background image

 

 

Barbara Boswell 

 

Następca tronu 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

 

PROLOG 

Półtora roku wcześniej w Oksfordzie w Anglii 

 Esme stała jak skamieniała, nie będąc w stanie odetchnąć ani 

wydobyć głosu. Na swoje nieszczęście nie straciła wzroku ani słuchu, 

a to, co widziała i słyszała, sprawiało jej niewymowny ból. 

Najukochańszy Niko - mężczyzna jej marzeń, który dwa 

miesiące temu uczynił ją najszczęśliwszą z kobiet, prosząc, by została 

jego żoną - cofnął dane słowo. Odwołał swe oświadczyny i przysięgę 

miłości. Obrócił w niwecz sny o szczęściu. Esme patrzyła na niego 

błyszczącymi od łez oczami, z zastygłym w delikatnych rysach 

wyrazem niedowierzania. 

- Nie możemy się dłużej widywać - powtórzył nie znanym jej 

dotąd surowym, nie znoszącym sprzeciwu tonem. 

Nigdy przedtem nie mówił do niej inaczej jak łagodnie albo z 

humorem, głosem przepełnionym miłością. I oto nagle z czułego 

kochanka przemienił się w króla Nika Tan-efiego, władcę królestwa 

Imarko - naftowego imperium sąsiadującego z jej ojczystym 

Rayazem. Ich kraje od lat pozostawały w konflikcie, który obecnie 

koncentrował się głównie wokół planów budowy naftowego 

rurociągu. Dawniejsze, nigdy do końca nie rozwiązane spory między 

obu państwami - o granicę, o dostęp do wody,o wielbłądy i konie - 

również mogły w każdej chwili rozgorzeć od nowa. 

RS

background image

 

Kiedy jednak Esme i Niko spotkali się i zostali sobie 

przedstawieni w Oksfordzie, z dala od swoich skłóconych rodzin, 

natychmiast zakochali się w sobie. Był to klasyczny przypadek 

miłości od pierwszego wejrzenia. Następne trzy miesiące, podczas 

których niemal się nie rozstawali, w pełni potwierdziły tamto pierwsze 

wrażenie - stanowili parę bratnich dusz, najczulszych przyjaciół 

i kochanków, stworzonych po to, by razem spędzić życie. 

Tymczasem ten, który miał być jej bratnią duszą, wypowiedział 

dziś te niepojęte, okrutne słowa. Przyjaciele nie lamią sobie nawzajem 

serc. A cóż dopiero kochankowie. 

Esme po długiej chwili zdołała wreszcie zaczerpnąć tchu. Ona i 

Niko nie byli kochankami w pełnym tego słowa znaczeniu. To on 

nalegał, żeby zgodnie z obowiązującymi w jego rodzinie, kraju i 

religii zasadami poczekali z tym do ślubu. Esme podzielała w zasadzie 

jego przekonania, ale gdyby Niko poprosił... Gdyby naprawdę jej 

pragnął... 

Widać nie dosyć mocno jej pragnął. Esme wzdrygnęła się 

wewnętrznie na tę myśl. Tak jednak było, wcale jej nie pragnął. Przed 

chwilą dał jej to wyraźnie odczuć. 

- Postaraj się mnie zrozumieć - dodał. Miała wrażenie, iż w jego 

głosie zabrzmiała rozpacz, ale nie była tego pewna. Niczego nie była 

już pewna, a zwłaszcza tego mężczyzny, którego rzekomo znała tak 

dobrze. Którego tak bardzo kochała. - Doniesiono mi, że Amman 

szykuje zamach stanu. Zawsze był żądny władzy, a odkąd 

zamordowano mego ojca... - Głos uwiązł Nikowi w gardle. 

RS

background image

 

Esme wiedziała, że choć od tragicznej śmierci ojca upłynęło już 

pięć lat, Niko nadal nie potrafi o tym spokojnie mówić. Zaraz jednak 

się opanował, przybierając na powrót ton i wyraz twarzy owego 

obcego jej, bezosobowego władcy, którego dotąd nie znała. 

- Amman, jak wiesz, od dawna usiłuje pozbawić mnie tronu. Jak 

dotąd bezskutecznie, ale obecnie, wobec śmierci mojej matki i tego, że 

muszę od czasu do czasu wyjeżdżać za granicę... - Nie dokończył, lecz 

pojęła w lot, co miał na myśli. 

- Chodzi o czas spędzany ze mną. Bo przecież wyjazdy w celu 

nawiązania kontaktów i przyciągnięcia do Imarko potencjalnych 

inwestorów nie stanowią problemu. Tego nikt nie może ci mieć za złe. 

- Tak jest. 

Twarda rzeczywistość wreszcie do niej dotarła, rozwiewając 

resztkę złudzeń. Niko naprawdę zrywa ich zaręczyny. 

- Amman wykorzystuje fakt twoich zaręczyn ze mną, żeby 

zdobyć sobie popleczników, czy tak? 

- Tak - powtórzył Niko tym samym co poprzednio, oschłym 

tonem. - Wygrywając wzajemne niechęci między naszymi krajami, 

udało mu się podburzyć najbardziej wojowniczą część opozycyjnej 

mniejszości. Zagrozili, że rozpętają wojnę domową, jeżeli kobieta z 

klanu Bakkarów zostanie królową Imarko. W niektórych kręgach 

mojego kraju nasze zaręczyny od początku budziły pewne 

zastrzeżenia. 

- Pewne zastrzeżenia! Cóż za eufemizm! Budziły jawne 

niezadowolenie. Alę to ty, jeśli dobrze pamiętam, twierdziłeś, że z 

RS

background image

 

malkontentami potrafisz sobie poradzić i twoja królewska decyzja 

będzie respektowana. 

Starała się mówić swobodnie, z lekkim sarkazmem, chociaż w 

istocie miała ochotę rzucić mu się z płaczem na szyję. 

- Nie przypuszczałem, że Amman posłuży się tak drugorzędną 

kwestią dla rozpętania konfliktu grożącego rozlewem krwi. 

Drugorzędna kwestia! Uważa ich zaręczyny za jakąś 

drugorzędną kwestię! 

- Zdajesz sobie chyba sprawę, że w moim kraju nasze zaręczyny 

również przyjęto z niezadowoleniem - oświadczyła wyniośle. - Tylko 

że my, jako ludzie cywilizowani, nie mamy zwyczaju wszczynać 

wojen z powodu drugorzędnych kwestii... 

Tłumione łzy rozpaczy dosłownie oślepiały Esme. Ale przecież 

nie może w publicznym miejscu wybuchnąć płaczem. A więc to tak, 

uświadomiła sobie, na to liczył Niko, wybierając tłumnie odwiedzany 

park na miejsce zerwania. Chciał ułatwić sobie sytuację. Wiedział, że 

w publicznym miejscu nie zrobi mu sceny. Ogarnęła ją nagła złość, 

przywracająca energię i siłę ducha. Nie, nie załamie się i nie 

wybuchnie płaczem! 

- Moja rodzina i moi rodacy jesteśmy nieporównanie 

kulturalniejsi, bardziej tolerancyjni i otwarci niż ci twoi ograniczeni, 

zachłanni i zakłamani barbarzyńcy z Imarko! 

Widziała, jak twarz mu się skurczyła, gdy obrzucała obelgami 

jego ojczysty kraj. Chociaż i tak okazała mu łaskawość. W rodzinie 

RS

background image

 

Esme i wśród jej rodaków opowiadano nieporównanie gorsze rzeczy o 

sąsiadującej z Rayazem ojczyźnie Nika. 

- Dobro mojego kraju wymaga, abym zdławił rebelię Ammana - 

rzekł po chwili Niko. - Dla ojczyzny muszę poświęcić... - słowa na 

moment uwięzły mu w gardle - własne pragnienia. Nie mogę się z 

tobą ożenić, Esme. 

- Masz rację, nie możesz. - Ściągnęła z palca piękny 

zaręczynowy pierścionek, który Niko osobiście zaprojektował i który 

w swoim czasie tak bardzo ją wzruszył. 

- Ja też nie mam ochoty wychodzić za mąż za... za podstępnego 

złodzieja wielbłądów! 

Wolałaby go zmiażdżyć bez uciekania się do stereotypowych 

inwektyw, jakimi mieszkańcy Rayazu i Imarko obrzucali się od 

niepamiętnych czasów, ale nic mądrzejszego nie przychodziło jej do 

głowy. 

- Masz, przyda ci się dla następnej narzeczonej - oświadczyła, 

wciskając mu do ręki pierścionek. 

Kiedy dotknęła dłoni Nika, oboje odruchowo się cofnęli, jakby 

rażeni prądem, i pierścionek upadł na ziemię. W końcu Niko schylił 

się, by go podnieść. 

- Zachowaj to, Esme. Proszę! - wykrztusił ochryple, podając jej 

pierścionek na wyciągniętej dłoni. 

Odskoczyła gwałtownie, jakby to była radioaktywna substancja. 

- Nie! - Odwróciła się i poszła przed siebie, stopniowo 

przyspieszając kroku, czując spływające po policzkach łzy. 

RS

background image

 

Cząstką swojej istoty łudziła się, że pobiegnie za nią, obejmie ją 

i powie, iż miłość znaczy dla niego więcej niż obowiązki wobec 

ojczyzny. Ale nic takiego nie nastąpiło. Wyszła z parku, zatrzymała 

taksówkę i resztką sił podała adres mieszkania, które dzieliła z Jackie 

Sloane, córką brytyjskiego dyplomaty. Ich przyjaźń datowała się od 

czasów, kiedy ojciec Jackie służył na placówce w Rayazie. 

- Boże, jak ty wyglądasz! Co się stało? - zawołała na jej widok 

przerażona Jackie. 

Esme wciąż szlochała. Nie mogąc wyrzec słowa, pokazała 

Jackie dłoń, na której nie było zaręczynowego pierścionka. 

- Zostałaś obrabowana! Ktoś na ciebie napadł i ukradł ci 

pierścionek! - wykrzyknęła Jackie. - Trzeba natychmiast zadzwonić 

do Nika. I na policję - dodała, biegnąc do telefonu. 

Esme odzyskała głos i zdołała ją w porę powstrzymać. 

- Nikt na mnie nie napadł. Oddałam Nikowi pierścionek. - W 

gorączkowych słowach opowiedziała przyjaciółce swą historię. 

- A to padalec! - wykrzyknęła oburzona Jackie. 

- Niko musi dbać przede wszystkim o swój kraj. - Esme, o 

dziwo, uznała, że musi stanąć w jego obronie. - Tu nie chodzi o mnie, 

ale o niebezpieczeństwo zagrażające Imarko. Jest przecież królem. 

- To go nie usprawiedliwia - zaprotestowała Jackie. - W Anglii 

też mieliśmy takiego jednego, wyleciało mi z głowy, jak się nazywał, 

który z miłości zrezygnował z korony. 

RS

background image

 

- Myślisz o Edwardzie, księciu Windsoru - znużonym tonem 

zauważyła Esme. - Ale to była zupełnie inna sytuacja. Gdyby Niko 

ożenił się ze mną, w Imarko mogłoby dojść do wojny domowej. 

- Chcesz powiedzieć, że już mu wybaczyłaś? - zdumiała się 

Jackie. - Zapomniałaś, że cię zdradził? Złamał ci serce? 

- Nie, ale rozumiem, co go do tego skłoniło. - Esme przestała 

płakać. Jej ciemne oczy błyszczały teraz chłodnym blaskiem drogich 

kamieni. - Niczego nie wybaczyłam ani nie zapomniałam - ciągnęła, 

dumnie podnosząc głowę. - Od dziś Niko Tan-efi przestaje dla mnie 

istnieć - dodała wyniosłym tonem nieodrodnej córy możnego rodu 

Bakkarów. 

- Znakomicie! Wyrzuć go z pamięci! - ucieszyła się Jackie. - A 

teraz umyj twarz i umaluj się. Zabieram cię na przyjęcie. 

- Nie Jackie, ja... nie... - bąkała przestraszona tą perspektywą 

Esme. 

- Właśnie że tak. Niko przestał dla ciebie istnieć. A ty jesteś 

piękną, inteligentną, samotną kobietą. Już ja dopilnuję, żebyś się 

dobrze bawiła. - To mówiąc, Jackie dobrotliwie pchnęła Esme w 

kierunku łazienki. 

Esme stała niezdecydowana. Miała do rozstrzygnięcia o wiele 

poważniejszy dylemat niż pytanie, czy dzisiejszy wieczór przepłakać 

samotnie w domu, czy też pójść z Jackie na zabawę. Fakt, iż 

ukochany, jedyny Niko nie może do niej należeć, nie oznacza jeszcze, 

że ma spędzić resztę życia, usychając z żalu za nieosiągalnym 

szczęściem. Powinna nadal pędzić aktywne życie, zarówno w sensie 

RS

background image

 

towarzyskim, jak i zawodowym. A przede wszystkim zrealizować 

projekt, któremu zamierzała się poświęcić, nim poznała Nika  

Tan -efiego - nauczania dzieci specjalnej troski. 

W końcu nie jest tak, by marzyła od dzieciństwa o poślubieniu 

króla Imarko. Jako dorastająca dziewczyna uznałaby taką myśl za 

równie absurdalną jak, powiedzmy, chęć zostania królową Anglii. Ale 

potem spotkała Nika, straciła dla niego głowę i wszystko się zmieniło. 

A teraz znowu się odwróciło. Musi do tego przywyknąć. 

- W porządku, Jackie, będę gotowa za pół godziny. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Na ranczu Ryana Fortune'a „Pod Dwoma Koronami" 

w Red Rock w Teksasie. 

Dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem. 

Świąteczne przyjęcie trwało w najlepsze. Liczni członkowie 

rodziny Fortune'ów, reprezentujący wszystkie pokolenia, wysypywali 

się stopniowo z wielkiego salonu na parterze i rozchodzili po 

sąsiednich pomieszczeniach. Przyjęcie odbywało się w siedzibie 

Ryana Fortune'a, w jednym z najokazalszych domów na terenie 

legendarnego rancza „Pod Dwoma Koronami", który przypominał z 

zewnątrz hiszpańską hacjendę, lecz w środku połączone pokoje 

tworzyły rozległą otwartą przestrzeń. 

Na gigantycznej choince połyskiwały kolorowe światełka, a w 

tle słychać było przyciszone dźwięki kolęd. Łagodne światło 

lampionów nadawało wnętrzu staroświecki urok. 

Niko Tan-efi stał samotnie z kryształową szklanką zaprawionego 

jajkiem piwa w ręku i rozglądał się po urządzonym w południowo-

zachodnim stylu salonie. Zapełniały go tradycyjne, obite skórą kanapy 

i fotele, obrazy i ryciny oraz liczne ceramiczne wyroby 

utalentowanych miejscowych artystów. Wysoki, zdobiony 

sztukateriami pokój z wielkim kominkiem pośrodku długiej ściany 

robił imponujące wrażenie. 

RS

background image

 

10 

Nikowi przyszło do głowy, że gdyby był reżyserem i miał kręcić 

film o bogatej rodzinie z Teksasu, nie mógłby sobie wymarzyć 

lepszego tła niż siedziba Ryana Fortune'a. 

Następnie skierował wzrok na samego Ryana, który w 

hipotetycznym filmie mógłby grać główną rolę. Mający dziś dobrze 

po pięćdziesiątce, przystojny Ryan świetnie by pasował do roli 

dojrzałego amanta. Mimo przebytej niedawno poważnej choroby 

teksański potentat przyciągał uwagę wszystkich i stanowił centrum 

zainteresowania. 

Właśnie pochylił się, by porozmawiać z gromadką dzieci, 

zapewne wnucząt. Od początku przyjęcia Ryan okazywał dzieciom 

nie mniej uwagi niż dorosłym. Był dobrym kompanem i umiał 

słuchać, o czym Niko wiedział z doświadczenia. 

Niko wspomniał swoje wizyty w szpitalu podczas 

rekonwalescencji Ryana i rozmowy, jakie z sobą prowadzili na 

wszelkie możliwe tematy. Wbrew pozorom, teksańskiego miliardera 

w średnim wieku i trzydziestodwuletniego szejka z Bliskiego 

Wschodu łączyły nie tylko interesy naftowe. Lubili rozmawiać o 

bieżących wydarzeniach i książkach, o sporcie i filmach, o jedzeniu i 

winie. A także o kobietach; 

Ryan zwierzył się Nikowi z gorącej miłości do swej obecnej 

żony Lily. Niemniej czule wyrażał się o pierwszej żonie Janine, której 

przedwczesna śmierć na raka była dla niego ciężkim ciosem. Ale choć 

bardzo ją kochał, była to miłość inna od tej, jaką darzył Lily. 

RS

background image

 

11 

Nikowi przypomniała się jego nieżyjąca matka Nadine i poczuł 

pokusę, by zapytać Ryana, czy pamięta o burzliwym romansie, jaki 

przeżył trzydzieści dwa lata temu z młodą, energiczną dziewczyną z 

bliskowschodniego kraju. Czy kochał ją bodaj trochę? 

Przyznając się synowi na łożu śmierci z przedmałżeńskiego 

romansu z Ryanem, Nadine powiedziała mu tylko, że nigdy nie 

ujawniła kochankowi swej prawdziwej tożsamości. Z tego powodu 

Ryan, nawet gdyby chciał, nie mógłby jej odnaleźć. W czasie ich 

europejskiej miłosnej przygody, która trwała zaledwie miesiąc, 

księżniczka Nadine udawała przed Ryanem młodą Egipcjankę 

imieniem Jasmine. 

Przyszła królowa Imarko nie tylko nie zdradziła Ryanowi swego 

prawdziwego nazwiska, ale co gorsza, zataiła przed nim fakt, iż 

urodziła jego syna. A owym synem był właśnie Niko. 

Ten sam Niko, którego mąż Nadine, król Omar Tan-efi, 

wychowywał potem w najlepszej wierze jako własnego syna i który, 

jako jedyny męski potomek Omara, został po jego śmierci władcą 

królestwa Imarko. 

Nikt prócz niego samego nie zdawał sobie sprawy, że młody król 

jest w istocie półkrwi Teksańczykiem. Świadomość, iż nie jest tym, za 

kogo się podaje, nie dawała Nikowi spokoju. Jak nauczyć się żyć w 

kłamstwie? Matka widać umiała, lecz odeszła z tego świata, nim 

zdążył zadać jej to pytanie. Niko po raz któryś odepchnął od siebie 

pokusę wyznania Ryanowi prawdy. Jego ojciec! 

 

RS

background image

 

12 

Nie, to nie jest moment na zwierzenia. Być może właściwy 

moment nigdy nie nadejdzie... 

- Chciałbym coś ogłosić! - Tubalny głos Ryana Fortune'a 

momentalnie uciszył zebranych. - Wprawdzie jestem głównie 

człowiekiem czynu - podjął po chwili Ryan - ale od naszego 

ostatniego rodzinnego spotkania miałem wiele czasu na rozmyślania. 

- Próba otrucia go najwidoczniej zrobiła z taty filozofa - ozwał 

się czyjś lekko uszczypliwy, męski głos. 

Niko rozejrzał się. Mówiący nazwał Ryana „tatą", był więc jego 

synem. Czyli jego, Nika, przyrodnim bratem. Na dobrą sprawę 

wszyscy obecni: bracia i siostry, wujowie i ciotki, kuzynki i kuzyni są 

jego krewniakami. Por myślał o swoich żyjących w Imarko dwu 

zamężnych siostrach i pozostałej rodzime i zdał sobie sprawę, iż tylko 

on jeden wie, jak bardzo zmieniło się i rozrosło ich wspólne drzewo 

genealogiczne. 

Ciekawe, co powie Esme, kiedy się dowie, że mam brata! 

Ale uśmiech wywołany tą myślą znikł równie szybko, jak się 

pojawił. Musiano dolać mu do piwa czegoś mocniejszego, skoro 

zakazane wspomnienie przedarło się do jego świadomości. Normalnie 

nie pozwalał sobie myśleć o byłej narzeczonej. W każdym razie za 

dnia. Bo nocą obraz Esme wciąż nie przestawał go nawiedzać. Teraz 

jednak ich ostatnie dramatyczne spotkanie, kiedy powiedział, że nie 

może się z nią ożenić, stanęło mu na nowo przed oczami. 

RS

background image

 

13 

Gdyby mógł odwrócić czas! Mieć ją znów obok siebie, trzymać 

jej drobną dłoń, patrzeć, jak się uśmiecha, wdychać zapach jej perfum, 

czuć pod palcami jej delikatną skórę... 

Odstawił zdradziecki napój, za którego sprawą dopuścił do 

siebie zabronione myśli, i uświadomił sobie, jak bardzo tęskni do 

Esme i jak bardzo pragnąłby ją odzyskać. 

- Zaprosiłem was dzisiaj nie tylko po to, aby spotkać się 

ponownie z wszystkimi, których kocham - mówił tymczasem Ryan, 

odrywając uwagę Nika od smutnych myśli - ale ponieważ pragnę 

wyrazić podziękowanie czterem osobom, które okazały mi niezwykle 

wiele serca: Nikowi Tan-efiemu, Sebastianowi Quentinowi, Jessamine 

Mitchell oraz pani doktor Maggie Taylor. Zbliżcie się, moi drodzy, 

chciałbym każdemu z was coś podarować. 

Niko, wraz z innymi wymienionymi, podeszli do Ryana, 

popatrując na siebie ze zdziwieniem. Ryan przedstawił wymienione 

osoby, wyjaśniając, co każdej z nich zawdzięcza. 

Niko pierwszy raz miał okazję zobaczyć Sebastiana i Jessamine, 

którzy rok temu z narażeniem życia wyciągnęli Ryana z płonącego 

samochodu. Natomiast pani doktor uratowała Ryanowi życie, trafnie 

określając mało znaną truciznę, przy pomocy której usiłowano go 

uśmiercić, a potem opiekując się chorym z największym 

poświęceniem. 

- I wreszcie równie wiele zawdzięczam Nikowi. - Ryan utkwił 

przenikliwe spojrzenie swych ciemnych oczu w mężczyźnie, o którym 

nie wiedział, iż jest jego synem. - Kiedy rok temu pewni członkowie 

RS

background image

 

14 

bliskowschodniego kartelu naftowego próbowali mnie zrujnować, król 

Niko Tan-efi uprzedził mnie o ich niecnych planach, czyniąc to 

zupełnie bezinteresownie, bez widoku na jakikolwiek zysk. 

- Nie zrobiłem tego bez powodu - wtrącił zakłopotany Niko. 

Gdyby kręcili hollywoodzki film, powinien teraz odegrać 

dramatyczną scenę, ujawniając łączące ich pokrewieństwo. Ale 

powiedział tylko: - Musiałem bronić honoru ludzi interesu. 

- Honor honorem - odparł wzruszony Ryan - ale dałeś mi wiele 

innych dowodów wręcz synowskiego przywiązania. Kiedy znalazłem 

się w szpitalu, Niko przyleciał z Imarko na drugi koniec świata, do 

Teksasu, żeby być przy mnie. Okazał przy tym piekielny spryt, 

wchodząc i wychodząc ze szpitala bez wiedzy lekarzy i pielęgniarek. 

Żartobliwy ton ostatnich słów rozładował podniosłą atmosferę, 

po czym Ryan wręczył wybranej czwórce zapowiedziane prezenty. 

W parę chwil później, w gabinecie Ryana i pod jego okiem, 

Niko otworzył pięknie opakowane pudełeczko, w którego wnętrzu 

ujrzał solidny, typowo męski złoty sygnet z pięknie wyrytą piętrową 

koroną. Patrzył nań, nie wierząc własnym oczom. 

