background image

 

 

background image

 

 

background image

 

WSTĘ
 
„Pyrrusowy 

sukces 

prezydenta 

Clintona”, 

„szwedzcy 

socjaldemokraci  wygrali  w  stylu  Pyrrusa”,  „Teatr  -  posmak 
pyrrusowego  zwycięstwa”.  Takie  i  podobne  określenia  co 
kilka  dni  padają  na  łamach  światowej  prasy,  na  stronicach 
ksiąŜek,  w  przemówieniach  polityków

1

.  Pyrrus,  władca  Epiru 

(319-272  p.n.e.),  jest  najczęściej  chyba  wymienianym  obecnie 
wodzem  czasów  staroŜytnych.  Zwrot  „pyrrusowe  zwycięstwo” 
trwale  wzbogacił  języki  wielu  narodów.  Nie  jest  on  oczywiście 
pochlebny  dla  epirockiego  monarchy.  Jak  wiadomo, 
„pyrrusowe zwycięstwo” to takie, które osiągnięte za cenę zbyt 
duŜych  strat,  prowadzi  do  ostatecznej  klęski.  W  świadomości 
osób  nawet  z  wykształceniem  historycznym  Pyrrus  funkcjonuje 
najwyŜej jako lekkomyślny łowca przygód, który, wmieszawszy 
się  w  wojnę  z  Rzymem,  odniósł  kilka  krwawo  okupionych 
sukcesów,  wytracił  wojsko  i  jak  niepyszny  wrócił  do  Epiru, 
aby  marnie  zginąć  w  niepotrzebnej,  chaotycznej  bijatyce,  od 
dachówki rzuconej przez starą babę. 

Historycy  przez  dziesięciolecia  z  lekcewaŜeniem 

odnosili  się  do  epirockiego  władcy,  określając  go  mianem 
„awanturnika”,  „kondotiera”,  „wartogłowa”  i  „człowieka  z 
ptasim  mózgiem”,  w  najlepszym  razie  „błędnego    rycerza”   
lub 

efemerycznego 

„herosa-meteora”. 

który 

zagraŜał 

porządkowi  światowemu  i  którego  nagła  śmierć  przyjęta 
została  z  powszechną  ulgą,  oznaczała  bowiem  upragnioną 
stabilizację. 

Dopiero Pierre Leveque w swej obszernej monografii 

udowodnił,  Ŝe  przedsięwzięcia  Pyrrusa  wcale  nie  byty  tak 
absurdalne,  jak  przez  długi  czas  to  przedstawiano  (chociaŜ 
wielu  historyków  nie  przekonał).  Przypomnieć  wypada,  Ŝe 
pojęcie  „pyrrusowe  zwycięstwo”  obce  było  staroŜytnym. 
Zamiast  tego  mówili  o  zwycięstwie  „kadmosowym”  czy 
„kadmejskim”  (Kadmos  to  mityczny  syn  Agenora,  brat 
Europy,  załoŜyciel  Teb,  Kadmeją  zwał  się  tebański  akropol. 
Określenie 

„kadmejskie 

zwycięstwo”, 

odnosi 

się 

                                                      

1

 

Np. „Rzeczpospolita”, nr 2/1999, s. 26;  „Time”, 28.09.1998, s. 104. 

background image

 

prawdopodobnie 

do 

wyprawy 

siedmiu 

herosów 

Polinejkosem  na  czele  przeciw  Tebom,  podczas  której 
wykrwawili się i zwycięzcy, i pokonani). 

Pyrrus  cieszył  się  natomiast  sławą  największego 

wodza swoich czasów, według opinii samego Hannibala tylko 
Wielkiemu  Aleksandrowi,  notabene  swemu  krewnemu, 
ustępował  w  wojennym  kunszcie.  JuŜ  w  staroŜytności 
zdawano  sobie  sprawę,  Ŝe  Aleksander  Macedoński  odniósł 
bajeczny  wprost  sukces  w  starciu  ze  zmurszałym  imperium 
perskim,  Pyrrusowi  natomiast  się  nie  powiodło,  poniewaŜ 
wydał  wojnę  dynamicznej,  niezwykle  agresywnej  Republice 
Rzymskiej, 

dysponującej 

ogromnymi 

rezerwami. 

Dziś 

wyprawa Pyrrusa do Italii i na Sycylię coraz częściej widziana 
jest w innym świetle - jako ostatnia powaŜna próba uratowania 
zachodniego  hellenizmu  od  zniszczenia  przez  dwa  potęŜne 
mocarstwa,  dojrzewające  do  walki  o  basen  Morza 
Ś

ródziemnego  -  Rzym  i  Kartaginę.  Monarcha  Epiru 

postrzegany jest ponadto jako wódz, który walczył nie tylko za 
sprawę  Greków,  lecz  takŜe  ludów  południowej  Italii, 
broniących  się  rozpaczliwie  przed  popadnięciem  w  rzymskie 
jarzmo. Coraz częściej akcentowana jest rola „wojny Pyrrusa” 
jako  pośredniej  fazy  między  podbojem  Italii  przez  Rzym,  a 
długoletnim  pasmem  wojen  punickich.  Konflikt  między 
Rzymem  i  Kartaginą  o  mało  nie  rozpalił  się  przecieŜ,  gdy  w 
272  roku  p.n.e.  punicka  flota  podeszła  pod Tarent, w  którym 
trzymał  się  jeszcze  garnizon  władcy  Epiru.  Konfrontacja 
Pyrrusa z Republiką znad Tybru ma jeszcze jeden interesujący 
aspekt.  Oto  legiony  po  raz  pierwszy  zmierzyły  się  na  polach 
bitew  z  nieprzyjacielem  spoza  Italii,  po  raz  pierwszy  wojska 
Romy,  złoŜone  przede  wszystkim  z  doskonałej  cięŜkiej 
piechoty  legionowej,  musiały  stawić czoła nowoczesnej armii 
hellenistycznej,  składającej  się  z  róŜnych  rodzajów  broni,  od 
falangi  epirockiej  i  macedońskiej,  po  łuczników,  procarzy, 
konnicę  tesalską  i  słonie  bojowe,  „czołgi”  antycznego  świata. 
Armii  dowodzonej  przez  najwybitniejszego  stratega  epoki, 
stosującej  taktykę  według  najlepszych  wzorów  Aleksandra. 
Zderzenie obu jakŜe róŜnych przecieŜ, ale wyborowych wojsk, 
warte jest wnikliwego opisu. Celem niniejszej pracy jest m.in. 

background image

 

znalezienie  odpowiedzi  na  pytanie:  Czy  władca  Epiru 
rzeczywiście  zasługuje  na  to,  aby  w  prawie  dwadzieścia  trzy 
wieki  po  jego  zgonie  wciąŜ  mówiono  o  „pyrrusowych 
zwycięstwach”, 

prowadzących 

prosto 

do 

przegranej?

2

                                                      

2

  P.  Leveque,  Pyrrhos,  Paris  1957,  “awanturnik”.  por.  J.  Carcopino,  Pyrrus, 

conquerant  au  aventurier?  (w:)  Profils  des  conquerants,  Paris  1961,  s.  9  n.; 
“kondotier” - S. La n c el,   Hannibal, Dusseldorf-Zurych 1998, s. 185; H. Heftner, Der 
Aufstieg Roms von Pyrrhoskrieg bis zum Fall 
von Karthago, Regensburg 1997, s. 26; 
“wartogłów” i “człowiek z ptasim mózgiem” - S. Łoś, Rzym na rozdroŜu. Warszawa 
1960, s. 60 i 52; „błędny rycerz” - M. Cary, H. H. Scullard, Dzieje Rzymu, Warszawa 
1992,  s.  195;  „meteor”  -  J.  Heurgon,  Rzym  i  świat  śródziemnomorski  do  wojen 
punickich, 
Warszawa 1973, s. 216. 

background image

 

KŁOPOTY ZE ŹRÓDŁAMI 

 

Potomni  oglądają  historię  Pyrrusa  przede  wszystkim  oczyma 
Plutarcha  (około  46-27  n.e.).  Ten  moralista  z  beockiej 
Cheronei  poświęcił  władcy  Epiru  jeden  ze  swych  śywotów 
sławnych  m
ęŜów.  Dzieło  to,  barwne,  niekiedy  porywające, 
pełne  anegdot,  chętnie  czytano  w  staroŜytności  i  w  później- 
szych  wiekach,  a  więc  przetrwało  do  dziś.  Lecz  Plutarch  nie 
rozwiązał  zagadki  Ŝycia  Pyrrusa,  nie  zdołał  wyjaśnić,  jakie 
były zamiary „Orła z Epiru", do jakich celów Pyrrus zmierzał 
i  dlaczego  ich  nie  osiągnął.  Jak  się  zdaje,  Plutarch  nawet  nie 
próbował rozwikłać tej tajemnicy. Nie był bowiem historykiem 
lecz  biografem  i  moralistą.  Spisywał  Ŝywoty  równoległe 
wielkich  wodzów,  królów  czy  reformatorów  bynajmniej  nie 
po  to,  by  odtwarzać  procesy  dziejowe.  Celem  Plutarcha  było 
pokazywanie  pozytywnych  przykładów  -  cnoty,  poboŜności 
lub  odwagi,  ale  takŜe  mrocznych  stron  ludzkiej  natury  -  zła, 
chciwości i okrucieństwa. Wszystko to w celu odpowiedniego 
kształtowania  charakterów.  „Staram  się...  aby  Ŝycie  ludzkie 
mogło  się  w  tych  opowiadaniach  historycznych  jak  w 
zwierciadle  przeglądać i  niejako  uporządkować  na  podstawie 
cnót  i  przymiotów  opisywanych  wielkich  ludzi”,  wyznawał 
biograf  z  Cheronei  we  wstępie  do  Ŝywotów  Timoleona  i 
Emiliusza Paulusa. W następstwie stosował więc specyficzną 
metodę.  Wiele  istotnych  wydarzeń  pomijał,  albowiem,  jak 
stwierdził  we  wstępie  do  biografii  pary  Aleksander  Wielki  - 
Cezar: „Niekoniecznie takŜe w najsławniejszych czynach ludzi 
objawiają  się  najlepiej  cnoty  i  wady  ich  charakterów. 
Przeciwnie,  nieraz  jakiś  prosty  czyn,  jakieś  krótkie 
powiedzenie czy nawet Ŝart lepiej naświetlają wrodzone cechy 
ludzkiej  natury,  niŜ  bitwy,  w  których  padły  tysiące 
poległych”. 

Pyrrusa  zestawił  beocki  moralista  z  Gajuszem 

Mariuszem, 

siedmiokrotnym 

konsulem 

rzymskim, 

splamionym  krwią  swych  przeciwników,  widząc  w  obydwu 
wodzach  świetne  przykłady  zmienności  kapryśnego  losu.  W 
konsekwencji to Plutarchowi potomni zawdzięczają wizerunek 
Pyrrusa  awanturnika.  Biograf  z  Cheronei,  pisząc  Ŝywot 

background image

 

epirockiego  monarchy,  zebrał  wiele  dobrego  materiału 
ź

ródłowego,  który  wszakŜe  pomieszał  z  mniej  wiarygodnymi 

przekazami,  a  wyszukując  fakty  i  anegdoty  zgodnie  z 
przyjętym załoŜeniem szalenie wszystko pogmatwał. 

Badacz  zajmujący  się  dziejami  Pyrrusa  ma  twardy 

orzech  do  zgryzienia.  Wszystkie  miarodajne  źródła, 
pochodzące  z  czasów  wojny  króla  w  Italii,  przepadły.  Nie 
zachowały  się  Pamiętniki  (Hypomnemata)  Pyrrusa,  jak  się 
wydaje,  obszerniejsze  niŜ  urzędowy  dziennik  wyprawy 
Aleksandra  Macedońskiego.  Prawie  nic  nie  zostało  z  dzieła 
Epeirotika,  pióra  Proksenosa,  uwaŜanego  za  nadwornego 
historyka władcy Epiru, wysławiającego Pyrrusa jako nowego 
Achillesa. Z Historii następców Aleksandra, dzieła Hieronima 
z  Kardii  (ok.  360-ok.  260  p.n.e.),  dziejopisa  związanego  z 
Antygonidami, dotrwało do nas zaledwie 13 fragmentów. Na 
szczęście  praca  ta  stała  się  źródłem  dla  historyków 
późniejszych.  Korzystali  z  niej  Plutarch  (17,7  —bitwa  pod 
Herakleją, 21,12 - bitwa pod Ausculum), a chyba w mniejszym 
stopniu  Diodor  Sycylijski,  Dionizjos  z  Halikarnasu  i 
Pompejusz  Trogus.  Hieronim  z  Kardii  czerpał  ze  źródeł 
pierwszej  klasy,  m.in.  z  Pamiętników  Pyrrusa,  zbierał  teŜ 
relacje  uczestników  wydarzeń  i  naocznych  świadków,  toteŜ 
pochodzące  od  niego  szczegóły  zasługują  na  zaufanie.  Z 
zachowanych 

fragmentów 

dzieła 

Hieronima 

badacze 

wyciągnęli  wniosek,  Ŝe  dziejopisa  tego  cechowały  „miłość 
prawdy, kompetencja w sprawach wojskowych i bezstronność”, 
historyka z Kardii porównywano do Polybiosa i Tukidydesa. 

Tyle 

tylko, 

Ŝ

Hieronim 

związany 

był 

Antygonidami,  Demetriosem  Poliorketesem  i  Antygonosem 
Gonatasem,  a  więc  do  ich  śmiertelnego  wroga  Pyrrusa  raczej 
nie  był  nastawiony  Ŝyczliwie.  Mamy  teŜ  świadectwo 
Pauzaniasza  (Wędrówki  po  Helladzie  I  13,9),  przypisującego 
Hieronimowi  niechęć  do  wszystkich  królów  z  wyjątkiem 
Antygonidów. 

„Orła z Epiru” nie cierpiał równieŜ inny współczesny 

mu  historyk,  Timajos  z  Tauromenion  (ok.  355-ok.  250 
p.n.e.).  Timajos  przepędzony  został  ze  swej  sycylijskiej 
ojczyzny  przez  Agatoklesa,  władcę  Syrakuz,  i  tworzył  na 

background image

 

wygnaniu  w  Atenach.  Pod  wraŜeniem  niepowodzenia 
monarchy  z  Epiru  w  wojnie  z  Rzymem,  Timajos  napisał  w 
podeszłym  juŜ  wieku  Historię  Pyrrusa,  z  której  przetrwało 
zaledwie  kilka  bardzo  krótkich  fragmentów.  Timajos,  jak 
się  zdaje,  bawił  w  Italii  w  czasie,  gdy  „Pyrrus"  zmagał 
się  z  wojskami  Rzymu,  był  więc  naocznym  świadkiem 
opisywanych  wydarzeń.  Od  Diodora  Sycylijskiego  (XXI 
17)  wiemy,  Ŝe  Timajos  na  ogół  przedstawiał  rzetelnie  bieg 
dziejów,  zawsze  odsądzał  jednak  od  czci  i  wiary  Agatoklesa, 
który  go  skrzywdził.  Pyrrus,  zięć  Agatoklesa,  kontynuujący 
jego  politykę,  nie  został  bynajmniej  potraktowany  lepiej. 
Dziejopis  z  Tauromenion  systematycznie  oczerniał  Pyrrusa 
jako  władcę  i  jako  człowieka.  Informacje  czerpał  między 
innymi  od  prorzymsko  nastawionych  arystokratów  z  Tarentu, 
Rhegion  i  innych  miast  Wielkiej  Grecji,  jak  równieŜ  od 
wrogich wobec Pyrrusa przywódców sycylijskich poleis. 

Prawdopodobnie  to  od  Timajosa  pochodzi  przekazany 

przez Diodora passus (XXI 21,12), w którym Pyrrus, potomek 
Achillesa,  został  porównany  do  szpetnego  i  bezczelnego 
Tersytesa,  antybohatera  Iliady.  Z  dzieła  Timajosa  korzystał 
nie tylko Diodor, ale takŜe Plutarch i Dionizjos z Halikarnasu. 

Na tym kończą się źródła współczesne wojnie Pyrrusa 

w  Italii.  Wiele  uwagi  poświęcili  jej  historycy  rzymscy. 
Macedończycy  i  Grecy  uchodzili  w  początkach  III  wieku 
p.n.e.  za  najlepszych  Ŝołnierzy  na  świecie,  a  Pyrrus  miał 
opinię  błyskotliwego  stratega,  Rzymianie  przechowali  więc 
w  pamięci  swe  zwycięstwo  nad  Epirotą  ze  szczególną  dumą. 
Tyle tylko, Ŝe czynili wszystko, aby sukces ten wyolbrzymić, 
czy moŜe nawet go „stworzyć”. Przemilczali niekorzystne dla 
Republiki  fakty,  pomniejszali  jej  kieski,  nie  cofali  się  przed 
pospolitym  fałszowaniem  historii  -  ad  maiorem  Romae 
gloriam - 
 ku większej chwale swej ojczyzny. 

Pierwsi  o  wyprawie  Pyrrusa  pisali  tzw.  annaliści 

młodsi,  Valerius  Antias,  Claudius  Quadrigarius,  Licynius 
Macer  (wszyscy  I  wiek  p.n.e.).  Dziejopisowie  ci  przedstawili 
epirockiego  króla jako  rycerskiego  przeciwnika,  podczas  gdy 
na  innych  hellenistycznych  monarchach,  np.  na  władcy 
Macedonii  Filipie  V,  historiografia  rzymska  nie  pozostawiła 

background image

 

suchej  nitki.  Takie  ujęcie  nie  dziwi  -  gdyby  Pyrrus  był 
miernotą, nie mógłby zadać klęsk legionom. Annaliści pokryli 
jednak przebieg wojny z epirockim królem „tak grubą warstwą 
patriotycznych zmyśleń", Ŝe trudno jest odtworzyć prawdziwy 
bieg wydarzeń

3

.  

To  annaliści  zdołali  tak  skutecznie  zniekształcić 

przebieg  rokowań  Pyrrusa  z  Rzymem,  Ŝe  do  dziś  historycy 
głowią  się,  o  co  w  nich  naprawdę  chodziło.  To  oni 
wykoncypowali  epizod  z  perfidnym  lekarzem,  który 
zaproponował  Rzymianom  otrucie  epirockiego  monarchy, 
został  jednak  z  pogardą  zdemaskowany  przez  surową 
starorzymską  cnotę,  wcieloną  w  Fabrycjusza  Luscinusa.  Nie 
przypadkiem to właśnie z czasów Pyrrusowej wojny pochodzi 
tak  wiele  budujących  przykładów  dawnej  rzymskiej  virtus. 
Annaliści  konsekwentnie  przeinaczali  (oczywiście  na  korzyść 
Rzymian)  straty,  jakie  w  bitwach  poniosły  obie  armie,  na 
nadmiar  zaś  złego  z  zamiłowaniem,  kopiowali  epizody  z 
dzieła  Herodota  tego  ojca  historiografii  (np.  casus  szpiega, 
wysłanego  jakoby  przez  Pyrrusa  do  obozu  Rzymian  przed 
bitwą  pod  Herakleją).  Dzieła  tych  historyków  –  patriotów 
zaginęły, 

stały 

się 

jednak 

ź

ródłem 

dla 

Tytusa 

Liwiusza, jak równieŜ dla Dionizjosa z Halikarnasu, Diodora 
i Plutarcha. Annaliści zdołali więc zamącić historię gruntownie 
i skutecznie. 

Wspomniany  powyŜej  Diodor  Sycylijski  stworzył  w 

czasach  Cezara  i  Augusta  (I  wiek  p.n.e.)  niezbyt  wysokiego 
lotu historię powszechną - Biblioteką Historyczną (Bibliotheca 
Historica).  
Fragmenty  ksiąg  XXI  i  XXII,  dotyczących  wojny 
Pyrrusa  z  Rzymianami,  zachowały  się.  Oprócz  annalistów 
wykorzystuje Diodor równieŜ Timajosa i Hieronima z Kardii. 
Tradycja  rzymska  wydaje  się  jednak  przewaŜać;  to  z  niej 
zaczerpnął  Diodor  wzmiankę  o  „kadmejskim  zwycięstwie” 
Pyrrusa (XXII 6). 

Piszący  za  czasów  panowania  w  Rzymie  Augusta 

Dionizjos  z  Halikarnasu  (około  60-po  7  roku  p.n.e.)  jest 
autorem  Dawnych  dziejów  Rzymu  (Antiquitates  Romanae).  

                                                      

3

 M. Cary, H. H. Scullard, op. cit., s. 195. 

background image

 

10 

Z ksiąg XIX i XX, dotyczących Pyrrusowej wojny, zachowały 
się do naszych czasów tylko fragmenty. Dionizjos wykorzystał 
dobre  źródła,  np.  Proksenosa,  którego  cytuje  (XX  10,2)  i 
Timajosa,  od  którego  przejął  relację  o  poprzedzających 
przybycie  Pyrrusa  wydarzeniach  w  Tarencie.  Najobficiej 
czerpie  jednak  z  wątpliwej  wartości  annalistyki  rzymskiej.  
Z tego źródła pochodzą anegdoty wokół bitwy pod Herakleją 
(XIX  11),  opowieści  o  cnotliwym  Fabrycjuszu  (XIX  13)  czy 
przebieg  batalii  pod  Ausculum,  którą  Dionizjos  przedstawia 
jako  właściwie  zwycięską  dla  Rzymian.  Nie  moŜna  zbytnio 
ufać  informacjom  historyka  z  Halikarnasu,  nie  tylko  z  tego 
powodu,  Ŝe  pisał  on  w  prorzymskim  duchu.  Dionizjos  był 
bowiem  retorem  i  jeśli  wygrzebał  w  archiwach  jakieś 
autentyczne  listy  i  mowy,  przerabiał  je  i  stylizował  tak,  Ŝe 
stawały  się  wzniosłe  i  napuszone,  zarazem  jednak 
zniekształcone w sposób beznadziejny. 

Współczesny 

Dionizjosowi 

Diodorowi 

był 

Pompejusz  Trogus.    W    swym  obszernym    dziele  Historiae  
Philippicae  
zawarł  teŜ  dzieje  Pyrrusa,  Niestety,  praca  ta 
prawie  w  całości  zaginęła,  zachowało  się  natomiast  jej 
streszczenie,  dokonane  raczej  nieudolnie  przez  Justinusa, 
autora  znacznie  późniejszego.  Ten  ostatni  wielu  rzeczy  nie 
mógł  juŜ  zrozumieć,  popełnił  więc  mnóstwo  nonsensów. 
Trogus  wykorzystał  wartościowe  źródła  greckie,  Hieronima  i 
Timajosa,  poniewaŜ  bitwę  pod  Ausculum  przedstawił,  w 
odróŜnieniu  od  Dionizjosa  i  tradycji  annalistycznej,  jako 
zwycięstwo  Pyrrusa  (Iustin.  XVIII  1,11).  Dla  wyprawy 
sycylijskiej  króla  źródłem  tu  jest  zapewne  Proksenos,  
a  przedstawienie  układów  epirockiego  władcy  z  Rzymem 
zdradza wpływy annalistów. 

Opisujące  wojnę  z  Pyrrusem  księgi  XI-XIV 

monumentalnych  Dziejów  Rzymu  od  załoŜenia  miasta  (Ab 
urbe condita libri) 
„narodowego” historyka rzymskiego Tytusa 
Liwiusza, piszącego w czasach Augusta, zaginęły w zawierusze 
dziejów.  Przetrwały  tylko  ich  periochy  (skróty)  oraz 
streszczenia  pióra  Florusa,  Eutropiusza  i  Orozjusza.  Jak 
wiadomo, 

Liwiusz 

nastawiony 

był 

moralizatorsko  

i  „superpatriotycznie”,  a  korzystał  przede  wszystkim  z 

background image

 

11 

annalistów  młodszych.  Stąd  teŜ  do  jego  opisu  wojny  z 
Pyrrusem naleŜy podchodzić ostroŜnie. 

W  II  wieku  n.e.  Historię  rzymską  (Historia  Romana) 

napisał Appian z Aleksandrii (po 80-przed 165 n.e.). Wyprawa 
Pyrrusa  do  Italii  znalazła  tu  miejsce  w  księdze  poświęconej 
wojnom samnickim, z której zachowało się kilka interesujących 
nas  opowieści  (Appian,  Samn.  frg.  7-11),  m.in.  o  twardych 
rządach  Pyrrusa  w  Tarencie  i  o  obrabowaniu  przez  Epirotę 
ś

wiątyni  Persefony  w  Lokroi.  Jako  dziejopis  Appian  nie 

cieszy  się  dobrą  opinią  z  uwagi  na  pasywny  stosunek  do 
ź

ródeł  i  kompletną  ignorancję  w  sprawach  militarnych. 

Opisując  italską  wyprawę  Pyrrusa  czerpał  z  Liwiusza  i  z 
Dionizjosa,  być  moŜe  równieŜ  z  Plutarcha  i  z  annalistów 
rzymskich. 

We  fragmentach  tylko  zachowały  się  opisujące  m.in. 

dzieje  Pyrrusa  księgi  IX  i  X  Historii  rzymskiej  (Historiae 
Romanae)  
Kasjusza  Diona  Kokcejanusa  (Cassius  Dio 
Coccejanus),  wywodzącego  się  z  Bitynii    senatora,   Ŝyjącego 
na  przełomie  II  i  III  wieku  n.e.  Zachowały  się  natomiast 
wyciągi  z  tego  dzieła  pióra  mnicha  bizantyjskiego  Zonarasa 
(XII wiek). Cassius Dio wykorzystywał annalistów (bitwa pod 
Ausculum,  klęską  Pyrrusa),  Dionizjosa  z  Halikarnasu, 
wzbogaconego o szczegóły Liwiusza, jak równieŜ śywot pióra 
Plutarcha  (Cassius  Dio  frg.  40,5  —  rozmowa  Pyrrusa  z 
Kineasem). Za wiarygodne źródło do wyjątkowo zawikłanych 
pertraktacji  epirockiego  władcy  z  Rzymianami  uchodzi  tzw. 
Ineditom  Vaticanum,  zbiór  opowieści  z  historii  rzymskiej, 
zebranych m.in. z dziel annalistów i Diodora. 

Wymienić  wypada  jeszcze  krótką  prace  Podstępy 

wojenne  (Strategemata)  autorstwa  Frontinusa  (I  wiek  n.e.), 
dzieło pod tym samym tytułem pióra Polyainosa (II wiek n.e.), 
dziewięć  ksiąg  Factorum  et  dictorum  memorabilium  (Godne 
pami
ęci  czyny  i  słowa)  Waleriusza  Maksimusa  (I  wiek  n.e.),  
a  takŜe  kompedium  O  sławnych  męŜach  miasta  Rzymu  (De 
viris  iliustribus  Urbis  Romae),  
niesłusznie  przypisywane 
Aureliusowi  Victorowi.  W  tekstach  tych  zawarte  są  równieŜ 
wzmianki o wojnach Pyrrusa. Źródłem Frontinusa był Liwiusz, 
Polyainosa,  co  do  fragmentu  o  władcy  Epiru  -  annaliści, 

background image

 

12 

natomiast pseudo-Aurelius Victor czerpie przede wszystkim z 
annalistycznej  tradycji.  Niestety,  tylko  kilka  szczupłych,  ale 
bardzo  waŜnych  fragmentów,  dotyczących  Pyrrusa  zawierają 
mające  opinię  dzieła  bardzo  rzetelnego  Dzieje  achajskiego 
historyka Polybiosa z Megalopolis (ok. 200-ok. 118 p.n.e.). 

Jak  widać,  źródła  wyprawy  króla  Pyrrusa  na  zachód 

są  skromne  i  niepewne  -  juŜ  wielu  nowoŜytnych  naukowców 
rozdzierało  z  tego  powodu  szaty.  Dobre  teksty  zaginęły, 
zachowały  się  niemal  wyłącznie  przekazy  z  drugiej  i  trzeciej 
ręki, a to, co przetrwało  z prac  godnych  zaufania  historyków, 
zostało  przemieszane  z  mało  wartościowym  materiałem 
późniejszym.  Dzieje  wyprawy  „Orła  z  Epiru”  wspólnym 
wysiłkiem  zniekształcili  greccy  moraliści  i  rzymscy  patrioci. 
Bitwy  stoczone  przez  Pyrrusa  ubogo  pokazane  zostały  przez 
ź

ródła,  zamiast  rzeczowych  opisów  działań  wojennych 

otrzymaliśmy 

barwne 

historyjki. 

Trudno 

jest 

więc 

zrekonstruować  przebieg  tych  batalii,  a  o  sporządzeniu  w 
miarę dokładnych  map czy  schematów,  w  odróŜnieniu  od  np. 
bitew  Hannibala,  mowy  być  nie  moŜe.  Zalecane  jest  więc 
wnikliwe  spojrzenie  na  Pyrrusową  wojnę  z  pominięciem 
pryzmatu  annalistów  i  Plutarcha,  wysublimowanie  z 
przekazów najstarszego, najbardziej wiarygodnego materiału. Z 
drugiej 

strony 

istnieje 

powaŜne 

niebezpieczeństwo 

popadnięcia  w  hiperkrytycyzm  i  „pyrrusolatrię”,  czyli 
nadmierny  podziw  dla  króla.  Niestety,  z  braku  źródeł 
niektóre waŜne kwestie na zawsze pozostaną w sferze hipotez 
i przypuszczeń - ignoramm et ignorabimus. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 

13 

„ORZEŁ Z EPIRU” 
 
W  dorzeczu  rzek  Aoos  (obecnie  Viosa)  i  Aratchos,  których 
ź

ródła  biją  w  centralnym  masywie  Pindus  pod  górą  Lakmon, 

rozciąga się Epir. Kraina ta zamieszkana była w staroŜytności 
przez  krzepkich  chłopów  i  pasterzy,  nawykłych  do  walki 
z wilkami i niedźwiedziami, a takŜe górskimi lwami, w obronie 
swych wielkich stad owiec, rumaków i bydła. Kraj to górzysty, 
bezpośredni  dostęp  do  morza  mają  tylko  urodzajne  równiny 
otaczające miasto Buthrotron i dolny bieg Acheronu. Epir ma 
dogodne  połoŜenie  między  Grecją  Środkową,  Ilirią  i 
Macedonią,  jednak  komunikację  z  tymi  regionami  utrudniają 
wysokie pasma wapiennych gór, w sposób naturalny blokujące 
kraj zwłaszcza od wschodu. 

Między  innymi  z  tego  powodu  Epir  odgrywał  w 

dziejach  klasycznej  Hellady  mało  znaczącą  rolę.  Wyspy  u 
wybrzeŜy  Epiru,  a  zwłaszcza  Korkyra  (obecnie  Korfu), 
tworzyły  natomiast  naturalny  pomost  ku  Italii.  Właśnie 
mieszkańcy  tej  wyspy  nadali  Epirowi  nazwę  (Epeiros  to 
znaczy ląd stały). StaroŜytni Ŝeglarze przeprawiali się na piętę 
półwyspu  italskiego  najchętniej  właśnie  z  korkyrejskiego 
portu. 

Na wybrzeŜach Epiru i na terenach przyległych Grecy 

załoŜyli kilka miast juŜ w okresie Wielkiej Kolonizacji. Były 
to   Korkyra,   Apollonia,   Epidamnos  i   Ambrakia.   Poleis  te 
usilnie  starały  się  zachować  niezaleŜność  od  miejscowych 
wodzów plemiennych, promieniowała z nich natomiast kultura 
helleńska,  przyjmowana  zwłaszcza  przez  epirocką  starszyznę, 
jak dowodzą tego spisywane przez nią po grecku inskrypcje. 

We  właściwym  Epirze  miast  było  mało.  Nawet  te 

najbardziej znaczące, Passaron i Dodona, leŜące na płaskowyŜu 
w  centrum  kraju,  pozostały  niewielkimi  osadami;  Dodona 
cieszyła  się  sławą  wyroczni,  najstarszej  w  Helladzie. 
Znajdowała  się  tu  wyrocznia  Zeusa  i  Dione,  czyli  Ziemi. 
Bóstwa  przemawiały  do  swych  wyznawców  w  szumie  liści 
dębów,  na  drzewach  tych  zawieszano  równieŜ  brązowe 
naczynia, które uderzały o siebie na wietrze. Stąd teŜ dąb był 
ś

więtym drzewem Epiru, liśćmi dębu zdobił swój hełm Pyrrus 

background image

 

14 

i jego wojownicy. 

Ludność  Epiru,  wywodząca  się  z  helleńskiego  pnia, 

miała  jednak  silne  związki  z  Macedończykami,  a  takŜe  z 
Ilirami.  Niektórzy  naukowcy  widzieli  nawet  w  Epirotach  lud 
pochodzenia  iliryjskiego.  Kraj  był  odmienny  kulturalnie  od 
reszty  Hellady,  a  mówiąc  wprost  -  zacofany.  „Klasyczni” 
Grecy  uwaŜali  Epirotów,  podobnie  jak  mieszkańców 
Macedonii,  za  nieokrzesanych  barbarzyńców.  Tak  teŜ  bez 
ceregieli  określa  ich  Tukidydes  (Wojna  peloponeska  II  80)
Mieszkańcy Epiru dzielili się na liczne spokrewnione ze sobą 
plemiona  (znamy  ich  aŜ  14),  z  których  najwaŜniejsi  byli 
Chaonowie, Thesprotowie i Molossowie. Ci ostatni zasłynęli z 
hodowli  wielkich  psów  pasterskich,  molossów,  które  niekiedy 
podczas bitew szczuto na szeregi nieprzyjaciół. 

Tylko  wśród  Molossów,  w  Epirze  najbogatszych  i 

najpotęŜniejszych,  zachowała  się  władza  królewska.  Pyrrus 
występuje  w  niektórych,  zwłaszcza  rzymskich,  źródłach 
jako  król  Epiru,  trzeba  jednak  pamiętać,  Ŝe  był  on  królem 
jedynie  Molossów  i  hegemonem  Związku  Epirockiego, 
załoŜonego  około  330  roku  (wszystkie  daty,  o  ile  nie 
zostanie  zaznaczone  inaczej,  będą  oznaczać  lata  przed 
naszą  erą).  Epir  jako  państwo  miał  więc  luźną,  specyficzną 
strukturę;  składał  się z  królestwa Molossów  i  Symmachii 
Panepirockiej  (Przymierza  Epirockiego),  uzaleŜnionej  jedynie 
od osoby władcy, nic włączonej w system państwa Molossów. 
Uprawnienia  króla  były  skromne.  W  swym  traktacie  Polityka 
Arystoteles  pisze,  Ŝe  monarchia  przetrwała  wśród  Molossów 
tylko  dlatego,  Ŝe  ograniczono  władzę  królewską,  a  władca 
zaczął  Ŝyć  w  podobny  sposób  co jego  poddani.  Zgromadzenie 
(koinon) Molossów miało szerokie kompetencje. Przyznawało 
obywatelstwo  i  proksenię  (czyli  prawo  danego  obywatela  do 
reprezentowania  interesów  innego  państwa),  być  moŜe  takŜe 
sądziło  winnych  zbrodni  przeciwko  państwu  i  przestępstw 
popełnionych  na  wojnie.  Decydowało  o  biciu  monet, 
zwalnianiu  od  podatków,  nadawało  prawo  do  azylu  i  inne 
przywileje.  Na  czele  Zgromadzenia  stał  prostates  (straŜnik), 
którego  kompetencje  porównywano  do  uprawnień  eforów 
kontrolujących  królów  spartańskich.  Monarcha  byt  przede 

background image

 

15 

wszystkim  dowódcą  armii,  jednak,  jak  się  zdaje,  wojnę  mógł 
wypowiadać  tylko  za  zgodą  Zgromadzenia.  Zawierał  za  to 
traktaty  z  innymi  państwami  i  na  swoje  imię  zaciągał 
najemników. 

Jak  pisze  Plutarch,  co  roku  w  Passaronie  w  kraju 

Molosów królowie składali starym zwyczajem ofiary Zeusowi 
jako  bogu  wojny.  „Przy  tej  ofierze  władcy  ci  wypowiadali 
wobec  Epirotów  słowa  przysięgi,  Ŝe  będą  rządzić  według 
praw,  a  potem  znów  od  nich  odbierali  przysięgę,  Ŝe  będą 
zgodnie  z  prawami  władzę  królewską  szanować”  (śywot 
Pyrrusa,  
5).  Obie  strony  miały  więc  określone  zobowiązania. 
Niektórzy  historycy  w  sposób  raczej  niewłaściwy  porównują 
Epir  do  monarchii  konstytucyjnej,  chociaŜ  pastuchom  z  gór 
Pindus  czy  chłopom  z  Thesprotii  spisywanie  jakiejś 
„konstytucji”  nie  przyszłoby  nigdy  do  głowy.  Władcy 
energiczni  potrafili  lekcewaŜyć  te  tradycyjne  uprawnienia 
plemion  i  decydować  w  wielu  sprawach  samodzielnie, 
niemniej  jednak  rządzenie  Epirotami  było  niewdzięcznym 
zadaniem. Molossowie zwykli wzniecać rebelię, gdy monarcha 
czymś  im  się  naraził,  i  gdy  tylko  mogli,  wyprawiali 
pechowego króla na tamten świat - zazwyczaj z całą rodziną. 
Władca  Molossów  nie  był  bogaty,  a  jego  królestwo  miało 
wyraźne  cechy  archaiczne,  stanowiło  jakby  relikt  świata 
opisanego  przez  Homera.  Pamiętać  naleŜy,  Ŝe  dwie  pary 
wotów  z  pługiem  były  dla  Pyrrusa  godnym  podarunkiem,  a 
„główny  zarządca  bydła  i  trzód”  zajmował  na  dworze 
uprzywilejowaną pozycję. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 

16 

 

 

background image

 

17 

 
Władza  królewska  Molossów  naleŜała  do  starodawnej 

dynastii 

Ajakidów, 

wywodzącej 

się 

od 

Achillesa, 

najdzielniejszego  z  herosów  Hellady  (Ajakes  był  dziadkiem 
Achillesa).  StaroŜytni  traktowali  takie  mityczne  koneksje 
bardzo  powaŜnie.  Achillesowa  tradycja  była  wśród  Ajakidów 
bardzo  Ŝywa,  to  jej  Pyrrus  zawdzięcza  swe  imię.  Przezwisko 
Pyrrus  (dosłownie  znaczy  to:  Rudy)  nosił  Neoptolemos,  syn 
Achillesa.  Poprzez  Ŝonę  tego  Neoplolemosa,  Lanassę, 
Ajakidzi  wywodzili  się  takŜe  od  Heraklesa.  Prawdziwie 
wymarzone  to  pochodzenie  dla  hellenistycznego  władcy! 
Monarchia  Molossów  była  podwójna  -  często  panowało  tu 
dwóch  królów,  podobnie  jak  w  Sparcie,  z  tym  Ŝe 
królowie  spartańscy  pochodzili  z  dwóch  rodów  -  Agiadów 
i Eurypontydów, w Epirze rządzili tylko Ajakidzi

4

Jako  pierwszy  na  arenę  dziejową  wkroczył  Tharypas,  który 

w końcu V wieku zawarł sojusz z Atenami i z zapałem szerzył 
wśród  Molossów  helleńskie  obyczaje.  Filip  II  Macedoński, 
którego  synem  i  następcą  był  Aleksander  Wielki,  wziął  Epir 
pod swoją kontrolę. Z dynastii Ajakidów Filip wziął sobie teŜ 
Ŝ

onę,  Olimpias,  matkę  Aleksandra.  Ojcem  Pyrrusa  był  król 

Ajakides, matką Ftyja z dobrego rodu z Tesalii, córka Menona, 
który  dowodził  tesalskimi  hufcami  w  wojnie  lamijskiej  (po 
ś

mierci  Aleksandra  Wielkiego  Grecy  stoczyli  ją  i  przegrali 

z  wojskami  zarządcy  Macedonii,  Antypatra).  Stąd  teŜ  Pyrrus 
miał  zawsze  z  Tesalią  dobre  stosunki  i  zaciągał  w  tej  krainie 
znakomitych kawalerzystów. 

Przyszły zwycięzca Rzymian przyszedł na świat, gdy 

rozpalała    się  walka  wodzów    Aleksandra,    diadochów  czyli 
„następców”, 

bajeczne 

dziedzictwo 

po 

wielkim 

Macedończyku. Byty to czasy burzliwe, królestwa powstawały 
tylko po to, aby w kilka lat później runąć z trzaskiem, w jednej 
bitwie  moŜna  byto  zdobyć  panowanie  nad  rozległymi 
krainami, albo utracić i państwo, i Ŝycie. W zmaganiach tych 
uczestniczył  takŜe  Ajakides.  W  317  roku  wsparł  zbrojnie 
Olimpias,  swoją  krewną,  i  jej  wnuka,  Aleksandra  IV,  syna 

                                                      

4

  Na  temat  Epiru  G.  N.  Cross,  Epirus.  A  study  of  constitutional  development. 

Cambridge 1932; N. G. L. Hammond, Epirus, Oxford 1967. 

background image

 

18 

Aleksandra  Wielkiego.  Początkowo  Ajakidesowi  sprzyjało 
szczęście.  W  walce  z  Kassandrem,  synem  wspomnianego  juŜ 
Antypatra,  zdołał  przywrócić  Olimpias  tron  Macedonii. 
Planowano wzmocnienie sojuszu między dwoma królestwami 
poprzez małŜeństwo Dejdamei, siostry Pyrrusa, z Aleksandrem 
IV.  Kassander  zdołał  jednak  zebrać  siły,  pokonał  armię 
Olimpias i obległ ją w Pydnie. Ajakides ruszył na odsiecz, lecz 
Molossowie, zmęczeni nieustannymi  wyprawami poza  granice 
kraju, a pewnie równieŜ podjudzeni przez Kassandra, wzniecili 
bunt.  Pozbawiony  władzy  Ajakides  zbiegł  do  Etolii. 
Kassander zdobył Pydnę i tron Macedonii. Natychmiast kazał 
stracić  Olimpias,  a  potem  takŜe  jej  wnuka,  prawowitego 
dziedzica  imperium  Aleksandra.  W  313  roku  Ajakides  zdołał 
wrócić 

do 

Epiru. 

lecz 

wkrótce 

potem 

zginął 

w bitwie z bratem Kassandra, Filipem. 

