background image

44 

107.  Leukip  (w. V p. n. e.):  dla  nas  dziś  już tylko  półlegendarny  twórca filozofii  atomi-

stycznej,  rozwiniętej  później  przez  Demokryta.  —  Diagoras  z  Melos,  poeta  raczej 
niż filozof, znany jest głównie z wytoczonego mu w Atenach (podobno w roku 415 
p. n. e., ale może i nieco wcześniej) procesu o ateizm. 

108.  Achmed III, który panował w latach 1703 do 1730. 

109.  Słynne to powiedzenie Omara, chętnie do niedawna cytowane przy nauczaniu logiki 

jako przykład dylematu, przez nowszą historiografię jest uznane za legendarne. 

110.  Grzegorz I Wielki, papież w latach 590 do 604, szczególną nienawiścią ścigał dzieła 

starożytne,  w  których  była  mowa  o  wierzeniach  i  obrzędach  pogańskich.  Jego  to 
zawziętości  ofiarą  padła  prawdopodobnie  Historia  Rzymska  Liwiusza,  z  której  po-
siadamy tylko czwartą część, a która jeszcze w wieku VI istniała w całości. 

111.  Tzn. Franciszek Bacon, który w roku 1618 otrzymał od Jakuba I tytuł barona Veru-

lamu. 

112.  «Król  wymowy»,  to  Cyceron;  sprawował  on  konsulat  w  roku  63  p.  n.  e.  —  «Naj-

większy może z filozofów», to Franciszek Bacon; był on kanclerzem w latach 1618 
do 1621. W tej wysokiej ocenie Bacona przejawiają się wpływy empirystyczne, któ-
rym Rousseau czas jakiś podlegał i z których się później otrząsnął. 

113.  Mowa o Spartanach i Ateńczykach. 

 
 

BIBLIOTEKA KLASYKÓW FILOZOFII 

JAN JAKUB ROUSSEAU 

TRZY ROZPRAWY 

Z FILOZOFII SPOŁECZNEJ 

Przekład opracował

słowem wstępnym i przypisami opatrzył 

HENRYK ELZENBERG 

1956 

PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWEZ 

Reprint fragmentu - bez listu Stanisława Leszczyńskiego z 1751 roku 

background image

42 

81.  Arouet (Franciszek): prawdziwe nazwisko Voltaire’a. «Voltaire» jest pseudonimem, 

jak «Moliere». 

82.  «Karol», (w oryginale Carle, zamiast normalnego francuskiego Charles) to na pew-

no  Karol  Vanloo  (1705—1765),  znany  wówczas,  zamieszkały  we  Francji,  malarz 
pochodzenia  holenderskiego.  Kim  jest  «Piotr»  trudno  ustalić.  Wbrew  niektórym 
wydawcom francuskim nie może nim być Piotr Vanloo, z tej samej niezwykle rozga-
łęzionej dynastii malarskiej, gdyż w chwili pisania Rozprawy miał on dopiero lat 18, 
a poza  tym  żył  i  działał  w  Holandii  i  w  malarstwie  religijnym  zupełnie  się  nie  za-
znaczył. 

83.  Jan  Baptysta  Pigalle  (taka  jest  właściwa  pisownia  nazwiska):  wybitny  rzeźbiarz 

francuski, 1714—1781. 

84.  Mowa  prawdopodobnie  o  jakiejś  —  dla  celów  rynkowych  —  imitacji  fantastycz-

nych potworków pospolitych w sztuce chińskiej, której moda się w owych czasach 
rozpowszechniła. 

85.  Ze  stylów  architektury  greckiej  koryncki  był  najbogatszy  i  odznaczał  się  najwięk-

szym przepychem. 

86.  Począwszy od połowy wieku III najazdy Gotów na Grecję powtarzały się wielokrot-

nie. Tu mowa najprawdopodobniej o wielkim najeździć z roku 395 pod wodzą Ala-
ryka, kiedy to większość miast, między innymi Ateny, została zdobyta i splądrowa-
na. 

87.  Wyprawa  włoska Karola VIII  francuskiego  jest  z roku  1494.  Ona  to  dała  początek 

ruchowi renesansowemu we Francji; p. przyp. 9. 

88.  Montaigne, we wspomnianym już rozdziale I, 24. Rousseau przepisuje go tu prawie 

dosłownie. 

89.  Słowa «w tym wojowniczym ustroju», do niczego w tekście się nie odnoszące, są, w 

wyniku jakiegoś niedopatrzenia autora, automatycznie tu przeniesione z tekstu Mon-
taigne’a, który Rousseau i tu wiernie powtórzył, częściowo go tylko modernizując. 
U Montaigne’a jest mowa o Sparcie. 

90.  Ród  Medyceuszów  (Medici),  zdobywszy  władzę  we  Florencji  w  ciągu  wieku  XV, 

przyczynił  się  do  podniesienia  jej  na  najwyższy  stopień  kultury;  cnoty  bojowe  na-
tomiast rzeczywiście w tym czasie osłabły. 

91.   Aluzja  do  zwycięskiej  wojny  o  niepodległość,  jaką  w  drugiej  połowie  wieku  XII 

miasta północno-włoskie stoczyły z cesarzem niemieckim Fryderykiem Barbarossą, 
w szczególności do wygranej przez nie walnej bitwie pod Legnano (1176). 

92.  W  złośliwej  pamięci  Francuzów  pozostała  w  szczególności  kareta,  w  której  «mar-

sze» swe miał odbywać marszałek de Soubise, wsławiony głównie haniebną klęską 
pod  Rossbach  (1757),  zadaną  mu  przez  Fryderyka  pruskiego.  Uwaga  Rousseau’a 
pozwala  przypuszczać,  że  zarzuty  tego  rodzaju  kierowano  wówczas  pod  adresem 
jeszcze innych wyższych wojskowych. 

93.  W roku 1742, siedem lat przed napisaniem Rozprawy, marszałek francuski de Belle-

Isle, odcięty od wszelkich połączeń normalnych, odbył przez zaśnieżone i zlodowa-
ciałe bezdroża swój słynny odwrót zimowy (16 do 26 grudnia) z Pragi do Chebu. Z 
dwunastu  tysięcy  ludzi  cztery  tysiące  zginęło  —  jak  to  dosłownie  stwierdza  histo-
riografia  francuska —  «z zimna  i  niedostatków».  Nie  chodziło  tu  jednak  o  «trochę 
śniegu», ale o wyjątkowo straszne warunki w najcięższej porze roku. 

ROZPRAWA 

nagrodzona pracz Akademię w Dijon w roku 1750, 

na temat wysunięty przez tę Akademię: 

CZY ODRODZENIE NAUK I SZTUK PRZYCZYNIŁO SIĘ  

DO NAPRAWY OBYCZAJÓW? 

Barbarus hic ego sum, quia non intellegor illis. 

Ovid., Trist. V, eleg. 10, v. 37

background image

40 

wej  wystawić  styczną,  to  cała  krzywa  znajdzie  się  po  jednej  i  tej  samej  stronie  tej 
stycznej.  Są  jednak  krzywe  posiadające  taki  jeden  punkt,  że  jeśli  w  nim  wystawić 
styczną,  jedna  jej  część  znajdzie  się  po  jednej  jej  stronie,  druga  po  drugiej.  Taki 
punkt nazywa się punktem przegięcia. — Punkt zwrotu można określić najkrócej ja-
ko taki, w którym punkt posuwający się po danej krzywej zmienia kierunek w spo-
sób  nieciągły;  klasycznym  przykładem  jest  cykloida.  —  Pojęcie  punktów  sprzężo-
nych wymagałoby wyjaśnień dłuższych i bardziej skomplikowanych, niż na to cha-
rakter tych przepisów pozwala. Wszystkie te pojęcia były za czasów Rousseau’a w 
matematyce względnie nowe. 

65.  «Widzenie rzeczy w Bogu» jest teorią francuskiego filozofa Malcbranche’a (1638—

1715), w myśl której umysł ludzki poznaje nie bezpośrednio rzeczy same, ale idee w 
umyśle Boga, według których Bóg stworzy! rzeczy. 

66.  Teoria Leibniza, znana jako teoria «harmonii z góry ustanowionej» (harmonia pra-

estabilita).  Filozofia  po  Kartezjuszu  zarzuciła  na  ogół  jego  myśl  o  możliwości  od-
działywania  na  siebie  ciała  i  duszy,  a  ich  «odpowiadanie  sobie»,  tzn.  prawidłowe 
wzajemne  przyporządkowanie  pewnych  zdarzeń  w  ciele  i  pewnych  zdarzeń  psy-
chicznych, usiłowała wytłumaczyć inaczej. W myśl koncepcji Leibniza dusza i ciało 
są tak stworzone, że wszystkie dotyczące ich zdarzenia wyznaczone są z góry w ten 
sposób, by sobie wzajemnie odpowiadały; za ilustrację tego poglądu służył  mu ob-
raz dwóch jednakowo nakręconych zegarów, z których jeden na drugi nie oddziału-
je, a które jednak pokazują zawsze tę samą godzinę. 

