8 Nasze osobiste PRZYGODY Z KRYSZTAŁOWYMI CZASZKAMI

ROZDZIAŁ VI


Nasze osobiste PRZYGODY Z KRYSZTAŁOWYMI CZASZKAMI

JOSHUAI DESY

Joshua i Desy w swoim domu w Holandii z trzema kryształowymi czaszkami, które uważają za człon­ków rodziny



SgjSS otychczas czytelnik zapewne już zrozumiał, dlaczego kryształowe czaszki wzbudzają tak wielkie zainteresowanie i fascynację. W tym miejscu można by jednak zapytać, dlaczego autorom książki tak bardzo zależy na tym, by dzielić się informacjami i doświadczeniami dotyczącymi czaszek? Obydwoje, Desy i ja, postawiliśmy dopiero pierwsze kroki w naszej podróży z kryształowymi czasz­kami. Pomyślałem więc, że czytelnika może zainteresować relacja o tym, co dzie­je się z osobą, która blisko angażuje się w kontakty z tymi zdumiewającymi obiektami.

W tym rozdziale chcielibyśmy przedstawić niektóre z naszych najbardziej za­dziwiających doświadczeń z czaszkami, o których była mowa już wcześniej. Ja sam mógłbym napisać całą książkę tylko o przeżyciach, jakie były moim udzia-

łem od 1983 roku. Teraz jednak chciałbym zacząć od samego początku i opowie­dzieć o swoim pierwszym spotkaniu ze starożytną kryształową czaszką. Usiądź­cie więc wygodnie i spróbujcie wyobrazić sobie opisane sytuacje.



6.1. OPOWIEŚCI JOSHUI (1983-2001)

  1. AMETYSTOWA CZASZKA AMI

marzec - kwiecień 1983, listopad 2001

W marcu 1983 roku odwiedziłem moją przyjaciółkę Francoise Beaudoin, któ­ra mieszkała w San Jose w Kalifornii, właścicielkę księgarni Ram Metaphysical Bookstore, sprzedającej książki związane z tematyką New Age i duchowości. Pod­różowałem po tej okolicy i przyszło mi do głowy, że dobrze byłoby odwiedzić Francoise, a przy okazji sprawdzić, czy nie potrzebuje więcej egzemplarzy mojej pierwszej książki, „Journeys of an Aquarian Age Networker”. Nie miałem naj­mniejszego pojęcia, co mnie czeka tego dnia.

Z

Ami, czaszka z kryształu ametystu

upełnie nieoczekiwanie Francoise wyciągnęła kilka fotografii ametystowej czaszki. Słyszałem wcze­śniej o kryształowych czaszkach (przede wszystkim

o Czaszce Mitchella-Hedgesa), ale nie wiedziałem, że istnieje tak duża czaszka zrobiona z ametystu. Przywieziono ją z Meksyku do San Jose w Kalifor­nii w grudniu 1982 roku. Czytelnicy znają już tę hi­storię z rozdziału 3.

Dokładnie pamiętam swoją pierwszą reakcję na zdjęcia tej czaszki. Byłem głęboko wstrząśnięty. Nie miałem żadnych nieprzyjemnych doznań patrząc na tę fotografię, ale byłem bar­dzo głęboko poruszony i gdzieś w głębi czułem silną wibrację, jakby drżenie. Pomyślałem, że być może pracowałem już z tą czaszką w którymś z poprzednich wcieleń. Pamiętam również, że powiedziałem: „Ta czaszka nie powinna się jesz­cze ujawniać!” Nie wiem, dlaczego tak pomyślałem. Wiem tylko, że coś się ze mną stało, coś się we mnie zmieniło pod wpływem tych zdjęć, jakby ta chwila była zaplanowana już od dawna i jakby ta część mnie, która dobrze znała kryszta­łowe czaszki, czekała, aż będę gotowy się obudzić. Ciągle jednak zadawałem so­bie pytanie: dlaczego właśnie ja?

Mniej więcej pół godziny później, gdy wciąż oglądaliśmy zdjęcia ametystowej czaszki, poczuliśmy potężny wstrząs. To było trzęsienie ziemi z epicentrum o ja-

kieś 100-150 mil na południe od nas. Stół, na którym leżały zdjęcia czaszki, zaczął się kołysać. Tego dnia przeżyłem więc zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne trzęsienie ziemi i uznałem to za jednoznaczny omen, który wskazywał, że muszę zająć się odkrywaniem tajemnicy kryształowych czaszek. To był pierwszy dzień mojej nowej przygody, chociaż wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.

Gdy patrzyłem na zdjęcia ametystowej czaszki, przyszło mi do głowy, że jest to bardzo namacalny symbol i przypomnienie różnych proroctw z różnych miejsc kuli ziemskiej i że wielkie zmiany na świecie, jakie owe proroctwa głosiły, rze­czywiście mogą wkrótce nadejść. Patrząc na fotografię czaszki czułem, że sama ta fotografia jest równie potężna jak prawdziwa czaszka. Francoise powiedziała nam, że wysłała do wywołania kolejną porcję zdjęć, które jednak zniknęły w tajemni­czy sposób i zakład fotograficzny nie mógł odnaleźć negatywów. To tylko jedna z wielu dziwnych historii, jakie wiążą się z ametystową czaszką.

Bardzo się ucieszyłem, gdy Francoise podarowała mi kopię jednego ze zdjęć czaszki i nawet nie śniło mi się, że za kilka dni będę miał okazję zobaczyć oryginał w galerii sztuki w San Jose, gdzie zostawił ją szaman Majów. W kwietniu urządzo­no specjalny pokaz na życzenie potencjalnego nabywcy. Dzięki Francoise i jej przy­jacielowi Steve’owi Mehlerowi, który miał kontakt z szamanem, udało mi się wziąć udział w tym spotkaniu.

Właściciel wyjął z sejfu czaszkę owiniętą w kawałek tkaniny. Przy stole sie­działo jakieś dziesięć osób. Ja prawie przez cały czas milczałem, starając się jak najbardziej otworzyć na energię czaszki i przekonać się, czy moje ciało jakoś na nią zareaguje.

W końcu pozwolono mi jej dotknąć. Gdy to zrobiłem, odniosłem wrażenie, że siedzę przed żywą, świadomą istotą, która śpi, ale jest wystarczająco przytomna, by zdawać sobie sprawę z naszej obecności. Wielu z nas czuło wibrację miłości wypełniającą pokój i wielką moc, jaka emanowała z czaszki. Dotykając jej poczu­łem strumień energii (lub mocy) przepływający przez moją prawą rękę aż do ramienia. Jestem przekonany, że powstała wówczas trwała więź. Teraz za każ­dym razem, gdy pomyślę o Ami, natychmiast widzę ją w powietrzu nad moim prawym ramieniem. Kilka razy miałem wrażenie, że czaszka znajduje się nad moją głową i mój mózg odbiera od niej informacje. Do dziś dnia jestem przeko­nany, że ta kryształowa czaszka jest jedną z głównych sił, które prowadzą mnie i ochraniają podczas moich badań i podróży po świecie.

Po spotkaniu z Ami zauważyłem pewną interesującą zmianę w życiu: miano­wicie zacząłem poznawać wielu ludzi, którzy zajmowali się kryształami kwarcu, i nawiązywać z nimi bliskie kontakty. Czuję, że ametystowa czaszka była bodź­cem, który pomógł mi odkryć istniejącą we mnie głęboką wewnętrzną więź z kryształowymi czaszkami. Gdyby wtedy, w 1983 roku, ktoś mi powiedział, że będę pisał drugą książkę o kryształowych czaszkach, to wybuchnąłbym śmie­chem. Teraz, z perspektywy, widzę, że już wówczas wiele wskazywało na to, iż

ma to być część pracy, którą mam wykonać w tym życiu i jestem bardzo wdzięcz­ny czaszce, iż pozwoliła mi rozpocząć tę podróż. Pokazywałem otrzymane od Françoise zdjęcie każdemu, kto tego chciał, szczególnie podczas improwizowa­nych wykładów, jakie często wygłaszałem. Wielu ludzi było nim zafascynowa­nych i również czuło jego energetyczny wpływ.

Co ciekawe, czaszka, od której zacząłem moją podróż, jest również ostatnią starożytną czaszką, jaką widziałem przed rozpoczęciem pracy nad tą książką. W roku 1999 Al Ramirez, jeden z jej właścicieli, napisał do mnie list. On i jego wspólnicy próbowali sprzedać czaszkę, którą kupili w roku 1983, zaraz po tym, jak ją zobaczyłem. W listopadzie 2001 roku udało nam się umówić z Alem i jego partnerem Stanem Chanem na spotkanie w San Jose w Kalifornii i przeprowa­dzić kilka naukowych badań czaszki. Desy i trzy nasze własne czaszki pojechali razem ze mną. Nasza przyjaciółka, Maggie Fox z Chicago, również dołączyła do nas i przywiozła sprzęt, którego używaliśmy w badaniach. (Uwaga autora: bada­nia te zostały opisane szczegółowo w rozdziale 8). Byłem bardzo szczęśliwy, że znów zobaczę ametystową czaszkę, którą uważałem za swojego przyjaciela, i będę mógł jej osobiście podziękować za rolę, jaką spełniła w moim życiu.

B

Ami (w prawej ręce) i Portal (w lewej). Zdjęcie zrobione podczas badań prowadzonych w San Jose w Kalifornii. Jest to pierwsza sta­rożytna czaszka, z jaką autor ze­tknął się osobiście, oraz pierwsza, której został opiekunem

adania były prowadzone w hotelu w San Jose, gdzie zatrzymaliśmy się na noc (Al również spał w naszym pokoju). Stan Chan przywiózł czaszkę do hotelu. Sandra Bowen, jedna ze współautorek mojej pierwszej książki o kryształowych czaszkach, która mieszka w Kalifornii, również zgodziła się uczest­niczyć w badaniach i przyprowadziła ze sobą dwoje przyjaciół.

Kiedy czaszkę wyjęto z pudełka, w którym była przechowywana, moją uwagę natychmiast przycią­gnęła biała plamka znajdująca się w jej tylnej części, po lewej stronie. Nie sprawiała wrażenia naturalnej skazy na krysztale ametystu. Czułem, że jest to ja­kieś obce ciało umieszczone w krysztale i że być może dałoby się je uaktywnić przy użyciu jakiegoś specjalnego urządzenia, nie miałem jednak pojęcia, co to mogłoby być za urządzenie. Ametystowa czasz­ka była mniejsza niż w moich wspomnieniach. Za­uważyłem również uszkodzoną szczękę.

Czaszka wydawała się uszczęśliwiona towarzy­stwem innych kryształowych czaszek, a także ludzi (takie wrażenie odbierałem, będąc w pobliżu). Czu­łem wokół siebie kobiecą obecność, żeńską, bardzo emocjonalną energię radości. Miałem wrażenie, że

ktoś mnie obejmuje. Nie jestem pewien, czy była to istota czaszki, czy ducha, który przez nią działał, gdyż inne osoby twierdziły, że energia, jaką odczuwają wokół czaszki, ma męski charakter.

Czułem również, że Portal i ametystowa czaszka rozmawiali ze sobą w ciągu obydwu dni trwania tego spotkania. Obie czaszki były szczęśliwe mogąc wymie­niać między sobą informacje i energię. Na podstawie wyników badań przeprowa­dzonych pierwszego dnia Maggie Fox powiedziała mi, że Portal wydawał się bardziej aktywowany niż ametystowa czaszka. Mogło to oznaczać, że nawet sta­rożytne czaszki, gdy przez długi czas (przeszło 18 lat) pozostają w odosobnieniu, pozbawione kontaktu z ludźmi, potrzebują ludzkiej uwagi i muszą zostać ponow­nie naładowane.

Myślę, że większość ludzi czuje się dobrze w obecności ametystowej czaszki i że ta okazja do spotkania sprawiła im radość. Ja sam bardzo się cieszyłem, że mogłem poznać Stana Chana, jednego ze współwłaścicieli Ami. Jestem bardzo wdzięczny obydwu właścicielom za to, że pozwolili nam przeprowadzić bada­nia i sami wzięli w nich udział, gdyż nie zawsze łatwo jest uzyskać podobne pozwolenie.

Następnego ranka, po spędzeniu nocy obok ametystowej czaszki, Desy i ja uzyskaliśmy zgodę właścicieli na przeprowadzenie z nią osobistej medytacji. Sły­szałem od osób, które wcześniej pracowały z tą czaszką, że reaguje ona na muzy­kę, użyliśmy więc ulubionego utworu Portalu, Kanonu D-dur Pachelbela. Czułem, że obie czaszki były zachwycone tą muzyką. Podczas medytacji znów podzięko­wałem ametystowej czaszce za to, co dla mnie zrobiła. Możliwość medytacji z obie­ma czaszkami jednocześnie, nową i starożytną, była dla mnie wielkim zaszczytem. Podczas tej medytacji skupiłem się na modelu skrzyni energetycznej zawierają­cej trzynaście czaszek i podzieliłem się ich energią z Ami. Trzymając w rękach obie czaszki, poruszałem się w rytm muzyki i tańczyłem. Miałem nadzieję, że ofiarując ametystowej czaszce tę specjalną, osobistą medytację (podczas której jestem w stanie osiągnąć najgłębszy dostępny mi poziom koncentracji) pomogę w jej reaktywacji.

Kiedy położyliśmy Portal i ametystową czaszkę obok siebie, twarzą w twarz, naprawdę wydawało się, że czaszki ze sobą rozmawiają. Spontanicznie włożyłem palce do ich oczodołów i wyraźnie czułem, że Portal przekazuje zgromadzone przez lata informacje i energię ametystowej czaszce. Następnie ametystowa czaszka przekazała część swojej wiedzy Portalowi - czułem, że część istoty Ami znalazła się w Portalu. Niewykluczone, że w przyszłości będziemy mogli użyć tej techni­ki wobec starożytnych czaszek, które są chronione przez opiekunów. Inni ludzie będą mogli je poznać za pośrednictwem nowej czaszki, która wcześniej miała kontakt ze starą.

Podczas tego pobytu w Kalifornii pojawiło się imię Ami. Zdarzyło się to w ho­telu, zaraz po tym, jak obydwoje z Desy pojechaliśmy na lotnisko, skąd mieliśmy odlecieć do Chicago. Sandra Bowen, która jest uzdolniona medialnie, przeprowa­dziła sesję channelingu dla pana Ramireza (jej wrażenia opisane są w następnym rozdziale) i podczas tej sesji Al poczuł, że powinien nazwać czaszkę Ami, co ozna­cza: przyjaciel. Obydwoje z Desy czujemy się zaszczyceni, że pomogliśmy czasz­ce odnaleźć jej imię.

  1. KRYSZTAŁOWA CZASZKA MITCHELLA-HEDGESA

maj - czerwiec 1986, grudzień 1992

Na wiosnę 1986 roku miały się odbyć dwa spotkania z udziałem czaszki Mit- chella-Hedgesa. Przygotowując się do osobistego zetknięcia z tą czaszką, prze­czytałem dwie książki, które podawały informacje o niej. Pierwsza z nich, wydana przez Annę Mitchell-Hedges Research and Exploration Association, nosiła tytuł „The Skull Speaks” i była zapisem dziewięciu sesji przeprowadzonych z medium, panią Carole Davis-Wilson, która w obecności czaszki wchodziła w stan zmie­nionej świadomości. Ta książka rozbudziła we mnie wiele wspomnień związa­nych z czaszką, które miały mnie przygotować do spotkania z nią.

Druga książka, „The Crystal Skuli”, została napisana w 1983 roku przez Ri­charda Garvina. Medytując nad zamieszczonymi w niej fotografiami czaszki Mit- chella-Hedgesa, miałem interesującą wizję, którą udało mi się zapisać:

Przypomniałem sobie, że kiedyś miałem wewnętrzne widzenie młodego chłop­ca, który siedział na polu i patrzył na kryształową czaszkę. Nie wiedziałem, czy ten chłopiec był mną (w innym życiu), czy też była to scena z przeszłości albo z innej planety (tak, to również mogła być prawda!). Było to miejsce, gdzie każdy mógł wypożyczyć kryształową czaszkę z biblioteki wiedzy (a to znaczy, że cza­szek było tam więcej). Każdy mógł wziąć taką czaszkę, w tym przypadku na łono natury, i pracować z nią osobiście, w samotności. Telepatyczny kontakt z czaszką pozwalał uzyskać wielką mądrość i wiedzę.

Dwa spotkania, w których uczestniczyłem tej wiosny, odbyły się w Stanach Zjednoczonych. Było to First International Crystal Symposium w Teksasie oraz Crystal Congress w Kalifornii. Anna Mitchell-Hedges również brała udział w oby­dwu tych wydarzeniach. Pozwalała dotykać swojej czaszki i przebywać w jej po­bliżu. W kolejnych dwóch sekcjach tego rozdziału opisuję najważniejsze moje doświadczenia z tą czaszką.

© FIRST INTERNATIONAL CRYSTAL SYMPOSIUM (Dallas, Teksas, 2-4 majal986). 1 maja 1986. Podczas niewielkiego przyjęcia, jakie wydano dla osób występujących na konferencji, zostałem przedstawiony Annie Mitchell- Hedges. Nie zauważyłem, że jej kryształowa czaszka leżała tuż obok na stole po mojej prawej stronie. Gdy Sandra Bowen pokazała mi ją, dosłownie podskoczy­łem do góry i wykrzyknąłem z wrażenia. Widziałem tak wiele fotografii tej czaszki,

że bytem pewien, iż natychmiast wyczuję jej obec­ność, a jednak tak się nie stało. Podszedłem do niej powoli, tak przejęty, że nie mogłem się zdobyć na to, by jej dotknąć.

