Koniec I Początek


KONIEC I POCZĄTEK.
Narodziny
The_End



Pizzeria „Vento” była typowym małomiasteczkowym lokalem. Wyludniona sala, muzyka rozbrzmiewająca z  trzeszczącego radia i gburowaty barman, patrzący wilkiem na nielicznych gości, siedzących przy stolikach na niewygodnych krzesłach. Należy zaznaczyć, iż w „Vento” postarano się o niewygodę z najwyższej półki, oferując klientom niezwykle twarde, drewniane siedziska.
  Dawid właśnie odgniatał swoje pośladki na jednym z nich, lecz brak komfortu był w tej chwili jego najmniejszym zmartwieniem. Dużo większe siedziało bowiem naprzeciw niego, wpatrując się weń maślanym wzrokiem. Karolina była miłą, całkiem ładną dziewczyną i jako jednej z nielicznych udało jej się namówić Dawida na wspólny wieczór. A raczej na randkę, jak wolała to określać. Teraz siedziała razem z nim nad ostatnim kawałkiem pizzy. Robiła, co mogła, by zainteresować sobą znudzonego kolegę, z bawieniem się kosmykiem włosów i trzepotaniem rzęsami włącznie, lecz chłopak był niewzruszony. W końcu, powstrzymując ziewanie, rzekł do swojej towarzyszki:
  - Sory, muszę się zmywać, mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Dzięki za zaproszenie.
  Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
  - Jak to? Niedawno przyszliśmy. Zostań jeszcze chwilę - uśmiechnęła się zalotnie.
  Dawid nie dał się przekonać, stracił już wystarczająco wiele czasu na słuchanie plotek o koleżankach z klasy. Nie miał też ochoty na kolejne komplementy, które w dyskretny sposób próbowała w co drugim zdaniu przemycić. Jeśli jeszcze raz usłyszałby, jaki to jest mądry i zabawny, to chyba do końca życia w towarzystwie nie opowiedziałby już żadnego żartu. Wstał, pożegnał się pospiesznie i nie słuchając dalszych próśb, wyszedł z lokalu.
  Szedł wolnym krokiem przez miasto, ciesząc się, że resztę wieczoru będzie miał tylko dla siebie. Uff... jak dobrze, że zaczynają się wakacje, chociaż na jakiś czas będzie można odpocząć od tych ciągłych zalotów. Skrzywił się z niesmakiem na wspomnienie spotkania z Karoliną. Czy one wszystkie są takie same? „Paulina to, Anka tamto! A wiesz, co Kasia powiedziała o tobie? Hi, hi... Uważam, że ma rację.”
  Dawid już od dawna reagował w ten sam sposób na dziewczyny. Mianowicie reagował alergicznie. Niektóre były całkiem sympatyczne, kiedyś nawet lubił z nimi przebywać. Wszystko to jednak runęło jakieś trzy, cztery lata temu, gdy koleżanki przemieniły się w stworzenia stadne. Pojawiały się tylko grupkami, szepcząc między sobą jakieś sekrety i chichocząc za plecami Dawida. Nagle przestały traktować go jak kumpla, chciały trzymać go za ręce, a później także całować. Parę razy na szkolnej dyskotece z ciekawości pozwolił sobie na takie zabawy, jednak nie odnalazł w tym nic pasjonującego. Przeciwnie. Zwyczaj wsadzania sobie wzajem języka do ust wydawał się Dawidowi wyjątkowo niesmaczny.
  Idąc wciąż ulicą, w zamyśleniu, minął słup oklejony plakatami, patrząc na niego niewidzącym wzrokiem. Po kilku krokach zatrzymał się gwałtownie. Dopiero teraz jego umysł przemienił bodźce wzrokowe w jakże cenną informację! Twarz Dawida rozjaśnił uśmiech. Z niedowierzaniem cofnął się parę kroków i wlepił wzrok w duży, czarno-biały plakat, głoszący wszystkim przybycie gwiazdy polskiej sceny metalowej do sąsiedniego miasta. „Behemoth! Koncert! Już 3.07.”  Kilka razy czytał te słowa, aż w końcu jednym szybkim ruchem zdarł plakat ze słupa i popędził przed siebie. Michał na pewno jeszcze nie wie, inaczej od razu by mi powiedział. Tam trzeba być, tam nie można nie być!
   Podekscytowany, biegł co sił do kolegi. Mieszkał razem z nim na tym samym osiedlu, więc było mu po drodze. Ucieszył się, że go dziś zobaczy. Czemu musiałem pół wieczora użerać się z Karoliną? Mógłbym w tym czasie być u niego, w końcu nalegał, żebym wpadł. Na wspomnienie rozmowy z kolegą zaczął biec szybciej.
  Michała poznał, gdy przyszedł do liceum. Chłopak był od niego rok starszy. Znali się wcześniej z widzenia, ale nigdy nie rozmawiali. Szybko się to jednak zmieniło. Michała, podobnie jak wielu innych chłopaków, zafascynował wizerunek Dawida - szkolnego łobuza, który zawsze szedł pod prąd, niczego się nie bał i każdemu mówił głośno, co myśli. Mimo iż uczył się w klasie wyżej, sam zrobił pierwszy krok, by się z nim zaprzyjaźnić. To za jego sprawą Dawid zmienił styl, zaczął zapuszczać włosy, słuchać cięższych brzmień i podkreślać swój indywidualizm. Teraz w jego garderobie królowały stroje o co najmniej mało wesołych barwach, zaś buty przestały być obuwiem lekkiego kalibru. Choć zdaniem Dawida glany prezentowały się dumnie, to z pewnością utrudniały szybkie przemieszczanie. Chłopak właśnie odczuł to na własnej skórze. Zatrzymał się i dysząc ciężko, oparł się o ścianę kamienicy. Jeszcze raz zerknął na trzymany w dłoni plakat i tym razem już spokojniejszym tempem ruszył w dalszą drogę. Michał się nie pozbiera, jak to zobaczy. Uśmiechnął się na myśl, że sprawi koledze niespodziankę. Michał był jego mentorem w sprawach muzyki, a także jednym z nielicznych znajomych, z którymi ochoczo spędzał czas. Faktem było, że chociaż Dawid lubił być w centrum uwagi, to do niewielu ludzi naprawdę się zbliżał. Chętnie wychodził na imprezy organizowane przez znajomych, zawsze był duszą towarzystwa, lecz gdy rozmowy schodziły na życie osobiste bądź jakieś poważniejsze tematy, robił się skryty i tajemniczy. Wyjątek od tej reguły stanowiły spotkania z Michałem. Dawid ufał mu, zwierzał się z problemów, a nawet był w niego nieco zapatrzony. Kolega był dla niego wzorem do naśladowania. Pierwszy raz przy nim Dawid czuł fascynację, zamiast wyłącznie ją wzbudzać.
  Teraz zbliżał się już do celu. Nim nacisnął guzik domofonu przy nazwisku przyjaciela, spojrzał na swoje odbicie w szybie wmontowanej w drzwi klatki schodowej. Na pierwszy rzut oka widać było, że z chłopca o ładnej buzi wyrasta na bardzo przystojnego mężczyznę. Przyjrzał się sobie uważnie, po czym zdjął gumkę z włosów i jeszcze raz spiął je dokładnie. Grzywka była odrobinę za krótka i sporo napracował się, by związać ją z resztą włosów w kitkę. Praca poszła na marne, po chwili ciemne kosmyki znów spadły mu na twarz. Westchnął zrezygnowany i założył je za ucho. Jeszcze raz zerknął w szybę. No dobra, może być. Nie wiedzieć czemu, przed wizytą u Michała zawsze starał się dobrze wyglądać. Nacisnął przycisk i po chwili usłyszał znużony głos przyjaciela:
  - Słucham?
  - Nie słuchaj, tylko otwieraj! Dawid!
  W odpowiedzi rozległo się brzęczenie. Dawid pociągnął za klamkę i przeskakując co dwa stopnie wszedł na drugie piętro. Zadzwonił do drzwi. Nie minęło nawet pół sekundy, gdy otworzył mu chudy, wysoki chłopak, ubrany w wytarte sztruksowe spodnie i wysłużony, rozciągnięty sweter.
  - I co? Jednak jesteś - powiedział z uśmiechem.
  - Jestem i mam coś zabójczego - odpowiedział Dawid, mijając kolegę w drzwiach.
  Nie czekając na zaproszenie, zrzucił buty i wszedł do pokoju Michała. Rozsiadł się na łóżku, schował plakat za plecy i spojrzał na kolegę, uśmiechając się łobuzersko.
  - Co tam masz? - zapytał w końcu Michał.
  - Zgadnij!
  - Ech, dzieciak - westchnął zrezygnowany, wiedząc że kolega nie daruje mu, póki nie usłyszy paru bezsensownych propozycji. - Nie wiem, zdechły kot? Puszka gwoździ? Włos łonowy Jima Morrisona?
  Dawid wybuchnął głośnym śmiechem, po czym bez słowa podał Michałowi plakat. Chłopak odgarnął z oczu grzywkę kręconych włosów i mrużąc powieki spojrzał na reklamę koncertu. Przez moment przyglądał jej się uważnie, po czym odrzucił ją na biurko. Niewiele myśląc skoczył na łóżko, ze śmiechem chwycił Dawida obiema dłońmi za twarz, przyciągnął ją do własnej i patrząc mu w oczy powiedział:
  - Kurwa, stary, kocham cię! Skąd ty to wziąłeś?!
  - Jak to skąd? Wisiało na słupie. Wracałem właśnie ze spotkania z Karoliną. Patrzę i jest, no!
  Dawid ze śmiechem wyswobodził się z objęć. Popchnął kolegę na łóżko i położył go na łopatki. Przyjaciel był od niego wyższy, lecz szczuplejszy i zawsze przegrywał w ich przyjacielskich zmaganiach. Ratując resztki honoru, Michał chwycił poduszkę i cisnął nią w Dawida, który w odpowiedzi spojrzał na niego z udawanym wyrzutem.
  - Ej, rozwaliłeś mi fryzurę.
  Ściągnął gumkę z włosów i wsunął ją do tylnej kieszeni spodni.
  - Ha, ha, przepraszam bardzo, pewnie się przy niej napracowałeś.
  - Dobra, dobra. I tak wiem, że mi zazdrościsz - Dawid wytknął język do kolegi.
  - Ano zazdroszczę! - Michał przesunął dłonią po swoich brązowych, półdługich włosach. - Nie dość, że się kręcą, to jeszcze nie da się ich ułożyć.
  - No to zapuść dłuższe, będziesz mógł wiązać, jak ja - uśmiechnął się nieskromnie.
  - A co myślisz robię? Nie moja wina, że wolno rosną.
  Chwilę jeszcze przerzucali się uwagami na temat włosów, aż w końcu Dawid, znużony narzekaniami kumpla, pochylił głowę i patrząc w jego bladoniebieskie oczy, rzekł ze śmiechem:
  - Ech, bądźże już cicho! Mi się podoba.
  Ten komentarz przerwał na jakiś czas potok samokrytycznych uwag Michała, który zaczerwieniony usiadł na łóżku:
  - Zrobić ci coś do jedzenia? - zapytał Dawida.
  - No coś ty, dopiero wróciłem z pizzerii, nie wiedziałem, o czym mam gadać z tą laską, to cały czas żarłem.
