background image

TIFFANY WHITE

CZEGO NAPRAWDĘ OCZEKUJĄ 

KOBIETY 

background image

ROZDZIAŁ 1

„Los Angeles Times” Wiadomości ze świata rozrywki:

Jak donosi nasz korespondent, w najbliższych tygodniach w programie „The 

Anthony   Gawain   Show”   będą   dominować   sprawy   płci   pięknej.   Gospodarz   cyklu, 

uważany   przez   wielu   za  enfant   terrible  szklanego   ekranu,   postawił   prowokacyjne 
pytanie: „Czego naprawdę oczekują kobiety?” i zaprosił do studia super - modelkę, 

feminizującą  pisarkę  oraz specjalistkę  od „porad sercowych”.  Co z tego wyniknie? 
Zobaczymy już wkrótce.

- Kawał łobuza - mruknęła Nicole Hart, odkładając gazetę. W tej samej chwili w 

drzwiach   niewielkiego   pomieszczenia,   przeznaczonego   dla   pracowników,   stanął 

Rafael Contreras.

- Wciąż masz mu za złe, że nie umieścił cię na liście gości? - spytał. Podobnie 

jak Nicole, pracował dorywczo w „Le Bistro” i wciąż czekał na chwilę, w której mógłby 
rozpocząć prawdziwą karierę. Na razie studiował kostiumologię; Nicole zajmowała się 

pisaniem scenariuszy.

Atmosfera   panująca   w   „Le   Bistro”   była   typowa   dla   większości   kafejek 

rozsianych po Los Angeles. Na bambusowych stolikach, ocienionych ogromnymi płó-
ciennymi parasolami, stały w maleńkich wazonach bukieciki świeżych kwiatów. W 

karcie dań figurowały koźli set, polenta ijalapenos, co stanowiło oczywisty dowód, że 
szef kuchni nadąża za kulinarnymi upodobaniami gości. Z ukrytych głośników sączyły 

się dźwięki muzyki klasycznej.

Rafe bezceremonialnie rozsiadł się na krześle i pociągnął spory łyk lemoniady 

ze szklanki Nicole.

- Wcale o to nie zabiegałam - odpowiedziała dziewczyna.

Rafe wzruszył ramionami. Sięgnął po gazetę i zaczął czytać.
-   Hm...   Dwa   miejsca   w   programie   są   w   dalszym   ciągu   nie   obsadzone...   - 

Obrzucił   swą   towarzyszkę   taksującym   spojrzeniem.   -   Myślę,   że   powinnaś   trochę 
zmienić wygląd. Zacznij od ciuchów. Chętnie udzielę ci kilku porad.

- Nie widzę  nic niestosownego w swoim wyglądzie.  Mężczyzna  w milczeniu 

wydął wargi. Nicole odgarnęła za ucho pukiel kasztanowych włosów.

- Wiesz co, Rafe? Główny problem polega na tym, że życie wydaje ci się filmem. 

Przez cały czas grasz rolę kostiumologa.

- Być może. - Skinął głową. - Lecz musisz przyznać, że znam się na tym.

background image

- Niech będzie - westchnęła Nicole. - Co mi proponujesz?
Odpowiedział jej uśmiechem.

- W tej chwili sprawiasz wrażenie dziewczynki, którą trzeba przez całe życie 

prowadzić za rękę. Jeśli chcesz być zauważona, nie możesz kręcić się po Hollywood w 

za dużym podkoszulku i wypchanych dżinsach. Anthony Gawain ceni kobiety z klasą.

Nicole zamknęła oczy. Contreras miał rację, lecz nie potrafiła zaakceptować źle 

skrywanego tonu uwielbienia w jego głosie, gdy mówił o Gawainie.

- Mógłbyś znaleźć lepszy argument - powiedziała z przekąsem.

- Chyba żartujesz. - Rafe stuknął palcem w gazetę. - Czytam wszystko, co piszą 

na jego temat, i wiem, że może mieć każdą dziewczynę, którą wybierze.

- Nie jestem „każdą” i nie mam najmniejszego zamiaru spełniać zachcianek 

pana Gawaina.

Rafe odłożył gazetę.
- Właściwie to przyszedłem w całkiem innej sprawie. Chciałem cię prosić, abyś 

mnie  zastąpiła  jutro  wieczorem,  ale  może porozmawiamy  później, gdy będziesz  w 
lepszym humorze.

- Nie przyszło ci do głowy, że mogę być z kimś umówiona?
- A jesteś? - Nie.

Nicole   westchnęła   ciężko.   Rafe   doskonale   wiedział,   że   każdą   wolną   chwilę 

poświęcała na pisanie. Poza wspólną pasją do filmów łączyła ich serdeczna przyjaźń. 

W głębi duszy byli niepoprawnymi romantykami, choć w Los Angeles podobną cechę 
charakteru uważano za słabość.

- Skoro chcesz dłużej posiedzieć w pracowni. - Skinęła głową.
- Dzięki - mruknął.

Unikał jej wzroku. Nicole zmarszczyła brwi, po czym chwyciła gazetę i zerknęła 

na ostatnią stronę.

- Chwileczkę! - zawołała. - Jutro jest mecz Lakersów!
Rafe zrobił minę niewiniątka.

- Dobrze - powiedziała ze śmiechem. - Ale będziesz mi winien jeden wieczór.
Contreras wstał i skierował się w stronę drzwi. W progu odwrócił głowę.

-   Niemal   wszystkie   dziewczyny   w   Los   Angeles   szaleją   za   Gawainem   - 

powiedział z namysłem. - Skoro twierdzisz, że ci się nie podoba, dlaczego tak bardzo 

chciałaś wystąpić w jego programie?

Nicole   spojrzała   na   niego   spod   oka.   Nigdy   nie   podawała   w   wątpliwość 

background image

fizycznych walorów Gawaina. Przybyła do Kalifornii ze Środkowego Zachodu, a nie z 
odległej planety i potrafiła docenić atrakcyjność opakowania.

Niepokój budziła tylko zawartość.
Nie miała jednak ochoty rozwijać tego tematu.

-   Usiłowałam   wziąć   udział   w   dyskusji   na   temat   produkcji   filmu   i   roli 

scenarzysty. Chciałam bliżej poznać reżysera i nawiązać kontakt z jakąś agencją. Jak 

dotąd,   piszę   wyłącznie   do   szuflady.   -   Potrząsnęła   głową.   -   Niestety,   producent 
programu szukał wyłącznie „młodych chętnych”. Usunął mnie ze studia, by zrobić 

miejsce dla jakiejś statystyki, którą chwilę wcześniej obściskiwał za dekoracją.

- Producenci mają sporo niezłych kontaktów.

- Rafe...
- To prawda, Nicole. Jak dotąd, nie znalazłaś mężczyzny, który odpowiadałby 

twoim wymaganiom. - Życie towarzyskie i uczuciowe dziewczyny stanowiło ulubiony 
temat rozważań Contrerasa.

- Idź już! - Niecierpliwie machnęła dłonią.
Gdy wyszedł, z zamyśloną miną wlepiła wzrok w okno. Po szybach spływały 

drobne krople deszczu.

Rafe   miał   ragę.   Nie   znalazła   odpowiedniego   partnera...   bo   nie   szukała. 

Mężczyźni ją onieśmielali. Jedynie z Contrerasem nawiązała bliższą znajomość, lecz 
traktowała go jak brata, którego w rzeczywistości nigdy nie miała.

Poszukiwała   ideału.   Wymarzonego,   pełnego   czułości,   romantycznego 

kochanka,   potrafiącego   być   jednocześnie   mężem   i   opiekunem.   W   głębi   serca 

podejrzewała jednak, że jej starania są z góry skazane na niepowodzenie. W pamięci 
widziała powabną twarz matki. Skoro taka kobieta, obdarzona nieprzeciętną urodą i 

zmysłowym   ciałem,   nie   potrafiła   stworzyć   trwałego   związku,   szanse   córki   malały 
niemal do zera. Pani Hart miała trzech mężów - nie łączyło ich nic, poza szczególnym 

urokiem oraz szybkością, z jaką opuścili progi jej domu.

Nicole   wzrastała   z   dala   od   mężczyzn,   pozbawiona   prawdziwej   ojcowskiej 

opieki. Do wszelkich objawów adoracji odnosiła się z dużą nieufnością Rozumiała 
motywy   postępowania   takich   ludzi   jak   ów   producent,   o   którym   wspomniała   w 

rozmowie z Contrerasem, lecz ich nie akceptowała.

Już   dawno   doszła   do   wniosku,   że   ktoś   powinien   za   to   zapłacić.   Mężczyźni 

pokroju Anthony'ego Gawaina stanowili zły wzór do naśladowania.

Frontalny   atak   nie   wchodził   w   rachubę.   Hollywood   rządziło   się   własnymi 

background image

prawami, a ona nie zamierzała popełniać zawodowego samobójstwa. Nie była także 
fanatyczką, nawołującą do podjęcia krucjaty w obronie czystości obyczajów. Pragnęła 

jedynie w dobitny sposób przedstawić swój punkt widzenia.

Rafe już od dawna namawiał ją do zmiany stylu bycia. Nicole uśmiechnęła się 

do własnych myśli. Jak dotąd odrzucała wszystkie propozycje młodego kostiumologa, 
gdyż   obawiała   się   utraty   osobowości.   Czyżby   przedkładała   nieco   mdły   wizerunek 

kasztanowowłosej   i   brązowookiej   Barbie   nad   prowokujący   obraz   powstały   w 
wyobraźni Contrerasa?

Uśmiech dziewczyny stał się jeszcze szerszy.
Nie, to zakrawało na szaleństwo. A jednak...?

Oto   energiczna,   zmysłowa   i   wygadana   terapeutka   wkracza   do   studia 

Anthony'ego Gawaina, by powiedzieć, „czego naprawdę oczekują kobiety?”

Hm.... Nicole podparła brodę dłońmi. W czasie studiów brała czynny udział w 

zajęciach   kółka   dramatycznego.   Od   tego   czasu   napisała   kilka   całkiem   niezłych 

scenariuszy  - choć nikt poza nią ich jeszcze nie czytał  - więc z niewielką  pomocą 
Rafaela mogłaby dobrze odegrać swą rolę.

Wybuchnęła głośnym śmiechem.
Gawain sam nie wie, w co się wpakował. Dyskusja wstrząśnie ścianami studia i 

stopi przewody elektryczne.

Mark Bates spod oka obserwował swego towarzysza. Anthony Gawain siedział 

wygodnie rozparty na krześle i w milczeniu przeglądał gazetę.

Bates był producentem programu Gawaina.

Z niekłamanym podziwem patrzył na sylwetkę prezentera. Szczególną zazdrość 

budziła w nim grzywa czarnych włosów, sięgająca barczystych ramion. Na mężczyznę, 

który jak Mark zastanawiał się, co zrobić z początkami łysiny, podobny widok działał 
niczym płachta na byka.

Z całej postawy Anthony'ego biła wojowniczość. Ten człowiek był urodzonym 

buntownikiem. Co więcej, należał do rodziny o rozległych koneksjach politycznych: od 

dziadka, poprzez ojca, aż do dalszych kuzynów.

Mark   nie   miał   złudzeń   dotyczących   własnej   osoby.   Doskonale   wiedział,   że 

obecną pozycję zawdzięcza więziom pokrewieństwa łączącym go z jednym z szefów 
sieci   telewizyjnej.   Nie   należał   do   przyjaciół   Gawaina.   Anthony   był   samotnikiem   i 

rzadko nawiązywał bliższe kontakty, lecz dobrze spełniał swe obowiązki.

Co tydzień wstępował do „Patrick's Roadhouse”, aby przy wspólnym śniadaniu 

background image

przedyskutować plan kolejnych programów.

Gawain starannie złożył gazetę, po czym wręczył ją Markowi.

- Spróbuj ściągnąć tego faceta do studia - powiedział, wskazując na artykuł 

opisujący   barwne   losy   osiemdziesięcioletniego   szulera,   który   przeżył   swych 

wszystkich przeciwników.

- Nie ma sprawy - odparł Bates. Ładna, młoda kelnerka postawiła na stoliku 

dwie   porcje   meksykańskich   omletów.   Zachowywała   się   całkiem   swobodnie,   nie 
chichotała   i   nie   miętosiła   w   dłoniach   notatnika   z   autografami.   W   „Patrick's 

Roadhouse” co dzień przebywało wystarczająco wielu aktorów, by można było dobrać 
pełną obsadę przynajmniej dwóch filmów.

-   Widziałeś   wzmiankę   o   naszym   najnowszym   projekcie?   -   Mark   przełknął 

kawałek pikantnej potrawy.

- Tak. Uważam, że zbyt dużo miejsca poświęcono mojej osobie, a zbyt mało 

właściwemu tematowi.

-   Porozmawiam   z   autorką   -   odpowiedział   Bates,   choć   nie   znalazł   w   treści 

notatki jakichś szczególnych niedopatrzeń.

Anthony zbył jego słowa lekkim wzruszeniem ramion.
- Gdybyś pochodził z tak uwikłanej w sprawy polityki rodziny jak moja, już 

dawno doszedłbyś do wniosku, że w doniesieniach prasowych jest więcej fikcji niż 
prawdy   -   zauważył.   -   Czasem   ze   zbytnią   nonszalancją   traktujemy   dziennikarzy, 

czasem   to   właśnie   oni   nie   zdają   sobie   sprawy   z   oczekiwań   tak   zwanej   opinii 
publicznej.   Nieważne.   Choć   z   drugiej   strony,   zawsze   ciekawiły   mnie   prawdziwe 

przyczyny ludzkich zachowań.

- Dlaczego?

- Dlaczego? Nie chciałbyś, na przykład, wiedzieć, co jest powodem, że kobiety 

tak często kłamią?

- Nie bardzo. W przeciwieństwie do ciebie nie jestem zwolennikiem długich 

dyskusji. - Szelmowsko mrugnął okiem.

-   A   ja   wciąż   poszukuję   kobiety,   która   miałaby   dość   odwagi,   by   szczerze 

porozmawiać o swoich oczekiwaniach.  - Anthony zmarszczył  brwi.  - Kogo przewi-

działeś na dwa ostatnie wieczory?

Mark sięgnął po notes.

-   Matkę   z   córką,   dziewczynę,   która   postanowiła   zrobić   karierę   wojskową, 

terapeutkę i aktorkę. Wybieraj.

background image

- Matka z córką - odparł bez wahania Anthony. Przez chwilę zastanawiał się, po 

czym zdecydował: - Może być też ta terapeutka. Spróbuję wyciągnąć od niej jakąś 

sensowną wypowiedź.

Nicole   opadła   na   wiklinowy   fotel   i   wystawiła   ciało   na   łagodne   działanie 

promieni   słońca.   Jeszcze   przez   najbliższy   tydzień   miała   się   opiekować   rezydencją 
aktorki, która wyjechała do Rzymu kręcić końcowe sceny nowego filmu.

-   Hej!   Tym   razem   trafiło   ci   się   coś   naprawdę   bombowego!   -   zawołał   Rafe. 

Wyciągnął z bagażnika samochodu kilka pokaźnych pakunków, po czym wszedł do 

salonu. Odstawił torby na podłogę i zajął miejsce na kanapie.

- Mnie przypadł w udziale dom, który śmiało mógłby konkurować z gabinetem 

luster - dodał z kwaśną miną. - Gdziekolwiek spojrzę, same chromy i zwierciadła.

- Założę się, że jesteś zadowolony - uszczypliwie odpowiedziała dziewczyna. 

Kątem   oka   obserwowała   twarz   mężczyzny.   -   Wciąż   nie   mogę   uwierzyć,   że 
zrezygnowałeś z kariery aktorskiej.

Znała Contrerasa już pół roku. To właśnie on ' wprowadził ją do grona osób, 

którym   gwiazdy   Hollywood   powierzały   na   czas   podróży   opiekę   nad   nieru-

chomościami.

- Ostatnio opadły mnie wątpliwości - dodała po chwili milczenia. - Myślisz, że 

zdołam odegrać rolę terapeutki?

-   Producent   programu   Gawaina   bez   zastanowienia   uwierzył   w   twoje 

kwalifikacje. Dostałaś zaproszenie.

- Do dziś nie wiem, jak to załatwiłeś.

- Mam swoje sposoby, lecz nie zamierzam się nad nimi rozwodzić. Mogę tylko 

powiedzieć, że jeden z moich przyjaciół napisał ci całkiem zgrabny życiorys.

- Gdybym choć na chwilę potrafiła zapanować nad nerwami. - Nicole poruszyła 

się  niespokojnie.  Już  wielokroć   żałowała  swego  pomysłu.  Boże,  co  jej  przyszło  do 

głowy...

- Dasz sobie radę - z przekonaniem stwierdził Rafe. - Zawiadomiłaś rodzinę?

O, do diabła! Zapomniała, że program będzie emitowany w porze największej 

oglądalności.

- Żartujesz? - odparła pozornie beztroskim tonem. - Obie siostry i tak uważają 

mnie   za   wariatkę,   a   matka   podróżuje   Bóg   wie   gdzie   z   dużo   młodszym   od   siebie 

kowbojem z rodeo. Ostatnią pocztówkę przysłała mi chyba z Montany.

- Masz jej charakter - stwierdził mężczyzna. Powtarzał to dość często.

background image

- Uważaj na słowa, Rafe.
- Zawsze dziwiła mnie kruchość więzi łączących waszą rodzinę. Gdybym nie 

pokazał  się co niedziele u mamy na obiedzie, zostałbym uznany za wyrzutka.  Tak 
samo jak moje rodzeństwo.

Nicole z zazdrością słuchała słów Contrerasa.
- Brakuje tylko wnucząt, a byłby wzorowy obraz rodziny z reklamy kodaka - 

powiedziała z przekąsem, chcąc zamaskować swe prawdziwe uczucia.

- Uważaj na słowa - odciął się Rafe. - Jestem zbyt młody do żeniaczki.

-   Moim   zdaniem,   wiek   nie   ma   najmniejszego   znaczenia.   Współczesne 

małżeństwa przypominają loterię albo scenariusz poddany ostatecznej obróbce.

- Co takiego?
- Dobrze wiesz,  o czym mówię.  Ktoś  ma świetny  pomysł,  zaczyna  nad nim 

pracować,   pojawiają   się   pierwsze   komplikacje.   Teoretycznie   wszystko   wygląda 
wspaniale,   lecz   w   praktyce...   -   Westchnęła.   -   Wszystkiemu   winne   są   tak   zwane 

trudności obiektywne.

- A propos, jak ci idzie praca?

- Lepiej nie pytaj. - Na razie była zadowolona jedynie z tytułu: „Kot i sperka”. 

Chciała napisać romantyczną komedię, lecz wciąż nie potrafiła znaleźć odpowiedniego 

zakończenia. W ciągu sześciomiesięcznego pobytu w Los Angeles przekonała się też, 
że niełatwo sprzedać scenariusz. Potrzebowała dobrego agenta.

- Może udział w programie Gawaina podsunie ci jakiś pomysł - odezwał się 

Rafe. - O czym chcesz mówić?

- Mam zamiar udowodnić, że w latach dziewięćdziesiątych oczekiwania kobiet 

uległy   zasadniczym   przemianom.   Niewiele   jest   takich,   które   wciąż   wypatrują 

wymarzonego księcia. Nawet lady Diana doszła do wniosku, że lepsza wolność niż 
dworska   etykieta.   Dla   większości   kobiet   życie   u   boku   mężczyzny   straciło   swój 

dotychczasowy urok.

- Nicole...

- Słucham?
- Powstrzymaj się od uwag, gdy zobaczysz, że umawiam się z dziewczyną. W 

nagrodę będziesz mogła zaprosić nas na kolację. Za występ z Gawainem na pewno 
otrzymasz okrągłą sumkę.

- Niestety, nie mam zamiaru zatrzymać tych pieniędzy.
- Co?!

background image

- Chcę je przeznaczyć na cel charytatywny. Może w ten sposób pozbędę się 

poczucia winy. Nie cierpię kłamać.

- Lepiej uważaj, żeby Gawain nie domyślił się prawdy. Z nim nie pójdzie ci tak 

łatwo.

- Akurat jego nie muszę się obawiać - odpowiedziała Nicole. Miała nadzieję, że 

Rafe nie zauważył lekkiego wahania w jej głosie. - Jestem pisarką. Potrafię szybko 

myśleć i znaleźć rozsądną odpowiedź na każde pytanie.

- O to chodzi. - Contreras pokiwał głową. - Jestem przekonany, że dasz sobie 

radę.

Zaczął rozkładać przyniesione ubrania.

-   Żałuję   tylko,   że   moje   nazwisko   nie   pojawi   się   na   planszy   końcowej   - 

powiedział. - „Kostiumy panny Hart przygotował Rafael Contreras”.

Wsunął na bosą stopę dziewczyny nieduży pantofelek.
Anthony Gawain stłumił ziewnięcie.

Cztery   programy   z   cyklu   objętego   wspólnym   tytułem   „Czego   naprawdę 

oczekują kobiety?” zebrały dość pochlebne recenzje, choć nie zawierały niczego od-

krywczego. Gawain potrafił przewidzieć niemal każdą reakcję osób uczestniczących w 
dyskusji.

Marzeniem   modelki   był   mężczyzna   pełen   tolerancji   który   mógłby 

zaakceptować jej wygląd nawet bez makijażu. Feministka mówiła wyłącznie o równo-

uprawnieniu, powierniczka „złamanych serc” twierdziła,  że wszystkie kobiety są w 
głębi   serca   tradycjonalistkami,   a   matka   szukała   oparcia   w   kimś,   kto   umiałby   jej 

pomóc w codziennych kłopotach.

Żadna z nich nie miała za grosz poczucia humoru.

Co się stało z odwieczną potrzebą rywalizacji? Anthony doszedł do wniosku, że 

„wojna płci” przybrała formę „zimnej wojny”, w której zawarto rozejm, niechętnie, acz 

pieczołowicie przestrzegany przez obie strony konfliktu.

Być może zadawał niewłaściwe pytania.

Może miał do czynienia z nudziarami.
Może on sam stał się po prostu nudziarzem.

Z   lekkim   niepokojem   zauważył,   że   jego   stosunek   do   kobiet   zaczął   ulegać 

niewielkim, lecz charakterystycznym zmianom. Czyżby osiągnął kolejny etap wewnę-

trznej   dojrzałości?   Znał   wiele   tajemnic   ludzkiej   psychiki,   a   mimo   to   nie   potrafił 
zdobyć się na obiektywną ocenę przyczyn własnego postępowania.

background image

Czuł potrzebę prawdziwej, ostrej dyskusji. Z kobietą.
Spojrzał na zegarek. Zaproszona przez Marka terapeutka się spóźniała. Niezły 

początek.

Wpiął mikrofon w krawat w różowe cadillaki i zaczął się zastanawiać, jakie 

będą reakcje widzów po zakończeniu programu.

Sukces   i   popularność   zawdzięczał   wyłącznie   ciężkiej   pracy.   Stawiał   wysokie 

wymagania zarówno sobie, jak i swym współpracownikom. Dopiero ostatnio zaczął 
odczuwać pewne zmęczenie. Być może traktował życie zbyt serio.

- Obudź się, Gawain. Wchodzimy na wizję. Pięć... cztery... trzy...
Anthony uśmiechnął się do kamery. Z każdym występem przychodziło mu to z 

coraz większym trudem.

- Mój dzisiejszy gość, pani Nicole Hart, jest terapeutką - powiedział. - Oto i 

ona.

Obrócił się w stronę wyjścia zza kulis i otworzył usta ze zdziwienia na widok 

nadchodzącej kobiety.

- Jestem niesłychanie wdzięczna za zaproszenie do udziału w tym programie, 

panie Gawain - powiedziała Nicole, zajmując miejsce w fotelu.

-   Anthony.   Proszę   mi   mówić   Anthony.   Poczuł,   że   się   poci,   choć   był 

przyzwyczajony   do   upału   panującego   w   świetle   reflektorów.   Kątem   oka   dostrzegł 
szeroki uśmiech na twarzy kamerzysty.

Nicole Hart miała klasę!
Emanowała seksem, chociaż nie nosiła czarnej minispódniczki, ani pantofli na 

dziesięciocentymetrowych   obcasach.   Orzechowe   oczy   połyskiwały   wyzywająco. 
Każdym gestem zdawała się mówić „dotknij mnie”. Gawain nie wiedział, co począć z 

rękami. Po raz pierwszy w życiu poczuł się speszony na widok kobiety.

Dlaczego?

W jaki sposób miał prowadzić rzeczową dyskusję, skoro bez przerwy wpatrywał 

się rozmarzonym wzrokiem w kuszące usta swej rozmówczyni?

A   jej   wygląd...   Nosiła   szary,   jedwabny   kostium   znakomicie   podkreślający 

sylwetkę. Anthony odniósł wrażenie, że za tym atrakcyjnym opakowaniem kryje się 

namiętna kobieta.

W   rozcięciu   żakietu   widział   jej   opalone   ciało.   Nie   nosiła   bielizny.   Dobrze 

wiedziała, jak przyprawić mężczyznę o zawrót głowy.

Usiłował sobie przypomnieć pierwsze pytanie. Nicole założyła nogę na nogę i 

background image

posłała mu promienny uśmiech. Gawain przez krótką chwilę miał szaleńczą ochotę 
przypaść   do   jej   stóp   i   zapomnieć   o   całym   świecie.   Westchnął   ciężko.   Z   trudem 

odzyskał spokój. Gdy ponownie spojrzał w roziskrzone oczy dziewczyny, zrozumiał 
nagle, że padł ofiarą podstępu. Panna Hart dobrze zaplanowała swoje wejście.

Przynajmniej wyrwała go z letargu.

background image

ROZDZIAŁ 2

Nicole musiała przyznać, że Anthony Gawain nie należał do mięczaków.

Wystrój   studia   składał   się   z   dwóch   foteli   ustawionych   przy   niewielkim 

drewnianym stoliku, który nosił ślady zużycia. Gospodarz programu nie miał ochoty 

onieśmielać swych gości aurą luksusu.

Choć z  drugiej   strony  pozorna  „swojskość”   wnętrza   skłaniała   do  zwierzeń  i 

osłabiała czujność ewentualnych przeciwników. Gawain bez wątpienia zdawał sobie 
sprawę   z   przewagi,   jaką   dawało   mu   doświadczenie,   lecz   niczego   nie   pozostawiał 

przypadkowi.

Nicole   spojrzała   ponownie   na   siedzącego   naprzeciw   niej   mężczyznę.   Nosił 

marynarkę   z   kolekcji   Armaniego,   wartą   co   najmniej   dwa   tysiące   dolarów,   oraz 
spłowiałe dżinsy. Podziwiała szybkość, z jaką otrząsnął się z pierwszego oszołomienia, 

i oczekiwała kontrataku.

W jej zachowaniu nie było ani śladu nerwowości.

-   Pozwolisz,   że   od   razu   przejdę   do   sedna   sprawy?   -   spytał   Anthony.   Zdjął 

kosztowną marynarkę i podwinął rękawy koszuli.

Ach, więc o to chodziło. Dziewczyna zerknęła spod oka na szerokie ramiona 

mężczyzny.   Chciał   jej   zaimponować   swoją   posturą.   Czarna   grzywa   włosów   i 

nonszalanckie zachowanie nadawały mu bardziej wygląd menedżera grupy rockowej 
niż potomka potężnej dynastii przedsiębiorców i polityków.

-   Jeśli   skończyłeś   przygotowania...   -   powiedziała   z   rozbawieniem.   Wśród 

widzów zgromadzonych w studiu przebiegł lekki szmer. Nicole zyskała przewagę.

Gawain otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz nagle zmienił zdanie i wygodnie 

rozparł się w fotelu. Splecionymi dłońmi objął kolano, co dla dziewczyny stanowiło 

wyraźną oznakę, że jeszcze nie całkiem opanował zdenerwowanie.

Nie   potrafiła   powstrzymać   się   od   uśmiechu.   Przed   wejściem   do   studia 

obiecywała sobie, iż nie będzie czerpać satysfakcji z porażki przeciwnika. W tej chwili 
jeszcze nie było mowy o porażce, lecz widok zakłopotania na twarzy Gawaina sprawił 

jej niekłamaną radość. Zapłacisz mi za wszystko, pomyślała. I będę się z tego cieszyć.

Anthony chrząknął donośnie, po czym zadał pierwsze pytanie:

- Więc czego oczekują kobiety?
-  A  czego  twoim  zdaniem   mogłyby   oczekiwać?  Gawain   był  zupełnie  zbity  z 

tropu. Nie spodziewał się, że Nicole tak prędko przejmie inicjatywę.

background image

-   Och   ja...   -   Uniósł   dłonie   w   geście   niezdecydowania.   Pośpiesznie   usiłował 

znaleźć jakąś sensowną odpowiedź. - Nie wiem. Może tego, że w ich życiu pojawi się 

ktoś w typie Kevina Costnera?

- Costnera?

Anthony skinął głową.
Nicole z zamyśloną miną przygryzła wargi. Przez chwilę bawiła się srebrzystym 

kolczykiem.

-   To   interesujące   -   powiedziała.   -   Jesteś   przekonany,   że   kobiety   myślą 

wyłącznie o mężczyznach? O takich mężczyznach? Powiedz mi szczerze, jak często w 
twojej wyobraźni gości Kim Basinger?

Gawain wzruszył ramionami z pozorną beztroską, lecz w jego oczach pojawił 

się wyraz czujności.

- Kim Basinger jest piękną kobietą i tylko nieboszczyk mógłby nie zwrócić na 

nią uwagi - odparł ostrożnie, po czym przeszedł do ataku. - Nicole, czy to znaczy, że 

nie zaprzątasz sobie głowy Costnerem?

-   Mów   mi   Nikki   -   powiedziała.   -   Wracając   do   twojego   pytania,   odpowiedź 

brzmi „nie”. Costner mnie nie interesuje.

- Z jakiego powodu?

- Jest żonaty.
- Nie gości nawet w twoich najskrytszych marzeniach? - Głos Gawaina nabrał 

głębszych tonów. Nicole potrząsnęła głową.

- Mój świat fantazji jest całkiem inny. Anthony wsparł dłonie na kolanach i 

pochylił się w jej stronę.

- Opowiedz mi o swoich marzeniach, Nikki - powiedział z błyskiem w oku. Był 

przekonany, że tym razem udało mu się zastawić skuteczną pułapkę.

Naśladując   zachowanie   mężczyzny,   Nicole   pochyliła   się   nad   stolikiem.   Jej 

kształtne piersi wyraźnie, zarysowały się pod cienkim jedwabiem żakietu. Wyobraźnia 
Anthony'ego   zaczęła   pracować   na   najwyższych   obrotach.   Z   trudem   mógł 

skoncentrować się na dalszej rozmowie.

- Panie Gawain - odezwała się dziewczyna. - Czy miał pan ostatnio mierzone 

ciśnienie?

- Anthony - poprawił ją z roztargnieniem. - Nie, nie miałem. Dlaczego pytasz?

-   Chciałabym   mieć   pewność,   że   nie   dostaniesz   apopleksji,   gdy   zacznę 

opowiadać o moich marzeniach - odparła ze słodkim uśmiechem.

background image

Był zbyt wytrawnym graczem, by tak prędko się poddać.
- Wolisz wysłuchać moich zwierzeń? - odparował. Wśród publiczności rozległy 

się głośne okrzyki.

- Nie muszę. Na pierwszy rzut oka widać, o czym myślisz - odpowiedziała z 

niezmąconym spokojem.

- Naprawdę? - Potarł podbródek. - W takim razie podziel się ze mną swoimi 

spostrzeżeniami. Jestem przekonany, że mówię w imieniu wszystkich widzów.

Chóralny aplauz nagrodził jego ripostę.

Anthony rozparł się w fotelu i przybrał zwycięską minę Rhetta Butlera, lecz 

Nicole, choć w głębi duszy nie przypominała Scarlett, nie zamierzała zrezygnować. 

Postanowiła nieco zmodyfikować pierwotny scenariusz.

Wzięła głęboki oddech i zaczęła:

- Proszę bardzo. Pewnego wieczoru podrywasz... powiedzmy... Kim Basinger.
Wśród publiczności zawrzało.

- I co potem?
- Kolacja. Niech pomyślę... Na pewno wybierzesz takie miejsce, gdzie mógłbyś 

pochwalić się swą zdobyczą, a jednocześnie być z dala od natrętnych wielbicieli.

„Dominick's”. Tak... to dobra restauracja. Podają świetne steki z frytkami.

- Niezły początek - zgodził się Gawain. - Zatem zabieram pannę Basinger na 

wczesną kolację, mój ferrari testarossa coupe z piskiem opon wjeżdża na parking...

- Masz ferrari?
- Nie. Na ogół jeżdżę dżipem z napędem na cztery koła. Pamiętaj, że poruszamy 

się w świecie marzeń. Chciałem stworzyć odpowiednią atmosferę.

- Mógłbyś wypożyczyć testosteron.

- Testarossę - sprostował uprzejmie.
- Wszystko jedno.

- Dobrze, jesteśmy już po kolacji. Co dalej?
- Hm. - Nicole z udawanym zamyśleniem przyłożyła palec do ust. Gawain nie 

spuszczał z niej oka.

- Wiem - powiedziała. - Mecz Lakersów. Anthony z ociąganiem skinął głową.

- Nieźle... nieźle... - zamruczał. Dziewczyna uśmiechnęła się z ulgą.
- A potem? - spytał nieoczekiwanie.

- Co potem?
- Chyba wiesz, o czym mówię. - Wyprostował się w fotelu. - Co po meczu? 

background image

Mamy wczesny wieczór. Jestem młodym, pełnym energii mężczyzną.

Błysnął oczami. Nicole głośno przełknęła ślinę. Zrozumiała, że tym razem nie 

udało jej się ominąć zręcznie zastawionych sideł. Przybrała swobodną pozę i starała 
się nie patrzeć w stronę szeroko uśmiech - ' nietęgo młodego kamerzysty.

-   Czekam   -   ponaglił   Anthony.   Widzowie   w   pełni   podzielali   jego 

zainteresowanie.

Nicole poczuła nagły przypływ energii. Znalazła rozwiązanie, choć niezupełnie 

to, którego oczekiwał.

-   Nietrudno   wyobrazić   sobie   twoją   wersję   dalszych   wydarzeń,   Anthony   - 

powiedziała   znacząco.   -  Bez   wątpienia   chciałbyś   zakończyć   ten   wieczór   wspólnym 

śniadaniem.

- Och... Zgrabny eufemizm!

- Dziękuję - odparła z cichym westchnieniem ulgi.
- Nie przypuszczałem, że osoba zawodowo zajmująca się seksem...

Nicole z nagłym niepokojem spojrzała w stronę mężczyzny. Czyżby odkrył jej 

mistyfikację?

- ...używa eufemizmów.
- Podczas występu w telewizji jest to nieuniknione - odpowiedziała. Dobrze. 

Trzymaj się, Nicole.

- A propos, właśnie otrzymałem sygnał, że czas na reklamy.

Na monitorze pojawiła się uśmiechnięta twarz kobiety zachwalającej walory 

nowego proszku do prania. Anthony wdał się w krótką pogawędkę z producentem 

programu. Po chwili odwrócił głowę w stronę Nicole.

- Możesz mi zdradzić reguły? - spytał.

- Słucham?
- Dlaczego wciąż mi dokuczasz?

- Wchodzimy na wizję - rozległ się głos reżysera. - Pięć... cztery... trzy... dwa... 

jeden.

Anthony skierował wzrok na kamerę.
-   Jesteśmy   z   powrotem.   Dla   tych   widzów,   którzy   dopiero   teraz   włączyli 

odbiorniki, mam informację, że moim dzisiejszym gościem jest terapeutka, Nicole 
Hart. - Spojrzał na dziewczynę. - Na początku programu stwierdziłaś, że większość 

kobiet w ogóle nie myśli o mężczyznach.

Wykonał gwałtowny ruch dłonią, aby podkreślić swe zdziwienie.

background image

- Czy możesz mi zdradzić, jakie są prawdziwe marzenia płci pięknej?
- Źle mnie zrozumiałeś, Anthony. Poświęcamy mężczyznom wiele uwagi, lecz 

lata  dziewięćdziesiąte  stawiają  nam nieco inne wymagania.  Mężczyzna utracił swą 
pierwotną funkcję opiekuna i żywiciela. Stał się towarem luksusowym.

- Luksusowym? Nicole skinęła głową.
-   Niczym   sportowy   samochód   z   twych”   marzeń.   Nie   jest   niezbędny,   lecz 

wywołuje przyjemny dreszcz emocji.

Widownia zareagowała żywiołowymi oklaskami.

- Skąd bierzesz te wszystkie metafory? - spytał Anthony, gdy zapadła cisza.
- A kto mówił o ferrari? - Zwilżyła usta koniuszkiem języka.

- Mam nadzieję, że przed końcem programu powiesz mi coś więcej o własnych 

marzeniach - odparł ze śmiechem Gawain.

Musiała przyznać, że okazał się godnym przeciwnikiem. Nie poddawał się, lecz 

wciąż próbował ataku.

- Jeśli dobrze cię zrozumiałem, mężczyzna został zrzucony z piedestału. Stał się 

dodatkiem...

Nicole nie pozwoliła mu skończyć.
-   Właśnie.   Współczesna   kobieta   potrafi   określić,   co   jest   jej   naprawdę 

potrzebne,   a   co   jest   tylko   zachcianką.   O   wyborze   partnera   decydują   wyłącznie 
upodobania, a nie tak zwane tradycyjne wartości, czyli chęć posiadania rodziny lub 

troska o byt materialny.

- A co z kobietami, które chcą zrezygnować z kariery i pozostać w domu lub 

zajmować   się  dziećmi?   Czy   twoim  zdaniem   zasługują   na   potępienie,   czy  może  po 
prostu nie pasują do dzisiejszych czasów?

- Muszą mieć dość siły, by w razie potrzeby przezwyciężyć ból spowodowany 

rozwodem, ucieczką lub śmiercią małżonka.

- Dobrze, uzgodniliśmy zatem, że wiele rzeczy uległo przewartościowaniom. 

