background image

Lew Dawidowicz Trocki

Stalinizm a bolszewizm

Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)

WARSZAWA 2004

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 2 -

www.skfm-uw.w.pl

Esej   Trockiego   “Stalinizm   a   bolszewizm.

Przyczynek do problemu korzeni historycznych i

teoretycznych Czwartej Międzynarodówki” został

napisany   28   sierpnia   1937   roku   i   ogłoszony   w

czasopiśmie   “Biuletyn   Opozycji   (bolszewików-

leninowców)”,   nr   58-59   (wrzesień-październik

1937 r.).

Niniejszy przekład jest pierwszą polską publikacją

tekstu dokonaną drukiem. Tekst został przełożony

z języka rosyjskiego w sierpniu 2002 roku przez

dra Cezarego Cholewińskiego, a przed publikacją

przejrzany i poprawiony przez Piotra Strębskiego.

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

Reakcyjne epoki, takie jak nasza, nie tylko dezintegrują i osłabiają klasę robotniczą, izolując jej

awangardę,   lecz  również  obniżają   ogólny   poziom  ideologiczny  ruchu  i  odrzucają  myślenie  polityczne

wstecz do etapów dawno już przebytych. W tych warunkach zadaniem awangardy jest ponad wszystko nie

dać   się   porwać  wstecznej   fali   -   trzeba   płynąć   pod   prąd.   Jeśli   niekorzystna   relacja   sił   uniemożliwia

awangardzie utrzymanie zdobytych wcześniej pozycji politycznych, trzeba utrzymać się przynajmniej na

pozycjach  ideologicznych,  ponieważ jest  w  nich wyrażone  drogo okupione  doświadczenie  przeszłości.

Głupcom   taka   polityka   wydaje  się   “sekciarstwem”.   W   rzeczywistości   tylko  ona   przygotowuje   nowy

gigantyczny skok naprzód wraz z falą nadchodzącego historycznego przypływu.

Reakcja przeciw marksizmowi i bolszewizmowi

Wielkie porażki polityczne nieuchronnie wywołują rewizję, która w ogólności dokonuje się w dwu

kierunkach. Z jednej strony wzbogacona doświadczeniem porażek myśl rzeczywistej awangardy, broniąc

zębami   i   pazurami   dziedzictwa   myśli   rewolucyjnej,   dąży   do   wychowania  na   niej   nowych   kadr   dla

przyszłych   masowych   walk.  Z   drugiej   strony   przestraszona   porażkami   myśl   rutyniarzy,   centrystów   i

dyletantów dąży do zniszczenia autorytetu tradycji rewolucyjnej, i pod płaszczykiem poszukiwań nowego

daleko się cofa.

Można   by   przytoczyć   mnóstwo   przykładów   reakcji   ideologicznej,   która   najczęściej   zresztą

przyjmuje formę prostracji. Cała literatura Drugiej i Trzeciej Międzynarodówki, jak i ich centrystowskich

satelitów z Biura Londyńskiego, składa się w istocie z tego rodzaju przykładów. Najmniejszej aluzji do

analizy marksistowskiej. Ani jednej poważnej próby objaśnienia przyczyny porażek. Ani jednego świeżego

słowa   o   przyszłości.   Nie   ma   w   nich   nic   oprócz   szablonu,   rutyny,   fałszu,   a   przede   wszystkim

biurokratycznego instynktu samozachowawczego. Wystarczy dziesięć linijek tekstu jakiegoś Hilferdinga

czy Ottona Bauera, żeby poczuć smród zgnilizny. O teoretykach Kominternu w ogóle nie warto mówić.

Osławiony Dymitrow jest tak ciemny i banalny, jak jakiś właściciel małej piwiarni. Myśl tych ludzi jest

zbyt  leniwa,   żeby   wyrzekać  się   marksizmu:   oni   go   prostytuują.   Oni   nas  w   tej   chwili   nie  interesują.

Przejdźmy do “nowatorów”.

Austriacki   były   komunista   Willi   Schlamm   poświęcił   procesom   moskiewskim   książkę   pod

wyrazistym tytułem “Dyktatura kłamstwa”. Schlamm to utalentowany dziennikarz, interesujący się głównie

sprawami bieżącymi. Krytyki  moskiewskich prowokacji, jak i  odkrycia  psychologicznego mechanizmu

“dobrowolnego przyznawania się do winy”, Schlamm dokonał znakomicie. Ale nie zadowalając się tym,

chce  on   stworzyć  nową  teorię  socjalizmu,  która   na  przyszłość  zabezpieczałaby   go   przed  porażkami  i

prowokacjami. Lecz ponieważ Schlamm nie jest w ogóle teoretykiem, i nawet, jak wszystko na to wskazuje,

słabo znana mu jest historia rozwoju socjalizmu, więc pod pozorem nowego odkrycia wraca on całkowicie

do socjalizmu przedmarksowskiego, i to do jego niemieckiej, to jest najbardziej zacofanej, tak słodkiej, że

aż mdlącej odmiany. Schlamm odrzuca dialektykę, walkę klas, nie mówiąc już o dyktaturze proletariatu.

Zadanie   przekształcenia   społeczeństwa   sprowadza   się   dla   niego   do   urzeczywistnienia   pewnych

“wiecznych”   prawd   moralności,   którymi   ma   on   zamiar   przepoić   ludzkość   jeszcze   w   ustroju

kapitalistycznym. W czasopiśmie Kiereńskiego “Nowa Rosja” (stare rosyjskie, prowincjonalne czasopismo,

wydawane   teraz   w   Paryżu)   próba   Willego   Schlamma   -   uratowania   socjalizmu   za   pomocą   zastrzyku

surowicy  moralnej - powitana została  nie tylko  z  radością, ale  i z dumą: redakcja  wyciąga  właściwy

wniosek, że Schlamm doszedł  do  zasad prawdziwie rosyjskiego  socjalizmu, który  już  dawno  suchej  i

czerstwej walce klas przeciwstawił święte cnoty wiary, nadziei i miłości. Wprawdzie oryginalna doktryna

rosyjskich eserowców w swych przesłankach “teoretycznych” była jedynie powrotem do socjalizmu rodem

z przedmarcowych Niemiec. Byłoby jednak zbyt niesprawiedliwym wymagać od Kiereńskiego bliższej

znajomości z historią idei niż u Schlamma. Znacznie ważniejsza jest ta okoliczność, że solidaryzujący się

dziś ze Schlammem Kiereński był jako szef rządu prześladowcą bolszewików jako “agentów niemieckiego

sztabu generalnego”, to znaczy organizował takie same prowokacje jak te, do walki z którymi Schlamm

mobilizuje teraz zjedzone przez mole metafizyczne absoluty.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 3 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

