Czego ksiądz nigdy nie powie o seksie?- rozmowa z
seksuologiem dr. Andrzejem Depką o książce ks. Ksawerego
Knotza "Seks, jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających
Boga"
Ewa Wanat: Zawsze, kiedy rozmawiamy my, Polacy, o seksie, kiedy o nim
czytamy lub słyszymy, pojawia się kontekst moralny. Seks nie rozerwalnie
łączy się z moralnymi ocenami. Co o seksie i moralności ma do powiedzenia
seksuolog?
Andrzej Depko: Moralność jest wewnętrznym systemem wartości, który każdy człowiek
nabywa w procesie rozwoju, od rodziców, środowiska, autorytetów. System ten kształtuje
także seksualność i pozwala na jej prawidłowy rozwój, aczkolwiek czasami staje się sztywnym
gorsetem, który seksualność krępuje i przyczynia się do powstawania zaburzeń seksualnych.
Kiedy ten system pomaga, a kiedy przeszkadza?
- Jeżeli system normatywny w danej kulturze reprezentuje represyjne podejście do
seksualności, to wpływa negatywnie, przyczynia się bowiem do powstawania postaw
lękowych, poczucia winy, wypierania erotyki, utożsamiania jej z grzechem. Jeżeli system
wartości opiera się na afirmacji seksualności, wówczas przyczynia się do prawidłowego
rozwoju psychoseksualnego oraz powstawania udanych relacji partnerskich.
Patrząc na działalność ks. Ksawerego Knotza, mam ambiwalentne uczucia. To
dobrze, że ktoś z wewnątrz Kościoła odważył się obalić stereotyp grzesznej
cielesności i dał wierzącym sensowny model traktowania seksu. Ale utrwala
on inne stereotypy. I w atmosferze ogólnego zachwytu nad jego działalnością
może to ujść uwadze - umacnianie negatywnych skojarzeń z niektórymi
aspektami seksu może wpędzić wielu w poczucie winy, stać się przyczyną
zahamowań: np. przyzwolenie na pewną frywolność, ale do określonych
arbitralnie granic - seks oralny tak, seksowna bielizna tak, ale seks analny i
zabawki z sex-shopu już nie.
- Przy całym "awangardowym" podejściu księdza Knotza jest on i pozostanie wiernym sługą
Kościoła, którego stanowisko w tym aspekcie jest jasne: "Czyż nie wiecie, że ciała Wasze są
członkami Chrystusa? (...) wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała:
kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie wiecie, że ciało Wasze
jest przybytkiem Ducha Świętego, który w Was jest, a którego macie od Boga, i że już nie
należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci, chwalcie więc Boga w
waszym ciele". Nic dodać, nic ująć.
Ale co ma do tego seks analny? Przecież ciało jest całością, wszystkie jego
części są równoprawne, tak mi się wydaje.
- Jeśli z góry zakładamy, że ciało jest świątynią Ducha, musimy stać na straży jej czystości,
pod każdą postacią: "Albowiem wolą Bożą jest Wasze uświęcenie: powstrzymanie się od
rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało w świętości i we czci, a nie w pożądliwej
namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie. Niech nikt w tej sprawie nie wykracza i
nie oszukuje brata swego (...). Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości".
Panie doktorze, błagam, niech pan mówi jak seksuolog, nie jak ksiądz!
- "I śmiech niekiedy może być nauką" - biskup Ignacy Krasicki. A poważnie - jeżeli ksiądz się
wypowiada na tematy seksu, ja jako seksuolog wypowiadam się o ograniczeniach, jakie go
obowiązują. Obawiam się, że ksiądz Knotz nie zna deklaracji praw seksualnych człowieka
rekomendowanej przez WHO w2002 roku, zatem jego zakres rekolekcji nie obejmuje prawa
wolności człowieka do zachowań seksualnych, gdyż system moralny, w jakim się porusza,
skutecznie go ogranicza. Antylopa na wybiegu w zoo też ma pewien zakres wolności, ale różni
się on zasadniczo od zakresu antylop na sawannach.