- Dostałem ten pierścień na piętnaste urodziny- wyjaśnił Ryan. - 

Bo widzisz, urodziłem się z bardzo niezwykłym znamieniem na ciele, 

przypominającym do złudzenia dwie korony. Z tego, co słyszałem, ani 

pierścień ani znamię, nie mają sobie podobnych. 

- To rzeczywiście niezwykłe - przytaknął Niko, dokładając 

starań, by jego głos brzmiał naturalnie. 

RS

background image

 

15 

A przecież dla niego nie było w tym nic niezwykłego. Sam nosił 

na ciele identyczne znamię! 

Nikt w naszej rodzinie nie miał nigdy podobnego znamienia. Jest 

to oczywisty dowód, że urodziłeś się, aby być królem - przypomniały 

się Nikowi powtarzane mu często w dzieciństwie słowa ojca, Omara 

Tan-efiego, który uważał Nika za swego, naturalnego dziedzica. 

Niko spuścił oczy. Co za szczęście, że mężczyzna, który kochał 

go i wychował jak własnego syna, nigdy się nie dowie, skąd Niko ma 

swe znamię! A podniósłszy wzrok na Ryana, pomyślał, iż prawdziwy 

ojciec również nie powinien jej poznać. 

- Ten pierścień należy się... któremuś z twoich synów. Albo 

wnuków. Lub córek. 

- Wszyscy moi synowie i córki zostali należycie zaopatrzeni - 

odrzekł Nikowi Ryan. - A ten pierścień to coś więcej niż 

sentymentalna pamiątka. Posiada magiczną moc: swemu 

posiadaczowi nie pozwala zaprzepaścić prawdziwej miłości. A 

ponieważ pod wieloma względami jesteś do mnie bardzo podobny, 

pierścień może ci się bardzo przydać, tak jak kiedyś przydał się mnie. 

- Posiada magiczną moc? Bardzo cię przepraszam, ale czy nie 

wypiłeś o jeden kieliszek za dużo? 

- Jestem najtrzeźwiejszy w świecie. Pierścień jest naprawdę 

magiczny. To dzięki niemu uczucie łączące mnie z Lily przetrwało 

trzydzieści pięć lat i on pomógł nam odnaleźć szczęście. 

Niko popatrzył na niego z namysłem. 

RS

background image

 

16 

- To, co mówisz, brzmi jak bajka z tysiąca i jednej nocy. Czy 

mam rozumieć, że wystarczy potrzeć pierścień,aby na latającym 

dywaniku pojawiła się piękna dziewica w szarawarach? A może 

przyjedzie konno, w teksańskim kapeluszu? 

- Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale wcale nie żartuję - 

westchnął Ryan. - Ten pierścień ma naprawdę szczególne 

właściwości, które tobie przydadzą się bardziej niż moim dzieciom, z 

których każde odnalazło już miłość swego życia. 

- Miłość życia - smętnie powtórzył Niko. - Wy, Amerykanie, 

wierzycie w takie sentymentalne mity rodem z Hollywood. Ja też 

lubię hollywoodzkie filmy, ale nie jestem tak naiwny... 

- Nie to miałem na myśli - przerwał Ryan. - No więc dobrze, 

powiem wprost. Wiem, co było między tobą i Esme Bakkar. 

Nikowi odebrało mowę. Sam dźwięk jej imienia zrobił na nim 

tak piorunujące wrażenie, że nie potrafił wybąkać słowa. 

- Od waszego rozstania sytuacja radykalnie się zmieniła - podjął 

Ryan. - Twojemu krajowi nie grozi już wewnętrzna rewolta. Zdobyłeś 

sobie szerokie poparcie, a wujaszek Amman skutecznie się 

skompromitował i wołał wyemigrować. 

- To prawda, po publicznym ujawnieniu jego seksualnych 

perwersji sami zwolennicy Ammana kazali mu się wynosić z kraju. 

Pozbyłem się go, nie przykładając do niczego ręki - przyznał Niko z 

lekko ironicznym uśmiechem. 

- Pokazałeś, chłopcze, co potrafisz. Pokonałeś politycznych 

przeciwników, nawiązałeś cenne stosunki, ze światem i zdobyłeś jako 

RS

background image

 

17 

król niepodważalną pozycję. Teraz pora odzyskać Esme. Zapadło 

długie milczenie. 

- Dzięki ci, Ryan. Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej - 

odezwał się na koniec Niko - ale na to, żeby ją odzyskać, twój 

pierścień musiałby mieć prawdziwie czarodziejską moc.     

- Dlaczego tak uważasz? 

- Bo Esme nie chce o mnie nawet słyszeć. 

- Ja na twoim miejscu uznałbym to za obiecujący znak. 

- Mam się cieszyć, że mnie nienawidzi? - zdumiał się Niko. 

- Wiem, co mówię. Zdążyłem trochę zmądrzeć od czasu, kiedy 

byłem w twoim wieku - uśmiechnął się Ryan. - Miłość blisko 

sąsiaduje z nienawiścią. Byłoby o wiele gorzej, gdyby nic do ciebie 

nie czuła. Musisz po prostu zadzwonić... 

- I co, zaprosić ją na kolację? A może posłać jej kwiaty? - 

ironizował Niko. - Dziś takie sztuczki nie przejdą nawet w 

sentymentalnym filmie. 

- Skąd wiesz? Próbowałeś? Czy chociaż do niej dzwoniłeś? 

Niko poderwał się i zaczął chodzić po pokoju. 

- Nie będę udawał, choć sam przed sobą nie lubię się do tego 

przyznawać. Owszem, dzwoniłem do niej. I to pięć razy. 

- Tylko pięć? 

- Niech to szlag! No dobrze, dziewięć. A może więcej. Jak tylko 

w Imarko zapanował spokój. - Niko nerwowo przeczesał ręką włosy. - 

Ale ona nie podchodzi do telefonu. Każe swojej przyjaciółce Jackie 

RS

background image

 

18 

mówić, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Mówi to specjalnie 

głośno, żebym usłyszał. 

- Hm - zasępił się Ryan. - W takim razie trzeba się będzie uciec 

do radykalniejszej metody. 

- Nic z tego nie będzie. W Rayazie rządzi oligarchia. To znaczy 

grupa potężnych rodów, do której należą Bakkarowie, a także klan 

Muradów. Otóż wiem z pewnego źródła, że oba rody zamierzają 

doprowadzić do małżeństwa między młodym Bashirem Muradem i 

Esme. - Nikowi przy tych słowach ścisnęło się serce. - Nie wiem, co 

prawda, jak ona się na to zapatruje. Moi informatorzy nie potrafili 

tego ustalić. 

- Moi natomiast donoszą, że Bakkarowie są w tej chwili 

całkowicie zaabsorbowani losem jej siostry Zary, która rok temu 

straciła męża i została z trzema nieletnimi córeczkami trojaczkami. Na 

miejscu papy Bakkara też troszczyłbym się przede wszystkim o 

przyszłość owdowiałej córki z trójką dzieci. 

- Nie rozumiem, do czego zmierzasz. Co ma do tego jej siostra? 

- A to, że młody Murad jest teraz dla Bakkarów znacznie 

lepszym kandydatem na męża dla Zary niż dla Esme. 

- Głupstwa mówisz! Jakim cudem Bakkarowie mieliby nakłonić 

Muradów, aby przyjęli do rodziny wdowę z trójką dzieci? 

- Bardzo prosto. Oba rody łączy wprawdzie bliska przyjaźń, ale 

Bakkarowie są od Muradów znacznie bogatsi i potężniejsi, więc z 

pewnością potrafią przeprowadzić swoją wolę. 

RS

background image

 

19 

- To nie tak. W Rayazie kobiety nie są cenione. Odwrotnie, 

uważa się je za obciążenie rodziny. Dlatego Hassanowie nie chcieli po 

śmierci syna przyjąć Zary z córkami do swego domu. Muradowie też 

ich nie zechcą, a Bakkarowie, którzy myślą podobnymi kategoriami, 

łatwo to zrozumieją. Mieszkańcy Imarko mają o wiele 

nowocześniejszy stosunek do kobiet - z dumą zakończył Niko.  

- Wiem, mój chłopcze, że zapowiadasz się na jednego z 

najświatlejszych władców Bliskiego Wschodu - uśmiechnął się Ryan, 

poklepując go czule po ramieniu. -I dlatego potrzebujesz równie 

światłej żony. Takiej jak Esme. Zwłaszcza że ją kochasz. Słyszałem, 

że znowu jest w Anglii. 

- Wiem, Podobno chce pisać doktorat. Dziwne, że rodzina 

wyraziła na to zgodę. 

- Mnie to wcale nie dziwi. Są całkowicie zajęci przyszłością 

Zary. Esme znajduje się w tej chwili, by tak rzec, poza zasięgiem 

rodzinnych radarów. Powinieneś z tego skorzystać i wziąć ich przez 

zaskoczenie. 

- Z Bakkarami i tak dałbym sobie radę. W końcu już raz 

przystali na nasze zaręczyny. Problem w tym - westchnął Niko - że 

Esme jest jeszcze bardziej nieprzejednana niż jej rodzina. Po tym, jak 

mąż Zary zabił się, lecąc swoim prywatnym samolotem, wysłałem jej 

kondolencje, a ona odesłała list, nawet go nie otwierając. Od rodziców 

Esmy otrzymałem uprzejmą odpowiedź, a od Zary bardzo miły list. 

- Nic dziwnego! W końcu jesteś znakomitą partią! 

RS

background image

 

20 

- Ale z ciebie cynik! Jak ty to łączysz z sentymentalną wiarą w 

magiczną moc pierścienia? 

Wsunął pierścionek na palec i bezwiednie potarł go palcem 

drugiej ręki. 

- Jak by to było dobrze, gdyby wszystko wyglądało tak prosto, 

jak ci się wydaje - westchnął. 

- Jeszcze się przekonasz, Niko. Pierścionek pomoże ci ją 

odzyskać. Oczywiście, jeżeli sam zabierzesz się do roboty. A wierzę, 

że to potrafisz. 

Niko znowu poczuł ściskanie w gardle. 

- Sytuacja wymaga nadzwyczajnych środków - podjął 

tymczasem Ryan. - Kolacje przy świecach, kwiaty i czekoladki na nic 

się nie zdadzą, skoro dziewczyna nie chce podejść do telefonu. A 

trzydziestu pięciu lat czekania na triumf prawdziwej miłości też ci nie 

polecam. Nie ma rady, Niko, musisz w sprawach sercowych okazać 

takie samo zdecydowanie, na jakie potrafisz się zdobyć w polityce. 

- Jakież to zdecydowane środki chcesz mi doradzić, Ryanie? - 

uśmiechnął się Niko. - Mam ją porwać i trzymać pod kluczem, dopóki 

nie powie „tak"? 

- Otóż właśnie! - triumfalnie wykrzyknął Ryan Fortune. - To 

właśnie miałem ci doradzić. Zdumiewające, jak podobnymi drogami 

krążą nasze myśli. Czasami do złudzenia mnie przypominasz. Od 

najlepszej strony - dodał z zadowoleniem. 

 

 

RS

background image

 

21 

ROZDZIAŁ DRUGI 

Tydzień później Jackie Sloane wytrzeszczyła oczy, gdy 

otwarłszy drzwi zajmowanego wespół z Esme mieszkania w 

Oksfordzie, zobaczyła przed sobą Nika Tan-efiego. 

- Mieszkacie w fatalnie chronionym budynku -oświadczył.— 

Ani w holu na dole, ani na schodach nikt mnie nie zatrzymał. A ty 

otworzyłaś drzwi, nie pytając, kto to.   

- Mieszkamy w dobrej dzielnicy, w spokojnym mieście - odcięła 

się Jackie. - Czujemy się zupełnie bezpiecznie. 

- Pierwszy lepszy bandzior albo... albo porywacz mógłby w pięć 

minut dostać się do środka - oświadczył groźnie. - Esme nie jest tutaj 

bezpieczna. 

- Zupełnie jakbym słyszała papę Bakkara. Tylko że on poza 

zwykłymi włamywaczami grozi zwykle bandytami z Imarko, Syrii, 

Egiptu, Izraela, Jordanii i Iraku, złoczyńcami z krajów Zachodu, nie 

mówiąc już o Afryce i Azji. 

- To prawda. Rayaz jest krajem źle usposobionym do świata. Na 

każdym kroku widzą tylko wrogów. 

- Z dobrze rozumianej przezorności - wtrąciła Esme, która 

weszła tymczasem do pokoju i zatrzymała się parę kroków za plecami 

Jackie. - Wiemy dobrze, że nasi tak zwani przyjaciele mają na oku 

wyłącznie naszą ropę naftową, a nie dobro kraju, i należy ich 

traktować jak potencjalnych wrogów. 

RS

background image

 

22 

- My też dysponujemy ogromnymi zasobami ropy, ale w 

przeciwieństwie do was wolimy z innymi krajami utrzymywać 

przyjazne stosunki - bez namysłu wyrecytował Niko. 

Potrafił na szczęście przytaczać polityczne slogany niemal bez 

udziału świadomości, ponieważ wejście Esme przyprawiło go o 

dziwne sensacje: gwałtowne bicie serca, poczucie miękkości w 

kolanach, mętlik w głowie. Wpatrywał się w nią jak zaczarowany, nie 

mogąc oderwać oczu. 

Czarne, lśniące włosy spływały jej z ramion, ogromne oczy 

płonęły ogniem, a czerwone, zmysłowe usta kusiły, by chwycić ją w 

ramiona i całować bez opamiętania. Wiedział, iż jest piękna, lecz 

jeszcze nigdy nie wydała mu się aż tak zachwycająca. 

Zmusił się do odwrócenia oczu. Wbił wzrok w 

bożonarodzeniowy wieniec, który wisiał na drzwiach, zapewne z 

inicjatywy Jackie. Zresztą Esme, choć była muzułmanką, podobnie 

jak jego zachwycała panująca na Zachodzie w okresie Bożego 

Narodzenia atmosfera powszechnej życzliwości. 

- Lepiej być we wrogich stosunkach z Rayazem niż w 

przyjaznych z królestwem Imarko. My przynajmniej nikogo nie 

oszukujemy - usłyszał głos Esme. 

- Za jakie winy znalazłam się na linii ognia? - pożaliła się Jackie. 

- Jeszcze trochę i każecie mi rozsądzić wasze sąsiedzkie spory. Tylko 

dyplomacja może mnie uratować. Niko, chyba się nie pomylę, 

zgadując, że to, co trzymasz w rękach, to podarki dla Esme? - paplała 

z humorem. 

RS

background image

 

23 

Niko milczał. Jego wzrok znowu pobiegł ku Esme, która 

wpatrywała się w starą pozytywkę, ozdobioną figurkami 

roztańczonych aniołków. 

Dziewczyna miała na sobie długą i luźną, ukrywającą sylwetkę 

suknię z błękitnego jedwabiu. Ale Niko dobrze jej figurę pamiętał. 

Widywał Esme w strojach wschodnich i europejskich, a nawet w 

kąpielowym kostiumie. Nigdy jednak nie oglądał jej nagiej. Myśląc o 

tym, kolejny raz pożałował swej wstrzemięźliwości, która w czasach 

ich narzeczeństwa nie pozwoliła mu pójść z nią bez ślubu do łóżka. 

- Ręce ci zemdleją od trzymania tego wielkiego bukietu, 

bombonierki i szampana - trajkotała Jackie, ignorując panującą w 

pokoju napiętą atmosferę. - Czy to bilety do teatru? - wykrzyknęła, 

sięgając po wetknięte w bukiet kartoniki. - Marzyłam, żeby zobaczyć 

tę sztukę! A jakie świetne miejsca! 

- Możesz je sobie wziąć, Jackie. Razem z szampanem i różami. 

Ja niczego od niego nie przyjmę -  oznajmiła Esme, odwracając się i 

wychodząc do drugiego pokoju. 

Po chwili za drzwiami rozległy się dźwięki nastawionej na cały 

regulator muzyki. 

- Źle poszło! - westchnął Niko i zaklął pod nosem w swym 

rodzimym języku. 

- A co, myślałeś, że cię powita z otwartymi ramionami? - zakpiła 

Jackie. - Po tym, jak ją tak podle rzuciłeś? Przecież wiedziałeś, że nie 

chce z tobą rozmawiać. Skończone, Niko, nie masz tu czego szukać. 

RS

background image

 

24 

Tylko bliskowschodni król może sądzić, że dziewczynę można 

przebłagać paroma pięknymi prezentami! 

- Miałem nadzieję, że może jednak. W każdym razie musiałem 

spróbować. 

- No więc spróbowałeś i dostałeś po nosie. A teraz żegnaj. - 

Jackie położyła rękę na klamce. 

- Chwileczkę, ja tak łatwo nie rezygnuję - powiedział Niko, 

wchodząc do pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi. - Bądź tak miła i 

przyjmij te rzeczy, bo inaczej wyrzucę wszystko do śmieci - poprosił, 

wtykając jej przyniesione podarunki. 

- Z miłą chęcią. Zaraz zadzwonię do znajomego, że mam na 

wieczór bilety do teatru. I wstawię róże do wazonu.  

Jackie wyszła do kuchni, zostawiając Nika na środku pokoju. Po 

chwili za ścianą ucichła muzyka, drzwi się uchyliły i z sypialni 

wyjrzała Esme. 

- Jackie? Czy już sobie... 

- Czy sobie poszedłem? Nie - odrzekł Niko. - Nadal tu jestem. A 

Jackie zaniosła kwiaty do kuchni. 

- Wyjdź natychmiast! - rozkazała Esme. 

- Nie wyjdę. 

- Że co? - Jej oczy zapłonęły gniewem. - Każę ci wyjść, a ty 

odmawiasz? 

- Tak jest, odmawiam - oświadczył, rozsiadając się na kanapie. 

Długą chwilę mierzyli się wzrokiem. Esme pierwsza odwróciła 

oczy. 

RS

background image

 

25 

- Mam zadzwonić na policję? - zagroziła. 

- Nic z tego. Telefon jest zajęty. - Wskazał głową kuchnię. - 

Jackie umawia się na wieczór do teatru. 

- Może sam z nią pójdziesz? 

- Ja z Jackie? Pierwsza ci powie, że do siebie nie pasujemy. 

- To prawda. Jest lojalna i uczciwa. Szkoda by jej było dla 

zdradzieckiego samochwały z Imarko. 

- Zostaw te nacjonalistyczne bzdury, w które sama nie wierzysz. 

Wiem, że potrafisz samodzielnie myśleć i zawsze cię za to 

podziwiałem. 

- Był czas, kiedy chętnie słuchałam twoich podstępnych 

pochlebstw. Ale to już minęło. Przekonałeś mnie, że moi rodacy 

dobrze was oceniają. Trzeba być nie wiem jak podłym i bezczelnym, 

zadufanym w sobie egoistą, żeby nachodzić mnie w ten sposób, i 

jeszcze liczyć na dobre przyjęcie. 

- Tak bardzo mnie nienawidzisz? - spytał Niko, uważnie jej się 

przypatrując. 

- Cóż za przenikliwość! 

- Rzeczywiście czujesz do mnie nienawiść. 

- O tak! - zawołała. - Dlaczego się tak uśmiechasz? 

- Niko? Jesteś tam jeszcze? - Do pokoju weszła Jackie z 

pudełkiem czekoladek w ręku. - Poczęstujecie się? 

- Jackie nie czuje do mnie nienawiści. Jestem jej całkowicie 

obojętny - z namysłem zauważył Niko. 

RS

background image

 

26 

- To prawda. Na początku nie mogłam o tobie spokojnie myśleć, 

ale uznałam, że szkoda na to zdrowia. Esme też. Nic już do ciebie nie 

czuje. A na to, żeby nienawidzić, trzeba żywić jakieś uczucia. 

- Całkowicie się z tobą zgadzam. - Niko wstał z kanapy. - Stary 

banał, że od nienawiści tylko krok do miłości, wcale nie jest taki 

głupi. 

- Wynoś się w tej chwili! - krzyknęła Esme, chwytając ze stołu 

ciężką mosiężną lampę. - Liczę do czterech. Raz... 

- Nie bój się, ona żartuje - wtrąciła Jackie. - Niedawno w 

telewizji w Ryazie wypowiadała się przeciwko przemocy. 

- Dwa... - odliczała Esme, zbliżając się do Nika z podniesioną 

lampą. 

- To ma być żart? - mruknął Niko, postępując krok do tyłu. - 

Myślę, że jest wściekła i na serio chce mnie zdzielić. 

- Głupstwa mówisz - zaoponowała Jackie, usiłując rozładować 

sytuację i odebrać przyjaciółce nieszczęsną lampę. - Dlaczego zresztą 

miałaby się złościć, kiedy nic do ciebie nie czuje? I zawracać sobie 

tobą głowę, kiedy piękny Bashir Murad nie może się doczekać 

wyznaczenia daty ich ślubu? 

- To nieprawda! - wykrzyknął Niko, tracąc nagle rezon. 

- Trzy... - Esme postąpiła kolejny krok. 

- A właśnie, że prawda. W całym Ryazie mówi się dziś tylko o 

Esme i Bashirze - ciągnęła Jackie z nutą konsternacji w głosie. - Daj 

spokój, Esme, nie widzisz, że Niko nie zna się żartach? Odstaw to, 

zanim komuś stanie się krzywda. 

RS

background image

 

27 

- Esme nie wyjdzie za Bashira, to wykluczone -władczym tonem 

oświadczył Niko. 

- Cztery! - Lampa poszła w górę, Niko zdążył jednak 

unieruchomić rękę Esme, nim zadała cios. 

- Nie możesz wyjść za Bashira Murada - powtórzył Niko, robiąc 

ruch, jakby chciał ją objąć, lecz Esme odskoczyła.  

- Tu akurat masz rację — przyznała. - Nie zamierzam wychodzić 

za mąż. Ani za Bashira, ani za nikogo innego. Zawiadomiłam 

rodziców, że chcę poświęcić się nauczaniu, i postawię na swoim. 

- Już widzę, jak Bakkarowie skaczą z radości - zakpiła Jackie. 

- Są równie mało zachwyceni jak po naszych idiotycznych 

zaręczynach - prychnęła Esme, zerkając ukradkiem na Nika. - Chociaż 

nie, tamtą katastrofę przyjęli stokroć gorzej. 

Przy ostatnich słowach Esme podbiegła i pchnęła Nika tak silnie, 

że zachwiał się na nogach. A po następnym, nieco lżejszym pchnięciu, 

znalazł się za drzwiami. 

Zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz w zamku. 

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! - krzyknął Niko ze 

schodów. 

- Pozbyłam się ciebie półtora roku temu - odkrzyknęła Esme. - 

Nie chcę więcej o tobie słyszeć. Idź i nie wracaj! 

- Esme, nie muszę ci chyba mówić, jak fatalnie to rozegrałaś - 

odezwała się Jackie do przyjaciółki, która ciężko dysząc, stała oparta 

plecami o drzwi. - Kompletnie straciłaś nad sobą panowanie! 

Zza drzwi doszło je echo oddalających się kroków Nika. 

RS

background image

 

28 

- Nie chcę go więcej widzieć - łamiącym się głosem wykrztusiła 

Esme. 

- Nie sądzę, żeby był o tym przekonany. Okazałaś za dużo 

emocji. Chyba nie uwierzył, że nic do niego nie czujesz. Najpierw te 

wymyślania, a potem wygrażanie lampą. Uff! Sądziłam, że już ci 

przeszło, ale dziś zachowywałaś się jak zakochana kobieta. Zakochana 

i skrzywdzona! 

- Nieprawda! Wcale nie! Na pewno tak nie myśli. O mój Boże, 

dlaczego mi to zrobił? 

- Powiem ci na pociechę, że on też nie zachował zimnej krwi. 

Chyba bardzo chce cię odzyskać. 