Psychologiczny mechanizm reakcji ideowej Schlamma i jemu podobnych jest bardzo prosty. Przez

pewien czas ludzie ci uczestniczyli w ruchu politycznym, który przysięgał się na walkę klasową i w swych

słowach odwoływał się do materializmu dialektycznego. W Austrii, jak i w Niemczech sprawa zakończyła

się katastrofą. Schlamm wyciąga wniosek ogólny: oto do czego doprowadziły walka klas i dialektyka! A

ponieważ wybór przekonań jest ograniczony doświadczeniem historycznym i osobistym uświadomieniem,

to w poszukiwaniu nowego nasz reformator natknął się na dawno już wyrzuconą starzyznę, którą dzielnie

przeciwstawił nie tylko bolszewizmowi, ale i marksizmowi.

Na pierwszy rzut oka odmiana reakcji ideologicznej, której przedstawicielem jest Schlamm, jest zbyt

prymitywna (od Marksa do Kiereńskiego!), żeby było warto nad nią się dłużej zatrzymywać. Jednak w

rzeczywistości jest ona bardzo pouczająca: właśnie przez są prymitywność jest wspólną cechą wszelkich

form reakcji, przede wszystkim tej, która wyraża się w ogólnym odrzuceniu bolszewizmu.

“Powrót do marksizmu”?

W   bolszewizmie   marksizm   znalazł   swój   największy   historyczny   wyraz.   Pod   sztandarem

bolszewizmu zostało odniesione pierwsze zwycięstwo socjalizmu i utworzone pierwsze państwo robotnicze.

Tych faktów już żadna siła nie wymaże z historii. Ale ponieważ Rewolucja Październikowa doprowadziła

w obecnym stadium do triumfu biurokracji, z jej systemem ucisku, grabieży i falsyfikacji - do “dyktatury

kłamstwa”, jak celnie wyraził to Schlamm - to różne formalne i powierzchowne umysły skłaniają się do

sumarycznego wniosku: nie można walczyć przeciw stalinizmowi, nie odrzucając bolszewizmu. Schlamm,

jak już wiemy, idzie dalej: bolszewizm, który wyrodził się w stalinizm, wyrasta z marksizmu - a więc nie

można walczyć przeciw stalinizmowi, pozostając na pozycjach marksizmu. Mniej konsekwentni, a bardziej

liczni,   mówią   na   odwrót:   “trzeba   od   bolszewizmu   wrócić   do   marksizmu”.   Jaką   drogą?   Do   jakiego

marksizmu? Zanim marksizm w postaci stalinizmu zbankrutował, pod postacią socjaldemokracji poniósł

druzgocącą klęskę. W ten sposób hasło: “powrót do marksizmu” oznaczałoby salto w tył przez epoki

Trzeciej i Drugiej Międzynarodówki do Pierwszej Międzynarodówki? Ale i ona w swoim czasie poniosła

druzgocącą klęskę. To znaczy, że w ostatecznym rozrachunku chodzi o powrót do Dzieł Wszystkich Marksa

i Engelsa? To bohaterskie salto można wykonać, nie wychodząc z gabinetu i nawet nie zdejmując pantofli.

Ale jak potem przejść od naszych klasyków (Marks umarł w 1883 r., Engels w 1895 r.) do zadań nowej

epoki,  pomijając  kilka  dziesięcioleci  walki  teoretycznej  i   politycznej,  w  tym  bolszewizm  i  Rewolucję

Październikową?   Nikt   spośród   tych,   co   proponują   odrzucenie   bolszewizmu   jako   historycznie

zbankrutowanego nurtu, nie wskazał nowych dróg. W ten sposób sprawa sprowadza się do prostej rady:

Studiować “Kapitał”! Przeciw temu nie ma co protestować. Ale “Kapitał” studiowali także bolszewicy, i to

nieźle.   To   jednak   nie   zapobiegło   wyrodzeniu   się   państwa  radzieckiego   ani   inscenizowaniu   procesów

moskiewskich. Więc cóż z tym począć?

Czy bolszewizm jest odpowiedzialny za stalinizm?

Ale   czy  prawdą   jest,   że  stalinizm   jest   prawidłowym   wytworem  bolszewizmu,   jak  uważa   cała

reakcja,  jak  twierdzi  sam  Stalin,  jak  myślą  mienszewicy,   anarchiści  i  niektórzy  lewicowi  dogmatycy,

uważający się za marksistów? Mówią oni: “Od początku to przewidywaliśmy, bo zaczynając od zakazu

innych   partii   socjalistycznych,   od   zdławienia   anarchistów,  od   ustanowienia   dyktatury   bolszewików  w

Radach, Rewolucja Październikowa nie mogła nie doprowadzić do dyktatury biurokracji. Stalinizm jest

kontynuacją, a zarazem bankructwem leninizmu”.

Błąd   w   tym   rozumowaniu   zaczyna   się   od   milcząco   zakładanego   utożsamienia   bolszewizmu,

Rewolucji Październikowej i Związku Radzieckiego. Proces historyczny, polegający na walce wrogich sił,

zastępowany  jest   ewolucją   bolszewizmu   w   próżni.  A   bolszewizm  nie   jest   niczym  innym   jak  nurtem

politycznym, wprawdzie ściśle związanym z klasą robotniczą, ale nawet z nią nie tożsamym. A oprócz

klasy robotniczej w ZSRR żyje ponad sto milionów chłopów, różne narodowości, dziedzictwo ucisku,

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 4 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

nędzy   i   ciemnoty.   Utworzone   przez   bolszewików   państwo   odzwierciedla   nie   tylko   myśl   i   wolę

bolszewików, ale i poziom kulturalny kraju, skład społeczny ludności, ciśnienie barbarzyńskiej przeszłości i

nie   mniej   barbarzyńskiego   światowego   imperializmu.   Przedstawiać   proces   wyrodzenia   się   państwa

radzieckiego jako ewolucję czystego bolszewizmu - to znaczy ignorować rzeczywistość społeczną w imię

jednego logicznie wyodrębnionego jej elementu. W istocie wystarczy nazwać to po imieniu - elementarnym

błędem, żeby nie pozostał z tej konstrukcji kamień na kamieniu.

