background image

Sławomir Sierakowski: Wygramy 
z PiS-em, bo nas więcej niż ich 

Maciej Stasiński  

16.01.2016 

 

Sławomir Sierakowski

 (Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta)

 

Polacy mogą dostać raz, dwa razy w zęby, ale za trzecim razem oddadzą. 
My też jesteśmy wychowani na podwórku i my też umiemy się bić. 
Żyjemy znowu w czasach romantycznych, wzmożenia i zrywu. Nigdy nie 
żyłem tak szybko, nie pisałem tyle. Ze Sławomirem Sierakowskim 
rozmawia Maciej Stasiński. 

 

background image

Sławomir Sierakowski - publicysta, socjolog, krytyk literacki i teatralny, 
wydawca, 

okazjonalnie dramaturg. Założyciel i redaktor naczelny pisma 

"Krytyka Polityczna". 

 
Maciej Stasiński: Jak to się stało, że po 26 latach transformacji 
demokratycznej ludzie wybrali władzę, która wywraca cały ustrój - 
demokrację liberalną i rządy prawa - na nice?
  
 
Sławomir Sierakowski: Bezpośrednich przyczyn było wiele, jak afera 
podsłuchowa, samobójstwo Komorowskiego, zwyczajne zużycie władzy PO po 
ośmiu latach rządzenia... Można by mnożyć. Ale zasadniczą przyczyną jest to, 
że od samego początku transformacji zapanował u nas dysfunkcjonalny dla 
polityki konflikt pomiędzy modernizacją kraju i antymodernizacją - zamiast 
pożądanego konfliktu pomiędzy dwiema różnymi wizjami potrzebnej 
modernizacji, na przykład prawicowej i lewicowej. U nas jedna strona 
postrze

ga drugą nie jako alternatywną drogę rozwoju kraju, lecz jako 

zagrożenie dla Polski. To, co PiS dziś niszczy, to nie tyle jest demokracja, ile 
liberalizm. Pluralizm mediów, rządy prawa, Trybunał Konstytucyjny, trójpodział 
władz, wolności jednostki - to są zasady liberalne, a nie demokratyczne. Dla 
tamtej strony to wygląda tak samo: zachodnia demokracja to zagrożenie dla 
Polski, Polaków, narodu. Demokratyczne zwycięstwo antyliberałów jest 
możliwe i nierzadkie. Demokracja jako rządy większości dzięki wolnym 
wyborom oraz liberalizm jako system wolności i gwarancji ustrojowych 
połączyły się na dobre w krajach Zachodu po II wojnie światowej. Wcześniej 
bywało, że rządy prawa, indywidualne wolności czy niezależne sądy istniały w 
warunkach autorytaryzmu. Z drugiej 

strony wola większości może unicestwić 

prawa jednostek i rządy prawa, ustanowić dyktaturę. A demokracja liberalna to 
ustrój, który daje pole do konfliktu, kłótni o politykę, ale ujmuje je w ramy, 
których nikt z uczestników nie kwestionuje. Konstytucja i Trybunał 
Konstytucyjny, który jej pilnuje, to główne spoiwo liberalnej wspólnoty; to 
właśnie takie ramy porządku. No więc teraz następuje niszczenie tych ram 
liberalnej demokracji i dlatego to jest bardzo niebezpieczne. Bo przestaje nas 
cokolwiek łączyć. Nie ma wspólnoty. Są wrogie plemiona. Toczy się wojna 
domowa bez broni. 

 
Na razie...  

 

Nie wiem, ale wiem, że Macierewicz jest w rządzie dlatego, że Kaczyński 

background image

potrzebuje człowieka, który nie zawaha się przed niczym, nawet przed 
wyprowadzeniem wojska na u

lice. Kaczyński, kiedy mu spadną sondaże 

poniżej 20 proc., może zwątpić w sens wyborów. Wtedy nie tylko liberalizm, 
ale nawet demokracja jako rządy wybieralne w wyborach może być 
zagrożona. 
 