K

Czaszka Mitchella-Hedgesa, profil. Zdjęcie zrobiono w świetle dzien­nym, na zewnątrz. Można było wówczas zauważyć rozmaitość uak­tywnionych w czaszce energii.

olejne zaskoczenie, jakie czekało mnie podczas tego pierwszego spotkania z czaszką, to że nie zosta­łem zaatakowany strumieniem potężnej energii.

Tym bardziej byłem zadziwiony, gdy później w ho­telu Sandra powiedziała mi, iż ona czuła energię czaszki bardzo wyraźnie. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że ta czaszka potrafi indywidualizować swoje kontakty z ludźmi i każdy z nich może mieć inny charakter. Czaszka na początku nie okazywała przy mnie swej mocy, po­zwalając, byśmy się najpierw poznali bliżej. Sandra już wcześniej spędziła z nią trzy tygodnie (pięć miesięcy wcześniej była członkiem zespołu badawczego), toteż jej więź z czaszką była już ustalona.

Mimo wszystko odczułem wpływ czaszki jeszcze tego samego wieczoru, za­nim położyłem się spać. Nie mogłem przestać opowiadać Sandrze o moich ob­serwacjach i myślach, które dosłownie zalewały mi mózg. Większości z nich już nie pamiętam, ale jedna ze zmian, jakie dokonały się we mnie pod wpływem czaszki, polegała na tym, że przybywało mi energii do mówienia, szczególnie wówczas, gdy czaszka znajdowała się w pobliżu. Często wówczas trudno mi było zamilknąć.

Już od dawna szukałem okazji, by zobaczyć Czaszkę Mitchella-Hedgesa i wresz­cie mogłem się jej przyjrzeć z bliska. Była wykonana po mistrzowsku, z wielką dbałością o szczegóły i wiernością anatomii ludzkiej czaszki. Z daleka wygląda­ła, jakby była zrobiona z przezroczystego plastiku, ale gdy jej dotknąłem, poczu­łem, że to kryształ. Prawdę mówiąc, za każdym razem, gdy widziałem ją z bliska, zauważałem, że nie jest zupełnie przejrzysta. Zawsze dostrzegałem w niej jakieś plamki czy linie.

Wcześniej sądziłem, że dolna szczęka jest połączona z górną, tymczasem jest zupełnie oddzielna. Górną część czaszki po prostu kładzie się na szczęce. Anna Mitchell-Hedges ma specjalną podstawkę z kołkami, które wchodzą w dwie dziur­ki wydrążone w szczęce od spodu. Sądzę, że te otworki pierwotnie nie istniały, zapewne zostały wywiercone dopiero później przez którąś z kolejnych cywiliza­cji. Inna cecha tej czaszki, której nie widać na zdjęciach, to kości policzkowe, które przypominają uchwyty po obu stronach twarzy.

W trakcie pierwszego dnia konferencji stałem blisko stołu, na którym Anna Mitchell-Hedges ułożyła czaszkę. Nieco później miałem wreszcie okazję jej do­tknąć. Najpierw przyciągnęły mnie przednie zęby - Sandra wspomniała, że są nieznacznie wyszczerbione. W pewnej chwili Anna Mitchell-Hedges poprosiła

mnie, żebym popilnował czaszki, bo chciała pójść na chwilę do hotelu. Poczułem się zaszczycony tym, że zaufała mi intuicyjnie. Przede wszystkim jednak zaczą­łem rozumieć, że mam swoją rolę do odegrania w popularyzacji kryształowych czaszek. Podczas spotkań z Czaszką Mitchella-Hedgesa na konferencji czułem, iż czaszka do mnie mówi i pokazuje mi, że muszę się zaangażować w przekazy­wanie tych informacji. Byłem już pewien, że pracowałem z czaszkami w poprzed­nich wcieleniach, może pełniłem funkcję ich strażnika. Patrząc w oczy Czaszki Mitchella-Hedgesa czułem, jak ogarnia mnie płynąca z nich niewiarygodna, nie­skończona fala miłości. Nawiązałem wewnętrzną więź z jakimś nieskończenie wielkim miejscem istniejącym w innym wymiarze.

Trzymając dłonie na skroniach czaszki i medytując, czułem, że podłączam się do źródła nieskończonej energii. Później zauważyłem, że zaczyna się we mnie pojawiać wewnętrzna siła i pewność siebie. Ponieważ wierzę, że ta kryształowa czaszka jest narzędziem służącym do gromadzenia informacji oraz do komuni­kowania się z innymi wymiarami, patrzyłem jej prosto w oczy (sądzę, że w tam właśnie gromadzi się większość informacji) i prosiłem ją myślą: „Chcę w pełni świadomie przeżyć spotkanie z UFO, proszę!” Jestem pewien, że ta wiadomość dotarła do celu. Czy moje życzenie zostanie spełnione, czy nie, to już inna histo­ria. Wierzę jednak, że można użyć wyobraźni i bawić się ze starożytnymi czasz­kami, pod warunkiem, że zachowuje się do nich szacunek.

Anna Mitchell-Hedges jest wspaniałą, radosną osobą. Uwielbiałem słuchać jej opowieści i patrzeć, jak rozmawia z ludźmi zainteresowanymi czaszką. Ona sama prawdziwie odzwierciedla uzdrawiającą, radosną moc czaszki. Dzięki czaszce wiodła niezwykle interesujące życie, odwiedziła ciekawe miejsca i poznała cu­downych ludzi. Niektórzy mówią, że czaszka często się uśmiecha! Powiedziałem Annie, że moim zdaniem trzeba mieć mnóstwo cierpliwości, by godzinami sie­dzieć przy czaszce, gdy jest wystawiona na widok publiczny. Anna odrzekła mi na to, że gdy człowiek coś kocha, tak jak ona kocha dzielenie się czaszką z inny­mi, to żadna cierpliwość nie jest potrzebna. Wkrótce bardzo dobrze zrozumia­łem jej słowa. W tym krótkim czasie, jaki spędziłem w pobliżu czaszki, poczułem, że w moim życiu zaczynają zachodzić głębokie, pozytywne zmiany.

Na dzień przed wyjazdem do Teksasu pomagałem w przemeblowaniu biura, gdzie pracowałem, i przesuwając maszynę do pisania otarłem sobie lewy przegub

o ścianę. Podczas konferencji zauważyłem, że otarcie goi się dwa lub trzy razy szybciej niż normalnie.

Po powrocie do domu - mieszkałem wtedy w Kalifornii - nadal czułem tak zwane efekty uboczne działania czaszki. Zauważyłem u siebie bardzo zmienne nastroje: emocje przechodziły ze skrajności w skrajność, od radości i śmiechu do złości i depresji. Gdy w końcu usiadłem, by spisać swoje doświadczenia, mój stan psychiczny ustabilizował się, poczułem się lekki i spokojny. W Teksasie we­wnętrzny głos powtarzał mi, że ta podróż ma przyspieszyć otwieranie moich

wewnętrznych kanałów energetycznych, a tym samym bardziej rozwinąć intuicję, zdolności wi­zjonerskie i uzdrowicielskie. Jest to jeden z czę­sto spotykanych efektów działania kryształowych czaszek na ludzi, którzy mieli z nimi osobisty kontakt.

© CRYSTAL CONGRESS (San Francisco, Ka­lifornia, czerwiec 1986). Podczas uroczystej in­auguracji kongresu Czaszka Mitchella-Hedgesa spoczywała w pobliżu podium. Sandra i ja siedzie­liśmy o jakieś dwadzieścia metrów dalej, a mimo to czuliśmy emanującą z niej energię i moc. Wra­żenie było tak silne, że nie mogłem się skupić na słowach mówców. Czułem, jak czaszka wciąga mnie w siebie i miałem wizję klęczących przed nią Majów.

- T . . . , . , . , eteryczna kopia i zawisła w powietrzu

Następnego dnia po południu znow miałem ;, , ,

° nad kryształową formą!

okazję zobaczyć czaszkę. Razem z Sandrą odmó­wiliśmy krótką modlitwę przed czaszką i potem

Sandra wyszła, ja jednak nie mogłem jeszcze odejść. Czułem, jak otacza mnie energia miłości i wiedziałem, że powinienem jeszcze zostać. Spędziłem więc z czaszką jeszcze kilka minut i zadałem jej pytanie: „W jaki sposób tworzysz w swoim wnętrzu obrazy, skoro jesteś przezroczysta?” (uwaga autora: jak już wspominałem we wstępie, w aktywowanych kryształowych czaszkach można sfo­tografować hologramowe obrazy.) Wówczas wewnętrzny głos powiedział mi: „Patrz”. Zobaczyłem, jak z czaszki wychodzi i unosi się do góry jej eteryczna ko­pia, a następnie usłyszałem: „Teraz popatrz na czaszkę i zastanów się, co czujesz”. Popatrzyłem na czaszkę i poczułem, że jest pusta, jakby nagle stała się zwykłym kawałkiem kwarcu, pozbawionym jakichkolwiek szczególnych cech. Kryształ kwarcu jest doskonałym przewodnikiem wyższych energii, a kształt czaszki na­tychmiast przyciąga uwagę. Ale to zewnętrzna świadomość kontroluje czaszkę i działa za jej pośrednictwem.

Kolejny przekaz, jaki otrzymałem, był odpowiedzią na moje pytanie. Widzia­łem, jak we wnętrzu czaszki formują się drobne, lekko poruszające się bąbelki. Zjawisko to zachodziło tak subtelnie, że gdybym nie wpatrywał się w to właśnie miejsce, to w ogóle bym go nie zauważył. Kryształ kwarcu zmieniał się na moich oczach. Usłyszałem: „Widzisz, możemy przekształcić ten kryształ w jednej chwili, na zawołanie. Aby zrozumieć, jak to robimy, wyobraź sobie, że zmieniamy krysz­tał w płyn i dowolnie go formujemy”. Tak oto Czaszka Mitchella-Hedgesa odpo­wiedziała na moje pytanie i obdarzyła mnie przeżyciem, którego nigdy nie zapomnę.

Odchodząc od stołu, na którym leżała czaszka, poczułem przepełniającą mnie radość. Kochałem wszystkich ludzi, byłem w euforii. Wyobraźcie sobie, co mogłoby się zdarzyć, gdyby kilka kryształowych czaszek generowało tę wibrację jednocze­śnie. Możliwe, że byłyby w stanie natychmiast zrównoważyć wszystkie negatywne energie na świecie i zapewnić nam prawdziwy pokój. Zastanawiając się nad tym doświadczeniem przypomniałem sobie, że gdy wpatrywałem się w czaszkę i ko­munikowałem z nią, świat dokoła całkowicie przestał dla mnie istnieć.

Ponownie zobaczyłem Czaszkę Mitchełla-Hedgesa dopiero po sześciu latach i tym razem pomogłem znów połączyć ze sobą dwóch starych przyjaciół. Zdarzy­ło się to wkrótce po moim pierwszym spotkaniu z Joke van Dieten w Kalifornii w 1991 roku. Niedługo przed Bożym Narodzeniem 1992 roku Joke odwiedziła Verę (moją byłą żonę) i mnie w naszym mieszkaniu w pobliżu Chicago. Oto co się wtedy zdarzyło:

© SPOTKANIE CZASZKI MITCHELLA-HEDGESA Z E.T. (Chicago i Va- lapariso, Indiana, grudzień 1992). (Uwaga autora: więcej informacji o tej wizycie podaję w kolejnej sekcji.) Joke postanowiła odwiedzić nas w Boże Narodzenie. Razem z nią przyjechał jej przyjaciel z Niemiec, Hans, oraz E.T., starożytna krysz­tałowa czaszka. Joke pozwoliła nam zatrzymać E.T. w naszym mieszkaniu przez cztery noce. Gdy spaliśmy, czaszka leżała obok nas. Którejś nocy Vera miała sen, w którym E.T. latał w powietrzu razem z Czaszką Mitchella-Hedgesa.

Gdy później opowiedziała ten sen Joke, przypomniałem sobie, że w brazy­lijskiej edycji naszej książki o kryształowych czaszkach podany jest adres Anny Mitchell-Hedges w Valpariso w stanie Indiana, niecałe dwie godziny jazdy od Chicago. Powiedziałem o tym Joke, a ona natychmiast wyraziła ochotę, by pojechać do Indiany. Postanowiliśmy wybrać się tam w dzień po Bożym Narodzeniu. W książce nie było numeru telefonu pani Mitchell-Hedges, li­czyliśmy jednak na to, że uda nam się odnaleźć jej rezydencję i że zastaniemy ją w domu.

W Valparaiso zatrzymaliśmy się na lunch. Kierownik restauracji nie wiedział, gdzie jest ulica, przy której mieszkała pani Mitchell-Hedges, ale zasugerował, byśmy skontaktowali się z miejscowym komisariatem policji. Zrobiliśmy tak i w tym miejscu chciałbym podziękować policji z Valparaiso za pomoc, jakiej nam udzielili.

W końcu dotarliśmy do domu, w którym tymczasowo mieszkała Anna (dom był własnością Billa Holmana). Joke wybiegła z samochodu i trzymając w obu rękach E.T., zastukała do drzwi. Cała nasza czwórka została przyjęta z otwartymi ramionami. Czuliśmy się bardzo swobodnie w obecności Anny Mitchell-Hedges i jej niezwykłej kryształowej czaszki.

Przebywanie w pobliżu dwóch tak potężnych kryształowych czaszek było nie­zwykłym, wstrząsającym przeżyciem. Miałem niezachwianą pewność, że czaszki

nie były sobie obce. Moje przeczucie potwierdza fakt, że obydwie zostały znale­zione w Belize. Dla Very również było to szczególne doświadczenie, gdyż wcze­śniej nie miała okazji poznać pani Mitchell-Hedges. Spędziliśmy z nią około godziny, rozmawiając o fundacji, którą właśnie zakładała, a która miała się zaj­mować badaniami jej kryształowej czaszki.

Czułem, że Czaszka Mitchella-Hedgesa była aktywna podczas naszej wizyty. Gdy wpatrywałem się w kwarc, miałem wrażenie, że jestem wciągany do środka. Wyczuwałem również przepływ pewnego rodzaju energii lub informacji między dwiema czaszkami, które leżały obok siebie na stoliku do kawy. Były podobnej wielkości, chociaż Czaszka Mitchella-Hedgesa jest trochę cięższa niż E.T. Wydaje się, że Czaszka Mitchella-Hedgesa przywołuje do siebie inne święte kamienie. (Uwaga autora: w 1990 roku przywieziono do Kanady Teksańską Czaszkę Krysz­tałową, znaną jako MAX, by mogła się spotkać z Czaszką Mitchella-Hedgesa.)

Pani Mitchell-Hedges poczyniła na temat E.T. kilka uwag, które moim zda­niem warto tu przytoczyć. Czuła, że E.T. jest bardzo starą czaszką i że kiedyś w przeszłości przeżył trzęsienie ziemi. Jej zdaniem energia E.T. miała uzdrawia­jącą naturę, a czaszka odznacza się pozytywnym usposobieniem.

Dla nas wszystkich było to zdumiewające doświadczenie i długo go nie zapo­mnimy. Podziękowaliśmy naszym przemiłym gospodarzom za przyjęcie, a Joke obiecała Annie, że będzie pozostawać z nią w kontakcie. Przy wyjściu, trzymając E.T. w rękach, podziękowałem pani Mitchell-Hedges za poświęcony nam czas, zaś ona pocałowała mnie w czoło. Jest to wyjątkowa osoba, która wspaniale wy­wiązuje się z zadania opieki nad swoim skarbem.

W następnej kolejności omówimy nasze przygody z Joke i jej kryształową czaszką E.T.

  1. E.T., STAROŻYTNA CZASZKA Z DYMNEGO KWARCU maj 1991, grudzień 1992 i sierpień 1994

W maju 1991 roku miałem okazję przemawiać na targach Health and Life Expo w Los Angeles, zorganizowanych przez Hanka Krastmana, również wła­ściciela jednej kryształowej czaszki. Była to czaszka, którą widziałem w 1988 roku w sklepie z kryształami w tej okolicy. Sklep nazywał się „Królestwo Kryształów”, a jego właścicielem był Erie Fintzi. Podczas targów miałem okazję zetknąć się z czaszką pana Krastmana (nazywał ją Czaszką Kopavi). Nie miałem wówczas pojęcia, jaki był prawdziwy powód mojego uczestnictwa w tej imprezie.

Pan Fintzi miał na targach swoje stoisko, gdzie sprzedawał wszelkiego rodza­ju kryształy i kamienie szlachetne. Chodząc między stoiskami zauważyłem go i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział, że ma w sklepie nową kryształową czaszkę i zaprosił mnie, bym przyszedł ją obejrzeć. Umówiliśmy się na spotkanie po za­kończeniu targów. Do tamtej chwili wszystkie kryształowe czaszki, jakie prze-

szły przez ręce Erica, zaliczały się do współczesnych i starych. Zdecydowałem się jednak odwiedzić jego sklep, bo nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.

