PARADYGMAT EKONOMIZMU A STRUKTURA SPOŁECZNA W PROCESIE ZMIANY


PARADYGMAT EKONOMIZMU A STRUKTURA SPOŁECZNA W PROCESIE ZMIANY.

Przemiany instytucjonalne zapoczątkowane na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, uruchomiły m.in. proces przekształceń struktury społecznej, rekompozycji współtworzących ją elementów. Na zasadnicze cechy owego procesu (choć występują one w zasadzie w każdym przełomowym momencie) wskazał Włodzimierz Wesołowski (1995: 304-305):

a) Kształtowanie się nowych relacji pomiędzy bogactwem, władzą i wiedzą; modyfikacja form wskazanych zasobów oraz możliwość zmian kierunku konwersji jednego zasobu w drugi.

b) Powstawanie nowych grup wewnątrzklasowych lub "pozaklasowych".

c) Tworzenie się nowych form eksploatacji i konfliktu - w prze­ciwieństwie do istniejących wcześniej - lub zaistnienie nowych stosunków konfliktu.

d) Przeobrażenia tożsamości społecznej klas (podgrup, człon­ków).

e) Przeobrażenia etosu klas - możliwość totalnego zaniku starych lub ukształtowania się nowych etosów (w nowych warunkach mogą obejmować li tylko części klas).

f) Pojawienie się nowych form oraz treści politycznej świa­domości (lub nieświadomości); możliwość zaistnienia nieprak­tykowanych wcześniej sposobów aktywności politycznej.

Powyższą charakterystykę wielowymiarowej dynamiki przemian uzupełnia Wesołowski istotnym - według niego - autonomicznym elementem. "Tym czynnikiem odrębnym jest jednostka ludzka z jej indywidualnymi zasobami siły życiowej, oryginalnością i wiel­kością talentu oraz specyfiką motywacji. W okresach transfor­macji systemowych jednostki o szczególnych zasobach siły życio­wej, talentu i mocnych motywacjach są nie mniej ważne niż kon­wersje grupowych zasobów, takich jak bogactwo, władza i wiedza lub kumulowanie mocy politycznej poprzez nową formę zorganizo­wania klas. Na przykład przekształcenie władzy w bogactwo musi mieć realizacyjne szanse jednostkowe, podobnie konwersja wyksz­tałcenia we władzę. Można powiedzieć, że bez stopienia się w określonych jednostkach siły życiowej, umiejętności i determinacji w działaniu - nie tworzą się nowe klasy i nie trans­formują stare" (Wesołowski W. 1995: 306).

Kształtowanie się nowego ładu społeczno-ekonomicznego to również problem redefinicji dotychczasowych układów nie ­równości pomiędzy zróżnicowanymi kategoriami społecznymi ­klasami, warstwami, czy też grupami zawodowymi. To problem nowego modelu stratyfikacji społecznej, ale również - ze wzglę­du na specyfikę możliwości samorealizacji w wymiarze ekono­micznym scharakteryzowaną w poprzednim fragmencie rozważań - społecznego zróżnicowania. Zwracam uwagę na owo rozróżnienie albowiem pojęcie stratyfikacji "(...) używane jest (...) w so­cjologii w odniesieniu do systemu trwale istniejących warstw (podk. moje - W.P.), do których przynależność determinowana jest międzygeneracyjnym przekazywaniem pozycji lub przynajmniej międzygeneracyjnym przekazywaniem szans osiągania określonych pozycji (...). Natomiast w sytuacji, gdy nierówność spowodowana jest tylko istnieniem hierarchicznego zróżnicowania według dochodów, prestiżu czy władzy, a miejsce w hierarchii nie jest trwałe i zależy od indywidualnych osiąg­nięć - mamy do czynienia jedynie ze zróżnicowaniem społecznym (podk. moje - W.P.)" (Wesołowski W. 1980: 134; por. Buckley W. 1958/3).

Jakkolwiek obserwujemy wzmocnienie procesu międzygeneracyjne­go przekazu szans osiągania określonych pozycji (stabilna zależność pomiędzy zawodem i poziomem wykształcenia ojca a pozy­cją społeczną jego dzieci - por. Domański H. 1998/03/07), to jednak miejsca w społecznej hierarchii nie są trwałe i w pewnym ograniczonym stopniu zależą od osiągnięć indywidualnych.

Jak stwierdza Stanisław Ossowski - zjawisko pionowego układu warstw w stratyfikacji społecznej wydaje się być nie wymagającym komentarzy (Ossowski S. 1982: 21), zdecydowanie ułatwia­jącym wyjaśnienia m.in. nierówności społecznych. Klasy społeczne są „(...) uwarunkowane wyłącznie swym "czysto" ekonomicz­nym położeniem, natomiast warstwy społeczne (podk. moje - W.P.) zawierają pewne typowe komponenty życiowych lo­sów jednostki, które związane są z negatywną bądź pozytywną oceną, z określonym prestiżem przyznanym osobom, zajmującym dany rodzaj pozycji" (Turowski J. 1994: 179).