  Uśmiechnęli się do siebie, po czym Michał, przepraszając kolegę, udał się w stronę kuchni. Dawid odprowadził chłopaka wzrokiem. Czego on od siebie chce? Przecież jest ładny. Rzeczywiście, komentarz, jaki Dawid rzucił przyjacielowi, nie był tylko rodzajem marnego pocieszenia. Michał wzbudzał w nim dziwny rodzaj fascynacji, który już od dawna nie mieścił się w ramach zwykłego podziwu dla starszego kolegi. Dawid był początkowo zaniepokojony tym, że zamiast zwracać uwagę na ładne buzie koleżanek, wolał przypatrywać się kumplom na w-fie. Gdy pierwszy raz odkrył symptomy niezdrowego pociągu do przedstawicieli swojej płci, na przekór zaczął spotykać się z koleżanką ze szkoły. Chciał coś sobie udowodnić i chyba mu się udało, acz wynik eksperymentu był odwrotny do oczekiwań. Dziewczyny nie potrafiły w żaden sposób go zainteresować, nie pociągały go, nie wzbudzały nawet połowy takich fascynacji, jak co niektórzy koledzy. Od czasu do czasu pozwalał dla niepoznaki zaprosić się na randkę, lecz wiedział już, że nigdy nic więcej z tego nie wyniknie. Znajomość z Michałem definitywnie potwierdziła jego skłonności. Był to pierwszy chłopak, w jakim Dawid się zadurzył. A teraz, wpatrując się w sufit, leżał na jego łóżku i nie mógł nic zrobić. Gdybyś był taki jak one, sam byś dawno spróbował się do mnie zbliżyć. Czuł, że pragnie mu wszystko wyznać, lecz bał się potencjalnej reakcji. W ich znajomości było wiele nietypowych, dwuznacznych sytuacji, lecz wszystko wciąż mieściło się w granicach przyjacielskich wygłupów.
  Dawid, znużony, przetarł powieki. Z zamyślenia wyrwał go Michał, który wchodząc do pokoju z talerzem kanapek rzekł:
  - No to mów, jak było na randce?
  - Jak zawsze, do dupy!
  Obaj wybuchnęli śmiechem.
  - Mówiłem ci: przyjdź do mnie!, to nie. Musiałeś się szwendać.
  - Ech, nawet nie wiesz, jak żałowałem. One wszystkie zachowują się tak samo, gadają bez przerwy jakieś bzdury i nawet o muzyce nie mają pojęcia. No chyba że o tej, co w radiu leci albo na szkolnych dyskotekach. Wiesz, jak to z nimi jest, nie?
  Michał nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się, wlepiając wzrok w podłogę. Po dłuższej chwili przytaknął koledze.
  Resztę wieczoru spędzili rozmawiając o nadchodzącym koncercie, żartując i wygłupiając się. Czas płynął im jak zwykle bardzo szybko i nim się obejrzeli, za oknami zapadł zmrok. Dawid, ociągając się, wstał i wyciągnął rękę do kumpla.
  - To co? Ja spadam, późno już.
  Michał uścisnął dłoń koledze, ale zamiast zwyczajnie się pożegnać, silnym ruchem ręki pociągnął Dawida z powrotem w stronę łóżka. Uśmiechając się do zaskoczonego chłopaka, powiedział:
  - Zostań! Starych nie ma, nie wrócą na noc. Co będziesz robił sam w domu?
  - Taa, matka mnie zabije, jak zaraz nie przyjdę - odrzekł Dawid wbrew wewnętrznemu głosowi, który kazał mu z radością przystać na tę propozycję.
  - No to zadzwoń do niej! Chyba pozwoli ci zostać u mnie, nie? Są wakacje!
  Dawid nie dał długo się prosić. Wyszedł do przedpokoju, podszedł do aparatu i wykręcił numer. Po krótkiej rozmowie wrócił do Michała, uśmiechając się szeroko.
  - I jak? Pozwoliła? - zapytał zniecierpliwiony chłopak.
  - Nie, ale powiedziałem, że i tak zostaję.
 Dawid wskoczył na łóżko obok kolegi. Nigdy wcześniej nie nocował u nikogo, więc teraz był bardzo podniecony. Potrząsnął włosami w rytm ciężkiej muzyki płynącej z boom boxa i zaśmiał się w głos.
  - Co będziemy robić?
  - Yyy... A co byś chciał? - zapytał równie podekscytowany Michał.
  Z tobą - wszystko!  -  pomyślał Dawid.
  - Nie wiem, coś wymyślimy! - powiedział na głos.
  Na początek wybrali się do kuchni. Dawid w końcu poczuł, że robi się głodny i skusił się na kolację. Zjadł kilka kanapek, po czym razem z kolegą wrócił do jego pokoju. Chwilę jeszcze zajmowali się różnymi bzdurami, po czym doszli do wniosku, że pora się umyć. Po kolei wzięli szybki prysznic. Michał pierwszy, Dawid zaraz po nim. Będąc w łazience, krzyknął do kumpla:
  - A w czym niby mam spać?
  - Jak to w czym? Ciepło jest, możesz spać w samych majtkach!
  Dawid milczał przez chwilę, bijąc się z myślami. Dobra, raz kozie śmierć!
  - Okej, pod warunkiem, że ty też! - odkrzyknął.
  - Ha, ha, ja zawszę tak śpię!
  Dawid, usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy, zaśmiał się do swojego odbicia w łazienkowym lustrze. Potarł meszek na brodzie i wypiął pierś. Chwilę jeszcze podziwiał swe nagie ciało, po czym wciągnął bieliznę i wyszedł z łazienki, trzymając ubranie pod pachą. Wszedł do pokoju. Michał rzeczywiście stał przy łóżku w samych bokserkach i w świetle nocnej lampki jeszcze raz oglądał reklamę koncertu. Dawid przełknął ślinę i zaczął lustrować ciało przyjaciela. Smukły, wysoki, ze śladami pierwszego owłosienia na klatce piersiowej i równie delikatną ścieżką włosów wiodącą od pępka aż do majtek. Delikatna, jasna skóra, zgrabne pośladki i to charakterystyczne wybrzuszenie w bieliźnie. Dawid, mimo iż stał prawie nagi, poczuł, że w pokoju robi się za gorąco. Szybko odwrócił wzrok i usiadł na łóżku, nie chcąc, by ciało zdradziło go zbyt szybko. Podciągnął nogi tak, aby ukryć wzwód i udał zainteresowanie wiszącymi na ścianie plakatami Michała. Behemoth, Dimmu Borgir, Slayer, wszyscy ci faceci w demonicznych pozach, przyglądający mu się posępnym wzrokiem. Wyglądali, jakby przejrzeli na wskroś jego pragnienia. Michał jednak nie zauważył niczego podejrzanego i uśmiechając się do kolegi, podszedł do stojącego na biurku boom boxa. Płyta przestała grać, więc przełączył odtwarzacz na radio. Natrafił na hit zespołu z Mysłowic. Poprawił częstotliwość i usiadł naprzeciw Dawida. Dźwięki rozbrzmiewały wokół nich. „Pod jej wzrokiem moja skóra w ogniu płonie...” - śpiewał Artur Rojek.
  Michał spojrzał z poważną miną na Dawida, po czym ni stąd, ni zowąd zapytał:
  - Całowałeś się już z jakąś?
  - Mhm - chłopak przytaknął zgodnie z prawdą. - A ty?
  Michał zaczerwienił się.
  - Nie, jeszcze nie. Jak to jest?
  - Szczerze mówiąc, to nic fajnego. Mokro i dziwacznie.
  Michał uśmiechnął się do kolegi z wyrazem wdzięczności na twarzy.
  ...Dotykam oczu, włosów, ust. Dotykam ramion, dłoni, stóp...”
  - A spałeś z jakąś? - zapytał po chwili.
  - Ha, ha, coś ty!? Nie, nie spałem...
  - Aha, sorry - powiedział Michał nieco zawstydzony.
  - Dobra, nieważne. Jak już jesteśmy przy spaniu, to gdzie mam się położyć? W salonie? U twoich starych?
A może u ciebie? - pomyślał. Powiedz, że u ciebie!
   Michał, zaskoczony tym pytaniem, odpowiedział pospiesznie:
  - Ej, u jakich znowu starych? Jak rano pośpimy za długo, a oni wrócą, to mogą się zdziwić, co nie? Śpisz ze mną! No chyba, że nie chcesz, to możesz spać na podłodze - puścił oczko do chłopaka, który z trudem ukrył ekscytację.
  „...Szesnaście lat, mój pierwszy raz”.... - Dawid zaśmiał się, słuchając słów piosenki. Mógłby wziąć je za dobry znak, gdyby wierzył w dobre znaki. Skończył szesnaście lat już prawie rok temu i nocował właśnie u chłopaka, który bardzo mu się podobał, lecz mimo to nie spodziewał się fajerwerków. Myslovitz może sobie śpiewać o pierwszym razie, lecz jemu, póki co, wystarczało, że będzie blisko Michała. Nie mówiąc już nic, wskoczył pod kołdrę. Michał, widząc to, podniósł się z krzesła, wyłączył lampkę i ściszył radio. Dochodziła północ.    
  Dawid, drżąc z podekscytowania, patrzył w mroku na zarys sylwetki Michała, który nie wiedzieć czemu, wciąż stał przy biurku. Zbliżył się do okna i patrzył dłuższą chwilę na pogrążone we śnie miasto, po czym zaciągnął zasłony. W końcu podszedł do łóżka i położył się obok Dawida, przykrywając ich kołdrą.
  - Porozmawiamy jeszcze? - zapytał szeptem.
  Dawid zadrżał, czując przy swoim boku ciepło ciała przyjaciela. Odwrócił się twarzą do niego. Ich spojrzenia spotkały się. Dawid, bojąc się, że drżący od emocji głos zdradzi jego uczucia, po prostu przytaknął skinieniem głowy.
  - Słuchaj... - zaczął cichym i niepewnym głosem Michał. - Z tym całowaniem to naprawdę aż taka lipa?
  Dawid nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Chciał potwierdzić wcześniejsze słowa, lecz w tym momencie wyobraził sobie pocałunek z Michałem. Z nim na pewno nie mogłoby być źle. Dreszcz podniecenia przeszył go na myśl o wilgotnym dotyku warg kolegi. Czuł, jak penis uwięziony w slipkach twardnieje mu coraz bardziej.
  - Wiesz, ja znowu nie jestem aż takim ekspertem. Całowałem się z kilkoma dziewczynami, ale one mi się nie podobały. Może dlatego było kiepsko?
  - A jest ktoś, z kim by ci się to podobało? - zapytał Michał, nieznacznie przybliżając się w stronę Dawida.
  Ja nie mogę, co się dzieje? Co mam mu powiedzieć? Że z nim?
  - Tak... Znaczy nie! Nie, że jakaś laska mi się podoba. Ja... nie wiem. Czemu pytasz?
  W ciemności dostrzegł, jak Michał przygryza wargę. Słyszał, jak bierze głęboki oddech. Przez chwilę poczuł, że akcja zaczyna biec dziwnym torem. Bardzo pragnął, by to wrażenie było słuszne, by nie okazało się, że coś sobie próbuje zasugerować. Czekał z zapartym tchem na odpowiedź Michała. Mimowolnie zaczął oddychać coraz szybciej, serce waliło mu jak młot, a nieznośna cisza przeciągała się w nieskończoność. W końcu Michał odpowiedział:
  - Pytam, bo... Bo może jakbyś nie miał nic przeciw, to... To znaczy... Jak spotkam jakąś dziewczynę, to nawet nie będę wiedział, co robić. I pomyślałem, że może chciałbyś mi to wytłumaczyć... pokazać.
  Dawid widział, że Michał jest bardzo zdenerwowany. Bardziej nawet niż on sam. Dopiero po chwili zrozumiał znaczenie chaotycznego potoku słów przyjaciela. Nie wierząc własnym uszom, wyciągnął rękę i po omacku odszukał dłoń Michała. Ujął ją delikatnie, była wilgotna. Wyczuł, że kolega również drży. Nie wiedział, czy to z podniecenia, czy ze strachu przed niewiadomym.
  - To znaczy, że chcesz, abym ci pokazał, jak się całować?
  - Mhm - Michał przytaknął niepewnie.
  - Żebyś wiedział na przyszłość, co robić na randce z dziewczyną?
  - No... Po prostu chcę, żebyś mnie tego nauczył - wykrztusił w końcu chłopak. - Ale jak nie chcesz, to ja, wiesz... tak tylko pytam.
  Dawid wyczuł, że kolega coraz mocniej ściska jego dłoń. Zdawało mu się, że śni. To nie może być prawda! Najchętniej od razu przywarłby ustami do ust przyjaciela, jednak stwierdził, że rola instruktora zobowiązuje. Uspokoił skołatane nerwy, po czym powiedział.
  - Niech i tak będzie. Wstań!
  - Ale... Na pewno chcesz?
  - Tak, chcę! No już! Usiądź! - rozkazał, podnosząc się z łóżka.
