  do

sto u i usiad  na krze le. Moja gospodyni bez s owa przynios a mu  niadanie. - W Camaar
jeste  ju  legend  - mówi  dalej, spogl daj c na mnie spod oka. - Nigdy nie widzieli, by
kto  upija  si  tak jak ty.
- Ju  tego nie robi .
- Tak, ale zauwa

em,  e znalaz

 sobie inn  rozrywk . Budzisz we mnie odraz . Na

sam twój widok robi mi si  niedobrze.
- No to nie patrz.
- Musz . To nie by  mój pomys . Dla mnie móg by  utopi  si  w tanim piwsku lub tarza
z ka

 napotkan  kobiet . Szuka em ci , bo mnie po ciebie wys ano.

- Przeka  Aldurowi moje przeprosiny. Powiedz mu,  e przeszed em na emerytur .
- Doprawdy? Nie mo esz przej  na emerytur , ty  mieciu. Zg osi

 si  na ochotnika i

nie mo esz teraz wycofa  si  tylko dlatego,  e  al ci samego siebie.
- Odejd , Beldinie.
- Nie, Belgaracie. Mistrz przys

 mnie, bym zabra  ci  do Doliny, i mam zamiar

wykona  jego polecenie, cho by  nie chcia . Mo emy to za atwi  po dobroci lub nie. To
ju  zale y tylko od ciebie. Mo esz wróci  ze mn  dobrowolnie - w jednym kawa ku - lub
zabior  ci  z powrotem w strz pach.
- Mo esz mie  z tym troch  roboty, bracie.
- Nie my

. S dz c po tych wszystkich g upstwach, jakie wyprawia

 z sob  po drodze,

nie zosta o ci ju  nawet tyle zdolno ci, by zdmuchn

wieczk . A teraz przesta

rozczula  si  nad sob  i wracaj do domu, gdzie twoje miejsce - powiedzia  i wsta .
- Nie - odpar em i równie  wsta em.
- Budzisz wstr t, Belgaracie. Naprawd  s dzisz,  e te minione dwana cie lat rozpusty i
deprawacji cokolwiek zmieni y? Poledra nadal nie  yje, twoje córki nadal s  w Dolinie, a
na tobie nadal spoczywa odpowiedzialno .
- Przeka  j  tobie, bracie. Rozkoszuj si  ni .
- Chyba lepiej zaczynajmy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Co zaczynajmy?
- Walk  - odpar  i waln  mnie z ca ej si y w brzuch.
Beldin jest wyj tkowo silny i jego cios rzuci  mnie na drugi koniec pokoju. Le

em na

pod odze, dysz c i usi uj c z apa  oddech, a on przyku tyka  i kopn  mnie w  ebra.
- Mo emy to ci gn  przez ca y tydzie , je li chcesz -warkn , po czym ponownie mnie
kopn .
Moje zasady uleg y powa nemu nadw tleniu po latach tego, co nazwa  rozpust  i
deprawacj , ale nie a  tak, abym nasz  wymian  pogl dów zmieni  w co
powa niejszego, on
o tym wiedzia . Dopóki jedynie kopal i rozdziela  razy, mog em odpowiada  tylko tym
samym. W ko cu uda o mi si  wsta  i przez chwil  ok adali my si  nawzajem. Osobliwe,
ale poprawi o to moje samopoczucie i my

,  e Beldin wiedzia , i  tak b dzie.Wreszcie

padli my na pod og , na wpó  wyczerpani.
Z ogromnym wysi kiem przekr ci  swe zdeformowane cia o i uderzy  mnie.
- Zdradzi

 swego Mistrza! - rzuci  mi w twarz, po czym uderzy  ponownie. - Zdradzi

Poledr ! - dorzuci  i podbi  mi oko. - Zdradzi

 swe córki! - Po tych s owach, dowodz c

zdumiewaj cej zwinno ci jak na le cego na pod odze, kopn  mnie w pier . - Zdradzi
pami  Belsambara i Belmakora! Jeste  nie lepszy od Zedara! - Ponownie podniós
pot

 pi

.

- Przesta  - powiedzia em, podnosz c dr

 r

.

- Masz dosy ?
- Najwyra niej.
- Wrócisz ze mn  do Doliny?
- Zgoda, skoro to dla ciebie takie wa ne. Beldin usiad .
- Wiedzia em,  e w ko cu si  ze mn  zgodzisz. Maj  tu co  do picia?
- Pewnie tak, ale nie r cz  za jako . Nie pi em od opuszczenia Camaar.
- To musi ci  chyba nie le suszy .
- Nie powinienem o tym my le .
- Nie martw si , nie jeste  jak inni pijacy. Pi

 w Camaar ze szczególnego powodu. Ale

masz to ju  za sob . Po prostu nie wpadaj w na óg.
Kobieta, której kuchni  w

nie roznie li my na strz py, przynios a nam po kuflu piwa.

Mnie wydawa o si  paskudne, ale Beldinowi smakowa o. I to chyba niezgorzej, bo wypi
jeszcze trzy. Ja nawet nie sko czy em pierwszego. Nie mia em ochoty ponownie
wchodzi  na t  drog . Chcia bym, aby cie
wiedzieli,  e przez te wszystkie wieki wi cej czasu sp dzi em, trzymaj c kufel w d oni,
ni  pij c z niego. Ludzie mog  sobie wierzy , w co chc , ale ja zaliczy em ju  do
rynsztoków jak na jedno  ycie.
Nast pnego ranka przeprosili my gospodyni  za wszystkie zniszczenia i ruszyli my do
Doliny. Pogoda by a  adna, wi c postanowili my i  piechot . Nie by o szczególnego
po piechu.
- Co s ycha ? - zapyta em Beldina, gdy odeszli my nieco od Mar Amon.
- Angarakowie przeprawiaj  si  l dowym przej ciem - odpar .
- Tak, wiem. Salmissara mówi a mi o grupach zwiadowczych.
- To ju  co  wi cej. O ile wiem, wszyscy mieszka cy Cthol Mishrak s  ju  na drugim
brzegu. Najpierw przeszli 

nierze i ruszyli wzd

 wybrze a. Zbudowali fortec  u

uj cia jednej z tych rzek, które sp ywaj  do Morza Wschodu. Nazwali sw  twierdz  Rak

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Goska, a o sobie mówi  “Murgo". Nadal s  Angarakami, ale zdaje si ,  e czuj  potrzeb
odró nienia si  od tych, którzy pozostali w Mallorei.
- Niezupe nie. Nauczy

 si  w ko cu j zyka staroangarackiego?

- Nie traci em czasu na martwe j zyki, Belgaracie.
- On nie jest zupe nie martwy. Ludzie w Ctho  Mishrak mówi  jego zniekszta con
wersj . W ka dym razie “Murgo" oznacza szlachcica lub wojownika w staroangarackim.
Najwyra niej ci Murgo w Cthol Mishrak nale eli do arystokracji.
- A co oznacza “Thull"?
- Ch opa pa szczy nianego lub wie niaka. U Angaraków to niewielka ró nica.
Powiniene  to wiedzie , Beldinie. Sp dzi

 w Mallorei wi cej czasu ode mnie.

- Nie by em tam w celach towarzyskich. Druga fala Angaraków osiedli a si  na pó noc od
Murgów. Nazywaj  siebie Thullami i zaopatruj  Murgów w  ywno . Trzecia fala
ruszy a
na tereny dawnej wschodniej Alorii - do tej wielkiej puszczy. Nazywaj  si  Nadrakami.
- Mieszczanie - przet umaczy em mu. - Klasa kupców. Czy Alornowie robi  co  w tej
sprawie?
- Nie bardzo. Troch  ich rozproszy

. Cherek mówi o wyprawie na wschód, ale nie ma

dostatecznej liczby ludzi. Algar niewiele móg by zrobi , poniewa  Wschodni Szaniec
blokuje mu dost p do tej cz ci kontynentu
- Trzeba b dzie skontaktowa  si  z Mistrzem po powrocie do Doliny. Ta migracja ma
bardzo okre lony cel. Dopóki Anga-rakowie pozostawali w Mallorei, nie stanowili
problemu. Osiedlaj  si  po tej stronie Morza Wschodu, aby sprowadzi  Grolimów. Mo e
powinni my przep dzi  tych Murgów, Nadraków i Thullów tam, sk d przyszli.
- Kolejna wojna?
- Je li b dzie trzeba. Nie chcemy chyba Grolimów na tym kontynencie, je li mo na temu
zapobiec.
- Zdumiewaj ce - powiedzia . - Co?
- Twój umys  nadal pracuje. My la em,  e zniszczy

 go doszcz tnie w ci gu tych

ostatnich kilkunastu lat.
- By em tego bliski. Jeszcze kilka lat w Camaar i pewnie by si  uda o. Pi em wszystko,
co mi wpad o w r

.

- S ysza em. Co w ko cu przekona o ci  do trze wo ci?
- Mistrz z

 mi wizyt . Szybko po tym wytrze wia em i opu ci em Camaar.

drowa em przez Arendi  i Tolnedr  - wiesz o tym, skoro mnie tropi

. Czy mia

opoty z Driadami, gdy przechodzi

 przez ich las?

- Nie widzia em  adnej.
- Mo e to by a z a pora roku. Mnie zdecydowanie przeszkodzi y w podró y.
-Tak?
- Przechodzi em tamt dy w porze ich godów.
- To musia o by  podniecaj ce
- Nie bardzo. Rozmawia

 z Salmissar  przy okazji pobytu w Sthiss Tor?

- Krótko. W Sthiss Tor panowa o wielkie zamieszanie. Kto  wyr

 wszystkich

wy szych rang  eunuchów.
Roze mia em si  zadowolony.
- Wspania a dziewczyna!
- O czym ty mówisz, Belgaracie?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Ta Salmissar  mia a rozum. Jednak e pope ni a b d pozwalaj c, by eunuchowie
dowiedzieli si  o tym. Planowali j  zamordowa , a ja podpowiedzia em, jak tego
unikn . Dosta a wszystkich?
- Z tego, co s ysza em, tak.
- Pewnie dlatego zaj o jej to tyle czasu. Jest bardzo sumienn  m oda dam . A co porabia
Torak w Ashabie? Salmissar  powiedzia a,  e tam si  przeniós .
- S ysza em,  e doznaje religijnych uniesie . Od ponad dziesi ciu lat pogr ony jest w
rodzaju ekstazy. Be kocze co  bez sensu. Urvon nakaza  grupie Grolimów spisywa
ka de jego s owo. Nazywaj  te majaczenia Wyroczni  Ashabi sk . Prawd
powiedziawszy, w ostatnich czasach a  roi si  od ob du. Kilka mil na zachód od
Boktoru Dras trzyma szale ca przykutego 

cuchami do s upa, a skrybowie skrz tnie

notuj  ka de s owo biedaka.
- To dobrze. Kaza em mu tak robi . Mistrz, tu  przed odej ciem, powiedzia  mi,  e
wskazówki b dzie przekazywa  nam w proroctwach, a nie jak dotychczas - bezpo rednio.
To jest Wiek Proroctwa.
- Mówisz jak Dal.
- Najwyra niej Dalowie wiedz  co , czego my nie wiemy. My

,  e b dzie nam

potrzebna kopia tego zapisu, który kaza  sporz dzi  Dras. Trzeba te  powiadomi
pozosta e królestwa, aby zwracano baczniejsz  uwag  na szale ców. - Na chwil
umilk em. - Jak si  maj  dziewczynki? - zapyta em, staraj c si , aby zabrzmia o to
zupe nie zwyczajnie.
- S  starsze. D ugo ci  nie by o.
- Maj  ju  chyba po dziesi  lat.
- Dok adnie trzyna cie. Zim  obchodzi y urodziny.
- Mi o b dzie je znowu zobaczy .
- Nie spodziewaj si  ciep ego przyj cia, Belgaracie. By  mo e Beldaran ucieszy si  na
twój widok, ale ulubie cem Pol zdecydowanie nie jeste .
Czas pokaza ,  e by o to delikatnie powiedziane.
Opu cili my Maragor i przez Góry Tolnedra skie przeszli my do Doliny. Nie
spieszyli my si  szczególnie. Po uwagach mego brata na temat Polgary z pewn  obaw
oczekiwa em spotkania z ni  - ca kiem s usznie, jak si  okaza o.
Przez te wszystkie lata w ócz gi t skni em za spokojem Doliny i gdy zeszli my z gór,
sp yn o na mnie uczucie g bokiego spokoju. Ze wzruszeniem spogl da em ponownie
na nasz dom. Bolesne wspomnienia nadal tam oczywi cie by y i cho  up yw czasu
przyt umi  je i z agodzi , raz po raz przeszywa  mnie ostry ból.
Pod nieobecno  Beldina moje córki przeprowadzi y si  do bli niaków. Nadzieje, jakie
rokowa a w niemowl ctwie Beldaran, spe ni y si  w wi kszym stopniu, ni  oczekiwa em.
Pomimo swych trzynastu lat by a zapieraj

 dech w piersiach pi kno ci . W osy, koloru

lnu, mia a d ugie i g ste. Na widok jej twarzy serce zamiera o z zachwytu, a ruchy mia a
wdzi czne jak gazela.
- Ojcze! - zawo

a, gdy znalaz em si  na szczycie schodów. G os mia a g boki i

wi czny. Podbieg a i rzuci a mi si  w obj cia. Natychmiast po

owa em tych

straconych dwunastu lat. Przyp yw mi

ci do niej niemal mnie przygniót . Stali my

zamkni ci w u cisku, a  zy sp ywa y nam po twarzach.
- No, no, stary wilku - odezwa  si  z przek sem inny g os. - Widz ,  e w ko cu
postanowi

 wróci  na miejsce zbrodni.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Drgn em, potem westchn em, wypu ci em z obj  Beldaran i odwróci em si , by
spojrze  w twarz Polgarze.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  CZWARTY

Beldaran by a najpi kniejsz  dziewczyn , jak  widzia em, ale Polgara, mówi c
delikatnie, wygl da a jak straszyd o. Ze sko tunionych, ciemnych w osów stercza y
ga zki i li cie. By a wysoka, szczup a i niemal tak brudna jak Beldin. Nogi mia a w
strupach, a brudne paznokcie u r k poobgryzane do skóry. Ca e lata trwa o, nim oduczy a
si  ich obgryzania. Bia e pasemko w osów na skroni by o ledwie widoczne z powodu
brudu. Odnios em wra enie,  e ca y jej wygl d by  wynikiem  wiadomego dzia ania.
Polgara by a spostrzegawcza i z pewno ci  dostrzeg a,  e urod  nie dorównuje siostrze. Z
jakiego  powodu zdawa a si  schodzi  jej z drogi, a siebie stara a si  uczyni  mo liwie
najwstr tniejsz . Wspaniale jej si  to udawa o.
Tak, wiem. Dojdziemy do jej przemiany we w

ciwym czasie. Nie ponaglajcie mnie.

Jednak to nie jej wygl d sprawia ,  e nasze spotkanie by o tak niemi e. Beldin wychowa
Polgar  i Beldaran. Mojej m odszej córce uda o si  jakim  cudem nie przej  jego
sposobu mówienia, w odró nieniu od Polgary. Tej uda o si  to znakomicie.
- Mi o ci  znowu widzie , Polgaro - pozdrowi em j , staraj c si , aby zabrzmia o to
naturalnie.
- Doprawdy? Spróbujmy to wi c naprawi . Czy by przestali w Camaar warzy  piwo?
Dlatego opu ci

 to miejsce?

Westchn em. Zapowiada o si  paskudnie.
- Nie s dzisz,  e powinni my si  najpierw poca owa , nim do tego przejdziemy? -
zaproponowa em.
- Nic ci z tego nie przyjdzie, starcze. Nie lubi am ci  od pierwszego wejrzenia, a ty
ostatnio nie zrobi

 niczego, abym zmieni a zdanie.

- Z tym ju  koniec.
- Oczywi cie - na razie, dopóki nie zwietrzysz zapachu piwa lub nie zobaczysz w pobli u
spódniczki.
- Ty jej opowiada

? - zapyta em Beldina.

- Nie - odpar . - Pó  mia a w asne sposoby  ledzenia tego, co robi

.

- Zamknij si , wujku - warkn a na niego. -Ten zapijaczony dure  nie musi o tym
wiedzie .
- Mylisz si , Pol - powiedzia em. - Ten zapijaczony dure  powinien o tym wiedzie . Je li
posiadasz dar, potrzebna ci b dzie nauka.
- Nie od ciebie, ojcze. Niczego od ciebie nie potrzebuj . Czemu nie wrócisz do Camaar
lub do Lasu Driad? Zbli a si  ju  czas parzenia. B dziemy z Beldaran wprost
zachwycone posiadaniem hordy pó ludzkich siostrzyczek.
- Uwa aj, co mówisz, Pol.
- Dlaczego? Jeste my ojcem i córk . Powinni my by  zawsze wzgl dem siebie
ca kowicie szczerzy. Flirtowa

 ju  z trollem albo eldrakiem? To dopiero mog oby by

podniecaj ce.
Podda em si  i usiad em na krze le.
- No dalej, Pol - powiedzia em. - Dogod  sobie. Jestem pewny,  e sobie dogodzi a. Ca e
lata cyzelowa a te
ci te uwagi i mia a dryg do ich wyg aszania. Pozostawienie dziewczynek pieczy Beldina
pewnie by o b dem, gdy  przynajmniej Polgara by a bardzo poj tn  uczennic . Od

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

niektórych jej wyzwisk w osy stawa y d ba. Dziwne, ale Beldaran nie wydawa a si  w
najmniejszym stopniu zgorszona j zykiem swej siostry. Jestem pewny,  e rozumia a
znaczenie tych s ów, ale zdawa a si  nimi nie przejmowa . By  mo e podziela a zdanie
Pol, ale przebaczy a mi. Polgara najwyra niej nie.
Siedzia em, spogl daj c przez okno na zachód s

ca, podczas gdy córka ci gn a dalej

sw  diatryb . Po godzinie zacz a si  powtarza . W ka dym j zyku jest tylko sko czona
liczba przekle stw. Kilka razy przesz a na j zyk Ulgosów, ale nie mia a zbyt dobrego
akcentu. Oczywi cie poprawia em j ; poprawianie dzieci nale y do obowi zków ka dego
ojca. Pol nie przyjmowa a jednak tego ze szczególn  wdzi czno ci .
W ko cu wsta em.
- To do niczego nie prowadzi - powiedzia em. - Chyba ju  pójd  do domu. Gdy tylko
doprowadz  wie  do porz dku, b dziecie mog y si  do mnie przeprowadzi .
- Nie mówisz tego powa nie!
- Jak najbardziej, Pol. Zacznij si  pakowa . Czy ci si  to podoba, czy nie, b dziemy
rodzin . - U miechn em si  do niej. -  pij dobrze, Polgaro - doda em, po czym
wyszed em.
Jeszcze w swojej wie y s ysza em jej krzyki.
Dziewcz ta przeprowadzi y si  w nast pnym tygodniu. Beldaran by a pos usznym
dzieckiem i zaakceptowa a moj  decyzj  bez dyskusji. To oczywi cie zmusi o i Pol do
pos usze stwa, poniewa  zbyt kocha a swoj  siostr , by znie  roz

. Niewiele j

widywali my, ale przynajmniej przenios a swoje rzeczy do mojej wie y.
Przez reszt  lata wi kszo  czasu sp dzi a na ga ziach drzewa rosn cego na  rodku
Doliny. Pocz tkowo my la em,  e w ko cu g ód sprowadzi j  z powrotem do mojej
wie y, ale zapomnia em o przyzwyczajeniach bli niaków. Zadbali o to, aby Pol nie by a

odna.

Postanowi em wzi  j  na przetrzymanie. W najgorszym razie zima sprowadzi j  do
domu. Beldaran zacz a jednak by  przygn biona. To musia  by  bardzo trudny okres dla
mojej jasnow osej córki. Kocha a nas i nasza wzajemna niech  najwyra niej bardzo j
martwi a. Ub aga a mnie, abym spróbowa  pogodzi  si  z jej siostr . Wiedzia em,  e to
daremne, ale nie potrafi em odmówi  Beldaran. Westchn em wi c i poszed em
spróbowa  raz jeszcze.
By  ciep y, s oneczny, letni poranek. Przez wysok  traw  szed em ku drzewu. Zdawa o
mi si ,  e dooko a fruwa o niesamowicie du o ptaków.
Gdy tam dotar em, by o ich jeszcze wi cej. Wokó  drzewa a  si  od nich roi o - i nie by
to tylko jeden gatunek ptaków. Znajdowa y si  tam drozdy, wróble, skowronki i zi by, a
ca y ten  wiergot i szczebiotanie by y niemal og uszaj ce.
Polgara na wpó  le

a w rozwidleniu ogromnej ga zi, oko o dwudziestu stóp nade mn .

Wokó  niej fruwa y stada ptaków. Zimnym, nieprzyjaznym wzrokiem obserwowa a, jak
si  zbli am.
- O co chodzi, ojcze? - zapyta a, gdy znalaz em si  u podnó a drzewa.
- Nie s dzisz,  e to trwa ju  dostatecznie d ugo? - spyta em.
- Co trwa ju  dostatecznie d ugo?
- Twoja dziecinada, Pol.
- Mam do tego prawo. Mam tylko trzyna cie lat. B dziemy si  o wiele lepiej bawi , gdy
dorosn .
-  amiesz Beldaran serce tymi wyg upami. Bardzo za tob  t skni.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Jest silniejsza, ni  na to wygl da. Potrafi wytrzyma  prawie tyle co ja. - Z
roztargnieniem str ci a z ramienia szczebioc cego skowronka. Ptaki wokó  niej  piewa y
w pe nym uniesienia uwielbieniu.
Postanowi em spróbowa  z innej beczki.
- Tracisz wspania  okazj , Pol.
- Do czego?
- Z pewno ci  ca e lato uk ada

 nowe tyrady. Nie bardzo mo esz je na mnie

wypróbowa , tkwi c na tej ga zi i ostrz c sobie dziób.
- Do tego dojdziemy pó niej, ojcze. Teraz sam twój widok dzia a mi na nerwy. Daj mi
kilkana cie lat, a mo e si  do ciebie przyzwyczaj . - U miechn a si  do mnie,

miechem ciep ym jak góra lodowa. - Potem porozmawiamy. Mam ci wiele, wiele

rzeczy do powiedzenia. Teraz odejd .
Do dzi  nie wiem, jak to zrobi a. Nie us ysza em ani nie poczu em niczego, ale nagle

wi ki wydawane przez te tysi ce ptaków zacz y by  gniewne, przera aj ce, a one

same sp yn y na mnie niczym chmura, dziobi c mnie i uderzaj c skrzyd ami.
Próbowa em op dzi  si  od nich, ale nie mo na odgoni  tak wielu ptaków. Ptaki

piewaj ce mog y jedynie dzioba  i wyrywa  mi k pki w osów z g owy i brody, ale

jastrz bie to by a ju  ca kiem inna sprawa. Oddali em si  w po piechu, goniony
drwi cym  miechem Polgary.
Do wie y Beldina dotar em ju  mocno potarmoszony.
- Jak daleko zasz a? - zapyta em Beldina.
- Kto jak daleko zaszed  z czym?
- Polgara. Jak wiele potrafi?
- Sk d mam wiedzie ? To dziewczyna, Belgaracie. One nie my

 tak jak my, wi c i

post puj  po swojemu. Co ci zrobi a?
- Napu ci a na mnie wszystkie ptaki w Dolinie.
- Wygl dasz na nieco rozdra nionego. Czym j  tak mocno zdenerwowa

?

- Poszed em pod drzewo i powiedzia em,  eby wróci a do domu.
- Rozumiem,  e odrzuci a zaproszenie?
- Raczej zdecydowanie. Od jak dawna robi tego rodzaju rzeczy?
- Nie wiem - my

,  e kilka lat. To logiczne.

- Nie bardzo rozumiem. Spojrza  na mnie zaskoczony.
- Chcesz powiedzie ,  e nie wiesz? Czy nigdy nie zastanawia a ci  natura naszego daru?
- Mia em inne rzeczy na g owie. Beldin przewróci  oczyma.
- Czy widzia

 kiedy  dziecko, które potrafi oby robi  to, co my?

- Nie my la em o tym, ale skoro wspomnia

...

- Jak uda o ci si  tak d ugo 

 z wy czonym mózgiem? Zdolno ci nie ujawniaj  si

przed osi gni ciem pewnego wieku. Zwykle u dziewcz t dzieje si  to nieco szybciej ni
u ch opców.
-Tak?
- To jest zwi zane z okresem dojrzewania, ty t paku!
- A co ma do tego dojrzewanie? Beldin wzruszy  ramionami.
- Kto wie? Mo e dar jest pochodzenia gruczo owego.
- To bez sensu, Beldinie. Co gruczo y maj  wspólnego z Wol  i S owem?
- By  mo e to rodzaj zabezpieczenia. Dwulatek obdarzony darem móg by by  nieco
niebezpieczny. Dar musi by  kontrolowany, a to wymaga pewnej dojrza

ci. Powiniene

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

si  cieszy ,  e tak jest. Polgara nie bardzo za tob  przepada i je li mia aby dar ju  jako
niemowlak, to mog aby ci  zamieni  w ropuch .
Zakl em.
- W czym problem?
- Musz  j

ci gn  z tego drzewa. Potrzebna jej nauka.

- Zostaw j  w spokoju. Nie zrobi sobie krzywdy. Wyja nili my jej z bli niakami
wszystkie ograniczenia. Potrafi jedynie rozmawia  z ptakami.
- Tak. Zauwa

em.

- Mo e zahaczy by  o strumie  przed powrotem do domu.
- Po co mia bym to uczyni ?
- Ca y jeste  w ptasim  ajnie i móg by  wyda  si  Beldaran nieco odra aj cy.
Mistrz z

 mi tej nocy wizyt  i udzieli  kilku bardzo osobliwych wskazówek.

Wygl da o na to,  e uwa

 je za wa ne, cho  mnie nie wyda y si  zbyt sensowne.

Jak zauwa

a Poledra, niezbyt zr cznie radz  sobie z narz dziami, a wskazówki mego

Mistrza wymaga y ode mnie wielkiej precyzji. Na szcz cie mia em w swej sakiewce
sporo srebrnych imperia ów tolnedra skich, tote  nie musia em rusza  w góry w
poszukiwaniu pok adów rudy. Czyste z oto  atwo znale , ale oczyszczenie rudy srebra z
domieszek wymaga sporo pracy.
Samo rze bienie nie by o zbyt trudne - gdy ju  nabra em wprawy w pos ugiwaniu si
male kimi narz dziami - ale robienie 

cuchów by o bardzo nudne.

By a ju  jesie , gdy pewnego wieczoru sko czy em ostatni  zapink .
- Beldaran - przywo

em sw  jasnow os  córk .

- S ucham, ojcze - odpar a, podnosz c g ow  znad szycia. Oczywi cie nauczy em j
czyta , ale wola a szy .
- Mam co  dla ciebie. Zbli

a si  do mnie ochoczo.

- Co to jest?
- Masz. - Poda em jej srebrny amulet.
- Och, ojcze! Jest prze liczny!
- Przymierz.
Za

a go na szyj , zapi a i podbieg a do lustra.

- Wspania y! - Przypatrzy a si  uwa niej swemu odbiciu. - To drzewo Polgary, prawda?
- A przynajmniej powinno nim by .
- To pewnie co  oznacza, prawda?
- Prawdopodobnie. Jednak nie jestem pewny co. Mistrz kaza  mi je zrobi , ale nic nie
wyja ni .
- Czy ten jest dla Polgary? To w ko cu jej drzewo.
- Drzewo by o tu na d ugo przed Polgara, Beldaran. - Wyci gn em drugi amulet. -Ten
jest dla niej.
Beldaran przyjrza a mu si .
- Sowa? To osobliwy prezent dla Pol.
- To nie by  mój pomys . - Bardzo cierpia em, rze bi c t  sow . Obudzi a wiele
wspomnie .
Tak, Durniku, wiem,  e mog em je wyczarowa , ale Mistrz kaza  mi je wyrze bi
osobi cie.
Wiedzia em, co oznacza  mój amulet, to nie by o trudne. Tak cz sto przybiera em posta
wilka,  e mog em wyrze bi  go z zamkni tymi oczyma. W

em go, westchn em i

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

zamkn em zapink .
- Ojcze - powiedzia a Beldaran, mocuj c si  z zapink  na karku.
- S ucham, kochanie?
- Moja zapinka chyba si  popsu a. Nie mog  jej odpi .
- I nie powinna, Beldaran. Nie wolno ci zdj  amuletu.
- Nigdy?
- Nigdy. Mistrz chce, aby my zawsze je nosili.
- Czasami mo e to by  troch  niewygodne.
- My

,  e poradzimy sobie. Jeste my rodzin , Beldaran. Amulety maj  nam o tym

przypomina  - mi dzy innymi.
- Czy amulet Polgary równie  si  zatrza nie?
- Mam nadziej . Zrobi em go tak, aby si  zanikn . Beldaran zachichota a.
- Co w tym zabawnego?
- Nie my

, aby jej si  to spodoba o, ojcze. Bardzo j  unieszcz liwisz, zamykaj c jej

co  na szyi.
Mrugn em do niej.
- To mo e lepiej nie mówmy jej o tym, dopóki go nie zapnie.
- Czemu  nie? - odpar a, przewracaj c szelmowsko oczami. Potem znowu zachichota a,
zarzuci a mi ramiona na szyj  i poca owa a.
Nast pnego ranka poszli my z Beldaran pod drzewo, aby da  Polgarze amulet.
- Co mam z nim zrobi ?- zapyta a.
- Masz go na

 - nakaza em.

- Po co?
Zaczyna em mie  tego powoli do .
- To nie mój pomys , Pol - rzek em. - Zrobi em te amulety, poniewa  Aldur mi kaza . A
teraz w

 go i przesta  si  wyg upia . Czas, by my wszyscy doro li.

Spojrza a na mnie dziwnie i zapi a amulet na szyi.
- Teraz jest nas troje - powiedzia a czule Beldaran.
- Niesamowite - odpar a cierpkim tonem Pol. - Umiesz liczy .
- Przesta  by  z

liwa - powiedzia a Beldaran. - Wiem,  e jeste  m drzejsza ode mnie,

Polgaro. Nie musisz mi tego wytyka . A teraz chod  do domu, tam twoje miejsce.
Móg bym pewnie b aga  o to Polgar  bez skutku ca e miesi ce. Na pro

 Beldaran

przysta a jednak bez  adnej dyskusji. Wrócili my zatem do wie y i zaj li my si
codziennymi sprawami.
O dziwo, panowa  wzgl dny spokój. Przynajmniej Beldaran udawa o si  powstrzymywa
nas od skoczenia sobie do garde  - a mnie uda o si  przekona  Pol, by nosi a amulet, cho
znalaz a sposób na zapink . Moja jasnow osa córka mia a racj . Polgara by a o wiele
inteligentniejsza od niej. To nie znaczy,  e Beldaran by a g upia. Po prostu Pol by a
najinteligentniejszym ze znanych mi ludzi - oczywi cie by a gderliwa, ale wyj tkowo

dra.

Przykro mi, Pol, ale jeste . Nie ma si  czego wstydzi .
Po powrocie do wie y Pol zaj a si  kuchni . Beltira i Belkira nauczyli j  gotowa , a ona
to wprost uwielbia a. By a w tym bardzo dobra. Nigdy nie przywi zywa em wielkiej
wagi
do tego, co jad em, ale gdy ka dy posi ek jest uczt , zaczyna si  zwraca  na to uwag .
Nie oznacza to,  e wszystko by o s odycz . Czasami dochodzi o pomi dzy nami do

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

pyskówek.
Trwa o to jakie  trzy lata. W owym czasie uda o nam si  wypracowa  sposób zachowania
wzgl dem siebie, którego, lepiej lub gorzej, przestrzegali my przez trzy tysi ce lat. Ona
zr cznie komentowa a moje ró ne przyzwyczajenia, a ja jej uwagi na ogó  ignorowa em.
Nie krzyczeli my na siebie i rzadko przeklinali my. Nie dlatego,  e nie mieli my czasami
na to ochoty, ale nauczyli my si  kontrolowa  swoje zachowanie ze wzgl du na
Beldaran.
Krótko po szesnastych urodzinach dziewczynek Aldur znowu mnie odwiedzi . Tego
wieczoru do  powa nie posprzeczali my si  z Pol. Zacz o si  od tego,  e
wspomnia em, i  czas, by nauczy a si  czyta . Nie uwierzycie, jak bardzo poczu a si
tym dotkni ta.
- Nazywasz mnie g upi ? - zapyta a tym swoim g bokim g osem, i od tego si  zacz o.
Do dzi  nie wiem, co j  tak rozz

ci o.

W ka dym razie poszed em do 

ka w pod ym nastroju i spa em niespokojnie.

- Belgaracie, mój synu. - Oczywi cie zna em ten g os.
- S ucham, Mistrzu?
- Twój ród po czy si  z rodem Stra nika Klejnotu Aldura.
- Czy to Konieczno , Mistrzu?
- Tak, mój ukochany uczniu. To najwi ksze wyzwanie, jakie kiedykolwiek przed tob
postawi em. Z po czenia twego rodu z rodem Riva skiego Króla wywiedzie si
ostatecznie Dziecko  wiat a. A zatem dokonaj wyboru, któr  ze swych córek oddasz
Riva skiemu Królowi za  on , albowiem z po czenia tych dwóch rodów wi  zostanie
wysnuta niewidoczna, która po czy m  Wol  z Wol  mego brata Belara, a Torak nie

dzie móg  zat umfowa  nad nami.

Kusi o mnie. Bóg wie jak bardzo mnie kusi o, ale wiedzia em, kto b dzie  on  Rivy.
Opisa  mi j  ze wszystkimi szczegó ami tego dnia, gdy wykuwali my mu miecz. Nie
mia a ciemnych w osów.
Beldaran z zachwytem przyj a moj  decyzj .
- Król? - wykrzykn a.
- Praktycznie chyba tak. Jednak nie wiem, czy Riva my li o sobie w ten sposób. Nie
bardzo zajmuj  go ceremonie i widowiska.
- Jak wygl da? Wzruszy em ramionami.
- Wysoki, ciemnow osy, niebieskie oczy. - Podszed em do umywalki i nape ni em
miednic  wod . - Podejd  - powiedzia em. - Poka  ci go - doda em i utworzy em na
powierzchni wody obraz twarzy Rivy.
- Jest wspania y! - pisn a, po czym zmru

a nieco oczy. -Czy musi nosi  brod ?

- Jest Alornem. Wi kszo  Alornów nosi brody.
- Mo e uda mi si  go przekona . Reakcja Polgary by a nieco osobliwa
- Czemu wybra

 Beldaran? - zapyta a.

- Prawd  powiedziawszy, to nie ja - odpar em. - To Riva - lub za niego dokonano
wyboru. Marzy o niej od czasu przybycia na Wysp  Wiatrów. To pewnie Belar ukaza
Rivie we  nie twarz Beldaran. Belar ma s abo  do blondynek.
- To niedorzeczne, ojcze. Masz zamiar wyda  moj  siostr  za kompletnie obcego
cz owieka.
- B

 mieli do  czasu, aby si  pozna .

- Ile lat ma ten Alorn?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie wiem - pewnie jest po trzydziestce.
- Masz zamiar wyda  Beldaran za starca?
- Trudno nazwa  trzydziestopi ciolatka starcem, Pol.
- Dla ciebie, skoro sam masz ze trzydzie ci pi  tysi cy lat.
- Nie. Prawd  powiedziawszy, cztery.
-Co?
- Mam cztery tysi ce lat, Pol, nie czterdzie ci tysi cy. Nie pogarszaj jeszcze sprawy.
- Kiedy ta niedorzeczno  ma mie  miejsce?
- Musimy najpierw uda  si  na Wysp  Wiatrów. Potem dojdzie do  lubu. Alornowie nie
przepadaj  za d ugim okresem narzecze stwa.
Polgara wypad a z wie y, mrucz c pod nosem przekle stwa.
- Mia am nadziej ,  e b dzie cieszy  si  razem ze mn  -westchn a Beldaran.
- Oswoi si  z tym, kochanie. - Stara em si , aby zabrzmia o to przekonuj co, ale
powa nie w tpi em, czy mi si  uda o. Trudno by o nak oni  j  do zmiany zdania, gdy raz
wbi a sobie co  do g owy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  PI TY

Sprawy by  mo e przybra yby lepszy obrót, gdyby my mogli wyruszy  natychmiast, ale
nadal by a zima, a ja nie mia em zamiaru ci gn  córek w niepogod . Beldaran
wykorzysta a czas oczekiwania na szycie swej sukni  lubnej. Jednak e Polgara ponownie
przenios a si  na drzewo i uparcie odmawia a nawet rozmowy z nami.
W miesi c po podj ciu przeze mnie decyzji do Doliny przyby  kuzyn Rivy, Anrak, z
jeszcze jednym Alornem.
- Hej, Belgaracie! - pozdrowi  mnie niesforny Anrak. -Czemu jeszcze tu jeste ?
- Poniewa  nadal jest zima.
- Ale  nie jest wcale taka sroga. Riva z niecierpliwo ci  wyczekuje spotkania z
dziewczyn , któr  ma po lubi .
- Jak si  o tym dowiedzia ?
- Mia  kolejny z tych swoich snów.
- Rozumiem. Kim jest twój przyjaciel?
- Nazywa si  Gelheim. Mo na powiedzie ,  e jest artyst . Riva pragnie mie  portret swej
narzeczonej.
- Przecie  wie, jak wygl da.  ni  o niej przez ostatnie pi tna cie lat.
Anrak wzruszy  ramionami.
- Zdaje si ,  e woli si  upewni , czy wybra

 w

ciw .

- Nie s dz , aby Belar i Aldur pozwolili mi pope ni  pomy

.

- Nigdy nie wiadomo. Czasami Bogowie s  troch  dziwni. Masz co  do picia?
- Poznam ci  z bli niakami. Robi  niez e piwo. S  Alornami, wi c znaj  si  na rzeczy.
Beldaran i Anrak natychmiast przypadli sobie do gustu, ale z Polgar  by o gorzej.
Wszystko zacz o si  do  niewinnie. Anrak wpad  do mnie po  niadaniu.
- My la em,  e masz dwie córki - powiedzia  do mnie kuzyn Rivy.
- Tak, mam - odpar em. - Polgar  troch  si  na mnie gniewa; mieszka na drzewie.
- Chyba nie ma dobrze w g owie. Czy jest podobna do swojej siostry?
- Nie za bardzo.
- My la em,  e s  bli niaczkami.
- To nie zawsze oznacza,  e wygl daj  tak samo.
- Gdzie jest to jej drzewo?
- Ro nie po rodku Doliny.
- Pójd  tam i rzuc  na ni  okiem. Skoro Riva si

eni, to mo e i ja bym si  o eni .

Beldaran zachichota a.
- Co w tym zabawnego,  liczna? - zainteresowa  si . Tak w

nie lubi  j  nazywa .

- Moja siostra nie nale y raczej do tych, które wychodz  za m , Anraku. Mo esz jej to
zaproponowa , je li chcesz, ale patrz, by  mia  dok d ucieka , gdy ju  to uczynisz.
- Chyba nie jest a  tak niezno na.
Beldaran ukry a u miech i wskaza a mu drog  do drzewa. Gdy Anrak wróci  do wie y,
wygl da  na nieco wstrz ni tego.
- Nieprzyjazna - zauwa

 ogl dnie. - Czy zawsze jest tak brudna?

- Moja siostra nie jest mi

niczk  k pieli - odpar a Beldaran.

- Nie jest równie  szczególn  zwolenniczk  dobrych manier. Pewnie da oby si  j
domy , ale z t  jej niewyparzon  buzi  móg by by  k opot. Nie jestem nawet pewny, co

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

niektóre z tych s ów znacz .
- Co jej takiego powiedzia

? - zapyta a Beldaran.

- By em szczery - odpar  Anrak, wzruszaj c ramionami. -Powiedzia em,  e zwykle
wszystko robimy z Riv  razem, wi c skoro on si

eni, ja równie  móg bym - a skoro ona

nie jest z nikim zwi zana... - Podrapa  si  po brodzie. - Tyle uda o mi si  powiedzie . -
Wygl da  na nieco ura onego. - Nie przywyk em, by ludzie  miali si  ze mnie. To by a
absolutnie uczciwa propozycja. Nie zaproponowa em jej niczego nieprzystojnego. -
Przeszed  przez pokój, by spojrze  w zwierciad o Beldaran. -Czy co  jest nie tak z moj
brod ? - zapyta . - Mnie wydaje si  w porz dku.
- Polgar  nie przepada za brodami, Anraku - wyja ni em.
- Nie musia a jednak zachowywa  si  tak obra liwie. Czy naprawd  przypominam
czaj cego si  w krzakach szczura?
- Polgar  czasami przesadza - powiedzia a Beldaran. -Trzeba si  do niej przyzwyczai .
- Nic by z tego nie by o - uzna . - Nie mam zamiaru ci  obra

, Belgaracie, ale nie

wychowa

 jej zbyt dobrze. Je li rzeczywi cie postanowi  si  o eni , to raczej wybior

sobie jak  mi  Alornk . Czarodziejki s  dla mnie troch  za skomplikowane.
- Czarodziejka?
- Tak chyba nazywa si  wasz  ras ?
- To jest zawód, Anraku, nie rasa.
- Nie wiedzia em.
Gelheim narysowa  kilka portretów Beldaran, a nast pnie zacz  szykowa  si  do
powrotu.
- Powiedz Rivie,  e przyb dziemy wiosn  - powiedzia  mu Anrak.
Gelheim kiwn  g ow . W ponury dzie  u schy ku zimy ruszy  w drog  powrotn . By
prawie tak ma omówny jak Algar.
Anrak wi kszo  czasu sp dza  w wie y bli niaków. Zaszed  do mnie jednak pewnego
dnia i opowiedzia  mi o post pach Rivy przy wznoszeniu Dworu Riva skiego Króla.
- Prawd  powiedziawszy, jest troch  zbyt wystawny jak na mój gust - skrytykowa . - Nie
dlatego,  e ma tyle ozdóbek, ale jest okropnie wielki. Nie my la em,  e Riva jest taki
pyszny.
- Wype nia polecenia - wyja ni em. - Dwór Riva skiego Króla zosta  wzniesiony dla
ochrony Klejnotu Aldura, nie dla ludzi, którzy w nim mieszkaj . Zdecydowanie nie
chcieliby my, aby Klejnot wpad  w r ce Toraka.
- To nie grozi, Belgaracie. Musia by najpierw upora  si  z Drasem i Algarem, a wojenna
flota Chereka patroluje Morze Wiatrów. Jednooki mo e wyruszy  z wielk  armi , ale
niewiele z niej zostanie po dotarciu do Wyspy.
- Nie zaszkodzi przedsi wzi  kilku dodatkowych  rodków ostro no ci.
Miesi c pó niej pogoda w ko cu poprawi a si  i zacz li my przygotowania do podró y.
- Gotowi ju  jeste my do drogi? - zapyta a Beldaran pewnego pi knego wiosennego
popo udnia.
- Chyba nie musimy zabiera  z sob  mebli - powiedzia  Beldin nieco zgry liwie. Beldin
nie lubi  podró owa  z baga ami.
- Pójd  wi c po Polgar  - zaproponowa a.
- Ona nie zechce z nami jecha , Beldaran - oznajmi em.
- Oczywi cie,  e pojedzie. -W g osie mojej córki zabrzmia a niecodzienna stanowczo .
- Wiesz przecie ,  e nie pochwala tego ma

stwa.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- To jej problem. B dzie na moim  lubie, czy jej si  to podoba, czy nie. -  atwo by o nie
doceni  Beldaran z powodu jej pogodnego i mi ego usposobienia. Rzadko rozkazywa a,

ównie dlatego,  e nie musia a. Kochali my j  tak bardzo,  e zwykle dostawa a to, co

chcia a, bez specjalnych zabiegów. Jednak e, gdy które  z nas wesz o jej w drog ,
potrafi a by  bardzo stanowcza. By a nieco zawiedziona,  e bli niacy z nami nie pojad ,
ale kto  musia  zosta  w Dolinie, a Belkira i Beltira nie czuli si  najlepiej w towarzystwie
obcych.
Du o bym da  za to, by us ysze  rozmow  moich córek, gdy Beldaran posz a  ci gn
Pol z drzewa.  adna z nich nie chcia a o tym mówi . Jednak e Polgara, cho  nieco
markotna, wyruszy a z nami.
Poszli my skrajem wschodniej granicy Ulgolandu, w owych czasach wszyscy tak robili.
Beldin pe ni  rol  zwiadowcy. Nie spodziewali my si  k opotów, ale on nie przepuszcza

adnej okazji do latania.

