background image

 

1

background image

 

2

 

 

D. B. Reynolds 

Heart of the 

Wolf 

 

 

 

Tłumaczenie dla: Translations_Club 

Tłumacz: Isiorek 

Korekta: sylwikr 

Korekta całości: wanileczka 

 

 

 

background image

 

3

Rozdział 1 

Anioły  płakały.  Piękne  twarze  niszczały  smutkiem,  łzy  spływały w 

dół  doskonałych  policzków  niezauważone  na  ciele  wtulonym  między 

nimi. Kathryn Avinger spojrzała w górę na ogromną rzeźbę i zastanawiała 

się,  czy  nawet  anioły  mogły  znaleźć  łzy,  by  dzisiaj  płakać.  Przejmujący 

wiatr wyżłobił zbocze, rozrzucając kawałki brudu niedaleko mauzoleum i 

wrzucając je w jej oczy. Obróciła twarz tylko po to, aby mieć bat ciemnych 

włosów na policzku. 

-  Przepraszam  -  wymamrotała  Pheobe,  zbierając  swoje  brązowe 

loki i skręcając je pod usztywnionym kołnierzykiem białej koszuli. Nosiła 

biznesowy  garnitur  pod  swoim  długim,  czarnym  płaszczem  i  chciała  bez 

wątpienia  wrócić  do  biura  zaraz  po  obowiązkowym  pojawieniu  się  na 

pogrzebie ojca. 

Kathryn  chciała  tylko  uciec,  równie  łatwo  co  ona.  Niestety, 

powinna  być  rozpaczającą  wdową  na  tym  widowisku,  poza  tym  była  tu 

prasa, którą trzeba było wziąć pod uwagę, aby utrzymać pozory. Odszedł 

nie-tak-drogi  Preston  Avinger,  miał  duże  pieniądze,  które  oznaczały,  że 

jego  śmierć  jest  na  pierwszej  stronie  w  wiadomościach.  I  niestety, 

Kathryn  była  dużą  częścią  tej  historii  -  żona  -  trofeum  -  młodsza  o 

dekady, aż tu nagle młoda wdowa. 

Nieznacznie uniosła wzrok, aby zobaczyć wiszących niczym upiory 

dziennikarzy za płaczącymi aniołami mauzoleum Avinger, czekających na 

najlepszy  moment,  by  podzielić  się  ze  światem  żałobą.  Kathryn 

powstrzymała  gorzki  uśmiech.  Byli  na  złym  pogrzebie,  jeśli  szukali  żalu. 

Anioły mogą być tutaj jedynymi prawdziwymi żałobnikami. Spojrzała na 

ludzi  skupiających  się  wokoło  grobu  Prestona,  ich  twarze  były  ponure, 

gdy  udawali  przed  kamerami.  Większość  z  nich  była  przyzwyczajona  do 

kontroli  społecznej  -  przywódcy  biznesu,  burmistrz,  jak  i  obaj 

background image

 

4

senatorowie  USA,  chociaż  Preston  przyczynił  się  tylko  jednemu  z  nich. 

Drugim całkowicie gardził i nawet nie stwarzał innych pozorów. Kathryn 

zawsze zastanawiała się, co zrobiła kobieta, że go uraziła. Ale może bycie 

kobietą  wystarczało.  Nikt  nigdy  nie  zarzuciłby  Prestonowi  Avingerowi 

społecznego liberalizmu. 

Wiatr  ponownie  powiał,  mocniej  tym  razem,  jakby  chciał  zrzucić 

ich  ze  stromego  zbocza.  Kathryn  schowała  się  bardziej  w  głąb 

eleganckiego kaszmirowego płaszcza i zastanawiała się, czy kiedykolwiek 

znów  będzie  ciepła.  Dziesięć  lat  w  tym  mieście  i  wciąż  zachowywała  się 

chłodno. Nie cierpiała tego miejsca. 

-  Chryste,  zabierz  nas  stąd  -  niski  głos  wymamrotał  cicho  za  nią. 

To  mógł  być  Preston  Junior,  czuły  syn,  jej  pasierb,  jak  przypuszczała, 

chociaż był starszy od niej o piętnaście lat. Jego słowa były przeznaczone 

tylko dla Kathryn i dla jego siostry, Phoebe. Wśród tej trójki przynajmniej 

nie było żadnych złudzeń smutku. 

Ze  swojej  strony  Kathryn  nic  nie  czuła.  Była  otępiała,  chociaż  na 

pewno nie żalem. Jej mąż był chory przez wiele lat, zanim umarł, a nawet 

wcześniej… 

Cóż,  to  na  pewno  mówiło  coś  o  człowieku,  którego  odejścia  nie 

opłakiwała nawet żona i dzieci. 

Jej myśli zostały przerwane, gdy minister w końcu przerwał swoje 

bezowocne modlitwy za skorumpowaną duszę Prestona i położył rękę na 

jej ramieniu. Walczyła z pragnieniem, aby pozbyć się tej ręki i spojrzeć w 

górę,  by  spotkać  jego  bladoniebieskie  oczy.  Wydawał  się  miły,  troskliwy 

nawet. Ale oczywiście nigdy nie znał Prestona. 

- Już czas, moja droga - powiedział uprzejmie. 

background image

 

5

Kathryn  kiwnęła  głową  z  zaciśniętymi  wargami,  pod  kamuflażem 

ciemnych okularów. Zrobiła jeden krok do przodu, pochyliła się i wzięła 

garść luźnego brudu, piszczącego przeciwko ciasnej skórze jej rękawiczek. 

Kolejny  krok  i  pozwoliła  temu  spłynąć  wolno  na  trumnę,  słysząc,  jak 

luźnie  kamyczki  uderzają  w  mahoniowe  pudło.  Nie  zwlekała  ani  chwili 

dłużej,  pocierając  palcami  z  dezaprobatą  i  odchodząc  do  tyłu.  Jej  pięta 

skręciła  się  na  nierównym  gruncie,  a  jej  ochroniarz  Tommy  wyciągnął 

rękę,  aby  przytrzymać  ją,  jedna  duża  dłoń  ukryta  dyskretnie  pod  jej 

łokciem. 

Kamery  mignęły  w poprzek  drogi, gdy fotografowie  rzucili  się, by 

złapać moment, zachowując wieczną udrękę wdowy - film o jedenastej. 

Kathryn odwróciła się od obiektywów, opierając się niepotrzebnie 

na sile Tommy'ego. 

Phoebe i jej brat razem zbliżyli się do grobu, biorąc w palce trochę 

piachu i rzucając go szybko do dziury przed oddalaniem się. Nie mieli nic 

do  powiedzenia  nad  grobem  swojego  ojca,  czego  nie  powiedzieli  już 

niejednokrotnie.  Wraz  z  ich odjazdem  reszta  krewnych  zmarłego  szybko 

się  rozeszła,  niektórzy  zatrzymując się,  aby  dorzucić swoją  garść piachu, 

niektórzy nie zerkając nawet w dół, aby zobaczyć jakość trumny. Kilkoro 

zatrzymało się, by złożyć kondolencje Kathryn, ale nikt nie został. Bo było 

zimno i chcieli dostać się do samochodów i limuzyn. 

Kathryn  znalazła  się  nagle  sama  przy  grobie.  Tylko  Tommy 

pozostał u jej boku. Po tylu latach - długa choroba, niekończąca się żałoba 

wymagana  przez  złą  sławę  jej  męża,  nieprawdziwe  wyrazy  uznania  i 

wyszukany  pomnik,  który  zorganizował  sobie  na  długo  przed  śmiercią  - 

po tym wszystkim, był już koniec. Wreszcie, była sama. 

background image

 

6

Jej  ramiona  gwałtownie  opadły,  a  wciąż  uważny  Tommy 

pokierował  ją  łagodnie  w  kierunku  czekającej  limuzyny.  Szli  wolnym 

krokiem, wysokie obcasy zagrażały jej podróży po gęstej trawie. 

Prawie  dotarli  do  limuzyny,  gdy  usłyszała  dźwięk  rozrywającej 

jedwab  kuli.  Poruszyła  się  bez  namysłu,  podając  na  ziemie,  gdy 

śmiertelny  pocisk  uderzył  w  miejsce,  gdzie  jeszcze  przed  chwilą 

znajdowała się jej głowa, a wybuch ognia strzelca wyborowego rozległ się 

w  ciszy  pogrzebu.  Tommy  opadł  na  nią,  przykrywając  ją  swoim  ciałem, 

gdy druga kula wystrzeliła po pierwszej. 

Histeria.  Ludzie  krzyczeli,  pędząc  do  swoich  samochodów,  prasa 

odpychała  barierki  ustawione  przed  pogrzebem,  w  nadziei,  że  dostaną 

ujęcie  zakrwawionego  ciała  albo  na  złapanie  jej  ostatnich  słów  przed 

tragiczną  śmiercią.  Bez  wątpienia  będą  szalenie  rozczarowani,  gdy 

odkryją, że nie odniosła obrażeń. 

Kathryn  leżała  pod  ciężarem  Tommy'ego,  myśląc  o  krewnych 

zmarłego,  którzy  odeszli  zaraz  po  pogrzebie,  przez  co  ominęło  ich  całe 

zamieszanie. Zastanawiała się, jak wielu z nich skłamałoby i powiedziało, 

że byli tam, gdy strzał został oddany, jak bez tchu opowiadali, jak ratowali 

swoje życia. 

-  Daj  mi  minutę,  Kathryn  -  powiedział  Tommy,  przerywając  jej 

cyniczne myśli. Jego głos, niski i napięty przez stres, zadrżał nieznacznie 

pod  wpływem  adrenaliny  i  być  może  nawet  strachu.  Usłyszała,  jak 

krzyknął  do  ich  kierowcy,  po  prostu  wymieniając  jego  imię,  zadając 

pytanie. 

- Rigo? 

Rigo musiał udzielić cichej zgody, ponieważ podnieśli się i ruszyli, 

Tommy  ciągnący  ją  na  nogi,  ostrożny  wobec  niej,  ale  niemarnujący 

background image

 

7

żadnej chwili. Jego ciężkie ciało rozpadło się, gdy pchnął ją i wsiadł za nią 

do limuzyny. 

- Jedź! - zawarczał Tommy, trzaskając za nimi drzwiami. 

Rigo  ruszył  pełnym  gazem,  zanim  jeszcze  drzwiczki  się  do  końca 

zamknęły,  gwałtownie  skręcając,  aby  ominąć  inne  samochody, 

podskakując  na  dobrze  utrzymanej  trawie.  Sygnał  huczał,  a  ludzie 

krzyczeli. Kathryn ledwie ich słuchała. 

- Jesteś ranna? - zapytał Tommy. 

Kathryn  wpatrywała  się  w  niego,  mrugając  mocno,  gdy  walczyła, 

aby się skupić. 

- Kathryn, jesteś ranna?! - Głos Tommy'ego z napięciem wszedł o 

pełną oktawę wyżej. Przechylił się szybko do niej, zamierzając klepnąć ją 

lub coś w tym stylu, co robili ochroniarze, żeby upewnić się, czy ich opłaty 

nie zostały zestrzelone. 

- Wszystko w porządku - zarządziła. Odsunęła swoje ręce łagodnie. 

Tommy  był  dobrym  facetem.  -  Wszystko  w  porządku  -  powtórzyła 

mocniej. Wykopała uśmiech i przykleiła go na twarzy. - Trochę szarpnęło, 

to wszystko. 

Odchyliła  się  na  pluszową  skórę,  widząc  bliźniacze  smugi  trawy  i 

brudu  na  prawej  stronie  swojego  płaszcza.  Wpatrywała  się  w  te  plamy  z 

roztargnieniem. Jej kolana musiały uderzyć w ziemię, kiedy… 

-  Ktoś  próbował  mnie  zabić  -  powiedziała,  jakby  ta  myśl  właśnie 

przyszła jej do głowy. 

- Tak, proszę pani - powiedział Tommy ostrożnie. 

 

background image

 

8

Odwróciła  się  na  czas,  by  złapać  zmartwione  spojrzenia,  które 

wymienili miedzy sobą mężczyźni. 

- Zastanawiam się dlaczego - powiedziała. 

 

background image

 

9

Rozdział 2 

Renjiro  Roesner  pozwolił  ciężkiemu  trzaśnięciu  drzwi  zamknąć 

gadatliwą  blondynkę,  mieszkającą  po  sąsiedzku,  która  była  świeżo  po 

trzecim  rozwodzie,  a  już  rozglądała  się  za  czwartym.  Nie  w  tym  życiu. 

Ściągnął swoje ciężkie palto i rzucił je na oparcie kanapy, zatrzymując się 

tylko  po  to,  aby  złapać  pilota  i  włączyć  telewizor,  gdy  skierował  się  do 

lodówki po piwo. Lokalne wiadomości wykrzykiwały radosną recytację o 

morderstwach,  chaosie  i  skorumpowanych  politykach,  gdy  odkręcił 

kapsel i pociągnął duży haust ciemnego piwa. 

Co, do diabła, robił w tym pieprzonym mieście? 

Złapał  folder  z  menu  na  wynos  pozostawiony  przez  agenta  i 

wysunął nogi z mokasynów Ferragamo, notując sobie, by wziął jutro inne 

buty. Zaczął padać śnieg, w czasie gdy czekał na taksówkę. Nie mógł sobie 

przypomnieć, czy o tej porze zwykle leżał tu śnieg. Minęło sporo czasu. 

Przeszedł  do  pokoju  dziennego,  gdy  wiadomości  przeszły  z 

wiarygodnego  raportu  do  radosnego,  przerobionego  oburzenia  miasta. 

Jakąś wdowę postrzelono podczas pogrzebu jej męża, na rany Chrystusa. 

Czy nie było już żadnej świętości na tym świecie? 

Wzruszył ramionami. 

To,  co  robili  ludzie,  nie  było  jego  problemem.  Jego  problemem 

było dowiedzenie się, dlaczego jego Alfa po tylu latach nagle wezwał go do 

USA z Europy. Nie, że marnował tam swój czas. Europejskie wilki były w 

bezładzie  od  czasu  ostatniej  wojny  i  było  tam  mnóstwo  okazji  dla 

przedsiębiorczego i dominującego osobnika jak Renjiro, by wyrobić sobie 

nazwisko. Ale pomimo jego długiej nieobecności, wciąż formalnie należał 

do północnoamerykańskiego klanu - nigdy nie zmienił swojej lojalności - 

a kiedy jego Alfa zadzwonił, musiał przyjść. 

background image

 

10

Westchnął  i  ponownie  zwrócił  uwagę  na  menu,  próbując 

zdecydować,  co  zamówić  na  kolację.  Włoskie  żarcie  nie  wchodziło  w 

rachubę.  Nie  było  mowy,  by  mogło  ono  dorównać  temu,  do  czego  był 

przyzwyczajony.  A  jego  Japońska  matka  nigdy  nie  wybaczyłaby  mu, 

gdyby zamówił na wynos sashimi

1

Na  ekranie  program  informacyjny  przeniósł  się  na  żywo  na 

posterunek  policji,  gdzie  reporter  bez  tchu  informował  publiczność,  że 

kilka dni po strzelaninie na pogrzebie policja jest bezsilna. Ren spojrzał, 

gdy  nagranie  incydentu  samo  zaczęło  lecieć.  Cmentarz  na  zboczu, 

wystawiony na działanie wiatru, świetny widok portu - po co ulokowano 

zmarłych w tak świetnym punkcie widokowym, w każdym razie? Kto miał 

się tym cieszyć? 

Wideo wciąż pokazywało ubranych na czarno krewnych zmarłego. 

Musiało być mnóstwo pieniędzy w tym tłumie, pomyślał. Mnóstwo 

łachów od projektantów. 

Obraz przeskoczył z obrazu pieniędzy na strzał, siwowłosa wdowa 

eskortowana z dala od grobu przez dużego goryla z ochrony, kiedy nagle 

wszyscy rzucili się na ziemię z krzykiem. Więcej krzyku niż było potrzeba, 

zauważył, oprócz wdowy i jej goryla, którzy rozsądnie leżeli na ziemi. 

Zmarszczył  brwi,  puszczając  jeszcze  raz  scenę  w  głowie.  Coś  tutaj 

nie grało, chociaż nie mógł odkryć, co to dokładnie było. Nagranie wciąż 

grało, gdy wdowa, najwyraźniej cała i zdrowa, ledwo widoczna zza cielska 

ochroniarza, została zmuszona do oderwania się od ziemi i wepchnięta do 

bezpiecznej  limuzyny.  Ren  przechylił  głowę,  wypijając  ostatnią  kroplę 

piwa, wciąż patrząc. 

                                                            

1

 japońska potrawa, a właściwie sposób serwowania surowych ryb i owoców morza (np. 

ośmiornic, kalmarów), krojonych, najczęściej w kostkę lub płatki, z dodatkiem przypraw. 
Klasycznymi dodatkami i przyprawami do sashimi są wasabi, rzodkie daikon, sos sojowy, 
cytrusowy sos ponzu. Sashimi jest przygotowywane  ze świeżych ryb (często świeżo zabitych), 
na miejscu, na oczach klienta. 

background image

 

11

Kamerzysta,  szczęśliwie  w  ostatniej  chwili  złapał  czyste  ujęcie 

twarzy wdowy. 

Ren  nagle  zapomniał  przełknąć.  Piwo  spłynęło  mu  do  gardła, 

niemal  dusząc  go,  gdy  butelka  upadła  na  gruby  dywan.  Złapał  pilota, 

próbując przypomnieć sobie, gdzie rzucił tę cholerną rzecz, gdy szedł do 

kuchni. W końcu znalazł go na kanapie, uderzając się w goleń o krawędź 

stołu,  gdy  rzucił  się  na  niego.  Zaklął  wściekle,  gdy  jego  palce  znalazły 

guzik  i  rozpoczął  przewijanie.  Obrazy  zamazały  się  do  tyłu,  i  cicho 

pobłogosławił rudzielca w sklepie elektronicznym, który przekonał go do 

nabycia TiVo

2

 wraz z satelitą. Myślał, że to strata pieniędzy. Nie planował 

być  tu  aż  tak  długo.  Ale  to  była  słodka,  mała  rzecz  i  pomyślał  o  pustych 

nocach w tym cholernym mieście. 

Zatrzymał przewijanie w momencie, gdy ukazał się czysty szkielet 

wdowy. 

Kathryn.  Wpatrywał  się  łapczywie  w  eleganckie  linie  jej  twarzy, 

elegancką  krągłość  jej  szczęki,  górna  warga  nieznacznie  zbyt  pełna,  by 

była  ona  doskonała.  Jej  oczy  były  ukryte  za  parą  olbrzymich,  ciemnych 

okularów, ale wiedział, że były burzowo-szare od emocji, tak jak wiedział, 

że  strzelały  piorunami,  gdy  była  zła  albo  gdy  się  śmiała.  Jej  srebrzyste 

włosy  przycięto  brutalnie  krótko.  Były  długie,  gdy  widział  ją  ostatnim 

razem, grube i pełne, zwisające w połyskującym wodospadzie. 

Wpatrywał się, zapominając o oddychaniu. Cholera. Jak dawno to 

było?  Dziesięć  lat?  Czuł,  jakby  to  było  więcej  niż  dziesięć  żywotów. 

Wyglądała tak samo albo tak jak mogła. Dziesięć lat było niczym dla ich 

rodzaju. 

                                                            

2

Telewizor z możliwością nagrywania podczas oglądania np. filmów. Coś takiego jak teraz 

oferują u nas Netia albo N ;p 

background image

 

12

Usiadł ciężko i puścił od nowa nagranie, słuchając szczegółów, głos 

spikera  był  odpowiednio  ponury,  ale  ze  świergotem  radosnego 

podniecenia, którego nie mógł ukryć. 

Zmarłym był Preston Avinger, mąż Kathryn - inwestor, miliarder, 

mecenas sztuki, przyjaciel polityków, standardowe wyposażenie bogaczy, 

i  miał  osiemdziesiąt  dwa  lata,  gdy  umarł.  Kathryn  miała  dwadzieścia 

osiem  i  była  żoną  Avingera  przez  dziesięć  lat.  Prawie  tak  długo,  odkąd 

Ren odszedł. Wygnany. 

Wspomnienia  uderzyły  go  nagle,  tak  jasne  i  ostre  jakby  były 

ostrzem,  które  prześlizgnęło  się  przez  żebra  i  uderzyło  prosto  w  jego 

serce.  Kathryn,  osiemnastoletnia  i  piękna.  Jej  srebrne  futro  świecące  w 

świetle  pełni,  jej  czysta  forma,  elegancka  gracja,  gdy  biegała  po  lasach 

Domu Kalnu. 

Jej  ojciec,  Dominick  Bartek

3

,  Alfa  wilków  z  Ameryki  Północnej, 

obiecał  ją  Renowi,  a  następnie  odesłał  go,  by  móc  ją  oddać  jakiemuś 

bogaczowi  zamiast  jemu.  Piękna  Kathryn  Rena  przykuta  do  ludzkiego 

mężczyzny,  starszego  o  więcej  niż  pięćdziesiąt  lat.  To  był  powód,  dla 

którego  Ren  nie  walczył  z  Domem  o  jego  pobyt  w  Europie.  Nie  było  dla 

niego tutaj nic poza wspomnieniami. To i gniew tak głęboki, że nie mógł 

pozostać w tym samym pomieszczeniu z Alfą i go nie zabić. 

Ren  przewalcował  od  początku  raporty,  kolejny  raz  wyciszając 

denerwujący głos spikera i oglądając scenę w ciszy. Więc mąż Kathryn nie 

żył. Nagle to wszystko nabrało sensu i Ren wiedział, dlaczego wezwano go 

do tego pieprzonego miasta. 

 

 

                                                            

3

 To ma być żart? xD 

background image

 

13

* * * * 

 

 

Jego telefon zadzwonił dziesięć minut później, podczas gdy wciąż 

wpatrywał  się  w  twarz  Kathryn,  niczym  uczeń  usychający  z  miłości.  W 

kółko  puszczał  nagranie  ataku,  przeklinając  stację  telewizyjną  za  ich 

niezdarne redagowanie i chcąc przebywać w mieście wystarczająco długo, 

by mieć chociaż jedna wtyczkę w prasie albo nawet glinę. 

Podniósł telefon. 

-  Roesner  -  zawarczał.  Zamarł  na  brzmienie  głosu  Doma,  wargi 

uniosły  się,  odkrywając  jego  zęby  w  gniewie,  ledwie  dając  sobie  radę  z 

przełknięciem warknięcia próbującym znaleźć ujście z jego gardła. - Tak, 

proszę pana - sapnął. – Widziałem w wiadomościach 

Jego  wściekłość  tylko  wzrosła,  gdy  słuchał  tego,  co  Alfa  miał  do 

powiedzenia. 

- Zajmę się tym - warknął i usłyszał, jak na linii zapadła cisza. 

Wpatrywał  się  w  głuchy  telefon  przez  kilka  minut,  wtedy  rzucił 

nim w poprzek pokoju. 

- Skurwysyn! 

Chciał walnąć w coś pięścią, najlepiej w twarz Doma. Ale zadowolił 

się opadnięciem na kanapę i przebiegnięciem rękoma przez swoje grube, 

czarne  włosy.  Nie  wiedział,  co  Kathryn  do  niego  czuła.  Nie  był  nawet 

pewien,  czy  kiedykolwiek  coś  czuła.  Ale  wiedział  jedno  na  pewno.  Nie 

będzie zbyt szczęśliwa, widząc go ponownie. 

Wstał, złapał za uszkodzony telefon i wykręcił numer. 

background image

 

14

- Tu Roesner. Wiesz, kim jestem? - Osoba na drugim końcu, ktoś, 

kogo  nigdy  wcześniej  nie  spotkał,  potwierdziła,  że  rzeczywiście  wie  i 

czekała na połączenie. 

-  Świetnie.  -  Ren  usłyszał  gorycz  we  własnym  głosie  i  odrzucił  ją. 

To był biznes. A on był w tej branży bardzo dobry. 

-  Chcę  udać  się  na  miejsce  zbrodni,  ale  najpierw...  -  Drugi 

mężczyzna  przerwał,  by  coś  powiedzieć.  Ren  przeczekał,  a  następnie 

kontynuował, jakby jego rozmówca nic nie mówił. - Będę musiał zobaczyć 

się z Panią Avinger. Na osobności.

 

 

background image

 

15

Rozdział 3 

Kathryn  stała  przed  olbrzymim  panoramicznym  oknem  za 

biurkiem Prestona i obserwowała, jak śnieg spadał z dachu penthouse'u. 

Tak  wysoko  wiatry były mylące.  Co  jakiś  czas kilka  płatów  dryfowało  na 

szkło, gdzie uparcie trwały przez kilka cennych sekund przed stopieniem 

się, ześlizgując się haniebnie w dół śliskiej powierzchni, zmieniając się w 

kolejną kroplę wilgoci tego deszczowego dnia. 

Przyparła  rękę  do  okna,  ale  szyba  była  gruba  i  podwójne 

okratowana.  Nic  tak  prymitywnego  jak  zimna  pogoda  nie  miało  wstępu 

do  kryjówki  Prestona  Avingera.  A  teraz  jej.  To  wszystko  teraz  było  jej. 

Penthouse,  domy  wakacyjne  na  całym  globie  i  więcej  inwestycji,  niż 

kiedykolwiek mogłaby zliczyć. I Bóg wiedział, że zarobiła to. Każdy grosz. 

Kroki  odbiły  się  echem  w  dół  marmurowego  przedpokoju  i 

Kathryn  zidentyfikowała  lekką  wagę  swojej  gosposi,  za  którą  podążał 

ciężki krok Tommy'ego. 

 Drzwi za nią otworzyły się łagodnie. 

- Pani Avinger? 

- Tak, Marlo? - Kathryn odwróciła się od okna. 

-  Przepraszam,  że  przeszkadzam,  proszę  pani,  ale  ktoś  z  policji 

tutaj jest. Chce z panią porozmawiać. 

