background image

Wiesław Łukaszewski    Tomasz Maruszewski

PSYCHOLOGIA

nA CO dzIeń

I Od ŚWIĘTA

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji 

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora 

sklepu na którym  można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej 
od-sprzedaży, zgodnie z 

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym 

Bookarnia Online

.

background image
background image
background image
background image

kielce 2012

Wiesław Łukaszewski    Tomasz Maruszewski

PSYCHOLOGIA

nA CO dzIeń

I Od ŚWIĘTA

background image

Redaktor

Piotr Żak

Projekt okładki

Radosław Kaszyński

Zdjęcie na okładce 

©iStockphoto.com 

Zdjęcie Wiesława Łukaszewskiego 

Wojtek Urbanek

Zdjęcie Tomasza Maruszewskiego

Maciej Okonek 

Skład i łamanie

Jarosław Głowacki

Korekta

Anna Zdonek, Marta Majewska

© Copyright by „Charaktery” sp. z o.o.

Kielce 2012

ISBN 978-83-934376-1-0

„Charaktery” sp. z o.o.

25-502 Kielce

ul. Paderewskiego 40 

tel. 41 343 28 44 

www.charaktery.eu

Wydanie pierwsze

Druk i oprawa

Drukarnia im. A. Półtawskiego, Kielce 

background image

‒ 5 ‒

Ciekawe byłoby badanie na temat tego, co Polacy myślą 

o psychologii. Ogromna liczba chętnych do jej studiowania, 

powstające niczym grzyby po deszczu poradnie, coraz więk-

sza grupa gotowych do skorzystania z fachowej pomocy – to 

wszystko świadczyłoby, że nasza świadomość psychologiczna 

jest coraz głębsza, że coraz lepiej rozumiemy, co psychologia 

może nam dać i w czym pomóc. Z drugiej jednak strony 

rzesza Polaków uważa, że pomoc psychologiczna jest tylko 

dla tych, którzy „nie mają wszystkich w domu”, czyli cierpią 

z powodu zaburzeń psychiatrycznych. Wizytę u psychologa 

traktują jako poniżenie i powód do wstydu, czują przed nią 

strach, bo „co ludzie sobie pomyślą”.

„Charaktery” od początku istnienia konsekwentnie wy-

jaśniają, czym jest psychologia. W to działanie wpisuje się 

również „Psychologia na co dzień i od święta”, na którą zło-

żyły się teksty dwóch wybitnych uczonych – Profesora Wie-

sława Łukaszewskiego i Profesora Tomasza Maruszewskiego. 

Redakcja „Charakterów” ma zaszczyt, że obaj są z maga-

zynem niemal od pierwszych chwil jego istnienia, okazując 

życzliwość, wspierając swoją wiedzą i pomagając w trud-

nych chwilach. Obaj uczeni są znakomitymi propagatorami 

psychologii – nie tylko jako dziedziny wiedzy, ale też jako 

ważnego sposobu myślenia o świecie i ludziach.

Nie bez powodu książka z tekstami Prof. Łukaszewskiego 

i Prof. Maruszewskiego nosi tytuł „Psychologia na co dzień 

i od święta”. Psychologia w ich ujęciu taka właśnie jest – zro-

zumiała, praktyczna i pożyteczna w codziennych zmaganiach 

z rzeczywistością. A przy tym nie traci nic z tajemniczego 

uroku głębokiej wiedzy o ludziach.

background image
background image

Wiesław Łukaszewski

Psychologia Ja

background image
background image

Ja, czyli kto

Wiem, kim jestem

Emocje

Związki

Piękno życia

Rzeczy pierwsze

background image
background image

‒ 11 ‒

Kim pani jest, taka piękna?

 – zapytałem pewną tajemniczą kobietę. 

Piękną nieznajomą – odpowiedziała. Nieznajomą, to znaczy w specjalny 
sposób nieznaną. Komu nieznaną? Sobie? Innym? Niektórym? Wszystkim?

Kim ja właściwie jestem? – nierzadko pada to pytanie. Jeszcze częściej 

zadajemy je w odniesieniu do innych. Kim on/ona jest?

To do mnie niepodobne – mówimy nieraz, zadziwieni swoimi włas-

nymi zachowaniami. A więc kto to zrobił – ja czy nie ja? To jedna strona, 
ale jest też druga.

