background image

SPIS TREŚCI

 

Rozdział       I     Uwagi   ogólne ..............................................

 

Rozdział     II
.................................................................................................. Począt
ki  filozofii  XX  wieku    .      .      .      . ..................................... 11 
Rozdział    III ............................................................................. Nowa 
metoda: fenomenologia .

.

.

.

 ..................................... 17, 

Rozdział    IV ............................................................................ No wa  
p s y ch o l o g i a:    p s y ch o l o g i a  p o st aci   .  ....................................... 23* 
Rozdział     V ............................................................................ Nowa   
teoria  psychologiczna:   psychoana  
liza               .............................................................................. 33

 

Rozdział    VI
 .................................................................................................Człow
iek   (I):   człowiek  a  historia      .      .......................................37 
Rozdział VII
 .................................................................................................Człow
iek  (II):   człowiek   a   społeczeństwo .....................................43 
Rozdział VIII
 .................................................................................................Czło
wiek (III): człowiek a transcendencja ..................................51 
Rozdział    IX
 .................................................................................................Filozo
fia   a   moralność:    moralność   kon 
kretna          .............................................................................57

 

Rozdział     X     Świat wartości ..............................................   63

 

Rozdział   XI     Krytyka   zasad ..............................................   69

 

Rozdział  XII     Materializm   dialektyczny ............................   75

 

Rozdział XIII     Egzystencjalizm 

 ...............................  

82

 

Rozdział XIV     Sytuacja   obecna ..........................................   89

 

Od   redakcji ...............................................................   . 9 7

 

background image

EMILE BREHIER

 

PROBLEMY FILOZOFICZNE

 

XX WIEKU

 

Tłumaczył 

MIFCZ1SIAW TAZBIR

 

INSTYTUT  WYDAWNICZY  „PAX"

 

background image

Rozdział I

 

UWAGI OGÓLNE

 

Filozofia  nie  ma  na  ogół  zbyt  dobrej  opinii.  Za-

rzuca  ,się  jej,  że  jest  niezrozumiała  ze  względu  na 

hermetyczny  język,  na  terminologię  stanowiącą 

spuściznę  po  scholastyce,  że  jest  bezużyteczna,  po-

nieważ  podstawowe  problemy  dotyczące  postępo-

wania człowieka mogą być rozwiązane tylko w wy-

niku rozwoju nauk pozytywnych, a przy tym że jest 

jałowa, ponieważ filozofowie — w przeciwieństwie 
do  uczonych  —  nie  mogą  między  sobą  dojść  do 

porozumienia,  ponieważ  nie  ma  takiej  tezy,  której 

by ktoś nie podawał w wątpliwość, ponieważ two-

rzy  się  teorie  po  to,  by  obalać  inne,  a  w  tej  nie 

kończącej  się  nigdy  wojnie przeciwnicy  niestrudze-

nie  i  bezskutecznie (powtarzają wciąż te same argu-
menty.

 

Zarzuty te słyszy się nie od dziś. Są one równie 

stare  jak  filozofia  Zachodu,  która  narodziła  się  w 

Grecji  dwadzieścia  sześć  wieków  temu.  Już  wów-
czas  drwiono  z  Sokratesa,  gawędzącego  sobie  na 

uboczu  z  kilkoma  młodymi  ludźmi,  a  nawet  zarzu-

cano  mu,  że  odwraca  ich  myśli  od  spraw  poważ-

nych,  zaprząta  umysły  bredniami,  sprawiając  tym 

samym, że jako obywatele stają się bezużyteczni.

1

 

1

    Platon, Gorgiasz.

 

background image

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

W  starożytności  również  wynaleziono  wszystkie 

argumenty,  którymi  sceptycy  posługują  się  do  dziś 
przeciwko filozofii.

2

  A  jednak, pomimo tych ataków, 

filozofia  wciąż  się  odradza  tak,  jakby  była  ona  nie-

zbędnym  składnikiem  tej  cywilizacji  zachodniej, 

która,  powstawszy  w  basenie  śródziemnomorskim, 

rozprzestrzeniła  się  w  krajach  pozostających  w  za-

sięgu  wpływów  grecko-rzymskich.  To  dzieło  myśli 

ludzkiej,  które  nie  ma  sobie  równego  w  wielkich 
cywilizacjach Bliskiego i Dalekiego Wschodu, jest 

■—  jak  się  zdaje  —  związane  z  jakąś  szczególną 

właściwością umysłowości europejskiej. Powstawało 

ono  równolegle  z  dwoma  wielkimi  prądami  du-

chowymi  stanowiącymi  spuściznę  cywilizacji  hel-

leńskiej:  chrystianizmem  i  naukami  pozytywnymi. 

Po  krótkim  okresie  załamania  w  czasach  najaz-

dów  barbarzyńskich,  filozofia  doszła  w  średnio-

wiecznym  świecie  chrześcijańskim  do  bujnego  roz-

kwitu,  który  historia  tego  okresu  przedstawia  nam 

coraz to wyraźniej. W ciągu trzech ostatnich stuleci, 

stanowiących  przecież  erę  wspaniałego  rozwoju 

nauk pozytywnych, filozofia wydała — od Kartezju-

sza poczynając, a na Kancie  i Bergsonie kończąc  — 

szereg  znakomitych  umysłów,  które  zalicza  się  do 

największych  geniuszów  czasów  nowożytnych.  W 

naszej  zaś  epoce  twórczość  filozoficzna  jest  tak bo-

gata i różnorodna,  jak  nigdy  przedtem. Jej ogromny 

zakres  rozciąga  się  od  czysto  abstrakcyjnych  stu-

diów z dziedziny logiki, dokonywanych przy współ-

pracy  matematyków,  fizyków  i  logików,  aż  do  ba-

dań nad bardzo konkretnymi zagadnieniami doty-

 

2

    Sextns Empiryk, Zarysy piTTonejskie.

 

background image

Uwagi  ogólne 

7

 

czącymi  natury  ludzkiej,  jakie  podejmuje  egzy-

stencjałizm.

 

Zamiarem  autora  tej  książki  jest  dokonanie 

ogólnego  przeglądu  filozofii  współczesnej  i  uchwy-

cenie cech ogólnych decydujących o jej wymowie 
i znaczeniu.

 

Chciałbym  jednak,  byśmy  sią  przedtem  zasta-

nowili  nad  przyczyną  tylowiecznej  żywotności  filo-
zofii.

 

Znaczenie poznania tłumaczono zawsze w dwo-

jaki  sposób:  pojmowano  je  już  to  jako  nasz  wła-

sny  wewnętrzny  rozwój,  już  to  jako  rozszerzanie 
naszej  władzy  nad  rzeczami.  Pierwsza  koncepcja 

pochodzi  od  Platona,  który  przedstawia  ją  w  formie 

mitu.  Wyobraża  on  sobie,  że  przed  rozpoczęciem 

życia ziemskiego dusza  ludzka przebywała w  świe-

cie boskim, gdzie oglądała prawdziwą rzeczywistość, 

jaką  są  idee;  cieszyła  się  ona,wówczas  pośród  bo-

gów  życiem  szczęśliwym  i  /doskonałym;  utraciła 

jednakże  skrzydła  i  spadła  na  ziemię,  zachowując 
wszelako  niejasne  pragnienie  powrotu  do  owego 

stanu  doskonałości.  Przejawem  tego  pragnienia,  by 

wykroczyć  poza  ciasne  granice  własnego  istnienia, 

jest  poznanie  naukowe,  będące  przypomnieniem 

świata  idei.  Tak  oto  poznanie,  sprawiając,  że  łączy-

my  się  z  prawdziwym  bytem,  przywraca  nam  do-

skonałość,  której  zostaliśmy  niegdyś  pozbawieni. 

Każdy  chyba  przyzna,  że  mit  ten  zawiera  głęboką 
prawdę.  Dusza  człowieka,  który  poznaje,  nie  jest 

jakimś  biernym  zwierciadłem,  odbijającym  przed-

mioty.  Jak  mówi  Spinoza,  przejście  od  poznania 

niejasnego   i   niewyraźnego   do   poznania   jasnego

 

background image

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

i  wyraźnego  jest  źródłem  radości  i  doskonałości; 

przeobraża ono duszę.

 

Istnieje  jednak  mna,  całkowicie  odmienna  kon-

cepcja  poznania,  wedle  której  nie  jest  ono  celem 

samo w sobie,  lecz środkiem do osiągnięcia władzy 

nad  światem  zewnętrznym.  „Wiedzieć,  aby  móc", 

w taką oto dewizę ujął tę koncepcję  Franciszek  Ba-

con, a później August Comte. W tym ujęciu pozna-

nie jest także rozwojem, lecz polegającym nie na do-

skonaleniu  wewnętrznym,  lecz  na  rozszerzaniu  na-

szej władzy nad światem zewnętrznym. Tego rodzaju 

poznanie  ma  tę  wyższość,  że  jego  rozwój  nie  jest 

zależny od jednostki i nie kończy się z jej śmiercią. 

Nowowynałeziony  proces  technologiczny  może  być 
istotnie  utrwalony  w  formie  opisu  lub  —  jeszcze 
lepiej  —  w  materialnej  postaci  nowego  narzędzia. 

Odkrycia  naukowe  mogą się wzajemnie  uzupełniać, 

jedno  odkrycie  stwarza  pomyślne  warunki  dla  do-

konania  następnego  i tak postęp staje  się postępem 

zbiorowym, postępem ludzkości.

 

Istnieje  więc  głębokie  przeciwieństwo  pomię-

dzy  poznaniem,  które  jest  wewnętrznym  przeobra-

żaniem  naszej  istoty,  a  poznaniem  zmierzającym  do 

ustawicznego  umacniania  naszej  władzy  nad  świa-

tem  zewnętrznym.  W  pierwszym  wypadku  w  grę 

wchodzą  nasze  najgłębsze  dążenia,  a  w  drugim  —• 

środki 'działania; pierwszy dotyczy tego, czym istot-

nie  jesteśmy,  naszego  osobistego  przeznaczenia, 

drugi zaś tego, co dokonujemy, przy czym  jednak 

cel tych dokonań nie zostaje w niczym określony.

 

Otóż  cywilizacja  nowożytna,  począwszy  od  XVI 

wieku,  kształtuje  się  pod  wpływem  stale  rosnącej 

atrakcyjności  postawy  poznawczej   tego   drugiego

 

background image

Uwagi  ogólne 

9

 

typu.  Dzięki  postępowi,  dzięki  stałemu  pogłębianiu 

się  naszej  wiedzy,  rozporządzamy  coraz  liczniejszy-

mi  i  coraz  skuteczniejszymi  środkami  działania. 

Środki te opierają się na technice i wiedzy, których 

głębsza  znajomość  dostępna  jest  tylko  dla  nielicz-
nych,  czasem  —  dla  kilku  ludzi  tylko,  toteż  choć 

wszyscy  korzystają  z  nowych  środków  działania, 

to  jednak  nie  znają  celu  tego  działania.  Najwięksi 

myśliciele  XVII, XVIII  i  XIX  wieku  byli  zafascyno-

wani  tym  ideałem  postępu  w  dziedzinie  poznania, 

który daje człowiekowi panowanie nad  światem  ma-

terialnym.  Ideał  ten  zdecydował  o  ich  sposobie  poj-

mowania  wszechświata,  a  nawet  człowieka.  Mecha-

nistyczna  koncepcja  wszechświata  doprowadziła 

Kartezjusza  do  przeświadczenia,  że  działanie  ludz-

kie  wedrze  się  w  świat  materialny,  przekształci 

warunki  życia  ludzkiego,  a  w  następstwie  wywrze 

też wpływ na namiętności, które są z nimi związane. 
W  wieku  XVIII  i  XIX  zasadzie  determinizmu  pod-

porządkowano  człowieka,  który  zaczął  siebie  same-

go z kolei traktować jako jedną z rzeczy.

 

Tu, jak mi się wydaje, należy szukać początków 

dramatu,  jaki  przeżywa  cywilizacja  zachodnia.  Trzy-

dzieści lat temu, wkrótce po pierwszej wojnie świa-

towej,  słyszałem,  jak  podczas  jakiejś  oficjalnej  uro-

czystości  ambasador  jednego  z  państw  Dalekiego 

Wschodu  wyrażał  swój  podziw  dla  Europy  z  racji 

imponującego  rozwoju  techniki,  wypowiadając  je-

dnocześnie  pogląd,  że  można  by  zadania  stojące 

przed ludzkością podzielić w ten sposób, by  Zachód 

dostarczał  człowiekowi  dóbr  materialnych,  Wschód 
natomiast przekazał  mu   swoją   mądrość i ujawnił

 

background image

Problemy filozoficzne XX wieku 

cel istnienia. A więc w całej naszej cywilizacji do-

strzegł on tylko pierwiastek materialny.

 

Możemy  z  kolei  wrócić  do  filozofii,  teraz  bo-

wiem  lepiej  już rozumiemy,  czym ona  jest  napraw-

dę.  Jest  ona  —  jeśli  ją  weźmiemy  jako  całość  — 

godnym  podziwu  usiłowaniem  zachowania  równo-

wagi  między  owymi  dwiema  postawami  poznawczy-

mi, jest usiłowaniem wykazania, że tylko pierwsza 

z nich może nadać drugiej  jakiś sens. Filozofia  — 
to  nieustanny  protest  ducha  broniącego  się  przed 
automatyzmem  techniki.  Kartezjusz  pragnie  polep-

szenia  materialnych  warunków  życia  ludzkiego,  lecz 

uznaje  prymat  ducha,  Kant  opowiada  się  za  po-

wszechnym  determinizmem,  który  jednak  obowią-

zuje  tylko  w  świecie  zjawisk,  a  prawdziwe  nasze 

poznanie  i  nasz  cel  określa  prawo  moralne.  Protest 

ten  może  kogoś  razić,  w  szczególności  zaś  pozyty-

wistów,  uważających,  że  praktyczne  zastosowanie 

nauk  przyniesie  rozwiązanie  wszelkich  problemów 
ludzkich.  Niemniej  jednak  protest  ten  wciąż  roz-

brzmiewa  w  filozofii  współczesnej,  pomimo  nie-

sprzyjających  okoliczności,  pomimo  najróżnorod-

piejszych omyłek.

 

background image

Rozdział II

 

POCZĄTKI FILOZOFII XX WIEKU

 

rilozofię  początków  naszego  stulecia  cechuje  prze-
de  wszystkim  poszukiwanie  syntez,  ujęć  całościo-
wych  (nie  wystarczała  tu  już  abstrakcyjna  analiza 
takiego  na  przykład  Taine'a),  powaga  w  traktowa-
niu  problemów  ludzkich  będąca  przeciwieństwem 
ironii w stylu Renana czy Anatola France'a, głęboki 
humanizm,  jakże  różny  od  mechanistycznej  kon-
cepcji  świata,  jaką  reprezentowała  inżynierska  filo-
zofia  Herberta  Spencera.  Historia  ostatnich  pięć-
dziesięciu  lat,  powikłana  zresztą  i  obfitująca  w 
gwałtowne przełomy, jest wyrazem siły  i żywotności 
tych  właśnie  tendencji,  choć  przejawiających  się 
pod różnymi, a czasem przeciwstawnymi postaciami. 
Całemu  temu  okresowi  wspólny  jest  jednak  sprze-
ciw  wobec  automatyzmu,  tendencje  humanistyczne, 
niewiara w to, by technika i nauka mogły rozwiązać 
te  wszystkie  problemy,  które  są  dla  człowieka  źró-
dłem niepokoju.

 

Tendencje te były  czymś  nowym, gdy w pierw-

szych latach XX wieku uzewnętrzniły się jaskrawo 
w  teoriach  Bergsona,  Blondela,  Brunschvicga  —  we 
Francji, a później Husserla — w Niemczech, że wy-
mienię tych kilku tylko znakomitych, a niedawno

 

background image

12 

Problemy iilozohczne XX wieku 

zmarłych  myślicieli.  Okazalibyśmy  niewdzięczność 

naszym  mistrzom,  gdybyśmy  nie  pamiętali,  że  oni 

właśnie  dali  początek  teoriom  współczesnym,  i  to 

nawet  tym,  które  im  się  ostentacyjnie  przeciwsta-

wiają  lub też pozornie  ich  ignorują. Nie zagłębiając 

się  w  ich  dobrze  na  ogół  znane  teorie,  chciałbym 

jedynie  ukazać  ich  cechy  wspólne,  najistotniejsze. 

Czy  uświadamiamy  sobie  dostatecznie,  ku  jakiemu 

przełomowi  duchowemu  zmierzali  trzej  wielcy 

spirytualiści francuscy? Szczególnie silnie podkreślał 

potrzebę  tej  duchowej  przemiany 

Bergson. 

Powszechnie  znane  przeciwstawienie  intelektu  — 

intuicji  oraz  religii  i  społeczności  zamkniętych  — 

religiom  i  społecznościom  otwartym  wyznacza  dwa 

kierunki,  w  których  może  się  rozwijać  i  w  których 

istotnie  się  rozwija  życie  duchowe.  Pierwszy  z  nich 

prowadzi  do  systematyzacji  zjawisk,  ustalenia  rzą-

dzących  nimi  praw,  które  by  umożliwiały  ich  prze-
widywanie  i  —  co  za  tym  idzie  —  postęp  technicz-

ny,  i  ustanowienie  odrębnych  norm  społecznych. 

Jest to pożyteczne, a nawet konieczne, jeśli dotyczy 

poznania  świata  materialnego.  Byłaby  to  jednak 

droga  niewłaściwa,  jeśliby  miała  prowadzić  do  /po-

znania  istoty  życia  duchowego  —  wolnego  i  twór-

czego.  W  tej  dziedzinie  staje  się  niezbędną  intuicja, 

która  dla  Bergsona  jest  —  co  może  się  wydać  para-
doksalne  —  jak  gdyby  poznaniem  i  działaniem  je-

dnocześnie.  Według  Bergsona,  podobnie  jak  według 

Spinozy  i  Plotyna,  którzy  —  co  w  niczym  nie 

umniejsza  jego  wielkości  —  bezsprzecznie  byli  jego 

mistrzami,  prawdziwe  i  głębokie  działanie  jest  nie-
rozerwalnie związane z poznaniem siebie. Dla in-

 

background image

Początki tilo?oiu XX wieku 

33

 

tuicji poznanie i działanie są tym samym. Znaczy to, 

że  poznanie,  do  jakiego  dąży  Bergson,  nie  przypo-

mina  jakiegoś obojętnego spojrzenia, które błądzi 

po rzeczach i powierzchni przeżyć,  lecz jest czymś, 

co  przeobraża  nas  do  głębi,  obdarzając  nas  mądro-

ścią, która jest nie tylko wiedzą.

 

Tę  samą  tendencję  możemy  zaobserwować  u 

Blondela,  w  znanej  teorii  działania:  jeśli  w  ogóle 

cośkolwiek  może  nas  uwolnić  od  nas  samych  i  od 

poczucia  niższości,  to  może  to  sprawić  tylko  dzia-

łanie. Zagadnienie to ma w  filozofii  zachodniej  bar-

dzo  dawną  tradycję,  sięgającą  Grecji  starożytnej. 
Filozof grecki traktuje z pewnym odcieniem pogardy 

działalność  polityczną,  która  każe  nam  żyć  w 

świecie  urojeń  i  odrywa  nas  od  kontemplacji  bytu. 

Jeszcze  bardziej  wzgardliwie  traktuje  on  pracę  rze-

mieślnika,  którego  tworzywem  jest  materia.  Czy 

było  więc  usprawiedliwione  uznanie  kultu  działania, 

rozpowszechniającego  się  w  świecie  współczesnym, 
za objaw dekadencji i duchowego upadku? A jednak 

chrystianizm,  szerząc  się  wśród  ludzi  „pokornego 

serca",  głosił  wewnętrzną  wartość  działania,  dzia-

łania pojętego w swej zasadzie jako praca. I Marta, 

i Maria  znalazły  się u  boku Pana. Ten właśnie pier-

wiastek  duchowy  działania  ujawnił  Blondel.  Ujęcie 

powierzchowne  przeciwstawia  działanie,  które  od-

rywa  nas  od  nas  samych,  kontemplacji,  która  po-

zwala  nam  wrócić  w  nasz  świat  wewnętrzny.  Gdy 

jednak  wnikniemy  głębiej,  okazuje  się,  że  działanie 

rozumiane jako praca jednoczy nas z innymi ludźmi, 

a  kontemplacja  jest  egoistycznym  odcięciem  się  od 

nich.  Takie  było  stanowisko  Blondela,  stanowiące 

niejako  rehabilitację . działania  z  ciążącej  na  nim

 

background image

14 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

niesławy.  Gloryfikował  on  jednak  działanie  nie  za 
jego  rezultaty  materialne,  lecz  ze  względu  na  jego 

duchową  istotę.  Działanie  jest  zaczynem  życia  du-

chowego  nie  dlatego,  że  zostaje  uwieńczone  powo-

dzeniem,  lecz  raczej  dlatego,  że  kończy  się  niepo-

wodzeniem.  Właśnie  dlatego,  że  to,  co  zdziałać 

możemy,  jest zawsze niewspółmierne z tym, co byś-

my  zdziałać  chcieli,  nie  mogąc  nigdy  osiągnąć  za-

dowolenia,  zaczynamy  wciąż  na  nowo.  Paliard 

uważa, że głównym  motywem  filozofii Blondela jest 
depassement,  wychodzenie  ponad  siebie.  Wola  nie 

może być celem .sama dla siebie; stanie się bezsilna, 

jeśli  nie  uwierzymy  w  jakąś  rzeczywistość  trans-

cendentną,  która  by  nadała  sens  jej  założeniom  lub 

raczej określiła jej przeznaczenie.

 

W  filozofii  Brunscłwicga  to  samo  pragnienie 

duchowej  przemiany  przejawia  się  w  innej  —  bar-

dzo zresztą znamiennej  — postaci. Niesłychany  po-

stęp nauki i techniki, przeobrażający warunki, a na-

wet  rytm  naszego  życia,  prowadzi  do  jakiegoś  bał-

wochwalczego  kultu  nauki  i  techniki,  którym  przy-

pisuje się możliwość zaspokojenia wszelkich potrzeb 

człowieka. Lecz choć doceniamy  materialne korzyści, 

jakie  zawdzięczamy  wiedzy,  zapominamy  o  rzeczy 

najważniejszej,  a  mianowicie  o  ogromnym  wysiłku 

tych,  którzy  stworzyli  i  tworzą  tę  wiedzę.  W  tej 

właśnie  aktywności,  właściwej  duchowi  Zachodu, 

Brunschvicg  dostrzega  autentyczną  rzeczywistość 

duchową. Polega ona przede wszystkim  na tej  inte-

lektualnej uczciwości i bezwzględności, których dzie-

łem  jest  współczesna  fizyka  matematyczna.  Umysł 

ludzki  stworzył tę dziedzinę  wiedzy  bynajmniej  nie 

przez bierną  interpretację   doświadczenia   ani   nie

 

background image

Początki filozofii XX wieku 

15

 

przez wyprowadzanie drogą dedukcji nowych twier-

dzeń  na  podstawie  jakichś  raz  na  zawsze  dawno 

ustalonych  przesłanek.  Historia  nauki,  z  której 

Brunschvicg  czerpie  przykłady  na  poparcie  swoich 

tez, wykazuje, że  naukę tworzy taki typ umysłowio-

ści,  który  jest  twórczy  i  krytyczny  zarazem,  który 

zdolny  jest zarówno stworzyć nową myśl,  jak  i udo-

wodnić  jej  prawdziwość.  Nauka  nie  jest  więc  by-

najmniej  jakimś  poszukiwaniem  recepty  na  dobro-

byt  człowieka;  jest  przede  wszystkim  dążeniem  do 

prawdy,  które  Brunschvicg  uważa  za  zasadę  wszel-

kiego  autentycznego  życia  duchowego.  Na  koniec 

wyraża on pragnienie, by człowiek „mógł przenieść 

w  dziedzinę  życia  moralnego  i  religijnego  to  bez-

względne  a  zarazem  subtelne  odczucie  prawdy, 

które rozwinęła w  nim działalność naukowa, a które 

jest  najcenniejszym  i  najbardziej  niezwykym  osią-

gnięciem cywilizacji zachodniej".