Więcej  pytań?  Rozmawiała  z  wieloma  policjantami  i  oficerami 

śledczymi, i nawet z samym komisarzem od czasu pogrzebu. Każdy z nich 

zadawał  jej  w  kółko  takie  same  pytania.  I  dawała  im  takie  same 

odpowiedzi. Nie miała żadnego pomysłu, kto chciałby ją zabić. 

-  To  nie  może  poczekać?  -  Powiedziała  to  smutno,  wiedząc,  jaka 

będzie odpowiedź. 

background image

 

16

Marla  rzuciła  okiem  ponad  ramieniem  na  Tommy'ego

4

,  a  on 

odwrócił się i zrobił kilka kroków po pokoju. 

-  On  mówi,  że  to  jest  ważne  -  powiedziała  łagodnie,  jej  ręce 

skręcały się z niepokoju. - Ktoś namówił go, by ci pomóc, on jest inny niż 

pozostali. 

-  Inny?  Jak?  -  Kathryn  spojrzała  na  Tommy'ego,  ale  wzruszył 

ramionami. 

-  Nie  wiem  dokładnie  -  powiedziała  Marla.  -  On  jest 

intensywniejszy,  przerażający  prawie.  Ale  Tommy  sprawdził,  a  oficer  na 

dole potwierdził, że jest czysty. 

Kathryn przeniosła swoje spojrzenie przez ramię Marli, chcąc móc 

spojrzeć przez ścianę na przedsionek penthouse'u. 

- Kathryn - Tommy powiedział pilnie, ale uciszyła go łagodnie. 

- W porządku, Marla. Wpuść go. 

-  Tak,  proszę  pani  -  powiedziała  gosposia.  -  Przynieść  kawy?  Albo 

herbaty?  

Za  nią  Tommy  potrząsnął  głową  w  dezaprobacie,  ale  Kathryn 

rzuciła mu karcące spojrzenie i uśmiechnęła się do Marli. 

- Poczekamy i zobaczymy - powiedziała. 

 

 

* * * * 

 

 

                                                            

4

 

 O Boże, właśnie przeczytałam to jak Tamiego xD Muszę skończyć z Gumisiami xD 

background image

 

17

Kathryn  zesztywniała,  jej  spojrzenie  powędrowało  do  drzwi,  oczy 

zrobiły  się  szerokie  ze  zdziwienia.  Wiedziała,  że  to  wilk  w  minucie,  w 

której  skręcił  korytarzem  i  spodziewała  się,  że  to  jeden  z  ludzi  jej  ojca, 

jednak nie spodziewała się tego. 

Wypełnił całą otwartą przestrzeń, górując nad Marlą niczym jakiś 

starożytny  bóg  zemsty  w  garniturze  od  Armaniego.  Wyglądał  dokładnie 

tak  samo  jak  przed  laty  -  duży  mężczyzna  ze  złotą  skórą  po  swoich 

japońskich  przodkach,  prostych,  czarnych  włosach  przyciętych  do  tępej 

krawędzi  nad  kołnierzykiem  i  wepchniętych  bezlitośnie  za  uszy.  Krew 

jego  ojca  w  niewielkim  stopniu  odbijała  się  w  jego  oczach,  wysoki  o 

szerokich ramionach,  orli nos. 

Renjiro  Roesner  -  jej  pierwsza  miłość,  jej  ostatnia,  jej  jedyna. 

Zniknął  z  Clanhome  niespodziewanie,  nie  zostawiając  żadnej 

wiadomości,  żadnego  słowa  dla  niej,  dziewczyny,  którą  twierdził,  że 

kocha. Dwa tygodnie później była żoną Prestona Avinger’a. Zobaczenie go 

teraz wskrzesiło zbyt wiele uczuć, o których chciała zapomnieć i każde z 

nich piekielnie bolało. 

- Kathryn - jego głos był cichym dudnieniem, ściśniętym stresem. 

Wpatrywał się w nią łapczywie, a jednak jego spojrzenie przesunęło się do 

Tommy'ego,  który  przeniósł  się  bliżej  boku  Kathryn,  jego  mowa  ciała 

wyraźnie mówiła, że uważa, iż przybysz stanowi zagrożenie. 

-  Tommy  -  Kathryn  powiedziała  cicho.  Rozumiała  dylemat  Rena. 

Był  wilkiem,  a  ona  była  samotną  kobietą  wśród  ludzi,  nieznajomych 

przynajmniej Renowi. Jego instynkty krzyczały, by ją chronić. Tak bardzo 

jak  chciała  to  odrzucić,  nalegać,  by  nie  miał  z  nią  wspólnego  już  nic 

więcej, rozumiała to. I nie było w jej umyśle wątpliwości, kto cierpiałby, 

gdyby Tommy doprowadził  to do ostateczności. 

- Tommy - powtórzyła głośniej. 

background image

 

18

Jej  ochroniarz  zatrząsł  się,  jego  spojrzenie  poleciało  niechętnie  z 

dala od wilka pod drzwiami. 

-  To  jest  Pan  Roesner,  Tommy.  Renjiro  Roesner.  On  jest 

przyjacielem mojego ojca. 

Spojrzenie Rena zaostrzyło się, gdy to powiedziała. Mogła poczuć, 

jak  jego  nastrój  buzował  pod  powierzchnią,  gdy  tylko  to  powiedziała  -  i 

chciała, by ludzie wyszli z pokoju, nim wybuchnie. 

- To będzie już wszystko, Marlo - powiedziała łagodnie. - Dziękuję. 

Gosposia  posłała  Renowi  ostatnie,  zdenerwowane  spojrzenie  i 

pośpieszyła z pokoju. Tommy to całkiem inna sprawa. 

Kathryn  udzieliła  Renowi  ostrzegawczego  spojrzenia,  po  czym 

podeszła  do  Tommy'ego  i  dotknęła  jego  ramienia.  Poczuła,  jak  obaj 

mężczyźni  napięli  się  na  to  dotknięcie,  aż  miała  ochotę  zaśmiać  się  ze 

śmieszności tego wszystko. Ścisnęła grubego bicepsa swego ochroniarza. 

-  Jest  w  porządku, Tommy  -  powiedziała  i  obróciła  się, by  stanąć 

przed  nim,  zmuszając  go  do  patrzenia  na  nią  zamiast  na  Rena.  -  Nie 

jestem w żadnym niebezpieczeństwie z Panem Roesnerem - powiedziała, 

mając nadzieję, że to była prawda. 

Postawa  Tommy’ego  łączyła  ból  dziesięcioletniego  chłopca  z 

zaborczością  dorosłego  człowieka.  Kathryn  uśmiechnęła  się  krzepiąco  i 

powiedziała: 

-  Potrzebujemy  kilku  minut  sam  na  sam.  To  jest  biznes,  interes 

rodzinny. Rozumiesz. 

Tommy  spojrzał  w  jej  oczy  uważnie,  jakby  próbując  odczytać 

ukrytą wiadomość w jej prośbie i nie znalazł jej. Spojrzał więc przez ramię 

na Rena, po czym kolejny raz na Kathryn. 

background image

 

19

- Jesteś pewna, Kathryn? - Powiedział, jego głos był wystarczająco 

niski, że gdyby Ren był człowiekiem, przegapiłby zmianę. 

- Jestem pewna - powiedziała śmiało. - Kilka minut. 

Tommy  kiwnął  głową,  wyraźnie  nieszczęśliwy,  ale  skłonny  do 

zaufania  jej  słowom.  Przeszedł  koło  Rena,  odwracając  się  w  ostatniej 

chwili, by posłać mu surowe spojrzenie. 

- Poczekam na zewnątrz, Pani Avinger - powiedział dla dobra Rena 

i wyszedł do przedpokoju, zostawiając otwarte drzwi za sobą. 

- Zrobisz to - wymamrotał Ren. 

Kathryn zamknęła drzwi, milknąc na długą chwilę. Stałą tyłem do 

Renjiro, który wszystko, co robił, to stał. 

- Kathryn - powiedział łagodnie. 

Obróciła  się,  jej  oczy  oceniały  go  od  stóp  do  głów,  piły  z  niego. 

Kochała  go  tak  bardzo.  Jej  serce  ścisnęło  się  w  klatce  piersiowej, 

wyśmiewając się ze wszystkich powodów, które jej uczucia miały zmienić. 

Wciąż go kochała. 

Wyraz  twarzy  Rena  zmienił  się,  przesunął  wszystkie  szalejące 

przez chwilę uczucia pod szczelnie zamknięte powieki. 

- Przyjaciel twojego ojca? - zapytał łagodnie. 

- A nie jesteś nim? 

- On jest Alfą. - Duże A oczywiste w sposób, jaki to wypowiedział. 

Kathryn uniosła sceptycznie brew. 

- On jest moim Alfą - Ren wysyczał spod zaciśniętych zębów. 

Kathryn zaśmiała się pomimo woli, jej wargi wywinęły się w mały 

uśmiech zadowolenia. Wilki takie jak Ren nigdy nie poddawały się łatwo. 

background image

 

20

Jeden  kącik  jego  ust  uniósł  się  na  chwilę,  przyznając  się  do  jej 

małego  zwycięstwa,  jego  czarne  oczy  zaiskrzyły  w  nagłej  przyjemności. 

Spotkali  swoje  spojrzenie  i  śmiech  zamarł,  zastąpiony  przez  coś  dużo 

bardziej intensywnego, coś, co ukradło jej oddech i docisnęło rzeczy nisko 

w jej ciele. Wyciągnął rękę. 

- Kathryn. 

Wpatrywała  się  w  niego,  jej  spojrzenie  przeszło  od  wilka, 

spoglądając  w  jego  oczy,  do  szerokiej  dłoni  i  znów  do  oczu.  Podniosła 

powoli  swoją  rękę,  jej  palce  drżały  do  czasu,  gdy  zatrzymała  je  aktem 

czystej siły charakteru. 

Jego silne palce zamknęły się na jej, był świadomy swojej siły i tak 

ostrożny,  gdy  wzmacniał  uścisk  do  czasu,  aż  przyciągnął  delikatną 

krzywiznę  jej  ramienia  do  swej  klatki  piersiowej.  Kathryn  przełknęła 

szloch ulgi, gdy jego ramiona zacisnęły się wokół niej, ponieważ poczuła 

się bezpieczna po raz pierwszy od dłuższego czasu, niż mogła pamiętać. 

Ren  westchnął,  uwalniany  przez  niego  oddech  był  długi, powolny 

wydech, jakby wstrzymywał powietrze godzinami, a nie przez minuty. 

- Kathryn - wyszeptał. 

Śniła o tym momencie miesiącami po zawarciu swego małżeństwa 

z  Prestonem, śniła, że Ren znajdzie ją jakoś i uratuje. Ale nigdy tego nie 

zrobił. I dostała twardą lekcję, by liczyć tylko na siebie. Pchnęła lekko w 

jego klatkę, nie ufając sobie, że utrzyma kontrolę będąc tak blisko niego. 

- Nie mogę… 

- Pozwól mi cię trzymać. Tylko minutę. Dla mnie. 

Westchnęła,  czując  w  głębi  serca,  jak  jej  wilk  oblizywał  się  z 

przyjemnością. Jej wilk wiedział, czego chciała Kathryn, czy zgadzał się z 

tym, czy też nie. 

background image

 

21

Nie mogła powiedzieć jak długo tam stała, słysząc silne bicie serca 

Rena  pod  uchem,  jego  gorącem  i  siłą  otaczającą  ją.  Zmieszała  się  w 

końcu, nie dlatego, że było jej niewygodnie, ale właśnie dlatego, że tak jej 

było. 

-  Dlaczego  tu  jesteś,  Ren?  -  spytała,  starając  się  odzyskać  trochę 

dystansu.  -  Marla  powiedziała,  że  jesteś  z  policji?  -  Wiedziała,  że  to 

niekoniecznie  prawda,  ale  nie  była  zaskoczona,  że  powiedział  Marli  i 

Tommy’emu, że tak było. 

-  Jestem  tu,  by  ci  pomóc.  Dowiedzieć  się,  kto  za  tym  wszystkim 

stoi i go zatrzymać na dobre. 

Zmarszczyła  brwi  i  cofała  się  do  czasu,  aż  mogła  spojrzeć  mu 

prostu w twarz. 

- Myślałam, że mieszkasz w Europie? 

- Mieszkałem. Mieszkam. Dom do mnie zadzwonił. 

Kathryn  zesztywniała  i  całkowicie  uwolniła  się  z  jego  uścisku, 

powiększając  odległość  między  nimi.  Puścił  ją,  jego  ramiona  zniknęły, 

jednak utrzymywał ręce, póki nie zniknęła z jego zasięgu. 

- Mój ojciec? - domagała się odpowiedzi. 

Ren wzruszył ramionami, przyglądając się jej dziwnie. 

-  Zadzwonił  do  mnie,  do  miasta,  parę  dni  temu.  Nie  wiedziałem  

dlaczego,  ale  zobaczyłem  w  wiadomościach  wideo  z  wczorajszego 

pogrzebu. 

Odwróciła  się  od  niego  i  obeszła  wkoło  biurko,  chcąc  ustawić  coś 

fizycznego i stałego między nimi. 

- Dlaczego mój ojciec miałby… 

background image

 

22

Serce  Kathryn  jak  ostatnio  rozgrzało  się,  tak  teraz  natychmiast 

zamarzło.  Ren  nie  wrócił  do  domu  dla  niej.  To  po  prostu  kolejna  gierka 

jej  ojca,  kolejna  próba  manipulowania  nią,  używając  tym  razem  do  tego 

władzy.  Powinna  wiedzieć  lepiej.  Wiedziała  lepiej.  Dziesięć  lat  z 

Prestonem  nauczyło  ją  chronić  każde  uczucie,  nie  oddawać  niczego  za 

darmo. Gdyby to był ktoś inny, ale nie Ren, to nigdy nie zaszłoby aż tak 

daleko. Coś, na co jej ojciec bez wątpienia liczył. 

Posłała Renowi surowe spojrzenie. 

- Zmartwienia mego ojca mnie nie obchodzą. 

- Mam wrażenie… 

- Nie, nie masz żadnego wrażenia. Widzę, że nadal bierzesz udział 

w licytacji Doma. 

-  Co  to,  do  diabła,  ma  znaczyć?  -  Wyprostował  się  i  podszedł  do 

niej, jego chłodne obejście zniknęło błyskawicznie, spalone przez gniew. 

Kathryn  cofnęła  się  dwa  kroki,  zbliżając  się  do  okna  plecami, 

zmuszając  się  do  zaprzestania  tego  tak  szybko,  jak  zdała  sobie  z  tego 

sprawę. 

- Skłamałam Tommy'emu, Ren? 

-  Co?  -  Zatrzymał  się,  spoglądając  na  nią  z  marsową  miną  w 

zamieszaniu. 

Kiedy 

powiedziałam 

mu, 

że 

nie 

jesteś 

żadnym 

niebezpieczeństwem dla mnie. Myliłam się? 

Jej słowa zraniły go i wiedziała, że tak było. 

- Nigdy nie zadałbym ci bólu, Kathryn - zaprotestował łagodnie. - 

Wiesz o tym. 

background image

 

23

Nagle  to  było  zbyt  wiele.  Kathryn  zamknęła  oczy  wbrew  temu,  że 

niewidzenie go sprawiało ból i odwróciła się, by zmusić się do spojrzenia 

w okno z jego skazanymi płatkami śniegu. 

-  Czego  chcesz,  Ren?  -  zapytała  zmęczonym  głosem.  -  Policja  już 

zadała mi wszystkie pytania, a odpowiedź jest zawsze taka sama. Nie, nic 

nie wiem. 

Usłyszała, jak się poruszył, okrążając biurko i stając zaledwie kilka 

kroków od niej. Był tak blisko, że mogła poczuć ciepło jego ciała i została 

niemal  zmiażdżona  przez  jego  zapach,  gdy  jego  wilk  zareagował  na  nią. 

To  nie  było  nic  osobistego,  powtarzała  sobie,  automatyczna  reakcja 

mężczyzny  alfa  na  samotną  kobietę.  Nawet  gdyby  Preston  wciąż  żył, 

reakcja  Rena  byłaby  taka  sama.  Preston  nie  był  Wilkiem.  Nie  liczył  się. 

Nie mogłaby uruchomić swego instynktu łączenia w pary, nawet gdyby go 

kochała. Co nigdy się nie stało. 

- Kathryn? 

-  Nie  rób  tego  -  szepnęła,  nie  patrząc  u  niego.  -  Proszę,  Ren.  Nie 

musisz  tego  robić.  -  Kathryn  mogła  poczuć,  jak  się  w  nią  wpatrywał, 

mogła nawet usłyszeć każdy jego stały oddech oraz dudnienie jego serca. 

Chciała go błagać, by odszedł, jednak obiecała sobie, że nigdy nie będzie 

już błagać żadnego mężczyzny. 

-  Nie  miałem  wyboru  -  powiedział  niespodziewanie.  A  ona 

wiedziała,  że  nie  mówili  już  o  bieżących  sprawach,  ani  nawet  tych  z 

zeszłego roku. - Dali mi godzinę na spakowanie swoich rzeczy i odejście. 

Chciałem się pożegnać. Próbowałem. Ale nie pozwoliliby mi. Zostawiłem 

notatkę… 

- Nigdy jej nie dostałam - wyszeptała. 

background image

 

24

Przebiegł  palcami  przez  włosy,  kurczowo  chwytając  za  grube 

kosmyki, zanim położył swe dłonie na oknie obok niej. Ramiona sztywne i 

proste utrzymywały cały jego ciężar z dala od podwójnych szyb. 

-  Wiem  o  tym  -  powiedział.  -  Myślę,  że  wiedziałem  o  tym  nawet 

wtedy. Ale miałem wyjechać jedynie na kilka miesięcy, więc uznałem, że 

to  nie  jest  istotne.  Ale  potem  usłyszałem,  ze  wyszłaś  za  mąż  zaraz  po 

moim  wyjeździe  i  wiedziałem.  Byłaś  jedyną  córką  Doma.  Nie  miał 

zamiaru  stracić  ciebie  dla  kogoś  takiego  jak  ja.  -  Obrócił  głowę  tak,  że 

mógł  ją  zobaczyć.  -  Ale  nigdy  nie  pomyślałem,  że  poświęci  cię  dla 

człowieka. 

-  Nie  poświecił  mnie  dla  nikogo  -  powiedziała  ostro.  -  Sprzedał 

mnie  za  czternaście  procent  udziałów  w  Avinger  Holdings.  Negocjacje 

zakończono,  zanim  wyjechałeś.  Nigdy  nie  było  dla  nas  jakichkolwiek 

szans. 

- Mogłaś odmówić. Miałaś prawo… 

-  Nie  miałam  żadnych  praw!  -  Odwróciła  się  przodem  do  niego, 

wypuszczając  swój  własny  gniew,  pozwalając  sobie  na  pokazanie 

prawdziwych emocji pierwszy raz od wielu lat. 

-  Miałam  osiemnaście  lat!  Osiemnaście  lat  i  byłam  jedyną  córką 

Dominick’a Bartek’a. Czy wiesz, co to znaczy, Ren? Nigdy nie opuściłam 

Domu  Klanu,  nigdy  nie  ugotowałam  żadnego  posiłku.  Ledwie  używałam 

telefonu,  nigdy  nie  widziałam  telewizji.  Byłam  trochę  więcej  niż 

dzieckiem! Ukrytym przed ludzkim światem, zmuszonym do absolutnego 

posłuszeństwa  wobec  starszych  i  przede  wszystkim  wobec  mojego  Alfy. 

Ale  najgorsze  jest  to,  że  kochałam  swego  ojca.  I  wiedziałam,  że…  on 

kocha mnie - zaśmiała się gorzko. 

-  Kathryn,  wiem…  -  odsunął  się  od  okna,  a  ona  powstrzymała  go 

przed zbliżaniem się, jedna uniesiona dłoń utrzymująca go z daleka. 

background image

 

25

-  Nie  -  powiedziała.  -  Nie,  Ren,  nie  wiesz.  Nie  wiesz  niczego.  Nie 

jestem  tą  drobną  osiemnastolatką  rzuconą  na  kolana  przez  tak-tak-

potężnego  Renjiro  Roesner’a.  Mówisz,  że  zostawiłeś  mi  wiadomość.  I 

może to zrobiłeś, nie wiem. Jedyne, co wiem, to to, że zostałam sama jak 

palec. Nikt nie stanął w mojej obronie. Nikt. Mój ojciec sprzedał mnie do 

małżeństwa z człowiekiem, którego nigdy wcześniej nie spotkałam i nikt 

nawet  nie  kiwnął  palcem.  Ani  moja  matka,  ani  bracia,  ani  jedna  starsza 

osoba z klanu, nawet ty. 

-  Nie  wiedziałem  o  tym  -  Ren  zaprotestował  gniewnie,  jego  ręce 

zacisnęły się w pięści przy bokach, mięśnie naprężyły się pod materiałem 

garnituru.  –  Do  diabła,  o  ile  mi  wiadomo,  ty  też  w  tym  byłaś.  Może  ty  i 

Dom  świetnie  się  bawiliście  patrząc,  jaki  głupi  i  łatwowierny  byłem. 

Poślubiłaś  Avinger’a  dwa  tygodnie  po  tym,  jak  wyjechałem,  na  Rany 

Chrystusa.  Było  wesele!  Naprawdę  oczekujesz,  że  uwierzę,  że  nic 

wcześniej  o  tym  nie  wiedziałaś?  Słyszałem  wszystko,  co  wydarzyło  się 

potem,  Kathryn,  każdy  mały  szczegół.  Ludzie  wiedzieli  o  nas.  Nie  mogli 

się doczekać, by mi o tym opowiedzieć. Czułem się idiotycznie. Dlaczego, 

do cholery, myślisz, że siedziałem w Europie przez te wszystkie lata? 

- Taa, może powinieneś zostać tam odrobinę dłużej - odwarknęła. - 

Czy  kiedykolwiek  znudzisz  się  byciem  atakującym  psem  Doma?  A  może 

znowu zgrywasz jego ogiera? Co on ci obiecał, Ren? Mnie? Cóż, przemyśl 

to jeszcze raz, kolego, ponieważ ja już skończyłam z odgrywaniem dziwki 

mojego ojca. 

Wzięła  głęboki  wdech.  Powietrze  było  słodsze  niż  przez  te 

wszystkie lata.  I nagle  Katheryn zamilkła. 

-  W  każdym  razie  -  kontynuowała  płynnie  -  nie  musisz  się  już  o 

mnie  martwić,  Dom  zresztą  też.  Tak  szybko,  jak  wyczyszczę  wszystkie 

nieruchomości, wyjadę i już nie wrócę. 

background image

 

26

Ren  wpatrywał  się  w  nią,  jego  usta  zacisnęły  się  w  ponurą  linię, 

mięśnie  szczęki  zacisnęły  się  wyraźnie,  gdy  walczył,  by  ujarzmić  gniew. 

Gdy się odezwał jego głos był zimny i płaski. 

- Dom mi niczego nie obiecywał, Kathryn. Przyszedłem, ponieważ 

troszczyłem  się  o  ciebie,  ponieważ  pragnąłem,  abyś  była  bezpieczna.  - 

Mrugnął  i  odwrócił  się,  wpatrując  się  w  śnieg  za  oknem,  po  czym 

odwrócił się i przyjrzał się jej zmęczonym wzrokiem. 

-  I  wciąż  będę  to  robić.  Znajdę  tego,  który  do  ciebie  strzelał,  i 

wyeliminuję go. A następnie wrócę do domu. Już się pewnie nie możesz 

doczekać, by opuścić to miejsce? Cóż, to tak samo jak ja. 

Zakręcił  się  na  pięcie  i  przeszedł  wielkimi  krokami  przez 

zaciemniony  pokój  z  osobliwą  gracją  urodzonego  drapieżnika.  Oddech 

Kathryn  uwiązł  w  gardle,  gdy  patrzyła,  jak  szedł,  gdy  pomyślała  o 

ponowny  utraceniu  go,  tym  razem  na  zawsze.  Zassała  oddech,  by 

krzyknąć  za  nim,  by  został,  by  mogli  porozmawiać.  Ale  drzwi  się 

otworzyły  i  Ren  powiedział  coś  do  Tommy'ego,  jego  niski  głos  był  zbyt 

miękki,  by  mogła  go  usłyszeć.  Tommy  kiwnął  głową,  a  następnie  Ren 

wyszedł, jego kroki były ciche pomimo zimnej, marmurowej posadzki. 

- W porządku, Kathryn? - zapytał Tommy. 

Odkopała dla niego uśmiech i miała nadzieję, że nie zauważył łez. 

- Czuje się dobrze, Tommy. Zawsze dobrze się czuję.

 

 

background image

 

27

Rozdział 4 

Ren  stał  na  zboczu  cmentarza  i  wpatrywał  się  w  mauzoleum 

Avinger’a,  teraz  przykryte  lukrem  ze  śniegu.  Grób  starego  Prestona  był 

wypełniony nagą ziemią i przykryty zieloną darnią. Jego imię już zostało 

wygrawerowane  na  pomniku  Avingerów.  Chłodny  śnieg  mieszał  się  z 

pyłem granitu, wciąż widocznym w rogach. 

Osiemdziesiąt  dwa  lata.  Co,  do  diabła,  wyobrażał  sobie  Dom?  I 

jakie to ma teraz znaczenie? Avinger nie żył. Był historią. Tak jak Ren, o 

ile chodziło o Kathryn. 

Westchnął i obrócił się, spoglądając na port, obejmując ten wielki 

widok.  Wiedział,  że  zobaczenie  jej  ponownie,  będzie  dla  niego  ciężkie.  

