nigdy tak jak kiedyś

Co można powiedzieć o dziewczynie, która tak nagle zniszczyła sobie życie? Że kiedyś umiała śmiać się tak radośnie? Że uwielbiała ciasto kokosowe i lody waniliowe? Że kochała poezję tak bardzo jak swojego chłopaka? Tyle, że miłość do niego przywiodła jeszcze silniejsze uczucie do czegoś innego...
Było ciemno, późne zimowe popołudnie, jedno z tych które najchętniej spędza się w domu pod kocem z kubkiem gorącego kakao. Od takiego zimnego, śnieżnego wieczoru zaczęło się wszystko...
Siedziała zawinięta w koc miętosząc w ręce coś co jeszcze niedawno było chusteczką higieniczną, po jej okrągłej twarzy wolno toczyły się łzy. Z trudem trzymała słuchawkę telefonu i z jeszcze większą trudnością wymawiała pojedyncze słowa.
„Nie mogę być z Tobą, ktoś kiedyś powiedział, że trzeba pomagać tym słabszym” Te słowa, przed momentem usłyszała od niego zadały ból nieporównywalny do niczego, czuła jak się kurczy, jak cała energia jaką miała w sobie ulatuje gdzieś wraz z jakąkolwiek wolą życia. Wiedziała, że to tania gadka, chciał odejść z klasą, ale czy to w czymś pomogło? Myślał, że ona może to kupić! Chciał ją zostawić bo dostał wreszcie to o czym marzył przez niemal pół roku – miłość innej dziewczyny. Pozwoliła mu odejść, bo co innego miała zrobić? Chciała tylko wyjść z tego z twarzą, chociaż płakała i to tak strasznie bolało powiedziała mu, że skoro tego właśnie chce to ona zrozumie i życzy mu wszystkiego najlepszego. Grała, łgała jak chyba jeszcze nigdy w życiu, może dlatego, że nie chciała palić za sobą mostów? W głębi duszy wierzyła, że on wróci chociaż z całego serca pragnęła go znienawidzić.
W chwili gdy cisnęła słuchawkę telefonu w przeciwległy kąt pokoju pojawiła się ona. Stała naprzeciwko fotela a jej wychudzona, blada twarz wykrzywiała się jak by w uśmiechu. Włosy miała mocno przerzedzone, w nijakim kolorze, strach było na nią patrzeć ale jednak było w niej coś co tak mocno przyciągało...
-Cześć. –Szepnęła prawie niesłyszalnie swoim zachrypłym głosem.
-Kim jesteś?
-Przyszłam ci pomoc, ze mną nie będziesz już taka samotna, obiecuje ci to.
Podeszła bliżej i położyła swoje kościste palce na ramionach młodej, zdrowej dziewczyny.
Zaczęły się dni pełne bólu i cierpienia, jak wiele łez wylała? Ile nocy nie przespała? Wiele, bardzo wiele... za dużo ran na raz, zbyt wiele czasu na rozmyślanie.
Z pomocą przyszła nowa przyjaciółka, umiała wykorzystać to cierpienie i ściśnięty żołądek.
Nie trzeba było dużo czasu by odchudzanie stało się jej obsesją, lekarstwem na zranione serce, kolejny kilogram mniej sprawiał jej tyle radości, Myślała tylko o tym jak cudownie będzie zmieścić się w bluzkę o rozmiar mniejszą, gdy pośladki nie będą już takie okrągłe.
Trzeci dzień bez jedzenia, czwarty dzień...tygodniowa głodówka oczyszczająca, Ona mówiła, ze zniknie trochę kilogramów i znikało w tak szybkim tempie... bez jedzenia, sama woda mineralna. Potem gdy wracała pamięcią do tamtych chwil mówiła, ze w tym okropnym okresie żywiła się bólem, który nosiła w sercu.
Oczywiste było, że kompletne odstawienie jedzenia na dłuższy okres czasu nie przyniesie nic dobrego...
Był wieczór, albo późne zimowe popołudnie gdy poczuła się naprawdę źle, serce biło w piersi jak oszalałe a świat wokoło niej wirował zupełnie tak jak by siedziała na pędzącej karuzeli.
-Jesteś coraz piękniejsza moja droga przyjaciółko, coraz szczuplejsza, dzięki mnie przeszłaś przez ten ciężki okres. –Kościste ramiona oplatające ją w pasie, dobrze znany, słaby, zachrypnięty głos szepczący jej do ucha.
-Odejdź! –Niemy krzyk...
Podniosła się z fotela i powoli ruszyła do kuchni. Stojąc przy lodowce na nogach miękkich jak z waty stoczyła jedną z najtrudniejszych walk w swoim życiu. Patrzała na szynkę, ogórki inne produkty, które w ostatnim czasie stały się dla niej wrogiem, kaloriami przed którymi próbowała uciec.