© PIERWSZE SPOTKANIE Z E.T. I JOKE VAN DIETEN (Los Angeles, maj 1991). Przyjechałem do Cristal Kingdom i zauważyłem w sklepie starszą panią. Dowiedziałem się, że jej nazwisko brzmi Joke van Dieten, jest Holen- derką i przyjechała do Los Angeles, by kupić czaszkę, którą chciałem obejrzeć. Joke wspomniała, że zna moją pierwszą książkę o kryształowych czaszkach i że właśnie z niej dowiedziała się o istnieniu Erica i jego sklepu. (Uwaga autora: nazwisko Erica i nazwa sklepu były wymienione na zamieszczonej w książce li­ście kontaktów związanych z kryształami.) Po chwili okazało się, że jadę do domu Erica na kolację, nadal nie mając pojęcia, dlaczego Erie tak bardzo nalegał, bym przyszedł do sklepu ani co to za kryształ, który mamy oglądać.

Dom Erica pełen jest rozmaitych statuetek i innych przedmiotów. Erie jest zapalonym kolekcjonerem. Joke i ja usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozma­wiać, on zaś wyciągnął stare drewniane pudełko, wewnątrz którego spoczywała kryształowa czaszka owinięta kawałkiem tkaniny. Gdy Erie wyjął czaszkę z pu­dełka i odwinął, zacząłem rozumieć, że nie jest to pierwsza lepsza, zwykła krysz­tałowa czaszka. Była zrobiona z dymnego kwarcu i miała wielkość czaszki ludzkiej. Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Chciałbym teraz podzielić się moimi pierwszymi wrażeniami związanymi z tą czaszką.

G

z nią pracować, znacznie się rozjaśniła.

Joshua Shapiro i Joke van Dieten (zdjęcie zrobione w 1996 roku, podczas Star Knowledge Conference w Południowej Dakocie, USA)

dy spojrzałem na tę czaszkę po raz pierwszy, zauważyłem, że kształtem zupeł­nie nie przypomina czaszki ludzkiej. Najbardziej intrygujący był nieprawidłowy zgryz: górne zęby wystawały nad dolne. Zbliżyłem się do czaszki, jednocześnie głośno dzieląc się z Joke pierwszymi wrażeniami. Czułem, że ta czaszka lubi to­warzystwo innych kryształów i wymaga dla aktywacji żeńskiej energii. Erie po­wiedział, że gdy ją otrzymał, miała ciemne zabarwienie, ale po tym, jak zaczęliśmy

Czułem jeszcze, że Joke pracowała już z tą czaszką w którymś z poprzed­nich wcieleń i właśnie dlatego czasz­ka do niej wróciła. Wspomniałem chyba, że wygląda jak czaszka istoty pozaziemskiej (uwaga autora: Joke napisała mi później, że postanowiła nadać czaszce imię E.T.). Czułem, że energia czaszki nie była w tym mo­mencie całkiem przejrzysta, prawdo­podobnie dlatego, że bardzo długo leżała ona zakopana w ziemi, a po­przedni właściciele (rodzina Majów,

która ją wykopała) nie wiedzieli zbyt dobrze, co należy z nią zrobić. Zauważyliśmy w jej oczodołach resztki jakiegoś olejku, którego ta rodzina używała podczas swo­ich ceremonii. Eric nie powiedział nam wiele o historii czaszki, tylko tyle, że pochodziła z rejonu Belize.

Następnego dnia wróciłem do domu Erica, by pracować z E.T. Starałem się przekazać czaszce jak najwięcej dobrej energii i myśli, ale czułem, że czaszka jest trochę zablokowana i że otworzy się dopiero wówczas, gdy Joke zacznie z nią pracować. Czułem też, że w przeszłości używano jej do uzdrawiania, ale zanim uda się reaktywować tę jej zdolność, minie trochę czasu. Byłem nieco rozczaro­wany, że nie udało mi się zrobić nic więcej, gdyż po raz pierwszy w życiu miałem okazję spędzić więcej czasu w wyłącznym kontakcie ze starożytną kryształową czaszką, jednak wiedziałem, że spotkamy się jeszcze w przyszłości. Joke i ja po­stanowiliśmy pozostawać w kontakcie i przez kilka lat wymieniliśmy sporo li­stów, w których dzieliliśmy się doświadczeniami dotyczącymi kryształowych czaszek. Po sesji podziękowałem Ericowi i wróciłem do Las Vegas, gdzie wtedy mieszkałem.

© WIZYTA JOKE W NASZYM DOMU POD CHICAGO (Chicago, Illinois, grudzień 1992). Jak już wspomniałem w poprzedniej sekcji, Joke i jej przyjaciel Heinz przyjechali do Chicago, by odwiedzić moją ówczesną żonę Verę i mnie. Przed wyprawą do Indiany na spotkanie z Czaszką Mitchella-Hedgesa zdarzyło się jeszcze kilka innych interesujących rzeczy.

Wyjechaliśmy po Joke i Heinza na lotnisko O’Hare i zawieźliśmy ich do hote­lu położonego niedaleko naszego mieszkania. W pokoju Joke natychmiast wyję­ła E.T. z dużej podręcznej torby, w której go nosiła, i pokazała czaszkę Verze. Pamiętam, że gdy we czworo (Joke, Heinz, Vera i ja) patrzyliśmy na E.T., czułem obok nas męską istotę. On rozmawiał z mną telepatycznie i powiedział mi, że jest bardzo szczęśliwy widząc, iż taka grupa ludzi zebrała się wokół czaszki, gdyż jest to początek jej popularności na całym świecie. Następnie Joke zaskoczyła nas, dając nam najwspanialszy prezent na Boże Narodzenie, jaki tylko można sobie wyobrazić - pozwoliła nam zatrzymać E.T. w domu przez cały czas trwania ich wizyty.

Przed fizycznym kontaktem z E.T. Vera pracowała z fotografią czaszki, którą przysłała nam Joke. Vera czuła, że w którymś z poprzednich wcieleń miała już kontakt z tą czaszką i że przez jakiś czas należała ona do podwodnej cywilizacji, która być może ją stworzyła. Czuła również, że Joke była jedną z wysokich kapła­nek tej cywilizacji i wiele pracowała z E.T.

Kładąc się spać umieściliśmy E.T. obok naszych głów. Pamiętam, że Vera miała tej nocy niezwykłe sny, w tym również sen z Czaszką Mitchella-Hedgesa. Ja z kolei budząc się rano czułem się jak po ostrej zaprawie fizycznej (zdarza mi się to, kiedy jestem wystawiony na działanie energii o wysokich częstotliwościach).

Właściwie nie zauważyliśmy żadnych dziw­nych zjawisk w czasie, gdy mieliśmy w domu E.T. Spostrzegłem jednak, że za każdym razem, gdy koncentruję się na czaszce, widzę, jak z jej wnętrza wysuwa się do przodu twarz człowie­ka, zupełnie jakby wnikał do oczu, nosa i ust. Poza tym po medytacji E.T. stawał się jaśniej­szy (czasem niemal całkowicie przezroczysty). Dał mi odczuć, że nie lubi pozostawać w ukry­ciu i chce pracować z ludźmi. Zorganizowaliśmy więc w domu specjalną medytację, na którą za­prosiliśmy bliskich przyjaciół. Joke uznała, że była to jedna z najlepszych medytacji, w jakich kiedykolwiek uczestniczyła i że wytworzyliśmy bardzo pozytywną energię. Wysłaliśmy tę ener­gię miłości i pokoju do Chicago i na całą pla­netę na rok 1993.

P

Joshua z przyjacielem Joke, Heinzem z Nie­miec podczas przyjęcia zv Boże Narodzenie 1992. Pokazujemy tu związek czaszki E. T. z filmem Stevena Spielberga o tym samym tytule

o powrocie z wizyty u Anny Mitchell- Hedges przyszło mi do głowy, żeby zabrać Joke i E.T. do Świątyni Bahai znajdującej się w pobliżu naszego domu w Chicago. Bahai to grupa, która w swoich praktykach honoruje wszystkie główne religie świata. W nocy, gdy świątynia jest oświetlona, rzuca na ciemne niebo najczystszy biały blask. Chciałem zawieźć E.T. do tej świątyni i tam urządzić medytację z czaszką. Świątynia wypełniona jest cudowną energią poko­ju. Czułem się doskonale, medytując tam z E.T. Był to kolejny sposób wystawie­nia czaszki na działanie potężnych energii.

Wieczorem pożegnaliśmy przyjaciół, zwróciliśmy czaszkę Joke i podziękowa­liśmy za wszystko, co wspólnie przeżyliśmy podczas tej wizyty. Możliwość bliż­szego poznania E.T. i jego opiekunki sprawiła nam wiele radości. Vera, która jest bardzo dobrym fotografem, miała okazję zrobić kilka znakomitych zdjęć czasz­ki. Niektóre z nich zamieszczone są w tej książce. Ogólnie rzecz biorąc było to bardzo udane Boże Narodzenie i od tej pory Vera i Joke bardzo się ze sobą za­przyjaźniły.

© OSOBISTE KONTAKTY Z KRYSZTAŁOWYMI CZASZKAMI JOKE (Miami, Floryda, sierpień 1994). Miałem zaszczyt spędzić trzy dni u Joke w Mia­mi, gdzie wtedy mieszkała. Przez te trzy dni spałem i pracowałem z czterema kryształowymi czaszkami, które należały do Joke. (Uwaga: w rozdziale 3. zamiesz­czona jest fotografia Joke ze swoimi czaszkami.) Chciałbym tu przytoczyć kilka spośród informacji, jakie otrzymałem podczas medytacji z czaszkami.

W dniu mojego przyjazdu, 11 sierpnia, Joke pozwoliła mi przejrzeć swoje no­tatki i dokumenty opisujące historię jej czaszek. Czytałem te notatki siedząc przy jej biurku, a przede mną spoczywało pięć czaszek Joke, od lewej do prawej: Baby Luv (różowa), Jesuit (Father Vortex, przezroczysta), E.T. (dymny kwarc), współ­czesna czaszka z obsydianu oraz Shui Ting Er (amazonit).



Przeglądając zapisy czułem dookoła głowy silną, mrowiącą energię, a potem pojawił się ucisk na ramiona i wyczułem, że za mną stoją jakieś niewidoczne istoty (dwie męskie i jedna żeńska, ale nie wiedziałem, kto to taki). Gdy w grud­niu 1992 roku E.T. był u nas w domu, również czułem wokół niego jakąś obec­ność, ale tym razem wrażenie było zupełnie inne.

W końcu spróbowałem medytować z E.T. Dotknąłem lewą ręką sklepienia czaszki. Poczułem gorąco i energia przepłynęła od mojego prawego ucha przez całą głowę, a następnie wyszła lewym uchem. Zauważyłem, że gdy siedząc przy biurku i mając przed sobą pięć czaszek przypominałem sobie jakieś wydarzenie z przeszłości, wspomnienia były znacznie wyraźniejsze i bardziej szczegółowe niż zazwyczaj, niemal tak ostre, jak gdybym przeżywał wszystko jeszcze raz.

Dlaczego siedzę tu przed tymi czaszkami, kim właściwie jestem?” - zapyta­łem i natychmiast zobaczyłem obraz z przeszłego życia w Tybecie. Jestem w ja­skini i klęcząc przed dwunastoma czy trzynastoma kryształowymi czaszkami ułożonymi w jakiś wzór składam obietnicę, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pomóc innym ludziom zrozumieć te potężne narzędzia, które mają za zadanie przebudzić ludzkość. Ta obietnica obowiązuje mnie w dalszym ciągu w tym życiu.

Patrząc na E.T. miałem wrażenie ekspansji świadomości. Czułem, że przemiesz­czam się do wnętrza E.T., że staje się on moją czaszką, zlewamy się w jedno. Zyskałem dostęp do części informacji zawartych we wnętrzu kryształowej czaszki. Zrozumia­łem, że mrowienie, które odczuwałem siedząc obok czaszek, miało mi pomóc w usta­nowieniu łączności z moim ciałem energetycznym. W książce, którą ostatnio czytałem, napisano, że gdy jesteśmy w stanie połączyć się z własnym ciałem ener­getycznym, łatwiej odbieramy przekazy i wizje.

Następnego ranka obudziłem się dość wcześnie i postanowiłem odbyć kolejną sesję z E.T. Pierwszy obraz, jaki pojawił się w moim umyśle, przedstawiał brzeg morza z falami omywającymi plażę. Ta scena kojarzyła mi się jakoś z Atlantydą. Na plaży znajdowało się coś w rodzaju domu. Potem zobaczyłem istotę (pół czło­wieka, pół rybę), która wyszła z wody i podała E.T. człowiekowi stojącemu na plaży. Człowiek ów zaniósł czaszkę do domu i umieścił ją na ołtarzu. Ludzie z całej wyspy przychodzili, by poczuć jej energię. Wieści o E.T. rozeszły się po całym kraju i w końcu kryształowa czaszka została przeniesiona do zbudowanej specjalnie dla niej świątyni. Gdy Atlantyda została zniszczona po raz ostatni (we­dług Edgara Cayce’a było to mniej więcej 10 000 lat p. n. e.), E.T. zabrano do kolonii w Ameryce Środkowej, gdzie trafił w ręce plemienia Majów. Po inwazji Hiszpanów na Amerykę Środkową i zajęciu Gwatemali szaman Majów, który był wówczas opiekunem czaszki, zakopał ją głęboko w ziemi, by nikt jej nie znalazł i nie użył w nieodpowiednich celach.

Interesujące było obserwowanie pozycji moich rąk, która zmieniała się samoist­nie w trakcie pracy z E.T. W pewnej chwili ręce spoczywały na skroniach E.T., a kciuki krzyżowały się na trzecim oku tak, że lewy był pod spodem, a prawy na wierzchu. Zadałem ET pytanie, czy spotkaliśmy się już wcześniej, i otrzymałem serię obrazów z okresu cywilizacji Atlantów i Majów, a może z przestrzeni kosmicz­nej. Czułem, że E.T. istnieje już od co najmniej 30-50 000 lat. Zauważyłem też, że jego zęby są pełniejsze i bardziej zaokrąglone niż w Czaszce Mitchella-Hedgesa.

Joke twierdziła, że gdy pyta swoje czaszki o to, jaka będzie następna czaszka w jej kolekcji, to otrzymuje jej obraz. Przyszło mi więc do głowy, by zapytać

o Błękitną Czaszkę (kryształowa czaszka w kolorze nieba, przezroczysta, wielko­ści ludzkiej czaszki), którą widziałem w wielu wizjach. Po raz pierwszy zobaczy­łem ją w 1990 roku, kiedy byłem w Peru (uwaga autora: więcej informacji o tej czaszce znajduje się w sekcji 6.1.4.). Zamknąłem oczy, by pomedytować nad tym pytaniem, i poczułem dreszcze w całym ciele, a potem Błękitna Czaszka ukazała się przede mną, między mną a E.T. Mógłbym dokładnie pokazać palcem miej­sce, w którym unosiła się w powietrzu. Najpierw widziałem ją z profilu, zwró­coną do mnie lewą stroną. Oczywiście to wszystko były wizje mojego umysłu, więc w żaden sposób nie potrafię dowieść prawdziwości moich słów. Błękitna Czaszka wydawała się nieznacznie większa niż E.T. Wyraźnie czułem obecność jej istoty - naprawdę tam była.

Energia Błękitnej Czaszki była bardzo zrównoważona i doskonale łączyła się z energią czaszek Joke, które leżały przede mną. Odniosłem wrażenie, że być może Błękitna Czaszka nie istnieje jeszcze fizycznie, jedynie w jakimś innym wymiarze istnieje jej esencja, która w odpowiednim czasie, wybranym przez sie­bie, zmaterializuje się i przejawi w naszej rzeczywistości.

Następnie Błękitna Czaszka obróciła się twarzą do mnie i poczułem mrowie­nie, które zaczęło się w stopach, a potem rozszerzało się coraz dalej w górę, prze­chodząc przez całe moje ciało. Trzykrotnie skrzyżowałem kciuki w miejscu, gdzie wyczuwałem trzecie oko Błękitnej Czaszki. Wiedziałem, że zbliża się czas, gdy będę musiał pojechać do Peru i ją odnaleźć.

Błękitna Czaszka opowiedziała mi niektóre fragmenty swojej historii. Była rzutowaną na nasz świat myślową projekcją istoty należącej do Duchowej Rady.

Ta istota użyła części swej energii i z projekcji mentalnej skrystalizowała mate­rialną czaszkę. Błękitna Czaszka ma związek z istotami pozaziemskimi i być może z Plejadanami, którzy mają ukryte bazy w Peru (może to mieć jakiś związek z In­kami). Ta czaszka odwiedziła już Lemurię, Niebiańskie Miasta Atlantów, pusty­nię Gobi (gdzie kiedyś istniała wielka cywilizacja) i Matto Grosso w Brazylii. W jej wnętrzu zakodowana (zaprogramowana) jest mapa gwiazd, nieba i innych światów. Błękitna Czaszka nigdy nie zaznała energii ludzkiego zła. Podczas tej komunikacji z Błękitną Czaszką czułem, że E.T. pomaga mi otrzymać jak najwy­raźniejszy przekaz.

W następnej sekcji opiszę krótko tajemniczą Błękitną Czaszkę. Jak już wspomi­nałem, pierwszy kontakt z nią nawiązałem w Peru. Miał on postać wewnętrznej wizji. Jednak w ciągu następnych lat kilka innych osób również widziało tę czasz­kę. Czy istnieje ona naprawdę, czy nie - pozostawiam to osądowi czytelnika.