Pewnego dnia zapytano urzędującego ministra edukacji, jakie jest jego 

zdanie na temat zatrudniania ochroniarzy do szkół. Odpowiedź była dość 
zaskakująca: „Jako ojciec córki, która chodzi do gimnazjum, jestem zde-
cydowanie za, ale jako minister nie mogę się na to zgodzić”. Natychmiast 
pojawia się pytanie, ilu tych panów było. Chwila zastanowienia wystarczy 
jednak, aby przypomnieć sobie własne rozdwojenia czy roztrojenia. Z per-
spektywy jednej roli mamy jakieś dobrze wyrobione zdanie, a z perspektywy 
roli drugiej – zdanie całkowicie odmienne. Choć jest to doświadczenie co-
dzienne, prawie zawsze wydaje się trochę podejrzane. Problem polega na 
tym, aby sprawnie koordynować te role, interesy i odmienne zdania. Nie 
brak takich, którzy sami mają wiele twarzy, ale nie dopuszczają myśli, że 
można mieć Ja i drugie Ja. Stanisław Jerzy Lec powiadał: „Niektórzy widzą 
prawym i lewym okiem dokładnie to samo. I myślą, że to obiektywizm”.

W literaturze psychologicznej, a także w literaturze pięknej opisuje się 

– nieraz w sposób bardzo poruszający – takie okresy w życiu człowieka, 
kiedy dochodzi do głębokich kryzysów tożsamości. Tu warto wspomnieć 
o dwóch takich okresach. Pierwszy – młodzieńczy, kończący proces prze-
obrażania się dziecka w człowieka dorosłego. Kiedy się go przechodzi, wydaje 

JA, CZyLI KTO

background image

‒ 12 ‒

Wiesław Łukaszewski

się horrorem, bo Ja dotychczasowe zanika, a nowego Ja jeszcze nie ma. Póź-
niej okazuje się, że bywa jeszcze trudniej – przychodzi czas, kiedy prawie 
wszyscy wpadają w tzw. studnię czterdziestolatków, elegancko nazywaną 
kryzysem wieku średniego. To czas niezwykły, pełen pesymistycznych re-
fleksji, że jest gorzej niż było, że będzie gorzej niż jest, jest się gorszym od 
innych. To czas, w którym natrętnie pojawia się myśl, że właśnie w tej 
chwili stajemy się kimś innym niż byliśmy dotąd. Niemal każdy, kto zna-
lazł się w studni czterdziestolatków, myśli sobie: Już po mnie. Mnie już nie 
ma
. W tym niepokoju, a nieraz w trwodze, zapomina jednak pomyśleć 
o tym, kto w takim razie zostaje. Jeśli mnie już nie ma, to kto jest zamiast 
mnie? Kto w zamian?

Po kilku latach kryzysu, który dla wielu jest męczarnią, dla wielu 

(szczególnie kobiet) trudnym do zaakceptowania widmem starzenia się, 
jedni wracają do równowagi i do integracji własnego Ja na nowej zasadzie, 
innych trawi rozpacz, że wszystko co dobre mają już za sobą, że teraz bę-
dzie tylko gorzej i gorzej. Zważywszy, że po kryzysie czterdziestolatków 
ludzie żyją nierzadko trzy dziesiątki lat, warto zrobić wszystko, aby tej 
rozpaczy uniknąć.