Sam bolszewizm w każdym razie nigdy nie utożsamiał się ani z Rewolucją Październikową, ani z

państwem radzieckim, które się z niej wyłoniło. Bolszewizm uważał się za jeden z czynników historii, jej

“świadomy” czynnik - bardzo ważny, ale nie decydujący. Nigdy nie popełniliśmy grzechu subiektywizmu

historycznego. Czynnika decydującego - na określonym fundamencie sił wytwórczych - upatrywaliśmy w

walce klas, i to nie tylko w skali narodowej, lecz w międzynarodowej.

Kiedy bolszewicy szli na ustępstwa wobec drobnoburżuazyjnych tendencji chłopów, ustanawiali

surowe reguły wstępowania do partii, poddawali tę partię oczyszczeniu z obcych elementów, zakazywali

innych   partii,   wprowadzali  NEP,   posuwali   się   do   koncesjonowania   przedsiębiorstw   czy   zawierali

porozumienia dyplomatyczne z rządami imperialistycznymi - wyciągali w ten sposób cząstkowe wnioski z

tego podstawowego faktu, który teoretycznie był dla nich jasny od samego początku, a mianowicie z tego,

że   wzięcie   władzy,   jakkolwiek   ważne   samo   przez   się,   wcale   nie   przekształca   partii   we   właściciela

dysponującego   pełnią   władzy   nad   procesem   historycznym.   Zapanowawszy   nad   państwem,   partia

wprawdzie   uzyskuje   możliwość   oddziaływania   na   rozwój  społeczeństwa,  którego   wcześniej   mieć   nie

mogła, ale za to  i sama podlega  dziesięciokrotnie  zwiększonemu oddziaływaniu  ze  strony  wszystkich

innych jego elementów. Bezpośrednie ciosy wrogich sił mogą pozbawić ją władzy. Przy bardziej powolnym

tempie rozwoju może ona, utrzymawszy władzę, wyrodzić się wewnętrznie. Właśnie tej dialektyki procesu

historycznego  nie rozumieją sekciarscy rezonerzy, którzy w gniciu stalinowskiej biurokracji starają się

znaleźć argument przeciw bolszewizmowi.

W istocie rzeczy ci panowie mówią: zła jest ta partia rewolucyjna, która w sobie samej nie zawiera

gwarancji zabezpieczających przed jej wyrodzeniem się. Według takiego kryterium bolszewizm należy

oczywiście potępić: takiego amuletu on nie ma. Ale samo to kryterium jest błędne. Myślenie naukowe

wymaga konkretnej analizy: jak i dlaczego partia uległa rozkładowi. Nikt nie dał do tej pory tej analizy,

oprócz samych bolszewików. Nie musieli w tym celu zrywać z bolszewizmem. Na odwrót, w jego arsenale

znaleźli wszystko co potrzebne dla wyjaśnienia jego losów. Wniosek, do którego doszli, głosi oczywiście,

że stalinizm “wyrósł” z bolszewizmu, ale wyrósł nie logicznie, lecz dialektycznie: nie jako rewolucyjne

potwierdzenie, lecz jako termidoriańska negacja. To zupełnie nie to samo. 

Podstawowa prognoza bolszewizmu

Jednak bolszewicy nie musieli czekać na procesy moskiewskie, żeby  ex post  wyjaśnić przyczyny

rozkładu partii rządzącej w ZSRR. Na długo przedtem przewidzieli możliwość takiego wariantu rozwoju i z

góry o tym mówili. Przypomnijmy tę prognozę, którą bolszewicy przedstawiali nie tylko w przededniu

Rewolucji Październikowej, ale nawet na szereg lat przed nią. Szczególny układ sił w skali narodowej i

międzynarodowej prowadzi do tego, że proletariat może najpierw dojść do władzy w takim zacofanym

kraju jak Rosja. Ale ten sam układ sił przesądza z góry, że bez prędszego czy późniejszego zwycięstwa

proletariatu w przodujących krajach państwo robotnicze w Rosji się nie utrzyma. Pozostawiony swemu

losowi reżim radziecki upadnie lub się wyrodzi. Ściślej mówiąc: najpierw się wyrodzi, a potem upadnie.

Sam o tym nieraz pisałem, poczynając już od roku 1905. W mojej “Historii rewolucji rosyjskiej” (patrz

“Dodatek”   do   ostatniego   tomu:   “Socjalizm   w   jednym   kraju”)   zebrane   są   wypowiedzi   na   ten   temat

przywódców bolszewizmu z okresu od 1917 do 1923 r. Wszyscy zgadzają się w jednym: bez rewolucji na

Zachodzie   bolszewizm   zostanie   zlikwidowany   albo   przez   wewnętrzną   kontrrewolucję,   albo   przez

interwencję   z   zewnątrz,   albo   ich   wspólnymi   siłami.   Między   innymi   Lenin   nieraz   wskazywał,   że

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 5 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

biurokratyzacja reżimu radzieckiego nie jest tylko kwestią techniczną czy organizacyjną, lecz może stać się

początkiem społecznego wyrodzenia się państwa robotniczego.

Na XI zjeździe partii, w marcu 1922 roku, Lenin mówił o “poparciu”, którego od czasu NEP-u

postanowili udzielić Rosji Radzieckiej niektórzy politycy burżuazyjni, między innymi liberalny profesor

Ustriałow. “Jestem za poparciem władzy radzieckiej w Rosji - mówi Ustriałow – dlatego, że weszła ona na

drogę, którą dąży do tego, by stać się zwyczajną władzą burżuazyjną”. Lenin woli cyniczny głos wroga od

“słodkiego komunistycznego kłamstwa”. Z surową trzeźwością ostrzega partię przed niebezpieczeństwem:

“Takie rzeczy, o jakich mówi Ustriałow, są możliwe, trzeba powiedzieć otwarcie. Historia zna wszelkiego

rodzaju wyradzanie się; polegać na przekonaniu, oddaniu i innych wspaniałych zaletach ducha - to rzecz w

polityce   całkiem   niepoważna.  Wspaniałe   zalety   ducha   ma   niewielka   liczba   ludzi,   a   o   historycznym

rezultacie rozstrzygają gigantyczne masy, które, jeśli ta niewielka liczba ludzi nie zbliża się do nich, to

czasami wobec niej postępują niezbyt delikatnie”. Słowem, partia nie jest jedynym czynnikiem rozwoju, i w

wielkiej skali historycznej nie decydującym.