  1. BŁĘKITNA CZASZKA Z PERU

Fakt czy fikcja -podróże z lat 1990-2002

Wielu ludzi związanych z kryształowymi czaszkami miewa wizje czy przeczu­cia dotyczące kryształowej czaszki przeznaczonej specjalnie dla nich. Chociaż trudno udowodnić, że owe czaszki istnieją, te osoby są o tym głęboko przekona­ne. Moja historia z Błękitną Czaszką zaczęła się w 1990 roku. Choć opowieść

o jej poszukiwaniach jest długa (podczas wszystkich podróży do Peru prowadzi­łem szczegółowy dziennik), spróbuję ją tu przedstawić w skrócie. Mam nadzieję, że kiedyś opublikuję pełną wersję tego dziennika, na razie poszukiwania jeszcze się nie zakończyły.

© PIERWSZE ODKRYCIE I WSKAZÓWKI (Lima, Peru, wrzesień 1990).

Okazję do odwiedzenia Peru zawdzięczałem mojej byłej żonie Verze, która wte­dy jeszcze była moją dziewczyną. Najpierw muszę wyjaśnić, jak poznałem Verę. W maju 1990 roku dostałem od Pax Universal, brazylijskiej grupy rozwoju du­chowego, zaproszenie, by przyjechać do Sao Paulo na konferencję poświęconą UFO i kryształowym czaszkom. Pax Universal organizuje corocznie konferencję poświęconą tematom metafizycznym, na które zaprasza Brazylijeżyków i Ame­rykanów. Przyjąłem zaproszenie nie mając pojęcia, jak ważna okaże się dla mnie podróż do Brazylii i jak bardzo odmieni ona moje życie.

Poleciałem do Brazylii i mówiłem do trzech tysięcy ludzi. Na koniec odbyło się przyjęcie dla uczestników i organizatorów, podczas którego poznałem Verę Simóes Lopez. Jak już wiecie, zakochaliśmy się w sobie i w końcu sierpnia tego samego roku wróciłem do Brazylii, by spędzić więcej czasu z Verą i wraz z grupą złożoną z samych Brazylijczyków wybrać się we wrześniu do Peru. Tak oto scena została przygotowana na mój pierwszy kontakt z Błękitną Czaszką.

Pewnego ranka, gdy jadłem śniadanie w naszym hotelu w Limie, miała miejsce niezwykła sekwencja wydarzeń. Zaraz po śniadaniu zamierzaliśmy wyruszyć do Cuzco i dalej do Machu Picchu. Vera poprosiła Marino Sancheza, peruwiańskiego archeologa, który napisał książkę o Machu Picchu, by się do nas przyłączył i służył nam za przewodnika. Marino przyjechał do hotelu i dołączył do nas przy śniada­niu. Siedziałem więc spokojnie i jadłem, gdy naraz... Oto, co się wydarzyło:

Marino z podnieceniem wstał od stołu, wskazał na mnie i zaczął mówić do mnie po hiszpańsku. Mój hiszpański nie był biegły, czekałem więc, aż Vera przetłuma­czy mi jego słowa. Powiedział:, Joshua wie, gdzie w Peru znajduje się kryształowa czaszka!” Poczułem zdumienie i zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście wiem

  1. czymś takim. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym wyraźniej czułem, że moje ciało jest przyciągane jakby przez jakiś wielki magnes, znajdujący się w pół­nocnych rejonach Peru. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem podobnego uczucia.

Następnie w moim umyśle pojawiła się dziwna wizja. Przedstawiała procesję lu­dzi, którzy wyglądali jak Indianie. Było to gdzieś w dżungli. Ten, który ich prowa­dził, trzymał w wyciągniętych rękach czaszkę. Ten sposób trzymania symbolizował cześć oddawaną czaszce. Zaśmiałem się cicho do siebie i pomyślałem: „No cóż, sko­ro już wiem o jakiejś czaszce, to musi ona być w moim ulubionym kolorze - niebie­skim!” I tak oto zaczęła się kolejna przygoda - poszukiwanie Błękitnej Czaszki.

Po powrocie z Peru zapomniałem o Błękitnej Czaszce, ale co jakiś czas jej wi­zja pojawiała się w moim umyśle. Widziałem ją zawsze w ten sam sposób: przed twarzą, nieco po lewej stronie, nieznacznie uniesioną nad moją głową i pochy­loną pod kątem około 45 stopni. Do dziś dnia, w ponad 10 lat później, wystarczy, że pomyślę o tej czaszce, bym poczuł przy sobie jej obecność. Kształt ma bardzo podobny do Czaszki Mitchella-Hedgesa: bardzo przypomina ludzką czaszkę i ma oddzieloną szczękę. Niektóre z osób, którym ta czaszka ukazała się w wizjach, zauważyły, że porusza szczęką usiłując coś powiedzieć. W moim odczuciu w sta­nie neutralnym (czyli w stanie spoczynku) czaszka ma przejrzysty błękitny ko­lor, najbardziej przypominający jasnoniebieski, dobrze oszlifowany topaz albo taki odcień błękitu, jaki można zobaczyć w butelce wody mineralnej patrząc w stronę dna. Wyczuwam jednak, że ten kolor może się zmienić w ciemnonie­bieski. Rozumiecie już, o jakiej czaszce mówię?

© PIERWSZA PODRÓŻ DO PERU W POSZUKIWANIU CZASZKI, CZĘŚĆ I. (Peru, wrzesień 1997, pierwszy dzień w Laguna Negra.) W połowie lat dzie­więćdziesiątych zacząłem odczuwać chęć do rozmowy o tej czaszce z innymi ludźmi

  1. opowiadałem o niej na niektórych swoich publicznych spotkaniach. Stopniowo spotykałem coraz więcej osób, które twierdziły, że również ją widziały. Zobaczy­ła ją nawet jedna z moich przyjaciółek podczas sesji z E.T.

W końcu zacząłem odczuwać wewnętrzną presję, by pojechać do Peru i od­naleźć tę czaszkę. Nie wiedziałem jednak, w które miejsce w północnym Peru

powinienem się wybrać. Pewnego dnia moja przyjaciółka Dolores powiedziała mi po sesji ze starożytną kryształową czaszką MAX, że miała wizję Błękitnej Czaszki. Poszedłem do niej do domu, by wysłuchać szczegółowej relacji. Dolo­res opowiedziała mi, że zobaczyła wodospad i jaskinię. Jedno i drugie miało jakiś związek z Błękitną Czaszką. Wyciągnęliśmy mapę świata, na której było również Peru, i położyłem na niej rękę. Moja dłoń została magnetycznie przy­ciągnięta do pewnego punktu w północnej części Peru, wysoko w Andach. Ni­gdy tam nie byłem.

Jesienią 1997 roku wewnętrzny przymus stał się tak silny, że uznałem, że czas wreszcie wyruszyć w podróż i spróbować odnaleźć tę czaszkę. Vera postanowiła pojechać ze mną i obydwoje wyjechaliśmy we wrześniu. Chciałem mieć możli­wość pozostania w Peru tak długo, jak będzie to potrzebne, dlatego zwolniłem się z pracy (pracowałem wówczas w 360 Communications, przedsiębiorstwie te­lefonii komórkowej, jako administrator systemu komputerowego, była to bar­dzo dobra praca) i oddałem się w ręce losu.

Zwykle podczas podróży do Peru korzystamy z usług naszych przyjaciół z Pe­ru Mystical Tour, biura podróży mieszczącego się w Limie. Podczas mojego po­bytu w tym kraju w 1995 roku Erik Mendoza, jeden z właścicieli, narysował mi mapę świętego miejsca Inków na północy kraju. Kryształowa czaszka mogła znaj­dować się właśnie tam. Użyliśmy teraz tej mapy do planowania naszej podróży.

Jedyne wskazówki, jakie otrzymałem na ten temat w przekazach mentalnych, brzmiały następująco:

dorem.

Przejechaliśmy przez starożytne miasto Chan Chan (założone przez Indian Mochica, przodków Inków) znajdujące się w pobliżu Trujillo. Udało nam się też odwiedzić Atahualpę, siedzibę ostatniego władcy Inków. Rozmawialiśmy z wielo­ma archeologami i ludźmi, którzy pracowali przy wykopaliskach. Wszyscy oni twier­dzili, że nigdy nie słyszeli, by gdziekolwiek w tych okolicach znaleziono kryształową czaszkę. Potem pojechaliśmy autobusem do miasta Chiclayo, gdzie znajdują się słynne pozostałości miasta Indian Mochica znanego pod nazwą Sipan. W 1987 roku archeologowie odkryli kompletne szczątki jednego z przywódców tego miasta-pań- stwa, którego nazywano Panem Sipanu. Miał na sobie dwanaście warstw ubrania, a dokoła niego pogrzebane były szczątki innych Indian. Archeolodzy uznali, że musiał być to ktoś ogromnie ważny dla swojej kultury.

Tak naprawdę moja podróż zaczęła się dopiero w Chicayło. Gdy obydwoje z Verą siedzieliśmy w miejscowej restauracji włoskiej i jedliśmy pizzę, nagle poczułem za prawym ramie­niem obecność silnego męskiego ducha, który podał mi swoje imię. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem, i zapytałem Verę, czy może potwierdzić obecność tego ducha. (Uwaga auto­ra: mówi się, że na dziesięciu ludzi, których spotykasz w Brazy­lii, jedenastu ma zdolności medialne, a Vera uczyła się u jednego z najsławniejszych duchowych mistrzów tego kraju, Luisa Ga- sparetto.) Vera potwierdziła. Powiedziała, że to Pan Sipanu. Ja usłyszałem to samo imię i nie mogłem się nadziwić, dlaczego tak wielka osobistość interesuje się zwariowanym cudzoziem­cem, który szuka kryształowej czaszki?

N

Ułożenie dłoni, jakie poka­zał Joshui Pan Sipanu podczas pierwszej podróży do Chicayło w Peru

astępnego ranka, zaraz po obudzeniu, okiem umysłu zobaczyłem Pana Sipa­nu tuż obok mnie. Powiedział, że przybył tu, by mnie chronić w czasie mojej świętej podróży i pokazał mi specjalny znak dłoni (na fotografii po lewej stro­nie). Jeszcze tego samego dnia udało nam się odwiedzić starożytne miasto Sipan

  1. urządziliśmy medytację przy grobie Pana Sipanu. Tu także rozmawialiśmy z dwoma archeologami, którzy pracowali przy wykopaliskach, ale i oni nigdy nie słyszeli, by w miejscach wykopalisk odkryto jakąś kryształową czaszkę. Mimo to jeden z nich, Luis Chero, okazał się bardzo pomocny. Pokazałem mu na mapie Peru miejsce, które przyciągnęło moją rękę, a on powiedział, że tam właśnie znaj­duje się miasto Huancabamba, gdzie szkoleni są wszyscy peruwiańscy szamani

  1. czarownicy. Huancabamba leży wysoko w Andach, około 15 000 stóp (4570 m) nad poziomem morza. Pomyślałem, że wreszcie znalazłem właściwe miejsce i te­raz już wiem, dokąd muszę pojechać. Pan Chero wyjaśnił nam, jak się tam do­stać. Trzeba było wsiąść do autobusu w nadmorskim mieście Piura i spędzić dziewięć godzin w podróży po wąskiej, górskiej drodze.

Vera musiała pojechać do Brazylii, gdzie miała prowadzić kursy Reiki, zosta­wiła mnie więc w Piura samego. Znaleźliśmy jednak przewodnika o imieniu Oscar, który był znajomym naszego przewodnika z Trijullo. Oscar nauczył się angielskiego w Australii. Pozostał ze mną już do końca podróży. Noc przed wy­jazdem do Huancabamby spędziliśmy w młodzieżowym schronisku w Piura. Wła­ścicielka schroniska okazała wielkie zainteresowanie naszymi poszukiwaniami

  1. przyprowadziła swoją siostrę, która twierdziła, że zna głównego szamana z Hu­ancabamby, Don Francisco, i napisała nam list polecający. Wszystkie elementy zaczęły wchodzić na swoje miejsca i poczułem, że moja podróż nie jest takim szaleństwem, jak wydawało mi się wcześniej.

Dotarliśmy do Huancamba następnego dnia około szóstej po południu i szyb­ko znaleźliśmy hotel, a potem taksówką pojechaliśmy do domu Don Francisco. Szaman poprosił, byśmy wrócili następnego ranka i tak uczyniliśmy. Jak już wspo-

minąłem wcześniej, szamani i starszyzna plemienna mają dużą wiedzę o kryszta­łowych czaszkach. Podziękowałem Bogu za pomoc udzieloną mi w tej podróży i przygotowałem się na to, co usłyszę od Don Francisco.

Rankiem spotkaliśmy się powtórnie przed domem Szamana. Jego syn i wnuk również tam byli. Oscar tłumaczył. Na początek Don Francisco zapytał, po co przyjechałem. Znając obyczaje panujące w innych plemionach (szczególnie wśród Indian północnoamerykańskich), wiedziałem, że nie należy od razu przechodzić do rzeczy. Powiedziałem więc, że bardzo interesują mnie święte tradycje i proroctwa Inków i że podróżuję po Peru i innych krajach, by je badać. Don Francisco podał mi dwie ważne informacje. Najpierw opowiedział o roślinach używanych do ceremonii i uzdrawiania, a potem wspomniał o świętych jeziorach położonych wysoko w gó­rach, gdzie ludzie oczyszczają się ze złej energii i duchów.



Zbliżenie twarzy na górze za Laguna Negra

Oryginalne fotografie, jakie dostałem w prezencie od wnuka Szamana. Ze względu na energię tego miejsca, wyczu­walną na zdjęciach, postanowiłem od­wiedzić Laguna Negra

Laguna Negra. Na zdjęciu widać górę za la­guną. Proszę zwrócić uwagę na oświetlenie góry - mniej więcej w połowie jej wysokości znajduje się twarz, którą zobaczyłem




W końcu nadeszła chwila, gdy mogłem powiedzieć, co mnie tu naprawdę spro­wadza. To był magiczny moment. Cała moja podróż doprowadziła mnie do tego spotkania i bardzo czekałem na to, co zdarzy się dalej. Wyjąłem fotografie krysz­tałowych czaszek, które przywiozłem ze sobą i zapytałem Szamana, czy wie coś o takich przedmiotach.






Don Francisco odpowiedziai jednak: - Przykro mi, ale nic nie wiem o takich czaszkach. - I co ja mam teraz zrobić? - pomyślałem, zdesperowany. Po chwili nadeszła odpowiedź, ale całkiem inna, niż oczekiwałem. Wnuk Szamana pokazał mi zdjęcie najświętszego i najpotężniejszego jeziora o nazwie Laguna Negra (Czar­na Laguna). Wyczuwałem dłonią silną energię emanującą ze zdjęcia, a szczegól­nie z wody jeziora. Wnuk Don Francisco powiedział, że następnego dnia rano wybiera się nad to jezioro z kilkoma jeszcze osobami i jeśli chcemy się do nich przyłączyć, to wstąpią po nas do hotelu o czwartej rano. Ponieważ i tak nie mia­łem nic innego do roboty, zgodziłem się.

Następnego ranka o czwartej obydwaj z Oskarem byliśmy gotowi do wymar­szu, ale wnuk Szamana nie pokazał się, postanowiliśmy więc wybrać się nad La­guna Negra na własną rękę i o dziewiątej rano wsiedliśmy do jadącej w tę stronę ciężarówki. W mieście Hawar Hawar wynajęliśmy muły i wczesnym popołudniem byliśmy już nad jeziorem. Nigdy wcześniej nie siedziałem na koniu ani na mule, toteż odczułem tę jazdę bardzo boleśnie i musiałem robić sobie częste przerwy, ale w końcu udało się nam dotrzeć na miejsce. I oczywiście z przodu jeziora rozcią­gała się płaska zielona równina, a z tyłu za nim widać było piękną, pokrytą roślin­nością górę. Na zdjęciu (str. 145) widać coś jeszcze, co zobaczyłem - w rysunku górskiego zbocza można było się dopatrzeć się twarzy czaszki. Zdecydowaliśmy zatrzymać się tu na dwa dni, ale najpierw trzeba było wrócić do Huancabamby po sprzęt campingowy.

W powrotnej drodze do Huancabamby zatrzymaliśmy się na noc w domu przy­jaciół. Była to mała chatka i właśnie tutaj odebrałem dwie potężne wizje Błękit­nej Czaszki. Wyraźnie widziałem ją tuż przed swoją twarzą. Promieniowała jaskrawobłękitnym światłem i czułem, że jest żywą, inteligentną istotą. Po tym doświadczeniu byłem już pewien, że mój czas nadeszedł i na pewno odnajdę swoją

R

Schemał układu czterech chmur, które pojawiły się na niebie nad naszym obozem podczas medyta­cji w okolicy Laguna Negra, prze­prowadzonej w pierwszy wieczór naszego pobytu

ozbiliśmy obóz w pobliżu laguny, a potem spró­bowałem wspiąć się na górę i dotrzeć do obszaru, gdzie znajdowała się twarz. Czułem, że jeśli Błękit­na Czaszka znajduje się gdzieś w tej okolicy, to musi być schowana we wnętrzu góry. Wspinaczka była jednak trudna i nie udało mi się dotrzeć tak daleko, jak chciałem. Gdy zaczęło się ściemniać, wróciłem do namiotu. Tego wieczoru przeprowadziłem specjalną medytację. Użyłem etnicznej muzyki różnych kultur (Indian północnoamerykańskich, Majów, Peruwiań- czyków i Tybetańczyków) i ułożyłem na ziemi krąg z fotografii kryształowych czaszek, które przywiozłem ze sobą. Podczas medytacji okryła nas dziwna mgła. Gdy skończyliśmy, zauważyłem nad naszymi głowa­

mi trzy bardzo nietypowe chmury. Jedna wyglądała jak ptak, a dwie miały kształt prostokąta. Odniosłem wrażenie, że może się za nimi kryć jakiś obiekt (może było to UFO - istoty pozaziemskie potrafią jonizować cząsteczki powietrza i two­rzyć w ten sposób chmurę, za którą ich statek może się skryć podczas materiali­zacji w naszej rzeczywistości. W Peru takie chmury widuje się często.) Wyraźnie czułem, że obserwuje nas ktoś niewidoczny i że nasza ceremonia reaktywuje ener­gie powiązane ze starożytnymi kryształowymi czaszkami.

