Listy do Marysieńki Jan Sobieski (opracowanie)

Jan Sobieski, Listy do Marysieńki, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1973.

Tekst listów, kryjący w sobie historię niezwyczajnej miłości, będący arcydziełem staropolskiej prozy epistolarnej, był dotychczas niemal nieznany (Boyowi zawdzięcza się wprowadzenie Sobieskiego na pozycję klasyka naszej dawnej literatury). Ogłoszono korespondencję Sobieskiego z Marysieńką przed stu laty (patrz na datę wydania książki 1973!!!), ale w wydawnictwie naukowym, drukowanym w niewielkim nakładzie, tak że dziś ledwie największe biblioteki jego egzemplarzami dysponują.

Sobieski jest znakomitym prozaikiem. Listypamiętnikiem miłości, więc zachowano wszystko, co jest w nich słownym wyrazem uczuć.

Dystans (jaki współczesnego czytelnika dzieli od tekstu, powstałego przed trzystu laty) stwarzają różne okoliczności: korespondencja toczy się wśród burzliwych wydarzeń współczesnego życia politycznego i raz po raz o nie potrąca (kto się bliżej nie orientuje, natrafia na przeszkody w rozumieniu tekstu). Poprzez karty Listów przewijają się ludzie, z którymi Sobiescy pozostają w związkach pokrewieństwa, powinowactwa czy przyjaźni, z którymi łączy ich znajomość lub stosunki dziś zwane służbowymi. Prezentacja tych ludzi jest konieczna, by wszystkie twarze nie wydawały się jednakowo obce. Codzienne sprawy, proza życia, na tle której rozgrywa się romans osobliwej pary, złożona jest z elementów odmiennych od tych, jakie tworzą współczesny nam układ ustrojowo-obyczajowy. Widoczny jest język listów z jego francuszczyzną, wciskającą się w główny tok polskiej narracji, język naszpikowany zarazem elementami szyfrowymi.

Nie znane są wszystkie listy Sobieskiego, a z zachowanych tylko część w całości, resztę w mniejszych lub większych urywkach.


Układ listów. Komentarz historyczny.

Listy do Marysieńki układają się w kilka zespołów różnej objętości, zależnej od czasu trwania rozłąki, zespołów rozmieszczonych na przestrzeni lat 1665-1683. Pierwszy z nich zamyka się w latach 1665-1666; wielokrotne rozstania związane są wówczas z rokoszem Lubomirskiego. Dwa następne zespoły obejmują dłuższe okresy rozłąki spowodowane wyjazdami Marysieńki do Paryża w latach 1667-1668 i 1670-1671. To wszystko listy pisane przez Sobieskiego – marszałka i hetmana; listy króla Jana pochodzą z kampanii wojennych lat 1675 i 1676, z wyjazdów na polowania (1681-1682) oraz z wyprawy wiedeńskiej 1683 roku.

Każdy odcinek korespondencji wprowadza in medias res szeregu spraw publicznych i prywatnych. Początek tych spraw ginie w czasie poprzedzającym rozłąkę, a koniec przeciąga się poza okres rozdzielenia kochanków. Luki między zespołami listów trzeba dopełniać przy pomocy wiadomości zaczerpniętych skądinąd, by całość korespondencji nie stanowiła zlepku nie powiązanych ze sobą fragmentów w tym wydaniu są notatki informacyjne (w przerwach między zespołami listów, wyjątkowo pojawiają się w środku zespołu, gdy Sobieski z nowym rokiem zaczyna listy numerować od początku), które streszczają najważniejsze wydarzenia życia politycznego kraju i życia prywatnego Sobieskich (od daty ostatniego listu zespołu poprzedniego aż do daty ostatniego listu zespołu następującego). Niekiedy tylko poza sprawy poruszane w listach (dla przyczynowego powiązania wydarzeń). Informacje zawarte w notatkach zaczerpnięte zostały z opracowań historycznych.


Identyfikacja postaci. Indeksy.

Rozeznanie wśród ludzi, którzy pojawiają się na kartach Listów utrudnione jest skutkiem tego, że Sobieski, stosownie do współczesnego obyczaju, przeważnie nie nazywa nikogo po nazwisku, ale określeniem piastowanego urzędu. Jedna i ta sama osoba w miarę upływu lat bywa oznaczona coraz to innym mianem. Identyfikację postaci umożliwia wykaz godności i urzędów, obejmujący te tytuły i dostojeństwa, które w tekście Listów użyte są zamiast właściwych nazwisk.

Niektóre osoby pojawiają się na kartach Listów szczególnie często. Są to przede wszystkim członkowie najbliższej rodziny obojga Sobieskich i ludzi z kręgu ich dobrych przyjaciół, a także czołowe osobistości współczesnego życia politycznego.

Najbliższą rodzinę Sobieskiego stanowią 2 kobiety: przyrodnia siostra jego matki, Dorota Daniłowiczówna, tytułowana w listach ksienią, a następnie siostra Katarzyna, zamężna za Radziwiłłem i z tej racji zwana księżną (,,księżna rodzona moja”). Z pierwszego małżeństwa Katarzyna Radziwiłłowa miała 2 dzieci; ci siostrzeńcy Sobieskiego to książę Aleksander Ostrogski-Zasławski oraz Teofila z Ostrogskich-Zasławskich.