 

Mógłbym  wykazać  na  wielu  innych  przykła-

dach,  między  innymi  na  przykładzie  Euckena  w 
Niemczech,  Bradleya  w  Anglii,  Crocego  we  Wło-

szech, jak silny  był z początkiem tego stulecia nurt 

spirytualistyczny  i  jak  różnorodne  były  przy  tym 

jego odmiany. Stwierdźmy  jedynie, że w tym okre-

sie  życie  duchowe  uważano  nie  za  rezultat,  lecz  za 

zasadę  i  początek.  Wszelkie analizy  zmierzające do 

rozłożenia  całości  na  elementy  proste  uznano  za 

jałowe.  Z  drugiej  jednak  strony  widoczne  było  dą-

żenie do spirytualizmu pozytywnego, nie zadowala-

jącego  się  stwierdzeniami  ogólnymi.  Dochodzi  się 

do niego poprzez pewnego rodzaju  inwersję, odwró-
cenie  relacji.  Bezpośrednio  dane  są  nie  powierz-

chowne wrażenia zmysłowe, ale jaźń głęboka; reli-

 

background image

^6 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

gia  nie  jest  wytworem  historii,  lecz  zasadą  przezna-

czenia;  naukę  ceni  się  nie  za  jej  praktyczne  zasto-
sowania, lecz za jej oddziaływanie duchowe. Na tym 

polega  przełom,  który  zdecydował  o  kierunku  dal-

szego rozwoju współczesnej myśli filozoficznej.

 

background image

Rozdział III

 

NOWA METODA: FENOMENOLOGIA

 

1  erminy:  „fenomenologia",  „analiza  fenomenolo-

giczna"  stały  się  wyrażeniami  potocznymi  wśród 

filozofów  współczesnych  we  wszystkich  krajach. 

Dotyczą  one  prądu  umysłowego  zapoczątkowanego 
w  Niemczech  przez  Husserla.  Teoria  lub  raczej  me-
toda  Husserla  jest  bezsprzecznie  trudna  do  zrozu-

mienia.  Nie  ukazał  się  dalszy  ciąg  dzieła  Ideen  zu 
einer  reinen  Phanomenologie  und  phdnomenologi-
schen  Philosophie,  
zapowiedziany  w  pierwszym  to-

mie opublikowanym  w 1913 r. (dzieło to ukazało 

się  niedawno w znakomitym przekładzie  francuskim 

dokonanym  przez  Ricoeura).  Ogromna  zaś  ilość  rę-

kopisów znajdujących się w depozycie w bibliotece 

uniwersytetu  w  Lowanium,  które  być  może  wiele 

by  wyjaśniły,  w  większej  części  nie  były  jeszcze 

ogłaszane drukiem. Husserl sam się często uskarżał, 

że  nie  jest  rozumiany,  a  najlepsi  jego  komenta-

torzy  nie  zawsze  są  jednomyślni.  Husserl  zmarł 

wkrótce po wojnie, w 1945 r. W trudnym  okresie 

po  1933  r.  zachował  postawę  godną  prawdziwego 

filozofa  i  pomimo  kryzysu,  jaki  zaznaczał  się  wów-

czas w życiu   umysłowym,   wywierał   tak   szeroki

 

1 tak głęboki wpływ, że niewiele byśmy zrozumieli 

z różnych dzisiejszych prądów umysłowych,  gdy 

byśmy ten wpływ pominęli. Postaram się tedy wy- 

2 — Problemy filozoficzne 

background image

18 

Problemy filozoficzne XX wieku 

jaśriić — przynajmniej w ogólnym zarysie — zna-

czenie tego przewrotu umysłowego.

 

Zajmę się nie tyle twórczością filozoficzną Hus-

serla  z  wszystkimi  jej  zawiłościami,  ile  wpływami, 

jakie  ona  wywarła,  oraz  mniej  lub  więcej  z  'nią 

związanymi  prądami,  świadczącymi  o  tych  wpły-
wach.

 

Husserl  podkreśla,  że  fenomenologia  stawia 

sobie  za  cel  nie  wzbogacenie  dotychczasowych 

osiągnięć  wiedzy  nowymi  odkryciami,  lecz  zmianę 

punktu  widzenia  lub  (sformułowanie  Husserla  nie 

da  się  przetłumaczyć  zupełnie  ściśle)  „kierunek  pa-

trzenia  odwracający  się  od  postrzeganych  przedmio-

tów rzeczywistych ku tej właśnie  ich właściwości, 

że  są  postrzegane"

3

.  Można  to  wyjaśnić  w  sposób 

następujący:  w  poznaniu  potocznym,  wskutek  pew-

nego  rodzaju  ekstazy,  „zachwycenia"  (tego  właśnie 

słowa  używał  Plotyn  na  określenie  aktu  poznaw-

czego), treść postrzeżenia gubi się niejako w samym 
przedmiocie,  nasza  uwaga  odwraca  się  od  treści 

postrzeżenia, Zadanie  filozofii polega dla Husserla 

—  zupełnie  tak  samo  jak  dla  Plotyna  —  na  wyzwo-

leniu się od tej „fascynacji". Aczkolwiek prowadzi 

to w fenomenologii do całkowicie odmiennych kon-

sekwencji  niż  w  filozofii  Plotyna,  to  jednak  w  oby-

dwu wypadkach idzie o analogiczną zmianę kierunku 
postrzegania.

 

Aby  lepiej  wyjaśnić,  na  czym  polega  asceza 

intelektualna,  jakiej  żąda  od  nas  Husserl,  najlepiej 

będzie, jak sądzę, posłużyć się przykładem. Widzę

 

Phanomenologie   und   Psychologie,   wyd.   Van   Breda, 

background image

Fenomenologia 

19

 

na przykład drżenie liści na drzewie, którym poru-

sza  wiatr.  Tak  w  każdym  razie  ujmuję  treść  po-

strzeżenia. Lecz w zdaniu tym jest mowa o drzewie,

 

0  wietrze, który nim porusza. Daję już w zarysie  
fizyczne wyjaśnienie zjawiska. Mogę je nawet roz 

wijać dalej w tym samym sensie, powołać się na 

prawa lównowagi, zgodnie z którymi odbywa się 

drganie liści, prawa rozchodzenia się światła, pra 

wa dotyczące wrażeń wzrokowych, przekazywania 

bodźców nerwowych i tak dalej. Teraz jednak chcę 

pominąć wszystkie te  fakty fizyczne, które skon 

struowałem dzięki moim  poprzednim   doświadcze 

niom, zasadom fizyki,, których mogłem się nauczyć

 

1 całe to wyjaśnienie, opierające się na wzajemnej 

zależności przedmiotów, istniejących, jak sądzę, nie 

zależnie od mojej świadomości. Chcę się ograniczyć 

do tego tylko, co postrzegam, do „fenomenu", do 

tego drżenia w stanie czystym, do samego doznania, 

do tego strumienia doznań; lecz wówczas — w prze 

ciwieństwie do fizyka, który zajmuje się tylko świa 

tem  zewnętrznym  — nie  mogę  ująć  wrażenia  w 

oderwaniu od organizmu i świadomości, które go 

doznają; doznaję tego wrażenia jako jednoczesnej 

i równoległej obecności, jako wispółobecności mnie 

samego i rzeczy, jako jakiejś relacji szczególnego 

rodzaju,  całkowicie odmiennej  od zależności, jaka 

istnieje pomiędzy przyczyną a skutkiem;  gdy bo 

wiem nazywam światem te niezliczone strumienie 

doznań, nie mogę się obejść bez świata tak samo, 

jak świat nie może się obejść beze mnie. Tylko w 

oderwaniu, przyjąwszy punkt widzenia fizyka, izo 

lujemy jaźń od jej ucieleśnienia w żywym organiz 

mie, ciało — od jego obecności w świecie, a przed-

 

background image

20 

Problemy filozoficzne XX wieku 

mioty należące do świata zewnętrznego  — jedne od 
drugich.  Asceza  husserlowska  polega  nie  na  zane-

gowaniu tego świata  fizyków, lecz  —  jak się wy-

raża  Husserl  —  na  wzięciu  go  w  nawias,  na  wyłą-

czeniu z obwodu, a więc na uniezależnieniu naszych 

postrzeżeń,  które  by  umożliwiło  analizę  czystego 
doznania.

 

Chciałbym  podkreślić  ogromne  znaczenie  tej 

zmiany  nastawienia.  Przez  długi  czas  wzorem  dla 

filozofii  były  nauki  ścisłe,  to  znaczy  takie,  które 

operując ściśle zdefiniowanymi pojęciami, mogą sto-

sować  metodę  dedukcyjną.  Otóż  doznanie,  które 

jest płynne, nie daje się zdefiniować; można je tylko 

opisywać.  Będąc  nauką  o  „fenomenach",  fenomeno-

logia  nie  może  się  opierać  na  naukach  przyrodni-

czych,  które  konstruują  świat  niezmiennych  przed-

miotów  rzeczywistych,  wzajemnie  na  siebie  od-

działywających.  Ta  nowa  metoda  czyni  filozofię 
nauiką  czysto  opisową,  co  zresztą  bynajmniej  nie 

znaczy,  że  nie  obowiązują  tu  żadne  rygory.  Nasze 

obecne  stanowisko  jest  więc  całkowicie  przeciw-

stawne  tej  postawie,  której  wyrazem  były  długie 

łańcuchy  zależności  "  logicznych,  jakie  Kartezjusz 

chciał  wprowadzić  do  filozofii.  W  najwybitniej-

szych  dziełach"  filozoficznych  unika  się  dziś  tych 

konstrukcji  pojęciowych,  które tradycyjnie  służyły 
za  pretekst  do atakowania  filozofii;  trzeba  bowiem 

— jak mówi Husserł — przejść do „rzeczy w sobie".

 

Prowadzi to do radykalnej zmiany sposobu my-

ślenia,  którą  trudno  byłoby  zdefiniować,  którą  jed-

nak  pojmiemy  z  łatwością,  gdy  sobie  uprzytomni-

my, jak dalece zostały podważone podstawy dawnej 
filozofii.

 

background image

Fenomenologia 

21

 

Zastanówmy się więc najpierw, co odrzuca filo-

zofia współczesna.

 

1°  Odrzuca  ona  przede  wszystkim  analizę  sta-

nów  wewnętrznych,  traktowanych  jako  świat  od-

rębny,  w  którym  „obwarowywałaby  się"  jaźń.  Nie 

znaczy  to,  że  jaźń  jest  w  tej  filozofii  nieobecna, 

przeciwnie,  jest  ona  obecna  bardziej  niż  kiedykol-
wiek,  lecz  w  inny  niż  dotychczajs  sposób.  Porównaj-
my  Journal  intime  Amiela  i  Journal  de  metaphysi-
que  
Gabriela  Marcela.  W  obydwu  wypadkach  „ja" 

autora  występuje  wyraźnie.  Lecz  u  Amiela  jaźń  po-

grążona w sobie nie chce oderwać się od siebie 

i wciąż  na  nowo zapada się we własną pustkę. Stąd 

wrażenie  monotonii,  które  ożywiają  jedynie  opisy 

jakichś  zdarzeń  zewnętrznych.  Natomiast  analizy 

Gabriela  Marcela,  który  jest  zresztą  myślicielem 

oryginalnym  i  niezależnym  od  Husserla,  posiadają 

ogromny  ładunek  intelektualny  dlatego,  że  rozpa-

truje  on  ,,ja"  konkretne,  będące  jedynie  relacją 

wobec rzeczywistości, która je przerasta. Filozofia 

ta  przyjmuje  za  pewnik,  że  cechą  wszelkiej  świa-

domości jest tak zwana intencjonalność, co oznacza, 

że  jest  ona  skierowana  ku  jakiemuś  przedmiotowi, 

którym  nie  jest  stan  wewnętrzny,  lecz  który  jest 

„sam  obecny".  Przedmiotem  analizy  fenomenolo-

giczoej  są  jedynie  te  właśnie  i n t e n c j e   świa-

domości.

 

2°  Nie  znajdujemy  również  w  tej  filozofii  za-

łożeń  wstępnych,  które  dawniej  uważano  za  nie-

zbędne,  w  szczególności  zaś  teorii  poznania,  która 

miała określać a priori  możliwości i granice umysłu 

ludzkiego. Odrzucił ją już Bergson. Szczególnie ude-

 

background image

22 

Problemy iiiozoiiczne XX  wieku

 

rzające  w  jego  filozofii,  a  jeszcze  bardziej  w  twór-

czości  późniejszych  filozofów,  jest  jakieś  bardzo 

bezpośrednie  atakowanie  problemów,  dzięki  czemu 
czytelnik zostaje od razu wprowadzony w  sedno za-

gadnienia, znajduje się od razu — że się tak wyrażę 

— na pełnym  morzu. Filozofia  i  nauka rozwijają się 

równolegle, ani jedna, ani druga bowiem nie musi 

się podporządkowywać żadnej — rzekomo ostatecz-
nej — teorii wszechświata.

 

3°  Nie  znajdziemy  tu  także  teorii  ogólnych, 

traktujących  zjawiska  złożone  jako  sumę  zjawisk 
prostych,  jak asocjacjonizm  lub teoria syntezy  inte-
lektualnej.  Teorie  te  bowiem  opierają  się  na  założe-

niu,  że  można  sprowadzić  wszelką  rzeczywistość do 

faktu  świadomości.  Redukcja  taka  jest  niemożliwa, 

skoro  świadomość  ma  zawsze  charakter  intencjo-

nalny; fakt świadomości jest zawsze abstrakcją.

 

Analiza  fenomenologiczna,  będąc  metodą  intui-

cyjno-opisową,  odrzuca  w  praktyce  pozorną  samo-

wiedzę,  krytycyzm,  systematyzm  —  czynniki,  uwa-

żane dotąd za istotne dla filozofii.

 

background image

Rozdział IV

 

NOWA PSYCHOLOGIA: PSYCHOLOGIA POSTACI

 

Jednym  ze  zjawisk  charakterystycznych  dla  filo-

zofii  współczesnej,  którego  nie  możemy  pominąć, 

jeśli  chcemy  sobie  wyrobić  jakiś  ogólny  na  nią  po-

gląd,  jest  zbieżność  prądów  umysłowych  o  bardzo 

różnej  genezie.  Taką  właśnie  zbieżność  możemy 

zauważyć  pomiędzy  fenomenologią  i  psychologią 
postaci  (Gestaltpsychologie).  Teoria  ta,  której  po-

czątków  należy  szukać  w  psychologii  niemieckiej, 

rozwinęła się w Stanach Zjednoczonych, gdzie osie-

dlili  się  główni  przedstawiciele  tego  kierunku, 

Wolfgang  Kóhler  i  Karl  Koffka, których podstawo-

we dzieła ukazały się w  latach 1929  i 1935. Jest on 

jednak reprezentowany również  i  we  Francji, głów-

nie  przez  Paul  Guillaume'a,  którego  dzieło  Psycho-

logie  de  la  formę  ukazało  się  w  1937  r.  Teoria  ta 
otwiera  bardzo  szerokie  horyzonty,  a  ogromny  za-

sięg  jej  oddziaływania  zaczynamy  sobie  dopiero 
uzmysławiać.  Otóż  polega  ona  na  podobnej  jak  fe-

nomenologia  zmianie  perspektywy,  jeśli  istotnie 

zgodnie  ze  sformułowaniem  Guillaume'a  jest  ona 

,,po prostu nawrotem do faktów obserwowanych bez 
uprzedzenia,  czystym  opisem  fenomenologicznym" 
(s.  143).  Uprzedzeniu,  które  odrzuca  i  przed  którym 

chce  ona  nas  ustrzec,  psychologia  ulegała  od  cza-

sów Condiłłaca aż do niedawna.

 

background image

24 

Problemy hlozoiiczne XX wieku 

Przypomnijmy,  na  czym  ono  polegało.  Comdil-

lac  usiłował  określić  elementarne  fakty  psychiczne, 

które  łącząc  się  ze  sobą  tworzyłyby  fakty  złożone. 

Trzeba  więc  było  naprzód  znaleźć  fakty  elementar-

ne, następnie zaś stwierdzić, co je ze sobą łączy. Za 

składniki  procesu  poznawczego  uznano  wrażenia 

zmysłowe oraz wyobrażenia będące ich odpowiedni-

kami i uważano, że prawa kojarzenia, na podstawie 

których wrażenia zmysłowe wywołują wyobrażenia, 

a  wyobrażenia  wywołują  się  wzajemnie,  dostatecz-

nie wyjaśniają istotę i genezę najbardziej złożonych 

zjawisk  umysłowych.  Dla  działania  natomiast  fak-

tem pierwotnym  miał  być odruch.  Działania  instynk-

towne,  a  nawet  świadome,  miały  być  kombinacją 

odruchów.

 

Zasada  tej  teorii  jest  więc  jasna:  tłumaczy  ona 

genezę  zjawisk  złożonych  przez  dodawanie,  sumo-

wanie  prostych  składników.  Lecz  samo  dodawanie 

składników  nie  wyjaśnia,  jak  te  składniki  tworzą 

strukturę.  Kto  w  złożonych  faktach  psychicznych 

widzi jedynie sumę składników, ten mógłby również 

uznać  katedrę  paryską  za  pewną  ilość  poukłada-

nych w pewien sposób kamieni. Z jednej więc stro-

ny  mamy wrażenia zmysłowe  i wyobrażenia, z dru-
giej zaś —  fakty złożone: postrzeganie przedmiotów, 

akty  woli,  myślenie;  z  jednej  strony  —  materię  ru-

chomą,  zmieniającą  się  wraz  z  wrażeniami,  z  dru-
giej  —  formy  stosunkowo  stałe,  które  są  właściwą 

dziedziną świadomości.

 

Nie kojarzenie jednak jest tym czynnikiem, który 

by  umożliwiał  przejście  od  wrażeń  do  owych  form 

stałych.  Kojarzenie  jest  bowiem  także  zależne  od 

przypadku. Wiemy, że występuje ono w marzeniu

 

background image

Psychologia postaci 

25

 

sennym, w stanach psychicznych niejasnych  i zmien-

nych,  będących  przeciwieństwem  trwałych  struktur 

naszej psychiki. Kto chce ująć życie psychiczne jako 

sumę  składników  prostych,  ten  usiłuje  jak  gdyby 

utworzyć słowo istniejące w nie znanym mu języku 

ze składających się nań, a podanych mu chaotycznie 

głosek.  Będzie  bezradny,  o  ile  przedtem  nie  będzie 

znał  tego  słowa.  Podobnie  i  w  psychologii  trzeba 

znać całość, zanim się zacznie badać, w jaki sposób 

łączą się ze sobą części. Należałoby nawet właściwie 

pójść  dalej  i  stwierdzić,  że  związek  ten  jest  pro-

blemem  pozornym.  Przyjęliśmy  bowiem,  ze  istnieją 

jakieś  doznania  elementarne.  Otóż  te  elementy  są 

fikcją  lub  przynajmniej  abstrakcją.  Na  początku 

dane  nam  są  właśnie  całości  strukturalne,  postaci, 

których  części  składowe  są  czymś  względnie  do-
wolnym.

 

Weźmy  na  przykład  jakąś  meloidię.  Składa  się 

ona  z  poszczególnych  dźwięków,  ale  —  jako  pewna 

całość  —  posiada  swoją  indywidualność,  swoją  jed-

ność.  Można  ją  z  łatwością  rozpoznać,  gdy  zostanie 

wykonana  w  innej  tonacji,  choć  w transkrypcji  tej 

nie  będzie ani  jednego takiego samego dźwięku. 

A  więc  postać  nie  tylko  nie  wynika  z  elementów, 

lecz nawet jest od nich niezależna. Oto jeszcze jeden 

prosty  przykład:  postrzeganie  przedmiotów  zewnę-

trznych  jest  w tak  małym  stopniu  zależne  od  wra-

żeń zmysłowych, że nie wydaje nam się na przykład 
wcale,  by  oddalająca  się  od  nas  osoba  zmniejszała 

się,  a  przecież,  skoro  zmniejsza  się  jej  obraz  na 

siatkówce  oka,  postrzeżenie  powinno  być  z  nim 

zgodne. Być  może nie jest tak dlatego, że wiemy, 

iż obserwowana osoba się nie zmniejsza i korygu-

 

background image

26 

Problemy lilozohczne  XX  wieku

 

jemy  nasze  wrażenia  zmysłowe  w  oparciu  o  naszą 

wiedzę.  Wyobraźmy  sobie,  jak  koszmarne  byłoby 

nasze  widzenie  rzeczywistości,  gdyby  istotnie  -wra-

żenia  wielkości  zmieniały  się  w  zależności  od  wiel-

kości obrazu na siatkówce. Dopatrywanie się takiego 
związku  byłoby  stanowisikiem  całkowicie  aprio-
rycznym  i  dowolnym.  W  innej  dziedzinie,  a  miano-

wicie  w  dziedzinie  działania,  psychologia  postaci 

■ujawnia,  do  jak  niesłychanych  dochodzimy  powi-

kłań,  gdy  traktujemy  instynkt  jako  łańcuch  odru-

chów,  a  więc  tym  samym  zakładamy,  że  dane  są 

z  góry  połączenia  anatomiczne.  Podobnej  tezy  nie 

można  by  pogodzić  z  faktami,  które  dowodzą  bez-

spornie  plastyczności  instynktów.  Ptak,  który  bu-

duje  gniazdo,  nie  wykonuje  jakiejś  serii  ruchów, 

które  by  wzajemnie  z  siebie  wynikały.  Postępuje 

on  według  pewnego  planu,  dopuszczającego  najroz-
maitsze  modyfikacje.  Przede  wszystkim  jednak  psy-

chologia postaci otworzyła  nowe perspektywy przed 

psychologią  myślenia. Psychologia tradycyjna skłon-

na  była  pozostawić  te  badania  logice  i  teorii  po-

znania;  jej  własne  zainteresowania  ograniczały  się 

do  elementarnych  aktów  świadomości.  Psychologia 

ta  nie  potrafiła  znaleźć  przejścia  od  łańcuchów  wra-

żeń  do  sądów  ani  od  podobieństwa  wyobrażeń  do 

idei  i  kategorii  ogólnych.  Pychologia  analityczna 
zatrzymywała  się  przed  tymi  problemami.  Prace 
Piageta,  zgodne  —  jeśli  nie  zawsze  w  szczegółach, 

to w każdym razie w ogólnych założeniach — z psy-

chologią  postaci,  najlepiej  pozwalają  ocenić,  co 

przyniosła ona nowego*. Piaget zajmuje się proble-

 

4

   Psychologie de l'mtelhgence, Paris 1947

 

background image

Psychologia postaci 

27

 

mem  kształtowania  się  intelektu,  z  zupełnie  jednak 

nowego stanowiska. Nie próbuje on bynajmniej  wy-

kazać,  jak  intelekt  powstaje  z  czegoś,  co  nie  jest 

intelektem,  lecz  stara  się  wyjaśnić,  poprzez  jakie 
stadia  pośrednie  intelekt,  zachowując  niezmienną 

strukturę,  przechodzi  od  form  niższych,  których 

pojawienie się można zauważyć już u dzieci, do form 

wyższych.  Otwiera  się  tu  szerokie  pole  dla  badań 

pozytywnych  i  szczegółowych  odbiegających  da-
leko  od  rzekomych  wyjaśnień  dawnej  psychologii. 

Gdy Piaget za  najistotniejszą  cechę  intelektu uważa 

„rewersyjność",  to  jest  zdolność  umysłu  do  grupo-

wania danych doświadczenia w  innym porządku niż 

następowały  postrzeżenia,  to  definicja  ta  odnosi  się 

zarówno  do  dziecka,  które  od  piątego  roku  życia 

rozumie,  że  ilość  cieczy  pozostaje  bez  zmiany  nie-

zależnie od kształtu naczyń, do których się  ją wle-

wa,  jak  i  do  matematyków,  wykrywających  najbar-

dziej zawiłe zależności.

 

Wpływ filozofii postaci widoczny jest wszędzie: 

w  estetyce  —  gdy  na  przykład  Malraux

5

  stwierdza, 

że  źródłem  każdego  nowego  zjawiska  w  sztuce  jest 

inne  zjawisko  w  sztuce,  a  nigdy  nie  bezpośrednio 
natura, w socjologii  —  gdy  Cl.  Levi-Strauss pisze 
w  Les  structuies  elementaires  de  la  parente,  że  „po-

sługując  się  metodą  czysto  analityczną  nie  można 

uchwycić przejścia od faktów natury do faktów kul-
tury".  Jak  Malraux  —  sztukę,  tak  Levi-Strauss  — 

kulturę  uważa za postać czy  strukturę, którą można 

opisać,  której  jednak  nie  można  sprowadzić  do  ele-

mentów prostych.

 

5

   La psychologie de l'art, 1949.