Wtedy Pyrrus przebywał juŜ w Ilirii, pod opieką króla 

Taulantiów,  Glaukiasa.  W  317  roku  opiekunowie  2-letniego 
wówczas  królewicza  z  najwyŜszym  trudem  ocalili  go  przed 
pościgiem  siepaczy  Kassandra.  Szczegóły  tej  dramatycznej 
ucieczki  malowniczo  opisuje  Plutarch.  Glaukias,  który 
walczył  uprzednio  z  samym  Aleksandrem  Macedońskim  i 
dostał  odeń  srogie  cięgi,  Ŝonaty  był  z  Beroe,  epirocką 
księŜniczką,  ale  przybycie  zbiegów  wprawiło  go  w 
zakłopotanie.  Iliryjski  władca  bał  się  odwetu  Kassandra. 
Wtedy  podobno  mały  Pyrrus  „przyczołgał  się  o  własnych 
siłach do króla, chwycił się rączkami jego szaty, wstał na nogi 
u  jego  kolan,  co  u  Glaukiasa  wywołało  najpierw  uśmiech,  a 
potem  litość,  jakby  to  był  jakiś  modlący  się  ze  łzami 
błagalnik”.  Władca  Ilirów  przyjął  więc  małego  królewicza  i 
polecił  Ŝonie,  aby  wychowywała  go  na  równi  z  własnymi 
dziećmi.  Decydującą  rolę  odegrało  tu  raczej  nie  wzruszenie 
Glaukiasa,  ile  jego  przekonanie,  Ŝe  osoba  małego  Ajakidy 
pozwoli  mu  wmieszać  się  w  sprawy  Epiru.  Kassander  dawał 
królowi  Ilirów  200  talentów  za  wydanie  Pyrrusa,  którego  z 
całą  pewnością  zamierzał  zgładzić.  W  314  roku  wyprawił  się 
nawet na Glaukiasa zbrojnie, ale nic nie wskórał. Kiedy Pyrrus 
skończył 12 lat, król Ilirów postanowił przywrócić mu ojcowski 
tron.  Sytuacja  sprzyjała  tym  zamiarom.  Kassander  musiał 

background image

 

19 

stawić 

czoło 

innemu 

diadochowi, 

Demetriosowi 

Poliorketesowi, synowi Antygonosa Jednookiego, który zdobył 
znaczną  część  środkowej  Grecji.  Glaukias,  a  zapewne  takŜe  i 
Demetrios,  skutecznie  podburzyli  Molossów,  którzy  wszczęli 
rebelię  i  zamordowali  swego  króla  Aiketasa,  wuja  Pyrrusa, 
rządzącego  Epirem  z  laski  Kassandra,  a  takŜe  dwóch  jego 
synów.  Glaukias  odesłał  wtedy  swego  podopiecznego  z 
orszakiem  zbrojnych  do  Epiru  i  osadził  na  tronie  ojca.  Przez 
kilka  lat  rzeczywistą  władzę  sprawowała  „rada  regencyjna”, 
złoŜona z zaprzyjaźnionych z domem Ajakidesa molossyjskich 
moŜnych.  Opiekunowie  Pyrrusa  zdawali  sobie  sprawę,  Ŝe 
chłopak panuje przede wszystkim dzięki poparciu Demetriosa 
Poliorketesa,  wroga  Kassandra.  Umocniono  więc  związki 
Ajakidów i  Antygonidów. Dejdameja, siostra Pyrrusa,  została 
Ŝ

oną  Demetriosa.  Kassander  jednak  nie  zasypiał  gruszek 

w  popiele,  W  302  roku  wykorzystał  moment,  gdy  17-letni 
wówczas  Pyrrus  bawił  w  Ilirii  na  hucznym  weselu  jednego 
z  synów  Glaukiasa  i  doprowadził  do  kolejnego  przewrotu 
wśród  Molossów,  Obalili  oni  Pyrrusa,  „wypędzili  jego 
przyjaciół,  rozgrabili  ich  majątki  i  oddali  się  pod  rozkazy 
Neoptolemosa” (Plut. 4), innego członka dynastii Ajakidów. 

Pyrrus  nie  próbował  walczyć  o  królewski  diadem. 

Miał  nadzieję,  Ŝe  jego  losy  rozstrzygną  się  w  gigantycznych 
zmaganiach Antygona Jednookiego i Demetriosa Poliorketesa z 
wielką  koalicją  diadochów  -  Kassandra  z  Macedonii, 
Lizymacha z Tracji, Seleukosa z Syrii i Ptolemajosa z Egiptu. 
Ajakidy  pociągnął  więc  z  hufcami  Demetriosa  do  Azji. 
Mordercza  bitwa  królów  rozegrała  się  w  301  roku  we  Frygii 
pod  Ipsos.  Pyrrus  sprawił  się  znakomicie,  pokonał  zastępy 
nieprzyjaciół  na  swoim  odcinku,  cóŜ,  kiedy  armia 
Antygonidów  została  pobita  na  głowę.  Antygonos  zginął, 
Demetrios  Poliorketes  ratował  się  ucieczką.  Wygnaniec  z 
Epiru  nie  miał  po  stronie  zwycięskiej  koalicji  czego  szukać, 
pozostał  więc  wiemy  Demetriosowi  i  w  jego  imieniu 
sprawował  pieczę  nad  miastami,  które  Antygonida  zdołał  po 
klęsce 

utrzymać 

Grecji. 

Pyrrus 

czynił 

to  w  charakterze  „stratega  Hellady”.  W  298  roku  stanął, 
krótkotrwały  zresztą,  pokój  między  diadochami  i  Demetrios 

background image

 

20 

wysłał swego szwagra jako zakładnika na aleksandryjski dwór 
Ptolemajosa  I  Sotera,  załoŜyciela  macedońskiej  dynastii 
Lagidów,  która  przez  prawie  trzy  wieki  będzie  rządziła  nad 
Nilem.  Bystry  syn  Ajakidesa  rychło  zauwaŜył,  Ŝe  z  pomocą 
potęŜnego  egipskiego  monarchy  szybciej  odzyska  tron,  niŜ 
dzięki  wsparciu  Poliorketesa.  Umiejętnie  więc  zyskał  względy 
Bereniki,  Ŝony  Ptolemajosa.  Ta  dała  więc  Pyrrusowi  za 
małŜonkę  Antygonę,  swą  córkę  z  pierwszego  małŜeństwa  ze 
znakomitym 

Macedończykiem 

imieniem 

Filip. 

TakŜe 

Ptolemajos dostrzegł, Ŝe energiczny młodzieniec z Epiru moŜe 
stać  się  waŜnym  jego  sojusznikiem  w  północno-zachodniej 
Grecji. W  początku  297 roku,  zaopatrzywszy  więc  Pyrrusa  w 
pieniądze,  okręty  i  Ŝołnierzy,  wyprawił  go  do  ojczyzny.  W 
Epirze 

na 

tronie 

zasiadał 

wówczas 

Neoptolemos, 

sprzymierzeniec  Kassandra,  który  poddanych  zraził  swą 
srogością.  Wielu  Epirotów  przyjęło  więc  z  radością  powrót 
wygnańca.  Kassander  niewiele  mógł  pomóc  Neoptolemosowi, 
dwa  lata  wcześniej  poniósł  bowiem  druzgocącą  klęskę  pod 
Korkyrą w starciu z Agatoklesem, panem Syrakuz, i odtąd jego 
wpływy  w  zachodniej  części  Grecji  osłabły.  Obaj  Ajakidzi 
zawarli  więc  układ,  Ŝe  zgodnie  z  tradycją  wspólnie  będą 
sprawować  rządy.  Lecz  Pyrrus  nie  zamierzał  z  nikim  dzielić 
się władzą. Zaraz po śmierci Kassandra, którego wciąŜ się bał, 
kazał  wyprawić  Neoptolemosa  na  tamten  świat.  Uczynił  to 
rzekomo  w  samoobronie,  poniewaŜ  podstępny  koregent  jako 
pierwszy  uknuł  spisek  na  Ŝycie  Pyrrusa.  Nie  bardzo  w  to 
wierzymy.  Monarchowie,  którzy  utrzymali  się  przy  władzy, 
zawsze kazali mordować z usprawiedliwionych przyczyn – juŜ 
historycy  się  o  to  postarają  (w  przypadku  Pyrrusa  postarał  się 
zapewne Proksenos). 

Odtąd  syn  Ajakides  aŜ  do  śmierci  samodzielnie  i 

nieprzerwanie  panował  w  Epirze.  Energia  aŜ  go  rozpierała  -  
natychmiast podjął wysiłki  na rzecz rozszerzenia swego kraju. 
DąŜył  zapewne do utworzenia państwa terytorialnego na wzór 
innych monarchów hellenistycznych, w którym mógłby rządzić 
bez oglądania się na tradycyjne prawa krnąbrnych Molossów 
i innych  plemion.  Pierwszy  sukces  przyszedł  około 295 roku. 
Być  moŜe  za  pośrednictwem  swego  protektora,  Ptolemajosa, 

background image

 

21 

monarchy  Egiptu,  Pyrrus  poślubił  Lanassę,  córkę  Agatoklesa, 
znakomitego  wodza  i  władcy  Syrakuz  (pierwsza  małŜonka 
Pyrrusa,  Antygona,  zmarła  nieco  wcześniej).  Lanassa  wniosła 
męŜowi  w  posagu  bogatą  wyspę  Korkyrę,  dzięki  której  król 
Molossów  mógł  kontrolować  cala  Ŝeglugę  z  Grecji  do  Italii. 
Wtedy to zapewne dostała się pod panowanie Ajakidy równieŜ 
wyspa Leukas. W ten sposób zachodnie wybrzeŜa Epiru stały 
się  bezpieczne  i  Pyrrus  nie  musiał  obawiać  się  z  tej  strony 
ataku. Rozpoczął więc zmagania o tron Macedonii, uwaŜał, Ŝe 
ma do niego największe prawo - wszak Ajakidzi spokrewnieni 
byli  z  Argeadami,  dynastią  Filipa  II  i  Aleksandra  Wielkiego. 
W Macedonii po śmierci Kassandra jego synowie, Aleksander 
i  Antypater,  szybko  się  powaśnili.  Pierwszy  zwrócił  się  o 
pomoc  do  Pyrrusa,  drugi  do  Lizymacha,  władcy  Tracji  i 
rozległych terenów Azji Mniejszej. Ajakida na czele Epirotów 
zjawił się wcześniej, przegnał Antypatra, a za przysługę kazał 
Aleksandrowi 

zapłacić 

sobie 

rozległymi 

terenami 

pogranicznymi, Pyrrus uzyskał w ten sposób Tymfaję, Parauaję, 
Akarnanię, Amfilochię i Ambrakię, a być moŜe takŜe Atintanię. 
Tym  samym  zyskał  niezaleŜność  gospodarczą  dla  Epiru. 
Tymfaja i Parauaja, które zdobył dla Macedonii jeszcze Filip II 
miały najlepsze pastwiska letnie dla owiec. Do tej pory epiroccy 
pasterze  korzystali  z  nich  tylko  za  zgodą  macedońskiego 
monarchy. 

Podobnie  jak  Korkyrą,  Pyrrus  władał  zdobytymi 

krainami  osobiście,  nie  włączył  ich  do  Panepirockiej 
Symmachii.  Nowych  poddanych  obłoŜył  podatkami,  co 
pozwoliło  na  zaciągnięcie  najemników  i  wzmocnienie  armii. 
Ale to nie Pyrrus, lecz jego dawny sprzymierzeniec Demetrios 
Poliorketes  zdobył  tron  Macedonii,  zgładziwszy  podstępnie 
Aleksandra,  syna  Kassandra.  Dla  Ajakidy  musiał  to  być 
bolesny cios, nie podjął wszakŜe interwencji, uwikłany w walki 
z Ilirami. Zakończył je zwycięsko opanowaniem południowych 
krańców  Ilirii.  Dla  przypieczętowania  układów  poślubił 
Birkennę,  córkę  iliryjskiego  władcy  Bardylisa,  a  następnie 
nieznaną z imienia córkę króla Pajonów Autoleonta, którego z 
pewnością  pozyskać  chciał  jako  sprzymierzeńca  przeciw 
Demetriosowi Poliorketesowi. 

background image

 

22 

W 290 roku wciąŜ Ŝyjąca małŜonka Pyrrusa, Lanassa, 

oburzona  sprowadzaniem  przez  męŜa  „barbarzyńskich” 
dziewczyn,  nieoczekiwanie  oddała  swą  rękę,  a  wraz  z  nią 
Korkyrę,  właśnie  Demetriosowi  (jego  Ŝona,  siostra  Pyrrusa, 
Dejdameja juŜ nie Ŝyła). Ta romantyczna opowieść (Plut. 10.7) 
uznana  została  przez  niektórych  współczesnych  historyków  za 
piękny  wymysł,  wydaje  się  jednak,  Ŝe  rozsierdzona  kolejnymi 
mariaŜami  swego  małŜonka  Lanassa  z  chęcią  porzuciła 
Ajakidę  na  polecenie  swego  ojca,  Agatoklesa,  który  obawiał 
się,  Ŝe  wzrost  Pyrrusowej  potęgi  moŜe  zagrozić  jego 
zdobyczom w południowej Italii. 

Król  Molossów,  nie  dysponując silną  flotą,  nie  byt  w 

stanie odwojować wyspy, postanowił jednak mieczem pomścić 
tę  zniewagę.  W  289  roku  wyruszył  na  odsiecz  zaatakowanej 
przez  Demetriosa  Etolii  i  zderzył  się  z  hufcami  jednego 
z  najlepszych  wodzów  Poliorketesa  imieniem  Pantauchos. 
Ten ostatni „...odwaŜny, dumny i ambitny, wyzwał Pyrrusa na 
pojedynek.  Pyrrus  takŜe,  nie  ustępując  Ŝadnemu  z  królów 
w  sile  i  odwadze  i  chcąc  raczej  przez  męstwo  niŜ  przez 
urodzenie  okazać  się  godnym  stawy  Achillesa,  przedarł  się 
przez  pierwszą  linię  bojową  na  front  i  stanął  naprzeciw 
Pantauchosa.  Walczyli  najpierw  na  włócznie,  potem  przeszli 
do  błyskawicznej  i  zaciętej  walki  na  miecze.  Pyrrus,  raniony 
raz,  zadał  przeciwnikowi  dwa  ciosy,  jeden  w  udo,  drugi 
w  kark.  Zmusił  go  do  ucieczki  i  przewrócił,  ale  nie  zabił,  bo 
uratowali  go  przyjaciele.  Zagrzani  do  walki  zwycięstwem 
swego  króla  i  podziwem  dla  jego  męstwa  Epiroci  z  tym 
większą  silą  przełamali  falangę  macedońską,  po  czym  w 
pościgu  za  uciekającymi  wielu  ludzi  zabili,  a  do  niewoli 
wzięli  pięć  tysięcy”  (Plut.  7).  To  zwycięstwo  przyniosło 
Pyrrusowi  wielką  sławę,  a  Epiroci  nadali  mu  przydomek 
„Orzeł”. 

Przyszły zwycięzca Rzymian natychmiast skorzystał z 

okazji, aby jeszcze bardziej pozyskać serca swego ludu. Rzekł 
na  wiecu  Ŝołnierskim:  „JeŜeli  jestem  orłem,  to  jestem  nim 
dzięki wam. Bo jakŜe nie mam nim być, skoro na waszej zbroi 
wznoszę  się  w  górę  jakby  na  skrzydłach”.  Zwycięstwo  to 
ś

wiadczy nie tylko o kunszcie dowódczym i dzielności Pyrrusa. 

background image

 

23 

Bitwa  z  Pentauchosem  mogła  zostać  wygrana  tylko  dlatego, 
Ŝ

e  Epiroci  znakomicie  opanowali  macedoński  sposób  walki 

i  stali  się  mistrzami  we  władaniu  bardzo  długą  włócznią 
falangitów - sarissą. 

W  końcu  tego  samego  roku  Demetrios  Poliorketes 

cięŜko  zachorował.  Pyrrus  natychmiast  najechał  Macedonię  i 
dotarł aŜ do Edessy. Wielu Macedończyków przyłączyło się do 
Ajakidy,  widząc  w  nim  nowego  Aleksandra,  lecz  ostatecznie 
atak  władcy  Epiru  został  odparty.  Pyrrus  zgodził  się  więc  na 
zawarcie  pokoju.  Zabezpieczywszy  w  ten  sposób  tyły 
Demetrios  zaczął  przygotowywać  wielką  wyprawę  w  celu 
odzyskania  azjatyckich  posiadłości  swego  ojca,  Antygonosa 
Jednookiego.  Wtedy  inni  diadochowie,  Lizymach  z  Tracji, 
Ptolemajos  z  Egiptu  i  Seleukos  z  Syrii  zaczęli  zagrzewać 
Pyrrusa do boju. PrzecieŜ gdy Demetrios zwycięŜy i pomnoŜy 
swe  siły,  Ajakida  nigdy  nie  wypędzi  go  z  Macedonii,  „lecz 
wtedy  za  późno  juŜ  będzie  zmagać  się  z  nim  i  walczyć  w 
obronie świątyń Molossów” (Plut. 10). 

Pyrrus  dał  się  przekonać,  bez  skrupułów  zapomniał  o 

układzie i w 287 roku wtargnął do Dolnej Macedonii, idąc na 
Berroję,  skąd  wywodził  się  ród  Demetriosa  -  Antygonidzi. 
Jednocześnie Lizymach wpadł ze swymi hufcami do Macedonii 
Górnej.  Ajakida  walczył  nie  tylko  mieczem,  lecz  umiejętnie 
posługiwał  się

 

propagandą  -  głosił,  Ŝe  we  śnie  ukazał  mu  się 

Aleksander  Wielki,  obiecywał  pomoc i  wsparcie,  a  na  koniec 
wsiadł  na  nisajskiego  rumaka  i  sam  popędził  przed  Pyrrusem 
naprzód”.  Zabiegi  te  odniosły  skutek  -  w  decydującym 
momencie macedońscy wojacy opuścili Demetriosa i hurmem 
przeszli pod sztandary władcy Epiru. Poliorketes, przebrany w 
skromny  płaszcz  i  zwykły  kapelusz  od  słońca  (kauzję), 
ledwie  zdołał  umknąć.  Marzenie  Pyrrusa  zostało  spełnione  - 
był  królem  Macedonii.  Lecz  wkrótce  nadciągnął  na  czele 
swych zastępów Lizymach i zaŜądał udziału w łupach, „skoro 
likwidacja  Demetriosa jest wspólnym  dziełem  ich  obu”  (Plut. 
12). Lizymach był towarzyszem bojów Aleksandra Wielkiego, 
Pyrrus  bał  się  więc,  Ŝe  gdy  podejmie  z  nim  walkę, 
Macedończycy  nie  dochowają  mu  wierności.  Nolens  volens 
zgodził  się  więc  na  Ŝądania  króla  Tracji  i  Macedonię 

background image

 

24 

podzielono. Lizymach zagarnął wschodnią i dolną Macedonię, 
władca 

Molossów 

musiał 

zadowolić 

się 

krainami 

sąsiadującymi z Epirem, których  mieszkańcy  mówili zapewne 
nie dialektem macedońskim, lecz epirockim - Elimeją, Orestis, 
Linkos, zachodnią Eordają i Pelagonią

5

Jako  władca  okrojonego  królestwa  Macedonii  Pyrrus  musiał 
zmagać  się  z  Demetriosem,  zbierającym  po  klęsce  siły  w 
Grecji,  i  jego  synem  Antygonosem  Gonatasem,  wciąŜ 
trzymającym  się  w  Tesalii.  Uwolnił  Ateny,  duchową  stolicę 
Hellady,  od  oblęŜenia  Poliorketesa.  Wdzięczni  Ateńczycy 
wpuścili go na Akropol, gdzie Pyrrus złoŜył ofiarę dziewiczej 
córce  Zeusa  -  patronce  miasta.  Ajakida  przestrzegł  jednak 
obywateli  Aten  -  „...jeśli  chcą  postępować rozsądnie, najlepiej 
zrobią,  nie  wpuszczając  do  swego  miasta  Ŝadnego  z  królów 
więcej”  (Plut.  12,  6-7).  Łatwiej  poradzić  -  trudniej  wykonać. 
Ateny  były  juŜ  tylko  cieniem  dawnej  świetności  i  ze  swym 
pospolitym  ruszeniem  odwykłych  od  wojaczki  mieszczuchów 
nie  mogły  stawić  czoła  monarchom  hellenistycznym  z  ich 
ogromnymi armiami. 

Sytuacja  radykalnie  zmieniła  się  w  285  roku,  gdy 

Demetrios  Poliorketes,  który  wyruszył  wreszcie  na  swą 
upragnioną azjatycką wyprawę, został pobiły przez Seleukosa i 
wzięty  do  niewoli,  z  której  juŜ  nigdy  nie  wrócił.  Pyrrus 
natychmiast  przerwał  walki  z  Antygonosem  Gonatasem, 
któremu zdąŜył odebrać większą część Tesalii, i zawarł z nim 
przymierze,  skierowane  naturalnie  przeciw  Lizymachowi, 
władca  Tracji  za  bardzo  bowiem  wzrósł  w  potęgę.  Było  juŜ 
jednak za późno - w 284 roku Lizymach wtargnął w dzierŜawy 
Pyrrusa, okrąŜył obóz Ajakidy pod Edessą i odciął mu dostawy 
zaopatrzenia. 

Jednocześnie 

podŜegał 

najznakomitszych 

Macedończyków do rebelii „wyrzucając im, Ŝe obcokrajowca, 
pochodzącego  z  odwiecznych  niewolników  Macedonii, 
wybrali na pana i władcę, a wypędzili z Macedonii przyjaciół i 
zaufanych  samego  Aleksandra!”.  Wkrótce  potem  Pyrrus 
musiał zmykać do Epiru, prowadząc ze sobą juŜ tylko wojska 
Molossów i  innych epirockich  plemion.  Utracił  teŜ  wszystkie 

                                                      

5

 N. G. L. Hammond, StaroŜytna Macedonia, Warszawa 1999. s. 269. 

background image

 

25 

krainy  zdobyte  po  288  roku.  Pokonany  król  siedział  w 
ojczyźnie,  korzystając  z  nagromadzonych  łupów  i  bogactw. 
„Ale  Ŝycie,  bez  zadawania  klęsk  drugim  i  bez  własnego 
niebezpieczeństwa ze strony innych wydawało mu się nudne jak 
morska choroba” (Plut. 13). Pyrrus, jak jego mityczny przodek 
Achilles, nie znosił zbyt długiego okresu spokoju, ...ale gryzło 
się  w  nim  serce  w  tej  bezczynności  i  tęsknił  za  wrzawą 
wojenną i bitwą (Iliada, I 491 i n.). 

Król  Molossów  zabijał  więc  czas,  prowadząc  boje  z 

Ilirami  (Frontin.  III  6,3;  Cass.  Dio  frg.  40,  3).  Być  moŜe 
wtedy  podporządkował  sobie  pewne  terytoria  iliryjskie,  a 
takŜe  waŜne  greckie  miasto  Apollonię,  kolonię  Korkyry, 
leŜącą  na  wybrzeŜu  adriatyckim.  Okazja  do  ponownego 
wstąpienia na scenę wielkiej polityki pojawiła się w 281 roku. 
Wtedy  Lizymach  poniósł  w  bitwie  z  Seleukosem  syryjskim 
druzgocącą  klęskę  pod  Kuropedion  w  Azji  Mniejszej  i  sam 
legł na placu boju. Wydawało się, Ŝe sędziwy Seleukos, ostatni 
pozostały  przy  Ŝyciu  wódz  Aleksandra  Wielkiego,  sięgnie  po 
diadem królów Macedonii. JuŜ przeprawił się przez Hellespont, 
kiedy  niespodziewanie  został  zabity  przez  Ptolemajosa 
Keraunosa, swego „przyjaciela i gościa”. Ten Keraunos, czyli 
„Piorun”,  był  pierworodnym  synem  Ptolemajosa  I,  władcy 
Egiptu, którego ojciec pozbawił sukcesji i który odtąd szukał 
dla  siebie  królestwa.  Zabójca  ogłosił  się  mścicielem 
Lizymacha.  zyskał  więc  poparcie  wojsk  macedońskich  i 
dzięki nim zdobył tron Filipa II i Aleksandra. 

Pyrrus  nie  posiadał  się  z  wściekłości  -  oto  egipski 

przybłęda  sprzątnął  mu  Macedonię  sprzed  nosa.  Bez  zwłoki 
zaczął przygotowywać wyprawę przeciwko Keraunosowi. Lecz 
oto  w  Epirze  zjawiło  się  poselstwo  z  Tarentu  z  darami 
i  prośbą  o  pomoc  przeciwko  Rzymianom.  Tarentyni,  chcąc 
pokazać  swą  dobrą  wolę,  dostarczyli  okrętów,  dzięki  którym 
Pyrrus  mógł  wreszcie  odzyskać  Korkyrę,  znakomitą  bazę  do 
przeprawy  do  Italii  i  na  Sycylię.  Być  moŜe  jednak  ponowne 
zdobycie Korkyry miało miejsce nieco wcześniej. Pauzaniasz 
(I  12,1)  pisze,  Ŝe  Pyrrus  miał  dług  wdzięczności  wobec 

background image

 

26 

Tarentynów,  którzy  pomogli  mu  zająć  wyspę

6

.  To  właśnie 

z  Korkyry  wyruszyli  ongiś  Ateńczycy  na  słynną  wyprawę 
sycylijską, która zakończyła się dla nich tak nieszczęśliwie. 

Podczas  walk  odznaczył  się  młodziutki  Ptolemajos, 

syn Pyrrusa i Antygony, „do tego stopnia męŜny i dzielny, Ŝe 
zdobył Korkyrę, dysponując sześćdziesięcioma ludźmi” (Iustin. 
XXV 4,8. Oj, czy nie było tych Ŝołnierzy troszeczkę więcej?). 

Kiedy  Pyrrus  postanowił  wyprawić  się  do  Italii,  był 

juŜ  człowiekiem  dojrzałym,  prawie  40-letnim.  władającym 
państwem  dwa  razy  większym  niŜ  kraina,  nad  którą 
obejmował rządy. Molossis, Chaonia, Thesprotia liczyły razem 
7950 km

2

, tereny zdobyte przez Ajakidę - 12 605 km

2

. Ogółem 

terytoria  tego  Wielkiego  Epiru  zamieszkiwało  około  456 
tysięcy ludzi. Epir z podrzędnej, słabej, zacofanej konfederacji 
plemiennej  stał  się  na  Półwyspie  Bałkańskim  potęgą 
ustępującą tylko Macedonii. 

Pyrrus 

okazał 

się 

zdolnym 

administratorem. 

Doświadczenia na tym polu zbierał w Egipcie, gdzie zapoznał 
się  ze  strukturami  wielkiej  monarchii  hellenistycznej,  potem 
zaś  zarządzając  dla  Demetriosa  Poliorketesa  greckimi 
miastami, a wreszcie jako macedoński monarcha. W ojczyźnie 
starał 

się 

wzmocnienie 

Symmachii 

Panepirockiej. 

Znamienne, Ŝe za panowania Pyrrusa nie dochodziło do buntów 
i  zamieszek,  które  ostatecznie  w  232  roku  doprowadziły  do 
obalenia monarchii Molossów

7

Przyszły  zwycięzca  Rzymian  zakładał  nowe  miasta  - 

np.  Berenikidę  na  półwyspie  Kassopaja  (obecnie  półwysep 
Preveza),  lecz  stolicę  ustanowił  w  starym  helleńskim  polis, 
Ambrakii 

(potrzeba 

posiadania 

greckiej 

stolicy 

jest 

charakterystyczna  dla  wszystkich  „półbarbarzyńskich”  państw 
powstających  na  obrzeŜach  helleńskiego  świata)

8

.  Mieszkańcy 

Ambrakii.  przyzwyczajeni  do  wolności  swego  miasta, 

                                                      

6

 D. Kienast, Pyrrus 13, „Paulys Realencyclopǎdie der Classischen Altertumswissenschaft”, t. 

XXIV. Berlin 1963, kol. 130 

7

  Proces  słabnięcia  monarchii  musiał  rozpocząć  się  znacznie  wcześniej,  por.  K. 

Beloch, Griechische Geschichte, Berlin-Leipzig 1927 (przedruk 1967), t. IV, cz. 1. s. 
52. 

8

 E. Wipszycka, Historia staroŜytnych Greków, t. III. Warszawa 1992, s. 33. 

 

background image

 

27 

zapewne  kwaśno  przyjęli  obecność  epirockiego  monarchy. 
Zachowała  się  anegdota  o  pewnym  człowieku,  który  w 
Ambrakii  na  cały  głos  Pyrrusowi  złorzeczył.  Przyjaciele 
nalegali,  by  król  kazał  go  usunąć,  ten  jednak  rzekł 
wspaniałomyślnie: 

„Niech 

raczej 

pozostanie 

tutaj, 

w  małej  grupie,  niŜby  miał  odejść  i  robić  to  wobec  całej 
publiczności”  (Plut.  8,11).  Ajakida  nie  przejmował  się 
oczywiście  nastrojami  wśród  Greków.  Mimo  toczonych 
nieustannie  wojen  ozdobił  swą  stolicę  pięknymi  budowlami, 
pełnymi  drogocennych  posągów,  przepysznych  rzeźb  i 
malowideł. Pyrrus nie przeczuwał, Ŝe wszystkie te wspaniałości 
zagarną  Rzymianie,  gdy  w  189  roku  zdobędą  zaciekle 
bronioną przez Etolów Ambrakię. 

Najbardziej  znanym  wizerunkiem  Pyrrusa.  który 

przetrwał  do  naszych  czasów,  jest  marmurowe  popiersie, 
znajdujące  się  obecnie  w  muzeum  w  Neapolu.  Z  oblicza 
władcy, przybranego w płytki hełm z napolicznikami zdobiony 
liśćmi  dębu,  bije  energia,  odwaga  i  Ŝądza  czynu,  moŜe  nawet 
pewne okrucieństwo. Rzeczywiście, jak pisze Plutarch „Pyrrus 
miał  w  wyrazie  twarzy  coś  królewskiego,  co  jednak  u  ludzi 
budziło  raczej  strach,  niŜ  cześć”.  Otaczała  go  charyzma 
władcy-uzdrowiciela, nieco podobna do tej, jaką później mieli 
królowie  średniowiecznej  Francji.  „Chorym  na  śledzionę 
przynosił  ulgę,  jak  wierzono,  przez  to,  Ŝe  w  czasie  składania 
ofiary  z  białego  koguta  lekko  naciskał  prawą  stopą  wątrobę 
leŜących na wznak. I nie było człowieka, choćby to był biedak i 
niskiego  pochodzenia,  Ŝeby  nie  dostąpił  tego  leczenia,  jeŜeli  o 
nie poprosił” (Plut. 3, 7-9). Epiroci wierzyli równieŜ, Ŝe wielki 
palec  prawej  nogi  Pyrrusa  ma  moc  cudotwórczą.  Podobno 
kiedy  ciało  poległego  „Orła  z  Epiru”  spalono  na  stosie, 
płomienie  palca  tego  nie  tknęły,  w  kaŜdym  razie 
przechowywano  go  później  w  Ambrakii  jako  swego  rodzaju 
relikwię. 

Lecz  władca-uzdrowiciel  był  przede  wszystkim 

opromienionym  blaskiem  licznych  zwycięstw  królem-
wojownikiem.  Pyrrusa  tak  naprawdę  niezbyt  interesowało 
zarządzanie  swym  królestwem  -  Ŝył  przede  wszystkim 
sprawami  Aresa  i  im  poświęcał  większość  swego  czasu.  Nie 

background image

 

28 

czytał  innych  ksiąŜek  oprócz  poświęconych  sztuce  wojennej. 
Łączył  doświadczenie  wodza  z  rozległą  wiedzą  teoretyczną  -  
sam  był  autorem  cenionego  przez  staroŜytnych  traktatu  o 
taktyce, który, niestety, zaginął. Wiadomo, Ŝe Pyrrus zalecał w 
tym  dziele,  by  zawsze  pozostawić  nieprzyjacielowi  drogę  do 
ucieczki,  tak  aby  okrąŜony,  nie  stawiał  rozpaczliwego  oporu 
(Frontin.  II  6,9  i  n.).  Bardzo  powaŜnie  traktował  swoiste  gry 
wojenne.  „Zapytany...  na  jakimś  przyjęciu,  kogo  uwaŜa  za 
zdolniejszego  mistrza  w  aulosie,  Pytona  czy  Kafisjasa,  miał 
odpowiedzieć, Ŝe w dowództwie - Poliperchonta” (Plut. 8). W 
ten sposób dał do zrozumienia, Ŝe jedynie wojna jest zajęciem 
królewskim.  Pyrrus  od  dzieciństwa  przywykł  do  szczęku 
broni.  Wyruszał  na  wyprawy  u  boku  znakomitych  wodzów  – 
Antygonosa  Jednookiego  i  Demetriosa  Poliorketesa,  potem 
walczył z tym ostatnim, zmagał się z Kassandrem, stawił czoło 
Lizymachowi,  dawnemu  towarzyszowi  bojów  Aleksandra, 
potrafił  rozgromić  cięŜkozbrojną  falangę  macedońską  i  lotne 
watahy  Ilirów.  Był  więc  dla  kaŜdego  bardzo  niebezpiecznym 
przeciwnikiem. 

Swemu 

kuzynowi, 

Aleksandrowi 

Macedońskiemu,  starał  się  dorównać  pod  kaŜdym  względem. 
Podobnie jak wielki Macedończyk, Pyrrus osobiście prowadził 
swych ludzi w najgorętszy bój, przybrany we wspaniały hełm 
z  koźlimi  rogami  i  wielką  kitą,  zdobiony  dębowymi  liśćmi. 
Król  Molossów  potrafił  przy  tym  wszakŜe  znakomicie 
dowodzić  i  koordynować  działania  róŜnych  rodzajów  swych 
wojsk.  Jak  pisze  Plutarch  (8),  inni  diadochowie  „upodabniali 
się  do  Aleksandra  przez  purpury,  świty  przyboczne,  zgięcie 
szyi  i  wyniosły  ton  głosu.  Tylko  Pyrrus  dorównywał  mu  w 
sprawności  ręki  i  władaniu  mieczem”.  Oczywiście,  taka 
brawura  naraŜała  monarchę  na  liczne  niebezpieczeństwa  i  w 
końcu  Pyrrus  przypłacił  ją  Ŝyciem.  Widząc  odwagę  swego 
władcy, Epiroci byli jednak gotowi pójść za nim w ogień. 

Ajakida  był  wszakŜe  nie  tylko  spragnionym  boju  i 

przelewu  krwi  wojownikiem.  W  traktacie  o  taktyce  jak 
roztropny  mąŜ  stanu  zalecał,  aby  przed  wszczęciem  wojny 
wyczerpać  wszystkie  dyplomatyczne  moŜliwości  rozwiązania 
sporu (Polyain. VI 6,3). 

Niewiarygodne  przemiany  losu,  które  znosił  od 

background image

 

29 

najwcześniejszego 

dzieciństwa, 

nauczyły 

Pyrrusa 

nie 

dowierzać  klęskom,  nie  przeceniać  zwycięstw.  Przywykł 
elastycznie  zmieniać  małŜeństwa,  sojusze  i  teatry  wojny,  gdy 
tylko  widział  w  tym  korzyść  dla  siebie.  Widział  wiele 
przewrotów,  spisków  i  morderstw,  walących  się  tronów  i 
ginących  królestw,  doszedł  więc  do  wniosku,  Ŝe  w 
zmaganiach o potęgę liczy się tylko siła. Taki teŜ pogląd starał 
się  przekazać  synom.  Miał  ich  trzech  -  z  Antygoną,  córką 
władcy  Egiptu  -  Ptolemajosa,  z  Lanassą  -  córką  Agatoklesa  - 
Aleksandra,  z  Birkenną,  iliryjską  księŜniczką  -  Helenosa. 
Wszystkich  wychował  na  tęgich  Ŝołnierzy.  Zapytany  przez 
któregoś  z synów,  kto zostanie jego  następcą,  Pyrrus odrzekł: 
„Ten, który z was będzie miał najostrzejszy miecz”. Moralista 
Plutarch skomentował to cierpko: „Tak to dalekie od zgody i 
wprost zwierzęce są załoŜenia władzy” (Plut. 10). 

Dla 

znakomitego 

wodza 

jak 

Pyrrus, 

ubogi, 

zamieszkany  przez  hardych  górali  Epir  był  od  początku  za 
ciasny.  Ajakida  próbował  więc,  wzorem  Aleksandra 
Wielkiego  i  innych  diadochów,  wywalczyć  dla  siebie  nowe, 
rozległe  królestwo,  doriktetos  -  kraj  włócznią  zdobyty.  Mimo 
wielu  sukcesów  ostatecznie  utracił  jednak  upragnioną 
Macedonię.  Pyrrus  był  wybornym  strategiem,  ale,  co  naleŜy 
podkreślić  i  co  kilkakrotnie  jeszcze  będziemy  musieli 
przypomnieć, jego dramat wynikał z braku środków i rezerw. 
Epir,  nawet  znacznie  powiększony,  nie  mógł  równać  się  z 
Macedonią  pod  względem  demograficznym  i  gospodarczym. 
Opierając się na lokalnych zasobach nie moŜna było wystawić 
armii  znaczącej  w  hellenistycznym  świecie.  MoŜliwości 
mobilizacyjne  Epiru  wynosiły  nie  więcej  niŜ  18,  moŜe  20 
tysięcy ludzi

9

. W porównaniu z wojskami innych diadochów, 

liczącymi  po  kilkadziesiąt  tysięcy  wojowników,  było  to 
doprawdy 

niewiele. 

Taki 

np. 

Demetrios 

Poliorketes 

organizował  armię  złoŜoną  z  12  tysięcy  jazdy  i  98  tysięcy 
piechurów (Plut. Demet 43,2). Nic dziwnego, Ŝe Pyrrus został 
najpierw przepędzony z Macedonii przez Demetriosa, a potem 
nie zdołał dotrzymać pola Lizymachowi, panującemu przecieŜ 

                                                      

9

 W. Tarn, Antigonos Gonatas, Oxford 1919 (przedruk 1967), s. 64-65. 

background image

 

30 

w Tracji i w znacznej części Azji Mniejszej. Zapewne Ajakida 
nie  podjął  walki  o  tron  Macedonii  z  Ptolemajosem 
Keraunosem,  zdając  sobie  sprawę,  Ŝe  ze  swymi  mizernymi 
siłami znowu nic nie wskóra. Zdecydował się więc wyruszyć 
do Italii na pomoc Tarentowi. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

background image

 

31 

SEN O ZACHODNIM IMPERIUM 
 
Posłowie  z  Tarentu,  tego  najświetniejszego  z  helleńskich 
miast Italii, roztoczyli przed Epirotą fascynujące perspektywy. 
Do  walki  z  Rzymianami  potrzeba  im  tylko  doświadczonego 
wojownika  i  wodza,  na  którego  czeka  fantastyczna  armia  - 
około  20  tysięcy  konnych  Ŝołnierzy  i  350  tysięcy  piechoty 
z Lukanii, Messapii, Samnium i Tarentu (Plut. 13). Oczywiście 
była  to  gruba  przesada.  Gdyby  antyrzymska  koalicja  ludów 
południowej  Italii  rzeczywiście  była  w  stanie  wystawić  taką 
masę wojska, obyłaby się bez pomocy zza Adriatyku. Niemniej 
jednak  Pyrrusa  bardzo  ucieszyły  te  wieści,  a  i  Epirotów 
natchnęły  zapałem  do  wyprawy.  Niewątpliwie  zgodę  na 
podjęcie  ekspedycji  do  Italii  musiało  wyrazić  epirockie 
Zgromadzenie.  Aby  podtrzymać  animusz  króla,  Tarentyni 
przysłali jeszcze drugie poselstwo, „do którego przyłączyli się 
Samnici  i  Lukanowie,  prosząc  równieŜ  o  pomoc  przeciw 
Rzymianom” (Iustin. XVIII 1). W poselstwie uczestniczyli teŜ 
reprezentanci  innych  poleis  Wielkiej  Grecji.  Niektórzy 
historycy  kwestionują  autentyczność  tej  drugiej  legacji, 
uwaŜając, Ŝe Iustinus pomylił ją z poselstwem Samnitów z 276 
roku,  proszących  Pyrrusa,  by  powrócił  do  Italii  z  Sycylii  i 
obronił ich    przed    Rzymianami

10

.    ChociaŜ    wysłanie    przez  

Tarent  drugiego  poselstwa,  do  którego  przyłączyli  się 
wysłannicy 

ludów 

południowej 

Italii, 

wydaje 

się 

prawdopodobne  -  posłowie  Lukanów  i  Bruttiów  dotarli 
przecieŜ nawet do Azji, na dwór Aleksandra Wielkiego. 

Jakie  cele  stawiał  sobie  Pyrrus,  decydując  się 

wyruszyć 

Tarentowi 

na 

odsiecz? 