© PIERWSZA PODRÓŻ DO PERU, CZĘŚĆ II. (Drugi dzień w Laguna Ne­gra i wizja.) Nazajutrz jeden z miejscowych przewodników pomógł nam wspiąć się na górę od innej strony i znalazłem się o kilka metrów od kamiennej twarzy. Ale gdy już tam dotarłem, nie czułem żadnej energii. To był mój ostatni dzień w Laguna Negra i wiedziałem już, że tym razem nie znajdę kryształowej czaszki. Popadłem w przygnębienie i pragnąłem, by ten dzień minął jak najszybciej. Ale gdy siedzieliśmy w obozie i znów patrzyłem na górę, naraz poczułem szalony przymus, by gdzieś pójść. Wziąłem walkmana, włożyłem do niego kasetę z ir­landzką muzyką i wymknąłem się z obozu. Nagle taśma zatrzymała się, jakby baterie się wyczerpały. Zauważyłem niewielkie wzniesienie po swojej lewej stro­nie i poszedłem tam.

Zobaczyłem kamienny krąg i postanowiłem usiąść i odpocząć. Wtedy przy­szła do mnie zdumiewająca wizja. Zobaczyłem, że kiedyś w tym miejscu stała wielka świątynia, a dokładnie tu, gdzie siedziałem, znajdowało się specjalne okrą­głe pomieszczenie. Czułem, że ta świątynia mogła mieć związek z dawno zagi­nioną cywilizacją Lemurii (uwaga wydawcy: istnieje wierzenie, że wiele tysięcy lat temu na Oceanie Spokojnym istniał wielki kontynent nazywany Mu albo Lemurią, który potem zapadł się w głąb oceanu, a na jego miejscu wypiętrzyły się Andy.) Odkąd przyjechałem w tę okolicę, czułem, że cały ten obszar był kie­dyś wielkim miastem stanowiącym część Lemurii, a wielkie głazy i kamienie były jego pozostałościami.

Okrągła komnata była miejscem, gdzie mieszkańcy miasta przychodzili, by medytować. Na ścianie znajdowały się szklane gabloty, a w każdej z nich spoczy­wała kryształowa czaszka. Każdy mógł używać czaszek do medytacji. Czułem, że dobrze znałem tę świątynię, ponieważ byłem tu jednym z kapłanów. I oczywi­ście, jedną z kryształowych czaszek, które się tu wtedy znajdowały, była Błękitna Czaszka.

Jakiś głos powiedział mi, że nie jestem jeszcze gotowy, by zobaczyć tę czaszkę, moje życie i energia nie są jeszcze wystarczająco zrównoważone i będę musiał wrócić tu jeszcze kilka razy, zanim kryształowa czaszka ujawni się przede mną. Ta odpowiedź zadowoliła mnie i poczułem się spokojniejszy. Kiedy wróciłem do obozu, rozbolała mnie głowa. Czułem, że otrzymałem dar i muszę teraz spisać historię Błękitnej Czaszki. Oto streszczenie moich notatek:

Gdy wyspa Lemuria pogrążyła się w oceanie, święta kryształowa czaszka trafi­ła na Atlantydę i przez długi czas przebywała w jednej z tamtejszych świątyń, gdzie uzdrawiano ludzi. W ostatnich dniach Atlantydy (uwaga wydawcy: według Edgara Cayce’a było to około 12 000 lat temu), kapłani otrzymali liczne wizje o znisz­czeniu wyspy. Wówczas grupa 11 ludzi przybyła do Ameryki Południowej, przy­nosząc ze sobą Błękitną Czaszkę oraz inne święte przedmioty, które w przyszłości miały zostać powtórnie odkryte przez ludzi. W ten sposób Błękitna Czaszka znów trafiła na Lemurię, na obszary obecnie znane jako Peru.

W czasach Pana Sipana odwiedzili go jacyś wysocy ludzie (prawdopodobnie lud, który żyje wewnątrz góry w pobliżu Laguna Negra i chroni kryształową czasz­kę) i zaproponowali mu wypożyczenie czaszki na pewną ilość lat. Po upływie tego czasu Pan Sipan wezwał swego najbardziej zaufanego doradcę i polecił mu zwrócić czaszkę strażnikom. Doradca nie był pewny, dokąd ma pójść, ale w koń­cu, kierowany przez niewidoczną siłę, trafił na Górę za świętą laguną i zostawił czaszkę w miejscu, w którym spoczywa ona do tej pory. Czaszka musiała wrócić w miejsce, gdzie została stworzona (o ile w ogóle została stworzona w zrozumia­ły dla nas sposób) lub gdzie po raz pierwszy spotkała się z ludźmi z naszego świa­ta (na terenie Lemurii).

© PRZEKAZ DOTYCZĄCY CECH BŁĘKITNEJ CZASZKI. Otrzymałem następujące informacje dotyczące celu istnienia Błękitnej Czaszki oraz sposo­bów jej wykorzystania w przyszłości:

Ta czaszka jest całkowicie czysta i nie może zostać użyta do krzywdzenia ani ingerencji w życie jakichkolwiek innych żywych istot. Jej przeznaczeniem jest wzmacnianie innych i pomoc w odkrywaniu ich prawdziwej boskiej istoty.

Czaszka przygotowuje się do powtórnego pojawienia się na świecie. Ma po­móc w połączeniu ze sobą swych licznych braci i sióstr. Obdarzona jest zdolno­ścią oczyszczania i wzmacniania aktywacji innych kryształowych czaszek. Poziom aktywacji żadnej z istniejących kryształowych czaszek (spośród tych, które są obecnie znane) nie przekracza 10%, gdyż ludzkość nie rozumie jeszcze w pełni ich zastosowania.

Ta czaszka jest jednym ze zwiastunów złotego wieku - stanie się aktywatorem świadomości dla tych, którzy zechcą z nią przebywać lub pracować.

Istnieją jeszcze inne kryształowe czaszki, które dopiero się ujawnią. Są one wielobarwne (inne niż te, które znamy dotychczas) i w przeszłości pracowały już z Błękitną Czaszką. Te inne czaszki zostaną odkryte później. Błękitna Czaszka ma nadejść jako pierwsza i przetrzeć im drogę. Każda z tych czaszek ma inną, jedyną w swoim rodzaju energię.

Błękitna Czaszka pragnie podróżować po całym świecie i spotykać ludzi. Chce się spotkać z największymi przywódcami duchowymi z różnych kultur. Czaszka ma być dla nich znakiem, że proroctwa dotyczące przyszłości zaczynają się wy­

pełniać. Szacunek dla wszystkich kultur i religii będzie bardzo ważny dla prze­trwania naszego świata.

Jest kilka miejsc, w których Błękitna Czaszka będzie pozostawać przez dłuż­szy czas. Istnieje również grupa ludzi, którzy podzielą się odpowiedzialnością za opiekę nad nią.

©

- w ■

Posąg Pana Sipanu w muzeum w Lambayeąue. Na podstawie znale­zionych w grobowcu ubrań archeolo­dzy sądzą, że tak właśnie wyglądał

DRUGA PODRÓŻ DO PERU (sierpień 1999, z Portal de Luz).
W czerwcu 1999 roku podczas medytacji z Portalem zastanawiałem się, kiedy znów powinienem pojechać do Peru i poszukać Błękitnej Czaszki, i otrzymałem wiadomość, że muszę wrócić nad Laguna Negra dwudziestego szóstego sierpnia tego roku i przeprowadzić specjalną medytację z Por­talem w miejscu, gdzie miałem wizję komnaty me­dytacyjnej. Udało mi się zorganizować podróż. Miało mi towarzyszyć troje przyjaciół, w tym Erik i Edith, właściciele Peru Mystic Tours.

Przed wyjazdem do Huancabamby znów zatrzyma­liśmy się w Chiclayo i przeprowadziłem medytację z Por­talem przy grobowcu Pana Sipanu. Uzyskaliśmy również pozwolenie na medytację z Portalem przy szczątkach Pana Sipanu przechowywanych w Brunning Museum w Lambayeąue, w pobliżu Chiclayo.

Uroczystość w muzeum przyciągnęła sporą liczbę obserwatorów i uczestników. Oprócz dwóch archeolo­gów i czterech członków naszej grupy, przyłączyło się do nas również kilku strażników muzeum. Wszyscy razem utworzyliśmy krąg dookoła szklanej gabloty ze szczątkami Pana Sipanu. Mogę wam ręczyć, że czegoś podobnego nie zobaczylibyście w żadnym muzeum w USA ani w Europie.

Zacząłem od tego, że wziąłem Portal w ręce i trzymałem nad głową Pana Sipa­nu. Ułożyłem dłoń w sposób, który Pan mi pokazał i wyjaśniłem wszystkim ze­branym, co robię, a potem działałem spontanicznie, pozwalając, by płynąca energia kierowała moimi ruchami. Przekazałem ten znak na wszystkie cztery strony świata (na północ, południe, wschód i zachód). Podczas poprzedniej podróży do Peru otrzymałem przekaz zawierający serię ruchów dłoni, które tworzyły energetycz­ne pudełko z trzynastoma kryształowymi czaszkami. Utworzyłem je teraz nad szczątkami Pana Sipanu, ustawiając Błękitną Czaszkę w centralnym punkcie układu. Gdy przywołałem Błękitną Czaszkę (zawsze czuję ją doskonale zrówno­ważoną na mojej prawej dłoni) i na koniec ceremonii umieściłem tę dłoń na wy­sokości serca Pana, poczułem nieprawdopodobnie silną energię wnikającą w całe

moje ciało. Potrzebowałem trzech albo czterech minut, by znów się ugruntować. Mocno drżałem i musiałem bardzo głęboko oddychać, żeby się uspokoić.

Podczas ostatniej części ceremonii pozwoliłem każdemu z obecnych po kolei potrzymać Portal, a potem podziękowaliśmy wszystkim za uczestnictwo. Erik

  1. Edith powiedzieli mi później, że wszyscy byli zadziwieni siłą energii, jaka ema­nowała z kryształowej czaszki.

Mam pewną teorię na temat tego, co zdarzyło mi się podczas medytacji nad szczątkami Pana Sipanu. W czasie ostatniego pobytu w Peru nawiązałem kontakt z jego duchem. Po wyjeździe ta więź została zerwana, jednak przy medytacji nad szczątkami (tubylcy wierzą, że esencja człowieka pozostaje w jego kościach) zinte­grował się on z moim polem energetycznym. Teraz zawsze czuję jego obecność za sobą, po prawej stronie. Przejawia się to w postaci energetycznego ucisku na szyję

  1. ramię. Czasami słyszę, jak coś do mnie mówi - szepcze mi do ucha, wyjaśniając

coś albo podając konkretne informacje.

W

Do Laguna Negra można dotrzeć tylko na mule. Ta część Peru położona jest na bar­dzo dużej wysokości

końcu dotarliśmy do Huancabamby, a potem do Laguna Negra. Peruwiańska rodzi­na z Hawar Hawar, którą poznałem poprzed­nim razem (ta, u której spędzaliśmy noc, gdy miałem pierwszą wyraźną wizję Błękitnej Czaszki), również i tym razem pozwoliła nam przenocować u siebie przed drogą do laguny. Zaprosiłem dwóch ich najstarszych synów (nazywali się Robin Hood i John Kennedy - tak, to nie żart), by poszli z nami i reprezen­towali podczas medytacji dzieci z całego świa­ta. Rodzice pozwolili im na to i nawet ojciec (który jest lokalnym szamanem) również do nas dołączył. Medytację rozpoczęliśmy około siódmej wieczorem. Wszyscy - mój przyjaciel Jenet (czwarty członek naszej gru­py), dwaj chłopcy, ich ojciec oraz ja, zebraliśmy się dookoła centralnego kamie­nia wewnątrz kamiennego kręgu, w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się świątynia. Portal, leżący na kamieniu pośrodku, miał reprezentować powrót w te okolice energii kryształowej czaszki.

Zapaliliśmy kadzidełko i rozłożyliśmy dokoła centralnego kamienia z Porta­lem różne kamienie szlachetne. Jenet i ja przynieśliśmy ze sobą zawiniątka ze świętymi przedmiotami (uwaga autora: moja przyjaciółka ze Stanów Zjednoczo­nych, północnoamerykańska Indianka Cher Schaefer, która ma jakiś związek z Błękitną Czaszką {zobacz jej komentarze w następnym rozdziale}, doradziła nam, byśmy podczas tej uroczystości złożyli ofiarę miejscowym duchom). Zawi­niątka, zgodnie z instrukcjami Cher, zawierały niebieski i czerwony kamień, tro­chę tytoniu, złotą monetę i pióro.

Na początku medytacji Jenet siedział po przeciwnej stronie kamienia niż John, Robin i ja. Puściłem muzykę, którą miałem przygotowaną na tę sesję, i zacząłem spontanicznie mówić. Oddałem hołd lemuriańskiej świątyni, która kiedyś się tu znajdowała, i Błękitnej Czaszce. Podziękowałem również duchom, które zechciały się do nas przyłączyć. Pozdrowiłem Robina i Johna jako reprezentantów wszyst­kich dzieci z całego świata i podziękowałem licznym przyjaciołom, którzy obieca­li, że będą próbować łączyć się z nami duchowo podczas tej medytacji. W końcu muzyka ucichła (baterie odtwarzacza kasetowego wyczerpały się - w tym miejscu wszystkie baterie wyczerpywały się bardzo szybko) i siedzieliśmy w ciszy z pochy­lonymi głowami. Potem podniosłem Portal de Luz wysoko do góry i powiedzia­łem: „Ta kryształowa czaszka reprezentuje wszystkie kryształowe czaszki na świecie. Portal ma przypomnieć, że w lemuriańskiej świątyni było kiedyś wiele kryształowych czaszek i wszystkie one tu kiedyś powrócą.”

Potem każdy z nas wziął Portal na chwilę do rąk, by poczuć jego energię i od­mówić własną modlitwę. Na koniec uścisnęliśmy się jak rodzina, a Jenet i ja za­kopaliśmy nasze zawiniątka w pobliżu centralnego kamienia. Rozejrzałem się szybko dokoła, wypatrując jakiegoś znaku od naszych niewidzialnych gości, któ­ry powiedziałby mi, czy są oni zadowoleni. Obejrzałem się za siebie i zauważy­łem na niebie dużą, pojedynczą chmurę w kształcie UFO, zwieńczoną okrągłą kopułą. Wszyscy ją widzieli, nie tylko ja. Potem przez chwilę rozmawiałem z chłopcami, a gdy po jakichś trzydziestu sekundach znów podniosłem głowę, chmura była już cztery razy większa. W minutę później, gdy sprawdzałem po raz ostatni, już jej nie było - zupełnie znikła. Musiałem więc dojść do wniosku, że również i tym razem mieliśmy towarzystwo. A co wy o tym sądzicie?

©

Stoimy przy wejściu do lemuriańskiej Świą­tyni Miłości w Ollantytambo, świętym miej­scu Inków

TRZECIA PODRÓŻ DO PERU - WIZJE DESY (wrzesień 2002, z Desy, Portalem,

Unity i Mosesem). Tuż przed zakończeniem pisania tej książki, Desy i ja mieliśmy kolejną okazję spędzić cztery tygodnie w Peru. Udało nam się odwiedzić północną część kraju oraz muzeum w Lambayeąue, gdzie Desy odbyła kilkuminutową medytację przy szczątkach Pana Sipanu. Podczas tej podróży otrzymaliśmy prze­kaz (jak sądzimy, pochodził od samego Pana), że Desy była kiedyś jego córką i wówczas rów­nież Pan połączył nas małżeństwem. Odwie­dziliśmy też Laguna Negra i zawarliśmy tam duchowe małżeństwo. Oddaliśmy hołd Błękitnej Czaszce przez dwie specjalne medytacje. Na koniec pojechaliśmy jeszcze do Machu Picchu. Desy miała tam wizję innej kryształowej czaszki, kolo­ru zielonego, która miała jakiś związek z niebieską czaszką. Nie sposób opisać

151

wszystkiego, co przydarzyło się nam podczas tej podróży. Desy odebrała wiele wi­zji i weszła w kontakt z wysokimi ludźmi, którzy jej zdaniem pochodzą z Wnętrza Ziemi. (Uwaga autora: istnieje teoria, że Ziemia jest pusta w środku i na jej we­wnętrznej powierzchni żyją bardzo wysoko rozwinięte istoty).