- Nic z tych rzeczy! - Esme energicznie potrząsnęła głową. - 

Nigdy do niego nie wrócę! - oznajmiła i ku własnemu przerażeniu 

wybuchnęła płaczem. 

Wieczór wlókł się nieznośnie. Esme siedziała sama w domu, nie 

mając czym się zająć. Jaka szkoda, że Jackie ma alergię na koty! 

Bakkarowie uwielbiali otaczać się kotami. A dziś Esme szczególnie 

tęskniła za towarzystwem jakiegokolwiek żywego stworzenia. 

Popatrzyła na martwy ekran telewizora. Na żadnym kanale nie 

znalazła niczego ciekawego. Nie mogła się nawet zająć nauką, bo na 

uniwersytecie była przerwa semestralna. Ostatnie egzaminy zdała 

celująco, a zajęcia miały się rozpocząć znowu dopiero w połowie 

stycznia. 

Jackie poszła do teatru z Christopherem i pewnie zostanie u 

niego na noc. Esme lubiła na ogół takie samotne wieczory, które 

RS

background image

 

29 

dawały miłe wytchnienie, zwłaszcza po - tym, co ona i jej rodzina 

przeżyli w minionym roku. Jednakże dzisiejsza wizyta Nika wszystko 

zmieniła. 

Niko miał w sobie siłę żywiołu, który wywraca wszystko do 

góry nogami jak trzęsienie ziemi. Już dwukrotnie radykalnie zmienił 

jej życie. Czy znowu mu się to uda? 

Nakręciła pozytywkę i patrzyła, jak aniołki Okrążają drewnianą 

choinkę przy wtórze „Cichej nocy". Ale jej myśli nie mogły się 

oderwać od Nika. 

Przypominała jedną z marionetek, którymi ona i Zara bawiły się 

w dzieciństwie. Uwielbiały pociągać za sznurki i obserwować 

posłusznie podskakujące lalki. To samo robi z nią Niko! Kolejny raz! 

Jak na ironię tylko on jeden, mężczyzna którego nie może mieć, 

potrafi obudzić w niej gorące uczucia - miłość albo wściekłość! 

Poczuła nagły wstyd. Bo jeśli Niko rzeczywiście szuka pojednania, to 

nie z obecną Esme, lecz z tamtą niewinną dziewczyną, z którą był 

zaręczony. 

Kiedy się dowie, co wyrabiała zaraz po ich zerwaniu, a prędzej 

czy później musi się dowiedzieć, niechybnie znowu ją porzuci. Jest 

królem, którego narzeczona musi być dziewicą. 

Utrata dziewictwa ostatecznie ją dyskwalifikowała jako 

kandydatkę na żonę. Niko był przywiązany do tradycji, a w ich części 

świata nadal panowało przekonanie, że panna młoda musi być bez 

skazy. Od ich zerwania Esme tak konsekwentnie udawała obojętność 

RS

background image

 

30 

wobec Nika, że zarówno rodzina, jak i przyjaciele dali się nabrać. 

Tylko ona wiedziała, iż ani na chwilę nie przestała go kochać. 

Nie może dopuścić, żeby ponownie ją porzucił! Czyli nie może 

go więcej oglądać ani z nim rozmawiać. Łatwiej to powiedzieć, niż 

zrobić. Pamiętała, jak trudno jej było w ostatnich miesiącach 

odmawiać podejścia do telefonu, gdy dzwonił. Na szczęście to Jackie 

za każdym razem podnosiła słuchawkę, bo gdyby ona usłyszała jego 

głos... 

Nagle, jak na zawołanie, zadzwonił telefon. 

Esme zamarła. A jeśli to on? Była sama w domu. Jeżeli 

usłyszysz głos Nika, masz natychmiast odłożyć słuchawkę, przykazała 

sobie. 

- Esme, to ty? Mówi Tariq. 

Pierwsze uczucie zawodu szybko ustąpiło miejsca 

zaniepokojeniu. Telefon któregoś z młodszych braci oznaczał 

zazwyczaj nowe kłopoty w domu. Coś ją jednak zaskoczyło. 

- Dziwnie mówisz, Tariq. Masz inny głos. 

- Przeziębiłem się. Mam okropną chrypę - odparł odchrząkując. - 

I jestem okropnie zgnębiony. 

- Z jakiego powodu? 

- Musisz natychmiast przyjechać. Tylko ty potrafisz położyć kres 

temu, co się tu wyrabia. Mnie rodzice nie chcą słuchać. Riad, Amir i 

Ben-Ali też nic nie zdziałali. 

- Ale o co chodzi? Co się takiego stało? 

- Chcą wydać Zarę za mąż, za kupca dywanów z Jemenu. 

RS

background image

 

31 

- Co?! 

- Facet jest obłędnie bogaty. Obiecuje, że wychowa dziewczynki 

i da każdej posag. Jutro wieczorem mają razem z Zarą odlecieć do 

Jemenu. Musisz natychmiast przyjechać. Zamówiłem miejsce w 

samolocie... 

- Tariq, to niemożliwe. Rodzice nie mają znajomych w Jemenie. 

Musiałeś coś pokręcić. Mama i ojciec zanadto kochają Zarę i 

dziewczynki, nie mogę sobie wyobrazić... 

- Wszyscy wpadli w jakieś szaleństwo - szybko wtrącił Tariq. - 

Nie tylko rodzice, ale i dziadkowie, a nawet ciotki i wujowie. Bo 

widzisz... Hassanowie zażądali rekompensaty, pieniędzy, ziemi i 

udziału w rządach za to, że Zara przyczyniła się do śmierci ich syna, 

bo pozwoliła mu wtedy lecieć samolotem. 

- Jak miała go powstrzymać? - oburzyła się Esme. - Wiedzą 

przecież, że Rez Hassan nikogo nie słuchał. Zresztą to Hassanowie 

pozwolili mu zdobyć licencję pilota, kiedy miał kilkanaście lat. A kto 

podarował mu samolot? To wszystko nie trzyma się kupy! 

- Znasz Hassanów. Pamiętasz, co opowiadali, kiedy Zarze 

urodziły się trojaczki. Że przyniosła rodzinie wstyd, rodząc tyle dzieci 

naraz, w dodatku same dziewczynki. Muszą mieć jakichś przodków z 

Imarko, chociaż za nic by się do tego przyznali - zachichotał Tariq. 

- Nie rób sobie żartów - skarciła go Esme. - Wiadomo, że po 

Hassanach można się spodziewać wszystkiego najgorszego. Ale żeby 

rodzice zgodzili się wysłać Zarę i dziewczynki... 

RS

background image

 

32 

- I to do Jemenu! Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnęli tego kupca. 

Musisz przyjechać i zrobić z tym porządek. Zara błaga cię o pomoc. 

Sama by to zrobiła, ale jest zbyt roztrzęsiona, żeby podejść do 

telefonu. 

Esme serce się ścisnęło na myśl o ukochanej siostrze. 

- Biedna Zara. Oczywiście, że przyjadę. Mam już nawet pewien 

plan. Zaraz po wyładowaniu zadzwonię do Muradów, którzy na 

pewno staną po naszej stronie. Są nadal obrażeni na Hassanów za 

tamten incydent podczas ramadanu. Pamiętasz? 

- Jasne, że pamiętam. Cały ten nasz kraj to istne gniazdo 

szerszeni! 

- Czasami ja też tak myślę - westchnęła Esme. - Czy 

zarezerwowałeś mi bilet? 

- Tak. I zamówiłem samochód na lotnisko. Wkrótce się po ciebie 

zjawi. Dziękuję, siostrzyczko! 

- Zaraz się spakuję, żeby nie musiał czekać. 

- Muszę przyznać, że nieźle mi poszło, zważywszy, że w życiu 

nie widziałem Tariqa Bakkara na oczy -zwrócił się do Nika jego 

słynący z aktorskich talentów młody kuzynek Hamid. - Pamiętałem na 

szczęście, że rayazkie książątka mówią zwykle z angielskim 

akcentem. 

- Ale kiedy wyjechałeś z tym gniazdem szerszeni, myślałem, że 

już po nas. Trochę to było ryzykowne. 

- To był taki żarcik na nasz własny użytek - zaśmiał się Hamid. 

RS

background image

 

33 

Matki Nika i Hamida były siostrami, a dwaj mężczyźni byli 

niemal w tym samym wieku. Hamid od dzieciństwa potrafił 

zdumiewająco naśladować cudze głosy, czym wprawiał Nika na 

przemian w podziw i przerażenie. 

- Bardzo mi pomogło, że mogłem się powołać na to, co Esme 

opowiadała ci dawniej o Zarze i Hassanach. Bo w pierwszej chwili 

wyraźnie mi nie wierzyła. 

- Może źle wymyśliłeś tego kupca z Jemenu. To nie w ich stylu. 

Gdyby chodziło o saudyjskiego księcia... 

- Nie, to nie to. Miałem wrażenie, że nie wierzy, żeby jej rodzice 

zmuszali Zarę do małżeństwa wbrew jej woli. Może są bardziej 

ludzcy niż sądzimy? Może ich przodkowie pochodzili z Imarko? - 

spekulował Hamid. 

- Byliby śmiertelnie obrażeni, gdyby mogli cię słyszeć - zaśmiał 

się Niko. - O ile wiem, Bakkarowie chwalą się, że nikt z ich rodu 

nigdy nie postawił stopy w Imarko inaczej jak dla odzyskania 

bogactw, które im rzekomo zagrabiliśmy. 

- Ach, te wieczne rodzinne i polityczne spory! Człowiek czuje 

się czasem, jakby chodził po polu minowym. 

- Nie wiem, jak ci dziękować za ten telefon - powiedział Niko, 

poważniejąc. - Może dzięki tobie odzyskam Esme. 

- Mam nadzieję, że oprócz innych zalet posiada również 

zdolność wybaczania. W przeciwnym razie nie chciałbym być w 

twojej skórze, kiedy wyjdzie na jaw, że zwabiłeś ją podstępem na 

RS

background image

 

34 

pokład samolotu, że nie ma żadnego kupca z Jemenu, a jej siostrze nic 

nie grozi. 

- Kocha mnie - westchnął Niko z nadzieją w głosie. - Wybaczy 

mi, kiedy zrozumie, że zrobiłem to, aby ją odzyskać. 

- Co za romantyk! - z błyskiem w oku zauważył Hamid. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

35 

ROZDZIAŁ TRZECI 

- Czy mogę wziąć pani bagaż i płaszcz, księżniczko? Esme 

gwałtownie się odwróciła, niemal zderzając się ze stewardem, który 

podszedł tak cicho, że nie usłyszała jego kroków. 

- Najmocniej przepraszam, księżniczko! 

- Księżniczko? - powtórzyła zdziwiona, rozglądając się uważniej 

po wnętrzu samolotu. Zamiast spodziewanych rzędów podwójnych 

foteli z małą kuchenką i toaletą na wprost siedzeń, miała przed sobą 

luksusowo umeblowaną prywatną kabinę, przypominającą do 

złudzenia salon arabskiego pałacu. Pod ścianami stały pokryte 

jedwabiem otomany i wygodne nowoczesne fotele, a podłogę 

wyściełały wspaniałe dywany. Na jednym końcu kabiny znajdowała 

się doskonałe wyposażona kuchnia, na drugim zaś wisiała ciężka 

ciemna kotara, za którą coś się kryło. 

Nigdy nie widziała niczego podobnego na pokładzie samolotu 

Rayazkich Linii Lotniczych. Poczuła, że dzieje się coś bardzo 

podejrzanego. 

- Tytuły zlikwidowano dwadzieścia lat temu. Nikt ich dziś w 

Rayazie nie używa - oświadczyła, miażdżąc speszonego stewarda 

piorunującym wzrokiem. - Oprócz Hassanów i ich służby - ciągnęła 

surowo. – Zaczynam rozumieć, co się tu dzieje. Który z was tam się 

ukrył? -zawołała w kierunku ciemnej zasłony. - Zayed? Mommar? A 

może Karim? Odezwijcie się! Dosyć tych dziecinnych podchodów! 

RS

background image

 

36 

Odpowiedziało jej milczenie. 

- Strach was obleciał, co? - podjęła z narastającą złością. - 

Ładnie będziecie wyglądali, kiedy wyjdzie na jaw, w jaki to latający 

przybytek rozpusty zamieniliście jeden z waszych samolotów. 

Szum silnika przeszedł w głośny ryk i samolot ruszył na pas 

startowy. 

- Stać! - krzyknęła Esme, rzucając się w kierunku kotary. - 

Macie natychmiast zatrzymać samolot! Nie dam się porwać i nie 

myślcie, że zmusicie nas szantażem do okupu. 

Przestraszony steward biegł za nią, błagając, by usiadła i zapięła 

pas. Esme gwałtownym ruchem szarpnęła kotarę, odsłaniając mroczne 

pomieszczenie, w którym mimo ciemności dostrzegła zarys wielkiego 

łoża. Serce podskoczyło jej do gardła, lecz postanowiła nie okazać 

strachu. 

To ona musi ich zastraszyć. 

- Schowałeś się pod łóżkiem? A może w szafie? Co za tchórz! 

Ale słusznie boisz się pokazać. Już ja się dowiem, który to z was. 

Samolot kołował coraz prędzej, a wystraszony steward zaczaj 

recytować przepisy obowiązujące pasażerów podczas startu. 

- Zatrzymaj samolot! - krzyknęła Esme, choć zdawała sobie 

sprawę z beznadziejności swego żądania. 

W tym momencie otworzyły się drzwi w głębi i do 

pomieszczenia wpłynął strumień światła. 

- Niko?! 

RS

background image

 

37 

To chyba sen. Chyba dostała halucynacji. Czy naprawdę stoi 

przed nią Niko? Ubrany całkiem nie po królewsku, w dżinsy i 

czerwony pulower? 

- Niko, to ty? - powtórzyła, nie wierząc własnym oczom. 

- Owszem, we własnej osobie - odparł zaczepnie. -Jak widzę, 

moja obecność bardziej cię przeraża niż perspektywa porwania przez 

braci Hassanów. Czy porwania są tak częste wśród panujących w 

Rayazie rodów, że nic innego nie przychodzi wam do głowy, kiedy... 

- To ty mnie porwałeś! - W głowie jej zaszumiało. - To po prostu 

niebywałe. To... to jest akt wojenny! 

Steward wydał z siebie jęk oburzenia. 

- Dziękuję, Dżamal, możesz nas zostawić. Zgodnie z przepisami 

powinieneś teraz usiąść i zapiąć pas. 

- Tak jest, Wasza Wysokość. - Steward wycofał się, zaciągając 

za sobą kotarę. 

W sekundę później samolot oderwał się od ziemi, Esme i Niko 

zatoczyli się na zawieszoną gobelinem ścianę, a odbiwszy się od niej, 

padli razem na ogromne łoże. 

Esme szybko obciągnęła spódniczkę swojej „grzecznej" 

popielato-różowej sukienki, którą włożyła na drogę, aby przypodobać 

się popierającym skromne stroje rodzicom. 

A tymczasem, zamiast z rodzicami, ma do czynienia z Nikiem, 

koziołkując po łóżku w zupełnie nie nadającej się do tego sukni. 

RS

background image

 

38 

- Może należałoby jednak zająć miejsca i zapiąć pasy - zauważył 

Niko, kiedy maszyna ponownie zatrzęsła. Mamy wyjątkowo 

niespokojny start. 

- Jak cały ten twój pomylony, bandycki spisek - prychnęła ze 

złością. 

Samolot gwałtownie zachybotał, omal nie zrzucając ich na 

podłogę. Uczepili się kurczowo oparcia w głowach łóżka. 

- Nie masz skłonności do morskiej choroby? - zaniepokoił się 

Niko. 

- Miałbyś się z pyszna, gdybym dostała mdłości na królewskim 

łożu wytwornego Air Force One Waszej Wysokości - zauważyła z 

przekąsem. 

- Air Force One to nazwa samolotu amerykańskiego prezydenta. 

Mój nie ma nazwy i nie służy do żadnych niecnych celów, jak nie 

przymierzając, samoloty gwiazd rocka. 

- Tak dobrze jesteś zorientowany, do czego służą samoloty 

gwiazd rocka? Zacząłeś zadawać się z gwiazdami? Ciekawe, co by na 

powiedzieli twoi bogobojni poddani. 

- Z nikim nie zacząłem się „zadawać", a już na pewno nie z 

gwiazdami rocka. 

- Oszczędź mi przynajmniej tych górnolotności. Bądź łaskaw 

traktować mnie jak zaprzysiężonego wroga - odpaliła Esme możliwie 

najbardziej nieprzyjaznym tonem. 

Samolot wciąż się chybotał, turlając nimi po łóżku. W pewnej 

chwili znaleźli się twarzą w twarz i ich oczy się spotkały. 

RS

background image

 

39 

- Kiedy parę godzin temu rzuciłaś się na mnie z lampą, wziąłem 

to za chwilowy wybryk - odezwał się. -Dopiero teraz widzę, jaka 

jesteś wojownicza. Zawsze wiedziałem, że masz charakter, nie 

przypuszczałem jednak, że aż taki. 

- No to teraz już wiesz.  

Niko lekko się uśmiechnął! 

- Kiedy wygrażałaś Hassanom, pomyślałem, że wolałbym nie 

być w ich skórze, gdyby wpadli ci w ręce. Zdawałaś się być zdolna do 

wszystkiego. 

- Bo jestem. Ćwiczyłam karate, judo, akido, a nawet boks. 

Nauczyłam się od moich braci. 

- I co, zrobiłaś kiedyś użytek z tych umiejętności? - zaciekawił 

się Niko. 

- A jakże - przytaknęła. - Mając dwanaście lat, stłukłam na 

kwaśne jabłko dwóch rozwydrzonych synalków Hassana za to, że 

podczas jakiegoś wesela znęcali się nad małym Rashidem Muradem. I 

jeszcze było parę razów... ale tylko w obronie słabszych - zastrzegła 

się. 

- I za każdym razem udawało ci się pokonać agresora? - pytał 

dalej, wsparłszy się na łokciu i spoglądając na Esme z niekłamanym 

podziwem. 

- A tak. - Wyraźnie się ożywiła. - Ponieważ do przepisowych 

chwytów dodałam kobiece sposoby w rodzaju drapania paznokciami i 

targania za włosy. 

RS

background image

 

40 

- Czyli stosując element zaskoczenia, który okazuje się nieraz 

najskuteczniejszy - z uznaniem przyznał Niko. 

- Podobnie jak strach przed przeciwnikiem, o którym wiadomo, 

że w razie czego nie zawaha się przejść do czynów. 

- To prawda, wśród zaprzyjaźnionych rodzin uchodzę za herod-

babę. - Esme lekko się uśmiechnęła. - Bracia Hassanowie i inni 

kuzyni do dziś wolą mi się nie sprzeciwiać. 

- Chociaż zdążyli cię przerosnąć o głowę i każdy z nich waży 

pewnie dwa razy tyle co ty? 

- Tak, wciąż jestem dla nich postrachem. Nie masz pojęcia, jak 

mi się podlizują i jak to złości ich rodziców, którzy rzecz jasna nie 

darzą mnie sympatią. 

- Czy to nie dlatego nasze zaręczyny nie wywołały w Rayazie 

wyraźnego sprzeciwu? Uważano, że spadniesz na nas jak bicz boży i 

wymierzysz królestwu Imarko zasłużoną karę? 

Esme omal nie parsknęła śmiechem. Uwielbiała poczucie 

humoru, jakim odznaczał się Niko. Przypomniała sobie jednak, że nie 

może się poddać jego czarowi. Nic się przecież nie zmieniło od 

dzisiejszego popołudnia, kiedy to podjęła postanowienie, iż nie 

powinni się widywać. 

Dziś po południu... Gwałtownie usiadła na łóżku. 

- To straszne! Jak mogłam zapomnieć? Och, Niko, nie mogłeś 

mnie porwać w gorszym momencie! Muszę lecieć do domu ratować 

siostrę! Każ pilotowi wylądować w Rayazie! Albo nie, sama mu 

powiem. 

RS

background image

 

41 

To mówiąc, zeskoczyła na podłogę, lecz w tym samym 

momencie samolot gwałtownie opadł i Esme przewróciła się jak 

długa. Niko wciągnął ją z powrotem na łóżko. 

Na wszelki wypadek, uprzedzony o jej sprawności fizycznej, od 

razu unieruchomił jej ręce nad głową i przygniótł całym ciałem do 

materaca. Leżała, nie mogąc nawet drgnąć, a tymczasem jej obnażone 

uda, bo spódnica znowu podjechała do góry, ocierały się o opięte 

dżinsami nogi Nika, budząc wyraźnie erotyczne wrażenia. W tej 

chwili jednak musi myśleć tylko o siostrze. 

- Puść mnie! Nic nie rozumiesz! Muszę jechać ratować Zarę! - 

prosiła ze łzami w oczach. 

- Uspokój się. Nic nie musisz. Zaraz ci wszystko wytłumaczę - 

zaczął czułym, łagodnym tonem, nie zwalniając jednak uścisku. — 

Strasznie przepraszam, że napędziłem ci stracha, ale twojej siostrze 

nic nie grozi. Nikt nie zamierza jej nigdzie odsyłać. 

Esme znieruchomiała, mierząc go zdumionym wzrokiem. 

- Skąd wiesz... 

- O telefonie Tariqa? Albo raczej rzekomego Tariqa? To mój 

kuzyn Hasim dzwonił dziś do ciebie, podając się za niego. Kiedyś 

przekonasz się, jak świetnie umie naśladować cudze głosy. Wszystko, 

co ci naopowiadał, było potrzebne tylko po to, żeby cię zwabić na 

lotnisko i do mojego samolotu. 

- Chcesz powiedzieć, że... kupiec z Jemenu, który chce poślubić 

Zarę... i pogróżki Hassanów, które zmusiły moich rodziców do 

uległości... - zbita z tropu bąkała Esme - że to wszystko... 

RS

background image

 

42 

- Bujdy i wymysły. Od początku do końca. Chociaż z tego, co 

słyszałem o Hassanach, byliby zdolni posunąć się do jeszcze gorszych 

rzeczy niż to, czego naopowiadał ci Hakim. 

- To niesłychane! - wykrzyknęła wzburzona. Świadomość, iż 

została wystrychnięta na dudka, wprawiła ją we wściekłość. 

- Jak śmiałeś? Oczerniliście całą moją rodzinę! W głębi duszy 

czułam, że to niemożliwe, że nigdy by na to pozwolili, a jednak dałam 

się zwieść waszymi kłamliwymi oszczerstwami. Pomyśleć, że 

mogłam w to uwierzyć! Chyba spalę się ze wstydu! 

- Naprawdę nie masz powodu robić sobie wyrzutów. Najmocniej 

cię przepraszam, że niechcący obraziłem twoich rodziców, a jeszcze 

bardziej za to, że niepotrzebnie się zdenerwowałaś. Całą tę historię 

wymyślił Hassim i rzeczywiście trochę przesadził. 

- Możesz się wypchać swoimi obłudnymi przeprosinami. 

Obraziliście nie tylko moją rodzinę, ale i Hassanów, którzy... 

- Za to, co Hakim mówił o Hassanach, nie mam zamiaru 

przepraszać - zaoponował Niko. - Sama mi mówiłaś, jak wstrętnie się 

zachowali, kiedy Zara urodziła trojaczki. Zamiast się cieszyć z trzech 

zdrowych wnuczek, kręcili nosem i okazywali jej pogardę. Sama 

brzydzisz się nimi nie mniej niż ja. Bez trudu przełknęłaś bajeczkę 

Hakima, bo pasowała do tego, co o nich wiesz. 

Fakt, iż Niko powiedział prawdę, bynajmniej jej nie uspokoił. 

Czuła się jak idiotka, która dała się podstępem wyprowadzić w pole. 

