background image

ROZDZIAŁ I - Porwanie

 

Bohater powieści, trzydziestoletni pisarz Józio budzi się wczesnym rankiem z poczuciem lęku, że w wieku lat trzydziestu jest 
ciągle „niewypierzonym chłystkiem”. To sprawia, że robi bilans swego życia:  

Przeszedłem niedawno Rubikon nieuniknionego trzydziestaka, minąłem kamieo milowy, z pozorów wyglądałem na człowieka 
dojrzałego, a jednak nie byłem nim – bo czymże byłem? Trzydziestoletnim graczem w bridża? Pracownikiem przypadkowym i 
przygodnym, który załatwiał drobne czynności życiowe i miewał terminy? Jakaż była moja sytuacja? Chodziłem po 
kawiarniach i barach, spotykałem się z ludźmi zamieniając słowa, czasem nawet myśli, ale sytuacja była niewyjaśniona i sam 
nie wiedziałem, czym człowiek, czym chłystek; i tak na przełomie lat nie byłem tym, ani owym – byłem niczym – a rówieśnicy, 
którzy już się pożenili oraz pozajmowali określone stanowiska nie tyle wobec życia, ile po rozmaitych urzędach paostwowych, 
odnosili się do mnie z uzasadnioną nieufnością. 

Nagle spostrzega, że w pokoju jest ktoś jeszcze – rozpoznaje w tej postaci samego siebie, z boku obserwuje swoje wady i nie 
może uwierzyd, że to on. Zdenerwowany uderza sobowtóra w twarz i każe mu się wynosid. Postanawia pisad, by w ten sposób 
wyrazid swoje wnętrze.  

Przerzucid się na zewnątrz! Wyrazid się! Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi! 

– wykrzykuje. To dlatego, że przed chwilą doszedł do wniosku, że „człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w 
duszy drugiego człowieka” i że nigdy  

nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi, musimy byd takimi, jakimi nas widzą*.+ 

Zaczyna pisad swoje dzieło i wtem rozlega się dzwonek do drzwi –  

W drzwiach ukazuje się T. Pimko, doktor i profesor, a właściwie nauczyciel, kulturalny filolog z Krakowa, drobny, mały, 
chuderlawy, łysy, i w binoklach, w spodniach sztuczkowych, w żakiecie, z paznokciami wydatnymi i żółtymi, w bucikach 
giemzowych, żółtych. 

Przyjechał złożyd „kondolencje z powodu śmierci pewnej ciotki”. Profesor siada i zaczyna czytad to, co przed chwilą napisał 
Józio. Stawia mu trójkę z plusem. Traktuje go jak ucznia, zwraca się do niego: „Niech Kowalski siedzi”, zaczyna przepytywad go 
z deklinacji i koniugacji łacioskich. Stawia Józiowi ocenę niedostateczną i postanawia zabrad szkoły dyrektora Piórkowskiego, 
do szóstej klasy, aby uzupełnił tam braki wiedzy. 

 

ROZDZIAŁ II - Uwięzienie i dalsze zdrabnianie 

Józio trafia do szkoły, trwa właśnie duża przerwa. Uczniowie spacerują po szkolnym podwórku podglądani zza płotu przez 
matki (jedna ze szkolnych metod „upupiania”, czyli zdziecinniania młodzieży). Inną metodą ma byd karteczka podrzucona 
przez Pimkę, na której jest napisane, że uczniowie są niewinni. Uważa, że oni będą temu zaprzeczad i paradoksalnie właśnie 
niewinni się staną. Chłopcy zaprzeczają poprzez używanie wulgarnych słów, na drzewie, za którym schował się Pimko piszą 
jedno z nich i kompromitują starego belfra. 