Przed tą podróżą Desy wielokrotnie miała wizje czaszki z jasnoróżowego kwar­cu. Po raz pierwszy ta czaszka ukazała się jej po pierwszym spotkaniu z Portalem (zobacz relację Desy w sekcji 6.2.) w Holandii, w 2001 roku. Wizja powtórzyła się w sierpniu tego samego roku, gdy odwiedziliśmy Stonehenge i pewien krąg zbożowy w Anglii. Podczas podróży do Peru Desy znów zaczęła widzieć tę czasz­kę. Odnosiliśmy wrażenie, że czaszki Różowa i Błękitna pracowały kiedyś razem (prawdopodobnie było to w lemuriańskiej świątyni w Laguna Negra) i równo­cześnie ukażą się na świecie. Oczywiście żadnej z tych czaszek nie widzieliśmy w materialnej postaci, ale otrzymaliśmy nowe informacje na temat ich przezna­czenia i związków ze sobą.

Na zakończenie podaję kilka fragmentów istotnych wizji, jakie Desy otrzyma­ła podczas tej podróży:

Po przybyciu do Laguna Negra (10 września) uwagę Desy przyciągnął górski szczyt widoczny za laguną. Zauważyła na zboczu góry coś, co wyglądało jak ka­mienne drzwi. Drugi dzień rozpoczęliśmy od medytacji do Kanonu Pachelbela. Oto, co się wówczas zdarzyło Desy:

Czułam (dokoła nas) silną energię, która prawie wypchnęła mnie z ciała... Przez krótką chwilę widziałam ludzi na górze (przed nami). Czułam potężną ener­gię emanującą z tych drzwi. Miała ona taki sam błękitny kolor (jak kryształowa czaszka, której szukaliśmy). Ten kolor pokazał się na drzwiach (gdy słuchaliśmy Kanonu po raz trzeci). Zauważyłam jeszcze na drzwiach duże L i jakieś inne litery, ale nie rozumiałam, co znaczyły.”

Dalszy ciąg wrażeń Desy: „Podczas naszej wspinaczki (w górę, do drzwi), zatrzy­małam się w pobliżu tych drzwi, czekając, aż Joshua zrówna się ze mną. Obejrzałam się i zobaczyłam nad laguną bardzo dużą strzałę w tym samym jasnobłękitnym kolorze. Strzała unosiła się o jakieś 2-5 metrów nad wodą i jej grot zwrócony był w górę, w stronę drzwi. Prawie ich dotykał... Aha, moje imię duchowe brzmi Błękitna Strzała, byłam więc zdumiona widząc ten znak.”

Przy drzwiach znów poczułam bardzo silną energię, więc nie czekając na Jo- shuę wyjęłam nasze czaszki. Ułożyłam na ziemi znak czterech wiatrów: żółty ka­mień oznaczał wschód, czerwony - południe, czarny - zachód, a biały - północ. Dołożyłam jeszcze sześć małych kryształów w kształcie gwiazdy Dawida. Potem, by uczcić wszystkich, którzy tu z nami przyszli, złożyłam ofiarę z tytoniu. Przed rozpoczęciem medytacji poczułam, że muszę położyć w środku tego wzoru czaszkę (uwaga autora: Desy położyła tam małą czaszkę wielkości winogrona).”

Poczułam, że musimy przeprowadzić w tym miejscu krótką medytację. (Pod­czas tej drugiej medytacji) znów widziałam drzwi. Tym razem były lekko uchy-






lone, ale nie otworzyły się, wiedziałam więc, że nie znajdziemy czaszki. Energia w tym miejscu była bardzo silna i widziałam (wewnętrznym okiem) energetycz­ny kształt Błękitnej Czaszki. Drzwi również były jasnobłękitne... Istoty (które znajdowały się wewnątrz) powiedziały: »Ten dzień jeszcze nie minął?«”

Potem wróciliśmy nad lagunę, w miejsce, gdzie widziałem lemuriańską świą­tynię. Postanowiliśmy przeprowadzić tu medytację dla pokoju, ponieważ był to 11 września. Chcieliśmy uczcić pierwszą rocznicę zburzenia Twin Towers prze­syłając światu energię pokoju. Oto kolejne komentarze Desy:

Dokładnie wiedziałam, w którym miejscu znajdowała się świątynia, bo już z daleka widziałam (okiem umysłu) okrągły kopulasty kształt. Pośrodku budow­li znajdował się krąg otoczony murem. Na niebie nad tym miejscem unosiła się energetyczna tęcza i było ono przesycone potężną energią. W mojej wizji widzia­łam, że kryształowe czaszki (w świątyni) były przechowywane w szklanych ga­blotach. Znajdowały się tam najrozmaitsze czaszki, w tym błękitna i różowa. Widziałam również czaszkę o podobnym kształcie jak Czaszka Mitchella-Hed- gesa, a kilka czaszek było podobnych do E.T. Nie było tam jednak ani jednej czaszki spośród tych, które znane są obecnie.”

W Machu Picchu (19 września) Desy miała wizję Zielonej Czaszki. Zdarzyło się to w czasie medytacji przy świętym kamieniu znanym jako Inti Hutano, znaj­dującym się na szczycie budowli o kształcie piramidy (ta budowla przypomina trochę zegar słoneczny). Nasze trzy czaszki leżały przed nami. Jak zwykle, słu­chaliśmy Kanonu D-dur Pachelbela. Oto, co Desy zobaczyła tym razem:

W krótką chwilę po tym, jak położyliśmy nasze trzy czaszki na świętym kamie­niu, poczułam, że nawiązałam łączność z jakimiś istotami, które żyły na górze za nami (Huanu Picchu). Słyszałam w słuchawkach Kanon Pachelbela i próbowa­łam śpiewać do tej muzyki. Trwało to tylko bardzo krótką chwilę, ale zaraz po­tem weszłam w stan zmienionej świadomości i miałam wizję.

Przede mną znajdowały się energetyczne drzwi. Gdy się otworzyły, zobaczyłam za nimi jasne światło, a w nim wiele istot z Wewnętrznej Ziemi (byli wysocy, podob­ni do ludzi i otoczeni emanującym z nich złotym światłem). Stali razem w grupach i rzędach. Kilka z nich wyciągało do mnie ręce, zachęcając, bym do nich podeszła. Pochwyciłam jedną z tych dłoni swoją lewą ręką, bo w prawej trzymałam Mosesa (uwaga autora: Desy podczas medytacji rzeczywiście trzymała go prawą ręką). A po­tem unieśliśmy się w powietrze i zostałam zabrana do wnętrza Huanu Picchu.

Istoty z Wnętrza Ziemi przyprowadziły mnie tu, by przekazać mi pewne informa­cje. Najpierw pokazano mi zieloną kryształową czaszkę - wielkością i kształtem bar­dzo przypominała niebieską, ale odcień zielonego nie był ciemny. Czaszka była przejrzysta i jasna, w odcieniu zupełnie nieznanym w naszym świecie. Myślę, że po­kazano mi tę czaszkę, bo Joshua wcześniej opowiadał mi o bibliotece znajdującej się pod Inti Hutano (uwaga autora: tę informację otrzymała moja była żona Vera pod­czas medytacji w tym samym miejscu) i odniosłam wrażenie, że ta biblioteka mogła istnieć w postaci kryształowej czaszki. Czułem, że tę czaszkę łączyła silna więź z Błę­kitną Czaszką, a także z Różową Czaszką. Być może wszystkie te czaszki kiedyś pra­cowały razem w lemuriańskiej świątyni w pobliżu Laguna Negra.

Potem wróciłam do ciała i Joshua przy pomocy Portalu pomógł mi się ugrunto­wać. Pod koniec medytacji otrzymałam jeszcze (od tych samych istot) następujący przekaz: „Okrąg nie jest jeszcze pełny i podczas następnej podróży (czwartej pod­róży Joshui, która domknie krąg) nadejdzie czas na ujawnienie Błękitnej Czaszki.”

© PODSUMOWANIE INFORMACJI O BŁĘKITNEJ CZASZCE. Szukając Błę­kitnej Czaszki, odbyłem dotychczas trzy podróże do Peru w rejon Laguna Negra. Za każdym razem osoby, które były ze mną, przeżywały bardzo potężne doświadczenia. W trakcie drugiej podróży cała trójka moich towarzyszy odebrała wizję związaną z Błękitną Czaszką. Podczas ostatniej podróży zarówno Desy, jak i ja przez cały czas czuliśmy obecność Błękitnej Czaszki, a Desy miała wiele podobnych wizji i doświad­czeń jak ja we wcześniejszych podróżach. W ciągu tych wszystkich lat czterdzieści do pięćdziesięciu osób mówiło mi, że oni również mieli wizje tej czaszki, sądzę więc, że pozostaje tylko poczekać do chwili, gdy czaszka zdecyduje się ujawnić.

Czas pokaże, czy ostatni przekaz otrzymany przez Desy jest prawdziwy, czy nie i czy nasza następna podróż do Peru zostanie zwieńczona odkryciem Błękitnej Czaszki. Przypuszczamy, że z powodu bardzo napiętej sytuacji na świecie (w roku 2002), może się okazać, że to odpowiedni moment. W każdym razie będziemy nadal pracować z energią tych trzech niezwykłych czaszek (niebieskiej, zielonej i różowej) w naszych medytacjach na rzecz pokoju na świecie.

6.1.5. KRYSZTAŁOWE CZASZKI PRZYBYWAJĄ DO POLSKI

Nasza podróż z kryształowymi czaszkami do Polski zaczęła się od rozmowy te­lefonicznej, jaką odbyłem z Maćkiem Trojanowskim w lecie 2001 roku. Maciek zaproponował, byśmy obydwoje z Desy przyjechali do Polski i zaprezentowali na­sze czaszki Polakom. W pierwszej chwili nie byłem pewny, co o tym myśleć. Praw­dę mówiąc, bardzo niewiele wiedziałem o Polsce. Niewiele się słyszy o tym kraju na co dzień, chociaż, gdy mieszkałem w Chicago, poznałem kilkoro Polaków, któ­rzy wydawali się bardzo mili i pracowici. Jedyne, co wiedziałem o Polsce, to że jest to już wolny kraj, wyzwolony od komunizmu. W każdym razie zgodziliśmy się na współpracę z Maćkiem i stąd wzięły się nasze podróże do Polski. W tej sekcji opo­wiem krótko o najważniejszych wydarzeniach, jakie miały miejsce podczas naszych wizyt w Polsce oraz o oddźwięku, z jakim spotkały się nasze kryształowe czaszki.

Nasza pierwsza podróż po Polsce trwała 8 dni (listopad 2001). Rankiem pierw­szego dnia Maciek przeprowadził ze mną wywiad dla swojego programu telewi­zyjnego „Nie Do Wiary”. Wywiad odbył się w hotelu w Krakowie. Po południu obydwoje z Desy wzięliśmy udział w akcji zbierania funduszy dla dzieci, organi-

zowanej przez doktora Henryka Słodkowskiego. Mówiliśmy o kryształowych czaszkach do trzystuosobowej publiczności. Wówczas jeszcze niewiele wiedzia­łem o Polakach, dlatego uważam, że wykład mógł być lepszy, choć na początku powiedziałem kilka słów po polsku. Podczas tego spotkania zdarzyła się intere­sująca historia - mieliśmy okazję przeprowadzić na żywo test energetycznego oddziaływania naszej czaszki Portal na jednego z organizatorów. Doktor Słod­kowski zaprosił na spotkanie doświadczonego rosyjskiego terapeutę, który uży­wał do swej pracy urządzenie mierzące energię meridianów w ciele człowieka (więcej szczegółów na temat tego urządzenia znajduje się w rozdziale 8). Przy pomocy tego urządzenia zmierzono energię w różnych miejscach dłoni kobiety, która zgłosiła się na ochotnika, przed i po dotknięciu naszej kryształowej czasz­ki. Pomiary wykazały zwiększenie energii wszystkich punktów. Po dotknięciu czaszki wszystkie wyniki mieściły się w granicach normy wyznaczającej równo­wagę energetyczną ludzkiego ciała.

N

Wszędzie, gdzie podróżowaliśmy, ludzie chcieli poczuć energię naszych kryształowych czaszek. Prezenta­cja Portal de Luz na Jarmarku Psy­chotronicznym w Krakowie, maj 2002 roku

astępnego dnia, nadal w Krakowie, mieliśmy okazję przedstawić kolejny wy­kład o kryształowych czaszkach podczas Jarmarku Holistycznego. Po spotkaniu by­łem bardzo zaskoczony tym, jak wielu ludzi podchodziło do nas pytając, czy mogą dotknąć naszych czaszek, by poczuć ich energię. Tego dnia przekonałem się, że Po­lacy są bardzo otwarci na wiedzę i nowe doświadczenia. Jeden z naszych słuchaczy, o nazwisku Leszek Hlawaty, który przedstawił się jako bioterapeuta, zaprosił nas do swojego stoiska, gdzie chciał przeprowadzić własne testy energii kryształowych cza­szek. Pan Hlawaty używa różdżki do diagnozowania swoich klientów. Przeprowa­dzał swoje badania w czasie, gdy Desy i ja pracowaliśmy z czaszkami. Dokoła nas zebrał się spory tłumek widzów. Rezultaty tych testów okazały się bardzo zaskakujące. Dokładniej opisałem je w rozdziale 8, poświęconym badaniom kryształo­wych czaszek.

W ciągu pięciu ostatnich dni naszego pobytu w Pol­sce mieliśmy okazję zaoferować uzdrawiające sesje z kryształowymi czaszkami (omówione w poprzednim rozdziale) w centrach terapii w Krakowie i Warszawie.

Znów byłem zaskoczony widząc, jak wielu spośród naszych pacjentów bardzo silnie reaguje na energię kryształowej czaszki podczas medytacji z muzyką klasyczną. Niektórzy wchodzili w stan zmienionej świadomości z głową bezwładnie odrzuconą do tyłu lub pochyloną na bok. Gdy wspominam nasze trzy podróże do Polski, to widzę, że w

każdym mieście, w jakim byliśmy, niektóre osoby reagowały w ten sposób. Dlatego sądzę, że Polacy są bardzo wrażli­wi na duchowe i uzdrawiające energie, i być mżo dlatego są tak otwarci na współdziałanie z uzdrowicielami i terapeutami ducho­wymi.

W ostatnim dniu naszego pobytu w Warszawie producenci programu „Nie Do Wiary” poprosili Desy, by pojechała z nimi do nawiedzanego domu w po­bliżu Krakowa. Desy ma dar komunikowania się ze zbłąkanymi duchami i udało jej się pomóc właścicielom domu oczyścić go z niechcianych, destruktywnych gości. Po wyjeździe Desy właściciele donieśli, że w domu zapanował spokój. Program został wyemitowany przez telewizję TVN na początku 2002 roku. Oby­dwoje z Desy bardzo dobrze czuliśmy się w Polsce i postanowiliśmy wrócić tu za rok.

Jak już wspominałem, nasza kolejna wizyta w Polsce miała miejsce późną wiosną 2002 roku. Tym razem organizatorem naszego pobytu był doktor Słod­kowski i mieliśmy bardzo intensywny program. Odwiedziliśmy wiele miejsc w ca­łej Polsce, uczestnicząc w spotkaniach połączonych z prezentacją czaszek i oferując uzdrawiające sesje (dokładnie 340). Podczas niektórych prezentacji Arkadiusz Adamiec, współpracownik doktora Słodkowskiego, przeprowadzał z udziałem ochotników testy kryształowych czaszek używając podobnego urządzenia mie­rzącego energię meridianów jak to, z którym zetknęliśmy się przy pierwszym pobycie w Krakowie. Wyniki tych badań były podobne i również wykazywały, że energia kryształowych czaszek pomaga zrównoważyć i wyciszyć organizm już po pięciu minutach medytacji.

O ile dobrze sobie przypominam, podczas tej właśnie trasy opracowaliśmy zupełnie nową procedurę prowadzenia sesji. Prosiliśmy pacjentów o przynosze­nie ze sobą kryształów kwarcu do naładowania energią czaszki. W ten sposób nasi pacjenci mogli kontynuować proces uzdrawiania pracując z naładowanym krysz­tałem w domu. Również i tym razem wiele osób podchodziło do nas i prosiło, by­śmy pozwolili im dotknąć którejś z naszych czaszek lub wziąć ją do ręki. Zawsze na to pozwalamy. Takie dotknięcie wystarcza, by wywołać uśmiech na wielu twa­rzach. Pod koniec tego tournee byliśmy już bardzo zmęczeni, ale dzięki niemu kilka tysięcy ludzi w całej Polsce poznało działanie kryształowych czaszek.

Nasza ostatnia wizyta w Polsce w roku 2002 trwała trzy tygodnie i znów obej­mowała spotkania z publicznością oraz sesje uzdrawiające. Spotkaliśmy ponow­nie wiele osób znanych nam już z poprzednich pobytów. Ci ludzie bardzo się cieszyli, że mogli znów się z nami spotkać i opowiedzieć o pozytywnych zmia­nach w stanie zdrowia, jakie nastąpiły po pierwszej sesji z czaszką (przytaczali­śmy kilka takich historii w poprzednim rozdziale). W końcu zaczęliśmy więc otrzymywać namacalne dowody skuteczności naszych sesji z czaszkami.

Podczas poprzednich wizyt zauważyłem, że wielu ludzi w Polsce zdaje się w pełni na pomoc lekarzy lub uzdrowicieli. Przyszło mi do głowy, że razem z Desy mogli­byśmy zorganizować warsztaty, podczas których uczylibyśmy, jak stać się własnym uzdrowicielem i ciekaw byłem, czy takie warsztaty wzbudziłyby zainteresowanie.

