background image

Stanisław Ignacy Witkiewicz

Szewcy
Naukowa sztuka w trzech aktach

Osoby

SAJETAN TEMPE ' - majster szewski; rzadka bródka "dzika" i wąsy. Blondyn siwiejący.
Ubrany w normalny szewski strój z fartuchem. Około 60 lat.
CZELADNICY: I (Józek) i II (Jędrek). Bardzo przystojne, morowe, młode szewskie chłopy.
Ubrane w normalne szewskie stroje z fartuchami. Lat około 20.
KSIĘŻNA IRINA WSIEWOŁODOWNA ZBEREŻNICKA-PODBEREZKA - bardzo piękna 
szatynka,
niezwykle miła i ponętna. Lat 27-28.
PROKURATOR ROBERT SCURW2 - twarz szeroka, zrobiona jakby z czerwonego
salcesonu, w którym tkwią inkrustowane, błękitne, jak guziki od majtek, oczy.
Szczęki szerokie - pogryzłyby na proszek (zdawałoby się) kawał granitu. Strój żakietowy, 
melonik. Laska ze złotą gałką (tres demode3). Biały halstuch4 zawinięty
i ogromna w nim perła.
LOKAJ KSIĘŻNEJ, FIERDUSIENKO - zrobiony trochę na manekina. Strój czerwony, ze 
złotym szamerowaniem. Czerwona króciutka pelerynka. Kapelusz stosowany.
HIPERROBOCIARZ - ubrany w bluzę i kaszkiet. Ogolony, szerokie szczęki. W ręku 
kolosalny miedziany termos.
DWÓCH DYGNITARZY - Towarzysz Abramowski5 i Towarzysz X. Wspaniale ubrani
cywile, wysokiej inteligencji i w ogóle pierwszej marki. X. ogolony - Abramowski z brodą i 
wąsami.
JÓZEF TEMPE - syn Sajetana, lat 20.
CHŁOPI - stary Kmieć, młody Kmiotek i Dziwka. Stroje krakowskie.
STRAŻNICZKA - młoda, ładna dziewczynka. Fartuszek na mundurku.
CHOCHOŁ - z "Wesela" Wyspiańskiego.
STRAŻNIK - normalny byczy chłopak, mundur zielony.

Tempe -- nazwisko mówiące i zarazem aluzja Witkacego do powieści "Pożegnanie jesieni", w 
której ukazał Polskę pod rządami komunistów-nivelistów (fr. niveler - wyrównywać, 
poziomować). Cechami nowego ustroju są: tępota, stłumienie (tj. terror - red.), niewiara i 
strach.
2 Scurvy - także nazwisko mówiące. Czytane z angielska (skervi) znaczy:
1. podły, 2. szkorbut; czytane po polsku - bliskie znaczeniu "podły".
3 tres demode (fr.) - bardzo niemodna.
4 Halstuch (niem.) - trójkątna chustka na szyję, poprzednik krawata, fular.
5 Abramowski - autor złośliwie używa nazwiska Edwarda Abramowskiego 1868-1918), 
socjologa, psychologa i filozofa, głównego teoretyka socjalizmu etycznego polskiej odmiany 
anarchizmu.

Akt pierwszy

background image

Scena przedstawia warsztat szewski (może być dowolnie fantastycznie urządzony) na 
niewielkiej przestrzeni półkolistej. Na lewo trójkąt zapełniony kotarą wiśniowego koloru. W 
środku trójkąt ściany szarej z okrąglawym okienkiem. Na prawo pień wyschniętego, 
pokręconego drzewa - między nim a ścianą trójkąt nieba. Dalej na prawo daleki krajobraz z 
miasteczkami na płaszczyźnie. Warsztat umieszczony jest wysoko ponad doliną w głębi, 
jakby na górach wysokich był postawiony. Sajetan w środku, dwaj Czeladnicy po bokach, I 
na lewo, II na prawo, pracują przy warsztacie. Z daleka dochodzi huk samochodów czy czort 
wie czego zresztą i ryki syren fabrycznych.

SAJETAN
kując miotem jakieś buty
Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Hej! Hej! Kuj podeszwy! Kuj podeszwy! Skręcaj 
twardą skórę, łam sobie palce! A, do diabła - nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy! 
Książęce buciki! Tylko ja, wieczny tułacz, tym się tułający, że do miejsca zawsze przykuty. 
Hej! Kuj podeszwy dla tych ścierw! Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy - nie!
I CZELADNIK
przerywa mu
Czy wy byście mieli odwagę zabić ją?
// Czeladnik przestaje kuć podeszwy i pilnie nasłuchuje
SAJETAN
Dawniej tak - teraz nie! Hej!
Wywija miotem
II CZELADNIK
Nie mówcie tak ciągle "hej", bo mnie to drażni.
SAJETAN                                     /
Mnie gorzej drażni, że buty dla nich robię. Ja, który mógłbym być ;' ; prezydentem, królem 
tłumu - choć chwilę, choć jedną małą chwilkę. | | Lampiony, girlandy i słowa, wokół 
lampionów głów, a ja, nędzny, ^

brudny wszarz ze słońcem w piersi, błyszczącym jak tarcza złots Heliodora ^jak sto 
Aldebaranów i Weg2 -ja nie umiem mówić. Hej
Wywija młotem
I CZELADNIK
Czemu nie umiecie?
SAJETAN
Nie dali. Hej! Bali się.
II CZELADNIK
Jeszcze raz powicie "hej" a pójdem sobie od roboty precz. Nie mach pojęcia, jak mnie to 
drażni. A propos: a kto to Heliodor?
SAJETAN
J Jakasi fikcyjna będzie postać - a może mój wymysł - już nie wien / [ ^^nic. I tak bez końca. 
Jedna chwila... Nie wierzę już w żadną rewolucję *' Samo słowo wstrętne jest jak karaluch 
abo i prusak czy wesz. Bc wszystko obraca się przeciw nam. Nawóz jesteśmy, jako ci dawn 
królowie i inteligencja w stosunku do totemowego klanu3 - nawóz!
II CZELADNIK
Dobrze, żeście nie rzekli "hej" - a to ubiłbym was. Nawóz bo nawóz ale oni dobrze żyli. 
Ichnie dziwki nie śmierdziały tak jak nasze, sturba ich suka malowana, dziamdzia ich szać 
zaprzała! O Jezu!

background image

' tarcza złota Heliodora - przekręcenie demaskujące pozorną wiedzę mówiącego; \ któremu 
mogło chodzić o tarczę Heliosa (gr. bóg słońca) albo o pamiętaną ze szkoła ^ tarczę Achillesa 
opisywaną przez Homera. Heliodor z Emesy - gr. autor romansów \ z III w.
2 Aldebaran i Wega - najjaśniejsze gwiazdy w swoich konstelacjach (odpowiednio:
Byka i Lutni).
3 totem - godło rodziny lub klanu, najczęściej podobizna zwierzęcia, którd w sposób 
magiczny ma w tym znaku przebywać. Aluzja autora do młodzieńczych;' polemik z 
przyjacielem, Bronisławem Malinowskim (1884-1942), już wówczas wybijają-3 cym się 
etnologiem. Do polemik tych wracał Witkacy kilkakrotnie, także w "Szewcach", powołując 
się albo nie na ,,Złotą gałąź" angielskiego etnologa Jamesa Frazera (1854-1941). Według 
Malinowskiego źródłem religii, jak i całej kultury, były uczucia pierwotne: strach, głód, 
gniew itp.; według Frazera - zdobycie władzy nad klanem przez publicznego czarodzieja. 
Witkacy źródło władzy upatrywał w działaniach wybitnych jednostek (mag, król), niektóre z 
nich mogły zostać ubóstwione. Źródłem uczuć religijnych jednak, jak i całej kultury, było 
specyficzne, nieredukowalne do pierwotnych uczucie Tajemnicy Istnienia.

3ta                                     SAJETAN
[g, i Już wszystko tak zbrzydło na tym świecie, że więcej o niczym gadać nie warto. Kona ona 
ludzkość pod gniotem cielska gnijącego, złośliwego nowotwora kapitału, na którym, nikłej 
putryfakcyjne \ owe bąble, faszystowskie rządy powstają i pękają, puszczając smrodliwe gazy 
zagniłej w sobie, w sosie własnym, bezosobowej ciżby ludzkiej. Już nic gadać nie trzeba. 
Wszystko je wygadane do cna. Czekać trzeba, aż się zrobi, i robić, ile kto może. Czy my 
jesteśmy ludzie? Może ludzie to tylko oni - a my tylko bydlęce ścierwa, z takimi, .  wicie. 
Panie Święty, epifenomenami2, by się jeszcze gorzej męczyć i na ich uciechę skowytać. Hej! 
Hej!
Wali miotem w co popadło
A oni myślą tak na pewno, brzuchacze zacygarzone, ociekające takim śliskim koktejlem z 
ichniej rozkoszy i naszej smrodliwej, w beznadziei ^J   swej, męki. Hej! Hej!
DO 'Vńi                                  U CZELADNIK
óz! Takeście to mądrze rzekli, że nawet to wstrętne "hej" mnie nie raziło. Przebaczyłem wam. 
Ale więcej tego nie róbcie - niech was ręka Q^ Boska broni!
rba                                   SAJETAN
nie zwracając na to uwagi
A to jest najgorsze, że praca nigdy nie ustanie, bo się nie cofnie ta, psiamać, machina 
społeczna. Ta będzie tylko pociecha, że wszyscy,
eg0' jako jeden wstrętny mąż, z zapamiętaniem nieprzytomnym orać będą,
sów ze nle będzie nawet takich próżniaków...
Inio:                                      l CZELADNIK
domyślnie
tóre Tych na naczelnych stanowiskach kontrolnych?
' putryfakcyjny - gnilny (fr. putrifaction - gnicie, rozkład). Przyczyną rozkładu jest wg 
Witkacego nowotwór kapitału.
2 epifenomen (gr.) - zjawisko wtórne, towarzyszące podstawowemu ale nie wywierające nań 
wpływu. Teoria poznania, do której aluzję robi Sajetan zakładała, że świadomość towarzyszy 
bezradnie procesom życia - trochę tak, jak licznik samochodu, na którego ruch nie ma 
wpływu.
l

SAJETAN

background image

Toś ty to sobie też myślał, brachu? Hej! Ale jak tu porównać dw mózgi? Nie porównać - choć 
i to trudno - ale zrównać. Otói pracować będą tak samo - chodzi o tę nieprzyjemność. Teraz 
jeszcz za dużo frajdy mają te dranie, bo jest twórczość - hej! A i ja też mog nowy fason 
wymyślić, chociaż to już nie to - nie. Nie to, nie-te
Zanosi się płaczem
l CZELADNIK
Bidny majster! Chce mu się, aby robota była równocześnie mechanicz na i żeby duchem tę 
mechanikę wyosobliwiać, jak te dawne muzykan ty i malarze swoje wydzielinył, w unikaty 
osobowego przejawu. Cz} ja mówię bez sensu?
II CZELADNIK
Nie - tylko obco. Ja to bardziej swojsko wypowiem. A może nie warto?
Pauza. Nikt go nie zachęca. Mówi jednak
Przykra pauza. Nikt mnie nie zachęca. Gadać jednak będę, bo mi się tak chce, że wytrzymać 
nie zdolen jezdem, wicie. Przyjdzie dziś pewno tu księżna ze swoim prokuratorskim psem i 
gadać będzie też i wiercić nama otworki w metafizycznych pępkach, jak to uni, ci pysni 
panowie, nazywają w sobie te cukierki, co u nas wrzodami swędzącymi są i zostaną. To się 
wyraża w sprzecznościach, których nijak osiągnąć nie można - to są te rzeczy, te, sakra ich 
suka, ślachcickie odpadki, co oni nazywają swymi metafizycznymi przeżyciami. Łechcą sobie 
nimi spasione brzchy, a każdy taki łecht nasyconego bydlaka to nasz ból w kiszkach. 
Chciałem mówić, wicie i powiem: żyć i umrzeć, zacisnąć się w główkę od szpilki i 
rozprzestrzenić się na cały świat;
puszyć się i tarzać się w prochu...
Nagła pustka we łbie nie pozwala mu mówić dalej.
Nic więcej nie powiem, bo mi się nagle pusto we łbie zrobiło, jak w stodole, jak w gumnie.
' dla komicznego efektu, zamiast: dzieła. Witkacy sygnalizuje tu wewnętrzną sprzeczność 
ruchu robotniczego, który pragnie, by praca była jednocześnie zmechanizowana i twórcza, 
dąży jednocześnie do przyszłości i marzy o powrocie do przeszłości, o cofnięciu historii (stąd 
w finale aktu uwaga Scurvy'ego o cofaczach kultury).
10

l CZELADNIK
Tak - nie bardzoście się wysilili na ten spiczł przez s, p, i i "cze". Ja, wicie, Jędrek, znam 
Kretschmera2 z wykładów tej tam intelektualnej lafiryndy Zahorskiej3 w naszej Wolnej 
Wszechnicy Robotniczej. Oj wolna ona, wolna - raczej rozwolniona jest ta nasza Wszechnica. 
Sami się częstują twardą wiedzą, a na nas to tę biegunkę umysłową \ puszczają, aby nas 
jeszcze gorzej zatumanić, niż to chciały wszelakie religianty na usługach 
feudałowrci^źkiego^ęprzemysłu wygłupiają3^ ce. A wam mówię, Jędrek, że to schizoidalna 
psychologia. Nie wszyscy są tacy. To rasa ginąca. Coraz więcej jest na tym świecie 
pykników. Ma se radio, ma se stylo, ma se kino, ma se daktyle4, ma se brzucho i 
nieśmierdzące, niecieknące ucho, ma se syćko jak się patrzy - czego mu trza? A sam w sobie 
jest ścierwo podłe guano pogodne, przebrzydłe. To je pyknik, wiś? A taki niezadowolony ze 
siebie to ino mat na świecie czyni, żeby siebie przy tym przed sobą wywyższyć i siebie sobie
1 spicz (ang.: speech) - mowa, przemówienie.
2 Enrst Kretschmer (1888-1964) - psychiatra niemiecki, twórca teorii głoszącej związek 
między budową ciała a typem charakteru. Kretschmer wyróżnił 4 typy:
asteniczny (chudzi, wysocy), atletyczny (muskularni, silni), pykniczny (niscy, grubi) oraz 
dysplatyczny, tj. patologiczny. Typom odpowiadają charaktery, kolejno: schizotymicz-ny 
(zamknięci w sobie, drażliwi), wiskozyjny (stabilny), cyklotomiczny (towarzyski, 
przystosowujący się do okoliczności) i mieszany. Dwa główne a przeciwstawne typy to 
pyknicy i schizotymicy (Witkacy używa słowa schizoidzi). Pyknicy się realistami i 

background image

humorystami w sztuce (o ile ją uprawiają...), w naukach są empirystami i raczej 
popularyzatorami niż odkrywcami, w polityce - organizatorami i pośrednikami. Schizoidzi są 
fantastami, patetycznymi romantykami w sztuce, metafizykami i wizjonerami nauki, bywają 
też despotami z fanatyzmem wcielającym swe wizje w życie. Zgodnie ze swym 
materializmem biologicznym (tłumaczącym wszystko biologią) Witkacy sugeruje, że w 
historii trwa nie walka klas (jak chciał Marks), lecz znacznie głębsza walka typów 
biologicznych. Skłonni do uczuć metafizycznych schizoidzi wypierani są przez pykników - 
zadowolonych grubasów, których nerwy nawet pokryte są czymś w rodzaju tłuszczu (ważny 
szczegół, podkreślany przez Witkacego w "Niemytych duszach"). Walka ta skończy się utratą 
zdolności do przeżywania uczuć wyższych, zanikiem twórczości, otępieniem i zamianą 
ludzkości w stado.
3 Zemsta literacka Witkacego: Stefania Zahorska (1889-1961), pisarka, historyczka sztuki; 
wykładała w Wolnej Wszechnicy Polskiej (nie: Robotniczej!) historię plastyki. W roku 1925 
skrytykowała wystawione przez Witkacego obrazy i przy okazji jego teorię Czystej Formy.
4 stylo, kino, daktylo - słowa-symbole filisterstwa i mechanizacji. Stylo - skrót od stylographe 
(fr.) - wieczne pióro, daktylo - skr. od dactylographe (fr.) - maszyna do pisania, maszynistka 
(daktylotypistka).
11

pokazać lepszym niż naprawdę jest - nie być, ino pokażą i nie lepszym, ino takim fajniejszym, 
wyhyrniejszym.ł. Taki ci l wyhyr ma przed sobom.
Po pauzie
A ja to sam nie wiem, jaki jestem: pyknik czy schizoid?
SAJETAN
twardo. Wali w kopyto, czy cos takiego
Hej! Hej! Gadacie, a życie ucieka. Ja bym chciał ich dziwki de florować2, dewergondować3, 
nimi się delektować, jus primae noctis nad nimi sprawować, w ich pierzynach spać, ichnie 
żarcie żreć aż d< twardego rzygu, a potem ichnim duchem od zaświatów5 się zachłys nać - 
ale nie podrabiać to, co oni tylko lepsze stworzyć: i nowe religit nawet - na pośmiewisko ino, 
i nowe obrazy, i symfonije, i pneumaty i maszyny, i nową całkiem zaistną, śliczną jak moja 
Hania...
Przerywa
E - nie będę wymawiał - świętokradztwo w ichnim języku to się zwie.
Gwaltwonie
A co ja mam? A co ja z tego mam?
II CZELADNIK
Cichojcie!...
SAJETAN
Nie będę cichoł - te, frajer! Hej! Hej! Hej! Hej! Hej!
Wali miotem
Syn tak przystał do tych tak zwanych wstrętnie "Dziarskich Chłopców" 6.
1 wyhyrny (gw. góralska) - wyniosły, dumny. Por. tytuł opery K. Szymanows-kiego, 
"Harnasie".
2 deflorować (łac.) - pozbawiać dziewictwa.
3 dewergondować (fr. se devergonder - zdeprawować się, zejść na złą drogę) - deprawować.
4 ius primae noctis (łac.) - prawo pierwszej nocy pozwalające feudałowi spędzić pierwszą noc 
ze świeżo poślubioną żoną podwładnego.
5 ichni duch od zaświatów - właściwe schizoidom uczucia metafizyczne.
6 Dziarscy Chłopcy - fikcyjna nazwa fikcyjnej organizacji faszystowskiej. Witkacy 
krytykował faszystów łagodniej niż mordujących inteligencję bolszewików, gdyż łudził się, iż 

background image

są tylko komediantami historii próbującymi ożywić indywidualizm i przeprowadzić rewolucję 
odgórnie.
12

Niby organizacja takich, co chcieliby wszystko od razu; ale to to nie bolszewicy, bo oni chcą 
zużyć inteligencję, chcą nikogo nie mordować, chyba że już nie można inaczej. Hej!
Z prawa wchodzi prokurator Scurvy. Cylinder. Parasol. Strój żakietowy. W rękach, 
urękawicznionych na jasno, kwiaty żółte
SCURVY
Jakże byście to chcieli: nie mordować, "chyba że już nie można". ^e- Nigdy nie można, ale 
zawsze trzeba - tak to jest. Hehe.
is4
II CZELADNIK
A ten "hehe" znowu. Jeden "hej", a drugi "hehe" - wytrzymać
y9~   •      •
'.  nie można. gie
ty, Robi z wściekłością olbrzymi (nienaturalnie wielki) but oficerski, który wyciągnął z kąta 
zarupiecionego na lewo. Po chwili - Scurvy patrzy nań z wyczekującym uśmieszkiem - 
krzyczy z rozpaczą
Ja nie chcę pracować za taką flotę!\ Ja nie będę! Puśćcie mnie!
^?
SCURVY
zimno; uśmiech znikł jak zdmuchnięty
Hehe. Droga wolna. Możecie iść i zdechnąć sobie pod płotem. Wyzwolenie jest tylko przez 
pracę.
SAJETAN
Ale ty pracujesz siedząc w fotelu, paląc dobre "papirusy" 2, nażarty czym chcesz. "Pracownik 
umysłowy". - Kanalia! A i 'zmysłowy też - hej!
Śmieje się dziko P-
SCURVY
Czy myślicie, Sajetanie, że kiedyś będzie inaczej? Czy wy naprawdę
i/s- myślicie, że wszyscy będą mogli być zmechanizowani i ustandary-zowani w pracy 
ręcznej? Nie - zawsze będą dyrektorzy i urzędnicy
^.  \yyżsi, którzy będą musieli nawet co innego jeść niż majstrzy w fabrykach, bo praca 
umysłowa wymaga innych składników - mózgu
ać   i jedzenia.
Czeladnik II płacze
1 flota - tu: pieniądze.
2 papirusy - przekręcone: papierosy.
13

SAJETAN
Hej! - ale będą jeść odpowiednie preparaty bez smaku, a nie langus i wąparsje1, jak ty, 
Prokuratorze Sądu Najwyższego dla społecznym nieporozumień Kapitału z pracą. Ty 
elityczny rzezańcze! W naszyi czasach, tych tam faszystowskich syndykalistów w rodzaju 
mojeg syna, ty możesz jeszcze żyć jak soliter w zepsutym bańdzioch rozkładającej się 
socjety2. Ale jak prawdziwi syndykaliści3 zwal państwo, w ogóle takich jak ty nie będzie 
trzeba. Będzie towi rzysz-dyrektor prawdziwy, okarmiony obrzydliwymi pigułkami...
Płacze
SCURW

background image

Macie po prostu kompleks langusty - wy i wam podobni. Ni< Sajetanie, tego nie będzie 
nigdy. Nie może się tak zdegenerować nas gatunek, żeby narządy trawienia skurczyły się i 
przystosowały do par pigułek. Wtedy poporcjonalnie zdegenerowałoby się wszystko tali że w 
ogóle żadnych problemów by nie było: byłaby kupa dogasającyc pierwotniaków, a nie 
społeczeństwo, cierpiące nieuleczalnie na zalet ność swych części jednych od drugich4.
II CZELADNIK
Ja panu coś powiem: dobra by była każda prawda, byle nie życi osobiste. Jak pan, panie 
prokuratorze, odwali swoją pracę, to moż pan myśleć o abstrakcjach w uniezależnieniu od 
swego żołądki i innych jelitalii...5
' langusty, wąparsje - podniesione do symbolu nazwy rzekomych potraw elit;
(Witkacy powiedziałby: elitycznych). Pierwsze słowo oznacza dziesięcionogiego raki 
morskiego (fr. langouste), drugie to prawdopodobnie neologizm.
2 socjeta (fr. societe) - społeczeństwo.
3 syndykalizm - kierunek w ruchu robotniczym uważający walkę ekonomiczną związków 
zawodowych za drogę przejęcia władzy z rąk burżuazji. Syndykalizra odrzucał państwo - co 
zbliżało go do anarchizmu (stąd częste określenie anarchosyn-dykalizm), a w odróżnieniu od 
leninizmu odrzucał walkę klas i organizowanie robotników w partie. Głównym ideologiem 
był francuski filozof i socjolog Georges Sorel (1847-1922), w Polsce zbliżał się do 
anarchosyndykalizmu Abramowski.
4 społeczeństwo cierpiące na zależność swych części - to jeszcze społeczeństwo współczesne, 
pojmowane jako organizm w przeciwieństwie do bezmyślnego, zmechanizowanego 
społeczeństwa przyszłości.
5 jelitalia - neologizm Witkacego, krzyżówka słowna jelit z genitaliami.
14

SCURW
No - to jest przesada...
II CZELADNIK
Ale nie gruba.
Z rozpaczą
Mnie się chce ładnych kobiet i dużo piwa. A mogę wypić tylko dwa duże i ciągle z tą Kaśką, 
ciągle z Kaśką tą - a niech to cholera!...

Dość...
SCURW Z niesmakiem
I CZELADNIK

podchodząc do niego z zaciśniętymi pięściami, z ironią
Dość? Panu Prokuratorowi Najwyższego Sądu kwaśno w nosie się robi na samą myśl, że on, 
Jędrek, musi ciągle z tą jedną Kaśką. A sam to on je teozof1. Bardzo piknę ma idejki. Ale 
dziwek ma, ile chce. Ale do tego chciałby tylko z jedną, a z tą się nie da - chi, chi - wszędzie 
są te same problemy, w stosuneczkach równolegle przesuniętych albo kolineacyjnie2 
podobnych - chi, chi!
SCURW
zimno
Milcz, sflądrysynie, milcz, skurczyflaku.
I CZELADNIK
Ha, ha! Hej! Trafiłem, jak mi Bóg miły! Ona tu zaraz będzie, ta sadystka z twarzą aniołka, ta 
moralna brewilierka - niby markiza de Brinvillieres.3. Dla niej męki pana prokuratora, jak 

background image

musi z innymi dziwkami myśląc o jej "nie doszczygłej" somie4 - tak, soma to nic złego - otóż 
te męki są tym samym, co zaglądanie do warsztatów,
\ teozof - zwolennik wiedzy tajemnej (dla wtajemniczonych!), głoszącej możliwość 
bezpośredniego poznania Boga. Odnowicielką teozofii na Zachodzie była Helena Bławatska 
(1831-1891) nawiązująca w swych poglądach do tybetańskiego buddyzmu i innych, równie 
źle zrozumianych wierzeń Wschodu.
2 kolineacyjnie (fr. collineation - odpowiedniość) - odpowiednio, wzajemnie.
3 markiza de Brinvillieres - Maria Magdalena d'Aubray (1630-1667) słynna francuska 
trucicielka, ścięta i spalona na stosie.
4 niedoszczygła soma - niedościgłe ciało. Witkacy łączy dla efektu żydłaczącą wymowę z 
greckim terminem lekarskim.
15

w którym pocimy się i zdychamy od pracowitej świerdziączki i wglądanie do więzień, gdzie 
gniją w płciowej, raczej zapłcic rozpaczy najtęższe samce w rozpadzie duchowym i 
cielesnym...
SUCRW On oszalał, ale to jego szaleństwo z niemożności wytrzymania prostu działa na mnie 
jak szalej.1 Ja wariuję!
Pada na szewski zydel
Ja ją dobrze rozumiem, nawet w jej najgorszych kobiecych świńst kach duchowych... i tak by 
było dobrze... Cóż, kiedy ona woli, aby - och, och! Moja męka nasyca ją więcej, niżby 
nasycić zd< najszaleńszy mój hipergwałt jakiś.
SAJETAN
O - widzicie - rozłożył się na elementy proste - nawet nie śmier już. Porób pan buty - to panu 
dobrze zrobi - lepiej niż wic skazańców o świcie.
SCURVY
łkając
I to wiecie nawet, Sajetanie?! Sajetanie! Jakież to straszne...
Wchodzi Księżna, ubrana w szary kostium, ze wspaniałym żółtym bukietem. Daje z m kwiaty 
wszystkim po kolei, nie wytaczając Scurvy'ego, który nie wstając z zydla przyjn je z 
godnością i tajoną obrazą (jak to uwidocznić na scenie, a?). Bukiet wsadza po w ogromny, 
tęczowy flakon, który niesie za nią wygalonowany lokaj Fierdusiei Fierdusiehko również 
trzyma na smyczy foksa, Terusia
KSIĘŻNA
Dzień dobry, Sajetanie, dzień dobry. Jak się macie, jak się mac Dzień dobry, panowie 
czeladnicy. Ho, ho - robota wre, jak wid ochoczo, jak to dawniej pisali przodkowie duchowni 
naszych pisa;
z osiemnastego wieku. Ochoczo - śliczne słowo. Czy pan by potr;
się ochoczo kochać, panie prokuratorze?
Terus wącha Scurvy'ego
Teruś, fuj!
SCURVY
jęcząc na zydelku
Ja chcę zrobić parę butów - choć jedną! Wtedy będę godnym pa dopiero wtedy. Wtedy 
potrafię zrobić, co zechcę, z kogo zech
szalej - silnie trująca roślina z rodziny baldaszkowatych.
16

Nawet z pani, dobrą, domową, kochającą kobietę - potworze najukochańszy, jedyna!...
Zatyka go

background image

SAJETAN
z zabobonnym podziwem
Cichojcie! Zatkało go do cna - hej!
KSIĘŻNA
Bezsilność pana, doktorze Scurvy, podnieca mnie do zupełnego wariactwa. Chciałabym, aby 
pan patrzył na to, kiedy ja - wie pan?
- ten tego - tylko nie powiem z kim - jest taki cudny porucznik błękitnych huzarów życia, w 
dodatku ktoś z mojej klasy czy sfery, jest też pewien artysta... Niepewność pańska jest dla 
mnie rezerwuarem nektaru najwyuzdańszej, płciowej, samiczkowatej-bebechowato-owa-dziej 
rozkoszy - chciałabym jak samice modliszki, które ku końcowi zjadają od głowy swoich 
partnerów, którzy mimo to nie przestają tego
- wie pan, hehe!
II CZELADNIK
wymawia okropnie slowa francuskie, jak pani Mąsiorkowa \; trzyma olbrzymi but oficerski
Kel ekspresją groteski2
Czuć podniecenie niesamowite u Szewców
SAJETAN
Daj mu ten oficerski, kirasjerski, psia jego flądra, but. Niech go skończy za ciebie. Jemu takie 
buty są potrzebne -jemu i tym panom, dla których on wsadza bohaterów przyszłej ludzkości 
do pałaców swoich, pałaców jego ducha3. Hołotę trzymać za mordę - oto ich najszczytniejsze 
hasło. Hej! Hej! Hej!
I CZELADNIK
A on, wicie, jeszcze jedno, wicie, ma cierpienie, towarzyszu-mistrzu:
on się kocha w naszym tym perwersyjnym aniołku ino temu, co ona
' Mąsiorkowa - symboliczna postać filisterki, drobnorry^aegagiki.
2 Kel ekspresją grotesk (podane w fonetycznej pisown^rancusl<ie, Wyrażenie quelle 
expression grotesque) - co za dziwaczne wyrażenie! ff ^         ' Y
3 pałace prokuratora - więzienia.               a. -^                ^
•i                                      ''
2 - Szewcy                                                    ,                     -        17

jest księżną, a on jest zwykły burżuj z trzeciego stanu1, a nie hrabi Takich to hrabiowie po 
pyskach bezkarnie prali jeszcze dwieście l;
wstecz. To on cierpi i sam się pławi w swoim cierpieniu jeszcze bardzi - bez tego to go, 
kociego syna, nie cieszy, jak pisał sam Boy2
SCURW
zrywając się. Jednocześnie II Czeladnik wciska mu w objęcia olbrzymi oficerski b\ Scurvy 
przyciska go do piersi i ryczy z emfazą
To jedno nie - tego jednego mi nie zabierajcie: - jestem pra\ dziwym, liberalnym - w 
ekonomicznym znaczeniu - demokrat
SAJETAN
Trafiłeś go. Tak - on żałuje, że nie liznął tego najparszywsze^ istnienia, jakie być może, 
istnienia w złudzie fikcyjne wartoś hrabskiego bytu w ostatniej połowie dwudziestego wieku. 
On by n wiem co dał, aby móc być cierpiącym hrabią i ubrdać się na to ca nasze istnienie 
taką, wicie, subtelnością wyższości, co to, psia je^ suka - a nie wiem już co. Jemu nie 
wystarcza, że on będzie but roi jako doktor praw i Prokurator Najwyższy nieomalże sądu 
ostatec nego - a oto
wskazuje Księżną
ten aniołek zatrąbi mu na swych wewnętrznych organkach.
KSIĘŻNA

background image

do foksa, którego uspokaja Fierdusieńko
Teruś, fuj! I wy "fuj", Sajetanie! Taż to tak nie można - nie "lżą" jak mówili słowianofilscy 
dowcipnisie słów nijakich. To niesmaczi i koniec. Zawsze mieliście tyle taktu, a dziś?...
SAJETAN
Będę niesmaczny - będę! Dość smaku. Wywątrobię wszystl na smród i brud ostateczny. 
Niech śmierdzi wszystko, niech się i śmierć ten świat zaśmierdzi i niech się het do cna 
wyśmierdzi, to mo potem zapachnie wreszcie; bo w takim w nim, jakim jest, wytrzym,
1 stan trzeci (fr. tiers-etat) - w przedrewolucyjnej Francji określenie ludności i objętej 
przywilejami przysługującymi stanom duchownemu i szlacheckiemu, potoczn 
mieszczaństwo.
2 Boy - Tadeusz Żeleński (1874-1941) - tłumacz, krytyk, autor m.in. satyryf nych "Słówek".
3 nie lżą (anachr.) - nie trzeba, bliskie roś. nieizja.

wprost nie można. Nie czują, biedni ludziska, że demokratyczne kłamstwo śmierdzi, a smród 
klozetu to czują, psie pary, hej! Otóż to je prawda: on by dał wszystko, aby choć jeden 
moment hrabią prawdziwym być. Ale nie może, biedota nieszczęsna, hej.
SCURVY