  Uklęknęli naprzeciw siebie. Dawid, podniecony, ujął podbródek przyjaciela i popatrzył na jego twarz. Michał, nie wiedzieć czemu, bał się spojrzeć mu w oczy. W końcu chłopak nie wytrzymał:
  - Hej, spójrz na mnie! Nie wstydź się! Kontakt wzrokowy też jest ważny.
  Michał posłusznie spojrzał mu w oczy. Oddychał przy tym bardzo szybko. Dawid delikatnym ruchem odgarnął kilka loków z jego czoła. Przytrzymał dłoń przy twarzy chłopaka, zaś drugą ręką objął go w pasie.
  - Zbliż się... - powiedział zachrypniętym głosem.
  Michał bardzo niepewnie poddał się ruchom ręki chłopaka i w końcu przywarł swoim ciałem do jego ciała. Dawid w tym samym momencie zrozumiał przyczynę oporu przyjaciela. Michał miał pokaźny wzwód i najpewniej wstydził się, że wyjdzie to na jaw! Jednak penis Dawida też reagował i Michał, czując to, nabrał wreszcie pewności siebie. Bez dalszych ponagleń sam objął przyjaciela, jedną dłonią głaszcząc jego plecy, drugą zaś wplatając mu we włosy. Chwilę trwali tak przytuleni, patrząc sobie w oczy. Dawid czuł, jak jego ciało ogarnia przyjemny bezwład. Dopiero teraz dał się porwać uczuciu i miał wrażenie, że gdyby nie ramiona Michała, upadłby niechybnie na pościel, zdjęty siłą doznania. A przecież nawet nie przeszli do punktu kulminacyjnego. Opanował się i na moment wrócił do rzeczywistości.
  - Przechyl głowę nieco w bok! - nakazał półszeptem.
  Michał bez wahania posłuchał jego słów. W odpowiedzi Dawid zbliżył twarz do jego twarzy i oblizał wargi. Chłopak odruchowo zrobił to samo, po czym zamknął oczy. Przyjaciel spojrzał na niego. Czuł, że nie można dłużej odwlekać wyczekiwanego momentu. Spokojnym ruchem złożył pocałunek na ustach Michała, dotykając delikatnie wargami jego warg. Jedno cmoknięcie, drugie, potem trzecie. W końcu nie wytrzymał i wysunął język. Michał westchnął, czując ciepły i wilgotny dotyk na swoich ustach. Rozchylił wargi, pozwalając mu wślizgnąć się do środka. Zaczęli całować się i przytulać do siebie coraz silniej. Dawid wyczuł, jak penis Michała pulsuje w bokserkach. Sam również był bardzo podniecony, czując język kolegi w swoich ustach. Zaczął go ssać, delikatnie ocierając się przyrodzeniem o ciało przyjaciela. Więc to jest prawdziwy pocałunek... - pomyślał. Poczuł, jakby rzeczywiście robił to pierwszy raz w życiu. Nigdy dotąd nie było mu tak przyjemnie. Michał coraz silniej, z coraz większą pasją zaczął odwzajemniać pieszczoty Dawida. Niepewne ruchy zrobiły się szybsze i zdecydowane. Przyciskał jego twarz do własnej, coraz gwałtowniej oddając pocałunki. Przygryzał jego wargi i język, penisem zaś coraz silniej napierał mu na podbrzusze, poruszając przy tym rytmicznie biodrami. Zaczął głośno dyszeć. Po chwili gwałtownie oderwał się od ust Dawida, spojrzał na niego błyszczącymi oczyma i szybkim ruchem odwrócił się w bok.
  - Co jest? - spytał zdezorientowany Dawid.
  Michał zgiął się w pół, dłońmi zasłaniając przyrodzenie. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, jeden, potem drugi, trzeci... Dawid objął go w pasie i spróbował odwrócić do siebie. Wykonując ten ruch, dłonią otarł się o bokserki kolegi. Pod palcami wyczuł wilgoć materiału. Przez moment, zaskoczony, nie wiedział, co się dzieje, jednak szybko zrozumiał, że Michał miał orgazm. Krew napłynęła mu do twarzy. Na myśl o tym, że dał przyjacielowi wytrysk, zalała go fala podniecenia. Szybkim ruchem przywarł do jego pleców, przyciskając nabrzmiałego członka do pośladków kolegi. Michał wyrwał mu się gwałtownie, wstał z łóżka i szybko podszedł w stronę biurka. Dawid, którego oczy przywykły już do ciemności, dostrzegł, jak kolega sięga po paczkę chusteczek higienicznych i niezgrabnymi ruchami ściera z siebie nasienie. Pomasował penisa przez bieliznę. Czując jego twardość, przełknął głośno ślinę. W końcu nie wytrzymał i wybiegł z pokoju. Zamknął drzwi łazienki, opuścił majtki i zaczął się masturbować. Kilka ruchów wystarczyło, by penis z impetem wystrzelił spermą. Dawid westchnął głośno, ściskając pulsującego członka. Ochłonął dopiero po dłuższej chwili. Odkręcił wodę i spłukał dokładnie całą porcję nasienia. Umył przyrodzenie i popatrzył w lustro, oddychając ciężko.
  Nie mógł uwierzyć w to, co stało się przed momentem. Całowaliśmy się i... on miał wytrysk! Mimo że dopiero co odciążył jądra od nadmiaru materiału genetycznego, wciąż odczuwał podniecenie. Wspomnienie gorącej spermy Michała działało na niego piorunująco. Ochlapał twarz zimną wodą, po czym wyszedł z łazienki. Niepewnym krokiem skierował się do pokoju kolegi i wszedł do środka. Michał leżał twarzą do ściany, przykryty kołdrą po samą szyję. Dawid ostrożnie położył się obok niego. Leżał dłuższą chwilę w milczeniu.
  - Śpisz? - zapytał w końcu.
  Michał milczał. Dawid nie wiedział, czy faktycznie już zasnął, czy tylko udawał, lecz postanowił tego nie weryfikować. Ostrożnie podkradł przyjacielowi skrawek kołdry i spróbował również pogrążyć się we śnie. Niestety, był zbyt rozbudzony wydarzeniami sprzed paru chwil. Wiercił się z boku na bok, nie mogąc się uspokoić. Rozpamiętywał całe zajście wciąż od nowa, próbując jak najdokładniej wryć sobie w pamięć smak tego pocałunku. Udało mu się zasnąć dopiero wtedy, gdy za oknami zaczynało się przejaśniać. Śnił o Michale.

Dochodziła 11:00, kiedy Dawid otworzył wreszcie oczy. W mgnieniu oka zasłonił twarz, oślepiony blaskiem słońca wpadającym zza okna. Michał, ubrany standardowo w sztruksy i czarny t-shirt, odsłaniał właśnie zasłony, nie bacząc na przecierającego powieki kolegę. Dawid w końcu przyzwyczaił wzrok do jaskrawego światła i spojrzał na Michała. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć, więc zaczął rozmowę najzwyczajniej w świecie:
  - Cześć! - uśmiechnął się zaspany.
  Michał spojrzał na niego, jakby dopiero przypomniał sobie, że spali w jednym pokoju. Ignorując powitanie, powiedział oschłym tonem:
  - Moi starzy niedługo będą. Lepiej, żebyś do tego czasu się zmył, nie chcę mieć żadnej pogadanki.
  - Nie mówiłeś wcześniej, że będą robić problemy - zdezorientowany Dawid spojrzał niepewnie na Michała.
  - Może i nie mówiłem, ale lepiej, jak już sobie pójdziesz.
  Dawid poczuł się niepewnie. Nie chciał się narzucać. W pośpiechu założył wczorajsze ubranie i wyszedł do przedpokoju. Zaczął wiązać glany, nie wiedząc do końca, co się w ogóle dzieje. O co mu chodzi? Obraził się? Nim wyszedł, zerknął jeszcze na kolegę i spróbował coś z niego wyciągnąć:
  - Co jest? Zrobiłem coś nie tak? Jesteś zły?
  Michał uciekał przed jego spojrzeniem. W końcu, czerwony na twarzy, odpowiedział:
  - Nic! Idź już! - i odwrócił się plecami do Dawida.
  Chłopak domyślił się, że nic nie wskóra, więc gniewnie zatrzasnął drzwi. Szybko zbiegał po schodach, nie oglądając się za siebie. Ale to głupie. Po co te sceny? Przecież sam chciał, bym mu pokazał, jak się całować. Nie zmuszałem go do niczego!
  Szybkim krokiem zmierzał w kierunku domu, przełykając łzy oburzenia. Zaczął analizować poranne zajście. A może on się wstydzi? - olśniło go nagle. Zastanowił się nad tą hipotezą. Wydawała się całkiem wiarygodna. Nic to, może za parę dni mu przejdzie. Pocieszając się w duchu, wszedł do klatki i zaczął iść po schodach. Musiał jakoś poprawić sobie humor przed kolejną ciężką przeprawą, jaką było spotkanie z matką. Na pewno atomowe czarne chmury już zebrały się w domu, tylko czekając na jego przyjście. Przygotowany na odparcie wszelkich ataków matki, wszedł do mieszkania. W końcu nie raz już zmagał się z jej humorami. Następnych kilka godzin nie ma szans stać się najszczęśliwszymi chwilami mego życia. Przyjął najbardziej skruszoną minę, na jaką było go stać i wszedł do pokoju.
  Przez kolejny tydzień przekonywał się o słuszności tamtej myśli. Nie tylko następne godziny, ale i dni okazały się ciężkim kawałkiem chleba. Matka wciąż suszyła Dawidowi głowę o nocleg u kolegi, nie mogąc darować mu zignorowania zakazu. Wieść o planowanym wyjeździe na koncert dodatkowo zaogniła domowy konflikt. Na domiar złego Michał wciąż nie chciał z nim rozmawiać. Nie odbierał telefonów, nie odwiedzał go, nie wychodził z mieszkania. Gdy chłopak próbował się z nim spotkać, kobiecy głos w domofonie za każdym razem oznajmiał mu, że Michała nie ma.
  Kolejne dni mijały Dawidowi leniwie na jałowym oczekiwaniu znaku życia od przyjaciela. W końcu nadszedł poniedziałek. Koncert miał odbyć się następnego wieczora, więc Dawid po raz ostatni spróbował skontaktować się z kolegą. Wyszedł z mieszkania i wolnym krokiem ruszył w stronę bloku Michała. Po kilku minutach dotarł na miejsce. Spojrzał na domofon i nacisnął guzik, nie spodziewając się niczego dobrego. Ku jego zaskoczeniu słuchawkę podniósł Michał. Dawidowi serce zabiło szybciej na dźwięk jego głosu. Zdenerwowany zaczął:
  - To ja, Dawid. Mogę wejść?
  Cisza w słuchawce przeciągała się nieznośnie. W końcu Michał zapytał:
  - Mów, o co chodzi?
  - Jak to o co? Jutro koncert, a ty nie dajesz znaku życia! Chciałem dograć szczegóły.
  - Aaa... Koncert... - znów chwila ciszy. - Przepraszam, nie jadę.
  - Jak to nie?! Przecież mieliśmy jechać razem!
  - Nie mogę.
  - Ale jak to? Dlaczego? - zapytał podnosząc głos.
  Zamiast odpowiedzi, rozległ się trzask odkładanej słuchawki. Niech cię! Dawid zdenerwowany kopnął drzwi klatki schodowej. Chwilę jeszcze stał pod blokiem, wpatrując się w okno Michała, jednak nie dostrzegł żadnego znaku. Zrezygnowany ruszył z powrotem w swoją stronę. Przez chwilę pomyślał, że też zostanie w domu, jednak szybko zmienił zdanie. Zły na przyjaciela, postanowił pojechać sam. Phi, wcale nie musi robić mi łaski. Będę się świetnie bawił bez niego. Uśmiechnął się w duchu. Jeszcze będzie żałował, jak mu opowiem, co się działo. Pocieszając się myślami o jutrzejszym dniu, ruszył raźniej w stronę mieszkania.