Skoro mężczyzna przestał zajmować pierwsze miejsce na liście damskich zakupów, 

czym został zastąpiony? O czym marzy kobieta końca dwudziestego wieku?

- O czekoladzie - odpowiedziała Nikki. Wprost przepadała za słodyczami.

- Pytam poważnie.
- A ja równie poważnie odpowiadam. Oddałabym  niemal wszystko za garść 

drażetek „M&M's”.

Anthony zrobił zdziwioną minę.

background image

- To dla mnie coś zupełnie nowego. Cóż takiego ma w sobie czekolada?
- Badania wykazały, że pewne słodycze wywołują głód, który można porównać z 

pożądaniem.   Jest   łatwiejszy   do   zaspokojenia   i   odpada   cały   problem   z   praniem 
brudnych skarpet, ścieraniem z lustra kremu do golenia i sprzątaniem rozrzuconej 

bielizny.

Uśmiechnęła się z triumfem.

- Nie przepadasz za mężczyznami, prawda? - spytał Gawain.
Nicole wzruszyła ramionami.

-   Mają   swoje   zalety.   Stanowią   pewną   odmianę   w   codziennym   życiu,   pod 

warunkiem, że nie próbują dominować.

Anthony z wyraźną konsternacją popatrzył na rozbawioną publiczność.
-   Nie...   Nie   będę   ciągnął   tego   wątku   -   powiedział   zniechęcony.   Ponownie 

spojrzał na Nicole. - Twierdzisz, że czekolada ma szczególny wpływ na libido. Nawet 
jeśli to prawda, nie wyczerpaliśmy całego tematu. Nigdy nie uwierzę, że właśnie w 

tym miejscu kończą  się twoje marzenia.  Czy jest coś,  czego nie możesz  znaleźć u 
żadnego mężczyzny?

-   Nie   spodziewałam   się   usłyszeć   takiego   pytania   z   ust  człowieka,   o  którym 

piszą, że potrafi na wylot przejrzeć duszę każdej kobiety.

Wśród publiczności zawrzało.
-   Na   twoim   miejscu,   Nikki,   nie   dawałbym   posłuchu   gazetowym   plotkom   - 

odparował Gawain.

-   Wiec   jaki   jesteś   naprawdę?   -   spytała.   Mężczyzna   rzucił   jej   spłoszone 

spojrzenie.

- Kwiaty - wykrztusił w końcu, aby skierować rozmowę na inne tory. - Każda 

niewiasta uwielbia kwiaty.

-   Niewiasta,   owszem   -   zgodziła   się   Nicole.   -   Lecz   pamiętaj,   że   mówimy   o 

współczesnych   kobietach,   które   kierują   się   w   życiu   wysoce   rozwiniętym 
praktycyzmem i potrzebują czegoś trwalszego niż bukiet kwiatów.

- Garść brylantów?
- Czy to propozycja? - spytała zalotnie.

-   Skądże!   Gdybym   chciał   pozyskać   twoje   względy,   kupiłbym   kilka   tabliczek 

czekolady.

Widzowie   nagrodzili   jego   słowa   gromkim   śmiechem.   Nawet   Nicole 

zachichotała wesoło.

background image

- Pozwól, że wrócę do zasadniczego pytania - ciągnął Gawain. - Odłóżmy na 

bok czekoladę, kwiaty X i tym podobne romantyczne drobiazgi. Które z kobiecych 

marzeń najtrudniej spełnić?

- Lubisz rock and rolla? - Uśmiechnęła się w duchu na widok jego zdumionej 

miny.

- Oczywiście. Dlaczego pytasz?

- Na pewno znasz przeboje „Rolling Stonesów”?
- Chcesz, abym opowiedział ci historię zespołu?

- Wystarczy, że wymienisz tytuł jednego z przebojów.
- Było ich tyle, że trudno zliczyć.

- Ten należy do najwcześniejszych.
- Masz na myśli...

- Właśnie. „I can't get no satisfaction”, jakby powiedział Jagger.
- Kontakt z mężczyznami nie daje ci satysfakcji? Wolne żarty. Jesteś przecież 

seksterapeutką i doskonale wiesz, jak radzić sobie w podobnych przypadkach.

Gawain  był przekonany, że udało mu się przejąć inicjatywę, lecz Nicole nie 

zamierzała się poddać.

- Nawet laik potrafi zauważyć, że większość mężczyzn ma obsesję na punkcie 

szybkości - stwierdziła.

- Tym razem nie mówię o sportowych samochodach, lecz o szybkim seksie, po 

którym jeszcze szybciej można się odwrócić na bok i zapaść w błogą drzemkę.

W studiu zaległa cisza jak makiem zasiał. Anthony chrząknął.

- Chcesz przez to powiedzieć...  To znaczy...  Co według  ciebie  ma wpływ na 

podobne zachowanie?

- Nareszcie udało mu się pozbierać myśli. - Czy każdy mężczyzna jest w głębi 

duszy nieczułym brutalem?

- Nie.
- Nie?

- No, może niektórzy. Główna przyczyna tkwi gdzie indziej.
- Spadł mi kamień z serca. Słyszycie, chłopcy - spojrzał w stronę widowni - 

jednak   zachowaliśmy   nieco   ludzkich   uczuć.   Lecz   cóż   z   tego,   skoro   nie   potrafimy 
zadowolić kobiet. A może jesteśmy niedouczeni? Czy to chciałaś powiedzieć, Nikki?

Pysznił  się jak paw i protekcjonalnym  tonem usiłował  zjednać sobie męską 

część widowni. Nicole ani przez chwilę nie żałowała, że rozpoczęła tę rozgrywkę.

background image

Powoli pokręciła głową.
- Prasa i telewizja poświęcają wystarczająco wiele miejsca problemom edukacji 

seksualnej - powiedziała. - Myślę, że niemal każdy mężczyzna słyszał o grze wstępnej i 
o tym, że kobiety uwielbiają długie pieszczoty.

- Dłuższe niż czas potrzebny na usmażenie kilku naleśników? - z szelmowskim 

uśmiechem wtrącił Anthony.

- Dłuższe niż ćwiartka meczu futbolowego - odparła spokojnie Nicole.
Obecne w studiu kobiety zerwały się z miejsc i zaczęły głośno klaskać.

- Drużyna gości zdobyła dodatkowe punkty - kwaśno mruknął Gawain.
- Nie wiedziałam, że prowadzisz statystykę - odpowiedziała półgłosem.

-   Oczywiście,   że   nie   wiedziałaś   -   szepnął,   gdyż   wrzawa   poczęła   przycichać. 

Zaczął mówić normalnym tonem:

- Uważasz więc, że nie brak wykształcenia jest przyczyną całego zamieszania. 

Kobiety nie kryją swych uczuć, lecz mężczyźni nie są w stanie lub nie chcą spełnić ich 

oczekiwań.

- Zgadza się.

-   Powstaje   zatem   pytanie,   jak   rozwikłać   ten   problem?   Dlaczego   mężczyźni 

zachowują się w ten sposób? Czy kierują się wyłącznie egoizmem?

- Niektórzy tak, choć nie ma to zasadniczego wpływu na całość zagadnienia. 

Podczas   kontaktów   seksualnych   przytłaczająca   większość   mężczyzn   stosuje   grę 

wstępną z przymusu, w obawie przed nieokreślonymi konsekwencjami.

Uśmiechnęła się do własnych myśli. A może powinna zostać aktorką? Szło jej 

coraz lepiej.

- Jakimi konsekwencjami? Przykro mi, Nikki, zupełnie straciłem wątek.

-   Spróbuj   pomyśleć.   Na   pewno   zgodzisz   się   ze   mną,   że   zdaniem   mężczyzn 

kobiety oceniają atrakcyjność partnera wyłącznie na podstawie jego męskości.

Własna odwaga wprawiała ją w szczere zdumienie. Nawet się nie zarumieniła.
Anthony w milczeniu kiwał głową. Nie spuszczał wzroku z dziewczyny i raz po 

raz głośno przełykał ślinę.

- Problem ten zaczyna więc dominować - ciągnęła Nicole. - Jaki stąd wniosek? - 

spytała nieoczekiwanie. Wiedziała, że Gawain nie był przygotowany do odpowiedzi i 
czerpała dziką rozkosz z jego zakłopotania.

- Chciałbym usłyszeć to od ciebie - mruknął wymijająco.
- Proszę bardzo. Mężczyźni się boją.

background image

- Czego, na miłość boską?!
-   Boją   się,   że   wraz   z   upływem   lat   ich   wydolność   maleje.   Jest   tajemnicą 

poliszynela, że pewne słowo budzi wśród mężczyzn nieopisaną grozę. Czy potrafisz 
powiedzieć słowo „impotent”?

- Nie. Obawiam się, że w moim słowniku nie istnieje podobne określenie.
Nicole spojrzała mu prosto w oczy.

- Jak dotąd - rzuciła krótko.
Widzowie zerwali się z miejsc. W studiu wybuchła nieopisana wrzawa. Okrzyki 

mieszały się z oklaskami, aż reżyser dał znać, że czas programu dobiegł końca.

Nicole   zjechała   na   bok   i   zaparkowała   samochód   w   pobliżu   wejścia   do 

supermarketu.

Z uśmiechem wspominała dyskusję z Gawainem. Ciekawe, co by powiedział na 

widok jej auta? Było niedrogie, lecz miało opływową sportową sylwetkę. I kto jest 
maniakiem szybkości?

Uśmiech zamienił się w grymas bólu. Rola seksterapeutki była niewątpliwie 

zabawna, lecz jednocześnie bardzo męcząca. Dziewczyna przycisnęła dłoń do czoła. 

Starcie   z   Gawainem   przypłaciła   dotkliwą   migreną.   Dopiero   podwojona   dawka 
aspiryny przyniosła jej częściową ulgę.

Weszła do sklepu, wzięła z półki butelkę wody mineralnej i stanęła w kolejce do 

kasy. Pod wpływem nagłego impulsu wrzuciła jeszcze do koszyka torebkę drażetek 

„M&M's” i nowe wydanie „Los Angeles Times”.

Zastanawiała   się,   jak   widzowie   przyjęli   jej   telewizyjny   debiut.   Kto   mógłby 

szczerze odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę odniosła sukces?

Rafe Contreras.

Był   o   kilka   lat   młodszy,   lecz   dobrze   wywiązywał   się   z   funkcji   powiernika   i 

opiekuna.

Nicole wróciła do domu, zdjęła szary kostium i włożyła dżinsy. Czuła się jak 

Kopciuszek po powrocie z balu. Za kilkanaście minut miała rozpocząć pracę.

Gdy przyjechała do „Le Bistro”, Rafe już na nią czekał.
-   Dobra   robota,   miła   pani.   Dałaś   mu   popalić   -   powiedział   z   niekłamanym 

zachwytem.

-   Naprawdę?   Udało   mi   się?   -   Nie   potrafiła   ukryć   radości   wywołanej   jego 

słowami.

-   Idę   o   zakład,   że   poziom   oglądalności   sięgnął   szczytu   i   że   zostaniesz 

background image

poproszona o powtórny występ. Seksterapeutka... przez chwilę byłem skłonny uwie-
rzyć w każde twoje słowo. Mówiłaś z takim przekonaniem.

Nicole wy buchnęła śmiechem.
- Gawain prędzej padnie trupem, niż pozwoli mi na kolejny występ w swoim 

programie. Był szczęśliwy, gdy wychodziłam.

-   Nie   mów   hop,   póki   nie   przeskoczysz   -   sentencjonalnie   stwierdził   Rafe.   - 

Dopiekłaś mu do żywego. Na pewno zażąda rewanżu.

- Tak uważasz?

- Możesz mi wierzyć.
- To dobrze. - Zemsta była rozkoszą bogów. Nicole zamyśliła się głęboko.

- Skąd wiesz, że wyczuł moją przewagę? - spytała nieoczekiwanie i niemal w tej 

samej   chwili   zaczęła   żałować,   że   poruszyła   tę   kwestię.   Rafe   mógł   uznać   ją   za 

kompletną ignorantkę. Prawdę mówiąc, niewiele wiedziała o naturze mężczyzn i dość 
często musiała w oględny sposób korzystać z pomocy Contrerasa... choć zdarzały się 

chwile, że nawet ten sposób zawodził. Irracjonalny lęk brał górę nad rozsądkiem.

- Obserwowałem jego zachowanie - ze spokojem odpowiedział Rafe. - Rzadko 

się   zdarza,   by   nie   kontrolował   się   podczas   dyskusji.   Tym   razem   był   wyraźnie 
zaniepokojony. Co chwila gubił wątek. Mrugnął łobuzersko do niej.

-  Mogę  cię   jednak  zapewnić,   że  już  dawno   odzyskał  spokój  i  obmyśla  plan 

kolejnego starcia - dodał.

- Rafe...
- Mówię całkiem poważnie. - Wyjął gazetę z dłoni dziewczyny i przerzucił kilka 

stronic.

- Jak masz zamiar uczcić swój triumf? - spytał tonem starszego brata. - Chcesz 

iść do kina?

- Nie masz randki? - zdziwiła się Nicole.

- Wybierałem się na „Ostatniego Mohikanina”. To nie jest odpowiedni film do 

oglądania w towarzystwie dziewcząt.

- Dlaczego?
- Zaczynają się ślinić na widok Daniela Day - Lewisa, a ja nie cierpię wilgotnych 

popcornów.

- W takim razie ja też nie pójdę. Day - Lewis działa niezwykle pobudzająco na 

moje ślinianki.

-   Możesz   kupić   torebkę   popcornów   na   własny   użytek   -   odparł   Rafe.   Złożył 

background image

gazetę. - Czas do pracy.

- Rafe...

Zatrzymał się w drzwiach prowadzących na salę restauracyjną i odwrócił głowę 

w jej stronę.

- Dziękuję.
- Nie ma za co, droga pani. Zasłużyłaś na laury, choć myślę, że Anthony Gawain 

nie pozwoli ci zrezygnować z dalszej rozgrywki.

- Lepiej, żeby o mnie zapomniał. Mogłam wystąpić w jednym programie, lecz 

nie wiem, czy znajdę dość sił, by nadal grać rolę terapeutki. Do tej pory kierowała 
mną chęć zemsty; teraz czuję się po prostu zmęczona. Skąd wiesz, że Gawain nie da 

mi spokoju?

-   Po   pierwsze,   wytrąciłaś   go   ze   stanu   gnuśnego   znudzenia.   Po   drugie,   w 

obecności   setek   telewidzów   dałaś   mu   odczuć,   że   trafił   na   twardego   przeciwnika. 
Mężczyźni lubią efektowne zwycięstwa. Będzie szukał swojej szansy.

Wyszedł. Nicole ze smutkiem pokręciła głową.
Za późno na ostrzeżenia. Anthony Gawain należał do zbyt upartych graczy, by 

już po pierwszej rundzie przyznać się do porażki.

Pomyślała o matce i siostrach. Były tak podobne do siebie, że mogły uchodzić 

za   trojaczki.   Jasnowłose,   niebieskookie   i   lekko   piegowate,   zdawały   się   ucieleśniać 
ideał amerykańskiej dziewczyny wczesnych lat sześćdziesiątych.

Nicole była szatynką o brązowych oczach. Czuła się pokrzywdzona przez los, 

choć   zdaniem   matki   miała   niecodzienną,   egzotyczną   urodę.   Zdecydowała   się   na 

pojedynek z Gawainem tylko dlatego, że mogła grać rolę całkiem innej, naprawdę 
pięknej i wzbudzającej pożądanie kobiety.

Wiedziała,   że   swym   zwykłym   wyglądem   nie   przyciągnie   uwagi   żadnego 

mężczyzny. W niczym nie przypominała atrakcyjnych dziewcząt ze zdjęć publikowa-

nych przez rozmaite czasopisma i magazyny ilustrowane. Dziewcząt, których uroda 
mile łechtała męską próżność i podnosiła poczucie własnej wartości.

Równocześnie nie mogła zaprzeczyć, że Anthony Gawain miał szczególny urok, 

wywołujący   westchnienia   wielu   kobiet.   Z   niechęcią   pokręciła   głową.   Czyżby   także 

należała   do   tej   grupy?   Czy   odziedziczyła   po   matce   słabość   do   pociągających 
mężczyzn?

Gawain był w pełni świadom swych atutów i potrafił je wykorzystać. Długie 

włosy, arogancka mina i cięty język stanowiły fasadę, za którą skrywał nieprzeciętną 

background image

inteligencję. Programy typu talk show przynosiły spore dochody producentom, gdyż 
były  proste  i  tanie  w  realizacji.  Jedno studio,  kilka   kamer  i gospodarz   obdarzony 

charyzmatyczną osobowością stanowiły klucz do sukcesu.

W przeciwieństwie do mniej utalentowanych konkurentów, Anthony nie szukał 

taniego poklasku. Nie zapraszał do dyskusji gwiazd estrady ani znanych polityków. 
Dla   niego   liczył   się   przede   wszystkim   temat.   Przypominał   błędnego   rycerza, 

wędrującego   po   świecie   w   poszukiwaniu   prawdy.   Innymi   słowy,   był   człowiekiem, 
który nie lubił zbyt długo tkwić w jednym miejscu.

Zdaniem Nicole nie nadawał się na męża obarczonego troską o byt rodziny.
Co więcej, dbał o swój image i wiedział, jak go chronić.

Nicole   westchnęła   ciężko.   Miała   pewność,   że   nie   otrzyma   powtórnego 

zaproszenia do udziału w programie.

Szczerze mówiąc, nie była tym zainteresowana. Nie była prawdziwą terapeutką 

i nie miała za grosz seksapilu...

Choć występ przed kamerami sprawił jej dużą przyjemność.

background image

ROZDZIAŁ 3

„Los Angeles Times”

Wiadomości ze świata rozrywki:
Wciąż   trwa   szum   wokół   programu,   w   którym   ponętna   terapeutką   stoczyła 

zaciekłą   batalię   z   „nieposkromionym”   Gawainem.   Reakcja   telewidzów   przeszła 
najśmielsze oczekiwania producentów cyklu „Czego naprawdę oczekują kobiety?”, a 

redaktorzy   gazet   prześcigają   się   w   domysłach,   czy   Anthony   zaryzykuje   powtórne 
spotkanie z piękną Nikki.

Anthony   Gawain   ponuro   zerknął   na   trzymaną   w   ręku   gazetę. 

„Nieposkromiony”   „zaryzykuje”.   Autorka   notatki   postępowała   niczym   komentator 

sportowy, zagrzewający publiczność do większego dopingu przed kolejnym starciem.

Z   kwaśnym   uśmiechem   obejrzał   zdjęcie   „ponętnej   terapeutki”.   Hm.   Musiał 

przyznać, że nie wszystkie informacje na jej temat były wyssane z palca. Rzucił gazetę 
na podłogę i zniknął w łazience. Odkręcił kurki, regulując temperaturę wody.

Anthony stanął przed lustrem, zanim wszedł pod prysznic.
Poprzedniego wieczoru do późna siedział w klubie „Roxbury”, co zaowocowało 

sennym wyrazem oczu i lekkim bólem głowy, choć ani razu nie wstał od stolika, by 
przyłączyć się do tłumu podskakującego na parkiecie. Nie wszedł nawet do tej części 

lokalu,   która   była   zarezerwowana   dla   VIP   -   ów.   Nie   odczuwał   potrzeby 
dowartościowania.

Zdjął szlafrok i wszedł pod parujący strumień wody. Wciąż myślał o Nicole 

Hart. Ani głośna muzyka, ani spora dawka whisky nie zdołały wymazać z jego pamięci 

wyzywającego   widoku   brązowych   oczu   i   kusząco   rozchylonych   ust   dziewczyny. 
Rzeczywiście była „ponętna”, jak twierdziły gazety...

Choć na jego gust zbyt sztuczna, zbyt wyrachowana.
Nie   potrafiła   słuchać   ani   naprawdę   uczestniczyć   w   rozmowie.   Dyskusja 

zmieniła się w jednoosobowy występ, niezwykle efektowny i trafiający w gust pub-
liczności, lecz mimo wszystko tylko występ.

W   zamyśleniu   potarł   zarośnięty   podbródek.   Czasem   złościła   go   własna 

dociekliwość. Dlaczego nie potrafił brać życia wprost, dlaczego w każdym wydarzeniu 

doszukiwał   się   ukrytych   znaczeń?   O   ile   szczęśliwszy   był   człowiek   widzący   świat 
wyłącznie w czerni i bieli.

Ze wstrętem odrzucał myśl o polityce, gdzie każde działanie opierało się na 

background image

półprawdach i manipulacji. ' Wybrał pracę w telewizji, gdyż chciał bez osłonek ukazać 
fałsz zbyt często kierujący ludzkim postępowaniem.

Wiedział   wszystko   o   kobietach   pokroju   Nicole   Hart.   Szukały   łatwych   do 

usidlenia mężczyzn, których mogły traktować jak marionetki. Niestety, panna Hart 

tym razem trafiła pod niewłaściwy adres. Marzeniem Gawaina był związek ze zwykłą, 
szczerą  i  uczciwą   dziewczyną,  zdolną  do  prawdziwej  miłości.  Prawdę  mówiąc,  nie 

wierzył, by taka naprawdę istniała.

Lustro   i   szklane   ściany   kabiny   pokryły   się   grubą   warstwą   pary.   Anthony 

zmęczonym   ruchem   rozprostował   obolałe   ramiona.   Strumyki   wody   ściekały   mu   z 
włosów i brody. Sięgnął po mydło.

Trzy kwadranse później pojawił się w „Patrick's Roadhouse”. Mark już czekał.
- Spóźniłeś się - powiedział na widok wchodzącego Gawaina. - Zamówiłem ci 

to, co zwykle.

- Jedyne, czego dziś potrzebuję, to duża ilość gorącej kawy - warknął Anthony. 

Nawet nie spojrzał na egzemplarz gazety leżący na stoliku obok nakrycia.

Mark rozłożył gazetę.

- Czytałeś notatkę na swój temat? - spytał. Anthony skinął głową.
- I co o tym myślisz?

Kelnerka z pełną tacą podeszła do stolika.
- Proszę jeszcze o duży dzbanek kawy - powiedział Anthony.

Dziewczyna z uśmiechem skinęła głową i bezzwłocznie spełniła jego prośbę.
- Co z następnym programem? - nie ustępował Mark.

- Od kiedy pracujesz dla „Los Angeles Times”? - spytał zgryźliwie Gawain.
- Jestem po prostu ciekaw, czy naprawdę masz ochotę na kolejne spotkanie z 

panną Hart. Stanowicie dobraną parę.

-   Gdzie   ją   znalazłeś?   -   Anthony   wyraźnie   unikał   odpowiedzi   na   zasadnicze 

pytanie. Mark wzruszył ramionami.

- Ktoś dał mi znać w czyimś imieniu - odparł enigmatycznie. - Znałem tylko jej 

nazwisko.

Gawain nalał sobie kolejną filiżankę kawy.

- Właśnie coś sobie przypomniałem - dodał Mark. - Dziś rano dzwonił twój 

agent.

- Po co? Ostatni program okazał się tak dobry, że dyrekcja chce mi podnieść 

gażę?

background image

-   Nie.   Jakiś   facet   z   wydawnictwa   dopytywał   się,   jak   cię   można   złapać.   Był 

bardzo podekscytowany.

- Zawsze się wściekają, gdy nie złożę zamówienia w Klubie Książki. - Na twarzy 

Gawaina pojawił się kwaśny uśmiech.

- Chcą, abyś wstąpił do klubu na innej zasadzie. Jako autor.
Anthony westchnął ciężko i odsunął na bok talerz z nietkniętym omletem.

- Mogliby w końcu zrozumieć, że nie mam ochoty wspominać dzieciństwa ani 

zdradzać rodzinnych sekretów.

Mark przełknął kęs bułki. Pokręcił głową.
-   Tym   razem   chodzi   o   coś   innego.   Padła   propozycja   stworzenia   publikacji 

opartej na wywiadach z kobietami. Zyskałbyś szansę, aby dokładnie przedstawić swój 
punkt widzenia, tym bardziej że panna Hart będzie współautorką.

- Chyba żartujesz! - ze zdumieniem zawołał Anthony.
Mark ponownie pokręcił głową. W tej samej chwili kelnerka przyniosła telefon 

komórkowy.

- Do pana Gawaina - powiedziała.

Anthony   z   niechęcią   wyciągnął   dłoń   po   słuchawkę.   Usłyszał   znajomy   głos 

swego agenta. Wydawnictwo poparło swą ofertę niebotycznym honorarium.

- Czy ktoś powiadomił pannę Hart? - spytał Gawain.
- Nie. Myślałem, że zechcesz to zrobić osobiście.

-   Dobrze   myślałeś.   Zadzwonię   później.   Odłożył   słuchawkę.   Doszedł   do 

wniosku,   że   jeśli   chce   namówić   Nicole   do  współpracy,   musi   postępować   z   dużym 

wyczuciem. W głębi serca czuł, że dziewczyna nie darzy go sympatią.

Był ciepły wieczór. Anthony Gawain skręcił w wąską ścieżkę prowadzącą do 

otoczonego zagajnikiem ogródka „Soffs Patio Restaurant”.

Fakt, że urodził się w zamożnej i wpływowej rodzinie, dał mu szansę stać się 

prawdziwym smakoszem. Od wczesnego dzieciństwa kosztował wyszukanych potraw 
przyrządzanych przez rozmaitych kucharzy, przybyłych nawet z Europy. Lubił dobrze 

zjeść, lecz dzięki intensywnym treningom karate zachowywał znakomitą kondycję, a 
na jego muskularnym ciele nie było widać ani grama tłuszczu.

Zza krzewów sączyły się dźwięki greckiej ballady. Anthony zajął miejsce przy 

stoliku i zamówił pastisio - ulubioną potrawę gości odwiedzających „Sofi's”.

Po skończonym posiłku w wyśmienitym humorze powrócił na parking. Wsiadł 

do dżipa i ruszył w stronę Hollywood. Radość z przyjemnie rozpoczętego wieczoru 

background image

psuła mu tylko myśl o Nikki.

W jaki sposób miałby z nią współpracować?

Był samotnikiem. Nawet w gronie znajomych zachowywał się z pewną rezerwą. 

Unikał wszelkich związków, które mogłyby wywołać poczucie uzależnienia od drugiej 

osoby.

Ostatnio przeżywał sporo wątpliwości. Zaczął weryfikować swe dotychczasowe 

poglądy.   Być   może   dojrzał,   być   może   patrzył   na   życie   w   inny   sposób.   Czyżby 
naprawdę zależało mu na znalezieniu bratniej duszy? A jeśli pozorne znudzenie było 

oznaką samotności?

Ze zręcznością doświadczonego kierowcy rajdowego zmienił bieg i wprowadził 

samochód na lewy pas ruchu. Wciąż myślał o Nicole. Czy przyjęłaby zaproszenie na 
wspólną kolację?

Ruch na szosie stawał się coraz mniejszy. Anthony pogrążył się w marzeniach. 

Ciepły podmuch wiatru owiewał mu twarz i szarpał kosmyki włosów. Nicole Hart... 

piękna i pachnąca niczym bukiet świeżych kwiatów.

Jak   byłaby   ubrana?   W   wyobraźni   mężczyzny   pojawił   się   obraz   smukłej, 

zgrabnej sylwetki przystrojonej w komplet z koronkami, który tego lata okazał się 
prawdziwym przebojem kalifornijskiej mody.

A buty? Przeszukał w myślach jej szafę. W końcu znalazł parę pantofelków z 

mięciutkiej skóry. Znakomicie pasowały na jej zgrabne stopy. Anthony uśmiechnął się 

zadowoleniem.   Wygląd   dziewczyny   zachęcał   do   pieszczot.   Miał   nieodpartą   ochotę 
dotknąć jej szyi, piersi, ud...

Gwałtownie potrząsnął głową. Chciał w jakiś sposób pozbyć się kłopotliwych 

myśli. Włączył radio i pokręcił gałką.

- Witam wszystkie panie w moim radiowym królestwie - dobiegł z głośnika głos 

popularnego   prezentera.   -   Dziś   będziemy   kontynuować   poszukiwania 

„najseksowniejszego mężczyzny świata”. Jak dotąd, przewagą dwóch głosów prowadzi 
Kevin Costner. Za chwilę przyjmę kolejny telefon, a po przerwie na reklamy nasz gość 

odpowie na kilka pytań.

Anthony   z   zadowoleniem   klepnął   dłonią   w   kolano.   Costner!   Nie   popełnił 

pomyłki, gdy stwierdził, że to właśnie o nim najczęściej marzą kobiety. Ciekawe, co na 
to Nikki...

- Słucham, kto przy aparacie? - odezwał się głos spikera.
- Kathy. Z Santa Monica.

background image

- Kto twoim zdaniem zasługuje na tytuł „najseksowniejszego mężczyzny”?
- Anthony Gawain.

- Prezenter telewizyjny? - W głosie prowadzącego zabrzmiała nuta zdziwienia. 

Anthony obrzucił odbiornik przeciągłym spojrzeniem.

- Tak. To mężczyzna, który może się przyśnić niejednej dziewczynie.
Gawain wyciągnął rękę w kierunku wyłącznika, lecz zamarł w pół gestu, słysząc 

słowa:

- Za chwilę wrócimy na antenę, by porozmawiać o seksie.

O seksie? Czyżby Nikki?! Nie, to niemożliwe.
Dżip   sunął   coraz   wolniej.   Obok   śmignął   sportowy   kabriolet   pełen 

roześmianych dziewcząt. Dwie z nich pomachały wesoło w stronę Anthony'ego. Nie 
zwrócił na nie uwagi. Z niecierpliwością czekał na koniec reklam.

Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał obcy głos. Z rosnącym zaciekawieniem śledził 

przebieg rozmowy.

- Co, pani zdaniem, decyduje o atrakcyjności mężczyzny? - spytał spiker.
- Szacunek i zainteresowanie okazywane płci przeciwnej - odparła kobieta. - A 

po czym pan ocenia atrakcyjność kobiet?

- No... po sposobie oddychania...  - usiłował  zażartować mężczyzna,  lecz nie 

wzbudził wesołości swej rozmówczyni. - Hm... po tym, jak chodzą...

- To prawda. Chód kobiety może znamionować godność i wiarę w siebie.

-   Oo...   tak...   -   Dziennikarz   nie   potrafił   znaleźć   odpowiedniej   konwencji 

rozmowy. Anthony szczerze mu współczuł. - Przekonajmy się, o co będą pytać nasi 

słuchacze.   Czekamy   pod   numerem   pięć   -   pięć   -   pięć,   dziewięćdziesiąt   dziewięć, 
dziewięćdziesiąt dziewięć.

Po kilku sekundach nastąpiło pierwsze połączenie.
- Halo... Witam w programie rozgłośni KTIX. Podaj swoje imię i powiedz, z 

czym dzwonisz.

- Tu Bob. Ciekawi mnie, jakie wykształcenie powinien mieć seksterapeuta. To 

chyba nie najłatwiejsza praca?

-   Aby   rozpocząć   praktykę,   trzeba   mieć   dobre   przygotowanie   teoretyczne   - 

odpowiedziała kobieta. - Skończyłam studium pomaturalne oraz uniwersytet i mam 
dyplom magistra filozofii, a przez dwa lata pracowałam jako asystentka.

Anthony zmarszczył brwi. Nikki była zbyt młoda, aby zdobyć podobną wiedzę. 

Z lekkim roztargnieniem słuchał dalszych pytań.

background image

-  Jestem trochę  zaskoczona   - stwierdziła   słuchaczka,   która  przedstawiła   się 

jako   Chelsea.   -   Nie   wiedziałam,   że   istnieje   różnica   pomiędzy   „atrakcyjnością”   i 

seksapilem. Czy mogłabym usłyszeć coś więcej na ten temat? 

:

- Atrakcyjność wyglądu zewnętrznego można osiągnąć przez określony sposób 

ubierania się i stosowanie odpowiednich kosmetyków - odpowiedziała terapeutka. - 
Tak   zwany   seksapil   jest   częścią   osobowości.   Niczym   wiązka   światła   wydobywa   z 

mroku szczególne cechy charakteru...

Anthony skręcił na autostradę wiodącą w kierunku Malibu. Myślał o ofercie, z 

jaką wystąpiło wydawnictwo. Coś mu podpowiadało, że Nicole Hart jednak przyjmie 
propozycję współpracy. Lubił stawiać czoło przeciwnościom, a pozyskanie jej pomocy 

traktował  jak   osobiste   wyzwanie.   Oczywiście   nie   miał   zamiaru   się   przyznawać,   że 
przystępuje do pisania książki.

Jego   ojciec   był   zdania,   że   Anthony'emu   brak   uporu   i   cierpliwości   do 

podejmowania działań wymagających czasu.

Sprawdził się jako prezenter telewizyjny, lecz jeśli chodzi o inne dziedziny...
Co będzie, gdy książka okaże się niewypałem?

Z   tak   znanym   nazwiskiem   nie   mógł   liczyć   na   to,   że   porażka   przejdzie   nie 

zauważona.

background image

ROZDZIAŁ 4

Nicole miała serdeczną ochotę zapomnieć o całym bożym świecie i po prostu 

zasnąć. Pół nocy przesiedziała nad scenariuszem, a niemal cały dzień spędziła w „Le 
Bistro”.

- Jesteś pewien, że wiesz, jak to robić? - spytała, nim otworzyła drzwi domku. 

Contreras uparł się, że naprawi cieknący prysznic.

-   Oczywiście.   Nie   ma   sprawy   -  zapewnił   ją   solennie.   Machnął   śrubokrętem 

niczym mieczem, po czym zniknął za drzwiami łazienki. Nicole spojrzała w stronę 

telefonu. Zielono połyskująca lampka świadczyła o tym, że ktoś zostawił wiadomość.

Może   nareszcie   nadeszła   odpowiedź   z   agencji   artystycznej?   Nie,   pomyślała 

dziewczyna. Raczej kolejna porcja reklam i ofert sprzedaży.

Od sześciu miesięcy dobijała się do różnych wytwórni. Zwykle kończyło się na 

krótkiej  rozmowie  w sekretariacie  i niejasnej obietnicy  „kontaktu”.  Jak  dotąd,  nie 
dotarła do żadnego z producentów.

Ludzie   związani   z   filmem   rzadko   uczestniczyli.,   w   negocjacjach   nad 

kontraktem.   Załatwienie   wszelkich   formalności   pozostawiali   swym   agentom. 

Niestety,   aby   pozyskać   agenta,   wpierw  należało   coś   sprzedać   lub   gdzieś  wystąpić. 
Błędne koło. Dla młodych ludzi, poszukujących pracy w filmie, była to trudna droga, 

wymagająca wielu wyrzeczeń i nie szczędząca rozczarowań.

Nawet wśród producentów kręcili się osobnicy, którzy przede wszystkim dla 

własnych korzyści rozglądali się za atrakcyjnymi dziewczętami. Nicole była święcie 
przekonana,   że   Mark   Bates   także   należał   do   tej   grupy.   Zwracał   uwagę   niemal 

wyłącznie na urodę „kandydatki”.

Wcisnęła klawisz automatycznej sekretarki.

- Dzień dobry - rozległ się głos młodej kobiety. - Mówię z centralnej agencji 

aktorskiej. Poszukujemy statystów. Jeśli jest pani zainteresowana naszą ofertą, proszę 

zadzwonić.

Stawka   wynosiła   dziewięćdziesiąt   dolarów   za   dzień   zdjęciowy.   Dobre   i   to, 

zwłaszcza że na planie było dość łatwo o zawarcie nowych znajomości.

Nicole odłożyła klucze na stolik. Automat zapiszczał, po czym zaczął odtwarzać 

kolejne nagranie. Zdumiona dziewczyna przysiadła na brzegu kanapy.

- Cześć, Nikki. Tu Anthony. - Nastąpiła chwila przerwy. - Anthony Gawain. 

Mam dwa bilety na koncert Gartha Brooksa. Zatelefonuję wieczorem.

background image

Nicole z otwartymi ustami wpatrywała się w aparat. Gdy odzyskała zdolność 

mówienia, wrzasnęła na Rafaela.

- Co? Co się stało?! - Zaniepokojony Contreras wybiegł z łazienki.
- Posłuchaj. - Przewinęła taśmę i puściła nagranie od początku.

Rafe zmarszczył brwi.
- Telefonował jakiś zboczeniec?

- Cii... - Uspokoiła go ruchem dłoni. - Sam się przekonasz.
Rozległ się melodyjny głos dziewczyny z agencji aktorskiej.

- Nie rozumiem, co w tym dziwnego - stwierdził Rafe.
- Słuchaj dalej.

Gdy Gawain skończył, na twarzy Contrerasa pojawił się szeroki uśmiech.
- A nie mówiłem?

- Nie widzę powodów do radości, więc przestań stroić głupie miny. Nigdzie nie 

pójdę.

- Chyba żartujesz! Wiesz, jak trudno zdobyć bilety na występ Brooksa? Z chęcią 

zająłbym twoje miejsce.

- Nie ma sprawy. Jak zadzwoni Gawain, powiem mu, żeby cię zabrał.
- Ho ho ho... Nic z tego, siostro. Znikam, jak tylko skończę naprawiać prysznic. 

Mam dzisiaj ekstra randkę. - Ruszył w stronę drzwi. - Randkę. To znakomity sposób 
spędzania czasu. Powinnaś spróbować.

Nicole rzuciła w niego poduszką. Uchylił się i pogwizdując odszedł korytarzem.
Pół godziny później skończył robotę i wrócił do salonu. Nicole drzemała na 

sofie,   uśpiona   monologiem   niezmordowanego   Jaya   Leno.   Rafe   wyłączył  telewizor. 
Zaczął rozglądać się za jakimś kocem, którym mógłby okryć śpiącą dziewczynę. W tej 

samej chwili zabrzęczał telefon.

Contreras sięgnął po słuchawkę. Dzwonił Gawain.

-   Jestem   hydraulikiem   -   powiedział   Rafe   po   wymianie   konwencjonalnych 

grzeczności.  - Panna  Hart musiała  wyjść,  lecz  zostawiła  wiadomość, że z radością 

przyjęła pańskie zaproszenie. Co mógłbym jej przekazać?