Ciekaw jestem, jak radzi sobie z Vell . Ona nie ma ju  co prawda swoich sztyletów, ale
wyobra am sobie,  e dziób i szpony doskonale je zast puj .
Pogoda tego roku by a szczególnie dobra. Na prze czach  nieg w wi kszo ci ju
stopnia . Po dotarciu do Muros, Anrak ruszy  przodem.
- Polecenie Rivy - wyja ni . - Po dotarciu na wybrze e mam mu zaraz przes
wiadomo . Przyp ynie na spotkanie do Camaar.
- Naprawd  uwa asz,  e bezpiecznie zabiera  ojca z powrotem do Camaar? - spyta a
Polgara z cieniem z

liwo ci w g osie. Obie córki zachowywa y si  w Muros troch

nerwowo. Zapomina em,  e nigdy przedtem nie opuszcza y Doliny i obecno  obcych
ludzi troch  je denerwowa a. W owych czasach Muros jeszcze za bardzo nie
przypomina o miasta, ale i tak by o tam wi cej ludzi, ni  kiedykolwiek widzia y moje
córki.
Wynaj li my powóz i z fasonem pojechali my w kierunku wybrze a. Po dotarciu do
Camaar nie odwiedzi em dzielnicy portowej. Wynaj li my pokoje w jednym z lepszych
zajazdów w g ównej cz ci miasta i wys

em Beldina na poszukiwanie Anraka.

- Riva ju  w drodze - zapewni  nas, gdy Beldin przyprowadzi  go do naszego zajazdu. -
Pewnie postawi  ca e akry  agli. Nie mo e doczeka  si  spotkania z tob ,  liczna.
Beldaran obla a si  rumie cem.
- Obrzydliwe - mrukn a Polgara. Wiedzia em,  e w ko cu do tego dojdzie.
Niezadowolenie Polgary z powodu zbli aj cego si

lubu siostry by o chyba ca kiem

naturalne. Moje córki  czy y wi zy, których nawet nie próbowa em zrozumie . Polgara
chyba by a dominuj cym bli niakiem, ale to ona odruchowo mówi a w liczbie mnogiej,
co jest zwykle typowe dla podleg ej siostry. Nawet dzisiaj, je li kto  b dzie na tyle
nieuprzejmy, aby zapyta , ile ma lat, prawdopodobnie odpowie co  w rodzaju: “Mamy
oko o trzech tysi cy lat". Beldaran dawno ju  odesz a z grona  ywych, ale nadal snuje si
po  wiecie Polgary.
My

,  e pewnego dnia b

 musia  z ni  o tym porozmawia . Spojrzenie na  wiat

kogo , kto nigdy tak naprawd  nie by  sam, mo e by  bardzo interesuj ce.
Potem do Camaar przyby  Riva. Jestem pewny,  e mieszka cy miasta od razu go
zauwa ali. Jednak e to nie siedem stóp wzrostu zwraca o uwag . Chodzi o raczej o
sposób, w jaki si  porusza . Kroczy  prosto ku Beldaran, nie bacz c na nic i na nikogo.
Widywa em ju  poprzednio zakochanych, ale nikogo tak jak Riva.
Gdy wszed  do pokoju w zaje dzie - Beldin by  na tyle szybki, by otworzy  przed nim

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

drzwi, zanim Riva ich nie staranowa  - spojrza  na m  jasnow os  córk  i ju  by o po
nim.
Beldaran wyuczy a si  ma ej przemowy, ale gdy ujrza a twarz Rivy, natychmiast
wszystkiego zapomnia a.
Nie powiedzieli do siebie ani s owa! Czy sp dzili cie kiedykolwiek ca e popo udnie w
jednym pokoju z lud mi wpatruj cymi si  w siebie w milczeniu?
W ko cu zacz o to by  kr puj ce, wi c zamiast na nich patrzy em na Polgar . A by o na
co popatrze . W tym pokoju tyle by o emocji,  e powietrze zdawa o si  od nich g ste.
Pocz tkowo Polgara patrzy a na Riv  z nie skrywan  wrogo ci . By  rywalem i
nienawidzi a go z ca ego serca. Stopniowo jednak e si a absolutnego uwielbienia, z jakim
Riva i Beldaran na siebie patrzyli, zacz a robi  na niej wra enie. Na twarzy Polgary
mog  si  nie malowa

adne uczucia, ale nie potrafi kontrolowa  wyrazu swych oczu.

Przygl da em si  migotliwym blaskom we wspania ych oczach, by y odbiciem
walcz cych w niej uczu . Zmienia y barw  od stalowoszarej po fio kow . Polgara nie
nale y do tych, którzy  atwo si  poddaj . W ko cu jednak wyda a przeci

e

westchnienie i w jej oczach pojawi y si  dwie wielkie  zy. Najwyra niej u wiadomi a
sobie,  e przegra a. Nie by a w stanie konkurowa  z mi

ci  swej siostry i Riva skiego

Króla.
W tym momencie poczu em przyp yw sympatii. Podszed em do niej i uj em jej brudn

.

- Mo e wyszliby my si  troch  przewietrzy , Pol? - zaproponowa em delikatnie.
Spojrza a na mnie z wdzi czno ci , kiwn a w milczeniu g ow  i wsta a. Z godno ci
wyszli my z pokoju.
Poprowadzi em j  na balkon, który znajdowa  si  na ko cu korytarza.
- No có  - odezwa a si  niemal neutralnym tonem - to chyba przes dza spraw ?
- To by o przes dzone ju  dawno temu, Pol - powiedzia em. - Oto jedna z owych
Konieczno ci. Tak musia o by .
- Wszystko si  zawsze do tego sprowadza, prawda, ojcze?
- Do Konieczno ci? Oczywi cie, Pol. Wi e si  z tym, kim jeste my.
- Czy nigdy nie jest  atwiejsze?
- Nie zauwa

em.

- No có , mam nadziej ,  e b

 szcz liwi. - By em z niej tak dumny,  e duma niemal

rozsadza a mi pier .
Nagle Pol odwróci a si  do mnie.
- Och, ojcze! - zawo

a z rozpaczliwym szlochem. Przytuli a si  do mnie w nag ym

ataku p aczu.
Tuli em j  do siebie, powtarzaj c: “Dobrze ju , dobrze". To najg upsze, co pewnie mo na
powiedzie  w tej sytuacji, ale nic lepszego nie uda o mi si  wymy li .
Po jakim  czasie opanowa a si  i zacz a poci ga  nosem, co nie by o szczególnie
przyjemnym d wi kiem
- Wytrzyj nos w chusteczk  - poleci em.
- Zapomnia am zabra .
Nie my

c wiele, zrobi em jej jedn  i poda em.

- Dzi kuj  - powiedzia a i wytar a nos i zap akane oczy. -Czy jest tu 

nia?

- My

,  e tak. Zapytam w

ciciela zajazdu.

- B

 wdzi czna. My

,  e ju  czas si  umy . Nie mam chyba powodu, by dalej by

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

brudask ?
Nie pomy la em o tym.
- Mo e kupi by  mi jak  stosown  sukni , ojcze? - zaproponowa a.
- Oczywi cie, Pol. Co  jeszcze?
- Mo e jeszcze grzebie  i szczotk . - Przyjrza a si  krytycznie jednemu ze swych
spl tanych loków. - Zdaje si ,  e musz  co  zrobi  z w osami.
- Zobacz , co uda mi si  znale . Chcia aby  te  wst

?

- Nie b

mieszny, ojcze. Nie jestem straganem jarmarcznym. Niepotrzebne mi

dekoracje. Id  rozmówi  si  z ober yst . Naprawd  musz  wzi  k piel. A tak przy
okazji, to ma by  prosta suknia. To Beldaran wesele, nie moje. B

 w swoim pokoju.

Za atwi em jej 

ni  i poszed em poszuka  Angaraka. Razem z Beldinem siedzieli w

piwiarni na parterze zajazdu.
- Poszukaj mi krawca - poprosi em.
- Co takiego?
- Polgara chce mie  now  sukni .
- A co z ego jest w tej, któr  ma?
- Angaraku, nie dyskutuj ze mn , po prostu zrób to. Chce
mie  równie  grzebie  i szczotk . Krawiec powinien wiedzie , gdzie je mo na dosta .
Angarak spojrza  pos pnie na swój na wpó  opró niony kufel.
- Teraz, Angaraku. Alorn westchn  i wyszed .
- O co w tym wszystkim chodzi? - zapyta  Beldin.
- Polgara zmieni a zdanie. Nie chce ju  przypomina  porzuconego ptasiego gniazda.
- Co j  do tego sk oni o?
- Nie mam najmniejszego poj cia i nie chc  jej o to pyta . Je li chce wygl da  jak
dziewczyna, to jej sprawa.
- Jeste  w osobliwym humorze.
- Wiem - odpar em, po czym podskoczy em i zapia em rado nie.
Nast pnego ranka wszyscy oniemieli my na widok wchodz cej do pokoju Polgary.
Prosta suknia, któr  w

a, by a oczywi cie b kitna. Pol niemal zawsze ubiera a si  na

niebiesko. D ugie, ciemne w osy mia a g adko zaczesane do ty u i zwi zane na karku.
Teraz gdy by a czysta, zobaczyli my,  e ma bardzo jasn  cer , podobnie jak jej siostra, i

e jest osza amiaj co pi kna. Jednak e najbardziej zaskoczy  nas jej sposób bycia. Ju

wówczas, maj c raptem szesna cie lat, mia a i cie królewskie maniery.
Riva i Anrak wstali i sk onili si  jej nisko. Potem Anrak westchn .
- O co chodzi? - zapyta  go kuzyn.
- Zdaje si ,  e pope ni em b d.
- To nic nowego.
- Ale tego b

 chyba 

owa . Mo e mia bym szans  u lady Polgary, gdybym by

bardziej uparty. Dolina to odludne miejsce, wi c nie by o innych staraj cych si .
Obawiam si  jednak,  e teraz jest ju  za pó no. Gdy tylko dop yniemy do Rivy, wszyscy

odzie cy na Wyspie uderz  do niej w konkury.

Pol obdarzy a go ciep ym spojrzeniem.
- Czemu pozwoli

, by ci si  wymkn a? - zapyta  Riva.

- Widzia

 chyba, jak wczoraj wygl da a?

- Prawd  powiedziawszy, nie. Mia em co innego w g owie. Beldaran zarumieni a si .
Oboje mieli co innego w g owach.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Prosz  nie poczyta  mi tego za obraz , lady Polgaro -zwróci  si  Anrak do mej starszej
córki.
- Bez obawy, Anraku - odpar a. Zdawa a si  oczarowana pomys em zwracania si  do niej
“lady Polgaro". Teraz prawie wszyscy na  wiecie tak si  do niej zwracaj , ale my

,  e

nadal robi jej si  cieplej na sercu za ka dym razem, gdy to s yszy.
- No có  - zacz  Anrak, ostro nie dobieraj c s owa - gdy po raz pierwszy ujrza em lady
Polgar , jej widok budzi  do  mieszane odczucia. My

,  e jest czarodziejk  jak jej

ojciec. Oczywi cie on jest czarodziejem, nie czarodziejk , ale rozumiecie, co mam na
my li. Czarodzieje to bardzo tajemniczy ludzie, a ona pewnie my la a nad czym  przez
kilka milionów lat i...
- Mam tylko szesna cie lat, Anraku - poprawi a go delikatnie Pol.
- No tak, wiem, ale dla was czas ma inne znaczenie. Mo ecie go przecie  zatrzyma  i
ruszy  ponownie, kiedy tylko chcecie, prawda?
- Mo emy, ojcze? - zapyta a mnie z ciekawo ci .
- Nie wiem. - Spojrza em na Beldina. - Mo emy?
- No có , teoretycznie pewnie tak - odpar . - Kiedy  omawiali my t  spraw  z
Belmakorem, ale uznali my,  e to nie najlepszy pomys . Mo na by popl ta  czas - jeden
czas w jednym miejscu i inny w drugim. Prawdopodobnie bardzo trudno by oby
przywróci  porz dek, a nie mo na by tego po prostu tak sobie zostawi .
- Dlaczego?
- Poniewa  by by  w dwóch miejscach jednocze nie.
- A co w tym z ego?
- To by by paradoks, Belgaracie. Nie byli my pewni z Belmakorem, jaki to by mog o
mie  wp yw na wszech wiat - mog oby rozerwa  go na strz py lub spowodowa  jego
znikni cie.
- Nie spowodowa oby.
- Nie mia em zamiaru sprawdza .
- Rozumiesz teraz, co mia em na my li, mówi c, jak bardzo niezrozumia e jest dla nas
ich zachowanie - powiedzia  Anrak do swego kuzyna. - W ka dym razie lady Polgara
pofrun a na drzewo i oddawa a si  tam czarodziejskim sprawom. Zaproponowa em jej,

e móg bym si  z ni  o eni  - skoro jej siostra mia a wyj  za ciebie, a bli ni ta lubi

robi  wszystko razem. Zdaje si  jednak,  e ten pomys  niezbyt przypad  jej do gustu,
wi c nie nalega em. Szczerze mówi c, nie wygl da a zbyt schludnie, gdy j  po raz
pierwszy ujrza em. - Przerwa , spogl daj c na Pol z pewn  konsternacj .
- By am w przebraniu, Anraku - przysz a mu z pomoc  Pol.
- Doprawdy? Po co?
- To jedna z tych czarodziejskich spraw, o których wspomnia

.

- Ach, jedna z tych. To by o bardzo dobre przebranie, lady Polgaro. Wygl da

, pani,

absolutnie paskudnie.
- Nie posuwa abym si  za daleko, Anraku - poradzi a mu Beldaran. - Mo e zjedliby my

niadanie i zacz li si  pakowa ? Bardzo chc  zobaczy  swój nowy dom.

Jeszcze tego samego dnia postawili my  agle. Do miasta 'Rivy przybyli my dwa dni
pó niej. Wszyscy mieszka cy czeka-ili na nas na brzegu - prawd  powiedziawszy,
czekali na Beldaran. Nie my

, aby Riva czycy byli zbytnio zainteresowani widokiem

moim czy Beldina, ale naprawd  pragn li zobaczy  sw  now  królow . Riva os ania  j
troskliwie. Nie chcia , aby ktokolwiek za bardzo si  ni  zachwyci .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jestem pewny,  e zrozumieli, o co chodzi - przynajmniej gdy chodzi o o Beldaran. W
ko cu by o jeszcze kogo podziwia .
- Lepiej spraw sobie maczug  - mrukn  do mnie Beldin.
- Co takiego?
- Maczug , Belgaracie - solidna pa ka ze zgrubieniem na ko cu.
- A po co mi maczuga?
-  lepy jeste , Belgaracie. Przyjrzyj si  Polgarze, a potem spójrz na twarze tych
wszystkich m odych A ornów stoj cych na pla y. Wierz mi, b dzie ci potrzebna
maczuga.
Nie si gn em po ni  wprawdzie, ale do

em wszelkich stara , aby nie spuszcza  Pol

z oczu podczas pobytu na Wyspie Wiatrów. Zdaje si ,  e by bym o wiele spokojniejszy,
gdyby Pol jeszcze jaki  czas pozostawa a w swoim kokonie. Oczywi cie by em z niej
dumny, ale jej zmieniony wygl d czyni  mnie bardzo nerwowym. Cho  m oda i
niedo wiadczona, najwyra niej oczarowa a m odzie ców na Wyspie.
Mia em ca kiem prost  strategi . Siada em na widoku i patrzy em gro nie. Nosi em jedn
z tych idiotycznych bia ych szat, którymi zwykle obdarzali mnie ludzie, i trzyma em

ug  lask  - podobnie jak czyni em to w Arendii i Tolnedrze. Cieszy em si  w ród

ornów niez  reputacj , któr  podnosi y jeszcze te absurdalne przejawy dostoje stwa,

co wydatnie pomog o zrozumie  im moje stanowisko. M odzi Riva czycy byli
przesadnie grzeczni i uprzejmi - co by o w porz dku. Ale nie zaci gali Polgary w ciemne

ty - co nie by oby w porz dku.

Pol, oczywi cie,  wietnie si  bawi a. Nie by a w

ciwie zalotna, ale cz sto u miecha a

si , a nawet od czasu do czasu wybucha a g

nym  miechem. Przykro to mówi , ale

podejrzewam,  e znajdowa a przyjemno  w tym, i  dziewcz ta najcz ciej wychodzi y z
pokoju, w którym ona przyjmowa a adoratorów. Wola y nie okazywa  publicznie

eraj cej je zazdro ci.

Przebywali my ju  oko o tygodnia na Dworze Riva skiego Króla, gdy do portu wp yn y
okr ty Chereka. Pozostali alornscy królowie przybywali na  lub Rivy.
Ucieszy  mnie wiodok Chereka i jego synów, cho  nie mieli my zbytnich okazji do
rozmów. Pol zapewnia a,  e sama potrafi o siebie zadba , ale wola em nie ryzykowa .
Tak, Polgaro, by em zazdrosny. Czy  ojcowie nie powinni by  zazdro ni? Wiedzia em,
co chodzi tym m odzikom po g owach, i nie mia em zamiaru zostawi  ci  z nimi sam na
sam.
Kilka dni po przybyciu Chereka i jego synów przyszed  do mnie Beldin. By em tam,
gdzie zwykle, oczywi cie z gro

 min , a Polgara zajmowa a si

amaniem serc.

- Lepiej porozmawiaj z Cherekiem - powiedzia  do mnie.
- O co chodzi?
-  lub Rivy mo e podsun  Drasowi i Algarowi pewne pomys y.
- Jakie pomys y?
- Doro nij w ko cu, Belgaracie. Pomimo uczucia  cz cego Riv  i Beldaran, jest to
polityczne ma

stwo.

- Religijne, prawd  powiedziawszy.
- To to samo. Dras i Algar ju  zaczynaj  rozmy la  o korzy ciach, jakie wi za yby si  z
po lubieniem Polgary.
- To  mieszne!
- To nie ja o tym my

, wi c nie mnie oskar aj o  mieszno . Pr dzej czy pó niej jeden

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

z nich pójdzie do Chereka i poprosi, by z tob  na ten temat porozmawia . Wówczas on z
kolei uda si  do ciebie z pewn  propozycj . Lepiej uprzed  go, nim sam postawi ci  w

opotliwej sytuacji. Nadal potrzebujemy Alornów.

Zakl em i wsta em.
- Móg by  popilnowa  Polgary?
- Czemu nie?
- Uwa aj na tego wysokiego blondyna. Pol po wi ca mu l nieco zbyt du o uwagi, wed ug
mnie.
- Zajm  si  tym.
- Nie rób mu niczego na sta e. Jest synem wodza klanu, a Wyspa jest troch  za ciasna na
wojn  klanów - doda em i ruszy em na poszukiwania Chereka.
Troch  naci gn em prawd , mówi c mu,  e Aldur poleci , bym zatrzyma  Polgar  przy
sobie w Dolinie i  e przez jaki  czas nie powinna wychodzi  za m . Gdy ju  jednak
przeci gn em na swoj  stron  ich ojca, Dras i Algar mogli prosi , o co chcieli. Nie
wyst pi w roli swatki.
Cherek postarza  si  od czasu naszej wyprawy do Mallorei. W osy i brod  przyprószy a
mu siwizna, a jego oczy nie mia y ju  tak weso ego wyrazu. Powiedzia  mi,  e
Nadrakowie w sz  wzd

 wschodniej granicy królestwa Drasa, a Murgowie zeszli ze

Wschodniego Sza ca i zapuszczaj  si  w g b Algarii.
- Pewnie powinni my ich do tego zniech ci  - powiedzia em.
- Dras i Algar ju  o to dbaj  - odpar . - Z technicznego punktu widzenia nadal jeste my w
stanie wojny z Angaraka-mi, wi c mo emy usprawiedliwi  pewne akty stanowczo ci,
gdyby sprawa kiedykolwiek trafi a do s du.
- Chereku, my mówimy o polityce mi dzynarodowej. Nie ma  adnych praw i nie ma

adnych s dów.

Cherek westchn
-  wiat robi si  coraz bardziej cywilizowany, Belgaracie -stwierdzi  pos pnie. -
Tolnedranie ca y czas próbuj  narzuci  nam jakie  drobne ograniczenia.
- Jakie?
- Usi owali wymusi  na mnie zgod  na wyj cie spod prawa tego, co nazywaj
“piractwem". Czy s ysza

 kiedy  co  równie  miesznego? Na pe nym morzu nie

obowi zuj

adne prawa. To, co tam si  dzieje, nie jest czyj kolwiek spraw . Po co

wci ga  w to s dziów i prawników?
- Tolnedranie ju  tacy s . Powiedz Drasowi i Algarowi, aby poszukali sobie  on gdzie
indziej, dobrze? Polgara na razie nie wchodzi w gr .
- Wspomn  im o tym.
W tamtych czasach kalendarz alornski by  troch  ma o dok adny. Alornowie liczyli lata,
ale nie zawracali sobie g owy nadawaniem nazw miesi com, jak to czynili Tolnedranie.

ledzili jedynie zmiany pór roku, wi c nie potrafi  poda  wam dok adnej daty  lubu Rivy

i Beldaran. Odby  si  oko o trzech tygodni po przybyciu jego ojca i braci. Gdzie  na
dziesi  dni przed  lubem Polgara sko czy a z kampani

amania serc i wraz z Beldaran

odda a si  absolutnemu szale stwu szycia strojów. Z pomoc  kilku  yczliwych
alornskich dziewcz t gruntownie przerobi y  lubn  sukni  Beldaran, a potem zabra y si
za przygotowanie odpowiedniej sukni dla siostry panny m odej. Beldaran zawsze lubi a
szycie, ale zami owanie Pol do tej czynno ci datuje si  od tamtego okresu. Szycie daje
zaj cie kobiecym palcom, ale zostawia im pod dostatkiem czasu na rozmowy. Nie jestem

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

pewny, o czym te damy wówczas rozmawia y, poniewa  zawsze milk y, gdy wchodzi em
do pokoju. Najwyra niej by y to sprawy, którymi kobiety nie lubi  dzieli  si  z

czyznami. Polgara udziela a chyba swej siostrze rozlicznych rad odno nie  ycia w

ma

stwie - aczkolwiek nie mam najmniejszego poj cia, sk d wiedzia a o tych

sprawach. Ile informacji mog a w ko cu zdoby , przesiaduj c na drzewie w otoczeniu
ptaków?
Ostatecznie nadszed  szcz liwy dzie . Riva by  bardzo Zdenerwowany, ale Beldaran
wydawa a si  spokojna. Uroczysto  odby a si  na Dworze Riva skiego Króla - w sali
tronowej Rivy. Sala tronowa pewnie nie jest najlepszym miejscem na  lub, ale Riva
upiera  si , wyja niaj c,  e chcia by wzi

lub w obecno ci Klejnotu, a w  wi tyni

Belara miecz u boku , by by troch  nie na miejscu. Oto ca y Riva.
Ze  lubami wi e si  ca e mnóstwo tajemniczych obrz dków, których znaczenie dawno
ju  posz o w zapomnienie. Pan fu i m ody powinien na miejsce  lubu przyby  pierwszy,
w otoczeniu gromadki krzepkich przyjació , którzy stanowczo rozprawiliby si  z ka dym,
kto sprzeciwi by si

lubowi. Riva mia  ich

oczywi cie pod dostatkiem. Jego ojciec, bracia i kuzynowie, wszyscy w b yszcz cych
kolczugach, otaczali go t umnie przed wej ciem do dworu. Zdecydowanie jednak
zabra em Drasowi jego topór i przypasa em mu miecz w pochwie. Dras  atwo si  unosi ,
a ja nie chcia em, aby zacz  r ba  go ci weselnych, demonstruj c, jak bardzo kocha
swego m odszego brata.
W ko cu wszyscy si  usadowili. Ucich y pobrz kiwania kolczug. Wówczas, za spraw
Beldina, rozleg y si  fanfary oznajmiaj ce przybycie panny m odej. Beldin bezgranicznie
uwielbia  Beldaran i troch  przesadzi . Jestem niemal pewny,  e mieszka cy Tol Honeth,
oddalonego o setki mil na po udnie, przestali si  na moment oszukiwa , by zapyta : “Co
to by o?", gdy powietrzem sali tronowej wstrz sn  d wi k tysi cy srebrnych tr bek. Po
fanfarach rozleg  si  chór st umionych kobiecych g osów - pewnie kilkuset -
szemraj cych hymn na cze  panny m odej. Ongi  Beldin przez kilka dobrych stuleci
studiowa  muzyk  i ten hymn robi  wielkie wra enie, ale utwór o tak z

onej harmonii

by  dla mnie troch  za skomplikowany
Odziani w zbroje Alornowie otworzyli z rozmachem wielkie wrota Dworu Riva skiego
Króla i Beldaran, ca a w bieli, stan a w  rodku wej cia. Wiem,  e by  to dok adnie

rodek, poniewa  wymierza em go osiem razy i wyci em w kamiennej posadzce znak,

który tam pewnie nadal jest. Beldaran, blada jak ksi

yc, sta a w sklepionym  ukowo

wej ciu, a wszyscy Alornowie odwrócili si , wyci gn li szyje i utkwili w niej spojrzenia.
Rozleg o si  bicie ogromnego dzwonu. Po  lubie szuka em go, ale nigdzie nie mog em
znale .
Wtem moj  m odsz  córk  obla o ciep e, bia e  wiat o, które z ka

 chwil  robi o si

coraz bardziej intensywne.
Polgara, otulona b kitnym aksamitnym p aszczem, podesz a i uj a mnie pod r

.

- Ty to robisz? - zapyta a mnie, wskazuj c g ow  blask o wietlaj cy jej siostr .
- To nie ja, Pol - odpar em. - W

nie chcia em zapyta , czy to twoja sprawka.

- Mo e to wujek Beldin. - Poruszy a lekko ramionami i p aszcz mi kko opad  z nich,
ukazuj c sukni . Na jej widok niemal zapar o mi dech w piersiach
Beldaran by a ca a w bieli i ja nia a niczym blady p omie  w smudze  wiat a, która bez

tpienia by a  lubnym prezentem od zabawnego staruszka na rozklekotanym wozie.

Polgara by a ca a w b kitach. Jej suknia opada a z ramion w fa dach i skomplikowanych

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

marszczeniach, a r kawy i dekolt ko czy y si

nie nobia ymi koronkami. Idealnie

pasowa a, nie pozostawiaj c w tpliwo ci,  e Polgara by a dziewczyn . Ta b kitna suknia
by a niczym za amuj ca si  fala, a Polgara wynurza a si  z niej jak bogini wychodz ca z
morza.
Stara em si , jak mog em najlepiej, panowa  nad swymi emocjami.
-  adna sukienka - wydusi em przez zaci ni te z by.
- Ta staro ? - powiedzia a lekcewa co, dotykaj c od niechcenia jednej z koronek. Potem
roze mia a si  ciep ym, gard owym  miechem, który zabrzmia  bardzo doros o jak na jej
wiek, i poca owa a mnie. Nigdy dobrowolnie tego przedtem nie robi a i zaskoczy a mnie
tym tak bardzo,  e nawet nie us ysza em dzwonów bij cych w mej g owie na alarm.
Stan li my po obu stronach panny m odej, uj li my j  pod r ce i dostojnie, powolnym,
odmierzonym krokiem doprowadzili my nasz  ukochan  Beldaran do uwielbianego
przez ni  l Króla Wyspy Wiatrów.
W g owie a  roi o mi si  od ró nych my li, tote  nie przys uchiwa em si  zbyt uwa nie
ceremonii za lubin odprawianej przez najwy szego kap ana Belara. Je li s ucha

 jednej

lubnej ceremonii, to tak jakby  s ysza  je wszystkie. W pewnym momencie zdarzy o si

jednak co  niezwyk ego.
Klejnot mego Mistrza zacz  jarzy  si  intensywnym b kitnym blaskiem, niemal
dok adnie takiego samego koloru jak suknia Polgary. Wszyscy ogromnie si  cieszyli my
ze  lubu Bel-daran i Rivy, ale wydawa o mi si ,  e Polgara wywar a na Klejnocie o wiele
wi ksze wra enie ni  jej siostra. Móg bym si  za

,  e to, co widzia em potem,

zdarzy o si  naprawd , cho  nikt poza mn  nie przyzna , by cokolwiek widzia . By
mo e dlatego da em si  przekona ,  e widywa em ju  rzeczy, których naprawd  nie by o.
Klejnot, jak mówi em, rozjarzy  si , ale zawsze to czyni , gdy Riva by  w pobli u, wi c
nie by o w tym nic niezwyk ego.
Niezwyk e by o to,  e Polgara równie  zacz a  wieci . Zdawa  si  od niej bi  delikatny
bladob kitny blask, ale jej bia y lok na skroni nie by  jasny, tylko intensywnie b kitny.
A potem zdawa o mi si ,  e us ysza em delikatny trzepot skrzyde  dobiegaj cy z g bi
sali. To w

nie sprawi o,  e zacz em podawa  w w tpliwo  swe zdrowe zmys y.

Zdawa o si  jednak,  e Polgara równie  to us ysza a, poniewa  odwróci a si .
I z g bokim szacunkiem i mi

ci  sk oni a si  nisko, z zapieraj

 dech w piersiach

gracj , przed mglistym wizerunkiem  nie nobia ej sowy, siedz cej na krokwi Dworu
Riva skiego Króla.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  SZÓSTY

Przesta cie mi ju , u licha, suszy  g ow . Jasne, powinienem zdawa  sobie spraw ,  e
dzieje si  co  bardzo osobliwego. Postawcie si  jednak w mojej sytuacji. Pami tacie,  e

mier  Poledry niemal przyprawi a mnie o utrat  zmys ów. Kto , kogo trzeba przykuwa

do 

ka 

cuchami, ma problemy. Potem jakie  trzy lata marynowa em swój mózg w

portowych tawernach Camaar, a przez nast pne dziewi  lat zabawia em damy w Mar
Amon i przez ca y ten czas widywa em wiele rzeczy, których naprawd  nie by o. Tak si
do tego przyzwyczai em,  e przesta em zwraca  na to uwag , traktuj c wszystko jako
przywidzenia. Zdarzenie na  lubie Beldaran nie by o przywidzeniem, ale sk d mia em o
tym wiedzie . Wyka cie troch  wi cej zrozumienia. To uczyni was lepszymi.
Tak wi c Beldaran i Riva pobrali si  i byli ob dnie szcz liwi. Jednak e na  wiecie
dzia o si  wiele innych rzeczy i Beldin zaproponowa ,  e skoro królowie Alornów i tak s
na Wyspie Wiatrów, to mogliby my wykorzysta  okazj  i przedyskutowa  kilka spraw
wagi pa stwowej. Na temat powstania Rady Alornów napisano ca  kup  bzdur, oto wi c
jak naprawd  dosz o do jej utworzenia. Tolnedranie od stuleci protestowali .przeciwko
tym do  nieformalnym corocznym spotkaniom -g ównie dlatego,  e nie byli na nie
zapraszani. Tolnedranie to podejrzliwi ludzie i za ka dym razem, gdy dociera a do nich
wie  o jakiej  naradzie, byli absolutnie przekonani,  e spiskowano tam przeciwko nim.
Polgara wzi a udzia  w naszej naradzie. Pocz tkowo nie bardzo mia a na to ochot , ale
by em nieugi ty. Nie mog em pozwoli , aby w óczy a si  po twierdzy bez dozoru.
Nie jestem przekonany, by nasza zaimprowizowana narada rzeczywi cie wiele osi gn a.
Wi kszo  czasu rozmawiali my na temat Angaraków. Nikogo z nas nie cieszy a ich
obecno  po tej stronie Morza Wschodu, ale w danej chwili niewiele mogli my na to
poradzi . Po prostu odleg

ci by y zbyt wielkie.

- Móg bym zrobi  wypad w te lasy na wschód od mokrade  i spali  miasta Nadraków -
gruchn  Dras swym tubalnym g osem - ale to by oby bez sensu. Nie mam tylu ludzi, by
zaludni  te pustkowia. Wcze niej czy pó niej musia bym si  wycofa , a wówczas
Nadrakowie po prostu znowu wyszliby z lasów i odbudowaliby swoje miasta.
- Czy kontaktowali cie si  z nimi? - zapyta a Pol.
- Kilka potyczek, to wszystko. - Dras wzruszy  ramionami. - Co jaki  czas schodz  z gór,
a wtedy ich przep dzamy z powrotem. Nie my

, aby to by o co  powa nego. Pewnie po

prostu sprawdzaj  nasz  obron .
- Mia am na my li pokojowe kontakty.
- Nie ma czego  takiego, jak pokojowe kontakty pomi dzy Alornami i Angarakami,
Polgaro.
- Mo e powinny by .
- Uwa am,  e to wbrew naszej religii.
- Mo e powiniene  to przemy le . Jak rozumiem, Nadrakowie s  kupcami. By  mo e
byliby zainteresowani handlem.
- Nie s dz , by mieli cokolwiek, czego by my potrzebowali.
- Ale  wr cz przeciwnie, Drasie. Posiadaj  informacje na temat Murgów, którzy nas
bardzo interesuj . Je li ktokolwiek mia by przysporzy  nam k opotów, to w

nie

Murgowie. Gdy-
by my od Nadraków wiedzieli, co robi , nie musieliby my wyprawia  si  do Rak Goska,

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

by samemu to sprawdza .
- Ona ma racj , Drasie - zwróci  si  do swego brata Algar.
- Moi ludzie kontaktowali si  kilkakrotnie z Thullami, ale od nich nie da si  wyci gn
zbyt wiele. Z tego, co s ysza em, Nadrakowie nie przejmuj  si  zbytnio Murgami, by
mo e wi c nie mieliby nic przeciwko przekazaniu kilku informacji na ich temat.
- Czy rzeczywi cie potraficie dosta  si  do Mishrak ac Thull przez Wschodni Szaniec? -
zapyta  Cherek z pewnym zaskoczeniem.
- Szaniec przecinaj  biegn ce w dó  w wozy, ojcze - odpar  Algar. - S  strome, ale do
przej cia. Murgowie patroluj  zachodni  granic  Mishrak ac Thull i od czasu do czasu
jeden z ich patroli schodzi na równiny Algarii - zwykle, by ukra  konie. Nie podoba
nam si  to, wi c przeganiamy ich z powrotem.
- Przez twarz przemkn  mu cie  u miechu. - Lepiej, by to oni znale li dla nas te

wozy, ni  mieliby my szuka  ich sami.

- To jest my l - przyzna  Dras. - Skoro Murgowie potrzebuj  koni, to mo e i ich
zainteresowaliby my handlem?
Algar pokr ci  g ow .
- Nie, nie Murgów. Nie w g owie im handel. Jeden z moich wodzów przepytywa  raz
Thulla, który, o dziwo, nawet potrafi  odró ni  praw  r

 od lewej. Thull powiedzia ,  e

Ctuchik jest w Rak Goska. Dopóki on sprawuje w adz  nad spo eczno ci  Murgów, nie
ma mowy o  adnych pokojowych kontaktach.
- A zatem Pol ma racj  - powiedzia  Beldin. - Trzeba b dzie spróbowa  wspó pracy z
Nadrakami - doda  i spojrza  w sufit. - Nie s dz , aby ta migracja Angaraków stanowi a
jakie  zagro enie - a przynajmniej jeszcze nie teraz. W Cthol Mishrak nie ma zbyt wielu
ludzi, a Ctuchik znacznie ich jeszcze rozproszy . Prawdziwe zagro enie nadal stanowi
Mallorea. My

,  e wróc  tam i b

 mia  oko na wszystko. Angarakowie na tym

kontynencie to tylko zwiadowcy. Prawdopodobnie przybyli tu po to, aby zbudowa
sk ady na zapasy i przygotowa  punkty wymiany koni. Z ostrzeniem mieczy mo ecie
poczeka , dopóki Mal oreanie nie zaczn  przeprawia  si  na drugi brzeg. B

 pilnie

nadstawia  ucha i dam wam zna , gdy wojsko ruszy z Mai Zeth na pó noc, w kierunku
przej cia l dowego. Polgara przygryz a warg .
- Chyba warto zacie ni  stosunki z Tolnedranami i Arendami.
- A po co, kochana siostro? - zapyta  Riva. Teraz byli rodzin  i machinalnie zwraca  si
do niej w tej formie. Rodzina jest dla Alornów bardzo wa

 spraw .

- Mo emy potrzebowa  ich pomocy przeciwko Malloreanom.
- Tolnedranie nie pomog , dopóki im nie zap acimy -wtr ci  Cherek - a Arendowie s
zbyt zaj ci bratobójczymi walkami.
- Oni równie  tu  yj , Chereku - zauwa

a - i nie s dz , aby bardziej ni  my pragn li

obecno ci Mallorean na tym kontynencie. Legiony mog yby by  bardzo pomocne, a
Arendowie przygotowuj  si  do wojny od czasu, gdy Torak roz upa

wiat. Poza tym

Chaldan i Nedra pewnie poczuliby si  ura eni, gdyby my wyruszyli na wojn  i nie
zaprosili ich na ni .
- Wybacz, Polgaro - zagrzmia  Dras - ale sk d wiesz tyle o polityce? O ile wiem, dopiero
po raz pierwszy opu ci

 Dolin .

- Wujek Beldin informowa  mnie na bie co - odpar a, wzruszaj c lekko ramionami. -
Zawsze dobrze jest wiedzie , co robi  s siedzi.
- Czy jest sens miesza  w to Nyissan i Maragów? - zapyta  Riva.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Pewnie powinni my im to zaproponowa  - powiedzia em. - Obecna Salmissara to
ca kiem inteligentna panna i Angarakowie niepokoj  j  tak samo jak nas. Maragowie na
niewiele si  zdadz . Nie ma ich zbyt wielu, a fakt, i  s  kanibalami, móg by wszystkich
zdenerwowa .
Beldin wybuchn  swym paskudnym  miechem.
- No to powiedz im, aby zacz li zjada  Angaraków. Niech Murgowie si  denerwuj .
- Lepiej zbierajmy si  do domu - zasugerowa  Cherek, wstaj c. -Wesele ju  si
sko czy o, a skoro Malloreanie maj  przyby , lepiej zacznijmy przygotowywa  si  na ich
powitanie.
Taki mniej wi cej by  przebieg pierwszej Rady Alornów.
- Czy to zawsze jest takie zabawne? - zapyta a Polgara, gdy wracali my do naszej
kwatery.
- Zabawne? Czy bym co  przegapi ?
- Polityka, ojcze - wyja ni a. - Te wszystkie próby odgadni cia posuni  drugiej strony.
- Zawsze to lubi em.
- A zatem zdaje si ,  e naprawd  jeste  moim ojcem. To by o o wiele zabawniejsze ni
wodzenie za nos m odzie ców i przyprawianie ich o dr enie kolan trzepotem rz s.
- Jeste  okrutna, Polgaro.
- Ciesz  si ,  e to zauwa

, ojcze. Nie by oby wcale zabawne dosta  ci  przez

zaskoczenie. - Rzuci a mi jeden z tych swoich tajemniczych u mieszków. - Strze  si
mnie, ojcze -ostrzeg a. - Jestem przynajmniej tak niebezpieczna jak ty czy Torak.
Rzeczywi cie tak powiedzia

, Polgaro, zatem nie próbuj | zaprzecza .

Rozstanie z Beldaran nie nale

o do najszcz liwszych i" momentów w naszym  yciu.

Mi

 do jasnow osej córki przywróci a mnie do zdrowych zmys ów, a zwi zki Polgary

z jej siostr  bli niaczk  by y tak z

one,  e nawet nie próbowa em ich zrozumie .

Przed odej ciem mia em d

sz  rozmow  z Beldinem.

Obieca ,  e b dzie informowa  mnie o tym, co dzieje si  w Mallorei, ale motywy jego
powrotu tam wyda y mi si  nieco podejrzane. Mia em wra enie,  e chcia  podj
przerwan  dyskusj  o rozgrzanych do bia

ci hakach z Urronem, a mo e mia  nadziej

spotka  Zedara w jakim  ustronnym miejscu. Beldin nie nale

 do najmilszych ludzi na

wiecie.

yczy em mu powodzenia - szczerze. Ja równie  nie nale  do najmilszych. 'Grat w

ko cu nie jest mi y.
Mój brat opu ci  przyl dek tu  na po udnie od portu Rivy i wzbi  si  do góry, machaj c
leniwie skrzyd ami. My z Pol opu cili my wysp  w bardziej konwencjonalny sposób.
Cherek zabra  nas na wybrze e Sendarii na jednym ze swych niebezpiecznie w skich
okr tów. Cho  sam pomaga em je projektowa , to nie lubi em wojennych okr tów
Chereka. Niezaprzeczalnie by y szybkie, ale za ka dym razem gdy wchodzi em na ich
pok ad, mia em wra enie,  e zaraz si  wywróc . Jestem pewny,  e Silk to rozumie, cho
dla Baraka zawsze to b dzie niepoj te.
Nie spieszyli my si  zbytnio z powrotem do Doliny. W ko cu nie by o powodu. W
osobliwy sposób  lub Beldaran zaprowadzi  pokój pomi dzy mn  i Pol. Nie
rozmawiali my o tym, po prostu zwarli my szeregi, aby zamkn  luk , która nagle
pojawi a si  w naszych  yciach. Pol nadal robi a ci te uwagi, ale nie by o w nich ju
poprzedniej zjadliwo ci.
By rodek lata, gdy dotarli my do domu. Pierwszy tydzie  sp dzili my na

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

szczegó owym opowiadaniu bli niakom o weselu i podbojach Pol. Jestem pewny,  e
zauwa yli zmian  jej wygl du, ale nie dali tego po sobie pozna .
Potem ju  na dobre rozgo cili my si  w swej wie y. Pewnego wieczoru, po kolacji,
Polgara poruszy a temat, który od dawna chodzi  mi ju  po g owie. Je li sobie dobrze
przypominam, zmywali my w

nie naczynia. Nie przepadam szczególnie za

wycieraniem naczy , ale skoro Polgara to lubi a, nie protestowa em, aby nie zak óca
nie atwego pokoju mi dzy nami. Poda a mi ostatni, ociekaj cy wod  talerz, wytar a r ce i
powiedzia a:
- Zdaje si ,  e czas rozpocz  moj  edukacj , ojcze. Mistrz marudzi ju  o tym od
jakiego  czasu.
Niemal upu ci em talerz.
- Aldur te  z tob  rozmawia? - zapyta em, jak mog em najspokojniej.
Spojrza a na mnie figlarnie.
- Oczywi cie - odpar a, po czym jej spojrzenie przybra o obra liwie lito ciwy wyraz. -
Daj spokój, ojcze. Czy by  chcia  powiedzie ,  e nie wiedzia

?

Wiem,  e nie powinienem czu  si  zaskoczony, ale wychowywa em si  w
spo ecze stwie, w którym kobiety pe ni y rol  s

by. Oczywi cie Polgara to co innego,

ale z jakiej  przyczyny znaczenie tego, o czym w

nie mi powiedzia a, by o absolutnie

szokuj ce. Fakt,  e Aldur przybywa  do niej w ten sam sposób jak do mnie, by
wyznacznikiem okre lonego statusu, a ja po prostu nie by em gotów na przyj cie
uczennicy. Chyba jestem na to troch  za staromodny.
Na szcz cie mia em tyle rozumu, aby zachowa  uwagi dla siebie. Sko czy em wyciera
talerz, odstawi em go na pó

 i odwiesi em  cierk .

- Od czego najlepiej zacz

? - zapyta a.

- Pewnie od tego samego co ja. Nie obra  si , Pol, ale musisz nauczy  si  czyta .
- Nie mo esz mi po prostu powiedzie  tego, co powinnam wiedzie ?
Pokr ci em g ow
- Dlaczego?
- Poniewa  nie znam wszystkiego, czego powinna  si  nauczy . Usi

my, Pol, spróbuj

ci to wyja ni . - Zaprowadzi em j  do tej cz ci wie y, któr  przeznaczy em na
prowadzenie swych bada . Nigdy nie pomy la em o zbudowaniu  cianek
dzia owych we wn trzu, dlatego by o to po prostu jedno du e
pomieszczenie, którego poszczególne cz ci przeznaczone by y na ró

 dzia alno .

