background image

Tatry narciarsko 
Pyszna - czyli to i owo o narciarskim ”Eldorado”

 

Czy pamiętasz? Serce, przewodnik, po przeszłości i nieomylny kompas wspomnień, prowadzi w stronę Pysznej, na stare ślady nart, 
na trasy zimowych wyryp po Tatrach Zachodnich - 
Wanda Gentil-Tippenhauer, Stanisław Zieliński, W Stronę Pysznej... 
 
 

 
Górne  piętro  Doliny  Kościeliskiej  wypełnia  olbrzymi kocioł  Hali 
Pysznej,  świetny  teren  narciarski,  naturalne  boisko,  gdzie 
wprawny  narciarz  hula  ile  dusza  zapragnie,  a  początkujący 
ćwiczyć  może  ewolucje  na  rozmaitych  stromiznach  i  w 
najrozmaitszym  terenie. Dolne  piętra  roją  się  od  bul,  żlebików, 
rynien, grzęd od łagodnych do wcale stromych, zwanych ogólnie 
Siwymi  Sadami.  Szczególnie  pod  wiosnę,  gdy  nigdzie  na  tej 
wysokości  niema  już  śniegu,  w  kotle  tym,  nawet  w  końcu  maja, 
zetknąć  się  możemy  z  legendarnym  firnem,  w  pełni  jego 
majestatycznej okazałości... 
Na  samej  Hali  Pysznej,  na  granicy  lasu,  stoi  schronisko  Sekcji 
Narciarskiej  Pol.  Tow.  Tatrzańskiego.  Prowadzi  do  niego  z  Hali 
Smytniej  ...  droga  leśna,  zamknięta  dla  pojazdów...  Józef 
Oppenheim. 

Legendarna Pyszna... 

Pyszna – legendarny rezerwat w górnych partiach Doliny Kościeliskiej, zawieszony u stóp Błyszcza z Bystrą i Kamienistej. Dzisiaj 
prawie  że  pusty,  czasem  tylko  przemknie  przezeń  „On”  -  niedźwiedź  brunatny  lub  jeleń  przebiegnie  zarastającą  coraz  bardziej 
pyszniańską  percią.  Kiedyś  prowadziły  tędy  szlaki  przemytników  nafty  na  Węgry,  potem  w  czasie  II  wojny  światowej  szlaki 
kurierów  tatrzańskich.  Jeszcze  wcześniej  Pyszna  stała  się  narciarskim  Eldorado,  ulubionym  chyba  miejscem  zakopiańskiej, 
narciarskiej ferajny. Potem w ramach TPN Pyszna stała się ścisłym rezerwatem przyrody.  

Kiedyś  nie  było  tu  jednak  pusto,  w  czasach  pionierskich 
polskiego,  a  zwłaszcza  zakopiańskiego  narciarstwa,  było  tu 
gwarno,  na  Pysznej  rozgrywano  zawody  narciarskie,  stąd 
ruszali  w  góry  Zaruski,  Kaleński  i  Oppenheim.  Wreszcie 
powstało  tu  miejsce,  które  przyciągało  silnym  magnesem 
dawnych narciarzy - schronisko na Pysznej. Ma więc Pyszna 
swoją własną historię, przebogatą i niesłychanie barwną, jak 
niewiele  innych  tatrzańskich  dolin.  Stare  schronisko 
wieczorami  trzęsło  się  od  dowcipów  opowiadanych  wśród 
narciarskiej braci, rankiem pustoszało, gdy „wyrypiarze” szli 
w  góry.  Na  zdjęciu  z  1911  r.  schronisko  przypomina  głaz 
zasypany  wielometrową  warstwą  śniegu.  Kariera  Pysznej 
zbiegła  się  z  początkami  zakopiańskiego  narciarstwa.W 
1907roku 

powstał 

Zakopiański 

Oddział 

Narciarzy 

Towarzystwa  Tatrzańskiego(ZON  TT),  jeden  z  pierwszych 
klubów  narciarskich  w  Galicji,  założony  przez  Zaruskiego, 
Barabasza i Karłowicza. Jedną z form działalności klubu było 