Najobszerniejszym 

ś

wiadectwem  na  ten  temat  jest  przytoczona  przez  Plutarcha 

(14) słynna rozmowa władcy Molossów z Kineasem z Tesalii. 
Kineas  był  historykiem  (napisał  dzieje  swej  ojczyzny), 
filozofem-epikurejczykiem,  a  takŜe  znakomitym  mówca. 
Kunsztu  wymowy  uczył  się  od  samego  Demostenesa  i  ze 
wszystkich  oratorów  swoich  czasów  to  właśnie  Kineas 
„przypominał go słuchaczom, jakby  odbicie jego  siły  i  potęgi 

                                                      

10

 E.T.  Sa lmon, Samnium and the Samnites,

 

Cambridge 1967, s. 286. 

background image

 

32 

słowa”.  W  281  roku  filozof  z  Tesalii  musiał  być  sędziwym 
człowiekiem  -  słynny  ateński  mówca  Demostenes bowiem  od 
czterdziestu  juŜ  lat  spoczywał  w  grobie.  Kineas  słusznie  teŜ 
cieszył się stawą najlepszego dyplomaty władcy Epiru

11

Sam  Pyrrus  przyznawał,  Ŝe  Kineas  zdobył  dlań  więcej  miast 

„swoimi  mowami  niŜ  on  siłami  zbrojnymi".  Pewnego  dnia, 
kiedy  przygotowania  do  italskiej  wyprawy  były  juŜ  na 
ukończeniu,  filozof-dyplomata  zagadnął  swego  monarchę: 
„Podobno Rzymianie to dzielni ludzie, Pyrrusie, i wiele bitnych 
plemion  podlega  ich  rozkazom.  JeŜeli  bóg  pozwoli  nam  ich 
pokonać,  to  jaki  będziemy  mieli  z  tego  poŜytek?”  -  Na  to 
Pyrrus:  „Pytasz,  Kineasie,  o  rzecz  zupełnie  jasną.  Nie  ma 
takiego  miasta  helleńskiego  czy  poza  Helladą,  które  by  nam 
sprostało w walce, gdy pokonamy Rzym! Cała Italia znajdzie 
się  natychmiast  w  naszych  rękach,  a  jej  wielkości,  korzyści  i 
siły nikt przecieŜ nie powinien znać lepiej niŜ ty”. - Ale Kineas 
pytał  po  chwili  dalej:  „A  co  będziemy  robić,  królu,  po 
zdobyciu  Italii?”  -  Pyrrus nie  orientując  się jeszcze, do czego 
to prowadzi, odrzekł znowu: „Niedaleko stamtąd wyciąga do 
nas ręce Sycylia, wyspa Ŝyzna i ludna, a do zdobycia bardzo 
łatwa.  Wszystko  tam  ogarnęła  niezgoda...  i  anarchia  wśród 
obywateli,  i  zawziętość  przywódców  ludowych  od  chwili 
ś

mierci  Agatoklesa”.  -  Na  to  Kineas:  „Ale  czy  to  będzie 

kresem  naszej  wyprawy,  to  zdobycie  Sycylii?”.  -  A  Pyrrus 
odparł:  „Niech  nam  tylko  bóg  da  zwycięstwo  i  szczęście! 
Będzie  to  dla  nas  tylko  próbą  do  wielkich  przedsięwzięć.  Bo 
któŜ  zdołałby  się  powstrzymać  od  Afryki  i  Kartaginy,  skoro 
będzie  to  tak  bliskie  zajęcia!  Nawet  taki  Agatokles,  kiedy 
musiał potajemnie uciekać z Syrakuz i z jakąś liczbą okrętów 
zdołał przeprawić się za morze, omal tego nie opanował. A co 
to  mówić  o  tym,  Ŝe  gdy  to  wszystko  zdobędziemy,  Ŝaden 
z  dumnych  dziś  naszych  wrogów  nie  ośmieli  się  stawić  nam 
czoła!”.  -  Tu  Kineas  dodał:  „Bo  rzecz  oczywista,  Ŝe  z  takimi 
siłami  i  Macedonię  odzyskasz,  i  nad  Helladą  będziesz  mógł 
zdobyć panowanie na  zawsze,  Ale  gdy  tego  dokonamy,  to co 
potem  będziemy  robić?”.  -  Na  to  Pyrrus  roześmiał  się 

                                                      

11

  O  Kineasie  F.  Sa n db erger,   Prosopographie  zur  Geschichte  des  Pyrrhos,  Diss. 

München 1971, s. 119 i n. 

background image

 

33 

mówiąc: „Potem? Będziemy z rozkoszą zaŜywać wypoczynku! 
Dzień  po  dniu,...  będzie  trwać  zabawa  przy  winie,  będziemy 
spędzać  czas  na  rozmowach  i  wzajemnie  się  weselić...”.  Tu 
Kineas wpadł Pyrrusowi w słowa i powiedział: „JeŜeli tak, to 
cóŜ  nam  przeszkadza  juŜ  teraz...  oddawać  się  miłemu 
wypoczynkowi?  Bez  trudu  przecieŜ  mamy  wszystkiego  pod 
dostatkiem,  do  czego  chcemy  dochodzić  przez  krew,  przez 
gigantyczne  wysiłki  i  niebezpieczeństwa,  naraŜając  drugich  i 
siebie na tyle nieszczęść i klęsk”. 

Wywodom  filozofa  nie  moŜna  odmówić  słuszności, 

ale spragniony wojny „Orzeł z Epiru” Kineasa nie posłuchał. 
Niektórzy naukowcy uwaŜają tę rozmowę za niehistoryczną

12

Być  moŜe  w  celach  moralizatorskich  zmyślił ją  Plutarch,  aby 
podkreślić kontrast między władcą niesytym sławy i przelewu 
krwi  a  mędrcem  pełnym  roztropności.  Być  moŜe  Plutarch 
rozbudował   tylko   przekaz   Proksenosa.   ZbliŜone   motywy 
moŜna  odnaleźć  w  kulturach  innych  ludów.  Dociekliwi 
historycy  wykryli  m.in.  w  jednym  z  tekstów  buddyjskich,  iŜ 
pogawędkę  w  podobnym  duchu  ucięli  sobie  w  dalekich 
Indiach król Koravyo i Budda Ratthapallo (aczkolwiek między 
Indiami  a  kręgiem  cywilizacji  helleńskiej  w  III  wieku  p.n.e. 
wymiana  idei  i  myśli  praktycznie  nie  istniała)

13

.  Niemniej 

jednak rozmowa króla i filozofa zawiera jakieś jądro prawdy. 
Być  moŜe  Kineas  wystąpił  w  imieniu  epirockiej  opozycji 
plemiennej,  która  usiłowała  powstrzymać  króla  przed 
wplątaniem  się  w  italską  awanturę.  Starszyzna  Molossów 
zdawała sobie sprawę, Ŝe jeśli Pyrrus powróci zza Adriatyku w 
glorii zwycięzcy, ograniczy jej „tradycyjne prawa i wolności”. 

O  planach  wielkich  podbojów  epirockiego  monarchy 

informują  takŜe  inne  źródła  (Dion.  Hal.  XIX  18;  Cass.  Dio 
frg.  40,5;  Zonar.  VIII  2,  7).  Według  nich,  Pyrrus  zamierzał 
podobno  zawojować  nie  tylko  Sycylię  i  Kartaginę,  ale  nawet 
podporządkowaną  częściowo  państwu  punickiemu  Sardynię. 
Jest  to  oczywiście  przesada.  Po  analizie  przekazów  moŜna 

                                                      

12

 Np. H. B en gi s on ,  Pirr, car Molossow (w:) Prawitiek epocki ellienizma, Moskwa 

1982  (tłum.  rosyjskie  ksiąŜki  Herrschergestalten  des  Hellenismus,  München  1975,  s. 
126). 

13

 Leveque. op. cit., s. 126. 

background image

 

34 

stwierdzić  jedynie,  Ŝe  Pyrrus  planował  podbić  na  zachodzie 
znaczne terytoria, dzięki którym miał nadzieję uzyskać środki 
na  wystawienie  silnej  armii,  niezbędnej  do  podjęcia  walki 
o  hegemonię  w  centrum  hellenistycznego  świata

14

.  Innymi 

słowy,  Ŝołnierze  i  pieniądze  zza  Adriatyku  miały  pomóc 
Ajakidzie  przynajmniej  w  zdobyciu  tronu  Macedonii  i 
hegemonii  w  Helladzie.  Ale  co  właściwie  zamierzał  podbić 
Pyrrus? Jak się wydaje, pragnął podporządkować sobie miasta 
Wielkiej  Grecji  (połoŜone  na  południu  Italii)  i  wrogo 
nastawione  wobec  Rzymu  plemiona  południa  Półwyspu 
Apenińskiego:  Bruttiów,  zamieszkałych  w  „palcu”  italskiego 
buta. Messapiów, osiadłych  w  buta tego  „obcasie”,  Lukanów, 
których  terytoria  rozciągały  się  na  północ  od  Bruttium,  oraz 
Samnitów  z  południowych  Apeninów.  Wątpliwe  natomiast 
jest,  aby  pragnął  podbić  całą  Italię.  Zdawał  sobie  zapewne 
sprawę,  Ŝe  tamtejsze  ludy  są  bitne  i  twarde  w  boju  i  Ŝe  na 
rzucenie ich wszystkich na kolana sił mu nie wystarczy. 

Epiroci  mieli  juŜ  doświadczenia  z  wojen  w  Italii. 

Aleksander,  stryj  Pyrrusa,  równieŜ  wyprawił  się  w  obronie 
Tarentu  i  poległ  w  bitwie  z  Lukanami  (opowiemy  o  nim 
poniŜej).  Niektórzy  historycy  przypuszczają,  Ŝe  głównym 
celem  wyprawy  Pyrrusa  na  zachód  wcale  nie  była  Italia, lecz 
Sycylia,  a  moŜe  nawet  Kartagina.  Zgodnie  z  tą  hipotezą, 
Pyrrus  zamierzał  jedynie  przegonić  Rzymian  spod  murów 
miast Wielkiej  Grecji, a następnie  zawojować Sycylię,  wyspę 
ludną,  pełną  niesłychanych  bogactw  i  zamieszkaną  przede 
wszystkim  przez  Greków,  a  więc  łatwiejszą  do  rządzenia  niŜ 
krnąbrne  federacje  plemienne  w  Italii.  Po  wypędzeniu 
Kartagińczyków  z  zachodniej  Sycylii  Ajakida  mógł  uderzyć 
później  na  punicką  Afrykę.  Król  Molossów  zwrócić  się  miał 
przeciw  Kartaginie  jako  kontynuator  antypunickiej  polityki 
swego  teścia,  Agatoklesa,  oraz  władających  w  Egipcie 
Lagidów”

15

.  Niesłychane  sukcesy  Agatoklesa,  który  na  czele 

jedynie  niewielkich  hufców  przemierzył  wzdłuŜ  i  wszerz 

                                                      

14

 Wi p s z yc k a ,  op. cit., s. 34. 

15

  Z  tezą  taką  wystąpił  G.  Nenci,  Pirro,  aspirazioni  egemoniche  ed  equilibrio 

mediterraneo, Torino 1953, antykartagińska polityka pierwszych Lagidów jest jednak 
raczej hipotetyczna. 

background image

 

35 

punicką  Afrykę,  zadając  Kartagińczykom  dotkliwe  ciosy, 
musiały  rozpalać  wyobraźnię  Pyrrusa.  Ajakida  miał  teŜ  przed 
oczyma 

bajeczną 

karierę 

swego 

kuzyna 

Aleksandra 

Macedońskiego.  Król  Molossów  „nie  chciał...,  by  się 
wydawało,  Ŝe  posiada  raniej  zapału,  niŜ  Aleksander  Wielki, 
który podbił Wschód podczas wyprawy wojennej tak dalekiej 
od  ojczyzny”  (Iustin.  XVIII  1).  Dlaczego  on,  Pyrrus,  nie 
miałby  dokonać  tego  samego  na  Zachodzie  i  zawładnąć 
rozległymi posiadłościami Kartaginy? 

Teza  o  antypunickim  charakterze  wyprawy  Pyrrusa 

wywołała  ostrą  krytykę  innych  badaczy.  Przypomniano,  Ŝe 
gdy  w  280  roku  Pyrrus  miał  rozmawiać  z  Kineasem,  na 
Sycylii  wcale  nie  panował  chaos,  lecz  władzę  twardą  ręką 
sprawował  Hiketas,  tyran  Syrakuz,  który  zamierzał  podbić 
takŜe  zachodnią,  punicką  część  wyspy.  Nikt  nie  mógł  wtedy 
spodziewać się, Ŝe potęga Hiketasa tak szybko rozsypie się w 
proch

16

.  JednakŜe  pewne  jest,  Ŝe  wyprawiając  się  do  Italii, 

Pyrrus  wciąŜ  nie  wyrzekł  się  tronu  Macedonii.  Nie  tracił 
równieŜ  z  oczu  Sycylii  ani  Kartaginy,  dysponującej  na lądzie 
znacznie  gorszym  wojskiem,  niŜ  rzymskie  legiony,  a  więc 
łatwiejszej do pokonania i, co równie waŜne, do złupienia (w 
końcu  Ŝołnierzom  trzeba  z  czegoś  płacić).  Król  Molossów 
wyruszył  przeciw  Rzymianom,  lecz  marzył  zapewne  takŜe  o 
rozgromieniu Kartagińczyków i utworzeniu państwa z centrum 
na  Sycylii.  Znamienne,  Ŝe  później  uporczywie  dąŜył  do 
zawarcia pokoju z nadtybrzańską Republiką, odrzucił natomiast 
ugodowe  propozycje  przywódców  punickich

17

.  Jakie  jednak 

były  prawdziwe  cele  „Orła  z  Epiru”,  co  chciał  przez  swą 
wyprawę  na  Zachód  osiągnąć,  tego  z  całą  pewnością  nie 
wiemy z uwagi na brak wiarygodnych źródeł. 

                                                      

16

 Kienats, op. cit., kol. 130.  

17

 Por.  A.  Zieliński, Czy naleŜało zburzyć Kartaginę„Mówią Wieki”, nr 2, 1998, s. 

23 i n. 

background image

 

36 

POTĘGA ZNAD TYBRU 
 
Wydaje się, Ŝe Pyrrus nie do końca zdawał sobie sprawę, z jak 
potęŜnym  nieprzyjacielem  przyjdzie  mu  wziąć  się  za  bary. 
Republika  Rzymska  była  juŜ  w  tym  czasie  najludniejszym 
i najbardziej agresywnym państwem Półwyspu Apenińskiego. 
Rzymianie  prowadzili  swe  wojny  niemal  nieustannie,  z 
niewiarygodnym  wprost  uporem  i  konsekwencją.  Potrafili 
zebrać  siły  po  najbardziej  druzgoczących  klęskach  i  powalić 
pozornie triumfującego przeciwnika na kolana. 

Po  wypędzeniu  królów,  do  którego  według  tradycji 

doszło w 509 roku (chyba jednak później). Rzymianie przyjęli 
ustrój  republikański.  NajwyŜszych  urzędników  kurulnych  (tj. 
takich,  którzy  po  zakończeniu  swej  kadencji  wchodzili  do 
senatu)  dwóch  konsulów,  pretorów  i  cenzorów,  wybierały 
komicja  centurialne  (comitia  centuriata)  czyli  zgromadzenia 
ludu  rzymskiego  według  podziału  na  klasy  majątkowe.  W 
zgromadzeniach  tych,  decydujących  takŜe  o  wojnie  i  pokoju, 
całkowitą przewagę mieli najbogatsi rzymscy cives - tworzyli  
98  centurii  na  193.  Komicja  tribusowe  (comitia  tributa) 
opierały  się  na  organizacji  terytorialnej.  Wybierały  niŜszych 
urzędników  kurulnych,  edylów  i  kwestorów,  w  III  wieku 
p.n.e.  stały  się  teŜ  najwyŜszym  organem  ustawodawczym  w 
państwie.  Wszelkie  zmiany  ustroju    mogły  zostać    dokonane 
tylko  przez  te  gremia.  W  komicjach  tribusowych  przewagę 
miało  średniozamoŜne  i  drobne  chłopstwo.  Spośród  33  tribus 
istniejących  czasach  wojny  z  Pyrrusem  tylko  4  były 
miejskimi,  tj.  obejmowały  obszar  miasta  Rzymu.  Pozostałe 
byty  okręgami  wiejskimi,  nic  dziwnego,  Ŝe  rzymscy 
gospodarze potrafili w polityce przeforsować swoje interesy. 

Spośród  urzędników  najwaŜniejsi  byli  konsulowie, 

których  zadanie  polegało  przede  wszystkim  na  dowodzeniu 
armią  podczas  wojny.  Konsulowie  wywodzili  się  z  wąskiej 
grupy  nobilitas  -  około  30  rodów  patrycjuszowskich  i 
plebejskich,  których  przedstawicielu  zasiadali  w  senacie. 
Dzięki  przewadze  najbogatszych  obywateli  w  komicjach 
ceuturialnych 

nobilitas 

właściwie 

zmonopolizowała 

sprawowanie najwyŜszych urzędów. Tzw. nowi ludzie (homines 

background image

 

37 

novi)  obejmowali  kurulne  godności  rzadko.  Konsulowie 
zmieniali  się  co  roku,  a  więc  ciągłość  polityki  rzymskiej 
zapewniał  senat,  skupiający  byłych  i  czynnych  urzędników. 
Senat  przyjmował  obcych  posłów,  rozdzielał  zadania 
poszczególnym 

dygnitarzom, 

decydował 

kierunku 

podbojów, cieszył się w państwie ogromnym autorytetem. 

Rzymscy  notable  chętnie  powiększali  znaczenie 

swego  rodu  poprzez  sławę  wojenną  i  łupy.  Niemal  co  roku 
legiony  wyruszały  więc  pod  wodzą  konsulów  na  zdobywcze 
wyprawy.  KaŜdej  wiosny  przeprowadzano  zresztą  pobór.  Do 
słuŜby wojskowej zobowiązany był kaŜdy męŜczyzna w wieku 
od  17  do  46  lat,  w  razie  potrzeby  powoływano  pod  broń  i 
starszych. śołnierze otrzymywali niezbyt wysoki Ŝołd, jednak 
sami  musieli  sprawić  sobie  uzbrojenie.  Najbogatsi  słuŜyli  w 
konnicy,  mniej  zamoŜni  w  cięŜkozbrojnej  piechocie 
legionowej. Ci, których nie stać było na duŜe tarcze i zbroje, 
wyruszali  na  wyprawy  jako  lekkozbrojni  -  z  procą  i  kilkoma 
oszczepami.  Państwo  nie  potrzebowało  swych  rekrutów 
uzbrajać,  toteŜ  prowadzenie  wojen  było  dla  Republiki 
stosunkowo  tanim  przedsięwzięciem,  inaczej  niŜ  dla  Pyrrusa, 
który  musiał  hojnie  opłacać  swych  Ŝołnierzy,  zarówno 
Epirotów, jak  najemników z  innych  krain. Coroczny  pobór  w 
Rzymie  wprost  zachęcał  do  agresji  na  sąsiadów.  Czym 
bowiem  najlepiej  zająć  Ŝołnierzy,  jeśli  nie  wojaczką?  Silą 
sprawczą  ekspansji  rzymskiej  było  wolne  chłopstwo,  zawsze 
skore do zabrania ościennym społecznościom  najŜyźniejszych 
pól i najlepszych pastwisk. 

Były  w  Italii  ludy  równie  wojownicze.  Galowie  nad 

Padem  czy  Sabelowie,  krzepcy  górale  z  południowych 
Apeninów,  mówiący  językiem  oskijskim.  Ci  ostatni  podbili 
początkowo  znacznie  większe  terytoria  niŜ  rzymskie  legiony  - 
zajęli  Kampanię,  usadowili  się  w  Lukanii,  później  takŜe  w 
Bruttium, dobijali się do bram poleis Wielkiej Grecji. Sabelowie 
byli jednak tylko chciwymi łupu rabusiami (nie mogli bowiem 
wyŜywić się w jałowych górach) i nigdy nie stworzyli jedności 
politycznej.  Kampańczycy,  Lukanowie,  Bruttiowie  i  Samnici 
(jak  od  pierwszej  połowy  IV  wieku  zwali  się  ci  Sabelowie, 
którzy  pozostali  w  Apeninach)  byli  odrębnymi,  często 

background image

 

38 

zwaśnionymi  ze  sobą  ludami,  zorganizowanymi  w  luźne 
federacje  plemienne.  Na  domiar  złego  podejmując  kaŜdej 
wiosny  grabieŜcze  wyprawy  po  złoto  i  bydło,  ludy  sabelskie 
zraziły sobie sąsiadów. 

Rzymianie,  chłopi  i  pasterze  z  niewielkiej  gminy  nad 

Tybrem,  okazali  się  natomiast  nie  tylko  zdobywcami  i 
rabusiami,  ale  takŜe  genialnymi  organizatorami  i  stworzyli 
państwo całkowicie nowego typu. Części podbitych terytoriów 
nadali  swe  pełne  obywatelstwo  -  rzecz  to  bardzo  rzadka  w 
staroŜytności,  kiedy  to  poszczególne  miasta  i  ludy  udzielały 
obcym  swych  praw  obywatelskich  niezwykle  skąpo.  Inne 
podporządkowane  plemiona  i  miasta,  np.  Kampańczycy  czy 
lukumonie 

(miasta-państwa) 

etruskie, 

otrzymały 

„półobywatelstwo”  bez  prawa  głosowania  w  rzymskich 
zgromadzeniach  (civitas  sine  suffragio),  ale  z  pełnią  praw 
prywatnych. Niektórym włączonym w rzymska strefę wpływów 
społecznościom 

przyznawano 

uprzywilejowany 

status 

„Latynów” („Latyn”, niekoniecznie z Latium, który przeniósł 
się  do  Rzymu,  mógł  po  prostu  wpisać  się  na  listę 
obywateli  rzymskich).  Inne,  zazwyczaj  dalej  połoŜone  od 
Rzymu ludy zostawały „sprzymierzeńcami” (socii); nie płaciły 
Romie podatków,  zachowały  autonomię  wewnętrzną i  swych 
urzędników.  Oczywiście  wolność  miała  swoje  granice.  W 
razie jakichś zaburzeń czy buntów szybko zjawiał się na czele 
zbrojnych rzymski konsul czy pretor i przywracał porządek, nie 
przejmując  się  autonomią.  Socii  utracili  ponadto  moŜliwość 
prowadzenia  polityki  zagranicznej,  to  jest  przede  wszystkim 
wojowania na własną rękę;  musieli za to dostarczać Rzymowi 
posiłków  na  kaŜdą  wyprawę.  Status  kaŜdego  sprzymierzeńca 
regulował osobny traktat, takich układów Rzymianie zawarli od 
120  do  150.  Sojusznicy  w  zasadzie  nie  zawierali  ze  sobą 
traktatów,  mieli  tylko  jednego  alianta  -  Rzym.  Roma  natomiast 
miała 

Italii 

dziesiątki 

sprzymierzeńców. 

Rzymska 

organizacja  Italii  była  dla  tych  sojuszników  w  znacznym 
stopniu 

korzystna: 

zapewniała 

bezpieczeństwo 

przed 

najazdami  ludów  Sabelskich  i  Galów,  sprzymierzeńcy  mieli 
swój udział w obfitych zazwyczaj łupach.  Nic  więc  dziwnego, 
Ŝ

e  większość  z  nich  dochowywała  Rzymowi  wierności  nawet 

background image

 

39 

w  najcięŜszych  chwilach, Socii  zdawali sobie  zresztą  sprawę, 
Ŝ

e  Rzymianie  zazwyczaj  mają  szczęście  w  boju,  a 

„rebeliantów”  karzą  z  nieludzkim  wprost  okrucieństwem. 
Traktując  ludy  podbite  w  tak  odmienny  sposób  Miasto 
Wilczycy z powodzeniem urzeczywistniało swą zasadę: dziel i 
rządź - divide et impera. 

Republika  trzymała  w  szachu  sprzymierzeńców, 

zakładając na odebranych ujarzmionym ludom ziemiach kolonie 
rzymskie  (stanowiące  z  formalnego  punktu  widzenia  część 
terytorium  rzymskiego)  i  latyńskie  (których  mieszkańcy  mieli 
status prawny „Latynów”). Zazwyczaj na terytorium około 120 
km  kwadratowych  kierowano do 6 tysięcy osadników. Kolonie 
zaspokajały  głód  ziemi  rzymskich  i  katyńskich  wieśniaków, 
miały  jednak  przede  wszystkim  znaczenie  wojskowe,  jako 
fortece  połoŜone  w  węzłowych  punktach  komunikacyjnych,  u 
wylotów  przełęczy,  w  pobliŜu  przepraw  przez  rzeki. 
Sprzymierzeńcy dobrze wiedzieli, Ŝe jeśli wzniecą rewoltę, będą 
mieli  do  czynienia  ze  zbrojnymi  chłopami  z  kolonii,  zanim 
jeszcze znad Tybru nadciągną legiony

18

Zorganizowana  w  powyŜszy  sposób  rzymska  Italia 

okazała  się  tworem  zarazem  elastycznym  i  mocnym. 
Struktura,  która  na  mapie  wygląda  jak  pstrokata  mozaika 
terytoriów o róŜnym statusie prawnym, miała wytrzymać ciosy 
Pyrrusa,  a  później  straszliwe  klęski,  które  Romie  zadał 
Hannibal.  Był  to  jedyny  w  dziejach  świata  przypadek 
rozciągnięcia przez miasto-państwo, którym Rzym nie przestał 
być do końca Republiki, trwalej hegemonii nad tak znacznym 
obszarem. 

Dzięki 

kontyngentom 

wojskowym 

sprzymierzeńców 

Rzymianie 

dysponowali 

potencjałem 

rekrutacyjnym,  nie  mającym  równego  nie  tylko  w  Italii.  Co 
więcej,  wodzowie  znad  Tybru  chętnie  uczyli  się  sztuki 
wojennej  nawet  od  nieprzyjaciół.  Od  Samnitów  przejęli 
prawdopodobnie  uzbrojenie  (tarcze  i  oszczepy,  słynne 
pila),  a  takŜe  luźny  szyk  manipularny,  o  wiele  bardziej 
elastyczny  i  skuteczny,  zwłaszcza  w  nierównym  terenie,  od 
sztywnej  falangi.  Wprowadzili  teŜ  solidne,  krótkie  miecze 

                                                      

18

 O ustroju republiki  rzymskiej w czasach  Pyrrusa H e ft n e r ,  op. cit., s. 49 i n. 

background image

 

40 

typu iberyjskiego, słuŜące zarówno do pchnięcia jak do cięcia, 
o  wiele  lepsze  od  dłuŜszych,  ale  raczej  kruchych  mieczy 
galijskich, którymi nie moŜna było uderzać sztychem. 

Rzymianie dysponowali atutem centralnego połoŜenia 

geograficznego 

mogli 

rozprawiać 

się 

kaŜdym 

przeciwnikiem  osobno,  działając,  Ŝeby  uŜyć  znacznie 
późniejszej terminologii, po liniach wewnętrznych. Budowali 
drogi, aby szybko przerzucać legiony w newralgiczne punkty 
bez  względu  na  porę  roku.  W  czasach  Pyrrusa  gotowe  były 
juŜ via Latina i via Appia, którymi konsulowie mogli szybko 
poprowadzić  armie  do  Kapui,  stolicy  Kampanii,  i  na 
pogranicze  Samnium.  Swoistym  „atutem”  Republiki  był  teŜ 
brak  jakichkolwiek  skrupułów.  Synowie  Wilczycy  cynicznie 
łamali  zawarte  traktaty,  jeśli  tylko  nadarzała  się  okazja 
zagarnięcia  nowych  ziem.  W  343  roku  wyprowadzili  tak 
w  pole  swoich  aliantów,  Samnitów,  którym  sprzątnęli  sprzed 
nosa bogatą i urodzajną Kampanię. Samnici bardziej uczciwie 
dotrzymywali  swych  zobowiązań,  co  w  ostateczności 
doprowadziło  do  ich  klęski.  Te  wszystkie  czynniki  sprawiły, 
Ŝ

e  Republika  zdołała  rozprawić  się  ze  wszystkimi 

nieprzyjaciółmi  na  Półwyspie  Apenińskim,  rozgromiła  takŜe 
w  trzech  wojnach  samnickich  (343-341,  326-304,  298-290) 
swych  najgroźniejszych  rywali  w  walce  o  panowanie  nad 
Italią,  podczas  trzeciej  wojny  samnickiej  rzymskie  hufce 
rozniosły  w  puch  wojska  zmontowanej  przez  Samnitów 
koalicji róŜnych ludów Italii: Galów, Etrusków i Umbrów. Do 
decydującej  bitwy  doszło  pod  Sentinum  w  295  roku. 
Ta  mordercza  batalia  odbiła  się  szerokim  echem  w  świecie 
greckim,  według  Diodora  Sycylijskiego  100  tysięcy  trupów 
pozostało na placu boju. 

Sentinum  otworzyło  Rzymianom  drogę  do  podboju 

całej Italii. Republika utrzymała Kampanię i mocno usadowiła 
się  w  Apulii.  Samnici,  którym  legiony  pod  wodzą  konsula 
Maniusza Kuriusza  Dentatusa (spotkamy  go  później w  bitwie 
pod  Benewentem)  spustoszyły  ojczyznę  ogniem  i  mieczem, 
złoŜyli  broń  w  290  roku.  Mściwa  Republika  okroiła  im 
terytorium,  omotała  je  siecią  fortec,  barier  i  przymierzy,  aby 
bitni górale nigdy juŜ nie zdołali wyrwać się z tej pułapki. 

background image

 

41 

Najsilniejsza  ze  wszystkich  załoŜonych  do  tej  pory 

kolonii  powstała  w  apulijskiej  Wenuzji  na  granicy  z  Lukanią 
(291 rok), skąd Rzymianie przegnali sabelskich mieszkańców 
i na ich miejsce osiedlili aŜ 20 tysięcy swych obywateli (Dion. 
Hal.  XVII  18,  4,  5).  Latyńska  Wenuzja  szachowała  odtąd 
Samnium,  Lukanię  i  Apulię.  Hardzi  samniccy  górale  utracili 
status 

rzymskich 

„przyjaciół”, 

stali 

się 

juŜ 

tylko 

podporządkowanymi  „sprzymierzeńcami”

19

.  Jeszcze  w  tym 

samym roku Kuriusz Dentatus pociągnął na północ i w krótkiej 
kampanii ujarzmił Sabinów, zapewne karząc ich w ten sposób 
za  pomoc,  której  udzielili  swym  krewniakom  Sainitom 
podczas  wojny.  Sabinowie  otrzymali  niepełne  obywatelstwo 
rzymskie,  civitas  sine  suffragio,  ich  kraj  wcielono  do  Ager 
Romanus,  czyli  do  ziemi  rzymskiej.  Była  to  największa 
bezpośrednia  aneksja  dokonana  przez  Republikę  od  czasów 
wojny  z  Latynami  (340-338).  „Dzięki  temu  zwycięstwu 
znalazła się pod naszą władzą tak wielka ilość ludzi i ziemi, Ŝe 
sam  zwycięzca  nie  mógł  oszacować,  co  z  tego  jest  więcej 
warte”, cieszył się Florus (I 10). Terytorium Rzymu rozciągało 
się  teraz  aŜ  po  Adriatyk.  W  ten  sposób  Republika  stworzyła 
barierę  między  północną  a  południową  Italią.  Dzieło 
zakończyło  załoŜenie  kolonii  Hadria  i  zapewne  Castrum 
Novum 

Picenum. 

Samnici 

nigdy 

nie 

dokonali 

juŜ 

niszczycielskiego  rajdu  na  północ,  aby  wśród  Etrusków  i 
Galów szukać sojuszników. 

Wydawało  się,  Ŝe  teraz  Rzym  będzie  mógł  spokojnie 

podporządkować  sobie  krainy  oraz  poleis  greckie,  leŜące  na 
południowych krańcach półwyspu. Lecz klęska pod Sentinum 
nie  złamała  jeszcze  sił  dzielnych  plemion  galijskich. 
Senonowie,  zaniepokojeni  wzrostem  potęgi  Republiki,  być 
moŜe  podjudzeni  i  opłaceni  przez  tych  Etrusków,  którym 
obrzydło  rzymskie  jarzmo,  pociągnęli  na  południe.  W  284 
przeszli  Apeniny  i  obiegli  etruskie  miasto  Arretium, 
sprzymierzone  z  Rzymem.  Na  odsiecz  wyruszył  konsul  (być 
moŜe  jednak  pretor)  Lucjusz  Cecyliusz  Metellus,  lecz 
atakujący  ze  straszliwym  impetem  celtyccy  wojownicy  zadali 

                                                      

19

 Sa lmon ,  op. cit., s. 278. 

background image

 

42 

miaŜdŜącą  klęskę  jego  armii.  13  tysięcy  Rzymian  i  ich 
sprzymierzeńców  zostało  na  pobojowisku,  zginęła  połowa 
trybunów  i  centurionów,  sam  wódz  połoŜył  głowę.  Rzeź  pod 
Arretium 

była 

jedną 

największych 

katastrof 

dotychczasowych dziejach Republiki

20

Państwo  rzymskie  zadrŜało  w  posadach.  Do  walki  poderwali 

się  Samnici,  spragnieni  odwetu  za  przegraną  wojnę,  zawsze 
gotowi 

do 

zerwania 

narzuconego 

im 

przez 

Rzym 

upokarzającego 

układu. 

TakŜe 

spokrewnieni 

nimi 

Lukanowie  ruszyli  do  boju.  Przeciwko  Rzymowi  wystąpiło 
równieŜ kilka miast etruskich, z pewnością Volsinii, Tarquini 
oraz Volci, być moŜe takŜe inne. Błyskawicznie odrodziła się 
koalicja  III  wojny  samnickiej.  Samnici  zmagali  się  ze 
znienawidzoną  Republiką  przez  12  lat  (284-272),  czyli  
znacznie    dłuŜej,  niŜ  trwała  I  wojna  samnicka.  Ruszyli  na 
wojnę,  zanim  Pyrrus  wyprawił  się  do  Italii  i  walczyli  z 
Rzymianami  jeszcze  długo  potem,  gdy  król  Molossów, 
znuŜony  konfliktem,  wrócił  do  Epiru.  Nie ulega  wątpliwości, 
Ŝ

e  Tarent  zdecydował  się na stawienie  oporu  Rzymowi  tylko 

dlatego,  Ŝe  Samnici,  jego  naturalni  sprzymierzeńcy  w  tym 
boju, juŜ  wyszli  w  pole.  Konflikt  ten  zasługuje  więc w  pełni 
na miano  IV wojny samnickiej, jednakŜe przeszedł do historii 
jako  „wojna  pyrrusowa”,  (ang.  Pyrrhic  war,  niem. 
Pyrrhoskrieg,  pyrrischer  Krieg)  
z  uwagi  na  niezwykłą 
osobowość i zdolności dowódcze władcy Epiru. Znamienne, Ŝe 
Rzymianie  właśnie  w  Ajakidzie  dostrzegali  „głowę  wojny” 
(caput belli), (Liwiusz XXVI 7,3. Florus I 13,1). Ponadto Pyrrus 
stanął  na  czele  koalicji  róŜnych  ludów  -  Samnitów,  Lukanów, 
Bruttiów, Messapiów, plemienia pochodzenia iliryjskiego, oraz 
poleis  Wielkiej  Grecji,  toteŜ  dla  Rzymian  i  dla  potomności 
zmagania  lat  284-272  były  czymś  znacznie  waŜniejszym,  niŜ 
IV wojną samnicką. 

Najpierw  Republika  rozprawiła  się  z  Celtami.  Galijscy 

wojowie zadali ongiś legionistom miaŜdŜącą klęskę nad Allią 
(w 386 roku) i odtąd Rzymianie lękali się Galów, zresztą wojny 
samnickie, aczkolwiek zwycięskie, bardzo osłabiły Romę. Senat 

                                                      

20

 K. J. Beloch, Römische Geschichte bis zum Beginn der punischen Kriege, Berlin 

1926, s. 454; Salmon, op. cit., s. 284. 

background image

 

43 

wystał  więc  do  zwycięskich  Senonów  posłów,  proponując 
negocjacje. Wódz Galów, Bitomaris, rozkazał jednak podobno 
poćwiartować  nieszczęsnych  legatów  odzianych  w  uroczyste 
szaty,  a  fragmenty  ich  ciał  rozrzucić  na  cztery  strony  świata. 
Mścił  się  w  ten  sposób  za  ojca,  który  poległ  w  walce 
z Rzymianami. Wtedy Republika wysłała do boju silną armię 
pod  wodzą  doświadczonego  Maniusza  Kuriusza  Dentatusa, 
pogromcy Sabinów i Samnitów. Tym razem Ŝelazna dyscyplina 
legionistów  oparła  się  furii  celtyckich  ataków.  Dentatus  pobił 
Senonów  w  polu,  a  następnie  najechał  ich  kraj.  „Pustoszył 
i  palił  wszystko,  kobiety  i  dzieci  uprowadzał  do  niewoli, 
a dorosłych wszystkich zabijał” (App. Samn. 6, Appian błędnie 
Przypisuje  zresztą  te  wyczyny  konsulowi  roku  następnego, 
Korneliuszowi Dolabelli). Nie spoczął, dopóki nie zamienił tej 
ziemi  w  pustynię.  Niedobitki  plemienia  uszły  za  Alpy.  Odtąd 
Ager  Gallicus,  jak  Rzymianie  nazwali  kraj  Senonów  leŜał 
odłogiem  przez  pól  wieku  z  wyjątkiem  wąskiego  pasa  nad 
morzem, gdzie Rzym załoŜył kolonię Sena Gallica. Ta srogość 
Dentatusa  jednak  tylko  przedłuŜyła  wojnę.  Sąsiadujący  z 
Senonami  galijscy  Bojowie,  obawiając  się,  Ŝe  armie  mściwej 
Romy  zgotują  im  taki  sam  los,  powstali  i  śmiało  ruszyli  na 
Rzym,  wtaczając  po  drodze  do  swych  wojsk  etruskie  hufce. 
Doszli  nad  Jezioro  Wadymońskie,  zaledwie  80  km  od  Rzymu. 
Tu  natknęli  się  na  armię  konsula  283  roku  Publiusza 
Korneliusza  Dolabelli.  W  zaciekłej  bitwie  wojska  gallijsko-
etruskie  zostały  całkowicie  zniesione  (Polyb.  II  20,2,; 
Florus  I  8).  Bojowie  daremnie  próbowali  wziąć  odwet, 
powoławszy  nawet  niedojrzałych  młodzieńców  pod  broń. 
Konsul  282  roku  Kwintus  Emiliusz  Papus  zadał  im  kolejną 
klęskę. Zniechęceni i wykrwawieni Galowie wystąpili o pokój, 
a Republika, zajęta na południu wojną z Lukanami i Samnitami, 
chętnie  go  zawarła  i  to  na  łagodnych  warunkach.  Miało  to 
kapitalne znaczenie. Kiedy Pyrrus wylądował w Italii, nie mógł 
juŜ  liczyć  na  wsparcie  bitnych  celtyckich  wojowników  z 
północy,  groźnych  nieprzyjaciół  Rzymu,  którzy  później  tak 
bardzo  przyczynią  się  do  zwycięstw  Hannibala.  Na  północnym 
froncie  walkę  z  Miastem  Wilczycy  podtrzymywało  juŜ  tylko 
kilka słabych  miast etruskich. Ponadto, co podkreśla Polybios, 

background image

 

44 

„Rzymianie...  z  opisanych  walk  odnieśli  dwie  znaczne 
korzyści.  Przyzwyczajeni  bowiem  do  cięŜkich  klęsk  ze  strony 
Galów,  nie  mogli  nic  straszniejszego  widzieć  ani  oczekiwać 
ponad to, co ich juŜ spotkało, dlatego przeciw Pyrrusowi stanęli 
jako wydoskonaleni w sprawach wojennych zapaśnicy. A kiedy 
w  porę  ukrócili  zuchwalstwo  Galów,  mogli  bez  przeszkody 
najpierw  z  Pyrrusem  wojować  o  Italię,  a  potem  z 
Kartagińczykami zmierzyć się o panowanie nad Sycylią”

21

                                                      

21

 O tych wydarzeniach J.H. C orb ett , Rome and the Gauls 285-280 B.C., „Historia” 

20, 1971, s. 656-664, który wszakŜe podaje w wątpliwość udział Kuriusza Dentatusa w 
ujarzmieniu Senonów. 

background image

 

45 

ROMA I TARENT 
 
Pora  przedstawić  teraz  sytuację  na  południu.  Do  końca  IV 
wieku  Rzymianie  niezbyt  interesowali  się  południowymi 
krańcami  Półwyspu  Apenińskiego.  Tamtejsze  poleis  Wielkiej 
Grecji  Ŝyły  w  atmosferze  nieustannego  zagroŜenia  przed 
atakami  „barbarzyńskich  ludów”  zaplecza  -  zwłaszcza  watah 
górskich  rabusiów,  Lukanów  i  Bruttiów.  „Zdemoralizowani 
wiekami pomyślności” italscy Hellenowie nie mieli juŜ sił, by 
skutecznie  odpierać  te  najazdy

22

.  Miasta  otaczały  się  więc 

solidnymi murami, wznoszonymi ogromnym kosztem. 

Najsilniejszym  spośród  poleis  w  Italii  był  Tarent  (po 

grecku:  Taras,  po  łacinie  Tarentum),  połoŜony  w  pięknej  i 
Ŝ

yznej  okolicy  na  półwyspie  nad  Zatoką  Tarencką,  potęŜna 

kolonia  Sparty,  mający  w  Wielkiej  Grecji  pozycję  niemal 
hegemona. „Tarent, dzieło Lacedemończyków,  główne niegdyś 
miasto  Kalabrii,  Apulii,  całej  Lukanii,  było  zarówno  sławne 
przez swą wielkość, mury obronne i port, jak teŜ podziwiane ze 
względu  na  piękne  usytuowanie.  LeŜąc  bowiem  nad  samą 
cieśniną  Morza  Adriatyckiego  wysyła  okręty  do  wszystkich 
krajów: do Istrii. Ilirykum, Epiru, Achai, Afryki i na Sycylię”, 
pisze  Florus  (I  13).  Tarent  przez  dziesięciolecia  pławił  się  w 
dobrobycie. Na rozległych, wspaniałych pastwiskach hodowano 
owce  o  najlepszej  wełnie  w  całej    Italii.    Wyrabiane    z    tej   
wełny  tkaniny  tarentyjscy rzemieślnicy barwili purpurą, którą 
otrzymywali  ze  skorupiaków  występujących  w  wodach  portu. 
Towary  tego  najświetniejszego  z  poleis  Wielkiej  Grecji 
docierały Adriatykiem do doliny Padu a nawet za Alpy. Miasto 
liczyło  co  najmniej  60  tysięcy  mieszkańców,  wraz  z 
podporządkowanymi  terenami  przyległymi  -  znacznie  więcej, 
moŜe  nawet  200  tysięcy.  Tarent  u  schyłku  IV  wieku  był  w 
stanie  wystawić  armię  15-tysieczną,  a  moŜe  nawet  22-
tysięczną,  miał  teŜ  najsilniejszą  flotę  w  całej  Italii.  Nie 
wystarczało  to  jednak  na  przepędzenie  „barbarzyńców”.  Od 
połowy  IV  wieku  Tarentyni  szukali  więc  pomocy  obcych 
wodzów,  dysponujących  własnymi  armiami  awanturników  i 

                                                      

22

 Leveque, op.cit., s. 538. 

background image

 

46 

łowców  przygód  z  Grecji  właściwej,  których  uznać  naleŜy  za 
poprzedników Pyrrusa. Współcześni historycy określają niekiedy 
tych dowódców, walczących za sowitą opłatą i łupy w obronie 
Tarentu,  mianem  „kondotierów”,  chociaŜ  właściwe  byłoby 
określenie „chiliarcha”. 