W dodatku bliskość jego ciała budziła w niej nie mniej gorące, choć 

całkiem odmienne uczucia.  

RS

background image

 

43 

- Nie miałeś prawa zdradzać swojemu kuzynowi rzeczy, o 

których mówiłam ci w zaufaniu - rzuciła oskarżycielskim tonem. 

- Masz absolutną rację. Przysięgam, że nigdy więcej nie 

nadużyję twojego zaufania. I mogę cię zapewnić, że Hassim nikomu 

nie powtórzy tego, co mi mówiłaś o Zarze i Hassanach. 

Nie zwalniając uścisku, a jedynie ujmując oba jej nadgarstki 

lewą ręką, Niko dotknął prawą dłonią policzka Esme i czule zaczął go 

gładzić. Jednocześnie jego kolano znalazło się w niebezpiecznej 

bliskości miejsca między jej udami. 

- Nie pochwalam machiawelskich metod, uważam jednak, że w 

mojej sytuacji ceł usprawiedliwia środki, do jakich musiałem się uciec 

- szepnął jej do ucha. 

Spojrzawszy mu w oczy, szybko opuściła powieki. Czuły ton, 

delikatna pieszczota, napór muskularnego ciała - wszystko to razem 

wprawiało ją w drżenie. Jeśli spróbuje poruszyć biodrami, jego udo 

wśliźnie się pomiędzy jej nogi. Musiała wytężyć wszystkie siły, by nie 

ulec pokusie zaspokojenia gwałtownie narastającej tęsknoty ciała. 

- Co właściwie masz zamiar w ten sposób osiągnąć? - zapytała 

zduszonym głosem. 

- Chcę być z tobą, Esme. Nie chciałaś ze mną nawet 

porozmawiać, więc musiałem coś wymyślić. - Niko zdawał sobie 

sprawę, jak wiele zależy teraz od jego pomysłowości, lecz miał 

nadzieję, iż potrafi inwencją dorównać Hakimowi. - Przeczytałem w 

pewnej amerykańskiej książce, którą dostałem od Ryana Fortune'a... 

RS

background image

 

44 

- Od Ryana Fortune'a? Tego, który miał paść ofiarą spisku 

naftowego kartelu, ale zdołał ich przechytrzyć? 

- Słyszałaś o tym? - zdziwił się Niko. 

- Oczywiście, na Bliskim Wschodzie było o tym głośno. Ryan 

Fortune zyskał sobie w Rayazie wielkie uznanie tym, że potrafił 

„wiadome siły" wyprowadzić w pole! 

- Zapomniałaś wspomnieć, że sami maczaliście palce w spisku 

„wiadomych sił". 

- A ty, że Imarko też uczestniczyło w zmowie, którą Ryan 

Fortune zdołał w porę przejrzeć! 

Niko uśmiechnął się pod nosem. Uznał, iż nie jest to stosowny 

moment na ujawnienie, że Ryan przechytrzył kartel nie bez wydatnej 

pomocy z zewnątrz. 

- Ja też bardzo go cenię - przyznał tylko. Była to oczywiście 

prawda, choć niepełna. - Otóż z książki, którą mi poradził, 

dowiedziałem się, co to znaczy „proinicjatywne" podejście do 

problemów i zgodnie z tym... 

- Wymyślanie podłych kłamstw na temat mojej rodziny 

nazywasz „proinicjatywnym" podejściem do problemów? 

Esme wszelkimi sposobami usiłowała podsycić w sobie 

topniejące w zastraszającym tempie oburzenie. Im dłużej słuchała 

Nika i czuła jego bliskość, tym bardziej go pragnęła. Wiedziała, że 

musi mu się energicznie przeciwstawić, i to szybko! 

RS

background image

 

45 

- Ciekawe, co by powiedzieli Ryan Fortune albo autorzy tego 

amerykańskiego poradnika, gdyby wiedzieli, jak podły użytek zrobiłeś 

z ich nauk? Proinicjatywne podejście! 

- W dążeniu do osiągnięcia wyznaczonego celu wykazałem 

wręcz niezwykłą intuicję - pochwalił się bez cienia skruchy. 

Odwrotnie, uśmiechnął się od ucha do ucha. - Wiedziałem, że zrobisz 

wszystko, żeby pomóc Zarze, ale wcale nie byłem pewien, czy w razie 

rodzinnych kłopotów bracia rzeczywiście zwróciliby się do ciebie. 

Toteż z telefonem od Hakima wiązało się poważne ryzyko. Jednak 

twoja reakcja dowiodła, że podjąłem właściwą inicjatywę. 

Esme wyczuła lekkie zwolnienie uścisku, który ją 

unieruchamiał, i postanowiła to niezwłocznie wykorzystać. 

- Zanim skończysz się zachwycać własną pomysłowością - 

oświadczyła - uświadomię ci istnienie nieprzewidzianych możliwości 

inicjatywnych. - Mówiąc to, wytężyła wszystkie siły, wyrwała się z 

jego ramion i stoczyła na podłogę. - Jeśli myślałeś, że mam ochotę 

być z tobą, to byłeś w błędzie - rzuciła, biegnąc ku kotarze. - Wiesz, 

dlaczego nie chciałam z tobą rozmawiać i nie odbierałam twoich 

telefonów? Z bardzo prostego powodu: ponieważ nie mam ci nic do 

powiedzenia! 

On jednak był już przy niej, a raczej za nią, oplatając ją mocno 

ramionami. 

- Nie wierzę ci - szepnął jej do ucha. - Jest wiele rzeczy, o 

których chcesz mi powiedzieć, a ja jestem gotów wszystkiego 

RS

background image

 

46 

wysłuchać. Proszę bardzo, jeśli musisz wyładować na mnie złość, 

poddam się bez szemrania. 

Jego namiętny szept przenikał jej mózg. Dotyk warg 

muskających wrażliwe okolice ucha wprawiał ją w drżenie i niepokój. 

Samolot znowu zachybotał. Niko jeszcze mocniej przyciągnął Esme 

do siebie, chroniąc ją przed upadkiem. 

Dziwna rzecz, ale nie czuła się już uwięziona. Raczej bezpieczna 

w jego silnych ramionach. W pełni zdawała sobie sprawę, w jak 

trudnej znalazła się sytuacji, lecz nie miała siły dłużej się bronić. W 

każdym razie nie teraz, kiedy jego gorące ciało budziło jej zmysły. 

Zamknęła powieki. Nie, nie miała ochoty wyładowywać na nim 

złości. Kiedy Niko przesunął ręką po jej brzuchu, miała uczucie, jakby 

przeszedł ją prąd. Odrzuciła głowę do tyłu, wtulając się w zagłębienie 

jego szyi. 

- Najdroższa - wyszeptał. - Tak bardzo cię pragnę! Tak bardzo 

za tobą tęskniłem! 

Emanująca z niego namiętność rozpalała w niej nieodparte 

pragnienie. Wszystkie rozumne postanowienia, wszystkie jeszcze 

niedawno przywoływane racje, które kazały jej o nim zapomnieć, 

roztapiały się teraz w ogniu gwałtownego pożądania. 

Odwróciła się ku niemu bez słowa, czując, jak ich ciała ocierają 

się o siebie. Po chwili podniosła wzrok i spojrzała w jego ciemne 

oczy, pełne niewypowiedzianych pragnień. Rozchyliła usta i 

przymknęła oczy, poddając się pieszczocie jego warg. Niko westchnął 

RS

background image

 

47 

z rozkoszy. Słodycz jej ust i ciepło jej ciała napełniły go uczuciem 

radości i triumfu. 

Minęły straszne miesiące spędzone bez niej, miesiące beznadziei 

i tęsknoty. Znowu trzymał Esme w ramionach i całował jej usta, a ona 

odwzajemniała jego pieszczoty. Jęknął cicho, kiedy objęła go za szyję, 

przywierając doń całym ciałem. Dotyk jej piersi i przylegających do 

jego ciała ud wprawił go w oszołomienie, każąc mu zapomnieć o 

tradycyjnych nakazach wstrzemięźliwości. W czasach ich 

krótkotrwałego narzeczeństwa nigdy sobie nie pozwalał na tak bliski 

cielesny kontakt. Ani na tak namiętne pocałunki. Choć bardzo pragnął 

jednego i drugiego. Wtedy jednak umiał nad sobą panować. Nigdy nie 

pozwolił sobie zapomnieć, kim oboje są, jak zostali wychowani, czego 

oczekuje od nich otoczenie. Dziś jednak. 

Dziś związane z ich pozycją obowiązki, nakaz zachowania 

wstrzemięźliwości przed ślubem - wszystko to wywietrzało mu z 

głowy. Raz potrafił się jej wyrzec dla dobra swojego państwa, teraz 

jednak nie umiałby tego poświęcenia powtórzyć. Był po prostu 

mężczyzną, który trzymał w objęciach jedyną na świecie, 

przeznaczoną mu kobietę. 

Jął wodzić ręką po jej osłoniętych cienkim jedwabiem piersiach, 

wyczuwając twardniejące pod jego palcami sutki. Esme omal nie 

krzyknęła, wyprężyła się i przywarła biodrami do jego lędźwi. 

Przestraszona własną reakcją, na moment odzyskała przytomność. 

- Niko, ja... my... - wyszeptała mdlejącym głosem. 

RS

background image

 

48 

- Tak, najdroższa - przytaknął, jakby podejmował rozpoczętą 

rozmowę. - Tak, moje kochanie. 

Pieścił ją dalej, obsypując jej szyję delikatnymi pocałunkami. 

Nie potrafiła się dłużej opierać jego namiętności ani sile własnego 

uczucia. Wszelkie postanowienia stały się nieważne. Zapomniała o 

wszystkim; czuła jedynie, że chce go mieć i do niego należeć. Wtuliła 

twarz w jego szyję, on zaś, korzystając z tego, że się poruszyła, 

rozsunął jej uda. Zadrżała z rozkoszy. Bezpośredni erotyczny kontakt 

wstrząsnął nią całą. Jeszcze nigdy nie zaznała czegoś podobnego. On 

tymczasem stopniował napięcie, rozpinając powoli przód zapiętej pod 

szyję na małe guziki sukienki. Odpiąwszy suknię do pasa, wsunął dłoń 

pod cienki jedwab i jednym zręcznym ruchem uwolnił jej piersi ze 

stanika. 

Oboje wydali głęboki jęk. W następnej chwili leżeli na łóżku. 

Esme nie bardzo wiedziała, jak się tam znalazła. Cała jej świadomość 

była skoncentrowana na Niku i cudownych rzeczach, które z nią robił. 

Przenikały ją kolejne fale rozkoszy. Po chwili Niko rozpiął sukienkę 

do końca i wsunął rękę w zagłębienie między jej nogami. Do reszty 

zapomniała o świecie. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo kobietą 

ani nie zdawała sobie sprawy, jak wspaniale jest nią być. 

- Tak strasznie cię pragnę - wyszeptał. - Będę bardzo delikatny, 

kochanie. Będzie ci dobrze, obiecuję. Nie bój się. 

Wszystko odbywało się jak w jej marzeniach o poślubnej nocy, 

w których miał ją czule pieścić, uspokajając dziewicze lęki. Chociaż 

RS

background image

 

49 

myśl o kochaniu się z Nikiem nigdy nie budziła w niej lęku. Zawsze 

tego chciała. 

Natomiast Niko nigdy dotąd, nawet kiedy byli już zaręczeni, nie 

posunął się poza pocałunki. Zachowywał się zawsze jak dżentelmen, 

jak król strzegący dziewictwa swej wybranki - także przed sobą 

samym. 

Uderzona tą nagłą myślą, szeroko otworzyła oczy. Niko 

najwyraźniej zamierza poniechać dawnej wstrzemięźliwości, lecz 

nadal wydaje mu się, że ma do czynienia z dziewiczą narzeczoną, z 

którą rozstał się półtora roku temu. Prowadzi wstępną grę, mającą ją 

delikatnie wprowadzić w nieznany świat seksu, który jednak nie był 

już dla niej tajemnicą. 

Łzy bólu i żalu napłynęły Esme do oczu. Od początku pragnęła, 

aby Niko był jej pierwszym mężczyzną. Chciała mu się oddać 

obojętnie w jakim charakterze - żony, narzeczonej czy po prostu jego 

dziewczyny. On jednak za każdym razem przerywał pocałunki, gdy 

tylko poczuł, iż fizyczne zbliżenie może ich zaprowadzić zbyt daleko. 

Ale dzisiaj... 

- Przestań, Niko. Tak nie można - rzekła, słysząc we własnym 

głosie tłumioną udrękę. 

- Nie bój się, najdroższa - odparł Niko uspokajającym tonem, 

opacznie rozumiejąc jej słowa. 

Esme z rozpaczy wstrzymała oddech. Uważa ją za niepewną 

siebie dziewicę, lękającą się jego pożądliwości. Dziewczynę, która nie 

wie, co ją czeka. Gdy tymczasem ona... 

RS

background image

 

50 

- Niko, puść mnie - zażądała stanowczo. 

Przez długą chwilę leżał nieruchomo, jak oniemiały, po czym, 

westchnąwszy głęboko, z wolna się od niej oderwał. 

Esme usiadła na brzegu łóżka i trzęsącymi się rękami zaczęła 

porządkować garderobę, zapinając stanik, a potem sukienkę, czując na 

sobie jego badawcze spojrzenie, które wprawiało ją w zakłopotanie. 

- Dawniej się nie broniłaś - zauważył kąśliwie. - To ja zawsze 

kładłem kres naszym zbliżeniom; 

- O tak, ty zawsze umiałeś kłaść im kres! Aż po ostateczne 

zerwanie. 

- Żadna ostateczność nie musi trwać - stwierdził filozoficznie, z 

godnym zazdrości spokojem. 

Poczuła złość. Jak śmie zachowywać się tak spokojnie, kiedy 

ona aż trzęsie się ze zdenerwowania! 

- Czy to była jakaś wasza narodowa mądrość? - spytała 

uszczypliwie. - Bo jeśli tak, to chcę ci powiedzieć, że to bzdura, a do 

tego nieprawda. Choć zapewne dobrze oddaje mentalność króla 

Imarko i jego poddanych! 

- Och! - westchnął Niko, marszcząc czoło. - Czy zaczniemy się 

od nowa obrzucać nacjonalistycznymi inwektywami? Prawdę 

mówiąc, nie zacytowałem żadnej znanej mądrości. Wymyśliłem to na 

poczekaniu - wyznał, siedząc nadał na łóżku i mierząc ją pełnym 

pożądania spojrzeniem swych ciemnych oczu. 

- W takim razie wszystkie nagrody za oratorskie popisy, jakie 

zdobyłeś w szkolnym klubie dyskusyjnym, musiano ci przyznać 

RS

background image

 

51 

wyłącznie z chęci podlizania się następcy tronu - złośliwie 

zawyrokowała Esme, przeczesując palcami splątane włosy. - Nie 

mogłeś ich uczciwie zdobyć, jeżeli za miarę mądrości uważasz 

twierdzenie, że ostateczność nie może trwać. 

- Jestem bardzo dumny z moich nagród, księżniczko, które 

zdobyłem jak najbardziej uczciwie i zasłużenie. -Uśmiechnął się 

przekornie. - Niemniej jestem wdzięczny, że nie zapomniałaś o moich 

oratorskich sukcesach. 

-Doskonale wszystko pamiętam, a najlepiej moment, kiedy 

powiedziałeś, że musimy się rozstać. Ostatecznie i na zawsze. 

- Ależ Esme! Nigdy niczego takiego nie powiedziałem! 

- Och, może wyraziłeś to innymi słowami, jak przystało na 

zwycięzcę oratorskich konkursów, ale o to przecież chodziło. Uznałeś, 

że jako cudzoziemka byłabym dla ciebie kamieniem u szyi i 

postanowiłeś się mnie pozbyć.Wtedy nie miałam w tej sprawie nic do 

powiedzenia, ale dzisiaj jest inaczej. Nie... 

- Tak ich nie rozczeszesz - przerwał jej Niko w pół zdania, 

dotykając ręką jej włosów. - Za bardzo się splątały. Potrzebujesz 

szczotki i grzebienia. 

Jego uwaga zaskoczyła Esme, niemniej cofnęła się odruchowo, 

by nie mógł jej dotknąć. Przy okazji spostrzegła na jego palcu 

masywny złoty sygnet, którego dawniej nie nosił, i zatrzymała na nim 

wzrok. 

RS

background image

 

52 

Niko poszedł za jej spojrzeniem. Nie wierzył wprawdzie w 

magiczną moc podarowanego mu przez Ryana pierścienia, lecz od 

tamtej pory stale go nosił. 

- To prezent od przyjaciela - wyjaśnił, pocierając palcem wyryty 

na pierścieniu znak. - Jest na nim podwójna korona, podobna do 

znamienia, jakie mam na ciele. 

- Interesujące - mruknęła Esme, przypatrując się sygnetowi z 

większym niż by chciała zaciekawieniem. -Nigdy nie wspominałeś, że 

masz jakieś znamię. 

- Pokażę ci, jeśli chcesz - zaproponował i nie czekając na 

odpowiedź, zaczął rozpinać spodnie. 

- Nie, nie trzeba - wykrzyknęła. Przysięgłaby, że zaśmiał się 

bezgłośnie pod nosem. Czuła jak na jej policzki wypływają gorące 

rumieńce. 

Gdzie on ma to znamię? Na samą myśl o tym zakręciło się jej w 

głowie. Przez chwilę nie mogła oderwać wzroku od wyłaniających się 

ze spodni Nika ciemnych włosów. Kiedy wreszcie podniosła oczy, 

spostrzegła, że widzi jej ciekawość. 

- Na pewno nie chcesz zobaczyć? - spytał przekornie. 

- Na pewno. 

Stanowczo powinna lepiej nad sobą panować. Nie może 

rumienić się jak nastolatka, robić mu wyrzutów i zaglądać do spodni. 

- Miałeś rację - oświadczyła, udając spokój. - Bez szczotki nie 

poradzę sobie z tym wronim gniazdem, jakie mam na głowie. Jedna 

jest w torebce, a druga w walizce. 

RS

background image

 

53 

- Wcale nie masz na głowie wroniego gniazda. Jesteś uroczo 

potargana, jakbyś świeżo wyszła z łóżka i... 

- Bądź łaskaw podać mi torbę i walizkę - rzekła wyniosłym 

tonem nawykłej do rozkazywania księżniczki. 

- Tak jest, Wasza Wysokość! - Wstał bez pośpiechu, z udaną 

pokorą pochylając głowę. - Pani słowo jest dla mnie rozkazem - 

oświadczył, nim rozsunął kotarę, za którą stały jej bagaże. 

Wysiłkiem woli zachowała powagę. Nie wolno jej topnieć jak 

wosk za każdym razem, kiedy Niko jej dotknie, uśmiechnie się albo 

zażartuje! To zbyt bolesne! 

- Życzę ci miłych snów, kochanie - powiedział, stawiając 

walizkę koło łóżka i podając jej torebkę. - Ja prześpię się na kanapie w 

głównej kabinie. 

- Ale gdzie... dokąd... 

- Porwanie trwa, księżniczko, i przebiega zgodnie z planem. 

Lecimy do Ameryki. Noc spędzimy w powietrzu. 

- Do Ameryki?! 

- Pamiętam, jak opowiadałaś, że marzysz o podróży do Ameryki, 

lecz córkom panującym w Rayazie rodzin jest to surowo zabronione, 

ponieważ wasi patriarchowie uważają Stany Zjednoczone za siedlisko 

„zbrodni i rozpasania". Czyżby Europa uchodziła w twoim kraju za 

bastion cnoty? 

- Oczywiście, że nie - wybąkała skonsternowana. -Po prostu 

Europa leży bliżej Rayazu niż Ameryka. I ma starsze tradycje. 

RS

background image

 

54 

- No więc znajdziesz się znacznie dalej, poza zasięgiem swojej 

rodziny. Co bardzo mi odpowiada - zaśmiał się Niko. - Czuję się jak 

mag, który za pomocą czarodziejskiej lampy spełnia twoje życzenie. 

Lecimy do Ameryki. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

55 

ROZDZIAŁ CZWARTY 

- Obudź się, Esme, za kwadrans lądujemy! 

Ze snu wyrwał ją głos Nika. Wczoraj sądziła, że nie zdoła 

zmrużyć oka, a tymczasem po położeniu się do łóżka natychmiast 

zapadła w głęboki sen. 

Przewróciła się na bok, opanowując gwałtowne bicie serca,i 

zerknęła spod oka na Nika, który stał obok łóżka. Miał na sobie dżinsy 

oraz luźną bluzę z emblematem Uniwersytetu Teksańskiego. Dla 

zyskania na czasie zaczęła odgarniać z twarzy pasma włosów. 

Odchrząknąwszy spytała: 

- Lądujemy? Gdzie? 

 -W Teksasie. 

- W Teksasie? - Była to ostatnia rzecz, jakiej mogła się 

spodziewać. 

Usiadła na łóżku. Nie musiała osłaniać się kołdrą. Spała w 

skromnej, obszytej falbankami i koronkami, zawiązywanej pod szyją 

białej koszuli nocnej z długimi rękawami 

- Chcesz się wtopić w tło, udając studenta miejscowego 

uniwersytetu? - zagadnęła, spoglądając na napis na jego bluzie. - To ci 

się chyba nie uda. Jesteś za stary. 

- Dzięki za dobre słowo. Dostałem tę bluzę od przyjaciela, a 

ponieważ jesteśmy w Teksasie, postanowiłem się w nią ubrać. Może 

przynajmniej wezmą mnie za absolwenta. 

RS

background image

 

56 

- Niko, na litość boską, co ci przyszło do głowy z tym 

Teksasem? - zapytała z głębokim westchnieniem. 

- Wydawało mi się, kochanie, że wszystko ci wczoraj 

wytłumaczyłem. Porwałem cię... 

- To wiem - przerwała. - Ale skoro już, to czy nie mogłeś mnie 

porwać do Nowego Jorku albo do Disneylandu, zamiast do Teksasu? 

Nie mam ochoty zadawać się z kowbojami. 

- Możesz być spokojna, nic takiego ci nie grozi. Wylądowaliśmy 

na prywatnym lotnisku, gdzie czeka na nas terenowy samochód. 

Udamy się wprost do wiejskiego domu pewnego mojego przyjaciela, 

który uprzejmie nam go odstąpił. Jest na pewno zaopatrzony we 

wszystkie nowoczesne wygody. 

- Cóż to za wspaniałomyślny przyjaciel? 

- Nie znasz go. 

- Bo nie istnieje - orzekła kategorycznie. 

- Moja droga, jestem już za stary na to, żeby sobie wymyślać nie 

istniejących przyjaciół. 

- Nie chcesz niczego wyjawić, nawet dokąd lecimy, i zamiast 

powiedzieć prawdę, zasłaniasz się jakimś mitycznym przyjacielem. 

Wydaje ci się, że historyjka o porwaniu do Teksasu to dobry żart? Daj 

spokój, nie dam się nabrać! 

- Hm mruknął Niko, przypatrując się jej z namysłem. - A gdzie, 

twoim zdaniem, jesteśmy?  

RS

background image

 

57 

- W Imarko, rzecz jasna. Tylko tam możesz mieć wszystko na 

zawołanie, wiejski dom, samochody, bo ja wiem, co, bo wszyscy na 

wyprzódki spełniają rozkazy króla. 

- Znowu ponosi cię narodowa paranoja - zakpił. -Czy naprawdę 

tak trudno ci uwierzyć, że mogę mieć wspaniałomyślnego przyjaciela 

i że rzeczywiście jesteśmy w Teksasie? 

Esme zagryzła wargi. 

- Jak długo zamierzasz mnie więzić w swoim żałosnym 

państewku? - rzuciła. 

- Przyszła władczyni Imarko nie powinna obrażać swojego kraju. 