 

background image

28 

Pioblemy filozoficzne  XX  wieku

 

Na  zakończenie  charakterystyki  tego  tak  do-

niosłego  prądu  trzeba  podkreślić  to,  co  stanowiło 

jego  punkt  wyjścia,  a  mianowicie  zasadę  izomorfiz-

mu:  w  całkowicie  odrębnych  dziedzinach  rzeczywi-
stości  mogą  występować  te  same  postaci.  Po  wy-

jaśnienie  sięgnę  do  mało  jeszcze  znanej  we  Francji 

książki  Kóhlera  The  Place  0/  Value  in  a  World  oi 
Facts.  
Trzeba  przypomnieć,  że  określenie:  „postać" 

lub  „struktura" odnosi  się przede wszystkim do rze-

czywistości  fizycznej;  gdy  jednak  przenosi  się  je 

w  dziedzinę  życia  psychicznego,  jest  to  coś  więcej 

niż  obrazowy  sposób  wyrażania  się  czy  metafora. 

Można  istotnie  zauważyć,  że  zgodnie  z  zasadą  Le 

Chateliera,  „jeśli  zachodzi  zmiana,  dotycząca  je-

dnego  z  czynników  warunkujących  stan  równowagi, 

to  ów  stan  równowagi  przeobraża  się  tak,  by  prze-

ciwdziałać  skutkom  owej  zmiany".  Znaczy  to,  że 

taka  jest  struktura  siły,  iż  wymaga  ona  zachowania 

równowagi,  że  zmierza  do  najdoskonalszej  równo-

wagi  i  do  przywrócenia  jej  tam,  gdzie  została  za-

chwiana.  Tak  samo  i  wartości  ludzkie,  takie  jak 

ideał  moralny,  domagają  się  urzeczywistnienia  i  to 

urzeczywistnienia  jak  najdoskonalszego, dążą w taki 

lub  inny  sposób do zrealizowania  się,  nawet wbrew 

nie  sprzyjającym  okolicznościom.  Tej  właśnie  od-

powiedniości  postaci  dotyczy  zasada  izomorfizmu. 

Zasada  ta  nie  oznacza,  że  postaci  świata  psychicz-

nego i postaci świata fizycznego sprowadzają się do 

siebie wzajemnie. Jest ona jedynie próbą znalezienia 

dla nich wspólnego niejako kształtu.

6

 

6

   Por.   „Revue  philosophiąue",   1950,   s.  180   (omówienie 

książki Kohlera  przez p. Wencelius).

 

background image

Psychologia postaci 

29

 

Postać  czy  struktura  mogłaiby  więc  określać 

samą  istotę  bytu  czy  to  materialnego,  czy  też  du-
chowego.  Oto  konkluzja,  jaka  wynika  z  filozofii 
postaci.

 

background image

Rozdział V

 

NOWA TEORIA PSYCHOLOGICZNA: PSYCHO-

ANALIZA

 

Przełożony  niedawno  na  francuski  Zarys  psycho-
analizy,

7

  w  którym  Freud  zebrał  główne  zasady 

swojej  teorii,  zawiera  w  przedmowie  następujące 

zdanie:  „zasady  psychoanalizy  są  wynikiem  ogrom-

nej  ilości  obserwacji  i  doświadczeń  i  kto  nie  prze-

prowadził takich obserwacji  na sobie  lub  na  innych, 

ten  nie  może  sobie  o  tej  teorii  wyrobić  obiektyw-

nej  opinii".  Powinno  nas  to  skłonić  do  zachowania 

powściągliwości  sądów.  Psychoanaliza  jest  działem 
medycyny.  Jest  to  pewna  metoda  leczenia  stosun-

kowo lekkich zaburzeń życia psychicznego zwanych 

nerwicami.  Mogłoby  się  wydawać,  że  może  ona 

zainteresować  tylko  lekarzy,  jak  teoria  dotycząca 

leczenia  raka  czy  gruźlicy.  Jest  jednak  pewna  sub-

telna różnica:  teoria ta  dotyczy  zaburzeń życia psy-

chicznego,  chorób  umysłowych,  a  umysł  jest  przed-

miotem  badań  filozoficznych.  Zarzucano  niejedno-

krotnie  filozofom,  że  ich  rozważania  odnoszą  się 

wyłącznie  do  człowieka  dojrzałego,  cywilizowane-

go,  normalnego,  należącego  do  rasy  białej.  Zarzut 

ten  jest od dłuższego  już  czasu  nieaktualny.  W rze-

czywistości bowiem ostatnie odkrycia w dziedzinie

 

7

   L'abrege de psychanalyse, Paris 1949, (Abriss der Psy-

choanalyse).

 

background image

Psychoanaliza 

31 

badań  nad  naturą  ludzką  filozofia  zawdzięcza  psy-
chologii  dziecka,  badaniom  etiologicznym  nad  tak 

zwanymi  społeczeństwami  pierwotnymi,  lepszej  zna-

jomości  cywilizacja  Wschodu,  szczególnie  zaś  — 

psychopatologii.  Filozofii  nie  może  być  obojętna 

owa  nauka  o  leczeniu  dusz,  jaką  jest  psychiatria. 
We  Francji  istnieje  pod tym względem  bardzo daw-

na  tradycja,  sięgająca  aż  do  Maine  de  Birana,  ma-

jąca  wybitnych  przedstawicieli  w  osobach  takich 

filozofów-psychiatrów  jak  Pierre  Janet,  Georges 

Dumas,  Charles  Blondel.  Te  wspaniałe  tradycje 

żywe  są  do  dziś.  Nie  można  więc  należycie  zobra-

zować  sytuacji  filozofii  współczesnej,  jeśli  się  nie 

uwzględni  wpływu,  jaki  na  nią  wywarła  psycho-
analiza.

 

Należy  przede  wszystkim  stwierdzić,  że  teoria 

ta traktuje w zupełnie nowy sposób odwieczny i  — 

jak  się  zdawało  —  dawno  przebrzmiały  problem, 

który  można  by określić  jako problem granic duszy. 

Psychoanaliza  usiłuje  znaleźć  pozytywne  rozwiąza-

nie tego zagadnienia. Od czasów Kartezjusza filozofia 

nowożytna  stoi  na  ogół  na  stanowisku,  że  świa-

domość i dusza mają ten sam zakres, że psychika 

i  świadomość  są  jednym  i  tym  samym.  Inaczej 

ujmowali  tę  sprawę  filozofowie  greccy:  aktualna 

świadomość,  świadomość  rzeczywistości  poznawal-

nej  zmysłami,  namiętności,  które  nas  nurtują,  świa-

domość  związana  z  aktami  woli  i  sądami  jest  dla 
nich  jedynie  przypadkowym  i  przemijającym  aspek-

tem tego, czym rzeczywiście jest dusza. Świadomość 

ta nie daje nam poznania tej nieskończenie szerszej 

rzeczywistości  duchowej,  w  której  jest  pogrążona 

nasza dusza. Filozofia ówczesna, na przykład filozo-

 

background image

32 

Problemy filozoficzne  XX  wieku

 

fia  Plotyna,  jest  właściwie  psychoanalizą,  a  miano-

wicie  systemem  metod  umożliwiających  nam  wni-

knięcie  w  tą  mroczną  dla  nas,  lecz  rozświetloną  od 

wewnątrz  swym  własnym  światłem  sferę  stanowiącą 

odwieczną  ojczyznę  duszy.  Są  to  jak  gdyby  zabiegi 

lecznicze  mające  umożliwić  nam,  z  pomocą  naszej 

duszy, powrót do świata, któryśmy  niegdyś utracili. 

Warto  by  się  może  zastanowić,  jak  wiele  z  tych 

poglądów  —  wbrew  dualizmowi  kartezjańskiemu  — 

przetrwało  w  filozofii  aż  do  czasów  współczesnych. 

Wykraczałoby  to  jednak  poza  zakres  naszych  roz-

ważań.

 

Jest  natomiast  rzeczą  bezsporną,  że  niezależnie 

od  wszelkich  możliwych  wpływów  bezpośrednich 

Freud  powraca  do  tych  poglądów,  „przeciwstawia-

jąc  się  stanowczo  utożsamianiu  psychiki  i  świado-

mości".  Twierdzi  on,  że  „świadomość  nie  stanowi 

istoty życia psychicznego, jest ona tylko jedną 

z  jego  cech,  cechą  niestałą,  cechą,  która  częściej 

nie  występuje,  niż  występuje"  (s.  20).  Nauka  Plo-

tyna  była  wyrazem  pesymizmu  sprawiającego,  że 

życie ziemskie uważał on za sytuację anormalną 

i  patologiczną.  Podobnie  Freud  zaczynając  od  pato-

logii nerwic i chcąc przywrócić duszę do stanu nor-

malnego, doszedł do swojej koncepcji  nieświadome-

go  życia  psychicznego.  Musimy  się  więc  zastano-

wić,  jaki  stan  uważa  on  za  normalny.  Jest to, we-

dług  niego,  jednoczesne  przystosowanie  do  naszych 

potrzeb,  do  świata  zewnętrznego  i  do  norm  etycz-

nych.  Jeśli  zatem  jaźń  ma  pozostać  w  stanie  nor-

malnym,  musi  ona  zapobiegać  grożącym  nam  nie-

bezpieczeństwom  znajdując  „najwłaściwsze  i  naj-
mniej ryzykowne sposoby zaspokojenia naszych po-

 

background image

Psychoanaliza 

33

 

trzeb"  —  z  uwzględnieniem  zarówno  świata  ze-

wnętrznego,  jak  i  świata  wymagań  moralnych,  A 
zatem  stan  normalny  oznacza  przystosowanie  nie 

tyle mechaniczne, ile elastyczne, przypominające to, 
co Pierre Janet nazywa „funkcją realności". W sytu-

acji  uporządkowanej,  w której wszystko zostało  we 

właściwy  sposób  uregulowane,  problem  nieświado-

mego  życia  psychicznego  nie  istnieje.  W  jaźni  bę-

dącej  panią  siebie,  pochłoniętej  całkowicie  teraź-

niejszością  i  przyszłością,  nie  ma  miejsca  na  pro-

blem  jej własnego pochodzenia.  Jak twierdzi  Freud 

(s.  28),  „badanie  stanów  normalnych,  stałych,  nie-

wiele  by  nas  nauczyło".  Wyobraźmy  sobie  jednak, 

że  równowaga  ta  zostaje  zakłócona.  Przypuśćmy, 

że jedna z potrzeb rośnie i domaga się zaspokojenia 

za  wszelką  cenę,  bez  względu  na  okoliczności  ze-

wnętrzne  i powściągi  moralne.  Załóżmy też, że  na-

sze  ja  świadome  nie  zna  natury  i  pochodzenia  tej 
potrzeby,  wobec  czego  ma  ono  jedynie  poczucie 

braku  równowagi  i  nieprzystosowania.  W  rezultacie 

wytwarza  się  nerwica  będąca  według  psychoana-

lizy  osobliwym  połączeniem  wiedzy  i  niewiedzy. 

Składa  się  na  nią  lęk  przed  nieznanym  niebezpie-

czeństwem,  poczucie  winy  odnoszące  się  do  niezna-

nego  błędu,  jakaś  nieświadoma  taktyka,  której  re-
zultatem  są  z  jednej  strony  objawy  schizofrenii  (to 

znaczy  utraty  kontaktu  z  innymi  i  ze  światem  ze-

wnętrznym),  z  drugiej  zaś  —  marzenia  senne,  które 

dają  iluzoryczne  zadośćuczynienie  potrzebie,  będą-

cej początkiem  całego zła,  maskując  ją  i zaspokaja-

jąc  jednocześnie.  Warto się  zapoznać z  Dziennikiem 
schizofreniczki (Journal d'une schizophiene) 
ogło-

 

3 — Problemy filozoficzne 

background image

34 

Problemy  filozohczne  XX  wieku

 

szonym  niedawno  przez  Sechehaye'a

8

r

  będącym  nie-

zwykłym  dokumentem  życia  tych  chorych  wypeł-
nionego  walką,  niewysłowionym  cierpieniem  i  ubo-

gimi radościami.

 

Psychoanaliza  była  w  założeniu  metodą  lecz-

niczą,  polegającą  przede  wszystkim  na  tym,  że  w 

toku odbywanych z chorym rozmów  skłania  się go 

do  wyjawienia  lekarzowi  z  całkowitą  szczerością 
wszystkich  nawiedzających go myśli z zachowaniem 

pełnej  swobody  i  spontaniczności  toku  myślenia. 

Metoda  ta  doprowadziła  Freuda  do  dwóch  podsta-

wowych  dla  teorii  psychoanalizy  hipotez:  1°  lecz-

nicze  zastosowanie  psychoanalizy  wykazało,  że  źró-

dło potrzeb czy popędów znajduje się w sferze psy-

chicznej,  odrębnej  od  jaźni,  i  że  w  sferze  świado-

mości  przejawiają  się  one  jedynie  w  postaci  pew-

nego  nacisku,  że  źródło  powściągów  moralnych 

znajduje się również w sferze odrębnej od jaźni 

i  od  potrzeb,  których  zaspokojeniu  się  przeciwsta-

wiają.  Istnieją  zatem  trzy  sfery  psychiki:  ono  (id), 

czyli  bezosobowe  potrzeby,  narzucające  się  każ-

demu  i  domagające  się  bezwarunkowego  zaspoko-
jenia,  j a ź ń   (ja,  ego),  której  funkcją  jest  przysto-

sowanie do rzeczywistości, oraz n a d j a ź ń (super-
ego),  
która  miarkuje  pęd  do  zaspokojenia  potrzeb. 

2°  Obydwa  antagonistyczne  czynniki:  ono  i  nad-

jaźń są nieświadome.

 

Przyjąwszy  te  dwie  hipotezy,  oparte  na  obser-

wacji  nerwic,  trzeba  jeszcze  wyjaśnić  pochodzenie 
tych  nerwic.  Jest  to  najbardziej  znana,  lecz  być 

może   także   wzbudzająca   najwięcej   wątpliwości

 

8

   Paris  1950.

 

background image

Psychoanaliza 

35

 

część  dorobku  naukowego  Freuda.  Każda  nerwica 
stanowi,  jego  zdaniem,  przypadek  infantylizmu, 

czyli  nawrotu  do  pewnej  sytuacji  z  dzieciństwa, 

której  nie  można  pogodzić  z  życiem  człowieka  do-

rosłego. Podmiot nie pamięta tej sytuacji i jedynym 
celem  psychoanalizy,  jako  metody  leczniczej,  jest 

sprowokowanie  jego  pamięci.  Dolegliwości  nerwi-

cowe  ustępują  z  przesunięciem  tej  sytuacja  w  sferę 

świadomości.

 

Zastosowania  lecznicze  psychoanalizy  doprowa-

dziły  do odkryć,  mających  zasadnicze  znaczenie  dla 

psychologii  dziecka.  Przypomnijmy  pokrótce,  na 

czym.  one  polegają.  Kiedy  czytamy  klasyczne  dzieła, 

jakie  pisano  na  temat  psychologii  dziecka  pięćdzie-

siąt  lat  temu,  a  więc  na  przykład  prace  Preyera, 

widzimy,  że  uwaga  autorów  skupiała  się  całkowicie 

na  tym,  co  w  psychice  dziecka  stanowi  zapowiedź 

cech  człowieka  dorosłego.  Zakładano,  że  między 

umysłowością  dziecka  a  umysłowością  człowieka 

dorosłego  jest  tylko  różnica  stopnia.  Niemniej  jed-

nak  człowiek  dorosły,  a  więc  taki,  który  osiągnął 

dojrzałość płciową, różni się .od dziecka tym, że po-

siada życie płciowe. Otóż zwolennicy psychoanalizy 

twierdzą, że to życie płciowe  istnieje, aczkolwiek 

w  odmiennej  postaci,  już  w  dzieciństwie.  Erotyzm 

jest  dominującym  czynnikiem  w  życiu  dziecka  tak 

jak  i  w  życiu  dorosłego.  Dziecko  zaspokaja  swe  po-

pędy erotyczne sposobami  infantylnymi. Słynny  mit, 

wedle którego Edyp zostaje  bezwiednie  małżonkiem 

własnej  matki  i  mordercą  ojca,  odzwierciedla  nie-
jako symbolicznie ten stan, w którym dziecko tęskni 

do  łona  matczynego  i  odczuwa  pewnego  rodzaju 

wrogość  w  stosunku  do   ojca,   którego  uważa  za

 

background image

36 

Problemy filozoficzne  XX  wieku

 

przeszkodę na drodze do zaspokojenia swoich prag-

nień.  Na  tym  polega  „kompleks  Edypa",  w  którym 

łączy  się  popęd  erotyczny  z  popędem  do  agresji, 

wrodzone  i  podstawowe popędy każdej  istoty  ludz-
kiej,  owo  id,  jakie  przynosi  ona  ze  sobą  na  świat. 

Normalnie  kompleks  Edypa  rozładowuje  się  z  roz-

poczęciem  życia  seksualnego.  Jeśli  jednak  rozłado-

wanie takie nie następuje i stan infantylizmu utrzy-

muje  się  nadal  w  sferze  nieświadomej,  wówczas 

daje  się  odczuć  destrukcyjne  działanie  nerwicy, 

którą  można  wyleczyć  przez  uświadomienie  cho-

remu tego, co nieświadome.

 

Wnioski  przedstawiałyby  się  więc  następująco: 

gdy rozpatrujemy psychoanalizę  jako pewną  całość, 

wówczas  uderzająca  staje  się  jej  zbieżność  z  feno-

menologią  i  psychologią  postaci.  Można  by  to  wy-

razić w  następujący sposób:  we wszystkich dziedzi-
nach  poszukujemy  przede  wszystkim  struktur  i  dane 

nam  są przede wszystkim  struktury,  a  nie elementy 

składowe.  Znakomitego  przykładu  dostarcza  nam 

psychoanaliza:  według  tradycji  condillakowiskiej 

analiza  miała  ujawnić  elementy,  z  których  psycho-

log  mógłby  odtworzyć  zjawiska  złożone,  psycho-
analiza  natomiast odrzuciła  sztuczne  konstrukcje 

i ukazała życie psychiczne jako> strukturę.

 

Myśl tę znakomicie sformułował Tomasz Mann 

w  powieści  Doktor  Faustus:  ,,Siła  życiowa,  która 

samą siebie roztrząsa i  analizuje, unicestwia się, 

a  jedyną  prawdziwą  egzystencję  stanowi  istnienie 

bezpośrednie i nieświadome".

 

background image

Rozdział VI

 

CZŁOWIEK (I): 

CZŁOWIEK A HISTORIA

 

Przedstawione  dotychczas  teorie  świadczą  chyba 

wyraźnie  o  tym,  że  przedmiotem  filozofii  nie  jest 

już  dziś  ani  natura,  ani  duch,  lecz  człowiek  w  jego 
konkretnej  realności,  w  której  łączą  się  obydwa  te 

pierwiastki.  Chciałbym  przedstawić  główne  zasady 

tej  właśnie,  jak  to  się  czasem  mówi,  „antropologii 

filozoficznej".  Trzeba  przede  wszystkim  podkreślić, 

że  zajmuje  się  ona  raczej  człowiekiem  paskalow-

skim  niż  człowiekiem  kartezjanskim.  Człowiek,  któ-

rego  obraz  zarysowuje  się  w  rozważaniach  Kartez-

jusza,  jest  metodycznie  zmontowany  z  odrębnych 

części: przede wszystkim  — z  myśli,  następnie  — 

z duszy złączonej z ciałem, a na koniec  — z namięt-

ności.  Człowiek,  którego  ukazują  nam  Myśii  Pas-

cala,  poddany  /jest  siłom  przeznaczenia,  rzucony  w 

zapomniany  zakątek  wszechświata,  ukazuje  całą 

swoją wielkość i całą nędzę zarazem i sam dla siebie 

stanowi  zagadkę.  Człowiek  kartezjański  przeobraża 

się w końcu w abstrakcyjnego człowieka osiemnaste 

wiecznego,  człowieka  La  Mettrie'ego,  Condillaca  i 

Helwecjusza,  człowieka  wyrwanego  z  historii, 

odciętego  od  innych  ludzi,  pozbawionego  ogólnych 

związków  z  bytem.  Filozofowie  uważają  w  tym 

okresie  za  swoje  zadanie  raczej  przeobrażanie  niż 

poznawanie człowieka.

 

background image

38 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

Filozofia  współczesna  natomiast  ujmuje  czło-

wieka w tych właśnie jego zależnościach. Jej dewizą 

mogłoby  być  zdanie  Montaigne'a:  „Inni  formują 

człowieka, ja o nim tylko opowiadam".

 

Tematem  tego  rozdziału  będzie  zależność  czło-

wieka  od  historii,  tak  rwana  h i s t o r y c z n o ś ć  

człowieka  jako  podstawowa  cecha  jego  struktury. 

Wiadomo, że przeciwstawiając się tendencjom wieku 

XVIII,  wiek  XIX  zwrócił  się  ku  historii  a  raczej 

historiozofii.  Wystarcza  przypomnieć  Hegla  i  Com-

tek. Lecz duch ówczesnej historii i historiozofii inny 

był  zgoła  niż  dzisiaj.  Przede  wszystkim  historia  ów-

czesna  nie  przypisywała  poważniejszej  roli  jednost-

ce,  z  wyjątkiem  kilku  tylko  wielkich  ludzi,  których 

traktowała  zresztą  nie  tyle  jako  wybitne  indywi-

dualności,  ile  raczej  jako  postaci  sztandarowe,  sym-

boliczne,  jako  bojowników  czy  przedstawicieli  ja-

kiejś  idei.  Historią  uważano  wówczas  —  jak  się 
zdaje  —  za  rzeczywistość  transcendentną.  Jednostka 

miała  się  jedynie  podporządkować  jej  konieczno-

ściom  i  realizować  jej  cele.  Zastanówmy  się,  jaka 

była  geneza  tych  poglądów.  Otóż  zagadnienie  za-

leżności  człowieka  od  historii  pojawia  się  w  myśli 
zachodnio-europejskiej  dopiero  z  chrystianizmem. 

Myśli  greckiej  obce  jest  pojęcie  człowieka  histo-
rycznego.  Najbliższa  jej  jest  cykliczna  koncepcja 

czasu,  który  jak  gdyby  krąży  po  stałej  orbicie. 

Wobec  tego  przeszłość  i  przyszłość  właściwie  nie 

istnieją.  Człowiekowi  obojętna  jest  historia,  która 
w  niczym  nie  zmienia  jego  przeznaczenia.  Zasada 

godzenia się z losem, głoszona przez stoików, wiąże 

się  ściśle  z  brakiem  zmysłu  historycznego.  Giry-
stianizm dokonuje w tej dziedzinie przewrotu. Po-

 

background image

Człowiek a historia 

39

 

jawią  się  pojęcie  czasu  posiadającego  właściwą 

sobie strukturę, pojęcie rozwoju, przeszłości i przy-

szłości: przeszłości — od dnia stworzenia do upadku 

i  od  upadku  do  odkupienia  oraz  przyszłości  —  od 

odkupienia  do  ostatecznego  końca.  Czas  nabiera 

wreszcie  jakiegoś  sensu  dzięki  historii  świętej,  w 

której  ramach  rozgrywa  się  historia  świecka.  Co 

więcej,  historia  nabiera  swoistego  sensu  dla  każ-

dego człowieka wierzącego, ponieważ znajduje ona 

odbicie w świecie subiektywnym  każdego z nich, 

w którym to świecie grzech, dzięki ufności w łaskę, 

zostaje  niejako  przesunięty  w  przeszłość.  Historia 

zewnętrzna,  obiektywna,  oraz  wewnętrzna,  subiek-

tywna, warunkują się wzajemnie i uzupełniają.