Litości! Przyznaję się. Dziś rano wieszali przy mnie przeze mnie skazanego hrabiego 
Kokosińskiego - Janusza, nie Edwarda, mordercę ulicznicy Ryfki Szczygiełes, defraudanta 
państwowego w Pe-Zet-Pe1, biuro numer 18. Przyznaję się: ja zazdrościłem tego, że go 
wieszają, jego, prawdziwego arystokratę! Oczywiście, gdyby przyszło co do czego, powiesić 
bym się za dziewięć pałek2 nie dał - ale wtedy: zazdrościłem! On mówił, ten hrabia, a rzygał 
równocześnie ze strachu jak mops glistowaty: "Patrzcie, jak ostatni raz degobijuje3 
prawdziwy hrabia". Och - tak móc powiedzieć raz
o ;i
e e
i umrzeć.                                                   / o
[\                                        KSIĘŻNA
7-                                     do foksa
Teruś, fuj! Ja się rozpływam wprost z nieludzkiej rozkoszy!
Śpiewa (pierwsza śpiewka)
Ja jestem z domu "von und zu"4, A to tak imponuje mu, Pędzę jak antylopa "gnu",5 Jestem to 
tam, to tam - to tu!
'[To moja pierwsza śpiewka dzisiaj rano. Tornado Bajbel-Burg jest le moje panieńskie 
nazwisko, panie Robercie. Nie ma pan pojęcia, co to | za rozkosz jest tak się nazywać.
i                                SCURVY
LOi                                     " . mdlejąc
^lAch - ona była kiedyś panną! Nigdy mi to na myśl nie przyszło. Ona
^łbyła malutką dziewczyneczką - córeczką - bidulką! Ta niesmaczna
aći
l  ' Pe-Zet-Pe - nazwa totalitarnej instytucji państwowej, przeniesiona z powieści lie "Jedyne 
wyjście" (W powieści prezes PZP nazywa się Grębon Puczymorda). ie:   2 dziewięć pałek - 
tyle pałek liczyła korona hrabiowska.
3 degobijuje (fr. degobiller - rzygać) - wymiotuje.
4 von und zu - niemieckie oznaczenie szlachectwa.
5 gnu - duża (2,8 m dł) antylopa przypominająca kształtem głowy i rogami krowę, lutowiem, 
ogonem i grzywą - konia.
19

background image

w wysokim stopniu piosenka jej rozczuliła mnie do łez. Na mnie wu działają takie oto rzeczy 
niż rzeczywiste cierpienie. Mała czyjaś ga wstydliwa rozczula mnie do obłędu, a na kiszki na 
wierzchu m< patrzeć bez drgnienia. Złotko moje jedyne! Jakże bezmiernie kocham. Straszne 
jest, jak demoniczne pożądanie zejdzie się w jedn punkcie z największą tkliwością. Wtedy 
samiec jest gotów - go1
Wyzwala się z zydelka z butem w objęciach. Szewcy go podtrzymują, nie wypuszcza z rąk 
żółtych bukietów, które dostali od Księżnej. Łypią na siebie oczami porozumiem czo, chłonąc 
kubłami wprost niezdrową rzeczywistość
II CZELADNIK
wąchając bukiet. Scurvy'ego złożyli na zydlu w bardzo niewygodnej dlań pozie - głowi dół
Cierpiętnik! Chłonę rzeczywistość brudnym kubłem od pomyj. ^ zdrowa - bo jest jak 
Campagna Romana\. Pomyje mrożone \ przez rurkę jak mazagran2. Potworne cierpienie! 
Flaki mam ta odparzone jakieś, jakby mi kto lewatywę ze stężonego kwasu solm dał.
KSIĘŻNA
retorycznie
To przesada.
II CZELADNIK
z uporem
Nie. Pomyślcie tylko: czemuż jestem tym, a nie innym3? To niepn da, że ja nie mogłem o 
innym stworzeniu powiedzieć: "ja". Mógł być chociażby tym padłem,
wskazuje na Scurv'ego
a jestem jakimś lodowatym nadwszarzem czy czymś podobn - mówię w przybliżeniu tylko - 
na przełęczy najdzikszego z nons
1 Campagna Romana - Kampania Rzymska. Rzym wybudowano w ok< bagnistej, 
malarycznej.
2 mazagran - czarna kawa z dodatkiem alkoholu (koniak lub rum) podav na zimno, z lodem.
3 czemuż jestem tym a nie innym - pytanie o tożsamość jest dla St.I. Witkiev podstawowym 
problemem, źródłem niepokoju metafizycznego, bez którego nie kultury ani postępu.

sów: pomieszczenia osobowości z ciałami czy monad z atomami
- ja sam nie wiem, wicie...1
Milknie zawstydzony
SAJETAN
Nie wstydaj się tak, Jędrek! Nieprawda: materializm biologiczny autora tej sztuki mówi 
inaczej: jest to synteza poprawionego psycho-logizmu Corneliusa2 i poprawionej 
monadologii Leibniza.3 Przez
1 Wywody Czeladnika II i Sajetana dają zarys systemu samego S.I. Witkiewicza, autor wróci 
do nich jeszcze w akcie III. Witkiewicz nazywał swój system materializmem biologicznym, 
rzadziej (np. w "Jedynym wyjściu") także biologicznym realizmem i żywostwornym 
materializmem. Najmniejszym elementem rzeczywistości była, według Witkacego, monada; 
w przeciwieństwie do kulek, w które wierzyli atomiści, była ona niematerialna, niepodzielna i 
obdarzona życiem. Uwaga o mieszaniu monad z atomami to aluzja do prowadzonej w innych 
dziełach polemiki z Wildonem Carrem (1851-1931), autorem pracy "A Theoery of Monads". 
Witkacy zarzucał angielskiemu filozofowi nieumiejętność sprowadzenia porządku 
atomistycznego do monadystycznego oraz próby ratowania wiary w Boga, który wg Carra 
łączył się ze światem tak samo jak dusza z ciałem.
2 Hans Cornelius (1863-1947) filozof niemiecki, wyznawca psychologizmu sprowadzającego 
fakty fizykalne do wrażeń (jakości). Witkiewicz poznał jego poglądy mając lat 19, później 
prowadził z nim korespondencję, w której nazywał Corneliusa Najdroższym i Wielce 
Szanownym Mistrzem, gościł go też u siebie w Zakopanem w 1937 roku. Witkacy traktował 

background image

Corneliusa niemal jak ojca, dzielił się poglądami i lękami - pisał o nadchodzącej katastrofie 
ludzkości, w jednym z listów wspomniał nawet o śmierci przepowiedzianej mu na 54 rok 
życia (list z 3 sierpnia 1937 r.). Poprawka Witkacego dotyczy uznania osobowości (jaźni), 
którą psychologiści kwestionowali jako nie daną w doświadczeniu, ale bezprawnie dodaną do 
doświadczenia różnych jakości wrażeń. Bez uznania jedności (w czasie) i ciągłości (w 
przestrzeni), czyli bez uznania odrębności jaźni, nie jest jednak możliwe doświadczenie 
czegokolwiek: i przedmioty i nasza osobowość rozsypują się na chaos wrażeń jak obrazy 
impresjonistów oglądane ze zbyt bliskiej odległości. Widząc tę trudność Cornelius 
wprowadził jakość postaciową naszego trwania i jakości postaciowe przedmiotów jako 
jakości wyższego rzędu, pochodne wobec całych kompleksów jakości (np. melodia jako 
pochodna kompleksu dźwięków). W sposób zamaskowany wprowadził więc Cornelius 
pojęcia przedmiotów i jaźni. Witkacy odwraca ten zabieg uznając, że jedność naszej osoby i 
jedności przedmiotów są dane nam bezpośrednio, jako coś pierwszego, natomiast jakości 
barw, dźwięków itp. zjawiają się wtórnie.
3 Gottfried Wilhelm Leibniz (1646-1716) niemiecki filozof, głosiciel monadologii w czasach 
nowożytnych. Zgodnie z jego teorią, S.I. Witkiewicz uznawał, że ostatecznym elementem 
świata są monady, że jest ich nieskończenie wiele, że nie ma materii martwej ani próżni. 
Poprawki Witkacego polegały na uznaniu, że monady działają na siebie
21

miliardy lat łączyły się i różniczkowały komórki, aby takie ohy< ścierwo, jak ja, mogło o 
sobie powiedzieć właśnie: "ja"! Ta metafiz) na książęca prostytutka - po co zdrabniać? - 
psiakrew, psia ją m tę sukę umitrzoną...
KSIĘŻNA
z wymówką
SAJETAN
gorączkowo
Irina Wsiewołodowna - wam Chwistek ł zabronił być w pols] literaturze. I dlatego musi się 
pani błąkać po sztukach bez ser stojących poza literaturą, sztukach, których nikt grać nie 
będzie. nie znosi rosyjskich księżnych, nie cierpi, biedaczek. On chciałby ty szwaczki, 
mundantki2- czy ja wiem? On kłamie, on tak kłamie, i ja. Dla mnie to już za wiele: dla mnie, 
dla nas są śmierdzące dzi i jeszcze bardziej śmierdzące, rynsztokowe, podwórzowe matrc 
nasze babki, ciotki, wujenki... hej!
II CZELADNIK
Mistrzu, to już jest samobiczowanie się klasy. Dobrze, żeście matel nie wymienili, a tobym 
wam dał w pysk.
SCURVY
z dzikim, obłąkańczym śmiechem
Klasy klas! Haha! Logistyka3 w walce klas. Walka klasy klas są ze sobą. Sam pogardzam 
sobą za ten nędzny "witz"4, a na lej:
mnie nie stać.
spontanicznie (Leibniz ich zgodność tłumaczył harmonią przedustanowioną przez 
B( przypisywał im wolność, trwanie w czasie i rozciągłość w przestrzeni. Gdy Lei akcentował 
ich duchowość - Witkacy raczej ich życiowość, biologiczność. Wit] przyjmował także 
realność czasu i przestrzeni, które dla Leibniza były tyklo fenomei świadomości. Polski 
filozof odrzucał też wiarę w Boga i w moralny cel świata.
1 Leon Chwistek (1884-1944) filozof, logik i malarz, w młodości przyj Witkacego, później 
zaciekle zwalczany. Chwistek cenił dramaty Witkacego, ale zwą go jako filozofa.
2 mundantki - prawdop. przekręcenie od la monde (fr.) - służba, służąc

background image

3 logistyka - logika matematyczna. Witkacy wyzyskuje dwuznaczność słowa l - terminu 
logicznego (klasa przedmiotów) i socjologicznego (klasa społeczna).
4 witz (niem.) - dowcip.

KSIĘŻNA
zimno
To po co w ogóle robić "witze"?
SCURW
Zły przykład naszych dowcipnisiów w literaturze: dowcip im dawno zjełczał, a "witze" robią, 
kanalie, wciąż. Ha - dosyć; kimś trzeba być w tej matni: trzeba stanąć albo tu, albo tam. Ze 
strachu przed odpowiedzialnością - mego strachu - gotów mi się wymknąć najprzedniejszy 
kąsek przeznaczonego mi życia. Jako hrabia mógłbym być obserwatorem tylko.
KSIĘŻNA
To tylko w Polsce jest tak postawiony ostro problem hrabiego jako
"taki. Od tej chwili nie wolno o tym gadać - szlus1, chłopaki cudne
Ti^ . , moje!
Całuje się z Czeladnikami
SCURW
Jak można tak mówić: "chłopaki cudne" - brrrr...
Otrząsa się ze wstrętu i martwieje
Taż to, pam^szczyt niesmaczności i moweżanru!2 Otrząsam się ze wstrętu i martwieję.
Wykonywa to
II CZELADNIK
obcierając się
To ja za te buciki Księżnej Pani nie chcę już floty, tylko takich całusów dziesięć ognistych, 
jak tego Csikosa i pani de Korponay z tej powieści Jokaja3, co to czytałem w dzieciństwie.
KSIĘŻNA
kierując ku niemu mały srebrny browning
Wiem: Biała Dama - dostaniesz dziesięć kuł, jak ten Csikos.
I CZELADNIK
zdumiony w najwyższym stopniu
To jako te piszą nieuświadomione literatniki - te rozbabrywacze
' szlus (z niem.) - koniec.
2 moweżanr (fr. mauvais genre) - zły gust.
3 Mór Jókai (1825-1904) - pisarz węgierski, uczestnik Wiosny Ludów.
23

pojęciowego porządku, te nieczyste monisty1, sakra ich pługa: "z} sztuką, a sztuka życiem"! 
Toż to mamy to, wicie, tu na naszej m;
szewskiej scence - to syćko, co te bałaganiaste łby se wymądrz, Jestem zdumiony w 
najwyższym stopniu!
SCURW
nagle opanowany, podnosi się
Hę, hę!
SAJETAN
Patrzcie: znowu se hehehuje. Wynalazł pewnikiem coś nowego, cz się znowu nad nami 
wywyższy. To huśtawka, a nie człowiek. On nie jest taki bardzo syty - mówię wam: męczy 
się on wpi piekielnie, biedaczek, jako mówił - niedawno na Wawelu, a na Skałce, jako chcieli 
inni, pochowany Karol Szymanowski. 2 Ska je dla lokalnych sław, a nie dla prawdziwych 
geniuszy.

background image

SCURW
zębami, na zimno, rwiąc kwiaty
Ja chcę i będę. Ja stanę na ich czele i wam pokażę zamek mojej dui największego człowieka 
mojej sfery, biednej, demokratycznej, nied< chanej do końca burżuazji. Ja muszę! Ja 
pokonam problem żołądkc i postawię wasze zagadnienie na wyższej platformie ducha. Będzi( 
mnie jeszcze po rękach całować wy, moi bracia w nędzy duchov
SAJETAN
Nikt cię nie prosi, ty Robercie Fraternite3 jeden! My nie potrzebujemy inteligentów - minął 
wasz czas. Z wibrionó powstaliśmy - w wibriony się obrócimy. Kocham zwierzęta. Czuję
1 monista - tu: wyznawca jedności życia i sztuki.
2 makabryczny żart, ale... Karol Szymanowski, kompozytor, przyjaciel Witkac umrze 
niedługo, bo w roku 1937.
3 Fraternite (fr.) - braterstwo. Nazywając tak Roberta Scurvy'ego Witkacy aluzję do Ludwika 
Filipa Orleańskiego (1773-1850) zwanego Egalite (Równ i do jego duchownej przemiany. 
Ludwik Egalite, który w czasach Wielkiej Rewolucj przeciwnikiem monarchii, po Rewolucji 
Lipcowej (1830) sam stanął na czele monar Podtekst bardziej złośliwy: sprzedajność 
inteligencji gotowej służyć klasie silniej;
4 wibriony - bakterie wywołujące wibriozę, chorobę bydła. Aluzja biologiczi materialisty 
Witkacego do biblijnego stwierdzenia z "prochu powstałeś...".

żych naprawdę kuzynem jurajskich1 gadów i trylobitów sylurskich2, małe a także świń i 
lemurów3 - czuję związek z wszechstworzeniem •zają - rzadko to bywa, ale jest prawdą! Hej! 
Hej!
Wpada w ekstazę
KSIĘŻNA
z zachwytem
Och, jakże kocham was za to, Sajetanie! Takim was kocham, śmierdzącego wszarza, ze 
słońcem wszechmiłości gadziej w sercu starego szewca naszej planety. Ja chyba będę waszą 
kiedyś -
dla samej formy, dla fasonu, dla szyku - żeby tylko było to raz. 'n Lc
prOS                                  SAJETAN
B ni                           śpiewa na nutę mazurka
kałk i         Różnorodność przeżyć nigdy nie zaszkodzi,
Jeśli człek się przy tym nie bardzo zasmrodzi,
A gdy i to nawet, i tak nic nie szkodzi,
Bo właściwie mówiąc, kogo to obchodzi! Hej!
iusz}                                 KSIĘŻNA
idoje                            sypiąc na niego kwiaty
kow Mnie obchodzi - mnie! Ale nie deklamujcie już więcej, boście tacy Izieci wtedy 
niesmaczni, że aż strach. Muszę się was wstydzić. Ja to co iowej inszego - mogę sobie na to 
pozwolić, bom, wicie, popularnie mówiąc, księżna - to trudno.
•                                      Krzyczy
Hej! Hej! Witaj, pospolitości! Odpocznę w tobie za wszystkie męki:
nów
• noje i moich przodków i ich zadków. Nawet ten biedny Scurvy
"J Y"          i"         ••      ł   • '       i'             ł
ue wydaje mi się dziś takim małym.

:aceg
II CZELADNIK

background image

W tej kwestii przodków coś jest! Rodzice są czymś też - to nie nkubator - a więc i przodkowie 
dalsi są czymś też, u diabła! Tylko lie trzeba doprowadzać tego do absurdu, jako te arystokaty 
te demi-arystony.4 Tu jest istota rzeczy w tej jednej rzeczy zalecam
:y ro te

iarch   ' jurajskie gady - gady kopalne (z drugiego okresu ery mezozoicznej). iejsz<   2 
sylurskie trylobity - kopalne stanowonogi (z trzeciego kresu ery paleozoicznej). ;znei f 3 
lemury - małpiatki żyjące na Madagaskarze. 4 demi-arystony (z fr.) - półarystokraci.
25

umiarkowanie. Bo najgorsza rzecz na świecie to polski arystokr
- gorszy chyba od niego jest tylko polski półarystokrata, co z niczego już wypuszcza. Geny, 
wicie. Ale znowu przecie doberm< i airedale-terriery ł...
l CZELADNIK
przerywa mu
Spróbuj-tu, bracie, czego w tym życiu do absurdu nie doprowad;
jako że to całe istnienie, święte i niepojęte, to jeden wielki absi
- walka potworów i tyle...
KSIĘŻNA
z żarliwością
Dlatego, że w Boga uwierzyć żarliwie nie...
Sajetan wali ją w pysk, tak że cala krwią się zalewa (balonik z fuksyną2). Ona p na kolana
Zęby mi wybił - moje zęby jak perełki! To prawdziwy...
Sajetan wali ją drugi raz. Wtedy ona już milknie, tylko klęczy sobie, popłakuje
SKURW
Irenko! Irenko! Teraz już nigdy nie wybrnę z kręgu twej księżycom duszy.
Deklamuje
W srebrzyste pola chciałbym z tobą iść I marzyć cicho o nieznanym bycie, W którym byś 
była moją samotnością, I w noc tę prześnić całe moje życie.
I CZELADNIK
A nad ranem patrzeć, jak ze strachu wymiotują skazane przez cię na śmierć żywe trupy. Tym 
się karmisz, kanalio; ty ich jesz< przed śmiercią wampiryzujesz3: You vampyrise them. You 
rascal!4 byłem w Ohio.
SCURW Już nie ranią mnie te powiedzenia. To, co wy chcecie zro na ohydnie, na śmierdzące, 
na parszywie, ja dokonam w przepiękn
1 dobermany i airedale-terriery - rasy psów.
2 fuksyną - czerwona farba.
3 ty ich wampiryzujesz (powtórzone po angielsku) - tzn. wysysasz z nich ki
4 You rascal! (ang.) - ty łotrze!
26

krat wie o sobie samym i o was - w cudownych barwach, ubrany we frak ;o si ?d Skwarył i 
uperfumowany Californian Poppy 2 jak ostatni dandys, man^bawię ten świat jednym 
tajemniczym słowem, ale nie w waszym znaczeniu: równa się - cofnięcie kultury3. Jeszcze 
nie wygasła nagiczna wartość słów, w które wierzyli dawniej nasi wieszczowie, |i dziś wierzą 
logistycy i husserliści.4 Ja o tym mówiłem już - patrz-.J;ie: moje broszurki - których notabene 
nikt nie czyta -jeszcze przed
:ryzysem. bsun
KSIĘŻNA
klęcząc

background image

?oże, jak on giędzi!
SCURW
a pad \rystokracja się przeżyła: to nie ludzie - to widma! Za długo nosiła iv sobie ludzkość te 
widmowe wszy. Kapitalizm to złośliwy nowotwór, ctóry zaczął gnić, zjadać i gangrenować 
organizm, który go wydał
kując i 0(0 dzisiejsza społeczna struktura. Trzeba zreformować kapitalizm, lie niszczyć 
inicjatywy prywatnej
cowe
SAJETAN
Banialuki!
SCURW
gorączkowo
Mbo cała ziemia przetworzy się dobrowolnie w jedną samorządzącą ię elitycznie masę, co 
jest prawie nieprawdopodobne bez katastrofy ostatecznej - a tej unikać należy za wszelką 
cenę - albo kulturę . , . rzeba cofnąć. Mam chaos we łbie wprost nieprawdopodobny! Stwo-
/-*iQr"łł
renie obiektywnego aparatu w postaci elity całej ludzkości jest
ao'7/^'7
'    iemożliwe, ponieważ przerost intelektu odbiera odwagę czynu:
fcjwiększy mędrzec nie domyśli i myśli swych do końca ze strachu hoćby przed samym sobą i 
obłędem, a i tak będzie za to słabe wobec
• ' Skwara - modny krawiec warszawski. knyl   2 Californian Poppy (ang.) - Kalifornijski Mak 
(nazwa perfum).
3 myśl o cofnięciu albo zatrzymaniu kultury zanim osiągnie stadium mechanizacji •fcesyjnie 
wracająca w dziełach Witkacego.
K,4 husserliści - zwolennicy fenomenologii - filozofii Edmunda Husserla t kreiBt?9-1838). 
Witkacy zwalczał ten kierunek m.in. za zbyteczne mnożenie pojęć ^"stawowych.
27

rzeczywistości. Strach przed sobą to nie legenda, to fakt - ludzi też boi się samej siebie - 
ludzkość wariuje jako zbiorowość - jec stki wiedzą to, ale są bezsilne - otchłanne wprost 
myśli... Gdyl mógł spuścić z liberalnego tonu i chwilowo połączyć się z nimi, potem ich 
rozłożyć i zresorbować?...1
Zamyśla się z palcem w gębie
KSIĘŻNA
wstaje, obciera chusteczką skrwawione usta i mówi
Nudno, panie Robercie. To, co pan mówi, to są frazesy społeczni impotenta bez istotnych 
przekonań.
SURVY
zimno
Tak? To do widzenia.
Wychodzi nie oglądając się
II CZELADNIK
Genialne poczucie formy ma jednak ten prokurator mops: wys;
w samą porę. A jednak on jest za inteligentny, aby być czymś dziś żeby dziś czegoś dokonać, 
trzeba być trochę durniem jednak.
KSIĘŻNA
Więc my teraz zajmiemy się naszymi zwykłymi zajęciami codzienn;
Pracujcie dalej -jeszcze nie czas. Ja zmienię się kiedyś w wampirz która wypuści z klatek 
wszystkie monstra świata. Ale on, wykonać swój program zbolszewizowanego inteligenta, 

background image

musi wpi zabić wszelki żywiołowy ruch społeczny. On wsadzi wszys do szufladek, ale przy 
tym wsadzaniu połowie z was poukręca dla miary właściwej. On jeden ma wpływ na 
komendanta "Dziarsi Chłopców", Gnębona Puczymordę, ale nie chciał go nigdy użyć w i 
absolutnego leseferyzmu, lesealizmu i lesjebizmu społecznego. 2
Siada na zydlu i rozpoczyna wykład
A więc, kochani szewcy moi: bliscy mi duchem jesteście bardziej na
' zresorbować - wchłonąć.
2 leseferyzm (fr. laisser - faire) - pozostawienie, swoboda działania. Analogi wynalazki 
Witkacego: lesealizm (laisser - aller) - swoboda chodzenia i lesje' (niedosłownie: swoboda 
uprawiania miłości).
28

koaP^ fabrycznych, bardziej zmechanizowanych dzięki Taylorowi1 robot-^"^ników; bo w 
was, przedstawicielach ręcznego rzemiosła, utaiła się ,i,yjjeszcze osobowa tęsknota 
pierwotnego, leśnego i wodnego bydlęcia, "i^ctórą my, arystokracja, zatraciliśmy wraz z 
intelektem i najprostszym nawet, chłopskim po prostu rozumem zupełnie. Jakoś dziś nie idzie 
mi, ale może to przejdzie.
Chrząka długo i bardzo znacząco
SAJETAN
programowo, nieszczerze
^^pej! Hej! Ino tym chrząkaniem długim a znaczącym nie nadrabiajcie, >ani, bo to nic nie 
pomoże. Hej!
CZELADNICY
^ha, cha! Hm, hm. Ino tak dalej! Dobrze będzie! Hu, hu!
KSIĘŻNA
dalej tonem wykładu
Te kwiaty, które tu dziś wam przyniosłam, to są żonkile. Widzicie ^sze( ^- o! - mają słupki i 
pręciki i w ten sposób się zapładniają, że owad, ńsia idy wchodzi...
l CZELADNIK
Faz ja się tegom, Panie Święty, jeszcze w normalnej szkółce uczył! Ale ^ym akie mnie 
ciągotki biorą, gdy Księżna Pani...
[zyc                                  SAJETAN
ab lej! Hej! Hej! pier .
.F                                II CZELADNIK
naderwać się od tego nie mogę. Taka płciowa ponura nuda i płciowa .Beznadziejność wprost 
straszna, jak w dożywotnim więzieniu. Gdy-. wm teraz czego, uchowaj Boże, doznał, to 
byłoby chyba tak dobrze, ^  R bym do końca życia z żalu za tym skowytał.
•                              I CZELADNIK
^k to Księżna Pani umie te najokropniejsze fibry2 wyrafinowanej
^ Frederick Taylor (1856-1915) - inżynier amerykański, twórca naukowej or-
•ttzacji pracy zmuszającej do maksymalnego wysiłku (wprowadzenie norm opartych . 
^Bnierzeniu czasu najsprawniejszych robotników). Tayloryzm, zdaniem Witkacego, . i. 
"^•(piesza procesy mechanizacji i odczłowieczania.
fibry (z tac. fibra - włókno) - włókna nerwowe.
29

płciowości nawet w prostym człeku poruszyć i rozbabrać... A! Mnie aż mgli od takiej 
przyjemnej, ohydnej męki... Okrucieństwo j( istotą...
SAJETAN

background image

Hej! Cichajcie! Niech idzie dziwna chwila zaśmierdziałego żywoi niech się święci i mija, 
niech morderczą, tragiczną chucią nas, wszai biednych zabija. Chciałbym żyć krótko jak 
efemeryda ł, ale tęgo, a wlecze się ta gówniarska kiełbasa bez końca, aż za szary, nudl 
jałowcowo-nieśmiertelnikowy horyzont beznadziejnego jałowego dn gdzie czeka wszawa, 
zatęchła śmierć. Wciórności do mogilnego kuł - czy jak tam - wszystko jedno.
KSIĘŻNA
zakrywa oczy w zachwycie
Spełnia się sen! Znalazłam media2 dla mego drugiego wcielenia na ziemi.
Do Szewców
r Chciałbym uwznioślić waszą nienawiść, zamienić zawiść, zazadro ,t wściekłość i 
nienasycenie życiem na dziką, twórczą ener ; dla hiperkonstrukcji - tak się to nazywa - 
nowego życia społe i nego, którego zarodki tkwią na pewno w waszych duszach, " mających 
na pewno również nic wspólnego z waszymi spocony]
zaśmierdziałymi, spracowanymi ciałami. Chciałabym mękę was l pracy pić przez rurkę, jak 
komar krew hipopotama - o ile to możli w ogóle - i przemieniać na moje idejki, takie piękne, 
takie motyl ; które kiedyś wołami się staną. Nie instytucje tworzą człowieka, człowiek 
instytucje.
I CZELADNIK
Tylko bez blagi. Jasna Pani. Instytucje som wyrazem najwyższa dążeń, z nich się 
wykonstruowujom - a jak tej funkcyi nie sp niajom, to wont z nimi - rozumiesz, jasna 
landrygo?
II CZELADNIK
Cichej - niech się całkiem wygada.
1 efemeryda (gr. ephemeros - żyjący jeden dzień). - istota, rzecz krótkotrw
2 medium (lać. l. mn. media) - pośrednik, osoba zdolna do przekazywania zjav duchowych.
30

II CZELADNIK
;to jest
Cichoj - niech się całkiem wygada.
KSIĘŻNA
Tak - pozwólcie mi raz otworzyć na oścież czy na ściężaj nawet moją zatęchłą, umęczoną 
duszę! Więc na czym to stanęliśmy? Aha - żeby waszą nienawiść i złość zamienić na twórczy 
wybuch. Hm, jak to robić, sama nie wiem, ale to podyktuje mi moja intuicja - ta kobieca, 
która płynie z wnętrzności...
3ta irz;
i ti lny nią ibłi
SAJETAN
z męką
Ooooch!... I nawet z pewnych zewnętrzności... ooch!
KSIĘŻNA
Ale jak ułagodzić waszą złość? Przecież wiadomo, że ludzie czasem . gładzą jeden drugiego, 
aby doprowadzić go - tego drugiego - do jeszcze większej pasji. Jesteście teraz wściekli na 
mnie, Sajetanie, i a jednocześnie musicie mnie podziwiać jako coś bezwzględnie wyż-
,,! szego od was, ja wiem: to męka! Gdybym was teraz pogładziła rosu    i        ,1
.po ręku - o tak - ;re«
0 •                                  Gładzi go
.itobyście się jeszcze bardziej wściekli - wyleźlibyście wprost ze skóry...
ymi;                                   SAJETAN
aszd                   usuwa, wyrywa raczej rękę jak oparzony

background image

HiwłO, ścierwa!!
ylki                              Do Czeladników
, ali Widzieliście ta? To ci klasa świadomej perswazji! Chciałbym klasowo tak 
uświadomionym być, jak ta cholera, perwersyjnie po kobiecemu, sakra jej suka, jest!
^•y^                                KSIĘŻNA
SpC'                                  śmiejąc się
Lubię w was tę wyższą świadomość waszej nędzy i tego łaskotliwego bólu, który was 
rozlizuje na wszawą miazgę. Pomyślcie: gdybym tak Scurvy'ego, który mnie pożąda do 
szaleństwa i już jest jak przepeł-liona szklanka, którą lada potrącenie rozbić może, pomyślcie, 
Sajeta-lie, jak by on się wściekł i oszalał, gdybym go tak pieszczotliwie, "wał, litością 
pogładziła i gdyby on mógł być jednocześnie wami trzema.
Groźny ruch trzech Szewców ku niej
31

SAJETAN
groźnie
Wara od niej, chłopcy!!
l CZELADNIK
Sam se, majster, waruj!
II CZELADNIK
Raz, a dobrze!
KSIĘŻNA
A potem piętnaście latek więzieńka! Scurvy by was nie oszczęd;
Nie - a kysz! Teruś, fuj!! Niech Fierdusieńko da mi sole angielski natychmiast.
Fierdusieńko daje sole w zielonym flakoniku. Ona wącha i daje do wąchania Szewc\ którzy 
uspakajają się, niestety na krótko.
Otóż widzicie: agitacja wasza wykorzystuje tylko to, że tamci pogod się nie mogą. Jeśli 
Scurvy, najwyższy dostojnik sprawiedliwości, kt( ma niezdrową manię niezależności, zdoła 
się dostatecznie podli;
organizacji "Dziarskich Chłopców"...
SAJETAN
z niedoścignionym wprost dla nikogo bólem I to mój syn tam je - za tę parszywą flotę - mój, 
mój własny u t) "Dziarskich Chłopców", których dziarskość oby skisła w zawadi kim 
junactwie choćby! O - żebym raz już pękł z tego bólu - już bebechów wprost nie starczy. 
Chądrołaje przepuklinowe - nie wiem nawet, jako kląć - nawet to mi dziś nie idzie dobrz
I CZELADNIK
Cichojcie - niech ta ścierwa, guano jej ciotka, wypowie się raz końca.
II CZELADNIK
Do końca, do końca!
Szarpie się dziko
KSIĘŻNA
jakby nigdy nic
Otóż chodzi tylko o to, że wy się nie umiecie zorganizować pr
' sole angielskie - środki uspokajające.
32

obawę wytworzenia organizacji arystokracji i hierarchii, choć jesteście jedyni dziś w tym 
smrodowisku życia - cha, cha!
I CZELADNIK
To ci sturba, psia ją cholera, w suczą by ją wian! y

background image

SAJETAN
Już ci się też język w tych wyklinaniach skiełbasił - daj lepiej pokój. Ja chcę, żeby kto ten 
proceder raz detalicznie wyświetlił, a ten klnie już bez żadnego dowcipu i bez żadnej 
francuskiej lekkości. Poczytałbyś lepiej Słówka Boya, aby choć trochę kultury narodowej 
nabrać, ty wandrygo, ty chałapudro, ty skierdaszony wądrołaju, ty chliporzygu 
odwantroniony, ty wszawy bum...
KSIĘŻNA
zimno. Urażona
Słuchacie czy nie? Jeśli będziecie się wyklinać między sobą, to idę w tej chwili na five-
o'clock l, starodawnym obyczajem arystokracji. Tylko wasze przekleństwa skierowane do 
mnie bawią mnie, wy chlipalcy, wy purwykołcie, wy kurdypiełki zafądziane...
SAJETAN
ponuro
Słuchamy! Ni pary z pyska.
KSIĘŻNA
Otóż oni ,,naprzeciw" wam - tak to popularnie mówię, abyście pojęli nareszcie, "w czym 
dzieło"2 - oni są różnorodni - to jest najistotniejsze. My, to jest arystokracja, to motyle 
różnobarwne nad ekskrementaliami3 świata tego - widzieliście, jak czasem motyl na 
gówienku se siada. Dawniej to byliśmy jak robaki żelazne w trzewiach samej nieskończoności 
bytu, w transcendentnych prawach czy jak tam: ja tam nieuczona, prosta hrabianka i tyła, i 
tyle tylko co - ale mniejsza z tym; otóż różnorodność ta nas gubi, bo dla nas,
' nve-o'clock (ang.) - podwieczorek, przyjęcie urządzane o 5. po południu.
2 naprzeciw wam, w czym dzieło - rusycyzmy: odwrotnie niż wy, o co chodzi.
3 ekskrementalia (łac. excrementum - wydalina, kał) - wydaliny. W obrazowej formie 
Księżna streszcza przekonanie Witkacego o zdegenerowaniu arystokracji ducha - dawnych 
żelaznych robaków poznających istotę bytu i prawa przekraczającego doświadczenie 
(transcendentne - od łac. transcendere - przekraczać).
3 - S/.ewcy                                                                                        J J

pour les aristos 1, "Dziarscy Chłopcy" zanadto demokratycznie dzi scy właśnie i nigdy nie 
wiadomo, w co się przetworzyć mogą, a Scu już się z państwowym socjalizmem dawnej daty 
wącha, a dla Jf Dziarskości Naczelnej, Gnębona Puczymordy, sam jest zbyt do ^ zbliżony - 
ach, ta względność społecznych perspektyw! Widzicie, to drabina względności się przeplata i 
co jednemu śmierdzi. drugiemu pachnie i na odwrót. Ja dramatu takiego ideowego i cierpię, 
co to, wicie: burmistrz, kowal, dwunastu radnych   kobii
- przez wielkie K, jako symbol prachuci, on - niby ten najważni szy - nikt imienia nie zna, 
robotnicy, robotnice i ktoś nieznal a w obłokach Chrystus z Karolem Marksem - nie 
Szymanowsk
- pod rękę; nie mnie na takie bzdury brać, mnie trzeba wbić na p a potem w gębę prać. Ja 
lubię rzeczywistość, a nie zagwazdn symbolizmy w częstochowskich wierszydłach epigonów 
Wyśpią kiego, oparte o gazetkową ekonomię polityczną bez żadnych studic
I CZELADNIK
Roztrajkotała się - psia ją jucha mierzi, jak ostatnia bamfiondry W mordę ją, w tę anielską 
kufę raz by zajechać, a potem niech dzieje to, co chce.
II CZELADNIK
Ja się boję, że jak raz dam, to będzie potem lustmord2 wytrzymam. O - majstrowi też 
niedobrze z oczu patrzy, bo ją już zeprał. Rozerwiemy ją, chłopcy, w kawały, tę duchową, 
kaczanów dragę3...
Smakuje w powietrzu rękami i wargami mlaska SAJETAN
przysuwając się groźnie (.'brząka. Foksterier rzuca się ku nim

background image

Hmr, hmr, hmr...
KSIĘŻNA
Teruś! Fuj!
Zawala się ściana z okienkiem; wywala się zgnity pień; nagłe ściemnienie widoku w g\ tylko 
dalekie błyskają światełka i slabo rozbłyska lampa u sufitu. Spod zasłony wych
' pour les aristos (fr.) - dla arystokratów.
21 lustmord (niem.) - morderstwo z lubieżności.
3 drąga (fr. dragon - smok) - smoczyca, jędza.
34