Przez ojca spokrewniony jest Sobieski z Hieronimem Radziejowskim oraz spowinowacony z łowczym koronnym Janem Zelęckim, który z żoną, honorowaną tytułem łowczyny, należy do kręgu najbliższych przyjaciół obojga Sobieskich. Do tego kręgu zalicza się też wojewoda ruski Jabłonowski i jego żona. Ojczym wojewodziny Jabłonowskiej, Stanisławski, jest krewnym Sobieskiego przez matkę.

Ojciec Marysieńki nazywany jest w listach M. le Marquis; starszy z jej braci (,,nasz brat”) jest określany jako M. Chevalier, zaś brat młodszy – M. le Comte lub comte de Maligny. Tytuł M. Marquise nosi starsza z sióstr Marysieńki po mężu, markizie de Bèthune.

W nieustannych kontaktach pozostają Sobiescy z rodziną pierwszego męża Marysieńki, wojewody sandomierskiego Zamoyskiego, zwłaszcza z siostrą Zamoyskiego, księżną Gryzeldą Wiśniowiecką, i jego siostrzeńcem, wojewodzicem sandomierskim Stanisławem Koniecpolskim.


Drabina urzędnicza w dawnej Rzeczypospolitej

Krąg ludzi, wśród których żyją Sobiescy i z którymi łączą ich najrozmaitsze więzy i stosunki, składa się przeważnie z osób piastujących wysokie dygnitarstwa. W dawnej Rzeczypospolitej, mimo istnienia formalnej równości całej szlachty, fakt zajmowania niższego lub wyższego szczebla w hierarchii urzędniczych godności miał znaczenie nie tylko towarzyskie.

Najwyższymi dygnitarstwami były urzędy senatorskie; ci, którzy je piastowali, tworzyli przyboczną radę królewską. Senat składał się z dygnitarzy duchownych i świeckich.

Pierwszym senatorem duchownym był arcybiskup gnieźnieński a zarazem prymas, po nim był arcybiskup lwowski i biskupi ordynariusze diecezji wchodzących w skład Rzeczypospolitej w tradycyjnie ustalonym porządku starszeństwa (m. in. krakowski, kujawski, płocki, warmiński, łucki, przemyski, chełmski, chełmiński, kijowski, kamieniecki). Biskupów tytułowano często księżmi (warmiński, przemyski itd.).

Pierwszym senatorem świeckim był kasztelan krakowski; po nim szli wojewodowie, dalej kasztelanowie tzw. więksi, wreszcie kasztelanowie tzw. mniejsi. Kasztelanów tytułowano często panami (lwowski, bełski itd., także: pani lwowska).

W skład senatu wchodzili urzędnicy z tytułem ministra. Było ich pięciu dla Korony i tylu dla Litwy. Pierwszy minister Rzeczypospolitej – to marszałek wielki (z laska jako oznaką godności), dalej kanclerz (,,z pieczęcią większą”), następnie jego zastępca, podkanclerzy (z ,,pieczęcią mniejszą”). Marszałek wielki skupiał czynności bardziej reprezentacyjne, kanclerz był oficjalnym wyrazicielem polityki dworu; bez kontrasygnacji kanclerza lub podkanclerzego żaden akt państwowy, nie miał mocy prawnej. Księgi urzędu kanclerskiego zwano metryką. Wpisywano tam wszystkie akty wychodzące z kancelarii królewskiej (wolno było do nich wciągać dokumenty prywatnych umów prawnych). Nad kancelarią sprawował pieczę regent, pracowali w niej pisarze kancelaryjni, a archiwistów zwano metrykantami.

Następnym ministrem był podskarbi wielki, zawiadujący skarbem Rzeczypospolitej. Do pomocy podskarbiemu mianował król dwóch pisarzy skarbowych, świeckiego i duchownego. Potem był ostatni z ministrów, marszałek nadworny, sprawujący pieczę nad dworem królewskim. Zastępca podskarbiego wielkiego – podskarbi nadworny, nie miał tytułu ministra i nie wchodził do senatu. Podobnie hetman wielki i jego zastępca, hetman polny. Dlatego hetmanów tytułowano zwykle określeniem piastowanej przez nich równocześnie godności senatorskiej.

Potem były urzędy nadworne (równoległe dla Korony i Litwy). Pierwszym urzędnikiem nadwornym był sekretarz wielki, zawsze duchowny. Po nim byli dwaj referendarze (świeci i duchowny). Dalsze urzędy nadworne były tytularne, porządek starszeństwa miały ustalony tradycyjnie (m. in. podkomorzy, chorąży, miecznik, koniuszy, stolnik, podczaszy, krajczy, podstoli, łowczy).

Potem były urzędy ziemskie (ziem było w Rzeczypospolitej więcej niż województw, np. województwo ruskie, składające się z pięciu ziem, lwowskiej, przemyskiej, sanockiej, halickiej i chełmskiej, miało 5 odrębnych hierarchii tych urzędów). Były one też przeważnie tytularne, szły w tradycyjnie ustalonym porządku starszeństwa. Pierwszym urzędnikiem ziemskim był podkomorzy, po nim następowali m. in. chorąży, sędzia ziemski, podczaszy, cześnik, wojski, skarbnik.