Dlaczego nam się to przydarza?  
 

Niepodległość i demokracja zostały nam podarowane przez geopolitykę. Ale 

nie dorobiliśmy się prawdziwego sporu lewicy i prawicy, czyli sporu o to, jak 
się modernizować po komunizmie. W Europie współistnieją trzy kultury 
polityczne. Na Zachodzie demokracja liberalna, w Europie Środkowo-
Wschodniej demokracja, ale niekoniecznie liberalna, oraz w Rosji czy Eurazji 

ani demokracja, ani liberalna, lecz autorytaryzm. 

Nas od Zachodu różni brak 

lewicy, z winy komunizmu i postkomunizmu, który ją zohydził, oraz pozycja 
Kościoła katolickiego jako wielkiej siły antymodernizacyjnej. U nas kapitalizm 
przybrał ostrzejsze formy niż na Zachodzie. 
 
Może dlatego, że przyszedł późno i trzeba było nadrabiać czas i dystans?  
 

Na peryferiach kapitalizm zawsze jest ostrzejszy niż w centrum. Przegięliśmy 

ewid

entnie z wiarą w wolny rynek, który z dobrami publicznymi prawie nigdy 

nie idzie w parze. Zapomnieliśmy, że nie ma wolności bez solidarności. Jako 
ubodzy materialiści zachłysnęliśmy się też techniczną modernizacją, 
zapominając o społecznej. Jeden przykład: dorobiliśmy się Pendolino, ale 
jesteśmy też liderem w Europie w liczbie zlikwidowanych lokalnych połączeń 
kolejowych. 

 
Czy tylko przebieg transformacji postkomunistycznej tłumaczy recydywę 
nacjonalistycznego autorytaryzmu?
  

 

Richard Holbrooke zapytał kiedyś, jak by wyglądał wynik wzorowo 

przeprowadzonych pięcioprzymiotnikowych wyborów w kraju, gdzie są sami 
faszyści, rasiści i nacjonaliści. Nie wyszłaby z tego raczej demokracja 
liberalna. 

Żeby demokracja liberalna istniała, potrzeba liberałów, i widać, że u 

nas ich jakoś było za mało. Podkreślam, że nie mówimy o ekonomicznych 
liberałach, bo to co innego, a często przeciwnego. Mówimy o podstawowym 
poszanowaniu wolności i prawa. Demokracja bywa niebezpieczna, bo oddaje 

background image

władzę ludziom, a ludzie nie są aniołami. Kiedy diasporze żydowskiej 
naprawdę zagroził masowy antysemityzm? Gdy upadły imperia i zastąpiła je 
demokracja, bo wcześniej Żydzi mieli względną ochronę absolutystycznej 
władzy. Kiedy jej zabrakło i ludzie mieli możliwość wyrażenia swoich 
poglądów, otwarcie rzucili się na Żydów. Bo demokracja potrafi być straszna, 
kiedy nie jest ograniczona prawem, konstytucją, wolnościami jednostki i 
mniejszości. Antysemityzm wybuchał też przy okazji rewolucji czy powstań, 
np. w czasie powstania Chmielnickiego. Bo 

wtedy zwykli ludzie dochodzą do 

władzy. To wyrasta z naszych dziejów. Stanisława Brzozowskiego 
zaatakowano za "zruszczenie" polskiej duszy w "Płomieniach". A Brzozowski 
chciał sprowokować Polaków do myślenia i opisał losy człowieka, który nie 
chciał żyć w kanonie wartości znającym tylko opór i zdradę, a tak wyglądała 
nasza kultura polityczna w XIX wieku. Jeśli nie chciałeś żyć wiecznie 
pomiędzy oporem i zdradą, to musiałeś uciekać od polskiej kultury. Były czasy, 
że nawet rosyjska była bardziej otwarta. Mickiewicz, jak wyjeżdżał z Wilna do 
Petersburga, to wyjeżdżał do Europy, bo w porównaniu z horyzontem wartości 
i idei, które były wówczas u nas, Petersburg to był Zachód. Nieszczęśliwy XIX 
wiek dał nam tożsamość właściwie militarystyczną. Jak w wojsku: kto z nami, 
kto przeciw nam. Tylko to się liczy. A to jest konstrukcja antyliberalna, nie 
pozwala się różnić, wyklucza empatię i tolerancję wobec innych i inaczej 
myślących, redukuje odmienność do zdrady. Byliśmy za często żołnierzami, a 
za rzadko obywatelam

i. Więc kto miałby u nas budować demokrację liberalną? 