67.  Zamieszkalność  ciał  niebieskich  innych  niż  ziemia  była  od  czasów  Odrodzenia 

żywo debatowana, ale raczej tylko w formie swobodnych przypuszczeń i spekulacyj. 
Wierzyli  w  nią,  z  filozofów  renesansowych,  Mikołaj  z  Kuzy  i  Bruno,  z  fizyków  i 
astronomów wieku XVII Kepler, później Huygens, który się o niej szeroko rozpisał 
w  swym,  pośmiertnie  w  roku  1698  wydanym,  dziełku  pt.  Kosmotheoros,  z  pisarzy 
popularyzatorów  Fontenelle  (Rozmowy  o  wielości  światów.  1686).  Dwaj  pierwsi, 
Kuzańczyk i Bruno, nawet Słońce uważali za zamieszkałe (jeszcze Huygens walczy 
z tą hipotezą); później dyskusja ograniczyła się do planet i do Księżyca. 

68.  Mowa  tu  prawdopodobnie  o  partenogenezie  mszyc,  odkrytej  w  roku  1745  przez 

Karola Bonnet. 

69.  Pierwszą  w  wieku  XVIII  apologię  zbytku  znajdujemy  u  Bernarda  Mandeville’a 

(1670—-1733) w jego słynnej Bajce o pszczołach. (Właściwa Bajka, do której autor 
dodał później mnóstwo uzupełnień i komentarzy, jest z roku 1705 i nosi tytuł: The 
Grumbling  Hive,
  tzn.  Brzęczący  ul).  Ekonomistą,  który  tezę  tę  rozwinął  fachowo, 
był  Jan  Franciszek  Melon  (zmarły  1738),  sekretarz  regenta  Francji  Filipa  Orleań-
skiego, autor książki pt. Rozprawa polityczna o handlu (Essai politique sur le com-
merce),
 z roku 1735. Poglądy jego w tej sprawie gorąco aprobuje Voltaire w swych 
Uwagach z roku 1738 na temat tejże książki i nieco późniejszego dzieła Dutota pt. 
Rozważania polityczne o finansach i handlu (1738). 

70.  Państwo algerskie uprawiało wtedy na wielką skalę rozbój morski, przy czym łupem 

najbardziej  cenionym  byli  sami  ludzie,  sprzedawani  później  jako  niewolnicy  lub 
zwalniani za wysokim okupem. 

71.  Obliczeniom  wartości  człowieka»  z  punktu  widzenia  ekonomicznego  dał  początek 

Anglik  Wiliam  Petty  (1623—1687)  w  swojej  Arytmetyce  politycznej,  wydanej  po-
śmiertnie w roku 1691. Biorąc za punkt wyjścia udział jednostki w zwiększeniu do-

Akademia  w  Dijon,  założona  w  roku  1741,  na  posiedzeniu  w 

dniu  16  czerwca  tegoż  roku  ustanowiła  nagrodę,  która  miała  być 
przyznawana  dorocznie  za  rozprawę  napisaną  na  temat  wysunięty 
przez  Akademię  i  nadesłaną  jej  w  rękopisie.  Tematy  miały  być  na 
przemian z "fizyki" (w szerokim ówczesnym znaczeniu tego słowa), 
z  «etyki»  (pojętej  również  szeroko,  bo  obejmującej  zagadnienia 
społeczne  i  psychologiczne)  oraz  z  medycyny.  Kolejności  tej  ściśle 
nie  dochowano,  tak  że  w  szczególności  nagroda  z  etyki  była 
przyznawana  nic  regularnie  co  trzy  lata,  ale  w  latach  1743,  1747, 
1750  i  1754.  Zgodnie  z  regulaminem,  temat  konkursowy  był 
podawany i ogłaszany corocznie przed końcem sierpnia, terminem 
zaś dostarczenia rękopisu był 1 kwietnia roku następnego, po czym 
Akademia poświęcała szereg posiedzeń lekturze i rozpatrzeniu prac 
zgłoszonych  i  w  ciągu  najbliższych  miesięcy  podejmowała  decyzję. 
Rozprawy były zgłaszane bezimiennie, a nazwisko autora dołączane 
w  zapieczętowanej  kopercie.  Były  to  prace  na  ogół  krótkie, 
przeciętnie — o ile sądzić z tych, które później zostały wydane — od 
jednego do dwóch arkuszy druku. 

Temat na rozprawę z etyki na rok 1750 został ogłoszony między 

innymi  w  miesięczniku  stołecznym  «Mercure  de  France»  z 
października  1749.  Według  relacji  samego  Rousseau’a  w  trzecim 
liście  do  Malesherbes’a  i  w  VIII  księdze  Wyznań,  Rousseau 
przeczytał  to  ogłoszenie  idąc  odwiedzić w  Vincennes  pod  Paryżem 
Diderota,  podówczas  trzymanego  w  areszcie  na  słowo  w 
tamtejszym  zamku,  z  prawem  przyjmowania  wizyt.  Pytanie 
sformułowane  w  tytule  wywarło  na  nim  —  jak  pisze  dalej  — 
wrażenie piorunujące, wywołując rodzaj olśnienia czy jakby transu 
twórczego, w którym, na przestrzeni pół godziny, uświadomił sobie 
i  skrystalizował  szereg  naczelnych  myśli  tego,  co  sam  nazywa 
swoim  późniejszym  "systemem".  Zdecydowawszy  się  stanąć  do 
konkursu, wziął się do pracy natychmiast (prozopopeję Fabrycjusza 
rzucił  na  papier  jeszcze  przed  dojściem  do  Vincennes),  rękopis 
dostarczył,  o  ile  możemy  przypuszczać,  w  ciągu  marca  1750,  a  9 
lipca  Akademia  przyznała  mu  nagrodę.  Współubiegających  się, 
łącznie z Rousseau’em, było trzynastu. W druku wyszła Rozprawa 
nie  później  niż  w  listopadzie  tego  samego  roku,  bez  nazwiska 
autora, tylko ze wzmianką: «przez obywatela genewskiego»; sporną 
jest sprawą, czy tym pierwodrukiem jest genewskie wydanie in-8°, 
u  wydawców  Barillota  i  syna,  bez  daty,  czy  domniemane 

background image

38 

45.  Katon  (Marcus  Porcius  Cato,  234—149  p.  n.  e.),  zwany  «Starszym»  (Cato  Maior) 

albo  «Cenzorem»  (od  najwyższego  sprawowanego  urzędu),  w  odróżnieniu  od 
«młodszego»  (Cato  Minor),  czyli  «Utyckiego»,  znanego  przeciwnika  Cezara,  cale 
życie namiętnie walczył z odbywającą się wówczas coraz potężniejszą inwazją kul-
tury greckiej. W końcu jednak choć częściowo kapitulował, w wieku lat 70 decydu-
jąc się nauczyć po grecku. 

46.  Wyraz dialektyka (spokrewniony z wyrazem dialog) oznaczał u Greków pierwotnie 

umiejętność prowadzenia dyskusji; w dalszym rozwoju przybrał znaczenie najprzód 
sztuki  dowodzenia  —  zwłaszcza  takiego,  w  którym  się  rozumuje  nie  na  podstawie 
faktów, ale od pojęcia do pojęcia i od abstrakcji do abstrakcji, potem,  w sensie już 
pejoratywnym,  sztuki  przekonywania  racjami  pozornie  głębokimi  a  czczymi,  jeśli 
już nie  świadomie  sofistycznymi.  Inne,  ściślej  filozoficzne  pojmowania  terminu,  w 
szczególności platońskie, nie zdają się tu wchodzić w rachubę. 

47.  Wyraz  sekty  jest  tu  użyty,  z  odcieniem  lekko  pogardliwym,  o  szkołach  filozoficz-

nych, takich jak stoicyzm i epikureizm, które w wieku I p. n. e. istotnie wtargnęły do 
Rzymu i zaczęły zyskiwać zwolenników. 

48.  Epikur  był  rzeczywiście  przez  wielu  swych  zwolenników,  tak  greckich  jak  rzym-

skich, czczony jak bóg. — Zenon, którego Rousseau ma tu na myśli, to oczywiście 
nie eleata, tylko Zenon z Kition na Cyprze (ok. 336—264 p. n. e.), założyciel szkoły 
stoickiej. — Arkesilaos (316—241), jeden z następców Platona w kierownictwie je-
go szkoły («Akademii»), poprowadził ją w kierunku umiarkowanego sceptycyzmu, 
zwanego  stąd  czasem  także  «akademizmem».  W  kwestiach  czysto  teoretycznych 
(nie moralnych!) bliski akademizmowi był między innymi Cyceron. 

