OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA JUTRA
Wdzierająca się w nasze życie codzienne nowa cywilizacja sprawia, że pytamy czasem samych siebie, czy przypadkiem my również nie jesteśmy nieco staroświeccy, przestarzali. Nic dziwnego, że niekiedy czujemy się, jakbyśmy byli ludźmi z minionej epoki, reliktami cywilizacji drugiej fali, skoro tyle naszych przyzwyczajeń, wartości, reguł postępowania i reakcji zaczyna wzbudzać wątpliwości. Niewątpliwie znajdują się wśród nas ludzie tkwiący wciąż w poprzedniej epoce; czy jednak istnieją również ludzie jutra, wybiegający przed innym| w przyszłość, jak gdyby obywatele nadchodzącej cywilizacji trzeciej fali? Czy pominąwszy rozkład i upadek wokół nas, można dojrzeć jakieś zarysy przyszłej osobowości, narodziny, że tak powiem, „nowego człowieka”?
Jeżeli tak, nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy na horyzoncie pojawił się un homme nouveau. Dyrektor Ośrodka Kultury Europejskiej, Andre Reszler, opisał w świetnym eseju dawniejsze próby przewidywania narodzin człowieka nowego typu. Pod koniec XVIII wieku powstał „amerykański Adam” — człowiek, którego wydała na świat Ameryka Północna, rzekomo pozbawiony wad i słabości Europejczyka. Nowa istota miała też pojawić się w Niemczech Hitlera w połowie XX wieku. Narodowy socjalizm — pisał Hermann Rausching — „to coś więcej niż religia: to wola stworzenia supermana”. Ten krzepki i dzielny „Aryjczyk” miał być po trosze wieśniakiem, wojownikiem i bogiem. „Miałem wizję nowego człowieka — zwierzył się raz Rauschingowi Hitler. — Jest on nieustraszony i okrutny. Wzbudził we mnie strach.”Wizja nowego człowieka (rzadko kiedy, i to zawsze po namyśle, mówi się o „nowej kobiecie”) nawiedzała również komunistów. [....] Jednak najbardziej zapalonym wizjonerem przyszłej istoty ludzkiej |był Trocki. „Człowiek będzie w przyszłości nieporównanie silniejszy, mądrzejszy, bardziej spostrzegawczy. Jego ciało będzie bardziej harmonijne, ruchy bardziej rytmiczne, a głos bardziej melodyjny. Sposób życia nabierze dramatycznej, wspaniałej jakości. Przeciętni ludzie |będą osiągać wyżyny Arystotelesa, Goethego, Marksa.”
Niespełna 20 lat temu Frantz Fanon ogłosił narodziny jeszcze innego nowego człowieka, wyposażonego w „nowy umysł”. Che Gueyara w j swoim ideale człowieka przyszłości podkreślał bogactwo życia wewnętrznego. Każdawizja jest inna.
Jednakże Reszler przekonująco wykazuje, że za większością wyobrażeń „nowego człowieka” kryje się znany od dawien dawna facet, swego rodzaju Szlachetny Dzikus —
mityczny stwór obdarzony tymi wszystkimi zaletami, które cywilizacja rzekomo wypacza lub niweczy. Reszler słusznie kwestionuje tę idealizację prymitywa, przypominając, że
reżimy, które świadomie zamierzały stworzyć „nowego człowieka”, niemal zawsze prowadziły ku totalitarnej destrukcji.
Byłoby zatem niepoważne jeszcze raz głosić narodziny „nowego człowieka” (chyba; że — w świetle osiągnięć inżynierii genetycznej — mówilibyśmy o tym w przerażającym, biologicznym sensie). Sam taki zamysł sugerowałby pewien prototyp, model idealny, do którego cała ludzkość starałaby się z wszystkich sił upodobnić. Ale w społeczeństwie szybko zmierzającym do odmasowienia wszelkich aspektów życia wydaje się to wręcz nieprawdopodobne.
Równie nieprawdopodobna byłaby jednak wiara w to, że zasadnicza zmiana materialnych warunków życia mogłaby nie wpłynąć na osobowość lub, mówiąc ściślej — na charakter społeczny człowieka. Zmieniając najgłębszą strukturę społeczeństwa, przeobrażamy również ludzi. Osobiście nie podzielam dość powszechnego poglądu, jakoby istniała jakaś szczególna, niezmienna natura ludzka. Gdyby jednak nawet tak było, to1 przecież społeczeństwo nagradzałoby pewne cechy, a potępiałoby inne — kształtując przez to określony charakter człowieka; w rezultacie prowadziłoby to do ewolucyjnej zmiany charakteru ludzkiego.
Psychoanalityk Erich Fromm, autor najlepszych bodaj prac na temat charakteru społecznego, zdefiniował go jako „tę część struktury charakteru, która jest wspólna większości członków danej grupy”.* Powiada on, że w każdej kulturze występują wspólne dla wielu osób cechy, składające się `na ich charakter społeczny. Z kolei charakter społeczny kształtuje ludzi w taki sposób, że „ich postępowanie nie jest rezultatem świadomych decyzji dotyczących tego, czy naśladować określony wzorzec społeczny, czy nie, lecz wynika z tego, że ludzie chcą tak postępować, jak muszą—czerpiąc `równocześnie satysfakcję z postępowania zgodnego z wymaganiami kultury”.