Wieczni powstańcy? 
 
Dlaczego 26 lat nie wystarczyło, żeby się Polacy uobywatelnili?  
 

Jakie to my mamy doświadczenie w praktykowaniu demokracji liberalnej? W 

Drugiej Rzeczypospolitej demokracja trwała raptem sześć lat. Potem Piłsudski 
zrobił zamach majowy, żeby ratować kraj przed władzą endecji, ale poświęcił 
demokrację. Piłsudski nie był żądny władzy ani zaszczytów, to był człowiek 
skromnych potrzeb, ale miał misję, bo bał się nacjonalizmu. Kaczyński też ma 
poczucie misji rodem z XIX wieku. Jest takim endeckim Piłsudskim. Próbuje 
wykonać odwrotny zamach: demokratycznie obalić liberalizm. Niesiony misją 
poświęca nasze prawa, żeby obronić Polskę przed zepsuciem III RP. Żebyśmy 
mieli demokrację liberalną, musielibyśmy najpierw skończyć z naczelnikami. 
Ludzie w Polsce wciąż wyciągają historyczne mundury z szafy i się w nie 
przebierają. Zamiast w atlasie mieć "Polska", powinniśmy się raz na zawsze 
nazwać "Polska Walcząca". To jest nasza odpowiedź na nowoczesność czy 

background image

postmodernizm. Na ich potencjał emancypacji, wolności, na którą pozwalają. A 
wolność to jest przecież duży ciężar. Konieczność wyboru, poczucie 
odpowiedzialności. Wcześniej za nas wybierano. W XIX wieku rodzice i 
dziadowie wybierali, kim zostaniesz, gdzie będziesz żył i jak. Okoliczności 
decydowały o życiu Polaków. Dzisiaj wszystko się zmienia. Człowiek musi 
mieć nawyki, społeczeństwo - odpowiednią dawkę konformizmu, żeby się nie 
rozlecieć, a zachodnia kultura podważa wszelkie pewniki i założenia, którymi 
ludzie się kierują. Wolność dla wielu ludzi staje się nie swobodą, lecz 
przymusem wybierania, czyli przeciwieństwem wolności. Jakie poczucie 
wspólnoty pozostało po demokratycznej transformacji? Elita modernizacyjna 
po 1989 r. wychowywała świadomie małych egoistów, bo musieliśmy 
zbudować kapitalizm. A ludziom, którzy się w nim nie odnaleźli, pozostała 
jedyna wspólnota, jaką znali: narodowa, militarystyczna, powstańcza, 
symboliczna. I kościelna oczywiście. Gdzie wytchnienia, wyładowania, 
pocieszenia mieli szukać ludzie, którzy czuli się skrzywdzeni? Kaczyński, PiS, 
Kościół katolicki, ruch Klubów "Gazety Polskiej", cały ten obóz to figury 
ojcowskie, troskliwe, opiekuńcze, które zapewniają bezpieczeństwo, tłumaczą 
świat, i ludzie do tej wspólnoty uciekają. I to jest racjonalny wybór. Nie dziwmy 
się tak bardzo, jak ktoś mógł wybrać Kaczyńskiego czy Dudę. Mógł. Polska 
miała szanse na pewną społeczną modernizację za sprawą komunizmu, ale 
niestety do nas komunizm przyszedł ze Wschodu, a nie z Zachodu. W PRL 
więcej było kultury rosyjskiej niż filozofii niemieckiej. Tadeusz Kroński mówił, 
że Polakom marksizm wbije się w głowy kolbami sowieckimi, a nie książkami. I 
to była stracona modernizacja. 
 