- Nazwałeś mnie przyszłą władczynią? - wyrwało się zdumionej 

Esmer Z bijącym sercem popatrzyła mu w oczy. Nie, nie podda się 

próżnym żalom. Będzie trzymać fason. - Sądziłam, że chciałeś jedynie 

trochę ze mną pobyć - podjęła po chwili. - Czy mam to rozumieć jako 

oświadczyny? 

- Oczywiście! Mam wobec ciebie jak najuczciwsze zamiary. 

Nigdy bym sobie nie pozwolił na nic innego. Może postąpiłem trochę, 

hm... energicznie... 

- Chcesz powiedzieć, że wykazałeś zbyt wiele inicjatywy? - 

wtrąciła zjadliwie. - Czy ten amerykański podręcznik mówi, co należy 

robić, kiedy zbyt inicjatywne podejście przyniesie niezamierzony 

skutek? 

- Ależ skąd. W Ameryce publikuje się wyłącznie poradniki o 

tym, jak osiągnąć gwarantowany sukces. 

RS

background image

 

58 

Esme spuściła oczy. Odgadywała oczywiście, że Niko myśli o 

małżeństwie, lecz kiedy powiedział to wprost, opadły ją na nowo 

smutne myśli. Niko był szlachetnym królem, dbającym o honor 

przyszłej żony. Tymczasem w Imarko, podobnie jak w Rayazie i 

innych krajach Bliskiego Wschodu, kobieta, która przed ślubem 

oddała się innemu mężczyźnie, była raz na zawsze zhańbiona i 

skompromitowana. 

I chociaż "rozwiązłym" kobietom nie obcinano już głowy, to 

jednak stygmat hańby nadal istniał. Nie ma mowy o tym, by Niko 

zechciał ją poślubić, gdy dowie się prawdy. Lepiej nie robić sobie 

złudzeń, które mogą jej jedynie przynieść dodatkowe rozczarowanie. 

- Nie wiem, dlaczego zmieniłeś zdanie i postanowiłeś mimo 

wszystko zaproponować mi małżeństwo, lecz moja odpowiedź brzmi 

"nie" - oświadczyła sucho. - Nie chcę być twoją żoną, a tym bardziej 

królową Imarko. A teraz bądź łaskaw zostawić mnie samą, żebym 

mogła się w spokoju umyć i ubrać. 

- Proszę cię bardzo - odparł po chwili wahania. Nie musisz się 

śpieszyć. Wysiądziemy, kiedy będziesz gotowa. 

Niko czekał na Esme w luksusowej, choć urządzonej z obcym 

gwiazdom rocka szlachetnym umiarem, kabinie samolotu. Wczoraj 

miał wrażenie, że wszystko idzie jak z płatka; przeprowadzone z 

inicjatywy i z pomocą Ryana porwanie zdawało się spełniać 

najśmielsze oczekiwania. 

Na wspomnienie ich wczorajszych erotycznych zmagań poczuł 

świeży przypływ pożądania. Zresztą od wczoraj prawie o niczym 

RS

background image

 

59 

innym nie mógł myśleć i praktycznie całą noc spędził w stanie 

seksualnego podniecenia. Cudowna Esme! Nie tylko rozpływała się w 

jego objęciach, ale reagowała gorąco na każdą pieszczotę, zachęcając 

go do coraz śmielszych poczynań. 

Gwałtownie się wyprostował. Może w tym leży przyczyna 

nieporozumienia? Może posunął się za daleko i przestraszył ją swoim 

brakiem opanowania? Nie powinien zapominać, że Esme jest 

niewinną, niedoświadczoną dziewczyną, nienawykłą do tak 

gwałtownych przejawów namiętności. Może teraz się tego wstydzi i 

ma poczucie winy? 

Znał surowe zasady czystości, w jakich wychowywano kobiety 

w jego kraju. W Rayazie jest na pewno pod tym względem stokroć 

gorzej. Według krążącego ostatnimi czasy w Imarko popularnego 

dowcipu, państwo Rayaz zaczęło właśnie z pewnym ociąganiem 

wkraczać w XIII wiek. 

Wiedział, że Esme go pragnie. Dała mu na to wystarczające 

dowody. A teraz pewnie się tego wstydzi i pod wpływem wyrzutów 

sumienia chce jego i siebie ukarać za to, co się wczoraj zdarzyło. Musi 

powściągnąć nieco swoje zapały, dopóki Esme nie poczuje się z nim 

na tyle swobodnie, by zaufać ich wzajemnym odruchom. Ale czy 

potrafi się z powrotem ograniczyć do skromnych pocałunków i 

nieśmiałych pieszczot z okresu ich pierwszego narzeczeństwa? 

Czy po wczorajszych doznaniach, które dały mu przedsmak 

rozkoszy spełnienia, będzie zdolny zachować przy Esme dawną 

RS

background image

 

60 

wstrzemięźliwość? Zwłaszcza przez najbliższe dni, kiedy będą 

przebywać stałe pod jednym dachem? 

Ha, trudno, powiedział sobie, ze względu na nią musi się jakoś 

opanować. Dla Esme zrobi wszystko. 

- Jestem gotowa. - Esme stała obok niego z walizką w ręku i 

torebką przewieszoną przez ramię. 

Tak był zatopiony w myślach, że nie słyszał, jak się zbliżała. 

Wstał z kanapy i korzystając z okazji, że Esme nie patrzy na niego, 

tylko na drzwi samolotu, zlustrował ją od stóp do głów. Miała na 

sobie szkocką plisowaną spódniczkę, białą jedwabną bluzkę, skromnie 

zapiętą pod szyję, ciemne pończochy i czarne sandałki na płaskim 

obcasie. Zaczesane gładko włosy związała w koński ogon. 

- Wyglądasz jak pensjonarka - zauważył zdziwiony. 

- Nie pamiętasz, że miałam lecieć do Rayazu bronić siostry i jej 

dzieci przed odesłaniem do Jemenu? Musiałam się do tego 

odpowiednio ubrać. Moi dziadkowie i reszta rodziny tak właśnie nadal 

mnie sobie wyobrażają. Jak przykładną uczennicę z angielskiej 

szkoły. 

- Rozumiem. Strój miał być częścią strategii. 

- Gdybym wiedziała, że czeka mnie porwanie z zamiarem 

uwiedzenia, przygotowałabym całkiem inny ekwipunek. 

- Ciekawe, co byś zabrała na spotkanie ze mną? -zapytał z 

tłumionym podnieceniem! 

Nie uszło to uwadze Esme. Chociaż Niko starał się mówić od 

niechcenia, jego oczy płonęły, zadając kłam tonowi głosu. Ponadto, 

RS

background image

 

61 

spojrzawszy ukradkiem na jego spodnie, dostrzegła widoczną na 

rozporku wypukłość. Przyszła jej do głowy pewna myśl. Niko uważa 

ją nadal za dziewiczą kandydatkę na żonę króla, a subtelne próby 

uświadomienia mu z pomocą słów, że jest inaczej, nie trafiają mu do 

przekonania. Spróbuje wobec tego poglądową metodą uświadomić 

mu, kim jest naprawdę. Może to go w końcu przekona. 

Nie opowiadaj, tylko pokazuj, przypomniała sobie zasadę, jaką 

wpajano uczniom w szkole na lekcjach pisania. To, co sprawdza się w 

literaturze, być może okaże się równie przydatne w życiu. Zamiast 

mówić o sobie okrężnymi drogami, spróbuje mu pokazać metodą 

obrazową, że nie jest materiałem na królową państwa Imarko. 

- Chcesz wiedzieć, co bym z sobą zabrała, wybierając się na 

sekretny wypad sam na sam z tobą? - spytała zaczepnie, rzucając mu 

nieoczekiwanie uwodzicielski uśmiech. - Wyłącznie frywolną 

bieliznę, słodki chłopczyku. Żebyś się przekonał, jaka ze mnie zepsuta 

dziewczyna. Zepsuta do szpiku kości. 

Niko zbaraniał, ona tymczasem ciągnęła tym samym frywolnym 

tonem: 

- A zresztą, po co dalej udawać? Skoro nie jestem w Rayazie i 

nie muszę uważać, żeby swoim widokiem nie przyprawić klanu 

Bakkarów o zbiorowy atak serca, to mogę równie dobrze wrócić za 

zasłonę i przygotować się odpowiednio do pierwszego występu w 

twoim kraju. Poczekaj, kochanie, za parę minut będę gotowa. 

Na zakończenie przyłożyła Nikowi dłoń do piersi, wspięła się na 

palce i musnęła wargami jego usta. Mając na co dzień do czynienia z 

RS

background image

 

62 

Jackie, która była wytrawną flirciarą, Esme znała na pamięć wszystkie 

jej triki. 

Zresztą przy Niku nie musiała do niczego się przymuszać. 

Erotyczne przekomarzanki nie tylko przychodziły jej z łatwością, ale 

sprawiały wielką przyjemność. 

Jeżeli mają to być jej i Nika ostatnie wspólnie spędzone chwile, 

powinna z nich przynajmniej jak najpełniej skorzystać, zanim Niko 

wyprze się jej na zawsze i zapomni o szalonym pomyśle uczynienia 

jej swą królewską wybranką. 

Zniknęła za kotarą, ścigana niedowierzającym wzrokiem Nika. 

Dziewczyna, która po paru minutach ukazała się jego oczom, w 

niczym nie przypominała posłusznej córeczki konserwatywnych 

Bakkarów. 

Nietkniętą szminką twarz pokrywał teraz jaskrawy makijaż: 

podkreślone wiśniową czerwienią usta, zaznaczone czarnymi 

kreskami oczy z niebieskimi cieniami na powiekach, uróżowane 

policzki. Włosy były nadal związane w węzeł, który jednak zwieszał 

się filuternie nad lewym uchem. 

Miała na sobie tę samą białą bluzkę, lecz po rozpięciu czterech 

górnych guzików i zawinięciu materiału do środka miała obecnie 

głęboki dekolt, odsłaniający piersi. Dolne poły też zostały rozpięte i 

zawiązane w węzeł pod biustem, ukazując pas nagiego ciała. 

Podobnej transformacji uległa szkocka spódniczka. Opuszczona 

nisko na biodra i mocno podwinięta od góry, odsłaniała zarówno goły 

pępek, jak i zakończenia czarnych, przypiętych podwiązkami 

RS

background image

 

63 

pończoch. Skromne sandałki nabrały na tym tle jednoznacznie 

perwersyjnej wymowy.  

Esme uśmiechem skwitowała spojrzenie, jakim Niko zmierzył 

jej odsłonięte uda, i omal nie parsknęła śmiechem, kiedy spostrzegł 

wpiętą w pępek złotą obrączkę. Pewnego letniego dnia, w przypływie 

buntowniczego nastroju poprosiła Jackie, by poszła z nią do salonu 

kosmetycznego specjalizującego się z przekłuwaniu różnych części 

ciała. 

Do tej chwili o tkwiącej w jej pępku obrączce nie wiedział nikt 

poza Jackie i właścicielem zakładu Simonem. Teraz do grona 

wtajemniczonych dołączył Niko. 

- Pensjonarka zniknęła! - oświadczyła Esme wyzywająco. - Albo 

raczej zamieniła się w zepsutą uczennicę, taką, którą wyrzuca się z 

porządnej szkoły. 

Niko otworzył usta i z powrotem je zamknął. 

- No więc co, jedziemy do tego tajemnego gniazdka? - Esme 

śmiało ruszyła ku wyjściu, nie zapomniawszy otrzeć się po drodze o 

Nika. - Kiedy dojedziemy na miejsce, zademonstruję ci mój tatuaż. A 

ty, mam nadzieję, pokażesz mi swoje znamię.  

Minąwszy czekającego w drzwiach, osłupiałego z wrażenia 

stewarda, wyszła na dostawione do samolotu schodki. Tu jednak, ku 

swemu zdumieniu, zamiast panującego w Imarko upału, poczuła 

uderzenie mroźnego wiatru. A co dziwniejsze, w powietrzu fruwały 

grube białe płatki. 

Widywała śnieg w Anglii. Ale w Imarko...? 

RS

background image

 

64 

Niko zdążył tymczasem pochwycić obszerny płaszcz z miękkiej 

granatowej wełny, który zdjęła z siebie po wejściu do samolotu, i 

zarzucił jej na plecy. 

- Uprzedzono mnie, że w Teksasie panuje w tym roku 

wyjątkowo ostra zima, ale jeżeli się pośpieszymy, zdążymy dotrzeć do 

chaty, nim rozpęta się zapowiadana na popołudnie burza śnieżna. 

Teraz jej z kolei odjęło mowę. Wciąż nie wierzyła wprawdzie, 

że są w Teksasie, zarazem jednak wiedziała,iż nie mogą być ani w 

Imarko, ani w Rayazie, gdyż w ich krajach śnieg był rzeczą nieznaną. 

Nie wiedziała, co myśleć.  

- Widzę, że trzęsiesz się z zimna - powiedział przepraszająco. - 

Ale to nie potrwa długo. Samochód, który na nas czeka, stoi sto 

metrów stąd. O tam, widzisz? 

Ujął Esme za szyję i delikatnie skierował jej głowę w kierunku 

miejsca, gdzie istotnie czekało terenowe auto z włączonym silnikiem. 

Drugą ręką objął ją w pasie i skłonił do zejścia ze schodów, a 

następnie szybkim krokiem poprowadził przez lotnisko. Mroźny wiatr 

rozwiał jej włosy, a gdy spróbowała je odgarnąć, ręce momentalnie 

zrobiły się sine. 

- W samochodzie szybko się ogrzejesz, kochanie. Jeszcze tylko 

parę kroków i znajdziemy się w ciepłym wnętrzu. 

Długonogi, piegowaty młody człowiek wysiadł na ich widok z 

samochodu, otwierając przed Esme drzwiczki. 

RS

background image

 

65 

- Wskakujcie, dzieciaki, i w drogę! - doradził bezpośrednim 

tonem. - Tylko patrzeć, jak dopadnie nas zamieć. W Dallas już się 

zaczęło. Ale zdążycie, musisz tylko ostro nacisnąć na gaz. 

- Dziękuję za dobrą radę - odparł Niko, wręczając mu zwitek 

banknotów. - I za nieocenioną pomoc. 

Stokrotne dzięki, sir! - odparł rozpromieniony szofer. - Ale 

jedźcie ostrożnie! 

Esme rozsiadła się tymczasem w ogrzewanym wnętrzu. 

- Więc jednak jesteśmy w Ameryce - stwierdziła, spoglądając ze 

zdziwieniem na Nika. 

- Co cię w końcu przekonało? - uśmiechnął się ubawiony. 

- Pogoda. I kiedy szofer powiedział do nas „dzieciaki". Tylko 

Amerykanie tak mówią do wszystkich, niezależnie od płci i wieku. 

- Rzeczywiście, mają taki dziwaczny zwyczaj - przytaknął Niko. 

- Słyszałem kiedyś, jak przewodnik oprowadzający grupę leciwych 

turystów też tak do nich mówił. Moi dziadkowie i ich znajomi chyba 

by się poprzewracali, gdyby ktoś nazwał ich „dzieciakami". 

- Albo babcia Bakkarowa - roześmiała się Esme. -Nie 

wyobrażam sobie, co by zrobiła. 

Spoglądała przez okno na mijany krajobraz, podczas gdy Niko 

pędził drogą, uciekając za radą szofera przed nadchodzącą zamiecią. 

- Naprawdę jesteśmy w Teksasie? 

- Zgadza się, dzieciaku, jesteśmy w Teksasie. 

- Prawie ci się udało, chociaż nie całkiem. Amerykański akcent i 

słownictwo nie bardzo do ciebie pasują. 

RS

background image

 

66 

- Będę miał cały tydzień na nabranie wprawy. Na tyle czasu 

wziąłem sobie urlop z Imarko. 

Esme o mało nie krzyknęła.  

- Jak to, chcesz mnie tutaj trzymać przez cały tydzień? 

Zostawiłam Jackie kartkę, że poleciałam do Rayazu. Jeśli rodzice 

niespodziewanie zadzwonią, gotowa pomyśleć, że przytrafiło mi się 

coś złego. 

- Mój kuzynek Hamid złoży jej dzisiaj wizytę i przekaże list, w 

którym wyjaśniam, że polecieliśmy razem do Ameryki i proszę, żeby 

w razie czego wytłumaczyła cię przed rodzicami. 

- Poprosiłeś, żeby nakłamała moim rodzicom, jeżeli do mnie 

zadzwonią? - oburzyła się Esme. - Czemu twój kuzyn, który jest tak 

genialnym naśladowcą, sam nie zadzwoni do Rayazu, podając się za 

mnie albo za Jackie? Albo za jedną i drugą równocześnie? Dopiero 

miałby zabawę! 

- Boję się, że to przekracza nawet jego siły. Ale nie miej do 

niego pretensji o to, co zrobił. Jeśli cię oszukał, to wyłącznie na moją 

prośbę. Jest w gruncie rzeczy czarującym i przyzwoitym człowiekiem, 

sama się przekonasz, jak go poznasz. Mam nadzieję, że spodoba się 

Jackie i przekona ją, żeby została naszym sprzymierzeńcem. 

Esme przypomniała sobie, jak Jackie oceniła jej zachowanie 

podczas wczorajszej wizyty Nika w ich wspólnym mieszkaniu. 

Powiedziała, że wbrew temu, co sądziła, Esme nadal myśli o Niku. A 

nawet więcej, bo w jego obecności zachowywała się jak kobieta bez 

pamięci zakochana. W tej sytuacji Hamid bez trudu zyska jej 

RS

background image

 

67 

przychylność. Jackie dojdzie do wniosku, że przystępując do spisku, 

oddaje przyjaciółce przysługę. 

- Nie chcę, żebyś czuła się tutaj jak więzień. Będę się starał, aby 

nasz wspólnie spędzony tydzień był dla ciebie nie tylko przyjemny, 

ale i przyniósł ci tyle samo szczęścia co mnie - wzruszonym głosem 

rzekł Niko. 

Esme długo nie odpowiadała. Pomyślała, iż Jackie faktycznie 

zrobi jej wielką przysługę, utrzymując w tajemnicy tygodniowy pobyt 

z Nikiem. To była jej ostatnia szansa, aby nacieszyć się ukochanym 

mężczyzną, zanim na zawsze go straci. Czyż nie ma prawa z tej 

szansy skorzystać? 

- Pragnę znacznie więcej niż tych paru dni spędzonych z tobą w 

sekrecie - podjął po chwili. - O wiele więcej. Po powrocie z Ameryki 

chciałbym ogłosić nasze zaręczyny. 

Na myśl o nieosiągalnym szczęściu Esme łzy zakręciły się w 

oczach, ale szybko odepchnęła od siebie smętne refleksje i 

postanowiła realizować plan, jaki podjęła przed wyjściem z samolotu. 

To znaczy pokazać Nikowi, że nie nadaje się na jego dziewiczą 

narzeczoną, a jednocześnie przeżyć jak najwięcej, by mieć co 

wspominać do końca życia. 

- Powiedzmy, że zgadzam się spędzić z tobą najbliższy tydzień. 

Ale pod jednym warunkiem. Musisz mi obiecać, że nie będziemy 

wracać do sprawy zaręczyn. Chcę mieć czas do namysłu. W ogóle nie 

chcę przez ten tydzień rozmawiać o przyszłości. Zgadzasz się? 

Uśmiechnął się szeroko, z nieukrywanym triumfem. 

RS

background image

 

68 

- Jeżeli jesteś gotowa spędzić ze mną tydzień z własnej woli, to o 

resztę jestem spokojny, kochanie. Po paru dniach myśl o zaręczynach 

będzie ci tak samo... 

- Od tej chwili nie wolno nawet wypowiadać tego słowa - 

upomniała go Esme. 

- Zgoda, umowa stoi. - Zdjął prawą rękę z kierownicy i położył 

na jej kolanie. - Czy rzeczywiście zrobiłaś sobie tatuaż? 

- Z salonem kosmetycznym Simona sąsiaduje sklep o nazwie 

„Tatuaże Tristana", dysponujący największym w Londynie zbiorem 

wzorów do tatuowania. Odwiedzają go znani ludzie z całego świata. 

Ściany sklepu są dosłownie wytapetowane fotosami znanych 

osobistości. 

- Do których, jak się domyślam, dołączono twój? 

- No wiesz! — Esme na samą myśl o czymś podobnym zrobiło 

się słabo. - Wbiłabym ojcu nóż serce. Nikt z rodziny nie ma pojęcia. 

Urwała w połowie zdania, zdawszy sobie sprawę, że mówi jak 

nieodrodna córeczka szacownego klanu Bak-karów. Kompletnie 

wypadła z zaplanowanej roli upadłej kobiety. 

- Właściwie to szkoda, że u Tristana nie wywiesili mojego 

zdjęcia. Można by jego odbitki porozsyłać faksem do wszystkich 

krajów Bliskiego Wschodu na wypadek, gdybyś swoim lojalnym 

poddanym ogłosił nasze ponowne zaręczyny. Wyobrażam sobie, co by 

się działo na najbliższym posiedzeniu naftowego kartelu! 

- Mieliśmy nie wypowiadać słowa na „z" - przypomniał Niko, a 

jednocześnie jego ręka znalazła się pod jej spódniczką i zaczęła 

RS

background image

 

69 

penetrować wnętrze ud. Esme przymknęła oczy, starając się 

wyrównać przyspieszony oddech. 

- Niko, chyba powinieneś trzymać obie ręce na kierownicy - 

wyrzekła osłabłym z podniecenia, cichym głosem. 

- Czy koniecznie? - Jego palce dosięgły rąbka pończoch i 

posuwały się coraz wyżej, muskając nagie ciało i sprawiając, iż 

zaczęła się bezwstydnie wić na siedzeniu. Czy nie byłoby dobrze 

zapomnieć przez najbliższe dni o tym, co wolno, a czego nie? Już i tak 

za długo poddawaliśmy się głosowi powinności. Najwyższy czas 

odpocząć od przymusu, nie uważasz? 

- Chyba nie tak powinien przemawiać świadomy swoich 

obowiązków władca Imarko - resztką tchu upomniała go Esme. 

- Ty w swym obecnym stroju też nie wyglądasz na przykładną 

córkę dostojnego rodu Bakkarów - zaśmiał się Niko. 

Na wspomnienie rodzinnych powinności Esme poczuła się, 

jakby ją oblano kubłem zimnej wody. Odepchnąwszy rękę Nika, 

wyprostowała się na siedzeniu i zwarła nogi. Zaraz jednak 

uświadomiła sobie, iż zachowując się w ten sposób, nigdy nie 

przekona Nika, że jest wyuzdaną pannicą, niegodną tytułu królowej. 

Musi zapomnieć o odruchach przykładnej panienki. 

Odgrywanie dwóch całkowicie odmiennych ról okazało się o 

wiele trudniejsze, niż przypuszczała. W jaki sposób ludziom o 

rozszczepionej osobowości udaje się połapać, kim w danym 

momencie są? Szybko rozpięła płaszcz i założyła nogę na nogę w taki 

sposób, by jak najbardziej odsłonić górną partię ud. 

RS

background image

 

70 

- Mam nadzieję, że jesteś odpowiednio zgorszony -mruknęła 

niskim, uwodzicielskim tonem. - W ciągu najbliższego tygodnia 

postaram się dostarczyć Jego Wysokości wielu jeszcze bardziej 

gorszących wrażeń. 

- Proszę bardzo, Księżniczko. Prawdę mówiąc, bardzo na to 

liczę. Chociaż ostatnimi czasy na wiele rzeczy zdołałem się 

uodpornić. 