zagospodarowywanie szałasów na zimę. Z czasem szałasy  zmieniły się w pierwsze tatrzańskie schroniska. Wtedy  właśnie wzrok 
„wyrypiarzy” zwrócił się w stronę starego szałasu pasterskiego na Pysznej. Okoliczne tereny, wielki pyszniański kocioł, rozległe 
„bule” Siwych Sadów, nęciły długimi zjazdami i pierwszymi wejściami. Dlatego też w 1910 r. ZON TT wydzierżawił szałas na 
schronisko na lat 99. O starym schronisku pisał w sposób niesłychanie ciepły jego wierny miłośnik, Józef Oppenheim: 
Zachodził tam narciarz, zabrawszy klucze z dworca PTT w Zakopanem, zaglądał chyłkiem góral-kłusownik, dorobionymi korbami 
otwierając sobie mroczny przybytek. Na pryczach tańczyły myszy, piec dymił niemiłosiernie, zimno wciskało się wszelkimi porami 
starego  szałasu,  nie  mniej  jednak  narciarze  szaleli  za  Pyszną. Bytowali  tam  czasem i  tygodniami,  odcięci  od  świata,  zawieszeni 
między  niebem  a  ziemią  u  stóp  Kamienistej  i  Błyszcza.  W  księdze  starego  schroniska,  leżącej  na  zatłuszczonym  stole,  widniały 
podpisy  ilustrowane  rysunkami,  opisy  przygód  żywota  narciarskiego  najpierwszych  adeptów  białego  szaleństwa:  Zaruskiego, 

Lesieckiego,  Lorii,  Żuławskiego  oraz  ich  następców.  Na  pryczach,  gdzie 
zasadniczo  było  miejsc  na  osób  10,  sypiało  i  20  pod  dwoma  kocami. 
Niesprawdzona  wieść  niosła,  że  wytrawne  narciarki  a  la  Irenka  Domaniewska, 
piekły  tam  baumkucheny,  które  narciarze  ku  pokrzepieniu  wynosili  z  sobą  na 
Ornak,  czy  Siwe  Sady  -  Bóg  jeden  wie,  co  tam  się  działo  i  nie  działo,  ale 
narciarze przez  ćwierć  wieku  istnienia  schroniska  na  Pysznej ciągnęli  do  niego 
jak do raju.  

Jak Byrcyn z Krzeptowskim zjeżdżali z Pyszniańskiej Przełęczy 

Tutaj zaczynały się “wyrypy narciarskie”, tutaj robiono sobie różne kawały, a 
humor był nieodłącznym składnikiem dawnych wypraw narciarskich. Kiedyś na 
Przełęcz Pyszniańską podchodziło ze Słowacji dwóch znanych zakopiańskich 
przewodników i ratowników, Józef Krzeptowski i Stanisław Gąsienica Byrcyn, a 

o ich przygodzie opowiedział mi znany przewodnik tatrzański, Józef Pitoń.  

background image

Na przełęczy Byrcyn powiedział stanowczo do Józefa 
Krzeptowskiego
 
- Kolego! Zdejmiemy tu narty, zejdziemy dołu, bo tu często 
jest lód 
Józek  Krzeptowski  Ujek  na  to:  -  Stasku!  Nie  bedziemy 
zdejmować nart. Jo mom lepse narty, pojade dołu i jak by 
był lód, to ci krzykne! Rzeczywiście Byrcyn miał stare narty 
– jesionki - na których po lodzie jeździło się źle. Zgodził się 
więc,  by  Józek  jechał  pierwszy.  No  i  ten  pojechał.  Skręca 
raz, drugi, lód na stoku taki, że aż narty kiełzły po śniegu. 
Ale  Ujek  postanowił  zrobić  Byrcynowi  dowcip  i  woła:  - 
Stasku  jedźcie!  lodu  nima,  ino  się  dobrze  pochylcie  do 
stoku! 
Byrcyn pojechał, rozpędził się, stracił kontrolę nad nartami 
i wreszcie fiknął na lodzie kozła i ino zesuściało i już jechał 
na  plecach  dołu.  Wreszcie  po  kilkuset  metrach  zatrzymał 
się.  Józek  Krzeptowski   podjechał  do  niego  i  mówi:  - 
Stasiu!  Nic ci  się nie  stało? A Byrcyn nic. Bez  dwa  tyźnie 
się do Józka nie odzywał, ale kawał był przedni. 

Dojście do Pysznej i jej skarbów też nie było łatwe 
Z  Dworca  Tatrzańskiego od  Ignacego  Bujaka  zabierano  ciężkie,  ważące  kilka  kilogramów  korby,  potrzebne  do  otwarcia 
schroniska,  a  potem  wchodziło  się  w  pyszniański  las.  Jak  pisali  autorzy  „W  stronę  Pysznej”,  czasem  korby  nie  puszczały  
i towarzystwo siedziało przed schroniskiem i z pół godziny, zanim udało się wreszcie wejść do środka. Warunki były spartańskie, 
ale nikomu to nie przeszkadzało. Sam Zaruski skonstruował na potrzeby starego schroniska specjalny prysznic, a gdy wybudowano 