Ale dlaczego ten hufiec nacjonalistyczno-

katolicki ma taką przewagę nad 

liberalnymi obywatelami?  

 

Wcale nie jest aż taki silny. A my wcale nie jesteśmy tacy słabi. Już kilka razy 

w ostatnim czasie na ulice miast w Polsce wyszło po blisko 100 tys. ludzi. To 
na start bardzo dużo. Kaczyński był totalnie zaskoczony skalą oporu wobec 
swoich rządów. W ogóle się z tym nie liczył. Urwaliśmy mu już co najmniej 15 
pkt proc. poparcia z tego, co by miał, gdyby nie te protesty. PO po miesiącu 
władzy miała poparcie przekraczające 50 proc. Kaczyński demonstracje 
ćwiczy od lat. Miał na to i pieniądze, i organizację partyjną, i struktury, żeby 
ludzi wyprowadzać na ulice. A tu ludzie wyszli spontanicznie, nie wyprowadziła 
ich żadna partia. I poszli bronić Trybunału Konstytucyjnego i np. mediów 
publicznych, choć to bardzo abstrakcyjna instytucja oraz bardzo 

background image

sprostytuowane media i przez wiele lat upartyjniane przez kolejne ekipy. A 
jednak ludzie poczuli, że odbiera się im prawa i wolność słowa. W obronie 
mediów poszło demonstrować ok. 15-20 tys. ludzi w Warszawie. Na pewno się 
nie poddamy, widzę to w oczach ludzi na demonstracjach. Załóżmy, że 
wszystkie zarzuty wobec Mateusza Kijowskiego z tabloidów i portali 
prawicowych, te alimentacyjne i wszelkie inne, są prawdziwe. To co to 
właściwie znaczy? To on, zupełnie zwykły człowiek, a nie żadna krystaliczna 
postać, zorganizował Komitet Obrony Demokracji i wyprowadza dziesiątki 
tysięcy ludzi na demonstracje. Zwykły facet, a nie bohaterowie dysydenci, jak 
Kuroń czy Michnik. Mieliśmy taki cud dysydencki w historii jak oni i bez nich 
nie sposób sobie wyobrazić końca komunizmu. Ale ostatecznie to zwykli ludzie 
decydują. Bez Wałęsy nie byłoby "Solidarności". Borusewicz musiał mieć 
Wałęsę, właśnie dlatego, że Wałęsa nie był aniołem, był jak każdy. Kijowski to 
znacznie gorsza wiadomość dla Kaczyńskiego niż jakiś nowy Jacek Kuroń. 
 
Skąd siła Kaczyńskiego, który zanim teraz wygrał, to przegrał osiem 
kolej

nych wyborów w ostatnich ośmiu latach?  

 

Kaczyński dotąd rządził formalnie tylko dwa lata, ale faktycznie rządził polską 

polityką przez całą transformację. Przecież to on wyznaczał wszystkie pola 
konfliktu: dekomunizację, lustrację, Smoleńsk, układ, a teraz rozgrywa temat 
uchodźców. Przegrywał wybory, ale i tak rządził. Reszta polskich polityków 
mogła tylko reagować, odpowiadać na rzucane im wyzwania. Donald Tusk grał 
w napadzie jedynie na boisku piłkarskim, w polityce tylko się bronił. Nie 
przypadkiem 

Kaczyński osiem razy przegrał wybory, ale ani razu jego 

przywództwo w PiS-ie nie zostało zakwestionowane. A teraz Kaczyński traci 
monopol na manifestacje uliczne, protesty społeczne, na wyrażanie dążeń 
wspólnoty. A także na bycie ofiarą, na męczeństwo, a to ważny element 
tożsamości i instrument polityki w tym kraju. Dzisiaj ktoś mu kradnie kamień 
filozoficzny. Kradnie mu nawet monopol na patos. 