“Bywa tak, że jeden naród podbije drugi (...) - mówił dalej Lenin na tymże zjeździe, ostatnim, w

którym uczestniczył. - To bardzo proste i dla wszystkich zrozumiałe. Ale co się dzieje z kulturą tych

narodów? To nie jest takie proste. Jeśli naród-zdobywca jest bardziej kulturalny niż naród zwyciężony, to

narzuca mu swoją kulturę, a jeśli jest odwrotnie, to bywa tak, że zwyciężony swoją kulturę narzucają

zdobywcom. Czyż nie stało się coś podobnego w stolicy RFSRR, gdzie 4700 komunistów (prawie cała

dywizja,   i   wszyscy   najlepsi   z   najlepszych)   zostało   podporządkowanych   obcej   kulturze?”   Słowa   te

wypowiedziane zostały na początku 1922 r., i to nie po raz pierwszy. Historii nie tworzy niewielu ludzi,

choćby i “najlepszych”; więcej: ci “najlepsi” mogą ulec wyrodzeniu na modłę “obcej”, to jest burżuazyjnej

kultury. Nie tylko państwo radzieckie może zejść z drogi socjalistycznej, ale i partia bolszewicka może, w

nie sprzyjających okolicznościach historycznych, zagubić swój bolszewizm.

Od   jasnego   uświadomienia   tego   niebezpieczeństwa   wychodziła   Lewicowa   Opozycja,   która

ostatecznie uformowała się w 1923 roku. Odnotowując dzień po dniu objawy wyradzania się, chciała ona

przeciwstawić   nadciągającemu   termidorowi   świadomą   wolę   awangardy   proletariackiej.   Jednak   ten

subiektywny czynnik okazał się niewystarczający. Te “gigantyczne siły”, które według Lenina rozstrzygają

o rezultacie walki, zmęczyły się stratami wewnętrznymi i zbyt długim oczekiwaniem rewolucji światowej.

Masy   upadły   na   duchu.   Biurokracja   wzięła   górę.   Spacyfikowała   awangardę   proletariacką,   podeptała

marksizm,   sprostytuowała  partię  bolszewicką.   Stalinizm  zwyciężył.   Bolszewizm  reprezentowany  przez

Lewicową Opozycję zerwał z radziecką biurokracją i jej Kominternem. Taki jest rzeczywisty bieg rozwoju.

Co prawda w sensie formalnym stalinizm wyszedł z bolszewizmu. Biurokracja moskiewska nawet i

dziś nadal nazywa się partią bolszewicką. Po prostu wykorzystuje starą etykietę bolszewizmu, żeby lepiej

okłamywać masy. Tym bardziej żałośni są ci jej teoretycy, co uważają skorupę za jądro, przywidzenie za

rzeczywistość. Utożsamiając stalinizm z bolszewizmem, wyświadczają usługi termidorianom, i tym samym

odgrywają świadomie reakcyjną rolę.

Po  usunięciu  ze spektrum politycznego wszystkich innych partii to w partii rządzącej  powinny

znaleźć w mniejszym lub większym stopniu odzwierciedlenie sprzeczne interesy i tendencje różnych warstw

ludności. W miarę jak polityczny środek ciężkości przemieszczał się od awangardy proletariackiej w stronę

biurokracji, partia zmieniała się, tak pod względem składu społecznego, jak i ideologii. Wskutek burzliwego

przebiegu rozwoju uległa ona w ciągu ostatnich 15 lat znacznie bardziej radykalnemu wyrodzeniu się, niż

socjaldemokracja w ciągu pół wieku. Obecna “czystka” oddziela bolszewizm od stalinizmu już nie krwawą

linią, lecz całą rzeką krwi. Wytępienie całego starego pokolenia bolszewików, znacznej części średniego

pokolenia, które uczestniczyło w wojnie domowej, i tej części młodzieży, która poważniej przyjęła tradycje

bolszewickie, wskazuje nie tylko na polityczną, ale wręcz fizyczną odrębność stalinizmu i bolszewizmu.

Jakże można tego nie widzieć?

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 6 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

Stalinizm a “socjalizm państwowy”

Anarchiści ze swej strony próbują widzieć w stalinizmie organiczny produkt nie tylko bolszewizmu i

marksizmu, ale i “socjalizmu państwowego” w ogóle. Zgadzają się zastąpić patriarchalną bakuninowską

federację wolnych gmin bardziej  nowoczesną federacją wolnych rad, ale w dalszym ciągu są przeciw

scentralizowanemu państwu: Skoro jedna gałąź marksizmu “państwowego”, socjaldemokracja, doszedłszy

do władzy stała się otwarcie agenturą kapitału, a druga zrodziła nową kastę uprzywilejowanych, to źródłem

zła  jest  państwo.  Pod  szerokim  historycznym kątem  widzenia  w tym poglądzie można  znaleźć  ziarno

prawdy. Państwo jako aparat przymusu jest niewątpliwym źródłem zarazy politycznej i moralnej. To odnosi

się,   jak  wykazuje  doświadczenie,  i   do   państwa  robotniczego.  W  konsekwencji  można  powiedzieć,   że

stalinizm jest wytworem takiego stanu społeczeństwa, kiedy jeszcze nie zdołało ono oswobodzić się od

państwowego kaftana bezpieczeństwa. Ale to twierdzenie, nie wnosząc nic nowego do oceny bolszewizmu

czy marksizmu, charakteryzuje jedynie ogólny poziom kulturalny ludzkości, a przede wszystkim - stosunek

sił   między   proletariatem   a   burżuazją.   Skoro   już   zgodziliśmy   się   z   anarchistami,  że   państwo,  nawet

robotnicze, jest płodem klasowego barbarzyństwa, i że rzeczywista ludzka historia zacznie się od zniesienia

państwa, staje przed nami z całą siłą pytanie: Jakie drogi i metody są w stanie doprowadzić w końcu do

zniesienia państwa? Najnowsze doświadczenie pokazuje, że w każdym razie nie są to metody anarchizmu.