49.  Zdanie to jest mniej więcej dosłownie przetłumaczone z Seneki Listów do Lucyliu-

sza (list 95, § 13). Przytacza je również Montaigne w rozdziale 24 (w nowszych wy-
daniach krytycznych 25) księgi pierwszej, zatytułowanym O zlej uczonoiei (Du pé-
dantisme),
 któremu to rozdziałowi rozprawa Rousseau’a wyjątkowo wiele zawdzię-
cza. Seneka jednak kładzie je w usta fikcyjnego interlokutora, a sam w replice wy-
raźnie przeciwstawia się tezie, którą Rousseau przyjmuje za swoją: tezie o odpowie-
dzialności  uczonych  za  obniżenie  się  poziomu  moralnego.  Rousseau  zapewne  znał 
tylko  cytat  Montaigne’a,  który  go,  w  brzmieniu  łacińskim  (postquam  docti  pro-
dientnt, boni desunt),
 wplata wprost w wywód własny, bez komentarza. 

50.  Fabrycjusz  (Cajus  Fabricius  Luscinus),  konsul  w  latach  282  i  278,  cenzor  w  roku 

275  p.  n.  e.,  znany  z  bezinteresowności  i  niezłomnego  charakteru,  przez  później-
szych Rzymian czczony jako jeden z wzorów cnót starorzymskich. 

51.  Wykształceni  Rzymianie  lubili  swą  łacinę  przeplatać  zwrotami  greckimi,  a  o  spra-

wach intelektualnych nieraz mówili i nawet pisali po grecku. 

52.  Cyneas  (forma  grecka:  Kineas),  minister  króla  Epiru,  Pirrusa,  którego  tenże  po 

jednym  ze  swych  «pirrusowych»  zwycięstw,  w  roku  279  albo  278  wysłał  w  posel-
stwie  do  Rzymu  w  sprawie  rokowań  pokojowych.  Wywarte  na  Cyneasie  wrażenie 
wspomniane jest dopiero u historyków znacznie późniejszych i należy niewątpliwie 
do dziedziny rzymskich legend patriotycznych. 

53.  Ludwik  XII,  następca  Karola  VIII  (p.  str.  32  i  przyp.  9  i  87),  panował  w  czasach, 

gdy  Odrodzenie  dopiero  sobie  we  Francji  torowało  drogę.  Jego  charakter  osobisty 
oceniany jest na ogół dodatnio; okazywał też znaczną dbałość o stan kraju. — Hen-
ryk  IV,  jeden  z największych  królów  Francji  (tytuł  królewski  przyjął  w  roku  1589, 

na to, że teza Rozprawy naturalnie i niemal nieodparcie wypływała 
z  tego,  co  do  owego  czasu  przeżył,  czuł  i  przemyślał.  Toteż  nawet 
niechętna  Rousseau’wi  zachowawcza  krytyka  francuska  na  ogół 
raczej  rezygnuje  z  atutu,  który  by  dla  walki  z  nim  mogły  stanowić 
informacje Diderota i Marmontela. 

Rozprawa o naukach i sztukach uchodziła do niedawna za nie 

tłumaczoną  w  ogóle  na  język  polski.  Wydana  jednak  w  roku  1955 
Bibliografia filozofii polskiej 1750—1830 przynosi informację (poz. 
431  i  856),  że  figuruje  ona  w  całości,  jako  wzór  wymowy  i 
przedmiot  analizy  literackiej,  w  tomie  II  dzieła  Stanisława  Kostki 
Potockiego  O  wymowie  i  stylu  (1815)  w  przekładzie  samego 
Potockiego.  Na  str.  335—391  podany  jest  tekst  mowy,  a  „uwagi”  o 
niej przynoszą str. 392—424. 

H. E. 

DO CZYTELNIKA 

Czymże  jest  sława?  Otóż  i  to  dzieło  nieszczęsne,  z  którego 

wywodzi się moja. Jest rzeczą pewną, że praca ta, która przyniosła 
mi nagrodę i dała mi rozgłos, jest co  najwyżej przeciętna, i śmiem 
dodać,  że  w  całym  tym  zbiorze  jest  ona  jedną  z  mniej  cennych. 
Jakiegoż ogromu nieszczęść byłby uniknął jej autor, gdyby pierwszy 
ten utwór został przyjęty tak jedynie, jak na to zasługiwał! Lecz tak 
to  zapewne  być  już  musiało:  niesłuszne  początkowo  uznanie 
ściągnęło na mnie stopniowo surowość jeszcze bardziej niesłuszną.

2

 

background image

36 

przyzwoitych,  a  grzechem  jego  w  oczach  Rousseau’a-moralisty  mogła  być  chyba 
głównie jego Sztuka kochania (Ars amandi), w trzech księgach, rzecz istotnie raczej 
swobodna, choć i ona od sprośności bardzo daleka. Katullus wreszcie jest poetą li-
rycznym  prawdziwie  wielkiej  miary  i  tylko  nieliczne  jego  wiersze,  i  to  z  najkrót-
szych, odpowiadają charakterystyce Rousseau’a. 

26.  Mowa oczywiście o Petroniuszu. «Jarzmo», pod które Rzym popadł, to dostanie się 

pod władzę Cezarów. Nie był to tak całkiem  «przeddzień» chwały Petroniuszowej: 
od ostatecznego złamania republikanów pod Filippi (42 p. n. e.) do obwołania Nero-
na cesarzem (54 n. e.) upływa prawie równe stulecie. 

27.  O Konstantynopolu i jego roli kulturalnej patrz str. 11 i przyp. 11. 

28.  Podbój Chin przez Mongołów odbył się stopniowo w ciągu wieku XIII, zaczynając 

się już za Czingiz-chana w roku 1211 a kończąc na formalnym objęciu władzy ce-
sarskiej przez Chubiłaja w roku 1280. Zdobywcy  zresztą bardzo prędko przyswoili 
sobie w całości cywilizację chińską. 

29.  Cały ten ustęp o Chinach ma pewien akcent polemiczny. Ogół pisarzy i «filozofów 

francuskich  owego  czasu  miał  skłonność do  wysuwania  Chin  jako  wzoru  nie  tylko 
mądrości,  ale  i  «cnoty».  Ludziom  Oświecenia  odpowiadały  trzeźwo-racjonalne  na-
stroje  cywilizacji  opartej  na  konfucjanizmie;  romantyka  Rousseau’a  one nie  pocią-
gały. 

30.  Rousseau  ma  tu  na  myśli  Cyropedią  Ksenofonta,  historyka  i  moralisty  ateńskiego 

(ok. 430 — ok. 350 p. n. e.). Niestety jest to rzeczywiście tylko romans utopijny bez 
znaczenia historycznego. 

31.  Scyci  właściwi  mieszkali  na  północ od  Morza  Czarnego,  od  Dniestru  po  Don  i  od 

wybrzeża  po  okolice  dzisiejszego  Kijowa  (lub  Czernichowa)  i  Kurska.  Nazwę  tę 
stosują  jednak  niektórzy  autorowie  starożytni  także  jako  generyczną  do  znacznie 
większej ilości ludów zbliżonych stylem życia i obyczajem, aż po stepy Kirgiskie i 
Syberię. Pochwały Scytów  występują przeważnie w związku z osobą Anacharisisa, 
członka scytyjskiego rodu królewskiego, który w pierwszej połowie wieku VI p. n. 
e. miał czas dłuższy przebywać w Grecji, przyjaźnić się z Solonem i współczesnych 
sobie  Greków  zadziwić  swoją  mądrością.  U  Plutarcha  i  Lukiana  występuje  on  w 
szczególności  jako  umiejętny  apologeta  niektórych  Grekom  niesympatycznych 
zwyczajów i urządzeń swojej ojczyzny. W Toksarisie  Lukiana  można również zna-
leźć pochwały nie związane z osobą Anacharisisa; podobnie u historyka Efbrosa cy-
towanego przez Strabona i gdzie indziej; sam Rousseau w Rozprawie o nierówności 
cytuje historyka Justyna (p. w tym tomie str. 172 i przyp. 36). Poza tym słynęli jed-
nak Scyci z dzikości i okrucieństwa, a także z pijaństwa i brudu. 

32.  Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 do ok. 120), autor dwóch wielkich dzieł z 

historii  Rzymu,  Roczników  (Anna/es)  i  Historyj  (Historiae),  obejmujących  łącznie 
okres  od  śmierci  Augusta  do  objęcia  władzy  przez  Nerwę,  czyli  14—96,  napisał 
również  krótką  rzecz  O  położeniu,  pochodzeniu,  obyczajach  i  ludach  Germanów, 
znaną na  ogół
  pod  skróconym  tytułem  Germania.  Kontrast  cnót  germańskich  i  ze-
psucia  rzymskiego  jest  istotnie  jednym  z  przewodnich  motywów  tej  pracy;  nie  ma 
jednak danych, by była ona — jak to sposób wyrażania się Rousseau’a sugeruje — 
pisana później niż oba dzieła główne. 

33.  Mowa  niewątpliwie  o  Szkotach,  których  część  przynajmniej,  wbrew  przykładowi 

Anglików i stworzonemu przez nich faktowi dokonanemu, dochowywała wierności 

ROZPRAWA 

na temat: 

CZY ODRODZENIE NAUK I SZTUK PRZYCZYNIŁO SIĘ  

DO NAPRAWY OBYCZAJÓW? 