Jako  pierwszy  przybył  w  344/343  roku  z  odsieczą  na 

czele  armii  złoŜonej  głównie  z  najemników  król  Sparty 
Archidamos  III.  W  walkach  bywał  zwycięski,  lecz  ostatecznie 
w 338 roku dał się pobić Lukanom i Messapiom pod Mandurią 
i  sam  zginął.  W  cztery  lata  później,  w  tym  samym  roku,  w 
którym Aleksander Macedoński pociągnął na podbój Azji, stryj 
Pyrrusa,  Aleksander,  władca  Epiru,  poŜeglował  po  sławę 
wojenną  do  Italii.  Przepędził  z  posiadłości  helleńskich  poleis 
bandy  sabelskich  grabieŜców  i  przygotowując  nowe  podboje, 
zawarł układ  z  Rzymem, w którym nadtybrzańska  Republika  z 
właściwą  sobie  elastycznością  zobowiązała  się,  Ŝe  nie  udzieli 
przeciw  Grekom  pomocy  swym  ówczesnym  aliantom  - 
Samnitom.  Tarentyni  podejrzewali  jednak  Epirotę  o  tyrańskie 
zapędy  i  wycofali  z  pola  swych  hoplitów.  ObraŜony 
Aleksander  przeniósł  się  do  Thurioi,  greckiego  polis  znacznie 
słabszego niŜ Tarent, ale teŜ bardziej uległego. Wkrótce potem 
poległ  pod  Pandozją  w  przegranej  bitwie  z  Lukanami.  W  303 
roku przybył Tarentowi na odsiecz Kleonymos z królewskiego 
domu  Sparty,  którego  władze  lacedcmońskie  odsunęły  od 
sukcesji  i  wysłały  do  Italii.  Kleonymos  pokonał  Lukanów, 
ujarzmił Metapont, ale potem, zamiast walczyć z barbarzyńcami, 
zaczął  zdobywać  helleńską  przecieŜ  Korkyrę,  co  uraziło 
Tarentynów.  Potem  przyszły  juŜ  same  niepowodzenia  i 
Kleonymos  musiał  wycofać  się  jak  niepyszny.  Pojawi  się 
jeszcze  w  naszej  opowieści  i  odegra  w  Ŝyciu  Pyrrusa  fatalną 
rolę. 

Dzięki  pomocy  tych  „błędnych  rycerzy”  Tarent  nie 

zdołał wprawdzie rozprawić się ze swymi sabelskimi wrogami 
i  Messapiami,  ludem  pochodzenia  iliryjskiego,  jednak 
rozciągnął  swe  panowanie  na  część  równiny  apulijskiej.  W 
300  roku  na  prośbę  Tarentu  wylądował  w  Bruttium  tyran 
Syrakuz i przyszły teść Pyrrusa, Agatokles. Zamierzał zapewne 
podporządkować  sobie  poleis  Wielkiej  Grecji.  Wódz  z 

background image

 

47 

Syrakuz  w bardzo cięŜkich walkach pokonał Bruttiów i około 
roku  296  zdobył  helleńskie  miasto  Kroton.  Nie  ulega 
wątpliwości,  Ŝe  gdyby  Agatokles  Ŝył  dłuŜej,  to  on,  zamiast 
Pyrrusa,  stanąłby  do  walki  z  Rzymem  w  obronie  italskiego 
hellenizmu

23

.  Władca  Syrakuz  zmarł  jednak  w  289  roku 

pozostawiając  próŜnię  polityczną,  w  którą  rychło  zaczęli  się 
wciskać  Rzymianie.  Za  kontynuatora  dzieła  Agatoklesa 
uwaŜał się „Orzeł z Epiru”. 

W Wielkiej Grecji tylko Tarent mógł sobie pozwolić na 

wynajmowanie  obcych  wodzów.  Inne  miasta,  znacznie 
mniejsze, nie miały takich moŜliwości. Sytuacja italskich poleis 
była trudna - wstrząsały  nimi  nie tylko  wojny  z  agresywnymi 
ludami  zaplecza,  ale  takŜe  konflikty  wewnętrzne.  Ambitni 
politycy  rywalizowali  ze  sobą  o  władzę,  często  wykorzystując 
napięcia  między  stosunkowo  nieliczną  warstwą  bogaczy  a 
masami  biedoty.  Te  wewnętrzne  spory  miały  wpływ  na 
politykę zewnętrzną. Wielu opływających w dostatki członków 
elity nie miało ochoty bronić niepodległości do ostatniej kropli 
krwi  i  ostatniego  obola.  Postanowili  więc  poszukać  oparcia 
przeciw opozycji oraz barbarzyńskim najeźdźcom poza własnym 
społeczeństwem  -  w  rosnącej  w  potęgę  nadtybrzańskiej 
Republice.  Tych  polityków  będziemy  nazywać  umownie 
prorzymskimi  arystokratami,  chociaŜ  przedstawiciele  zamoŜnej 
arystokratycznej elity przewodzili takŜe drugiemu stronnictwu -  
antyrzymskiemu,  określanemu  jako  demokratyczne.  Jego 
przywódcom  nie  chodziło  bynajmniej  o  dobro  ubogich 
rybaków czy poprawę bytu klepiących biedę szewców, nie byli 
teŜ ideowymi szermierzami rządów ludu. Politycy ci chcieli po 
prostu  przy  pomocy  ludu  zdobyć  i  sprawować  władzę. 
Większość  bogaczy  sprzyjała  jednak  Rzymowi,  co  jest 
zrozumiałe.  Dla  warstw  posiadających  awantury  wojenne 
oznaczały  podatki,  kontrybucje,  konfiskaty  majątków  i 
uciąŜliwy kwaterunek wojska. Pospolity motłoch, Ŝywiący się 
czosnkiem i cebulą, nie miał natomiast w przypadku wojny nic 
do  stracenia.  Rzym  w  tym  czasie  cieszył  się  w  świecie 
helleńskim  dobrą  opinią.  Utrzymywał  znakomite  stosunki  z 

                                                      

23

 R. Schub ert , Geschichte des Pyrrhus, Königsberg 1894, s. 152. 

background image

 

48 

Massalią  (ob.  Marsylia),  potęŜnym  greckim  polis  
południowej  Galii,  a  być  moŜe  takŜe  z  wyspą  Rodos.  W  328 
roku  pod  opiekę  Republiki  oddali  się  arystokraci  z  Neapolu, 
niewielkiego  greckiego  miasta  na  wybrzeŜu  Kampanii.  Neapol 
uzyskał uprzywilejowany status - nie płacił Rzymowi podatków, 
dostarczał  jedynie  okrętów.  Jego  lojalność  wobec  Republiki 
podczas  wojny  z  Pyrrusem  i  później  stała  się  przysłowiowa

24

Liczni politycy z innych helleńskich miast skłonni byli pójść za 
tym  przykładem  -  Rzym  gwarantował  bezpieczeństwo  przed 
atakami  sabelskich  rabusiów  i  dbał,  aby  rządy  w  polis 
sprawowali 

jego 

arystokratyczni 

przyjaciele, 

nie 

zaś 

nieobliczalny  demos.  Cena,  którą  trzeba  było  zapłacić  za  to 
poparcie,  faktyczna  utrata  niepodległości,  nie  wydawała  się 
wówczas greckim notablom zbyt wysoka. TakŜe w Tarencie nie 
było  zgody.  Około  302  roku  do  władzy  doszli  tu  arystokraci, 
którzy  zawarli  traktat  z  Rzymem,  przypuszczalnie  takŜe  z 
Kartaginą,  skierowany  przeciw  Agatoklesowi,  uwaŜanemu  za 
nadzieję  demokratów  Wielkiej  Grecji

25

.  Politycy  ci  starali  się 

jeszcze  o  utrzymanie  niezaleŜności.  PowyŜszy  układ 
zakazywał  rzymskim  okrętom  wypływania  na  północ  od 
przylądka Lacynum, czyli do Zatoki Tarenckiej (Appian. Samn. 
7). Republika chętnie zgodziła się na tę klauzulę. Nie ukończyła 
przecieŜ  zmagań  z  Samnitami  i  jeszcze  nie  interesowała  się 
sprawami morza. 

Mniejsze  poleis  nie  stawiały  wszakŜe  Rzymowi 

Ŝ

adnych  warunków,  wręcz  przeciwnie.  Atakowane  przez 

Lukanów  Thurioi  około  285  roku  zwróciło  się  o  pomoc  do 
Rzymian.  Na  wniosek  trybuna  ludowego  Gajusza  Eliusza 
komicja  uchwaliły  wysłanie  legionów  w  obronie  greckiego 
miasta.  Być  moŜe  juŜ  wtedy  zaczęła  się  wojna  Republiki  z 
Lukanami.  Wdzięczni  obywatele  (czy  raczej  prorzymscy 
arystokraci  Thurioi)  wystawili  Eliuszowi  posąg  w  złotym 
wieńcu  (Pliniusz  Starszy,  Naturalis  Historia  XXXIV  32).  Na 

                                                      

24

 Heurgon, op. cit., s. 208. Neapolitańczycy nawet w 90 roku, w czasie wojny Rzymu 

z italskimi sprzymierzeńcami byli tak zadowoleni ze swego statusu, iŜ nie kwapili się 
do przyjecia rzymskiego obywatelstwa. 

25

 Tak Heurgon, op. cit., s. 215. Data traktatu jest sporna. Cary i Scullard, op. cit., s. 194 

są zdania, Ŝe do porozumienia tego doprowadził juŜ Aleksander Epirocki w 334 roku. 

background image

 

49 

efektywną  pomoc  Thuryjczycy  musieli  jeszcze  poczekać.  Po 
klęsce  pod  Arretium  Rzymianie  wysłali  większość  sił  na 
północ,  przeciwko  Galom.  Skorzystali  z  tego  Ŝądni  łupów 
lukańscy  wojownicy,  którzy  dwukrotnie  najechali  terytorium 
Thurioi, przy czym do drugiej wyprawy dołączyli się rabusie z 
Samnium  i  z  Bruttium  (Dion.  Hal.  XIX13).  Lukanowie  i 
Bruttiowie  oblegli  w  końcu  miasto,  otoczyli  je  palisadą. 
Sytuacja  była  dramatyczna.  Thuryjczycy  nie  ufali  Tarentowi, 
zresztą  od  czasu  wyprawy  Aleksandra  Epirockiego  stosunki 
między  tymi  poleis  były  zerwane

26

.  Ponownie  wezwali  więc 

Rzymian  na  odsiecz.  Konsul  282  roku  Gajusz  Fabrycjusz 
Luscinus  poprowadził  armię  na  południe i pokonał połączone 
siły Samnitów i Bruttiów, a takŜe Lukanów, chociaŜ Sabelowie 
zajęli  doskonałą  pozycję  w  umocnionym  obozie.  Ich  wódz 
Stenius Statilius trafił do rzymskiej niewoli, podobno wraz z 5 
tysiącami swoich wojowników

27

Uszczęśliwieni 

Thuryjczycy 

tym 

razem 

to 

Fabrycjuszowi wystawili posąg i przyjęli w swe mury rzymski 
garnizon.  Podobnie  postąpiły  inne  poleis,  Lokroi,  Rhegion, 
zapewne  równieŜ  Kroton

28

.  Rzymianie  z  powodzeniem 

wystąpili  jako  obrońcy  połoŜonych  na  nizinach  ośrodków 
cywilizacji przeciwko sabelskim  grabieŜcom z  gór (podobnie 
jak  wcześniej  uczynili  to  w  Kampanii).  Nie  przejmowali  się 
przy  tym,  Ŝe  Lukanowie  byli  wcześniej  ich  sprzymierzeń- 
cami  przeciwko  Samnitom.  Bruttiowie,  rozdraŜnieni  poja- 
wieniem  się  legionistów  w  murach  greckich  miast,  poderwali 
się  do  walki  z  Rzymem.  Wydawało  się,  Ŝe  Republika  bez 
trudu  rozgromi  wykrwawione  sabelskich  plemiona  i  połoŜy 
rękę  na  całej  Wielkiej  Grecji.  Plany  te  pokrzyŜowała 
postawa Tarentu. 

Bogate  miasto  z  coraz  większym  niepokojem 

przyjmowało  kolejne,  podboje,  dokonywane  w  Italii  przez 
Rzym.  Kiedy  w  czasie  II  wojny  samnickiej  legiony 

                                                      

26

 Be1och, Griechische..., s. 545. 

27

  Pli niu s  S e c u n d u s   (Pliniusz  Starszy).  Naturalis  Historia  XXXIV  32;  Valerius 

Manimus,  Factorum  et  dictorum  memorabilium  I  8,6.  Liczba  jeńców  wydaje  się 
znacznie przesadzona. 

28

 K. Lomas, Rome and the Western Greeks 350 BC - AD 200, London 1993, s. 52 i n. 

background image

 

50 

przemaszerowały  przez  Apulię,  Tarenlyni  zaproponowali 
wojującym  stronom  mediację,  ale  Rzymianie  szorstko 
odrzucili  tę  ofertę.  Jeśli  wierzyć  Liwiuszowi  (VIII  27,2;  IX 
14,1) najpotęŜniejsze polis Wielkiej Grecji wyraźnie sprzyjało 
Sainitom. 

ZałoŜenie 

Wenuzji 

musiało 

uświadomić 

tarentyńskim  politykom  śmiertelne  zagroŜenie  ze  strony 
agresywnego  państwa  znad  Tybru.  Jak  się  wydaje,  tuŜ  po 
zakończeniu III wojny samnickiej demokraci z Tarentu, licząc 
na  pomoc  swego  przyjaciela  Agatoklesa.  wypowiedzieli 
nawet  Rzymowi  wojnę  (Zonar.  VIII  2),  ale  kiedy  wodza  z 
Syrakuz  nie  stało,  natychmiast  wycofali  się  z  tej  inicjatywy. 
Prawdopodobnie 

po 

tej 

kompromitacji 

stronnictwo 

antyrzymskie  utraciło  na  pewien  czas  wpływ  na  rządy. 
Pojawienie  się  legionistów  w  helleńskich  miastach  musiało 
jednak doprowadzić większość mieszkańców Tarentu do białej 
gorączki.  Garnizony  te  stały  się  solą  w  oku  wszystkich 
greckich  demokratów,  a  tarentyńskich  w  szczególności. 
Oburzenie  w  mieście  było  tak  wielkie,  Ŝe  tarentyńscy 
oligarchowie nie   odwaŜyli   się   otwarcie   wezwać   Rzymian   
na   pomoc. Postanowili jednak rozprawić się z przeciwnikami 
politycznymi w inny sposób. 

Tarentyni,  aczkolwiek  potomkowie  słynących  z 

surowego  trybu  Ŝycia  mieszkańców  Sparty,  w  staroŜytności 
mieli opinię uwielbiających hulanki i zabawy niefrasobliwych 
pięknoduchów.  Jesienią  282  roku  obchodzili  właśnie  huczne 
ś

więta ku czci Dionizosa. MoŜemy się domyślać, Ŝe wino lało 

się  strumieniami.  Większość  obywateli  Tarentu  zasiadała 
właśnie w wielkim teatrze zwróconym ku morzu, gdy nagle w 
błękicie  zatoki  pokazały  się  Ŝagle.  10  rzymskich  okrętów 
wojennych,  dowodzonych  przez  Publiusza  Korneliusza 
(Appian,  Samn.  7)  lub  Lucjusza  Waleriusza  (Dio  Cass.  frg. 
39),  płynęło  prosto  do  portu.  Rzymianie  najwyraźniej  nie 
przejmowali  się  układem  sprzed  lat,  który  zamykał  te  wody 
przed  ich  korabiami.  Appian  zapewnia,  Ŝe  Korneliusz  jedynie 
zwiedzał  Wielką  Grecję.  Według  Kasjusza  Diona  i  Zonarasa 
(VIII 2) Waleriusz płynął gdzie indziej (do rzymskich kolonii 
nad  Adriatykiem,  Sena  Galica,  Hadria  i  Castrum  Novum?)  i 
wstąpił  do  Tarentu  niejako  „po  drodze”,  sądząc,  Ŝe  miasto 

background image

 

51 

Rzymianom  jest  przyjazne.  Takie  tłumaczenia  nawet  dziś 
brzmią  niesłychanie  naiwnie.  Jak  się  wydaje,  arystokraci 
tarentyńscy zamierzali podczas hulaszczych Dionizjów przejąć 
władzę  w  mieście,  wykorzystując  miecze  swych  rzymskich 
druhów  oraz  fakt,  Ŝe  większość  ludu  była  kompletnie 
odurzona  winem.  Moment  przewrotu  wybrano  więc  starannie. 
Gdyby  spisek  się  udał.  Rzymianie  zajęliby  bez  wojny  całą 
Wielką Grecję

29

Pod 

protektoratem 

nadtybrzańskiej 

Republiki 

arystokraci  mogliby  bezpiecznie  sprawować  rządy,  a 
przywódców 

demokratycznych 

spotkałby 

los 

raczej 

niewesoły. 

Nic  dziwnego,  Ŝe  ci  zareagowali  niesłychanie 

gwałtownie.  Na  czele  antyrzymskiego  stronnictwa  ludowego 
stał  wówczas  niejaki  Filocharis  (Appian,  Samn.  7)  lub,  jak 
chce  Dionizjos  z  Halikarnasu  (XIX  4),  Ainesias.  O  polityku 
tym  arystokratyczni  wrogowie  rozpuszczali  pogłoski  zgoła 
niepochlebne.  Filocharis,  urodziwy  męŜczyzna,  jakoby  bez 
opamiętania  nurzał  się  w  rozpuście  z  powabnymi  chłopcami, 
stąd teŜ przezwano go Thais (tak jak słynną heterę Aleksandra 
Wielkiego). Nawet jeśli to prawda, Filocharis cieszył się mirem 
wśród  ludu.  Kiedy  zbliŜyły  się  rzymskie  okręty,  natychmiast 
powstał  i  ostro  przemówił.  „Przypomniał  on  Tarentynom  o 
dawnym układzie, mówiącym, Ŝe Rzymianie nie wypłyną poza 
przylądek Lacynum, tak Ŝe zachęceni i przekonani przez niego 
uderzyli  na  Korneliusza,  zatopili  cztery  jego  okręty,  a  jeden 
zdobyli  z  całą  załogą”  (Appian.  Samn.  7).  Sam  Korneliusz, 
duovir  navalis,  a  więc  jeden  z  dwóch  urzędników  rzymskich 
mających  pieczę  nad  flotą,  zginął  w  boju.  Demokraci 
najwyraźniej pragnęli rozpalić wojnę z Rzymem, zdając sobie 
sprawę,  Ŝe  tylko  teraz,  gdy  walczą  z  nim  Galowie  i 
Etruskowie, a takŜe sabelskie ludy południa, Tarent ma jeszcze 
jakąś  szansę.  Część  jeńców  rzymskich,  zapewne  dowódców  i 
Ŝ

ołnierzy,  bez  ceregieli  stracono,  wioślarze  trafili  do  lochów. 

Następnie  armia  tarentyńska,  wspierana  od  morza  przez  flotę, 

                                                      

29

 Schu b ert ,  op. cit., s. 154, nawet przyjaźni Rzymianom Cary, Scullard, op. cit., t. 

II. przyp. 33, s. 515, nie wykluczają, Ŝe flota rzymska miała udzielić zbrojnego poparcia 
arystokratom w Tarencie. 

background image

 

52 

pociągnęła  pod  mury  Thurioi.  Tam  demokraci  „zwrócili  się  z 
zarzutami  do  Thuryjczyków,  Ŝe  choć  są  Grekami,  zamiast  do 
nich  uciekli  się  o  pomoc  do  Rzymian  i  przez  to  głównie dali 
im  powód,  by  tam  wystąpili”  (Appian,  Samn.  7).  Zagrzany 
obecnością  zbrojnych  z  Tarentu  lud  Thurioi  przegnał  więc 
swych  „powaŜnych  obywateli”,  czyli  arystokratów,  którzy 
odeszli  wraz  z  Ŝołnierzami  z  garnizonu  rzymskiego.  Tym 
ostatnim  pozwolono  swobodnie  opuścić  miasto  na  podstawie 
układu. Mienie prorzymskich oligarchów, jak zwykle w takich 
przypadkach, rozgrabiono i skonfiskowano. 

Rzymianie,  zajęci  wojnami  na  innych  frontach, 

usiłowali  dojść  do  porozumienia  z  krnąbrnym  greckim  polis.

 

Nie  wysłali  do  Tarentu  legionów,  lecz  tylko  „posłów, 
domagając  się  oddania  jeńców,  których  wzięli  nie  na 
wyprawie  wojennej,  lecz  gdy  ci  zwiedzali  tamte  strony, 
przywrócenia  do  Turjów  wygnańców,  (zwrotu)  zagrabionego 
im  mienia  lub  odszkodowania  za  straty,  a  ponadto  wydania 
winnych  naruszenia  układu”  (Appian,  Samn.  5).  Zapewne  w 
tym  momencie  Republika  zadowoliłaby  się  rekompensatą 
pienięŜną i wycofaniem się  Tarentynów  z  Thurioi.  Przywódcy 
demokratyczni  wiedzieli  jednak,  Ŝe  gdy  Etruskowie  i 
Sabelowie  zostaną  pobici,  wówczas  Rzym  łatwo  połoŜy  kres 
niepodległości  Tarentu,  a  oni  sami  głową  wtedy  zapłacą  za 
rzucone Republice wyzwanie. Czynili więc wszystko, aby nic 
dopuścić  legatów  do  głosu.  W  końcu  poselstwo,  prowadzone 
przez  Lucjusza  Postumiusza  Magellusa,  konsula  305  roku 
zostało  wpuszczone  na  zgromadzenie  ludowe.  Podjudzony 
przez  demokratów  motłoch  wrzeszczał,  tupał  i  wył,  dworując 
sobie  bezlitośnie  z  napuszonych  dygnitarzy  znad  Tybru, 
przybranych  w  obramowane  purpurą  togi.  Kiedy  Postumiusz 
wreszcie  przemówił,  rozpętał  się  kolejny  huragan  szyderstw: 
oto  poseł  nieudolnie  wysławiał  się  po  grecku,  popełniając 
liczne  pomyłki.  Świadczy  to  o  poziomie  kulturalnym 
ówczesnej elity rzymskiej. Republika wysłała z pewnością do 
Tarentu  swych  najlepiej  wykształconych  męŜów.  Demokraci 
postanowili najwidoczniej spalić za sobą mosty i uniemoŜliwić 
wszelki  kompromis.  Z  pewnością  to  z  ich  namowy  niejaki 
„Filonides, 

człowiek 

rozmiłowany 

błazeństwach 

background image

 

53 

szyderstwach,  podszedł  do  przewodniczącego  poselstwa, 
Postumiusza,  odwrócił  się,  wypiął,  po  czym  podniósł  swą 
suknię  i  zanieczyścił  szatę  posła”  (Appian,  Samn.  7).  Czegoś 
takiego  historia  jeszcze  nie  widziała!  Oto  Grek  zbezcześcił 
moczem togę Rzymianina! PowyŜszego przykładu umiłowania 
przez Hellenów swej wolności próŜno szukać w podręcznikach 
szkolnych, do znudzenia opowiadających o męstwie Leonidasa 
w Termopilach. 

Dotkliwie  spostponowany  Postumiusz  „podniósłszy  w 

górę  skalane  okrycie, powiedział: Wypierzecie ją  strumieniami 
krwi,  skoro  znajdujecie  upodobanie  w  takich  błazeństwach” 
(Appian,  Samn.  7),  po  czym  zabrał  ze  sobą  zabrudzoną  szatę 
jako swoisty dowód rzeczowy. Podczas debaty, do której doszło 
w  rzymskim  senacie, nie było jednak jednomyślności.  Podczas 
gdy  niektórzy  patres  Ŝądali,  aby  natychmiast  ukarać 
zuchwałych Greków, inni zwracali uwagę, iŜ nie czas teraz na 
nową  wojnę,  skoro  Etruskowie  nie  zostali  jeszcze  ujarzmieni, 
pod bronią zaś stoją równieŜ Lukanowie, Bruttiowie, a przede 
wszystkim,  jak  pisze  Dionizjos  z  Halikarnasu,  „wojowniczy 
naród  Samnitów”.  Roztrząsano  tę  kwestię  przez  kilka  dni  od 
wschodu  słońca  aŜ  do  zmierzchu.  Współcześni  historycy 
starają  się  wytropić  członków  stronnictwa  wojennego  w 
senacie,  odpowiedzialnego  za  ekspansję  na  południe,  a  w 
konsekwencji  za  wojnę  z  Pyrrusem.  Wydaje  się  wszakŜe,  Ŝe 
wśród  rzymskiej  elity  stronnictwa  pokojowego  nie  było.  Z 
pewnością  wszyscy  senatorowie  uwaŜali,  Ŝe  Republika 
powinna  nieustannie  walczyć  o  powiększanie  swych  ziem  -
wszak  Rzym  wojował  z  ludami  Italii  nieprzerwanie  od  trzech 
pokoleń.  Istniały  tylko  róŜnice  taktyczne.  Podczas  gdy 
„jastrzębie” domagali się, by bić bezzwłocznie kaŜdego wroga, 
który  pojawi  się  na  horyzoncie,  senatorowie  bardziej 
umiarkowani 

wskazywali, 

Ŝ

państwu, 

mocno 

wykrwawionemu  w  wojnach  samnickich  i  w  najnowszym 
konflikcie z Galami, naleŜy się chwila wytchnienia, a w kaŜdym 
razie  trzeba  postępować  roztropnie  i  rozprawiać  się  z 
nieprzyjaciółmi  po  kolei.  Niewątpliwie  istniały  teŜ  róŜnice 
zdań  co  do  kierunku  podbojów.  Jedni  dowodzili,  Ŝe  trzeba 
ujarzmić  ludy południowej  Italii i poleis Wielkiej Grecji, inni 

background image

 

54 

woleli  wysłać  legiony  na  północ,  ku  miastom  etruskim,  a 
przede wszystkim ku urodzajnym krainom Galów. Początkowo 
historycy uwaŜali, Ŝe za ekspansję na południe odpowiedzialni 
są przywódcy plebejscy, których pozycję na arenie politycznej 
wzmocniła  lex  Hortensia  z  287  roku.  Zakończyła  ona  walkę 
stanów  w  mieście  nad  Tybrem,  zapewniając  plebejuszom 
całkowite  równouprawnienie  z  patrycjuszami.  Pokrzepieni 
tym  plebejscy  senatorowie  pragnęli  zdobyć  ziemię  dla 
rzymskich  chłopów,  a  sławę  dla  siebie,  ujarzmiając 
południowe krańce Italii. Do tych piebejskich wodzów naleŜeli: 
wspomniani  juŜ  Maniusz      Kuriusz    Dentatus      i      Gajusz 
Fabrycjusz      Luscinus,  Tytus  Coruncanius,  konsul  280  roku, 
Publiusz Decius Mus, który jako konsul 279 roku zmierzy się 
z Pyrrusem pod Ausculum, Gajusz Juniusz Brutus, konsul 277 
roku,  Trybun  Gajusz  Eliusz,  na  którego  wniosek  w  285  raku 
lud postanowił udzielić pomocy Thurioi”

30

Niemniej jednak część tych wodzów plebejskich mogła 

po prostu spełniać swój Ŝołnierski obowiązek. Niewykluczone, 
Ŝ

e  Kuriusz  Dentatus,  pogromca  Sabinów,  wolał  zdobywać 

raczej ziemie na północnym wschodzie. Wiele wskazuje na to, 
Ŝ

e za wyprawami na południe opowiadała się, tak jak dawniej, 

grupa  starej  patrycjuszowsko-plebejskiej  nobilitas,  głównymi 
„jastrzębiami”  zaś  byli  patrycjusze:  Appius  Claudius  Caecus, 
budowniczy  via  Appia,  który  później  udaremni  zawarcie 
pokoju  z  Pyrrusem,  Publiusz  Waleriusz  Lewinus,  pobity  przez 
epirockiego monarchę pod Herakleją, Lucjusz Papirius Cursor, 
którego ojciec dokonywał podbojów w Kampanii, czy przodek 
dyktatora  Sulli  Publiusz  Korneliusz  Rufinus.  Tego  ostatniego 
wykluczono zresztą w 275 roku z senatu, rzekomo dlatego, Ŝe 
miał  aŜ  10  funtów  srebrnych  naczyń  (hołdujący  mentalności 
chłopskiej  rzymscy  notable  owych  czasów  musieli  być 
ostentacyjnie  ubodzy).  Wydaje  się  jednak,  Ŝe  było  to  tylko 
pretekstem,  a  Rufinus  usunięty  został  przez  tych,  którzy 
przeciwstawiali  się  zbyt  zuchwałej  ekspansji  na  południe

31

Niewykluczone,  Ŝe  czołową  rolę  w  tym  parciu  na  południe 

                                                      

30

  Ekspansję  na  południe  Italii    przypisuje    wodzom    plebejskim  m.in.  F.  Cassola,  

gruppi Politici Romani, Triest 1962, s. 159 i n. 

31

 Salmon, op. cit., s. 282 i n. 

background image

 

55 

odgrywał  ród  Klaudiuszy  powiązany  z  kampańskim  radem 
Atiliuszy, a więc Ŝywo interesujący się południową Italią. 

W  kaŜdym  razie  po  długiej  debacie  zwycięŜyli 

kurulni  „jastrzębie”.  Uchwalono  wojnę  z  Tarentem,  a 
odpowiedni  wniosek  przyjęły  komicja  (pohańbiona  szata 
posła 

musiała 

być 

mocnym 

argumentem). 

Przeciw 

najświetniejszemu  miastu  Wielkiej  Grecji  ruszyła  armia 
konsula  281  roku  Lucjusza  Emiliusza  Barbuli,  który 
początkowo  miał  pacyfikować  Samnium.  Barbula  nie 
zamierzał  brać  szturmem  krnąbrnego  polis.  Fortyfikacje 
Tarentu  były  potęŜne,  a  jego  akropol,  wzniesiony  na  20-
metrowej  wapiennej  skale,  praktycznie  nie  do  zdobycia. 
Podczas II wojny punickiej Hannibal zajął miasto podstępem, 
nie zdołał jednak usunąć Rzymian z cytadeli, chociaŜ rzucił do 
ataku  swe  najlepsze  siły.  Konsul  mógł  jednak  spustoszyć 
posiadłości  Tarentu  i  tym  samym  odebrać  ludowi  ochotę  do 
wojaczki. 

Republika 

liczyła 

zapewne, 

Ŝ

wystarczy 

demonstracja  zbrojna,  a  władzę  w  mieście  uchwycą  znów 
prorzymscy  arystokraci,  którzy  zawrą  pokój  (tj.  podobnie  jak 
neapolitańczycy,  faktycznie  zrezygnują  z  niezaleŜności  swojej 
polis). 

Ale  i  tarentyńscy  przywódcy  ludu  wiedzieli,  Ŝe  sami 

nie oprą się potędze Rzymu. Jeden z nich oświadczył, Ŝe trudno 
prowadzić  wojnę  małymi  sitami,  trzeba  więc  wezwać  kogoś 
na  pomoc,  na  przykład  Pyrrusa  (Appian,  Samn.  7). 
Sprowadzenie  na  odsiecz  króla  Molossów  oznaczało  walkę  z 
Rzymem  aŜ  do  końca.  W  Tarencie  rozpalił  się  więc  konflikt 
stronnictw.  Arystokraci,  drapując  się  w  szaty  patriotów, 
ostrzegali, Ŝe Pyrrus, podobnie jak Aleksander Epirocki i inni 
wezwani  wcześniej  na  pomoc  wodzowie,  nie  uszanuje 
wolności miasta. Pierwsze zgromadzenie ludowe, które miało 
podjąć  decyzję,  nie  zdołało  niczego  postanowić.  Obywatele 
„starsi  i  rozumniejsi”,  z  pewnością,  arystokraci  opowiadający 
się za pokojem,  musieli ustąpić „przed wrzaskiem i naciskiem 
stronnictwa wojennego” (Plut. 13). 

Wysianie  poselstwa  do  Epiru  zamierzano  uchwalić 

podczas drugiego zgromadzenia. Lud juŜ zajmował miejsca w 
teatrze,  gdy  pewien  Meton  „włoŜył  sobie  na  głowę  wieniec  z 

background image

 

56 

jakichś  zwiędłych  kwiatów  i  z  małą  pochodnią  w  ręku,  niby 
pijany prowadzony przez najętą do tego klarnecistkę, przyszedł 
na zgromadzenie w wesołym nastroju. I jak to w tłumie bywa, 
gdyŜ  w  rządach  ludowych  nie  ma  ładu,  jedni  przyjęli  ten 
widok oklaskami, inni śmiechem, ale nikt go nie kazał usunąć. 
Tej  kobiecie  kazano  nawet  grać,  a  jemu  śpiewać  i  wyjść  na 
ś

rodek  przed  zgromadzonych,  i  tak  Meton  udawał,  jakoby  to 

wszystko chciał uczynić. Ale gdy nastał moment ciszy, zaczął 
przemawiać:  «Obywatele  Tarentu!  Dobrze  robicie,  Ŝe  nie 
bronicie  ludziom,  mającym  po  temu  ochotę,  bawić  się  i 
radować,  dopóki  nam  wolno.  JeŜeli  więc  macie  rozum  w 
głowie, korzystajcie i wy wszyscy jeszcze z wolności! Bo gdy 
Pyrrus  zjawi  się  w  mieście,  inna  was  czeka  dola,  inne  Ŝycie  i 
inny los»”. (Plut. 13). Pewne jest, Ŝe Meton nie był takim sobie 
zwykłym  miastowym  trefnisiem  czy  helleńską  odmianą 
głupiego  Jasia,  lecz  wysiali  go  przebiegli  arystokraci,  aby 
zmienił  nastroje  ludu.  I  rzeczywiście,  to  osobliwe  wystąpienie 
wielu przekonało. Lecz przywódcy  demokratów,  bojąc  się,  Ŝe 
po  zawarciu  pokoju  zostaną  wydani  Rzymianom  i  straceni, 
hurmem  powstali  i  wyrzucili  ze  zgromadzenia  rzekomego 
pijaczynę.  Wniosek  o  wysłanie  poselstwa  do  Pyrrusa  został 
przyjęty. 

W tym czasie legiony konsula Emiliusza Barbuli stały 

juŜ  na  ziemiach  Tarentu.  Gdy  Rzymianie  dowiedzieli  się  o 
uchwale ludu,  zaczęli  bezlitośnie  pustoszyć  kraj  (Zonar.  VIII 
2).  Wiosną  281  roku  Ŝołnierze  rzymscy  w  niszczycielskim 
pochodzie  palili  zboŜe  na  polach,  ścinali  drzewa  cięŜkie  od 
owoców (Dion. Hal. XIX 7). Jak się wydaje, Tarentyni wyszli 
za  bramy  miasta,  by  bronić  swego  dobytku.  Ich  słaba  armia, 
być  moŜe  wspomagana  przez  italskich  sojuszników,  została 
wszakŜe rozbita w puch. W roku następnym Emiliusz Barbula 
odbył  triumf  „nad  Tarentynami,  Samnitami  i  Sallentynami” 
(Fasti  trumphales  281  roku).  Pokonani  Grecy  schronili  się 
w  murach  miasta,  bezsilnie  przypatrując  się,  jak  Rzymianie 
wznoszą  twierdze  na  ich  terytorium.  Po  tych  klęskach  lud 
ogarnęło 

zwątpienie, 

strategiem 

nieograniczonych 

pełnomocnictwach  (strategos  autokrator)  wybrany  został 
pewien Agis, niewątpliwie prorzymski arystokrata. W krótkim 

background image

 

57 

czasie  zdołał  doprowadzić  do  wymiany  jeńców,  wszystko 
wskazywało  na  to,  Ŝe  oligarchowie  rychło  zawrą  pokój  z 
Republiką.  Dni  niepodległości  Tarentu  wydawały  się  być 
policzone. 

background image

 

58 

PYRRUSOWA ARMIA 
 

Zapobiegł  temu  Pyrrus,  który  podczas  negocjacji  z  posłami 
tarentyńskimi  dowiedział  się  o  knowaniach  arystokratów  w 
mieście  i  o  trudnym  połoŜeniu  antyrzymskiego  stronnictwa. 
Dopiero  co  rozpoczął  przygotowania  wojenne,  nie  mógł  więc 
jeszcze  popłynąć  do  Italii.  Natychmiast  wystał  jednak  do 
Tarentu  3  tysiące  Ŝołnierzy  epirockich  na  czele  z  Kineasem 
(Plut.  15,1)  lub,  jak  chce  Zonaras  (VIII  2),  z  Milonem. 
Zapewne to Milon, dobry Ŝołnierz i zaufany przyjaciel Ajakidy, 
stał na czele tych wojsk, które zjawiły się w Italii jesienią 281 
roku.  Kineas  bowiem  był  tylko  filozofem  i  mówcą,  nie 
znającym  się  na  rzemiośle  wojennym.  Nie  moŜna  teŜ 
wykluczyć,  Ŝe  król  Molossów  aŜ  dwukrotnie  wysłał 
Tarentynom  posiłki,  przy  czym  na  czele  pierwszego  oddziału 
stał Milon, a kiedy sytuacja nieco się uspokoiła, przybył Kineas 
z eskortą zbrojnych, by dyplomatycznie przygotować wyprawę 
swego monarchy. 
 

Gdy  w  mieście  zjawili  się  krzepcy  wojacy  z  Epiru, 

obsadzili  akropol  i  zaczęli  pełnić  straŜ  na  murach,  demokraci 
nabrali  nowego  ducha.  Prorzymski  strateg  Agis  został 
natychmiast  pozbawiony  urzędu,  na  jego  miejsce  wybrano 
jednego z posłów do Pyrrusa, który powrócił wraz z Milonem 
(Zonar. VIII 2), z pewnością członka wojennego stronnictwa. 
W  tej  sytuacji  o  jakichkolwiek  układach  z  Republiką  nie 
mogło  być  mowy.  Konsul Emiliusz  Barbula  stał  w tym  czasie 
juŜ  pod  Metapontem.  Nie  podjął  jednak  próby  zniszczenia  3-
tysięcznej  czołówki  wojsk  władcy  Epiru.  Zapewne  nie  chciał 
naraŜać  swego  pewnego  juŜ  triumfu,  a  zresztą  nadchodziła 
zima.  Zarządził  więc  odwrót  z  terytorium  Tarentu.  Armia 
konsularna pociągnęła do Apulii. 
 

Tarentyni pragnęli wszakŜe pomście spustoszone pola. 

Silna  flota  grecka  popłynęła  wzdłuŜ  brzegu,  którym 
maszerowały  legiony.  Ustawione  na  pokładach  okrętów 
machiny  wojenne  zaczęły  razić  kamieniami  i  pociskami 
rzymskich Ŝołnierzy. Barbula nie mógł juŜ poprowadzić swych 
hufców w głąb lądu, poniewaŜ pasma wzgórz, rozciągające się 
wzdłuŜ  wybrzeŜa,  obsadzili  tarentyńscy  hoplici,  a  pewnie  i 

background image

 

59 

Epiroci  z  oddziału  Milona.  Wydawało  się,  Ŝe  Rzymianie 
poniosą  dotkliwe  straty,  konsul  wpadł  jednak  na  pomysł, 
prymitywny  moŜe,  ale  skuteczny  -  po  prostu  kazał  we 
wszystkich naraŜonych na ostrzał miejscach rozmieścić jeńców, 
których  wziął  na  ziemiach  Tarentu,  w  charakterze  Ŝywych 
tarcz,  i  tak  wyprowadził  swe  hufce  bezpiecznie  (Frontin.  I 
4,1). 
 

To  Pyrrus  uzgodnił  podczas  rokowań  z  postami  z 

Tarentu,  Ŝe  jego  Ŝołnierze  obsadzą  akropol,  bramy  i  miejskie 
mury.  Ajakida  nie  zamierzał  stać  się  najemnikiem 
zarozumiałego polis. Nie mógł pozwolić, by Tarentyni pozbyli 
się  go  według  własnego  widzimisię,  tak  jak  pogardliwie 
odprawili jego stryja Aleksandra. A panem miasta był ten, kto 
miał  cytadelę.  Z  tarenckiego  akropolu  moŜna  było  nawet 
zablokować  wejście  do  portu.  Negocjacje  Tarentynów  z 
Pyrrusem  były  trudne.  W  skład  legacji  wchodzili  z  pewnością 
takŜe 

arystokraci 

prorzymskiego 

stronnictwa. 

Przypuszczalnie  czynili  wszystko,  aby  zniechęcić  władcę 
Molossów do wyprawy. Oni takŜe domagali się, aby Pyrrus nie 
pozostawał w Tarencie dłuŜej, niŜ jest to konieczne

32

 

Pyrrus  zresztą  nie  bardziej  ufał  Grekom  italskim,  niŜ 

oni  jemu.  Tylko  część  posłów  odesłał  do  Tarentu.  Resztę, 
zapewne  niepewnych  arystokratów,  zatrzymał  przy  sobie, 
rzekomo,  by  pomogli  w  formowaniu  armii.  Tarentyni 
rzeczywiście  mogli  skusić  najemników,  roztaczając  miraŜ 
hojnej zapłaty z miejskiego skarbca, ale Ajakida wziął posłów 
raczej  w  charakterze  zakładników,  aby  zmienni  obywatele 
Tarentu się nie rozmyślili. 
 