Jako przyczyn stratyfikacji zwykło się upatrywać uwarunkowań strukturalnych (kryterium wza­jemnej oceny ludzi stanowi miejsce - pozycja - w hierarchii dochodów, wykształcenia, wykonywanego zawodu oraz zajmowanego stanowiska; mogą również występować dodatkowe czynniki określa­jące sposób postrzegania danej pozycji społecznej: charakter pracy, miejsce zamieszkania, przynależność etniczna itp.)) oraz uwarunkowań świadomościowych tzw. subiektywnych "(...) a ściślej określając - uznawane w danym społeczeństwie systemy wartości. Wyższy bowiem czy niższy prestiż społeczny przyznawany osobom zajmującym dany rodzaj pozycji za­leży od kryteriów oceniania danego zawodu, rodzaju kwalifikacji itd. za godny większego uznania czy za bardziej doniosły niż innego rodzaju zawody lub rodzaje kwalifikacji" (ibidem: 181).

Zdaniem Stanisława Ossowskiego o tym, czy ktoś ma wyższą lub niższą pozycję w określonej hierarchii społecznej, decydują trzy kategorie przywilejów (Ossowski S. 1985: 22 i nast.):

a) Przywileje konsumpcji i usług.

b) Przywileje władzy.

c) Przywileje prestiżu.

W odniesieniu do kategorii przywilejów prestiżu Ossowski stwierdza, iż mogą "(...) wpływać na zakres władzy, aczkol­wiek nie są to już przywileje dysponowania, lecz przywileje dotyczące obrazu własnej osoby w reakcjach środowiska. Mamy na myśli prawo do szacunku, związane z rolą społeczną jednostki (...). Ponieważ reakcje psychiczne nie podlegają bezpośredniej kontro­li innych ludzi, więc przywilej prestiżu społecznego jest przy­wilejem odbierania zewnętrznych oznak szacunku (...). Oznaki szacunku poza satysfakcją, jaką mogą dawać adresatowi, wzmaga­jąc jego poczucie mocy, mają efekt społeczny: podnoszą znaczenie danej jednostki, gdyż wywierają odpowiednią sugestię na otocze­nie, zwłaszcza gdy te objawy odpowiedniego szacunku są okazy­wane powszechnie" (ibidem: 27-28).

Wskazany związek pomiędzy prestiżem a rolą społeczną wymaga wszakże "pomyślnej socjalizacji", czyli "ustanowienia wysokiego stopnia odpowiedniości między rzeczy­wistością obiektywną i subiektywną" (Berger P. L., Luckmann T. 1983: 249). Efektem owej "pomyślnej socjalizacji" jest sytua­cja, w której społeczna tożsamość jednostek "oddaje całkowicie obraz obiektywnej rzeczywistości, w której się znajduje (por. ibidem: 350). Dzięki temu, jak stwierdza Davis Kingsley, jed­nostka "(...) wkracza zatem w sytuację społeczną z już nabytą tożsamością. Tożsamość związana jest z jej pozycją lub statusem w ramach wchodzącej w grę w danej sytua­cji struktury społecznej. Określa ona jej prawa i obowiązki w odniesieniu do innych, zajmujących pozycje w ramach tej samej struktury. Pozycja osoby, a co za tym idzie jej tożsamość w jakiejś sytuacji jest pochodną wszystkich innych pozycji zaj­mowanych przez nią w ramach ważniejszych struktur najbliżej zwią­zanych z tą, w której ramach działa w danym momencie" (Davis K. 1948: 869).

W świetle badań socjologicznych, proces rekompozycji struk­tury społeczeństwa polskiego, zapoczątkowany na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, prowadzi do znacznego zróżnicowania społecznych i zawodowych zależności, dystansów i hierarchii - czy to w ich organizacyjnej, czy też nieorgani­zacyjnej postaci.

Rys.1 Obraz społeczno-zawodowego zróżnicowania społeczeństwa polskiego

(źródło: Domański H. 1998/03/07)