Dajmy więc na chwilę spokój księdzu Knotzowi. Pomówmy o tym, jak to
wygląda w gabinecie seksuologa. Czy przychodzą do pana pacjenci gnani
wyrzutami sumienia, szukający rozstrzygnięcia moralnych dylematów
dotyczących życia seksualnego?
- Dość często zgłaszają się ludzie w różnym wieku, zdarzają się nawet działacze katoliccy,
którzy cierpią z powodu zahamowań oraz problemów z satysfakcją seksualną skutecznie
tłumioną przez poczucie winy i grzechu.
I co im wtedy mówi seksuolog?
- Próbuje korygować błędne poglądy, przedstawiać inny punkt widzenia, dyskutować o
stereotypach, przekonywać, że można i warto inaczej.
I to jest skuteczne? Zwłaszcza wobec działaczy katolickich?
- Okazuje się, że działa, nawet na tych, którzy przez lata uważali, że na prawo od nich to już
tylko ściana.
Czy Polacy mają inne, czy takie same problemy z seksualnością? Czy w
gabinetach seksuologicznych Niemiec, Francji, USA i Polski mówi się o tym
samym?
- Jeżeli chodzi o problemy ze sprawnością seksualną spowodowane czynnikami
organicznymi, to odsetek ich jest podobny, może nieznacznie wyższy u nas z powodu wielu
chorób, które toczą przeciętnego Polaka, natomiast zdecydowanie więcej mamy w grupie
zaburzeń psychogennych spowodowanych czynnikami środowiskowo-kulturowymi. Część
naszego społeczeństwa żyje w swoistej dysocjacji pomiędzy tym, czego pragnie, a
ograniczeniami ukształtowanymi w okresie dorastania.
Co powoduje tę dysocjację? Polski ludowy katolicyzm traktujący seks jako coś
grzesznego? No to dobrze w takim razie, że pojawił się ksiądz Knotz.
- Dla wielu osób dobrze, zwłaszcza dla tych, które pytają panią rejestratorkę, czy pan doktor
jest na pewno praktykującym katolikiem. Dla tej części, która nie korzysta z pomocy
seksuologów, ksiądz Knotz stanowi atrakcyjną alternatywę.
Mówi na przykład, że jeżeli mąż zostawia żonę bez orgazmu, to grzeszy. Że ma
obowiązek dbać o satysfakcję żony.
- Szkoda tylko, że nacisk na zaspokojenie żony kładziony jest po zaspokojeniu męża.
Proponuję zatem alternatywną lekturę dwóch książek Iana Kernera: "Jej orgazm najpierw"
oraz "Jego orgazm później".
A czy polscy mężczyźni dbają o kobiecy orgazm? Wiedzą coś o nim?
- Wielu wie, wielu też ma problemy z akceptacją faktu, że ich partnerki mają orgazm
łechtaczkowy, a oni tego nie akceptują i wpędzają swoje kobiety w poczucie winy.
Zdaje się - mówię tak na podstawie telefonów i maili od kobiet do naszego
programu - że również wiele kobiet ma problem z orgazmem łechtaczkowym.
- Jeżeli dziewczynka zostaje wychowana w domu tak, że jej ciało od pępka do połowy ud jest
grzeszne, nieapetyczne, złe, brudne, obrzydliwe, to jako dorosła kobieta nadal myśli tak samo,
nie akceptuje swoich narządów płciowych. Aby przeżyć orgazm łechtaczkowy, najpierw należy
zaprzyjaźnić się ze swoją łechtaczką. A to dla niektórych kobiet jest bardzo trudne.
Trudne, bo niemoralne?
- Trudne, bo wpojono im, że grzeczna dziewczynka nie dotyka miejsc nieczystych:
nieczystych, bo popełnia grzech nieczystości, dotykając tych miejsc, i nieczystych, bo znajdują
się w pobliżu narządów wydzielniczych.