Wodzowie hiszpańskiej Federacji Pracy, jedynej znaczącej organizacji anarchistycznej na świecie, w

godzinie   próby   stali   się   burżuazyjnymi   ministrami.   Swą   otwartą   zdradę   teorii   anarchizmu   tłumaczą

naciskiem   “wyjątkowych   okoliczności”.   Ale   czyż   nie   ten   sam   argument   przytaczali   w   swoim   czasie

wodzowie niemieckiej socjaldemokracji? Oczywiście, wojna domowa nie jest okolicznością pokojową ani

tuzinkową, tylko wyjątkową. Ale przecież właśnie do takich “wyjątkowych okoliczności” przygotowuje się

każda   poważna  organizacja   rewolucyjna.   Doświadczenie   Hiszpanii  jeszcze   raz   wykazało,   że   można

“negować”   państwo   w   książkach,   wydawanych   w   “normalnych   warunkach”,   za   zezwoleniem

burżuazyjnego  państwa,  ale   w   warunkach   rewolucji   nie   ma   miejsca   na   żadne   “negowanie”   państwa,

przeciwnie - trzeba państwo opanować. Wcale nie chcemy oskarżać hiszpańskich anarchistów o to, że nie

zlikwidowali państwa jednym pociągnięciem pióra. Partia rewolucyjna, nawet po wzięciu władzy (czego

wodzowie hiszpańskich anarchistów nie zdołali dokonać, pomimo bohaterstwa robotników-anarchistów),

wcale nie jest panem życia i śmierci społeczeństwa. Ale tym surowiej oskarżamy teorię anarchistyczną,

która wydawała się być zupełnie odpowiednią dla czasów pokojowych, lecz której przyszło pospiesznie się

wyrzec,   jak   tylko   nastały   “wyjątkowe  okoliczności”...   rewolucji.   W   dawnych   czasach   zdarzali   się

generałowie  -  zdarzają  się prawdopodobnie  i  teraz  -   co  uważali,  że  najbardziej  niszczy  armię  wojna.

Niewiele lepsi od nich są ci rewolucjoniści, co się skarżą, że rewolucja burzy ich doktrynę.

Marksiści w pełni zgadzają się z anarchistami co do końcowego celu: likwidacji państwa. Marksizm

pozostaje “państwowym” jedynie na tyle, na ile likwidacja państwa nie może być osiągnięta przez zwykłe

jego ignorowanie. Doświadczenie stalinizmu nie zaprzecza teorii marksizmu, lecz potwierdza ją przez jej

negację.   Doktryna   rewolucyjna,   która   uczy   proletariat   prawidłowego   orientowania   się   w   sytuacji   i

aktywnego wykorzystywania jej - rozumie się, że nie zawiera w sobie automatycznej gwarancji zwycięstwa.

Ale za to zwycięstwo możliwe jest tylko za pomocą tej doktryny. W dodatku nie można wyobrażać sobie

tego zwycięstwa jako jednorazowego aktu. Trzeba brać tę kwestię w perspektywie wielkiej epoki. Pierwsze

państwo   robotnicze  -   na   niskim   fundamencie  gospodarczym  i   we   wrogim   pierścieniu   imperializmu  -

wyrodziło się w żandarmerię stalinizmu. Lecz rzeczywisty bolszewizm rozpoczął przeciw tej żandarmerii

walkę nie na życie, ale na śmierć. Żeby się utrzymać, stalinizm jest zmuszony prowadzić teraz po prostu

wojnę domową przeciw bolszewizmowi, który nazywa “trockizmem”, nie tylko w ZSRR, ale i w Hiszpanii.

Stara partia bolszewicka umarła, ale bolszewizm wszędzie podnosi głowę.

Wywodzić stalinizm od bolszewizmu to dokładnie to samo, co w szerszym sensie - wywodzić

kontrrewolucję   od   rewolucji.   Zgodnie   z   tym   szablonem   zawsze   poruszała   się   myśl   liberalno-

konserwatywna, a potem reformistyczna. Rewolucje, z powodu klasowego ustroju społeczeństwa, zawsze

rodziły kontrrewolucję. Czy nie dowodzi to - spyta rezoner - że w metodzie rewolucyjnej jest jakaś ukryta

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 7 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

wada?  Jednak  ani  liberałowie,  ani  reformiści nie potrafili  jak  dotąd  wynaleźć  bardziej “oszczędnych”

metod. Lecz jeśli niełatwa jest racjonalizacja w rzeczywistości żywego procesu historycznego, za to całkiem

łatwo racjonalizować zmianę jego fal, wywodząc stalinizm od “socjalizmu państwowego”, faszyzm od

marksizmu, reakcję od rewolucji, słowem, antytezę od tezy. W tej dziedzinie, jak i w wielu innych, myśl

anarchistyczna jest służką liberalnego racjonalizmu. Rzeczywiście rewolucyjne myślenie jest niemożliwe

bez dialektyki.

“Grzechy” polityczne bolszewizmu jako źródło stalinizmu

Argumentacja   racjonalistów   nabiera   czasami,   przynajmniej   sądząc   po   zewnętrznych   pozorach,

bardziej konkretnego charakteru. Stalinizm wywodzą oni nie od bolszewizmu jako całości, lecz od jego

grzechów politycznych

1

.

Bolszewicy - mówią nam Gorter, Pannekoek, niektórzy niemieccy “spartakiści” i in. - zastąpili

dyktaturę proletariatu dyktaturą partii; Stalin dyktaturę partii zastąpił dyktaturą biurokracji. Bolszewicy

zlikwidowali   wszystkie   partie,   oprócz   swojej;   Stalin   zdusił   partię   bolszewicką   w   interesie   kliki

bonapartystowskiej. Bolszewicy szli na kompromisy z burżuazją; Stalin stał się jej sojusznikiem i podporą.

Bolszewicy   uznali   konieczność   uczestniczenia   w   działalności   starych   związków   zawodowych   i

burżuazyjnego   parlamentu;   Stalin   zaprzyjaźnił   się   z   biurokracją   trade-unionistyczną   i   z   demokracją

burżuazyjną. Takich zestawień można przytaczać, ile się chce. Lecz pomimo zewnętrznego efekciarstwa, są

one zupełnie puste.