Proces owej rekompozycji to również m.in. proces budowania tożsamości społecznych, w któ­rym uczestniczą zarówno ludzie, jak i instytucje. Jak pisze Rychard: "W Polsce powstają często nowe organizacje, w których funkcjonują "starzy" aktorzy, niekiedy zaś nowe reguły instytucjonalne nie znajdują swego organizacyjnego odzwierciedlenia i muszą być stosowane przez indywidualnych aktorów (...). Wów­czas często zdarza się, że "nowi" aktorzy działają w starych organizacjach" (Rychard A. 1995: 27). Można zatem powiedzieć, iż proces budowania społecznych tożsamości dokonuje się w wa­runkach braku społecznych i kulturowo zdefiniowanych reguł, dzięki którym jest możliwe ustanowienie pożądanego stopnia odpowiedniości po ­między ładem obiektywnym a subiektywnym. Dzięki nim właśnie tożsamość "(...) jest dokładnie określona w tym sensie, że odda­je ona całkowicie rzeczywistość obiektywną, w której się znaj­duje" (Berger P. L., Luckmann T. 1983: 250). Moim zdaniem, w odniesieniu do rzeczywistości polskiej okresu zmiany, ich brak tylko częściowo wydaje się być efektem uniwersalnego i po­stępującego procesu podziału i złożoności wiedzy, czyli prze­kazywania jednostkom i grupom społecznym przez znaczących innych różnych rzeczywistości obiektywnych (por. ibidem: 255) - społecznych konsekwencji zaniku "wiel­kich narracji" (Lyotar F. 1979), czy też - jak pisze Stróżew­ski - "idei regulatywnych" (1992). To właśnie ich zadaniem jest określanie granic konstytuujących pożądany ład w wymiarze aksjonormatywnym. Dodajmy - ład współtworzony przez cele (wartości i interesy) oraz środki ich osiągania (reguły postępowania). Tylko częściowo, ponieważ, jak stwierdziłem wcześniej, położeniu nacisku na ekonomiczne li tylko podstawy legitymizacji nowego porządku ustrojowo-gospodarczego nie towarzyszyło podejmowanie równie aktywnych działań zmierzających do zdefiniowania środków to umożliwiają­cych. A przecież system rynkowy, jaki odnajdujemy w Polsce, jest kapitalizmem zaprojektowanym, zorganizowanym i wprowadzanym w życie przez reformatorską część klasy politycznej (Offe C. 1992/3-4). Jak wynika z dotychczasowych rozważań jest w dal­szym ciągu kapitalizmem politycznym, którego podstawową cechą jest brak równowagi pomiędzy aktyw­nością polityczną, społeczno-kulturową oraz ekonomiczną. Sy­tuacja ta generuje zjawisko, które Marek Ziółkowski nazywa pragmatyzacją świadomości społecznej. Fundamentem tworzącego się ładu aksjonormatywne­go jest w tym wypadku idea pragmatycznej skuteczności: "Wszystkie inne wartości (...) są obecnie w oczach większości społeczeństwa wtórne, podporządkowane, uznawane tylko o tyle, o ile są instrumentalnie skuteczne (podk. moje - W.P.) w realizacji wartości ekonomiczno-socjalnych. Dotyczy to takich wartości, jak swobody indywidualne i prawa jednostki, demokracja, wolność słowa, praworządność, samorządność, a także własność indywidualna. Traktowane są one nie jako wartości same w sobie, ale tylko jako instrumenty" (Ziółkowski M. 1995: 40).

W świetle powyższego uważam, iż podstawowym czynnikiem konsty­tuującym procesy stratyfikacyjne, budowania społecznych tożsa­mości w społeczeństwie polskim lat dziewięćdziesiątych jest poziom konsumpcji dóbr materialnych. Dlatego też bliskie jest mi rozumienie stratyfikacji w ujęciu Kingsleya Davisa oraz Wilberta Moore'a, jako kontinuum szczebli społecz­nego zróżnicowania, którego kryterium stanowi uczestnictwo w podziale określonych dóbr ("wartości"), przede wszystkim materialnych i prestiżu (por. Wesołowski W. 1980: 135; Davis K.; Moore W. 1945, vol. 10).

Co ważne, takie ujęcie stratyfikacji "(...) nie musi się odznaczać ani wyrazistością granic klasowych (czy warstwowych), ani trwałością odrębnych interesów klasowych, ani odmienną świadomością poszczególnych klas, ani izolacją klasową" (ibi­dem: 135). A przecież w polskim społeczeństwie wyróżnić można li tylko złożony wewnętrznie i nie do końca ukształtowany ­fragmentaryczny obraz "tożsamości społecznej" "aktorów" oraz "klientów" zmiany społecznej. Używanie pojęcia klasy średniej w odniesieniu do "inteligencji nowego stylu", pracowników umy­słowych, drobnych przedsiębiorców prywatnych, zatrudnionych w usługach, reprezentantów "starej inteligencji" ale również robotników wykwalifikowanych, rolników, farmerów, czy w końcu ­jak mówi Domański - średniaków w każdej profesji (Domański H., 1998) jest, moim zdaniem, teoretycznym nadużyciem w sytu­acji opisanego wcześniej zjawiska zaniku więzi międzygrupowych i koncentracji na bezwzględnym dążeniu do indywidualnych ko­rzyści przy stosowaniu zasady "cel uświęca środki" (por. Ziół­kowski M., 1995: 38).

U Davisa i Moora podstawową kategorią teoretyczną wyjaśnia­jącą zjawisko uwarstwienia jest funkcjonalna ważność pozycji. Odchodząc od wyjaśniania stopnia ważności pozycji rozmiarami przypisywanego jej prestiżu a zarazem wyjaśniania stopnia pres­tiżu określonej pozycji stopniem jej ważności, wskazują oni na dwa kryteria owej funkcjonalnej ważności. Oto istnieją "(...) dwie niezależne drogi:

a) ustalenie, na ile pozycja jest funk­cjonalnie niezastąpiona z racji na brak innych pozycji, które mogłyby zadowalająco spełniać tę funkcję;

b) ustalenie, na ile inne pozycje zależą od tej, o którą nam chodzi" (Davis K., Moore W. 1987: 96 - 97).

Innymi słowy - właściwe przygotowanie profesjonalne (wiedza - wykształcenie wyższe) oraz zakres władzy (authority). Konkludując - "(...) "pozycje ważne i wymagające przygotowania", to albo pozycje wymagające przygotowa­nia, albo pozycje władzy, wymagające również przygotowania. Przykładem pozycji pierwszego rodzaju mogą być pozycje lekarza, inżyniera, adwokata, a przykładem drugiego - pozycje dyrektora przedsiębiorstwa, generała, ministra (...). W odniesieniu do społeczeństw industrialnych przez "przygotowanie" rozumieć bę­dziemy (...) głównie wykształcenie fachowe" (Wesołowski W. 1980: 138-140).

A zatem, wedle Davisa i Moore'a, funkcjonalnie niezbędne zjawisko stratyfikacji powoduje sytuację, w której najważniejsze pozycje są zajmowane przez najzdolniejsze i najlepiej przygotowane osoby (krytykę powyższego stanowiska wyraził najpełniej m.in. Melvin W. Tumin (1953 vol. 18)), co ­moim zdaniem - nie znajduje już przekonującej empirycznie wery­fikacji w odniesieniu do procesów społecznego zróżnicowania w Polsce lat dziewięćdziesiątych - nawet jeśli uwzględnimy późniejszą mody­fikację koncepcji dokonaną przez samego Kingsleya Davisa (1948).

Po pierwsze „ wskazana przez Domańskiego pozytywna korela­cja pomiędzy wykształceniem a poziomem dochodów i pozycją spo­łeczną jest, owszem, coraz bar­dziej widoczna, lecz jest to zjawisko o stosunkowo ograniczonym zasięgu, koncentrujące się w tych grupach społecznych, w których i wcześniej wykształcenie stanowiło wartość, choć zapewne nie tyle instrumentalną, co autoteliczną. Oto co na ten temat mówi Mirosława Marody: "Ostatnio teza o wysokich kwalifikacjach społeczeństwa powtarzana jest w tekście Narodowej Strategii Inte­gracji, która oceniając dość negatywnie zasoby kapitału, wiedzę rynkową polskich przedsiębiorstw oraz technologie stosowane przez polski przemysł, do podstawowych zasobów kraju zalicza kapitał ludzki, "którego (Polska nie jest jeszcze w stanie wykorzystać i wynagrodzić". Mit wysokiego wykształcenia utrzymuje się, mimo iż w ostatnich latach przytaczane są dane empiryczne prowadzące do całkowicie odmiennych wniosków. Ogólny wskaźnik skolaryzacji dla wszystkich poziomów nauczania, wynoszący 76%, plasuje Polskę blisko końca listy krajów należących do Unii Europejskiej. Szczególnie deprymująco wypada porównanie odsetka osób kształcących się w szkołach wyższych, gdyż w większości krajów UE wskaźnik skolaryzacji dla tego poziomu zbliża się lub przekracza 30%, podczas gdy w Polsce równy jest 17,2%" (Maro­dy M. 1997/10/18).

Po drugie - być może coraz bardziej widoczny związek pomiędzy wykształceniem a wysokością otrzymywanych gratyfikacji finanso­wych mógłby być swoistym początkiem stratyfikacji pojmowanej, jako system spetryfikowanych już, istniejących trwale warstw społecznych, lecz nie należy zapomina o funkcjonującym w Polsce systemie "społecznego korporacjonizmu", którego konsekwencją jest m.in. możliwość otrzymywania owych gratyfikacji w oder­waniu od własnej, realnej pozycji rynkowej. Istnieje np. zasad­nicza nierównowaga pomiędzy związkami zawodowymi a organizacja­mi pracodawców o czym pośrednio świadczy liczba największych li tylko związków zawodowych działających w Polsce.

­

Owa, tak charakterystyczna dla polskiej sceny życia publicz­nego lat dziewięćdziesiątych, "nierównoprawność" teoretycznych podmiotów postulowanego dialogu społecznego (m.in. rząd, pracodawcy, pracobiorcy) wzmacnia postawy roszczeniowe, których manifestacją są nie tylko nierealistyczne oczekiwania płacowe. Oto np. kolejny już projekt rządowego programu "Reforma gór­nictwa węgla

kamiennego w Polsce w latach 1998-2002" pod wpły­wem związków zawodowych stracił swój ekonomicznie uzasadniony radykalny charakter, co ilustruje m.in. znaczna redukcja zwol­nień grupowych oraz podwyższenie wysokości jednorazowych odpraw z 37 tys. zł do 44 tys. zł....

