background image

Krakowowa   Paulina 

 

KAMPANELLA 

 
 

Koleje życia sieroty 

 
 

ROZDZIAŁ I. 
 
WIEJSKA SZKOŁA. 
 
"Tak  płynęli  coraz  dalej, aż przybyli do wyspy. 
"Co to jest wyspa?" 
Dwanaście drobnych rączek podniosło się w górę i dwanaście 
dziecinnych głosików  
odpowiedziało na zapytanie. 
Jesteśmy w Anglji, w wiejskiej szkółce; właśnie teraz jest godzina 
robót  
ręcznych, nauczycielka opowiada jakąś powieść i od czasu do czasu 
rzuca pytanie,  
które wydaje się małym słuchaczkom jakgdyby należało do geografji 
lub rachunków.  
Ale im się to podoba i słuchają tak uważnie, że rzadko której 
dziewczynce zdarzy  
sięczasem spójrzeć we drzwi otwarte, przez które zapach bzu i 
ptaszków śpiewanie  
wpada do wesołej, przyjemnej szkolnej izby, rzadko która bystry i 
ciekawy wzrok  
zapuści na krzewiący się niedaleko krzak agrestu, by w pośród liści i 
kolców  
policzyć dojrzewające jego owoce. 
Ładny szkolny domek stał wśród ogrodu, w którym tak było cicho i 
pogodnie że  
brała ochota popatrzeć. Nagle usłyszano otwierające się ogrodowe 
drzwiczki i  
wraz zbliżające się stąpanie. Teraz już przepadła uwaga dziewczynek, 
wszystkie  

background image

główki zwróciły się ku drzwiom, lecz gdy się nadchodzący ukazał, 
dzieci szeroko  
otworzywszy oczy spójrzały z wyrazem przestrachu. 
Zbliżający się człowiek zwany był we wsi: "Czarny Bill," zawsze 
wyglądał brudno  
i obdarto, a rzadko kiedy trzeźwym go wdziano. Czego on tu mógł 
chcieć? Pani  
Lester, nauczycielka, powstała i podeszła naprzeciw niemu z wyrazem 
okazującym  
dobitnie, że gotową była bronić swoich maleńkich, jak kura kurczątek, 
ale skoro  
spójrzała na twarz Billa wyraz ten złagodniał o wiele, a nawet znikł 
zupełnie,  
gdy tenże pokło-niwszy się, począł jak mógł czyścić o skrobaczkę 
zbłocone swoje buty, nim próg  
izby przestąpił. Widocznie nie był pijanym, ani w złym zamiarze 
przybywał; na  
lewej ręce przytulonej do piersi miał mokre zawiniątko. 
 — Patrz Pani, pani Lester, rzekł podnosząc je, tylko co znalazłem to  
dziewczątko w wodorostach; leżało na belce którą przypływ morza na 
brzeg  
wyrzucił. Biedactwo! zimne to i białe jakby nieżywe, ale może jeszcze 
i trochę  
życia zostało; niewiem co mam z tem począć i przychodzę pani prosić 
o radę, bo  
kiedy idzie o dzieci, zaraz każdemu na myśli stanie, pani Lester. 
Może i rzeczywiście tak było jak Bill mówił i to nie koniecznie dla 
tego że pani  
Lester była przewodniczką szkółki, ale że jej twarz okrągła i różowa 
podobną  
była dziecięcej a obok tego wszystkie wiejskie dzieci bardzo ją 
kochały. 
Czarny Bill usiadł na ławce i rozwiązał zawiniątko na które wszystkie 
oczy były  
zwrócone. Naprawdę! ukazało się małe, blade dzieciątko z twarzyczką 
tak do  

background image

umarłej podobną, że niektóre dziewczynki płakać na jej widok 
zaczęły.— Dajcie mi ją tylko i zostawcie tutaj, już ja się przekonam 
czy ona żyje  
jeszcze, rzekła pani Lester biorąc dziecię na ręce. 
— Ale będę mógł wstąpić tu znowu i dowiedzieć się jak się będzie 
miała? spytał  
Bill — przecięż to ja ją znalazłem. 
— Przyjdźcie za dwie godziny; brzmiała odpowiedź, a pani Lester 
znikła w  
drzwiach swojej sypialni, gdzie ogrzewając, rozcierając i innych 
roztropnych  
używając środków starała się przywrócić życie zdrętwiałemu i 
zgłodniałemu  
dziecięciu. Dziewczynki rozeszły się ze szkoły po cichu, ale 
wzruszone i  
ucieszone zarazem, bo przed odejściem widziały jeszcze jak maleńka 
otworzyła  
oczęta i poruszać się zaczęła. Każde takie poruszenie witała pani 
Lester  
radośnie, a gdy do tego doszło że dziecię kilka kropel ciepłej wódki 
przełknęło  
i uwinięte w flanelkę zasnęło na jej łóżku, uczuła że jej w sercu  
niewypowiedzianie błogie uczucie powstało. 
Kiedy Bill w oznaczonym czasie powrócił, zastał ją siedzącą między 
łóżkiem i  
wesoło płonącym ogniem na kominku, (bo to była wiosnai wieczory 
chłodne); robiła pończochę, ale oczy jej nieustannie spoczywały na  
małej śpioszcze. 
Bill spoglądał po pokoju na pół zakłopotany i napół zmieszany, 
obracał w ręku  
swoją starą czapkę i opowiadał raz jeszcze dokładniej jak i gdzie 
znalazł  
dziecię, które widocznie morze na brzeg wyrzuciło. Był jakiś inny jak 
zawsze,  
trzeźwy, spokojny i pełen uszanowania. 
Tydzień cały przeminął, a przez cały ten czas maleńka spała, w białem 
ciepłem  

background image

łóżeczku, budząc się tylko wtedy, gdy ją posilić czem było potrzeba, a 
pani  
Lester szyła pilnie około ubrania którego jej dosyć dla znalezionej 
naprzysyłano  
a które niejakiego przerobienia potrzebowało. Raz przyszedł Bill i 
przyniósł  
kilka sztuk pieniędzy. 
— To dla dziecka, pani Lester, rzekł kładąc paczkę na kominkowym 
gzemsie —  
będzie dla niej potrzeba rozmaitych rzeczy, a mnie się wczoraj dobrze 
udał połów  
i pieniędzy mi nie trzeba. 
— To bardzo z waszej strony życzliwie Billu. 
— Nie to nie, jąkał Bill przecierając rękąusta przez które z trudnością 
dobywały się wyrazy; ale ja — ja myślę że kiedy ja  
ją znalazłem, to chciałbym teraz wziąść ją do siebie — do mojej 
chaty. 
Pani Lester spojrzała na niego zdziwiona. Myślała sobie że dom 
Czarnego Billa  
nie był najstosowniejszem miejscem pobytu dla wątłej dzieciny, ale 
zatrzymała to  
zdanie przy sobie, odpowiadając tylko: 
— Tymczasem Billu chora dziecina lepiej tu będzie pielęgnowaną niż 
u was.ROZDZIAŁ II. 
 
OBCE DZIECIĘ. 
 
Wreszcie nadeszła chwila, w której drobna istota dotąd prawie 
nieruchomo leżąca  
poruszać się zaczęła, gdzie wielkie jej oczy otworzyły się szeroko i z  
podziwieniem poglądać poczęły po obcem dla siebie otoczeniu. 
Podniosła się a  
jedna z uczennic stojąca obok usłyszała ją wymawiającą słowa, 
których zrozumieć  
nie mogąc, pobiegła do pani Lester by ją o tej nowinie zawiadomić. 
Nauczycielka  
przyszła, dziewczynka zaczęła do niej mówić, ale i ona nie zrozumiała 
obcych  

background image

wyrazów, i musiała bez odpowiedzi zostawić powtarzane dziecka 
pytania, bo z tonu  
poznać było można, ze zapytywała.— Biedne dziecię, biedne kochane 
dziecię, mówiła głaszcząc malutką — pewnie z  
dalekiego kraju przybywa. Ale może pan Dykes zrozumie jej mowę 
— on tyle obcych  
języków posiada, — Pan Dykes był wiejski proboszcz. 
Widocznie łóżko uprzykrzyło się małej cudzoziemce. Pani Lester 
podniosła ją  
zatem i miała zamiar owinąć ją tymczasem w wielką chustkę i 
wynieść do szkoły,  
ale to sie małej nie podobało, chciała by ją ubrano, umyto i uczesano a 
żądanie  
to swoje okazała prostując swoje potargane włosy i poglądając smutno 
na brudne  
rączki. Pani Lester z uśmiechem dogodziła jej życzeniu, kazała podać 
ubranie już  
przygotowane, umyła dziecię, uczesała, wyszczotkowała czarne jej 
jedwabiste  
włosy i ubrała malutką w białą bieliznę i ciepłą sukieneczkę z 
purpurowej  
flanelli zakupionej za pieniądze Billa, a przez szkolne dziewczynki 
uszytą. 
Podczas ubierania dzieweczka zachowała się spokojnie, tylko od 
czasu do czasu  
przemawiała w obcym języku, ale gdyby usteczka jej były zupełnie 
nieme, ten sam  
by z nich miała użytek,bo pani Lester nie mogła jej inaczej 
odpowiedzieć jak potrząsając głową, lub  
pieszcząc i całując swojego gościa. 
Ubrawszy dziecię wzięła je pani Lester na ręce i zaniosła do szkoły, 
bo jej się  
zdawało że drobne nóżki nie miały jeszcze siły by ją zanieść mogły. 
Było to  
poobiedzie i właśnie zajmowano się ręczną robotą, podczas której 
zawsze było  
czytanie lub opowiadanie; ale dziś nikt o tem ani pomyślał. Wszystkie 
oczy  

background image

zwracały się na obce dziecię uwinięte w chustkę, siedzące na kolanach  
nauczycielki i poglądające na dziewczynki po kolei. Twarzyczkę 
miała drobną i  
śniadą, duże czarne oczy, rączki śniade i dziwnie maleńkie — jednem 
słowem, tak  
była odmienną od małych angielek, że te, przyglądały się jej z 
zdziwieniem i  
niepokoiły się prawie, widząc zwrócone na siebie te -wielkie czarne 
oczy. Widać  
szukała czegoś, może jakiej znajomej twarzy, a nie znajdując jej 
smutniała coraz  
bardziej i tak przeszła cała godzina. 
Gdy się dzieci ze szkoły rozeszły, nauczycielka wyniosła swoją 
wychowankę do  
ogrodu; słoń-ce zaglądało tam ciepłemi promieniami, pachniały fijołki 
i rezeda, zdaleka  
dochodziły wesołe dziecinne głosy, a poważny szum morza brzmiał 
jak odgłos  
kołysanki. Ale dziewczynka nie zdawała się uważać na to wszystko, 
patrzała  
ciągle na panią Lester, i grube łzy płynęły jej po licu. — Biedne 
dziecię,  
powiedziała do siebie pani Lester — może ona myśli o swojej matce. 
Tak było istotnie, a ta matka spoczywała na dnie morza szemrzącego 
tak łagodnie. 
W tej chwili Bill ukazał się w ulicy, ale zatrzymał się przy płocie i 
przez  
otwór w nim będący przypatrywał się dziewczynce. Ozdobna czystość 
szkolnego domu  
sprawiała mu zawsze takie wrażenie, jak kiedy spotkał we wsi 
proboszcza, a ten  
spojrzał na niego surowo. Nie śmiał wejść do ogrodu póki nie usłyszał 
że go  
nauczycielka woła; wtedy postąpił kilka kroków, alić zaledwie ujrzała 
go  
maleńka, skoczyła ze swego stołeczka i wyciągając ciemne swoje 
rączęta,  

background image

podbiegła ku niemu wołając: "O caro Giacomo!" On ją podniósł, a 
ona go  
pocałowała. 
— Musi was poznawać, rzekła pani Lesteri tak się istotnie zdawało, 
ale gdy się dzieweczka uważnie przypatrzyła Billowi,  
zmienił się wyraz jej twarzy, usiłowała wydobyć się z jego objęć, a 
gdy jej się  
to udało, pobiegła pędem do pani Lester i skryła się za jej suknię. 
Czy ją powierzchowność Billa przestraszyła? wyglądał tak brudno i 
obdarto że sam  
to uczuł głęboko. Buty jego przesiąkłe morską wodą tak brudny muł 
osiadł, że na  
białej żwirowej ścieżce Znać było ślady każdego jego stąpienia, 
widział, to i w  
zakłopotaniu ogryzał zieloną gałązkę którą zerwał po drodze. Po 
nijakiem  
milczeniu rzekł spuszczając oczy:  
— Teraz, kiedy ona już zdrowa, chciałbym ją zabrać z sobą; będę ją 
pani do  
szkoły przysyłał i regularnie sześć pensów tygodniowo opłacał. 
—  tem wcale nie wątpię, odrzekła pani Lester, ale czyliż na prawdę 
myślicie że  
wasz dom byłby właściwym pobytem dla dziewczynki? 
— A czemuż nie? — zapytał, i spojrzał tak. ponuro, że łatwo przyszło 
zrozumieć,  
czemu go. Czarnym Billem nazywano. Dla czegóż mój dom nie 
miałby być tak dobrym  
jak inny?— Pomyślcież czyby to dobrze było dla dziecka, gdybyście 
za przybyciem  
bezbożnych waszych towarzyszy, wszyscy razem pić zaczęli? 
 Milczał chwilę, potem rzekł: 
— Możeby też oni nie przyszli, gdybym ją miał przy sobie.  
— Zapytajmyż, rzekła pani Lester, co na to powie pan Dykes nasz 
proboszcz.  
Jakkolwiek Bili w duchu nie przyznawał nikomu prawa 
rozporządzania dzieckiem  
które on sam znalazł i ocalił, na tę chwilę jednak uważał za stosowne 
ustąpić. 

background image

Pan Dykes łagodny i usłużny człowiek, używający we wsi wielkiego 
znaczenia i  
przeważny głos w znaczniejszych sprawach mający, zajął się żywo 
małą znalezioną  
i wkrótce udało mu się odkryć, że dziecię wraz z matką swoją wsiadło 
we Włoszech  
na okręt: Buonawentura (co znaczy, pomyślność), i że statek ten 
blisko  
angielskich brzegów zatonął, a oprócz tego jedynego dziecięcia nikt z 
życiem nie  
uszedł. Prawdopodobnie wały morskie wyrzuciły maleństwo na 
wybrzeże. 
Pan Dykes z początku wolałby dziewczynkęu pani Lester zostawić niż 
ją wydać Czarnemu Billowi który coraz natarczywiej z  
żądaniem swojem występował; ale po dojrzalszej rozwadze i 
naradzeniu się z jedną  
z zacnych dam mających we wsi letnie mieszkanie, uznał, że Bili miał 
słuszność  
za sobą, a dama ta, pani Murray oświadczyła otwarcie, że byłoby 
okrucieństwem od  
mówić wydania dziecka temu który je wyratował i stale je za swoją 
własność  
uważał. 
Pan Dykes zarzucił że chata Billa niejest lepszą od chlewa.  
— Domek ten, odrzekła pani Murray, tak malowniczo obrośnięty jest 
bluszczem, że  
moje siostrzenice zdjęły z niego rysunek; coby zaś wewnątrz 
wyporządzić było  
trzeba, to ja biorę na 
siebie. 
— Gdyby tylko równie łatwo można, Billa 
pijaka i przemytnika do porządku doprowadzić odrzekł proboszcz.  
— Pozostawmy to dziecku, ono tego cudu dokona; mając tę 
wdzięczną i miłą istotę,  
Bili polubi swoją chatę, a gdy się do dzieweczki szcze-rze przy wiąże, 
dla jej miłości zmieni powoli swoje nawyknienia. 
— Lecz przypuśćmy że ten człowiek zda dziecko na opiekę gminy, 
jeśli mu się  

background image

uprzykrzy? 
— Broń Boże! tego nie dopuścimy. — Ja z mojej strony przyrzekam 
czuwać nad  
dziewczynką i często się o nią, dowiadywać. — Pan _ spodziewam się 
uczynisz to  
samo? Nie trzeba tego Billa pozbawiać samowolnie sposobności 
poprawy. — Jeżeli z  
niej skorzysta, tem lepiej, jeżeli nie — albo też, gdybyśmy przy nim  
niebezpieczeństwo jakie dla dziecka spostrzegli, — no, to zawsze czas 
będzie  
oddać je w inne ręce. 
Proboszcz ustąpił lubo niechętnie, a mała włoszka przeniosła się do 
swego  
opiekuna (bo za takiego uznano Billa), do zdobnego bluszczem, lecz 
walącego się  
domku. Nie przeciwiała się temu znakami, tem mniej słowami 
biedaczka,  
zaprzestała już próbować ustnego porozumienia się. — 
Z początku proboszcz i pani Murray odwiedzali niekiedy małą 
cudzoziemkę,  
pieścili ją, przynosili drobne podarki, ale wkrótce uczony mążoddał 
się wyłącznie jakiejś piśmiennej pracy i zapomniał o obcej 
dziewczynce,  
pani Murray wyjechała zabrawszy swoje siostrzenice, a sierocie 
oprócz Billa  
pozostało tylko troskliwe, macierzyńskie przywiązanie pani Lester, do 
szkółki  
której codziennie z wielką, uczęszczała ochotą; powoli wyszła ona 
nawet z  
pamięci wiejskiej ludności, zajętej własnemi codziennemi sprawami. 
Później dowiemy się jak pod życzliwym dozorem nauczycielki 
rozwijała się  
dziewczynka. — Uważać trzeba że wielką, i to przez długi czas 
trwającą  
przeszkodą, była ta okoliczność, że biedne dziecie z powodu swojej 
nikomu tu  
nieznanej mowy, nie mogło się porozumieć z otaczającymi je ludźmi. 
— Ona  

background image

niezmiernie szybko pojmowała czego od niej żądano, ale tylko 
rozumniejsze osoby  
i dowcipniejsze dzieci zgadywały z żywych jej giestów co im 
powiedzieć chciała;  
prości i ciemni (a tych częściej widywała), śmieli się tylko z jej 
wyrazistych  
minek i żywych poruszeń rączkami, tak właściwych południowcom, 
albo z litością  
wzruszali ramionami, co zarówno dziecinę bolało. 
 
 
ROZDZIAŁ III. 
 
CHATA CZARNEGO BILLA. 
 
Nad ładną, morską zatoką, wznosiła się w malowniczy sposób wielka 
wieś zwana  
Holm, czasem Brentholm o której tu mówimy; od samego wybrzeża 
występowały  
szeregi żółtawych skał, nakształt coraz to wyższych stopni, a na nich 
rozlegały  
się białe domeczki z czerwonemi dachami, otoczone ciemniejszą, lub 
jaśniejszą  
zielenią. — Trudno sobie piękniejszy wyobrazić widok nad te domki 
różnego  
kształtu i wielkości, to rozlegające się u samego brzegu i jakby się 
zdawało  
zagrożone zalewem, wraz z zamieszkującemi je rybakami, to 
rozrzucone po  
wyżynach, to kryjące się za skałami, to do nich przyparte, tak że gdy z 
jednej  
stro-ny drzwi otwierały się dla przybysza, z drugiej dach spoczywa! 
na ziemi. 
Wązki pas ziemi wrzynał się w morze i zdaleka wyglądał jak liść 
zielony  
pływający na wodzie; gdzie się pas ten z lądem łączył, stał kościoł, ale 
smętarz  
był na małym półwyspie; białe grobowce występowały jak perły na tle  

background image

szmaragdowem, a spoczywających pod niemi kołysał do snu 
wiecznego szmer wałów  
morskich, roztrącających się o brzegi.  
Chata Czarnego Billa stała opodal od wsi, krzaki róż i jaśminu 
tworzyły wązką  
uliczkę prowadzącą do domku i do tego co Bili nazywał swym 
ogrodem, ale co  
właściwie było dzikiem zarosłem zstępującem ze wzgórza aż ku 
brzegowi morza,  
które tu właśnie małą zatoczkę tworzyło. Mówiono we wsi że Bili 
posiadał  
piwnicę, do której sam tylko znał wejście i że w tej piwnicy tajemnej 
stały całe  
szeregi beczek ze spirytutem i skrzyń z herbatą, za które niezapłacono 
podatku,  
bo je Bili przemycił. 
Sama chata jakkolwiek w malowniczem znajdowała się położeniu, 
przykre zrobiła  
wrażeniena pani Lester, gdy prowadząc dziecie za rękę pierwszy raz 
próg jej przestąpiła.  
— Znać było z wszystkiego że tu nie było porządkującej ręki 
kobiecej, bo każda  
rzecz zdawała się być na niewłaściwem miejscu; a jednak na przyjęcie 
dziewczynki  
Bili kazał cały dom naprawić, oczyścić i wyszorować, co go już 
bardzo korzystnie  
zmieniło. — On sam stał we drzwiach trzymając w ustach koniec 
chustki  
otaczającej mu szyję i poglądał z pewną nieśmiałością, na zgrabną, 
wytworną  
panienkę wstępującą pod ten ubogi dach, jako jego wychowanka. 
— Oto ją macie Billu rzekła pani Lester, ponieważ chcieliście tak, a 
nie  
inaczej. 
Wyciągnął rękę po piękną soczystą pomarańczę, przygotowaną 
widocznie na ten cel  
na stole między oknami i podał ją dziecku na przywitanie. 

background image

Mała przyjęła owoc, uśmiechnęła się wdzięcznie i rzekła "Grazie" — 
dziękuję. 
Spojrzała na niego swemi ciemnemi poważne-mi oczami tak 
badawczo, że człowiek  
ten, któremu rzadko się zdarzało zrobić coś takiego cobyzłem albo 
głupiem nie było, zmięszał się i myślał sobie, że podobno są  
czarodziejskie dzieci o których słyszał, że wieki żyć mogą. a przecież 
są  
młodemi, tak rozumnem wydało mu się spojrzenie maleńkiej. — Któż 
to wie czem być  
mogło to dziwne, śniado dziecię będące teraz jego wychowanką? 
— Na górze jest jej izdebka, rzekł do pani Lester pokazując 
przystawione  
schodki, prowadzące na wyższe piętro.Żona majtka której Bili za to 
zapłacił,  
wyszorowała ten kącik, on sam kupił łóżeczko z kołderką, stołeczek i 
biało —  
błękitną miednicę z dzbankiem. — Umywalnia urządzoną była na 
starej pace, a Bili  
dumnym się czuł z tych przedmiotów zbytku, kupionych w kramie do 
którego mnóstwo  
majtków za różnemi sprawunkami przychodziło. Było to 
poprzedniego wieczora: —  
gdy powracał z ładnemi naczyniami obok swoich towarzyszy, ci 
zaczęli z niego  
żartować, przezywając go lordem gałganiarzem. Nie podobało się to 
oczywiście  
Billowi i byłoby ztąd pewno przyszło do bijatyki, gdyby mu w samą 
porę nie było  
na myślwpadło, że kruche przedmioty które dopiero co nabył, mogły 
w takim razie zostać  
skradzione lub potłuczone i że rozumniej było na szyderców nie 
uważać tym razem.  
— Tak więc sprawunek Billa dostał się szczęśliwie na miejsce swego 
przeznaczenia  
i może dla tego właśnie chlubił się nim, że mu się stał powodem 
niejakiego  
cierpienia i zwyciężenia się choć na chwilę.  

background image

Pomimo to wszystko izdebka wyglądała tak ubogo i odarto, że 
obejrzawszy się po  
niej, pani Lester ze łzami ucałowała dziecinę, a ta zdziwionym 
wzrokiem  
poglądając dokoła, uchwyciła mocno rękę nauczycielki. — Nie 
płakała jednakże i  
nie żaliła się, lubo zrozumiała widocznie, że odtąd nie w wesołej izbie 
szkolnej  
zdobnej w kwiaty i biblijne obrazy, ale tu, u Billa mieszkać będzie. 
Oprócz paki przerobionej na umywalnię, była jeszcze druga próżna w 
izdebce; w tę  
ułożyła pani Lester bieliznę i odzienie dziewczynki, nakryła je białą 
chustką i  
zeszła z nią do Billa na dół, czekającego na nie gdzie go zostawiły. — 
Pani  
Lester wyjęła z głębi swego koszyka kawał plackai flaszkę mleka, 
podała je Billowi i chciała odejść.  
— Proszę zostać, rzekł; może pani przyjmiesz u nas filiżankę herbaty. 
— Mam  
bardzo dobrą. 
— Dziękuje wam, ale muszę już wracać, odpowiedziała pani Lester i 
potrząsnęła  
głową tak poważnie, że widocznie nic miała apetytu na przemycaną 
herbatę. —  
Potem ucałowała dziecię serdecznie i powróciła na samotną 
wieczerzę, która jej  
nie smakowała jak zwykle, bo niespokojne jej myśli krążyły koło 
chaty Billa w  
któréj, pozostała mała cudzoziemka. — Co ona tam w tej chwili robić 
mogła? 
Siedziała właśnie na stołeczku obok Billa, który jej pokazywał nie w 
książce,  
jak sie to zwykle dzieje, ale wytkane na chustkach jedwabnych, 
pochodzących z  
Chin, a będących w jego posiadaniu jak herbata, jak wiele innych 
rzeczy,  
przemycanym, czyli przekradanym sposobem. 

background image

Jakkolwiek bądź, udało mu się wszelako zająć swoją wychowankę; 
wyjmował chustki  
po jednej ze skrzyneczki, rozkładał je na kolanach i szerokim swoim 
palcem  
pokazywał dziwaczne figury,których tam było pełno: mężczyźni, 
kobiety, pagody, dziwne drzewa z okrągłémi  
liśćmi, mosty w powietrzu i niewolników niosących parasole. — 
Dziecię patrzyło  
uważnie na każde malowidło, nie wiedząc właściwie co w niem miało 
podziwiać, ale  
gdy Bill pokazując jéj małego grubego człowieczka, który zdawał się 
chodzić po  
obłokach przy tem parę razy powtórzył "człowiek" "chińczyk" 
jakgdyby chciał  
dziewczynkę tych słów nauczyć, spojrzała mu w oczy i powtórzyła" 
inci" co się  
zdawało tyle cieszyć Billa, że kiwnął głową i prowadził dalej swoją 
naukę,  
dopóki wszystkie chustki niezostały dwa razy obejrzane; 
Wybiła ósma godzina. — Bill podniósł się, przeciągnął, ziewnął i 
wskazuiac na  
schodki rzekł: 
— Spać iść! 
Dziewczynka zrozumiała, dygnęła, i wymówiwszy kilka słów 
niezrozumiałych, poszła  
po schodach na górę. 
Bill wyszedł z domu, dziewczynka została sama jedna. Usiadła na 
łóżeczku, zjadła  
powoli swoją pomarańczę, potem włożyła nocną koszulkę położoną 
na kołderce przez  
panią Lester, zmó-wiła po włosku krótki pacierz, kić retro ją matka 
nauczyła, przytuliła główkę do  
poduszki i zasnęła. 
Następnego ranka zbudziły ją promienie słońca na twarz jej padające. 
— Wstała,  
ubrała się i zeszła na dół. — Nikogo nie było w izbie, bo Bill wyszedł 
bardzo  

background image

rano, ale znalazła przygotowane mleko, chleb i masło, zjadła więc i 
wypiła,  
stosownie do wyraźnego życzenia Billa. Zaledwie skończywszy 
śniadanie usłyszała  
stąpanie i głosy dziecięce, a wnet wpadły dwie dziewczynki przysłane 
przez panią  
Lester, by ją zaprowadzić do szkoły. — Była to wielka uciecha; 
została aż do  
piątej po południu u kochanej pani Lester, poczem wróciła do 
opiekuna. 
Tak minął dzień pierwszy i potem wiele, wiele dni jeszcze na nauce i 
zabawie,  
ale po większej części na dumaniu. — Właściwe godziny nauki mało 
jej z początku  
przynosiły korzyści; mówiono bowiem i uczono po angielsku, a te dla 
niej obce  
dźwięki nietylko że jej były zupełnie niezrozumiałe, ale brzmiały tak 
twardo dla  
jej słuchu, do innych nawykłego tonów, że nieraz gdy nikt nie widział, 
zatykała  
sobie uszy by ich nie słyszeć.Zabawy współtowarzyszek były jej 
równie obce, i tem mniej dla niej udały  
wdzięku, że dotąd nigdy prawie nie bywała w dziecinném 
towarzystwie. — Cóż więc  
dziwnego że mała cudzoziemka nieraz cichuteńko siedziała w kąciku, 
chociaż tuż  
przy niej chowany lub ślepa babka wprawiały' w ruch wszystkie 
uczennice pani  
Lester, a śmiechy ich wesołe rozlegały się daleko.ROZDZIAŁ IV. 
 
DZWONNICA.  
 
Raz wieczorem o zachodzie słońca stary człowiek szedł ku 
kościołowi, trzymając  
pęk kluczy w ręku, Był to dzwonnik i szedł w ruch w prawić dzwon 
pogrzebowy, bo  
właśnie ktoś umarł we wsi. — Zachodzące słońce złociło jaskrawym 
blaskiem ziemię  

background image

na dobranoc, olśniewając oczy starego dzwonnika i dla tego 
spostrzegłszy coś  
czarnego na stopniach do kościoła prowadzących, sądził zrazu że to 
cień,  
następnie że pies i dopiero przyszedłszy blizko rozpoznał małą 
dziewczynkę  
siedzącą podparłszy bródkę na ręce i patrzącą na niego wielkiemi, 
łagodnemi  
oczyma, 
 
 
— Aa! to mała katoliczka którą Czarny Bill znalazł, rzekł sam do 
siebie, 
I tak było rzeczywiście; wieśniacy posyłający dzieci do szkoły słyszeli 
od nich,  
że mała cudzoziemka zwykła się żegnać i to obudziło ich przesądy; 
były nawet tak  
ciemne matki że zakazały dzieciom swoim bawić się z obcą 
dziewczynką, z czego  
wynikło, że dziecię widząc jak je inne opuszczają i unikają, szukało 
sobie  
samotnej rozrywki i znalazło najmilszą nad brzegiem morza, gdzie w 
ukrytym jakim  
zakątku długie i ciche spędzało godziny. 
Poznawszy dziecię, dzwonnik ruszył ramiona mi, wsadził klucz w 
zamek i otworzył  
ciężkie drzwi, które skrzypiąc obróciły się na zawiasach; zdziwiło go 
to mocno  
gdy spostrzegł, że maleńka wraz z nim do kościoła wejść chciała; 
potrząsnął  
głową, i łagodnie usunął ją na stronę. — Zdawało się bowiem staremu 
zabobonnemu  
protestantowi że nie należało wpuszczać katoliczki do ściśle 
protestanckiego  
kościoła. — Dziecina naturalnie nie zrozumiała co miał w myśli; a 
gdy  
podniósłszy rączkę wymówiła jeden wyraz który dobrze wy-mówić 
umiała "proszę"! nie miał siły opierać się dłużej, szepnął: "biedne  

background image

maleństwo"! i puścił dziecię gdzie chciało. — Poszło za nim ku 
dzwonnicy. W  
kościele było tak smutno i ponuro że zimny dreszcz przebiegł całą 
postać  
dziewczynki; zdawało jej się jakoby te głębokie cienie miały się na 
nią spuścić  
i pochłonąć ją skoroby się od starca oddaliła. — Siadła więc na 
ławeczce,  
podczas gdy dzwonnik tuż obok zajął się swemi sznurami, które ku 
wielkiemu  
swojemu niezadowoleniu znalazł splątane, a nawet jedna lina była 
prawie  
przecięta; może zębami szczura, dzwonnik jednakże podejrzewał 
jednego z  
wiejskich chłopców i pomrukiwał coś sobie, starając się szkodę 
naprawić. Zabrało  
to czasu nie mało, ale cudzoziemka, dotąd nam z imienia nie znana, 
nieruchoma na  
swojem miejscu przypatrywała się robocie staruszka, którego 
obecność uspokajała  
ją nieco w tem ciemnem i tajemniczem miejscu. 
Nakoniec wszystko wróciło do porządku i rozpoczęło się dzwonienie. 
— Teraz dla  
maleńkej ożywił się zmrok głuchy dotąd i uroczysty. — Kościół aż 
dotąd martwy i  
zimny nabrał nieznanegożycia i wydawało się jak gdyby z ciemnych 
arkad i sklepień łagodnym wzrokiem  
wyglądać zaczęły anioły, uśmiechając się i mrugając łagodnie ku 
dziewczynce. —  
Powstała pocieszona i opuściła dzwonnicę z której rozlegał się dźwięk 
dzwonów,  
śpiewający: "pokój, pokój, pokój"! a lubo słowami to wypowiedzieć 
nie byłaby w  
stanie, w głębi serca czuła wszelako łagodne i kojące wrażenie. 
Dzwonnik czuł i myślał tymczasem zupełnie inaczej, — Jego myśli 
możnaby tak  
wypowiedzieć: 

background image

— Dzwonienie to zawsze ciężka praca; cięższa niż była przed 
dwudziestu laty. —  
Czyby dzwony z latami ociężały? — Kto też mógł przeciąć tę linę? 
Założyłbym się  
że to ten nicpoń Tomek Ienks, — Wartoby go na niej obwiesić, o tak 
wartoby!  
Człowiek by nie miał pokoju przed nim i jego szajką" gdyby tu nic 
było  
nauczyciela; — ale idzie się na skargę, a wtedy basy! Jak ten kościół 
ponuro  
wygląda; ciekaw jestem czemu kościoły z szarych kamieni budują? 
Czemu ich  
przynajmniej nie bielą? — Zimno, bardzo zimno; gdybym tu został 
dłużej mógłbym  
znów dostać reumatyzmu — W domu pali się dobry ogień na ko-
minku, człowiek się ogrzeje; radbym wiedzieć co dziś będzie na 
wieczerzę,  
cebulowa zupa czy słonina przypiekana. No jeszcze pięć minut i 
będzie tego  
dosyć. Gdzie się to obce dziecko podziało? Czy poszło gdzie, czy 
moje oczy coraz  
słabsze? Przecież jej nikt nie zczarował — Czy jest u nas prawo 
zabraniające  
katolikom wejścia do naszych kościołów? Sądzę że nie ma. — 
Spodziewam się też że  
mi proboszcz Dykes nic złego nie zrobi za to, żem to dziecko tu 
wpuścił. — Ale  
co to ma za oczy! Katolickie, zagraniczne! Świeciły się w ciemności 
jak żarzące  
węgle. 
Przestał dzwonić i cisza głęboka zaległa do koła. — Może go 
niepokoiło  
wspomnienie świecących oczu, bo zamiast głośno zawołać, wyjął 
zapałkę z  
stojącego na ławeczce pudełka obok lichtarza z kawałkiem łojówki, 
zapalił ją i z  
tem światłem w ręku szedł przez kościół, obracał się na prawo i lewo, 
zaglądał  

background image

do ławek, aż nakoniec odkrył poszukiwaną. — Siedziała na ławeczce 
przed ołtarzem  
i patrzyła poważnie przez szyby wielkiego okna wychodzącego na 
wschodnią, stronę  
ko- 
 
 
ścioła, patrzyła w ciemne niebo na którem już kilka gwiazdek jaśniało. 
Gdy się dzwonnik do niej zbliżył i ujął ją za ramię delikatnie, ( bo mu 
się za  
drobną zdawała by ją silnie i ostro dotknąć było można ), odwróciła 
swoje oczy  
od gwiazd, wstrząsła się powstała i biorąc starca za rękę wyszła z nim 
razem z  
kościoła. 
Któż może zgadnąć jakie myśli zajmowały dziecinę, która widziała 
matkę swoją  
tonącą w rozhukanem morzu, a teraz nikomu smutku swego 
wypowiedzieć nie mogła?ROZDZIAŁ V. 
 
MIEDZY NIEBEM I MORZEM. 
 
Nazajutrz po bytności dziecka w kościele, Bill powrócił wieczorem do 
domu,  
myśląc nad tem czem dziś swego małego gościa zabawi; czuł on 
niejakie  
poszanowanie dla małej, śniadej dzieweczki z wytwornem obejściem i 
cieszył się  
ile razy siedziała przy jego ognisku. Wtedy wszystko mu się 
piekniejszem i  
przyjemniejszem wydawało; nieraz w myśli porównywał ją z 
leciuchnemi elfami, o  
których słyszał że nocami tańczą po łąkach, ale między innemi słyszał 
też jak o  
elfach różne bezbożne opowiadano rzeczy, a tego już tu zastosować 
nie było  
można, bo ta cicha mała ko-bietka zdawała się być tak dobrą, tak 
dobrą, że Bili byłby się jej obawiał jak  

background image

łagodnego, krótkiego wzroku proboszcza, gdyby nie była tak słodką, i 
spokojną. —  
Porównywał ją, częściej do aniołów, o których nieboszczka matka 
opowiadała mu  
gdy małym był chłopakiem, ale to się znowu nie dało zastosować, bo 
jego anioły  
były jasno włose i musiały być silne, bardzo silne, kiedy unosiły do 
nieba  
ludzi, skoro ci dobrze żyli na ziemi. Tu myśli Billa plątały się po 
trosze;  
zastanawiał się nad tem, że jego prawdopodobnie żaden anioł do nieba 
nie  
zaniesie, gdyż prędzej czy później przyjdzie mu w zburzonem. morzu 
utonąć. Uznał  
zatem, że jego maleńka była czemś pośredniem, między elfem i 
aniołem. Nigdy nic  
ładniejszego nad nią w życiu nie widział i szczęśliwym był myśląc, że 
należała  
do niego. Przecież ani on do nej, ani ona do niego mówić nie mogła, i 
chociaż  
wcześniej teraz do domu przychodził, z zamiarem bawienia jej, to 
ostatecznie nic  
innego zrobić nie umiał, jak zapaliwszy fajkę usiąść przy kominku i 
zagłębić się  
w myśli podobne wyżej wyrażonym.Napili się oboje herbaty z 
podejrzanej skrzyni, o której myśląc, pani Lester tak  
znacząco głową potrząsała, dzieweczka pomyła czysto nadtłuczone 
filiżanki i  
czarny imbryczek, jak widziała że robiono w szkole, z tą tylko 
różnicą, że  
nauczycielka następnie ustawiała swoje naczynia w małej oszklonej 
szafce a u  
Billa ani mowy nie było o tak ozdobnym sprzęcie. 
Na dworze deszcz lał potokiem, gałęzie drzew uginały się pod jego 
ciężarem,  
bluszcz obmokły bił jakby z gniewem po oknach, ptaszęta ucichły, 
tylko kiedy  

background image

niekiedy ćwirkając żałośnie; w izbie ogień trzaskał na kominie, 
powietrze było  
ciężkie i szare od tytuniowego dymu, a mała cudzoziemka w 
flanelkową sukienkę  
przybrana siedziała przy stole, ruszając w powietrzu nóżkami nie 
sięgającemi  
podłogi i założywszy rączęta na kolana. Przed nią leżały muszle 
zebrane rano  
przez Billa na brzegu, a podarowane jej teraz; powtórzył przytem po 
kilka razy:  
"muszle, muszle, muszle" a gdy ona podług zwyczaju powtórzyła 
"muszle" rozśmiał  
się i rzekł: "dobrze maleńka!" 
Nikt nie znał jej imienia i nikt jej też żadne-go nie dawał, bo żadne 
zwykłe angielskie imię nie zdawało się dla niej  
stosownem. — Jedni nazywali ją: Billa malutka, inni, katolickiem 
dzieckiem,  
tylko pani Lester mówiąc o niej, nazywała ją biedna, kochaną 
dzieweczką. 
Mając muszle przed sobą, ułożyła je najprzód długim szeregiem, 
potem zrobiła  
kwadrat, a nakoniec serce. — Bill tymczasem przypatrywał się 
drobnym paluszkom i  
podziwiał kształty co pod niemi powstawały. Lecz wkrótce 
sprzykrzyła jej się ta  
zabawa, pozostawiła wielkie z muszli ułożone serce nietkniętem, 
wpatrzyła się  
wprost przed siebie, a twarzyczka jej smutny wyraz przybrała. Może 
znowu myślała  
o swojej matce i o strasznej owej nocy na morzu. 
Nagle dało się słyszeć stąpanie, potem skrzypnęły drzwi od ogródka i 
wnet we  
drzwiach ukazał się błyszczący od deszczu brunatny parasol 
proboszcza a  
naostatek i jego własna, wysoka, pochylona postać.  
Bill mrucząc niechętnie wytrząsnął popiół z swej fajki; nie 
odpowiedział na  

background image

poprzednie zapukanie, lecz nie przeszkadzał dziewczynce, 
gdyzeskoczywszy ze stoika podbiegła ku drzwiom i pięknym ukłonem 
powitała  
wchodzącego.  
Pan Dykes otrząsnął za drzwiami parasol, ustawił go starannie w 
kąciku, bo  
nawykł wszystko robić porządnie. Potem wszedł do chaty ze zwykłym 
uprzejmym  
uśmiechem, lubo Bill nie ruszył się i nie przestawał palić fajkę — 
położywszy  
rękę na głowie dziecka, rzekł zwracając się do gospodarza: 
— Jak się macie? musiałem też raz zajrzeć do was i waszą, 
wychowankę odwiedzić.  
— Bardzo to dobrze z waszej strony, że się tem dzieckiem zajmujecie.  
Bill mruknął coś niewyraźnie i wpatrzył się w ogień.  
Duchowny przystawił sobie stołek, usiadł i przyciągając do siebie 
dziecinę,  
wziął ją na kolana. — Mała i szczupła, wyglądała ona daleko młodszą, 
niż była  
istotnie; zaledwie można ją było wziąć za dziewięcioletnie dziecko, 
podczas gdy  
rzeczywiście miała już lat dwanaście. 
— Otrzymałem list z nadmorskiego miasta, z którego pochodził 
zatopiony okręt  
"Buonaven- 
 
 
tura" ale smutna to rzecz że tam o dziecku nic nie wiedzą. — Najlepiej 
by może  
było gdyby je pani Lester do siebie wzięła; jabym chętnie za nią płacił 
coby  
należało; ale ponieważ wy znaleźliście dziecię, uważam za słuszne 
zapytać was 
o zdanie Billu. Cóż na to mówicie? 
Bill nie lubił proboszcza, bał się go, czuł że on wiedział o niejednym z  
nagannych jego czynów, o złem które popełnił i o dobrem, którego 
często  