Urzędy senatorskie, nadworne i ziemskie były niepołączalne. Odrębne miejsca zajmowali starostowie tzw. grodowi, tj. urzędnicy królewscy, reprezentujący monarchię w grodzie (mieście, pierwotnie warownym) i na terenie przyległego doń powiatu. W porządku starszeństwa szedł starosta wśród urzędników ziemskich między podkomorzym a chorążym i nie mógł piastować równocześnie żadnego innego urzędu ziemskiego; ale urzędnicy nadworni i senatorowie mogli być jednocześnie starostami, wolno im było posiadać po kilka starostw. Starostwa przynosiły znaczne dochody, ich posiadacz był dzierżawcą dóbr królewskich na terenie powiatu. Piątą część czystego dochodu powinien był odprowadzać do skarbu państwa jako tzw. kwartę.

Wszystkie urzędy były dożywotnie. Za zgodą króla można je było jednak odstępować. Starostwa pozostawały po śmierci starosty w dożywotniej dzierżawie wdowy.

Urzędnicy mianowani byli przez króla. Jedynie podkomorzowie i ci urzędnicy sądowi, którzy liczyli się do urzędników ziemskich (sędzia, podsędek, pisarz), wybierani byli na sejmikach, a król tylko wybór potwierdzał. Przeważna część urzędów była tytularna; urzędnicy, którzy pełnili funkcje rzeczywiste, dobierali sobie pomocników do ich wykonywania. Wojewoda mianował sobie do pomocy podwojewodzego, starosta podstarościego, który go wyręczał w sprawach administracyjnych, oraz pisarza grodzkiego, co zawiadywał kancelarią. Kancelaria grodzka (,,gród”) była miejscem prowadzenia i przechowywania akt grodzkich, do których obok aktów publicznych wpisywano też wszelkiego rodzaju dokumenty prywatne dla nadania im pomocy prawnej. Pisarz grodzki z mianowanymi przez starostę sędzią grodzkim i podsędkiem tworzyli sąd grodzki. Od wyroku sądu grodzkiego apelowano do trybunału. Trybunał koronny złożony z deputatów, wybranych przez sejmiki, urzędował dla Małopolski w Lublinie, a dla Wielkopolski w Piotrkowie.

Istnieli też prywatni urzędnicy królewscy. Miał król swego ochmistrza i podkoniuszego (zwanych królewskimi, nie koronnymi), miała podskarbiego i ochmistrza (marszałka dworu) królowa, miewali i królewicze swych kanclerzy.


Podział kraju na dzielnice


Wojsko

Zawodowe wojsko Rzeczypospolitej dzieliło się na formacje polskiego (narodowego) i formacje cudzoziemskiego autoramentu (zaciągu). Dowodzili nimi hetmani wielcy: koronny wojskiem koronnym i litewski litewskim. W skład sztabu hetmana wchodzili: generał artylerii, pisarz polny (szef administracji armii), strażnik, oboźny i in. Zwołaną przez hetmana ogólną naradę w obozie zwano kołem generalnym.

Formacje narodowego autoramentu dzieliły się na pułki. Każdy pułk składał się z 1 lub więcej chorągwi usarskich (jazdy ciężkiej) i 3 lub więcej chorągwi pancernych (jazdy średniej); osobno szły chorągwie jazdy lekkiej. Na czele pułku stał pułkownik, a na czele chorągwi rotmistrz. Dalsze szarże to porucznik (faktyczny dowódca chorągwi), chorąży, namiestnik. Żołnierze w formacjach narodowego autoramentu zwali się towarzyszami i byli szlachtą. Każdy towarzysz miał dwóch (w usarii) lub jednego (w chorągwiach pancernych) pocztowego.

Formacje cudzoziemskiego autoramentu dzieliły się na regimenty, te z kolei na kompanie. Były regimenty infanterii (piechoty), dragonii, rajtarii; kompanie dragonów zwano również kornetami. Szefowie regimentów byli tytularni. Szarże miały brzmienie obce; generał, oberszter (pułkownik) oberszterlejtnant (podpułkownik), major, kapitan, lejtnant (porucznik). Oddziały werbowane były z nieszlachty i z cudzoziemców. Do cudzoziemskiego autoramentu zaliczano też artylerię i wojska inżynieryjne; na sposób cudzoziemski zorganizowana była też gwardia królewska.

Istniały i inne formacje zbrojne. Niektóre ordynacje (np. zamojska) zobowiązane były do utrzymywania oddziałów zbrojnych na potrzeby Rzeczypospolitej. Miewali również wojska prywatne magnaci. W miarę potrzeby sejmiki werbowały tzw. wojska powiatowe. W przypadku wielkiego niebezpieczeństwa zwoływał król pospolite ruszenie.

Wojsko zawodowe otrzymywało lenung (tj. strawne) oraz tzw. ćwierć, tj. żołd kwartalny, wypłacany ze skarbu państwa. Na ,,chleb zimowy” wyznaczano poszczególnym formacjom dobra królewskie. Każdy oddział otrzymywał tzw. asygnację i sam musiał sobie egzekwować od dzierżawców przypadające do płacenia sumy (,,pieniądze hibernowe”). Rachunki z dochodów i wydatków poszczególne formacje składały przed trybunałem skarbowym w Radomiu.


System monetarny

Obieg międzynarodowy miał monety srebrne i złote. Moneta złotą był dukat, zwany w Polsce czerwonym złotym lub po prostu czerwonym. Monetą srebrna był talar, zwany też talerem, mający w XVII w. wartość pół dukata.