Decipimur specie recti.

7

 

Czy odrodzenie nauk i sztuk przyczyniło się do naprawy, czy do 

spaczenia  obyczajów?  Oto  co  nam  trzeba  rozważyć.  Jakie 
powinienem  w  tej  sprawie  zająć  stanowisko?  Takie,  wielce 
szanowni  panowie,

8

  jakie  przystoi  uczciwemu  człowiekowi,  który 

nic nie wie, ale który z tego powodu szacunku dla siebie nie traci. 

Czuję,  że  to,  co  mam  do  powiedzenia,  trudno  będzie 

przystosować  do  trybunału,  przed  którym  staję.  Co  za  śmiałość 
ganić nauki wobec jednego z najuczeńszych towarzystw Europy, w 
sławnej Akademii chwalić niewiedzę i godzić pogardę dla studiów z 
szacunkiem  dla  prawdziwych  uczonych?  Sprzeczności  te  były  mi 
jawne,  ale  im  się  nie  dałem  odstraszyć.  Ja  przecież,  powiedziałem 
sobie, nie przeciw nauce powstaję, ale wobec pełnych cnoty mężów 
bronić chcę cnoty. Rzetelność jest ludziom prawym jeszcze droższa 
niż  wiedza  uczonym.  Czegóż  więc  miałbym  się  lękać?  światłego 
zgromadzenia,  które  mnie  słucha?  Przyznaję,  że  tak;  raczej 
jednakże  ze  względu  na  sam  układ  rozprawy,  a  nie  na  poglądy 
autora.  Sprawiedliwi  władcy  nigdy  się  nie  wahali  potępić  samych 
siebie  w  sporach  wątpliwych;  a  pozycją  dla  słuszności 
najkorzystniejszą  jest  ta,  gdy  musi  ona  się  bronić  wobec  strony 
nieposzlakowanej  a  oświeconej,  mającej  wydać  sąd  w  sprawie 
własnej. 

To  mi  dodaje  otuchy,  a  skłania  mnie  ostatecznie  wzgląd  inny: 

jakiekolwiek  będą  wyniki  tego  —  takiego,  jak  na  nie  przyrodzony 
mój rozum pozwala — wystąpienia mego po stronie prawdy, jedna 
pozostaje nagroda, która mnie nie może ominąć: znajdę ją w głębi 
własnego serca. 

CZĘŚĆ PIERWSZA 

Wielka i piękna to rzecz: widzieć na oczy, jak człowiek własnym 

wysiłkiem  wydobywa  się  poniekąd  z  nicości;  światłem  swego 
rozumu  rozprasza  mroki,  którymi  go  otoczyła  natura;  wznosi  się 

background image

34 

skłonność. 

9. 

«Powtórzeniem»  tym  jest  Odrodzenie.  Do  Francji  przyszło  ono  z  Włoch  w  ciągu 
najbliższych paru dziesięcioleci po wyprawie Karola VIII (p. str. 32 i przypisek 87), 
czyli jakie siedem do ośmiu pokoleń przed Rousseau’em. 

10.  Rousseau ma tu na myśli sztuczny i wyjątkowo oddalony od pospolitego język, jak 

również  i  sam  aparat  pojęciowy  scholastyki  średniowiecznej,  często  niezrozumiały 
nawet dla ludzi wykształconych, o ile nie byli specjalistami. 

11.  Mowa  o  zdobyciu  Konstantynopola  przez  Turków  w  roku  1453.  Liczni  uczeni  i 

pisarze bizantyjscy  emigrowali  wtedy  do Włoch,  zanosząc  tam  kulturę  wywodzącą 
się w prostej linii i w sposób ciągły ze starożytnej. «Tron Konstantyna» dlatego, że 
Konstantynopol jako wielką metropolię stworzył (w latach 324 do 330) Konstantyn 
Wielki, rozbudowując na największą skalę dawne Bizancjum i czyniąc z niego dru-
gą równorzędną z Rzymem stolicę Cesarstwa. 

12.  Pierwszą  troską  humanistów  włoskich  wieku  XV był  język  i  styl,  w  których  syste-

matycznie  się  wzorowali  na  najlepszych  wzorach  klasycznych,  w  przeciwieństwie 
do «żargonu» scholastycznego. 

13.  O tym zakazie żywienia się rybami wspomina całkiem incydentalnie Pliniusz (Hist. 

Nat., ks. VI, rozdz. 25); interpretację dodaje Rousseau od siebie. 

14.  Pirronizm — ściśle: radykalny sceptycyzm, którego pierwszym  w  filozofii zachod-

niej  i  najbardziej  typowym  przedstawicielem  był  Pirron  z  Elis  (przypuszczalnie 
376—286  p.  n.  e.).  W  języku  pisarzy  francuskich  wieków  XVI  do  XVIII  oznacza 
jednak ten wyraz sceptycyzm po prostu, bez odcienia radykalizmu i bez myśli o tej 
swoistej postaci, jaką nadał mu Pirron. 

15.  Może chodzi tu o Diderota, z którym Rousseau żył wtedy w ścisłej przyjaźni. 

16.  Aluzja do tematu rozprawy w sformułowaniu podanym przez Akademię: w orygina-

le  francuskim  jest  tam  mowa  dosłownie  nie  o  «naprawie»  obyczajów,  tylko  o  ich 
«oczyszczeniu». 

17.  Sesostris — faktycznie było trzech królów tego imienia, panujących w XX i XIX w. 

p. n. e., wielce zasłużonych kolo wzmocnienia zarówno dobrobytu, jak mocarstwo-
wego  stanowiska  Egiptu  i  którzy  —  choć  żaden  z  nich  nie  wyruszał  na  «podbój 
świata»  —  dokonali  również  pewnych  zdobyczy  terytorialnych.  Wszystkie  jednak 
dotyczące  ich  autentyczne  szczegóły  były  za  czasów  Rousseau’a  jeszcze  nieznane. 
Rousseau opierał się wyłącznie na tradycji greckiej, która znała tylko jednego Seso-
strisa,  postać  niejako  syntetyczną,  na  którą  późniejsi  Egipcjanie  przelali  zasługi  i 
przewagi  nie  tylko  trzech  Sesostrisów  historycznych,  ale  i  całego  szeregu  innych 
najznakomitszych swych władców. 

18.  Niepodległości  Egiptu  położył  kres  król  perski  Kambizes,  zdobywając  kraj  po  bi-

twie pod Pelusium w roku 525 p. n. e. W roku 332 dostał się Egipt w ręce Aleksan-
dra Macedońskiego, a po jego śmierci jeden z jego dowódców, Ptolemeusz, zakłada 
tam dynastię, która trwa do roku 30 p. n. e. Panowanie to Rousseau nazywa, «grec-
kim» o tyle słusznie, że po pierwsze, Macedończycy już wtedy byli kulturalnie zhel-
lenizowani i hellenizowali się coraz bardziej, po drugie, że jednocześnie z podbojem 
macedońskim  nastąpiła  liczebnie  znacznie  silniejsza  imigracja  grecka  i  Grecy  stali 
się w krótkim czasie narodem faktycznie  w Egipcie panującym. W roku 30 p. n. e. 
zdobył Egipt Oktawian, zwyciężywszy pod Actium Antoniusza, który władzę ostat-
niej królowej przynajmniej formalnie szanował. Egipt stał się prowincją rzymską, a 

11 

niewolnicy szczęśliwi, im to zawdzięczacie ów delikatny i wytworny 
smak,  którym tak  się  szczycicie; ową  łagodność  charakteru i  polor 
obyczajów, które tak ułatwiają i umilają wasze wzajemne stosunki; 
słowem, ów bez żadnej cnoty pozór ich wszystkich. 

Ten to właśnie rodzaj ogłady, tym milszej, im mniej obliczonej 

na  pokaz,  wyróżniał  niegdyś  Ateny  i  Rzym  w  dniach  —  które  dziś 
tak  sławimy  —  ich  blasku  i  wspaniałości;  dzięki  niej  to  zapewne 
nasz naród i nasze stulecie przewyższają wszystkie w ogóle narody i 
czasy. Ton filozoficzny bez pedanterii, maniery naturalne a jednak 
uprzedzające, równie dalekie od  nieporadności niemieckiej, jak od 
teatralnej włoskiej przesady: takie są owoce dobrego smaku, który 
wyrobiły  w  nas  studia,  a  który  się  przez  obcowanie  towarzyskie 
wydoskonalił. 