Usiedli my przy du ym stole za

onym ksi kami, zwojami i tajemniczymi cz ciami

jakiej  maszynerii. - Po pierwsze - zacz em - wszyscy jeste my inni.
- A to ci nowina. Jak to si  sta o,  e nigdy tego nie zauwa

am?

- Mówi  powa nie, Pol. To, co nazywamy “talentem", ujawnia si  w ka dym z nas na
inny sposób. Beldin potrafi robi  rzeczy, których ja nawet nie próbowa bym czyni .
Pozostali z nas równie  posiadaj  szczególne umiej tno ci. Mog  ci da  podstawy, ale
potem b dziesz zdana ju  wy cznie na siebie. Twoje talenty rozwin  si  w zale no ci od
tego, jak pracuje twój umys . Ludzie paplaj  o “czarach", ale wi kszo  z tego, co
wygaduj , jest wierutn  bzdur . Tymczasem wszystko, czym jest b

 mo e by , to

my l, a ka dy z nas my li inaczej. O to w

nie mi chodzi o, gdy powiedzia em,  e jeste

zdana tylko na siebie.
- A zatem po co mi czytanie? Skoro jestem taka wyj tkowa, co przydatnego mog abym
znale  w twoich ksi kach?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- To skrót, Polgaro. Cho by  nie wiadomo jak d ugo 

a, nie wystarczy ci czasu na

odtworzenie my li, które kiedykolwiek przysz y do g owy wszystkim, którzy  yli. Po to
czytamy - aby oszcz dzi  czas.
- Sk d b

 wiedzia a, co jest dobre, a co nie?

- Nie b dziesz - przynajmniej pocz tkowo. W miar  up ywu czasu zaczniesz jednak
odró nia  prawd  od fa szu.
- Ale to b dzie tylko moja opinia.
- Tak, o to w

nie chodzi.

- A je li b

 si  myli ?

- Musisz podj  ryzyko. - Usiad em wygodniej na swym krze le. - Nie ma  adnych
prawd absolutnych, Pol.  ycie by oby prostsze, gdyby tak by o, ale nie jest.
- Tu ci  mam, staruszku - rzek a z zapa em. Polgara uwielbia a dobre dyskusje. - S
rzeczy, które wiemy na pewno.
- Tak? Wymie  któr .
- S

ce wzejdzie jutro rano.

- Dlaczego?
- Zawsze wschodzi.
- Czy to rzeczywi cie oznacza,  e zawsze b dzie? Wyraz lekkiego zaskoczenia
przemkn  jej przez twarz.
- Chyba b dzie, prawda?
- Prawdopodobnie, ale nie mo emy by  tego absolutnie pewni. Kiedy ju  raz uznasz co
za pewnik, zamykasz na to swój umys , a umys  zamkni ty do niczego nie dochodzi.
Wszystko podawaj w w tpliwo , Pol. Na tym polega uczenie si .
- To mo e zaj  wi cej czasu, ni  my la am.
- Pewnie tak. Mo emy zaczyna ?
Pol musia a rozumie , co robi. Gdy ju  poj a, dlaczego umiej tno  czytania jest wa na,
opanowa a j  w zdumiewaj co krótkim czasie i im wi cej czyta a, tym lepiej jej to sz o.
By  mo e dzi ki jej oczom. Ja potrafi  czyta  szybciej od innych pewnie dlatego,  e
umiem uchwyci  znaczenie ca ego wiersza jednym spojrzeniem. Pol w ten sam sposób
potrafi zrozumie  ca y rozdzia . Je li kiedykolwiek b dziecie mieli okazj  obserwowa
moj  córk  z ksi

 w r ku, nie dajcie si  zwie  sposobem, w jaki j  leniwie kartkuje.

Bo nie kartkuje. Ona w ten sposób czyta, nie opuszczaj c nawet jednego s owa. Przez
ca  moj  bibliotek  przebrn a w troch  ponad rok. Potem zabra a si  za ksi gozbiór
Beldina - co by o troch  wi kszym wyzwaniem, jako  e biblioteka Beldina w owych
czasach by a pewnie najobszerniejszym ksi gozbiorem na  wiecie.
Niestety, Polgara mia a zwyczaj g

nego komentowania ksi ek w trakcie czytania. W

tym czasie ja zaj ty by em w asnymi studiami, a bardzo trudno jest si  skoncentrowa
przy nieustannych okrzykach: “Nonsens!", “Idiotyzm!" czy nawet “Duby smalone!"
- Czytaj dla siebie! - krzykn em na ni  pewnego wieczoru.
- Ale , kochany ojcze - odezwa a si  s odko - to ty poleci

 mi t  ksi

, wi c chyba

wierzysz w to, co jest w niej napisane. Ja jedynie próbuj  otworzy  twój umys  na
mo liwo  istnienia odmiennej opinii.
Dyskutowali my o filozofii, teologii i naukach przyrodniczych. Spierali my si  na temat
logiki i prawa. Krzyczeli my na siebie przy okazji omawiania etyki i moralno ci. Nie
wiem, czy kiedykolwiek tak dobrze si  bawi em. Za ka dym razem zap dza a mnie w
kozi róg. Gdy na poparcie swego stanowiska powo ywa em si  na m dro  p yn

 z

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

mego wieku, ona zgrabnie odpiera a moje nad te gadulstwo ostr  jak brzytwa logik .
Teoretycznie to ja j  uczy em, ale sam przy tym korzysta em równie du o.
Bli niacy co i rusz przychodzili z narzekaniami. Mamy z Pol dono ne g osy i nie
szcz dzili my ich w trakcie dyskusji, a oni nie mieszkali znowu a  tak daleko, wi c
musieli wys uchiwa  naszych dyskusji - cho  nie mieli na to ochoty.
By em bardzo zadowolony z jej bystro ci, nieco mniejsz  rado  budzi a we mnie
rodz ca si  w niej zarozumia

. Polgara mia a tendencj  do przesady. Przez ca e

dzieci stwo przekornie nie dba a o swój wygl d. Teraz popad a w drug  skrajno .
Absolutnie musia a bra  k piel co najmniej raz dziennie - nawet zim . Ja zawsze
uwa

em,  e k piele zim  s  niezdrowe, ale Pol wy mia a to i zanurza a si  po uszy w

ciep ej wodzie z pian  przy ka dej okazji. Ma o tego, zasugerowa a,  e ja równie
powinienem cz ciej si  k pa . My

,  e mia a jaki  wewn trzny kalendarz, dzi ki

któremu potrafi a mi powiedzie  - i cz sto to czyni a - jak dawno temu bra em ostatni

piel. Zwykli my prowadzi  na ten temat d ugie dyskusje.

Je li o mnie chodzi, mog aby sobie bra  k piel i pi  razy dziennie. Ona jednak upiera a
si , by równie  my  za ka dym razem w osy! Pol ma bardzo g ste w osy i w naszej
wie y nieustannie by o pe no oparów. Zapach wilgotnych w osów nie nale y do mych
ulubionych. W lecie nie by o jeszcze tak  le, ale zim  musia em po prostu z tym 

.

Miara przebra a si , gdy przesun a zwierciad o Beldaran tak, aby mog a ogl da  si  w
nim w czasie czytania. W istocie Polgara wyros a na równie pi kn  pann  jak Beldaran,
ale doprawdy...
Wyczynia a ze swymi brwiami rzeczy, które wygl da y na bardzo bolesne.
Prawd  powiedziawszy, wiem,  e by y bolesne. Pewnego ranka obudzi em si , gdy
spokojnie pochylona wyrywa a moje - w osek po w osku. Potem, nadal niezadowolona,
zabra a si  za moje uszy. Mi o by  schludnym, ale bez przesady. W osy w mych uszach
maj  swe powody, by tam rosn . Broni  wst pu owadom i zabezpieczaj  mózg przed
ch odem zimy. Matka Polgary nigdy nie protestowa a przeciwko mym ow osionym
uszom. Oczywi cie Poledra inaczej patrzy a na  wiat.
Pol po wi ca a niezwykle wiele czasu swym w osom.
Czesa a je.
Szczotkowa a.
Doprowadza a mnie do szale stwa tymi wszystkimi zabiegami. Tak, wiem,  e Polgara
ma pi kne w osy, ale gdy robi si  zimno, zaczynaj  wydawa  trzaski. Spróbujcie sami.
Pozwólcie urosn  w osom a  za pas, a potem wyszczotkujcie je w mro ny zimowy
poranek. Bywa y dni,  e przypomina a je a, a z jej palców tryska y skry, gdy tylko
dotkn a czego  metalowego.
Zwyk a kl  przy tym co nie miara. Polgara w istocie nie pochwala a przeklinania, ale
zna a wszystkie potrzebne do tego s owa.
By a chyba pó na wiosna roku, w którym sko czy a osiemna cie lat, gdy po raz pierwszy
przekroczy a barier  i zademonstrowa a swój dar. Pol przejawia dziwn  skromno . Nie
lubi, by ktokolwiek przygl da  si , jak prezentuje swe umiej tno ci. Podejrzewam,  e ma
to co  wspólnego z jej stosunkiem do nago ci. Nikt - naprawd  nikt - nie widzia  Polgary
wychodz cej z k pieli odzianej jedynie w u miech. W ten sam sposób skrywa swój dar -
z wyj tkiem sytuacji nie cierpi cych zw oki.
Prawd  powiedziawszy, nie by a to sprawa nie cierpi ca , zw oki. Pol po uszy siedzia a w
pewnym traktacie filozoficznym. By a bardzo skupiona, a ja niewinnie napomkn em,  e

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Od dwóch dni nic nie jedli my. By  schy ek zimy i pewnie mog em pod postaci  wilka
upolowa  kilka polnych myszy, ale mia em ochot  na co  konkretniejszego. Myszy nie s

e, ale to tylko skóra i ko ci.

- Och, bracie - powiedzia a i wykona a niedba y gest, nie podnosz c nawet g owy znad
ksi ki - i na go ym kuchennym stole pojawi  si  kawa  dymi cej wo owej  opatki.
Spojrza em nieco zdegustowany. T uszcz kapa  na pod og , a poza tym mi so by o nie
dopieczone. Polgara dostarczy a mi so. Pieczenie i doprawianie do smaku by o moim
problemem.
Przygryz em warg .
- Straszne dzi ki - powiedzia em sardonicznie.
- Nie ma za co - odpar a, nie odrywaj c oczu od ksi ki.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  SIÓDMY

wiat poza Dolin  si  zmienia . Nie by o w tym nic szczególnego;  wiat zawsze si

zmienia . Jedyna ró nica tym razem polega a na tym,  e to zauwa ali my. Trawiaste
równiny na pó noc od nas zawsze by y nie zamieszkane - je li nie liczy  dzikich koni i
byd a. Ale teraz  yli tam Algarowie.
Lubi em Algara Chy onogiego, najinteligentniejszego z synów Chereka. Fakt, i  nie
otwiera  bez potrzeby buzi, by  na to dowodem. By  mo e gdyby to on by
pierworodnym synem, to nie trzeba by dzieli  Alorii. Nie mia em przy tym zamiaru
czyni  zarzutów Drasowi. By  bowiem jednym z najodwa niejszych ludzi, tyle  e nieco
porywczym. Mo e mia o to co  wspólnego z jego rozmiarami.
Zapocz tkowana przez Algara hodowla koni zacz a przynosi  pierwsze rezultaty.
Zwierz ta by y pot

niejsze i coraz wi cej Algarów je dzi o konno. Dzi ki krzy ówkom

kar owatego alornskiego byd a z dzikim z równin otrzymano zwierz ta ] poka nie j szych
rozmiarów i  agodniejszego usposobienia.
Alornowie byli dobrymi s siadami - chcia em przez to powiedzie ,  e nam si  nie
naprzykrzali. Algar regularnie przysy

 pos

ców z wie ciami do Doliny, ale poza tym

jego ludzie pozostawiali nas w spokoju.
Jakie  dwa lata po  lubie Beldaran - zdaje si ,  e by o to pó

 wiosn  - do Doliny

przyby  sam Algar ze swym kuzynem Anrakiem.
- Dobre wie ci, Belgaracie - zawo

, gdy znalaz  si  pod moj  wie . - Zostaniesz

dziadkiem.
- Najwy szy czas - odkrzykn em. - Wejd cie na gór , obaj. - Stan em na schodach i
kaza em otworzy  si  drzwiom.
- Kiedy rozwi zanie? - zapyta em, gdy zacz li wchodzi .
- Zdaje mi si ,  e za miesi c - odpar  Anrak. - Beldaran pragnie, aby cie przybyli na
Wysp . Panie lubi  mie  przy sobie rodzin , gdy przychodzi na  wiat ich pierwsze
dziecko. - Anrak rozejrza  si  po wie y. - Gdzie jest lady Polgara?
- Odwiedza bli niaków - odrzek em. - Nied ugo wróci. Usi

cie, panowie. Przynios

ale. My

,  e trzeba to uczci .

Siedzieli my i rozmawiali my przez ca e popo udnie, potem wróci a Polgara. Wie ci
przyj a raczej spokojnie, co mnie do  zaskoczy o.
- Musimy spakowa  kilka rzeczy. - Tylko tyle powiedzia a, nim zabra a si  za
przygotowywanie kolacji. Jestem przekonany,  e ona ju  wiedzia a o odmiennym stanie
siostry.
- Przyprowadzi em konie - powiedzia  spokojnie Algar.
- Dobrze - odpar a Pol. -To d uga podró .
- Cz sto je dzisz konno? - zapyta .
- Nie za cz sto.
- Troch  potrwa, nim przywykniecie do siod a - ostrzeg .
- Poradz  sobie, Algarze.
- Zobaczymy.
Powinienem baczniejsz  uwag  zwróci  na ostrzegawcz  nut  w jego g osie. Nie mia em
zbyt wielkiego do wiadczenia z ko mi. Oczywi cie widywa em je, ale nim Algarowie
rozpocz li hodowl , by y do  ma e i mia em wra enie,  e szybciej dotr  wsz dzie na

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

piechot . Wyruszyli my wczesnym rankiem nast pnego dnia i nim min o po udnie,

owa em,  e nie podró uj  pieszo. Algarskie siod a s  pewnie najlepsze na  wiecie, ale

i tak s  bardzo twarde, a równy k us, który by  ulubionym sposobem jazdy Algarów,
sprawia ,  e od ci

ego podskakiwania bola y mnie wszystkie ko ci. Przez kilka

pierwszych dni nawet jad em na stoj co.
Dalej na pó nocy zacz li my natyka  si  na ma e stada byd a.
- Czy to dobry pomys , by tak chodzi y samopas? - zapyta  Algara Anrak.
- A dok d mia yby pój ? - odpar  Algar. - Tu jest woda i trawa.
- A nietrudno ich pilnowa ?
- Nie bardzo. - Algar wskaza  na samotnego je

ca na szczycie pobliskiego wzgórza.

- To mi wygl da na nudne zaj cie.
- Je li ci si  poszcz ci. Pasterz woli, aby jego zaj cie nie by o zbyt ekscytuj ce.
- Co zamierzasz zrobi  z tym ca ym byd em? - zapyta em.
- Chyba je sprzedam. Gdzie  si  znajd  ch tni.
- By  mo e - powiedzia  z lekkim pow tpiewaniem Anrak - ale jak zamierzasz je tam
dostarczy ?
- A po co maj  nogi, Anraku?
Nast pnego dnia natkn li my si  na obozowisko jednego z algarskich klanów. Wi kszo
ich wozów przypomina a inne farmerskie wozy - otwarte skrzynie na czterech ko ach.
Jednak e kilka z nich mia o osobliwy wygl d. Przypomina y zamkni te kufry.
- To pewnie co  nowego? - zapyta  Anrak, wskazuj c na jeden z nich.
Algar skin  g ow .
- Cz sto w drujemy, wi c postanowili my zabiera  z sob  nasze domy. To bardziej
praktyczne.
- My lisz,  e kiedy  zbudujecie miasto? - zapyta  Anrak.
- Ju  zbudowali my - odpar  Algar. - Tylko nikt w nim nie mieszka. Znajduje si  na
wschód st d.
- Po co budowa  miasto, skoro nie planujecie w nim mieszka ?
- To dla Murgów.
- Dla Murgów?
- Tym sposobem maj  gdzie wpada  z wizyt . - Przez twarz Algara przemkn  nik y

miech. - To dla nas o wiele wygodniejsze.

- Nie rozumiem.
- Jeste my pasterzami, Anraku. W drujemy za byd em. Murgowie nie potrafi  tego
poj . Ich jazda porusza si  w ma ych grupach. Zje

aj  w wozami z sza ca, by kra

konie, a potem próbuj  wróci , nim ich dopadniemy. Co jaki  czas zje

a jednak na dó

wi ksza grupa, szukaj c okazji do walki. Zbudowali my wi c miasto na niby, aby mieli
jaki  cel i nie w óczyli si  po ca ej Algarii.  atwiej ich w ten sposób znale .
- A zatem to przyn ta? Algar zastanowi  si  nad tym.
- Tak, chyba mo na tak powiedzie .
- Czy jego zbudowanie nie kosztowa o zbyt wiele pracy? Algar wzruszy  ramionami.
- Nie mamy za wiele do roboty. W ko cu krowy pas  si  same.
Noc sp dzili my w obozowisku Algarów. Nast pnego ranka odjechali my na zachód.

ówne przej cie przez góry by o ju  wolne od  niegu i zauwa

em,  e Algar bacznie

mu si  przygl da .
- Dobra trawa - zauwa

 - i pod dostatkiem wody.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Czy by  my la  o poszerzeniu swego królestwa? - zapyta em.
- Nie. W okolicy Darine  yje kilka klanów, ale zachodnie stoki s  za g sto poro ni te
drzewami, nie nadaj  si  na pastwiska dla krów. Czy ta droga prowadzi do jakiego
miasta?
- Do Muros - powiedzia em. - Zbudowali je wacu scy Arendowie.
- Mo e po narodzinach syna Rivy wpadn  do Vo Wacune i porozmawiam z ksi ciem.
Przeprowadzenie byd a przez t  prze cz nie powinno nastr cza  zbytnich problemów, a
je li rozejdzie si  wie ,  e sp dzamy tam byd o, to do Muros mo e zaczn

ci ga

kupcy. Mierzi mnie my l,  e musia bym ich sam szuka .
Oto jaki by  pocz tek dorocznych targów byd a w Muros, które z czasem sta y si  jedn  z
najwi kszych handlowych imprez na ca ym Zachodzie.
Ale uprzedzam fakty.
W Muros wynaj em powóz i z rado ci  opu ci em siod o. Przesiedli my si  z Pol do
niego, a Algar i jego kuzyn pozostali na ko skich grzbietach. Bez przeszkód dotarli my
do Camaar. Tam weszli my na pok ad okr tu, który oczekiwa  na Anra-ka. Riva skie
statki s  szersze od okr tów wojennych Chereka, wi c dwudniowa podró  na Wysp
Wiatrów by a naprawd  przyjemna.
Nie sposób niepostrze enie dosta  si  do miasta wzniesionego na Wyspie przez Riv .
Mieszka cy wiedzieli o naszym przybyciu na d ugo, nim nasz okr t przybi  do brzegu.
Riva czeka  na nas przy nabrze u.
- Czy zd yli my? - zawo

a Polgara, gdy marynarze rzucili liny ludziom czekaj cym na

brzegu.
- My

,  e mamy pod dostatkiem czasu - odpar . - Przynajmniej tak mi mówi y

akuszerki. Beldaran chcia a wam wyj  na spotkanie, ale jej zabroni em. Nie wiem, czy
dobrze zrobi aby jej wspinaczka po tych wszystkich schodach.
- Widz ,  e zgoli

 brod  - powiedzia em.

- Wola em to od sprzeczek. Moja  ona ma na temat bród swoje zdanie.
- Wygl dasz bez niej m odziej - zauwa

a z aprobat  Pol. Marynarze przystawili trap i

zeszli my na brzeg. Polgara przytuli a swego szwagra i rozpocz li my d ug
wspinaczk  na szczyt.
- Jak tam pogoda? - zapyta  kuzyna Anrak.
- Niecodzienna - odpar  Riva. - Nie pada o ju  prawie od tygodnia. Ulice zaczynaj
wysycha .
Beldaran czeka a na nas przy wej ciu do twierdzy. Istotnie by a w bardzo powa nym
stanie.
- Zdaje si ,  e troch  przybra

 na wadze, kochana - powiedzia a uszczypliwie Pol, po

czym j  przytuli a.
- Zauwa

. - Beldaran roze mia a si . - Niebawem pozb

 si  swej tuszy.

Przynajmniej tak  mam nadziej . - Po

a d

 na wydatnym brzuchu. - To kr puj ce i

niewygodne, ale my

,  e tego warte. - Potem podesz a i poca owa a mnie. - Jak si

masz, ojcze?
- Jak zwykle.
- O tak - przyzna a Pol. - Nic nie zmieni naszego ojca.
- Mo e weszliby my do  rodka? - zaproponowa  Riva. - Nie chc , by Beldaran si
przezi bi a.
- Czuj  si  doskonale, Rivo - powiedzia a. - Za bardzo si  przejmujesz.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ci a Beldaran poruszy a mnie do g bi. O dziwo, wspomnienia o jej matce wcale nie
by y tak bolesne. Ci a uczyni a Poledr  bardzo szcz liw  i to w

nie pami ta em

lepiej ni  pó niejsze wydarzenia.
Troch  by em niespokojny z powodu powrotu Polgary na scen  jej poprzednich
triumfów. Ona jednak najwyra niej uzna a,  e z ama a ju  do  serc i nie zwraca a
wi kszej uwagi na t umy m odzie ców, którzy przybyli do Cytadeli na wie  o jej
przyje dzie. Pol lubi a by  w centrum uwagi, ale tym razem mia a g ow  zaprz tni
innymi sprawami. M odzie cy spos pnieli, ale nie s dz , aby jej to zbytnio
przeszkadza o. Ja by em zadowolony.
Oczywi cie Polgara wi kszo  czasu sp dza a ze sw  siostr , ale odbywa a te  d ugie
narady z akuszerkami. My

,  e od tamtego czasu datuje si  jej zainteresowanie

medycyn . Przyj cie na  wiat dziecka to chyba najlepszy moment na rozpocz cie
zg biania nauk medycznych.
Pozostali z nas byli niepotrzebni. Gdy kobiety wydaj  na  wiat dzieci, ich m owie s
naprawd  zb dni. Pol da a nam to jasno do zrozumienia, a my m drze postanowili my
nie dysku-
towa  na ten temat. Pomimo swego m odego wieku Polgara zaczyna a ju  bra  sprawy w
swoje r ce. Nie raz - wielokrotnie - wola em, aby nie by a taka w adcza, ale taka ju  by a.
Wysoko w wie y Riva mia  komnat , która s

a mu za rodzaj pracowni, cho  trudno

go nazwa  molem ksi kowym. Nie chc  tu sugerowa ,  e by  g upi, ale brak mu by o
owej czytelniczej pasji, tak charakterystycznej dla naukowców. My

,  e w owym czasie

jego g ównym strapieniem by y przepisy podatkowe.
Algar, Anrak i ja dotrzymywali my mu towarzystwa w wie y - g ównie po to, aby nie
pl ta  si  pod nogami.
- Mia

 wie ci od Beldina? - zapyta  mnie Algar pewnego ranka, gdy ju  usadowili my

si , by kolejny dzie  sp dzi  na rozmowach o wszystkim i o niczym.
- Od kilku miesi cy  adnych - odpar em. - Zdaje si ,  e w Mallorei panuje spokój.
- Czy Torak nadal jest w Ashabie? - zapyta  Riva.
- Z tego, co wiem, tak. Podczas ostatniej rozmowy Beldin powiedzia  mi,  e Torak nadal
znajduje si  ekstazie.
- Nie bardzo rozumiem - przyzna  Anrak. - Co w

ciwie mu si  sta o?

- S ysza

 o dwóch Przeznaczeniach?

- Co nieco. Kap an Belara czasami mówi o tym w swoich kazaniach. Zwykle jednak
dzia a to na mnie usypiaj co.
- Postaraj si  nie zasn  tym razem - powiedzia em. - Mówi c najpro ciej, wszech wiat
zaistnia  w pewnym Celu.
- To rozumiem.
- Dobrze. W ka dym razie wydarzy o si  co , co nie powinno si  wydarzy , i
spowodowa o rozdwojenie Celu. Teraz s  dwie mo liwo ci tam, gdzie by a jedna.
- W tym miejscu zwykle zasypiam - rzek .
- Pokonaj senno . Poprzednio wskazówki otrzymywali my wprost od Bogów, ale oni
odeszli, wi c wskazówki otrzymujemy od jednej z Konieczno ci. Torak kieruje si
wskazówkami
jednej z nich, a my drugiej. Na niektórych ludzi sp ywa natchnienie za spraw
Konieczno ci, wtedy zaczynaj  mówi . Wi kszo  ludzi uwa a ich za szale ców, ale oni
nie s  ob kani. Oni jedynie przekazuj  nam wskazówki.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- To chyba do  niepraktyczny sposób? Wzruszy em ramionami.
- Tak, ale tak ju  musi by .
- Dlaczego?
- Nie mam najmniejszego poj cia. W ka dym razie Torak majaczy ju  od lat, a Urvon
posadzi  skrybów, którzy spisuj  ka de jego s owo. W tych majaczeniach s  wskazówki i
aluzje dotycz ce przysz

ci. Gdy tylko Torakowi wróci jasno  my li, postara si

zrozumie  ich znaczenie. - Nagle co  mi si  przypomnia o. - Czy Dras nadal ma tego
szale ca przykutego 

cuchami do s upa w pobli u Boktoru? - zapyta em Riv .

- O ile wiem, tak - chyba  e biedak poprzegryza

cuchy i zwia  na bagna. W Darine te

jest taki jeden. Nie jest a  tak szalony jak ten Drasa, ale niewiele mu brakuje.
Spojrza em na Algara.
- Czy w pobli u Darine znajduje si  który  z twoich klanów?
-Tak.
- Móg by  przekaza  wie ci jednemu ze swych wodzów? Chcia bym, aby skrybowie
zacz li spisywa  majaczenia tego cz owieka. By  mo e s  wa ne.
- Ju  si  o to zatroszczy em, Belgaracie.
- Zdaje si ,  e wróc  do domu okr

 drog  - powiedzia em z zadum . - Chcia bym

rzuci  okiem na tych dwóch proroków i porozmawia  z nimi. Mo e uda oby mi si
znale  odpowiednie s owa, by ich sprawdzi . Czy Dras nawi za  ju  jakie  kontakty z
Nadrakami?
- Nie osobi cie - odpar  Riva. - Dras jest uprzedzony do Angaraków. W Boktorze s
jednak kupcy, którzy handluj  troch  wzd

 granicy. Zbieraj  sporo informacji.

- Dowiedzieli si  czego  u ytecznego?
- Trudno powiedzie . Fakty po przej ciu przez kilka ust cz sto ulegaj  wypaczeniu. Z
tego, co wiem, Murgowie kieruj  si  na po udnie, na ziemie zachodnich Dalów. Zdaje
si ,  e nie pozostaje im nic innego. Thullowie powoli trac  ochot  na  ywienie swych
by ych panów, a wokó  Rak Goska nic nie ro nie. Murgom pozosta o wi c jedynie ruszy
lub umrze  z g odu.
- Mo e zb dz  a  na po udniowy kraniec kontynentu - powiedzia  Algar. - T skni  za
widokiem maszeruj cych nad morze Murgów.
- Czy by y jakie  wie ci o Ctuchiku? - zapyta em.
- My

,  e opu ci  Rak Goska - odpar  Riva. - Mówi ,  e buduje miasto w miejscu

zwanym Rak Cthol. Podobno to gdzie  na szczycie jakich  gór.
- To by oby logiczne - powiedzia em. - Ctuchik jest Grolimem, a Grolimowie nie mog
od

owa  poch oni tego przez morze Korimu. Z jakich  wzgl dów uwielbiaj

wi tynie

na szczytach gór.
- Ze mnie nie mieliby pociechy w takim miejscu - powiedzia  Anrak. - Mog  i  do

wi tyni, je li to niezbyt k opotliwe. Nie mia bym jednak ochoty wspina  si  do niej. -

Spojrza  na mnie. - Spotka

 kiedy  Ctuchika?

- Chyba tak - odpar em. - My

,  e to on kierowa  po cigiem po wykradni ciu przez nas

Klejnotu. Ctuchik sprawowa  piecz  nad wszystkim w Cthol Mishrak. Torak ca  swoj
uwag  skupi  na Klejnocie, wi c dogl danie bie cych spraw pozostawi  Ctuchikowi.
Wiem,  e po cigiem dowodzi  Urvon lub Ctuchik. S ysza em te ,  e Urvon nie pojawia
si  w Cthol Mishrak bez wyra nego wezwania Toraka.
- Jak Ctuchik wygl da ?
- Jak pies, gdy widzia em go po raz ostatni - mrukn  Algar.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Pies?
- Jeden z go czych Toraka - wyja ni em. - Niektórzy Grolimowie przybieraj  posta
psów, aby strzec tego miejsca.
- A któ  chcia by zbli

 si  do miejsca takiego jak Cthol Mishrak?

- My - powiedzia  Algar. - By o tam co , czego chcieli my. - Spojrza  na mnie. - Czy
Beldinowi nie obi o si  o uszy, gdzie móg by by  Zedar? - zapyta .
- Nic o tym nie wspomina .
- My

,  e powinni my si  mie  przed nim na baczno ci. Wiemy,  e Urvon jest w Mai

Yaska, a Ctuchik w Rak Cthol. Nie wiemy, gdzie jest Zedar, a to czyni go
niebezpiecznym. Urvon i Ctuchik s  Angarakami. Je li który  z nich wyruszy po Klejnot,
to przyb dzie z ca  armi . Zedar nie jest Angarakiem, tote  mo e spróbowa  innego
sposobu.
Oszcz dzi bym sobie - i innym ludziom - wielu k opotów, gdybym z wi ksz  uwag
wys ucha  s ów Algara. Jednak e nie mieli my czasu na dalsze roztrz sanie tego
problemu, gdy  w

nie wtedy przyby  do nas pos aniec od Polgary.

- Królu - zwróci  si  do mego zi cia - lady Polgara powiedzia a,  e powiniene  teraz
przyj .
Riva wsta  pospiesznie.
- Czy wszystko w porz dku? - zapyta .
Pos

cem by  brodaty alornski wojownik, który wydawa  si  lekko ura ony swym

zadaniem. Polgara nie przywi zywa a wagi do rangi. Gdy czego  potrzebowa a, wysy

a

po to pierwsz  osob , która jej si  nawin a pod r

.

- Moim zdaniem, tak - odpar  pos aniec, wzruszaj c ramionami. - Kobiety biegaj  z
wiadrami gor cej wody, a twoja  ona krzyczy.
- Krzyczy? - powtórzy  Riva z ob dem w oczach.
- Kobiety zawsze krzycz , gdy rodz  dzieci, mój panie. Moja  ona urodzi a ju
dziewi cioro, a nadal krzyczy.
Riva odepchn  go na bok i pogna  schodami na dó , przeskakuj c po cztery stopnie
naraz.
To by  pierwszy poród, przy którym asystowa a Pol, wi c pewnie dlatego troch
przedwcze nie wezwa a Riv . Beldaran rodzi a jeszcze cztery godziny i ca y ten czas
Riva zdecydowanie przeszkadza . My

,  e tego dnia moja córka wiele si  nauczy a.

Potem zawsze ju  wynajdowa a przysz emu ojcu jakie  zaj cie - zwykle fizyczne i daleko
od komnaty, w której rodzi a jego  ona. We w

ciwym czasie przyszed  na  wiat mój

wnuk, czerwony, wrzeszcz cy ch opiec o mokrych w oskach, które po wyschni ciu
okaza y si  jasne jak piasek. Polgara wysz a z sypialni z ma ym zawini tkiem w
ramionach. Na jej twarzy malowa  si  wyraz dziwnego zadumania.
- Patrzcie, oto dziedzic Riya skiego Tronu - zwróci a si  do nas, wyci gaj c ku nam
dziecko.
Riva z trudem wsta .
- Czy ona dobrze si  czuje?
- Dobrze, Rivo. We  dziecko.
- Ale  on okropnie male ki.
- Jak wi kszo  dzieci. We  go.
- Mo e lepiej nie. Móg bym go upu ci
W oczach Polgary pojawi y si  gro ne b yski.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- We  dziecko, Rivo - powiedzia a powoli, akcentuj c ka de s owo. Nikt nie dyskutuje z
Polgara, gdy przybiera taki ton.

ce Rivy trz

y si  gwa townie, gdy wyci gn  je po syna.

- Podtrzymaj mu g ówk  - poinstruowa a go.
Riva pod

 jedn  ze swych ogromnych d oni pod g ówk  dziecka. Kolana mu dr

y w

widoczny sposób.
- Mo e lepiej usi

 - powiedzia a.

Riva usiad  w swym fotelu. Twarz mia  bardzo blad .
- M czy ni! - powiedzia a Polgara, przewracaj c oczyma. Potem odwróci a si  i wróci a
do sypialni.
Mój wnuk spogl da  powa nie na swego ojca. Mia  b kitne oczy i wydawa  si  o wiele
spokojniejszy od dygocz cego olbrzyma, który go trzyma . Po kilku minutach Riva
rozpocz  metodyczne ogl danie swej latoro li. Wszyscy rodzice uznaj  to za konieczne.
Nie jestem pewny, dlaczego ludzie w takich okoliczno ciach licz  dziecku paluszki u r k
i nóg.
- Spójrzcie tylko na te malutkie paznokietki! - zawo

 Riva. Dlaczego ludzi zawsze

zdumiewaj  rozmiary dzieci cych paznokci? Czy by spodziewali si  zobaczy  szpony?
- Belgaracie! - krzykn  Riva zd awionym g osem. - On ma wad !
Spojrza em na dziecko.
- Nic z ego nie widz .
- Ma znami  na prawej d oni! - Ostro nie otworzy  ma e paluszki i pokaza  mi d
dziecka.
Znami  nie by o zbyt du e, ledwie bia a plamka.
- Ach, to - powiedzia em. - Tym si  nie martw. Powinno tam by .
- Co takiego?
- Spójrz na swoj  d

, Rivo - powiedzia em cierpliwie. M ody ojciec otworzy  ogromn

.

- Ale to jest  lad po oparzeniu. Zrobi  mi si , gdy pierwszy raz podnios em Klejnot
Aldura - nim mnie pozna .
- A bola o, gdy ci  oparzy ?
- Dok adnie nie pami tam. By em wówczas troch  podniecony. Torak by  w s siednim
pokoju i nie by em pewny, czy naprawd  spa .
- To nie jest  lad po oparzeniu, Rivo. Klejnot wiedzia , kim jeste  i nie oparzy by ci . On
jedynie ci  naznaczy . Twój syn zosta  naznaczony dok adnie tak samo, poniewa  b dzie
nast pnym Stra nikiem Klejnotu. Powiniene  przyzwyczai  si  do tego znamienia. D ugo
jeszcze b dzie w twej rodzinie.
- To zdumiewaj ce. Sk d o tym wiesz? Wzruszy em ramionami.
- Aldur mi powiedzia  - odpar em.  atwo by o powiedzie , ale to nie by o zupe nie
zgodne z prawd . Nie wiedzia em o istnieniu znamienia, dopóki go nie zobaczy em, ale
wówczas od razu wiedzia em, co oznacza o. Najwyra niej ów osobliwy g os, gdy go ci
w mej g owie w czasie drogi do Cthol Mishrak, przekaza  mi ogromn  ilo  informacji.
Szkoda tylko,  e ta pod wiadoma wiedza wyp ywa na powierzchni  dopiero z chwil
zaj cia okre lonych zdarze . Co wi cej, gdy tylko ujrza em znami  na d oni wnuka,
wiedzia em, co musz  uczyni .
Musia em z tym jednak poczeka , gdy  Polgara w

nie wysz a z sypialni.

- Daj go - poleci a Rivie.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Po co? - zapyta  zaborczym tonem Riva.
- Czas, aby co  zjad . My

,  e Beldaran powinna si  tym zaj , chyba  e ty chcesz to

zrobi .
Riva zaczerwieni  si  i szybko poda  jej dziecko.

 do nast pnego ranka nie mog em zrealizowa  swego zamierzenia. Tej nocy dziecko

nie spa o zbyt wiele. Ka dy chcia  je potrzyma , a ono znosi o to nad podziw dobrze.
Mój wnuk mia  niespotykanie pogodne usposobienie. Nie awanturowa  si  ani nie p aka ,
po prostu powa nym wzrokiem uwa nie przygl da  si  ka dej nowej twarzy. Raz i ja
mia em okazj  go potrzyma  - przez krótk  chwil . Wzi em go na r ce i mrugn em do
niego. A on si  u miechn . Sprawi o mi to ogromn  przyjemno .
Nie oby o si  jednak bez pewnej wymiany zda .
- On musi si  troch  przespa  - upiera a si  Polgara.
- Najpierw musi jednak zrobi  co  innego - powiedzia em.
- Nie jest troch  za m ody na zadania, ojcze?
- Do tego nie jest za m ody. Chod  z nim.
- Dok d idziemy?
- Do sali tronowej. Po prostu zanie  go, Pol. Nie sprzeczaj si  ze mn . To jedna z tych
rzeczy, które musz  si  wydarzy .
Spojrza a na mnie dziwnie.
- Czemu tak od razu nie powiedzia

, ojcze?

- W

nie to zrobi em.

- Co si  tam wydarzy? - zapyta  Riva.
- Nie chc  popsu  ci niespodzianki. Chod  z nami. Przeszli my z królewskich
apartamentów na Dwór Riva skiego Króla. Dwaj stra nicy, którzy zawsze tam byli,
otworzyli przed nami wrota.
By em ju  oczywi cie w sali tronowej Rivy, ale jej rozmiary zawsze mnie troch
zaskakiwa y. Naturalnie by a sklepiona. Nie mo na by pomieszczenia tych rozmiarów
bezpiecznie przykry  p askim dachem. Masywne belki krzy owa y si  wysoko nad

owami, a podtrzymywa y je rze bione drewniane filary. W pod odze, w równych

odst pach znajdowa y si  trzy ogromne kamienne paleniska. Szeroka nawa wiod a do
bazaltowego tronu. Miecz Rivy wisia  ostrzem w dó  na  cianie za tronem. Klejnot na
jego ga ce s abo migota . Powiedziano mi,  e zawsze to czyni , gdy tylko Riva wchodzi
do sali tronowej.
Podeszli my prosto do tronu.
- Zdejmij swój miecz, Rivo - powiedzia em.
- Po co?
- To pewien rytua , Rivo - odpar em. - Zdejmij miecz, schwy  go za ostrze i przedstaw
Klejnotowi swego syna.
- To tylko kamie , Belgaracie. Nie dba o jego imi .
- Oby  nie by  zaskoczony. Riva wzruszy  ramionami.
- Skoro tak mówisz. - Zdj  miecz i schwyci  go za ogromne ostrze. Potem opu ci  go i
wyci gn  ga

 ku dziecku w ramionach Polgary. - To jest mój syn, Daran - zwróci  si

do Klejnotu. - On zaopiekuje si  tob , gdy ja odejd .
Ja zapewne powiedzia bym to inaczej, ale Riva nale

 do tych, którzy mówi  wprost i

nie dbaj  zbytnio o formy. Zrozumia em, sk d pochodzi imi  mego wnuka, i by em
pewny,  e ucieszy to Beldaran.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

By em przekonany,  e Daran spa  w ramionach swej ciotki, ale co  go obudzi o.
Otworzy  oczy i ujrza  Klejnot Aldura, który ojciec ku niemu wyci ga . Mo na by
powiedzie ,  e dzieci zawsze wyci gaj  r ce po b yskotki, które si  im podsuwa, ale
Daran wiedzia  dok adnie, co ma zrobi . Wiedzia  o tym, nim przyszed  na  wiat.
Wyci gn  sw  ma , naznaczon  d

 i pewnie po

 j  na Klejnocie.

Ten natychmiast go rozpozna . Rozb ysn  jasnym blaskiem, a b kitna po wiata otoczy a
Pol i dziecko, a potem niebiosa rozbrzmia y echem milionów radosnych, pe nych
uniesienia g osów.
Jestem przekonany,  e na ten d wi k Torak zerwa  si  z wyciem na nogi - w Ashabie, pó

wiata st d.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  ÓSMY

Po narodzinach Darana zostali my z Pol na Wyspie oko o miesi ca. Nic pilnego nie
wzywa o nas do Doliny, a to by  do  szczególny czas w  yciu wszystkich. Beldaran
wróci a do si  ju  po kilku dniach i wi kszo  czasu sp dza a razem z Pol. Nie zdawa em
sobie w pe ni sprawy, jak bolesna musia a by  dla nich roz ka. Momentami, gdy Pol

dzi a,  e nikt na ni  nie patrzy, ods ania a prawdziwe oblicze. Wówczas na jej twarzy

dostrzega em wyraz okropnego bólu. Nieodwracalnie zosta a odsuni ta od Beldaran -
najpierw przez jej m a, a teraz przez dziecko. Ich losy rozesz y si  i  adna z nich nie
mog a nic na to poradzi .
Algar ju  po tygodniu wyruszy  do Vo Wacune, aby porozmawia  z tamtejszym
ksi ciem. Najwyra niej pomys , który przyszed  mu do g owy na górskiej prze czy,
rozpali  jego wyobra ni  tak bardzo,  e naprawd  zapragn  zbada  mo liwo ci
uruchomienia targu bydl cego w Muros. Hodowla byd a to zaj cie przynosz ce
satysfakcj  pod warunkiem,  e zwierz t mo na si  potem korzystnie pozby . Gdybym
zastanowi  si  nad nast pstwami takiego rozwi zania, to pewnie zda bym sobie spraw  z
jego znacz cego wp ywu na bieg historii. Dochody z tego targowiska pozwala y
finansowa  udzia  Wacitów w arendzkiej wojnie domowej, a korzy ci p yn ce z istnienia
targowiska w Muros niemal gwarantowa y obecno  tam Tolnedran. S dz ,  e
ostatecznie ten targ bydl cy przyczyni  si  do powstania królestwa Sendarii. Zawsze
uwa

em,  e ekonomiczna teoria rozwoju historii jest pewnym uproszczeniem, ale w

tym wypadku w znacznej mierze si  sprawdza a.
Tymczasem czai em si  za plecami swej ma ej rodzinki, wyczekuj c okazji, by po

onie na swym wnuczku. Nie macie poj cia, jakie to by o trudne. By  pierwszym

dzieckiem Beldaran, a ona traktowa a go niemal jak now  ozdob  sukni. A kiedy ona go
nie trzyma a, robi a to Polgara. Potem przychodzi a kolej na Riv . Nast pnie przychodzi
czas karmienia i ponownie trafia  do r k Beldaran. Przekazywali go sobie z r k do r k
niczym grupka dzieci pi

. W tej grze nie by o miejsca dla jeszcze jednego uczestnika.

W ko cu zosta em zmuszony do poj cia pewnych kroków. Poczeka em do pó nocy,
zakrad em si  do pokoju dzieci cego i wyj em Darana z ko yski. Potem wymkn em si
z nim cicho. Wszyscy dziadkowie darz  swe wnucz ta szczególnymi uczuciami, mn
jednak kierowa y troch  powa niejsze motywy. Przyj cie na  wiat Darana by o
rezultatem wype nienia pewnych instrukcji, których udzieli  mi mój Mistrz. Musia em
wi c zosta  z ch opcem przez chwil  sam, aby upewni  si , czy wszystko dobrze
zrobi em.
Zanios em go do bawialni o wietlonej pojedyncz

wieczk , po

em sobie na

kolanach i spojrza em mu prosto w zaspane oczka.
- Doprawdy to nic wa nego - mrukn em do niego. Nie zamierza em gaworzy . My

,

e to wr cz obra liwy dla dzieci zwyczaj. Oczywi cie by em bardzo ostro ny w tym, co

zamierza em zrobi . Umys  dziecka jest szczególnie wra liwy, a ja nie mia em zamiaru
go uszkodzi . Sondowa em bardzo delikatnie, Lekko muskaj c koniuszkami palców -
mówi c obrazowo - kra ce jego  wiadomo ci. Po czenie mojej rodziny z rodzin  Rivy
mia o spowodowa  przyj cie na  wiat kogo  bardzo wa nego i musia em pozna
mo liwo ci Darana.
Nie rozczarowa em si . Jego umys  by  jeszcze nie ukszta towany, ale bardzo bystry.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Chyba w jaki  niejasny sposób zdawa  sobie spraw  z tego, co robi , i u miechn  si . Z
trudem opanowa em si , aby nie krzykn  z rado ci. B dzie z niego po ytek.
- Pó niej lepiej si  poznamy - powiedzia em mu. - Chcia em si  tylko z tob  przywita .
Zanios em go z powrotem do pokoju dziecinnego i u

em w ko ysce.