Sięgnął po leżącą obok kartkę i ołówek. Po chwili odłożył słuchawkę i zerknął 

na Nicole. Wciąż spała. Otulił ją kocem, zostawił notatkę na stoliku i po cichu opuścił 
mieszkanie.

Miałbym   za   swoje,   gdyby   się   obudziła,   pomyślał.   Nie   rozumiała,   że   działał 

wyłącznie dla jej dobra.

background image

Wsunął   ręce   do   kieszeni   i   fałszywie   pogwizdując,   poszedł   przez   trawnik   w 

kierunku   własnego   samochodu.   Mimo   pozorów   beztroski,   miał   minę   skazańca 

oczekującego na ścięcie.

Nicole dyszała żądzą mordu. Znała nawet nazwisko ofiary. Rafael Contreras.

Wyciągnęła   z   szafy   modne   dżinsy,   kupione   dwa   tygodnie   temu   za   radą 

wspomnianego   Contrerasa   w   „Dungarees”.   Włożyła   białą   bawełnianą   bluzkę   i 

spojrzała  w lustro. Od kilkunastu  minut usiłowała  dodzwonić się do Anthony'ego. 
Telefon milczał jak zaklęty. Rafe także nie podnosił słuchawki. Nie pozostawało jej nic 

innego, jak czekać na zapowiedziany przyjazd Gawaina.

Krytycznie przyjrzała się swemu odbiciu. Co zrobić z włosami? Cholerny Rafe, 

nigdy go nie ma, gdy jest naprawdę potrzebny... W czasie przygotowań do programu 
przyzwyczaiła się polegać na jego opinii. Sprawiał, że naprawdę czuła się pociągająca i 

pełna seksu...

Doszła do wniosku, że każda z kobiet powinna zatrudniać „garderobianego”. 

Rafe miał duże szanse, aby stać się znakomitym kostiumologiem - pod warunkiem, że 
zdołałby umknąć przed gniewem Nicole.

Co   z   włosami?   Zawinęła   wysoko   rękawy   bluzki,   założyła   szeroką   srebrną 

bransoletkę i wpięła kolczyki. Czas wciąż uciekał. Przepchnęła wąski skórzany pasek 

przez szlufki spodni i z niepokojem zerknęła na kartkę pozostawioną przez Rafe'a. O 
czwartej.   Anthony   Gawain   miał   przyjechać   o   czwartej   po   południu.   Dlaczego   tak 

wcześnie? Koncerty są na ogół wieczorem. Może miał zamiar zabrać ją na obiad? Jak 
nazywała się ta restauracja,  o której rozmawiali  podczas programu? „Dominick's”. 

Nicole uśmiechnęła się kwaśno. Znakomite miejsce, by zostać zauważoną.

Wciągnęła na nogi parę kowbojskich butów z białej skóry.

Koniec. Była w pełni przygotowana na przyjęcie gościa.
Spojrzała  w lustro, by poprawić makijaż  i niemal  jęknęła  ze zgrozy.  Włosy! 

Zupełnie   zapomniała   o   włosach.   Budzik   stojący   na   nocnym   stoliku   wskazywał 
czwartą. Nałożyła na szczotkę nieco pianki i zaczesała włosy do tyłu.

Co za dureń z tego Contrerasa! Co innego grać przez pół godziny, a co innego 

przez cały wieczór. Jak długo Gawain da się zwodzić?

A może powiedzieć mu prawdę? Nie... nie miała dość odwagi, by to zrobić. 

Lepiej skierować rozmowę na bezpieczny temat. Ani słowa o seksie. Wystarczy miła 

pogawędka o... Czuła w głowie zupełną pustkę. Boże, o czym mówić?!

Nie miała żadnego doświadczenia w kontaktach z mężczyznami. Jak powinna 

background image

się zachowywać „prawdziwa kobieta lat dziewięćdziesiątych”? Być uwodzicielską? A 
co potem?

Anthony   Gawain   na   pewno   nie   zadowoli   się   całusem   na   dobranoc.   Był 

stuprocentowym samcem, dumnym ze swej męskości. Rafe, co ty narobiłeś!

Ktoś zapukał. Nicole pośpiesznie zmyła z dłoni resztki pianki i poszła otworzyć.
-   Przynajmniej   jestem   odpowiednio   ubrana   -   powiedziała   z   ulgą   na   widok 

Anthony'ego. Przez   chwilę  obawiała  się,  że  na koncercie  będą  obowiązywać  stroje 
wieczorowe.

-   „Odpowiednio”   to   zbyt   skromne   określenie   -   odparł   Gawain.   Obrzucił 

dziewczynę uważnym spojrzeniem. - Może zostaniemy w domu i zamówimy pizzę?

W ciemnych oczach mężczyzny zamigotały uwodzicielskie błyski.
- A co z Garthem Brooksem? - spytała Nicole.

- Na pewno nie pójdzie spać bez kolacji.
- Miałam na myśli koncert - powiedziała spokojnie.

- A jeśli powiem, że użyłem wybiegu, aby się z tobą spotkać? - spytał.
- Wówczas usłyszysz „dobranoc” - odparła, próbując zamknąć drzwi.

Szybko sięgnął do kieszeni.
- Na szczęście mam dowód, że mówiłem prawdę.

- Pokazał dwa bilety.
- Powiedz szczerze, dlaczego mnie zaprosiłeś?

- spytała.
- Kim Basinger była zajęta. Spojrzała na niego spod oka.

-   Poddałem   się   badaniu   ciśnienia   -   dodał.   Milczała.   On   również.   W   końcu 

westchnęła z rezygnacją.

- Dobrze... Możesz mnie zabrać na przejażdżkę swoim testa - coś - tam...
Nicole miała wrażenie, że śni. Wciąż nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. 

Spotkanie z Gawainem okazało się prawdziwą randką marzeń.

Notatka,   którą   zostawił,   nie   zawierała   wszystkich   szczegółów.   Być   może 

Anthony z rozmysłem pominął fakt, że Garth Brooks nie występował w Los Angeles, 
ani   w   żadnym   innym   mieście   w  Kalifornii.   Koncert   miał  się   odbyć...   w  Dallas,   w 

Teksasie!

W   samolocie   zjedli   wczesną   kolację,   a   po   paru   godzinach   wylądowali   na 

lotnisku   D   -   FW,   gdzie   przesiedli   się   do   wynajętej   limuzyny.   Ruszyli   w   stronę 
„Reunion Arena”.

background image

Rozmowa, której tak bardzo obawiała się Nicole, nie stanowiła problemu. Na 

początku  podróży wymienili kilka  uwag o pogodzie, ruchu miejskim oraz muzyce. 

Chwilę po zajęciu miejsca w samolocie Anthony po prostu zasnął.

Nicole westchnęła z ulgą, choć w głębi serca poczuła się dotknięta.

Spać   podczas   randki?   Rafe   pękłby   ze   śmiechu,   gdyby   o   tym   usłyszał. 

Postanowiła pominąć kilka szczegółów przy relacjonowaniu spotkania.

Za   jej   cichym   przyzwoleniem   stewardesa   obudziła   Gawaina   na   posiłek. 

Anthony rozejrzał się wokół zaspanym wzrokiem, po czym bąknął coś przeprasza-

jącym   tonem.   Tłumaczył   się,   że   tuż   przed   podróżą   wziął   lek   przeciw   alergii 
powodujący wzmożoną senność. Nicole z uśmiechem przyjęła jego wyjaśnienia, choć 

nie wierzyła, by mówił prawdę. Zaczęła podejrzewać, że nagłe zaproszenie było częścią 
z góry ukartowanego planu. O co naprawdę chodziło Gawainowi? Czego oczekiwał? 

Nie pozostawało jej nic innego, jak czekać na dalszy rozwój wydarzeń.

Gdy   wsiedli   do   oczekującej   na   lotnisku   limuzyny,   Anthony   połączył   się 

telefonicznie z Batesem i zaczął omawiać szczegóły związane z emisją kolejnego pro-
gramu. Nicole obserwowała go spod oka. Był ubrany w luźną białą koszulę, znoszone 

dżinsy i wysokie kowbojskie buty o ekstrawaganckim zestawie kolorów: na czarnej 
skórze rysował się skomplikowany wzór, połyskujący czerwienią, błękitem i zielenią.

Samochód   dotarł   w   okolice   „Reunion   Arena”.   Nicole   zastanawiała   się,   jak 

postępuje Gawain podczas intymnego tete - a - tete ze swą wybranką. Czy dużo mówi 

-   jak   przystało   na   gospodarza  talk   show   -   czy  też   jest   namiętnym,   milczącym 
kochankiem?

- O czym myślisz? - odezwał się, odkładając słuchawkę.
Nicole drgnęła.

- Ja... ja... - Nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. - Nie powiedziałeś 

mi   dotąd,   co   było   prawdziwym   powodem,   że   zdecydowałeś   się   spędzić   dzisiejszy 

wieczór w moim towarzystwie - wykrztusiła w końcu.

- Podczas dyskusji w studiu odniosłem wrażenie, że masz dużą wiedzę na temat 

współczesnych kobiet. Doszedłem do wniosku, że warto z niej skorzystać.

- Piszesz książkę?  - spytała  kpiąco.  Była  zła,  że ją zwodził,  zamiast udzielić 

szczerej odpowiedzi, lecz chwilę później złajała się w myślach. Miał powiedzieć, że jest 
nią zauroczony? Śmiechu warte. Widział w swym życiu zbyt wiele pięknych kobiet, by 

oglądać się za jakąś gąską.

- Skąd wiesz? - powiedział. - A co byś powiedziała...

background image

- Uważam, że wyczerpaliśmy temat podczas programu - przerwała mu w pół 

zdania.

-   Nie.   Zdołaliśmy   jedynie   ustalić,   że   mężczyźni   unikają   silnych   i 

zdecydowanych kobiet, gdyż obawiają się impotencji.

- Chcesz udowodnić, że z twoją potencją wszystko w porządku?
- Nie. Myślałem, że jeśli poznamy się bliżej, zdobędę twoją sympatię. - Spojrzał 

jej prosto w oczy.

- Och. - Spuściła powieki. Obawiała się, że może nastąpić właśnie coś takiego. 

Nie zamierzała powtarzać błędów matki, która traciła głowę dla każdego przystojnego 
mężczyzny.

Nie   interesował   ją   związek   z   człowiekiem   pokroju  Gawaina.   Szukała   czegoś 

trwalszego, czegoś, co można zatrzymać na zawsze. Mądre dziewczyny nie gonią na 

jarmarku   życia   za   czerwonym   balonikiem.   Mądre   dziewczyny   wtulają   twarz   w 
puszyste futerko pluszowego misia.

A ona była mądrą dziewczyną.
Garth Brooks stanął pośrodku sceny z różą w dłoni. Głębokim, nastrojowym 

głosem   wykonał   swój   największy   przebój,   zatytułowany   „Shameless”.   Siedzące   na 
widowni kobiety jak urzeczone wpatrywały się w samotną postać na estradzie. Szybki 

rzut oka przekonał Anthony'ego, że Nicole nie należała do wyjątków.

Na   ustach   Gawaina   pojawił   się   gorzki   uśmiech.   Mężczyzna   pogrążył   się   w 

niewesołych   rozmyślaniach.   Postępował   równie   pokrętnie,   jak   bohater   piosenki. 
Usiłował zaimponować swej towarzyszce, zamiast podjąć szczerą rozmowę i spytać 

wprost, czy chciałaby z nim przystąpić do pracy nad książką. Drzemka w samolocie 
także nie była najlepszym pomysłem.

Dobrze   chociaż,   że   koncert   okazał   się   wart   zachodu.   Brooks   i   jego   muzycy 

potrafili   rozgrzać   publiczność   do   białości,   by   po   chwili   wykonać   serię 

sentymentalnych ballad.

Utwór dobiegł końca. Piosenkarz przycisnął różę do piersi, padł na kolana i 

pochylił głowę. Anthony z niesmakiem wzruszył ramionami. Jeśli tak miała wyglądać 
prawdziwa   miłość,   to   był   zdecydowany   do   końca   życia   pozostać   samotnikiem. 

Kobiety... Każda z nich chciała uczynić z mężczyzny bezwolną marionetkę. Jedynie po 
to mówiły „kocham”, by zyskać przewagę i zacisnąć pętlę wokół ofiary.

Nicole Hart była niebezpieczną kobietą. Anthony od pierwszej chwili wiedział, 

że   pod   uwodzicielską   powłoką   kryła   się   przebiegłość   połączona   z   nieprzeciętną 

background image

inteligencją. Gdyby mógł, wolałby uniknąć kolejnego spotkania.

Niestety, los nie dał mu możliwości wyboru.

Nie chodziło tylko o książkę. Jakaś olbrzymia, tajemnicza siła popychała go 

wprost ku niebezpieczeństwu.

Publiczność rzęsistymi brawami nagrodziła występ piosenkarza. Nicole zerwała 

się   z   miejsca.   Anthony   poszedł   za   jej   przykładem.   Na   estradzie   zamigotała   feeria 

świateł.

W pewnej chwili wymachująca rękami Nicole straciła równowagę i osunęła się 

w ramiona stojącego obok Anthony'ego. Spojrzał jej prosto w oczy.

- Dobrze się bawisz? - usiłował przekrzyczeć tumult panujący na widowni.

- Co mówisz?! - zawołała. Gawain pochylił głowę.
- Pytałem, czy dobrze - się bawisz? - krzyknął wprost do ucha dziewczyny.

Przytaknęła z radosnym uśmiechem.
Anthony odetchnął z ulgą. Na razie wszystko szło zgodnie z planem. Postanowił 

kuć żelazo, póki gorące i w samolocie przedstawić jej ofertę wydawnictwa.

- Myślę, że powinniśmy wyjść już teraz, jeśli chcemy uniknąć ścisku i dreptania 

w   tłumie   po   zakończeniu   koncertu   -   zawołał.   -   Jak   utkniemy,   nie   zdążymy   na 
wieczorny samolot do Los Angeles.

Nicole skinęła głową. Anthony wziął ją za rękę i zaczął przesuwać się w stronę 

schodów. Wkrótce dotarli do wyjścia na parking.

Anthony jęknął w duchu. Cały plan wziął w łeb: w powietrzu wisiała gęsta mgła, 

niwecząca wszelkie nadzieje na powrót samolotem.

A to oznaczało, że nie będzie okazji do porozmawiania o książce.

background image

ROZDZIAŁ 5

Nicole pchnęła drzwi i weszła do pokoju. Motel wyglądał dość podejrzanie. Jej 

zdaniem   przypominał   raczej   dom   schadzek   niż   miejsce,   gdzie   młoda   dziewczyna 
mogła bezpiecznie skorzystać z noclegu.

Gęsta   mgła   zalegająca   nad   Dallas   spowodowała,   że   wszystkie   loty   zostały 

odwołane. Co gorsza, w mieście odbywały się targi komputerowe i hotele wprost pę-

kały   w   szwach.   Po   długich   poszukiwaniach   Anthony'emu   udało   się   znaleźć   jeden 
wolny pokój w podrzędnym motelu.

Rafe pękłby ze śmiechu, gdyby się o tym dowiedział, kolejny raz pomyślała 

Nicole.

Facet   w   recepcji   ze   znaczącym   uśmiechem   spytał,   czy   mają   jakiś   bagaż. 

Oczywiście nie mieli. Nicole spłonęła rumieńcem. Dobrze przynajmniej, że znaleźli się 

aż w Teksasie i nikt ich tu nie znał.

Anthony kopnięciem zamknął drzwi pokoju i rzucił klucze na stolik.

- Całkiem romantyczne miejsce - stwierdził ironicznie.
Nicole milczała.

Gawain usiadł na łóżku. Z papierowej torby zaczął wyjmować rzeczy zakupione 

po drodze do motelu. Dwie szczoteczki do zębów, tubkę pasty, grzebień i lakier do 

paznokci.

Potem zaczął dmuchać w pustą torbę.

- Co ty wyprawiasz? - spytała zdumiona dziewczyna.
- Próbuję się czymś zająć, żeby nie patrzeć na ten szkaradny pokój.

Nicole rozejrzała się wokół.
Ściany   i   sufit   pokrywała   czerwona   tapeta,   na   której   zawieszono   lekko 

przydymione  lustra  w  tandetnych  oprawach.   Na  podłodze  leżała  tania   wykładzina 
imitująca plusz. Jednak najgorsze wrażenie sprawiało łóżko. Było okrągłe i przykryte 

narzutą z czarnej satyny.

- Nie czujesz dreszczu podniecenia? - spytał Gawain.

- Ani trochę. Prawdę powiedziawszy, jestem strasznie śpiąca.
- Śpiąca - powtórzył. - Czy zdajesz sobie sprawę, że w ten sposób niszczysz 

moją reputację legendarnego kochanka i pożeracza serc?

- Aaa... prawda. - Stłumiła ziewnięcie. - Nie zapominajmy o czymś, co stanowi 

powód do dumy.

background image

Anthony przycisnął dłonie do piersi.
- Wybacz, pani, podłą kondycję tej komnaty - powiedział z patosem. - Tuszę, że 

zechcesz przyjąć me zaproszenie... i spędzimy czas jakiś na pogawędce. Kobiety lubią 
dużo mówić. - Błysnął zębami w uśmiechu.

Nicole   mruknęła   coś   pod   nosem,   po   czym   podeszła   do   łóżka   i   ściągnęła 

narzutę. Stwierdziła z zaskoczeniem, że bawełniana pościel była biała i całkiem czysta.

- Anthony, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- Cały czas na to liczyłem - odparł z błyskiem w oku.

-   Pohamuj   myśli,   Romeo,   bo   w   przeciwnym   wypadku   przez   resztę   nocy 

będziesz dmuchał w papierową torbę. Zostajemy tutaj tylko dlatego, że nie mamy 

innego wyboru. Nie próbuj dopasować swych czynów do wyglądu dekoracji. Mówiąc 
wprost, nie próbuj niczego.

- Potrafisz zepsuć każdą zabawę.
-   Przeciwnie,   bawię   się  całkiem   dobrze   -  odpowiedziała   pogodnie,   po  czym 

poszła wziąć prysznic.

Dziesięć minut później wróciła do pokoju i usiadła na łóżku. Anthony zniknął w 

łazience. Nicole zastanawiała się co dalej. Postanowiła znaleźć sobie jakieś zajęcie i 
poczekać, aż mężczyzna zaśnie.

Z cichym westchnieniem sięgnęła po lakier do paznokci. Czekała ją ciężka noc. 

Nie dość, że musiała czuwać, to nawet nie miała się w co przebrać.

Anthony nie przejmował się takimi drobiazgami. Wszedł do pokoju osłonięty 

jedynie ręcznikiem.

Przeciągnął się leniwie. Nicole bezskutecznie usiłowała patrzeć w inną stronę. 

Raz po raz głośno przełykała ślinę. W nagłym odruchu desperacji włączyła telewizor, 

wróciła na łóżko i zajęła się paznokciami.

Na szklanym ekranie zamigotał obraz. Gawain wybuchnął głośnym śmiechem.

Dziewczyna uniosła głowę. Film nie miał nic wspólnego z komedią.
Boże wszechmogący!

Czerwony plusz, lustra, teraz to... Dlaczego nie domyśliła się wcześniej, jakie 

programy   preferują   goście   motelu?   Zerwała   się   z   miejsca   i   pośpiesznie   wcisnęła 

wyłącznik.

Anthony nie. przestawał chichotać.

- Co w tym śmiesznego?! - warknęła.
Była lekko zmieszana, zdenerwowana i... no dobrze, podniecona.

background image

- Zachowujesz się całkiem inaczej, niż oczekiwałem - powiedział Gawain.
- A czego się spodziewałeś?

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Myślałem, że zechcesz w jakiś sposób 

wykorzystać   moją   obecność.   Jestem   gotów   do   wszelkich   eksperymentów   -   dodał 

kpiąco.

- Nie wątpię.

- Podczas programu nie wspomniałaś ani słowem o swoich marzeniach...
- Na pewno nie miałam na myśli... tego.

- To znaczy czego? Uparcie usiłowałaś zbić mnie z tropu i zmienić temat.
Na policzkach dziewczyny pojawił się ciemny rumieniec.

-   W   niczym   nie   przypominasz   doktor   Ruth,   którą   słyszałem   ostatnio   w 

programie radiowym. Nie przypuszczałem, że seksterapeutki stają się nieśmiałe, gdy 

ktoś chce szczerze porozmawiać na temat ich pracy. Podczas dyskusji w studiu byłaś 
niezwykle agresywna i nie pozwalałaś mi dojść do słowa. Co się zmieniło od tamtej 

pory?

Nicole poruszyła się niespokojnie. Czyżby Anthony przejrzał jej podstęp? Czy 

dała się wciągnąć w sprytnie zastawioną pułapkę? Nie, to niemożliwe, stwierdziła po 
chwili   zastanowienia.   Gawain   potrafił   dokonać   wielu   rzeczy,   lecz   nawet   on   nie 

zdołałby wywołać mgły spowijającej całe Dallas. Do tego potrzebna była czarodziejska 
moc Merlina.

A może nadszedł czas, by powiedzieć mu całą prawdę?
Zerknęła na siedzącego obok mężczyznę, po czym nerwowo rozejrzała się po 

pokoju.

Nie. To nie najlepsze miejsce na zwierzenia.

-   Idę   spać   -   oświadczyła.   Odstawiła   lakier   na   nocny   stolik   obok   łóżka   i 

kilkakrotnie dmuchnęła na paznokcie.

- Nie dostanę nawet buziaka na dobranoc? Machnęła dłonią.
- Nie chcę zniszczyć manicure.

- Tchórz - roześmiał się Anthony.
Pochrapywanie Nicole brzmiało równie fałszywie, jak przedwyborcze obietnice 

Gawaina - seniora.

-   Jeśli   chcesz,   opowiem   ci   coś   więcej   o   moich   fantazjach   erotycznych   - 

powiedział  Anthony. Starał  się mówić uprzejmie,  lecz  w jego głosie pobrzmiewały 
uwodzicielskie tony.

background image

Nie usłyszał odpowiedzi.
- Śpisz?

Nicole milczała nadal, choć był pewny, że słucha.
- Na początek wybrałem coś specjalnego - ciągnął. - Moje ulubione marzenie. 

Nosi tytuł „Herbatka i ulicznica”.

- „Herbatka i ulicznica?” - ze zdumieniem zawołała Nicole. - Nadajesz tytuły 

swoim fantazjom? Masz ich tyle, że musisz prowadzić katalog?

- Coś w tym rodzaju. Ty tak nie robisz? - spytał.

- Nie.
- Kłamczucha - stwierdził z udawanym oburzeniem. - Mógłbym w to uwierzyć, 

gdybyś   była   zwykłą   dziewczyną,   lecz   prawdziwa   specjalistka   od   spraw   seksu...   - 
zawiesił znacząco głos.

Nicole ponownie zaczęła pochrapywać.
Anthony, całkowicie nie zrażony jej ostentacyjnym zachowaniem, wsparł głowę 

na ręce i zaczął mówić:

- Miałem wziąć udział w festiwalu organizowanym przez radców niewielkiego, 

lecz   mającego   bogatą   historię   miasteczka.   Wynająłem   pokój   w   gospodzie,   której 
szacowne   wnętrze   zamierzałem   wykorzystać   jako   tło   w   głównej   części   występu. 

Przyjechałem   dzień   wcześniej,   a   że   byłem   mocno   zmęczony   długotrwałą   podróżą, 
pokojówka zaprowadziła mnie wprost do przytulnego pomieszczenia, gdzie mogłem 

odpocząć.  Rozpaliła  ogień w kominku, przyniosła  mi kapcie,  a po kilku  minutach 
pojawiła się z dzbankiem gorącej herbaty i kilkoma kawałkami przepysznego piernika. 

Z uśmiechem zgodziła się spełnić kilka moich życzeń...

Przerwał i spojrzał na dziewczynę. Nadal udawała, że śpi.

- Nie zapytasz nawet, o co ją poprosiłem? Starała się z całych sił, aby mnie 

zadowolić. Na jej czole pojawiły się perliste krople potu...

Cisza.
-   Chcesz,   żebym   opowiedział   ci   o   szczegółach?   Nie   ma   sprawy.   Najpierw 

zgromadziła wszystkie niezbędne przybory, łącznie z pierzastą miotełką do ścierania 
kurzu. Później postawiła na podłodze miednicę po brzegi wypełnioną ciepłą, mydlaną 

wodą i sięgnęła w stronę...

- Wystarczy - przerwała mu nagle Nicole. - Dobrze rozumiem, że mówienie o 

tak   intymnych   sprawach   może   być   dla   ciebie   krępujące   -   dodała   schrypniętym 
głosem.

background image

- Ale ja chcę wyznać ci całą prawdę. Świetnie się bawię. A ty?
Wymamrotała coś niezrozumiałego i naciągnęła kołdrę po same uszy.

-   Zdaję   sobie   sprawę,   że   możesz   to   potraktować   jako   dziwactwo   -   ciągnął 

Anthony   -   lecz   nic   nie   poradzę.   Taki   już   jestem.   Uwielbiam   popijać   herbatę   i 

obserwować kobietę zajętą odkurzaniem mebli, myciem okien...

Cisnęła w niego poduszką.

- Śpij już! - warknęła ze złością zmieszaną z rozbawieniem.
Anthony wybuchnął śmiechem.

- Spać? Czy to kolejny z twoich niewinnych eufemizmów? - zapytał z nadzieją w 

głosie.

- Nie.
Chwilę później przekonał się, że zasnęła naprawdę. Dlaczego nie wspomniał 

ani słowem o książce? Zmarnował doskonałą okazję, by poruszyć ten temat.

Usiłował przekonać sam siebie, iż pokój w motelu nie był najlepszym miejscem 

do omawiania planów wydawniczych, lecz w głębi serca wiedział, że to nieprawda.

Przede wszystkim chciał zyskać pewność, że Nicole wyrazi zgodę na propozycję 

współpracy.

Za   oknami   było   już   zupełnie   jasno.   Nicole   przetarła   zaspane   oczy.   Miała 

wrażenie, że ktoś nasypał jej pod powieki całe wiadro piasku.

- Nie należysz do rannych ptaszków - usłyszała głos Anthony'ego. Oparła dłoń 

na krawędzi łóżka i syknęła z bólu. Złamała paznokieć.

- Do diabła, masz całkowitą ragę, drogi Holmesie - wycedziła.

Z   trudem   wciągnęła   kowbojskie   buty.   Była   gotowa   do   wyjazdu.   Anthony 

zadzwonił na lotnisko i upewnił się, że wszystkie loty zostały wznowione.

Za kilka godzin będę w Los Angeles, pomyślała Nicole. Za kilka godzin wrócę 

do domu i nikt, poza mną i Gawainem, nie będzie wiedział, co zaszło dzisiejszej nocy.

Prawdę   mówiąc,   nie   wydarzyło   się   nic   szczególnego.   Poczuła   lekkie 

rozczarowanie.   Zaraz,   zaraz.   Skąd   ten   smutny   nastrój?   Przecież   to   właśnie   ona 

zachowywała się niczym spłoszona nastolatka.

- Dobrze spałaś? - spytał Anthony. Palcami przeczesał włosy. - Co ci się śniło?

-   Um   -   mruknęła   Nicole.   We   śnie   usiłowała   podjąć   pracę   jako   asystentka 

znanego polityka. Sęk w tym, że owym politykiem był nie kto inny tylko... Anthony 

Gawain. Żeby dostać wymarzoną posadę wykonała striptiz na stole konferencyjnym. 
Zdjęła z siebie wszystko, z wyjątkiem naszyjnika z pereł.

background image

Gdy   skończyła   występ,   Anthony   zdecydowanym   ruchem   sięgnął   po   pióro   i 

podpisał kontrakt. Dobrze, że chociaż należał do właściwej partii.

- Już czas. - Anthony, ten na jawie, spojrzał na zegarek. Miał ragę. Czas, żeby 

już   poszli   i   czas,   aby   przyznała   się   do   mistyfikacji.   Aby   powiedziała,   kim   jest 

naprawdę..

Postanowiła to zrobić podczas jazdy na lotnisko.

Gdy wyszli przed motel, natychmiast zostali otoczeni przez tłum dziennikarzy. 

Zamigotały flesze aparatów fotograficznych. Przed twarzą Anthony'ego pojawiło się 

kilkanaście mikrofonów.

Nicole   zmrużyła   oczy   w   oślepiającym   blasku   słońca.   Wysoki   reporter 

przepchnął się przez tłum kolegów i spytał:

- Panie Gawain, co mógłby nam pan powiedzieć na temat tego skandalu?

Skandalu?
Jakiego skandalu? Nicole nie posiadała się ze zdziwienia. Czyżby chodziło o...

Nie! To niemożliwe!
Oczami   wyobraźni   zobaczyła   krzykliwe   nagłówki   w   gazetach   i   duży   artykuł 

ozdobiony swoim zdjęciem.

Siostry na pewno wpadłyby w przerażenie. A matka...

Matka nie była najlepszym przykładem. Raczej byłaby zadowolona, że jej córka 

nareszcie uwikłała się w jakąś przygodę.

Usłyszała cichy szum pracujących kamer. Zamarła w pół kroku. Nagle zdała 

sobie  sprawę,  że  została  sfilmowana  w chwili,   gdy opuszczała  podrzędny  motel  w 

towarzystwie   czołowego   playboya   Los   Angeles.   Właśnie   ona:   cicha,   nieśmiała   i 
nikomu nie znana Nicole Hart.

Uśmiechnęła się w stronę najbliższego obiektywu.
W tym momencie doznała olśnienia.

Nie było mowy o żadnym skandalu. Przynajmniej nie z jej udziałem. Gawain 

mogłby co noc wynajmować pokój w tym motelu, nie budząc najmniejszego zainte-

resowania prasy. Był przecież kawalerem i...

Zaraz...  na  pewno jest  kawalerem?   Uświadomiła  sobie,  że w gruncie  rzeczy 

niewiele wie o prywatnym życiu Anthony'ego.

O   co   chodziło   reporterom?   Gawain   otoczył   ją   mocno   ramieniem   i   zaczął 

torować sobie drogę w stronę parkingu.

- Nie słyszałem o żadnym skandalu - stwierdził stanowczo, lecz dziennikarze 

background image

najwyraźniej nie zamierzali zrezygnować.

- Chodzi o pańskiego kuzyna, senatora - zawołała kobieta o blond włosach.

Anthony zaklął pod nosem.
Nicole   doskonale   rozumiała   jego   zdenerwowanie.   Polityczna   działalność 

Gawainów   wciąż   dostarczała   pożywki   mass   mediom,   a   redaktorzy   gazet   z   uwagą 
obserwowali   prywatne   życie   pozostałych   członków   rodziny.   Skandal   oznaczał   złe 

wieści.

- Nic o tym nie słyszałem - powtórzył Anthony.

- Nie mam nic do powiedzenia na ten temat.
Samochód   już   czekał.   Nicole   otworzyła   drzwiczki   i   wsunęła   się   na   tylne 

siedzenie.

-   Jestem   w   stanie   zrozumieć   pańską   nieświadomość...   -   Młody   reporter 

mrugnął porozumiewawczo. Anthony obrzucił go ponurym spojrzeniem.

-   Pewna   dziennikarka   utrzymuje,   że   pański   kuzyn   jest   ojcem   jej   dziecka   - 

zawołał z tłumu inny mężczyzna. W jego głosie brzmiała źle ukrywana satysfakcja.

- Moim zdaniem to nieprawda - odparł Anthony.

- Nikt z mojej rodziny nie bratał się z wrogiem.
Wśród   dziennikarzy   otaczających   limuzynę   odezwały   się   głośne   okrzyki 

protestu.   Nicole   z   bladym   uśmiechem   spoglądała   przez   okno.   Anthony   wsiadł   do 
samochodu i kazał kierowcy jechać prosto na lotnisko.

„Cicha” wizyta w motelu przestała być tajemnicą, pomyślała dziewczyna. I jak 

tu teraz powiedzieć, że jest scenarzystką piszącą, jak dotąd, do szuflady?

Promienie   zachodzącego   słońca   rzucały   rudy   blask   na   sylwetkę   mężczyzny 

biegnącego po plaży. Anthony odgarnął z czoła pukiel długich włosów i miarowym 

krokiem dobrze wytrenowanego sportowca skierował się w stronę domu.

Mimo wysiłków nie zdołał zapomnieć o wydarzeniach związanych z podróżą i 

noclegiem   w   Dallas.   Niewiele   brakowało,   a   spotkanie   z   Nicole   zakończyłoby   się 
całkowitym   fiaskiem.   Uśmiechnął   się.   Pod   stopami   czuł   ciepły   dotyk   rozgrzanego 

piasku. Gdzieś w górze usłyszał trzepot skrzydeł, uniósł głowę i zobaczył jastrzębia 
walczącego z bryzą ciągnącą od oceanu. Przez chwilę obserwował zmagania ptaka, po 

czym znów pogrążył się w niewesołych myślach.

Z obiektywnego punktu widzenia zdarzenia minionej nocy nie pozbawione były 

akcentów   humorystycznych,   choć   Anthony'emu   wcale   nie   było   do   śmiechu.   Lubił 
postępować   według   ułożonego   programu   i   wpadał   w   złość,   gdy   nieprzewidziane 

background image

okoliczności zmuszały go do rezygnacji bądź zmiany planów.

Od najmłodszych lat wpajano mu przekonanie, że powinien zostać politykiem, 

jak wszyscy mężczyźni z szeroko rozgałęzionego klanu Gawainów. Pędził beztroski 
żywot otoczony luksusem, choć już dość wcześnie doszedł do wniosku, że by osiągnąć 

sukces,   należy   do   minimum   zmniejszyć   element   ryzyka.   Wyszkolona   gwardia 
doradców kierowała jego postępowaniem, nauką, a nawet doborem przyjaciół. Przez 

długi okres pozwalał,  by traktowano  go jak bezwolną  kukłę. Chciał  w oczach  ojca 
zasłużyć na miano dobrego i kochającego syna.

Aż nadszedł dzień, gdy okazało się, że wszystko, w co wierzył, jest wierutnym 

kłamstwem.   Gdy   usłyszał   przypadkowo   z   ust   własnej   matki,   że   jest   synem   kogoś 

innego.   W   tym   dniu   zniknął   dawny,   wymuskany   Anthony   Gawain.   Narodził   się 
buntownik.

Nie zdradził Gawainowi seniorowi swej tajemnicy, lecz doszedł do wniosku, że 

nie musi dbać o zachowanie tradycji rodu. Polityczne „dziedzictwo” było czystą fikcją. 

Całym zachowaniem podkreślał swą odrębność i niezależność.

Nosił   czarną   skórzaną   kurtkę,   był   wyrzucany   z   renomowanych   uczelni   i 

uniwersytetów,   otaczał   się   kręgiem   przedziwnie   wyglądających   przyjaciół.   Gawain 
senior znosił to z coraz mniejszą cierpliwością, aż w końcu machnął ręką i zaczął 

szukać   następcy   wśród   innych   członków   rodziny.   Swe   oczekiwania   i   nadzieje 
przeniósł na młodszego syna.

Anthony, uważany przez wszystkich za „czarną owcę”, nie przejmował się tą 

opinią   i   dalej   postępował   według   własnego   widzimisię.   Jednak   z   czasem   rola 

wiecznego buntownika poczęła blednąc i sprawiała mu coraz mniejszą satysfakcję. 
Czuł się po prostu znudzony. Przyszło mu do głowy, że zamiast być przeciw wszystkim 

i wszystkiemu, powinien znaleźć jakiś cel, z którym mógłby się identyfikować.

Wydanie   książki   stanowiłoby   wyśmienity   punkt   wyjścia   do   nowego   etapu 

kariery.

Jedyną   przeszkodę   stanowiła   Nicole   Hart.   Może   nie   tyle   przeszkodę,   ile 

niewiadomą. Anthony miał niejasne przeczucie, że będzie się musiał sporo natrudzić, 
by doprowadzić do kolejnego spotkania. Tym razem postanowił grać w otwarte karty i 

poprosić ją o pomoc w przygotowaniu publikacji. Zresztą, nie miał wielkiego wyboru: 
wydawnictwo   postawiło   warunek,   że   nazwisko   panny   Hart   musi   pojawić   się   na 

okładce.

W głębi serca jednak przyznawał, że chciał ponownie zobaczyć Nicole z całkiem 

background image

innego powodu. W czasie wycieczki  do Dallas  odkrył nowe,  nie znane mu oblicze 
ponętnej terapeutki. Był zafascynowany jej delikatnością i... nieśmiałością.

background image

ROZDZIAŁ 6

„Los Angeles Times”

Wiadomości ze świata rozrywki
Jak  widać na zdjęciu,  Anthony Gawain  i Nicole  Hart nie ograniczyli  swych 

kontaktów  do  krótkiej  (choć gorącej)  szermierki  słownej  w trakcie  programu.  Nie 
wiemy jednak,  czy spotkanie  w Dallas miało charakter  prywatny,  czy pan Gawain 

chciał   skorzystać   z   profesjonalnej   porady   seksownej   terapeutki.   Na   odpowiedź 
przyjdzie nam pewnie poczekać do następnej emisji programu „The Anthony Gawain 

Show”.

-  Domyślam   się,  że  powiedziała   „tak”  -  odezwał  się  Mark  Bates.   Artykuł  w 

gazecie  był  ozdobiony dużą  fotografią  przedstawiającą  Anthony'ego i Nicole  przed 
wejściem do motelu.

Gawain siedział bez ruchu z wzrokiem utkwionym w podłodze. Na dźwięk słów 

Marka drgnął, wyrwany z zamyślenia, i podniósł głowę.

- Co mówiłeś?
Mark wręczył mu gazetę.

- Nie miałem okazji porozmawiać z panną Hart na temat oferty wydawnictwa - 

powiedział Anthony, spoglądając na zdjęcie. Z kwaśnym uśmiechem przeczytał treść 

krótkiego   artykułu.   „Czy   pan   Gawain   chciał   skorzystać   z   profesjonalnej   porady 
seksownej terapeutki?” Dobra robota. Wiedział, że już wkrótce zaroi się od plotek na 

jego temat.

