background image

Kadafi wieszczy koniec rebelii 
Nasz Dziennik, 2011-03-18 

Jeśli wierzyć doniesieniom libijskiej telewizji państwowej, to 
siły rządowe są bliskie zajęcia Bengazi - nieformalnej stolicy 
opozycji, i oczyścili z sił rebeliantów Misratę. Jednak 
przeciwnicy Muammara Kadafiego zaprzeczają tym 
doniesieniom i twierdzą, że wojska wierne dyktatorowi nawet 
nie zbliżyły się do Bengazi, a Misrata wciąż jest w ich rękach.
 
 
Telewizja poinformowała, iż siły wierne Kadafiemu zajęły już 
leżący na zachodzie terminal naftowy i port Zueitina w pobliżu 

miasta Adżdabija (zajętego niedawno przez wojska rządowe), a stąd jest już niedaleko do 
Bengazi. Kilka godzin później podano, że armia dotarła do przedmieścia Bengazi, a telewizja 
powoływała się na relacje mieszkańców, którzy mówili o bombardowaniu przez artylerię i 
samoloty okolic tego drugiego co do wielkości miasta Libii. Ponadto wojsko Kadafiego miało 
odbić Misratę, miasto leżące na wschodzie kraju, po drugiej stronie zatoki Wielka Syrta. 
Gdyby te informacje okazały się prawdziwe, to by oznaczało, że rebelia już się wypala, bo 
Bengazi zostałoby ostatnim miastem, które jeszcze kontroluje opozycja. 
Ale rebelianci zaprzeczają doniesieniom rządowej telewizji. Utrzymują oni, że Kadafi nie 
odzyskał ani portu Zueitina, ani Misraty. Zaś jego siły nawet nie zbliżyły się do Bengazi. Co 
prawda lotnictwo bombarduje pozycje sił opozycyjnych w Bengazi, ale i rebelianci mówią o 
swoich sukcesach, bo twierdzą, że udało im się zestrzelić dwa samoloty, które nadleciały nad 
Bengazi. A w samej Misracie odparli atak oddziałów rządowych i zdobyli kilka czołgów. W 
trakcie walk miało jednak zginąć około 20 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.  
Kraje zachodnie wciąż nie mogą za to ustalić jednolitej polityki wobec Libii. Zdaniem 
ekspertów wojskowych, w ten sposób coraz bardziej realne staje się zgniecenie rebelii przez 
Muammara Kadafiego. Pułkownik też jest przekonany o swoim bliskim sukcesie, bo 
zapowiedział zastosowanie amnestii wobec przywódców rebelii, oczywiście pod warunkiem, 
że zaprzestaną walk. Od początku przeciwko interwencji sił NATO lub wojsk krajów UE w 
Libii wypowiadali się Niemcy. Berlin nie chciał też, w przeciwieństwie np. do Paryża i 
Londynu, wprowadzenia nawet "tylko" międzynarodowego zakazu lotów nad Libią. Minister 
spraw zagranicznych Guido Westerwelle w Bundestagu podtrzymał sceptyczne stanowisko 
niemieckiego rządu w sprawie zakazu. Jego zdaniem, taki zakaz byłby niczym innym jak 
militarną interwencją, której Niemcy chcą za wszelką cenę uniknąć. - Nie możemy ani nie 
chcemy być stroną w wojnie domowej w północnej Afryce - stwierdził szef niemieckiej 
dyplomacji, dodając, że Libia musi samodzielnie znaleźć rozwiązanie swoich problemów. 
Niespokojnie jest wciąż w Jemenie i Bahrajnie. W trakcie czwartkowych manifestacji 
przeciwko prezydentowi Jemenu Aliemu Abdullahowi Salihowi zostało rannych 22 
demonstrantów. Największe protesty miały miejsce w stolicy - Sanie, i na południu kraju. Z 
kolei w Bahrajnie władze aresztowały kilku liderów opozycji pod zarzutem nawiązania 
kontaktów z obcymi państwami. W tym kraju demonstracje już i tak osłabły, po tym gdy 
miejscowe siły porządkowe i armia zostały wsparte przez oddziały wojska z Arabii 
Saudyjskiej. 
 
  

Marta Ziarnik 

Współpraca Waldemar Maszewski, Hamburg 

background image