background image

zaniedbywał, — Gniewały go te odwiedziny i uprzejma mowa; 
wydało mu się też  
osobistą obrazą to, że pan Dykes wziął delikatne dziecię na kolana, 
kiedy on bał  
się dotknąć dziewczynki by jej grubemi swemi rękami nie uszkodzić. 
Najbardziej  
zaś oburzało go że pan Dykes pozwalał sobie rozrządzać jego 
wychowanką i tworzyć  
plany co do jej przyszłości. 
— Bardzo dziękuję, odburknął, nakoniec ja sam mogę się nią 
opiekować. 
Proboszcz obejrzał się uważnie po izbie 
i rzekł:  
— Czyż nie sądzicie że tak wątła dziewczyn-ka byłaby lepiej 
pielęgnowaną u pani Lester? Moglibyście ją codzień odwiedzać. 
— Ja sam chcę się nią opiekować, powtórzył Bill, znalazłem ją i 
większe mam do  
niej prawo niż ktokolwiek bądź. 
Proboszcz zamilkł na chwile. — Wybierając się do Billa wstąpił był 
do pani  
Lester, która go zapewniła że chętnie wzięłaby dziewczynkę do siebie, 
bez  
względu czyby jej za to płacono, czy nie, ale dodała: 
— Bill jej oddać nie zechce; a zresztą, bardzo być może że Bóg ją 
zesłał dla  
jego poprawy. Gdyby się pokazało że Bill źle się z nią obchodzi, 
zawsze byłoby  
dość czasu odebrać mu ją. 
Zastanowił się proboszcz nad temi wyrazami i uznał że były rozsądne, 
rzekł więc  
nakoniec: V 
— Niech i tak będzie; nie chcę was namawiać. — Bóg ją wam 
powierzył, może to wam  
wyjść na dobre jeżeli względem tego dziecka powinność swoją 
spełnicie.  
Pocałował w czoło maleńką, zapytał Billa czy statek jego w dobrym 
stanie, jak mu  

background image

się po-wiódł ostatni połów ryb, ujął w rękę swój parasol i wyszedł 
pomimo lejącego  
deszczu. 
Podczas letnich miesięcy, co środa, poobiedzie odbywało się 
nabożeństwo w  
Brentholm'skim kościele; jednej środy pani Lester przyszła zatem po 
dziewczynkę  
z zamiarem proszenia Billa o pozwolenie na to, ale że go w domu nie 
było,  
znalazłszy dziewczynkę samą, włożyła jej na głowę słomiany 
kapelusik i trzymając  
się za ręce poszły obie w dość daleką drogę.  
W ogóle nie można powiedzieć żeby mała włoszka chętnie 
uczęszczała do kościoła  
albo do szkoły, ale lubiła być blisko pani Lester, czuła że jest tu 
kochaną i  
miłość tę odpłacała serdecznie. Szkoła i kościół z jednej i tej samej 
przyczyny  
były jej niemiłe, tu i tam tyle oczu zwracało się na nią, tu i tam tak 
często  
śpiewano, a ona tego śpiewu cierpieć nic mogła. Zdawało jej się że 
rozdzierał  
boleśnie jej serce; dźwięki jego były twarde i ostre a gdy, (co się 
często  
zdarzało) zabrzmiał ton jaki fałszywy, wstrząsała się jak w febrze. 
Kościół  
daleko więcej sie jej podobał gdyw nim była sama, o zmroku, niż 
teraz podczas nabożeństwa.  
Oświetlenie było słabe, zapach wilgoci i pleśni czuć było z każdego 
kąta, przed  
nią siedział jakiś chłopak zajadający zielony agrest, a gdy mu go 
matka  
odebrała, zaczął płakać i krzyczeć, aż go musiano wyprowadzić. 
Śpiewano jak  
można najgorzej, pani Lester przysłoniwszy oczy ręką zatopiła się w 
modlitwie  
czy rozmyślaniu, korzystając z tego mała włoszka wysunęła się z 
ławki i  

background image

znalazłszy się tuż przy drzwiczkach prowadzących na dzwonnicę, 
uchyliła je i  
zaczęła piąć się po ciemnych schodach, aż dopóki promień światła nie 
uderzył jej  
wzroku. 
Wpadało ono przez szparę drzwi przymkniętych; otworzyła je i 
przestępując próg,  
znalazła się na samym szczycie wieży; nad nią wznosiło się szerokie 
sklepienie  
nieba, pod nią rozszerzała się zatoka nad którą Brentholm było 
zbudowanem,  
dalej, w niezmierzoną dal rozlegało się morze. Na niebie nie było ani 
jednej  
gwiazdki, ale księżyc wschodzący w całym blasku przeglądał się w 
podskakujących  
wałach — Na cmentarzu białekamienie występowały z ciemnej 
murawy. Z drugiej strony wieży był widok na  
czarny, ciężki dach kościoła, a po za nim, daleko rozciągała się wieś 
właściwa,  
z której dochodziły tu śmiechy i głosy. Nie zajęło to dziewczynki; 
wróciła na to  
miejsce gdzie najbliżej było wody, wsparła się na poręczy i patrzyła 
na morze  
podobne do spokojnego zwierciadła. — Nie lubiła morza kiedy było 
wzburzonem, ani  
w dzień jasny, bo to jej przypominało ów czas nieszczęśliwy w 
którym okręt wraz  
z wszystkimi co się na nim znajdowali, (a tu zawsze myślała o swojej 
matce),  
pogrzebanym został w morskich bałwanach, ale wieczorem gdy fale 
lekko pluskały,  
przychodziła jej na myśl żyjąca matka, śpiewająca tak pięknie, i te 
pieśni które  
na pochwałę morza, śpiewała, a łzy w obecności świadków tłumione z 
wysileniem,  
spływały wtedy obficie po tej poważnej, lubo dziecinnej twarzyczce. 
Owego wieczoru szczególniej miłym byt dzieweczce szmer i plusk 
morza wśród ciszy  

background image

i pokoju rozlanego w przestrzeni. Niezadługo, gdy. wystąpiła gwiazda 
na błękit  
nieba, przypomniała-sobie że na parę dni przed rozbiciem okrętu 
matka jej siedząc na pokładzie  
wskazywała na samotną gwiazdę (a pewną była że to ta właśnie 
świeciła) mówiąc:  
"Może kochanko moja, kiedyś obiedwie na tej pięknej gwieździe 
szczęśliwą  
ojczyznę znajdziemy. " Długo patrzyła na te gwiazdę to błyszczącą 
coraz jaśniej,  
to rozpływającą się w jej łzach, gdy niespodzianie od strony wsi dała 
się  
słyszeć muzyka słodka, łagodna, mile do ucha i duszy płynąca. Nie 
było to ostre,  
bezmyślne śpiewanie codzień tak niemile ją uderzające, były to 
śpiewne,  
dźwięczne, bogate tony skrzypcowe spływające z prostotą ujmującą 
melodją znanej  
powszechnie włoskiej piosenki: "Sul mare lucica. " 
O jakże to pięknem było! Zdawało się że niebo i ziemia przemawiają 
do dzieciny;  
otworzyło się jej serce i napełnił je błogi, anielski spokój. To była jej  
pierwsza szczęśliwa godzina w tym obcym, chłodnym kraju. — 
Znowu więc usłyszała  
mowę swej ojczyzny, usłyszała muzykę! 
Skrzypce brzmiały coraz ciszej i pieśń się powoli rozwiała w 
przestrzeni.ROZDZIAŁ VI. 
 
DZWONEK. 
 
Nakoniec znalazło się imię dla dziewczynki, • a to w taki sposób. 
W kilka dni po opisanym wieczorze, dzwonnik który zarazem pełnił 
obowiązki  
grabarza, kopał grób na cmentarzu i spoglągał na, małą. katoliczkę, 
względem  
której stracił wszelkie obawy, od czasu gdy ją widział idącą z 
proboszczem ręka  

background image

w rękę na przechadzkę; siedziała ona na stopniach kościoła, w tem 
samem miejscu,  
w którem się poraz pierwszy spotkali. I ona go widziała, powstała i 
przystąpiła  
ku niemu, a odpowiedziawszy na jego powitalne kiwnięcie głową, 
pociągnęła go za  
surdut i pokazując na wieżę rzekła; "proszę, jatani chcę pójść". 
Patrzyła na niego tak uprzejmie, a słowa jej brzmiały tak  
słodko i miło że poczciwy staruszek nie potraf ił się oprzeć prośbie i 
otworzył  
drzwi kościoła. Skoro drzwi skrzypnęły na zawiasach rzekła "grazzie" 
i znikła w  
głębi" 
— Róg z nami! szepnął dzwonnik, ale jej nie przeszkadzał wejść na 
wieżowe  
schody. 
Skoro dosięgła dachu, na którym się zawsze czuła tak szczęśliwą, 
usiadła sobie i  
spojrzała na morze. Właśnie był czas przypływu; gdzie promienie 
słońca padały na  
wodę, wyglądającą jak srebro roztopione, a gdzie oświetlały wilgotny 
piasek z  
którego usunęły się dopiero bałwany, zdawał się być w złote zakuty 
obręcze. 
Skończywszy kopanie grobu dzwonnik chciał wracać do domu, 
przyłożył do ust  
złożone ręce i zawołał głośno jak to czynią majtkowie gdy się zebrać 
mają:  
"Aho"! Usłyszała to dziewczynka, za powtórnym odgłosem 
przechyliła się  
przezkrawędź wieży, zrozumiała o co idzie i zbiegłby prędko ze 
schodów zbliżyła  
się do staruszka. 
Takie wycieczki często się powtarzały, doszłonawet do tego, że 
dzwonnik pokazał maleńkiej, na którym gwoździu w mieszkaniu  
swojem wieszał klucze od kościoła i pozwolił jej przychodzić po nie 
ile razy  

background image

miała ochotę, pod warunkiem by je zawsze na właściwem zawieszała 
miejscu. —  
Dziewczynka nie dała sobie tego mówić dwa razy i rzadko się też 
zdarzało by w  
pogodny "wieczór letni nie siadała na wieży i nie patrzyła z tamtąd na 
morze. 
Cieszyło to Billa, bo chociaż lubił mieć ją przy sobie, ciężko mu 
jednak było  
widzieć ją zamsze siedzącą tak cichutko w domu, nie mogąc z nią 
porozmawiać. Raz  
widząc ją idącą na schody, pani Lester wbiegła za nią zadyszana na 
wieżę, ale  
zobaczywszy wysoką poręcz otaczającą dokoła dzwonnicę uspokoiła 
się;  
wytłumaczyła dziecku o ile się dało słowami i znakami że się tam na  
niebezpieczeństwo, a nawet w razie spadnięcia na pewną śmierć 
narazić może i  
zeszła; bo na tej wysokości w głowie jej się kręcić zaczęło. Następnie 
przestała  
się trwożyć tem upodobaniem dziecka do wieży" bo, pomyślała sobie, 
nie ma tam na  
górze wyraźnego niebezpieczeństwa, a zawsze ja-ko należące do 
kościoła, jest to uświęcone miejsce. 
Siadywała wiec godzinami na swojem miejscu dzieweczka bez żadnej 
przeszkody i  
piękne a osobliwe myśli przechodziły jej w tej samotności do głowy. 
Nadzwyczaj lubiła dzwonienie, wprawiało ono ją w głęboką zadumę, 
w marzenie;  
były to sny na jawie, tak lube, tak mile, że nawet ich wspomnienie  
uszczęśliwiało maleńką. — Nieraz gdy w szkole jak papuga 
powtarzała wyrazy, nie  
znając ich znaczenia, lub się nad zgłoskowaniem męczyła, skoro się 
tylko  
odezwały dzwony, ożywiała się jej strudzona twarzyczka, zapominała 
nawet że  
dzieci zwracały zaraz na nią filuterne spojrzenia i dawały sobie znaki  
porozumienia, potrącając się łokciami. 

background image

Jednego wieczora dziwnie pięknie zachodziło słońce, dziecię swoim 
zwyczajem było  
na wieży, ciesząc się pysznym widokiem; — gwiazda dzienna 
zapadała zwolna za  
wzgórza po za zatoką, barwiąc całą okolicę nieba pyszną ognistą 
purpurą. —  
Maleńki biały obłoczek płynął ku tej czerwonej, 
 
 
słonecznej przestrzeni a dziecinna fantazya nadała mu kształt łódki 
unoszącej  
dwie osoby. — Może na tem złotem morzu światła była owa gwiazda 
o której matka  
jej mówiła? Tak, inaczej być nie mogło, to łódka do ojczyzny dążąca! 
Zwróciwszy  
wielkie swe oczy na ten prawdziwie uroczy obraz, dziewczynka 
siedziała cicho na  
ławeczce którą tam dla niej dzwonnik ustawił, i czuła się szczęśliwą 
nad wyraz  
wszelki; — nagle skoczyła z miejsca i śmiejąc się klasnęła w drobne 
dłonie;  
czółenko dopłynęło do świetlanej otchłani i zatonęło w niej bez śladu. 
Teraz dopiero spostrzegła że nie samą była na wieży; dama jakaś stała 
obok niej  
i przyglądała się jej uważnie, ale wyglądała tak mile, tak życzliwie, że  
maleńkiej przypomniał się obraz w jednym kościele, który widywała 
we Włoszech, w  
kościele do którego z matka często się modlić chodziła, i nie wiele 
brakowało do  
tego, by nie uklękła przed nieznajomą jak to zwykła była czynić przed 
obrazem.  
Młoda angielka pogłaskała łagodnie dziecinę, pytając: 
— Ktoś ty? jak się zowiesz?— Nie rozumiem po angielsku, brzmiała 
cicha odpowiedź; jestem włoszką.  
Dama spojrzała zdziwiona, ale wcale inaczej jak wszyscy ci z któremi 
dziewczynka  
miała dotychczas stosunki, potem pochyliła się ku niej uprzejmie i 
przemówiła —  

background image

po włosku. 
Na raz pękły okowy ciężkiego zaklęcia krępujące dotąd dziecięce 
serce, — O  
słodkie dźwięki ojczystej mowy, jakiż wam czar towarzyszy! Łzy 
popłynęły  
potokiem z oczu dziewczęcia, przytuliła się do angielki która przy niej 
na  
ławeczce usiadła, wsparła główkę na jej piersi i słuchała z rozkoszą 
mówiącej  
dalej jej rodowitym językiem Po pierwszy raz przestała się tu czuć 
obcą i  
nieznaną, poznała jak dobroczynne są łzy radości, objęła rączkami 
szyję dobrej  
pani, całowała jej ręce i wsłuchiwała się chciwie w te dźwięki, które 
niegdyś z  
ust ukochanej matki z takim wdziękiem płynęły. 
Skoro w jej sercu ucichła burza gwałtownych uczuć, ustępując 
miejsca pokojowi i  
zadowoleniu, rzekła kobieta:— Czemu tu siedzisz samotnie? Czyliż 
tam we wsi nie masz towarzyszek? 
— Nie moge się z niemi rozmówić; a oprócz tego lubię tu siadywać, 
bo z tąd morze  
i niebo tak pięknie się przedstawia i jestem tak blisko kościelnego 
dzwonu. 
— Czy ci dźwięk dzwonów tak miły? 
— Ach tak; mówi mi takie piękne rzeczy! — Pani uśmiechnęła się. 
Jak się  
nazywasz? 
— Matka nazywała mnie Mariettą, ale nie chciałabym żeby mnie inni 
tak nazywali  
jak ona. 
Usta jej drżały gdy to mówiła, a oczy znów zaszły łzami.  
— Nie będziemy cię więc tak nazywali. — Znalazłoby się inne ładne 
imię dla  
ciebie. — Kampanella, podobałoby ci się? — Tak lubisz słuchać 
dzwonów. — 
Pani tak powiedziała, bo Kampanella po włosku znaczy: dzwonek.  

background image

Uśmiechnęła się dziecina; — tak, to ładne imię rzekła.— Zejdźmyż 
teraz, słońce zaszło już zupełnie i zaczyna być zimno, należałoby ci  
już być w łóżeczku. 
Dziecię zbiegło ze schodów, pani szła za niem, przy wyjściu z 
kościoła  
dzieweczka drzwi zamknęła i wyjęła klucz z zamku.  
— Gdzie idziesz teraz? 
— Do staruszka co dzwoni na wieży. 
— Dobra noc, zobaczymy się niedługo. 
— Buona sera Signora! i podskoczyła lekko w swoją stronę, podczas 
gdy pani  
zwróciła się ku domowi proboszcza. 
Była to siostrzenica pana Dykes i nazywała się Amy Charteris. 
Tego samego wieczora możemy ją. spotkać w gabinecie proboszcza, 
do którego na  
jakiś czas przyjechała. Księżyc świeci przez otwarte okno, na stole 
stoi lampa  
obok naczyń do herbaty, po jednej stronie stołu siedzi proboszcz z 
książką. w  
ręku, po drugiej stoi panna Charteris w białej sukni kładąc cukier w 
filiżanki. 
— Dziś będąc na cmentarzu, mówiła, zobaczyłam kościelne drzwi 
otwarte i nagle  
wzięłamnie ochota wejścia na wieże, poszłam, i ku wielkiemu memu 
zadziwieniu spotkałam  
tani małą włoszkę z prześlicznemi oczyma. 
— To wychowanka Billa Waters'a odpowiedział wuj i opisał jej 
wszystko co sam o  
dziecku wiedział i jak ono teraz żyje w jego domu jak u własnego 
ojca.  
— Z Billem! zawołała mis Charteris przerażona, to śliczne, delikatne 
dziecko  
mieszka z Billem! 
— Mnie się to samemu nie podobało z początku i chciałem za nią 
płacić pani  
Lester, bo myślałem i dotąd jeszcze myślę, że u niej byłoby 
maleństwu najlepiej;  

background image

ale mistrzyni sądzi że Bóg sam podał Billowi w ręce dziecinę, jako 
środek  
nawrócenia i poprawy dla biedaka, a obok tego on sam mocno widać 
postanowił, nie  
puszczać dziecka od siebie. — Może pani Lester ma słuszność; w 
takim razie  
byłoby zuchwalstwem wdzierać się w sądy Boże odbierając 
samowolnie dziewczynkę. 
Siostrzenica potwierdziła słowa proboszcza, i opowiedziała nawzajem 
jak  
dziewczynka włoską, mowę usłyszawszy, wielkim płaczem 
wybuchnęła,że się zwała Mariettą, ale wolała by ją Kampanellą 
nazywano. 
— To ładne imię, rzekł pan Dykes, bardzo dla niej stosowne. — 
Cieszę się że  
możesz stać się tłumaczem pomiędzy dziewczynką i nami, którzy w 
nieumiejętności  
swojej, byliśmy dla niej jak głuchoniemi. 
— Wuju, czybym ja nie mogła uczyć ją po angielsku. ? Wątpię żeby 
się tego kiedy  
w szkole nauczyła. 
— Kosztowałoby cię to wiele czasu i pracy. 
— Nic nie szkodzi, zdaje mi się że to zajęcie dla mnie jest 
przeznaczone.  
Chociaż odjadę, zawsze zostaną ślady użytecznej pracy. Pozwolisz na 
to wuju? 
— Nie mnie, lecz Billa musisz prosić o pozwolenie, odrzekł 
proboszcz z  
uśmiechem. 
— Dobrze, jutro zaraz pójdę do niego. 
— Nie radzę; jego chata nie ma dobrej sławy. — Możesz jednakże 
spotkać go  
codzień na portowej tamie. 
Tak się też stało. — Nazajutrz kiedy się Bill z kilkoma towarzyszami 
wałęsał po  
wybrzeżu,ujrzał nagle stojącego przed sobą proboszcza, którego nie 
lubił, lecz obok niego  
stała przyjemniej postaci pani i ta przemówiła do niego uprzejmie. 

background image

— Dzień dobry Billu Waters (było to jego właściwe nazwisko, lecz 
nikt go nie  
"wymawiał), przyszłam tu z zamiarem pomówienia z wami. 
Towarzysze Billa rozproszyli się; on sam chętnie byłby poszedł za 
niemi, ale w  
twarzy i głosie panny Charteris było coś takiego, co go zatrzymało; 
skrobnął  
nawet nogą na znak ukłonu. — Tyle uszanowania nikomu jeszcze, 
nawet proboszczowi  
nie okazał. 
— Spotkałem wczoraj dzieweczkę którąście na morskim brzegu 
znaleźli, rzekła, a  
wuj opowiedział mi jak dla niej dobrym jesteście. — 
Zaprzyjaźniłyśmy się obie w  
niedługim czasie, bo ja mówię po włosku, a dziewczę bardzo było 
rade słyszeć  
swoja rodzinna mowę. 
Rozjaśniła się twarz Billa. 
— Przyszłam więc do was z prośbą, byście mi pozwolili uczyć 
maleńką po angielsku  
mówić. Gdy do tego dojdziemy, będziecie mogli obojez sobą 
rozmawiać i to biedactwo nie będzie się czuło tak opuszczonem 
pomiędzy  
nami jak dotąd. Nieprawdaż, będziecie ją przysyłali do mnie na 
probostwo?  
mieszkam u mego wuja. 
Bill spoglądał z niedowierzaniem, drapiąc się za ucho. 
— Ona chodzi do szkoły, odpowiedział. 
— Wiem o tem i pięknie to z waszej strony że ją tam posyłacie, ale 
pani Lester  
nie zna jej języka i dla tego ciężką ma pracę w nauczaniu dzieciny. — 
Mnie by to  
daleko łatwiej przyszło, kiedy po włosku rozumiem. Sami to 
pojmujecie. 
Przeszło kilka chwil w milczeniu; Bill poglądał zakłopotany na swoje 
zabłocone  
buty, nakoniec rzekł: 

background image

— Niechciałbym jej nigdzie posyłać na naukę nie płacąc za to moich 
sześciu  
groszy. 
Było to wielkie ze strony Billa ustępstwo, że się ze swojem uczuciem 
dumy  
wygadał. — Proboszczowi nigdyby tego nie powiedział. 
Panna Charteris i jej wuj zmieszali się nieco, niewiedząc jak mieli 
rozumieć te  
słowa; ale ona odgadła wnet że Bill zazdrosnym był o maleńkąi dla 
tego chciał przeszkodzić by od kogo innego otrzymywała 
dobrodziejstwa.  
Odrzekła więc z uśmiechem: 
— No, kiedy już tak koniecznie płacić chcecie, to płaćcie i mnie. 
Pan Dykes spojrzał zdziwiony, lecz nic nie mówił, przyrzekł bowiem 
siostrzenicy  
że jej nie będzie przeszkadzał w zdobywaniu łaski Billa, który obecnie 
stał z  
otwartemi ustami i szeroko oczy otworzył. 
— Ależ ja takim osobom jak pani płacić nie mogę, wyrzekł nakoniec. 
— Czemu nie, skoro ja gotowa jestem przyjąć zapłatę? Żądam zatem 
sześć groszy  
tygodniowo za moją naukę, jak pani Lester, i spodziewam się, że już 
teraz  
dziecię przysyłać do mnie będziecie? 
Bill chwiał się jeszcze, lecz obejrzawszy się czy co nie przyjdzie w 
pomoc jego  
niechęci, która obok miłej panny opuszczać go zaczynała, spostrzegł 
jednego z  
swoich kolegów, tego samego właśnie który się z błękitnego dzbanka 
i miednicy  
kiedyś naśmiewał, jak mrugał na drugiegoi szeptał mu do ucha coś, co 
z pewnością było wydrwiwaniem Billa. — To go  
oburzyło, rzekł więc: 
— Do licha, dziecko będzie do was przychodziło, gdziekolwiek tam 
mieszkacie. —  
Obok tego, spojrzał na obu ludzi z taką złością, że uważali za 
najlepsze  
odwrócić oczy i udać jak gdyby o nim wcale nie myśleli. 

background image

— Bardzoście uprzejmi Billu, rzekła młoda osoba. Ja sobie zaraz 
myślałam, że mi  
tego nie odmówicie. Przyślijcież dziewczynkę do mnie w 
poniedziałek o dziewiątej  
rano, zamiast ją posyłać do szkoły i dajcie przez nią zarazem sześć 
pensów. —  
Czyście też dla niej wybrali jakie imię? 
— Nie. 
— To może wam się podoba to o którem ja myslę. 
— Nie możemy przecież wołać na nią "Kasiu, albo Joasiu", jak na 
angielskie  
dziecko, Imiona to nie przystałyby tej młodej, śniadej włoszcze, otóż 
przyszło  
mi na myśl że możnaby ją zwać Kampanellą, to ładnie brzmi i znaczy: 
"dzwonek. "  
A ona nad wszystko lubi odgłos 
 
 
dzwonów i dla tego tak chętnie na wieży przesiaduje. — Chcecie ją 
nazywać  
Kampanellą? Albo jeżeli wam się to zdaje za długie, zwijcie ją 
króciej:" Nellą.  

Bill nie przywykł do tego by znaczne i ukształcone osoby rozmawiały 
z nim w ten  
sposób i pytały się go o zdanie, nie namyślał się zatem z odpowiedzią: 
— Tak, to ładne imię i będzie stosowne. — Dziękuję. Dawno już 
brakowało mi dla  
niej imienia, nie zawsze przecię będzie na nią, można wołać: 
"maleńka!'" 
— Kampanella będzie ładniej. — Więc w poniedziałek o dziewiątej 
przysyłacie  
Nellę do mnie. Dziękuję wam, bywajcie zdrowi! 
Uśmiechnęła się; proboszcz powiedział także: "Bądźcie zdrowi, " Bill 
skrobnął  
nogą na znak ukłonu, czemu sam więcej się dziwił aniżeli patrzący. — 
Kolega jego  
zbliżył się znowu, mówiąc ze śmiechem: 

background image

— Niedługo Bill wyjdzie na pobożnego. Bill natychmiast zawinął 
rękawy po za  
łokcie i zapowiedział: że jeśli mu się to raz jeszczepowiedzieć 
odważy, zbije go na gorzkie jabłko; a powiedział to z takim wyrazem  
twarzy i takim głosem, że można było uwierzyć iż nie tak prędko 
jeszcze Bill  
będzie w niebezpieczeństwie zostania pobożnym.  
— Pięknie mówi ta pani, szeptał sam do siebie i będzie miała moje 
maleństwo,  
skoro tego tak pragnie. 
A potem wstąpił do najbliższego szynku i kazał sobie podać szklankę 
rumu.ROZDZIAŁ VII. 
 
WAŻNE WYPADKI. 
 
Jeszcze w poniedziałek rano kościelny zegar nie wydzwonił 
dziewiątej, gdy na  
probostwie Kampanella w bawialnym pokoju dygała przed panna 
Charteris jak umiała  
najpiękniej. — Pokój ten był sztywny i nieprzyjemny; krzesła z 
wysokiemi  
poręczami pokrywał wyblakły perkal, stół politurowany nie miał 
nakrycia,  
wszystko było staroświeckie, bo jeszcze do matki pana Dykes 
należało. — Tylko  
obecność młodej siostrzenicy ożywiała te ściany; jej książki, koszyk 
do roboty  
błękitną wstążką ubrany i róże w szklance, które właśnie miss Amy 
malowała  
wodnemi farbami.nadawały pewien wdzięk i życie miejscu gdzie 
przebywała. 
Kampanella nie uważała na to wszystko, widziała tylko powiewną 
postać w  
błękitnej sukni porannej, przypominającą jej obraz Madonny 
osłonionej obłokiem,  
twarzyczka jej jaśniała i oczy iskrzyły się radością. 
Miss Charteris podeszła ku maleńkiej i wzięła ją za rękę, ale uczuła w 
pierwszem  

background image

dotknięciu gruby sześciogroszowy pieniądz. — Uśmiechnęła się, a 
przynosząc  
stojącą na bliskim stoliku skarbonkę, rzekła. 
— Włóż tu swoje sześć pensów! Dziecię usłuchało, brzęk dał się 
słyszeć w puszcze  
a pieniądz znalazł się na dnie blaszanem. 
— Teraz będziemy się uczyć i to pilnie, bo ja tu w Brentholmie nie 
bardzo długo  
zostanę, a chciałabym abyś się mogła z ludźmi rozmówić, nim się 
rozstaniemy. To  
powiedziawszy, dobyła panna Charteris małą włoską biblję i kazała 
dziewczynce  
czytać na niej, wkrótce jednak spostrzegła, że i w rodowitym swoim 
języku z  
wielkiem tylko jąkaniem czytać umiała. — Uprzejmanauczycielka 
dopomagała jej chętnie, potem dla odmiany tłumaczyła co  
przeczytały, albo uczyła ją krótkich angielskich wyrażeń, potrzebnych 
w  
codziennem życiu. Czas mijał obydwóm szybko, o pierwszej godzinie 
siadały razem  
do stołu; dla panny Charteris było to drugiem śniadaniem, dla 
Kampanelli  
obiadem; przy tej sposobności nauczycielka spostrzegając zręczność i 
wytworność  
dziewczynki wniosła, że od najpierwszego dzieciństwa starannie ją 
wychowywano i  
żałowała tem mocniej, że wszystkie usiłowania by wynaleźć kogo 
coby się nią,  
interesował, pozostały bez skutku. 
Deszcz padał przed południem, lecz później zabłysło czerwcowe 
słońce, niebo było  
pysznie błękitne, bez chmurki, Miss Charteris otworzyła drzwi do 
ogrodu, i  
usiadłszy z robotą na tarasie, wskazała dziewczynce stołeczek i dała 
jej także  
robótkę chcąc się o jej zręczności w tym kierunku przekonać.  
Gdy tak siedziały, uderzyła pannę Charteris różnica zachodząca 
między ładnemi  

background image

drobnemi rysami, kształtną główką dziewczynki, a prostem,po 
chłopsku z grubego perkalu zrobionem jej. ubraniem. Ugładziła 
miękkie ciemne  
jej włosy i rzekła: 
— Będę cię nazywała Nellą, Kampanella to zadługo na częste 
wymawianie, sądzę że  
wszyscy tak będą wołali, trzeba więc odpowiadać na imię Nelli. — A 
teraz  
opowiedz mi dziecię kochane wszystko, co wiesz o domu i rodzicach 
swoich. 
Nella w pierwszej chwili nie wiedziała co odpowiedzieć; oczy jej 
przybrały wyraz  
zamyślenia, jak gdyby w duchu widziała stary dom w dali, ojca i 
matkę którzy  
dalej jeszcze, a może — któż to powiedzieć jest w stanie, może tuż 
przy niej  
byli. — Dzieciom zawsze z trudnością, przychodzi wypowiedzieć co 
myślą, właśnie  
gdy ich o to pytają. — Może Amy o tem wiedziała, bo . rzekła:  
— Czy pięknym był dom którym mieszkałaś? 
— O! bardzo piękny! 
— Żyje jeszcze twój ojciec? 
— Nie, ojciec dawno już umarł. — Powiadała mi matka, że bardzo 
pięknie śpiewał.Skruszywszy pierwszą przeszkodę, rozgadała się 
dzieweczka. — Matka także pięknie  
śpiewała. Nella często słuchając jej śpiewu płakała. — Śpiewała ona 
długie  
historye, nie tylko w domu ale i w teatrze. — Wtedy ubierano Nellę w 
śliczne  
sukienki, (nie takie, mówiła wskazując na swoją perkalową bluzę 
jakoby się jej  
dotknąć lękała), i prowadzono do teatru, w takie miejsce, skąd widzieć 
mogła  
swoją matkę, jeszcze piękniej ubraną,. jak królowa, albo jak anioł. — 
A kiedy  
matka śpiewała ślicznie jak anioł, to jej ludzie rzucali kwiaty; ona je  
podnosiła, tyle, tyle, i dziękowała i taka była szczęśliwa! A kiedy 
matka z  

background image

córką jechała do domu, to powóz ich był pełen kwiatów a Nella do 
połowy  
zagrzebana w nich siedziała. — To były szczęśliwe czasy! matka była 
zawsze  
wesołą; ale później posmutniała, przestała śpiewać i jednego 
wieczora, kiedy  
Nella już była w łóżeczku, matka rzuciła się nagle na nią z wielkim 
płaczem.  
Całe potoki łez płynęły jej z oczu i wołała: "Mój głos! mój głos! nie 
mam już  
głosu! Co się z nami stanie!"— Czy matka zupełnie głos straciła? — 
spytała Miss Charteris. 
— Nie, nie zupełnie, odrzekła z wielką żywością Kampanella. — 
Matka śpiewała  
jeszcze tego samego wieczoru przy fortepijanie, śpiewała tak pięknie 
jak nigdy  
jeszcze nie słyszałam; było to tak słodkie jak' ptaszków śpiewanie, a 
potem tak  
straszne że musiałam sobie ręką usta zamykać by nie wołać: dość, nie 
śpiewaj  
już! — Nakoniec nadeszła wysoka nuta, znałam ją, bywała zawsze 
czysta i jasna,  
ale teraz odezwała się twardo, jakby złamana. Matka porwała się od 
fortepijanu,  
wzniosła ręce do góry, i płakała, szlochała, ach tak okropnie! 
Podeszłam ku  
niej, objęłam jej kolana, a niedługo całe moje włosy były jej łzami 
zmoczone. 
Dawniej, w szczęśliwych czasach, kiedy głos matki był jeszcze 
pięknym, mówiła  
nieraz że pojedziemy do Anglji, gdzie tyle zbierze pieniędzy iż ja nie 
będę  
potrzebowała śpiewać w operach jak ona. Otóż i teraz zostało przy tej 
podróży;  
matka uspokoiwszy się, mówiła że i teraz jeszcze choć nie śpiewać 
sama, ale  
mogła jeszcze drugichuczyć śpiewu. — I pojechałyśmy i potem — 
nadeszła ta burza.  

background image

Kampanella zamilkła, ale panna Chartem wiedziała już co wiedzieć 
chciała i  
wniosła ztąd że matka dzieweczki nie miała nikogo coby jej mógł być 
podporą i  
ktoby po jej śmierci chciał się dzieckiem jej opiekować. Wzruszył ją, 
głęboko  
obraz tej młodej matki o pięknym głosie, pracującej samotnie dla 
siebie i dla  
swego dziecięcia, a obok tego kształcącej je troskliwie, szczepiąc w 
młodej  
duszyczce czyste i pobożne uczucia. 
Teraz dotkliwiej jeszcze zasmucał ją. los sierotki, że będąc tak tkliwą i  
wychowaną starannie, stała się wychowanką Czarnego Billa. 
Uznawała jednak sama  
że obecnie odmienić tego nie było można i powtórzyła sobie wyrazy 
pani Lester:  
"może Bóg sam zesłał mu tę dziecinę. " Jednakże Miss Charteris 
zamierzała sobie  
okazać jej tyle dobrego, na ile jej siły pozwolą. 
— Wuju, rzekła w dni kilka; pozwól mi iść do chaty Billa; jeżeli 
Kampanella  
mieszkać tam może, to i mnie proste odwiedziny nie zszkodz.— Po 
cóż chcesz tam iść tak koniecznie Amy? zapytał proboszcz. 
— Bo wiem że izdebka Kampanelli jest w smutnym stanie. — 
Mogłabym tam niejedno  
odmienić lub poprawić; nie tylko w izdebce ale może i gdzie indziej. 
— Zaczynam  
ufać Billowi, odkąd mi tak regularnie dziewczynkę przysyła. — Jeżeli 
jest  
przemytnikiem, cóż mi zaszkodzą jego baryłki z wódką? — Pozwól 
mi pójść, proszę  
cię wuju! 
Proboszcz nie odmawiał dłużej; tegoż samego dnia po obiedzie 
drobne nóżki  
Kampanelli spieszyły ku domowi, a rączka jej spoczywała w ręku 
przyjaciołki.  
Obie były wesołe i rozmawiały po włosku. 

background image

Ogródek przed Billa chatą nie wart był tego nazwiska, rosło w nim 
tylko zielsko  
i głąby kapuściane. Miss Charteris z westchnieniem poglądała na 
potłuczone szyby  
w okienkach, ale pyszny bluszcz rozrastający się po dachu aż do 
komina i  
wspaniały klon ocieniający całą budowę szerokiemi konarami, 
nadając jej  
malowniczy pozór, pogodziły młodą osobę z tem schronieniem, które 
mu- 
 
 
siało i nadal pozostać mieszkaniem jej ulubienicy.  
W izbie kuchennej rozchodził się zapach złego tytuniu którego tyle 
Bill tam co  
wieczór wypalał, przeszedłszy tylko tamtędy, po schodkach drabinki 
dostała się  
na górę; tam usiadła na pace z sukienkami i obejrzała się bacznie 
dokoła. — Nie  
było w izbie bardzo porządnie; z belek od powały zwieszały się 
pajęczyny, a tynk  
ze ścian pospadał. — Panna Charteris spytała Nelli. 
— Czy ta izdebka tobie wyłącznie służy? Nikt tu nie wchodzi na 
górę? 
— Dwa razy była tu pani Lester a raz pani Lukas dla wyszorowania 
podłogi. 
Pani Lukas była żoną majtka. — Jak ci się twój pokoik podoba? 
— Brzydki! 
— Możebyśmy go trochę przyozdobić mogli. — Czasem się to udaje 
bez wielkich  
kosztów i zachodu. — Długo Bill w domu przesiaduje? 
— Wieczorem często, całe długie wieczory tu przebywa, 
odpowiedziała Nella  
wzdychając. 
— Lubisz ty Billa? pytała dalej Amy.Dziewczynka spójrzała na nią 
zdziwiona i rzekła.  
— Nie! 

background image

— On jednak bardzo jest dobrym dla ciebie, tak dobrym jak tylko 
może. — Widzę że  
tu dla ciebie kupił nie jedno, chcąc by ci było dobrze u niego. — Bill 
cię  
bardzo lubi, bądź mu za to wdzięczną! 
Nella nie odpowiedziała. Rozmyślała nad tem co jej powiedziano. Aż 
dotąd ani jej  
przez myśl nie przeszło żeby ją Bill miał lubić. — Wiedziała że ją 
lubiła matka,  
ale cóż to za różnica! 
Nie długo panna. Charteris zabawiła w izdebce zauważała wnet czego 
było potrzeba  
na przystrojenie poddasza, a po to też tu przyszła właściwie i 
ucałowawszy swą  
uczennicę na pożegnanie, odeszła. 
Szło teraz o to by się Bill zgodził na zmiany które tu zaprowadzić 
zamierzała, a  
że się zręcznie wzięła do tego wkrótce jej się też udało. — Najprzód  
podziękowała mu za to że punktualnie przy-syłał do niej dziewczynkę 
na naukę, potem rzekła:  
— Ułożyłam sobie ładny planik i spodziewam się Billu Waters że mi 
do wykonania  
go dopomożecie. Górny pokoik w waszym domu byłby jeszcze raz tak 
ładnym jak jest  
teraz, gdyby mu kolorowe obicie przybyło. — Wszak i wam się tak 
wydaje?.. 
Bill wymruczał jakieś niezrozumiałe słowa, a panna Charteris mówiła 
dalej, jak  
gdyby się przyzwolenia dorozumiewała. 
— Wapno zewsząd opada, trzeba ścianę  okleić, a jabym sama 
dostarczyła papieru,  
bo wiem gdzie dostać można takiego, któryby się naszej Nelli bardzo 
podobał; na  
szarem tle rozrzucone pączki różane. — Nella byłaby zachwycona. — 
Spodziewam się  
że wiedząc jak ją lubię, pozwolicie mi zrobić jej przyjemność. 
Nieprawdaż  nie  
mylę się?  