 

Nie  ulega  wątpliwości,  że  systemy  historiozo-

ficzne  XIX  wieku  pozostają  w  ścisłym  związku  z  tą 

chrześcijańską  koncepcją  czasu.  Teraźniejszości 

przyświecają  tu  również  nadzieje  związane  z  przy-

szłością, w której czas osiągnie spełnienie: dla Com-
tek  —  przez  urzeczywistnienie  ideału  Ludzkości, 
dla  Hegla  —  przez  objawienie  się  Ducha  samemu 

sobie,  dla  Marksa  zaś  —  przez  zwycięskie  dla  pro-

letariatu  zakończenie  walki  klasowej.  Niemniej  je-

dnak, do czego zresztą zmierzałem, obiektywny pro-

ces  stawania  się,  uznawany  przez  historiozofię, 

oparty  u  Hegla  na  dialektycznej  konieczności, 
a  u  Comte'a  na  pozytywnym  lub  rzekomo  pozytyw-

nym poznaniu praw rozwoju ludzkości, nie znajduje 
takiego  odbicia  w  świecie  subiektywnym  jednostki, 

jak  w  chrześcijańskiej  koncepcji  czasu.  W  rzeczy-

wistości  bowiem  koniecznym  dopełnieniem  filozofii 

Hegla i Marksa jest zasada wszechwładzy państwa, 
a filozofii Comte'a — stworzone przez niego formy

 

background image

40 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

kultu będące właściwie zniekształconym odbiciem 

katolicy/mu. Zmierzch tych systemów historiozoficz-

nych oznaczałby więc albo powrót do wiary chrześci-

jańskiej, albo też konieczność wyraźnego rozgrani-
czenia historycznego, czysto spekulatywnego pozna-

nia przeszłości od nieskrępowanej inicjatywy dzia-

łania w teraźniejszości, wolnego od jakichkolwiek 

względów  na przeszłość. W tym ostatnim jednak 

wypadku radykalne zerwanie ciągłości historycznej 

byłoby absurdem, nie da się bowiem uniknąć ciągło-

ści w takiej czy innej postaci, nie sposób nie korzy-

stać z doświadczeń przeszłości. Te proste prawdy są 

podstawą teorii, którą   wysunął   na   początku XX 

wieku filozof włoski Benedetto Croce pod nazwą 

historyzmu.   Teoria   ta   nie   miała nic wspólnego 
z idyllicznymi marzeniami i  obrazami  raju, jakie 

przedstawiała historiozofia.   Za punkt wyjścia czy 

punkt widzenia została   tu   obrana teraźniejszość, 

a nie przyszłość. Dzieło Crocego pod znamiennym 

tytułem: La stoiia come pensie:o e come azione — 
Historia jako myśl i jako działanie (ostatnie wyda-

nie z 1943 r.) zawiera następującą definicję: „Histo-

ryzrn oznacza   stworzenie   własnej   myśli,   własnej 

poezji w oparciu o teraźniejszą świadomość prze-

szłości. Kultura historyczna jest nabytym przyzwy-

czajeniem, cnotą, która   umożliwia   takie   właśnie 

myślenie i takie postępowanie. Wychowanie histo-
ryczne — to kształtowanie tego przyzwyczajenia" 

(cytuję wg artykułu Chaix-Ruy w ,,Revue philoso-

phiąue"). Widzimy więc, że sytuacja uległa odwró-
ceniu:   wszystko   koncentruje się wokół działania 

w teraźniejszości i działania subiektywnego.   Pod-

miot nie tylko nie podporządkowuje się biernie hi-

 

background image

Człowiek a historia 

41

 

storii, lecz przeciwnie — nadaje sens historii. Hi-
storia — to świadomość, jaką umysł ludzki zdobywa 

w procesie własnego stawania się, który to proces 

jest zawsze teraźniejszością.   Ujęcie   takie daleko 
odbiega od historiozoficznej koncepcji historii jako 

rzeczywistości transcendentnej w stosunku do pod-
miotu. Niemniej dalekie jest ono od potocznej defi-

nicji historii jako poznania przeszłości za pośred-

nictwem 'dokumentów. To właśnie rozróżnienie po-

między   historiografią   a   historyzmem   należałoby 

sprecyzować. Nader ostre ostatnio ataki przeciwko 
historii ze strony Paul Valery'ego i innych są wła-

śnie wynikiem pomieszania tych pojęć. Jest rzeczą 

oczywistą, że — jak stwierdza Valery — historyk 

rozporządzający niepełnymi danymi nie ma prawa 

ukrywać luk pomiędzy faktami   przez   zachowanie 

ciągłości relacji,   gdyż nie byłby wówczas  obiek-

tywny. Toteż historyk tak nie postępuje, a dobry 

historyk ogranicza się jak najściślej do treści doku-

mentów. Jest również   rzeczą   bezsporną,  ze prze-
ciwko historyzmowi, reprezentowanemu przez Cro-
cego lub Raymond Arona w jego Introduction d la 
philosophie de 1'histoire, 
można by wysunąć zarzut 

braku obiektywizmu. Lecz historyzm nie dąży do 

obiektywizmu. Poznanie przeszłości jest dla niego 

ściśle związane z pewną sytuacją aktualną, jest po 

prostu zespolone z teraźniejszością. Jest jak gdyby 
zatrzymaniem  się  przed  przeszkodą  i   cofnięciem 

w tył po to, by lepiej skoczyć. Przeszłość ma zna-

czenie tylko o tyle, o ile wspomaga działanie w te-

raźniejszości.

 

Stanowisko   historyczne   stanowi,   moim   zda-

niem, jedną z bardziej znamiennych tendencji myśli

 

background image

42 

Problemy iilozohczne XX wieku

 

współczesnej.  Należy  wyraźnie  rozgraniczać  pojęcia 

historiozofii, historiografii  i  historyzmu. 1° Historio-

zofia powstała z inspiracji chrystianizmu, który skie-

rowany  jest  przede  wszystkim  ku  przyszłości;  nasza 
indywidualna  teraźniejszość,  tkwiąca  pomiędzy 

przeszłością  a  przyszłością,  nie  jest  czymś  autono-

micznym.  Czas  ma  swoją  strukturę,  lecz  nie  jest  to 

struktura  ludzka.  2°  Histpriografia  oparta  na  eru-
dycji  i  krytycyzmie  jest  bezinteresownym  i  obiek-
tywnym  poznaniem  przeszłości  za  pośrednictwem 

dokumentów.  Jest  to  dziedzina  specjalistów.  Czas 

nie  ma  dla  historyka  struktury  własnej,  niezależnej 

od  stwierdzanych  faktów.  W  przeciwieństwie  do hi-

storiozofii  historiografia  nie rości  sobie pretensji  do 

oddziaływania  na  teraźniejszość.  3°  Historyzrn  uj-

muje  strukturę  czasu  ludzkiego,  czasu  subiektyw-
nego.  Istnieniu  ludzkiemu,  jak  twierdzi  Heidegger 

lub  Sartre,  właściwa  jest  troska  towarzysząca  każ-

demu  „projektowi",  szkicowi  niejako  tego,  co  bę-

dzie.  Człowiek  swoim  życiem  „wyprzedza"  siebie 

samego,  „prześciga"  siebie  samego.  Taka  właśnie 

teraźniejszość,  dźwigająca  całą  przeszłość  i  dążąca 

ku przyszłości stanowi strukturę czasu.

 

Historiografia  krytyczna  była  w  końcu  XIX 

wieku  przeciwstawieniem  się  historiozofii;  było  to 
jednak  przeciwstawienie  się  w  sposób  czysto  nega-

tywny,  nie  uwzględniający  wcale  struktury  czasu. 

Historyzm  natomiast,  przeciwstawiając  się  historio-

zofii  wykazuje,  że  czas  posiadający  swoistą  struk-

turę  należy  do  przedmiotu  ujmowanego  w  jego  te-

raźniejszości.  Jednostka  nie  jest  podporządkowana 

przeznaczeniu,  które  jest takie,  jakim  je  sobie  czło-
wiek stwarza.

 

background image

Rozdział VII

 

CZŁOWIEK (II):

 

CZŁOWIEK A SPOŁECZEŃSTWO

 

W  socjologii  dokonały  się  w  ostatnich  czasach 

głębokie  przeobrażenia,  których  wymowa  w  zesta-
wieniu z przemianami zachodzącymi w  innych dzie-

dzinach  pozwoli  nam,  być  może,  jeszcze  lepiej  zro-

zumieć tendencje dominujące we współczesnej my-

śli filozoficznej.

 

W ciągu całego wieku XIX, a nawet częściowo 

w  wieku  XX  zagadnienie  stosunku  człowieka  do 

społeczeństwa  miało  postać  konfliktu  nieomal  tra-

gicznego.  Przypomnijmy,  że  podstawą  socjologii 

Comte'a  było  przeciwstawienie  się  osiemnastowiecz-

nemu  indywidualizmowi,  który  —  jego  zdaniem  — 

prowadził  do  anarchii.  Obrona  praw  jednostki  prze-

ciwstawionej  społeczeństwu  to  temat,  który  stale 

w różnych wariantach w tym czasie powracał. Przy-

pomnijmy  tu  egotyzm  Stendhala  i  jego  bohaterów: 
Fabrycego  i  Julien  Sorela,  romantyczne  lamenty 

„dziecięcia  wieku",  liberalizm  ekonomiczny,  który 

inicjatywę  indywidualną  uważa  za  niezbędną  siłę 

napędową  produkcji  dóbr  i  odmawia  państwu  i  gru-

pom  społecznym  prawa  do  kierowania  życiem  go-
spodarczym.  Przypomnijmy  liberalizm  polityczny, 

który obawia się ograniczenia praw jednostki i wal-

czy nie tyle może z władzą państwową, skoro jej

 

background image

44 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

zadaniem  jest ochrona tych praw,  ile z nadużyciami 

tej  władzy.  Można  by  sądzić,  że  ta  obrona  praw 

jednostki  dotyczy  problemów  moralnych  i  politycz-

nych.  Jednakże  nawet  w  obrębie  socjologii  zazna-

cza  się  w  początkach  XX  wieku  pewna  rozbieżność 

pomiędzy  tendencjami  reprezentowanymi  przez 
Durkheima  a  tendencjami  reprezentowanymi  przez 

Tarde'a.  Durkheim  sądzi,  że  fakty  społeczne  świad-

czą  o  istnieniu  świadomości  zbiorowej,  wyposażo-

nej w zbiorowe wyobrażenia. Temu realizmowi spo-

łecznemu  Tarde  przeciwstawia  koncepcję,  wedle 

której  wyjaśnienia  faktów  społecznych  należy  szu-

kać  w  interpsychologii.  Jej  mechanizm  działa  na 

zasadzie  reakcji  łańcuchowej,  której  istotę  stanowi 

naśladownictwo.  Łącząc  jednostkę  z  jednostką  two-

rzy  ono  więź  społeczną.  Świadomość  społeczna  jest 

jedynie  odbiciem  niezliczonych  form  naśladowni-
ctwa.

 

Otóż, jak pisze w swym ostatnim dziele Georges 

Gundtch  (Vocation  actuelle  de  la  sociologie,  s.  26), 

„spór na temat stosunku  jednostki do społeczeństwa 

można  dziś  uważać  za  zakończony. Byłoby dziś  nie-

możliwością  uważać  społeczeństwo  i  jednostkę  za 

zamknięte  i  odrębne  całości".  Znakomicie  ujął  myśl 

pojawiającą  się  ostatnio  coraz  częściej  w  pracach 

socjologów,  choć  nie  sformułowaną  wyraźnie,  filo-

zof  amerykański  John  Dewey.  Stwierdza  on  miano-

wicie,  że  „pojęcia:  społeczeństwo  i  jednostka  są  jak 
najbardziej  wieloznaczne  i  nie  unikniemy  tej  szko-

dliwej  wieloznaczności,  jeśli  pojęcia  te  będziemy 

uważali  za  przeciwstawne".  Gurvitch  wysuwa  tu 

jednakże  dość  istotne  zastrzeżenie:  dyskusja  jest, 

twierdzi on, zakończona „o tyle przynajmniej, o ile

 

background image

Człowiek a społeczeństwo 

45 

interesować ona  może  socjologa".  Znaczy  to,  że so-

cjologia  nie  zajmuje  się  tą  stroną  konfliktu  między 

jednostką a społeczeństwem, która znajduje odbicie 

w  życiu  ekonomicznym  lub  politycznym,  a  w  żad-

nym już razie nie stroną praktyczną i — jeśli się tak 

można wyrazić — emocjonalną tego konfliktu.

 

Pomijając  te  właśnie  aspekty  zagadnienia  za-

stanówmy  się,  dlaczego socjologowie  francuscy 

i  amerykańscy  uznali  cały  ten  problem  za  pozorny. 

W  teorii  Durkheima,  jeśli  się  ją  pojmuje  zbyt  do-

słownie,  nasuwa  wątpliwość  to  przede  wszystkim, 

że  traktuje  on  jednostkę  tak,  jakby  była  ona  jakimś 

podatnym  tworzywem,  kształtowanym  przez  świa-

domość  zbiorową,  czy  też  marionetką,  którą ta  świa-

domość  porusza.  Ukazuje  on  ją  jako  stronę  bierną 

jedynie,  poddaną  regułom,  ustanowionym  bez  jej 

najmniejszego  nawet  udziału.  Słowem,  społeczeń-

stwo  posiada  strukturę,  a  jednostka  jej  nie  posiada. 

Pojęcie  jednostki  jako  atomu  społecznego  spotkał 

więc  podobny  los,  jak  pojęcie  wrażenia  zmysło-
wego,  faktu  elementarnego  dla  psychologii  Condil-

laca.  Według  hipotez  krytycznych  psychologii  po-

staci,  żadne  połączenie  wrażeń  nie  może  wytłuma-

czyć złożonych faktów psychicznych. Podobnie i tutaj 

pomiędzy  świadomością  jednostkową,  indywidualną, 

a świadomością zbiorową istnieje luka, której nie da 

się zapełnić.

 

Socjologia współczesna sprawiła jednakże  — 

i  stanowi  to  jej  wielkie  osiągnięcie  —  że  luka  ta 

znikła.  Ogólnym  założeniem  tej  socjologii  jest 
stwierdzenie,  że  konkretna  jednostka posiada  sama 

•w  sobie  strukturę  społeczną  oraz  że  —  jak  to uj-

muje  Marceł Mauss  — w człowieku  całkowitym

 

background image

46 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

zawarte już jest to wszystko, co posiada społeczeń-

stwo całkowite.

 

Jednakże,  jak  stwierdza  Cuvillier  w  niedawno 

wydanym  Podręczniku  socjologii

9

,  drogę  utorowali 

tu  nie  socjologowie,  lecz  psychologowie  dzięki 

temu, że zajęli się zagadnieniem poznania człowieka 

przez  człowieka.  Psychologia  tradycyjna  stała  na 

stanowisku,  że  poznanie  drugiego  człowieka  jest 

wynikiem  rozumowania  przez  analogię,  przy  czym 

za punkt wyjścia służą tu analogie pomiędzy naszym 

postępowaniem  a  postępowaniem  innych.  Na  drodze 

indukcji  przechodzilibyśmy  zatem  od  poznania  sie-

bie  do  poznania  innych.  Jednakże  już  w  końcu 

ubiegłego  stulecia  psycholog  Baldwin  wykazał,  że 

dziecko tak długo nie  ma świadomości własnego  ja, 

póki  nie  uświadomi  sobie  istnienia  cudzego  ja. 

Drugi  ^człowiek,  wokół  którego  ześrodkowują  się 

reakcje  związane  z  własnymi  potrzebami  dziecka, 
stanowi  model,  na  podstawie  którego  kształtuje  się 

wyobrażenie  własnego^ja.  Znacznie  później  dopiero 

przychodzi  to  stadium  rozwoju,  w  którym  jego  wy-

obrażenia  o  innych  kształtują  się  na  podstawie  do-

świadczenia wewnętrznego. „Natura ludzka — pisze 

jeden  z  uczniów  Baldwina,  Horton  Cooley  — 

dochodzi do głosu powoli  i stopniowo. Człowiek nie 

posiada  jej  w  chwili  urodzenia,  lecz  otrzymuje  ją 

od  społeczeństwa"

10

.  Stan  obecności  cudzego  ja, 

jakiegoś  „ty"  w  naszym  ja,  trwa  przez  całe  nasze 

życie.  Czyż  na  każdy  z  naszych  postępków  nie  ma 

wpływu nasza świadomość sądów, jakich my sami

 

Manuel de sociologie, Pans 1950.

 

10 

Cytują według Cuvilhera,  s. 62.

 

background image

Człowiek a społeczeństwo 

47 

jesteśmy  przedmiotem  dla  innych?  Nasze  ja  jest  jak 

gdyby  zwierciadłem,  w  którym  odbijają  się  inni. 

Nasza  świadomość  nie  stanowi  bynajmniej  zamknię-

tej  monady. Stwierdza to Husserl, przeciwstawiając 

się  wątpliwościom  Kartezjusza  co  do  istnienia  in-

nych:  „Oczywistość  cudzego  ja  jest  wcześniejsza 

od oczywistości własnego ja".

 

Zagadnienie  innego  ja  oraz  wzajemnego  od-

działywania  świadomości  odgrywa  ostatnio  dużą 

rolę  w  spirytualizmie  francuskim.  Nedoncelle  wy-

kazuje od razu  na  wstępie  swej  książki  La  recipro-
cite  des  conscjences

11

,  że  nie  możemy  poznać  dru-

giego  człowieka  przez  rozumowanie  na  zasadzie 
analogii  przyjmując  za  punkt  wyjścia  siebie  same-

go, ponieważ znaczyłoby to, że znane nam  jest 

z  góry  pojęcie  jakiegoś  innego  ja.  Cudze  ja  —  to 

nie  jakaś  granica  naszego  ja,  lecz  jego  źródło. 

Chcieć siebie samego  — to chcieć  jakiegoś  ja  ideal-

nego, które się dostrzega, przynajmniej  w zarysie, 
w  cudzym  ja.  Takie  pojmowanie  wzajemnego  od-

działywania  świadomości  nie  tylko  nie  pomija  rze-

czywistości  wewnętrznej,  lecz  raczej  ją  uwydatnia. 

Jeśli nawet pominiemy teologię i metafizykę, którym 

te poglądy służą za przesłanki (skoro ów „wzajemny 
stosunek" 

implikuje, 

zdaniem 

Nedoncelle'a, 

wspólny  stosunek do  Absolutu), to w każdym razie, 

według  niego,  niepodzielnymi  składnikami,  atoma-

mi, które tworzą społeczeństwo, nie są poszczególne 

jednostki. Każdy z takich atomów posiada strukturę, 

w  której  można  wyodrębnić  poszczególne  części 

tylko w abstrakcji. Sytuacja przedstawia się tu więc

 

11

    Paris  1942

 

background image

48 

Problemy iilozohczne XX wieku 

podobnie jak w fizyce cząsteczkowej, gdzie mamy 

do czynienia z atomami o strukturze, której częściom 
daje sens i istnienie ich wzajemny stosunek.

 

Można  przypuszczać,  że  ta  właśnie  interpsy-

chołogia  stanowiła  punkt  wyjścia  nowego  działu 

socjologii,  noszącego  w  Ameryce,  a  ostatnio  i  we 

Francji,  nazwę  mikrosocjoilogii.  Gurvitch  określa 

ją  jako  badanie  typów  społecznych  jak  najbardziej 

abstrakcyjnych  i  ogólnych.  „Coraz  wyraźniej  zda-

jemy sobie sprawę z napięcia istniejącego pomiędzy 

trzema  biegunami:  własnym  ja,  innym  ja  i  jakimś 

,,my",  napięcia  stanowiącego  jedną  z  najistotniej-

szych  właściwości  wszelkiej  świadomości.  Gdy-

byśmy rozerwali spoistość układu: własne ja — inne 
ja  —  my,  zniweczylibyśmy  samą  świadomość,  którą 

tworzy  właśnie  napięcie  istniejące  pomiędzy  tymi 

trzema  biegunami,  a także  i  jej obiektywne wytwo-

ry,  znaki  d  symbole,  w  których  się  ona  uzewnętrz-
nia".

12

  Niesłuszne  jest  traktowanie  świadomości 

własnego  ja,  świadomości  cudzego  ja  i  świadomości 

zbiorowej  jako  rzeczywistości  odrębnych.  Zazna-

czymy  jedynie,  że  w  życiu  psychicznym  mogą  do-

minować różne czynniki: własne  ja  — czyli świado-

mość  indywidualna, związki z  innymi  —  czyli świa-

domość  innych  ja,  lub  ,,my"  —  czyli  świadomość 

zbiorowa.  Lecz te trzy  bieguny  mogą  istnieć  tylko 

we  wzajemnym  nierozerwalnym  związku  i  nieunik-

nionej wielokierunkowej współzależności.

 

Aczkolwiek  stanowisko  mikrosocjologii  zbliżo-

ne jest do stanowiska interpsychologii, to jednak

 

12

   La   vocation   actuelle   de   la   sociologie, Paris  1950, 

s  

25—37.

 

background image

Człowiek a społeczeństwo 

49 

należałoby zwrócić uwagę, jak konsekwentnie i sta-

nowczo  socjologia  włącza  trzeci  człon,  czyli  owo 

„my"  w  przeciwstawienie:  ja  —  inne  ja.  Cuvillier 

uważa,  że  to  przeciwstawienie  nie  stanowi  jeszcze 

relacji  o  charakterze  społecznym

13

.  Z  tego  samego 

względu  Gurvitch  zarzuca  filozofom  anglosaskim, 

że  sprowadzają  rzeczywistość  społeczną  do  stosun-

ków  pomiędzy  jednostkami.

14

  ,,My",  które  dla  psy-

chologów  jest  wytworem  wewnętrznej  treści  sto-
sunku:  ja  —  inne  ja,  dla  socjologów  stanowi  zało-

żenie  wstępne,  dzięki  któremu  relacja:  ja  —  inne 

ja,  staje  się  zależnością  społeczną.  W  takich  wyra-

żeniach  jak:  „My  Francuzi",  „My  Europejczycy", 

„My  wyznawcy  jednej  wiary"  itd.  przejawia  się 

charakter  społeczny  relacji:  ja  —  inne  ja.  Rozbież-

ność stanowisk zaznacza się  niewątpliwie dlatego, 

że psychologowie  uważają stosunek  ja  —  inne  ja 

za coś bardzo osobistego i głębokiego w przeciwień-

stwie  do  Gurvitcha,  dla  którego  jest  on  zależny  od 

przynależności  naszego  i  cudzego  ja  do  tej  samej 

grupy społecznej.

 

Pozostawmy jednak na uboczu ten problem i za-

uważmy,  że  ostatnim  etapem  analizy  socjologicznej 
jest  wyodrębnienie  tej  struktury  społecznej,  która 

nie  da  się  już  rozłożyć  na  elementy  prostsze.  Nie 

może ona być przedmiotem dalszej analizy a jedynie 

— opisu. Nie można jej, jak przedtem przypuszcza-

no,  otrzymać  w  wyniku  syntezy  jakichś  pierwotnie 

wyodrębnionych składników. Filozofia współczesna 

z konsekwencją   tym   bardziej   znamienną, że  nie

 

13 

Manuel de sociologie, s. 189. 

14 

La vocation actuelle de la sociologie, s.  117. 

4 — Problemy filozoficzne 

background image

50 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

znajdującą  oparcia  w  jakimś  zamkniętym  apriorycz-
nym systemie, porzuca w tej dziedzinie — podobnie 

jak  w  dziedzinach,  które  omawiałem  poprzednio  — 

metodę  analityczną  i  syntetyczną  i  opiera  się  bez-

pośrednio  na  złożonych  i  nierozkładalnych  danych 

rzeczywistości.

 

background image

Rozdział VIII

 

CZŁOWIEK (III): 

CZŁOWIEK A TRANSCENDENCJA

 

jednym  z  bardziej  charakterystycznych  rysów  na-

szej  epoki  jest  bez  wątpienia  odwrót  od  idealizmu, 

którego  wpływy  na  początku  XX  wieku  zarówno 

w  krajach  anglosaskich  i  germańskich,  jak  i  wśród 

narodów  romańskich,  sięgały  —  jak  się  zdaje  —' 

najszerzej.  Dla  idealizmu  jedyną  realnością  i  jedyną 

rzeczywistą  wartością  jest  umysł  ludzki  w  jego  kon-

kretnej  działalności  w  dziedzinie  nauki,  sztuki, 

etyki.  To  poczucie  samowystarczalności,  tę  wiarę, 

że  umysł  ludzki  sam  w  sobie  znajduje  siłę  i  źródło 

twórczej  inwencji,  można  by  nazwać  filozofią  im-

manencji.  Pojęcie  transcendencji  odnosiłoby  się  w 
ramach  takiej  filozofii  —  podobnie  jak  w  krytycyz-
mie  Kanta  —  do  pojęć,  których  przedmiot  nie  może 

być  poznany  lub  którego  poznanie  przekracza  mo-

żliwości  umysłu  ludzkiego.  Od  takiego  stanowiska 

łatwo  już  przejść  do  stwierdzenia,  że  takie  przed-

mioty,  jak  dusza,  Bóg,  wszechświat,  są  jedynie  wy-

tworami umysłu lub też, że mają one sens tylko jako 

wewnętrzna  treść  świadomości  (Brunschvicg  na 

przykład  stwierdza, że „tylko w świadomości  można 

odnaleźć  Boga  istot  rozumnych  jako  zasadę  warto-

ści,  które  by  jednakowo  uznawała  każda  świado-

mość").