Między uczniami wywiązuje się teraz spór dotyczący niewinności. Dzielą się na dwa obozy: tych, którzy akceptują działania 
profesorów, którzy chcą pozostad niewinni, czyli „chłopiąt” i buntujących się „chłopaków”. Przywódca „chłopiąt” 
Pylaszczkiewicz (Syfon) tak woła do swoich kolegów:  

W górę serca! Proponuję, abyśmy tu natychmiast ślubowali, iż nigdy nie zaprzemy się chłopięcia ani orlęcia! Nie damy ziemi, 
skąd nasz ród! Ród nasz od chłopięcia i dziewczęcia się wywodzi! Ziemia nasza to chłopię i dziewczę! Kto młody, kto 
szlachetny, za mną! Hasło – młodzieoczy zapał! Odzew – młodzieocza wiara! 

Zdenerwowany Miętus odpowiada:  

*…+ dlaczego nie dacie kopniaka temu orlęciu, chłopięciu? Czy już nie ma w was wcale krwi? Czy nie ma ambicji? Kopniaka, 
kopniaka dlaczego nie dacie? Kopniak tylko może was uratowad! Chłopakami bądźcie! Pokażcie mu, żeśmy chłopaki z 
dziewczynami, nie jakieś tam chłopięta z dziewczętami! 

background image

Przeciwko niewinności i młodzieoczym ideałom „chłopiąt”, „chłopaki” postanawiają się buntowad używając „najbardziej 
plugawych powiedzonek”. 

Pimko zabiera Józia do dyrektora Piórkowskiego. Ma wtedy możliwośd zaobserwowania, jak wygląda grono pedagogiczne. To 
– jak mówi dyrektor – wyłącznie „ciała pedagogoczne”, nie ma nikogo przyjemnego, sympatycznego, każdy ma jakąś 
drażniącą cechę.  

Nigdy nie zdarzyło mi się widzied razem tylu i tak beznadziejnych staruszków. 

– podsumowuje Józio. Dyrektor jest dumny, że —  

żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo 
myśliciela. To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna. 

Po chwili rozpoczyna się lekcja języka polskiego prowadzona przez nauczyciela zwanego Bladaczką. W klasie panuje 
rozgardiasz, a wzywani do odpowiedzi uczniowie wymyślaj kolejne wymówki. Jeden tylko Pylaszczkiewicz jest przygotowany. 
Profesor zaczyna wykład o Słowackim polegający na powtarzaniu utartych formułek typu  

Słowacki wielkim poetą był! 

Kiedy Gałkiewicz stwierdza, że poezja ta nie zachwyca go, nauczyciel, zamiast coś wyjaśnid, powtarza te same banały. 

 

ROZDZIAŁ III - Przyłapanie i dalsze miętoszenie 

Dzwonek kooczy wreszcie lekcję polskiego i wśród uczniów powraca temat niewinności. Planują rozegranie „pojedynku na 
miny”. Józio, który słyszał, że Miętus chce uświadomid Syfona siłą, prosi o pomoc Kopyrdę – jedynego, jak mu się wydaje 
normalnego chłopca, o pomoc w zapobieżeniu tej sytuacji. Na razie zaczyna się jednak kolejna lekcja, tym razem łaciny – 
równie nudna i niewnosząca niczego ważnego w życie uczniów, tak że znów zagrażad jęła powszechna niemożnośd. 

W trakcie przerwy Syfon i Miętus rozgrywają „pojedynek na miny”, w którym rolę „superarbitra” wyznaczają Józiowi. Zasady 
pojedynku są następujące:  

Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę 
Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontr-miną. Miny – jak najbardziej osobiste, swoiste i wsobne, jak 
najbardziej raniące i miażdżące – stosowane byd mają bez tłumika aż do skutku. 

Wydaje się już, że pojedynek wygra wzniesiony w górę palec Syfona, Miętalski się jednak nie poddaje i uświadamia 
Pylaszczkiewicza siłą, „gwałcąc go przez uszy”. W klasie panuje wielkie zamieszanie, na podłodze znajdowało się już tylko 
kłębowisko ciał. Wtedy nagle wchodzi Pimko. 