 
Wartości liberalne, obywatelskie, jak wolność jednostki, tolerancja, rządy 
prawa, to w porównaniu z wartościami nacjonalistycznymi, religijnymi, z 
wiarą i poczuciem przynależności, symbolami i figurami wodzów czy 
zbawców, wartości słabe, miękkie. Skąd ta pewność, że ich obrońcom 
starczy wytrwałości i uporu, żeby się nie poddać?
  
 

Mam tylko taką odpowiedź: dlatego że jesteśmy Polakami. W warunkach 

background image

polskości miękkie wartości twardnieją. Dysydenci antykomunistyczni, ten nasz 
cud dziejowy, byli typowymi polskimi romantykami. Komandosi - znowu 

militaryzm - 

byli najprawdziwszymi Polakami. Może dlatego tak bardzo 

próbowano wypchnąć ich z tego antysemicką kampanią. To Mickiewicz stał się 
zapalnikiem. My śpiewamy na demonstracjach KOD-u hymn narodowy - kto by 
się tego spodziewał? Bo my też jesteśmy Polakami i nasz potencjał wspólnoty 
jest tak samo silny jak ich. Polacy mogą dostać raz, dwa razy w zęby, ale za 
trzecim razem oddadzą. My też jesteśmy wychowani na podwórku i my też 
umiemy się bić. Żyjemy znowu w czasach romantycznych, wzmożenia i zrywu. 
Nigdy nie żyłem tak szybko, nie pisałem tyle. Inni mówią to samo. 
 
Nie 

boisz się, że to mitomania ta polskość, co przydaje twardości 

oporowi wobec władzy?  
 

To nie mitomania. Na demonstracje przychodzą tłumacze 

postmodernistycznej literatury, księgowi, taksówkarze, zwyczajni ludzie, 
kupują flagę narodową i śpiewają hymn. Pojawiły się te cholerne wuwuzele, 
których nienawidzę. My też mamy swoje moherowe berety. To tacy sami 
ludzie i też gotowi są bić się o swoje i w słusznej sprawie. Świetnie rozumieją, 
że to nie żaden wojak Kaczyński, ale Unia Europejska jest gwarantem polskiej 
niepodległości i wolności. Może dlatego na razie na manifestacje przychodzi 
więcej ludzi po trzydziestce, czterdziestce, pięćdziesiątce niż po dwudziestce, 
bo cokolwiek z tej podległości wcześniejszej pamiętają. Nie kupują bajek, że to 
papież obalił komunizm. Unia dochodzi do ściany i będzie musiała się 
zdecydować, z kim i w czym się integruje. Ludzie woleliby jednak Brukselę niż 
Niedzicę, gdzie antyunijny pakt zawierali Kaczyński z Orbánem. Polacy są 
przywiązani do Unii. To dla nich konkretne sprawy. Jak kierowcy zgniją 
truskawki w ciężarówce na granicy z Niemcami, bo nas wypieprzą z 
Schengen, to więcej nie zagłosuje na PiS. 
 
Kurski i Ziobro byli eurodeputowanymi, nalizali się tej europejskiej 
kultury politycznej, liberalizmu i jakoś nimi nie przesiąkli.
  
 

Mogę tylko tyle powiedzieć, że na francuskich uniwersytetach studiowali i 

Albert Camus, i Pol Pot. Ten drugi też jakoś nie przesiąkł. Ja nie liczę na 
opamiętanie się Kaczyńskiego i jego przybocznych, lecz na opamiętanie się 
wyborców. Spodziewam się, że jak pisowcy dalej będą tak postępować, to za 
rok sondaże spadną im poniżej 20 proc. i... 

background image

 
Sondaże nie wybierają Sejmu...  
 