 

background image

52 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

Zmierzch  filozofii  immanentnej  nastąpił  z  przy-

czyn  natury  nie  tylko  intelektualnej.  Przypomnijmy 

jedynie, że pozytywizm  Comte'a  — w obronie  agno-

stycyzmu, dla odwrócenia umysłu  ludzkiego od dą-

żeń  do  transcendencji  —  musiał  się  uciec  do  stwo-

rzenia  religii  ludzkości.  W  grę  wchodzi  tu  więc 

przeznaczenie  człowieka  i  jakaś  potrzeba,  którą 

można  zaspokoić  tylko  przez  odwołanie  się  do 
transcendencji.

 

Potężny prąd racjonalizmu  i krytycyzmu, który 

zaczął się rozwijać szczególnie silnie od XVII wie-

ku, przeciwstawił rygory poprawnego i ścisłego  po-

znania  potrzebom  duchowym  człowieka  wierzącego. 

Przeciwieństwo  to  nie  uwydatniało  się  tak  długo, 

jak  długo  widziano  tu  tylko  odmienność  i  pewną 

równoległość,  a  nie  sprzeczność.  Takiego  stanowi-

ska  nie  dało  się  jednak  utrzymać,  odkąd  filozofia 
immanentna  zaczęła  rościć  sobie  prawo  do  rozstrzy-

gania  wszystkich  problemów,  nie  wyłączając  i  reli-
gijnych.

 

Tym  właśnie  uroszczeniom  idealizmu  sprzeciwia 

się  filozofia religijna, uznająca transcendencję. Mo-

żna  w  niej  wyodrębnić  dwa  kierunki:  tomizm  i  au-
gustynizm.

 

Neotomizm,  mający  we  Francji  wybitnych 

przedstawicieli  w  osobach  Maritaina  oraz  Gilsona, 

którego  nazwano  w  pewnym  niedawno  opubliko-

wanym  dziele  „filozofem  chrystianizmu",  podejmuje 

najistotniejsze problemy spośród tych, które w XIII 

wieku  usiłował rozwiązać  św. Tomasz. Odkrywszy 

w  nieznanej  wówczas  na  Zachodzie  filozofii  Ary-

stotelesa  system  będący  autonomicznym  tworem 

umysłu nie wspomaganego przez wiarę, św. Tomasz

 

background image

Człowiek a transcendencja 

53 

powziął  śmiały  zamiar  wprowadzenia  jej  do  chry-
stianizmu.  Tomizm  jest  przede  wszystkim  systemem 

hierarchicznym,  wyznaczającym  właściwe  miejsce 

wszelkim  przejawom  działalności  człowieka,  sto-
sownie do ich znaczenia w odniesieniu do celu osta-
tecznego,  objawionego  przez  Chrystusa,  czyli  do 

zbawienia  i  szczęśliwości  wiekuistej.  Widzimy  więc, 

czym  jest  w  tej  nauce  transcendencja.  Porządek 

może  przyjść  tylko  z  góry.  Nie  jest  to  jednak  po-

rządek  arbitralny,  ponieważ  —  jak  to  silnie  pod-

kreśla  Gilson  —  tomizm  przyznaje  pierwszeństwo 

istnieniu.  W  przeciwieństwie  do  idealizmu  przyj-

muje  on  za  punkt  wyjścia  nie  istotę,  lecz  istnienie. 

Świat zewnętrzny uważa on nie za konstrukcję my-

ślową,  lecz  za  realność,  a  Boga  osiąga  nie  poprzez 

Jego  ideę,  lecz  w  oparciu  o  tę  właśnie  realność. 

Tomizm  jest  zatem  systemem  na  wskroś  realistycz-
nym. Ponadto zastosowanie metody analogii pozwala 

mu  na  uniknięcie  agnostycyzmu,  a  przyjęcie  za 

punkt  wyjścia  Objawienia  —  na  sformułowanie  w 
odniesieniu  do  transcendencji  —  tez  uzasadnialnych. 

Książka  Maritaina  Les  degres  du  savoir,  przedsta-

wiająca stopniowe wznoszenie się umysłu  ludzkiego 
od  poznania  rozumowego  do  wiedzy  ponadrozumo-

wej  i  kontemplacji  mistycznej,  świadczy  o  tym,  że 

tomizm  stara  się  objąć  wszelkie  przejawy  życia 
ludzkiego.

 

Inne  stanowisko  reprezentuje  filozofia,  którą 

nazwałem  augustynizmem.  Transcendencja  stanowi 

tutaj  nie  tyle  podstawę  hierarchii  pomiędzy  różnymi 

postaciami  bytu,  ile  podstawę  życia  wewnętrznego. 

Augustynizm  nawiązuje  do  neoplatonizmu  i  patry-

styki  greckiej,   tj.  w szczególności  do  Orygenesa

 

background image

54 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

i  Grzegorza  Nysseńczyka.  Podstawowa  teza  augu-

stynizmu głosi, że życie  wewnętrzne, skupienie  du-

chowe  jest  drogą  do  Boga,  do  transcendencji.  Rze-

czą  pouczającą,  nawet  dla  współczesnego  myśli-

ciela,  byłoby  porównanie  z  tego  punktu  widzenia 
Kartezjusza  i  Plotyna.  Według  Kartezjusza  skupie-

nie  wewnętrzne  prowadzi  jedynie  do  pewności  wła-

snego  istnienia:  „myślę,  więc  jestem".  Według  Plo-

tyna  natomiast  rzeczywistość  wewnętrzna,  zagłębie-

nie  się  we  własną  jaźń,  wyprowadza  natychmiast 

poza  tę  jaźń,  w  rzeczywistość,  w  której  zatraca  się 

własne  ja,  w  jakieś  Ono  transcendentne,  wymyka-

jące  się  wszelkim  określeniom.  Świat  subiektywny 

jest  więc  nieodłączny  od  transcendencji.  Nie  można 

określić  siebie  samego,  nie  wychodząc  tym  samym 

ponad  siebie.  Zdolność  przejścia  do  transcendencji 

staje  się  właściwością  struktury  podmiotu.  Życie 

wewnętrzne prowadzi tu, jak widzimy, do łączności 

z  rzeczywistością  innego  rzędu,  która  jest,  w  całym 

tego  słowa  znaczeniu,  Innym  Ja.  Życie  wewnętrzne 

jest  więc  jak  gdyby  transcendentnym  życiem  spo-

łecznym, toteż Wilhelm de Saint-Thierry w XII wieku 

mówił,  że  zakonnik  jest  jak  najdalszy  od  uczucia 

samotności wówczas, gdy oddaje się w swej celi sa-

motnym rozmyślaniom.  Wezwanie  Boże  i  łaska  Boża 

sprawiają, że nasze  ja  i owo Inne Ja, boskie  ii trans-

cendentne,  tworzą  jakiś  dwubiegunowy  spoisty 

układ,  toteż  życie  religijne  oznacza  już  nie  tyle 

przyswajanie  jakichś  treści,  ile  istotną  strukturę 

naszego  ja.  Wspomniałem  już,  że  zdaniem  socjolo-

gów  współczesnych  wzajemny  stosunek  pomiędzy 
pojęciami:  ja,  inne  ja  i  „my"  nie polega na tym, że 

są one czymś pierwotnie odrębnym, a później dopie-

 

background image

Człowiek a transcendencja 

55

 

ro złączonym. W  filozofii religijnej  nawiązującej  do 

św.  Augustyna,  a  więc  na  przykład  w  filozofii  Ga-
briela  Marcela,  stosunek  pomiędzy  jaźnią  i  trans-

cendencją  zawiera,  jak  się  zdaje,  ideę  elementar-

nego  faktu  społecznego,  będącego  czynnikiem  kon-
stytutywnym  naszego  bytu,  jest  jego  jak  gdyby  nie-
zniszczalnym  i  zawsze  wirtualnie  obecnym  pierwo-
wzorem.

 

Rozważania  nad  transcendencją  nie  kończą  się 

na tym w filozofii współczesnej. Heidegger w swym 

słynnym  dziele  Sein  und  Zeit  wysuwa  —  jeśli  tak 

można powiedzieć — wręcz odwrotne pojęcie trans-

cendencji,  w  którym  jednak  nie  mniej  wyraźnie  za-

znacza  się  dwubiegunowa  struktura  układu:  jaźń  — 
transcendencja.  W  dziele  Heideggera  znajdujemy 

wiele  motywów  paskalowskich  i  pesymistycznych: 

człowiek rzucony  jak gdyby przypadkiem w zapom-

niany  zakątek  wszechświata,  troska  o  przyszłość, 

lęk przed śmiercią. Uczucia te, które dla autora mają 

wartość  poznawczą,  wypływają  z  przeświadczenia, 

że istnienie  ludzkie,  Dasein („byt-tutaj" — w bardzo 

dosłownym  tłumaczeniu  z  niemieckiego)  związane 

jest ze światem przez swoją strukturę. Człowiek jest 

,,bytem w świecie". Nie pamięta on o tym wówczas, 

gdy  w  życiu  codziennym  i  czynnym  traktuje  przed-

mioty  wyłącznie  jako  obiekty  swego  działania  lub 
gdy — łącząc się z innymi dla osiągnięcia wspólnego 
celu  —  zapomina o sobie samym.  Lecz gdy tylko 

to  wszystko  przestaje  zaprzątać  jego  myśli,  natych-

miast  ogarnia  go  lęk  przed  śmiercią,  która  jest  zni-

weczeniem  sipoistości  owego  dwubiegunowego  ukła-

du:  jaźń — transcendencja.  Spoistość ta sprawiła,

 

background image

56

 

Problemy filozoficzne XX wieku 

że byt wydobył się pierwotnego chaosu, śmierć 

natomiast pogrąża go w nim na nowo.

 

W  ostatecznej  konkluzji  należałoby  więc 

stwierdzić,  że  transcendencja  jest  w  filozofii  współ-

czesnej  kategorią  stałą.  Z  punktu  widzenia,  który 

tu przyjąłem, potwierdziła  się znowu teza, jaka  wy-

nikała z poprzednich rozdziałów: rzeczywistość jest 
w swej istocie układem napięć pomiędzy biegunami, 

które  się  wzajemnie  warunkują.  Nie  jest  ona  nigdy 

wynikiem  sumowania  składników,  które  by  przed-

tem  posiadały  samodzielną  egzystencję.  Istnieje  wy-

raźne  pokrewieństwo  pomiędzy  mikrosocjologią 

a metafizyką transcendencji.

 

background image

Rozdział IX

 

FILOZOFIA A MORALNOŚĆ: MORALNOŚĆ 

KONKRETNA

 

W  iek XIX, dla którego znamienne  było stanowisko 

historyczne,  zacierając  granicą  między  odmienno-

ścią obyczajów różnych krajów, różnych narodów 

i różnych  epok, a normami  moralności, doszedł  nie-

wątpliwie  do  przesady  w  relatywistycznym  ujmo-
waniu  zasad  moralnych.  Obecnie  ujmujemy  proble-

matykę etyczną  inaczej. Ponieważ stosunki  między-

ludzkie  w  coraz  większej  mierze  opierają  się  na 

przemocy,  coraz  silniej  daje  się  odczuć  potrzeba 

rzetelności w dotrzymywaniu umów, sprawiedliwości 

w życiu narodowym i międzynarodowym, wzajemnej 

pomocy oraz takich cnót, jak odwaga, umiarkowanie 

i  roztropność.  Zgodnie  z  wnikliwym  spostrzeżeniem 

Dupreela,  do  którego  będę  miał  jeszcze  okazję 

powrócić,  znaczenie  wartości  moralnych  zdolni 

jesteśmy  w  pełni  ocenić  dopiero  wówczas,  gdy  są 

one  zagrożone.  Otóż  zagrożenie  to  jest  dziś 

bezsporne.  Przede  wszystkim  na  całym  świecie  roz-

powszechnił  się  pewien  sposób  pojmowania  dyscy-

pliny  grupowej,  który  sprawia,  że  jednostkę  trak-
tuje  się jak niewolnika. Zapomina się, jak się zdaje, 

o  tym,  że  źródłem  siły  społeczeństwa  jest  postępo-
wanie  i  postawa  moralna  jednostek.  Inicjatywy 

jednostki nie  da się niczym   zastąpić.   Grupa nie

 

background image

58 

Problemy hlozoiiczne XX wieku

 

może  być  więcej  warta  niż  składające  się  na  nią 

jednostki.  Każdy  doświadczony  pedagog  wie,  że 

aczkolwiek  wychowanie  może  się  przyczynić  do 

rozbudzenia  potrzeb  wewnętrznych  przez  stworze-

nie  dziecku  odpowiednich  warunków, to  jednak  nie 

rozporządza  ono  żadnymi  mechanicznymi  i  nieza-

wodnymi  środkami,  by  te  potrzeby  obudzić.  Osta-

tecznie  wszystko  sprowadza  się  do  dobrych  chęci 
dziecka.

 

W wieku XIX dyskutowano wiele na temat źró-

deł  moralności.  Nie  wchodząc  w  szczegóły-  wysu-

wanych  przy  tym  teorii  można  stwierdzić,  że 
wszystkie  one  zawierają  ten  sam  błąd.  Zakładając 

mianowicie,  że  świadomość  moralna  jest  czymś  po-
dobnym  do  instynktu  lub  do  utrwalonego  nawyku, 

traktowały  ją  jako  czynnik  zachowawczy.  Było  to 

stanowisko  zdecydowanie  błędne,  ponieważ  — 

wręcz  przeciwnie  —  wrażliwość  moralna  czyni 

umysł  zdolnym do reagowania we właściwy sposób 

na  zupełnie  nowe  lub  zmieniające  się  stopniowo 
sytuacje.  Podobnie  jak  i  w  innych  dziedzinach,  filo-

zofia  także  i  w  odniesieniu  do  moralności  zajmuje 

się  dziś  nie  tyle  problemami  genezy,  ile  —  struk-
tury.  Świat  wewnętrzny  nie  jest  dla  niej  wyłącz-

nym  źródłem  świadomości  moralnej,  lecz  nie  jest 

nim także świat zewnętrzny. Świat wewnętrzny 

i  zewnętrzny,  introspekcja  i  doświadczenie  są  ze 

sobą nierozerwalnie związane. Piękna książka Rauha 
L'experience  morale  miała  znaczenie  wyjątkowo 

doniosłe,  ponieważ  wykazał  on  w  niej,  jaką  rolę 

spełnia  naprawdę  w  tej  strukturze  doświadczenie. 

Doświadczenie  nie  stwarza  świadomości  moralnej, 

lecz wystawia ją na próbę; żąda od niej samodziel-

 

background image

Moralność konkretna 

59 

nych  decyzji,  jest  czymś  analogicznym  do  ekspery-

mentu  w  fizyce,  który  ma  jedynie  wykazać  słusz-

ność dainej teorii. Świadomości moralnej nie cechuje 

bynajmniej  jakiś  bezwład  właściwy  rzeczom 
martwym.  Jest  ona  jak  najdalsza  od  formalistycznej 

bezwzględności faryzeuszów.

 

Zarzucano  jednakże  Rauhowi,  że  przypisuje  on 

świadomości  moralnej  zbyt  wielką  giętkość,  pozwa-

lającą  jej  poddawać  się  biegowi  wydarzeń.  Świa-

domość  moralną  cechuje  istotnie  inny  rodzaj  bez-

względności.  Mówi  o  miej  dr  Baruk  na  podstawie 
obserwacji  nad  chorymi  umysłowo  przeprowadzo-

nych  w  zakładzie, którym kieruje z tak wielką zna-

jomością rzeczy i poświęceniem. Świadomość moral-

ną  uważa  on  nie  za  ten  czynnik  łagodzący,  o  jakim 

pisze  Rousseau  w  słynnej  Profession  de  ioi  du  vi-
caire,  
lecz  za  groźną  siłę,  zdolną  do  wyrządzenia 

ogromnych  szkód  natury psychicznej.  Ona to, nie 

co  innego,  jest  przyczyną  nienawiści  do  otoczenia, 

jaką to często  zaobserwować można u chorych umy-

słowo.  Chory  umysłowo  to  istotnie  w  większości 

wypadków ktoś, kto uważając (często niesłusznie), 

że  pogwałcił  prawo  moralne,  tłumi  w  sobie  to  po-

czucie  winy  przerzucając  ją  na  innych.  Rozdarcie 

wewnętrzne,  jakim  jest  nienawiść  do  siebie  samego, 

wynikająca  z  poczucia  winy,  dostrzegł  już  Platon, 

który  wspomina  w  Prawach,  że  najtrudniejszą  do 
zdobycia przyjaźnią  jest przyjaźń dla samego siebie. 

Nienawiść do samego siebie, uczucie jeszcze silniej-

sze  niż  wyrzuty  sumienia,  a  prowadzące  do  niena-

wiści do innych, świadczy zatem o sile świadomości 

moralnej, która stanowi najistotniejszy pierwiastek

 

background image

60 

Problemy  tilozohczne XX  wieku

 

naszej istoty i ad której na próżno usiłujemy się 

uwolnić.

15

 

Te  prawdy  należałoby  podkreślać  szczególnie 

mocno  w  chwili  oibecnej,  gdy  tak  powszechna  jest 

wiara we wszechmoc czynników zewnętrznych,  gdy 

uważa  się,  że  można  kształtować  umysły  za  pomocą 

propagandy.  Już  dwadzieścia  pięć  wieków  temu 

Platon  twierdził,  że  tyrania  jako  forma  władzy  po-
litycznej  wymaga  odpowiednich  predyspozycji  we-

wnętrznych,  duchowych  ze  strony  rządzonych. 

Istnieją dusze stworzone do tyranii, to znaczy takie, 

w  których  wskutek  niedostatecznej  świadomości 

moralnej wyzwoliły się liczne nieskoordynowane 

i  sprzeczne  instynkty,  które  można  powściągnąć 

tylko  siłą.  Dusze takie  niejako  dopraszają  się  tyra-

nii,  tej  imitacji  ładu  społecznego.  Tezę  tę  zawiera 

również  pośmiertnie  wydane  dzieło  Amedee  Pon-
ceau  Timoleon,  retlexions  sur  la  tyrannie.  Wyka-

zuje  on,  jak  szeroko  rozpowszechniła  się  tyrania 

nawet  w  państwach  demokratycznych  i  stwierdza, 

że  jeśli  istnieje  jakiś  środek  zaradczy,  to  może  go 

przynieść  jedynie  wewnętrzna  przemiana  w  sferze 

woli,  która  może  się  dokonać  tylko  z  osobistej  po-

trzeby  wewnętrznej.  Sama  tylko  reforma  instytucji 

społecznych  może  jedynie sprawić, że tyrania przy-
bierze  inne  formy.  Problem  tyranii  ma  zatem  cha-
rakter nie polityczny, lecz moralny.

 

Skoro  istotą  życia  moralnego  jest  łączność 

świata  wewnętrznego  i  zewnętrznego,  woli  indywi-

dualnej i doświadczenia, łatwo zrozumieć, że nie-

 

15

   H. Baruk, Conscience morale et hames, ,,Revue philo-

sophiąue", 1946, s   21.

 

background image

Moralność konkretna 

61 

bezpieczeństwo zagraża mu z dwóch stron przeciw-
nych.

 

Z  jednej  strony  niebezpieczeństwo  wynika 

z  możliwości  nadużywania  norm  o  charakterze  spo-

łecznym. Nie ulega wątpliwości, że prawa społeczne, 

które  mają  na  celu  przeciwdziałanie  takim  formom 

zła  społecznego,  jak  nędza,  choroby,  skutki  wojen, 

same w sobie są czymś wartościowym. Wartościowa 

jest  również  praktyka  wychowawcza,  która  dając 

każdemu odpowiednie kwalifikacje przygotowuje go 

do  takiej  funkcji  w  społeczeństwie,  do  jakiej  jest 
przeznaczony. Dokonuje się tu jednak niebezpieczne 

nadużycie: 

owe 

prawa 

owa 

praktyka 

wychowawcza podporządkowują nas coraz  bardziej 

komplikującym  się  normom  i  życie  każdego  z  nas 

staje  się  w  coraz  większej  mierze  życiem 

publicznym.  Powieść  obyczajowa  ubiegłego  stulecia 

opisywała  często  i  ośmieszała  ludzi,  Morzy  stali  się 

niewolnikami  jakiegoś  automatyzmu  związanego 

z  ich  pozycją  społeczną,  przeciwstawiając  ich  idea-

łowi  człowieka  zdolnego  do  prawdziwie  auten-

tycznych  przeżyć.  Dziś  jednak  stosunki  pomiędzy 
jednostkami  coraz  bardziej  ustępują  miejsca  zależ-

nościom  bezosobowym,  kolektywnym  i  ściśle  unor-

mowanym.  W  niektórych  ustrojach  zależności  takie 

stają  się  nawet  jedyną  postacią  stosunków  między-

ludzkich,  a  jednostka  zostaje  w  obrębie  społeczeń-
stwa  skazana  na  prawdziwe  osamotnienie  moralne. 

Związki  indywidualne  stają  się  pewnego  rodzaju 

przestępstwem. Wola jednostki musi się utożsamić 

z  wolą  zbiorowości  (lub  rzekomą  wolą  zbiorowości), 

podobnie  jak  część  maszyiny  podporządkowana  jest 

bezwzględnie zamiarom konstruktora.

 

background image

62 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

Z  drugiej  strony  świadomości  moralnej  zagraża 

niebezpieczeństwo  innej  skrajności  polegającej  na 

odizolowaniu  się  jednostki  od  społeczeństwa  pod 

wpływem  przekonania,  że  odosobnienie  takie  jest 

niezbędnym  warunkiem  wolności.  Tendencja  ta 

przybiera różne postaci, z których najbardziej skraj-

ne  reprezentowałby  z  jednej  strony  Rou&seau  usu-

wający  się  sam  poza  społeczność,  z  drugiej  zaś  — 

Stendhal, który pomimo swego egotyzrnu nie gardzi 

korzyściami, jakie może mu dać pozycja społeczna.

 

Rozważania  nasze  wykazują  chyba  dostatecz-

nie,  jak  szkodliwe  są  dla  świadomości  moralnej 

wszelkie próby wyeliminowania  jednego z  jej czyn-

ników.  Moralność  nie  jest  rzeczywistością  prostą, 

będącą  jakimś dodatkiem do życia animalnego  i  ży-

cia  społecznego.  Filozofia  współczesna  utożsamia 

życie moralne z życiem ludzkim, to znaczy z życiem 

istoty, która z natury swojej jest związana z ciałem 

i  zaangażowana  w  życie  społeczne.  Życie  czysto 

duchowe  jest  równie  nieludzkie  jak  życie  czysto 

animalne,  a  życie  samotnicze  —  równie  niemoralne 

jak to, w którym  jednostka zatraca się w  społeczeń-

stwie.  Nasza  filozofia  zmierza  więc  do  moralności 

konkretnej.  Rzuca  się  w  oczy  zbieżność  tych  dąż-

ności  z  omówionymi  przedtem  tendencjami.  I  tutaj 

widoczne  jest  usiłowanie  ujęcia  bytu  w  całej  jego 

niepodzielnej  i  złożonej  zarazem  strukturze,  co  jest 

przeciwieństwem  konstruowania  go  z  elementów 
prostych.

 

background image

Rozdział X 

ŚWIAT 

WARTOŚCI

 

I  eoria  wartości,  która  pojawiwszy  się  w  latach 

osiemdziesiątych  ubiegłego  stulecia  odegrała  tak 

istotną  rolę  w  filozofii  Nietzschego,  rozpowszech-

niła  się  szybko  w  Niemczech,  nabierając  szczegól-

nego znaczenia w  filozofii Maxa Schelera, następnie 

—  w  krajach  anglosaskich  i  w  końcu  dopiero  (z 

przyczyn,  których  wyjaśnienie  zajęłoby  zbyt  wiele 
miejsca)  —  w  krajach  pozostających  w  kręgu  bez-

pośredniego  oddziaływania  kultury  francuskiej.  Nie-

dawno  ogłoszone  prace  Eugene  Dupreela

16

,  Renę 

Le  Senne'a

17

,  Raymond  Polina

18

  świadczą  o  dużym 

nasileniu tego prądu.

 

Każdy  rozumie,  co  to  jest  wartość  moralna  da-

nego aktu, wartość odżywcza danego pokarmu, war-

tość  artystyczna  danego  obrazu.  Jest  to  coś,  co  za-

warte  w  całości  lub  w  części  w  danym  akcie,  po-

karmie  lub  obrazie  zjednuje  każdemu  z  nich  sza-

cunek,  nadaje  cenę  lub  czyni  godnym  uzasadnio-

nego  pożądania.  Wartości  są  pewnymi  przymiotami, 

wyrażanymi przy pomocy takich określeń, jak pięk-

ny  lufo  brzydki,  dobry  lub  zły,  godny  szacunku  lub 
nikczemny, sprawiedliwy lub niesprawiedliwy, czy-

 

16 

Esquisse d'une philosopfue des valeurs,  1939.