 

ROZDZIAŁ IV - Przedmowa do Filodora dzieckiem podsztego 

W rozdziale tym autor przerywa narrację i zamieszcza dygresję o swoich poglądach na temat sztuki. Zapowiada także historię, 
którą chce opowiedzied w rozdziale następnym (również niepowiązaną bezpośrednio z główną fabułą). Gombrowicz mówi tu 
o dziele, które powstaje w pisarskich mękach, a jest później odbierane przez czytelników jedynie częściowo „pomiędzy 
telefonem a kotletem”. Zadaje więc pytanie o zasadnośd wysiłków twórczych. Porusza tu również problem formy:  

To my stwarzamy formę czy wreszcie ona nas stwarza? 

i buntuje się przeciwko naśladownictwu w sztuce, wyraża tu swój dystans wobec uznanych kanonów, demaskuje grę pozorów 
i fałszywe ideały. Głosi też pochwałę niedojrzałości jako wartości konstruktywnej i twórczej. 

 

 

background image

ROZDZIAŁ V - Filidor dzieckiem podszyty 

To historia pojedynku pomiędzy Filidorem – profesorem Syntetologii uniwersytetu w Lejdzie a Anty-Filidorem – analitykiem 
na Uniwersytecie Columbia. Analityk zawsze wszystko rozkładał na części, aż w koocu zrobił to także z żoną Filidora (najpierw 
rozebrał ją wzrokiem, następnie wskazywał kolejne części ciała, po czy zrobił jej błyskawiczną analizę moczu). Po takich 
przeżyciach kobieta trafiła do szpitala, a mąż zaczął myśled o zemście – czyli zsyntetyzowaniu partnerki Anty-Filidora, Flory 
Gente. W tym celu sprzedaje swój majątek, gotówkę rozmienia na złotówki, Flora, która te pieniądze na kupę sama powoli 
staje się sumą. Później dochodzi do pojedynku na pistolety – obaj profesorowie odstrzeliwali wówczas te same części ciała 
partnerki rywala. Gdy po latach Filidor wspomina ów pojedynek z rozrzewnieniem słyszy, że mówi jak dziecko. Na to profesor 
odpowiada:  

-Wszystko podszyte jest dzieckiem. 

 

ROZDZIAŁ VI - Uwiedzenie i dalsze zapędzanie w młodośd  

Następuje tu powrót do głównej fabuły utworu, do momentu, kiedy Pimko wchodzi do klasy. Udaje, że nie dostrzega tego, co 
tam się dzieje. Jego zdaniem uczniowie grają w piłkę. Konsekwentnie traktuje Józia jako dziecko i oznajmia mu, że zabiera go 
teraz na stancję do domu Młodziaków – nowoczesnego inżynierostwa hołdującego postępowym prądom. W tym miejscu 
Józio ma stracid resztki swej dorosłości. Profesor zaznacza, że Młodziakowie mają córkę Zutę – nowoczesną pensjonarkę, 
zdradzając jednocześnie lęk przed nią. 

Drzwi otwiera Zuta, Pimko zachowuje się przy niej zupełnie inaczej, w pewnym momencie zaczyna śpiewad. Chce, aby Józio 
zakochał się w pensjonarce. Profesor wypowiada się na temat wyznaczników nowoczesnej kultury:  

*…+ nogi, znam was, znam wasze sporty, obyczaj nowego zamerykanizowanego pokolenia, wolicie nogi niż ręce, dla was nogi 
najważniejsze, łydki! Kultura ducha dla was niczym, tylko łydki. Sporty! łydki, łydki — pochlebiał mi strasznie — łydki, łydki, 
łydki! 