Po tym wydarzeniu mój wnuk cz sto mi si  przygl da  i zawsze  mia  si  g

no, gdy

puszcza em do niego oko. Riva i Beldaran uwa ali,  e to czaruj ce. Jednak e Polgara tak
nie s dzi a.
- Co zrobi

 temu dziecku? - zapyta a z wyrzutem, gdy pewnego wieczoru przy apa a

mnie samego na korytarzu.
- Po prostu przedstawi em mu si , Pol - odpar em tonem jak najmniej napastliwym.
- Doprawdy?
- Jeste  podejrzliwa, Polgaro - powiedzia em. - W ko cu jestem dziadkiem ch opca. To
naturalne,  e mnie lubi.
- A czemu  mieje si  na twój widok?
- Pewnie dlatego,  e bardzo zabawny ze mnie facet. Nigdy tego nie zauwa

?

Wbi a we mnie swe gro ne spojrzenie, ale nie zostawi em jej najmniejszej szparki. To
by  jeden z tych nielicznych razów, kiedy uda o mi si  j  przechytrzy . Prawd  mówi c,
jestem z tego do  dumny.
- B

 ci  bardzo uwa nie  obserwowa , staruszku -ostrzeg a.

- Prosz  bardzo, Pol. By  mo e, je li zrobi  co  zabawnego, uda mi si  i na twojej twarzy
wywo

 u miech. - Potem poklepa em j  czule po policzku i odszed em, cicho

pogwizduj c.
Kilka tygodni pó niej opu cili my z Pol Wysp . Anrak przeprawi  nas na drug  stron
Morza Wiatrów. Wp yn li my do g boko wci tej zatoki, która znajdowa a si  tu  na
zachód
od jeziora Sendar. Przybili my do brzegu w miejscu, w którym dzi  wznosi si  miasto
Sendar. Jednak e wówczas nie by o tam  adnego miasta, tylko mroczny las, który
porasta  ca  pó nocn  Sendari  a  do czwartego tysi clecia.
- Ta okolica nie wygl da zbyt zach caj co - powiedzia  Anrak, gdy przygotowywali my
si  z Pol do zej cia na l d. - Na pewno nie chcesz, abym zawióz  was do Darine?
- Nie, tu jest dobrze, Anraku. Lepiej nie ryzykowa  bez potrzeby spotkania z
Przesmykiem Chereka.
- Wcale nie jest taki gro ny - tak przynajmniej mi mówiono.
- Mylisz si , Anraku - o wiadczy em mu z przekonaniem. - W

nie,  e jest gro ny.

Wielki Maelstrom w jego  rodku ca  flot

yka na  niadanie. Wol  pój  pieszo.

- Okr ty wojenne Chereka przep ywaj  tamt dy ca y czas, Belgaracie.
- To nie jest okr t wojenny Chereka, a ty nie jeste  dostatecznie szalony, aby by
Cherekiem. Pójdziemy pieszo.
Statek Anraka przybi  do brzegu i zeszli my na l d. Ciekawe, kiedy zaprzestano tak

ugo praktykowanego zwyczaju l dowania na pla y. Teraz okr ty zarzucaj  kotwic  w

pewnej odleg

ci od brzegu, a pasa erów na l d przewo

odzie. Zapewne to pomys

Tolnedran. Ich kapitanowie s  do  boja liwi.
Stoj c na piaszczystej pla y, obserwowali my z Pol, jak marynarze Anraka z trudem
spychali statek ponownie na wod . Gdy w ko cu im si  uda o, odp yn li kawa ek
wios uj c, postawili  agle i wyp yn li z zatoki.
- Co teraz, ojcze? - zapyta a Pol. Spojrza em na s

ce.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Mamy wczesne popo udnie - rzek em. - Rozbijemy obóz, a dalej wyruszmy wczesnym
rankiem.
- Jeste  pewny,  e znasz drog  do Darine?
- Oczywi cie. - Prawd  powiedziawszy, nigdy tam jeszcze nie by em, ale mia em ogólne
poj cie, gdzie to jest. Z biegiem
lat odkry em,  e najlepiej udawa , i  wiem, co robi  i dok d zmierzam. Oszcz dza to
wielu dyskusji.
Oddalili my si  nieco od pla y i na mi ej le nej polance rozbili my obóz. Chcia em
zabra  si  za gotowanie, ale Pol nawet nie chcia a o tym s ysze . Próbowa em chocia
udzieli  jej kilku rad na temat pichcenia na otwartym ogniu, ale ona szorstko kaza a mi
pilnowa  w asnego nosa i zabra a si  za to po swojemu. Musz  przyzna ,  e kolacja nie
okaza a si  wcale taka z a.
Przez nast pnych kilka dni w drowali my przez ten prastary las na pó nocny zachód.
Okolica by a nie zamieszkana, tote  nie dostrzeg em  adnych  cie ek. Kierowa em si  na
wyczucie, wybieraj c naj atwiejsz  drog . Wiele lat swego  ycia sp dzi em w lasach i
odkry em,  e to najlepszy sposób poruszania si  w nich. Oczywi cie wi za o si  to z
pewnym kr eniem, ale ostatecznie doprowadza o ci  tam, dok d zmierza

.

Jednak Polgarze to si  nie podoba o.
- Ile dzi  przeszli my? - zapyta a mnie pod wieczór drugiego dnia.
- Och, nie wiem - odpar em. - Pewnie z siedem, osiem lig.
- Mam na my li w linii prostej.
- W lesie nie chodzi si  po linii prostej, Pol. Drzewa przeszkadzaj .
- Mo na to zrobi  szybciej, ojcze.
- Spieszysz si ?
- Nie sprawia mi to szczególnej przyjemno ci, staruszku. - Popatrzy a z niesmakiem na
ogromne omsza e drzewa. - Tu jest wilgotno, brudno i s  robaki. Nie k pa am si  od
czterech dni.
- Nie musisz si  k pa , kiedy jeste  w lesie, Pol. Wiewiórkom nie przeszkadza twoja
brudna buzia.
- Chcesz si  k óci ?
- Co ci chodzi po g owie?
- Po co i , kiedy mo na frun

? Spojrza em na ni  zdumiony.

- Sk d o tym wiesz?
- Wujek Beldin robi to ca y czas. Zdaje si ,  e mia

 zamiar mnie uczy , ojcze. To chyba

doskona a okazja, aby nauczy  mnie, jak zmienia  posta  na bardziej u yteczn . Ty
oczywi cie mo esz zrobi , jak zechcesz, ale ja nie mam zamiaru przedziera  si  przez ten
mroczny las a  do Darine, aby  móg  podziwia  widoki. - Pol potrafi wyolbrzymi  ka dy
drobiazg. To jedna z jej wielkich wad.
Jednak e jej s owa nie by y pozbawione logiki. Przyjemnie w óczy  si  po lesie, ale
musia em jeszcze za atwi  inne sprawy, a zmiana postaci mog a by  bardzo pomocna.
Nie by em jednak pewny, czy jej zdolno ci ju  si  na tyle rozwin y, zatem pomys  ten
budzi  we mnie pewne w tpliwo ci.
- Spróbujemy - w ko cu podda em si . To by o  atwiejsze od sprzeczania si  z ni .
- Kiedy?
- Jutro rano.
- Czemu nie teraz?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Poniewa  ju  si

ciemnia. Nie chcia bym, aby  wpad a na jakie  drzewo i z ama a

sobie dziób.
- Jak sobie  yczysz, ojcze. - Naturalnie jej uleg y ton by  oszuka stwem. Wygra a, wi c
teraz mog a pozwoli  sobie na okazanie mi osierdzia.
Nast pnego ranka Pol by a na nogach, nim si  rozwidni o i wepchn a we mnie  niadanie
jeszcze przed wschodem s

ca.

- No to teraz zaczynajmy - powiedzia a. Naprawd  mia a ; ochot  spróbowa .
Przez pewien czas opisywa em jej ca  procedur , dok adnie omawiaj c wszystkie
szczegó y. Jej twarz tymczasem przybiera a wyraz coraz wi kszego zniecierpliwienia.
- Och, zaczynajmy ju , ojcze - ponagli a.
- W porz dku, Pol - podda em si . - Mam nadziej ,  e zdo asz wróci  do swojej postaci,
je li zmienisz si  w lataj cego królika.
Spojrza a nieco zaskoczona.
- Szczegó y, Polgaro - wyja ni em jej. - W tym wypadku naprawd  musisz zwraca
uwag  na szczegó y. Pióra nie s  wcale takie  atwe. Dobrze. Nie spiesz si . Rób to
powoli.
A ona oczywi cie zignorowa a mnie. Zmarszczy a brwi w wyrazie intensywnego
skupienia. Potem jej posta  zamigota a i rozmy a si  - i Pol przybra a posta

nie nobia ej sowy.

W jednej chwili do oczu nap yn y mi  zy i zdusi em szloch.
- Wró  do swej postaci!
Spojrza a na mnie troch  zaskoczona i wróci a do w asnej postaci.
- Nigdy wi cej tego nie rób! - rozkaza em.
- Co w tym z ego, ojcze?
- Ka da posta , tylko nie ta.
- A co z ego jest w tej? Wujek Beldin mówi ,  e mama zawsze j  przybiera a.
- No w

nie. Wybierz sobie inn  posta .

- Czy ty p aczesz, ojcze? - zapyta a z pewnym zdumieniem.
- Tak, p acz .
- Nie s dzi am,  e wiesz, jak to si  robi. - Dotkn a mojej twarzy niemal czule. - A mo e
by  jaki  inny rodzaj sowy?
- Zmie  si  nawet w pelikana, je li chcesz, tylko trzymaj si  z dala od tamtej postaci.
- A co powiesz na t ? - Przybra a posta  sowy czubatej. By a brunatnego koloru, a
stercz ce z g owy pióra tak zmienia y ten nasuwaj cy bolesne wspomnienia kszta t,  e
mog em to znie .
- W porz dku - powiedzia em - machnij skrzyd ami i zobacz, czy potrafisz oderwa  si
od ziemi.
Zahuka a na mnie.
- Nie rozumiem ci , Pol. Po prostu pomachaj skrzyd ami. Porozmawiamy o tym pó niej.
Dacie wiar ,  e uczyni a to idealnie ju  za pierwszym razem? Powinno to obudzi  moje
podejrzenia, ale nadal dusi em
w sobie szloch, wi c si  nad tym nie zastanawia em. Machn a kilka razy mi kkimi
skrzyd ami, bez wysi ku oderwa a si  od ziemi i kilkakrotnie okr

a polank . Potem

wyl dowa a na ga zi i dziobem zacz a wyg adza  sobie pióra.
Troch  trwa o, nim wróci em do równowagi. Potem podszed em do drzewa, na którym
siedzia a, i zadar em g ow  do góry, aby na ni  spojrze .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie próbuj teraz wraca  do w asnej postaci - poinstruowa em j . -W przeciwnym razie
spadniesz z drzewa.
Gapi a si  na mnie z góry swymi wielkimi, nie mrugaj cymi oczyma.
- Idziemy w tamtym kierunku. - Wskaza em na pó nocny wschód. - Ja nie zamieni  si  w
ptaka, poniewa  nie fruwam zbyt dobrze. Przybior  posta  wilka. Pewnie za tob  nad

,

ale nie gi  mi z oczu. Chcia bym by  w pobli u, gdyby co  posz o  le. Obserwuj s

ce.

Oko o po udnia powrócimy do w asnej postaci.
Ponownie na mnie zahuka a, w ten osobliwy sposób sów czubatych.
- Nie sprzeczaj si  ze mn , Polgaro - powiedzia em. - Zrobimy to na mój sposób. Nie
chc , aby  zrobi a sobie krzywd . - Potem, aby unikn  dalszych dyskusji, przybra em
posta  wilka.
Pocz tkowo jej przeloty by y krótkie. Przemieszcza a si  z drzewa na drzewo, pos usznie
trzymaj c si  tu  przede mn . Bez najmniejszego problemu za ni  nad

em. Jednak e

pó niej zacz a lata  coraz dalej i by em zmuszony biec susami. Nim nadesz o po udnie,
bieg em ju  co si  w  apach. W ko cu zatrzyma em si , unios em pysk i zawy em na ni .
Pol zawróci a, poszybowa a w dó  i usiad a na ziemi. Potem zamigota a i powróci a do

asnej postaci.

- Och, ale  to by o przyjemne! - wykrzykn a z zachwytem.

zyk  wierzbi  mnie, by wyg osi  d

sz  przemow . Porz dnie mi da a w ko  tego

przedpo udnia. Jednak e powstrzyma  mnie jej u miech. Polgara rzadko si  u miecha, ale
tym razem jej twarz po prostu promienia a, a bia y lok nad czo em ja nia  niczym  nieg w

cu. Dobry Bo e, ale  by a z niej pi kna dziewczyna.

- Musisz bardziej wykorzystywa  pióra w ogonie - powiedzia em tylko.
- Tak, ojcze - odpar a, nadal si  u miechaj c. - Co teraz?
- Troch  odpoczniemy - zdecydowa em. - Po zachodzie s

ca ruszymy dalej.

- W ciemno ciach?
- Jeste  sow , Pol. Noc to dla ciebie naturalny czas na fruwanie.
- A co z tob ?
- Noc czy dzie  - dla wilka nie ma ró nicy - odpar em, wzruszaj c ramionami.
- Musieli my zostawi  swoje zapasy - zauwa

a. - Co b dziemy je ?

- To ju  zale y od ciebie, Pol. Pewnie wszystko, co b dzie mia o nieszcz cie znale  si
na twej drodze.
- Chcesz powiedzie ,  e mam je  surowe mi so?
- To ty chcia

 by  sow , kochana. Wróble jedz  nasionka, ale sowy wol  myszy. Nie

radz  ci porywa  si  na dzika. Mog aby  go nie unie , ale to ju  twoja sprawa.
Pol odesz a na bok, mrucz c pod nosem przekle stwa.
Musz  przyzna ,  e mia a dobry pomys . Dotarcie do Darine na piechot  zaj oby dwa
tygodnie. A nam uda o si  tam dotrze  w trzy noce.

ce w

nie wschodzi o, gdy wyl dowali my na wzgórzu na po udnie od portowego

miasta. Wrócili my do w asnych postaci i pomaszerowali my do bram miasta. Darine,
podobnie jak niemal wszystkie miasta w owych czasach, by o zbudowane z drewna.
Miasto musi najpierw kilka razy sp on  do fundamentów, nim jego mieszka cy uznaj ,

e drewno nie jest najlepszym budulcem. Przeszli my przez nie strze on  bram . Za-

spanego przechodnia zapyta em, gdzie mog  znale  Hatturka, który wedle s ów Algara,
sprawowa  w adz  w Darine. Skierowa  mnie do du ego domu w pobli u brzegu, a potem
sta , gapi c si  z g upi  min  na Polgar . Zapewne posiadanie  adnych córek jest mi e, ale

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

nie ulega w tpliwo ci,  e  ci gaj  na siebie uwag .
- Musimy by  nieco ostro ni z Hatturkiem, Pol - powiedzia em, gdy w drowali my

otnist  ulic  w kierunku portu.

- Czemu?
- Algar mówi ,  e klany, które przeprowadzi y si  tutaj z równin, nie s  zbyt zadowolone
z podzia u Alorii i zdecydowanie nie przepadaj  za stepami. Przenie li si  tutaj, poniewa

sknili za drzewami. Dawni Alornowie  yli w lasach i  le si  czuli na otwartych

terenach. Algar nie powiedzia  tego wprost, ale podejrzewa em,  e Darine mo e by
siedzib  wyznawców Kultu Nied wiedzia, wi c lepiej zachowa  ostro no .
- A zatem ty poprowadzisz rozmowy, ojcze.
- Tak b dzie najlepiej. Tutejsi ludzie to Alornowie starej daty. B dzie mi potrzebna
wspó praca Hatturka, wi c musz  obchodzi  si  z nim bardzo ostro nie.
- Zatem zastrasz go, ojcze. Czy  nie to zwykle robisz?
- Tylko wtedy, gdy jestem w stanie upilnowa , aby robili, co im powiem. Gdy ju  raz
kogo  zastraszysz, d ugo nie mo esz odwróci  si  do niego plecami, a Darine nie jest na
tyle urocze, abym chcia  sp dzi  w nim nast pne dwadzie cia lat, upewniaj c si , czy
Hatturk wype nia moje polecenia.
- Wielu rzeczy ucz  si  w czasie tej podró y.
- Dobrze. Postaraj si  zbyt wiele nie zapomnie .
Dom Hatturka by  wielk  budowl  z bali. Wódz alornskiego klanu pod wieloma
wzgl dami przypomina króla. Otacza go zawsze liczna  wita dworskich urz dników i
jeszcze liczniejsza grupa stra y przybocznej. Przedstawi em si  dwóm uzbrojonym po

by Alornom pilnuj cym drzwi i niezw ocznie zostali my

wpuszczeni do  rodka. Zwykle s awa przysparza k opotów, ale czasami si  przydaje.
Hatturk by  krzepkim Alornem z posiwia  brod , wydatnym brzuchem i przekrwionymi
oczyma. Nie by  szczególnie uszcz liwiony zerwaniem z 

ka przed po udniem. Tak

jak si  spodziewa em, odziany by  w nied wiedzie skóry. Nigdy nie rozumia em, czemu
wyznawcy Kultu Nied wiedzia uznawali za w

ciwe przywdziewanie skór totemu

swego Boga.
- A zatem to ty jeste  Belgarathem - odezwa  si  zachrypni tym g osem. - My la em,  e
jeste  wi kszy.
- Mog  si  o to postara , je li dzi ki temu poczu by  si  lepiej.
Spojrza  na mnie odrobin  zaskoczony
- A dama? - zapyta , aby ukry  zmieszanie.
- Moja córka, Polgara Czarodziejka. - Zdaje si ,  e po raz pierwszy tak j  nazwano, ale
chcia em zaskarbi  sobie niepodzieln  uwag  Hatturka i lepiej, aby nie rozprasza a go
uroda Pol. Zaszczepienie w jego mózgu my li,  e Pol mo e go zmieni  w ropuch , by o
chyba najlepszym sposobem na wybicie mu g upot z g owy. Trzeba przyzna ,  e Pol
potrafi a si  znale . Nawet nie mrugn a okiem na m  niecodzienn  prezentacj .
Przekrwione oczy Hatturka przybra y b dny wyraz.
- To zaszczyt dla mego domu - powiedzia , sztywno si  k aniaj c. Odnios em wra enie,

e nie zwyk  k ania  si  komukolwiek. - Czym mog  wam s

?

- Algar powiedzia ,  e macie tu w Darine szale ca - rzek em. - Musimy go zobaczy .
- Ale  on nie jest wcale taki szalony, Belgaracie. Co jaki  czas zaczyna bredzi . To
starzec, a starcy zawsze s  troch  dziwni.
- Rzeczywi cie - przyzna a Pol.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Hatturk otworzy  szeroko oczy, gdy u wiadomi  sobie, co w

nie powiedzia .

- Nie mia em na my li ciebie, Belgaracie - usprawiedliwi  si  pospiesznie.
- W porz dku, Hatturku - wybaczy em mu. - Nie tak  atwo mnie obrazi . Opowiedz mi
nieco wi cej o tym dziwnym starcu.
- Za m odu by  odwa nym wojownikiem - prawdziwym postrachem w bitwie. Mo e to
jest wyja nienie. Ma do  zamo

 rodzin , wi c gdy zacz  si  dziwnie zachowywa ,

zbudowali mu dom na obrze ach miasta. Jego m odsza córka jest star  pann  - pewnie
dlatego,  e jest zezowata - i opiekuje si  nim.
- Biedna dziewczyna - mrukn a Pol. Potem westchn a teatralnie. - Zdaje si ,  e mnie to
te  czeka. Mój ojciec jest bardziej ni  dziwny i wcze niej czy pó niej b dzie potrzebowa
opiekunki.
- Wystarczy, Pol - uci em zdecydowanym tonem. - Je li masz chwil  czasu, Hatturku, to
z ch ci  zobaczyliby my tego starca.
- Oczywi cie - odpar  i wyprowadzi  nas na ulic . Rozmawiali my troch  po drodze do
wschodniego kra ca miasta. Na pomys  brukowania ulic Alornowie wpadli pó niej,
dlatego grz li my w b ocie. Wypyta em Hatturka do  ostro nie, a jego odpowiedzi
potwierdzi y moje podejrzenia. Ten cz owiek dusz  i cia em zaprzeda  si  Kultowi
Nied wiedzia i nie trzeba by o wiele, by sprowokowa  go do pe nej frazesów przemowy.
Fanatykom religijnym tak bardzo brakuje wyobra ni. Nie ma racjonalnego uzasadnienia
dla ich wierze , wi c ich wypowiedzi wyprane s  z logiki, nie skr powane takimi
drobiazgami jak prawda czy cho by prawdopodobie stwo.
- Czy skrybowie zapisuj  wszystko, co mówi ten szaleniec? - przerwa em mu.
- To tylko strata czasu i pieni dzy, Belgaracie - odpar  oboj tnym tonem. - Jeden z
kap anów Belara przejrza  zapiski skrybów i powiedzia , abym nie marnowa  na to czasu.
- Król Algar chyba zostawi  ci wyra ne rozkazy?
- Algar sam czasami wydaje si  pomylony. Kap an powiedzia ,  e dopóki mamy “Ksi
Alornów", niepotrzebny nam  aden be kot.
Oczywi cie kap an, który by  wyznawc  Kultu Nied wiedzia, nie t skni  za nowymi
proroctwami. Mog y kolidowa  z ich planem dzia ania. Zakl em w duchu.
Prorok z Darine i opiekuj ca si  nim córka mieszkali na wschodnim skraju miasta w
zadbanej chacie. By  bardzo starym,  ylastym m czyzn  o rzadkiej siwej brodzie i
du ych, gruz owatych r kach. Nazywa  si  Bormik, a jego córka - Lu-ana. Hatturk nie
przesadza  z jej opisem. Wygl da a tak, jakby przez wi kszo  czasu z uwag
wpatrywa a si  w koniuszek swego nosa. Alornowie to zabobonni ludzie i wszelkie

omno ci ich dra ni , tote  staropanie stwo Luany by o ca kiem zrozumia e.

- Jak si  dzi  czujesz, Bormiku? - zakrzykn  Hatturk. Czemu ludzie uwa aj ,  e powinni
krzycze , gdy rozmawiaj  z kim , kto ma nie po kolei w g owie?
- Chyba nie le - odpar  Bormik dychawicznym, starczym g osem. - Mam troch  k opotu
z r koma. - Wyci gn  swe nabrzmia e wielkie d onie.
- Za m odu zbyt cz sto  ama

 palce na g owach innych! -rykn  Hatturk. -To jest

Belgarath. Chce z tob  rozmawia .
Oczy Bormika momentalnie sta y si  szkliste.
- Patrzcie! - powiedzia  grzmi cym g osem. - Oto Prastary i Ukochana przybyli po
wskazówki.
- Znowu zaczyna - mrukn  Hatturk. - Ca a ta bezsensowna paplanina dzia a mi na
nerwy. Poczekam na Dworze - doda , po czym odwróci  si  gwa townie i wyszed .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Wys uchaj mnie, uczniu Aldura - ci gn  Bormik. Jego spojrzenie jakby by o utkwione
w mej twarzy, ale s dz ,  e mnie nie widzia . - Wys uchaj mych s ów, albowiem one s
prawd . Rozdwojenia nastanie kres, albowiem Dziecko  wiat a nadchodzi.
To w

nie chcia em us ysze . To by o potwierdzenie,  e Bormik by  g osem proroctwa i

wszystko, co w ci gu tych lat mówi , zawiera o wa ne informacje - a my to stracili my!
Kl em w duchu, a na my l zacz y mi przychodzi  wszystkie paskudne rzeczy, które
mog em zrobi  t pog owemu Hatturkowi. Spojrza em na Polgar , ale ona siedzia a w

cie pokoju i z zaci ciem rozmawia a z zezowat  córk  Bormika.

- A Wybór zostanie dokonany w  wi tym miejscu dzieci Boga-Smoka - ci gn  Bormik. -
Albowiem Bóg-Smok jest pomy

 i nie by  zamierzony. Jedynie Wybór mo e naprawi

d i z powrotem wszystko scali . W dniu, w którym Klejnot Aldura rozjarzy si

purpurowym ogniem, imi  Dziecka Mroku zostanie objawione. Strze cie dobrze syna
Dziecka  wiat a, albowiem ono brata mie  nie b dzie. I zdarzy si ,  e to, co kiedy  by o
jedno ci , a teraz jest rozdwojone, zjednoczy si  i po zjednoczeniu jednego z nich ju  nie

dzie.

Potem zm czony opu ci  g ow , jak gdyby wysi ek wyg oszenia proroctwa zupe nie
starca wyczerpa . Mog em spróbowa  go obudzi , ale wiedzia em,  e na nic by si  to nie
zda o. By  zbyt stary i s aby, aby mówi  dalej. Wsta em, wzi em koc ze stoj cej w
pobli u  awki i delikatnie okry em drzemi cego starca. Nie chcia em, aby przezi bi  si  i
umar , nim przeka e nam wszystko, co mia  do powiedzenia.
- Pol - zwróci em si  do córki.
- Za chwil , ojcze - odpar a, odp dzaj c mnie machni ciem r ki i dalej rozmawia a
przyciszonym g osem z zezowat  Luan . - A zatem zgoda? - zapyta a star  pann .
- B dzie, jak powiedzia

, lady Polgaro - odpar a podstarza a córka Bormika. - A teraz

ma a poprawka, je li nie masz nic przeciwko temu. - Wsta a, przesz a przez pokój i
utkwi a spojrzenie w lustrzanym odbiciu swej twarzy. - Gotowe! - powiedzia a tylko.
Odwróci a i rozejrza a si  po pokoju. Jej oczy patrzy y równie prosto jak ka dego z nas -
i by y to pi kne oczy.
O co tu chodzi o?
- W porz dku, ojcze - odezwa a si  niedba ym tonem Pol. -Teraz mo emy i  - doda a i
wysz a z pokoju.
- O co w tym wszystkim chodzi o? - zapyta em, otwieraj c przed ni  drzwi.
- Co  za co , ojcze - odpar a. - Mo esz to nazwa  uczciw  wymian .
- Oto i nasz problem - powiedzia em, wskazuj c na czekaj cego niecierpliwie Hatturka. -
Jest wyznawc  Kultu Nied wiedzia i nawet je li uda oby mi si  zmusi  go do
zapisywania be kotu Bormika, da by to najpierw kap anom do przeczytania.
Rewizjonizm jest esencj  religii, wi c trudno powiedzie , jakie  mieci do mnie dotr .
- Ju  si  tym zaj am, ojcze - o wiadczy a swym obra liwie wynios ym tonem. - Nie
nadwer

aj rozumu Hatturka próbami t umaczenia mu potrzeby dok adno ci. Luana

zajmie si  tym.
- Córka Bormika?
- Oczywi cie. W ko cu jest mu najbli sza. Od lat przys uchiwa a si  jego be kotowi i
doskonale wie, w jaki sposób spowodowa , aby powtórzy  to, co niegdy  mówi . Do
sprowokowania go wystarczy pojedyncze s owo. - Umilk a na chwil . - Och -
powiedzia a, jakby sobie co  przypomnia a - masz swoj  sakiewk . - Poda a mi znacznie

ejsz  sakiewk , któr  jakim  sposobem uda o si  jej wykra . - Da am jej pieni dze na

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

wynaj cie skrybów.
- I? - zapyta em, bior c sakiewk . - Co i?
- Co dosta a w zamian?
- Ale , ojcze - powiedzia a. - Przecie  j  widzia

.

- Masz na my li jej oczy?
- Oczywi cie. Tak jak powiedzia am, co  za co .
- Jest ju  za stara, aby mia o to jakie  znaczenie, Pol - zaprotestowa em. -Teraz ju  nie

apie m a.

- Mo e nie, ale przynajmniej b dzie mog a spojrze  sobie prosto w oczy w lustrze. -
Spojrza a na mnie pob

liwie. - Nigdy tego nie zrozumiesz, stary wilku. Wierz mi,

wiem, co robi . Co teraz?
- Mogliby my te  wpa  do Drasni. Zdaje si ,  e tutaj sko czyli my. - Wzruszy em
ramionami. - Jak wyprostowa

 jej oczy?

- Mi nie, stary wilku. Napi  jedne. Rozlu nij inne. To  atwe, je li jeste  uwa ny.
Szczegó y, ojcze, trzeba zwraca  uwag  na szczegó y. Czy  sam mi tego nie mówi

?

- Gdzie nauczy

 si  tyle o oczach? Polgara wzruszy a ramionami.

- Nie uczy am si . Po prostu przysz o mi to do g owy po drodze. Mamy zatem i  do
Drasni?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  DZIEWI TY

Noc sp dzili my w domu Hatturka. Nast pnego ranka udali my si  do portu, aby
po eglowa  do Kotu, le cego u uj cia rzeki Mrin.
- Pragn  ci podzi kowa , Hatturku - powiedzia em do wodza, gdy stali my na nabrze u.
- Ca a przyjemno  po mojej stronie, Belgaracie - odpar .
- Chcia bym ci udzieli  rady, je li zechcia by  jej wys ucha .
- Oczywi cie.
- Lepiej, aby  nie obnosi  si  ze swymi przekonaniami religijnymi. W przesz

ci Kult

Nied wiedzia narobi  wiele zamieszania w Alorii i królowie Alorii nie przepadaj  za nim.
Król Algar to cierpliwy cz owiek, ale nawet jego cierpliwo  ma swoje granice.
Wielokrotnie ju  zakazywano dzia alno ci tego kultu i mam wra enie,  e nied ugo znów
do tego dojdzie. Chyba nie chcia by  znale  si  po niew

ciwej stronie, gdy si  to

wydarzy. Algar potrafi dzia

 bardzo zdecydowanie, jak co  postanowi.

Hatturk spojrza  na mnie pos pnie. Próbowa em go ostrzec, ale zdaje si ,  e on wola  nie

ucha .

- Czy Dras wie,  e przybywamy, ojcze? - zapyta a Polgara, gdy wchodzili my na pok ad.
Skin em g ow .
- Rozmawia em wczoraj z kapitanem Chereka. W

nie

jest w drodze do Boktoru. P ynie na jednym z tych okr tów wojennych, wi c dotrze na

ugo przedtem, nim my przyb dziemy do Kotu.

- Mi o b dzie znowu spotka  Drasa. Nie jest tak bystry jak jego bracia, ale ma dobre
serce.
- Tak - przyzna em. - Zdaje si ,  e powinienem porozmawia  z nim po przybyciu do
Kotu. My

,  e ju  czas, aby si  o eni .

- Nie patrz na mnie, ojcze - powiedzia a  ci gaj c usta. -Lubi  Drasa, ale nie a  tak.
Obecnie Kotu jest jednym z g ównych portów morskich, w znacznej mierze dlatego,  e tu
ko czy si  Pó nocny Szlak Karawan. Jednak e wówczas, gdy odwiedzili my je z Pol,
handel z Nadrakami by  bardzo ograniczony, a samo Kotu by o zaledwie wiosk  z
kilkoma wysuni tymi nad zatok  nabrze ami. Dwa dni zaj a nam podró  z Darine przez
Zatok  Chereka do uj cia rzeki Mrin. Dras czeka  na nas. Stawi  si  w otoczeniu licznej

wity, ale jej cz onkowie nie przybyli po to, aby mnie zobaczy . Interesowa a ich

Polgara. Najwyra niej wie  o urodzie córki Prastarego Belgaratha rozesz a si  po
alornskich królestwach i m odzi Drasnianie przybyli z Boktoru, aby naocznie si  o tym
przekona .
Jestem pewny,  e si  nie rozczarowali.
Kiedy p yn li my na Wysp  Wiatrów na  lub Beldaran, dziewczynki mia y zaledwie po
szesna cie lat, a na dodatek nigdy nie by y poza Dolin . W czasie tamtej podró y bardzo
niepokoi em si  o Polgar . Teraz jednak by a starsza i potrafi a sama si  o siebie
zatroszczy , co ju  pokaza a, wi c mog em przygl da  si  zabiegom tych m odzie ców
spokojnie, a nawet 2 pewnym rozbawieniem. Pol bawi o ich zainteresowanie, ale nie by o
mowy o  adnym nieodpowiednim zachowaniu z jej strony.
Nasz statek przybi  do nabrze a pó nym popo udniem. Wynaj li my pokoje w nieco
podniszczonym zaje dzie. Nast pnego ranka mieli my wyruszy  w gór  rzeki do wioski
Braca, gdzie trzymano przykutego do pala Proroka z Mrin.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Rozmawia em z Drasem do pó nego wieczora, co da o Polgarze okazj  do z amania
kilku serc.
Dras rozpar  si  wygodnie w swym fotelu i spojrza  na mnie z przebieg ym b yskiem w
oku.
- Wiesz,  e Algar si

eni?

- Zabawne, nic o tym nie wspomnia  - odpar em. - Podró owa  z nami na Wysp  Rivy.
- Wiesz, jaki on jest - powiedzia , wzruszaj c ramionami Dras. - Zdaje si ,  e te
powinienem o tym pomy le .
- Mia em w

nie zamiar poruszy  ten temat - powiedzia em. - Zwykli ludzie mog  wedle

asnego uznania  eni  si  lub nie, ale na królach spoczywa pewna odpowiedzialno .

- Nie s dz , aby... - Zawiesi  wyczekuj co g os.
- Nie, Drasie - odpar em stanowczo. - Polgara nie wchodzi w gr . Zreszt  nie s dz , aby
mia  ochot  si  z ni

eni . Mo na powiedzie ,  e ma trudny charakter. Znajd  sobie

lepiej jak  mi  alornsk  dziewczyn . B dziesz szcz liwszy.
Dras westchn .
- Jednak ona jest taka pi kna.
- O tak, przyjacielu, ale na Pol czekaj  inne sprawy. Mo e nadejdzie czas,  e i ona
wyjdzie za m , ale to b dzie jej decyzja i  atwo jej nie podejmie. Jak daleko jest do
Braca?
- Dzie  drogi w gór  rzeki. Aby tam dotrze , musimy przeprawi  si  przez moczary. -
Poci gn  si  w zamy leniu za brod . - My limy o ich osuszeniu. Zyskaliby my dobre
ziemie pod upraw , gdyby uda o nam si  pozby  tej ca ej wody.
Wzruszy em ramionami.
- To twoje królestwo, ale osuszanie bagien mo e okaza  si  niez  harów . Mia
ostatnio jakie  wie ci od ojca?
- Jaki  miesi c temu. Jego nowa  ona znowu spodziewa si  dziecka. Maj  nadziej ,  e
tym razem to b dzie syn. Wed ug mnie moja przyrodnia siostra mog aby przej  tron po

mierci

ojca, ale Alornom nie bardzo podoba si  pomys  posiadania królowej. Wydaje im si  to
nienaturalne.
Nie macie poj cia, ile czasu zaj a mi zmiana tego podej cia. Porenn jest pewnie jedn  z
najbardziej uzdolnionych w adczy  w historii, ale w kraju Drasnianie nie traktuj  jej
powa nie.
Nast pnego ranka spa em do pó na i by o ju  prawie po udnie, gdy wyruszyli my w
drog .
Rzeka Mrin u swego uj cia p ynie do  leniwie, co pewnie jest przyczyn  powstania
zalewiska, zwanego tu 

awami Al-dura. Jest to rozleg y bagnisty teren le cy

pomi dzy rzekami Mrin i Aldur. W sumie jeden z najmniej atrakcyjnych obszarów na
pó nocy, je li chcecie zna  moj  opini . Jednak e ja nie lubi  bagnisk i st d pewnie tak
do tego podchodz . Moczary cuchn , a powietrze jest zawsze tak wilgotne,  e trudno mi

apa  oddech. No i oczywi cie pe no na nich robactwa, dla których cz owiek jest

ród em po ywienia. W czasie drogi w gór  rzeki pozostawa em w kabinie. Jednak e

Polgara spacerowa a po pok adzie w otoczeniu chmary zalotników. Wiem,  e dobrze si
bawi a, ale ja nie mia em zamiaru zaprasza  wszystkich komarów w promieniu dziesi ciu
mil do skosztowania mojej krwi, bez wzgl du na to, jak dobrze bym si  bawi .
O zachodzie s

ca kapitan kaza  rzuci  kotwic . Kana  by  dobrze oznakowany bojami,

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ale mimo wszystko nie by oby rozs dnie b ka  si  po moczarach w ciemno ciach. Zbyt

atwo mog am zab dzi .

Po kolacji siedzieli my z Drasem w kabinie. Wkrótce do czy a do nas Pol.
- Dras - zapyta a wchodz c - dlaczego twoi ludzie podczas Rozmowy ca y czas
gestykuluj ?
- To taki tajemny j zyk - odpar .
- Tajemny j zyk?
- Kupcy wpadli na ten pomys . Czasami w czasie dobijania targów trzeba porozumie  si
ze swoim wspólnikiem. Dlatego wynale li j zyk migowy. Pocz tkowo by  bardzo prosty,
ale teraz znacznie si  skomplikowa .
- Znasz go?
Dras wyci gn  jedn  ze swych ogromnych d oni.
- Z takimi palcami? Nie b

mieszna.

- Warto by go zna . Nie s dzisz, ojcze?
- Mamy inne sposoby porozumiewania si , Pol.
- By  mo e, jednak chcia abym si  nauczy  tego j zyka. Nie lubi , gdy ludzie szepcz  za
moimi plecami - nawet je li robi  to palcami. Masz mo e na statku kogo , kto jest w tym
bieg y, Drasie?
Dras wzruszy  ramionami.
- Sam nie przywi zuj  do tego wi kszej wagi. Mog  si  jednak rozpyla .
- B

 ci wdzi czna.

Nast pnego ranka pop yn li my dalej i ko o po udnia dotarli my do wioski Braca.
- Niezbyt urocze miejsce - zauwa

em, spogl daj c na wal ce si  chaty przycupni te na

otnistym brzegu.

- Tol Honeth to nie jest - przyzna . - Gdy dowiedzieli my si  o tym szale cu, chcia em go
zabra  do Boktoru, ale on tu si  urodzi  i wpada w sza , je li próbuje si  go st d ruszy .
Uznali my,  e lepiej zostawi  go w spokoju. Skrybom nie bardzo si  to podoba o, ale
dlatego tyle im p ac . S  tu po to, aby spisywa , co on mówi, a nie rozkoszowa  si
widokami.
- Jeste  pewny,  e dok adnie wszystko zapisuj ?
- Sk d mam wiedzie , Belgaracie? Nie potrafi  czyta . Wiesz o tym.
- Chcesz powiedzie ,  e nadal si  nie nauczy

?

- A po co mia bym sobie zawraca  tym g ow ? Od tego s  skrybowie. Je li jest co
wa nego, to mi to czytaj . Ci tutaj opracowali niez  metod . Przy szale cu jest ich
zawsze trzech.
Dwóch zapisuje, a trzeci s ucha. Kiedy szaleniec sko czy, porównuj  obie zapisane
wersje i ten, co s ucha , decyduje, która jest poprawna.
- Wydaje si  to nieco skomplikowane.
- Wyra nie da

 do zrozumienia, jak bardzo zale y ci na dok adno ci. Je li znasz

atwiejszy sposób, to mi powiedz. Rad b

 go us ysze .

Nasz statek przybi  do chwiejnego pomostu i marynarze go przycumowali. Zeszli my na
brzeg, aby obejrze  Proroka z Mrin.
Nie wiem, czy widzia em kogo  tak brudnego. Mia  na sobie strz py odzienia z lnianego

ótna, a w osy i brod  d ugie i zmierzwione. Na szyj  za

ono mu metalow  obr cz,

przykut  solidnym 

cuchem do grubego s upa stoj cego przed bud  szale ca - przykro

mi, ale to jedyne s owo, jakiego mog  u

 na opisanie niskiego sza asu, w którym

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

najwyra niej sypia . Siedzia  skulony na ziemi przy s upie, wydawa  zwierz ce odg osy i
rytmicznie szarpa

cuch, którym by  przykuty. Oczy mia  ukryte pod krzaczastymi

brwiami i nie by o w nich  ladu inteligencji czy cho by cz owiecze stwa.
- Czy naprawd  trzeba go tak przykuwa ? - zapyta a Drasa Polgara.
Dras potwierdzi  skinieniem g owy.
- Miewa napady z ego nastroju - odpar . - Cz sto zdarza o mu si  ucieka  na moczary.
Nie by o go przez tydzie , dwa, potem przyczo giwa  si  z powrotem. Kiedy
dowiedzieli my si , kim jest, postanowili my przyku  go dla jego w asnego
bezpiecze stwa. Na moczarach pe no jest topieli i ruchomych piasków. Ten biedny
szaleniec nie ma tyle rozumu, aby ich unika . A nie móg by recytowa  proroctw z g bi
bagna. Pol spojrza a na nisk  bud .
- Czy musicie jednak traktowa  go jak zwierz ?
- Polgaro, on jest zwierz ciem. Przebywa w tej budzie, bo l tego chce. Wpada w histeri ,
je li zabierze si  go do domu.
- Mówi

,  e tu si  urodzi  - zauwa

em. Dras skin  g ow .

- Oko o trzydziestu, czterdziestu lat temu. Przed wypraw  do Mallorei ziemie te nale

y

do królestwa ojca. Wioska stoi tu od jakich  siedemdziesi ciu lat. Wi kszo
mieszka ców jest rybakami.
Podszed em do trzech skrybów pe ni cych wart  pod kar owat  wierzb  i przedstawi em
si .
- Czy ostatnio co  mówi ? - zapyta em.
- Od tygodnia nic - odpar  jeden z nich. - Podejrzewam,  e ma na to wp yw ksi

yc. W

czasie pe ni zawsze mówi, cho  robi to i kiedy indziej.
- Sadz ,  e mo na by znale  na to jakie  wyt umaczenie. Czy nie ma sposobu, aby go
troch  oczy ci ?
Skryba pokr ci  g ow .
- Próbowali my oblewa  go wod , ale on zaraz ponownie tarza  si  w b ocie. My

,  e

lubi by  brudny.
- Daj mi natychmiast zna , gdy zacznie znowu mówi . Musz  go us ysze .
- Nie s dz , aby  wiele zrozumia  z tego, co on mówi, Belgaracie - odezwa  si  inny ze
skrybów.
- Na to przyjdzie czas pó niej. Mam wra enie,  e wiele godzin sp dz  na studiowaniu
jego s ów. Czy kiedykolwiek mówi  o zwyk ych rzeczach? Pogodzie lub g odzie?
- Nie - odpar  pierwszy skryba. - Naszym zdaniem, on nie potrafi zwyczajnie mówi  - tak
te  twierdz  mieszka cy wioski. Jakie  dziesi  lat temu zaczai. To u atwia nam prac .
Nie musimy przekopywa  si  przez zwyk e rozmowy. Wszystko, co powie, jest wa ne.
Tej nocy zostali my na pok adzie statku Drasa. Potrzebna nam by a wspó praca
wie niaków i nie chcia em ich zra

 rekwirowaniem domów na czas naszego pobytu w

Braca.
Nast pnego dnia, oko o po udnia, na nabrze e przyszed  jeden ze skrybów.
- Belgaracie - zawo

 do mnie. - Lepiej b dzie, je li przyjdziesz. Zacz  mówi .