Moneta krajowa opierała się na systemie groszowym. Jeden złoty polski, zwany też złotym, dzielił się na 30 groszy. Monetę sześciogroszową zwano szóstakiem, a na grosz wchodziły trzy szelągi. Wartość złotego polskiego była zmienna, różna była zawartość srebra w monetach. Na druga połowę XVII w. przypada okres gwałtownej inflacji. Boratyni, któremu sejm oddawał w dzierżawę mennicę, bił od 1659 r. miedziane szelągi (boratyńczyki). Wybił ich nadmiernie wiele i kraj został nimi formalnie zalany. Później Tymff, inny dzierżawca mennicy, bił od 1663 r. małowartościowe złotówki (tynfy), o przymusowym kursie.

Ta sytuacja sprawiła, że zaczęto odróżniać monetę dobrą (dawną) i złą (bieżącą tj. boratyńczyki i tynfy). Pojawiło się ażio (nadwyżka kursu) na dawną dobrą monetę.

Zmienił się też handlowy kurs dukata w stosunku do bieżącej monety. Kiedy w 1650 r. za dukata płacono sześć złotych polskich, to w 1668 r. płacić trzeba było już 9, w latach 70 – 12, a pod koniec stulecia 18 złotych polskich. O dukaty było bardzo trudno, niechętnie się ich pozbywano, raczej w razie potrzeby zastawiano, by uzyskać gotówkę w obiegowych miedzianych szelągach.


Język listów. Szyfr. Pseudonim.

Istnieje dysproporcja między liczbą zachowanych listów Sobieskiego do Marysieńki a liczbą listów Marysieńki do Sobieskiego: tych ostatnich jest sporo z lat 1660-1663, ale z czasów późniejszych znamy ich zaledwie kilka. Marysieńka pisywała do Sobieskiego wyłącznie po francusku, tylko czasem wtrącała słowo czy zwrot polski, gdyż język francuski znała o wiele lepiej od polskiego. Liczył się z tym Sobieski i starając się pisać jak najbardziej dla Marysieńki zrozumiale, wtrącał słowo czy cały zwrot francuski. Jego listy przesycone są specyficzna francuską domieszką, w jakim cała siedemnastowieczna epistolografia przesycona jest domieszką łaciny (listów samego Sobieskiego do innych adresatów nie wyłączając).

Niezależnie od wtrąceń francuskich, także i polskie słownictwo Sobieskiego pokrywa nalot francuszczyzny. Niekiedy trudno powiedzieć, czy autor Listów posługuje się słowem zadomowionym w polszczyźnie, czy też sam, na własną rękę, francuskie słowo spolszcza. Nie wiadomo, czy czasownik ,,broderować” używany był na oznaczenie obszywania taśmą, czy ,,franchizą” określano szczerość itd., czy też są to twory językowe, których istnienie ogranicza się do korespondencji Sobieskiego. Spośród dostępnych synonimów Sobieski wybiera zawsze wyraz zapożyczony z francuskiego albo słowa, które we francuszczyźnie i w polszczyźnie, wskutek wspólnego łacińskiego rodowodu, brzmi podobnie. Niektóre z tych słów pojawiają się w jego listach bardzo często (np. absencja – absence, nieobecność; akomodować się – s’accommoder, dostosować się; itd.).

Szczególne są elementy szyfrowe. Właściwy szyfr (,,cyfry”) polegał na tym, że Sobieski zamiast nazwisk, a także zamiast określeń niektórych akcji politycznych podawał liczby wedle ustalonego uprzednio klucza.

Czym innym jest stale przez Sobieskiego używany system pseudonimów, określających poszczególne osoby i pojęcia. Le jeu de paume (boisko do gry w piłkę) oznacza zawsze dwór warszawski, zaś le palais enchatè (pałac zaczarowany) – dwór paryski, Wersal. Les oranges lub ,,pomarańcze” znaczą miłość, ,,odor” zaś zdrowie względnie życie. ,,Konfitury” to po prostu listy.

Najobfitszy jest wachlarz pseudonimów osobowych. Sobieski określa sam siebie pseudonimami: Celadon, Sylwander, Orondate, Feniks, la Poudre (,,proch”), la Beaulieu (to ostatnie imię jest zarazem rzeczywistym nazwiskiem panny z fraucymeru królowej Ludwiki Marii). Dwa ostatnie pseudonimy mają formę żeńską, więc i składnia zdania do tej formy się stosuje: ,,la Poudre była zmartwiona”, pisze Sobieski o samym sobie.

Marysieńka ma jeszcze więcej pseudonimów: Astrea, Diana, Klelia, Kasandra, Róża, Bukiet, Aurora, Jutrzenka, Korynek, les Essences. Ostatni z wyliczonych pseudonimów ma postać liczby mnogiej, i do niej również dostosowuje się składnia: ,,gdyby les Essences wiedziały”.

Pseudonimy Sobieskiego i Marysieńki zaczerpnięte są z romansu pasterskiego Honoriusza d’Urfè ,,Astrea” (1610 i n.), którego główni bohaterowie noszą imiona: Celadon, Astrea, Sylwander, Diana.

Poza Sobieskim liczne pseudonimy ma w listach król Jan Kazimierz: Aptekarz, towarzysz Hamaleona, Kupiec, Kupiec paryski. Królowa Ludwika Maria – to Hamaleon, la Giroutte (,,chorągiewka na dachu”), comarade de Marchand. Łącznie parę królewską określają pseudonimy: Kupcy, Kupcy paryscy. Francuski poseł w Warszawie, de Bonzy, ma pseudonim le Soucy.