Przygotowania  wojenne  trwały  długo.  Jeszcze  wiosną 

280  roku  Pyrrus  prowadził  rokowania  z  królem  Macedonii 
Ptolemajosem  Keraunosem,  by  w  zamian  za  pokój  uzyskać 
odeń  posiłki  na  wyprawę.  Zniecierpliwieni  Tarentyni  przysłali 
wtedy  wspomniane  juŜ  drugie  poselstwo,  w  skład  którego 

                                                      

32

 Zonaras VIII 2.7 podaje, Ŝe ten warunek postawił Pyrrus. Kienast, op. cit.,. kol. 130 

uwaŜa więc, Ŝe Ajakida zamierzał wyprawić się do Italii tylko na krótki czas. Wydaje 
się jednak, Ŝe Zonaras, korzystając ze źródeł przychylnych Pyrrusowi, przekręcił fakty. 
Z pewnością to Tarentynom zaleŜało, by król Molossów nie usadowił się w ich polis 
na stałe. 

background image

 

60 

weszli  równieŜ  przedstawiciele  sabelskich  ludów  południowej 
Italii.  Ajakida  chciał  jednak  najpierw  wystawić  jak 
najsilniejszą  armię.  Zwrócił  się  więc  o  pomoc  do  innych 
hellenistycznych monarchów. ZaŜądał od Antiocha syryjskiego 
pieniędzy,  od  Antygonosa  Gonatasa,  sprawującego  kontrolę 
nad  kluczowymi  regionami  Grecji  -  okrętów,  od  Ptolemajosa 
Keraunosa  zaś  -  posiłków  złoŜonych  z  Macedończyków,  i 
zapewne  otrzymał  to  wszystko  (Iustin.  XVII  2).  „Ptolemeusz 
jednak  ze  względu  na  szczupłość  własnych  sił  nie  mógł 
wypoŜyczyć  ich  na  długo.  Jedynie  na  dwa  lata  przekazał  mu 
pięć  tysięcy  piechoty,  cztery  tysiące  konnicy  i  pięćdziesiąt 
słoni 

bojowych” 

(Iustin. 

XVII 

2,14). 

Powszechnie 

przyjmowano, Ŝe tych wojsk dostarczył Ptolemajos Keraunos, 
pragnąc,  aby  Pyrrus  wyprawił  się  daleko  za  morze  i  nie 
próbował  zrzucić  go  z  macedońskiego  tronu.  Do  oddania 
„wypoŜyczonych” hufców nigdy nie doszło, gdyŜ Keraunos juŜ 
w 279 roku poległ w walce z Celtami. 
 

Niewykluczone jednak, Ŝe Pyrrus zwrócił się o pomoc 

do swego szwagra, Ptolemajosa II Filadelfosa, władcy Egiptu, 
którego  ojciec  przywrócił  mu  ongiś  królestwo  Molossów. 
Filadelfos,  wrogo  nastawiony  wobec  swego  przyrodniego 
brata  Keraunosa,  i  być  moŜe  chcąc  skierować  wojenny  zapał 
Pyrrusa  przeciw  Kartagińczykom,  obiecał  Ajakidzie  50  słoni 
bojowych  i  9  tysięcy  Ŝołnierzy  do  obrony  Epiru.  Stał  się  teŜ 
pod  nieobecność  Pyrrusa  „protektorem”  jego  królestwa. 
Pokrzepiony  tym  wsparciem  Pyrrus  skłonił  rywalizujących 
hellenistycznych  monarchów  do  pośredniego  udziału  w 
wyprawie,  mającej  na  celu  obronę  italskich  Hellenów  przed 
„barbarzyńcami”.  Keraunos,  Antygonos  Gonatas  i  Antioch 
dostarczyli więc odpowiednio Ŝołnierzy macedońskich, okrętów 
i  pieniędzy.  Być  moŜe  złoto  przysłał  Pyrrusowi  równieŜ 
Ptolemajos  Filadelfos.  Z  pewnością  nie  przypadkiem  na 
złotych  monetach,  bitych  później  przez  mennicę  Ajakidy  w 
Syrakuzach na Sycylii, widnieje podobizna Ŝony Ptolemajosa, 
Bereniki,  jako  bogini  łowów  Artemidy.  „Nigdy  w  historii 
ś

wiata  hellenistycznego  pięciu  królów  nie  współdziałało  ze 

sobą  tak  dalece”,  pisze  znany  brytyjski  historyk  N.  G.  L. 

background image

 

61 

Hammond

33

.  Nie  jest  wszakŜe  pewne,  czy  to  rzeczywiście 

Ptolemajos 

Filadelfos 

udzielił 

Pyrrusowi 

wojskowego 

poparcia,  być  moŜe  uczynił  to  jednak  Keraunos.  W  kaŜdym 
razie  monarcha  Molossów  starał  się  dobrze  zabezpieczyć  kraj, 
zanim  wyprawił  się  na  Zachód.  „Przed  wyprowadzeniem 
młodzieŜy  do  Italii  wpierw  zaprowadził  pokój  ze  wszystkimi 
sąsiadami,  aby  jego  królestwo  nie  było  wystawione  na  pastwę 
wrogów”  (Iustin.  XVII  2),  być  moŜe  poślubił  teŜ  córkę 
Keraunosa,  swego  świeŜo  upieczonego  sojusznika.  Nie  ulega 
wątpliwości,  Ŝe  hellenistycznych  monarchów  tak  naprawdę 
niewiele obchodziła wolność Wielkiej Grecji. Wsparli wyprawę 
Ajakidy,  aby  po  prostu  się  go  pozbyć.  Pyrrus  cieszył  się  juŜ 
sławą  wybitnego  wodza, inni  władcy  woleli  więc, aby  staczał 
swe  boje  za  Adriatykiem,  zamiast  burzyć  układ  sił  w  centrum 
hellenistycznego świata. 
 

Król Molossów  umiejętnie  zdobywał  sympatię  wśród 

Greków,  przedstawiając  swe  italskie  przedsięwzięcie  jako 
panhelleńską  wyprawę,  stanowiącą  niejako  dokończenie 
wojny  trojańskiej.  Oto  on,  potomek  Achillesa  i  Heraklesa, 
wyprawia  się  w  obronie  Hellenów  przeciw  barbarzyńskim 
Rzymianom,  wywodzącym  się  przecieŜ  od  Eneasza,  jednego 
z  najdzielniejszych  trojańskich  herosów.  Na  srebrnych 
didrachmach  Pyrrusa,  wybitych  później  w  Italii,  wyraźnie 
widoczne są elementy tej ideologii - Tetyda, matka Achillesa, 
niosąca  walczącemu  pod  Troją  synowi  słynny  puklerz 
i  nową  zbroję,  oraz  głowa  młodzieńczego  Achillesa,  w  której 
rozpoznać  moŜna  wyidealizowane  oblicze  samego  Pyrrusa. 
Na  tetradrachmach,  pochodzących  z  jednej  mennicy, 
prawdopodobnie  z  Lokroi,  znajdujemy  podobiznę  Zeusa  z 
Dodony  i  Dione,  jego  towarzyszki,  dwóch  głównych  bóstw 
Epiru.  Na  innych  monetach  umieszczono,  z  pewnością  na 
polecenie  króla,  wizerunki  Ateny  Promachos  i  Heraklesa 

                                                      

33

  Hammond,  StaroŜytna  Macedonia,  s.  272,  to  on  uwypukla  rolę  Ptolemajosa 

Filadelfosa w wyprawie Pyrrusa. Hammond przedstawia swój pogląd w artykule: Which 
Ptolemy gave troops and stood as protector of Pyrrus' Kingdom, 
„Historia” 37, 1988, s. 
405  i  n.,  gdzie  zbyt  idealistycznie  przyjmuje,  Ŝe  macedońscy  królowie  hellenistyczni 
niemalŜe bezinteresownie wsparli Pyrrusa, poniewaŜ, podobnie jak Aleksander Wielki, 
wyprawił się w obronie Greków przeciw barbarzyńcom. 

  

background image

 

62 

przybranego w lwią skórę. Mądra bogini wojny, córka Zeusa i 
największy  z  greckich  herosów,  mieli  poprowadzić  hufce 
Pyrrusowe do walki z „barbarzyńcami”

34

. Taka „mitologiczna” 

wojna  miała  charakter  częściowo  bratobójczy:  Chaonowie, 
jedno  z  epirockich  plemion,  równieŜ  od  Trojan  wywodzili 
swój ród, ale Ajakida nie przejmował się taką drobnostką. 
 

Pyrrus  występował  takŜe  jako  kontynuator  dzieła 

Aleksandra  Macedońskiego.  Jak  wielki  Macedończyk  zdobył 
dla Greków wschodnią połowę świata, tak on, Pyrrus, zawojuje 
połowę  zachodnią,  a  przy  tym  pomści  śmierć  w  Italii  swego 
stryja,  Aleksandra  Epirockiego.  Król  Molossów  nakazał  bić 
monety  z  Nike,  boginią  zwycięstwa,  naśladujące  złote  statery 
Aleksandra  Wielkiego,  będące  w  obiegu  w  całym  greckim 
ś

wiecie. 

 

Nie  wiadomo,  czy  ta  propaganda  w  panhelleńskim 

duchu  pomagała  Pyrrusowi  w  werbowaniu  najemników. 
Zaciągał  ich  w  Akarnanii,  Atamanii,  Etolii,  Tesalii  i 
wszystkich  innych  greckich  krainach  (Dion.  Hal.  XX  1  a). 
Zapewne zaprawieni w bojach rębajłowie nie przejmowali się 
wojną  trojańską,  lecz  spieszyli  pod  wojenne  znaki  króla 
Molossów,  poniewaŜ  ten  opromieniony  był  sławą  świetnego 
stratega - co oznaczało zwycięstwa i łupy. 
 

„Niczym były hufce Pyrrusowe przy onych wojskach, 

całych  od  złota,  klejnotów  i  strusich  piór”,  mówił  w  Ogniem 
i  mieczem  
Sienkiewiczowski  Wierszułł  o  chorągwiach 
Rzeczypospolitej, 

pobitych 

przez 

Chmielnickiego 

pod 

Piławcami.  Prawdziwe  „hufce  Pyrrusowe”  raczej  nie  miały 
strusich  piór,  sformowane  zostały  jednak  według  najlepszego 
modelu  hellenistycznego  na  wzór  armii  Aleksandra.  Sztab 
króla  tworzyli  jego  „przyjaciele”  (philoi),  dowodzący 
poszczególnymi jednostkami, bardzo przypominający hetajrów, 
słynnych „towarzyszy” wielkiego Macedończyka. Trzon armii 
stanowiło  20  tysięcy  piechurów,  częściowo  cięŜkozbrojnych 
falangitów, podobnie jak w wojsku macedońskim podzielonych 
na 

oddziały 

plemienne: 

Chaonów, 

Tesprotów, 

Macedończyków,  niewątpliwie  takŜe  Molossów.  Do  tego 

                                                      

34

 

K i e n a s t ,   op.  cit.,  kol.  131  i  n.;  Cambridge  Ancient  History,  t.  VII,  s.  463  i  n.; 

He ft n er,  op. cit., s. 26 i n.

 

background image

 

63 

dochodziło 500 lekkozbrojnych procarzy i 2 tysiące łuczników, 
jak  równieŜ  3  tysiące  wybornej  tesalskiej  kawalerii.  PowyŜsze 
dane  podaje  Plutarch,  który  zaczerpnął  je  zapewne  z 
Pamiętników  Pyrrusa.  Tę  siłę  zbrojną  uzupełniało  20  słoni 
bojowych,  stanowiących  od  czasu  bitwy  Aleksandra  z 
indyjskim  księciem  Porosem  waŜny  element  kaŜdej  armii 
hellenistycznej

35

 

Zorganizowanie  przeprawy  tych  ogromnych  zwierząt 

przez Adriatyk było niezwykle kosztowne i trudne. Być moŜe 
Pyrrus snuł początkowo fantastyczne plany zbudowania mostu 
okrętowego przez Adriatyk od Apolonii na wybrzeŜu iliryjskim 
do  Przylądka  Japygijskiego  w  [talii  (obecnie  Capo  di  Santa 
Maria di Leuca), których oczywiście nie udało się zrealizować 
(Pliniusz Starszy, Naturalis Historia III 100 i n.). Ostatecznie 
słonie przewieziono na wielkich okrętach, być moŜe specjalnie 
w  tym  celu  zbudowanych.  Przedsięwzięcie  to  jednak  okazało 
się  opłacalne  -  ogromne  zwierzęta  stanowiły  znakomitą  siłę 
uderzeniową  i  były  skuteczne  zwłaszcza  w  walce  z 
przeciwnikiem,  który  nigdy  wcześniej  nie  zetknął  się  z  tymi 
bestiami.  Hufiec  słoni  mógł  szturmować  zwarte  szeregi 
nieprzyjacielskiej  piechoty  i  łatwo  rozbijał  w  puch  wrogą 
kawalerię.  Konie  nie  potrafiły  bowiem  znieść  ostrego  smrodu 
tych  kolosów  i  przeraŜone  umykały  z  placu  boju,  unosząc  ze 
sobą 

jeźdźców. 

Ostatni 

król 

Macedonii, 

Perseusz, 

przygotowując  się  do  walki  z  Rzymianami,  którzy  mieli  22 
słonie  bojowe  dostarczone przez  sprzymierzonych  Numidów, 
nakazał przyzwyczajać rumaki swej kawalerii do widoku tych 
zwierząt.  Sporządzono  więc  naturalnej  wielkości  manekiny 
słoni, które ustawiono przed końmi, naśladowano ich ryk, ale 
nikt nie potrafił „odtworzyć” zapachu tych olbrzymów (Zonar. 
IX 22; Polyan. IV 21). W rezultacie w bitwie pod Pydną (168 
rok)  rzymskie  słonie  rozdeptały  dziesiątki  macedońskich 
Ŝ

ołnierzy.  Do  boju  malowano  słonie  jaskrawymi  barwami, 

                                                      

35

 Dane o liczebności wojska podane przez Plutarcha, nie zgadzają się z informacjami 

Justinusa.  Być  moŜe  Pyrrus  pozostawił  „brakujące”  30  słoni  i  tysiąc  jeźdźców  do 
obrony  Epiru.  Niewykluczone  teŜ,  Ŝe  50  słoni,  4  tysiące  kawalerzystów  i  5  tysięcy 
piechurów  Pyrrus  rzeczywiście  poŜyczył  od  Ptolemajosa  Filadelfosa  z  Egiptu  pod 
warunkiem, Ŝe ta mała armia pozostanie w granicach Epiru. 

background image

 

64 

które  miały  przerazić  przeciwnika,  nakładano  im  pancerze, 
chroniące  boki  i  głowę,  przedłuŜano  kły  za  pomocą 
metalowych ostrzy, płyty z ostrzami umieszczano teŜ niekiedy 
na piersi zwierzęcia. Przed bitwą te „czołgi antycznego świata” 
pojone  były  winem  ryŜowym,  by  wpadły  w  szał  i  bezlitośnie 
miaŜdŜyły nieprzyjaciół.  
 

Słoniem  kierował  kornak,  zazwyczaj  długoletni 

opiekun  zwierzęcia,  często  pochodzący  z  Indii,  gdzie  szkoła 
tresury  słoni  miała  wielowiekową  tradycję.  Na  grzbiecie 
zwierzęcia  umieszczano  wieŜyczkę,  w  której  zajmowało 
miejsce dwóch lub trzech lekkozbrojnych Ŝołnierzy, łuczników, 
procarzy,  oszczepników  raŜących  z  góry  nieprzyjaciela 
pociskami,  niekiedy  płonącymi  falarykami,  które  wywierały 
znaczny efekt psychologiczny. 
 

Słonie  nigdy  nie  atakowały  same  –  kaŜdemu 

towarzyszył  poczet  około  40-50  Ŝołnierzy,  chroniących  tył  i 
boki  zwierzęcia,  a  przede  wszystkim  czuwających,  by  ciosy 
wroga  nie  zraniły  wraŜliwej  trąby.  Słoń  bowiem  cieszył  się 
smutną sławą broni obosiecznej, niełatwo było go ubić, jednak 
nawet  drobna,  lecz  bolesna  rana  sprawiała  niekiedy,  Ŝe 
zwierzę  wpadało  we  wściekłość i tratowało  zarówno wrogów 
jak  i  swoich,  siejąc  popłoch  w  szeregach  własnej  armii.  W 
takich ostatecznych sytuacjach kornacy mieli rozkaz uśmiercić 
bestię. Przykładali wtedy dłuto do głowy nieszczęsnego słonia 
i waliii w nie wielkim drewnianym młotem. 
 

Słonie  Pyrrusa  pochodziły  z  Indii,  były  więc  większe 

od  afrykańskich  zwierząt  tego  gatunku  uŜywanych  np.  przez 
egipskich  Ptolemeuszy  czy  Kartagińczyków

36

.  Zwierzęta  te 

zostały chyba złapane w Indiach, gdyŜ słonie rzadko rozmnaŜają 
się  w  niewoli.  Prawdopodobnie  takŜe  komacy  Pyrrusa  byli 
Hindusami.  Dorosły  słoń  indyjski  osiąga  3  metry  wysokości 
i  masę  5  ton.  Jak  podaje  Pauzaniasz  (I  12,3),  zwierzęta  te 
naleŜały  najpierw  do  Demetriosa  Poliorketesa.  MoŜna  podjąć 
próbę  prześledzenia  ich  skomplikowanych  losów.  Pyrrus 

                                                      

36

 Puniccy łowcy, a takŜe myśliwcy Lagidów, chwytali słonie leśne loxodonta africana 

oxyotis  i  nie  docierali  do  afrykańskich  sawann,  gdzie  Ŝyją  największe  ze  wszystkich 
słoni.  O  słoniach  w  armiach  hellenistycznych  Wipszycka,  op.  cit.,  s.  57  i  n.,  H. 
Scullard, The Elephant in the Greek and Roman World, London 1974. s. 64 i n. 

background image

 

65 

zdobył  te  bojowe  zwierzęta  na  Demetriosie,  lecz  utracił  na 
rzecz Lizymacha. Po nim odziedziczył je Ptolemąjos Keraunos, 
który  w  ramach  traktatu  pokojowego  oddal  część  swoich 
zwierząt Ajakidzie. Słonie Pyrrusa były więc zapewne dobrze 
wytresowane, 

wielokrotnie 

szarŜowały 

juŜ 

na 

hufce 

nieprzyjaciela.  Z  drugiej  strony  mogły  doznać  w  bojach 
okaleczeń i ran, a czasy młodości miały juŜ za sobą. 
 

Kiedy  wszystko  było  gotowe,  Pyrrus  zasięgnął  rady 

wyroczni w Dodonie (Cass. Dio frg. 40,6; Oros. IV 1,7). Przez 
szum  liści  świętych  dębów  Zeus  przepowiedział  pomyślny 
przebieg  wyprawy.  W  staroŜytności  wyrocznie  zazwyczaj 
udzielały  wróŜb,  dających  się  wyjaśniać    dwojako.    TakŜe  
kapłani  z  Dodony  przebiegle  oświadczyli  Pyrrusowi,  Ŝe  moŜe 
pokonać  Rzymian.  Niejasny  tekst  przepowiedni  moŜna  było 
wszakŜe  zrozumieć  w  sposób  dokładnie  odwrotny.  Wedlug 
ś

więtego  Augustyna  (który  błędnie  uwaŜa,  Ŝe  król  Molossów 

zasięgał  rady  Apollona  w  Delfach),  podstępne  bóstwo  rzekło: 
„Powiadam  ci  Pyrrusie,  Ŝe  wojsko  twoje  moŜe  zwycięŜyć 
wojsko  rzymskie”  (Dico,  te  Pyrrhe,  vincere  posse  Romanos), 
De  civitate  Dei  (Pa
ństwo  BoŜe)  III  18.  Podobnie  w  VI  wieku 
król Lidii Krezus, pragnący wszcząć wojnę z Persami, zapytał 
delfickiego 

Apollona, 

co 

przyniesie 

przyszłość. 

Bóg 

odpowiedział,  Ŝe  Krezus,  przekroczywszy  graniczną  rzekę 
Halys,  zniszczy  wielkie  państwo.  I  rzeczywiście  zniszczył, 
tyle, Ŝe swoje... 
 

Ale  Ajakida  nie  przejmował  się  taką  „podejrzaną” 

przepowiednią.  Na  straŜy  Epiru  pozostawił  swego  15-letniego 
syna  Ptolemajosa.  Dwóch  młodszych,  Aleksandra  i  Helenosa, 
zabrał  ze  sobą  do  Italii.  Wiosną  280  roku  „z  Tarentu  nadeszła 
znaczna  ilość  okrętów  do  przewozu  koni.  a  takŜe  okrętów 
wojennych  i  wszelkiego  rodzaju  innych”  (Plut.  15).  Pyrrus 
miał  takŜe  swoje  okręty,  chyba  z  Ambrakii  i  z  Korkyry, 
prawdopodobnie  równieŜ  dostarczone  przez  Antygonosa 
Gonatasa.  Zaokrętowano  wojska  i  wielka  flota  wyszła  w 
morze.

background image

 

66 

PRZEPRAWA DO ITALII 
 
StaroŜytni  Ŝeglarze  bali  się  przeprawiać  z  Korkyry  na  piętę 
półwyspu  italskiego.  Północno-wschodnie  wiatry  etezyjskie 
pędzą  bowiem  często  wielkie  fale  w  wąski  lej  Adriatyku. 
TakŜe  armada  Pyrrusa  popadła  w  tarapaty.  Nagle  zerwał  się 
silny wicher z północy, nietypowy dla tej pory roku, i rozpędził 
płynące okręty. „…rozrzucone okręty straciły kierunek jazdy, i 
zamiast  płynąć  do  Italii,  zostały  zepchnięte  na  wody 
afrykańskie  i  sycylijskie,  a  pozostałą  część  złapała  noc  przy 
Przylądku Japygijskim i juŜ nie zdołano go opłynąć. Wysoka 
i  burzliwa  fala  rzuciła  tutaj  okręty  na  niedostępne  brzegi  lub 
mielizny  i  wszystkie  potłukła,  z  wyjątkiem  właśnie  okrętu 
królewskiego.  Ten,  mimo  nieustannie  wzburzonej  fali  bijącej 
o  jego  boki,  wytrzymał  niebezpieczeństwo:  dzięki  swym 
rozmiarom  i  silnej  konstrukcji  oparł  się  atakom  morskim” 
(Plut, 15). 
 

Pyrrus  płynął  zapewne  na  ogromnej,  solidnej 

septiremie, 

„siódemce”, 

tj. 

okręcie, 

którego 

wiosła 

obsługiwało  około  350  wioślarzy  rozmieszczonych  w  kilku 
rzędach.  Nagłe  wichura  zmieniła  kierunek  i  uderzyła  od 
strony  lądu.  Wydawało  się,  Ŝe  rozhukane  bałwany 
roztrzaskają  dziób  królewskiej  nawy,  „A  zdać  się  znowu  na 
igraszkę  szalejącego  odmętu  i  wichrów,  wiejących  z  róŜnych 
kierunków,  wydawało  się  w  tym  nieszczęściu  rzeczą 
najstraszniejszą.  W  tej  sytuacji  Pyrrus,  nie  namyślając  się 
długo, rzucił się do morza. Natychmiast takŜe jego przyjaciele 
i  straŜ  przyboczna...  pośpieszyli  mu  na  ratunek.  Ale  noc  i 
głośny  huk  fali,  i  jej  gwałtowne  uderzenia  utrudniały  im  tę 
pomoc  dla  niego,  tak  Ŝe  dopiero  z  nastaniem  dnia,  kiedy  i 
wiatr  trochę  się  uspokoił,  król  dotarł  do  lądu,  zupełnie 
wyczerpany  z  sił;  tylko  niezłomną  odwagą  i  mocą  ducha 
opierał się katastrofie”. Ta opowieść Plutarcha (15) wydaje się 
mocno podejrzana. Gdyby wichura zmieniła kierunek i natarła 
od lądu, nawy zostałyby zepchnięte ku brzegom Peloponezu, a 
nie  na  wody  Sycylii

37

.  Gdyby  Ajakida  rzeczywiście  rzucił  się 

                                                      

37

 

Tak juŜ Sc h u b ert ,  op. cit., s169; Bengison, op. cit., s. 127.

 

background image

 

67 

nocą  w  spienione  przez  huragan  morskie  odmęty,  popełniłby 
samobójstwo. Jak się wydaje, burza rzeczywiście rozproszyła 
flotę,  ale  nie  doszło  do  katastrofy.  Nie  słychać,  aby  utonął 
chociaŜby  jeden  majtek,  chociaŜ  jeden  koń.  Wszystkie  okręty 
powoli  dotarły  do  celu.  Pyrrus  mógł  po  prostu  dotrzeć  do 
brzegu  łodzią.  Reszty  dokonała  wyobraźnia  przychylnego 
Ajakidzie  dziejopisa  Proksenosa.  Walka  króla  z  rozhukanym 
morzem  bardzo  przypomina  zmagania  Achillesa  z  wodami 
wspomagającej  Trojan  gniewnej  rzeki  Skamander  (Iliada, 
XXI 233 i n.). 
 

Na  brzeg  zbiegli  się  sprzymierzeni  z  Tarentem 

Messapiowie,  aby  udzielić  rozbitkom  wszelkiej  moŜliwej 
pomocy. Kilka okrętów z wojskiem przybiło do brzegu. Pyrrus 
zebrał niespełna 2 tysiące piechurów, garść konnicy i 2 słonie. 
Z  tym  niewielkim  zastępem  pomaszerował  do  Tarentu.  Na 
spotkanie swego władcy wyszedł Kineas z orszakiem zbrojnych 
(czujny Milon niewątpliwie strzegł akropolu). 
 

W  Tarencie  Pyrrus  początkowo  niczego  nie 

przedsiębrał  wbrew  woli  mieszkańców,  lecz  kiedy  do  miasta 
wkroczyły  wszystkie  jego  hufce,  zaczął  rządzić  twardą  ręką. 
Na ten temat szeroko rozpisują się źródła (Plut. 16, 3; Zonar. 
VIII  2;  Appian.  Samn.  8).  Niewątpliwie  opowieści  o 
okrucieństwach 

Ajakidy 

rozpowszechniali 

zarówno 

prorzymscy  arystokraci  z  Tarentu  jak  sami  Rzymianie,  pełni 
złośliwej  satysfakcji,  Ŝe  krnąbrni  Grecy  z  własnej  winy 
popadli  pod  cięŜkie  jarzmo.  Liwiusz  (XXIII  7,5)  opowiada, 
jak  to  jeszcze  podczas  II  wojny  punickiej  Kampańczyk 
Decjusz Magiusz zaklinał swych rodaków, aby nie wpuszczali 
do  Kapui  hufców  Hannibala,  przypominając  im  „przykłady 
upokarzającej  tyranii  ze  strony  Pyrrusa  i  Ŝałosnej  pod  nim 
niewoli mieszkańców Tarentu”. 
 

CóŜ takiego uczynił Ajakida w najpotęŜniejszym polis 

Wielkiej  Grecji?  Zachowywał  się  jak  tyran,  zamknął  teatr, 
który  przecieŜ  wszyscy  obywatele  tak  uwielbiali.  (Zonar.  VIII 
2,11-13).  „...widząc,  Ŝe  bez  silniejszego  nacisku  ludność 
miejscowa  nie  da  się  nakłonić  ani  do  własnej  obrony,  ani  do 
pomocy  drugim  w  tej  obronie,  i  myśląc  sobie,  Ŝe  kiedy  on 
będzie  się  bił,  mieszczanie  będą  sobie  siedzieli  w  domu  i 

background image

 

68 

spędzali  czas  w  łazienkach  i  na  rozmowach  towarzyskich, 
zamknął  gimnazjony  i  miejsca  spacerowe,  gdzie  ludzie, 
wałkując  z  nudów  wydarzenia  polityczne,  słowami  chcieli 
uprawiać  strategię  wojenną.  Zakazał  pijatyki,  zabronił 
publicznych tańców i zabaw w niewłaściwych porach, a ogłosił 
mobilizację  ludzi  pod  broń”  (Plut.  16).  Pobór  przeprowadził 
Pyrrus  z  niezwykłą  surowością.  Brał  do  wojska  nawet 
najpowaŜniejszych  obywateli,  zapewne  arystokratów,  którzy 
przydali  mu  się  nie  tyle  jako  Ŝołnierze,  ile  jako  zakładnicy 
(Frontin.  IV  1,3).  Przyzwyczajeni  do  wygodnego  Ŝycia  i 
hulanek  młodzieńcy  z  Tarentu  zostali  skoszarowani  razem 
z  twardymi  epirockinii  góralami.  Niektórzy  obywatele 
usiłowali uciec z miasta, lecz Pyrrus postawił przy wszystkich 
bramach  silną  straŜ.  Dla  tych,  którzy  sprzeciwiali  się  jego 
zarządzeniom,  wyznaczył  karę  śmierci.  Na  domiar  złego  cała 
wielka  armia  została  zakwaterowana  w  murach  polis. 
„Mieszkańcy...  wówczas  dopiero  odczuli  dotkliwie  cięŜar 
załogi  królewskiej,  poniewaŜ  Ŝołnierze  siłą  wdzierali  się  do 
ich domów i otwarcie dopuszczali sic naduŜyć w stosunku do 
ich  Ŝon  i  dzieci”  (Appian,  Samn.  8).  Mimo  to  nie  naleŜy 
uwaŜać Ajakidy za bezwzględnego despotę. Kiedy jest wojna, 
Ŝ

ołdacy zawsze gwałcą dziewice i „dopuszczają się naduŜyć”, 

lecz  musiały  to  być  przypadki  incydentalne.  Król  Molossów 
znany był z tego, Ŝe potrafił trzymać swoje wojsko w karbach. 
Pyrrus  podjął  po  prostu  środki  niezbędne  do  prowadzenia 
działań wojennych. Wprowadził w mieście swego rodzaju stan 
oblęŜenia.  Jak  się  zdaje,  uczynił  to  zgodnie  z  prawem.  Na 
zgromadzeniu  ludowym  Tarentyni  (fakt,  Ŝe  zapewne 
zastraszeni  obecnością  epirockich  włóczników)  wybrali  go 
„strategiem  o  nieograniczonych  pełnomocnictwach"  (strategos 
autokrator). 
Mieszkańcy miasta zapewne wyobraŜali sobie, Ŝe 
wódz  z  Epiru  będzie  za  nich  prowadził  wojnę,  dlatego  z 
radością  zrzucili  pancerze,  gdy  przybył  kontyngent  Milona,  i 
chętnie  dali  pieniądze  na  jego  utrzymanie.  Pyrrus  nie  mógł 
jednak  pozwolić,  by  ostentacyjne  próŜniactwo  Tarentynów 
działało  demoralizująco  na  jego  Ŝołnierzy.  Ponadto  w 
gimnazjonach  i  podczas  wspólnych  biesiad  przy  winie, 
sympozjonów  i  syssytiów,  prorzymscy  arystokraci  mogli 

background image

 

69 

starym  greckim  obyczajem  knuć  spiski  i  zakładać  heterie 
(tajne  stowarzyszenia),  dlatego  król  Molossów  przezornie 
zakazał  wszelkich  rozrywek.  Posunięcia  te  okazały  się 
skuteczne, co dowodzi, Ŝe większość obywateli Tarentu uznała 
je  za  słuszne

38

.  Beztroskie,  kolorowe  miasto  zmieniło  się  w 

obóz  wojskowy,  pełen  szczęku  broni.  Pyrrus  przejął  takŜe 
kontrolę  nad  mennicami  spartańskiej  kolonii,  które  uczciły 
Ajakidę wybijając statery z wizerunkiem pioruna i orła Zeusa z 
Dodony,  grotu  włóczni  (było  to  nawiązanie  do  „Ajakidów, 
przesławnych włóczników”, jak sławił ród Pyrrusa znany autor 
epigramów,  Leonidas  z  Terentu),  hełmu  króla  z  koźlimi 
rogami i, jakŜeby inaczej, słonia. 
 

Prorzymscy 

arystokraci 

usiłowali 

podsycać 

niezadowolenie  ludu  z  twardych  rządów  Pyrrusa.  Król 
zareagował  stanowczo.  Prawdopodobnie  nakazał  dyskretnie 
wyprawić największych  wichrzycieli  na tamten  świat.  Innych 
mąciwodów  ujęto  i  bez  ceregieli  deportowano  do  Epiru. 
Wśród  nich  był  znany  mówca  i  wpływowy  obywatel 
Aristarchos,  który  jednakŜe  zdołał  zbiec,  a  jakŜe,  do  Rzymu. 
Być moŜe to Aristarchos jest źródłem opowieści o gnębiącym 
bezlitośnie Tarentynów Pyrrusie-tyranie. Monarcha Molossów 
potrafił  wszakŜe  niekiedy  zdobyć  się  na  wspaniałomyślność. 
Kiedy dowiedział się, Ŝe jacyś młodzieńcy wygadywali o nim 
przy kielichu rzeczy zgoła niepochlebne, wezwał zuchwalców 
przed swoje oblicze. Jeden z chłopaków natychmiast przyznał 
rezolutnie:  „Owszem,  królu,  powiedzieliśmy  to  i  to  i  jeszcze 
więcej  byśmy  powiedzieli,  gdybyśmy  mieli  więcej  wina”. 
Pyrrus roześmiał się i przebaczył winowajcom, czym pozyskał 
sobie serca Tarentynów (Plut. 8, 12; Cass. Dio frg. 40; Zonar. 
VIII  6,  7,  Valerius  Maximus  V  1).  Król  Molossów, 
uspokoiwszy  bardziej  twardą  ręką  niŜ  dobrocią  sytuację  w 
Tarencie, mógł wyruszyć na wojnę z Rzymianami bez obawy, 
Ŝ

e w jego głównej bazie w Italii dojdzie do zamieszek. 

                                                      

38

 Heftner, op. cit., s. 27; Schubert, op. cit., s. 172.   

background image

 

70 

BITWA POD HERAKLEJĄ 
 

Posłowie  wezwali  Pyrrusa  w  imieniu  sprzymierzonych  ludów 
południowej Italii. Tarent stał na czele koalicji greckich miast, 
Thurioi, Metapontu i Heraklei. Były to poleis militarnie słabe - 
nie  potrafiły  oprzeć  się  samym  Lukanom  -  miały  jednak 
pieniądze  dla  najemników  króla,  a  ponadto  stanowiły  fortece 
nie  do  pogardzenia.  W  pozostałych  greckich  miastach,  w 
Lokroi, Krotonie i Rhegion, wciąŜ stały rzymskie garnizony. 
 

Pyrrus  mógł  liczyć  na  wsparcie  ludów  sabelskich: 

Sainitów, Lukanów, Bruttiów. Florus (T 13,1) wymienia takŜe 
Kampańczyków,  ale  z  pewnością  się  myli

39

.  Po  stronie  króla 

Molossów  stanęła  teŜ  większa  część  iliryjskicli  Japygów. 
Lud  ten  dzielił  się  (od  północy)  na  plemiona  Dauniów, 
Peuketiów  i  Messapiów  czy  teŜ  Sallentynów.  Dwa  pierwsze 
Florus  (I  13,1)  umieszcza  pod  nazwą  Apulów  w  obozie 
Pyrrusa,  Plutarch  dorzuca  Messapiów.  Appian  (Samn.  10,3) 
wymienia Dauniów jako sprzymierzeńców Ajakidy. Z drugiej 
strony  Dionizjos  z  Halikarnasu  opowiada,  Ŝe  Dauniowie 
z  miasta  Arpi  walczyli  pod  Ausculum  po  stronie  Rzymian. 
Być  moŜe  poszczególne  miasta  Japygów  opowiedziały  się  po 
przeciwnych  stronach,  moŜe  Messapiowie  wspierali  Pyrrusa, 
Dauniowie  -  Rzymian.  Najprawdopodobniej  jednak  relacja 
Dionizjosa z Halikarnasu jest po prostu zmyślona. 
 

Spośród  aliantów  króla  Molossów  najpotęŜniejsi  byli 

Samnici. W latach swej świetności wystawiali armię tak samo 
dobrą  jak  rzymska,  ale  nieco  mniejszą

40

.  Lecz  ci  twardzi 

pasterze  z  Apeninów  wykrwawili  się  straszliwie  podczas 
zmagań  z  Rzymem  i  utracili  znaczną  część  terytorium. 
W latach wojny z Pyrrusem nie byli juŜ w stanie samodzielnie 
obronić swej ziemi i tylko uprawiali partyzantkę w ojczystych 
górach.  Lata  okrutnych  konfliktów  sprawiły,  Ŝe  Samnici 
odnosili  się  juŜ  wtedy  do  Rzymu  z  gorącą  nienawiścią. 
Później opowiedzą się po stronie Hannibala, przewodzić będą 
sprzymierzeńcom  italskim  w  wojnie  z  Republiką  (bellum 

                                                      

39

 

Florus błędnie umieszcza bitwę pod Herakleją nie nad rzeką Siris, lecz nad Liris w 

Kampanii, por. Leveque, op. cit., s. 299. 

40

 Salmon, op. cit., s. 101 

background image

 

71 

socjale  -  lata  90-88),  a  w  końcu,  walcząc  po  stronie 
stronnictwa  Mariusza,  śmiało  uderzą  na  Wieczne  Miasto,  by 
„zniszczyć las, z którego wyszły wilki, które zagarnęły wolność 
Italii”  (Velleius  Paterculus,  Historiae  Romanae  II  27,2). 
Zostaną  za  to  prawie  doszczętnie  wytępieni  przez  mściwego 
Sullę (82 rok). 
 

Samnici  byli  uporczywymi  wojownikami.  Nawet  po 

druzgocącej  klęsce  pod  Sentinum  nie  złoŜyli  broni,  lecz 
usiłowali  skonsolidować  armię  za  pomocą  ponurych 
magicznych  obrzędów.  W  293  roku  wodzowie  samniccy 
zwołali  wszystkich  zdolnych  do  noszenia  broni  męŜów  do 
Akwilonii,  groŜąc,  Ŝe  jeśli  kto  się  nie  stawi,  jego  głowa 
zostanie  poświęcona  Jowiszowi.  „Wtedy  to  mniej  więcej  w 
ś

rodku obozu ogrodzono płotem z plecionki i deskami miejsce 

długie  i  szerokie  na  około  dwieście  stóp  i  przykryto  je 
płótnami.  Tu  złoŜono  ofiarę  według  przepisów  starej  księgi 
okrytej  płótnem.  Kapłanem  był...  Owiusz  Pakcjusz,  człowiek 
bardzo  stary,  który  twierdził,  Ŝe  wziął  ten  obrzęd  z 
zamierzchłych zwyczajów religijnych Samnitów... Po złoŜeniu 
ofiary  wódz  kazał  przez  woźnego  wywoływać  wojowników 
najznakomitszych  co  do  urodzenia  i  czynów.  Wprowadzano 
ich  do  środka  pojedynczo.  Prócz  innych  urządzeń  ofiarnych, 
które  mogły  przejąć  człowieka  grozą  religijną,  stały  tam  w 
miejscu  całkiem  osłoniętym  dokoła  ołtarze  ofiarne,  a  wokół 
nich  zwierzęta  zabite  na  ofiarę  i  ustawieni  wkoło 
centurionowie z dobytymi mieczami. Wezwanego prowadzono 
do ołtarza raczej jakby bydlę ofiarne niŜ jako uczestnika ofiary 
i tam musiał złoŜyć przysięgę, Ŝe nie wyjawi tego, co widział i 
słyszał na owym miejscu. Potem zmuszano go do wymawiania 
jakiejś 

straszliwej 

formuły 

przysięgi, 

zawierającej 

przekleństwo na jego głowę, na rodzinę i potomstwo, jeŜeli nie 
pójdzie  do  bitwy,  gdzie  go  wódz  poprowadzi,  albo jeŜeli czy 
to sam z pola walki ucieknie, czy teŜ nie zabije zaraz kaŜdego, 
którego zobaczy w ucieczce. Początkowo niektórzy odmawiali 
tej  przysięgi.  Tych  zabito  u  stóp  ołtarza,  gdzie  leŜąc  wśród 
zabitych zwierząt ofiarnych byli przestrogą dla następnych, by 
nie odmawiali przysięgi”. (Liv. X 38). 
 

Mimo  tych  mrocznych  ceremonii  Samnici  ulegli 

background image

 

72 

rzymskiej przewadze. Przedtem jednak, walcząc z niesłychaną 
zaciekłością,  stoczyli  wiele  krwawych  bitew,  zadając  Synom 
Wilczycy powaŜne straty. 
 

Pyrrus  wiedział  więc,  Ŝe  samniccy  górale,  skoro  raz 

wzniecili  powstanie,  nawet  bez  widoków  na  sukces,  długo 
stawiać  będą  twardy  opór  legionom.  Król  Molossów  nie 
omieszkał bezwzględnie tego wykorzystać. 
 

Bruttiowie,  lud  wytrwałych  pasterzy  i  węglarzy, 

„zawsze  gotowych  wyrządzać  krzywdy  swym  sąsiadom” 
(Iustin.  XXIII  1),  brutalni  niszczyciele  miast  greckich,  oraz 
Lukanowie  cieszyli  się  sławą  wybornych  wojowników.  Ci 
ostatni wychowywali dzieci według spartańskich wzorów. „Od 
wczesnej  młodości…  umieszczali  je  w  lasach  między 
pasterzami, bez niewolników do posługi, bez płaszczy, którymi 
mogliby się przyodziać lub na nich przespać... Pokarm dla nich 
stanowiła zdobycz łowiecka, napój - mleko lub woda źródlana. 
W  ten  sposób  zdobywały  hart  na  trudy  wojenne”  (Iustin. 
XXIII 1). Lecz te łupieskie ludy poniosły juŜ znaczne straty w 
walce z Rzymem, gdy ich armia pod wodzą Statiusa Statiliusa 
została  rozbita.  Podobno  zginęło  wtedy  aŜ  20  tysięcy 
Szabelskich  wojowników.  Italscy  sprzymierzeńcy  Pyrrusa 
mogliby  wspólnie  i  na  krótki  czas  wystawić  kilkadziesiąt 
tysięcy  dobrego  Ŝołnierza.  Według  Polybiosa  (II  24),  w  225 
roku  Samnici,  przeprowadziwszy  totalną  mobilizację,  by 
pomóc  Rzymianom  odeprzeć  najazd  Galów,  zgromadzili  70 
tysięcy  piechurów  i  7  tysięcy  jeźdźców,  a  Lukanowie  —  3 
tysiące  jeźdźców  i  30  tysięcy  Ŝołnierzy  pieszych.  Za  czasów 
Pyrrusa  ludy  te  miały  wszakŜe  znacznie  mniejsze  armie, 
ponadto  skoncentrowanie  tych  sił  nie  było  moŜliwe. 
PrzewaŜająca część wojsk musiała bronić własnego terytorium, 
chłopi  -  uprawiać  pola,  ponadto  na  zgromadzenie  wielkiej 
armii  niezbędne  były  pieniądze,  których  te  ubogie  górskie 
plemiona  nie  miały  za  wiele.  Ajakida  nie  mógł  zresztą 
rozkazywać  Lukanom  czy  Samnitom,  którzy  przychodzili  i 
odchodzili,  kiedy  chcieli,  kierując  się,  co  zresztą  zrozumiałe, 
własnym interesem. Tak naprawdę Pyrrus mógł liczyć tylko na 
swą  armię  z  Epiru  -  28  500  wytrawnych  wojowników  -  i  na 
kilka  tysięcy  Ŝołnierzy  z  greckich  poleis.  MoŜliwości 

background image

 

73 

mobilizacyjne  Epiru  zostały  jednak  wyczerpane  i  król  nie 
mógł  spodziewać  się  większych  posiłków  z  ojczyzny.  Dla 
Pyrrusa  powaŜna  klęska  w  wielkiej  bitwie  oznaczała 
przegranie całej wojny. 
 