I kobiety przychodzą do seksuologa z takim problemem, z tym brakiem
akceptacji dla części siebie?
- Przychodzą, bo seks w ich związku jest problemem, a nie radością. Nie umieją sobie
odpowiedzieć na pytanie, dlaczego koleżanki opowiadają, że to taki odlot, a dla nich to tylko
przykry obowiązek, który trzeba często spełniać. A one chciałyby jak najrzadziej.
A jak już, to żeby miały orgazm pochwowy i najlepiej jeszcze jednocześnie z
mężczyzną. Mężczyźni też o tym marzą, żeby ich kobiety miały orgazm w
czasie penetracji. Dla wielu z tych, którzy do nas dzwonią i piszą, to ogromny
problem. Dlaczego?
- Ponieważ orgazm pochwowy dla części mężczyzn jest potwierdzeniem ich samczej
skuteczności w dogodzeniu partnerce. Niezależność kobiety w tym zakresie u lękowych
mężczyzn wywołuje poczucie niesprawdzenia się, obniża samoocenę. U wielu innych jest
następstwem braku edukacji seksualnej w szkołach. Miejscem ich edukacji było podwórko i
rówieśnicy, którzy powielali stereotypy rodem sprzed stu lat o niedojrzałości orgazmu
łechtaczkowego i doniosłej roli orgazmu pochwowego oraz znaczącej roli mężczyzny w
sprawianiu kobiecie satysfakcji. Do czego oczywiście jest potrzebny wielki członek.
Kiedyś podwórko kreowało i utrwalało stereotypy, a teraz pornografia w
internecie. A wychowania seksualnego jak nie było, tak nie ma. Chyba się` pan
powinien z tego cieszyć - nie zabraknie panu w Polsce pracy przez długie lata
- Gdybym był cyniczny, to na pewno nie brakłoby mi powodów do zadowolenia. Ale nie
jestem. Dopóki będziemy żyli w schizofrenii, jeżeli chodzi o podejście do seksualności,
seksuolodzy dzisiaj i ci, którzy przyjdą po nas, nie będą się uskarżać na brak pracy.
A jak pan myśli, dlaczego temat wychowania seksualnego to taki gorący
kartofel w Polsce?
- Temat ten jest niewygodny dla każdej opcji politycznej, ponieważ w rachubach politycznych
nie przysporzy głosów, natomiast potencjalnie mógłby je odebrać poprzez społeczną dyskusję
na temat przyczyniania się do "nakłaniania społeczeństwa do rozwiązłości". Oni się wszyscy
boją, że poruszając problem edukacji społeczeństwa, wejdą na wojenną ścieżkę z Kościołem.
Więc to się politycznie nie opłaca.
Ale teraz wygląda na to, że Kościół przejął inicjatywę i wysłał forpocztę w
postaci ks. Knotza.
- Nie wysłał forpoczty, ponieważ Kościół zajmuje wciąż takie samo stanowisko wobec edukacji
seksualnej. Dopuszczalna jest tylko taka edukacja seksualna, jaką Kościół uznaje za właściwą,
a ks. Knotz taką właśnie reprezentuje.
A czego brakuje pana zdaniem w tym, co proponuje ks. Knotz?
- Nie mam zamiaru być recenzentem jego działalności, ponieważ ja opieram się na
osiągnięciach nauki, która musi być wolna od naleciałości światopoglądowych, natomiast on
nie.
W związku z tym różnica, która istnieje między nami, zwalnia mnie z potrzeby
komentowania. Od 2002 roku istnieje deklaracja praw seksualnych człowieka
rekomendowana przez Światową Organizację Zdrowia i mimo to, że istnieje już tak długo, to
jednak jej wykładnia nie znalazła się w książce księdza Knotza, ponieważ jego działalność
pozostaje w sprzeczności z prawami, które tam są zawarte.
Na przykład?
- Na przykład prawo piąte, które mówi o prawie do seksualnej przyjemności: przyjemność
seksualna, włączając w to zachowania autoerotyczne, jest źródłem fizycznego,
psychologicznego intelektualnego i duchowego dobra - czyli zachowania masturbacyjne
traktuje jako coś naturalnego, albo prawo dziewiąte, które zaleca rozpowszechnianie na
wszystkich poziomach społecznych informacji na temat seksualności człowieka opierającej się
na wynikach rzetelnych i nienaruszających zasad etycznych badań naukowych. Albo prawo
siódme, czyli prawo do swobodnych kontaktów seksualnych, co oznacza możliwość zawarcia
związku małżeńskiego lub niezawierania go, przeprowadzenia rozwodu i ustanawiania innych
odpowiedzialnych związków seksualnych, natomiast ksiądz Knotz mówi tylko o życiu
seksualnym małżonków.
Co na podstawie pana praktyki lekarskiej jawi się jako największy polski
problem seksualny?
- Brak powszechnego dostępu do opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia seksualnego (czego
dotyczy np. prawo 11.). Narodowy Fundusz Zdrowia wycofał już cztery lata temu refundację
wizyt u seksuologa. Pacjenci po wypadkach, np. po uszkodzeniu rdzenia kręgowego, ale też ci
z cukrzycą, z chorobami tarczycy, prostaty, z depresją, w których to chorobach zostają
zaburzone funkcje seksualne, nie mogą skorzystać bezpłatnie z porad specjalistów. Można
powiedzieć, że poprzedni niesłuszny system dał Polakom takie prawo - od momentu, kiedy w
1963 roku profesor Imieliński uzyskał pierwszy w Polsce dyplom specjalisty seksuologa i
przez kolejnych 20 lat tworzył w Polsce system bezpłatnej opieki seksuologicznej, a w XXI
wieku doprowadzono do zamknięcia wszystkich poradni, zlikwidowano zakłady seksuologii
na uniwersytetach medycznych i cofnęliśmy się do stanu z lat 50.
*
Powszechna Deklaracja Praw Seksualnych
Przyjęta została podczas 14. Światowego Kongresu Seksuologów w Hongkongu 26 sierpnia
1999 roku. W maju 2002 r. została opublikowana przez profesora Marca Gana, prezydenta
Światowego Towarzystwa Seksuologicznego, a następnie przyjęta i rekomendowana przez
Światową Organizację Zdrowia w 2002 r.
Istota Deklaracji oparta jest na trzech filarach:
I. Seksualność jest integralną częścią osobowości każdej istoty ludzkiej. Jej
pełny rozwój zależy od zaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb, takich
II.
III.
jak pragnienie kontaktu, intymności, ekspresji uczuć, przyjemności, czułości
i miłości.
Seksualność kształtuje się w wyniku wzajemnych relacji pomiędzy osobą a
strukturami społecznymi. Pełny rozwój seksualności ma zasadnicze znaczenie dla
indywidualnego, międzyludzkiego i społecznego dobra.
Prawa seksualne są uniwersalnymi prawami człowieka bazującymi na
niezbywalnej wolności, godności i równości wszystkich istot ludzkich. Ponieważ
zdrowie jest fundamentalnym prawem człowieka, tak samo podstawowym prawem
człowieka musi być jego zdrowie seksualne. W celu zapewnienia zdrowego
rozwoju seksualności jednostek ludzkich i społeczeństw następujące prawa
seksualne muszą być uznawane, promowane, szanowane i bronione przez
wszystkie społeczeństwa wszystkimi środkami. Zdrowie seksualne zależy od
uznawania, respektowania i stosowania tych praw:
1. Prawo do wolności seksualnej. Wolność seksualna obejmuje indywidualną możliwość
wyrażania pełni potencjału seksualnego, wyklucza jednak wszelkie formy seksualnego
przymusu, wykorzystywania i nadużyć w jakimkolwiek czasie i sytuacji życiowej.