Trzecia fala nie tworzy zatem jakiegoś idealnego super-mana, jakiegoś nowego gatunku wkradającego się chyłkiem między nas, a tylko w drastyczny sposób zmienia cechy występujące w społeczeństwie. Nasze zadanie polega przeto nie na upatrywaniu jakiegoś „mitycznego człowieka”, lecz na wyśledzeniu i rozpoznaniu tych cech, które najprawdopodobniej będą wysoko cenione w nadchodzącej cywilizacji.
Te cechy charakteru nie powstają po prostu w wyniku jakichś kształtujących osobowość czynników zewnętrznych (ani ich nie odzwierciedlają). Rodzą się one z napięcia, które istnieje między wewnętrznymi popędami i pragnieniami wielu jednostek a zewnętrznymi popędami i presjami wywieranymi przez społeczeństwo. Ale skoro raz wytworzą się określone cechy charakteru, wywierają one później poważny wpływ na gospodarczy i społeczny rozwój społeczeństwa Na przykład, początkom drugiej fali towarzyszyło upowszechnienie się etyki protestanckiej, która kładła nacisk na oszczędność, niestrudzoną mozolną pracę i odraczała .otrzymanie nagrody w życiu doczesnym; dzięki tym cechom olbrzymie zasoby energii ludzkiej zostały nakierowane na rozwój gospodarczy. Druga fala wprowadziła też zmiany w zakresie takich pojęć, jak obiektywizm i subiektywizm czy indywidualizm: zmienił się stosunek do władzy, zdolność człowieka do myślenia abstrakcyjnego oraz do empatii; inaczej zaczęto też traktować wyobraźnię.
Aby móc zatrudniać wieśniaków jako siłę roboczą w przemyśle, trzeba im było zapewnić elementarne wykształcenie. Musiano ich nauczyć czytać Opisać, musiano ich informować i kształtować ich postawyj Wieśniacy musieli uwierzyć, że możliwy jest inny sposób życia. Potrzebne były rzesze ludzi posiadające zdolność wyobrażenia sobie siebie w nowej roli i w nowym otoczeniu. Ich j umysły trzeba było wyzwolić od, natręctwa aktualnej wówczas teraźniejszości. W ten sposób industrializm musiał zdemokratyzować wyobraźnię ludzką w takim samym stopniju, w jakim zdemokratyzował przekaz informacji i stosunki pblityczne.
Efektem tych zmian psychokulturowych był inny rozkład cech dominujących w społeczeństwie, czyli nowy charakter społeczny. I dziś znowu znajdujemy się na granicy podobnego przewrotu psychokulturowego.
Fakt, że obecnie oddalamyj się gwałtownie od orwello-wskiej uniformizacji, do której prowadziła druga fala, utrudnia wszelkie generalizacje na temat zarysowującej się psychiki ludzkiej. W tynp wypadku, jeszcze bardziej niż w każdej innej dziedziniej mówiąc o przyszłości, możemy tylko spekulować.
Potrafimy jednak wskazać te doniosłe przeobrażenia, które prawdopodobnie wywrą znamienny wpływ na rozwój psychologiczny sppłeczeństwa trzeciej fali. Pozwoli to na sformułowanie szalenie ważnych pytań, a może i wniosków. Przeobrażenia te bowiem zachodzą między innymi w sposobie wychowywania dzieci, w oświacie i w programach nauczania, w procesie' osiągania dojrzałości, w pracy, a nawet w sposobie, w jaki oceniamy samych siebie. I nie jest możliwe, by te wszystkie zmiany, nie odcisnęły swoistego piętna na całym charakterze społecznym człowieka.
NOWE WARUNKI ROZWOJU CZŁOWIEKA
Zacznijmy od tego, że dzieci, które wkrótce przyjdą na świat, będą zapewne żyć w społeczeństwie, poświęcającym im dużo mniej uwagi niż dotychczas.
Ze względu na to, że w wysoko rozwiniętych krajach zwiększa się stale liczba ludzi starych - - a więc społeczeństwo niejako „siwieje” — należy przypuszczać, że coraz -większą wagę będzie się tam przywiązywać do potrzeb ludzi w podeszłym wieku, zmniejszy się natomiast proporcjonalnie zainteresowanie sprawami młodzieży. Ponadto wraz ze wzrostem ambicji i możliwości zawodowych kobiet osłabnie odwieczna potrzeba zużywania całej ich energii życiowej niemal wyłącznie na macierzyństwo.
W epoce drugiej fali miliony rodziców lokowały własne niespełnione marzenia w swoich dzieciach, często słusznie spodziewając się, że dopiero one odniosą sukces społeczny i ekonomiczny. Nadzieja awansu była dla rodziców bodźcem, dzięki któremu kolosalna energia psychiczna koncentrowała się na dzieciach. Dzisiaj natomiast wielu średnio zamożnych ludzi przeżywa bolesne rozczarowanie, patrząc jak ich dzieci—żyjące w nieporównanie trudniejszym świecie - - zamiast piąć się w górę, spadają w dół na skali społeczno-ekonomicznej. Prawdopodobieństwo osiągnięcia owego surogatu spełnienia własnych marzeń poprzez dzieci gwałtownie topnieje.
Z tych powodów dziecko urodzone w przyszłości wkroczy w społeczeństwo uwolnione od obsesji, a możliwe że i od przesadnego zainteresowania potrzebami, zachciankami i rozwojem psychologicznym dzieci oraz dostarczaniem im natychmiastowych gratyfikacji. A wówczas jakiś jutrzejszy dr Spock zaleci stosowanie wobec dzieci większych rygorów i wyższych wymagań. Rodzice będą mniej dzieciom dogadzać.
Należy się też spodziewać, że okres dorastania nie będzie tak długotrwały i przykry jak dla wielu jest dzisiaj. Miliony dzieci żyją obecnie tylko z jednym z rodziców, pracującym zawodowo i borykającym się z trudnościami materialnymi z powodu wadliwego systemu gospodarczego; dzieci te są pozbawione luksusu i wolnego czasu
rodziców, jakie były udzjałem pokolenia dzieci-kwiatów z lat 60-tych.
Inne zaś dzieci będą wzijastać w warunkach wioski elektronicznej, w rodzinach pracujących zawodowo w domu. Podobnie jak w początkach epoki drugiej fali całe rodziny skupiały się wokół „interesy” prowadzonego wspólnie przez ojca i matkę, może i dzieci w przyszłej wiosce elektronicznej będą bezpośredniej uczestniczyć . w różnych pracach i zadaniach realizowanych w domu, ucząc się od wczesnego dzieciństwa poczucia obowiązku i współodpowiedzialności.
Z faktów tych wynika, że dzieciństwo i. młodość będą trwały krócej, ale będą bardziej produktywne i będą wymagały większej odpowiedzialności. Dzieciom z takich domów, pracującym tuż bok dorosłych, nie będzie się zapewne stawiać wygórowanych i ambitnych celów życiowych. Może się jednak okazać, że z takich właśnie dzieci będą wyrastać ludzie zdolni; do wielkich osiągnięć.
Podczas przeobrażania się w nowe społeczeństwo związki zawodowe działające w tych wszystkich gałęziach gospodarki, w których zaczyna brakować miejsc pracy, będą niewątpliwie zagradzać drogę młodzieży do rynku pracy poza domem. Związki (oraz nauczyciele, bez względu na przynależność związkową)! będą zabiegać o przedłużanie okresu przymusowego lub j prawie przymusowego nauczania. Młodzi ludzie, zanim | zaczną żyć samodzielnie, będą nadal musieli trawić długie! lata w męczącym czyśćcu przewlekłego dorastania. Może| więc się zdarzyć, że wystąpią ostre różnice między młodymi ludźmi, którzy - - żyjąc w wiosce elektronicznej — dzięki obowiązkom nakładanym na nich od wczesnego dzieciństwa będą szybciej osiągać dojrzałość, a pozostałą młodzieżą, dojrzewającą wolniej w warunkach życia poza wioską elektroniczną.
Z czasem jednak na pewno zmieni się także szkolnictwo i system oświaty. Ludzie będą więcej uczyć się poza szkołą. Wbrew naciskom związków zawodowych, okres przymusowego nauczania zostanie skrócony. Edukacja będzie silniej spleciona z pracą: niekoniecznie też będzie musiała odbywać się tylko w pierwszym okresie życia ludzkiego. Również pracę—czy będzie nią produkcja przeznaczona na rynek, czy prosumpcja ;na użytek własny—ludzie bę da zaczynać wcześniej, niż bywało w ostatnich paru pokoleniach. Z tych przyczyn w cywilizacji trzeciej fali będą się chyba rozwijać wśród młodzieży zupełnie inne cechy -zmniejszy się potrzeba rywalizacji, osłabnie nastawienie na konsumpcję i hedonistyczny egocentryzm.
Może będzie tak, może nieco inaczej, ale jedno jest pewne - - młodzież będzie dorastać i dojrzewać zupełnie inaczej. A więc inaczej też będzie kształtować się osobowość ludzi.
NOWY CZŁOWIEK PRACY
Wraz z osiągnięciem dojrzałości i podjęciem pierwszej pracy na osobowość młodego człowieka zaczynają oddziaływać nowe siły, stymulując rozwój jednych cech, a tępiąc inne.
W epoce drugiej fali toczył się powolny, ale ustawiczny proces monotonizacji pracy fabrycznej i biurowej; zawężały się specjalizacje; pod presją czasu ludzie rytmicznie powtarzali te same czynności, a pracodawcy chcieli mieć pracowników posłusznych, punktualnych, gotowych wykonywać rutynowe zadania. Odpowiednie cechy charakteru wyrabiały szkoły, nagradzała zaś je korporacja.
W miarę jak trzecia fala przenika nasze życie, praca przestaje polegać na powtarzaniu tych samych czynności. Zakres obowiązków każdego pracownika poszerza się, a nie zawęża. Indywidualny czas pracy i własne tempo jej wykonywania zastępują dawną potrzebę masowej synchronizacji zachowań. Pracownikom częściej przydziela się nowe zadania; muszą też oni dostosowywać się do nieoczekiwanych i ciągłych przeszeregowań, do zmiany asortymentu produkcji oraz do reorganizacji.
Pracodawcom trzeciej `fali potrzeba więc coraz więcej kobiet i mężczyzn, którzy wezmą na siebie większą odpowiedzialność, będą umieli zrozumieć, w jaki sposób ich obowiązki łączą się z obowiązkami współpracowników; potrzeba więcej ludzi, którzy potrafią wypełniać coraz więcej zadań i błyskawicznie przystosować się do zmienionych warunków. A przy tym ludzi wrażliwych i życzliwie ustosunkowanych do otoczenia.
W przedsiębiorstwie drugiej; fali pracownikowi często opłacała się ociężała i przewlekła rutyna biurokratyczna. Firma trzeciej fali natomiast potrzebuje ludzi mniej „zaprogramowanych” i bardziej skorych do działania. Dyrektor generalny do spraw szkolenia zawodowego w kompanii Western Electric, Donald'-` Cor}over, przyrównuje pracowników do muzyków: podczas gdy muzycy w klasycznej orkiestrze grają zgodnie z określoną i uprzednio rozpisaną na instrumenty partyturą, muzycy jazzowi — raz ustaliwszy, co będą grać—wrażliwie i z wyczuciem podchwytują, jeden od drugiego, | kolejne tony i znaki muzyczne i—wykorzystując swe; umiejętności oraz talent -improwizują bez dysonansów cały utwór.
Tacy, ludzie mają skomplikowaną, indywidualną osobowość i są dumni z cech odróżniających ich od innych. Przemysł trzeciej fali będzie potrzebował właśnie takiej niemasowej siły roboczej.
Jak twierdzi specjalista w dziedzinie badań opinii publicznej, Daniel Yankelovich, tylko 56 procent pracowników amerykańskich — głównie starszych wiekiem — kieruje się wciąż tradycyjnymi motywacjami. To oni najlepiej się czują otrzymując wyraźne polecenia i ściśle określone zadania. W pracy nie próbują nawet szukać jakiegoś „sensu”.
W odróżnieniu od nich 17 procent siły roboczej stanowią ludzie, dla których liczą się wartości, jakie wnosi z sobą trzecia fala. Według badań Yankelovicha są to przeważnie przedstawiciele średniej kadryl kierowniczej, którzy „najsilniej pragną odpowiedzialnej! i samodzielnej pracy, dającej możliwość wykorzystania j ich talentu i umiejętności”.; Szukają w pracy sensu, nie tylko zarobku.
Chcąc przyciągnąć takich i pracowników, pracodawcy zaczynają stosować zindywidualizowany system wynagrodzeń. Tym należy tłumaczyć,! czemu niektóre najnowocześniejsze kompanie proponują obecnie pracownikom nie jedną, ustaloną dla wszystkich^ tabelę wynagrodzeń i dodatków, lecz, do wyboru, „szwedzki półmisek” najrozmaitszych form premiowania nagród—od dni wolnych i bezpłatnych świadczeń medycznych aż po emerytury i ubezpieczenia. Każdy pracownik może wybrać najodpowiedniejsze dla siebie formy wynagrodzenia za pracę. Jak twierdzi Yankelovich, „nie mi jakiejś jednej kombinacji bodźców i premii, wspólnej dla wszystkich pracowników”. Z jego badań wynika również, że wśród różnych form wynagradzania pieniądze wyraźnie utraciły tę wielką rolę motywacyjną, jaką odgrywały dawniej.
Nikt nie twierdzi, że ludzie nie chcą dziś pieniędzy. Oczywiście chcą. Ale osiągnąwszy pewien poziom dochodów, mają oni również inne, bardzo zróżnicowane potrzeby. Dodatkowe zarobki pieniężne nie mają już tak wielkiego wpływu na postępowanie ludzi jak poprzednio. Gdy Richardowi Easleyowi, zastępcy wiceprezydenta Bank of America w San Francisco, zaproponowano przeniesienie na wyższe stanowisko w filii oddalonej o 20 mil, ten odrzucił awans ze względu na dłuższe dojazdy do pracy. 10 lat temu, kiedy w Szoku przyszłości po raz pierwszy zwróciłem uwagę na stresy, jakie wywołuje' zmiana miejsca pracy, zaledwie 10 procent zatrudnionych odmawiało zgody na przeniesienie na inne stanowisko. Obecnie szacuje się, że 33 do 50 procent pracowników woli nie zmieniać pracy, mimo że — jak zauważa nadzorująca te sprawy agencja Merrill Lynch Relocation Management, Inc. • każdej zmianie miejsca pracy towarzyszy zazwyczaj większa niż zazwyczaj podwyżka płacy. „Zdecydowanie rzadziej pracownicy są dziś skłonni porzucić swą firmę dla innej, która wprawdzie oferuje większe zarobki, ale może mieścić się gdzieś w dalekim Timbuktu; większą wagę przywiązuje się do życia rodzinnego i ulubionego sposobu życia” — powiada wiceprezydent Celanese Corporation. Podobnie jak przedsiębiorstwo trzeciej fali jest zainteresowane nie tylko samym zyskiem, również pracownik nowego typu pragnie realizacji wielu różnych celów i potrzeb.
Tymczasem zmieniają się., również nawet najgłębiej zakorzenione wzorce sprawowania władzy. W przedsiębiorstwach . drugiej fali każdy pracownik ma jednego zwierzchnika. On rozstrzyga kwestie sporne wynikłe między pracownikami. W nowych modelach organizacji obowiązuje zupełnie inny styl. Poszczególni pracownicy mają kilku szefów jednocześnie. Ludzie wykonujący różne zadania i znajdujący się na różnych szczeblach ` hierarchii stanowisk spotykają się w grupach organizujących się ad hoc w celu rozwiązywania doraźnych problemów. Jak piszą w podręczniku na ten temat Davis i Lawrence, „nieporozumienia i różnice zdań (...) rozwiązuje się bez udziału wspólnego szefa, powoływanego !do zażegnywania sporów (...) Jednym z założeń wzorcowego przedsiębiorstwa jest pogląd, że konflikt jest objawem zdrowym (...) wysoko ceni się wszelkie różnice zdań; ludzie wyrażają swe opinie i przekonania nawet wtedy, kiedy wiedzą, że inni mogą się z nimi nie zgadzać.”
Taki system stawia w niekorzystnej sytuacji pracowników nawykłych do ślepego posłuszeństwa. Nagradza natomiast tych, którzy — w ustalonych granicach — kwestionują wszelkie decyzje. W przedsiębiorstwach drugiej fali można było uważać za kłopotliwych pracowników poszukujących sensu, kwestionujących władzę, pragnących podejmować decyzje czy domagających się, aby ich praca służyła potrzebom społecznym. Ale właśnie tacy ludzie są niezbędni do normalnego funkcjonowania przedsiębiorstw trzeciej fali.
Obserwujemy więc już wokół nas subtelną, ale głęboką zmianę cech osobowości, które faworyzuje i utrwala system gospodarczy - - zmianę, która musi wywrzeć wpływ na -tworzący się właśnie nowy charakter społeczny.
ETYKA PROSUMENTA
Na rozwój osobowości w cywilizacji trzeciej fali wpływać będą nie tylko sposoby wychowywania dzieci, kształcenia i pracy. Psychika jutra zależy także od innych, głębszych czynników. Nie tylko zatrudnienie i praca stanowią bowiem o gospodarce.
Zaproponowałem wcześniej, aby gospodarkę rozpatrywać w aspekcie dwóch sektorów; w jednym wytwarzamy dobra na wymianę, w drugim — robimy różne rzeczy na użytek własny. Pierwszy to sektor rynku lub produkcji, drugi — sektor prosumpcji. Każdy z nich pozostawia na nas swoisty efekt psychologiczny. Każdy bowiem narzuca swą własną etykę, własną hierarchię wartości ii własną definicję sukcesu.
W czasach drugiej fali ogromny; rozwój gospodarki rynkowej — zarówno w systemie kapitalistycznym, jak i so cjalistycznym—spopularyzował etykę bogacenia się. Ona z kolei zrodziła definicję sukcesu `osobistego, wąsko rozumianego jako sukces ekonomiczny.
Tymczasem—jak już ^twierdziliśmy — wraz z rozprzestrzenieniem się trzeciej fali zaczęły się rozwijać różne formy samopomocy i zajęć zgodnie z hasłem „zrób to sam”, czyli prosumpcja. Ponieważ nie chodzi tu tylko o jakieś hobby, owa produkcja na potrzeby własne będzie zapewne zyskiwać coraz większe znaczenie gospodarcze. A pochłaniając wiele naszego czasu i energii, zacznie także przeobrażać życie człowieka i kształtować jego charakter społeczny.
Etyka rynkowa szereguje ludzi według ich stanu posia-( dania, etyka prosumenta natomiast każe przywiązywać; większą wagę do tego, co ludzie robią. Duże pieniądze i nadal dają prestiż. Ale coraz bardziej liczą się też i innej przymioty, takie jak niezależność, zdolność do przystosowvwania się i radzenia sobie w trudnych warunkach oraz umiejętność własnoręcznego wykonywania różnych rzeczy; ceni się więc kogoś, kto zbudował sobie sam ogrodzenie, kto ugotował dobry obiad uszył sobie ubranie czy odnowił starą komodę.
Ponadto, o ile etyka produkcyjna czy rynkowa wychwala jednostronność zainteresowań i celów, to etyka prosumenta zachęca do wszechstronności. Dobrze widziana jest zmienność. W miarę jak w gospodarce trzeciej fali ustala się lepsza równowaga między udziałem produkcji na wymianę i produkcji na użytek własny, coraz głośniejsze stają się nawoływania do „zrównoważonego” sposobu życia.
Przesunięcie aktywności człowieka z sektora produkcji do sektora prosumpcji Wprowadza jeszcze inny rodzaj równowagi w życiu ludzkim. Coraz liczniejsze szeregi pracowników trudniących się zawodowo produkcją na potrzeby rynku zajmują się w pracy abstrakcjami: słowami, liczbami, modelami, i mająj do czynienia z ludźmi, znanymi im bardzo słabo lub wcale.
Taka praca umysłowa może być fascynująca i wielu ludziom może dawać satysfakcję. Ale towarzyszy jej często poczucie izolacji, jak gdyby oderwania od zwyczajnych spraw, które można po prostu zobaczyć, usłyszeć, dotknąć i które wzbudzają emocje niezbędne w powszedniej ludzkiej egzystencji. Dzisiejsza gloryfikacja rzeczy zrobionych własnymi rękami, uprawiania ogródków, mody w stylu wiejskim lub dżinsowym i czegoś, co można by nazwać „szoferskim szykiem”, stanowi w istocie w dużej mierze rekompensatę za nadmierne przeładowanie abstrakcją w sektorze produkcji.
W przeciwieństwie do tego w czasie prosumpcji mamy zazwyczaj do czynienia z bardziej konkretnymi, namacalnymi realiami, gdyż stykamy siej bezpośrednio z rzeczami i ludźmi. Kiedy więc ludzie dzielą swój czas pracując po części w produkcji i po części w prosumpcji, mają szansę obcować zarówno z konkretami, `jak i z abstraktami, czerpiąc wzajemnie dopełniające się przyjemności płynące z pracy umysłowej i fizycznej. Etyka prosumenta zaczyna obecnie przywracać na nowo po 300 latach lekceważenia -szacunek dla pracy ludzkich rąk j Zrównanie wartości pracy umysłowej i fizycznej z pewnością wpłynie na upowszechnienie określonych rysów osobowości w nowoczesnym społeczeństwie.
Widzieliśmy także, jak wraz z| rozwojem industrializmu oraz pracy fabrycznej opartej na ścisłych współzależnościach między różnymi ludźmi — rnężczyźni stawali się coraz bardziej obiektywni, a pozostające w domu i wykonujące zajęcia nie „wymagające zbyt wielu kontaktów międzyludzkich kobiety stawały się stopniowo coraz bardziej subiektywne. Obecnie, kiedy rośnie liczba kobiet pracujących w produkcji dla rynku, charakter ich coraz bardziej się obiektywizuje. Częściej „myślą po męsku”. I odwrotnie -jako że mężczyźni chętnie zostają dziś w domu, biorąc na siebie większą część prac dornowych, zmniejsza się ich potrzeba „obiektywizmu”. Ulegająj „subiektywizacji”.
W przyszłości, kiedy wielu ludzi trzeciej fali będzie dzielić swój czas między jeden półetat, czyli pracę w powiązanych w skomplikowany sposób wielkich kompaniach czy organizacjach, i drugi półetat w postaci pracy dla siebie i rodziny, odbywającej się w niewielkich, autonomicznych komórkach prosumpcyjnych - - niespodziewanie może zaistnieć równowaga między obiektywizmem i subiektywizmem u przedstawicieli obu płci.
Zamiast upowszechniania „męskich” i „kobiecych” postaw - - a dodajmy, że ani jedna, ani druga nie jest dość zrównoważona - - nowy system pracy może promować ludzi zdolnych do rozsądnego patrzenia na świat z obu perspektyw. Obiektywni subiektywiści — i vice versa.
Krótko mówiąc, zwiększając znaczenie prosumpcji w całej gospodarce, torujemy drogę kolejnemu gwałtownemu nurtowi zmian psychologicznych. Zasadnicze zmiany w produkcji i prosumpcji w policzeniu z głębokimi przemianami sposobu wychowywania dzieci i systemu oświaty zwiastują co najmniej tak samo drastyczną przebudowę charakteru społecznego, jaką 300 lat temu spowodowała druga fala. Jesteśmy świadkami narodzin nowego charakteru społecznego.
W rzeczy samej, jeżeli nawet każdy z przedstawionych tu poglądów okazałby się mylny, jeżeli każde z dostrzeganych przeobrażeń miałoby nagle zmienić kierunek, to i tak pozostaje jeszcze jeden ostateczny, niezmiernie ważny powód, żeby spodziewać się prawdziwego przewrotu w psychosferze. Powód ten da się najlepiej ująć słowami: „rewolucja w komunikacji”.
KONFIGURATYWNE „JA”
Powiązania między sposobami komunikowania się a charakterem są złożone, ale nie nierozerwalne. Nie możemy oczekiwać, że przeobrażenie wszystkich środków i sposobów komunikacji mogłoby nie spowodować żadnej zmiany w ludziach. Rewolucja w mediach musi oznaczać rewolucję w psychice.
W okresie drugiej fali ludzie tonęli w morzu masowo produkowanych wyobrażeń; Względnie niewielka liczba centralnie produkowanych gazet, czasopism, audycji radiowych i programów telewizyjnych stanowiła pokarm dla „monolitycznej świadomości” - - jak mawiali krytycy. Poszczególne jednostki miały stale porównywać się z względnie niewielką liczbą modelowych ról i oceniać swe życie na podstawie kilku propagowanych wzorów. W końurządzenia oddają komunikację w ręce indywidualnego obywatela.
Wybiegając naprzód,., możemy sobie wyobrazić taki etap rozwoju, w którym nawet zwykła telewizja będzie interaktywna, tak że zamiast biernie oglądać serial z jakimś Archie Bunkerem czy przyszłą Mary Tyler Moore, będziemy mogli najautentyczniej porozumiewać się z bohaterami i wpływać na ich postępowanie w kolejnych odcinkach. Już teraz kablowy -system `Qube stwarza techniczną możliwość, by telewidzowie oglądający jakiś dramatyczny program mogli zadzwonić do reżysera, aby przyspieszył lub zwolnił akcję albo wybrał takie, a nie inne zakończenie dramatu.
Z rewolucji w sposobach i środkach komunikacji każdy z nas wynosi coraz bardziej złożony obraz siebie samego. Rewolucja ta więc jeszcze bardziej nas różnicuje. | Przyspiesza proces, który pozwala nam „przymierzać” rozmaite wyobrażenia siebie, i w rzeczywistości zwiększa tempo przechodzenia przez kolejno dopasowywane wizerunki własnego ja. Rewolucja ta umożliwia elektroniczną projekcję tych wizerunków w świat. I nikt w pełni nie pojmuje, co z tego wszystkiego wyniknie dla ludzkiej osobowości. Nigdy bowiem w poprzednich cywilizacjach nie mieliśmy takich potężnych narzędzi. Stopniowo obejmujemy we władanie technologię świadomości.
Świat, w który w takim tempie obecnie wkraczamy, jest wielce niepodobny do wszystkich poprzednich doświadczeń, nic więc dziwnego, iż wszelkie spekulacje psychologiczne wydają się niepewne. Jest jednak absolutnie oczywiste, że potężne siły współdziałają na rzecz zmiany ` charakteru społecznego — tak by uwypuklić jedne cechy, a stłumić inne, oraz że siły te uczestniczą w procesie zmierzającym do przeobrażenia nas wszystkich.
Gdy wykraczamy poza -cywilizację drugiej fali, oznacza to coś więcej niż przejście od jednego systemu energetycznego do innego albo od jednej bazy technologicznej do następnej. Rewolucjodizujemy również sferę życia wewnętrznego. Toteż absurdem byłaby projekcja tego, co należy do przeszłości, na zupełnie nowe, nadchodząceurządzenia oddają komunikację w ręce indywidualnego obywatela.
Wybiegając naprzód,., możemy sobie wyobrazić taki etap rozwoju, w którym nawet zwykła telewizja będzie interaktywna, tak że zamiast biernie oglądać serial z jakimś Archie Bunkerem czy przyszłą Mary Tyler Moore, będziemy mogli najautentyczniej porozumiewać się z bohaterami i wpływać na ich postępowanie w kolejnych odcinkach. Już teraz kablowy -system `Qube stwarza techniczną możliwość, by telewidzowie oglądający jakiś dramatyczny program mogli zadzwonić do reżysera, aby przyspieszył lub zwolnił akcję albo wybrał takie, a nie inne zakończenie dramatu.
Z rewolucji w sposobach i środkach komunikacji każdy z nas wynosi coraz bardziej złożony obraz siebie samego. Rewolucja ta więc jeszcze bardziej nas różnicuje. | Przyspiesza proces, który pozwala nam „przymierzać” rozmaite wyobrażenia siebie, i w rzeczywistości zwiększa tempo przechodzenia przez kolejno dopasowywane wizerunki własnego ja. Rewolucja ta umożliwia elektroniczną projekcję tych wizerunków w świat. I nikt w pełni nie pojmuje, co z tego wszystkiego wyniknie dla ludzkiej osobowości. Nigdy bowiem w poprzednich cywilizacjach nie mieliśmy takich potężnych narzędzi. Stopniowo obejmujemy we władanie technologię świadomości.
Świat, w który w takim tempie obecnie wkraczamy, jest wielce niepodobny do wszystkich poprzednich doświadczeń, nic więc dziwnego, iż wszelkie spekulacje psychologiczne wydają się niepewne. Jest jednak absolutnie oczywiste, że potężne siły współdziałają na rzecz zmiany ` charakteru społecznego — tak by uwypuklić jedne cechy, a stłumić inne, oraz że siły te uczestniczą w procesie zmierzającym do przeobrażenia nas wszystkich.
Gdy wykraczamy poza -cywilizację drugiej fali, oznacza to coś więcej niż przejście od jednego systemu energetycznego do innego albo od jednej bazy technologicznej do następnej. Rewolucjonizujemy również sferę życia wewnętrznego. Toteż absurdem byłaby projekcja tego, co należy do przeszłości, na zupełnie nowe, nadchodzącewarunki; nie można ludzi należących do cywilizacji trzeciej fali przedstawiać w kategoriach pojęciowych drugiej fali.
Jeżeli nasze założenia są : bodaj częściowo słuszne, poszczególni ludzie będą w przyszłości różnić się między sobą bardziej niż dziś. `Więcej spośród nich będzie szybciej ponosić większą odpowiedzialność, będzie umiało lepiej się przystosowywać i objawiać większą indywidualność. Ludzie jutra będą zapewne odważniej niż ich rodzice kwestionować autorytety i władzę. Będą chcieli pieniędzy i będą pracować, by je mieć,, ale - - z wyjątkiem skrajnych przypadków Ubóstwa - - nie zgodzą się pracować jedynie dla pieniędzy.!
Nade wszystko jednak będą oni chyba najsilniej pragnąć harmonii i równowagi - - równowagi między pracą i zabawą, między produkcją [ prosumpcją, między pracą umysłową i fizyczną, między abstrakcją i konkretem, między obiektywizmem i subiektywizmem. I będą widzieć i przedstawiać siebie w daleko bardziej złożony sposób niż jakiekolwiek poprzednie pokolenia.
Kiedy cywilizacja trzeciej' fali osiągnie dojrzałość, stworzymy nie jakiegoś utopijnego mężczyznę czy kobietę, którzy górowaliby nad ludźmi z minionych epok, nie jakąś rasę nadludzi z wizji Goethego i Arystotelesa (lub Dżyngis chana czy Hitlera), lecz po prostu i godnie, miejmy nadzieję, rasę oraz cywilizację, która zasłuży na miano naprawdę ludzkiej.
Nie można mieć jednak żadnej nadziei na taki rezultat ani żadnej nadziei na bezpieczne przejście do nowej, szlachetniejszej cywilizacji, dopóki stoimy przed ostatecznym imperatywem: koniecznością przemian politycznych. Tej perspektywie - - jednako przerażającej i napawającej radością - - poświęcone są ostatnie stronice tej książki. Do osobowości człowieka jutra musi dostosować się jutrzejsza polityka.
warunki; nie można ludzi należących do cywilizacji trzeciej fali przedstawiać w kategoriach pojęciowych dru- , giej fali.
Jeżeli nasze założenia są : bodaj częściowo słuszne, poszczególni ludzie będą w przyszłości różnić się między sobą bardziej niż dziś. `Więcej spośród nich będzie szybciej ponosić większą odpowiedzialność, będzie umiało lepiej się przystosowywać i objawiać większą indywidualność. Ludzie jutra będą zapewne odważniej niż ich rodzice kwestionować autorytety i władzę. Będą chcieli pieniędzy i będą pracować, by je mieć,, ale - - z wyjątkiem skrajnych przypadków Ubóstwa - - nie zgodzą się pracować jedynie dla pieniędzy.!
Nade wszystko jednak będ^ oni chyba najsilniej pragnąć harmonii i równowagi - - równowagi między pracą i zabawą, między produkcją [ prosumpcją, między pracą umysłową i fizyczną, między abstrakcją i konkretem, między obiektywizmem i subiektywizmem. I będą widzieć i przedstawiać siebie w daleko bardziej złożony sposótp • niż jakiekolwiek poprzednie pokolenia.
Kiedy cywilizacja trzeciej' fali osiągnie dojrzałość, stworzymy nie jakiegoś utopijnego mężczyznę czy kobietę, którzy górowaliby nad ludźmi z minionych epok, nie jakąś rasę nadludzi z wizji Goethego i Arystotelesa (lub Dżyngis chana czy Hitlera), lecz po prostu i godnie, miejmy nadzieję, rasę oraz cywilizację, która zasłuży na miano naprawdę ludzkiej.
Nie można mieć jednak żadnej nadziei na taki rezultat ani żadnej nadziei na bezpieczne przejście do nowej, szlachetniejszej cywilizacji, dopóki stoimy przed ostatecznym imperatywem: koniecznością przemian politycznych. Tej perspektywie - - jejdnako przerażającej i napawającej radością - - poświęcpne są ostatnie stronice tej książki. Do osobowości człowieka jutra musi dostosować się jutrzejsza polityka
sekwencji wachlarz typów osobowości cieszących się uznaniem społecznym był stosunkowo wąski.
Dzięki obecnemu odmasowieniu środków przekazu człowiek może wzorować swe życie na ogromnie zróżnicowanych modelach ról i stylach życia. Poza! tym nowoczesne środki komunikacji przestały karmić nas gotowymi pigułkami: dostarczają one dziś rozłupanych i „czipsów” i „blipsów”, i z których składa się świat wyobrażeń. Człowiek nie otrzymuje do wyboru kolekcji zwartych i gotowych tożsamości, tylko musi samodzielnie budować z osobnych elementów własną tożsamość, swe konfiguratywne czy inaczej — modularne „ja”. Jest to daleko trudniejsze. I Właśnie to tłumaczy, dlaczego tyle milionów ludzi tak rozpaczliwie poszukuje dziś tożsamości.
Usiłowania te wyostrzają w ludziach świadomość własnej indywidualności - - cech, które czynią każdego człowieka jedynym i niepowtarzalnym. W ten sposób zmieniają się_ nasze wyobrażenia o sobie samymi Chcemy, aby widziano `w nas indywidualności i aby traktowano nas jak indywidualności, a dodajmy, że dzieje się to dokładnie w tym samym czasie, kiedy w nowym systemie produkcji potrzebni są również bardziej zindywidualizowani pracownicy.
Nowe środki komunikacji trzeciej fali nie tylko ułatwiają wykrystalizowanie tego, co jest w nas czysto osobiste i indywidualne; dzięki nim stajemy się twórcami”— lub raczej prosumentami — własnego wyobrażenia o sobie.
Niemiecki poeta i krytyk społeczny, Hans Magnus En-zensberger, zauważył, że we wczorajszych massmediach „techniczne zróżnicowanie między odbiorcami i nadawcami odzwierciedlało społeczny podział! siły roboczej na producentów i konsumentów”. Przez! cały okres drugiej fali znaczyło to, że profesjonalni korriunikatorzy produkowali wiadomości i opinie d l a publiczności. Publiczność nie miała sposobu, by zwrócić się do nadawców, ani nie mogła w żaden bezpośredni sposób współdziałać z nimi.
Tymczasem najbardziej rewolucyjną cechą nowych środów komunikacji jest interaktywność wielu z nich, co
umożliwia każdemu indywidualnemu użytkownikowi przy
gotowanie i nadawanie idei, nie zaś tylko zwykłe odbieranie ich z zewnątrz. Nadawczo-odbiorcze łącza, wideo-
kasety, tanie kopiarki i magnetofony wszystkie te