Czesław Hernas, Barok, Warszawa 2008.

Jan III Sobieski miał nie tylko gest żołnierza (po objęciu władzy odjechał do obozu, odkładając koronację na prawie dwa lata), nie tylko sarmacki wąs i wzorowane na szlacheckim ,,żywocie poczciwym” obyczaje króla-Piasta, ale tez kulturę artystyczną i wrażliwość osobistą człowieka dwornego, jak świadczą jego literacko stylizowane listy do Marysieńki. W pasterskiej metaforyce listów miłosnych do Marysieńki, w rokokowej stylistyce tego dialogu, wzorowanego na romansowej literaturze, ujawnia się dworna edukacja Jana III, jaką odebrał w czasie swoich wojaży zagranicznych, i domowa edukacja u boku Marysieńki (Marii Kazimiery, córki Henryka margrabiego de la Grange d’Arquien).




Z Cogito:

  1. Listy do Marysieńki Jana Sobieskiego to zbiór listów z prawie dwudziestu lat.

  2. Jan Sobieski – jako dostojnik, a potem jako król, kierował je do francuskiej damy Marii d’Arquien, po pierwszym mężu Zamojskiej, potem żony Jana III Sobieskiego – królowej Polski.

  3. Sobieski był jedenaście lat starszy od żony, a gdy się pobierali nie był jeszcze królem.

  4. Małżeństwo wywołało skandal – Maria Zamojska dopiero co owdowiała.


Wartości:

  1. Kunsztowna forma listów króla, wymyślne epitety, jakimi obdarza adresatkę, przenośnie, jakie znajduje dla wyrażenia swoich uczuć. Jest więc Marysieńka ,,jedyną pociechą duszy” i ,,jutrzenką”, i ,,żoneczką najśliczniejszą”, ,,serca królewną”, ,,pierwszym i ostatnim kochaniem” itd.

  2. Listy króla są wyśmienitym przykładem sztuki pisania listów (epistolografii) modnej w baroku.

  3. Są obrazem uczucia, a zatem oryginalną pozycją literatury, którą można przywołać, opracowując temat: ,,topos miłości”.

  4. Kilka określeń adresatki wskazuje nie tylko na wielkie uczucie króla, lecz także na barokową metodę poszukiwania jak najefektowniejszych sformułowań. Marysieńka jest tu ,,złota panną”, ,,serca pociechą”, ,,śliczną dobrodziejką” oraz ,,najśliczniejszą Marysieńką” itd.

  5. Obok wyznań opisuje król Marysieńce zdarzenia wojenne (np. zwycięstwo nad wezyrem), co automatycznie powoduje, że listy królewskie stają się ważnym dokumentem historycznym.

Gatunek:

Epistolografia – to sztuka pisania listów. Sztuka bardzo rozpowszechniona w baroku. Do historii przeszły listy króla Jana III do ukochanej Marysieńki – są dla potomnych dziełem literackim i dokumentem historycznym. Oczywiście, zupełnie innych bogactw dostarczają historykom czy biografom króla, zupełnie innych badaczom literatury. Przyszłość przyniesie gatunek literacki zwany powieścią w listach – czyli epistolograficzną (np. Cierpienia młodego Wertera).





  1. W namiotach wezyrskich, 13 IX [1683] w nocy

Król na początku listu zwraca się do Marysieńki pisząc, że jest ,,jedyną duszy i serca pociechą”, najśliczniejsza i najukochańsza. Informuje, że to Bóg dał zwycięstwo i sławę zwycięzcom (czyli im), którzy opanowali działa, obóz i dostatki, a wróg ucieka w konfuzji. Wojska pod dowództwem Sobieskiego objęły wielbłądy, muły, bydle, owce, przy których ,,Turków trzodami tu przed sobą pędzą”. Było również tak, że odszczepieńcy z tamtych wojsk uciekali w obręb wojsk Jana Sobieskiego. Nieprzyjaciele porzucili dużo prochów i amunicji. Przeszłej nocy Polacy zapalili prochy.

Wezyr uciekł (na jednym koniu i w jednej sukni). Sobieski został jego sukcesorem, ponieważ dostały mu się po nim splendory. A to dlatego, że pokojowy pokazał jego namioty, bardzo obszerne. Sobieski jest w posiadaniu znaków wezyrskich, chorągwi mahometańskiej (wezyr dostał ją od cesarza na wojnę; Sobieski posłał ją do Rzymu Ojcu św.). Zwycięzcy zdobyli namioty, wozy i inne bardzo kosztowne drobiazgi (np. sajdaki sadzone rubinami i szafirami), a także złote szable i inne wojenne rynsztunki.

Tatarskie żony mawiają mężom powracającym bez zdobyczy: ,,żeś ty nie junak, kiedyś się bez zdobyczy powrócił”, co nie rzeknie Sobieskiemu Marysieńka, bo ten co zdobywa ,,w przedzie być musi”.

Sobieski zdobył konia wezyrskiego (z siedzeniem) i samego wezyra (ale ten uciekł). Kihaję wezyra (pierwszego człowieka po nim) zabito, i paszów niemało.

Ostatnia noc oraz druga linia obrony sformułowana przez Turków przeszkodziły wojskom. Janczarów w nocy wyścinano. Gdy część Turków biła się, część szturmowała do miasta.