To, czego nie wiedział, to jak Kathryn w tym czasie dorosła. Nie była już 

słodką  dziewczynką,  z  którą  wymieniał  potajemne  pocałunki  i  szeptał 

obietnice. Była w pełni dojrzałą kobietą, która podnieciła każdy ochronny 

i dominujący instynkt jego wilka, nie wspominając już o całym mnóstwie 

innych,  mniej  szlacheckich  uczuć.  Niestety,  również  odrzuciła  wszystko, 

co proponował. To było zimne przebudzenie. 

Schował  swój  gniew  i  wściekłość,  które  groziły  obezwładnieniem 

go na samą myśl o ponownym straceniu jej. Zmusił się do zajęcia sprawą, 

którą miał pod ręką. Przyjrzał się trawiastemu stokowi. 

-  Limuzyna  Pani  Avinger  tam  była?  -  Ren  wskazał  żółtą  taśmę 

policyjną, już momentalnie wiedząc, gdzie stała podczas każdej sekundy. 

Detektyw  Tony  Maietta  kiwnął  głową  i  odszedł,  kierując  wzrok  w 

stronę  trasy,  którą  Kathryn  i  jej  ochroniarz  wybrali,  by  wrócić  do 

limuzyny. 

background image

 

28

-  Ochroniarz  był  z  nią,  trzymał  jej  łokieć  tak,  jakby  potrzebowała 

pomocy,  by  utrzymać  się  w  pionie,  wiesz?  Pogrzeb  męża  i  w  ogóle, 

zgaduję. Byli małżeństwem przez kilka lat. 

Przerwał, jakby oceniając reakcję Rena na jego następne słowa. 

- Trzeba powiedzieć, taka ślicznotka jak ona i do tego młodsza. Nie 

mogę  sobie  wyobrazić,  by  była  bardzo  zrozpaczona  po  stracie  takiego 

starca. - Wzruszył ramionami. 

Ren  zmarszczył  brwi,  ale  się  nie  odezwał.  Komentarze  Maietta 

odzwierciedlały  w  całkiem  dokładny  sposób  jego  myśli,  ale  nie  był 

zadowolony,  że  ktoś  myśli  o  Kathryn  jako  o  swoistym  trofeum  dla 

jakiegoś bogacza. Zasłużyła na więcej. Zasłużyła na… 

Na co, Ren? Na ciebie? 

Zmusił swój umysł do wskoczenia na właściwe tory. 

-  Sprawdziłeś  ochroniarzy  Pani  Avinger  -  powiedział.  To  nie  było 

pytanie. 

Maietta kiwnął głową. 

- Obaj byli podczas wypadku. Odczytałem, że obydwaj są w niej do 

połowy zakochani. 

Ren poczuł, jak włosy na plecach

5

 stanęły mu dęba, więc zmusił się 

do  uspokojenia.  Jakiekolwiek  uczucia  ochroniarze  żywili  czy  nie 

względem  Kathryn,  to  nie  była  jego  sprawa.  Nie  już.  Walnął  dłonią  o 

kamień i przeszedł do rzeczywistej lokalizacji Kathryn w czasie zabójstwa,  

ignorując  zdziwione  spojrzenie  Maietta.  Obracając  się  wolno, 

zidentyfikował  budynek,  z  którego  musiał  pochodzić  strzał,  przewidując 

trajektorię prędkość wiatru. Odległość byłaby decydującym czynnikiem w 

tak zimną pogodą. 

                                                            

5

 

 fuuuuuuuuuuuuj 

background image

 

29

- Znalazłeś lokalizację strzelca? 

-  Prawdopodobnie  patrzysz  na  nią  -  powiedział  Maietta.  - 

Piętnaste  piętro  i  o  dziwo  -  apartament  należy  do  Avinger’a.  Podobno 

używał  go,  by  zatuszować  swoje  skoki  w  bok,  chociaż  po  co  to  takiemu 

staremu facetowi jak on… nie wiem - kontynuował - oczywiście, strzelec 

wiedział,  że  nikogo  tam  nie  będzie,  biorąc  pod  uwagę  okoliczności.  Jest 

kilka rys w miejscu, gdzie wchodził na górę. Nikt niczego nie widział, nikt 

niczego nie słyszał. To była robota zawodowca. 

Ren  chrząknął,  podążając  prawdopodobną  trasą  za  pomocą 

wzroku, pamiętając dokładny moment, kiedy Kathryn upadła. 

- Znalazłeś jakąkolwiek łuskę? 

- Nie. To był wietrzny dzień, prawdopodobnie spieprzył strzał. Ale 

łuski mogą być wszędzie. 

- Wykrywacz metali? 

-  Będą  tu  później,  ale,  Roesner,  to  jest  cmentarz  dla  bogatych 

ludzi. Jest więcej złota w tych grobach, niż ty albo ja zobaczymy w całym 

naszym  życiu.  Zlokalizowanie  kilku  łusek  może  okazać  się  strasznie 

trudne. 

Ren był pewien, że może je zlokalizować. To była kwestia patrzenia 

w  odpowiednie  miejsce,  nie  mówiąc  już  o  zalecie  wynikającej  z  wilczego 

węchu.  Ale  doskonale  wiedział,  że  strzelec  spudłował  tylko  dlatego,  że 

Kathryn  usłyszała  nadlatującą  kulkę  i  się  uchyliła.  Ktoś  inny  już  by  nie 

żył.  Z  drugiej  jednak  strony  nie  miał  zamiaru  wykopywać  łuski  tylko  po 

to,  by  dostarczyć  dowodów  Maietta’cie.  A  to  oznaczało,  że  potrzebuje 

dobrego detektywa, który wróci do swojej pracy na koszt podatników. 

-  Ten  cmentarz  ma  kierownika  albo  dozorcę?  Czy  ktoś  z  nim 

rozmawiał? 

background image

 

30

-  W  rzeczywistości,  to  ona.  Stosunkowo  nowa  w  pracy.  -  Maietta 

zauważył  szybkie  spojrzenie  Rena.  -  Nie  tak  nowa.  Dwa  lata.  Stary  facet 

był tu przez czterdzieści lat, zanim odszedł na emeryturę. I tak, ktoś z nią 

rozmawiał,  ale,  cholera,  to  jest,  kurwa,  cmentarz.  Ludzie  przychodzą  i 

odchodzą przez cały czas. Strzelec mógł stać tutaj i robić zdjęcia każdego 

budynku, który by się dla niego nadawał, a nikt by tego nie zauważył 

- Prawdopodobnie masz rację. Mogę z nią zamienić kilka słów? 

Maietta wzruszył ramionami ponownie. 

-  Znokautujesz  sam  siebie.  Do  biura  tą  drogą.  Pracuje  od 

dziewiątej do piątej, jak bankier. 

-  Nieźle,  dzięki.  Gdybym  coś  znalazł,  jesteś  jedynym,  do  którego 

mam dzwonić? 

Detektyw kiwnął głową. 

-  Jestem  w  tym  czasie  twoim  kontaktem.  I  bądźmy  ze  sobą 

szczerzy, Roesner, nie chcę mieć przez ciebie problemów. Mój kapitan nie 

może  się  dowiedzieć.  Chcemy,  żeby  ta  sprawa  została  wyjaśniona,  tak 

samo jak ty. Avinger to gruba ryba i to daje wdowie ochronę do czasu, aż 

ustalimy, kto ją zaatakował. Ale będę szczery, to marnowanie mężczyzn, 

którzy mogliby się przydać gdzie indziej. 

-  Po  prostu  wyświadcz  mi  przysługę.  Nie  wiem  dokładnie,  kim 

jesteś. Powiedziano mi, że mam cię włączyć w śledztwo, więc to zrobiłem. 

Jeśli  jednak  wykręcisz  coś,  chcę  wiedzieć.  Nie  chcę,  byś  kreował  się  na 

członka straży obywatelskiej moim kosztem. 

Ren  uśmiechnął  się  po  raz  pierwszy  od  czasu  opuszczenia 

penthouse'u Kathryn, rozwlekły, leniwy uśmiech, który nie miał uspokoić 

Maietta’y. 

background image

 

31

-  Dowiesz  się,  jeśli  coś  odkryję  -  powiedział,  pozostawiając 

ewentualnie nie wypowiedziane. 

 

 

* * * * 

 

 

Ren  podążył  do  czterodrzwiowego  policyjnego  sedana  Maietta’y, 

zawracając  swoim  Mercedesem  CL600

6

  na  małą  drogę  prowadzącą  do 

biura  kierownika  cmentarza.  Maietta  szybko  machnął  mu  ręką  na 

pożegnanie, a Ren podniósł jedną rękę w odpowiedzi. Zachowywał pozory 

rozmawiając  z  kobietą,  zadbaną  brunetka  z  tym  irytującym  łagodnym 

nastawieniem  urzędnika  pogrzebowego.  Takie  zachowanie  zawsze 

sprawiało,  że  chciał  zrobić  coś  oburzającego  tylko  po  to,  by  zobaczyć, 

jakby zareagowała. Udało mu się pohamować się wystarczająco długo, by 

przekonać  ją,  że  naprawdę  interesowało  go  to,  o  co  pytał,  po  czym 

podziękował jej uprzejmie i pojechał z powrotem do grobu Avinger'a. 

Zaczynając  przy  wyszukanym  pomniku,  Ren  odtworzył  dokładne 

kroki  Kathryn  po  raz  trzeci  tego  dnia,  przerwał  w  chwili  pierwszego 

strzału i wyciągnął wnioski z jej wzrostu, który liczył sobie tylko kilka cali 

mniej  niż  jego  sześć  stóp  i  cztery  cale.  Przypomniał  sobie,  że  miała  na 

sobie  szpilki  i  dodał  jeszcze  kilka  cali,  ponownie  obliczając  trajektorię 

kuli,  przeszedł  kilka  kroków  i  runął  na  ziemię,  nie  zaważając  na 

przemoczoną śniegiem trawę. 

                                                            

6

 

 Hmm, wielki ale ładny :D 

 

http://www.v10.pl/narzedzia/tapety/Samochody/Mercedes/Mercedes%20CL/2007%20Brab

us%20SV12%20S%20Biturbo%20Coupe%20Mercedes%20Benz%20CL%20600%201024x768_819.jp

background image

 

32

To  trwało  dłużej,  niż  oczekiwał.  A  kiedy  w  końcu  zlokalizował 

pierwszą  pogniecioną  łuskę,  musiał  bardziej  podziękować  specjalnym 

właściwościom  swojego  ciała  niż  umiejętnościom  matematycznym. 

Wykopał w ziemi kilku calowy dołek i znalazł coś przypominającego .338

7

 

kulę, mocno zniekształconą przez dużą odległość i twarde podłoże. Drugą 

łatwiej  było  znaleźć,  dlatego  że  wiedział  już,  czego  szukać.  Wstając, 

podniósł  jedną  z  łusek  w  stronę  światła,  obracając  ją  w  swoich  grubych 

palcach. Poczuł pierwszą strużkę rzeczywistego strachu o bezpieczeństwo 

Kathryn.  Wyczyścił  się  z  warstwy  brudu  i  trawy,  jego  palce  swędziały, 

dzięki  czemu  odnalazł  przytępiony  blask  srebra.  Ten  ktoś  nie  tylko 

strzelał do Kathryn Avinger. Wiedział o niej wystarczająco dużo, by użyć 

srebrnych kul.

 

 

                                                            

7

 

 

http://cyberpunk.net.pl/zbrojownia/wyposazenie/amunicja/artykuly/gfx/cart.jpg

 

 

Ta środkowa ;p 

background image

 

33

Rozdział 5 

-  To  nie  jest  sprawa,  którą  może  prowadzić  ludzka  policja, 

Kathryn, i wiesz o tym doskonale. 

Wrócił  do  jej  penthouse’u  -  z  powrotem  w  tej  cholernej  klatce 

śmierdzącej  tak  mocno  Preston’em  Avinger’em,  Ren  musiał  zastanowić 

się,  czy  Kathryn  była  kiedykolwiek  wcześniej  w  tym  pokoju.  I  to  było 

miejsce,  w  którym  postanowiła  się  z  nim  spotkać.  Zaplanowała  to?  Czy 

rozumiała,  jak  wiele  kosztowało  go  stanie  i  udawanie,  że  mężczyzna, 

którym  wszystko  wokoło  pachniało,  nie  był  jej  mężem?  A  może  była  już 

tak  bardzo  oddzielona  od  swojego  wilka,  że  już  nawet  nie  wyczuwała 

żadnego zapachu? 

-  Słyszysz  mnie,  Ren?  -  odpowiedziała  cierpko.  -  Wiem,  że  jesteś 

przyzwyczajony do wmaszerowania w czyjeś życie i rządzenia każdym, ale 

ta… 

- Już więcej się o niczym nie dowiesz - warknął, jego cierpliwość w 

końcu  się  skończyła.  Zmniejszył  odległość  między  nimi  dużym  krokiem, 

wyjął  niewielki  woreczek  z  kieszeni  i  popchnął  go  do  niej.  Kathryn 

odsunęła  się,  wpatrując  się  w  czarną,  jedwabną  torebkę,  zniekształconą 

przez srebrną kulę znajdującą się w środku. 

- Co to? - zapytała. 

- Daj rękę. 

- Dlaczego? 

Ren wpatrywał się w nią 

- Nie ufasz mi, Kathryn? 

Kathryn  spojrzała  na  niego,  więc  mógł  zobaczyć  konflikt  w  jej 

spojrzeniu.  Chciała  mu  zaufać.  Tak  myślał.  Wiec  ułatwił  jej  to,  unosząc 

background image

 

34

brew  w  jawnym  wyzwaniu.  Jej  wargi  zacisnęły  się  i  wyciągnęła  rękę. 

Opróżnił  torbę,  pozwalając  srebrnej  kuli  upaść  na  jej  dłoń.  Żonglowała 

nią przez moment, więc mógł zobaczyć, jak drobna wysypka pojawiała się 

na  jej  skórze,  zanim  upuściła  metal  na  biurko,  pozwalając,  by  kula 

odtoczyła się, zanim odwróciła się, by spiorunować go wzrokiem. 

- Jest srebrna - powiedziała oskarżycielsko. 

- To - wyjaśnił Ren - jest tym, co pozostało po srebrnej kuli. Jednej 

z  dwóch  srebrnych  kul,  które  niemal  odebrały  ci  życie  na  pogrzebie.  - 

Wziął kawałek pogniecionego srebra i upuścił, wrzucając z powrotem do 

torby. 

Kathryn  potknęła  się,  uderzając  kolanem  o  twardy  brzeg  dużego 

krzesła, gdy na nie wpadła. 

- Srebrne kule? - szepnęła. 

Ren  z  powrotem  owinął  łuskę  w  jedwab  i  włożył  do  kieszeni,  z 

zadowoleniem słysząc strach w głosie Kathryn. W końcu brała poważnie 

to, co do niej mówił. Spojrzał na nią ponad wysokim oparciem fotela, na 

którym  usiadła,  jej  szczupła  sylwetka  przyćmiona  została  przez  jego 

ogrom.  Jej  oczy  były  olbrzymie,  ich  szarość  wydawała  się  niemal  biała, 

twarz  blada  ze  wstrząsu.  Jej  ręce  wyglądały  niemożliwie  delikatnie  na 

przysadzistej  poręczy  krzesła,  palce  tańczące  z  delikatnym  drżeniem,  po 

czym zacisnęła je na drewnianym oparciu, by zatrzymać drżenie. 

Poczuł wyrzuty sumienia z powodu wystraszenia jej w ten sposób, 

ale oparł się temu. Jakiekolwiek uczucia wciąż do niej żywił najwyraźniej 

jej nie obchodziły. Mógł ją za to winić, ale nie mógł pozwolić jej narażać 

swojego życia, aby go odepchnąć. Przykucnął przed nią, łącząc dłonie, nie 

chcąc ryzykować kontaktu między nimi, gdy była tak narażona. 

- Kto wie o twoim wilku, Kathryn? 

background image

 

35

Skupiła  się  na  nim  z  oczywistą  trudnością,  na  co  patrzył  z 

podziwem, ponieważ wyraźnie wzięła się w garść. Oblizał wargi. 

-  Nikt  -  powiedziała  z  trudem,  po  czym  wyprostowała  się  i 

powiedziała stanowczo. 

-  Preston  wiedział.  Myślisz,  że  dlaczego  zapłacił  za  mnie  aż  tyle 

mojemu ojcu? - dodała gorzko. 

Ren  zacisnął  szczękę  tak  mocno,  że  mógł  usłyszeć  jak 

zagrzechotały  kości.  Dominick  Bartek  zawsze  był  bezwzględnie 

praktyczny, ale to było wyjątkowo niskie, nawet jak na niego. 

- Kto jeszcze? - wychrypiał. 

Kathryn spojrzała na niego nerwowo. 

-  Tommy.  Musiał  się  dowiedzieć  -  dodała  szybko,  uprzedzając 

protest  Rena.  -  On  jeździ  ze  mną  do  wiejskiej  rezydencji  co  miesiąc 

podczas  pełni.  W  rzeczywistości  nigdy  nie  widział  mojego  wilka,  ale  nie 

jest głupi. 

- Może warto udać się do Domu Klanu? Byłabyś bezpieczna… 

Roześmiała się histerycznie. 

-  Nie  ma  dla  mnie  żadnego  bezpieczeństwa  w  Domu  Klanu, 

Renjiro. Nigdy nie było. Ponadto Tommy mnie kocha. On by nigdy… 

Ren  nie  mógł  zatrzymać  swojego  warknięcia  wściekłości.  Wstał, 

odepchnął  krzesło  z  Kathryn  i  zmusił  się  do  podejścia  do  innego  boku 

pokoju. Stał tam przez kilka sekund, do czasu, gdy nie był pewny swojej 

kontroli. A następnie odwrócił się do niej. 

- Czy to wszystko? - Wyszło jak szyderstwo. Wilk wciąż był blisko 

powierzchni. 

- Cóż, wiesz. Mówiłeś, że jak długo byłam w mieście, Ren? 

background image

 

36

Drgnął, jakby go trzepnęła. Równie dobrze mogła to zrobić. 

- Dobrze - powiedział z ledwo dostrzegalnym warknięciem. - Jeśli 

chcesz tak w to grać, Kathryn, to świetnie. 

-  Tak  to  już  jest,  Ren.  To,  czego  chcę,  nie  liczy  się.  Nigdy  się  nie 

liczy. 

- Co z pieniędzmi? - zapytał bez ogródek 

- Jakimi pieniędzmi? 

-  Nie  bądź  głupia  -  zawarczał,  nagle  zmęczony  tą  całą  farsą.  - 

Pieniądze  Prestona.  Przypuszczam,  że  dostajesz  jej  większość  albo  co 

najmniej duży kawałek. Więc kto dziedziczy, jeśli ty umrzesz? Zawsze jest 

postanowienie  w  tych  testamentach.  Musisz  przeżyć  swojego  męża  - 

wypowiedział  te  dwa  słowa  z  celowym  naciskiem  -  przez  co  najmniej 

sześćdziesiąt  dni  przed  dziedziczeniem.  Więc  kto  dziedziczy,  jeśli  ty 

umrzesz? 

Kathryn wpatrywała się w niego, jakby nigdy nawet nie rozważyła 

takiej możliwości. 

- Zostanie przeznaczona na fundację charytatywną - powiedziała w 

końcu. – Starą, założoną lata temu przez dziadków Prestona. 

- A jego dzieci z poprzedniego małżeństwa? 

-  Nie.  majątek  już  jest  podzielony  na  trzy  sposoby.  I  ten  sam 

przypis  obowiązuje  również  ich.  Wszelkie  nieodebrany  zapisy  idą  na 

fundację.  Ponadto  Phoebe  i  Preston  znacznie  bardziej  niż  ja  nie  lubili 

swojego  ojca.  -  Uśmiechnęła  się  na  swój  prywatny  żart.  Rena  to  nie 

rozśmieszyło. 

-  Chcę  nazwisko  prawnika  zajmującego  się  majątkiem.  W  tym 

czasie zostaniesz w środku, aż nie dostaniesz wiadomość ode mnie. 

background image

 

37

- Nie muszę zostawać w środku… Tommy może… 

- Jesteś skłonna złożyć swoje życie w ręce Tommy’ego, kochanie? 

To  był  pocisk  trzy-trzydzieści-osiem.  Przeszedłby  przez  Tommy'ego, 

zanim dostałby się do ciebie. Nie sądzę, by to zrobił. A ty? 

- Łajdak. 

- No pewnie. Dlatego twój kochany stary tatuś zatrzymuje mnie w 

pobliżu.  –  Ruszył  w  stronę  drzwi,  bardziej  niż  gotowy,  by  wyjść  z  tego 

piekła. Szarpnął drzwi, przechodząc przez korytarz, gdzie Tommy patrzył 

podejrzliwie. 

Po wyciąganiu wizytówki, Ren podał ją ochroniarzowi, który wziął 

ją automatycznie. 

-  Będę  potrzebować  nazwiska  pełnomocnika  majątku.  Możesz 

zostawiać je na poczcie głosowej pod tym numerem. 

Potem  obrócił  się  i  przeszedł  przez  przedpokój,  nie  potrzebując 

gosposi ani nikogo innego, by pokierować go do drzwi. Nie zatrzymał się 

do  czasu,  gdy  nie  był  na  zewnątrz,  zapinając  guziki  swego  płaszcza, 

chroniąc się przed chłodem wściekłymi szarpnięciami. 

- Tak więc udało się - wymamrotał do siebie. 

Potrząsnął  głową  ze  wstrętem  i  sprawdził  zegarek.  Taksówka 

skręciła gwałtownie w jego kierunku, ale pomachał, aby ją odesłać. Jego 

samochód  był  zaparkowany  w  dole  bloku,  ale  musiał  się  poruszać. 

Potrzebował  odpracować  tę  wściekłość,  żeby  móc  być  dobrym  dla 

każdego,  wliczając  w  to  siebie.  Gdyby  był  gdziekolwiek,  byle  nie  w  tym 

pieprzonym  mieście,  przemieniłby  się  i  pozwoliłby  swojemu  wilkowi 

przebiegać.  Ale  to  nie  była  opcja  na  dziś  wieczór.  Może  mógłby  znaleźć 

jakiś  bar,  najlepiej  taki,  w  którym  opiekunowie  nie  mają  nic  przeciwko 

background image

 

38

dobrej  rozróbie.  Rozejrzał  się,  obejmując  wzrokiem  ekskluzywną 

dzielnicę Kathryn. Nie za duże szanse na dobry bar w okolicy. 

Ruszył w kierunku swojego samochodu, przeklinając cicho. Miała 

słuszność  co  do  jej  ojca,  chociaż  nigdy  by  tego  nie  przyznał.  Alfa  nie 

powiedział tego tak brutalnie, ale obietnica była zawarta w jego słowach, 

gdy mówił przez telefon: 

Wyczyść to i witamy w rodzinie, Renjiro. 

To była typowa polityka Doma. Ren nie leniwił się podczas swoich 

lat  spędzonych  na  emigracji.  Zbudował  swoją  reputację  w  Europie.  Był 

szanowany, szczególnie wśród tych młodych wilków, które były zmęczone 

starymi alfami ogłaszającymi wszystkie strzały. Wilki żyły długo, więc byli 

tacy, którzy nie mieli zamiaru czekać, aż Dom lub jakiś inny alfa umrze, 

zanim wezmą sprawy w swoje ręce. 

Dominick  Bartek  w  końcu  wezwał  Rena  z  USA  dokładnie  wtedy, 

gdy  stary  Avinger  umarł.  Prawdopodobnie  zamierzał  wykorzystać  Rena, 

tak jak i jego zwolenników, do zdobycia statusu quo poprzez poświęcanie 

mu Kathryn, tak jak obiecał mu przed laty. A to, że ktoś teraz próbował ją 

zabić,  tylko  uczyniło  przeniesienie  Rena  na  swój  obszar  łatwiejszym  dla 

Alfy. Zbyt wściekł, nie zapytał Kathryn pierwszy. 

Ren  westchnął  i  szedł  dalej.  Dla  Kathryn  podjęcie  pieniędzy  i 

odejście z klanu było łatwe. Miała wszystko, lecz teraz to odeszło. To nie 

było tak łatwe dla niego. Miał rodzinę i przyjaciół, ludzi, którzy liczyli na 

niego, wszystko razem przywiązywało go do klanów wilków. Czy Kathryn 

chciała Rena, czy nie, musiał znaleźć jakiś sposób zadowolenia Doma, co 

oznaczał odnalezienie tego, kto próbował zabić Kathryn i zatrzymanie go. 

Nacisnął przycisk pilota i drzwi samochodu się otwarły, wszedł na 

ulicę, jego buty wsuwały się w brudną breję śniegu. Śnieg schodził gorzej 

niż kiedykolwiek. Naprawdę musiał wyjechać z tego pieprzonego miasta.

 

background image

 

39

Rozdział 6 

- Kathryn? Wszystko w porządku? 

To był Tommy. Przyzwoity, lojalny Tommy, który był więcej niż w 

połowie w niej zakochany. Może jedyna osoba w jej życiu, na której mogła 

całkowicie  polegać.  Jej  oczy  wypełniły  się  łzami,  więc  starła  je 

niecierpliwie. To nie było do niej podobne. Nie użalała się nad sobą. Taka 

słabość  została  spalona  już  dawno,  dawno  temu,  wraz  ze  wszystkimi 

bezużytecznymi emocjami. 

- Tak. Dziękuję, Tommy - powiedziała. - Jestem po prostu trochę 

zmęczona, tak myślę. - Podniosła się, automatycznie pocierając dłońmi o 

wełnę,  poprawiając  sweter.  Preston  zawsze  nie  cierpiał,  kiedy  wyglądała 

niechlujnie.  -  Myślałam,  że  wyjedziemy  z  kraju  dziś  wieczorem  po 

obiedzie, zamiast czekać do pełni. To wygląda jak budynek podczas burzy 

i nie chcę zostać uwięziona w środku. 

Tommy zmarszczył brwi, co było dziwne. Nigdy się z nią w niczym 

nie zgadzał. 