Żyć śród nas jakże byłoby mile, gdyby postawa zewnętrzna była 

zawsze obrazem skłonności  serca, gdyby przyzwoitość i cnota były 
tym samym, gdyby nam nasze zasady służyły za reguły życia, gdyby 
z  tytułem  filozofa  szła  nieodmiennie  w  parze  filozofia  prawdziwa. 
Ale  tyle  zalet  razem,  to  rzadkość,  a  cnota  nie  ma  zwyczaju 
występować  w  orszaku  tak  świetnym.  Bogactwo  czyjegoś  stroju 
może  głosić  o  zamożności,  elegancja  —  świadczyć  o  smaku; 
człowieka  w  pełni  zdrowia  i  siły  poznaje  się  po  czym  innym; 
krzepkość i tężyznę ciała znajdziemy pod wieśniaczą szatą rolnika, 
nie pod złoceniami dworaka. Nie mniej obca jest strojność i cnocie, 
to jest sile duszy i jej tężyźnie. Człowiek prawy to atleta: najchętniej 
walczy  nago,  gardząc  nędznymi  ozdobami,  które  by  go  w  użyciu 
wszystkich  jego  sił  krępowały  i  których  większość  po  to  jedynie 
wymyślono, by się pod nimi mogła ukryć jakaś niekształtność. 

Zanim  sztuka  urobiła  nasze  maniery  i  swym  wymyślnym 

językiem  nauczyła  mówić  każdą  namiętność,  obyczaj  nasz  był 
szorstki, lecz naturalny; różnica w zachowaniu się, na pierwszy rzut 

                                               

zarówno do sztuk umilających życie, jak i do zbytku, o ile jego następstwem nie staje się 
wywóz pieniądza: poza tym bowiem, że jest to sposób na utrzymanie ich w tej potulności, 
która  tak  sprzyja  niewoli,  wiedzą  oni  doskonale,  że  wszelkie  potrzeby,  które  lud  sobie 
stwarza,  są  to  coraz  to  nowe  kajdany,  które  sam  na  siebie  nakłada.  Aleksander,  chcąc 
Ichtiofagów utrzymać w zależności od siebie, zmusił ich do zaniechania rybołówstwa i do 
żywienia  się  pokarmami  takimi  samymi  jak  inne  ludy,

13

  a  dzicy  amerykańscy,  którzy 

chodzą  całkiem  nago  i  żyją  z  samej  tylko  zdobyczy  myśliwskiej,  nigdy  się  nie  dali 
poskromić: bo i jakież kto jarzmo narzuci ludziom, którym nic nie potrzeba? 

background image

32 

O cnoto! szczytna wiedzo dusz prostych! Czyż aż tyłu zabiegów i 

trudów  wymaga  zapoznanie  się  z  tobą?  Czyż  zasady  twoje  nie  są 
wyryte w każdym sercu? 

I by się nauczyć tych praw, czyż nie dość wejść w siebie i, kazawszy 
namiętnościom  zamilknąć,  wsłuchać  się  w  głos  swego  sumienia? 
Oto filozofia prawdziwa; umiejmy się nią zadowolić; i nie zazdrosz-
cząc  chwały  tym  wielkim,  którzy  w  rzeczypospolitej  piśmienniczej 
przechodzą  do  nieśmiertelności,  starajmy  się  między  nimi  a  nami 
stworzyć  tę  chwalebną  różnicę,  która  niegdyś  dzieliła  dwa  wielkie 
narody

113

, że jeden z nich dobrze umiał mówić, drugi zaś — czynić. 

13 

pochwały, jak ich pełna przebiegłości prostota.

*

 

Taka  to  jest  owa  czystość,  którą  się  nasze  obyczaje  mogą 

poszczycić;

16

 tacy to się z nas zrobili ludzie czcigodni. Niechże więc 

o swój udział w pięknym tym dziele upomni się literatura, a wraz z 
nią  nauki  i  sztuki.  Jedną  jeszcze  tylko  dodam  uwagę:  że 
mieszkaniec  jakichś  krain  odległych,  który  by  o  obyczajach 
europejskich  chciał  sobie  wyrobić  pojęcie  według  stanu  naszych 
nauk,  doskonałości  sztuk,  wytworności  widowisk,  gładkości  form 
towarzyskich,  ujmującej  grzeczności  w  rozmowach,  nieustającego 
jakby  pokazu  życzliwości,  oraz  wszystkich  tych  tłumnych  zebrań 
ludzi  wszelkich  wieków  i  stanów,  którzy  od  świtu  do  zmierzchu 
zdają się tylko szukać okazji, by sobie nawzajem świadczyć usługi; 
że  cudzoziemiec  ten,  mówię,  musiałby  o  naszych  obyczajach 
pomyśleć coś dokładnie przeciwnego temu, czym są istotnie. 

Gdzie nie ma w ogóle skutku, nie ma co i szukać przyczyny: ale tu 
skutek  jest  pewny,  wypaczenie  ponad  wszelką  wątpliwość;  nasze 
dusze wypaczały się, w miarę jak nasze nauki i sztuki zmierzały ku 
doskonałości.  Czy  powiemy,  że  jest  to  nieszczęście  naszym  tylko 
czasom  właściwe?  Nie,  proszę  panów;  szkody  spowodowane  przez 
naszą próżną ciekawość są równie stare jak świat. Nie tak ściśle od 
obrotu  tej  gwiazdy,  która  noce  nasze  rozjaśnia,  uzależnione  jest 
opadanie  i  wznoszenie  się  wód  oceanu,  jak  los  obyczajów  i 
moralności  od  nauk  i  sztuk  w  ich  postępie.  Cnota  uchodziła,  w 
miarę jak się na naszym horyzoncie wznosiło ich światło i to samo 
zjawisko występowało we wszystkich miejscach i czasach. 

Spójrzcie na Egipt, tę pierwszą szkołę, przez którą przeszedł ród 

ludzki,  tę  ziemię  pod  spiżowym  niebem  tak  urodzajną,  tę  słynną 
krainę,  skąd  niegdyś  wyruszył  na  podbój  świata  Scsostris

17

.  Staje 

się  ona  macierzą  sztuk  pięknych  i  filozofii  i,  wkrótce  potem, 
zdobyczą Kambizesa, a później kolejno: Greków, Rzymian, Arabów 
i Turków.

18

 

Spójrzcie  na  Grecję,  niegdyś  ojczyznę  bohaterów,  którzy 

                     

*

 «Lubię — mówi Montaigne — rozprawiać i prowadzić dyskusje, ale z niewielu ludźmi i 

dla własnego zadowolenia. Bo robić z siebie widowisko dla wielkich państwa i dowcipem 
swoim  i  swadą  popisywać  się  na  wyścigi  z  drugimi,  to,  uważam,  dla  człowieka  honoru 
zajęcie  całkiem  niepiękne».  A  to  jest  właśnie  zajęcie  wszystkich  naszych  luminarzy,  z 
jednym wyjątkiem.

15

 

background image

30 

nemu  ich  przez  nas  użyciu  niebezpieczne  majaczenia  Spinozy  czy 
Hobbesa  pozostaną  na  wieki.  Idźcie,  pisma  sławetne,  na  które  w 
swym  prostactwie  i  nieuczoności  nic  byliby  się  zaiste  zdobyli  nasi 
ojcowie;  idźcie  do  naszych  potomnych  w  towarzystwie  tych  dzieł 
jeszcze  bardziej  niebezpiecznych,  z  których  zieje  zgnilizna  obycza-
jów naszego stulecia, i stuleciom przyszłym zanieście wierną histo-
rię  postępu  naszych  nauk  i  sztuk,  jak  też  korzyści,  które  z  nich  na 
nas  spłynęły.  Jeżeli  was  będą  czytali,  nie  pozostawicie  im  żadnej 
wątpliwości co  do  zagadnienia, które my dziś rozstrząsamy; i o  ile 
nie będą szaleni bardziej od nas, wzniosą ręce ku niebu i powiedzą 
w  goryczy  serca:  «Boże  wszechmogący,  ty,  który  w  ręku  twych 
dzierżysz  rozumy,  racz  wybawić  nas  od  oświaty  i  nieszczęsnych 
sztuk  ojców  naszych,  a  wróć  nam  nieuczoność,  niewinność  i  ubó-
stwo,  jedyne  dobra,  które  mogą  nas  uszczęśliwić  i  które  są  cenne 
przed tobą». 

Ale jeśli nauki i sztuki niczym się przez swój postęp nie przyczyniły 
do  naszej  szczęśliwości  prawdziwej,  jeśli  przez  nie  uległy  zepsuciu 
obyczaje i jeśli przez zepsucie to i smak nasz się skaził, to cóż nam 
wypadnie  pomyśleć  o  tym  mnóstwie  autorów  dzieł  popularnych, 
którzy  sprzed  świątyni  muz  usunęli  broniące  do  niej  wstępu  trud-
ności, umieszczone tam przez naturę jako próba sił dla tych, którzy 
by chcieli pójść za pokusą poznania? Cóż nam wypadnie pomyśleć o 
tych  wszystkich  kompilatorach,  którzy  się  nie  zawahali  wyłamać 
bramy  nauk  i  do  ich  przybytku  wprowadzić  motłoch  nie  wart  do 
nich  się  zbliżyć,  kiedy  właśnie  życzyć  by  należało,  by  wszyscy  nie-
zdolni do poważniejszych w zawodzie pisarskim osiągnięć zniechę-
cili  się  u  wejścia  samego  i  by  przerzucili  się  na  zajęcia  pożyteczne 
dla społeczeństwa? Niejeden, kto przez całe swe życie będzie kiep-
skim  wierszorobem  albo  podrzędnym  matematykiem,  byłby  może 
się wybił fabrykując doskonałe tkaniny. Nie było potrzeba mistrzów 
tym,  których  sama  natura  przeznaczyła  na  mistrzów  dla  drugich. 
Ludzie, jak Verulam

111

, Kartezjusz lub Newton, ci nauczyciele rodu 

ludzkiego, sami nauczycieli nie mieli; za czyim zresztą przewodem 
mieliby  dotrzeć  tam,  gdzie  ich  poniósł  własny  niedościgły  ich  ge-
niusz?  Nauczyciele  zwyczajni  mogli  myśl  ich  tylko  zacieśnić,  wtła-
czając ją w ciasne ramy swej własnej. Zdobywać się na wysiłek na-
uczyły  ich  pierwsze przeszkody; one  też  ich  wyćwiczyły  w  pokony-

                                               

niejszy. 