Proletariat nie może dojść do władzy inaczej niż w osobie swej awangardy. Sama niezbędność

władzy państwowej wypływa  z niedostatecznego poziomu kulturalnego mas i  z ich różnorodności. W

awangardzie rewolucyjnej, zorganizowanej w  partię, krystalizuje  się  dążenie mas do wyzwolenia. Bez

zaufania klasy do awangardy, bez poparcia awangardy przez klasę nie może być nawet mowy o wzięciu

władzy. W tym sensie proletariacka rewolucja i dyktatura są sprawą całej klasy, ale nie inaczej jak pod

kierownictwem   awangardy.   Rady   to   tylko   forma   organizacyjna   związku   awangardy   z   klasą.   Treść

rewolucyjną   tej   formie   może   nadać   tylko   partia.   Wykazało   to   pozytywne   doświadczenie   Rewolucji

Październikowej i negatywne doświadczenie innych krajów (Niemcy, Austria, wreszcie Hiszpania). Nikt nie

tylko nie pokazał w praktyce, ale nawet nie próbował analitycznie objaśnić na papierze, jak proletariat może

wziąć  władzę  bez  politycznego  kierownictwa  partii,  która  wie,   czego  chce.  Jeśli  ta  partia   politycznie

podporządkowuje Rady swemu kierownictwu, to sam przez się ten fakt nie bardziej zaprzecza systemowi

radzieckiemu niż panowanie większości konserwatywnej zaprzecza brytyjskiemu parlamentaryzmowi.

Co  się  tyczy  zakazu  innych  partii  radzieckich,  to  w żadnym  razie  nie  wypływał  on z  “teorii”

bolszewizmu, lecz był środkiem obrony dyktatury w zacofanym i wyniszczonym kraju, okrążonym ze

wszystkich   stron   przez   wrogów.   Dla   bolszewików  było   jasne   od   samego   początku,   że   środek   ten,

uzupełniony   później   przez   zakaz   frakcji   wewnątrz   samej   partii   rządzącej,   sygnalizował   największe

niebezpieczeństwo. Jednak źródło niebezpieczeństwa nie biło w doktrynie czy taktyce, lecz w słabości

materialnej   dyktatury,  w  trudnościach   sytuacji  wewnętrznej  i   światowej.   Gdyby   rewolucja  zwyciężyła

chociażby tylko w Niemczech, potrzeba zakazu innych partii radzieckich od razu przestałaby istnieć. To, że

panowanie jednej partii posłużyło jako podstawa prawna dla stalinowskiego systemu totalitarnego, jest

oczywiście bezsporne. Ale przyczyna takiego rozwoju tkwi nie w zakazie innych partii jako tymczasowym,

wojennym posunięciu, lecz w szeregu porażek proletariatu w Europie i w Azji.

To samo odnosi się do walki przeciw anarchizmowi. W bohaterskiej epoce rewolucji bolszewicy szli

z rzeczywiście rewolucyjnymi anarchistami ramię w ramię. Wielu z nich partia przyjęła do swych szeregów.

1

Jednym   z   najwyrazistszych   przedstawicieli   tego   typu   myślenia   jest   francuski   autor   książki   o   Stalinie,   B.   Souvarine.

Faktograficzna i dokumentalna warstwa pracy Souvarine'a jest wytworem długiego i sumiennego badania. Jednak historiozofia

autora poraża swą pospolitością. Wyjaśnienia wszystkich następujących po sobie krętactw Stalina autor szuka w ukrytych

wadach  wrodzonych bolszewizmu.  Wpływ  na  bolszewizm rzeczywistych   warunków  procesu historycznego  dla  niego  nie

istnieje. Nawet I. Ten ze swoją teorią “środowiska” jest bliższy Marksowi niż Souvarine - przyp. aut.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 8 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

Autor niniejszej pracy nieraz omawiał z Leninem problem możliwości udostępnienia anarchistom pewnej

części   terytorium  dla   przeprowadzenia,   w   porozumieniu   z  miejscową   ludnością,   ich   bezpaństwowych

doświadczeń. Ale warunki wojny domowej, blokady i głodu pozostawiały zbyt mało pola manewru dla

podobnych   planów.   Powstanie   kronsztadzkie?   Przecież   rozumie   się,   że   rząd   rewolucyjny   nie   mógł

podarować   zbuntowanym  marynarzom   twierdzy,   broniącej   dostępu   do   jednej   ze   stolic,   tylko   na   tej

podstawie, że do reakcyjnego buntu chłopsko-żołnierskiego przyłączyli się niektórzy wątpliwi anarchiści.

Konkretna   historyczna   analiza   wydarzeń   nie   pozostawia   miejsca   dla   mitów,   wytworzonych   wokół

Kronsztadu, Machny i innych epizodów rewolucji przez ciemnotę i sentymentalizm.

Pozostaje tylko ten fakt, że bolszewicy od samego początku stosowali nie tylko przekonywanie, ale i

przymus, często w najsurowszej postaci. Bezsporne jest także, iż biurokracja, która wyrosła z rewolucji,

zmonopolizowała później system przymusu w swoich rękach. Każdy etap rozwoju, nawet gdy chodzi o

etapy tak przełomowe, jak rewolucja i kontrrewolucja, wypływa z poprzedniego etapu, ma w nim swe

korzenie i przejmuje pewne jego cechy. Liberałowie z Webbami włącznie zawsze twierdzili, że dyktatura

bolszewicka jest tylko nowym wydaniem caratu. Zamykali przy tym oczy na takie drobiazgi, jak zniesienie

monarchii   i   stanów   społecznych,   oddanie   ziemi   chłopom,   wywłaszczenie   kapitału,   wprowadzenie

gospodarki   planowej,   wychowania   ateistycznego  itd.  Zupełnie  tak  samo   myśl  liberalno-anarchistyczna

zamyka oczy na to, że rewolucja bolszewicka, ze wszystkimi swymi środkami represji, oznaczała przewrót

w   stosunkach   społecznych   w   interesie   mas,   podczas   gdy   przewrót   termidoriański   Stalina  towarzyszy

przebudowie   społeczeństwa   radzieckiego   w   interesie   uprzywilejowanej   mniejszości.   Jasne,   że   w

utożsamieniu stalinizmu z bolszewizmem nie ma nawet śladu kryterium socjalistycznego. 

Problemy teorii

Jedną z najważniejszych  cech bolszewizmu  jest  surowy i wymagający stosunek do  problemów

doktryny, o które bolszewicy ciągle się kłócili. 26 tomów Lenina na zawsze pozostanie wzorem najwyższej

sumienności teoretycznej.  Bez tej swojej podstawowej cechy bolszewizm nigdy nie wypełniłby swojej

historycznej   roli.   Zupełnym  przeciwieństwem   pod  tym  względem   jest   prostacki   i   ciemny,  na   wskroś

empiryczny stalinizm.