- To Pan Roesner powiedział, że powinnaś tu zostać, Kathryn. Nie 

lubię tego faceta, ale muszę się martwić, gdy on tak powie. Porozmawiam 

z nim pierwszy i upewnię się, że to bezpieczne posunięcie. 

Kathryn poczuła, jak łańcuchy Domu Klanu okręcają się wokół niej 

kolejny raz, próbując przyciągnąć ją z powrotem teraz, kiedy Prestona nie 

było.  A  to  był  dopiero  początek.  Jej  ojciec  wysłał  Rena  pierwszego,  ale 

niedługo  dotrze  tu  osobiście.  Nie  mogła  pozwolić,  aby  to  się  wydarzyło. 

Nie  może.  Ale  nie  było  żadnego  sposobu,  aby  mogła  wyjaśnić  to 

Tommy'emu. 

-  Idę  się  położyć  -  powiedziała  za  to.  -  Zabroń  Marli  robić 

zamieszanie wokół kolacji. Później przyjdę do kuchni. 

background image

 

40

* * * * 

 

Kathryn  zamknęła  za  sobą  drzwi  sypialni.  Nie  kłopotała  się 

rozbieraniem,  po  prostu  zrzuciła  buty  i  położyła  się  na  dużym  łóżku, 

wślizgując  się  pod  jedwabistą  narzutę,  która  okryła  ją  całkowicie. 

Przyciskając poduszkę do klatki piersiowej, zamknęła oczy, próbując nie 

myśleć  o  Renie  szturmującym  biuro  Prestona,  pełnym  jeżącego  się 

samczego  zniecierpliwienia  i  wydzielającego  zapach  jak  szalony. 

Zapomniała już, jak odurzający może być samiec alfa w pełni sił. Nie była 

pewna, czy doceniła to wcześniej, czy dotarło to do niej dopiero dziś. Była 

tak  młoda,  gdy  zostawiła  Dom  Klanu,  a  po  ślubie  Preston  nigdy  nie 

pozwolił jej na goszczenie jakichkolwiek wilków w domu, nawet jej ojca. 

Sprawiali,  że  czuł  się  niespokojny,  tak  mówił.  Bardziej  prawdopodobne, 

że  przerażali  go,  ale  przystała  na  to,  ponieważ  nie  zostawił  jej  innego 

wyboru. 

Odsunęła niepotrzebne myśli od swojego umysłu i spróbowała się 

odprężyć.  Była  zmęczona.  Musiała  tak  wiele  robić  od  śmierci  Prestona, 

tylu  ludzi  żądało  jej  uwagi.  Po  prostu  trochę  odpoczynku,  to  wszystko, 

czego potrzebuje. Trochę snu. 

 

 

* * * * 

 

 

Obudziła się w dziwnym łóżku, jej mięśnie bolały, jej ciało bolało 

w  miejscach…  wyczuła  gorąco  swej  skóry,  z  zażenowaniem 

background image

 

41

przypominając sobie noc, gdy Preston kochał się z nią po raz pierwszy. 

Miłość? Czy to było to? 

To wyglądało bardziej jak gwałt. Zdjął jej sukienkę, rozrzucając 

maleńkie perłowe guziki po grubym dywanie, popychał ją znów i znów, 

w  końcu  odsuwając  się  i  rozpylając  nasienie  po  całej  jej  skórze.  Nie  

wiedziała  dokładnie,  czego  oczekiwała  po  swojej  nocy  poślubnej, 

szczególnie z człowiekiem, ale na pewno nie było to ból i upokorzenie. 

Przewróciła  się  na  drugi  bok  i  walczyła,  by  nie  krzyczeć,  gdy 

panika  zalała  jej  organizm,  jej  serce  waliło,  jej  oddech  przychodził  w 

ciężkich  spazmach.  Została  skuta  łańcuchem,  obwiązana  kajdanami  w 

kostkach, które z kolei zostały przyśrubowane do podłogi blisko miejsca, 

które poprzedniej nocy zajął Preston. Wciąż mogła poczuć zapach krwi 

swojego  dziewictwa,  mogła  poczuć  śliską  wilgotność  na  jedwabnej 

pościeli  pod  sobą.  Szarpnęła  za  wyściełane  kajdany,  jęcząc  w 

zmieszaniu, podczas gdy Wilk zawył  wewnątrz niej, doprowadzony do 

szału  przez  bycie  ograniczonym,  walcząc,  by  się  uwolnić.  Walczyła  z 

przemianą,  przerażona  tym,  co  mogłoby  się  wydarzyć,  gdyby 

przemieniła  się  w  czasie,  gdy  jest  związana.  Kto  to  zrobił?  Preston? 

Wiedział,  że  jest  Wilkiem?  Czy  to  dlatego  skuł  ją  łańcuchem?  Ale 

dlaczego  poślubił  ją  w  takim  razie?  Myśli  wirowały  bezładnie  w  jej 

przerażonym  umyśle,  nie  mając  sensu,  nie  wnosząc  żadnej  wiedzy  na 

temat  tego,  co  jej  się  przydarzyło.  Odwróciła  się  do  drzwi,  gdy  się 

otworzyły,  usłyszała  miękki  śmiech.  Preston  stanął  po  prostu  w 

pomieszczeniu, w ubraniu, jego dłonie ukryte były za nim. 

- Spokojnie, mała wilczyco - powiedział. 

Zadrżała na skutek błysku podniecenia w jego oczach. 

- Taki ładny przedmiocik - wymruczał - zmienisz się dla mnie? Co 

by się stało? Ile bólu zniesiesz, zanim bestia przejmie kontrolę? 

background image

 

42

Jego ręka wysunęła się zza jego pleców, krzyknęła. 

 

 

* * * * 

 

 

-  Nie!  -  Kathryn  obudziła  się  z  krzykiem.  Podniosła  się  szybko, 

zsuwając  się  z  dużego  łóżka,  jej  nogi  zaplątały  się  w  koc,  sprawiając,  że 

potknęła się, przypominając sobie, gdzie była. 

Preston  nie  żył.  Martwy  i  pogrzebany.  A  jego  stare  ciało  dużo 

wcześniej  straciło  siłę,  by  ją  bić.  Jej  początkowe  przerażenie  niemal  ją 

zgubiło za pierwszym razem, ale jej wilk ujawnił się, nie widząc nic poza 

człowiekiem, który ją atakował. Przemieniła się po pierwszym smagnięciu 

bata  na  jej  plecach,  wyśliznąć  się  z  kajdan  zaprojektowanych  tak,  by 

utrzymywać ludzką kostkę, a nie wilczą. 

A  następnie  był  Preston, który  krzyczał  zdesperowany,  by  wyjść z 

pokoju, rzucając się na zamknięte na klucz drzwi. 

Spróbował  skrępować  ją  jeszcze  tylko  raz  i  niemal  umarł  przy  tej 

próbie. Po tym dał sobie spokój. A następnie dopadł go rak, wróg, którego 

nawet  jego  fortuna  nie  mogła  zwyciężyć,  chociaż  na  pewno  próbowała. 

Ostatecznie  został  przykuty  do  swojego  łóżka,  spędzając  ubiegły  rok 

swego życia na marnieniu. Za każdym razem, gdy oddana żona, Kathryn, 

odwiedziła  go,  odczuwała  swoją  własna  przyjemność  z  furii  w  jego 

lodowato-niebieskich oczach, furii znajdującej się tam z powodu wiedzy, 

która  została  uwięziona  w  jego  umierającym  ciele,  podczas  gdy  ona 

pozostanie młoda i zdrowa przez lata po tym, jak on umrze. 

background image

 

43

Kathryn  odepchnęła  się  od  ściany  i  wstała,  przebiegając  palcami 

przez krótko przystrzyżone włosy, szarpiąc w sposób, w jaki wiedziała, że 

robił Ren. To była jego wina, całe to dodatkowe uczucie. Nie myślała o tej 

pierwszej  nocy  z  Prestonem  od  lat,  zamykając  swe  uczucia  po  to,  by 

przetrwać  małżeństwo  z  mężczyzną,  którym  gardziła.  Ale  powrót  Rena 

przyniósł  ze  sobą  wszystko,  wszystkie  te  uczucia,  które  powinny  zostać 

pogrzebane.  Podniosła  narzutę  z  podłogi  i  owinęła  ją  wokół  ramion, 

przechodząc  obok  zwiniętej  kanapy  stojącej  w  rogu  przy  oknie.  Śnieg 

wciąż padał. Dużo niżej, miasto zostało otulone kocem bieli. 

Pragnęła,  by  Tommy  przystał  na  jej  zachciankę,  by  wyjechać  z 

miasta.  Dobrze  byłoby  ponownie  zamieszkać  na  wsi,  biegać  jako  wilk, 

wolna od ludzkich zainteresowań, ludzkich potrzeb. Wilk był prosty. Wilk 

był wolny. I przez tych kilka godzin w miesiącu Kathryn również była. 

 

background image

 

44

Rozdział 7 

Przechodząc  przez  miasto,  Ren  odepchnął  ramieniem  drzwi  do 

mieszkania, ściągnął płaszcz i pomyślał o ładnym rudzielcu, który właśnie 

został  sam  w  taksówce.  Po  scenie  z  Kathryn  nie  miał  ochoty  siedzieć  w 

domu  lub  zostać  sam,  więc  zatrzymał  się  w  sklepie  elektronicznym  i 

skierował się do kobiety, która sprzedała mu DVR

8

. Zaprosił ją na obiad i  

wyraźnie  zaznaczyła,  że  była  zainteresowana  bardziej  osobistym 

spotkaniem, ale Ren odkrył, że nie jest już zainteresowany. Rzucił pocztę 

na  stół,  następnie klucze  i  telefon  komórkowy  i  udał  się  prosto  do  baru. 

Piwo nie wystarczyłoby dziś wieczorem. Musiał poczuć palenie w jelitach, 

coś topiącego złość grożącą, że wykipi za każdym razem, gdy pomyślał o 

Kathryn lub o jej ojcu. I Preston’ie Avinger’rze. 

Oderwał pieczęć z nowiutkiej karafki Glenmorangie Single Malt

9

 i 

wlał  sobie  hojne  na  trzy  palce.  Z  uspokajającym  gorącem 

dwudziestojednoletniej  szkockiej  spływającej  w  dół  jego  gardła,  zabrał 

zarówno  szklankę  jak  i  butelkę,  przechodząc  w  poprzek  pokoju  i 

gwałtownie  opadając  na  skórzany  fotel,  który  był  zbyt  nowy,  by  być 

wygodny. Usiadł przodem do przyciemnionej powierzchni szyby, patrząc 

na niższe  budynki w dole oraz zatokę. 

Widział,  jak  księżyc  za  ciężkimi  chmurami  próbuje  się  przebić 

przez czerń, jego srebrny blask był niczym balsam dla jego wewnętrznego 

wilka.  Pełnia  była  jutro,  zdał  sobie  sprawę.  Wepchnął  to  na  obrzeża 

mózgu,  zszokowany  na  myśl  o  zobaczeniu  Kathryn  ponownie.  Nic 

dziwnego,  że  był  tak  podenerwowany.  Pełnia  w  obcym  mieście  bez 

jednego przyzwoitego parku. Prawdopodobnie powinien odbyć podróż do 

                                                            

8

 

 dysk  twardy  pozwalający  na  zapisywanie  obrazu  ze  źródła  TV,  aby  go  później 

odtworzyć 
 

Chyba dawałm już ten przypis… skleroza nie boli, tylko się trzeba nachodzić ;p 

9

 

 Jest to whisky. W Polsce butelka tego alkoholu kosztuje 429 zł. 

background image

 

45

Domu  Klanu,  pobiegać  w  blasku  księżyca  i  posłać  wyrazy  uszanowania 

Domowi. Tyle że nie czuł obecnie zbyt wiele szacunku dla swojej Alfy, a to 

była  długa  droga.  Może  Kathryn  zabrałaby  go  do  wiejskiej  rezydencji,  o 

której wspominała.  

- Akurat - wymamrotał. 

Na zewnątrz padający śnieg gęstniał stopniowo, do czasu, gdy nie 

ukrył  wszystkiego  z  wyjątkiem  własnego  odbicia.  Ren  pociągnął  ze 

szklanicy i zamknął oczy.

 

 

background image

 

46

Rozdział 8 

Były  zalety  z  bycia  wilkiem.  Siła,  długie  życie,  zdumiewające 

zdolności regeneracji i krótkie kace

10

. Ren obudził się następnego ranka, 

wciąż  siedząc  przed  oknem,  jego  ostatnia  szklanka  upadła,  plamiąc 

dywan  po  jednej  stronie  krzesła,  co  było  przestępstwem.  Każda  kość  i 

mięsień  bolały,  a  to  dodatkowo  włączyło  niesprawny  mięsień  w  jego 

czaszce, która bębniła w ciągłym rytmie jak w bożonarodzeniowy poranek 

dwa lata temu. 

Kilka aspiryn i gorący prysznic później czuł się prawie normalny. I 

wystarczająco  drażliwy  z  powodu  wizyty  u  Lewis’a  Westgate, 

pełnomocnika  majątku  Preston’a  Avinger'a.  Pan  Westgate  był  niechętny 

wizycie,  do  czasu  gdy  dowiedział  się,  że  Ren  sprawdza  wdowę  po 

Prestonie.  Po  tym  Ren  został  jego  nowym,  najlepszym  przyjacielem  i 

umówili się na spotkanie dziś późnym rankiem. 

Pierwszą  myślą  Rena  po  wejściu  do  biura  Westgate  było 

zastanowienie  się,  czy  ten  człowiek  wiedział,  że  jego  sekretarka  jest 

wilkiem.  Jej  oczy  powiększyły  się  ze  zdziwieniem,  a  następnie  łagodne 

pobudziły pomimo obrączki na jej palcu, gdy Ren przeszedł przez drzwi. 

Tak  blisko  do  pełni  księżyca  kontrola  wilka  nad  uczuciami  była  zawsze 

mniej pewna, ale Ren uprzejmie zignorował brak jej rozwagi. Udzielił jej 

niewielkiego  kiwnięcia  rozpoznania  przed  przedstawianiem  się  i 

wyjaśnianiem  swojej  obecności  tutaj.  Gdy  podążał  za  jej  kształtnym 

tyłkiem  do  gabinetu  Westgate’a,  ustalił,  że  kobieta  musi  należeć  do 

Doma.  Nie  wyłącznie  przez  przynależność  do  klanu,  chociaż  było  to 

oczywiste  przez  obecność  jej  w  tym  mieście,  ale  dosłownie  jeden  z 

agentów  Doma  został  umieszczony,  by  mieć  oko  na  majątek  Avinger'a. 

                                                            

10

 

 Hmm,  nie  trzeba  być  wilkiem,  żeby  mieć  akurat  tą  zdolność…,  ale  co  może  na  ten 

temat wiedzieć taki mul książkowy jak ja… xD 

background image

 

47

Ren  zastanawiał  się,  czy  Dom  wiedział,  że  Kathryn  nie  ma  zamiaru 

podzielić  się  nowo  odkrytym  majątkiem  ze  swoim  kochanym,  starym 

tatusiem. Oczywiście nie. Albo jeszcze nie. 

Ren postanowił, że przekazywanie tej informacji Alfie, przekroczy 

zakres  jego  obecnego  zadania.  Westgate  wstał,  gdy  Ren  wszedł, 

obchodząc  wkoło  jego  biurko,  by  uścisnąć  sobie  ręce.  Ren  odwzajemnił 

uścisk,  dostosowując  swój  chwyt  do  siły  drugiego  mężczyzny.  Westgate 

był zadbanym mężczyzną, średniego wzrostu kogoś, kto gra w tenisa dla 

utrzymania swej szczupłej budowy ciała. Jego włosy i wąsy były w kolorze 

blond, a odrobina srebra błyskała w nich w świetle. 

- Panie Roesner, to przyjemność. Masz może na coś ochotę? Kawa, 

herbata

11

? Coś mocniejszego

12

- Nie, na nic, dziękuję. 

- Ja też dziękuję - Westgate powiedział sekretarce. Jego spojrzenie 

podążało  za  nią  aż  do  drzwi,  co  z  kolei  sprawiło,  że  Ren  poczuł  się 

obskurnie  z  powodu  własnej  oceny  kilka  minut  temu.  Poczuł  się  jeszcze 

mniejszy,  gdy  Westgate  zauważył,  jak  patrzył  i  posłał  mu  konspiracyjne 

mrugnięcie. 

- Milutka, hę? - powiedział prawnik. - Niestety szczęśliwa mężatka. 

Na razie. 

Przeszedł wokół swojego biurka i usiadł, odchylając się w krześle i 

studiując Rena. 

                                                            

11

 

 Czy  zauważyliście    w  jak  wiele  różnych  sposobów  w  języku  polskim  można  zadać  to 

pytanie?  Kawa,  czy  herbata;  Kawy?  Herbaty?  Kawa  albo  herbata?  Można  wymieniać  w 
nieskończoność a po angielsku: Coffee or tea? Ewentualnie Coffee, tea? Po cóż sobie tak życie 
utrudniać!  

 

Booszz, ale mam rozkminy... to wszystko przez ten upał. 

12

 

 O, pewnie na to ma ochotę xD wiecie… klin-kilnem xD 

background image

 

48

- Usiądź proszę, Panie Roesner. Powiedz mi, dlaczego sprawdzasz 

śliczną wdowę Avinger? 

Ren  usiadł,  odchylając  się  i  położył  nogę  na  kolanie,  naśladując 

pozę Westgate’a. 

-  Nie  sprawdzam  jej,  dokładnie,  Westgate.  Pracuję  z  policją,  by 

dowiedzieć  się,  kto  pragnie  jej  śmierci.  Tego  typu  sprawy  zazwyczaj 

prowadzą do jakiegoś celu. 

- Co sprawia, że myślisz, że ktoś pragnie jej śmierci? 

Ren  oniemiał  na  chwilę,  co  nie  było  dla  niego  zwyczajnym 

zachowaniem. 

-  Ktoś  do  niej  strzelał.  Powiedziałbym,  że  to  znaczy,  że  ktoś  chce 

widzieć ją zmarłą. 

- Ale spudłowali. 

Wzruszył ramionami. 

- To był daleki strzał, w długi, zimny dzień. 

- Albo nigdy w planach nie było trafienie jej. 

Ren zmarszczył brwi. 

- Co sugerujesz? 

- Wiedziałeś, że Kathryn i jej ochroniarz są kochankami? Tommy 

Nordan - duży osiłek, który nie odstępuje jej na krok. On z nią  mieszka w 

tym penthousie, nigdy nawet nie wziął dnia urlopu. 

Ren  został  zaskoczony  tym,  że  absolutnie  nic  nie  poczuł.  Może 

dlatego, że był całkowicie pewny, że nie ma w tym ziarna prawdy. 

- Powiedzmy, że to prawda - powiedział głośno. - Wciąż chciałbym 

wiedzieć, jak to wyjaśnia strzał. 

background image

 

49

-  To  wszystko  dla  prasy,  oczywiście.  Dzielny  ochroniarz  poświęca 

życie  dla samotnej  wdowy.  Kto by  zakwestionował, że się  w  nim  po  tym 

wszystkim  zakochała?  On  jest  byłym  więźniem.  Odsiadywał  wyrok  na 

północy  stanu  za  napad  z  bronią  w  ręku.  To  niezupełnie  kandydat  na 

męża  dla  kogoś  z  pieniędzmi  Avingera.  Jeśli  jednak  ocaliłby  jej  życie, 

nagle staje się bohaterem, a jego podejrzana przeszłość znika. 

Ren nigdy w całym swoim życiu nie słyszał nic tak śmiesznego. 

-  Wygląda  na  problematyczne  -  wypowiedział  się.  -  Można  by 

pomyśleć, że pieniądze kupiłyby akceptację bez zbędnych teatrzyków. 

-  Może  masz  rację  -  Westgate  powiedział  zapobiegliwie.  - 

Szczególnie  obecnie.  Klasy  społeczne  nie  są  tym,  czym  kiedyś  były.  - 

Wstał nagle. 

Ren naprężył się, ale prawnik tylko obszedł wkoło swoje biurko do 

przeciwległej  ściany,  gdzie  wbudowany  był  niewielki  sejf  ukryty  w 

niewielkiej szafce. 

-  Jest  inna  możliwość  -  powiedział.  -  Jedyna,  która  mogła 

przysporzyć Kathryn wrogów, o których ani ty, ani ja nie wiedzieliśmy. 

Bezpieczne  drzwi  stały  otworem  i  Westgate  wyjął  wąski  kawałek 

plastiku,  który  otworzył,  by  wydobyć z  niego DVD.  Obracając  się,  uniósł 

dysk,  by  pokazać  go  Renowi,  po  czym  skierował  się  do  odtwarzacza  i 

podniósł,  by  zdalnie  włączyć  panoramiczny  monitor  wiszący  na  ścianie 

obok szafki. 

- Myślę, że uznasz to za interesujące, Roesner. 

Zaciekawiony  Ren  dołączył  do  drugiego  mężczyzny  przed 

ekranem, gdy wideo zaczęło grać. To była sypialnia z drogimi meblami i 

atłasowymi  prześcieradłami,  albo  może  jedwabnymi.  Trudno  było 

powiedzieć  w  matowym  oświetleniu.  Była  tam  kobieta,  chodząc  tam  i  z 

background image

 

50

powrotem w oczywistym niepokoju, ręce zaciśnięte w pięść przy bokach, 

jej  smukła  sylwetka  była  oczywista  pomimo  luźnego  dresu,  który  nosiła. 

Kobieta  zatrzymała  się  nagle,  owinęła  ręce  wokół  ciała,  jej  ramiona  były 

skulone,  głowa  schylona,  jakby  w  bólu.  Niski,  lamentujący  dźwięk 

wypełnił pokój i kobieta upadła na kolana, jej plecy wygięły się w łuk tak 

ostro,  że  Ren  mógł  usłyszeć,  jak  kręgi  się  łamały.  Zamarł  z 

niedowierzaniem, gdy zarejestrował to, co widział. Kobieta była Wilkiem i 

właśnie miała przemienić się w obiektywie kamery. 

Wyraźnie świadoma tego, że była filmowana, kobieta nie pozwoliła 

się zbliżyć z drugiej strony, ukrywając swoją tożsamość, zanim przemiana 

przejmie  kontrolę  nad  jej  ciałem.  Krzyknęła,  jej  głos  był  wypełniony 

złością  z  powodu  bólu,  jej  poskręcane  ciało  zaczęła  nabierać  nowego 

kształtu, luźnie odzienie opadło. 

Pełnia, pomyślał Ren. 

To  musiała  być  noc  pełni  księżyca.  Inaczej  nigdy  nie  zrobiłaby 

tego. Nie, gdyby miała wybór. 

-  Nie  rozpoznajesz  jej?  -  Westgate  powiedział  łagodnie,  jego  oczy 

wlepione były w wideo. 

Ren  rzucił  drugiemu  mężczyźnie  szybkie  spojrzenie,  zanim 

przyjrzał się bliżej wideo. Na ekranie samica wilka obróciła się i warknęła 

na  kamerę.  Renowi  oddech  zamarł  w  gardle.  Kathryn.  To  była  Kathryn. 

Przemógł wycie wściekłości, które zagroziło, że go udusi. 

-  Interesujące,  nie  sądzisz?  -  Nagranie  zatrzymało  się  na  twarzy 

Kathryn. 

-  Jak  myślisz,  jak  długo  urocza  pani  Avinger  utrzymałaby  to  w 

tajemnicy? 

background image

 

51

-  Została  uwięziona  w  tym  pokoju  -  Ren  warknął,  walcząc  o 

zachowanie  kontroli.  Westgate  posłał  mu  łajające  spojrzenie.  - 

Oczywiście. Spójrz na nią, Roesner. Ona jest zwierzęciem. Preston musiał 

zajmować  się  tym  potworem  każdej  pełni  -  powiedział,  unosząc  brodę, 

świadcząc  o  warczącym  obliczu  Kathryn.  -  Banalne,  wiem,  ale  całkiem 

prawdziwe. Był przerażony, gdy odkrył, co poślubił. Ale nawet wtedy się z 

nią nie rozwiódł. 

- Czemu nie? - Ren zażądał. 

Westgate wzruszył ramionami. 

-  Cynik  powiedziałby,  że  to  były  pieniądze.  I  hojna  intercyza, 

oczywiście,  ale  żaden  sąd  nie  zmusiłby  go  do  tego,  biorąc  pod  uwagę 

okoliczności. Ale Preston był bardzo próżnym człowiekiem, a Kathryn jest 

piękna. Przez większość czasu w każdym razie. Uwielbiał wchodzenie do 

pokoju  z  nią  u  swego  boku  i  wiedzę,  że  co  drugi  mężczyzna  patrzył 

zazdrośnie, zastanawiając się, jakby to było wykorzystać tak śliczny tyłek, 

którego zawsze chciał. 

Ren zacisnął ręce w pieści, by nie zadusić drugiego mężczyzny. 

- Podzieliłeś się tym - wskazał na nagranie - z kimś jeszcze? 

-  Och,  nie,  oczywiście,  że  nie.  Tu  nie  chodzi  tylko  o  reputację,  to 

również  Preston,  on  był  moim  przyjacielem.  Ale  pomyślałem,  że  tak 

długo, jak przeprowadzasz swoje śledztwo, twój klient mógłby uznać to za 

interesujące.  Wiem,  kim  jesteś,  Panie  Roesner.  -  Ren  wątpił,  że  to 

prawda,  ale  Westgate  wciąż  mówił.  -  Wiem,  że  zostałeś  wezwany  spoza 

stanu po to, by przyjrzeć się sprawie, pomimo że nie wiem, kto ci płaci… 

w  każdym  razie  jeszcze  nie  teraz.  Przypuszczam,  że  się  ze  mną  tym  nie 

podzielisz? 