15 

mądrość praw, ani liczba mieszkańców  tego  ogromnego  imperium 
nie mogły go uchronić od jarzma ciemnych i prostackich Tatarów

28

to  na cóż mu się zdali wszyscy uczeni? Jaki zysk wyciągnęło ono z 
zaszczytów, którymi ich obsypywało? Czy ten, że oto je zamieszkują 
niewolnicy i ludzie nikczemni?

29

 

Obrazom  tym  przeciwstawmy  to,  co  wiemy  o  obyczajach  tych 

niewielu  ludów,  które,  zdoławszy  ustrzec  się  tej  zarazy  czczej 
wiedzy, dzięki cnocie swej i same szczęścia zaznały, i dla innych się 
stały  przykładem.  Takimi  byli  pierwsi  Persowie,  naród  osobliwy, 
gdzie,  tak  jak  u  nas  wiedzy,  uczono  się  cnoty;  naród,  który  z  taką 
łatwością podbił Azję i który, sam jeden ze wszystkich, dostąpił tej 
sławy,  że  historię  jego  urządzeń  wzięto  za  romans  filozoficzny

30

Takimi  byli  Scyci,  na  temat  których  tak  wspaniałe  nas  doszły 
pochwały.

31

  Takimi  byli  Germanie,  których  czystość,  niewinność  i 

cnoty  z  ulgą  malowało  pióro  znużone  kreśleniem  ohyd  i  zbrodni 
narodu  wykształconego,  opływającego  w  dostatki  i  tonącego  w 
rozkoszach.

32

  Takim  był  i  sam  Rzym  za  swych  czasów  ubóstwa  i 

nieuczoności.  Takim  wreszcie  aż  do  dni  naszych  okazał  się  ów 
naród wieśniaków, tak sławiony za hart i niezłomność, których nie 
złamały złe losy i za wierność,  która się złemu przykładowi uwieść 
nie dała

*

.

33

 

Nie  tępota  bynajmniej  sprawiła,  że  wszyscy  oni  inne  zajęcia 

przekładali  nad  umysłowe.  Wiedzieli  oni  dobrze,  że  w  innych 
krajach  trawią  ludzie  życie  próżniacze  na  dysputach  o  dobru 
najwyższym,  o  cnocie  i  o  występku  i  że  pychą  nadęci  mędrkowie, 
samych  siebie  wychwalając  bez  miary,  wszystkie  inne  ludy,  jako 
rzekomych  barbarzyńców

34

,  mają  w  pogardzie;  lecz  przyjrzawszy 

się ich obyczajom, nauczyli się i ich wiedzę mieć za nic

*

                     

*

 Nie śmiem mówić o owych szczęśliwych narodach, którym nawet z imienia nie są znane 

różne  występki  z  takim  u  nas  trudem  zwalczane,  o  tych  dzikich  amerykańskich,  których 
prostym  i  naturalnym  porządkom  nie  waha  się  Montaigne  przyznać  wyższości  nie  tylko 
nad  prawami  Platona,  lecz  i  nad  wszystkim  najdoskonalszym,  cokolwiek  by  filozofia  w 
zakresie  sztuki  rządzenia  kiedykolwiek  mogła  wymyślić.  Podaje  on  z  ich  życia  mnóstwo 
przykładów, uderzających zaiste dla kogoś, kto by je umiał podziwiać; "ale cóż — powiada 
— portek nic noszą" 

*

  Na  uczciwość,  niech  mi  kto  powie,  jakie  zdanie  o  sztuce  wymowy  musieli  mieć 

Ateńczycy,  skoro  tak  starannie  ją  usunęli  z  owego  trybunału  bez  skazy,  od  którego 
wyroków nie było odwołania nawet dla bogów.

35

 Co o medycynie myślano w Rzymie, gdy 

background image

28 

dziło  tę  prawdę.  Mamy  fizyków,  geometrów,  chemików,  astrono-
mów,  poetów,  kompozytorów,  malarzy:  nie  mamy  już  obywateli; 
lub jeśli nasza opustoszała wieś tu i ówdzie jakich  ukrywa, to  giną 
tam  oni  wyzuci  ze  wszystkiego  i  sponiewierani.  Do  takiego  przy-
wiedliśmy stanu, takimi uczuciami darzymy tych, którzy dostarcza-
ją nam chleba i bez których dzieciom naszym zbrakłoby mleka

100

Przyznaję jednak: zło nie jest aż tak wielkie, jak stać się mogło. 

Przezorność  odwieczna,  w  sąsiedztwie  tylu  różnych  roślin  szkodli-
wych  umieszczając  zioła  lecznicze,  a  w  samym  organizmie  niektó-
rych  zwierząt  lekarstwo  na  rany,  które  zadają,  nauczyła  władców, 
swych  namiestników,  mądrość  tę  swą  naśladować.  Za  jej  to  przy-
kładem, a z woli wielkiego  monarchy, którego chwała coraz to  no-
wym z wieku na wiek blaskiem będzie jaśniała, same nauki i sztuki, 
te  źródła  tysiącznych  zdrożności,  wyłoniły  z  siebie  owe  słynne  ze-
społy,  których  pieczy  powierzono  zarówno  niebezpieczny  skarb 
wiedzy  ludzkiej,  jak  i  święty  skarb  obyczajów:

101

  jest  bowiem 

przedmiotem ich troski utrzymywać u siebie całą ich czystość i czy-
stości tej wymagać od członków, których w swój poczet przyjmują. 

Te  instytucje  tak  mądrze  pomyślane,  a  jeszcze  wzmocnione 

przez  jego  dostojnego  następcę  i  przez  wszystkich  królów  Europy 
naśladowane,

102

 posłużą przynajmniej jako hamulec dla piszących, 

którzy, ubiegając się wszyscy o zaszczyt dopuszczenia do akademij, 
pilnie będą baczyć na siebie, usiłując na niego  zasłużyć przez two-
rzenie dzieł pożytecznych i przez obyczaje bez skazy. Te zaś spośród 
owych  towarzystw,  które  dla  nagród,  jakimi  wyróżniają  zasługę 
pisarską,  wybiorą  tematy  mogące  w  sercach  obywateli  ożywić  mi-
łość  ku  cnocie, pokażą, że  miłość  ta  śród  nich  samych  panuje,  do-
starczając w ten sposób narodom tej tak miłej a tak rzadkiej rozko-
szy, że oto zrzeszenia uczonych poświęcają się szerzeniu śród ludzi 
nie  tylko  przyjemnej  wiedzy,  lecz  także  zbawiennych pouczeń  mo-
ralnych. 

Niech  więc  nikt  mi  nie  stawia  zarzutu,  który  dla  mnie  byłby 

tylko nowym dowodem. Tyle starań aż nadto wskazuje, że podjąć je 
było  rzeczą  konieczną,  i  nikt  chyba  leków  nie  szuka  na  choroby 
nieistniejące.  I  czemuż  te,  o  których  tu  mowa,  muszą  przez  swą 
niedostateczność  tak  mało  się  różnić  od  leków  zwykłych?  Tyle 
urządzeń  na  rzecz  uczonych  może  cele  nauk  tym  większym 
opromienić  blaskiem  w  oczach  ogółu  i  do  uprawiania  ich  skłonić 

17 

dziwnie  pięknych  tajemnic.  Aż  poznałem,  że  dzieje  się  z  nimi  nie 
lepiej  niż  z  poetami  i  że  jedni  zarówno  jak  drudzy  tkwią  w  tym 
samym wspólnym przesądzie. Wobec tego, że najznakomitsi celują 
każdy  w  swym  dziale,  myślą,  że  są  w  ogóle  najmądrzejsi.  Ta 
zarozumiałość  doszczętnie  przyćmiła  w  moich  oczach  ich  wiedzę, 
tak  że  wchodząc  w  intencję  wyroczni

40

  i  sobie  samemu  stawiając 

pytanie, co bym wolał: być raczej tym, czym jestem, czy tym, czym 
są oni, wiedzieć to,  co oni, czy wiedzieć, że nie wiem nic, w końcu 
sobie i bogu

41

 powiedziałem: „Chcę pozostać, kim jestem“. 