Esme zastanowiła nuta goryczy i rozczarowania, dziwnie 

brzmiąca w ustach młodego idealistycznie nastawionego monarchy, za 

jakiego go uważała. Pierwszy raz, odkąd Niko zerwał ich zaręczyny, 

zapomniała o własnym poczuciu krzywdy i zadała sobie na serio 

pytanie o rzeczywiste polityczne przyczyny jego ówczesnej decyzji. 

- Nie bardzo śledziłam, co ostatnimi czasy działo się w twoim 

kraju - zaczęła nieśmiało. - Podobno twój stryj Amman był zmuszony 

na zawsze opuścić Imarko, a nawet grozi mu utrata życia, gdyby 

próbował przekroczyć granicę któregoś z pozostałych państw 

Bliskiego Wschodu, nie wyłączając Rayazu. Został podobno uznany 

za wyrzutka, ale nie bardzo wiem, dlaczego. 

- Wcale się nie dziwię. W tradycyjnych rodzinach, takich jak 

twoja, młodym kobietom nie mówi się wielu rzeczy. Wyjaśnię ci, o co 

poszło, bez wchodzenia w szczegóły. Najwyższy czas, żebyś poznała 

prawdę o świecie. 

Niko zamilkł na chwilę, zbierając się w sobie. 

- Otóż zwolennicy Ammana odkryli, że ich przywódca jest 

zboczeńcem dopuszczającym się haniebnych praktyk. W momencie, 

RS

background image

 

71 

kiedy szykował się do przeprowadzenia zamachu stanu, do moich 

doradców zgłosiło się kilka ofiar jego seksualnych wyczynów, i 

prawda wyszła na jaw. 

- To musiał być z ich strony akt wielkiej odwagi -zauważyła 

Esme. - Ryzykowali życie. 

Niko skinął głową. 

- Młodsza kadra oficerska stała od początku po mojej stronie, 

natomiast wyżsi oficerowie, którzy złożyli Ammanowi przysięgę 

wierności, po ujawnieniu kompromitujących go faktów poczuli się 

zhańbieni i większość złożyła dymisję. 

- A ci, co jej nie złożyli... Mam nadzieję, że się ich pozbyłeś? 

- Oczywiście. W obecnej chwili armią Imarko dowodzi 

odmłodzona kadra pułkowników i generałów, na których mogę 

całkowicie polegać. 

- Dopilnowano, żeby wieść o perwersyjnych wybrykach 

Ammana rozeszła się szeroko w Imarko i za granicami kraju, czy tak? 

- domyśliła się Esme. 

- Tak. Ale to akurat było najłatwiejsze. Tego rodzaju lubieżne 

opowieści rozchodzą się, jak wiesz, szybciej niż światło. Ludzie 

chętnie ich słuchają, chętnie w nie wierzą i jeszcze chętniej przekazują 

dalej. Amman opuścił Bliski Wschód, zdając sobie sprawę, że w 

żadnym państwie regionu nie uniknie kary za swoje bezecne występki, 

będące zdradą naszej wiary. Jak mi doniesiono, Saudyjczycy i 

Irańczycy są nadal zdecydowani wymierzyć mu sprawiedliwość. 

RS

background image

 

72 

Amman będzie do końca swoich dni żył w poczuciu zagrożenia, nie 

mogąc nikomu zaufać. 

- Zasłużył na to - z powagą orzekła Esme. - Teraz rozumiem, 

dlaczego powiedziałeś, że mało co może cię zgorszyć. I... 

przepraszam za swoje niesmaczne erotyczne prowokacje. 

Zachowałam się bezwstydnie i... 

- Ależ, kochanie, bardzo lubię, kiedy mnie prowokujesz. Nie 

powinnaś się tego wstydzić. Twoje naiwne erotyczne gry nie mają nic 

wspólnego z bezecnymi praktykami Ammana. Miłość można 

okazywać na różne sposoby, czule albo filuternie, czy nawet 

uwodzicielsko, i nie ma w tym nic złego. - Niko ujął jej rękę i 

ucałował wnętrze dłoni. - Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniesz 

mnie naprawdę gorszyć, Esme. Bardzo na to liczę. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

73 

ROZDZIAŁ PIĄTY 

W godzinę później, zjadłszy po drodze niezwykle obfite 

śniadanie, Esme i Niko weszli wśród coraz gęściej padającego śniegu 

do chaty, która w istocie bardziej przypominała siedzibę w 

kolonialnym stylu. Dom był położony w dzielnicy eleganckich 

rezydencji i prowadził doń długi podjazd. 

Esme ze zdumieniem rozglądała się po wspaniałym wnętrzu. Na 

kominku trzaskał wesoło ogień, a obok stała ogromna choinka, 

obwieszona od góry do dołu kolorowymi lampkami, zabawkami, 

gwiazdami, aniołkami i ozdobnymi bombkami. Nie brakowało nawet 

zwieszających się z półki nad kominkiem wielkich czerwonych 

skarpet z wyhaftowanymi na brzegach imionami jej oraz Nika. 

- Widzę, że Święty Mikołaj zdążył już tu zajrzeć -odezwał się 

stojący za jej plecami Niko. 

On też rozglądał się z zadowoleniem po świątecznie 

udekorowanym pokoju. Kiedy Ryan ofiarował się oddać mu do 

dyspozycji swoją „wiejską chatę" i terenowe auto, Niko z 

wdzięcznością przyjął ofertę, nie spodziewał się jednak, że przyjaciel 

stworzy im w użyczonym domu tak przytulną, świąteczną atmosferę. 

Poczuł się mile wzruszony. Jego ojciec był wspaniałomyślnym, 

umiejącym okazać serce człowiekiem. 

Jego ojciec... 

RS

background image

 

74 

Niko zdał sobie sprawę, iż w tym momencie ostatecznie przyjął 

do wiadomości swą prawdziwą tożsamość i pogodził się z nią. Omar 

Tan-efi, który go wychował, pozostanie na zawsze jego kochającym 

ojcem, ale w sercu Nika znajdzie się również miejsce dla 

biologicznego ojca, nawet jeśli Ryan nigdy się nie dowie o łączącym 

ich pokrewieństwie. 

- Och, Niko, jak to miło z twojej strony! - wykrzyknęła Esme, 

zarzucając mu ręce na ramiona. 

- Chętnie przypisałbym sobie zasługę za to, co zrobił mój 

przyjaciel, bo to on... 

- Znowu wyjeżdżasz z tym swoim przyjacielem! -Esme spojrzała 

mu w twarz śmiejącymi się oczami. - Jak długo jeszcze chcesz mnie 

zabawiać opowiadaniem bajek? 

- Naprawdę uważasz to za bajkę? 

- Daj spokój! Nie wmówisz mi mitycznego przyjaciela. Wiem, 

że to twoja posiadłość, w której kazałeś urządzić nasze wymarzone, 

amerykańskie Boże Narodzenie. Pamiętałeś o naszych dawnych 

rozmowach! 

- Sądzisz, że kupiłem posiadłość w Teksasie i wynająłem ludzi, 

żeby... 

- No więc dobrze, bawmy się dalej. - Esme na dobre się 

rozochociła - Mamy naszego osobistego Świętego Mikołaja i on to 

wszystko urządził. 

RS

background image

 

75 

Miłe ciepło kominka rozchodziło się po pokoju. Esme zdjęła 

płaszcz i odłożyła go na krzesło, po czym podeszła do choinki, 

podziwiając piękne ozdoby. Niko stanął obok niej. 

- Oczy ci błyszczą jak... dziecku w Boże Narodzenie - 

powiedział, obejmując ją i przyciągając do siebie. -Ale nie masz w 

sobie poza tym nic dziecinnego - dodał, muskając obnażone ciało. - 

Ten strój zepsutej dziewczynki bardzo dobrze na ciebie wpływa. Na 

mnie też - dodał, śmiejąc się z cicha. Powiódł palcem po jej pępku, 

potrącając złotą obrączkę. Esme przeszedł miły dreszcz. Oto jest 

nareszcie sam na sam z ukochanym mężczyzną, z jedynym mężczyzną 

jej życia. 

Który nadal ją kocha. Albo raczej kocha swoje o niej 

wyobrażenie. Ale już niedługo prawda wyjdzie na jaw i wszystko się 

skończy. A ona wróci do Londynu, aby w samotności kontynuować 

swe pedagogiczne studia. 

Ale na razie są razem, kochają się i pragną. 

- Jak to cudownie być z tobą - szepnęła, wtulając się w niego. Jej 

ciało zaczynało płonąć, jakby zajęło się od strzelającego w kominku 

ognia. 

- Nie ma się czego wstydzić, Esme - szepnął Niko, odwracając 

ku sobie jej twarz i wpatrując się w nią pełnym pożądania wzrokiem. - 

Nie potrafię ci powiedzieć, czym były dla mnie te miesiące bez ciebie, 

jak bardzo... 

- Cicho! - szepnęła, delikatnie zamykając mu usta ręką. - Nic nie 

mów. - Przywarła do niego biodrami, a jej dłoń śmiało sięgnęła w dół, 

RS

background image

 

76 

tam, gdzie pod zamkiem spodni pulsowała jego nabrzmiała męskość. - 

Kochaj się ze mną, Niko! 

- Och, kochanie - wyszeptał. - Chcę, abyś wiedziała... 

- Ani słowa! Minął czas rozmów. Podczas narzeczeństwa 

rozmawialiśmy całymi godzinami. - To mówiąc, musnęła lekko jego 

wargi ustami, a następnie jęła wodzić wokół nich czubkiem języka. 

- Pozwól mi choć powiedzieć, jak bardzo... 

- Nie teraz. - Rozchyliła wargi, a on niewiele myśląc, przycisnął 

ją do siebie i zaczął namiętnie całować. 

Esme z głośnym westchnieniem odwzajemniła pocałunek. Ich 

języki spotkały się; wiodąc z sobą rodzaj erotycznego pojedynku. 

Pocałunek trwał i trwał, rozpalając w obojgu coraz gorętszy ogień. 

Esme otarła się biustem o jego szeroką klatkę piersiową, a on w 

odpowiedzi zaczął pieścić jej piersi. Z gardła Esme wydarło się 

westchnienie rozkoszy. Niko doprowadził ją do stanu najwyższego 

podniecenia, chociaż nie zdjęli z siebie ani jednej części ubrania. 

Kiedy przyciągnął ją do siebie, chwyciwszy obiema dłońmi za 

pośladki, przywarła doń z całej siły, czując bolesną pustkę 

domagającą się wypełnienia. Odgradzające ich od siebie ubrania stały 

się nagle nie do zniesienia. Esme w przypływie odwagi wsunęła mu 

ręce pod sweter i wyciągnąwszy ze spodni koszulę, pierwszy raz 

dotknęła jego nagiej skóry. Jej dłoń przesunęła się w dół po brzuchu, 

po czym obie ręce sięgnęły pod koszulę, pieszcząc szerokie, lekko 

wilgotne, ciepłe plecy. Chłonęła wszystkimi zmysłami dotyk i zapach 

jego ciała, całkowicie się w nim zatracając. 

RS

background image

 

77 

- Pragnę cię, Esme - szepnął. - Ale przyrzekłem sobie poczekać, 

aż będziesz gotowa i... 

- Jesteś prawdziwym dżentelmenem, Niko, ale ja chcę ciebie już 

oznajmiła drżącym głosem. - Jeżeli chcesz się do mnie dostosować, to 

nie zwlekaj. - Jej ciemne oczy błyszczały radością i pożądaniem. - Już 

i tak za długo czekaliśmy. 

- Mam nie zwlekać? - zaśmiał się Niko głębokim, zmysłowym 

śmiechem, którego dźwięk napełnił ją zachwytem. - Jak każesz, 

Księżniczko. Z radością spełnię twoje życzenie. 

Jego oczy iskrzyły się erotycznym podnieceniem, a ona 

domyślała się, że jej wzrok wyraża to samo pragnienie. Cudownie 

było czuć, jak bardzo jest pożądana i móc mu otwarcie okazać, jak 

dalece podziela jego żądzę. 

Podniósł ją z ziemi i mocno przycisnął do piersi. 

- To miała być wiejska chata, ale ma chyba kilka pokoi - 

zauważył, niosąc Esme korytarzem. - Który sobie wybierzemy? 

Wzdłuż korytarza mieściły się trzy sypialnie, do których kolejno 

zaglądali. Wszystkie były przytulnie urządzone, lecz największa, na 

samym końcu, została najwidoczniej przygotowana specjalnie dla 

nich. Na wprost okazałego podwójnego łoża w wielkim kominku 

płonął ogień, liczne doniczki z białymi i czerwonymi gwiazdami 

betlejemskimi ozdabiały pokój, a na nocnym stoliku stała butelka 

szampana, kubełek z lodem i dwa kryształowe kieliszki. 

- Jakie to romantyczne! O wszystkim pomyślałeś! -zawołała 

Esme, wzruszona do łez. 

RS

background image

 

78 

- To też sprawka elfów Świętego Mikołaja - uśmiechnął się 

Niko, czule całując ją w koniuszek nosa. 

- Niech Wasza Wysokość nie zapomni nagrodzić elfy sutą 

premią z okazji Bożego Narodzenia. 

- Załatwione, Księżniczko. A teraz... - Posadził ją delikatnie na 

puchowej kołdrze, a sam stanął obok z pochyloną głową. - Na czym to 

stanęliśmy? 

- Z przyjemnością zaraz ci przypomnę - odparła, klękając na 

łóżku i wyciągając ręce. Śmiałym gestem podniosła mu bluzę i 

rozpięła pasek od spodni. Niko jednym ruchem ściągnął z siebie bluzę 

i koszulę, a ona uwolniła go z dżinsów. 

- Teraz moja kolej. - Zaczął rozplątywać związane pod biustem 

końce jej bluzki, delikatnie muskając palcami obnażoną skórę. 

Subtelna technika miłosna dała niezwykły efekt. Esme ostatecznie 

przestała nad sobą panować. Marzyła, by obnażył jej piersi, pieścił je i 

całował, muskał wargami, dotykał językiem. Gorączkowymi ruchami 

zaczęła się wyzwalać z zawiniętej w pasie spódniczki. Kiedy udało jej 

się w końcu zsunąć resztkę ubrania z bioder, Niko wziął ją w ramiona, 

położył na łóżku i sam wyciągnął się u jej boku. 

Zachwycona i oczarowana, gładziła jego ciało, odkrywając 

najwrażliwsze miejsca, których dotknięcie wywoływało pomruk 

rozkoszy. Na koniec wsunęła dłoń w sportowe bokserki i oplotła 

palcami pulsujący przedmiot pożądania. Była tym zafascynowana, 

lecz Niko niespodziewanie odsunął jej rękę. 

RS

background image

 

79 

- Przestań, bo zaraz będzie po wszystkim... jeśli będziesz tak 

dalej... - wyszeptał bez tchu. 

- No to będzie, i co z tego? — mruknęła kapryśnie. 

Znowu wyciągnęła rękę. Widok Nika doprowadzonego do 

ostateczności był tak podniecający, że nie mogła się powstrzymać. On 

jednak uprzedził jej ruch, chwycił za rękę i trzymając za nadgarstek, 

unieruchomił nad jej głową. 

- Spaliłbym się ze wstydu - wycedził z wysiłkiem - gdybym 

skończył przed czasem, jak byle smarkacz, a nie szanujący się 

mężczyzna. 

- Ach, rozumiem, musisz dbać o swój bezcenny męski honor, 

który kobiety od wieków boją się zranić. -Mówiąc to, wsunęła mu 

nogę pomiędzy uda i uśmiechnęła się zadowolona, widząc, jak pożera 

wzrokiem jej czarne jedwabne pończochy, podniecająco kontrastujące 

ze skromną bielą majteczek. 

On jednak nie potrzebował dodatkowych podniet. 

- Nie mogę powiedzieć, żebyś obchodziła się delikatnie z moim 

męskim honorem. Przejechałaś się po nim ciężarówką, zostawiając 

ślady opon - wyszeptał, śmiejąc się cicho. 

- Chyba ci się to podoba, skoro wolisz być tutaj ze mną zamiast 

z jakąś potulną, nieśmiałą gąską. - W jej głosie oprócz rozbawienia 

słychać było przekorną nutę nieskrywanego triumfu. 

- Odkąd cię poznałem, potulne gąski poszły raz na zawsze w 

odstawkę - odparł, pieszcząc i okrywając jej skórę pocałunkami, które 

RS

background image

 

80 

przeszywały ją drżeniem. - Pragnę tylko ciebie. Nic mnie tak nie 

podnieca jak twój ostry języczek, twoja inteligencja, ty cała. 

Oderwawszy się od piersi Esme, przyłożył wargi do jej brzucha, 

szarpiąc wpiętą w pępek złotą obrączkę. Po chwili podniósł głowę. 

- Byłbym zapomniał o tatuażu. Obiecałaś mi go pokazać. 

- Sam poszukaj - mruknęła. 

Okazał się bystrym detektywem. Już po chwili zlokalizował 

zdobiący górną część jej prawego pośladka niewielki wizerunek 

wielobarwnego motyla. 

- Bardzo ładny. Czy dlatego wybrałaś motyla, ponieważ 

symbolizuje piękno i swobodę? 

- Niezupełnie. Głównie dlatego, że jest ładny i mały, czego nie 

można powiedzieć o większości oferowanych u Tristana tatuaży. Nie 

miałam ochoty chodzić z wijącym się wzdłuż kręgosłupa wężem albo 

bohaterem komiksu na brzuchu. 

- Ten bardzo do ciebie pasuje - przyznał Niko, całując 

skrzydełko motyla, po czym ściągnął z niej majteczki, a następnie 

pończochy. - Natomiast niezbyt mi się podoba, że ten twój Tristan 

mógł cię dotykać i oglądać podczas robienia tatuażu. 

- Tristan jest prawdziwym profesjonalistą. Mówi, że ciało 

poddającej się tatuażowi osoby traktuje z takim samym bezstronnym 

szacunkiem, z jakim chirurg podchodzi do pacjenta. 

Leżała obok Nika zupełnie naga. Jego wzrok błądził swobodnie 

po jej ciele, niczego nie pomijając. Czuła się tym spojrzeniem 

skrępowana, więc paplała dalej, aby zagadać zażenowanie. 

RS

background image

 

81 

- Ale Tristan uważa się za artystę, a chirurgów nazywa 

zwykłymi rzemieślnikami. 

- Niemniej nie życzę sobie dalszych wizyt u Tristana. Koniec z 

tatuażami! - zawyrokował Niko, łagodząc władczy ton polubownym 

uśmiechem. 

- Wasza Wysokość nie musiał mi tego mówić - odparła z 

żartobliwą uległością. - Sama uznałam, że jeden mały tatuaż w 

zupełności wystarczy. 

- A zatem w kwestii tatuaży doszliśmy do kompromisowego 

rozwiązania, jakby się wyraził mój amerykański przyjaciel. Podobnie 

jak w innej, nie mniej istotnej kwestii. 

To mówiąc, pochylił się nad nią i Esme zadrżała, czując na 

brzuchu dotyk jego warg. A kiedy objąwszy jej biodra obiema rękami 

zaczaj sunąć ustami coraz niżej i niżej, spazmatycznym ruchem 

wygięła się w łuk. Gdy zaczął pieścić językiem najintymniejszą 

cząstkę jej ciała, wprawił jej biodra w miarowy ruch, prowadzący w 

coraz wyższe rejony narastającej rozkoszy, aż kompletnie się w niej 

zatraciła. Potem chwycił ją znów w ramiona, szepcząc czułe słowa i 

głaszcząc jej włosy, dopóki nie przestała drżeć. 

- Niko, to było... nigdy nie przeżyłam niczego podobnego... ja... 

- szeptała półprzytomnie. 

Gorący pocałunek odebrał jej resztkę świadomości. Nie myślała 

o niczym, był tylko on i jego pieszczoty, na które, choć nadal była 

oszołomiona wstępnym zaspokojeniem, odpowiadała z żarłocznym 

RS

background image

 

82 

zapamiętaniem. Gdy jednak spostrzegła, że Niko zabezpiecza się 

prezerwatywą, wróciła jej przytomność, a wraz z nią nagły niepokój. 

- Co ci jest, kochanie? - zareagował natychmiast. -Uspokój się. 

Wszystko jest w porządku. Nie ma powodu do zdenerwowania. 

Kiedy położył rękę na jej udzie, Esme zadrżała. 

- Nie bój się - ciągnął uspokajającym tonem, choć jego głos 

brzmiał ochryple i było widać, że z trudem panuje nad pożądaniem. - 

Kocham cię. 

Powstrzymała cisnące się do oczu łzy żalu. Jej lęk miał całkiem 

inną przyczynę. O ileż wolałaby odczuwać dziewiczą obawę zamiast 

panicznego strachu przed tym, co musi nastąpić, gdy Niko dowie się 

prawdy. Jej jedyny stosunek z mężczyzną, do którego doszło w 

pierwszym okresie odreagowywania na zerwanie z Nikiem, nie 

sprawił Esme przyjemności. 

Ogarnęły ją silniejsze niż kiedykolwiek dotąd wyrzuty sumienia. 

Po co jej to było? Po co na ich trzeciej randce poszła do łóżka z tym 

bardzo skądinąd sympatycznym francuskim restauratorem? Powinna 

była zachować swoje dziewictwo dla Nika. Nie tylko skrzywdziła 

biednego Pierre'a, wykorzystując go, żeby na złość Nikowi pozbyć się 

dziewictwa, a potem nie chcąc więcej się z nim widzieć, ale teraz 

krzywdzi Nika, pozwalając mu wierzyć w niewinną Esme, jaką 

powinna być, aby mógł ją kochać i zgodził się poślubić. 

- Niko, muszę ci się do czegoś przyznać. Ja... - zaczęła 

odważnie, decydując się wyznać prawdę i ponieść wszelkie 

konsekwencje tamtego głupiego, nierozważnego kroku. 

RS

background image

 

83 

- Nic nie mów - przerwał, kładąc jej palec na usta. - Sama 

powiedziałaś, że dosyć się nagadaliśmy. 

Wszedł w nią powoli, stopniowo wypełniając jej ciało. Zacisnęła 

mu palce na plecach, ale choć mimo bólu nie wydała z siebie ani 

jednego dźwięku, wyczuł, co się z nią dzieje. 

- Przepraszam, że sprawiam ci ból - szepnął przepraszająco. - Za 

chwilę zapomnisz o bólu i będzie ci tak samo dobrze jak mnie. 

Nie była tego pewna, lecz nic nie rzekła. On jednak nie śpieszył 

się, a jej ciało z wolna, prawie niedostrzegalnie jęło się otwierać, 

oswajać z nim i przyjmować go w siebie. Zadrżała i przymknęła oczy, 

kiedy Niko zaczął niespiesznie, miarowo poruszać biodrami. 

Przebiegł ją prąd czystej rozkoszy. Było to cudowne i nieoczekiwane. 

Zapragnęła, by doznanie to trwało wiecznie. Ich ciała poruszały się w 

zgodnym rytmie, a miłość połączona z fizycznym pożądaniem niosła z 

sobą bajeczne przeżycia, które aż nazbyt szybko dobiegły końca. Niko 

osunął się na nią, a ona oplotła go ramionami. Długo jeszcze leżeli 

obok siebie, szepcząc miłosne i zmysłowe wyznania, jakie ani jej, ani 

jemu nigdy jeszcze wobec nikogo nie przeszły przez usta. 

Nawet kiedy Niko przewrócił się na bok, uwalniając ją od swego 

ciężaru, długo pozostali przytuleni do siebie, obserwując tańczące na 

kominku płomienie. Odpoczywali nasyceni, nic nie mówiąc, nie 

znajdując słów zdolnych wyrazić to, co czuli. 

 

 

 

RS

background image

 

84 

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Esme spała jeszcze, kiedy Niko ostrożnie uwolnił się z jej objęć i 

wstał z łóżka. Ona poruszyła się lekko i przewróciła na brzuch, lecz 

się nie obudziła. 