Scurry ir czerwonym huzarskim uniformie d la Lassalle '. Za nim wpadają w czerwonych 
trykotach, złoto szamerowanych, ..Dziarscy Chłopcy" z synem Sajetana, Józiem, na czele
SCURW
Oto "Dziarscy Chłopcy" - oto Józek Tempe, syn obecnego tu Sajetana. Teraz nastąpi tak 
zwana skrócona scenka reprezentacyjna
- my nie mamy czasu na długie procesy, że tak powiem, naturalne. Brać ich wszystkich, co do 
jednego! Tu jest gniazdo najohydniejszej, przeciwelitycznej rewolucji świata, chcącej 
sparaliżować wszelkie poczynania od góry - tu rodzi się ona z pomocą perwersji nienasyconej 
samicy, renegatki jej własnej klasy, a ostatecznym celem jej - babo-matriarchat2 ku 
pohańbieniu męskiej, jędrnej siły - społeczeństwo jest kobietą - musi mieć samca, który je 
gwałci - otchłanne myśli
- nieprawdaż?
SA J ETAN
Wstydź się pan - to potworna bzdura.
SCURW
Milczeć, Sajetanie, milczeć, na Boga! Jesteście prezesem tajnego związku cofaczy kultury; 
my to zrobimy nie tracąc wysokości: Tu twój syn ma głos, stary głupcze po prostu - nie będę 
klął. Zostałem przez telefon ministrem sprawiedliwości i wielości rzeczywistości, tej Chwist-
kowej3. Wszystkich do więzienia za zgodą moją, w imię obrony elity umysłów najtęższych.
SA J ETA N
z rozpaczą
Raczej kilku brzuchów co rozrosłej szych i maniaków - niewolników władzy pieniądza jako 
takiego - als solches4 - psiamać.
' Lassalle Antoine (1775-1809) - generał kawalerii Napoleona zabity pod Wa-gram. Ubranie 
"Dziarskich Chłopców" w barwne uniformy, jak późniejsze bardzo aktorskie wypowiedzi 
Józka Tempe, symbolizują sztuczność i anachronizm ruchów faszystowskich.
2 babomatriarchat - - złośliwie przetworzona nazwa ustroju (matriarchatu) 
podporządkowującego społeczeństwo kobietom. Karykaturalnym symbolem tego ustroju jest 
bliska triumfu w finale ,,Szewców" - Księżna.
3 złośliwa aluzja do teorii Chwistka głoszącej, iż człowiek żyje nie w jednej, lecz w kilku 
różnych rzeczywistościach: popularnej (życiowej), fizykalnej, psychologicznej i senno-
wyobrażeniowej.
4 als solches (powtórzony po niem. zwrot) - jako takiego.
35

SCURVY
Milcz, na rany Chrystusa...
KSIĘŻNA
Pan nie ma prawa...
Zatlamszają ją, ale potem puszczają

background image

SCL'RVY
kończy
...stary idioto, i nie mów banałów, bo nie ręczę dziś za siebie, a chcę, rozpoczynać nowego 
życia, jako pierwszy prokurator państw od mordu w afekcie, jakkolwiek ostatecznie mógłbym 
sobie na pozwolić. Jutro podpiszę wszystko w gabinecie - nie mam jesz pieczątki.
SA J ETAN
Co za głupio-drobno-małostkowość w takiej chwili!
SCURVY
do Księżnej, która spokojnie wącha kwiat
Widzi pani - oto jest opanowanie bestialskich wprost pożądań:
dla siebie; wszystko oddaję społeczeństwu.
KSIĘŻNA
Czy i to?
zamierza się szpicrutą, którą podał jej usłużny Fierdusieńko, w niższą część brz Scurvy 'ego
SCURVY
odtrącając szpicrutę, krzyczy w dzikim szale
Brać, brać ich wszystkich czworo! Może to się wydać nad wył śmiesznym, ale nikt nie wie, że 
tu tkwił właśnie perwersyjny węzeł mogących rozsadzić całą naszą przyszłość i pogrążyć 
świat w anard Rachunek z panią odkładam na później - teraz nareszcie mamy czi do syta.
SAJETAN
daje ręce pod kajdanki
No - Józek, prędzej! Nie wiedziałem, kogo moje łono...
JÓZEK TEMPE
bardzo po aktorska
No, no, ociec - bez frazesów. Tu żadnych nie ma łon, tylko są fak 36

społeczne, a nie nasze osobiste parszywostki: ostatni raz pręży się iywiduum przeciw 
wszawości przyszłych dni.
SAJETAN
Kestety, nie będziemy mówić niepotrzebnych rzeczy - hej!!
Dziarscy Chłopcy" zabierają się powoli do obecnych. Milczenie. Nuda. Powoli spada kurtyna, 
podnosi się i znowu spada. Nuda coraz gorsza

Koniec aktu pierwszego

Akt drugi

Więzienie. Sala przymusowej bezrobotnosci, przedzielona tzw. ,,balaskami" na & części: na 
lewo nie ma nic, na prawo - wspaniale urządzony warsztat szewski. W sra na podwyższeniu, 
odgrodzona ozdobnymi kratami od reszty sali, katedra dla pokurah za nią drzwi, a nad nią 
witraż, przedstawiający "błogosławieństwa pracy zarobkom - może być zupełnie 
niezrozumiała kubisty czna bzdura - wyjaśnia ją widzom powy\ nazwa, wypisana ogromnymi 
literami. W lewej części sali błądzą Szewcy z I aktu głodne hieny. Czasem kładą się lub 
siadają na ziemi - w ruchach ich widać potwi umęczenie nudą i brakiem pracy. Często drapią 
się i drapią jedni drugich w plecy. Na \ stoi u drzwi Strażnik, zupełnie normalny, miody, 

background image

byczy cliło? w zielonym mundurze. chwilę rzuca się na któregoś z Szewców i mimo oporu 
wywleka go przeze drzwi, po c\ zaraz prawie wladowuje go na powrót.
STRAŻNIK
wskazując w głąb sceny ręką
Jest to sala programowego bezrobocia w celu udręczenia osobnik żądnych pracy. Witraż ten
wskazuje w głąb
przedstawia właśnie na złość błogosławieństwa pracy zarobkom Więcej nic do powiedzenia 
nie mam i do mówienia nikt mnie zmi nie zdoła. Prostytutki miłosierdzia zostały u nas 
surowo zakaże Ludzkość się rozwydrzyła - jeśłi tak nie damy rady, wróć oficjalnie do tortur.
SA J ETAN
łapie się za głowę
Praca, praca, praca! - Byle jaka niech se będzie, ale niech będ O Boże! To jest - ach, już nic 
nie wiem. Boli mnie tak na wątpia
wątpia (gw.) - wnętrzności.
38

tego przymusowego lenistwa, jakbym ogniem żądzy pracy cały był yypełniony. Może ja źle 
to powiedziałem? Ale co robić? Co robić?
CZELADNIK
Najpiękniejszej dziwki mi się tak nie chciało jako teraz tych zydlów i narzędzi. Ja się chyba 
wścieknę! To jest banalne, psiajucha. Co tu więzieniem można z człeka zrobić. Nikiej Wajld l 
albo Werlen2 się M-zemieniłem i to bez nijakiego nawrócenia - och, och!
II CZELADNIK
Feraz ja: pracy dajcie, bo zwariuję i co będzie wtedy? Co bądź:
)antofle dla lalek, kopyta dla sztucznych zwierząt, urojone sandałki Ha nigdy niebyłych 
Kopciuszków! Och - robić - co to było a szczęście! A nie docenialiśmy go, gdy było go po 
pas i w bród. ) - na ten tryjont3 Boży - za wiele męki na nas, którzyśmy przedtem niewiele 
mieli. Kaśka, gdzieżeś ty? I nigdy już!
SAJETAN
;ichojcie, chłopcy. Mówi mi sama największa intuicja, że może być iedługie ichnie 
panowanie: coś stać się musi, a kiedy...
fa Czeladnika l rzuca się Strażnik i wywleka go na lewo mimo krzyków i protestów. Sajetan 
kończy jak gdyby nigdy nic
^ie mogę uwierzyć, żeby tak straszna siła, jak nasza, zgniła bezwład-ie.
II CZELADNIK
l iluż tak wierzyło i zgniło. Życie jest straszne.
SAJETAN
owe łowisz banały, kochanie.
II CZELADNIK
(anały i banały. Prawdy największe są też banalne. Już nic na pokaz la samych siebie z 
wątpiów naszych nie wydostaniemy. Zanudzić się w nieróbstwie programowym na śmierć, 
będąc odżywianym na siłę |zterdziestu byków. To ohydne! Wyście starzy, ale mnie się wyć 
chce
edzifl ' WsJId - przekr.: Oskar Wilde (1856-1900), pisarz angielski, zwolennik skrajnego ,  Ł-
Btetyzmu - lansował hasło sztuka dla sztuki. Oskarżony o homoseksualizm spędził •lata w 
więzieniu.
2 Werlen - fonet.: Pauł Verlaine (1844-1896), poeta francuski uwięziony postrzelenie w 
czasie kłótni przyjaciela i poety, Artura Rimbauda.
3 tryjont - przekr.: triumf (aluzja do stylu Wyspiańskiego).
39

background image

i przyjdzie czas, że się na śmierć zawyję. A życie mogłoby być ta piknę, takie straśnie fajne: z 
Kaśką po całym dniu nieludzkiej pr wyrżnęlibyśmy sobie po dużym piwie!
Wchodzi na katedrę Scuryy - drzwiami górnymi na lewo
SCL'RVY
ubrany w czerwoną togę i biret takiż, śpiewa
Mahatma ł wyrżnął małe piwko I dobrze się zrobiło mu. I będzie odtąd mu już dobrze, Jeśli 
nie "tam", to może "tu" 2
Wskazuje palcem na ziemię. Strażnik wrzuca I Czeladnika. Scurvy'emu przynosi śniad na 
katedrę bardzo młoda, ladna Strażniczka w fartuszku na mundurku. Scurw pije \ z dużego 
kufla
II CZELADNIK
Już jest nasza jedyna pociecha, nasz dręczyciel, nasz dobrozłoczyń Żeby nie to, to naprawdę 
wściec by się można. Czy rozumu ludzkości, ten niesamowity upadek najlepszych synów 
twych, patrzenie na kata staje się jedyną kulturalną rozgrywką, i to z t] szlachetnych, bo 
oprócz tego to chyba my dwaj - bo maj^ nie - chi, chi - ja się brzydzę śmiechem moim, co 
brzmi jak płl bezsilnego ciamkacza3 nad śmietnikiem pełnym ogryzków, niedop ków, 
wyczesków, skórek i blaszanych pustych puszek - ład komplet.
SA J ETAN
Cichoj - nie obnażaj twych wstrętnych ran przed naszym torturm rzem - on tym puchnie i tyje 
duchowo w sobie.
Strażnik patrzy na zegarek - rzuca się na II Czeladnika i wywleka go za drzwi n, jęków i 
oporu
II CZELADNIK
w chwili małej pauzy w wywlekaniu
1 Mahatma - tytuł ind., wielkoduszny, mądry (sanskr.: mahat - wielki, at - - dusza). W 
czasach Witkacego tytuł używany w odniesieniu do Mohan K. Gandhiego (1869-1948) 
popularnego przywódcy indyjskiego.
2 "tam"... ,,tu"... - tj. jeśli nie w zaświatach, to na ziemi.
3 ciamkać - mlaskać, bezsilny ciamkacz - głodny. W utworze "W m;
dworku" ciamkacz = dziecko.

O męko, męko! - nie móc nawet chwilki jednej robić, czego się chce! Czymże wobec tego jest 
przymus pracy...
Exit\
SCLJRW
do rymu do ,.chce"
Hę, hę. Ja więcej cierpię, bo nie wiem zupełnie, kim jestem, od czasu jak mam władzę 
polityczną. Sprawiedliwość tylko w najbardziej mdłych, demokratycznych, 
drobnomieszczańskich republikach była naprawdę niezależna, kiedy się nic społecznie 
ważnego nie działo, kiedy nie było żadnych aktualnych przemian, kiedy
z rozpaczą w głosie
po prostu było stojące, cuchnące bagno! O - gdyby można urządzić otwartą, polityczną 
czerezwyczajkę2, nie mającą nic wspólnego z sądami!
SA J ETAN
Tylko wielkie społeczne idee usprawiedliwają takie instytucje i dualizm sprawiedliwości. W 
imię spasionych czy zepsutych żołądków paru maniaków koncentracji kapitału będzie to 
wprost świństwem.
SCL'RVY                         \
zamyślony

background image

Nie wiem, czy jestem typem tchórza wytworzonym przez dyktaturę, czy prawdziwym 
wyznawcą faszyzmu w wydaniu "Dziarskich Chop-ców"? Tężyzna sama w sobie! Kim 
jestem? Boże! Com ja z siebie uczynił! Liberalizm to guano - to najgorsze z kłamstw. Boże, 
Boże! - jestem cały z gumy, którą na coś niewiadomego naciągają. Kiedyż pęknę wreszcie? 
Tak żyć nie można, nie wolno, a żyje się jednak - to straszne.
SA J ETAN
On nam tu umyślnie demonstruje tę swoją mękę, aby pokazać nam,
' exit (tac.) - wychodzi.
2 polityczna czerezwyczajka -- nazwa skrótowa Nadzwyczajnej Komisji do Walki z 
Kontrrewolucją i Sabotażem (Czerezwyczajnej Komisji) mającej prawo pozasądowego 
wydawania i wykonywania wyroków. Ponure proroctwo Witkacego nt. czerezwyczajki w 
Polsce spełni się w PRL: funkcje "czerezwyczajki" spełniać będzie UB oraz Komisja 
Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, którą kierował 
stalinowiec R. Zambrowski.
41

jak to się można ładnie męczyć istotnymi tak zwanymi problem tam, na wolności, gdzie pracy 
w bród, gdzie dziwki są i słońce, i hej! prokuratorze, zdaje mi się, że twą głową niedługo ktoś 
poo Może to będę ja - cha, cha!
f                                   SCURW
Dość mi z tymi - czy tych po prostu wierszydeł z powyspiańsii I      gmachów nędznych jego 
epigonów. Rasa wieszczów wymarła i w) ^      nie wskrzesicie i nie spłodzicie jej na nowo, 
choćbyście się z tą słyi ,,dziwką bosą" Wyspiańskiego \ - mówię to w cudzysłowie - ożi h...
I CZELADNIK
przerywa mu
Nie mów o bosych dziwkach, na litosierdzie Boże, bo na samą n o tym, zatyka mnie w tym 
więzieniu!
SCURW
kończąc dobrotliwie i spokojnie
... i na dożywocie sobie tu osiedli, co wcale przy dzisiejszej procedl niemożliwe nie jest. A 
wasza rewolucja może nadejść akurat na dobę, dajmy na to, po waszym sowicie zasłużonym 
zgonie zgnicia na wilgotnej słomie: "sur la paille humide"2, jak mó Francuzi -
o Francuzi, czyż bez ceny słów francuskich naszych blask?3
Tamci bledną najwyraźniej i rozdziawiają gęby, i padają na kolana
Ha - bledniecie wyraźnie, kotki me, i gęby się wam tak śmies;
jakoś rozdziawiają, i czuję ból i rozkosz - ten dla pewnych ty] najwspanialszy kokteji uczuć, 
w którym beznadziejność istnie
' "dziwka bosa" Wyspiańskiego - złośliwa aluzja do finału "Wyzwolę w którym Wyspiański 
widział w ludzie siłę wyzwolicielską:
znajdzie się ktoś, co przyjdzie tam 7. kluczami
(może wyrobnik, dziewka bosa), i pierwszy uchyli wrót   ...
2 "sur la paille humide" - powtórzony po francusku zwrot " na wilgotnej słoi
3 przeróbka początku 6 strofy "Warszawianki" Kazimierza Delavigne'a (w kładzie Karola 
Sienkiewicza):
O Francuzi! Czyż bez ceny Rany nasze dla was są?
42

im z jego najgłębszą, niepowrotną cudownością, najgłębiej się eżywa.
Wpada wepchnięty przez Strażnika II Czeladnik i też pada na kolana
yolucje się nie spieszą - one mają czas, te bezosobowe bestie...

background image

SA J ETA N
na kolanach
takie gadania półgłębokie: sam nie wie, co plecie, a inni myślą, to właśnie najmędrsze.
I CZELADNIK
zbielałymi wargami
lnie wargi bieleją już ze strachu podłego. Do-ży-wo-cie!
Pierwsze sylaby wymawia oddzielnie - na ostatniej pieje dziko
SAJETAN
opanowując się nadludzkim wysiękiem i wstając z kolan
IJa się nadludzkim zaiste wysiłkiem opanowuję. A ja wiem, że dożyję. lurz«J^ ^^ ^ sobie 
intuicję i tempo: tempo di pempo ł, jak ktoś mówił, yiamdzia jego zafatrany glamzdoń. Ja 
wiem, jako czas idzie, i wiem e 0•^ ze ° ne dawniej nacjonalizm był czymś faktycznie 
świętym, i to ow1' )ecjalnie u narodów uciśnionych i tych, co przegrywali, to dziś jest leską i 
będę to gadał, choćbyście mi tu dożywocie w dwójnasób •zedłużyli i ozdobili codziennym 
mordobiciem w godzinę wypowie-zenia tych słów.
SCLRW
szni [k to? pó^
,                               SAJETAN
pn i n '
n się pyta jeszcze, chudopępek nieszczęsny: to jest już pseudoidejka,
iko środek dla koncentracji międzynarodowego świństwa kapitału
;nia'
izyta.
SCLRW
ość tych przekleństw nudnych, a nade wszystko tej banalnej eologii, bo każę prać.
prz<
' tempo di pempo - - imitacja włoskiego określenia tempa muzycznego. W powieści edyne 
wyjście" użyte w znacz, przyśpieszone tempo.
43

II CZELADNIK
do Sajetana
Cichajcie - wyście starzy: wy sobie możecie na wszystko pozwc nawet na odwagę bez granic. 
Ale jam - tak, jam - młodyć - t tak: dyć jezdem i kwita. Mnie się dziwek chce, wciornaści, jak 
di
Wyje głucho
SCL'RVY
oficjalnie
Jeszcze raz kto dziwkę wspomni, a do ciemnicy pójdzie, jak mi I miły. Więzienie święte jest, 
jako miejsce kary prawomocnej, i kalać brzydkim słowem nie lżą, panowie skazańcy!
f                                     SA J ETAN
Otóż wracam do poprzedniego: nacjonalizm nie wyda już no kultury, bo się wyprztykał. I 
zdradą stanu mimo to jest w każd kraju antynacjonalizm specyficzny produkować - właśnie 
mimo on to jest przyczyną wojen, międzynarodowych koncernów zbrojen wych, barier 
celnych, nędzy, bezrobocia i kryzysu. I trwa ta m na hańbę ludzkości i tę nędzną, niegodną 
siebie, na głupio samobój ludzkość, powiadam: pokryje!
SCLRW
Ja, wicie, kiedyś sam.
SAJETAN
z ironią

background image

Kiedyś! Wyście wszyscy kiedyś - chodzi o to, co teraz: żeby zebrała nie liga ł dla załatwiania 
formalnych spraw onych nacjona tycznych państw, co z samego założenia przy 
kapitalistyczna za przeproszeniem, przepytujem, ustroju niemożliwym jest, tylko l walki z 
nacjonalistycznym egoizmem, i to walki od góry, właś od tych elitycznych światłych łbów 
zaczynając. Ale jedno prawda ji że kto co ma, to się tego nie wyrzeknie - trzeba mu to z mięs 
razem, z flakami wyrwać. Jednostki dobrowolne rzadkie są jak r a cóż mówić o grupie - a 
jeszcze by ta - o klasie. Klasa klasą i do zniszczenia jej do ostatniej pluskwy będzie. Cziczerin 
2 -
1 liga - tu chodzi o Ligę Narodów, którą Sajetan krytykuje.
2 Gieorgij Cziczerin (1872-1936) - przywódca bolszewicki, komisarz spraw granicznych.
44

ijetanie, Sajetanie!
SCURVY
z bólem okropnym wprost
SAJETAN

zecież języka nikt nikomu z gęby wyrwać nie chce - rozregionalizo-rane w naturalny sposób 
narody sztuczne1 może wyduszą jeszcze co ze siebie, czego jako takie nie wydadzą, bo 
zgniją, hej! Od góry!
- Rozumi pan, panie Scurvy: to nie byłaby żadna zdrada stanu wtedy
- to byłaby pikną, humanitarna ideja, jak się patrzy - komu, gdzie co - pytam, czy nie?
SCURVY
Vy, Sajetanie, głowę na karku macie - tego wam nie neguję. Jedna ^ była wtedy pod jedną 
władzą organizacja świata i dobrobyt by się ^ólny sam przez się przez opanowaną sztukę 
rozdziału dóbr ustano-ił i o wojnach mowy by nawet być nie mogło...
SAJETAN
yciągając do niego ręce - pierwszy raz się do niego zwraca - dotąd mówił twarzą ku i 
ibliczce one] sobaczej
^ięc czemu pan tego sam nie zacznie? Czy wy myślicie, że my musimy >bić rewolucję od 
dołu, nawet wtedy, gdy ona od góry ez kompromisów zrobiona być mogła? Każdy zostaje na 
swoim iejscu. Kto nie chce pracować w nowym ustroju - kula w łeb, opornym wytrąca się od 
razu broń z ręki, pozbawiając ich >dwładnych im ludzi. Czymże jest dowódca batalionu bez 
batalionu
- kukłą w mundurze.
SCURVY
zakłopotany
m< m, hm...
SAJETAN
den dekret, drugi, trzeci i szlus. Więc czemu, powtarzam, pan tego im nie zacznie, mając 
władzę, która ci na gówno w rękach gnije, [urwysynie, a mogłaby kupą piorunów twórczych 
być. Czemu, •zumiejąc to, nie masz pan odwagi? Żal ci tego głupiego, spokojnego
1 narody sztuczne - chodzi o rozregionalizowanie sztucznych państw wielo-rodowych.
45

żyćka twego, które dowolnie niski stwór gdzieś głęboko ma? Czy ze względu na publiczkę 
ona sobaczą, dla popularności - czy O - gdyby były wyższe potęgi, to modliłbym się do nich o 
oświecę tej hochexplosiv 1 bomby władzy, aby świadomie pękła z własnej w Czemu, jeśli jest 
towarzystwo świadomego macierzyństwa, nie instytutu oświecającego mężów stanu co do 
innego znaczenia sło ,,ludzkość" i charakteru chwil dziejowych! Czemu są oni zaw ciasnymi 

background image

pionkami jakiejś zaściankowej idejki czy intrygi, u źródeł < raczej na dnie której siedzi 
ohydny, bezpłodny, bezpłciowy już po międzynarodowej finansjery, koncernu czystej formy 
chamstwa a draństwa i tak dalej, i tak dalej. Czemu pan tego nie zrobi ma władzę? Czemu?
SCURYY
To nie jest takie proste, mon cher2 Sayetang!
SAJETAN
Bo pan tę władzę od nich otrzymał i boi się pan jej zużyć p ciwko nim samym ze zbytku 
uczciwości. Taż to, panie, by makiawelizm wyższej sorty, i to w imię najwyższego ideału: ci 
ludzkości. Czemu czeka pan jako ten głupi Alfons XIII3, drugi ( Ludwik ów pradawny4, aż 
pana wykurzą gwałtem z tego pałacu i katedry?
SCURVY
smutnie, z ironią
Aby wam, Sajetanie, zostawić coś do zrobienia. Gdybym usta dobrowolnie, stracilibyście 
wasze bohaterskie miejsce w hist( świata: bylibyście tak bezrobotni jak wieszczowie i mesjani 
po tak zwanym oficjalnie nieomal prawie ,,wybuchnięciu Polsk Ludzkości nie ma - są tylko 
robaki w serze, który jest też ku robaków.
1 hochexplosiv (niem.) - wysoce wybuchowa.
2 mon cher (fr.) Sayetang! - mój drogi Sajetanie!
3 Alfons XIII (1886-1941) - król hiszpański z dynastii Burbonów; emigro w roku 1931 po 
ustanowieniu republiki.
4 Ludwik ów - aluzja do Ludwika XVI (1754-1793), ściętego podczas Wiel Rewolucji 
Francuskiej.
46

SAJETAN
ppie żarty: niegodne lewego półpaznokcia małego palca prawej no^ lębona Puczymordy.
SCLRW
spokojnie
:o więźnia nieomal dożywotniego nie mogę już was, Sajetanie, arać dodatkowo. Przysługuje 
wam prawo bezkarnego obrażania de, ale chamstwem istotnym, nie w znaczeniu 
arystokratycznym, \ korzystanie z tego prawa. Bić nie każę - ja tylko tak gadam postrachu - 
jestem humanitarny.
SAJETAN
zawstydzony
)praszam się łaski, panie Scurvy! Już nie będę nigdy.
SCL'RW
lech ta, niech ta - mówcie se dalej. Mówię tak, abyście nie czuli stansu.
SAJETAN
) dzieci i ludzi prostych nigdy nie należy się, jak to mówią, zniżać. li się na tym od razu 
poznają i to ich obraża tylko.
SCLRW
; pewnym zniecierpliwieniem. Patrzy przy tym na zegarek
sbrze, dobrze - mówcie no.
SAJETAN
;óż, panie Scurvy, ta chwila jest jedyna, jak to mówią sobie •chankowie w erotycznych 
powieściach - na szczęście wymarło już plemię. Nigdy jeszcze twarzą w twarz nie mówili do 
siebie zedstawiciele dwóch zasadniczych potęg, reprezentujących dwa rtujące w każdym 
gatunku prądy: indywiduum i gatunku. To jest ;cz piekielnie zawikłana: bo indywiduum musi 
wystąpić za gatunek, czasem za jego kawałek, kiedy czasy przyjdą, że ten kawałek ma aśnie 

background image

misję reprezentowania całego gatunku, w imię którego musi ć zrobiony umszturc l - 
zrozumiano?
' umszturc (niem. Umsturz) - przewrót.
47

SCURW
Co za metafizyka historyczna! Ależ, Sajetanie, tę misję - powiadacie - będzie miał ten 
kawałek gatunku, jak się wyrazi
- któremu materialnie jest źle. A władza pochodzi od toten
- pamiętajcie, że bez władzy nie byłoby ludzkości w dzisiejsz znaczeniu, w której wy byście 
wasze wolnościowe szpryngle2 i prawiąc
z szalonym naciskiem
i siebie najistotniej jako indywiduum - mówię z największ naciskiem - w nich przeżywać 
mogli. Tu jest punkt istotny, hrabiowe mają trochę racji, psia ich mać. Aby zaś działać, trzeba 
trochę głupim, takim ciasnawym, wicie. Prawdziwie mądry fa działać nie będzie: zapatrzy się 
we własny pępek i tyła. I tego wal tych waszych dóbr duchowych, odbierać nie chcę. Ja widzę 
najtajn sze podszewki życia i ludzkich dusz.
SA J ETAN
Parszywe, prokuratorskie, w ujemnym znaczeniu mówię - nie cis się pan tak zaraz jak ryba - 
w którym znawca wszystkich, a poniek i siebie, za różnorodne tylko świnie uważa - nie jest 
znawstwem ży istotnym. A zresztą może jest w tym i racja, ale to jest z tą płyl zasadą, że 
nawet altruizm jest egoizmem - tu dotykamy rze( zasadniczych, że istnienie bez istnienia 
indywidualnego i wielości
-jest nie-do-pomyślenia. Ale wróćmy do poprzedniego, mimo dzisiejsza zidiociała publika 
rzyga od trochę przydługich i co mądn szych rozmówek. Otóż niech pan naprawdę dobrze 
pomyśli: niech p wyjdzie pierwszy przed front i zniesie wszelkie bariery narodó a zapanuje 
złoty wiek ludzkości; to jest banał: co miała dać kultt narodowa, to dała - po co mamy żyć 
przywaleni jej gnijąc;
ścierwem? Po co, pytam się? Przecie pan w przyszłość ludzkości, w formie właśnie nie 
wierzy?
SCURYY
Sajetanie, Sajetanie! Czyż na to trzeba było kory mózgowej u pewn]
1 totem - znak plemienia; przypisywana mu siła boska stała się podstawą wła<
2 szpryngle (niem.: springen - skakać) - wyskoki, figle.
48

szczurów w jurze i triasie1, aby stworzyć coś tak promiennego J^ )hydnego zarazem jak 
rodzaj ludzki?
SAJETAN
y,,.- ie wymizguj się od odpowiedzi! Co cię wstrzymuje? Przecież jawnie ^", uniesz. Widzę to 
czysto, powiadam, intuicyjnie: nie jesteś ciasnym tatykiem nacjonalizmu zaborczego, że tak 
powiem ultradelikatnie.
SCURW
wymijająco, ale wsiotaki2 z rozpaczą, cholera
e macie pojęcia, co za tragedia...
SA J ETAN
^ l mi tu będzie swymi tragediataliami głowę zawracać! Moja - to la! (t tragedia prawdziwa! 
Ja widzę prawdę ostateczną całej ludzkości )rzez to, że jom widzem właśnie, moje osobiste 
życie upływa jak ijczarniejszy, kloaczny nieomal koszmarek, gdy wy pławicie się dziwkach i 
majonezach.

background image

OBAJ CZELADNICY
ryczą
Y013 aaa! Haaaaa!!
SCURW ^CZY
"• , ziwka w majonezie! Czego też taki biedak nie wymyśli! Muszę
(róbować! ze
•Ze]- '{                                  SAJETAN
pan dpowiadaj, sturba twoja suka, bo ci ośrodek sumienia sparaliżuję ów ludem skupionej we 
mnie woli milionów.
SCURW
^rn fatchniony starzec - rzecz dziś niezmiernie rzadka!
SAJETAN
ej, hej, prokuratorze; coś mi się widzi, że niezadługo pożałujecie tych mich słówek!
' jura, trias - drugi i pierwszy okres ery mezozoicznej (gr. mesos - środkowy), na ora przypada 
szczyt rozwoju gadów, które pod koniec ery (w kredzie) ustępują sjsca ssakom. 2 wsiotaki (z 
roś.) - jednak, mimo wszystko.

- Szewcy
49

SCLRW
poważnieje i miesza się
Sajetanie, czyż nie widzicie, że maskuję przed wami potworną tra| mego położenia realnego i 
straszliwą wprost pustkę wewnętrzną? tak zwanym problemem Iriny Wsiewołodowny nie ma 
we dosłownie nic - wyjedzona skorupka od nigdy niebyłego r Witkacy, ten zakopiański 
zagwazdraniec, chciał mnie nami na zajmowanie się filozofią - i tego nie mogłem nawet 
zrobić. ona przestanie się nade mną znęcać, po prostu przestanę istnieć, a będę musiał z 
przyzwyczajenia...
SA J ETAN
I żreć te wąparsje w sosach nieomal astralnych, gdy my tu łapi sześć wszy na minutę, nie 
śpimy wcale od ciągłego swędzenia, w z marzniemy, a w lecie dusimy się od upału w 
smrodzie nie( transcendentalnym i stałym wszechstronnym rozdrażnieniu wszyst zmysłów, 
dochodzącym do szału, w nienawiści, zawiści i zazdi w potęgach wprost niewyrażalnych 
słowami, a tylko pchnięcie
Robi gest
SCURYY
Dosyć o tym, bo ja się uduszę w sobie jak młoda kaczka - t wiem, co mówię - jestem a bout 
de mes forces vitales l. C\ wiedzieć, wole jeden, czemu nie mogę ustąpić? - Właśnie dlateg 
muszę jeść to, co muszę i co mnie nauczono; że muszę się porzą umyć, zmanikiurować, spać 
miękko i nie śmierdzieć jak wy; ] do teatru i mieć dobrą dziwkę jako antydot przeciw tej 
wszystkich piekieł świata, tej...
Wygraża obiema pięściami na prawo, a potem na lewo
Nawet moja władza i tortury zgnieść jej nie mogą, bo ona to lut właśnie lubi, ścierwa jej 
sturbiasta wian, i ja nie doznając niczego - bo gwałtem się brzydzę, jak kapral karaluchem - 
wszystkh zrobić mogę, tylko jej jeszcze większą rozkosz dam...
Prawie barytonem śpiewa od ,,tylko" począwszy
SAJETAN
Oto są istotne problemy, naprawdę istotne problemy rządzących ] ludzi. To jest potworność, 
na którą słów brak dosłownie.

background image

* a bout de mas forces vitales (fr.) - u kresu sił życiowych.
50

działalność takiego pana pozornie jest tylko dla państwa idei, ludzkości - naprawdę to chodzi 
o te "godziny pozabiurowe" - mówię to w cudzysłwie - gdy się objawia człowiek sam dla 
siebie...
SCURW
Milcz - nie pojmujesz potwornego konfliktu przeciwnych potęg w mym wnętrzu. Jak kłamię z 
całą świadomością jako minister, ja wieszam bez przekonania, aby żreć te wąparsje, te mątwy 
tak smaczne diabelnie z Zatoki Meksykańskiej - tak: muszę kłamać i powiem ci, że dziś 98% 
- obliczenie Głównego Urzędu Statystycznego - bo statystyka wszystkim jest dziś i w fizyce i 
co najważniejsze i w metafizyce monadologicznej z jej prymatem materii żywej - otóż 98% 
tej całej naszej bandy robi to samo bez przekonania, tylko dla utrzymania resztek ginącej 
klasy -jakich indywiduów, chcesz wiedzieć? - zwykłych żuiserów l pod maską jakichś idei, 
mniej lub więcej kłamliwych. Ludzie teraz to tylko wy - to każdy wie. A dlatego tylko, żeście 
po tamtej stronie -jak przejdziecie tę linijkę, będziecie tacy sami jak my.
SAJETAN
z emfazą
Nigdy - przenigdy!
Scurw śmieje się ironicznie
My stworzymy bezkompromisową ludzkość. Sowiecka Rosja to tylko bohaterska, ale 
obiektywnie nędzna próbka - dobra i taka, jako wysepka we wrogim oceanie. Ale my 
stworzymy od razu taką ludzkość, jaką będzie aż po zgaśnięte słońce, aż po zagwazdrany 
koniec naszych gadów na zamarzłej ziemiczce naszej kochanej i świętej.
SCURW
Zawsze musi coś takiego niesmacznego kropnąć: taktu się hołota nie nauczy nigdy i poczucia 
miary.
Krzyczy
Do pisuaru z nim!
Wywlekają I Czeladnika do pisuaru SAJETAN
A ty miarę masz, jak myślisz o niej? - ty świniarzu?!
Prokurator zachnąl się i zzymnąl
' żuiser (fr. jouisseur) - - sybaryta, lubieżnik.
4*                                                                                                      51

SCURW
Żachnąłem się, zżymnąłem się i lepiej mi od razu jest.
Dzwoni w ręczny dzwonek. Wpada straż z dwóch stron za balaskami
Dawać mi tu tę Irinę Tmutarakańską1 na konfrontację! Czerni mówię - nie wiem. To nie 
dowcip - to dziwna siurrealist) konieczność w dowolności.
SAJETAN
Czym się zajmuje ten potwór? Jakimiś subtelnościami zupel kretynizmów - oto ich tak zwane 
życie intelektualne, po obol kowej gnębicielskiej pracy po biurach i buduarach.
SCURW
Nie rozumiecie całego uroku znawstwa czegokolwiek bądź u bez] nycłi impotentów takich 
jak ja - to są otchłanie rozkoszy usprai liwienia swego bytu - takie dziamdzianie się w sobie...
SAJETAN
A dałbyś pan już spokój - Bóg z tobą, panie Scurvy. Boże, - mówię to machinalnie. Ta pustka 
twych dni! Czym ją TS\ zdołam?! Rozmowa z tym wcielonym kłamem
wskazuje na prokuratora

background image

zdawała mi się rajem wobec samotności i przymusowego celko bezczynu. O, względności 
wszystkiego! Obym się nie zmienił abym siebie poznać już nie mógł! Kim będę za trzy dni, 
za tygodnie, za trzy lata... Lata, lata...
Pada na kolana i płacze. Stróżowie wprowadzają Księżnę do kompartymentu2 na rzucają kolo 
zydli i wychodzą. Księżna w ubraniu aresztanckim wygląda uroczo, jak gimnazjalistka
SCURVY
zimno
Proszę pracować.
Księżna, milcząc głucho, zabiera się do robienia butów bardzo niedołężnie, z i wprost 
niechęcią
' Tmutarakańską - Tmutarakań, gród i rejon na wsch. brzegu Morza Azor miejsce ucieczek 
walczących o władzę książąt ruskich. Zniszczony przez Pół w XII w., obecnie na jego miejscu 
stanica Tamańska.
2 kompartyment (fr.) - pomieszczenie.
52

No, no - bez tych płaczów i spazmów - proszę nie przerywać. Rozmowa była ciekawa- to 
fakt.
Strażnicy wrzucają I Czeladnika
KSIĘŻNA
Wprost upiornie nie chce mi się butów szyć, a rozkosz czuję mimo to. Wszystko zmienia się u 
mnie w rozkosz. Taka już jestem dziwna.
Dumnym tonem
Pan zawsze tylko wszystko "tego" dla czystej dialektyki. Dla pana odpowiedniki pojęć to 
furda, jak mówią Polacy. Pana tylko obchodzą związki pojęć między sobą.
Płacze
SCURYY
Na przykład związek pojęcia pani ciała, czyli ściślej: rozciągłości samej dla siebie ', z 
pojęciem takiejże rozciągłości mojej - chi, chi! Cha! cha,
cha!
Śmieje się histerycznie, trochę łka i mówi do Sajetana, który przestał właśnie płakać - a więc 
była chwila, ze płakali wszyscy troje - nawet Czeladnicy też podchlipywali
Mnie w tym wszystkim, co wy mówicie, peszy to, że wy otwarcie robicie to tylko i jedynie 
dla brzucha - och, co za banał! My mamy idee.
SAJETAN
Rzygam już tą rozmową pospolitą, jak myśli kaprawego kaprala na Capri - ten dowcip bez 
dowcipu wyraża bezpośrednio ohydę tego stanu. Macie idee, boście nażarci - macie czas.