Jeden z m odzie ców uczy  w

nie Pol owego sekretnego j zyka i nie wygl da  na

zbytnio ucieszonego, gdy przerwa a lekcj , aby towarzyszy  mi i Drasowi.
Szaleniec znowu kuli  si  na ziemi przy s upie i nadal szarpa

cuch. Nie my

, aby

chcia  si  uwolni . Brz k 

cucha zdawa  si  go uspokaja . W ko cu, nie licz c

drewnianej misy, w której dawali mu jad o, ten 

cuch by  jego jedyn  w asno ci .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Nale

 do niego, wi c pewnie mia  prawo si  nim bawi . Gdy si  zbli yli my, starzec

wydawa  zwierz ce odg osy.
- Przerwa ? - zapyta em skryb , który po nas przyszed .
- Zacznie znowu - zapewni  mnie. - Cz sto przerywa, j czy i chrz ka. Potem znowu
zaczyna mówi . Gdy ju  zacznie, robi to zwykle przez ca y dzie . Przerywa po zachodzie

ca.

Wtem szaleniec pu ci

cuch i spojrza  mi prosto w oczy. Jego spojrzenie by o czujne i

bardzo przenikliwe.
- S uchaj! - powiedzia  do mnie grzmi cym, dudni cym g osem, który brzmia  niemal tak
samo jak g os Bormika. -Dziecku  wiat a powinien towarzyszy  w tej wyprawie
Nied wied , Przewodnik i Cz owiek o Dwóch  yciach. Wy, takowo , Prastary i
Ukochana, winni cie by  u jego boku. W adca Koni tak e winien z tob  i  i  lepiec i
Królowa  wiata. Inni równie  si  przy cz  - Rycerz Obro ca i  ucznik, i  owczyni, i
Matka l Wymar ej Rasy, i Kobieta, która Czuwa, a któr  zna

 wcze niej.

Przerwa  i znowu zacz  j cze ,  lini  si  i szarpa

cuch.

- Wystarczy - powiedzia em do Drasa. - Tyle chcia em wiedzie . Jest prawdziwy.
- Jak potrafisz to stwierdzi  tak szybko?
- Poniewa  mówi  o Dziecku  wiat a, Drasie. Tak jak Bormik. Przeka  me s owa ojcu i
braciom. Oto klucz do rozpoznania proroków. Je li kto  wspomni o Dziecku  wiat a,
wy lij do niego skrybów, poniewa  jego s owa b

 wa ne.

- Jak to odkry

?

- Sp dzi em troch  czasu z Konieczno ci  w czasie drogi do Mallorei, pami tasz? Ci gle
mówi a o Dziecku  wiat a. - Potem przypomnia em sobie co  jeszcze. - By  mo e jestem
troch  przewra liwiony i nic takiego nie wydarzy si  w naszej cz ci  wiata, ale mo emy
tak e natkn  si  na kogo , kto mówi o Dziecku Mroku. Niech ludzie zapisz  równie  te

owa.

- A czym si  ró ni ?
- Ten, który mówi o Dziecku  wiat a, przekazuje instrukcje nam. Ten, który wspomina o
Dziecku Mroku, mówi Torakowi, co ma robi . Przyda oby si  pods ucha  kilka z tych
wiadomo ci.
- Zostaniesz tu i b dziesz s ucha ?
- Nie ma takiej potrzeby. Zaspokoi em ju  swoj  ciekawo . Niech twoi skrybowie
sporz dz  kopie wszystkiego, co do tej pory zapisali, i przy lij mi je do Doliny.
- Dopilnuj  tego. Chcesz teraz wróci  do Kotu?
- Nie, chyba nie. Zobacz, czy nie da si  tu znale  kogo  z  odzi , kto zna drog  przez
moczary. Ruszamy z Pol do Algarii, a stamt d do domu. Nie ma sensu wraca  t  sam
drog .
- Czy mam zrobi  co  jeszcze?
- Wracaj do Boktoru i o

 si . Potrzebujesz syna, aby przekaza  mu koron .

- Nie mam korony, Belgaracie.
- To sobie zrób. Korona sama w sobie w zasadzie nic nie znaczy, ale ludzie lubi
widoczne symbole.
Polgara spogl da a na mnie chmurnie.
- O co chodzi? - zapyta em.
- Moczary, ojcze? Masz zamiar przeprawi  si  ze mn  przez moczary?
- Potraktuj to jako pouczaj ce do wiadczenie, Pol. Chod my po nasze rzeczy. Chc

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

wróci  do Doliny.
- Sk d ten po piech?
- Powiedzmy,  e t skni  za domem.
Spojrza a na mnie pob

liwie.

ciciel  odzi nazywa  si  Gannik, by  gadatliwy i dobroduszny.  ód  by a d uga i

ska - bardziej podobna do czó na. Od czasu do czasu korzysta  z wiose , ale g ównie

odpycha  si  dr giem. Nie bardzo mi si  podoba o,  e kto  sta  w w skiej  odzi, ale
Gannik chyba wiedzia , co robi, dlatego si  nie wtr ca em.
Chcia em wróci  do Doliny, ale g ównym powodem, dla którego tak nagle opu ci em
Braca, by a ch  zabrania Pol od tego m odziana, który uczy  j  sekretnego j zyka.
Mog em zachowywa  spokój, dopóki zalotnicy kr cili si  wokó  niej gromadnie, ale
widok Pol siedz cej na uboczu z jednym z m odzie ców denerwowa  mnie. Pol by a
wyj tkowo rozs dna, ale...
Z pewno ci  rozumiecie, do czego zmierzam. Duma em nad tym, gdy Gannik przepycha
nasz

ód  przez moczary na po udnie. Polgara mia a ju  osiemna cie lat i zdecydowanie

nadszed  czas, abym przeprowadzi  z ni  t  rozmow . Obie z Beldaran wychowywa y si
bez matki, wi c nie mia y wokó  siebie nikogo, kto wyja ni by im pewne sprawy.
Beldaran z pewno ci  wiedzia a o nich, ale nie by em pewny, czy Pol równie . Wnuki s
bardzo mi e, ale ich nieoczekiwane i pojawienie si  mo e by  nieco k opotliwe.
Na moczarach granica pomi dzy Drasni  i Algari  nie by a zbyt  ci le okre lona.
Drasnianie nazywali te rozleg e mokrad a Bagnami Mri skimi, a dla Algarów by y to

awy Aldura. Jednak e w obu przypadkach chodzi o o to samo bagnisko. Byli my

oko o trzech dni drogi na po udnie od Braca, gdy Pol zauwa

a wodne stworzenia, które

yj  w takich miejscach.

- To wydra czy bóbr? - zapyta a Gannika, gdy ma y kr

y  eb wynurzy  si  z wody przed

nami.
- To b otniaki - odpar . - S  podobne do wydr, ale nieco wi ksze. Weso e urwisy.
Niektórzy  api  je dla futra, ale ja uwa am,  e nie powinno si  tego robi . Z jakiego
powodu nie wydaje mi si  to w

ciwe. Lubi  przygl da  si  ich zabawom.

otniak mia  bardzo du e oczy i przygl da  nam si  z zaciekawieniem, gdy Gannik

przepycha  nasz

ód  przez du y staw. Stworzenie, które zdawa o si  tam mieszka ,

wyda o be kotliwy d wi k. Zabrzmia o to prawie tak, jakby b otniak nas beszta .
Gannik si  roze mia .
- P oszymy mu ryby - powiedzia  - i oznajmia nam to. Czasami wydaje si ,  e potrafi
mówi .
Vordai, wied ma z mokrade , dosz a do tego samego wniosku jaki  czas pó niej i
zmusi a mnie, bym co  zrobi  w tej sprawie.
W ko cu dotarli my do tej cz ci mokrade , która zasilana by a kana ami z uj cia Rzeki
Aldura, i Gannik przewióz  nas na wy ej po

one tereny, znajduj ce si  na wschodzie

mokrade . Podzi kowali my mu i zeszli my na brzeg.
Dobrze by o ponownie mie  sta y grunt pod nogami.
- Zmienimy znowu posta ? - zapyta a Pol.
- Za chwil . Musimy najpierw o czym  porozmawia .
- O czym?
- Dorastasz, Pol.
- Zdaje si ,  e masz racj .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Pozwolisz mi mówi ? S  pewne sprawy, o których powinna  wiedzie .
- Jakie?
W tym miejscu zacz em si  pl ta . Pol sta a z wyrazem znudzenia na twarzy,
pozwalaj c mi pogr

 si  coraz g biej. Potrafi by  bardzo okrutna. W ko cu

przerwa em. Mia a troch  za bardzo nieobecny wyraz twarzy.
- Ty ju  o tym wszystkim wiesz, prawda? - oskar

em j .

- O czym, ojcze?
- Przesta . Wiesz, sk d bior  si  dzieci. Czemu pozwoli

, by my oboje znale li si  w

niezr cznej sytuacji?
- Chcesz powiedzie ,  e nie l gn  si  w kapu cie? - Wyci gn a d

 i poklepa a mnie po

policzku. -Wiem o tym wszystko, ojcze. Pomaga am Beldaran przy porodzie, pami tasz?
Akuszerki wyja ni y mi, co trzeba. Musz  przyzna ,  e obudzi y moj  ciekawo .
- Tylko nie b

 za ciekawa, Pol. Trzeba dope ni  pewnych zwyczajowych formalno ci,

nim si  zacznie zbiera  do wiadczenia.
- Czy by? Czy dope nia

 tych wszystkich formalno ci w Mar Amon - za ka dym

razem?
Zakl em pod nosem i przybra em posta  wilka. Wilk przynajmniej nie potrafi si
rumieni , a mnie, w miar  jak grz

em coraz bardziej, twarz robi a si  coraz

czerwie sza.
Polgara wybuchn a  miechem, który tak rzadko u niej s ysza em, i skry a si  pod
postaci  czubatej sowy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  DZIESI TY

Beldin wróci  z Mallorei, gdy my dotarli my do Doliny. By em nieco zaskoczony,  e
wróci  tak szybko. Zwykle przepada  na kilka stuleci, gdy si  tam wybiera . Nast pnego
ranka, jak zwykle mi o usposobiony do  wiata, wdrapa  si  po schodach do mej wie y.
- Gdzie cie si  podziewali? - warkn  na nas.
- B

 mi y, wujku - odpar a spokojnie Pol. - Musieli my zaj  si  pewnymi sprawami.

- Wcze nie wróci

 - powiedzia em. - Czy by zasz a jaka  nag a potrzeba?

- Nie sil si  na b yskotliwo , Belgaracie. Nie masz do tego daru. Angarakowie w
Mallorei drepcz  w kó ko. Nic si  nie wydarzy, dopóki Torak nie powróci z odosobnienia
w Ashabie. -Nagle u miechn  si . - Zedar jest tam z nim i to doprowadza do szale stwa
tego zawszonego Urvona.
- Tak?
- Urvon jest urodzonym podlizuchem i nie mo e znie  tego,  e Zedar jest bli ej Toraka
ni  on. A co gorsza, nie mo e ruszy  do Ashaby, by broni  swych interesów, poniewa
boi si  opu ci  Mai Yaska.
- Czego si  boi?
- Mnie. Zdaje si ,  e po nocach  ni o haku, który mu pokaza em.
- Nadal? To by o ponad pi set lat temu, Beldinie.
- Wida  zostawi o trwa y  lad. Dzi ki temu przynajmniej jeden ucze  Toraka jest
unieruchomiony. Co na  niadanie, Pol?
Spojrza a na niego przeci gle.
- Zdaje si ,  e troch  uty

 - zauwa

, mierz c j  bezczelnie oczyma. - Powinna  si

pilnowa . Zaczynasz si  robi  t usta.
Oczy Pol zw zi y si  niebezpiecznie.
- Nie ku  losu, wujku - ostrzeg a go.
- Lepiej na ni  uwa aj, Beldinie - poradzi em mu. - Rozpocz a nauk  i jest bardzo
poj tna.
- Spodziewa em si  tego. Gdzie cie si  podziewali? Bli niacy powiedzieli,  e byli cie na
Wyspie.
- Riva ski tron ma teraz dziedzica - oznajmi em. - Nazywa si  Daran i zapowiada si
obiecuj co. Klejnot Mistrza bardzo si  ucieszy  ze spotkania z nim.
- Mo e wpadn  tam i rzuc  na niego okiem - powiedzia  w zadumie Beldin. - Co prawda,
nie jestem z nim spokrewniony tak jak ty, ale Beldaran jest mi bardzo bliska. Czemu
powrót zaj  wam tak du o czasu?
- Zahaczyli my z Pol o Darine, a potem wpadli my do Dra-sni. Chcia em rzuci  okiem na
tych dwóch proroków. Ich autentyczno  nie budzi w tpliwo ci.
- Dobrze. Torak ma troch  k opotów ze swoim proroctwem.
- Jakiego rodzaju?
- Nie podoba mu si , co mówi. Kiedy wyszed  z transu, i przeczyta , co zapisali
skrybowie Urvona, to pewnie ze z

ci star  kilka gór z powierzchni ziemi. Zdaje si ,  e

Proroctwo Ashabi skie obra a go.
- To pocieszaj ce. Czy mogliby my jakim  sposobem dosta  kopi ?
- Nie bardzo. Torak zdecydowanie nie  yczy sobie, aby rozpowszechniano ów dokument.
Urvon mia  kopi , ale Torak, mimo  e by  w Ashabie, i tak j  spali . - Podrapa  si  po

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

brodzie. - Zedar jest w Ashabie. Obaj znamy go na tyle dobrze, by wiedzie ,  e na pewno
ma swoj  kopi . Je li Torak kiedykolwiek pozwoli mu odej , to pewnie j  zabierze.
Podejrzewam,  e to jedyna kopia, która nie znajduje si  pod bezpo redni  kontrol
Jednookiego. Którego  dnia dopadn  Zedara i wydr  j  jego  cierwu. - Spojrza  na mnie
spod oka. - Czemu go nie zabi

, gdy mia

 okazj ?

- Powiedziano mi, abym tego nie robi . My

,  e b dzie lepiej, je li ty równie

powstrzymasz swe mordercze zap dy. B dziemy go jeszcze pó niej potrzebowa .
- Nic konkretniejszego nie powiesz? Pokr ci em g ow .
- To wszystko, co wiem. Beldin chrz kn .
- By  mo e móg bym zdoby  kopi  Ewangelii Mallorea skiej, je li uda mi si  dosta  i
wróci  z Kell w jednym kawa ku.
- Co to za Ewangelia Mallorea ska? - zapyta a Pol.
- Kolejny zbiór proroctw - odpar . - Cho  bardzo niejasnych. Spisali je Dalowie, a oni s
ca kowicie neutralni. A tak przy okazji, Belgaracie, Ctuchik si  przeniós .
- Tak, s ysza em o tym. Jest teraz w miejscu zwanym Rak Cthol.
Beldin potwierdzi  skinieniem g owy.
- Przelatywa em tamt dy w drodze powrotnej. To niezbyt przyjemne miejsce. Zbudowa
miasto na szczycie skalnej iglicy stercz cej po rodku pustyni. Zebra em troch  plotek.
Najwyra niej ta epidemia proroków jest bardzo rozpowszechniona. Zapadli na ni
równie  niektórzy Grolimowie Ctuchika. Trzyma ich w Rak Cthol pod nadzorem
skrybów. W tpi , aby ich proroctwa by y tak dok adne jak Toraka, ale mo e warto
po wi ci  troch  czasu i dosta  je w r ce. Zostawiam to jednak do twojego uznania.
My

,  e lepiej, abym sam trzyma  si  z dala od Ctuchika. Kilka razy musn em jego

umys  i pewnie wyczu by moje nadej cie z odleg

ci stu lig. A nam trzeba informacji,

nie r koczynów.
- Murgowie si  przemieszczaj  - oznajmi a Pol. - Przesuwaj  si  na po udnie kontynentu,
a po drodze gn bi  zachodnich Dalów.
- Mam wielki szacunek dla umys owych przymiotów Dalów - odpar  - ale odwag  to oni
nie grzesz .
- S dz ,  e to wszystko to podst p - powiedzia em. - W ko cu bez wi kszych trudno ci
trzymaj  Grolimów Urrona z dala od Kell. - Usiad em, opieraj c si  wygodniej. - Chyba
odwiedz  Rak Cthol i z

 wizyt  Ctuchikowi - rzek em z zadum . -Jest nowy w tej

cz ci  wiata, wi c kto  powinien go tu powita  - a przynajmniej zobaczy , jak wygl da,
gdy nie jest go czym.
- I cie po dobros siedzku - powiedzia  Beldin z diabolicznym u miechem.
- Wracasz do Mallorei?
- Na razie nie. Najpierw chc  obejrze  twego wnuka.
- A popilnowa by  Polgary podczas mojej nieobecno ci?
- Niepotrzebny mi opiekun, ojcze.
- W

nie,  e potrzebny - nie zgodzi em si . - Znajdujesz si  na niebezpiecznym etapie

edukacji. Zdaje ci si ,  e wiesz wi cej ni  jest faktycznie. Nie chc , aby  zacz a
eksperymentowa  bez nadzoru.
- B

 jej pilnowa  - obieca  Beldin i spojrza  na ni . - Czy by  zupe nie zapomnia a o

niadaniu, Pol? To,  e ty postanowi

 uwa

 na swoj  wag , nie znaczy,  e my te

mamy po ci .
Jeszcze tego samego ranka ruszy em z Doliny na pó nocny wschód i gdy tylko dotar em

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

na równiny Algara, zmieni em posta . Nie lubi em chodzi  po Dolinie jako wilk. Jelenie i
króli-i mog yby si  sp oszy . S  prawie oswojone, a niegrzecznie straszy  s siadów.
Przep yn em Rzek  Aldura i nast pnego ranka dotar em |do Wschodniego Sza ca. Jaki
czas szed em wzd

 niego w pewnym oddaleniu, póki nie dotar em do jednego z tych

wozów, o których mówi  nam Algar na Wyspie Rivy. Wschodni Szaniec powsta , gdy

Mistrz i Belar byli zmuszeni zamkn  ocean, który stworzy  Torak po roz upaniu  wiata.
Z p kni cia w ziemi wyrós  górski 

cuch, czego rezultatem by o imponuj ce, wysokie

na mil  urwisko, które tworzy o naturaln  granic  pomi dzy Algari  i Mishrak ac Thull.
Po zastanowieniu postanowi em ze wspinaczk  zaczeka  do zmroku. Algar mówi ,  e
Murgowie czasami schodz  w wozami po konie, a nie chcia em, aby Ctuchik dowiedzia
si ,  e nadchodz . Zedar wiedzia ,  e moj  ulubion  postaci  jest wilk. Nie by em pewny,
czy nie podzieli  si  t  wiedz  z innymi uczniami. Odszed em jak  mil  wzd

 urwiska

i przywarowa em w wysokiej trawie.
Okaza o si ,  e podj em m dr  decyzj . Oko o po udnia us ysza em je

ców, uwa nie

wybieraj cych drog  po ród skalnego rumowiska u podnó a sza ca. Nadstawi em uszu i
pozosta em w ukryciu.
- Mam nadziej ,  e wiesz, co robisz, Rashagu - us ysza em, jak powiedzia  jeden z nich. -

ysza em, co Lud Koni robi z tymi, którzy próbuj  ukra  ich zwierz ta.

- Musieliby nas najpierw z apa , Aggo.
Bardzo powoli unios em g ow . Wiatr by  nieco porywisty, ale by em pewny,  e ich
konie nie zwietrz  mego zapachu. Zacz em z uwag  wpatrywa  si  tam, sk d dobiega y

osy. Wtem ich spostrzeg em. By o tylko dwóch. Mieli na sobie kolczugi i sto kowate

he my, a u pasa miecze. Murgowie nie nale  do zbyt urodziwych ludzi, a fakt,  e znacz
swe twarze w czasie ceremonii wkraczania w wiek m ski, nie przydawa  im urody. Ci
dwaj byli do  typowymi przedstawicielami swej rasy. Mieli szerokie bary; trudno nie
wyrobi  sobie musku ów, ca e  ycie  wicz c szermierk . Jednak e, nie licz c owych
pot

nych ramion, byli do  szczupli. Mieli  niad  skór , wystaj ce ko ci policzkowe i

skie, sko ne oczy.

Natychmiast zrozumia em, dlaczego Murgowie ryzykowali zej cie tymi stromymi

wozami z urwiska. Konie, których dosiadali, nie by y zbyt dobre.

- Widzia em du e stado ze szczytu urwiska - powiedzia  Rashag do swego towarzysza.
- Koni czy krów? - zapyta  Agga.
- Trudno powiedzie . Urwisko jest bardzo wysokie, a zwierz ta kry a wysoka trawa.
- Nie zszed em tym w wozem po to,  eby kra  krowy, Rashagu. Je li zechc  krow , to
wezm  j  sobie od Thullów. Ci nie denerwuj  si  tak jak Lud Koni. Czego chcia  ten
Grolim, z którym rozmawia

?

- A czegó  by innego? Szuka  kogo  do zar ni cia. O tarz wysycha i trzeba mu  wie ej
krwi.
- On nie bardzo przypomina  Grolima Thullów.
- Bo nim nie by . Jest Grolimem z po udnia, z Rak Cthol. Ctuchik rozmie ci  ich wzd
ca ego szczytu urwiska. Nie chce  adnych niespodzianek, a Lud Koni wie o tych

wozach.

- Alornowie. - Agga splun . - Nie cierpi  ich.
- Oni te  za tob  nie przepadaj . Grolim kaza  mi rozg osi , by my wszyscy trzymali si
z dala od Pustkowia Murgów.
- A kto bym tam chcia  i ? Nic tam nie ma poza czarnym piachem i tym cuchn cym

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

jeziorem.
- Jestem pewny,  e Ctuchik ma swoje powody. Nie zdradzi  mi ich jednak. Prawd
mówi c, nigdy nawet nie widzia em cz owieka.
- A ja tak - powiedzia , wzdrygaj c si , Agga. - Musia em zanie  wiadomo  do Rak
Cthol od mojego genera a i Ctuchik mnie przepytywa . Przypomina  cz owieka, który od
tygodni ju  nie 

.

- Jakie jest Rak Cthol?
- To nie miejsce, które chcia by  odwiedzi .
Odeszli ju  niemal poza zasi g mego s uchu i postanowi em nie i  za nimi. Byli
najwyra niej do  niskiej rangi, wi c ich rozmowa prawdopodobnie nie dostarczy

adnych po ytecznych informacji. Po

em  eb na  apach i ponownie zasn em.

Zobaczy em ich jednak jeszcze raz. Zaczyna o si  ju

ciemnia . Wsta em, wygi em

grzbiet, przeci gn em si  i ziewn em.
Wtem us ysza em galopuj ce w moim kierunku konie. Ponownie przyczai em si  w
trawie. Rashag i Agga wracali i nie mieli z sob  algarskich koni. Jedyne konie Algarów,
które zobaczy em, mia y w

cicieli na swych grzbietach i p dzi y za dwoma

uciekaj cymi Murgami. Konie Algarów by y - i nadal s  - o wiele lepsze ni  konie
Murgów, tote  wynik po cigu  atwo by o przewidzie . Rashag i Agga nie wrócili do
Cthol Murgos.
Poczeka em, a  Algarowie wrócili do swego stada, po czym pobieg em do w wozu i
ruszy em w gór . Droga mog a by  trudna dla konia, ale wilki maj  pazury, wi c przed

witem uda o mi si  dotrze  na szczyt. Pow szy em, upewniaj c si ,  e nikogo nie by o

w pobli u, a potem ruszy em na po udniowy wschód, w kierunku twierdzy Ctuchika
wznosz cej si  na  rodku Pustkowia Murgów.
Góry po udniowego Mishrak ac Thull i pó nocnego Cthol Murgos s  wyj tkowo ja owe,
trudno tam o jak kolwiek ro linno  mog

 zapewni  os on , zatem w drowa em

ównie noc . Wilki dobrze widz  w ciemno ci, ale g ównie nos i uszy ostrzega y mnie,

gdy w pobli u znajdowali si  ludzie. Te suche pustkowia nie bardzo nadawa y si  na
tereny  owieckie, tote  wilk móg  zwróci  uwag . Thullów zbytnio si  nie obawia em. S
bardzo ma o spostrzegawczy, to po pierwsze, a poza tym pal  w nocy ogromne ogniska -
nie z powodu szczególnego ch odu o tej porze roku. Ogniska pal  g ównie dlatego,  e
boj  si  ciemno ci. Skoro ju  o tym mówimy, to niewiele jest rzeczy na  wiecie, których
Thullowie by si  nie bali.
Po przekroczeniu granicy z Cthol Murgos zrobi em si  jednak ostro niejszy. Murgowie

 przeciwie stwem Thullów. Oni wr cz obnosz  si  z tym,  e niczego si  nie boj  -

nawet tego, czego powinni si  ba .
W tych górach by o jednak bardzo niewielu ludzi - zarówno Thullów, jak i Murgów. Co
jaki  czas widywa em placówki Murgów, ale bez najmniejszych problemów je omija em.
Dotarcie do Pustkowi Murgów trwa o d

ej, ni  gdybym w drowa  przez przyjazne

terytorium, gdy  musia em cz sto kry  si  i skrada . By em przekonany,  e zwyk y
Murgo nie zwróci by na mnie wi kszej uwagi, poniewa  Murgów interesuj  ludzie, nie
zwierz ta. Wilki nie s  jednak zbyt cz ste na tych obszarach, wi c Murgo, który by mnie
zobaczy , móg by o tym wspomnie  napotkanemu Grolimowi. Czasami najzwyklejsza
wzmianka mo e obudzi  czujno  Grolima. A ja nie chcia em, aby mi kto  popsu
niespodziank , któr  szykowa em Ctuchikowi.
Zszed em z gór na tereny barwnie nazywane Pustkowiami Murgów. Pewne dowody

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

wiadczy y o tym,  e kiedy  by o tu du e jezioro czy nawet morze wewn trzne.

Przypomina em sobie,  e nim Torak roz upa

wiat, na zachód od Karnath, angarac-kiego

miasta, znajdowa  si  du y zbiornik wody. Ta pokryta czarnym piaskiem pustynia kiedy
najwyra niej musia a znajdowa  si  pod wod . Piasek znaczy y szkielety ogromnych
stworze  wodnych, ale jedyn  pozosta

ci  po prastarym morzu by  cuchn cy staw

Cthock, le cy w pewnym oddaleniu na pó noc od Rak Cthol. Troch  zaniepokoi  mnie
fakt,  e zostawia em  lady na czarnym piachu, ale przez wi kszo  czasu wia  wiatr, wi c
przesta em si  przejmowa .
W ko cu w zasi gu wzroku pojawi  si  stromy szczyt, na którym Ctuchik zbudowa
swoje miasto. Przypad em do ziemi, aby przemy le  spraw . Wilk nie by  niczym
szczególnym w górach Cthol Murgos i na pustkowiach, ale wilk drepcz cy po ulicach
Rak Cthol z pewno ci  zwróci by uwag . Potrzebne mi by o inne przebranie, a poniewa

ska  cie ka wij ca si  na szczyt zapewne by a strze ona, pozostawa y mi jedynie

pióra.
By o pó ne popo udnie, rozgrzane powietrze unosz ce si  nad czarnym piachem pomo e
mi. Poszed em za stert  kamieni i wróci em do w asnej postaci. Potem, gdy przyjrza em
si
uwa nie otaczaj cemu terenowi, utworzy em w wyobra ni wizerunek s pa i przybra em
jego posta . Zar czam wam,  e na  wiecie s  milsze ptaki od s pów, ale powietrze nad
gór  Ctuchika a  roi o si  od wstr tnych ptaszysk, wi c przynajmniej nie b

 wzbudza

podejrze .
Znalaz em pr d wznosz cy i wzbi em si  spiral  po zachodniej stronie iglicy Ctuchika.

ce w

nie zachodzi o i jego rdzawe  wiat o sprawia o,  e bazaltowy szczyt wydawa

si  sk pany we krwi. Co, bior c pod uwag  to, co dzia o si  na jego wierzcho ku,
wydawa o si  ca kiem na miejscu.
Podkre la em nieraz,  e nie potrafi  lata  zbyt dobrze, ale nie jestem zupe nie nieudolny,
a jazda na wznosz cym pr dzie jest ca kiem prost  rzecz . Wystarczy roz

 skrzyd a i

pozwoli  si  unosi . Jastrz bie, or y i s py robi  to ca y czas.
Ko owa em w gór , dopóki nie znalaz em si  ponad miastem. Wówczas spikowa em w
dó  i przysiad em na murze, aby si  rozejrze . W tamtym czasie Rak Cthol nadal
budowano i nie panowa  w nim taki t ok jak pó niej, ale ju  wtedy by o paskudne. My

,

e stanowi o odbicie umys u Ctuchika. Chyba próbowa  stworzy  kopi  Cthol Mishrak.

Prace budowlane oczywi cie prowadzono przy pomocy niewolników, jako  e Murgowie
i Grolimowie nie parali si  takim zaj ciem. Obserwowa em ze szczytu murów, jak
zap dzano niewolników do ich cel w tunelach pod miastem i zamykano na noc. Potem
cierpliwie czeka em na zapadni cie ciemno ci.
Z ca  pewno ci  potrzebowa em przebrania, ale mia em nadziej ,  e znajd  co  po
drodze. Okaza o si  to  atwiejsze, ni  przypuszcza em. Szczyt murów patrolowali
Murgowie. Nie by o takiej potrzeby, jako  e od pustyni w dole miasto dzieli o strome
zbocze o d ugo ci ponad mili, ale Murgowie s  tradycjonalistami. Patrolowali mury w
Cthol Mishrak, wi c patrolowali i tutaj. Bardzo powoli wróci em do w asnej postaci, aby
nie powiadomi  Ctuchika,  e mam zamiar z

 mu wizyt , a potem ukry em si  w

skiej wn ce, by czeka  na Murga.

Pewnie mog em to zrobi  na wiele innych sposobów, ale wybra em najprostszy.
Odczeka em, a  stra nik mnie min , po czym zdzieli em go w g ow  kamieniem. To by
cichy sposób i zupe nie wystarczaj cy. Zaci gn em Murga do wn ki i rozebra em z

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

czarnej szaty. Nie zawraca em sobie g owy kolczug . Kolczugi s  niewygodne i
chrz szcz  przy byle ruchu. Zastanawia em si , czy nie zrzuci  swego Murga z murów,
ale uzna em to za nie najlepszy pomys . Osobi cie nic do niego nie mia em, a poza tym
ba em si ,  e narobi ha asu, spadaj c z wysoko ci mili na ziemi .
Tak, znam swoj  reputacj , ale naprawd  nie lubi  zabija  ludzi, gdy nie jest to
absolutnie konieczne. Zawsze uwa

em,  e  lepe zabijanie czyni z cz owieka prostaka.

Pomy lcie o tym, gdy uznacie morderstwo za rozwi zanie problemu.
Naci gn em na czo o kaptur szaty Murga i ruszy em na poszukiwanie Ctuchika.
Najpro ciej by oby zapyta , ale mog em mie  trudno ci z na ladowaniem ich
chrapliwego j zyka, wi c przys uchiwa em si  tylko przypadkowym rozmowom i bardzo
ostro nie bada em my li stra ników i przechodniów. Polgara jest w tym o wiele lepsza
ode mnie, ale ja te  wiem, jak to robi . By em bardzo ostro ny, gdy  wszyscy w Rak
Cthol, Grolimowie i Murgowie, nosili czarne szaty i trudno by o od-
I ró ni  ich po wygl dzie. By  mo e Murgowie uwa aj  si  za ni szych rang
duchownych - lub te ,  e Grolimowie wywodz  si  z plemienia pierwotnych Murgów.
Nie chcia em bada  umys ów Grolimów, poniewa  niektórzy z nich s  wystarczaj co
uzdolnieni, aby zorientowa  si ,  e ich umys y s  penetrowane.
Ostatecznie moje pods uchiwania - zarówno przy u yciu
| uszu, jak i umys u - dostarczy y mi wystarczaj co du o informacji, bym móg  zaw zi
pole poszukiwa . Ctuchik przebywa  gdzie  w  wi tyni Toraka. Spodziewa em si  tego,
ale nie zaszkodzi o sprawdzi .

wi tynia by a wyludniona. Nawet Grolimowie musz  czasami spa , a zbli

a si

nie pó noc. Ctuchik jednak e nie spa . Wyczu em jego pracuj cy umys  zaraz po

wej ciu do  wi tyni. To czyni o odnalezienie go  atwiejszym. Poszed em wzd

 tylnej

ciany balkonu, typowego elementu ka dej wa niejszej  wi tyni Grolimów, i znalaz em

ciwe drzwi. Oczywi cie by y zamkni te. Mog em otworzy  je jedn  my

, ale tym

samym ostrzeg bym Ctuchika o swej obecno ci. Na szcz cie zamki Murgów nie s  zbyt
wymy lne, wi c jako  sobie poradzi em. Z pewno ci  nie jestem tak dobrym

amywaczem jak Silk, ale mam pewne do wiadczenie w tej dziedzinie.

Za drzwiami znajdowa y si  schody prowadz ce w dó . Poszed em nimi ostro nie,
staraj c si  nie robi  ha asu. Na dole dostrzeg em pomalowane na czarno drzwi i, o
dziwo, nie by o przy nich stra ników. Pomy la em,  e moja wizyta przekona Ctuchika, i
pozostawianie drzwi bez stra y nie jest dobrym pomys em. Otworzy em je i wszed em do

rodka.

Wyczuwa em,  e Ctuchik jest na górze, wi c nie zawraca em sobie g owy zwiedzaniem
dolnych poziomów wie y. Nasze umys y pracowa y w osobliwie podobny sposób.
Wszyscy lubili my mieszka  w wie ach. Tyle tylko,  e wie a Ctuchika przyklejona by a
do zbocza góry.
Ruszy em schodami. Nie zatrzyma em si  na pi trze, tylko od razu poszed em na sam
szczyt. Drzwi, które si  tam znajdowa y, nie by y zamkni te i wyczuwa em przez nie
obecno  w

ciciela wie y. Wygl da o na to,  e co  czyta  i nie zwraca  uwagi, co si

wokó  niego dzieje.
Doprowadzi em si  do porz dku i otworzy em drzwi.
Zmizerowany, bia obrody Grolim siedzia  za sto em przy jednym z okr

ych okien. W

blasku oliwnej lampki pochyla  si  nad jakim  zwojem. Ten Murgo, którego widzia em
na Sza cu - chyba nazywa  si  Agga - opisa ,  e Ctuchik wygl da  tak, jakby nie 

 od

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

tygodnia. My

,  e wcale nie przesadzi . Nie zna em nikogo, kto bardziej przypomina by

trupa ni  Ctuchik.
- Czego? - zawo

, odk adaj c zwój i wstaj c. - Kto pozwoli  ci tu przyj ?

- Pó no ju , Ctuchiku - powiedzia em. - Nie chcia em nikogo k opota , wi c sam
wszed em.
- Ty! - wykrzykn , a jego zapadni te oczy zap on y.
- Nie rób g upstw - ostrzeg em go. - To tylko towarzyska wizyta. Gdyby chodzi o mi o
co  innego, ju  by  nie 

. - Rozejrza em si . W jego wie y panowa  niemal tak wielki

nie ad jak w mojej, tyle  e on nie mieszka  w niej jeszcze zbyt d ugo. Trzeba ca ych
stuleci, aby zgromadzi  naprawd  dobr  rupieciarni . - Co ci  napad o,  eby otworzy
interes w tak paskudnym miejscu? - zapyta em.
- Mnie odpowiada - odpar  krótko, staraj c si  odzyska  panowanie nad sob . Usiad  i
wzi  do r ki zwój. - A ty zawsze pokazujesz si  tam, gdzie si  ciebie najmniej
spodziewaj , prawda, Belgaracie?
- To dar. Jeste  zaj ty? Mog  wróci  innym razem, je li robisz co  wa nego.
- My

,  e mog  po wi ci  ci kilka chwil.

- Dobrze. - Zamkn em drzwi, podszed em do sto u i usiad em naprzeciwko niego. -
Powinni my uci  sobie ma  pogaw dk , Ctuchiku - skoro ju  mieszkamy tak blisko.
- Przyby

 z s siedzk  wizyt ? - zapyta  z lekkim rozbawieniem.

- Niezupe nie. Pomy la em,  e powinni my ustali  kilka podstawowych zasad. Nie
chcia bym, aby  przez pomy

 w co  si  wpakowa .

- Ja nie pope niam pomy ek, Belgaracie.
- Doprawdy? Móg bym przytoczy  kilkana cie, które masz na swoim koncie. Je li sobie
dobrze przypominam, nie okry

 si  szczególn  s aw  w Cthol Mishrak.

- Ty wiesz,  e to, co wydarzy o si  w Cthol Mishrak, zosta o postanowione, nim tam
jeszcze przyby

 - odparowa . - Gdyby Zedar zrobi , co do niego nale

o, to nie

doszed by  tak daleko.
- Czasami Zedar jest troch  nies owny, ale nie o to chodzi. Nie jestem tu dlatego,  eby
gaw dzi  o dobrych starych czasach, tylko po to, aby udzieli  ci kilku rad. Trzymaj
swych Murgów na wodzy. Obaj wiemy,  e nie czas jeszcze na powa niejsze
rozstrzygni cia. Wiele musi si  jeszcze wydarzy , nim do tego dojdzie. Trzyma j
Murgów z dala od królestw Zachodu. Zaczynaj  dra ni  Alornów.
- A to ci skandal - zadrwi .
- Nie próbuj by  zabawny. Nie jeste  gotowy do wojny, Ctuchiku - w szczególno ci do
wojny z Alornami. Riva ma Klejnot Aldura, a po naszym ma ym spotkanku przy Cthol
Mishrak wiesz, jaka jest jego moc. Je li nie we miesz w ryzy swych Murgów i za bardzo
Riv  zdenerwujesz, mo e wpa  na pomys  z

enia ci wizyty lub twoj  gór  obróci w

kup  gruzu.
- On nie jest tym, który ma u

 Klejnotu - zaprotestowa .

- Ja te  tak uwa am. Lepiej wi c nie ku my losu. Nie otrzymali my jeszcze wszystkich
instrukcji, wi c nawet nie wiemy, co powinni my robi . Je li zbytnio przyci niesz
Alornów, Riva mo e straci  panowanie i zrobi  co  pochopnie. A wówczas wszystko
mog oby zale

 od przypadku. Mog oby sko czy  si  na trzeciej mo liwo ci, a nie

dz , aby to spodoba o si  dwóm pozosta ym. Lepiej nie komplikujmy spraw bardziej.

Ctuchik w zamy leniu poci ga  si  za brod .
- Mo esz mie  racj  - przyzna  niech tnie. - Mamy du o czasu, wi c nie ma wielkiego

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

po piechu.
- Ciesz  si ,  e si  ze mn  zgadzasz. - Spojrza em na niego z ukosa. - Uda o ci si  ju
wprowadzi  swych ludzi na dwór w Ashabie?
Ctuchik spojrza  zaskoczony.
- To by oby logiczne posuni cie z twej strony. Zedar tam tkwi i zapisuje ka de s owo
Toraka. Je li nie uda wam si  z tym dropiatym Urvonem umie ci  tam swoich ludzi, to
Zedar b dzie gór .
- Pracuj  nad tym - odpar  krótko.
- Mam nadziej . Lepiej,  eby który  z was dosta  w swe r ce kopi  Proroctwa
Ashabi skiego, nim Torak uczyni je zupe nie niezrozumia ym.
- Urvon ma kopi . Zawsze mog  mu j  zabra .
- Torak spali  kopi  Urvona. Czy wy ze sob  w ogóle nie rozmawiacie?
- Nie mam nic do powiedzenia Urronowi.
- Ani Zedarowi, jak my

. Te wa nie pomi dzy wami trzema czyni  moje zadanie o

wiele  atwiejszym.
- Ty nie jeste  nikim wa nym Belgaracie. Mia

 ju  swoj  szans  jako Dziecko  wiat a i

zmarnowa

 j . Powiniene  by  zabi  Zedara, gdy mia

 po temu okazj .

- Zdecydowanie potrzebujesz instrukcji, Ctuchiku. Udzia  Zedara w tym wszystkim
jeszcze si  nie sko czy . Nadal ma troch  do zrobienia i je li tego nie wykona, to
staniemy w obliczu owej trzeciej mo liwo ci. Niektórych z twych Grolimów natchn
duch waszej Konieczno ci. Spisz, co mówi , i nic nie zmieniaj. Torak usuwa ca e strony
z Proroctw Ashabi skich, wi c mo e okaza  si ,  e proroctwa twoich Grolimów stan  si
jedynymi, nad którymi b dziesz móg  pracowa . To nie miejsce na eksperymenty. Pewne
rzeczy musz  si  wydarzy  i musimy o nich wiedzie . Nie mam czasu wpada  tu co kilka
stuleci, by ci  poucza .
- Znam swoje obowi zki, Belgaracie. Ty rób swoje, a i ja zrobi , co do mnie nale y.
- Ja   sobie  poradz   -  powiedzia em.  Potem  wsta em i u miechn em si  dobrotliwie
do niego. - Cudownie si  z tob  rozmawia o, stary, musimy to kiedy  powtórzy .
- Ca a przyjemno  po mojej stronie, mój drogi - odpar  z nik ym u mieszkiem. -
Wpadaj, kiedy chcesz.
- Jasne. A tak przy okazji, nie próbuj mnie  ledzi  i nikogo za mn  nie wysy aj - a
przynajmniej nikogo, na kim ci zale y.
        - Mnie na nikim nie zale y, stary.
- Powiniene  kiedy  spróbowa , Ctuchiku. Os odzi by  sobie  ycie.
Potem wyszed em i zamkn em za sob  drzwi.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  JEDENASTY

Z Rak Cthol polecia em na zachód, potem przybra em posta  wilka i pod

em wzd

wschodniej granicy Maragoru, nast pnie przeprawi em si  przez Góry Tolnedra skie na
po udniowy kraniec Doliny. Ogólnie by em z siebie zadowolony. Dobrze mi posz o w
Rak Cthol.
Pod wieczór dotar em do swej wie y.
- Jak posz o? - zainteresowa  si  Beldin, gdy do czy em do niego i Pol.
- Nie le - powiedzia em niedbale. W ko cu nie wypada o si  chwali .
- Co si  wydarzy o, ojcze? - zapyta a Pol tym swoim podejrzliwym tonem, który
przybiera zawsze, gdy znikam jej z oczu na d

ej ni  pi  minut. Chcia bym, aby

Polgara cho  raz mi zaufa a. Oczywi cie  atwiej zatrzyma  s

ce.

Wzruszy em ramionami.
- Uda em si  do Rak Cthol.
- Tak, wiem. I....
- Rozmawia em z Ctuchikiem. - I...
- Nie zabi em go.
- Do rzeczy, ojcze!
- Nabra em go. Powiedzia em mu o wielu rzeczach, o których ju  wiedzia . Dzi ki temu
jednak uda o mi si  do niego na
tyle zbli

, by sprawdzi  jego mo liwo ci. Nie jest wcale taki dobry. - Usiad em na

swym ulubionym krze le. - Czy kolacja ju  jest? - zapyta em Pol.
- Jeszcze si  gotuje. Mów, ojcze. Co naprawd  si  wydarzy o?
- W lizn em si  do miasta i z

em mu wizyt  o pó nocy. Bardzo stara em si

przekona  go o trzymaniu Murgów z dala od zachodnich królestw, a potem
wspomnia em o mo liwo ci u ycia przez Riv  Klejnotu, je li Murgowie zbytnio
rozdra ni  Alornów. Oczywi cie to nie mo e si  zdarzy , ale Ctuchik si  zaniepokoi .
Pod wieloma wzgl dami jest bardzo naiwny. Zdaje si ,  e uwa

 mnie za zrz dliwego

starucha, który kr ci si  po okolicy i powtarza rzeczy oczywiste. Potem wspomnia em o
tym,  e je li kto  uczyni co , czego nie powinien, to mo e otworzy  drog  czystemu
przypadkowi.
- I on ci uwierzy ? - zapyta  z niedowierzaniem Beldin.
- Zdaje si . Przynajmniej na tyle, aby go to zaniepokoi o. Potem dyskutowali my nad
Proroctwem Ashabi skim. Obaj z Urvonem próbowali wprowadzi  swych ludzi na dwór
Toraka w Ashabie, aby zdoby  kopie, ale odnios em wra enie,  e Torak strze e ich do
zazdro nie. Zedar za  robi, co mo e, aby trzyma  szpiegów swych braci z daleka od
Ashaby. Wszyscy trzej okrutnie si  nienawidz .
- Jak wygl da Ctuchik? - zapyta  Beldin. - Kilka razy widzia em tego pryszczatego
Urvona, ale nigdy nie widzia em Ctuchika.
- Jest wysoki, szczup y i ma d ug , bia  brod . Przypomina  chodz cego trupa.
- Osobliwe, co?
- Torak zdaje si  gustowa  w szpetocie. Ctuchik wygl da mi na paskudnego, a ten
pryszczaty Urvon jest nie lepszy. Zedar zdaje si  nie jest na j paskudniejszy - chyba  e
wzi  pod uwag  szpetot  jego duszy.
- Naprawd  nie tobie o tym s dzi , wujku - przypomnia a Pol.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie musia

 tego mówi , Pol. Co teraz, Belgaracie? Podrapa em si  po brodzie.