Kiedy wraca Młodziakowa, Pimko przedstawia jej Józia jako udającego dorosłośd pozera. Rozmowa toczy się na temat 
rewolucji obyczajowej, jaka się dokonała, czego wyrazem ma byd m.in. kopnięcie Józia w kostkę przez Zutę, a także 
wypowiedź pensjonarki, w której zdradza, że nie wie, kim był Norwid. Pimko zostawia Józia na stancji i sam wychodzi. 

ROZDZIAŁ VII - Miłośd 

Po wyjściu profesora Józio rozpaczliwie próbuje Zucie wyjaśnid, że nie jest pozerem i człowiekiem nienowoczesnym. Myśli też 
o dyskretnej ucieczce, jednak ostatecznie zwycięża urok pensjonarki i zakochany Józio zostaje w domu Młodziaków.  

*…+ sport, gibkośd, hardośd, łydki, nogi, dzikośd, dancing, starek, kajak – to była nowa kolumnada mej rzeczywistości 

– wyznaje bohater. Kilkakrotnie próbuje wywrzed na dziewczynie jak najlepsze wrażenie, jednak podejmowane przez niego 
działania okazują się nieskuteczne. 

Nagle słychad w przedpokoju wrzask służącej – to pojawił się Miętus, który „chciał dopuścid się na niej gwałtu”. Przyniósł ze 
sobą „półbutelkę czystej monopolowej” i serdelki. Józio zwierza się Miętusowi, że zakochał się w Zucie. Ten – z kolei – 
informuje go, że Zutą interesuje się już Kopyrda. Miętus marzy za to o poszukiwaniach „prawdziwego parobka”:  

*…+ uciec do parobka. Na łąki, na pola, uciec, zwiad – mamrotał. – Do parobka… do parobka… 

 

 

 

 

 

background image

ROZDZIAŁ VIII – Kompot 

Kolejny nudny dzieo w szkole, podczas którego zakochany Józio myśli tylko o Zucie. Chce zbliżyd się do Kopyrdy, aby odkryd w 
koocu, co łączy go z pensjonarką, jednak działania te nie przynoszą żadnego rezultatu. Zgwałcony przez uszy Syfon umarł, nie 
mogąc zapomnied słów, którymi go uświadomiono. Miętusowi to jednak nie pomogło, chodzi ciągle z przyprawioną mu 
„gębą”, marzy coraz więcej o parobku i opowiada o swoich planach wobec służącej Młodziaków. 

Młodziakowa zauważa, że Józio jest zakochany w Zucie. Pimko jest niezwykle zadowolony z nadanej przez to podopiecznemu 
infantylnej „pupy”. W scenie obiadu obserwujemy kolejne cechy nowoczesnej pensjonarki:  

*…+ siedzi doskonale, z nieco bolszewicką fizkulturą i w gumianych półbucikach. Zupy jadła mało – a za to wypiła duszkiem 
szklankę zimnej wody i zagryzła kromką chleba, zupy unikała, rozwodniona papka, ciepła i zbyt łatwa, musiała zapewne 
szkodzid jej na typ i prawdopodobnie chciała byd jak najdłużej głodna, przynajmniej do mięsa, gdyż dziewczyna nowoczesna 
głodna jest wyższej klasy niż dziewczyna nowoczesna syta. 

Młodziakowa zaczyna prowokowad w rozmowie córkę do łamania konwenansów. Widziała Zutę wracającą ze szkoły z jakimś 
chłopcem i proponuje jej:  

Zuta, a może umówiłaś się z nim? Doskonale! Może chcesz wybrad się z nim na kajak – na cały dzieo? A może chcesz pojechad 
na week-end i nie wracad na noc? Nie wracaj w takim razie – rzekła usłużnie – nie wracaj śmiało! Albo może chcesz wybrad się 
bez pieniędzy, może chcesz, żeby on za ciebie płacił, a może wolisz płacid za niego, żeby on był na twoim utrzymaniu – w 
takim razie dam ci pieniędzy. 

Ojciec idzie jeszcze dalej:  

– Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mied dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa 
ustał! 