Rzym 

dysponował 

nieporównanie 

większymi 

rezerwami. Samych męŜczyzn-obywateli miał w 279 roku 287 
222  (Liv.  Per.  13).  Terytorium  Republiki  liczyło  wtedy  około 
miliona  mieszkańców,  a  ziemie  jej  sprzymierzeńców  -  500 
tysięcy

41

. Według Polybiosa (II 24), w 225 roku Rzym  mógł, 

wspólnie  z  sojusznikami,  powołać  pod  broń  700  tysięcy 
piechurów  i  70  tysięcy  kawalerzystów.  Polybios  przesadził, 
ale 

zapewne 

niewiele. 

Wydaje 

się, 

Ŝ

moŜliwości 

mobilizacyjne  Republiki  wynosiły  wtedy  około  532  tysięcy 
pieszych  i  ponad  60  tysięcy  konnych  Ŝołnierzy

42

.  Dla  okresu 

wcześniejszego brak pewnych danych. Obliczono wszakŜe, Ŝe 
w  304  roku  Rzym  miał  około  115  tysięcy  dorosłych 
męŜczyzn-obywateli, a w 290 roku - 160 tysięcy. Od II wojny 
samnickiej  co  roku  powoływano  pod  broń  cztery  legiony  - 
około 18-20 tysięcy ludzi. Oznacza to,  Ŝe  w czasach  podboju 
Italii  w  wojsku  słuŜyło  stale  od  9  do  16  procent  dorosłej 
męskiej  populacji  nadtybrzańskiej  Republiki,  a  więc  znacznie 
więcej,  niŜ  w  jakimkolwiek  innym  państwie  ery  przed  prze 
myślowej

43

W  momentach  kryzysu  przeprowadzano  mobilizację  totalna.. 

W  295  roku  w  generalnej  rozprawie  z  utworzoną  przez 
Samnitów  anty  rzymską  koalicją  uczestniczyło  aŜ  6  legionów, 
czyli do wojska trafił co czwarty dorosły męŜczyzna. Do tego 
dodać  trzeba  zastępy  italskich  sprzymierzeńców,  zdyscyp- 
linowanych  i  wiernych  (gdyŜ  skutecznie  zastraszonych). 
Zazwyczaj  na  jeden  legion  rzymski  przypadał  oddział 
(auxilium)  sprzymierzeńców  o  takiej  samej  liczebności,  w 
cięŜkich  chwilach  Rzym  Ŝądał  jednak  od  sojuszników 
nadzwyczajnego  wysiłku  i  wtedy  na  jednego  Ŝołnierza 
rzymskiego 

przypadało 

dwóch 

sprzymierzeńców. 

                                                      

41

 Leveque, op. cit., s. 313 i n. 

42

 Por. Cary, Scullard, op. cit., t. II. przyp. 9. s. 516. 

43

 A. Af z e l i u s ,  Die römische Eroberung Italiens (340-264 p.n.e.), Kopenhagen 1942, 

s. 153, 171, 181; Cambridge Ancient History, s. 183. 

background image

 

74 

Niewątpliwie  takŜe  Rzymianie  doznali  powaŜnych  strat  przez 
ostatnie  lata  cięŜkich  wojen,  ale  Republika  była  juŜ  na  tyle 
potęŜna, aby wytrzymać nawet dotkliwe ciosy. 
 

Przybycie  Pyrrusa  wywołało  popłoch  nad  Tybrem. 

Wszak  na  północy  nie  poskromiono  jeszcze  Etrusków,  na 
południu ludów sabelskich i zuchwałych Greków z Tarentu, a 
oto zjawia się ze świeŜymi zastępami nowy przeciwnik, kuzyn 
Aleksandra Wielkiego, opromieniony sławą wybornego wodza. 
Rzymianie  męŜnie  przyjęli  jednak  nowe  wyzwanie.  Osadzili 
garnizony  w  kluczowych  miastach  sprzymierzeńców,  a  kilku 
przywódców z tych miast, których podejrzewali o zdradzieckie 
knowania, 

ukarali 

ś

miercią. 

Republika 

podjęła 

teŜ 

bezprecedensowy  wysiłek  mobilizacyjny.  Przeprowadzono 
nowy  pobór  (Zonar.  VIII  3).  Do  wojska  powołano  nawet 
proletariuszy,  którzy,  jako  nie  posiadający  Ŝadnego  majątku, 
dotychczas  nie  musieli  ani  płacić  podatków,  ani  słuŜyć  w 
armii. (Oros. IV 1,3; Ennius, annales VI 183 n.; Augustin. De 
civitate dei III 17,3). Republika wystawiła wiosną 280 roku aŜ 
8 legionów, czyli (wraz z sprzymierzeńcami) około 80 tysięcy 
Ŝ

ołnierzy.  Był  to  największy  pokaz  siły  w  dotychczasowych 

dziejach  Rzymu.  Tę  masę  wojsk  podzielono  na  4  armie,  z 
których  jedna,  dowodzona  przez  konsula  poprzedniego  roku, 
Emiliusza  Barbulę,  miała  szachować  Lukanów  i  Samnitów. 
Barbula,  wbrew  normalnej  praktyce,  nie  odprowadził  swych 
Ŝ

ołnierzy  do  domu,  lecz  zatrzymał  się  wraz  z  wojskiem  w 

okolicach Wenuzji. Druga armia osłaniała sam Rzym. Trzecią 
konsul  281  roku  Titus  Coruncanius  powiódł  na  północ 
przeciwko  Etruskom.  Wreszcie  czwarta  armia  pod  wodzą 
drugiego  konsula  Publiusza  Waleriusza  Lewinusa  pociągnęła 
na południe, by zmierzyć się z Pyrrusem. Orozjusz (IV 1) daje 
do  zrozumienia,  Ŝe  Rzymianie  popełnili  wówczas  błąd, 
rozdzielając  swe siły,  zamiast  wysłać wielką armię  przeciwko 
najgroźniejszemu  z  wrogów  -  władcy  Epiru.  Jest  w  tym  coś 
z prawdy. Lukumonie etruskie były juŜ wówczas beznadziejnie 
słabe,  a  zagroŜenie  militarne  z  ich  strony  -  niewielkie, 
jednakŜe  szczegółów  walk  z  Etruskami  nie  znamy,  być  moŜe 
Rzymianie  mieli  swoje  racje.  Zrewoltowane  Volci  i  Volsinii 
znajdowały się niebezpiecznie blisko miasta.  

background image

 

75 

 

Do  wojowania  potrzebni  są  wszakŜe  nie  tylko 

Ŝ

ołnierze,  lecz  takŜe,  a  moŜe  przede  wszystkim,  pieniądze. 

Nadtybrzańska  Republika  wybiła  więc  w  280  roku  swe 
pierwsze  srebrne  monety  -  didrachmy.  Były  to  trzy  serie 
monet: z napisem Roma oraz z głowami Apollina i Marsa. 
 

Pozostawała  sprawa  formalnego  wypowiedzenia 

wojny.  Rzymianie  wielokrotnie  cynicznie  łamali  zawarte 
układy,  gdy  tylko  nadarzyła  się  okazja  zagrabienia  nowych 
ziem.  Skrupulatnie  przestrzegali  jednak  swoich  rytuałów 
wypowiedzenia  wojny,  tak  aby  przynajmniej  formalnie 
wydawała  się  wojną  sprawiedliwą  (bellum  iustum).  Podczas 
uroczystej  ceremonii,  sprawowanej  przez  członków  kolegium 
kapłańskiego  fecjałów,  rzucano  włócznie  na  terytorium 
nieprzyjaciela.  Takiego  rytuału  moŜna  było  przestrzegać 
wobec sąsiadów w Italii, Pyrrus jednak przybył zza morza. Jak 
zapewnia  Sergiusz,  scholiasta  do  Eneidy,  pomysłowi 
fecjałowie nakazali jeńcowi z Epiru zakup kawałka ziemi poza 
pomoerium,  sakralną  granicą  miasta,  w  pobliŜu  świątyni 
Bellony. 

Działka 

ta 

stała 

się 

odtąd 

„terenem 

nieprzyjacielskim”  (ager  hosticus)  i  na  nią  fecjałowie  cisnęli 
włócznię  w  symbolicznym  geście  wypowiedzenia  wojny 
królowi  z  Epiru.  Później  na  ziemię  tę  rzucano  włócznię, 
rozpoczynając wojnę z innymi państwami

44

 

Kiedy  rytuałom  stało  się  zadość,  w  początku  lata  280 

roku  legiony  Waleriusza  Lewinusa  pomaszerowały  na 
południe.  Konsul  gnał  swoją  armię  jak  mógł  najszybciej  ku 
ziemiom  Lukanii.  Miał  istotne  powody  do  pośpiechu. 
Zamierzał  dopaść  Pyrrusa,  zanim  hufce  Ajakidy  zostaną 
wzmocnione 

przez 

posiłki 

sprzymierzeńców, 

zanim 

pokrzepieni  obecnością  króla  Molossów  na  italskiej  ziemi 
sojusznicy  rzymscy  nie  wzniecą  rebelii,  zanim  miasta 
zachodniej  Wielkiej  Grecji,  Lokroi,  Kroton  i  Rhegion,  nie 
porzucą  Republiki.  Lewinus  wpadł  na  terytoria  Lukanów  i 
zaczął  pustoszyć  je  bezlitośnie.  Lukanowie  bali  się  stawić 
czoła  tej  wielkiej  armii  i  nie  stawiali  oporu,  kiedy  jednak 
Lewinus  pociągnął  ku  Tarentowi,  ci  Sabelscy  górale 

                                                      

44

 

M.  Ja c zyn o wsk a ,   Religie  świata  rzymskiego,  Warszawa  1987,  s.  48,  zwyczaj 

rzucania włóczni na teren nieprzyjacielski przetrwał aŜ do czasów cesarstwa.

 

background image

 

76 

poderwali  się  do  walki  z  Rzymem

45

.  Wtedy  Lewinus 

zawrócił część swych sił, ufortyfikował twierdzę na terytorium 
lukańskim,  w  której  osadził  silny  garnizon  (Zonar.  VIII  3). 
Nie znamy nazwy tego miasta, być moŜe było to Grumentum 
nad  rzeką  Aciris.  Przedsięwzięcie  to  okazało  się  skuteczne, 
twierdza  szachowała  Lukanów,  którzy  nie  mogli  wyruszyć 
Pyrrusowi  na  pomoc.  Bez  Lukanów  takŜe  ich  południowi 
sąsiedzi, Bruttiowie, nie odwaŜyli się wystąpić. Samnici mieli 
prawdopodobnie  pełne  ręce  roboty,  musieli  zmagać  się  z 
wojskami  stojącego  na  ich  ziemi  prokonsula  Emiliusza 
Barbuli. Zresztą od czasu straszliwej klęski pod Sentinum nie 
podejmowali  juŜ  dalekich  wypraw  poza  ojczyste  Apeniny. 
Opowieści  o  350-tysięcznej  armii  italskich  sprzymierzeńców 
okazały  się  więc  kompletną  iluzją.  Pyrrus  musiał  stawić  czoła 
legionom tylko z armią, którą przyprowadził zza morza. 
 

Ajakida nie spieszył się do walki. WciąŜ miał nadzieję, 

Ŝ

e sojusznicy zdąŜą na czas. Kiedy jednak usłyszał, Ŝe konsul 

się  zbliŜa, uznał,  „Ŝe błędem  by  było ociągać się i czekać,  aŜ 
nieprzyjaciel  podejdzie  zbyt  blisko,  i  takŜe  ruszył  ze  swymi 
wojskami  na  jego  spotkanie”  (Plut.  16).  Król  Molossów 
zdawał  sobie  sprawę,  Ŝe  jeśli  ukryje  się  za  murami  Tarentu, 
pozwalając  Rzymianom  bezkarnie  pustoszyć  ziemie  swoich 
sojuszników,  ci  ostatni  ostatecznie  stracą  serce  do  walki. 
Wtedy sprawa będzie stracona. 
 

Ajakida  postanowił  jednak  wykorzystać  pośpiech 

Lewinusa  i  zwabić  go  na  swe  terytorium,  na  niewielką 
nadmorską równinę w Lukanii nad rzeką Siris (obecnie Sinni), 
między  Pandozją  a  Herakleją  (Florus  i  Orozjusz  mylą  tę 
grecką  Herakleję  z  kampańskim  miastem  o  tej  samej  nazwie 
nad  rzeką  Liris).  Pole  bitwy  rozciągało  się  więc  między 
wzgórzami,  zwanymi  dziś  d'Anglona,  i  Herakleją  (obecnie 
miejscowość Policora). Król znakomicie wybrał dla siebie plac 
boju. Na równinie mógł swobodnie manewrować cięŜkozbrojną 

                                                      

45

 

B el oc h ,  Griechische.... IV, 1, s. 548, uwaŜa, Ŝe skoro Lewinus przekroczył rzekę 

Siris, kierował się nie na Tarent, lecz na Thurioi. Być moŜe pragnął, w porozumieniu 
z  prorzymskimi  arystokratami  z  Thurioi,  opanować  to  miasto,  a  przez  to  zyskać 
dogodną, bazę w Wielkiej Grecji. Wydaje się jednak, Ŝe konsul, chcąc jak najszybciej 
rozstrzygnąć wojnę, szukał po prostu armii Pyrrusa. 

background image

 

77 

falangą,  konnicą  i  słoniami.  W  terenie  górzystym  wszystkie  te 
formacje  byłyby  niemal  bezuŜyteczne.  Gdyby  Lewinus  miał 
odrobinę  rozumu,  lub  teŜ  znał  taktykę  armii  hellenistycznych, 
nigdy  nie  wydałby  bitwy  tam,  gdzie  teren  jest  prawie  tak 
płaski jak patelnia. 
 

Pyrrus zajął dogodną, pozycję na lewym brzegu Siris i 

tam  czekał.  Jak  informują  Plutarch  (16,  4-5)  i  Dionizjos  z 
Halikarnasu  (XIX  9,10),  przed  generalną  rozprawą  król 
postanowił  spróbować  dyplomacji.  Wysłał  więc  do  Lewinusa 
herolda,  proponując,  Ŝe  wystąpi  jako  sędzia  rozjemczy  w 
sporze  Republiki  z  Tarentem  i  ludami  południowej  Italii. 
Obiecał, Ŝe jego sprzymierzeńcy uznają werdykt, który wyda, i 
wezwał Rzymian, aby uczynili to samo. „JeŜeli tak postąpicie, 
zapewniam,  Ŝe  zawrę  z  wami  pokój  i  zostanę  waszym 
przyjacielem,  i  będę  gorliwie  wspomagać  was we  wszystkich 
wojnach,  do  których  mnie  zawezwiecie.  Atoli,  jeśli  tego  nie 
uczynicie, nie pozwolę, abyście pustoszyli kraje ludów, które 
są  ze  mną  w  przymierzu,  abyście  grabili  miasta  Hellenów  i 
sprzedawali  wolnych  ludzi  w  niewolę,  lecz  będę  bronić  się 
przed  wami  siłą  oręŜa,  Ŝebyście  wreszcie  przestali  pustoszyć 
całą Italię i butnie gnębić wszystkich ludzi jako niewolników”. 
 

Lewinus  odpowiedział  cierpko,  Ŝe  nie  potrzebuje 

mediacji, wojny się nie boi, rozsądni ludzie powinni zaś rzucać 
pogróŜki wyłącznie pokonanym. 
 

Te  sąŜniste  epistoły,  przekazane  przez  Dionizjosa  z 

Halikarnasu,  prawie  na  pewno  są  nieprawdziwe  (zapewne 
zostały zmyślone przez annalistę Aciliusa). Niektórzy historycy 
uznali  więc,  Ŝe  mediacyjna  oferta  Pyrrusa  jest  czystym 
wymysłem  lub  teŜ  Ajakida  rozpoczął  negocjacje,  aby  zyskać 
na  czasie  -  przecieŜ  kaŜdy  dzień  zwłoki  zwiększał  szanse 
przybycia  sprzymierzeńców

46

.  Wydaje  się  jednak,  Ŝe  epirocki 

monarcha 

wiązał 

ze 

swą 

ofertą 

większe 

nadzieje. 

Proponowanie  sądu  rozjemczego  przed  rozpoczęciem  wojny 
było  starym  helleńskim  obyczajem.  Ponadto  Pyrrus  z 
pewnością  wydałby  werdykt  korzystny  dla  swych  aliantów. 
Gdyby Rzym zaakceptował jego warunki, Tarent i inne miasta 

                                                      

46

 Schubert, op. cit., s. 175, uwaŜa, Ŝe gdyby Pyrrus chciał tylko pośredniczyć, mógłby to 

równie dobrze uczynić z Epiru; Kienast, op. cit., kol. 136. 

background image

 

78 

Wielkiej  Grecji,  a  takŜe  plemiona  południowej  Italii 
zachowałyby  niepodległość.  W  ten  sposób  Ajakida  zostałby 
bez  wyniszczającej  rozprawy  zbrojnej  hegemonem  rozległego 
„protektoratu” 

na 

południu 

Półwyspu 

Apenińskiego. 

Korzystając  z  jego  zasobów,  mógłby  wylądować  na  Sycylii  i 
zaatakować tamtejsze posiadłości Kartaginy, mającej znacznie 
słabszą armię, niŜ wojownicza Republika znad Tybru. 
 

Lewinus  od  razu  pojął,  Ŝe  mediacja  Pyrrusa  nie 

oznacza  dla  Rzymu  nic  dobrego  i  szorstko  ją  odrzucił.  Armia 
rzymska  wkroczyła  na  równinę  i  rozbiła  obóz  na  prawym 
brzegu  Siris.  Bitwa  była  nieunikniona.  Według  niektórych 
ź

ródeł (Dion. Hal. XIX II; Cass. Dio frg. 40, 17; Zonar. VIII 

3,6;  Eutrop.  II  11,2),  przed  batalią  król  Molossów  wysłał 
swojego  szpiega,  lub  nawet  kilku  szpiegów,  do  rzymskiego 
obozu. 

Pechowy 

wywiadowca 

został 

przyłapany. 

Wspaniałomyślny  Lewinus  nic  ukarał  go  jednak,  lecz  kazał 
wystąpić  wojsku  w  szyku  bojowym.  „A  kiedy  pokazał 
wszystko  szpiegowi,  rzekł  doń:  «Opowiedz  temu,  który  cię 
przysłał,  całą  prawdę,  a  oprócz  tego,  coś  widział,  takŜe  takie 
słowa:  Rzymski  konsul  wzywa  cię,  abyś  nie  wysyłał  innych 
potajemnie na zwiady, lecz sam otwarcie przyszedł i na własne 
oczy zobaczył i poznał rzymską potęgę wojenną»” (Dionizjos 
z Halikarnasu). PowyŜsza opowieść jest wszakŜe ewidentnym 
zmyśleniem  annalistów,  którzy  po  prostu  skopiowali  podobny 
incydent  z  czasów  wojny  Greków  z  Persami  z  dzieła  „ojca 
historiografii” Herodota (VII 146). 
 

Ź

ródła nie podają liczebności obu wojsk, które w lipcu 

280  roku  zderzyły  się  na  równinie  pod  Herakleją.  Iustinus 
(XVIII  1)  informuje  jedynie,  Ŝe  „król  nie  odwlekał  bitwy, 
chociaŜ  miał  mniejszą  liczbę  Ŝołnierzy”,  czyli  siły  Pyrrusa 
ustępowały  liczebnością  Rzymianom,  zapewne  jednak 
niewiele.  Ajakida  łącznie  z  korpusem  Milona  dysponował 
28500  ludźmi,  jednak  znaczny  kontyngent  musiał  zostawić  w 
Tarencie, by zabezpieczyć miasto przed ewentualnym atakiem 
ze  strony  operującego  w  Samnium  prokonsula  Emiliusza 
Barbuli.  Ubytek  ten  być  moŜe  zrównowaŜył  ilościowo,  ale  z 
pewnością  nie  jakościowo,  surowy  pobór  przeprowadzony  w 
Tarencie. Jeśli przyjąć informacje  Dionizjosa z Halikarnasu o 

background image

 

79 

bitwie  pod  Ausculum,  zastępy  Pryrrusa  pod  Herakleją 
tworzyły:  falanga  macedońska,  Ambrakioci,  Tesprotowie, 
Chaonowie,  a  z  pewnością  takŜe,  co  Dionizjusz  przemilcza, 
Molossowie,  wojska  z  Etolii,  Akarnanii  i  Atamanii, 
leukaspidzi  czyli  „białe  tarcze”,  to  jest  doborowa  formacja 
piechoty  z  Tarentu,  3  tysiące  tesalskiej  konnicy,  lekka 
kawaleria  tarentyńska  i  być  moŜe  jakieś  oddziały  z  Thurioi, 
Metapontu  i  Heraklei,  z  pewnością  bardzo  mizerne.  „Siłę 
ogniową” zapewniało 2 tysiące łuczników i 500 procarzy. Do 
tego dochodziło 20 słoni bojowych z załogami i niewątpliwie 
jednostką  towarzyszącą,  liczącą  do  tysiąca  lekkozbrojnych. 
Ogółem  w  szeregach  Pyrrusa  walczyło  od  25  do  30  tysięcy 
ludzi, raczej bliŜej tej ostatniej liczby. 
 

Konsularna armia rzymska składała się zasadniczo z 2 

legionów.  Nie  wiadomo,  czy  Lewinus  miał  legiony  opisane 
przez 

Liwiusza 

dla 

340 

roku 

liczące 

(wraz 

ze 

sprzymierzeńcami)  po  10  600  Ŝołnierzy,  czy  teŜ  nieco  mniej 
liczne, wspomniane przez Polybiosa dla 263 roku, mające po 
9200  wojowników.  Wydaje  się  jednak,  Ŝe  Republika  wysłała 
przeciw  intruzowi  z  Epiru  armię  wzmocnioną,  znacznie 
silniejszą,  niŜ  siły,  które  miały  poskramiać  słabiutkich 
Etrusków  czy  wykrwawionych  Samnitów.  JeŜeli  Lewinus 
dostał  3  legiony,  po  pozostawieniu  garnizonu  w  Lukanii 
miał  armię równie silną jak  Pyrrusowa, jeśli jednak dowodził 
aŜ  4  legionami,  wówczas  dysponował  juŜ  niebagatelną 
przewagą.  Być  moŜe  Republika  ściągnęła  znacznie  więcej 
niŜ  zwykle  kawalerii  od  swych  italskich  sprzymierzeńców, 
gdyŜ  Pyrrus  nie  próbował  oskrzydlać  piechurów  Lewinusa 
swą tesalską  konnicą. Flanki legionów  były  dobrze chronione 
aŜ  do  momentu  pojawienia  się  słoni.  Wydaje  się,  Ŝe 
Rzymianie  wystawili  pod  Herakleją  okuło  30  tysięcy 
Ŝ

ołnierzy  i  mieli  niewielką  przewagę  nad  przeciwnikiem

47

                                                      

47

 

Tak  Cambridge  Ancient  History,  s.  467.  Historycy  nie  są  zgodni  co  liczebności  sił 

obu stron. W. Jud eich ,  König Pyrrhos' römische Politik, Klio, 1926, s. 4, uwaŜa, Ŝe 
Lewinus miał 2 legiony liczące razem od 20 do 30 tysięcy Ŝołnierzy, bliŜej tej pierwszej 
liczby. Kienast, op. cit., kol. 136, przyjmuje, Ŝe Rzymianie wysłali w pole wzmocnioną 
armię konsularną – 20 do 30 tysięcy Ŝołnierzy. Pyrrus natomiast dysponował niespełna 30 
tysiącami  wojowników.  Cary,  Sc u lla rd,   op.  cit.,  s.  195,  sądzą,  Ŝe  armia  rzymska 
liczyła  tylko  20  tysięcy    Ŝołnierzy,  ale  ci  brytyjscy  historycy  są  zawsze  bardzo 

background image

 

80 

Podstawowym  źródłem  do  bitwy  pod  Herakleją  jest  przekaz 
Plutarcha  (16  i  17),  który  połączył  inteligentną  opowieść 
Hieronima  z  Kardii  z  bałamutnymi  anegdotami  annalistów, 
zaczerpniętymi  od  Dionizjosa  z  Halikarnasu.  Zachowały  się 
równieŜ  fragmenty  opowieści  samego  Dionizjosa  (XIX  2) 
oraz  Zonarasa  (VIII  3).  Źródła  sprawiają  powaŜne  trudności 
interpretacyjne.  I  tak  na  krótko  przed  bitwą  Pyrrus  wyjechał 
podobno  konno  na  czele  gwardii  przybocznej  nad  Siris,  aby 
przyjrzeć  się  rozbitemu  na  drugim  brzegu  rzeki  obozowi 
Rzymian.  „Tam  pełen  podziwu  na  widok  porządku  u  nich, 
straŜy, ładu i rozplanowania obozu powiedział do najbliŜszego 
z  towarzyszy:  «Porządek,  Megaklesie,  u  tych  barbarzyńców 
jest  wcale  nie  barbarzyński.  A  czego  potrafią  dokonać, 
zobaczymy»”.  Wątpliwe  wszakŜe,  aby  te  przekazane  przez 
Plutarcha słowa były prawdziwe. Doświadczony wódz, jakim 
był Pyrrus, musiał wcześniej dokładnie wypytać Tarentynów, 
Lukanów i Samnitów na temat ordynku, uzbrojenia i sposobów 
walki rzymskich legionów. 
 

Plutarch  powiada,  Ŝe  Ajakida  rozmieścił  na  brzegu 

rzeki posterunki, aby przeszkodzić Rzymianom w sforsowaniu 
rzeki.  Nie  wydaje  się  wszakŜe,  aby  było  to  prawdziwym 
celem Epiroty. Gdyby chciał bronić przeprawy, ustawiłby swe 
główne  siły  bezpośrednio  nad  rzeką.  Tam  jednak  słonie  i 
kawaleria  nie  mogłyby  szarŜować.  Obrona  przeprawy  nie 
rokowała  ponadto  większych  szans;  podczas  letnich  upałów 
Siris  z  pewnością  nie  stanowiła  powaŜniejszej  przeszkody. 
Celem Epidoty była zresztą nie Ŝmudna obrona przeprawy, lecz 
rozgromienie rzymskich sił, tak aby  piorunujące zwycięstwo 
przekonało  wreszcie  wahających  się  ciągle  aliantów  z  Italii. 
Posterunki  nad  Siris  miały  zapewne  jedynie  zameldować  o 
rozpoczęciu  forsowania  rzeki  i  ostentacyjnie  demonstrować 
swą  obecność.  Gdyby  na  brzegu  nie  było  Ŝadnych  wojsk 
Pyrrusa,  Rzymianie  mogliby  nabrać  podejrzeń,  Ŝe  szykuje  się 
zasadzka,  i  wycofać  się  z  równiny,  stanowiącej  przecieŜ 
idealny teren dla wojskAjakidy. 
 

Król  Molossów  rozbił  obóz  nad  Siris  z  innych 

                                                                                                      

Rzymianom  przychylni.  Heft n e r,   op.  cit.,  s.  28,  słusznie  ocenia  siły  Lewinusa  na 
około 30 tysięcy Ŝołnierzy. Na ten temat Leveque, op. cit., s. 321 i n.

 

background image

 

81 

względów.  Miał  nadzieję,  Ŝe  przeszkoda  wodna  „rozdrobni” 
hufce Lewinusa, w których podczas przeprawy zapanuje chaos 
i  nieład.  Wtedy  uderzy  znienacka,  zanim  legioniści,  którzy 
znajdą  się  juŜ  na  drugim  brzegu,  zdąŜą  utworzyć  szyk. 
Ajakida  ustawił  więc  swe  główne  siły  tak  daleko  od  brzegu, 
aby Rzymianie nie obawiali się ataku, jednocześnie jednak tak 
blisko,  aby  w  odpowiednim  momencie  mogły  wejść  do  akcji. 
Zamierzał osobiście poprowadzić pierwsze uderzenie konnicy, 
a  jednocześnie  jak  najszybciej  podciągnąć  najeŜony  grotami 
tysięcy  włóczni  walec  falangi.  Słonie  byłyby  dobre  do 
rozerwania centrum linii rzymskiej, lecz tych zwierząt było w 
armii  Ajakidy  zdecydowanie  za  mało  -  zaledwie  20.  W  256 
roku  podczas  I  wojny  punickiej  spartański  wódz  w  słuŜbie 
kartagińskiej  Ksantippos  posłał  na  legiony  konsula  Regulusa 
aŜ  100  tych  kolosów,  Hannibal  pod  Zamą  miał  80  słoni,  a 
Antioch  Wielki  pod  Magnezją  -  54.  Słonie,  zranione  na 
początku bitwy, mogłyby zresztą wpaść w popłoch i stratować 
własne  szeregi.  Pyrrus  roztropnie  postanowił  więc  uŜyć  tych 
cennych  zwierząt  w  końcowej  fazie  bitwy,  gdy  Ŝołnierze 
przeciwnika  będą  juŜ  wyczerpani.  Podobnie  postąpił  w  rok 
później pod Ausculum.  Zdecydował się teŜ ustawić słonie na 
skrzydłach, by rozproszyły rzymską konnicę. 
 

Lewinus  nie  zwlekał  z  rozpoczęciem  bitwy.  Obawiał 

się,  Ŝe  Pyrrus  dostanie  posiłki,  być  moŜe  miał  teŜ  trudności 
z  zaopatrzeniem  (zapuścił  się  przecieŜ  bardzo  daleko  od 
Rzymu,  na  południowy  kraniec  Italii).  Wódz  rzymski  nie 
bawił  się   w   podstępy   wojenne,   nie   dokonał   rozpoznania 
(inaczej  wiedziałby,  Ŝe  Pyrrus  dysponuje  słoniami,  które  siłą 
rzeczy trudno ukryć). Zaatakował bez zastanowienia licząc, Ŝe 
zdyscyplinowane  manipuły  rozniosą  w  puch  wojsko  Greków. 
Na  rozkaz  konsula  legioniści  z  impetem  rzucili  się  w  wody 
Siris.  Piechurzy  przeprawiali  się  brodem,  konni  przepłynęli 
rzekę w wielu miejscach. Nieliczne oddziały Pyrrusa stojące na 
brzegu  nie  stawiały  oporu,  lecz  wycofały  się  w  obawie,  Ŝe 
okrąŜą  je  rzymscy  jeźdźcy.  Według  Plutarcha,  gdy 
zameldowano  o  tym  Pyrrusowi,  „wydał  rozkaz  dowództwu 
piechoty, by wojsko ustawić natychmiast do walki i czekać w 
zbrojnym 

pogotowiu, 

sam 

popędził 

naprzód 

background image

 

82 

trzytysięcznym  oddziałem  konnicy,  w  nadziei,  Ŝe  jeszcze  w 
czasie przeprawy zaskoczy Rzymian w rozsypce i nieładzie”. 
 

Bardziej  prawdopodobne  jest  jednak,  Ŝe  piechurzy 

Ajakidy  stali  juŜ  w  bitewnym  ordynku,  a  król  kazał  im 
natychmiast ruszać do walki. Nie mógł przecieŜ spodziewać się. 
Ŝ

e z 3 tysiącami jeźdźców rozgromi całą armię rzymską, nawet 

zaskoczoną  podczas  przeprawy.  Legioniści  sprawnie  forsowali 
rzekę  i  Pyrrus  ujrzał  całą  masę  nieprzyjacielskich  tarcz, 
błyskających  juŜ  na  jego  brzegu  (aczkolwiek  przeprawa  nie 
została  jeszcze  zakończona).  W  kierunku  brodu  galopowali  z 
prawej  i  z  lewej  rzymscy  jeźdźcy,  pragnący  osłonić 
przeprawiających  się  piechurów.  Pyrrus  poprowadził  więc 
swą,  zapewne  uformowaną  w  klin,  kawalerię  do  ostrej  szarŜy 
w  samo  centrum  formującego  bojowy  szyk  nieprzyjaciela. 
Rozpalił  się  gwałtowny  bój.  „Orzeł  z  Epiru”,  wzorem 
Aleksandra, bił się wręcz w pierwszym szeregu, „naraŜając się 
na  wszelkie  niebezpieczeństwa  walki”.  Zarazem  jednak  nie 
zapominał,  Ŝe  jest nie  prostym  rębajłą, lecz  wodzem. „... tak, 
jakby tylko z boku spokojnie wszystko obserwował, kierował 
ruchami  walki,  przebiegał  osobiście  wszystkie  jej  odcinki  i 
niósł  pomoc  wszędzie  tam,  gdzie  widział,  Ŝe  moŜe  dojść  do 
załamania  linii”  (Plutarch).  Jeśli  wierzyć  źródłom,  w  pewnej 
chwili  Ŝycie  Pyrrusa,  wyróŜniającego  się  wspaniałą  zbroją  i 
suto wyszywanym złotem purpurowym płaszczem, zawisło na 
włosku. Oto na Ajakidę dybał italski jeździec Oblakus (według 
Florusa  I  13,7,  śmiałek  ten  zwał  się  Obsydius),  dowódca 
oddziału  wystawionego  przez  sprzymierzony  z  Rzymem  lud 
Frentanów.  Dosiadał  karego  wierzchowca  o  białych  nogach  i 
nieustannie  trzymał  się  naprzeciw  króla.  Tego  junaka  dojrzał 
Macedończyk  Leonnatos  syn  Leofantosa,  członek  gwardii 
przybocznej  (agemy)  Pyrrusa  i  ostrzegł  swego  władcę  przed 
niebezpieczeństwem.  W  chwilę  później  Oblakus  runął  na 
Ajakidę i przeszył włócznią jego konia, lecz jednocześnie jego 
wierzchowca  przebił  włócznią  Leonnatos.  Oba  konie  padły, 
lecz  Pyrrusa  podniosła  straŜ  przyboczna  i  posadziła  na 
nowego rumaka, a wódz Frentanów padł w wirze bitwy. 
 

Autentyczność  tej  opowieści  była  podawana  w 

wątpliwość.  Być  moŜe  historię  Oblakusa  zmyślili  lub 

background image

 

83 

wyidealizowali annaliści rzymscy, aby wykazać, Ŝe bitwa nie z 
braku  odwagi  czy  nawet  bohaterstwa  została  przegrana

48

Trudno to rozstrzygnąć, w kaŜdym razie o Pyrrusie wiemy, Ŝe 
w bitwach swych nieustannie naraŜał się na śmierć lub rany. Z 
pewnością  zmyślona  jest  natomiast  inna  anegdota.  Oto 
Ajakida,  z  lekka  przestraszony  starciem  z  dzielnym  Italikiem. 
oddał swą lśniącą królewską zbroję, broń i płaszcz purpurowy 
wspomnianemu  juŜ  Megaklesowi,  a  sam  załoŜył  zwykły 
pancerz,  szarą  szatę  i  czapkę  zasłaniającą  twarz.  Odtąd 
wrogowie  właśnie  Megaklesa  brali  za  króla  i  na  niego 
kierowali swe  ataki,  „aŜ  go  wreszcie niejaki Deksjusz zranił i 
powalił  na  ziemię,  po  czym  zdarł  z  niego  hełm  i  płaszcz, 
popędził  na  koniu  do  Lewinusa  i  pokazując  mu  to  trofeum 
krzyczał, Ŝe Pyrrus zabity. Zaraz zaczęto obnosić... tę zdobycz 
wśród  walczących  szeregów,  po  stronie  Rzymian  rozległy  się 
okrzyki  radości,  a  Greków  ogarnął    strach   i    przygnębienie”  
(Plutarch).    Pyrrus    musiał  pospiesznie  odsłonić  twarz  i 
pokazać  się  swoim  Ŝołnierzom,  by  wojsko  odzyskało  ducha 
do wałki. 
 

Opowieści  o  zmianie  stroju  często  przewijają  się 

wszakŜe  w  historiografii  greckiej  i  w  annalistyce  rzymskiej. 
Pyrrus nigdy  nie  stosował  takich  sztuczek,  zresztą  w  gorączce 
bitwy nie było czasu na maskarady. Być moŜe Megakles poległ 
w  walce,  która  rozpaliła  się  wokół  Oblakusa,  a  Rzymianie 
wzięli go za króla. Niewykluczone teŜ, Ŝe całe wydarzenie jest 
od  początku  do  końca  wytworem  fantazji  rzymskich 
dziejopisów. 
 

Natarcie  królewskiej  jazdy  było  jednak  tylko 

gwałtowną,  lecz  krótką  potyczką.  Pyrrus  nie  mógł  naraŜać 
swych  kawalerzystów  na  straty  w  długim  boju  ze  znacznie 
silniejszym  wrogiem.  Konnica  spełniła  swe  zadanie,  szyk 
rzymski został rozdrobniony i zmieszany, legioniści dyszeli ze 
zmęczenia.  Pyrrus  wycofał  wtedy  swą  kawalerię,  która  nie 
poniosła  większych  strat,  bo  odegrała  jeszcze  doniosłą  rolę  w 

                                                      

48

  Sc h u b ert ,   op.  cit.,  s.    181  i  n.,  uwaŜał,  iŜ  takie  szczegóły,  jak  koń  o  białych 

nogach, muszą pochodzić od naocznego świadka bitwy; Be1och, Griechische...,  t. IV, 
cz.  2,  s.  475,  złośliwie  zareplikował,  Ŝe  annaliści  rzymscy  obdarzeni  byli  bujniejszą 
wyobraźnią niŜ Schubert, por. Leveque, op. cit., s. 326. 

background image

 

84 

końcowej  fazie  bitwy.  Lecz  oto  juŜ  nadciągała  długa,  lśniąca 
Ŝ

elazem  linia  królewskiej  piechoty,  najeŜona  gęstym  płotem 

włóczni. Źródła nie wspominają o lekkozbrojnych Pyrrusa, ale 
nie  ulega  wątpliwości,  Ŝe  2  tysiące  tuczników  i  500  procarzy 
solidnie  „pokropiło”  rzymskie  manipuły.  Tę  „wymianę  ognia” 
Lewinus  niewątpliwie  przegrał,  w  ogóle  nie  miał  łuczników, 
tylko procarzy i oszczepników, skutecznych jedynie na krótkim 
dystansie.  Lecz  najwaŜniejsze  były  zmagania  cięŜkozbrojnych 
piechurów.  Pod  Herakleją  zderzyli  się  wytrwali,  chłopscy, 
wyćwiczeni  w  Ŝelaznej  dyscyplinie  legioniści  rzymscy  i 
doświadczeni 

wojennym 

rzemiośle 

Ŝ

ołnierze 

hellenistycznego  króla.  Była  to  równieŜ  konfrontacja  dwóch 
sposobów  walki  -  rzymskiego  i  macedońskiego.  Falanga 
Macedończyków  i  Epirotów  ustawionych  w  16  szeregach 
maszerowała  powoli,  lecz  niepowstrzymanie,  jak  walec,  od 
którego  wzięła  swoją  nazwę.  Hufce  Pyrrusa  nie  spieszyły  się, 
by  nie  złamać  zwartego  szyku,  co  mogłoby  skończyć  się 
fatalnie.  Gdyby  piechurzy  lub  kawalerzyści  Lewinusa 
wtargnęli  w  lukę  w  linii,  los  bitwy  byłby      zapewne 
przesądzony.      Falangici      mieli      do    obrony  własnej  tylko 
sztylety  i  małe  okrągłe  tarcze  zawieszone  na  taśmie  biegnącej 
przez  barki.  Obiema  rekami  musieli  dzierŜyć  bowiem  swe 
straszliwe  włócznie,  sarissy,  stanowiące  właściwie  jedyną 
ich  broń,  stąd  teŜ  Ŝołnierzy  tej  formacji  zwano  sarissoforoi, 
„nosicielami  sariss”.  Sarissa  miała  długość  od  pięciu  do 
siedmiu  metrów  i  masę  od  sześciu  do  ośmiu  kilogramów. 
Falangici  stali  co  trzy  stopy  (około  85  cm),  w  luki  między 
Ŝ

ołnierzami  pierwszej  linii  wsuwali  swe  włócznie  ich 

towarzysze z czterech dalszych szeregów. Wróg napotykał więc 
groźną,  pięćiowarstwową  zaporę  z  grotów.  Zapewniała  ona 
falandze,  wynalezionej  jeszcze  przez  Filipa  II  i  Aleksandra, 
straszliwą  siłę  uderzenia,  którą  zwiększał  napór  dalszych 
szeregów,  nie  biorących  bezpośredniego  udziału  w  walce 
(Ŝołnierze  dosłownie  napierali  na  plecy  poprzednika,  starając 
się  „przepchnąć”  wroga).  Ta  formacja  odnosiła  piorunujące 
zwycięstwa zwłaszcza w walce z przeciwnikiem dysponującym 
innym  (krótszym)  uzbrojeniem.  W  bitwach  z  takim 
nieprzyjacielem falanga ponosiła zazwyczaj niewielkie straty.  

background image

 

85 

 
 

background image

 

86 

JednakŜe 

nosiciele 

sariss 

byli 

skuteczni 

przede 

wszystkim na równinie, pagórki czy inne przeszkody terenowe 
mogły doprowadzić do rozerwania szyku

49

 

Niewątpliwie  piechotę  Pyrrusa  tworzyli  nie  tylko 

nosiciele sariss, walczący na sposób macedoński. Z pewnością 
miał on w swoim wojsku znacznie bardziej elastyczną piechotę 
liniową czy półcięŜką, zdolną do walki w szyku luźniejszym, 
niŜ falanga, tzw. nosicieli tarcz, czy teŜ Ŝołnierzy uzbrojonych 
na  sposób  tradycyjnych  hoplitów,  tj.  w  pancerz,  miecz,  duŜą 
okrągłą  tarczę  zawieszaną  na  lewym  ramieniu  i  włócznię,  na 
tyle  krótką,  Ŝe  moŜna  nią  władać  jedną,  prawą  ręką.  Inną 
formacją  byli  „nosiciele  białych  tarcz”  z  Tarentu.  Jednostki 
„nosicieli  tarcz”  pojawiły  się  po  kampanii  Aleksandra 
Wielkiego    w    Indiach.    Były    to    ruchliwe,    doborowe 
oddziały,  z  których  monarchowie  hellenistyczni  tworzyli  swą 
gwardię.  Być  moŜe  Tarentyni  utworzyli  ten  oddział  na  wzór 
macedoński  za  radą  Aleksandra  Epirockiego,  stryja  Pyrrusa

50

Nosiciele  tarcz  mieli  większe  puklerze  niŜ  falangici  i  krótsze 
włócznie.  Zapewne  ta  „piechota  półcięŜka”,  wszechstronna  i 
zdolna do szybkich manewrów, zabezpieczała wraŜliwe flanki 
sunącej  na  Rzymian  falangi.  Przypuszczalnie  na  skrzydłach 
zajęły równieŜ pozycje oddziały lekkozbrojnych peltaslów oraz 
jazda.  Nosiciele  sariss  maszerowali,  wydając  przeraźliwy 
okrzyk wojenny armii macedońskiej: alalalalai!  
 