«Nikt z nas, ani sofiści

42

, ani poeci, ani mówcy, ani ja nie mamy 

pojęcia,  czym  są  prawda,  dobro  i  piękno,  Ta  jest  jednak  między 
nami różnica, że choć ludzie ci nic nie wiedzą, myślą, że wiedzą; gdy 
tymczasem ja, jeśli nic nie wiem, to o tym przynajmniej nie wątpię. 
Tak tedy owa wyższość w mądrości, którą mi przyznała wyrocznia, 
sprowadza  się  ostatecznie  do  przeświadczenia,  że  czego  nie  wiem, 
tego i nie wiem.» 

Tak  więc  człowiek  według  orzeczenia  bogów  najmędrszy, 

Ateńczyk  zdaniem  całej  Grecji  pierwszy  w  nauce,  Sokrates,  głosi 
chwałę  niewiedzy!

43

  Czyż  gdyby  śród  nas  miał  zmartwychwstać, 

zmieniłby  przekonanie  w  zetknięciu  z  naszymi  artystami  i 
uczonymi?  Nie,  panowie,  ten  mąż  sprawiedliwy  i  dziś  by  dla 
czczych  naszych  nauk  żywił  pogardę;  nie  przyczyniłby  się  do 
zwiększenia  owej  powodzi  książek,  którymi  tak  się  nas  zewsząd 
zalewa  i,  tak  jak  uczynił  to  wtedy,  swoim  uczniom  i  naszym 
potomkom 

jedno 

by. 

pozostawił 

wskazanie: 

przykład 

wspomnienie swej cnoty.

44

 Tak nauczać ludzi jest rzeczą piękną. 

Sokrates  zaczął  w  Atenach,  po  nim  stary  Katon

45

  srożył  się  w 

Rzymie  przeciw  Grekom  dociekliwym  a  chytrym,  którzy  cnotę 
odwodzili  z  jej  drogi  i  hart  odbierali  jego  rodakom.  Lecz 
dialektyka

46

,  nauki  i  sztuki  tym  razem  także  odniosły  zwycięstwo: 

Rzym  zapełnił  się  filozofami,  mówcami;  zaniedbano  dyscyplinę. 
wojskową,  wzgardzono  pracą  na  roli,  zaczęto  się  bałamucić  po 
sektach

47

 i puszczono w niepamięć ojczyznę. Po świętych imionach 

wolności,  bezinteresowności,  posłuszeństwa  prawom,  przyszły 
imiona takie jak: Zenon, Epikur, Arkezylaos.

48

 Odkąd — skarżą się 

ich  właśni  filozofowie  —  pojawili  się  u  nas  uczeni,  znikli  gdzieś 
ludzie  porządni.

49

  Dotychczas  Rzymianie  cnotę  po  prostu 

uprawiali; wszystko przepadło, gdy się wzięli do jej studiowania. 

background image

26 

gą od śmierci. A jakaż dla państwa różnica, czy żołnierze jego zginą 
z febry i zimna, czy od ciosów nieprzyjaciela? 

Jeżeli  zajmowanie  się  naukami  jest  szkodliwe  dla  zalet  bojo-

wych,  to  mniej  jeszcze  sprzyja  moralnym.  Nasze  wychowanie, 
wprost obłąkane, od pierwszych lat przyozdabia nasz umysł, a nasz 
sąd  o  rzeczach  wypacza.  Wszędzie  widzę  ogromne  zakłady,  gdzie 
kosztem  nie  byle  jakim  wychowuje  się  młodzież,  by  ją  nauczyć 
wszystkiego  prócz  jej  obowiązków.  Dzieci  wasze  własnego  języka 
znać nie będą, za to będą mówiły takimi, które nigdzie nie są w uży-
ciu; potrafią układać wiersze, które ledwie będą mogły zrozumieć;

95

 

nie umiejąc odróżnić błędu od prawdy posiądą sztukę pozwalająca, 
w  drodze  podchwytliwej  argumentacji,  drugim  uniemożliwić  ich 
rozpoznanie; ale co  znaczą słowa wspaniałomyślność,  sprawiedli-
wość
umiarkowanie, ludzkość, męstwo, tego wiedzieć nic będą; do 
uszu  ich  słodkie  imię  ojczyzny  nigdy  nie  dotrze; a  jeśli  kiedy  coś  i 
posłyszą  o  Bogu,  to  nie  po  to,  by  odczuć  bojaźń  Bożą,  lecz  strach 
przed  Bogiem.

*

  Wolałbym,  mówił  raz  pewien  mędrzec

97

,  by  mój 

uczeń  spędzał  czas  na  grze  w  piłkę;  to  by  chociaż  ciału  wyszło  na 
dobre.  Wiem,  że  dzieci  trzeba  zająć  i  że  bezczynność,  to  najgorsze 
dla  nich  niebezpieczeństwo.  Czegóż  więc  mają  się  uczyć?  Piękne 
zaiste  pytanie!  Tęgo,  co  mają  robić  jako  dorośli

**

,

98 

a  nic  tego,  co 

                     

*

 Myśli filozoficzne.

96

 

**

 Tak byli chowani Spartanie, jeśli wierzyć największemu z ich królów. «Iście godna uwagi 

to sprawa — mówi Montaigne — że w tym znakomitym ustroju Likurga i, by rzec prawdę, 
potwornym  w  swej  doskonałości,  tak  przecież  dbałym  o  wychowanie  dzieci,  jako  o  swe 
główne zadanie, w tym wprost gnieździć muz, tak mało się słyszy o nauce; jakby dzielna 
ta  młodzież  wszelkim  innym  jarzmem  gardziła  i  jakby  zamiast  naszych  mistrzów  nauki 
trzeba jej  było dostarczać takich tylko, którzy by w niej budzili sprawiedliwość, roztrop-
ność i męstwo.» 
Zobaczmyż  teraz,  co  ten  sam  autor  mówi  o  dawnych  Persach.  «Według  Platona  —  po-
wiada — pierworodny syn ich dynastii był chowany w sposób następujący. Natychmiast 
po  urodzeniu  oddawano  go  nic  kobietom,  lecz  eunuchom  o  szczególnej,  dzięki  swej 
cnocie, w otoczeniu królów powadze. Ci podejmowali się go uczynić zdrowym i pięknym 
na ciele, a po siedmiu latach zaczynali go uczyć jazdy konnej i polowania. Gdy doszedł do 
lat  czternastu,  przekazywali  go  czterem  mistrzom  dalszym,  którymi  byli:  najmędrszy  w 
narodzie,  najsprawiedliwszy,  najbardziej  opanowany  i  najdzielniejszy.  Pierwszy  go  uczył 
religii;  drugi  —  zawsze  trzymać się  prawdy;  trzeci  —  poskramiać  swe  żądze;  czwarty  — 
niczego się nie bać»; wszyscy, dodałbym, stawać się dobrym, żaden — uczonym. 
«Astiages,  u  Ksenofonta,  każe  Cyrusowi  powiedzieć,  co  ostatnim  razem  było  na  lekcji. 
Otóż, mówi Cyrus, jest w naszej szkole pewien duży chłopiec, który, mając mały płaszcz, 

19 

karę za poczęte z pychy nasze wysiłki, by wydobyć się ze szczęśliwej 
niewiedzy,  w  której  żyć  nam  kazała  mądrość  odwieczna.  Gęsta 
zasłona,  którą ta  mądrość  okryła  swe  wszystkie działania,  zdawała 
się być ostrzeżeniem dość wyraźnym, że nie jesteśmy przeznaczeni 
do próżnych dociekań. Lecz czyż choćby jedną z jej nauk umieliśmy 
sobie  przyswoić  i  czy  zaniedbanie  choć  jednej  uszło  nam 
kiedykolwiek  bezkarnie?  Narody,  wiedzcież  nareszcie,  że  natura 
chciała was ustrzec od wiedzy, tak jak matka wyrywa niebezpieczną 
broń  z  ręki  dziecka;  że  wszystkie  ukrywane  przed  wami  tajemnice 
to  tyleż  nieszczęść,  przed  którymi  ona  was  chroni,  i  że  nie 
najmniejszym  jej  dobrodziejstwem  jest  trud,  z  jakim  wam  nauka 
przychodzi.  Ludzie  są  występni;  byliby  gorsi,  gdyby  na  swoje 
nieszczęście urodzili się uczonymi. 

Ileż  dla  ludzkości  upokorzenia  w  takich  rozważaniach!  Jakże 

dotknięta  musi  się  nimi  czuć  nasza  duma!  Jak  to?  Prawość  córką 
niewiedzy? Nauka i cnota w wiecznej niezgodzie? Jakichże z takich 
przesłanek  nie  da  się  wyprowadzić  wniosków?  Aby  jednak  te 
pozorne  sprzeczności  pogodzić,  trzeba  tylko  przyjrzeć  się  z  bliska 
próżności  i  nicości  dumnych  tytułów,  które  nas  tak  olśniewają,  a 
którymi  tak  bezpodstawnie  szafujemy  wobec  wiedzy  człowieka. 
Rozpatrzmyż  więc  nauki  i  sztuki  same  w  sobie  i  co  z  ich  postępu 
wynika  w  sposób  konieczny;  i  nie  wahajmy  się  dłużej  dać 
przyzwolenie na wszystko, w czym się nasze rozumowania zgodzą z 
indukcjami historycznymi. 