Lekceważony Józio zwraca się w kierunku pensjonarki ze słowami: „Mamusia, mamusia…”. Jest to tak nieoczekiwane, że 
zadziwia wszystkich i sprawia, że bohater odzyskuje siły. Zaczyna „babrad się w kompocie” i wtedy Młodziakowie chyłkiem 
opuszczają pokój, inżynier chichocząc – Józio uświadamia sobie, że może rozbid tę przyjętą przez Młodziaków maskę 
nowoczesności. Wyzwoli się wówczas od nowoczesnej pensjonarki i profesora Pimki. 

 

ROZDZIAŁ IX - Podglądanie i dalsze zapuszczanie się w nowoczesnośd 

Józio rozmyśla, jak pozbawid Zutę jej nowoczesności. Zaczyna ją podglądad, co początkowo wzbudza w nim tylko coraz 
większą fascynację. Później dopiero zaczyna ją przedrzeźniad, naśladując jej siąkanie nosem, kiedy zaś Zuta wychodzi z domu 
przeszukuje jej osobiste rzeczy. Chce zburzyd harmonię panującą w jej otoczeniu. Widzi w jej sportowym pantoflu goździk, co 
uznaje za szczególnie trafny gest, umieszcza w nim okaleczoną przez siebie, ale wciąż żywą jeszcze muchę. Czyta wiersze w 
zeszycie Zuty i dopisuje własne przynoszące erotyczne skojarzenia tłumaczenie. 

W pewnym momencie odnajduje plik listów miłosnych od rówieśników Zuty (w tym od Kopyrdy), ale także starszych 
mężczyzn (w tym profesora Pimki). I wówczas rodzi się w jego głowie plan następujący: pismem Młodziakówny pisze dwa 
listy:  

Jutro, w czwartek, o 12-tej w nocy zastukaj do okna z werandy, wpuszczę. Z. 

i zaadresował, jeden do Kopyrdy, drugi do Pimki. Nie ma jeszcze pojęcia, jak skooczy się cała afera, kiedy dwaj adoratorzy się 
spotkają – cel jednak jest jasny: ośmieszyd Pimkę Kopyrdą i Kopyrdę Pimką. 

 

 

 

background image

ROZDZIAŁ X - Hulajnoga i nowe przyłapanie 

Rano bohater obserwuje rodzinę Młodziaków z ukrycia – kobiety podczas kąpieli, widzi też, że inżynier zaczyna zachowywad 
się infantylnie. W nowoczesnym domu daje się wyczud napiętą atmosferę, Młodziakowie wyraźnie boją destabilizującego 
wpływu na utarty porządek w domu nowo przybyłego lokatora. Tylko Zuta pozostaje spokojna i nie wyłamuje się ze swej roli 
nowoczesnej pensjonarki. 

Nadchodzi wreszcie wieczór, a wraz z nim chwila prawdy. W środku nocy do okna Zuty puka Kopyrda, ta nie daje po sobie 
poznad zaskoczenia i wpuszcza go do środka. Józio podglądający całą sytuację przez szparę w drzwiach podziwia jej spokój i 
opanowanie. Zuta pierwsza chwyta Kopyrdę za włosy i całuje go – to wyraz jej obyczajowego wyzwolenia. Wtem jednak 
słychad drugie pukanie do okna i pojawia się Pimko. Daje wyraz swojemu zaskoczeniu listem Zuty i marzy o tym, by się z nią 
spoufalid. W tym momencie ukryty za drzwiami Józio zaczyna krzyczed, że w mieszkaniu jest złodziej. Pimko i Kopyrda 
chowają się w szfach. Przybiegają Młodziakowie, a sprytna pensjonarka udaje, że śpi. Józio otwiera szafę z Kopyrdą – rodzice 
pozostają jeszcze w roli nowoczesnych i nie tylko nie mają nic przeciwko obecności Kopyrdy, a wręcz ganią Józia za wtrącanie 
się w nie swoje sprawy. Wtedy bohater otwiera drugą szafę i oczom Młodziaków ukazuje się Pimko. To jednak – jak się 
okazuje – dla nich już za wiele. Dwóch mężczyzn i do tego jeden dużo starszy od ich córki. Pimko pokrętnie tłumaczy swoją 
obecnośd, inżynier wpada w gniew i policzkuje profesora, a następnie zaczyna szarpad się z Kopyrdą. Dołącza do nich 
Młodziakowa, która chce pomóc mężowi, a ostatecznie także i Zuta. Z zamieszania, jakie wyniknęło z tej bijatyki korzysta 
Józio i wymyka się z domu Młodziaków, wyzwalając się jednocześnie od narzucanych mu tu form. W ostatniej chwili dołącza 
do niego Miętus, który właśnie uwiódł w koocu służącą i udają się na poszukiwanie parobka. 