- Wezwijmy lepiej bli niaków i spróbujmy skontaktowa  si  z Mistrzem. Potrzebujemy
rady. Angarakowie zdecydowanie musz  mie  poprawn  kopi  Proroctwa, a Torak robi
wszystko, aby do tego nie dopu ci .
- Mo emy to zrobi ? - zainteresowa a si  Pol.
- Nie jestem pewny - przyzna em. - My

 jednak,  e powinni my spróbowa . By  mo e

Zedar ma kopie, ale nie chc  uzale nia  losów  wiata od tego by  mo e.
Jak si  okaza o, zdumiewaj co  atwo nawi zali my kontakt z Aldurem. Chyba by o tak
dlatego,  e znajdowali my si  w punkcie pomi dzy okresem, w którym byli my
prowadzeni przez Bogów, a czasem, gdy ich miejsce zaj y Proroctwa. W ka dym razie
wystarczy o zwyk e: “Mistrzu, potrzebujemy ci ", aby Aldur pojawi  si  w mojej wie y.
Jego posta  by a nieco zamglona i niewyra na, ale by .
Natychmiast po pojawieniu si  podszed  do Polgary, co nie powinno by  dla mnie
zaskoczeniem.
- Moja ukochana córko - powiedzia , dotykaj c lekko jej policzka.
Dacie wiar ,  e w tym momencie poczu em uk ucie zazdro ci? Polgara by a moj  córk ,
nie jego. Zdaje si ,  e na staro  wszyscy dziwaczejemy. Zdusi em w sobie odruchowy
protest. My

,  e zazdro  jest przejawem mi

ci - prymitywnej jej formy, ale pomimo

wszystko mi

ci. Kocha em sw  ciemnow os , stalowook  córk , a poniewa  mi

 - i

nienawi  - to esencja tego, czym jestem, Polgara zawojowa a mnie ca kowicie.

ócili my si  przez nast pne trzy tysi ce lat, ale ja jedynie próbowa em obroni  swe

ty y. I tak by em ju  przegrany.
- Wiesz, co Torak robi w Ashabie, prawda, Mistrzu? - zapyta  Beldin.
- Tak, synu - odpar  ze smutkiem Aldur. - Mój brat oszala  i zamy la zmieni  to, co musi
si  wydarzy , przeinaczaj c s owa, które mu o tym mówi .
- Je li posunie si  zbyt daleko i za bardzo zmieni Proroctwo, jego Angarakowie nie b
wiedzieli, co powinni zrobi  -powiedzia em zatroskanym tonem. - Czy mamy podj
odpowiednie kroki?
- Nie, synu - odrzek  Mistrz. - Prawdziwe kopie istniej , cho  mój brat  yczy by sobie
inaczej. Konieczno , która nim kieruje, nie dozwoli na niepowodzenie. Belzedar jest z
mym bratem i cho  tego nie wie, nadal jest w pewnym stopniu kierowany przez nasz
Konieczno . Zadba  o to, aby s owa drugiej Konieczno ci by y bezpieczne i kompletne.
- To ulga - powiedzia  Beldin. - Opiekowanie si  obydwoma zestawami instrukcji
mog oby by  uci liwe. My

,  e ju  chronienie naszego b dzie absorbuj ce.

- Uspokój swe my li, synu - powiedzia  Aldur. - Niezachwiany jest bieg kroków
wiod cych ku ostatecznemu spotkaniu.
- Rozpoznali my dwóch z proroków, którzy przekazuj  nam twe instrukcje, Mistrzu -
zapewni em go. - Ich s owa s  skrz tnie zapisywane.
- Doskonale, synu.
Pol wygl da a na lekko zaniepokojon .
- Czy s  jeszcze inni, Mistrzu? - zapyta a. - Alornowie wiedz , jak wa ne s  te
proroctwa, ale nie s dz , aby rozumieli to Tolnedranie czy Arendowie. By  mo e
przegapimy co  istotnego. Czy s  jeszcze inni mówcy?
Aldur kiwn  potakuj co g ow .
- Jednak e s  mniej wa ni, córko, i bardziej s

 sprawdzaniu. Uspokój swe my li.

Gdyby wszystko zawiod o, zawsze mo emy poprosi  o pomoc Dalów. Wyrocznie w Kell

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

odkrywaj  obydwa proroctwa - zarówno instrukcje naszej Konieczno ci, jak i
Konieczno ci Toraka.
- Zdumiewaj ce- powiedzia  Beldin. - Dalowie robi  dla odmiany co  u ytecznego.
- Musz , mi y Beldinie, albowiem oni tak e maj  przed sob  zadanie do wype nienia -
zadanie o donios ym znaczeniu. Nie mo emy im przeszkadza .  cie ka, któr  pod aj ,
jest mroczna, ale we w

ciwym czasie doprowadzi ich w to samo miejsce, do którego

biegn  nasze  cie ki.Wszystko toczy si  tak jak powinno, moje dzieci. Nie niepokójcie
si . D

ej o tym pomówimy niebawem - doda  i znikn .

- Najwyra niej dobrze si  spisujemy - zauwa

 Beldin -przynajmniej na razie.

- Za bardzo si  martwisz, Beldinie - powiedzia  Belkira. -Nie my

, by my mogli si

le

spisa .
Beltira wpatrywa  si  w Pol z zachwytem na twarzy.
- Kochana siostro - powiedzia .
To run o na mnie niczym grom z jasnego nieba.
- Prosz , nie rób tego, Beltiro - rzek em do niego.
- Ale ona jest, Belgaracie. Ona nale y do naszego bractwa.
- Tak, wiem, ale to stawia mnie w osobliwej sytuacji. Wiem,  e jestem spokrewniony z
Pol, ale obrót wydarze  bardzo to komplikuje.
- Nie przera aj si , kochany bracie - odezwa a si  s odko Pol. -Wyja ni  ci to wszystko
pó niej - oczywi cie w przyst pnych s owach. A teraz panowie, je li zechcecie wynie
si  z mojej kuchni, to sko cz  kolacj .
Przez nast pnych kilka lat wszystko w Dolinie toczy o si  spokojnie. Polgara
kontynuowa a sw  edukacj  i zaskakiwa a nas szybko ci  post pów. Do czy a do nas
pó no, ale bez trudu nadrabia a stracony czas. W pewnych sprawach osi ga a poziom
wyj tkowego wyrafinowania. Oczywi cie, nie mówi em jej tego, ale by em z niej bardzo
dumny.
By a chyba wiosna, gdy do Doliny przyby  Algar, przynosz c kopie kompletnego
Kodeksu Dari skiego.
- Bormik umar  zesz ej jesieni - powiedzia . - Jego córka
przez ca  zim  zbiera a wszystko razem, a potem zawiadomi a mnie,  e Kodeks jest
gotowy. Uda em si  tam i przekona em j , aby wróci a ze mn  do Algarii.
- Nie by a szcz liwa w Darine? - zapyta a Pol. Algar wzruszy  ramionami.
- Mo e i by a, ale wy wiadczy a nam ogromna przys ug , a tego lata Darine nie b dzie
najbezpieczniejszym miejscem.
- Czemu? - zapyta em.
- Kult Nied wiedzia zaczyna si  wymyka  spod kontroli, wi c czas, bym wyja ni  im
kilka spraw. Hatturk zaczyna mnie dra ni . Och, Dras przysy a wam to - doda , otworzy
drug  torb  i wyj  kilka zwoi. - Jeszcze nie jest sko czone, poniewa  Prorok Mri ski
nadal mówi, ale to s  kopie tego, co powiedzia  do tej pory.
- Na to czeka em - o wiadczy em zadowolony.
- Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei - rzek . - Zajrza em do nich kilka razy po drodze.
Jeste  pewny,  e ten go  przykuty do s upa w Drasni jest naprawd  prorokiem? To, co
trzymasz w r kach, to czysty be kot. Skóra mi cierpnie na my l,  e mogliby cie kierowa
si  wskazówkami, które potem okaza yby si  be kotem prawdziwego szale ca.
- Prorok Mri ski nie mo e be kota , Algarze - zapewni em go. - Nie potrafi mówi .
- Na razie nagada  tyle,  e wystarczy o do zape nienia czterech zwojów.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- O to w

nie chodzi. Wszystko, co znajduje si  na tych zwojach, jest czystym

proroctwem, poniewa  ten biedak nie jest zdolny do mówienia poza momentami, gdy
przekazuje s owa Konieczno ci.
- Skoro tak mówisz, Belgaracie. Wybieracie si  tego lata na Rad  Alornów?
- To mog oby by  mi e, ojcze - powiedzia a Pol. - Dawno ju  nie widzia em Beldaran, a
ty zapewne powiniene  rzuci  okiem na wnuka.
- Naprawd  powinienem nad tym popracowa , Pol - zaprotestowa em, wskazuj c na
zwoje.
- Zabierz je z sob , ojcze - zaproponowa a. - Nie s  w ko cu zbyt ci kie. - Potem
odwróci a si  do Algara. - Powiadom Riv ,  e przyb dziemy - poprosi a. - A jak ma si
twoja  ona?
Udali my si  na Wysp  Wiatrów, na Rad  Alornów, która w tamtych czasach bardziej
mia a charakter zjazdu rodzinnego ni  oficjalnego spotkania g ów pa stw. Dla
formalno ci odbyli my krótkie zebranie, a potem mogli my ju  cieszy  si  sob  do woli.
Z lekkim zaskoczeniem stwierdzi em,  e mój wnuk mia  ju  siedem lat. Traci em
poczucie czasu, kiedy nad czym  pracowa em, a lata mija y mi niezauwa enie.
Daran by  silnym, jasnow osym ch opcem o powa nym usposobieniu. Dobrze nam by o
razem. Lubi  s ucha  opowie ci, a ja, cho  to nieskromnie tak mówi , jestem pewnie
najlepszym bajarzem na  wiecie.
- Co naprawd  wydarzy o si  w Cthol Mishrak, dziadku? -zapyta  mnie pewnego
deszczowego popo udnia, gdy siedzieli my w komnacie wysoko w jednej z wie  i
ucztowali my nad wi niowym plackiem, który wykrad em ze spi arni. - Ojciec kilka razy
zaczyna  mi opowiada  t  histori , ale zawsze co  nam przeszkadza o, gdy dochodzi  do
najciekawszego miejsca.
Usiad em wygodnie w swym fotelu.
- No có  - zacz em - niech pomy

... -A potem opowiedzia em mu ca  histori , tylko

nieznacznie j  koloryzuj c - dla celów artystycznych, sami rozumiecie.
- No tak - powiedzia  pos pnie, gdy zmrok zapad  nad Cytadel  Rivy - teraz wiem, co
powinienem robi  przez reszt  swego  ycia.
- Czemu tak wzdychasz, ksi

 Daranie? - zapyta em.

- Ach, jak chcia bym by  zwyk ym cz owiekiem - rzek  z dojrza

ci  w g osie,

niespotykan  u kogo  tak m odego. -Mia bym ochot  wsta  rano i pój  zobaczy , co jest
za nast pnym wzgórzem.
- To samo co i po tej stronie - powiedzia em.
- By  mo e, dziadku, ale chcia bym to sam zobaczy  - cho  raz. - Spojrza  na mnie
swymi powa nymi b kitnymi oczyma. - Ale nie mog . Ten kamie  na r koje ci miecza
ojca mi na to nie pozwoli, prawda?
- Obawiam, si

e tak, Daranie - odpar em.

- Dlaczego ja?
Dobry Bo e! Ile razy to s ysza em? Sk d mog em wiedzie , dlaczego on? Nie ja to
ustala em. W tym momencie zaryzykowa em.
- To wi e si  z tym, kim jeste my, Daranie. Jeste my w pewnym sensie szczególni, a to
oznacza,  e spoczywa na nas szczególna odpowiedzialno . Je li ci to poprawi nastrój, to
wiedz,  e nie musimy tego wcale lubi . - Mówienie takich rzeczy siedmiolatkowi by o
mo e brutalne, ale mój wnuk nie by  zwyk ym dzieckiem. - Pos uchaj jednak, co zrobimy
- kontynuowa em. - Porz dnie si  wy pimy, wstaniemy skoro  wit i wyruszymy

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

sprawdzi , co jest po drugiej stronie tego wzgórza.
- Pada. Zmokniemy
- Nieraz ju  mokli my, Daranie. Nie roztopimy si . Swym planem narazi em si  obu
córkom.
Jednak e my bawili my si

wietnie i nie przej li my si  zbytnio wyrzutami, których

przysz o nam wys uchiwa  kilka dni pó niej. W drowali my po stromych zboczach
Wyspy Wiatrów, obozowali my i  owili my pstr gi w g bokich rozlewiskach górskich
strumieni, i rozmawiali my. Dyskutowali my o wielu sprawach i chyba uda o mi si
przekona  Darana,  e to, co mia  zrobi , by o konieczne i wa ne. Przynajmniej przesta
mnie przy ka dej okazji zam cza  tym “Dlaczego ja?" Od tego czasu min o trzy tysi ce
lat, a ja rozmawia em z ca ym szeregiem jasnow osych ch opców. By em zmuszony do
zrobienia wielu rzeczy w ci gu tych nie ko cz cych si  stuleci, ale wyja nianie naszej
do  wyj tkowej sytuacji tym ch opcom by o pewnie najwa niejsz  z nich.
Rada Alornów trwa a kilka tygodni, a potem wszyscy wrócili my do domów. Pol, Beldin
i ja po eglowali my przez Morze Wiatrów i wp yn li my do portu Camaar pewnego
wietrznego popo udnia. Wynaj li my pokoje w tym samym przyzwoitym zaje dzie, w
którym Beldaran po raz pierwszy spotka a Riv .
- Ile Beldaran ma teraz lat? - zapyta  przy kolacji Beldin.
- Dwadzie cia pi , wujku - odpar a Pol - tyle samo co ja.
- Wygl da starzej.
- Chorowa a. Zdaje si ,  e nie s

y jej klimat panuj cy na Wyspie. Ka dej zimy

przezi bi  si  i coraz trudniej wraca do zdrowia. - Spojrza a na mnie. - Nie pomog
wymykaj c si  z jej synem.
- Nie wymkn li my si  - zaprotestowa em. - Zostawi em jej wiadomo
- Belgarath jest bardzo dobry w zostawianiu wiadomo ci, gdy si  wymyka - powiedzia
Beldin.
Wzruszy em ramionami.
- Unikam tym samym k ótni. Musia em porozmawia  z Da-ranem. Osi gn  ju  ten wiek,
gdy ma si  mas  pyta , a ja najlepiej potrafi  na nie odpowiada . My

,  e za atwi em

spraw , przynajmniej na razie. Dobry z niego ch opiec, a teraz gdy wie, czego si  od
niego oczekuje, pewnie dobrze si  spisze.
Lato by o ju  w pe ni, gdy wrócili my do Doliny. Natychmiast zabra em si  do pracy nad
Kodeksem Dari skim, jako  e by  ju  uko czony. Postanowi em si  na razie wstrzyma
ze studiowaniem Kodeksu Mri skiego, który by  wyra nie trudniejszy. Jednak e stopie
trudno ci jest spraw  wzgl dn  w przypadku tych dwóch dokumentów. Potrzeba ukrycia
sensu proroctwa obydwa czyni a bardzo niejasnymi.
Po kilku latach intensywnych studiów zacz em mgli cie zdawa  sobie spraw  z tego, co
w sobie kry . Nie bardzo mi si  to podoba o, ale przynajmniej mia em jakie  rozeznanie
na temat przysz ych wydarze . Kodeks Dari ski jest bardziej ogólny ni  Mri ski, ale
zawiera  kilka sygna ów ostrzegawczych. Ka de
starcie mia o by  poprzedzone bardzo szczególnym wydarzeniem. To przynajmniej

dzie dla nas jakim  ostrze eniem.

Min o pewnie z dziesi  lat, gdy Dras przys

 pos

ca do Doliny z kopiami ca ego

Kodeksu Mri skiego i wiadomo ci ,  e Prorok Mri ski umar . Od

em na bok

proroctwo Bormika i zag bi em si  w be kocie szale ca, który sp dzi

ycie przykuty do

upa. Jak ju  wspomnia em, Kodeks z Darine da  mi ogólne pojecie o tym, co mia o si

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

wydarzy , a to przynajmniej cz ciowo czyni o Kodeks Mri ski bardziej zrozumia ym.
Pomimo to nie by o to jednak proste zadanie.
Polgara kontynuowa a w asne studia, a Beldin wróci  do Mallorei, wi c mog em si
skoncentrowa . Jak zwykle, gdy by em czym  bardzo zaabsorbowany, straci em poczucie
czasu, zatem nie potrafi  dok adnie okre li , kiedy Mistrz przyby  do nas znowu. Tym
razem mia  bardzo wyra ne instrukcje. Z  alem przerwa em swe studia i wyruszy em do
po udniowej Tolnedry zaraz nast pnego ranka.
Zatrzyma em si  w Prolgu, aby porozmawia  z Gorimem, a potem uda em si  do Tol
Brune, aby zamieni  kilka s ów z wielkim ksi ciem. Nie bardzo uszcz liwi a go
wiadomo  o planach, jakie mia em wzgl dem jego syna, ale gdy zapewni em go,  e to,
co proponowa em, przygotuje drog  jego rodzinie na imperialny tron w Tol Honeth,
zgodzi  si  zastanowi . Nie uzna em za konieczne powiedzie  mu,  e do wyniesienia
rodu Borunów dojdzie dopiero za jakie  pi set lat. Nie ma co zawraca  ludziom g owy
takimi szczegó ami, prawda?
Potem pow drowa em do Lasu Driad.
To by  ten czas i po chwili na le nej  cie ce pojawi a si  Driada imieniem Xalla. Jak
zwykle, celowa a do mnie z  uku.
- Od

 to - powiedzia em poirytowany.

- Ale nie b dziesz próbowa  ucieka ? - zapyta a.
- Oczywi cie. Musz  porozmawia  z ksi niczk  Xori .
- Ja ci  pierwsza zauwa

am. Xoria mo e ci  dosta , gdy ja z tob  sko cz .

Jak ju  wspomina em, w drodze do Tolnedry zahaczy em o Pro gu. Odby em d ug
rozmow  z Gorimem na temat Driad, wi c by em przygotowany. Si gn em do kieszeni i
wyci gn em czekoladk .
- Co to?
- Co  do jedzenia. Spróbuj. Spodoba ci si .
Driada wzi a cukierek i obw cha a go podejrzliwie. Potem wsun a do ust.
Nie uwierzycie, jak zareagowa a. Czekolada ma dziwny wp yw na Driady. Widzia em
wiele kobiet w nami tnym uniesieniu, ale u Xalli przybra o ono tak skrajne rozmiary,  e
czu em si  zak opotany. W ko cu odwróci em si  i odszed em na bok, aby zapewni  jej
nieco intymno ci.
Nie s dz , abym musia  wdawa  si  w szczegó y. Z pewno ci  wiecie, o co chodzi.
W ka dym razie, gdy czekolada zacz a ju  dzia

, Xalla zrobi a si  bardzo uleg a - a

nawet zalotna. Pami tajcie o tym, gdy nast pny raz przyjdzie wam przechodzi  przez Las
Driad. Wiem,  e wi kszo  m odych ludzi poczytuje sobie za powód do dumy szczególn
aktywno  w tej akurat dziedzinie ludzkiej dzia alno ci, ale to ci, którzy nigdy nie
spotkali Driady o tej porze roku.
Zabierzcie z sob  czekolad . Zaufajcie mi.
Moja czu a towarzyszka poprowadzi a mnie przez Las do drzewa ksi niczki Xorii.
Xoria by a jeszcze drobniejsza od Xalli i mia a p omiennorude w osy. Jej praprapra...
prawnuczka bardzo j  przypomina a. Xalla zaprowadzi a mnie na polank . Ksi niczka
le

a wygodnie na pos aniu z mchu w rozga zieniu konarów swego drzewa, jakie

dwadzie cia stóp nad ziemi . Zmierzy a mnie taksuj cym spojrzeniem.
- Doceniam twój dar, Xallo - powiedzia a krytycznie - ale czy on nie jest troch  za stary?
- On ma w kieszeni jedzenie, Xorio - odpar a Xalla. - po tym jedzeniu robi si  bardzo
mi o.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie jestem g odna - stwierdzi a ksi niczka.
- Naprawd  musisz troch  tego spróbowa , Xorio - nalega a Xalla.
- W

nie jad am. Czemu nie zabierzesz go do Lasu i nie zabijesz? Jest pewnie za stary,

aby by  z niego jaki  po ytek.
- Spróbuj tylko kawa ka tej czekoladki - upiera a si  Xalla. - Naprawd  ci zasmakuje.
- No dobrze. - Ksi

niczka zesz a z drzewa. Daj mi troch  - rozkaza a.

- Jak sobie wasza wysoko

yczy - odpar em, si gaj c do kieszeni.

Ksi niczka zareagowa a na czekolad  jeszcze gwa towniej ni  Xalla i gdy w ko cu
odzyska a panowanie nad sob , mia a mniej mordercze zap dy.
- Po co przyszed

 do naszego Lasu, starcze? - zapyta a.

- Mam zaproponowa  ci ma

stwo - odpar em.

- Co to jest ma

stwo?

- To rodzaj formalnej umowy, z któr  wi e si  parzenie -wyja ni em.
- Z tob ? Nic z tego. Jeste  mi y, ale bardzo stary.
- Nie - powiedzia em - nie ze mn , z kim  innym.
- Co wi e si  z tym ma

stwem?

- Ma a ceremonia, a potem b dziecie 

 razem. B dziesz musia a zgodzi  si  na

rezygnacj  z innych partnerów.
- Jakie to nudne. Dlaczegó  mia abym si  zgodzi  na co  takiego?
- Aby ochroni  swój Las, wasza wysoko . Je li po lubisz tego m odzie ca, jego rodzina
nie wpu ci drwali mi dzy twoje d by.
- Same mo emy si  o to zatroszczy . Wielu ludzi przychodzi o do naszego Lasu z
siekierami. Ich ko ci nadal tu s , ale siekiery dawno z ar a rdza.
- To byli pojedynczy drwale, Xorio. Je li zaczn  przybywa  tu gromadnie, szybko
zabraknie wam strza . A oni równie  zaczn  pali  ogniska.
- Ogie !
- Ludzie lubi  ogie . To dla nich charakterystyczne.
- Czemu to robisz, starcze? Czemu próbujesz mnie zmusi , bym po czy a si  z kim ,
kogo nawet nie widzia am?
- Konieczno , Xorio. Ten m odzieniec nale y do rodu Borune, a ty po lubisz go,
poniewa  po bardzo d ugim czasie twe ma

stwo spowoduje przyj cie na  wiat kogo

szczególnie wyj tkowego. Ona b dzie partnerk  Dziecka  wiat a i b

 j  zwa  Królow

wiata. - Potem westchn em i powiedzia em wprost - Zrobisz to, Xorio. B dziesz si  ze

mn  sprzecza , ale w ko cu zrobisz tak, jak ci powiedziano - tak samo jak ja.  adne z nas
nie ma w tym wypadku wyboru.
- Jak to stworzenie Borune wygl da?
Podczas rozmowy z jego ojcem bardzo uwa nie przyjrza em si  m odzie cowi, wi c
wywo

em jego podobizn  na powierzchni le nego stawu, u podnó a drzewa

ksi niczki, aby mog a zobaczy  twarz przysz ego m a.
Utkwi a w wizerunku spojrzenie swych zielonych oczu, bezwiednie skubi c koniec
jednego ze swych p omiennych loków.
- Nie wygl da  le - przyzna a. - Czy ma temperament?
- Wszyscy Boruni maj  temperament, Xorio.
- Daj mi jeszcze kawa ek czekolady, to zastanowi  si  nad tym.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  DWUNASTY

Syn wielkiego ksi cia rodu Borune nazywa  si  Dellon. By  mi ym m odzie cem,
któremu pomys  po lubienia Driady wyda  si  interesuj cy. Wróci em do Tol Borune po
kolejn  porcj  czekoladek i aby porozmawia  z nim na osobno ci. Jego zainteresowanie
tym pomys em wzros o, gdy ujrza  wizerunek ksi niczki Xorii na powierzchni wody w
misce. Potem wróci em do Lasu i wydzieli em Xorii rozs dn  porcj  s odko ci.
Driady trzeba bardzo ostro nie karmi  czekolad . Je li da  im zbyt du o, mog  si  od
niej uzale ni  i nic oprócz niej nie b dzie ich interesowa . Chcia em, aby Xoria by a
przymilna, nie otumaniona.

ówn  przeszkod  w ca ej tej sprawie okaza a si  matka Dellona, wielka ksi

na. Dama

owa pochodzi a z rodu Honethów i zasadniczym powodem, dla którego zaaran owano jej
ma

stwo z wielkim ksi ciem z rodu Borunów, by o uzyskanie dost pu do bezcennych

zasobów Lasu Driad. W górach na po udnie od Tol Honeth i wokó  Tol Ran  te
oczywi cie by y lasy, ale ros y w nich g ównie jod y, sosny i  wierki, czyli drzewa o
mi kkim drewnie. Jedynym znacz cym  ród em twardego drewna w Tolnedrze by y lasy
na pó nocy, nale ce do rodu Yordue, ale jego przedstawiciele liczyli sobie straszliwe
ceny za swój towar. Od stuleci Honethowie spogl dali po dliwie na d by w Lesie Driad.
Obietnica,  e to ma

stwo ostatecznie zaowocuje wst pieniem na imperialny tron

dynastii Borune, przeci gn a wielkiego ksi cia na moj  stron . Jednak e gdy od
niechcenia wspomnia em, i  jednym z punktów ma

skiego kontraktu b dzie

nietykalno  Lasu, wielka ksi

na zap on a gniewem.

By a jednak Honethem do szpiku ko ci, wi c po pocz tkowym wybuchu uciek a si  do
swej wrodzonej przebieg

ci. Doskonale wiedzia em,  e jej sprzeciw ma pod

e

ekonomiczne, ale ona udawa a,  e jej protesty by y natury religijnej. Dla wszystkich

otrów religia by a ostatni  ucieczk , a wi kszej  otrzycy od wielkiej ksi

nej nie

spotka em. Mo na powiedzie ,  e w jej rodzinie by o to wrodzone. Przed roz upaniem

wiata Bogowie niech tnym okiem patrzyli na mi dzyrasowe ma

stwa. Alornowie nie

po lubiali Nyissan, a Tolnedranie nie brali  lubów z Arendami. Torak w swych zakazach
posun  si  jeszcze dalej. Moja propozycja wi za a si  z zawarciem zwi zku
mi dzyrasowego i matka Dellona skierowa a swój protest do kap anów Nedry. Kap ani s
z natury bigotami, wi c bez trudno ci uzyska a ich poparcie.
Tym samym wszystko utkn o w martwym punkcie. Ja nadal kr

em tam i z powrotem

pomi dzy Lasem a Tol Borune, wi c ksi nej nie brakowa o okazji do knucia za mymi
plecami i zdobywania popleczników.
- Mam zwi zane r ce, Belgaracie - powiedzia  mi wielki ksi

, gdy wróci em do Tol

Borune z wyprawy do Lasu. - Kap ani absolutnie nie zgadzaj  si  na to ma

stwo.

- Twoja  ona zabawia si  polityk , wasza mi

 - powiedzia em mu bez ogródek.

- Wiem, ale dopóki kap ani Nedry s  po jej strome, nic nie mog  zrobi .
Poduma em nad tym przez chwil  i znalaz em wyj cie. Wielka ksi na mia a ochot  na
polityczne rozgrywki, wi c poka  jej,  e i ja potrafi  w to gra .
- Wyjad  na jaki  czas, wasza mi

 - powiedzia em.

- Dok d si  wybierasz? Wracasz do Lasu?
- Nie. Musz  zobaczy  si  z kim  w Tol Honeth. Wszystko to dzia o si  w pocz tkowym
okresie panowania

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

dynastii vorduvia skiej i zna em cz owieka, z którym nale

o si  spotka . Po przybyciu

do Tol Honeth, uda em si  do Imperialnego Pa acu i przekupi em odpowiedni  liczb
urz dników, aby uzyska  prywatn  audiencj  u imperatora, Rana Yordue H.
- Jestem zaszczycony, Prastary - przywita  mnie.
- Darujmy sobie grzeczno ci, Ranie Yordue - powiedzia em. - Nie mam zbyt wiele czasu.
Otó  ostatnio dosz o do zbie no ci naszych interesów. Co ty na to, gdybym ci
powiedzia ,  e Honethowie s  o krok od uzyskania dost pu do nieograniczonych
zasobów twardego drewna?
- Co takiego? - wybuchn .
- Przypuszcza em,  e tak w

nie zareagujesz. Fortuna twojego rodu niemal ca kowicie

jest uzale niona od zasobów Lasu Yordue. Je li Honethowie zdob

 dost p do Lasu

Driad, to ceny drewna spadn  na  eb na szyj . Usi uj  w

nie doprowadzi  do

ma

stwa, które na zawsze b dzie trzyma  Honethów z dala od Lasu. Wielka ksi

na

Borune pochodzi z rodu Honethów i przeciwstawia si  mym zamiarom, podpieraj c si
zakazami natury religijnej. Czy najwy szy kap an Nedry nie jest przypadkowo z tob
spokrewniony?
- Jest moim wujem - odpar .
- Mia em nadziej ,  e stanowicie rodzin . Potrzebna mi jego dyspensa na  lub syna
wielkiego ksi cia Borune z ksi niczk  Driad.
- Belgaracie, to niedorzeczno !
- Tak, wiem, pomimo to jest mi potrzebna. To ma

stwo musi doj  do skutku.

- Dlaczego?
- Manipuluj  histori , Ranie Yordue. W rzeczywisto ci to ma

stwo niewiele ma

wspólnego z tym, co wydarzy si
w Tolnedrze. Jest wymierzone przeciwko Torakowi i poskutkuje dopiero za trzy tysi ce
lat.
- Naprawd  potrafisz tak daleko zajrze  w przysz

?

- Niezupe nie, ale mój Mistrz potrafi. Twój interes w tej sprawie ma raczej drugorz dne
znaczenie. Ale obaj, cho  z ró nych powodów, pragniemy trzyma  Honethów z dala od
Lasu Driad.
Imperator spojrza  w zamy leniu w sufit.
- Czy pomog oby, gdyby mój wuj uda  si  do Tol Borune i osobi cie odprawi
ceremoni ? - zapyta .
- Jak najbardziej, Ranie Yordue - odpar em z szerokim u miechem. - S dz ,  e bardzo by
pomog o.
- Za atwi  to - powiedzia , równie  si  u miechaj c. - Honethom na pohybel - doda .
- Z ch ci  bym za to wypi .
Tak oto Dellon i Xoria pobrali si  i ród Borunów nierozerwalnie zosta  powi zany z
Driadami.
Nawiasem mówi c, matka pana m odego nie pojawi a si  na  lubie. Nie najlepiej si
czu a.
Ca a ta sprawa zaj a mi niemal trzy lata, ale bior c pod uwag , jak by a wa na,
uwa

em,  e czas ten nie poszed  na marne. Wraca em do Doliny w nastroju radosnego

samozadowolenia. Jeszcze teraz, gdy o tym my

, mam ochot  zdzieli  si  po karku.

Wilki s  o wiele lepiej przystosowane do pokonywania gór pokrytych  niegiem, wi c
przybra em t  posta  niemal odruchowo.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Po zej ciu z gór, na po udniowym kra cu Doliny, wróci em do w asnej postaci. Ogon nie
zd

 mi jeszcze znikn , gdy w mej g owie rozleg y si  po czone nawo ywania

bli niaków.
- Przesta cie wrzeszcze ] - odkrzykn em.
- Gdzie  ty si  podziewa ? - zapyta  z wyrzutem g os Beltiry.
- W Tolnedrze. Wiedzia

 o tym.

- Od tygodnia usi ujemy si  z tob  porozumie .
- Musia em przej  przez góry, wi c zmieni em si  w wilka.
To zawsze by a jedna z niedogodno ci przy zmianie postaci. Zak óca a nasz szczególny
sposób komunikowania si . Je li który  z braci usi uje si  z tob  porozumie , a nie wie,

e zmieni

 posta , to najprawdopodobniej zupe nie chybi.

- O co chodzi? - przes

em pytanie.

- Beldaran jest bardzo chora. Polgara pojecha a na Wysp , by pomóc w miar  swych
mo liwo ci. - Umilk  na chwil . - Lepiej si  pospiesz, Belgaracie.
Poczu em jak l k  ciska mi serce.
- Skróc  sobie drog  do Camaar przez Ulgoland. Dajcie zna  Polgarze,  e przybywam.
- By  mo e b dziemy chcieli si  z tob  skontaktowa . Ponownie zamienisz si  w wilka?
- Nie. Polec  jako sokó .
- Nie fruwasz najlepiej, Belgaracie.
- Mo e czas si  nauczy . Ju  si  zmieniam.
Niepokój o Beldaran by  tak przyt aczaj cy,  e nawet nie pomy la em o rzeczach, które
zwykle przeszkadza y mi w lataniu i po pó godzinie pru em powietrze niczym strza a.
Kilka razy spróbowa em nawet translokacji, ale nie dzia

a zbyt dobrze - g ównie

dlatego,  e podczas niej wraca em do w asnej postaci, usi uj c przy tym lecie  bez
pomocy skrzyde  i trafia em do miejsca odleg ego o dziesi  mil. Porzuci em wi c ten
sposób na rzecz staromodnej metody poruszania si .
Do Camaar dotar em zupe nie wyczerpany po dwóch dniach, ale zmusi em si  do
przefruni cia nad Morzem Wiatrów.
Przyby em szybko, ale pomimo to i tak za pó no. Beldaran ju  nie 

a.

Polgara by a niepocieszona, Riva przypomina  mnie po  mierci Poledry. Nie by o co
rozmawia  z  adnym z nich, poszed em wi c szuka  wnuka.
Znalaz em go na szczycie najwy szej wie y Cytadeli. Zdawa o si ,  e wyp aka  ju
wszystkie  zy. Sta  na blankach smutny, z zapuchni tymi od p aczu oczyma. By  ju
doros y i bardzo wysoki.
- Dobrze ju , Baranie - odezwa em si  do niego oschle - z

 stamt d.

- Dziadku!
- Powiedzia em,  eby  stamt d zlaz . -Wola em nie ryzykowa . W przyp ywie rozpaczy
móg by zrobi  co  g upiego. Na w asny smutek mia em czas pó niej. Teraz musia em
zaj  si  nim.
- I co my teraz zrobimy, dziadku? - zapyta  ze szlochem.
- Poradzimy sobie, Daranie. Jak zawsze. Powiedz mi teraz, co si  sta o.
Daran wzi  si  w gar .
- Mama od lat przezi bia a si  ka dej zimy. Ciocia Pol powiedzia a,  e to os abia o jej

uca. Ostatniej zimy by o o wiele gorzej. Zacz a kaszle  krwi . Wtedy tata pos

 po

cioci  Pol. Jednak nic nie mog a poradzi . Próbowa a wszystkiego, ale mama by a zbyt

aba. Czemu ciebie tu nie by o, dziadku? Ty móg by  co  poradzi .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie jestem lekarzem, Daranie. Twoja ciocia zna si  na tym o wiele lepiej ode mnie.
Je li ona nie mog a uratowa  twojej mamy, to nikt ju  nie móg . Czy twój ojciec ma
marsza ka dworu? Kogo , kto dogl da wszystkiego, gdy on jest zaj ty?
- Masz na my li Branda? On jest stra nikiem Rivy. Ojciec zleci  mu ca  administracj .
- Lepiej z nim porozmawiajmy. B dziesz musia  przej  w adz , dopóki twój ojciec nie
otrz nie si  z tego.
- Ja? Dlaczego ja?
- Ty jeste  nast pc  tronu, Daranie, oto powód. To twój obowi zek. Ojciec nie jest teraz
w stanie sprawowa  w adzy, wszystko wi c spada na twoje barki.
- To niesprawiedliwe. Ja czuj  si  równie okropnie jak on.
- Niezupe nie. Przynajmniej mo esz nadal mówi , tak jak
mi si  zdaje. On nie. Pomog  ci. Brand te  wie, co jest do zrobienia.
- Ojciec wydobrzeje, prawda?
- Miejmy nadziej . Jednak to mo e troch  potrwa . Po  mierci twej babki dochodzi em
do siebie dwana cie lat.
- Nikt nie b dzie s ucha  moich rozkazów, dziadku. Broda mi nawet jeszcze nie uros a jak
nale y.
- Masz dwadzie cia lat, Daranie. Czas, by  dorós . Chod my porozmawia  z Brandem.
Przyznaj ,  e to by o brutalne, ale kto  na Wyspie musia  funkcjonowa  normalnie. Riva
najwyra niej nie móg . Klejnot zdecydowanie potrzebowa  ochrony. Nie chc  nawet
my le
o tym, co by by o, gdyby do Ctuchika dotar y wie ci o stanie Rivy.
Brand by  jednym z tych solidnych, godnych zaufania ludzi, których  wiat potrzebowa
najbardziej. Natychmiast zrozumia  powag  sytuacji. By  niezwykle spostrzegawczy, jak
na Alorna, wi c doskonale zrozumia  równie  to, czego nie mog em mu powiedzie
wprost w obecno ci Darana. By o ca kiem mo liwe,  e Riva nigdy na dobre nie uleczy
si  ze swej rozpaczy
Daran b dzie musia  sprawowa  w adz  jako regent. My z kolei b dziemy musieli
obarczy  go obowi zkami w takim stopniu, aby rozpacz i jego nie poch on a.
Zostawi em ich pogr onych w rozmowie i uda em si  do komnat Polgary.
Zapuka em do drzwi.
- To ja, Pol. Otwórz.
- Odejd .
- Otwórz drzwi, Polgaro. Musz  z tob  porozmawia .
- Odejd , ojcze. Wzruszy em ramionami.
- To twoje drzwi, Pol. Je li zaraz nie otworzysz, b dziesz je musia a wymieni .
W ko cu otworzy a mi drzwi. Mia a bardzo zmizerowan  twarz.
- O co chodzi, ojcze?
- Nie masz na to czasu, Polgaro. Pó niej b dziesz mog a sobie pop aka . Teraz jeste  mi
potrzebna. Riva nie jest w stanie nawet my le , wi c ustanowi em Darana regentem. Kto

dzie musia  nad nim czuwa , a ja mam do zrobienia co  absolutnie nie cierpi cego

zw oki.
- Dlaczego ja?
- Pol, jeszcze ty? Dlaczego ka dy mnie o to pyta? Zosta

 wybrana, poniewa  jeste

jedyn  osob , która sobie z tym poradzi. Zostaniesz tutaj i pomo esz Daranowi. Nie
pozwól, by pogr

 si  w melancholii jak ojciec. Angarakowie wsz dzie maj  szpiegów

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

i przy najmniejszych oznakach s abo ci mo esz si  spodziewa  wizyty Ctuchika. A teraz
we  si  w gar . Wytrzyj nos i doprowad  si  do porz dku. Daran rozmawia z riva skim
stra nikiem. Zaprowadz  ci  do nich, a potem musz  odej .
- Nie zostaniesz nawet na pogrzebie?
- Ju  j  pogrzeba em w swym sercu, Pol, podobnie jak ty. Nie zmieni tego  adna
ceremonia. Zrób co  z sob . Okropnie wygl dasz.
Przykro mi, Pol, ale tak w

nie musia em post pi . Musia em was wydoby  z otch ani

rozpaczy. Obarczenie ci  odpowiedzialno ci  by o jedynym sposobem, jaki przychodzi
mi do g owy.
Zostawi em sw  córk  i wnuka pogr onych w dyskusji z Brandem i uda em,  e
opuszczam Wysp . Jednak e nie uczyni em tego. Poszed em w góry wznosz ce si  za
miastem Rivy i znalaz em sobie cichy zak tek.
Potem skuli em si  i p aka em jak dziecko.
Riva nigdy w pe ni nie otrz sn  si  po stracie swej  ony. Mia  ju  oczywi cie
sze dziesi tk  na karku, gdy Beldaran nas opu ci a, wi c i tak by  ju  czas, by Daran
przej  w adz . To pozwoli o mi przekona  Pol do pozostania na Wyspie - sprawi ,
by by a zaj ta. To jest bardzo wa ne w czasie 

oby. Gdybym mia  jakie  absorbuj ce

zaj cie po  mierci Poledry, to by  mo e sprawy potoczy yby si  ca kiem inaczej.
Zdaje si ,  e u wiadamia em to sobie niejasno po powrocie do Doliny, wi c z pasj
odda em si  studiowaniu Kodeksu Mri skiego. Przekopa em si  przez niego od pocz tku
do ko ca, szukaj c jakiego  znaku, który móg  przestrzec mnie przed tym, co sta o si  z
Beldaran. Na szcz cie nic nie znalaz em. Z ca  pewno ci  poczucie winy przygniot oby
mnie zupe nie.
Po siedmiu latach przyby  pos aniec od Darana z wie ci  o  mierci Rivy. Cherek o
Nied wiedzich Barach zmar  poprzedniej zimy, Dras o Byczym Karku i Algar o Chy ych
Stopach byli ju  bardzo starzy. Jedn  z przykrych stron d ugiego  ycia jest fakt,  e traci
si  wielu przyjació  po drodze. Czasami mia em wra enie,  e moje  ycie by o jednym

ugim pogrzebem.