- Ale w PiS-

ie zaczną się procesy gnilne. Pewnie, że Kaczyński, co utraci, to 

dobierze sobie z Kukiza, chociaż oni są nieobliczalni. Ale to, że są 
nieobliczalni, to akurat źle dla Kaczyńskiego. Od niego ludzie zaczną odpadać, 
kiedy zajrzą im w oczy porażka i wizja denazyfikacji. Dziś to służbiści i tchórze, 
ale jutro nie będą chcieli zostać pociągnięci do odpowiedzialności, kiedy stracą 
władzę. Im ostrzej idzie naprzód Kaczyński, tym więcej ryzykuje. PiS to 5 proc. 
fanatyków, 15 proc. cyników i 80 proc. konformistów. 
 
A jeśli zapanuje nagi zamordyzm? Kiedy uchwalą ustawę 
antyterrorystyczną, jak amerykański Patriotic Act, w której będą 
ograniczenia wolności zgromadzeń czy areszt bez sankcji sądowej z 
powodu podejrzenia o terrory

zm albo zagrożenia bezpieczeństwa 

państwa? I wreszcie pobiją ludzi na ulicy?  
 

To wtedy potrwa to krócej niż rok. Będzie powtórka z lat 70.-80., ale będzie 

znacznie szybsza. Jak zaczną bić, to już po nich. Polska to nie Węgry ani 
Czechy. Za komuny w Czec

hach było 300 dysydentów, na Węgrzech może 

30, a u nas 30 tys. robiło podziemie solidarnościowe. Viktor Orbán jest w 
centrum politycznym, na prawo ma Jobbik, a z centrum wygrywa się wybory. 
Kaczyński nie jest w centrum. Dzięki Ukrainie ludzie wyczuwają, że konflikt z 
Zachodem to jest zagrożenie Rosją. 

Kiedy mówisz o przyczynach zawładnięcia Polską przez PiS, jesteś 
pesymistą, że w demokracji liberalnej zabrakło liberałów. Kiedy mówisz o 
tym, że ich przepędzimy, jesteś optymistą, bo damy radę.
  
 

- Z trzec

h powodów tak uważam. Bo niezadowolonych jest w społeczeństwie 

więcej niż ich. Bo za nimi nie stoi siła Związku Radzieckiego, jak za 
komunistami. I dlatego, że mamy doświadczenie dysydentów i "Solidarności". 
To jest bardzo silne doświadczenie zbiorowego oporu. Zmieniła się atmosfera. 
Bogdan Borusewicz, wybitny Polak, ale jeden z najgorszych mówców, jakich 
widziałem, nagle nabiera wielkiej charyzmy. Jak wystąpił w programie 
Tomasza Lisa, dostał burzliwe oklaski kilka razy. Bo PiS zajął naprawdę 
miejsce ZOMO, a zwyczajni ludzie z KOD-

u zajmują miejsce tych, którzy 

ZOMO przegonili. 

 

background image

Jaki porządek powinien zapanować w Polsce w czasach po PiS-ie? 
Deficyty wspólnotowe, które, jak mówisz, doprowadziły PiS do władzy, 
muszą zostać zasypane?
  
 

Nie możemy tkwić zamknięci w nieszczęśliwym podziale na "społeczeństwo 

otwarte" i "społeczeństwo zamknięte". Jeden biegun upadł; jeśli drugi upadnie, 
to może powstanie inny podział, bardziej na prawicę i lewicę. Wyszlibyśmy z 
wojny kulturowej i wrócilibyśmy do klasycznego podziału klasowego. Wraz z 
powstaniem Razem i Nowoczesnej sądziłem, że tak właśnie się dzieje, że to 
partie, które mają przeciwstawne programy gospodarcze, dobrze 
porządkujące interesy ekonomiczne w społeczeństwie.  
 
Adrian Zandberg uważa, że Krytyka Polityczna to lewica inteligencka i 
wielkomiejska i dopiero on zbuduje prawdziwie masową partię lewicową 
reprezen

tująca interesy klasowe prekariatu, czyli współczesnego 

proletariatu. Mnie się to wydaje XIX-wiecznym marzeniem.  
 

I od początku mu życzę sukcesu. Niestety, działacze Razem to tacy sami 

inteligenci jak my. Elektorat Razem w komplecie stawia się nie w kopalni, ale 
na manifestacjach KOD-u.  