Legioniści  nigdy  jeszcze  nie  zmierzyli  się  z  takim 

przeciwnikiem.  śołnierze  rzymscy  byli,  w  przeciwieństwie  do 
falangitów,  uniwersalni,  mogli  toczyć  zarówno  indywidualne 
pojedynki,  jak  walczyć  w  zwartej  linii.  Do  boju  szli  w 
elastyczniejszym, 

luźnym 

szyku 

manipularnym, 

przypominającym  szachownicę,  (manipuł  liczył  120  ludzi  w 
10 szeregach), zgrupowani w trzy linie. śołnierze drugiej linii 
(principes),kryli  odstępy  między  manipułami  pierwszej  linii 
tworzonymi przez najmłodszych Ŝołnierzy zwanych hastami, 
w razie potrzeby mogli wejść do akcji, wypełniając te odstępy i 

                                                      

49

  O  falandze  i  jej  uzbrojeniu:  Wipszycka,  op.  cit.,  s.  55,  Hammond,  StaroŜytna 

Macedonia, s. 105 n., 128 n., M.M. Markle, The Macedonia Sarisa, Spear and related 
Armour, 
„American Journal of Archeology”, 81, 1977, s. 323 i n.

 

50

 P. Wuilleumier, Tarente des Origines à la conquete romaine, Paris 1939, s. 186. 

background image

 

87 

tworząc  jednolitą  linię  bojową.  śołnierze  pierwszych  dwóch 
linii  nie  mieli  włóczni,  tylko  oszczepy  (pila),  które  ciskali  w 
tarcze  przeciwnika,  a  ponadto  krótkie  miecze  typu 
hiszpańskiego  o  mocnej  klindze  i  duŜe,  prostokątne,  lekko 
wypukłe  tarcze  (scuta).  Włóczniami  walczyli  jedynie 
najbardziej  doświadczeni  wojownicy  trzeciego  rzutu  (triarii), 
którzy stali zazwyczaj w jednej linii i wkraczali do boju tylko 
w sytuacji ostatecznej. 
 

Kiedy  walec  falangi  był  juŜ  blisko,  legioniści  cisnęli 

swe  oszczepy,  najpierw  lŜejsze,  a  potem  cięŜsze,  śołnierze 
Pyrrusa,  kroczący  w  pierwszym  szeregu,  i  najbardziej 
naraŜeni  na  pociski,  byli  dobrze  chronieni  -  mieli  na  sobie 
pancerze  i  być  moŜe  nagolenniki,  nosiciele  sariss  ponieśli 
jednak  jakieś  straty.  Falangici  kroczyli  dalej,  stąpając  po 
ciałach poległych towarzyszy. Teraz Rzymianie mieli juŜ tylko 
krótkie  miecze  przeciwko  zaporze  z  włóczni.  Atak 
sarissoforoi  z  pewnością  był  straszliwy.  Kiedy  w  112  lat 
później  falanga  króla  macedońskiego  Perseusza  starła  się  z 
Rzymianami  pod  Pydną,  o  mało  nie  zmiotła  legionistów  z 
placu  boju  i  zmasakrowała  sojusznicze  kohorty  Pelignów. 
Ojciec  Perseusza,  Filip  V,  rzucił  ze  wzgórz  Kynoskefalaj 
falangę  na  rzymskie  hufce  i  w  mgnieniu  oka  jedno  skrzydło 
nieprzyjaciela  zostało  doszczętnie  zniesione.  Ale  pod 
Herakleją  Ŝołnierze  Lewinusa  walczyli  długo  i  zaciekle, 
usiłowali  brać  groty  na  swe  duŜe  tarcze,  obcinać  ostrza 
włóczni czy podbijać je, tak aby zbliŜyć się do przeciwnika i 
znaleźć lukę w jego zwartej linii. Gdyby legionistom udało się 
dotrzeć do Pyrrusowych Ŝołnierzy na długość miecza, zapewne 
wygraliby  bitwę.  Rzymianie  w  kolczugach  i  solidnych 
zbrojach 

ze 

swymi 

mocnymi 

mieczami 

posiekaliby 

błyskawicznie nieprzystosowanych do walki na krótki dystans 
falangitów. 
 

Kiedy  w  bitwie  pod  Pydną  macedońska  falanga 

rozsypała  się,  „w  indywidualnych  pojedynkach  i  w  starciu 
małych  grup  Macedończycy,  których  sztylety  natrafiały  na 
potęŜne tarcze chroniące Rzymian aŜ do stóp, nie byli w stanie 
zasłonić się lekkimi tarczami przed ciosami potęŜnych mieczy, 
przebijających całe uzbrojenie obronne aŜ do ciała. Rzucili się 

background image

 

88 

więc  do  ucieczki”  (Plutarch.  śywot  Emiliusza  Paulusa,  XXI 
6). 
 

Falangici  Pyrrusa  utrzymali  jednak  szyk  i  skutecznie 

odpierali  zaciekłe  ataki  legionistów,  bezpieczni  za  płotem 
sariss.  Wielu  Rzymian  z  pewnością  poległo  w  tym  starciu. 
Długie ostrza macedońskich włóczni, wykonanych z lekkiego, 
lecz  mocnego  drewna  dereniowego,  przebijały  ich  tarcze  i 
zbroje. 

PowyŜszy 

przebieg 

zderzenia 

„szachownicy” 

manipułów 

rzymskich 

macedońskim 

„walcem” 

odtworzyliśmy  na  podstawie  innych  dostępnych  przekazów 
staroŜytnych  i  opinii  współczesnych  badaczy.  Nasze  źródła 
mówią  jedynie,  Ŝe  „losy  walki  w  tym  zwarciu  długi  czas 
pozostawały nie rozstrzygnięte. Podobno siedem razy to jedni, 
to drudzy cofali się i znów ścigali przeciwnika” (Plutarch). W 
tych siedmiu zderzeniach wyróŜniono cztery uderzenia falangi 
królewskiej  i  trzy  kontrataki  Lewinusa.  Liczba  kontrataków 
zgadza się z trzema rzutami rzymskiego szyku. Jak się wydaje, 
konsul kolejno wprowadził do boju drugą, a następnie trzecią 
linię  swej  piechoty.  Ale  nawet  zaprawieni  w  bojach  triarii, 
władający  włóczniami  (krótszymi  wszakŜe,  niŜ  sarissy)  nie 
zdołali  rozbić  falangi.  Wtedy  najeŜony  ostrzami  pancerny 
walec  Pyrrusa  ruszył  do  natarcia  po  raz  czwarty  i  pod  tym 
straszliwym naciskiem linia rzymska zaczęta się łamać. 
 

Czujny  wódz  z  Epiru  natychmiast  pojął,  Ŝe  pora 

wysłać  słonie  do  boju.  Dwadzieścia  kolosów  w  jaskrawym 
wojennym  przybraniu  ruszyło  cięŜkim  kłusem  na  Ŝołnierzy 
konsula.  Słonie  trąbiły  dziko,  wojownicy  miotali  z  ich 
grzbietów  pocisk    za      pociskiem.      Rzymianie    zamarli      z   
przeraŜenia  -  nigdy  przedtem  nie  widzieli  takich  potworów. 
Odtąd  nazywali  słonie  luca  bos,  czyli  wół  lukański,  jako  Ŝe 
bitwa  odbyła  się  w  Lukanii.  Słonie  szarŜowały  na  rzymską 
konnicę, chroniąca flanki legionów. Nawet gdyby kawalerzyści 
chcieli  stawiać  opór,  z  pola  bitwy  unosiły  ich  spłoszone 
rumaki, które przeraził smród bijący od wywijających trąbami 
bestii  i  dziki  ich  wygląd.  Niektóre  konie  zrzucały  swych 
jeźdźców  i  uciekały  w  popłochu.  Wtedy  Pyrrus  posłał  swą 
doborową 

tesalską 

konnicę 

na 

odsłonięte 

skrzydła 

chwiejących  się  juŜ  legionów.  Tego  było  dla  śmiertelnie 

background image

 

89 

zmęczonych  wojaków  Lewinusa  za  wiele.  W  mgnieniu  oka 
linia bojowa Rzymian poszła w rozsypkę. Legioniści rzucili się 
do panicznej ucieczki za Siris

51

 

Jezdni i słonie Ajakidy gnali w pościgu, czyniąc wielką 

rzeź  wśród  pierzchających  Rzymian.  „Podczas  ucieczki  wielu 
połoŜyli  trupem  dowódcy  słoni  siedzący  w  wieŜyczkach, 
innych uśmierciły same słonie trąbami czy teŜ kłami, albo teŜ 
nogami  zatratowały.  I  z  pewnością  nikt  nie  pozostałby  przy 
Ŝ

yciu,  gdyby  pewien  zraniony  słoń  nie  zaczął  się  miotać  i  nie 

przeraził  innych  zwierząt  swym  trąbieniem”,  pisał  Zonaras

52

Podobno  kolosa  zranił  dzielny  Minucius,  centurion  pierwszej 
linii  czwartego  legionu  (quartae  legionis  primus  hastatus, 
Oros.  IV  1).  Czy  jednak  ta  opowieść  nie  jest  wytworem 
fantazji annalistów? Historia o zranionym słoniu w nieco innej 
wersji  wraca  w  opisie bitwy  pod  Benewentem.  Tak  naprawdę 
dopiero  noc  połoŜyła  kres  pościgowi.  Historycy  rzymscy  na 
wszelkie  sposoby  starali  się  później  upiększyć  klęskę  swego 
wojska.  „JacyŜ  to  byli  owi  męŜowie,  których...  stratowały 
słonie  podczas  pierwszej  bitwy!  U  wszystkich  rany  na 
piersiach,  śmierć  niejednych  równoczesna  ze  śmiercią  ich 
wrogów,  w  rękach  wszystkich  miecz,  na  twarzach  zastygłe 
groźby,  a  w  samej  śmierci  jeszcze  gniew”,  zachwycał  się 
Florus  (I  13,5),  który  zresztą  nie  tyle  relacjonował  bitwę  pod 
Herakleją,  ile  bez  Ŝenady  spisywał  ze  SprzysięŜenia  Katyliny 
Sallustiusza. Nawet annalistom nie udało się wszakŜe ukryć, Ŝe 
wielka  armia  Republiki  została  rozbita  w  puch.  śołnierze 
Pyrrusa  zdobyli  obóz  rzymski,  co  zdarzało  się  bardzo  rzadko. 
Pobity  Lewinus,  pozbierawszy  rozproszone  niedobitki, 
czmychnął  do  Wenuzji.  Ajakida  oddał  hołd  męstwu 

                                                      

51

  Według  przekazu  Hieronima  z  Kardii,  bitwa  składała  się  z  4  etapów  -  uderzenie 

jazdy Pyrrusa, natarcie piechoty, szarŜa słoni i atak kawalerii. Bardziej logiczna wydaje 
się interpretacja przedstawiona w: H. Delbrück,  Geschichte des Kriegskunst im Rahmen 
der politischen Geschichte, 
Berlin 1920, t. I, s. 307. n., zgodnie z którą król nie naraŜał 
swej  jazdy  na  niepotrzebne  straty,  lecz  bardzo  szybko  wprowadził  do  boju  równieŜ 
piechotę. O bitwie m.in. Leveque, op. cit., s. 324 i n., Heftner, op. cit., s. 28 i n., A.B. 
Nederlof, Pyrrhus van Epirus, Amsterdam 1978, s. 122 i n.

 

52

 Historyk ten opowiada, Ŝe Lewinus ukrył swą konnicę w zasadzce i Pyrrus uratował 

się od klęski jedynie dzięki słoniom. Jest to oczywista nieprawda. Cała jazda rzymska 
wraz z piechotą, przeprawiwszy się przez Siris, od razu weszła do boju. Zresztą jak tu 
na równinie pod Herakleją urządzić zasadzkę? Por. Schubert, op. cit., s. 182 i n. 

background image

 

90 

przeciwnika, rozkazawszy takŜe ciała poległych Rzymian spalić 
z honorami na stosie, a jeńców traktował po ludzku. 
 

Straty  obu  stron  podaje  Plutarch,  przytaczając 

informacje Hieronima z Kardii i Dionizjosa z Halikarnasu, przy 
czym  tylko  pierwsze  dane  naleŜy  uznać  za  prawdziwe.  Na 
pobojowisku zostało więc 7 tysięcy rzymskich trupów i prawie 
4 tysiące Ŝołnierzy królewskich. Według Dionizjosa, Rzymian 
padło  prawie  15  tysięcy,  natomiast  Pyrrus  utracił  13  tysięcy 
ludzi.  Przypuszczalnie  z  tego  samego  źródła  co  Dionizjos 
korzystał  Orozjusz,  autor  Ŝyjący  w  V  wieku  n.e.,  który 
utrzymuje, Ŝe Lewinus stracił 14 880 zabitych piechurów i 242 
jeźdźców,  do  niewoli  zaś  trafiło  1310  pieszych  i  802 
kawalerzystów, te „dokładne” informacje są wszakŜe wyssane 
z palca.  
 

Czy  jednak  pod  Herakleją  Ajakida  odniósł  pyrrusowe 

zwycięstwo? Dziejopisowie rzymscy czynili wszystko, aby tak 
zinterpretować bitwę. W boju wyginęli podobno najdzielniejsi 
Ŝ

ołnierze  Pyrrusa,  jego  najbardziej  oddani  wodzowie  i 

przyjaciele (Plut. 17, 7-8). Tyle, Ŝe podobne stwierdzenie pada 
równieŜ  po  bitwie  pod  Ausculum.  CzyŜby  król  Molossów  w 
kaŜdej  batalii  wytracał  swych  najlepszych  wojowników?  Nie 
wierzmy  równieŜ  Iustinusowi  (XVIII,  1),  zapewniającemu 
„Sam  Pyrrus  odniósł  cięŜką  ranę  i  poległa  wielka  część  jego 
Ŝ

ołnierzy”. Informacje o ranach Ajakidy powtarzają się niemal 

po  kaŜdej  bitwie.  Podobno,  gdy  przyjaciele  gratulowali 
Pyrrusowi  wygranej,  ten,  wstrząśnięty  rzezią  w  swych 
szeregach,  miał  odpowiedzieć:  „Jeszcze  raz  tak  zwycięŜymy 
Rzymian, to zginiemy bez śladu”. Nie wiadomo wszakŜe, czy 
Ajakida  wyrzekł  te  słowa  po  Heraklei  (Diod.  XXII  6,  1-2; 
Appian, Hann. 112; Cass Dio frg. 40,19; Oros. IV 1,10; Vir. ill. 
35,5)  czy  po  Ausculum  (Plut.  21,9).  Prawdopodobnie  nie 
wypowiedział 

ich 

wcale. 

Te 

opowieści 

annaliści 

skomponowali  znacznie  później,  kiedy  wiadomo  było,  Ŝe 
wyprawa  króla  na  Zachód  zakończyła  się  niepowodzeniem. 
MoŜemy teŜ być pewni, Ŝe Pyrrus nie wychwalał pod niebiosy 
legionistów: „Och, jakŜe łatwo zdobyłbym władzę nad światem, 
gdybym ja miał rzymskich Ŝołnierzy” (Flor. I 13,17; Cass. Dio. 
frg.  40,19;  Eutrop.  II  11,3;  Vir.  ill.  35,4).  Krzepcy  górale  z 

background image

 

91 

Epiru  w  niczym  nie  ustępowali  bitnym  italskim  wieśniakom. 
Ajakida  mógłby  najwyŜej  powiedzieć:  „Gdybym  miał  taką 
nieprzeliczoną  masę  wojska,  co  Rzym...”.  Po  zwycięstwie 
Pyrrus  poświęcił  część  łupów  Zeusowi  w  Dodonie,  z 
następującą  dedykacją  dziękczynną:  Król  Pyrrus,  Epiroci  
Tarentyni 

(za 

zwycięstwo) 

nad 

Rzymianami 

ich 

sprzymierzeńcami  Zeusowi  Najosowi.  Inskrypcja  ta  na 
skromnej  brązowej  tablicy  przetrwała  do  dziś

53

.  Swą  broń  i 

bukefala 

(głowy 

bydląt 

ofiarnych) 

Pyrrus 

przystał do świątyni Ateny w Lindos na wyspie Rodos. Jak się 
zdaje,  złoŜył  z  tej  okazji  dary  takŜe  w  świątyni  Zeusa 
w  Tarencie.  Orozjusz  (IV  1)  twierdzi,  Ŝe  Ajakida  kazał 
sporządzić  w  tarentyńskiej  świątyni  następującą  inskrypcję: 
„Tych  męŜów  dotąd  niezwycięŜonych,  o  ojcze  najlepszy 
Zeusie,  jam  ich  w  bitwie  rozgromił  i  przez  nich  zostałem 
zwyci
ęŜon”, co jest czystym wymysłem. 
 

Tarentyni 

natomiast 

przesłali 

do 

Aten 

dary 

dziękczynne  za  zwycięstwo  nad  „barbarzyńcami”.  Wybili  teŜ 
monety z wizerunkiem skrzydlatej Nike i małego słonia. 
 

NaleŜy  przyznać,  Ŝe  Pyrrus  doznał  pod  Herakleją 

znacznie  dotkliwszych  strat,  niŜ  poniósłby  w  bitwie  z  armią 
hellenistycznego  monarchy.  śołnierze  rzymscy,  zastraszeni 
nieludzką  dyscypliną,  podobnie  jak  grenadierzy  Fryderyka  II 
bardziej  bali  się  swoich  dowódców  niŜ  nieprzyjaciela,  i 
walczyli  zaciekle  nawet  w  sytuacji  beznadziejnej.  Za  utratę 
broni,  tarczy  czy  bojowego  godła  groziły  im  przecieŜ 
drakońskie  kary.  Wystarczy  przypomnieć  kohortę  Pelignów, 
którzy  pod  Pydną  rzucili  się  wprost  na  groty  sariss,  by 
odzyskać  swój  sztandar,  i  prawie  wszyscy  polegli.  Armie 
hellenistyczne 

składały 

się 

natomiast 

częściowo 

najemników, Ŝołnierzy znakomitych w swym rzemiośle, którzy 
jednak  umykali  z  placu  boju,  gdy  uznali,  Ŝe  nie  ma  szans  na 
wygraną.  SłuŜący  za  pieniądze  wojacy  nigdy  nie  pozwolili 
narzucić  sobie  takiej  dyscypliny,  jaką  znosili  bez  szemrania 
rzymscy chłopi. Pamiętać równieŜ naleŜy, Ŝe Pyrrus prawie nie 
miał  moŜliwości  uzupełnienia  strat  w  swym  korpusie 

                                                      

53

 W. Dittenberger, Sylloge Inscriptionum Graecarum, wyd. 3, Leipzig 1915-1924, 

392.

 

background image

 

92 

ekspedycyjnym, toteŜ dla niego 4 tysiące poległych oznaczało 
większą  stratę,  niŜ  7  tysięcy  trupów  dla  Rzymian.  Z 
pewnością  jednak    pod  Herakleją  król  odniósł  pełne 
zwycięstwo,  bynajmniej  nie  „pyrrusowe”.  Rozniósł  w  puch 
armię  konsularną,  zdobył  obóz,  pełen  bogatych  łupów. 
Lewinus, jeśli doliczyć jeńców (1800 według Eutropiusza II 11) 
i  rannych,  utracił  jedną  trzecią  swego  wojska.  RównieŜ 
oddźwięk  bitwy  był  piorunujący.  Sprzymierzeńcy  italscy, 
Samnici,  Lukanowie,  i  Bruttiowie,  ośmieleni  wiktorią „Orła  z 
Epiru”  wreszcie  przybyli  do  niego.  Nie  przyszli  wcześniej,  bo 
przeszkodził  im  Lewinus,  niektórzy  czekali  zapewne 
przezornie  na  wynik  rozprawy.  Teraz  jednak  dołączyli  swe 
manipuły do królewskiego wojska. Pyrrus cieszył się, bo jego 
armia  szybko  rosła.  Czynił  wprawdzie  aliantom  gorzkie 
wyrzuty,  Ŝe  zjawili  się  za  późno,  ale  podzielił  się  z  nimi 
wziętym  na  Rzymianach  łupem  (Plut,  17,10;  Cass.  Dio  frg. 
40,21-22;  Zonar.  VIII  3,12).  Te  gminy  Samnitów  i  Lukanów, 
które  jeszcze  dochowywały  Rzymowi  wierności,  pospiesznie 
przechodziły  na  stronę  króla.  Pozostałe  miasta  Wielkiej  Grecji 
zagrzane  zwycięstwem  Ajakidy  postanowiły  równieŜ  zerwać  z 
Republiką.  Lokroj  przeszło  na  stronę  Pyrrusa,  wydając  mu 
rzymską  załogę.  Po  stronie  króla  opowiedział  się  równieŜ 
Kroton.  Jak  się  zdaje,  Tarent  wysłał  okręty,  by  pomóc 
antyrzymskim demokratom z obu poleis dokonać przewrotu. 
 

RównieŜ  mieszkańcy  Rhegion.  miasta  połoŜonego  na 

samym  palcu  italskiego  buta. chcieli  przegnać  garnizon  Romy. 
W  mieście  stacjonowało  4  tysiące  Ŝołnierzy  kampańskich, 
czyli z formalnego punktu widzenia obywateli rzymskich, pod 
dowództwem  Deciusa  Vibeliusa.  Ci  Kampańczycy  rychło 
weszli  z  konszachty  z  Mamertynami,  swymi  rodakami 
władającymi  Messaną  na  Sycylii  po  drugiej  stronie  Cieśniny 
Messyńskiej.  Mamertynowie  byli  najemnikami  w  słuŜbie 
Agatoklesa.  Po  śmierci  swego  władcy  zdradziecko  opanowali 
Messanę, zamoŜne helleńskie miasto, mordując lub wypędzając 
obywateli. „Po tym czynie przywłaszczyli sobie kobiety i dzieci 
nieszczęśliwych, jak je kaŜdemu przydzielił sam przypadek w 
chwili  popełniania  tego  bezprawia,  a  majątek  i  kraj  podzielili 
między  siebie”  (Polyb.  I  7).  TakŜe  Ŝołdacy  Vibeliusa 

background image

 

93 

postanowili  się  „usamodzielnić”.  Uprzedzili  chcących  ich  się 
pozbyć  się  Regińczyków  i  przy  pomocy  Mamertynów  część 
mieszkańców wyrŜnęli, a resztę wygnali i tak stali się panami 
polis.  Zarówno  Mamertynowie  (synowie  Mamersa,  czyli 
Marsa, jak się z dumą nazywali) jak i Kampańczycy z Rhegion 
stanowili  dobraną  zgraję  okrutnych  rzezimieszków,  bandytów, 
zbójów  i  gwałcicieli,  nieubłaganych  wrogów  greckiego  świata 
(atmosferę wśród takich najemnych Ŝołnierzy najlepiej oddaje 
powieść  Salambo  Gustawa  Flauberta).  W  przyszłości  jedni 
i drudzy, panując nad Cieśniną Messyńską, sprawią Pyrrusowi 
wiele kłopotów. 
 

Na  razie  Ajakida  niezbyt  przejął  się  przewrotem  w 

Rhegion. Był dumny ze zwycięstwa, zyskał sprzymierzeńców, 
jego  armia  rosła  jak  tocząca  się  kula  śniegowa.  Nie  znał 
jeszcze  w  pełni  ogromnych  rezerw  Republiki,  był  pewien,  Ŝe 
Rzymianie 

wkrótce 

poproszą 

pokój, 

jak 

kaŜdy 

hellenistyczny  monarcha  uczyniłby  po  takiej  klęsce.  (Po 
przegranej  bitwie  nie  ma  łupów,  nie  ma  więc  środków  na 
opłacenie  najemników).  Aby  jeszcze  w  tym  roku  zakończyć 
wojnę, Pyrrus śmiało poprowadził swoje zastępy ku północy - 
na Rzym. 
 

Bitwa  pod  Herakleją  była  właściwie  jedynym 

zwycięstwem  klasycznej  armii  typu  hellenistycznego  nad 
legionami  Rzymu  (pod  Ausculum  znaczną  część  sił  Pyrrusa 
tworzyli  italscy  sojusznicy  z  uzbrojeniem  podobnym  do 
rzymskiego).  W  147  roku  pretendent  do  tronu  Macedonii 
Andriskos  zdołał  wprawdzie  zadać  klęskę  wojskom  znad 
Tybru,  ale  jego  armia  składała  się  w  znacznej  części  Z 
lekkozbrojnych  Traków.  Nie  wiadomo,  czy  Macedończycy 
potrafili  wtedy  jeszcze  walczyć  w  falandze

54

.  Dlaczego 

Ajakida 

zwycięŜył, 

podczas 

gdy 

inni 

hellenistyczni 

monarchowie, mający przecieŜ opinię Ŝołnierzy nie lada, Filip 
V i Perseusz z Macedonii oraz Seleukida Antioch III Wielki, 
władca  rozległego  państwa  w  Azji,  ponieśli  w  konfrontacji  z 
wojskiem  rzymskim  sromotne  klęski?  Wystawili    przecieŜ 
armie nie  mniejsze,  niŜ pyrrusowa, a w przynajmniej jednym 

                                                      

54

 

O rebelii Andriskosa Heftner, op. cit., 415 i n.

  

background image

 

94 

wypadku  (Antioch  III  pod  Magnezją  w  190  roku)  znacznie 
większe.  Grecki  historyk  Polybios  tłumaczy  ten  fakt 
wyŜszością,  rzymskiego  sposobu  walki  nad  macedońską 
falangą, Zdaniem dzicjopisa z Megalopolis, legioniści rzymscy 
byli  uniwersalni,  elastyczni,  zwrotni  i  samodzielni,  mogli 
walczyć  w  kaŜdych  warunkach,  pokonywać  wzgórza  i  rzeki, 
odpierać  ataki  ze  wszystkich  stron  itp.  ,,KaŜdy  Ŝołnierz 
rzymski,  jak  raz  wystąpi  w  uzbrojeniu  do  walki,  jednako  jest 
przygotowany  na  kaŜdą  ewentualność,  na  kaŜdy  teren  i  na 
kaŜde spotkanie z nieprzyjacielem. Gotów jest zawsze i w tym 
samym stopniu bić się, gdy trzeba, czy to występując wspólnie 
z  całą  swą  armią,  czy  z  jej  częścią,  oddziałami  czy 
indywidualnie”.  Natomiast  zwarta,  wyspecjalizowana  falanga 
jest  ocięŜała  i  moŜe  walczyć  tylko  na  terenie  doskonale 
płaskim,  albowiem  „wszystko  to,  rowy,  urwiska,  wąwozy, 
pagórki, czy koryta rzeczne, wystarczy, by stanowić dla takiego 
szyku przeszkodę i kompletnie go zdezorganizować”, tłumaczy 
Polybios  w  typowym  dla  siebie  „łopatologicznym”  stylu 
osłupiałej potomności. 
 

Według  historyka  z  Megalopolis  nawet  na  równinie 

falanga skazana jest na nieuchronną klęskę, gdyŜ „czy posuwa 
się  naprzód, czy ustępuje, odrywa się od reszty swych wojsk, 
gdy  to  nastąpi,  rezerwa  nieprzyjacielska  uzyskuje  wolną 
przestrzeń  i  sposobność,  by  uderzyć  na  nią  z  boku  i  z  tyłu” 
(Polyb. XVIII 31 i n.). Tak więc, zdaniem Polybiosa, falanga 
nie  jest  w  stanie  dokonać  zwrotu  w  tyl  ani  odeprzeć  ataku  z 
flanki. 
 

Opinia  ta  wszakŜe  jest  mocno  podejrzana.  Ze  źródeł 

jednoznacznie  wynika,  Ŝe  dobrze  wyszkoleni  nosiciele  sariss 
mogli  szybko  zmienić  szyk,  dokonać  zwrotu  i  poradzić  sobie 
ze  szturmującym  np.  od  tyłu  nieprzyjacielem.  Pod  Magnezją 
jako ostatni na polu bitwy wytrwali właśnie falangici Antiocha 
III,  którzy  sprawnie  sformowali  czworobok,  najeŜony  we 
wszystkie  strony  grotami  włóczni.  Czworobok  ten  rozbiły 
dopiero  znajdujące  się  w  jego  środku  słonie,  które  wpadły  w 
popłoch.  
 

Wiadomo  teŜ,    Ŝe  doborowe  oddziały  falangi  radziły 

sobie  nieźle  takŜe  w  terenie  nierównym,  formacja  ta  nie 

background image

 

95 

zawsze  atakowała  jednolitym  frontem,  lecz  niekiedy  była 
podzielona  na  oddziały,  jak  pod  Magnezja,  gdzie  między  10 
hufcami  falangi  ustawiono  słonie  wraz  z  lekkozbrojnymi 
Ŝ

ołnierzami  eskorty.  Dobrze  wyszkoleni  falangici  potrafili 

sformować kwadrat, prostokąt lub kolumnę ustawioną frontem 
lub ukośnie do linii wroga, tworzyli szyk w kształcie klina czy 
grotu strzały, półokrągły lub ukośny.  
 

Ponadto, czego Polybios w ogóle nie dostrzega, armie 

hellenistyczne składały się z róŜnych rodzajów broni. Falangici 
tworzyli  50,  najwyŜej  70  procent  linii  piechurów,  reszta  to 
bardziej  ruchliwa  piechota  liniowa:  nosiciele  tarcz,  hoplici 
typu  tradycyjnego,  lekkozbrojni  peltaści,  a  takŜe  najemni 
Celtowie, Trakowie i Ilirowie, równieŜ z lekkim uzbrojeniem. 
(Niewykluczone, Ŝe Pyrrus miał w swojej armii lekkozbrojnych 
Traków  i  Ilirów,  chociaŜ  milczą  o  tym  źródła).  Do  tego 
dochodzą  łucznicy,  procarze,  którzy  w  wojsku  rzymskim  nie 
odgrywali  większej  roli,  kawaleria  lekka  i  cięŜkozbrojna, 
słonie.  Armia  hellenistyczna  była  wszechstronna,  ale  jako 
całość, podczas gdy legioniści byli uniwersalni kaŜdy z osobna. 
Wojska hellenistycznych monarchów zawdzięczały swą potęŜ- 
ną  siłę  uderzeniową  (falanga)  i  ruchliwość  (oddziały  lŜej 
uzbrojone,  konnica)  właśnie  kombinacji  licznych,  róŜnych 
rodzajów wojska, stosowały więc „taktykę połączonych broni”. 
 

Armia  rzymska  miała  znacznie  prostszą  strukturę. 

Składała  się  przede  wszystkim  z  cięŜkozbrojnych  piechurów, 
mających  oszczepy  lub  włócznie,  miecze,  zbroje  i  długie 
prostokątne  tarcze  (scuta).  Tacy  właśnie  Ŝołnierze  rozstrzygali 
bitwy.  Inne  oddziały,  jak  lekkozbrojni,  odgrywały  w  armii 
Republiki  znikomą  rolę,  kawaleria  była  nieliczna  i  raczej 
pośledniej  jakości.  Legioniści  nie  potrafili  uderzać  z  takim 
impetem,  jak  sarissoforoi,  nie  byli  równieŜ  tak  ruchliwi,  jak 
oddziały  hellenistycznej  piechoty  „półcięŜkiej”.  Za  to  ich 
sposób walki był bardzo skuteczny i prosty, mogli więc staczać 
bitwy w zasadzie bez dowódcy. Pod Herakleją konsul Lewinus 
jest  prawie  niewidoczny.  Za  to  armia  hellenistyczna, 
stworzona przez genialnych strategów macedońskich, Filipa II 
i Aleksandra Wielkiego, potrzebowała znakomitego wodza. Jak 
napisał wybitny polski historyk staroŜytności Tadeusz Wałek-

background image

 

96 

Czernecki:  „W  walce  między  falangą  a  legionami  zwycięstwo 
zaleŜało  przede  wszystkim  od  dowództwa.  Dowiodły  tego 
zwycięstwa  Pyrrhosa  w  przeciwieństwie  do  klęsk  Filipa  V  i 
Perseusza”

55

.  Tymczasem  wśród  następców  Aleksandra 

zdarzali  się  dobrzy  Ŝołnierze,  częściej  trafiały  się  militarne 
miernoty, ale  geniusz wojskowy był tylko  jeden  -  Pyrrus.  Filip 
V pod Kynoskefalaj i Perseusz pod Pydną wydali walną bitwę 
niejako  przez  przypadek,  pierwszy  rzucił  falangę  do  boju  w 
rozproszeniu,  drugi  bezmyślnie  zajął  odległą  pozycję  na 
prawym skrzydle i nie panował nad rozwojem sytuacji. Jazda 
Perseusza  nie  udzieliła  teŜ  naleŜytej  pomocy  piechocie. 
Antioch  Wielki  pod  Magnezją  osobiście  poprowadził  szarŜę 
kawalerii  i  zapuścił  się  za  daleko,  pozostawiając  bez  wodza 
resztę  swej  ponad  70-tysięcznej  armii,  złoŜonej  z  wielu 
róŜnych oddziałów i ludów. 
 

Pyrrus  tymczasem  starannie  wybrał  plac  boju,  czuwał 

nad  przebiegiem  bitwy,  baczył,  aby  poszczególne  rodzaje 
wojsk  harmonijnie  ze  sobą  współpracowały,  znakomicie 
wykorzystał 

najlepsze 

momenty 

do 

ataku, 

nie 

dał 

przeciwnikowi  odetchnąć,  uczynił  z  równiny  nad  Siris 
prawdziwą  orchestrę  Aresa.  Dzięki  błyskotliwemu  talentowi 
strategicznemu 

rozgromił 

uporczywych 

nieugiętych 

rzymskich  Ŝołnierzy.  śaden  z  królów  hellenistycznych  nie 
odniósł później takiego sukcesu

56

.  

                                                      

55

 

T. Wa ł ek -C z e rn ec k i ,  Dzieje upadku monarchii macedońskiej, Kraków 1924, s. 

95. 

56

  O  falandze  i  wojsku  rzymskim  Wi p s z yc k a ,   op.  cit.,  s.  58  i  n.;  Z.  ś y g u l s k i  

junior,  Broń  staroŜytna,  Warszawa  1998,  s.  59  i  n.,  a  przede  wszystkim  błyskotliwe 
wywody  A.  Zielińskiego,  Falanga,  legion  i  Polybios,  „Mówią  Wieki”,  I.  1998.  Na 
temat  elastyczności  falangi  takŜe  I.  Warry,  Armie  świata  antycznego,  Warszawa 
1995, s. 273. 

background image

 

97 

MARSZ NA RZYM 
 
Pokrzepiony  zwycięstwem  Ajakida ruszył  w  kierunku  Rzymu, 
prowadząc  hufce  Epirotów,  Macedończyków,  Hellenów  z 
Wielkiej  Grecji,  greckich  najemników,  Samnitów,  Lukanów  i 
Bruttiów.  Być  moŜe  spodziewał  się,  Ŝe  osłabiona  Republika 
zlęknie  się  jego  pochodu  i  poprosi  o  pokój.  Niewykluczone 
teŜ,  Ŝe  chciał  wyrwać  z  federacji  italskiej  kolejnych 
sprzymierzeńców, 

zwłaszcza 

miasta 

Kampanii. 

Najprawdopodobniej  pragnął  przedrzeć  się  daleko  na  północ 
przez  ziemie  Latium  i  wesprzeć  wciąŜ  wojujące  z  Rzymem 
etruskie  lukumonie,  Volsinii  i  Volci.  Wojska  etruskie  były 
raczej  mizerne,  ale  Pyrrus  mógł  liczyć,  Ŝe  jeśli  Etruskowie 
staną  po  jego  stronie,  to  być  moŜe  uzyska  takŜe  wsparcie 
wojowniczych Galów z północy, wcześniej aliantów etruskich 
przeciwko  Rzymowi.  Volsinii,  silnie  umocnione,  twierdza 
bardzo trudna do zdobycia, byłyby zresztą znakomitą bazą dla 
królewskiej armii. 
 

Nad  Tybrem  klęska  pod  Herakleją  wywołała 

konsternację.  W  senacie  debatowano,  czy  nie  pozbawić 
niefortunnego 

konsula 

dowództwa. 

Gajusz 

Fabrycjusz 

Luscinus  głosił,  Ŝe  „to  nie  Epiroci  pobili  Rzymian,  lecz  tylko 
Pyrrus Lewinusa, chcąc tym dać do poznania, Ŝe to nie wojsko 
zawiniło tę klęskę, lecz jego naczelne dowództwo” (Plut. 18,1). 
Ostatecznie jednak Lewinus zatrzymał  komendę - podobnie   po   
straszliwej      klęsce      pod  Kannami  Republika  nie  pozbyła  się 
Terencjusza  Warrona,  który  był  jednym  z  winowajców  tej 
katastrofy. 

Przedsięwzięto 

natomiast 

energiczne 

ś

rodki, 

zarządzono  nowy  pobór  do  wojska.  Lewinus,  wezwany 
pospiesznie z Wenuzji do obrony Kampanii, otrzymał podobno 
aŜ  dwa  nowe  legiony,  senatorowie  zaś  „wydali  obwieszczenie, 
Ŝ

e  kto  zgłosić  się  chce  na  miejsce  poległych  (pod 

Herakleją  -  K.K.)  powinien  wstąpić  do  wojska”  (App.  Samn, 
10).  Podobno  ochotnicy  stawili  się  tłumnie.  Wzmocniono  teŜ 
obronę  samego  Rzymu,  być  moŜe  do  miasta  ściągnięto  z 
Samnium armię prokonsula Emiliusza Barbuli. 
 

Kiedy  więc  późnym  latem  280  roku  Ajakida  na  czele 

armii 

wkroczył 

do 

Kampanii, 

spotkała 

go 

przykra 

background image

 

98 

niespodzianka.  Pod  Kapuą  stał  juŜ  pobity  przecieŜ  niedawno 
konsul  Lewinius  z  armią  uzupełnioną  nowymi  zaciągami.  Nie 
kwapił się wprawdzie do bitwy, ale Pyrrus musiał odstąpić od 
miasta.  Król  rzucił  się  następnie  na  Neapol,  licząc,  Ŝe  greccy 
pobratymcy  z  tego  polis  otworzą  mu  bramy.  Neapolitańczycy 
wszakŜe  pozostali  wierni  Republice  (Cass.  Dio  frg.  40,25-26; 
Zon.  VIII  4,2).  TakŜe  inni  sprzymierzeńcy  nie  przyłączyli  się 
dobrowolnie  do  wodza  zza  Adriatyku,  chociaŜ  Pyrrus  z 
pewnością 

zdobył 

wiele 

mniejszych 

miast. 

Ajakida. 

ostentacyjnie lekcewaŜąc Lewiniusa, pomaszerował więc dalej na 
północ,  pozostawiając  rzymskie  hufce  na  swych  tyłach. 
Prowadził  dla  postrachu  słonie.  Wojska  króla  Molosów 
gruntownie  pustoszyły  Kampanię,  najpiękniejszą  i  chyba  juŜ 
wówczas  najbogatszą  krainę  Italii,  pełną  winnic,  sadów  i 
urodzajnych  pól.  Sabelsey  grabieŜcy,  Samnici,  w  przeszłości 
wielokrotnie  najeŜdŜający  kampańskie  ziemie,  a  takŜe 
Lukanowie i Bruttiowie mieli tutaj pole do popisu. Pyrrus szedł 
przypuszczalnie  późniejszą  via  Latina,  nie  zaś  via  Appia. 
Spustoszył  pola  Fregellae,  zapewne  ku  wielkiej  radości 
Samnitów, którym ta rzymska kolonia uniemoŜliwiała rajdy na 
Kampanię,  chociaŜ  samego  miasta  chyba  nie  zdobył. 
Zniszczył  osady  i  pola  w  dolinie  rzeki  Iris  i  wdarł  się  aŜ  do 
serca  starego  kraju  Latynów,  stanowiącego  fundament  potęgi 
rzymskiej. 
 

Oczywiście,  o  zdobywaniu  samego  Rzymu  Pyrrus  nie 

mógł  marzyć. Roma była potęŜnie ufortyfikowana i obsadzona 
bardzo  liczną  załogą.  Ajakida  nie  zdołałby  nawet  okrąŜyć 
solidnych 

11-kilometrowych 

„serwiańskich” 

murów 

otaczających miasto. Z tych samych względów takŜe Hannibal 
nie  próbował  po  bitwie  pod  Kannami  szturmować  Rzymu.  Z 
przekazu  Zonarasa  wynika,  Ŝe  król  zamierzał  przedrzeć  się  do 
miast etruskich. Jak daleko zaszedł? Florus (I 13.24) twierdzi, 
Ŝ

e  aŜ  do  Praeneste,  które  opanował  i  skąd  mógł  juŜ  widzieć 

rzymską stolicę, „...spoglądał z zamku w Praeneste na prawie 
zdobyte miasto i z odległości dwudziestu mil napełnil dymem i 
popiołem  oczy  przeraŜonych  mieszkańców”.  Nie  ma  jednak 
wątpliwości,  Ŝe  Ajakida  zatrzymał  się  w  Anagnium  (ob. 
Anagni,  Appian.  Samu.  10,20)  dwa  dni  marszu  (62  km)  od 

background image

 

99 

Rzymu. Zgadza się to z przekazem Plutarcha, który napisał, Ŝe 
król Molossów zbliŜył się na 300 stadiów (52 km) do Rzymu. 
Być moŜe lotne łupieskie podjazdy posunęły się jeszcze dalej. 
 