  Ruch na wylotówce w środku tygodnia był, ku rozczarowaniu Dawida, bardzo niewielki. Samochody pojawiały się z rzadka, pospiesznie mijając stojącego na poboczu chłopaka. Większość kierowców, wpatrzona przed siebie udawała, że nie widzi gorliwie machającego ręką młodego człowieka. Ci zaś, którzy nie ukrywali, że wiedzą o jego istnieniu i tak nie zamierzali robić niczego z tym faktem. Patrzyli na niego obojętnym wzrokiem albo rozkładali ręce w bezradnym geście. Nikt nie miał ochoty przygarnąć na pokład chłopaczka w glanach, wytartych jeansach i w koszulce zespołu. Dawid powoli zaczynał żałować, że zdecydował się na podróż stopem. Chciał zaoszczędzić parę złotych, ale nie spodziewał się, że będzie musiał tak długo wyczekiwać okazji w popołudniowym słońcu. Gdy już prawie stracił nadzieję, ktoś ulitował się nad nim i zjechał na pobocze. Dawid podbiegł do auta, otworzył drzwi i gdy upewnił się, że kierunek jazdy się zgadza, wsiadł na tył samochodu. W środku siedziało dwóch młodych mężczyzn, na oko dwudziestoparoletnich. Dawid z radością zobaczył, że chłopak na miejscu pasażera nosi długie włosy. Kierowca odwrócił się i zapytał:
  - Co? Pewnie na Behemotha jedziesz?
  - Tak, skąd wiedziałeś? - zapytał Dawid zaskoczony.
  Chłopak ze śmiechem wskazał na jego koszulkę. Rzeczywiście, ciężko było w takim stroju ukryć swoje muzyczne upodobania.
  - Masz szczęście, też tam jedziemy. Jestem Piotrek, a ten wiking obok to Tomek.
  Dawid przedstawił się, po czym uścisnął dłoń kierowcy i przywitał się z pasażerem, który faktycznie miał skandynawską urodę. Tęga budowa ciała, jasnoblond włosy i rudawa broda nadawały mu wygląd celtyckiego wojownika. Resztę trasy spędzili rozmawiając o muzyce i pokrewnych tematach. Dawid poczuł, że to jego szczęśliwy dzień. Nie dość, że zaoszczędził kasę na dojazd, to jeszcze jechał w tak doborowym towarzystwie. Radio głośno grało, a auto pędziło w zawrotnym tempie. Rozmieszczone przy drodze znaki ograniczenia prędkości nie robiły wrażenia na młodych ludziach. Stały bezradne, wypełniając cierpliwie swą funkcję, lecz kierowca był niewzruszony. Ani Dawid się obejrzał, a już byli na miejscu. Piotr kluczył jakiś czas ulicami miasta, po czym zatrzymał samochód na parkingu nieopodal punktu docelowego.
  - Bilet masz? - zapytał.
  - Nie mam - odpowiedział Dawid zgodnie z prawdą.
  - My też nie, pójdziemy teraz kupić, a później się zobaczy.
  We trójkę wysiedli z auta i ruszyli w kierunku klubu. Podeszli do kasy i kupili wejściówki na koncert. Mieli szczęście, bilety były już prawie na wyczerpaniu. Do początku występu mieli jeszcze sporo czasu, lecz Dawid i tak z trudem ukrywał ekscytację.
  - To co teraz? Czekamy? - zapytał, patrząc na nowych znajomych.
  Odpowiedział mu gromki śmiech obydwu mężczyzn. Chłopak uśmiechnął się niepewnie. W końcu Piotr spojrzał na niego i zapytał:
  - Masz ochotę na małe piwo? Nasz kumpel mieszka niedaleko, obiecaliśmy wpaść do niego przed koncertem. Jeśli chcesz, możesz iść z nami.
  - Jasne! Dzięki!
  Dawid nie wierzył własnym uszom. Jak Michał to usłyszy, na pewno pęknie z zazdrości...
  Uśmiechając się w duchu, ruszył za starszymi chłopakami. Ich znajomy rzeczywiście mieszkał nieopodal. Nie przeszli chyba nawet dwustu metrów, gdy okazało się, że są na miejscu. Zapukali do drzwi. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, lecz Piotr kiwnął głową w stronę Dawida w porozumiewawczym geście. Zapewne zawsze wyglądało to w ten sposób. Rzeczywiście, po jakimś czasie rozległ się odgłos kroków i drzwi otworzyły się szeroko. Dawid poczuł, jak po jego plecach przebiega dreszcz. Facet stojący w drzwiach był dobrze zbudowany, przystojny, a kitka długich i prostych blond włosów sięgała mu do samego pasa. Mógł być odrobinę starszy od Piotrka i Tomka. Ubrany był w czarne levisy opinające pośladki i obcisłą, również czarną koszulkę wciśniętą w spodnie. Uśmiechnął się figlarnie na widok Dawida i jemu jako pierwszemu uścisnął rękę. Jego oczy były drapieżne i patrzyły odważnie na młodego chłopaka. Dawid uścisnął wyciągniętą ku sobie dłoń i odwzajemnił uśmiech. To chyba sam Lucyfer we własnej skórze. Taki przystojny i zarazem.... demoniczny.
  - Możesz mówić mi Mauzer. Wszyscy tak na mnie wołają.
  - Dawid jestem! - odpowiedział w końcu chłopak i spróbował ochłonąć.
  No, no, to się nazywa pierwsze wrażenie... Podążając za Mauzerem, wszedł do mieszkania. Była to przeciętnych rozmiarów kawalerka, urządzona chaotycznie, ale z charakterem. Pasowała do właściciela, podobnie jak on miała swój styl. Mężczyzna najwyraźniej był grafikiem, gdyż wszędzie po mieszkaniu walały się jakieś plakaty i niedokończone projekty. Dawid usiadł na miejscu wskazanym przez gospodarza, Piotr z Tomkiem zaś rozłożyli się na kanapie. Po chwili Mauzer wrócił z kuchni, niosąc kratę piwa i podawszy wszystkim po butelce, usadowił się naprzeciw Dawida. Chwilę siedział w milczeniu i patrzył na niespodziewanego gościa. Dawid poczuł, że czerwieni się pod tym spojrzeniem. Gospodarz zauważył to i mrugnął do niego, po czym zapytał:
  - Powiedz mi, skąd się tu wziąłeś? Czemu zawdzięczam twoją wizytę?
  Dawid odkaszlnął, po czym opowiedział o tym, jak Piotr łaskawie podrzucił go z sąsiedniego miasteczka. Starał się stwarzać pozory doświadczonego w takich eskapadach i nie dawał po sobie poznać, jak bardzo podekscytowany jest całą sytuacją. By poprzeć swoją dojrzałość namacalnym dowodem, pociągnął długi łyk piwa z butelki. Mauzer na ten widok pogładził dłonią ogolony podbródek i jeszcze uważniej przyjrzał się młodemu człowiekowi. Uśmiechnął się do siebie tajemniczo, po czym w końcu zainteresował się pozostałymi gośćmi. Chwilę dyskutowali o swoich sprawach, a Dawid w tym czasie ukradkiem obserwował gospodarza. To jest dopiero prawdziwy facet... - przygryzł wargi, patrząc na przystojną twarz mężczyzny, na jego szeroką pierś, silne ramiona, umięśnione uda i bardzo wydatny wzgórek w rozporku. Czuł, że na ten widok dostaje gęsiej skórki. Mauzer podobał mu się, podobał nawet bardzo! Ideał! Niedyskretne spojrzenia Dawida w końcu zwróciły uwagę obiektu jego zainteresowań. Gospodarz odwrócił wzrok od kolegów siedzących na kanapie i spojrzał na chłopaka.
  - Co jest? Znudzony?
  Dawid, zawstydzony, odwrócił wzrok. Rany, nie gap się tak na niego! -  skarcił się w duchu, po czym odpowiedział:
  - Nie, wcale!
  Mauzer jednak nie dał się przekonać i uwagę znów przeniósł na dopiero co poznanego młodego człowieka. Zaczął wypytywać go o sprawy związane z muzyką. Pytał, od kiedy słucha cięższego grania, jakie zespoły lubi, czy sam gra na jakimś instrumencie.
  - Jeszcze nie, ale niedługo kupię sobie gitarę! - podekscytowanym głosem odpowiedział Dawid na ostatnie pytanie.
  Kilkoma łykami opróżnił butelkę i odłożył ją pod stół. Do końca tej wizyty wypił jeszcze dwie, słuchając przy tym opowieści Mauzera. Patrzył na niego oczarowany, co rusz wybuchając śmiechem. Czas płynął mu tak szybko, że nawet nie zauważył, kiedy nadeszła chwila, by opuścić mieszkanie gospodarza. Ku swojej radości Dawid usłyszał, że mężczyzna wybiera się razem z nimi. Zaczął wiązać glany, obserwując kątem oka, jak Mauzer wciąga wysokie, wojskowe buty, jak wsadza nogawki spodni do środka i zapina metalowe klamry. Gdy wychodził razem z nowymi towarzyszami z mieszkania, był już zakochany. A przynajmniej tak mu się zdawało.
  Koncert zaczął się z lekkim opóźnieniem, lecz to, co działo się później na scenie, całkowicie zrekompensowało Dawidowi oczekiwanie. Zespół podgrzał atmosferę do czerwoności, grając bezkompromisowe, ciężkie riffy. Chłopak razem z innymi fanami skakał w rytm muzyki i co rusz wyciągał w górę ramię, układając dłoń w umownym geście symbolizującym rogi szatana. W piersiach czuł dudnienie perkusji i basu, a krzyk wokalisty wibrował mu w uszach. Pod sceną grupka fanów zaczęła zderzać się barkami, robiąc zwyczajowe pogo, lecz Dawid nie przyłączył się do nich. Nie chciał oddalać się od nowych towarzyszy, a w szczególności od długowłosego przystojniaka. Mauzer stał z nim ramię w ramię. Co jakiś czas zerkali na siebie z uśmiechem. Dawid stwierdził, iż towarzysz jest podobny do lidera zespołu, lecz z pewnością przystojniejszy. Zaśmiał się w głos, pijany muzyką i piwem. Czuł się dorosły, jak jeszcze nigdy dotąd. Z wdzięcznością patrzył na nowych znajomych, dziękując im w duchu, że nie traktują go jak dzieciaka. Przez chwilę pomyślał o Michale. Szkoda, że cię tu nie ma, ale to nie moja wina, sam tego chciałeś. Szybko wyrzucił z pamięci wspomnienie przykrego poranka sprzed paru dni. Klimat dookoła był zbyt pociągający, by mógł zamartwiać się sprzeczką z przyjacielem.
  Koncert powoli dobiegał końca, a on razem z tłumem na sali zdzierał sobie gardło, domagając się kawałka na bis. Zespół nie dał się długo prosić i wrócił wśród okrzyków radości na scenę, aby zagrać ostatni kawałek. Fani krzyczeli, głośno śpiewając razem z wokalistą, Dawid też nie pozostawał w tyle. Gdy utwór dobiegł końca, był zmachany i szczęśliwy. Dopiero po chwili zaczął zastanawiać się, co będzie robił przez resztę nocy.
  Razem z nowymi znajomymi wyszedł przed klub, zastanawiając się, czy Piotr zechce zabrać go także w drogę powrotną. Mauzer, jakby czytając w jego myślach, złapał go za ramię, odciągnął w bok i zapytał:
  - Masz co ze sobą zrobić?
  - No... Nie wiem. Może chłopacy podwiozą mnie z powrotem.
  - Spójrz na Piotra, nie widzisz po oczach, jak mu promile buzują? Nie ryzykuj.
  Dawid zerknął na stojącego niedaleko chłopaka, lecz nie zauważył niczego nadzwyczajnego. Niezrażony Mauzer ciągnął dalej:
  - Nie jedź z nim. Chodź do mnie, i wrócisz na spokojnie jutro. Pokażę ci moje płyty, pogadamy. Zobaczysz, spodoba ci się - uśmiechnął się znów z tym samym, tajemniczym wyrazem twarzy.  
  Dawid już wiedział, co zrobi. Gdy Piotr zapytał go, czy wraca z nimi, bez wahania odpowiedział:
  - Nie, dzięki! Pójdę jeszcze na trochę do Mauzera. Chyba wrócę jutro.