Rodzina Gawainów znów trafi na pierwsze strony gazet.  Kuzyn uwikłany  w 

proces o ustalenie ojcostwa, Anthony przeżywający domniemane kłopoty z potencją... 
Już widział surową twarz ojca zwołującego cały klan na zebranie „za zamkniętymi 

drzwiami”, aby ustalić jednolitą taktykę wobec prasy. Anthony miał wystarczająco złą 
opinię i niewiele mu mogło zaszkodzić, lecz kuzyn był w znacznie gorszej sytuacji. 

Żonaty senator ojcem dziecka dziennikarki? To mogło wróżyć nawet koniec kariery.

- „Panną Hart?” - drwiącym tonem powtórzył Mark Bates. - Spędziłeś z nią noc 

w motelu i nadal tytułujesz ją „panną Hart”? Najlepszy dowód, że mimo pozorów w 
głębi   duszy   zachowałeś   poglądy   i   styl   postępowania   stuprocentowego   dziedzica 

dynastii Gawainów. Co to znaczy: „nie miałem okazji porozmawiać na temat oferty 
wydawnictwa?” Czym byłeś zajęty? - Mark skończył jeść omlet i odsunął pusty talerz. - 

Szczegóły - stwierdził sucho. - Chcę znać szczegóły.

background image

Anthony pociągnął solidny łyk gorącej kawy. Uśmiechnął się do siebie.
- Rozmawialiśmy - odparł, prostując się na krześle.

- Rozmawialiście? Gawain skinął głową.
-   W   takim   razie   mogę   dziękować   opatrzności,   że   nie   chciałeś,   abym   ci 

towarzyszył - stwierdził Mark.

- W przeciwieństwie do ciebie spędziłem szampański wieczór. Wybrałem się do 

nowo   otwartego   klubu   o   nazwie   „Miss   01ivia's   Finishing   School”   i   wiesz,   co   tam 
znalazłem? Grupę pięknych, znakomitych dziewcząt tańczących w rytm nastrojowej 

muzyki. Lokal ma klasę, nawet portier nosi białe rękawiczki.

Gawain milczał, lecz Bates nie zwracał uwagi na jego zachowanie.

- W przyległym pomieszczeniu mają niewielką salkę konferencyjną z centralą 

telefoniczną   i   faksem   -   mówił   dalej.   -   Słyszałem   też,   że   dziewczęta   dostają   sute 

napiwki. Każda z nich mogłaby kupić niejednego z gości odwiedzających przybytek 
panny 01ivii.

- Jak nazywa się to miejsce? - z roztargnieniem spytał Anthony. Ze stojącej w 

rogu   restauracji   nieco   staroświeckiej   szafy   grającej   popłynęły   dźwięki   rzewnej 

melodii.

-   Już   ci   mówiłem.  Nie   słuchałeś?   „Miss   01ivia's   Finishing   School”.  Jeśli 

zechcesz,   możemy   wybrać   się   tam   razem   -   zaproponował   Mark.   -   Dziewczęta   są 
niesłychanie   uprzejme   wobec   gości   i   naprawdę   zachowują   się   niczym   panienki   z 

ekskluzywnej pensji. Nie ma mowy o seksie. Spokój, miła atmosfera i nastrój dobrej 
zabawy.

-   Brzmi   to   całkiem   interesująco   -   stwierdził   Anthony.   Z   namysłem   potarł 

podbródek.

Mark rzucił w stronę swego rozmówcy zdziwione spojrzenie. Nigdy dotąd nie 

planowali wspólnych wypadów „na dziewczynki”.

- Naprawdę masz ochotę tam się wybrać?
- Tak, choć w trochę innym charakterze. Chcę zebrać materiał do kolejnego 

programu.

- Mówisz serio? Anthony skinął głową.

- Interesuje mnie, jaki jest wpływ klubów typu „Miss 01ivia's Finishing School” 

na  edukację  seksualną.  Zauważyłem,  że  w  ostatnich  latach  powstało   wiele  miejsc, 

gdzie   mężczyźni   mogą   w   przeróżny   sposób   zaspokajać   swe   marzenia   i   fantazje 
erotyczne.  W Dallas jest tak  zwany  „Cabaret  Royale”,  zajmujący  całą  posiadłość z 

background image

przyległym parkiem...

- Jeśli poważnie myślisz o przygotowaniach do programu, mogę już jutro zająć 

się organizacją. Wiesz, kilka wywiadów z dziewczętami...

Gawain pominął milczeniem propozycję Marka. Spokojnie dopił kawę, po czym 

powiedział:

- Chciałbym poznać opinię kilku kobiet w tej sprawie. Co naprawdę myślą o 

bywalcach klubu... Czy są nimi zainteresowane, i tak dalej...

- Możemy iść za ciosem i stworzyć cykl programów pod wspólnym tytułem 

„Czego oczekują mężczyźni?” - podsunął Mark.

- Niezły pomysł - zgodził się Anthony. - Spróbuj nad nim popracować.

- Smakowało panom? - spytała młoda kelnerka. Położyła rachunek na gazecie, 

po czym zniknęła na zapleczu.

- Słuchałeś porannych wiadomości? - spytał Mark.
- Nie - mruknął niechętnie Anthony.

Mark uśmiechnął się w duchu. Z najnowszych doniesień wynikało, że skandal 

w   rodzinie   Gawainów   był   już   zażegnany.   Dziennikarka,   nie   podając   bliższych 

powodów swej decyzji, wycofała pozew.

Mark ponownie zerknął na fotografię, na której Anthony opiekuńczym gestem 

obejmował kibić Nicole.

- Kiedy masz zamiar z nią porozmawiać? - spytał. - Twój agent wciąż dzwoni i 

domaga się podjęcia decyzji.

- Czekam na właściwą chwilę. Jak wiesz, panna Hart potrafi być bardzo uparta. 

Jeśli dojdzie do wniosku, że nie jest zainteresowana tym pomysłem, trudno będzie ją 
przekonać, aby zmieniła zdanie.

- Nie wierzę, by odrzuciła ofertę napisania książki.
- Mark pokręcił głową. Źle zrozumiał słowa Gawaina.

- Chodzi mi o coś innego - wyjaśnił Anthony.
- Obawiam się, że może nie zaakceptować osoby współautora. Naprawdę nie 

zauważyłeś, iż podczas programu ze wszystkich sił usiłowała mi dokuczyć? Powinna 
poznać mnie nieco bliżej, przekonać się, kim naprawdę jestem.

- Czy po kilku randkach zdecydujesz się przejść do właściwego tematu?
- To nie są „randki” - obruszył się Anthony.

- Spotykamy się, i tyle.
Wstał,  zabrał  ze stołu rachunek  i gazetę,  mruknął „do widzenia”  i ruszył w 

background image

kierunku wyjścia. Na krótką chwilę przystanął przy kasie. Zawsze płacił gotówką, nie 
lubił   kart   kredytowych,   używanych   powszechnie.   Był   zbyt   niecierpliwy.   Niestety, 

pomyślał kwaśno, dalsze rozmowy z panną Hart wymagały dużej dozy cierpliwości.

W drodze na parking rozmyślał, co zrobić, by kolejne spotkanie nie zakończyło 

się całkowitą klapą.

Miał zaproszenie na garden party organizowane w dawnej posiadłości jednego 

z   „królów   Hollywoodu”,   Jacka   Warnera,   obecnie   zajmowanej   przez   potentata 
przemysłu   fonograficznego,   Davida   Geffena.   Miła   odmiana   po   obskurnym   pokoju 

motelowym w Dallas.

Po namyśle doszedł jednak do wniosku, że pomysł z przyjęciem nie należał 

najszczęśliwszych. Nie, do Nicole należało trafić inną drogą.

Spotkanie   pod   zegarem   w   Biltmore   i   krótka   wycieczka   do   Muzeum   Sztuki 

Nowoczesnej? Zbyt pretensjonalne. A może raczej...

Uniósł głowę na dźwięk klaksonu. Blondynka w zielonym jaguarze XJS wesoło 

pomachała w jego stronę. Anthony westchnął ciężko. To także była cena popularności. 
Nie potrafił przywyknąć, że całkiem obce osoby traktują go jak dobrego znajomego. 

Uprzejmie skinął głową, po czym zajął miejsce za kierownicą dżipa.

Nim   włączył   zapłon,   zerknął   jeszcze   raz   na   gazetę   leżącą   na   sąsiednim 

siedzeniu.  Jego uwagę   przyciągnęło  ogłoszenie  zapowiadające   występ  w „Celebrity 
Theater”   popularnego   komika   młodego   pokolenia,   Jeny'ego   Seinfelda.   Programy 

Seinfelda cieszyły się dużą popularnością, gdyż w swobodnej, humorystycznej formie 
wiele mówiły o kontaktach międzyludzkich.

Anthony sięgnął po telefon. Nim wyjechał na główną ulicę, miał już gotową 

rezerwację. Pośpiesznie wystukał numer do Nicole.

Nikki siedziała na kanapie, uderzając długopisem w pusty arkusz papieru. Po 

kilku minutach zmieniła pozycję, lecz w dalszym ciągu nie przychodziło jej do głowy 

nic  sensownego.  Wstała,  podeszła   do  lodówki   i przez  chwilę   zastanawiała  się,  czy 
naprawdę jest głodna. Uznała, że jednak nie, więc przeciągnęła się lekko, po czym 

wróciła do salonu i ponownie usiadła nad kartką.

Praca nad scenariuszem wciąż tkwiła w martwym punkcie.

Nicole   zmęczonym   ruchem   przetarła   czoło.   Pół   dnia   spędziła   na   planie 

filmowym. Statystowała w roli kobiety przechodzącej przez skrzyżowanie.

Włączyła telewizor. Wolnymi krokami okrążyła pokój, odwróciła się, przyłożyła 

dłonie do policzków,  westchnęła  i spojrzała  na ekran. Pokręciła  głową i wyłączyła 

background image

odbiornik.

Zabrzęczał dzwonek telefonu.

Nicole   podbiegła   do   aparatu.   Nareszcie   znalazła   pretekst,   by   nie   myśleć   o 

pracy.

- Anthony? - powiedziała z zaskoczeniem.
- Chciałem cię przeprosić za nieudany wieczór - odezwał się mężczyzna.

Przeprosić? Dlaczego? Do tej pory była święcie przekonana, że wszystko poszło 

po jego myśli. Prawdę powiedziawszy, nie potrafiła skupić się nad scenariuszem, gdyż 

wciąż wspominała krótki pobyt w Dallas. Chociaż obawiała się rozmowy z Gawainem, 
miała cichą nadzieję na powtórne spotkanie.

- Mógłbym wpaść do twojego biura - powiedział Anthony.
Jej biura? Och, nie! To niemożliwe! Nie miała biura. Nie praktykowała. Nie 

była terapeutką.

- Nicole? Jesteś tam?

- Tak. Tak, oczywiście - rzuciła do słuchawki.
-   Co   myślisz   o   mojej   propozycji?   Propozycji?   Chwileczkę.   Zajęta   własnymi 

myślami nie słyszała, o czym mówił.

- Ja... to znaczy...

- Jeśli nie przepadasz za Seinfeldem, możemy iść gdzieś indziej. Czasem bywa 

naprawdę zabawny.

- Seinfeld? O, tak... bardzo go lubię.
- Zatem mogę uważać, że jesteśmy umówieni?

Nie. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna odmówić, lecz nie potrafiła. Poza 

tym,   Gawainowi   należało   się   jakieś   wyjaśnienie.   Nie   mogła   przecież   wciąż   go 

oszukiwać.

- Nicole?

- Tak. Bardzo się cieszę. Będę czekać w domu - powiedziała jednym tchem.
Odwiesiła   słuchawkę   i   mocno   zacisnęła   powieki.   Była   podekscytowana...   i 

śmiertelnie przerażona.

Dlaczego się zgodziła?

Tym razem nawet Rafe był niewinny.
Wmawiała   sobie,   że   postąpiła   zgodnie   z   głosem   sumienia.   Że   chciała   się 

spotkać z Gawainem tylko po to, by zrzucić z siebie brzemię kłamstwa. Lot do Dallas i 
bilety na koncert Brooksa kosztowały go niemało pieniędzy...

background image

Dlaczego to robił?
Wciąż nie była pewna jego intencji. Nie potrafiła określić, czy zainteresowanie, 

jakie jej okazywał, wynikało z chęci podreperowania naruszonej reputacji „wiecznego 
buntownika”, czy z innych, bardziej osobistych przyczyn.

Co gorsza, w ich wzajemnych kontaktach wciąż przewijał się temat seksu. Boże, 

jak dała się wciągnąć w tę historię?

Życie z wolna zaczynało przypominać scenariusz, nad którym pracowała.
Przycupnęła na brzegu kanapy i spojrzała na pustą kartkę.

Niestety,   nie   mogła   przelać   swych   myśli   na   papier.   Zbyt   dużo   było   w   nich 

szelestu  czarnej   satyny,  przyspieszonych  oddechów,   widoku  silnych  męskich  dłoni 

pieszczących jej nagie ciało... i jęków uniesienia.

Jak   to   się   stało,   że   całkiem   niewinna   noc   w   motelu   zmieniła   rozsądną   i 

opanowaną dziewczynę w egzaltowaną licealistkę, wzdychającą do ekranowego idola? 
Z   niesmakiem   odrzuciła   długopis   i   zaczęła   przetrząsać   torebkę   w   poszukiwaniu 

kupionej   rano   paczki   drażetek.   Kiedyś   przeczytała,   że   czekolada   jest   znakomitym 
remedium na stres.

- O czym myślisz? - spytał Anthony.
Przysunął się bliżej i obrzucił spojrzeniem profil dziewczyny oblany delikatną 

księżycową poświatą.

Występ   Seinfelda   przeistoczył   się   w   wyśmienitą   zabawę   z   udziałem 

publiczności. Aktor obrazowo przedstawiał różnicę w reakcji kobiet i mężczyzn na 
określone sytuacje. Wiele celnych dowcipów pochodziło „wprost z życia”.

Po skończonym występie poszli na skromną, Jęcz pożywną kolację. Odwiedzili 

bar sieci „In - N - Ou$” i zamówili dwa duże cheeseburgery.

Anthony zaproponował, by pojechali do Malibu i przeszli się brzegiem oceanu. 

Nicole uznała to za dobry pomysł. Doszła do przekonania, że musi zyskać nieco czasu, 

nim zbierze się na odwagę i wyzna, kim jest naprawdę.

Niestety, złośliwy los uparcie krzyżował jej plany. Gawain podciągnął rękawy 

marynarki,   rozluźnił   krawat   i   zrolował   nogawki   spodni.   Nakłonił   dziewczynę,   by 
zdjęła buty i boso weszła do wody. Chłodne fale obmywały im stopy.

Wiatr wiejący w stronę lądu targał puszyste włosy Nicole. Powróciły marzenia o 

nocy   spędzonej   w   ramionach   idącego   obok   mężczyzny.   Słony   zapach   morza   i 

delikatny szum wody potęgowały urok chwili.

-   Ja...   hm...   wspominałam   naszą   wyprawę   do   Dallas   -   powiedziała   niezbyt 

background image

pewnym głosem.

- O, tak. To była prawdziwa klęska. Mam nadzieję, że zdołałaś mi już wybaczyć.

- No... Na mgłę nic nie można poradzić... - odparła. Słowa przychodziły jej z 

dużym trudem. Czuła w głowie zamęt. Muskularna sylwetka Gawaina odcinała się na 

tle gwiaździstego nieba. Dotyk męskich palców parzył dłoń dziewczyny. Z całej postaci 
Anthony'ego   emanowała   niezwykła   siła,   zabarwiona   głębokim   uczuciem.   Nicole 

przypomniała   sobie   zmysłową   scenę   z   filmu   Freda   Zinnemana   i   parę   kochanków 
splecionych w miłosnym uścisku na piaszczystej plaży...

-   Mogę   cię   zapewnić,   że   wbrew   obiegowym   poglądom   nie   leży   w   moim 

zwyczaju   zapraszanie   kobiet   do   motelu,   pod   którym   czyha   tłum   żądnych   sensacji 

dziennikarzy.

Złożył lekki pocałunek na jej ustach.

- Przynajmniej podczas pierwszej randki - dodał.
-   Naprawdę?   -   spytała   szeptem   Nicole.   Bezskutecznie   usiłowała   opanować 

drżenie głosu. - A podczas której?

- Nie stosuję utartych  reguł - odparł  Anthony.  Musnął  wargami  jej ucho. - 

Wszystko zależy od kobiety.

Przyłożył palec do jej policzka.

- Czy mogę cię o coś zapytać? Skinęła głową.
-   Nie   znam   twoich   zasad   postępowania,   ale...   -   przerwał.   -   Czy   lubisz   się 

całować?

- To zależy od mężczyzny - odparła bez chwili zastanowienia.

- Chyba znaleźliśmy właściwy temat. - Zbliżył usta do jej twarzy.
Nicole rozchyliła wargi. Sen stał się rzeczywistością.  Chciwie chłonęła smak 

pocałunku. Gawain nie miał w sobie nic z wymuskanego księcia z baśni o Kopciuszku. 
Był   twardym,   nieco   szorstkim   rycerzem,   zahartowanym   w   bojach   przeciw   całemu 

światu. Wsunął dłonie we włosy dziewczyny. Przez chwilę trwali bez ruchu.

Nicole   usiłowała   zachować   resztkę   rozsądku.   Złamała   czar   rzucony   przez 

Gawaina i uwolniła się z jego objęć.

- Nie. To nie tak. Nawet cię nie znam. Anthony złożył delikatny pocałunek na 

jej dłoni.

- Mam pomysł, w jaki sposób możemy poznać się bliżej.

Nicole zachichotała nerwowo.
- Nie wątpię - powiedziała.

background image

- Mówię zupełnie poważnie. Chcę cię prosić o pomoc. Mam zamiar napisać 

książkę.

- Książkę?
Ze zdumieniem zamrugała powiekami.

- Jaką książkę? - spytała podejrzliwie i cofnęła rękę.
-   Zbiór   przemyśleń   pod   roboczym   tytułem:   „Czego   naprawdę   oczekują 

kobiety?”.

- Och!

-   Skorzystam   z   doświadczeń   zdobytych   podczas   programu,   lecz   chciałbym 

także zasięgnąć fachowej opinii terapeutki.

Pocałował ją w czubek nosa.
Nadeszła właściwa chwila, by poznał całą prawdę.

Nagle   spłynęło   na   nią   olśnienie.   Gawain   wcale   nie   szukał   jej   towarzystwa. 

Potrzebował jedynie kogoś, kto mógłby uwierzytelnić jego pisarskie ambicje. Zamiast 

od   razu   przejść   do   sedna   sprawy,   wolał   kluczyć,   czarować,   mamić.   Niewiele 
brakowało, a zdołałby ją usidlić.

Nie, stanowczo pomyślała Nicole. Jeszcze nie pora na zwierzenia. Niech nadal 

uważa, że ma do czynienia z terapeutką. To mu dobrze zrobi.

- Myślę, że najwyższy czas, bym wróciła do domu - powiedziała. - Odwieziesz 

mnie?

Gwałtownie ruszyła przez plażę. Zniknął gdzieś romantyczny urok wieczoru, 

choć fale oceanu nadal połyskiwały w srebrzystym blasku księżyca.

Anthony po kilku krokach dogonił odchodzącą dziewczynę.
- Nicole, zaczekaj - zawołał, chwytając ją za rękę.

- Rozumiem, że nie chcesz mi pomóc w pracy nad książką.
-   Mylisz   się.   Uważam   to   za   znakomity   pomysł.   Ze   zdumieniem   słuchała 

własnych słów. Miała jedynie nadzieję, że nie przyjdzie jej zbyt szybko odpokutować 
za to kłamstwo.

Rafe   zjawił   się   następnego   ranka,   żeby   pokazać   jej   projekty   kostiumów 

przygotowanych na zlecenie miejskiego teatru. Przy okazji przyniósł kilka listów.

- No i co? - spytał.
Włączył telewizor i usiadł na kanapie.

- Prowadzisz bogatą korespondencję - zauważył. Nicole spojrzała na trzymane 

w dłoni koperty.

background image

- Rachunek od Nordstroma, biuletyn Towarzystwa Literackiego i pocztówka od 

matki - wyliczyła głośno.

Przebiegła wzrokiem pismo.
- Kowboj mamy zdobył pierwsze miejsce w ujeżdżaniu mustangów.

- Jak prysznic? - spytał Rafe. - Działa?
Na   ekranie   telewizora   ukazała   się   czołówka   serialu   „The   Bold   and   the 

Beautiful”. Był to ulubiony film Contraresa, ponieważ główny wątek rozgrywał się w 
świecie mody.

- Bez zarzutu - odpowiedziała Nicole. - Udowodniłeś, że jesteś znakomitym 

hydraulikiem.

Usiadła obok.
- Brooke jest w ciąży - poinformował ją Rafe. Miał na myśli bohaterkę serialu. - 

Jak myślisz, kto może być ojcem? Erie czy Ridge?

Ridge Forrester nieco przypominał Gawaina. Zdaniem Nicole, nie nadawał się 

na głowę rodziny.

- Erie - odpowiedziała z przekonaniem.

- W najbliższej przyszłości czeka ją wyjazd do Paryża. Będzie asystować przy 

projektowaniu nowej kolekcji - mówił Rafe. - Praca z Forresterem może pogłębić ich 

związek.

Nicole   zastanowiła   się   nad   jego   słowami.   W   najbliższą   niedzielę   miała   się 

spotkać z Gawainem, by podczas pikniku na plaży przedyskutować plan pracy nad 
książką. Czy w takim przypadku również należało oczekiwać „pogłębienia związku?”

Podczas   przerwy   na   reklamy   Rafe   oderwał   wzrok   od   ekranu   i   spojrzał   na 

siedzącą obok dziewczynę.

-   Ostatni   raz   widzieliśmy   się   w   przeddzień   twojej   wycieczki   do   Teksasu. 

Opowiadaj, co było dalej.

- Skąd wiesz? - Zrobiła podejrzliwą minę. - Zataiłeś przede mną, że koncert jest 

w Dallas, prawda? Przez cały czas świetnie się bawiłeś.

- Nic nie wiedziałem. Zacisnęła pięści.
- Naprawdę. Domyśliłem się, co zaszło, gdy zobaczyłem wasze zdjęcie w „Los 

Angeles Times”.

- Nie przypominaj mi o tym - jęknęła Nicole. Sięgnęła po teczkę z projektami.

- Który kostium sprawia ci najwięcej kłopotu? - spytała.
- Ten - odparł Rafe. Wskazał na jeden z rysunków. - Co myślisz o proporcjach?

background image

Dziewczyna przez chwilę przyglądała się szkicowi.
-   Według   mnie   wszystko   jest   w   najlepszym   porządku.   Do   czego   masz 

zastrzeżenia?

- Do niczego. Obawiam się, że aktorka, która ma go nosić... Wiesz, jakie są 

gwiazdy. Lubią kaprysić.

- Nie widzę najmniejszego powodu, by mogła go odrzucić.

Wsunęła   rysunek   do   teczki.   Właśnie   skończyły   się   reklamy.   Resztę   filmu 

obejrzeli w milczeniu.

Gdy odcinek dobiegł końca, Rafe wyłączył telewizor i wygodniej usadowił się na 

kanapie.

- A teraz opowiedz mi o wszystkim. Ze szczegółami. Jak wam poszło w Dallas?
- Rafe!

-   Uległaś   Gawainowi?   -   Contreras   uwielbiał   smakowite   plotki.   Bez   żenady 

opowiadał Nicole o własnych podbojach. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić.

- Nie - odpowiedziała krótko.
- Oczywiście - potwierdził znaczącym tonem.

- Możesz mi wierzyć! - zawołała. - Anthony jest... po prostu... znajomym. Może 

przyjacielem.

- Oczywiście - powtórzył Rafe. - Usiłujesz mi wmówić, że facet wydał kupę forsy 

na   bilety,   lot   samolotem   i   wynajętą   limuzynę   wyłącznie   po   to,   byście   mogli   się 

zaprzyjaźnić. A teraz gdzieś siedzi i gryzie palce.

- Rafe, bądź rozsądny. Nie jestem w jego typie.

- Nawet się nie rozebrał?
- No... W pewnym sensie...

- Wreszcie coś konkretnego.
-  Nieprawda.   Nic z  tych  rzeczy.   Ja  się nie  rozebrałam.  Spaliśmy  w jednym 

łóżku,   lecz   z  dala   od   siebie.   Mgła   uniemożliwiła   nam  powrót  do   Los   Angeles.   To 
wszystko.

-   Skoro   tak   twierdzisz   -   mruknął   z   kpiącym   uśmiechem.   -   Kiedy   następne 

spotkanie?

- W niedzielę.
- Co zaplanowaliście tym razem? Rejs jachtem czy może wycieczkę balonem?

- Coś o wiele prostszego. Piknik na plaży.
- Pomysł całkowicie wyprany z romantyzmu - powiedział z przekorą.

background image

- Rafe!
- Słucham? - Zrobił niewinną minę.

- Przestań mi dokuczać.
- Uważasz, że moje uwagi mogą zniszczyć niewinną przyjaźń?

- To jest niewinna przyjaźń - powiedziała stanowczo. - Anthony poprosił mnie 

o pomoc w prący nad książką. Wyraziłam zgodę. Ot, cała tajemnica.

- Dowiedział się, że piszesz scenariusz? Nicole pokręciła głową.
- Nie?

-   Nie.   Książka   ma   być   rozwinięciem   tematu   poruszonego   w   programie,   w 

którym występowałam, i mówić o współczesnych kobietach.

- Więc w dalszym ciągu grasz rolę terapeutki? - Na smagłej twarzy Contrerasa 

pojawił się szeroki uśmiech.

- Coś w tym rodzaju.
-   Szalona   z   ciebie   dziewczyna   -   z   uznaniem   stwierdził   Rafe.   -   Naprawdę 

szalona.

Nicole   potrząsnęła   głową.   Wyraz   zachwytu   w   oczach   młodego   mężczyzny 

świadczył, że naprawdę wplątała się w niezłe kłopoty.

Nicole westchnęła ciężko. Niełatwo było jej ubrać myśli w odpowiednie słowa.

- Dobrze, spróbuję - powiedziała po chwili. - Współczesne kobiety wiedzą, że 

prawdziwy mężczyzna to ten, któremu mogą zaufać i który nie zniknie z ich życia pod 

byle jakim pretekstem. Tak zwane męskie przywileje utraciły rację bytu w dzisiejszym 
świecie.

- A mówiąc normalnym językiem? - nie ustępował Gawain.
Nicole   zdawała   sobie   sprawę,   że   powinna   choć   na   krótko   zapomnieć   o 

własnych   doświadczeniach.   O   ojcu,   który   porzucił   rodzinę,  o   matce   bezskutecznie 
poszukującej szczęścia... Zbyt ciężko przychodziło jej tłumić żal nagromadzony całymi 

latami. Wzięła głęboki oddech.

- Prawdziwy mężczyzna nie mówi „ tak”, gdy myśli „nie” - oświadczyła.

- Rozumiem... - z namysłem odparł Anthony. Spojrzał w notatnik. - Co myślisz 

o mężczyznach obdarzonych zniewalającym urokiem?

- Nie bardzo wiem, o co ci chodzi - odpowiedziała. Usiłowała zapanować nad 

drżeniem głosu. Do diabła, przecież prawdziwa terapeutka nie może się czerwienić 

przy   takich   pytaniach!   Nawet   jeśli   są   zadawane   przez   mężczyznę   obdarzonego 
zniewalającym urokiem.

background image

Anthony   zmiął   w   dłoni   papierowy   kubek,   po   czym   precyzyjnym   rzutem 

umieścił go w koszu oddalonym o kilka metrów.

-   Jest   wielu   mężczyzn   posiadających   przymioty   podnoszące   ich   wartość   w 

oczach kobiet - wyjaśnił. - Inteligencja, pomysłowość... Bóg wie, co jeszcze. Uroda nie 

jest najważniejsza.

Nicole spojrzała na niego z niechęcią. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego kobiety 

są   oceniane   wyłącznie   na   podstawie   wyglądu,   zaś   o   wartości   mężczyzny   mogą 
decydować całkiem inne względy.

Określenie „zmysłowa” lub „pełna seksu” było stosowane tylko wówczas, gdy 

kobieta   miała   nienaganną   sylwetkę   i   odpowiadała   wszelkim   kryteriom   urody. 

Mężczyzna mógł być gruby lub chudy, fajtłapowaty lub okrutny, lecz jeśli miał talent, 
pieniądze   lub   władzę,   to   bez   ograniczeń   korzystał   z   uroków   życia.   Gdy   miał   te 

wszystkie trzy atuty, stawał się równy bogom.

-   To   tylko   życzenia,   które   nie   mają   nic   wspólnego   z   rzeczywistością   - 

powiedziała uszczypliwym tonem.

- Naprawdę tak sądzisz? - zdziwił się Anthony. Oparł się wygodniej na łokciu. - 

Więc w jaki sposób mi wytłumaczysz, że bardzo często można zobaczyć piękną kobietę 
u boku niezbyt urodziwego mężczyzny?

Nicole   usiłowała   odnaleźć   w   zakamarkach   pamięci   wszystko,   co   kiedyś 

przeczytała   bądź   usłyszała   na   ten   temat.   Wróciła   myślami   do   dyskusji   w   studiu 

telewizyjnym.

-   Wyjaśnienie   jest   proste   -   powiedziała   po   chwili.   -   Jeśli   kobieta   czuje   się 

niezbyt pewnie, instynktownie szuka kogoś, kto mógłby jej zapewnić bezpieczeństwo i 
stabilizację. Aby zatuszować prawdziwe powody swego postępowania, wybiera mniej 

atrakcyjnego   mężczyznę,   który   jest   tak   uszczęśliwiony,   że   nie   zadaje   kłopotliwych 
pytań.

- Uf... - westchnął Gawain. - Nie masz o nas zbyt wysokiego mniemania.
- Co z następnym punktem? - spytała Nicole. Była zadowolona, że tak łatwo 

poradziła sobie z odpowiedzią.

- Dobrnęliśmy niemal do końca - oświadczył. - Przynajmniej na razie. Jestem 

tylko ciekaw, dlaczego większość kobiet nie lubi futbolu.

- Tak zwane męskie sporty mają wyraźny związek z hormonami. Zauważ, że 

większość meczy rozgrywana jest wczesną jesienią, gdy poziom testosteronu osiąga 
najwyższą wartość. - Nie mogła sobie przypomnieć, skąd zaczerpnęła tę informację, 

background image

lecz Gawain ze zrozumieniem pokiwał głową i z trzaskiem zamknął notes.

- To by było tyle - powiedział.

- Naprawdę?
- Daj spokój, Nikki. Oboje doskonale zdajemy sobie sprawę, że w ten sposób 

nie dojdziemy do niczego. Dlaczego wciąż widzisz we mnie przeciwnika? Spróbuj się 
nieco odprężyć, spróbuj pomyśleć, że wspólnie pracujemy nad książką.

- Skąd wziąłeś pomysł, by zacząć pisać?
-   Nasza   dyskusja   podczas   programu   wywołała   szeroki   oddźwięk   wśród 

telewidzów.  Dyrektorzy   jednego  z  wydawnictw  doszli   do  wniosku,  że warto  iść  za 
ciosem i rozszerzyć ogólną wiedzę na ten temat. Jest wiele pytań, które, jak dotąd, 

pozostają bez jednoznacznej odpowiedzi.

Przez dłuższą chwilę Nicole w zamyśleniu pocierała dłońmi o uda. Gdy zaczęła 

mówić,   jej   słowa   nie   miały   w   sobie   nic   z   beznamiętnej   wypowiedzi   eksperta. 
Przeciwnie, płynęły prosto z serca.

- Moim zdaniem, każda kobieta po prostu pragnie być kochana.
- Co przez to rozumiesz? - z zainteresowaniem spytał Anthony.

- Kochana w pełnym znaczeniu tego słowa. Kochana przez kogoś, kto umiałby 

zaspokoić   jej   potrzeby   emocjonalne   i   fizyczne.   Mówiąc   najprościej,   oczekuje 

szacunku. Szacunku wobec siebie i swoich problemów.

Mówiła z coraz większym zapałem.

- Stosunki męsko - damskie nie mogą zależeć wyłącznie od humorów jednej 

strony. Powinny być oparte na wzajemnym zrozumieniu i szczerości. Mężczyźni zbyt 

często   unikają   mówienia   prawdy,   a   kobiety   nie   lubią   być   okłamywane.   Niestety, 
uczciwy   mężczyzna   to   prawdziwa   rzadkość   w   dzisiejszym   świecie   -   dokończyła   z 

goryczą.

-   Już   dawno   zauważyłem,   że   usiłujesz   zerwać   z   tradycyjnym   wizerunkiem 

kobiety - wtrącił Gawain. Chciał skierować rozmowę na nieco inny temat.

-   Masz   rację.   Myślę,   że   większość   z   nas   czuje   się   zmęczona   ciągłymi 

pouczeniami. Od dziecka słyszymy, że tylko uległa, cicha i troskliwa kobieta może 
liczyć na akceptację ze strony mężczyzn. Spójrz na „porady sercowe” w rozmaitych 

czasopismach! - zawołała. - „Jeśli czujesz, że twój chłopak obojętnieje, pozwól mu 
wygrać  partię  tenisa!”   Dlaczego nikt nie  potrafi   zrozumieć,  że  takie  postępowanie 

uwłacza obu stronom? A zasadniczy problem tkwi w tym, iż kobiety nie chcą ujawnić 
swych marzeń, aby nie przestraszyć „twardych i odważnych” mężczyzn.

background image

Anthony z ciekawością spoglądał na dziewczynę. Był zdumiony zawziętością, 

jaka pobrzmiewała w jej głosie.

- Dlaczego nie powiesz mi wprost, czego oczekujesz? - zapytał cierpko.
- Nie kpij. Jeśli masz zamiar napisać rzetelną książkę, musisz wziąć pod uwagę 

fakt,   że   oczekiwania   większości   kobiet   pozostają   jedynie   w   sferze   fantazji. 
Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego boimy się głośno mówić o swych potrzebach? Z 

jakiego powodu mamy głęboko zakorzenione przekonanie,  że silna i zdecydowana 
kobieta odstrasza mężczyzn i jest skazana na samotność?

-  Musisz  jednak   przyznać,  że   czegoś  się  nauczyłem  w ciągu  kilku  ostatnich 

spotkań - wtrącił Gawain. - Wbiło mi się w pamięć, że uwielbiasz czekoladę.

Z   szelmowską   miną   sięgnął   do   koszyka   i   wyjął   białe   kartonowe   pudełko 

przewiązane złocistą wstążką.

- Co to takiego? - spytała Nicole.
-   Słodycze   od   Hemingera,   przygotowane   według   tradycyjnej   receptury. 

Nadzienie zmieszano w miedzianym naczyniu i wyrobiono na marmurowym stole.

- Usiłujesz mnie przekupić?

Zsunęła   wstążkę   i   uniosła   pokrywkę.   Poczuła   oszałamiający   zapach 

wyśmienitej czekolady.

- Coś w tym rodzaju.
- Szampan i czekolada. - Nicole zanurzyła dłoń w pudełku. - Próbowałeś już 

kiedyś tego sposobu?

Słodycze smakowały wybornie.

- Nigdy dotąd nie miałem do czynienia z kobietą twego pokroju - zapewnił ją 

Anthony.

Nicole spojrzała mu prosto w oczy. Po chwili opuściła wzrok.
- Jak to się dzieje, że mimo wszystko nie potrafię ci uwierzyć?

-   Nie   wiem.   Myślałem,   że   zostaniemy   dobrymi   przyjaciółmi.   Chciałem   cię 

przekonać, że w gruncie rzeczy jestem całkiem porządnym facetem, choć po naszym 

pierwszym spotkaniu przed kamerami miałem nieuzasadnione poczucie winy. Dałaś 
mi niezły wycisk.

- Nie zgrywaj się. - Wybuchnęła śmiechem na widok przesadnie zbolałej miny 

Gawaina, lecz po chwili ze wstydem pochyliła głowę.

-   Ślicznie   się   rumienisz   -   zauważył.   -   Myślałem,   że   osoby   zajmujące   się 

sprawami seksu potrafią bez emocji mówić o swym zawodzie.

background image

- Wcale się nie zarumieniłam - skłamała. Anthony ujął jej dłoń.
- Chodź. Przejdziemy się po plaży. Chcę ci coś zaproponować.

- Już teraz? - spytała z przekorą w głosie. - Nie przypuszczałam, że tak prędko 

przejdziesz do sedna sprawy. A może robisz to tylko dla jaj? - Zbyt późno ugryzła się w 

język.

- Panno Hart! - zawołał z oburzeniem Gawain.

- Ślicznie się rumienisz - powiedziała z przekąsem - choć przypuszczałam, że w 

twoim zawodzie podobne wyrażenia są na porządku dziennym.

-   Punkt   dla   ciebie,   Nikki.   -   Mocne,   białe   zęby   Anthony'ego   błysnęły   w 

olśniewającym uśmiechu. Pociągnął dziewczynę za rękę. Ruszyli brzegiem morza.

Nicole zatrzymała się, by podnieść z piasku piękną, kolorową muszlę.
Anthony   zapomniał   o   książce.   Z   zachwytem   spoglądał   na   stojącą   obok 

dziewczynę. Czuł, że łączy ich dziwna, trudna do określenia więź.

Nicole co chwila zaskakiwała go swoim zachowaniem. Raz była nieśmiała, raz 

agresywna i nie przebierająca w słowach. W motelu spała w ubraniu, lecz podczas 
programu   telewizyjnego   emanowała   zmysłowością.   Na   pewno   nie   należała   do 

przeciętnych   kobiet.   Miała   dużą   inteligencję,   poczucie   humoru...   i   skrywała   jakąś 
tajemnicę.

Co próbowała osiągnąć? Z jakich pobudek zdecydowała się przyjąć zaproszenie 

do   udziału   w   dyskusji   obserwowanej   przez   tak   liczną   widownię?   Niektórzy   z 

uczestników programu traktowali występ przed kamerami wyłącznie jako dodatkowy 
punkt do własnej kariery.