Tak - o tak - o tak...
KSIĘŻNA
robiąc buciki
SCLRW

Płaski jak soliter materializm wasz przeraża mnie. Co będzie dalej, dalej, dalej... I 
zazdroszczę wam do obłędu możliwości mówienia prawdy i, co ważniejsza, odczuwania jej 
bezpośrednio. Ta ludzkość zjadająca sama siebie od ogona tego zaczynając, przeraża mnie jak 
widmo przyszłości.
rozciągłość dla siebie - tj. przeżywana od wewnątrz, samoświadoma.
53

background image

SAJETAN
Ty sam, koteczku, bronisz tylko i jedynie twego i tobie podobny brzucha i brzuchów - po 
prostu boli mnie ten banał jak rozpaloi żelazo w kiszce odchodowej. My, gdy zdobędziemy 
brzuch, stwórz my wtedy nowe życie - czy to głęboka wiara, czy frazes bez pokryci;
Cofnięcie kultury bez tracenia wysokości duchowej - oto nasza idej A zacząć można 
zwaliwszy nacjonalne rogatki i słupki.
SCLRW
W to nie wierzę - wybaczcie, Sajetanie, jakkolwiek być może, że t sam przed chwilą 
mówiłem. Ale...
Po namyśle
Tak, ja się przyznaję: my nie możemy się tylko wyrzec dobrowolni standardu naszego życia - 
to jest najtrudniejsza rzecz. To zrobił paru świętych, ale nie wie dokładnie nikt, jaką im to 
dało rozkos piekielną w innym wymiarze.
SAJETAN
Kompensata być musi. Ale ilu świętych znowu cierpiało nieludzk< do końca życia przez 
ambicję, honor i ciśnienie organizacji...
SCLRW
Czekajcie - pozwólcie mi myśleć - jak mówił Emil Breiter\ kiedyś gdyby nie dążył do 
wyższego standardu, nie byłoby nic: żadne kultury, nauki, sztuki - komunistyczny, totemiczny 
klan pierwot trwałby bez "potlaczu"2, tej śmiesznej rywalizacji, jako począt władzy...
SAJETAN
Wiem: złowić sześćset ryb, gdy przeciwnik tylko trzysta, i na przykład dwieście wrzucić na 
powrót do morza...
SCURW
Mądrzyście, Sajetanie, bo mądrzy. Otóż trwałby ten klan aż d( zgaśnięcia słońca i co? - 
Bezforemny, astrukturalny, bez możność przezwyciężenia siebie w wyższych regionach form 
bytowania społecz nego. Ale mój codzienny dzionek, który wydarłem ja, mały, prowin
' Emil Breiter (1886-1943) - krytyk "Wiadomości Literackich", przeciwni! Witkacego; rewanż 
literacki Witkacego.
2 potlacz - uczta rytualna połączona z rozdawaniem prezentów; wyrodzila si w niszczenie 
własnych dóbr w celu zaimponowania rywalom siłą i bogactwem.
54

cjonalny burżujek, z nicości wprost, przez naukę prawa, przez długie lata prawomocnego 
mordowania zbrodniarzy, przez potworne wprost obkuwanie się wszystkim w wolnych 
chwilach mych cudnych, należy tylko do mnie i nie oddam go dobrowolnie nigdy. Ale z 
drugiej strony nie wierzę już w to nowe życie, które stworzyć macie wy - oto moja tragedia 
jak na patelni.
SA J ETAN
Pluję na nią, gwazdram! Bezkresne są możliwości, jeśli spadną bariery między narodami. 
Myśli, które powstaną wtedy, nie dadzą się obliczyć dziś z naszą znajomością historii praw i 
nędznym bałaganem naszych pojęć.
SCURW
Nie lubię, jak się puszczacie na spekulacje powyżej waszej intelektualnej pojemności. Nie 
macie odpowiednich pojęć, aby to wyrazić. Ja aparat pojęciowy mam - aby kłamać. Tej 
tragedii nie pojmuje nikt! To aż dziwne chwilami jest.
SAJETAN
Tragedia zaczyna się tam, gdzie boli w wątpiach. Te myśli nie dochodzą ci, prokuratorze, do 
nerwu błędnego - to tylko kora mózgowa cierpi bezboleśnie, wspaniale, ścierwa jej mać. To je 
dla nas, z naszego punktu widzenia, czysta zabawa ino te twoje tragedie - to rozkosz: położyć 

background image

się wieczorem po dziwkach i wąparsjach w łóżeczku, poczytać se, pomyśleć o takich 
bzdurach i zasnąć, ciesząc się, że się jest takim interesującym panem dla jakiejś lafiryndy 
zafądzianej. O, gdybym ja się mógł taką tragedią zabawić! Boże - cóż to byłoby za nieludzkie 
szczęście! Co za szczęście - o, żeby mi te flaki choć na chwilę przestały boleć za siebie i za 
ludzkość całą - o, hej!
Skręca się caly - Księżna z lubością się śmieje
SCLIRW
do Księżnej
Nie śmiej się, małpo, z taką lubością, bo pęknę.
Z naciskiem do Sajetana
Otóż to trzeby by udowodnić, że one za ludzkość całą was bolą. Może takich wypadków w 
ogóle nie ma?
Ciężkie milczenie trwa bardzo długo. Mówi Scurw na tle ciszy, w której (sic!) słychać dalekie 
tango w radiu
55

To dancing w hotelu ,,Savoy" w Londynie. Tam się bawią naprawd Pozwólcie mi wyjść na 
chwilę - ja też jestem człowiekiem.
Wybiega na lewo
SAJETAN
Taki to syćko se wej zrobi, kie zechce - a my nawet.7.
KSIĘŻNA
Cicho - nie śmieszcie mnie. Zupełnie łaskoczecie mi mózg waszyi pomysłami.
SAJETAN
rozczulony nagle
O gołąbeczko moja! Ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracować możesz! Jak się nam 
rwą do pracy te gicale 1 i paluchy śmierdzące, jął się syćko w nas do tej jedynej 
pocieszycielki wypina, jazf do penknięcia. A tu nic. Patrz w szarą, chropawą do tego ścianę 
wariuj, ile chcesz. Myśli łażą jak pluskwy do łóżka. I puchną te bolącf wątpia z nudy tak 
strasznej, jak góra Gauryzankar2 jaki, a śmier dzącej jak Cloaca Maxima3, jak Mount 
Excrement4 z powieści fantastycznej pisarza Buldoga Myrke5 - z nudy, która boli, jak wrzód, 
jak karbunkuł6 - znowu, psia-chyl, słów mi brak, a gadać si^ chce jak czego innego. E - co tu 
gadać; i tak nikt tego nie zrozumie Już mi nawet zabrakło samej przedsłownej mazi. I po co tu 
wyrażać? po co ryczeć i łkać, po co flaki pruć, po prostu i na wspak? Po co? po co? po co? To 
okropne słowo "po co"?. To wcielenie najboleśniejszej nicości - a więc po co? Kiedy pracy ni 
ma i nic z tego być nie może.
Pełznie do kraty. Do Księżnej
Jasna Pani: ukochana, jedyna moja pieszczotko, koteczko transcen dentalna, metapsychiczne7 
cielątko boże, bogoziemne, a tak przyjem
1 gicale (gw.) - giczoły, kończyny, nogi.
2 Gauryzankar - Gaurisankar, szczyt w Himalajach, 7144 m.
3 Cloaca Maxima - największy kanał w staroż. Rzymie odprowadzający ścieki do Tybru.
4 Mount Excrement (neolog.) - Szczyt Łajna.
5 Buldog Myrke - fikcyjne nazwisko pisarza.
6 karbunkuł - czyrak gromadny, dawniej także nazwa rubinu (lać. carebunculus - węgielek).
7 metapsychiczny - nadzmysłowy, przekraczający psychikkę (np. telepatia, jasno-widztwo).
56

background image

ne, zmyślne i pojętne jak myszka jaka czy co - ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracę 
masz! - to jedyne usprawiedliwienie stworu żywego w jego nędzy ograniczeń wszelakich, od 
czaso-przestrzennych począwszy.
KSIĘŻNA
Umetafizycznienie pracy1 jest przejściowym okresem tej kwestii. Wielcy panowie egipscy 
tego nie potrzebowali, jak również nie będą potrzebować ludzie przyszłości. Ten wyje o 
pracę, która mnie wprost w dwójnasób, i duchowo, i fizycznie, łamie. Oto jest względność 
wszystkiego - to wpływ tego Żyda Einsteina - ja dawno już...
I CZELADNIK
A dyć, to je wstyd, psiokrew zapowietrzona! To je inteligencka   ^,' trajdocha! Taż to ja wiem 
już, że teoria względności w fizyce nic nie ma do czynienia ze względnością etyki i estetyki, i 
dialektyki, i tak dalej! - tamda-lamda, tramda-lambda! Nie bedem gadał - rzygać się od tej 
gadaniny ino chce. Hej, hej! - Sajetanie - nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy - 
takośmy ta se wtedy gadali - a tera co? Ileśmy tych niepotrzebności nagadali, a pracę nam dali 
obejrzeć z takiej strony, że nikiej landryga podmiejska w niedzielę ponętną nam się stała. 
Takie dałem porównanie, bo na te prawdziwie ładne panny ze świata to ja nawet nie reaguję, 
wicie, płciowo zupełnie - za ładne są, suka ich rwań zachlebiona - za ładne i za nie-do-stępne!
Powtarza z rozpaczą
I na równi mi się chce, buty szyć, jak dziwek prostych, ordynarnych!
Obłędnie spokojnie
Dajcie pracy, bo będzie źle!
Z okropną rezygnacją
Ale co to kogo obchodzi? To mówię z okropną wprost rezygnacją, dla nikogo dziś niepojętą.
' umetafizycznienie pracy - przypisywanie pracy wartości metafizycznej. Metafizykę pracy 
tworzył w czasach młodości Witkacego pisarz i filozof Stanisław Brzozowski (1878-1911). 
Nawiązując po części do marksizmu Brzozowski twierdził, że praca jest absolutem, źródłem 
wszelkich rzeczy i wartości, którym - zapominając o ich ludzkich źródłach - przypisujemy byt 
transcendentny, ponadhistoryczny, czasem boski. Filozofia pracy była ideologią zarówno 
PPS, jak prawicowych odłamów ruchu robotniczego. Brzozowski - jak świadczy ,,Jedyne 
wyjście" - był jednym z niewielu filozofów, których Witkacy doceniał.
57

SCURW
śpiewa za sceną
Znudziły mi się wszystkie famdiumądy \
I zwykłych dziwek mi się wprost potwornie chce.
Chciałbym mieć nowe całkiem dziś oglądy,
A potem zrobić coś takiego bardzo "fe"!
Księżna nasłuchuje bardzo uważnie
II CZELADNIK
do I
Nie będziesz do społeczeństwa jak do matki mówił i się do niego| modlił, bo cię nie zrozumi i 
jeszcze ci w pyzdry2 kopniaka za te umizgi| dziecięce da - hej!
SAJETAN
O, nie mówcie tego "hej" - nie używajcie go, na Bogal Nie przypominajcie mi tych czasów na 
zawsze minionych! - ,,o, ma mignonne" 3 - bo mi się wątpia drą z żałości tak plugawej i nijak 
nie estetycznej, że wstyd mi okropnie i wstręt taki do siebie mam, jakbym! był żywym 
karaluchem we własnej gębie. Hej, hej!
Na katedrę wbiega Scurvy i dziwnie się zapina jakoś (marynarkę i tego) i zaciera ręce. 
Księżna obserwuje go bardzo badawczo - ostentacyjnie nieomal.

background image

SCURVY
Zimno, psiakrew, siarczyste we wszystkich ubikacjach tutejszych - mrozik bierze. Będą mi 
dziś smakować po tym wszystkim smażone meksykańskie mątewki.
Tango z oddali
A przedtem pójdę na ślizgawkę przy muzyczce.
Wącha w przestrzeń
Potworny smród - to dusze ich gniją w bezczynności ohydnej, rozkładającej ich w zdechłą 
marmoladę.
* famdiumądy (fr. femme du monde) - kobiety światowe.
2 pyzdry - Witkacy często używał nazwy wielkopolskiego miasta jako synonimu pośladków.
3 ,,o ma mignonne" (fr.) - moja pieszczotko. Kalambur oparty na skojarzeniu dźwiękowym ze 
słowem miniony.
58

KSIĘŻNA
zabierając się .do pracy
To jest sadyzm - to moja sfera i tereny.
SCLRVY
histerycznie
A, już nudzi mnie to, do wszystkich diabłów! Jak będziecie tacy, każę was wszystkich 
powywieszać bez sądu! Od czego mam władzę? A? To by był wyczyn sportowy pierwszej 
klasy. O władzo -jakżeż otchłanne - tak: otchłanne i wonne są twoje pokusy.
KSIĘŻNA
przestaje szyć buty
Wiesz, Scurvy, Scundątko bidne, i niedojdowate: zaczynasz mi się teraz dopiero podobać. Ja 
muszę przejść przez wszystko w życiu, poznać najgorsze, zapluskwione nory duszy i 
krystaliczne szczyty niedosiężne w księżycowe noce bez dna...
SCLRVY
Co za styl sobaczy - taż do skandal...
KSIĘŻNA
nie pesząc się bynajmniej
Jako prawdziwej arystokratki niczym mnie speszyć nie można - to nasza wspaniała 
właściwość. Otóż, muszę przez ciebie przejść, bo życie moje inaczej będzie niepełne. A 
potem, gdy ty, wsadzony przez nich,
wskazuje na Szewców butem, który trzyma w lewej ręce
będziesz w loszku gnić konając z żądzy za mną - tak, za mną: żądza za kimś, właśnie o to 
chodzi - za dużym piwem i tartinkamil u Langrodiego, ja oddam się Sajetanowi na szczytach 
jego władzy, a potem tym cudnym chłopakom śmierdzącym - tym, tym szewskim 
zagwazdrańcom nie z tego świata - hej, o hej!! I wtedy będę wreszcie, ach, szczęśliwa, gdy ty 
byś oddał życie za rąbek sukni mej i za pół litra żywieckiego piwa.
SCURVY
zmartwiały z żądzy
Zmartwiałem wprost z piekielnej żądzy połączonej z ohydnym niesmakiem. Jestem 
faktycznie jak pełna szklanka: boję się ruszyć, aby się
1 tartinki - kanapki.
59

nie wylała. Oczy mi na łeb wyłażą. Wszystko mi puchnie jak sałata a mózg mój jest jak wata 
umoczona w ropie zaświatowych raa O, pokuso niedosiężna w swej dzikości bez dna! 
Pierwsze bezprawil w imię prawomocnej władzy.

background image

Nagle ryczy
Wychodź z więzienia, małpo metafizyczna! Co będzie, to będzie: uż} raz, choćbym z żalu 
potem skonać miał jak zbrodniarze hodowar przez księcia des Esseintes u Hyusmansa!l
KSIĘŻNA
My mówimy jak zwykli ludzie, nie oślepieni ideami ideowcy. Zwykły! człowiek nie zniży 
dobrowolnie standardu życia, chyba że mu się daj porządnie w pysk. I ty też, Scurviątko moje 
biedne. Ja nie mówi?| nawet o ideowej stronie rzeczy, tylko o tym mięsnym, bebechowym, 
rozbestwionym, rozłaskotanym podłożu, na którym nasza osobowość pnie się jak jadowita 
kobra w dżungli.
SCURYY
U was, kobiet, to jest inaczej...
KSIĘŻNA
Istnienie jest potworne, 2 zrozum to. Tylko fikcje małego wycinka społecznego bytu naszego 
gatunku stworzyły fikcję sensu całości bytu. Wszystko polega na wyżeraniu się gatunków. 
Równowaga walczących mikrobów umożliwia nam istnienie - gdyby nie ta walka, jeden 
gatunek pokryłby w kilka dni sobą - o ile miałby co żreć - skorupę ziemską warstwą na 
sześćdziesiąt kilometrów grubą.
SCL'RVY
Ach, jaka ona mądra jednak jest! To podnieca mnie do szału. Chodź do mnie taka, jak jesteś: 
nie umyta, przepojona więziennym nastrojem i zapachem.
Księżna wstaje, rzuca hut z hałasem i stoi dziwnie jakoś zamyślona
1 książę des Esseintes - postać dekadenta z powieści ,,A rebours" francuskiego pisarza J.K. 
Hyusmansa (1848-1907).
2 wywód Księżnej tłumaczy zarówno potworność istnienia, jak i oglądanie się Witkacego na 
Nadludzi - jedynych, którzy mogą znieść prawdę o chaosie, walce gatunków i totalnym 
nonsensie istnienia. Ci wielcy - kapłani, a ostatnio tylko artyści - tworzą zarazem fikcje, w 
które wierzą masy.
60

KSIĘŻNA
"ak jakoś się dziwnie zamyśliłam - po kobiecemu - ja nie myślę aózgiem - o nie, bynajmniej. 
To myśli we mnie mój potwór. Może idnak nie oddam ci się wcale, Robercie - tak będzie 
lepiej:
•otworniej, a dla mnie przyjemniej nawet.
SCLRW
), nie! - Teraz nie możesz już!
Zrzuca purpurową togę
"eraz wściekłbym się.
Biegnie do kraty i gorączkowo otwiera drzwi z klucza
SAJETAN
to takimi rzeczami i takimi problemami zajmuje się ta banda - eine ;anz konzeptionslose 
Bandęł - gdy bez pracy my konamy jak cierwa. Techniczni wykonawcy nie istniejących 
myślątek - ot co! slawet kobiet mi się nie chce z tej czystej żądzy sfabrykowania 
;zegokolwiek bądź.
CZELADNICY
chórem
nam też! I nam!
CZELADNIK

background image

Noblem maszyny zostawiliśmy chwilowo na boku: maszyna jest zbyt Zanalizowana - 
wiadomo wszystko - dorżnęli ją zaś futuryści 2 - brrr... zimno mi się robi na sam dźwięk 
słowa ,,obrabiarka".
II CZELADNIK
Maszyna to tylko przedłużenie rąk - zrobiła się, wicie, taka ikromegalia3 - trzeba ciąć. Część 
maszyn będzie zresztą zniszczona v naszej koncepcji cofnięcia kultury. Wynalazcy będą 
karani śmiercią w torturach.
' eine ganz konzeptionslose Bandę (niem.) - banda całkowicie pozbawiona koncepcji.
2 futuryści - zwolennicy futuryzmu, kierunku poetyckiego. Witkacy krytykuje przesadny 
kukit maszyny obecny w twórczości futurystów, którzy głosili pochwałę trzech M - miasta, 
masy, maszyny.
3 akromegalia (z gr.) - nadmierny rozrost jakiejś części ciała.
61

SA J ETAN
olśniony nagle nową ideą
Jestem wprost olśniony nową ideą od środka! Hej, chłopcy: rozwalmy te nędzne, dziecinne 
balaski i pracujmy wraz natychmiast jak diabły, Bierwa się! Dumping\ ręczno-butowy! Tera 
jabo nigdy! Hej! Hej!
CZELADNIK
Ale co będzie dalej?
SAJETAN
Choćby na pięć minut użyjemy za dziesięciu, nim nas skują i zmasakrują. Życie jest jedno - 
nie myśleć nic. Gwałt pracowników nad pracą - o, hej!!
CZELADNICY
A walmy! Abo - abo! Sturba wasza suka! Niech ta! Co nam tam! Hę, hę!
/ tym podobne wykrzykniki. Rzucają się wszyscy trzej, w ..mig" rozwalają balaski i ciskają 
się jak głodne bestie na zydle, narządka szewskie, zwoje skór i buty. Zaczynają gorączkowo, 
zaciekle pracować. Tymczasem Scurvy narzuca swą czerwoną tog( na więzienny strój 
Księżnej - w którym ona wyjątkowo ponętnie wygląda - i stoją zgrupowani na katedrze. On 
trzyma ją w objęciach. Mizdrzą się.
SCURVY
z czułością
Ty mój mały prokuratorze: zacałuję cię dziś na śmierć.
KSIĘŻNA
na tle sapania Szewców
Ohydny musisz być w erotyzmie, sądząc po tym dowcipku. Przynajmniej milcz - lubię, gdy to 
się odbywa jako milcząca, ponura ceremonia upodlenia samca w absolutnej ciszy - wtedy 
wsłuchuję się w wieczność.
SAJETAN
sapiąc
Tu - dawaj dratwę - bij - tu ją tak...
I CZELADNIK
sapiąc
Macie - tu prędzej - hej, kołek - daj skórkę...
1 dumping (z ang.) - sprzedaż towarów po cenach deficytowych, by wyprzeć z rynku 
konkurencję.
62

II CZELADNIK

background image

sapiąc
Przyklapnąć toto - o tak - zaklep - szyj - prać - gwazdrać
- gwajdolić...
Coś zaczyna być wariackiego w ich pracy
SCURYY
z naciskiem
Patrz, kochanie, za gorączkowo pracują. W tym jest coś strasznego. Mówię to z prawdziwym 
naciskiem, po prostu podkreślam to. To nowa epoka jakaś się zaczyna czy co, u diabła 
starego?!
KSIĘŻNA
^icho - patrzmy - to straszne! Ja tylko co byłam w tym świecie. Tyś mnie uwolnił, kochany!
SA J ETAN
odwracając ku nim głowę. Z ironią
Za gorączkowo pracują! Abiezjanska róża!\ Tyś nigdy tego nie rozumiał. Praca!
W natchnieniu dzikim wali miotem; tamci wyrywają sobie wszystko. Leci im to z rąk. Jęczą 
głucho w zapale
O praco, praco! - Za ciebie, ale tobie nie zapłacą! Precz z tym! To głupie prorocze 
wierszydła! Ja jestem realista. Dawaj - masz go - gwóźdź. O, gwoździu, dziwny gościu 
podbutowy - któż twoją dziwność oceni? Dziwność pracy! Czyż jest wyższa marka 
dziwności? Wziąwszy pod uwagę ohydną pospolitość tej ostatniej - to jest pracy. Kuj! Wal! 
Ręce się palą - flaków nie starczy - rżnij, smaruj i pal - potem się chwal, póki nie wbiją na pal. 
Ciągle te sobacze wieszcze rymy - psiakrew!
II CZELADNIK
Tu - podbijaj - pier go - wal - zakrzyw. Tu but! O, buty, buty
- jakieście piknę! Zabucione światy! Cały świat zabucim - za-pracujem, zagwazdrzem - 
wszystko jedno. Więzienie, nie więzienie
- pracy nikt się nie oprze. Praca to cud najwyższy, to metafizyczna jedność wielości światów - 
to absolut! Zapracujem się na śmierć, aż do żywota wiecznego - może! Kto to wie, co w takiej 
pracy, jak nasza, na dnie jest!
abiezjanska róża (z roś. przekr.) - małpia morda, małpie miny.
63

I CZELADNIK
Wszystko we mnie dygoce, jak w turbinie jakiej na milion koń i klaczy parowych. Dziwek nie 
trza, piwa nie trza - nie trza radia, kina i pajęczarzy umysłu wszelakich! Praca sama w sobie - 
oto jest cel najwyższy - Arbeit an und fur sich!ł Bierz, wal, dratwę wlecz
- kłuj! Buty, buty - powstają, wyłaniają się z nicości butowego prabytu, z wiecznej czystej 
idei buta, tkwiącej w otchłani idealnej, pustej, jak sto milionów stodół. Kuj, kuj - okute buty 
nie drą się
- to jest prawda, i to absolutna. Tyle jest prawd, ile butów, i tyle pojęć buta, ile wynosi 
liczność alef jeden!2 Boże - daj tylko tak do końca. Dziwek nie trza - Arbeit an sich - to w 
serce jakby sztych. Piwa nie trza - niech nikt mi mózgu już nie przewietrza, Szczęścia idzie z 
flaków własnych tajny nurt - idzie furt. Ręczn buciornia wali jak piekło, co wszystko już z nas 
wywlekło - a nie nastarczy butów dla całego świata na hurt - nędzny wiersz - ale nie o to 
chodzi: but się rodzi, but się rodzi!!
SCLRW
Wisz go! - stworzyli nową metafizykę. Irenko, to niebezpieczna bomba - to pocisk nowej 
marki z nie istniejących zaświatów. Ja, Irenko, ja się pierwszy raz w życiu boję. Może to 
naprawdę "święci się" - mówię to w cudzysłowie - nowa epoka - tak: święci się
- "święć się, święć się, wieku młody"3 - tak pisano dawniej.

background image

Ogłupiały zupełnie
KSIĘŻNA
Ja się nasycam cudownie ich złudną radością w męce najwyższej
- w ich męce, nie mojej - tym ich bezprzykładnym dureństwem
- sycę się jak niedźwiedź leśny miodem. My, dwa mózgi w istocie zbrodnicze, złączone 
płciowym uściskiem, bez pośrednictwa innych przyrządów...
1 Arbeit an und fur sich - praca w sobie i dla siebie. Parafraza terminu Immanuela Kanta 
(1724-1804), filozofa niemieckiego, który głosił, że rzecz sama w sobie (Dinge an sich) jest 
niepoznawalna. Człowiek - wg Kanta - nie tyle poznaje rzeczywistość, ile współtworzy ją 
swymi kategoriami poznawczymi, wyprzedzającymi doświadczenie (tj. apriorycznymi).
2 liczność alef jeden - termin matemat. oznaczający nieskończoną ilość elementów, 3,,święć 
się wieku młody" - cytat z fantazji Bohdana Zaleskiego ,,Rusałki".
64

SCURW
Ale tak nie będzie, tylko tak nie będzie? Co? - nie będzie? Będzie wszystko? Powiedz, że tak, 
powiedz, że tak, bo umrę.
KSIĘŻNA
Może dziś poznasz całą moją nicość - może...
Tamci ciągle mruczą i sapią, pracując bez wytchnienia
SCURW
Patrz - coraz dziczej pracują. Tu spełnia się nareszcie coś naprawdę strasznego, czego nie 
przewidzieli żadni ekonomiści świata. Patrz kochanie moje: ja umrę, dziś już nie chcę nic 
poza tobą.
KSIĘŻNA
To tak się mówi - dopiero dziś zaczniesz żyć naprawdę. Ale co kogo to obchodzi? Czuję 
małość wszystkiego. Ach - gdyby tak wypełnić sobą świat i zdechnąć choćby pod płotem, 
zaraz potem.
SCURW
Artystyczne problemy - precz z tym parszywym nienasyceniem formą i treścią\. Patrz: dzika, 
a raczej udziczona praca wydzielona jako czysty instynkt pierwotny, jak instynkt żarcia i 
płodzenia. Uciekajmy stąd, bo ja oszaleję po prostu.
KSIĘŻNA
Patrz w moje oczy.
SCURW
jak do dziecka
Ależ kochanie, trzeba wytrzymać tę nawałę pracy za jaką bądź cenę, bo to jest naprawdę, 
niesamowite i oni naprawdę - jeśli ta psychoza się rozprzestrzeni - rozwalą świat i zniszczą 
wszelkie sztuczne zastawki i spod zgniłego ścierwa idei-nowotworów wyciągną biedną, 
skarlałą ludzkość, na pośmiewisko małp, świń, lemurów i gadów - nie zdegenerowanych 
gatunków naszych przodków.
1 precz z... nienasyceniem formą i treścią - przez pozorną negację Witkacy przypomina 
własną koncepcję estetyczną. Artyście pragnącemu uchwycić dziwność świata nie wystarczą 
już klasyczne formy sztuki, tymi kultura jest już przesycona, znudzona. Odczuwający 
nienasycenie artysta współczesny musi sięgać po formy wynaturzone, szokujące.
5   Szewcy                                                                                  65

KSIĘŻNA
Po co gadasz, do cholery ciężkiej?
SCURW

background image

Biedaczką, biedaczką straszną jest ludzkość! Myśmy się ponad nią wyeliminowali na tę jedną 
sekundę wyższej świadomości naszej osobowej nędzy i bezcenności naszych uczuć i w tej 
jednej niepowrot-nej chwili musisz jedność stanowić ze mną, kanalio!!
Całuje Księżnę i gwiżdże na palcach. Wpadają te same Pachołki Gnębona Puczymordy, co w 
akcie I. Syn Sajetana na czele
Brać ich! Rozdzielić po leniwniach! Nie dać im robić nic: ani mru-mru
- bo to najgorsze, nieznane niebezpieczeństwo ludzkości. Arbeit an sich - to kołek pośród 
szprych. Żadnych narzędzi! - rozumiecie
- choćby zawyli się na śmierć.
Pachołki rzucają się na Szewców. Straszliwa walka, w której Pachołcy, zarażeni, zaczynają 
tez pracować: po prostu ,,uszewczają się". Sajetan pada w objęcia syna i pracują razem
SCURW
Patrz, pieszczotko - to okropne. Uszewczyli się. Moja gwardia nie istnieje. To się wyleje na 
miasto i wtedy kaput.
KSIĘŻNA
Zupełnie zapomniałeś o mnie...
SCURW
Sam Gnębon Puczymorda nie pomoże - jego pachołki wciągnięte w to jak w tryby jakiejś 
piekielnej maszyny... On sam zapracuje się na śmierć, podpisując bumag1 nieskończone 
zwoje...
KSIĘŻNA
Ale to wspaniałe tło dla tej naszej pierwszej i ostatniej nocy!- naszej
- moje biedne Scurviątko! Di doman non c'e certezza! 2 Jutro już może będę już "ichnia" - 
mówię to w cudzysłowie, a ty w loszku będziesz gnił - taki biedny, zgnojony zgniłek. Ale z tą 
właśnie myślą
1 bumagi (roś.) - papiery.
2          Chi vuol esser Ueto, sia:
di doman non c'e certezza (Kto chce być wesół, niech będzie: jutro nie jest pewne). - cytat z 
"La canzone di Bacco" ("Pieśni Bacchusa"), której autorem jest Lorenzo de'Medici, władca 
Florencji (1449-1492).
66

w środku, z tym poczuciem ostatniościrazowości, będziesz dziś dość szalony, aby mnie 
rozpalić jako gwiazdę najpierwszej wielkości na całym samiczym firmamencie podziemnych 
światów wielkiego Cielska Bytu.
SCURW
Potwornie wpadłem.
Tamci bełkocą, oczywiście w pauzach, gdy nikt nie mówi
SZEWCY I PACHOŁKI
Wal, szyj, kłuj, sturba jego suka; but sam w sobie!
SAJETAN
But jako abso-lut!
Z nieprawidłowym akcentem na ostatnią zgłoskę
Czy rozumiecie tej chwili cud? To wielki symbol jest but - przekory wszelkich złud!
SCURW
do Księżnej
To bycze - to nie jest wcale tak głupie, ten cały symbolizm, wiesz? I wiem, że ginę, ale się 
przed tobą nie cofnę. Chyba że mógłbym cię zaraz - o tu, w tej chwili - zabić. A taka szkoda 
by była, taka szkoda - tego ciałka, tych oczu, tych nóżek - i tych chwil nieprawdopodobnych.
KSIĘŻNA

background image

Chodź więc - sturba twoja suka. Takim chciałam cię mieć, na tle tego piekła pracy samej w 
sobie. Skąd, u cholery, czerwony blask?
Czerwony blask rzeczywiście zalewa scenę. Scurvy i Księżna wybiegają na prawo. Praca wre 
jak szalona