Stał przez chwilę, nie mogąc oderwać oczu od jej nagiego ciała, 

nim przykrył ją na powrót kołdrą. Była taka piękna i pociągająca! A 

parę godzin temu dowiedział się, że jest także cudowną kochanką: 

namiętną i swawolną, podniecającą i pełną inwencji, czułą i 

kochającą. 

Dowiedział się ponadto, iż nie był jej pierwszym mężczyzną. 

Nie miał co do tego wątpliwości. Poznał w życiu wystarczająco wiele 

kobiet, zarówno doświadczonych, jak i niedoświadczonych, by to 

wiedzieć. Esme była seksualnie niedoświadczona, ale nie była 

dziewicą. Oddała dziewictwo innemu mężczyźnie, i zachowała to 

przed nim w tajemnicy. 

Ale nie tylko Esme ma sekrety, zreflektował się, wkładając 

frotowy szlafrok. On też zachował dla siebie tajemnicę swego 

pochodzenia. Czuł w tej chwili podobny zamęt w głowie jak owego 

pamiętnego dnia, kiedy matka wyznała mu, kto jest jego prawdziwym, 

biologicznym ojcem. Ponieważ mówiąc mu o tym, zapewniała 

równocześnie, że Omar Tan-efi, człowiek, który wychował Nika jak 

własnego syna, niczego nie podejrzewał. A teraz on sam, dziwnym 

wyrokiem losu znalazł się być może w identycznej sytuacji. Jego 

RS

background image

 

85 

religia nie znała wprawdzie pojęcia zemsty losu, lecz pozwalała 

wyobrazić sobie podobne wyrównanie rachunków. Bo jak inaczej 

wytłumaczyć fatum, które sprawiło, że będąc samemu niejako 

podrzuconym kukułczym pisklęciem, on z kolei zakochał się w 

kobiecie udającej niewinność. 

Poczłapał boso do salonu. Dorzuciwszy do dogasającego na 

kominku ognia parę polan, zapalił jedno z przygotowanych przez 

zapobiegliwego Ryana cygar i zaciągnął się dymem. 

Jego matka, Nadine, twierdziła uparcie, że Omar Tan-efi nigdy 

nie domyślił się prawdy, nie podejrzewał jej o utratę dziewictwa i 

święcie wierzył w prawowite pochodzenie Nika, który przyszedł na 

świat w niespełna osiem miesięcy po ślubie. Obserwując w zadumie 

ulatującą w górę smużkę dymu, Niko rozprawił się z oboma 

zapewnieniami matki. Musiała przez całe życie robić sobie złudzenia, 

by uspokoić dręczące ją wyrzuty sumienia. On jednak nie mógł w nie 

uwierzyć. Zwłaszcza teraz. 

Omar nie mógł się nie zorientować, iż jego oblubienica nie jest 

dziewicą. Ani on, ani Niko nie uganiali się za kobietami, lecz mieli 

swoje męskie doświadczenia. Panujący w Imarko obyczaj wręcz 

wymagał tego od władcy kraju. 

Niko zdusił w popielniczce niedopalone cygaro. Na myśl o 

erotycznym życiu rodziców - a miał ich troje! - zrobiło mu się 

nieswojo. Jeżeli bowiem uważa, iż Omar nie mógł nie zdawać sobie 

sprawy, że Nadine miała przed ślubem kochanka, to musi również 

przyjąć do wiadomości, iż ten, który wychowywał go jak własnego 

RS

background image

 

86 

syna, bynajmniej nie był pewien swego ojcostwa. Jednak nikomu, ani 

jemu, ani Nadine, nigdy nie dał odczuć, że coś podejrzewa. 

Zachowywał się niezmiennie jak oddany mąż i kochający ojciec. 

Czy dlatego, że po Niku Nadine urodziła trzy córki, które 

według panującego w Imarko prawa nie mogły pretendować do tronu? 

Dla nikogo nie było tajemnicą, iż Omar nie życzył sobie, by jego brat 

Amman objął po nim władzę w kraju, i to właśnie mogło go skłonić 

do uznania Nika za swego prawowitego następcę. 

W Imarko przywiązywano wielką wagę do ciągłości dynastii. A 

tymczasem, jak na ironię, obecny król nie miał w żyłach ani kropli 

krwi swoich oficjalnych przodków. Był, po połowie, potomkiem 

rodziny matki i amerykańskiego biznesmena. 

A jeżeli Esme, tak jak poprzednio Nadine, zaszła ze swoim 

sekretnym kochankiem w ciążę? A gdyby tak było, czy spróbuje 

przypisać ojcostwo Nikowi? Gdyby urodziła syna, zostałby on 

następcą tronu, wskutek czego przyszłym królem Imarko byłby 

człowiek w połowie nieznanego pochodzenia. 

Esme bardzo ciepło wspominała właściciela londyńskiego 

salonu tatuażu oraz innego, w którym zakładano kolczyki... 

Co by to było, gdyby jego następca objawił zamiłowanie do 

którejś z tych wątpliwych dziedzin sztuki? Nikowi ukazała się w 

wyobraźni przerażająca wizja zbuntowanego nastolatka z kolczykami 

w uszach i ufarbowaną na czerwono grzywą włosów na głowie, 

uganiającego się po pałacu z igłami i barwnikami do tatuażu w 

poszukiwaniu kolejnej ofiary. 

RS

background image

 

87 

Ocknął się z transu, czując gwałtowne bicie serca. 

- Masz ochotę napić się kawy? - zapytała Esme, nalewając sobie 

drugą filiżankę. 

Kuchnia była obficie zaopatrzona. Elfy nie zapomniały też o 

maszynce, do mielenia kawy i ekspresie. Esme spojrzała ukradkiem 

na Nika, który leżał w salonie na kanapie, przykryty czerwono-

zielonym kocem. Na stoliku obok piętrzyły się w popielniczce 

niedopałki cygar. Po obudzeniu się w pustym łóżku, zastała Nika 

śpiącego w salonie. 

Szybko wzięła prysznic i ubrała się. Niko obudził się wprawdzie, 

czując zapach parzonej kawy, lecz nadal spoczywał na kanapie, 

obserwując ją spod półprzymkniętych powiek. Do tej pory nie 

odezwał się ani słowem. 

- Proszę, to pomoże ci się obudzić - powiedziała, podchodząc z 

filiżanką kawy. 

- Dzięki - odparł, siadając na kanapie. 

Poły szlafroka rozwarły mu się na piersiach, więc choć był 

przykryty kocem, domyśliła się, iż jest pod spodem nagi. 

- Kolejna suknia obliczona na to, by przypodobać się rodzinie? - 

zagadnął, wypiwszy pierwszy łyk mocnej kawy. 

- To prawda - przyznała. - Specjalnie ją zapakowałam, jako 

strategiczną broń wszechstronnego rażenia. 

Wygładziła nieistniejącą fałdkę na spódnicy długiej jedwabnej 

sukni koloru kości słoniowej, która okrywała ją od stóp do głów, 

RS

background image

 

88 

ukazując jedynie twarz, dłonie oraz czubki atłasowych, szpiczastych 

ciżemek w tym samym kolorze.  

- Kiedy skończyłam szesnaście lat, ciotka Saleni sprawiła mnie, 

Zarze i wszystkim kuzynkom jednakowe sukienki, takie jak ta, a 

potem zamówiła malarza i kazała nam w nich pozować do zbiorowego 

portretu. Cała rodzina do dziś wzdycha na jego widok. Mój brat Riad 

powiedział kiedyś, że wyglądamy jak zgromadzenie dziewiczych 

westalek. 

Zerknęła na Nika. Powiedziała to celowo, żeby ułatwić mu 

rozpoczęcie rozmowy o tym, co najwyraźniej leżało mu na sercu. 

On jednak zapytał tylko: 

- Czy miał to być z jego strony komplement? 

- Ależ nie - odparła z uśmiechem. - Chciał nam dokuczyć. Riad 

uwielbia się z nami drażnić. 

Esme odetchnęła. Niko najwidoczniej nie zamierza na razie 

robić jej wyrzutów. 

- Wiesz, jacy są bracia - dodała, korzystając z chwilowego 

zawieszenia wyroku. - Sam masz siostry. 

- Ale im nie dokuczam - odparł z błyskiem w oku. 

- Bajki możesz opowiadać komu innego, Niko. Sam mi mówiłeś, 

jak w dzieciństwie lubiłeś się nad nimi znęcać! Na przykład, 

zakopując im lalki w piasku. To widocznie uniwersalny przepis z 

podręcznika pod tytułem „Jak dokuczyć siostrze". My z Zarą też 

musiałyśmy nieraz szukać lalek zakopywanych przez naszych 

nieznośnych braci. 

RS

background image

 

89 

- Moje siostry, odkąd dorosły, odpłaciły mi za to wszystko z 

nawiązką napadami histerii, nieustannymi intrygami i naprzykrzaniem 

się z dobrymi radami! Dopiwszy kawę, Niko wyciągnął rękę. 

- Podejdź do mnie - poprosił. Esme siadła obok niego na 

kanapie. - Bliżej. - Podniósł ją i posadził sobie na kolanach. - Ta twoja 

grzeczna sukienka działa na mnie jak afrodyzjak. Budzi ochotę na 

wszystko, czego na pozór zabrania. 

Wprawnymi ruchami zaczął rozpinać długi rząd małych 

jedwabnych guzików na plecach. W przerwach między kolejnymi 

guzikami całował ją w szyję i usta. Ciepło jego nagiego ciała 

ogrzewało Esme, kiedy zdejmował z niej suknię i równie przykładną 

białą bieliznę. Czuła pod sobą jego mocne uda, a wokół kibici nie 

mniej silne ramiona. 

Kiedy położył ją na plecach, Esme ogarnął płomień podniecenia. 

Zdumiało ją, że pożąda go chyba jeszcze silniej niż poprzednio. 

Niedawne miłosne przeżycia wyostrzyły jej zmysły. Znała go teraz i 

zdawała sobie sprawę, czego się spodziewać, pamiętała jego zapach, 

wiedziała, co to znaczy mieć go w sobie i słyszeć, jak w momencie 

szczytowej rozkoszy wykrzykuje na głos jej imię. 

Toteż tym razem przyjęła go w siebie namiętnie i z zapałem. 

Należał całkowicie do niej, tak samo jak ona należała całkowicie do 

niego. Idealnie się uzupełniali pod każdym względem: fizycznym, 

emocjonalnym, duchowym. 

RS

background image

 

90 

- Kocham cię - szepnęła, kiedy było po wszystkim. Czuła się 

rozkosznie osłabiona i zaspokojona. Głaszcząc go czule po twarzy, 

wiedziała, że jest mu tak samo błogo jak jej. 

- Nigdy nie przestałam cię kochać, Niko. 

- Nawet kiedy czułaś do mnie nienawiść? - spytał z uśmiechem, 

całując czubki jej palców. 

- Nawet kiedy usiłowałam sobie wmówić, że czuję do ciebie 

nienawiść - poprawiła z westchnieniem. - Nie potrafiłam przestać cię 

kochać, nawet po tym... 

Urwała nagle, a przez jej twarz przebiegł grymas bólu, który 

natychmiast opanowała. On jednak dostrzegł ów grymas i zapytał się 

w duchu, co go spowodowało. Czy Esme coś przed nim gra? Czy coś 

przed nim ukrywa? Czy będzie mi wmawiać, że jestem jej pierwszym 

mężczyzną? 

- Nawet po czym? Co chciałaś mi powiedzieć? - ponaglił z 

niespodziewanie ostrą nutą w głosie. 

- Och, wyleciało mi z głowy - odparła niepewnie. - To takie 

irytujące, zapomnieć nagle, co się chciało powiedzieć. Czy tobie też 

się to czasem zdarza? 

- Nie opowiadaj! - Dźwignął się i usiadł, zmuszając ją, by 

zrobiła to samo. - Wcale nie zapomniałaś, tylko się rozmyśliłaś. 

Przyznaj się, co miałaś powiedzieć. 

Nie była pewna, czy nagła zmiana tonu i zachowania 

znamionuje gniew, czy rozczarowanie, czy może jedno i drugie. Czuła 

RS

background image

 

91 

się nieswojo, widząc badawcze spojrzenie jego oczu. Poderwała się, 

okrywając nagość czerwono-zielonym kocem. 

- Myślisz, że kłamię? - zapytała zgnębionym głosem. 

Tak zazwyczaj energiczna i wojownicza, Esme czuła się teraz 

beznadziejnie słaba i bezbronna. Wszystko skończone, myślała. Nie 

spędzą z sobą nawet tygodnia. Nawet całego dnia. 

Po tym jak się z nią przespał i przekonał, że jest „panienką 

lekkich obyczajów", jak by powiedziały jej babka i matka, nie chce 

mieć z nią więcej do czynienia. 

Nabrał do niej wstrętu. Nie chciał nawet spać z nią w jednym 

łóżku. Teraz żałuje tego, co stało się na kanapie. Uważa, że uległ 

czysto fizycznej pokusie i ma do niej o to pretensję. Właściwie od 

momentu przebudzenia powinna była się domyślić, że Niko nie chce z 

nią dłużej być, tylko nie chciała przyjąć tego do wiadomości. 

Wyrok skazujący ją na samotność do końca życia już zapadł - 

nadeszła kara. 

Niko usłyszał brzmiącą w jej głosie nutę smutku i żalu i przeklął 

się w duchu. Esme jest pewnie zgnębiona i zawstydzona. Lecz chociaż 

czuł się jak nikczemnik, nie mógł się powstrzymać od wypowiedzenia 

tego, co ciążyło mu na sercu. 

- Chcę, byśmy byli ze sobą szczerzy, Esme. Bez tego nie ma 

wzajemnego zaufania. Chciałbym móc ci ufać. 

Opuściła oczy i skinęła głową. 

- Możesz mnie pytać, o co chcesz. Obiecuję odpowiedzieć na 

wszystko zgodnie z prawdą. 

RS

background image

 

92 

- Świetnie. Trzymam cię za słowo. - Nieobecnym ruchem zsunął 

z palca sygnet z dwoma koronami i odłożył go na stół. - Czy zdawałaś 

sobie sprawę, że nie zabezpieczyłem się, kiedy przed chwilą 

kochaliśmy się tu, na kanapie? 

- W ogóle o tym nie pomyślałam. 

Niczego istotnie nie zauważyła. Była zbyt zaabsorbowana tym, 

co się między nimi działo, i miała za mało doświadczenia, by 

pomyśleć o zabezpieczeniu. Jednakże dla niego nie jest to żadne 

usprawiedliwienie. Mężczyzna wychowany w ich kulturze każdą 

niezamężną kobietę nie będącą dziewicą uważa za niewiele lepszą od 

prostytutki. 

Kiedy to sobie uświadomiła, ścisnęło jej się serce. 

- Jeżeli od tej chwili zaczniemy uważać, ale okaże się, że jesteś 

w ciąży, będziemy mogli dokładnie określić, kiedy to się stało, 

prawda? 

 Niko wstał i sięgnął po szlafrok. 

Czy może teraz zajść w ciążę? Esme gorączkowo próbowała 

skupić myśli. Czy to jest jej bezpieczny okres? Zresztą czy 

„kalendarzyk" daje stuprocentową pewność? Była W tej chwili tak 

wystraszona i zbita z tropu, że wszystko, co wiedziała o kobiecej 

biologii, wyleciało jej z pamięci. 

- Z dziećmi, rzecz jasna, nic nie wiadomo. Rodzą się, kiedy chcą 

- ciągnął Niko. - Lubią przychodzić na świat przed czasem. Zdarzają 

się nawet wcześniaki ważące ponad cztery kilogramy - dodał z 

sarkastycznym uśmiechem. 

RS

background image

 

93 

- Wcześniak ważący cztery kilogramy? To niemożliwe. 

- Gdyby jednak urodziło nam się dziecko... powiedzmy nie za 

dziewięć miesięcy od dziś, tylko dwa albo trzy tygodnie wcześniej, 

czy uznasz je za wcześniaka, obojętne ile będzie ważyło? 

- Nie mogłam zajść w ciążę, Niko. Nie dziś. Udało jej się 

wreszcie pozbierać myśli i wyliczyć, iż akurat teraz 

prawdopodobieństwo zajścia w ciążę prawie nie istniało. Oczywiście 

po świecie chodzą tysiące ludzi, których rodzice mówili sobie to 

samo, niemniej istnieje poważna szansa, że nic się nie stało. 

- Pamiętaj, Esme, przyrzekłaś mówić prawdę - podjął Niko, 

stając na wprost niej i patrząc jej badawczo w twarz. - Czy byłabyś 

zdolna podać za moje dziecko innego mężczyzny? Kazać nam 

wszystkim: mnie, sobie i takiemu dziecku żyć w kłamstwie? 

Poczuła się, jakby wymierzył jej policzek. 

- Jeżeli tak bardzo zależy ci na prawdzie, dlaczego nie powiesz 

wprost, o co ci chodzi, zamiast bawić się w kotka i myszkę? 

Doskonale rozumiem, co masz na myśli. Uważasz mnie za nędzną 

dziwkę bez serca i sumienia, zdolną dopuścić się takiej podłości, żeby 

wmawiać mężczyźnie cudze dziecko i kazać mu uznać je za swoje. 

Na pół oślepiona łzami, zaczęła zbierać swe ubranie. 

- Wiemy oboje, że idąc z tobą do łóżka, nie byłam dziewicą, i 

dlatego nie możesz się ze mną ożenić. Ale to jeszcze nie powód, żeby 

się nade mną znęcać, podejrzewając o tak łajdackie, oszukańcze 

zamiary. 

- Milcz! Ani słowa więcej! - uniósł się Niko. 

RS

background image

 

94 

Nędzna dziwka. Oszukańcze zamiary. Nikowi zawirowało w 

głowie na dźwięk okropnych inwektyw, których do tej pory nie śmiał 

dopuścić do świadomości, kiedy myślał o swojej matce. 

Dopiero wybuch Esme uświadomił mu, przed jakimi myślami 

rozpaczliwie musiał się bronić, odkąd matka wyznała mu prawdę o 

jego pochodzeniu. 

- Możesz być pewien, że więcej o mnie nie usłyszysz! - zawołała 

Esme, biegnąc do drzwi owinięta kocem i unosząc z sobą naręcze 

pozbieranej garderoby. -Załatw, co trzeba, żebym mogła stąd zaraz 

wyjechać! -wykrzyknęła jeszcze, wpadając do sypialni. 

Niko pobiegł za nią, lecz zamknęła mu drzwi przed nosem i 

przekręciła klucz w zamku. 

- Otwórz natychmiast! - zawołał władczym tonem. 

W odpowiedzi dobiegło go zza drzwi arabskie przekleństwo, 

którego dobrze wychowana panienka z Bliskiego Wschodu nie tylko 

nie powinna używać, ale nawet znać. 

Wstrząs, jakiego doznał, słysząc z jej ust podobne słowa, 

wytrącił go ze stanu emocjonalnego wzburzenia. Spojrzawszy 

przypadkiem na swoją dłoń, zauważył, że na palcu nie ma sygnetu 

Ryana. Nie pamiętał, co z nim zrobił. 

- Czy w sypialni nie leży gdzieś mój sygnet? - zawołał przez 

drzwi. 

- Co takiego? Na domiar wszystkiego uważasz mnie za 

złodziejkę? - wrzasnęła Esme, doprowadzona do ostateczności. - Nie 

ukradłam ci twojego pierścionka. Sam go położyłeś w salonie na stole. 

RS

background image

 

95 

Przy akompaniamencie dobiegających z sypialni wymysłów na 

temat bezczelnych paranoików rodem z Imarko, udał się do salonu, 

odnalazł swój sygnet i włożył go z powrotem na palec. 

W drodze powrotnej pod zamknięte drzwi sypialni wyobraził 

sobie kilkunastoletnią, awanturniczą Esme, która wymierzając 

bezlitosne ciosy i nie przebierając w słowach, zmusza rozwydrzonych 

braci Hassanów do posłuchu. 

Uśmiechnął się mimo woli na tę myśl. Nic dziwnego, że się jej 

bali! Nigdy nie mieli do czynienia z tak dzielną i wojowniczą 

dziewczyną. 

A on takiej właśnie kobiety potrzebował - dzielnej i odważnej, 

umiejącej się postawić i gotowej stanąć w obronie słabszych. 

Dowcipna i inteligentna Esme nie pozwoli mu popaść we władcze 

samozadowolenie. Jeżeli uzna, że nie ma racji, nie zawaha się 

powiedzieć mu prawdy w oczy. Będzie jego najlepszym sędzią. 

Królową, jakiej potrzebował u swego boku. 

Ale przede wszystkim jest kobietą, którą kocha. I która bez 

wątpienia podziela jego uczucie. Gdy tymczasem on... Spojrzawszy na 

sygnet, uświadomił sobie w pełni, czego się przed chwilą dopuścił. Po 

raz drugi, być może nieodwracalnie, obraził i odepchnął 

najukochańszą kobietę! 

Za pierwszym razem wyrzekł się jej dla dobra kraju. Teraz zaś 

wyładował na niej żal i gniew, jaki nosił w sercu, odkąd z ust 

umierającej matki usłyszał jej wstrząsające wyznanie. 

RS

background image

 

96 

Nadine zmarła wkrótce potem. Nie zdążył wyrazić swoich 

uczuć. Matka błagała go o przebaczenie, a on spełnił jej życzenie, nie 

mając serca ranić umierającej kobiety, która dość się w życiu 

nacierpiała, nosząc przez tyle lat swą grzeszną tajemnicę. Jednakże 

tłumiony ból trawił go od tamtej pory, by wreszcie dzisiaj wybuchnąć 

z całą siłą. W rezultacie wyładował się na niewinnej Esme. 

Ale jak zdoła jej to wytłumaczyć? Zwłaszcza że ona sama czuje 

się winna z powodu niewybaczalnej w ich kulturze utraty dziewictwa. 

Za co spodziewała się z jego strony potępienia i kary. A on to jej 

oczekiwanie spełnił. Tak w każdym razie Esme pewnie uważa. Sądzi, 

iż spotyka ją zasłużona kara. 

- Wpuść mnie, kochanie - poprosił. - Nie gniewam się. 

- Nie udawaj. Wiem, że jesteś wściekły. Miej przynajmniej 

odwagę powiedzieć prawdę. 

- Wszystko ci wyjaśnię, ale musisz otworzyć drzwi - prosił, 

szarpiąc za klamkę. - Muszę ci coś wytłumaczyć, wyjawić prawdę, 

bez tego nie dojdziemy do porozumienia. To, co powiedziałaś o mojej 

matce, tak mnie rozwścieczyło, że przestałem nad sobą panować, ale 

już się uspokoiłem. Otwórz drzwi, Esme. 

- Ładny mi spokój! Tyś chyba zwariował! Nic nie mówiłam o 

twojej matce! 

- Nie zdawałaś sobie sprawy, że to, co mówisz... - Urwał, czując, 

że to na nic, po czym zaczął od nowa: 

- Nie mogę wykrzykiwać przez drzwi. Musimy porozmawiać. 

Wpuść mnie, bo jak nie, to wyważę drzwi. 

RS

background image

 

97 

Odpowiedziało mu milczenie. 

- Otwórz, błagam - powtórzył. 

Znowu żadnej odpowiedzi. Ha trudno, trzeba przejść do czynu! 

Rozpędziwszy się niby detektyw w kryminalnym filmie, Niko z całej 

siły uderzył barkiem w drzwi. Te jednak nawet nie drgnęły, natomiast 

w ramieniu poczuł przeszywający ból Zapewne filmowi twardziele 

mają do czynienia z drzwiami z tektury, a nie z drzewa, pomyślał z 

westchnieniem, udając się do kuchni na poszukiwanie śrubokrętu. 

