background image

CHOTCZA 

28 października 1944 r. 

Dotarcie frontu wschodniego do Wisły i jego ustabilizowanie się 

jesienią 1944 r. uczyniło z Kielecczyzny jego bezpośrednie zaplecze, na 

które   okupant   ściągnął   wszelkie   będące   w   dyspozycji   odwody   i 
rezerwy. W tej sytuacji pognębionej jeszcze porą jesienną, możliwość 

szerszego   działania   większymi   jednostkami   partyzanckimi   została 
praktycznie przekreślona. Dlatego też dowództwo operujących na tym 

obszarze   jednostek   zarządziło   rozformowanie   większych   oddziałów, 
kierując część ludzi wyczerpanych i chorych oraz słabo uzbrojonych do 

placówek i garnizonów, część zaś podzielono na mniejsze oddziały i 
grupy i skierowano do leśnych baz partyzanckich. 

W   taki   oto   sposób   w   drugiej   połowie   października   do   lasów 

starachowickich napłynęły ponownie oddziały i grupy partyzanckie AL 
oraz BCh. Przemarsze partyzantów zwróciły uwagę hitlerowców, którzy 

chcąc mieć spokój na zapleczu rozpoczęli przygotowania do wielkiej 
akcji   przeciwpartyzanckiej.   Za   jej   zapowiedź   można   uznać 

przeprowadzoną   20   października   akcję   w   północnej   części   lasów 
starachowickich   w   okolicach   Seredzic,   Małyszyna   i   Jasieńca.   Wróg 

otoczył wtedy: 10 Brygadę AL „Zwycięstwo”, 2 kompanię z 11 Brygady 
„Wolność” oraz jeden z oddziałów zgrupowania Batalionów Chłopskich 

„Ośka”. Oddziały te musiały stoczyć całodzienny ciężki bój, zanim w 
nocy udało im się wyjść z obszaru objętego hitlerowską akcją i zaszyć w 

głębi lasów starachowickich. 

Zagrożenie   tych   oddziałów   jednakże   nie   malało   –   wróg   mógł 

bowiem w każdej chwili uderzyć. W związku z takim rozwojem sytuacji 
24 października odbyła się narada Sztabu AL Obwodu III – Kieleckiego, 

na której przeanalizowano sytuację tych oddziałów partyzanckich. Była 
ona wyjątkowo trudna. Złożyło się na nią, poważne zwiększenie ilości i 

background image

jakości   garnizonów   wroga,   ściągnięcie   na   ten   obszar   specjalnych 

jednostek   do   zwalczania   partyzantki,   ustawiczne   pogarszanie   się 
warunków atmosferycznych, co szczególnie dawało się we znaki przy 

braku   ciepłej   odzieży   i   butów   oraz   wzrost   zachorowań   wśród 
partyzantów.   W   takiej   sytuacji   problemem   dużej   rangi   stawało   się 

zaopatrzenie. 

Bilansując   te   wszystkie   elementy   zebrani   opowiedzieli   się 

jednomyślnie za koniecznością przejścia zagrożonych oddziałów przez 
front, na tereny już wyzwolone. 

O zamiarach tych powiadomiono dowództwo Wojska Polskiego w 

Lublinie, które w ciągu dwóch dni wyraziło zgodę na tę propozycję z 

jednoczesnym wyznaczeniem miejsca najdogodniejszego do przebicia 
się oraz podało hasła i wskazówki taktyczne, w jaki sposób przełamać 

nieprzyjacielską linię frontu na przyczółku w pobliżu Chotczy. 

W gotowości do przebijania się przez front stanęły: 10 Brygada AL 

„Zwycięstwo”, 2 Brygada AL „Świt” i 2 batalion 1 Brygady AL im. 

Ziemi   Kieleckiej.   Wszystkie   one   zgrupowane   zostały   w   lasach 
małomierzyckich, a stamtąd nocą z 26 na 27 października przeszły w 

obszar leśny w pobliżu Świesielic. 27 października w rodzinnym domu 
Jana Sońty „Ośki” z BCh odbyła się jeszcze jedna narada dowódców 

mających się przebijać oddziałów. Wzięli w niej udział m.in.: ze strony 
AL – Tadeusz Łęcki „Orkan”, Mieczysław Smolik „Ryszard”, z ramienia 

oddziałów radzieckich, które też miały przechodzić front – płk Dońcow, 
kpt. Anatol, a ze strony BCh - „Ośka”, „Hiszpan” i „Rinaldo”. 

Na naradzie tej jeszcze raz szczegółowo przedyskutowano plan 

przebijania   się   oraz   wyznaczono   konkretne   zadania   oddziałom   i 

dowódcom. Pierwszy rzut grupy szturmowej środka – dowódca kpt. 
Anatol, drugi rzut tegoż środka płk Dońcow, prawe skrzydło objął - 

„Hiszpan”   z   BCh,   lewe   skrzydło   por.   „Rinaldo”   z   BCh,   zaś   tyły 
ubezpieczać miał kpt. „Orkan” z AL. 

Połączone siły AL, BCh i partyzantów radzieckich liczyły blisko 

tysiąc   partyzantów.   Do   tego   doszło   jeszcze   około   150   ludzi   ze 

zdekonspirowanego aktywu PPR z okolic Chotczy. 

Nocą z 27 na 28 października oddziały ruszyły w szyku bojowym 

background image

w stronę frontu posuwając się najpierw prawym brzegiem rzeki Iłżanki 

w   kierunku   Wisły.   W   pobliżu   Chotczy   partyzanci   zlikwidowali   bez 
wystrzału posterunek wroga na moście tej rzeki i przeszli na jej lewy 

brzeg zbliżając się szybkim marszem na tyły odcinka frontu. Wychodząc 
na tyły wroga początkowo trafili na 4 puste linie okopów i dopiero w 

piątej natknęli się na obsadzonego w niej nieprzyjaciela, który jednak po 
dość   słabym   oporze   uległ,   a   partyzanci   znaleźli   się   na   przedpolu 

pierwszej linii wroga i wtedy dopiero rozpętało się istne piekło. Niemcy 
otworzyli   morderczy   ogień   broni   maszynowej   i   moździerzy,   ogień 

otworzyła również radziecka pierwsza linia frontu, nie wiedząc, że ma 
do   czynienia   z   przebijającymi   się   partyzantami.   Sytuacja   była 

dramatyczna   i   kosztowała   partyzantów   wiele   ofiar   nim   nawiązano 
kontakt z radzieckim frontem, który dopiero potem przykrył Niemców 

huraganowym ogniem dział. W trakcie przebijania się straty wyniosły 
ponad 70 zabitych i jeszcze więcej rannych. 

Partyzanci   AL   i   BCh,   po   przebiciu   się   na   tereny   wyzwolone 

przekazani zostali Naczelnemu Dowództwu WP i wielu z nich znalazło 

się w regularnych jednostkach Wojska Polskiego.