Czyżby Nicole Hart także należała do tej grupy?
Gawain z namysłem pokręcił głową. Znał kilku lekarzy i terapeutów, którzy 

cieszyli się dużą popularnością dzięki częstym występom w radiu i telewizji. Dobrym 
przykładem na potwierdzenie  tej teorii była  doktor Ruth.  Jej pogadanki  na temat 

seksu   przypominały   raczej   starannie   wyreżyserowany   show   niż   suchy   wykład 
specjalisty.

Nicole   była   znakomicie   przygotowana   do   występu.   Prawdę   mówiąc,   już   na 

samym początku dyskusji przejęła inicjatywę i przeszła do gwałtownego ataku. Co 

zamierzała   przez   to   osiągnąć?   Czy   zależało   jej   na   ustaleniu   prawdy,   czy 
kontrowersyjnym zachowaniem chciała po prostu zwrócić na siebie uwagę?

A może...
A może była to część intrygi skierowanej przeciw niemu?

background image

Gawain   zmęczonym   ruchem   potarł   czoło.   Czy   naprawdę   mógł   Uczyć   na 

sympatię dziewczyny? Wciąż nie miał pewności, jak będzie wyglądała dalsza praca 

nad   książką.   Jeśli   Nicole   myślała   wyłącznie   o   karierze,   publikacja   sygnowana   jej 
nazwiskiem stanowiła znakomitą okazję do zdobycia popularności.

A jeśli chodziło o coś innego?
Już dawno powinien powiedzieć jej całą prawdę. Im dłużej zwlekał, tym więcej 

kłopotów zbierało się nad jego głową.

Mimo to nie umiał zdobyć się na szczerą rozmowę. Jeszcze nie teraz.

Fascynowała go osobowość dziewczyny. Bywały chwile, że miał ochotę wyznać 

jej wszystkie tajemnice, przyznać się do głęboko skrywanych słabości.

Lecz   najpierw   chciał   zyskać   pewność,   że   Nicole   Hart   dostrzega   w   nim 

mężczyznę, a nie tylko postać z telewizyjnego ekranu.

Dziewczyna wsunęła muszlę do kieszeni i zwróciła twarz w jego stronę.
- Czekam... - powiedziała.

- Na co?
- Już zdążyłeś zapomnieć? Na propozycję.

- Aaa... prawda. Miałem zamiar cię prosić, abyś przeprowadziła kilka badań.
- Badań?

W pobliżu przebiegł psiak goniący za plastikowym „latającym talerzem”.
-   No...   testów   pozwalających   ustalić,   o   czym   naprawdę   marzą   współczesne 

kobiety. Chciałbym poznać prawdziwą przyczynę wielu konfliktów i nieporozumień.

Nicole   nie   odpowiedziała.   Pies   wrócił   do   swojego   pana,   niosąc   w   pysku 

schwytaną zabawkę.

- Co uważasz  za najważniejszy etap pracy?  - odezwała się. - W jaki sposób 

dobrać pytania?

- Do tej pory nie zastanawiałem się nad szczegółami - odparł Anthony. - Czy 

ma to jakieś znaczenie?

-   Oczywiście.   Zdarza   się,   że   niewłaściwie   postawione   pytanie   sugeruje 

określoną odpowiedź. Wyniki testu ulegają zafałszowaniu.

- Naprawdę?

- Naprawdę. Poza tym, należy pamiętać o zagwarantowaniu rozmówcom pełnej 

anonimowości.   Tylko   wówczas   można   liczyć   na   szczerość   wypowiedzi.   Sondaże 

prowadzone  na  łamach  czasopism polegają  na  przesłaniu  do redakcji  wypełnionej 
ankiety.  To najprostsza  i najskuteczniejsza  metoda zaznajomienia  się z tak  zwaną 

background image

opinią publiczną.

Umilkła na chwilę.

- Chyba że planujesz osobisty kontakt z każdą osobą biorącą udział w sondażu. 

To   byłoby   raczej   trudne   i   czasochłonne.   A   propos,   do   tej   pory   nie   wyjaśniłeś   mi 

powodów swego zainteresowania tym tematem. Czy zasięgnąłeś opinii wydawców? 
Jesteś przekonany, że książka będzie się sprzedawać? I... czy naprawdę masz zamiar 

ją napisać? - spytała podejrzliwie.

- Oczywiście.

-   Dobrze,   powróćmy   zatem   do   ankiety.   Który   z   problemów   budzi   twoje 

szczególne zainteresowanie?

- Więź seksualna - odparł bez zastanowienia. - Chciałbym wiedzieć, czy ma 

jakieś znaczenie w życiu współczesnych kobiet, czy jest jedynie mitem wymyślonym 

na użytek mężczyzn.

- Mógłbyś wyjaśnić to nieco dokładniej?

-   Proszę   bardzo.   Z   twoich   wcześniejszych   wypowiedzi   wynikało,   że   przy 

wyborze   partnera   kobiety   kierują   się   rozsądkiem,   zamiast   instynktem.   Ile   czasu 

zajmuje   im   zdobycie   przekonania,   że   dany   mężczyzna   jest   wart   zachodu?   Jakie 
wartości mają zasadniczy wpływ na podjęcie decyzji o małżeństwie?

Pomyślał o własnej matce i zadał następne pytanie:
-  Czy  współczesna  kobieta  potrafi   zdobyć się  na   odrobinę  szczerości  wobec 

siebie samej?

- Widzę, że jednak poświęciłeś nieco czasu na przeanalizowanie tego problemu. 

-   Nicole   z   uznaniem   pokiwała   głową.   -   Poruszyłeś   kilka   istotnych   kwestii,   które 
wymagają   szerszego   omówienia.   Jestem   przekonana,   że   będziesz   zaskoczony 

niektórymi odpowiedziami...

- Może zaczniemy od ciebie? - wtrącił.

- Ode mnie?
- Właśnie. Czy więź seksualna ma dla ciebie jakieś znaczenie?

Nicole głośno przełknęła ślinę.
- Ja... myślę... to znaczy... tak. Uważam, że pełni bardzo ważną funkcję.

Anthony otoczył ramieniem kibić dziewczyny.
- Jaka jesteś naprawdę, Nikki? - spytał półgłosem. - Czy zawsze kierujesz się 

zimnym   wyrachowaniem?   Czy   nigdy   nie   zdarzyło   ci   się   stracić   kontroli   nad 
emocjami?

background image

Wsunął dłoń do jej kieszeni i wyjął kolorową muszlę.
-   Czy   jesteś   pięknym   opakowaniem   pozbawionym   wewnętrznego   życia?   - 

Uniósł połyskujący przedmiot. - Czy może masz ów wewnętrzny żar, zdolny rozbudzić 
namiętność każdego mężczyzny?

Objął ją mocniej.
- O, nie... Nie dam się na to nabrać, kochasiu - odpowiedziała wesoło, choć jej 

śmiech brzmiał nieco fałszywie. Tanecznym krokiem wysunęła się z objęć Gawaina. - 
Mogę ci pomóc, lecz nie mam ochoty stać się obiektem badań.

Pobiegła w stronę pozostawionego przy kocu koszyka z wiktuałami.
Anthony   dogonił   ją,   lecz   nie   domagał   się   odpowiedzi.   W   zamian   postawił 

następne pytanie:

-   Z   jakiego   powodu   uważasz,   że   kobiety   zmieniły   swe   postępowanie,   a 

mężczyźni pozostali tradycjonalistami?

Bose stopy Nicole rozchlapywały płytką wodę na skraju plaży.

-  Nie  ma  w  tym  żadnej  tajemnicy!  -  zawołała.  -  Mężczyźni  nie  potrafią  się 

zmienić. Zawsze będą uwielbiać komiksy, stare komedie i majsterkowanie. Nie widzą 

potrzeby, by odrzucić tradycyjny sposób myślenia. - Wiesz - dodała po chwili - w 
latach   osiemdziesiątych   mówiło   się   o   .gwałtownym   spadku   męskiej   populacji. 

Większość tych historyjek wymyślono po prostu po to, by wzbudzić niepokój wśród 
kobiet. Lepszy tradycjonalista niż żaden...

- A jeśli w pobliżu pojawi się tak miły facet jak ja?
- Ty? Miły? - Nicole parsknęła śmiechem. Anthony zrobił przesadnie obrażoną 

minę.

- Oczywiście, że jestem miły. Nawet kupiłem ci czekoladki.

- Zrobiłeś to w ściśle określonym celu - odpowie - ' działa. - Chciałeś skłonić 

mnie do pomocy w przygotowaniu książki.

Usiadła na kocu i wystawiła twarz do słońca.
- Czy to znaczy, że zgadzasz się na współpracę? - nie ustępował Anthony.

Nicole zbyła milczeniem jego pytanie. Wsunęła do ust czekoladkę wypełnioną 

pokruszonymi orzechami i przybrała minę wyrażającą głębokie zamyślenie.

Gawain   miał   ochotę   chwycić   dziewczynę   w   ramiona   i   obsypać   ją   gorącymi 

pocałunkami. Jednak przede wszystkim chciał do końca wysłuchać tego, co miała do 

powiedzenia.

Po raz pierwszy zdarzyło mu się przebywać z kobietą, która bez cienia obawy 

background image

wyrażała   swoją   opinię.   Na   ogół   musiał   wysłuchiwać   bezmyślnych   potakiwań   lub 
gładkich frazesów. Taka była cena popularności.

Nicole   spokojnie   sięgnęła   po   następną   czekoladkę.   Anthony   nie   spuszczał 

wzroku   z   jej   kształtnych   ust,   jakby   wprost   stworzonych   do   całowania.   Całkowicie 

poddał się urokowi dziewczyny i w głębi duszy pragnął choć przez jeden dzień mieć ją 
tylko dla siebie. Szeptać czułe słowa do jej ucha...

- O czym myślisz?
Niespodziewane   pytanie   podziałało   niczym   kubeł   zimnej   wody   na   jego 

rozpaloną głowę.

- Ja...  Właśnie zastanawiałem  się,  czy znalazłaś  już sposób  na opracowanie 

sondażu, o którym przed chwilą rozmawialiśmy.

- Jeszcze nie powiedziałam, że ci pomogę - przypomniała z lekkim uśmiechem.

- A... byłem pewny, że się zgodzisz - odparł z wyraźnym roztargnieniem, gdyż 

myślami był nadal gdzie indziej.

- Naprawdę? - spytała. Wsunęła stopy w sandały i cierpliwie oczekiwała na 

dalsze słowa mężczyzny.

- Tak - z wolna odpowiedział Gawain. - Wiedziałem, że nie odmówisz. Jesteś 

przecież terapeutką.

- A co to ma do rzeczy?
- Wyniki badań będziesz mogła wykorzystać w dalszej pracy. Chyba nie masz 

zamiaru zrezygnować z poszerzenia swej wiedzy jedynie dlatego, że w mojej obecności 
odczuwasz lekkie podniecenie?

- Nic podobnego!
Anthony obserwował ją w milczeniu.

- Jestem całkowicie spokojna - oświadczyła Nicole, choć z trudem panowała 

nad drżeniem głosu. Mężczyzna pochylił się w jej stronę.

- Nawet teraz? - spytał szeptem. - Potrafisz zachować spokój, gdy jestem tuż 

przy tobie?

Chciała coś odpowiedzieć, lecz zamknął jej usta pocałunkiem. Po chwili uniósł 

głowę.

- Co czujesz? - spytał.
Cichy pomruk zadowolenia wyrwał się z piersi Nicole.

Anthony przycisnął ją do ziemi ciężarem swego ciała. Krew pulsowała mu w 

skroniach. Czuł, że zalewa go fala namiętności...

background image

Nagle odsunął się i ciężko dysząc, wsparł dłonie na kocu.
- Co się stało? - spytała Nicole.

- Miałaś rację. To ja nie potrafię zachować spokoju.

background image

ROZDZIAŁ 8

- Bądź realistą, Rafe. Jesteś znakomitym graczem, lecz tym razem na pewno 

nie dasz rady.

- Wiara czyni cuda - odparł z uśmiechem Contreras. Pochylił się nad stołem.

- Daj spokój. Przy takim ustawieniu nawet Willie Mosconi miałby poważne 

kłopoty.

- Chcesz się założyć?
Obrzucił uważnym spojrzeniem kolorowe bile rozsypane na pokrytej zielonym 

suknem powierzchni stołu. Nie przejmował się wątpliwościami swej towarzyszki.

- Proszę bardzo - powiedziała Nicole. Wyjęła z kieszeni zmiętoszony banknot 

jednodolarowy.

Bawiła się znakomicie. W głębi duszy dziękowała Rafaelowi, że zabrał ją do 

„Hollywood   Athletic   Club”,   gdzie   za   dwanaście   dolarów   na   godzinę   można   było 
wybrać jeden z czterdziestu dwóch stołów bilardowych.

Poza   miejscem   godziwej   rozrywki   klub   stanowił   ulubiony   punkt   spotkań 

gwiazd  i  gwiazdeczek   Hollywood.   Przychodziło   tu  także  wiele  osób,   które  dopiero 

marzyły   o   zrobieniu   prawdziwej   kariery   i   chciały   się   pokazać   w   tłumie   znanych 
twarzy.

Rafe nie należał do nowicjuszy. Bez większego kłopotu znalazł wolne miejsce 

na   parkingu,   wprowadził   Nicole   do   zatłoczonego   budynku   i   starannie   wybrał   kij 

bilardowy. Mówił coś o miarach i wagach giętkości nadgarstków oraz prawidłowym 
ułożeniu palców. Z jego słów przebijała ufność we własne umiejętności.

Jak   dotąd,   zapłacili   trzy   dolary   za   piwo   i   przy   jednym   ze   stołów   zobaczyli 

popularnego   aktora,   bohatera   wielu   filmów   przygodowych   i   sensacyjnych.   „Hol-

lywood Athletic Club” miał nowoczesne, jasno oświetlone wnętrze. Jeśli ktoś chciał 
poznać prawdziwą atmosferę klubu bilardowego, musiał się wybrać do „Hollywood 

Billards”, gdzie nie słyszano o zakazie palenia w miejscach publicznych.

Godzina spędzona przy zielonym stole pozwoliła im oderwać się od kłopotów 

dnia codziennego. Rafael chciał jak najszybciej zapomnieć o dziewczynie, którą mu 
odbił   zapalony   miłośnik   surfingu,   a   Nicole...   Nicole   usiłowała   wbrew   podszeptom 

serca wymazać ze swej pamięci niepokojący widok rozpalonej namiętnością twarzy 
Anthony'ego Gawaina.

Zdawała sobie sprawę, iż nie powinna dopuścić, by sprawy zaszły zbyt daleko. 

background image

Istniało tylko jedno logiczne rozwiązanie: powiedzieć prawdę.

A to nie było łatwe.

Rafe z powodzeniem wykonał skomplikowany karambol, po czym wyciągnął 

dłoń w stronę dziewczyny.

- Czas płacić, droga pani - powiedział z szerokim uśmiechem.
-   Widzę,   że   w   młodości   musiałeś   przejść   niezłą   szkołę   -   zauważyła   Nicole, 

wręczając mu banknot.

Wciąż jestem młody - odparł wesoło. - I wciąż umiesz mnie rozweselić.

Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział kurtuazją. Wsunął pieniądze 

do kieszeni.

Dobrze, mam ochotę na jeszcze jeden zakład. W oczach dziewczyny zamigotały 

wojownicze   ogniki.   -   Skoro   uważasz   się   za   tak   wyśmienitego   gracza,   pozwól,   że 

ustawię ci bile do kolejnego zagrania.

_ To będzie panią kosztowało aż pięć dolarów, potem możemy iść na pizzę. 

Przegrywający płaci.

- Przestań tyle gadać i bierz się do roboty - mruknęła Nicole. Położyła pięć 

dolarów na podwyższonej krawędzi stołu.

- Co naprawdę wydarzyło się między wami? - spytał dociekliwie Contreras. - 

Gawain domyślił się, że go oszukujesz?

- Nie. Prawdę mówiąc, zaproponował mi współpracę nad książką.

- Masz zamiar mu pomóc? - Pewnym ruchem ujął kij i pochylił się nad stołem.
- To zależy od ciebie.

- Ode mnie? - Rafe drgnął ze zdziwienia. Ostatnia bila stuknęła głucho o bandę. 

Strzał był niecelny.

- Od ciebie - powtórzyła Nicole. - Porozmawiamy o tym przy pizzy.
Schowała pieniądze.

-   Skoro   mam   zapłacić   rachunek,   pozwól,   że   zabiorę   cię   gdzie   indziej   - 

oświadczył mężczyzna.

Po   chwili   znaleźli   się   w   lokalu   noszącym   nieco   Przydługą   nazwę   „Venice's 

Queen of Cups Tearoom Bookstore”. Prócz restauracji i kawiarni znajdował się tu 

także gabinet magii.

-   Zdumiewające   miejsce   -   powiedziała   Nicole,   z   zachwytem   spoglądając   na 

delikatne koronkowe firanki w oknach. Wnętrze urządzono w wysmakowanym stylu, 
przypominającym wiktoriańskie miedzioryty, a na blatach stołów widniały wizerunki 

background image

postaci z kart do tarota.

- Całkiem niezłe - odparł Rafe, choć z jego miny trudno było wywnioskować, 

czy mówi o wyglądzie pomieszczenia, czy o zakończonym przed chwilą posiłku.

- Musisz mi pomóc w opracowaniu pytań do ankiety. - Nicole także skończyła 

jeść i odsunęła od siebie pusty talerz.

- Zaoszczędzę ci wielu kłopotów. Znam prawidłową odpowiedź.

- Naprawdę?
- Oczywiście. Marzeniem każdej kobiety jest bogaty, lecz całkowicie stetryczały 

małżonek oraz zestaw urządzeń utrzymujących w czystości dom, mieszkanie, czy coś 
tam jeszcze.

- Rafe!
- Jesteś przecież kobietą. Znasz lepszą odpowiedź?

- Raczej gorszą.
- Na przykład?

- Anthony Gawain.
- Ucieleśnienie marzeń każdej kobiety? Czy tylko twoich?

- I to, i to. Niestety.
- Naprawdę ci się podoba?

Nicole bezradnie wzruszyła ramionami, po czym ciężko wsparła podbródek na 

dłoniach.

Rafe wyciągnął dłoń. Ujął dziewczynę za brodę i zmusił, by spojrzała mu prosto 

w oczy.

- Mówimy o pożądaniu?
- Obawiam się, że chodzi o coś więcej. - Nicole wyprostowała się na krześle. - 

Anthony jest człowiekiem honoru... i ma w sobie wiele czułości.

- Co myśli o tobie? - spytał Rafe, uważnie obserwując jej reakcję.

- Nie mam pojęcia - westchnęła.
- W takim razie powinnaś zasięgnąć rady wróżki. Wszyscy tak robią. Nawet 

producenci filmowi.

- Żartujesz.

- Zrób, co mówię.
Nicole nie miała ochoty na sprzeczkę. Wiedziała, że Rafe i tak postawiłby na 

swoim, więc z lekkim westchnieniem podeszła do ładnej brunetki zajmującej miejsce 
przy wydzielonym stoliku w rogu sali.

background image

Nicole z niechęcią spojrzała na leżący przed nią scenariusz. Nie potrafiła się 

skupić. W uszach wciąż dźwięczały jej słowa przepowiedni wygłoszonej przez wróżkę:

„Spodziewaj się tego, czego najmniej się spodziewasz.”
I cóż to wszystko, u diabła, mogło znaczyć?

Akcja „Kota i sperki” nie posunęła się ani o krok dalej. Nicole wcisnęła się w kąt 

kanapy i mocno zamknęła powieki, lecz nic sensownego nie przychodziło jej do głowy.

Westchnęła ciężko. Wróciła wspomnieniami do wydarzeń ubiegłego wieczoru. 

Po skończonym posiłku w „Venice's Queen of Cups Tearoom and Bookstore” Rafe 

namówił ją jeszcze na krótką wizytę w „Le Dóme”, gdzie jeden ze stolików był stale 
zarezerwowany   dla   Sherry   Lansing   z   Paramountu.   Niestety,   tym   razem   lokal 

zaszczyciła swą obecnością jedynie Sharon Stone, jeśli nie Uczyć znanego agenta i 
„twórcy gwiazd”, Swifly'ego Lazara.

Rafe nie posiadał się z radości na widok panny Stone i zdołał przekonać Nicole, 

by zamówiła kolejnego drinka. Zgodziła się z niechęcią, gdyż już po pierwszym zaczęło 

jej szumieć w głowie.

Nawet   teraz   odczuwała   skutki   wypitego   alkoholu.   Z   trudem   zwlekła   się   z 

kanapy i pojechała do pracy.

Właściciel „Le Bistro” zatrudnił nową kelnerkę. Nicole zdążyła zamienić z nią 

kilka słów, gdy w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta, jak zwykle, twarz Contrerasa.

- Nie przypuszczałam, że po minionej nocy zdołasz zachować tak świeży wygląd 

- powiedziała z zazdrością.

- Mam dobrą przemianę materii i dbam o higienę.

- Puścił oko. - A kim jest ta śliczna młoda dama?
- spytał.

-   Elizabeth,   masz   właśnie   wątpliwą   przyjemność   zawarcia   znajomości   z 

niejakim   Rafaelem  Contrerasem.   W   przyszłości   będzie   znanym   projektantem   kos-

tiumów, lecz w tej chwili zajmuje się głównie uwodzeniem. Uważaj na siebie.

- Nicole, ktoś mógłby pomyśleć, że mówisz poważnie.

-   Ktoś   mógłby   mnie   wczoraj   ostrzec,   że   nie   powinnam   pić   trunków 

przeznaczonych dla kaskaderów.

Spojrzała na Elizabeth.
-   Nasz   miły   przyjaciel   musiał   mnie   odwieźć   do   domu   i   położyć   do   łóżka   - 

wyjaśniła. - Przespałam cały ranek i nie dopisałam ani jednego zdania do scenariusza, 
nad   którym   pracuję.   Nie   wiem,   czy   dziś   dam   sobie   radę   z   zamówieniami...   i   nie 

background image

pamiętam, jak się to świństwo nazywało.

-   „Zgniatacz   mózgu”   -   podpowiedział   uprzejmym   tonem   Contreras.   -   Masz 

słabą głowę. Nawet nie dokończyłaś drugiego kieliszka.

- Co gorsza, nie mam dość siły, by cię udusić - jęknęła Nicole. - Nie każdy ma 

tak żelazną kondycję jak ty, Rafe.

Mężczyzna zerknął w stronę Elizabeth.

- Mamy jeszcze pięć minut do rozpoczęcia zmiany. Chodź, wtajemniczę cię w 

kilka szczegółów. Nicole będzie miała dość czasu, aby odzyskać dobry humor.

- Nie jestem w złym humorze!
Rafe i Elizabeth zniknęli za drzwiami prowadzącymi na salę. Nicole pokręciła 

głową. Biedna dziewczyna, straciła ostatnią szansę ucieczki...

Ponurym   wzrokiem   spojrzała   w   notatnik.   Rafe   mówił   prawdę.   Była   w 

paskudnym nastroju, choć nie miało to nic wspólnego z jego osobą.

Ani ze „Zgniataczem mózgu”.

Ani ze scenariuszem.
Jedynym winowajcą był Anthony Gawain.

Ten sam Gawain, który pokonał mur chroniący ją przed mężczyznami.
Obsypywał ją namiętnymi pocałunkami, lecz w głębi serca zachowywał zimną 

obojętność.   Nicole   była   przekonana,   że   jej   widok   nie   budzi   w   nim   większych 
wzruszeń. Co więcej, wciąż miała w pamięci obraz matki bezskutecznie poszukującej 

właściwego   partnera,   powiernika,   przyjaciela...   Anthony   Gawain   z   pewnością   nie 
należał   do   mężczyzn,   których   można   było   obdarzyć   bezgranicznym   zaufaniem   i 

czułością. Owszem, umiał pełnymi garściami czerpać z dobrodziejstw życia i sprawiał, 
że w jego towarzystwie kobieta na chwilę zapominała o przyziemnych kłopotach. Lecz 

tylko na chwilę.

Nicole   potrzebowała   kogoś   innego.   Postępowaniem   Gawaina   kierowała 

egoistyczna chęć zrobienia kariery. Szukał fachowej pomocy do pracy nad książką. 
Traf chciał, że jego wybór padł na Nicole.

Wprawdzie   jego   oczy   mówiły   coś   całkiem   innego...   Dziewczyna   energicznie 

potrząsnęła głową. To tylko złudzenie. Okłamywała samą siebie i - co gorsza - za-

czynała wierzyć w te kłamstwa.

Zbyt późno zorientowała się, że pocałunki Anthony'ego są niczym narkotyk o 

opóźnionym działaniu. Teraz bez przerwy wyczekiwała na kolejne spotkanie, na mały 
spacer, choćby na krótką rozmowę telefoniczną... Nie potrafiła uwierzyć, że sprawy 

background image

zaszły aż tak daleko.

Zamknęła oczy i wróciła myślami do dnia spędzonego na plaży. Czuła ciepły 

dotyk   promieni   słonecznych   na   swojej   twarzy,   nozdrza   wypełniała   jej   słona   woń 
oceanu, a w uszach rozbrzmiewał cichy plusk fal uderzających o piasek. Anthony był 

tuż obok. Powoli zbliżył wargi do ust dziewczyny... Lecz po krótkiej chwili odsunął się 
i z obojętną miną spojrzał gdzieś w bok.

Czy postąpił tak tylko dlatego, że wokół kręciło się kilkoro ludzi?
Jak   by   się   zachował   bez   świadków?   Czy   znalazłaby   dość   siły,   by   go 

powstrzymać A może zabrnęła już zbyt daleko? Nie.

Miała dość inteligencji i sprytu, by się wycofać. Jeszcze nie wszystko stracone.

Podczas   pikniku   na   plaży   Anthony   chciał   jedynie   uzyskać   jej   zgodę   na 

współpracę   w   przygotowaniu   sondażu.   Nie   wspomniał   ani   słowem,   że   wspólnie 

przystąpią do pisania książki.

Właśnie. Dała się złapać na gładkie słówka i czułe pocałunki. Miała odwalić 

czarną robotę i obserwować z boku, jak „autor” przyjmuje gratulacje czytelników.

Typowy sposób postępowania przystojnych, obdarzonych urokiem mężczyzn.

Poczuła   ukłucie   wstydu.   Gdyby   tak   otwarcie   nie   wyrażała   swej   fascynacji 

tematem, Gawain musiałby działać ostrożniej.

A   przecież   istniał   dość   prosty   sposób,   by   wszystko   wróciło   do   normy...   by 

Anthony na zawsze zniknął z jej życia.

Wystarczyło powiedzieć prawdę.
Całe   zainteresowanie   Gawaina   jej   osobą   -   profesjonalne,   romantyczne   czy 

jakiekolwiek   inne   -   pękłoby   niczym   bańka   mydlana.   Nie   miała   dość   urody,   ani 
wykształcenia, by zatrzymać go przy sobie choćby na krótki czas.

- Nicole, musisz nam trochę pomóc - przerwał jej rozmyślania głos Rafaela. - 

Przeżywamy prawdziwy najazd klientów.

Contreras   przecisnął   się   przez   drzwi,   trzymając   w   obu   dłoniach   tacę   pełną 

kanapek.

- Już pędzę! - zawołała pośpiesznie Nikki. Schowała notes, po czym wrzuciła 

torebkę do szafki.

Zerknęła   w   lusterko.   Poprawiła   włosy.   Przydałoby   się   pójść   do   fryzjera, 

pomyślała.   Już   dawno   powinna   była   zmienić   uczesanie.   Jeden   z   przyjaciół   Rafe'a 

pracował   w   modnym   salonie   piękności,   „Doyle   Wilson”.   Miał   dług   wdzięczności 
wobec Contraresa, który załatwił mu niewielki występ na scenie, więc obiecywał, że 

background image

nie   przyjmie   zapłaty.   Podobna   wymiana   uprzejmości   była   na   porządku   dziennym 
wśród   „przyszłych   gwiazd”   Hollywood,   głównie   ze   względu   na   chroniczny   brak 

pieniędzy.

Nicole ostatni raz spojrzała w lustro, z ciężkim westchnieniem wzięła bloczek 

zamówień   i   weszła   na   salę   restauracyjną.   Postanowiła,   że   po   skończonej   zmianie 
zadzwoni do Anthony'ego.

Półtorej godziny później zmęczona opadła na krzesło. Bolały ją nogi i ręce, a w 

głowie   czuła   nieznośny   łomot.   Zarobiła   jednak   pięćdziesiąt   dolarów   na   samych 

napiwkach.

Gości   było   tak   wielu,   że   w   pewnej   chwili   zabrakło   koziego   sera.   Dopiero 

późnym popołudniem tłum zaczął rzednąć. Teraz w restauracji pozostało jedynie kilka 
osób.

-   Nieźle   dajesz   sobie   radę,   Elizabeth   -   stwierdził   Rafe,   gdy   zakończyli 

podliczanie napiwków.

-   Dzięki.   Zawsze   jest   tyle   ludzi?   -   Dziewczyna   wyglądała   na   lekko 

przestraszoną.

- Przynajmniej raz w tygodniu - odpowiedziała Nicole. Spojrzała na Rafaela, 

jakby szukając potwierdzenia.

- To prawda - odezwał się Contreras. - Tłum doprowadza mnie do szału, lecz 

lubię chwilę, gdy mogę usiąść do liczenia pieniędzy.

Zrobił kilka głębokich oddechów, po czym uniósł się z krzesła.
- Wracajmy do pracy. Goście zaczną się niecierpliwić.

Elizabeth posłusznie podreptała w ślad za nim, lecz Nicole podeszła do szafki. 

Chciała zapisać nowy pomysł związany ze scenariuszem.

Właśnie zamykała notatnik, gdy Rafe wsunął głowę przez drzwi.
- Mamy niewielki problem - zakomunikował. Nicole spojrzała w jego stronę.

- Znów czegoś zabrakło?
- Nie. Raczej przybyło.

- Mógłbyś wyrażać się jaśniej?
- W twoim rewirze zajął miejsce przy stoliku znany prezenter telewizyjny wraz 

z producentem.

- Rafe, to wcale nie jest śmieszne.

- Wiem.
W głosie Contrerasa nie było ani śladu wesołości.

background image

- Naprawdę nie żartujesz? - spytała Nicole.
- Nie.

- Co mam teraz zrobić?
- Sam chciałbym wiedzieć.

Nicole zamyśliła się. Droga do tylnego wyjścia wiodła przez salę restauracyjną, 

co z góry wykluczało jakąkolwiek myśl o ucieczce. A za pół godziny miała zamówioną 

wizytę u fryzjera.

- Zdołasz mnie zastąpić do końca zmiany? - spytała. Miała cichą nadzieję, że 

ten plan okaże się lepszy od poprzednich. - Najgorszy ścisk mamy już poza sobą.

- Nie ma sprawy. Co wymyśliłaś?

- Idę na lunch.
- Co takiego?!

- Udam, że byłam w toalecie i że po prostu wracam do swego stolika.
- Och...

- Przyniesiesz mi rachunek. Zapłacę i wyjdę.
- I będę mógł zatrzymać pieniądze? - zapytał z kpiną w głosie.

- Rafe...
- Słucham?

- Bądź grzecznym chłopcem.
- Jestem grzeczny.

- To postaraj się być jeszcze grzeczniejszy.
- Tak jest, proszę pani.

-   Miałam   zamiar   powiedzieć   Anthony'emu,   kim   jestem,   lecz   nie   chcę,   żeby 

dowiedział się prawdy w tak przypadkowych okolicznościach. Pomożesz mi?

- Jasne. Jesteś gotowa?
-   Jeszcze   nie.   Uprzedź   Elizabeth.   Nie   chcę,   aby   mój   występ   zakończył   się 

totalną klęską.

Odczekała krótką chwilę, odetchnęła głęboko i weszła do sali restauracyjnej.

Kątem oka dostrzegła Gawaina. Siedział w pobliżu okna, tyłem do sali. Zdawał 

się całkowicie pochłonięty rozmową z Batesem.

Nicole zajęła miejsce przy wolnym stoliku i ukradkiem skinęła dłonią. Rafe 

usłużnie wręczył jej rachunek. Dziewczyna wyjęła z torebki banknot i kilka monet.

- Bardzo pani dziękuję - powiedział Contreras. - Mam nadzieję, że będzie pani 

częściej gościć w naszym lokalu.

background image

Zniżył głos i dodał z uśmiechem:
- Zdaje się, że źle odczytałaś sumę.

- Dolar i trzydzieści pięć centów to wszystko, na co zasłużyłeś - odpowiedziała 

szeptem. - Niczego nie jadłam.

Rafe odsunął się, by zrobić jej przejście. Nicole zebrała całą odwagę, wstała z 

krzesła i ruszyła w kierunku drzwi. Po drodze musiała minąć stolik Anthony'ego.

Miała nadzieję, że mężczyźni są zbyt zajęci konwersacją, by zwracać uwagę na 

otoczenie.

Niestety, Mark Bates niemal natychmiast kiwnął dłonią w jej stronę.
- Prosimy do nas, panno Hart - zawołał.

Co  za   ironia   losu,   pomyślała   Nicole.   Gdy  przed  kilku   tygodniami   usiłowała 

dostać się do studia telewizyjnego, Bates nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Teraz, 

gdy próbowała się wymknąć, zauważył ją od razu. Prawo Murphy'ego.

- Zapraszam na deser - powiedział Mark.

Anthony  siedział   z  zamyśloną  miną.  Nicole   w  milczeniu   potrząsnęła   głową. 

Nim zdążyła odejść, Bates uniósł się z miejsca i chwycił ją pod ramię.

-   Chyba   może   pani   poświęcić   nam   kilka   minut.   Właśnie   zamówiliśmy   tort 

cytrynowy  z poziomkami.  To specjalność zakładu,  o której wspominał nawet „Los 

Angeles Times”.

Podsunął   dziewczynie   krzesło   i   skinął   na   kelnera.   Rafe   przyjął   dodatkowe 

zamówienie.

- A co do picia dla młodej damy? - spytał z szelmowskim uśmiechem. Nicole 

zmierzyła go ponurym spojrzeniem.

- Dużą szklankę wody sodowej. Z lodem - odpowiedziała.

-   Nikki...   -   odezwał   się   Anthony.   Sprawiał   wrażenie   niesfornego   uczniaka, 

przyłapanego na gorącym uczynku. Rzucił niechętne spojrzenie w stronę Marka.

Nicole   zrozumiała   nagle,   że   Gawain   czuł   się   skrępowany   jej   obecnością. 

Dlaczego? Czy miał jakiś szczególny powód, aby unikać spotkania?

Być   może   wolał   o   pewnych   sprawach   rozmawiać   bez   świadków.   Nieważne. 

Nicole nie zamierzała przeciągać niewygodnej sytuacji.

Anthony   wyciągnął   dłoń   i   stuknął   palcem   w   notatnik,   który   dziewczyna 

położyła na stole obok torebki.

- Zastanawiałaś się nad pytaniami do naszej ankiety? - spytał. - Jak ci poszło?
Nicole pośpiesznie schowała notes. Nie chciała, by któryś z mężczyzn zerknął 

background image

do środka i przeczytał świeżo dopisany fragment scenariusza.

- Całkiem nieźle - skłamała. Widok nadchodzącego z tacą Rafaela sprawił jej 

dużą ulgę.

Contreras   postawił   przed   nią   talerzyk   z   ciastkiem   oraz   wysoką   szklankę 

wypełnioną zimnym napojem.

- Gdzieś już panią widziałem - powiedział z wesołym błyskiem w oku.

- Wątpię - odparła dość ostrym tonem.
- Zabawne - wtrącił Mark, spoglądając na młodego kelnera. - Pańska twarz 

również wydaje mi się znajoma. Zaraz... zaraz... Nie był pan przedwczoraj w „Miss 
01ivia's”?

- To wielce prawdopodobne - wesoło odparł Rafe. Postawił ostatni talerz przed 

nachmurzonym Gawainem.

- „Miss 01ivia's”? - ze zdumieniem spytała Nicole. Przez chwilę zapomniała o 

swojej roli.

- Lepiej nie pytaj. - Anthony potrząsnął głową.
- To nowy klub, który zdążył już zyskać dużą popularność - wyjaśnił Mark. - 

Anthony zamierza zająć się tym tematem w jednym z najbliższych programów.

Jeden z gości siedzących przy sąsiednim stoliku ruchem ręki wezwał kelnera. 

Rafe położył rachunek przed Gawainem i odszedł.

- O czym to mówiliśmy... - odezwał się Anthony. - Ach, prawda. O sondażu. 

Możesz mnie zapoznać z kilkoma pytaniami?

Z   głośników   sączyły   się   ciche   dźwięki   muzyki   klasycznej.   Rafe   i   Elizabeth 

sprzątali ze stołów. W sali było już niemal pusto, jeśli nie liczyć dwóch starszych pań 
zajętych   zawziętą   dyskusją   oraz   kuriera   United   Parcel   Service   pochylonego   nad 

jakimiś dokumentami.

- Wpadłam na pewien pomysł... - zaczęła Nicole, choć w głowie miała zupełną 

pustkę. - Możemy całkowicie zrezygnować z ankiety.

- Dlaczego? - przerwał jej Anthony. - Uważasz, że to nie ma sensu?

- Skądże, wyniki sondaży na ogół cechują się dużą dozą prawdopodobieństwa, 

ale...

- Nie bardzo rozumiem, do czego zmierzasz.
- Pyszne! - zawołał Mark, z lubością delektując się kawałkiem tortu.

-  „Le  Bistro”  jest  znane  ze swych   deserów - powiedziała  bez  zastanowienia 

Nicole.   -   Przyjeżdżają   tu   goście   nawet   z   odległych   dzielnic   miasta.   Powinien   pan 

background image

kiedyś spróbować kremu jagodowego.

- Często tu pani bywa? - spytał Bates.

-   Zawsze,   gdy   mam   ochotę   na   słodycze.   -   Dziewczyna   rozejrzała   się   z 

niepokojem, lecz Rafe stał zbyt daleko, by ją usłyszeć.