CZĘŚĆ DRUGA 

Pewna stara tradycja, z Egiptu przeszczepiona do Grecji, głosiła, 

że  wynalazcą  nauk  był  jeden  z  bogów,

54

  wróg  spokoju  ludzkiego.

*

 

Jakież  więc  o  nich  wyobrażenie  musiał  mieć  sam  naród  egipski,  u 
którego  się  narodziły?  Z  bliska  przecie  widział  źródła,  z  których 
płynęły.  Istotnie,  czy  zechcemy  przerzucać  karty  dziejów,  czy  nie-
pewne  kroniki  zastępować  dociekaniem  filozoficznym,  nie  znaj-
dziemy  dla  wiedzy  ludzkiej  początków  odpowiadających  pojęciu, 

                     

*

  Jasna  jest  alegoria  zawarta  w  podaniu  o  Prometeuszu  i  nie  wygląda  na  to,  by  Grecy, 

przykuwając go do Kaukazu, myśleli o nim dużo lepiej niż Egipcjanie o swoim bogu Teute-
sie.  «Satyr  —  mówi  stare  podanie  —  chciał  ogień  uściskać  i  ucałować;  ale  Prometeusz 
zawołał: Satyrze, będziesz płakał nad swoją bródką; ta rzecz pali, gdy się jej dotknąć». Jest 
to temat ilustracji tytułowej.

55

 

background image

24 

wzniosłych  i  świętych  przydawać  powagi  naszym  świątyniom, 
wypadnie z rąk waszych, albo się zhańbi, lubieżnymi malowidłami 
zdobiąc  panele  kanapek  po  salonach  i  buduarach.  A  ty,  rywalu 
Praksytelesów  i  Fidiaszów,  którego  dłuta  użyliby  starożytni,  by 
stworzyć sobie bogów mogących rozgrzeszyć w naszych oczach  ich 
bałwochwalstwo,  niezrównany  Pigalu,

83

  twa  ręka  weźmie  się  do 

obokrąglania  brzuszydła  jakiegoś  cudacznego  potworka

84

  albo 

pozostanie bezczynna. 

Trudno  się  zastanawiać  nad  obyczajem  i  nie  wspomnieć  z 

upodobaniem  prostoty  czasów  pierwotnych.  Jest  to  piękny,  samą 
tylko ręką natury ozdobiony daleki brzeg, ku któremu bezustannie 
zwracamy oczy, pełni smutku, że tak się oddala. Póki w niewinności 
swojej  i  cnocie  ludzie  lubili  mieć  bogów  za  świadków  swoich  po-
stępków,  mieszkali  z  nimi  po  społu  pod  tymi  samymi  strzechami; 
stawszy  się  jednak  wkrótce  niegodziwcami,  sprzykrzyli  sobie  nie-
wygodnych tych widzów i wygnali ich do świątyń — jakże wspania-
łych! W końcu i stamtąd ich przepędzili i zamieszkali tam sami lub 
przynajmniej  świątynie  przestały  różnić  się  od  domów  obywateli. 
Osiągnięto samo dno nieprawości, a występek nigdy się bardziej nie 
rozpanoszył  niż  wówczas,  gdy  u  wejścia  do  pałacu  wielmożów  za-
częły  go,  że  tak  powiem,  podtrzymywać  kolumny  z  marmuru  i 
wieńczyć kapitele korynckie

85

Gdy tak dogodności życia się mnożą, sztuki doskonalą, a zbytek 

rozpowszechnia, ginie dzielność  prawdziwa, zanikają cnoty wojen-
ne: i to również jest dziełem nauk i wszystkich tych sztuk uprawia-
nych  po  gabinetowych  zaciszach.  Kiedy  najazd  Gotów  pustoszył 
Grecję,

88

  wszystkie  biblioteki  zostały  uratowane  od  ognia  jedynie 

dzięki  opinii  przez  jednego  z  nich  w  obieg  puszczonej,  że  trzeba 
pozostawić nieprzyjaciołom sprzęt, który ich tak znakomicie odwo-
dził od ćwiczeń wojskowych, utrzymując ich przy zajęciach próżnia-
czych  i  nieruchawych.  Karol  VIII  stał  się  panem  Toskanii  i  króle-
stwa Neapolu, miecza prawie z pochwy nie dobywając;

87

 a niespo-

dziewaną tę łatwość cały jego dwór temu przypisał, że książęta wło-
scy  i  szlachta  więcej  zużywali  czasu  na  zdobywanie  różnorodnych 
talentów  i  uczoności  niż  na  wyrabianie  w  sobie  tężyzny  i  niezbęd-
nych zalet wojskowych. Istotnie, mówi człowiek rozumny, który te 
szczegóły podaje,

88

 przykłady uczą nas wszystkie, że w tym wojow-

niczym  ustroju

89

  i  we  wszystkich  jemu  podobnych  zajmowanie  się 

21 

dostarczają  pokarmu;  niepowetowana  strata  czasu  jest  pierwszą 
szkodą, która z nich wynika dla społeczeństwa. W polityce, tak jak 
w sferze moralnej, wielkie to  już zło, gdy nie czyni się dobrze, i za 
szkodnika  można  uważać  każdego  obywatela,  z  którego  nie  ma 
pożytku.  Odpowiedzcie  mi  więc,  sławni  filozofowie,

61

  wy,  dzięki 

którym  wiemy  w  jakim  stosunku  ciała  przyciągają  się  w  próżni;

62

 

jakie  są  w  obrotach  planet  stosunki  pól  przebieżonych  w  czasach 
jednakowych;

63

  jakie  krzywe  mają  punkty  sprzężone,  punkty 

przegięcia  i  zwrotu;

64

  jak  człowiek  widzi  wszystko  w  Bogu;

65

  jak 

sobie odpowiadają dusza i ciało bez wzajemnego oddziaływania na 
siebie, jak dwa zegary;

66

 o jakich gwiazdach wolno przypuszczać, że 

są  zamieszkałe;

67

  jakie  owady  mnożą  się  w  sposób  niezwykły;

68

 

odpowiedzcie  mi,  powtarzam,  wy,  którym  tyle  zawdzięczamy 
wiedzy  tak  wzniosłej:  gdybyście  nas  nie  nauczyli  żadnej  z  tych 
rzeczy,  czy  bylibyśmy  przez  to  mniej  liczni,  gorzej  rządzeni,  dla 
nieprzyjaciela mniej groźni, czy kraj nasz mniej byłby kwitnący lub 
my sami bardziej występni? Przestańcie więc w siebie wmawiać, że 
to,  co  tworzycie,  jest  aż  tak  ważne;  a  jeśli  najświatlejsi  uczeni  i 
najlepsi obywatele tak mało nam przez swe prace niosą pożytku, to 
cóż, powiedzcie, przyjdzie nam sądzić o tej chmarze autorów mniej 
zasłużonych  i  o  wszystkich  tych  wykształconych  próżniakach 
pasożytujących na państwie bez najmniejszej dla niego korzyści? 

Ale  co  mówię  próżniakach?  Dałby  Bóg,  by  tak  było  istotnie. 
Obyczaje  byłyby  zdrowsze,  społeczeństwu  by  się  żyło  spokojniej. 
Lecz ci  nędzni deklamatorzy uwijają  się  na  wsze  strony; zbrojni  w 
zgubne  swe  paradoksy,  podkopują  wiarę,  niweczą  cnotę. 
Uśmiechają się pogardliwie na dźwięk starych słów  ojczyzna,  reli-
gia,
  zdolności  swe  i  filozofię  poświęcając  niszczeniu  i  poniżaniu 
wszystkiego,  co  święte  śród  ludzi. Nie  żeby czy  to  do  cnoty,  czy  to 
do  naszych  dogmatów  czuli  w  gruncie  rzeczy  jakąś  nienawiść;  ich 
wróg to przekonanie powszechne; i by ich do stóp ołtarzy przywieść 
z  powrotem,  dość  by  było  ich  umieścić  śród  ateuszy.  Obłędzie 
wyróżnienia się, czegóż nie potrafisz zrobić z człowieka! 

Wielkim  złem  jest  czas  źle  użyty.  Inne,  jeszcze  gorsze 

nieszczęścia  idą  w  ślad  za  piśmiennictwem  i  sztuką.  Takim  jest 
zbytek, z próżniactwa i próżności zrodzony jak one. Zbytek rzadko 
się  trafia  bez  nauk  i  sztuk,  one  nigdy  bez  niego.  Wiem,  że  zawsze 
płodna w myśli niezwykłe filozofia nasza, wbrew doświadczeniu, na