Ren posłał mu zimne spojrzenie, 

background image

 

52

- Nie, nie sądzę. Tajemnica służbowa, jak przypuszczam. Mniejsza 

o to, jestem pewien, że ten, kto ci płaci, jest zainteresowany brudem, a to 

jest zdecydowanie brudne, nie uważasz? 

- Chcesz powiedzieć, że to jest na sprzedaż? 

- Wszystko jest na sprzedaż, Roesner. Nawet ty, inaczej nie byłby 

cię tutaj. 

Ren  stał  cały  czas  zupełnie  nieruchomo,  bojąc  się  poruszyć 

chociażby odrobinę, inaczej zabiłby tego dupka z całą pewnością. 

-  Będę  potrzebować  dowodu  dla  swojego  klienta  -  powiedział, 

dumny  ze  swojego  spokoju.  -  To  będzie  dobre  -  wysunął  płytę  DVD  i 

włożył ją do kieszeni. - Ile? 

- To kopia, oczywiście - Westgate powiedział łagodnie. 

- Oczywiście. Ile za oryginał? 

- Dobrze, nie potrzeba być łakomym, tak przypuszczam. Z drugiej 

strony Kathryn jest teraz bardzo bogatą kobietą, mam rację? 

- Ile? 

- Dziesięć milionów w gotówce? 

-  Nie  bądź  śmieszny,  Westgate,  nikt  nie  ma  aż  tyle  gotówki. 

Dziesięć milionów przelewem

13

-  Dobrze.  To  przecież  tylko  nagranie,  prawda?  Dziesięć  milionów 

przelewem  na  konto,  które  ja  wybiorę.  -  Westgate  absolutnie  nie  mógł 

ukryć swojej wesołości z powodu tego, że Ren targował się o cenę. Prawda 

była taka, że mógł zażądać dziesięć razy tyle, a Ren by się zgodził. Tak czy 

owak, ta mała łasica nie będzie się długo cieszyć gotówką. 

                                                            

13

 

 Nie  no,  przelew,  gotówka…  co  to  jest  jakieś  tam  10  milionów,  mnie  by  to  na  waciki 

wystarczyło… 

background image

 

53

Ren utrzymywał swoją twarz ostrożnie pustą. Zostaw człowiekowi 

jego iluzje. Na teraz. 

- Oczywiście, muszę uzgodnić to ze swoim klientem. 

- Naturalnie - Westgate wychrypiał. 

-  Rozumiesz,  że  kupujemy  oryginał  i  wszystkie  kopie.  Mam 

nadzieję, że byłeś dyskretny i że rzeczywiście nie ma więcej kopii. 

- Zawsze jestem dyskretny, Roesner - powiedział prawnik zimnym 

głosem. 

-  Nie  musiałem  iść  do  Kathryn  jako  pierwszej.  Prasa  zapłaciłaby 

miliony za to wideo. - Pociągnął nosem. - Ale tak jak powiedziałem, jest 

kwestia lojalności w stosunku do Prestona. 

- Racja - powiedział Ren, czując się skalany, stojąc obok brudnego 

łajdaka. - Będziemy w kontakcie. 

 

 

* * * * 

 

 

Gdy  przechodził  przez  sekretariat,  sekretarka  przyciągnęła  jego 

uwagę. Kiwnął głową szorstko, po czym poczekał na zewnątrz, zmuszając 

się do uspokojenia, zanim pojawiła się kilka minut później. 

-  Dom  cię  przysłał  -  powiedziała.  To  nie  było  pytanie,  które 

potwierdziło jego wcześniejszą ocenę. - Posłuchaj, Avinger spotkał się tu z 

kimś,  zanim  stał  się  naprawdę  chory.  Osoba  nie  z  tej  półki,  z  jakimi 

zwykle  się  spotykał  -  bardziej  z  marginesu  -  i  przyniósł  broń.  Nie 

poznałam imienia, ale podpisali jakiś rodzaj porozumienia. Westgate sam 

background image

 

54

spisał to na komputerze, co sprawiło, że stałam się naprawdę podejrzliwa. 

Ten  dupek  nie  trzyma  swojego  własnego  fiutka  gdy  sika

14

.  W  każdym 

razie rzecz w tym, że później nigdy nie widziałam tego faceta, do czasu, a 

Avinger dwa dni później już nie żył. I teraz nagle ktoś strzelał do Kathryn. 

Ren przyjrzał się jej ostrożnie. 

- Masz tam bezpieczny dostęp? 

Wskazał głowę w stronę stanowiska. 

-  Nie.  Jest  drugi,  większy  sejf  w  biurze,  gdzie  trzyma  większość   

dokumentów klientów. Jestem jedyną osobą, która może się tam dostać, 

jednak nic tam nie ma. Sprawdziłam. 

- Masz bezpieczny dostęp? 

Zmarszczyła brwi. 

- Może. 

- W porządku, daj mi jego adres domowy, złożę mu małą wizytę. 

Posłała mu uśmiech i powiedziała: 

-  Zapiszę  go  dla  ciebie.  Miejmy  nadzieję,  że  będziesz  musiał 

wszystko wyciągnąć z niego siłą. 

Najwyraźniej  Westgate  nie  zjednał  sobie  sympatii  swojej 

sekretarki. 

 

 

                                                            

14

 

 Hahahah, już lubię tę laskę, chociaż laska tutaj chyba nie pasuje… ;p 

background image

 

55

Rozdział 9 

Ren wszedł do budynku Kathryn od strony garażu, kiwając głową 

w  pozdrowieniu  strażnikowi  i  kierując  się  do  windy.  Przejechał  tu,  ale 

najpierw  zatrzymał  się  w  swoim  mieszkaniu,  by  zmienić  ubranie  na 

okazję,  jaką  zaplanował  -  golf  i  czarne  jeansy,  kurtka  ze  skóry  i  solidne 

buty. Dom  Westgate  usytuowany był  nad  zatoką  w  najdroższej  dzielnicy 

miasta  i  brzydka  pogoda  czy  nie  Ren  chciał  dostać  się  tam  dziś 

wieczorem. Ale najpierw musiał zobaczyć Kathryn. 

Marla  otworzyła  drzwi  penthouse'u,  zanim  zdążył  zapukać, 

powiadomiona  przez  odźwiernego  na  dolnym  piętrze.  Gosposia  była 

wciąż  trochę  podenerwowana,  ale  mniej  zdenerwowana  jego  obecnością  

niż  poprzedniej  nocy.  Może  dlatego,  że  zrozumiała,  że  ma  zamiar 

utrzymać Kathryn przy życiu. 

- Powiem Pani Avinger… - Marla zaczęła, ale Ren jej przerwał. 

- Nie przejmuj się tym. Sam się odprowadzę. 

Protest Marli został zlekceważony. Tommy czekał za rogiem. 

Ren  podszedł  do  dużego  mężczyzny  ostrożnie,  nie  chcąc  zrobić 

sceny. Do tej pory Tommy i Marla byli jedynymi ludźmi, których spotkał 

w  tym  pieprzonym  mieście  i  którzy  świadczyli  o  jakiejkolwiek  lojalności 

wobec nikogo. 

- Tommy - powiedział, z szybkim kiwnięciem głową. - Co z nią? 

- Śpi. 

Ren  odetchnął,  wyobrażając  sobie  postać  Kathryn.  Była  tam  i  nie 

spała. 

- Już nie. 

background image

 

56

Oczy  ochroniarza  powiększyły  się  prawie  niepostrzeżenie,  ale 

wciąż się nie poruszył. 

- Nie mogę jej pomóc, jeśli nie będzie ze mną rozmawiać, Tommy. 

Tommy wydał skruszone westchnienie. 

-  Jest  w  apartamencie  sypialnym.  Jej  osobistym  apartamencie  - 

wyjaśnił. - To jest… 

- Wiem. - Ren okrążył ochroniarza i podążył za czystym zapachem 

w  dół  sali  i  za  rogiem  do  polakierowanych  ciemno-czerwonym  lakierem 

kompletu drzwi. 

Dlaczego czerwone? Zastanawiał się. To było coś, co wybrałaby dla 

siebie? Czy którekolwiek naprawdę należały do niej? 

Mógł ją usłyszeć w środku, mógł poczuć jej zapach docierający do 

jego  świadomości.  Powstrzymał  jęk  wywołany  pragnieniem  i  frustracją, 

czując,  jak  stwardniał  prawie  natychmiast.  Była  młoda  i  kobieca,  i  była 

niemal pełnia, czas polowania i łączenia się w pary. Ren mógł poczuć, jak 

jego wilk szykował się do bitwy, jego serce waliło, krew pędziła do mięśni 

i  nerwów,  adrenalina  wlewała  się  do  jego  systemu,  czyniąc  go  gotowym 

do  walki,  gotowym,  by  zabić,  gdyby  ktoś  zgłosi  pretensje  do  jego 

partnerki. 

Tylko  że  ona  nie  jest  twoją  partnerką,  przypomniał  siebie  cicho. 

Do diabła, nie jest! 

Uśmiechnął  się  ponuro.  Sprzeczanie  się  z  samym  sobą  nigdy  nie 

było  dobrym  znakiem.  Oparł  czoło  o  drzwi  i  zamknął  oczy,  walcząc  o 

kontrolę przed zapukaniem łagodnie. 

 

 

background image

 

57

Rozdział 10 

Kathryn  spojrzała  na  niego  ponad  oparciem  niskiej  kanapy  w 

dalekim kącie pokoju, jej oczy były szerokie i blade. Opatuliła się szalem 

ozdobionym  frędzlami,  palce  kurczowo  wbiła  w  tkaninę,  niczym  w  jakiś 

rodzaj  tarczy.  Jej  nerwy  nie  uspokajały  go  i  zdał  sobie  sprawę,  że  jego 

postawa  nie  robi  nic,  co  mogłoby  złagodzić  jej  stres.  Wszedł  do  środka i 

zamknął drzwi, podnosząc rękę dłonią do przodu. 

- Poczekaj chwilę - powiedział ostro. 

- Mogę wziąć prysznic - powiedziała szybko i rzuciła się, by wstać. 

– To może… 

Obraz  jej  nagiego  ciała  okapującego  ciepłą  wodą  spowodował 

kopniaka testosteronu i wrzucenie jeszcze szybszego biegu, jęknął głośno. 

- Bogowie, nie - błagał. - Po prostu poczekaj chwilę - powtórzył. 

Zdobądź ją, Roesner. Jesteś lepszy niż to. 

Zazwyczaj był. Ale to była Kathryn. 

- Powinnaś być w Domu Klanu - powiedział cicho. 

Zesztywniała, jej oczy zaszły srebrem z nieposłuszeństwa. 

-  By  mój  ojciec  mógł  wymachiwać  mną  jak  nagrodą  dla  innych 

wilków? Nie, dziękuję. Zajmę się swoją szansą. 

Ren wpatrywał się w nią spod przymrużonych powiek i poczuł, jak 

jego wargi uniosły się w górę. 

- Ja również jestem wilkiem - przypomniał ją. 

- No, ale ty jesteś… - Jej głos oddalił się, odwróciła wzrok. 

-  Jestem  czym,  Kathryn?  -  warknął.  Wyszło  jak  ciche  dudnienie 

dźwięku  i  usłyszał,  jak  jej  serce  zaczęło  galopować,  zobaczył,  jak  połysk 

background image

 

58

potu  pojawił  się  nad  jej  soczystą  górną  wargą,  usta  otwarte,  płytki 

oddech, zaczęła sapać. 

Ren  poczuł,  jak  coś  ścisnęło  mu  się  w  brzuchu,  jego  fiut  naciskał 

twardo i mocno na sztywną tkaninę jeansów. Zaczął do niej podchodzić, 

rozwlekły,  drapieżny  posuwisty  krok,  zrzucając  swoją  skórzaną  kurtkę 

wzruszeniem  ramion.  Kathryn  stała,  patrząc,  jak  podchodził.  Wyglądała 

na  zmrożoną  pod  jego  gorącym  spojrzeniem.  Oblizała  nerwowo  wargi, 

pozostawiając  mokry  ślad,  a  on  podążył  drogą  jej  języka,  patrząc  w 

zwolnionym tempie na jej pomalowane, pełne wargi, najpierw na górną, 

następnie  dolną.  Ren  okrążył  kanapę,  sięgnął  po  nią,  odsuwając  szal  z 

dala  od  jej  kurczowo  zaciśniętych  palców  i  odrzucając  go  na  bok, 

przesunął ręką po krągłości jej biodra i przyciągnął ją bliżej. 

- Ren - szepnęła. 

- Kathryn - powiedział, przeciągając samogłoski, ukrył twarz w jej 

szyi,  wdychając  jej  zapach,  jej  pobudzenie,  jej  młodość,  jej  płodność. 

Warknął i wzmocnił kontrolę. 

- Ren! - Kathryn wysapała. Wsadziła rękę między nich, napierając 

na jego klatkę piersiową. Nie miała dość siły, by zatrzymać go, gdyby nie 

zechciał  zostać  zatrzymanym.  Musiała  o  tym  wiedzieć.  Ale  również 

wiedziała, że zatrzyma się tak czy siak. 

Ren  zamarzł,  podnosząc  głowę,  by  spotkać  jej  przestraszony 

wzrok. 

-  Nie  mogę  tego  zrobić  -  szepnęła  prawie  przez  łzy.  -  To  nie  jest, 

nie wiem. Mam na myśli… 

- Co? - Ren dopytywał się. - Co jest, Kathryn? 

- Nie wiem - zawodziła. - Nie wiem, kim teraz jestem! 

background image

 

59

Ren zamknął oczy. Zaczął brać oddech, ale zmienił zdanie. Miał już 

zamgloną  głowę  jej  zapachem  i  to  już  wystarczająco  mocno.  Cofnął  się  i 

odwrócił.  Rozejrzał  się  i  znalazł  barek  przy  jednej  ze  ścian,  i  podążył  do 

niego.  Znalazł  otwartą  butelkę  whisky  i  nalał  sobie  zdrowego  shota.  To 

nie  była  Glenmorangie,  ale  była  gładka  i  uderzająca  do  głowy,  i  paliła 

drogę w dół. 

Palący smak szkockiej przytępił nieco jego zmysły na tyle, że mógł 

znów stanąć naprzeciw niej. Ponownie owinęła się w tym głupim szalem, 

trzymając go ciasno przy piersi. Potarła policzki, ścierając łzy. 

- Dlaczego tu jesteś, Ren? - zapytała smutno. 

Dopił  resztę  szkockiej  i  zmusił  się  do  postawienia  kryształowej 

szklanki bezszelestnie na stoliku. Dyscyplina pomogła mu opanować się, 

kiedy więc odpowiedział, był niemal spokojny. 

- Odwiedziłem Lewis’a Westgate dziś rano. 

- Szczęściarz - odcięła się złośliwie. 

- Nie lubisz go? 

- On jest robalem, który zaczął dowalać się do mnie pięć minut po 

tym,  jak  Preston  umarł.  Do  diabła,  nawet  nie  czekał,  aż  Preston  był 

definitywnie  martwy.  Pocierał  swojego  małego,  krótkiego  fiutka  o  mój 

tyłek  za  każdym  razem  w  ciągu  tych  lat,  gdy  dostał  okazję.  -  Zamknęła 

szybko usta po tych ordynarnych słowach. - Przepraszam. 

-  Nie  szkodzi.  On  chce  ci  to  sprzedać.  -  Łagodnie  rzucił  etui  od 

płyty przez pokój. 

Złapała  i  odwróciła  z  zaciekawieniem.  Jej  twarz  zbladła,  gdy 

zobaczyła etykietę Prestona na jej temat. 

background image

 

60

-  Powiedział,  skąd  to  ma?  -  Brzmiała,  jakby  miała  trudności  z 

oddychaniem, a Ren przeszedł wzdłuż pokoju, jednak wyciągnęła rękę, by 

go zatrzymać. - Wszystko w porządku. 

Patrzyła  na  niego,  jej  oczy  wyborowały  dwa  bliźniacze  otwory  w 

jego głowie. 

- Widziałeś to, Ren? 

Przyglądał  się  jej  z  zainteresowaniem.  Jej  reakcja  wydawała  się 

zsynchronizowana z tym, co widział na dysku. To prawda, to nie było coś, 

co wilki chciałyby transmitować, ale… 

- Nie - powiedział wolno - albo nie całe w każdym razie. Westgate 

pokazał mi to w swoim biurze. Widziałem trzy minuty, może mniej. Dość, 

by wiedzieć, że to nie jest coś, co chciałabyś, by skończyło na YouTube

15

Jej twarz ogrzała się z zażenowaniem, więc odwróciła się od niego. 

- Wiedziałam, że jest jedna brakująca…? 

-  Jedna?  -  zapytał  z  niedowierzaniem.  - Jest  więcej  tego?  Ile razy 

ten łajdak zamknął cię podczas pełni? 

- O to chodzi? - zapytała, jej głos wypełniony był ulgą. 

Ren  odskoczył  ze  zdziwieniem,  po  czym  spojrzał  na  nią  dziwnie 

spod przymrużonych powiek. 

- Myślisz, że co tam było, Kathryn? 

Nie  odwzajemniła  spojrzenia,  zamiast  stać  na  miejscu,  przeszła 

przez  dywan  do  kominka.  Otworzyła  etui  i  przełamała  płytę  na  pół.  Ren 

zobaczył, co chciała zrobić, więc przeszedł pokój trzema dużymi krokami, 

zabierając jej dysk, nim wrzuciła go do ognia. 

                                                            

15

 

 Ciekawe, ile coś takiego miałoby wejść… 

background image

 

61

-  Nie  wrzucaj  tam  tego.  Chryste,  całkowicie  straciłaś  swój  zmysł 

węchu? 

Kathryn spojrzała na niego krzywo. 

-  Przepraszam  -  zawarczała  -  nie  znam  się  na  najnowszych 

metodach niszczenia danych. Ale jestem pewna, że ty się znasz. 

-  Masz  niszczarkę  do  dokumentów?  Mniejsza  o  to  -  dodał,  gdy 

rozejrzał się trochę. - Zaopiekuję się tym. 

Podniosła  rękę, by rzucić  dwa  DVD,  zanim  Ren  zdążył  złapać  je  i 

wsunąć  do  płaszcza.  Jej  oczy  napotkały  jego  wzrok,  wypełniając  się 

nieufnością. 

- Kathryn - powiedział równo - zniszczę to dla ciebie. - Spotkał jej 

spojrzenie, nieruchome do czasu, gdy puściła dysk i odwróciła się. - Nigdy 

nie odpowiedziałaś na moje pytanie - powiedział. 

Kathryn usiadła na kanapie, otulając i chowając stopy pod siebie, 

jakby było jej zimno. 

- Co to za pytanie, Ren? - zapytała ze znużeniem. 

- Myślałaś, że co jest na dysku? 

Zignorowała go, zmuszając się do odwrócenia wzroku i spojrzenia 

za to na okno. Potrząsnął głową we frustracji. 

-  Nie  wyjdę  stąd,  dopóki  mi  nie  powiesz,  wiec  równie  dobrze 

miejmy już to za sobą. 

- Jaką różnicę robi to, co pomyślałam? 

-  Taką,  że  ktoś  próbuje  cię  zabić  -  powiedział,  używając  swego 

najbardziej  protekcjonalnego  tonu  -  a  ja  próbuję  go  zatrzymać.  Co 

oznacza, że muszę wiedzieć, czy jest powód, dla którego ktoś chce widzieć 

ciebie zmarłą. Albo co najmniej powód, o którym nie wiem. 

background image

 

62

Rzuciła mu zjadliwe spojrzenie i zapadła się głębiej w poduszki. 

- Kathryn - powiedział ostro, tracąc cierpliwość. 

Jej  głębokie  westchnienie  było  wyraźnie  słyszalne,  nawet  gdyby 

nie zobaczył, jak jej ramiona poruszyły się. 

- Czy to oryginał? 

Ren zazgrzytał zębami na jej upór, jednak odpowiedział. 

- Nie. Westgate sprzeda oryginał za dziesięć milionów. 

Odwróciła się, jej oczy były szerokie ze zdziwienia. 

- Zapłacisz mu? 

- Oczywiście, że nie. Ale on myśli, że zapłacę. 

-  Och  -  westchnęła  ponownie.  -  To  powinno  uszczęśliwić  mojego 

ojca. 

Ren podniósł oczy ku niebu w niemym apelu o litość. 

- Dobrze - warknęła. - Mówiłam ci, że Preston wiedział, że jestem 

Wilkiem, gdy mnie poślubił. Dlatego mnie poślubił. Nie mógł znieść myśli 

o zestarzeniu się, nie cierpiał myśli o osłabieniu jego ciała, jego umysłu, a 

już szczególnie nie mógł znieść myśli, że nie będzie mógł ani chwili dłużej 

kontrolować majątku Avinger. - Wzruszyła ramionami. - Pomyślał, że to 

jest jak we wszystkich tych filmach o wilkołakach. Chciał, bym go ugryzła 

tak, by i on się stał wilkiem i by mógł żyć wiecznie. 

Ren wydał dźwięk niedowierzania.  

- Wiem - zgodziła się Kathryn. - Próbowałam powiedzieć mu, że to 

nie działa w ten sposób, ale mi nie wierzył. 

- Na pewno twój ojciec nie... 

background image

 

63

- Tak. Na pewno mój ojciec, Alfa północnoamerykańskich wilków, 

nie  wprowadziłby  człowieka  w  błąd,  Ren?  Zwłaszcza  że  w  zamian  był 

ogromny  magazyn  Avinger’a.  -  Wstała  i  podeszła  do  okna,  jedną  rękę 

wyciągnęła ku szkłu, jakby chciała dotknąć płatka śniegu znajdującego się 

na  zewnątrz.  -  Cokolwiek  to  znaczy,  nie  sądzę,  aby  Dom  rzeczywiście 

powiedział kiedykolwiek Prestonowi, ze mogę go zmienić. Nie dosłownie. 

Sądzę, że po prostu pozwolił Prestonowi myśleć to, co chciał i nie martwił 

się poprawianiem go. 

-  Fantastycznie  -  Ren  powiedział  ze  wstrętem,  żałując,  że  zgodził 

się wrócić do bałaganu, którym był teren Doma Bartek'a. – Tak, a cóż to 

ma  wspólnego  z  DVD?  -  Nie  ustępował.  Spojrzenie,  które  mu  posłała, 

potwierdziło  jego  podejrzenie,  że  Kathryn  miała  nadzieję,  że  zapomni  o 

pytaniu. Ściągnął brwi. 

- Preston był całkiem drobnym podglądaczem. Lubił robić zdjęcia. 

Chciałam  pisać  anonimowe  ogłoszenia  w  jego  biurze,  ostrzegające 

pracownice,  by  nie  korzystały  z  toalety.  Ten  dewiant  prawdopodobnie 

miał kamery wbudowane w ściany. 

- I? - Ren zapytał, nie podobało mu się to, gdzie to zmierzało. 

-  I  pierwszego  dnia,  jaki  tu  spędziłam  po  tym  wszystkim,  on 

zgwałcił mnie w naszą noc poślubną… 

- Szlag by to trafił! - Ren ryknął i zamachnął się natychmiast, gdy 

Tommy otworzył drzwi. 

Ochroniarz  szybko  ogarnął  scenę,  odległość  między  Kathryn  a 

Renem, jej ponurą twarz, jego gniew. 

- Kathryn? 

background image

 

64

- Wszystko w porządku. Jest w porządku, Tommy. Ren jest zły na 

kogoś  innego,  nie  na  mnie.  Prawda,  Ren?  -  Ostatnie  wypowiedziane 

słowo powiedziała tak cichutko, że to złamało mu serce. 

- Do diabła, tak - powiedział brutalnie. - Zabiłbym łajdaka, gdyby 

już nie żył. 

Twarz  Tommy'ego  zapaliła  się  rozumieniem  i  kiwnął  głową 

poważnie. 

-  Będę  na  zewnątrz,  jeśli  będziesz  mnie  potrzebować.  -  Udzielił 

Renowi równego spojrzenia i wycofał się za drzwi, zamykając je. 

Ren  przebiegł  dłonią  przez  swoje  włosy,  szarpiąc  za  grube 

kosmyki. 

- Pieprzyć to, Kathryn. 

Przyjrzała mu się obiektywnie. 

- Jest coraz lepiej. Preston był pełen wszelkiego rodzaju błędnych 

wyobrażeń  o  wilkach,  ale  miał  rację  co  do  jednego.  Stres  wydobywa 

naszego  wilka.  Gdy  trauma  mojego  pierwszego  doświadczenia 

seksualnego  nie  wystarczyła,  zdecydował  się  wpuścić  swojego 

wewnętrznego sadystę do gry. 

Ren patrzył na nią z niedowierzaniem. 

- On nie. Nie ośmieliłby się. 

-  Ośmielił  się.  I  to  zadziałało  również.  Niestety  dla  Prestona  mój 

wilk był więcej niż szczęśliwy z pogrania sobie ludzkim głupcem. 

- Jezus Chrystus, zadzwoniłaś do swojego ojca? 

- Zadzwoniłam - powiedziała z fałszywą pogodnością - wyjaśniłam 

mu  całą  sprawę,  powiedziałam  mu  wszystkie  wstrętne,  żenujące 

background image

 

65

szczegóły.  Stwierdził,  że  to  śmieszne,  aż  boki  zrywać  i  że  nie  rozumie, 

dlaczego ja się nie śmieję. 

-  To  dupek  -  zaklął,  ale  w  środku  był  chory.  Jakim  cudem  Dom 

upadł  tak  nisko  i  nikt  tego  nie  zauważył?  To  był  prawdziwy  powód,  dla 

którego wszyscy mieli być trzymani tak daleko przez te wszystkie lata? By 

nie zobaczyli, czym stał się Alfa. 