Rachunki króla: jest ich na trzykroć 100 tys. (inni: namiotów samych na trzykroć 100 tys. i biorą proporcję trzech do jednego namiotu).

Rachunek króla: namiotów 100 tys. najmniej.

Kto chce już dwie noce i dzień ,,rozbiera” obóz wroga. Niewinnych Austriaków porzucili, ale także zabijali. Jest wiele zabitych białychgłów ale i rannych. Pisze o dziecku, chłopcu (3 lata chyba z tego co rozumiem), któremu wróg przeciął ,,gębę” i ,,głowę”.

Król opisuje jakie bogactwa posiadał wezyr przy namiotach (łaźnie, ogródek, fontanny, króliki, koty, papuga (latała przez co nie mogli jej złapać); wezyr posiadał też strusia z pałacu cesarskiego, ,,dziwnie ślicznego”, ale kazał go ściąć, by nie trafił w ręce wroga).

Sobieski był w mieście. Baszty podmurowane tak zrujnowano, że nie mogły więcej trzymać, natomiast pałac cesarski został zniszczony od kul.

Wojska, które dobrze czyniły swą powinność przyznały Bogu i im tę wygraną potrzebę.

Wróg zaczął uciekać, dał się przełamać. Wezyr sprowadził wszystkie wojska na prawe skrzydło wojska Sobieskiego (środek, korpus, lewe skrzydło nie miały nic do roboty), dlatego niemieckie posiłki obróciły do króla. Przybiegali do niego książęta, elektor bawarski, Waldeck, (ściskając szyję króla, całując w gębę), generałowie (w ręce, w nogi). Oficerowie oraz regimenty kawalerii i infanterii wołały: ,,nasz dzielny król!”. Słuchali go oni jak nigdy swoi. Książę lotaryński, saski, komendant Staremberk całowali króla, nazywali go swym salwatorem. Sobieski był w 2 kościołach, gdzie lud całował mu ręce, nogi, suknie. Grupa krzyknęła Vivat pod strachem, na co krzywo patrzono, inni się bali i mimo chęci nie zrobili tego. Wyjechał do obozu, a lud prowadził go aż do bramy miasta. Komendant z magistratem miejskim krzywo tu patrzą bo nie gdy go witali, to ich mu nie prezentował.

Wielu z jego strony zginęło (m. in. Stanisław Potocki i Andrzej Modrzejowski). Z wojsk cudzoziemskich: książę de Croy, kilku znacznych. Brat postrzelony. Padre d’Aviano mówi, że widział białą gołębicę przelatującą nad wojskami Sobieskiego.

Ruszają za wrogiem na Węgry. Składa Bogu chwałę, cześć za Jego błogosławieństwo.

Jest bardzo gorąco. Znaleziono wozy z prochami i ołowiem. Ostatnie kilkanaście działek małych letkich porzucił nieprzyjaciel. Jak się da, przywitają się ze sobą w Stryju. Muszą iść szybko ,,dla wielkich smrodów od trupów, koni, bydeł, wielbłądów”. Napisał do króla francuskiego, że bitwa została wygrana a chrześcijaństwo ocalone. Cesarz płynie Dunajem. Sobieski widzi, że ten nieszczerze chce się z nim widzieć, chciałby być szybko w mieście by odśpiewać Te Deum. Sobieski mu ustępuje, chce uniknąć tych ceremonii. Książę de Hesse von Cassel przybył. Pisze, że jest to wojsko podobne do armii, którą wielki Godfred powiódł do Ziemi Świętej.

Na końcu listu zapowiada, że musi kończyć list, ,,całując i ściskając […] najśliczniejszą moją Marysieńkę”. Pisze, by wszyscy cieszyli się i dziękowali Bogu, za to że ,,pogaństwu nie pozwolił pytać się: <<A gdzie wasz Bóg?>>. Ściska dzieci. Chorągiew wezyra złamała i utrzymała sławę u wojska. Pisze do Litwy, tj. do dwóch hetmanów, by szli do Węgier, a ,,Kozacy zdrajcy” niech idą za nim.


  1. W Pielaskowicach, we wtorek [9 VI 1665].

Sobieski znowu zwraca się do żony z uczuciem: ,,Żoneczko moja najśliczniejsza, największa duszy i serca mego pociecho!”. Nazywa ją też ,,złotą panną”, ,,serca mego królewno”. Pisze, że nie mógł zasnąć przez całą noc przez ,,śliczność” Marysieńki. Mikołaj Koniecpolski przegadał z nim przeszłą noc. Sobieski widzi, że jej ,,wdzięczne ta oczarowały oczy” jego, że wytrwać bez nich chwili będzie trudno a ich miłość nie zmieni się nigdy w przyjaźń i nigdy nie będzie bardziej czuła. Przyznaje, że nie da się bardziej już kochać, ale uwielbia ją coraz bardziej ,,widząc perfekcję a tak dobrą i w tak pięknym ciele duszę”. Pisze, że ,,wprzód wszystko wspak się odmieni przyrodzenie, niżeli najmniejszą odmianę śliczna Astrèe w swym uzna Celadonie”.

Żaden jego posłaniec nie wrócił do tej pory z Warszawy. Jutro wybiera się w drogę. Z Rusi (z rodzinnych stron Sobieskiego) piszą mu, że orda przyszła już pewnie do wojewody ruskiego. Wojewoda krakowski już pewnie ruszył w Ukrainę, a za nim Sieniawski. Sobieski nie wie, kto teraz pójdzie do boku Króla, bo życzliwsi wszyscy w Ukrainie są, a inni są przy Lubomirskim lub w domu.