  Piotr spojrzał na Tomka, po czym bacznie przyjrzał się Mauzerowi. Długowłosy chłopak nie patrzył już w stronę kolegów. Oddalał się powoli w stronę mieszkania, ponaglając Dawida. Niespodziewanie Piotr podszedł do chłopca i patrząc mu w oczy zapytał:
  - Na pewno chcesz zostać?
  - Mhm - przytaknął Dawid, nie rozumiejąc gorliwości starszego chłopaka.
  - No dobra, młody, twój wybór - klepnął go w ramię i z poważną miną dodał: - Pilnuj się!
  Dawid strząsnął rękę chłopaka ze swojego barku. „Pilnuj się, młody”. Phi, co on sobie myśli? Że jestem małym dzieckiem, czy jak? Mauzer miał racje, na pewno się upił. Pospiesznie pożegnał się i pobiegł za długowłosym mężczyzną. Ten uśmiechnął się szeroko na widok Dawida i pochwalił jego wybór. Ramię w ramię ruszyli w dalszą drogę.
  Gdy dotarli na miejsce, Mauzer przekręcił klucz w zamku i puścił chłopaka przodem.
  - Rozgość się - powiedział.
  Sam ściągnął buty, po czym zniknął na chwilę w kuchni. Dawid zapalił światło w salonie, który był zarazem sypialnią i zaczął oglądać plakaty oraz projekty gospodarza. Mauzer wrócił po chwili, podając Dawidowi zimne piwo. Chłopak posłusznie wziął butelkę do ręki i upił pokaźny łyk. Zauważył, że mężczyzna nie przyniósł browaru dla siebie, lecz nie skomentował tego faktu. Obserwował w milczeniu, jak Mauzer rozkłada łóżko i rozciąga się na nim jak długi. Przysiadł na fotelu i spojrzał na trzymaną w dłoni butelkę. Poczuł się odrobinę nieswojo. Gospodarz, widząc to, podniósł się na łokciu i spojrzał na swojego gościa.
  - Co jest? Źle się czujesz?
  - Nie, wszystko w porządku, tylko... - Dawid urwał.
  Właściwie nie wiedział, co mu dolega. Odegnał od siebie złe przeczucia i spojrzał na leżącego mężczyznę. Mauzer wciąż był tak samo przystojny i tak samo pociągający, jak przed momentem. Rozłożony na kanapie uśmiechnął się do chłopaka, po czym ruchem ręki wskazał mu miejsce obok siebie.
  - Chodź! Wyglądasz, jakbyś chciał z kimś pogadać.
  Dawid po chwili wahania usiadł na łóżku. Obrócił się bokiem i zawiesił wzrok na półleżącym mężczyźnie. Alkohol zaczął szumieć mu w głowie, więc odstawił piwo na stół.
  - Powiedz! Co cię gryzie? - zapytał w końcu gospodarz.
  - Nic takiego. Pokłóciłem się z przyjacielem przed wyjazdem, ale teraz to już nieistotne.
  Patrzył na Mauzera, który z bliska wydał mu się jeszcze bardziej urodziwy. Obserwował, jak podnosi się zwinnym ruchem i siada naprzeciw niego. Nie odwrócił wzroku, gdy mężczyzna spojrzał w jego oczy. W tym momencie usłyszał jednak pytanie, które sprawiło, że cała pewność siebie ulotniła się z niego jak powietrze z dziurawego materaca:
  - Podobam ci się? - Mauzer patrzył na Dawida wyzywająco.
  Chłopak odwrócił się i spojrzał w podłogę. Podejrzenia nie powinny go zaskoczyć, przecież cały wieczór gapił się na przystojnego towarzysza jak w obrazek. Zażenowany zaczął się tłumaczyć:
  - Nie, to nie tak! Jesteś... przystojny i w ogóle bardzo fajny. Myślę, że kiedyś chciałbym być podobny do ciebie, ale to wszystko! Naprawdę!
  Mauzer zaśmiał się, po czym ujął twarz Dawida i odwrócił z powrotem w stronę własnej.
  - Przecież widzę, jak na mnie patrzysz. Sądzisz, że się nie domyślam, co ci chodzi po głowie?
  Dawid poczuł, jak zalewa go fala gorąca. Bliskość przystojnego mężczyzny sprawiała, że miał pustkę w głowie. Czuł jednak, że powinien coś powiedzieć, więc ostatkiem woli wykrztusił:
  - Źle mnie zrozumiałeś...
  - Ej, nie wstydź się! - Mauzer przerwał mu, ani na chwilę nie tracąc pewności siebie. - Mogę dać ci to, czego potrzebujesz.
  Dawid zadrżał, słysząc te słowa. To, czego potrzebuję? Serce zaczęło bić mu szybciej, poczuł charakterystyczne łaskotanie w podbrzuszu. Mauzer patrzył na niego wciąż tym samym, drapieżnym wzrokiem. W końcu zapytał:
  - Byłeś już z kimś w łóżku? Z dziewczyną? Z chłopakiem?
  Dawid pomyślał o nocy z Michałem. To było tylko całowanie, a on przecież pyta o... seks!
  - Nie, nie byłem...
  - Tak myślałem - Mauzer uśmiechnął się. - Ile masz lat?
  Chłopak przez moment zastanowił się, czy nie dodać sobie roku lub dwóch, lecz w końcu odpowiedział zgodnie z prawdą:
  - Za miesiąc kończę siedemnaście...
  - No to gra!
  Nim chłopiec domyślił się, o co chodziło w tym stwierdzeniu, Mauzer przyciągnął go do siebie i pocałował w usta. Dawidowi świat zawirował przed oczami. Bezwolnie poddał się ruchom długowłosego chłopaka. Przystojny mężczyzna wiedział, jak wykorzystać fascynację Dawida. Nie pytając o pozwolenie, wsadził dłonie pod jego koszulkę, nie przestając go przy tym całować. Dawid w tym momencie przypomniał sobie o Michale. Przez moment poczuł się nie fair, lecz po chwili zaczął usprawiedliwiać się sam przed sobą. To on się do mnie nie odzywał. To on nie chciał jechać na koncert. Poza tym jemu chodziło o jakieś głupie lekcje. Chciał wiedzieć, co się robi z dziewczyną. Byłem mu potrzebny tylko po to, by go czegoś nauczyć. Jak dostał to, czego chciał, to od razu się mnie pozbył... Przywarł mocniej do warg mężczyzny i sam wsadził mu język do ust, dłońmi dotykając umięśnionego torsu i ramion. Był pijany bliskością przystojnego towarzysza i kilkoma piwami, co dodało mu odwagi. Chwilę jeszcze całowali się namiętnie. Mauzer w tym czasie dotykał szczupłego ciała młodego chłopaka. Jedną dłoń położył na jego uwięzionym w spodniach penisie i zaczął masować go intensywnie, drugą zaś zacisnął na jego pośladku.
  - Dobry jesteś, młody... Masz tu więcej niż myślałem. Lubię takich...  
  Dawid bez sprzeciwów przyjmował wszystkie pieszczoty i komplementy. Był bardzo podniecony. Jego świat zawęził się do przyjemności, jakie niosła ze sobą ta chwila. Liczyło się wyłącznie „tu i teraz”. Mauzer, widząc jak chłopak reaguje na jego zabiegi, ściągnął mu koszulkę przez głowę, po czym sam zrzucił w pośpiechu swój t-shirt. Dawid, oszołomiony, podziwiał umięśnioną klatkę piersiową mężczyzny, twardy brzuch, a na widok potężnego wybrzuszenia w kroku aż przygryzł wargi. W odpowiedzi na jego głodne spojrzenie, długowłosy przystojniak podniósł się i zaczął rozpinać spodnie. Nim Dawid zdążył zastanowić się, do czego to prowadzi, przed jego twarzą pojawił się masywny, gruby, wyprężony fallus. Mężczyzna złapał chłopaka za głowę i pochylił ją w stronę przyrodzenia.
  - No bierz! Na co czekasz?
  Dawid zrozumiał, czego chce od niego Mauzer. Pożądanie wzięło górę nad rozsądkiem i chłopak, niewiele myśląc, objął penisa wargami. Mężczyzna zawarczał podniecony i zdecydowanym ruchem wepchnął członka głębiej w usta Dawida. Chłopak, czując dotyk żołędzi w swoim gardle, odsunął się gwałtownie, powstrzymując odruch wymiotny. Mauzer jednak nie pozwolił mu uciec. Przytrzymał jego głowę i tym razem spokojniej zaczął poruszać biodrami, wzdychając przy tym głośno. Dawid zaczął ssać dorodnego penisa, próbując pieścić go jednocześnie językiem. Palcami dotykał ciężkich jąder, a drugą ręką trzymał ten wielki, twardy trzon. Zadanie wydało mu się trochę trudne, lecz długowłosemu wystarczały te starania. Jego ruchy stały się szybsze, a westchnienia głośniejsze. W końcu zdecydowanym szarpnięciem wyrwał się z ust Dawida i podciągnął go do góry. Chłopiec wstał posłusznie, a Mauzer kilkoma wprawnymi ruchami rozpiął jego jeansy i opuścił mu je do kolan. Pochwycił mu penisa, uścisnął mu jądra
  - No... Super jesteś! A teraz kładź się! - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
  Dawid, myśląc, że teraz przyszła jego kolej na przyjmowanie pieszczot, bez wahania położył się na plecach. Mauzer jednak, ku jego zaskoczeniu, silnym ruchem chwycił go za ramiona i przekręcił na brzuch.
  - Mmm... Z tej strony też pierwsza klasa, cacko... - mruknął z uznaniem.
  Dawid odwrócił głowę i obserwował zdziwiony, jak mężczyzna, trzymając go za biodra, próbuje podciągnąć wyżej jego pośladki.
  - Co robisz? - zapytał przerażony.
  - Mówiłeś, że jesteś dziewicą, nie? - uśmiechnął się drwiąco. - No to już nie będziesz.
  Dawid zrozumiał, co próbuje zrobić Mauzer. W mgnieniu oka otrzeźwiał i zaczął protestować. Mężczyzna nie zwracał uwagi na jego na opór. Przytrzymując chłopaka silnym ramieniem, drugą rękę wsadził do kieszeni opuszczonych na biodra spodni i wyciągnął prezerwatywę. Zębami rozerwał opakowanie i wprawnym ruchem zaczął rozwijać gumkę na swym wielkim, wyprężonym przyrodzeniu. Nie patrząc nawet na Dawida, zaczął wyjaśniać:
  - Ładniutki z ciebie dzieciak, ale nie zmienia to faktu, że jesteś przybłędą. Nie zamierzam ryzykować.
  Naciągnąwszy kondoma, przywarł do pleców chłopaka, przyciskając go ciężarem swego ciała. Dawid nie miał ani jak, ani dokąd uciec. Szamotał się, lecz mężczyzna był zbyt silny. Chłopak zrozumiał, że nic nie wskóra, więc zaczął prosić Mauzera, by go zostawił. Ten jednak, głuchy na błagania, przeszedł do dzieła. Dawid zacisnął powieki, a krzyk sam wydarł się z jego gardła, gdy mężczyzna siłą zdobywał jego wnętrze... Nie pamiętał, co działo się dalej. Czuł tylko ból tak silny, że nie do zniesienia. Płakał. Łzy obficie spływały na poduszkę. Słyszał stękanie Mauzera i jego słowa, jednak nie docierał do niego ich sens. Może były to jakieś przekleństwa, a może pochwały - Dawid nigdy nie miał się tego dowiedzieć. Świat dookoła był jakby zamglony, a dźwięki przytłumione. Chłopak przez chwilę miał wrażenie, że wszystko wokół to tylko zły sen...