dla  narciarzy  wygódkę,  to  narciarze  mówili,  „że  OO  pod  dachem  to  nie 
wygódka,  ale  prawdziwy  miód  w  gębie”
.  Z  czasem  towarzystwo  dorobiło 
się  piły,  siekiery  i  garnka  (ponoć  był  dziurawy).  Jednak  dobytek  Pysznej, 
zgromadzony  z  tak  wielkim  trudem  przez  narciarzy,  wyparowywał  ze 
schroniska  w  tempie  zaiste  kosmicznym.  To  zginęła  łopata,  kiedy  indziej 
wiadro na  wodę,  szafka z  jedzeniem  itd.,  ostał  się tylko  dziurawy  garnek, 
którego  z  wiadomych  względów  nikt  nie  chciał  ukraść.  Dlatego  w  1936 
zarząd  SN  PTT  (dawniejszy  ZON)  podjął  słuszną  decyzję  o  otwarciu 
schroniska  przez  cały  rok.  Zresztą  nowe  schronisko  w  niczym  nie 
przypominało  dawnego  szałasu,  dobudowano  kilka  izb,  narciarnię  

suszarnię, 

słowem 

powstało 

ładne 

schronisko.  

Czytamy  w  protokołach  SN  PTT:  Sprawozdanie  ze  schroniska  i  jego 
rozbudowy  na  Hali  Pysznej.  Zarząd  przeprowadził  znaczną  rozbudowę 
schroniska  i  wyposażył  je  należycie  w  inwentarz.  Wykonano  następujące 
roboty: rozszerzono salę jadalną o 3m, dzięki czemu ma ona dziś wspaniały 
wygląd  i  odda  w  razie  potrzeby  wielkie  usługi  w  zakresie  noclegów. 
Dobudowano pokój dla zarządu, oddzielne pomieszczenie dla służby, pokój 
dla  nadleśnictwa  państwowego,  powiększono  umywalnię,  stwarzając 
oddzielną  ubikację  dla  pań  i  dla  panów.  Pomyślano  i  wykonano  pralnię  
i suszarnię, magazyn, urządzono należycie klozety, wybrano studnię na 7m, 
z  której  przeprowadzono  wodociąg  do  kuchni....  Roboty  w  b.  r.  około 
schroniska  wyniosły  kwotę  zł:  8700.  Wzbogacono  także  wyposażenie 
schroniska:  o  30  koców,  20  poduszek  pierzanych,  gaśnicę  itd.  Schronisko 
miało  być  wyposażone  w  oświetlenie  gazolinowe,  które  miało  wykonać 

firma Bedrich z Bielska. Oświetlenie to wykonano do grudnia 1936 r. Otwarcie odbyło się 13 września 1936 r. W protokołach SN 
PTT czytamy: 
Uroczystość odbyła się w poważnym nastroju. Przed odsłonięciem tablicy z  nazwaniem schroniska im. Władysława Strzeleckiego 
przemówił  dyr.  Malicki,  poczem  odbył  się  skromny  obiad,  wycieczka  pod  Przełęcz  Pyszniańską  i  powrót  autobusami  do 
Zakopanego.  
Warto  dodać,  że  w  roku  1938  kierownikiem 
schroniska  został  znany  narciarz,  Stanisław  Marusarz.  To 
kolejna z legendowych postaci Pysznej. 
  

Pożółkła księga schroniskowa... 

Na  stole  schroniska  znajdowała  się  księga  pamiątkowa,  pełna 
interesujących wpisów i anegdot. Na pierwszej stronie czytamy: 
Księga pamiątkowa schroniska na Hali Pysznej im. Władysława 
Strzeleckiego.  Uprasza  się  P.T.  turystów  o  umieszczanie  w 
księdze  swych  uwag,  rysunków,  itp.  na  możliwym  poziomie 
literackim,  artystycznym.  Uprasza  się  również  nie  wydzierać 
kartek. Zarząd SN PTT.  
 
 
 
 