2. Prawo do seksualnej odrębności, integralności i bezpieczeństwa cielesnego.
Prawo to mówi o możliwości podejmowania niezależnych decyzji dotyczących życia
seksualnego, zgodnych z własną moralnością i obowiązującą etyką. Obejmuje ono również
sprawowanie kontroli nad własnym ciałem i czerpanie z niego zadowolenia oraz wolność od
torturowania, okaleczania i jakiejkolwiek przemocy.
3. Prawo do prywatności seksualnej. Obejmuje ono prawo do indywidualnych decyzji i
zachowań w sferze intymnej w stopniu, w jakim nie narusza to seksualnych praw innych
osób.
4. Prawo do seksualnej równości. Odwołuje się ono do wolności od wszelkich form
dyskryminacji, niezależnie od płci, orientacji seksualnej, wieku, rasy, klasy społecznej, religii
ani fizycznej albo emocjonalnej niepełnosprawności.
5. Prawo do seksualnej przyjemności. Przyjemność seksualna, włączając w to
zachowania autoerotyczne, jest źródłem fizycznego, psychologicznego, intelektualnego i
duchowego dobra.
6. Prawo do emocjonalnego wyrażania seksualności. Wyrażanie seksualności
obejmuje więcej niż przyjemność erotyczną lub zachowania seksualne. Osoby mają prawo do
wyrażania swojej seksualności poprzez komunikowanie się, dotyk, wyrażanie uczuć i miłość.
7. Prawo do swobodnych kontaktów seksualnych. Oznacza ono możliwość zawarcia
związku małżeńskiego lub niezawierania go, przeprowadzenia rozwodu i ustanawiania innych
odpowiedzialnych związków seksualnych.
8. Prawo do podejmowania wolnych i odpowiedzialnych decyzji co do
posiadania potomstwa. Obejmuje ono prawo do decyzji o posiadaniu potomstwa, jego
liczbie, różnicy wieku pomiędzy potomstwem oraz prawo pełnego dostępu do środków
regulacji płodności.
9. Prawo do seksualnej informacji opierającej się na badaniach naukowych.
Prawo to mówi, że informacje na temat seksualności człowieka muszą się opierać na
wynikach rzetelnych i nienaruszających zasad etycznych badań naukowych i powinny być
rozpowszechniane na wszystkich poziomach społecznych.
10. Prawo do wyczerpującej edukacji seksualnej. Edukacja seksualna jest procesem
trwającym przez całe życie i powinny być w nią włączone wszystkie instytucje społeczne.
11. Prawo do opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia seksualnego. Opieka w zakresie
zdrowa seksualnego powinna być dostępna i służyć zapobieganiu i leczeniu wszelkich
problemów, chorób i zaburzeń seksualnych.
Prawa seksualne są fundamentalnymi i uniwersalnymi prawami człowieka!
Gazeta Wyborcza / Duży Format:
Seks jest jak życie wieczne [Wywiad
z o. Ksawerym Knotzem]
KATOLICKA AGENCJA INFORMACYJNA
2009-05-15, ostatnia aktualizacja 2009-05-15 09:50
W Dużym Formacie znajdujemy rozmowę Piotra Pacewicza i Katarzyny
Wiśniewskiej z o. Ksawerym Knotem, kapucynem, rekolekcjonistą i
duszpasterzem małżeństw. O. Knotz odpowiada na pytania o podejście
Kościoła do spraw seksu, mówi, jak powinno kształtować się współżycie
seksualne między małżonkami. Ustosunkowuje się m.in. do pytań o
dopuszczalność antykoncepcji i celibat księży.
- Św. Tomasz uważa, że seks jest usprawiedliwiony tylko dla spłodzenia
potomstwa. A Akwinata przecież do dziś jest autorytetem w Kościele - mówią
dziennikarze. - Św. Tomasz wprowadził do Kościoła Arystotelesa - wyjaśnia
kapucyn. - Rozróżnił przyjemność od czynu, czyli działania, które
podejmujemy w jakimś celu. I wyjaśnił, że ocenie moralnej nie podlega
przyjemność, która tylko towarzyszy czynowi, ale sam czyn. To stwierdzenie
ważne dla seksualności. Jeśli mąż zdradza żonę, to przyjemność jest
związana ze złym czynem, ale to nie przyjemność podlega ocenie moralnej,
lecz owa zdrada. Jeśli osiąga przyjemność z żoną, którą kocha, to
przyjemność uczestniczy w dobrym czynie, który małżonków uświęca.
- Ale przyzna ojciec, że Kościół ciągle ma z seksem kłopot? - Tak, w
Kościele jest pewna nieufność wobec seksu. Z większym zapałem walczy z
błędnymi przekonaniami, niż twórczo rozwija własną duchowość i tożsamość.
Nagromadziło się wiele schematów myślenia, które przeszkadzają w
pozytywnym podejściu. Ale oceniam, że to są kulturowe problemy, nie
wynikają z samych korzeni wiary. Ewangelia bynajmniej nie ma przesłania
antyseksualnego, przeciwnie - jest w niej wiele wątków seksualnych, podobną
linię ma całe Pismo Święte.
- Środki antykoncepcyjne nie wchodzą w grę? - Nie, ponieważ zmieniają ciało,
fizjologię kobiety. A to w ciele jest mądrość, którą trzeba odkryć. Szacunek i
miłość do drugiej osoby wymagają uznania kobiecego ciała za bardzo dobre,
nie wymagające poprawek - tłumaczy o. Ksawery.
- Prezerwatywa nie zmienia cyklu płodności - mówią dziennikarze. - Kościół
broni spotkania mężczyzny i kobiety w pełni ich cielesności. Człowiek nie chce
całować przez gumkę, nie chce też współżyć przez gumkę. Największa
przyjemność jest bez niej. Stąd postulat Kościoła: próbujcie osiągnąć
harmonię z własnym ciałem, które trzeba poznawać i się go uczyć.
- Ustalmy zatem granice tego, co naturalne. Masturbacja? Jeśli masturbuję
moją partnerkę, a ona mnie? - Ideałem jest, jeśli rozbudzające pieszczoty
prowadzą do pełnego aktu seksualnego. Bo pieszczenie ciała partnera jest
czymś pięknym i potrzebnym, ale jeśli odbywa się to poza aktem seksualnym,
jako alternatywa wobec niego, pojawia się problem moralny. Tu Kościół nie
jest tak liberalny.
- Wróćmy do umiarkowania. Ojciec pisze, że ,,ekstazę związaną z radością
współżycia seksualnego można porównać do szczęścia życia wiecznego".
Ksiądz katolicki nie może chyba bardziej wychwalać aktu seksualnego? -
Można powiedzieć, że współżycie małżonków jest taką drogą ku
ekstatycznych przeżyciom, które nie ograniczają się tylko do przyjemności
cielesnej, ale także obejmują szczęście duchowe. Na tej drodze trzeba
uważać, aby seksualność jednego z małżonków nie niszczyła drugiego. Np.
mąż wymyśla rzeczy, które żonę upokarzają. Są przecież takie formy seksu,
które drugiej stronie sprawiają nie przyjemność, lecz przykrość. Trzeba myśleć
o dobru drugiej osoby.
- Akt seksualny formą modlitwy? - Tak, o ile nie rozumiemy jej ,,paciorkowo",
ale jako głęboką intuicję bliskości Boga. Na mocy sakramentu małżeństwa
Bóg jest obecny w życiu małżeńskim, także seksualnym. Tylko że w Polsce
sakrament małżeństwa często jest traktowany folklorystycznie, jakby to był
tylko kulturowy obyczaj. Nawet jeśli Polacy uważają go za akt religijny, to nie
do końca w sensie chrześcijańskim, tylko bardziej obrzędowo. Tymczasem
sakrament małżeństwa to codzienne odkrywanie miłości Boga, zarówno we
dnie, jak i w nocy.
- Mówi ojciec, że Bóg jest zainteresowany naszym życiem seksualnym, ale
niektórzy widzą w Bogu kogoś w rodzaju Wielkiego Brata - podglądacza,
nastawionego na kontrolę, czy wszystko jest OK. - Faktycznie, zauważyłem,
tak ludzie myślą - przyznaje duszpasterz. - Ale to nieprawdziwy obraz Boga,
przypomina raczej wyobrażenia dzieci. Ludzie, którzy kończą formację religijną
na Pierwszej Komunii Świętej, mogą mieć kłopoty ze zrozumieniem, że Bóg
nas nie podgląda. On jest stale z nami. Wszechobecny Bóg przenika
wszystko.
- W nauczaniu o seksualności Kościół jednak popełnia błędy. Pokutuje
przekonanie, że dziewictwo to stan lepszy. - Nie można dziewictwa stawiać w
opozycji do małżeństwa. Z takiego fałszywego przeciwstawienia biorą się
poglądy poniżające małżeństwo. Tymczasem wszystkie wybory drogi życiowej
powinny wypływać z miłości do Pana Boga i z osobistego powołania.
Niektórym ludziom się wydaje, że celibat to jedyna droga do Boga. Takiemu
złudzeniu mogą ulegać też kandydaci do zakonu. Sądzą, że aby się uświęcić,
nie mają wyboru - powinni wybrać życie najbliższe Pana Boga, czyli celibat.
Dlatego postulantom w naszym klasztorze dużo mówię o sakramencie
małżeństwa, wręcz tak prowokacyjnie: słuchajcie, sakrament małżeństwa jest
piękny... Może lepiej skorzystajcie z tego. W małżeństwie też będziecie się
mogli uświęcać, i to jeszcze przez współżycie seksualne. A mówię tak,
ponieważ przyszli księża powinni być oswojeni z tematem życia seksualnego.
Powinni mieć świadomość, że do Boga można iść na drodze zakonnej, ale i
przez małżeństwo. I każda ma swoje uroki i krzyże. Dopiero wtedy wybór
celibatu będzie wolny. Nie będzie wynikał z przeciwstawienia tych dróg.
- Ksiądz, który stawia celibat na równi z miłością małżonków?! - Celibat jest
bardziej prowokujący dla świata, bo zmusza do refleksji, że skoro ludzie chcą
tak żyć w dzisiejszym świecie, to może Bóg istnieje. Ale małżeństwo też ma za
zadanie objawiać miłość Boga do ludzi. Patrząc na szczęśliwych małżonków,
ludzie też mogą się dziwić, w jaki sposób udało im się wytrwać w tej miłości. I
może pomyślą, że w tym musi być ręka Pana Boga.
- Ale czy katoliccy księża nie byliby bardziej wiarygodni, gdyby - jak winnych
wyznaniach chrześcijańskich - mieli żony? Lepiej wiedzieliby, o czym mówią -
uważa dziennikarz. - Pewnie by więcej mówili na te tematy, ale celibat ma
swoją rolę do odegrania. Małżonkowie, którzy żyją w codzienności, ze
wszystkimi jej trudnościami, potrzebują znaku, jakim jest właśnie celibat.
Sądzę też, że mnie jest łatwiej wprowadzić Boga w ich seksualność, niż gdyby
mieli to zrobić sami. Z kolei oni wprowadzają właściwy wymiar seksualności w
moje życie.
- Ma ojciec kłopoty w Kościele hierarchicznym ze względu na swoją
działalność? - To już nie te czasy. Ale 20 lat temu nie byłoby szans, żeby
ksiądz bez większych kłopotów zajmował się sprawami życia seksualnego.
- Nie miał ojciec problemów z imprimatur od biskupa dla swojej najnowszej
książki? - Nie było żadnych problemów, nie musiałem też niczego w książce
zmieniać - odpowiada o. Knotz.