W Stanach Zjednoczonych, Ameryce Południowej,

A

Wykład Joshui na temat kryszta­łowych czaszek, z udziałem znane­go bioterapeuty, doktora Henryka Słodkowskiego. Wykład przezna­czony był dla grupy polskich uzdro­wicieli duchowych, odbył się pod Warszawą w listopadzie 2002 roku

ustralii i wielu krajach Europy istnieją tysiące na­uczycieli, którzy oferują podobne kursy. Powiedzia­łem o swoim pomyśle doktorowi Słodkowskiemu i w czasie ostatniego tournee zorganizowaliśmy w Kra­kowie i w Kaliszu dwa takie kursy dla małych grup.

Zostały przyjęte dobrze.

Na koniec udało nam się przeprowadzić badania kryształowych czaszek przy użyciu fotografii krilianow- skiej. Badania te prowadzili Ewa i Janusz Wilczewscy w laboratorium w Kielcach. Sprawdzano reakcje 14 osób na energię kryształowej czaszki (uwaga autora: wyniki tych badań przedstawiłem w rozdziale 8).

  1. KOŃCOWE KOMENTARZE. Mocno wierzę, że energia kryształowych czaszek zmieniła na lep­sze życie wielu ludzi, których spotkaliśmy podczas naszych podróży po Polsce. Z pewnością udało nam się zademonstrować Polakom możliwości pracy z kryształami kwarcu dla polepszenia zdrowia. Po­nadto mam nadzieję, że dzięki kontaktom, jakie nawiązaliśmy, uda nam się w koń­cu utworzyć filię naszego centrum badań naukowych znanego jako Centrum Badania Tajemnic Świata (World Mystery Research Center), obecnie istniejące­go w USA i w Holandii. Wówczas moglibyśmy przeprowadzić dodatkowe bada­nia kryształowych czaszek, które pozwoliłyby nam lepiej zrozumieć ich działanie. Na koniec, zamierzam przystąpić do poważnych rozmów z opiekunami starożyt­nych kryształowych czaszek, których znam, i przekonać się, czy w przyszłości zechcieliby podzielić się swoimi czaszkami z ludźmi w Polsce.







  1. OPOWIEŚCI DESY

1998-2002

  1. ZGROMADZENIE WOLF SONG Holandia, 1998

Po raz pierwszy zetknęłam się z kryształowymi czaszkami w Holandii, pod­czas zgromadzenia Wolf Song (uwaga autora: te zgromadzenia powstały jako re­alizacja wizji Grandmother Twylah, członkini starszyzny indiańskiego plemie­nia Seneca i miały być okazją do spotkań starszyzny indiańskiej. To konkretne zgro­madzenie było jednak organizowane przez Grandmother Twylah i jej syna, dlatego zostało uznane za nieoficjalne). Czułam tak wielki przymus, by tam pójść, jakby ktoś ciągnął mnie na sznurku. Dopiero teraz, po kilku latach, zrozumiałam, dlaczego!!!

Przeczuwałam, że czeka mnie tam coś niezwykłego, ale nie miałam pojęcia, co to może być. Po przybyciu na miejsce poczułam bardzo silną energię o wysokich częstotliwościach. Nie sposób było tego nie zauważyć! Już na półtora kilometra od tego miejsca odniosłam wrażenie, że odbijam się od ściany energii. Natural­nie byłam bardzo ciekawa źródła tej energii, ale początkowo nie mogłam go zna­leźć. Powiedziałam do przyjaciela, który przyjechał ze mną, że jestem przekonana, iż ten dzień na zawsze zmieni moje życie. Nigdy wcześniej nie czułam równie silnej energii. Czułam również, że moja własna energia pozostaje w nieustannym ruchu.

Po południu opiekunowie starożytnych kryształowych czaszek, którzy przy­byli na zgromadzenie, rozłożyli je wszystkie na stole przed widownią. Były to: Mądre i Rainbow (własność DaEl Walkera), Infinity (nie jestem pewna, czyja) oraz Icabod i Sha Na Ra (własność F. R. „Nicka” Nocerino).

Mogliśmy patrzeć na czaszki i chłonąć ich energie z pewnej odległości, ale nie wolno nam było ich dotykać. Wówczas nic jeszcze nie wiedziałam o kryształo­wych czaszkach, więc nie przeszkadzało mi to - po prostu przyjęłam do wiado­mości, że taki jest właściwy sposób traktowania tych świętych przedmiotów. Jednakże wiele osób było bardzo niezadowolonych z tego, że nie dane im było wejść z czaszkami w osobisty kontakt.

Byłam bardzo podniecona i cieszyłam się, że mogłam zobaczyć czaszki, które wytwarzały takie ilości energii. Nawet z odległości bez trudu wyczuwałam sub­telne różnice między energiami poszczególnych czaszek. Bardzo odpowiadała mi energia Rainbow i Infinity - wydawała się miękka i przyjazna, pod jej wpływem moje ciało zaczynało kołysać się w przód i w tył. Ogólnie rzecz biorąc, dobrze odbierałam energię wszystkich czaszek, choć przez cały czas miałam dreszcze i chwilami czułam się jak wyrzucona w kosmos.

Byłam zupełnie pewna, że coś we mnie zmieniło się na zawsze. Wyjeżdżałam ze zgromadzenia przepełniona radością. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie spra­wy, że to zaledwie początek, że otworzyły się dla mnie drzwi, które były zamknięte od bardzo dawna (przez wiele wcieleń).









  1. SPOTKANIE Z JOSHUĄ I CZASZKĄ PORTAL DE LUZ

Apeldoom i Twello, Holandia, marzec 2001, lato 2001

Otrzymałam zaproszenie na wykład Amerykanina o nazwisku Joshua Shapi- ro. Wykład miał się odbyć w pobliżu Apeldoorn w marcu tego roku. I znów coś

tak mocno mnie tam ciągnęło, że odwołałam dwa inne spotkania zaplanowane na ten sam dzień. Czu­łam się bardzo dziwnie, jak dziecko, które czeka na prezenty w dzień wigilijny.

Było to moje drugie spotkanie z kryształowymi czasz­kami. Tym razem czaszek było cztery, ale moją uwagę przyciągnęła jedna z nich - Portal de Luz. Wydawało mi się, że patrzy na mnie. Od pierwszej chwili czułam na sobie jej wzrok i wypełniającą mnie energię.

Podczas wykładu Joshua pokazywał przezrocza różnych starożytnych i starych kryształowych cza­szek. Moja reakcja na te slajdy była bardzo silna. Miałam wrażenie, że każda z pokazywanych czaszek wypełnia salę bardzo intensywną energią. Moje ciało natychmiast wchłaniało te energie i znów czułam się tak, jakbym odlatywała w ko­smos (szczególnie przy oglądaniu przezroczy z Czaszką Mitchella-Hedgesa). „Pod­różowałam” tak przez całe popołudnie. Wracały do mnie błyski wspomnień z poprzednich wcieleń i zwiedzałam inne światy.

Wydawało mi się bardzo dziwne, że przez całe popołudnie nie przydarzyła mi się okazja, bym mogła choćby na ułamek sekundy dotknąć albo wziąć w ręce Portal de Luz. Otrzymałam jednak od niego telepatyczny przekaz, w którym „powiedział” mi, że w przyszłości będę miała jeszcze wiele okazji, by spędzać z nim czas i trzymać go w rękach. Z natury jestem bardzo ufna, toteż uwierzy­łam i byłam bardzo uszczęśliwiona tą odpowiedzią. (Uwaga autora: Desy i ja spo­tkaliśmy się znów w czerwcu tego samego roku, a ciąg dalszy jest już znany czytelnikom.)

Przez cały tamten dzień, a także przez następny tydzień, miałam wizje licz­nych kryształowych czaszek o różnych kształtach i kolorach. Widziałam je na niebie (w chmurach), wszędzie, gdzie tylko spojrzałam, po prostu pojawiały się przede mną w powietrzu. Czułam również, że energia Portal de Luz pozostała ze mną. Za każdym razem, gdy pomyślałam o tej czaszce albo o jej opiekunie, wi­działam go przed sobą. Było to zdumiewające przeżycie. Przeniosłam się wtedy na jakiś czas do mojej matki, by pomóc jej w przeprowadzce do nowego mieszka­nia. Te obrazy były dla mnie tak realne, że zapytałam jej, czy ona też widzi płyną­ce w powietrzu czaszki. Nie miała pojęcia, o czym ja mówię, i kategorycznie zaprzeczyła: - Nie! - Pamiętam, że w tym okresie zdarzało mi się czuć zmęcze­nie albo coś mnie bolało, szczególnie przy wynoszeniu rzeczy z mieszkania. Ale skoro tylko pojawił się przede mną obraz Portalu albo poczułam jego energię, zmęczenie ustępowało w zupełnie niewiarygodny sposób!

W kolejnych miesiącach Portal de Luz wielokrotnie ukazywał mi się w snach i czasami przyprowadzał ze sobą również inne czaszki, prawdopodobnie po to, żebym mogła nawiązać z nimi więź. Toteż gdy Joshua zapytał mnie w jakiś czas

później, czy Portal kiedykolwiek przyprowadził do mnie czaszkę jasnoniebieskie­go koloru, odpowiedziałam, że tak. Ta czaszka była większa niż Portal i zastana­wiałam się wtedy, skąd wzięła mi się taka wizja, bo nigdy wcześniej nie widziałam kwarcu ani kamienia szlachetnego w takim kolorze! (Uwaga autora: a więc Desy również miała wizję Błękitnej Czaszki). Chciałabym jeszcze dodać, że Portal poka­zał mi czaszkę, która ukryta jest we wnętrzu Sfinksa obok Wielkiej Piramidy w Gi- zie (odniosłam wrażenie, że mogła to być trzynasta czaszka z oryginalnego zestawu i że nazywano ją Mistrzem Czaszek). Ta czaszka ujawni się światu u końca czasu, inaczej mówiąc w Roku Zerowym (według tradycji Majów). Uwierzyłam, że ta wizja jest prawdziwa, bo kiedyś, gdy byłam bardzo młoda, odbyłam podróż astralną do wnętrza Wielkiej Piramidy. Pełzłam przez wąskie korytarze, aż znalazłam się bar­dzo głęboko w jej wnętrzu, w przestrzeni między łapami Sfinksa.

Wieczorem, przed spotkaniem z Joshuą na lotnisku Schiphol w Amsterdamie (czerwiec 2001), miałam bardzo dziwnych gości. Nie spalam i w pełni zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje, ale nie mogłam się poruszyć, udało mi się tylko obrócić głowę (na tyle, że zobaczyłam zegar obok łóżka). Cała reszta mojego ciała była sztywno unieruchomiona. Wrażenie było podobne jak wówczas, gdy po do­świadczeniu wyjścia z ciała albo po rozbudzeniu ze snu nie jest się jeszcze w peł­ni zintegrowanym ze swoją formą fizyczną.

Dokoła mojego łóżka stały trzy istoty. Ta po mojej lewej stronie miała bardzo długą brodę, a na głowie coś w rodzaju płaskiego kaszkietu. Istota po prawej stro­nie była niska, z kwadratową głową i przyjaznymi oczami. W nogach łóżka stała typowa istota pozaziemska podobna do E.T. Miała duże, czarne oczy i długie, szczupłe, srebrzyste ciało. (Uwaga Desy: taka istota odwiedzała mnie od dwuna­stego aż do czterdziestego pierwszego roku mojego życia. Możliwe, że to była ta sama, nie wiem.) Te istoty równoważyły energię w moim ciele. Czułam, jak lek­ko przesuwają moje organy wewnętrzne, ale ta, nazwijmy to, sesja uzdrawiająca przeprowadzona była z miłością i empatią. Na koniec włożyli w moje ramię coś jakby metalowy pręt, który w kilka tygodni później został uaktywniony i od cza­su do czasu czułam, jak się obraca.

Gdy te istoty pracowały nade mną, czułam emanującą z nich wielką miłość, dlatego nie bałam się i interesowało mnie wszystko, co robią. Po jakiejś godzinie skończyli pracę i „uwolnili” moje ciało. Powiedzieli mi telepatycznie, że dostro­ili moje ciało do pracy z kryształowymi czaszkami, bym potrafiła lepiej używać ich energii. Powiedzieli mi jeszcze, że przez następne lata będę bardzo blisko współpracować z Joshuą i pomagać innym w poznawaniu energii kryształowych czaszek. (Uwaga Desy: w jakiś rok później dowiedziałam się jeszcze, że ta sesja miała uwolnić mnie od doświadczeń uprowadzenia przez Obcych, którzy, jak pamiętam, wszczepiali we mnie zarodki dzieci-mieszańców.)

Następnego dnia znalazłam istotę z długą białą brodą w książce Joshui zatytuło­wanej „Mysteries of the Crystal Skulls Revealed”. Był to Master Li, mistrz z Tybe- tu. Byłam zdumiona, gdy zobaczyłam jego podobiznę w książce. Najwyraźniej po­magał autorom w pisaniu tej książki. Prześladowało mnie mnóstwo pytań: Do cze­go właściwie te istoty mnie przygotowywały? Dlaczego Portal de Luz ciągle mi się ukazywał? Dlaczego zawsze tak bardzo ciągnęło mnie do kryształów? Dlaczego pokazywały mi się wszystkie te czaszki? I wreszcie, dlaczego to wszystko zdarzyło się właśnie mnie?

Wyszłam po Joshuę na lotnisko i od tamtej pory spędzaliśmy dużo czasu ra­zem. Miałam wiele okazji, by medytować i spać z Portalem oraz jego siostrzaną czaszką Unity, którą Joshua otrzymał w Brazylii w październiku 2000 roku. W miarę, jak spędzałam coraz więcej czasu z tymi czaszkami, stawałam się coraz większą ich miłośniczką i teraz muszę powiedzieć, że po prostu je uwielbiam! Obydwie bardzo mi pomogły w osiągnięciu równowagi emocjonalnej. Latem i wczesną jesienią 2001 roku przechodziłam przez spiralę transformacji, która pomogła mi uwolnić się od starych, sięgających wielu wcieleń wzorców karmy i jestem przekonana, że w dużej mierze zawdzięczam to tym dwóm czaszkom.

Joshua poprosił mnie, bym aktywowała czaszkę z różowego kwarcu o imieniu Unity. Ta czaszka powiedziała mu, że do pełniejszej aktywacji potrzebuje, by jako pierwsza pracowała z nią kobieta. Wzięłam ją ze sobą do domu pewnego ciepłego, lipcowego dnia i po prostu siedziałam z nią. Byłam w niej zakochana od pierwszego wejrzenia. Zawsze czuję, że ta czaszka emanuje kobiecą energią - dla mnie to jest ona. Powiedziałam jej, że czuję się bardzo zaszczycona mogąc pomóc w jej aktywowaniu, ale nie wiem, co powinnam robić. Na to ona odpowie­działa: „Proszę, weź mnie na zewnątrz, na słońce, i zaśpiewaj dla mnie.” (Uwaga Desy: bardzo lubię śpiewać, to moje hobby.) Tak więc zrobiłam. Dzień był upal­ny, ale śpiewając czułam, jak energia czaszki kieruje się w moją stronę. Skończy­łam śpiewać i usnęłam w pełnym słońcu, z czaszką w dłoni.

Gdy się obudziłam, w godzinę później, poczułam, że jej energia jest zmienio­na. Kolor stał się bardziej intensywny, najbardziej jaskrawy różowy, jaki można sobie wyobrazić. Zapytałam, czy zrobiłam to, co trzeba, a czaszka odpowiedziała, że tylko żona Joshui mogła ją uaktywnić we właściwy sposób i że po kilku dniach poda mi swoje imię (wcześniej próbowałam wymyślić dla niej imię, bo Joshua mnie o to prosił). W jakieś trzy dni później, podczas krótkiej medytacji, czaszka powiedziała: „Chciałabym nazywać się Unity.” Moim zdaniem było to doskona­łe imię. Joshua również je zaakceptował.

Tego lata razem z Joshuą brałam udział w badaniach naszych kryształowych czaszek przeprowadzanych w Walii i w Holandii. Po tych badaniach zaczęliśmy trochę lepiej rozumieć ich indywidualne właściwości uzdrawiające. Na przykład, jeśli chodzi o Portal, wyczuwałam, że potrafi on pozyskiwać energie różnych świętych miejsc albo od innych starożytnych czaszek i przekazywać te energie innym czaszkom, dodając im mocy. Pomaga również równoważyć energię ludz­kiego ciała i poszczególnych jego organów oraz pracować z energiami Ziemi, co

mogliśmy zaobserwować przy kręgach zbożowych w Anglii. Unity z kolei, jako żeńska czaszka z różowego kwarcu, pomaga ludziom z problemami emocjonal­nymi i uczy miłości.

Unity pomaga przy uwalnianiu emocji z czakry serca (czwarta czakra). Obser­wując, jak pracują te dwie czaszki, byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób Moses będzie przekształcał energie ludzi i innych istot duchowych.

  1. AMETYSTOWA CZASZKA AMI

S

Desy ma okazję znów spotkać się z naszym starym przyjacielem, ame­tystową czaszką Ami. Zdjęcie zosta­ło zrobione podczas badań nad kryształowymi czaszkami prowa­dzonych w San Jose w Kalifornii

an Jose, Kalifornia, listopad 2001

Tej jesieni (2001) Joshua, Maggie Fox (badaczka meridianów z Chicago) i ja polecieliśmy do San Jose w Kalifornii, by przeprowadzić badania naukowe sta­rożytnej kryształowej czaszki znanej jako ametystowa czaszka. Już na wiele dni wcześniej czułam, że moje ciało wypełnia się dziwną energią i to wrażenie nie ustępowało przez kilka kolejnych dni. Miałam wraże­nie, że jestem przygotowywana do spotkania z tą sta­rożytną czaszką. Czułam, że w moim ciele fizycznym i eterycznym zachodzą zmiany.