  Nie wiedział, ile trwał jego pierwszy w życiu stosunek. Pięć minut? A może godzinę? W każdym razie wreszcie dobiegł końca. Mauzer, finiszując, wykonał ostatnie brutalne pchnięcie, po czym ocierając dłonią pot z czoła, wysunął penisa z ciała Dawida. Ściągnął gumkę, związał ją i niedbałym ruchem rzucił na podłogę. Dopiero teraz spojrzał na zalanego łzami Dawida. Zapinając spodnie, przyglądał się, jak szlocha, z twarzą wtuloną w poduszkę. Złapał go za ramiona i odwrócił na plecy. Chłopak bezwładnie poddał się tej czynności, wyglądał, jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół niego. Mauzer pochylił się nad nim i zdecydowanym ruchem ujął go za twarz, przywołując do rzeczywistości. Spojrzał mu w oczy i cynicznie zapytał:
  - Ojej, co się stało? Dlaczego taka śliczna dziewczynka płacze? - i wybuchnął ironicznym śmiechem, ostrym niczym brzytwa, widząc wyraz twarzy Dawida. Bez litości drwił dalej:
  - No już, nie gniewaj się! Przecież nic się nie stało. Zwyczajnie cię wyruchałem, a ty beczysz jak ostatnia ciota.
  - Nie jestem ciotą! - odpowiedział upokorzony Dawid, ocierając łzy.
  - Ależ jesteś... A ja tego nie lubię - głos mężczyzny zrobił się zimy jak lód. - Zabieraj manatki i uciekaj pod spódnicę mamusi! Taki smarkacz powinien o tej porze siedzieć grzecznie w domu, a nie szwendać się po obcym mieście.
  Dawid wyrwał się gwałtownie swojemu oprawcy i w pośpiechu zaczął zakładać ubranie. Gdy się pochylił, wciągając glany, kolejny raz poczuł głęboki ból całego wnętrza. Spojrzał w stronę Mauzera i rzucił gniewnie:
  - Jeszcze tego pożałujesz!
  Chciał zabrzmieć poważnie, lecz głos załamał mu się w połowie zdania. Groźba wypadła żałośnie i nieprzekonująco. Mauzer zaśmiał się, słysząc słowa Dawida.
  - Ach... Drżę z przerażenia. Zobacz tylko, jak cały się trzęsę! - spojrzał ostrzegawczo na młodego chłopaka. - Pewnie myślałeś, że jak cię przelecę, to będzie z tego wielka miłość. Że zostanę twoim chłopakiem i będziemy żyć razem wesoło. Nie dla psa kiełbasa, smarkaczu. Poza tym ja uprawiam tylko niezobowiązujący seks. Związki są dla ciot... Takich właśnie jak ty!
  - Pożałujesz! Mówię poważnie! - odpowiedział Dawid najbardziej przekonująco, jak potrafił.
  Mauzer już się nie uśmiechał.
  - Lepiej mnie nie wkurwiaj, tylko wypierdalaj! A jak masz jeszcze jakieś wątpliwości, to napisz do „Bravo”, czy co tam wy, gówniarze, czytacie!
  Dawid z trudem wyszedł z mieszkania, ciskając pod nosem przekleństwa. Każdy krok sprawiał mu ból. Zacisnął zęby i trzasnął drzwiami. Zszedł po schodach stopa za stopą. Wreszcie zebrał się w sobie całą siłą woli i zaczął szybkim krokiem iść przed siebie. Nie jestem ciotą! Nie jestem! - powtarzał w duchu. Mimo iż wciąż zbierało mu się na płacz, nie pozwolił sobie na łzy. Zamrugał, wsadził ręce w kieszenie i zaczął iść w stronę dworca PKP. Znał trochę miasto, więc wiedział, że stacja znajduje się około kilometra dalej. Szedł w pośpiechu, ignorując ból fizyczny, dużo bardziej doskwierało mu bowiem uczucie wstydu i poniżenia. Nikt nigdy tak go nie upokorzył! Skręcił w boczną uliczkę i z wściekłością kopnął bogu ducha winną latarnię, stojącą na rogu. Był zły, głodny, obolały i zmęczony.
  Widok oświetlonego dworca kolejowego poprawił mu nieco nastrój. Wszedł do środka, usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach. Zaczął żałować, że nie zabrał ze sobą żadnej bluzy z długim rękawem. Ułożył się na ławce i drżąc z zimna zaczął wspominać noc w ciepłym łóżku Michała. Gdybyś był ze mną, nic by się nie stało. Podciągnął wyżej kolana, otulił je ramionami i pogrążył się w półśnie.

  Duże brązowe oczy wpatrywały się w postać leżącą na ławce. Dziecko stało chwilę w miejscu, zaciekawione, po czym krzyknęło piskliwym głosikiem do stojącej nieopodal kobiety:
  - Mamusiu, czemu ten pan tutaj śpi?
  - Zostaw go! To bezdomny.
  Dawid, słysząc te słowa, otworzył oczy. Dostrzegł tuż przed sobą małą dziewczynkę. Niewiele rozumiejąc obserwował, jak jakaś pani bierze ją za rękę i odciąga kilka metrów dalej. Z niemałym wysiłkiem przypomniał sobie, gdzie się znajduje. Podniósł się powoli, usiadł na ławce i zaczął masować dłonią zesztywniały kark. Drugą ręką przetarł twarz. Wstał. Zmrużył powieki, spojrzał na rozkład jazdy pociągów, a chwilę później na wiszący nad drzwiami poczekalni zegar. Dochodziła ósma. Okazało się, że przebudził się w porę. Najbliższy pociąg w stronę jego miasta odjeżdża już za dwadzieścia minut... Przeciągnął się, ziewając. Nie zwracał uwagi na ciekawskie spojrzenia otaczających go ludzi. Wygrzebał z kieszeni resztę drobnych i podszedł do kasy. Przypomniał sobie, że nie ma legitymacji, ale i tak kupił szkolny, i ruszył wolnym krokiem na właściwy peron.
  Pociąg łaskawie nie próbował pogorszyć nastroju Dawida i przyjechał punktualnie. Chłopak wszedł do wagonu, spoczął na pierwszym wolnym siedzeniu i spojrzał za okno. Świat po drugiej stronie szyby ruszył z miejsca i zaczął przesuwać się mozolnie. Miasto powoli zostawało w tyle.    
  Dawid przygryzł wargi, wspominając minioną noc. Najchętniej od razu wyrzuciłby ją z pamięci, jednak postanowił najpierw wyciągnąć z niej jakieś wnioski. Zaczął analizować swoje zachowanie, szukając miejsca, w którym popełnił błąd. Miejsc tych, jak się okazało, było wiele. Rany, ale byłem naiwnym kretynem... Mimowolnie zacisnął pięści. Może i Mauzer miał rację? Może zachowywałem się jak ciota, jak dzieciak... Sam się prosiłem o taką lekcję. Ale z tym już koniec!

  Resztę drogi do domu Dawid utwierdzał się w postanowieniu poprawy. Poprzysiągł sobie już nigdy nie dać się wykorzystać, nigdy już nie być naiwnym i nie ufać nikomu. To chyba jedyny sposób, by życie nie kopnęło cię w dupę! Samemu decydować o wszystkim, zamiast pozwolić innym to robić. Albo ty wyruchasz kogoś, albo ktoś wyrucha ciebie. Oczywiście nikomu się do tego nie przyzna... Spróbował się uspokoić, lecz gniew nie chciał zelżeć. Pomyślał o Michale i zachowaniu przyjaciela sprzed tygodnia. Ty pewnie też myślałeś, że można mnie bezkarnie wykorzystać? A ja, głupi, jeszcze do ciebie biegałem... O nie! Nigdy więcej!
  Konduktor skasował bilet. Nawet nie żądał dokumentu potwierdzającego prawo Dawida do zniżki. Przecież widać, że uczeń... Pociąg pomału zbliżał się do celu. Myśli chłopaka w końcu także zwolniły. Uspokoił się nieco, wstał i podszedł do drzwi. Chwycił je i rozsunął, nim jeszcze pociąg zatrzymał swój bieg. Wychylił lekko głowę, a wiatr potargał mu włosy. Poczuł ciepło słońca na twarzy i uśmiechnął się pierwszy raz od kilku godzin. Wyskoczył na peron, nim wagony na dobre się zatrzymały. Pewnym krokiem ruszył przez miasto. Miał do przejścia spory kawałek, lecz nie zmartwił się tym faktem. Szybko zmierzał w stronę osiedla, mijając z podniesionym czołem ludzi na ulicy. Patrzył w oczy mężczyzn, uśmiechał się do dziewczyn, pozdrawiał emerytów. Poczuł się, jakby jakaś część niego umarła, zniknęła bezpowrotnie, lecz uznał, że czarny strój wystarczy za przejaw żałoby. Przywołał uśmiech na twarz i wmawiając sobie, że wszystko już w porządku, otworzył drzwi klatki schodowej. Jak zwykle, przeskakując co dwa stopnie, dotarł do mieszkania. Wyciągnął pęk kluczy, otworzył drzwi i wpadł do środka. Nie zastał nikogo. Matka była w pracy, a mieszkali tylko we dwoje. Zrzucił buty, rozebrał się, wszedł do łazienki i wziął długi, gorący prysznic. Szorował dokładnie całe ciało, jakby chciał zmyć wszelkie ślady minionej nocy. Pośladki mył delikatnie, bo w okolicach odbytu wciąż czuł ból. Przypomniał sobie, jakiego wielkiego fallusa miał Mauzer i poczuł lekki dreszcz. To i tak dobrze, że nic więcej mi się nie stało... Gdy poczuł, że jest już czysty, wytarł się ręcznikiem, obwiązał się nim w pasie i wyszedł z łazienki. Skierował się do swojego pokoju, wziął czystą bieliznę i narzucił świeży t-shirt. Na widok rozłożonego łóżka, padł w pościel. Zasnął błyskawicznie.

  Dzwonek do drzwi brzęczał natarczywie, wkradając się do podświadomości Dawida. Chłopak słyszał jego dźwięk we śnie, lecz dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę z faktu, że nie jest to li tylko wytwór jego wyobraźni. Jawa brutalnie wyparła senne marzenia i Dawid otworzył oczy. Kolejny dźwięk dzwonka zmącił ciszę panującą w mieszkaniu. Chłopak zwlókł się z łóżka, przeczesał włosy palcami i ruszył do drzwi. Otworzył je z rozmachem. Na klatce schodowej, ze spuszczoną głową stał - Michał... Wyglądał na bardzo zmęczonego. Spojrzał niepewnie na Dawida i rzekł:
  - Myślałem już, że nie otworzysz.
  - A skąd wiedziałeś, że w ogóle jestem? - zapytał Dawid niezbyt uprzejmym tonem.
  - Widziałem, jak wracałeś do domu - spojrzał podkrążonymi oczami na kolegę. - Pół nocy siedziałem na ławce i do rana czekałem, aż wrócisz. Chciałem przyjść szybciej, ale... nie wiedziałem, co powiedzieć. Prawdę mówiąc nadal nie wiem... - uśmiechnął się niepewnie do Dawida. - Mogę wejść?
  Chłopak wpuści kolegę do mieszkania. Chwilę wcześniej zastanawiał się, czy nie zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz uznał, że nie powinien tak jawnie okazywać emocji. Niech myśli, że według mnie nie zaszło nic nadzwyczajnego. Uśmiechnął się ostatkiem woli do Michała i razem z nim wszedł do swojego pokoju. Posłanie było rozkopane. Dawid stanął w drzwiach i rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu spodni, lecz nie zobaczywszy ich nigdzie na widoku, usiadł na łóżku. Michał spoczął obok niego, wydawał się bardzo zakłopotany. Dawid patrzył na niego z obojętnym wyrazem twarzy. Czego teraz mam cię nauczyć, co? Po co tym razem przyszedłeś? Michał, jakby czytając w jego myślach, rzekł bardzo cicho:
  - Przyszedłem cię przeprosić.
  - Co zrobić?
  - Przeprosić! - powtórzył, tym razem głośno i wyraźnie.
  Dawid spojrzał na niego nieufnie, lecz ostatecznie postanowił trzymać się powziętego wcześniej zamiaru.
  - Przeprosić? A to niby za co?
  - Jak to za co? Za moje zachowanie. Za to, że wtedy rano kazałem ci wyjść. Że się później nie odzywałem i że nie pojechałem z tobą na koncert... - zaczerpnął powietrza, przerywając na moment potok słów. - Powiedz... Jak się w ogóle bawiłeś, fajnie było?
