Dark Visions 1

Strange Power

L.J. Smith

„Mroczne Wizje 1

Dziwna Moc”

Tłumaczenie:

LizziElizabetH

Strony: 20/80

- Jasne. Taki mały, głupi żarcik.- powiedziała szorstko Marisol.- Wiesz co? Masz zdolności parapsychiczna, a nie wiesz tego? Dziwna jesteś.

Błyskotliwy temperament Kaitlyn zgasł.

- My nie zakradamy się do was w nocy jak jacyś szaleni lunatycy!- warknęła Kait.- Następnym razem lepiej tego nie rób.

- Bo co?- Marisol uśmiechnęła się głupio.

- Zobaczysz!- wtedy drzwi się otworzyły i reszta zeszła na śniadanie. Kaitlyn oszczędziła więc Marisol kolejnych gróźb. Mamrotała tylko pod nosem.- Świr.- i wzięła muffinka.

Śniadanie było pożywne, jak obiad. A obiad będzie dopiero na wieczór. Gabriel nie pokazał się. Kaitlyn zapomniała o Marisol kiedy tylko zjawiła się Joyce i przekazała zasady oraz opowiadała o eksperymentach jakie chciała przeprowadzić.

- Pierwsza sesja testów będzie tego ranka. To linia bazowa.- mówiła Joyce.- Ale najpierw, każdy kto chce zadzwonić do rodziców, może zrobić to teraz. Kaitlyn, nie widziałam, żebyś wczoraj dzwoniła do taty.

- Nie, nie dzwoniłam. Ale teraz jest doskonała okazja. Dziękuję.- powiedziała Kaitlyn. Była w dobrym humorze. Spokojnie spojrzała na Roba, jego włosy. Światło słoneczne świeciło prosto na nie sprawiając, że wydawały się jeszcze bardziej złote. To wywołało w niej jakieś dziwne uczucie.

Kaitlyn podeszła do telefonu przy schodach i zadzwoniła.

- Dobrze się bawisz?- odezwał się głos po drugiej stronie linii.

- O, tak.- odpowiedziała Kaitlyn.- Gorąco tu. Nie muszę nosić swetrów. Wszyscy są mili. Przynajmniej większość. Ale i tak myślę, że będzie świetnie.

- Wystarczy ci pieniędzy?

- Tak.- Kaitlyn wiedziała, że jej ojciec dał jej większość pieniędzy jakie miał.- Naprawdę wszystko w porządku.

- To wspaniale, świetnie. Tęsknię za tobą.

Kaitlyn zamrugała.

- Ja też za tobą tęsknię, tato. Muszę już kończyć. Kocham cię.- usłyszała głosy w pokoju za sobą. Okrążyła schody i zauważyła otwarte drzwi w korytarzu niżej. Joyce i inni tam byli.

- Chodźcie.- powiedziała Joyce.- To główne laboratorium. Jedyne, którego tutaj używamy. Czuję się jak przewodnik turystyczny.- poskarżyła się.

Laboratorium nie było takie jakiego spodziewała się Kaitlyn. Wyobrażała sobie białe ściany, błyszczące maszyny, dachówkową podłogę i cichą atmosferę.

Były tu maszyny, ale większą uwagę przykuwał składany ekran, kilka wygodnych krzeseł i tapczanów, dwie biblioteczki oraz stereo grające nowoczesną muzykę.

- Kiedyś w Princeton udowodnili, że taka atmosfera jest najlepsza.- powiedziała Joyce.- To jak obserwować efekty, wiecie- zdolności PSI zajmują mnóstwo czasu, kiedy jest niekomfortowo.

Na tyle laboratorium był ściana garażu. Stalowa, jak skarbiec w banku.

- Laboratorium jest kompletne odizolowanie, specjalnie na testy.- powiedziała Joyce.- Jest dźwiękoszczelne. Porozumieć można się tylko od wewnątrz przez telefon pokładowy. To jak klatka Faraday- blokuje wszystkie sygnały radiowe i elektroniczne pochodzące z zewnątrz. Jeśli się tutaj zamkniecie, nic nie będziecie mogli zrobić.

- Mogę się założyć...- zaczęła cicho Kaitlyn. Miała dziwne uczucie. Jakoś nie lubiła tego stalowego pomieszczenia.- To znaczy... Chyba nie zamierzasz mnie tu zostawić, prawda?

Joyce spojrzała na nią i roześmiała się. Jej oczy błyszczały jak zielononiebieskie kryształy na jej opalonej twarzy.

- Nie, spokojnie. Nie zostawimy cię tu dopóki nie będziesz gotowa.- powiedziała.- Faktycznie, Marisol.- dodała, kiedy za Kaitlyn stanęła dziewczyna z college' u.- Dlaczego nie przyprowadziłaś Gabriela? Myślałam, że odizolujemy go pierwszego, na przystawkę.

Marisol wyszła.

- Każdy w swoim czasie.- powiedziała Joyce.- To nasz pierwszy eksperyment. Powinniśmy być bardziej formalni, chcę żeby każdy się skoncentrował. Nie będę was zawsze o to prosić. Kiedy pracujemy liczę, że dacie z siebie wszystko.

Poprowadziła wszystkich na przód laboratorium, gdzie stali Anna i Lewis. Patrzyli na oddzielony gabinet po jednej stronie pomieszczenia- gabinet z bardzo dziwnymi urządzeniami patrzącymi na nich z góry. Kaitlyn nie usłyszała wszystkich instrukcji, ale przez kilka minut patrząc na Annę i Lewisa, uznała, że robią to co kazała im Joyce, zapominając o całym świecie.