background image

Znowu Bill coś niewyraźnego zamruczał, lecz nie był już tak 
zasępiony jak  
wprzódy. 
— Oczywiście Nella musiałaby się na czas jakiś wynieść do nas, albo 
do pani  
Lester, a tymczasem uporządziemy jej pokoik; wstawię tu niektóre 
rzeczy aby go mogła nadal w  
porządku utrzymać i — wystawcie sobie jaka będzie jej radość, gdy 
po krótkiej  
nieobecności wróciwszy do swojej kochanej izdebki znajdzie ją o tyle  
piękniejsza. — Wszakże nic przeciw temu nie macie? 
Bill niewątpliwie miał nie jedno przeciw temu, pełnym bowiem był 
przesądów i  
uprzedzeń względem ludzi znaczniejszych, nie rad był zatem 
przyjmować od nich  
jakiekolwiek grzeczności, ale nie był w stanie upierać się przy 
swojem, w obec  
tej miłej twarzy proszącej go tak uprzejmie; dał zatem przyzwolenie 
po niejakiem  
wahaniu.  
Pan Dykes po dojrzałym namyśle osądził że lepiej było żeby Nelli nie 
wprowadzać  
na probostwo dostatnio i wykwintnie urządzone; mniemał bowiem że 
nawet krótki  
pobyt w dostatku i wytworności, mógłby jej utrudnić powrót do 
ubogiej chaty  
Billa, która oczywiście jeszczeby się jej wtedy mniej podobała jak 
obecnie. 
— Szkoła była stosowniejszem mieszkaniem dla Billa wychowanki — 
dodał. 
Nella nie posiadała się z radości, gdy pannaCharteris dając jej małą. 
torbę podróżną kazała w nią zapakować rzeczy których  
mogła potrzebować przez tydzień, który u pani Lester przepędzi. 
— Tak więc bardzo lubisz szkołę i panią Lester zapytała skaczące z 
radości  
dziecko. 
— O! bardzo, bardzo! zawołała mała włoszka. Gdy się dzieci rozejdą, 
to u pani  

background image

Lester jest jak w niebie; — tak jasno, tak cicho, i zdaje mi się wtedy 
że się w  
powietrzu aniołkowie unoszą. 
Rzeczywiście był to bardzo szczęśliwy tydzień; rano Nella miewała 
lekcye na  
probostwie, potem wracała do swojej ukochanej pani Lester, szyła lub 
siedziała  
obok niej, lub też wybierała sobie do marzenia jaki słoneczny kącik w 
ogrodzie.  
Jeżeli niebo było pochmurne, jeśli się na niem ciepły i jasny promień 
nie ukazał  
(a w Anglji często się takie dni zdarzają) zasiadała przy kominku na 
którym  
pomrukując grzał* wodę kociołek pani Lester, a czerwony żar węgli 
naprowadzał ją  
namyśli i uczucia podobne tym których przy zachodzie słońca 
doznawała. — Na  
dzwonnice daleko rza-dziej chodziła odkąd czuła że niejest już tak 
obcą i opuszczoną, jak dawniej.  
Z ośmiu dni które Nella miała w gościnie przepędzić przedłużyło się 
do  
dziesięciu a tymczasem Bill sam wyklejał izdebkę i sam się dziwił że 
tyle  
przyjemności znajdował w tem zatrudnieniu. — Stała się nawet rzecz 
niesłychana;  
z własnej chęci poszedł na probostwo by się względem drobnej jakiejś  
okoliczności z panną, Charteris rozmówić i zapytał o nią w kuchni; ale 
zaledwie  
ostatni wyraz wymówił; zaczerwienił się ze złości, bo przyszło mu na 
myśl jakby  
z niego szydzili towarzysze gdyby go teraz ujrzeli stojącego w pięknej 
kuchni  
pańskiej, obracającego czapkę w ręku i oczekującego na jakąś 
odpowiedź, — Ale  
nie można już było odmienić tego co się stało, panna Amy udzieliła 
Billowi  
żądanej rady w najuprzejmiejszy sposób a żaden koleżka nie 
dowiedział się o tym  

background image

Billa wyskoku, 
Nakoniec doszedł dzień zadziwienia. — Po obiedzie i zamknięciu 
szkoły Nella idąc  
między panią Lester i panną Charteris zbliżała się do chaty Billa. — 
Nie była  
wesołą biedaczka; domyślała się żedobre dni u pani Lester przebyte 
skończyły się a nie przewidywała wcale że ją i  
tu oczekuje niespodzianka. 
Przed domem, jak zawsze świeciła się kałuża, w ogródku pokrzywy 
przerosły i  
zasłoniły wszystkie zasiane i posadzone rośliny bardziej jeszcze niż 
wprzódy, bo  
ani do myśli Billowi nie przyszło, aż tak daleko poprawki i 
upiększenia swoje  
rozpościerać; ale gdy do drzwi wyszedł na przyjęcie swych gości 
twarz miał  
czerwoną i świecącą a włosy jak przyklejone do głowy, bo chcąc się '. 
czysto i  
świeżo przedstawić pompował sobie przez pięć minut wodę zimną na 
twarz i na  
głowę. Zamiast błękitnej chustki której koniec zwykle przygryzał, gdy 
był  
gniewny lub zakłopotany, ozdabiała jego szyję pstra chińszczyzna 
związana ciasno  
na węzeł, końce jej zatknięte za kaftan uwydatniały obrazy małych 
tłustych  
człowieczków, jakby po piersi Billa spacerujących pod parasolami. — 
To było  
bardzo pięknie. Goście wszedłszy do kuchni ujrzeli na wielkim stole 
czarny  
imbryk, w którym gorąca i mo-cmi herbata czekała na nalanie, bo 
mówiąc nawiasem, Bill nie miał najmniejszego  
wyobrażenia o skrupułach pani Lester co do jego herbaty. Przy 
filiżankach  
jaśniał porządny kawał placka kupiony przez Billa w piekarni, — 
słowem wszystko  
było uroczyście przygotowane, ale Miss Amy, przelotnem tylko 
spojrzeniem ten  

background image

cały przyrząd uczciwszy rzekła: 
— Proszę was Billu, pokażcie nam drogę do pokoiku Nelli, my 
pójdziemy za wami. 
Bill zatem najpierwszy wdrapał się dość niezgrabnie na drabinkę, 
uderzając  
porządnie głową o wystającą ścianę, za nim poszła pani Lester, potem 
Nella a  
nakoniec panna Charteris. 
Wielkie było zdziwienie Nelli. — Otworzyła szeroko oczy, 
przymknęła je, potem  
znów otworzyła. — Czy to był sen? czy jawa? Byłaż to jej izdebka? 
jej własna  
izdebka? 
Po szarem tle rozpościerały się najpiękniejsze różane girlandy — z 
takich  
ślicznych róż! A gdy spójrzała w górę, gdzie były zawsze gołe belki 
obwieszone  
pajęczynami, nie znalazła ich! —. Belki i pajęczyny znikły a zastąpiło 
je  
czyste, sza-re płótno. — Chińska mata pokrywała podłogę, miednica i 
dzbanek stały na ładnej  
umywalni, na największej pace pokrytej białą dymowa osłona, 
postawiono  
zwierciadełko, poduszeczke do szycia i szklankę z różami. — 
Łóżeczko zasunięto  
'w kącik, przy nim stał stołek a nad poduszką wisiał obrazek w 
gładkich  
brunatnych ramach, Wszędzie zaszła korzystna zmiana; w miejscu 
przepalonych od  
słońca i ponadbijanych szyb w okienku, jaśniało szkło nowe i 
przezroczyste,  
przysłonięte lekkiemi białemi firankami, z poza których wyglądały 
doniczki z  
kwitnącą fuksyą i gwoździkami. Na wszystkich obecnych pokoik ten 
przyjemne  
sprawił wrażenie, szczególniej na Kampanelli dla której cała 
przemiana była  

background image

zupełną niespodzianką. Skoro przyszła do przekonania że to nie sen, 
że wszystkie  
te ładne rzeczy stały tam istotnie, klasnęła w małe ciemne rączki z 
radością,  
wołając: 
— Ah! com'e bello!  
Bill nie zrozumiał wprawdzie co ten wykrzyk znaczył, ale po 
spojrzeniu, wyrazie  
i całej istocie dziewczynki poznał że był oznaką radości i szcze-rze się 
tem ucieczył, a w dowód niezwykłego ukontentowania, raz po raz 
silnie  
zacierał grube, czerwone swoje ręce. 
— Wiesz Nello, rzekła miss Amy, że Bill sam tak ładnie wykleił twój 
pokoik? 
Więcej nie było potrzeba, Nella pobiegła ku niemu i łamana 
angielszczyzną, jak  
umiała najlepiej, powiedziała: 
— Bardzo wam dziękuję, to tak ładnie!  
Uszczęśliwiony Bill rozśmiał się głośno i zwracając się do Amy i pani 
Lester,  
powtarzał wyrazy Nelli tym samym tonem i taką wymową jak je ona 
wypowiedziała.  
Potem przypomniał sobie przygotowania do herbaty i zwrócił się ku 
schodom, ale  
wyprzedziła go pani Lester, która uważając schodzenie z drabinki za 
trochę  
karkołomne, rada była pozbyć się jak najprędzej i bez świadków tak  
niebezpiecznego zadania. 
Panna Amy pozostała jeszcze na chwilę, zwracając Nelli uwagę na 
obrazek który  
sama nad jej łóżeczkiem zawiesiła. Była to fotografija z obrazu 
Rafaela,  
przedstawiającego Ś-tą Cecylję. Dziewczynka widziała ten obraz u 
panny Charte- 
 
 
ris i przyglądała mu się z serdecznem uwielbieniem, osobliwie też, 
odkąd jej  

background image

powiedziano że Ś-ta Cecylja była opiekunką muzyki i wynalazczynią 
organów. —  
Teraz posiadała sama, kopje tegoż obrazu; wzruszona radośnie drogim 
podarunkiem  
dziękowała pannie Charteris z głębi duszy, gorącemi choć dziecięcemi 
słowy,  
które tkliwemu jej sercu były obfitą nagrodą za czułą opiekę, 
okazywaną  
opuszczonemu dziecku.ROZDZIAŁ VII. 
 
MUZYKA.  
 
Niedługo po tym dniu niezwyczajnym zdarzyło się coś takiego w 
życiu Nelli, co  
większe dla  niej   przybrało   znaczenie  niż zapowiadało z początku. 
Było pół do dziesiątej godziny wieczorem i Nella przygotowawszy 
swoje lekcje na  
dzień następny położyła się, bo dni stawały się coraz, krótszemi i 
ściemniało  
się przed ósmą, a chociaż w kuchennej szafie wisiało mnóstwo świec 
łojowych  
pozaczepianych za knoty, Nella nie śmiała ich używać, nasłuchawszy 
się jak  
wielkie niebezpieczeństwa powstają z nieumiejętnego obchodzenia się 
dzieci z  
ogniem i ze światłem.Gdy się ciemno zrobiło, ogarnęła zawsze 
zarzewie popiołem jak ją była nauczyła  
pani Lester, pokropiła wszystko woda, aby za powrotem swoim do 
domu Bill bez  
trudności mógł ogień rozdmuchać z tlących się pod popiołem węgli, 
szła do swojej  
izdebki i kładła się spać. Już przymykała oczy do zaśnięcia, gdy ją 
nagle  
zbudziły podniesione głosy z dołu dochodzące. Bill powrócił do domu 
z kilku  
przyjaciółmi. — Od czasu przybycia Nelli pierwszy się to raz 
przytrafiło że  

background image

sobie sprowadził gości. Głośne śmiechy i rozmowy, przesuwanie 
stołów i stołków  
niepodobało się młodej włoszcze; nie mogła wprawdzie zrozumieć o 
czem była mowa,  
ale hałas spać jej nie dozwalał, a z przeciskającego się aż do niej 
zapachu rumu  
i tytuniu wnosiła, że ludzie ci spędzali czas na piciu i kurzeniu. Powoli  
zaczęło się uciszać na dole a Nella usłyszała jak Bill mówił:  
— No, zagraj nam co Dutchy! 
Nie wiedziała ona, że nieukształceni anglicy nazywają niemca 
Dutchy! ale  
zrozumiała że mowa była o graniu i nie spodziewała się przyjemnej 
dla siebie  
muzyki wykonywanej przez jakie-go bądź przyjaciela Billa Waters. 
Może w jej biednych uszkach zabrzmi ostry lub  
fałszywy śpiew, jak to niestety często w szkole lub kościele bywało? 
— Czekała  
niespokojnie, gdy nagle doszły ją łagodne tony skrzypiec i w jednej 
chwili  
przeniosły ją w dawno upłynioną przeszłość: była znowu w teatrze, 
widziała swoją  
piękną matkę w bogatym stroju, pyszną jak królowa, skłaniającą lekko 
czoło, a  
dokoła brzmiały oklaski, kwiaty padały do jej nóg, muzyka brzmiała i 
wszystko  
pływało w świetle, woni i cudnych dźwiękach przed jej wzburzoną 
wyobraźnią. —  
Ale to wszystko trwało krótką, bardzo krótką chwilę. — Piękne 
widzenie tak jak  
powstało, tak znikło, a Nella znów się uczuła sama, w ciemności, w 
obcym kraju,  
biedną opuszczoną sierotą. — Serce zadrżało jej w piersiach, i zdało 
jej się  
jakby ści-śniętem zimną twardą dłonią; uczuła ból dotkliwy i łzy 
popłynęły jej  
po twarzy. 
Rozżalona objęła swoją poduszkę obydwiema rękami jakby żyjącą 
istotę, mogącą dać  

background image

jej jaką pociechę i przyłożyła do niej główkę, łkając jak dziecię na 
piersiach  
matki.Tymczasem skrzypce brzmiały ową słodką melodją której się 
niegdyś z takiem  
zachwyceniem przysłuchywała z kościelnej wieży: 
Ulga i pociecha płynęły do jej zbolałej duszy, zatrzymała oddech by 
niestracić  
ani jednego z tych lubych, łagodnych dźwięków i stało się znów 
widno i jasno  
dokoła, a przed oczyma jej ducha jaśniał ponad łóżeczkiem obrazek, 
jakby  
słonecznym blaskiem owiany i szeptał jej że nie jest samotną na 
świecie. Odjęła  
rączki od poduszki, złożyła je na piersiach i leżała cichutko 
przysłuchując się  
tonom które płynęły łagodnie i koiły bolesne jej wzruszenie. 
Nella sama nie wiedziała jak długo mogła zostawać w takim stanie; 
wyszła z niego  
gdy w miejsce tyle jej ulubionej pieśni, usłyszała inną, wcale 
przeciwnego  
charakteru, znać wywołaną żądaniem towarzystwa, bo słychać wprzód 
było głośną  
rozmowę i strojenie skrzypiec na ton odmienny.  
Nella miała głębokie poczucie muzyki i wielkie do niej usposobienie. 
— Z nową  
piosenką ożyły inne uczucia i wspomnienia. — Przeniosły jądo domu 
rodzinnego; była na wsi, podczas lata, widziała winne grona płonące  
świetnym blaskiem dojrzałości, a potem widziała się nad morzem i 
wesołych  
rybaków w różnobarwnej, malowniczej swojej odzieży a słońce 
zachodziło właśnie  
jak wtedy, gdy na nie z wieży patrzyła zachwycona. Niebo było 
znowu tak świetnie  
zaczerwienione a powietrzni żeglarze w białem obłocznem czółenku 
otwierali sobie  
niebieskie bramy. Nella gorączkowo wzruszona usiadła najprzód, a 
potem nie mogąc  

background image

wytrzymać na łóżku, wstała, zbliżyła się do schodów pocichu, 
słuchała i  
poglądała na dół. Widziała Billa i drugiego jakiegoś człowieka, 
siedzieli w śród  
chmury tytuniowej, a na przeciw nich siedział trzeci, skrzypek — ale 
niestety  
wyglądał równie brudno i obszarpano jak jego towarzysze i wcale a 
wcale  
niepodobnym był do swojej muzyki. — Nelli przykro było patrzeć na 
niego, a  
oprócz tego, wyobraziła sobie że ją z dołu zobaczyć było można i 
cofnęła się o  
parę kroków. — Muzyka stawała się coraz głośniejszą i przybierała 
tak dziki  
charakter że przelękniona Nella rzuciła się na łóżeczko, nakryła głowę 
i za-tkała sobie uszy.— Pomimo to dochodziła ją jeszcze szalona 
melodya i wtedy jej  
się dopiero lżej na sercu zrobiło, gdy przebrzmiał ton ostatni, a po nim 
jeszcze  
zaśmiał się dziko skrzypek i cisnął na stół swoje narzędzie. 
Nazajutrz rano Bili jak zazwyczaj poszedł do swojej roboty, nim Nella 
zeszła z  
góry, ale zapomniał czegoś po co się wróciwszy, wszedł do kuchni 
gdy dziewczę  
jadło śniadanie. 
— Słyszałaś wczoraj wieczorem muzykę maleńka? zapytał. 
Zrozumiała go i  
odpowiedziała "Tak". 
— Podobało ci się? 
— Była bardzo piękna, rzekła Nella, bo chociaż w końcu strach ją 
przejmował  
podczas dzikich tonów muzycznych, jednakże z rozkoszą 
przypominała sobie wieczór  
wczorajszy. 
— Poczekaj, rzekł Bili mrugając, będziesz jeszcze raz tę muzykę 
słyszała, — i  
wyszedł. 

background image

Tak się też stało rzeczywiście. — Jeszcze tego samego wieczora, gdy 
poszła na  
górę z wieczerzą bo jej tam każda chwila spędzona milszą była niżna 
dole, usłyszała otwierające się drzwi domu i zaraz potem Bili zawołał.  
— Nello! chodź tutaj! 
Podeszła ku schodom i zajrzała na dół; zobaczyła obok Billa obcego 
jakiegoś  
człowieka i nie odważając się zejść, usiadła na najwyższym stopniu 
drabinki,  
czekając co dalej nastąpi. 
— Muzyka! wołał na nią Bili, muzyka! i wskazywał na obcego 
człowieka, w którym  
też Nella wczorajszego skrzypka poznała. Trzymał skrzypce w ręku, a 
wzywając  
ręką dziewczynkę przesuwał smykiem po strunach jakby ją tym 
sposobem chciał na  
dół sprowadzić. — Ale ona jak przyrośnięta nie ruszała, się z miejsca; 
bała się  
bowiem wszystkich przyjaciół Billa, nie ufała zatem i temu. — Był on 
całkiem  
niepodobny do swojej muzyki, i nie mogła sobie wyobrazić żeby to on 
wydobywać  
potrafił te słodkie cudowne dzwięki które ją tak zachwycały. I w 
istocie był on  
sam poniekąd narzędziem na którym grała inna, wznioślejsza ręka. — 
Tak zwykle  
bywa z każdym prawdziwym artystą. 
Skrzypek był niskim krępym mężczyznąo ciemnych rozczochranych 
włosach, z błękitnemi oczyma niemającemi żadnego  
wyrazu, dopóki nie grał. — Skoro Bill poznał że Nella woli zostać na 
górze,  
wezwał swego gościa żeby grać zaczął, co on natychmiast uczynił, a 
wraz też i w  
całej jego postaci dziwna zaszła przemiana. 
Strojąc skrzypce przyłożył do nich policzek a skoro grać począł, błogi 
uśmiech  
osiadł na jego ustach, oczy nabrały blasku i zapału, a patrzył niemi, 
jakby coś  

background image

widział daleko, w jakiejś dziwów krainie. — Nella ze swojej strony 
widziała i  
słyszała to wszystko, nie zdając sobie sprawy co się z nią działo, 
powoli  
zstępowała ze stopni swojej drabinki zbliżając się ku grającemu. 
Bill zachęcał ją na migi, ale ona nie spostrzegała tego; w całem 
swojem  
otoczeniu widziała 
i słyszała tylko jedynie grajka. Obok niego stała niska ławeczka, 
usiadła na  
niej napawając się śliczną muzyką, oczy jej utkwiły w okrągłej 
nieładnej twarzy,  
którą sztuka dziwnym jakimś opromieniała blaskiem. 
— O! nie przestawać! zawołała błagalnie, gdy grajek spoczął na 
chwilę.  
Powiedziała to po wło-sku, ale wnet spostrzegając że ją nie rozumieją, 
poprawiła się, powtarzając swą  
prośbę po angielsku. 
Niemiecki muzyk, (bo do tej narodowości skrzypek należał), wykonał 
jej prośbę  
ciesząc się zapałem dziecięcia. — Był on jednym z tych wędrujących 
gienijuszów,  
co żyją. muzyką jak powietrzem, lecz się nią karmić nie umieją. — 
Mawiał czasem  
że przybył do Brentholm'u by sobie jaką wynaleźć robotę, ale na tem 
się wszystko  
kończyło. — Nadto był ciężkim by się stałej jakiej pracy poświęcić; 
wolał  
wędrować od wsi do wsi, od miasta do miasta, i wdzięczne swoje tony 
rozlewać za  
łyżkę strawy, lub kącik pod dachem. — Bill znał go dawno i szczerze 
go lubił. 
Nella, rzec można połykała muzykę, nie mogąc oczu oderwać od 
narzędzia  
przemawiającego do niej tak czarownemi dźwiękami, a gdy się tony 
splotły w  
włoską piosenką którą niegdyś matka jej śpiewała, łzy jej się zakręciły 
w  

background image

oczach, pochyliła głowę na ręce i płakała tak cicho że Bill tego nie 
widział.— Co temu dziecku brakuje? — zawołał spostrzegłszy ją 
płaczącą.  
— To tylko muzyka! odpowiedziała cichutko Nella jakby ze snu 
zbudzona jego  
wykrzykiem. 
Bill przytulił ją do siebie, otarł jej oczy swoją chińska chusteczką, 
daleką  
niestety od pierwotnej świeżości jaką jaśniała w czasie odwiedzin 
panny  
Charteris, na której uczczenie Bill się pierwszy raz w nią. ustroił. 
— Nie płakać, nie płakać! prosił poczciwy muzykant. — ja ci dam 
moje skrzypce i  
z temi słowy złożył je Nelli na ręcę, jakby rozumiał że się w nich na 
każde  
strapienie pociecha znaleźć może. — On sam tyle razy doznał ich 
kojącej władzy.  
— Kiedy go ogarniała tęschnota za rodzinnym krajem, nie umiał sobie 
radzić  
inaczej, jak biorąc skrzypce w ręcę by na nich smutek swój wygrać i 
wypłakać a  
zawsze prawie osychały łzy na jego twarzy, pokój wracał do duszy a 
po niejednym  
dniu spędzonym na wędrówce bez spoczynku i posiłku, składał 
strudzoną głowę do  
snu cichego, i budził się pokrzepionym.Złożył więc swe 
doświadczone lekarstwo w ręce spłakanej Nelli, i — o dziwy!  
okazało się skutecznem! Dziewczę uśmiechało się uszczęśliwione, a 
podziękowawszy  
usunęło się w najciemniejszy kącik izby; tam usiadłszy na najniższym 
stopniu  
drabinki, poglądała na skrzypce zachwyconym wzrokiem. Widok ich 
znowu jej  
minione czasy przypominał; mianowicie orkiestrę teatralną i nie jeden 
cichy  
wieczór domowy gdy znakomity jaki skrzypek towarzyszył matce jej 
do śpiewu, a  

background image

potem gdy artysta dawał jej w małe rączki narzędzie swoje; pokazując 
jak  
paluszkami naciskać. — Z tego wszystkiego nic nie zapomniała, a 
podczas gdy Bill  
z przyjacielem swoim palił fajkę i potem oba w karty grać zaczęli, 
wzięła  
skrzypce na ramię i pociągnęła smyczkiem jak ją niegdyś uczono. — 
Na pierwsze  
dotknięcie ogarnęło ją osobliwe uczucie; tęschnota jakaś za czemś 
niewiadomem;  
niepotrafiłaby nazwać ani wypowiedzieć za czem tęschniła, czego 
pragnęła w tej  
chwili, lecz to co czuła było jej boleśnem, a w bólu tym było zarazem 
błogie  
uszczęśliwienie. Doznawała czegoś takiego jak wówczas gdy 
matkę.śpiewającą, słyszała, jak wówczas gdy się na wieży zapatrzyła 
na zachód słońca,  
ale uczucia jej nigdy tak silnemi, tak gwałtownemi nie były. Długim 
pociągiem  
smyczka dobyła z skrzypki łagodne i przedłużonie brzmienie, lekkie 
jak powiew  
wietrzyka, ale muzyk podniósł szybko głowę. 
— Daj jej pokój, szepnął Bill i nikt nie przeszkadzał Nelli. 
Sprobowała drugiego pociągu i znowu piękny dzwięk wpadł jej do 
ucha; była to  
jakby kropla ochładzającej wody na jej ognistą, spragnioną duszę. — 
Trzeci raz  
się nie udało; zgrzytnął ton twardy, nieczysty i chropawy; 
dziewczynka drgnęła  
jakby z bólu a potem poczęła czule głaskać skrzypce jakby je 
przeprosić chciała  
za cierpienie sprawione wywołaniem z nich fałszywego tonu. — 
Nakoniec podniosła  
się, przystąpiła do grajka i prosiła:  
— O! pokaż jak to grać trzeba! Muzyk odrzekł przyjaźnie:  
— Poczekaj trochę, i wygrał swoją kartę.Nella czekała cierpliwie, ale 
gdy się gra skończyła Bill zebrał wszystkie karty,  
mówiąc. 

background image

— Pokażże jej mój stary! 
— Nie tak to prędko idzie, brzmiała odpowiedź łagodnego niemca, 
wziął jednak w  
rękę narzędzie i pokazał dziewczynce kilka ruchów palcami. Zabawną  
angielszczyzną objaśniał swoją naukę, ale to Nelli nie przeszkadzało; 
nie tyle  
korzystała ze słów jego ile ztąd, że każde jego poruszenie śledziła z 
natężoną  
uwagą. 
— Sprobój teraz, rzekł nauczyciel oddając znów dziecku instrument 
po  
kilkuminutowym wykładzie. 
Nella spróbowała, lecz nie udawało jej się, nie mogła ani jednego 
czystego tonu  
wydobyć; smutna, położyła skrzypce i poszła na górę. 
W kilka dni potem opowiadała pani Lester, że za pomocą Billa 
niemiecki muzykant  
znalazł w Brentholm'ie zajęcie które mu się podobało i że za małe 
wynagrodzenie  
pozwolił mu Bill sypiać w jakimś kącie swej chaty, 
Zaniepokoiła się pani Lester tą wiadomością i powiedziała Nelli że 
jeżeli tak  
będzie w istocie,to lepiej żeby Nella u niej została, Ale ku wielkiemu 
dobrej kobiety zdziwieniu,  
oparła się temu dziewczynka.  
— ! pozwól mi pani zostać przy muzyce! prosiła tkliwie i poglądała 
bojaźliwie  
na tyle zawsze dla siebie dobrą, nauczycielkę, która przekonała się 
teraz że  
mała włoszka przekładała nad wszystko muzykę, nawet nad swoja 
kochaną panią  
Lester. — Rzeczy wiście muzyka stała się częścią jej istoty i 
pocieszała ją  
nawet w tem, co kiedy indziej byłoby dla niej najcieższem 
zmartwieniem. Panna  
Amy miała wyjechać z Brentholm'u. 
Spędziła ona tu przeszło sześć tygodni i znalazła w Nelli tak zdolną 
uczennicę,  

background image

że już z rozumieniem po angielsku codzień znacznie lepiej iść 
zaczynało, — ale  
niestety, jednego dnia panna Charteris powiedziała dziewczynce, że 
już tylko dwa  
dni u wuja pozostanie, poczem musi wracać do domu. 
Wiadomość ta ciężko zasmuciła Nellę. Po ostatniej lekcji i po 
obiedzie  
dziewczynki, Amy wzięła ją za rękę i wyszła z nią do pięknego 
ogrodu proboszcza.— Dziś sobie wyprawimy pożegnalną ucztę, 
rzekła gdy przyszły do cienistej  
altanki, na której stolejaśniały piękne owoce w koszyku. — Usiądźmy 
sobie i  
pogadajmy trochę. — Mam tu coś dla ciebie. — Mówiąc to rozwinęła 
paczkę leżącą  
przy owocach i wyjęła z niej dwie książki. — Jedna z nich była 
bibliją, druga  
książką do nabożeństwa. Obie były pysznie oprawne a na pierwszej 
stronie biblji  
Amy napisała te słowa: "Kampanelli od kochającej ją przyjaciółki. — 
Żyj zawsze z  
Bogiem, miłością, i prawdą. " 
Nella przeczytała to powoli, twarz jej zarumieniła się z radości, 
spojrzała w  
łagodne, tkliwe oczy miss Amy i nie mogąc się oprzeć wzruszeniu 
zarzuciła jej  
ręce na szyję wołając. 
— Kocham cię, kocham, boś taka dobra, tak bardzo dobra! 
Amy przycisnęła do piersi tkliwą dziecinę i wziąwszy ją na kolana 
długo,  
poważnie do niej mówiła. 
Powiedziała jej, że chociaż oddalona zawsze ją kochać będzie i uprosi 
wuja by  
jej dostarczał wiadomości o ulubionej dziewczynce. — Napomi-nała, 
by zawsze była dobrą, i pobożną, to jest by zawsze mówiąc prawdę 
starała  
się kochać ludzi i nie zapominać że Bili Waters uratował jej życie, że 
był jej  

background image

przyjacielem i zawsze się okazywał dla niej dobrym i troskliwym. — 
Panna  
Charteris korzystając ze sposobności mówiła jej o Billu więcej niż ona 
dotąd  
słyszeć i wiedzieć mogła; wspomniała o jego dzieciństwie: jak 
wcześnie stracił  
matkę, a od ojca najgorsze tylko miał przykłady, którym się w 
nieświadomości  
przypatrzywszy, wzrastał bez dobrego kierunku, a dorósłszy sam 
poszedł na złą  
drogę, bo przykładu innego nie widział. 
— Pomimo to wszystko, mówiła dalej: względem ciebie postąpił 
sobie tak  
poczciwie, że dowiódł iż w piersiach jego bije prawe, nie zepsute 
serce; — to  
też myślimy wszyscy, że Bóg dobry sprowadził cię do niego moja 
droga Nello, abyś  
mu dopomogła odnaleźć te dobrą drogę, z której zbłądził; ale to się 
kochanko  
wtedy tylko stać będzie mogło, jeżeli ty sama dobrą, Bogu wdzięczną 
się okażesz,  
i dla Billa takież uczucie w serduszku swojem przechowasz. Nella 
patrzyła uważnie na mówiącą, bo nie była pewną czy ją rozumie. — 
Amy  
mówiła dalej: 
— Przykład wiele może, kochane dziecko; mówiłam ci już że Bili w 
postępowaniu  
swego ojca miał zły przykład, który go też z cnotliwej drogi 
sprowadził do  
występków. — Dobry przykład mógłby go może na poczciwego 
człowieku przemienić i  
zjednać mu szacunek zacnych i poważnych ludzi. — Nello! ty mu daj 
ten dobry  
przykład; bądź mu serdecznie wdzięczną za całe przywiązanie jakie ci 
okazuje;  
wiem że on ma złe nawyknienia, że jest szorstkim, że nie jedną wadę 
sama w nim  

background image

spostrzegasz, ale niech cię to nie wstrzymuje od okazywania mu na 
każdym kroku  
dziecięcej wdzięczności. — Czytając tę książkę w szkole u pani 
Lester, tu  
położyła rękę na biblji, uczyć się z niej będziesz codzień dokładniej 
czego Bóg  
żąda od ludzi. — Najprzód sama podług tej nauki postępować 
będziesz a potem i  
Billowi w tej pracy dopomożesz. — Zrozumiałaś mnie teraz? 
Nella skłoniła głowę mówiąc:— Powinnam być dobrą i kochać Billa 
żeby i on dobrym został. 
— Zgadzasz się na to? to ucałuj mnie serdecznie i powiedz: "tak. " 
— Tak, tak! zawołała Nella obejmując szyję panny Charteris obiema 
rękami i  
ściskając ją, tak mocno jakby się z nią nigdy rozłączyć nie chciała. 
Reszta dnia zeszła nadzwyczaj szybko; Amy opowiadała o swoim 
domu i rodzinie,  
mówiła potem że się spodziewa znowu kiedy do Brentholm'u 
przyjechać, potem  
odprowadziła swoją uczenniczkę daleko ku domowi i na drodze 
rozstały się dwie  
przyjaciołki z ściśnionem sercem, bo się obie szczerze i tkliwie 
pokochały. 
Skoro Nella wróciła do chaty Billa, nie było nikogo jak zazwyczaj; ale 
czekała  
ją. tam jednak niespodzianka. — Niemiecki gość od kilku dni tam 
mieszkający,  
zabierał "zwykle skrzypce wychodząc rano z domu. — Dziś tego nie 
uczynił;  
promienie księżyca świecącego jasno w okienko paday prosto na 
ulubione  
narzędzie, zawieszone naścianie obok komina. Na ten widok, radość 
nagła błysnęła w zasmuconem serduszku  
Nelli. — W mig przysunęła stołek do muru, skoczyła nań i poczęła 
czule głaskać  
naciągnione strony, potem przyłożyła główkę do skrzypiec jakby do 
ludzkiej  
piersi i zaszlochała: 

background image

— Panna Charteris jutro odjeżdża! Napłakawszy się do woli, 
ucałowała strony jak  
gdyby dały jej odpowiedź i pocieszona spać się położyła. 
Nazajutrz stawiła się w szkole na wskazaną, godzinę; wzięła swój 
zeszyt i  
chciała pisać jak mogła najpiękniej, lecz rączki jej tak drżały, nie 
rozumiała  
sama co jej było, tylko od czasu do czasu ocierała sobie oczy i 
zwracała je ku  
oknu. 
Nagle dał się słyszeć turkot powozu, a któreś z dzieci zawołało: 
-— Oto panna Charteris jedzie do kolei żelaznej! 
Pióro wypadło Nelli z ręki, spojrzała błagalnie na stojącą, obok panią 
Lester: 
— Możesz iść do drzwi ogrodowych; rzekła nauczycielka 
zrozumiawszy to  
spojrzenie. — Nella 
 
 
wyśliznęła się za drzwi, ale wnet wróciła trzymając Amy za rękę. 
— Przychodzę raz jeszcze usłyszeć śpiewanie dzieci, rzekła 
przybywająca; dzieci  
powstały i zaśpiewały jak mogły najpiękniej: 
Amy śpiew pochwaliła, potem odezwała się do pani Lester: 
przywiozłam kosz  
zabawek, bądź pani tak uprzejmą, rozdaj te drobnostki dzieciom. 
Dzieci otworzyły oczy usłyszawszy o zabawkach, a potem na wyścigi 
kłaniały się  
razem i pojedynczo dziękując za tyle pożądany podarunek. Nella 
poszła za panną  
Charteris do drzwi ogrodu i patrzyła jej w oczy tem tęsknem, 
głębokiem  
spojrzeniem, które nawet u niemych zwierząt tak jest wymownem, że 
pojmujący je  
zdaje się czytać wyraźnie: 
— Ach gdyby mi danem było wypowiedzieć co czuję. Nie płakała; 
rzekła tylko  
cichutko: 

background image

— Szczęśliwej podróży! a gdy powóz unoszący Amy znikł jej z oczu, 
wróciła do  
szkolnej izby, do swojego zajęcia. Po szkolnych godzinach pani 
Lester obdzieliła  
dzieci zabawkami; Nelli do-stała się piękna czerwona piłka ze 
złoconemi wzorami. Dzieci przyzwyczaiły się  
już do małej cudzoziemki mogącej teraz porozumieć się nieco z niemi 
i zawsze  
były gotowe wciągać ją w swoją zabawę, jakkolwiek dziewczynce nie 
sprawiało to  
przyjemności, a tego dnia szczególniej serce jej czego innego 
pragnęło. 
— Zostaniesz dziś u mnie na herbacie? zapytała ją pani Lester. 
— Bardzo pani dziękuję, dziś nie — odpowiedziała Nella i 
włożywszy swój czarny  
kapelusik poszła do domu. Biegła raczej niż szła, pilno jej było, a 
zaledwie  
próg przestąpiła, oczy jej badawczo skierowały się na ścianę obok 
komina. — Były  
na miejscu zwykłem skrzypce ukochane, zawieszone jak dnia 
poprzedniego; ale dziś  
nie dość Nelli było na posiadaniu ich w połowie, musiała je mieć 
zupełnie,  
potrzebowała je trzymać w ręku i głos ich słyszeć koniecznie. 
Zdawało jej się że  
skrzypcom musiało być wiadomo co się działo w jej sercu, i że 
potrafią  
wypowiedzieć jej to, czego sama słowami wyrazić nie była w stanie. 
Stanęły jej w  
pamięci owe pierwsze dni spędzonew Anglji, kiedy nierozumiała 
nikogo i nikt jej nierozumiał, nawet dobra pani  
Lester; — aż oto, przybyła Amy Charteris i zrozumiała ją., i 
przemówiła do niej,  
mówiła za nią co było w głębi jej duszy! — Teraz skrzypce stać się 
mogły takim  
tłumaczem, mogły jej wypowiedzieć, uporządkować uczucia których 
sama nie  

background image

pojmowała. Gdyby jej się tylko udało wywołać z ich głębi te słodkie, 
kochające,  
pocieszające tony których tak pragnęło jej strapione serce. 
Zdjęła ze ściany ulubione narzędzie, z wielkiem staraniem i 
ostrożnością  
zaniosła je po schodkach do pokoiku zawsze czystego i milutkiego, 
gdzie się jej  
teraz wszystko więcej jeszcze podobało jak z początku; usiadła na 
łóżeczku i  
objęła palcami kształtną szyjkę skrzypiec, zupełnie tak jak ją nauczył 
grajek, i  
pociągnęła lekko, leciuchno smyczkiem po stronach, bo drżała na 
samą myśl  
usłyszenia fałszywego dzwięku; lecz czysty, śpiewny ton pogłaskał jej 
ucho  
spragnione przyjaznego głosu. — Zapomniała o tem, że nie jadła 
obiadu, nie  
pomyślała że na dole oczekiwała na nią wieczerza z chleba i mleka 
złożona,  
siedziaławydobywając ze skrzypiec coraz nowe, ciche, łagodne tony, z 
początku oderwane,  
pojedyncze, potem gdy coraz ciemniejszy mrok zapadał, udawało się 
jej łączyć po  
kilka dźwięków w jeden szereg i nakoniec zabrzmiało coś podobnego 
do znanej  
niegdyś piosenki. — Śliczne to było! Ale właśnie usłyszała z ogródka 
dochodzący  
głos Billa; jak błyskawica szybko zbiegła ze schodków, i powiesiła 
skrzypce na  
dawnem miejscu. — Nie było to z obawy wymówki ze strony Billa, 
lab uprzejmego  
muzyka, nie, ale nie chciała by ktokolwiek wiedział o tem co ją tak  
uszczęśliwiało. Swoją muzykę uważała za drogą, tajemnicę i pragnęła 
ją wyłącznie  
dla siebie zachować. — Nawet w ojczystej mowie nie potrafiłaby 
znaleźć wyrazów  
na opowiedzenie co ją tak głęboko wzruszało, uszczęśliwiało tak 
żywo.  

background image

Przypuściwszy zaś że zdołałaby opisać swoje wrażenia, opowiedzieć 
jakim dla niej  
skarbem była muzyka, któżby ją, zrozumiał?ROZDZIAŁ IX. 
 
CZARODZIEJSKIE SKRZYPKI. 
 