- Cóż - Kathryn kontynuowała - Preston nigdy nie rozpatrzył tego 

szczególnego podstępu ponownie. Nie to, że machnął całkowicie ręką. To, 

co tam masz - skinęła brodą w kierunków dwóch kawałków schowanych 

w  marynarce  Rena  -  to  pierwsze  nagranie,  gdy  przyłapał  mnie  podczas 

pełni.  Zbudował  ten  pokój  specjalnie  ze  srebrem  w  ścianach,  suficie, 

drzwiach.  Klamka  była  ze  srebra.  Żadna  cena  nie  była  zbyt  wysoka  dla 

Prestona.  Podał  mi  środek  usypiający  podczas  śniadania  i  zaczekał,  aż 

księżyc wzrósł, po czym powiedział, że wypuści mnie, jeśli go ugryzę. 

- Co zrobiłaś 

- Ugryzłam go. Dokładniej, niemal oderwałam mu ramię. 

- Chciałbym to zobaczyć

16

Posłała  mu  przelotny  uśmiech,  uśmiech,  na  który  czekał  dziesięć 

lat, by go zobaczyć. 

- Po tym zatrudniłam Tommy'ego. Jest ze mną od tamtego czasu. 

- Dlaczego się nie rozwiodłaś z nim?  

Wzruszyła ramionami. 

- Nie mogę wypowiadać się w imieniu Prestona, ale podejrzewam, 

że obawiał się tego, co mój ojciec by mu zrobił. Zobaczył to, co ja mogłam 

zrobić,  a  byłam  tylko  kobietą.  Wyobraź  sobie  dorosłego  mężczyznę  i 

potężnego  Alfę.  Co  do  mnie,  nie  miałam  dokąd  iść.  Do  diabła,  było 

                                                            

16

 

 я тоже xD 

background image

 

66

pewne,  że  nie  wrócę  do  Domu  Klanu,  by  mój  ojciec  mógł  mnie  znów 

sprzedać  w  licytacji  temu,  kto  najwięcej  zapłaci.  Ponadto,  gdybym 

wytrzymała  pięć  lat,  intercyza  zagwarantowałaby  mi  całe  mnóstwo 

pieniędzy. Wystarczająco dużo, bym mogła żyć z dala od ojca i wszystkich 

innych.  Ale  ostatecznie  Preston  zachorował  i  nie  było  żadnego  powodu, 

by  odchodzić.  W  sumie,  zostanie  sprawiło  mi  niekończącą  się 

przyjemność  przypominania  mu  codziennie,  że  ja  żyję,  a  on  niedługo 

będzie martwy. 

Ren wziął głęboki oddech. 

- Są jakieś inne nagrania, o których powinienem wiedzieć? 

-  Nie  -  powiedziała  -  albo  myślę,  że  nie  ma.  Udało  mu  się  nagrać 

mojego  wilka  jedynie  dwa  razy,  a  ja  już  zniszczyłam  tę  drugą  płytę.  Po 

tym  wyczynie  ze  srebrnym  pokojem  Tommy  wyjeżdżał  ze  mną  do 

wiejskiej  rezydencji,  gdzie  każdej  pełni  biegałam  po  lasach.  Chociaż  nie 

mogę zagwarantować, że nie ma żadnych nagich prysznicowych scen. 

Próbowała powiedzieć to lekko, ale Ren usłyszał nieszczęście w jej 

głosie. 

-  Kathryn  -  powiedział  uważnie  i  czekał  do  czasu,  gdy  nie 

odwróciła  się,  by  spojrzeć  na  niego.  Przygryzła  nerwowo  wargę,  a  Ren 

modlił  się,  by  nie  przecięła  jej  do  krwi

17

.  Jego  kontrola  była  już  na 

wyczerpaniu,  pomimo  że  Kathryn  wydała  się  całkowicie  nieświadoma 

tego,  jak  blisko  naprawdę  był.  Wydawała  się  zgubić  wszystkie  ze  swoich 

instynktów,  gdy  miała  do  czynienia  z  innymi  wilkami.  -  Dlaczego  nie 

zadzwoniłaś do mnie? - powiedział. - Przyszedłbym po ciebie. 

- Nie wiedziałam, gdzie byłeś, Ren - wyjaśniła prosto. -  A ponadto 

nie  sądziłam,  że  po  przejściach  z  ojcem  mogę  komukolwiek  jeszcze 

zaufać. Nawet tobie. 

                                                            

17

 

 A cóż to? Wilkołak z wampirycznymi skłonnościami? O.o 

background image

 

67

Ren  znów  przeciągnął  dłoń  przez  włosy,  niemal  wyrywając  je  z 

głowy. 

-  W  porządku  -  powiedział.  -  W  porządku.  Odniosę  dysk  i 

zaopiekuję się Westgate’m. Nigdzie się stąd nie ruszaj. 

Jej  głowa  uniosła  się,  oczy  zabłysły  z  uporczywym  gniewem,  i 

natarli na siebie. 

-  Mam  dość  zmartwień  z  tym  twoim  kanaliowatym  prawnikiem  - 

warknął. - Ostatnia rzecz, której potrzebuję, jesteś ty biegająca z wielkim 

celem  na  tyłku,  tak  by  morderca  mógł  oddać  drugi  strzał.  To  pieprzony 

bałagan,  tak  na  marginesie.  Więc  siedź,  do  jasnej  cholery,  w  środku, 

dopóki, kurwa, nie powiem ci, że jest bezpiecznie! - Jego głos przeszedł w 

krzyk,  dopóki  nie  skończył.  Nie  czekał  na  jej  odpowiedź.  Złapał  swoją 

marynarkę  i  wybiegł  z  pokoju,  trzaskając  drzwiami  tak  mocno,  że 

zatrzęsły się w futrynach. Tommy czekał, patrzył zmartwiony. 

-  Ona  nigdzie  nie  pójdzie,  Tommy,  rozumiesz?  Nigdzie.  Nie 

obchodzi  mnie  to,  czy  masz  inne  zdanie…  -  Pomyślał  o  Kathryn 

uwięzionej w srebrnym pokoju i nie doszedł do końca. - Zatrzymaj ją tu, 

Tommy. Chroń ją. Wrócę, gdy tylko będę mógł.

 

 

background image

 

68

Rozdział 11 

Dostanie się do domu Westgate zajęło mu niemal trzy godziny, co 

trwało dwa razy tyle niż powinno. Pogoda była okropna, wszystkie drogi 

zamknięte i warczące korki uliczne na całym obszarze. Pługi działały, ale 

skupiały  się  na  międzystanówce  i  głównych  drogach.  Ren  podążał 

oczyszczonymi  drogami  tak  długo,  jak  mógł,  ale  ostatecznie  został 

zmuszony do zjechania na wąskie uliczki prowadzące do enklawy drogich 

domów,  gdzie  mieszkał  prawnik.  Te  drogi  również  były  czyste  -  bogacze 

mogli  wynająć  swoje  własne  pługi  -  jednak  wciąż  były  śliskie  od 

padającego śniegu. Nie to, że Rena to obchodziło. Uwielbiał prowadzić, a 

jego  CL600  był  świetnym

18

  samochodem.  Przez  większość  drogi  jechał 

taksówkami, ponieważ w tym cholernym mieście nie można było inaczej 

jeździć.  Ale  tutaj,  nawet  z  ułożonym  na  kilka  stóp  śniegiem,  było  to 

emocjonującym  przeżyciem.  Może  nawet  czymś  więcej.  Niebezpieczne 

warunki  tylko  zwiększyły  przyjemność  z  pędzenia  ciemnymi,  pustymi 

drogami, biegnącymi jakieś pięćdziesiąt mil od granicy. 

Mercedes  zatrzymał  się  na  przystanku  na  ulicy  pod  domem 

Westgate. Był murek, oczywiście. Ludzie jak Westgate chcieli mieć fasadę 

wyłączności,  którą  dostarczył  mur,  zatrzymując  służących  i  niziny 

społeczne  z  dala  od  ich  doskonale  utrzymanego  trawnika,  który  był 

przykryty  białym,  niczym  nie  uszkodzonym  kocem,  gdy  Ren  przyglądał 

się bramie z kutego żelaza. 

Rozważał  użycie  interkomu,  ale  postanowił,  że  da  Westgate 

dreszczyk  emocji.  Kilka  minut  pracy,  a  brama  puściła,  rozsuwając  się 

cicho  na  dobrze  naoliwionych  zawiasach.  Ren  popchnął  i  zamknął  ją  za 

sobą.  Przecież  chciał  być  uprzejmy.  Uśmiechnął  się  i  ruszył  w  górę 

                                                            

18

 

 W oryginale „was a sweet car” był słodkim samochodem, ale który facet powie, że jego 

samochód jest SŁODKI? No więc napisałam świetny xD 

background image

 

69

pokrytego  śniegiem  podjazdu,  który  był  tylko  minimalnie  czystszy  niż 

podwórko.  Ale  potem  cieszył  się,  że  zmienił  ubranie.  Jego  buty  miały 

wystarczająco grubą podeszwę, nawet jak na tak śliski śnieg. 

Przeszedł  przez  duże  frontowe  okno,  kierując  się  do  drzwi,  mógł 

zajrzeć do środka i zobaczyć, jak Westgate oglądał telewizję. Reszta domu 

była  ciemna,  ale  Ren  czekał  kilku  minut,  słuchając  i  obserwując,  zanim 

zadzwonił  do  drzwi.  O  ile  mógł  powiedzieć,  prawnik  dziś  wieczorem  był 

sam w domu. 

Westgate  otworzył  drzwi,  wyglądając  na  zaskoczonego  i  nie 

całkiem szczęśliwego z widoku Rena na jego ganku. 

-  Pan  Roesner,  jak…  -  Spojrzał  za  ramię  Rena,  najwyraźniej 

zastanawiając się, jak przeszedł przez zablokowaną bramkę. 

-  Twój  podjazd  nie  jest  oczyszczony  -  powiedział  Ren.  - 

Zaparkowałem  na  ulicy  i  wszedłem  po  schodach.  -  Gdy  Westgate  nie 

zrobił  nic,  by  zaprosić  go  do  środka,  Ren  dodał  -  mojemu  klientowi  się 

śpieszy. 

- Och, dobrze, tak, oczywiście. Ale ja - ja nie spodziewałem się… 

-  Jest  trochę  zimno,  Westgate.  -  Tak  naprawdę,  Renowi  nie  było 

zimno,  ale  prawnik  nie  chciał  współpracować,  czego  można  było  się 

spodziewać.  Odstąpił  od  drzwi  i  jak  przystało  na  dobrego  gospodarza 

zaprosił Rena do środka. 

- Moja żona jest za miastem, a gosposia wyszła do domu wcześniej. 

Obawiam się… 

- To nie jest towarzyska wizyta - powiedział Ren, przerywając mu. 

- Mój klient zgodził się na twoje warunki. Więc skończmy z tym. 

background image

 

70

Westgate najwyraźniej był wytrącony z równowagi, nie przywykły 

prawdopodobnie, by ktoś wydawał mu polecenia w jego domu albo poza 

nim. Jego oczy podążył do szczupłej teczki w lewej ręce Rena. 

-  Laptop  -  wyjaśnił  Ren.  -  Zmodyfikowane  satelitarne  łącze,  256-

bitowe szyfrowanie. Powiedz mi, na konto w jakim banku mam przesłać 

pieniądze, a kwota pojawi się w czasie rzeczywistym. 

Co  było  stekiem  bzdur,  ale  Ren  liczył  na  to,  że  Westgate  się  nie 

zorientuje. 

Prawnik kiwnął głową i powiedział: 

- Niech pomyślę. 

I Ren wiedział, że go ma. 

 

 

* * * * 

 

 

Ren umieścił teczkę na domowymi biurku Westgate’a. Cały pokój 

był  urządzony  w  zmyślnym,  francuskim  prowincjonalnym  stylu,  który 

Renowi nie przypadł do gustu, jednak nie był tu dla wystroju. 

- Najpierw zobaczmy dysk. 

Prawnik  podszedł  do  wysokiej  multimedialnej  szafki  i  otworzył 

drzwi,  ukazując  drzwiczki  sejfu.  Zasłaniając  klawiaturę  ciałem,  wpisał 

sześciocyfrowy kod, dostając się do środka i wyjmując jedną płytę. 

- Oryginał - powiedział, podając ją Renowi. - Ta druga była jedyną 

kopią. 

background image

 

71

Ren otworzył teczkę i wsunął DVD do komputera. Wszedł w dane, 

by  sprawdzić,  czy  rzeczywiście  był  oryginalny  i  nie  skopiowany,  a 

następnie  rzucił  szybkie  spojrzenie  na  samo  nagranie.  Zaspokojony  

odwrócił się do Westgate. 

- Nazwa banku. 

Mężczyzna  wyprostował  się  z pochylenia,  gdy  pisał  coś  na  kartce, 

wyrwał ją i podał Renowi. Była tam nazwa banku i numer konta. To była 

kwestia  kilku  minut  i  kilku  kliknięć  klawisza  i  Ren,  z  pozoru,  przesłał 

sumę dziesięciu milionów dolarów. 

-  Twoje  potwierdzenie  -  powiedział  i  zakręcił  komputerem,  by 

pokazać  Westgate’owi  fałszywe  dane,  podczas  gdy  Ren  przyglądał  się 

otwartemu  sejfowi  za  nim,  sprawdzając  nieobecność  jakichkolwiek 

innych  dysków  albo,  jeśli  o  to  chodzi,  broni.  Nie  to,  że  uważał,  że 

Westagte miałby odwagę, by z niej skorzystać. 

- To przyjemność prowadzić z Toba interesy - powiedział prawnik, 

składając  papier  i  wsuwając  go  pod  podkładki  na  biurku.  -  Należy 

poinformować twojego klienta… 

-  Nie  udawajmy,  że  nic  się  nie  stało,  bo  się  stało.  -  Ren  zamknął 

teczkę,  po  czym  odwrócił  się,  podciągając  się  do  pełnej  wysokości  i 

pozwalając na ujawnienie się w jego oczach odrobiny z wilka. - Nie ufam 

ci, Westgate. Jesteś rodzajem mężczyzny, który wykorzystuje kobiety dla 

zarobku,  co  czyni  cię  w  mojej  ocenie  straszna szumowiną.  Niestety,  mój 

klient  chce,  żeby  to  było  załatwione  czysto,  więc  kiedy  stąd  wyjdę,  ty 

wciąż będziesz oddychał 

Zadowolony z siebie uśmiech Westgate’a przygasł, a on sam zaczął 

się wycofywać, ustawiając między sobą a Renem biurko. 

background image

 

72

-  To  był  biznes,  Roesner,  a  ja  zrobiłem  tylko  jedną  kopię.  Nie 

chciałem, aby to nagranie ujrzało światło dzienne, tak samo mocno jak i 

ty. - Pocił się. Ren mógł poczuć ten zapach. 

-  Ponadto  -  Westgate  kontynuowa  -  nigdy  nie  powiedziałem 

nikomu,  co  jest  na tym  dysku.  Preston  dał  mi go  jako  pierwszemu,  więc 

mogłem zobaczyć na własne oczy, więc rozumiem Edmondd’a i srebrne… 

Westgate zbladł wyraźnie, a jego usta się zamknęły. 

- Co to było? - Ren zapytał łagodnie, robiąc jeden krok w kierunku 

mężczyzny. Westgate cofał się do czasu, gdy parapet wbił mu się w uda. 

- Nic. To nic ważnego. Masz już to, po co przyszedłeś. Teraz myślę, 

że… - Wydał wysoki dźwięk, gdy Ren nagle pojawił po jego prawej tronie. 

- Jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć, prawda? - zanucił Ren. 

Złapał  Westgate’a,  szarpiąc  go  z  dala  od  okna  i  przechodząc  za  niego,  i 

zawijając  ramię  wokół  jego  szyi.  Położył  rękę  ponad  ustami  prawnika, 

Ren  pozwolił  swoim  pazurom  wyłonić  się  z  jego  drugiej  ręki  i  głaskał 

łagodnie wzdłuż szczęki przerażonego człowieka i w dół jego szyi. - Coś o 

osobie  próbującej  zabić  Kathryn,  czyż  nie  mam  racji?  -  Przycisnął  dość 

mocno,  by  marszczyć  skórę,  upewniając  się,  że  Westgate  to  poczuł,  ale 

używając  tylko  wierzchu  jego  pazurów.  Nie  chciał,  aby  krew  popłynęła, 

nie  chciał  jakichkolwiek  dowodów  jego  obecności,  poza  histerycznymi 

wspomnieniami Westgate’a, którym żadna rozsądna osoba nie uwierzy. 

Westgate zakwiczał pod uchwytem Rena i kiwał głową jak oszalały, 

wsysając gwałtowny wdech powietrza, gdy Ren podniósł rękę. 

-  Jesteś  jednym  z  nich  -  głos  mężczyzny  był  zachrypnięty 

przerażeniem.  Gdy  spojrzał  w  górę,  łzy  mieszały  mu  się  z  potem.  -  Nie 

wierzyłem temu, co widziałem, ale ty również jesteś jednym z nich. 

background image

 

73

- Nie marnujmy czasu na oczywistości. Kto próbuje zabić Kathryn i 

dlaczego? 

-  Ja  nie  miałem  nic  wspólnego  z…  -  wykrzyczał,  gdy  Ren  uwolnił 

trochę  więcej  z  Wilka,  pozwalając  jego  szczęce  się  wydłużyć,  otwierając 

szeroko  usta,  by  pokazać  ostre,  białe  kły.  -  Edmonds,  -  Westgate 

wrzasnął.  -  Proszę,  Boże,  on  ma  na  imię  Gerald  Edmonds.  Nie  wiem, 

gdzie  Preston  go  znalazł.  Przysięgam,  że  nie  wiem.  Zmusił  mnie  do 

sporządzania  umowy  i  kazał  mi  zadzwonić  do  Edmonds  po  tym,  jak 

umarł. 

Ren poczuł zapach ostrego, gorzkiego moczu i uwolnił Westgate’a, 

odsuwając  się  z  dala  od  moczu  i  zmuszając  swoją  twarz  do  powrotu  do 

ludzkiej postaci. 

- Gdzie ta umowa? - warknął. 

- Tam. - Westgate wskazał rozpaczliwie gestem. - Jest w sejfie. 

- Daj mi. 

Westgate  pognał  do  sejfu,  jego  ręce  drżały,  więc  miał  duże 

trudności  z  podniesieniem  koperty  i  podaniem  jej  Renowi.  Była  to 

niezapieczętowana  bibułka  pocztowa,  nie  jakiś  oficjalny  papier,  bez 

adresu zwrotnego, czysta na wierzchu. 

- Co z pieniędzmi? - zapytał Ren, odwracając kopertę w ręce. - W 

jaki sposób Edmonds dostanie zapłatę? 

Prawnik  przylgnął  do  ściany  i  zaczął  przemykać  chyłkiem  w 

kierunku drzwi, najwyraźniej myśląc o ucieczce.  

- Rachunek depozytowy. - Oddychał chrapliwie, pocierając gardło. 

- Tam jest wszystko. 

background image

 

74

Ren  otworzył  gwałtownie  kopertę  i  wyjął  kilka  arkuszy  papieru. 

Szybko  czytając  dokumenty,  uniósł  spojrzenie,  obezwładniając  prawnika 

na miejscu. 

- Wiesz, co tu jest napisane? 

- Tak - Westgate powiedział, kiwając głową energicznie. 

- Dlaczego? 

Człowiek  nie  był  wystarczająco  głupi,  by  udać,  że  nie  rozumie 

pytania. 

- Doprowadzało go do wściekłości, to, że ona będzie żyć wiecznie z 

jego  pieniędzmi  -  wyjąkał  nerwowo,  rozejrzał  się  za  czymś  do  picia,  po 

czym  spojrzał  na  Rena,  najwyraźniej  zmieniając  zdanie.  -  Spotkałem 

Edmonds’a  tylko  raz  i  nigdy  nie  rozmawiałem  z  nim  ponownie. 

Zostawiłem  wiadomość  na  jego  sekretarce  po  tym,  jak  Preston  umarł. 

Pieniądze były już w depozycie. To wszystko, co wiem. 

Ren zrobił kolejny krok, górując nad przerażonym człowiekiem. 

- Wiesz co, Westgate - powiedział - wierzę ci. 

 

 

* * * * 

 

 

Ren zamknął za sobą ostrożnie drzwi. Westgate spodziewał się, że 

umrze.  Ren  widział  to  w  jego  oczach,  gdy  złapał  go  ostatni  raz.  A  gdyby 

chodziło tylko o Rena, tak właśnie by się stało. Ta szumowina próbowała 

zabić  Kathryn…  albo  była  wystarczająco  blisko.  Ale  Ren  mówił  prawdę, 

gdy  powiedział,  że  jego  klient  pragnie  prawnika  żywego.  Wystarczająco 

background image

 

75

złe  było  to,  że  ktoś  próbował  zabić  Kathryn,  a  jeszcze  gorsze  było  to,  że 

zabójca używał srebrnych kul, mimo że policja wciąż o tym nie wiedziała. 

Ale  ostatnia  rzecz,  jakiej  chciał  Dom  w  tym  momencie,  był  martwy 

prawnik  Prestona  Avinger’a  w  tak  krótkim  czasie  po  śmierci  samego 

Avinger’a.  Więc  Ren  musiał  zadowolić  się  znokautowaniem  faceta.  Użył 

zasysającego  krew  uchwytu,  który  nie  zostawił  dowodów,    ale  Westgate 

upadł  w  mokrych  szmatach  na  podłogę.  Śmierdzących,  mokrych 

szmatach,  ściśle  mówiąc.  Ponadto,  dał  glinom  dokumentację,  która 

powiązała  Avinger’a  i  Westgate’a  w  próbie  zabicia  Kathryn,  co  mogłoby 

pomóc  ludzkim  organom  śledczym.  Mogą  szukać  Edmonds’a,  ale  nigdy 

go nie znajdą. Nie jeśli Ren będzie miał coś w tej sprawie do powiedzenia. 

Zszedł z ganku na śnieg i wyciągnął telefon komórkowy, wciskając 

przyciski, gdy szedł do samochodu. 

- Maietta - odpowiedział detektyw. 

-  Detektywie  -  powiedział  Ren,  otwierając  bramę  i  wychodząc  na 

ulicę. - Tu Renjiro Roesner. Mam dla ciebie imię. 

- Słucham. 

- Lewis Westgate. 

- Prawnik Avingera. 

- Znasz go. 

-  Nie  jesteś  jedyną  osobą,  która  potrafi  przeprowadzać  śledztwo, 

Roesner. Przeprowadziliśmy wywiad z nim na drugi dzień po pogrzebie. 

Prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego ty to zrobiłeś. Więc, 

dlaczego podajesz mi jego nazwisko? 

background image

 

76

-  Lewis  to  bardzo  zły  chłopiec  -  powiedział  Ren.  Otworzył  za 

pomocą  beep

19

  zamki  swojego  mercedesa  i  wsunął  się  do  środka, 

zamykając  na  klucz  i  budząc  silnik  z  niezakłóconym  mruczącym 

dźwiękiem.  -  Preston  Avinger  zatrudnił  kogoś,  by  zabił  jego  żonę,  albo 

dokładniej,  wdowę po  nim.  A  Lewis Westgate  mu pomógł.  Najwyraźniej 

starzec nie chciał, by Kathryn zdobyła jakiekolwiek ze jego pieniędze. 

- Jezus, to okrutne. 

- Tak, cóż, z tego, co mówią, Avinger był okrutnym człowiekiem.  

- Jak wszedł w to Westgate? 

-  Sporządził  umowę.  Otworzył  również  rachunek  depozytowy  dla 

zabójcy. Machina poszła w ruch, gdy Avinger umarł. 

- Możesz tego dowieść? 

- Nie dzwoniłbym do ciebie, gdybym nie mógł. Jestem teraz poza 

miastem,  ale  wyślę  dokumenty,  gdy  tylko  wrócę.  Możesz  jednak  chcieć 

dość  szybko  wyruszyć  po  Westgate’a.  On  sprawia  na  mnie  wrażenie 

szybkiego biegacza. 

- Skąd to masz? 

- Powiedzmy, że niektóre strony były dość dobrze zmotywowane. 

-  Nie  mam  pojęcia,  co  masz  przez  to  na  myśli.  I  nie  kłopocz  się 

wyjaśnianiem  mi  tego.  Czy  będzie  w  porządku,  jeśli  będę  miał  jakieś 

pytania? 

-  Prawdopodobnie  nie  -  powiedział  Ren,  a  słyszany  Maietta 

westchnął. 

                                                            

19

 

 Nie  moja  wina,  że  pani  Reynolds  woli  używać  onomatopei  zamiast  normalnie  i  po 

ludzku napisać „użył pilota, by otworzyć Mercedesa” 

background image

 

77

-  Zakładam,  że  te  twoje  tajemnicze  dokumenty  są  całkiem 

jednoznaczne. 

- Można tak powiedzieć. 

- Dobrze - głos detektywa był zrezygnowany. - Bez urazy, Roesner, 

ale mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy. 

- Nie ma sprawy, detektywie. I wzajemnie. 

Ren się  rozłączył  i wrzucił  bieg.  Musiał  wrócić  do  miasta i  wysłać 

dokumenty  na  policję  -  po  zrobieniu  kopii  dla  siebie,  oczywiście.  A 

następnie  rozpocznie  się  prawdziwe  polowanie.  Westgate  się  nie  liczył. 

Gliny się o to postarają. Ale zabójca wciąż tam jest. 

 

 

background image

 

78

Rozdział 12 

W drodze do domu zadzwonił Paul Jorgens, jego dawny dowódca 

w Domu Klanu i szef bezpieczeństwa Doma Bartek’a. 

-  Gerry  Edmonds?  -  powiedział  Jorgens.  -  Pieprzysz,  Roesner, 

gdzie usłyszałeś to imię? 

- Znasz go? 