 

ROZDZIAŁ XI – Przedmowa do Filiberta dzieckiem podszytego 

*…+ zniewolony jestem do przedmowy, nie mogę bez przedmowy i muszę przedmowę, gdyż prawo symetrii wymaga, aby 
Filidorowi dzieckiem podszytemu odpowiadał – dzieckiem podszyty Filibert, przedmowie zaś do Filidora przedmowa do 
Filiberta dzieckiem podszytego. Chodbym chciał, nie mogę, nie mogę i nie mogę uchylid się żelaznym prawom symetrii oraz 
analogii. 

Pisze więc Gombrowicz kolejną dygresję poświęconą swoim oczekiwaniom wobec literatury. Mówi przede wszystkim o 
mękach złej formy („męczarni frazesu, grymasu, miny”), cierpieniach twórcy, wylicza powody tych cierpieo, a także 
możliwości genezy dzieła. 

 

ROZDZIAŁ XII - Filibert dzieckiem podszyty 

Rozdział ten na początku przybiera formę baśniową. Historia rozgrywa się na stadionie, gdzie odbywa się mecz tenisowy. Gra 
tam champion, potomek pewnego francuskiego wieśniaka. Mecz jest zaciekły, widownia nagradza sportowców gromkimi 
oklaskami. Siedzący wśród publiczności pułkownik, zazdroszcząc tychże oklasków, strzela do piłki. Trafia, ale kula leci dalej i 
trafia pewnego przemysłowca. To tylko początek serii przedziwnych zdarzeo: ktoś dostał ataku epilepsji, ktoś kogoś uderzył w 
twarz, ktoś wskoczył siedzącej przed nim kobiecie na głowę, za nim poszli inni… Mężczyźni zaczęli dosiadad kobiety jak konie. 

Wtem na środek wychodzi markiz de Filiberthe i pyta, czy ktoś chce obrazid jego żonę. Początkowo zapadła cisza, jednak już 
po chwili „podjeżdżali” na swoich kobietach dżentelmeni, aby urazid żonę markiza. Obrażona kobieta urodziła nagle dziecko i  

Markiz, podszyty dzieckiem tak nieoczekiwanie, opatrzony i uzupełniony dzieckiem w momencie, gdy występował pojedynczo 
i jako dżentelmen dorosły sam w sobie – zawstydził się i poszedł do domu – podczas gdy grzmot oklasków rozlegał się wśród 
widzów. 

 

 

 

background image

ROZDZIAŁ XIII - Parobek, czyli nowe przychwycenie 

 

Józio i Miętus opuszczają Warszawę i udają się na poszukiwanie prawdziwego parobka. Spotykają chłopów zachowujących się 
jak psy, którzy są niezwykle agresywni wobec przybyszów z miasta. Chłopców ratuje ciotka Hurlecka, która się nagle pojawia i 
zabiera ich do Bolimowa. Józio broni się przed tym, ponieważ ciotka znała go jako dziecko i tak traktuje go nadal, tym samym 
kontynuując to, co zaczął Pimko. Nie zważając na protesty, Hurlecka zabiera chłopców swoim samochodem do rodzinnego 
dworu. Tam spotykają jeszcze wuja Konstantego (zwanego przez żonę Kociem), kuzyna Zygmunta oraz młodziutką Zosię. 