Ten elektorat, który Razem chce mieć, nie istnieje, 

albo może jeszcze nie istnieje. Może tym się różnimy, że jako socjolog wiem, 
że podział klasowy jest zawsze podziałem na różnice w kompetencjach 
kulturowych. Prawdziwa 

krzywda społeczna polega nie tylko na tym, że ktoś 

zarabia źle i jest nieubezpieczony, ale także na tym, że tak został wychowany, 
że raczej przemawia do niego spiskowa teoria dziejów niż bardziej 
skomplikowane wyjaśnienie jego sytuacji. Jak na przykład program Partii 
Razem. 

Pauperyzacja materialna pociąga za sobą pauperyzację kulturową. 

Bieda nie ubogaca, ale szkodzi podwójnie, bo jeszcze otępia. Dlatego myśmy 
postawili na pracę w świadomości społecznej, a nie na partię polityczną. Może 
nie dotarliśmy bardzo daleko, ale nie wiem, kto na lewicy dotarł z tym dalej... 
 
Ale nie tak daleko jak proboszcz...  

 

Tu jest pies pogrzebany. Nie będzie elektoratu lewicowego bez osłabienia w 

Polsce roli Kościoła katolickiego. Kościół przekształca konflikt klasowy w 
wojnę kulturową. Kościół jest pierwszym politycznym wrogiem lewicy w Polsce 
i Par

tii Razem. Nie da się wrócić do interesów materialnych ludzi bez 

osłabienia Kościoła. Nie przypadkiem ludzi mobilizuje bardziej gender niż 

background image

prekariat i to się samo nie zmieni.  
Poza tym Kaczyński zadbał o sprawy socjalne, naobiecywał kwoty wolne i 
pieniądze na dziecko. To taki peronizm dla klasy średniej. Ale Beata Szydło 
oszukała wyborców, że ma pakiet socjalny gotowy w teczce, a te wszystkie 
ustawy są niegotowe. To mówi każdy poseł w Sejmie. Wcale nie wiadomo, jak 
będzie z zasiłkiem na dzieci, kto dostanie, kto nie i czy skorzystają naprawdę 
najbiedniejsi, a nie klasa średnia albo bogatsi. Kwota wolna od podatku nie 
jest progresywna. 

 
Ale interesy w społeczeństwie nie są jak cebula, że jak ją obrać z 
symbolicznych wymiarów, to na końcu zostanie nagi materialny interes 
klasowy. Problem z artykulacją dzisiejszych interesów lewica ma nie 
tylko w Polsce.
  

 

Lewica ma problemy wszędzie. Globalny kapitalizm osłabia ją na całym 

świecie. Być może w Polsce mielibyśmy już dawno całkiem niezłą 
socjaldemokrację, gdyby nie postkomunizm i Kościół katolicki. Powstałaby na 
korzeniu "Solidarności". Ta diagnoza pozostaje aktualna. 
 
Jak się ma odnaleźć lewica socjaldemokratyczna w Polsce 
popisowskiej?
  

 

Dla lewicy powinna pozostać główną zasada, że z liberałami walczymy tylko, 

jak są u władzy. Gdy ją przejmują prawicowi konserwatyści czy autokraci, to 
liberałowie są naszymi sojusznikami. Jeśli się krzywimy i ten grymas staje się 
powodem odmowy uczestnictwa, to ryzykujemy, że więcej w nas z estetów niż 
polityków. Ryzykujemy Republiką Weimarską. 

Klaus Bachmann pisał w "Gazecie", że Razem przypomina mu tamte 
samobójcze czasy lewicy niemieckiej. Politycy Razem, gdy krytykują 
demokrację liberalną, brzmią jak bolszewicy kpiący z "kretynizmu 
parlamentarnego". Albo gdy mówią o TK, że nie jest "relikwią".
  