Codzień wisiały teraz skrzypce na tem samem miejscu, a ich 
właściciel z własnego  
popędu powiedział Nelli że wolno jej grywać na nich, byle tylko 
ostrożnie się z  
nimi obchodziła. — Tego jej nie potrzeba było zalecać, przywiązanie 
jej do  
dźwięcznego narzędzia było niewymownem i wyobraziła sobie że są 
czującą, jakąś  
istotą, którą boleśnie dotknąć można, wywołując z jej głębi przykre 
lub fałszywe  
tony. Wszystkie swoje wolne chwile poświęcała teraz muzyce, 
wprawiając się w  
czyste i przyjemne granie; tylko kiedy wieczorem dzwony zabrzmiały 
na wieży,  
odkładała nabok smyczek przysłuchując się pobożnie. Wywierały ono 
zawsze równie potężny  
wpływ na dziecię, zawdzięczające im swe imię, a ilekroć na 
skrzydłach  
wieczornych powiewów dolatywały te urocze i poważne dźwięki, 
słodki, błogi  
spokój zalewał młodociane serce Nelli. 
Bill płacił regularnie pani Lester za szkołę i cieszył się słysząc że jego  
wychowanka pilna i rozwinięta uczyła się po angielsku chętniej niż 
małe  
angielki, a ztąd poszło że ją pomieszczono między daleko od niej 
starszemi  
uczennicami. W ogóle nie wiele teraz widywał Nellę; powab nowości 
przeminął, a  
zastanawiając się trochę, Bill musiał przyznać że to obce śniade 
dziecię nie  
bardzo się do niego przywiązywało. Wprawdzie Nella starała się go 
polubić, od  

background image

czasu jak panna Amy przełożyła jej w dniu pożegnania, że mu się od 
niej miłość i  
wdzięczność należy, ale też często zapominała o tem, bo jak 
wszystkim dzieciom  
mającym odzienie i pożywienie rzadko jej przychodziło do myśli, kto 
jej tego  
dostarczał. Za to jeżeli ją coś niespodziewanie ucieszyło, darkwiatka, 
zabawka lub nawet słówko życzliwe, zdolnem było serce jej miłością i  
wdzięcznością napełnić. Zdarzyło się też i Billowi wzruszyć głęboko 
jej serce, a  
to w następny sposób.  
Po pewnym przeciągu czasu pobytu swego w Brentholmie, niemiecki 
muzyk znudzony  
jednostajną robota którą się zajmował, stęschniony za odmianą, za 
swobodą,  
pożegnał Billa, pocałował zdziwioną twarz jego i wziął skrzypce pod 
pachę z  
zamiarem opuszczenia Brentholm'u na zawsze. Nim jednakże próg 
przestąpił,  
spostrzegł że oczy Nelli we łzach pływały. Nie szło jej tyle o 
znajomego ile o  
skrzypce, co bez nich pocznie? Zrozumiał to poczciwy grajek i 
przykro mu się  
zrobiło, widząc zasmucenie dziewczęcia, lecz nie mógł pokonać 
upodobania w  
włóczędze; ziemia tutejsza już mu parzyła stopy, musiał iść w świat, 
nieznana  
jakaś siła ciągnęła go dalej i dalej. Chciał wszelako okazać 
dziewczynce  
życzliwość swoją w chwili pożegnania: sięgnął do kamizelki i 
ofiarował jej grubą  
sztukę miedzianej monety. Poczciwa dusza! rzadko bywał przy 
pieniądzach, chociaż  
pracował nie trzymały go się grosze, a toco ofiarował Nelli stanowiło 
nie małą część posiadłości jego w tej chwili. 
Oczywiście dar ten nie stanowił dla dziewczęcia pociechy, włożyła 
pieniądz do  

background image

skarbonki i w krótce o nim zapomniała. Wraz ze skrzypcami znikło 
całe jej  
wesele. Roztropne, żywe dziecię stało się ociężałem i bezmyślnem, 
niedbale  
wykonywała szkolne swoje zadania, zapomniała dawanych sobie 
poleceń i zdawało  
się że cierpi mocny ból głowy, pomimo zapewnień że bólu nie 
doznaje. —Pani  
Lester nie mogła znieść tego opuszczenia się Nelli, łajała ją i 
napominała, ale  
dziewczynka nie mogła zrozumieć w czem się zmieniła i co poprawić 
należało. 
Jednego dnia pani Lester prosiła Nelli by jej przyniosła ze sklepu funt 
masła i  
paczkę herbaty, pobiegła spiesznie wykonać dane sobie zlecenie, ale 
wracając,  
zatrzymała się nagle i wlepiła wzrok w okno, w którem stojąca kiedyś 
błękitna  
miednica z dzbankiem zwróciła Billa uwagę. Między żeglarskim 
kaftanem i suknią  
kobiecą widocznie na przedaż wystawioną, wisiały skrzypce, a 
między strónami i  
narzędziem zatkniętą by-ła kartka na której wielkiemi literami 
napisano: "Proszę uważać! Piękny ton a  
tylko pięć szyllingów!" Nie trzeba było więcej dla Kampanelli; 
zapomniała o  
maśle, herbacie, pani Lester i całym świecie, wpatrując się w skrzypce 
i myśląc 
o grubej monecie leżącej w jej skarbonce. Wyliczyła jednakże że jej 
tylko  
jeszcze dziewięciu takich sztuk brakowało by pomyśleć o nabyciu 
narzędzia i  
westchnęła głęboko. 
— Cóż tam nowego malutka? zabrzmiał jej za uchem głos szorstki i 
dobrze znajomy,  
a ciężka ręka spoczęła na jej ramieniu. 
Wzdrygnęła się, spojrzała Billowi w oczy 
i rzekła: 

background image

— Skrzypce! Ah! 
Wyraz ten brzmiał tak przeciągle i tęschno, że dobroduszność Billa 
wzruszył aż  
do głębi. Wsunął rękę do kieszeni i wydobył z niej wszystko co się na 
dnie  
znajdowało. 
— Jest sześć szylingów, ale kiedy ci pięciu tak bardzo potrzeba, 
będziesz je  
miała. — Bierz mała! — Albo nie, poczekaj, ja cały interes 
załatwię.Wszedł żywo do sklepu, kazał sobie podać skrzypce, zapłacił 
i wracając do Nelli  
stojącej dotąd jak gdyby w ziemię wrosła, złożył jej narzędzie na ręku 
mówiąc:  
— Masz, weźże je! 
Ona stała patrząc w okno nieśmiało i nieprzypuszczając nawet 
nadziei, by tak  
wielki skarb mógł być kiedy jej własnością. —Dopiero skorouczuła w 
ręku skrzypce  
i smyczek, rumieniec szczęścia oblał jej lica, przycisnęła skrzypki do 
piersi,  
lecz jednocześnie uchwyciła twardą, ogorzałą rękę Billa, przycisnęła 
ją do ust  
serdecznie, a zapominając na chwilę angielszczyzny powtórzyła po 
kilka razy: 
— O grazie, grazie! 
Bill również się zarumienił, gdy pierwszy może raz w życiu uczuł na 
swojej ręce  
gorące pocałunki wdzięczności; poklepał dziecię po głowie mówiąc: 
"no, no,  
zabawna jesteś" zawrócił się szybko i zniknął. 
Nella byłaby jeszcze stała na miejscu przypatrując się swoim 
skrzypcom, gdyby  
ktoś z przechodzących widząc że upuściła paczkę z herba-ta nie był jej 
podniósł i wręczył roztargnionej. To małe zdarzenie zbudziło ją z  
marzenia, przypomniała sobie polecenie, a przyciskając skrzypki do 
mocno  
bijącego serca, pobiegła ze sprawunkami do szkoły.  
Pani Lester i jej uczennice zdziwiły się nie mało przybyciem Nelli, 

background image

— Zkąd ma te skrzypce? Na co? Czyżby na prawdę grać na nich 
umiała? 
Zarzucono pytaniami naszą małą znajomą, a gdy na ostatnie 
odpowiedziała  
skłonieniem głowy, zaczęto nalegać by swoją umiejętność pokazała; 
pani Lester  
zaś powiedziała figlarnie, że ładna melodya uzdrowiłaby ją z 
dokuczliwego bólu  
głowy. — Nella nie ociągała się dłużej, zaczęła grać jednę melodyę po 
drugiej i  
w końcu zapomniała zupełnie że nie jest samą jak w swojej izdebce i 
że ma  
licznych słuchaczy. 
Tak więc wydała się jej tajemnica ukrywana tak starannie. Pani Lester  
uszczęśliwioną się czuła słysząc grę swojej wychowanki; pieściła ją, 
całowała,  
nalała jej słodkiej kawy w filiżankę, podała smażonych owoców, a 
gdy następnych  
dnikilka uczennic okazało ochotę wyśmiewania Kampanellę i jej 
granie, ujęła się  
pani Lester za nią, i oświadczyła że jej się muzyka Nelli bardzo 
podobała, że  
jej winszuje wyraźnego talentu i że tylko nieświadome i głupie dzieci 
szydzą z  
tego, czego nie rozumieją. 
Mowa ta dobry skutek wywarła i niezadługo jedna, to druga 
współuczenice odzywały  
się z prośbą do Nelli by im co zagrała; gdy się na to zgodziła 
dziękowano jej  
serdecznie, gdy odmówiła, wyrzucano jej że jest nieużytą. Wyrzuty te 
zasmucały  
małą muzykantkę, czuła ona że nigdy niechętną ani nieużytą być nie 
myślała,  
tylko rozumiała także że nie zawsze jest w stanie wydobyć z swoich 
skrzypeczek  
śpiewne i przyjemne dzwięki, że jej na to potrzeba było osobnego 
usposobienia.  
Gdy je spostrzegła w sobie nie dała się nigdy prosić, grała na pierwsze  

background image

wezwanie. Tak nawet bywało, że pokazując jej jaki piękny przedmiot 
w ogrodzie  
lub w izbie, mówiono: 
— Zagraj nam to, Nello! 
Blizko szkoły (naprzykład) stały dwa piękne rozłożyste drzewa: buk i 
topola;  
jesień nadałapierwszemu barwę złotą, drugie zaś świetną purpurą 
odziała; Nella cieszyła się  
jasnemi ich kolorami i napatrzeć się obu drzewom nie mogła. Raz 
przyniosłszy z  
sobą skrzypce do szkoły, usiadła w wolną chwilę na ławeczce w 
ogrodzie i grała  
ładną bardzo piosneczkę nie wiedząc sama ile w niej było 
wspomnienia, ile  
własnego jej pomysłu. — Dzieci otoczyły ją w milczeniu i słuchały 
uważnie. 
— Co teraz grałaś? spytała mała dziewczynka, gdy się smyczek 
zatrzymał. 
— Grałam te dwa drzewa, odrzekła Nella wskazując na buk i na 
topolę. 
Dziewczynki wpatrzyły się w nią, ale wnet jedna kiwnęła główką 
jakby chciała  
powiedzieć "rozumiem, rozumiem", i wnet zdało się innym że i one to 
zrozumiały,  
zaczęły znosić Nelli róże, muszle, kamyki, prosząc:  
— Zagraj nam róże, zagraj nam muszelki! Nella grała, dzieci słuchały, 
a choć z  
muzyki 
nie wiele pojąć i dowiedzieć się mogły, bawiła je tajemniczość 
porównania i  
weszło w zwyczaj zno-szenie Nelli rozmaitych rzeczy i wskazywanie 
osób z wezwaniem: 
— Zagraj nam to, zagraj nam tego! 
— Dzisiaj zagram wam pannę Charteris, rzekła raz Nella i zaczęła 
łagodną,  
melodyę, lecz po kilku taktach opuściła skrzypce mówiąc: 
— Nie uda się, nie umiem grać tak dobrze jak na to potrzeba. 
— Zagraj Billa Waters! 

background image

— Nie, i tego nie umiem, powiedziała Nella; ale gdy prośby nie 
ustawały,  
pociągnęła smykiem po strunach i wydobyła parę ostrych, 
zgrzytliwych tonów, a  
potem pogłaskała skrzypce z pieszczotą i jakby z przeproszeniem, — 
To by  
wyglądało na niewdzięczność, gdyby Nella w domu nie odbierała 
przykrych wrażeń,  
które na jej usposobienie wpłynęły. 
Bill od roku daleko porządniejsze życie prowadził niż poprzednio, ale 
powoli  
powrócił do dawnych swoich złych nałogów, i znów się zmienił na 
Czarnego Billa.  
— Często przychodził do domu pijany i przyprowadzał towarzyszy, 
czego nie robił  
od czasu pobytu Nelli w jego chacie.Powrócił także do 
niebezpiecznego zajęcia przemytnika, a piwnica jego pełną była  
przemycanych towarów.  
Wrodzona dobroć nie wystarcza człowiekowi by czynił dobrze a złego 
unikał,  
biedny zaś Bill nie miał innego hamulca. — Ach jak go się Nella bała, 
gdy  
zataczając się wracał do domu, i głośno sam z sobą. rozmawiał! 
Wbiegała wtedy na  
górę i zasuwała drzwiczki, nie ważąc się dotknąć skrzypiec, osobliwie 
też jeżeli  
obce głosy dawały cię słyszeć w dodatku; — ale rozniecała sobie 
ogień w kominku  
by nie tak czuć chłód zimowy, składała skrzypce na poduszce obok 
siebie,  
szeptała im swoje myśli i odbierała na nie odpowiedzi, cicho, cichutko 
dotykając  
stron paluszkami. 
Czasem kiedy na dole zanadto hałasowano, kiedy bezbożne mowy i 
przekleństwa  
dolatywały jej ucha, postanawiała prosić pani Lester by ją wzięła do 
siebie, ale  

background image

coś ją zawsze wstrzymywało. Nie było to dziecięce przywiązanie, tego 
nie  
dopuszczało terazniejsze życie Billa, ale od czasu jak jej skrzypki 
podarował,  
serce Nelli przychylniejszem mu się stało niż dawniej, a oprócz tego, 
su-mienne dziewczę nie mogło zapomnieć przyjaciołki swojej Amy 
Charteris.  
— Powinnam być dobrą; żeby i Bill stał się dobrym; mówiła sama do 
siebie. — Ale  
niestety! nie jestem taką; niewdzięczną jestem, nie kocham Billa a 
jednak on mi  
życie uratował, i — skrzypce mi kupił! Musze się starać o to żeby mu 
być  
wdzięczną! 
Po takich uwagach, nietylko że odkładała z dnia na dzień 
opowiedzenie  
wszystkiego pani Lester, i prośbę by ją do siebie zabrała, ale z nim 
kim nie  
mówiła o Billu. — Poczciwe dziecko zamykało w sobie przestrach, 
jaki jej  
sprawiał co wieczór nietrzeźwy opiekun i hulackie jego towarzystwo. 
— Domyślała  
się że wdzięczne serce powinno to wszystko zachować w milczeniu i 
w skutek tego  
uczucia zwyciężała się zawsze, ilekroć przychodziło jej na myśl. 
poskarżyć się  
na Billa przed panią Lester i w jej życzliwem objęciu choć raz 
serdecznie się  
wypłakać. 
Mogłoby się to jednak jeszcze czas jakiś odwlec, gdyby we wsi nie 
zaszło wielkie  
wydarzenie.ROZDZIAŁ X. 
 
KONCERT I JEGO NASTĘPSTWA. 
 
Rzecz była taka: 
Potrzeba było powiększyć szkołę, bo ściany jej nie mogły pomieścić 
dzieci  

background image

pragnących nauki, ale nie było na przebudowanie pieniędzy. Zkąd ich 
wziąść? było  
to ważne i nie cierpiące zwłoki pytanie, które przybyła znów do 
Brentholm'u  
znana nam już pani Murray, roztrzygnęła w następujący sposób. 
— Trzeba w Brentholm'ie dać koncert, i to taki by nań całe sąsiedztwo 
zwabić się  
udało. 
— Ale któż będzie grał? Kto będzie śpiewał? zapytywał pan Dykes. 
— Śpiewać będą. panie Jackson, a Miss Rhodes zagra; pan zaś 
będziesz jej  
towarzyszył na flecie. Odpowiedziała bez namysłu stanowcza dama, 
dodając: 
— Napiszę także do pana Mallet'a który daje lekcye śpiewu moim 
siostrzenicom;  
śpiewa on ładnie swoje utwory i przybędzie, spodziewam się, skoro 
mu odpowiednie  
wynagrodzenie zapewnię. Już ja się o to postaram. — Nakoniec zaś, 
mała włoszka,  
cudowne dziecię tutejsze musi nam zagrać na swojej skrzypce. 
— Nella? czy pani w istocie o Nelli myślisz? zapytał proboszcz 
zdziwiony. — Jej  
umiejętność w najlepszym razie musi być bardzo słaba. 
— Bynajmniej. Słyszałam ją niedawno grającą i zachwyciła mnie 
prawdziwie. — To  
genijusz muzykalny i dziwi mnie tylko, że dotąd nikt się na tem nie 
poznał. —  
Nella musi należeć do koncertu. 
— Nie radbym wyprowadzać takie dziecko przed sąd publiczności 
zauważył pan  
Dykes, 
---Kochany przyjacielu, niezapominaj pan, że tu nie idzie o nieśmiałe 
dziecko  
angielskie.W żyłach Nelli włoska krew płynie, a powiadała mi panna 
Charteris, że jej matka  
była śpiewaczką, opery. — Z resztą publiczność składać będą w 
połowie tutejsi  

background image

mieszkańcy, a więc znajomi. W każdym razie, nie odmawiaj pan 
potwierdzenia  
mojego pomysłu, bardzo proszę!  
Pan Dykes nie był zupełnie przekonanym i nazajutrz miał długą 
naradę z rozsądną  
panią Lester, która była tego zdania, że w tym razie Nella sama 
roztrzygnąć  
powinna wątpliwość. — Zawołano ją zatem, uwiadomiono o 
przedstawiającej się  
okoliczności. — Słuchała uważnie i rzekła bez wymówek: 
— Jeżeli państwo tego sobie życzycie, to będę chętnie grała; 
widocznie  
wystąpienie ze skrzypcami przed licznem zebraniem nie zastraszało 
Nelli. —  
Przywykła już była widzieć się w zaczarowanem kole, o którem 
często zapominała,  
myśląc tylko o tem co jej kochane skrzypeczki do duszy mówiły. — 
Zyskano zatem  
jej zezwolenie. 
Monsieur Mallet przyrzekł także swoją pomoc. Za nadejściem 
wielkiego dnia, przystrojono szkolną izbę zielenią, ożywioną  
papierowemi różami, które uczennice szkoły bardzo starannie 
przygotowały. —  
Nella ze swojej strony wyrobiła olbrzymią gwiazdę z muszli, jagód i 
morskiej  
trawy, przytwierdziwszy to wszystko na płótnie z wielkim smakiem, 
za co pan  
jakiś któremu się całość podobała, obdarzył jej twórczynię znowu 
sztuką monety.  
— Nella równie jak wszystkie uczennice cieszyła się z duszy 
oczekując  
niecierpliwie koncertowego wieczoru. — Nadszedł nakoniec. — 
Monsieur Malet  
ukazał się ciekawym w postaci wytwornego pana z czarnemi wąsami, 
białym krawatem  
i mnóstwem głębokich ukłonów Gdy się młode dyletantki ukazały w 
świeżych białych  

background image

i różowych sukienkach, wszystkie uczuły się wzruszonemi i 
wyznawały że się  
bardzo boją żeby się nie zmieszać, — Ale pan Mallet uspokajał je 
powtarzając  
zapewnienia że to nienastąpi. 
— Tylko początek trudny, Mesdemoiselles!  
Pan Dykes wystąpił z swoim fletem, ukazał się także obcy, niski pan, 
z ogromnym  
jakimś mosiężnym dętym instrumentem, który zdawał sięprzerażać 
samego artystę. Nella pomagała pani Lester podawać dokoła herbatę,  
poczem usiadła cicho w kąciku, przypatrywała się tym wszystkim 
obcym twarzom,  
myśląc przytem o swojej kochanej miss Charteris i zastanawiając się 
nad tem że w  
pośród tylu ludzi nie było jednak oblicza mogącego iść z nią, w 
porównanie. Nikt  
nie zauważył dziewczynki ubranej w skromną chociaż świąteczną 
sukienkę, tylko  
pan Dykes który do rozpoczęcia koncertu miał należeć, przechodząc 
mimo,  
pogładził ją po twarzy pytając, czy ją nie opuściła odwaga. 
Potrząsnęła głową, i uważnie poczęła się przysłuchiwać muzyce. — 
Najprzód pan  
Dykes towarzyszył grze na fortepijanie jakiejś damy. — Wyznać 
trzeba że ta gra  
nie raziła tyle ucha Nellijak śpiewy, których codzień w szkole słuchać 
musiała,  
myślała sobie jednak że prawdziwa muzyka nie taką być musiała. — 
Śpiew panien  
Jackson także się jej nie podobał, i dopiero gdy pan Mallet zaczął 
śpiewać  
doznała pewnej przyjemności, połączonej jednak ze smutkiem, bo 
pomyślała sobie o  
matce a mimowolne porównanie objaśniłoją, że to co słyszała 
obecnie, równie jak i poprzednią, muzykę, prawdziwym  
śpiewem nazywać się nie godziło. — Skrzypce biednego muzyka u 
Billa prędzej  

background image

można było porównać do śpiewu matki, niżeli sztuczne tryle 
nauczyciela  
siostrzenic pani Murray. 
Nagle pani Lester przystąpiła do Nelli, pocałowała ją i rzekła: 
— Teraz na ciebie kolej dziecko kochane, spodziewam się, że się nie 
lękasz? 
— Nie, czegóżbym się lękać miała? odparła Nella z zabawną 
pewnością, a chwytając  
swoje skrzypce poszła za panem Dykes, prowadzącym ją na 
wywyższenie na którem  
stał fortepian. — Tu ujrzawszy się przed liczną, z dwustu może osób 
złożoną  
publicznością zmięszała się na chwilę, ale wnet przypomniała sobie że 
jej matka  
mając śpiewać, witała zebranych słuchaczy ukłonem, i bez namysłu 
zrobiła to  
samo; potem spróbowała stron, podniosła na chwilę smyczek i 
namyślała się coby  
zagrać? Pani Murraj osądziła że najwłaściwiej było zostawić jej samej 
wybór tego  
co zagrać miała, stała więc chwilkę na-myślając się młoda samouczka, 
podczas kiedy publiczność poglądała na nią na pół  
ze zdziwieniem, a na pół z litością i gotując się na zupełny zawód. 
Nella nic nie widziała ani słyszała do koła; ale już wybrała: 
— Zagram co widzę przed sobą — powiedziała sobie w duchu, i 
zaczęła. 
Zaczęła dziwną, wesołą piosenką trochę do tańca podobną, słuchacze 
z uśmiechem  
poczęli kiwać głowami nie domyślając się wcale że dziewczynka 
miała zamiar ich  
samych muzyką swoją odmalować, że w jej tonach odbijały się 
kwiaty, światła,  
świetne barwy, powiewy piór i wachlarzy i wonie kwiatów, któremi 
się panie  
stroiły. — Nagle ta żywa i wesoła muzyka przeszła w miększą i 
łagodniejszą,  
Nella spostrzegła księżyc zaglądający przez okno i wyraziła swoje 
wrażenie w  

background image

tkliwy i wdzięczny sposób zakończając grę swoją ulubioną melodyą: 
"Sul mare luccica". 
Publiczność słuchała z natężeniem, w takiem milczeniu, że możnaby 
słyszeć muchę  
latającąw sali, szpilkę padającą, na ziemię, a kto muzykę rozumiał 
czuł się wzruszonym i  
zdziwionym. — Nella zeszła z estrady chcąc wrócić do swojego 
kącika, lecz  
przeszkodzono jej w tem; uniesienie było powszechne, oklaski 
brzmiały zewsząd,  
wołano o dłuższą grę na skrzypcach; Pan Dykes z panem Mallet'em 
przyszli  
wzywając Nellę by jeszcze co zagrała. 
— Nie wiem czy jeszcze grać będę mogła, odpowiedziała. Ale gdy 
klaskanie nie  
ustawało, a Nella z przeszłości rozumiała co ono znaczyć miało, 
wbiegła po  
stopniach na wywyższenie i zagrała włoską pieśń którą często 
śpiewaną przez  
matkę słyszała. — Powodzenie jej było świetne. Pan Dykes 
zbliżywszy się,  
dziękował dziewczynce i kazał jej na orzeźwienie podać wina 
kieliszek; młode  
dziewczynki cisnęły się do niej z pieszczoty, młody jakiś pan 
przypatrywał jej  
się przez lornetkę, pani Lester ucałowała ją, a pan Mallet zawołał:  
— Ależ to cudowne! W tydzień może po koncercie, jednego wieczoru 
powrócił Bill Waters do chaty,  
trzeźwy wprawdzie i bez towarzystwa ale bardzo niezadowolniony. — 
Ciskał  
stołkami jakby chciał na nich gniew swój wywrzeć, nie pozwolił Nelli 
nałożyć  
swojej fajki, co nauczywszy się robić, chętnie mu usługiwała, a potem 
usiadł i  
zaczął kurzyć zawzięcie otoczywszy się kłębami dymu. — Nakoniec 
wybuchnął  
słowami: 

background image

— A więc cię ztąd zabiorą; zdaje się że w stawku biednego Billa za 
mało wody na  
tak kosztowną rybkę, za niskie moje progi na twoje nogi! I zaczął 
wytrząsać  
fajkę tak silnie, że mu się w ręku skruszyła. 
— Kto mnie ma zabrać? zapytała Nella ztrwożona. 
— Dowiesz się o tem niedługo, mruknął Bill; I to właśnie kiedym jej 
wystroił  
pokoik, jakiego by się i księżniczka nie powstydziła! — Ale na takie 
rzeczy  
biedacy muszą zawsze być gotowi' bogaci nie mogą, wytrzymać żeby 
im nie  
dokuczali.  
Nella rzadko gwarzyła z Billem, ale dziś cie-kawość ja dręczyła. — 
Przyniosła sobie stołeczek, usiadła przy nim jak  
pierwszego wieczora, kiedy jej chińczyków na jedwabnych chustkach 
pokazywał, i  
mówiła pochlebnie: 
— Proszę was Billu, powiedzcie mi, kto i gdzie mnie ma zabrać? 
— Pani Lester powie ci to jutro, odpowiedział Bill napychając nową 
fajkę.  
Patrzył niespokojnie na dziecko, poglądające ku niemu nieśmiało, a 
potem jakby  
sam do siebie, powiedział: Wreszcie, mają słuszność; za świetny to 
towar na  
chałupę Billa. — Niema co mówić! 
Wyglądał tak dziwnie, przyjaźnie a gniewnie; oczy mu się 
czerwieniły, Nelli  
smutno było patrzeć na niego, podniosła się by iść spać, ociągała się 
jednak i  
rzekła cicho ale dobitnie. 
— Billu! ja nie chcę odejść od was! 
— O odejdziesz jednak! odpowiedział szorstko, odejdziesz i jak 
wszyscy inni,  
odwrócisz się od biednego Billa. 
Potrząsnęła głową i poszła do łóżeczka, ale usnąć nie mogła; przez 
dwie godziny  
rzucała się niespokojnie po pościołce. Nazajutrz opowiedzia- 

background image

 
 
ła pani Lester co Bill mówił do niej, prosząc ją o objaśnienie. Pani 
Lester  
odrzekła: 
— Poczekaj jeszcze chwilę, po dwunastej pójdziemy do pana 
proboszcza, on ci to  
wszystko lepiej odemnie opowie. 
Tak się też stało; o pół do pierwszej stanęły obie przy drzwiach 
probostwa. Pan  
Dykes siedział przy wczesnym swoim obiedzie i zaprosił swych gości 
by w nim  
udział przyjęły. Pani Lester dała się namówić, ale Nella zbyt była 
niespokojną  
aby co przełknąć mogła. Gdy pani Lester położyła nóż i widelec, 
proboszcz  
przysunął swe krzesło do siedzącej cicho dziewczynki i biorąc ją za 
rękę,  
zapytał swoim czystym przyjemnym 
głosem. 
— Nello! miałabyś ty ochotę brać lekcye muzyki? wydoskonalić się w 
tej sztuce? 
— O bardzo chętnie! odpowiedziała bez namysłu. 
— Pan Mallet, któregoś niedawno tak pięknie śpiewającego słyszała, 
mówił ze mną  
o tobie; uważa on że grasz już bardzo ładnie i okazał się tyle dla ciebie  
życzliwym, że gotów byłby wziąćcię do siebie, wraz z żoną swoją 
zająć się tobą i zapewnić ci dobre lekcye  
muzyki. Wszystko to wygląda bardzo ładnie, ale tak wielka zmiana w 
twojem życiu  
może także mieć i ciemniejszą swoją stronę, dla tego moje dziecko, 
nie chcę cię  
namawiać ani odradzać. — Rozumiesz mnie Nello? Ty sama 
powinnaś o swojej  
przyszłości rozstrzygać i musisz mi powiedzieć rozważywszy 
przełożenie pana  
Malleta, czy zechcesz jechać czy zostać? 

background image

Zwracając się potem do pani Lester proboszcz począł rozbierać 
szczegóły obecnej  
sprawy; — powiedział jej że pani Murray zna małżonkę pana Malleta 
jako osobę  
łagodną i zasługującą na poważanie, że wzięła na siebie obowiązek 
czuwania nad  
powodzeniem Nelli, co jej tem łatwiej przyjść mogło ze sama na 
dłuższy czas  
mieszkać miała w Londynie. — Ta okoliczność wiele wpływała na 
zaspokojenie  
zupełne proboszcza i pani Lester. — Nella słuchała pilnie rozmowy; 
nagle  
zapytała: 
— Czy będę z tamtąd mogła powrócić do Brentholm'u.— Z 
pewnością, często bardzo bywać tu będziesz mogła. 
— A czy w Londynie zobaczę pannę Charteris? 
— Tak sądzę. 
— To radabym tam jechać, odrzekła Nella, która nawiasem mowiąc, 
dziwnie prędko  
nauczyła się mówić po angielsku. 
Pan Dykes zawiadomił Billa o mającej zajść zmianie i opowiedział 
wszystko co mu  
samemu było wiadomem, nadewszystko na to kładąc nacisk, że pan 
Mallet słysząc  
grającą Nellę odkrył w niej wielki muzykalny talent, i że ona sama 
życzyła sobie  
uczyć się porządnie muzyki, aby jeżeli go posiada, talent ten 
wykształcić. 
— To nic ma co robić, rzekł Bill smutnie, będzie musiała jechać do 
Londynu. — I  
zamilkł, ale te słów kilka uważano za zgodzenie się jego i cała rzecz 
bez  
przeszkody została ułożoną. 
— Rozpoczęła się żywa korespondencya między proboszczem a 
panem Mallet'em, w  
następstwie której postanowione m zostało, że w właściwym czasie 
sama pani  

background image

Mallet przyjedzie po przy-szła. swoją wychowankę, trzeba tylko było 
o tem pomyśleć by stosowna dla niej  
wyprawa była gotową. — Pani Lester, proboszcz i pani Murray 
ułożyli sobie, tak  
dzieweczkę we wszystko zaopatrzyć, żeby pomiędzy obcymi ludźmi, 
między którymi  
żyć miała, niczyje oko nie zdołało w niej dostrzedz biednej, 
opuszczonej  
sieroty. — Wszyscy troje złożyli w miarę możności potrzebne na to 
pieniądze, a i  
Bill nie chciał pozostać za drugimi. Z zasępionem czołem, bo go teraz 
nikt  
wesołym nie spotykał, przyszedł do pani Lester i wręczając jej paczkę 
pieniędzy  
rzekł: 
— To się przyda dla dziecka. 
Nakupiono płótna, perkalu, wełnianej tkaniny na sukienki i sztukę 
pięknej  
czarnej jedwabnej materyi; z chętną pomocą zręcznej pokojówki pani 
Murray  
pokrajano co było potrzeba, przymierzono i pani Lester wraz z 
starszemi  
uczennicami zabrała się do roboty. — Szycie szło pilnie i żwawo a 
wszyscy  
cieszyli się serdecznie, kiedy jaka sukienka lub okrycie wykończonem 
zostało, a  
udało się po myśli. — Składano wtedy gotową sztukę w ładny nowy 
kufer podróżny,  
w który panLester nakładła dla zapachu maleńkich poduszeczek, 
wypchanych lawendą i różanemi  
liśćmi. 
Nella pracowała także gorliwie, ale często drżały jej rączęta z 
wzruszenia, bo  
żal jej było opuszczać Brentholm i rozstać się z tymi wszystkimi 
dobrymi,  
kochanymi ludźmi tak tkliwie zajętymi obmyśleniem jej potrzeb i 
wygody. — Lękała  

background image

się też po trosze wielkiej zmiany mającej zajść w jej życiu i tych 
wszystkich  
obcych twarzy z któremi będzie musiała spotkać się w Londynie. 
Wkrótce jednakże myślała sobie o celu, który ją tak daleko na 
obczyznę  
powoływał, o muzyce, o tem że może i ona kiedyś tak dobrze jak 
niemiecki grajek,  
a może jeszcze lepiej grać będzie na skrzypcach; w tedy pierzchały 
ponure myśli,  
chciałaby lotem ptaka przelecieć tam, gdzie ją czekało tyle upragnione  
szczęście: nauka muzyki. 
Nadszedł nakoniec dzień na wyjazd przeznaczony, było to w środę, 
nocnym  
pociągiem miała przybyć pani Mallet, a jako znajoma pani Murray, u 
niej miała  
odpocząć i nazajutrz odjechać zabierając Nelle. Podróżny kufer 
dziewczyn-ki był już zapakowany, pożegnała się poobiednie z 
dziećmi, z proboszczem,  
ścisnęła rękę Billa gryzącego w milczeniu końce swojej chińskiej 
chusteczki,  
zapewniała go nieśmiało że przyjeżdżać będzie do Brentholm i poszła 
jeszcze  
pożegnać ulubioną swoja dzwonnicę. 
Stary Jem dzwonił właśnie po starym jednym żeglarzu, który 
przeżywszy  
siedmdziesiąt lat nieustannej walki ze wzburzonem morzem, spoczął 
nakoniec w  
objęciach śmierci. — Nella weszła cichutko na wieżę; dzwonnik jak 
zwykle nie  
słyszał jej lekkich kroków, ale skoro ją ujrzał przerwał dzwonienie i 
kiwnąwszy  
jej przyjaźnie siwą głową., rzekł: 
— Opuszczasz nas jak słyszę. — Pewno rada z tego jesteś? 
— Rada jestem że wyjeżdżam, odrzekła Nella ściskając zgrubiałą jego 
rękę, ale mi  
żal że was opuszczam dobry Jemie. — Obejrzała się za swoją 
ławeczką stojącą pod  

background image

dzwonami, chwyciła ją i przezedrzwi wyniosła ją na sam szczyt, na 
galeryę, pod  
błękitne, pogodne niebo. — Przed rokiem właśnie siedziała w tem 
samem miejscu,  
tyle cza-su upłynęło i znowu była wiosna, znów słońce zachodziło 
pogodnie jak wtedy gdy  
na wieży po raz pierwszy ujrzała pannę Charteris, tyle drogą, tyle 
ukochaną. —  
Niebo nie miało tak jasnej, tak świetnej barwy jak wówczas; owszem 
zdawała się  
ona łagodniejszą, głębszą i przezroczystszą, zdawało się że słońce na 
pożegnanie  
cichej ziemi i spokojnemu morzu śle pocałunek pokoju. Dzwon 
umarłych brzmiał w  
powietrzu, a pomniki na grobowcach jaśniały w blado złotawem 
świetle jak perły w  
szmaragdowem otoczeniu. 
Nella patrzyła na niebo, dopóki na niem nie zabłysły gwiazdy, wtedy 
poznała  
przed sobą gwiazdeczkę na którą niegdyś poglądając smutna jej matka 
rzekła do  
swojej dzieciny: 
— Może tam kiedyś w szczęśliwszej się znajdziemy ojczyznie. 
Nella tonęła w wspomnieniach i marzeniach; nic dziwnego, głowa jej 
od kilku dni  
zaprzątnięta niezwykłemi okolicznościami, strudzona nawałem 
rozlicznych myśli  
pochyliła się na ręce oparte na kolanach i rzeczywistość zniknęła z 
przed jej  
oczu.W uśpieniu zdawało jej się że ciągle patrzy w ulubioną gwiazdę, 
która w oczach  
jej wzrosła nagle i przybliżała się do ziemi. Była tak blisko że całe 
morze i  
ziemia pływały w jej czystem świetle, jak w roztopionym dyjamencie, 
obracała się  
do koła póki nakoniec jak ogromna kula przezroczystego światła 
podpłynęła  

background image

jeszcze bliżej i rozprysnęła się w miljon ognistych a przezroczystych 
iskier. —  
Wtedy spostrzegła że po zatem co się jej wydawało niezmierną tarczą 
światła,  
znajdowała się potężna, mocno zamknięta, cała złotem jaśniejąca 
brama, od jej  
gładkiej powierzchni biła tak wielka światłość, że zdawała się 
przezroczystą,  
ale nic przez nią zobaczyć nie było można. — Przed bramą stał wielki 
spokojny  
anioł ze zwiniętemi skrzydłami, podobny aniołom zachodu, jak sobie 
Nella  
wyobrażać zwykła; w powietrzu drżał niezwykły jakiś ruch i życie i 
wkrótce przez  
te nadzwyczajną światłość, którą teraz mgliste zasłony złagodziły dla  
strudzonego oka, dziewcze dostrzegło, że tego poruszenia przyczyną 
były  
niezliczone tłumy duchów szukające wejścia za bramę.Anioł stał 
spokojnie, poważne jego oczy zapatrzyły się gdzieś daleko. — Dzwon  
dziwnie bogatego i czystego dźwięku, jakby w nim cała muzyka ziemi 
i morza się  
mieściła tak cudnie i harmonijnie dzwięczał w słuchającem go uchu 
— wydał jedno,  
jedyne uderzenie. — Anioł odwrócił się i wzrok iego padł na cisnące 
się duchy;  
uśmiechnął się prawdziwym uśmiechem anioła, i położył dłoń na 
zamku wielkiej  
bramy. Duchy postępowały naprzód w uroczystym porządku, na 
powiewnych ich  
postaciach jaśniała błogość świetlana; wtedy Nella ujrzała że żaden 
nie  
przystąpił pojedyńczo przed anioła, lecz każdy w ścisłem objęciu 
prowadził drugą  
duszę; czasami ukazywały się grupy z trzech i czterech dusz złożone 
lecz ani  
jednej samotnej. — Tak wszystkie ustawiły się równo obok anioła, 
gotowe do  
przejścia skoro się tylko cudowna brama otworzy. 

background image

Na samym ostatku nadleciała spóźniona w przestrzeni sama jedna, bez 
bratniego  
ducha maleńka duszeczka, a Nelli niewiadomo skąd od razu było 
wiadomo, że to ona  
sama właśnie. Serce jej biło obawą i nadzieją; obiecywała sobie że 
anioł spoj-rzy łagodnie na tę samotną duszyczką, ale niestety! 
poważnie spojrzał na nią  
skoro przed nim stanęła i nie naznaczył jej miejsca w błogosławionym  
szeregu. 
— Dla czego sama przychodzisz? zapytał, a głos jego podobny był 
dzwonowi. 
Dusza nic nie odpowiadała, ale zdawała się stawać coraz mniejszą w 
zawstydzeniu  
i trwodze. 
Gdzie jest ta ludzka dusza co ci została oddaną? pytał znów anioł. 
Ale Nella po pierwszy raz zobaczyła że jej zmarła matka stała obok 
anioła i  
poglądała na jej biedną duszyczkę tak tęsknemi oczyma, wyciągając 
zarazem ku  
niej obie ręce, a anioł rzekł: 
— Nikt tu sam jeden wejść nie może! Potem włożył w zamek zloty 
klucz, podwoje 
rozwarły się powoli z po za nich buchnęło ciepło, blask i woń, a 
niezliczone  
towarzystwo duchów wsunęło się w tę uroczą, atmosferę. 
Ostatnia zbliżyła się matka Nelli, tkliwym wzrokiem patrzyła na 
maleńką,  
pogrążającą się w zimno i ciemności mówiąc żałośnie: — Jakiż 
dowód złożymy Bogu żeśmy go w życiu kochali, jeśli mu z sobą ani 
jednej  
nie przyprowadziliśmy duszy? 
Nella obudziła się z płaczem, cała drżąca w chłodzie kwietniowego 
wieczora. —  
Przetarła oczy, obejrzała się do koła, żadna już gwiazda nie świeciła 
na niebie,  
dzwony milczały, ale dziewczę znało dobrze schody, zbiegła więc 
bezpiecznie, a  

background image

znalazłszy drzwi otwarte, zamknęła je i poniosła do mieszkania Jema 
powiesić je  
na gwoździku, po raz ostatni na długie może czasy. 
Potem powróciła do szkoły, jeszcze nie jedno było do obgadania z 
panią Lester, a  
przed jutrzejszą podróżą należało o wcześniejszym pomyśleć 
spoczynku, ale pomimo  
woli tkwiły jej w myśli wyrazy anioła. — 
O tak, idąc do Boga trzeba pamiętać o tem by mu z sobą i drugą 
przyprowadzić  
duszę. — Był to sen, ale matka wyrzekła w nim też same słowa, a na 
jawie miss  
Charteris także mówiła, "że powinnam być dobrą i kochać Billa żeby i 
on dobrym  
został". Sen dał się dokładnie wyłożyć!ROZDZIAŁ XI. 
 
PIERWSZA LEKCYA MUZYKI. 
 