Koniec aktu drugiego

Akt trzeci

Scena z I aktu, tylko bez kotary i okienka. Półkoliste zakończenie pierwszego planu, jakieś 
jakby planetarne. Zostal tylko pień, na którym palą się latarki sygnałowe (?) czerwone i 
zielone. Podłoga wysiana wspaniałym dywanem. W giębi, w dole, nocny pejzaż daleki - 
światełka ludzkie i księżyc w pelni. Sajetan we wspaniałym kolorowym szlafroku (broda 
ufryzowana, wlosy uczesane), stoi na środku sceny, podtrzymywany przez Czeladników, 
ubranych w kwieciste pidżamy i uczesanych z rozdzialkami na glanc. Na prawo, ubrany w 
skórkę psią czy kocią (ale caly, z wyjątkiem glowy, jest w skórze, a na głowie ma kapturek z 
różowej włóczki z dzwoneczkiem), do pnia na łańcuchu przywiązany, śpi, zwinięty w kłębek 
jak pies, prokurator Scurvy.
I CZELADNIK
śpiewa ohydnym samczym głosem
Słyszę w sobie dziwny śpiew, To tak śpiewa nasza krew. Chamska, dzika i śmierdząca, Ale za 
to tak gorąca, Że jej wszystko, ach, przebaczą, Jeszcze po niej, ach, zapłaczą!
II CZELADNIK
śpiewa tak jak I
Czerwień się pieni w chmur przeźroczu, Wśród wichrów nagie tańczą drzewa, Coś w mojej 
duszy samo śpiewa I nie pamiętam już twych oczu.
I CZELADNIK
Czyich, czyich?
68

SA J ETAN
Dobrze, dobrze. Dajcie pokój już tym śpiewkom, bo rzygać się chce. Teraz rozumiem 
wszystko: pędzi to życie wewnętrzne jak lawina, jak stado afrykańskich, koniecznie, gazel 
koło mnie. Za wszystkie czasy przeżywam wszystko, ja, starzec nad grobem się chwiejący. 
Wziąłem przyśpieszony kurs życia w całości, licząc od jakiegoś siódmego roku życia, i we 
łbie mi się wprost przewraca. Nie wierzyłem, żeby takie zmiany w tak krótkim czasie w 
człowieku tak jako ja skonsolidowanym, wicie, zajść mogły.
CZELADNIK
Ho, ho!
II CZELADNIK
Hi, hi!
SAJETAN
Na miłość boską, tylko nie róbcie tych sztuczek z tak zwanego "nowego teatru", bo się tu oto 
przed wami na te dywany wyrzygam i koniec. Wracając do poprzedniego: wytrzymać 
istnienie bez obłędu, rozumiejąc choć trochę jego esencję ł, bez zatumanienia się religią czy 

background image

społecznikostwem, to nadludzkie już nieomal zadanie. Cóż mówić o innych! Jestem jak 
pluskwa opita zamiast żywą krwią burżujską mieszaniną soku malinowego idejek i 
witryjoleju2 codziennego kłamstwa.
I CZELADNIK
Cichojcie, majster - zasłuchajmy się w dobrobyt wewnętrzny, w ten komfort bytowania 
swobodnego w swej własnej psychice jak w futerale - hej!
II CZELADNIK
Czy to tylko nie złudzenie, że my naprawdę nowe życie tworzymy? Może się tak łudzimy, 
aby ten komfort właśnie usprawiedliwić. A może rządzą nami siły, których istoty nie znamy? 
I jesteśmy w ich rękach marionetkami tylko. Czemu "mario" - a nie "kaśko"-net-kami? Ha? 
To pytanie z pewnością minie bez echa, a i w nim coś z pewnością jest.
' esencja - tu: istota. 2 witryjolej - prawidł.: witriol, stężony kwas siarkowy.
69

SAJETAN
Pewnikiem jest. Ale nie będę cichoł, gnizdy jedne. Ja tę myśl twoją, drugi czeladniku tak 
zwany, a teraz obecnie, aktualnie, Jędrzeju Sowopućko, pomocniku samego głównego twórcy 
nowego... e, nie bedem się ja w tytuły bawił, moiściewy: ja te, powiadam, myśl twoją jużem 
miał i chwytem świadomej woli-m ją pokonał. Nie trzeba wątpić tak - to dawne narowy nasze 
z lat nędzy, upodlenia i ubytku rozumu. Tera je mamy nadrobić, a nie dziamdziać się 
mędrkując, czy abyśmy nie som jako te siedemnastowieczne wolumpsiarki3 jakieś, 
fałszywego wewnątrz wątpiów naszych pokroju kompromisowego kaleki - ko-munizujące, 
niedoburżujskie ścierwantyny, ślizgające się niezręcznie na posadzkach wyświechtanych 
demokratycznie. I do kupy zasmro-dzonej z tymi wiarami w tajne siły i organizacje, 
masońskie i inne - to resztka religii i magii w nas się kolące. Ale ten będzie chłop, co się 
standardu swego życia wyrzeknie, zamiast go podnosić bez końca, aż do pęknięcia. Że też 
wszystko w historii pękać musi, a nie na smarach rozumu gładko się w przyszłość przesuwać: 
prawo nieciągłości...
II CZELADNIK
Aż boli od tego gadania, purwa jej suczą mać! Aleście się, majster zmienili: tego nie 
zaprzeczycie. A kierunek zmiany tej jest taki sam jak mojej, chociaż jakościowo to różne 
zmiany są. Czy to nie prawda, co mówił były prokurator, żeśmy tacy, bośmy po tamtej 
stronie, i że jak na tę przejdziemy, to się staniemy jak oni. A siły tajne i ludzie tajni są, tylko 
jakościowo się od jawnych nie różnią - taka je różnica czasów - hej!
SAJETAN
To pozory są ino zewnętrzne, na tle gwałtowności przemian społeczności naszej.
II CZELADNIK
spokojnie
Czy nie moglibyście wyzbyć się tego sobaczego z chłopska staropols-ko-proroczego 
napuszonego sposobu gadania, a nade wszystko ilości samych słów?
3 wolumpsiarki - wolnomularki; we francuskiej masonerii istniała loża kobieca, tzw. mopsie.
70

SAJETAN
spokojnie, twardo
Nie. I jako Lenin, jako sługa klasy, różnił się mimo całej morowości indywidualnej od 
Aleksandra Wielkiego, który osobowym fantastą potęgi był, jako ja się różnię od tego psa!
Wskazując na śpiącego Scurvy'ego
A zresztą nie czas gadać - robić trza - samo się nie zrobi, psia ją mać tę rzeczywistość po 
trzykroć -e!! Skończyły się rozkoszne czasy idej - co to, wicie, można było majonezy żreć, a 

background image

bolszewikiem ideowym być, albo się w nędzy ostatniej tymiż ideami na glanc pocieszać, że to 
niby kimś się, w ekskrementaliach gnijąc, mimo wszystko jest. Nowej idei nie wymyśli już 
nikt - nowa forma społecznego bytu sama się wytłamsi, wyiskrzy, wyflantuje z dialektycznej 
zmagi\ wszystkich bebechów tego kotła ludzkości, na którym, na samym doparniku, przy 
samej klapie bezpieczeństwa, siedzimy my - dawne sflądrysyny dudławe, a teraz twórcy, ino 
że nie radośni, psia ich suka zaskomrana.
CZELADNICY
Nas tak znudziły te przekleństwa, że chyba zaczniemy wyć. Kuler lokal2, psiakrew. Mówimy 
razem intuicyjnie jak jeden mąż - możemy tak mówić wciąż.
SAJETAN
Dajcie spokój, na Boże miłosierdzie. Dosyć tego, dosyć.
SCURW
przez sen przeciągając się, po paru pomrukach
Szewcem byłbym z rozkoszą do końca dni moich. O, jakże złudne są te wyższe tak zwane 
wymagania od siebie: prowadzą na wyżyny, z których się potem na zbity łeb wali w samo dno 
upadku. Ach - a potem wypłynąć na wielkie, niebotyczne chyby, na wielkie hupcium-
ciupcium - ein Hauch von anderer Seite3 - powiew tamtej strony. Metafizyka, którą 
pogardzałem dotąd, wali teraz
' dialektyczna zmaga - w języku Witkacego teza Marksa o dialektycznej walce przeciwieństw 
- zasadzie świata.
2 kuler lokal (fr. couleur locale) - koloryt lokalny.
3 ein Hauch von anderer Seite (niem.) - wytłumacz, w tekście: powiew z tamtej strony.
71

na mnie ze wszystkich zakamarków bytu. Au commencement Bythos etait\ - otchłań chaosu! 
Cóż za cudną i niedoścignioną rzeczą jest chaos! Nie poznamy go nigdy jako takim, mimo że 
świat jest chaosem, naprawdę w istocie swej jest. Chaos! Chaos! A na naszych nędznych 
odcinkach uspołecznionych bydląt zawsze się jakiś porządeczek statystyczny zrobi. Ach - co 
za szkoda, że nie rozwijałem mego umysłu przez odpowiednią lekturę filozoficzną - teraz za 
późno - pojęciowo temu rady nie dam.
Szewcy nasłuchują. Podczas wywodów Scurvy'ego I Czeladnik podchodzi doń wziąwszy z 
ziemi ogromną siekierę, co mu ausgerechnet2 pod jego nogami cala złota leżala
II CZELADNIK
Gdzie pełzniesz, ścierwo zatracone, chrówno sobacze?
I CZELADNIK
Zakatrupić go we śnie. Niech się nie męczy. Za piękne se, jucha, sny wyhodował. 
Ausgerechnet mi tu leżała siekiera - cała złota - hehe-he...
Itd., i dalej, śmieje się długo, wywodząc trele smiechowe aż do zdechu niemal
SAJETAN
grozi mu ogromnym mauzerem, który wydobył ze szlafroka
Za długo się śmiejesz wywodząc te twoje trele aż do zdechu. Ani kroku dalej!
/ Czeladnik zawraca
On tu musi się zawyć na śmierć z pożądania w naszych oczach zachwyconych mścicieli 
żądzy.
Od strony miasta trochę z prawej strony wchodzi Księżna, ubrana w strój spacerowy, 
żakietowy
KSIĘŻNA
Załatwiłam sprawuneczki. Wszystkie intymne rzeczułki3 mam tu w woreczku, ze szminką i 
innymi rupiećkami. Taka jestem kobieca, że aż wstyd, aż śmierdzi po prostu z lekka czymś 

background image

takim, wicie, bardzo nieprzyzwoitym a powabnym. A - nie ma nic ochy dniej szego, przez ch, 
jak kobieta, jak mówił słusznie pewien kompozytor, i w tej ochydzie najbardziej milutkiego.
' Ai commencement Bythos etait - parafraza francuska początku Ewangelii św. Jana często 
powtarzana, w miejsce "Słowa" wstawione "Otchłań".
2 ausgerechnet (niem.) - akurat.
3 rzeczułki - tu: zdrobnienie od rzeczy.
72

Wali z cale] sily rajtpajczą Scurvy'ego, który z dzikim kwikiem zrywa się na równe cztery 
nogi, potem najeża się i warczy
Wstać mi tu w tej chwili do tego całego burdygielu, skorkowaciały, spurwiały mózgu. Będę 
jadła móżdżek pański posypany bułeczką najwyrafinowańszej męki. A tu masz proszek, który 
ci da nieskończoną wytrzymałość erotyczną, abyś nigdy zadowolenia nie doznał.

Rzuca mu proszek, który on zjada zaraz, po czym zapala papierosa i pali odtąd ciągle prawą 
lapą. Nie wstaje już ani razu na dwie lapy
SCURVY
Do Babilonu z tą szatanicą! - z tym wcieleniem Supra-Bafometa \, z tą cycastą Cyrce2, z tą 
paraberą rejentalną3, z tą...
Potyka drugi proszek, który mu daje Księżna. Ona kuca, jak to mówią, przy nim, a on kładzie 
jej głowę na kolanach, wywijając przy tym zadem
KSIĘŻNA
śpiewa
Słodko, ach, o mnie śnij, pieseczku,
Nie wstaniesz już na łapki dwie!
Tak cię zamęczę słodko po troszeczku,
Taki się zrobisz, że aż bardzo ,,fe".
I nigdy nie będziesz mnie miał,
A mózg twój to będzie wprost jak czyjś kał -
Nawet nie twój własny -
W tym będzie urok straszny!
Gładzi Scurvy'ego. Scurvy zasypia mrucząc
SCURVY
Przeklęte babsko - jakież cudowne życie było przede mną, nim ją poznałem. Trzeba było 
usłuchać rad tych przeklętych homoseksualis-tycznych snobkretynów i wyzwolić się od 
kobiecości - "bo krew i żmija kobiecości głodna tuczą błękitnych oprawców zachwyty". Och, 
och -jak przezwyciężyć ten przeklęty, potworny, nieugaszony żal! Ja się wprost chyba na 
śmierć zapożądam czy co?
' Supra-Bafomet (łac.: supra - ponad, wyższy + Bafomet) - tutaj: naddiablica. O kult Bafometa 
oskarżono w Średniowieczu templariuszy. Miał to być szatan o ciele kobiety i dwóch męskich 
twarzach. W rzeczywistości przekształcone przez jeż. prowansalski imię Mahometa.
2 Cyrce - w "Odysei" czarodziejka zmieniająca podróżnych w świnie.
3 paraberą rejentalną - przekręcone: bajadera orientalna.
73

KSIĘŻNA                                   ^B
gładząc go                                 ^•|
Otóż to, otóż to.                                              g ^
Spoglądając na obecnych                          ^f

background image

To mówię właśnie tak gładząc go, tak jak trzeba, gdy się chce komró» r] przychylić nieba! 
f
Do Scurvy'ego                               J (
O to chodzi, pieseczku mój, kundelku złoty - bez tego nie mam już J i na nic ochoty.
Scurvy zasypia
SAJETAN
Czyż już ten przeklęty brak idei będzie trwać do końca istnienia? To straszne, ta pustka i ta 
masa nieprzebrana pracy realnej przed nami, pracy nie prześwietlonej żadnym, nawet 
najmniejszym, pojęciowym złudzeniem! Wicie, co wam powiem? - to jest wprost straszliwe: 
lepiej było szewcem śmierdzącym być i idejki mieć, i sobie słodko w tym smrodku o ich 
spełnieniu myśleć, niż teraz w tych jedwabiach u szczytu lokajskiej władzy - bo lokajska ona 
jest, sturba jej suka.
Tupie nogami - dalej prawie z płaczem mówi
Zakasać łapy po szyję i pracować czysto-twórczo społecznie. To nudne jak cholera! A życia 
już użyć nie mogę - nie odśmierdzę ja już tych zaśmierdziały ch lat moich. Przed wami 
jeszcze cały świat! Wy po pracy możecie jeszcze żyć - a ja co? Zachlam się chyba czy 
zakokainizuję, czy co, u czorta zatraconego? Nawet kląć mi się nie chce. Ja nikogo nawet nie 
nienawidzę - ja nienawidzę tylko siebie - o zgrozo, zgrozo: na jakież urwiska i wiszary duszy 
przywlekła mnie ta ambicja podła bycia kimś na tej ziemiczce świętej, kulistej a niepojętej!
KSIĘŻNA
Tragedia dosytu dostałych dostawców szczęścia dla ludzkości! Świat, mój Sajetańciu, jest 
stekiem bezsensu walczących potworów. Gdyby się wszystko nie pożerało, bakcyle jakieś 
tam pokryłyby w trzy dni ziemię na sześćdziesiąt kilometrów grubą warstwą.
SAJETAN
A ta znowu to samo, nikłej papugaj1 jaki sztucznie wyuczony. Już my to znamy. Tu, moja 
pani, ni ma czasu na wykładziki jakieś popularne
1 papugaj (z roś.) - papuga.
74

- tu jest prawdziwa tragedia. O, kiedyż, kiedyż zapomni indywiduum o sobie w doskonałej 
maszynie społeczności? O, kiedyż cierpieć wreszcie przez swą samoosobowość, wiecznie w 
nicość jak zadek jaki transcendentalny wypiętą i wypuczoną, przestanie - zostają jedynie 
narkotyki, jej Bohu!
I CZELADNIK
Słuchałem dotąd cierpliwie was, nędzny człowieku, przez wzgląd na nasz wiek - ale nie mogę 
już.
II CZELADNIK
I ja też nie mogę, do chapudry girlastej!
I CZELADNIK
Dość!
do Sajetana
Wyście, majstrze, mimo zasług, pryk starej daty - nie wam do naszego młodego życia. My nie 
nawóz jako wy - my sama jądrowatość przyszłości. Mówię źle, bo natchnienia nijakiego ni 
mom - niech se samo gada we mnie, jako chce. Otóż com kcioł rzec: wy tylko nas 
zniechęcacie tą całą waszą, do kupy starej, niepotrzebną, zafirkaną analityką1, której 
narzędzia jeszcze burżujskie lokajczuki, Kant i Leibniz, stworzyli. Wont z tym jednym i z 
drugim na przechwistany dymulec - hej! hej!
SAJETAN

background image

A cichajcie se, janiołowie niebiescy! A dyć to je dialektyka pirsej wody kublastej. A to 
jezdem zdumiony w najwyższym stopniu! Więc co ja mam iść precz, jak ten zużyty gwint, 
jako wytarty burżuazyjski puffon, jako złamany czy wykruszony bideton2 jaki? Coo?
II CZELADNIK
stanowczo
Tak, macie. Zaplugawił się wam język tym burżujskim plugastwem na glanc. Już nawet gadać 
nie potraficie, jako trza. Kompromitujecie ino rewolucję.
' analityka - logika. Od czasów "Analityk" Arystotelesa gł. dział logiki - teoria wnioskowania 
i dowodzenia.
2 puffon, bideton - symboliczne przedmioty zużywane przez elitę (puf - miękki taboret, bidet 
- wanienka nasiadowa, kucyk).
75

SAJETAN
Ludzie na świecie! Co ja przeżyć muszę!!
I CZELADNIK
Cichajcie! - Już ja wiem tera, jaka mi to intuicja tę złotą siekierę ausgerechnet tu rzuciła. 
Zakatrupimy was, jak ofiarnego byka. Wciornaści, mnie suka ścierwo mierzi! Będę walił, 
będę kopsał! Jędrek - trzymaj kaftan!!
Zrzuca piżamową kurtkę
KSIĘŻNA
bardzo, wyjątkowo arystokratycznie
Ależ brawo, Józek! To mi idea dopiero jak psu igła kocia z wielbłądziego worka. Nie 
wiedziałam, że się aż tak ubawię. Tylko długo konajcie, Sajetanie - ja to tak lubię, wicie, 
moiściewy. Ja wam pokażę, jak trzeba bić, aby rana była śmiertelna, a konanie nieco 
przydługie - hehe.
II CZELADNIK
Nie podniecaj mnie, babo, gadaniem takich rzeczy do czarnego szału, bo...

KSIĘŻNA
łagodnie
I CZELADNIK
No, cicho, Jędrek, cicho.

No, majster, gotujwa się na śmierć czy jak tam, czy tu - zabyłek se\ po szewsku gadać. Równo 
stać!!
Mówi to jak komendę wojskową
SAJETAN
Ależ, Jędrzeju drogi, kochany czeladniku pierwszy, przecież to nonsens nad nonsensami 
będzie i plama na nieskalanym ciele naszego przewrotu, prawie że niepokalanie poczętego. Ja 
już bez żadnych pretensji będę żywą mumią, takim dobrym wujciem, nawet nie ojcem 
rewolucji. Nie będę gadał nic - będę siedział se w szafie jako zabalsamowany symbol. Będę 
milczał jak mysz do kwadratu pod czterema miotłami - staram się tu was udobruchać 
dowcipem - ale coś mi się widzi, że to udobruchanie nie idzie mi dobrze, choć Boy
1 zabyłek (gw.) - zapomniałem.
76

przecie całe społeczeństwo względem siebie tyle ciężkich lat tą metodą dodobruchał. 
Przysięgam na wszystko, co święte, że stulę pysk, jak różę wielolistną i wonną - tylko nie 
bijcie, na dobrosierdzie Boże!

background image

II CZELADNIK
A co dla cię święte, dziadu, jeśliś ty, przez długi ozór twój, nam złudzenia najistotniejsze - nie 
złudzenia - co mówię? - bodaj mi ten ozór usechł! - jądra naszego światopoglądu twą mroczną 
dialektyką starczej pustki, dokonanego na marginesach istnienia żywota, wyekstyrpować\ 
łacność chciał? Co?
SAJETAN
Zżymam się na samą myśl...
I CZELADNIK
Zżymaj się se do woli nikłej wyżymaczka jaka, nic ci to nie pomoże. Mów se burżujskie 
modlitwy. Nie mogłeś dalej wodzem żywym być, boś się wyprztykał przedwcześnie przez te 
przeklęte papirusy i gadanie bez nijakiego pomiaru, to będziesz świętą mumią, ale martwą, 
kocie! Wtedy my te resztki twej siły zeskamotujemy2 i stworzymy mit o tobie: a nie damy ci 
się rozłożyć za życia na oczach tłumu w takie chówno sobacze - to pochodzi od słowa chować 
się - twoja siła musi być w porę zmagazynowana, ale na trupie, kochanie, żebyś się nie zdążył 
skompromitować - i nas też. Skoroś do końca nie umiał żyć jako inne wielgie - i wielgaśne 
starce historii świata, to porządek z tobą zrobiony być musi. Dawaj łeb, majster, i nie traćwa 
czasu na gadanie.
SAJETAN
Skąd on wie to wszystko, ten smarkul zamirwiony? Ja już naprawdę nie będę mówił 
niepotrzebnych rzeczy. Chciałem się wam pozwierzać znad samego brzyżka grobu, jak 
ludziom, a oni zaraz siekierą, by przez łeb człowieka zdzielić gotowi.
Ktoś od tylu, niewidzialny, zawiesza kotarę, jak w akcie I
KSIĘŻNA
lubieżnie, ucieszona
O, tu: w epistropheus3 - potem będzie Sajetancio jeszcze dużo, dużo gadał - ja to tak lubię - to 
lepsze niż johimbina4! Dzielcie go!
1 wyekstyrpować (łac. extirpatio - wykorzenienie) - wyrwać.
2 zeskamotować (fr. escamoter) - ukryć, ukraść.
3 epistropheus (łac.) - drugi kręg szyjny.
4 johimbina - środek pobudzający.
77

II CZELADNIK
I zdzielimy - jak nam dziwki miłe. Nie jest to najsympatyczniejsze zaklęcie świata, ale co 
robić.
Nagle z lewej strony słychać granie na harmonii i zaczyna się cos tłoczyć spod kotary
CZELADNIK
Kiz dziadzi? Nikt tu już nie miał przyjść wieczorem! Dziwki z "Eufo-rionu" na tańce i 
rozpustę zamówione były na trzecią w nocy, po faj rancie.
Tłoczą się chłopi, stary Kmieć i młody Kmiotek, pchając przed sobą olbrzymiego Chochoła - 
za nimi Dziwka wiejska z dużą tacą. Stroje krakowskie
SCURW
przez sen
I nigdy nie zagrać już w brydżyka - nie móc nigdy mówić z tym poczuciem urojonej 
ważności: trzy kier lub kontra, nie pójść na kawusię do "Italii" i nie popatrzeć nawet na 
dziewczątka słodkie i na nią też, nie poczytać już nigdy "Kurierka" do łóżeczka i nigdy, nigdy 
nie zasnąć! To straszne - ja tego nerwowo wprost nie wytrzymam! - tego nikt nie chce pojąć!
Nikt go nie słucha, wszyscy wpatrzeni w grupę na lewo
KMIEĆ
śpiewa

background image

Z głupim człowiekiem nie warto gadać, Więc stulcie pyski i proszę siadać!
KMIOTEK
podśpiewuje do niego, ukazując go obecnym palcem wskazującym
A gdyby przypadkiem zechciał odpowiadać, To dać mu w mordę i wprost nie dać gadać.
l CZELADNIK
z zaciśniętymi zębami
Obyście w złą godzinę tego nie wypowiedzieli, wiejskie chamy, krnąbrne i konserwatywne, 
czyli tak zwani kmiotkowie narodowi. W zęby wam się zachciało? Cooo??
KMIOTEK
..buńczucznie" Mimo to, w przeświadczeniu głębokim o wielkiej misji naszej po upadku 
szlachetczyzny i wylęgłej na niej potworkowatej,
78

nowotworowej arystokracji naszej - że niby się arystokratycznie w kratkę odziewali i z 
angielska nosili...
KSIĘŻNA
Co za przestarzałe dowcipy a la Boy Słonimski!\ Taż to już cuchnie, panowie, jak rybka w 
bufecie trzeciej klasy w Kocmyrzowie2. Do rzeczy, kmiecie niemrawe, a pyszne i 
buńczuczne!
KMIEĆ
Obyś, Jasna Pani, nie pożałowała markotnie słów tych butnych a junackich nie w porę.
KSIĘŻNA
Stul pysk, chamie, bo się wyrzygam z niesmaku. Lechoń3 byłby niezadowolony, że tak 
mówię, bo on zna tylko księżne z fajfów w Em-es-zecie! A ja jestem taka i będę, chełbia 
wasza wian świecąca.
SA J ETAN
władczo
Dość kłótni! Dzięki wam, kmiecie w pseudoślachcickich ambicyjach znieprawione, 
odzyskałem utraconą pozycję i zawrę z wami pakt nieomal iście książęcy. Swobód 
pańszczyźnianych negować wam nie myślę. Musicie tylko stworzyć dobrowolny zbiorogosp4, 
z akcentem oczywiście na ostatnią sylabę...
KMIEĆ
rozstawiając ręce                                      /
Nie rozumiemy cię, panie. My tu przyszli z dobrą wolą, jako równy z równym gadać; bo 
chłop na zagrodzie zawsze w modzie, mocium panie tego, a każda morda dobra jest do korda, 
a z dobrego pługa nie zrobisz, asińdziej, kańczuga.
I CZELADNIK
Zacofane plemię - jakbym jakieś echa ślachcickie, sienkiewiczowskie jeszcze słyszał. Oni się 
dopiero uślachcają - taż to skandal - przekładaniec ewolucyjny anachronicznych warstw 
pirszej klasy.
1 Antoni Słonimski (1895-1976) - poeta i krytyk, uważał Witkacego za grafomana i 
hochsztaplera, czemu dawał wyraz w swych recenzjach; rewanż literacki.
2 Kocmyrzów - podkrakowska miejscowość, symbol prowincjonalnej dziury.
3 Lechoń - poeta Jan Lechoń (1899-1956) pracował od 1930 r. w dyplomacji.
4 zbiorogosp - polskie tłumaczenie słowa kołchoz (roś. skrót od: kolektiwnoje choziajstwo).
79

KMIOTEK
Będę się streszczał: my tu przyszli z Chochołem samego pana Wyspiańskiego, z którego idei 
nawet faszyści chcieli zrobić podstawę metafizyczno-narodową ich radosnej wiedzy o użyciu 

background image

życia i użyciu państwa dla celów samoobrony międzynarodowej koncentracji kapitału, a 
także...
SAJETAN
Milcz, chamie, bo dam w pysk!
KMIOTEK
Nie dałeś mi pan skończyć i wyszedł krwawy nonsens a la Witkacy. Ja znam waszą krytykę... 
e, co tam! Śpiewajmy lepiej - przez muzykę pojmą nas - no:
Przyszli my tu z tym Chochołem
I z tym sercem naszem golem.
Dziwka wysuwa się na pierwszy plan z tacą, na której dyszy wolno wielkie jak u tura serce - 
mechanizm zegarowy
Mówić chcemy po wyspiańsku, A nie nowocześnie drańsku. Z nami jest ta ,,dziwka bosa".
Mówi
Ino teraz się obuła dla przyzwoitości, bo jakże tak między ludzi boso - wicie - haj!
Śpiewa dalej
Co świat cały zbawić miała. Ja kosynier - moja kosa To jest siła moja cała.
I CZELADNIK
Przebrzmiałe symbole! Dziwek bosych mam, ile chcę, ale to są najładniejsze tancerki kraju i z 
ich nogami mogę robić, co mi się żywnie podoba.
KSIĘŻNA
zrywa się gwałtownie i zrzuca pantofelkki i pończochy. Wszyscy patrzą i czekają
Ja mam najpiękniejsze nogi na świecie!!
SCURVY
budząc się - wyrżnął łbem w podłogę
O, nie mów tak! O czemuż, czemuż zasnąłem, nieszczęsny! Obudzenie 80

się każe mi całą mękę przeżywać od nowa! Wyrażam się górnolotnie, bo nic już do stracenia 
nie mam - nie boję się nawet śmieszności.
SAJETAN
Cicho tam, szumowiny! - tu są ważniejsze rzeczy niż wasze nogi i zwierzenia.
Do Kmiotków Więc co dalej?
KMIOTEK
Śpiwajwa chórem
Śpiewają chórem
O lo Boga, lo świentego, Coby nic nie było złego, O lo Boga, lo świentego, Coby nic nie 
wyszło z tego.
Do Dziwki
Śpiewaj a tue-tete1, dziwko bosa, tymczasowo tylko obuta.
DZIWKA
głosem skrzeczącym d tue-tete
O lo Boga, lo świentego, Coby nic nie było z tego.
KMIEĆ STARY
O na ten tryjont Boży Niech nam kto we łby włoży Mądrość, jaką się da, I dalej w nas ją 
pcha! Cha, cha!
SAJETAN
strasznym głosem
Gnizdy jedne, wont!!
Wszyscy trzej rzucają się na chłopów i wyrzucają ich. Tamci uciekają w popłochu, 
pozostawiając stojącego Chochola na lewo. Chochoł powoli się wywraca i leży. Słychać 

background image

okrzyki takie, jak: Wspomagaj Bóg! Ludzie na świecie! Wciornaści! Rany Boskie! Kiz 
dziadzi! O, Jezu!! itp., bez liku. Sajetańczycy pracują nad chłopami w milczeniu, sapiąc
1 a tue-tete (fr.) - na całe gardło.
6 - Szewcy                                                                                  O l

tylko ciężko. Ledwo wrócili na środek sceny, I Czeladnik krzyczy nie zwracając uwagi na 
slowa Sajetana. Sajetan wracając powoli i sapiąc
Tak to załatwiliśmy kwestię chłopską - haj!
I CZELADNIK
krzyczy
Na środek sceny, na środek! Do dzieła! Publika nie lubi takich intermezzów1, zagwazdrany 
jej wszawy gust.
II CZELADNIK
Wal go! Pier go! Niech stare ścierwo wie, po co żył! Męczennik, pludra jego cioć!!
SAJETAN
Więc to tak rozżarliście się na tych kmiotkach? Więc jak to, gnizdy jedne, więc ani na jotę 
czy aragońską "chotę" - a pisze się po burżujsku przez j, a wymawia jak ch2 - co ja plotę, 
nieszczęsny, na krawędzi najgorszego - więc ani na tę jotę zaklajstrowaną nie zmieniliście 
waszych nikczemnych zamiar... Uuuuu!
Dostaje w łeb siekierą od I Czeladnika i wali się z wyciem na ziemię... Czeladnicy i Księżna 
układają go na worze baranim (jak w Izbie Lordów 3), co leżał od początku na pierwszym 
planie, czort wie po co. Czynią to, aby Sajetan mógł swobodnie się przed śmiercią wygadać. 
Przed nim na stoliczku (który też tam stal) leży dychające serce na tacy
KSIĘŻNA
Tu, tu go ułóżcie, mówię wam, aby gadać mógł swobodnie i mógł się godnie wypróżniające 
przed śmiercią wygadać.
Wpada Fierdusieńko
FIERDUSIENKO
z walizką w ręku
Idzie tu, jak pochód nieszczęścia po prostu, jakiś straszny nadrewoluc-jonista, jakiś 
hiperrobociarz wprost - to pewnie jeden z tych, co naprawdę rządzą - bo te kukły
wskazuje na Szewców
1 intermezzo (wł.: środkowy) - wstawka muzyczna lub baletowa wpleciona w akcję opery.
2 w dial. aragońskim jeż. hiszpańskiego "j" czyta się "ch".
3 dla podkreślenia ważności handlu wełną Edward I (1239-1307) wprowadził zwyczaj, iż 
przewodniczący Izby Lordów zasiada na worze wypełnionym wełną
82

to komedia ino. Ma bombę jak sagan i handgranatów 1 całą kupę i grozi tym wszystkim 
każdemu, a swoje życie ma tam, gdzie w ogóle nie trzeba mówić, i tego - co to ja chciałem 
powiedzieć...
KSIĘŻNA
Bez głupich witzów! A kostiumy Fierdusieńko ma? To najważniejsze...
FIERDUSIEŃKO
A jakże - tylko nie wiem, czy za chwilę nie wylecimy wszyscy w powietrze.
Straszliwe kroki za sceną - facet ma ołowiane podeszwy
Ten robociarz to wyższa marka niż ta dziewka Wyspiańskiego - to żywy, zmechanizowany 
trup! Nadczłowiek Nietzschego 2 nie narodził się wśród junkrów pruskich, tylko wśród 
proletariatu, który niektórzy uczeni całkiem niesłusznie uważają za kloakę ludzkości.