kwiecień 2008

background image

‒ 13 ‒

POSZUKIWANy: JA

Apfelbaum miał prawie wszystko 

– był wykształcony, zamożny, szano-

wany. Nie miał tylko urody i powodzenia u kobiet. Modlił się więc do Boga, 
by zesłał mu urodę. Lata płynęły, Apfelbaum codziennie rano przeglądał 
się w lustrze i codziennie widział siebie tak samo brzydkiego. Aż pewnego 
dnia ujrzał w nim pięknego mężczyznę. „To chyba ja” – pomyślał. Tak się 
zachwycił, że wybiegł z domu, krzycząc: „Ludzie...!”. I przez nieuwagę wpadł 
pod autobus. Resztką sił zwrócił się do Boga: „Panie, co ja Ci zrobiłem, że 
teraz, gdy jestem – o ile to ja – nie tylko wykształcony, bogaty i szanowany, 
ale też piękny, i miałbym powodzenie u kobiet, Ty wpychasz mnie prosto 
pod autobus”. Wtedy z nieba odezwał się głos: „Wybacz mi, Apfelbaum, 
ja ciebie po prostu nie poznałem”. Sądzimy, że można poznać siebie, a co 
więcej – że można poznać siebie niemal całkowicie, do dna. Na pierwszy 
rzut oka nic prostszego: mamy siebie pod ręką, a także pod kontrolą, więc 
nic nie stoi na przeszkodzie, by dowiedzieć się o sobie wszystkiego (a na-
wet więcej). Skąd zatem biorą się kłopoty? Mariola twierdzi, że zbyt późno 
dowiedziała się, że nie potrafi współpracować z innymi. Stefan wolałby 
nie wiedzieć, że jest „zaledwie” średnio muzykalny, tak dobrze było mu ze 
złudzeniem, że jest Mozartem. Mariola boi się nowych zadań, bo nie umie 
przewidzieć, jak w nich wypadnie. Stefan ciągle liczy swoje zalety i wady. Za 
każdym razem wychodzi mu inny wynik. Mariola uważa, że lepiej zbytnio 
nie wnikać w siebie, bo a nuż odkryje się coś kłopotliwego, przerażającego. 
Stefan zaś sądzi, że nikt nie zna go tak dobrze, jak on sam.

Polityk z egoistą

Poświęcamy niemało czasu i energii, aby zdobyć informacje o sobie. Po-

wstaje jednak pytanie, z jakim skutkiem. Własna osoba jest wyróżnionym 

background image

‒ 14 ‒

Wiesław Łukaszewski

obiektem poznania. Ja jest aktywizowane automatycznie. Dane na swój te-
mat przyciągają uwagę bardziej niż inne. Z drugiej strony informacje o sobie 
wzbudzają emocje łatwiej i silniej niż te o innych ludziach, a tym samym są 
bardziej podatne na zniekształcenia. 

Richard Robins i Oliver John wskazują, że w poznawaniu siebie wyróżnić 

można cztery postawy. Pierwsza postawa – naukowca – polega na próbach 
bezstronnego gromadzenia informacji, na starannej ich analizie, na porówny-
waniu i wnioskowaniu. Efektem tych wysiłków jest prywatna teoria własnej 
osoby, która stanowi podstawę do przewidywania swoich zachowań. Postawa 
druga – polityka – wiąże się z poszukiwaniem skuteczności swojego działania, 
a środkiem do tego staje się gromadzenie danych o reakcjach, jakie nasze za-
chowania wywołują u innych. Miarą jej skuteczności jest osiągany szacunek 
czy prestiż. Postawa trzecia – negocjatora – polega na takim selekcjonowaniu 
informacji, które zapewni zgodność różnych danych na temat siebie, a także 
da przekonanie o własnej stałości w zmieniających się warunkach. Czwarta 
postawa – egoisty – przejawia się poszukiwaniem takich danych o sobie, 
które zapewniają dobre samopoczucie. Można tu mówić na przykład o ten-
dencyjnym zniekształcaniu informacji czy o wyborze wyłącznie tych pozy-
tywnych. Jak widać, te cztery tendencje nie są spójne. Wszystko wskazuje na 
to, że współistnieją one u każdego z nas (być może w różnych proporcjach). 
W efekcie ich działania powstaje subiektywny obraz własnej osoby. 

Rozważmy dwie kwestie: w jaki sposób zdobywamy informacje na swój 

temat i jakie są ograniczenia w poznaniu siebie. Z ważnych powodów za-
cznę od ograniczeń.

Najważniejszym ograniczeniem w poznawaniu siebie jest brak dystansu 

do własnej osoby. Poznający i poznawany są tymi samymi osobami, a co 
więcej – narzędzia poznania też są w tym uwikłane. Świadomość poznaje 
treść świadomości za pomocą świadomości. Wynika z tego, że najważniejszą 
cechą samopoznania jest stronniczość. Toczą się spory, czy ludziom bardziej 
zależy na prawdzie o sobie (jak twierdzi William Swann), czy raczej na za-
chwytach nad sobą (jak uważa wielu innych badaczy, np. Anthony Green-
wald). Wiele wskazuje, że na tym drugim zależy nam bardziej.