Już ponad dziesięć lat temu Opozycja w swej “Platformie” oświadczała: “Od czasu śmierci Lenina

stworzony został cały szereg nowych teorii, których sens polega jedynie na tym, że mają one teoretycznie

usprawiedliwić staczanie się grupy stalinowskiej z drogi międzynarodowej rewolucji proletariackiej”. A

dopiero co socjalista amerykański Liston Oak, który brał bezpośredni udział w rewolucji hiszpańskiej, pisał:

“W   rzeczywistości   stalinowcy   są   teraz   najskrajniejszymi   rewizjonistami  myśli  Marksa   i   Lenina.   (...)

Bernstein w swej rewizji Marksa nie śmiałby posunąć się choćby do połowy tego, do czego posunął się

Stalin”. To prawda. Trzeba tylko dodać, że Bernstein rzeczywiście miał wymagania teoretyczne: sumiennie

próbował dostosować program socjaldemokracji do jej reformistycznej praktyki. A biurokracja stalinowska

nie tylko nie ma nic wspólnego z marksizmem, ale w ogóle obca jej jest jakakolwiek doktryna czy system.

Jej “ideologia” jest na wskroś przeniknięta policyjnym subiektywizmem, a jej praktyka - empiryzmem

nagiej przemocy. W obronie swoich interesów, kasta uzurpatorów jest wroga teorii: ani sama sobie nie

może zdawać sprawy ze swej roli społecznej, ani przed nikim nie może za nią odpowiadać. Stalin dokonuje

rewizji Marksa i Lenina nie piórem teoretyków, lecz buciorami funkcjonariuszy Państwowego Zarządu

Politycznego.

Problemy moralności

Na “niemoralność” bolszewizmu uskarżają się zazwyczaj pyszałkowate zera, którym bolszewizm

zdarł tanie maski  z  twarzy.  Drobnomieszczańskie, intelektualistyczne,  demokratyczne,  “socjalistyczne”,

literackie, parlamentarne i inne koła mają swe konwencjonalne wartościowanie albo konwencjonalny język

w celu zatajenia braku wszelkiej wartości. To szerokie i pstrokate towarzystwo wzajemnych zatajeń - “leben

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 9 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

und leben lassen” - nie znosi zupełnie dotknięcia  marksistowskiego lancetu na jego  wrażliwej skórze.

Pomiędzy teoretykami, pisarzami i moralistami wałęsającymi się między różnymi obozami panowały i

panują   mniemania,   że   bolszewicy   umyślnie   przesadzają   w   rozbieżności,   niezdolni   są   do   “lojalnej”

współpracy  i   przez  swoje  “intrygi”   rozbijają   jedność  ruchu  robotniczego.  Wrażliwemu  i   obraźliwemu

centryście   wydawało   się   zawsze,   że  bolszewicy   go   “oczerniają”   tylko  dlatego,   że   połowiczne   myśli

doprowadzą do końca, do czego on sam niezdolny jest zupełnie. Jednakowoż tylko ta cenna właściwość

nietolerancji wobec każdej połowiczności i każdego wymijania trudności pozwala wychować rewolucyjną

partię, która nie da się zaskoczyć przez żadną “nadzwyczajną” sytuację.

Moralność  każdej partii wypływa, w ostatecznym rozrachunku, z tych  interesów historycznych,

które  ona  reprezentuje.  Moralność  bolszewizmu,  obejmująca  samozaparcie,   bezinteresowność,  męstwo,

pogardę  do   wszystkiego,   co   podrabiane   i  fałszywe   -   najlepsze  cechy  natury  ludzkiej!  -   wypływała   z

rewolucyjnego nieprzejednania w służbie uciskanych. Biurokracja stalinowska w tej dziedzinie naśladuje

słowa i gesty bolszewizmu. Ale gdy “nieprzejednanie” i “nieugiętość” urzeczywistniane są przez aparat

policyjny, będący na służbie uprzywilejowanej mniejszości, stają się źródłem demoralizacji i gangsterstwa.

Nie można inaczej niż z pogardą odnieść się do tych panów, którzy utożsamiają rewolucyjne bohaterstwo

bolszewików z biurokratycznym cynizmem termidorian.

I teraz jeszcze, mimo dramatycznych wydarzeń ostatniego okresu, przeciętny filister woli myśleć, że

w walce między bolszewizmem (“trockizmem”) a stalinizmem chodzi o starcie osobistych ambicji czy w

najlepszym razie o walkę dwóch odcieni bolszewizmu. Najbardziej prostackim wyrazicielem tego poglądu

jest Norman Thomas, przywódca amerykańskiej partii socjalistycznej. “Mało jest podstaw do tego, by

myśleć - pisze on na str. 6 “Socialist Review” z września 1937 r. - że gdyby Trocki wygrał (!), a nie Stalin,

to nastąpiłby kres  intryg, spisków i  panowania strachu w  Rosji”.  Z  równym powodzeniem można by

powiedzieć: “Mało jest podstaw do tego, by myśleć, że gdyby zamiast Piusa XI objął Tron Piotrowy

Norman I, to Kościół Katolicki przekształciłby się w ostoję socjalizmu”. Thomas nie rozumie, ze nie chodzi

o mecz między Stalinem a Trockim, lecz o antagonizm między burżuazją a proletariatem. Co prawda w

ZSRR   warstwa   rządząca   zmuszona   jest   jeszcze   dziś   przystosowywać   się   do   nie   całkiem   jeszcze

zlikwidowanego dziedzictwa rewolucji, przygotowując równocześnie, w drodze po prostu wojny domowej

(krwawej “czystki” - masowego tępienia niezadowolonych) zmianę reżimu społecznego. A w Hiszpanii

klika stalinowska już dziś otwarcie występuje przeciw socjalizmowi, jako ostoja porządku burżuazyjnego.

Walka przeciw bonapartystowskiej biurokracji przekształca się na naszych oczach w walkę klasową między

dwoma   światami,  dwoma   programami,  dwoma   moralnościami.   Jeśli   Thomas   myśli,   że   zwycięstwo

socjalistycznego proletariatu nad podłą kastą gwałcicieli nie odrodziłoby reżimu radzieckiego politycznie i

moralnie,   to   w   ten   sposób   udowadnia   jedynie,   że   pomimo   wszystkich   swych   zaklęć,   merdania   i

ortodoksyjnych westchnień jest znacznie bliższy stalinowskiej biurokracji niż robotnikom. Tak jak i inni

demaskatorzy bolszewickiej “niemoralności”, Thomas po prostu nie dorósł do moralności rewolucyjnej.