-  Wiem  o  nim.  Jest  łowcą  nagród.  Jeśli  jest  w  mieście,  to  są  złe 

wieści. Co z… ach, cholera, to on chciał zabić Kathryn? Pieprzyć to, Ren, 

nie ma z nią nikogo. Wyślę… 

- Miała mnie. 

- Nie obraź się, ale to może być za mało. Dom… 

- Jestem wszystkim, co dostała. Miejmy nadzieję, że to wystarczy. 

Rozłączył się i prawie rzucił telefon na miejsce obok siebie, łapiąc 

za niego w ostatniej chwili, gdy zadzwonił 

- Tak. 

-  Roesner,  dzięki  Bogu!  Wyszła.  Miała  iść  spać.  Przysięgam,  że 

wszystko było w porządki, gdy sprawdzałem… 

- Wolniej, Tommy. 

-  Kathryn  zniknęła.  Prawdopodobnie  pojechała  do  wiejskiej 

rezydencji. Musiała użyć tylnych schodów. Ona nienawidzi… 

Ren trzasnął pięścią w kierownicę i przeklął głośno. Tommy wciąż 

mówił, jego głos przeszedł w szept. 

- Dziś jest pełnia. 

-  Podaj  mi  ten  cholerny  adres  -  powiedział  Ren  przez  zaciśnięte 

zęby. 

background image

 

79

Tommy zaczął wyklepywać adres, ale Ren zatrzymał go. 

- Czekaj, czekaj. - Walnął pięścią w swój GPS. - Dobra, powiedz to 

jeszcze raz. 

Przeszedł do adresu, przyglądał się, jak mapa się pojawiła, i rzucił 

telefonem, kładąc obie ręce na kierownicy i skręcając o sto osiemdziesiąt 

stopni  na  oblodzonej  drodze.  Opony  obracały  się  bezużytecznie  przez 

kilka  chwil  napięcia,  zanim  w  końcu,  odkopując  się,  jego  Mercedes 

skoczył do przodu. Ren podniósł telefon. 

-  Nie  jest  dobrze,  Tommy.  Mam  imię  strzelca,  który  do  niej 

mierzył, a zła pogoda go nie zatrzyma. Spójrz - przerwał, gdy GPS zaczął 

mówić do niego, dając mu wskazówki, jak dotrzeć do wiejskiej rezydencji 

Kathryn.  Skręcił  w  lewo,  omijając  zaspę,  i  wykonał  obrót  jedną  ręką, 

rozsypując  śnieg  pod  oponami.  -  Jestem  już  przy  zatoce  i  kieruję  się  do 

niej. Myślisz, że jak dawno odjechała? 

- Nie więcej niż godzina, ale, Roesner, w taką pogodę - ona bardzo 

rzadko prowadzi. Wzięła samochód z napędem na cztery koła, ale… 

- Jej komórka? 

- Musiała ją wyłączyć. Brak sygnału. 

-  Doskonale.  Spójrz,  będzie  ciemno  zanim  się  tam  dostanę, 

zwłaszcza z burzą za plecami. Zadzwonię do ciebie, gdy będę coś wiedział. 

Ale, Tommy… 

- Tak? 

- To może trochę potrwać… - Nie mógł się zmusić, aby powiedzieć 

to człowiekowi. To trochę może potrwać, ponieważ księżycowi brakowało 

tylko  godzin  do  pełni,  a  Ren  szybko  pozbędzie  się  zarówno  ochoty,  jak  i 

umiejętności użycia telefonu komórkowego. 

background image

 

80

-  Rozumiem.  -  powiedział  szybko  Tommy.  -  Muszę  zadzwonić  do 

kogoś? Gliny? 

- Nie i nie. Nie zadzwonisz do nikogo, Tommy. Szczególnie nie po 

gliny. Jeśli ktoś zapyta, ona śpi. 

Ren  odłożył  słuchawkę  i  rzucił  telefon  na  miejsce,  pozwalając 

palcom  prawej  ręki  przeczesać  bezlitośnie  włosy.  Kurwa,  Kathryn  nie 

może  zostać  nawet  jeden  pieprzony  dzień  na  miejscu,  nawet  mając 

zabójcę na ogonie. 

Wcisnął gaz do dechy i poczuł, jak Mercedes odpowiedział. 

 

 

background image

 

81

Rozdział 13 

Ren wpadł w poślizg i zatrzymał się, omijając szeroko ganek. Śnieg 

został ułożony w stos w głębi podwórza, a duży Land Rower Kathryn był 

zaparkowany  na  zewnątrz.  Ren  ledwie  rzucił    na  niego  okiem,  gdy 

przechodził  obok.  Mógł  poczuć,  jak  księżyc  wspinał  się  na  nocne  niebo, 

niewidoczny  za  gęstymi  chmurami.  Potrzeba  przemiany  paliła  w  jego 

żyłach i wgryzała się w jego mięśnie, gdy Wilk drapał ciało, domagając się 

wypuszczenia na wolność. 

Drzwi  były  otwarte,  więc  pchnął,  otwierając  je  wolno,  oddychając 

przez  usta,  próbując  nie  utonąć  w  nieodpartym  zapachu  Kathryn,  który 

wypełniał  pomieszczenie.  Były  mokre  ślady  na  podłodze,  najpierw  po 

butach,  po  czym  po  bosej  stopie,  gdy  stopniowo  pozbywała  się  ubrań. 

Panował  chaos,  marynarka,  buty,  spodnie  i  bielizna  były  rozrzucone  w 

potrzebie  przemienienia  się.  Odrzucił  do  tyłu  głowę  i  wciągnął  głęboko 

haust powietrza do płuc. A Wilk zawył. 

Ren walczył, by móc kontrolować przemianę, gdy zdejmował swoją 

własną  odzież,  ale  jej  zapach  był  teraz  wszędzie,  wypełniając  jego 

nozdrza, rozpalając jego zmysły, utwardzając jego fiuta. Po chwili był już 

nagi,  pobiegł  z  powrotem  na  zewnątrz,  ledwo  dając  sobie  radę  z 

zamknięciem za sobą drzwi, zanim Wilk przejął kontrolę. Upadł, spadając 

na  ziemię,  gdy  jego  ciało  nabrało  nowego  kształtu.  Ścięgna  krzyczały,  a 

kości  skrzypiały,  gdy  były  zmuszane  do  przesuwania  się.  Gładka  skóra 

stała  się  eleganckim  futrem,  onyksowe  pazury  zwijające  się  z  palców,  a 

jego usta wypełniły się świecącymi, ostrymi kłami. 

Dostał  tylko  sekundy,  by  się  pozbierać,  leżał  na  ziemi,  z  trudem 

łapał  powietrze  w  płuca.  A  następnie  stał  na  łapach,  warcząc  jako  Wilk, 

nakłaniając  go  do  biegu,  by  znaleźć  ją,  zgłosić  pretensje  do  swojej 

partnerki. 

background image

 

82

Ruszył  powoli,  szukając  ostatniego  tropu  wśród  znikającego 

zapachu Kathryn, zwiększając prędkość, gdy zawęził swoje poszukiwania. 

Śnieg był tu głęboki, przykrywał poszycie, dryfował miedzy drzewami, ale 

ciało  Wilka  było  do  tego  stworzone.  Szerokie  łapy  brnęły  przez  śnieg, 

rozkładając  jego  wagę  tak  doskonale, że  jego  przejście  pozostawiło  tylko 

takie ślady, jakby ważył tylko nic nie znaczący ułamek ze swoich dwustu 

pięćdziesięciu funtów

20

Zapach  Kathryn  był  teraz  łatwy  do  wytropienia.  Wygodna,  w 

znajomym  otoczeniu,  nieświadoma  z  niebezpieczeństwa  śledzącego  ją, 

nie podjęła żadnych prób ukrycia się. Pognał za nią z nosem przy ziemi. 

Wilk  był  zdeterminowany,  nie  zwracając  uwagi  na  cokolwiek  innego, 

ignorując  tupot  zwierzątek  rozpraszających  się  na  jego  drodze,  kwik 

królika uwięzionego w nagiej połówce rozłupanego przez piorun drzewa. 

Słaby, nieprzyjemny zapach zmarszczył jego pysk, znajomy smród 

ludzkości  i  miasta.  Wilk  potrząsnął  głową,  próbując  odsunąć  tę  sprawę, 

skupiając  się  na  znalezieniu  jej.  Konieczność  skoncentrowania  się  na 

partnerce,  podążania  jej  szlakiem,  ból  zmuszający,  by  ją  znaleźć,  zabrać 

ją.  Ale  Ren  był  więcej  niż  Wilkiem.  Zmusił  Wilka  do  zwolnienia, 

odwrócenia  się  i  podążenia  za  tłustym  zapachem,  aż  do  jego  źródła  - 

samotnego  samochodu  ciężarowego  zaparkowanego  w  wąskie  dróżce 

przeciwpożarowej  ledwie  go  mieszczącej.  Wilk  zaskomlał,  gdy  obszedł 

dokoła  pojazd,  czując  ciepło  opon,  słysząc  tykanie  stygnącego  silnika. 

Obwąchał miejsce obok przedziału dla pasażera, a następnie odwrócił się, 

by  spojrzeć  w  głąb  lasu,  w  miejsce  gdzie  prowadził  zapach.  Ludzki  pot, 

chemiczny  zapach  skórzanych  siedzeń  ciężarówki  i  dający  się  we  znaki 

smród oleju i prochu. 

To był myśliwy. 

                                                            

20

 

 93 kilogramy 

background image

 

83

Wilk  zawył  i  pobiegł,  śpiesząc  się  teraz  do  zapachu 

niebezpieczeństwa,  tropiąc  myśliwego,  jedynej  osoby,  która  mogła 

skrzywdzić  jego  partnerkę.  Myśliwy  nie  miał  łap  ułatwiających  mu 

brnięcie  w  śniegu,  jednak  miał  rakiety  śnieżne,  więc  unosił  się  łatwo  w 

gęstym  proszku,  pozostawiając  Wilkowi  wystarczająco  dużo  śladów,  by 

poradził sobie, nawet bez użycia nosa. 

Drzewa  gęstniały,  gdy  coraz  bardziej  zagłębiał  się  w  las,  pełnia 

wciąż tkwiła w pułapce chmur, ciemny las, dźwięki stłumione przez biały 

śnieg. Sowy fruwały nad głową, żywiąc urazę do Wilka i tego myśliwego, 

za  którym  podążał,  pohukując  nerwowo  o  tej  wczesnej  zimowej  porze. 

Wilk  wiedział  o  wszystkich  tych  sprawach  na  podświadomym  poziomie, 

odsuwając  je  z  dala  jako  normalne  dźwięki  lasu,  nie  wpuszczając  ich  do 

środka  umysłu,  koncentrując  się  na  jedynej  rzeczy,  jaka  się  liczyła  - 

zatrzymać myśliwego, zanim ten odnajdzie samicę. Nagle trop myśliwego 

zmienił  kierunek,  a  jej  pyszny  zapach  został  skalany  przez  ludzki  smród 

myśliwego.  Wargi  wilka  odsunęły  się,  obnażając  kły  w  zdziczałym 

warknięciu.  Odrzucił  do  tyłu  głowę,  wyciągając  długie  gardło  i 

wykrzykując ostrzeżenie dla swojej partnerki. W głębi Wilczego ciała, Ren 

zastanawiał  się,  czy  Kathryn  rozumiała  znaczenie  wycia  Wilka,  które 

kazało jej biec tak daleko, jak tylko mogła. 

Wilk  opuścił  swe  ciało  na  ziemię  i  pobiegł,  szurając  brzuchem  o 

śnieg, gdy przebiegł pod nisko opuszczonymi gałęziami, jego długie nogi 

bez wysiłku skakały ponad powalonymi drzewami i zmrożonymi rzekami, 

bez  zwalniania  kroku.  Las  wokół  niego  ledwie  zauważył  jego  przemarsz, 

szept ruchu, ruch chmur ponad bladym księżycem. 

Niewielki  ruch  wydał  myśliwego.  Wilk  zwolnił  swój  gorączkowy 

pościg,  kładąc  się  na  ziemi,  gdy  się  podkradał.  Człowiek  podniósł  swą 

śmiercionośną  broń  i  trzymał  ją,  podążając  do  czegoś  w  oddali,  czegoś, 

background image

 

84

czego  Wilk  nie  mógł  dostrzec.  Wilk  zawył,  a  myśliwy  zakołysał  się, 

odwracając  się  w  prawo,  obserwując  i  strzelając.  Pocisk  był  niemal 

bezgłośny,  nudny  dźwięk  w  zwilżonym  od  śniegu  lesie,  szept  ciepła  koło 

pachwiny zwierzęcia, coś więcej niż cień w ciemnościach. Myśliwy opuścił 

swoją strzelbę i zamilkł, a Wilk wiedział, że to mądry wróg. Nie był takim 

głupi,  jak  myślał  Wilk,  że  jest,  tak  samo  jak  jeden  z  jego  pomniejszych 

kuzynów.  Kobieta,  stłumiona  przez  lata  życia  wśród  wilków,  stanowiła 

łatwy cel. Ale nie Wilk. 

Przykucnął  nisko,  skóra  na  jego  brzuchu  skurczyła  się  od 

chłodnego  śniegu.  Wilk  skradał  się  do  przodu,  nos  w  powietrzu, 

podążając  za  niewątpliwym  smrodem  myśliwego.  Stanął  na  chwilę,  gdy 

zwietrzył niedaleko samicę. Chciał jęczeć ze strachu o nią, mając nadzieję, 

że rozpozna niebezpieczeństwo wynikające z tego drapieżnika i ucieknie. 

Ale  nie  odzywał  się,  myśliwy  był  zbyt  blisko.  Mógł  usłyszeć  oddech 

myśliwego,  mógł  poczuć  zapach  potu  wynikającego  ze  strachu,  którego 

człowiek nie mógł kontrolować. 

Myśliwy poruszył się, nieduży ruch broni. W gęstej nocy jego strój 

w zimowe-moro wtapiał się w śnieg. Ale oczy Wilka widziały go wyraźnie. 

Jednak  wciąż  ten  myśliwy  był  bystry,  więc  Wilk  skradał  się  wolno,  jego 

kroki miękkie na stosie śniegu, sunąc przez drzewa, zakradając się od tyłu 

do myśliwego, który był przed nim. 

Człowiek  odwrócił  się,  gdy  Wilk  się  na  niego  rzucił.  Pojawiła  się 

strzelba. Wilk usłyszał pstryknięcie mechanizmu spustowego, a następnie 

był  na  człowieku,  zęby  darły,  pazury  rozdzierały  ciało.  Broń  wystrzeliła 

blisko czułego ucha Wilka i ten zawył z bólu i gniewu, pchając myśliwego 

na ziemię, próbując  się dokopać do wrażliwego ciała. 

Myśliwy  schował  brodę,  owijając  ramię  wokół  wilka  niczym 

niedźwiedź i ściskając, jego druga ręka podążyła do własnej odzieży. Wilk 

background image

 

85

poczuł  zimny  metal  na  brzuchu  i  wiedział,  co  to  oznaczało.  Zaniechał 

prób  dostania  się  do  gardła  myśliwego.  Wilk  wbił  kły  w  grube  ramię, 

znajdując  krew  i  mięśnie  mimo  grubej  warstwy  odzieży.  Ten  wilk  miał 

mózg. Myśliwy krzyczał, a jego śnieżnobiałe wdzianko stało się czerwone, 

gdy  zęby  Wilka  złamały  kość.  W  bólu  myśliwy  zapomniał  o  chronieniu 

szyi,  a  Wilk  rzucił  się,  znajdując  delikatne  ciało,  gryząc,  czując,  jak  z 

dźwiękiem łamanej chrząstki gardło ustępuje, pęd powietrza uciekający z 

płuc,  klatka  piersiowa  opadła,  nie  zdolna  już  do  zaczerpnięcia  kolejnego 

oddechu. 

Wilk przekręcił głowę w ostatnim ruchu i odskoczył, czując zgrzyt 

ostrza  noża  na  kości  swojej  przedniej  łapy.  Warknął  w  furii  i  cofnął  się  

patrząc,  ale  bicie  serca  myśliwego  zwalniało  w  jego  klatce  piersiowej,  a 

Wilk już mógł wyczuć zapach skażenia śmierci. 

Przerażone  wycie  uniosło  się  w  lesie  i  w  głębi  Wilka  Ren  obrócił 

się,  podnosząc  pysk  w  powietrzu  i  węsząc  -  Kathryn.  Posłał  jego  własny 

krzyk ku drzewom i pozwolił instynktowi przejąć swoje obowiązki. 

Rena nie było. Po raz kolejny był tylko Wilk. 

 

 

* * * * 

 

 

Wilk biegł przez las, podążając za jej zapachem, wyczuwając przed 

sobą jej zapach, jej potrzebę. Przeskoczył koło drzew na polanę i tam oto 

była.  Przebijający  się  przez  chmury  księżyc  odbijał  się  w  jej  srebrnym 

futrze,  jednak  ona  odsunęła  się  od  niego,  jej  zęby  obnażyły  się  w 

ostrzeżeniu.  Wilk  warknął.  Była  jego.  Stoczył  bitwę,  przelał  swoją  krew. 

background image

 

86

Kobieta skuliła się pod przykrytym ciężkim śniegiem drzewem, jej zapach 

sprawiał, że stawał się niemal szalony, gdy drżała od żądzy ciała i strachu. 

Wilk  podszedł  wolno,  podnosząc  jedną  łapę  na  raz.  Nie  starał  się 

zahamować  krwawienia,  wylizać  do  czysta  czy  zatrzymać  krwotok.  To 

było  dowodem  jego  sprawności  fizycznej  i  tego,  że  mógł  zgłosić  do  niej 

swe  pretensje,  bo  zwyciężył  wroga  i  nadal  tu  stał.  Kobieta  wycofała  się, 

jak  najdalej  mogła,  patrząc  na  niego  z  oczami  wypełnionymi  srebrem 

strachu, oczekiwaniem, głodem posiadania. 

Wilk  wydał  niskie,  warczące  dudnienie,  które  miało  ją  uspokoić. 

Przekrzywiła głowę z zaciekawieniem. A on podjął kolejny krok. Pobiegła. 

Wilk  zawył  z  wściekłością  i  podążył  za  nią,  ścigając  ją  poprzez 

drzewa,  łowiąc  przebłyski  srebrnego  płaszcza.  Ale  wiedział,  gdzie  idzie. 

Samica była za długo wśród ludzi. Myślała tak, jak oni to robili. Biegła do 

jedynego  bezpieczeństwa,  jakie  znała.  Dom  -  z  jego  ogrodzeniami  i 

bramami, drzwiami i zamkami. W głębi Wilka Ren uśmiechnął się. 

 

 

background image

 

87

Rozdział 14 

Ren  pozwolił  Kathryn  wyzdrowieć  przed  nim,  dając  jej  czas,  nie 

chcąc  jej  przerazić  robiąc  coś  głupiego.  Śpieszył  się  na  podwórze,  by 

zobaczyć,  jak  z  trzaskiem  zamknęły  się  drzwi,  usłyszeć,  jak  zamki 

kliknęły.  Żyła  z  ludźmi  tak  długo,  że  myślała,  że  zamkniecie  drzwi  na 

klucz go powstrzyma. 

Wskoczył  wielkimi  susami  na  werandę  i  przemienił  się,  dając 

swemu  ciału  możliwość  przystosowania  się  do  nowego  ciała.  Jego  noga 

drżała w miejscu, gdzie zranił go nóż, ale ledwie to czuł, jego serce waliło 

zwycięstwem  nad  wrogiem  i  pościgiem  za  Kathryn,  jego  partnerką,  czy 

wiedziała o tym czy nie. Schodząc z wysokiego poziomu adrenaliny, jego 

spocona  skóra  zadrżała  z  zimna,  pomimo  obłoków  pary  toczących  się  z 

jego ciała. Potrząsnął głową raz i jeszcze raz,  po czym zrobił jeden krok i 

wykopał drzwi z zawiasów. 

Usłyszał przenikliwy krzyk Kathryn, zaskoczony, uprzedzony przez 

tupot  nagich  stóp  na  podłodze.  Drzwi  zatrzasnęły  się  głośno,  gdy 

przeszedł  do  przestronnego  pokoju  dziennego  i  podążył  do  schodów, 

poświęcając  czas  na  znalezienie  spodni  i  wciągniecie  ich  na  nagie  ciało, 

używając  T-shirtu,  by  otrzeć  najgorsze  z  krwawych  śladów  na  twarzy  i 

szyi.  Wilk  wiedział  tylko  swój  głód,  potrzebę,  by  zgłosić  pretensje  do 

kobiety,  do  partnerki.  Chciał  jej  tak  bardzo,  jak  i  wilk,  ale  nie  w  zbyt 

szybkim łączeniu. Chciał ją zabrać i zatrzymać. Co oznaczało, że najpierw 

musi jej udowodnić, że nie ma powodu, by się go bała. 

 

 

background image

 

88

Rozdział 15 

Kathryn  oparła  plecy  o  ścianę,  tak  daleko  od  drzwi,  jak  tylko 

mogła. Jej  umysł  był  wypełniony  obrazami  polowania,  Rena,  dzikiego  w 

wilczej  formie,  zjeżona,  czarna  sierść  na  mrozie,  końcówki  futra  jarzące 

się  srebrnym  blaskiem  księżyca,  odbitym  w  jego  ciemnych  oczach. 

Śmierdział  polowaniem  i  żądzą,  jego  pysk  poplamiony  był  krwią 

myśliwego,  którego  zabił,  by  ją  chronić,  myśliwego,  który  chciał  ją 

uśmiercić. Jej wilk chciał mu się poddać, wyciągnąć szyję i zlizać krew ich 

rozgromionego wroga, przesunąć brzuchem po zimnym śniegu i ulec. Ale 

Kathryn  nigdy  nie zaznała  żądzy  wilka,  tylko  człowieczej. A  nawet  to,  co 

znała, zostało splamione bólem i wstrętem. Więc pobiegła. 

Mogła usłyszeć, jak Ren wchodził schodami, jego ciężki krok i całą 

resztę.  Była  naga,  dostała  gęsiej  skórki  od  chłodu,  drżała 

niekontrolowanie, zarówno do strachu, jak i pożądania. Drzwi otworzyły 

się  wolno,  tak  wolno,    wyciągnęła  szyję,  by  zobaczyć  kto  to,  chociaż  to 

mógł  być  tylko  on.  Drgnęła,  gdy  jego  szerokie  ramiona  wypełniły 

framugę,  jego  klatka  piersiowa  unosiła  się  z  wysiłkiem,  krew  wciąż 

plamiła jego ludzką formę pomimo oczywistych wysiłków, by się oczyścić. 

Jego  oczy  były  ciężkie,  pół  zamknięte  pod  gęstymi  rzęsami,  gdy 

przemierzał  pokój  leniwym  krokiem  ze  spojrzeniem  drapieżnika.  Gdy  ją 

znalazł,  jego  głodne  oczy  omiotły  ją  od  stóp  do  głów,  a  małych  uśmiech 

zagościł na jego twardych ustach. 

- Kathryn - warknął. 

Podskoczyła  na  brzmienie  jego  głosu,  przylegając  mocniej  do 

ściany,  jakby  mogła  jakoś  uciec  przez  drewno  i  tynk.  A  jednak  jakaś  jej 

część  nie  chciała  uciekać.  Jakaś  jej  cześć  chciała  przebiec  przez  pokój  i 

background image

 

89

rzucić  mu  się  w  ramiona,  przylgnąć  piersiami  do  jego  twardej  klatki, 

otworzyć siebie i pozwolić mu… 

-  Kathryn  -  Ren  zanucił  -  wiem,  że  chcesz  tego,  pragniesz  mnie. 

Mogę wyczuć zapach twojej potrzeby. 

Sapnęła. 

- Nie mów takich rzeczy! 

Ren zaśmiał się nisko i uwodzicielsko, gdy szedł powoli coraz bliżej 

Kathryn. 

- Nie pragniesz mnie, Kathryn? 

-  Tak  -  szepnęła  rozpaczliwie  -  pragnę  cię…  -  Przykryła  usta 

palcami, wstrząśnięta swymi słowami. 

- Co? - wymruczał. - Powiedz mi, czego chcesz. 

Był  tak  blisko.  Mogła  poczuć,  jak  jego  oddech  spływała  po  jej 

skórze,  mogła  poczuć,  jak  gorąco  turlało  się  od  niego  w  falach.  I,  och, 

Boże, mogła poczuć, jak bardzo on pragnie jej, jego fiut twardy i szalejący 

z ochoty, napierający na ciężki jeans jego spodni. 

- Nie bój się mnie, Kathryn. 

- Nie boje się. Niespecjalnie. To po prostu… 

- Co, ukochana? Powiedz mi. 

-  Boję  się  tego.  Nigdy  nie  skojarzyłam  się  w  parę  jako  wilk. 

Obawiam się, że zrobię coś złego, że ty… 

Wziął  ją  w  ramiona,  jego  ręce  były  mocne  i  silne,  pozwolił  jej 

poczuć  bicie  swego  serca,  ślizganie  się  krwi  na  skórze,  mocny  trzonek 

wciskający się w jej brzuch mimo szorstkiej tkaniny. 

- Jesteś Wilkiem, słodka Kathryn. Mogłaś zostać wygnana do ludzi 

przez  te  wszystkie  lata,  ale  wciąż  jesteś  Wilkiem.  Przychodzę  do  ciebie 

background image

 

90

okryty  krwią  naszego  wroga,  tak  jak  samce  wilków  robią  od  wieków. 

Rozdarci,  pokrwawieni,  wściekli,  że  musieliśmy  walczyć,  by  zgłosić 

pretensje do naszych partnerek, a jednak pełen ochoty na nią, dla ciebie

Kathryn.  To  jest  cudowna  rzecz,  której  to  ludzkie  łączenie  nie  może 

dorównać. 