Poszukując korzystnych (czy prawdziwych, to inna sprawa) informacji 

o sobie, uciekamy się do wielu strategii: dokonujemy korzystnych porów-

background image

‒ 15 ‒

Ja, czyli kto

nań społecznych, pławimy się w cudzej chwale, odpowiednio interpretu-
jemy przyczyny sukcesów (osobiste zalety – zdolności lub pracowitość) 
i porażek (cechy zadania, inni ludzie, pech), zastępujemy trafność sądów 
pewnością siebie, koncentrujemy się na swoich cechach sprawnościowych 
(np. „Jestem inteligentny”) i na cudzych cechach moralnych (np. „On jest 
niegodny zaufania”), zbieramy dowody na trafność własnych sądów (naj-
częściej post hoc: „Od razu wiedziałem, że tak będzie”) i na błędy innych 
(częstość cudzych błędów w poznaniu społecznym oceniamy dość trafnie, 
częstość swoich błędów – bardzo nietrafnie).

Nie przyklejaj etykiet

Inną przeszkodą w poznawaniu siebie jest etykietowanie i samoetykie-

towanie. Gdy otrzymujemy od kogoś etykietkę – „nonkonformista”, „al-
truista”, „egoista” itd. – zwiększa się prawdopodobieństwo, że będziemy 
zachowywać się zgodnie z jej treścią. Nierzadko etykietujemy się sami, choć 
wyraźnie można to zobaczyć najczęściej u dzieci, bo dorośli na ogół skry-
wają samoetykietowanie przed innymi ludźmi. Dziecko, które wykrzykuje, 
że jest mistrzem świata (a więc jest wspaniałe), nie wydaje się dziwaczne. 
Zachowujący się w ten sposób człowiek dorosły – pewnie tak. Etykieto-
wanie siebie również zwiększa prawdopodobieństwo zachowań zgodnych 
z etykietą. Tak więc coś, co w punkcie wyjścia jest pustą nazwą (etykietą), 
stać się może trafną charakterystyką.

Problemem w poznawaniu siebie jest skomplikowanie wiedzy doty-

czącej Ja. Z jednej strony wiedza o sobie stanowi odpowiedź na pytanie: 
„Jaki jestem?” lub „Kim jestem?”, z drugiej zaś zawiera odpowiedzi na dwa 
inne pytania: „Jakim (kim) pragnę być?” i „Jakim (kim) być powinienem?”. 
Oznacza to podwojenie standardów ukierunkowujących zmiany w obrazie 
własnej osoby. Rzadko pragniemy być tacy, jacy być powinniśmy. Rzadko 
też powinniśmy być tacy, jakimi być pragniemy. Co więcej, chodzi nie tylko 
o podwojenie standardów, ale też o inne ich źródła; w przypadku pragnień 
są to najczęściej standardy osobiste, w przypadku powinności – oczekiwa-
nia innych ludzi.

Kolejne ograniczenie wynika z ukierunkowania naszej uwagi. W nor-

malnych okolicznościach (jak pokazuje np. Dariusz Doliński albo Maria 

background image

‒ 16 ‒

Wiesław Łukaszewski

Lewicka) ukierunkowanie uwagi zależy od roli – czyli od tego, czy jesteś 
aktorem wykonującym jakieś zadanie lub czynność, czy też obserwatorem. 
Jeśli jesteś aktorem, wtedy kierujesz uwagę na świat zewnętrzny, na cechy 
sytuacji itp. Jeśli jesteś obserwatorem – patrzysz na aktora. Odmienność 
perspektywy aktora i obserwatora to jedna z ważniejszych prawidłowości 
psychologicznych.

Ja jako figura na tle

Ograniczony jest też zakres naszej kontroli nad poznawaniem siebie. Po 

pierwsze, sporo czynności, które wykonujemy, to czynności automatyczne. 
Po drugie, tylko niewielka część tego, co znajduje się w polu percepcyjnym, 
jest „figurą” – znaczna większość to „tło”. Spostrzegamy głównie „figurę”, 
zaś „tło” bardzo niedokładnie lub wcale. Po trzecie, wiele bodźców peryfe-
rycznych oddziałuje na nas, ale o tym nie wiemy. Po czwarte, dużo naszych 
zachowań zależy od zaktywizowanych stereotypów. Jak pokazują badania 
Johna Bargha, aktywizacja stereotypu człowieka starego sprawia, że chodzimy 
wolniej. Natomiast aktywizacja stereotypu Afroamerykanina powoduje, 
że gorzej rozwiązuje się zadania umysłowe. Po piąte wreszcie, zdarza się, 
że jesteśmy roztargnieni, co oznacza, że odłączyliśmy uwagę od czynności, 
które wykonujemy. Krótko mówiąc, nie można wiedzieć wszystkiego – ani 
o sobie, ani o innych ludziach. 