 

17 

Obstacle et valeui, 1934.

 

18 

ha creatwn des valeurs, 1944.

 

background image

64 

Problemy filozoficzne  XX  wieku

 

sty  lub  nieczysty,  ponętny  i  odrażający  itd.  Każdej 

wartości  dodatniej  odpowiada,  jak  widać,  jakaś 

wartość  ujemna.  Rozpatrywanie  jakiegoś  bytu  pod 

względem  jego  wartości  nie  polega  na  rozważaniu 

tego  bytu  jako  takiego,  lecz  (w  każdym  razie  w 

pierwszym  przybliżonym  ujęciu)  —  pod  kątem  wła-

ściwości, dzięki  której  może on  nas zadowolić (lub 

nie  zadowolić).  Jest  to  zatem  badanie  jego  relacji 

wobec  natury  ludzkiej.  Te  same  rzeczy  mogą  więc 
zyskiwać  i  tracić  na  wartości  zależnie  od  zmian  tej 

natury.  Nie  bez  zdumienia  czytamy  w  jakiejś  po-

wieści  Balzaca  (na  przykład  w  Fałszywej  kochance) 

opis umeblowania salonu, które wydawało się około 

roku 1840 arcydziełem  dobrego smaku,  a które dla 
nas  jest  pomnikiem  smaku  najgorszego.  I  odwrot-

nie,  uważamy  za  akty  wandalizmu  zniszczenia,  ja-

kich  świadomie  dokonali  w  paryskiej  katedrze 
Nofrre-Dame  kanonicy  kapituły  z  nienawiści  do 

„gotyckiego barbarzyństwa".

 

Ten wewnętrzny związek wartości z naturą ludz-

ką  i  jej  przeobrażeniami  stanowi  prawdopodobnie 

jedną z przyczyn, dla których teoria wartości zajęła 

tak  poczesne  miejsce  w  filozofii,  której  dociekania 

koncentrują się wokół człowieka.

 

Jest  jeszcze  inna  przyczyna,  bardziej  oczywi-

sta, lecz  moim zdaniem, uboczna, ta  mianowicie,  na 

którą wskazuje przytaczane już przeze mnie sformu-

łowanie  Dupreela:  ,,tylko  wartości  zagrożone  są 

traktowane wyraźnie  jako wartości, a nie  jako siły 

lub  rzeczy".  Chce  on  przez  to  powiedzieć,  że  nie-

zaprzeczalna wartość utożsamia się w końcu do tego 

stopnia ze swoim podmiotem, że  stanowi  z  nim  je-

dno. Otóż układ wartości, stanowiący podstawę cy-

 

background image

Świat wartości 

65 

wiłizacji  zachodniej, niewątpliwie jest zagrożony 

i  dlatego  właśnie  wartości  te  (na  przykład  poszano-

wanie  godności  ludzkiej)  wydają  się  nam  tym  cen-
niejsze.  Jest  to  jednak  przyczyna  uboczna.  Nie  mo-

żna  ostatecznie  uważać  filozofii  wartości  za  jakąś 

ąpologetykę  naszej  cywilizacji.  Obrona  naszej  cy-

wilizacji  przed  oskarżeniami  Nietzschego  czy  Spen-

glera,  a  także  przed  atakami  bez  porównania  bru-
talniejszymi,  jest  dzisiaj  ulubionym  tematem,  w 

dziedzinie  filozofii  jednakże  rzecz  nie  w tym,  by  się 

bronić  lub  atakować,  lecz  by  stwierdzić,  czym  w 

istocie jest wartość.

 

Wróćmy  zatem  do  filozofii  wartości,  w  której 

można  dostrzec  jeszcze  jeden  charakterystyczny 

przejaw  ogólnej  przemiany,  jaka  się  dokonała  w  fi-

lozofii  w  ciągu  ostatnich  dwudziestu  lat.  W  począt-

kach  naszego  stulecia  zajmowano  się  nie  tyle  sa-

mymi  wartościami,  ile  sądami  wartościującymi,  oce-

nami,  które  przeciwstawiano  sądom  egzystencjal-

nym. Wysuwane teorie szły tu w dwu kierunkach: 

1°  Teorie  krytyczne,  nawiązujące  do  Kanta,  uzna-

wały  za  źródło  wartości  wymagania,  jakie  stawia 

przedmiotom  natura  podmiotu  (tak  na  przykład  we-

dług kantystów wartość obiektywna  aktów poznaw-
czych  nie  wynika  z  ich  zgodności  -z  przedmiotem, 

lecz  z  subiektywnych  warunków,  jakie  są  konieczne, 

by  jakiś  przedmiot  mógł  stać  się  dla  nas  przedmio-

tem  poznania).  2°  Teorie  psychologiczne  uznawały 

za punkt wyjścia właściwe człowiekowi skłonności 
i  potrzeby.  Wartość  jakiegoś  przedmiotu,  a  więc  na 

przykład  wartość  odżywcza  pokarmu  jest  tym,  co 
w  danym  przedmiocie  —  jak  stwierdzono  —  odpo-

wiada naszym potrzebom.   Nasza   wrażliwość psy-

 

5 — Problemy filozoficzne 

background image

66 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

chiczna jest jak gdyby kliszą, na której uwidaczniają 

się  wartości,  które  poza  nią  pozbawione  są  jakiej-

kolwiek możliwości istnienia.

 

Dzisiejsza  filozofia  wartości,  choć  przybiera 

bardzo  różnorodne  formy,  przeciwstawia  się  temu 

subiektywizmowi.  Szuka  ona  wartości  nie  tyle  po 

stronie  podmiotu,  który  ją  ocenia,  ile  po  stronie 

przedmiotu,  który  ją  urzeczywistnia;  stara  się  też 

stwierdzić, w jaki sposób wartość jest związana z da-

nym przedmiotem oraz w jaki sposób ten przedmiot 

ją  uzyskał.  Filozofia  ta  uznaje  zatem  wartość  za 
strukturę  o  wiele  bardziej  złożoną,  niżby  się  mogło 

wydawać  ze  stanowiska  subiektywistycznego.  Przy-

toczę  tu  jaskrawy  przykład:  jest  chyba  rzeczą  oczy-

wistą,  że  suita  Bacha  czy  portret  Rembrandta  nie 

zawdzięczają  swojej  wartości  estetycznej temu,  kto 
je  podziwia,  lecz  swemu  twórcy.  Zbyt  wielką  matmy 

dziś  skłonność  do  mieszania  pojęć:  amator  i  twórca. 

Niemniej  jednak  nie  jesteśmy  sam  na  sam  ze  sobą, 

kiedy  słuchamy  sonaty  Beethovena.  Otóż  jest  rze-

czą  jasną,  że  tak  samo  jak  piękno  jest  niczym  w 
oderwaniu  od  dzieła  sztuki  i  jego  twórcy,  tak  też 

nie  istniałaby  dla  nas  żadna  wartość  w  oderwaniu 

od  techniki,  która  tę  wartość  realizuje  w  jakimś 

dziele  lub  działaniu;  tak  jak  istnieje  technika  pię-

kna,  tak  też  istnieje  technika  zdrowia,  prawdy, 

sprawiedliwości,  miłosierdzia.  Można  by  nawet  po-

wiedzieć,  że  wartości  religijne  konkretyzują  się  je-

dynie  dzięki  religiom  pozytywnym,  czyli  dzięki 

swoistej  technice  czy  praktyce  religijnej.  Wartość 

jest  dla  nas  osiągalna  tylko  za  pośrednictwem 

dzieła  jakiegoś  twórcy.  Tę  trójczłonową  strukturę 

odnajdujemy w każdej wartości. Wszelka wartość

 

background image

$vsiat wartości 

67

 

przechodzi  od  człowieka  do  człowieka  za  pośred-

nictwem dzieła. Nawet te wartości, które, jak by się 

zdawało,  są  zależne  tylko  od  przedmiotów,  jak  na 

przykład  smak  owocu  lub  słodycz  miodu,  są  wy-

nikiem czyichś starań — ogrodnika czy pszczelarza. 

A piękno krajobrazu  niewątpliwie  jest pięknem tyl-

ko dzięki nieświadomej mitologii, podsuwającej nam 

mniej  lub  więcej  wyraźną  ideę  jakiegoś  czynnika 

nadrzędnego, wprowadzającego ład w naturę.

 

Ta  właśnie  różnorodność  technik  realizacji  jest 

powodem  bardzo  rozpowszechnionego  przeświad-

czenia,  że  wielość  świata  wartości  jes^nieuprasz-

czalna.  Jak  stwierdza  Jean  Wahl,  aby  doświadczyć 

do  głębi  jakiejś  wartości  (dotyczy  to  szczególnie 

praktyków,  których  działalność  związana  jest  z  ja-

wąś wartością), trzeba  się oddalić od  innych warto-

ści. Tak oto poprzez dzieło wartość przenika niejako 

do  rzeczywistości.  Pluralizm  ten  ma  zresztą  daleko 

idące  konsekwencje.  Gdy  o  nim  wspominamy, 

mamy  na  myśli  nie  tylko  to,  że  istnieją  różne  ro-

dzaje  wartości,  lecz  również  i  to,  że  wartości  tego 

samego  rodzaju  mogą  się  urzeczywistniać  w  bardzo 

różnych,  a  nawet  przeciwstawnych  formach.  Histo-

ria  sztuki  i  obyczajów,  a  nawet  historia  nauki 

świadczą  niezbicie  o  tym,  jak  różne  formy  może 

przybierać  ludzkie  dążenie  do  trzech  fundamental-

nych  wartości:  prawdy,  dobra  i  piękna.  Należy  na-

Wet uznać za prawo, które rządzi światem wartości, 

to,  że  każda  z  form,  jakie  wartość  przybiera,  po 

pewnym  czasie  staje  się  martwa.  Każdy  kierunek 

artystyczny,  jeśli  zdoła  się utrzymać,  stwarza  włas-

ną  konwencję  i  obumiera  wśród  powszechnego 

przesytu lub zobojętnienia.

 

background image

68 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

Ta  ustawiczna  zmienność  form  w  zestawieniu 

z  trwałością  samych  wartości  nasunęła  pogląd  (gło-

szony  we  wszystkich  niemal  współczesnych  teoriach 

filozofii  wartości,  szczególnie  zaś  pTzez  Raymond 

Połina),  że  wartość  ma  charakter  transcendentny, 
a  jej  formy  —  przypadkowy.  Wartość  jest  trans-

cendentna,  to  znaczy,  że  nie  jest ona  tożsama  z  żad-
nym ze swoich przejawów, lecz jest obecna w umyśle 

ludzkim jako pewna potrzeba, której nigdy nie można 

w  pełni  zaspokoić.  Przypadkowość  form  oznacza, 

że  wartość  nie  jest  jakąś  regułą,  którą  można  by 

stosować mechanicznie, lecz — wrącz przeciwnie — 

wymaga  wolności,  wysiłku  i  inwencji.  Dzięki  temu, 

że  jest  ona  transcendentna  i  nieskończona,  człowiek 

ma  przed  sobą  stale  zadanie  do  wypełnienia,  co 

odróżnia  go  od  zwykłych  zwierząt.  Ta  forma 

kontaktu  człowieka  z  transcendencją  nasuwa  jednak 

wiele  problemów.  Czy  nieskończoność  wartości 

oznacza istotnie, jak sądzi Polin, że po prostu jest ona 

nieokreślona,  co  oznaczałoby,  że  każdy  jest  wolny  i 

odpowiedzialny  za  to,  jak  się  zaangażuje?  Czy  też, 
przeciwnie, jest ona, jak twierdzi Le Senne, dowodem 

istnienia Wartości najwyższej, Boga nieskończonego i 

doskonałego,  będącego  już  nie  wartością,  ale 

wspólnym  źródłem  wszelkich  wartości?  Tak  czy 

inaczej  teoria  wartości  nosi  te  same  cechy 

charakterystyczne,  co  inne  teorie  współczesne. 

Wartości  nie  uważa  się  już  po  prostu  za  odbicie 

naszych  pragnień  w  ich  przedmiocie.  Ma  ona  struk-

turę złożoną, w skład której wchodzą nierozerwalnie 

ze sobą złączone: apel transcendencji, twórca, dzieło 

i  odbiorca.  Tu  również  pierwotna  jest  złożona 
struktura, a nie prosty element.

 

background image

Rozdział XI

 

KRYTYKA ZASAD

 

Ziasady  oznaczają  zarówno  w  nauce,  jak  i  w  dzie-

dzinie  moralności  twierdzenia  podstawowe,  stano-

wiące  konieczny  przy  wszelkiego  rodzaju  badaniach 

punkt wyjścia, a więc na przykład: aksjomaty  — 
w geometrii, zasada powszechnego determinizmu  — 
w  fizyce,  nakaz  bezwarunkowy  —  w  etyce.  Toteż 

według  scholastyki  ,,zasad  nie  można  podawać 

w  wątpliwość  ani  też  nad  nimi  dyskutować".  Wielu 

filozofów  za  przykładem  św.  Augustyna  uważało 

owe  zasady  za  prawdy  wieczne  i  łączyło  je  z  osobą 

Boga.  Oczywiście,  było  już  i  w  dawniejszych  cza-

sach  wielu  sceptyków  wśród  filozofów.  Ich  wątpli-

wości  odnosiły  się  jednakże  nie  dó  roli,  jaką  zasady 

powinny  odgrywać  w  procesach  poznawczych,  ani 

nawet  nie  do  ich  prawdziwości,  lecz  do  tego,  że 

umysł  ludzki  nie  maże  stwierdzić,  skąd  pochodzi 

pewność  ich  prawdziwości.  Tak  na  przykład  Hume 

nie  kwestionował  zasady  przyczynowości,  lecz  ra-

czej  starał  się  wyjaśnić,  dlaczego  zasadę,  która  we-

dług  niego nie  była ani oczywista, ani potwierdzona 

doświadczeniem,  stosuje  się  z  tak  niewzruszoną 

pewnością.

 

Kryzys  zasad,  którego  świadkami  jesteśmy  od 

początku  naszego  stulecia,  dotyczy  innych  zgoła 

problemów  niż   wątpliwości   dawnych   sceptyków.

 

background image

70 

Problemy filozoficzne  XX vjieku

 

Obecnie w grą wchodzi właśnie rola, właśnie  funk-
cja  poznawcza  zasad.  Nie  chodzi  już  o źródło  zasad, 

które by  było gwarancją  ich  prawdziwości,  lecz 

o  ich  miejsce  w  strukturze  procesów  poznawczych. 

Aż  do  niedawna  filozofowie  określali  intelekt  jako 

system  zasad  i  usiłowali  —  w  teorii  kategorii  — 

metodycznie ustalić  ich  listę. Logicy  ze  swej strony 
stawiali u podstaw  nauki  szereg  zasad  bezspornych, 

nad  którymi  nie  warto  dyskutować.  Słowem,  izolo-

wali  oni  zasady.  Rozwój  poznania  wymagał  zasad, 

lecz do ustalenia zasad  niepotrzebny  był rozwój po-

znania. Były to twierdzenia,  jeśli sią tak można wy-

razić,  arystokratyczne;  miały  one  decydujący  wpływ 

na  inne,  na  nie  jednak  nic  nie  miało  wpływu.  To 

właśnie  wyjątkowe  uprzywilejowanie  zasad  jest 

dziś  przedmiotem  krytyki.  Przyczyn,  dla  których 

został  porzucony  tradycyjny  punkt  widzenia,  trzeba 

szukać  zarówno  w  wynikach  badań  współczesnej 

psychologii myślenia, jak i we wnioskach, jakie wy-

ciągnęła filozofia nauki z ostatnich przemian w nau-

kach matematycznych, a także w etyce i socjologii.

 

Trudno  dać  pełny  obraz  wszystkich  tych  no-

wych  poglądów nie wchodząc w szczegóły technicz-

ne,  które  zmuszony  jestem  pominąć.  Chciałbym  je-

dynie  przedstawić  ogólne  tendencje  i  wykazać  ich 

zbieżność  z  omawianymi  już  tendencjami  zaznacza-

jącymi się w innych dziedzinach filozofii.

 

Przede  wszystkim  chciałbym  wspomnieć  o  no-

wych  teoriach  z  dziedziny  psychologii  myślenia: 
Szwajcara  Jean  Piageta,  Francuza  Henri  Wallana, 

Amerykanina  Wolfganga  Kóhlera.  Ich  punktem 

wyjścia  było,  jak  się  wydaje,  bergsonowskie  ujęcie 

intelektu. Bergson wykazał,  że intelekt jest ściśle

 

background image

Krytyka zasad 

71 

związany  z  reakcjami  motorycznymi,  przy  pomocy 

których  przystosowujemy  się  w  danej  sytuacji  do 

rzeczywistości. Intelekt nie jest więc, że użyję okre-

ślenia Nietzschego, źródłem  nieskażonego poznania, 

lecz  pomaga  nam  przystosować  się  do  rzczywisto-

ści, w czym  ciało, chociażby poprzez mowę, uczest-

niczy  w  nie  mniejszym  stopniu  niż  umysł.  Piaget, 

który tak bezpośrednio badał  myślenie dziecka, pod-

kreśla  jego  „operacyjny"  charakter.  Wykazuje  on 

między  innymi,  że  zasada  tego  typu,  co  zasada  za-
chowania  materii,  bynajmniej  nie  jest  oczywista; 

może  ona  być  sprawdzona  tylko  za  pomocą  do-

świadczenia polegającego na przemianach o odwrot-

nym  przebiegu.  Odwracalność  operacji,  to  znaczy 

możliwość  powrócenia  do  punktu  wyjścia  za  po-

mocą  operacji  o  odwrotnym  przebiegu,  stanowiącą 

według  Piageta  podstawową  właściwość  myślenia, 

można  sprawdzić  tylko  w  jego  konkretnych  i  efek-

tywnych  funkcjach.  Konsekwencją  teij  dynamicznej 

koncepcji  myślenia  jest  odebranie  zasadom,  które 

miały  być  jakoby  same  przez  się  oczywiste,  ich 
uprzywilejowanej  roli  oraz  uznanie  we  wszystkim, 

według  sformułowania  Piageta,  „zwycięstwa  ope-

racji  myślowej  nad ujęciem  bezpośrednim". Intelekt 

działa  jako całość  i  niewielkie tu mają zastosowanie 

arystotelesowskie  analizy,  zmierzające,  że  się  tak 

wyrażę,  do  wydestylowania  z  mętnych  procesów 

myślowych paru przejrzystych stwierdzeń.

 

Psychologiczna koncepcja intelektu zbiega się 

z  tym  ujęciem,  jakie  wynika  z  krytycznej  oceny 

nauk,  która  w  chwili  obecnej  nie  mniej  interesuje 

uczonych  niż  filozofów.  Minęły  już  bowiem  czasy, 

gdy uczeni zajmowali się nauką, a filozofowie usta-

 

background image

72 

Probl3ir>Y ulozohczne XX wieku

 

nawiali  jej  prawa.  Tylko  konkretna  praca  naukowa 

umożliwia  decydowanie  o  prawach  nauki,  podobnie 

jak  praktyka  sądowa  decyduje  o  powstawaniu  no-

wych  praw.  Jeśli  zaś  skądinąd  matematycy  pierwsi 

uznali za konieczne zajęcie się zasadami w tej dzie-

dzinie  nauki,  w  której  oczywistość  tych  zasad 

uświęciła  je,  jak  się  zdawało,  na  zawsze  i  bezape-

lacyjnie,  to  widocznie  potrzebę  owej  krytyki  na-

sunął  sam  rozwój  tej  dziedziny  wiedzy.  Już  w  dru-

giej  połowie  XIX  wieku,  gdy  powstały  nie-euklide-

sowe  systemy  geometrii,  okazało  się,  że  postulat 

Euklidesa  był  istotnie  tylko  postulatem,  to  znaczy, 

że — wbrew intuicyjnej oczywistości, jaka zdawała 

się  go  cechować  —  był  on  tylko  pewną  hipotezą; 

Euklides  proponował,  by  ją  uznać  za  słuszną,  bo 

maczej  nie  mógłby  przeprowadzić  swoich  dowo-

dzeń.  W  końcu  zaprzeczono  mu  i  stworzono  w  o-
parciu  o  dwa  inne  postulaty  dwie  inne  geometrie, 

nie  mniej  koherentne  niż  geometria  euklidesowa. 

Wynikało  z  tego,  że  geometria  jest  systemem  hipo-
tetyczno-dedukcyjnym,  to  znaczy  itakim,  który  po-

zostawia  swobodę  wyboru  zasad,  z  których  żadna 

nie  odznacza  się  szczególnymi  cechami  prawdzi-

wości.  Oczywiście,  wówczas  gdy  Riemann  i  Łoba-
czewski,  wynaleźli  geometrie  nie-euklidesowe,  moż-

na  jeszcze  było przypuszczać, że geometria euklide-

sowa  ma tę przynajmniej  przewagę, że odnosi  się 

do  przestrzeni  danej  w  doświadczeniu,  podczas  gdy 
geometrie  nie-euklidesowe  są  konstrukcjami  czysto 
logicznymi.  W  XX  wieku  jednakże  i  to  nawet  nie 

byłoby  już  isłuszne,  odkąd  fizyka  einsteinowska 

wykazała,  że  zakrzywiona  przestrzeń  geometrii  nie-

euklidesowych lepiej tłumaczy zjawiska grawitacji.

 

background image

Krytyka  zasad 

73 

Odebranie  zasadom  ich  uprzywilejowanego 

znaczenia  dało  uczonym  całkowitą  swobodę  w  do-

borze  tych  zasad.  Jedyną  rzeczą,  jakiej  się  dziś 
wymaga  od  uczonego,  jesl  zachowanie  logicznej 

koherencji  pomiędzy  przyjętymi  pewnikami  oraz 

pomiędzy  twierdzeniami  a  pewnikami.  Tu  prawdo-

podobnie  tkwi  przyczyna  wielkiej  różnorodności 

systemów  i  rozbieżności  zdań  na  temat  siruktury 

matematyki  i  w  ogóle  nauk  —  poczynając  od  rady-

kalnego  formalizmu  szkoły  wiedeńskiej,  dla  której 

nauka to tylko język, którego składnię trzeba ustalić 

i  dla  której  istnieje  jedynie  problem  sensowności  (a 

nie  prawdziwości  lub  fałszywości)  zdań  —  aż  do 

intuicjonizmu  Brouwera,  dla  którego  przedmioty 

matematyki  są  realnymi  przedmiotami,  którym  ode-

brano  jakości.  Dla  nas  ważna  jest  w  tym  wszyst-

kim  rola  wyznaczana  aksjomatom.  Gdy  jedni  są-

dzą, że mogą ustalić, jakie aksjomaty są niezbędne i 

wystarczające  do  wyprowadzenia  wszelkich  twier-

dzeń  matematycznych,  inni  chcą  jedynie  posuwać 

się  naprzód  i  —  w  zależności  od  wyników  —  po-

wracać do zasad, i wówczas dopiero określać, w jaki 

sposób warunkują one te wyniki. Widzimy więc, że 

ocenia się tu nie wartość zasad jako takich, lecz  ich 

przydatność,  którą  można  określić  tylko  w  wyniku 

prób  zastosowania.  Nie  dowód  bowiem  służy 
zasadom, lecz zasady — dowodowi.

 

To samo można by stwierdzić w odniesieniu 

do  jednej  z  ważniejszych  zasad  logiki,  a  mianowi-

cie  w  odniesieniu  do  zasady  wyłączonego  środka. 

Brzmi  ona  jak  następuje:  każde  zdanie  może  mieć 

dwie  i  tylko  dwie  wartości:  może  być  tylko  praw-

dziwe lub fałszywe. Kiedy w fizyce jądrowej  od-

 

background image

74 

Problemy filozoficzne  XX  wieku

 

Jcrywa  się  zjawiska,  które  nie  stosują  się  do  tego 

prawa, to zasada  musi  ustąpić  i  nasuwa się wnio-

sek,  ze  mogą  istnieć  trójwartościowe  lub  wielowar-

tościowę systemy logiki.