- Myślałem, że lubisz czekoladę - odezwał się Anthony.
- Więc się pomyliłeś. Uwielbiam czekoladę. Ale współczesna kobieta nie może 

żyć samą czekoladą. Czasem potrzebuję odmiany. Na dzień lub dwa...

- Właśnie, przypominam sobie, że poruszyła pani ten temat podczas programu 

-   wtrącił   Mark.   -   Czy   istnieje   jakiś   związek   pomiędzy   charakterem   kobiety   a   jej 
upodobaniem do określonego rodzaju słodyczy?

- Wróćmy lepiej do sprawy sondażu - powiedział Anthony. - Wspomniałaś...
- Wspomniałam, że w miejsce testu skłaniającego do prostych odpowiedzi w 

rodzaju „tak”, „nie” lub „nie mam zdania”, moglibyśmy zaproponować ankietowanym 
osobom   przygotowanie   dłuższej   wypowiedzi   na   temat   „Czego   naprawdę   oczekuję 

kobiety?”

Gawain potarł dłonią podbródek.

- Ciekawe - mruknął.
Z zadumą sięgnął po kawałek tortu.

- Niewypał - stwierdził autorytatywnie Mark. - Nie możemy stawiać ludziom 

zbyt skomplikowanych zadań. Kto ma dziś czas na pisanie elaboratów?

Anthony zmierzył go chłodnym spojrzeniem. Bates umilkł. Po chwili Gawain 

przeniósł wzrok na dziewczynę.

- Co o tym myślisz? - spytał, a jednocześnie błyskawicznym ruchem zgarnął z 

jej talerzyka dorodną poziomkę.

- Myślę, że jak jeszcze raz spróbujesz podobnej sztuczki, możesz stracić kilka 

palców   -   odpowiedziała.   Z   ulgą   stwierdziła,   że   główne   niebezpieczeństwo   minęło. 

Poczuła się o wiele swobodniej, choć w głębi duszy miała poczucie winy, że wciąż 
kłamie.

Następnym   razem,   obiecała   sobie.   Następnym   razem   wyznam   całą   prawdę. 

Przecież nie mogę tego zrobić w obecności Marka.

-   Wesz,   czym   możemy   wzbudzić   zainteresowanie   wśród   potencjalnych 

uczestników ankiety? - spytała z nagłym ożywieniem.

- Czym? - odezwali się jednocześnie Mark i Anthony.
-   Nagrodami.   Niektóre   czasopisma   oferują   w   podobnych   przypadkach 

background image

darmową prenumeratę.

-   To   dobry   pomysł.   -   Anthony   z   uznaniem   pokiwał   głową.   -   Zwycięzców 

zaprosimy do studia, gdzie będą mogli wziąć udział w specjalnym programie.

- I w ten sposób zyskamy dodatkową reklamę dla książki - uzupełnił Bates. - 

Prawda, coś sobie przypomniałem...

Spojrzał na Gawaina.

-   Dziś   rano   dzwonił   twój   agent.   Zostawił   mi   wiadomość,   że   wydawnictwo 

przygotowało   już   wszystkie   dokumenty.   Łącznie   z   umową.   Panna   Hart,   jako 

współautorka, podpisze identyczny kontrakt.

- Współautorka? - z osłupieniem spytała Nicole.

background image

ROZDZIAŁ 9

Nicole chwyciła torebkę i notes, zerwała się z miejsca i popędziła do wyjścia. Na 

zewnątrz   padał   ulewny   deszcz,   lecz   nie   zwróciła   na   to   uwagi.   Szybkim   krokiem 
skierowała się w stronę parkingu.

Anthony   rzucił   Markowi   wściekłe   spojrzenie,   po   czym   podążył   w   ślad   za 

dziewczyną, głośno wołając jej imię. Nieliczni przechodnie ze zdziwieniem spoglądali 

w jego kierunku.

Nicole dopadła samochodu. Grube łzy, zmieszane z kroplami deszczu spływały 

jej po policzkach. Anthony chwycił ją za ramię, nim zdołała otworzyć drzwiczki.

- Nikki, posłuchaj - zaczął proszącym tonem. - Miałem zamiar powiedzieć ci o 

wszystkim. Sam nie wiem, jak to się stało.

-   Oczywiście.   Prawda.   Równie   dobrze   mógłbyś   powiedzieć,   że   w   tej   chwili 

świeci słońce. Każdą kobietę usiłujesz omotać pocałunkami? A może to tylko ja byłam 
taka głupia, że bez zastrzeżeń wierzyłam w każde twoje słowo?

Z trudem łapała oddech.
-   Dobrze...   jestem   głupia,   lecz   pewne   rzeczy   potrafię   jeszcze   dostrzec   - 

zaszlochała. - 1 nie chcę mieć do czynienia z egoistycznym, wyrachowanym draniem! 
Nie mam zamiaru słuchać twoich wyjaśnień!

- Nikki, próbowałem - nie ustępował Gawain, choć jego słowa trafiały w pustkę.
-   Wiem,   czego   próbowałeś.   Dość   kłamstw   się   nasłuchałam   w   ciągu   kilku 

ostatnich tygodni! Idź, napisz sam tę cholerną książkę! Od samego początku chciałeś 
uchodzić za eksperta, więc nie oczekuj ode mnie pomocy!

- Nikki...
Wyrwała   się   z   jego   objęć,   wsiadła   do   samochodu   i   z   furią   trzasnęła 

drzwiczkami.

Gawain zastukał w szybę. Bezskutecznie. Auto ruszyło z miejsca i rozchlapując 

kałuże, zniknęło za zakrętem.

„Los Angeles Times”

Wiadomości ze świata rozrywki:
Z   najnowszych   doniesień   wynika,   że   znany   prezenter   telewizyjny,   Anthony 

Gawain, oraz piękna seksterapeutka, Nicole Hart, stanowią zgraną parę także poza 
ekranem.   Nie   tylko   zaszczycili   swą   obecnością   występy   Seinfelda,   lecz   ogłosili 

ostatnio, iż zamierzają wspólnie napisać książkę na temat, który całkiem niedawno 

background image

wzbudził spore poruszenie.

Aaa... psik!

Rozciągnięta na łóżku Nicole cisnęła gazetę na podłogę i sięgnęła w kierunku 

stolika zarzuconego papierowymi chusteczkami. Głośno wydmuchała nos, po czym 

przetarła  załzawione oczy. Zastanawiało ją, jak kilka chwil spędzonych na deszczu 
mogło zakończyć się takim przeziębieniem.

Pokój przypominał pobojowisko.
Przemoczone   ubrania   walały   się   w   nieładzie   po   podłodze.   Na   krześle   stało 

puste   pudełko   po   pizzy,   którą   kupiła   wieczorem   w   drodze   do   domu.   Gazety, 
czasopisma   i   zwitki   papierowych   chusteczek   zaścielały   pół   dywanu.   Zmiętoszone 

poduszki zwisały smętnie z krawędzi łóżka.

Całe moje życie legło w gruzach, pomyślała dziewczyna.

Wydarzenia minionego wieczoru jawiły się jej na kształt sennego koszmaru.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że Mark Bates mówił prawdę.

Odrzuciła   na   bok   kołdrę   i   wstała,   by   poszukać   nowej   paczki   chusteczek. 

Przypadkiem zerknęła w lustro zawieszone nad niewielką toaletką. Szybko spuściła 

wzrok i odwróciła głowę.

To nie był dzień na pytanie: „Lustereczko, powiedz przecie...”

Wyglądała okropnie.
Z   całego   makijażu   pozostały   jej   jedynie   dwie   ciemne   smugi   tuszu   do   rzęs, 

rozmazane na policzkach. Blada twarz, czerwony nos i potargane włosy dopełniały 
reszty. Piżama, którą po omacku wyciągnęła z bieliźniarki, była zbyt obszerna i mocno 

wygnieciona, a para grubych wełnianych skarpet nijak nie pasowała do całości.

Kichnęła potężnie!

Z   jękiem   powlokła   się   do   salonu.   Nigdzie   nie   mogła   znaleźć   świeżych 

chusteczek. Zrezygnowana, opadła na kanapę.

Rozległ się dzwonek telefonu.
Sięgnęła   po   słuchawkę,   potrzymała   ją   przez   chwilę,   po   czym   odłożyła   na 

widełki.  Nie miała  ochoty z nikim rozmawiać,  choć aparat terkotał  z zadziwiającą 
regularnością.

Kto mógł dzwonić? Może Anthony? A może matka z wiadomością, że po raz 

czwarty wzięła ślub w kaplicy imienia Elvisa w Las Vegas? A może któraś z kochanych 

siostrzyczek?

Telefon   zabrzęczał   ponownie.   Nicole   przymknęła   powieki   i   przyłożyła 

background image

słuchawkę do ucha.

- Halo - odezwała się schrypniętym głosem.

- Gdzie się podziewałaś?
- A... to ty, Rafe. Przez cały czas byłam w domu.

- To dlaczego nie odbierałaś telefonu? Dzwoniłem już wczoraj. Mogłaś chociaż 

włączyć automatyczną sekretarkę.

-   Włączyłam,   tylko   do   tej   pory   nie   miałam   czasu   odtworzyć   nagrania   - 

odpowiedziała. - Przeziębiłam się i... w ogóle źle się czuję.

. Pod stolikiem dostrzegła zapomnianą paczkę chusteczek, więc wyciągnęła się 

na całą długość ciała, by po nią sięgnąć.

- Źle się czujesz? Poczekaj, aż przeczytasz dzisiejszy numer „Timesa”.
- Już czytałam.

-   Naprawdę?   Więc   spróbuj   mi   wyjaśnić,   dlaczego   nie   powiedziałaś,   że 

zamierzasz napisać książkę. Do tej pory twierdziłaś, że to Gawain będzie jedynym 

autorem.

- I tak jest w rzeczywistości. Nie będę pisać żadnej książki.

Głośno dmuchnęła w chusteczkę.
- Ale w gazecie...

- Nic mnie nie obchodzą wypociny dziennikarzy. Nie będę współpracować z 

Gawainem. Nie wymawiaj tego nazwiska, jeśli chcesz nadal należeć do grona moich 

przyjaciół.

-   Co   się   z   tobą   dzieje,   Nicole?   Masz   pod   ręką   termometr?   Lepiej   zmierz 

temperaturę, bo to, co mówisz, jest całkowicie pozbawione sensu.

- Pomyłka. Mam lekką gorączkę, lecz wyłącznie z powodu przeziębienia. Poza 

tym, od czasu gdy po raz pierwszy spotkałam Anthony'ego Gawaina, mam wrażenie, 
że wreszcie mówię i robię coś z sensem.

Ostatnie słowa zabrzmiały nieco płaczliwie.
- Nicole, co się stało?

- Nic takiego. Anthony usiłował podstępem wykorzystać moją wiedzę. Ze słów 

Batesa  wynikało,  że  otrzymał...  to  znaczy   otrzymaliśmy  od  jednego  z   wydawnictw 

ofertę   wspólnego   napisania   książki   rozwijającej   temat   poruszony   w   programie 
telewizyjnym, w którym występowałam. Mark był przekonany, że wiem o wszystkim. 

W rozmowie z Gawainem wspomniał, że najwyższy czas podpisać umowę.

- Dlatego w takim pośpiechu opuściłaś „Le Bistro”? Nawet nie zauważyłem, 

background image

kiedy wyszłaś. Przez cały czas zastanawiałem się, co zaszło.

- Teraz już wiesz... „

- Nie rozumiem tylko, dlaczego Gawain zataił przed tobą prawdę. Chciał sam 

zagarnąć  całą   pulę?   To raczej   do  niego niepodobne.  Nie potrzebuje  pieniędzy  ani 

sławy.

- Być może nie lubi dzielić miejsca w blasku reflektorów.

- Naprawdę w to wierzysz?
-  Nie  wiem.   W  każdym  razie  w  mojej  obecności  ani  razu   nie  wspomniał   o 

kontrakcie.

Roześmiała się, choć w jej głosie nie było ani cienia wesołości.

-   Co   za   ironia   losu!  Próbował   mnie   oszukać,  bo   był   przekonany,   że  jestem 

prawdziwą terapeutką. W dalszym ciągu nie domyśla się prawdy.

-   Kiedy   masz   zamiar   powiedzieć   mu   o   wszystkim?   Powinnaś   zrobić   to   jak 

najszybciej. Nicole? Nicole?

Nie odpowiadała.
-   Dobrze   się   czujesz?   Poczekaj,   odwołam   wieczorne   spotkanie   i   resztę   dnia 

spędzę z tobą. Po drodze kupię porządną porcję gorącego rosołu.

-   Nie   cierpię   rosołu   -   burknęła   dziewczyna.   -   Inie   potrzebuję   twojego 

towarzystwa. Wolę w samotności użalać się nad swoim losem. Nie mam ochoty śmiać 
się i nie chce mi się robić makijażu. Lubię być chora i nieszczęśliwa.

- Zaraz tam będę.
- Nie wpuszczę cię do domu.

- Nicole...
- Mówię poważnie. Idź sobie tam, gdzie planowałeś. Wracam do łóżka. Przed 

chwilą   wzięłam   tabletkę   na   przeziębienie  i   zaczynam   być  nieco   senna.   Zadzwonię 
później. Obiecuję.

- Na pewno? - spytał Rafe zatroskanym tonem.
- Na pewno. Lecz przedtem chciałabym cię prosić o pewną przysługę.

- Jeśli zabiję Gawaina, trafię do więzienia, a tam nie ma pola do popisu dla 

projektanta kostiumów - odparł z udawaną wesołością.

Nicole zignorowała jego słowa.
-   Zadzwoń   do   swego   przyjaciela   z   salonu   piękności   i   przeproś   go,   że   nie 

dotrzymałam terminu wizyty. Po wyjściu z „Le Bistro” byłam tak zdenerwowana, że 
zupełnie o tym zapomniałam.

background image

- Nie ma sprawy - zapewnił ją Contreras. - Przełożymy to na inny dzień.
- Wątpię, żeby się zgodził.

- Nic się nie przejmuj. Jak najszybciej wracaj do zdrowia.
- Postaram się. To tylko przeziębienie. Jutro już będę na nogach. Cześć. A... 

Rafe?

- Słucham?

-   Dokąd   zamierzasz   zabrać   Elizabeth?   Mężczyzna   wybuchnął   śmiechem   i 

odwiesił słuchawkę.

Nicole potrząsnęła głową. Contreras potrafił zdobyć każdą dziewczynę w Los 

Angeles. Podciągnęła zwisające rękawy piżamy i poczłapała do kuchni.

Z nadzieją zajrzała do lodówki. Zimny powiew powietrza przyjemnie chłodził 

jej   rozpalone   policzki.   Sięgnęła   po   plastikową   butelkę   i   upiła   kilka   łyków   wody 

mineralnej. Poczuła burczenie w brzuchu. Niestety, w lodówce był tylko kawałek sera 
owinięty w folię, dwa zeschnięte selery i niewielki słoik ogórków.

Z westchnieniem zamknęła drzwiczki.
Przycisnęła   do   piersi   paczkę   chusteczek   i   ciężkim   krokiem   powlokła   się   w 

stronę sypialni. Poprawiła poduszki, wsunęła się pod kołdrę, po czym sięgnęła po 
najbliżej leżące czasopismo.

Wracała moda na dłuższe spódnice...
...oraz buty na grubej podeszwie. 0,'Boże!

Zerknęła   na   ostatnią   stronę,   gdzie   zwykle   drukowano   horoskopy.   Wodząc 

palcem po literach, odnalazła swój znak i zaczęła czytać:

„Twoje życie uczuciowe będzie pełne rozterek i niepokojów. W końcowej fazie 

miesiąca   zaznaczy   się   wyraźny   wpływ   Jowisza,   co   spowoduje   wzmożoną   potrzebę 

doznań erotycznych.”

Oczywiście.   Oto   właściwe   wyjaśnienie   wszystkich   niepowodzeń.   Zły   układ 

gwiazd. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej?

Nic dziwnego, że bez zastrzeżeń wierzyła Gawainowi. Potrzebowała spełnienia, 

więc   brała   za   dobrą   monetę   każdy   jego   gest  i   każde   słowo.   „Wzmożona   potrzeba 
doznań erotycznych”.  Już nic gorszego nie mogło jej się przytrafić.  I to właśnie  z 

Gawainem!

Ciekawe, jaki znak zodiaku rządził jego życiem?

Prawdopodobnie Lew: król dżungli i wszelkich stworzeń.
Aaa... psik!

background image

Nicole pośpiesznie odłożyła czasopismo i chwyciła chusteczkę.
Anthony   Gawain.   Dlaczego   musiała   wybrać   właśnie   jego?   W   życiu   szukał 

wyłącznie przyjemności. Owszem, mógł się podobać wielu kobietom, ale...

Świat fantazji i marzeń wydawał się jej o wiele bezpieczniejszy. Nie było tam 

bólu i rozczarowań.

Dlaczego Anthony? - zastanawiała się Nicole.

Odpowiedź była dość prosta: stanowił wyzwanie.
Nie bał się otwarcie stawić czoło przeciwnościom losu. Nie nudził jak większość 

mężczyzn.

Dziewczyna   ze   wzruszeniem   ramion   musiała   w   końcu   przyznać,   że 

odziedziczyła po matce skłonność do przygód. Ekscytowali ją nieprzeciętni mężczyźni.

Anthony zaś zapewniał jej wystarczającą ilość „rozrywki”.

Poczuła ból głowy od uporczywego myślenia na ten temat.
Gorąca   herbata.   O,   właśnie...   kubek   gorącej   herbaty   z   miodem   byłby 

znakomitym remedium na wszelkie dolegliwości. Nicole przypomniała sobie o wciąż 
nie ukończonym scenariuszu. Gdyby zdołała rozwinąć pomysł, który przyszedł jej do 

głowy w „Le Bistro”, akcja zyskałaby na spoistości.

Dziesięć   minut  później   wróciła   do   salonu   z   kubkiem   w   dłoni.   Spojrzała   na 

migoczącą lampkę automatycznej sekretarki. Wcisnęła klawisz odtwarzania, po czym 
pociągnęła   solidny   łyk   parującego   napoju.   Ucisk   w   nosie   nieco   zelżał   i   mogła 

swobodniej oddychać.

Ki...

- Nicole,  jesteś tam?  Musimy porozmawiać.  Zadzwoń, gdy wrócisz.  Będę w 

studiu, pod numerem 555 - 6541.

To był głos Anthony'ego. Ki....
- Nicole? Mówi Rafe. Gdzie zniknęłaś? Czy coś się stało? Czekam na telefon.

Ki...
- Nicole, nie bądź dzieckiem, podnieś słuchawkę. Chcę z tobą porozmawiać. 

Nicole... Wróciłaś?

Gawain   mówił   z   coraz   większą   niecierpliwością.   Dobrze   mu   tak,   pomyślała 

dziewczyna.

Ki...

- Halo... tu Rafe. Przepraszam, lecz mój telefon był przez chwilę zajęty. Jeśli 

dzwoniłaś   w   tym   czasie,   spróbuj   jeszcze   raz.   Jeśli   nie,   też   spróbuj.   Chciałbym 

background image

dowiedzieć się, co zaszło. Elizabeth... albo nie. Porozmawiamy później.

Ki...

- Nikki, odbierz ten cholerny telefon!
Wybuchnęła   głośnym   śmiechem,   rozlewając   herbatę.   Okrzyk   Anthony'ego 

brzmiał   niczym   ryk   rozjuszonego   lwa.   Pan   dżungli   wpadł   w   bezsilną   wściekłość, 
stwierdziła z cichą satysfakcją.

Ki...
- Nicole, mówi Wendy. Czy miałaś ostatnio jakąś wiadomość od mamy? Mam 

nadzieję, że znowu nie popełniła głupstwa. Zadzwoń do mnie jak najprędzej.

Nicole wyłączyła automat.

Wendy z dużą niechęcią odnosiła się do ostatniego wybranka pani Hart. Nie 

miała   zaufania   do   kowbojów,   zwłaszcza   tych,   którzy   pędzili   koczownicze   życie, 

wyznaczane kolejnymi startami w rodeo.

Nicole nie była w nastroju do prowadzenia rozmowy z siostrą. Postanowiła, że 

zatelefonuje do niej rano. Wróciła do sypialni.

Przez godzinę pracowała nad scenariuszem. Dobrnęła niemal do końca, lecz z 

wolna ogarniało ją coraz większe znużenie.

Przymknęła powieki. Długopis wysunął się jej z dłoni. Zasnęła.

Przeniosła się w świat marzeń...
Był   późny   wieczór.   Neon   migoczący   w  oknie   sali   bilardowej   rzucał   słaby  

blask na pogrążoną w mroku ulicę. Nicole zbierała rozsypane bile i układała z nich  
foremne trójkąty pośrodku każdego stołu. Czas zamykać, pomyślała.

Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Dziewczyna odwróciła głowę, 

by wyprosić spóźnionego gościa, lecz słowa uwięzły jej w gardle na widok stojącego  

w progu mężczyzny.

Przybysz   nosił   wśród   bilardzistów   przezwisko   Ice   Man.   Grywał   rzadko, 

wyłącznie o wysokie stawki. Nicole nie pamiętała, by kiedykolwiek przegrał w jej  
obecności, choć musiał wybierać z dużego grona potencjalnych przeciwników. Był 

niczym   owiany   legendą   rewolwerowiec:   większość   graczy   uważała   za   punkt 
honoru wystawić na próbę jego umiejętności.

Ice Man nie brał udziału w turniejach. Wyznawał zasadę, jedna gra, jeden  

przeciwnik. „Zwycięzca zgarniał wszystko.

Nikt nie znał jego przeszłości  ani prywatnego życia. Był  nieuchwytny jak 

dym snujący się z ogniska.

background image

Krążyły plotki, iż pochodził z bogatej, arystokratycznej rodziny, lecz okazał 

się „czarną owcą” i został wydziedziczony. Niektórzy twierdzili, że poszło o kobietę. 

Starszą,  wyrachowaną  kobietę,  która   bez   skrupułów   potrafiła   wykorzystać   jego 
uczucia.

Już   na   pierwszy   rzut   oka   sprawiał   wrażenie   człowieka,   któremu   obce   są 

wszelkie zasady obowiązujące w cywilizowanym świecie. Był urodzonym buntowni-

kiem; z jego sylwetki emanowała siła i poczucie pewności. Gładko zaczesane, długie, 
kruczoczarne włosy dziwnie kontrastowały ze szlachetnymi rysami twarzy.

Z jednego ucha zwisał mu maleńki srebrny krzyżyk.
Mężczyzna był ubrany w czarną skórzaną kurtkę, dżinsy oraz parę miękkich, 

wysokich butów na płaskim obcasie.

- Czym mogę służyć? - spytała dziewczyna. Słowa przechodziły jej z trudem  

przez ściśnięte gardło.

Przybysz   zmierzył   ją   przeciągłym   spojrzeniem.   W   jego   zielonych   oczach  

pojawił się błysk wyzwania.

- Przyszedłem zagrać.

Z piersi dziewczyny wyrwało się głębokie westchnienie.
Mężczyzna uniósł czarny błyszczący pokrowiec, skrywający kij.

- Do ostatniej bili - powiedział.
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Nie potrafiła określić wysokości stawki,  

lecz znała umiejętności swego gościa. Był doskonałym przykładem wędrownego, 
zawodowego   gracza,   lubującego   się   w   niebezpiecznych   sytuacjach   z   pogranicza 

hazardu.

Ice   Man   zdjął   kurtkę,   podwinął   rękawy   szarego   swetra   i   zbliżył   się   do  

jednego   ze   stołów.   Nie   spuszczał   wzroku   ze   stojącej   nieruchomo  dziewczyny.   W 
pomieszczeniu panowała nienaturalna cisza.

Nagle   rozległ   się   cichy   trzask   otwieranego   futerału.   Mężczyzna   zręcznym 

ruchem połączył połówki pokrytego licznymi karbami kija. Dziewczyna słyszała, Że  

każde   nacięcie   oznaczało   wygraną   partię.   Niezbity   dowód,   że   Ice   Man   czerpał 
głęboką satysfakcję ze swych zwycięstw.

Starannie potarł kredą koniec kija. Zdjął drewniany trójkąt, utrzymujący w  

równym   porządku   kolorowe   bile  ułożone   pośrodku   stołu   i   przymierzył   się   do 

pierwszego strzału.

Każdy jego ruch zdradzał doświadczonego gracza. Bile z głuchym stukiem 

background image

wpadały do otworów.

W krótkim czasie rozgrywka dobiegła końca. Gdy zniknęła ostatnia, czarna  

bila,   mężczyzna   uniósł   głowę   i   spojrzał   na   dziewczynę.   Nicole   poczuła  
przeszywający ją dreszcz emocji.

Ice Man oparł się o krawędź stołu.
- Wygrałem ? - spytał prowokującym tonem.

-   Nie   dałeś   mi   szansy   pokazać,   co   potrafię   -   odpowiedziała,   potrząsając 

głową.

- Nie było takiej potrzeby. Mogę grać całą noc i ani razu nie spudłować - 

powiedział zaczepnie.

- Nigdy nie tracisz koncentracji? Nikt cię nie sprowokował do popełnienia 

błędu ?

Lekko zagryzła dolną wargę. Mężczyzna ujął w dłoń czarną bilę.
- Nikt - odparł krótko.

-   W   takim   razie...   powinniśmy   nieco   urozmaicić   nasze   spotkanie.   - 

Dziewczyna   przysiadła   na   brzegu   stołu   i   zmysłowym   ruchem   przeciągnęła 

ramiona.

- Zaczynaj, kowboju - mruknęła wyzywająco.

- Jak pani sobie życzy.
Zgarnął bile na środek zielonego blatu, po czym potarł kredą koniec kija.

-   Powinnaś   wiedzieć,   że   widok   pięknej   kobiety   zazwyczaj   przynosi   mi 

szczęście.

Nie odpowiedziała, lecz uśmiechnęła się tajemniczo. Pierwszy strzał rozsypał  

bile po powierzchni stołu.

Ice   Man   na   chwilę   znieruchomiał.   Zastanawiał   się   nad   początkową 

zagrywką.

Możesz się nieco przesunąć? - spytał.
- Gdzie chcesz umieścić bilę ?

- Czerwona po odbiciu o bandę do lewego dolnego otworu.
Nicole obeszła stół dookoła.

- Poczekaj chwilę - powiedziała, gdy mężczyzna zaczął przygotowywać się do  

strzału.

- O co chodzi ?
Lekko podciągnąwszy spódnicę, kocim ruchem ułożyła się na krawędzi stołu, 

background image

tuż nad miejscem, gdzie miała wpaść bila.

Na   czole   mężczyzny   pojawiły   się   krople   potu.   Dziewczyna   obrzuciła   go 

powłóczystym spojrzeniem i delikatnie wydęła usta.

- Pokaż, jaki naprawdę jesteś - wyszeptała.

Ice Man oparł dłoń o zielone sukno, z wyraźnym napięciem popatrzył  na 

położenie czerwonej bili...

W   chwili   gdy   składał   się   do   uderzenia,   zabrzmiał   melodyjny   głos 

dziewczyny:

-   Mam   nadzieję,   że   nie   nosisz  jakiegoś   śmiesznego  przydomka   w  rodzaju  

Pędziwiatr?

Bila głucho stuknęła o bandę.
Kokieteryjny uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny.

- Przegrałeś.
Mężczyzna   powoli   rozkręcił   kij   i   schował   go   do   futerału.   Chwilę   później 

zgarnął wszystkie bile ze stołu.

- Mylisz się, kochanie - oświadczył. - Właśnie odniosłem kolejne zwycięstwo.

Powoli wspiął się na stół.
- Zaraz... zaraz... co ty właściwie robisz? Wyciągnął rękę w jej stronę.

- Znasz zasady gry? - spytał. - Więc znasz również odpowiedź.
Przyciągnął   dziewczynę   do   siebie,   rozpiął   jej   bluzkę   i   zbliżył   usta   do 

śnieżnobiałej piersi...

Gdzieś z dala dobiegał natarczywy dźwięk dzwonka u drzwi.

background image

ROZDZIAŁ 10

Nicole budziła się z trudem. Powoli otworzyła oczy i rozprostowała ramiona. 

Dzwonek   zadźwięczał   ponownie.   Nicole   usiłowała   spędzić   z   powiek   resztki   snu,   a 
jednocześnie zaczęła się zastanawiać, kto chciałby jej złożyć wizytę w środku nocy. 

Dopiero   po   chwili   zauważyła,   że   przez   niedokładnie   zaciągnięte   zasłony   wpadają 
promienie słońca.

Był   już   jasny   dzień.   Na   podłodze   sypialni   leżały   rozsypane   fragmenty 

scenariusza. Dziewczyna zrozumiała, że sen zmożył ją w trakcie pracy.

Kolejny raz rozległ się natarczywy terkot dzwonka.
To na pewno Rafe, pomyślała Nicole. Z dużą porcją gorącego rosołu.

Odrzuciła   na   bok   kołdrę,   podniosła   się   z   łóżka   i   spojrzała   w   lustro.   Nadal 

wyglądała szkaradnie, choć przeziębienie zaczęło ustępować. Przesunęła palcami po 

zmierzwionych włosach. Tu potrzeba czegoś więcej niż rosołu, uznała.

Zauważyła, że podczas snu zgubiła jedną z ciepłych skarpetek, więc ponownie 

zanurkowała w pościel w poszukiwaniu zguby. Po chwili wynurzyła się z triumfalną 
miną.   Naciągnęła   skarpetkę,   głośno   ziewnęła   i   przetarła   oczy.   Jak   przez   mgłę 

powróciły do niej sceny z sennego marzenia.

Uporczywy dźwięk dzwonka przywołał ją do rzeczywistości.

Do diabła z tobą, Rafe, pomyślała. Nie dość, że mnie obudziłeś w najlepszym 

momencie...

Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Dzwonek nie przestawał terkotać.

- Dobrze, już dobrze. Nie zgub spodni - mruknęła. - Chyba że chcesz się popisać 

- dodała ze stłumionym chichotem. Podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zamku.

- Mówiłam ci przecież, że nie lubię... To nie był Rafe.
To był wysoki mężczyzna o ciemnych włosach. Ten, który ją upokorzył.

Senna fantazja zamieniła się w koszmar. Nicole pośpiesznie zamknęła drzwi.
- Pozwól mi wejść, Nikki.

- Odejdź.
- Nikki...

- Odejdź - powtórzyła. Nie oglądając się za siebie, wróciła do sypialni.
Rozległ   się   ostry   dźwięk   dzwonka.   Nicole   usiadła   na   łóżku   i   zakryła   uszy 

dłońmi. Dlaczego Gawain nie chciał zostawić jej w spokoju? Dlaczego dopuściła, by 

background image

zobaczył ją w takim stanie? „

Dzwonek wciąż brzęczał.

Dziewczyna   wpełzła   pod   kołdrę,   a   gdy   to   nie   pomogło,   wsunęła   głowę   pod 

poduszkę. Miała żal do całego świata.

Podziałało.
Zapadła cisza.

Nicole poczuła nagłe rozczarowanie. Wbrew oczywistym faktom wierzyła, że o 

prawdziwej wartości kobiety może decydować coś więcej niż uroda. Złudne nadzieje.

Gawainowi   wystarczył   jeden   rzut   oka   na   jej   zaczerwienioną   twarz   i 

zmierzwione włosy. Odszedł w poszukiwaniu innej dziewczyny.

Śmieszna historia, pomyślała, lecz mimo wysiłków nie potrafiła zmusić się do 

uśmiechu.

W   pewnej   chwili   wydawało   jej   się,   że   słyszy   jakiś   dźwięk   dochodzący   z 

przyległego   pokoju.   Zaczęła   nasłuchiwać.   Czy   to   tylko   gra   rozgorączkowanej   wy-

obraźni?

Nic. W mieszkaniu panowała głęboka cisza.

Nicole miała zamiar wysunąć głowę spod kołdry, gdy ponownie usłyszała ciche 

stąpanie.

Ktoś zbliżał się do drzwi sypialni.
O, nie!

Nicole przypomniała sobie z nagłym przerażeniem, że, co prawda, zamknęła 

drzwi wejściowe, lecz zapomniała przekręcić klucza. Anthony bez trudu dostał się do 

środka.

Gorączkowo zastanawiała się, gdzie się ukryć! Po chwili przypomniała sobie, że 

już się schowała.

- Nikki?

Wstrzymała   oddech.   Miała   cichą   nadzieję,   że   Gawain   odejdzie,   jeśli   nie 

otrzyma odpowiedzi. Serce waliło jej niczym młotem. Ciszej! Ciszej...

Kroki ucichły. Mężczyzna zatrzymał się pod drzwiami sypialni.
- Nikki?

Mocno zacisnęła powieki. Anthony nasłuchiwał przez chwilę.
Nicole zaczęło kręcić w nosie. Zakryła twarz dłońmi. Nie pomogło. Aaa... psik! 

Rozległ się głośny śmiech Gawaina.

- Znalazłem cię. Możesz już opuścić kryjówkę - powiedział.

background image

- Odejdź.
- Nigdzie nie pójdę, Nikki. Mamy kilka spraw do omówienia.

- Nie będę z tobą rozmawiać - odpowiedziała z dziecinnym uporem.
- Dobrze, więc tylko słuchaj - cierpliwie mówił Anthony. - Chciałbym ci coś 

wyjaśnić. Wczoraj uciekłaś tak szybko, że nie dałaś mi na to najmniejszej szansy.

Nikki zastanawiała się przez chwilę. Doszła do wniosku, że jeśli zostanie pod 

kołdrą, Gawain nie będzie miał okazji jej oglądać. Kiedy się wygada, może pójdzie. 
Przecież jego słowa i tak niczego nie zmienią.

- Dobrze. Słucham - odparła. Gruba warstwa pościeli tłumiła jej głos.
- Co powiedziałaś?

- Że będę słuchać. Zaczynaj!
- Nikki, nie rozumiem, co do mnie mówisz. Musisz wysunąć głowę spod kołdry.

- Nie.
- Nikki, czekam. Przestań zachowywać się jak smarkula. Nie wyjdę stąd, póki 

nie usiądziesz' na łóżku i nie wysłuchasz w spokoju tego, co mam do powiedzenia.

Poczuła   ukłucie   wstydu.   Zdawała   sobie   sprawę,   że   swoim   postępowaniem 

naraża się na śmieszność. Mimo to trwała w zaciętym uporze.

- Nikki, jesteś przecież dorosłą kobietą. Nie powinnaś udawać rozkapryszonej 

panienki.

Odrzuciła kołdrę.

- Nie udaję.
-   Co   się   z   tobą   dzieje?   -   spytał   mężczyzna.   Obrzucił   dziewczynę   uważnym 

spojrzeniem.

- Przeziębiłaś się - stwierdził. - Prawdopodobnie masz gorączkę. Mogę uznać to 

za wystarczające wyjaśnienie twojego zachowania.

- Ja... aaa... psik!

- Po prostu jesteś chora. Wczorajszego wieczoru zbyt długo stałaś na deszczu.
- Ja... - pociągnęła nosem. - Nic mi nie jest. Sięgnęła po chusteczkę.

- Idź sobie. - Machnęła dłonią w jego stronę. - Jeśli masz coś do powiedzenia, 

to powiedz, a potem daj mi święty spokój.

- Nie mogę zostawić cię w tym stanie. Potrzebujesz opieki.
- Zbytnia troskliwość - odpowiedziała. - Nie jestem dzieckiem.

Głośno wydmuchała nos.
- Być może. Lecz jesteś chora.

background image

- To tylko chwilowe niedomaganie.
- Myślę, że najpierw powinniśmy się nieco zająć wyglądem pokoju. Usiądź na 

krześle, zmienię pościel. To na pewno poprawi ci samopoczucie.

- Dlaczego od razu nie zaproponujesz mi gorącej kąpieli? - warknęła ostro, lecz 

w tej samej chwili pożałowała swych słów, gdyż Gawain z powagą skinął głową.

- Jeśli sobie życzysz...

W głosie mężczyzny pojawił się uwodzicielski ton. Nicole powróciła myślami do 

sennych   marzeń.   Poczuła,   że   rumieniec   z   wolna   wypełza   jej   na   policzki,   lecz   nie 

spuściła wzroku.

- Koniec z mazgajstwem - oświadczył Anthony. - Wyskakuj z łóżka.

Zsunęła się po drugiej stronie i przycupnęła na krześle.
Gawain   zdjął   pościel,   po   czym   zniknął   w   przedpokoju.   Rozległ   się   stuk 

odsuwanych drzwi szafy. Po chwili do uszu dziewczyny dobiegł odgłos cichej rozmowy 
telefonicznej.   Nicole   wytężyła   słuch,   lecz   nie   mogła   rozróżnić   poszczególnych 

wyrazów.

Dokąd   mógł   dzwonić   Anthony?   Przypuszczalnie   do   swojej   kochanki,   by 

zawiadomić ją, że z ważnych i niespodziewanych powodów musi przełożyć godzinę 
spotkania. Albo do Batesa, by ustalić datę wizyty w klubie „Miss Olivia's”. Albo - co 

było najbardziej prawdopodobne - miał się po prostu spotkać z jedną z dziewcząt 
pracujących we wspomnianym „przybytku kultury”. W każdym razie, nie miało to nic 

wspólnego z osobą Nicole.

I bardzo dobrze.

Gawain   wrócił   do   sypialni,   dźwigając   świeżą   pościel.   Wprawnymi   ruchami 

posłał łóżko, czym wzbudził niemały podziw Nicole, która nie podejrzewała, że ktoś 

wychowany w domu wypełnionym służbą mógłby posiąść znajomość tak prozaicznych 
czynności. Gdy skończył, natychmiast wsunęła się pod kołdrę.

- Możesz już iść - powiedziała nadąsanym tonem.
- Najpierw opowiem ci bajkę na dobranoc.

- W niczym nie przypominasz Charlesa Perraulta - odparła. Raczej któregoś z 

braci Grimm, dodała w myślach. Lub bohatera ich ponurych opowiastek.