 

Ja się z tym nie zgadzam, ale ich nie będę krytykować. Oni zresztą też 

protestują przeciwko łamaniu konstytucji. Wolę krytykować Kaczyńskiego i 
drugą stronę tej monety, czyli neoliberalizm. Ale uważam, że najpierw musimy 
się w Polsce rozliczyć z PiS-em, a dopiero potem z neoliberalizmem. 
 
Wróćmy więc do przyszłego podziału politycznego w Polsce...  

background image

 

Cudów nie ma. Nie będzie tu może nigdy klarownego podziału prawica vs. 

lewica tylko według interesów materialnych czy klasowych. Obie strony będą 
musiały pójść na duże ustępstwa, bo taki jest stan społecznej świadomości. 
Ryszard Petru musi zejść z podatku liniowego, bo inaczej stanie się drugim 
Kongresem Liberalno-

Demokratycznym. Czyli Petru musi wysiąść z pociągu 

"Balcerowicz" na przystanku realizm polityczny. 

Lewicę, jeśli ma zająć miejsce 

drugiego bieguna, też czeka pewnie bolesny kompromis z rzeczywistością. 
Potrzebna jest ofensywa przeciw Kościołowi. Nie kulturowa, tylko socjalna. 
Kościół w Polsce nie wydaje listów pasterskich w sprawach socjalnych, jak 
bezrobocie czy umowy śmieciowe, nie wspominając o łamaniu konstytucji, na 
którą się tyle razy powoływał, mówiąc o rodzinie i aborcji. Za to listy pasterskie 
i komunikaty hierarchii o gender i in vitro są bardzo konkretne. Kościół w 
Polsce chrzcił kapitalizm. Kościół będzie się bronił, ale odpowiedź, że 
prowadzi działalność charytatywną, że Caritas itd., to odpowiedź o leczeniu 
objawowym. Milczenie Kościoła w sprawach społecznych przez 26 lat to jest 
miękkie podbrzusze Kościoła. Kościół w Polsce nie jest Kościołem ubogim i 
ubogich. Kościół chce wpływać na państwo, a nie zajmuje się położeniem 
ludzi. Siła, która go z tego rozliczy, znajdzie odzew społeczny. Nie chodzi o 
happeningi, jak to robił Janusz Palikot, ale o poważną dyskusję. 
 
Jak sytuacja w Polsce mieści się w światowej debacie o tzw. 
turbokapitalizmie, czyli wynaturzeniach kapitału finansowego, 
rozwierających się nożycach bogactwa i biedy, kontroli kapitału 
finansowego, który jak ogon kręci psem, czyli realną gospodarką, o 
kapitalizmie inkluzywnym itd.?
  

 

Świadomość elit w tej sprawie rośnie. I Palikot, i Kaczyński powołują się na 

Piketty'ego, którego wydaliśmy. "Gazeta Wyborcza" zmieniła linię. Jakbyście 
przeczytali, co pisaliście dziesięć lat temu, tobyście się za głowę złapali. A 
chcieliście łapać nas. Rozpasana globalizacja może być okiełznana tylko 
ponadnarodowo. Dla Polski odpowiedzią jest integracja europejska. Żaden 
pojedynczy kraj sam sobie z rynkami finansowymi i wielkimi korporacjami nie 
poradzi. Jedyna droga, także dla lewicy, prowadzi w Polsce przez Europę. 
Unia Europejska dojr

zewa do takiej świadomości. UE odbije się od dna i może 

dokonać skoku ku wspólnej polityce fiskalnej, centralizacji władzy, do zasady: 
jeden głos - jeden obywatel, czyli no taxation without representation, poddaniu 
rynków demokratycznej kontroli. Ale nikt w Europie nie będzie umierał za 

background image

Gdańsk, a PiS nam właśnie funduje kretyński konflikt z Unią, i to o zasady 
ustrojowe, o uchodźców i narodowe interesy. W fatalnym momencie nam 
wypadł ten Kaczyński. Jak zostaniemy sami, to czeka Polskę rozbiór między 
globa

lizację ekonomiczną i Rosję.