Agnes.
Marek po prostu „musiał” urwać się ze szkoły, chociaż widział dezaprobatę w oczach Sandry, gdy ukradkiem wychodził z klasy. Koleżanka będzie się złościć, że lekceważy jej pomoc w nauce, ale na pewno wpadnie dziś do niego by mógł nadrobić zaległości. Marek nie przepadał za Sandrą, ale nikt inny nie był tak obryty w matmie jak ona. W ogóle nie przepadał za dziewczynami w realu. Wolał znajomości Internetowe. Ale to właśnie przez te wirtualne znajomości nie mógł się dziś skupić na lekcjach. Wciąż jego myśli krążyły wokół netowej korespondencji i rozmów. Ostatnio zafascynowała go Agnes. Pisała mądre komentarze pod jego tekstami na blogu. Wczoraj na czacie rozprawiała o poezji. Ciekawe, jaki temat poruszą dzisiaj.
Marek przyspieszył kroku. Wszedłszy do domu od razu pobiegł do swojego pokoju.
- Już siadasz do komputera?- matka zapytała z pretensją w głosie,
- Muszę natychmiast napisać referat z polskiego - skłamał włączając komputer.
- Zaraz zrobię Ci coś do jedzenia - męczeńska mina syna od razu wzbudziła w niej współczucie i troskę - Co to teraz za czasy , żeby dzieciak po szkole nie mógł nawet zjeść spokojnie obiadu - zrzędziła wstawiając garnek na płytę elektrycznej kuchni.
Marek usiadł przed monitorem. Myszka w jego dłoni układała się idealnie.
- Twoje ulubione danie- talerz z parującym gołąbkami wylądował na biurku obok komputera. Zapachniało smakowicie, ale najpierw trzeba przejrzeć maile. Weronika przysłała kilka dowcipów, Kaśka piękne akty, Dagmara ponownie wyznawała mu miłość. Zabawne te dziewczyny, ufne, wesołe, kolorowe. Marek nadział sobie gołąbek na widelec, skierował go wolno do ust. Szkoda, ze Agnes dziś milczy… Nagle usłyszał dzwonek u drzwi. Jeśli to Sandra, będzie ją musiał szybko spławić. Trudno czuwać przy kompie powtarzając jednocześnie regułki o sinusach i tangensach.
- Marek kończy referat z polskiego - dobiegł go głos matki z przedpokoju - ale może przez ten czas pomogłabyś mi piec racuchy? Będziemy akurat miały coś słodkiego do herbaty.
Marek nie odezwał się, nie wyszedł nawet z pokoju. Właśnie przyszła wiadomość na Naszej Klasie i on musiał ją natychmiast przeczytać. Ależ śliczne zdjęcia wkleiła Justyna. Marek był oczarowany wyglądem nie tylko Justyny, ale i innych zgrabnych, opalonych i uśmiechniętych netowych panienek. Agnes na pewno wygląda równie uroczo.
-Ty jeszcze piszesz? - matka weszła do pokoju z miską pełną racuchów. Marek zerknął na zegarek. Jak ten czas szybko leci.
- Już skończyłem - westchnął ciężko prostując obolałe plecy.
- Zrobię ci herbatę - matka zabrała talerz po gołąbkach i postawiła na to miejsce racuchy.
- Gdzie Sandra?- Marek zerknął dyskretnie za plecy matki.
- Przed chwileczką poszła do domu. Nie miała więcej czasu.
Marek przeciągnął się błogo. To fantastycznie. Będzie mógł dalej spokojnie buszować po Necie. Żeby tak Agnes chciała się odezwać właśnie teraz…
- Sandra to niezwykle miła i mądra dziewczyna - matka przysiadła na kanapie w pokoju Marka -Ty wiesz, że ona chciałaby zostać pisarką?
- Sandra? - Marka zatkało. Nigdy jakoś nie rozmawiał z nią na takie tematy.
- Wymyśliła sobie nawet pisarski pseudonim - uśmiechnęła się matka - taki dziwny….Agisz…czy Afisz -jakoś tak …
- Może Agnes! ? - Marka nagle olśniło.
- Tak - matka klasnęła w ręce - mówiła ci o tym?
- Nie, ale……
Marek nie dokończył zdania. Zerwał się z fotela i ruszył w kierunku przedpokoju.
- Ty, dokąd? - matka zapytała zaskoczona widząc, że nakłada buty.
- Zaraz wracam - odpowiedział dziwnie podekscytowany - muszę dogonić Sandrę. Przyjemnie byłoby razem z nią zjeść te twoje pyszne racuchy nieprawdaż mamo?