Pani Mallet, była osobą otyłą., z okrągłą, twarzą trochę za białą i za 
różową na  
zwyczajną ludzką cerę; jasne włosy miała pokręcone w fryzurę na 
francuzki  
sposób, lecz pomimo to i mimo nazwy madame, którą jej zawsze 
dawano, na pierwsze  
spojrzenie można w niej było poznać angielkę. Była bardzo wysoka, 
barczysta,  
miała na sobie czarną aksamitną suknię i bardzo piękny chiński szal. 
— Właśnie  
wtedy modne panie nosiły kapelusze zdobne w całe grządki kwiatów, 
owoców lub  
zagony warzywa i madame Mallet miała na swoim kilka róż białych, 
czerwony ka-ktus, czarne wiśnie i kilka małych jabłuszek. — 
Przedstawioną sobie przez panią  
Murray Nelle uścisnęła serdecznie, mówiąc: 
Moje dziecko ja ci matką będę! — Pani Murray, możesz się pani na to 
spuścić, ja  
temu dziecku będę matką! 

background image

Była bardzo uprzejmą i zdawało się Kampa-nelli że ją będzie mogła 
polubić. —  
Droga do kolei żelaznej była długą, przebyły ją obie w karecie pani 
Murray, lecz  
pomimo to dziewczynka była smutną po rozstaniu się z dobrą panią 
Lester. Madame  
przemówiła coś do niej, lecz widząc ją milczącą, oparła nogi na 
przedniem  
siedzeniu i przymknęła oczy, może aby myśleć swobodniej. W 
wagonie rozsiadła się  
podobnież, zdjęła swój obładowany kapelusz i w jego miejsce 
zarzuciła na głowę  
lekki błękitny kapturek wyjęty z kieszeni, wsunęła się w kąt wagonu 
mówiąc że  
jest zmęczoną i chciałaby zasnąć.  
Nella siedziała obok niej wyprostowana, trzymając na kolanach swoję 
skrzypce i  
głaszcząc je od czasu do czasu. Zobaczywszy to Madame rozśmiała 
się i rzekła:— W krótce od nas ładniejsze skrzypce dostaniesz. 
Lecz zamiast się tą obietnicą, ucieszyć, zmartwiła się nią 
dziewczynka; kochała  
czule swoje skrzypeczki i przykro jej było dostrzedz że je ktoś za 
brzydkie  
uważał. 
Na stacyi gdzie się pociąg przez dziesięć minut zatrzymywał, Madame 
włożyła  
kapelusz i poszła se swoją towarzyszką do jadalnej sali, tam zjadła 
porcyę  
pasztetu, dała Nelli ciasteczko i wróciła do swego błękitnego kapturka 
w wagonie  
a nie troszcząc się o swoich sąsiadów zasnęła znowu. 
Około wieczora zachmurzyło się; im bardziej zbliżano się ku 
Londynowi, tem  
cięższem stawało się powietrze. Pociąg pędził obok długiego szeregu 
domów  
pooddzielanych małemi okopciałemi ogródkami, w których jednakże 
krokusy wesoło  

background image

żółtą barwą jaśniały. — Madame włożyła kapelusz, konduktor 
poodbierał bilety,  
wagony toczyły się co raz wolniej, przystawały chwilowo, nakoniec 
wszystko  
stanęło w wielkim ciemnym przewiewnym budynku, wśrod hałasu, 
zamię-szania i brzydoty wszelkiego rodzaju; była to stacyą Waterloo 
— Bridge. —  
Wydobyto kufry Nelli z chaosu innych kufrów, ustawiono je na 
dorożce, panie  
wsiadły do niej, odźwierny odwróciwszy głowę jakby nie chciał o tem 
wiedzieć,  
przyjął napiwek, zatrzasnął drzwiczki a dorożka potoczyła się wzdłuż  
nieskończonych, brzydkich ulic i zatrzymała się przed domem, na 
drzwiach którego  
jaśniały dwie mosiężne blachy. — Na jednej z tych blach napisanem 
było: Monsieur  
Mallet. 
Nella była odurzoną. — Od prędkiej jazdy i nieustannej zmiany 
przedmiotów na  
które patrzyła, kręciło jej się w głowie; wysiadłszy poszła za Madame 
do małego,  
gorącego pokoju, gdzie stał fortepijan wśród tytuniowego dymu, co 
mimowolnie  
przypomniało Nelli zakopconą kuchnię Billa. 
— Przy kominku siedział Monsieur Mallet w pstrokatym szlafroku i 
czytał gazetę. 
— No, jak się masz? spytała pani. — Monsieur powstał przywitał 
żonę i zwracając  
się ku Nelli powiedział jej bardzo grzecznie, jak gdyby mówił do 
osoby dorosłej:— Bardzo się cieszę widząc was tutaj, spodziewam, 
się że wam się u nas podoba. 
Poczem usiadł znowu z wyszukanym wdziękiem przy kominku, a pani 
widząc Nellę  
zmęczoną i śpiącą, zaprowadziła ją po schodach do małego, bardzo 
skromnie  
urządzonego pokoiku, ze zblakłem obiciem i wypłowiałym 
kobiercem, a gdy Nella  

background image

zdjęła podróżne ubranie i oczyściła się trochę z kurzu, Madame 
sprowadziła ją  
znowu na dół gdzie zastawiono lekką wieczerzę do której się Nella 
bardzo  
zapraszać nie dała. Potem powiedziano sobie "dobranoc!" i Nella 
poszła na  
spoczynek; wprzód jednak położyła swoje skrzypce na poduszce i 
zawiesiła nad  
łóżkiem obrazek świętej Cecylji zdobiący jej pokoik w Brentholm'ie 
który tu  
starannie zapakowany w kufrze przywiozła. W tem obcem miejscu te 
dwa tak miłe  
przedmioty wielką jej były pociechą, wspomniała Ainy Charteris od 
której miała  
ulubiony obrazek i powiedziawszy jej w duchu: "dobranoc" zasnęła. 
Nazajutrz zaraz przyszedł nowy nauczyciel muzyki, bo panu Mallet 
bardzo szło o  
to żebyczasu nie tracić. Cały układ o Nellę był z jego strony 
wyrachowaniem. Gotów był  
wydać pewną summę pieniędzy, ale nie wątpił że mu się one w 
dziesięcioro  
powrócą. Zaproszono zatem nauczyciela, który się o naznaczonej 
godzinie stawił  
punktualnie, ale nie zastał już pana Mallet'a bo ten wyszedł już na 
miasto dla  
dawania lekcyi śpiewu; pani zatem musiała zapoznać Nellę z jej 
nauczycielem  
panem Mansworth. 
Madame Mallet całkiem inaczej wyglądała dziś jak wczoraj w 
pysznem podróżnem  
ubraniu. W miejsce aksamitnej sukni miała jedwabny, niekoniecznie 
świeży  
szlafroczek, a świetne kolory twarzy dość niedbale były wykonane. 
Jednakże lubo  
powierzchowność tej osoby wiele do życzenia zostawiała, miała 
przecież dobre  
serce a Nella jak zwykle dzieci zrozumiała to od razu. Dała się jej 
więc chętnie  

background image

zaprowadzić do paradnego, na muzykę przeznaczonego pokoju, gdzie 
się nowa  
znajomość zawiązać miała. 
— Nie bój się dziecię, mówiła pani Mallet całując Nellę, graj jak 
umiesz  
najlepiej, — przecież cie nie zje!Wielki nauczyciel ale mały 
człowieczek nie wyglądał też na to, miał ciemne  
gładkie włosy, nosił okulary, i poruszał się tak ostro i szybko, że mógł  
doskonale przedstawiać żywy obraz niepokoju. Z wielkim pośpiechem 
wstrząsnął po  
angielsku ręką pani domu, obrócił się potem do Nelli i zapytał: 
— Czy to jest dziecie, któremu mam zaszczepić muzykę? 
— O panie Mansworth odpowiedziała śmiejąc się pani; największą 
część dokonała  
już poczciwa natura. 
— Zaraz to zobaczymy — tak zwane muzyczne genijusze zazwyczaj 
nie wiele bywają  
warte i pan Mallet nie raz już grubo się na nich pomylił. 
Otworzył fortepijan i dotykając klawiszy la, la, la, la,; umiesz śpiewać  
dzieweczko? zapytał. 
— Mam brzydki głos, szepnęła Nella. 
— A, tak! Założyłbym się że nie wiesz jeszcze co jest piękne a co 
brzydkie.  
Pójdź zaśpiewaj! La, la, la, la, la!Nella usłuchała natychmiast, ale głos 
miała słaby i chrypliwy. Pan Mansworth aż  
podskoczył: 
— Już dosyć! W tym głosie nie ma ani siły ani dźwięku. 
— Ale bo ona też nie śpiewać, tylko grać się ma uczyć, rzekła 
Madame swoim  
spokojnym, przyjemnym głosem. 
— No to przynoś swoje skrzypce i pokaż co umiesz. 
Nella pobiegła na schodki i w jednej chwili już była ze skrzypcami z 
powrotem.  
Gwałtowne obejście małego człowieka wzburzyło ją o tyle, że 
wyznała ze drżeniem  
iż dzisiaj grać nie będzie mogła. 
O tem ani chciał słuchać przyszły nauczycial. 

background image

— Graj dziecię! musisz zagrać, choćby tylko: "Wlazł kotek na płotek, 

Nella nie zrnała tej śpiewki, ale też w swoim niepokoju na nic 
lepszego zdobyć  
by się nie mogła, zagrała prostą, jakąś melodją i to nie 
osobliwie.Nauczyciel tupnął nogą i zawołał. 
— I to ma być genijusz? Zaraz to powiedziałem! Daj mi tu skrzypce! 
Wyrwał Nelli z rąk narzędzie i chodząc po pokoju grał dziką ale 
piękną melodję,  
podczas gdy mu rozwiane włosy to zakrywały, to odsłaniały twarz i 
oczy; a grał  
niewymownie pięknie Nella słuchała w zachwyceniu, nawet śpiew jej 
matki nie  
wywierał głębszego wrażenia na tę żywą, południową fantazyę. 
Zdawało jej się że  
słyszy pędzące chmury, grzmiące pioruny, że widzi sosny zginające 
się wśród  
burzy; — widziała mgłę powstającą, stada lecących ptaków, widziała 
morze i znówu  
znajdowała się na samotnem polu. Obrazy zmieniały się nieustannie, 
serce jej  
biło gwałtownie a gdy Madame z obawą o swoim dywanie myślała, 
który pod stopami  
skrzypka mógł ucierpieć nie mało, Nella każdy ton pochłaniała z 
zachwytem. 
Nakoniec skrzypce umilkły; pan Mansworth otarł swoje potem 
zroszone czoło, a  
podając Nelli 
narzędzie rzekł:— No jeśli masz ochotę, zagraj mi jeszcze co! 
Nella chwyciła za skrzypce; słyszana dopiero muzyka, zmieniła ją. 
całkowicie.  
Ustąpiła wszelka nieśmiałość, zapomniała gdzie była, kto ją słuchał i 
zamyślona  
pociągnęła smyczkiem po strónach, wyrażając myśli swoje a raczej 
obrazy  
powstające w fantazyi, dźwiękami tak czystemi, słodkiemi i 
wdzięcznemi, że pan  

background image

Mansworth słuchając coraz uważniej, poglądał na nią zdziwionemi 
oczyma i  
nakoniec w zupełnem milczeniu zatonął w głębi fotelu. Skoro 
skończyła, wyskoczył  
nagle i wstrząsnął obie jej ręce tak serdecznie że ją aż stawy w palcach  
zabolały. 
— Brawo! brawo! wołał. Masz coś w sobie! Pani! to nie szych, to 
czyste złoto.  
Tym razem mąż pani nie pomylił się w wyborze. — Brawo maleńka! 
Będziemy z sobą w  
przyjaźni. Nagle zmienił ton i postawę, stał się poważnym i przybrał 
urzędowa  
minę. 
— Teraz nie będziemy tracili czasu; wiele się musisz nauczyć i wiele 
zapomnieć.  
Najprzód musisz się pozbyć zbytniej lekkości z jaką graszwszystko cc 
ci przyjdzie do myśli. To nie właściwe dla artystki jaką. chcesz  
zostać. Mamy ciężką pracę przed sobą. Bo my muzycy jesteśmy, a nie 
rzeźbiarze  
którym marmurowe stopy do pracowni znoszą; my je sobie sami z 
ułamków wydobywać  
musiemy, i okruchami je znosić. — Muzyka to surowa pani, ale warto 
dla niej  
pracować, — płaci po królewsku! Sama to kiedyś uznasz. 
— Sądzę, mniemam.... przerwała Madame. Ale zapalony muzyk nie 
dał się zbić z  
toru: 
— Płaci mi pieniędzmi nie złotem, o takiej lichwie nie myślę nawet w 
tej chwili.  
— Bo czemże są pieniądze? Czyż one potrafią nawet jedną 
prawdziwie wzniosłą myśl  
opłacić? — Muzyka nagradza swych wiernych, nie bogactwem 
napełniającem  
kieszenie, ale chwilami najczystszego, niebiańskiego szczęścia. 
— Ale teraz do pracy! — Natchniony głos jego zmienił się znowu. 
Entuzyasta stał  
się spokojnym, roztropnym nauczycielem, przystępującym, odważnie 
i cierpliwie do  

background image

wykładania Nellinajpierwszych początków muzyki. — Gdy mu się 
udało opanować namiętne swoje  
usposobienie stawał się doskonałym przewodnikiem, a Nella z swojej 
strony  
spełniła wszelkie oczekiwania stając się wyborną, 
uczennicą.ROZDZIAŁ XII. 
 
NELLA W STOLICY. WSPOMNIENIA. 
 
Po przeszło dwuletniej, usilnej pracy, nakoniec zbliżył się zwolna czas 
w którym  
Nella miała z grą swoją wystąpić publicznie, a wystąpić nie w ciasnej 
szkolnej  
izbie, w obec słuchaczy których połowę stanowili jej znajomi, lecz 
przed wyborem  
londyńskiego towarzystwa, znawców i miłośników muzyki, i to w 
najpiękniejszym  
gmachu stolicy, Pracowała ona całą duszą, w dzień grywała na 
skrzypcach, w nocy  
marzyła o muzyce, nic dziwnego, że sobie zjednała podziw i szczere 
przywiązanie  
nauczyciela. — Nigdy jeszcze nie miał takiej uczennicy; gdy ona grała  
najczęściej cho-dził po pokoju swoim zwyczajem, szemrząc: 
wybornie! brawissimo! cudownie! Nella  
słyszała to wprawdzie, lecz te pochwały nie wbijały ją w pychę ni w 
próżność, bo  
jakkolwiek pochlebnie mogli się ludzie o jej graniu wyrażać, w uszach 
jej ducha  
brzmiała tak doskonała muzyka, że wszelki postęp swój uważała za 
lichy. Działo  
sie z nią podobnie jak z Ś-tą Cecylją, której obrazek zawsze ceniła 
serdecznie;  
święta przysłuchuje się śpiewom aniołów, siedząc przy organach, 
zagrawszy potem  
na wynalezionem przez siebie narzędziu jakkolwiek wdzięcznie i 
cudnie, będziesz  
mogła pysznić się z swoich usiłowań? 

background image

Podobnie jak wszyscy znaczniejsi nauczyciele śpiewu, pan Mallet 
urządzał  
corocznie koncert na swoją korzyść; najlepsi muzycy londyńscy 
przyjmowali udział  
w tej uroczystości, a uczniowie, uczennice i życzliwi państwu Mallet 
kupowali  
hojnie bilety. Do najznakomitszych uczennic należała przed kilkoma 
laty księżna  
Ventnor, i w porze urządzania koncertu najważniejszem dla pana 
Mallet'a zadaniem  
było pytanie, czy księżna weźmie bilety i nadewszystko czy koncert 
obe-cnością swoją zaszczyci? Przez kilka dni Nella słyszała 
nieustannie gospodarza  
swego mówiącego o tyle dla niego ważnej okoliczności, a 
nadewszystko pragnącego  
rozwiązać ciekawe zagadnienie; czy księżna pani przyjedzie? wiele 
weźmie  
biletów? czy je tylko weźmie? Nakoniec nadszedł dzień szczęśliwy 
rozpraszający  
wszystkie chmury zebrane na czole Monsieur, gdy żona jego nie 
wychodząca nigdy  
ze zwykłego spokoju, udzieliła mu szczęśliwą wiadomość że Jaśnie 
Oświecona  
Księżna przysłała po dwanaście biletów, płacąc za każdy po gwinei i 
że była  
nadzieja iż się ukazać raczy. 
Nella miała grać na koncercie, tak postanowił jej władca, a Madame 
mająca  
upodobanie w urządzaniu świetnych toalet, dawno już wyszukawszy 
dla siebie  
suknię atłasową słomkowego koloru zapytała pana Mallett'a czy ma 
dla Nelli  
przygotować piękną białą suknię? Ten odpowiedział: 
— Ale cóż znowu moja droga; toby całe wrażenie popsuło. W 
czarnem ubraniu  
wygląda ona mniejszą, smętniejszą, więcej zajmującą i dlatego w 
żadnej innej, tylko w czarnej sukni widzianą. być nie powinna. Żebyś 
się  

background image

jednak przekonała że nie oszczędność mną. powoduje, oto patrz! 
Postawił  
szkatułeczkę w której znajdował się łańcuch z krzyżykiem dżetowym. 
Zanieś jej tę  
ozdobę, najstosowniejszą dla sieroty. 
Nella wyuczyła się starannie sztuki ktorą grać miała i dla tego 
spokojnie, bez  
zwykłego w takim razie bicia serca pojechała z państwem Mallet do 
wielkiej  
koncertowej sali. Długo musieli czekać w przedpokoju; pan Mallet 
patrząc w okno  
miał szczęście spostrzedz księżną jadącą powozem. Pospieszył 
natychimiat złożyć  
jej najpokorniejsze dzięki za łaskawe przybycie i przeprowadził do jej 
miejsca. 
O tym koncercie tyle tylko powiemy, że Kampanella znaczny w nim 
miała udział,  
nietylko bowiem swoją grą na skrzypcach poruszyła serce słuchaczy, 
lecz równie  
postać jak obejście jej miłe i wdzięczne podobały się powszechnie, a 
pan Mallet  
o tyle był zadowolonym że raczył otaczającym go bliżej osobom, 
opowiedzieć  
dzieje krótkiego życia dzieweczki. Mogło to korzystnemsię okazać dla 
niej i dla niego, myślał sobie zręczny człowiek i przedstawił  
swoją powieść tak zajmująco i dramatycznie jak na francuzkiego 
artystę  
przystało. 
O podal stojący słuchacze pytali jeden drugiego: 
— Czy teraz znakomity śpiewak deklamuje? 
Tak, deklamował on w istocie, nie opuszczając w swoim obrazie ani 
zatopienia  
okrętu, ani śmierci matki Nelli; pobyt jej u bezbożnego przemytnika 
znalazł  
także miejsce w patetycznem przedstawieniu. Szczęściem Nella nie 
domyślała się  
bynajmniej tego; w czasie pauzy gdy się to działo wodziła spokojnie 
oczyma po  

background image

całem zebraniu i myślała sobie, czy też pomiędzy tylu zebranymi nie 
mogłaby się  
i jej ukohana Amy Charteris znajdować? Ale jej tam nie było. 
W kilka dni później Monsieur Mallet otrzymał wytworny bilecik 
zapieczętowany  
książęcą koroną, w którym księżna Ventnor wzywała go uprzejmie, 
najprzód aby w  
nadchodzący czwartek ożywił jej wieczór muzyczny kilkoma 
śpiewami swego utworu,  
a powtóre by jej przyprowa-dził swoją zachwycającą włoską 
skrzypkę, którą by księżna rada widzieć u siebie  
tegoż dnia na śniadaniu około pierwszej godziny z południa. Nikt nie 
wątpi że  
Monsieur był w uniesieniu radosnem. Tak więc za nadejściem tego 
niezwykłego  
czwartku, o pierwszej z południa, ogromny lokaj ubrany w liberyę 
błękitną z  
żółtawem przybraniem otworzył nagle podwoje salonu, oznajmiając: 
"Panna  
Kampanella!" i wnet ukazała się w nich sama jedna, mała i nieśmiała 
dziewczynka.  
Księżna zapomniawszy nieco szczegółów powieści pana Mallet'a 
powtórzyła trochę  
zdziwionym głosem: Kampanella? ale dzieweczka lubo zmięszana, 
zachwyconą została  
widokiem jaki się jej w tej chwili przedstawił. Wzrok jej utonął w 
długim  
szeregu salonów odbijających i powtarzających się w zwierciadłach, i 
zakończonym  
szklanną altaną pełną najpiękniejszych kwiatów; wszystko ją 
czarowało; błękitne  
kobierce, purpurowe aksamitne siedzenia, ogromne malowidła w 
złoconych ramach, a  
nakoniec panie w świetnych i delikatnych strojach otoczone przez 
panów, chłód  
roskoszny i łagodny szmer wytwornejrozmowy i zapach kwiatów 
rozlicznych. Gdy się tak zapatrzyła i zasłuchała,  

background image

księżna zawsze wykwintnie piękna i pełna wdzięku powstała z sofy i 
podeszła ku  
niej; wzięła Nellę za rękę mówiąc: 
— Przybyłaś więc do mnie moja drobniutka muzyczko! a prowadząc 
dziewczę do  
opuszczonego przez siebie miejsca, rzekła do damy siedzącej obok, 
trzymając  
jeszcze rękę Kampanelli w białych swoich paluszkach pokrytych 
iskrzącemi  
pierścieniami. 
— Pozwól mi lady Fielder przedstawić sobie królowę muzycznych 
gienijuszów.  
Zamiast sztuk, gra poemata, w każdym jej tonie brzmi dusza. Ale pani 
ją  
usłyszysz na naszym muzykalnym wieczorze; teraz chciałam ją tylko 
pani pokazać.  
— Proszę spojrzeć, jak pełne zapału ma oczy! za parę lat to będzie 
twarz madonny  
z obrazu Murilla! Dorzuciła ostatnie zdanie ciszej daleko, tak że Nella 
ani  
słyszeć ani rozumieć go nie mogła. 
Księżna miała się za poetkę, pisywała wiersze i lubiła, się poetycznie 
wyrażać.  
Nie przypadało to wcale do smaku i usposobienia Nelli, nazapytanie 
księżnej i lady Pielder o Włochy, o Brentholm, o muzykę, 
odpowiadała  
skromnie i po prostu, bo nie miała zwyczaju mówić wzniośle ani 
poetycznie; — ona  
w duszy swojej tworzyła poemata i wyśpiewywała je na swoich 
skrzypcach. 
Gdy się już obie panie zadowolniły pytanianiami, księżna wezwała 
domowa swoją  
towarzyszkę, miss Fox, polecając jej by Kampanellę zabawiła 
pokazywaniem jej  
obrazów, poczem wezwana wraz z innymi gośćmi na śniadanie Nella 
przeszła do  
innych pokoi i bawiła się wyszukaną, usługą sześciu błękitno z żółtem  

background image

przybranych lokajów, aż póki księżna nie zawołała o powóz, gdyż 
sobie  
postanowiła odwieźć osobiście małą. artystkę aż do drzwi mieszkania 
państwa  
Mallet'ów. 
Bardzo to było przyjemnie toczyć się tak w wytwornym powozie, na 
sprężystych i  
miękkich poduszkach przez połowę miasta i chłodne cieniste ulice 
parku. Błękit  
nieba był tak jasny, blask słońca tak złocisty że Nelli po tylu latach 
przyszedł  
na myśl kraj ojczysty, ale zarazem przypomniało się jej i Brentholm i 
ktoś  
jeszcze o kimcoraz rzadziej myślała: Bill Waters! Czemu w tej 
właśnie chwili stanął jej na  
myśli? Nikt by na to odpowiedzieć nie potrafił, a jednak tak było, i 
wspomnienie  
to przyćmiło od razu, świetną, teraźniejszość, bo zarazem powstało w 
jej duszy  
pytanie, czy też dobrze postąpiła, opuszczając go? czy nie powinna się 
wstydzieć  
niewdzięczności swojej, względem najpierwszego swego 
dobroczyńcy? co też o tem  
myśli miss Amy? bo to było zawsze dla Nelli najwyższym sądem, — 
co ona myśli, że  
po ostatniej z nią rozmowie, przecież opuściła Billa? czy krok ten 
potwierdza,  
czy potępia? 
Myślące i poważne dziewcze zagłębiło się w dumaniu, a w takim razie 
zdolną była  
dla wewnętrznej z sobą rozmowy zapomnieć o wszystkiem co ją 
otaczało. I teraz  
tak się stało, gdyby to było w jej mocy, leciałaby na skrzydłach do 
Brentholm'u,  
odwiedziłaby Billa, zagrałaby mu co ładnego, toby go pewnie 
uradowało! — Ale  
czując niepodobieństwo spełnienia tych popędów, postanowiła sobie 
Nella  

background image

przynajmniej pisać doBilla jak najprędzej i prosić Monsieur o kilka 
sztuk złota dla starego  
przyjaciela. 
Oczy Nelli malowały wszystkie zmiany zachodzące w jej umyśle a 
poetyczna księżna  
siedząc na przeciw niej napatrzeć się nie mogła ciągłej zmianie ich 
wyrazu,  
porównywając w duchu obecny obraz z jakiemś arcydziełem 
ulubionej sobie włoskiej  
szkoły i tak myślami swemi była zachwyconą że odczepiła od złotego 
łańcucha na  
którym wisiał zegarek, medaljonik złoty i skoro się powóz zatrzymał 
przed  
mieszkaniem Mallet'ów, podając go Nelli rzekła: 
— Noś to, proszę, na pamiątkę przyjemności jaką mi sprawiłaś swemi 
odwiedzinami  
i przybywaj ze swoją skrzypka na koncert który wkrótce odbędzie się 
u mnie. 
Nella otrzymała istotnie dwie sztuki złota od pana Mallet'a i posłała ją  
Billowi, nie należy wnosić z tego że Monsieur był 
wspaniałomyślnym, lub miał  
poczucie sprawiedliwości, nie, ale miewał swoję usposobienia, w 
jednem z  
najpogodniejszych zdarzyło się że go Nella prosiła o pieniądze i 
otrzymała je.Po kilkoletniej nauce i pracy dzieweczka wychodzić 
zaczęła na obszerniejszą  
widownię; gra jej stała się teraz modną-; szczególniej, odkąd zdarzyło 
się jej  
grać w obecności królowej Wiktoryi, wszyscy należący istotnie, lub 
mający  
pretensye należenia do wysokiego towarzystwa pragnęli ją słyszeć, a 
ztąd  
zaproszenia na domowe koncerta sypały się bez końca. 
Cóż dziwnego że Mousieur bywał często w różowym humorze. Ale 
niestety! pomimo  
najlepszego humoru, nie miał on nigdy względu na siły Nelli i na jej 
wiek młody;  

background image

każde wezwanie do grania musiała przyjmować, bo przecież to 
zawsze przynosiło  
pieniądze! Zdanie to często powtarzane przygnębiało ją ciężko. — 
Zaczęła się  
domyślać że dla swego kierownika była tylko korzystną rzeczą, a 
flegmatyczna  
życzliwość jego małżonki nie wznosząca się nigdy nad 
przysposobienie czasami  
ulubionej Nelli potrawy, nie mogła oczywiście zadowolnić tego 
pragnienia miłości  
i przywiązania za którem dziewczę zawsze tęschniło. Coraz mocniej 
zaczęła czuć  
swoje osamotnienie, a jakkolwiek muzyka była dla niejszacownym 
skarbem, nie mogła jej wszelako zastąpić serdecznego otoczenia  
przyjaciół do którego coraz goręcej wzdychała. 
Zdarzyło się że raz w czasie koncertu, gdy właśnie podniosła smyczek 
do  
pierwszego pociągu po stronach, spełniło się najsilniejsze jej serca 
pragnienie,  
spostrzegła miss Charteris pomiędzy słuchaczami! Lekki okrzyk 
wydarł się z jej  
piersi, na szczęście mało przez kogo słyszany i gorący rumieniec oblał 
jej lica,  
ale wnet odzyskała całą zwykłą przytomność i zagrała swoją sonatę 
piękniej,  
wyraziściej oddając myśli jej twórcy niż kiedykolwiek, a całe zebranie  
przysłuchiwało się z zadowoleniem, niepojętej czystości i delikatności 
dźwięków  
wydobytych drobną lecz silną ręką młodej muzyczki. 
Podczas niedługiej przerwy Nella doznała niewymownej radości 
ujrzenia bliżej i  
rozmawiania z miss Amy. Zbliżyła się ona w towarzystwie 
szanownego starca, ojca  
swojego, który wstrząsnąwszy przyjaźnie rękę Nelli, powiedział, że 
córka jego  
często mu bardzo o ukochanej swojej wychowance mówiła i że ztąd 
niejest mu obcą.Nella rozpłakała się z radości. — Jakże chętnie 
byłaby się rzuciła w objęcia Amy  

background image

by się z nią nigdy więcej nie rozłączyć! 
Monsieur Mallet przedstawił się panu Charteris i jego córce jako 
obecny opiekun  
Nelli, a na uwagę miss Amy że dzieweczka blado i mizernie wygląda 
rzekł śmiejąc  
się: 
— To sprawia jej entuzyazm, jej wielki zapał do sztuki! 
— Obawiam się czy taki sposób życia nie wyczerpuje zbytecznie sił 
tak młodej  
dziewczynki rzekła Amy. 
— Rzeczywiście, może czasem doznawać pewnego utrudzenia, 
odpowiedział Monsieur,  
ale wraz z moją małżonką usiłujemy wszelkiemi sposobami 
uprzyjemnić jej życie. —  
Powiedz Nello, powiedz sama czy nie czynimy dla ciebie wszystkiego 
co tylko  
kochający rodzice zdolni by zrobić dla swego dziecięcia? 
— Państwo oboje bardzo dobrymi dla mnie jesteście — rzekła Nella. 
Monsieur pogłaskał ją po głowie, mówiąc:— Tworzymy bardzo 
szczęśliwą lubo nie liczną rodzinę. 
— Spodziewam się, rzekł pan Charteris że pan pozwolisz Nelli zostać 
gościem  
naszym na jeden dzień? 
— Na cały dzień? Nie, to być nie może, ale na dwie, trzy godziny, 
toby się dało  
urządzić. 
— Przyjechaliśmy tylko na trzy dni do Londynu, zapytała Amy, czy 
mogłabym po nią  
zajechać pojutrze? 
Zupełnie do "woli pani; Kampanella, co cię czeka pojutrze? 
Zobaczmy! Z rana  
przychodzi pan Mansworth na lekcye, potem masz kilka godzin 
ćwiczeń, tego za  
żadną cenę opuścić nie można. Wieczorem jest muzykalne 
przedstawienie u Mistress  
Dawisorr, wniósłbym zatem by panna Charteris zabrała cię około 
piątej godziny. O  

background image

ósmej zaczyna się koncert, na którym od początku znajdować się 
musisz. 
— Przykro mi bardzo że tylko na tak krótko wolno mi bedzie zabrać 
drogą moją  
Nellę, rzekła Amy, dodając żywo, bo muzykanci stroili już swoje 
narzędzia do  
drugiej części koncertu;w każdym razie o piątej będę już przed pana 
mieszkaniem; Nello bądź gotowa! 
O! cóż to była za szczęśliwa chwila, gdy w dzień naznaczony o piątej 
godzinie  
Nella obok ukochanej miss Amy siedziała w zamkniętym powozie, 
który jej się  
wydawał ślicznym pokoikiem do którego nikomu bez pozwolenia 
wejść nie wolno.  
Przytuliła się do Amy obejmującej ją czule i odpowiadała na 
wszystkie pytania  
poważnie i otwarcie jak nawykła z dzieciństwa. 
Z początku pytania te odnosiły się jedynie do zewnętrznych 
okoliczności, ale  
następnie, rozumna przyjaciółka pragnęła się przekonać czy znajdzie 
jeszcze w  
Nelli ową, skromną" pobożna dziewczynkę, której sama udzielała 
pierwszych  
religijnych nauk w Brentholm'skim probostwie, lecz skoro rozmowa 
ten obrót  
wzięła, Nella wyznała jej ze łkaniem że sobie gorzko wyrzuca że Billa 
Waters  
opuściła, odpłacając mu niewdzięcznością za jego dobrodziejstwa i 
zapytała na  
koniec: 
— Co mam czynić Signora? Czy ztąd uciekać i wracać do Billa? 
Takbym pragnęła  
spełnićmoją powinność, być dobrą, tak dobrą jak pani jesteś! 
Amy z uśmiechem ucałowała zarumienioną wewnętrznem 
wzruszeniem twarzyczkę i  
rzekła: 
— Moja droga, w każdej chwili i na każdem miejscu możemy pełnić 
nasze  

background image

powinności. Może ja byłam w błędzie mniemając że Bóg pozwolił 
znaleźć cię  
Billowi, aby za wpływem niewinnego dziecięcia, człowiek ten 
zbłąkany, lecz nie  
zły w gruncie serca, mógł opuścić występną drogę prowadzącą go do 
coraz cięższej  
niedoli. Boskie sprawy zakryte są dla słabego ludzkiego umysłu. Tego 
jednak  
jestem pewną że nierozsądkiem byłoby, gdybyś teraz nagle miała 
opuszczać  
tutejszych przyjaciół i porzucać twoją naukę muzyki: 
— Ależ ja panu' i pani Mallet ani pomódz" ani użyteczną w ten 
sposób być nie  
mogę, miss Amy! a nic tak bardzo nie pragnę jak pomagać komu, a 
najchętniej  
Billowi 
— Bądź zawsze pobożna, szczerą i kochającą" wykonywaj twoje 
obowiązki, a stając  
się sama coraz to lepszą, będziesz z pewnością mogła i drugim 
skuteczniej  
dopomódz. — Na teraz myśl tylko. o tem byś sama dobrą była i 
czekaj spokojnie na to co ci przeznaczone w  
przyszłości. — Jeśli Bóg uzna to za stosowne, może cię jeszcze kiedy 
sprowadzić  
do Brentholm'u na pociechę i pomoc Billowi. 
Nella uścisnęła czule miss Amy przyrzekając że słów jej nie zapomni; 
znając jej  
usposobienie możemy być pewni że dotrzymała słowa.ROZDZIAŁ 
XIII. 
 
DALSZE ŻYCIE W LONDYNIE. ŁOŻE BOLEŚCI. 
 
Nie wielu słowami można opowiedzieć następny rok pobytu Nelli w 
Londynie. —  
Brała lekcye muzyki, pracowała nad nią. pilnie i przez całe porę 
zimową, co  
wieczór regularnie grywała w koncertach. Gdy nadszedł czas, w 
którym znakomite  

background image

towarzystwo opuściło Londyn podług corocznego zwyczaju, 
wyjeżdżając to na ląd  
stały, to do wód, to do wiejskich siedzib, i Nella także z Malletami 
wyjechała  
ze stolicy, ale nie na wieś dla wypoczynku i odetchnienia, gdzieby 
oko jej  
spoczęło na świeżej zieleni lasu, ucho zachwycała się srebrnym 
szmerem  
strumieni, gdzieby polnekwiatki zrywać i czystem, wonnem 
powietrzem oddychać mogła, nie; jeździli po  
miastach nieznanych a ludnych, gdzie znowu złoto zarabiać było 
można. Pan Mallet  
takie tylko miejscowości cenił i taką. tylko zmianę powietrza 
rozumiał, to też  
mało takich wielkich miast w Anglji zostało, w którychby w ciągu 
kilku letnich  
miesięcy nie widziano poprzylepianych na rogach ulic ogłoszeń, 
zapowiadających  
publiczności że pan Mallet i młoda sławna artystka grająca na 
skrzypcach, panna  
Kampanella, dawać będą koncert w ratuszu, lub w jakiej innej 
stosownej na to  
sali. — I takich koncertów było nie mało: Monsieur Mallet śpiewał, 
Nella grała,  
publiczność płaciła, klaskała w ręce i za kilka dni zapomniała 
szczęśliwie,  
równie śpiewaka jak skrzypkę, bawiąc się nowem przedstawieniem. 
Za powrotem, około świąt Bożego Narodzenia, Nella doznała wielkiej 
przykrości. —  
Przez cały rok przyrzekano jej że święta przepędzi w Brentholmie u 
pani Lester i  
dziewczę cieszyło się tą myślą niewypowiedzianie, że wszystkie 
troski,  
przykrości, wysilenia, wszystko tym sposobemnagrodzonem jej 
zostanie; lecz za zbliżeniem się tyle upragnionej pory, Monsieur  
Mallet bez żadnego usprawiedliwienia oświadczył jej że na 
świąteczny tydzień  

background image

przyjął dwa zamówienia i że w takich okolicznościach, rozumie się 
samo z siebie,  
że podróż do Brentholmu nie mogła mieć miejsca. 
Wzburzyła się mocno gorąca, wioska krew Nelli na ten brak 
względności; iskrzącem  
z gniewu okiem zmierzyła zapowiadającego jej to pana Malleta, a gdy 
ten  
śpiesznie wyszedł, żywemi słowy objawiła całą swoję, niechęć. —  
Powiedziała  
Madame że było niesprawiedliwie a nawet bez bożnie łamać tak dane 
uroczyście  
słowo, tem bardziej że wiadomą było rzeczą iż jej pozbawiają tak 
upragnionej  
radości jedynie dla pieniędzy, że tego nigdy panu Mallet nie zapomni i 
nie  
przebaczy, nigdy! 
Madame wysłuchała spokojnie tego wybuchu, wstrząsnęła głową 
szemrząc coś: "że to  
istotnie szkoda iż się tak rzeczy złożyły, że jednak każdy musi się z 
losem  
swoim zgodzić i że ostatecznie Brentholmnie ucieknie i prędzej, 
później, dostać się tam będzie można. 
Biedna Nella drżała z wzruszenia i rozdrażnienia. — Jako duch 
zbawczy przyszła  
jej na myśl Amy. Coby ona powiedziała widząc ją, tak wzburzoną? W 
co się  
obróciły jej dobre zamiary i przyrzeczenia? Cichutko wysunęła się do 
swego  
pokoiku, tam samotna, w modlitwie znalazła skuteczny środek 
ukojenia gwałtownych  
wstrząsnień duszy i poddania się temu czego uniknąć nie było 
podobna. 
Święta przeszły smutno i nie mile; oprócz wyjścia do kościoła nie 
przyniosły ani  
zmiany, ani rozrywki. — Po obiedzie spożytym w hotelowej jadalni, 
Monsieur i  
Madame zasnęli przy kominku a Nella siedząc przy oknie patrzyła w 
śnieżną  

background image

zawieję, głaszcząc kota, który nie wiadomo jak trafił do pokoju. — 
Łzy spływały  
powoli po licach dziewczynki, lecz nie była już gniewną, ale głęboko 
zasmuconą:  
— myśli jej ulatywały do Brentholm'u, przedstawiała sobie jak wesoło 
i  
szczęśliwie mogła była przeżyć te dni parę przy swojej drogiej, 
kochanej pani  
Lester, ale niecierpliwości,niechęci nie było już ani śladu. — W ciszy 
i tęsknocie przeszło to święto  
uroczyste dla całego świata, na które się przez tyle miesięcy cieszyła 
—  
napróżno. 
Taki sposób życia jaki opisujemy wyrabiał w Nelli zdolności 
umysłowe,  
rozwijające się tylko w pewnych okolicznościach. — Przedwcześnie 
nauczyła się  
poznawać ludzi, poglądać na rzeczy zazwyczaj dla pojęć pierwszej 
młodości  
niedostępne; a miała na to dość wolnego czasu, pozostawioną będąc 
samej sobie,  
po za pracą, i nauką, równie jak zdolności i upodobanie do 
zastanawiania się nad  
wszystkiem, W prawdzie usposobienie takie pozbawiało ją nieco 
dziecinnego  
wdzięku, właściwego jej wiekowi, lecz nadawało jej za to powab 
głębszej  
poważniejszej myśli zwykle w późniejszych dopiero latach 
przychodzącej. Wzrok  
jej jaśniejący uczuciem i pojęciem nie zatrzymywał się na 
powierzchowności,  
wnikając w głąb rzeczy i myśli; ale to poznać i ocenić ci tylko mogli, 
co jej  
dorównywali duchem i uczuciem. — Malletowie spostrzegali jedynie 
że Nella prędko  
rosła; pan Mallet nawet myślał o tem z pewnym niepokojem,bo taka 
duża dziewczyna z porządku rzeczy przestawała należeć do 
cudownych  

background image

dzieci obawiał się więc że ta zmiana mogła niekorzystnie wpłynąć na 
dochody  
przyszłego roku. 
Pocieszała go żona, utrzymując że duża Nella jeszcze raz tak piękną 
będzie jak  
była mała, że się wydoskonali, i silniejszy pociąg smyczka sobie 
wyrobi, — nie  
zawiodła się też w przewidywaniu swojem. 
Nietylko że publiczność z równem upodobaniem słuchała gry Nelli 
jak zawsze, ale  
z przyjemnością patrzała na nią; na następnym zaś koncercie danym 
przez Monsieur  
Mallet dla uczniów i przyjaciół, księżna Ventnor winszowała mu 
korzystnej zmiany  
zaszłej w powierzchowności Nelli, a zaproszenia do współudziału w 
koncertach  
sypały się tak że im wydołać nie było podobna. — Znaleźli się nawet 
uczniowie  
pragnący lekcyi młodej artystki, a że wynagrodzenie wysokie 
ofiarowano za nie,  
Monsieur Mallet postanowił że je Nella dawać będzie. — Opierała się 
temu o ile  
mogła, utrzymując że sama jeszcze wiele nauczyć się potrzebuje 
zanim drugich  
uczyć będzie mogła,.ale nieugięty jej władca pozostał przy swojem 
zdaniu, i lubo z wielką  
przykrością, musiała nakoniec zgodzić się Nella na dawanie lekcji 
synkom lorda  
P. cztery razy na tydzień. 
Nie małem to było zadaniem dla młodej dziewczyny, i czuła się nieraz 
bardzo  
nieszczęśliwą gdy jej przyszło powozem lub pieszo przebywać w upał 
zapylone  
ulice Londynu. Ściskało się jej serce na myśl że wśród tego 
niezliczonego tłumu  
ludzi, ona może jedna samą i opuszczoną, sie znajduje. Wprawdzie 
czasami jakby w  

background image

jaśniejszej barwie przedstawiała się jej postać zacnego, poczciwego 
pana  
Mansworth, bo sobie pochlebiała że w nim prawdziwie życzliwego 
zyskała  
przyjaciela; ale dla tak myślącej i tkliwej istoty jaką znamy Nelle 
ciężkiem  
było przekonanie, ze jedynym celem jej życia było zdobywanie 
oklasków od  
nieznanych i obcych jej ludzi zgromadzonych w koncertowych salach 
i napędzanie  
tym sposobem pieniędzy do kassy pana Mallet'a. Niekiedy odbierała 
listy od Amy  
pełne serdecznych i poczciwych uwag; w jednym z nich były te 
słowa: — Gdybyś kiedy zasłabła kochane dziecko, 
lub w czemkolwiek potrzebowała rady lub obecności szczerej 
przyjaciołki, pisz do  
mnie natychmiast i bądź pewną że ci bez zwłoki z pomocą, pospieszę. 
Słowa te z serca pochodzące, trafiły też do serca jak strumień 
prawdziwej  
pociechy, a przyjaźń Amy wprzód nim się domyślać było można 
wystawioną została  
na próbę. 
Idąc do lorda P, wypadało Nelli przebywać jedną z najludniejszych 
ulic. —  
Zadanie to nie łatwe: trudność jego ocenić tylko mogą ci, którzy sami  
niebezpieczeństwa jego doświadczali. — Nella drzała z obawy ilekroć 
wypadało jej  
przejść z jednej na drugą stronę ulicy, której środkiem nieustannie 
przejeżdża  
cztery lub pięć szeregów powozów różnego rodzaju; zazwyczaj stała 
czas jakiś  
wyczekując spokojniejszej chwili, wtedy zdobywając się na odwagę, 
wstrzymywała  
oddech i przebiegała niebezpieczne miejsce. 
Nieraz już udawała się szczęśliwie przeprawa przez ten groźny 
przesmyk, ale raz  
w dżysty dzień czerwcowy, kiedy, zakurzony bruk ulicy oślizłpokryty 
błotem, Nella stała na chodniku i przypatrywała się przejeżdżającym  

background image

powozom czatując na pomyślny moment w którymby przebiedz 
mogła; rozpędziła się i  
cofnęła znowu przed nadpędzającą karetą, wysunęła się i wróciła raz 
jeszcze,  
nakoniec za trzecim razem jakby olśniona z przestrachu puściła się tuż 
przed  
powóz którego woźnica nieoględnie pędził konie — chwilka tylko, i 
dziewczynka  
padła na bruk gwałtownie. Zaszumiało i zadzwoniło jej w uszach, 
ujrzała ponad  
sobą. końskie kopyta, posłyszała ich tentent, uczuła dotkliwy ból i 
straciła  
przytomność. 
Otworzywszy oczy spostrzegła się Nella otoczoną mnóstwem ludzi, 
kobieta jakaś  
podtrzymywała jej głowę na swoich kolanach, inne kobiety z koszami 
na ręku stały  
tuż obok, poglądając na nią z litością, a policyant dawał jakieś 
rozkazy osobie,  
której Nella dojrzeć nie mogła.  
Nagle przez tłum przecisnął się młody jakiś pan, przykląkł przy Nelli, 
dotknął  
lekko jej boku i nogi, na co biedaczka bolesnym krzykiem 
odpowiedziała i rzekł: 
— Domyślałem się zaraz co się stać mogło!Przystąpił jakiś lokaj w 
liberyi pytając z uszanowaniem: 
— Czy młoda dama odniosła jakie uszkodzenie? Moja pani 
pragnęłaby to wiedzieć. 
— Tak, odpowiedział młody człowiek; biedne dziecię! ma nogę 
złamaną. Proszę się  
o dorożkę postarać. 
Sprowadzono ją; młodzieniec z pomocą policyanta z największą 
troskliwością  
umieścił ją w dorożce; cierpiała gwałtownie, ale o ile mogła, tłumiła  
głośniejsze narzekania, a nawet wyszeptała podziękowanie. 
— Czy pani będziesz w stanie dać mi swój adres? zapytał młody 
człowiek, jak się  
pokazało lekarz i chirurg z powołania. 