Wielu rzeczy nie chcemy o sobie wiedzieć. Można by to nazwać samo-

okłamywaniem, gdyby nie fakt, że nie zawsze jest to tendencja świadoma. 
Czasem gwałtownie zaprzeczamy informacjom pochodzącym od innych, 
czasem nie dopuszczamy do siebie myśli czy wiadomości, które mogłyby 
być sprzeczne z naszymi przekonaniami na swój temat. W służbie tej ten-
dencji działa tzw. naiwny realizm. Lee Ross i Bogdan Wojciszke uważają, 
iż polega on na przekonaniu, że to ja znam prawdę i wszyscy ludzie, którzy 
mają choć odrobinę rozsądku, zgodzą się ze mną. Jeżeli jednak się nie zga-
dzają, to znaczy, że albo nie chcą (bo mają taki interes), albo nie potrafią 
(bo nie mają dość rozumu). Z pewnością nie znaczy to – z mojego punktu 
widzenia – że to ja nie mam racji.

Kiedy ktoś pyta mnie, w jaki sposób można najlepiej poznać siebie, 

zazwyczaj mówię mu: „Zapytaj innych, jaki jesteś. Zapytaj zwłaszcza tych, 

background image

‒ 17 ‒

Ja, czyli kto

o których wiesz, że cię nie lubią”. Poza rzadkimi wyjątkami inni ludzie znają 
nas lepiej niż my. Badania Ireny Zuber wskazują, że najlepszą wiedzę o nas 
mają ci, którzy nas nie lubią – bo są uważniejszymi obserwatorami naszego 
zachowania. Radziłbym też pytać ludzi, którzy spełniają dwa warunki: dość 
długo nas znają i są w złym nastroju, bo oni – jak wykazali Alice Isen i Jo-
seph Forgas – także popełniają mniej błędów w ocenie innych.

Informacje pochodzące od innych ludzi stanowią bodaj najważniejsze 

źródło wiedzy o sobie. Kłopot polega jednak na tym, że – w imię dążenia 
do utrzymywania dobrego mniemania o sobie – z łatwością uruchamiamy 
mechanizmy selekcji sprawiające, że chętnie przebywamy z osobami, które 
są źródłem informacji pozytywnych, a niechętnie z tymi, które mówią nam 
rzeczy przykre lub krytykują nas. W tym ostatnim przypadku łatwo docho-
dzimy do wniosku, że o prawdzie nie decyduje przecież większość, a nawet 
– że mylić się mogą wszyscy (poza mną, rzecz jasna).

Informacji o sobie dostarczają nam zadania. Są one dobrą miarą na-

szych kwalifikacji, umiejętności, sprawności. Chodzi tu głównie o zadania 
typowe, powtarzające się. Co więcej, analiza zadań pozwala na wnioskowa-
nie o swoich preferencjach – część wykonywanych zadań lubimy, a części 
nie; część wykonujemy lepiej niż inni, a część gorzej.

Ważnym źródłem wiedzy o sobie jest interpretacja zachowań czy emocji. 

Daryl Bem uważa, że szczególnie duże znaczenie ma interpretacja zachowań 
częstych („Kupuję chleb razowy; z tego wniosek, że go lubię”) lub – na co 
wskazuje Elliot Aronson – nieuzasadnionych, zaskakujących, na przykład 
nieoczekiwanego sukcesu albo niezrozumiałego dla siebie postępowania 
(„Dlaczego tak długo patrzę na bawiące się dzieci? Może jestem pedofi-
lem...”). Jeśli jednak znajdziemy zewnętrzne wyjaśnienie danego zachowa-
nia, to z łatwością je przyjmujemy. Wyjaśnień wewnętrznych poszukujemy 
wtedy, gdy nie uda się nam znaleźć przyczyny zewnętrznej.