- Ale… - wysapała, gdy poczuła, jak jeden ostry pazur sunął w dół 

jej pleców, krojąc zręcznie długą zmarszczkę wspaniałego bólu. Zadrżała z 

ochoty,  każdy  nerw  w  jej  odzyskującym  przytomność  ciele.  -  Nie  ma  się 

czego  wstydzić.  W  tym,  czym  jesteś,  Kathryn  -  kontynuował  cichym, 

działającym  na  zmysły  głosem  -  jest  tylko  piękno  i  wdzięk,  takie,  jakich 

nigdy  nie  zaznałem,  zanim  cię  poznałem.  Jesteś  moja,  Kathryn.  Zawsze 

byłaś moja. 

Podniósł  rękę  ponownie,  podążając  tym  razem  tropem  dwóch 

pazurów  w  dół  jej  pleców,  do  pośladków.  Jęczała  z  potrzeby,  jej  ręce 

odsunęły  się  od  piersi  i  sięgnęły,  by  pogłaskać  jego  muskularne  uda, 

pozwalając  jej  własnym  pazurom  przytrzymać  go  przed  sobą.  Wessał 

powietrze. 

- Pokażę ci - udało mu się powiedzieć. - Bogowie, Kathryn, pozwól 

mi pokazać ci chwałę, jaką jest Wilk. 

Jego pazury zniknęły, gdy jego palce przykryły jej tyłek i naciskały 

lekko,  przytulając  ją  lekko  do  jego  pobudzenia,  twardego  i  długiego  w 

zgięciu  między  jej  nogami.  Poruszyła  się  instynktownie,  ocierając  się  o 

niego.  Jęknął,  gdy  zanurzył  palce  między  jej  nogi,  gdzie  była  mokra  i 

gorąca,  jej  płeć  powiększona  z  pragnienia.  Krzyknęła,  gdy  dotknął  jej 

łechtaczki, usłyszała jego miękki, zdławiony chichot, gdy zaczął głaskać ją 

grubymi  palcami,  zanurzając  się  w  jej  mokrym  rdzeniu  i  wychodząc, 

wolny  kciuk  uderzał  o  jej  łechtaczkę,  jego  szorstka  skóra  była  jak  tysiąc 

background image

 

91

iskier  pioruna  na  jej  wrażliwej  skórze,  gdy  zanurzył  się  wewnątrz  niej 

ponownie, dokuczając, aż zaczęła krzyczeć z frustracji. 

Wbiła pazury w jego uda, tnąc jeansy niczym masło i wbijając je w 

jego  ciało,  uwalniając  tyle  krwi,  że  mogła  poczuć  ciepło  pod  palcami, 

rzucając  się  pod  jego  nieznośnie  powolnymi  dłońmi.  Ren  warknął, 

pochylając się, by zatopić łagodnie zęby w jej szyi. 

- Ren - wydyszała - Proszę. 

Niespodziewanie zagłębił dwa palce w jej satynowanej śliskiej płci, 

pieprząc  ją  wewnątrz  i  na  zewnątrz,  podczas  gdy  w  tej  samej  chwili 

szarpał za jej ściągnięty pąk. Krzyczała, niemal słabnąc pod przypływem 

bólu  i  odżywającą pod  przyjemnością,  która  zalała każdy  mięsień,  każdy 

nerw,  każdy  instynkt  w  jej  ciele.  Jej  wewnętrzne  mięśnie  zacisnęły  się 

wokół  jego  palców  i  Cathryn  straciła  kontrolę  nad  własnymi 

odpowiedziami. Spadłaby, gdyby jej nie podparł o ścianę, trzymając ją w 

pozycji pionowej przy swoim twardym ciele, z palcami wciąż schowanymi 

w głębi jej, jego kciuk wciąż głaskał jej gorącą i żebrzącą istotę. 

Jej  orgazm  wydawał  się  ciągnąć  bez  końca,  rozbudzając  ją  na 

okrągło,  do  czasu  gdy  była  słaba  od  wysiłku  pozostawania  w  pionie. 

Pocałował  jej  szyję,  liżąc,  co  powodowało  trochę  bólu  z  powodu 

ugryzienia,  podążając  tropem  linii  pocałunków  od  jej  ramienia  do 

policzka, poszukując łapczywie jej ust swoimi wargami. 

Jego  pace  wyślizgnęły  się  z  niej,  i  sapnęła,  gdy  po  raz  ostatni  jej 

dokuczył,  czując  własną  śliską  wilgotność  na  skórze,  gdy  popieścił  jej 

brzuch i piersi, zanim owinął ją ramionami. 

- Kocham cię, Kathryn - szepnął jej do ucha. - Kocham cię, odkąd 

cię zobaczyłem. 

Jej oczy wypełniły się łzami, co myślała, że nigdy się nie wydarzy. 

background image

 

92

-  Powiedział  mi,  że  odszedłeś.  Że  zaoferował  ci  mnie,  ale 

odmówiłeś. 

Jego ramiona zacisnęły się wokół niej i usłyszała ciche warkniecie. 

To był uspokajający dźwięk. Mówił jej o bezpieczeństwie i o miłości. 

- Skłamał. 

 

 

background image

 

93

Rozdział 16 

Ren  wciągnął  ją  w  ramiona  i  przeszedł  przez  pokój  do  dużego 

łóżka. Nie wiedział, czyj to był pokój, ale było łóżko i to było wszystko, o 

co  dbał.  Kathryn  była  wiotka  przez  poorgazmową  ospałość,  gdy  kładł  ją 

na  łóżku,  wyciągając  nakrycia  spod  niej.  Patrzył  na  nią,  gdy  ściągał 

spodnie.  Leżała  na  boku,  jej  piersi  pełne  i  spuchnięte,  jej  sutki  twarde, 

różowe  pąki,  które  błagały,  by  poczuł  ich  smak.  Niezdolny  do 

pohamowania się, uklęknął na łóżku i pochylił się do przodu, biorąc jedną 

twardą, małą perłę do ust i znów ją ssąc z jeszcze większą stanowczością. 

Kathryn wygięta się w łuk pod jego ustami, wplątała dłonie w jego 

włosy,  by  przytrzymać  go  bliżej.  Ugryzł  ją  lekko  i  jęknęła,  jej  ciało 

zafalowało  pod  nim.  Zamykając  oczy,  prawie  wbrew  nieodpartej  żądzy, 

przykrył  jej  ciało  swoim,  prąc  do  przodu  biodrami  i  czując,  jak  jej  nogi 

rozłożyły  się  w  powitaniu.  Jego  ciężka  erekcja  umościła  się  w 

jedwabistych,  mokrych  fałdkach  jej  płci  i  zaczął  poruszać  się  wolno, 

wślizgując trzonek tam i z powrotem, pokrywając się jej śliskimi sokami. 

- Potrzebuję cię, Kathryn - wysapał. 

- Tak - szepnęła, przepychając się ku niemu. 

- Nie chcę zadać ci bólu.. 

- Nie zrobisz tego, Ren. Proszę - krzyknęła, gdy popchnął mocniej, 

pozwalając  długości  swego  kutasa  pocierać  tam  i  z  powrotem  ponad  jej 

spuchniętą łechtaczką. - Och, Boże, tak. 

Odsunął  się  na  tyle,  by  wysunąć  się,  pozostawiając  jedynie  nosek 

kutasa w jej cieple, po czym uderzył do przodu, wbijając całą swą długość 

w  nią,  jęcząc,  gdy  jej  gorące,  ciasne  ściany  zamknęły  się  wokół  niego, 

wsysając  go  do  środka.  Zatrzymał  się  nieruchomo  przez  chwilę, 

podtrzymując  swój  ciężar  na  ramionach,  pochylając  głowę  do  przodu, 

background image

 

94

zamykając  oczy  pod  wpływam  emocji,  które  groziły,  że  go  zaleją.  Jakby 

rozumiała,  Kathryn  zawinęła  ramiona  i  nogi  wokół  niego  i  objęła  go.  A 

następnie zaczął poruszać się, pompując w tę i z powrotem, wycofując się 

prawe całkowicie, zanim ponownie się w niej całkowicie zagłębił, wciąż i 

wciąż, upajając się uczuciami, rozkoszując się głodem jej płci, wciągającej 

go  głębiej  i  głębiej,  dojąc  jego  fiuta,  popychając  go  ku  orgazmowi, 

rozlewając nasienie w głębi jej łona. Kathryn jęknęła i zaczęła ocierać się 

o  niego  z  coraz  większym  zapałem,  z  każdym  pchnięciem  wydając  słabe 

okrzyki  przyjemności,  które  sprawiły,  że  jego  woreczki  zacisnęły  się,  a 

jego już twardy kutas powiększył się nawet bardziej. 

Doszła niespodziewanie, jej mięśnie zacisnęły się tak mocno wokół 

jego  kutasa,  że  ledwo  mógł  to  znieść. Warknął,  jego  zęby  obnażyły się w 

połączeniu  wściekłości  i  niczym  niezmąconej  ekstazie  działającej  na 

zmysły,  gdy  stopniowo  zmusił  jej  śliski  kanał  do  uwolnienia  go, 

poruszając  się  powoli,  czekając,  aż  znów  będzie  mógł  się  w  nią  zagłębić. 

Jego  usta  zawładnęły  jej  ustami,  wierząc  w  jej  krzyk,  gdy  doszła 

ponownie, wykrzykując jego imię, jej atłasowe ściany zacisnęły się wokół 

niego, pieszcząc go i spychając go na krawędź. Krzyczał, gdy jego nasienie 

uwolniło się, wypełniając ją, gdy zgłaszał pretensje do niej, jego partnerki, 

jego miłości. 

 

background image

 

95

Rozdział 17 

Ren obudził się, zauważając, że jego ramiona wypełnione są nagą 

ciepłą kobietą - i to nie jakąkolwiek tam samicą, ale Kathryn. Ukrył swoją 

twarz  w  jej  szyi,  wciągając  w  płuca  jej  zapach,  napełniając  dłonie  jej 

miękkimi, pełnymi piersiami, pocierając jej rozkwitnięte, różane sutki do 

czasu, aż stwardniały i błagały, by ich posmakował. 

Kathryn  westchnęła  przez  sen,  przykrywając  jego  rękę  swoją 

dłonią i poruszając twardym tyłkiem, chowając się głębiej w jego objęcia. 

Ciało  Rena  natychmiast  odpowiedziało,  przypominając  mu  o  wszystkich 

pysznych rzeczach, jakie mógł zrobić z tą serdeczną, ciepłą kobietą w ten 

leniwy zimowy poranek. 

Uśmiechnął  się  i  owinął  rękę  wokół  biodra  Kathryn,  ocierając  się 

leniwie o twarde kule jej pośladków. Jego trzonek zareagował z zapałem, 

stając  się  twardszy  i  dłuższy,  zsuwając  się  do  jej  zagięcia  między  jej 

nogami,  aż  jego  końcówka  dotknęła  wilgotnego  i  ciepłego  miejsca  tam 

ukrytego.  Ren  zanucił  z  przyjemnością  i  zaczął  poruszać  się  wolno, 

zjeżdżając ręką do jej uda i rozsuwając jej nogi, otwierając ją na zmysłowe 

wtargniecie.  Jeszcze  nie  wyschła  po  jej  ostatnim  orgazmie,  wciąż  tak 

gorąca,  jak  była,  gdy  wykrzykiwała  jego  imię  i  drapała  jego  plecy  swymi 

pazurami.  Napiął  mięśnie  ramion,  czując  lecznicze  ciągnięcie  ran. 

Uśmiechnął się i poruszył biodrami do przodu, wślizgując się głębiej w jej 

małe, ciasne ciało. 

Kathryn zamruczała łagodnie przez sen i zaczęła naciskać na niego 

placami, kochając się z nim, nawet nie będąc w pełni obudzoną, podczas 

gdy  on  cały  czas  pchał.  Popieścił  jej  brzuch,  zjeżdżając  ręką  między  jej 

nogi i zagłębiając palce w jej jedwabiste, spuchnięte fałdki do czasu, gdy 

znalazł  łechtaczkę,  już  twardą  i  spragnioną  jego  uwagi.  Szczypnął 

łagodnie, a Kathryn doszła, w pełni obudzona, sapiąc jego imię. 

background image

 

96

-  Ren!  -  wyjęczała  oniemiała,  napinając  ciało  przy  jego  ciele.  - 

Dlaczego ciągłe dochodzenie jest takie dobre? 

- Ponieważ ty to robisz, ukochana. 

- Mmmm. Och, tak, tam! 

Ren zachichotał. 

- Zachłanny mały wilk. 

- Sam to zacząłeś - odpyskowała mu. 

Ren  warknął  i  zaczął  pompować  mocniej,  jego  palce  rozciągnęły 

się  szeroko  ponad  jej  brzuchem,  przytrzymując  ją  w  miejscu,  używając   

potężnych mięśni ud, by wepchnąć się w głąb niej, chowając się w kółko, 

aż  Kathryn  mocno  doszła,  wykrzykując  jego  imię,  nawet  gdy  jego  krzyk 

wypełnił echem ostatnie ciemne godziny nocy. 

 

 

* * * * 

 

 

Ren  leżał  obudzony,  oglądając  pierwsze  jasne  ostrzeżenia  o 

nadchodzącym  świcie,  nim  światło  całkowicie  rozświetli  okna.  Kathryn 

była  opleciona  jego  ramionami,  jej  plecy  przyciśnięte  do  jego  klatki 

piersiowej, jej głowa ułożona pod jego brodą. Leżała cicho, ale nie spała, 

w  ogóle.  Poznał  to  po  sposobie,  w  jaki  oddychała,  z  delikatnego  walenia 

jej serca. 

- Kim on był? - zapytała cichym głosem. 

Nie musiał pytać, kogo miała na myśli. 

background image

 

97

-  Myśliwy.  Szczególnie  wyspecjalizowany  myśliwy.  Nazywał  się 

Gerald  Edmonds,  chociaż  najprawdopodobniej  nie  było  to  jego 

prawdziwe imię. 

-  Myśliwy  -  powtórzyła  zdziwiona  -  ale  dlaczego?  Ktoś  go 

zatrudnił? Dla mnie? 

Jej  głos  podniósł  się  z  niepokojem,  a  on  napiął  ramiona, 

obejmując ją. 

- On nie żyje, Kathryn. Już nie może zadać ci bólu. - Ren nie miał 

pewności, czy miał na myśli Edmonds’a, czy Preston’a Avinger’a. 

- To był Preston, prawda? - szepnęła. - Zatrudnił go. 

Ren kiwnął głową, wiedząc, że mogła wyczuć gest jego głowy. 

-  Mieli  umowę  -  potwierdził  -  jak  tylko  Preston  umarł,  umowa 

zaczęła działać. Westgate wiedział o tym. 

Milczała przez dłuższą chwilę, po czym powiedziała: 

- Preston nigdy naprawdę nie uwierzył, że nie mogłam uczynić go 

wilkiem, nawet wtedy, gdy w końcu go ugryzłam i nic się nie stało. Wiesz, 

wyleczenie jego ramienia zajęło miesiące. 

- Szkoda, że nie stracił czegoś bardziej istotnego

21

 - Ren powiedział 

ponuro. 

Śmiała się gorzko. 

- Był wściekły. Powiedział, że wszyscy jesteśmy dziwadłami. 

Ren gładził ręką jej srebrne włosy. 

- Nie jesteś jakimś dziwolągiem. 

-  Wiem.  Jednak,  żyjąc  z  nim,  czasami  o  tym  zapominałam.  - 

Westchnęła. - Jak myślisz, co zrobi mój ojciec? 

                                                            

21

 

 Czego istotniejszego? Małego Prestonka? xD 

background image

 

98

- Z czym? 

- Ze mną. Przyjdzie po mnie? 

Ren  chciał  powiedzieć  tak,  że  Dominick  przyjdzie  po  nią,  ale  że 

może wyjechać z Renem, że ochroni ją. Mogli wyjechać jutro, im prędzej, 

tym  lepiej.  Ale  to  byłoby  kłamstwo. Dom  może przymilać  się  do  niej, by 

wróciła  do  Domu  Klanu,  ale  nie  skrzywdziłby  jej.  Była  zbyt  nieoceniona 

dla niego żywa, a ich rodzaj żył naprawdę długo. Teraz była zła, ale Dom 

wie, że wróci prędzej czy później. Samotny wilk był samotnym wilkiem, a 

Kathryn była sama już wystarczająco długo. 

Jednak  Ren  chciał,  by  wybrała  go  z  własnej  woli,  odeszła  z  nim, 

ponieważ  pragnęła  jego,  a  nie  dlatego,  że  bała  się  swego  ojca.  Więc 

powiedział jej prawdę. 

-  Nie,  nie  przyjdzie.  Może  próbować  do  ciebie  zadzwonić,  może 

nawet  pewnego  dnia  pokazać  się  na  progu  twych  drzwi.  Ale  jest 

cierpliwym człowiekiem. Nie zmusi cię. 

Słońce  rozbiło  się  nagle  ponad  horyzont,  zalewając  pokój 

olśniewającym światłem. Ren zamknął oczy przed oślepiającym światłem 

i poczuł gorąco na powiekach. 

- Wracam do Europy, Kathryn. - Zesztywniała nieznacznie w jego 

uścisku,  ale  kontynuował.  -  Muszę  najpierw  zgłosić  się  do  Domu  Klanu, 

może nawet zobaczyć się z Dom’em, ale potem wracam do domu. Pragnę, 

abyś pojechała ze mną. 

Odwróciła  się  w  jego  ramionach,  przyciskając  długość  swego 

ciepłego,  giętkiego  ciała  do  jego  i  ukrywając  twarz  w  jego  ramieniu.  I 

wiedział, jaka była odpowiedź. 

 

 

background image

 

99

* * * * 

 

 

-  Racja  -  powiedział  Ren,  przekładając  telefon  do  drugiego  ucha, 

by sprawdzić, która jest godzina - już tam jadę. Mogą zobaczyć mój dom 

na  GPS-ie.  -  Rozłączył  się  i  podszedł  do  łóżka,  na  którym  wciąż  leżała 

Kathryn,  półsenna  po  ich  długiej  i  wyczerpującej  nocy.  Otworzyła  oczy  i 

zobaczyła  swoją  niespodziankę,  która  była  już  na  nogach  i  w  pełni 

ubrana. Rzuciła okiem na zegarek, po czym z powrotem spojrzała na jego 

twarz. 

-  Na  dole  jest  Tommy  -  powiedział  - burza  ustała  w  nocy,  a  pługi 

pracują.  Muszę  spotkać  się  z  załogą  Doma  i  zmusić  ich  do  sprzątania. 

Paul  Jorgens  -  pamiętasz  go?  -  jest  z  nimi,  więc  może  będę  w  stanie 

uniknąć  całej  drogi  do  Domu  Klanu,  zwłaszcza  że  mam  jeszcze  kilka 

szczegółów, które muszę wyjaśnić z policją w mieście. 

- Ren… - zaczęła, ale jej przerwał: 

- Nie mów tego, Kathryn. Rozumiem, naprawdę rozumiem. Jesteś 

wolna,  po  raz  pierwszy  w  swoim  życiu,  i  chcesz  zobaczyć  jak  to  jest.  I 

powinnaś  zobaczyć.  -  Usiadł  obok  niej.  -  Ale  musisz  zapamiętać  jedno. 

Cóż,  dwie  rzeczy,  faktycznie.  Pierwsza.  -  Pochylił  się  i  wziął  jej  usta  w 

długim i palącym pocałunku. Wydała zgłodniały cichy dźwięk, który miał 

go  zachęcić,  by  spędził  z  nią  resztę  dnia  w  łóżku.  Ale,  do  diabła,  nie 

miałby dość po jednym dniu. 

Odsunął się niechętnie. 

- Kocham cię, Kathryn. Zawsze kochałem. 

Wstał, wciągnął marynarkę, i skierował się do drzwi. 

- Poczekaj! - krzyknęła. - Co z druga rzeczą? 

background image

 

100

Zatrzymał się i spojrzał na nią. 

- Nie musisz być wolna samotnie. Gdy zdasz sobie z tego sprawę, 

będziesz wiedzieć, gdzie jestem. 

 

background image

 

101

Epilog 

Kathryn chwyciła za listwę tylnej ławki, gdy prom wpłynął do stacji 

dokującej.  Szorstkie  drzewo  pomostu  było  ciemne  i  podziurawione 

wiekiem,  łącząc  się  z  wodą  w  szczelinkach  i  tworząc  strumyki,  święcąc 

srebrem w porannym świetle. 

Deszcz  wydawał  się  tym  razem  uspokoić  na  dobre.  Przynajmniej 

miała  nadzieję,  że  tak  właśnie  jest.  Miejscowi  zapewniali  ją,  że  brzydka 

pogoda  nie  jest  niczym  niezwykłym  tak  późną  wiosną,  ale  im  nie 

uwierzyła. Padało od czasu do czasu przez prawie trzy tygodnie, podczas 

gdy  podróżowała  z  jednego  maleńkiego  miasteczka  do  następnego, 

poszukując  Rena  i  jego  nielicznego  klanu  wilków.  Wszędzie,  gdzie  się 

udała, wydawało się, że wszyscy widzieli ich dzień czy dwa temu, a może 

w ciągu ostatniego tygodnia. Ciągle była jeden krok za nim i zaczynała już 

sądzić,  że  nawet  tu  nie  mieszkał,  że  to  był  po  prostu  wielki  żart,  który 

miejscowi odgrywali dla durnej amerykańskiej panienki. 

Stanęła,  zamykając  oczy  i  podnosząc  twarz  do  słabego  światła 

słonecznego. Tak czy inaczej, nie ruszała się przez chwilę. To miasto było 

wystarczająco  duże,  by  miało  jakiegoś  rodzaju  hotel,  w  każdym  razie 

wystarczająco dobry na kilka dni, podczas gdy sprawdziła swoje źródła i 

próbowała się dowiedzieć, gdzie, do diabła, był Renjiro Roesner. To były 

tylko  dwa  miesiące,  od  kiedy  leżała  w  wielkim  łóżku,  mówiąc  sobie,  jak 

głupia była, że pozwoliła mu odejść. Jak udało mu się tak dobrze ukryć w 

ciągu  dwóch  miesięcy?  I  dlaczego  czekała  tak  długo,  zanim  zaczęła 

szukać? 

Kathryn znała odpowiedź tylko na jedno z tych pytań. Chciała być 

wolna,  nie  mieć  nikogo  mówiącego  jej,  co  ma  robić,  jak  się  zachować, 

gdzie pójść. Więc sprzedała ten cholerny penthouse Prestona  prawie  ze 

wszystkim w środku i wyjechała. A następnie odkryła, że jedyne miejsca, 

background image

 

102

w jakich chce być, to takie, w którym będzie z Renem - nieważne gdzie, do 

diabła,  to  było.  Westchnęła  i  przeszła  w  dół  chwiejącego  się  trapu  do 

doku.  Odwracając  się  do  jednego  z  ludzi,  przymocowujących  prom  na 

miejscu,  porozmawiała  z  nim  w  miejscowym  języku,  pytając,  czy  była 

gdzieś  w  pobliżu  kawiarnia.  Uśmiechnął  się  w  oczywistym  zaskoczeniu  i 

wskazał  kierunek,  ofiarowując  zapewnienie  co  do  dobrej  kuchni  i 

godziwych  cen.  Pomyślała,  że  kawiarnia  prawdopodobnie  należała  do 

jego kuzyna. 

Ale  jednak  filiżanka  herbaty  byłaby  miła,  i  coś  bogatego  i 

grzesznego wiązało się z tym. Gdyby nie mogła mieć Rena na śniadanie, 

zamiast tego po prostu  musiałby zadowolić się czymś czekoladowym. 

 

 

* * * * 

 

 

Ren  przechadzał  się  w  dół  ulicy  wyłożonej  kostką,  wciągając  w 

płuca powietrze, świeżo umyte przez wczorajszy deszcz. Wąskie ulice były 

wciąż wilgotne, ale dziś niebo było czyste i niebieskie i już mógł zobaczyć, 

jak brązowe zbocza wokół miasta zieleniły się wraz ze wzrostem. Ta zima 

była  surowa,  a  wiosna  dużo  zimniejsza  niż  zwykle  dla  tej  części  świata. 

Wpłynęło to zarówno na umysły, jak i ciała. Jeśli jednak dzisiejszy dzień 

był  jakimś  zwiastunem,  to  zima  odeszła  już  na  dobre.    Alec    obok  niego 

posłał niskie gwizdnięcie. 

- Spójrzcie na to - powiedział z podziwem. 

background image

 

103

Ren  odwrócił  wzrok  w  kierunku  małej  kawiarni  na  dole  bloku, 

gdzie  kilka  stołów  stało,  czekając  na  wilgotnych  spacerowiczów  

korzystających z ładnej pogodny. Zatrzymał się. 

- Musi być nowa w mieście - zachwycił się Alec. - Jestem pewien, 

że mógłbym… 

Ren  wyrzucił  głębokie  warkniecie  prosto  z  klatki  piersiowej  i 

kiwnął głową w kierunku drugiego wilka z przymkniętymi oczami. 

- Moja - warknął. 

Oczy Aleca powiększyły się. Rzucił okiem na kobietę i z powrotem 

na  Rena,  wtedy  spuścił  ulegle  oczy  i  zatrzymał  się,  podczas  gdy  Ren 

odszedł. 

Kathryn  wstała,  gdy  go  zobaczyła.  Jej  srebrzyste  włosy  odrosły 

wystarczająco,  by  sięgać  kołnierzyka  i  błyszczały  w  jaskrawym  świetle 

słonecznym.  Uśmiechnęła  się,  gdy  się  zbliżał  i  mógł  zobaczyć  przebłysk 

śmiechu w jej szarych oczach. 

Zatrzymał się w odległości dwóch stóp. 

- Znalazłaś to, czego szukałaś? 

- Tak - powiedziała, zmniejszając odległość między nimi i wtulając 

się w jego ramiona - znalazłam.