background image

II CZELADNIK
do Fierdusieńki
A ty czego ciągle po lokajsku ubrany chodzisz? Nie wisz, że teraz je swoboda? Co?
FIERDUSIEŃKO
Ee! - Lokaj lokajem zawsze pozostanie, w takim czy innym reżimie! Wsio rawno!3 Zaraz 
lecimy w powietrze!
SCURW
Wy możecie uciec - wyście ludzie wolni. A ja? - pół pies, a pół nie wiem wprost - co! Ja 
oszaleję chyba niedługo - to się uniknąć nie da.
I CZELADNIK
Nie zdążysz, cholero! Bo my ci urządzimy taką śtukę, że zdechniesz z nienasycenia jeszcze 
na dwa stopnie w morskiej skali Beauforta4
1 handgranat (z niem.) - granat ręczny.
2 według filozofii Fryderyka Nietzschego (1844-1900) człowiek współczesny jest tylko 
ogniwem ewolucji między małpą a nadczłowiekiem. Zapowiedzią nadludzi byli wielcy 
twórcy Renesansu - ani niemieccy junkrzy, ani tym bardziej proletariat za nadludzi nie mogli 
być uważani. (Roszczenia hitlerowców ogłaszających się rasą nadludzi Nietzsche po prostu 
by wykpił).
3 wsio rawno (z roś.) - wszystko jedno.
4 skala Beauforta - wprowadzona w 1806 r. przez admirała ang. Beauforta 
dwunastostopniowa skala siły i prędkości wiatru.
6*                                                               83

przed ostatnim cyklonem obłędziku, który byłby rozkoszą wobec tego, co ciebie czeka.
SCURVY
skomli, a potem wyje
To są głupie frazesy, a jednak. Mmm uuu! - Auauuuuuu! Jak boli całe nie spełnione życie. 
Chciałem umrzeć z wycieńczenia jako piękny, wzniosły aż do paznokci u nóg starzec. O 
życie: teraz wiem, żeś jedno! Puchnie mi wszystko na grubość ręki od tej ohydnej udręki. 
Teraz dopiero rozumiem tych nieszczęśników, com ich skazywał na śmierć i więzienie - to 
banalne, ale tak jest.
STRASZNY HIPERROBOCIARZ
wchodząc. Bomba w ręku
Ja należę do NICH.
Szalony nacisk na ,,nich"
Jestem Oleander Puzyrkiewicz, któregoś pan skazał na dożywót, panie Scurvy. Alem gracko 
zniknął. Ja wiem, że to wstrętnie powiedziane, ale języka już nie odwrócę. Pamiętasz, coś 
zrobił ze mną, sadysto? Mam zgruchotane, zmiażdżone wszystko - rozumiesz? dosłownie 
wszystko: wszystkie geny1 i gamety2. Ale duch mój, który jedność z moim ciałem stanowi, 
jest z byczego surowca, maczanego w płynnej, parskającej stali szmirglowanej3. Tu mam 
bombę, która jest naj-wybuchliwsza ze wszystkich hochexplosiv bomb na świecie, i krótką 
mam decyzję jak piorun. Masz za te bombasy4 moje ukochane niedoszłe, które zginęły przez 
ciebie, Kafirze!5 Ja chciałem mieć dzieci! Mówię niesmacznie - trudno.
Ciska bombę na ziemię. Wszyscy rzucają się na ziemię wyjąc - wszyscy prócz Sajetana. 
Scurvy zanosi się od pisku dzikiego strachu. Bomba nie wybucha. Hiperrobociarz podnosi ją 
z ziemi i mówi
Kretyńskie plemię - to jest, wicie, ino taki termos do herbaty.
\ gen - najmniejszy odcinek chromosomu decydujący o przekazywaniu cech dziedzicznych.
2 gameta - komórka rozrodcza.
3 szmirglowana (niem. szmergel - skałka używana jako materiał ścierny) - polerowana.

background image

4 bombasy - bobasy, dzieci.
5 Kafir (arab.) - niewierny; nazwa nadawana przez Arabów Murzynom Bantu w Afryce 
Wsch.
84

Nalewa z bomby do pokrywki i pije
Ale w wojenny czas na bombę łatwo da się zmienić. To taki, wicie, symboliczny kawał w 
dawnym stylu - nudny jak cholera - aż gnaty z nudy trzeszczą. Cha, cha, cha! To dobrze, 
żeście się tak napie-trali, bo my tych całkiem nieustraszonych ryzykantów na pseudo-
naczelnych stanowiskach nie potrzebujemy, a co ważniejsze: nie lubimy. Mówię to, czort wie 
po co, z naciskiem. Może mnie nie ma wcale?
Cisza
SAJETAN
nie odwracając się w tył mówi do publiki
Tera będę gadał. Dobrze, żeście mnie zakatrupili, niczego się już nie boję i powiem prawdę: 
jedna jest dobra rzecz na świecie, to indywidualne istnienie w dostatecznych warunkach 
materialnych.
Tamci leżą aż do odwołania
Zjeść, poczytać, pogwajdłić, pokierdasić i pójść spać. Poza tym nie ma nic - to jest, psia ich 
ścierwa, pyknicka filozofia. Bo co są te tak zwane wielkie ideje społeczne? Oto to, co i w tej 
chwili powiedziałem, tylko nie dla mnie, a dla wszystkich. Bo o tym czasie, co go można 
będzie na popularne czytanki poświęcić, to ja mówić nie będę. W robieniu czegoś dla kogoś, 
w wyrzeczeniu się siebie dla drugich nawet mały człowiek może stać się wielkim, gdy inaczej 
już nie może. To jest ta wielkość "dla wszystkich" - mówię to w cudzysłowie, bo wielkość 
istotna to ino je w indywidualnym napięciu i w stopniu zginania tym napięciem 
rzeczywistości: myślą czy wolą uzbrojoną w pięść - to wszystko jedno. I tak to w 
powszechności małość w wielkość przez wspólnotę się zamienia. - Do cholery w ogóle z 
takim rozumowaniem...
Hiperrobociarz podchodzi do niego i wali mu z dużego colta w ucho. Sajetan mówi dalej, 
jakby nic. Wszyscy podnoszą się, tylko jeden Fierdusieńko leży dalej
I to wszystko niezależnie od tego, czy indywiduum jest osobowym fantastą i maniakiem 
swojej potęgi, czy sługą i wyrazicielem klasy jakiejś - wszystko jedno jakiej...
85

HIPERROBOCIARZ
do Sajetana
"Zmieniłeś pan front. Master Silver" - jak rzekł do tegoż Tom Morgan.\
KSIĘŻNA
bardzo arystokratycznie
Wstań, Fierdusieńko - to są symbole tylko - to tylko i jedynie planimetria2 zbaraniałych 
mózgów; to tylko entymemat3 zabójczy, którego jedną premisę, tj. ludzkość całą, już diabli 
wzięli. To tylko...
Fierdusieńko wstaje i wydobywa z walizy wspaniały kostium ..rajskiego ptaka", w który 
zaczyna ubierać Księżnę: zdejmuje jej żakiet, przerywa w ten sposób dalsze jej 
wywnętrznienia, a potem wkłada tamte rzeczy. Tylko nogi pozostają gole - nad nimi krótka 
spódniczka zielona, powyżej kolan się kończąca. Księżna milknie powoli od tego ubierania, 
bełkocąc jeszcze chwilkę cos nieartykułowanego
brhmłbomxykartcznaho...
HIPERROBOCIARZ

background image

Teraz się zacznie ta nieprzyjemna komedia, jak na dzisiejsze czasy konieczna, której nie 
wypada mi w niewinności mej życiowej oglądać. Siedziałem czternaście lat w celkowym 
więzieniu, studiując ekonomię.
Do Czeladników
Wy dwaj macie osobiste, przypadkowe, drańskie szczęście czy nieszczęście być 
reprezentatywnymi typami średniego chałupnictwa i jako tacy będziecie władzą 
reprezentatywną, dekoracyjną. Urwało się akurat dla was: będziecie z przedstawicielami 
obcych państw tymczasowo-faszystowskich - ostatnia maska konającego kapitału w 
najzatęchlej szych zakamarkach tej ziemi - otóż będziecie z nimi jeść langusty i inne 
Firdymułki - potem kule we łby - śmierć bez tortur - to i tak wiele. I dziwek, ile chcecie - o 
wasze mózgi mi nie chodzi.
Gwiżdże na rękach
1 Silver i Morgan - bohaterowie powieści Roberta L. Stevensona (1850-1894) "Wyspa 
skarbów".
2 planimetria - dział geometrii zajmujący się figurami płaskimi.
3 entymemat - wnioskowanie, w którym przemilczano (najczęściej oczywistą) premisę 
(przesłankę).
86

Wchodzi Gnębon Puczymorda -potworna foka z wąsami ..slachcickimi", jak wiechcie. 
Ubrany w polski strój ze złotej lamy. Kołpak z piórem, karabela - to każdego onieśmiela - a 
buciska te czerwone, oczy straszne, wywalone
PUCZYMORDA
mówi poprzednie objaśnienie
Kołpak z piórem, karabela - To każdego onieśmiela. A buciska te czerwone, Oczy straszne, 
wywalone.
Robi miny okrutne
Takim jest i takim będę,
Czym jest dziwkarz, czy też pede,
Socjalista czy faszysta,
Jam w tym serze jako glista.
HIPERROBOCIARZ
To zaraza czysta z tym Wyspiańskim. Siadaj tu, stary durniu, obok tego trupa. Wielkiego 
Świętego ostatniej rewolucji świata, który dał nam drogę do Najwyższego Prawa przez 
opanowanie klas średnich proletariatu. On, ten stary, biedny idiota musi być żywym, to jest:
martwym symbolem zastępującym nam waszych świętych i wszystkie mity wasze, 
pseudochrześcijańscy faszyści, coście ponad miarę uwstrę-tnili komedię waszych pseudowiar.
PUCZYMORA
Tak - prawdy nie ma - tego dowiódł Chwistek.
HIPERROBOCIARZ
Milcz, durniu krnąbrny. Materializm biologiczny, jako szczyt dialektycznego poglądu na 
świat, nie znosi mitów i tajemnic drugiego i trzeciego stopnia. Tajemnica jest jedna: żywego 
stworzenia i tego, jak inne stworzenia niesamodzielne je składają - ale tylko w 
nieskończoność ciemnej, złej, bezbożnej.l
PUCZYMORDA
Czy nie można choć chwilę obejść się bez tych wykładów?
' Witkacy uważał, że jego materializm biologiczny jako wyższy od materializmu fizykalnego 
powinien wyprzeć marksizm.
87

background image

HIPERROBOC1ARZ
Nie. Tu, na ziemskim skrawku, wszystko jest jasne jak Byk Farnezyj-ski\ i będzie takim do 
końca świata.
Wychodzi, ale właściwie nie wychodzi: odwraca się i mówi jeszcze
Gnębon przeszedł na naszą wiarę z przekonania - trzeba jakoś zużytkować to ,stare guano. 
Nic nie może być zmarnowane, jak u wstrętnie tak zwanej skrzętnej gosposi - brrr. To nowość 
naszej rewolucji. Gnębon jest koniecznym momentem dekoracyjnym w tym persyflażu2 
rządów ziemskich.
SA J ETAN
Ten moment to nadzieja różnych draniów, że jednak przeżyją umszturc. A ja co? Ja mam 
zginąć, a te dranie mogą żyć?
HIPERROBOC1ARZ
To pech biletu, któryście wyciągli, Sajetanie. Raz trzeba sobie to i uświadomić, że żadnej 
sprawiedliwości nie ma i być nie może \:,- dobrze, że jest statystyka - i z tego trzeba się 
cieszyć.
Wali do niego znowu z colta. Gnębon siada na worze obok Sajetana, wpatrzony krwawymi 
galami w publikę. To musi być maska - tego żywy człowiek dać nie może. Fierdusienko, 
który przez ten czas skończył ubierać Księżnę, zrzuca mu kołpak i delię i ubiera go tak 
siedzącego w łachmany i kaszkiet. Łachmany pokryte są białymi punktami
PUCZYMORDA
A co to to białe?
FIERDUSIENKO
Wszy.
SCURYY
zanosząc się wprost od wycia
Zanoszę się wprost od wycia za utraconym życiem i szczęściem. Może byś ty, Oleandrze 
uczynił coś raz dla mnie? Zemsta szlachetnego
1 Byk Famezyjski - Witkacy często używał powiedzonka jasne jak byk, ale Byk Farnezyjski 
zmienia wymowę tego zwrotu. Grupa ta wykonana w I w. przed Chr. przez braci Apolloniosa 
i Tauriskosa (w zbiorach rodu Farnese zachowała się rzymska kopia - stąd nazwa) jest jedną z 
najbardziej skomplikowanych rzeźb hellenistycznych. Przedstawia synów Zeusa karzących 
śmiercią (przez stratowanie przez byka) żonę króla Teb, Dirke, która znęcała się nad ich 
matką.
2 persyflaż (fr. persifiage) - szyderstwo zamaskowane uprzejmości tu: maskarada.
88

marzyciela! - czy ci nie odpowiada ta rola? Spuść mnie z łańcucha! Daj mi pracować 
uczciwie i poczciwie na jakimś marginesie brudnym
•byle zaśmierdłego ochłapu życia. Będę szewcem w ostatniej nędzy
- zastąpię tych dwóch upiżamionych łotrów w równowadze społecznej.
Ukazuje lapą Czeladników
Tylko nie to, tylko nie to, co oni mi tu szykują, te urwipołcie: zawyć się z żalu i pożądania! 
Au! Au! Auuuu!
Wyje i Ika
HIPERROBOCIARZ
Nie, Scurvy - co oznacza szkorbut - twoje nazwisko jest symboliczne: byłeś szkorbutem 
chorej na przemianę ducha - w analogii do przemiany materii - ludzkości: ty zginiesz właśnie 
tak.
Do Czeladników No, rządźcie ta, rządźcie - my idziemy pracować nad technicznym aparatem, 
nad aparaturą i strukturą dynamizmu i równowagi sił tego rządzenia. Good bye! \

background image

PUCZYMORDA
ponuro
Do widzenia. Nudne to jak scena zazdrości, jak lekcje na jakimś przeszkoleniu, jak wymówki 
starej ciotki - albo syntetyzując te porównania: jak przeszkolenie starej ciotki połączone z 
wymówkami, a dotyczące robienia przez nią scen zazdrości o drugą ciotkę.
Pojawia się znowu tablica z napisem ,,NUDA"
HIPERROBOCIARZ
wolno
Wybambronione!
Wychodzi, dziko stukając ołowianymi podeszwy
\ CZELADNIK
z ironią
Wybambronione! - Słyszane rzeczy! Hej!! Gotować mi się do orgii
' Good bye! (ang.) - Do widzenia.
89

nocnej. To wszystko blaga, co on tu gadał. Nieskończona drabina tajnych rządów, 
superpozowanychł jednych nad drugimi, nie istnieje!
Do Księżnej Ubieraj się, kreczkawa-bamfiondrygo!
II CZELADNIK
Blaga nie blaga, a jednak zabić byście go nie mogli. To nie wiadomo jeszcze, jak to jest z 
tymi tajnymi rządami. Może są i w naszej strukturze społecz...
I CZELADNIK
Dobrze jest, jak jest! Nie myśleć nic, bo śmierć z przerażenia nad samym sobą czai się zza 
każdego węgła. Fikcja nie fikcja, a przeżyjemy to życie reprezentatywne inaczej jak oni - czy 
są, czy ich nie ma wcale. A nudy nie będzie, bo ideje, na tle braku zainteresowań 
filozoficznych u ogółu, wymarły do cna. Hej! Ino smutno jakoś, psiaścierwa! Trza się uchlać. 
A jak przyjdą dziwki z burżujskiej tancbudy i efeby z Przedmieścia Nieposłusznych Paupa-
rów, i ten straszny drań, co mieszka na ulicy Szymanowskiego pod siedemnastym2, to się 
zabawimy - zabawimy i zapomnimy o tym życiu strasznym w bezsensie ostatecznym, 
najgorszym, bo do cna uświadomionym. O Boże, Boże!
Pada na ziemię i Ika
Łkam oto jak najęty, a czemu, nawet nie wiem sam. Taki burżujski weitszmerc3, ciućka jego 
tango tańcowała. Chrać mi się chce na wszystko.
Księżna też chlipie. Scurvy wyje przeciągle i żałośnie
SAJETAN
nagle się podnosząc aż Puczymorda popatrzał na niego ze zdziwieniem
A co? Takem wstał, że nawet wy, była Puczymordo, popatrzyliście na mnie z pewnym 
zdziwieniem. Ale mam cel. Oto, nie obślińcie mi waszymi sobaczymi łzami, jak pisał 
Wyspiański, mojej ostatniej chwili
1 superpozowany (łac. superpono - nakładam) - nadbudowany.
2 aluzja nie rozszyfrowana.
3 weitszmerc (z niem. Weitschmerz)- ból świata.
90

na tej ziemi.ł Uwierzyłem w metempsychozę 2 - właśnie mętem, a nie tam. Uwierzyłem w 
wielkie TAM-TAM3 i nic mnie śmierć nie kosztuje, bo i tak tu bym już żyć nie mógł.
I CZELADNIK
Przeklęty starzec! Niczym go dobić nie można. Plugawi się toto w gadaniu jak młody pies w 
ekskrementach. Une sorte de Raspiutę 4, czy co?

background image

SAJETAN
Cichojcie, sucze sadła zjełczałe. Zupełny brak dowcipu i wszelkich pomysłów, psiakrew!
Pojawia się tablica ..Nuda, coraz gorsza", na miejsce poprzedniej, która znika
A jednak świat jest nieprzebranym w swej piękności - mówcie, co chcecie. Żdziebełko każde, 
każde gówienko najmniejsze, co życie daje roślinkom, każde splunięcie na tle grozy 
spiętrzonej wschodnich obłoków w letnie popołudnia, gdy królują z wolna w lewo i w prawo, 
na wypuczonych w zastygłych kształtach wybuchach wściekłości materii martwej, że jako 
taka żywą być nie może -
PUCZYMORDA
Dość - wyrzygam się.
SAJETAN
Dobrze - ale mi ciężko. Każda trawka przecie...
PUCZYMORDA
Szlus, bo rżnę w pysk, jak mi Bóg miły.
Do tamtych
Jestem kontrolerem dekoracyjnych widowisk propagandowych. Próba generalna ma się 
rozpocząć zaraz - tancerki przyjdą o trzeciej.
I CZELADNIK
Więc to tak? A, niedoczekanie nasze. Ale jak tak, to tak - trudno. Palcem w niebie dziury nie 
zatkasz. Pypciem purwy nie dobajcujesz do giątwy ostatecznej.
' Aluzja do wiersza Wyspiańskiego
Niech nikt nad grobem mi nie płacze, krom jednej mojej żony, za nic mi wasze tzy sobacze i 
żal ten wasz zmyślony.
2 metempsychoza - wiara w wędrówkę dusz.
3 tam-tam - gra słów łącząca bębenek i tam/ten świat.
4 Une sorte de (fr.) Raspiutę - rodzaj Rasputina.
91

II CZELADNIK
O, jak mnie męczy on tym siurrealistycznym klęciem bez dynamicznego napięcia.
I CZELADNIK
O, to, to - tak strasznie jest, że pojęcia bladego przeświecającego nie macie. Jakaś groza, 
nuda, katzenjammer i ohydne przeczucia. To wszystko się jakoś popsuło.
Nuci
"Jamszczik, nie goni łoszadiej, nam niekuda bolsze spieszyt".1
Pomagają obaj Fierdusieńce w dalszym wykańczaniu ubierania Księżnej, której kostium 
wygląda tak: bose stopy, nogi gołe do kolan. Krótka, zielona spódniczka, przez którą 
przeświecają czerwone majtki. Skrzydła zielone nietopezie. Dekolt po pępek. Na głowie 
stosowany kapelusz, ogromny, włożony en bataille2, z ogromną kitą i piórami: zielonymi i 
białymi. W miarę ubierania Scurvy wyje coraz głośniej i zaczyna się strasznie wprost szarpać 
na łańcuchu, po psiemu już zupełnie, ale nie przestając palić papierosów
PUCZYMORDA
Nie rzucaj się tak, mój były ministrze, bo jak zerwiesz łańcuch, to cię zestrzelę jak 
prawdziwego psa. Ja jestem na ich służbie - ja zupełnie się zmieniłem. Zrozum to, kochasiu, i 
uspokój się. Mocą transformacji wewnętrznej postanowiłem jeść pulardy3, langusty, wermuje 
i papa-werdy zakrapiane oblikatoryjnymi4 fąframi5 do końca życia. Jestem cynikiem, aż do 
brudu między palcami u nóg - przestałem się myć zupełnie i śmierdzę jak zgniła flądra. 
Chram na wszystko.
I CZELADNIK
A co to chrać?

background image

PUCZYMORDA
Chrać to tyle, co zalać coś innym czymś bardzo śmierdzącym. A jako rzeczownik funguje 
jako śmierdząca flegma ludzi kompromisu - demokratów na przykład: ta chrać, tą chracią, tej 
chraci i tak dalej.
1 (roś.) - "Woźnico, nie poganiaj koni, nie mamy już dokąd się speszyć" (winno być: mnie 
niekuda bolsze spieszyt; mnie niekogo bolsze liubit;) - cytat z romansu spopularyzowanego 
przez Aleksandra Wertyńskiego (1889-1957).
2 en bataille (fr.) - na bakier.
3 pularda - tuczona kura, symboliczna potrawa elity, podobnie jak zmyślone wermuje i 
papawerdy - być może od wł. vermicellirobaczki, makaron i papaver (lać. mak).
4 oblikatoryjny - obligatoryjny, obowiązkowy.
5 fąfry - neologizm Witkacego.
92

II CZELADNIK
Lepiej zróbmy tak: jak zrobi but w kwadrans, to go puścimy do niej - jak nie, to się zawyje na 
śmierć.
PUCZYMORDA
Dobra, Jędrek - walcie! - To zaspakaja resztki mego zmarniałego już sadyzmu - sam nie mogę 
nic.
Plącze cicho i sromotnie
Oto płaczę tu cicho i sromotnie, samotny, choć byłem taki dziki i obrotny... Nawet dobrego 
wiersza nie napiszę! Taki Tuwim nieboszczyk \ to się zawsze ostatecznie pocieszył: co by z 
nim nie było! A ja co? - sirota. Nawet nie wiem, kto jestem - politycznie oczywiście! 
Życiowo jestem starym błaznem pełnym fazdrygulstwa i gnypalstwa:
równa się fastrygowania połączonego z bałagulstwem i gnuśnego gmerania albo gmyrania 
palcem w tym, czego traktowanie i obrabianie wymagałoby precyzyjnych instrumentów - 
takim będę do śmierci zachranej.
II CZELADNIK
który słucha! uważnie
No to ja poszukam tu naszych dawnych instrumentów między rupieciami - tych resztek niby 
po naszym pierwszym, rewolucyjnym szewskim warsztacie - chłówno jego mać! A kiedy to 
to było?! Jak było wtedy dobrze. W muzeum ma to być na wieczną rzeczy pamięć.
Szukając w rupieciach
Aleście gaduła, Puczymordeczko - może jeszcze większa od naszego Sajetańczyka. My się 
będziemy tak nazywać: sajetańczycy albo mieduwalszczycy - od tego Mieduwała, co z 
Beatem Czarnym Piecytą walczył i na jego widok skomlił - co to? Czy mi się coś 
niesmowitego przyśniło?2
Do Scurvy'ego, który skomli jak ostatni Skomli-Aga3 do warsztatu
Masz tu, Skomli-Ago - masz wszystko - szyj!
' makabryczny żart - Tuwim umrze w 1953 r.
2 Witkacy pożytkował literacko swoje sny. Zdanie "Mieduwalszczycy skomlą na widok 
Czarnego Beata, Buwaja Piecyty" przyśniło mu się w roku 1912; w 1921 uczynił z niego 
motto "Bezimiennego dzieła".
3 aga (tur.) - składowa część tytułu urzędnika lub oficera.
93

Scuryy zabiera się gorączkowo do roboty, skomląc ze zdenerwowania i pośpiechu. Coraz 
gorzej skomli i coraz większy płciowy niepokój ..maluje się" w jego ruchach, wszystko mu 

background image

się nie udaje i leci mu po prostu z rąk w najwyższym (jego) podnieceniu erognoseologicz-
nym l
SCURW
Coraz większy niepokój płciowy maluje się w ruchach moich skociałe-go pseudoburżuja. 
Erognoseologicznie jestem prawie jak święty - turecki, dodaję dla przyzwoitości, bo jestem 
zaśmierdziały w tchórzostwie, stary tchórz. Muszę skomleć, bobym inaczej pękł jak dziecinny 
balonik. O, Boże! - ach, za co? ach - ech - czyż nie wszystko jedno za co, byle się raz dorwać 
i zdechnąć potem natychmiast. Tak mi chrómno jak nigdy jeszcze! Irina, Inna - ty już jesteś 
tylko symbolem całego życia, więcej: istnieniem w metafizycznym znaczeniu! - czego nigdy 
nie rozumiałem. Raz się tylko żyje i to zmarnowałem! To oni, skazani przeze mnie, czuli to 
wtedy, kiedy sznur... O, Boże! Skomlę jak pies na łańcuchu, gdy widzi, węszy - to 
najważniejsze - przelatujące koło siebie tak zwane słusznie psie-wesele - wolnych, 
szczęśliwych piesków!
Tak skomli faktycznie
Suka na przedzie - psi panowie za nią, za tą jedyną! - suczusią czarną albo beżową - o Boże, 
Boże!
SAJETAN
Czyż nic się nie stanie na ostatek życia mego? Czyż umrę w tej komedii kankrowatej2, 
patrząc na rozkład za żywa bonzorogów dawnych w miazdze słów rzygotliwych? Bo kankry 
jesteśmy wszyscy na ciele społeczności w jej przejściowej fazie od rozdrobnionej, 
sproszkowacia-łej wielkości do prawdziwego społecznego continuum3, w którym zlewają się 
w pojedyncze wrzody indywiduów w jedną wielką ,,plaque muqueuse" absolutnej 
doskonałości wszechogólnego organizmu. Wrzody bolą i cierpią - to jest ich zawód poniekąd 
- niech tam! Plaka będzie już tylko rozkosznie swędzieć, aż się zagoi. Nicość.
1 erognoseologiczny - erotycznopoznawczy (gnoseologia - teoria poznania).
2 kankrowaty - rakowaty.
3 continuum - ciągłość, jedność. Sajetan kreśli wizję ewolucji od indywiduum do continuum, 
czyli jednolitej masy jak wrzód pokrywającej ziemię (fr. plaque muqueuse - warstwa 
śluzowa).
94

PUCZYMORDA
Jezusie Nazareński - ten rżnie swój wykład przedśmiertny bez żadnego miłosierdzia nad 
nami.
Księżna tańczy
SAJETAN
A czyż myślicie, że i my nie powstaliśmy w ten sposób? Rzadka linia monadologów ł, raczej 
monadystów - od hylozoistów greckich, przez Giordana Bruna, poprzez Leibniza, 
Renouviera, Wildona Carra - ci ostatni są jacyś nietędzy - trudno - a dalej przez Yiteatiusa i 
Kotarbińskiego w jego nowej transformacji reizmu na żywo, a la Diderot, a wcale nie a la 
przeklęty demon materializmu baron von Holbach, co wszystko do bilardowej teorii materii 
martwej chciał sprowadzić - prowadzi nas do prawdy absolutnej, w której i dialektyczny 
materializm, jako walka potworów, której wynikiem jest istnienie i tak dalej, i dalej...
Bełkot Sajetana trwa nieartykułowany dalej. Oznaki szalonego zniecierpliwienia wzrastają u 
wszystkich. Scurvy szaleje na łańcuchu. Odtąd wszystko, co się mówi, występuje na tle 
nieartykułowanego belkotu Sajetana, który gada aż do odwołania. Gdzie ponad ten bełkot 
słychać będzie oddzielnie jego zdania, będzie to wyszczególnione
SCURVY
skamląc
Ja nie mogę uszyć tych po trzykroć zawomitowanych astralnie

background image

' Ustami Sajetana Witkacy wylicza swych antenatów oraz polemizuje z bilardową, tj. 
atomistyczną teorią materii. Greccy hylozoiści - zwolennicy teorii, wg której cała materia jest 
ożywiona (gr. hyle = materia + dzoon = życie) i sprowadzalna do jednej zasady.
Tales z Miletu (ok. 620 - ok. 540) uważał, iż zasadą jest życiodajna woda (to, co martwe 
wysycha), Anaksymander (ok. 610 - ok. 547) - że bezkres, Anaksymenes (ok. 585 - ok. 525) 
utożsamiał bezkres z powietrzem - pierwiastkiem duchowym.
Giordano Bruno (1548-1600), hylozoista włoski, głoszący, że niebo i ziemia są z tej samej 
ożywionej materii, której najmniejszymi jednostkami są monady (gr. monas - jednostka). 
Charles Renouvier (1815-1903) twórca fenomenizmu, głoszącego, że istnieją tylko zjawiska. 
Kontynuatorem tej linii był też Cornelius. Yiteatius - zlatynizowane nazwisko anglo-
amerykańskiego filozofa i matematyka Alfreda N. Whiteheada (1861-1947), którego poglądy 
Witkacy krytykował (m.in. w "Zagadnieniu psychofizycznym").
Tadeusz Kotarbiński (1886-1981) - twórca reizmu przyznającego istnienie tylko rzeczom 
konkretnym (w przeciwieństwie do bytów językowych, jak dobro czy sprawiedliwość). Denis 
Diderot (1713-1784), Pauł Holbach (1723-1789) -materialiści francuscy.
95

buciorów. Wszystko leci mi z rąk przez to ohydne, erotyczne podniecenie. Ja nie mogę już i 
wiem, że nie zrobię, a z rozpaczą robię dalej, bo jednak umrzeć z tego nienasycenia byłoby 
zbyt ohydną gaskonadą\ losu - bragadocie2 jakieś - czort wie co! O - teraz wiem, co to są 
buty, czym jest kobieta, życie, nauka, sztuka i socjalny problem - wszystko wiem, ale za 
późno! Napawajcie się moją męką, wampiry!
Zaczyna wyć -już nie skomleć - po prostu wyje dziko i żałośnie, a Sajetan gada wciąż 
nieartykulowanie z gestykulacją bajeczną
II CZELADNIK
ubierając Księżnę
Zupełna pustka - już nic mnie nie bawi.
I CZELADNIK
Ani mnie. Coś w nas trzasło i już nie wiadomo, po co żyć.
KSIĘŻNA
Macie to, czegoście chcieli, co my, arystokracja, czuliśmy zawsze. Jesteście po tamtej stronie 
- cieszcie się.
SAJETAN
słowa wyłaniają się z ciągłego bełkotu i giną w nim na powrót
... na szczytach zawsze tak, bracia moi, ponurzy bracia w pustce...
W głębi wyrasta nagle czerwony piedestał - może być katedra prokuratora z II aktu
KSIĘŻNA
Na piedestał, na piedestał mnie co prędzej! Nie mogę żyć bez piedestału!
Śpiewa
Trzymajcie mnie, trzymajcie mnie, ach, na tym to piedestale, Bo się za chwilę cała z niego 
sama, ach, na pysk wywalę!
Wbiega na piedestał i tam staje w chwale najwyższej z rozpiętymi nietopezimi skrzydłami w 
łunie bengałskich i zwykłych ogni, które nie wiadomo jakim cudem na prawo i lewo się 
zapalają. Scurvy zawył jak nieboskie stworzenie
Oto staję w chwale najwyższej na przełęczy dwóch światów ginących!
' gaskonadą (fr. gasconnade - przechwałki jako cecha Gaskończyków) - tu:
kpina losu.
2 bragadocie - prawdop. neologizm Witkacego.
96

background image

SCURW
Przebacznie mi, towarzysze w męce, bo - nie blaguję - męczycie się wszyscy - nie mówię 
tego na pociechę dla siebie, tylko to tak faktycznie jest - przebaczcie, że zawyłem tak, jak 
nieboskie stworzenie, hańbiąc tym rodzaj ludzki, ale doprawdy jużem nie mógł - no nie mógł 
jużem i szlus.
Ciska but po paru szalonych wysiłkach zginania i szycia grubego płatu skóry - robi to na 
siedząco. Po czym zaczyna pełzać na czterech łapach w kierunku Księżnej, wyjąc coraz 
gorzej. Łańcuch go wstrzymuje i tu wycie Scurvy 'ego staje się wprost strasznym
PUCZYMORDA
Wytrzymać nie można w tym płaskim burdygielu -
do siebie
tak, jakby były wypukłe. Moje, faszystowskie bo faszystowskie, szpryngle były lepszej marki. 
I to mój były minister! Taż to, panie, jest szkandał -jak mówią w Małopolsce - ten bezmiar 
upodlenia! Ale to tak sugestionuje jakoś, że ja bym chciał też jakoś tego...
Sajetan bełkoce ciągle
O, psiakrew! - A jeśli ja nie wytrzymam i też ukorzę się przed tym nieludzkim babiszonem?
Po pauzie
No to ostatecznie nic strasznego - korona mi z głowy nie spadnie. Zupełny cynizm - o to, to!
Złazi z worka i balansuje na boki, odwrócony przodem do publiki
SAJETAN
...balansuj se, balansuj, a jak raz wpadniesz, to od tej wewnętrznej czci dla niej się nie 
wywiniesz...
KSIĘŻNA
woła, mówiąc po rosyjsku, ,,nieistowym" głosem
Oto wołam was nieistowym1, jak mówią Rosjanie - polskiego słowa na to nie ma - głosem 
mych nadbebechów i krużganków ducha przeszłego i zatraconego, w tych bebechach 
wylęgłego: ukorzcie się przed symbolem wszechmatry 2 - czyli raczej suprapanbabojarchatu!
' nieistowny (roś. nieistowyj) - szalony, wściekły, niesamowity. 2 wszechmatry - 
wszechmatki. Powrót do matriarchatu to jedna z recept Witkacego na ratowanie kultury przed 
mechanizacją. Stąd żartobliwa zapowiedź suprapanbabojarchatu.
7 - Szewcy                                                                                   97

On wybuchnie lada chwila. Bo wy, mężczyźni, możecie zgnić nagle:
zamienić się w kupkę płynnej zgnilizny, jak pan Waldemar w nowelce tego nieszczęśnika 
Edgara Poe1. Wy pykniczejecie: wasi schyzoidzi wymierają - nasze schyzoidki mnożą się. O 
- dowód, że Sajetanowi dali po łbie, a Puczymorda będzie żarł langusty - to symbol - póki 
będzie ruszał usty i żołądka władał spusty. Mężczyźni babieją - kobiety en masse 2 
mężczyźnieją. Przyjdzie czas, że może zaczniemy się dzielić jak komórki, w nieświadomości 
metafizycznej dziwności Bytu! Hurra, hurra, hurra!
Czeladnicy i Puczymorda pełzną ku niej na brzuchach. Scurvy rwie się z lańcucha jak 
wściekły, wśród brzęku i skowytów. Sajetan wstaje i ku niej się tez, obraca, jak Wernyhora 
jaki. Nagle Chochoł wstaje i staje nieruchomo. Lekka konsternacja wśród pełznących:
wszyscy, nie wstając oglądają się na Chociwla
PUCZYMORDA
tubalnym glosem
My, pełznący, jesteśmy z lekka skonsternowani, że Chochoł wstał. Co to znaczy? Nie chodzi 
o rzeczywistość - jechał ją sęk - ale co to znaczy w wymiarach wieszczych, powyspiańskich, 
w tym powyspiańs-kim gmachu myśli narodowej zaludnionym przez tłumy szalbierzy i 
wykładaczy pism, które nic nie znaczą i są tylko artystyczną fantazją:
napięciem dynamicznym dla Czystej Formy w teatrze - czy ja mówię bez sensu?