Sobieski zaleca konserwację odoru, na którym ,,Sylwandrowa zawisła szczęśliwość”. ,,Orondate według danego parolu do swojej pospieszy Kasandry, bo pewnie sam ów bożek, który sprawia, że się ludzie kochają swoich mu w tę drogę doda skrzydeł”.

Na końcu listu: ,,Kompanii wszystkiej kłaniam. Dziś ekspediować, żeby tu przede dniem stanął posłaniec. Sprawy jako tam idą, oznajmić.”


*podkreślone oznaczają pseudonimy oprac.



  1. [Ok. 14 VII 1665]

Sobieski zaczyna od czułego zwrotu do Marysieńki (,,moje serce, moja duszo i moje wszystko”).

Jechali całą noc. Stanęli gdy świtało. Są blisko Króla i wojska. Mało jest przy królu chorągwi konnych, a nowozaciężnych nie widać wcale. Sobieski swoje zastał tu. Lubomirski mija Szczebrzeszyn.

Mają w drodze niewygodę. Pustki. Nie wie, co będą jedli w obozie. Spodziewa się zobaczyć króla za 3 h i dostać tam świeże wiadomości.

Chłopcy zapomnieli jego szkatuły czarnej podróżnej, okowanej żelazem, bez której czuje się jak bez ręki. Ma od niej kluczyki. Jeśli ks. Lipski nie wyjechał, dostanie ją przez niego.

Całą drogę czuje melancholię. Tym się jedynie cieszy, że Astrèe obiecała swoją nagrodzić miłością. Pisze, że Celadon zasłużył, by go kochać i okazywać mu niekiedy względy, i jeśli mu (Celadonowi) Bóg pozwoli wrócić zdrowo, nic ukochańszego i milszego nie będzie miał na świecie nad śliczność swojej Jutrzenki, ,,którą całując milion razy żegna, opowiadając, że póko ducha w ciele, póty jej najwierniejszym będzie sługą i tym, czym go teraz P.[Bóg] mieć chciał”.

Dziękuje łowczemu za konie i łaski, bez których miałby wielką niewygodę. Swoją usługę zawdzięczyć obowiązuje mu się w każdej okazji.


  1. W dzień św. Mikołaja, 6 [XII 1683], pod Preszowem.

Część wojska litewskiego, która stała pod Lubowlą, dała znać o sobie i o tym, że Marysieńka wyprawiła Grotkowskiego z listami do Sobieskiego. Wyjechał on z Lubowli dzień przed wojskiem. Dostarczył te listy Sobieskiemu. Ma w posiadaniu też te listy, z którymi go wyjeżdżającego z Podegrodzia dogoniła poczta. Sobieski pisze, że Bóg go nagrodził, bo ,,już ledwo żyć mógł” nie mając przez dłuższy czas wiadomości o zdrowiu Marysieńki. Cieszono go nadzieją, że miała ona stanąć w Lubowli, ale tak mówiono między pospólstwem.

Sobieski jedzie do Lubowli, potem do Krakowa. Przyczyny poda niżej, ale też dla słabości koni, odpoczynku i zdrowia. Konie trzeba wysyłać, bo najlepsze po górach (między Krakowem a Lubowlą) nie pospieszą. Najlepsza ma być droga przez Nowy Targ.

Sobieski jest zawiedziony przez cesarza i Tekolego. Wiele razy perswadował cesarzowi, by uspokoić Węgrów amnestią, potem obietnicą, że w wolnościach będą zachowani, na jakie cesarz przysiągł im podczas swej koronacji. Wojska cesarskie wzięły sobie kwatery blisko swoich granic. Starszyzna rozjechała się (do dworu bądź do swych domów), pokazawszy im miejsca, w których cała siła Tekolego była. Ten najpierw prosił, by Koszyce były wolne (tam miało być prezydium cesarskie). Sobieski pisał do cesarza, radząc, by to miasto było wolne do skończonego traktatu, na co też nie odebrał responsu. Tekoli nie chcąc czekać na Sobieskiego (który oferował bezpieczeństwo i zakładników), poszedł z Debreczyna do Turków (z żoną, ze wszystkim), odesławszy od siebie wojsko. Jest tu, gdzie Sobieski stać miał. Rozłożył się z takim ordynansem, by ich [Sobieskiego] traktować jak wrogów. Nie przestrzegł ich o tym. Gdy Sobieski wszedł do Górnych Węgier zastali wszystko im nieprzyjazne. Strzelają do nich: chłopi, szlachta, żołnierze, wołają: ,,Bij!”. Chorych mordują. Z tego powodu musza się strzec, by nie tracić ludzi. Pod Preszowem starosta łucki przepłoszył ich trochę. Tatarzy od sokołów myśliwskich Sobieskiego przywieźli więźniów. Zabito z działa Modrzewskiego, wojskiego halickiego, starego, dobrego żołnierza. Wróg ma dobrze opatrzoną fortecę (wszystkie zbiegły się tu powiaty Górnych Węgier i część wojska; w Koszycach są i Niemcy, którzy zbiegli z wojsk cesarskich). Wojsko Sobieskiego jest blisko nich, ale potrzebuje odpoczynku. Są choroby; głód (wsie do wielkich miast lub lasów pozbiegały). Konie pod oficerami zabili strzelając do nich. Oni zaś dają wrogowi spokój, bo chodzi im o to, że tam sporo ludzi katolickich i niewinnych. W szturmie zaś miasto musiałoby zginąć. Wojskom Sobieskiego w nocy nie dali spać. ,,Tamci, co przy granicach tureckich, ludzie cnotliwi; ale tuteczni wisielce wielcy”.