Polgara wróci a do Doliny rok pó niej i przywioz a z sob  kilka kufrów pe nych ksi g
medycznych. Pewnie nie by o w tych ksi kach niczego, co mog o pomóc Beldaran, ale
my

,  e Pol chcia a si  upewni . Nie wiem, co by si  sta o, gdyby znalaz a jakie

lekarstwo, którego nie zna a, ale i ona mia a szcz cie.
Przez pi dziesi t lat w Dolinie sprawy bieg y spokojnie. Daran o eni  si , mia  syna i
zestarza  si , podczas gdy my z Polgara kontynuowali my swoje studia. Poczucie
wspólnej straty zbli

o nas do siebie. Przysz

, w miar  zag biania si  w Kodeksie

Mri skim, zaczyna a mnie coraz bardziej niepokoi . Jednak wedle mego os du wszystko,
czego potrzebowali my, by o na swoim miejscu, wi c byli my gotowi.
Beldin wróci  z Mallorei prawie pod koniec dwudziestego pierwszego wieku. Wed ug
jego relacji, bardzo niewiele si  tam dzia o.
- Zdaje mi si ,  e nic si  nie wydarzy, dopóki Torak nie wróci ze swej samotni w
Ashabie.
- U nas te  nic ciekawego - odpar em. - Tolnedranie dowiedzieli si  o zlocie w
Maragorze i zbudowali miasto na granicy, w miejscu zwanym Tol Ran . Usi owali
wci gn  Maragów do handlu, ale nie mieli wiele szcz cia. Czy Zedar nadal jest w
Ashabie?
Beldin przytakn  kiwni ciem g owy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Zdaje si ,  e Torak t skni za jego towarzystwem.
- Mog  sobie wyobrazi  dlaczego.
Nie rozmawiali my o Beldaran ani o innych zmar ych przyjacio ach. Wszystkich nas

czy y bliskie zwi zki z rodzin  Che-reka, tote  ich  mier  wywo ywa a w nas poczucie

szczególnie dotkliwej straty.

aby handel pomi dzy Drasi  a Gar og Nadrak zupe nie usta  po tym, jak Nadrakowie

zacz li napada  na miasta i wioski wschodniej Drasni. Syn Drasa, Khadar, podj
odpowiednie kroki i Nadrakowie wycofali si  z powrotem do swych lasów.
Potem, w 2115 roku, Tolnedranie, zdenerwowani oboj tno ci  Maragów wobec handlu,
przyst pili do akcji. Gdybym baczniej  ledzi  rozwój wydarze , to mo e móg bym
interweniowa , ale zaj ty by em innymi sprawami. Magnaci handlowi z Tol Honeth
rozpu cili wsz dzie plotki na temat rytualnego kanibalizmu Maragów. Z ka
opowie ci  te historie robi y si  coraz bardziej niestworzone. Nikt chyba nie jest
zwolennikiem kanibalizmu, ale podejrzewam,  e w Tolnedrze fala oburzenia by a w
wi kszo ci udawana. Gdyby strumienie w Maragorze nie p yn y z otem, to nie sadz ,
aby Tolnedranie tak obruszali si  z powodu zwyczajów  ywieniowych Maragów.
Niestety, Ran Yordue IV by  na tronie dopiero od niespe na roku, gdy to wszystko si
zacz o, i jego brak do wiadczenia mia  istotne znaczenie dla pó niejszych wydarze .
Starannie podsycana histeria ostatecznie nie pozostawi a mu wyboru i Ran Yordue
pope ni  fatalny b d, wypowiadaj c wojn  Maragom.
Tolnedra ska inwazja na Maragor by a jedn  z najciemniejszych kart historii ludzko ci.
Legiony, po przekroczeniu granic, nie mia y na celu podboju, ale jedynie wyniszczenie
narodu Maragów i niemal im si  to uda o. Dosz o do straszliwej rzezi i w ko cu jedynie
chciwo , tak charakterystyczna dla wszystkich Tolnedran, zapobieg a ca kowitej
eksterminacji Maragów. Pod koniec kampanii dowódcy legionów zacz li bra  je ców -

ównie kobiety - które potem sprzedawali Nyissa-nom jako niewolników, na

podobie stwo s pów kr

cych na skraju niemal ka dego pola bitwy.

To by a odra aj ca procedura, ale zdaje si ,  e w

nie tym barbarzy skim genera om

winni jeste my podzi kowania. Gdyby nie sprzedawali pojmanych, to Taiba pewnie nie
przysz aby na  wiat, a to by aby katastrofa. Matka Wymar ej Rasy, jak nazywa ja Kodeks
Mri ski, absolutnie musia a by  we w

ciwym miejscu o w

ciwym czasie lub ca e

nasze staranne przygotowania mog y wzi  w  eb.
Gdy tylko legiony oczy ci y kraj z Maragów, rusza a tam fala poszukiwaczy z ota. Mara
mia  jednak w tej kwestii w asne zdanie. Nigdy dobrze nie rozumia em Mary, ale
doskonale rozumia em jego reakcj  na to, co Tolnedranie uczynili z jego ludem. W pe ni
pochwala em post powanie Mary, cho  doprowadzi o nas na skraj kolejnej wojny
pomi dzy Bogami. Mówi c wprost, Maragor sta  si  miejscem nawiedzonym. Duch
Mary zawodzi  w nieutulonym  alu, a przed oczyma hord poszukiwaczy z ota, którzy
wdarli si  do doliny Maragoru, pojawia y si  trudne do wyobra enia straszyd a.
Wi kszo  z poszukiwaczy oszala a. Znaczna ich cz

 pozabija a si , a tych kilku,

którym uda o si  wróci  do Tolnedry, do ko ca  ycia musia o pozosta  w domu
wariatów.
Duch Nedry nie by  zadowolony z okrutnego zachowania swych dzieci i przeprowadzi
bardzo zasadnicz  rozmow  z Ranem Yordue. Zaowocowa a ona za

eniem klasztoru w

Mar Terrin. Spodoba  mi si  ten pomys , jako  e chciwi kupcy, którzy wszcz li ca e to
zamieszanie, znale li si , co do jednego, pomi dzy pierwszymi mnichami, których

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

wys ano tam w celu ukojenia dusz wymordowanych Maragów. Zmuszenie do z

enia

lubów ubóstwa to pewnie najgorsze, co mo na zrobi  Tolnedranowi.

Niestety nie sko czy o si  na tym. Belar i Mara zawsze byli sobie szczególnie bliscy i
post powanie dzieci Nedry bardzo urazi o Belara. Oto, co kry o si  za wypadami
Chereka na wybrze e Tolnedry. Okr ty wojenne, niczym stada psów go czych,
dokonywa y wypadów z Wielkiego Morza Zachodniego i nadbrze ne miasta imperium
by y pl drowane i palone z okrutn  regularno ci . Cherekowie, najwyra niej dzia aj c
zgodnie ze wskazówkami Belara, szczególn  uwag  obdarzali Tol Yordue, prastar
siedzib  rodu Yordue. Ran Vordue IV móg  tylko w z

ci zaciska  pi ci, gdy jego

rodzinne miasto niszczy y powtarzaj ce si  ataki Chereków.
W ko cu mój Mistrz musia  wkroczy  i negocjowa  uk ad pokojowy pomi dzy Belarem i
Nedr . Naszym g ównym zmartwieniem nadal by  Torak. Przysparza  nam wystarczaj co
du o k opotów i bez innych rodzinnych nieporozumie .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  TRZYNASTY

Po zniszczeniu Maragoru i coraz rzadszych atakach walecznych wojowników Chereka na
wybrze e Tolnedry, w królestwach Zachodu zapanowa  pokój - oczywi cie nie licz c
Aren-dii. Tam wojna ci gn a si  do znudzenia, po trosze pewnie dlatego,  e Arendowie
nie potrafili wymy li  sposobu na jej zako czenie. Nie ko cz ce si  okrucie stwa z obu
stron zamieni y nienawi  w religi , a Arendowie byli bardzo pobo ni.
Nast pne kilka stuleci sp dzili my z Pol w Dolinie, spokojnie kontynuuj c swoje studia.
Moja córka bez komentarza przyj a fakt,  e si  nie starzeje. U niej osobliwe by o to,  e
rzeczywi cie nie posuwa a si  w latach. Beldin, bli niaki i ja nabrali my dojrza ego
wygl du. Porobi y nam si  zmarszczki, posiwia y w osy i zacz li my wygl da  dostojnie.
Inaczej ni  Pol, która sko czy a trzysta lat i nadal wygl da a tak samo jak w wieku
dwudziestu pi ciu. Spojrzenie mia a m drzejsze, ale na tym koniec. Zapewne czarodziej
powinien mie  wygl d dostojnego m drca, a to poci ga o za sob  zmarszczki i siwe

osy. Kobieta z siwymi w osami i zmarszczkami zwana jest starowin . Nie s dz , aby

Pol si  to spodoba o. Mo e wszyscy wygl damy tak, jak my limy,  e powinni my
wygl da . Moi bracia i ja uwa ali my,  e powinni my przypomina  czcigodnych

drców. Pol o to nie dba a, ale “czcigodny" znajdowa  si  w jej s owniku.

Chyba zbadam to pewnego dnia. My l,  e w pewnym sensie mo emy tworzy  siebie, jest
bardzo intryguj ca.
Z pocz tkiem dwudziestego pi tego wieku Polgara rozpocz a samodzieln  dzia alno .
Za pierwszym razem próbowa em protestowa , ale bez ogródek kaza a mi pilnowa

asnego nosa.

- Mistrz kaza  mi si  tym zaj , ojcze. O ile sobie przypominam, twoje imi  nawet nie
pad o w trakcie tej rozmowy.
Uzna em t  uwag  za ca kowicie niestosown .
Pol opu ci a Dolin  na swym algarskim koniu. Odczeka em pó  dnia, a potem ruszy em
za ni . Nie zabroniono mi tego, a by em w ko cu jej ojcem. Wiedzia em,  e ma ogromne
zdolno ci, ale...
Oczywi cie musia em by  bardzo ostro ny. Oprócz swej matki, Polgara zna a mnie
najlepiej na  wiecie i podejrzewa em,  e potrafi aby wyczu  moj  obecno  z odleg

ci

dziesi ciu lig. Pod aj c za ni  na pó noc wzd

 granicy z Ulgolandem ogromnie

powi kszy em swój repertuar wciele . My

,  e niemal co godzin  zmienia em posta .

Posun em si  nawet do tego,  e pewnego wieczoru, by obserwowa , jak rozbija obóz,
przybra em posta  myszy polnej. Ma o brakowa o, abym doko czy

ywota w szponach

sowy.
Moja córka nie dawa a po sobie pozna , czy wie o tym, i  j

ledz , ale z Polgara nigdy

nic nie wiadomo. Przesz a przez góry do Muros, po czym skr ci a na po udnie, w
kierunku Arendii. To obudzi o mój niepokój.
Jak mog em si  spodziewa , zosta a zaczepiona przez wacu skich Arendów na drodze
wiod cej do Vo Wacune. Arendo-wie s  zwykle bardzo uprzejmi wzgl dem dam, ale ta
grupka chyba zostawi a swe dobre maniery w domu. Do  nieuprzejmie j  przepytali i

wiadczyli,  e skoro nie ma eskorty, to b

 musieli si  ni  zaopiekowa .

Nie uwierzycie, jak g adko sobie z tym poradzi a. Protestowa a w

nie gwa townie, gdy

pomi dzy jednym a drugim oburzonym s owem, u pi a ich wszystkich. Nie zauwa

bym

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

nawet tego, gdyby nie wykona a drobnego gestu ostrzegawczego. Rozmawia em ju  z ni
o tym kilkakrotnie, ale ona nadal uwa

a,  e samo S owo uwalniaj ce Wol  nie

wystarcza. Zawsze czu a potrzeb  dodania gestu.
Wacu scy Arendowie zasn li natychmiast, nie trudz c si  zamykaniem oczu. U pi a
nawet ich konie. Potem odjecha a, mrucz c pod nosem. Po kilku milach zebra a Wol  i
powiedzia a: “Zbud cie si ", ponownie machaj c r

.

Arendowie nie zdawali sobie sprawy z tego,  e w

nie uci li sobie drzemk , wi c

wydawa o im si ,  e Pol po prostu znikn a. Czar lub magia, wszystko jedno jak to
nazwiecie, denerwowa  Arendów, wi c postanowili nie jecha  za ni  - co nie znaczy,  e
wiedzieli, w któr  stron  pojecha a.
Polgara nie wyjawi a mi  adnych szczegó ów na temat swego zadania w Arendii, tote
nadal musia em za ni  pod

. Jednak po tym spotkaniu w lesie kierowa a mn  bardziej

ciekawo  ni  obawa o jej bezpiecze stwo. Wiedzia em,  e potrafi zatroszczy  si  o
siebie.
Pojecha a do Vo Wacune. Po dotarciu do bram miasta, z w adcz  min  za da a, aby
zaprowadzono j  do pa acu ksi cia.
Ze wszystkich miast staro ytnej Arendii, Vo Wacune by o najprzyjemniejsze. Targi
byd a w Muros przynosi y Arendom wacu skim niez y dochód, dlatego pod dostatkiem
mieli pieni dzy na architektoniczne przedsi wzi cia. U podnó a wzgórz, na wschód od
miasta znajdowa y si  kamienio omy marmuru, a pokryte marmurem domy zawsze

adniej wygl da y od budowli z innego kamienia. Vo Astur by o zbudowane z granitu,

Vo Mimbre z 

tego kamienia, tak obficie wyst puj cego w po udniowej Arendii. W

tym wypadku chodzi o jednak o co  wi cej. Vo Astur i Vo Mimbre by y twierdzami i
wygl da y jak twierdze, zwaliste i nie adne. Marmurowe Vo Wacune wygl da o jak
miasto ze snów. Mia o wysokie, delikatne wie yczki, szerokie, cieniste ulice i wiele
ogrodów i parków. Za ka dym razem, gdy czytacie opis jakiego  tajemniczego miasta
niewys owionej urody, mo ecie by  pewni,  e powsta  w oparciu o opis Vo Wacune.
Z zagajnika w pobli u bramy obserwowa em, jak Pol wje

a do miasta. Potem, po

chwili zastanowienia, ponownie zmieni em posta . Arendowie bardzo lubi  psy
my liwskie, wi c przybra em posta  psa i poszed em za ni . Ksi

 uzna,  e jestem jej

psem, a ona dojdzie do wniosku,  e nale  do niego.
- Wasza mi

 - pozdrowi a ksi cia z g bokim uk onem. - Koniecznie musimy

porozmawia  na osobno ci. Swe my li musz  ci wyjawi  z dala od uszu innych.
- To nie le y w zwyczaju, lady... ? - Ksi

 zawiesi  g os. Bardzo chcia  wiedzie , kim

by  po królewsku wygl daj cy go .
- Przedstawi  si , gdy zostaniemy sami, wasza mi

. W biednej  Arendii wsz dzie

pe no  nieprzyjaznych uszu, a wie  o mej wizycie nie mo e dotrze  ani do Vo Mimbre,
ani do Vo Astur. Twe królestwo zagro one jest, wasza mi

, a ja przyby am, aby temu

zaradzi .
Gdzie nauczy a si  mówi  tym archaicznym j zykiem?
- Maniery twe i zachowanie takie s , i  sk onny jestem udzieli  ci pos uchania, lady -
odpar  ksi

. - Oddalmy si  zatem, aby  mog a przekaza  mi te najwy szej wagi wie ci.

-Wsta  z tronu, poda  rami  Pol i wyprowadzi  j  z sali.
Powlok em si  za nimi, stukaj c pazurami po posadzce. Szlachta arendzka zawsze
pozwala a swym psom biega  po domach, wi c nikt nie zwraca  na mnie uwagi. Jednak e
ksi

 odgoni  mnie, a sam z Pol wszed  do komnaty na ko cu korytarza. To nie by

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

jednak  aden problem. Skuli em si  na pod odze z g ow  przy drzwiach.
- A teraz, lady - powiedzia  ksi

 - prosz , wyjaw mi swe imi .

- Nazywam si  Polgara - odpar a, porzucaj c kwiecist  mow . - By  mo e o mnie

ysza

.

- Córka Prastarego Belgaratha? - Ksi

 wydawa  si  oszo omiony.

- Zgadza si . Ostatnio otrzymywa

 z e rady, wasza mi

. Tolnedra ski kupiec

utrzymywa , i  mówi  w imieniu Rana Yor-due XVII. A tak nie by o. Ród Yordue nie
proponuje ci przymierza. Je li pos uchasz jego rady i zaatakujesz terytorium Mimbrate,
legiony nie przyb

 ci z pomoc . Je li z amiesz przymierze z Mimbrate, oni natychmiast

sprzymierz  si  z Asturami i to b dzie twój koniec.
- Kupiec tolnedra ski mia  dokumenty, lady Polgaro - zaprotestowa  ksi

. - Mia y

piecz  samego Rana Yordue.
- Nie tak trudno podrobi  imperialn  piecz , wasza mi

. Mog  ci tak  zrobi  cho by

zaraz.
- Skoro Tolnedranin nie mówi  w imieniu Rana Yordue, to w czyim?
- On wyst powa  w interesie Ctuchika, wasza mi

. Mur-gowie pragn , by na

Zachodzie panowa  niepokój. Arendia, targana t  nie ko cz

 si  wojn  domow , jest

najlepszym miejscem na nowe ognisko zapalne. Zrób z k amliwym Tolnedrani-nem, co
chcesz. Ja musz  uda  si  do Vo Astur, a potem do Vo Mimbre. Plan Ctuchika jest
bardzo z

ony i je li si  powiedzie, jego ostatecznym wynikiem b dzie wojna pomi dzy

Arendia i Tolnedr .
- To by  nie mo e! - wykrzykn  ksi

. - Przy takim rozbiciu legiony nas zetr  w proch!

- Otó  to. A wówczas zostan  wci gni ci Alornowie i wybuchnie ogólna wojna. Nic
bardziej nie zadowoli oby Ctuchika.
- Wydob

 potwierdzenie tego g upiego spisku z Tolnedranina, lady Polgaro -

powiedzia . - R cz  za to swym s owem.
Drzwi otworzy y si  i ksi

 przeszed  nade mn . Je li psy dostatecznie d ugo kr

 ci si

pod nogami, to przestajesz je zauwa

.

Polgara jednak nie da a si  nabra .
- W porz dku, ojcze - odezwa a si  znu onym tonem - mo esz ju  wraca  do domu.
Bardzo dobrze potrafi  sobie radzi  bez ciebie.
I prawd  powiedziawszy, radzi a sobie. Jednak e nadal j

ledzi em. Uda a si  do Vo

Astur i przeprowadzi a z ksi ciem Asturii podobn  rozmow  jak z ksi ciem Vo Wacune.
Potem pojecha a do Vo Mimbre i ich równie  ostrzeg a. W trakcie tej jednej podró y
zniszczy a co , czego zbudowanie zaj o strupiesza emu Ctuchikowi pewnie z dziesi
lat. Nigdy jej nie spotka , a ju  mia  powody, by jej nienawidzi .
Wyja ni a mi to wszystko, gdy wrócili my do Doliny - po tym jak zruga a mnie za

enie za sob .

- Ctuchik ma w królestwach Zachodu swych ludzi, którzy nie wygl daj  na Angaraków -
powiedzia a. - Niektórzy z nich to zmienieni Grolimowie, ale s  te  inni. S ysza

 kiedy

o Dagashi?
- Nie powiem,  e nie - odpar em.
- To grupa p atnych morderców z kryjówk  gdzie  na po udnie od Nyissy. S  równie
dobrymi szpiegami co bardzo wprawnymi mordercami. W ka dym razie Murgowie
odkryli z oto w tym pa mie górskim, które biegnie na pó noc od Urga do Goska, wi c
Ctuchik mo e sobie pozwoli  na przekupienie Tolnedran.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Ka dy mo e przekupi  Tolnedranina, Pol.
- By  mo e. W ka dym razie jego szpiedzy nak onili rozmaitych Tolnedran, aby z

yli

trzem ksi stwom Arendii oferty przymierza, rzekomo pochodz ce od Rana Yordue.
Oczywi cie sam Ran Vordue nie mia  o tym zielonego poj cia. Pomys  polega  na tym,

e gdy legiony nie przyjd  z pomoc  ludziom, którzy si  tego spodziewali, Arendowie

zaatakuj  pó nocn  Tolnedr . Pó nocna Tolnedra to ziemie rodu Yordue, wi c imperator
zareaguje rozbiciem po kolei wszystkich ksi stw Arendii. Gdy dowiedz  si  o tym
Alornowie, pomy

,  e imperium próbuje poszerzy  swe granice i podejm  w zwi zku z

tym odpowiednie kroki. To by  bardzo sprytny plan, trzeba przyzna .
- Ale ty przeszkodzi

 w jego realizacji.

- Tak, ojcze, wiem. Mo e lepiej mie  oko na Ctuchika. My

,  e on co  kombinuje. Nie

próbowa  przecie  zasia  tej ca ej niezgody jedynie dla zabawy.
- B

 go mia  na oku - obieca em.

Nied ugo potem Be din wróci  ze swej kolejnej podró y do Mallorei i powiedzia ,  e nic
specjalnego si  tam nie dzieje.
- Poza tym,  e Zedar opu ci  Ashab  - doda  niemal od niechcenia.
- Nie wiesz, gdzie si  uda ? - zapyta em.
- Nie mam poj cia. Zedar wije si  jak piskorz. Z tego, co wiem, ukrywa si  w Kell. Co
si  dzieje z Nadrakami?
- Nie rozumiem.
- Wróci em tamt dy z Mallorei. Gromadz  si  oko o dziesi ciu lig na wschód od granicy
z Drasni . Zdaje mi si ,  e planuj  co  powa nego.
Zakl em.
- O to wi c chodzi o w tym wszystkim!
- Gadaj do rzeczy, Belgaracie. Co si  dzieje?
- Wzd

 granicy prowadzono ograniczony handel. Potem Nadrakowie zacz li si  robi

agresywni. Zrobili kilka wypadów do Drasni i syn Drasa przegna  ich z powrotem do
lasów. Od jakiego  czasu panowa  tam spokój.
- My

,  e wkrótce znowu zrobi si  niespokojnie. Miasta Nadraków s  niemal

wyludnione. Wszyscy, którzy potrafi  powsta  z miejsca, zobaczy  b yskawice i us ysze
grzmot, zebrali si  w le nym obozie o dzie  marszu od granicy.
- Lepiej ostrze my Rhonara.
- Kto to?
- Obecny król Drasni. Pognam tam i powiem mu, co si

wi ci. A ty mo e wybra by  si

do Algarii i poszuka  Cho-Da-na, Wodza Wodzów Klanów. Niech jazda Algara
zgromadzi si  na pó noc od jeziora Atun.
- To Algarzy nie maj  ju  króla?
- Ten tytu  wyszed  z u ycia. Algarzy s  nomadami i dla nich klany s  wa niejsze od
narodu. Udam si  do Boktoru, a potem do Val Alorn, aby ostrzec Chereków.
Beldin zatar  r ce.
- Dawno ju  nie mieli my wojny.
- Wcale za ni  nie t skni em. - Podrapa em si  po brodzie. - Chyba wpadn  do Rak Cthol
i utn  sobie jeszcze jedn  pogaw dk  z Ctuchikiem, gdy tylko Alornowie zajm  swoje
miejsca. Mo e uda mi si  ukr ci  temu  eb, nim wszystko wymknie nam si  z r k.
- Popsujesz zabaw . Gdzie Pol?
- W Arendii - chyba w Vo Wacune. Równie  tam Ctuchik snuje intrygi. Pol pilnuje

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

spraw. Ruszajmy ostrzec Alornów.
Król Drasni, Rhonar, przyj  moje wie ci do  entuzjastycznie. By  jeszcze gorszy od
Beldina. Potem uda em si  przez Zatok  Chereka do Val Alorn i porozmawia em z
królem Bledarem. On by  jeszcze gorszy od Rhonara. Jego flota wyp yn a do Kotu ju
nast pnego dnia. Mia em nadziej ,  e Beldin potrafi utrzyma  w ryzach Alornów, gdy
ju  zgromadz  si  na granicy z Nadrakami. Przez kilka stuleci usi owali my z Pol t umi
otwart  wrogo  mi dzy tymi narodami i ten rodz cy si  konflikt grozi
zaprzepaszczeniem naszych stara .
Potem uda em si  do Rak Cthol.
Zatrzyma em si  na pustyni, kilka lig na zachód od tej wstr tnej góry. Zastanowi em si
nad ró nymi mo liwo ciami. Moja ostatnia wizyta bez w tpienia przekona a Ctuchika do
wystawienia stra y, wi c trudno b dzie pewnie przedosta  si  niezauwa enie przez
miasto. W ko cu z pewn  niech ci  przyzna em,  e wcale nie musia em przechodzi
przez miasto. Wiedzia em przecie , gdzie by a wie yczka Ctuchika, a ona mia a okna.
By a pó na noc, dlatego nad czarnym piaskiem nie by o ciep ych pr dów wznosz cych.
A to oznacza o,  e okr aj c szczyt, musia em dos ownie wspina  si  na skrzyd ach do
góry.
Dobre w tym by o chyba jedynie to,  e gdy wzbi em si  na pi dziesi t stóp, to
przesta em widzie  ziemi .
Szcz liwym trafem Ctuchik zasn  przy pracy i spa  z g ow  na z

onych r kach, gdy

wlecia em przez okno. Pozby em si  s pich piór i obudzi em go. Dziesi  lat nie
poprawi o jego wygl du. Nadal przypomina  chodz cego trupa.
Poderwa  si  z okrzykiem zaskoczenia, po czym si  opanowa .
- Mi o ci  znowu widzie , stary - sk ama .
- Mi o mi,  e ci  to cieszy. Lepiej wy lij wiadomo  do swych Nadraków. Powiedz, aby
odwo ali inwazj . Alornowie wiedz  o ich nadej ciu.
Jego oczy przybra y zimny wyraz.
- Którego  dnia wyprowadzisz mnie z równowagi, Belgaracie.
- Mam nadziej . Bóg wie,  e ty ostatnio wystarczaj co ju  mu dzia

 na nerwy.

- Jak dowiedzia

 si  o Nadrakach?

- Ja widz  wszystko, Ctuchiku. Nie potrafisz przede mn  ukry  swych dzia

. Czy nie

przekona o ci  o tym to, co sta o si  w Arendii z twym planem?
- Zastanawia em si  w

nie, czemu si  nie powiód .

- Teraz wiesz. - Nie mia em zamiaru przyw aszcza  sobie zas ug Pol, pomy la em
jedynie,  e lepiej b dzie przez jaki  czas utrzyma  jej udzia  w tym mistrzowskim
posuni ciu w tajemnicy przed Ctuchikiem. Pol by a dobra, ale nie by em pewny, czy by a
ju  gotowa do starcia z Ctuchikiem. Poza tym nie chcia em, aby o niej wiedzia . Mo na
powiedzie ,  e trzyma em j  w rezerwie.
- Bardzo mi przykro, stary - powiedzia  z lekk  drwin . -Obawiam si  jednak,  e nie b
ci móg  pomóc w sprawie Nadraków. To naprawd  nie mój pomys . Ja jedynie
wype niam rozkazy z Ashaby.
- Nie sil si  na spryt, Ctuchiku. Wiem,  e mo esz rozmawia  z Torakiem, kiedy tylko
masz ochot . Lepiej zrób to zaraz.
Nie by o ci , gdy najechali my ziemie wokó  Korimu. Wierz mi, Torak okropnie si

ci, gdy zabijaj  jego Angaraków, a lada chwila mo e do tego doj  na granicy z

Drasni  i najprawdopodobniej Nadrakowie zostan  ca kowicie wyniszczeni. Widzia em

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ju , jak Alornowie prowadz  wojn . Oczywi cie wszystko zale y od ciebie; w ko cu to
nie ja b

 musia  si  t umaczy  przed Torakiem. - Potem, aby jeszcze bardziej go dobi

i zaniepokoi , rzuci em mu z g upim u miechem. - Tobie naprawd  jest potrzebna kopia
Proroctwa Ashabi skiego, stary. Kodeks Mri ski dostarcza mi bardzo dobrych
wskazówek. Ju  kilkaset lat temu wiedzia em o twojej zagrywce, wi c mia em mnóstwo
czasu, aby si  przygotowa . - U miechn em si  uszcz liwiony. - Zawsze mi o si  z tob
rozmawia, Ctuchiku - doda em, po czym podszed em do okna i wyskoczy em przez nie.
Ten teatralny gest niemal mnie zabi . By em ledwie sto stóp nad pustyni , gdy w ko cu
wszystkie moje pióra znalaz y si  na miejscu. Bardzo trudno zmienia  posta  podczas
spadania. Z jakiej  przyczyny trudno si  skoncentrowa , gdy ziemia p dzi ci na
spotkanie.
Jednak e moja wizyta w Rak Cthol, poza sposobno ci  do powi kszenia niepokoju
Ctuchika, by a w zasadzie strat  czasu. Powinienem wiedzie ,  e Torak nie cofnie si
przed czym , co raz ju  zosta o zacz te, bez wzgl du na to, ile stanie mu na przeszkodzie.
Nie pozwoli oby mu na to jego ego. Nadrakowie przedarli si  z wyciem przez granice
Drasni, nim zd

em wróci  z Rak Cthol i, co by o do przewidzenia, Alornowie stawili

im czo o, spuszczaj c t gie baty. Nielicznym uda o si  co prawda uciec, ale min
stulecia, nim ponownie b dzie ich tylu, aby si  tym martwi .
Torak najwyra niej tak poprzekr ca  wszystko w my lach, by nie czu  si  winnym za
zignorowanie mojego ostrze enia. Dla uczczenia tego wydarzenia poleci  swym
Grolimom czterokrotnie zwi kszy  liczb  ofiar. Przez stulecia Grolimowie zabili wi cej
Angaraków ni  Alornowie.
Gdy ci, którzy prze yli ten pogrom, doku tykali do Gar og Nadrak i skryli si  w lesie,
uda em si  do Arendii, aby sprawdzi , co porabia Pol. W ko cu uda o mi si  ustali
miejsce jej pobytu. Mieszka a w Vo Wacune, w pobli u ksi

cego pa acu. Podobnie jak

wszystkie domy w Vo Wacune, jej równie  zbudowano z b yszcz cego marmuru. By  to
ca kiem spory dom, którego dwa skrzyd a cz ciowo otacza y dobrze utrzymany
kwiatowy ogród o  wirowych  cie kach,  adnie przyci tych  ywop otach i
wypiel gnowanych trawnikach.
- Co to wszystko znaczy? - zapyta em, gdy w ko cu s

ba wpu ci a mnie przed jej

oblicze.
Polgara siedzia a w bogato zdobionym fotelu przed kominkiem z ró owego kwarcu.
Mia a na sobie prawdziwie osza amiaj

 b kitn  sukni .

- Prowadz

wiatowe  ycie, ojcze.

- Znalaz

 z ota?

- Prawd  powiedziawszy co  lepszego. Moje w

ci s  ca kiem spore, a ziemie bardzo

urodzajne.
- Twoje w

ci?

- Znajduj  si  na pó noc od Jeziora Medalia - po drugiej stronie rzeki Camaar. Mam tam
nawet rezydencj . Masz niew tpliwy zaszczyt zwraca  si  do Jej Mi

ci, ksi nej Erat.

- Nie  artuj, Pol.
- Nie  artuj , ojcze. Stary ksi

 by  bardzo wdzi czny za informacje o spisku Ctuchika,

które mu przekaza am, wi c zawsze by am mile widziana w ksi

cym pa acu.

Spojrza em na ni  gro nie
- Nada  ci tytu  za wype nianie instrukcji Mistrza? I ty go przyj

? Nie adnie, bardzo

nie adnie, Pol. Nie wolno nam przyjmowa  nagród za wype nienie polece  Mistrza.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- To zabrn o troch  dalej, stary wilku. Znasz sytuacj  w Arendii?
- Z tego, co ostatnio s ysza em, Wacitowie i Mimbraci
sprzymierzyli si  przeciwko Asturii. To przymierze zdaje si  trwa  d

ej od innych.

- I nadal trwa, ojcze. Po  mierci starego ksi cia na tron wst pi  jego syn, Alleran.
Znali my si  do  blisko, poniewa  pomaga am matce go wychowa . O enili my go -
nawet uda o mi si  przekona  jego matk , aby nie po lubia  kuzynki - w stosownym
czasie  ona obdarzy a go synem. Wówczas ksi

 Vo Astur dostrzeg  szans  na

zagmatwanie sytuacji w Arendii i wys

 swych ludzi, by porwali ch opca. Obecny ksi

Vo Astur nie grzeszy og ad  i wiadomo , któr  zostawili jego najmici, nie budzi a

tpliwo ci. Powiedzia  Alleranowi,  e zabije jego syna, je li Arendowie wacu scy nie

zerw  uk adu z Mimbre i nie pozostan  neutralni. Wybra am si  wi c do Vo Astur i
uratowa am ch opca. Udzieli am równie  ksi ciu Asturian lekcji dobrych manier.
- Co mu zrobi

? - zapyta em z lekk  obaw . Przy pos ugiwaniu si  naszym darem

obowi zuj  pewne zasady. - Chyba go nie zabi

?

- Oczywi cie,  e nie, ojcze. Nie jestem taka g upia. Ksi

 Vo Astur ma teraz otwarty

wrzód 

dka. Dostarcza mu to rozlicznych uciech i powstrzymuje przed pope nianiem

dów. Moja wizyta w Vo Astur mia a miejsce pi  lat temu i od tego czasu nie by o w

Arendii  adnej powa niejszej bitwy.
- Zaprowadzi

 w Arendii pokój? - zapyta em zdumiony.

- Tymczasowy, ojcze - poprawi a. - Prawdopodobnie za wcze nie jeszcze mówi , czy na
sta e. Zawrzodzi abym jednak 

dki wszystkim, jak Arendia d uga i szeroka, gdybym

mog a tym samym po

 kres tej g upocie. Ksi

 Alleran by  mi bardzo wdzi czny i

dlatego teraz jestem ksi

 Erat.

- Czemu ja na to nie wpad em? - zawo

em. - To takie proste. Dzi ki bólowi 

dka

zako czy

 wojn  domow  w Arendii. - Sk oni em si  przed ni . - Jestem z ciebie

dumny, wasza mi

.

- Dzi kuj , ojcze. - Odk oni a mi si . Potem zacisn a w zamy leniu usta. - Gratulacje
mog  by  jednak nieco przedwczesne. Gdy w Vo Mimbre lub Vo Astur nastanie nowy
ksi

, wrogo  znowu mo e wzi  gór . Chyba b dzie lepiej, je li zostan  w Vo

Wacune. Wacitowie s  najmniej agresywni ze wszystkich Arendów i ciesz  si  tutaj
pewnym autorytetem dzi ki przyja ni z rodzin  ksi

. By  mo e potrafi

poprowadzi  ich we w

ciwym kierunku. Kto  musi w Arendii obj  rol  rozjemcy. Daj

mi troch  czasu, a mo e uda mi si  ustanowi  zwyczaj. Mo e uda mi si  nak oni
Mimbratów i Asturian, aby po rozstrzygni cie w spornych kwestiach przybywali do Vo
Wacune, zamiast za atwia  je na polu bitwy.
- Nie  udzi bym si  na twoim miejscu, Pol.
- Warto spróbowa  - odpar a, wzruszaj c ramionami. - Id  doprowadzi  si  do porz dku,
ojcze. Dzi  wieczorem jest wielki bal w pa acu ksi cia i zostali my zaproszeni - to
znaczy ja zosta am zaproszona, ale mo esz pój  jako mój prywatny go .
- Co takiego?
- Wielki bal, ojcze - muzyka, ta ce, uprzejme rozmowy i tego rodzaju rzeczy.
- Ja nie ta cz , Pol. U miechn a si  s odko do mnie.
- Jestem pewna,  e w mig si  nauczysz, stary wilku. Bystry z ciebie go . A teraz id ,
wyk p si  i przystrzy  sobie brod ,  eby  nie przyniós  mi wstydu w miejscu
publicznym.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  CZTERNASTY

W ci gu nast pnych sze ciuset lat kr ci em si  tu i tam, ale Polgara pozostawa a w Vo
Wacune. Ocena Arendów wacu skich okaza a si  zasadniczo s uszna, a dzi ki jej
obecno ci i przewodnictwu udawa o im si  utrzyma  kruchy pokój w Arendii.
Niemal doszcz tne wyniszczenie Nadraków zmusi o strupiesza ego Ctuchika do
spuszczenia z tonu, wi c nawet wzd

 wschodniej granicy zapanowa  wzgl dny pokój.

Tak jak obieca em ojcu Dellona, ród Borunów wst pi  na tron Tolnedry - w 2537, jak mi
si  zdaje. Przez stulecia Yorduvianie i Honethowie przekazywali sobie koron , wi c gdy
Ran Yordue XX umar  bez dziedzica, Honethowie uznali, ze teraz ich kolej. Kilku
spo ród szlachty Honethów uznawa o si  za godnych tego zaszczytu, co doprowadzi o do
tak ostrych podzia ów w obr bie tego rodu,  e  awa Doradców znalaz a si  w sytuacji
bez wyj cia. S ysza em, ze  apówki osi ga y astronomiczn  wysoko . Ostatecznie
cz onek  awy z po udnia z pewnym wahaniem umie ci  imi  wielkiego ksi cia Borunów
na nominacji. Ani Vorduvianom, ani Horbitom nie w smak by a my l o kilku stuleciach
nieudolnych rz dów Honethów, tote  zrezygnowali z w asnych kandydatów i przenie li
swe poparcie na Borunów. Poniewa  Honethowie nadal byli podzieleni, nie mieli
wspólnego kandydata i korona przesz a na Borunów niemal walkowerem.
Ran Borune by  bardzo zdolnym imperatorem. W owych czasach g ównym problemem w
Tolnedrze by y nieustanne najazdy korsarzy Chereku na wybrze a. Ran Borune wszcz
odpowiednie kroki niemal zaraz po koronacji. Wyprowadzi  legiony z garnizonów i
skierowa  je do prac przy budowie traktu, który teraz  czy Tol Yordue i Tol Horb.
Legioni ci nie byli tym zbytnio uszcz liwieni, ale on by  nieugi ty. Dosta  swój trakt,
ale chodzi o mu o co  wi cej. Prawdziwym powodem tych przedsi wzi  by a ch
rozstawienia legionów wzd

 wybrze a, aby odpierali ataki piratów, bez wzgl du na to,

gdzie wyl duj . Plan dzia

 ca kiem dobrze. Sporo czasu sp dzi em w Yal Alorn,

usi uj c przemówi  do rozumu ró nym królom Chereku, bez wi kszego powodzenia.
Pobo nie utrzymywali,  e post puj  zgodnie z poleceniami Belara, których udzieli  im po
tolnedra skiej inwazji na Maragor. Usi owa em ich przekona ,  e Tolnedra zosta a ju
wystarczaj co ukarana, ale nie chcieli mnie s ucha . Podejrzewam,  e na ich religijny
entuzjazm mia y istotny wp yw  upy, które zdobywali pl druj c miasta. Jednak e gdy ich
dru yny zacz y natyka  si  na legionistów, pobo ny zapa  zacz  stygn  i skierowali
swe zainteresowanie na inne cz ci  wiata.
Gdzie  oko o 2940 roku zahaczy em o Vo Wacune, aby zobaczy , co porabia Pol. Zdaje
si ,  e wpad em tam akurat w odpowiednim momencie. Jej Mi

, ksi na Erat, by a

zakochana. Wiedzia em,  e sp dza a za du o czasu w Arendii.
Polgar  zasta em w ogrodzie, przy piel gnacji ró .
- Witaj, stary wilku - powita a mnie - co porabia

?

- To i owo - odpar em ze wzruszeniem ramion.
- Czy  wiat nadal jest w jednym kawa ku?
- Mniej wi cej. W kilku miejscach musia em go jednak za ata .
- Zechciej spojrze  na to - powiedzia a, po czym  ci a ró  i poda a mi. To by a bia a
ró a o bladolawendowych koniuszkach p atków.
- Bardzo  adna - powiedzia em.
- To wszystko? Bardzo  adna? Ona jest pi kna, ojcze. Ontrose wyhodowa  j  specjalnie

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

dla mnie
- Kim jest Ontrose?
- To m czyzna, którego zamierzam po lubi , ojcze - gdy tylko zdob dzie si , aby mnie
poprosi  o r

.

Co to mia o znaczy ? W tym monecie sta em si  bardzo ostro ny.
- Ciekawy pomys , Pol. Po lij po niego, to porozmawiamy o tym.
- Nie pochwalasz mej decyzji.
- Tego nie powiedzia em. Czy jednak dok adnie wszystko przemy la

?

- Tak, ojcze.
- I ujemne strony tej decyzji nie przekona y ci , aby zastanowi  si  nad tym troch

biej?

- Jakie ujemne strony?
- No có , po pierwsze, jest mi dzy wami spora ró nica wieku. On pewnie ma niewiele
ponad trzydzie ci, a ty, je li dobrze pami tam, oko o dziewi ciuset pi dziesi ciu.
- Dziewi set czterdzie ci, dok adnie. A co to ma za znaczenie?
- Prze yjesz go, Pol. Nie obejrzysz si , a on ju  si  zestarzeje.
- My

,  e nale y mi si  odrobina szcz cia, ojcze - nawet je li nie b dzie ono trwa o

zbyt d ugo.
- I planujecie mie  dzieci?
- Oczywi cie.
- S  du e szans  na to,  e i one b

y jak zwykli ludzie. Ty si  nie zestarzejesz. One

tak.
- Nie próbuj mnie od tego odwie , ojcze.
- Nie próbuj . Zwracam ci jedynie uwag  na nast pstwa. Pami tasz, co czu

 po  mierci

Beldaran? Naprawd  chcesz przez to ponownie przej  - i to wielokrotnie?
- Znios  to, ojcze. Mo e, gdy wyjd  za m , zaczn

 normalnym  yciem. Mo e ja

równie  si  zestarzej .
- Nie da bym za to g owy, Pó . Masz jeszcze wiele rzeczy do zrobienia i je li poprawnie
odczyta em Kodeks Mri ski, b dziesz jeszcze d ugo chodzi  po  wiecie. Bardzo mi
przykro, Pol, ale my nie jeste my zwyk ymi lud mi.  yjesz ju  prawie tysi c lat, a ja
blisko pi  tysi cy.
- Ty si  o eni

 - rzuci a oskar ycielskim tonem.

- Tak by o mi pisane i twoja matka by a zupe nie inna. Po pierwsze, d

ej 

a.

- Mo e po lubienie mnie przed

y równie

ycie Ontrose?.

- Nie liczy bym na to. Jednak e mo e mu si  wydawa  d

sze.

- Co chcesz przez to powiedzie ?
- Nie nale ysz do naj atwiejszych we wspó yciu, Pol. Polgara spojrza a na mnie zimno.
- Zdaje si ,  e wyczerpali my ju  tematy do rozmowy, ojcze. Wracaj do Doliny i nie
wtykaj nosa do moich spraw sercowych.
- Nie szafuj tak okre leniem “sprawy sercowe", Pol. Dzia a mi to na nerwy.
Polgara wyprostowa a si .
- Do  tego, ojcze - o wiadczy a, po czym odwróci a si  i w ciek a opu ci a ogród.
Zosta em tam jeszcze przez kilka tygodni i nawet spotka em Ontrose'a. By  ca kiem
mi ym m odzie cem i zdaje si ,  e rozumia  sytuacj  lepiej ni  Pol. Wielbi  j ,
oczywi cie, ale w pe ni zdawa  sobie spraw  z tego, od jak dawna by a w Vo Wacune -
oko o sze ciuset lat, je li moje wyliczenia s  poprawne. By em ca kowicie przekonany,

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

e nie z

y jej  adnych nierozwa nych propozycji bez wzgl du na to, jak bardzo by tego

pragn a.
W ko cu opu ci em Vo Wacune i ruszy em z powrotem do Doliny. Mia em pewn
przewag , wi c by em ca kiem pewny,

e z mi

ci Pol nic nie wyniknie. Wzmianki o mej córce cz sto wyst powa y w obu

Kodeksach, ale nic tam nie by o o m u, a  do wiele pó niejszych czasów. Albo wi c
wróci jej rozs dek, albo Ontrose prze yje swe  ycie, nie poprosiwszy jej o r

. Tak czy

inaczej prawdopodobnie nie wydarzy si  nic k opotliwego. Wróci em do swych bada ,
ale nie min y trzy lata, gdy Pol mnie wezwa a. Zerwa a mnie ze snu w  rodku pewnej
burzowej nocy.
- Ojcze! - W jej g osie brzmia a desperacja. - Potrzebuj  ci !
- O co chodzi?
- Asturowie nas zdradzili. Zawarli przymierze z Mimbratami i maszeruj  teraz na Vo
Wacune. Po piesz si . Nie ma wiele czasu.
Wyskoczy em z 

ka, ubra em si  i schwyci em swój p aszcz podró ny. Zatrzyma em

si  jednak na chwil , aby spojrze  na pewien ust p Kodeksu Mri skiego. Poprzednio nie
by em pewny, co on znaczy, ale po wezwaniu Polgary wszystko sta o si  jasne.
Legendarne Vo Wacune by o zgubione. Jedyne, co mog em w tej sytuacji uczyni , to
zabra  stamt d Polgar , nim wydarzy si  nieuniknione.
Pospieszy em ku zachodnim kra com Doliny i przybra em posta  wilka. Noc by a
wietrzna, nie by o wi c sensu stroi  si  w piórka. Nie ulecia bym zbyt daleko, walcz c z
czo em wyj cej wichury.
Dopiero dwa dni pó niej, w po owie drogi przez Ulgoland, wiatr w ko cu os ab . Wtedy
przybra em skrzyd a i mog em porusza  si  szybciej.
Dotar em do Vo Wacune po po udniu nast pnego dnia, ale nie uda em si  wprost do
marmurowego miasta. Pokr

em troch  nad otaczaj cymi je lasami i d ugo nie trwa o,

jak wypatrzy em Asturów. Byli nie dalej jak kilka lig od bram Vo Wacune. Rano b

 na

miejscu i nikt ani nic ich nie powstrzyma. Zakl em i polecia em do miasta.
Normalnie zmieni bym posta  przed pojawieniem si  mi dzy lud mi, ale to by a
szczególna sytuacja. Wlecia em do ogrodu Pol i usiad em na drzewie.
Jak si  okaza o, Pol by a w ogrodzie. By  z ni  Ontrose. Mia  na sobie kolczug , a u pasa
miecz.
- Tako  by  musi, o ukochana - mówi  do niej. - Musisz wyjecha  z Vo Wacune w
bezpieczne miejsce. Asturowie s  ju  niemal u bram miasta.
Wróci em do w asnej postaci i zszed em z drzewa.
- On ma racj , Pol - powiedzia em. Ontrose wygl da  na nieco zaskoczonego, ale Pol
by a przyzwyczajona do tego rodzaju rzeczy.
- Gdzie by

? - zapyta a z wyrzutem.