background image

— Nella zaledwie na tyle siły się zdobyła, ale nim powóz z nią i 
doktorem ruszył  
z miejsca, nadszedł raz jeszcze ten sam służący i podając kartę rzekł: 
— Oto jest nazwisko i adres mojej pani, Jej Łaskawość mocno się tym 
przypadkiem  
zmartwiła tem bardziej że jej powóz był powodem nie-szczęścia i 
prosi uprzejmie o wiadomości o dalszem zdrowiu panienki. 
— Zawiadomię o tem rodzinę młodej osoby i adres jej doręczę, 
słyszała jeszcze  
Nella mówiącego doktora. Nazywał się on Bridges. — Powóz ruszył z 
miejsca;  
podwoiły się cierpienia jadącej, zemdlała znowu i odzyskała dopiero 
przytomność  
w salonie Madame, która łamiąc rozpaczliwie ręce i szczękając 
zębami śledziła  
błędnemi oczyma poruszenia chirurga. — W jak najkrótszym czasie 
opatrzenie się  
odbyło, Nella jęczała pocichu, twarz jej strasznie pobladła i postarzała 
o lat  
parę. 
— Tak młoda i tak cierpliwa! rzekł doktór Bridges umocowawszy 
pierwsze zawiązki,  
w tej chwili spostrzegł po raz pierwszy że i lewa ręka chorej mocno 
była  
zakrwawioną. 
— Co to jest? — zawołał, i przekonał się wnet że wielki i wskazujący 
palce były  
również złamane, — Opatrzył je niezwłocznie, przyczem jak dotąd 
pomagała mu  
pokojówka pani Mallet, bo ona sarna wzdychała stękała, załamywała, 
ręce, lecz  
nie ruszała się z miejsca.  
— Czy mogę przydać się tu na co? — zapy-tał doktór Bridges 
ukończywszy swoje zadanie i domyślając się że Madame nie  
szczególną, bedzie dozorczynią przy chorej. 
— Tak bym rada dostać się do mego pokoju! rzekła Nella półgłosem. 
— Lepiej byłoby tu dla pani łóżko urządzić, była również cicha 
odpowiedź, 

background image

— Proszę, każ mnie pan wnieść na górę! błagała chora. 
— Stanie się jak pani żądasz; zapewniał doktór, ale chciej pani 
powiedzieć czy  
nie pragniesz czego jeszcze? 
— Chciałabym miss Charteris! 
— Kto i gdzie jest miss Charteris? zapytał pan Bridges poglądając na 
Madame. 
— Ale ta zdawała się nic nie rozumieć. 
— To jest pani jedna, rzekła Joasia pokojówka, która naszą panienkę 
bardzo lubi  
a mieszka na wsi, Napiszę do niej, to wszystko urządzi. 
Następnie wraz z życzliwym lekarzem przenieśli Nellę na materacu na 
górę.  
Znalazłszy się na swojem łóżeczku gdy spojrzała na ulubiony obrazek 
nad nim  
zawieszony i zapewniła się żejej skrzypki leżą tuż obok, biedaczka 
uspokoiła się trochę i serdecznem  
spojrzeniem wymownych oczu podziękowała lekarzowi swemu, bo 
wypowiedzieć tego co  
czuła, nie miała jeszcze siły. 
Zstępując ze schodów doktór spotkał pana Mallet'a, wyglądał ponuro i 
domagał się  
ścisłych wiadomości o przygodzie Nelli. 
— Złamaną ma nogę, wskazujący i wielki palec u lewej ręki, odrzekł 
lekarz; —  
zdaje się że z jej muzyki nie wiele co już będzie. 
Monsieur zaklął. 
— Co mi pan mówisz! zawołał w najwyższem uniesieniu. Wszystko 
musi powrócić do  
porządku, bo gdyby ta dziewczyna nie miała już grać na skrzypcach, 
to jabym  
panie cały majątek utracił. Musisz ją pan uleczyć! 
— Tyle tylko przyrzec mogę odpowiedział doktór, że zrobię co będzie 
w mojej  
możności, jeżeli mam pozostać lekarzem tej cierpiącej, lecz 
obiecywać zupełne  
wyleczenie ręki, nie mogę sumiennie,  

background image

— Powiadam panu że musi wyzdrowieć;wszystkich środków użyć 
trzeba, nic nie pomijając co się do tego przyczynić  
może. 
— Staraj-że się pan przedewszystkiem żeby chorej jak największy 
spokój zapewnić,  
niech do niej żaden hałas, żaden głośny gwar nie dochodzi. 
— To być nie może! u mnie jest ruch nieustanny; daję w domu lekcye 
śpiewu i  
muzyki, dziś nawet wieczorem musi się odbyć zamówiony kwartet. 
— To być nie może! odparł poważnie rozsądny lekarz, toby 
najszkodliwszy wpływ na  
chorą, wywrzeć mogło.  
— Trudno; odmienić tego nie mogę, mruczał Monsieur spuszczając 
oczy przed  
spokojnem a przecież nakazującem poszanowanie zdaniem 
nieznajomego doktora. Bo i  
czemu też pan nie kazałeś ją przenieść od razu do szpitala Ś-go 
Jerzego? Tamby  
miała potrzebny spokój. 
— Gdybym wiedział co wiem teraz, byłbym to niezawodnie uczynił, 
odrzekł lekarz,  
tonem wyrzutu i nagany. 
Oto jest bilet damy, której powóz spowodo-wal całe nieszczęście. — 
Życzy ona sobie miewać często wiadomości o stanie  
chorej. 
To powiedziawszy pożegnał nieprzyjemnego gospodarza, a Monsieur 
udał się do  
Nelli; zmiękczył go trochę widok jej cierpienia i zdawało się iż 
zapomniał na  
chwilę o grożącej mu stracie pieniężnej. — Kilkoma słowy wyraził 
Nelli swoje  
współczucie, łącząc do nich wyrzut że jeszcze przez ulice przechodzić 
nie umie,  
i na wielką, jej ulgę poszedł do swoich pokoi. 
Madame miała najlepsze chęci pielęgnowania chorej pilnie i 
troskliwie, ale  
zajęcie to nie było dla niej właściwem; nie umiała się ruszyć bez 
szelestu,  

background image

głaskała Nellę i tak często zapytywała dziewczynkę cohy jej 
przynieść, coby dla  
niej zrobić mogła, że przy gorączkowem podrażnieniu, męczyła ją tem 
niezmiernie.  
— To też z miłym uśmiechem "witała zawsze Nella Joasię ilekroć ta 
załatwiwszy  
obowiązki swoje, przychodziła panią zastąpić. — Dobra dziewczyna 
powiedziała  
chorej że był pan Mansworth i prawie płakał dowiedziawszy się o 
nieszczęściu  
swojej uczennicy, — za chwilę wrócił, przynosząc dla Nelli wi-
nogrona i bukiet róż, bo zacny człowiek nie mogąc się pocieszyć po 
smutnem  
wydarzeniu, potrzebował choć w taki sposób objawić uczucia 
poczciwego serca. 
Nella kazała sobie podać kilka winnych jagód a zdrową ręką sięgnęła 
po bukiet. —  
Śliczne róże byłyby jej wielką sprawiły przyjemność, gdyby tylko ból 
ręki i nogi  
nie tak był gwałtowny! — Zdawało się jej że coraz nieznośniejszemi 
stawały się  
jej cierpienia, ale walczyła z sobą i cichutko leżała na łożu boleści. 
Joasia tymczasem dokonała swego zamiaru; napisała do miss Amy. 
Jakie w nim były  
litery, styl i pisownia pytać nie należy, dość że z niego można było 
wyczytać co  
się Nelli przytrafiło i jak gorąco biedaczka pragnie widzieć swoją 
opiekunkę. 
Nella wiedziała dokładnie adres miss Charteris, Joasia wypisała go jak 
mogła  
najwyraźniej t jaknajprędzej odniosła list na pocztę. 
Gdyby biedna dzieweczka mogła zasnąć, pewnie sen dobroczynny 
złagodziłby nieco  
jej cierpienia; ale do tego przyjść nie mogło. — Kwartetu nie można 
było  
opuścić, a lubo Nella zapewniałaJoasie, że jej muzyka nigdy szkodzić 
nie może, przecież po trzygodzinnym  

background image

koncercie uczuła się okropnie rozdrażnioną, i gdy Joasia musiała zejść 
do swojej  
roboty, prosiła ją na wszystko aby przynajmniej zatrzymała Madame, 
zapewniając  
ją że Nella samą zostać i przespać się pragnie. 
Biedne dziecko zostało więc samo. — Samą była z okropnemi bólami, 
gorączkowym  
strachem i niepokojem. — Napróżno wodziła do koła zaiskrzonemi 
oczyma pragnąc  
pomocy i pociechy, usta szeptały modlitwę o ratunek i cierpliwość. 
Zdawało jej  
się że muzyka z dolnego piętra dochodząca, mózg jej jak mieczem 
przeszywa. Czuła  
żar płonący w głowie, zacięła zęby, zgniotła kwiaty trzymane w 
prawej ręce i  
ogarnęło ją drżenie przerażenia i ucisku. — Następnie splątały się jej 
myśli,  
skóra stała się suchą i palącą a gdy lekarz przybył ją odwiedzić 
nazajutrz,  
zastał chorą majaczącą dziko w straszliwej malignie, która ją mimo 
usiłowań  
medycyny dwa dni i dwie nocy bezustannie dręczyła. ROZDZIAŁ 
XIV. 
 
CIĘŻKIE DOŚWIADCZENIE. 
 
Skoro Nella do przytomności wróciła, ujrzała pochyloną nad sobą 
twarz ukochaną,  
tak miłą, tak piękną, że się jej obliczem anioła zdawało. Amy to była, 
stanęła  
na wezwanie, jako pielęgnująca chorą i teraz łagodnie położywszy 
rękę na ustach  
dziewczynki chcącej coś mówić, szeptała: 
—  Cicho, o cicho ukochane dziecię. —  Nie wolno ci mówić, za słabą 
na to  
jesteś. —  Ale zostanę przy tobie, będziemy razem a gdy odzyszczesz 
siły, wtedy  
pogadamy. 

background image

Podała chorej chłodzący napój, który onaprzełknęła wspierając bolącą 
jeszcze głowę na ramieniu klęczącej przyjaciółki i  
patrzyła jej w oczy z niewymowną tkliwością.  
O! jak roskosznie jej było mieć drogą Amy przy sobie, widzieć jak jej 
usługuje,  
czuć jak ją pieści! Szczęście takie nie mniej jak umiejętne i troskliwe 
starania  
życzliwego lekarza przyłożyło się do pokrzepienia cierpiącej, 
uspokojona, spała  
całemi dniami budząc się wtedy tylko, gdy trzeba było przyjąć z rąk 
Amy  
przepisane lekarstwo, lub właściwy posiłek. — Ile razy rzuciła okiem 
na  
stoliczek ustawiony przy łóżku, wzrok jej spotykał kwiaty i owoce 
przysyłane  
codziennie przez księżnę lub pana Mansworth. Nawet Monsieur 
korzystając z tych  
przykładów chciał Nelli dać dowód, że ją żałuje przynosząc jej 
obrazki i  
zabawki, jakby nie wiedział lub chciał zapomnieć o tem, że podobne 
rozrywki nie  
przypadały ani do jej wieku ani do poważnego usposobienia, ani 
nakoniec do  
ciężkich kolei jakie przechodziła w tym czasie. Madame sporządzała 
przysmaki  
mogące obudzić apetyt chorej; słowem, każdy przykładał się o ile 
mógł, by  
biednej łagodnej i cierpiącejdzieweczce jakąkolwiek zapewnić 
przyjemność; ona zaś w miarę powrotu do sił  
pragnęła wszystkim okazać o ile mogła, ile czuła wdzięczności za 
każdą,  
przysługę. — Rozumie się że miss Amy najpierwsze miała miejsce w 
jej sercu,  
rozumiała bowiem jakiego trzeba było poświęcenia, by przywykłszy 
do wiejskiego  
życia i czystego powietrza przepędzać przyniej dnie i noce w czasie 
letnich  
upałów, w małej i dusznej izdebce. 

background image

— O jak dobrą, jak anielsko dobrą jesteś ukochana moja, zawołała raz  
przenikniona żywem uczuciem wdzięczności, i ciszej dodała, ale to się 
musi  
skończyć, trzeba wracać do domu, tu tak brzydko, tak gorąco, a ja już 
zdrowszą  
jestem. 
Usta jej drżały, a dwie wielkie łzy spływały po twarzy, bo mówiąc to 
widziała  
się już w duchu osamotniona znowu w tem wielkiem mieście i w tym 
ciasnym,  
dusznym kąciku. 
— Nie Nello; nie wyjadę ztąd aż wtedy gdy i ciebie zabrać będę 
mogła. — Rodzice  
moi życzą sobie byś do nas na wieś przybyła i nie puścimy cię od 
siebie aż  
zupełnie, do sił i zdrowia powrócisz. Radosna ta wiadomość stała się 
prawdziwie kojącym cierpienie balsamem i  
niezadługo, po dojrzałej rozwadze, doktór Bridges mógł na tg 
niedaleką podróż  
pozwolić. 
Najprzód dla oswojenia chorej ze zmianą powietrza, zniesiono ją do 
sali, czekał  
już na nią pan Mansworth przychodzący codziennie po wiadomości o 
zdrowiu Nelli,  
a ujrzawszy ją cieszył się jak dziecko, okazując radość swoją zwykłe 
mi sobie  
żywemi ruchami i głośnemi wykrzykami; ale skoro się dziewczynce 
spokojniej  
przypatrzył zmienił się wyraz jego twarzy, skrzywiły się boleśnie 
dopiero co  
uśmiechnięte usta a nie mogąc ukryć swego wzruszenia przystąpił do 
okna i w  
milczeniu, z zaczerwienionemi oczyma poglądał na ulicę. 
Zrozumiała uczucia jego miss Amy i szanując milczenie zacnego 
człowieka, sama  
przez czas jakiś prowadziła rozmowę, Nella przywołała go do siebie. 
— Serdecznie panu dziękuję, rzekła, za całą życzliwość, za wszystkie 
owoce i  

background image

kwiaty które miewałam od pana. — Najpiękniejsze jednak by-ły 
najpierwsze róże; — a wiesz pan co się z niemi stało? — Zgniotłam je 
i  
skruszyłam w gorączce, sama o tem nie wiedząc. 
Potem opowiedziała mu że jedzie na wieś i aż do zupełnego 
wyzdrowienia  
pozostanie u kochanej miss Charteris. 
— Pan wiesz, kończyła; wiesz pan dobrze że mi się Londyn nigdy nie 
podobał i  
doprawdy cieszę się z tego żem nogę złamała, bo inaczej nigdy bym 
niemiała tak  
miłych i długich wakacyi. — Boja dopiero wtedy tu powrócę, gdy z 
mojej choroby  
ani śladu nie zostanie. — Będę się dalej uczyła grać na skrzypcach i 
będę bardzo  
pilną i pracowitą, by sobie wszystkie opuszczone lekcye wynagrodzić. 
Pan Mansworth spojrzał na obwiązaną rękę Nelli a potem rzucił 
pytającym wzrokiem  
w oczy miss Amy. — Ona smutnie wstrząsnęła głową.  
— Kochana Nello, zapytał nauczyciel, czy nie mógłbym co zrobić dla 
twojej  
przyjemności?  
— Zagraj mi pan! prosiła dziewczynka. 
— O chętnie, bardzo chętnie zawołał panMansworth chwytając 
skrzypce Nelli; nastroił je i zagrał tkliwą, smutną, melodyę  
mile wpadającą w ucho, potem zdawało sięże skrzypce śpiewają, 
głośną jakąś,  
prawie dziką skargę, a potem znów śpiew łagodny, coraz cichszy 
kończący się  
niedosłyszanym prawie powiewem. Było to jego pożegnanie; snadniej 
mu było  
wypowiedzieć je tonami niż słowy. Odchodząc prosił Nelly o 
wiadomości o jej  
zdrowiu: 
— Niechaj nie potrzebuję odwoływać się o nie do Mallet'ów! 
powiedział. 
— Nella przyrzekła pisywać do niego od czasu do czasu. 

background image

— Bądź zdrowe drogie dziecko, dodał ściskając zdrową, jej rękę 
serdecznie, niech  
cię Bóg błogosławi! Takiej jak ty uczennicy niemiałem dotąd i nigdy 
mieć nie  
będę! Niechcąc się wydać z nadmiarem wzruszenia, poczciwy 
skrzypek wypadł do  
sieni, jak gdyby głośne wołanie usłyszał. 
We dwa dni później miss Charteris miała zabrać młodą kalekę i 
wszyscy w domu  
oprócz nie samej wiedzieli że już powrócić nie miała. — Po-wraz 
zajechał; Madame, Joasia i gospodyni domu przyszły ją. pożegnać; 
popłakały  
się wszystkie przy rozstaniu, bo niepodobnem było zachować się 
obojętnie w obec  
tej tkliwej, serdecznej i łagodnej istoty. — W tej chwili, jako świetne  
zwycięztwo odniesione nad nieprzyjazna siłą.: ujawnił się 
niespodziewany i  
szczególny objaw: Monsieur Mallet, który ostatniemi czasy zwykł był 
przemawiać,  
jak gdyby Nella umyślnie na siebie ściągnęła nieszczęście, i to jedynie 
w celu  
pozbawienia go majątku, którego się za jej pośrednictwem dorobić 
spodziewał,  
Monsieur Mallet przyniosł jej jako dar pożegnalny, ładną, filgranową  
bransoletkę. 
Podarek ten był zupełną niespodzianką, bo wiadomo że ani z natury, 
ani z  
usposobienia swego wspaniałomyślnym nie był, a oprócz tego, w 
ostatnich czasach  
chciwość jego wywołała zajście zakończone w niemiły wcale dla 
niego sposób. — 
Pan Mallet mianowicie, rozmawiając o niedalekie] przyszłości Nelli,  
niejednokrotnie dał się słyszeć, że nie ma zamiaru ani nie czuje się w 
obowiązku  
obmyślenia bytu dziewczynie, którejutrzymanie w domu i lekcye 
muzyki jakie pobierała kosztowały go nie mało. Owszem  
gdy bogata dama której powozem Nella przejechaną, została, pragnąc 
o ile to było  

background image

w jej mocy nieszczęście to złagodzić, nadesłała dla niej sto funtów 
szterlingów  
pod adresem pana Malleta, uważał to za słuszny dodatek na pokrycie 
swoich  
kosztów i ani myślał udzielić z nich cokolwiek, w zamian  
za czynny udział jaki Nella przez czas tak długi brała w jego 
wystąpieniach i  
przysparzała mu dochodu. 
Słodka łagodna i delikatna miss Charteris oburzone, się jednak uczuła 
taką.  
niesłusznością; odwołała się w tej mierze najprzód do ojca swego a 
następnie do  
pana Dykes do Brentholm'u wzywając ich porady i pomocy. — 
Wywiązała się ztąd  
poważna korespondencya, zainteresowano tą sprawą zacnego i 
umiejętnego prawnika,  
który przekonał Monsieur Mallet'a i zniewolił go do pewnego 
podziału, gdzie lubo  
sobie prawdziwie lwią porcyę przyswoił i Nelli się cośkolwiek 
dostało. 
Nella nic o tych wszystkich zatargach nie wie-działa; przyjaciele jej 
nie chcieli, by przy tak słabych jeszcze siłach miała  
się zapoznawać z brzydkiem samolubstwem ludzi, którzy po 
większej" części we  
wszystkich swoich sprawach rządzić się niem zwykli. — Mogła zatem 
spokojnem  
sercem. cieszyć się i bawić swoją, bransoletą, bo dopiero o wiele 
później  
dowiedziała się że pan Dykes z całą troskliwością zarządza małym 
kapitalikiem,  
który sobie grywaniem na koncertach i dawaniem lekcyi na 
skrzypcach zebrała. 
Nakoniec po powolnej, ostrożnej podróży pod opieką Amy odbytej, 
Nella znalazła  
się w jej domu; w tym domu o którym tak długo marzyła i który 
przeszedł wszelkie  
jej marzenia. Było to rozkoszne, prawdziwie angielskie mieszkanie 
wiejskie. Dom  

background image

murowany pokrywał dach wystający i łamany, przedstawiający się z 
boku jak piętro  
lub schody; szlifowane szyby w oknach nie dopuszczały rażącego i 
olśniewającego  
blasku; szeroki rów otaczał całą posiadłość, po brzegach gęsto 
obrastały go  
pierwiosnki i fijołki, a po ładnych lekkich mostkach można było 
przechodzić na  
wszystkie strony. Między domem a rowem byłomiejsce na ogród, jaki 
dziś ledwie po całodziennej podróży znaleźć by można.  
Ścieżki i ulice wysypano drobnym żwirem, świeży aksamitny trawnik 
jak kobierzec  
rozesłał się między niemi, a na jego środku wznosił się ozdobny zegar 
słoneczny  
jakby, umyślnie ku przypomnieniu ubiegającego czasu i obowiązków, 
o których w  
śród tak pięknego miejsca łatwo zapomnieć by można. Dokoła 
jaśniały  
staroświeckie grzędy, niezliczonem bogactwem rozmaitych kwiatów 
obsiane, tak że  
łatwiej byłoby wymienić te których brakło aniżeli wielkie mnóstwo 
obecnych. —  
Brzegiem ulic jaśniały piękne różane krzaki, mieniąc się pysznemi 
barwy, od  
śnieżno białej do najciemniej purpurowej; bzy i białe floksy 
wyglądały z  
pośrodka świetnej zieleni liści, georginje pochylały pyszne głowy, 
pąki lawandy  
kwitły tu i owdzie, a w całym ogrodzie tak pełno było woni różnego 
rodzaju, że  
ją najlżejszy wietrzyk obficie w powietrzu roznosił. Gdziekolwiek 
Nella zwróciła  
oko, wszędzie spotykała miłe, piękne i wzniosłe widoki, mieszkanie 
było tylko  
obrazem swej pani, szlachetnej, zacnej, łagodnej i miłej dlawszystkich 
razem i dla każdego swego gościa z osobna. — Nella pielęgnowaną 
była  

background image

przez mistres Charteris prawdziwie po macierzyńsku, uprzedzano jej 
życzenia,  
zgadywano myśli. W gościnnym tym domu bywali liczni goście; 
bawiono się wesoło w  
pokojach i w ogrodzie, Nella nie znała jeszcze towarzyskiego życia w 
wyższem  
angielskiem społeczeństwie przyjętego, i bardzo ją ono zajmowało; 
nie traciła  
też żadnej gry, żadnéj zabawy, Gdy się dla jakiej rozrywki zbierano w 
ogrodzie,  
zawsze wygodną sofkę kaleki ustawiono w chłodnem spokojnem 
miejscu, w cieniu  
drzew rozłożystych, zkąd wszystkich widzieć i wszystko słyszeć 
mogła, a miss A  
my podchodząc do nie; często, rozmawiając uprzejmie stanowiła 
między nią i  
towarzystwem miłą i pouczającą spójnię. — Jeżeli się zaś zdarzyło że 
dopełniając  
obowiązków sąsiedzkiej uprzejmości Amy musiała się na kilka godzin 
oddalić,  
zastępowała ją chętnie pani Charteris, którą Nella szanując wysoko, 
nauczyła się  
wkrótce i kochać serdecznie. 
Z upływem czasu gdy lewa Nelli ręka ukazała się już bez obwiązania, 
przekonano  
się że dwa złamane palce lubo się zrosły i dawny kształt przybrały, 
pozoztały sztywnemi  
lecz to jej nie przeszkadzało zajmować się ręczną robotą; szyła 
chętnie, a  
osobliwie z upodobaniem oddawała się wykonywaniu delikatnej 
robótki dzierganej z  
tasiemeczek, której ją sama pani Charteris nauczyła. — Tak więc 
dzień za dniem  
mijał dziewczynce w oczekiwaniu na wzmocnienie ręki i nogi, by do 
lekcyi muzyki  
powrócić; siły w istocie wracały, i noga powoli zaczęła powracać do 
dawnego  

background image

stanu, Nella probowała chodzić najprzód o kiju a następnie 
przechadzała się po  
ogrodzie bez niczyjej pomocy. — Rodzina Charteris naradzała się 
wspólnie jak  
przyszłością kaleki pokierować, tymczasem osądzono że należało jej 
objawić  
smutną a dotąd tak starannie ukrywaną prawdę. Amy podjęła się tego 
zadania. 
Cały dzień deszcz padał, nie wychodzono do ogrodu, Nella 
usadowiona wygodnie  
przy dużém oknie zajęta była robótką, wyszywając starannie 
plecionką kwiaty i  
liście, i łącząc je delikatnemi ściegami, tak że przedstawiały lekką 
tkaneczkę  
nakształt czarodziejskiego utworu wróżek. MissCharteris siedząc 
naprzeciw niej w fotelu, czytała głośno przystępnie napisaną  
historyę, bo nie tylko o wygodzie i przyjemności dziewczynki 
myślała, pragnęła  
także rozwijając serce, wzbogacić i umysł jej wiadomościami, na 
których nabycie  
u państwa Mallet'ów ani czasu ani przewodnictwa nie było. Rozdział 
się skończył,  
miss Amy zamknęła książkę i Nella też odłożyła robotę, a po krótkim 
milczeniu  
patrząc na swoje palce i poruszając je z lekka drugą ręką, rzekła: — 
Dopókiż  
będziecie tak sztywne i niedołężne? Takbym rada pograć znów na 
skrzypcach! 
— Nello, rzekła miss Charteris, droga Nello, nie dziw się memu 
pytaniu; — czy  
zawsze zarówno kochasz Boga? 
— O, spodziewam się odpowiedziała pokornie, spoglądając ze 
zadziwieniem. 
— Powiedz mi ukochana, jak myślisz, czy byłabyś w stanie znieść 
jeszcze jedną  
próbę gdyby ją Bóg zesłał na ciebie? 
— Musiałabym, gdyby się tak Bogu podobało. 
— Ale jakbyś ją zniosła? 

background image

— Starałabym się być bardzo cierpliwa. Ale cóż to jest nowego, 
pytała przelękniona, czy pani Lester chora? 
— Nie, nikt nie chory i nic nowego. 
— Więc cóż takiego? powiedzcie mi proszę! 
— Powiedz mi dziecko, co ci jest najdroższém na świecie? 
— Ty pani! zawołała Nella wyciągając żywo prawą swoją rękę ku 
przyjaciółce. 
— Dziękuję ci Nello droga. — Ale po mnie co najwyżej cenisz? 
— Muzykę, oczywiście! 
— Potrafiłaż byś wyrzec się muzyki, tego ukochania swojego, gdyby 
tak Bóg  
rozporządził? 
Nella spojrzała poważnie w oczy miss Amy potem na swoją sztywną 
śniadą rączkę i  
zapytała z cicha. 
— Lękasz się pani tego, że już nigdy na skrzypcach grać nie będę 
mogła? 
— Nie obawiam się tego, owszem spodziewam się że będziesz mogła 
grywać dla  
własnej i przyjaciół swoich przyjemności, lecz się obawiam kochanko, 
że będziesz  
musiała porzucić widoki stania się znakomitą artystką.— Byłażbym 
mogła zostać artystką, rzekła Nella, gdyby nie to? i wskazała na  
rękę. 
Potem cośmy sami słyszeli i co nam twój nauczyciel zapowiadał 
spodziewaliśmy się  
tego. 
Tłumione westchnienia podniosły piersi Nelli a oczy zaszły jej łzami. 
— Prawdopodobnie, mówiła dalej Amy łagodnym głosem, nie 
powrócisz już do dawnego  
życia w mieście, — przywykłaś występować na koncertach i grywać 
w obec licznego  
zgromadzenia, porywać grą swoją; słuchaczy i zbierać pochlebne 
oklaski;  
przyzwyczaiłaś się do tego że cię między bogatych i znacznych ludzi 
zapraszano;  
chwalono cię, podziwiano, wszystko to nie wątpię musiało ci się 
podobać, a  

background image

właśnie to wszystko, skończyło się teraz drogie dziecko dla ciebie i 
jak mi się  
zdaję skończyło się na zawsze. 
Zdziwiła się niepomału miss Amy, a ucieszyła jeszcze więcej, gdy 
wysłuchawszy  
jej mowy Nella pospieszyła z odpowiedzią: 
— O to mi nie idzie miss Amy, i tego bynajmniej nie żałuję. Nie 
lubiłam ja bywać  
między obcemi ludźmi; często tak dziwne i niezrozumiałerzeczy do 
mnie mówili, a nawet zdawało mi się że ci co mnie najwięcej chwalili,  
wcale a wcale nie rozumieli muzyki. — Ale prawda, że to była wielka 
przyjemność  
wykonywać bez trudności wielkie i podziwiane utwory mistrzów. — 
Serce mi się  
rozpływało z radości gdy rozumiejąc już ich myśli mówiłam sobie: — 
oto tacy  
wielcy ludzie pomarli, a ja biedna i prosta dziewczynka przywracam 
życie ich  
dziełom łącząc je z mojem uczuciem i wywołując grą moją oklaski, 
przypominam  
światu ich imię i uwieńczę je coraz nową sławą. — O tak, niczego nie 
żałuję,  
tylko muzyki! muzyki! Ach prawda, i dobrego pana Mansworth, o jaki 
był dobry,  
kochany! 
Płakała sobie cichutko patrząc w okno po za którem nic nie widziała 
przez łzy  
gęsto na twarz płynące; tak słuszny był ich powód że miss Amy nie 
przerywała jej  
wcale.  
Po chwili rzekła Nella: 
Że do państwa Mallet nie powrócę, wcale mi nie żal; ale czy i pana 
Mansworth  
nigdy już nie zobaczę, i pana Bridges także? obaj tyle mi oka-zali 
życzliwości, że przez cale życie wdzięczną im pozostanę.  
Zachowaj Nello to uczucie na zawsze, a zarazem nadzieję że ich 
zobaczysz kiedy.  

background image

Do Londynu nie jest przecie tak daleko; może tam kiedy razem 
pojedziemy; ale  
przedtem nie jedno jeszcze obmyśleć i wykonać wypadnie, mówiła 
miss Charteris. —  
Najprzód trzeba ci będzie wynaleść miejsce stałego pobytu, gdzie byś 
się jeszcze  
uczyć i ukształcenie swoje ukończyć mogła. — Moja matka myślała o 
umieszczeniu  
cię w jakim dobrym naukowym zakładzie. — Nie trudnoby ci było 
wykształcić się na  
domową nauczycielkę. — Czy by ci się to podobało? czy nie byłabyś 
rada zająć  
kiedyś zaszczytne stanowisko guwernantki w jakim zacnym i 
zamożnym domu? 
— Niewiem odrzekła Nella co guwernantka wiedzieć, umieć i robić 
powinna. O jedno  
tylko proszę cię miss, nie posyłaj mnie nigdzie do obcych ludzi! Mnie 
tok smutno  
między obcymi! Radabym być u pani Lester którą, tak kocham. Ale 
nie, prawda,  
powinnam wracać do Billa. do Bil- 
 
 
la Waters, on się będzie tak cieszył jak mnie zobaczy! 
Amy ujęła pieszczotliwie rękę Nelli, popatryła jej w oczy i rzekła: 
— Słusznie moje dziecko że o nim pamiętasz. Bili na to zasłużył 
ażebyś najprzód  
o nim pomyślała. — Był on dla ciebie tak dobrym, tak poświęconym 
jak tylko mógł  
i umiał, ale... 
— Czy mieszkałabym u Billa czy u pani Lester? zapytała niespokojnie 
Nella. 
Nie, mieszkać byś teraz u Billa nie mogła, bo.... 
— Ach jąkam ja szczęśliwa że pani tak sądzisz! bo przyznaję że teraz, 
kiedy tyle  
pięknych mieszkań poznałam, smutno by mi było mieszkać w tej 
ciasnej brudnej i  
ciemnej chacie. 

background image

— Nie będziesz w niej mieszkała Nello; bo i Bili już w niej nie 
mieszka.  
— Gdzie Bill mieszkać może? 
— Nie wiadomo. — Opowiedziano mi, że Bill z powodu 
przemytnictwa któremu się  
oddawał, popadł w ciężkie kłopoty, celnik jakiś zręczniejszy od swych  
towarzyszy, znalazł piwnicę o któ-rej tyle mówiono i zabrał na rzecz 
skarbu ukryte w niej towary. — Podejrzy wano  
Billa jako sprawcę przemycania i może byłby nawet został 
uwięzionym, gdyby nie  
to, że naówczas wybrał się na jakąś wyprawę. 
— O! dzięki Bogu że go to nie spotkało! 
— Ale dotąd nie powrócił, tylko łódź jego strzaskaną wyrzuciło 
morze. 
— Strzaskaną o Boże! Cóż się z nim samym stać mogło? Czy 
powróci? mówiła Nella  
ze łzami. A ja nieraz tak niedobrą byłam dla niego! — O! jakbym 
znowu chętnie  
mieszkała w jego chacie byle on do niej bezpiecznie mógł powrócić! 
Spłakane dziewczę złożyło strudzoną głowę na ramieniu miss 
Charteris. — Głęboki  
smutek osiadł na jej czole a szczery żal przejął serce i ciężka troska, 
co się  
stać mogło z najpierwszym jéj dobroczyńcą. — Pomimo to nie 
zmieniła życzenia  
powrotu do Brentholmu. — Czuła więcej niż: kiedy potrzebę 
przytulenia się do  
starszej przyjaciołki, którą po Amy a może i na równi z nią, kochała, 
do dobrej  
poczciwej pani Lester. 
— Chciałabym jej być pomocną, mówiła, choćtrochę, choć koło 
najmniejszych wychowanek. — A potem, tam stoi chata Billa,  
patrząc na nią zawsze sobie przypominać będę ile mu jestem winna. 
— Więc rzekła miss Charteris, chcesz tedy koniecznie wracać do 
Brentholmu? 
— Jak pani sądzisz? pytała Nella, czy to z mojej strony niebyłoby 
zuchwalstwem,  

background image

przypuszczać że ja, cudzoziemka, niemówiąca nawet tak po angielsku 
jak mówią  
angielki, mogłabym uczyć drugich? — Zdaje mi się że przez te 
wszystkie lata, z  
książek i od ludzi, a nadewszystko od was kochani państwo 
nauczyłam się nie  
jednego; a takbym się starała, tak bym pracowała usilnie, że może 
kiedyś.... O!  
jakby to ślicznie było żyć nakoniec w tej miłej spokojnej szkółce! 
Często, kiedy  
się czułam zmęczoną strasznem gorącem i gwarem salonów, i 
jedwabną mową. Madame  
i cygarami Monsieur, to ta szkółka tak cicha i wesoła ukryta wśród 
świeżej  
zieleni stawała mi przed oczy tak wyraźnie, jak gdybym miała wejść 
w te drzwi,  
po za któremi wiem, że mnie czeka dobra kochana pani Lester. — Co 
pani na to  
mówisz miss Amy?— Nie jestem pewna co ci mam poradzić od 
rzekła miss Charteris, mocno zamyślona.  
— Mówią, starsi że mogłabyś lepszą obrać drogę. — Stanowisko 
wiejskiej  
nauczycielki jest bardzo podrzędne, a po uprzejmem obejściu jakiego 
doznawałaś  
od ukształconych i zamożnych ludzi, niższe miejsce w społeczeństwie 
nie  
zadowolniło by cię może. — Oprócz tego, trzeba by pracować ciężko i 
bez przerwy,  
nie podług upodobania i nie z takiem zadowoleniem jak nad twoją 
ulubioną muzyką,  
ale od rana do wieczora uczyć cierpliwie głupie, a więc i nudne dzieci 
wiejskie,  
całemi, dniami szukać sposobów jakby do ścieśnionych pojęć trafić i 
ciężkie  
umysły rozwinąć. — A obok tego jeszcze, po za probostwem i szkołą, 
gdzie —  
przygotuj się na to, nie zawsze twoi przyjaciele mieszkać będą, — 
jakież z  

background image

wieśniaczek miałabyś towarzystwo? — Ale dość tego na dziś 
kochana, moja Nello,  
nie mówmy już o tem do jutra. — Zastanów się dobrze nad 
przyszłością swoją, myśl  
o niej spokojnie i módl się serdecznie. — Gdybyś zaś miała jakie 
wątpliwości,  
doświadczenie mojej matki pomoże ci do ich usunięcia.Nella patrzyła 
na rozumną przyjaciółkę z przywiązaniem i tęschnotą, które  
zrozumiawszy miss Charteris, ucałowała ją tkliwie, a potem 
otworzywszy  
fortepijan grała i śpiewała ulubione dziewczynki melodye, któremi 
nieraz już  
udało jej się usunąć smutne myśli obsiadające jej młodo czoło. 
Przez noc Nella myślała wiele a modliła się jeszcze więcej, skoro zaś 
nadszedł  
ranek, życzenia jej okazały się niezmienne; pomagać pani Lester, 
jeżeli rodzina  
Charteris i proboszcz Dykes uważać będą, że może pragnąć tak 
pięknego zadania. 
Wszyscy zgadzali się na to chętnie, bo znali jej zdolności i pewni byli 
że  
potrafi odpowiedzieć swemu powołaniu, ona tylko sama nie 
przypuszczała swojej  
zręczności i rozwinięcia. — Nella tak skromna, kochająca i wytrwała, 
droższą się  
jeszcze stała całej rodzinie Charteris i po dojrzałym namyśle uznali 
wszyscy, że  
istotnie najlepszą cząstkę sobie obrała i trudno byłoby w inny sposób 
spokojną i  
szczęśliwą przyszłość jej obmyśleć.ROZDZIAŁ XV. 
 
ZWYCIĘSTWO. 
 
Nella, zawieziona do Brentholm'u, wyrosła i rozwinęła się równie 
fizycznie jak  
umysłowo, 
o sercu nie mamy nic nowego do powiedzenia, lubo każdy dzień 
wzbogacał je  

background image

świeżemi skarbami uczucia i poświecenia przy nieustannej 
konieczności cierpliwej  
pracy duchowej. — Pani Lester, pod której okiem i tkliwym nadzorem 
piękny ten  
kwiat się rozwinął, cieszyła i pyszniła się jego wdziękiem. — Cały 
dzień zajęta  
w szkole i w domu Nella pilnie uczęszcza na probostwo, gdzie pan 
Dykes kształci  
ją. w naukowych przed-miotach, nie wykładanych w szkółce, których 
początki udzielono jej w domu  
państwa Charteris, a oprócz tego, codzień krótszą, lub dłuższą chwilę 
poświęca  
swoim skrzypkom, bo bez muzyki żyć nie może. — Wprawdzie 
grywa tylko łatwiejsze  
sztuki, ale poświęca im całą uwagę, wlewa w nie całe swoje uczucie, 
to też gra  
jej jest czystą, i nieporównanie wymowną. — Nic jej nie brakuje, nie 
"wzdycha do  
niczego, bo nawet ukochaną swoją miss Charteris widziała już kilka 
razy w  
Brentholm'ie. — Billa tylko z żalem wspomina i z tęschnotą wygląda. 
Oceniając  
jej zdolności, proboszcz przedstawił Nellę dozorowi kościelnemu na 
pomocnicę  
nauczycielki, której już jako kandydatka ze wszystkich sił swoich 
pomaga, —  
prowadzi dzieci do kościoła, nauczając, jak się w domu bożym 
zachować należy,  
obok prostych robót ręcznych wprowadziła ozdobniejsze robótki, 
śpiewa ze szkołą  
hymny i pieśni właściwe i nie rażą, te śpiewy jej ucha, bo się nauczyła 
rozumieć  
śpiew serca i wie, że każdy ma prawo i powinien chwalić Boga, jak 
umie. Jednem  
słowem Nella stanęła u kresu swych życzeń; ma lat siedmna-ście, ale 
na dwadzieścia wygląda, bo włoszki dojrzewają wcześnie, fizyonomja 
jej  

background image

o tyle różna, od białych, rumianych, złotowłosych twarzy, 
zaludniających  
Brentholm, zwraca spojrzenie każdego, kto ją pierwszy raz napotka, a 
więcej może  
jeszcze zadziwia postawa, ułożenie i obejście" nietylko szlachetne, ale  
wspaniałe; znać odziedziczyła je po matce. 
Dalsze jej życie nie miało jednakże zakończyć się tak jednostajnie, jak 
się  
rozpoczynało, bez wstrząsnień i odmiany. 
Raz w świąteczne poobiedzie, po nabożeństwie, spotkała ją 
prawdziwa  
niespodzianka. Korzystając z kilku godzin swobody, postanowiła 
nacieszyć się  
pięknością powracającej wiosny" idąc niezwykle daleką drogą do 
domu, bo przez,  
śliczny gaik, zaledwie zieloną szatę przywdziewający; — nagle na 
drodze, od  
kolei żelaznej do wsi prowadzącej coś błysnęło przed jej oczyma, 
spojrzała  
uważnie, drogą śpieszył człowiek niskiego wzrostu, w okularach, a 
poły surduta,  
odrzucane żywemi ruchami, ulatywały w powietrzu. — Nel-la 
krzyknęła z radości, a wyciągając obie ręce ku nadchodzącemu, 
wołała: 
— Witaj pan, witaj panie Mansworth! jakżem rada, że pana widzę! 
Był to w istocie jej zacny, poczciwy nauczyciel, — Stanął zdziwiony 
na widok  
pięknej, dorosłej panny, którą sobie zawsze jako drobną kalekę 
wyobrażał i  
dopiero zbliżywszy się, poznał ją i rozśmiał się wesoło, pytając: 
— Czy to moja skrzypeczka? Ależ Nello, przeszło mi o głowę urosłaś. 
— A jakże  
noga? 
— O zupełnie dobrze; zapomniałam nawet, że kiedy byłam kulawą. 
— A palce? te zręczne, umiejętne palce? i pan Mansworth ujął lewą 
rękę Nelli, a  
głaszcząc ją, jak gdyby jeszcze dzieckiem była, dodał: nigdy odtąd nie 
spotkałem  

background image

tak prawdziwie do skrzypiec stworzonej ręki. 
— Już teraz, rzekła Nella, moje palce nie są ani zręczne, ani giętkie, 
już  
zaledwie dziecinne sztuczki zagrać są, w stanie, ani mowy nie ma o 
pysznych  
utworach wielkich włoskich i niemie-kich mistrzów, których 
tajemnice tak serdecznie umiejętnie odsłoniłeś pan  
przedemną. 
Mówiła to z uśmiechem na ustach, lecz głos jej drżał wewnętrznem 
wzruszeniem.  
Pan Mansworth domyślał się co się działo w jej duszy i zwrócił 
rozmowę na inny  
przedmiot. Prosił Nelli by mu opowiedziała dokładnie co się z nią. 
dotąd działo  
i jakie ma na przyszłość zamiary. 
Pierwszemu jego pytaniu chętnie obszerną dała odpowiedź, bo w 
skromnem swojem  
stanowisku czuła się bardzo szczęśliwą; wszystko i wszyscy co ją 
otaczali, aż do  
najmniejszej wychowanki szkoły miłemi jej byli; lecz gdyby od czasu 
do czasu.  
mogła słyszeć taką muzykę, jaką całą duszą ukochała, nic by jej już do  
spełnienia wszystkich życzeń nie brakło. Co zaś do przyszłości, 
wyznała z  
uśmiechem że ani jej życzenia, ani myśli nawet nie sięgały po za 
teraźniejszość. 
— Najbardziej sobie życzę, dodała, zastąpić z czasem o ile to będzie 
w mej mocy  
panią Lester w całem jej zajęciu i zapewnić jej spokojną przyjemną 
starość.  
— Zostać wiejską nauczycielką! hm! Na tomi pani wcale nie 
wyglądasz, odrzekł pan Mansworth. 
— Nella spojrzała zdziwiona; pani! tak ją jeszcze nikt nie nazywał, 
Była jak  
zawsze Nellą, ni mniej ni więcej.  
Pan Mansworth żałował tego co powiedział, ale miał coś na sercu co 
wypowiedzieć  
musiał. 