- Był raz młody chłopiec, który z całego serca kochał swą matkę - zaczął.
- Masz zamiar mi streścić którąś z tragedii Szekspira?

- Bądź cicho i słuchaj.
Wsparła głowę na poduszce, po czym przybrała wyczekującą minę. Kątem oka 

background image

uważnie obserwowała Anthony'ego.

Prezentował się wspaniale.

Był ubrany w czarno - zielony dres, używany głównie przez amatorów joggingu, 

choć nie noszący śladów potu, jakie zwykle występują po długim biegu. Kolor stroju 

znakomicie harmonizował z ciemnymi włosami i szmaragdowymi oczami.

Nicole   z   przerażeniem   pomyślała   o   własnym   wyglądzie.   Przypominała 

Amazonkę,   która   przed   chwilą   zakończyła   pięciorundowy   pojedynek   z  bengalskim 
tygrysem... i zeszła pokonana z placu boju.

Anthony odwrócił się tyłem i zaczął mówić cichym spokojnym głosem, niemal 

szeptem:

- Źle mnie oceniłaś. Jedynym moim prawdziwym przewinieniem jest to, że zbyt 

długo   zwlekałem.   Powinienem   od   razu   powiedzieć   ci   o   kontrakcie   i   o   propozycji 

współpracy. Chcę być wobec ciebie zupełnie szczery. Aby to udowodnić, zdradzę ci 
pewien sekret, o którym nigdy nikomu nie mówiłem.

Dlaczego nie patrzył jej w oczy? Czy miało to jakiś związek z ciążącą na nim 

tajemnicą? Nicole poczuła, że jej gniew zaczyna pomału gasnąć, ustępując miejsca 

zaciekawieniu.

-   Gdy   miałem   dziewięć   lat   -   ciągnął   Anthony   -   przypadkowo   usłyszałem 

rozmowę, którą moja matka prowadziła ze swym długoletnim kochankiem.

Roześmiał się gorzko.

- Jest wiele prawdy w powiedzeniu, że podsłuchiwanie nie popłaca. Czasem 

lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości.

Westchnął głęboko i mówił dalej:
- Od razu przejdę do sedna sprawy. Owego pamiętnego dnia dowiedziałem się, 

że w rzeczywistości nie należę do rodziny Gawainów.

- Zostałeś adoptowany? - spytała Nicole.

- Nie. Jestem bękartem. A moja matka okazała się zwykłą dziwką.
W  słowach  mężczyzny  dźwięczała  nuta   z  trudem  powstrzymywanego  bólu  i 

rozgoryczenia.

- Miała kochanka i zapomniała poinformować męża, iż dziedzic rodu nie jest 

jego synem.

- Anthony ja... to znaczy... tak mi przykro. Musiałeś...

- Owszem. - Zwrócił twarz w jej stronę. - Lecz dzięki temu zdołałem się wiele 

nauczyć.   Zrozumiałem,   jak   podła   i   podstępna   może   być   każda   kobieta.   Zanim 

background image

poznałem   ciebie,   byłem   święcie   przekonany,   że   mężczyźni   są   wciąż   oszukiwani, 
wykorzystywani i poniżani. Porzuciłem wszelką nadzieję, iż kiedyś spotkam kobietę, 

którą mógłbym obdarzyć pełnym zaufaniem.

Chrząknął z zakłopotaniem.

- Podczas naszego pierwszego spotkania odniosłem wrażenie, że jesteś inna. 

Później zacząłem podejrzewać, że udajesz, że w gruncie rzeczy niczym nie różnisz się 

od   kobiet,   które   znałem   dotychczas,   że   masz   dość   sprytu,   by   zamaskować   swoje 
prawdziwe oblicze...

Umilkł. Po chwili podjął przerwany wątek.
- Gdy zaproponowano, byśmy wspólnie przystąpili do pracy nad książką, nie 

wiedziałem, co robić. Wahałem się. W końcu postanowiłem czekać. Chciałem zyskać 
dość czasu, by móc poznać cię bliżej. Bałem się, że wykorzystasz moją miłość dla 

zrobienia kariery... lecz w głębi serca pragnąłem cię tylko dla siebie.

Nicole nie wierzyła własnym uszom.

Anthony   Gawain   okazał   się   czułym   i   wrażliwym   mężczyzną.   Ufał   jej.   Nie 

zawahał się odkryć sekretów własnego dzieciństwa.

- Do czego zmierzasz? - spytała lekko drżącym głosem.
- Zgodzisz się napisać ze mną tę książkę? Nikki, od samego początku chciałem 

zaproponować ci współpracę.

Pochylił   się   i   zaczął   zbierać   gazety   oraz   czasopisma   zaśmiecające   podłogę 

sypialni. Po chwili ponownie usiadł na łóżku obok dziewczyny.

- Powiedz, że się zgadzasz.

Nicole zdawała sobie sprawę, że nadeszła właściwa chwila, by wyrazić mu całą 

prawdę, a mimo to nie potrafiła zmusić się do szczerości.

- Dobrze - wyszeptała.
W głębi duszy czuła, że popełnia ogromny błąd, za który przyjdzie jej wkrótce 

zapłacić. Jednak nie potrafiła jednym zdaniem przekreślić nadziei na kilka ulotnych 
chwil szczęścia.

Kiedyś przyzna się do wszystkiego.
Lecz jeszcze nie teraz.

Gawain uśmiechnął się. Złożył delikatny pocałunek na dłoni dziewczyny.
- Czas na kąpiel - powiedział z filuternym błyskiem w oku.

Nicole cofnęła rękę i energicznie potrząsnęła głową.
- Nie będzie kąpieli. Anthony dotknął jej czoła.

background image

- Wciąż masz podwyższoną temperaturę. Pójdę napuścić wody.
- Spróbuj, a ucieknę.

- Wprost w moje ramiona?
Był niemożliwy. Nie dawał jej najmniejszych szans na obronę.

Co prawda, nie miała zbytniej ochoty się bronić. Zwłaszcza gdy przypomniała 

sobie ostatnią scenę snu...

- Dobrze - powiedziała z cichym śmiechem. - Wygrałeś. Zajmij się kąpielą.
Spojrzał   na   nią   ze   zdziwieniem.   Najwyraźniej   nie   był   przygotowany   na   tak 

szybką kapitulację. Wyciągnął dłoń i lekko trącił nos dziewczyny.

-   Powiedz   mi,   Nikki,   zawsze   jesteś   taka   grzeczna?   Chwyciła   go   za   rękę, 

przytrzymała i delikatnie ugryzła w palec.

- Zawsze - powiedziała przez zęby, przeciągając głoski.

- To dobrze - westchnął. - Bo już się spodziewałem, że nie dasz się namówić na 

wejście do wanny.

- Zbyt łatwo rezygnujesz - roześmiała się. - Myślałam, że jesteś twardszy.
- Nie chciałem cię spłoszyć. Odrzucił na bok kołdrę.

- Co ty robisz? - zawołała z przestrachem Nicole.
- Zabieram panią do łazienki, panno Hart - odpowiedział.

Uniósł ją z łóżka.
- Wrzeszcz, ile chcesz. Pouczyłem służbę, że ma być głucha na twoje wołania.

Nicole zaczęła okładać go pięściami po plecach.
- Puść mnie, brutalu! Natychmiast spełnił jej prośbę.

- Mogę przynajmniej popatrzeć? - spytał z błyskiem w oku.
- Nie.

- Nie?
Dziewczyna ze stanowczą miną pokręciła głową.

- Nie? - Anthony zniżył głos do uwodzicielskiego szeptu, lecz zaraz wykrzywił 

twarz w kwaśnym uśmiechu. - W takim razie... nie opłaca się być dżentelmenem.

Chwycił ją ponownie.
- Dobrze! Już dobrze - zachichotała. - Zgadzam się. Możesz mi trochę pomóc.

- Znakomicie!
- Anthony...

- Hm?... - mruknął, delikatnie pieszcząc ustami jej szyję.
- Żartowałam.

background image

- Nieprawda.
- Prawda.

- Grasz nie fair.
- Mówiłam ci, że powinieneś zbadać sobie ciśnienie.

- Nikki...
- Słucham?

- Zbadałem.
- Nieprawda.

- Prawda.
Przysiadł   na   brzegu   staroświeckiej,   ogromnej   wanny,   bez   wątpienia 

pamiętającej złoty wiek Hollywood, po czym sięgnął w stronę porcelanowych kurków. 
Buchnęły kłęby pary.

Nicole   zdjęła   z   półki   flakon   z   płynem   do   kąpieli.   Powietrze   wypełniła   woń 

świeżych owoców. Strumień wody bijący z kranu w mgnieniu oka zmieniał zielony 

płyn w gęstą warstwę śnieżnobiałej piany.

Gdy   dziewczyna   odwróciła   głowę,   napotkała   palące   spojrzenie   Anthony'ego. 

Zarumieniła się aż po koniuszki uszu, tym bardziej iż z bolesną świadomością zdawała 
sobie sprawę ze swego opłakanego wyglądu.

- Możesz już iść - powiedziała.  Bezskutecznie  próbowała  uwolnić się z jego 

objęć.   Przestrzeń   ograniczona   jasnymi   ścianami   zdawała   się   maleć.   We   wnętrzu 

łazienki panował przesycony wilgocią upał, niczym w cieplarni.

A Nicole drżała.

Nie obawiała się, że ktoś może ich zobaczyć. Bała się własnej słabości.
Bała się, że może obnażyć coś więcej niż ciało.

- Nigdzie nie pójdę, Nikki - powiedział Anthony. - Jestem tutaj, by ci pomóc.
W jego obecności odczuwała dziwną lekkość. Nigdy w życiu nie czuła się tak 

dobrze.

Po chwili przyszło opamiętanie. A co później? - spytała samą siebie. Gawain był 

jak   narkotyk,   z   początku   dawał   poczucie  spełnienia,   lecz   jednocześnie  powodował 
głębokie uzależnienie.

Namiętność wzięła górę nad rozsądkiem.
Pierwszy   pocałunek   przełamał   ostatnią   barierę   oporu.   Nicole   z   cichym 

westchnieniem wplotła palce w ciemną grzywę włosów Anthony'ego i wyprężyła całe 
ciało.

background image

Gawain pomógł jej zdjąć górną część pidżamy. Przywarł ustami do nagiej skóry 

dziewczyny. Nicole poczuła przenikliwy dreszcz podniecenia.

Zaszlochała.
Anthony   z   uśmiechem   podniósł   głowę.   Położył   dłoń   na   piersi   Nicole   i 

powiedział:

- Spójrz, jak doskonale pasuje. Jesteś dla mnie stworzona.

Dziewczyna   kątem   oka   zerknęła   na   jego   opalone   ramię,   kontrastujące   z   jej 

białym ciałem. Zadrżała mocniej i spłonęła rumieńcem.

Anthony parsknął śmiechem.
- Nie mogę uwierzyć, że wciąż to robisz.

- Woda stygnie - odparła z zakłopotaniem.
- W takim razie, musimy coś na to poradzić. Delikatnie ugryzł ją w ramię, po 

czym zanurzył w wannie jeden z małych ręczników.

- Teraz mocno zaciśnij powieki - powiedział. Nicole bez sprzeciwu spełniła jego 

prośbę. Poczuła smak pocałunku na swoich ustach.

Chwilę  później, po jej policzkach  poczęły  spływać ciepłe  strumyki.  Anthony 

starannie   umył   twarz   dziewczyny,   później   zajął   się   szyją,   ramionami...   Wykręcił 
ręcznik, po czym namydlił go ponownie i...

Nicole poczuła błogi dotyk na swoich piersiach. Głęboko wciągnęła powietrze i 

wydała   stłumiony   pomruk.   Nie   mogła   otworzyć   oczu,   ponieważ   całą   twarz   miała 

pokrytą   pianą.   Niewidoczne   palce   pieściły   jej   ciało.   Miała   wrażenie,   że   powrócił 
rozkoszny sen, wypełniony pięknymi, lecz niebezpiecznymi marzeniami.

- Masz śliczne stopy - usłyszała głos Gawaina. Mężczyzna zdjął jej skarpetki, po 

czym rozsupłał tasiemkę wiążącą spodnie od pidżamy.

- Zaraz... - zachłysnęła się Nicole, lecz było już za późno na protesty. Spodnie 

zsunęły się na wyłożoną kafelkami posadzkę. Nagie ciało dziewczyny owionął ciepły 

powiew przesyconego parą powietrza.

Chciała przesunąć się w bok, lecz w tej samej chwili usłyszała plusk wody.

- Stój spokojnie - powiedział Anthony.
Ku   własnemu   zaskoczeniu,   była   mu   całkowicie   powolna.   To   zły   omen, 

pomyślała.

Anthony pocałował ją w kark. Spokojnymi, zdecydowanymi ruchami umył jej 

całe plecy. Gdy skończył, wrzucił ręcznik do wody.

- Podaj mi rękę - powiedział. Nicole pokręciła głową.

background image

- Potrafię sama wejść do wanny - stwierdziła stanowczo.
- Nie przeczę, lecz chodzi mi o coś zupełnie innego. Podaj mi rękę.

Drugim ręcznikiem wytarł jej twarz z mydła? Nicole zamrugała powiekami, po 

czym otworzyła szeroko oczy.

- Postępujesz nie fair - powiedziała na widok Gawaina. - Powinieneś też zdjąć 

bluzę.

Anthony bez chwili namysłu ściągnął bluzę przez głowę i rzucił na podłogę.
- Masz jeszcze jakieś życzenie? - spytał znaczącym tonem.

Potrząsnęła głową.
- Więc podaj mi rękę i stań tutaj. - Wyciągnął z kąta niski taboret.

- Co takiego?
- Nie zadawaj pytań, lecz zrób, co mówię. Nicole zastanawiała się przez chwilę, 

po czym z rezygnacją wzruszyła ramionami i weszła na stołek. Anthony zaczął myć jej 
nogi. Zamknęła oczy i całkowicie poddała się jego pieszczotom. Czuła dotyk męskich 

rąk na swych biodrach, udach, pośladkach... Zadygotała.

- Możesz zejść - powiedział mężczyzna. - Usiądź na skraju wanny... Poczekaj, 

podłożę ci ręcznik, żebyś się nie zsunęła.

Z   zaciśniętymi   powiekami   cierpliwie   czekała,   aż   Gawain   skończy 

przygotowania   i   przystąpi   do   spłukiwania   mydlin.   Zamiast   tego   posłyszała   szelest 
odzieży.

Domyśliła się, że Anthony zdjął spodnie od dresu... że jest nagi.
Chciała go zobaczyć, ale...

...ale nie potrafiła otworzyć oczu.
Bała się.

Była potwornym tchórzem.
Ledwo mogła oddychać z przerażenia. Nagle poczuła palce Gawaina na swoich 

kolanach. Mężczyzna przyklęknął, wsunął twarz między jej uda... Przyjęła go z cichym 
westchnieniem zadowolenia.

Poczuła, że zalewają fala rozkoszy. Wstyd, strach i zakłopotanie zniknęły bez 

śladu. Całym ciałem pragnęła pieszczot. Pragnęła dotyku męskich rąk, ust, języka...

- Przysuń się do mnie, kochanie - chrapliwym głosem odezwał się Anthony. 

Wcisnął dłonie pod pośladki dziewczyny.

- Tak! - zawołała Nicole, nie panując dłużej nad miotającymi nią uczuciami. 

Wygięła   się   niczym   kotka,   by   chwilę   później   zasypać   ramiona   mężczyzny   eksta-

background image

tycznymi   pocałunkami.   Wplotła   palce   w   jego   ciemne   włosy   i   krzyczała,   wciąż 
krzyczała...

Upłynęło   kilka   minut,   nim   zaczęła   się   uspokajać.   Odetchnęła   głęboko   i 

otworzyła oczy. W jej zachowaniu nie było nic z dawnej bojaźliwości. Czuła się wprost 

wspaniale. Lekko zagryzając dolną wargę, spojrzała na swego partnera.

Na   śniadej   twarzy   Anthony'ego   pojawił   się   szeroki   uśmiech.   Mężczyzna 

łobuzersko mrugnął.

- Byłem przekonany, że kąpiel ci pomoże - powiedział.

- Jesteś podstępnym i zadufanym w sobie draniem - odparła z czułością, która 

przeczyła jej słowom.

Z   cichym   westchnieniem   wsparła   głowę   o   chłodną,   pokrytą   różowymi 

kafelkami ścianę. Była kompletnie wyczerpana.

Anthony wyprostował swą muskularną sylwetkę. Nicole nie potrafiła oderwać 

wzroku od jego wąskich bioder.

- Czy masz?... - Nie dokończył pytania, lecz Nikki i tak wiedziała, o co chodzi. 

Była mu wdzięczna, że myślał o jej bezpieczeństwie.

Pokręciła głową.
- Jadąc do ciebie, całkiem niedaleko widziałem supermarket. Skończ się kąpać, 

a ja zrobię niewielkie zakupy. Zaraz wrócę.

- Skąd masz pewność, że sklep nie jest zamknięty?

- spytała.
Przybrał minę niewiniątka.

- Dzwoniłem jakiś czas temu - przyznał.
Gdy wyszedł, Nicole wsunęła się do wanny. Zgarnęła naręcze piany, dmuchnęła 

w nią i przez chwilę obserwowała, jak w powietrzu wirują błyszczące bańki.

- Jesteś podstępnym draniem, Anthony - powtórzyła z westchnieniem.

A potem się uśmiechnęła.
Anthony zerknął na zegar wmontowany w tablicę rozdzielczą dżipa. Droga do 

sklepu zajęła mu zaledwie dwadzieścia minut, lecz później miał sporo kłopotów ze 
znalezieniem miejsca do zaparkowania.

Westchnął ciężko po wejściu do supermarketu. Do jedynej czynnej kasy stała 

długa   kolejka   klientów,   ściskających   pokaźne   koszyki   pełne   zakupów.   Prawo 

Murphy'ego działało nieubłaganie.

Niektórzy z czekających głośno narzekali na złą organizację i brak personelu. 

background image

Anthony zachowywał kamienny spokój, choć przychodziło mu to z dużym trudem. W 
środku dosłownie kipiał z niecierpliwości.

W końcu ponownie znalazł się na parkingu. Starannie umieścił swój łup na 

fotelu. Wypchana torba świadczyła, że nie żałował pieniędzy. Zrobił większe zakupy, 

gdyż przed wyjściem z domu Nicole zdążył zajrzeć do lodówki. To, co tam zobaczył, 
nie przedstawiało się zbyt zachęcająco.

Poczuł   głód.   Zdjął   jedną   rękę   z   kierownicy,   poszperał   wśród   pakunków,   aż 

znalazł okazałą, owiniętą w folię kanapkę. Gdy uporał się z jedzeniem, sprawdził, czy 

zapracowana   kasjerka   nie   przeoczyła   przy   pakowaniu   niewielkiego   tekturowego 
pudełeczka. Było na swoim miejscu.

Westchnął z ulgą i skręcił w lewo, w boczną ulicę prowadzącą do domu Nicole. 

Uśmiechnął się do siebie. Dobrze, że w ostatniej chwili pomyślał, aby do zakupów 

dorzucić jeszcze jeden pakunek.

Ogromną torbę „M&M's”.

Dobrze pamiętał, że jest to jedyna czekolada, która rozpuszcza się w ustach, nie 

w dłoni, chociaż... Dalsze myśli wolał zachować dla siebie.

Podekscytowany,   niczym   nastolatek   na   pierwszej   randce,   wpadł   do   domu 

Nicole.

- Już wróciłem! - zawołał triumfalnie, naśladując ruchy i ton głosu popularnego 

gwiazdora   filmowego.   Wszedł   do   kuchni,   postawił   torbę   na   stole,   po  czym   zaczął 

wypełniać lodówkę. Szybko zrzucił dres i pobiegł do łazienki. Spieszno mu było do 
wspólnej kąpieli.

Z zaskoczeniem spojrzał na pustą wannę. Przez chwilę miał głupie uczucie, że 

znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.

- Nikki? - odezwał się głośno. W domu panowała głucha cisza.
Salon był pusty. Anthony ruszył w kierunku sypialni. Trudno, pomyślał. Trzeba 

dokonać niewielkiej korekty planów. Szybki prysznic, a potem...

Uchylił drzwi.

- Nikki, ja...
Zobaczył leżącą w łóżku Nicole. Jej długie, wciąż mokre włosy w nieładzie wiły 

się na poduszce.

Gawain podszedł bliżej. Pod kołdrą wyraźnie rysował się kształt nagiego ciała.

Dziewczyna spała. Bez wątpienia była zmęczona zbyt dużą ilością wrażeń.
Anthony z rezygnacją wzruszył ramionami. Tak, przyda mi się szybki prysznic, 

background image

pomyślał.

Z zimnej wody.

Był   dojrzałym   mężczyzną   i   doskonale   zdawał   sobie   sprawę,   że   długie 

wyczekiwanie zaostrza apetyt. Myślami był już przy śniadaniu.

Kolumbijska   kawa,   francuskie   pieczywo,   szwedzki   masaż,   francuskie 

pocałunki...

background image

ROZDZIAŁ 11

Zapach   świeżego   pieczywa   oraz   delikatny   aromat   kawy   obudziły   Nicole. 

Ziewnęła szeroko i przeciągnęła się. Nagle spostrzegła, że jest całkiem naga. Co się 
stało z jej pidżamą?

Przetarła dłonią twarz, by spędzić resztki snu, po czym otworzyła szeroko oczy. 

We włączonym telewizorze migotały jakieś postacie, a tuż przy jej łóżku stał półnagi, 

owinięty jedynie kuchennym fartuszkiem... Anthony Gawain. W dłoniach trzymał tacę 
ze śniadaniem.

Nicole zacisnęła powieki. Jeszcze się nie obudziłam, uznała.
W głowie kłębiło jej się od natłoku myśli. Kiedy otworzę oczy, wszystko zniknie. 

Śniadanie, taca, Anthony. Na ekranie telewizora pojawi się obraz kontrolny.

-   Nikki,   jedzenie   stygnie,   a   ja...   -   Gawain   zdjął   fartuszek   -   staję   się   coraz 

bardziej gorący.

To nie był sen.

- Och! „
Nicole nie potrafiła wykrztusić ani jednego słowa.

-   Lepiej   się   czujesz?   -   spytał   mężczyzna.   Posmarował   kawałek   bułki   grubą 

warstwą syropu klonowego, po czym podał go dziewczynie.

Jadła   powoli,   starannie   przeżuwając   każdy   kęs.   Przypomniała   sobie 

wydarzenia minionego wieczoru. Anthony skradł jej serce, odebrał wolę.

Gawain przeczesał palcami włosy i spojrzał z niepokojem na dziewczynę.
Nicole z zamyśloną miną oblizała usta. Nie widzącymi oczyma wpatrywała się 

w przestrzeń.

- Podoba ci się ten widok?

Anthony rzucił się na łóżko i podparł rękami brodę. Nicole drgnęła.
- Słucham? - spytała.

- Potrzebuję małej, całkowicie prywatnej terapii - oświadczył Gawain.
Otoczyła   go   ramieniem,   przyciągnęła   do   siebie,   po   czym   pieszczotliwie 

przesunęła dłonią po płaskim, dobrze umięśnionym brzuchu.

- To miałeś na myśli? - spytała z uśmiechem.

- Hm... Jako przystawkę przed głównym daniem - odparł.
-  Rozumiem.  - Pochyliła  się  i musnęła  go ustami.  Zareagował  natychmiast. 

Jęknął z rozkoszy, chwycił ją za rękę i mocno ścisnął. Oczy zaszły mu mgłą pożądania.

background image

- Chciałbym spłonąć wewnątrz ciebie - wyszeptał drżącym głosem.
- Dobrze. - odpowiedziała Nicole. Czuł na swej skórze jej gorący oddech. - Chcę 

cię... teraz.

Energicznym ruchem przewróciła go na plecy.

- Zaczekaj - zaprotestował. Próbował wesprzeć się na łokciach.
- Ani słowa - odpowiedziała stanowczo. - Robię się niebezpieczna, jeśli tuż po 

obudzeniu ktoś próbuje stawiać mi warunki.

Poruszyła biodrami, przyjmując go w głąb swego ciała.

Anthony opadł na łóżko.
- Nie mam zamiaru stawiać żadnych warunków - wydyszał.

Położył dłonie na jej piersiach. Nicole poruszała się coraz szybciej. Anthony 

zamknął oczy. Czuł wszechogarniającą falę ekstazy.

-  Nikki!   -  zawołał   na  całe  gardło.  Jego  krzyk   zmieszał   się  z  westchnieniem 

dziewczyny.

Gdy   opadł   szczyt   uniesienia,   przez   chwilę   leżeli   w   milczeniu,   niezdolni   do 

jakiegokolwiek ruchu.

Na ekranie telewizora pojawił się fragment filmu „The Bodyguard”.  Whitney 

Houston śpiewała: „I Will Always Love You”.

Trudno o lepsze zakończenie, pomyślała Nicole. W końcu jesteśmy przecież w 

Hollywood.

Bez zbytniego pośpiechu osunęła się na pościel.
- Jestem głodna - oświadczyła.

- Nabrałaś apetytu? - z kpiącym uśmiechem zapytał Anthony.
Dziewczyna skinęła głową. Przesunęła palcem po spoconym torsie mężczyzny.

- Szybko się męczysz - zauważyła. - Sportowcy powinni mieć więcej wigoru. 

Nosisz dres tylko na pokaz?

Puścił jej pytanie mimo uszu.
-   Bez   sprzeciwu   spełniłem   twoje   żądania,   więc   w   zamian   możesz   mnie 

nakarmić - powiedział.

- Nakarmić?

- Owszem. Ja gotować, ty karmić.
- Zabawne. - Ruchem dłoni przesłała mu pocałunek. - Zawsze uważałam, że 

gotowanie jest domeną kobiet. Przed chwilą doprowadziłam cię niemal do wrzenia.

Anthony wyciągnął rękę w stronę tacy stojącej na nocnym stoliku.

background image

- W takim razie uznajmy to za remis i spróbujmy coś przekąsić.
Wręczył jej widelec.

Nim zdążyli dopić kawę, w telewizji ukazała się twarz znanego prezentera i 

gospodarza   popularnego   programu  talk   show,  Lettennana.   Nicole   zrolowała 

poduszki, Anthony otoczył ją ramieniem. Siedzieli przytuleni, wpatrzeni w ekran.

Gościem   Lettennana   była   Chelsea   Stone,   piosenkarka   rock   and   rollowa. 

Powróciła na estradę po sześciomiesięcznej przerwie, spowodowanej operacją krtani. 
Przedstawiła publiczności swój najnowszy utwór.

-   Oto   prawdziwa   kobieta   lat   dziewięćdziesiątych   -   odezwał   się   Anthony.   - 

Potrafi wywalczyć sobie miejsce w panteonie gwiazd rocka i nie bierze jeńców.

Nicole skinęła głową.
- To prawda  - powiedziała.  - Podziwiam  ją,  że z taką  konsekwencją  potrafi 

dążyć do wyznaczonego celu.

- A mówiąc o kobietach - wtrącił Gawain. - Chyba powinniśmy wspomnieć o 

książce, którą mamy zamiar razem napisać.

Razem napisać. Nadeszła godzina szczerości. Anthony wciąż był przekonany, 

że ma do czynienia z doświadczoną terapeutką.

Nicole zebrała  się na odwagę. Powie... wszystko powie. Chciała zyskać choć 

kilkanaście minut. Zatrzymać szczęście jeszcze przez chwilę.

W   głębi   serca   żywiła   kruchą   nadzieję,   że   Anthony   zrozumie   pobudki   jej 

działania. Gdy dowie się o zwątpieniu, wstydzie, lęku przed samotnością... Być może 
będzie umiał jej wybaczyć.

Program   Lettermana   dobiegł   końca,   lecz   Nicole   i   Anthony   nawet   tego   nie 

zauważyli. Byli całkowicie pochłonięci dyskusją o książce. Przeskakiwali z tematu na 

temat, aż Nicole zdecydowała się przejść do sedna sprawy.

-   Boli   mnie   świadomość,   że   niektórzy   mężczyźni   nie   rozumieją   motywów 

naszego działania - powiedziała. - Są takie sytuacje, gdy kobiety nie mogą zdobyć się 
na szczerość. Przynajmniej nie od razu.

- Oczywiście - odparł kwaśno Gawain. - Niezłe wytłumaczenie. Na pewno są z 

tego zadowolone.

- Nie wszystkie - zaprotestowała Nicole. - Podejrzewam, że większość z nas 

traktuje to jako zło konieczne. Co więcej, główna część winy spada na mężczyzn.

- Słucham?!
- Kobiety muszą ukrywać swe prawdziwe marzenia i potrzeby, są jednak na tyle 

background image

sprytne,   by,   nie   wzbudzając   większych   podejrzeń,   uparcie   dążyć   do   celu.   W   tym 
właśnie tkwi sedno sprawy. Mężczyźni mają wyraźną przewagę ekonomiczną i nie 

wahają się jej wykorzystywać w życiu codziennym. Co pozostaje kobietom? Podstęp.

- Naprawdę?

- Naprawdę. Słyszałeś kiedyś o zasadzie „złotego środka”?
- Owszem Brzmi: „Najlepsze...”

-   Chodzi   mi   o   inną   wersję.   „Złoto   jest   najlepszym   środkiem   do   zdobycia 

władzy.”  Kropka.   Ostatnie   słowo  należy   zawsze  do tego,  kto  skupia  w  swym ręku 

wszystkie wspomniane elementy, czyli do mężczyzny.

- Sama nie wierzysz w to, co powiedziałaś.  Znam wiele kobiet, które pędzą 

wygodne   życie,   w   najmniejszym   stopniu   nie   parając   się   pracą.   Są   po   prostu 
utrzymywane i hołubione przez mężów.

- To prawda, lecz nawet twoja wizja szczęścia ma istotne braki.
- Na przykład?

- Tak zwane życie rodzinne zależy wyłącznie od wartości człowieka, który został 

wybrany na męża. Niestety, niemal każda z nas zmuszona jest dokonać wyboru jako 

kilkunastoletnia dziewczyna, nie posiadając doświadczeń i kierując się tylko intuicją. 
Jeśli znajdzie właściwego partnera, jest wolna od trosk i wszelkich przykrości. Lecz 

jeśli postąpi niemądrze lub pod wpływem niesprzyjających okoliczności, jej dalszy los 
zmieni się w prawdziwe piekło.

- Młodzi mężczyźni popełniają te same błędy - zaoponował Anthony.
-   To   prawda,   lecz   mają   dość   sił   i   środków,   by   zmienić   sytuacje   na   swoją 

korzyść.   Po   zakończeniu   sprawy   rozwodowej   odzyskują   wolność   i   nie   muszą   się 
zbytnio troszczyć o dobro dzieci. Nawet jeśli płacą alimenty, nie wiedzą, co znaczy 

codzienne wychowanie. Śmiało można stwierdzić, że mężczyźni zyskują na rozwodzie, 
podczas gdy kobiety tracą nawet to, co osiągnęły przed ślubem.

-   Twoja   wypowiedź   trąci   feminizmem.   Jesteś   zwolenniczką   pełnego 

równouprawnienia kobiet?

Nicole zaczęła poprawiać pościel. Zastanawiała się przez chwilę.
-   Wiesz,   czego   najbardziej   pragną   kobiety?   Anthony   zaśmiał   się   błyskając 

białymi zębami.

- Przeszliśmy do zagadnień męskiej anatomii? - spytał.

Nicole rzuciła w niego poduszką.
- Dureń! - zawołała. - Potrafisz myśleć tylko o jednym. Kobiety nie przywiązują 

background image

do   tego   najmniejszej   uwagi.   Urok   prawdziwego   kochanką   nie   zależy   od   jego 
sprawności. Chcesz wiedzieć, czego potrzebuje dzisiejsza kobieta? Żony!

Gawain otworzył usta ze zdumienia.
- Żony?!

Nicole skinęła głową.
-   Kobieta   lat   dziewięćdziesiątych   odczuwa   przede   wszystkim   ogromne 

zmęczenie. Albo musi opiekować się swoimi rodzicami i dziećmi, albo pilnować swojej 
kariery zawodowej, co zresztą nie wyklucza troski o dzieci. Trzeci rodzaj to kobiety 

niezamężne,   usiłujące   zrozumieć   prawa   rządzące   związkiem   dwojga   ludzi,   a 
jednocześnie próbujące zachować niezależność ekonomiczną.

- W tym cały problem - powiedział Anthony. - W przeszłości...
- Nie próbuj odwrócić kota ogonem - przerwała mu Nicole. - Chyba nie sądzisz, 

że   którakolwiek   kobieta   posłusznie   włoży   zapaskę,   siądzie   przy   kądzieli   i   będzie* 
wszem i wobec rozpowiadać o swoim szczęściu To baśń wymyślona przez mężczyzn i 

na użytek mężczyzn.

-   Naprawdę   tak   sądzisz?   Myślisz,   że   nam   jest   łatwiej?   Nie   zauważyłaś,   że 

padamy jak muchy z przepracowania?

- To temat na osobną książkę - odparowała Nicole.

-   Dobry   pomysł   -   ucieszył   się   Anthony.   -   Będę   musiał   pogadać   o   tym   z 

Markiem. Najpierw program telewizyjny o mężczyznach, a później...

Nicole ziewnęła.
- Nudzę cię? - spytał Gawain.

- Ależ skądże. Po prostu wciąż jestem senna.
- O, nie - zaprotestował stanowczym tonem. - Jeśli chcesz, byśmy nadal razem 

pracowali, musisz mieć większą wytrzymałość.

-   O,   nie   -   odpowiedziała   tym   samym   tonem.   -   Nie   cierpię   nienasyconych 

mężczyzn.

- Cicho. Teraz nie czas na spanie. Podniósł się z łóżka.

- Dokąd idziesz? - spytała Nicole.
- Kupiłem coś, co powinno wzbudzić twoje zainteresowanie - odparł, kierując 

się w stronę kuchni.

Otworzył  lodówkę,   wyciągnął   olbrzymią   torbę   „M&M's”,  po  czym   wrócił   do 

sypialni.

Uśmiechnął się szeroko.

background image

Podszedł do łóżka, rozerwał opakowanie i... wysypał zawartość torby na leżącą 

dziewczynę.

Skuliła się z chichotem.
- Panie Gawain, jest pan doprawdy niemożliwy!

- A pani to uwielbia, panno Hart.
- Och... Anthony one są zimne!

- Rozpuszczą się. Przysięgam.
- Anthony!.

- Mm...
Terkot budzika przerwał ciszę. Nicole drgnęła, przesunęła dłonią po twarzy, po 

czym   wyciągnęła   rękę   w   stronę   nocnego   stolika   i   po   omacku   zaczęła   poszukiwać 
natręta.

Z całej siły wcisnęła czerwony guzik.
Przez   chwilę   leżała   bez   ruchu.   Zawsze   miała   kłopoty   ze   wstawaniem. 

Niezależnie  od tego, jak długo spała,  pierwsze minuty po obudzeniu były dla niej 
prawdziwą męczarnią.

Z zamkniętymi oczami przypominała sobie wydarzenia kilkunastu minionych 

godzin. Długie, wyczerpujące popołudnie, zakończone niespodziewaną kąpielą... nie 

mniej zaskakujące śniadanie... gorącą dyskusję, zimne drażetki z czekolady, miłosne 
igraszki...  Fragmenty   zdarzeń   układały   się w  dziwaczny   ciąg,  przypominający  film 

reklamowy zrealizowany przez zwariowanego reżysera.

Pomału   odzyskała   pełną   świadomość.   Niestety,   rzeczywistość   była   o   wiele 

bardziej brutalna niż senne marzenia.

Nicole   z   goryczą   pomyślała   o   swoim   tchórzostwie.   Znów   nie   potrafiła   się 

zmusić do podjęcia szczerej rozmowy z Gawainem. Nie wspomniała ani słowem, że 
jest kelnerką i, jeszcze nie odkrytą” scenarzystką. Że o terapii seksualnej wiedziała 

jedynie tyle, ile zdołała wyczytać z gazet i czasopism.

Wyciągnęła   ręce   nad   głowę   i   rozprostowała   nogi.   Spała   zbyt   krótko.   Czuła 

dokuczliwe odrętwienie całego ciała. Co prawda, miała pełne prawo być zmęczona.

Wciąż   pamiętała   ciemne   włosy   Anthony'ego,   rozsypane   na   śnieżnobiałej 

poduszce.  Podniecający  widok.  Podobnie  jak  jego szmaragdowe  oczy przepełnione 
namiętnością.

Odwróciła głowę.
Łóżko było puste.

background image

Anthony zniknął.
Nicole dotknęła ręką pościeli. Prześcieradło było wciąż ciepłe.

Na   pewno   poszedł   do   kuchni,   by   przygotować   kawę,   pomyślała.   Wytężyła 

słuch. Z salonu dobiegały dźwięki włączonego telewizora. Z uśmiechem zadowolenia 

rozpoznała melodię rozpoczynającą jej ulubiony zestaw kreskówek. Anthony Gawain 
miał dobry gust i przepadał za tymi samymi programami co ona.

I był kochany, że pozwolił jej pospać.
Odrzuciła kołdrę, podniosła się z łóżka, po czym stanęła przed lustrem.

Z jękiem rozpaczy popatrzyła na swe odbicie. Czekało ją kilkadziesiąt minut 

żmudnej pracy.

Pochyliła   się   i   przystąpiła   do   dokładnych   oględzin.   Z   bliska   jej   wygląd   nie 

przedstawiał   się   tak   tragicznie.   Na   skórze   połyskiwały   ślady   potu,   lecz   z   twarzy 

zniknęła opuchlizna wywołana przeziębieniem. Wystarczy umalować się i coś zrobić z 
włosami...

Czuła  się odprężona i...  zadowolona z życia.  Czyżby to był magiczny  wpływ 

Anthony'ego?

Widział ją zapłakaną, zakatarzoną i zaniedbaną, a jednak nie zmienił planów. 

Nie   uciekł.   Co   więcej,   podarował   jej   kilka   chwil   prawdziwego   szczęścia.   Pozwolił 

uwierzyć, że jej obecność ma dla niego szczególne znaczenie.