  Dawid już wcześniej powziął postanowienie, że nikomu słowem nie wspomni o nocy u Mauzera, nawet Michałowi. Przede wszystkim jemu... Zdecydował, że zrelacjonuje tylko pierwszą część wieczoru. Uśmiechnął się figlarnie, jak miewał w zwyczaju i zaczął opowiadać. Streścił podróż stopem, wizytę z nowymi znajomymi u Mauzera, aż w końcu doszedł do punktu kulminacyjnego, jakim był występ. Podnieconym głosem opowiadał:
  - Stary, mówię ci, żałuj! To było coś pięknego. Jak nie słyszałeś Behemotha na żywo, to nie znasz tego zespołu! Wszyscy skakali, wrzeszczeli, śpiewali. Normalnie euforia i sam szatan! - i zaśmiał się na wspomnienie wczorajszej zabawy.
  Michał odpowiedział mu smutnym uśmiechem.
  - A co robiłeś później, po koncercie? Dałeś sobie jakoś radę?
  Dawid stracił na moment pewność siebie. Mimowolnie spochmurniał na wspomnienie wydarzeń, jakie miały miejsce później. Próbując jednak zachować pozory entuzjazmu odpowiedział:
  - A po koncercie... Też było zajebiście! Zrobiliśmy sobie z tymi chłopakami małą imprezę w domu u jednego z nich. Piliśmy browara, słuchaliśmy dobrej muzy i gadaliśmy do białego rana. Wróciłem pociągiem, stamtąd ósma dwadzieścia.
  Michał spojrzał podejrzliwie na Dawida. Znał go już dość dobrze i wiedział, kiedy coś było nie tak. Nie dał się nabrać na sztuczną ekscytację kolegi. Przeciwnie. Był pewien, że coś poszło źle. Sądził, że chodzi o ich sprzeczkę, która zapewne popsuła Dawidowi cały wypad na ten tak długo wyczekiwany koncert. Przesunął dłonią po włosach, odgarniając je z czoła i wypuścił ze świstem powietrze. W końcu zaczął drżącym głosem:
  - Wiem, że wszystko zepsułem. Powinienem tam być z tobą.
  O tak, mój drogi, powinieneś! Nawet nie wiesz, jak bardzo! Dawid zacisnął zęby i wciąż jeszcze pozorując dobry nastrój odrzekł:
  - Tak, zdecydowanie! Niezła impreza cię ominęła.
  - Nie o tym mówię, wiesz przecież...
  Och, a o czym? Stęskniłeś się? Żal? Coś długo się z tym zbierałeś... Dawid, nie zdradzając niczym swoich myśli, rzucił opryskliwie:
  - A niby o czym?
  - Naprawdę bardzo żałuję, że mnie nie było. Chciałbym jakoś wyrównać rachunek, bo byłem ostatnio kiepskim przyjacielem. Nie chciałem, by to się tak potoczyło, ale... - zawahał się. - Wiesz... ta noc u mnie przybrała w pewnym momencie dziwny obrót... - spojrzał na Dawida, lecz widząc jego niewzruszoną minę, szybko odwrócił wzrok i kontynuował. - Wiem, że to z mojej winy, ja cię namówiłem. Rano jednak nie wiedziałem, co o tym sądzić, bałem się, co teraz będziesz o mnie myślał. Stchórzyłem, zamiast przekonać się, czy nadal będzie między nami jak dawniej. Ale już wszystko przemyślałem...
  Michał spojrzał na Dawida. Jego policzki płonęły, a oczy błyszczały determinacją. Wpatrywał się w napięciu w twarz przyjaciela. Jak dawniej? Czyli jak? - pomyślał. Wcześniej byłeś dobrym kumplem, szkoda by było z tego zrezygnować. Tylko to twoje zachowanie jest jakieś... dziwne. Walczył sam ze sobą. Z jednej strony czuł się głupio, nie wierząc swojemu, jakby nie patrzeć, przyjacielowi, a z drugiej zupełnie go nie rozumiał i miał do niego żal. Ostatecznie zachował maskę obojętności, choć na wewnętrznej skorupie pojawiło się pierwsze pęknięcie.
  - Było, minęło - odpowiedział beznamiętnym tonem.
  - Wyjdźmy gdzieś, rozerwijmy się, cokolwiek... Nie chcę rozwalić naszej przyjaźni.
  Dawid przez moment poczuł się poruszony determinacją kolegi. Gdzieś w głowie wciąż kołatały mu przemyślenia z porannej drogi powrotnej, więc podszedł do sprawy mniej emocjonalnie. Czuł dziwny rodzaj dominacji nad Michałem. Podobała mu się świadomość, że ma kontrolę nad całą sytuacją. Mógł wyrzucić chłopaka za drzwi, mógł go znów pocałować, mógł także przystać na jego propozycję i skoczyć z nim na miasto. Postanowił wykorzystać szeroki wachlarz możliwości i przejąć inicjatywę w rozmowie. Zadał pytanie, które nurtowało go od paru dni, lecz którego nie umiałby zadać jeszcze wczoraj:
  - Dlaczego chciałeś mnie pocałować? Naprawdę chodziło ci o jakieś „instrukcje”?
  Michał spojrzał na swoje dłonie i zaczął bawić się rzemykiem związanym na przegubie. Zajęcie to wydało mu się nagle niezwykle pasjonujące. Nie odrywając wzroku od nadgarstka, zaczął tłumaczyć:
  - Chciałem tego, bo naprawdę nigdy wcześniej nie miałem okazji. A przecież byliśmy przyjaciółmi, nie? Uznałem, że możesz mnie nauczyć. Nie zrozum mnie jednak źle. Nie chodziło o to, że wykorzystałem twoją wyrozumiałość. Ja... ja chciałem, żebyś to był właśnie ty.
  Michał wyglądał, jakby miał zaraz zapaść się pod ziemię. Dawid nawet przez moment myślał, że kolega zerwie się na równe nogi i ucieknie w pośpiechu, jednak nic takiego się nie wydarzyło.
  - Dlaczego ja? - nie zamierzał jeszcze odpuścić.
  Michał dłuższą chwilę bił się z myślami. Dawid nie zdawał sobie sprawy, że chłopak desperacko szuka najwłaściwszej odpowiedzi. Że wciąż nie jest pewien, jaka będzie reakcja na poważniejsze wyznania. Że paraliżuje go strach przed utratą przyjaciela.
  Wreszcie Dawid usłyszał odpowiedź, która wydała się Michałowi najbardziej dyplomatyczna.
  - Bo... bo jesteś bardzo ładny.
  Dawid oczekiwał nieco innych słów. Czy wy wszyscy widzicie tylko ładną buzię? Nie chcę być ładny. Chcę być przystojny! Interesujący, bystry, zabawny. Wyjątkowy! W tym momencie przypomniał sobie drwiące słowa Mauzera. „Dlaczego taka śliczna dziewczynka płacze”. Skrzywił się mimowolnie na to wspomnienie. Spojrzał na Michała i po chwili uśmiechnął się do niego, wyrzucając z myśli przykre sceny. W sumie ty też mi się podobasz, od dawna tak było. I miał już w głowie pewien plan.
  - Podobał ci się twój pierwszy pocałunek? - zapytał, patrząc w twarz przyjaciela.
  - Czy się podobał? Bardzo! - uśmiechnął się nieco zażenowany. - Czy nie widziałeś wystarczającego dowodu?
  Dawid, na wspomnienie reakcji Michała na jego pieszczoty, dostał gęsiej skórki. Spojrzał pożądliwie na kolegę, czując jak zalewa go fala podniecenia.
  - Bo widzisz... Mi również się podobało - uśmiechnął się tajemniczo. - Mówiłeś, że chcesz wyrównać rachunek, prawda?
  Michał wyprostował się na te słowa. Z niepokojem rozejrzał się dookoła, jakby szukając potencjalnych intruzów, po czym rzekł:
  - Tak, mówiłem.
  - No to masz szansę, bo... ja też bym chciał przeżyć to, co ty. Jeśli masz ochotę, możemy powtórzyć ten pocałunek.
  Patrząc wyzywająco na kolegę, ścisnął penisa przez spodenki, nie siląc się przy tym na dyskrecję. Michał przełknął głośno ślinę, po czym rzekł:
  - Chciałbym bardzo to powtórzyć. Tylko, że...
  Dawid nie chciał słuchać dalszych wyjaśnień, więc przerwał przyjacielowi w pół zdania, zamykając mu usta pocałunkiem. Sam dziwił się, że nie czuje żadnego stresu. Był pewien siebie, jakby całowanie Michała było codziennością. Nie obawiał się reakcji przyjaciela, gdyż ten całkowicie pozwolił mu przejąć inicjatywę. Dawid wykorzystał pozycję dominującą i zaczął dotykać odważniej ciała przyjaciela. Michał poddawał się wszystkim pieszczotom, próbując odwzajemniać je nieśmiało. Chwilę jeszcze całowali się, siedząc naprzeciw siebie, aż w końcu Dawid zdecydowanym ruchem przewrócił przyjaciela na pościel. Sam położył się na nim, wsunął dłonie pod jego plecy i przytulając go mocno, zaczął całować po szyi. Podniecony przyssał się intensywnie do delikatnej skóry kolegi. Ten jednak zdecydowanym ruchem ujął Dawida za twarz, podniósł jego głowę i spojrzał na niego błyszczącymi oczyma. Oddychając szybko, wykrztusił:
  - Uważaj! Bo mi zrobisz malinkę!
  Dawid nie odpowiedział. Uśmiechnął się do przyjaciela i odgarniając włosy z jego twarzy, znów pocałował go delikatnie w usta. Zaczął spokojnymi ruchami głaskać jego ciało, aż w końcu wsunął mu ręce pod koszulkę. Michał zamruczał podniecony. Siłę tegoż podniecenia Dawid wyczuwał nawet przez spodnie kolegi. Zaczął się drażnić z Michałem.
  - A czemu to nie mogę zrobić ci malinki?
  - Nie wiem.... Może stara będzie później głupio pytać... - odpowiedział Michał między jednym a drugim westchnieniem.
  - Chyba nie boisz się mamy? - Dawid ocierał się o ciało kolegi coraz intensywniej, a szczególnie o mocno wyczuwalnego, twardego penisa. - Mam przestać? Chcesz, żebym przestał?
  Michał milczał, dłuższą chwilę patrząc na przyjaciela. Przytulił się do niego mocno i w końcu, zaciskając powieki, wyszeptał:
  - Nie przestawaj! - sam przycisnął jego twarz do swojej szyi. - Zrób to... Zrób, co chcesz!
  Co chcę? Mam to potraktować dosłownie? Dawid, odrywając usta od ciała kolegi uśmiechnął się łobuzersko.
  - A... mogę cię rozebrać?
  - Jak to? A... twoja matka?
  - Ech... Ty znowu to samo. Jest w pracy, wraca po piątej.
  Michał zaczerwienił się, lecz posłusznie poddał się ruchom Dawida. Ten szybko zerwał z niego koszulkę i patrząc chwilę na nagi tors kolegi, zabrał się za rozpinanie jego spodni. Rozebrali je wspólnie, po czym zrzucili je na podłogę. Michał, podniecony, chwycił za dół koszulki przyjaciela i ściągnął ją nieporadnym ruchem, tak samo postąpił z jego spodenkami. Dawid uśmiechnął się na widok reakcji kolegi, który oczami wielkimi jak spodki patrzył na jego penisa w półwzwodzie, otworzył usta, zamknął je i znowu otworzył.
  - Wow! - wykrztusił w końcu. - Dużego masz. Już wtedy to czułem. Bo ja... Mój taki nie jest.
  - A jaki?