To właśnie w Bolimowie Miętus spotyka wreszcie upragnionego parobka, o którym mówi:  

Józio – szepnął ze drżeniem, serdecznie, szczerze – Józio, widziałeś, przecie on ma gębę – nie wysztafirowaną, ma gębę 
zwykłą! Gębę bez miny! Typowy parobek, lepszego nie znajdę nigdzie. 

Walek – jak się okazuje – rzeczywiście jest niezwykle prostym człowiekiem: nie umie czytad i pisad, nie ma nazwiska, nie wie 
nawet, ile ma lat. Miętus marzy, aby się z nim „po…bratad”. Zamiary jego psuje Józio, który uderza parobka w twarz. 

W nocy Miętus wymyka się jednak z pokoju i udaje mu się nakłonid lokajczyka, aby jego teraz z kolei uderzył. Tak oto 
dochodzi do zbratania się z ludem i zachwiania odwiecznej hierarchii społecznej. Józio widzi do czego to może doprowadzid:  

I już służba podnosiła głowę. Już zaczynały się kuchenne komeraże. Już gmin, rozzuchwalony i zdemoralizowany poufałością 
części ciała, jawnie wygadywał na paostwa, wzrastała chamska krytyka – co będzie, co się wydarzy, gdy przeniknie to do 
wujostwa i twarz paoska oko w oko stanie z masywną gębą ludową? 

 

ROZDZIAŁ XIV - Hulajgęba i nowe przyłapanie 

 

Ostatni rozdział powieści rozpoczyna się od wątpliwości zaniepokojonej rodziny Hurleckich co do zachowania Miętusa (chod 
całej prawdy i tak nie znają). Wuj Konstanty przypuszcza, że ma on skłonności homoseksualne. Miętus tłumaczy, że chodzi mu 
o relacje, jak z kolegą w jego wieku. Józio chce uciekad z Bolimowa w nocy, Miętus upiera się, aby koniecznie zabrad ze sobą 
Walka. Józio dochodzi do wniosku, że to Zosię raczej należało porwad. Zosię porwad dojrzale, po paosku i po szlachecku, jak 
tylokrotnie porywano. 

Ostatecznie jednak godzi się na pomysł Miętusa. Próba porwania Walka kooczy się jednak przyłapaniem. Walek zostaje 
posądzony o kradzież i zdenerwowany wuj zaczyna „tresowad” parobka w obronie „starego porządku”. Interwencja Miętusa 
przynosi nieoczekiwany obrót (Walek przypadkowo uderza w twarz Konstantego) i rozpoczyna się bunt chłopów – kolejna 
bijatyka, kolejna „kupa”. 

Józio ucieka na oślep, po drodze przyłącza się do niego ukryta w sadzie Zosia. W ten sposób ucieczka przeistacza się w niby-
porwanie. Tak naprawdę to tylko pretekst, aby się wydostad z Bolimowa, później bohater chce ją porzucid. Ostatecznie jednak 
łączy ich pocałunek:  

*…+ musiałem ucałowad swoją gębą jej gębę, gdyż ona swoją gębą moją ucałowała gębę. 

Okazuje się więc, że próba ucieczki od narzuconej formy jest niemożliwa i finalna konkluzja jest następująca:  

*…+nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronid się można jedynie w objęcia innego 
człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki. Ścigajcie mnie, jeśli chcecie. Uciekam z gębą w rękach. 

I tak powieśd dobiegła kooca: 

Koniec i bomba A kto czytał, ten trąba!  

W. G.