Będą mieć consilium, co robić, gdzie postawić wojsko, między którym są rozsiane plotki. Sobieski nie zobaczy się prędko z Marysieńką, na co ,,umierać będzie”. Nie chce on uczynić jej sercu żadnej przykrości. Pisze: ,,Imaginacją przynajmniej, jako to i teraz czynię, całować będę wszystkie śliczności Wci serca mego jedynego”.

Pisze, że można go nazwać Mojżeszem, bo tak wyprowadza wojsko, jak kiedyś on ,,lud boski”. Prosi, by zapytała wojewodziny kijowskiej, Anny Stanisławskiej, kto jej oznajmił z obozu takie nowiny, jakie pisała do Lwowa (że broniąc króla, wojewoda Jabłonowski 3 Turków sam zabił). Sobieski twierdzi, że to fałsz, bo wojewoda był z przodu, królewicz też, oni zostali ,,na odwodzie”. Fanfanik nie spadł z konia, Sobieski jest z niego zadowolony. Ale nie zawsze jest czas o tym pisać.



Dodatkowe. Pod tą datą znajdzie się też inny list, ale to też było w wyborze:


  1. 27 VI 1666 (w obozie pod Rawą, o 10 wieczorem)

Jak zwykle Sobieski zwraca się do Marysieńki pisząc, że jest ,,jedyna duszy i serca pociechą, najśliczniejszą i najukochańszą”.

Sobieskiemu chce się spać, o ,,wtórej z północy ruszy się wojsko”. Wyraźnie ukazuje swoje uczucie do Marysieńki: ,,O, jako ten szczęśliwy będzie papier, który się dotknie ślicznych rączek mojej jedynej panny, bez których ja już obumieram! A gdy jeszcze pomyślę, że się coraz odmykamy i oddalamy od ukochanej muszeczki, dopieroż i nad śmierć cięższą uznawam mękę”.

Jutro idą pod Brzeziny, pojutrze pod Łęczycę. Lubomirski miał tam dziś stanąć, od którego przyjechał starosta radomski, ale jeszcze nie był w obozie. Sobieski pisze, że ten ,,województwa z sobą nauczy biegać”, bo mieli 7 mil ujść, tj. spod Gajów, wsi niedaleko Łodzi, aż pod Łęczyce. Zapewne chce zagarnąć województwo.

Wóz z namiotem niechby szedł na Łowicz ku Łęczycy. Chorągiew Sobieskiego stanęła w tym miejscu, ale nie przekazali mu listu od Marysieńki, dziwi się temu.

Sobieski obawia się, że się znowu ,,daleko nie zatłukli’. Przejazd będzie trudny, Sobieski prosi o obłapienie tego przejazdu od niego, o asekurację, że się w nim będzie kochać tak, jak w najśliczniejszej Róży, ,,muszka” będzie znakiem wyróżniającym, bez którego niepodobna się obejść. […] przyjdzie jedno sobie z tych ślicznemu obrać Bukietowi: albo żeby muszka nigdy nie była rozłączna od swego galanta, albo żeby go cale dyspensowała, bo wie Bukiet, jako zdrowiu szkodzi […], kiedy się ta nie czyni rzecz. Za czym, kochając w zdrowiu […], śliczny Bukiet zechce z tych jednego zażyć sposobu: bez jego jednak pozwolenia nic nie uczyni najwierniejszy Celadon”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Listy do Marysieńki Jan Sobieski(1)
listy do marysienski sobieski j LC4TUA6MB6ZG46KOIO5HAKPG2DYFGNKOMT2SGAI
Jan III Sobieski Listy do królowej Marysieńki
Opracowanie(1), Inżynieria Środowiska, mgr 1 semestr, Uzdatnianie wody do celów przemysłowych, wykła
słowacki listy do matki, UAM, things
listy do swiata id 270586 Nieznany
Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu LISTY DO TESALONICZAN
Czytamy listy do 7 Kościołów Apokalipsy
3z3, Inżynieria Środowiska, mgr 1 semestr, Uzdatnianie wody do celów przemysłowych, wykłady, opracow
soc polityki, Zagadnienia do egzaminu z Socjologii Polityki opracowanie, Władza jako zjawisko socjol
do kola PPT, PPT opracowanie 2ściąga, 1)Fazy rozwoju i życia produktu i miejsce procesu technologicz
do kola PPT, PPT opracowanie 2ściąga, 1)Fazy rozwoju i życia produktu i miejsce procesu technologicz
Wstęp do socjologii - grupy społeczne, Opracowania z netu
Listy do J-Dobraczynskiego 1, Warszawski Józef ks TJ
Listy do J-Dobraczynskiego 4, Warszawski Józef ks TJ
Listy Z K do ojca
Zagadnienia do egzaminu z Socjologii Polityki opracowanie
NA ZDROWIE, Wszystko do szkoły, Jan Kochanowski
DO HANNY, Wszystko do szkoły, Jan Kochanowski

więcej podobnych podstron