background image

— Spocznijmy tu chwile, rzekł siadając na drewnianej ławce przy 
zielonym płocie  
ustawionej. — Nie domyślasz się Nello (pan Monsworth tak do niej 
mawiał ilekroć  
w serdecznem był usposobieniu) nie domyślasz się pewno po co ja tu 
przybyłem? 
 — Myślałam że dla tego by odwiedzić dawną swoją, uczennicę? 
— Niezawodnie, ale przybywam oprócz tego z zamiarem porwania 
cię z Brentholm'u,  
zabrania cię do Londynu. Czy przypominasz sobie jak często 
mówiłem ci o mojej  
siostrze Gertrudzie? 
— O tak, o tyle starszej od pana i tak do niego przywiązanej jak 
matka. 
— Lepszej świetszej kobiety nie ma podsłońcem! I ta moja siostra, 
dobra Gertruda mieszka teraz ze mną razem. —  
Najęliśmy na przedmieściu ładny domeczek z ogrodem, a skoro bzy 
rozkwitną i  
ptaszki wśród nich śpiewać zaczną, będziemy sobie mogli wyobrażać 
że mieszkamy  
na wsi, 
Po urządzeniu wszystkiego pozostał nam jeszcze śliczny pokoik, do 
którego oboje  
z Gertrudą zapraszamy cię serdecznie. — Przyjedź do nas; Gertruda 
zapewnia że  
wszelkich starań dołoży by ci pod naszym dachem dobrze było, byś 
żyła cicho i  
szczęśliwie; ja mogę tylko grać na skrzypcach — ale ty ich lubisz 
słuchać. 
Nella zdziwiona i wzruszona nie zaraz znalazła słowa na 
podziękowanie. 
— Zawsze, odpowiedziała, zawsze byłeś pan dla mnie opiekunem i 
przyjacielem,  
tego dopóki żyć będę nie zapomnę; ale ofiary pańskiej przyjąć nie 
mogę. —  
Zapominasz pan że ja teraz wcale a przynajmniej bardzo mało grac 
mogę, że  

background image

obecność moja w domu pana i jego siostry, żadnegoby nie przyniosła 
pożytku. 
— Bredzisz moje dziecko, obruszył się panMansworth, kto ci mówi o 
pożytku? My chcemy stać się tobie użytecznymi,  
rozumiesz? Jest nas tylko dwoje, nie mamy dla kogo żyć ani o kogo 
się troszczyć  
i tego nam brakuje, Tyś mi przyszła na myśl, więc nie czekając długo 
zabrałem  
się, jestem tu ot i czekam abyś powiedziała że do nas przyjedziesz. 
Rozweselisz  
samotną, naszą starość a za to przyrzekam ci muzyki tyle i takiej ile i 
iakiei  
zechcesz. 
— O! to by było prześlicznie, toby było było pysznie, zawołała Nella 
z zapałem;  
zajaśniały jej oczy i zarumieniły się lica. — Będziesz mi pan grywał 
Bethowena i  
Mozarta i nauczysz mnie coraz więcej prawdziwą, muzykę rozumieć. 
W tej chwili o całym świecie zapomniała muzykantka. 
— Otóż to, teraz poznaję moją dawną uczennicę, mówił radośnie pan 
Mansworth. Tak  
dziecko, daj pokój szkole i nauczycielstwu, jedź ze mną, całem 
twojem zajęciem  
całą, przyjemnością będzie muzyka. Bo wszystko za nic, muzyka po 
nad wszystko! 
— Po nad wszystko? Nad wszystko muzy-ka? Czyż to być może? 
Prawdaż to rzeczywiście? Nella pochyliła głowę, ręce jej  
opadły na kolana, oczy spuściły się ku ziemi, jaśniejąca radością twarz  
pobladła. 
— Nie, szepnęła, nie mogę tak nagle postanowić w rzeczy tak ważnej, 
muszę się  
namyślić. Pomówię z panią Lester. 
— Pani Lester nie zechce puścić cię od siebie, namawiać cię będzie 
byś przy niej  
została. 
— Nie, tego by nie uczyniła. — Owszem gdyby mogła przypuścić że 
chętniebym się  

background image

za panem udała, pewnie nie przeszkadzałaby temu. Ona tak jest dobrą 
i szlachetną  
że najprzód o drugich, o sobie zaś na ostatku pamięta. Dla tego też 
wcale jej  
się pytać nie będę. — O, panie Manssworth, zdaje mi się że już wiem 
com uczynić  
powinna; pozwól mi pan zastanowić się jeszcze trochę. 
Zeszła kilka kroków z drogi; skąd wśród zieloności wyglądał biały 
szkolny domek,  
wiedziała że z okna lub z progu pani Lester wyglądała oczekując jej 
nadejścia i  
myślała sobie: 
— Ona mnie czeka, a jabym ją mogła opu-ścić na zawsze? Dziś 
jeszcze nazwała mnie dzieckiem swojem, swojem drogiem,  
jedynem dzieckiem, które jej Bóg zesłał na podporę i pociechę w 
starości. — A  
przytem patrzyła na mnie jasnemi swemi oczyma tak tkliwie, tak 
serdecznie że  
czułam jakieś błogie wewnętrzne ciepło i tak mi jakoś było, jakby ona 
matką moją  
była, albo raczej mojej matki matką — podług wieku, mogłaby na 
prawdę być moją  
babką! — A w parę godzin potem już bym ją dobrowolnie opuścić 
mogła? odebrać jej  
tę podporę starości na którą liczy? Nie! tego nie zrobię, nie chcę. 
Zostanę przy  
niej, w Brentholm'ie. — Muzyki tu wprawdzie nie słyszę, albo co 
gorsza słyszę  
złą, niegodziwą. Tymczasem do Londynu przybywają artyści z całego 
świata i  
wszystkich, wszystkich bym słyszeć i podziwiać mogła, bo pan 
Mansworth żadnego  
koncertu nie opuści i pewnie brałby mnie z sobą; a za powrotem do 
domu  
przygrywałby mi jeszcze co było najpiękniejszego. Jak by to było 
roskosznie! jak  
w niebie. 

background image

Silnie pociągała Nellę pokusa obiecując jej dostatek i prawie nadmiar 
tyle jej  
ukochanej mu-zyki, kto wie czy by jej nie uległa, czyby się pomimo 
wszystko, pociągnąć nie  
dała, gdyby — któż zgadnie dla czego i skąd przychodzą nam 
niespodziewane myśli?  
— gdyby znów Bill Waters nie przypomniał się Nelli w tej chwili. 
Wszakże i jego  
opuściła dla muzyki, a jak gorzko żałowała tego, jak często wyrzucała 
sobie że  
mu nie okazała wdzięczności swojej — a wyrzucała sobie za późno 
niestety! Piersi  
jej podniosło łkanie, łzy gorące spłynęły po twarzy, lecz nie wahała 
się dłużej,  
postanowiła już jak postąpić; pewnym krokiem wróciła do pana 
Mansworth  
czekającego na nią niecierpliwie, spojrzała mu poważnie w oczy i 
podając  
życzliwie obie ręce, rzekła: 
— Dziękuję panu, dziękuję stokrotnie, ale towarzyszyć panu nie będę. 
— Wiesz  
pan, kiedyś dzieckiem jeszcze będąc, dla miłości muzyki opuściłam 
najpierwszego  
mego dobroczyńcę, co ponad brzegiem morza znalazłszy otoczył mnie 
życzliwością,  
dogadzał moim chęciom, życzenia moje uprzedzał. Byłam 
niewdzięczną — a potem  
kiedy to sama uznałam, kiedy pragnęłam gorąco nagrodzić to 
uchybienie, on  
zginął, i nigdy sięnie dowiedział ile tego żałowałam. Nie chcę raz 
jeszcze w życiu dopuścić się  
niewdzięczności, wyrzut taki za nadto boli. — Pragnę 
przedewszystkiem dopełnić  
mojej powinności, ona mi wszystko zastąpić musi, nawet 
najpiękniejszą muzykę.  
Pani Lester jest także moją, opiekunką., kocha mnie, potrzebuje mojej 
pomocy; —  
zostanę przy niej. 

background image

Pan Mansworth był zacnym, z gruntu poczciwym człowiekiem; dawał 
się często  
porywać ukochanej sztuce i wtedy zapomniał o wielu rzeczach, ale 
zrozumiał od  
razu powody Nelli i nie próbował już nawet zachwiać ją, w 
szlachetnem  
postanowieniu, bo w głębi jego duszy było także coś świętszego, 
szanowniejszego  
nad muzykę. 
— Może masz słuszność dziecko kochane, rzekł po chwili: przykro mi 
bardzo że sam  
jeden do Londynu wracać będę musiał, ale nie mam odwagi ani 
sumienia nalegać  
dłużej. Przyrzecz mi tylko, że gdyby (wszak nie wiadomo co może 
nastąpić)! gdyby  
się tu okoliczności inaczej ułożyły i rozmyśliwszy się chciałabyś 
spróbować ży-cia z dwojgiem starców jak ja i Gertruda — w takim 
razie napiszesz do mnie  
otwarcie. 
Nella przyrzekła uroczyście.  
— A teraz, zaprowadź mnie do swojej szkółki, przedstaw mnie swojej 
pani Lester,  
niech jej powinszuję zwycięztwa jakie odniosła nademną i zagraj mi 
co na  
skrzypcach. 
— Będzie to rzecz bardzo maleńka. 
— Mała czy wielka, pewny jestem że dobrze będzie zagrana. 
Rzeczy wiście pan Mansworth z przyjemnością przyjęty przez 
nauczycielkę szkółki  
spędził z nią i Nellą czas jakiś, a po herbacie, Nella wzięła swoją 
skrzypkę  
zagrała ulubioną swoją pieśń: "Sul mare." 
Pan Mansworth słuchał w milczeniu, a wzruszony melodją i 
wykonaniem, wyszeptał  
do siebie: 
— Co za szkoda! co za nieodżałowana szkoda! Coby to była za 
mistrzyni skrzypiec! 

background image

— Zagraj mi pan teraz co pięknego, prosiła Nella: tak dawno pana nie 
słyszałam i  
pewno... 
Zatrzymała się, bo łzy głos jej tłumiły; schyliła się by je ukryć a 
chwytając  
stojący w ką-cie stołeczek, przystawiła go sobie przed kominek i 
słuchała w głębokim  
zamyśleniu mistrzowskiej gry czcigodnego swego nauczyciela. 
Kiedy się z nią. późnym wieczorem pożegnał musiała mu dane 
przyrzeczenie raz  
jeszcze powtórzyć. 
Ale chociaż okoliczności ułożyły się inaczej, nikt przecież zwrotu ich 
nie  
przewidywał, bo zdawało się że Nelli wypadało albo zostać 
nauczycielką w  
Brentholm`ie, albo go dla Londynu opuścić, tymczasem stało się 
jeszcze inaczej.ROZDZIAŁ XVI. 
 
KOLEJE ŻYCIA. STRAPIENIA, POCIEHY I BOLEŚCI. 
 
Cicho, spokojnie i jednostajnie płynęło życie mieszkankom szkółki, 
lecz pośród  
dziecinnego świata nie braknie nigdy na ożywieniu i rozmaiitości, tym 
którzy  
całem sercem oddają się wychowaniu młodego pokolenia. — Obie 
nauczycielki znały  
doskonale charakter każdej swojej uczennicy, zdolności ich i 
przymioty, równie  
jak stan ich rodziców, a największych starań przedmiotem zawsze 
takie dzieci  
bywały, które najwięcej pracy, troskliwości i starania potrzebowały. 
Sieroty,  
kaleki, Nella pod wyłączną swoją, brała opiekę, pragnęła zastąpić im 
rodzinę,  
chciała serdecz-nie się wypłacić za całą życzliwość której tyle od 
dobrych ludzi w swojem  
sieroctwie doznała. Była też niewyczerpaną w pomysłach i 
niestrudzoną w  

background image

wyszukiwaniu środków, któremiby biedaczkom można przynieść ulgę 
w cierpieniu lub  
je zasilić w niedostatku. — Cała wieś kochała ją i czciła zarazem, bo 
nie było  
chaty, której dziecina nie doznałaby od niej pomocy, zachęty, a 
przynajmniej  
rozrywki. Na jej skinienie osychały zupełnie oczęta, uśmiechały się 
buziaki, a  
spokój i swoboda dziecinnych twarzy odbijały się na obliczach matek. 
— Słusznie  
nazywano Nellę jasnym promieniem Brentholmu, a pani Lester 
ucieszyła się nią jak  
prawdziwym skarbem. 
Nadeszła Wielkanoc, najuroczystszy dzień całego roku; całe 
Brentholm jaśniało  
weselem, sklepienie niebios zalewał błękit bez chmurki, morze 
śpiewało  
wdzięcznie u brzegu, w powietrzu rozszerzała się woń pąkowia 
osypującego drzewa  
i krzaki, dźwięk dzwonów rozlegał się w przestrzeni jak cudny hymn  
Zmartwychwstania głoszony przez tysiące serca pełnych błogiej 
wiary, a serca te  
wszystkie czuły i wyznawały żew ciągu całego roku nie było tak 
uroczo pięknego dnia w tym cichym zakątku. —  
Tłumy ludności tłoczyły się do kościoła, pomiędzy niemi dwoma 
rzędami szły  
dzieci ze szkółki, dumne z nowych wstążek u warkoczy; wszyscy 
zajęli miejsca  
właściwe i zaczęło się nabożeństwo. — Muzyka nie była piękniejszą 
ani śpiewy  
czystsze jak zwykle, ale w każdym głosie brzmiało przejęcie się wiarą 
i  
radością, gdy kościół zadrżał odgłosem starego hymnu: 
Weselmy się, Chrystus zmartwychwstał!  
Podczas kazania Nella pomimo usiłowań, nie mogła opanować swoich 
myśli; cofnęły  
się one w przeszłość, krótkie jej życie rozwinęło się jak wstęga 
wspomnień przed  

background image

oczyma jej ducha; — spojrzawszy w nie, powiedziała sobie że 
nadszedł piękny  
wielki dzień w jej życiu. — Pierwszym była burza morska, drugim 
szkolny koncert,  
kiedy pan Mallet usłyszawszy ją, pociągnął z sobą do Londynu, 
trzecim  
podwieczorek u księżnej, a za tem wzrost jej, powodzenia, czwartym 
to ciężka  
pora cierpienia i troski druzgocząca jej przyszłość muzyczną, a 
nakoniec to  
słodkie święto napełnia-jące dziś jej dusze tak głębokim spokojem, 
zdawało się jej zapowiednią nowej  
łaski i większej jeszcze ciszy i radości. — Wyobraziła więc sobie że w 
życiu  
swojem przebywszy sześć wielkich dni, wolno jej nakoniec będzie się 
spodziewać  
niedzieli; święto które prędzej czy później nastąpi, kiedy w radosnej 
pokorze  
spotka się z tak dawno utraconą matką, w obec Tego który sam tylko 
wieczny pokój  
daje. — Brakowałe jej więc szóstego dnia, co jej przyniesie? czy może 
ten cały  
obraz był tylko złudzeniem! Odpowiedzi na to nie było, ale uwaga 
Nelli zwróciła  
się do rzeczywistości ogólnym ruchem wiernych wychodzących z 
kościoła i  
obowiązkiem pomożenia pani Lester w przeprowadzeniu porządnem 
szkolnej gromadki. 
Po obiedzie, gdy dzieci bawiły się w ogródku, pani Lester namówiła 
Nellę by  
wyszła przejść się trochę i widokiem pięknej okolicy rozproszyć cień 
lekkiego  
zasmucenia, które ją było ogarnęło w kościele na widok wiernych 
przystępujących  
pobożnie do Stołu Pańskiego, co dopiero w Maju miało się po raz 
pierwszy stać  
jej udziałem. Nellalubo z trudnością usłuchała rady, nie lubiła bowiem 
zostawiać swoją opiekunkę  

background image

samą z hałasującemi dziećmi, ale wyszedłszy raz na otwarte 
powietrze, zwróciła  
się ku wybrzeżu, i usiadłszy na odłamku skały poglądała na blask 
zachodu  
rumieniący okoliczne wzgórza, — woda wyglądała jak pole zroszone 
świetnym  
rubinowym deszczem. Nella patrzyła na to z przyjemnością, bo 
piękno wszędzie  
było jej pożądanem i dopiero gdy uderzono we dzwony, podniosła się 
by na  
poobiednie nabożeństwo pospieszyć. — Miała dwie drogi do wyboru, 
wybrzeżem,  
którędy było najdalej wracać, bo umyślnie tę drogę wybrała jako 
malowniczą, i  
prostą ścieżką, przez wieś prowadzącą tuż obok gospody, w której nie 
tylko  
żeglarze, lecz i wszelkiego rodzaju próżniacy zwykli się byli zbierać. 
—  
Bezwątpienia chętniej poszłaby Nella brzegiem, ale niepojęte jakieś 
uczucie  
zwróciło ją, ku ulicy. Zdawało się że jej głos jakiś nieznany szeptał: 
"tędy  
droga!" Postąpiła kilka kroków po piasku, lecz wnet zwróciła się na 
krótszą lecz  
nieprzyjemniejszą ścieżką między domami. 
Dochodziła właśnie do gospody, obok której.wprawdzie nie szła 
blisko droga lecz dochodził z tamtąd przerażający odgłos  
hałaśliwych i pijackich śpiewów. — Przelękła się takiego sąsiedztwa i 
byłaby  
rada zawrócić, lecz w duszy swej posłyszała nakazujący odgłos 
wyrzutu, że  
unikając tej drogi mija się ze swoją powinnością. W niewielkiej ode 
drzwi  
odległości przystanęła, zbierając odwagę do przejścia. Wtedy z 
otwartego okna  
gościnnej izby doszedł jej uszu znany głos Czarnege Billa: 
— Tak, łódź moja przepadła, febra trzęsie mi kości, i jestem tu 
między wami, bez  

background image

grosza przy duszy. 
Stał w środku izby a około niego drudzy pili i kurzyli fajki spokojnie. 
Mówiąc  
te słowa: "bez grosza" rozłożył szeroko obie ręce jakby chcąc zupełnie 
swe  
ubóstwo oznaczyć, lub jakby się spodziewał zmartwić tem swoich 
towarzyszy albo  
ich wzruszyć; lecz jeżeli to było jego zamiarem, zawiódł się w 
oczekiwaniu.  
Podobni Billowi ludzie rzadko mają, prawdziwych przyjaciół, a 
przynajmniej nie w  
karczmie szukać powinni tej mocy umysłu i tego poświęcenia conia 
co przyjaźni bywa podstawą. — Zebrani w gospodzie goście nie 
okazywali  
współczucia dla straty Billa ani dla jego febry, ale rozumieli że 
koniecznym  
warunkiem bytu dla takiego jak on człowieka, była możność 
zadowolenia się pewną  
ilością mocnego napoju i uważali za punkt honoru swojej przyjaźni by 
mu go  
dostarczyć ile mógł potrzebować. 
— Chodź chłopcze, rzekł jeden z nich, jeszcze na kropelkę! to ci doda 
serca. —  
Peggy, dajno tu szklankę! 
W tej właśnie chwili Nella weszła do wrzaskliwej szynkowni, wśród 
dymu i  
odurzającej woni pijackiej, podeszła prosto ku dawnemu swemu 
opiekunowi i lubo  
cała drżąca położyła odważnie rękę na jego ramieniu, mówiąc: 
— Billu! wyjdżcie ze mną, proszę, mam z wami co pomówić. 
Wszystkim się zdawało że mówi spokojnie, patrzyli na nią, Bill 
spojrzał także i  
zdumiał się. 
— Jakto, miss, ja nie mam przyjemności znać was, plątał się w 
ugrzecznieniu  
Bill. 
— To miss Kampanella, rzekł jeden z piją-cych; cóż to nie wiesz 
tego? Ludzie ci przywykli poglądać na Nellę z  

background image

uszanowaniem a nawet z wdzięcznością, bo zawsze była dobrą dla ich 
dzieci, ale  
uważali ją wszyscy za wielką panią. 
— Jestem Nella, rzekła nie puszczając ręki Billa, czyście zapomnieli 
dziewczynkę  
znalezioną na brzegu, którą wzięliście do siebie? 
— Co? czy to być może? mówił Bill zakłopotany pocierając sobie 
głowę. 
— Tak, jestem Nella i proszę was wyjdźcie ztąd ze mną na chwilę. 
— Zawsze należy iść z damą, kiedy tego żąda, rzekł pouczająco jeden 
z gości. 
Inni myśleli że to żarcik i śmiać się zaczęli. 
— Niechże i tak będzie rzekł Bill. — Ta szklanka zostanie na drugi 
raz Szymonie,  
dodał zwracając się do tego co go chciał właśnie częstować.  
— Nie doczeka się tu ciebie ten rum z wodą odrzekł Szymon i 
wszyscy się  
zaśmieli. — Ale Bill wyszedł nakoniec z Nellą która długim 
oddechem zaczerpnęła  
świeżego powietrza, znalazłszy się za drzwiami dusznej szynkowni.— 
Jakże rada jestem że was spotykam Billu, rzekła: tak mi było potrzeba 
widzieć  
was, i tyle mam do mówienia z wami.  
— Tak, pewny jestem miss, nie uważałem — zaczął Bill, ale nie 
znajdował wyrazów,  
opanowało go nieme zdziwienie, na widok "swojej maleńkiej" 
zmienionej w piękną i  
wytworną pannę. 
Poprowadziła go na wybrzeże i usiadłszy na stosie kamieni, wskazała 
mu miejsce  
obok siebie; strwożoną była w duszy nie będąc pewną od czego ma 
zacząć rozmowę,  
ale wzmocniło ją ciche westchnienie do Boga i rzekła. 
— Tak jestem rada że was widzę Billu; bałam się o was, słyszałam 
żeście byli w  
kłopotach. 
— O! i w niemałych kłopotach, odpowiedział. 

background image

— Przybyłam tu zeszłego roku na jesieni, ale was nie zastałam; cóż 
się z wami  
działo od tego czasu? 
— A coż, popłynąłem do Lilport, potem łowiło się ryby, potem 
przyszła burzo i  
schrupała stare czółno a i mnie zmaczało porządnie że ażmię febra 
trząść zaczęła i jeszcze mnie opuścić nie chce. — A potem czekałem  
trochę aż tu się uspokoi — i zostałem bez grosza, bez grosza! 
powtórzył patrząc  
na Nellę jakie na niej wrażenie wywarły te niezwykłe wiadomości.  
— To źle! bardzo mnie to martwi, mówiła, a jednak cieszę się mocno 
że was  
przecię coś tu przygnało, bo bardzo pragnęłam was widzieć. 
— Na coż wam to, widzieć się ze mną, ? zapytał Bill zdziwiony. 
— Najprzód na to, żeby wam podziękować nie samemi słowami za 
waszą dobroć dla  
mnie, kiedy byłam dzieckiem. — Nie mogłam znieść tej myśli, że 
żyjecie z ludźmi,  
którzy nie tylko, że o wasze dobro nie dbają, ale pociągają was co 
dzień dalej i  
dalej — od Boga, pomyślała, ale powiedziała: "w kłopoty".  
— No, tak. A jabym was nie był poznał rzekł Bill, przypatrując jej się 
uważnie.  
— A radzi też jesteście że mnie widzicie?  
— Zapewne, jużci rad jestem, zawszeście wy niezwyczajną byli 
płonką, z samego  
maleństwa. 
— No to ślicznie że oboje zadowoleni jeste-śmy, ale teraz musicie mi 
dać dowód żeście mi radzi prawdziwie. 
— Cóż to ma być takiego? 
— Żebyście teraz zaraz poszli ze mną do kościoła. 
— Co to, to nie, odrzekł Bill zmięszany, nie mam zamiaru iść do 
kościoła. 
— Kiedy ja was proszę, zróbcie to dla mnie; nalegała Nella z 
czułością. — Gdyby  
który z tamtych ludzi, rzekła wskazując na gospodę, gdyby was 
namawiał na co  

background image

złego, posłuchalibyście. — A dla mnie Billu nie chcecie zrobić tego 
co dobre.  
Czyż oni dbają o was tak szczerze, jak ja?  
— Oni o mnie dbają tyle! rzekł trzaskając w powietrzu palcami, nie 
dbaliby  
choćby mnie tu widzieli nieżywym na miejscu. 
— Nie chcę tak źle o nich myśleć, mówiła Nella, ale pewna jestem ża 
ja dla was  
mam daleko więcej życzliwości jak oni. — I wy też to dla mnie. 
zrobicie, że  
pójdziemy razem. 
— Nie, nie, kościół nie dla takich jak ja. — Nie dla tego żebym nie 
chciał  
zrobić ci przyjemności. — Wiesz co, dam ci jedwabną suknię, 
którejby się kszężna  
nie powstydziła.Nella potrząsnęła głową. 
— Wiecie wy, jaki to dzień dzisiaj? — zapytała poważnie i kładąc z 
nieśmiałością  
rękę na kolanie Billa.  
— Jaki? Niedziela zdaje się. 
— Tak, niedziela wielkanocna; błogosławiony, najszczęśliwszy dzień 
z całego  
roku, w którym pan nasz, Chrystus z martwych powstał. 
— Wiecie wy o tem Billu? 
— O! o! wiem ja wszystko o tych rzeczach. Moja matka nieboszczka 
opowiadała mi  
to, kiedym był małym dzieciuchem. 
— To się matka wasza ucieszy widząc że i teraz o tem myślicie. — A 
pomyślcie  
tylko; w takim dniu jak dzisiejszy, Pan nasz przebywszy takie ciężkie 
życie,  
poniosłszy śmierć tak gorżką za nas ludzi, a między niemi za mnie i za 
was,  
powstał z grobu i ukończył wielkie dzieło odkupienia, żeby odtąd na 
zawsze  
kładnąc jedną rękę na nas grzesznikach, a drugą na swoim krzyżu, 
mógł  

background image

powiedzieć: Ojcze! odpuść im! — A Bóg odpuści nam dla Chrystusa 
bo nas czule  
ukochał. 
Bill słuchał w milczeniu, poglądając na piasek skrzypiący pod jego 
nogami.  
Zrozumiał bar-dzo dobrze co Nella mówiła, chociaż i przedmiot i 
wysłowienie były wzniosłe. 
— Mówicie, że kościół nie dla takich jak wy, mówiła dalej. — 
Czemuż nie chcecie  
wspomnieć, że Pan umierając, przyrzekł wzięć z sobą do raju 
zwyczajnego łotra,  
karanego publicznie za swoje zbrodnie? — A kiedy on mógł wejść do 
raju obok  
Chrystusa, czemuż byście wy nie mogli sami pójść modlić się do 
Chrystusa w Jego  
kościele z innymi grzesznikami? 
Bill nic nie mówił. 
— Jak to niewdzięcznie! Chrystus żył, cierpiał i umarł dla nas, a my 
nie chcemy  
zrobić kilka kroków by Mu za to dzięki złożyć. — Nawet dziś, w tak 
wielki dzień! 
Zatrzymała się Nella, mówiąc w duszy: — Boże! dopomóż moim 
słabym wyrazom! I Bóg  
jej dopomógł. Po chwili Bill patrząc na swoje ręce rzekł: 
— Jakże? nie umyłem się, ani nic. 
— Źle by to było, gdybyście na przód byli wiedzieli że się 
wybierzecie do  
kościoła, ale teraz, nie będziemy już zwłóczyć. — Słyszycie, 
dzwonyumilkły, pójdźmy kochany Billu, o ja wiem, pójdziecie ze mną 
ja wiem. O jakżem  
szczęśliwa! 
Powstała, i on za nią podniósł się powoli, mrucząc coś 
niezrozumiałego. — Wzięła  
go pod ramię, wsparła się na jego grubym zasmolonym rękawie i szła 
tak obok  
niego szczęśliwsza niż gdyby jej wytworny jaki bogacz towarzyszył. 
— Spodziewam się, rzekła, że to będzie początkiem lepszego dla was 
życia Billu.  

background image

— Żałuję wprawdzie, żeście mieli szkodę, ale kto wie czy nie lepiej 
wam teraz  
będzie bez łodzi. — Nieraz ona wam bywała powodem złego; 
nieprawdaż? 
— Co prawda, to prawda; zawsze to był tęgi kawał łodzi. 
— Gdzie dziś nocować będziecie? zapytała Nella po chwili, 
— Nocować? niewiem; może mi dadzą kawał dachu w gospodzie.  
— Nie, pójdziecie ze mną. — Pani Lester bardzo się ucieszy gdy jej 
was  
przyprowadzę. Mieszkam teraz z panią Lester: o! bądzie bardzo rada 
że was znów  
zobaczy! Uścielę wam wygodnełóżko przy kuchni i zrobię sama 
polewkę na wieczerzę, jak lubicie Billu.  
Bill rozśmiał się mówiąc, że polewka to dobra rzecz. 
— Ale ja się tak w szkole nie będę mógł pokazać, rzekł poglądając po 
sobie. — Do  
czegom podobny! 
— Zawsze można się pokazać dobrym przyjaciołom. A do czego ja 
byłam podobna  
kiedyście mnie znaleźli i wzięli do siebie? 
— Byłaś maleńka, rzekł Bill śmiejąc się znowu, wyglądałaś jak 
wiązka trawy. 
Tymczasem doszli do drzwi kościoła, w które cisnęły się tłumy 
świątecznie  
poubierane. 
— Nie, nie pójdę, rzekł Bill cofając się. 
— O pójdź, pójdź Billu kochany! Nie zechcesz zmartwić mnie, teraz 
zawracając tak  
przed wszystkimi. 
Weszli w końcu, ale Bill wyglądał niechętnym i osłupiałym; Nella 
poprowadziła go  
do ławki i obok niego usiadła między drugimi. — Czyliż trzeba 
mówić że się  
modliła serdecznie i gorąco? 
Bill nie zdawał sobie sprawy z wszystkiegoco się odbywało przed 
jego oczyma, ale pojmował że pan Dykes przemawiał dobremi  
i pięknemi słowy. Mówiło przejściu Czerwonego morza, a Billowi 
miło było słuchać  

background image

tego co mu matka opowiadała kiedy był dzieciuchem: "jak od 
wschodu powstał mocny  
wiatr, który wiał całą noc i rozdzielił wody na dwie części, " — I 
ogarnęło go  
błogie uczucie że jego matka rada go widzić w tem miejscu, z tego 
"lepszego  
miejsca" gdzie nie wątpił że już sama być musi. — Myśląc o tem, nie 
uważał że  
się ludzie obracali w ławkach i poglądali na niego i na jego zasmolone 
ubranie. 
Po błogosławieństwie pobożni opuścili powoli kościół. Pan Dykes 
widział Billa,  
choć tak daleko siedział od ołtarza i zrozumiał wszystko spostrzegłszy 
go  
wchodzącego z Nella. Jakkolwiek z charakteru był nieśmiałym, 
postanowił  
przyłożyć rękę do dzieła i zdjąwszy szybko komżę, postąpił ku 
obojgu, a  
wspierając się lekko na ramieniu Billa rzekł: 
— Dobrze że was tu widzę Billu, miły to dla umie widok w samą 
Wielkanoc. — Witam  
was z powrotem do Brentholmu. — Nella was takdługo wyglądała. — 
Nie dobrze wyglądacie, czy się wam co złego przytrafiło? 
Bill oniemiał z zadziwienia. — Niespokojnie przestępował z nogi na 
nogę jakby  
sobie miejsca dobrać nie mógł. — On że to sam, na którego dawni 
towarzysze w  
gospodzie poglądali tak obojętnie, bo stanął przed nimi pozbawiony 
wszystkiego  
czem się dawniej pysznić lubił. — On że to, nie posiadający ani łodzi, 
ani  
baryłek przemycanej wódki ukrytych w piwnicy, on biedak bez dachu, 
zasmolony i  
obdarty, na którego ramieniu wsparta szła przez wieś całą, piękna 
młoda dama i  
do którego proboszcz jak do przyjaciela przemawiał? 
Nella tymczasem opowiadała o troskach Billa co jej było wiadomem. 

background image

— To źle mój kochany, rzekł pan Dykes, straciliście swoją łódź, a to 
dobry był  
statek o ile wiem. — I tym sposobem jesteście bez zajęcia? 
Bill kiwnął głową. 
— Gdybyście tak na czas jakiś przyszli do mnie do roboty! Szukam 
porządnego  
człowieka co by się zajął moim ogrodem. Jest przy nim niezły domek, 
którybyście mogli zamieszkać, bo wiecie pewno, że wasz gospodarz  
zamknął sobie ten w którym żyliście dotąd, tylko sprzęty wasze 
zostały jak były.  
Gdzie idziecie dziś na noc? 
— Pójdę za nią; rzekł Bill zwracając głowę ku Nelli, może przed 
oczyma jego  
ducha unosiła się waza polewki. 
— To dobrze, rzekł proboszcz. — A macie tam miejsce zapytał Nelli. 
— O, więcej jak trzeba, dziękuję panu. 
— Jutro więc Billu przychodzicie do mnie od rana, właśnie takiego 
człowieka  
szukałem. — Teraz dobranoc. — Bardzo rad jestem żem was spotkał. 
Proboszcz nie czekał na odpowiedź Billa, wolał zdać to na Nellę, by 
życzliwa  
jego ofiara dobrze przyjętą została. 
Bill został uprzejmie przyjętym przez panią Lester, w izdebce za 
kuchnią  
przygotowano mu ciepłej wody w tę samą błękitną miednicę która tu 
za Nellą  
jeszcze przed jej wyjazdem do Londynu przybyła, mógł więc umyć 
porządnie twarz i  
ręce; przybyła też wkrótce wązka z polewkąi kawałem chleba, a lubo 
chętnie by wypił kropelkę, musiał się bez niej obejść,  
bo o tem Nella nie pomyślała. — Potem położył się pierwszy raz od 
dawna na  
wygodnem osłoniętem łóżku i było mu jak tym kupcom ze 
wschodnich powieści, co  
zabłąkawszy się w lesie, znajdują się potem nagle w zaczarowanym 
pałacu, przed  
stołem zastawionym wytworną ucztą. — Spał do rana, a potem bez 
niczyjej namowy  

background image

poszedł na probostwo. 
Teraz Nella czuła się zupełnie szczęśliwą; po świętach zaraz zabrała 
się do  
zwykłej pracy, przemyślając przez dzień cały jakiemby opowiadaniem 
zabawić i  
rozerwać Billa ile razy przyszedł wieczorem do szkolnego domu, lub 
kiedy z panią  
Lester oglądała nowy jego domek i urządzała go jak mogło być 
najwygodniej. —  
Oddawała mu wszystkie starania jakiemi on ją w dzieciństwie otaczał, 
grywała na  
skrzypcach, słuchała chętnie opowiadań o jego morskich wyprawach, 
jednem słowem  
bawiła go jak mogła, bo czuła i widziała że stary morski wilk tęsknił 
za morzem  
lubo się do tego nie przyznawał i przykładnie w ogrodzieproboszcza 
całemi dniami kopał, sadził i polewał rośliny. 
W życiu ludzkiem często się dzieje jak w naturze; wśród najjaśniejszej 
pogody  
straszliwe padają gromy. — W pogodny ranek majowy wcześniej niż 
zwykle  
opuściwszy posłanie, Nella wybiegła do ogródka, aby po rosie jeszcze 
narwać  
trawek, ziółek, które za zebraniem się uczennic do szkoły pokazywała 
im,  
wymieniając nazwiska i opowiadając przymioty i własności każdego 
gatunku. —  
Dzieci lubiły bardzo tę część nauki; pod pozorem dostarczania do niej 
materyału  
znosiły pęki ziół i kwiatów, najpiękniejszemi z nich przystrajały 
czarne włosy  
młodej nauczycielki, resztą zaś zdobiły okna i ściany szkolnej izby, 
żeby oko  
miało gdzie z przyjemnością się zatrzymać.. 
Nella wracając do domu ze swoją zdobyczą mimowolnie zatrzymała 
się na progu; po  
za nim leżała pani Lester bez przytomności, zimna, bez ruchu, z 
zamkniętemi  

background image

oczyma, jakby nie żywa, — Przerażone dziewczę z pomocą 
posługaczki przeniosła  
przyjaciółkę na łóżko i użyła wszelkich znanych sobie środków by ją 
ocócić, ale  
po długich i gorliwych staraniach lubo się jej udało przywró-cić chorą 
do przytomności, lubo się otworzyły te jasne, poczciwe i tak drogie  
sercu wychowanki oczy, spojrzenie przecież pozostało błędnem a 
mowy i ruchu  
przywrócić żadne usiłowania nie zdołały.  
Nie tracząc czasu Nella wyprawiła jedno ze starszych dzieci na 
probostwo z tą  
smutną wiadomością, dzieweczkom zgromadzonym w szkółce i 
strapionym chorobą  
przełożonej naznaczyła zatrudnienie oddając młodsze pod dozór 
największych, sama  
zajęła się na nowo panią Lester, a posługaczkę posłała po doktora. 
Blisko Brentholm'u, mieszkał stary, powszechnie szanowany i lubiany 
lekarz,  
zwany Lovell. Oddawna osiedlony w jednej okolicy, znał każdego 
mieszkańca i od  
wszystkich w dalszem i bliższem sąsiedztwie był znanym, Wzywano 
go do każdego  
chorego, bo od czterdziestu lat wiedziano że jest zarazem 
doświadczonym medykiem  
i zacnym człowiekiem, praktykę też miał bardzo rozległą, majątek 
znaczny, a  
cześć i przyjaźń powszechną. Z wiekiem jednakże poczynał czuć że 
już mu siły nie  
wystarczają do tak natężonej pra-cy, wezwał sobie zatem do pomocy 
młodego lekarza, którego zarazem na następcę i  
dziedzica swego naznaczył. 
Był to własny jogo siostrzeniec, syn wcześnie zmarłej a ukochanej 
siostry,  
którego, pędząc samotne i bezżenne życie, za własne dziecię przyjął, 
pokochał,  
jak najstaranniej wychował i doświadczeniem swojem pokierował w 
nauce medycyny i  

background image

chirurgji a obecnie wezwał go do Brentholmu i odstąpił mu połowę 
swojego  
zajęcia. Na wezwanie zatem przestraszonej Nelli, nie wuj, ale 
siostrzeniec  
pospieszył do szkolnego domu. W pierwszej chwili wychodząc na 
przyjęcie lekarza  
nie wiedziała co myśleć spotykając w miejscu staruszka młodego 
człowieka, dobrze  
sobie znajomego lekarza z Londynu, który ją tak troskiliwie 
pielęgnował, a  
nadewszystko tak rozważnie leczył w czasie jej okaleczenia. 
Ucieszyła się szczerze z przybycia doktora Bridgis, poznawszy go, raz 
że od  
dawna życzyła sobie zobaczyć go kiedy, by mu za doznaną 
życzliwość podziękować,  
a powtóre, wielką jej strapionemu sercu stała się ulgą pewność, że 
ukocha-ną jej chorą, zajmie się tak biegły lekarz, iż będzie mogła być 
o jej zdrowie  
spokojną, widząc że jest w tak dobrych rękach i pod tak troskliwą 
opieką. 
Pomimo zmiany jaka wciągu dwóch lat ubiegłych zaszła w postaci 
Nelli, która  
długo w rozmiarach dzieciństwa się trzymając, pomimo strapień i 
umęczenia,  
zwykle tak źle wpływających na wzrost i siły już się jednak u 
Malletów rozwijać  
poczęła, a silniejszem zdrowiem w domu państwa Charteris po 
pierwszy raz  
zakwitła, doktór Bridges poznał również swoją dawną pacyentkę. Te 
wielkie piękne  
oczy z troską i niepokojem zwrócone teraz na niego, żywo mu 
przypomniały owe  
chwile kiedy z dziecinną proźbą lub skargą poglądały na niego. — 
Właściwie,  
nigdy on ich zapomnić nie mógł; często stawała mu na myśli młoda 
kaleka, tak  
zajmujęca w swojem nieszczęściu, a znosząca tak cierpliwie i 
wytrwale ciężki los  

background image

który jej przypadł w udziale bez żalu i niechęci do nikogo. — Nieraz z  
ciekawością myślał, jaki też był dalszy przebieg jej cierpienia i jakie 
ono na  
niej zostawiło ślady. Teraz spotykał owodziecię zmęczone i chore, 
dziewicą, w całem rozkwicie młodości i wdzięku, a  
nadewszystko uroczą, nowym charakterem w jakim mu się 
przedstawiała; zdrowa,  
silna, pełna poświęcenia i mocnej woli ona z kolei stanęła jako 
dozorczyni tej  
szanownej przyjaciółki o której niegdyś tak mu często opowiadała i 
wzrokiem  
pełnym tkliwości wodziła na przemiany od twarzy chorej do rysów 
lekarza  
wyczekując niespokojnie z ust jego wyroku. 
Pani Lester miała uderzenie apoplektyczne; gorliwe starania podjęte 
zaraz z  
początku choroby około przywrócenia jej do przytomności i żadną 
chorobą  
niezachwiane zdrowie którem się zawsze cieszyła, kazały wróżyć że 
choroba  
usuniętą zostanie i szkodliwych nadal skutków nie zostawi. 
Lekarz zajął się pilnie chorą, sam doglądał należytego zastosowania 
przepisanych  
przez siebie środków, nie liczył się z czasem i doczekał 
najpomyślniejszych ich  
skutków. — Po kilku godzinach pani Lester uśmiechnęła się 
nieznacznie, i  
przycisnęła lekko śniadą rękę Nelli podtrzymującą jej 
głowę, spadł więc straszliwy ciężar obawy z ser-ca przelęknionej 
wychowanki, a kiedy niezadługo spokojny sen sklei ł powieki  
chorej, pomiędzy czuwającymi Przy jej łóżu zawiązała się 
przyjacielska rozmowa,  
w która przeszłość i jej wypadki, osoby z jej wspomnieniem 
połączone, obrazy  
teraźniejszości, obecne otoczenie, wdzięczność, obawa, zapewnienie 
bliskich dni  
spokoju, wszystko to splątało się w całość dla obu stron przyjemną" a  