Okazało się, że te zmiany nie zachodziły bez po­wodu, bo gdy zobaczyłam ametystową czaszkę (póź­niej opiekun nadał jej imię Ami), zareagowałam bardzo emocjonalnie. Po twarzy popłynęły mi łzy, a prawa ręka zaczęła drżeć. Urządzenie, które galak­tyczni przyjaciele wszczepili mi w ramię, zaczęło się obracać. Odczuwałam to tak, jakby coś mnie uderzyło i przedzierało się przez cały mój system energetycz­ny. Kryształowa czaszka pobudziła również moje ciało karmiczne - czułam, jak energia przemieszcza się do góry i na dół wzdłuż kręgosłupa. Sądzę, że zareagowa­łam na tę czaszkę tak emocjonalnie, bo rozpoznałam w niej dawno niewidzianego przyjaciela. Czułam, że ametystowa czaszka jest bardzo samotna i smutna, bo od dawna nie miała okazji spotkać się z innymi kryształowymi czaszkami ani sensy- tywnymi ludźmi.

Podczas rozmowy z nią usłyszałam następujące słowa: „Po tylu stuleciach, w końcu znów się spotykamy.” Byłam zdumiona i szczęśliwa. Takie samo uczucie miałam przy pierwszym spotkaniu z Portalem. My wszyscy pracowa­liśmy z kryształowymi czaszkami w poprzednich wcieleniach! Po prostu by­łam tego pewna! Pomagając w przeprowadzaniu badań (to przede wszystkim Desy przynosiła Ami w miejsce, gdzie przeprowadzano badania i potem ją stamtąd zabierała), czułam, że czaszka bardzo intensywnie pracuje nad otwie-

6.2.4. BLUE STAR MAIDEN IAMBER GRANDMOTHER

Colorado Springs, Kolorado, opiekun: Gary „Moonhawk”Butler

163

raniem mojego serca. Było mi trochę smutno, że już od tak dawna nie praco­wałam z tą czaszką.

Po nocy, którą Joshua i ja spędziliśmy w towarzystwie Ami i naszych czaszek, zauważyłam, że dwie z naszych czaszek zmieniły się wewnętrznie. Moses of Pe- ace stał się dużo jaśniejszy wewnątrz, a mętna plama z tyłu znacznie się zmniej­szyła i teraz już zajmowała tylko około jednej czwartej powierzchni czaszki.

Wiosną roku 2002 Joshua i ja przyjechaliśmy z Chicago w odwiedziny do Ga- ry’ego Bulera (Moonhawk to jego indiańskie nazwisko), który mieszka w Colorado Springs w stanie Kolorado. Moonhawk jest po części Indianinem, ma około pięć­dziesięciu pięciu lat i od czterdziestu lat zajmuje się rzeźbieniem fajek i fetyszów. Ostatnio zajął się rzeźbieniem uzdrawiających czaszek ze świętego czerwonego ka­mienia (catlinitu) i gliny, jak również z kryształów. Odwiedziliśmy Moonhawka, by pomedytować z czaszkami przy etnicznych śpiewach, jakie organizował co tydzień, a także by zobaczyć, w jaki sposób Indianie pracują z kryształowymi czaszkami.

Czaszka Blue Star Maiden (z przezroczystego kwarcu, po lewej) oraz Amber Grandmother (z kopalu, po prawej). Blue Star Maiden ma wy­dłużoną część mózgową. Amber Grandmother ma zdejmowaną szczę­kę i bardzo precyzyjnie wyrzeźbione rysy twarzy

Moonhawk wyrzeźbił swoją pierwszą kryształową czaszkę w styczniu 2001 roku. Nazwał ją Blue Star Maiden. Czaszka została wykonana z bloku przezro­czystego kwarcu z kilkoma żyłkami wewnątrz, pochodzącego z Madagaskaru, o wa­dze 29,5 funta (13,38 kg). Moonhawk rzeźbił ją pod wodą, nie posługując się wzrokiem, tylko dotykiem i przewodnictwem Ducha. Twierdzi, że miał wizję ta­kiej kryształowej czaszki, która istniała kiedyś, ale została zniszczona przez Euro­pejczyków, dał więc duchowi Blue Star Maiden nowy dom. Od ubiegłego roku ta czaszka brała już udział w wielu ceremoniach uzdrowienia, przy których śpiewa się stare pieśni. Również inny starszy plemienia używał tej czaszki.

















































Amber Grandmother zrobiona jest z kopalu (żywicy kopalnej). Moonhawk otrzymał ją w prezencie. Podobno jest to bardzo stara czaszka, wykonana przez Majów. Moonhawk pracuje z obydwiema czaszkami podczas ceremonii i zajęć z uczniami.

Moonhawk przedstawił nas swej przyjaciółce Carol Lambert, która zaoferowała nam gościnę u siebie w domu. Zatrzymaliśmy się w jej Kiva, budynku stojącym na podwórzu za domem. W sobotę po południu Moonhawk w specjalnej ceremonii prze­kazał nam błogosławieństwo od starszych plemienia, z którymi pracował, i przyniósł ze sobą obydwie swoje czaszki, by mogły pracować razem z Portalem, Unity i Mose- sem. Celem tej uroczystości było przekazanie naszym czaszkom energii pochodzącej od starszyzny plemiennej, byśmy potem mogli przekazać ją dalej, innym kryształo­wym czaszkom. Moonhawk nadał nam również indiańskie imiona, pod którymi od tej pory znają nas członkowie starszyzny.

Moonhawk przyniósł również własnoręcznie wykonaną świętą Fajkę Orła (główka fajki wyrzeźbiona jest w kształt orła) i zapalił ją na znak błogosławień­stwa dla wszystkich obecnych tu czaszek. Wciągnął dym z fajki i przez wydrą­żoną kość orła wydmuchnął go kolejno na wszystkie czaszki. Gdy to robił, widziałam wewnętrznym okiem, jak dym uwalnia energię czaszek - otoczyła je różowa poświata.

Na koniec uroczystości Moonhawk nauczył nas aktywować kryształowe czaszki oddechem. Trzeba wziąć czaszkę, którą chcemy aktywować, i zetknąć jej tylną część z tylną częścią jednej z naszych czaszek, a następnie wysłać swój oddech ponad czaszkami w stronę osoby stojącej po drugiej ich stronie. Ta osoba wchła­nia twój oddech, a następnie wysyła swój ponad głową swojej czaszki i tym ra­zem ty go wchłaniasz. Moonhawk kazał nam powtórzyć ten proces cztery razy. Po czterech powtórzeniach energia oddechu wraz z energią aktywnej czaszki pomagają otworzyć i aktywować drugą czaszkę.

Była to potężna ceremonia i otrzymałam wiele wizji. Widziałam wiele symboli, które mają dla mnie osobiste znaczenie i związane są z moimi przeszłymi wcielenia­mi jako północnoamerykańskiej Indianki. Widziałam Białego Bizona, Białego Orła, Białą Sowę i wielkiego Białego Wilka (uwaga Desy: są to zwierzęce duchy-prze- wodnicy, z którymi pracuję), a także ducha Białej Córki Bizona (uwaga autora: przodkini Indian z Ameryki Północnej, która jako pierwsza przyniosła im fajkę pokoju i jej nauczanie). Okiem umysłu widziałam też, jak energia Blue Star Ma- iden wchodzi w pozostałe czaszki i inne znajdujące się w pomieszczeniu kryształy kwarcu. Ta energia była perłowobiała, przeniknięta promieniami złotego światła.

Następnie Moonhawk pozwolił mi wziąć w ręce Amber Grandmother. Cho­ciaż wiedziałam, że bursztyn jest bardzo lekki, zaskoczyła mnie mała waga czasz­ki. Muszę przyznać, że w pierwszej chwili nie czułam zbyt silnego związku z nią, ale widocznie coś się we mnie zmieniło podczas ceremonii, bo teraz zobaczyłam

potężną energię przepiywającą od trzeciego oka czaszki (szósta czakra) wprost do mojego trzeciego oka. Czułam, że moje ciało przyjęło jakąś szczególną informa­cję, którą czaszka musiała się ze mną podzielić.

Amber Grandmother zabrała mnie na piękny, otwarty teren porośnięty trawą (nie wiem, gdzie to było) i tam pokazała mi, że ma silny związek z Mosesem. Zasugerowała, że powinnam kupić małą bursztynową czaszkę jako towarzysza dla niego. Obiecała, że jeśli zostawię tę czaszkę u Moonhawka, w jej obecności, to pomoże mi ją aktywować.

Następnie Moonhawk pozwolił mi wziąć w ręce również Blue Star Maiden. To bardzo piękna czaszka i natychmiast poczułam z nią więź. Promieniowanie jej energii jest potężne i ma bardzo wysoką częstotliwość. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją tego dnia, nie mogłam oderwać od niej oczu. Natychmiast po wzię­ciu jej w ręce wyszłam z ciała i odwiedziłam wiele innych galaktyk (jeśli można tak to określić). Widziałam Wszechświat w pełni jego piękna, emanujący nie­wiarygodnie pięknymi falami energii miłości. Ten obraz niezwykle uspokoił i wy­ciszył mnie wewnętrznie. Zapytałam Blue Star Maiden, czy ma dla mnie jakiś przekaz, a ona od razu odpowiedziała: „Drzwi teraz się otworzą, nadszedł już czas” i zobaczyłam przed sobą uchylone drzwi, otoczone zieloną energią przyro­dy i wilgocią. Bez trudu odgadłam, że Blue Star Maiden mówi o Peru, ponieważ Joshua i ja właśnie uzgodniliśmy, że pojedziemy do Peru jesienią.

  1. DOŚWIADCZENIA DESY W ZAMKU W POLSCE

c

Desy w Zamku Księżniczki Izabeli, obok popiersia księżniczki (czerwiec 2002)

zerwiec i listopad 2002

Podczas pobytu w Polsce w czerwcu 2002 roku, gdy odwiedziliśmy Kalisz, nasi gospo­darze powiedzieli nam o położonym niedale­ko starym zamku w Gołuchowie. Zawsze lubiłam zamki, postanowiliśmy więc wybrać się tam. Zamek w Gołuchowie należał kiedyś do rodziny Leszczyńskich (od roku 1560 aż do końca XVII wieku), obecnie jednak koja­rzy się go przede wszystkim z księżną Izabelą Działyńską-Czartoryską (zamek należał do jej rodziny w latach 1872-1939). W wycieczce to­warzyszył mi i służył za tłumacza mąż jednej z kobiet, które pracowały w centrum terapii doktora Słodkowskiego w Kaliszu (będę go tu nazywać John). Powinnam jeszcze wspomnieć, że moja kryształowa czaszka, Moses of Peace, szepnęła mi do ucha, iż ma ochotę pojechać z nami, więc zabrałam go ze sobą.

Zazwyczaj zabytek pełen jest turystów, ale tego dnia, gdy przyjechaliśmy, ostatnia gru­pa właśnie wychodziła z zamku, miałam więc okazję zwiedzić go tylko w towarzystwie Joh­na i przewodnika, który opowiadał nam o je­go historii. Przed rozpoczęciem wycieczki postanowiłam schować Mosesa pod żółtym ponchem, sądziłam bowiem, że przewodnik zapewne nie wie nic o kryształowych czasz­kach i mógłby się czuć dziwnie, gdyby zoba­czył go w moich rękach. Za progiem zamku ogarnęło mnie dziwne wrażenie. To miejsce wydawało mi się znajome. Zaraz za drzwiami znajdowała się sala, gdzie w szklanych gablo­tach stały starożytne naczynia (egipskie i z czasów rzymskich). Przewodnik powiedział nam, że niektóre z nich są oryginalne i po­chodzą ze zbiorów księżnej Izabelli, a inne są własnością pobliskiego muzeum narodowego. Zaraz po wejściu do tego pokoju poczułam, że Moses stał się bardzo lekki.

M

Desy oddaje hołd księżniczce Izabeli w jej mauzoleum - kładzie tytoń przy drzwiach (listopad 2002)

oją uwagę przyciągnął duży stół pośrodku sali. Przewodnik powiedział nam, że po śmierci księżnej Izabelli umieszczono tu na kilka dni trumnę z jej zwłokami. Natychmiast zobaczyłam Izabellę w trumnie i powiedziałam: - Tak, leżała na tym stole, tutaj miała głowę, a tu nogi!- Przewodnik odrzekł ze zdumieniem: - Nie mam pojęcia, skąd pani o tym wie, ale ma pani zupełną rację, tak właśnie było.

Po obejrzeniu wszystkich pokoi na dole zaczęliśmy wchodzić na piętro po wiel­kich, drewnianych schodach, które znów wydały mi się dobrze znajome. Nie mo­głam się powstrzymać, by nie dotknąć z czułością poręczy. Czułam, że wchodziłam po tych schodach już wielokrotnie i przyszło mi do głowy, że być może w którymś z poprzednich wcieleń pracowałam w tym zamku albo bywałam tu jako gość.

Na górze po naszej lewej stronie znajdował się korytarz. Na ścianie wisiał portret mężczyzny. Podeszłam do niego i nieoczekiwanie wybuchnęłam płaczem. Czułam, że księżna Izabela bardzo kochała człowieka z portretu. W chwilę później przewodnik powiedział nam, że obraz przedstawia ojca Izabeli, którego bardzo kochała. Wszystko się więc zgadzało. Moses, który nadal był bardzo lekki, w tym miejscu poróżowiał.

Po zwiedzeniu zamku chciałam odwiedzić grób Izabeli, ale mauzoleum, w któ­rym ją pochowano, było o tej porze zamknięte, pomyślałam więc, że może uda mi się jeszcze raz przyjechać do zamku i wtedy odwiedzę grób księżnej. Było to pierwsze moje tak silne przeżycie w Europie, pierwsze miejsce, jakie rozpozna­łam i z jakim czułam silną więź. Wydawało mi się bardzo prawdopodobne, że już kiedyś tu byłam, w jakimś poprzednim wcieleniu. Może dlatego Moses chcia

przyjechać tu ze mną i tak silnie zareagował na energię zamku - może w ten spo­sób chciał dać mi potwierdzenie, że łączą mnie silne więzy z księżną Izabelą.

Jak już czytelnicy wiedzą, wróciliśmy do Polski w listopadzie 2002 roku i pod­czas jednego z wolnych dni w Kaliszu znów wybrałam się do zamku. Tym razem Joshua pojechał ze mną. Tego dnia nie doświadczyłam równie intensywnych uczuć

  1. energii jak poprzednio, bo zamek pełen był grup turystów. Poszliśmy jednak do mauzoleum Izabeli (które, niestety, znów było zamknięte - jak się dowiedzieli­śmy, w ogóle go nie otwierano). Chcąc wyrazić swoją wdzięczność za głęboką więź z zamkiem, jaką odczuwałam oraz uhonorować Izabelę, położyłam liście tytoniu (świętej rośliny północnoamerykańskich Indian) przed drzwiami mauzoleum, a część liści rozrzuciłam na cztery strony świata (północ, południe, wschód i za­chód). Potem na chwilę położyłam Mosesa przy drzwiach z nadzieją, że uda mu się wchłonąć energię esencji księżnej Izabeli przez niewielki otwór w drzwiach.

  1. KOŃCOWE KOMENTARZE DESY

Chciałabym wyrazić mój wielki szacunek dla wszystkich kryształowych cza­szek i powiedzieć, że praca z taką czaszką, czy to starożytną, nową czy starą, jest wielkim przywilejem, cudem i zaszczytem. Pokornie dziękuję Opatrzności za wszystkie okazje do zetknięcia z czaszkami, jakie były mi dane dotychczas i jakie jeszcze otrzymam w przyszłości. Czaszki to nasi przodkowie i choć nie mają nóg, na których mogłyby chodzić, ramion, którymi mogłyby obejmować, uszu, które mogłyby słyszeć, to jednak mają nam wiele do zaoferowania i do powiedzenia, potrafią udzielić nam pomocy i obdarzyć niezwykłymi darami, jeśli tylko jeste­śmy zdolni wysłuchać ich z szczerym, otwartym i pełnym szacunku sercem, tak jak powinniśmy to robić we wszystkich naszych relacjach.

Oyasin mitakuye Aho dziękuję wszystkim moim krewnym

- w języku Indian północnoamerykańskich DESY „BŁĘKITNA STRZAŁA” SHAPIRO-ROODNAT.



    1. KOŃCOWE UWAGI

Desy i ja nie jesteśmy jedynymi osobami, które miały godne uwagi doświad­czenia w kontakcie z kryształowymi czaszkami. Niektóre przeżycia zmieniają całe nasze życie i pozwalają nam wiele zrozumieć. Obydwoje czujemy się bardzo szczę-

śliwi z tego powodu, że jedno w drugim znalazło życiowego partnera, który rozu­mie i ceni kryształowe czaszki tak samo jak ta druga osoba.

W następnym rozdziale przedstawimy kilka innych osób, które również zna­cząco zmieniły swoje życie pod wpływem kryształowych czaszek. Jedną z najlep­szych dróg do zrozumienia, czym są kryształowe czaszki i jak mogą pomóc ludzkości, jest słuchanie opowieści ludzi, którzy mają z nimi kontakt. Przejdź­my więc do kolejnego rozdziału naszej historii...



1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron