background image

 

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

Trening 

Jacek Jakubowski 

O sytuacji edukacyjnej 
O uczeniu się 

Uczenie  się  skojarzone  jest  z  dość  smutną  i  ponurą  czynnością.  Dziecko  siedzi  nieruchomo  na  lekcji 

i  grzecznie  słucha. Młodzian  siedzi  przy  biurku  i „odrabia”  lekcje.  Istotą  jego  pracy  jest  zapamiętywanie 

informacji. Wertowanie podręczników i wkuwanie tysiąca rozmaitych informacji, wysłuchiwanie wykładu 

i  wierne  zapisywanie  go  w  zeszycie  –  wszystko  to  prowadzi  do  najważniejszego,  legendą  owianego 

momentu  –  odpytania,  klasówki,  egzaminu.  Umiejętność  odtwarzania  informacji  utożsamiana  jest 

z faktem nauczenia się. 

Jak  do  tego ma  się  nasza potoczna  zdroworozsądkowa,  a  także  współczesna  naukowa  wiedza o  uczeniu 

się? Wiemy, że uczenie się jest zjawiskiem naturalnym, zachodzącym od pierwszych chwil życia człowieka. 

Dziecko  usiłuje  wszystko  polizać,  dotknąć,  wpełznąć  we  wszystkie  zakamarki.  Uczy  się  chodzić,  mówić, 

myśleć.  Zadaje  setki  pytań,  próbuje  rozebrać  radio,  bawi  się  w  pomaganie  mamie  w  kuchni.  Rozmawia, 

naśladuje, odkrywa. 

Dziecko uczy się doświadczając całym sobą. Jego wiedza i umiejętności są wynikiem brania udziału w życiu. 

Spotykają  go  różne  zdarzenia,  uczestniczy  w  różnych  sytuacjach,  przeżywa  je,  usiłuje  je  zrozumieć, 

odpowiada na nie własnym działaniem. 

Rozwój  przynosi  człowiekowi  nowe  możliwości.  Potrafi  podejmować  wysiłki  ze  względu  na  odległe  cele, 

na krystalizujące się w nim wartości. Potrafi dłużej skoncentrować się na określonych czynnościach, myśleć 

abstrakcyjnie, pogłębia się jego intuicja. Miejsce zabawy zajmuje praca. 

Jednak  zasadniczy  mechanizm  uczenia  się  jest  niezmienny.  Zdobywana  wiedza  jest  efektem  kontaktu 

ze światem, przyjmowania i wywierania wpływu, przeżywania i działania. 

Proces  ten  nazwać  możemy  uczeniem  się  w  oparciu  o  doświadczenie.  W  proces  doświadczania 

zaangażowana  jest  cała  osoba  ludzka.  Porusza  on  wszystkie  sfery  osobowości.  Człowiek  przeżywa  różne 

emocje  i uczucia, tworzy wewnętrzne  ustosunkowanie do rzeczywistości zwane  potrzebami, postawami, 

motywacjami. Doświadczony człowiek jest aktywny – działa, mówi, myśli.  

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Angażuje  różne  rodzaje  myślenia  (abstrakcyjne,  symboliczne,  obrazowe)  przeprowadza  analizy  i  syntezy,  jego 

wewnętrzna praca owocować może głęboką intuicją. Często, chcąc rozwinąć konkretne umiejętności zacina zęby 

i ćwiczy, trenuje, rozwiązuje problemy. 

Doświadczenia  kształtują  (wedle  niektórych  tworzą)  osobowość.  W  oparciu  o  proces  doświadczania 

i  wewnętrznego  opracowywania  doświadczeń  powstaje  światopogląd,  wiedza,  tworzy  się  hierarchia  wartości, 

rozwijają się wartości. 

 

Opisane powyżej twierdzenia wydawać się mogą oczywiste i niewiele wnoszące. Nie jest to bowiem jakaś nowa 

teoria psychologiczna, czy koncepcja natury człowieka. Więcej – z tak postawionymi tezami zgodzić się powinni 

teoretycy bardzo różnych orientacji, a nawet paradygmatów naukowych. 

Jednocześnie  całe  nauczanie  szkolne  (w  większości  wyższych  uczelni  także)  oparte  jest  na  naiwnej,  prostej 

i nieefektywnej „procedurze uczenia”. Szkoła usiłuje uczyć przez  przekazywanie informacji i doprowadzanie do 

tego, by uczeń te informacje  pamiętał. Nie jest ważne jakimi osiągnie to metodami. Można zmusić, przekonać, 

przekupić,  przebłagać,  wmanipulować.  Ważny  jest  efekt  –  uczeń  w  określonym  czasie  musi  odtworzyć 

zapamiętane treści. 

Wokół tego założenia zbudowany jest cały system „oświatowy”. Nauczyciele przygotowywani są nie do uczenia, 

nawiązywania  kontaktu,  rozumienia  ucznia  etc.,  tylko  wyposażani  są  w  informacje,  które  mają  przekazać 

uczniom. Miejsce pracy (klasy) są tak zorganizowane, żeby maksymalnie ograniczyć możliwość ruchu, rozmów, 

kontaktów. Wszyscy siedzą przodem do nauczyciela, który… przekazuje informacje. 

Dyscyplina  pracy  polega  na  biernym  podporządkowaniu  się,  wywiązywaniu  się  z  postawionych  zadań, 

realizowaniu poleceń. Wskaźnikiem poziomu zapamiętania informacji jest ocena. Jej rola urasta do roli symbolu 

wartości człowieka (uczeń piątkowy – uczeń dwójkowy). 

Program  nauczania  jest  spisem  treści,  które  uczniowie  muszą  zapamiętać.  Treści  te  ułożone  są  logicznie,  ale 

według  logiki  wywodu,  a  nie  logiki  poznawania.  Cały  system  zmierza  do  wyprodukowania  supererudyty  – 

człowieka,  który  zapamiętał  całe  morze  informacji.  Różne  egzaminy  (mimo  światłych  prób)  przypominają 

gigantyczne  teleturnieje  –  kto  co  napisał,  kiedy  odbyła  się  bitwa,  jaki  pierwiastek  łączy  się  z  jakim  i  dlaczego 

według Einsteina to wszystko jest takie względne. Drugoplanowym się staje to kim ten uczeń jest, do czego dąży, 

co myśli o świecie, co naprawdę umie zrobić. Inteligentny, oczytany, myślący młody człowiek dostanie taką samą 

ocenę  jak  jego  kolega  –  kujon,  którego  całą  zasługą  będzie  nauczenie  się  na  pamięć  podręcznika  i  notatek  z 

wykładów (często zresztą ten drugi wypadnie lepiej). Geniusz manualny, przyszły artysta – rzemieślnik nie zda do 

następnej klasy na równi z superleniem, który po prostu nic nie robi.  

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Absurd  szkolny  polega  więc  na  nieliczeniu  się  z  rzeczywistością,  odrzucaniu  rzeczywistego  mechanizmu 

uczenia się. Rzeczywistość ma jednak to do siebie, że istnieje – niezależnie od tego czy się ktoś z nią liczy, czy nie. 

Jeżeli  rzeczywistością  jest proces  uczenia  się  przez  doświadczenie,  to  dziecko trafiając  do  szkoły  też  będzie  się 

czegoś  uczyć.  Przytomne,  zdrowe  dziecko  dość  szybko  orientuje  się  w  regułach  gry.  Więcej  –  musi  się  tego 

nauczyć, żeby przetrwać tę trudną, pełną zasadzek sytuację zwaną szkołą. 

Przede  wszystkim  uczy  się,  że  najważniejszą  sprawą  jest  stopień.  Nie  jest  ważne,  jak  go  się  uzyska.  Najlepiej 

obkuć,  odtworzyć  i  zapomnieć.  Albo  ściągnąć,  przepisać  od  kolegi.  Albo  wpisać  roztargnionemu  nauczycielowi 

stopień do dziennika. Uczy się, że nauczyciel jest superekspertem, który zawsze ma rację (nawet jak jej nie ma). 

Jeżeli jesteśmy przy nauczycielach, to dzieci świetnie uczą się  różnicować  ludzi. Dość szybko wiedzą, że  u tego 

można to, a u tamtego co innego… Znają przywary, słabości i bezwzględnie je wykorzystują. 

Dzieci  potrafią  także  świetnie  wyczuć  dobrego  nauczyciela.  I  wcale  nie  chodzi  tu  o  tzw.  liberalizm,  czy  brak 

wymagań. Jeżeli nauczyciel jest wiarygodny, nawiązuje  dialog, ma głęboką wiedzę,  ciekawe  przemyślenia, albo 

potrafi stworzyć atmosferę odkrywania, poznawania, realnego działania, to matoły, lenie, cwaniaki przeistaczają 

się w sensowne, ciekawe świata istoty ludzkie. 

Jest  wielu  takich  nauczycieli,  są  nawet  tacy  dyrektorzy  i  wizytatorzy.  Wszyscy  oni  muszą  pracować  wbrew 

regułom  panującym  w  szkole,  muszą  walczyć  z  rutyną,  marazmem  –  fundamentalnymi  cechami  systemów 

szkolnych. Ostatnio mogą powołać się chociaż na reguły reformy systemu edukacji, ale w bałaganie związanym 

z tworzeniem gimnazjów powoli większość o tym zapomina. 

Najbardziej  paradoksalnym  efektem  jest  fakt,  że  nauczyciele  nastawieni  na  kontakt  z  uczniem,  partnerstwo, 

wspólne  poszukiwania  mają  także  najlepsze  efekty  w  tym,  co  szkoła  tak  sobie  ceni  –  we  wzroście  wiedzy, 

a  nawet  w  ilości  zapamiętanych  przez  uczniów  informacji.  Nauczyciele  starający  się te  informacje  wdrukować, 

gwałtem  wmusić  w  głowy  swych  podopiecznych,  uzyskują  co  najwyżej  efekt  „wiedzy  na  stopień”  wyrzucanej 

z głowy w szybkim tempie po egzaminie stwierdzającym jej właściwe opanowanie. 

Efekt ten jest oczywiście tylko pozornie paradoksalny. Przyswajanie informacji, analiza, intelektualna obróbka są 

oczywiście  ważnym  i  istotnym  elementem  uczenia  się.  Elementem,  a  nie  całym  procesem.  Informacje  dlatego 

utrwalają nam się w głowach, że są wynikiem działania, doświadczania, własnej aktywności twórczej. 

Istotą  pracy  dobrego  nauczyciela  jest  tworzenie  sytuacji,  w  której  uczniowie  przeżywają  dobre,  rozwojowe 

doświadczenia.  Jeżeli  człowiekowi  (a  dziecko  też  jest  człowiekiem)  proponuje  się  dialog,  pozwala  się  mu  na 

współtworzenie  procesu  pracy,  traktuje  z  szacunkiem  i  szacunku  dla  innych  się  wymaga,  proponuje  się 

wiarygodną,  przemyślaną,  dobrze  opracowaną  wiedzę,  to  odpowiada  on  aktywnością,  zainteresowaniem, 

sensownym działaniem. 

Jeżeli człowiekiem manipulujemy, zmuszamy do robienia rzeczy, których sensu nie rozumie, używamy władzy dla 

wprowadzenia  tzw.  dyscypliny,  to  człowiek  ten  zacznie w  ten,  czy  w  inny  sposób  z  nami walczyć.  Będzie  szedł 

po  najmniejszej  linii  oporu,  wykorzystywał  słabe  punkty,  stwarzał  pozory  etc.  Zaplącze  się  w  grę,  w  której 

zarówno zwycięstwo, jak i przegrana jest taką samą klęską. 

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Jak  w  świetle  powyższych rozważań  powinna  wyglądać  szkoła, w  jakim kierunku  powinien  rozwijać  się  system 

oświatowy? 

Jeżeli chcemy, żeby dzieci rzeczywiście się uczyły, a nawet jeżeli zależy nam na przyswojeniu przez nie informacji, 

musimy  szkołę  nastawić  na  edukację,  a  nie  miejsce  przerabiania  programu  szkolnego  (nawet 

zdecentralizowanego, czy nawet autorskiego). 

Proces uczenia się jest zjawiskiem naturalnym, jednym z efektów procesu doświadczania. 

Edukacja polega więc na takim organizowaniu procesu doświadczania, żeby jego uczestnicy mogli się uczyć. 

Na  czym  polegać  może  to  „organizowanie  procesu  doświadczania”.  Jest  on  przecież  zjawiskiem  naturalnym, 

wynikiem  kontaktu  człowieka  z  rzeczywistością.  Trzeba  więc  odpowiedzieć  sobie  na  pytanie:  co  jest  tą 

rzeczywistością, z którą doświadczający człowiek się kontaktuje? 

Dla  ucznia  obecnej  szkoły  ważnym  elementem  tej  rzeczywistości  jest  na  przykład  izba  lekcyjna.  Jej  wystrój, 

ustawienie  ławek  sprzyjają  pewnym  zachowaniom  a  inne  hamują.  Najłatwiej  komunikować  się  w  niej 

z nauczycielem, trudniej z kolegami, zwłaszcza siedzącymi z tyłu. Dość komicznie wyglądają zabiegi nauczyciela, 

żeby sprowokować ożywioną dyskusję, która musi odbywać się z wykręconą szyją. 

A  co  by  się  stało,  jeżeli  stoliki  ustawimy  w  formie  jednego  wspólnego  stołu?  Nauczyciel staje  się  jedną  z osób 

siedzących  w  kręgu.  Różne  interakcje  mogą  przebiegać  między  wszystkimi  uczestnikami.  A  gdybyśmy  usunęli 

stoły i krzesła? Jak mogłyby wyglądać sale zaprojektowane do wspólnego działania, zabaw, wspólnej pracy? 

Przez  ten  przykład  starałem  się  przybliżyć  moje  rozumienie  tej  rzeczywistości,  z  którą  kontaktuje  się 

doświadczający  człowiek.  Budując  i  wyposażając  miejsce,  w  którym  ma  odbywać  się  edukacja,  tworzymy 

rzeczywistość, z którą będzie miał on na co dzień do czynienia. 

Podobnie  tworzymy  tę  rzeczywistość  budując  program,  tworząc  system  organizacyjny,  przepisy  etc.  No 

i najważniejsze – rzeczywistość tę będzie tworzył człowiek, który  poprowadzi zajęcia – nauczyciel. Od tego, kim 

on jest, jak jest przygotowany, jaki ma stosunek do swojej pracy i do uczniów zależeć będzie najwięcej. 

Taką dobrze zorganizowaną, przemyślaną, stworzoną dla uczącego się „rzeczywistość” nazwać możemy sytuacją 

edukacyjną.  W  ten  sposób  zaproponować  możemy  podstawowe  założenia  wymarzonej  szkoły.  Jej  istotą  jest 

edukacja, rozumiana jako sztuka tworzenia sytuacji sprzyjających uczeniu się. 

 Wiedza na temat sytuacji edukacyjnej, jej cech, dynamiki rozgrywających się w niej procesów, roli nauczyciela, 

warunków  zewnętrznych  koniecznych  dla  jej  zaistnienia  powinna  konstytuować  szkołę.  Organizacja, 

administracja oświatowa, obowiązujące przepisy powinny jej służyć. Koncepcja systemu oświatowego powinna 

być pochodną koncepcji sytuacji edukacyjnej. 

 

Największe  znaczenie  w  uruchamianiu  procesu  uczenia  się  ma  osoba  nauczyciela.  To  kim  jest,  w  jakie  relacje 

wchodzi z uczniami, co potrafi i co wie, nadaje sytuacji edukacyjnej  podstawowy wyraz. Dlatego  edukacja jest 

sztuką, a prawdziwy nauczyciel twórcą, w najgłębszym tego słowa znaczeniu. 

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Nauczyciel jest w stanie tworzyć prawdziwe okazje do uczenia się nawet w tak niesprzyjających warunkach, jakie 

daje współczesna szkoła. Niestety, człowiek podejmujący się roli nauczyciela jest też w stanie zniszczyć chęć do 

nauki, a nawet do życia u zdrowego, normalnego dziecka. 

W codziennej praktyce szkolnej przyzwyczailiśmy się do postrzegania nauczyciela jako dydaktyka – specjalisty od 

jakiejś  określonej  gałęzi  wiedzy.  Ma  on  też  pełnić  funkcje  wychowawcze,  w  większości  sprowadzające  się  do 

umiejętności utrzymania spokoju (czytaj – bezwładu) i dyscypliny (czytaj – biernego oporu). 

Rozbicie aktywności nauczyciela na dydaktykę i wychowanie jest wyrazem bezradności wobec tego, co dzieje 

się  naprawdę.  Człowiek  występujący  w  roli  nauczyciela  cały  czas  uczy  i  wychowuje.  Jego  wpływ  na  uczniów 

dokonuje  się  nie  tylko  przez  to,  co  mówi,  ale  i  w  jaki  sposób.  Jak  reaguje  na  ich  trudności,  wątpliwości,  jak 

rozwiązuje  konflikty.  Nauczyciel  swoim  zachowaniem  (werbalnie  i  niewerbalnie)  komunikuje  się  z  uczniami, 

strukturalizuje  sytuację.  Jego  umiejętności  kontaktu,  rozumienia  zjawisk  społecznych  i  procesów  grupowych, 

a  przede  wszystkim  postawy,  wartości  (te  realizowane  a  nie  głoszone)  warunkują  „narodziny”  procesu 

edukacyjnego. 

Prawdziwy 

nauczyciel 

nie 

jest 

dydaktykiem, 

czy 

wychowawcą. 

Powinien 

być 

„specjalistą 

od edukacji” (facilitatorem). Stosunkowo drugorzędnym jest to, czy prowadzi ją w oparciu o poezję Mickiewicza, 

czy naukę Newtona. 

Dobrym  nauczycielem  nie  można  się  urodzić.  Można  mieć  predyspozycje,  talent,  ale  mistrzostwo  w  tym 

zawodzie jest wynikiem długotrwałej pracy nad sobą, analizy błędów i sukcesów, pogłębiania samoświadomości. 

Najsmutniejszym  wydaje  się  fakt,  że  nauczycielom  tak  mało  się  w  tym  pomaga.  Za  mało  tworzy  się  sytuacji 

edukacyjnych  tym, którzy w  przyszłości  będą  tworzyli  sytuacje edukacyjne.  Rozwój  zawodowy  nauczyciela  jest 

praktycznie  jego  własną  sprawą.  Nie  ma  w  tym  nic  dziwnego  –  jeżeli  utożsamiamy  wiedzę  z  informacjami, 

to  studia  i  kursy  dla  nauczycieli  polegają  na  przekazywaniu  informacji  i  odpytywaniu  ich,  czy  dobrze  je 

zapamiętali. 

W  różnych  ruchach  pedagogicznych,  religiach,  eksperymentach  znaleźć  możemy  wiele  koncepcji  kształcenia 

nauczycieli.  Czy  raczej  pomocy  w  przygotowaniu  się  do  podjęcia  tej  roli.  Wydaje  się,  że  we  wszystkich  można 

wyróżnić dwa obszary pracy. 

Pierwszy  możemy  nazwać  przygotowaniem  osobowościowym.  Najogólniej  mówiąc,  oznacza  to  osiągnięcie 

dojrzałości  emocjonalnej,  gotowości  do  tego  typu  pracy.  Możemy  mówić  tu  o  wysokim  stopniu 

samoświadomości,  wykrystalizowanym  systemie  wartości,  dojrzałej  empatii,  otwartości  emocjonalnej 

i poznawczej, umiejętności nawiązywania kontaktu i osobistego zaangażowania się w związek wychowawczy. 

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Drugi  obszar  dotyczy  wiedzy  i  umiejętności  związanych  z  tworzeniem  sytuacji  edukacyjnej.  Ważna  jest  w  tym 

specjalizacja „przedmiotowa”  –  głęboka wiedza dotycząca jakiejś gałęzi wiedzy ludzkiej. Jest ona niezbędna do 

tworzenia  sytuacji  edukacyjnych,  ale  nie  jest  wystarczająca.  Równie  istotne  są  umiejętności  edukacyjne  – 

prowadzenie  dialogu,  moderowania  dyskusji,  organizowania  wspólnej  pracy.  Bardzo  ważne  są  umiejętności 

pracy  z  grupą,  jasnego  strukturalizowania  sytuacji  (a  w  tym  adekwatnego  do  sytuacji  sposobu  wprowadzania 

i egzekwowania norm), towarzyszenia w procesie uczenia się, pomocy w momentach trudnych czy kryzysowych. 

Efektem  przygotowania  w  obu  tych  obszarach  powinno  być  wypracowanie  przez  nauczyciela  własnego  stylu 

pracy edukacyjnej. Zarówno to, kim jest, jak i to, co umie stanowić powinno harmonijną całość pozwalającą na 

spontaniczne, ale profesjonalne działanie w sytuacjach edukacyjnych. 

Wymagania dotyczące poziomu przygotowania nauczyciela wydawać się mogą wysokie, nierealistyczne. Faktem 

jest  jednak,  że  wielu  nauczycieli  (choć  nie wydaje  się  to  być  wysoki  procent)  ma właśnie  tego  rodzaju  poziom 

przygotowania.  Tak  zwany  dobry  nauczyciel  –  lubiący  swoją  pracę,  działający  z  intuicją,  lubiany,  szanowany 

przez  uczniów  i  osiągający  rzeczywiste  efekty  dydaktyczno  –  wychowawcze  prezentuje  właśnie  cechy  opisane 

powyżej.  Jego  główną  trudnością  jest  osamotnienie,  brak  wsparcia  u  podobnie  myślących  i  działających 

nauczycieli,  brak  rzeczywiście  działającego  zespołu  zawodowego  i  konieczność  pracy  nad  sobą  metodą  „prób 

i błędów”, powodującą wysokie koszty emocjonalne.  

Najlepiej nawet przygotowana osoba nie może takiej pracy prowadzić samotnie. Nauczyciel musi mieć oparcie 

w  autentycznym  zespole,  środowisku  zawodowym,  identyfikować  się  z  jakimś  ruchem  społecznym,  tradycją. 

Różnego  typu  spotkania  nauczycieli,  stawianie  wspólnych  celów  i  zadań,  tworzenie  koncepcji  to  niezbędna 

„obudowa”  pracy  z  uczniami.  Przydałoby  się  także  przełamanie  fatalnego  zwyczaju  prowadzenia  zajęć  przez 

jedną osobę. Wspólna (w dwie, trzy osoby) praca daje dużo większe efekty (i dla uczniów i w samokształceniu 

nauczyciela). 

Reasumując dotychczasowe wywody można stwierdzić:  największy wpływ na edukację ma osoba nauczyciela  – 

to  kim  jest  i  co  umie.  Opieka  nad  jego  rozwojem  zawodowym  i  warunkami  pracy  ma  największy  wpływ  na 

rzeczywiste oblicze szkoły. 

 

O sytuacji edukacynej 

Opisanie  i  zdefiniowanie  sytuacji edukacyjnej  napotyka  na  pewne  trudności.  Jeżeli  człowiek  uczy  się  w  wyniku 

kontaktu z otaczającą go rzeczywistością, to każdą sytuację, w której się znajduje można nazwać edukacyjną (bo 

czegoś  się  w  niej  uczy).  Do  odpowiedzi  zbliżyć  się  możemy  dwiema  drogami.  Jedna  z  nich  polega  na  badaniu 

warunków  jej  zaistnienia.  Możemy  szukać  odpowiedzi  na  pytanie:  co  musi  się  wydarzyć,  jakie  zjawiska  muszą 

zajść, żeby uczniowie się czegoś nauczyli. Tę omówię w następnym podrozdziale. 

Druga  dotyczy  podstawowego  założenia  mieszczącego  się  w  pojęciu  „edukacja”.  Otóż  jest  to  czynność 

intencjonalna, świadome oddziaływanie na innych ludzi. 

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Wielu rzeczy możemy nauczyć  się  przypadkowo  –  pracując, rozmawiając, kochając… Jednak  od czasu do czasu 

(  a  w  dzieciństwie  i  młodości  codziennie)  bierzemy  udział  w  specjalnie  zaprogramowanych  i  przygotowanych 

działaniach,  które  mają  nam  umożliwić  nauczenie  się  czegoś.  Jeżeli  rzeczywiście  sprzyjają  temu,  to  nazwać  je 

możemy sytuacjami edukacyjnymi. 

Warto  też  podkreślić,  że  edukacja  nie  jest  wpływaniem  na  człowieka.  Jak  już  pisałem,  znamy  różne  rodzaje 

wpływania na zachowania innych ludzi. Są wśród nich godziwe (przekonywanie, głoszenie własnych poglądów, 

namawianie,  egzekwowanie  demokratycznie  uchwalonych  praw)  i  niegodziwe  (przymus,  ingerencja, 

manipulacja). 

Sytuacja edukacyjna nie jest ani jednym, ani drugim. Polega  na stworzeniu  przestrzeni  do  własnej  aktywności 

poznawczej.  Merytoryczne  treści,  wartości  czy  obraz  świata  w  niej  podawany  jest  propozycją,  wobec  której 

uczeń – podmiot może się dookreślić, opowiedzieć, po swojemu ją przyswoić. 

 

Wydaje się, że warunkami koniecznymi dla powstania sytuacji edukacyjnej są: 

1.Poczucie bezpieczeństwa 

2.Poczucie sensu 

3.Aktywność 

4.Wspólnota 

 

Poczucie bezpieczeństwa 

Ludzie, a zwłaszcza dzieci, czują się dobrze i mogą uruchomić cały swój potencjał poznawczy wtedy, kiedy się nie 

boją  –  czują  się  bezpieczne.  Czują  się  bezpieczne  w  najgłębszym  tego  słowa  znaczeniu  –  jako  osoby,  których 

godności  i  podstawowego  prawa  do  szacunku  nikt  nie  narusza.  Rozwija  się  w  nich  wtedy  poczucie  własnej 

wartości, podnosi energia i motywacja do działania. Uzyskuje się to w prosty (a  w praktyce jakże często trudny) 

sposób – nawiązując kontakt, komunikując akceptację, pracując nad własną zdolnością do miłości. Różne formy 

nacisku, braku szacunku, obrażanie, ośmieszanie – wynikające najczęściej z bezradności i zagubienia nauczycieli – 

budzą lęk i stymulują mechanizmy obronne. Człowiek w takim stanie nastawiony jest „na przetrwanie” i stosuje 

lepsze lub gorsze strategie walki o swoją godność. 

 

5.1.B. Poczucie sensu 

 

Sytuacja  edukacyjna  musi  mieć  sens  (z  czegoś  wynikać,  do  czegoś  prowadzić,  czemuś  służyć).  Jej  uczestnicy 

(uczniowie, studenci, kursanci etc.) muszą ten sens widzieć, rozumieć i akceptować go. 

Dla małych dzieci (dla dorosłych zresztą także) największy  – najbardziej namacalny sens ma zabawa. Wiadomo 

też, że w zabawie dzieci uczą się najszybciej. 

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Inny  rodzaj  sensu  wynika  z  zaufania  do  autorytetu.  Do  (cytując  Fromma)  autorytetu  racjonalnego, 

zakorzenionego  w  dokonaniach  i  głębokiej  wiedzy,  a  nie  formalnego  stanowiska.  Dla  większości  dzieci  dorośli 

więcej  wiedzą  o  świecie,  zaciekawiają,  „pociągają”  swoją  atrakcyjnością.  Potrafią  zaciekawić  czymś,  co  istnieje 

i warto się z tym zaznajomić. Albo znają metody rozwijania potrzebnych umiejętności. 

W miarę dorastania poczucie sensu uzyskuje się także przez to, że się rozumie (i akceptuje) cele, metody, sposób 

i organizację pracy. Najlepiej, kiedy się uczestniczy we wspólnym z prowadzącym i innymi uczestnikami procesie 

tworzenia programu pracy lub ma się możliwość wpływu na jego ostateczny kształt. 

Warto jeszcze raz podkreślić, że  to  uczestnicy  tej  sytuacji  muszą  przeżywać jej  sens. Przekonanie nauczycieli, 

władzy, czy specjalistów o głębokim sensie jakiegoś działania nic nie da, jeżeli ci, którzy mają je wykonywać nie 

będą go akceptować. I chodzi tu o akceptację aktywną, a nie bierne podporządkowanie się. 

 

5.1.C. Aktywność 

 

Sytuacja  o  tyle  będzie  edukacyjną,  o  ile  będzie  wyzwalać  lub  po  prostu  umożliwiać  aktywność  uczestników 

(uczniów). W tym przypadku mówiąc aktywność, mam na myśli przytomne, świadome i intencjonalne działanie. 

Jak samo słowo wskazuje, jest to „dokonywanie aktów” na podmiotowe uczestnictwo. 

Nie  oznacza  to,  że  zajęcia  muszą  być  (choć  mogą)  wartkim,  energicznym,  pełnym  gwaru  i  hałasu  działaniem. 

Wsłuchanie się w ciekawy wykład, pełna rozwagi i spokoju rozmowa, zdyscyplinowana dyskusja, „oddanie się” 

procesowi tworzenia – są to wszystko różne odmiany aktywności człowieka. Będzie nią także medytacja, pisanie 

referatu, czy żmudne montowanie silnika. 

Rodzajów (może form) aktywności człowieka jest wiele. Wpisany jest w nią także relaks, wycofanie się z kontaktu 

zwane  odpoczynkiem.  Znalezienie  właściwego  rytmu  pracy,  inspirowanie  i  odkrywanie  źródeł  energii,  dobre 

strukturalizowanie wydaje się być podstawową rolą nauczyciela. 

Jednocześnie unieruchomienie fizyczne, karanie za samodzielne myślenie, blokowanie poczucia humoru, suche 

przedstawianie  informacji,  wymuszanie  podporządkowania  powoduje  irracjonalny  bunt  albo  buduje  syndrom 

„wyuczonej bezradności” 

 

5.1.D. Wspólnota 

 

Edukacja  jako  świadome  działanie  jest  jedną  z  relacji  międzyludzkich.  Relacja  ta,  jeżeli  ma  spełniać  swoje 

zadanie, musi opierać się na rzeczywistym kontakcie, spotkaniu, więzi. Poczucie „bycia razem” otwiera, pozwala 

głębiej zrozumieć rzeczywistość, uruchamia motywację do wysiłku. 

Chodzi  tu  zarówno  o  relację  „prowadzący  –  uczestnik”  (nauczyciel  –  uczeń)  jak  i  fakt,  że  większość  sytuacji 

edukacyjnych  dotyczy  grupy.  I  w  grupie  –  zainteresowanej,  wspólnie  pracującej,  dobrze  zorganizowanej  – 

najszybciej człowiek się uczy. Uczy się dzięki pracy swojej i innych, dzięki przepływowi informacji, synergii.  

background image

     

 

Baza Artykułów  
Instytutu TROP 

     

 

Uczy także dzięki konfliktom i walce, jeżeli pozostałe warunki są zachowane. 

Jednocześnie w przeładowanych klasach, z „kipiącym”, „dzikim” życiem społecznym, w walce podgrup tworzy się 

znakomite pole patologii życia społecznego – uzyskiwaniu pozorów wspólnoty przez ćpanie, wspólnego wroga, 

pozorne pseudokulturowe symbole etc. 

 

Opracowanie to nie jest artykułem publicystycznym, ani rozprawą naukową. Jest próbą zebrania podstawowych 

założeń dotyczących edukacji, na podstawie których zbudowany może być program konkretnych działań. Chodzi 

tu o zbudowanie specyficznej technologii wprowadzania podstawowych wartości w życie. Jest to jedna z prób 

przełożenia takich pojęć, jak dobro, miłość, wolność i prawda na konkretne wydarzenia edukacyjne, jakim może 

być na przykład lekcja języka polskiego.