Joanna Raatz, I rok EEiT
Recenzja porównawcza pism kobiecych.
Na początek zadam proste pytanie: Czy znajdując recenzję jakiejś nowości wydawniczej w gazetach ( i mam tu na myśli nie tylko Politykę, Przekrój czy im podobne, ale raczej gazety "kobiece", jeśli takie czytacie - typu Glamour, Twój Styl, Elle etc.) czujecie się zachęceni, czy też zniechęceni? I co myślicie na temat prasy kobiecej? To samo pytanie zadałam kilku znajomym z którymi rozmawiałam szukając inspiracji do pracy.
Moje pytanie jest spowodowane przeczytanym ostatnio numerem angielskiego Glamour, który wydaje się być zupełnie inną (dużo lepszą) gazetą od swojej polskiej wersji. Różnicę, i to ogromną, zauważyłam też w dziale z recenzjami książek; to, co widzę w polskich magazynach dla kobiet, woła moim zdaniem o pomstę do nieba. Zazwyczaj polecane są tam jedynie bestsellery w typie "Diabeł ubiera się u Prady" czy "Szminka w wielkim mieście" albo różnorakie, zazwyczaj dość marne stylistycznie, wynurzenia osób pracujących w wielkich korporacjach/firmach producenckich/ redakcjach czasopism kobiecych (ogólnie we wszystkich tych miejscach kojarzących się z tak zwanym wielkim światem), które odszedłszy ze swoich stanowisk postanowiły ukazać obłudę wspomnianego gwiazdorskiego otoczenia.
Przykład? Przytoczony już przeze mnie tytuł "Szminka w wielkim mieście", którego króciutki opis z wrześniowego Glamour pozwolę sobie przytoczyć:
"Najnowszy hit autorki 'Seksu w wielkim mieście'. Tym razem projektantka mody, więc naczelna magazynu i producentka filmowa walczą o miejsce w świecie biznesu zajęte przez mężczyzn. NBC już przygotowuje serial na podstawie książki, a pierwsze odcinki zapowiada na jesień!"
Oczywiście zdarzają się odstępstwa od tej reguły, nie zmienia to jednak faktu, że najczęściej, zaglądając do gazetowych polecanek, czuję się raczej rozczarowana: więc tylko to niby interesuje kobiety?! Te miesięczniki pretendują do miana swego rodzaju gazet opiniotwórczych, eleganckich itd., dlatego promowanie takich książek nieco mnie przeraża...
W angielskim numerze Glamour z tego samego miesiąca (wrzesień 2006) znalazłam natomiast np. zapowiedź książki o tytule "Book lover" czyli opowieści o kobiecie uciekającej w momencie kłopotów w świat książek, "Out of my depth" - powieści psychologicznej, której głównymi bohaterami są starzy przyjaciele ze szkoły, spotykający się po latach na zjeździe we Francji, oraz "One good turn. A jolly murder mystery" - powieści z wątkiem kryminalno-detektywistycznym.
Wszystkie te trzy książki z chęcią bym przeczytała, natomiast z polecanych przez polski miesięcznik - żadnej. I tak jest, niestety, w przypadku większości znanych mi gazet, których tytuły przytoczyłam na początku; kiedy czytam te recenzje wiem, że raczej będę wspomnianych książek unikać, niż szukać ich z błyskiem w oku w księgarniach...
Na dodatek angielskie gazety są trzy razy grubsze, co zdecydowanie zwiększa szanse na znalezienie ciekawego artykułu.
Przykład innego kobiecego pisma, jakże kiedyś szanowanego, mam tu na myśli „Twój Styl”, także powoli zaczyna dążyć w kierunku, określanym jako „pismo dla nowobogackich damulek”. Opinie dotyczące pisma „Cosmopolitan” także są dość mało pozytywne, mówi się o Como ze jest pismem poniżej krytyki, kierowanym do „młodocianych seksoholiczek”.
Usłyszałam także opinie, że pisma kobiece prowadzają niektóre panie nie tylko w kompleksy na tle fizyczności ale także w kwestii materialnej. Usłyszałam, że dziewczyny czują się „gorsze”, „biedniejsze” widząc reklamy toreb w rubryce „super okazja” w cenie „jedynie” 500zł.
Gdy pisałam tą pracę zapytałam znajome, co myślą na temat prasy kobiecej, czyść wypowiedzi zawarłam w swojej pracy, sama sięgając po wymienione gazety byłam takiego zdania jak większość z pań. Ale co interesujące spora grupa wspomina pismo, które o dziwo po raz drugi przestało się ukazywać, mam tu na myśli „Marie Claire”.
Wracając do porównania pism zagranicznych i polskich wydań tych samych tytułów napisze także kilka słów na temat prasy młodzieżowej. Będąc na wakacjach chciałam sobie kupić pisemko dla nastolatek w innym języku, żeby się podszkolić. I zauważyłam taką prawidłowość:
w gazetach angielskich jest sporo porad, artykuły są długie i generalnie znajdujemy tam dużo tekstu
w gazetach niemieckich strasznie dużo tandetnych dodatków typu okulary, coś do komórki itd.
w Polskich „pisemkach” zdecydowany przerost formy nad treścią (dużo obrazków, mało konkretów-DNO)
Co do tych „dodatków” do pisemek, także znajdują się ich przeciwnicy, zwiększa to koszt zakupu gazety, a nie każde wydawnictwo „rzuca” na rynek nakład w kilku rodzajach tzn. bez gadżetu.
Reasumując pozwolę sobie wyrazić się dość kolokwialnie, że pisma kobiece ze swym poziomem spadają poniżej krytyki. A w konfrontacji z pismami zagranicznymi, nawet porównując te same tytułu w wydaniach polskich i zagranicznych te polskie pozostawiają pod względem treści wiele do życzenia. Jak widać także rynek prasy kobiecej jest jeszcze w Polsce w stadium wczesnego rozwoju, choć nie powiem dość dynamicznego, ale czy zmierzającego w dobrym kierunku??