Możemy też wnioskować o sobie z naszych emocji. Mężczyźni, którzy 

przechodzili przez wiszący nad przepaścią most, odczuwali sympatię do 
kobiety spotkanej po drugiej stronie mostu. Ci, którzy przechodzili przez 
stabilny most betonowy, niczego takiego nie doświadczyli. Pierwsi zinter-
pretowali swoje pobudzenie jako wywołane przez napotkaną kobietę, choć 
w istocie było ono związane z chybotliwym mostem.

background image

‒ 18 ‒

Wiesław Łukaszewski

Sposobem dowiedzenia się czegoś o sobie może być również wniosko-

wanie z przeżywanego w danej chwili nastroju – czy jest nam wesoło, czy 
raczej smutno. Nastrój nie musi mieć nic wspólnego z sytuacją, ale może 
sprawić, że dzięki niemu wywnioskujemy (niezbyt trafnie), co jest dla nas 
przyjemne, a co przykre czy zasmucające.

Jak dwie krople

Kolejne istotne źródło informacji o sobie to podobieństwo lub niepo-

dobieństwo do innych ludzi i przynależność do grup społecznych, zwłasz-
cza tych, z którymi się identyfikujemy. Działa tu mechanizm odróżniania 
się od innych. Ważne jest przy tym, czy należymy do większości, czy też 
do mniejszości. Bogdan Wojciszke i Bożena Kłusek wykazali, że poczucie 
przynależności do grupy mniejszościowej (elity) pociąga za sobą szczególnie 
silną tendencję do przeceniania trafności swojego zdania i liczby osób, które 
żywią podobne do naszych przekonania. Informacja o podobieństwie do 
innych ma różne znaczenie zależnie od tego, czy tych innych akceptujemy, 
czy też nie. Jeśli jesteśmy podobni do ludzi akceptowanych, łatwo przypi-
szemy sobie analogiczne cechy – nawet jeśli nie będą one dla nas pochlebne. 

Warto też wspomnieć o lustrze. Z jednej strony oglądanie w nim włas-

nego wizerunku zapewnia nam możliwość rozpoznawania siebie, a w szcze-
gólności wykrywania dużych zmian zachodzących w wyglądzie. Ale lu-
stro jako źródło wiedzy o sobie bywa zawodne. Trafne rozpoznanie siebie 
wymaga dość optymalnych warunków, bo – jak dowiodła Irena Zuber 
– w warunkach trudnych, choćby w złym świetle, własny wizerunek (np. 
zdjęcie) rozpoznajemy gorzej niż wizerunek innych osób, szczególnie tych 
nielubianych. Stale popełniamy błędy w ocenie rozmiarów swojego ciała. 
Sulamith i Hans Kreitlerowie wykazali, że dzieci mogą się tu mylić nawet 
o 40 proc., a dorośli o 20. Alicja Głębocka twierdzi, że dorosłe kobiety za-
zwyczaj o około 30 proc. zawyżają rozmiary swoich bioder i ud, ale inne 
części ciała oceniają trafniej.

Wiele jest metod poznawania, ale wszystkie są obciążone znacznym 

błędem. Powie ktoś, że jeśli proces poznawania czegokolwiek (siebie także) 
jest rozciągnięty w czasie, to w miarę jego kontynuacji coraz więcej o so-
bie wiemy i coraz lepiej siebie znamy. Niekoniecznie, bo jedna ze zmór 

background image

‒ 19 ‒

Ja, czyli kto

poznawania (również siebie) to tendencja do podtrzymywania powziętych 
przypuszczeń. W miarę napływu nowych informacji niechętnie zmieniamy 
przypuszczenia, natomiast systematycznie rośnie nasza pewność co do ich 
trafności. Oczywiście nie dotyczy to wszelkich elementów wiedzy o sobie – 
chodzi jednak o niemałą ich część. Zwróćmy uwagę na bardzo niską trafność 
przewidywań – o ile nie są to „przewidywania” post hoc – co do naszych 
zachowań. To najlepiej pokazuje defekty naszej wiedzy o sobie. Nie znaczy 
to jednak, że nie warto zajmować się jej gromadzeniem i ulepszaniem. Nie 
ma powodów, by bać się wyników naszego poznania. W najgorszym razie 
popełnimy błąd, a błądzić jest rzeczą ludzką.

luty 2005

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji 

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora 

sklepu na którym  można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej 
od-sprzedaży, zgodnie z 

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym 

Bookarnia Online

.