background image

szczególniej dla doktora, który się tej niespodzianki wcale nie 
spodziewał. 
Choroba pani Lester nie była niebezpieczną, ale wymagała wielkiej 
staranności w  
leczeniu i długiego czasu, nim by zupełnie usuniętą być mogła; mijały 
zatem dnie  
i tygodnie lubo nie trwogi lecz podwójnego zajęcia dla Nelli, musiała 
bowiem w  
szkole pełnić obowiązki swoje i przełożonej, a obok tego nie 
spuszczała z oka  
pani Lester, w usłużeniu i dogodzeniu której nikomu wyręczyć się nie 
dała. — Dla  
starszych uczennic szkółki przybyła praktyczna nauka pielęgnowania 
chorych, bo  
Nella wyrobiwszy i przygotowawszy niektóre starsze dziewczynki, 
pozwalała im w  
swojej obecności poruszać się cichutko w sypialni cho-rej i podane 
sobie z rąk Nelli potrzebne ukochanej nauczycielce swojej  
przedmioty w właściwym czasie dostarczać. — Dzieci korzystały z tej 
wprawy,  
nabierały zręczności i lekkości tak potrzebnej przy łożu chorego dla  
dozorujących go kobiet, stawały się bacznemi, tkliwszemi; w szkółce 
panował  
spokój i cisza, bo starsze i rozsądniejsze przestrzegały i czuwały nad 
tem, by  
małe trzpiotki nie zakłócały potrzebnego milczenia nawet wybuchami 
srebrnego  
dziecinnego śmiechu. 
Trzeba było skierować inaczej ten gwar i ruch młodociannego życia, 
jeżeli  
cichość miała jeszcze przez czas niejaki zostać zachowaną" a 
potrzebną była dla  
ochronienia i tak już wstrząśniętego organizmu od coraz nowych 
zakłóceń; — parę  
więc razy na dzień, gdy nadchodziła zwykła pora śpiewania, 
prowadziła Nella swą  
trzódkę w przeciwny koniec ogródka, by głośne a najczęśniej 
niezgodne chóry nie  

background image

raziły uszu pani Lester; tam odbywały się wszelkie gry chałaśliwe i 
ćwiczenia  
gimnastyczne; jednem słowem młoda nauczycielka potrafiła wydołać 
wszystkiemu,  
prowadzić właściwe nauki i utrzymać przytem taki spokój i porządek, 
że 
 
 
w jakiś czas chora sama się musiała o trochę gwaru i ruchu 
dopomnieć. 
Doktór Bridges okazał się niezmiernie bacznym i troskliwym 
lekarzem; z początku  
po dwa razy na dzień później raz codzień odwiedzał swoją chorą, 
bywał zatem  
świadkiem całego biegu życia płynącego pod tym skromnym dachem, 
podziwiał jego  
spokój i mimowolnie porównywał te świeże, czyste przestrzenie, tę 
troskliwość  
uprzedzającą każde życzenie chorej, z dusznym, ciasnym pokoikiem 
Mallet'ów w  
którym tak długo cierpiała Nella dręczona hałasem gości i 
domowników, upałem i  
niegodziwą muzyką, i śpiewem przychodzących na lekcye, 
obojętnością gadatliwej  
Madame lub wymówkami Monsieur. 
— Jakże cudownie kształci nieszczęście przyjęte z wiarą i pokorą, 
mawiał sam do  
siebie wracając z szkolnego domu do wuja, lub jadąc w dalsze 
odwiedziny chorych. 
Pomimo wszystkie te zajęcia, Nella nie spuszczała z uwagi 
najgłówniejszego na  
teraz celu swojego życia, nawrócenia Billa; — pojmowała ona jakiej 
baczności  
wymagała ta zbłąkana lubopoczciwa dusza; jak trudno było 
człowiekowi przywykłemu do ruchliwego życia  
nawet do hulaszczego towarzystwa, ograniczyć się pielęgnowaniem 
ogrodu, bez  

background image

innej rozrywki prócz kilku zachęcających słów proboszcza, lub 
rozmowy z kucharką  
albo gospodynią gdy przychodziły po jarzyny, — Jedynem 
roztargnieniem w ciągu  
dnia była dla niego fajka; Nella dostarczała mu tytuniu, przyzwyczaił 
się zatem  
nie opuszczać jej na chwilę, ale tego nie było dosyć, szło więc Nelli o 
to by  
umysł jego zająć, a że czasu miała nie wiele, wybierała się także na 
probostwo  
po ogrodowiny do obiadów potrzebne, a wracając do do mu prosiła 
Billa by niósł z  
nią, koszyk, co on zwykle sam podejmował, śmiejąc się z jej cienkich 
paluszków,  
za słabych na dźwiganie ciężarów. 
Tym sposobem szli razem spory kawał drogi a wtedy Nella mówiła z 
Billem o jego  
matce 
i o wspomnieniach z dzieciństwa, licząc na to, że raz zbudzone 
poczciwe uczucie,  
coraz silniej zakorzenią się w prostem, zwichniętem, ale nie zepsułem 
sercu  
żeglarza, który czasem wyznawał że w bardzo ciężkich burzliwych 
chwilach na  
morzuprzychodził mu na myśl początek pacierza, ale nigdy do końca 
trafić nie mógł. —  
Mówiła mu o swojej podróży i o zatonieniu okrętu, o swojej matce, a 
na końcu o  
dzwonach i o wieży gdzie tak chodzić lubiła i przyszło do tego że Bili 
siedząc  
wieczorem w ogrodzie patrzył na wieże kościelną wystającą po nad 
drzewa i bawiło  
go to, jak te wielkie krzykacze tańcowały ochoczo poruszane drzącą 
ręką starego  
Jema. 
Trudno zaręczyć czy czasami nie brała go ochota zajrzenia trochę do 
gospody, ale  

background image

przyrzekł Neili że tam nie pójdzie, a oprócz tego wstrzymywała go 
duma względem  
towarzyszy którzy go tak zimno po długiej nieobecności przyjęli. 
— Niech sobie wierzą, mówił, żem został bez grosza; tak źle nie jest, 
poczekamy  
jeszcze, może czasem i Bili będzie mógł kogo poczęstować; — ale dla 
nich, tyle!  
mówił trzaskając palcami i zostawał na probostwie, i w niedzielę szedł 
z innymi  
do kościoła, słyszał proboszcza mówiącego takie rzeczy jak matka 
jego  
opowiadała, rozmawiał przed kościołem ze znajomymi ze wsi, jednem 
słowem jak sam  
mówił: "trzymał się ostro" a Nellauradowana dziękowała czule Bogu, 
że jej pozwolił wypłacić się po trosze swojemu  
dobroczyńcy.  
Tymczasem lekarz czuwał niezmiernie nad chorą, ze szkolnego domu, 
często  
wieczorem dopiero odwiedzał panią. Lester; wtedy wszyscy wolni 
byli od dziennego  
zajęcia, chorą przeprowadzano do krzesła które można było taczać na 
kółkach i  
dla zmęczonej długiem leżeniem cokolwiek ruchu zapewnić, 
proboszcz ofiarował  
fotel z swojego gabinetu, a Bili przyniósł go na głowie . z 
prawdziwym tryumfem,  
że i on przecię dobrym kobietom przydać się na co może. 
Nella z prawdziwie angielską wytwornością zastawiała herbatę jak ją 
pani Lester  
jeszcze przed laty nauczyła, nie zapominała poczęstować i Billa 
chociaż on  
zapewniał, że kucharka na probostwie przyrządza równie dobrą 
polewkę, jak ona  
sama, i że mu już wieczorną porcyę podała. — Potem rozmawiano o 
rzeczach  
zajmujących zwykle ludzi ukształconych, nieraz nawet o muzyce, bo 
pan Bridges  

background image

znał i lubił tę sztukę, a nawet w wolnych chwilach sam grywał na 
fortepianie;  
niekiedy za-glądał tu proboszcz, przez cały dzień obowiązkami 
swemi, lub naukową pracą  
zajęty, czasem matka jaka ze wsi wdzięczna za szczególną troskliwość 
okazaną  
tępemu lub chorowitemu dziecku, przyniosła koszyk jagód i 
błogosławieństwo. 
Lato upływało powoli, Nella lubo coraz spokojniejsza o zdrowie pani 
Lester,  
często jednakże była milczącą i zamyśloną, może oczekiwała 
niecierpliwie  
przybycia do Brentholm'u ukochanej swojej miss Charteris, dawniej, a 
teraz lady  
Letton, która przyrzekła wujowi odwiedzić go przed jesienią i 
zarazem ucieszyć  
się widokiem drogiej sobie zawsze wychowanki, bo publiczne sprawy 
miały na kilka  
tygodni tak mocno zająć wszystkie chwile lorda Letton, że nie mógłby 
nigdzie  
żonie swojej towarzyszyć, a państwo Charteris jak zwykle mieli o tej 
porze  
wyjechać do wód morskich. 
Niepokoiło to panią Lester, ale pocieszała się potrosze myśląc, że 
skoro ona do  
zdrowia powróci, Nella będzie mogła w ostatnich tygodniach lata 
odpocząć i  
wzmocnić się żywszym ruchem i świeższem powietrzem, którego 
sobie skutkiemokoliczności przez jakiś czas odmawiać musiała. Ten 
powrót do zdrowia opóźnił  
się jednakże nieco, z powodu nieprzewidzianej okoliczności. — 
Mieszkańcy  
Brentholm'u jak wszyscy w bliskości morza żyjący oswojeni byli z 
jego wybrykami;  
mocniejszy szum wałów, lub świszczący podmuch wiatru, nie 
przerażał nikogo,  
ledwie na wybrzeżu stojące chaty i rybaczki oczekujące na mężów 
mających dopiero  

background image

wrócić z rybołóstwa lub z dalszej z podróżnymi wycieczki niepokoiły 
się o nich  
ale zawsze prawie obawy takie kończyły się bez przygód 
niezwykłych, a  
następstwem ich bywały zbierane przez nadbrzeżan szczątki które 
morze wyrzuciło,  
drzewo rozmaitego kształtu i ilości, stosownie do liczby i rozmiarów 
statków  
rozbitych r. a pełnem morzu, które później przypływ do brzegów 
zatoki spławiał.  
Nikt zatem w Brentholm'ie nie porzucił zwykłego zajęcia choć od 
południa wśród  
zwyczajnego ruchu ludności krążyły wieści: "morze wysokie" mocny 
wiatr idzie od  
morza, ogromny przypływ, fale tańczą jak szalone, wszystko to były 
wiadomości  
pospolite, osobliwie też podczas nadchodzącej zmiany pory ro-ku; ale 
tym razem więcej niż zawsze sprawiały wrażenia, bo pogodnym 
rankiem,  
przy pomyślnym wietrze, wszystkie prawie rybackie łodzie wybrały 
się na morze w  
nadziei obfitego połowu; po chatach kobiety tylko zostały, a dzieci 
lubo po  
obiedzie przyszły do szkoły, udzielały sobie wzajemnie niepokojących 
wieści i  
obaw swoich rodzin; Nella dzieliła je ze swemi wychowankami, 
uspokajała je, a  
głównie zajmowała czynnie, bo tym sposobem łatwiej było i w tych 
młodych  
serduszkach spokój utrzymać i nie dozwolić za wczesnego 
rozbiegania się po  
domach i powiększania troski matek. — Do sypialni pani Lester 
pomimo ostrożności  
wieść się ta jednak przedarła, wszyscy czuli przedburze i mimowoli 
wyglądali co  
najbliższa chwila przyniesie. 
Nagle, nieobecna aż dotąd posługaczka wbiegła przerażona do izby 
wołając: 

background image

— Co się tam dzieje nad morzem! straszna rzecz! Woda jak góry, a na 
górach  
łodzie skaczą jak łupiny aż do zatoki. — I ona była siostrą rybaka, 
wróciła  
tylko by prosić o pozwolenie pozostania przy bratowej dopóki mąż jej 
nie wróci. Dzieci otoczyły ja. i zasypały pytaniami; cała wzruszona 
nie szczędziła  
odpowiedzi: 
— Jak te kobiety rozpaczają, mówiła dalej i nie ma komu spieszyć na 
ratunek! —  
Jedna tylko stara łódź była za skałami i tę wziął Bill Waters chcąc 
szczęścia  
próbować. 
— Bill Waters! — zawołała Nella, Boże! zmiłuj się nad nim. 
Pani Lester dosłyszała tego wykrzykniku, dla obu więc nauczycielek 
klęska  
miejscowa zmieniła się w jednej chwili w osobistą, ale były to silne 
dusze, nie  
udzielały sobie wzajemnie obawy, i niepokoju jaki je owładnął, Nella 
wytrwała w  
swojem stanowisku, aż do chwili, gdy po dzieci przychodzić ze wsi 
zaczęto, bo  
poczciwe wieśniaczki porozumiały się w tem wzajemnie, żeby wraz 
ze swemi  
przytulić i posilić dziatki strapionych rybaczek, przynajmniej do 
uciszenia się  
burzy, i zebrania się rodzin na nowo. — Pani Lester nie objawiała 
swojego  
niepokoju, ale obie z trwogą i cichą na ustach modlitwą oczekiwały na 
wieści.  
Wieczór się zbliżał, wieczór głuchy i ponurybo całe życie miejscowe 
zebrało się na wybrzeżu a dom szkolny po niedawnym ruchu  
i gwarze umilkł i opustoszał zupełnie. — Jak codzień Zaturkotał 
powozik doktora,  
wracał z zwykłego objazdu; wiedział o przerażeniu nadbrzeżan; ale 
dopiero  
pożegnawszy je miał zamiar tam podążyć, wieczór czerwcowy jasny 
był i  

background image

przezroczysty, gdyby miała być pomoc jego potrzebną, mógłby zostać 
nad morzem.  
Prosił je o spokojność; mianowicie panią Lester, którą zastał 
wzruszoną i nie  
rad był zmianie jaką w jej usposobieniu znajdował. 
Wkrótce po jego odjeździe wstąpił do szkoły proboszcz, który jako 
prawdziwy  
sługa boży, pośpieszał wszędzie, gdzie można było pomódz, 
pokrzepić, pocieszyć  
kogo; wracał z nad morza, pocieszał i uspakajał rozpaczające kobiety, 
ale z  
rozhukanem morzem, nie ludzkiej sile się mierzyć, burza wolniała, z 
odpływem  
prawdopodobnie zagrożone łodzie łatwiej do wygodniejszych zawiną 
przystani, w  
Brentholm'ie do jutrzejszego ranka trzeba było czekać na wiadomości. 
— A Bill, Bill Waters, co się z nim dzieje? zawołała Nella 
niespokojnie.— Bill Waters? Myślałem że w swoim domku 
wypoczywa, bo go posyłałem w przeciwną  
stronę do doktora Lovell. 
Nella opowiedziała jaką, wieść przyniosła jej posługaczka.  
— No, no spokojnie; mówił proboszcz; ufajmy Bogu, widać stary 
żeglarz nie mógł  
wytrzymać by nie zajrzeć nad morze kiedy się rozszalało, ależ to 
biegły sternik,  
jest gdzie i drudzy, alboż to mu się pierwszy raz zdarza? — Dobranoc, 
nie  
trwóżcie się, jutro da Bóg zobaczymy się wszyscy szczęśliwie. 
Poszedł spocząć, dwie przyjaciółki również zabrały się do spoczynku, 
czy sen  
pokrzepił tej nocy ich siły, wolno wątpić, wiedząc jak silny niepokój 
panował w  
ich umyśle. 
Nazajutrz gdy dzieci zeszły się do szkoły, sypnęły się różne wieści, 
lecz i  
prawda wykryła się do południa; porozpraszane na odległem 
wybrzeżu statki powoli  

background image

wracały ku domowi, uszkodzone po części, pozbawione sterów, 
wioseł, z  
poszarpanemi ścianami, wysilonymi i porozbijanymi ludźmi, a co 
najcięższa, dwóch  
brakowało aż do-tąd; nieustraszonego Szymona i Billa Waters, który 
zapewne widząc towarzysza w  
większem jak inni niebezpieczeństwie, pospieszył mu na pomoc, 
siadłszy w starą i  
lichą łódź którą znalazł na brzegu.  
Czekano dzień cały napróżno, nazajutrz nadeszły wieści nie 
dozwalające wątpić o  
nieszczęściu; Brentholm'scy i sąsiedni żeglarze widzieli obu 
zaginionych  
walczących tak rozpaczliwie z falami, że nie można było 
przypuszczać nadziei  
ocalenia. — Przeszedł więc ciężki tydzień, dla szkółki, a osobliwie dla 
Nelli  
cięższy niż dla kogo bądź jeszcze, bo do żalu po stracie Billa 
przyłączyła się  
jeszcze obawa o panią Lester, której groziła recydywa wywołana 
silnem  
wzruszeniem i dotkliwą troską Nelli w której serdeczny brała udział. 
Doktór Bridges znowu przez parę dni po dwa razy odwiedzał panią 
Lester i  
wszelkiemi sposobami okazywał obu kobietom serdeczne 
współczucie, starając się  
zarazem wpłynąć na uspokojenie ich umysłów. — Na to jednakże 
potrzeba było  
czasu. — Skoro się ustaliła pewność żedwaj brakujący ludzie 
wykreśleni zostali z liczby żyjących, proboszcz  
zapowiedział że w następną środę zamiast zwykłego poobiedniego 
nabożeństwa,  
odbędą się w kościele modlitwy za umarłych. — Całe nadbrzeże i cała 
wieś prawie  
zebrała się do świątyni, by cichemi, po ważnemi modły błagać o 
spokój dla tych  
dusz, co tak nagle powłokę swoją opuściły, a po ostatniem: "Amen" 
pan Dykes  

background image

odwrócił się do obecnych i krótkiemi słowy uczcił pamięć tych ludzi, 
których  
każdy dzień spływał na zapasach z burzliwym żywiołem, szczególniej 
dotknął  
wspomnienia Billa Waters, który nie z potrzeby, nie dla chleba, lecz 
dla ratunku  
bliźnich życie swoje naraził; — i zginął jak bohater. — Cześć jego 
pamięci. 
Głośne łkanie odpowiedziało tym słowom; wydarło się ono z piersi 
spłakanej  
Nelli, która w tejże jednak chwili uczuła w sercu dziwną ulgę; błogi 
spokój  
napełnił jej serce, ustały wszelkie jej o Billa obawy, a w kościele 
bożym wolno  
jej było powiedzieć: Cześć jego pamięci.ROZDZIAŁ XVII. 
 
ZAKOŃCZENIE. 
 
Po kilku tygodniach choroba pani Lester przeszła bez śladu, ona sama 
czuła się  
zdrową. i silną, jak dawniej, powróciła do zwykłych swoich 
zatrudnień, a doktór  
jeszcze ją codzień odwiedzał. — Dobra kobieta wdzięczna i 
wzruszona tą  
życzliwością, czuła jednak że się jej nadużywać nie godzi i pewnego 
wieczora  
dziękując panu Bridges za wszystkie jego starania, upewniła go żo już 
teraz  
niepotrzebnie łoży dla niej czas i dość daleką drogę. 
— Droga nie zbyt daleka, odrzekł lekarz, tem bardziej że ją 
przebywam w  
kabryolecie mego wuja. — Cała podróż ledwie mi dziesięć minut , 
zabiera. 
— Ależ kochany doktorze, nie chcę zabierać czasu potrzebnego dla 
innych. Jestem  
zdrową, zdrowszą i czerstwiejszą jak byłam przed choroba. 
— Istotnie? To mnie szczerze cieszy że panią już za chorą uważać nie 
należy. —  

background image

To jeszcze się tu tylko kiedy wybiorę by palec małej Mary opatrzyć. 
— Tak szczęśliwie wydobyłeś pan szkło które sobie w palec wbiła, że 
już zupełnie  
zagojony. 
Nie było już zatem żadnego powodu do odwiedzin doktora, pożegnał 
obie  
nauczycielki, ale lubo przez tyle tygodni tak swobodnie ich 
towawarzystwa  
używał, zdało mu się jednak, że mu jeszcze coś pozostało do 
powiedzenia Nelli i  
że ona sama tylko usłyszeć to była powinna. — Pewracał więc do 
domu  
niezadowolony, przemyślając nad tem, kiedy i pod jakim pozorem 
wypadnie mu znowu  
wybrać się do szkoły i wynaleźć sposobność do owej tajemnej 
rozmowy. 
Stało się to wcześniej niż się mógł spodziewać.Na konieczne żądanie 
pani Lester, pragnącej by się Nella oswoiła na nowo z  
bolesnym teraz dla niej widokiem wybrzeża, bo jak wiedziała z 
doświadczenia,  
nawyknienie, ciężkie nawet łagodzi przykrości, a obok tego pragnęła 
dla jej  
zdrowia ożywczego morskiego powietrza, dziewcze częściej znów 
wychodziło nad  
morze. Razu jednego wziąwszy słomiany swój kapelusz, poszła w 
zwyczajnym  
kierunku, a zamyślona, jak to teraz często bywało, nie spostrzegła się 
nawet gdy  
się znalazła przed dawną chatą Billa, na tej samej ścieżce, po której 
tyle razy  
będąc dzieckiem biegała i skakała śpiewając jak ptaszek. Ogródek 
zarosł zupełnie  
chwastami, Nella oparła się ręką o płotek i przez zarośla usiłowała 
dojrzeć  
drzwi domu, w których nieraz Bill oparty o ścianę oczekiwał jej 
przybycia, jak  
wówczas kiedy miss Amy urządzała z jego pomocą przerobienie jej 
poddasza. 

background image

Drzwi te od pierwszego zniknięcia Billa były zamknięte, ale nigdy nie 
przyszła  
Nelli ochota zajrzeć do wnętrza; z początku zdawało jej się że te 
ściany tak  
pełne pamiątek z jej dni dziecin-nych opuszczeniem jakiego się. tam 
domyślała obecnie, wyrzucać jej będą  
niewdzięczność z której się tak długo pocieszyć nie mogła. Trwożne 
prawie  
zdziwienie ogarnęło ją, gdy te drzwi zawarte obróciły się z wolna na 
zawiasach.  
Na proga ukazał się... doktór Bridges; poglądał ciekawie po 
otaczającem go  
pustkowiu, potem zwrócił się ku scieżce i jakby sam sobie nie 
wierząc, zdjął  
kapelusz i śpiesznie podszedł na powitanie Nelli. — Wyjaśniając 
powód swojej tu  
bytności opowiedział, że pan Dykes prosił go o sprawdzenie stanu 
budynku i  
tamecznego powietrza, gdyż gmina chciała domek ten nabyć na 
mieszkanie dla matki  
i sierot zatonionego Szymona, który im nędzę iedynie zostawił. 
Wzruszył Nellę głęboko ten pomysł przytulenia sierot po żeglarzu, 
pod strzechą  
osieroconą przez towarzysza jego życia i zgonu, żałowała tylko że 
sama niczem  
przyłożyć się do tego nie może.  
— Niech to panią nie zasmuca, rzekł doktór, mój wój dobry znajomy 
obu tych  
ludzi, postanowił, własnem staraniem dom ten mieszkalnymuczynić, 
zachowując przywiązane do niego pamiątki. — Znać te ostatnie słowa  
wyrzekł mimowolnie, bo spuścił wzrok ku ziemi i śpiesznie zmienił 
rozmowę. 
Nella zmieszała się także; nie wiadomo czemu zdawało jej się, że pan 
Bridges  
głównie zajmuje się tą chatą by jej sprawić pociechę, zachowując ten 
dom  
sierocego jej dzieciństwa. W milczeniu zwróciła się ku szkole a że pan 
Bridges  

background image

postanowił dziś odwiedzić panią Lester, szli więc razem, z początku 
nic nie  
mówiąc, powoli zawiązując rozmowę co raz żywszą i zdaje się że 
doktór znalazł  
tak długo upragnioną sposobność powiedzenia Nelli wszystkiego co 
miał na sercu;  
bo kiedy dochodząc do szkoły zobaczył panią Lester zmierzającą ku 
probostwu,  
nieżałował że się z nią zminie. 
Przed progiem pożegnał towarzyszkę serdecznem uściśnieniem ręki, a 
lubo nie  
otrzymał odpowiedzi, twarz jego jaśniała pogodą i z wesołym 
uśmiechem rzekł  
odchodząc: "do widzenia. " 
Nella nie weszła także do mieszkania; wieczór był piękny, 
odwiedziwszy chatę  
Billa poszłana cmentarz, westchnąć na jego grobowcu; niezwykłe 
uczucia zajmowały ja dzisiaj: 
— Co by on na to powiedział? spytała sama siebie: Co by powiedziała 
Amy? — Ale  
ich nie ma, gdzież mam szukać porady? 
W tem odezwał się głos dzwonu, była to zapowiedź jutrzejszej 
niedzieli. Jem był  
zatem na wieży, drzwi kościoła otwarte, Nella przyspieszyła kroku i 
przebiegłszy  
schody dzwonnicy, powitawszy dzwonnika przyjaznem słówkiem, 
znalazła się na  
galeryi, między niebem, morzem i ziemią; stał jeszcze tam jej 
stołeczek,  
usiadła, — Serce jej biło jak dzwon niedzielny, niebo płonęło purpurą 
zachodu,  
morze kołysało się lekko, ale żadnych szczególnych nie dostrzegała 
obrazów; może  
dla tego że nie fantazya jej, nie wyobraźnia pobudzoną została; 
poważne myśli  
obciążały jej głowę, a przed oczyma duszy przesuwały się 
wspomnienia lat  

background image

ubiegłych, osób życzliwych, niepewności, obawy — nakoniec 
zawołała: 
— Matko moja! gdybyś ty była przy mnie! Wsparła głowę na ręku, 
utonęła w  
dumaniu. — Jem skończył dzienną pracę i przyszedł za-pytać Nellę 
czy wyjdzie z nim razem z kościoła, czy zamknie sama i klucz mu jak  
dawniej przyniesie. Nella powstała, ale głowę miała wzniesioną i 
jeszcze raz  
walczyła z silną, pokusą, jeszcze raz powiedziała sobie: 
— Zostanę! 
Na chwilę jednak oparła się o poręcz galeryi, wzywała już do narady 
niebo i  
morze, chciała z tej wysokości spojrzeć jeszcze na ziemię. W bliskości  
przystanku kolei żelaznej pod Brentholm'em spostrzegła najprzód 
dym lokomotywy,  
potem ruch niezwykły, pociąg się zatrzymał. — Czyby kto przybył do 
wsi? Cóż  
dziwnego? rybacy wożą swój towar na okoliczne targi, niemniej 
ogrodnicy  
pospieszający ze sprzedażą jarzyn i owoców. Ale któż wtę stronę 
podąża?  
Kabryolet, ten sam którym doktór tyle razy do szkoły przybywał — a 
w  
kabryolecie, z pewnością pan Bridges; jak zręcznie po wązkiej 
drożynie zwraca  
swojego konia, obok siedzi dama — Boże! panna Charteris, lady 
Letton, Ann, moja  
Amy! o co za szczęście, jak w porę! 
Nella jakby na skrzydłach przebyła wieżoweschody, lecz gdy stanęła 
na progu kościoła, już lekki powozik zawracał ku  
probostwu; nie domyślano się jej obecności, i ona po chwili rozwagi 
uznała że  
dobrze się rzeczy złożyły iż nim się zobaczy z lady Amy przyjdzie 
sama do  
równowagi z wrażeniami doznanemi dnia dzisiejszego i że ją, będzie 
mogła powitać  
samą. — Powolnym krokiem skierowała się ku domowi, lecz za 
ciasno byłoby jej w  

background image

izbie, usiadła zatem w ogródku na ławeczce, układając sobie 
dokładnie wszystko  
co powiedzieć i o co się jutro pytać będzie chciała tyle oczekiwanej  
przyjaciółki, 
— Nello! nowina, wielka nowina! wołała ujrzawszy ją, wracającą pani 
Lester. —  
Byłam właśnie na probostwie odnosząc? starej Mary skończony 
czepek, gdy zajechał  
powóz, a w nim: 
— Lady Letton z doktorem przerwała Nella z uśmiechem. 
— Zkąd to wiesz, mała czarodziejko? 
— Byłam na wieży. 
— No, tak! wystaw sobie, miss lady Amy nie uprzedziła nikogo, koni 
na przystanku  
nie było, i gdyby nie doktór Bridges który tamtędywracał 
kabryoletem, byłaby musiała przyjść pieszo na probostwo.Ściemniało 
się;  
pani Lester piła herbatę na probostwie, Nella już ani jeść nie miała 
ochoty,  
wcześnie zatem dwie nauczycielki rozeszły się do swoich pokoików. 
— Czy obie  
równie dobrze spały tej nocy? — Niewiadomo. 
Rankiem przyniesiono bilecik w którym proszono Nellę by po 
szkolnem zajęciu  
odwiedziła-, "prawdziwą, swoją przyjaciółkę, Amy". — Wieczorem 
zaś w ogrodzie  
proboszcza, w tej samej altanie gdzie przed sześcioma laty miss 
Charteris po  
macierzyńsku opatrywała małą sierotkę na drogę życia w piękne i 
szlachetne  
zasady, siedziały dziś dwie młode kobiety, znać po długiej i poufnej 
rozmowie,  
bo młodsza wsparła głowę na starszej ramieniu i wilgotne łzami oczy 
utopiła w  
jej twarzy, a starsza tuląc ją do siebie, gładziła drugą ręką czarne 
jedwabiste  
włosy, spadające na śniade i pogodne czoło, 

background image

— Bóg najlepiej wszystkiem rozrządza, kochana Nello, mówiła Amy; 
tyle razy  
zgadzałaś siępowolnie z Jego wyrokami, czyżby ci to teraz trudniej 
przyjść miało? 
— Otóż właśnie; ile razy potrzeba mi było uległości, rezygnacyi, 
odrzekła Nella,  
zawsze szło 
 zwalczenie wielkiej jakiej przykrości, zniesienie nieszczęścia; 
wiedziałam że  
poświecenie jest powinnością — a teraz. — 
— Cóż teraz? nie obawiasz się nieszczęścia, nie potrzebujesz 
wyrzekać się żadnej  
radości, i dla tego lękasz się przyjąć zmianę jaką Bóg w życie twoje 
wprowadza? 
— Tak lękam się; nie śmiem wierzyć że tak być może; a potem, ja jej 
opuścić nie  
moge. Postanowiłam sobie nie opuszczać już w życiu nic 
i nikogo. 
— Dziecko jesteś moja Nello! Pani Lester da sobie radę bez ciebie, 
tak pod  
moralnym, jak pod materyalnym względem — Wysłużyła lata swego 
nauczycielstwa i  
skoro zechce spocząć, ma byt zupełnie zapewniony. — Do tego, nie 
zapominaj że  
obie mieszkałybyście w Brentholm'ie, patrzyłabyś na to morze co cię 
do brzegu  
przyniosło, mo-dliłabyś się w tym samym kościele na którego wieży 
poznałyśmy się obie. 
— Ach ja sama już nie wiem co mam robić, co postanowić.... 
— Dasz mi upoważnienie. do postanowienia za ciebie? — Nie teraz, 
nie dziś, nie  
sama odważyłabym się na to, z poradą mego wuja, za zgodą pani 
Lester... 
— Za zgodą doktora Lovell! przerwała Nella. — Chciałżeby on 
nazwać swą  
siostrzenicą taką jak ja sierotę? 
— Zdaj na mnie wszystkie troski dzieweczko! Znasz mnie dobrze i 
spodziewam się  

background image

że mi ufasz o tyle, iż w rozrządzeniu całą twoją przyszłością tak mi 
drogą, nie  
opuszczę żadnej poczciwej uwagi, nie narażę się na krok za śmiały lub  
niedelikatny. — Byłam nauczycielką, przyjaciółką twoją, teraz chcę 
być matką;  
zaufaj że mi, bądź spokojną i poleć wszystko Bogu. 
Po długiem uściśnieniu rozeszły się dwie kobiety. 
Nella wróciwszy do szkoły, opowiadała wypad-ki a raczej rozmowy 
wczorajszego i dzisiejszego wieczora pani Lester. 
— Boże! co za szczęście, co za wielkie szczęście kochana moja Nello! 
wolała  
klaszcząc w pulchne ręce poczciwa nauczycielka; a potem całując 
zarumienioną  
twarz młodej dziewczyny dodała: 
— Będziemy więc znowu szyli wyprawę! 
Kilka dni upłynęło w zwykłej ciszy; w czwartek nad wieczorem po 
rekreacyi,  
zajechał przed szkółkę powóz, z którego wysiadła lady Amy i siwy 
staruszek z  
czarnemi przenikliwemi oczyma. — Był to doktór Lovell 
przybywający do Nelli z  
proźbą, by chciała przyjmując rękę doktora Bridges zostać jego 
siostrzenicą. 
— Dom mój samotny i ponury; rozwesel mi go ptaszyno, dodał 
ściskając serdecznie  
jej rękę. — Znam cię od dawna i nieraz myślałem o tem jaka klatka 
mogłaby być  
godną ciebie. 
Odtąd doktór Brigdes znów bywał codzieńnym gościem w białym, 
szkolnym domu,  
który nigdy wieczorem nie widywał dotąd tak licznego towarzystwa. 
— Lady Letton  
do serca wzięła swoje obowiązki matki, przychodziła więc często 
naherbatę do Nelli, przypatrywała się jej obejściu dając niekiedy 
wskazówki,  
mogące się przydać w przyszłości dziewczynce nie znającej świata a 
mającej żyć  

background image

teraz w wyższem towarzystwie, nie jako przybysz chwilowy, lecz jako 
należąca do  
niego; naprowadzała rozmowę na rozmaite przedmioty, by dokładniej 
poznać  
charakter i usposobienie doktora, (bo zasady jego zacne znała od 
dawna), badała  
jakie są upodobania doktora Lovell a potem uczyła Nellę jak im miała 
dogadzać,  
wprawiała ją w niedaleką rolę gospodyni, jednem słowem 
przygotowywała swoją  
wychowankę do godnego i umiejętnego pełnienia oczekujących ją 
obowiązków, tak  
rozumnie i szlachetnie jak tylko roztropna i najlepsza matka uczynić 
by to  
mogła. 
Pan Dykes często przychodził tu za swoją siostrzenicą i chętnie byłby 
się wdawał  
w uczone dysputy z panem Bridges, gdyby ten nie przenosił nad nie 
prostej  
rozmowy z swoją narzeczoną. Za to nieraz dostawał mu się w 
zdobyczy doktór  
Lovell, który osamotniony w swojej willi przyjeż-dżał także, aby jak 
mówił przyzwyczajać się pomału do rozkoszy rodzinnego życia. 
Jednego razu, niespodziewanie przybyła nawet pani Muiray, — 
zatrzymana  
interesami w Londynie, dopiero teraz przyjechała na swoje letnie 
mieszkanie w  
Brentholm'ie, gdzie dotąd tylko jej siostrzenice pod opieką starszej 
kuzynki  
przebywały. 
— Ach jak się cieszę, jak się serdecznie cieszę mówiła ściskając Nellę 
z tak  
szczęśliwego obrotu twojej przyszłości kochanko moja! Za kilka 
tygodni wracam do  
Londynu, i spodziewam się że tym razem pojedziemy obie. — 
Nieprawdaż Rektorze,  
zapytała, proboszcza, nieprawdaż milady, zaufacie mojemu 
doświadczeniu i  

background image

pozwolicie mi zająć się odpowiednią wyprawą mojej, jak i waszej 
wychowanki. 
Podziękowano miłej staruszce, odkładając odpowiedź na później, ale 
zgodnie z  
życzeniem Nelli wyprawa jej miała być bardzo skromną, a koszta jej 
pokryte  
zupełnie z niewielkiej summki, złożonej przed kilkoma laty za jej 
własną i nie  
lekką pracę, a staraniem proboszcza znacznie po-mnożonej. — 
Uszanowano to jej życzenie, ten jedyny objaw dumy w jej życiu,  
zrozumiano że uboga sierota wchodząc w dom bogatej rodziny jako 
córka i żona,  
nie chciała wnosić weń strzępków ręką, obcą narzucanych, lecz wejść 
ze skromną  
powagą polnego kwiatu, takim tylko wdziękiem strojna, jakim ją 
wspaniała ręka  
Boga przyodziała. 
Teraz już tylko jedno było do roztrząśnienia, epoka w której miał się 
odbyć ślub  
doktora i nauczycielki. — Nella nie miała jeszcze lat ośmnastu, 
mistress Murray  
radziła odłożyć ślub do następnej wiosny, prosiła o powierzenie jej 
Nelli,  
przyrzekła wprowadzić ją w świat na równi ze swemi siostrzenicami, 
utrzymując że  
się jej obycie w nim przyda, lecz Nella wymówiła się od tego 
stanowczo; dopóki  
tylko będzie mogła, pozostanie z panią Lester, nie pozbawiając ani 
jednego dnia  
swoich starań tej, co jej po matce pierwsza okazała współczucie i 
przywiązanie. 
Lady Letton także nie była za zwłoką. — W szczęśliwych rodzinach 
odkłada się o  
ile można pożegnanie z ukochanem dziecięciem, z obu strontyle 
związków rodzinnych, tyle obowiązków domowych, tyle światowych 
względów  
składa się na to by młoda narzeczona jak najpóźniej opuściła dom 
rodzicielski,  

background image

że wszelkie zwłoki mają swoje wytłomaczenia. — Ale Nella była 
sierotą, pracującą  
obowiązkowo na poważnem stanowisku nauczycielki, zawieszenie jej 
na długi czas w  
charakterze wybierającej się ciągle z miejsca, gdzie silnie stać i w 
każdej  
chwili powinna była całą istotę. swoją pracy poświęcać, było by 
przykrem i  
niewłaściwem. — Postanowiono zatem że na początku jesieni, 
szkółka Brentholm'ska  
utraci swoją młodą przewodniczkę. 
 
* * * 
 
Jednej soboty, wczesnym wieczorem niezwykła muzyka zabrzmiała z 
kościelnej  
wieży; stary Jem przez cały tydzień pracował nad powiązaniem i 
połączeniem  
wszystkich znaczniejszych sznurów w dzwonnicy, przy jednym 
postawił starszego  
wnuczka swojego i tego dokazał, że wszystkie dzwony wprawione w 
ruch śpiewały  
wesoło a przecież poważnie i uroczyście. Bo też i świętobyło 
niezwykłe; najpierwsza i najgorętsza wielbicielka tych dzwonów, 
sama ku ich  
czci dzwonkiem nazwana, Marya Kampanella cała w bieli, w wieńcu 
mirtowym na  
kroczych splotach, wcho dziła w podwoje świątyni, by kornie 
pochylić głowę przed  
ołtarzem, przyjmując ślubne błogosła wieństwo z ręki sługi bożego 
zarazem  
ojcowskiego swego przyjaciela. 
Nic nie brakowało do zupełności i powagi obrzędu, pannę młodą jako 
dwaj  
drużbowie prowadzili do ołtarza doktór Lovell i umyślnie z Londynu 
przybyły pan  
Mansworth; dwie matki przedstawiały lady Letton i pani Lester, 
druchnami były  

background image

najstarsze uczennice szkółki, pomimo że i siostrzenice pani Murray 
przyłączyły  
się do nich a gdy po wykonaniu zobopólnej przysięgi, po wzruszającej 
mowie  
proboszcza i życzeniach obecnych, całe zebranie wychodziło z 
kościoła, spotkano  
drugie, liczniejsze, złożone z wszystkich wychowanek szkółki w 
towarzystwie  
rodziców wdzięcznych Nelli za jej serdeczną poczciwą pracę 
składających proste  
lecz szczere powinszowania i życzenia, a powiększej części i dary, tak 
że  
weselnetowarzystwo przybyło do szkolnych drzwi obsypane 
jesiennemi kwiatami, a po nad  
ich głowami trzepotały się ptaszęta wypuszczone z klatek na swobodę, 
przez  
dzieci pamiętne ciągłych Nelli poleceń. 
Cóż jeszcze więcej powiedzieć można? 
Życzmy im by żyli długo, a że szczęśliwie o tem nie wątpimy, jeżeli 
prawdą jest,  
że każdy sam szczęście swoje buduje, bo na zasobach do tej budowy 
pewnie im nie  
zbywa. 
Obok obszernych i świetnych stosunków wywiązujących się coraz 
liczniej z  
położenia i zasługi doktora Bridges równie jak i cnót i przymiotów 
Nelli,  
wszystkie przyjazne związki zachowali najwierniej, tak że probostwo, 
willa i  
szkoła w Brentholm'ie ścisłą złączone przyjaźnią wspierają się 
życzliwie we  
wszystkich zacnych pracach i poczciwych dążeniach; spójni tej 
przybywają coraz  
to nowe ogniwa; Nella gorąco się zajmuje rodziną zamieszkującą 
chatę Billa,  
wspiera ją i nieraz odwiedza a mąż jej zna naocznie miejsca gdzie 
mała  

background image

cudzoziemka bawiła się muszlami i chińskiemi chustkami, zkąd 
słuchała muzyki  
niemieckiegograjka, gdzie leżały skrzypce kupione przez Billa i gdzie 
wisiał obrazek świętej  
Cecylji; dotąd jeszcze nie opuszczający pokoju pani doktorowej, — 
Stary Jem nie  
mogący już poruszać dzwonów kościelnych przeniósł się do willi 
państwa Bridges i  
poprzestaje na wprawianiu w ruch trzy razy dziennie domowego 
dzwonka,  
wzywającego mieszkańców na śniadania, obiady i herbatę, a lubo 
ogłuchł mocno,  
gani jednak surowo nieumiejętność nowego dzwonnika, co go 
zastępuje na wieży. 
Grobowiec Billa nie został zaniedbanym; darnina i kwiaty przy nim 
utrzymano  
starannie dowodzą że się tym kącikiem przywiązana ręka zajmuje; 
niedawno, dwóch  
ohłopczyków świeżych, rumianych, przybranych z wdzięczną prostotą 
stało tu w  
mocnem zajęciu, przypatrując się napisowi, podczas gdy ich 
dozorczyni, wyrywała  
chwa, sty wzrosłe po deszczu. 
— Widzisz Fredziu, mówił starszy: tu napisano że zginął ratując 
swoich bliźnich. 
— Co napisane, jeszcze nieczytałem, ale wiem że tu pochowany Bill 
Waters,  
odrzekł Fred,a czarne oczy jego jaśniały wdziękiem i wyrazem matki, 
to ten sam, co mamę  
wydobył z wody i zaniósł do cioci Lester. Wiem to oddawna, to 
przecież każdy  
wie. 
— I podarował mamie te stare skrzypce które ojciec tak zawsze w 
biurku zamyka. 
— To dobry był człowiek, wiesz co? 
— To się rozumie, przecież na jego pamiątkę i ja się Bili nazywam. 
— Bill  

background image

Bridges. — A jak będę duży to i ja będę ludzi ratował, jak Bill Waters 
naszej  
mamy wybawca. 
 

KONIEC