  Dawid uśmiechnął się figlarnie, niczym nie skrępowany, po czym spojrzał wymownie na bokserki kolegi, zachęcając go, by sam je z siebie zdjął. Michał, zarumieniony, ściągał je niepewnym ruchem, po czym odruchowo położył dłoń na podbrzuszu, jakby próbował ukryć podniecenie. Dawid delikatnym acz zdecydowanym ruchem odsunął rękę przyjaciela i zaczął lustrować jego nagie ciało. Spodobało mu się to, czego dowodem była natychmiastowa reakcja jego penisa, który wyprężył się gwałtownie, unosząc się niemal do pionu. Michał pożerał ten widok. Dawid, nie mogąc się powstrzymać, odsunął ręce przyjaciela i położył dłoń na członku kolegi. Mniejszy, ale... jaki twardy! Zaczął pieścić go delikatnie. Michał przez moment wyglądał tak, jakby chciał mu przerwać, lecz ostatecznie zamknął oczy i z głośnym westchnieniem opadł na poduszkę. Leżał tak dłuższą chwilę, oddając się przyjemności, jaką sprawiał mu dotyk kolegi. Dawid, zachęcony jego pomrukiwaniem, zaczął pieścić go intensywniej. W tym momencie jednak chłopak otworzył oczy, powstrzymał ruchy ręki przyjaciela i podparł się na łokciach. Podniecenie dodało mu odwagi, więc powiedział:
  - Czekaj, zwolnij, bo znowu będzie jak tydzień temu... - odrzucił resztki wstydu. - Ja też chcę cię dotknąć... - i nie czekając na odpowiedź, usiadł na łóżku i chwycił penisa Dawida. Chłopak nieco przesunął się i położył na łóżku, dając Michałowi do zrozumienia, że teraz on może zaczynać. Ten niepewnie ścisnął przyrodzenie Dawida i zaczął poruszać dłonią w górę i w dół. Dawid przymknął powieki. Jest inaczej niż jak robiłem to sam. Rzeczywiście czuł, że wrażenie jest zupełnie inne niż podczas masturbacji. Doznania były dużo silniejsze i przyjemniejsze. Już miał powiedzieć Michałowi, że może robić to szybciej, gdy zaskoczony wyczuł wilgotny dotyk warg w okolicy pępka. Przyjaciel nieśmiało całował jego skórę, wodził językiem po brzuchu aż w końcu...
  - No, na co czekasz! - Dawid nieświadomie powtórzył słowa Mauzera.
  Michał posłusznie objął penisa wargami i zaczął ssać go delikatnie. Dawid czuł, jak chłopak jedną dłonią chwyta penisa i zsuwa napletek, a przy tym nie przestaje pieścić go językiem. Uczucie było nieziemskie. Mm... Gdzie on się tego nauczył? Jest niesamowicie... Zaczął wzdychać głośno. Czy Mauzer czuł się tak samo, gdy mu to robiłem? - przemknęło mu przez myśl. Podniecony zaczął wić się w pościeli. Chwycił Michała za głowę i zaczął wsuwać penisa głębiej w jego usta. Pożądanie zawładnęło nim doszczętnie. Skoro na razie wszystko idzie tak gładko, to może... Chwilę jeszcze pozwolił się pieścić, po czym podciągnął chłopaka do góry i spojrzał mu w oczy.
  - To jest niesamowite... Ty jesteś niesamowity.... Chcę kochać się z tobą!
  Michał zaczerwienił się, słysząc odważną propozycję. Wprawiony w nie lada konsternację, spojrzał na Dawida tak, jakby nie zrozumiał ostatniej kwestii.
  - Kochać? Ze mną? Jak?
  - Jak to jak? - Dawid wiedziony pożądaniem nie dał się zbić z tropu. - Pragnę cię! Zróbmy to! Jeśli nie wiesz jak, zostaw to mnie.
  W oczach Michała pojawił się cień niepewności, lecz Dawid, patrząc w nie, widział tylko swoje odbicie. Podniecenie sprawiało, że nie był sobą. Chciał jedynie za wszelką cenę dopiąć swego...
  Udało mu się. Michał bardzo niepewnie zaczął poddawać się działaniom Dawida. Widać było, iż bał się tego, co miało nastąpić, lecz nie wycofał się. Cóż to za dziwny magnetyzm popychał go w ramiona przyjaciela? Tragiczny fatalizm, czy może nie mniej tragiczna miłość? Tak czy siak, nie protestował, kiedy Dawid przeszedł od słów do czynów. Nie mieli zabezpieczenia, sztucznych wspomagaczy, nawet doświadczenia. Jedynie przy pomocy młodzieńczego, rozbuchanego libido i gęstych kropel śluzu, które raz po raz zdobiły żołądź Dawida - zrealizowali powzięty plan...    
  Kochali się twarzą w twarz. Michał płakał, gdy Dawid z trudem zdobywał jego ciało. Wzdychając głośno, poznawał - pierwszy raz w życiu - jak czuje się strona aktywna. Strumienie łez wypływały spod przymkniętych powiek kolegi, wespół z potokiem dziwnych wyznań padających w tym samym czasie z ust. Ich sens nie docierał jednak do Dawida, który zaciskając zęby, równymi, prężnymi ruchami wciąż parł do przodu, by dokończyć dzieło. Mimo przyjemności, jaką odczuwał, nie mógł wyzbyć się tamtych koszmarnych wspomnień. Tak się czułeś, jak mnie ruchałeś gnojku? Też było ci tak dobrze? Myślał o Mauzerze, lecz nie spróbował sprawdzić, czy Michał przypadkiem nie czuje się tak, jak on sam czuł się minionej nocy. Bał się, czy może szukał rewanżu na kimkolwiek? Sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
  Ten akt wzajemnego oddania nie trwał długo. Skończył się tam, gdzie się zaczął, czyli we wnętrzu Michała. Dawid nawet nie pomyślał, że może to skończyć inaczej, szarpany mocną, powalającą ekstazą, pierwszy raz poznaną w takim wymiarze. W końcu ochłonął i otworzył oczy. Uniósł biodra, wysunął penisa i spojrzał na przyjaciela. Opanował rozbuchane emocje i położył się na jego ciele, delikatnym ruchem dłoni ścierając mu łzy z policzków. Co ja robię? Poczuł się odrobinę zawstydzony, lecz Michał nie wyglądał wcale na rozgniewanego. Przeciwnie. Spojrzał na Dawida czule, po czym zapytał:
  - Dobrze ci było? Wyrównałem rachunek?
  Dawid nie wiedział, co odpowiedzieć, więc po prostu przytaknął. Chwilę milczeli, patrząc sobie w oczy.
  - Bolało? - zapytał w końcu Dawid.
  - Nie, nie bardzo... - Michał uśmiechnął się niepewnie. - Trochę... Nieważne... Ważne, że tobie było dobrze.
  Dawid, zamiast ulgi, poczuł lekką irytację. Czy tylko ja musiałem tyle przecierpieć? A może Michał okazał się wytrzymalszy? Może faktycznie beczałem jak dziewczyna, zamiast być twardym?... Gówno! Gdybym ja miał takiego jak Mauzer, Michał też by nie wytrzymał! Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela:
  - Co teraz... będzie?
  - Co... będzie? Nic. Seks to chyba nie kontrakt małżeński, co? - zaśmiał się.
  Michał, niezrażony reakcją kolegi, zaczął tłumaczyć:
  - Wiesz... to, co mówiłem teraz... jak byłeś we mnie, to prawda. Kocham cię! Kocham cię już od dawna!
  Ee... Mówiłeś coś takiego?  - Dawid nie mógł przypomnieć sobie słów Michała sprzed paru minut. Poza tym - miłość? Jaka znowu miłość?
  - O czym ty mówisz?
  - Bo ja... kochałem się w tobie niemal od początku naszej znajomości. Wiem, że jestem rok starszy, ale zawsze mi imponowałeś. Byłeś taki odważny, zabawny... Chciałem być podobny do ciebie...
  - No... Dzięki!
  Dawid nie wiedział, co innego mógłby powiedzieć. Czuł się mile połechtany słowami kolegi, lecz wciąż nie rozumiał, skąd u niego takie pokłady uczucia. Przecież wcześniej nie dawał niczego po sobie poznać. Jeny... On mówi poważnie? Czy może teraz coś mu się poprzewracało w głowie? Przecież wcześniej powiedział, że chodziło mu tylko o mój wygląd... Michał przerwał jego rozważania:
  - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ktoś taki jak ty zwrócił na mnie uwagę. Marzyłem o tym! A teraz... teraz będziemy parą, ty i ja... razem! - uśmiechnął się do Dawida i spróbował pocałować go w usta!
  Dawid jednak odsunął się zdecydowanym ruchem. Będziemy parą? W tej samej chwili przypomniał sobie słowa Mauzera. „Związki są dla ciot...”. Ogarnęła go dziwna determinacja. Nie jestem ciotą! Nie jestem! Spojrzał na Michała i gniewnie rzucił:
  - Jakie razem? Przecież tylko cię przeleciałem.
  - Ale... Dlaczego tak mówisz? - w oczach Michała malowało się niedowierzanie.
  Dawid milczał, a myśli szybko przepływały przez jego głowę. Dlaczego? Sam mnie do tego zmuszasz! Czemu nie możesz po prostu wstać i sobie pójść? Nie chcę twojej miłości. Kolego, nie zamierzam ci zaufać, ani się tobą opiekować. Wiem już, jak się kończą takie zabawy. Ja się do ciebie przywiążę, a ty przy pierwszej okazji kopniesz mnie w dupę! Już raz się na tobie zawiodłem! A to o raz za dużo!
   Nowy Dawid nie pozwalał swojemu dawnemu „ja” dojść do głosu. Cichy głosik wołał rozpaczliwie o chwilę uwagi, lecz bezskutecznie. Jak już wspominałem - albo sam wyruchasz kogoś, albo ktoś wyrucha ciebie. Przepraszam, w tej rozgrywce to ty przegrałeś. W końcu przerwał nieznośne milczenie:
  - Dlaczego tak mówię? Bo to prawda! Nie kocham cię! Po prostu zrobiliśmy sobie dobry seks. Jak będziesz chciał jeszcze, nie ma sprawy. Wiesz, gdzie mieszkam. Ale miłość... o miłość radzę żebrać gdzie indziej - wyrzucił jednym tchem i usiadł na łóżku, w milczeniu obserwując zszokowaną reakcję Michała, który zerwał się z pościeli i zaczął zbierać porzucone ubrania, zakładając je w pośpiechu. No już, przeproś go! Powiedz, że to nieprawda! Że też od dawna coś do niego czujesz! - powtarzał mu cichy, wewnętrzny głos. Zostaw go! To jedyny sposób! - odezwał się inny, głośniejszy. Dawid walczył sam ze sobą. Pragnął podejść do Michała, by otrzeć kolejne łzy spływające po jego policzkach, lecz nie mógł się ruszyć. Przemyślenia z poranka kołatały się w jego głowie, utwierdzając go w słuszności tego działania. I tak kiedyś przekonałbyś się, jak wygląda życie. Ciesz się, że ja ci to pokazałem. Mogło być gorzej... U mnie było! Jeszcze kiedyś mi podziękujesz! Ostatecznie przezwyciężył chęć pocieszenia przyjaciela i obojętnie słuchał jego gniewnych słów:
  - Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nienawidzę!
  Dawid wiedział już, jak powinien zareagować:
  - Och... Przestań się mazać! Jak chcesz się pożalić, możesz o tym napisać do „Bravo”.
  Michał nie odpowiedział. Gdy był już przy drzwiach, Dawid krzyknął do niego:
  - Jesteś strasznie głupi, wiesz? Jesteś naiwnym kretynem...!
  Odpowiedział mu huk zatrzaskiwanych drzwi.
  Dawid westchnął głośno i spojrzał w sufit. Też taki byłem - jeszcze wczoraj... Ale z tym już koniec!
   Mimo ziejącej w piersi nieznośnej pustki, Dawid nie rozpłakał się. Był w końcu prawdziwym facetem.
Koniec części trzeciej (siódmej) i ostatniej
                                                                                                               The_End



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Koniec i początek świata
Poetka humanistka o przemijaniu wartości na podst Koniec i początek Szymborskiej
Nora Robarts Koniec i początek
Początek końca polskiej oświaty na Litwie Koniec początku
prezentacja maturalna temat Koniec i początek biblijne i literackie wizje stworzenia i zagłady świat
Początek końca czy koniec początku Nasz Dziennik, 2011 03 18
Roberts Nora Koniec i początek
Roberts Nora Koniec i początek
Nora Roberts Koniec i poczatek
Świadomość hara - poczatek i koniec zycia, zachomikowane(1)
POCZATEK I KONIEC JEDNOŚCI BRYTANII, Celtowie
Początek i koniec męczeństwa
Koniec do początku
To nie koniec świata, lecz początek triumfu Bożego

więcej podobnych podstron