- Natkn em si  na wichur . Pakuj si . Musimy zaraz si  st d zabiera .
- Nigdzie nie id . Gdy ju  tu jeste , odeprzemy Asturów.
- Nie, prawd  powiedziawszy, nie mo emy. To zabronione. Przykro mi, Pol, ale to musi
si  wydarzy  i nie wolno nam si  do tego miesza .
- Czy to pewne, o Prastary? - zapyta  Ontrose.
- Obawiam si ,  e tak, Ontrosie. Czy Polgara mówi a ci o proroctwach?
Ontrose pos pnie skin  g ow .
- Ten fragment Kodeksu Mri skiego by  bardzo tajemniczy, ale teraz nie ma w tpliwo ci,

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

co oznacza. Móg by  porozmawia  z ksi ciem. Je li si  pospieszysz, to mo e uda wam
si  wyprowadzi  w bezpieczne miejsce kobiety i dzieci, ale miasta za kilka dni ju  tu nie

dzie. Widzia em nadci gaj cych Asturów. Rzucili przeciwko wam ca e swoje si y.

- B dzie ich o wiele mniej, gdy wróc  do Vo Astur - powiedzia  ponuro.
- Ja si  st d nie ruszam - oznajmi a z uporem Polgara.
- Jeste  w b dzie, pani - o wiadczy  zdecydowanie. - Dotrzymasz towarzystwa ojcu
swemu i oddalisz si  z tego miejsca.
- Nie! Nie zostawi  ci !
- Jego Mi

, ksi

, powierzy  mi dowodzenie obron  miasta, lady Polgaro.

Odpowiadam za przygotowanie naszych si . Nie ma tam miejsca dla ciebie, pani. Przeto
te  polecam ci odjecha . Jed .
-Nie!
- Jeste  ksi

 Erat, lady Polgaro, tote  nale ysz do szlachty wacu skich Arendów. Twa

przysi ga na wierno  Jego Mi

ci, naszemu ksi ciu, nakazuje ci pos usze stwo. Nie

przyno  ujmy swej pozycji t  upart  odmow . Przygotuj si . Winna  odjecha  w ci gu
godziny.
Polgara zadar a gniewnie brod .
- To nie by o mi o powiedziane, mój panie - zarzuci a mu.
- Prawda cz sto bywa niemi a, pani. Na obojgu nas spoczywa odpowiedzialno . Ja swej
nie zaniedbam. Ty nie zaniedbaj swej. A teraz odejd .
W oczach Polgary pojawi y si

zy bezsilno ci. Przytuli a go czule, a potem uciek a do

domu.
- Dzi ki, Ontrosie - powiedzia em po prostu,  ciskaj c mu d

. - Sam niewiele bym tu

wskóra .
- Opiekuj si  ni , Prastary. Ona jest ca ym moim  yciem.
- B

, Ontrosie, i b

 pami ta  o tobie.

- To chyba najlepsze, na co mo na mie  nadziej . Teraz musz  odej  i zaj  si  nasz
obron .  egnaj, Prastary Belga-racie.
-  egnaj, Ontrosie.
Tak oto zabra em sw  szlochaj

 córk  ze skazanego na zag ad  miasta. Udali my si  na

pó noc, przekroczyli my rzek  Camaar i skierowali my si  przez Muros ku górskiemu
przej ciu do Algarii. Ca y czas nie spuszcza em oczu z Polgary - ba em si  nawrotu jej
stanu, ale chyba niepotrzebnie. Nale

a przecie , jak bez skrupu ów przypomnia  jej

Ontrose, do szlachty. Otrzyma a rozkazy i niepodobna, aby nie by a im pos uszna.
Nie chcia a ze mn  rozmawia , ale tego nale

o si  spodziewa . Natomiast nie

spodziewa em si  jej nieugi tej odmowy powrotu ze mn  do Doliny. Polgara zatrzyma a
si  przy ruinach chaty swej matki.
- Dalej nie id  - powiedzia a
- Co takiego?
- S ysza

, ojcze. Zostaj  tutaj.

- Masz prac  do wykonania, Pol.
- Wielka szkoda. Ty b dziesz musia  si  tym zaj . Wracaj do wie y i zagrzeb si  w
swych proroctwach, ale mnie w to nie mieszaj. Koniec z nami, ojcze. To koniec. Odejd  i
nie zawracaj mi wi cej g owy.
Wiedzia em,  e nie by o sensu z ni  dyskutowa . Sam to prze

em, wi c wiedzia em,

przez co przechodzi. Oczywi cie musia em j  obserwowa  - z pewnej odleg

ci.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Sp dzi a w Aren-dii kilkaset lat, co nie mog o pozosta  bez  ladu. Arendzkie damy przy
byle okazji wpadaj  w samobójczy nastrój. Wystarczy najmniejsze rozczarowanie, aby
arendzka dama zacz a my le  o no ach i wysokich wie ach, z których mo na skoczy .
Pol w ko cu z tego wyjdzie, ale na razie trzeba by o j  mie  na oku.
Wróci em do Doliny i powiadomi em bli niaków. Wykorzysta bym i Beldina, ale wróci
do Mallorei. Przez nast pne sze  lat czaili my si  na zmian  w zaro lach w pobli u
chatki Poledry. Pocz tkowo moja nieszcz liwa córka obozowa a po prostu w ruinach,
ale w ko cu zabra a si  za drobne naprawy. Uzna em to za dobry znak i nieco
odetchn li my. Jednak nadal j  obserwowali my.
W pierwszych stuleciach czwartego tysi clecia pierwsza dynastia Borunów nadal by a u

adzy w Tol Honeth. Borunowie stworzyli prawdziw  s

 dyplomatyczn  - g ównie

po to, aby sia  niepokój w Arendii. Tolnedra zdecydowanie nie chcia a na swej
zachodniej granicy zjednoczonej Arendii. Ambasadorzy tolnedra scy zostali równie
wys ani do Val Alorn i Bok-toru i wkrótce rozwin  si  handel. Drasnianie ponownie
nawi zali lu ne kontakty z Nadrakami i zaczai rozkwita  handel futrami. Z konieczno ci
Cherekowie zostali w czeni, jako  e byli jedynymi  eglarzami, którzy potrafili poradzi
sobie ze zdradzieckimi pr dami Przesmyku Chereka.
Izolacja Wyspy Wiatrów doprowadza a Borunów do sza u. Byli przekonani,  e blokada
Chereków mia a na celu ukrycie nieprzebranych skarbów Wyspy i rozpaczliwie pragn li
uszczkn  z nich troch . Uzna em,  e w tej sytuacji najlepiej b dzie, je li sami
przekonaj  si ,  e na Wyspie nie ma nic warto ciowego. Osamotnienie Rivan ju
zaczyna o dzia

 mi na nerwy. Zbyt dobrze pami ta em lekcj  z Maragoru.

Uda em si  wi c do Val Alorn i powiedzia em, aby Cherekowie rozlu nili nieco sw
blokad . Tolnedranie na wszystko chcieli traktatów, czego rezultatem by a Ugoda z Val
Alorn - zdaje si  z 3097 roku. Niemal natychmiast po jej zawarciu flotylla tolnedra skich
kupców po eglowa a do Rivy.
Zak ada em,  e król Chereku zawiadomi Riv  o nowym porozumieniu, ale on g ow  mia
zaprz tni

 wojn  klanów, wi c zapomnia  o tym. Tote  Rwanie nie spodziewali si

wizyty i nie otworzyli swych bram. Tolnedra scy kupcy próbowali postawi  kramy na
pla y, ale wiatr zwiewa  ich namioty, a Rivanie odmawiali wyj cia poza bramy miasta.
Od stu lat dynastia Borunów stopniowo chyli a si  ku upadkowi. Ostatni imperator z rodu
Borunów, wyj tkowy idiota, ulegaj c natr tnym pro bom bogatych kupców, wys
legiony, by sforsowa y bramy miasta Rivy. Nie znam si  na handlu, ale wydaje mi si ,  e
zap dzanie klientów mieczami do sklepu nie jest najlepszym sposobem prowadzenia
interesów.
Reakcja Rivan by a  atwa do przewidzenia. Otworzyli bramy miasta, ale nie wylegli na
zakupy. Zmietli z powierzchni ziemi pi  tolnedra skich legionów i po kolei spalili
wszystkie okr ty w porcie.
Ran Borune XXIV wpad  we w ciek

. Przygotowywa  si , aby zaatakowa  Wysp

Wiatrów ca ymi si ami imperium, ale pismo ambasadora Chereku do Tol Honeth
przywiod o go do opami tania.
To pismo nale y ju  do klasyki, wi c przytocz  je w dos ownym brzmieniu:

Wasza Wysoko
Wiedz,  e Aloria nie dozwoli na zaatakowanie Rivy. Flota Chereku, której maszty
wznosz  si  g sto niczym drzewa w lesie, dopadnie twej floty i legiony Tolnedry b

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

karmi  ryby od Haka Arendii po najdalsze kra ce Morza Wiatrów. Bataliony drasna -
skie pomaszeruj  na po udnie, mia

c wszystko na swej drodze i oblegaj c twe miasta.

Je

cy Algarii pomkn  przez góry, by ogniem i mieczem pustoszy  twe imperium

wzd

 i wszerz.

Wiedz,  e w dniu ataku na Riv , Alornowie wypowiedz  ci wojn  i biada tobie i twemu
imperium.
To zapobieg o gro bie tolnedra skiego ataku na pó nocy. Prawnicy Borunów
natychmiast zacz li szuka  luk w ugodzie z Val Alorn, ale znale li jedynie ma o
precyzyjn  klauzul , któr  tam celowo umie ci em. Brzmia a ona: “... ale Alornia b dzie
broni  Rivy i strzec jej". Cherek i Drasnia podpisa y pakt pokojowy z Tolnedr , ale
Alornia nie. Zawsze by em dumny z tego prawniczego kruczka.
Król Rivy, gdy wyja ni em mu ca  sytuacj , z agodzi  nieco swoje restrykcje i pozwoli
kupcom zbudowa  wiosk  na pla y. Nie przynosi a wielkiego dochodu, ale przynajmniej
chroni a Tolnedran przed popadni ciem w ob d.
Ostatni z rodu Borunów umar  bezdzietny i w Tol Honeth, jak zwykle w takich
wypadkach, rozgorza a pomi dzy wielkimi rodami walka o tron. By  mo e na
nieszcz cie, g ówne rody sprowadza y po cichu trucizny z Nyissy i rozliczni kandydaci
do imperialnego tronu i ró ni cz onkowie  awy Doradców byli dowodem ich
skuteczno ci.
Ostatecznie zwyci yli Honethowie - g ównie dlatego,  e mieli do  pieni dzy na
kupienie koniecznych g osów i zap acenie niebotycznych cen, jakie Nyissanie liczyli
sobie za trucizny. Ród Honethów okaza  si  jednak ca kowicie nieudolny, na szcz cie
zostali przy w adzy tylko przez trzysta lat. Potem do rz dów wrócili ponownie
Borunowie. Druga dynastia Borunów te  krótko sprawowa a w adz , ale sporo dokona a.
Rozwin li system traktów na ziemiach Tolnedry i wys ali dwadzie cia legionów “w
ge cie dobrej woli" na tereny dzisiejszej Sendarii w celu zbudowania sieci dróg, które
po czy y miasto Sendar i port Camaar z Muros, w g bi kraju, i Darine na pó nocnym
wybrze u.
Cherekowie nie przejmowali si  tym zbytnio, gdy  dzi ki temu kupcy tolnedra scy
omijali Przesmyk Chereka, przesy aj c swe towary z Kotu do Darine, a potem do
Camaar.
Ostatni imperator z drugiej dynastii Borunów, bezdzietny Ran Borune XII, sam wybra
swego nast pc  i przekaza  imperialn  w adz  rodowi Horbitów.  awa Doradców nie
dosta a  adnych  apówek, a Honethowie i ród Vordue nie mieli szansy na sianie zam tu,
gdy  truli si  wzajemnie.
Wybór Horbitów okaza  si  trafn  decyzj . Ran Horb I by  kompetentnym w adc , ale
jego syn, Ran Horb H, by  prawdopodobnie najwi kszym imperatorem w historii
Tolnedry. Jego osi gni cia by y osza amiaj ce. Po

 kres otwartej wojnie w Arendii,

sprzymierzaj c si  z najs absz  frakcj , Mimbratami. Ani ja, ani Polgara nie p akali my
zbytnio, gdy w 3822 roku Vo Astur zosta o zniszczone, a Asturowie przep dzeni do
lasów. Dobrze pami tali my, co zrobili z pi knym miastem Vo Wacune.
Ran Horb II poszed  dalej. Zbudowa  trakt imperialny, Wielki Trakt Zachodni, przez ca
Arendi ,  cz c pó nocn  Tolnedr  z portem w Camaar, i ca y system dróg w Sendarii.
Przy okazji, utworzy  to królestwo w 3827 roku. Uzna ,  e dopóki on sprawuje kontrol
nad traktami, wygodniej b dzie, je li Sendarzy b

 rz dzi  si  sami. Doprowadzi  do

skutku zawarcie traktatu z Cho-Dornem Starym, Wodzem Wodzów Klanów Algarii i

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

zbudowa  Wielki Trakt Pó nocny, biegn cy z Muros przez pó nocno-zachodni  Algari
do grobli, która prowadzi a przez moczary do Boktoru, gdzie  czy  si  z Pó nocnym
Szlakiem Karawan wiod cym do Gar og Nadrak.
Imperator unormowa  handel z Nyiss  i u schy ku swego  ycia zawar  traktat z Murgami,
który pozwoli  na zbudowanie Po udniowego Szlaku Karawan do Rak Goska.
W Val Alorn wszystkie te dzia ania zacz y budzi  niezadowolenie. Ran Horb II zdawa
sobie spraw  z tego,  e dopóki Cherekowie kontroluj  morza, Tolnedra zdana jest na ich

ask . Trakty Rana Horba pozwala y omija  Chereków. Tolnedra nie musia a ju

przewozi  towarów morzem. Kupcy mogli transportowa  je l dem, nie w chaj c nawet
morskiej wody.
Nie oznacza to jednak,  e sie  dróg zosta a uko czona za  ycia Rana Horba.
Wype nieniem tego zadania zajmowali si  kolejni w adcy z dynastii Horbitów.
Jednocze nie  wiat stopniowo zaczyna  nabiera  kszta tów, w jakich go znamy obecnie.
Oczywi cie szlaki u atwia y podró owanie, ale ja jestem wdzi czny Ranowi Korbowi II
za utworzenie Królestwa Sendarii. Z Kodeksu Mri skiego i troch  z Kodeksu
Dari skiego wynika o,  e Sendaria b dzie mi potem potrzebna.
Bior c pod uwag  osi gni cia dynastii Horbitów, a  dziw bierze,  e przetrwa a ona tylko
sto pi dziesi t lat. Syn Rana Horba VI uton , gdy jego ojciec by  ju  do  stary, wi c
imperialny tron pozosta  bez nast pcy.
Potem do w adzy doszed  nieszcz liwy ród Ranitów. Rani-ci niczego nie dokonali w
ci gu dziewi dziesi cioletnich rz dów, poniewa  cierpieli na dziedziczn  dolegliwo .
W ci gu tych wszystkich lat by o siedmiu imperatorów, którzy przez wi kszo  czasu
chorowali. W efekcie byli jedynie figurantami.
W 4001 roku na tron wst pili Vorduvianie, a poniewa  Tol Vordue jest portem morskim,
natychmiast przestali naprawia  sie  traktów. Nie wiem, ile vorduvia skich statków
musia y zatopi  okr ty wojenne Chereków, nim tamci przejrzeli na oczy.
Ja w ka dym razie i tak nie bardzo dba em o ród Vorduvian i jedynie z niesmakiem
rozk ada em r ce.
Co  jednak e ci gle nie dawa o mi spokoju. Po g owie chodzi  mi wyj tkowo niejasny
fragment Kodeksu Mri skiego. Wróci em do wie y, wyci gn em swój egzemplarz i
zacz em go przegl da . Jednym z powodów, dla których tak trudno odczyta  Kodeks
Mri ski, jest fakt,  e nie ma w nim ci

ci. Przesz

, tera niejszo  i przysz

mieszaj  si  bez  adnej chronologii. Nie wiadomo, które ZDARZENIE nast pi najpierw,
a które potem. Skrybowie nie zadali sobie trudu u

enia wszystkiego w spójn  ca

,

wi c gdy si  czego  szuka o, trzeba by o zacz  od pocz tku i przekopa  si  przez ca y
ten niezrozumia y be kot.
Niemal go przegapi em. By  mo e sta oby si  tak, gdyby nie wstr t do Vorduvian i to,  e
my la em o traktach, gdy ponownie trafi em na ten fragment.
“Bacz - brzmia  on - gdy to, co proste jest, stanie si  pokr cone, a to, co w dobrym stanie,
takie by  przestanie, ostrze eniem winno to by  dla Was, Prastary i Ukochana". To
natychmiast zwróci o moj  uwag . Trakty tolnedra skie przesta y by  w dobrym stanie.
W niektórych miejscach w Sendarii zamieni y si  w grz zawiska i poniewa  by y
nieprzejezdne, ludzie porobili objazdy, a tym samym to, co by o proste, zrobi o si
pokr cone. Troch  to by o naci gane, ale przyzwyczai em si  do zawi

ci, czytaj c

Kodeks Mri ski. Niecierpliwie zabra em si  za dalsze czytanie. “ Strze  si , albowiem

 jest w krainie i on ci  upokorzy". Brzmia o zupe nie bezsensownie. Podszed em ze

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

zwojem do okna i przyjrza em si  mu w pe nym s

cu. Dostrzeg em nik y  lad

wiadcz cy o tym, ze jeden ze skrybów wydrapa  s owo “ona" i wstawi  w to miejsce

“on". Najwyra niej trzej skrybowie nie byli zgodni w tym wzgl dzie i ten, który napisa
“ona", zosta  widocznie przeg osowany. Ale je li mia  racj ? Je li w naszej cz ci  wiata
mówimy o w u rodzaju 

skiego, to mówimy o Salmissarze.

Czyta em dalej. “Albowiem Stra nikowi ci y staro  i jad w a ostudzi jego serce i
serca wszystkich jego potomków.  pieszcie si , Prastary i Ukochana.  yciu ostatniego
potomka z linii Stra nika grozi straszliwe niebezpiecze stwo. Uratujcie go, inaczej
wszystko b dzie stracone i ciemno ci zakróluj  na zawsze".
Wpatrywa em si  w te s owa w przera eniu.
Górek Rozumny, król Rivy i Stra nik Klejnotu Aldura, by  bardzo stary, sie
tolnedra skich traktów rozpada si , a Salmissara nigdy nie by a godna zaufania.
Zapewniam was,  e cho  s ów tych by o niewiele, tak uporczywie brzmia y mi w g owie,

e pogna em na dó , przeskakuj c po cztery stopnie.

Bez dwóch zda , musia em natychmiast dosta  si  na Wysp  Wiatrów.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA  PI TNASTY

Zacz em tworzy  w my lach obraz soko a, nim jeszcze dobieg em do ko ca schodów, a
gdy tylko znalaz em si  na dworze, zacz em okrywa  si  piórami. Soko y s  szybsze od
wi kszo ci ptaków, a krzyk w mej g owie przekonywa  mnie,  e szybko  by a tu
najwa niejsza. Nie lubi em lata  - nadal nie lubi  - ale przez te wszystkie lata robi em
wiele rzeczy, których nie lubi em. Robimy, co do nas nale y, bez wzgl du na to, czy nam
si  to podoba, czy nie.
Nawet przez chwil  nie w tpi em,  e musz  zabra  ze sob  Polgar . Wiedzia em,  e na
Wyspie Wiatrów mia a do zrobienia co  bardzo wa nego. Nie wiedzia em, co to by o, ale
jednego by em pewny: nast pi prawdziwa katastrofa, je li jej ze mn  nie b dzie.
My

,  e wybior  si  do Rivy i porozmawiam o tym z Ga-rionem. Zaczynam formowa

pewn  teori  i chcia bym z nim o tym pomówi . Ten osobliwy g os sp dzi  z nim o wiele
wi cej czasu ni  ze mn , wi c zna wszystkie jego sztuczki. Czasami miewa em uczucie,

e kto  mn  manipuluje. Kroczy em przez  ycie jakby w pó nie, od wydarzenia do

wydarzenia - i nie zawsze musia o to by  co  niezwyk ego. Prawd  powiedziawszy,
zwykle nie by o. Najcz ciej jest to co  tak zwyk ego,  e nikt nawet tego nie zauwa a.
Ale gdy to si  ju  wydarzy, w mojej g owie co  zaskakuje i nagle zabieram si  do
dzia ania, nim jeszcze zdam sobie z tego spraw . Podejrzewam,  e pewne rzeczy zosta y
zaplanowane w mej g owie w trakcie wyprawy z Cherekiem i jego synami do Cthol
Mishrak. Nie jestem jednak tego  wiadom, dopóki nie wydarzy si  to co , a wówczas
natychmiast wiem, co powinienem zrobi . Wiem, odbiegam od tematu. I co z tego?
Dotarcie do chatki Poledry nie zabra o mi wiele czasu. By a wczesna wiosna, ale zrobi o
si  ju  na tyle ciep o,  e Polgara kopa a swój warzywnik. Pol ma bardzo jasn  cer  i jej
skóra  atwo ulega s onecznemu poparzeniu. Ubra a si  wi c w  mieszny s omkowy
kapelusz, aby os oni  nos przed s

cem. Pewnie nie powinienem tego mówi , ale

wygl da a w nim troch  jak grzyb.
Run em w dó , rozpostar em pazury i zacz em zmienia  posta , nim jeszcze dotkn em
ziemi.
- Potrzebuj  ci , Pol - powiedzia em.
- Ja te  ci  kiedy  potrzebowa am, pami tasz? - odpar a ch odno. - Nie wydawa

 si

tym zbytnio zainteresowany. Teraz mam okazj  odp aci  ci pi knym za nadobne. Odejd ,
ojcze.
- Nie mamy na to czasu, Polgaro. Potem mo esz si  m drzy . Teraz musimy lecie  na
Wysp  Wiatrów. Górek jest w niebezpiecze stwie.
- Wielu ludziom grozi niebezpiecze stwo, ojcze. To zdarza si  ca y czas. - Przerwa a. -
Kim jest Górek?
- Czy  ty wy czy a mózg na te wszystkie stulecia? Czy ty w ogóle masz poj cie, co si
dzieje na  wiecie?
- Mój  wiat sko czy  si , gdy pozwoli

 Asturom zniszczy  Vo Wacune, starcze.

- Nie, wcale si  nie sko czy . Nadal jeste  tym, kim by

, i polecisz ze mn  na Wysp

Wiatrów, nawet gdybym mia  zanie  ci  tam w szponach.
- Przy twoim marnym  ataniu? Nie b

mieszny. Kim jest ten Górek, o którego si  tak

martwisz?
- To Riva ski Król, Pol. Stra nik Klejnotu.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Cherekowie nadal patroluj  Morze Wiatrów. Ochroni
go.
- Nie jeste  na bie co, Pol. Blokada Chereków nie jest ju  szczelna.
- Co? Czy  ty rozum postrada ? Czemu na to pozwoli

?

- To d uga historia, a my nie mamy teraz na ni  czasu. Nie zawracaj sobie g owy sow ,
Pol. Przybierz posta  soko a.
- Nie uczyni  tego bez dobrego powodu. Powstrzyma em si  przed zwymy laniem jej.
- W

nie zrozumia em fragment w Kodeksie Mri skim. Salmissara ma zamiar zrobi

zamach na  ycie Riya skiego Króla i ca ej jego rodziny. Je li jej si  to uda, Torak wygra.
- Salmissara? Czemu od razu tego nie powiedzia

?

- Bo mi nie pozwala

.

- Ruszajmy, ojcze!
- Zaczekaj chwil . Musz  ostrzec bli niaków. - Skupi em si  i wys

em my l. - Bracial -

zawo

em.

- Belgarath? - odezwa  si  nieco zaskoczony Beltira. - O co chodzi?
- B dzie zamach na  ycie Riua skiego Kró a. Wyruszamy tam z Pol niezw ocznie.

dziemy soko ami, gdyby cie chcieli si  z nami skontaktowa . Zawiadomcie Beldina.

Powiedzcie,  eby natychmiast wraca  do domu.
- W tej chwili, Belgaracie. Po pieszcie si !
- W porz dku, Pol - powiedzia em. - Ruszajmy do Rivy. Przybrali my postacie tych
zapami ta ych ptasich  owców, wzbili my si  do góry, a potem pu cili my si  na
pó nocny zachód przez Ulgoland. Kilka lig na wschód od Prolgu natkn li my si  na
harpie. Mia em co do tego pewne podejrzenia. Kilkakrotnie podró owa em po
Ulgolandzie, ale po raz pierwszy spotka em harpie. Nie by bym zaskoczony, gdyby kto
umie ci
je na naszej drodze, aby nas opó ni . Jednak e harpie nie lata y za dobrze - a
przynajmniej nie na tyle dobrze, aby z apa  par  lec cych jak b yskawice soko ów. Po
prostu wpadli my z Pol pomi dzy nie z ca ym rozp dem. Zosta y za nami, trzepocz c
bezradnie skrzyd ami.
Nie warto by nawet o tym zdarzeniu wspomina , gdyby nie dowodzi o,  e kto  bardzo
chcia  nas opó ni . Po tym do wiadczeniu zacz em wypatrywa  smoczycy. Ona
mog aby stanowi  prawdziwy problem.
Jednak nie zobaczyli my jej i bez dalszych przeszkód uda o nam si  dotrze  do
zachodniej granicy Ulgolandu.
Zaczyna o si

ciemnia , ale my lecieli my dalej. By em g odny i zm czony, ale nagli

mnie ów g os w g owie. Pol lata a lepiej ode mnie, ale jestem przekonany,  e nasze
przera aj ce tempo wyczerpywa o j  tak samo jak mnie. Pomimo to lecieli my dalej.
Niebo za nami zaczyna o bledn c, zwiastuj c nadej cie  witu, gdy przelecieli my nad
Camaar i wlecieli my nad ciemne wody Morza Wiatrów.
By o ju  prawie po udnie, gdy dostrzeg em na zachodzie przed nami Wysp  Wiatrów.
Run li my w dó , a port Rivy zdawa  si  p dzi  ku nam z przera aj

 szybko ci .

Dotarcie tam niemal przyp acili my  yciem, ale pomimo to przybyli my o dziesi  minut
za pó no.
Lecieli my w

nie nad wzburzonymi wodami zatoki, gdy odkry em dlaczego obecno

Polgary by a absolutnie konieczna. Nie zauwa

em dziecka usi uj cego utrzyma  si  na

zimnej wodzie, ale Pol je dostrzeg a. Byli my pewnie ze trzydzie ci stóp nad wod .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Nagle Pol zatrzepota a skrzyd ami i wróci a do w asnej postaci. Potem wyci gn a r ce
nad g ow  i rzuci a si  do wody. Widywa em wielu m odzie ców nurkuj cych w
stawach, rzekach, a nawet morzu - zwykle robili to, by wywrze  wra enie na
dziewcz tach - ale nigdy jeszcze nie widzia em takiego skoku. Wesz a w to  niczym nó
i zdawa o mi si ,  e by a
pod ni  ca e wieki. Na szcz cie wody portu s  bardzo g bokie. Nie radz  wam tak
skaka , je li nie jeste cie pewni,  e macie pod sob  g bin .
W ko cu wyskoczy a na powierzchni  nie dalej ni  dziesi  kroków od walcz cego z
falami ch opca i po kilku ruchach by a przy nim.
- Tafc! - wykrzykn  milcz cy do tej pory intruz w mej g owie.
- Och, zamknij si ! - powiedzia em.
W handlowej cz ci pla y panowa  kompletny chaos. Wystarczy  jeden rzut oka, abym
wiedzia ,  e Górek, jego syn i inni cz onkowie rodziny zostali u mierceni. Oczywi cie
Rivanie zaj ci byli wyrzynaniem grupki nyissa skich kupców. Rzuci em si  w tamt
stron , zatrzepota em skrzyd ami i wróci em do w asnej postaci.
- Przesta cie! - zagrzmia em na mszcz cych si  Rivan.
- Zabili naszego króla! - wrzasn  do mnie krzepki m

czyzna. Po twarzy sp ywa y mu

zy i najwyra niej mia  atak histerii.

- Nie chcesz wiedzie  dlaczego? - krzykn em, ale natychmiast spostrzeg em,  e nie by o
sensu z nim rozmawia  - ani z innymi, którzy byli tam, by strzec króla. By em
wyczerpany, ale jeszcze zosta o mi troch  si . Zebra em Wol  i otoczy em dwóch
ostatnich Nyissan nieprzenikaln  os on . Potem, po krótkim namy le, u pi em ich.
Dobrze zna em Salmissar . Wiedzia em,  e zamachowcy mieli zapewne rozkaz zabi  si
po wype nieniu misji. Byli uzbrojeni w zatrute no e i bez w tpienia w ka dej kieszeni
mieli malutkie fiolki z trucizn .
- Polgarol - wys

em sw  my l. - Czy ch opcu nic nie jest?

- Nie, ojcze. Mam go.
- Trzymaj si  z dala. Niech nikt ci  nie zobaczy!
- Dobrze.
Potem do osiedla kupców przybieg  Brand. Nigdy nie mog em zrozumie , czemu stra nik
Rivy zawsze przyjmowa  imi  Brand. Nim zd

em o to zapyta , pochodzenie tego

zwyczaju posz o w zapomnienie. W Arendii, gdzie zamki s  co krok, stra nik Rivy
zwany by by kasztelanem. W niektórych królestwach Zachodu - a nawet w niektórych na
wpó  autonomicznych królestwach Mallorei - zwano go marsza kiem dworu. Obowi zki
mia  podobne, bez wzgl du na to, jak go zwano. By  odpowiedzialny za administrowanie
królestwem. Jak wi kszo  ludzi na tym stanowisku, by  solidnym, kompetentnym
cz owiekiem o g bokim poczuciu lojalno ci. Nadal jednak by  Alornem i wie  o
zamordowaniu Goreka zupe nie wytr ci a go z równowagi. Z oczu tryska y mu  zy i
rycza  z w ciek

ci. Z wyci gni tym mieczem natar  na moj  niewidzialn  barier  i

zacz  r ba  j  z ca ej si y. Odczeka em chwil , po czym zabra em mu miecz.
Tak, potrafi  to zrobi , je li musz . Je li to konieczne, potrafi  by  najsilniejszym
cz owiekiem na  wiecie.
- Górek nie  yje, Belgaracie! - szlocha .
- Ludzie umieraj . To ca y czas si  zdarza - powiedzia em oboj tnym, beznami tnym

osem.

Brand uniós  g ow  i spojrza  na mnie z niedowierzaniem.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- We  si  w gar , Brandzie - powiedzia em. - Mam wiele do zrobienia. Po pierwsze,
rozka  swym 

nierzom, aby nie zabijali tych dwóch morderców. Potrzebuj  kilku

odpowiedzi, a nie wydob

 ich z trupów.

- Ale...
- To jedynie najemnicy. Chc  wiedzie , kto ich naj . -Oczywi cie mia em ju  pewne
domys y, ale pragn em potwierdzenia. G ównie jednak chcia em, aby Brand si
opami ta .
Stra nik Rivy wzi  g boki oddech.
- Przepraszam, Belgaracie - powiedzia . - Zdaje si ,  e straci em g ow .
- To ju  lepiej. Powiedz ludziom, aby odsun li si  od tych
dwóch. Potem sprowad  tu kogo , komu bezgranicznie ufasz. Chc , aby te dwa gady
umieszczono w bezpiecznym miejscu i strze ono ich bardzo pilnie. Gdy tylko ich
obudz , b

 próbowali si  zabi . Rozbierz ich lepiej do naga. Jestem pewny,  e maj

gdzie  ukryt  trucizn .
Brand wyprostowa  si , a jego oczy przybra y kamienny wyraz. Odwróci  si .
- Kapitanie Vant! - powiedzia  ostro do stoj cego w pobli u oficera. - Chod  tu! - Potem
wyda  zap akanemu oficerowi rozkazy.
Vant zasalutowa  i zebra  pluton ludzi. Potem ja przemówi em krótko do 

nierzy.

Musia em wywrze  na nich wra enie, poniewa  zrobili, jak im powiedziano.
- Dobrze, Brandzie - powiedzia em potem. - Przejd my si  troch  po pla y. Nie chc , aby
ktokolwiek s ysza , co mam ci do powiedzenia.
Skin  g ow  i odeszli my na po udnie. Pla a na Wyspie jest kamienista i fale rozbijaj
si  na niej z ha asem. Zatrzyma em si  na skraju wody,  wier  mili od osady.
- Jak nazywa si  najm odszy wnuk Goreka? - zapyta em.
- Ksi

 Geran - odpar .

Jestem pewny,  e wi kszo  z was rozpoznaje to imi . Razem z Pol starali my si  przez
ca e stulecia, aby nie zagin o.
- Dobrze - rzek em. - We  si  teraz w gar . Nie chc , by  zaczai skaka  z rado ci.
Ludzie na nas patrz . Ksi

 Geran  yje.

- Dzi ki Bogu!
- Prawd  powiedziawszy, dzi ki mej córce. To ona go uratowa a. To bardzo dzielny
ch opiec. Umkn  zamachowcom, rzucaj c si  do wody. Nie p ywa  najlepiej, ale
przynajmniej uda o mu si  uciec.
- Gdzie on jest?
- Z Polgar .
- Po

nierzy, aby eskortowali go z powrotem do Cytadeli.

- Nie. Nikt nie mo e si  dowiedzie ,  e on  yje. Zabierzemy go i ukryjemy gdzie , a ty
dasz mi s owo,  e nigdy o tym nikomu nie wspomnisz.
- Belgaracie! Riva ski Król jest Stra nikiem Klejnotu Aldura! Musi tu by .
- Nie, nie musi. Ka dy na  wiecie wie,  e Klejnot tu jest. Dlatego musimy ich rozdzieli .
- Dopóki nie doro nie?
- By  mo e nieco d

ej. Jednak e nadejdzie czas, gdy Riva ski Król powróci i wtedy

zacznie si  zabawa. Nast pny Riva ski Król, który zasi dzie na tym tronie, b dzie
oczekiwanym Dzieckiem  wiat a.
- Zabójc  Boga?
- Miejmy nadziej .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Dok d masz zamiar zabra  ksi cia Gerana?
- Nie musisz tego wiedzie , Brandzie. B dzie bezpieczny. To ci musi wystarczy . -
Spojrza em na mroczne niebo. - Ile jeszcze do zmroku?
- Kilka godzin. Zakl em.
- O co chodzi?
- Moja córka jest z waszym królem w zatoce, a woda jest bardzo zimna. Przepraszam na
chwil . - Ponownie wys

em sw  my l. - Polgaro, gdzie jeste ?

- Jeste my na ko cu nabrze a, ojcze. Czy mo na ju  wyj ?
- Nie. Zosta  tam, i nie przebywaj na widoku.
- Ch opcu coraz zimniej, ojcze.
- Ogrzej wod  wokó  siebie, Pó . Wiesz, jak to zrobi . Od stuleci grza

 sobie wod  w

wannie.
- Co zamierzasz, stary wilku?
-  Ukry  riva skiego Kró a. Przyzwyczaj si  do tego, Pó , poniewa  to potrwa bardzo

ugo. - Potem cofn em swe my li. -W porz dku, Brandzie - powiedzia em g

no. -

Wracajmy do Cytadeli. Chc  uci  sobie d ug  pogaw dk  z tymi Nyissanami. Poszli my
do bram miasta.
- Kto b dzie strzeg  Klejnotu, je li zabierzesz naszego króla, Belgaracie? - zapyta  Brand,
gdy ruszyli my po schodach.
- Ty.
- Ja?
- Oczywi cie. Ty równie  zast pisz króla pod jego nieobecno  i przeka esz te obowi zki
swemu nast pcy. Od teraz stra nik Rivy b dzie jedynym  yj cym cz owiekiem, który
wie o naszych poczynaniach - w ka dym razie, jedynym z normalnych ludzi. Mnie, Pol i
mych braci trudno nazwa  normalnymi lud mi. Liczymy na ciebie, Brandzie. Nie
zawied  nas.
Brand prze kn  z trudem  lin .
- Masz na to moje s owo, Prastary.
- Zacny z ciebie cz owiek.
Dwaj nyissa scy “kupcy", którym uda o si  wywabi  Goreka i jego rodzin  z Cytadeli
wie ci  o darach od królowej Salmissary, nadal byli u pieni. Spora grupka riva skich
wojowników z ponurymi minami ju  ostrzy a sobie no e.
- Ja to zrobi  - oznajmi em. Powiedzia em to bardzo zdecydowanym tonem, aby uci
wszelkie protesty.
Musz  przyzna ,  e nie jestem tak dobry w przes uchiwaniu ludzi jak moja córka. Je li
zainteresowani jeste cie jej metodami, to porozmawiajcie z królem Anhegiem. By
obecny, gdy bada a jarla Jandku. Zdaje si ,  e wystarcza o, by podzia

a na wyobra ni

przepytywanych ludzi - aby zobaczyli co  tak okropnego,  e natychmiast zaczynali
mówi . Ja stosowa em troch  bardziej bezpo rednie metody. Potrafi em skutecznie
zadawa  ból. Jedyna ró nica mi dzy moim podej ciem i waszymi wymy lnymi torturami
polega na tym,  e ja potrafi  zadawa  ludziom ból, nie rani c ich. Potrafi em przez
tydzie  trzyma  cz owieka w agonii, nie zabijaj c go.
W tym wypadku nie zaj o mi to tygodnia. Gdy oczy ci em ich krew z efektów dzia ania
rozlicznych narkotyków, stali si  bardzo uk adni. Najwyra niej ustanie dzia ania
ulubionego narkotyku jest bardzo niemi e w skutkach. Dorzuci em do tego jeszcze kilka
nieprzyjemnych odczu  i zacz li mnie b aga , bym pozwoli  im mówi .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- To królowa! - wybe kota  jeden z nich. - Zrobili my to na rozkaz królowej!
- To nie by  jej pomys ! - Przekrzykiwa  go drugi z je ców. - Obcy przyby  do Stiss Tor i
rozmawia  z Wieczn  Salmissar . Zaraz potem wezwa a nas do sali tronowej.
- Czy wiecie, kim by  ten obcy? - zapyta em.
- N-nie! - wyj ka . - Prosz  nie zadawaj mi wi cej bólu!
- Odpocznij - powiedzia em. - Czy chcecie mi powiedzie  o czym  jeszcze?
- Jeden z ksi

t nam uciek  - wybe kota  pierwszy. - Rzuci  si  do wody i odp yn .

- I utopi  si ? - zapyta  jeden z riva skich stra ników, nim zd

em go powstrzyma .

- Nie. Uratowa  go ptak.
- Ptak?
- Nie przywi zywa bym do tego wi kszej wagi - powiedzia em szybko. - Nyissanie
miewaj  zwidy.
Riva ski 

nierz spojrza  na mnie podejrzliwie.

- By

 kiedy  pijany? - zapyta em.

- Raz, mo e dwa.
- Nyissanie potrafi  to zrobi  bez u ycia piwa.
- S ysza em o tym - przyzna .
- Teraz to widzia

. Ci dwaj po obudzeniu byli nadal tak pijani,  e pewnie widzieli

niebieskie owce i fioletowe kozy. - Spojrza em na Branda. - Potrzeba nam jeszcze
czego ?
- Mnie nie. A tobie?
- Nie, zdaje si ,  e to wystarczy. - Machn em r

 i ponownie u pi em obu morderców.

Nie chcia em, aby znowu jeden z nich zacz  opowiada  o ptakach.
Pewne wersje “Ksi gi Alornów" wspominaj  o tej historii z ptakiem. Teraz wiecie, sk d
si  wzi a. Na miewa em si  z tego pomys u przy ka dej okazji, ale ci gle niektórzy
Rivanie w to wierzyli.
- Co mamy zrobi  z tymi dwoma? - zapyta  ten od zadawania szybkich pyta .
Wzruszy em ramionami.
- Co chcecie. Ja ju  wiem to, co chcia em. Idziesz, Brandzie? Wyszli my z celi i
udali my si  wprost do prywatnych pokoi Branda.
- Zdajesz sobie spraw ,  e to oznacza wojn , Belgaracie? - zapyta .
- Zdaje si ,  e tak - przyzna em. - Podejrzane by by o, gdyby my nie sprawili krwawej

ni Nyissanom. Lepiej nie wzbudza  podejrze  nietypowym zachowaniem. Nie chc ,

aby ludzie zacz li snu  szalone domys y.
- Zawiadomi  Val Alorn, Boktor i Algarów.
- Nie trud  si . Ja si  tym zajm . A teraz chod my wy owi  moj  córk  i twego króla z
zatoki. Niech na koniec nabrze a podp ynie okr t. Ma tam przycumowa , a marynarze
niech wróc  na l d. Nie chc  nikogo na pok adzie. Potem wybierzesz si  ze mn  na ma
przeja

.

- Belgaracie! Nie mog  teraz odej !
- B dziesz musia . Nie umiem  eglowa . Musimy przewie  Polgar  i ksi cia Gerana na
wybrze e Sendarii, a nikt nie mo e si  o tym dowiedzie .
- Potrafi

eglowa , Belgaracie, ale b

 potrzebowa  za ogi.

- Ju  masz. Ja i Pol zajmiemy si

aglami. Rzucimy kotwic  kilka mil na pó noc od

Camaar. Pol zabierze ksi cia w ukrycie, ja udam si  do Val Alorn, a ty do Camaar,
zabierzesz za og  z jakiego  riva skiego okr tu i wrócisz tu mo liwie jak najszybciej,

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

aby rozpocz  mobilizacj . Chod my do portu.
Gdy okr t zosta  wyprowadzony z portu, a marynarze wrócili nabrze em do miasta,
zacz em ostentacyjnie wpatrywa  si  w morze.
- Pol - odezwa em si  cicho - jeste  tam jeszcze?
- Gdzie mia abym by , ty stary durniu? Pu ci em to mimo uszu.
- Zosta  tam - powiedzia em. - Brand pop ynie do ciebie  ódk .
- Czemu to tyle trwa o?
- Musieli my poczeka , a  si

ciemni. Nie chcia em, aby ktokolwiek widzia , co robimy.

- O czym mówi

 wcze niej - o ukryciu Riva skiego Króla?

- Nie mamy wyboru, Pol. Wyspa Wiatrów nie jest bezpieczna dla ch opca. Musimy
zabra  go z dala od Klejnotu. Torak wie, gdzie on jest. Je li ch opiec b dzie w pobli u,
mordercy b

ci ga  t umnie.

- My la am,  e to Salmissara nas

a morderców.

- Ona, ale kto  j  do tego namówi . -Kto?
- Nie jestem pewny. Zapytam j  przy najbli szej okazji.
-  W tych warunkach mo esz mie  k opoty z dostaniem si  do Sthiss Tor.
- Raczej w tpi , Pol - odpar em ponuro. - Zabior  z sob  paru Alornów.
- Paru?
- Chereków, Rivan, Drasnian i Algarów. Zabior  z sob  ca  Alori , Pol. Nie s dz , abym
mia  jakie  k opoty z dostaniem si  do Sthiss Tor. - Obejrza em si , po czym ponownie
spojrza em na morze. - P ynie Brand z  ódk . Zabierzemy was na pok ad statku i
pop yniemy.
- Pop yniemy? Dok d?
- Do Sendarii, Pol. Tam postanowimy, co robi .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m