Był po prostu cudowny.

Nicole   starannie   zasłała   łóżko.   Wygładziła   prześcieradło,   złożyła   kołdrę   i 

porządnie poukładała wszystkie poduszki.

Lekki uśmiech zagościł w kącikach jej ust, gdy spojrzała na rozpieczętowaną 

torbę „M&M's”, stojącą na nocnym stoliku. Chwyciła kilka drażetek, po czym włączyła 

radio. Z głośnika popłynęły dźwięki muzyki. „You're the One”. Elton John zapewniał 
właśnie jakąś dziewczynę, że jest tą jedyną. Nicole podchwyciła melodię. Nucąc pod 

nosem, ruszyła w stronę łazienki.

W przedpokoju poczuła dochodzący z kuchni aromat świeżo parzonej kawy.

Anthony Gawain był doprawdy niezwykłym człowiekiem.
Najwyraźniej wziął sobie do serca stwierdzenie, że „współczesna kobieta przede 

wszystkim   potrzebuje   żony”.   Nicole   uśmiechnęła   się   lekko.   Miała   głębokie 
przekonanie,   że   tym   razem   się   nie   pomyliła.   Zapracowana   i   „wyzwolona”   kobieta 

rzeczywiście oczekiwała... odrobiny czułości na co dzień.

Czekała z utęsknieniem, aż pojawi się ktoś, kto będzie ją pielęgnował w czasie 

background image

choroby, kto poprawi poduszkę, okryje kocem i przygotuje kanapki z dżemem oraz 
herbatę.

Kto nie zrobi kwaśnej miny i nie zamknie się w swoim pokoju zajęty własnymi 

myślami.

Kto nie będzie ciskał gromów na bezmyślność jej szefa, lecz po ciężkim dniu w 

pracy po prostu ją ucałuje, by poczuła się lepiej.

Kto włoży do bagażnika samochodu szuflę i torbę z solą, a nie będzie gderał, że 

zimą kobiety nie powinny siadać za kierownicą.

Kto od czasu do czasu, bez specjalnej okazji, przyśle jej miły Ust lub pocztówkę 

z życzeniami.

Ktoś, do kogo mogłaby się przytulić w chwilach zwątpienia i słabości.
Nicole nie przestawała się uśmiechać.

Znała takiego człowieka. Mężczyznę, który pamiętał nawet, że jego partnerka 

woli gorzką czekoladę od mlecznej z orzechami.

Po   kąpieli   wróciła   do   sypialni   i   zaczęła   przetrząsać   zawartość   szafy. 

Zastanawiała się, jak powinna wyglądać podczas oczekującej ją za chwilę spowiedzi. 

Żałowała, że nie ma w pobliżu Contraresa. Ten by na pewno coś wymyślił.

W   końcu   zdecydowała,   że   włoży   kremową   bluzkę   bez   rękawów   oraz   proste 

szorty   koloru   khaki.   Starannie   uczesała   włosy,   wpięła   perłowe   kolczyki   oraz 
umalowała się.

Musnęła jeszcze pomadką usta, po czym uważnie przyjrzała się swemu odbiciu. 

Gotowe. Mogła iść na spotkanie z losem.

Teraz albo nigdy, pomyślała.
Odetchnęła   głęboko,   uniosła   głowę   i   zdecydowanym   krokiem   opuściła 

sypialnię.

W kuchni nie było nikogo.

Przez   otwarte   okno   wpadały   jasne   promienie   słońca,   a   na   stole   stał   pusty 

dzbanek do kawy. Nicole bez pośpiechu rozejrzała się. Pośrodku stołu królował wazon 

z samotną czerwoną różą, która nasuwała podejrzenie, że mogła pochodzić z ogródka 
sąsiadów.

Obok   opróżnionego   do   połowy   kubka   z   kawą   leżało   poranne   wydanie   „Los 

Angeles Times”.

Gdzie mógł się podziewać Anthony?
Nicole doszła do wniosku, że poszedł się kąpać. Na pewno wszedł do łazienki w 

background image

czasie, gdy ona była zajęta makijażem. Przecież dom nie był na tyle duży, by bawić się 
w chowanego.

Dla uspokojenia nerwów wypiła łyk kawy. Z ciekawością zajrzała do lodówki.
Prócz kawałka starego sera, przywiędłych selerów i słoika ogórków znalazła 

jajka, masło i paczkę pieczywa testowego.

Wyjęła   chleb   i   masło,   po   czym   włączyła   opiekacz.   Przy   pełnym   żołądku 

zyskiwała lepszą zdolność logicznego myślenia. Posmarowała grzankę, ugryzła kilka 
kęsów i wyruszyła na poszukiwanie Anthony'ego.

Łazienka była pusta.
Sypialnia, salon, przedpokój, toaleta... Zajrzała nawet do szafy. Nikogo.

Niedobrze.
A jeśli... Gawain uciekł?

Nie... to nie mogła być prawda.
Prawdopodobnie   wyszedł   na   chwilę,   żeby   przynieść   coś   z   samochodu. 

Cokolwiek.  Długopis do rozwiązywania  krzyżówek...  Mężczyźni  uwielbiają  wszelkie 
zagadki.

Albo...   Chciał   gdzieś   zadzwonić   z   telefonu   komórkowego.   To   bardzo   ważna 

rozmowa i potrzebował chwili samotności. Nie chciał, aby Nicole była świadkiem jego 

kłótni z agentem lub producentami.

Wyjrzała przez okno.

Zamarła z przerażenia.
Rzuciła się do drzwi, otworzyła je na oścież i wybiegła na zewnątrz.

Jej najgorsze przypuszczenia okazały się prawdą.
Dżip zniknął. Anthony także.

Była po prostu głupia, głupia, głupia...
Gawain okazał się zwykłą świnią. Jak wszyscy mężczyźni.

Wróciła   do   domu.   Zastanawiała   się,   czy   znajdzie   jakąś   kartkę   z   krótkim 

wyjaśnieniem.   Coś   w   rodzaju   listu   pożegnalnego.   A   może   istniało   jakieś   logiczne 

wyjaśnienie ucieczki Gawaina?

Owszem. Był przystojnym mężczyzną, a ona okazała się głupią gęsią Jak mogła 

wierzyć, że zdoła go utrzymać dłużej niż kilka wieczorów? O wspólnie pisanej książce 
wolała w ogóle nie myśleć.

Nagle uświadomiła sobie, że Anthony w dalszym ciągu nie znał prawdy. Nie 

szkodzi.

background image

W obecnej sytuacji była zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Weszła  do kuchni, sięgnęła po kubek z kawą,  po czym zmęczonym ruchem 

opadła na najbliżej stojące krzesło.

Jej wzrok padł na gazetę rozłożoną na stole.

Machinalnie przeczytała kilka zdań. Serce zamarło w niej z przerażenia.
„Times” był otwarty na stronie, na której drukowano wywiady i doniesienia ze 

świata filmu i rozrywki. Nicole drżącymi rękami chwyciła gazetę.

Po chwili znała już powody decyzji Gawaina. I nie mogła go winić za to, że 

odszedł.

„Los Angeles Times”

Wiadomości ze świata rozrywki:
Wszyscy moi czytelnicy zapewne wiedzą, że ulubionym zajęciem w Hollywood 

jest zabawa zwana „grą pozorów”. Tu, w krainie ułudy, rzadko się zdarza, by fikcja 
przerodziła   się   w   rzeczywistość.   Z   dobrze   poinformowanych   źródeł   otrzymałam 

właśnie   wiadomość,   iż   panna   Nicole   Hart   jest   nie   seksterapeutką,   lecz   pisarką. 
Ciekawe, czy jej występ w programie telewizyjnym był pomysłem producentów, czy 

Anthony Gawain padł ofiarą podstępu?

Plotka głosi, że program „Czego naprawdę oczekują kobiety?” wzbudził duże 

zainteresowanie jednego ze znanych wydawców, a rezultatem ma być przygotowy-
wana właśnie książka. Książka owszem, ale... Kto może zaręczyć, że panna Hart po 

cichu nie zbiera materiałów do opublikowania obszernej historii odsłaniającej kulisy 
życia potężnej dynastii Gawainów?

Nicole z cichym szlochem wsparła głowę o blat stołu. Zdawała sobie sprawę, że 

Anthony odszedł na zawsze. Na jego miejscu postąpiłaby tak samo.

Dlaczego nie powiedziała mu prawdy? Dlaczego nie skorzystała ze sprzyjającej 

okoliczności. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?!

Musiała go odnaleźć i zmusić, by ją wysłuchał.
Z trudem usiłowała zebrać myśli. Jak mogła naprawić największy błąd w swym 

życiu?

Gdzie mogła znaleźć Gawaina?

Przypomniała   sobie,   że   podczas   niedawnej   rozmowy   wspomniał   coś   o 

jubileuszowym  programie  w cyklu   „Anthony  Gawain   Show”.  Mijał   właśnie  rok  od 

pierwszej emisji i właściciele  stacji  telewizyjnej  przygotowywali  się do odnowienia 
kontraktu.

background image

Anthony nie podjął jeszcze decyzji. Twierdził, że potrzebuje jakiejś zmiany.
Terkot telefonu wyrwał dziewczynę z zamyślenia. Sięgnęła po słuchawkę.

- Nicole? Od kilku dni czekam na jakąś wiadomość od ciebie. Co się dzieje z 

mamą?

Nicole   jęknęła   w   duchu.   Całkiem   zapomniała,   że   powinna   zadzwonić   do 

siostry.

- Och, to ty, Wendy. Zatelefonuję do ciebie za chwilę, dobrze?
- Dlaczego? Co się... Nicole? Jest u ciebie jakiś mężczyzna?

- Zatelefonuję za chwilę - powtórzyła, po czym odłożyła słuchawkę.
Telefon zabrzęczał ponownie.

- Wendy, prosiłam cię...
- Pomyłka. Zamiast Wendy mówi Piotruś Pan - usłyszała znajomy głos Rafe'a. - 

Słuchaj, Dorotko, czy twój wierny Toto zdążył ci już przynieść poranną gazetę? Zdaje 
się, że tkwisz po uszy w kłopotach.

- Och, Rafe, co ja mam teraz zrobić?

background image

ROZDZIAŁ 12

-   Nie   lubię   wizyt   wścibskich   reporterów   -   odezwał   się   Anthony   na   widok 

stojącej w progu dziewczyny. - Dlaczego tu przyszłaś?

Nicole trzymała w ręku koszyk piknikowy.

- Co tam chowasz? - syknął mężczyzna. - Magnetofon i aparat fotograficzny?
Zachowywał się niczym Ice Man. Zimny, wyrachowany i pozornie pozbawiony 

wszelkich uczuć.

- Nigdzie się stąd nie ruszę - oświadczyła Nicole. Postawiła kosz na werandzie.

-   Trudno   -   odparł   z   wystudiowaną   obojętnością.   -   Nie   mam   ci   nic   do 

powiedzenia.   Nie   udzielam   wywiadów.   Zwłaszcza   wówczas,   gdy   mam   pełną   świa-

domość, że jestem indagowany przez profesjonalistkę.

- Pozwól mi coś wyjaśnić - zaczęła.

-   Twoje   wyjaśnienia   niczego   nie   zmienią.   Choć   jestem   tylko   mężczyzną, 

potrafię   czytać.   Muszę   przyznać,   że   znakomicie   rozegrałaś   tę   partię.   Bolesny   żal, 

udane rozczarowanie, że tak długo nic nie wiedziałaś o ofercie wydawnictwa. Byłaś 
naprawdę dobra. Jeśli kiedyś pomyślisz o zmianie zawodu, masz zapewnioną karierę 

aktorską. Porozmawiam, z kim trzeba i udzielę szczerego poparcia.

W szmaragdowych oczach mężczyzny pojawiły się lodowate błyski.

- Powiedziałem już chyba wszystko - wycedził przez zęby. - Możesz odejść.
- Anthony, prawda wygląda całkiem inaczej! - zawołała Nicole z rozżaleniem.

- Czyżby? - Uniósł brwi w teatralnym geście zdziwienia. - Chcesz mi wmówić, 

że mimo wszystko jesteś terapeutką?

- Nie.
-   Spróbujmy   zatem   z   innej   strony.   Zajmujesz   się   pisaniem   zmyślonych 

historyjek?

- Tak.

- To wystarczy. Do widzenia. Starannie zamknął drzwi.
Nicole z całej siły wdusiła przycisk dzwonka.

Drzwi pozostały zamknięte.
Po kilku bezskutecznych próbach dała za wygraną. Anthony nie miał zamiaru 

jej   wpuścić.   Z   rezygnacją   usiadła   na   schodach.   Z  wnętrza   domu   dobiegały   głośne 
dźwięki arii operowej, zagłuszające nawet szum oceanu.

Nicole westchnęła głęboko. Ze spokojem przyjęła porażkę, lecz nie zamierzała 

background image

odejść. Z gorzkim uśmiechem stwierdziła, że dźwięki muzyki stanowiły znakomite tło 
do rozegrania małego dramatu.

Wierzyła, że jeśli będzie uparcie dążyła do celu, Anthony zgodzi się w końcu 

wysłuchać jej wyjaśnień.

Kilka dni temu to właśnie on znalazł się w podobnej sytuacji.
Otworzyła koszyk i wyjęła paczkę herbatników oraz butelkę wina. Piła wprost z 

butelki, od czasu do czasu przegryzając kawałkiem ciastka.

Po godzinie muzyka ucichła.

Nicole   ze   smutkiem   spojrzała   na   puste   opakowanie   po  herbatnikach.   Wina 

ubyło niewiele, więc wylała w krzaki pozostałą zawartość butelki.

Nadeszła chwila działania.
Odstawiła butelkę na bok, lecz tak by pozostawała w polu widzenia i chwiejnym 

krokiem zbliżyła się do drzwi.

Zadzwoniła.

Po kilku minutach w progu ukazała się barczysta postać Anthony'ego.
- Mówiłem ci już, żebyś odeszła - stwierdził oschłym tonem.

- Och... Anthony... - wybełkotała Nicole. - Stój spokojnie...
Kołysząc   się   na   piętach,   usiłowała   spojrzeć   mu   prosto   w   oczy.   Po   chwili 

zamrugała powiekami i potrząsnęła głową.

Dam ci prawdziwy popis aktorstwa, pomyślała. Skoro uważasz, że mam przed 

sobą wielką karierę.

Gawain przyglądał się jej z uwagą.

- Och... zdaje się... że muszę... - Zatoczyła się - w stronę mieszkania.
Mężczyzna ujął ją pod ramię.

- Na miłość boską, Nikki, cuchniesz alkoholem niczym zniszczona gorzelnia.
Bezskutecznie próbowała odzyskać równowagę. Przypominało to wysiłki w celu 

pionowego ustawienia kawałka spaghetti. Anthony musiał ją mocno trzymać, by nie 
wyśliznęła się mu z ramion.

-   Nie...   tylko   gorzelnia...   -   zamruczała.   -   Do   tego   fabryka   czekoladek...   i 

herbatników.

Zachichotała.
- A wszystko dlatego, że urządziłam sobie... niewielkie przyjęcie.

Chichotała coraz głośniej.
- Anthony...

background image

- Słucham.
- Źle się czuję.

Westchnął z rezygnacją, dźwignął ją w górę i wtaszczył do środka. Zamknął 

nogą drzwi, po czym wszedł do pokoju, gdzie posadził dziewczynę na kanapie. Na jej 

kolanach ustawił duże porcelanowe naczynie. Na wszelki wypadek.

- Anthony...

- Słucham.
- Wiesz co, tak naprawdę... muszę ci coś wyznać. Nie jestem terapeutką.

-   Gdzieś   to   już   czytałem   -  odparł   chłodno.   Skinęła   energicznie   głową,   przy 

okazji uderzając czołem o krawędź naczynia.

- Au! - jęknęła głośno.
Potarła bolące miejsce. Wkładam zbyt dużo poświęcenia w tę rolę, pomyślała.

Anthony przyglądał się jej ze współczuciem.
- Nie jestem...  terapeutką  - powtórzyła.  - Wiem wiem...  - Machnęła  ręką.  - 

Mówiłam, że jestem... a nie jestem. Właśnie.

- Trzymaj głowę w dół - powiedział Gawain, gdy usiłowała na niego spojrzeć. - 

Zaraz poczujesz się lepiej.

- Anthony...

- Słucham - westchnął.
-   Powinnam   ci   powiedzieć,   że...   jak   to   ująłeś?   Że   opowiadam   zmyślone 

historyjki.

-   Owszem,   powinnaś   -   odparł   sucho,   choć   jego   głos   nie   brzmiał   już   tak 

nieprzyjemnie jak przed chwilą.

- Nie. Wróć. Zaraz. Gdzieś tkwi błąd. Już wiem. Nie opowiadam, tylko piszę. - Z 

przesadą usiłowała starannie wymówić każdą głoskę.

- Wszystko jedno - odparł mężczyzna. - Nie obchodzi mnie, co robisz, jeśli to 

nie dotyczy mojej osoby.

- Piszę o ludziach - mówiła z uporem, nie zwracając uwagi na jego słowa. - 

Teraz uważaj...

Wyciągnęła dłoń w górę.

- Nie piszę o prawdziwych ludziach.
- Co znaczy „nie piszę o prawdziwych ludziach”?

-   Spojrzał   na   nią   z   nagłym   zainteresowaniem.   Nim   zdołała   odpowiedzieć, 

zniknął na moment w kuchni, skąd wrócił z namoczonym ręcznikiem.

background image

- Co znaczy „nie piszę o prawdziwych ludziach”?
- powtórzył.

- To znaczy, że jeśli tylko będziesz mniej opryskliwy i zechcesz mnie wysłuchać, 

będę ci mogła powiedzieć coś o sobie. Tworzę opowiastki do filmów.

- Jesteś scenarzystką? - spytał z bezgranicznym zdumieniem.
- Właśnie. Przez cały czas usiłowałam ci to wyjaśnić.

- Na miłość boską, dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej?! Nikki, gdybyś 

wiedziała, o co cię oskarżałem! Myślałem, że...

Rzucił się w jej stronę. Całkiem zapomniał, że trzyma w dłoni mokry ręcznik.
- Znów chcesz mi umyć plecy? - spytała Nicole trzeźwym, normalnym głosem.

-   Nikki,   przecież   wcale   nie   jesteś   pijana!   -   zawołał   Anthony.   -   Ty   mała, 

podstępna...

-   Masz   rację.   Musiałam   cię   oszukać,   inaczej   nigdy   nie   zechciałbyś   mnie 

wysłuchać. Możesz mnie napoić kawą, zabrać do łazienki i zmyć głowę zimną wodą, 

ale...

Nie mogła dalej mówić. Zatrzepotała powiekami, by odpędzić łzy cisnące się jej 

do oczu. Czuła się głupio, pochylona nad porcelanowym naczyniem.

-   Nie   płacz   -   powiedział   Anthony,   lecz   spowodowało   to   odwrotny   skutek. 

Dziewczyna Wybuchnęła głośnym szlochem.

- Proszę cię. - Anthony wytarł jej policzki, po czym wręczył ręcznik.

- Dlaczego płaczesz?
- Ja... ja... jestem już po prostu zmęczona ciągłym udawaniem.

Pociągnęła nosem.
- Płaczę, bo byłam przekonana, że cię straciłam. Że odszedłeś na zawsze, że 

postanowiłeś mnie porzucić za to, że wciąż kłamałam. A tak naprawdę, to kłamałam 
tylko dlatego, by cię nie stracić! Bałam się, że odejdziesz, gdy dowiesz się prawdy!

- Nic z tego nie rozumiem - powiedział Gawain. - Na pewno nie wypiłaś zbyt 

wiele?

Spojrzał   jej   prosto   w   oczy,   jakby   chciał   dostrzec   jakiś   ślad   alkoholowego 

zamroczenia.

Nicole spuściła wzrok. Bezwiednym ruchem pogładziła trzymany ręcznik.
-   Kłamaliśmy   oboje   -   powiedziała   ściszonym   głosem.   -   Tłumiliśmy 

przepełniające nas uczucie w obawie, że zostaniemy zranieni. Postępowaliśmy głupio. 
Dla zachowania dumy poświęciliśmy własne szczęście.

background image

Z trudem panowała nad sobą. Miała ogromną ochotę rzucić mu się w ramiona.
-   Wszystko,   czego   naprawdę   pragnę...   czego   naprawdę   oczekuje   każda 

kobieta... to miłość mężczyzny, któremu można zaufać. Prawdziwe uczucie nie karmi 
się półprawdami. Kłamstwo jest niczym chwast, przyczajony w ukryciu, lecz z każdym 

dniem   powiększający   swą   siłę.   Miłość,   którą   oplecie   pnącze   oszustw,   nie   ma 
najmniejszych szans na przetrwanie.

Powoli uniosła głowę.
-   Każda   kobieta   jest   inna   -   dodała   -   lecz   łączy   je   wspólne   pragnienie.   Ja 

chciałam znaleźć mężczyznę, który potrafi zrozumieć moje oczekiwania i odkryć, jaka 
jestem   naprawdę...   choć   zdaję   sobie   sprawę,   że   czasem   zachowuję   się   głupio, 

nieodpowiedzialnie i...

Anthony czułym gestem przytulił ją do siebie.

-   ...i   niewiarygodnie   pociągająco   -   dokończył.   -   Myślisz,   że   moglibyśmy 

wszystko zacząć od początku?

- Uhm. - Skinęła głową. - Jest tylko jedna rzecz, którą wolę od szczęśliwego 

zakończenia.

Pocałowała go policzek.
- Naprawdę? A cóż to takiego?

-   To,   czego   nie   widać   na   ekranie   -   odpowiedziała   ze   śmiechem,   po   czym 

wysunęła się z jego objęć i popędziła w stronę łazienki.

Pół   godziny   później,   gdy   kłęby   pary   buchające   z   prysznica   zaczęły   pomału 

opadać, Anthony z cichym śmiechem sięgnął po suchy ręcznik. Nicole była szybsza.

- Co ci tak wesoło? - spytała.
-   Zawsze   chciałem   wiedzieć,   jak   wygląda   czysty   erotyzm   -   powiedział 

znaczącym tonem.

Ledwo zdążył uniknąć siarczystego klapsa. „Los Angeles Times”

Wiadomości ze świata rozrywki:
„Czego naprawdę oczekują kobiety?” Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w 

ciągu  kilku  ostatnich  tygodni rzesze czytelników oczekiwały  pojawienia  się książki 
pod   tym   samym   tytułem,   napisanej   przez   Nicole   Hart   i   Anthony'ego   Gawaina. 

Publikacja niemal natychmiast trafiła na listę bestsellerów nowojorskiego „Timesa”, 
zajmując początkowo dziesiąte miejsce, lecz potem bez przerwy pięła się w górę, aż 

sięgnęła   samego   szczytu.   W   Hollywood   głośno   się   mówi   o   nowym   scenariuszu, 
zatytułowanym   „Kot   i   sperka”,   którego   autorką   jest   panna   Hart.   Wtajemniczeni 

background image

twierdzą, że jest to świetny materiał na romantyczną komedię. Czy Anthony i Nicole 
wyrażą   zgodę,   by   zagrać   główne   role   w   planowanym   filmie?   Na   razie   można   ich 

spotkać   w   „The   Book   Emporium”   w   Long   Beach,   gdzie   podpisują   swoją   książkę. 
Przyłączając się do życzeń dalszych sukcesów, pragnę zadać jeszcze jedno pytanie; czy 

będzie ciąg dalszy? „Czego naprawdę oczekują mężczyźni?” Czas pokaże.

-   Możesz  w  to   uwierzyć?   -   spytała   Nicole.   Wręczyła   gazetę   Anthony'emu.  - 

Naprawdę   jesteśmy   na   pierwszym   miejscu   listy   bestsellerów!   A   scenariusz?   Nasz 
agent pracuje chyba na zwiększonych obrotach!

- Od dawna nie widziałem go tak podekscytowanego - odparł Anthony. Mówił z 

udawanym spokojem, lecz w jego głosie brzmiała niekłamana radość. - Pomyśl tylko, 

jak niewiele brakowało, by książka nie powstała - dodał po chwili. - Przez nasz upór.

- Główna część winy spada na ciebie - zaszczebiotała Nicole. Wpięła ogromne 

kolczyki,   kupione   przez   jej   matkę   w   „Nancy's   Gallery”   w   Kimmswick.   W   zeszłym 
tygodniu pani Hart odwiedziła Missouri, gdzie odbywało się kolejne rodeo.

Kolczyki   były   prześliczne.   Wykonane   ze   srebra,   przedstawiały   parę 

kowbojskich butów z ostrogami, a zapinka była w kształcie zwiniętego arkanu.

- Na mnie? - spytał Anthony.
- Oczywiście. Już zdążyłeś zapomnieć, z jakim trudem zdołałam cię skłonić, byś 

zechciał   wysłuchać   moich   wyjaśnień?   Z   jakim   gniewem   zareagowałeś   na   mój 
niewinny   podstęp,   mimo   że   cały   czas   starałam   się   ci   powiedzieć,   iż   nie   jestem 

terapeutką?

- Niewinny podstęp? A czy wiesz, ile wysiłku kosztowało naszego agenta, by 

przekonać wydawców, że to, kim jesteś naprawdę, nie będzie miało żadnego wpływu 
na sprzedaż książki? Większość czytelników w dalszym ciągu jest przekonana, że masz 

wiele doświadczenia w sprawach terapii seksualnej. Prawdę powiedziawszy, niewiele 
się mylą...

Przerwał, skarcony jej groźnym spojrzeniem.
- Wydawca ustąpił dopiero po powtórnym obejrzeniu taśmy wideo z twoim 

występem podczas programu - dodał po krótkim milczeniu.

-   Tak,   tak.   Wiem   o   tym   doskonale.   A   co   powiesz   o   swoim   postępowaniu? 

Szukałeś profesjonalnej pomocy w napisaniu książki, lecz zamiast od razu przystąpić 
do rzeczy, zacząłeś mnie uwodzić.

- Niczego nie planowałem - odparł z udawaną powagą. - Samo wyszło.
Nicole pieszczotliwie musnęła ustami jego ucho.

background image

- Jestem z tego bardzo zadowolona - powiedziała namiętnym szeptem.
Rozległo się pukanie do drzwi. Anthony poszedł otworzyć.

- Wydawca przysłał po nas limuzynę - zawołał. - Kierowca już czeka.
- Limuzynę? Naprawdę przyjechała limuzyna? - z podnieceniem spytała Nicole. 

Chwyciła torebkę i wybiegła przed dom.

-   Nie   próbuj   niczego   niestosownego   -   ostrzegawczym   tonem   powiedział 

Gawain.

Ruszyli w drogę. Nicole zachowywała się całkiem... normalnie. Anthony miał 

tylko nadzieję, że jej biała sukienka nie będzie zbytnio wygnieciona.

Przed   księgarnią   czekał   już   spory   tłum   czytelników.   Nicole   ze   zdumieniem 

rozpoznała wiele znajomych twarzy.

Weszli do wnętrza.

- Mamo! - krzyknęła Nicole.
Pani Hart w towarzystwie dwóch pozostałych córek podeszła w jej stronę.

- Nawet się nie domyślasz, co tym razem wymyśliła nasza mama - pierwsza 

odezwała się Wendy.

- Lepiej nie pytaj - półgłosem dorzuciła Suzanne. Nicole z niepokojem zerknęła 

na matkę.

- Znów wyszłaś za mąż? Gdzie oblubieniec?
Rozejrzała się dookoła.

- Nic z tych rzeczy - westchnęła Wendy. - Choć, szczerze mówiąc, pierwszy raz 

w życiu wolałabym, żeby tak było.

- Co takiego? Mamo, co zrobiłaś?
- Kupiłam konia.

- Konia?!
Pani Hart z uśmiechem skinęła głową. Wendy ze zgrozą przewróciła oczami.

- Mamo, co będziesz robić z tym zwierzakiem?
- spytała Nicole.

- Jak to co? - odpowiedziała pytaniem pani Hart.
- Podchowam, a potem wystawię do wyścigów.

- Przecież nie masz pojęcia o hodowli koni! - zawołała Nicole.
- Właśnie usiłowałyśmy jej to wytłumaczyć - zgodnym chórem odezwały się 

siostry.

Pani Hart nie traciła dobrego humoru.

background image

- Muszę zatem postarać się o trenera - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Mamo!

Pani Hart obróciła się w stronę Anthony'ego.
- Panie Gawain, proszę mi wyjaśnić, jak to się dzieje, że energiczna i zaradna 

matka mogła wychować trzy takie fajtłapy.

- Mamo!

Anthony wybuchnął śmiechem.
- Nie mam pojęcia, lecz mogę panią zapewnić, że są chwile, gdy może być pani 

dumna z Nicole.

- Naprawdę?

Trzy pary oczu zwróciły się w stronę dziewczyny.
- Nie przyjechaliśmy tutaj na pogawędkę - wybąkała Nicole.

Pociągnęła Anthony'ego za rękaw. Podeszli do niewielkiego stolika stojącego 

wśród kwiatów i reklam.

- Przepraszam panią, czy mógłbym prosić o autograf? - odezwał się z boku 

znajomy głos. - Z dedykacją: „Dla ostatniego z wielkich kochanków Hollywood...”

- Rafe! - zawołała Nicole. - Co ty tu robisz? Wyjęła książkę z dłoni młodego 

mężczyzny i kątem oka zerknęła na Anthony'ego, całkowicie pochłoniętego rozmową z 

panią Hart i jej dwiema córkami.

- Elizabeth namówiła mnie, bym to kupił, więc jestem - wyjaśnił Contreras.

Nicole roześmiała się, wpisała dedykację i złożyła zamaszysty podpis.
- A gdzie ona jest? - spytała.

-   Zgubiłem   ją   w   tłumie.   Pewnie   wyszła   na   zewnątrz,   by   w   samotności 

kontemplować twoje dzieło.

- Rafe!
- Wiem, wiem. - Pokiwał głową. Nadszedł Anthony.

- Czy wszystkie kobiety myślą wyłącznie o ślubie? - spytał Contreras.
Do stolika uformowała się już spora kolejka.

Po trzech godzinach wytężonej pracy Nicole i Anthony mogli wreszcie nieco 

odpocząć.   Organizator   imprezy   poinformował   oczekujących,   że   w   „Sofi's   Patio 

Restaurant” przygotowano poczęstunek.

Przy stoliku pojawił się goniec niosący pokaźne pudełko.

- Kwiaty dla pani Nicole Hart - powiedział.
- Dziękuję. - Anthony wręczył mu kilka banknotów.

background image

- Co to takiego? - spytała Nicole. Wyjęła z pudełka bukiet białych tulipanów. - 

Od ciebie? - spytała patrząc na Anthony'ego.

- Przeczytaj załączoną kartkę - odparł z zagadkowym uśmiechem.
Nicole   otworzyła   kopertę   i   zaczęła   czytać.   Na   jej   twarzy   pojawił   się   wyraz 

nieopisanej radości.

- Nic nie słyszę - odezwał się Anthony. - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła mysz w 

pudełku. Odpowiedź brzmi „tak” czy „nie”?

- Oczywiście, że tak, idioto!

- Idioto! Jak możesz nazywać przyszłego męża idiotą?
- Ponieważ byłeś wystarczająco naiwny, aby postawić to pytanie na piśmie! - 

zawołała.

Na kartce były skreślone słowa: „Wyjdziesz za mnie? Kocham. Anthony”.

-   Będę   miała   dowód   rzeczowy,   na   wypadek,   gdybyś   zmienił   zdanie.   Jeśli 

przestaniesz mnie kochać, wytoczę ci proces.

- Obawiam się, że nie będę miał dość czasu, by zmienić zdanie - odparł.
- Co to znaczy?

- To znaczy, że wszyscy, łącznie z pastorem oraz Rafaelem, który przygotował ci 

ślubną suknię, czekają w „Sofi's” na rozpoczęcie ceremonii.

- Co?!
Anthony skinął głową.

- Moje siostry, mama, Rafe, twoja rodzina...
- Nawet Mark - dodał Gawain.

-   A   gdybym   powiedziała   „nie”?   -   spytała   z   przekorą   w   głosie.   Anthony   był 

doprawdy romantycznym wariatem.

- Odwróć kartkę. Spełniła jego prośbę.
„Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, będę na moście. Przez chwilę.”

Nicole zarzuciła mu ręce na szyję.
- Jesteś cudowny, Anthony.

- Musisz mi to dać na piśmie - odparł. Podsunął jej otwartą książkę.
Ślub był wspaniały.

W   albumie   znalazły   się   zdjęcia   pokraśniałej   z   przejęcia   panny   młodej, 

roześmianego   oblubieńca,   pani   Hart   łapiącej   wianek   oraz   Rafaela   Contrerasa 

triumfalnie chwytającego muszkę rzuconą przez Anthony'ego.

Była   także   fotografia   dużej,   białej   limuzyny   z   napisem   „młoda   para”,   choć 

background image

samej pary nie było widać we wnętrzu samochodu.

- Rafe? Skończyłeś już czytać książkę? - spytała Elizabeth.

- Tak, kochanie.
- Doszedłeś do jakiegoś wniosku?

- Wniosku?
- Tak. Czego oczekują kobiety?

- Szczerości.
- Podoba ci się moja sukienka?

- Hm...
- Rafe?

- Szczerze mówiąc, wolę cię oglądać w czymś innym.
- Na przykład?

- A co masz pod spodem?
Rozpiął   jej   suknię   i   spojrzał   na   ponętny   negliż   z   czarnego   jedwabiu,   bez 

wątpienia kupiony w „Victorida's Secret”.

- Całkiem fajne wdzianko - mruknął.

- To „wdzianko” kosztowało mnie majątek! - zawołała Elizabeth. - „Wdzianko”! 

- parsknęła jak rozzłoszczona kotka. - „Wdzianko”...

W piwnych oczach Rafaela pojawił się błysk pożądania.
- Mogę ci coś zaproponować? - spytał.

background image

EPILOG

Anthony i Nicole siedzieli w saloniku plażowego domu Gawaina, obserwując 

zabawę czteroletniego synka. Mały Anthony udawał cieślę. Uzbrojony w plastikowy 
młotek popukiwał w meble.

- Miałeś przeczytać mój nowy scenariusz - powiedziała do męża Nicole.
- A ty obiecałaś wprowadzić kilka poprawek - odparł.

Nicole z uśmiechem spojrzała na syna.
-   Naprawdę   jest   wspaniały,   czy   tylko   tak   mi   się   wydaje,   bo   jest   naszym 

dzieckiem? - spytała.

- Raczej to drugie - mruknął Anthony.

A potem niemal jednocześnie pokręcili głowami.
- Nie...

- Jak myślisz, spodoba mu się w Paryżu? Mały Anthony mierzył właśnie nogę 

od stołu.

Ostatni  scenariusz  Nicole nosił tytuł  „Francuski  pocałunek”  i był trzecim  w 

serii zapoczątkowanej przez „Kota i sperkę”.

Książka   „Czego   naprawdę   oczekują   mężczyźni?”   nigdy   nie   powstała.   Kto 

chciałby kupić publikację zawierającą tylko jedno słowo?

- Widziałeś projekty kostiumów przysłane przez Rafe'a? - spytała Nicole.
Po   sukcesie   filmowej   wersji   „Kota   i   sperki”   wytwórnia   zaproponowała   im 

przedłużenie kontraktu i dalsze role.

- Będę nosił beret? - Skrzywił się Anthony.

-   Spróbuję   to   jakoś   załatwić   -   odpowiedziała   z   przekornym   uśmiechem.   - 

Wyglądałbyś całkiem, całkiem...

- Nie powinienem nigdy zostawiać cię sam na sam z Contraresem - jęknął. - 

Wiem. Dam mu takie zadanie, że będzie musiał całe dnie spędzać w pracowni.

Krótko po ślubie Anthony zrezygnował ze stałej pracy w telewizji i tylko czasem 

realizował jakieś programy.

Pochylił się w stronę syna.
- Co robisz? - spytał.

Z   wyjaśnień   malca   wynikało,   że   właśnie   zajął   się   szlifowaniem.   Jego 

zainteresowania wynikały stąd, że Anthony i Nicole podjęli decyzję o powiększeniu 

domu i chłopiec całymi dniami obserwował pracę robotników.

background image

- Wesz już, kim będziesz, gdy dorośniesz? - spytał ojciec.
- Budowlańcem - rezolutnie odparł malec.

- „Budowlańcem”?  - roześmiał  się Anthony. - Skąd znasz takie  słowa?  I co 

będziesz wtedy robił?

- Tapetował, stawiał domy, przybijał i wkręcał rury.
- Musisz wybrać tylko jeden zawód, jeśli chcesz wykonywać go dobrze.

- Och...
- I co postanowiłeś? - wtrąciła się do rozmowy Nicole.

Mały Anthony zrobił zamyśloną minę.
-   Już   wiem!   -   zawołał   po   chwili.   -   Będę   pracował   tam,   gdzie   są   najlepsze 

narzędzia.

Rodzice   z   uśmiechem   spojrzeli   na   siebie.   Nicole   wstała   i   skinęła   dłonią   na 

męża.

- O co chodzi? - spytał Anthony. Wziął ją w ramiona.

- Mówiąc o narzędziach...
- Tak?

-   Mógłbyś   mi   nieco   pomóc?   Potrzebuję   utalentowanego   pracownika   z 

niezłym...

- Pani Gawain!
- Możesz mi mówić Nikki.

Anthony chwycił ją w ramiona i zaniósł na górę, do sypialni. Malec został z 

nianią, która właśnie wróciła z zakupów.

Nicole przypomniała mężowi, że za kilka dni przyjedzie pani Hart, by uczcić 

urodziny swego wnuka.

-   Przywiezie   mu   szczególny   prezent  -  dodała.   Anthony   musnął   wargami   jej 

szyję.

- Naprawdę? Co to takiego?
- Lepiej nie pytaj - szepnęła Nicole.

Dopiero   długo,   długo   później,   gdy   nieco   ochłonął,   spojrzał   na   nią   i   nieco 

zaniepokojony powiedział:

- Kochanie, gdzie będziemy trzymać tego kucyka?