Tradycje bolszewizmu a Czwarta Międzynarodówka

W przypadku tych “lewicowców”, co próbowali “odejść od bolszewizmu do marksizmu”, sprawa ta

sprowadzała   się  zwykle  do  cząstkowych  panaceów:  bojkotować  stare   związki  zawodowe,  bojkotować

parlament, tworzyć “prawdziwe” rady. Wszystko to mogło się wydawać nadzwyczaj głębokim w gorączce

pierwszych  dni  po  wojnie.   Ale  teraz,   w   świetle  przerobionego  doświadczenia,   te  “dziecięce  choroby”

przestały   być   nawet   ciekawym   dziwactwem.   Holendrzy   Gorter   i   Pannekoek,   niektórzy   niemieccy

“spartakiści”, włoscy bordigiści przejawiali swą niezależność od bolszewizmu tylko w tym, że jedną jego

cechę, sztucznie rozdętą, przeciwstawiali innym jego cechom. Z tych “lewicowych” tendencji nie pozostało

nic, ani praktycznie, ani teoretycznie: to pośredni, ale ważny dowód na to, że bolszewizm jest jedyną formą

marksizmu naszej epoki.

Partia   bolszewicka   wykazała   w   rzeczywistości   połączenie   najwyższej   rewolucyjnej   odwagi   z

realizmem politycznym. Po raz pierwszy ustanowiła ten stosunek między awangardą a klasą, który jako

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 10 -

www.skfm-uw.w.pl

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Stalinizm a bolszewizm (1937 rok)

jedyny jest w stanie zapewnić zwycięstwo. Wykazała doświadczalnie, że sojusz proletariatu z uciskanymi

masami   wiejskiego   i   miejskiego   drobnomieszczaństwa   możliwy   jest   tylko   w   drodze   politycznego

unicestwienia tradycyjnych partii drobnomieszczaństwa. Partia bolszewicka pokazała całemu światu, jak

dokonywać   powstania   zbrojnego   i   jak   brać  władzę.   Ci,  co  przeciwstawiają   abstrakcję   rad  dyktaturze

partyjnej,   powinni   zrozumieć,   że   tylko   dzięki   kierownictwu   bolszewików   Rady   wydostały   się   z

reformistycznego bagna do poziomu formy państwowej proletariatu. Partia bolszewicka urzeczywistniła

prawidłowe   połączenie   sztuki   wojennej   z   polityką   marksistowską  w   wojnie   domowej.   Gdyby  nawet

stalinowskiej   biurokracji   udało   się   zniszczyć   podstawy   gospodarcze   nowego   społeczeństwa,   to

doświadczenie gospodarki planowej, wypracowane pod kierownictwem partii  bolszewickiej, na zawsze

wejdzie do historii jako bardzo ważna nauka dla całej ludzkości. Wszystkiego tego mogą nie dostrzegać

tylko   sekciarze,   którzy   obraziwszy   się   za   siniaki,   jakie   dostali,   odwrócili   się   plecami   do   procesu

historycznego.

Ale to  nie wszystko.  Partia  bolszewicka mogła wykonać tak wielką “praktyczną” robotę  tylko

dlatego, że każdy swój krok oświetlała światłem teorii. Bolszewizm jej nie stworzył: została ona dana przez

marksizm. Lecz marksizm jest teorią ruchu, a nie zastoju. Tylko działania wielkiej skali historycznej mogły

wzbogacić   samą   teorię.   Bolszewizm   wniósł   drogocenny   wkład   w   marksizm   swoją   analizą   epoki

imperialistycznej jako epoki wojen i rewolucji, demokracji burżuazyjnej w epoce rozkładu kapitalizmu,

relacji między strajkiem powszechnym a powstaniem, roli partii, Rad i związków zawodowych w epoce

rewolucji   proletariackiej,   swoją   teorią   państwa   radzieckiego,   gospodarki   przejściowej,   faszyzmu   i

bonapartyzmu   w   epoce   upadku   kapitalizmu,   wreszcie   analizą   warunków  wyrodzenia   się   samej   partii

bolszewickiej i państwa radzieckiego. Niech ktoś wymieni inny nurt, który by dodał coś istotnego do

wniosków  i   uogólnień  bolszewizmu.  Vandervelde,  de  Brouckere,  Hilferding,  Otto  Bauer,  Leon  Blum,

Żyromskij, nie mówiąc już o pułkowniku Attleem i Normanie Thomasie, żyją teoretycznie i politycznie

rozbitymi resztkami przeszłości. Wyrodzenie się Kominternu w sposób najbardziej prostacki wyrażało się w

tym, że pod względem teoretycznym stoczył się on do poziomu II Międzynarodówki. Wszelkiego rodzaju

grupy pośrednie (Niezależna Partia Robotnicza Wielkiej Brytanii, POUM i im podobne) co tydzień na nowo

przystosowują przypadkowo dobrane cytaty z Marksa i Lenina do swych bieżących potrzeb. Robotnicy

niczego się od tych ludzi nie nauczą.

Poważny   stosunek   do   teorii,   wraz   z   całą   tradycją   Marksa   i   Lenina,   przyswoili   sobie   tylko

budowniczowie Czwartej Międzynarodówki. Niech filistrzy śmieją się z tego, że w dwa dziesięciolecia po

Rewolucji   Październikowej   rewolucjoniści   znów   zostali   odrzuceni   w   tył   na   pozycje   skromnych

przygotowań   propagandowych.   Wielki   kapitał  w   tej   sprawie,   jak   i   w   innych,   jest   znacznie   bardziej

przenikliwy   od   drobnomieszczańskich   filistrów,   wyobrażających   sobie,   że   są   “socjalistami”   czy

“komunistami”: nie darmo temat Czwartej Międzynarodówki nie schodzi z łamów prasy światowej. Paląca

historyczna  konieczność  rewolucyjnego  kierownictwa  stwarza  dla  Czwartej  Międzynarodówki   nadzieję

wyjątkowo szybkiego tempa wzrostu. Najważniejszą gwarancją jej dalszych sukcesów jest ta okoliczność,

że   ukształtowała   się   ona   nie   z   dala   od   wielkiego   szlaku   historycznego,   lecz   wyrosła   organicznie   z

bolszewizmu.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

- 11 -

www.skfm-uw.w.pl