 

Pozwolę  sobie  poprzestać  na  tych  krótkich 

uwagach,  obrazujących  tendencje,  jakie  znajdują 

wyraz  w  omawianym  kryzysie  zasad:  dążenie  do 

ujęć  całościowych,  uznanie  wyższości  całości  nad 

częścią,  struktury  nad  elementem,  (przeciwstawienie 

się stanowisku,  jakoby  można  było przyznać pierw-

szeństwo  jakiemukolwiek  elementowi  i  jakoby  je-

den  element  mógł  w  sobie  zawierać  całość.  Gdy-

byśmy  mieli  sądzić,  że  matematyka  powinna  być 

całkowicie  z  góry  zdeterminowana  przez  nie-

zmienne zasady, to by w gruncie rzeczy znaczyło, 

że  przyszłość  wiedzy  jest  z  góry  określona  i  że 

żaden praiwdziwy postęp nie jest możliwy.

 

background image

Rozdział XII

 

MATERIALIZM DIALEKTYCZNY

 

Najmijmy się z kolei dwoma prądami umysłowymi, 

które  nie  weszły  w  uregulowane  łożysko  nauki 

uniwersyteckiej,  lecz  przybrały  postać  dwu  gwał-

townych  nurtów.  Prądy  te  —  to  materializm  dia-
lektyczny  i  egzystencjalizm.  Teoria  Marksa  za-

wdzięcza  szeroki  zasięg  swego  oddziaływania  te-

mu,  że  jest  związana  z  dynamicznymi  koncepcjami 

politycznymi,  egzystencjalizm  zaś  temu,  że  jest 

związany  z  pewną  modą  literacką.  Byłoby  rzeczą 

wskazaną,  choć  może  niełatwą,  aby  rozpatrywać  te 

prądy  z  pominięciem  owych  związków  i,  choć  bę-

dzie  to  niewątpliwie  sprzeczne  z  założeniami  tych 

teorii,  w  ten  właśnie  sposób  spróbuję  je  przed-

stawić.

 

Określenie:  materializm  dialektyczny  brzmi 

zdawałoby  się  paradoksalnie.  Dialektyka  wiąże  się 

bowiem  z  idealizmem,  a  więc  z  przeciwieństwem 

materializmu.  Typową  postacią  materializmu  jest 
materializm  francuski  XVIII  wieku,  materializm 
Holbacha,  La  Mettrie'go,  Helwecjusza,  czyli  teoria 

sprowadzająca  to,  co  złożone,  do  elementów  pro-

stych, cały umysł ludzki — do doznań zmysłowych, 

a  doznanie  zmysłowe  —  do  pewnego  „modus"  ma-

terii,  stanowiącej  substancję  wszystkiego.  Dialek-
tyka natomiast, w postaci nadanej jej przez Hegla,

 

background image

76 

Problemy iilozouczne XX

 

opiera się na zasadzie, ze to, co proste, jest abstrak-

cją i wobec tego nie może istnieć odrębnie jako sub-
stancja. Dialektyka oznacza przede wszystkim sztukę 

dyskutowania.  Opiera  się  ona  na  założeniu,  że 

istnieją  dwie  strony  podtrzymujące  przeciwstawne 

poglądy,  tezę  i  antytezę,  i  usiłujące  je  pogodzić 

przez syntezę. Dialektyka heglowska jest jak gdyby 

idealizacją  tej  dysputy.  Umysł  stwarza  ideę 

oderwaną,  następnie  przeciwstawia  się  samemu  so-

bie, przechodząc do przeciwstawnej  idei, a w końcu 

w  trzeciej  fazie  odnajduje  jedność,  łącząc  obydwie 
idee  w  wyższej  syntezie.  I  tak  od  syntezy  do  syn-

tezy,  zbliża  się  stopniowo  do  konkretnej  rzeczywi-

stości. Można  by powiedzieć, że dla dialektyki kon-

kretna  rzeczywistość  jest  zarówno  punktem  wyj-

ścia,  jak  i  punktem  dojścia.  Jako  punkt  wyjścia  jest 

ona  czymś  nieokreślonym,  niewyraźnym,  w  czym 

umysł  nie  rozpoznaje  siebie.  Przenika  on  natomiast 

całkowicie  tę  rzeczywistość,  która  jest  punktem 

końcowym,  a  którą  sam  zrekonstruował  i  którą 

uważa za swoje dzieło.

 

A  zatem  materializm  jest  statyczny  i  dąży  do 

uproszczenia,  a  dialektyka  —  dynamiczna  i  ideali-
styczna. Zagadnienie w tym — jak i dlaczego Marks 

le tendencje połączył.

 

Pomiędzy filozofią Hegla i Marksa istnieje fa-

za pośrednia, reprezentowana przez Feuerbacha, 

o  którym  trzeba  w  tym  miejscu  wspomnieć.  Po-
dobnie  jak  wszyscy  materialiści  osiemnastowieczni 
Feuerbach  przeczy  boskiemu  pochodzeniu  religii, 

nie  twierdzi  jednak  tak  jak  oni,  że  wymyślili  ją 

kapłani dla uzyskania władzy nad ludźmi. Jego te-

za jest bardziej złożona. Jego zdaniem religia jest

 

background image

Materializm dialektyczny 

77 

wyrazem alienacji człowieka względem siebie sa-

mego. Człowiek czci pod imieniem Boga siebie sa-
mego, lecz nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie po-

winien zresztą  o tym wiedzieć, jeśli ma w pełni 

wykorzystać   dobroczynne   skutki   religii.   Lecz   z 

chwilą, gdy człowiek osiąga dojrzałość, bierze dla 

siebie  to  dobro,   które  powstało   dzięki   alienacji. 

Filozofia uczy go wówczas, że obiektywność religii 

jest złudzeniem i że to człowiek poprzez nią zwraca 

się do człowieka.   A więc w teoriach Feuerbacha 

materializm przybiera postać dialektyczną, ponie-

waż polega nie na negacji, lecz na wychodzeniu 

poza przeciwieństwa.    Przezwyciężywszy alienację 

człowiek odnajduje siebie, lecz już wzbogaconego. 

Dialektyka Marksa przeciwstawia się dialekty-ce 

Hegla i Feuerbacha, lecz jest jednocześnie ich 

kontynuacją.  Dialektyce Hegla Marks zarzuca to 

przede wszystkim, że ma ona charakter czysto spe-

kulatywny. Opiera się ona na założeniu, że historia 

ludzkości jest bliska końca. Wobec tego filozofia 

nie może w niczym zmienić  losów ludzkości  ani 

przyczynić się do jej postępu. Jeśli można tu w o-

góle mówić o dynamizmie, to jedynie o dynamizmie 

myśli, w ostatecznym jednak bilansie filozofia ta 

jest jakimś amen w odniesieniu do świata istnieją-
cego. A jest tak dlatego, że Hegel, podobnie zre-

sztą jak Feuerbach, nie wychodzi poza abstrakcję. 

Uważają  oni  niesłusznie,  że istnieje jakieś  życie 

ducha, które niezależnie od faktów historii filozof 

może osiągnąć w samotności. Otóż Marks nie po-

daje w wątpliwość ani istnienia, aini znaczenia mo-

ralności, religii, metafizyki, twierdzi on jedynie, że

 

background image

78 

Problemy filozoiiczne XX  wieku

 

nie  są  one  autonomiczne.  „Nie  posiadają  one  hi-
storii  —  pisze  Marks  —•  nie  podlegają  ewolucji. 
Przeciwnie,  to  ludzie  rozwijając  produkcję  i  wy-
mianę  dóbr  materialnych  przeobrażają  zarazem 
myśl  ludzką  i  jej wytwory. Nie świadomość określa 
byt,  lecz  byt  określa  świadomość."  Dodajmy:  byt 
człowieka,  którego  ujmujemy  „nie  w  samotności 
karmiącej  się  urojeniami,  lecz  w  pełnym  rozwoju, 
konkretnym,  dotykalnym,  realnym  oraz  w  określo-
nych  warunkach".  Przyjąwszy  za  zasadę,  że  życie 
duchowe  nie  ma  źródła  w  innej  rzeczywistości, 
lecz  jest  uwarunkowane  sytuacją  materialną  i  spo-
łecziną,  Marks,  zgodnie  zresztą  z  Monteskiuszem, 
przyjął  nowy  punkt  widzenia,  którego  doniosłość 
trzeba  podkreślić  z  jak  największym  naciskiem. 
Słusznie  stwierdza  Lefebvre

19

,  że  byłby  w  błędzie 

ten, kto by sądził, że Marks nie przywiązuje wagi 
do  ideologii.  Jego  metoda  polega  na  ujmowaniu 
stosunków międzyludzkich w całej  ich złożoności 
i  konkretności,  a  nie  na  sprowadzaniu  ich  do  sto-
sunków ekonomicznych.

 

Co  zatem  pozostaje  z  dialektyki  po  wyelimino-

waniu  z  niej  idealizmu?  Pozostaje  jeszcze  w  filo-
zofii Marksa walka przeciwieństw, lecz tylko w po-
staci walki klas. Istnieje rozwiązanie tego konflik-
tu,  a  jest  nim  gwałtowna  rewolucja.  Czy  słowo 
„dialektyka"  jest  w  odniesieniu  do  tej  konkretnej 
walki czymś więcej  niż  metaforą? Pozostało tu jed-
nak  z  dialektyki  bardzo  istotne  pojęcie  alienacji, 
które jest i bogate w treść i zapładniające.

 

Le materiałisme dialectiąue, 1940, s   66.

 

background image

Materializm dialektyczny  

79

 

Filozofia  Marksa  prowadzi  do  konkluzji,  że 

ludzkość  może  wyjść  poza  animalne  stadium  byto-

wania  tylko  poprzez  wewnętrzne  rozbicie  społecz-

ności  na  dwie  wrogie  klasy,  rozbicie,  które  jest  już 

jednak  etapem  wstępnym  do  wyższej  jedności.  Od 

naturalnej  jedności  do  rozdwojenia  i  od  rozdwoje-

nia do jedności świadomej — oto triada dialektycz-
na: teza, antyteza i synteza.

 

Mogłoby  się  wydawać  dziwne  to  połączenie 

zamaskowanego  pierwiastka  racjonalnego  z  uży-

ciem  siły.  Podstawowe  znaczenie  ma  dla  tej  teorii 

analiza  przyczyn  podziału  klasowego.  Jest  on  na-

stępstwem  zmian  w  sposobie  wytwarzania  dóbr. 

W  gospodarce  pierwotnej  wytwarzane  przez  czło-

wieka  dobra  posiadały  dla  niego  wartość  wyłącznie 

użytkową,  zależną  od  tego,  w  jakiej  mierze  zaspo-

kajały  one  jego  własne  potrzeby.  Wytwórca  był 

więc  wówczas  samowystarczalny.  Cóż  jednak  na-

stępuje,  gdy  powstaje  nadwyżka  produkcji,  a  gdzie 
indziej  —  jej  niedobór?  Pojawia  się  wówczas 

w a r t o ś ć   wymienna,  a  z  nią  wzajemna  za-

leżność  ludzi  od  siebie.  Między  tymi  dwoma  ro-

dzajami  wartości  istnieje  dialektyczna  sprzeczność. 

Miarą  wartości  użytkowej  jest  j a k o ś ć   produktu, 

polegająca  na  tym,  że  odpowiada  on  potrzebom  sa-

mego  wytwórcy.  Jest  to  wartość  konkretna  i  oso-
bista,  wynikająca  z  bezpośredniego  stosunku  wy-

twórcy  do  produktu.  Miarą  wartości  wymiennej  *-

atomiast  jest  jakaś  i l o ś ć ,   umożliwiająca  po-

równywanie  produktów  między  sobą,  w  oderwaniu 

od  ich  właściwej  jakości.  Jest  to  więc  wartość 
abstrakcyjna  i  pozaosobista,  zależna  jedynie  od 

ilości czasu potrzebnej do wytworzenia danego pro-

 

background image

30 

Problemy hlozohczne XX wieku

 

duktu.  Jak  z  wartości  użytkowej  wynikają  jej  nie-

tmiknione konsekwencje: podział pracy, konkurencja 

i  kapitał  —  ten  ostatni  pod  trzema  coraz  bardziej 

komplikującymi  się  postaciami:  handlu,  przemysłu  i 

finansów, jak dokonuje się podział ludzkości na klasę 

posiadającą  i  rządzącą  z  jednej,  i  na-klasę  nie 

posiadającą i rządzoną z drugiej strony — oto tematy 

Kapitału,  dzieła  o  niesłychanie  bogatej  treści  i 

wszechstronnym ujęciu. Towar i pieniądz stają się tu 

jakąś  obcą  i  obiektywną  siłą  posiadającą  władzę 

nad  jednostką  i  decydującą  o  jej  postępowaniu. 

Obiektywność  tej  siły  jest  fałszywa,  iluzoryczna,  bo 

towar  jest  przecież  produktem  tej  pracy,  której 
niewolnikiem  jest teraz pracownik. Obiektywność ta 

„jest jedynie urzeczowieniem działania społecznego i 

wytworów  pracy  ludzkiej  jako  siły,  która  wymyka 

się  spod  naszej  kontroli".  Jest  to  już  fetyszyzm 

towaru, alienacja względem siebie samego. Alienacja 
ta  była  niezbędnym  warunkiem  ogromnego  postępu, 

jakiego  dokonała  ludzkość.  Obecnie  jednak,  kiedy 

dała już ona, co dać mogła, nadszedł czas, by ją uznać 
za to,  czym  jest,  i  przywracając  ludziom  pracującym 

faktyczną  własność  wszelkich  produktów  sprawić, 
by  maszyna  przestała  być  groźnym  narzędziem 

wyzysku  i  stała  się  środkiem  do  zaspokojenia 

potrzeb człowieka.

 

Tak  przedstawiają  się  zasady  materializmu  dia-

lektycznego,  który  uczniowie  Marksa  uważają  za 

osiągnięcie  ostateczne.  Należałoby  zaznaczyć  to 
jeszcze  przynajmniej,  że  owa  dialektyka,  która  wy-

wiera nawet poza kołami marksistowskimi tak wielki 

wpływ na myśl współczesną (zwróćmy tu uwagę na 

rolę, jaką odgrywa dialektyka w Philosophie da

 

background image

Materializm dialektyczny 

81 

non  Bachelarda  lub  też  w  pracach  Gonsetha  z  dzie-
dziny  filozofii  matematyki)  jest  jednym  z  bardziej 

znamiennych objawów, wielokrotnie  już podkreśla-

nego  przeze  mnie  odwrotu  filozofii  współczesnej 
od absti akcji i analizy.

 

6 — Problemy filozoficzne 

background image

Rozdział XIII 

EGZYSTENCJALIZM

 

łjyt i Czas (Sein und Zeit) Martina Heideggera wy-
dany w 1927 r. oraz  Byt  i  Nicość (Letre et  le neant) 
Jean-Paul  Sartre'a  wydany  w  1934  r.  —  to  tytuły 

dwóch  dzieł  reprezentatywnych  dla  owej  filozofii 

egzystencjalistycznej,  która  wywołała  wszędzie  tak 
wielkie  poruszenie.  Tradycyjna  scholastyczna  ter-

minologia tych tytułów zdawałaby  sią świadczyć 

o  tym,  że  będziemy  tu  mieli  do  czynienia  z  ab-

strakcyjną  ontologią  ujętą  w  sposób  tradycyjny. 

W  książce  Heideggera  znajdujemy  istotnie  zapo-

wiedź,  że  tematowi  temu  poświęcony  będzie  drugi 

tom,  który  się  jednak  nie  ukazał,  a  praca  Sartre'a 

opatrzona  jest  podtytułem:  Esej  z  dziedziny  anto-
logii  fenomenologicznej  (Essai  dontologie  pheno-

menologiąue).  Okazuje  się  jednak,  że  naprawdę 

pierwszoplanowym  tematem  tych  dzieł  jest  nie  ab-
strakcyjnie  pojęty  byt,  lecz  człowiek  w  jego  bycie 
jak  najbardziej  konkretnym,  w  jego  egzystencji 

powszedniej w świecie i wśród innych ludzi, a także 

jego  „projekty"  i  troski  z  tym  związane.  Jedno-

cześnie  jednak  filozofia  ta  rozpatruje  świat  myśli 

człowieka,  w  którym  —  gdy  przestają  go  pochła-

niać  zajęcia  dnia  powszedniego  —  pojawia  się  lęk 

przed  otaczającą  go  zewsząd  nicością.  Człowiek 

egzystencjalistów nie pojmuje,  po  co  ani w jaki

 

background image

Egzysłencjahzm 

83 

sposób  się  z  niej  wydobył,  uważa,  ze  cała  jego 
egzystencja jest tylko zmierzaniem do śmierci, któ-

ra go na powrót w tej nicości pogrąży.

 

Książki  na  podobny  temat  pojawiały  się  i  daw-

niej,  szczególnie  w  piśmiennictwie  o  charakterze 

kaznodziejskim  pod  takimi  tytułami  jak:  „Sens  (lub 

bezsens) życia"  i zaliczano je raczej do moralistyki 

niż  do  ontologii.  Sartre  twierdzi  zresztą,  że  „egzy-
stencjalizm  jest  humanizmem"  —  w  rozprawce, 

której  ten  aforyzm  służy  za  tytuł.  Aby  więc  na-

prawdę  zrozumieć  egzystencjalizm,  należałoby  się 

zastanowić,  dlaczego  swoje  rozważania  o  człowieku 

utożsamia on z ontologią.

 

Egzystencjalizm  stanowi,  jak się zdaje,  jeden 

2  wyraźniejszych  objawów  kryzysu  ideologicznego, 

będącego  znamieniem  naszej  epoki.  Dostrzegać 

w życiu jakiś sens to uważać własne życie  — i co 
do  przebiegu  i  co  do  kierunku  —  za  fragment  szer-

szej  całości,  określającej  jego  zadanie  i  jego  jak 

gdyby  współudział.  Trzeba  więc  w  jakiś  sposób 

wyjść  poza  własną  egzystencję,  uznać,  że  jest  ona 

niejako  pogrążona  w  jakiejś  rzeczywistości  pełniej-

szej.  Rzeczywistością  tą  może  być  ludzkość,  rodzi-

na,  ojczyzna,  nauka  lub  inna  całość  nadrzędna.  Po-

trzebne  nam  jest  poczucie,  że  jesteśmy  zewsząd 

otoczeni  realnością,  a  nie  nicością.  Tylko  wówczas 

bowiem możemy dostrzec nasze przeznaczenie. Tutaj 

jednak  ontologią  byłaby  już  czymś  więcej  niż 

rozważaniem egzystencji ludzkiej.

 

Przypuśćmy  jednak,  że  owo  wyjście  poza  wła-

sną egzystencję czy wzniesienie się ponad nią oka-

że  się  złudne.  To,  co  uważaliśmy  za  nasze  przezna-

czenie, to, co pozwoliło nam wznieść się ponad nas

 

background image

84 

Problemy Silozohczne XX wierni

 

samych,  staje  się  wówczas  sprawą  dnia  powszed-

niego,  włącza  się  w  naszą  własną  egzystencję. 

Nikt  nie  narzuca  nam  ani  nie  proponuje  żadnego 

przeznaczenia.  Jesteśmy  wolni,  możemy  być  czym 

chcemy.  Egzystencja  ludzka,  nasza  własna  egzy-

stencja  staje  się  wówczas  jedynym  przedmiotem 

ontologii,  a  w  każdym  razie  ontologii  fenomenolo-

gicznej,  która  po  prostu  stwierdza  to,  co  dane. 

Ostatecznym  rezultatem  fałszywego  idealizmu,  ma-

skującego  przed  nami  samymi  i  przed  innymi  rze-

czywistość,  jest  odruch  buntu  i  uczucie  „obrzy-
dzenia".

 

Dzieło  L'etre  et  le  neant  Sartre'a,  zawierające 

wiele wnikliwych  i doniosłych  myśli,  można  by  ro-

zumieć  jako  historię  kolejnych  rozczarowań  filo-

zofa poszukującego prawdziwego bytu.

 

Rozczarowanie  pierwsze:  poznanie  siebie  same-

go  na  drodze  refleksji  uważane  jest,  szczególnie 

wśród  filozofów  francuskich,  za  podstawę  metafizy-

ki.  A  cóż  w  istocie  daje  nam  to  poznanie?  Tylko 

nicość  i  próżnię.  Refleksja  jest  jakoby  spontanicz-

na, lecz gdy ta spontaniczność jest spontanicznością 

zamierzoną,  staje  się  bytem  „w  sobie"  przestając 

być  bytem  „dla  siebie".  Świadomość  jest  bytem 

„dla  siebie",  jest  refleksją,  która  wciąż  wraca  do 

siebie samej, a  jeśli sądzi, że  jest „w sobie"  będąc 

tym  lub  owym,  oznacza  to  jedynie  „złą  wiairę". 

Każdy z nas gra kogoś, kim nie  jest; gdyby bowiem 

był  takim  naprawdę,  przestałby  być  „dla  siebie". 

Analiza prowadzi więc zawsze w próżnię.

 

Rozczarowanie  drugie:  stosunek  świadomości 

do  świata.  Nasza  świadomość  byłaby  czymś  zgoła 

nieokreślonym, gdyby nie była świadomością cze-

 

background image

Egzystencjchzm 

85 

goś. Jak twierdzi Sartre za Heideggerem,  istotne 

jest dla niej to, że jest ona „bytem w świecie". Byt 

■ „dla siebie", jakim jest świadomość, i byt „w so-

bie", jakim jest świat, są nierozerwalnie ze sobą 

związane. Tak jak świadomość może istnieć tylko 

jako   świadomość  świata,   tak  świat może istnieć 

tylko w ujęciu świadomości. Takie określenie sto-

sunku świata do świadomości nie jest jednak rów-

noznaczne z przyjęciem stanowiska subiektywnego 

idealizmu, dla którego przedmioty świata zewnętrz-
nego  są  tylko  stanami   świadomości;   świadomość 

jest pewną  relacją pomiędzy bytem  „dla siebie" 

a bytem „w sobie", który jest całkowicie odmien-

nej matury. Czy byt „dla siebie" znajduje w tej re-

lacji jakieś oparcie? Bynajmniej. Poznanie — to po 
prostu nasza obecność w świecie, lecz byt „w so -

bie", jakim jest świat, jest jak  gdyby istnieniem 

spoistym, nieprzeniknionym, w którym — jeśli się ' 

tak można wyrazić — nie ma na nas miejsca. Jeden z 

bohaterów powieści Sartre'a patrzy z zazdrością na 
bloki kamienne mostu Pont-Neuf, daremnie pragnąc 

podzielić ich istnienie. Sartre uważa, że tego 

rodzaju pragnienia stanowią podstawę teologii. Bóg 

teologów łączy bowiem w sobie obydwie postaci 

bytu, jest tym samym „dla siebie", czym jest „w 

sobie".  Innymi   słowy,   Jego   świadomość   stwarza 

Jego byt i dlatego  człowiek wierzący usiłuje się 

z Nim połączyć. Lecz zespolenie bytu „dla siebie" 

z bytem „w sobie" jest niedorzecznością; dwoistość 

jest tu czymś nieuniknionym. Możemy używać rze-

czy jako  narzędzi,  stosownie  do własności,  jakie 
w nich dostrzegamy, to jednak uwydatnia jedynie

 

background image

86 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

fakt, że są one czymś w stosunku do nas zewnętrz-
nym i transcendentnym.

 

Trzecie  rozczarowanie:  nasze  stosunki  z  innymi 

ludźmi.  Musimy  pozostawać  w  jakimś  stosunku  nie 

tylko  do  świata,  ale  i  do  innych  ludzi.  Czyż  w  sto-

sunkach  z  innymi,  w  miłości,  w  nienawiści  lub  we 

współpracy  nasze  ja  nie  znajdzie  wreszcie  konsy-

stencji,  której  potrzebuje?  Otóż  nie  tylko  tak  nie 

jest,  lecz  wręcz  przeciwnie,  te  stosunki,  choćby 

najbardziej  powierzchowne,  ,,alienują"  nas,  czynią 
nas  obcymi  dla  nas  samych.  Sartre  wysuwa  bardzo 

ciekawe  spostrzeżenie  >  dotyczące  przekazywania 

naszych  myśli  innym  za  pomocą  mowy:  „Sam  fakt 

wyrażania  myśli  już  je  zuboża,  ponieważ  wymaga 
udziału  »alienującej«  wolności,  aby  się  ustanowić 

jako  przedmiot".  A  więc  słuchacze  zubożają  jakoby 

myśl  wykładowcy  —  niewątpliwie  wskutek  wpły-

wu,  jaki  nań  wywierają  zmuszając  go,  by  się  wy-

rażał w sposób dla nich zrozumiały.