background image

Chochoł podchodzi do piedestału. Spada z niego strój chocholi i okazuje się, że to jest Bubek 
we fraku
BUBEK-CHOCHOŁ
mizdrząc się do Księżnej
Pani Ireno, pani się tak ślicznie śmieje - ta chodźmy na dancing - ta chwila, co nigdy nie 
wróci, i to uroczne, bajkowe tango - ta słowo daję...
SAJETAN
Jak Wernyhora jaki będę gadał jeszcze długo dość. Ale gdzie ta. Oto wstaje wszechbabio - 
trochę z ruska: z akcentem na ostatnią głoseczkę najmilejszą - nawet ona mi się podoba - jeśli 
nie zdążę
1 pan Waldemar - bohater noweli "Fakty w sprawie pana Waldemara" Edgara A. Poe (1809-
1849).
2 en masse (fr.) - masowo.
98

skonać przed zapadnięciem nocy i kurtyny, to wiedzcie, że nim palta w waszych zachranych 
garderobach odebrać zdążycie, ja już żyć nie będę - to jest więcej niż pewne. Mam dziurę od 
siekiery we łbie i dziury od kuł w moim brzuchu i w mózgu poprzez ucho...
Bełkot jego trwa dalej
PUCZYMORDA
Pokonała mnie, ścierwa jej pyzdry! Nie dam rady!
Pełznie
SAJETAN
w zachwycie do Księżnej
Wszechbabio! Wszechbabio! Och, to w to! Ach, to w to! I tamto i tamto! A kto powie? czy ja 
cham - to? Jam jest władca idealny, mumia trupia, bardzo głupia. Wgramoliłem'ś w los 
fatalny - niech mnie inny tam odkupią - nie dbam o to, ach to w to-to - ot jest co!
Wali się na ziemię i pełznie ku Księżnej. Serce dalej dyszy
SCURVY
wyje dziko a nieprzytomnie, po czym milknie i w absolutnej, zastygłej ciszy mówi
Można teraz korzystać z przechadzki, bo o tej porze oni nas nie rozumieją zupełnie.
GŁOS STRASZLIWY
2 hipersupramegafonopumpy
ONI WSZYSTKO MOGĄ!
Na Księżnę z góry spuszcza się druciana klatka, jak dla papugi - Księżna zwija skrzydła
SCURVY
wśród ciszy
O - jak boli w sercu - to od papierosów - naczynie wieńcowe zniszczone - rotten bulkheadsl -
Tyś bólów wszystkich król -
Tyś to? Fizyczny ból -
Krótka pauza
Tfu, do czorta! Pękła mi aorta!
Umiera i leży jak długi na wyciągniętym łańcuchu
1 rotten bulkheads (ang.) - przerdzewiałe grodzie (okrętowe), przen.: zniszczone zastawki 
serca.
7*                                                               99

KSIĘŻNA
słychać dalekie tango

background image

Zawył się na śmierć z pożądania. Pękło mu serce, a pewno wszystko inne też. Teraz bierz 
mnie, który chce - teraz bierz! Jestem podniecona tą śmiercią jego z pożądania niesytego do 
mnie do niewiarygodnych granic! Tylko kobieta może...
Wchodzi dwóch Panów, ubranych w angielskie garnitury. Księżna bełkoce dalej cos 
niezrozumiałego. Oni rozmawiają cicho, idąc od prawej ku lewej. Przekraczają obojętnie 
leżących pelzaków i trupa prokuratora. Za nimi krok w krok idzie Hiperrobociarz z termosem 
miedzianym w ręku
JEDEN Z PANÓW: TOWARZYSZ X
Więc słuchajcie, towarzyszu Abramowski, ja rezygnuję na razie z upaństwowienia 
kompletnego przemysłu rolnego, ale nie jako kompromis...
DRUGI Z PANÓW: TOWARZYSZ ABRAMOWSKI
Oczywiście, prześwietlenie ideowe tego faktu będzie takie, że oni muszą to zrozumieć jako 
tylko i jedynie czasowe przesunięcie...
Bełkot Księżnej staje się artykułowany
KSIKĘŻNA
...z matriarchatu ultrahiperkonstrukcji, jak kwiat transcendentalnego lotosu, spływam między 
łopatki Boga...
TOWARZYSZ X
Zakryć tę małpę, jak papugę, płachtą jaką. Niech przestanie świergolić i skrzeczeć. Do fufy z 
matriarchatem.
Straszny Hiperrobociarz biegnie i zarzuca na klatkę czerwoną płachtę, którą mu podał z 
walizki Fierdusieńko
Otóż słuchajcie, towarzyszu Abramowski, byle tylko utrzymać się na samym punkcie 
rozpaczy... Tyle kompromisu, ile tylko absolutnie koniecznie - rozumiecie: ko-nie-cznie - 
potrzeba. Może matriarchat przyjdzie z czasem, ale nie należy robić z niego hałaśliwej jakiejś 
gaskonady zawczasu.
TOWARZYSZ ABRAMOWSKI
Ależ oczywiście. Szkoda tylko, że my sami nie możemy być automatami. Po posiedzeniu 
weźmiemy tę małpę ze sobą.
Wskazuje Księżnę, której nogi widać tylko pod płachtą.
100

TOWARZYSZ X
przeciąga się i ziewa
Dobrze - możemy razem. Muszę mieć jakąś detantę - odprężenie. Przepracowałem się 
ostatnio na glanc.1
Nagle jak piorun spadnięcie żelaznej kurtyny
GŁOS STRASZLIWY
Trzeba mieć duży takt, By skończyć trzeci akt. To nie złudzenie - to fakt.
[Koniec aktu trzeciego i ostatniego} 6 III 1934
1 Zakończenie utworu staje się jaśniejsze, gdy zestawimy je z fragmentem "Niemytych dusz":
"Międzynarodowej organizacji kapitału przeciwstawia się międzynarodowa organizacja 
robotnicza (czasowo też u początku swego istnienia na małych odcinkach kompromisowa 
organizacja faszystowska), po czym kapitał prywatny zostaje usunięty na korzyść 
samorządzącego się państwa pracy, obejmującego całą ludzkość i organizującego racjonalną 
(w przeciwieństwie do dzikiej, dla zysku) wytwórczość i rozdział dóbr".
Kompromisową organizację faszystowską reprezentuje w ,,Szewcach" Gnębon, 
międzynarodową organizację robotniczą - Tempe. Niweliści - X i Abramowski pracują już 
nad budową totalnego państwa pracy. Po chwilowym kompromisie (przesunięcie 
upaństwowienia rolnictwa na później - jak w Sowietach) nastąpi racjonalna organizacja 

background image

całego życia zamieniająca ludzi w automaty. Również w "Niemytych duszach" Witkacy nie 
wyklucza powrotu do matriarchatu - po biernych i bezmyślnych pyknikach władzę mogą 
przejąć kobiety.

Posłowie

Bohdan Urbankowski

Geneza utworu.

Praca Witkacego nad "Szewcami" trwała - z przerwami - lat siedem. Rozpoczął ją Witkacy po 
"Pożegnaniu jesieni", najprawdopodobniej 20 czerwca 1927, jednocześnie z pracą nad 
powieścią, którą ukończy w grudniu, a która ukaże się w 1930 roku, pt. ,,Nienasycenie". W 
lipcu dojdzie do tego praca nad traktatem filozoficznym rozpoczętym jeszcze w 1917 roku. 
Traktat zostanie ukończony w roku 1932, ukaże się trzy lata później pt. ,,Pojęcia i twierdzenia 
implikowane przez pojęcie istnienia". Z 600 wydrukowanych egzemplarzy publiczność 
kupi ...20.
Cel różnych tych dzieł był wspólny, a wynikał z pewnego poczucia misji czy - mówiąc mniej 
patetycznie - z przekonania, iż naukowiec nie ma prawa ukrywać odkrytych przez siebie 
prawd, że musi je za wszelką cenę rozpowszechniać. Witkiewicz przekazując czytelnikom 
sumę swoich przemyśleń, był przekonany o zbliżaniu się końca kultury, widział groźbę 
totalitaryzmu, mówił o samobójstwie filozofii. Ba, własny system uznał za - do pewnego 
stopnia samobójczy - to znaczy poprawiający błędy poprzedników i zbliżający się do 
rozwiązania wszystkich problemów...
Do przyczyn osobistych, które wpłynęły na powstanie "Szewców" i dzieł z nimi 
sąsiadujących doliczyć należy rozliczne ambicje, urazy i lęki pisarza. Witkacy - który był 
cudownym dzieckiem, składał dramaty mając osiem lat, mając szesnaście z powodzeniem 
zaczął wystawiać obrazy, dwa lata później pisał rozprawy filozoficzne - po hałaśliwym 
epizodzie formizmu żyje na marginesie kultury, czuje się niedoceniony, odsunięty. Coś z tego 
dzieciństwa mu zostało - nawet w ,,Szewcach" powołuje się na ,,Wyspę skarbów"
103

i przedrzeźnia dorosłych twórców sztubackimi wierszykami. Coraz częściej jednak przeżywa 
kryzysy połączone z myślą o samobójstwie, coraz częściej wspomina o śmierci, która została 
mu podobno przepowiedziana na 54 rok życia. Pisanie wszystkiego na raz przypomina wyścig 
ze śmiercią, a jednocześnie pozwala o tym wyścigu zapomnieć.
Prócz uwarunkowań ogólnych stanowiących psychologiczne tło, na powstanie i kształt 
dramatu ,,Szewcy" wpłynęły bodźce konkretne. Warto tu odnotować hipotezę prof. Jana 
Kotta, iż zalążkiem dramatu miała być scena ze sztuki Maksyma Gorkiego "Na dnie" 
oglądanej przez Witkacego w dzieciństwie a przedstawiającej bohatera kującego wciąż buty. 
Oczywiście to tylko hipoteza, równie silnym bodźcem mogłaby być np. przekora wobec 
sztuki "Tkacze" Gerharta Haupt-manna (1862-1946), albo chęć parodystycznej 
kontynuacji,,Wyzwolenia", którego finał zapowiada przecież nadejście wyrobnika i dziewki 
bosej ("- Więc nadejdą..."). Odnotować warto także fakt, że żywym prototypem 
"filozofujących szewców" był góral-filozof z Poronina Józef Gut. W mieszaninie gwary i 
terminologii naukowej notował on swe myśli w zeszyciku, który pokazywał Witkacemu. 
Pisarz w rozmowach z przyjaciółmi często parodiował ten język.

background image

W czasie pisania "Szewców" S.I. Witkiewicz napisał jeszcze traktat o narkotykach (1930), 
kilka rozpraw i powieść "Jedyne wyjście" (1931-1933), potem wrócił do intensywnej pracy 
nad dramatem. Ukończył go 8 marca 1934 roku, rok później przepisał go na czysto czyniąc 
ostatnie poprawki. Potem weźmie się za eseje "Niemyte dusze..."
Borykanie się z kilkoma dziełami jednocześnie spowodowało przenikanie i powtarzanie się 
treści; aby tego uniknąć, Witkacy przenosił całe partie z jednego dzieła do drugiego, 
pozostawiał tylko aluzje. Dlatego każdy z tych utworów może, a czasem musi stanowić 
komentarz do pozostałych, zwłaszcza do "Szewców" ukończonych najpóźniej i 
podsumowujących cały ten okres. Opatrzony mnóstwem przypisów dramat staje się trudny w 
czytaniu, bez nich - zrozumiały w połowie.
Transformatorem twórczości jest wyobraźnia twórcy; w jego dziełach nie pojawi się nic, co 
nie zostało przez nią przefiltrowane. Warto zastanowić się nad tym, jakie dzieła wyobraźnię 
Witkacego kształtowały.
104

Większość dramatów Witkiewicza powstała w latach 1918-1925;
"Szewcy" to powrót do dramatopisarstwa, trudny powrót - po wielu latach przerwy. Dlatego 
sztuka Witkacego wykazuje więcej związków z otaczającymi ją powieściami, niż z odległymi 
już w czasie dramatami. Bohater utworu, Sajetan Tempe, przeniesiony został do "Szewców" z 
"Pożegnania jesieni", gdzie zaczynał karierę jako słuchacz tajnych kursów jednego z 
niwelistów-degrengolistów (fr. niveler
- wyrównywać; degringolarde - upadek, ruina). Zarówno podobieństwa jak różnice w kreacji 
tej postaci są zbyt duże, przy przejść nad nimi do porządku. W powieści jest on 20-letnim 
bolszewizującym poetą, morskim oficerkiem - w dramacie ma on już około 60-tki;
w powieści z postaci drugorzędnej wyrasta na przywódcę rewolucji
- w dramacie poniesie klęskę i zostanie przez rewolucję zabity. Oprócz kontynuacji mamy 
więc polemikę Witkacego z samym sobą, powtórne opracowanie tego samego problemu 
końca historii. Wyrazem tej powtórności będzie też podwojenie Tempego - prócz Sajetana w 
dramacie wystąpi jego 20-letni syn, Józek.
Wizja podwójnej rewolucji może mieć źródła w przeżyciach osobistych Witkacego, który 
jako carski oficer przeżył i rewolucję lutową i październikową. Rewolucje te były jednak dość 
chaotyczne - rozdzielenie ich na odgórną i oddolną, a następnie utożsamienie pierwszej z 
faszystowską, a drugiej z komunistyczną to wpływ lektur i późniejszych wydarzeń. Efektem 
przeżyć okresu rewolucyjnego są liczne rusycyzmy rozsiane w dramacie Witkacego, także 
pewien straceńczy rodzaj humoru łączonego najczęściej z tęgą, oficerską "papojką". 
Rewolucje rosyjskie rzucają cień na wszystkie dzieła Witkacego - w "Szewcach" śladem ich 
będą wzmianki o mordowaniu inteligencji, o Leninie i znaczeniu rosyjskiej "próbki" w 
historii. Widmo zagłady nadciągającej ze Wschodu nałoży się na wcześniejsze lęki 
Witkacego, którego wyobraźnia historyczna kształtowana była przecież przez dekadentyzm.
Mistrzem młodości Witkiewicza był Artur Schopenhauer (1788-1860), reprezentant 
filozoficznego pesymizmu, o którym przyszły autor "Szewców" pisał w młodości rozprawę. 
Drugim mistrzem uczącym elitaryzmu i pogardy dla tłumu był Fryderyk Nietzsche, 
przedstawiciel immoralizmu, którego wpływom Witkacy ulegał tak dalece, że wywołało to 
listowną reprymendę ojca. Bardziej złożoną sprawą jest wpływ papieża katastrofizmu, 
Oswalda Spenglera
105

(1880-1936), którego "Zmierzch Zachodu" (I tom - 1918 r.) przepowiadający upadek 
cywilizacji Witkacy czytał - lecz się z nim nie zgadzał. Spenglerowi - zdaniem Witkacego - 

background image

brakło odwagi do wyciągnięcia wniosków z własnych analiz. Spengler uwierzył w cykliczne 
powroty i odradzanie się cywilizacji - zaś Witkacy uważał procesy upadku za nieodwracalne.
Mówiąc o inspiracjach nie można pominąć wpływów pisarzy. Krytycy wyliczają trzech 
polskich i trzech obcych patronów jego dzieł. Mówi się o Tadeuszu Micińskim (1873-1918), 
którego "Bazylissa Teofanu" wywarła wpływ na rysunek kobiecych bohaterek Witkacego, 
następnie o kapłanie pesymizmu, Stanisławie Przybyszewskim (1868-1907) i Wyspiańskim. 
Witkiewicz buntował się przeciwko Wyspiańskiemu odpowiadając na jego "Wyzwolenie" 
parodystycz-nym ,,Nowym Wyzwoleniem" - ale buntując się, przejmował formę i wiele 
pomysłów scenicznych Wyspiańskiego.
Z autorów obcych patronowali Witkacemu: Frank Wadekind (1864-1918) i August Strindberg 
(1849-1912), jako autorzy sztuk skandalizujących, poruszających bez osłonek tematy 
erotyczne. Wede-kind nie tylko pogłębia schemat kobiety fatalnej, ale także lansuje pomysł 
sztuki jako nadkabaretu. Określenie to da się zastosować do większości dramatów Witkacego. 
Jeśli chodzi o problematykę erotyczną, to wydaje się, iż najgłębszym źródłem demonicznych 
typów kobiecych była jednak nie sztuka, lecz biografia młodego Witkiewicza. Zwłaszcza 
romans ze starszą o 10 lat i rozkapryszoną aktorką Ireną Solską. Ona była wzorem księżnej 
Iriny de Ticonderoga w "Nienasyceniu", z powieści zaś przewędrowała do ,,Szewców", by 
stać się Iriną Zbereźnicką-Podberezką. Pierwszego członu nazwiska tłumaczyć nie trzeba, 
drugi został utworzony z rosyjskiego: pod - bierezkoj - pod brzózką. Dramaty Wedekinda i 
Strindberga pozwoliły Witkacemu odprywatyzować, zamienić w literacki schemat i wyrzucić 
z siebie młodzieńcze, nieco dwuznaczne przeżycia. Jako trzecie z nazwisk mistrzów obcych 
musi paść nazwisko największe: William Szekspir. Porównanie to zaskakuje, póki nie 
dopowiemy, że Szekspir działał na Witkiewicza nie wprost, lecz za pośrednictwem karykatur. 
Na przyszłego autora "Szewców" oddziałało to tylko, co zostało przefiltrowane i 
zdeformowane przez świadomość chłopięcą zarówno samego Witkacego, jak i pokrewnego 
mu duchem Alfreda Jarry'ego (1873-1907). Genialny urwis francuskiego teatru stworzył w 
swoim
106

dziełku "Ubu Król" (1896) arcywzór parodii upraszczającej historię do schematu zbrodni, 
jatki i gry w komórki do wynajęcia. Podobnie odczuwał historię 8-letni Witkacy, gdy pisał 
"Księżniczkę Magdalenę", choć poziom jego sztuczki nie dorównywał poziomowi utworu 
Jarry'ego. Przewyższą ten poziom dopiero późniejsze dramaty Witkacego - począwszy od 
"Nowego Wyzwolenia" (1920) łączącego parodię Wyspiańskiego z parodią ,,Ryszarda III" 
Szekspira.
Kończąc ten wątek trzeba uznać, iż dzieło Witkacego jest wypadkową tak wielu przyczyn, 
przetworzeniem tak wielu zapożyczeń - że aż staje się oryginalne. Uleganie jednej tylko 
inspiracji uczyniłoby z Witkiewicza epigona.
Problematyka utworu. Pierwsze zdanie ,,Szewców" głoszące: "Nie będziemy gadać 
niepotrzebnych rzeczy" tłumaczy zamiar autora:
utwór ma być rewelacją (revelatio - łac. objawienie, odsłonięcie) prawd najwyższych. 
Problematyka dramatu stanowi więc przegląd problemów, które frapowały Witkacego do 
czasu ukończenia "Szewców". Skomplikowana geneza utworu zdecydowała o tym, że jedne z 
tych problemów zostały potraktowane głębiej, inne w sposób skrótowy, jeszcze inne zostały 
zaledwie zasygnalizowane jakimś zwrotem. Rozrzucone po tekście aluzje spełniają rolę 
odsyłaczy do dzieł, w których problemy te zostały rozważone dokładniej. Do odesłanych 
problemów należy sprawa Czystej Formy, która wcześniej stanowiła dla Witkacego główny 
punkt estetycznego programu; dosyć lekceważąco zostały też potraktowane problemy etyczne 
oraz dyskusja o szansach powrotu do matriarchatu. Również fundamentalny problem 

background image

niwelizmu zostanie ledwo zamarkowany w tekście sztuki - trzeba będzie go rekonstruować w 
oparciu o inne utwory.
Dramat został zdominowany przez dwie grupy problemów. Pierwszą stanowią rozważania na 
temat Tajemnicy Istnienia, drugą - na temat mechanizmów historii.
l. Gdy w akcie II Księżna powie Scurvy'emu, że istnienie jest potworne, a w akcie następnym 
usłyszymy Sajetana: "wytrzymać istnienie bez obłędu (...) bez zatumanienia się religią, czy 
społecznikos-twem, to nadludzkie niemal zadanie" - możemy być pewni, że słyszymy samego 
Witkiewicza. Przekonanie o potworności istnienia oparte jest na przesłance, którą autor 
wypowiada kilkakrotnie i w ,,Szewcach" i w innych utworach: świat jest chaosem. Jest to
107

przesłanka jawna. Na ślad dodatkowej, a ukrytej, przesłanki trafiamy w wypowiedzi Sajetana 
w akcie II: "Boże, Boże - mówię to machinalnie. - Nie tylko świat jest chaosem, ale i życie na 
nim; Boga nie ma, to słowo wypowiada się machinalnie, jak zaklęcie, które straciło moc". Nie 
ma także etyki: "Wszystko polega na wyżeraniu się gatunków" - powie Księżna przekazując 
kolejne przekonanie Witkacego. Trzeba być nadczłowiekiem, żeby nie paść w tej walce, ale 
trzeba być jeszcze bardziej nadczłowiekiem, aby żyć z taką świadomością. Mimo że świat jest 
chaosem, to nie jest niepoznawalny. Wiedzę o nim przekazuje Witkiewicz ustami Sajetana, 
który wylicza filozofów zbliżających się powoli do Prawdy. Szczytem dialektycznego 
poglądu na świat (jak powie Hiperrobociarz) jest materializm biologiczny, a więc system 
autora dramatu. Nie ma utworu, w którym Witkacy nie przypominałby swojej filozofii. 
Według biologicznego, żywostwor-nego materializmu, najmniejszą drobiną świata są nie 
atomy, lecz monady. Drogą ewolucji powstały z nich żywe organizmy; trwa też nadal 
ewolucja człowieka, tyle że - zdaniem Witkacego - prowadzi ona ku samozagładzie.
2. W tym momencie dochodzimy do rozważań na temat mechanizmów historii. Mają one 
podkład biologiczny, lecz nie tylko, również siły tkwiące w historii pchają kulturę ku 
zagładzie. Wpływ biologii polega na tym, iż lepsze biologicznie typy schizoidów (Witkacy 
odwołuje się do teorii Kretschmera) wypierane są przez masę pyk-ników. Wpływ historii 
polega na tym, że pod działaniem różnych instytucji typy schizoidów pykniczeją. W ewolucji 
ludzkości walczą ze sobą dwie siły: indywiduum i gatunku - w dramacie niezbyt 
konsekwentnie reprezentują je Scurvy i Sajetan.
Wybitne jednostki, które miały dość odwagi, by poznać Tajemnicę Istnienia, a więc jednostki 
zdolne do uczuć metafizycznych były twórcami religii, filozofii i sztuki. Zarazem jednak 
religia mówiąca o równości i braterstwie zmniejszyła dystans pomiędzy jednostką wybitną a 
tłumem. Jeszcze bardziej ten dystans zmniejszyła demokracja, w której przywódca nie jest 
panem ale reprezentantem pospólstwa. Przewroty rewolucyjne nie polepszają sprawy. Lenin 
nie był - czytamy w "Szewcach" - tak wybitny jak Aleksander Wielki, gdyż był już tylko 
sługą klasy. Jedną z ostatnich wybitnych jednostek był dla Witkacego Piłsudski. Nie udało mu 
się jednak wcielić w życie wielu wielkich wizji, a to ze względu na kiepski materiał ludzki, 
jakim
108

dysponował. Na ten temat Witkacy napisze w "Niemytych duszach":
"Połowa niespełnionych czynów Piłsudskiego ma tutaj źródło swe, bo dajcie Michałowi 
Aniołowi kadź jakiegoś półpłynnego niepachnącego materiału zamiast marmuru, a posągu z 
tego nie zrobi". Trudno o bardziej pogardliwe określenie ludzkości. W samych "Szewcach" 
nie będą one bardziej pochlebne: ludzkość to rak, to wrzody zamieniające się w jedno wielkie 
wrzodowisko. Proces rozwoju jest, zdaniem Witkiewicza, równoznaczny z niwelacją 
społeczeństwa; niszczenie wybitnych jednostek oznacza niszczenie kultury, gdyż tylko ludzie 
wybitni są w stanie ją tworzyć. Upadła już religia, obecnie jesteśmy świadkami samobójstwa 

background image

filozofii - i to nie tylko dlatego, że osiągając wreszcie Prawdę sama się zlikwiduje. To 
dotyczy jedynie największych myślicieli, którzy mają odwagę zmierzyć się z Tajemnicą 
Istnienia. Większość popełnia samobójstwo w sposób bardziej banalny: uciekając od wielkich 
problemów w zacisze badań przyczynkarskich, logistycznych, metodologicznych itp. Uczucia 
metafizyczne budzi już tylko sztuka - choć z coraz większym trudem. By wywołać dreszcz 
metafizyczny w czasach Boticellego, wystarczało malować w realistycznej manierze. Dziś 
taka forma nie wystarcza. By wstrząsnąć czyjąś świadomością, artysta musi deformować 
formę, tworzyć dzieła potworne - o wzmocnionej sile ekspresji. Na tym polega problem 
nienasycenia formą często przywoływany w dziełach Witkacego, będący częścią szerszego 
problemu nienasycenia i nudy. Na tę sprawę warto zwrócić uwagę, gdyż "Szewcy" są w 
pewnym sensie dramatem o narastaniu nudy.
Z nazwiskiem Witkiewicza jako teoretyka sztuki kojarzona jest niemal odruchowo teoria 
Czystej Formy. W ,,Szewcach" jest na ten temat tylko parę słów, drobna kpina pod własnym 
adresem. Trzeba jednak, wbrew autorowi, potraktować tę teorię poważniej, gdyż rzuca ona 
dodatkowe światło na konstrukcję dramatu.
Idea Czystej Formy wywodzi się jeszcze z hasła Sztuka dla Sztuki, które w czasach 
dekadentyzmu rzucił Oskar Wilde. Jednak u Witkacego nie ogranicza się ona do programu 
sztuki nieutylitarnej. Dramaturg odrzuca utylitaryzm, bo potępia to wszystko, co służy 
przerabianiu masy w jeszcze gorszą masę. Ale Czysta Forma zawiera w sobie pewną 
służebność: chodzi o sztukę podporządkowaną metafizyce, budzącą zdziwienie światem.
W interpretacji Witkiewicza Czysta Forma znaczy też tyle, co
109

forma oczyszczona. Artysta nie może biernie kopiować rzeczywistości - tworząc jej obraz 
oczyszcza go z form przypadkowych, niechlujnych - poprawia niejako dzieło Stwórcy (gdyby 
ten istniał). W miejsce kopii artysta daje wizję, ważne są barwy, formy, napięcia kierunkowe - 
nie zaś to, co obraz przedstawia. Witkacy nie zrywa jednak z przedmiotami: obraz nie 
zakorzeniony w realności, czysta abstrakcja nie wywoła żadnych uczuć. Aby wstrząsnąć, 
obraz musi przedstawiać elementy rzeczywiste - ale musi je też deformować.
Teorię Czystej Formy stworzył Witkacy w odniesieniu do malarstwa, rozszerzył ją jednak 
potem i na dramat, pojęcie napięć kierunkowych zastępując napięciami dynamicznymi, to 
znaczy liniami akcji o niezwykłym napięciu. Dramat ma spełnić tę rolę, którą kiedyś spełniały 
mity, ale treść przedstawianych wydarzeń nie jest ważna; ich prawdopodobieństwo mniej 
nawet jest korzystne niż nieprawdpodo-bieństwo: im większe zaskoczenie, tym większe 
zdziwienie światem. Deformacja dramatu służy także budzeniu uczuć metafizycznych. 
Groteskowa konstrukcja ,,Szewców" zaskakujące zwroty akcji, dziwa-czność postaci i ich 
strojów - wszystko to ma wyłącznie jeden cel:
obudzić indywiduum. Tak rozumiana sztuka jest heroiczną próbą zatrzymania ludzkiej historii 
w pędzie ku samozagładzie.
Wartości utworu. Wartości estetyczne. Zgodnie z teorią Witkacego, nie tylko treść, lecz i 
forma jest elementem znaczącym i powinna służyć wartościom wyższym, metafizycznym. 
Logiczną jest więc rzeczą rozpocząć omawianie spraw wartości od spraw formy.
Dramat jest modelem świata, co oznacza, że jest dziełem syntetycznym, łączącym słowo z 
obrazem, muzyką itp. oraz, że - jak każdy model - upraszcza przedstawiony obiekt pomijając 
pewne elementy, uwypuklając zaś to, na co twórca chce zwrócić uwagę. W przypadku 
"Szewców" model świata został uproszczony do wizji historii jako pasma absurdalnych 
przewrotów. Każdy z elementów użytych do budowy tego modelu został rozwinięty ponad 
poziom przeciętny, służący komunikacji - co wiąże się znów z teorią nienasycenia formą. 
Jeśli w klasycznym dramacie komentarz doczepiony jest niejako do wydarzeń - u Witkacego 
dzieje się odwrotnie: akcja zostaje doczepiona do długich komentarzy, zdegradowana do roli 

background image

ilustracji wygłoszonych poglądów. Ciężar sztuki spoczywa nie na dialogu dramatycznym, 
posuwającym akcję, lecz na dialogach
110

w gruncie rzeczy zastępczych, opisujących jej okoliczności z punktu widzenia filozofii, 
historiozofii itp. Przez analogię do romantycznego poematu dygresyjnego (np. "Beniowski") 
można by nazwać utwór Witkiewicza dramatem dygresyjnym. Autor "Szewców" okazuje się 
kontynuatorem dwóch jeszcze dramatopisarzy. Pierwszy to Ernest Renan (1823-1892), filozof 
i twórca dramatów filozoficznych, drugi to Georg Kaiser (1878-1945), według którego 
dramaty to przede wszystkim gra myśli (niem. Denkspiele) - komentarz wywołany 
zdarzeniami. Przy takim traktowaniu sztuki może ona po prostu znudzić - o ile nie zostanie w 
jakiś sposób uatrakcyjniona. Witkacy zadba o atrakcje: regułą jego dramatu jest nieustanna 
niespodzianka. Podporządkowane jest jej wszystko: po pierwsze - przebieg akcji, po drugie - 
kreacja bohaterów, po trzecie - nawet ich język.
l. Nie została umotywowana w dramacie żadna z trzech rewolucji, nie zostało przygotowane 
dramatycznie ani zjawienie się chłopów, ani towarzyszy, ani rzut Hiperrobociarza bombą, 
która - to już niespodzianka w niespodziance - okaże się termosem. Szczątkowa akcja 
miłosna, której bohaterami są Scurvy i Księżna, też nie jest wolna od niespodziewanych 
zwrotów. Niektóre wynikają z kapryśnego charakteru arystokratki, są więc - w sposób 
paradoksalny - umotywowane. Ale spsienie prokuratora zaskakuje nawet na tle tak kapryśnej 
fabuły. Z jednej strony jest to dowcip autora, dosłowne potraktowanie powiedzonka, że ktoś 
zszedł na psy, z drugiej - intelektualna prowokacja. Bo niby dlaczego nie? Dlaczego ktoś ma 
zachować tożsamość, a nie zostać psem czy Bafometem? Że to dziwi? - właśnie o to chodzi! 
Podobną rolę odgrywa gadanie Sajetana po śmierci. Dzięki temu zaskakującemu zabiegowi 
staje się ono mniej nudne niż filozofowanie przedśmiertne.
Przygotowaniu przyszłych zdarzeń służą bardzo rzadkie wypowiedzi. Jedną z nich, 
potraktowaną marginalnie jest wzmianka Sajetana o tym, że syn przystał do Dziarskich 
Chłopców, drugą jego dygresja na temat... totemowego klanu. Porównując się z dawnymi 
władcami Sajetan przypomina znaną z historii prawidłowość, iż rewolucja morduje swych 
przywódców. Pomordowani królowie stawali się żywymi (bo martwymi) bohaterami, nawet 
bogami. Mówiąc o nawozie historii Sajetan nie wie, że zapowiada własny los. Czy wiedział o 
tym sam autor? Witkacy nie wyeksponował tej wypowiedzi,
111

przeszedł nad nią do porządku - jakby nie zauważył jej dramaturgicznej (i proroczej) 
wartości. A więc przypadek? Niespodzianka, którą autorowi zrobił dramat?
Niespodzianką jest nie tylko przebieg akcji, ale i jej zakończenie. Ściślej mówiąc: brak 
zakończenia. "Szewcy" nie mają klasycznego punktu kulminacyjnego - bo mają ich aż trzy, 
każdy w finale kolejnego aktu. Po rewolucjach, po śmierci głównego bohatera 
(zdegradowanej tym, że nadal gada), po kompromitacji wszystkich możliwych ideologii z 
ludowo-narodową i matriarchatem włącznie - każde zakończenie sprawiałoby wrażenie 
błahego. Autor jednak raz jeszcze robi niespodziankę przerywając akcję własnym wierszem, a 
raczej zrymowanym tekstem pobocznym wplątanym, po raz ostatni, w tekst główny. A więc 
efekt przez demaskację dramatu, przez przypomnienie, że jest tylko fikcją - i jednocześnie 
drugi, paradoksalny efekt przez zaniechanie efektu, bo z ostatnich słów nic nie wynika. Jak w 
dowcipie:
życie jest jak czajnik - dlaczego? - a bo ja wiem...
2.  Budzeniu zdziwienia  służy także kreacja bohaterów
- od nazwisk mówiących, po nieoczekiwane zachowania. Wszyscy ci bohaterowie są 
bafomewaci, mają jak gdyby po dwie twarze.