background image

Oto 10 przykazań dla tych, którzy dotrą na Pyszną: 
   1. Nabrać dużo powietrza w płuca, gdyż w pokojach jest go mało 
   2. Nie stukać, nie pukać, nie jeść ( w pokojach naturalnie), nie pluć, nie     kasłać, nie kichać. 
   3. Nie chrapać, nie "sapać" 
   4. Nie chodzić (gdyby zaszła potrzeba to boso) 
   5. Nie bić się i nie wymyślać 
   6. Nie wchodzić do schroniska na głowie!! 
   7. Nie kraść, nie "buchać" 
   8. Wchodząc do schroniska zameldować się koniecznie ( imiona prababki, babki i dziadków) 
   9. Nie zapomnieć skądeś przybył 
 10. Ile razy do roku spowiadasz się i gdzie wyjeżdżasz, jakie masz zamiary na przyszłość. 
Na  Pysznej  SN  PTT  zorganizowało  wiele  zawodów  np.  coroczny  bieg  zjazdowy  z  Pyszniańskiej  Przełęczy,  organizowany  
w kwietniu lub maju. 17 kwietnia 1937 odbył się tutaj jubileusz 30-lecia SN PTT-Zakopane. Rozegrano kilka konkurencji, między 
innymi  biegi  zjazdowe  pań,  seniorów,  juniorów  i  old-boyów.  Uczestniczyły  w  nich  dwa  pokolenia narciarzy,  pierwsze  -  starych 
„wyrypiarzy”  i  drugie  -  młodych  zawodników.  Widać  podpisy:  Henryka  Bednarskiego,  Józefa  Oppenheima,  Zdzisława 
Ritterschilda, a z pokolenia młodszych: Zosi Stopkówny, Stanisława Kuli, Stanisława Zubka, Kazimierza Schielego i wielu innych. 
Księga schroniska zawierała też ciekawe wiersze. Oto próbki „pyszniańskiego humoru”: 
 Mkną tłuste dziewoje, 
 I wymokłe śledzie, 
 Sam pan Jastrzębowski, 
 Dziś na nartach jedzie. 
Księga pełna była także bardziej pikantnych rysunków i tekstów. Oto jeden z nich; 
Zimowe wycieczki na nartach mają w stosunku do letnich ten minus, iż z ładną towarzyszką nie można po drodze niestety nigdzie 
poflirtować. Odpowiedź była taka: Veto! Trzeba znać konfigurację gór i dolinek i wiedzieć, gdzie są wygodne szałasy ze siankiem. 
Stary Wyga
 
  
Ej! Pyszna Halo! 
Ej! Co się z tobą dzieje?! 
Już trzeci dzień siedzimy, 
A deszczyk sobie leje! 
  
Jeśli do jutro rana, 
Nie będzie tu inaczej, 

Nam tylko pozostanie, 
Powiesić się z rozpaczy! 
Czterech wariatów z Chełma, 
Zamiast siedzieć w chałupie, 
Siedzą na Hali Pysznej, 
I drapią się po głowie.  
                                     Pyszna 11 lipca 1938 r.

  

Koniec dawnej Pysznej i czar wspomnień... 

Ostatni zapis schroniskowej księgi nosi datę 30 stycznia 1939 r. Później księga znalazła się w zbiorach SN PTT, przetrwała tam 

wojnę i jest dokumentem chwili, mówiącym o pionierskich, niezwykle 
barwnych  czasach  zakopiańskiego  narciarstwa.  Przeżyła  nawet 
schronisko. Pod koniec wojny, w styczniu 1945 r. Niemcy rozpoczęli 
walki  z  partyzantami  radzieckimi  ukrywającymi  się  w  górnych 
partiach Doliny Kościeliskiej. Jeden z pocisków zapalił schronisko i w 
ten sposób dopełnił się los Pysznej.  

Czy  pamiętasz  ?  Małe  schronisko  w  Dolinie  Zuberskiej  tak 
bardzo  przypominało  dawną  Pyszną...  Ile  minęło  lat? 
Trzydzieści,  czterdzieści...  Chwila  i  będzie  tych  lat  jeszcze 
więcej.
  Pyszna  jest  obecnie  rezerwatem  zamkniętym  dla 
narciarzy  i  turystów.  Dawna  sława  i  magia  tego  miejsca 
przeminęły,  ale  chociaż  częściowo  trwa  jednak  w  opowieściach,  publikacjach  i  pożółkłej  książce  schroniskowej...  Na  zdjęciach 
galeria  fotografii  z  wyprawy  na  Błyszcz,  ale  nie  przez  Pyszną,  tylko  od  słowackiej  strony.  Mogliśmy  z  Maćkiem  spojrzeć  na 
Pyszną z Góry. Wycieczka była z gatunku tych, o których łatwo się nie zapomina. Długi zjazd z Błyszcza po wymarzonym firnie, z 
myślami o dawnej Pysznej w głowie, był jednym z najpiękniejszych, jakich udało się mi dokonać w Tatrach Zachodnich, dlatego 
jego  opis  zamieściłem  w  przewodniku  „Tatry  -  przewodnik  ski-turowy”,  chcecie,  to  poczytajcie...  Pyszna  to  bowiem  jedno  
z  magicznych,  tatrzańskich  miejsc,  o  których  historii  przecież  warto  powspominać...  mimo,  że  zielone  tablice  zabraniają  nam 
dzisiaj wejścia do Raju. Raju, niestety utraconego. 
  
                                           Wojciech Szatkowski    Muzeum Tatrzańskie
im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem