Juliusz Słowacki Kordian Część pierwsza trylogii Spisek koronacyjny


JULIUSZ SŁOWACKI - KORDIAN. CZĘŚĆ PIERWSZA TRYLOGII. SPISEK KORONACYJNY

Opracowanie utworu:

1. Okoliczności powstania utworu

+ „Kordian”, ukończony w Genewie w listopadzie 1833 roku i wydany drukiem bezimiennie w Paryżu w marcu 1834 roku, jest utworem, w którym Słowacki wypowiedział swą ocenę powstania listopadowego i określił swe stanowisko w sprawie dalszej walki o wyzwolenie Polski.

+ Choć Słowacki nie brał aktywnego udziału w spiskach i w życiu politycznym podczas walk, czujnie obserwował rozgrywające się wypadki i wyciągał z nich wnioski, które wyraźnie określają jego pozycję na tle zwalczających się obozów.

+ W pierwszych miesiącach powstania ogłosił kilka wierszy patriotycznych, w których nie tylko opowiedział się za walką, ale i dość wyraźnie ukazał swoją solidarność z programem demokratów. W wierszach tych („Oda do wolności”, „Hymn”, „Kulik”, „Pieśń legionu litewskiego”) uderzył w ton rewolucyjny, wysuwając m.in. hasło wspólnej walki z rewolucjonistami rosyjskimi. W „Kuliku” powstanie ukazane jest jako ruch wyłącznie szlachecki. Jest to u Słowackiego zupełnie zrozumiałe, gdyż ani jego pochodzenie, ani atmosfera w jakiej się wychował, ani środowisko w którym się obracał, nie sprzyjały szybkiej krystalizacji konkretnego programu rewolucyjnego.

+ Poglądy Słowackiego pogłębiły się jeszcze bardziej w czasie jego pobytu w Paryżu, jednak i tam nie wykazywał większej aktywności politycznej. Mimo wszystko wciąż pozostawał bacznym obserwatorem.

+ W listopadzie 1831 roku w Paryżu zostaje utworzony Komitet Tymczasowy Emigracji, w którym większość stanowili dygnitarze rządu i sejmu z okresu powstania. Jednak żywot tego Komitetu był bardzo krótki. Upadł on już w grudniu 1831 roku pod wpływem akcji demokratów, m.in. Mochnackiego i Lelewela. Na jego gruzach powstał Komitet Narodowy Polski, do którego obok Lelewela jako prezesa weszli przedstawiciele emigracyjnych demokratów. Komitet Lelewela nie był ideologicznie jednolity. Obok grupy umiarkowanych demokratów typu Lelewela czy Mochnackiego istniała w nim też grupa radykalnej lewicy demokratycznej, reprezentowana przez przedstawicieli lewego odłamu Towarzystwa Patriotycznego z czasów powstania. Członkowie tej właśnie grupy, na czele z Tadeuszem Krępowieckim i Ademem Gurowskim, dokonali w marcu 1832 roku rozłamu w Komitecie i utworzyli Towarzystwo Demokratyczne Polskie.

+ We wrześniu 1832 roku powstaje kolejna organizacja - Komitet Narodowy Emigracji Polskiej, z generałem Dwernickim na czele, skupiający emigrantów o niezdecydowanych poglądach.

+ Lelewelowcy (zwani niekiedy „Taranem”, z racji tego, że zajęli lokal przy ulicy Taranne) stanowili umiarkowaną grupę burżuazyjnych demokratów. Sprawę Polski wiązali z ruchem rewolucyjnym burżuazji w krajach zachodniej Europy, postulowali Polskę w granicach przedrozbiorowych, z ustrojem republikańskim. Największa rozbieżność między tworem Lelewela, a Towarzystwem Demokratycznym Polski polegała na tym, że druga z tych organizacji od samego początku konsekwentnie kształtowało program rewolucji burżuazyjnej w Polsce, wysuwając między innymi postulat zniesienia pańszczyzny oraz postulat uwłaszczenia, przy czym to ostatnie miało objąć tylko chłopów - użytkowników. Program Towarzystwa przewidywał walkę rewolucyjną w łączności z rewolucyjnymi organizacjami zachodniej Europy, ale inicjatywę i rolę kierowniczą tej rewolucji pozostawił szlachcie, a nie masom ludowym.

+ Z obozem Lelewela związane było czasopismo „Pamiętnik Emigracji”, w którym szereg artykułów krytycznych o powstaniu głosił Mochnacki. Towarzystwo Demokratyczne również miało swój organ prasowy, noszący tytuł „Towarzystwo Demokratyczne Polskie”.

+ Niemal każde ważniejsze wydarzenie w życiu międzynarodowym lub emigracyjnym wywoływało liczne broszury, artykuły oraz polemiki. Słowacki czytał je niewątpliwie. Ponadto często brał udział w zebraniach „Taranu”. Mimo wszystko pobyt w Paryżu drażnił Poetę. Widziało ostro nie tylko sens polemicznych sporów, ale i ujemne ich strony, jak kłótliwość, intryganctwo, personalne zawiści oraz objawy rozkładu moralnego mas emigrantów. Ponadto pobyt w stolicy Francji wymagał jasnego zadeklarowania stanowiska politycznego, co ponadpartyjnemu indywidualiście romantycznemu nie mogło odpowiadać. Słowacki postanowił więc wyjechać z Paryża. W decyzji też utwierdziła go także obecność Mickiewicza, który przytłaczał swoją wielkością dopiero wybijającego się poetę i którego utwory zostały przez autora „Pana Tadeusza” zrównane z błotem. Do tego doszło też wydanie III części „Dziadów” z odrażająco przedstawioną postacią Doktora, którą powszechnie utożsamiano z osobą doktora Bécu, ojczyma Słowackiego.

+ Jak wskazuje podtytuł dramatu, „Kordian” miał być w zamierzeniu Słowackiego trylogią, a tytuł „Kordian” miał być jej ogólnym tytułem. Niewiele można powiedzieć na temat kolejnych dwóch części. Nie wiemy, czy drugą część w ogóle poeta kiedykolwiek zrealizował, a co do części trzeciej wiadomo tylko tyle, co o niej sam poeta napisał do księgarza paryskiego Eustachego Januszkiewicza w liście z 9 listopada 1838 roku - że właśnie wtedy spalił trzecią część „Kordiana”, mimo, że były już dane ogłoszenia, iż niedługo ukaże się ona w druku.

+ Głównym motywem akcji politycznej „Kordiana”, czyli pierwszej części trylogii, zgodnie z jej podtytułem, jest historia spisku koronacyjnego, czyli nie zrealizowanego zamachu na Mikołaja I. Akcja toczy się więc w roku 1829, a zatem przed wybuchem powstania listopadowego, mimo to jednak właśnie problematyka powstania wysuwa się na czoło zagadnień politycznych poruszonych w dramacie. Jest zaś tak głównie dlatego, że scena wstępna dramatu, tzw. „Przygotowanie”, które miało być zapewne wstępem do całej trylogii, oświetla problematykę pierwszej części właśnie z punktu widzenia powstania listopadowego.

+ Drugim problemem politycznym w „Kordianie” jest zagadnienie rewolucji społecznej. Materiał do niego przyniosła przede wszystkim aktualna sytuacja w Europie po klęsce rewolucji lipcowej we Francji. Ścisły związek z tą sytuacją miała też działalność polskich komitetów. Zarówno Komitet Lelewela, jak i Towarzystwo Demokratyczne opierały swe programy na spodziewanym wybuchu rewolucji w skali europejskiej, w niej widziały drogę do walki o narodowe i społeczne wyzwolenie Polski.

+ Trzecim zagadnieniem poruszonym w „Kordianie” jest sprawa roli poezji w życiu narodu walczącego o wolność. Sprawa ta nabrała dla Słowackiego wyjątkowego znaczenia, gdy dzieje powstania listopadowego ukazały, iż poezja romantyczna wzywająca naród do walki, np. „Konrad Wallenrod” Mickiewicza, została przekreślona przez bieg wydarzeń, a więc nie spełniła swej roli jako poezja wskazująca narodowi drogę polityczną. Zagadnienie to nabrało jeszcze większego znaczenia, po ukazaniu się III części „Dziadów” Mickiewicza, który w Improwizacji Konrada i w Widzeniu księdza Piotra wysunął wyraźnie sprawę narodowego poety - wieszcza, duchowego przywódcy narodu.

+ Pod względem kompozycji dramat rozpada się na kilka części. Rozpoczyna się utwór od dwóch scen wstępnych - „Przygotowania” i „Prologu”. Obie te sceny miały zapewne być wstępem do całej trylogii. „Przygotowanie” stanowi zapowiedź tego, co będzie treścią właściwego dramatu. Oto Szatan w pewnym momencie nakazuje Mefistofelesowi, by udał się do Polski i tam obłąkał jakiegoś żołnierza. Wybór pada na Kordiana. Mefistofelesa u boku tytułowego bohatera spotykamy co najmniej trzykrotnie - jako Nieznajomego prowadzącego go fałszywą drogą spiskowców oddzielających się od ludu, jako diabła w stroju Wielkiego Księcia Konstantego wychodzącego z sypialni cara, gdy Kordian szedł cara zabić, oraz jako Doktora ze szpitala wariatów.

+ W przypadku „Prologu” wielu badaczy widzi w trzech osobach Prologu polemikę Słowackiego z Mickiewiczem, interpretując przy tym Pierwszą Osobę jako aluzyjne przedstawienie autora III części „Dziadów”. Inni widzą w niej z kolei alegoryczny obraz dziejów Kordiana z części pierwszej trylogii.

+ W akcie I poznajemy bohatera dramatu jako zniechęconego do życia marzyciela, przeżywającego rozczarowania wywołane zarówno poczuciem bezcelowości własnego życia, jak i nieszczęśliwą miłością.. Kreśląc obraz Kordiana Słowacki wyzyskał w akcie tym kilka szczegółów z własnych przeżyć, jak np. miłość do Ludwiki Śniadeckiej czy wspomnienie samobójczej śmierci swojego przyjaciela z lat szkolnych, Ludwika Spitznagla. Pozwoliło mu to na pogłębienie analizy psychologicznej Kordiana, który w akcie tym ukazany jest z głęboką znajomością psychiki marzycielskiego romantyka. Analiza ta jest jednocześnie krytyczną oceną wartości społecznej tego typu ludzi. Kordian ma przed oczami przykłady wielkich czynów bohaterskich (opowiadania Grzegorza), przykłady ludzi walczących przeciwko istniejącej rzeczywistości (np. Kazimierz w opowiadaniu Grzegorza). Przykłady te pobudzają fantazję Kordiana, w marzeniach chciałby on widzieć siebie w roli bohatera, ale poza marzenia wyjść nie potrafi. Dlatego odwraca się od pogardzanej rzeczywistości i dlatego w końcu szuka ucieczki przez śmierć.

+ W akcie II Słowacki ukazuje proces dojrzewania Kordiana jako rewolucjonisty. Bunt, zarysowany zaledwie w akcie I, narasta w zetknięciu się bohatera z konkretną rzeczywistością, którą poprzednio znał w bardzo wąskim zakresie. Wyzyskując właśnie przeżycia z podróży do Anglii, Słowacki przedstawia tu Kordiana rzuconego na tło kapitalistycznej rzeczywistości zachodnioeuropejskiej. Zetknięcie się bezpośrednie z tym światem daje Kordianowi jedynie coraz większe rozczarowania, a to potęguje w nim bunt i wreszcie pozwala mu uświadomić sobie swe powołanie do rewolucyjnej walki z istniejącym porządkiem. Z tego buntu wyrośnie rewolucyjna idea walki - walki o obalenie tronów oraz obudzenie ludów, w której wzorem dla Kordiana będzie bohater wolnościowych walk Szwajcarii Winkelried.

+ W akcie III widzimy Kordiana w działaniu. Autor przedstawia swego bohatera na tle takich wydarzeń historycznych, jak spisek koronacyjny, koronacja cara Mikołaja na króla polskiego, rządy Wielkiego Księcia Konstantego w Królestwie itp. Na tym tle kreśli obraz katastrofy Kordiana, który nie potrafił osiągnąć swych rewolucyjnych celów. Przebieg wydarzeń ukazuje zatem proces dojrzewania bohatera jako działacza rewolucyjnego i jako bojownika o wyzwolenie Polski spod carskiej przemocy.

2. Problem powstania listopadowego

+ Sprawa powstania listopadowego występuje w „Kordianie” przede wszystkim w „Przygotowaniu” i w akcie III. Wiążą się z tym i niektóre sceny z aktu II, a mianowicie scena u papieża i na górze Mont Blanc. W pierwszym z wymienionych wyżej fragmentów ocena klęski listopadowej ukazana jest poprzez postacie wodzów i dygnitarzy, którzy polityką swą zaprzepaścili możliwości zwycięstwa. Ataki personalne na wodzów nie mają u Słowackiego charakteru krytyki tylko tej czy innej osoby, lecz podkreślają szkodliwość całokształtu polityki klasowej obozu, który osoby te reprezentują. Dlatego poeta nie ogranicza się do czołowych postaci kierujących powstaniem, ale ostrze ataku zwraca także przeciw sejmowi, który politykę sfer rządowych popierał.

+ Drugą obok sejmu zbiorowością, którą Słowacki zaatakował w „Przygotowaniu”, są „wymuskani rycerze ospalcy”. Epitet „wymuskani” dowodzi wyraźnie, że nie chodzi tu o masy żołnierskie, tylko o korpus oficerski. Słowacki staje tu nawet na tym samym stanowisku, co np. Krępowiecki, który w swym przemówieniu oskarżał wyższy korpus oficerski, że spełniając reakcyjne cele rządu hamował zapał bojowy żołnierzy, a w ostatniej fazie powstania zmuszał żołnierzy do składania broni, choć dalsza walka była wciąż możliwa.

+ Słowacki używa w „Kordianie” środków poetyckich zarówno z dziedziny świata realnego, jak i świata fantastycznego. W „Przygotowaniu” mamy właśnie scenę fantastyczną, w której szatani tworzą dla narodu polskiego dygnitarzy na okres powstania. Groteskowa fantastyka tej sceny jest wyrazem złośliwej ironii poety w stosunku do wodzów i dygnitarzy. Akcent ironiczny pada w niej na groteskową stylizację szatanów i groteskowy sposób w jaki stwarzają oni „ludzi do rządu”.

+ Należy podkreślić, że podłoże historyczne aktu III jest oparte na konkretnych faktach historycznych. Podłożem tym jest sprawa spisku koronacyjnego, który zawiązany został w grudniu 1828 roku i skupiał grupę podchorążych z Piotrem Wysockim na czele oraz grupę studentów. Jego celem było wywołanie powstania przeciw carowi, a hasłem do walki miało być zabicie cara i jego rodziny podczas uroczystości koronacyjnych w Warszawie w dniu 24 maja 1829 roku. Zamach nie doszedł jednak do skutku, m.in. z powodu oporu, na jaki spiskowa młodzież natknęła się zarówno ze strony ugodowców, jak i starszego pokolenia działaczy patriotycznych. O spisku tym Słowacki dowiedział się ze wspomnień jego uczestników, Aleksandra Łaskiego oraz Adama Gurowskiego, którzy swoje wspomnienia wydrukowali w „Pamiętniku Emigracji”. Ich artykuły stały się także dla Słowackiego inspiracją przy określaniu roli Kordiana i Prezesa. Wywarły one wpływ na poetyckie ujęcie ich sporu ideologicznego oraz dopomogły do krytycznego oświetlania politycznej niedojrzałości spiskowców.

+ Argumenty Kordiana oraz argumenty przeciwspiskowe Prezesa są w dramacie Słowackiego celowo przejęte z artykułu Łaskiego. Oglądanie się na Europę, troska o nieskalanie tronu polskiego krwią królobójczą, obawy przed rewolucją społeczną - wszystko to pokazuje Prezesa w takim świetle, w jakim Łaski ukazał przeciwników spisku.

+ Słowacki wyraźnie podkreśla, że walka z caratem jest walką nie tylko w imię interesów Polski, ale w imię wolności wszystkich uściśnionych ludów. Takie stanowisko zajmuje Kordian w monologu na górze Mont Blanc. W postawie Kordiana widoczna jest tu ta sama myśl, która przewija się przez liczne odezwy Komitetu Lelewela i Towarzystwa Demokratycznego, myśl o konieczności powiązania walki o wyzwolenie Polski z walką o wyzwolenie narodowe i społeczne wszystkich ludów.

+ W „Kordianie” istotna jest również sprawa konstytucji Królestwa Kongresowego. Argumentem łamania konstytucji przez cara posługiwali się zarówno autorzy nocy listopadowej, jak i obóz konserwatywny. W dramacie, w scenach koronacyjnych, łamanie konstytucji przez cara jest przedmiotem drwin ze strony ludu, ale najczęściej zagadnienie to występuje w scenie drugiej aktu II, w której car przysięga na konstytucję. Już sama krótkość tej sceny, która składa się tylko z jednego słowa akcentuje jej wybitną rolę w utworze. Słowacki jednak nie chciał wiązać działań swojego bohatera z obroną konstytucji. I w tej zatem sprawie dramat zgodny jest z poglądami demokratów, a przeciwny tendencjom czartoryszczyków.

3. Problem rewolucji społecznej

+ Dla Słowackiego zagadnienie rewolucji społecznej było niezmiernie żywotne. Świadczy o tym jego słynny wiersz „Paryż” z 1832 roku, gdzie z wielką przenikliwością poeta ukazał sytuację oszukanego przez burżuazję ludu paryskiego, który walczył w dniach lipcowych łudząc się, że walczy o swoje sprawy. Toteż i w „Kordianie” znalazły odbicie oba cele walki rewolucyjnej: przeciw despotyzmowi i przeciw rządom burżuazji. Sprawy te ukazane są w dramacie w biograficznym ujęciu losów bohatera, w obrazie narastania w nim cech rewolucyjnego buntownika przeciw całej ówczesnej rzeczywistości.

+ Republikańskie poglądy, w jakie Słowacki wyposażył Kordiana, łączą znowu ten utwór z programami radykalnych ugrupowań emigracyjnych. Jest to republikanizm bezkompromisowy, nacechowany nienawiścią do monarchii. Widać to w przemówieniach Kordiana w scenie spisku, gdy o planowanym czynie spiskowców mówi on, że czyn ten zachwieje tronami jak podrąbanymi drzewami oraz gdy wspomina on terror antymonarchiczny rewolucji francuskiej.

+ Nie znajdujemy w „Kordianie” obrazu rewolucji społecznej, gdyż spiskowa działalność podchorążego ma tu tylko charakter tzw. rewolucji pałacowej, zamachu na panującego. Ale w sposobie ukazania owej rewolucji pałacowej mieści się jednocześnie problem rewolucji społecznej - mianowicie dzięki krytyce, jakiej Słowacki poddał program i sposób działania Kordiana. Kordian nie wykazuje żadnego zrozumienia dla istotnego sensu rewolucji. Słowacki każe sądzić swojemu bohaterowi, że zabicie cara rozwiąże wszystkie problemy.

+ Krytyczne oświetlenie działalności rewolucyjnej Kordiana dotyczy nie tylko naiwności jego programu, ale i taktyki rewolucyjnej. Najważniejszą przyczyną jego klęski jest to, że działał on samotnie, nie mając poparcia nie tylko w masach ludowych, ale nawet u spiskowców.

+ Kordian wierzy w skuteczność indywidualnej ofiary, wierzy, że jakaś nieprzeciętna jednostka może dokonać przemiany świata, jednak nie rozumie rewolucyjnej siły i roli mas ludowych. Niedojrzałość polityczną swego bohatera Słowacki ukazał w sposób symboliczny w scenie przed sypialnią cara, gdy Kordian ponosi całkowitą klęskę, padając pod ciężarem fantastycznych wizji nasuwanych mu przez Strach i Imaginację.

+ Uświadomienie własnych błędów Kordian przeżywa dopiero po klęsce, gdy - znowu w symboliczny sposób - poeta ukaże jego wewnętrzne rozterki i refleksje po rozmowie z Doktorem - Mefistofelesem, który rozwiewa błędne pojęcia Kordiana, wytykając mu fałsz wiary w siłę rewolucyjną poświęcenia się jednostkowego, w rolę wielkiego człowieka działającego w oderwaniu od mas ludowych. Ostatni z tych aspektów wysuwa się na pierwszy plan. Słowacki podkreśli to dobitnie w akcie III, w „Śpiewie Nieznajomego”. Owym nieznajomym ponownie jest Mefistofeles.

+ W krytyce społecznej samotności Kordiana Słowacki znów solidaryzuje się z poglądem emigracyjnej demokracji, która za jedną z najistotniejszych przyczyn klęski powstania uznała słusznie niewyzyskanie rewolucyjnych sił mas ludowych.

+ Ważnym bohaterem „Kordiana” jest lud warszawski, który można zaobserwować w scenach koronacyjnych dramatu oraz w scenie siódmej aktu III, na placu Saskim. W postawie tego ludu widoczne są niewątpliwie cechy rewolucyjne. Jednak czynnego wystąpienia ludu nie widzimy. Między tym ludem a Kordianem jest jakiś mur, który nie pozwala bohaterowi dramatu nawiązać kontaktu z masami.

+ W wierszu „Paryż” poeta wyraził pełną aprobatę dla rewolucji jako wyzwoleńczej walki uciśnionych mas ludowych. Ale jednocześnie podkreślił grozę rewolucji, mocno akcentując motywy krwawego terroru. Podobne ujęcie znajdzie się i w „Kordianie”. Oto wśród argumentów, którymi Kordian chce porwać spiskowców do zamachu na cara jest i argument rewolucji francuskiej, kiedy to „wielkie południa Tyrany powstali przeciw Bogu - królom - i niewoli”. Obraz rewolucji narysowany w wypowiedzi Kordiana jest niewątpliwie odbiciem polemik na temat terroru prowadzonych na łamach emigracyjnych czasopism demokratycznych.

+ Zagadnienie rewolucji społecznej ma w „Kordianie” dwa znaczenia. Po pierwsze jest sądem nad powstaniem listopadowym. Klęskę powstania poeta tłumaczy niedojrzałością polityczną spiskowców, którzy je wywołali, reakcyjną politykę sfer rządzących, które nie dopuściły do nadania powstaniu charakteru rewolucji społecznej, nie dopuściły do ruszenia mas ludowych jako świadomego elementu siły rewolucyjnej, walczącej dla wyzwolenia narodowego i społecznego Polski. Po drugie zawarta jest w „Kordianie” ocena sytuacji bieżącej, w której sprawa walki o Polskę ma być powiązana z rewolucją europejską. Jest więc jakby głos ostrzeżenia przed powtórzeniem dawnych błędów.

4. Zagadnienie roli poezji w życiu narodu

+ Po klęsce powstania szczególnie wyraźnie występuje u poetów naszych zrozumienie obowiązku dania narodowi poezji, która by wskazała drogą polityczną i która byłaby związana z żywą współczesnością. Poczucie tego obowiązku wypływało z patriotyzmu poetów, z ich głębokiego odczucia sytuacji narodu po klęsce. Napisany w kwietniu 1833 roku wstęp do III tomiku „Poezyj” Słowackiego dowodzi, że tak właśnie rozumiał i on swe poetyckie powołanie. Sytuacja osobista poety skomplikowała jednak sprawę. Oto dotychczasowa jego twórczość nie znalazła uznania w szerokich kołach czytelników i krytyki, nie spełniała więc postulatów jakie on sam stawiał poezji. Przed autorem „Lambra” stanął więc problem oceny własnego programu poetyckiego i programu Mickiewicza. Dokonał go w zarysie już we wspomnianym wstępie do III tomiku, gdzie za pomocą aluzji zaatakował Mickiewicza i poetów skupionych wkoło niego.

+ Przedmiotem krytyki w „Prologu” jest mesjanizm głoszący ideę biernego cierpienia jako drogę do odzyskania wolności z woli Bożej. Mesjanistycznej poezji tego kierunku poeta zarzuca, że usypia ona naród zamiast pobudzać go do walki, a w ten sposób prowadzi do zguby. Potwierdzenie tego poglądu wystąpi raz jeszcze w samym dramacie, w ironicznych paradoksach Doktora, który poezję tę scharakteryzował jako oderwaną od realnej rzeczywistości, anielską czy niebiańską, lecz nie ziemską.

+ Jako poetę poznajemy Kordiana od pierwszej sceny. Ale i jego dalsze dzieje, łącznie z historią zakończonej klęską działalności rewolucyjnej, są dziejami poety. Analizując zagadnienie kierowniczej roli poezji w życiu narodu walczącego o wolność Słowacki postawił problem - poeta jako przywódca narodu.

+ Kordian odznacza się samotnictwem, krytycyzmem, sceptycznym stosunkiem do świata, skłonnościami analitycznymi, w przeżyciach zaś jego są wyraźne reminiscencje z własnych przeżyć autora.

+ Klęska Kordiana ma złożony przyczyny. Obok jego niedojrzałości politycznej przyczynami tymi są i takie czynniki, jak układ sił społecznych w Polsce, a także owa psychika romantycznego marzyciela. W tym ostatnim motywie kryje się niewątpliwie moment krytycznej oceny własnej przeszłości Słowackiego. Wspomniany wyżej układ sił społecznych sprawia, że Kordian nie ma do kogo przemówić swoją poezją. Nie porwał nią spiskowców, którzy na chwilę tylko ulegli zapałowi pod wpływem wspaniałych obrazów poetyckich w przemówieniach Podchorążego. Tym bardziej nie mógł on swoją poezją przemówić do Prezesa czy Księdza.

+ Momentem wiążącym krytyczne ujęcie poezji wodzowskiej przedpowstaniowej, nawołującej na próżno do walki, i popowstaniowej, wysuwającej hasła mesjanistyczne, jest w „Kordianie” hasło winkelriedyzmu. Historia tytułowego bohatera dramatu Słowackiego występującego w swej działalności rewolucyjnej pod hasłem winkelriedyzmu ilustruje pogląd poety, że w ówczesnym układzie stosunków społecznych hasło to nie mogło porwać nikogo, gdyż trafiało w próżnię. Hasło to jednocześnie ilustruje błędy działalności rewolucyjnej Kordiana.. Takie przecież ma znaczenie głoszona przez niego idea poświęcenia się jednostki za ogół.

+ Zwalczając mesjanistyczną ideę biernego cierpienia i niesłusznie kierując ostrze swej krytyki przeciwko Mickiewiczowi, Słowacki potraktował „Kordiana” jako dramat polemiczny w stosunku do III części „Dziadów”. Osiągnął to przez wprowadzenie do dramatu pewnych szczegółów, które uważnemu czytelnikowi muszą nasunąć myśl o zależności łączącej oba dramaty. Jak zauważa Juliusz Kleiner Słowacki w „Kordianie” zamiast procesu filaretów przedstawia spisek będący uwerturą powstania, zamiast studentów wileńskich przedstawia belwederczyków, zamiast Nowosilcowa i jego zauszników przedstawia cara i Wielkiego Księcia Konstantego.

+ Analogie do III części „Dziadów” można również odnaleźć w wielu szczegółach, np. w opowiadaniach Grzegorza, które przypominają opowiadania Kaprala z dramatem Mickiewicza oraz w improwizacji Kordiana na Mont Blanc, stanowiącej pewien odpowiednik Wielkiej Improwizacji Konrada.

+ Należy jednak stwierdzić, że mimo wymienionych wyżej podobieństw w charakterze dramatów, „Kordian” poważnie różni się od III części „Dziadów”. W porównaniu z utworem Mickiewicza, budowa dramatyczna „Kordiana” jest bardziej zwarta. U Słowackiego akcja dramatyczna w znacznie większym stopniu służy ukazaniu losów samego bohatera. Ponadto sceny, w których występują siły pozaziemskie, mają u Słowackiego inną wymowę niż w III części „Dziadów”. Służą one mianowicie przede wszystkim charakterystyce bohatera, nie mają natomiast na celu przedstawienia zasadniczej idei utworu poprzez wielkie symbole, tak jak to miało miejsce u Mickiewicza.

+ Okres, w którym Słowacki tworzył „Kordiana” pozwalał na spojrzenie na niedawną klęskę powstania z perspektywy dyskusji, jaka nad tym zagadnieniem była przeprowadzona w demokratycznych kołach emigracji paryskiej. Problemy związane ze sprawą powstania i klęski mógł już ukazać nie w symbolicznym ujęciu, ale w realnych obrazach przeżyć Kordiana, postawy ludu warszawskiego czy historii spisku koronacyjnego.

+ W całym dramacie motywacja wydarzeń jest konsekwentna i zgodna z logiką życia rzeczywistego, tło jest określone konkretnie, przeżycia postaci uwarunkowane rzeczywistością. Wszystko to jest utrzymane oczywiście w ramach postulatów poetyki romantycznej, co zaznacza się np. w poetyckiej stylizacji przeżyć bohatera, w pewnej poetyckiej retoryczności dialogów, w wyszukiwaniu niecodziennych sytuacji itp.

+ Ciekawostką jest fakt, że czytelnicy niejednokrotnie uważali „Kordiana” za utwór autorstwa Mickiewicza, do którego nawet zwracano się z zarzutami, że nie ujawnił swojego autorstwa. Ową sytuację Słowacki opisywał w listach do matki.

Treść utworu:

Dramat poprzedza krótkie motto:

„Więc będę śpiewał i dążył do kresu
Ożywię ogień, jeśli jest w iskierce.
Tak Egipcjanin w liście z aloesu
Obwija zwiędłe umarłego serce;
Na liściu pisze zmartwychwstania słowa;
Chociaż w tym liściu serce nie ożyje,
Lecz od zepsucia wiecznie się zachowa,
W proch nie rozsypie... Godzina wybije,
Kiedy myśli słowa tajemne odgadnie,
Wtenczas odpowiedź będzie w sercu - na dnie.”

Pochodzi ono z powieści poetyckiej Słowackiego pt. „Lambro”. Dyskretnie porusza ono temat poezji. Ta, według poety, powinna „ożywiać ogień” - rozbudzać uczucia i być skarbnicą wartości. Ponadto musi również kształtować świadomość narodową.

+ Przygotowanie: W scenie tej pojawiają się Szatan, Czarownica, Mefistofel, Diabli, Astaroth (jeden z piekielnych książąt. Według wyobrażeń ma postać nagiego anioła w koronie dosiadającego smoka, trzymającego w lewej dłoni węża), Gehenna, Twór, Głos w powietrzu, Archanioł oraz Chór Aniołów. Dzieje się ona Nocą 31 grudnia 1799 roku w chacie czarnoksiężnika Twardowskiego w Górach Karpackich, gdzie gromadzą się wszystkie wymienione wyżej postaci. Kończy się wiek XVIII, wkrótce zegary obwieszczą kolejny - XIX, który w przekonaniu diabłów będzie to stulecie panowania zła. Zachodzi tu jednak pewne nieporozumienie, albowiem wiek XIX rozpocznie się dopiero 1 stycznia 1801 roku. Słowacki jednak nie popełnił tu pomyłki. Celowe przesunięcie akcji o rok wstecz świadczy o zamiarze autora, by pokazać, że Zło nie panuje w pełni nad dziejami oraz, że nad Szatanem stoi wyżej wszechmocny Bóg. Ciemność przerywają błyskawice. Czarownica czesze włosy i śpiewa o iskrach krzesanych z polskich szabel. Pod postacią pięknego anioła podchodzi do niej szatan. Rozpoznaje w grzebieniu wiedźmy własność Twardowskiego. Mówi, iż Twardowski czesał go nim wtedy, gdy, zmieniając się w kudłatego psa, łasił się koło jego nóg. Tymczasem na Łysą Górę spada „deszcz szatanów”. Pośród nich brak Mefistofela. Astaroth usprawiedliwia jego nieobecność: „Zaszedł na grób przyjaciela, / Na grobie Twardowskiego odmawia pacierze”. Szatan, przed wybiciem północy, rozkazuje sługom wyczyścić wszystkie tryby fantastycznego zegara, sprawdzić, czy czarodziejski mechanizm odmierzający od wieków czas, nie popsuł się. Następnie mówi: „Liczcie wieki, dnie, lata...” Po chwili Gehenna obwieszcza dziewiętnasty wiek. Szatan dokonuje rachuby minionych lat. Wspomina o cierpieniach świata i wyrokuje o nadchodzącym stuleciu. Zapowiada, iż będą to szczęśliwe chwile dla diabelskich mocy. Oznajmia Mefistofelowi jego misję: ma się udać do jednego z narodów (do narodu polskiego) i wspomagać go, bowiem kraj ten wkrótce powstanie do walki: „Pomóż im - oni mają walkę rozpoczynać. / Taką, jakąśmy niegdyś z panem niebios wiedli. / Oni się będą modlić, zabijać, przeklinać.” Mefistofel proponuje jednak w pierwszym dniu nowego wieku „stworzyć ludzi do rządu”. Z kotła wypełnionego wrzącymi gazami wyłaniają się kolejno sylwetki późniejszych przywódców powstania listopadowego. Jako pierwszy pojawia się duch generała Grzegorza Józefa Chłopickiego. Szatan ironizuje, iż wódz będzie nosił „sprzeczne z naturą nazwisko” .Następnym jest książę Adam Czartoryski - „wyszedł jakiś człowiek godny”, jego nazwisko wywodzi się od samego Czarta. Kolejny to Jan Zygmunt Skrzynecki. Po nim wyłania się duch Juliana Ursyna Niemcewicza: „Starzec, jak skowronek, / Zastygły pod wspomnień bryłą / Na pół zastygłą, przegniłą”. Szatani przyspieszają dzieła „tworzenia” ludzi władzy i z oparów wynurza się tłum - korpus oficerski Królestwa Polskiego i posłowie (na sejm powstańczy), a wśród nich postać blada o uwiędłej twarzy - Joachim Lelewel oraz twór o twarzy „okropnej poczwary” - Jan Stefan Krukowiecki. Naraz z powietrza wznosi się potężny okrzyk i zstępuje Chór Aniołów, przepędzając czarcich intrygantów. Archanioł przypomina o odwiecznym panowaniu Boga i ostatecznej woli Boskiej.

+ Prolog: występują w nim „trzy osoby prologu”. Pierwsza Osoba Prologu zwraca się do Boga z prośbą o cichy, spokojny sen dla narodu „wyniszczonego bojem”. Ma on okryty „kotarą z rąbka niebios tęczy” cierpliwie oczekiwać dnia zmartwychwstania. Przedstawia siebie jako poetę i ducha Apokalipsy. Twierdzi, iż za pomocą słowa - poezji potrafi zniszczyć fałsz i obłudę: „Że słowem zdołam cielce złote giąć i kruszyć”, a w ich miejsce stworzyć wartości trwałe i niezniszczalne. Nawiązuje do Apokalipsy: „Jestem pierwszy... i ostatnim będę”, co da się interpretować jako Alfa i Omega - pierwsza i ostatnia litera alfabetu, Początek i Koniec. W Nowym Testamencie Bóg i Jezus nazywani są Alfą i Omegą. Wypowiedź bohatera przepełniona jest patosem. To poeta - wizjoner, gotów samotnie cierpieć za naród i płakać nad jego losem, by w Dniu Sądu Ostatecznego razem z nim zrzucić jarzmo niewoli. Pierwszą Osobę Prologu utożsamia się z Mickiewiczem, reprezentującego koncepcję mesjanizmu. Druga Osoba Prologu drwi z mowy poprzednika (opozycyjna wobec koncepcji mickiewiczowskiej): „Ja wam zapał poety na nici rozprzędę)”. Uważa, iż poezja nie ma siły sprawczej, nie może wpływać na rzeczywistość. Trzecia Osoba Prologu „spędza obu zwaśnionych ze scenicznych progów.” Nie zgadza się z żadną z powyższych koncepcji. Utożsamiana bywa ze Słowackim. Literaturze wyznacza cel wskrzeszania narodowych mitów i tradycji rycerskich, wpływania na zachowanie świadomości narodowej. Poezja ma przypominać o bohaterskiej przeszłości ojczyzny oraz opisywać piękno rodzimego krajobrazu, a w ten sposób motywować do walki: „Z przebudzonych rycerzy zerwę całun zgniły, / Wszystkich obwieję nieba polskiego błękitem”.

+ Akt I:

- scena I: jej bohaterami są tytułowy Kordian, jego sługa Grzegorz oraz Laura. Akcja rozgrywa się na wiejskim dziedzińcu, młody piętnastoletni Kordian leży pod rozłożystą lipą, a stary sługa Grzegorz czyści broń myśliwską. Zadumany młodzieniec wspomina samobójczą śmierć kolegi. Rozmyśla nad sensem egzystencji. Czuje się samotny i rozdarty wewnętrznie, nie może odnaleźć własnej tożsamości, powołania. Przepełnia go smutek, niepokój, nostalgia: „Oto ja sam jak drzewo zwarzone od kiści, / Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści”. Pragnąłby odnaleźć w życiu jakieś uniwersalne wartości i kierować się nimi: „Boże (...) Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj”. Stary służący postanawia rozweselić panicza pewną opowiastką. Na początek opowiada mu bajkę o Janku. Bajka kryje w sobie pewną naukę. Mały Janek był niesfornym młodzieńcem. Nie interesował się książkami, czym przysparzał nie lada kłopotów matce i staremu bakalarzowi (nauczycielowi). Pleban poradził kobiecie, by oddała syna na naukę do szewca, ale i u tego długo nie pozostał. Czmychnął w świat. Dopłynąwszy do nieznanej wyspy, ujrzał króla i bił mu pokłony. Spodobało się to władcy i przyjął go do siebie na służbę. Szył więc Janek buty królewskim chartom, a z czasem stał się wielkim panem i przywiózł na dwór królewski matkę. Monarcha mianował ją dwórką, a plebana biskupem. Przy omawianiu tego fragmentu warto dodać, że opowiastka ta funkcjonuje w literaturze jako wiersz dla dzieci. Nosi tytuł: „O Janku, co psom szył buty”. Nie jest to tytuł nadany przez Słowackiego, ale utworzony znacznie później. Obrazuje umiejętność radzenia sobie w życiu, wykorzystywania pochlebstw, sprytu, zawierania kompromisów. Dzięki takiej postawie - podporządkowaniu się wymaganiom ludzi i sytuacji można zapewnić sobie spokojny byt. Ceną, jaką człowiek płaci za wygodę, jest utrata własnej tożsamości, brak indywidualizmu, nieciekawa osobowość przeciętnego zjadacza chleba. Następnie Grzegorz relacjonuje fragment swojego dawnego żywota, kiedy był legionowym wiarusem i służył u boku Napoleona. Walczył wówczas w Egipcie, pośród bezbrzeżnej piaszczystej pustyni. Wraz z nim służyli w napoleońskiej armii uczeni, „co to baśnie piszą w kalendarzach”. Grzegorz często przed walką odczuwał niepokój, ale wódz („mały kapral”, jak mówili o Napoleonie niektórzy) zawsze trafną mową zagrzewał żołnierzy do walki: (...) Patrzcie, wojownicy! (...) / Ze szczytu tych piramid sto wieków was widzi”. Walczyli i odnosili zwycięstwo, ale legiony zostały zdziesiątkowane przez dżumę. Miało to miejsce po zdobyciu Jaffy przez Napoleona - w marcu 1799 roku. Ta opowieść Grzegorza utrzymana jest w tonie gawędy starego napoleońskiego legionisty. Pisana prostym stylem kontrastuje z patetycznym nastrojem Kordiana rozważającego hamletowską kwestię „Być albo nie być”. Zarysowuje jednak pewną koncepcję życia, przypomina o istocie i znaczeniu walki, podkreśla wiarę w zwycięstwo. Opowieść starego sługi rozbudza w Kordianie wyrzuty sumienia, ponieważ mówi o wzniosłych czynach i poświęceniu. Młodzieniec tym bardziej dostrzega brak sensu w jego własnym życiu. Starzec zapala w Kordianie „iskrę ducha” i rozbudza w młodzieńcu wyrzuty sumienia. Sługa ma w zanadrzu jeszcze jedną historię. Tym razem nawiązuje do kampanii napoleońskiej z 1812 roku, kiedy to wraz z innymi wojakami, dostał się do niewoli rosyjskiej. Na tle jeńców wojennych wyraźnie rysuje się sylwetka pewnego Kazimierza, który postanowił nie być biernym wobec więziennego losu. Zamierzał stawić opór kozackim strażom i poprowadzić żołnierzy ku wolności, lecz Rosjanie odkryli jego intrygę. Wyprowadzono jeńców i odczytano dekret o wcieleniu rozbitków do armii rosyjskiej. Wojacy zaoponowali, wówczas kozacki dowódca zarzucał buntownikom na szyję rzemienne lasso - sznur z pętlą. Obok Grzegorza stał pewien wysłużony legionista, ów w przestrachu chwycił go za rękę, lecz nagle twarz starca posiniała - to „baszkirski morderca” zarzucił mu pętlę na szyję i... zaciął konia. Koń powlókł mężczyznę za sobą. Żołnierz skonał. Wtedy „Kazimierz młody” wyskoczył z szeregu i ruszył w tłum Baszkirów. Pochwycił pułkownika tatarskiego i zaciekle walcząc, stoczył się wraz z nim się do wody: „Tak ujętego wroga między dwie kry wtłoczył, / A kry się zbiegły, głowa Baszkira opadła / Jak mieczem odrąbana i na krze usiadła / Z otwartymi oczyma”. Dzielnego Kazimierza oczywiście stracono. Przypłacił życiem swój bunt. ostatnia opowieść Grzegorza różni się od poprzednich. Towarzyszy jej nastrój powagi i przygnębienia. Opowiada o buncie i poświęceniu młodego Polaka Kazimierza - jednego z jeńców wojennych, wziętych do niewoli przez Rosjan. Kazimierz to jednostka wybitna, zbuntowana, walczy w obronie starego żołnierza. Sam planuje poprowadzić rodaków ku wolności. Jego postać staje się dla Kordiana autorytetem. Zaczyna dostrzegać możliwość pojedynczego działania, wierzyć w konieczność buntu. Zauważa ponadto potrzebę oporu wobec losu, nie tylko własnego, ale jak się potem okaże, także narodowego. Stary Grzegorz skończył opowieść wojenną. Kordian powrócił do rozważań o sensie egzystencji, ponownie poczuł się niespełniony. Dostrzegł rozdźwięk między myślą, zamiarem a działaniem i czynem. Postanawia działać, porzucić mrzonki o miłości, przypiąć u ramion „nowe skrzydła” i wyruszyć na poszukiwanie „nowych dróg”, lecz w tejże chwili jego ambicje niweczy kobiecy głos. Nadchodzi Laura i Kordian przypomina sobie, że „jest zamknięty w kole czarów tajemniczych”. Mógł tyle osiągnąć, ale będzie niczym. Uczucie do Laury jest niezwyciężone.

- scena II: występują w niej Kordian i Laura. W cieniu lip widać opuszczony dom z wybitym oknami. Wokół króluje jesień, wiatr zamiata liście w ogrodowych alejach. Kordian i Laura wracają z konnej przejażdżki. Siadają na ławce. Laura zauważa smutek na twarzy Kordiana, wspomina, iż w pamiętniku znalazła jego wpis. Chłopak rumieni się. Zawstydzony podnosi gałązki spod jej stóp: „Cierń, co mi zrani rękę, nikogo nie zrani.” Dziewczyna przypomina młodzieńcowi o jego matce - wdowie. Siadają w alei i rozmawiają o gwiazdach, przyszłości. Laura sądzi, że przed Kordianem rysują się wspaniała perspektywy, lecz on ma na ten temat inne zdanie. Gnębią go duchowe rozterki, bezsilność i miłość do niej, czego dziewczyna zdaje się nie zauważać. Do dialogu o szpakach, które śpiąc, nie zauważyły, jak drzewo „postarzało się” i straciło liście, wtrąca poważne uwagi: „Kordian, co przyszłości szuka, / Powinien spać jak ptaki”. Chce odejść, bo młodzian wydaje jej się zbyt melancholijny, trudno się z nim porozumieć. Chłopak zatrzymuje ją jednak i tym razem opowiada o księżycu, który zaczyna przyświecać i ukradkiem wychyla się z nieba. Kordian nadal marzy, Laura jest przestraszona, chłopak zaczyna przypominać obłąkanego. Odjeżdża, on pozostaje sam. Dobywa pistolet i zamierza popełnić samobójstwo. Mniema, że to tylko chwila, potem wszelki ból przeminie, skończą się duchowe męki: „A potem ciemność... potem nawet ciemność ginie, / Nic - nic - i sobie nawet nie powiem samemu, / Że nic nie ma - i Boga nie zapytam czemu, / Nic nie ma?”. Kordian wychodzi z ogrodu, by znaleźć ustronne miejsce, gdzie będzie mógł popełnić samobójstwo.

- scena III: występują w niej Laura, panna oraz sługa Grzegorz. Nocą Laura siedzi samotnie w pokoju przy lampie i niepokoi się o Kordiana. Czyni sobie wyrzuty z powodu niewłaściwego potraktowania młodzieńca, zbytniej, surowej oceny jego zachowania. Chłopca postrzega raczej jako dziecko, a nie osobę w pełni dojrzałą. Przegląda swój pamiętnik i widzi tylko „nudnymi grzecznościami zapisane karty”. Młodzieńcy porównują ją do kwiatów, gwiazd i boginek. Wśród wpisów jest też wiersz autorstwa młodego Kordiana. Chłopak wyraża w nim swoje uczucia do Laury. Utwór pisany jest jakby po śmierci, z przeczuciem smutku ukochanej: „(...) Przyśniło mi się tylko kilka pytań w grobie... / Słuchaj niegdyś ze szczęściem brałaś zaręczyny, / Pokaż mi ów pierścień złoty; / Ha! szczerniał?”. Laura słyszy nagły tętent koni, zrywa się i podbiega do okna. W ciemnościach dostrzega konia bez jeźdźca. Służąca informuje, że panicz nie zasiadał do wieczerzy. Wchodzi Grzegorz z informacją, że Kordian popełnił samobójstwo.

+ Akt II

- Rok 1828. Wędrowiec: Próba samobójcza Kordiana okazała się nieudana. Bohater żyje. Przybywa do Londynu. Wieczorem zasiada na ławce w James Parku - Parku św. Jakuba. W tle widać sadzawkę ocienioną drzewami i dwie wieże Westminsteru. Kordian rozmyśla o sobie i otaczającym świecie. Pragnie zdobyć wiedzę, która będzie drogą do zrozumienia siebie: „Był wiek, żem ja w dziecinnych marzeniach budował / Wszystkie stolice ziemskie, dziś je widzę różne; (...) / Rzeczywistość naga, wynagródź marzenie! / Obym się sam ocenił, skoro świat ocenię”. Nadchodzi dozorca parku i przypomina o opłacie za miejsce siedzące. Kordian płaci i zauważa samotnego, zamyślonego mężczyznę snującego się po ogrodzie. Mniema, że to człowiek nieszczęśliwy z powodu rozterek miłosnych. Zwraca się do stróża z pytaniem, czy zna owego nieszczęśnika. Dozorca wyjaśnia, że to zapewne jakiś dłużnik wychodzący na przechadzki po zmroku, bo wedle angielskiego prawa nie mógł być aresztowany. Opowiada, czym zajmuje się jako dozorca i jemu podobni : „Jeden, jak ja, przedaje krzesła w parlamencie (...)” - pobiera opłaty za wynajem miejsc dostępnych dla publiczności. „Drugi, jak ja, przedaje groby w Westminsterze (...)” - oprowadza turystów po opactwie Westminsterskim. W ten sposób zarabia na życie: „Trzeci robi na przedaż herbowe pieczęcie, / Na każdej ryje łokieć, szalki i dwie wieże / Podobne kształtem do wież dłużników więzienia” - najprawdopodobniej jest kupcem, handlarzem i prowadzi nieczyste interesy. „Czwartego lud nazywa Garrikiem tragicznym / Prawdziwie małpi talent wziął od urodzenia” - ów jest ulicznym aktorem, bawi przechodniów jednoosobowymi występami. Po usłyszeniu kilku różnych scenariuszy życiowych, Kordian, przeświadczony o dominacji pieniądza, odchodzi zasmucony. Następnie akcja przenosi się do Dover, również w Anglii. Kordian siedzi na skale nad morzem i czyta „Króla Leara” Szekspira. Ceni twórczość poety, ale świat poezji wydaje mu się zbyt idealny, nieprzystający do rzeczywistości: „Próżno myśl genijuszu świat cały pozłaca, / Na każdym szczeblu życia rzeczywistość czeka.”. Dalsza część aktu przenosi się do Włoszech i willi, w której odnajdujemy tytułowego bohatera i Włoszkę Wiolettę. Młodzieniec opowiada dziewczynie o namiętności, a ona zapewnia go o swoich uczuciach. Wówczas wystawia kochankę na próbę, informując ją, że stracił majątek, przegrywając w karty nawet jej diamenty. Wioletta mówi: „Przegrałeś moje serce razem z klejnotami!”. Kordian drwi z dziewczyny, gardzi fałszywym uczuciem. Za złote końskie podkowy gotów wyprawić wspaniałą ucztę, a potem popełnić samobójstwo. Kłamliwa Włoszka złorzeczy Kordianowi: „Niechaj cię głód zabije, zapali pragnienie!”. Rozczarowany pozorowana miłością chłopak odjeżdża. Następie Kordian pojawia się w Watykanie na audiencji u Papieża. W podarku ma dla niego relikwię - garść ziemi, w której „dziesięć tysięcy wyrżnięto / Dziatek, starców, niewiast.”, ale zwierzchnik kościoła nie wydaje się być zainteresowany podarunkiem. Jego uwagę skupia gadająca papuga - Luterek (zdrobnienie od nazwiska znanego twórcy Reformacji - Marcina Lutra). Papież ignoruje młodzieńca i doradza, by Polacy byli narodem posłusznym, uległym carowi Mikołajowi I. Nie chce udzielić błogosławieństwa narodowi polskiemu, grozi potępieniem buntownikom, którzy ośmielą się sprzeniewierzyć carskiemu majestatowi: „Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę. / Niechaj wiara jak drzewo oliwkowe buja, / A lud pod jego cieniem żyje”. Rozmowę kilkakrotnie przerywa papuga, wtrącając łacińskie zwroty i podsumowując spotkanie okrzykiem: „Alleluja!”. Smutny i zawiedziony papieską postawą Kordian opuszcza Watykan. Fragment ten ukazuje reakcję Słowackiego na zajęte przez Stolicę Apostolską stanowisko wobec powstania listopadowego. Watykan potępił zbrojny bunt Polaków. Papież Grzegorz XVI w encyklice z 9 czerwca 1832 skierowanej do biskupów polskich wyraził swój krytyczny stosunek do polskiego zrywu. Słowa zawarte w liście pasterskim nie były wyrazem niechęci wobec Polaków, niemniej Watykan nie mógł opowiedzieć się po stronie buntu ze względu na istniejącą współzależność „ołtarza i tronu”. Słowacki jednak bardzo dotkliwie odczuł ignorancję Kościoła. W finale drugiego aktu dramatu następuje słynny monolog tytułowego bohatera na szczycie Mont Blanc, który będąc na najwyższym wzniesieniu góry czuje, że jest bliżej Boga. Wzbierają w nim siły. Mówi: „Jam jest posąg człowieka na posągu świata”. Pragnie stać się kimś, kto będzie oddziaływał na ludzkie myśli i uczucia - chce być wieszczem, „myślą wcieloną”. Dojrzewa, widzi siebie jako jednostkę kreującą postawy i rzeczywistość. Mimo wielu rozczarowań, rozpiera go miłość do świata i ludzi. Ma poczucie ogromnej mocy, odnalazł ją w górskim „powietrza błękicie”. Formułuje myśl filozoficzną - indywidualny światopogląd. Nawiązuje do postaci dzielnego rycerza, bohater szwajcarskich walk niepodległościowych przeciwko Austrii. - Arnolda Winkelrieda. Krzyczy: „Polska Winkelriedem narodów! / Poświeci się, choć padnie jak dawniej! Jak nieraz!”. Po chwilach wewnętrznej refleksji, czując się wystarczająco dojrzały psychicznie siada na chmurze, która unosi go do Polski.

+ Akt III: Spisek koronacyjny

- scena I: biorą w niej udział osoby z ludu, Szewc, Szlachcic, Żołnierz oraz Garbaty elegant. Na placu przed Zamkiem Królewskim w Warszawie gromadzi się lud stolicy. Widać wysokie rusztowanie nakryte czerwonym suknem, na którym siedzą wystrojone damy. Wszyscy oczekują nadejścia cara. Scena ukazuje nastroje panujące przed koronacją Mikołaja I na króla Polski. Tłum wiwatuje, ale nie każdego satysfakcjonuje fakt koronacji. Żołnierz zamiast pieśni: „Boże, zachowaj nam króla!”, intonuje „Boże, pochowaj nam króla!”. Osadzenie obcego monarchy na tronie polskim rani uczucia patriotyczne Żołnierza, bo sam niegdyś występował przeciwko wojskom rosyjskim, walcząc u boku Kościuszki. „Pod Maciejowicami ogłuchłem od kuli” - mówi. Szewc nieco ciszej wyraża swoja nieprzychylną opinię. Jest wyrazicielem patriotycznych poglądów. Na widok pewnego mężczyzny - grubego piwowara, który „(...) niegdyś jak koń w taczkach chodził/ Za jakieś przewinienie, z woli księcia pana (...)” - został przez rosyjskiego Księcia Konstantego ukarany ciężkimi robotami. Szewc ironizuje: „Któż mu to przyjść radził?” Popiera go w tych zapatrywaniach szlachcic: „Ten szewc pojął honoru i zemsty prawidła.” Mężczyźni nie dostrzegają w koronacji doniosłego wydarzenia, przeciwnie - traktują ją jako narodową tragedię, niesprawiedliwość. Sami uczestniczą w niej dlatego, ponieważ czują się „historycznymi świadkami” upadku narodowego, a jedyną możliwością oporu jest wyrażenie nieżyczliwych sądów. W dodatku, jakby na ironię, nie zauważają przemarszu carskiego „konduktu”. Są zbyt zaaferowani rozmową i obserwowaniem reakcji społecznych - rozentuzjazmowanego gdzieniegdzie tłumu. Pochód zasłania im niepozorny Garbaty Elegant. Tłum wkrótce rzednie.

- scena II: biorą w niej udział Prymas, Car, Kanclerz, polscy dygnitarze, rosyjscy generałowie oraz lud. W kościele katedralnym odbywa się uroczyste zaprzysiężenie Cara na króla Polski. Władca wkłada na głowę królewską koronę i odbiera od kanclerza miecz państwa. Tym mieczem cesarz czyni znak krzyża - na cztery strony świata. W ceremonii uczestniczą polscy dostojnicy państwowi i „jenerałowie moskiewscy”. W scenie tej pada tylko jedno słowo - „Przysięgam!”.

- scena III: biorą w niej udział Lud, Szlachcic, Szewc, Stojący na kolumnie oraz Nieznajomy. Tuż po koronacji na placu przed zamkiem królewskim zgromadził się lud. Szlachcic wnioskuje, że car, choć przysięgał na konstytucję, nie będzie dotrzymywał jej postanowień. Ktoś inny zapowiada, że nowo mianowany monarcha zapewne lada chwila zasiądzie za suto zastawionym stołem i raczej nie będzie się zbytnio troskał sprawami Polaków: „Choć królem, to jeść musi jak i każde zwierzę”. W oddali słychać krzyki. Ktoś stojący na kolumnie informuje: „sam książę wdał się z babami w boje.” Dobiega kobiecy szloch i lament: „Dziecię moje! O! dziecię! dziecię! dziecię moje!” To rzekomo książę (Wielki Książę Konstanty) uderzył jakąś kobietę z dzieckiem. Ta potknęła się i upadła, a maleństwo wyleciało jej z rąk i wpadło do rynsztoka. Nie żyje. Matka pochyla się nad nim i osłania je swoim ciałem, ale po chwili dwaj żandarmi zabierają kobietę, bo zbliża się carski korowód. Po jego przejściu lud się rozchodzi, wiele osób milczy, a niektórzy rzucają się na czerwone sukno zdobiące estradę. Rwą je na części i dzielą między siebie. Inni piją wino rozstawione w beczkach. Potem także odchodzą. Nagle rozlega się Śpiew Nieznajomego. Obcy głos nuci pieśń o przemianie wody w wino i wina w krew: „Chrystus wodę mienił w wino, / Gdy weselny słyszał śpiew (...) / A gdy przyszło zmartwychwstanie,/ Chrystus wino mienił w krew...”. Ową pieśnią, nawiązującą do biblijnych wydarzeń: wesela w Kanie Galilejskiej i Ostatniej Wieczerzy, zachęca bardziej aktywnych obywateli - prawdziwych, nieustraszonych patriotów do działania. Roztacza przed słuchaczami wizję buntu - przelewu krwi, obiecuje poniekąd narodowe zmartwychwstanie. Lud stopniowo się rozchodzi.

- scena IV: biorą w niej udział Prezes, Spiskowcy, Szyldwach (wartownik), Ksiądz, Starzec, Kordian (występujący tu jako „Podchorąży”). W podziemiach kościoła św. Jana, w miejscu, gdzie znajdują się groby królów polskich - książąt mazowieckich, zbiera się grono spiskowców. Co pewien czas wartownik - Szyldwach wpuszcza któregoś, ale dopiero po podaniu hasła: Winkelried. Prezes rozmawia z Księdzem. Mówią o planowanym buncie młodych bojowników. Prezes jest starszy od Księdza i bogatszy w waleczne doświadczenia:
„Gdyś się rodził, rok miałem dwudziesty dziewiąty / I biłem się za wolność...” - mówi do Księdza. Pierwszy ma siedemdziesiąt dziewięć lat, drugi pięćdziesiąt. Prezes nie chce, by zawiązał się antycarski spisek, która ma „zlikwidować” króla - cara. Usiłuje zniechęcić intrygantów: „Boga chowacie w sercu? Na Boga zaklęcie / Wzywam was, ludzie: Stójcie!”. Odmiennego zdania jest Podchorąży. Ów powołuje się na historię Polski: „(...) Kraj nasz dawny widzę. (...) / Kraj młody, oba kwitły na jednej łodydze /Jako dwie róże barwą różne w jednym krzewie”. Przypomina o utworzonej w 1569 roku, na mocy unii lubelskiej, Rzeczypospolitej Obojga Narodów: Polski i Litwy. Istniał wówczas wspólny władca będący zarazem wielkim księciem litewskim, ale urzędy zachowano oddzielne dla Korony i dla Litwy. Podchorąży nawiązuje do zgilotynowanego w 1792 roku króla Francji - Ludwika XVI, mówi o nierządnej carycy Rosji Katarzynie II (władała Rosją od 1762 roku do 1796 roku), której swego czasu kochankiem był polski król - Stanisław August Poniatowski. Jego wybór na władcę został dokonany za wstawiennictwem cesarzowej w 1764 roku. Podchorąży zarzuca Poniatowskiemu, że nie uczynił nic, by ocalić od upadku Rzeczpospolitą, a pozwolił na podzielenie państwa pomiędzy mocarstwa: Rosję, Prusy i Austrię: „(...) I nie stało kiru / Na szatę matki naszej, więc w troje pocięto”. Z Syberii dochodzą teraz wieści o cierpiących w więzieniach rodakach oskarżonych o zdradę i skazanych na katorgę,. Wielu zostało zamordowanych. Wszystko przez Wielkiego Księcia Konstantego, który ustąpił tron młodszemu bratu - Mikołajowi I, a sam został mianowany wodzem wojsk polskich i skupiał w ręku pełnię władzy nad Królestwem Polskim. Mógł czynić, co zechciał. Był samowolny i despotyczny. Mówca - Podchorąży żałuje, że nie zabito cara w dniu koronacji. Sugeruje, że musi to nastąpić - dopiero wówczas Polska będzie wolna. Polemizuje z nim stary Prezes, bo lęka się konsekwencji zbrodni, zarówno politycznych (ze strony mocarstw), jak i moralnych:

„Patrz, car zabity - we krwi - zabita rodzina - /Bo to następstwo zbrodni... lecz nas Bóg ukarze!”. Ksiądz opowiada się po stronie Prezesa: „Sam Bóg nie pozwoli, /Aby zbrodnia w kościelnym rozwinięta domu, / Miała ogień błyskawic ze skrzydłami gromu. / Bóg, co zabójców rzuca w piekielne ogniska!”. Kwestia zbrojnego zamachu nadal pozostaje nierozstrzygnięta. Podchorążego popiera Starzec. Uważa, iż zabójstwo carskiej rodziny będzie usprawiedliwione nawet w oczach Boga - będzie ono formą ofiary, którą należy złożyć na ołtarzu wolności - niczym zdjęcie krzyża z pleców ciemiężonego ludu. Ksiądz zaprzecza argumentom Starca, uznaje je za obrazę Boską, ale nie zniechęca to Podchorążego. Ten czuje się tym bardziej zobligowany do wypełnienia misji. Próbuje przekonać zebranych do konieczności zabójczej ofiary. Używa patetycznych słów: „(...) Mnie zapał rozrywa, / Zdaje mi się, że piersi otworzył na poły, / Że powinniście widzieć czyste serce moje... / Nie przyszedłem was błąkać jak ciemne anioły”. Gotów jest sam stanąć w obronie wolności, podjąć samotną walkę. Nie chce być bohaterem. Wie, że jego imię zostanie zapomniane, lecz chodzi mu głównie o zrzucenie niewolniczych pęt. Prezes, widząc determinację młodego bojownika, pozwala spiskowcom czynić, co zechcą. Sam jednak, powtarzając gest Piłata, umywa ręce. Ze schodów dobiega echo spadającego ciała. Wartownik informuje, że zabił szpiega - „Nie wiedział hasła...” I faktycznie odnaleziono przy nim zmięte zapiski - „zdanie sprawy ze szpiegowskiej warty”. Dwóch „Spiskowych” w kącie lochu kopie grób dla tajnego „agenta”. Prezes decyduje o końcu zebrania, ale Podchorąży zarządza głosowanie. Ma ono rozstrzygnąć, jakie opinie przeważają wśród bojowników, czy zgadzają się z nim. Ci, którzy opowiadają się po stronie Prezesa muszą rzucić na stół pieniądze (grosz), a optujący za Podchorążym - kulę. Prezes liczy głosy: „Świećcie mi pochodnią - / Dzięki ci, Boże, tylko pięć głosów za zbrodnią. (...) / Stu pięćdziesięciu przeciw zbrodni głosowało”. Podchorąży jest nieprzejednany, nadal chce zabić cara i przekonuje innych do swojej postawy, a poglądy Prezesa uznaje za zbyt konserwatywne - za przejaw „zgrzybiałej myśli”. Nagle zrywa z twarzy maskę, którą nosił podobnie jak inni „Spiskowi”. Zebrani rozpoznają w nim Kordiana. Ów informuje wszystkich, że tej nocy ma wartę w zamku i będzie usiłował dokonać zamachu. Prosi wszystkich o wsparcie i modlitwę w intencji jego duszy. Decyduje poświęcić siebie - zostać przeklętym zbrodniarzem, ale wrócić ojczyźnie wolność. Nie czuje się „obciążony” żadnymi więzami, nikt nie będzie po nim płakał: „Ojciec w grobie - i matka w grobie - krewni w grobie, / Ona - jak w grobie... Więc nikt po mnie! wszyscy ze mną! / A szubienica będzie pomnikiem grobowym”. Zegar na wieży wybija godzinę jedenastą w nocy. Zapalony do działania Kordian wybiega, Prezes bezsilnie, w geście rozpaczy, wyciąga za nim ręce: „Kordianie - stój, na Boga zaklinam... Kordianie!”. I również opuszcza zgromadzenie.

- scena V: biorą w niej udział Strach, Imaginacja, Kordian, Widmo, Diabeł oraz Car. Kordian z zamiarem zabicia cara pokonuje kolejne komnaty w zamku królewskim. Musi dostać się do sypialni. Przechodzi przez: salę kolumnową - koncertową, zdobną w malowidła ścienne, rycerską, audiencyjną. Wokół panuje mrok. Z carskiej sypialni przebija mdłe światło. Kordian niesie na ręku karabin, boi się. Przeżywa rozterki moralne. Uświadamia sobie, że czyn, którego zamierza dokonać, jest etycznie dwuznaczny: zbrodnia, mimo że popełniana dla wyższych celów, zawsze pozostanie zbrodnią. Przemawiają do niego Imaginacja (Wyobraźnia) i Strach - dwie projekcje duszy Kordiana - „Obie Władze”, „patronki” życia psychicznego człowieka, głosy sumienia. Kordianowi wydaje się, że ścienne malowidła ożywają, tworzą straszne, fantastyczne widziadła: „Ściana gadem się rusza... przebrzydła...”. Dostrzega królewską koronę w gabinecie konferencyjnym - sali audiencyjnej - „korona leży na trójnogu”. W sali tronowej jest ciemno: „ (...) czarne okna; żadnej gwiazdy z nieba”. Lęka się, czy ktoś go nie zauważy, nie odkryje tajnego planu. Strach ostrzega: „Nie patrz tylko za siebie (...)”, ale zamachowiec ogląda się i widzi dwie wazy z malachitu. Imaginacja podpowiada, że „zobaczą” one jego występek. Kordian obawia się świadków. Spogląda przez okno na pogrążoną w mroku ulicę. W wyobraźni widzi pochód umarłych. Nagle wydaje mu się, że z komnaty, gdzie śpi cesarz, wychodzi Diabeł. Mówi on: „Zdławiłem cara - i byłbym go dobił, / Lecz tak we śnie do ojca mego podobny”. Misja nadal pozostaje niewykonana. Kordian jest coraz bardziej wystraszony, ale ciągle gotów na wszystko. Wtem słychać dzwony na jutrznię. Ich dźwięk poraża go, czuje jakby ktoś sztyletem przebijał mu mózg. Z przerażenia mdleje - u drzwi carskiej sypialni. Odgłos upadku budzi Cara. Wychodzi z lampą nocną w ręku. Mówi, iż we śnie odnosił wrażenie, jak gdyby ktoś zamierzał go udusić. Potyka się o omdlałego Kordiana: „(...) Tu trup jakiś leży... / Z bagnetem w ręku, mundur polskich ma żołnierzy / Ze szkoły podchorążych. Pewnie stał na warcie /I szedł do mnie zabijać... Padł na samy progu”. Car o próbę zamachu, z wykorzystaniem polskiego żołnierza, podejrzewa brata - Konstantego. Kordian odzyskuje przytomność. Władca nalega na potwierdzenie jego przypuszczeń, ale niedoszły królobójca zdradza objawy obłąkania. Wbiegają żołnierze. Car wskazując na Kordiana, mówi: „Jeśli nie zwaryjował ten żołnierz... rozstrzelać...”.

- scena VI: biorą w niej udział Diabeł (pod postacią Doktora), Dozorca, Kordian, Dwóch wariatów, Żołnierz oraz Wielki Książę Konstanty. Dzieje się ona w szpitalu wariatów, do którego trafił tytułowy bohater. Ma gorączkę i majaczy. Klinikę odwiedza nagle nieznajomy Doktor. Oprowadza go po niej Dozorca. Dziwaczny medyk pragnie spotkać się z Kordianem i ocenić stopień jego obłąkania. Płaci Dozorcy palącego dukata i zapala od niego cygaro. Wspomina o sile i potędze pieniądza, a następnie przysiada na łóżku Kordiana. Młodzieniec jest zdziwiony tą wizytą. Rozmawiają. Doktor wyznaje, że w „godzinę północną” wychodził z sypialni cesarza, podlewał tam kwiaty (w scenie poprzedniej Kordian, oczyma Imaginacji i Strachu, widział wychodzącego z carskiej komnaty Diabła, tutaj jego wcieleniem jest Doktor). Mówi o stworzeniu świata, niedosłownie w ujęciu biblijnym, bardziej w kontekście historycznym: „(...) Teraz stworzeniu świata, / Czy o stworzeniu ludów... Świat przed ludźmi ginie; / Ziemia to orzech, w chmurnej zawarty łupinie”. Według koncepcji Doktora Bóg pierwszego dnia stworzył lud Izraela, w drugim „porozlewał wschodnich ludów wody”, w trzecim „greckie wyrosły plemiona”, w czwartym „zaświeciło z gór Sokrata słońce” (powstała sokratejska mądrość - Sokrates - wybitny myśliciel starożytności), piątego dnia powstał starożytny Rzym, „W szóstym człowieka zlepił Bóg... Napoleona”, potem już nikogo nie stworzył „Bóg rękę na rękę założył,/ Odpoczywa po pracy (...)”. Kordian oponuje po nawiązaniu do sylwetki Napoleona. Stwierdza, że każdy poświęcający się w obronie ojczyzny i wolności jest „nowym Boga tworem”, nie tylko Napoleon, po którym, jak sugerował medyk (Doktor), nie pojawił się w dziejach żaden znamienity wojownik, wódz, „orędownik” suwerenności. Wówczas Doktor przedstawia buntowniczemu młodzieńcowi dwóch Wariatów. Jeden twierdzi, że jest drzewem krzyża, do którego przybito Zbawiciela: „Ja byłem krzyżem w Chrystusa męce, / Do mnie zmarłego przybili; / A jam go zamiast ćwieków unosił za ręce (...)” . Drugi, niczym mityczny Atlas, udaje, że podtrzymuje na swych ramionach cały nieboskłon: „(...) Nieba sufit lazurowy / Trzymając na tej dłoni, zasłaniam świat cały / Niebo, słońce, księżyc biały / Chcą upaść ludziom na głowy”. Doktor tłumaczy, iż tych dwóch również poświęca się za ludzkość. Sam Kordian uznaje ich za niespełna rozumu, przy czym obala jednostkową koncepcję buntu i poświęcenia w obronie spraw ogólnonarodowych. Naraz do szpitalnej sali wdziera się z żołnierzami i nakazem pojmania Kordiana Wielki Książę Konstanty. Doktor znika. Jak się okazuje był tylko tworem wyobraźni chorego, rozgorączkowanego młodzieńca. Kordian ma być poprowadzony na Plac Saski.

- scena VII: bierze w niej udział Wojsko polskie, Generałowie, Car, Wielki Książę Konstanty, Chór, Kuruta oraz Lud. Na Placu Saskim w Warszawie zbierają się żołnierze, tworząc zgrabny szyk. Gra orkiestra. Car uroczyście pozdrawia wojaków. Kilku żołnierzy przyprowadza Kordiana i stawia go przed władcą. Przybiega rozwścieczony Książę Konstanty i impertynencko ubliża skazańcowi:„Ha! psie polski! przyszedłeś - czemuś taki blady?”. Rozkazuje mu przeskoczyć konno przez szpaler żołnierzy z wzniesionymi w górę bagnetami. Jeżeli ta niezwykle trudna sztuka powiedzie się młodzieńcowi, Książę zamierza darować mu życie. Wie jednak, że jest to praktycznie niewykonalne. Przywołuje Kurutę - generała, którego bardzo ceni. Obydwaj potwierdzają swoje przypuszczenia - Kordian nie przeskoczy żołnierskiego szyku najeżonego bagnetami, ale młodzian odważnie dosiada konia. Ku zdziwieniu i uciesze ludu, udaje mu się skok. Zyskuje tym sympatię i podziw Wielkiego Księcia. Ów zamierza go uwolnić: „(...) No! no! chwat młodzieniec! (...) / Ręczę za twoje życie”. Jednak car, mimo Kordianowego popisu, zwraca się potajemnie do generałów z prośbą o sąd wojenny i wydanie rozkazu rozstrzelania Kordiana. Na placu rozlega się melodia Mazurka Dąbrowskiego. Prawdopodobnie pomysł przedstawienia skoku Kordiana przez szpaler żołnierskich bagnetów ma źródło w dwóch faktach, o których owego czasu mógł posłyszeć Słowacki: pierwszy wspomina postać Wielkiego Księcia i pewnego odważnego oficera wykonującego przed wodzem popisowe skoki na koniu. Oficer wcale nie planował skoku przez bagnetową piramidę, lecz w pewnym momencie zwierzę przestało reagować na rozkazy jeźdźca. Widząc odwagę żołnierza, książę Konstanty zdenerwował się i wydał komendę utworzenia „przeszkody” z bagnetów. Koń i jeździec pokonali ją kilkakrotnie; drugi nawiązuje do skoku Józefa Ordęgi ponad głowami żołnierzy rosyjskich w bitwie pod Stoczkiem (14 luty 1831) podczas powstania listopadowego.

- scena VIII: biorą w niej udział Kordian, Ksiądz, Grzegorz oraz Oficer. W izbie klasztornej zamienionej na więzienie znajdują się: Kordian, Ksiądz i Grzegorz. Skazaniec przed śmiercią spowiada się i godzi ze swoim losem. Zaprzecza, jakoby pozostawił na ziemi coś wartościowego. Jest gotów umrzeć, ale jednocześnie desperacko usiłuje zostawić na świecie jakaś cząstkę siebie, ocalić pamięć o sobie. Kapłan obiecuje w przyklasztornym ogrodzie zasadzić różę na jego cześć i nazwać ją imieniem straceńca. Młodzieniec w patetycznych słowach mówi o swoim „odejściu”: „Zamknę cierpienia i bole pokonam; / Lecz tu łez moich duma nie zatrzyma... / O! gdybym wiedział, że tak bez powrotu / Ziemię żegnałem; przed chwilą odlotu / Patrzałbym na świat innymi oczyma, / Dłużej! Ciekawiej, a może ze łzami...”. Czuje się samotnym indywidualistą, ale jednocześnie raduje go myśl, że nie jest biernym człowiekiem z tłumu, który godzi się na tyranię Cara. Próbował przeciwstawić się narzuconej władzy, walczył. Jest narodowym bohaterem zasilającym szeregi „zmarłych Polaków”. Mówi: „Nie będę z nimi! - Niech słowo ojczyzna /Zmaleje dźwiękiem do trzech liter cara”. Po odejściu Księdza Grzegorz przypomina Kordianowi o dziecinnej próbie samobójczej. Przypuszcza, że obecnie młodzieniec ponosi konsekwencje tamtego nierozważnego, grzesznego czynu. Sługa, na życzenie Kordiana, obiecuje ochrzcić wnuka imieniem panicza, ale skazaniec po chwili wycofuje się ze swojej prośby. Obawia się, by los nie skrzywdził chłopca, tak, jak stało się to w jego przypadku. „Pamiątkami” po bohaterze mają być blada róża kwitnąca w klasztornym ogrodzie i nienarodzony jeszcze chłopiec noszący imię Kordian. Do celi wchodzi oficer z zapłakanym Księdzem i obwieszcza, że aresztanta czeka śmierć przez rozstrzelanie. Kordian całuje siwą głowę klęczącego sługi: „Bądź zdrów - mój wierny - ojcze...”.

- scena IX: biorą w niej udział Wielki Książę Konstanty, Car oraz Adiutant. W jednej z komnat zamku królewskiego toczy się rozmowa pomiędzy braćmi: Carem Mikołajem I i jego bratem - Wielkim Księciem Konstantym. Ten ostatni próbuje wymóc na władcy akt ułaskawienia Kordiana. Mikołaj nie zgadza się. Mężczyźni rozpoczynają bulwersującą sprzeczkę. Zarzewiem konfliktu okazuje się problem władzy. Konstanty przypomina bratu, że to on, jako starszy, darował mu prawa do tronu, dzięki czemu Mikołaj może w chwili obecnej mienić się cesarzem Rosji i królem polskim. Car zarzuca Księciu brak urody - „nos Tatara” i „sprzedanie” tronu na życzenie matki - Marii Fiodorowny. Konstanty wysuwa aluzję, jakoby Mikołaj brał udział w spisku i przyczynił się do śmierci ich ojca - cara Pawła (1754 - 1801) uduszonego szarfą orderową (z „historycznych względów” jest to niemożliwe, ponieważ Mikołaj w momencie śmierci ojca liczył zaledwie pięć lat). Car nie pozostaje dłużny bratu i przypomina historię z piękną szesnastoletnią Angielką. Zarzuca Konstantemu uprowadzenie, gwałt i zabójstwo dokonane na młodziutkiej dziewczynie, przy czym sprawca starał się starannie zamaskować zbrodnię - jeden z jego przyjaciół zmienił nieboszczce kolor włosów i wygląd twarzy. Ciało zostało ukryte: „Gdzie się owa piękna Angielka podziała? / Lat szesnaście, dziecinna, płocha, jak śnieg biała, (...) / W szafie szkielet człowieka topi się i gnije... / Na trupie zapomniany brylant ogniem błyska. / Ten pierścień mówił... i dwa powiedział nazwiska: / Jej i twoje” . Słowacki wspominając dramatyczną historię tajemniczej Angielki, połączył dwa znane ówczesnym wydarzenia wiążące się z osobą Wielkiego Księcia Konstantego. Jedno z nich działo się prawdopodobnie w Petersburgu w 1802 roku, a drugie w Warszawie, już za rządów Wielkiego Księcia (po roku 1815) i faktycznie dotyczyło pewnej młodziutkiej angielskiej damy. Konstanty zbulwersowany mową brata, powołuje się na swoją funkcję - jako naczelnego dowódcy wojsk polskich. Siły zbrojne są mu poddane i wykonają każdy rozkaz: mogą zbuntować się przeciw potężnemu Carowi, który nie cieszy się dobrą opinią wśród Polaków. Mikołaj, świadom zagrożenia, godzi się z Konstantym i podpisuje akt ułaskawienia. Wielki Książę nakazuje Adiutantowi dosiąść konia i czym prędzej zawieść rozkaz na Plac Marsowy (inaczej plac Broni, pole musztry położone ówcześnie niedaleko rogatek powązkowskich), gdzie lada moment ma się odbyć egzekucja.

- scena ostatnia: biorą w niej udział osoby z tłumu, Kordian, Adiutant i Oficer. Na Placu Marsowym zebrał się tłum. Za chwilę wyrok ma zostać wykonany. Kordian przed śmiercią zostaje pozbawiony tytułu szlacheckiego, staje się zwykłym chłopem. W tłumie stary Grzegorz obserwuje przygotowania do egzekucji, rozpacza. Nagle wśród ludzi wznosi się krzyk. Nadjeżdża Adiutant. Oficer go nie zauważa. Składa się do strzału.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Juliusz Słowacki Kordian, część 3
Juliusz Słowacki Kordian, część 2
polski-romantyzm monolog kordiana krol olch lilie , JULIUSZ SŁOWACKI - KORDIAN CECHY GŁÓWNEGO BOHATE
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Slowacki Kordian (www ksiazki4u prv pl)
Juliusz Słowacki Kordian
Juliusz Słowacki Kordian
Słowacki J., Kordian (Wstęp BN), JULIUSZ SŁOWACKI
Pytania dotyczące narodu i sensu historii w Kordianie Juliusza Słowackiego
Ocena powstania listopadowego w Kordianie Juliusza Słowackiego
polski-romantyzm-kordian charakterystyka przywodcy powstania , CHARAKTERYSTYKA UTWORU: Juliusz Słowa

więcej podobnych podstron