background image

Z jednej strony każdy jest typem, reprezetnuje cechy swojej klasy w stopniu tak nasilonym, że 
aż absurdalnym. Księżna jest nie tylko reprezentantką schyłkowej klasy, sadystką, 
erotomanką i papugą. Ona także ma świadomość dekadencji, odgrywa degenerację wcielając 
w swoją rolę wszystkie wady przypisywane arystokracji. Podobnie karykaturalni są szewcy, 
prokurator i Gnębon - ten ostatni tak bardzo, że grający go aktor powinien wystąpić w masce. 
Żywy aktor
- jak zauważy Witkacy - aż takiej "mordy" z siebie nie da.
Z drugiej strony wszyscy bohaterowie mają twarz Witkacego, mówią jego językiem, 
prezentują jego poglądy. Żonglowanie tymi maskami, czy też twarzami Bafometa, 
nieoczekiwane wygłaszanie historiozoficznych prognoz w języku natchnionych szewców to 
także jedna z niespodzianek i źródło komizmu utworu.
3. Rozwinięcia wymaga sprawa oryginalności językowych Witkacego. Obecność autora, jak 
zostało powiedziane, przejawia się w języku bohaterów, głównie przez wtręty filozoficzne. 
Ale powiedzieć, że Witkacy robi to dla efektu komicznego to powiedzieć dopiero połowę 
prawdy. Język dramatu jest tak bardzo złożony jak mówiący nim bohaterowie. Na poziomie 
najniższym mamy język zredukowany
112

do warstwy dźwiękowej, bełkot naśladujący słowa, lecz pozbawiony znaczeń. Należą tutaj 
wszystkie neologizmy - wszystkie wandrygi i wądrołaje - ale... Bełkot tekstu bywa 
zwodniczy. Słowa pozornie znaczące zostają zdegradowane do muzyki tak bezsensownej jak 
"kaprys kaprawego kaprala na Capri", słowa pozornie nonsensowne uzyskują znaczenia w 
zależności od wyższej struktury, w którą zostały wstawione, nasycają się znaczeniami od 
kontekstu. Czasem zachodzi nawet wypieranie znaczeń pierwotnych przez wtórne, narzucane 
przez miejsce. Np. w zwrocie- "suka ich rwań" pierwsze słowo nie ma niczego wspólnego z 
psami, znaczy tyle co słowo "sturba" w powiedzonku "sturba twoja wian".
Pomysłowość językowa Witkacego przejawia się głównie w trzech sferach: w 
przekleństwach, w erotyce i w wymyślaniu potraw. W tej ostatniej dziedzinie bełkot zyskuje 
czasem znaczenie symboliczne. Rewolucjoniści, według Witkacego, nie walczą o ideały tylko 
chcą zająć miejsce elity. Symbolem elitycznego stylu życia są luksusowe potrawy - langusty i 
wąparsje - o których marzą szewcy. To, że tylko pierwsze z nich istnieją, nie ma żadnego 
znaczenia dla zrozumienia tekstu i jego historiozoficznej wymowy. Na marginesie warto 
dodać, że pomysł z wymyślaniem potraw jest - jak przyznaje sam Witkacy - naśladowaniem 
Chwistka, który w młodzieńczej powieści "Kardynał Ponifiet" (zniszczonej w 1917 r.) 
opisywał nie istniejące rośliny. U Witkiewicza ten zabieg zyskuje podwójny wymiar: z jednej 
strony przynosi efekt humorystyczny, z drugiej - metafizyczny. Uogólniając obserwacje 
językowe można stwierdzić, że język dramatu jest dwoisty dla wtajemniczonych i dla 
profanów. Dla wtajemniczonych są wywody i aluzje filozoficzne, dla profanów - gwara, 
dowcipy, wulgaryzmy i aluzje do nich. Jeśli nie zrozumieją filozoficznego przesłania utworu, 
to niech się chociaż śmieją - zdaje się mówić autor.
Zauważona dwoistość odnosi się do całej dramaturgii Witkiewicza. Z jednej strony wszystkie 
jego sztuki mają fabułę prymitywną ale sensacyjną, są kiczami i komiksami, z drugiej - są 
dramatami ludzi szukających sensu istnienia. Wulgarna fabuła "Szewców" to romans dwójki 
degeneratów podczas trzech rewolucji; warstwa głębsza to historiozoficzny traktat - 
podsumowanie wszystkich możliwych kata-strofizmów.
Nim przejdziemy do wartości wyższych, konieczna jest dygresja.
8 - Szewcy                                                                                 113

Teoretycy wiążą ze sferą piękna, ze sztuką różne kategorie oceny:

background image

wzniosłość, łagodność, elegancję, malowniczość, fantazyjność, czasami także tragizm, 
komizm i brzydotę, choć ostatnia wydaje się raczej antywartością - brakiem piękna, 
destrukcją łagodności czy harmonii. Nie wchodząc w istotę sporu warto zauważyć, że z tego 
katalogu Witkacy realizuje tylko wartości niższe czy wręcz antywartości - zwłaszcza brzydotę 
i komizm, czasem uskrzydlone fantazją. Jest jednak bardzo sprawny w konstruowaniu swych 
dzieł, tak sprawny, że wykształcił całą szkołę epigonów - Różewicza, Gombrowicza, M rożka 
- którzy powtarzając jego chwyty weszli do czołówki światowego dramatu. Horyzontu 
artystycznego nakreślonego przez autora "Szewców" jednak nie przekroczyli, co gorsza, 
zgubili po drodze całą jego metafizykę.
Na ogół używa się zamiennie terminów estetyczny i artystyczny. Po lekturze dramatów 
Witkacego terminy te można i trzeba już rozdzielić, rezerwując termin estetyczny dla wartości 
związanych z pięknem, artystyczny - dla związanych ze sztuką. Łaciński termin "ars" 
oznaczał zresztą tyle co zręczność, sztuka, rzemiosło. Dramat Witkacego "Szewcy" ma 
niewiele wartości estetycznych - poza barwnością i fantastycznością; jest jednak sprawny 
artystycznie: z wyjątkiem paru dłużyzn i, celowej zresztą, dysharmonii niewiele da mu się 
zarzucić. W tym momencie można rozszyfrować strategię Witkiewi-cza. Reguła 
niespodzianki okazuje się służebna wobec czegoś głębszego: wobec pedagogicznej zasady 
stopniowania trudności. Powierzchowna warstwa utworu ma charakter sensacyjny, jest 
mieszaniną kabaretu i powieści brukowej. Ma ona przywabić publiczność, ale zarazem 
dokonać jej selekcji. Ci, którzy na niej zatrzymują swą uwagę, to już masa, to tłum 
głupiejących pykników. Badziej ambitnym Witkiewicz oferuje wartości wyższe.
Wartości etyczne. Dramat Witkiewicza "Szewcy" rozgrywa się właściwie poza etyką, w 
sferze metafizyki i w sferze estetyki, przy czym druga z nich poprzez specjalne efekty i tak 
prowadzi do tej pierwszej. Lekceważący stosunek do etyki przejawia się w czynach 
bohaterów, a w sposób otwarty wyraża go Hiperrobociarz: "żadnej sprawiedliwości nie ma i 
być nie może, dobrze, że jest statystyka". To pogląd samego Witkiewicza. Kilkanaście lat 
wcześniej w dramacie "Kurka Wodna" pisał podobnie: "Etyka jest tylko wynikiem wielości 
indywiduów
114

jednego gatunku. Człowiek na bezludnej wyspie nie znałby tego pojęcia." Nie inaczej ujmuje 
sprawę główne dzieło filozoficzne Witkacego: Religia, filozofia, sztuka są dziełem 
indywidualności i wyrażają stosunek indywiduum do istnienia; etyka wyraża tylko stosunek 
jednostki do innych jednostek, zależy od ich wzajemnych uwikłań i korzyści. Etyka została 
zredukowana do statystyki i za dobre uważa to, co dobre dla większości - wyraża więc interes 
masy przeciw jednostce. Dlatego Witkacy powie, że etyka pożera metafizykę.
Lekceważenie nie oznacza odrzucenia etyki w ogóle. Witkiewicz
- filozof przyzna, że nawet etyka utylitarna ma pewną wartość wychowawczą. Jeśli jednak 
uzna jakiś typ etyki to nie utylitarną, nie stadną, lecz perfekcjonistyczną. Dobre jest to, co 
służy wielkości jednostek, co wzmaga ich siłę twórczą, co czyni z ludzi poetów, filozofów, 
twórców religii, co nawet z szewców czyni artystów. Witkacy był w młodości zwolennikiem 
immoralizmu Nietzschego
- coś z tej fascynacji zostało mu do końca życia. Warto jednak podkreślić, że wartości 
jednostki nie utażsamia on z brutalną siłą, przeciwnie: jednostki wyższe mogą być fizycznie 
słabsze. Kluczem do zrozumienia koncepcji Witkacego są aluzje do systemu Kre-tschmera. 
Ludzie wyżsi to schizotymicy, gasnąca rasa nadwrażliwców. Mogą być chudzi, mogą mieć 
nerwy na wierzchu - lecz właśnie dzięki temu zachowują żywy stosunek do istnienia. "Oni - 
jak powie Sajetan w akcie I - potrafią jeszcze zachłysnąć się duchem od zaświatów i siłą 
metafizycznych uczuć tworzyć nowe religie, nowe obrazy, i symfonie, i poematy, i 
maszyny..." Nie etyka, lecz wrażliwość schizoidów jest ostatnią nadzieją Witkacego.

background image

Wartości poznawcze. Za główne zadanie dramatu uznał Witkacy rewelację prawd 
filozoficznych. O tym, jakie problemy poruszał, była już mowa. W tym miejscu należałoby 
się zająć ich oceną.
l. Metafizyka, czyli teoria bytu została połączona z filozofią człowieka jednym systemem 
materializmu biologicznego. Trzeba przyznać, że cechuje go elegancja i prostota, nie ma 
zbędnych hipotez - nawet pojęcie Boga zostało usunięte jako niepotrzebna hipoteza. 
Wszystko jest wynikiem ewolucji samego życia, łączenia się i kombinacji milionów monad 
przez miliony lat. Przyjęcie, iż monada ma już charakter żywotworu pozwala Witkacemu 
uniknąć problemu, na którym wywracali się atomiści: jak z martwych kulek powstały
s*                                                           115

organizmy żywe? Dlaczego drogą ewolucji atomów powstały rośliny i zwierzęta, a nie 
lokomotywy? Przeskok od materii martwej do żywej wymaga interwencji dodatkowego 
czynnika, wymaga cudu - Witkacy takiego przeskoku unika. Jednak przyjęcie 
monadologicznej wizji świata i przyjęcie ich ewolucji wydaje się być także sprawą wiary. 
Monady przecież są transcendentne, są poza doświadczeniem - jak Bóg, którego Witkacy 
przecież odrzuca.
Istnieją definicje, przy których Bóg okazywałby się niesprzeczny z systemem: panteistyczna, 
utożsamiająca Go z naturą i panentei styczna, która idzie jeszcze dalej głosząc, że wszystko 
jest w Bogu (gr.: pan
- en - Theós), a więc cokolwiek jest - materia żywa i rzekomo martwa, światy znane i jeszcze 
nieodkryte - wszystko jest częścią Boga jako wielkiego Uniwersum. Niesprzeczna z 
systemem Wit-kiewicza byłaby też hipoteza, iż Bóg dopiero się staje, że będzie On wynikiem 
dalszej ewolucji. Wymagałoby to od Witkacego zmiany oceny ewolucji, zmiany oceny 
historii - z pesymistycznej na optymistyczną. Ten pesymizm jest nieujawnioną a najgłębszą 
przesłanką, kluczem do systemu Witkacego. Wydaje się, że dokonał on przestawienia 
porządku: do pesymistycznej filozofii człowieka, do własnych lęków i nastrojów dorobił całą 
pesymistyczną metafizykę
- i przedstawił ją jako pierwszą.
2. Katastroficzna wizja świata ma również wartość hipotezy
- choć trzeba przyznać, że pewne jej elementy się sprawdziły. Jest to typowa prognoza 
ostrzegawcza - jej ocena wymaga uzupełnienia informacji rzuconych w dramacie 
informacjami z dzieł, do których ten dramat odsyła.
Więc najpierw Gnębon Puczymorda. Pomijając już fakt, że nosi nazwisko mówiące (gnębić + 
roś. puczit' - zdymać, wybałuszać) podkreślić trzeba, że jest to w wyobraźni autora typ dość 
jednoznacznie określony. W dramacie "Gyubal Wahazar" operetkowy baron Gnumben był 
dowódcą gwardii dyktatora, w powieści ,, Jedyne wyjście" niejaki Gnębon Puczymorda jest 
prezesem totalitarnej organizacji, ma swoich siepaczy i szpiegów kontrolujących państwo.
Drugi bohater-odsyłacz to Sajetan Tempe. Była już o nim mowa, trzeba jednak dodać, że w 
"Pożegnaniu jesieni" był on przywódcą rewolucji, która rozprawiła się najpierw z 
wojskowym puczem generała Bruizora, a następnie z całym społeczeństwem. Modele 
państwa wprowadzone w obydwu powieściach specjalnie się od siebie
116

nie różnią. Witkacy albo nie dba o precyzyjne ich rozgraniczenie, albo chce w ten sposób 
zaznaczyć, że rozgraniczenie takie nie jest ważne, że efekt różnych rewolucji jest zbliżony. W 
rozmowie Sajetana ze Scurvym (w akcie II) przeprowadzone zostaje rozróżnienie faszyzmu 
jako rewolucji odgórnej i komunizmu, który robi rewolucje od dołu i bardziej krwawo. 
Wcześniej nieco, w imieniu Dziarskich Chłopców Józek Tempe wygłosi bardzo po aktorsku 
-jak podkreśli Witkacy - zdanie, iż oto ostatni raz pręży się indywiduum przeciw wszawości 

background image

przyszłych dni. Byłby więc bunt faszystowski obroną indywidualizmu przeciw 
atumatyzmowi? Dlaczego jednak Witkacy każe mówić Sajeta-nowi, że nacjonalizm nie wyda 
już nowej kultury, bo się "wyprztykał" i dlaczego przewrót faszystów został skwitowany 
przez autora stwierdzeniem "nuda coraz gorsza"?
By wyjaśnić stosunek Witkiewicza do faszyzmu, trzeba sięgnąć po książkę, która powstała po 
"Szewcach". W dopisku do "Niemytych dusz" autor pisze: "Marzyłem zawsze, że Hitler, ten 
bezsprzecznie jedyny naprawdę (...) z jajami facet w Europie, skondensowawszy siłę do 
maksimum zrobi czysto społecznego szpryngla, tzn. rewolucję, raczej transformację od góry, i 
zaprowadzi radykalnie socjalistyczny ustrój, tzn. naprawdę demokratyczny bez zakłamań 
dotychczasowej demokracji, ustrój pozbawiony jednocześnie koszarowości i falans-teryzmu. 
Ustrój, w którym będzie miejsce na to moje minimum własności: szczotkę do zębów, kobietę, 
domek z ogródkiem, a mimo to wyzysk jednych ludzi przez drugich i niewolnictwo będzie 
uniemożliwione. Niestety, oczekiwanie to zawiodło. Będzie on na równi z innymi uciekać 
kiedyś jak tylu innych, zamiast być błogosławionym przez wszystkich dobroczyńcą".
Uwagi te mogą dziś razić, trzeba jednak pamiętać, że zostały napisane trzy lata przed wojną, 
kiedy faszyzm wyładowywał swą energię w defiladach i wiecach. Poza tym najważniejsze 
jest zdanie ostatnie. Faszyzm rozczarował Witkiewicza dlatego, że był wielką imitacją. Nie 
był buntem jednostek przeciw stadu, nie przywracał dawnych ideałów, ale był monstrualną 
operetką graną dla tegoż stada. Teatralizacja życia, która tak podobała się ludziom, służyła w 
istocie przerabianiu tych ludzi w masę. Wielcy władcy potrafiliby zrobić rewolucję odgórną, 
bez kompromisów: jeden dekret, drugi, trzeci i szlus - powie Sajetan (akt II). Mali oszuści 
poszli jednak na kompromis z masami, z historią - a więc z nadchodzącą zagładą.
117

Jedyną szansą, według Sajetana, jest zniesienie podziałów narodowych i cofnięcie kultury bez 
tracenia wysokości duchowej. Kiedy jednak w wyniku rewolucji komunistycznej obejmie 
władzę - ustrój, który wprowadzi jakby pod ciśnieniem jakiegoś fatum, niewiele będzie się 
różnił od faszyzmu.
W "Szewcach" brak jest opisu tego ustroju, totalitaryzm został tylko zamarkowany: kiedy 
zjawią się chłopi, Sajetan każe im stworzyć dobrowolnie zbiorogosp, potem chłopi zostaną 
pobici i wyrzuceni ze sceny. Symbolem nowego ustroju, prócz przemocy (zabicie Sajetana), 
jest praca. To kolejny odsyłacz: w ,, Pożegnaniu jesieni" jednostka została przywiązana do 
pracy, do której wożą służbowe omnibusy, została włączona w tłum - we wspólnych 
mieszkaniach i stołówkach. Rzecz znamienna, iż totalitaryzm połączony zostanie tu z 
rusyfikacją. W ,,Pożegnaniu jesieni" jest nie tylko zbiorogosp - w powieści żołnierze 
rewolucji wtrącają słowa rosyjskie. Okaże się, że wielu Rosjan przyszło do Polski pomagać w 
tutejszej rewolucji. Ci żołnierze zabiją bohatera będącego porte-parole samego Witkiewicza.
W "Szewcach" tego wszystkiego nie ma, co nie znaczy, że nie może się pojawić np. po 
zwycięstwie towarzyszy X i Abramowskiego. Stary Tempe jest jeszcze rozdarty między idee 
masy, gatunku, którego reprezentantem się czuje a średniowieczną tęsknotą do pracy 
rzemieślniczej i twórczej. Konsekwentnymi niwelistami będą dopiero towarzysze X i 
Abramowski. Zanim jednak oni nadejdą, musi nastąpić kompromitacja wszelkich ideologii - 
chłopi imitujący szlachtę, zostaną wyrzuceni, Hiperrobociarz okaże się eunuchem, z Chochoła 
wyjdzie zwykły bubek, a Wszechbabio zostanie zamknięte w klatce jak papuga.
W tym momencie jasne się stają pozorne niekonsekwencje Witkacego. Nie jest ważne, kto 
dokonuje rewolucji, skoro wszystkie dają ten sam efekt: dokonywane w imię masy 
przyspieszają niwelację. Po każdym przewrocie może pojawić się słowo nuda - bo dramat 
Witkacego mówi właśnie o narastaniu nudy i szarości. Warto zwrócić uwagę na 
zwielokrotnienie łańcuchów determinacji. Do szarości prowadzi zarówno historia, jak 
ewolucja biologiczna, jak i rozwój ekonomiczny - automatyzacja pracy przez Forda i Tylora, 

background image

rosyjskie zbiorogospy itp. Przyszła katastrofa wydaje się nieunikniona jak śmierć cieplna 
wszechświata.
W "Szewcach" nie pada oczywiście słowo entropia - nie byłoby to jednak nie na miejscu. 
Oznacza ono współczynnik nieokreśloności
118

układu, degradacji związanej z nieodwracalnym rozpraszaniem energii i wyrównywaniem 
napięć. Wzrost entropii, czyli wzrost bylejakości, amorfizmu zdaje się rządzić nie tylko 
światem fizyki, ale i światem ludzi.
Teoria niwelacji jest oczywiście hipotezą i Witkacy ma prawo ją wysunąć - co robi w formie 
obrazowej, wręcz szokującej i nie tylko w ,, Szewcach". Ale...
W "Szalonej lokomotywie" sam Witkacy wtrąci zdanie nie na temat: "Nawet istnienie pchły 
sprzeciwia się wszystkim prawom fizyki". Powiedzonko to było modnym argumentem 
przeciwników teorii śmierci cieplnej wszechświata. Samo życie, ich zdaniem, jest procesem 
antyentropijnym, sam rozwój życia zwiększa różnorodność we wszechświecie, sprzeciwia się 
niwelacji. Żeby nie odejść za daleko od poglądów Witkacego, trzeba poprzestać na uwadze 
analogicznej do tej, która już tu padała. Podobnie jak to było w przypadku wiary w Boga, tak 
w przypadku wiary w historię Witkacy dokonał wyboru pesymistycznej interpretacji faktów. 
Mógł przyjąć odwracalność procesów cywilizacyjnych, mógł tezę, że życie pchły sprzeciwia 
się prawom fizyki rozszerzyć na życie ludzi. Mógł - gdyż zarówno pesymistyczna, jak 
optymistyczna interpretacja ewolucji są ledwie hipotezami próbującymi sięgnąć 
transcendencji. Jeśli Witkacy wybrał wariant pesymistyczny - zdecydowały o tym przesłanki 
spoza systemu. Łańcuchy rozumowań, jak i wizje artysty nie powstają nagle i z niczego. Są 
ciągiem dalszym przeżyć i przemyśleń i mają swoje konsekwencje. W przypadku Witkacego 
najgłębszym źródłem decyzji, tym co przesądziło o wyborze, była jego własna osobowość. 
Psychologia wyprzedziła filozofię tak samo, jak wyprzedza działania praktyczne filozofia, 
także te najbardziej dramatyczne.
Kończąc te rozważania, trzeba raz jeszcze spojrzeć wstecz i połączyć wnioski płynące z 
analizy wartości poznawczych i z analizy wartości artystycznych dramatu. Była nowa o 
karykaturalności i brzydocie, o ekspresji i mieszaniu języków, o absurdzie, błazeństwie i 
okrutnej filozofii sztuki Witkacego. Są to cechy charakterystyczne groteski. Termin ten, 
rodem z malarstwa, najlepiej oddaje istotę dramaturgii autora "Szewców". Pittura grotesca 
(wł. malarstwo z grot) oznaczał dzieła odkryte w katakumbach, zdobione ornamentem 
fantastycznych roślin, zwierząt i ludzi. Model świata Stanisława I. Witkiewicza jest właśnie 
groteskowy. To świat, który
119

- mówiąc językiem Szekspira - puścił w szwach. Wszystko się poprzewracało, wymieszało - 
rzeczy wzniosłe i śmieszne, ludzie żywi i trupy, epoki, style, konwencje... Ułomność i 
potworność tego świata to skutek podziemnych wstrząsów przyspieszających pęd historii ku 
zagładzie.
Opinie o autorze i dziele
"Był niewątpliwie St. I. Witkiewicz fenomenem w dziejach kultury polskiej i nie tylko 
polskiej, zresztą nie znanym umysłowej elicie europejskiej oraz społeczeństwom zachodnim, 
a co gorsza, nie znanym również prawie zupełnie społeczeństwu polskiemu. Należał on do 
wyjątkowo rzadkiego - w Polsce przede wszystkim - rodzaju pionierskich teoretyków o 
zadziwiająco szerokiej skali twórczej i renesansowe rozległych zainteresowaniach 
intelektualnych, a równocześnie do niemniej rzadkiego rodzaju odkrywczych artystów. 
Obojętne, że artysta kłócił się w nim paradoksalnie z teoretykiem, przecząc sobie nieraz w 
jaskrawy sposób, zamiast harmonijnego dopełniania się. Jego wielostronność nawet w 

background image

porównaniu z głośnymi twórcami okresu renesansowego (Leonardo da Vinci, Michał Anioł 
Buonarotti) czy oświecenia (J.J. Rousseau, Wolter, Swedenborg) jest zaskakująca. Naturalnie, 
że Witkiewicz nie dorastał, mimo swojej wielostronności do mistrzostwa żadnego z wyżej 
wymienionych twórców. Filozof, który stworzył własny system filozoficzny, nawiązujący 
wprawdzie do Leibnizowskiej monadologii, ale mimo to wcale oryginalny, atakowany zresztą 
przez polskie koła filozoficzne, estetyk, głoszący wybitnie nowatorskie poglądy estetyczne, 
które podważały kursujące w epoce dwudziestolecia teorie estetyczne, teatrolog, walczący ze 
swoją epoką, a równocześnie twórca nowego dramatu i nowego teatru, nie uznanego, a nawet 
zaciekle atakowanego przez polską krytykę teatralną i literacką (poza jedynym Boyem-
Żeleńskim, gorącym wielbicielem teatru Witkacego), autor trzydziestu kilku sztuk 
wystawionych tylko chyłkiem, przeważnie na scenkach doświadczalnych, awangardowy 
teoretyk malarstwa, naczelny w Polsce apostoł tzw. formizmu obok K. Winklera i L. 
Chwistka, powieściopiszarz, wskrzeszający tak płodny w okresie oświecenia gatunek 
powieści - traktatu (Wolter, Rousseau, u nas Krasicki), tj. powieści o kierowniczej funkcji 
zagadnieniowej, wreszcie artysta-malarz, pejzażysta i portrecista, malarz tysięcy
120

portretów tzw. psychologicznych (określenie samego Witkacego), rozsianych po całej Polsce, 
oto szereg dziedzin, w których wypowiadała się jego osobowość twórcza".
Jerzy Eugeniusz Płomieński Rozważania nad twórczością St. Ign. Witkiewicza [w:] Stanisław 
Ignacy Witkiewicz. Człowiek i twórca. Księga pamiątkowa. Warszawa 1957.
"... cała produkcja Stanisława Ignacego, cała - zarówno filozoficzna, jak i literacka, jak 
plastyczna wreszcie (nie wyłączając nader interesujących portretów) - nosi na sobie znamię 
genialności zrosłe w jedno z piętnem niedouczenia. Witkiewicz-filozof wiele samotnych 
godzin prześlęczał nad dziełami filozofów, na obrzeżach stronic zostawiając po lekturze 
mnóstwo bazgranych ukosem glos, przezwisk, wykrzyków, protestów. Pod koniec życia był 
już dość oczytany, ale nigdy nie zdołał nadrobić braków podstawowego, elementarnego 
wykształcenia logicznego. Obciążał jego intelekt grzech nie przerobionej za młodu porządnej 
propedeutyki filozoficznej. To kwestia niedouczenia. Ale powiedziało się o znamieniu 
genialności... Czy Witkiewicz był człowiekiem genialnym? W rozmowach ze sobą samym 
odpowiadam na to pytanie odróżniając genialność i należenie do typu ludzi genialnych. Aby 
stwierdzić genialność, trzeba mieć jej dowody w dziełach szarpiących przyzwyczajeniami 
środowiska, nadzwyczajnie oryginalnych, w pełni dojrzałych i nadzwyczajnie cennych. On 
stworzył wiele dzieł o wyraźnych walorach. Nie znam wszelako ani jednego dzieła 
Witkiewicza, które można było uznać za dojrzałe w pełni i wolne od dziwactw, słabizn i 
kleksów".
Tadeusz Kotarbiński Filozofia St. I. Witkiewicza [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz. 
Człowiek i twórca. Księga pamiątkowa. Warszawa 1957.
"Witkacy pragnie wywołać - i rzeczywiście wywołuje - zgrozę i przerażenie widza. Dlatego 
tak łatwo zabija, gwałci, torturuje swoich bohaterów, dlatego wszelkie uczucia i poczynania 
przedstawia wyolbrzymione, opuchłe jakby i wydęte zarówno w intensywności, jak i 
nadzwyczajności. Styl wypowiedzi przyczynia się oczywiście decydująco do takiego 
uniezwyklenia rzeczywistości. Zarazem jednak odbiera
121

widzom czy czytelnikom wrażenie prawdopodobieństwa. Przesadnią posługuje się Witkacy 
tak łatwo i tak chętnie, że trudno uwierzyć w możliwość zjawisk, których miejscem może być 
tylko wyobraźnia."
Jan Błoński Wstęp [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz. Wybór dramatów. Wrocław 1983.

background image

"... nie bez powodu w "Szewcach" aluzje do "Wesela" powracają nawet w ostatniej śpiewce 
Gnębona Puczymordy, w której łatwo uchwycić stylizację na widmo Hetmana "A buciska te 
czerwone/Oczy straszne, wywalone/Takim jest i takim będę". Przewyższa jednak ,,Wesele" 
przeraźliwie jasna świadomość Witkacego, czym się skończy sanacyjna sielanka.
Nazwanie Witkacego Piątym Wieszczem byłoby pomysłem złośliwym. I fałszywym: nie miał 
takich ambicji. Lecz jego narodowe proroctwa sprawdziły się znacznie dokładniej niż wróżby 
księdza Piotra. Sprawdziły się we Wrześniu. Dopiero podczas okupacji zaczęto zdawać sobie 
sprawę, że fantastyczna historia generalnego kwatermistrza Kocmołuchowicza przerosła 
nagle rzeczywistość."
Konstanty Puzyna Wstęp [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz Dramaty. T. I. Warszawa 1972.
"Zwycięstwo etyki oznacza zwycięstwo wartości względnych nad bezwzględnymi. Wszelkie 
próby metafizycznego uzasadnienia etyki, czyli nadania jej znaczenia prawideł 
powszechnych, stałych i niezmiennych, byłyby zupełnie beznadziejne. Przepisy etyczne 
zawsze przedstawiają pewien punkt widzenia użytkowy, są one wykładnikiem interesów 
takiej czy innej grupy społecznej i mają znaczenie tymczasowe, wychowawcze. Religia, 
filozofia i sztuka są tworami czysto indywidualnymi, wyrażają stosunek idywiduum do 
Istnienia - natomiast etyka przedstawia związki indywiduum ze społecznością - związki 
ulegające ciągłym zmianom.
Streściłem, na ile to możliwe, poglądy Witkiewicza, bo tak nakazuje uczciwość. Witkiewicz 
uważał intelekt za jedyną rzecz cenną
122

w człowieku i chciał, żeby go traktowano jako filozofa, a nie artystę
- sam przyznał się do bankructwa swoich zamierzeń artystycznych."
Czesław Miłosz Granice sztuki (St. I. Witkiewicz z perspektywy wojennych przemian) [w:] 
Czesław Miłosz Zaczynając od moich ulic. Wrocław 1990.
,,... teoria Czystej Formy naprawdę wydaje się niejasna. Ona nie wywodzi się z teorii 
malarstwa abstrakcyjnego, tylko z ekspres-jonizmu. Podstawowym pojęciem u Witkiewicza 
jest napięcie formy. A w ekspresjonizmie napięcie było czymś kolosalnym, niezmiernie 
ważnym. Ale co to jest w ogóle napięcie? Czym innym w literaturze, czym innym w 
malarstwie. W literaturze pojawia się, jeżeli między jednym a drugim układem występuje 
szalona odległość. To znaczy - niewspółmierność, brak logiki, brak powiązania
- jest to, jak to nazywam, coś niby gumka, która naciąga się, naciąga, i może pęknąć. 
Jednocześnie twórca musi robić wszystko, żeby ona się jak najbardziej naciągnęła, ale żeby 
nie pękła. A im bardziej gumka się naciąga, tym większe jest napięcie - i formalne, i 
emocjonalne. Każdy człowiek teatru dobrze wie, że trzeba, aby się napięło... i nie pękło...
W malarstwie ekspresjonistycznym wygląda to inaczej niż w literaturze. Ekspresjoniści tak 
traktowali formę, na przykład postać ludzką, jak gdyby była ona elastyczna. I tak wyciągało 
się, dajmy na to, ramię
- szalenie, szalenie daleko, a drugie - pozostawało zupełnie małe. Albo jedna część głowy 
pozostawała nie zmieniona, a drugą, jakby była z gumy, zaczynano wyciągać, wyciągać... I w 
skrócie mówiąc, to samo dotyczy malarstwa Witkacego. Z punktu widzenia wiedzy na temat 
nowoczesnego malarstwa jest to bardzo naiwne."
Tadeusz Kantor Byl absolutnym heretykiem... "Literatura" 1985.
,,Obłędny wręcz dowcip "Szewców" opiera się na założeniu podobnym jak "W małym 
dworku", ale radykalniejszym. Mianowicie ,,Szewcy" rozprawiają o polityce i filozofii 
niczym uczniowie Witkacego. Ale rozprawiają językiem podmiejskich lumpów, niezdarnym, 
wymizdrzonym, poczciwie wsiowym i żałośnie uczonym zarazem:
123

background image

dialektyzmy sąsiadują w nim z cudzoziemszczyzną. Powstają tak wypowiedzi, których 
rablezjańskiej monstrualności nikt chyba w Polsce nie dorównał."
Jan Błoński Wstęp [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz Wybór dramatów. Wrocław 1983.
"Cytatowy charakter rzeczywistości, jaką kreuje w swych utworach S.I. Witkiewicz, polega 
na wykorzystywaniu tropów, wątków, obrazów słów wszelkich, zużytych fragmentów kultury 
w jej poszczególnych przejawach - w malarstwie, literaturze, teatrze. W języku rozgrywa się 
to na płaszczyźnie znaczeń wyższego rzędu - gdzie cytat z autora znanego, charakterystyczne 
dla pewnego stylu słowo, fraza, czy nawet forma słowotówrcza użyta jest jak symbol, znak 
wywoławczy, etykieta całego kompleksu znaczeń kulturowych. Poetyka taka jest poetyką 
negatywną, zawierającą raczej przepisy rozbijania niż konstruowania, i zarazem określającą 
fakty artystyczne, które były konstrukcją złożoną z elementów wtórnych, już kiedyś 
używanych, z kawałków dawnych pogruchotanych struktur - znaczeniowych, 
kompozycyjnych, ideowych, ale także i językowych, frazeologicznych, stylistycznych.
W tym pesymizmie kryje się jednak zakamulfowane, ukryte pod warstwami autoironii i 
kpiny, i dowcipu przekonanie o możliwości konstrukcji i kreacji pozytywnej. Wymaga ono 
jednak nowych zasad dostosowanych do żądań nowej, trudnej sytuacji kultury."
Magdalena Nowotny-Szybistowa Osobliwości leksykalne w języku Stanisława Ignacego 
Witkiewicza. Warszawa 1973.
"Dramat jego (Witkiewicza - przyp. B.U.) polegał na tym, że przyszedł na świat za wcześnie. 
My tu zawsze mamy wybitnie opóźniony refleks. A najwięcej podoba nam się to, co już 
odkryte zostało gdzie indziej. Witkacego odkryliśmy na nowo wtedy, gdy na Zachodzie 
wylansowano teatr absurdu i filozofię bezsensu istnienia. Ale czy my swoje własne wartości 
poznawać musimy dopiero na zasadzie działania prawa analogii?
Przecież On to wszystko zrobił o wiele lepiej i wcześniej! Wit-
124

kiewicz wyprzedził swój czas z szybkością światła. Był dużo ciekawszym twórcą od Sartrata 
czy Becketta i gdyby nie pisał po polsku, to by ich dawno prześcignął. Bo te wszystkie ich 
rzekome mądrości miał przecież w jednym palcu! Ale wcale się nimi nie szczycił i nie uważał 
ich za najcenniejsze. Był gotów znienawidzić wszystkich, którzy zrobili zeń za życia wirtuoza 
absolutnego nonsensu! Chęć oczyszczenia formy z banalnych i nieistotnych naiwności 
staroświeckiego realizmu była dla niego rzeczą najważniejszą. Wiedział, że wielka sztuka 
stwarza świat ciągle na nowo. A kopiujący go epigoni giną śmiercią śmierci.
Powie ktoś, że w jego powieściach i dramatach nie obowiązują zasady zwykłej logiki i tak 
zwanego zdrowego rozsądku. To prawda! Ale właśnie dlatego publiczność znakomicie bawi 
się tam, gdzie wszystko stoi na głowie i nic się kupy nie trzyma. Bo to właśnie dziś, 
stanowczo zbyt późno, uważa się za nowoczesność w najlepszym gatunku. Okrutna ironia 
losu to sprawia, że pośmiertny triumf Witkacego dokonuje się kosztem karygodnego 
zlekceważenia fundamentalnie doniosłych podstaw jego filozofii sztuki."
Alfred Łaszowski Tajemnica czystej formy "Słowo Powszechne" 1985.