 

W  jednym  z  ważniejszych  fragmentów  swego 

dzieła  Sartre  usiłuje  wykazać,  jak  złudne  są  na-

dzieje,  jakie  pokładamy  w  miłości  wzajemnej.  Wy-

chodzi  on  z  założenia,  które  mogliby  zakwestiono-

wać  ci,  którzy  wierzą  w  istnienie  miłości  czystej' 

miłość  to  —  z  obu  stron  —-  pragnienie,  by  być  ko-
chanym;  lecz  każda  ze  stron  wymaga,  aby  partner 

pragnął  nie  tylko  być  kochanym,  ale  i  kochać. 

Każda  ze  stron  wymaga  więc  tego,  czego  sama  nie 

daje,  czego  dać  nie  może,  ponieważ  szuka  w  part-

nerze  oparcia,  którego  ten  znów  dać  nie  może. 

Mówiąc  po  prostu  i  pomijając  terminologię  egzy-

stencjalistyczną,  miłość  jest  tylko  grą  egoizmów,

 

background image

Egzystencjahzm 

8? 

w  której  każda  ze  stron  liczy  na  poświęcenie  się 
drugiej strony.

 

Nie widzę potrzeby, by ciągnąć dalej tę histo-

rię  naszych  rozczarowań;  ani  poznanie  siebie,  ani 

poznanie  rzeczy,  ani  poznanie  innych  nie  może  za-

pełnić  niezgłębionej  pustki  bytu „dla siebie". Cała 

ta  filozofia  przypomina  owe  okrutne  opowieści, 

jakie  powstawały  w  atmosferze  cynizmu  cechują-
cego  koniec  XIX  wieku.  Szuka  ona  jednak  uzasad-

nień dla swych tez w samej strukturze człowieka, 

co sprawia, że  jej pesymizm  wypowiada się w spo-

sób oschły  i  arbitralny,  znamienny  dla  myślicieli 

tej  szkoły,  co  jednak  nadaje  jej  jednocześnie  cha-

rakter  współczesny.  Zgodnie  z  ogólną  tendencją 

myśli  współczesnej  filozofia  ta  widzi  bowiem  czło-

wieka  konkretnego,  w  którym  łączą  się  nierozer-

walnie:  ciało  i dusza, świadomość  i świat zewnętrz-

ny, własne ja i inne ja.

 

Nie miałbym już prawdopodobnie nic więcej do 

powiedzenia, gdyby czwarta i ostatnia część  L'etre 
et  le  neant  
nie  wskazywała  na  pewien  zwrot  w  roz-

woju  teorii  Sartre'a,  który  można  by  określić  jako 

przejście  od  pesymizmu  do  jakiegoś  dość  nieocze-

kiwanego stoicyzmu. Człowiek ma w istocie poczu-

cie  wartości  takich  jak  dobro,  które  to  poczucie 

jest  po  prostu  świadomością  braku.  Człowiek  po-

szukujący  wartości  pragnie  więc  zawsze  być  tym, 

czym  nie  jest,  i  nie  być  tym,  czym  jest.  Tej  nie-

kompletności,  którą  bylibyśmy  skłonni  nazwać  nie-

zdeterminowaniem,  Sartre  proponuje  dać  miano 

wolności.  Jesteśmy  wolni,  bo  wolno  nam  zawsze 

wziąć  na  siebie  ciężar  sytuacji,  w  której  się  znaj-

dujemy, przyjąć odpowiedzialność, zaangażować tę

 

background image

88 

Problemy  hlozohczne  XX  wieku

 

odpowiedzialność  w  jakąś  sprawę.  Zwróćmy  jed-

nakże  uwagę  na  w i e l o z n a c z n o ś ć   tej  moral-

ności.  Obszerne  studium  poświęciła  temu  zagad-

nieniu Simone de Beauvoir. Nasze ja  może  bowiem 

być  sobą  tylko  wówczas,  gdy  od  siebie  odchodzi, 

gdy  pozostaje  w  jakimś  dystansie  wobec  siebie. 

Każda  próba  utożsamienia  się  z  jakimś  przeznacze-

niem byłaby dla niego zgubna.

 

background image

Rozdział XIV 

SYTUACJA OBECNA

 

Kozdrobnienie  na  zbyt  wiele  odrębnych  tematów 

stanowi bez wątpienia wadę tego przeglądu filozofii 

współczesnej.  Lepsze  wrażenie  wywarłoby  bez-

sprzecznie  metodyczne  rozwinięcie  określonej  teo-

rii,  byłoby  jednak  mniej  zgodne  z  duchem  naszego 
czasu,  który  ceni  nie  tyle  systemy  uniwersalne, 
ile  przeprowadzane  stosownymi  metodami  studia 

szczegółowe na określone tematy.

 

Wszystkie  metody  współczesne:  fenomenolo-

gia,  psychologia  postaci  i  psychoanaliza  spotykają 

się  zresztą  w  badaniach  nad  człowiekiem,  którego 

ujmują  one  nie  na  tle  ogólnego  rozwoju  natural-
nego  i  historycznego,  lecz  w  konkretnych  i  aktual-

nych  zależnościach  cielesnych  i  duchowych  pomię-

dzy nim a światem zewnętrznym, innymi ludźmi 

i  rzeczywistością  transcendentną.  Człowiek  odkry-
wa zasady  i  wartości tylko w toku konkretnej pra-

cy naukowej i w doświadczeniu życiowym.

 

Czy  można  wśród  tak  różnorodnych  wersji  tej 

teorii  człowieka  odnaleźć  jakąś  nić  przewodnią? 

Trzeba by się w tym celu cofnąć nieco w przeszłość.

 

Filozofowie  XVIII  wieku  widzieli  w  człowieku 

plastyczne  tworzywo  pozbawione  własnej  struktu-

ry.  Umysł  ludzki  uważano  niejako  za  wynik,  za 

?biór wrażeń przychodzących z zewnątrz i nawarst-

 

background image

90 

Pioblemy  hlozohczne  XX  wieku

 

wiających  się  w  nim.  Można  więc  było  przypu-

szczać (i pogląd taki głosił  Helwecjusz), że  nadając 

taki  lub  inny  kierunek  wpływom  zewnętrznym  zdo-

łamy  ukształtować  człowieka  tak,  jak  będziemy 

chcieli.  Takiemu  człowiekowi  podporządkowanemu 

naturze  przeciwstawiono  jednakże  człowieka  po-

wszechnego,  człowieka  rewolucji,  upominającego 

się  o  swoje  prawa,  człowieka,  jakiego  ukazuje  kry-

tycyzm  Kanta,  człowieka,  którego  świadomość 

dyktuje  prawa  naturze,  a  który  ze  swej  strony 

podporządkowuje  się  prawom  rozumu  praktyczne-

go.  Lecz  pomiędzy  zanikającą  stopniowo  materiali-

styczną  koncepcją  człowieka  a  abstrakcyjnym  po-

jęciem  człowieka  uniwersalnego  rewolucjonistów 

został  zagubiony  człowiek  konkretny,  człowiek, 

którego  życie  jest  nieustannym  mozołem  i  któremu 

środowisko  naturalne  i  społeczne  zarówno  nasuwa 

trudności, jak i przychodzi z pomocą.

 

Wiek  XIX  dał  człowiekowi  przede  wszystkim 

świadomość  przemian  rozwojowych  i  świadomość 

środowiska.  Filozofia  próbuje  zdefiniować  człowie-

ka  umieszczając  go  między  przeszłością  a  przyszło-

ścią  w  łańcuchu  powszechnych  przemian,  w  sto-

sunku  do  których  jest  on  tylko  aktualnym  momen-

tem.  Włącza  go  ona  wraz  ze  wszystkimi  jego  ce-

chami  fizycznymi  i  moralnymi  w  całość  bytu. 

Filozofia ta przybiera różne formy: Comte czyni 

z niej filozofię historii i umiejętność przewidywania 

przyszłości;  Hegel  nadaje  jej  charakter dialektycz-

ny,  dzięki  czemu  widzimy  jak  stopniowo  pod  wpły-

wem  oddziaływania  ducha  przechodzącego  od  ab-

strakcji  do  konkretu,  pojawia  się  rzeczywistość 

ludzka w całej  swojej złożoności.   W przeciwień-

 

background image

Sytuacja obecna 

91 

stwie  do  materializmu,  w  którego  ujęciu  człowiek 

niknął  wśród  rzeczy,  filozofia  XIX  wieku  czyni  go 
biernym  przedmiotem  procesu  przemian.  Jej  naj-
bardziej  rozpowszechniony  kierunek,  a  mianowicie 

ewolucjonizm  Spencera,  głosił  złudną  wiarę  w  bez-

względną wartość postępu i w niezaprzeczalną  wyż-

szość teraźniejszości nad przeszłością.

 

W  każdym  jednak  razie  zarówno  w  wieku 

XVIII,  jak  i  w  wieku  XIX  zaznacza  się  rozdźwięk 

pomiędzy  konstrukcjami  myślowymi  filozofów  a 

bezpośrednią  i  żywą  rzeczywistością  ludzką.  Dla-

tego  właśnie  w  końcu  XIX  wieku  nastąpiła  gwał-

towna  reakcja,  której  wyrazem  jest  pragmatyzm 

Jamesa  i  humanizm  Anglika  Schillera.  Wyrażają 

oni  obydwaj  przekonanie,  że  teraźniejszość  ludzka 

ma  swój  ciężar  gatunkowy,  toteż  powołują  się  oni 

na  przeszłość  lub  na  przewidywania  dotyczące 

przyszłości  tylko w ścisłym  związku z działaniem 

w  teraźniejszości  i  tylko  wówczas,  gdy  może  to 

mieć  doraźną  przydatność.  W  ich  ujęciu  człowiek 
nie  jest  wynikiem  dedukcji  ani  przedmiotem  spe-

kulacji  filozoficznych,  lecz  doświadczeń  i  prób. 

W  tym  samym  mniej  więcej  czasie  Bergson  nadaje 

spirytualizmowi  charakter  pozytywny.  Nie  usiłuje 

on  czegoś  konstruować,  lecz  chce  jedynie  posze-

izyć  granice  doświadczenia.  Intuicję  uważa  on  za 

pewnego  rodzaju  doświadczenie,  rządzące  się  bez-

sprzecznie  innymi  prawami  niż  doświadczenie  w 
sensie tradycyjnym,  lecz  niemniej  uprawomocnione 

i pewne. Ewolucja zaś w jego ujęciu nie jest jak 

u  Spencera  ustalonym  przez  fizyków  prawem  uni-

wersalnym,  lecz  procesem  stawania  się,  który  od-

najdujemy dzięki pogłębieniu samej  świadomości.

 

background image

92 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

To  właśnie  uparte  dążenie  do  konkretu  (tak  na-

wet brzmi tytuł pięknego dzieła Jean Wahla) leży 

u podstaw filozofii współczesnej. Nie dlatego zresz-

tą,  by  ta  filozofia  miała  stanowić  kontynuację 

któregoś ze wspomnianych prądów. Pomimo ogrom-

nego  wpływu,  jaki  one  na  nią  wywarły,  nie  ulega 

wątpliwości,  że  poszły  one  obecnie  w  zapomnienie 

lub  są  krytykowane,  a  nawet  że  przywrócono  do 

czci  filozofię  Hegla,  która  była  głównym  .przed-

miotem  ich  ataków.  Na  początku  XX  wieku  można 

było  dostrzec  w  filozofii  nutę  triumfu,  nader  obcą 
czasom  obecnym.  Styl  rozpraw  filozoficznych  zbli-

żał  się  wówczas  do  mowy  potocznej,  a  w  końcu 

język  techniczny  stworzony  przez  dawną  filozofię 

został  nawet  —  jako  zbędny  i  szkodliwy  —  całko-

wicie  odrzucony.  Dziś  sprawa  ta  przedstawia  się 

znowu  inaczej:  znowu  ukazuje  się  mnóstwo  dzieł 

zawiłych  i  niejasnych,  przeładowanych  terminami 
technicznymi.

 

Z  drugiej  jednak  strony  wiemy,  jak  wiele  po-

zostało  z  filozofii  początków  XX  wieku:  umieszcze-

nie  w  centrum  myśli  filozoficznej  konkretnych  pro-

blemów  człowieka,  odrzucenie  upraszczającej  a  za-

razem  atomizującej  analizy,  jaką  stosował  na  przy-

kład Taine, a także wielkich syntez w stylu Comte'a 

czy Hegla,  Analiza  natrafia w końcu, w  świetle  po-

glądów filozofii dzisiejszej, na nasze poczucie rzeczy-

wistości,  rzeczywistości,  której  nie  można  już  roz-

łożyć  na  składniki  nie  niwecząc  jej  samej. Filozofię 

tę  cechuje  dzięki  temu  tak  znamienne  przedtem  dla 

bergsonizmu poczucie niepowtarzalności bytów.

 

Dlaczegóż  więc  ton  filozofii  dzisiejszej  jest  tak 

szczególny   w   zestawieniu   z   filozofią   początków

 

background image

Sytuacja obecna 

93 

naszego  stulecia?  Odpowiedzią  na  to  pytanie  będę 

mógł  zamknąć  charakterystykę  filozofii  lat  ostat-

nich.  Przypomnijmy  więc  sobie  wszystkie  rozbież-

ności:  tam,  gdzie  Bergson  dostrzega  przejście,  tam 

nasi  współcześni  dostrzegają  zerwanie  ciągłości. 

Gdy  Bergson  brak  ciągłości  pomiędzy  poszczegól-

nymi  postaciami  bytu  uważa  za  rezultat  podykto-
wanego  praktycznymi  potrzebami  sposobu  patrze-

nia  i  uważa  za  zadanie  filozofii  przywrócenie  rze-

czywistej ciągłości, to nasza filozofia natrafia stale 

na  pęknięcia,  których  nie  potrafi  przekroczyć.  Gdy 

głównym  motywem  filozofii  Bergsona  jest  pęd  ży-

ciowy,  dynamizm,  to  ideą  przewodnią  naszej  filo-

zofii  jest  pojęcie  struktury  i  granicy.  Nasze  do-

tychczasowe  rozważania  dostatecznie  to  potwier-

dzają.

 

Można  by  sięgnąć  po  pewne  porównanie  do 

dziedziny  fizyki  (będzie  ono  oczywiście  miało  zna-

czenie  czysto symboliczne)  i  stwierdzić,  że  struktu-

ry,  o  jakich  mówi  filozofia  dzisiejsza,  mają  na  ogół 

postać układów czy pól sił uzależnionych od swoich 

biegunów.  Świadomości  nie  uważa  się  więc  za  ja-

kieś  naczynie,  w  którym  byłyby  zamknięte  zjawi-

ska  świadomości,  lecz  za  biegun,  dla  którego  bie-

gunem  przeciwstawnym  może  być  (zależnie  od te-

go,  jaką  strukturę  rozpatrujemy)  świat  zewnętrzny, 

inni  ludzie  lub  transcendencja.  Do  znacznej  ilości 

znanych  nam  już  przykładów  można  by  dorzucić 

wiele  dalszych.  Pozwolę  sobie  powołać  się  raz  je-

szcze  na  doniosłe  wyniki  badań  Paliarda  nad  rolą 

myślenia w postrzeganiu odległości.

20

   Psychologia

 

20

  J.  Pahard,  Pensee  implicite  et  peiception  visuelle, 

Paris  1949. 

background image

94 

Problemy filozoficzne XX  wieku

 

klasyczna  stała  na  stanowisku,  że  źródłem  postrze-

żeń  odległości  jest  kojarzenie  wyobrażeń.  Paliard 

wykazał  na  podstawie  pomysłowych  doświadczeń, 

że  są one wynikiem  implikowanej refleksji,  w któ-

rej wrażenie zmysłowe  i przedmiot zewnętrzny  wa-

runkują  się  wzajemnie  jak  dwa  bieguny  pola  elek-
trycznego.

 

Rozwijając  dalej  to  porównanie  przytoczę  głę-

boką  uwagę  jednego  z  najznakomitszych  myślicieli 

naszych  czasów,  Paul  Valery'ego.  Pisze  on  w  Quel-

ąues  pensees  de  Monsieur  Teste  o  „tym  pewnego 

lodzaju  polu,  decydującym  o  zjawiskach  świado-

mości:  wyobrażeniach,  ideach,  k t ó r e   —  gdyby 
n i e   to  p o l e   —■  b y ł y b y   t y l k o   kombina-
c j a m i   c z y   s y m e t r y c z n y m i   u k ł a d a m i  
w s z e l k i c h   k o m b i n a c j i " .   W  polu  elektrycz-

nym,  jakie  podczas  elektrolizy  tworzy  się  w  cieczy 

wskutek  przepływu  prądu od  anody  do katody,  jo-

ny, które przedtem  błąkały  się  bezładnie  —  a  więc 

we  wszystkich  możliwych  kombinacjach  —  dążą 
teraz  —  jedne  ku  anodzie,  inne  ku  katodzie.  Struk-

tury  bytu  ludzkiego są też  jak gdyby wypełniony-

mi  liniami  sił  polami,  w  obrębie  których  bieguny 

decydują  o  pewnej  regularności  zjawisk,  dokonu-

jących się w zasięgu ich oddziaływania.

 

Poza  obrębem  tych  pól  świadomość  zawiera 

tylko  „produkty  odpadowe"  nazwane  tak  przez 

Huxleya  w  jednej  z  jego  ostatnich  książek,  te  uro-

jenia,  te,  jak  się  on  wyraża,  ,,permutacje  i  kombi-

nacje  myślowe  powstające  wówczas,  gdy  świado-

mość funkcjonuje w sposób przypadkowy"

21

.

 

21

    Grey Emmence, 1941.

 

background image

Sytuacja obecna 

95 

Filozofia współczesna wyodrębnia i bada te pole 

wypełnione liniami sił. Z tym też wiąże się ostatnia, 

jaką  wymienię,  cecha  filozofii  współczesnej,  a 

mianowicie  pluralizm.  Nie  jest  to  już  pluralizm 

'dawnych  atomistów,  lecz  pluralizm,  jaki  reprezen-

tuje  na  przykład Gaston Bachelard, zbliżający  się 
do arystotelesowskiej koncepcji formy.

 

Rozważania  moje  chciałbym  zakończyć  stwier-

dzeniem  pewnej  ważnej  prawdy:  kiedy  myśl  filo-

zoficzna  sięga  najgłębiej,  wówczas  porzuca  ona 
wszelkie  zubożające  uproszczenia  i  świadoma  jest 

tego, że w oparciu o abstrakcyjne zasady nie można 

nic  zbudować.  To  właśnie  stanowi  wielką  zasługę 

filozofii  współczesnej,  że  —  mimo  trudności  i  po-

wikłań — uświadomiła sobie wyraźnie tę prawdę 
o podstawowym dla filozofii znaczeniu.

 

Uwaga  końcowa.  W  dłuższy  czas  po  za-

kończeniu tej książki zapoznałem się z pracą Alber

ta 

Burlouda  De  la  psychologie  a  la  philosophie

22

Znalazłem  w  niej  potwierdzenie  moich  własnych 

poglądów  na  ogólne  tendencje  obecnej  filozofii. 
Autor  odrzuca  również  możliwość  badania  zjawisk 

świadomości  w  oderwaniu  od  świata  zewnętrznego. 

Co  ważniejsze  jednak,  odnalazłem  w  tej  książce  za-

stosowanie  pojęcia  pola  do  interpretacji  świata  du-

chowego  i  świata  materialnego,  które  ściśle  odpo-
wiada  koncepcji,  jaką  nasunęły  mi  słowa  Paul 

Valery'ego: „Pole — pisze on w odniesieniu do pola 
fizycznego  —  nie  jest  już  rzeczą,  lecz  układem  re-

lacji  pomiędzy  siłami  skoncentrowanymi.  Pojęcie 

pola wyprze stopniowo pojęcie substancji"  (s. 154).

 

22

   Paris 1950.

 

background image

96 

Problemy filozoficzne XX wieku

 

Dlatego  też  można  mówić  i  o  polu  psychologicz-

nym.  Oznaczałoby  ono  pewną  prawidłowość,  bę-

dącą  skutkiem  pewnego toku  motywów  i  wyobra-

żeń o kierunku wyznaczonym przez pewne dążenie. 

Pola  takie  są  dla  psychologa  danymi  pierwotnymi, 

których  elementy  można  wyodrębnić  tylko  w  ab-

strakcji.  Pole  stanowiłoby  więc  powszechną  postać 

bytu wykraczającą poza dualizm materii i ducha.

 

background image

OD REDAKCJI

 

Etnile  Brehier  (1876—1952),  filozoi  i  historyk  filo-

zofii,  uczeń  Brocharda  i  Bergsona,  wykładał  na  uni-

wersytetach  w  Rennes  i  Bordeaux,  a  następnie  w 

Sorbonie;  był  członkiem  Institut  de  France  (Acade-

mie  des  sciences  morales).  Najważniejszym  jego 

dziełem  jest  „Historia  filozofii"  (7  wol.  -  1926— 
1932).

 

Jako  historyk  filozofii  Brehier  przeciwstawiał 

się  zarówno  relatywizmowi  historycznemu,  jak  i 

wszelkim  tendencjom  zmierzającym  do  traktowania 

poglądów  filozoficznych  jako  prawdy  obiektywnej, 

skończonej.  Podkreślał,  że  prawdziwa  filozofia  to 

nie  zamknięty  system,  lecz  rozwój,  nie  osiągnięcie 
celu,  lecz  zmierzanie  do  niego;  droga,  przejście. 

Uważał,  że  historia  filozofii  powinna  służyć  samej 

filozofii  i  stanowić  nierozłączną  z  nią  całość.  Zna-

czenie  dzieła  filozoficznego  ujawnia  się  bowiem  do-

piero  w  historycznym  kontekście.  Zadanie history-
ka  polega  nie  tylko  na  tym,  by  wiernie  przedstawić 

poszczególne  teoiie  filozoficzne,  lecz  przede  wszyst-

kim  na  tym,  by  ukazać  ich  wzajemne  związki  i  za-

leżności.  W  dziełach  filozofów  należy  szukać  nie 

osiągnięć  — lecz punktów  wyjścia, nie odpowiedzi 

—  lecz pytań, nie  martwej  tradycji  — lecz  wciąż  na 

nowo  ujawniających  się  tendencji.  Toteż  Brehier 

przywiązuje   wagę   nie   tylko   do   myśli   nowych

 

7 — Problemy filozoficzne 

background image

98 

Problemy  hiozoiiczne  XX  wieku

 

i  twórczych.  Pasjonuje  go  zjawisko  „renesansów" 
filozoficznych,  wielokrotne  odradzanie  się  pewnych 
tendencji,  podejmowanie  od  nowa  zerwanych  nie-

gdyś  wątków.  Interesują  go  nie  tylko  wielcy  kla-

sycy, lecz także i  ci  filozofowie, którzy przez innych 

historyków  bywali  uważani  za  epigonów,  nie  tylko 
zjawiska oryginalne, lecz także i takie, które trakto-

wane bywały jako wtórne.

 

Brehier  uważał,  że  właśnie  filozofii  przypada 

od  wieków  misja  obrony  wartości  humanistycz-

nych.  Sądził  jednak,  że  aby  mogła  ona  tę  misję 

spełnić,  musi  zachować  pełną  autonomię.  Toteż 

sprzeciwiał  się  w  sposób  bezkompromisowy  wszel-

kim  próbom  uzależnienia  filozofii:  od  dośviadcze-

nia,  od  nauk  ścisłych  czy  też  od  religii.  Odrzucał 

więc  na  przykład  koncepcję  „filozofii  chrześcijań-

skiej"  biorąc  udział  wespół  z  Brunschvicgiem,  Gil-

sonem i Maritainem w głośnej dyskusji, jaka toczyła 

się na jej temat w 1931 r. Opierając się na przyjętym 

przez siebie racjonalnym pojęciu filozofii  twierdził, 

że  nie  można  mówić  o  „filozofii  chrześcijańskiej", 

podobnie  jak  nie  można  mówić  o  matematyce  czy 

fizyce  chrześcijańskiej.  W  polemice,  jaka  się 

wywiązała w związku z tym poglądem, wskazywano, 

że opiera się on na czysto pojęciowym rozróżnieniu 

filozofii i chrystianizmu, chociaż faktycznie dziedziny 

te nie wykluczają się, lecz stykają i niejednokrotnie 
wzajemnie przenikają.

 

W  niniejszej  na  wpół  popularnej  i  pozornie 

marginesowej  pracy  autor  omawia  w  sposób  synte-

tyczny  współczesne  kierunki  filozoficzne  zwracając 

uwagę na istniejące między nimi związki.

 

background image