Po trzecie - realizacja celu kulturowego, jakim jest osią­gnięcie zdecydowanej stabilizacji materialnej (raczej "mieć" aniżeli "być" - jak mówi Mirosława Marody), dokonuje się w wa­runkach jednoczesnego funkcjonowania dwóch sprzecznych logik uzyskiwania dochodów. Jedna z nich bliska jest tradycji państwa etatystycznego, druga zaś nawiązuje do mechanizmów gospodarki wolnorynkowej. Zjawisko to trafnie charakteryzuje Marek Ziół­kowski: "Część społeczeństwa wynagradzana jest zgodnie z logiką wyrównawczo - opiekuńczą. Dotyczy to nie tylko emerytów i ren­cistów, ale wszystkich pracowników sfery budżetowej. Inna część uzyskuje dochody zgodnie z logiką rynkowo-indywidualno-­osiągnięciową. Za tę samą w zasadzie pracę w różnych instytucjach (podk. moje - W.P.) można otrzymać zasadniczo różniące się wynagrodzenie, co świet­nie zna kiepsko opłacana "inteligencja budżetowa", nieustannie poszukująca dodatkowych - i najlepiej zgodnych z tą "inną" lo­giką - źródeł zarobku. Konsekwencją tego jest jednakże fakt, że nie ma jednolitego, akceptowanego społecznie i traktowanego jako sprawiedliwy (podk. moje - W.P.) systemu uzyskiwania dochodów" (Ziółkowski M. 1995: 39).

Powyższa sytuacja stymuluje postawy proegalitarne, których zasadniczym rysem jest pragnienie ujednolicenia kryteriów różnicujących dochody (Zaborowski W. 1993: 72).

Zjawisko ucieczki w ten obszar aktywności ekonomicznej, któ­ry zdominowała logika rynkowa, ilustrują w odniesieniu do części "inteligencji budżetowej" badania Bohdana Jałowieckiego, Janusza Hryniewicza i Agnieszki Mync poświęcone ruchliwości pracowników naukowych w latach zmian systemowych (Nowakowska E. 1998\04\11).

Procesy budowania tożsamości społecznej indywidualnych i zbio­rowych "aktorów" i "klientów" w warunkach przemian instytucjo­nalno-ustrojowych komplikuje dodatkowo problem uwarunkowań subiektywnych zjawiska stratyfikacji, a więc poziom uczestnictwa w podziale prestiżu, kształtujący się w kontekście zróżnicowanych form pragmatyzacji świadomości (por. Ziółkow­ski M., 1995: 44 i nast.). W odniesieniu do kształtującego się ładu społecznego Polski lat dziewięćdziesiątych trakto­wanie prestiżu, jako własności przysługującej jednostkom, pozycjom i kategoriom społecznym (por. Weber M. 1957; Wesołowski W. 1962; Lenski G. 1966; Shils E. 1968; Ossowski S. 1985) wydaje się być nieprzekonujące teoretycznie. Wszak brak jest akceptowanych społecznie i kulturowo reguł umożliwiających ustanowienie właściwego (pożądanego) poziomu odpowiedniości pomiędzy ładem obiektywnym a subiektywnym. Dlatego też bliższe jest mi rozumienie prestiżu zaproponowane przez Henryka Domań­skiego i Zbigniewa Sawińskiego, którzy zjawisko to traktują nie tyle, jako własność przynależną obiektom, ale jako zasady nadawania im tej własności. "Zasady te znajdują oparcie w normach i war­tościach umiejscowionych w świadomości społecznej. Ich przedmio­tem są atrybuty jednostek i kategorii społecznych będących obiektem oceny. Prestiż społeczny jest uzewnętrznieniem tych norm i wartości w potocznym myśleniu ludzi o rzeczywistości społecz­nej oraz w ich zachowaniach" (Domański H., Sawiński Z. 1991: 11-12).

Społeczny proces kształtowania się owych zasad w odniesieniu do prestiżu osobistego, sytuacyjnego, jak również globalnego (por. ibidem: 16), dokonuje się w warunkach przewartościowa­nia dotychczasowych wyobrażeń dotyczących stylu życia, sposo­bów pozyskiwania dochodów generowanych z jednej strony przez aspiracje ekonomiczne (materialne), z drugiej zaś poprzez społeczne konsekwencje opisanego przeze mnie kompleksu zjawisk określających możliwości ich zaspokojenia. Obserwowane od po­czątku lat dziewięćdziesiątych zjawisko zdecydowanej uniwersalizacji roli pieniądza - redukacja sposobów jego substytucji dzięki wykorzystywaniu innych "zasobów" (por. Ziółkowski M. 1995: 39 i nast.) - istniejące w warunkach dwóch logik uzyski­wania dochodów, prowadzi paradoksalnie do zmniejszania się stopnia rozbieżności czynników statusu, przynajmniej w odniesie­niu do części "inteligencji budżetowej". Domański nazywa ją "inteligencją nowego stylu" - umiejętnie wykorzystującą posia­dany kapitał edukacyjny w systemie rynkowym, lecz nie podziela­jącej wartości właściwych "starej inteligencji" (Domański H. 1998/03/07). Poziom rozbieżności między cechami położenia spo­łecznego (dochód, władza, wykształcenie, prestiż) stanowi "charakterystykę globalnej struktury społecznej, jest jednym z wyznaczników usytuowania jednostek w systemie nierówności"

Charakterystyczną dla społeczeństwa polskiego, zaobserwowaną już w latach siedemdziesiątych, jest merytokratyczna zasada dys­trybucji dóbr, która polega na przekonaniu, iż sprawiedliwy me­chanizm dystrybucji to wynagradzanie "(...) stosownie do wielkości ponoszonych nakładów utożsamianych w potocznym myśleniu ze zdolnościami, kwalifikacjami zawodowymi lub poziomem wyksz­tałcenia" (Adamski W. red. 1990: 66; por. Wesołowski W. 1980/4; Koralewicz J. 1987; Rychard A. 1995). Co więcej, Kelley i Za­górski twierdzą wręcz, iż jednym z efektów transformacji systemu ekonomicznego państwowego socjalizmu w system rynkowy jest normatywna akceptacja nierówności dochodo­wych (por. Kelley J., Zagórski K. 1997; Roguska B. 1996/10). Czy można zatem powiedzieć, iż akceptacji celu kulturowego, jakim jest osiąganie wysokiej pozycji materialnej (realizowane w warunkach pragmatyzacji świadomości) towarzyszy równie silna akceptacja wzrostu ekonomicznej polaryzacji społeczeństwa ? Otóż teza ta nie znajduje potwierdzenia w badaniach empirycznych (por. Zaborowski W. 1995; 1998; Kolarska-Bobińska L. 1998). W roku 1995 zdaniem 76,0% badanych nierówności dochodów były zbyt duże (por. Zaborowski W. 1998: 70). Oczywiście należy przyznać rację Kolarskiej-Bobińskiej gdy pisze: "Hasła egalitarne w la­tach osiemdziesiątych i dziesięć lat później, choć posiadają podobną treść nie mogą być w pełni porównywalne, ponieważ dotyczą reakcji na odmienna rzeczywistość, wtedy gospodarki pla­nowej, w 1995 roku rynkowej. Czym innym jest bowiem postulat ograniczenia najwyższych zarobków, gdy stanowią one wielokrot­ność najniższych czy też średniej krajowej, czym innym zaś, gdy były dwu-, trzykrotnie wyższe od najniższych" (Kolarska-­Bobińska L. 1998: 137).

Czyżby zatem następna antynomia świadomości społecznej, konsty­tuująca tożsamość polskiego homo oeconomicus lat dziewięćdzie­siątych ? Moim zdaniem, w sytuacji braku równowagi procesu budo­wania tożsamości społecznej indywidualnych i zbiorowych podmio­tów sceny życia publicznego (społecznego, politycznego, ekonomicznego), przyjmując mikrospołeczną ocenę racjonalności makro­ekonomicznych skutków reform ustrojowo-gospodarczych, sprzecz­ność ta jest w pełni uzasadniona. Być może boimy się narzuco­nego sobie przez lansowany model sukcesu indywidualnego, mierzo­nego poziomem konsumpcji, "tempa" bogacenia się i tracimy orientację w - jak mówi Mirosława Marody - "społeczeństwie nadmiaru" ?

W roku 1993 tzw. statystyczny Polak za wynagrodzenie nominal­ne o 27% wyższe w porównaniu z 1992 rokiem, kupił o 11% więcej dóbr, które w tym czasie podrożały o 35,3% (Balicka M. 1994/04/17), jednak tylko 14,3% twierdziło, iż wskutek przemian poli­tycznych i gospodarczych odczuwa poprawę sytuacji życiowej. Pod koniec pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych blisko 86% ankietowanych przez CBOS młodych Polaków przyznało, że kieruje się "kultem pieniądza, pogonią za pieniądzem (CBOS/1994/12). Pamiętajmy jednak, że w społeczeństwie polskim lat dziewięćdzie­siątych dominują pasywne strategie przystosowawcze: rok wcześ­niej aż 53,9% ankietowanych na pytanie, co zrobiliby, gdyby zaproponowano im dodatkową pracę w niedzielę, odpowiedziało, że gotowi są zrezygnować z dodatkowych pieniędzy, ale czas wolny wolę spędzać z rodziną (por. Kurczewski J. 1994/03/15)...

Czyżby kolejna sprzeczność ? Niekoniecznie. Oto już w końcu 1995 roku wielkim zainteresowaniem zaczął cieszyć się tzw. kredyt świąteczny, uruchomiony przez PKO BP. W ciągu kilku zaledwie tygodni wysokość zaciągniętych pożyczek sięgnęła 101 mnl zł. Zadłużenie indywidualnych klientów w porównaniu z 1994 rokiem wzrosło o 70% (przedsiębiorstw zaledwie o 32%) - ­ucieczka w pożyczki konsumpcyjne jest wszak pasywną formą stra­tegii przystosowawczych, godzącą rozbudzone aspiracje ekonomicz­ne z niejasnymi regułami ich zaspokajania. W styczniu 1996 roku aż 82% prezesów banków - jak wynikało z badań Instytutu Badania Opinii i Rynku "Pentor" - podkreślało stały wzrost zainteresowania kredytami konsumpcyjnymi. Czyżby był to (odwołując się do wcześniejszych analiz) rodzaj "biernego optymizmu", opie­rającego się na wierze w zdolność zwrotu podjętych zobowiązań finansowych, co wiązało się niewątpliwie z optymistyczną oceną przyszłych dochodów, jak również możliwości zatrudnienia ? Interesującym wydaje się być deklarowane przeznaczenie pozyska­nych w ten sposób środków finansowych, co ilustruje poniższy wykres:

Choć cieszyć winna indywidualna aktywność w sferze ekonomicz­nej owego czasu ("założenie własnej firmy", "rozwój biznesu" ­14% wskazań) to jednak - w świetle danych Głównego Urzędu Statystycznego - obraz polskiej przedsiębiorczości wydaje się być zdecydowanie mniej optymistyczny: 2 014 303 podmioty gospo­darcze wpisane w 1995 roku do rejestru GUS to m.in. ponad 80 tys. prywatnych taksówek, 827 tys. firm handlowych (w tym 372 tys. sklepów) - czyli głównie firm jednoosobowych bądź tzw. rodzinnych (Rocznik GU5 1995). Niewiele mniej wydawaliśmy na bieżące wydatki, zaś na inwestycje tylko 4%.

Zadłużenie gospodarstw domowych, będące wszak wskaźnikiem poziomu konsumpcji, wydaje się być cechą charakterystyczną Polski lat dziewięćdziesiątych:

O tym, iż poziom konsumpcji dóbr materialnych może być trak­towany, jako kryterium zróżnicowania społecznego społeczeństwa polskiego okresu zmiany, świadczyć może również fakt, iż o po­tencjalnym zakupie określonego produktu (bądź usługi) poczęła decydować nie tyle wysokość zarobków (co jest charakterys-tyczne dla krajów o ustabilizowanej gospodarce wol­norynkowej ), co raczej tzw. efekt pokazowy - ­modele zachowań konsumenckich obserwowane pośród osób o wysokich dochodach są "naśladowane" przez ludzi "gorzej sytuowanych". Nowokreowany porządek społeczny redefiniuje tym samym pojęcie „snoba", który w czasach realnego socjalizmu epatował otoczenie dopiero co wydanym "Ulissesem" lub - mało znanym - lecz budzącym respekt autorem prozy latynoamerykańskiej... Ową redefinicję tak charakteryzuje Roch Sulima: "Kiedyś snobem zwykło się na­zywać kogoś, kto nieudolnie aspirował do świata kultury. Dziś snobem jest ten, kto aspiruje raczej do świata rzeczy (podk. moje - W.P.), którym kultura masowa przyznaje prestiż lub status sezonowego unikatu. Pojęcie snobizmu przesunęło się do sfery konsumpcji (podk. moje - W.P.) i zatra­ciła sens formuła Żeromskiego: "snobizm i postęp"" (Jarco M. 1998/09/06).

Czy jednak w pełni uzasadniona teoretycznie i empirycznie jest teza, iż opis kształtującej się struktury społecznej lat dziewięćdziesiątych odpowiada tylko schematowi gradacji prostej, czyli - jak pisze Ossowski - schematowi gradacji ekonomicznej ? (por. Ossowski S. 1985: 145 i nast.). Wszak widoczny jest również "odziedziczony" system gradacji, w którym hierarchia za­wodów nie pokrywała się z hierarchią m.in. dochodów, a także ambiwalentna postawa wobec prywatnej przedsiębiorczości, jako jednej z bardziej istotnych form samorealizacji ekonomicznej ("funkcjonalny" w warunkach "społeczeństwa niedostatku", lecz budzący jednoznacznie negatywne oceny emocjonalne "prywaciarz"). Wskazane czynniki również wpływają na kształt i charakter uwa­runkowań świadomościowych procesów stratyfikacji. Ossowski twierdzi, iż w tych rodzajach hierarchii, "(...) gdzie pozycje społeczne wyznacza jakaś "wypadkowa" niewspółmiernych czynników, gdzie gorsze pochodzenie kompensują wyższe dochody albo gdzie niższa pozycję ekonomiczna kompensuje zaszczytne stanowisko lub wykształcenie, w tego rodzaju hierarchiach mamy do czynienia ze zjawiskiem pospolitym na terenie życia społecznego, kiedy to ustala się gradacja na podstawie intuicyjnego porównywania i intuicyjnego sumowania wartości nieporównywalnych, wedle żadnej innej wspólnej skali niż skala predylekcji oceniającego. Nie znaczy to, abyśmy w tym wypadku mieli na myśli predylekcje indywidualne. Syntetyczne oceny pozycji społecznych jako wynik po­równywania niewspółmiernych wartości stają się faktami społecz­nymi charakterystycznymi dla poszczególnych środowisk oceniających, gdy są wyrazem "świadomości społecznej", tzn. gdy zosta­ły mniej więcej uzgodnione w świadomości członków jakiegoś środowiska podlegającym wzajemnym sugestiom. Środowisko dokonuje syntezy, a synteza ta w różnych środowiskach wypadnie rozmaicie (...). Gradacja syntetyczna (...) objawia się nie tylko w bez­pośrednich wypowiedziach: objawia się ona w układzie stosunków społecznych, w izolacji "sfer towarzyskich", w działaniach jed­nostek zmierzających do awansu społecznego lub do zachowania dotychczasowej pozycji społecznej" (ibidem: 160-161).

Brak społecznych i kulturowo zdefiniowanych reguł warunku­jących krystalizację odpowiedniego stopnia odpowiedniości po­między ładem subiektywnym a obiektywnym, to również m.in. brak zasad nadawania obiektom "zewnętrznych oznak szacunku", czyli form i stopnia prestiżu społecznego. Oto robotnik wykwalifikowany cieszy się niewiele mniejszym spo­łecznym uznaniem, aniżeli dyrektor fabryki, zaś górnika w hierarchii społecznego prestiżu poprzedza li tylko profe sor uniwersytetu i lekarz (za: CBOS/1996/06 )

Autorzy badań poświęconych problemowi społecznego postrze­gania zawodów, przeprowadzonych w 1996 roku, konkludowali: "Działanie w sposób otwarty, nastawiony na pomnażanie zysku, jakkolwiek użyteczne społecznie, nie znajduje dużego uznania w społeczeństwie" (OBOP 1996/05). Tylko 25% pytanych chciałoby, aby ich syn został "biznesmenem", zaś 1% respondentów uznał ten rodzaj profesji za społecznie pożyteczny.

Reasumując można stwierdzić, iż zarówno tzw. "funkcjonalna ważność pozycji", jak i rozmiary przypisywanego jej prestiżu, nie stanowią - moim zdaniem - właściwych kategorii teoretycznych, wyjaśniających zjawisko stratyfikacji społecznej obserwowane

w Polsce pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Proces uwar­stwienia zmierza w kierunku gradacji ekonomicznej, choć logika owego procesu wydaje się być wewnętrznie sprzeczna i niespójna, co znacznie utrudnia strukturalizację tożsamości społecznych podlegających wyróżnieniom obiektów. Dlatego też, proponowane przez Paula Fussela, autora "Przewodnika po amerykańskich sym­bolach statusu" (1995) kryterium różnicujące społeczeństwo amerykańskie (kraj konkurencyjnego indywidualizmu): nie tyle pieniądze, co pochodzenie (ma­jątek dziedziczony lub zdobywany własna pracą) - nabiera w dzisiejszej Polsce zdecydowanie innego znaczenia...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Granovetter Dzialanie ekonomiczne a struktura spoleczna
Granovetter Dzialanie ekonomiczne a struktura spoleczna
ZMIANY W STRUKTURZE SPOŁECZNEJ I MODELU ŻYCIA JEDNOSTKI OD SPOŁECZNOŚCI OPARTYCH NA ŁOWIECTWIE
STRUKTURA społeczna, Systemy, struktury i procesy społeczne
XII. Procesy migracyjne we wspo czesnym wiecie a problem pracy-st, EKONOMIA, ekonomia w nauce społec
4.Struktura społeczno-ekonomiczna ludności - wybrane wskaźniki, SOCJOLOGIA UJ, Socjologia ludności.
VII. GOSPODARKA A ZMIANY STRUKTURY SPOECZNEJ, GOSPODARKA A ZMIANY STRUKTURY SPOŁECZNEJ
Struktura społeczna, rodzinna i ekonomiczna islamu
Klasa a warstwa spoleczna, semestr III, socjologia struktur społecznych
R. Merton - struktura społeczna i anomia - notatka, Makrostruktury społeczne
część I systemy i struktury społeczne III sem
Farsons Talcott Struktura społeczna a osobowość
System zabezpieczenia społecznego, Ekonomia, Polityka społeczna
Turowski - Wielkie struktury społeczne SKRYPT - rozdz. 8, Jan Turowski - Wielkie struktury społeczne
Proces zmiany konstytucji, Referaty prawo adm
Pomoc społeczna w Polsce, Ekonomia, Polityka społeczna
II. Biblia i Tradycja Ko cio a wobec problemow ekonomicznych-st, EKONOMIA, ekonomia w nauce społeczn
referaty Historia Kultury, Struktura społeczna, więzi a obyczaj, Struktury i więzi społeczne a obycz

więcej podobnych podstron