Tym razem nie umiała się opanować, wyciągnęła wątłą dłoń po pomidora, do tego małą bułeczkę i jadła płacząc jak małe, bezsilne dziecko.
-Głupia! Jeśli musisz już coś jeść to coś co nie jest tak kaloryczne! Bułki ci się zachciało?! –Znany zachrypły głos, dzięki niemu czuła się jeszcze gorzej.
Pomimo wewnętrznych sprzeczności zrozumiała, ze nie może żyć bez jedzenia, chciała być szczupła ale na pewno nie chciała umierać. Postanowiła, że będzie jadła jeden posiłek dziennie, obiad. Gwałtowny spadek wagi zatrzymał się, chociaż może należało by powiedzieć, ze po prostu zwolnił. Zaczęło się przeliczanie kalorii, wiedziała jaka jest wartość energetyczna i zawartość tłuszczy w każdej najmniejszej rzeczy, którą wkładała do ust. Ile zjadała dziennie? Nie więcej niż pięćset kalorii, to była wysoko zawieszona poprzeczka, do której ona bardzo rzadko dochodziła. Ryż z jogurtem, ryż z jabłkami, trochę gotowanego mięsa, czasem jogurt beztłuszczowy, marchewka lub jabłko.
-Może trochę przesadziłam zabraniając ci jeść, masz racje kochanie. –Mówiła do swej podopiecznej. –Jeśli musisz jeść to musisz też ćwiczyć, spalać to co może okazać się zbędne.
I zaczęły się obsesyjne ćwiczenia, tysiące brzuszków, przysiadów, skłonów.
Co widziała gdy spoglądała w lustro? Jednego dnia szczupłą dziewczynę, która teraz ubierała bluzkę trzy rozmiary mniejszą a innego dnia grubaskę z ogromnym tyłkiem i okrągłą buzią. Jaka była prawda? Wychudzona, koścista postać o skórze białej jak śnieg, niemal przeźroczystej, z oczami bez wyrazu zapatrzonymi na coś nieosiągalnego...
Jednak ludzki organizm ma to do siebie, że lubi się buntować, domagać tego co mu jest potrzebne a jej organizm potrzebował naprawdę wiele...
Kiedy na swojej szczotce zaczęła zostawiać coraz więcej swoich włosów organizm podjął ostatnią próbę przyswojenia jak największej liczby kalorii... zaczęła jeść, nie umiała tego opanować, pochłaniała wszystko co było w zasięgu jej ręki a potem biegła do ubikacji i zwracała. Początkowo wystarczyło, że dotknęła palcem gardła i rzygała. Im później tym trudniej było wywołać odruch wymiotny, wpychała niemal całą dłoń kalecząc ją sobie na kostkach. To był koszmar, twarz miała wysuszoną na wiór już nawet gruba warstwa kremu nie chciała pomóc.
Co wtedy czuła? Nienawidziła samej siebie za to wszystko i właściwie nienawidzi do tej pory, bo w żaden sposób nie umie sobie pomóc, chce walczyć chociaż doskonale wie, że już przegrała. Jej przyjaciółka, którą nazywała Ana nie wypuści jej ze swych „opiekuńczych” objęć. Ile wytrzyma jej przeciążone serce? Jedno jest pewne, ciasto kokosowe już nigdy nie będzie smakować tak jak kiedyś...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TAK JAK PRZED LATY
TAK JAK JA
test b tak jak grecy i rzymianie odpowiedzi, Sprawdziany, Rządzący i Rządzeni sprawdziany
Zarabiaj tak jak JA!!!
Tak, jak czlowiek myśli
TAK JAK PRZED LATY(1), Teksty 285 piosenek
30 Czy Świadkowie Jehowy wierzą tak jak pierwsi chrześcijanie
test a tak jak grecy i rzymianie odpowiedzi, Sprawdziany, Rządzący i Rządzeni sprawdziany
Ziegesar?cily von Plotkara Tak jak lubię
Nic tak jak miłość nie pogrąży cię w rozpaczy
Zarabiaj tak jak JA!!!,10,2010
Tak jak Grecy i Rzymianie
Gdy Owoc Dojrzewa Tak jak w życiu
Artykuły Antropogeneza, Neandertalczycy rośli tak jak my, Neandertalczycy rośli tak jak my
Jak zmienic stres w relaksujaca energie 7 prostych krokow 2 Troche tak jak
OJCIEC ŻYŁ TAK JAK CHCIAŁ
Edyta Górniak To nie tak jak myślisz

więcej podobnych podstron