ZZ Ostatni na dobranoc


Ostatni na dobranoc

Dzień był ponury, szary. Wiatr targał połami kurtki, tańczył we włosach, uderzał w twarz, smagał oczy srogim batogiem. Jego świszczące jęki rozdzierały naturalną ciszę pustego, ciemnego o tej porze, przykrytego mgłą cmentarza. Wszyscy ludzie już dawno go opuścili. Jednak, czy aby na pewno...?
Gdyby mgła, wywołana niedawnym deszczem, rozrzedziła się nieco, ukazałaby samotną postać wysokiego, może dwudziestoletniego młodzieńca stojącego nad grobem, który ledwie dziś został wykopany i przykryty tysiącem żałobnych wieńców.
             Wiatr uderzył silniej z wściekłym rykiem. Młody mężczyzna w milczeniu patrzył na równie cichą mogiłę. Pogrzeb już dawno dobiegł końca, najbliżsi zmarłego dawno się rozeszli. A on wciąż tam stał.
Nie zaciskał pięści, nie przygryzał warg, nie tamował siłą łez. Stał spokojnie, nieruchomo. Lata szpiegostwa, ukrywania się, konspiracji, tajemnic a przede wszystkim arystokratyczne wychowanie dawały o sobie znać. Na twarzy młodzieńca nie drgnął żaden mięsień. Nic nie wskazywało na to, co się dzieje wewnątrz niego.
Ludzki posąg.
              A więc w końcu stało się to... co musiało się kiedyś stać. Tyle tylko, że nikt nie spodziewał się, że to "kiedyś" nadejdzie tak szybko. Że już się stało.
Draco w milczeniu przyklęknął przy grobie.
-A więc... To pożegnanie. Już na dobre. Już nic nie możesz zmienić-powiedział szeptem tak cichym, że nie usłyszałby go nawet ktoś stojący centymetr od niego. Wstał.
-Żegnaj... Harry. Dobranoc.


              Zaczęło padać. Draco siedział nieruchomo przed wygasłym kominkiem. Świece ze świecznika przy fotelu powoli się dopalały. Ich drgające płomyki rzucały ruchome cienie na ściany. Te cienie to była jedyna rzecz, która w tym pokoju sprawiała wrażenie żywej.
Dziedzic miał zamknięte oczy. Pogrążony był we własnych myślach, odległych wspomnieniach.
-Panie... -rozległ się cichy głos za nim. Chłopak nie dał znaku życia.
-Panie... -spróbował lokaj jeszcze raz-Po południu była tu sowa z listem do jaśnie pana. Czy mam go rozpieczętować?
Jego głos załamał się w pewnym momencie. Był już stary. Znał chłopca, a raczej mężczyznę, który siedział w fotelu, od niemowlęcia. Wiedział, przez co jego pan musi przechodzić.
Nie mógł znieść tego widoku. Draco sprawiał wrażenie, jakby był martwy za życia. Nie poruszył się. Nawet nie drgnął.
               Lokaj położył kopertę na stoliku, rozpalił ogień w kominku i wyszedł tak cicho, jak tylko potrafił.
               Młody Malfoy spojrzał na ciemne, bezgwiezdne niebo, skryte za zasłoną ulewy. Wiatr wyginał drzewa w łuki, świszczał żałośnie, uderzał kroplami ulewy niby biczem w szyby. Pogoda idealnie odzwierciedlała stan ducha młodego pana.
Sięgnął powolnym ruchem ręki po kopertę, spojrzał na nazwisko nadawcy... i tak zastygł, z wzrokiem utkwionym w tym jednym, napisanym małym druczkiem nazwisku. Powoli, drżącą dłonią, rozerwał paznokciem kopertę i zaczął czytać w drgającym świetle świec.

Przepraszam.

Nie było imienia, daty, niczego. Tylko to jedno słowo rozpoczynało list, wcale nie najdłuższy. Draco, mimo woli, uśmiechnął się... ale jego uśmiech mógł doprowadzić potencjalnego obserwatora do łez i pęknięcia serca. Jedno "przepraszam". Czy on myślał, że to naprawdę wystarczy? Wystarczy za te wszystkie lata... za wszystko to... Jedno "przepraszam"? Typowe dla nich, tych wszystkich Gryfonów, tych wszystkich... szlachetnych.
Czytał dalej.

Już widzę Twoją minę. Pewno nazwiesz mnie hipokrytą. Bezdusznym potworem. Naiwniakiem, który uważa, że jedno "przepraszam" załatwi sprawę. Ale wiesz, źle jest mówić oszczerstwa o zmarłych. Prawda jest taka, że umieram. Wiem to doskonale. Po ostatniej bitwie, w której Go pokonałem, niemożliwe jest, bym wyzdrowiał. Czuję, że stanie się to dziś w nocy. I dlatego zdecydowałem się napisać to pożegnanie, ten ostatni list. Ostatni list na dobranoc. Bo Ty jesteś jedyną osoba, z którą powinienem się pożegnać. Której muszę wszystko wyjaśnić. Kiedy będziesz to czytał, prawdopodobnie będę już martwy. Może już nawet będzie po pogrzebie. Dlatego proszę Cię teraz... Wybacz mi. Zachowaj o mnie wspomnienie nie podlane nienawiścią. O ile to możliwe.
Nie jestem poetą, nie potrafię napisać tak pięknych słów jak Twoje, ale tym listem chcę wytłumaczyć Ci moje zachowanie. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz i choć spróbujesz wybaczyć. To jest tak naprawdę moja ostatnia wola.

Chciał podrzeć list, wrzucić go do kominka, odrzucić... Wszystko, żeby go nie przeczytać. Żeby nie mieć go w tej chwili w rękach. Nie chciał tego dalej czytać. Nie mógł. Czuł, że jeszcze trochę i nie wytrzyma.
A jednak powrócił spojrzeniem na pożółkły pergamin. W końcu... czyż nie zasługiwał na prawdę?

Doskonale pamiętam tę noc, ceremonię Opuszczenia szkoły. Podali nam alkohol. Spiliśmy się wszyscy jak nigdy, nawet Hermiona. Pamiętasz, jak nagle wybuchła głośnym płaczem przy wszystkich? Wyszliśmy razem. Alkohol wypełniający nam mózgi rozwiązał i języki. Wypowiedzieliśmy to, co inaczej prawdopodobnie nigdy nie zostałoby wypowiedziane. Draco... to były najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałem. Nawet, jeśli wypowiedziane po pijanemu. Bo one były prawdziwe. Wiedziałem, że mówisz prawdę, i także byłeś pewny mnie. Zaproponowałeś TO. Poszliśmy w ciasnym uścisku na poszukiwanie wolnej sali. Wpadaliśmy do klas, gdzie znajdywaliśmy inne pary całujące się tak, jakbyśmy my tego chcieli. Pamiętam, ty tylko uniosłeś brew na widok Seamusa i Deana, po czym cicho zamknąłeś salę. Oni nigdy się nie dowiedzieli.
Potem mnie pocałowałeś. To spr
awiło, że wolny pokój stał się jeszcze bardziej... pożądany. Wreszcie znaleźliśmy miejsce dla siebie, otworzyłem drzwi jedną ręką, drugą mając w twoich włosach. Zamknąłeś je zaklęciem, jednocześnie rozpinając mi koszulę. To, co potem nastąpiło, na zawsze zapisało się złotymi, płonącymi literami w mojej pamięci jako najpiękniejsze chwile w nędznym życiu. Byłeś mi tym, o jakim zawsze marzyłem. Tym Draconem Malfoyem, o jakim zawsze śniłem. A teraz sen stał się cudowną jawą.
Idealny dżentelmen, idealny kochanek. Ja, onieśmielony nowicjusz, który po chwili nie widział nic, nie czuł nic, nie wiedział o niczym poza Tobą. Tak desperacko pragnąłem Ciebie, Twojego ciepła, Twojego dotyku... Nie nikogo innego, tylko właśnie Ciebie. Może seks na zimnej ławce, w ciemnej i brudnej klasie nie był tym, co sobie wyobrażałem, ale to nie miało znaczenia. Bo Ty byłeś ze mną. Nie mogłem wyobrazić sobie nic piękniejszego. Seks... nie potrafię nazwać tego, co robiliśmy, "seksem". Być może tak nazwałby to każdy, kto by to widział, ale nie ja. Dla mnie nie był to "seks". To była czysta miłość. Świętość. Religia. Najsłodszy sen, nieskalane marzenie. Ty to sprawiłeś. Od tego momentu nigdy nie przeżyłem drugi raz czegoś takiego.

Draco nagle ze zdziwieniem odkrył parę wilgotnych plam na papierze i zastanowił się, skąd się wzięły. Potem pojawiły się nowe i chłopak zorientował się, że płacze.

Leżeliśmy, póki nie usłyszeliśmy czyichś kroków. Ubrałem się momentalnie i wybiegłem. Potem była ceremonia, podczas której prawie się nie widzieliśmy. Potem nasze drogi się rozeszły. Pisałeś do mnie, a Twoje listy po prostu rozdzierały mi serce. Jednak nie odpowiadałem na nie. Unikałem Cię.  Kiedy przyszedłeś w końcu do mojego domu, odrzuciłem Cię. Powiedziałem, żebyś odszedł.
Nigdy nie zapomnę wyrazu Twojej twarzy. Oto ktoś, komu wreszcie pokazałeś swoją ludzką stronę, przed którym w końcu się otworzyłeś, komu odsłoniłeś swoją prawdziwą twarz, komu zaufałeś, kogo pokochałeś, w kogo zawsze wierzyłeś... Kopie Cię prosto w zęby, wbija nóż w brzuch, wypędza Cię i odrzuca. Tego właśnie się bałeś. Odrzucenia. A ja Ci to zrobiłem. Ten list prawdopodobnie rozdrapie stare, zakrzepłe rany, ale... błagam Cię, zaklinam, czytaj dalej.
Po Twoim wyjściu płakałem jak ranny zwierz. Byłeś dla mnie całym światem, a ja musiałem Cię tak okrutnie zranić. Ale, Draco, naprawdę musiałem to zrobić. Każdy, kogo obdarzyłem uczuciem, stawał się automatycznie celem na liście Voldemorta. Zginęła Ginny, Cho, Neville, wszyscy inni... nie mogłem pozwolić, żeby i Ciebie to spotkało. Podjąłem więc decyzję, że muszę się od Ciebie odsunąć. Dla Ciebie. Cierpiałem tak samo, jak Ty. Ale był też inny powód. Moja sława, moje życie, wzbudzało powszechne zainteresowanie. Wystarczy przypomnieć burzę, jaką wywołała Rita Skeeter na temat mojego życia osobistego. Gdybyśmy zdecydowali się na związek, wkrótce wszyscy by to tym wiedzieli. Stałbyś się dla wszystkich jedynie sensacją, symbolem mojego homoseksualizmu. A ja Twojego. Obaj stalibyśmy się w oczach ludzi wyłącznie symbolami, tak by nas traktowali. A co, gdyby się nam nie udało? Wszyscy uznaliby naszą miłość za eksperyment, za szukanie własnej orientacji. Nie mogłem do tego dopuścić. Nie mógłbym znieść, gdybyś stał się symbolem mojego... zboczenia. Tak by to nazwali. Pomyśl, Draco. Nie zniósłbyś takiego życia. Znienawidziłeś mnie pewnie, ale to było lepsze niż to, co mogłoby się z nami stać... Rozumiesz? Na pewno rozumiesz. Wiedz, że nigdy nie przestałem Cię kochać. Zawsze stanowiłeś dla mnie cały mój świat. Od tej chorobliwej fascynacji w szóstej klasie, przez rodzącą się miłość i jej wybuch w Tę świętą noc, przez ten okres pełen cierpień i cichego rozpaczania aż po dziś dzień, być może ostatni w moim życiu.

Nigdy nie przestałem Cię kochać, Draco. Nigdy. I nie przestanę. Nawet po śmierci. Pozostaje mi mieć tylko rozpaczliwą nadzieję, że mi przebaczysz. Wiem, że mnie zrozumiesz, bo ty... też mnie przecież kochasz, prawda? Kochałeś mnie tym pierwszym impetem człowieka, który musiał przez całe życie skrywać swoje uczucia, aż ze wzmożoną siłą ulokował je w jednej osobie. Nie możesz nawet pojąć mojego szczęścia, kiedy tą osobą okazałem się ja. Taka miłość nie znika.
Wiem, że wciąż mnie kochasz. Nienawidzisz, może, ale wciąż kochasz. Tak jak ja Ciebie. Naprawdę mi przykro, że tak to się kończy.

Kocham cię, Draco. Będę Cię kochał także po śmierci. Będę na Ciebie czekał po tamtej stronie.  Choćby po samą wieczność.

Kocham Cię.

Twój na zawsze, nawet po koniec świata i dłużej

Harry Potter


Draco nie potrafił dłużej nad sobą panować. Przyciskał list do piersi wstrząsanej gwałtownym łkaniem. Łzy, które tamował przez tyle lat, wreszcie płynęły, jakby chciały nadrobić stracony czas. Drżące usta powtarzały w kółko tylko jedno imię. Niby mantrę. Mantrę, która już nigdy się nie spełni.
                Deszcz wciąż padał. Wiatr wył żałośnie. Ale jednemu młodemu dziedzicowi zdało się, że słyszy w nim jeszcze jeden głos. Ten głos go wołał, mówił mu to wszystko, co pragnął usłyszeć od tak dawna. A teraz było za późno.
W ciszy pokoju rozległ się, przerywany ochrypłym łkaniem, cichy szept:
-Wybaczam... Wybaczam wszystko...Harry...
                Opadł na podłogę. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, nie czuł się tak strasznie samotny.

                Następnego dnia na cmentarzu ludzie, którzy odwiedzali grób młodego bohatera, zauważali jedną pojedynczą kartkę, wplecioną w wiązankę z czarnych róż. Na kartce widniał napis, pisany małym, ledwo dającym się rozczytać pismem:

                        WYBACZAM WSZYSTKO. CZEKAJ NA MNIE. JUŻ NIEDŁUGO DO CIEBIE DOŁĄCZĘ. JUŻ NIEDŁUGO.
KOCHAM CIĘ



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ostatni na dobranoc
na dobranoc
Bajka na dobranoc
Bajka na dobranoc, Dla dzieci, Legendy, bajki
Wierszyki na dobranoc 3
na dobranoc
na dobranoc 
na dobranoc 
na dobranoc 
Na dobranoc 2
Długi pocałunek na dobranoc
na dobranoc W72OADIYQLF6DTDLXXFPUV7ZAVJLOQL3HKZKRHY
projekt 115 na dobranoc DMR 1807
na dobranoc21
Na dobranoc 3
Na dobranoc1
na dobranoc 

więcej podobnych podstron