Znalazłszy odpowiednie narzędzie, zabrał się do demontażu 

zawiasów. Kiedy wreszcie je odkręcił i odstawił drzwi, Esme właśnie 

wyskakiwała przez otwarte okno. 

Jej spakowana walizka leżała już na dole. Skok z parteru nie 

wydawał się karkołomny. Ubrana w narodowy strój, złożony z 

obszernych jedwabnych szarawarów i podobnego kubraczka, otulona 

kocem, mającym zapewnić jej ciepło, Esme zsunęła się lekko z 

parapetu, po czym wylądowała po kostki w śniegu. 

Z miejsca zatrzęsła się z zimna. Atłasowe pantofelki przemokły 

w jednej chwili, zaś haremowe szatki nie stanowiły żadnej ochrony 

przed mrozem. Dobrze, że choć wzięła koc! 

- Czyś ty zwariowała? Natychmiast wracaj! - wrzasnął Niko, 

wychylając się przez okno. - Zamarzniesz na śmierć. 

- Możesz się wypchać - oświadczyła, wymachując porwanymi z 

nocnego stolika kluczykami od samochodu. - Żegnaj, Niko! 

Z walizką w ręku ruszyła przez śnieg w stronę auta. 

RS

background image

 

98 

Niko wydał z siebie dziki okrzyk, jakiego nie powstydziłby się 

wódz Beduinów wzywający żołnierzy do boju. Esme przyśpieszyła 

kroku. Terenowy samochód stał wprawdzie niedaleko, przed 

wejściem po drugiej stronie domu, ale bieg przez śnieg w cienkich 

przemoczonych pantofelkach okazał się trudniejszy, niż 

przypuszczała. Czuła się, jakby stąpała boso po lodzie. Więc choć 

miała nad Nikiem pewną przewagę, ten dopędził ją po chwili,chwycił 

wpół i oboje przewrócili się na ziemię, zaś walizka Esme wylądowała 

o metr od nich. 

- Nieźle biegasz, jak na dziewczynę - zauważył. 

- Ale z ciebie dzikus! W każdym razie jak na króla. 

- Czego mogłaś się spodziewać po królu Imarko? 

- Tyś to powiedział - odburknęła, usiłując wstać. -Puść mnie, 

Niko. 

- Nie ma mowy - odparł, nie wypuszczając jej z uścisku. - 

Wracaj ze mną do domu. 

- Ani mi się śni. 

- Esme, zlituj się. Nie mam nic pod szlafrokiem, który w 

dodatku rozpiął się przy upadku, wskutek czego pewne istotne części 

mojej anatomii znalazły się w bezpośrednim kontakcie ze śniegiem. 

Jesteś na mnie wściekła, świetnie to rozumiem, ale chyba nie chcesz 

mnie narazić na poważne odmrożenia, zwłaszcza we wspomnianych 

rejonach ciała? 

Sama trzęsła się z zimna, a na dodatek w tym samym momencie 

powiał mroźny wiatr, przeszywając ją chłodem do szpiku kości. 

RS

background image

 

99 

- Głupio by było zamarznąć tutaj na śmierć - przyznała, 

szczękając zębami. - Wracajmy do domu. Muszę się przed wyjazdem 

na lotnisko przebrać w suche rzeczy. 

Nie próbował się z nią sprzeczać, co jej zresztą nie zdziwiło, bo 

był pół żywy z zimna. Podniósł się jednak szybko i pomógł jej wstać, 

a nawet chciał nieść walizkę, na co mu jednak nie pozwoliła. 

Ruszyła w kierunku domu, wyszukała wśród trzymanych w ręku 

kluczy ten, który pasował do wejściowych drzwi, i otworzyła zamek. 

Wszedłszy do domu, oboje odruchowo podbiegli do kominka, żeby 

jak najszybciej się ogrzać. Po chwili przestali się trząść. Niko od razu 

zrzucił przemoczony szlafrok i stał przed kominkiem zupełnie nagi. 

Esme w końcu nie wytrzymała. 

- Mógłbyś coś na siebie włożyć - zauważyła. 

- A ty skorzystasz z mojej nieobecności, żeby pobiec do 

samochodu. Wiem, że masz wciąż klucze w ręku. Nie jestem głupi. 

Nie wyjdę z pokoju inaczej, jak trzymając cię za rękę. Choćbym miał 

do jutra tkwić nago przed kominkiem. 

- Jak chcesz - odparła zadziornie, nie ruszając się z miejsca. 

W głębi duszy ona też marzyła, by zdjąć mokre ubranie, ale była 

zbyt skrępowana całą sytuacją i niepewna Nika, by to zrobić. 

Pozwoliła sobie jedynie zrzucić ukradkiem pantofle ze skostniałych 

stóp. 

- Nie zdziwiłbym się, gdyby komoda w sypialni była wypchana 

zimowymi rzeczami, nie wyłączając wełnianych skarpet - mruknął 

RS

background image

 

100 

Niko. - Jeżeli zgodzisz się pójść ją przeszukać, twoje sine nogi 

szybciej odzyskają naturalną barwę. 

- Usiłujesz mnie skusić, jak wąż Ewę w raju - prychnęła. - Znam 

tę historię. Chodziłam na uniwersytecie na wykłady o religiach świata. 

- Ja też. Faktycznie chciałem cię skusić, w dodatku we własnym 

interesie. Sam chętnie włożyłbym na siebie coś ciepłego. 

Esme uśmiechnęła się rozbawiona, słysząc to nadzwyczaj 

spontaniczne wyznanie, lecz zaraz się zreflektowała i przybrała 

obojętną minę. 

- W każdym razie doceniam szczerość - rzekła wyniośle. 

- Nie powiem, bardzo ci do twarzy w tym narodowym 

kostiumie, nie sądzę jednak, żeby był to stosowny strój na zimową 

wyprawę - zauważył, dotykając przemoczonego rękawa. - Pewnie to 

też zabrałaś z sobą dla przypodobania się rodzinie? 

- No pewnie - mruknęła. - Byłam gotowa odśpiewać w nim 

narodowy hymn, byle nie wysyłali Zary i jej córek do Jemenu. Co, jak 

wiadomo, nigdy im nie groziło. 

- Odsunąwszy się od niego na bezpieczną odległość, dodała: - 

Mam nadzieję, że tym razem nie zmyślasz i w komodzie rzeczywiście 

znajdziemy ciepłe ubrania. 

To powiedziawszy, skierowała się do sypialni, a Niko ruszył 

skwapliwie w jej ślady. Jego złoty pierścień pobłyskiwał w mrocznym 

korytarzu. Popatrzył w zamyśleniu na widniejącą na nim podwójną 

koronę. 

RS

background image

 

101 

Darowując swemu nieznanemu synowi pamiątkowy pierścień, 

Ryan przypisał mu magiczną moc. Twierdził, że chroni właściciela od 

utraty prawdziwej miłości. 

- Oczywiście jeżeli zrobisz, co do ciebie należy. Na nic się nie 

zda komuś, kto będzie czekał bezczynnie, aż szczęście samo do niego 

przyjdzie - dodał wtedy Ryan. 

- Na szczęście my obaj jesteśmy zrobieni z innej gliny. 

Miałeś rację, pomyślał Niko. Nie zamierzam czekać bezczynnie. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

102 

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

Niko i Esme kończyli śniadanie złożone z francuskich grzanek 

made in Teksas, których ogromną paczkę znaleźli w zamrażalniku. 

Byli trochę zdziwieni podwójnym, francusko-teksańskim 

pochodzeniem testowego chleba, nie przeszkodziło im to jednak 

pałaszować ze smakiem polewanych obowiązkowym klonowym 

syropem grubych, rumianych kromek. 

Przed śniadaniem przeszukali szuflady w sypialni, które okazały 

się istnym składem ciepłych ubrań wszystkich kolorów i rozmiarów: 

luźnych wełnianych spodni, flanelowych koszul i grubych swetrów. 

Esme wybrała dla siebie obszerne spodnie z niebieskiego 

materiału w żółte gwiazdki oraz ciemnoniebieski sweter, a Niko ubrał 

się za jej radą w spodnie w szkocką kratę i pasujący do nich sweter w 

trzech kolorach. Ponadto oboje włożyli na nogi po dwie pary skarpet. 

Syci i zadowoleni, popatrzyli na siebie niemal równocześnie. 

- Muszę się zbierać - powiedziała Esme niby naturalnym tonem. 

- Odwieziesz mnie na lotnisko? 

- Mogę, skoro nie masz ochoty tu zostać. Ale polecimy do 

Imarko, gdzie ogłoszę nasze zaręczyny. 

- Daj spokój, Niko. Dobrze wiesz, że nie mogę być twoją żoną. 

- Nie mi o tym nie wiadomo. Kochamy się i powinniśmy się 

pobrać. A poza tym żyję w dwudziestym pierwszym wieku, jestem 

RS

background image

 

103 

nowoczesnym królem i doskonale zdaję sobie sprawę, że będziesz dla 

mnie idealną żoną. 

- Bardzo bym chciała, aby tak było - westchnęła -ale już raz 

moje pochodzenie z Rayazu zmusiło cię do zerwania zaręczyn. W 

Imarko będę zawsze traktowana jak czarna owca. W razie kolejnych 

zamieszek będziesz zmuszony odesłać mnie do domu - razem z 

dziećmi, jeżeli będziemy je mieć. A moja rodzina uzna to za obrazę i 

zrobi wszystko, żeby między naszymi krajami wywołać wojnę. Nie 

wolno nam ryzykować. 

- Mam dzisiaj w kraju niepodważalną pozycję. Dobrze wiesz, jak 

to jest w naszej części świata. Król, który raz zyskał sobie 

powszechne poparcie, jest praktycznie nie do obalenia. Mogę ci 

uroczyście przysiąc, że nigdy nic ci nie zagrozi, a moi poddani w pełni 

cię zaakceptują. Postaram się też zyskać sobie przychylność twojej 

rodziny i doprowadzić do nawiązania przyjaznych stosunków między 

naszymi krajami. 

- Gdyby ci się to udało, zostałbyś głównym kandydatem do 

Nagrody Nobla - odparła z bladym uśmiechem. - Ale nie zamierzam 

robić sobie złudzeń. Nawet gdyby jakimś cudem udało się załagodzić 

wszystkie polityczne spory, nie zmieni to w niczym zasadniczej 

przeszkody, tej mianowicie, że kobieta skompromitowana nie może 

zostać królową. 

- Przecież ja też miałem przed tobą inne kobiety, Esme. Czy to 

mnie w jakikolwiek sposób kompromituje? Nie. 

RS

background image

 

104 

- Dobrze wiesz, że mężczyźnie wolno o wiele więcej niż 

kobiecie. 

- To są archaiczne zasady. Ale gdyby twoi rodzice próbowali cię 

zmusić do poślubienia Bashira Murada, chętnie z nich skorzystam i 

oświadczę, że oddałaś mi się, a więc muszę się z tobą ożenić. 

- To ci nie grozi. Ja i Bashir wychowywaliśmy się razem od 

wczesnego dzieciństwa, znamy się na wylot i jesteśmy sobie bliscy 

jak rodzeństwo. Projekt wydania mnie za niego za mąż zawsze 

uważaliśmy za śmieszny. Bashir lubi powtarzać, że gdyby urodził się 

dziewczyną, byłby podobny do mnie, i odwrotnie, gdybym ja urodziła 

się chłopcem, byłabym taka jak on. 

- Zazdroszczę mu, że zna cię o tyle dłużej i bliżej niż ja. Ale 

zamierzam dokładnie cię poznać, zwłaszcza w sposób mu 

niedostępny. A skoro Bashir jest ci tak bliski, to spróbuję się z nim 

nawet zaprzyjaźnić - dodał wspaniałomyślnie. 

- Zostaw Bashira w spokoju. Wszyscy wiedzą, że się nie 

pobierzemy. Mam inne plany. Chcę zainicjować w Rayazie program 

rozwoju szkolnictwa dla dzieci specjalnej troski. 

- Znakomicie, będziesz go mogła realizować także w Imarko - 

zapalił się Niko. - Przejdziesz do historii jako królowa, która 

wprowadziła w moim kraju powszechne nauczanie. I może to właśnie 

ty otrzymasz Nobla -zakończył, głaszcząc ją czule po policzku. 

- Prędzej zostanę laureatką Nagrody Nobla niż twoją żoną, Niko 

- rzekła ze smutkiem, ujmując go za rękę. 

RS

background image

 

105 

- Ale przyrzeknijmy sobie, że zostaniemy na zawsze 

przyjaciółmi. 

- A także kochankami i wspólnikami. Królem i królową. Nie, 

Esme, nie wyrzeknę się ciebie. Nigdy więcej cię nie opuszczę i zrobię 

wszystko, żebyś zgodziła się zostać moją żoną. A zacznę od 

powierzenia ci tajemnicy, znanej tylko mnie. Przekazała mi ją matka 

na łożu śmierci... 

Opowiedział Esme, iż matka wyjawiła mu przed śmiercią 

tajemnicę swego przedmałżeńskiego romansu, który zaowocował 

urodzinami Nika Tan-efiego, znanego jako syn króla Omara. 

- Niko, nie - niespodziewanie zaprotestowała Esme, kiedy czekał 

na jej reakcję. - Rozumiem, że wymyśliłeś tę historię, żeby oszczędzić 

mi wstydu i jestem ci za to wdzięczna, ale nie powinieneś był tego 

robić kosztem własnych rodziców. Rzucając na nich cień, nie 

zmniejszysz mojej winy. 

- Uważasz to za mój wymysł? - zdumiał się Niko. - Po tym, jak 

ci powiedziałem, że nie uznaję nieodwracalnej hańby? Nadal nie 

chcesz mi wierzyć? Sądzisz, że dla twojej przyjemności zmyślam 

niestworzone historie? 

- Właśnie tak. Miałeś dobre intencje, ale... 

- Postąpiłem niegodziwie. To chciałaś powiedzieć? Esme. 

jeszcze chwila i stracę do ciebie cierpliwość. Ktoś, kto potrafiłby 

wymyślić podobne kłamstwo o swoich rodzicach, zasługiwałby na 

miano skończonego łajdaka, którego najlepsze intencje nie mogłyby 

usprawiedliwić. Otóż pozwól sobie powiedzieć, że mężczyzną, który 

RS

background image

 

106 

mnie począł, jest Teksańczyk, Ryan Fortune, i że to on podarował mi 

ten sygnet. 

- Jeżeli jesteś jego synem, powinieneś mu o tym powiedzieć. Ma 

prawo wiedzieć. 

- Powiedziałaś "jeżeli". Wciąż mi nie wierzysz.  

Zadumała się, nawijając pasmo włosów na palec. 

- Sama już nie wiem, w co wierzyć. To wszystko wydaje mi się 

nieprawdopodobne - westchnęła. 

- Miło mi to słyszeć - zaśmiał się. - Reagujesz tak samo jak ja, 

kiedy się o tym dowiedziałem. - Spojrzał jej w oczy. - Więc muszę 

powiedzieć Ryanowi prawdę, abyś mi uwierzyła? 

- Zastanów się, Niko. Najpierw oświadczasz, że zrobisz 

wszystko, żebym zgodziła się zostać twoją żoną, a zaraz potem 

zwierzasz się z rzekomej tajemnicy swojego pochodzenia. Ja też 

uczyłam się na studiach o Machiavellim i zasada „cel uświęca środki" 

nie jest mi obca. 

- Cieszę się, że będę miał wykształcona żonę, która w razie 

czego wyprostuje moje ścieżki. Zgoda, wyznam Ryanowi prawdę. 

Zaraz do niego polecimy, gdziekolwiek się teraz znajduje. 

Telefoniczną drogą odnalazł Ryana w jego biurze w San 

Antonio. 

- Cześć, Niko, masz mi coś ważnego do zakomunikowania? 

Moje gratulacje, widzę, że nie traciłeś czasu. Ja też mam wiadomości, 

które z pewnością zainteresują zarówno ciebie, jak i twoją czarującą 

Esme. 

RS

background image

 

107 

Nim minęły dwie godziny, Niko i Esme wchodzili do narożnego 

gabinetu w mieszczącym biura firmy gigantycznym wieżowcu przy 

ulicy Kingston, nazwanej tak od imienia ojca Ryana, Kingstona 

Fortune'a. 

Ryan powitał ich wylewnie. Wyglądał jak okaz zdrowia i był 

szczerze uradowany, widząc ich razem. 

- Pobieracie się - zgadł, nim oni zdążyli powiedzieć cokolwiek. 

- Tak - potwierdził Niko. 

Esme tylko zagryzła wargi, mierząc wzrokiem obu mężczyzn. 

Trudno było się dopatrzyć najmniejszego podobieństwa między 

rosłym Teksańczykiem, który zdawał się być żywym uosobieniem 

amerykańskiego milionera i młodym, nowoczesnym szejkiem, 

mającym wypisane na twarzy swoje bliskowschodnie pochodzenie. 

Niemniej Niko przywiózł ją tutaj z zamiarem wyjawienia Ryanowi 

tajemnicy ich rzekomego pokrewieństwa. 

- Rozmawiałem dziś rano z twymi rodzicami - odezwał się Ryan, 

spoglądając na Esme. - Nie mogli się z tobą skontaktować, ale Jackie 

ich uspokoiła, mówiąc, że odwiedzasz chorych w londyńskim 

szpitalu. 

- Rozmawiał pan z moimi rodzicami? - zdziwiła się Esme. 

- Ostatnimi czasy pozostaję z szejkiem Bakkarem w stałym 

kontakcie telefonicznym. - A zwracając się do Nika, ciągnął: - 

Okazało się, że mamy z sobą wiele wspólnego, i to nie tylko jako 

ludzie interesu, ale także ojcowie i dziadkowie. Przez niego 

zaprzyjaźniłem się także z Muradem i jego rodziną. No i oprócz 

RS

background image

 

108 

innych rzeczy połączyła nas niechęć do klanu Hassanów, głównych 

autorów oszukańczej zmowy, która miała doprowadzić mnie do ruiny. 

- Przy ostatnich słowach Ryan mrugnął porozumiewawczo do Nika i 

dodał: - Doszliśmy zatem do zgodnego wniosku, że już najwyższy 

czas przyciąć Hassanom skrzydła. 

- Jak z tego widzę, nie jest ci obce arabskie przysłowie 

„wrogowie moich wrogów są moimi przyjaciółmi" - roześmiał się 

Niko. - Ale po co się angażujesz w wewnętrzne sprawy Rayazu? 

- Po co? - uśmiechnął się Rayan, udając niewinność. 

- Ot, po prosto pomyślałem, że warto poznać bliżej pozostałych 

członków kartelu. A tymczasem z Bakkarami i Muradami nawiązały 

się od razu nieoczekiwanie ciepłe stosunki. 

- Ciekawe - z niedowierzaniem bąknęła Esme. 

- Rzeczywiście ciekawe - z jeszcze większym zdziwieniem 

powtórzył Niko, ale spojrzawszy na Esme, szybko się poprawił: - To 

fantastyczni ludzie, chociaż trochę nieufni wobec cudzoziemców. 

- W każdym razie w obu rodzinach panuje w obecnej chwili 

wielkie podniecenie - podjął Ryan, zwracając się do Esme. - Rodzice 

sami chcieli cię o tym zawiadomić. Obiecałem zrobić to w ich imieniu 

za pośrednictwem moich londyńskich znajomych. Otóż twoja siostra 

Zara zaręczyła się z Bashirem, a on obiecuje, że zaraz po ślubie 

zaadoptuje jej trzy córeczki. Zostałem zaproszony na wesele i pewnie 

się zjawię. 

- Naprawdę? - zdumiała się Esme. Niko był nie mniej 

zaskoczony. 

RS

background image

 

109 

- Pamiętam, jak na bożonarodzeniowym przyjęciu mówiłeś o 

takiej możliwości jako najlepszym rozwiązaniu ich sytuacji. I zaraz 

potem twoja propozycja staje się faktem. Jak ci się to udało? - zdumiał 

się Niko, patrząc na Ryana z podziwem. 

- Och, może rzuciłem mimochodem parę sugestii - skromnie 

przyznał Ryan. - Ale oni sami zadecydowali o swoim losie. W 

każdym razie teraz, kiedy Zarę i Bashira mamy z... to znaczy kiedy 

Zara i Bashir są szczęśliwie zaręczeni, Esme może pomyśleć o 

ułożeniu sobie życia z Nikiem. Rodzice Esme na pewno nie będą wam 

robić trudności. 

- Ty stary lisie! Wmówiłeś jej rodzicom, że poświęcając Zarze 

tyle uwagi, zaniedbali Esme, po to, aby poczuli się wobec niej winni i 

byli gotowi na ustępstwa - śmiejąc się, zawołał Niko. - A na dodatek 

utarłeś drogę do nawiązania dobrych stosunków między Rayazem i 

Imarko. Jesteś genialny! 

- Teraz widzę, że wy dwaj macie z sobą więcej wspólnego niż na 

pozór może się wydawać - cierpko zauważyła Esme. - Chyba 

najwyższy czas wyjawić Ryanowi, z czym przyjechałeś, Niko. 

- Dziecko jest w drodze? - zaniepokoił się Ryan. -W takim razie 

trzeba pospieszyć się ze ślubem. Papa Bakkar będzie liczył, czy 

upłynęło dziewięć miesięcy. 

Niko i Esme wymienili spojrzenia. 

- Powiedz mu, kochanie - szepnęła. Niko przez chwilę nabierał 

tchu. 

RS

background image

 

110 

- Powiedz, Ryanie, czy pamiętasz młodą Egipcjankę o imieniu 

Jasmine, którą poznałeś mniej więcej trzydzieści trzy lata temu i 

która... 

- Zniknęła, jakby zapadła się po ziemię - dokończył Ryan. - 

Oczywiście, że ją pamiętam. Była piękna i przemiła. Kiedy nagle 

zniknęła, byłem nie na żarty zaniepokojony. Starałem się ją odnaleźć, 

ale nie natrafiłem na żaden ślad. Nieraz się potem zastanawiam, co się 

z nią stało. 

- No cóż - podjął Niko - owa kobieta nie miała na imię Jasmine i 

nie była Egipcjanką. 

- Mój synu! - po raz nie wiadomo który wykrzyknął Ryan. 

Miał nadal zaczerwienione ze wzruszenia oczy. Mimo że 

uwierzył Nikowi na słowo, nie domagając się żadnego dowodu na 

potwierdzenie jego opowieści, młody człowiek obstawał, by swemu 

biologicznemu ojcu zademonstrować charakterystyczne znamię, które 

lepiej niż badanie DNA zaświadczyło o jego przynależności do 

rodziny Fortune'ów. 

- Jak ja ci wynagrodzę te wszystkie stracone lata, Niko? - 

westchnął Ryan. 

- Już to zrobiłeś, dając mi pierścień, dzięki któremu odzyskałem 

miłość mojego życia - odparł z powagą Niko. - I chociaż nikt prócz 

nas trojga nie może się dowiedzieć, kim dla mnie jesteś, my nigdy o 

tym nie zapomnimy. 

- Tak się cieszę, że będziesz moim tajemnym amerykańskim 

teściem! - zawołała Esme, rzucając się Ryanowi na szyję. - Jesteś 

RS

background image

 

111 

Świętym Mikołajem i Amorem w jednej osobie. Jesteś taki... taki 

proinicjatywny! - dorzuciła z szelmowskim błyskiem w oczach. 

- W ustach Esme jest to wielki komplement Esme bardzo ceni 

aktywne podejście do życia - uzupełnił Niko, obejmując ich oboje. 

- Jaki ojciec, taki syn! - rzekła Esme z czułością. 

Sygnet z podwójną koroną roziskrzył się w promieniach 

teksańskiego słońca. 

RS


Document Outline