Pyrrus  jednak  zawrócił,  zrezygnował  z  marszu  do 

Etrurii.  Oto  spotkało  go  koleinę  nieprzyjemne  zaskoczenie.  Z 
północy  nadciągało  silne  wojsko  drugiego  konsula  Titusa 
Coruncaniusa.  Po  klęsce  pod  Herakleją  senat  polecił  zapewne 
temu  wodzowi  zawrzeć  jak  najszybciej  pokój  czy  rozejm  z 
Etruskami,  tak  aby  armia  konsularna  mogła  wyruszyć  na 
Pyrrusa.  Coruncanius  szybko  sprawił  nielicznym  oddziałom 
Volci  i  Volsinii  niezłe  cięgi.  W  kaŜdym  razie  1  lutego  279 
roku  odbył  triumf  nad  ludami  obu  miast  (Fasti  Capitolini, 
triumph  de  Vulsiniensibus  et  Vulcientibus).  
Obie  lukumonie 
skwapliwie  zgodziły  się  więc na pokój, korzystając z tego,  Ŝe 
Rzym,  zagroŜony  przez  najazd  króla  z  Epiru,  zaofiarował  im 
stosunkowo  łagodne  warunki.  Stosunkowo,  bo  przynajmniej 
nie zrównał obu miast z ziemią. Volci straciły jednak znaczną 
część  swego  terytorium,  w  273  roku  powstała  tam  rzymska 
kolonia  Cosa.  Gdyby  Etruskowie  wytrwali  dłuŜej,  mogliby 
bronić  swej  niepodległości  u  boku  Pyrrusa.  Nie  wystarczyło 
im sił

57

 

Ajakida  znalazł  się  w  bardzo  trudnej  sytuacji.  Nie 

tylko  utracił  potencjalnych  aliantów,  ale  znalazł  się  w 
kleszczach  między  dwiema  armiami  konsularnymi.  Lewinus, 
ośmielony 

pojawieniem 

się 

legionów 

Coruncaniusa. 

zaktywizował  się  na  tyłach  królewskiej  armii.  Pyrrus  miał  juŜ 
zapewne  szczuplejsze  hufce.  Wielu  Ŝołnierzy  zostawił  w 
zdobytych  miastach.  Ponadto  wojsko  „było  juŜ  obciąŜone 
zdobyczą  i  mnóstwem  jeńców”  (Appian.  Samn.  10,10),  nie 
przejawiało  więc  zbytniego  entuzjazmu  do  bitwy,  która 
przecieŜ  mogła  zakończyć  się  utratą  łupów.  Pyrrus 
zdecydował  się  więc  na  odwrót.  Oddziały  Ajakidy 
przemaszerowały  do  Kampanii.  Znamienne,  Ŝe  Ŝaden  z 
konsulów  nie  próbował  powaŜnie  przeszkadzać  królowi  w 

                                                      

57

 Schubert, op. cit., s. 191, uwaŜa, Ŝe miasta etruskie zawarły pokój z obawy przed 

wzrostem potęgi Sainitów, co jest nonsensem. W tym czasie o odrodzeniu świetności 
damnickiej  nie  mogło  być  mowy.  O  podboju  Etrurii  przez  Rzym  R.  Bloch. 
Etruskowie, Warszawa 1995, s. 37 i n. 

background image

 

100 

odwrocie,  nie  ośmielił  się  wydać  bitwy.  Zbyt  Ŝywa  była 
pamięć o „przesławnym laniu” pod Herakleją. Prawdopodobne 
jest,  Ŝe  Pyrrus,  zobaczywszy  podczas  marszu  wypełnione 
ś

wieŜym 

Ŝ

ołnierzem 

zastępy 

Waleriusza 

Lewinusa, 

wypowiedział  rozgoryczony  swoje  słynne  słowa:  „Czuję  się 
naprawdę  potomkiem  Herkulesa,  któremu  jak  z  hydry 
Lemejskiej  na  nowo  niby  z  własnej  krwi  odrasta  tyle  głów 
nieprzyjacielskich,  ile  ich  ścięto”  (Flor.  I  13,19;  Zonar  VIII 
4,3). 
 

Z  relacji  Appiana  zdaje  się  wynikać,  Ŝe  Pyrrus 

zostawił  część  Ŝołnierzy,  by  przezimowali  w  miastach 
Kampanii.  Jeśli  to  prawda,  Ajakida  poczynił  w  tej  krainie 
znaczne  zdobycze  i  nie  lękał  się  ataku  Rzymian.  Wydaje  się 
jednak, Ŝe większa część armii przezimowała wraz z królem w 
Tarencie.  Reszta  Ŝołnierzy  mogła  otrzymać  kwatery  w 
miastach  sąsiednich.  Senat  natomiast  ukarał  wojaków 
Lewinusa  za  klęskę  pod  Herakleją,  rozkazawszy  im 
przezimować pod namiotami i to prawdopodobnie w Saepinum 
w Samnium, a więc na terytorium  nieprzyjacielskim. Jeźdźcy 
zostali zdegradowani do pozycji legionistów, a legioniści - do 
procarzy  (Frontin.  IV  1,24).  W  zimie  staroŜytni  wodzowie  w 
zasadzie  wojny  nie  prowadzili,  czas  ten  moŜna  więc  było 
poświęcić na dyplomację. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 

101 

WOJNA CZY POKÓJ 
 
Rzymscy  dziejopisowie  przeinaczyli  i  sfałszowali  kwestię 
rokowań pokojowych Pyrrusa z Republiką w sposób, chciałoby 
się rzec, wprost bezwstydny. Konsekwentnie raczyli potomność 
opowieściami,  jak  to  król  Molossów  czynił  wszystko,  aby 
zawrzeć  pokój  i  przyjaźń  z  Rzymem:  wysyłał  poselstwa, 
obiecywał złote góry, usiłował przekupić legatów i senatorów. 
Niezłomni  Synowie  Wilczycy  stanowczo  odrzucali  jednak  te 
umizgi,  stawiając  zawsze  jeden  tylko  warunek:  Pyrrus  moŜe 
negocjować  o  pokój  i  przymierze  tylko  wtedy,  kiedy  opuści 
italską  ziemię,  w  przeciwnym  razie  niech  będzie  gotowy  do 
wojny.  W  następstwie  problem  tych  rokowań  jest  niezmiernie 
zagmatwany.  Nie  jest  do  końca  pewne,  kiedy  do  rozmów 
pokojowych  doszło,  czy  po  bitwie  pod  Herakleją,  czy  teŜ 
dopiero  po  następnej  batalii  pod  Ausculum  w  279  roku,  jak 
sugerują  przekazy  Diodora  (XXII  6,3)  i  Justinusa  (XVIII  2), 
a  moŜe  teŜ  paktowano  dwukrotnie.  Źródła  opowiadające  się 
za  tą  pierwszą  wersją  równieŜ  nie  są  zgodne.  Appian  (Samn. 
10) twierdzi, Ŝe pertraktacje rozpoczęły się od razu pod bitwie 
pod  Herakleją,  jednakŜe  według  większości  przekazów  (Plut. 
17;  Zonar.  VIII  4,  4-12;  Eutrop.  II  12-13;  Liv.  periocha  13; 
Flor.  I  13,14-21;  Cass.  Dio  frg.  40)  -  dopiero  po  marszu  na 
Rzym.  Nie  wiadomo  równieŜ  do  końca,  kto  był  inicjatorem 
rozmów,  jakie  warunki  stawiał  Ajakida,  ile  razy  jego  poseł 
Kineas udawał się do Rzymu i dlaczego ostatecznie negocjacje 
spełzły  na  niczym.  Zawiłość  tego  problemu  wybitny  biograf 
Pyrrusa  Pierre  Leveque  starał  się  przedstawić  za  pomocą 
tabelek, poświęcona mu literatura naukowa jest ogromna

58

 

MoŜna  wszakŜe  odtworzyć  bardzo  prawdopodobny 

przebieg  wydarzeń.  Późną  jesienią  280  roku  w  Rzymie 
zapanowały  posępne  nastroje.  Wódz  zza  Adriatyku  rozbił  w 
puch  armię  konsularną,  spustoszył  Kampanię  i  dotarł  aŜ  do 
Latium, świecąc poŜogą w oczy senatorom. Republika zdołała 

                                                      

58

 Leveque, op. cit., s. 348 i n., który przytacza równieŜ opinie innych badaczy, na ten 

temat,  m.in.  M.R.  Lefkowitz,  Pyrrhus  Negotiations  with  the  Romans,  280-278  B.C., 
„Harvard Studies in  Classical  Philology”  54,  1959,  s.  147  i  n.,  Kienast,  op.  cit.,  kol. 
139 i n. 

background image

 

102 

wprawdzie obronić swe najwaŜniejsze terytoria, jednak szanse 
na  pokonanie  Pyrrusa  były  niewielkie.  Skoro  bowiem  król 
wygrał bitwę tylko  ze  swą armią,  to jak  zwycięŜyć  go,  kiedy 
zyskał  w  południowej  Italii  licznych  sprzymierzeńców?  TakŜe 
Ajakida był skłonny do ustępstw. Podczas marszu na Rzym nie 
zdołał  oderwać  od  Republiki  miast  środkowej  Italii,  po  raz 
pierwszy  chyba  uświadomił  sobie  teŜ,  Ŝe  moŜliwości 
mobilizacyjne  przeciwnika  są  ogromne.  Zapowiadała  się 
długotrwała  wojna  na  wyczerpanie,  na  którą,  pozbawiony 
rezerw, nie mógł sobie pozwolić. Ponadto wciąŜ kusił Pyrrusa 
miraŜ łatwego łupu - Sycylii. 
 

W  tej  sytuacji  późną  jesienią  280  roku  przybyło  do 

Tarentu  poselstwo  znad  Tybru,  złoŜone  ze  znakomitych 
męŜów.  W  skład  legacji  weszli  byli  trzej  konsulowie,  znany 
nam juŜ Gajusz Fabrycjusz Luscinus, Kwintus Emiliusz Papus, 
konsul  282  roku  i  Publiusz  Korneliusz  Dolabella,  konsul  283 
roku,  zwycięzca  znad  Jeziora  Wadymońskiego.  Oficjalnie 
posłowie  prosili  tylko  o  zwolnienie  jeńców  rzymskich  za 
okupem lub teŜ o zgodę na wymianę jeńców (Dion. Hal. XIX 
13).  Król  odbył  więc  naradę  ze  swoimi  „przyjaciółmi”,  czyli 
najbliŜszymi  współpracownikami  i  doradcami.  Milon,  jako 
Ŝ

ołnierz,  opowiadał  się  podobno  za  odrzuceniem  tej  prośby  i 

wzmoŜeniem  wojennych  wysiłków,  wszelako  dyplomata 
Kineas  twierdził,  Ŝe  jeńców  naleŜy  zwolnić  bez  okupu  i 
wysłać  poselstwo  do  Rzymu  w  sprawie  zawarcia  pokoju,  i 
Ajakida dał posłuch tej ostatniej radzie. 
 

Nie ulega jednak wątpliwości, Ŝe wymiana jeńców była 

dla Rzymian jedynie pretekstem. Republika wysiała do Pyrrusa 
członków  swej  ścisłej  elity,  aby  podjąć  pokojowe  sondaŜe. 
Rzymska  historiografia  starała  się  usilnie  ukryć  ten  fakt, 
przytaczając niezliczone anegdoty o stojącym na czele legacji 
cnotliwym  Fabrycjuszu,  niezłomnie  odrzucającym  pokusy 
perfidnego  monarchy.  Oto  np.  Pyrrus,  dowiedziawszy  się,  Ŝe 
Fabrycjusz  ,jest  w  mieście  bardzo  wpływowy,  ale  bardzo 
biedny, starał się zjednać go sobie, mówiąc, Ŝe jeśli doprowadzi 
do  zawarcia  układu,  to  go  zabierze  ze  sobą  do  Epiru  jako 
swego  zastępcę  na  stanowisku  wodza  i  podzieli  się  z  nim 
posiadanymi  dobrami.  Prosił  go  teŜ,  aby  zaraz  przyjął  od 

background image

 

103 

niego  pieniądze,  pod  pozorem,  Ŝe  rozda  je  tym,  którzy 
doprowadzą  do  zawarcia  pokoju”  (Appian,  Samn.  10). 
Fabrycjusz  wszakŜe  roześmiał  się  tylko  i  rzekł:  „AleŜ  mojej 
otwartości nie zniesie ani nikt z twoich przyjaciół, ani ty sam, 
królu, a ubóstwo moje wyŜej sobie cenię niŜ bogactwo tyrana 
ze złączonym z tym strachem”. Skoro nie udało się przekupić 
Rzymianina, Ajakida postanowił napędzić mu stracha. Nakazał 
ukryć  za  kotarą  namiotu  największego  ze  słoni.  W 
odpowiednim  momencie  podniesiono  zasłonę,  a  zwierzę 
uniosło  trąbę  i  ryknęło  dziko  tuŜ  nad  głową  senatora. 
Fabrycjusz jednak spokojnie odrzekł: „Ani wczoraj nie zrobiło 
na  mnie  wraŜenia  złoto,  ani  dzisiaj  ten  potwór”  (Plut.  20). 
Innym  razem  Pyrrus  wydał  dla  legatów  ucztę,  podczas  której 
dyskutowano  o  filozofii.  Kineas  wychwalał  przy  tym  nauki 
Epikura,  zgodnie  z  którymi  naleŜy  unikać  udziału  w  Ŝyciu 
politycznym,  to  bowiem  nie  przynosi  szczęścia.  Na  to 
Fabrycjusz przerwał mu okrzykiem: „O Heraklesie! Oby tylko 
Pyrrus  i  Samnici,  jak  długo  z  nami  będą  walczyć,  chcieli 
hołdować  tym  zasadom!”  (Plut.  20).  Podobno  Pyrrus  nie 
gniewał się, lecz podziwiał szlachetną dumę Rzymianina. 
 

Nie  wiadomo,  czy  w  tych  historiach  tkwi  jakieś 

prawdziwe jądro. Pewne jest natomiast, Ŝe posłowie prowadzili 
z  królem  wstępne  rozmowy  na  temat  zakończenia  konfliktu. 
Wypadły one pomyślnie. Pyrrus przekonał się, Ŝe senat skłania 
się  do  zawarcia  pokoju.  Zwolnił  więc  jeńców  bez  okupu  i 
wysłał  Kineasa  w  poselstwie  nad  Tybr.  Uwalnianie  jeńców 
bez okupu przed rozpoczęciem negocjacji było starym greckim 
obyczajem.  Zresztą  Ajakida  nie  wypuścił  z  pewnością 
wszystkich  jeńców,  lecz  tylko  200  (Iustin,  XVIII  1,10), 
spośród  tych,  których  wzięto  w  Lokroi.  Niewykluczone 
zresztą, Ŝe Rzymianie ci odzyskali wolność tylko warunkowo, 
aby mogli wziąć udział w świecie Saturnaliów. Gdyby wszakŜe 
rokowania zakończyły się fiaskiem, mieli powrócić do Pyrrusa. 
Dzięki  tej  informacji  Plutarcha  i  Appiana  wiemy,  Ŝe  Kineas 
bawił  w  Rzymie  w  grudniu  280  roku  (wesołe  święto 
Saturnaliów przypadało 17 grudnia). Królewski poseł, zgodnie 
z  najlepszymi  regułami  hellenistycznej dyplomacji, przywiózł 
ze  sobą  szkatułkę  pełną  klejnotów  i  kosztowności,  które 

background image

 

104 

rozdawał  wpływowym  rzymskim  dygnitarzom,  ich  Ŝonom  i 
dzieciom.  Grecy  uznaliby  takie  postępowanie  za  całkowicie 
normalne,  ba,  nawet  za  godne  pochwały!  Kineas  nie  wiedział 
jednak,  Ŝe  rzymscy  senatorowie  wciąŜ  wyznają  chłopskie 
wartości,  pielęgnują  kult  ubóstwa  i  prostoty.  Dla  tych 
przybranych  w  togi  przebiegłych  wieśniaków,  wyznających 
nawet w stosunku do bogów zasadę do ut des (daję, abyś dał), 
te kurtuazyjne prezenty były tylko ordynarnym przekupstwem, 
zobowiązującym  do  rewanŜu.  Nikt  więc  nie  przyjął  darów 
Kineasa. Po tym zgrzycie Tesalczyk wystąpił na forum senatu, 
przedstawiając propozycje pokojowe swego  monarchy.  Sławił 
Pyrrusa  jako  umiarkowanego  władcę,  ofiarował  uwolnienie 
wszystkich  jeńców  bez  okupu,  pokój,  przyjaźń  i  przymierze, 
pod  warunkiem,  Ŝe  Rzymianie  „obejmą  układem  równieŜ 
Tarentynów,  uznając  wolność  i  niepodległość  innych  Greków 
mieszkających  w  Italii.  Lukanom  zaś,  Samnitom,  Dauniom  i 
Brucjom  oddadzą  ich  ziemie,  jakie  im  w  wojnie  wydarli”.  Z 
tego  przekazu  Appiana  (Samn.  10),  a  takŜe  innych  źródeł 
niezbicie wynika, Ŝe Pyrrus Ŝądał od Republiki pozostawienia 
w  spokoju  poleis  Wielkiej  Grecji  i  rezygnacji  z  całej 
południowej  Italii,  czyli  wycofania  się  z  Lukanii,  Brittium, 
Apulii  i  Samnium.  „Przyjaźń  i  przymierze  z  Rzymem  to  w 
istocie elegancka nazwa swego rodzaju paktu o nieagresji”

59

 

Według  przekazu  uznawanego  za  miarodajny, 

zwanego  Ineditum  Vaticanum,  Ajakida  domagał  się  takŜe  od 
Republiki,  aby  ograniczyła  swe  panowanie  wyłącznie  do 
Latium, co oznaczałoby przede wszystkim oddanie przez Rzym 
Kampanii.  Nie  wiadomo,  czy  król  posunął  się  aŜ  tak  daleko, 
ale czyŜ Rzymianie nie wydarli niegdyś Kampanii Samnitom? 
Pewne  jest  wszakŜe,  Ŝe  zwycięski  Pyrrus  postawił  twarde 
warunki.  Ich  przyjęcie  oznaczałoby  dla  Rzymian  utratę 
wszystkiego,  co  wywalczyli  w południowej  Italii  w  przeciągu 
ostatnich dziesięcioleci. Musieliby zrezygnować ze zdobyczy II 
i  III  wojny  samnickiej,  oddać  potęŜne  kolonie  z  rozległymi 
ziemiami,  Wenuzję  i  Lucerię,  moŜe  teŜ  Fregellae.  Mimo  to 

                                                      

59

 Pyrrus Ŝądał wolności dla wszystkich ludów południowej Italii, annaliści przekręcili 

jednak te słowa, czyniąc z nichofertę króla udzielenia pomocy Rzymianom w podboju 
Italii, co przekazał Plutarch (18). Por. Schubert, op. cit., s. 186 i n. 

background image

 

105 

znaczna  część,  a  moŜe  nawet  większość  senatorów 
opowiedziała  się  za  zawarciem  pokoju.  Republika  doznała  w 
wyniku długich lat nieustannych wojen wielkiego upustu krwi, 
większość  południowej  Italii  i  tak  była  zresztą  stracona. 
Koalicja  Pyrrusa  z  poleis  Wielkiej  Grecji  oraz  z  sabelskimi  i 
iliryjskimi  ludami  południa  półwyspu  wydawała  się  nie  do 
pokonania. 
 

Wtedy  nastąpił  jeden  z  przełomowych  momentów 

historii  rzymskiej.  W  senacie  zjawił  się  Appiusz  Klaudiusz 
Caecus,  starzec  juŜ  sędziwy,  dwukrotny  konsul  (307  i  296) 
słynny  ze  swej  cenzury  w  312  roku,  były  dyktator.  Na 
przełomie  IV  i  III  wieku  Klaudiusz  był  czołowym  rzymskim 
politykiem i odegrał kluczową rolę w przekształceniu Rzymu z 
zaściankowej  chłopskiej  Republiki  w  pręŜne  państwo, 
sięgające  po  hegemonię  w  basenie  Morza  Śródziemnego. 
Klaudiusz nakazał w 312 roku zbudowanie słynnej via Appia, 
łączącej  Rzym  z  Kapuą,  przez  co  skierował  ekspansję 
Republiki  na  południe.  W  dwa  lata  później  to  zapewne  on 
doprowadził  do  powołania  duoviri  navales,  czyli  instytucji 
dwóch  urzędników,  zajmujących  się  sprawami  floty. 
Klaudiusze  związali  się  ponadto  z  kampańskim  rodem 
Atiliuszy, 

równieŜ, 

prawdopodobnie 

zainteresowanym 

podbojami  na  południu.  Lecz  teraz  wszystkie  owoce  tej 
polityki  miały  zostać  zmarnowane.  Klaudiusz,  wyraźniej  niŜ 
jego  koledzy  z  senatu,  zdawał  sobie  sprawę,  Ŝe  Rzym  po  60 
latach  nieustannej  ekspansji  nie  moŜe  pozwolić  sobie  na 
ustąpienie  ze  zdobytych  ziem.  Przyjęcie  warunków  Pyrrusa 
oznaczałoby z pewnością rezygnację z mocarstwowych ambicji 
na pewien czas, być moŜe na zawsze. Klaudiusz był juŜ stary 
i ociemniały (stąd przydomek Caecus - ślepy), nie uczestniczył 
więc w Ŝyciu politycznym. Teraz jednak nakazał zanieść się w 
lektyce  do  senackiej  kurii,  aby  nie  dopuścić  do  zawarcia 
pokoju z obcym królem. 
 

Na  widok  dostojnego  starca,  prowadzonego  przez 

synów i zięciów, zgromadzeni patres powstali z szacunkiem, 
a on bez zwłoki przemówił. 
 

Wystąpienie  Klaudiusza  przeszło  do  legendy,  jego 

mowę  upiększono  wieloma  retorycznymi  ozdobami.  Oracja 

background image

 

106 

jednak  została  wygłoszona  z  całą  pewnością,  była  to  pierwsza 
słynna  mowa  rzymska,  znano  ją  i  czytano  jeszcze  w  czasach 
Cycerona.  Sędziwy  konsul  powiedział  mniej  więcej  tak: 
„śałowałem dotąd, Ŝe nie widzę, ale teraz muszę Ŝałować, Ŝe 
słyszę.  Bo  takich  obrad  waszych  wolałbym  nie  tylko  nie 
widzieć,  ale  i  nie  słyszeć.  To  wy  skutkiem  jednego 
niepowodzenia  tak  dalece  się  zapomnieliście,  Ŝe  naradzacie 
się nad tym, by i tego, który wam  klęskę zadał, i tych, co go 
sprowadzili,  uznać  za  przyjaciół  zamiast  za  wrogów,  a 
Lukanom  i  Bruchom  oddać  własność  naszych  przodków.  ToŜ 
to  nie  jest  nic  innego,  jak  podporządkowanie  się  Rzymian 
Macedończykom.  I  jeszcze  niektórzy  ośmielają  się  nazwać  to 
pokojem,  zamiast  niewolą”.  Caecus  podkreślił,  Ŝe  przyjęcie 
takiego układu oznacza nieszczęście  dla państwa, a  następnie 
postawił wniosek: „Jeśli Pyrrus pragnie przyjaźni i przymierza 
Z  Rzymianami,  winien  usunąć  się  z  Italii,  a  potem  przysyłać 
posłów.  Jak  długo  stoi  w  Italii,  nie  moŜe  być  uznany  ani  za 
przyjaciela,  ani  za  sprzymierzeńca,  ani  za  sędziego  czy  teŜ 
rozjemcę Rzymian” (Appian. Samn. 10). 
 

Było  to  jasne  postawienie  sprawy  -  Rzym  świadom 

swojej  potęgi,  traktuje  całą  Italię  jako  wyłącznie  swoją  strefę 
wpływów.  Było  to  coś  w  rodzaju  staroŜytnej  doktryny 
Monroe'go.  Słowa  wiekowego  konsula  zrobiły  ogromne 
wraŜenie.  Senatorowie  z  pewnością  przypomnieli  sobie,  Ŝe 
Republika  ponosiła  jeszcze  straszniejsze  klęski  niŜ  Herakleja. 
czy to w Wąwozie Kaudyńskim (321 rok), czy to pod Lautulae 
(315  rok)  z  rąk  Samnitów.  albo  teŜ  niedawno  pod  Arretium, 
zawsze  jednak  wychodziła  z  wojny  zwycięsko.  Rezerwy 
państwa  wciąŜ  dalekie  były  od  wyczerpania.  CzegóŜ  Pyrrus 
mógł zresztą Ŝądać więcej po kolejnej wygranej bitwie? 
 

MoŜliwe 

zresztą, 

Ŝ

patres 

zdecydowali 

się 

kontynuować wojnę, nie  tyle  zagrzani  retorycznym  kunsztem 
Caecusa,  ile  w nadziei na pomoc Kartaginy. W  kaŜdym  razie 
wniosek  Klaudiusza  przyjęto,  Kineasowi  zaś  nakazano,  aby 
jeszcze  tego  samego  dnia  opuścił  miasto.  Rzymscy  dygnitarze 
zagrozili  równieŜ  Pyrrusowi:  „Jak  długo...  będzie  stał  pod 
bronią (w Italii), tak długo i Rzymianie wszystkimi siłami będą 
prowadzić  z  nim  wojnę,  choćby  mu  się  w  poszczególnych 

background image

 

107 

bitwach udało pokonać tysiące Lewinusów” (Plut. 19). 
 

Ostatecznymi  konsekwencjami  tej  doniosłej  decyzji 

senatu  było  zajęcie  przez  Republikę  całej  Italii,  a  nieco 
później  wojny  punickie  o  panowanie  w  basenie  Morza 
Ś

ródziemnego.  Podobno  honorowi  Rzymianie  nakazali  swym 

jeńcom,  aby  natychmiast  po  zakończeniu  Saturnaliów 
powrócili do Pyrrusa. Tych, którzy pozostaną w mieście, miała 
spotkać  kara  śmierci.  Ale  to  prawie  na  pewno  nieprawda.  Z 
pobytem  Kineasa  nad  Tybrem  wiąŜe  się  inna  anegdota. 
Tesalczyk,  wypytywany  po  powrocie  przez  Ajakidę,  jaki jest 
ten  Rzym.  miał  odpowiedzieć,  Ŝe  senat  przypomina  mu 
zgromadzenie  królów  (Plut.  19;  Flor.  13).Wierzymy,  Ŝe  300 
napuszonych  senatorów,  dzierŜących  laski  z  kości  słoniowej, 
przybranych w śnieŜnobiałe togi obramowane purpurą, mogło 
wywrzeć na pośle Epiroty wielkie wraŜenie. Prawdopodobnie, 
mimo  cierpkiej  odprawy,  Pyrrus  w  odruchu  szlachetności 
uwolnił  bez  okupu  przynajmniej  część  jeńców  (alternatywą 
było  sprzedanie  ich  w  niewolę).  Być  moŜe  chciał  zachować 
dobre  stosunki  z  senatorami,  licząc,  Ŝe  po  kolejnej  klęsce 
Republika pójdzie w końcu na ustępstwa. Informuje o tym w 
swych Rocznikach (Annales), rzymski poeta Ennius, Ŝyjący w 
latach  239-169,  dosyć  wiarygodny,  bo  stosunkowo  bliski 
opisywanym  wydarzeniom.  Według  Enniusa,  król  Molossów 
z godnością oświadczył rzymskim legatom: 
Zioła nie Ŝądam; okupu wy nie dawajcie, męŜowie. 
Toć nie handlem jest wojna - lecz ją bohatersko prowadząc. 
ś

ycie nawzajem oceniać będziemy Ŝelazem, nie złotem. 

Nam czyli wam Fortuna zwycięstwo przysądzi: co jutro 
Da - niechaj miecz to rozstrzygnie. I oto jest moja odpowiedź: 
Czyją odwagą los wielołzawej wojny oszczędził. 
Tych ja chcą wolność oszczędzić. Prowadźcie więc bez okupu 
Jeńców - ja wam ich oddaję - a bogów to niechaj ucieszy! 

(Ennius, Annales VI, 194-201)

60

 

 

                                                      

60

 Cyt. za: T. Z i e l i ń s k i ,  Rzeczpospolita rzymska, Katowice 1989, s. 113 i n., nie 

wiadomo jednak z całą pewnością, kiedy Pyrrus jeńców tych uwolnił. 

background image

 

108 

BITWA POD AUSCULUM 
 
Zimę  Pyrrus  spędził  na  intensywnych  przygotowaniach 
wojennych.  Przypuszczalnie,  aby  zyskać  środki  na  opłacenie 
Ŝ

ołnierzy, 

nakazał 

zmniejszyć 

zawartość 

srebra 

tarentyńskich  staterach  z  7,9  do  6,5  gramów.  Dzięki  temu 
mógł  wybić  więcej  monet.  Król  bezwzględnie  ściągał  teŜ 
pieniądze  z  miast  Wielkiej  Grecji.  O  tym,  jak  Ajakida 
finansował  swą  wojnę,  wiemy  dzięki  tzw.  Archiwum 
Ś

wiątynnemu  w  Lokroi.  W  roku  1958/1959  archeologowie 

znaleźli w ruinach tego miasta kamienne skrzynie, a w nich 38 
spiŜowych tablic z inskrypcjami ze świątyni Zeusa Olimpiosa. 
Siedem z tych inskrypcji pochodzi z czasów Pyrrusa. Powstały 
one  od  września  281  do  września  275.  Na  tablicach  widnieje 
napis:  „Wypłacić  królowi”.  Tym  monarchą  moŜe  być  tylko 
Pyrrus.  Niektórzy  naukowcy  sądzili,  ze  „król”  to  Agatokles 
lub  teŜ  urzędnik  miejski  o  tytule  „król”  (basileus),  ale  jest  to 
całkowicie nieprawdopodobne. Jak wynika z inskrypcji, w tym 
czasie  wypłacono  Pyrrusowi  z  funduszy  świątynnych  w 
formie  poŜyczek  czy  teŜ  raczej  „składek  na  wspólną  sprawę" 
fantastyczną  wprost  fortunę  -  11  240  talentów  srebra,  przy 
czym  najwięcej  po  bitwie  pod  Herakleją  -  2685  talentów. 
Całość tej kontrybucji to 295 ton srebra. Z tak ogromnej ilości 
kruszcu moŜna było wybić 45,3 miliona ówczesnych srebrnych 
monet  tarentyńskich  o  masie  6,5  grama  lub  53,6  miliona 
drachm  Pyrrusa  o  masie  5,5  grama.  Fakt,  Ŝe  Ajakida  mógł 
wycisnąć  z  nieduŜego  przecieŜ  polis,  jakim  było  Lokroi,  aŜ 
tyle  szlachetnego  metalu,  świadczy  jak  nieprzebrane  bogactwa 
posiadały  miasta  Wielkiej  Grecji.  Świątynia  Zeusa  Olimpiosa 
zgromadziła  prawdziwą  górę  srebra  z  podatków,  prezentów 
i  darów  wotywnych  dla  boga,  ze  sprzedaŜy  pszenicy, 
jęczmienia,  wina  i  oliwy  ze  świątynnych  ziem,  ze  sprzedaŜy 
dachówek  i  cegieł  własnej  produkcji  oraz  z  prostytucji 
ś

wiątynnej, którą, jak wiemy, uprawiano w Lokroi, zwłaszcza 

w momentach zagroŜenia polis

61

 

Ze  świątyni  Pyrrus  zabrał  fortunę,  jednak  do 

                                                      

61

 

Na  temat  Archiwum  Świątynnego  w  Lokroi  A.  De  Francis,  Stato  e  societa  in 

Locri Epizefiri, Napoli 1972, s. 78 i n. 

background image

 

109 

prowadzenia  długotrwałej  wojny  potrzebne  były  gigantyczne 
wprost  zasoby.  295  ton  srebra  wystarczyłoby  na  opłacenie 
przez  6  lat  armii  20-24  tysięcy  pieszych  najemników, 
pobierających  zwyczajowy  Ŝołd  w  wysokości  1  drachmy 
dziennie (kawalerzyści otrzymywali po 2-3 drachmy). Ajakida 
dostał z pewnością srebro i złoto nie tylko od Lokroi, ale takŜe 
od innych greckich miast, przede wszystkim od słynącego ze 
swych  bogactw  Tarentu,  a  jednak  stale  brakowało  mu 
pieniędzy,  a  do  Epiru  wrócił  z,  prawie  pustą  kasą.  Wydatki 
były  bowiem  ogromne.  Król  musiał  przecieŜ  nie  tylko  płacić 
Ŝ

ołnierzom,  ale  utrzymywać  swą  niewielką  flotę,  remontować 

fortyfikacje,  przynajmniej  częściowo  ponosić  koszty  zakupu 
Ŝ

ywności,  paszy  dla  zwierząt  i  broni  oraz  utrzymania  kwater 

zimowych,  musieli  teŜ  dzielić  się  pieniędzmi  z  italskimi 
sprzymierzeńcami.  
 

Pewną  część  srebra  z  Lokroi  Pyrrus  niewątpliwie 

rozdał  swoim  „przyjaciołom”  i  starszyźnie  w  Epirze,  część 
przeznaczył na wzniesienie wspaniałych budowli w Ambrakii. 
Hojność  naleŜała  do  obowiązków  hellenistycznego  monarchy. 
Skąpy lub ubogi władca uchodził za niegodnego panowania. 
 

Dzięki  ogromnym  środkom  z  Lokroi  i  innych  poleis 

Ajakida  zdołał  w  279  roku  wystawić  silną  armię.  Kiedy 
wszystko 

było 

gotowe, 

hufce 

królewskie, 

znacznie 

wzmocnione  przez  kontyngenty  sprzymierzeńców  italskich, 
wiosną  wyruszyły  w  pole.  Poprzedniego  roku  ani  klęska  pod 
Herakleją ani marsz Pyrrusa do Latium nie rzuciły Rzymian na 
kolana,  monarcha  z  Epiru  postanowił  więc  rozpocząć 
systematyczny  podbój  Italii.  Uderzył  na  Apulię  i  zajmował 
mniejsze  miasta,  wciąŜ  jeszcze  podlegające  Republice.  Jedne 
zmusił  do  uległości  oblęŜeniem,  inne  dobrowolnie  otworzyły 
mu  bramy.  Wszelako  Rzym  trzymał  w  ręku  Apulię  przede 
wszystkim  dzięki  wielkim  koloniom  -  Lucerii  i  Wenuzji. 
Przypuszczalnie  Pyrrus  zagroził  Wenuzji  lub  teŜ  obiegł  to 
miasto. Gdyby zdołał oczyścić Apulię ze zbrojnych kolonistów 
znad Tybru, zapewniłby większe bezpieczeństwo Tarentowi, a 
Samnitów uwolnił z dławiących kleszczy twierdz i terytoriów 
rzymskich. 
 

Roma  nie  mogła  pozwolić  sobie  na  utratę 

background image

 

110 

strategicznej  twierdzy  jaką  była  Wenuzja,  przysłała  więc  na 
odsiecz  aŜ  2  połączone  armie  konsularne.  Rzymianie  rzucili 
do boju wszystkie dostępne siły. Mogli sobie na to pozwolić, na 
północy  nie  było  juŜ  bowiem  etruskiego  frontu.  Na  czele 
wojska  stali  konsulowie  279  roku,  Publiusz  Decjusz  Mus  i 
Publiusz  Sulpicjusz  Saverrio.  Obaj  nie  mieli  powaŜniejszego 
doświadczenia  militarnego,  więc  senat  przydzielił  im  jako 
legata  znanego  nam  juŜ  Fabrycjusza  Luscinusa,  który  cieszył 
się sławą wytrawnego wojownika (Oros. IV 1, 20, por. Flor. I 
13). 
 

Siły  obu  adwersarzy  były  znacznie  potęŜniejsze  niŜ 

przed  rokiem.  Według  Dionizjosa  z  Halikarnasu  (XX  1), 
konsulowie  mieli  ponad  70  tysięcy  piechurów,  w  tym  20 
tysięcy Rzymian zgrupowanych w 4 legionach, resztę stanowili 
sprzymierzeńcy.  Do  tego  dochodziło  8  tysięcy  kawalerii. 
Pyrrus  wiódł  zaś  do  boju  nieco  ponad  8  tysięcy  konnicy  i  70 
tysięcy  pieszych  wojowników,  w  tym  16  tysięcy  Greków 
„którzy przepłynęli Zatokę Jońską”, a więc Ŝołnierzy z korpusu 
ekspedycyjnego  króla.  Epirota  miał  teŜ  19  słoni  (Dziejopis  z 
Halikarnasu  jest  więc  najwyraźniej  przekonany,  Ŝe  słoń, 
rzekomo  ranny  pod  Herakleją,  wkrótce  potem  wyzionął 
ducha).  Łatwo  obliczyć,  skąd  Dionizjos  wziął  te  16  tysięcy. 
Po prostu od wojsk, które przybyły z Ajakidą do Italii, odjął 13 
tysięcy poległych jakoby pod Herakleją. Obliczenia Dionizjosa 
są  jednak  błędne,  przydał  on  4  legionom,  tworzącym  2  armie 
konsularne  zbyt  wielu  sprzymierzeńców.  Poprawniejszej 
kalkulacji  dokonuje  Frontinus  (II  3,21)  stwierdzając,  Ŝe 
przeciwnicy mieli po 40 tysięcy Ŝołnierzy. Wydaje się, Ŝe obie 
armie były nieco silniejsze - znacznie ponad 40 tysięcy. Dwie 
„zwykłe”  armie  konsularne  to  juŜ  prawie  40  tysięcy  ludzi, 
a  Rzymianie  starali  się  przecieŜ  wzmocnić  swe  siły, 
przeprowadzając  nowy  pobór.  Niewątpliwie  ściągnęli  od 
sprzymierzeńców  posiłki  większe  niŜ  zazwyczaj,  zwłaszcza  w 
konnicy, która zneutralizować miała kawalerię Pyrrusa. 
 

TakŜe  król  oprócz  swoich  wojsk  miał  hufce  z  miast 

Wielkiej  Grecji,  a  takŜe  kontyngenty  Samnitów,  Lukanów, 
Bruttiów  i  Sallentynów.  Była  to  największa  armia,  jaką 
Ajakida dowodził na italskiej ziemi i w całej swojej karierze. 

background image

 

111 

 

Lokalizacja  bitwy  jest  sporna.  Wiemy  jedynie,  Ŝe 

odbyła  się  pod  Ausculum  (ob.  Ascoli)  w  zachodniej  Apulii, 
nad  porośniętym  krzakami  brzegiem  rwącej  rzeki,  na  terenie 
dla słoni i konnicy niedogodnym, a więc zapewne nierównym 
(Plut.  21).  W  pobliŜu  Ausculum  są  jednak  dwie  rzeki, 
Carapella  płynąca  na  północ  i  Aufidus  (obecnie  Ofanto)  -  na 
południe.  Wśród  naukowców  toczyła  się  skomplikowana 
dyskusja,  nad  którą  z  tych  rzek  Pyrrus  zmagał  się  z 
Rzymianami.  Hipoteza,  Ŝe  nad  Aufidusem  ma  więcej 
zwolenników.  Rzeka  ta  jest  większa,  miejscami  rzeczywiście 
rwąca,  równieŜ  w  czasach  staroŜytnych,  o  czym  zaświadcza 
poeta Horacy (Satires, I 1,58). Stanowi znacznie powaŜniejszą 
przeszkodę  terenową  niŜ  Carapella,  ma  teŜ  strome  brzegi, 
które  prawdopodobnie  w  staroŜytności  porośnięte  były 
krzakami  i  lasem.  Wybitny  niemiecki  historyk  Karl  Beloch, 
który na początku XX wieku zwiedzał Apulię, stwierdził, Ŝe we 
wrześniu,  a  więc  juŜ  po  pierwszych  jesiennych  ulewach, 
głębokość 

nurtu 

Carapelli 

wynosiła 

zaledwie 

kilka 

centymetrów,  Aufidus  zresztą  znacznie  częściej  wymieniany 
jest  w  staroŜytnych  źródłach.  W  Ascoli  wciąŜ  Ŝywa  jest 
tradycja,  Ŝe  bitwa  odbyła  się  niemal  w  samym  mieście,  przy 
Ponte  d'Ascoli,  czyli  przy  moście  przez  Caparellę,  w  pobliŜu 
miejsca, gdzie na początku XX wieku stał dworzec kolejowy. 
Na  tym  domniemanym  polu  walki  znaleziono  jakoby 
egzemplarz  starodawnej  broni.  Wszystko  wskazuje  jednak  na 
to,  Ŝe  mieszkańcy  Ascoli  rozpowszechniali  tę  opowieść 
powodowani lokalnym patriotyzmem. 
 

W  grę  mógłby  wchodzić  teŜ  inny  plac  boju  -  na 

lewym  brzegu  Aufidusu,  na  wysokości  Lavello,  tam,  gdzie  w 
wieki  później,  w  1052  roku,  Bizantyńczycy  stoczyli  wielką 
bitwę z Normanami. Tyle, Ŝe miejsce to odlegle jest aŜ 27 km 
od Ausculum i tylko 10 km od Wenuzji. Gdyby wrogie wojska 
zwarły  się  w  okolicach  Lavello,  bitwę  nazwano  by  „pod 
Wenuzją”, a nie „pod Auskulum”. 
 

Najprawdopodobniej  po  zjawieniu  się  rzymskiej  armii 

Pyrrus  wyruszył  spod  murów  Wenuzji.  Armia  królewska 
maszerowała  waŜnym  szlakiem  wojskowym,  późniejszą 
przedłuŜoną  via  Appia,  prowadzącym  z  Wenuzji  do 

background image

 

112 

Benewentu. Rzymianie rozbili obóz na lewym brzegu górnego 
biegu  Aufidusu,  prawdopodobnie  tam,  gdzie  w  miejscowości 
Pons  Aufidi  (obecnie  Ponte.  S.  Venere)  znajdowała  się 
przeprawa.  Dzięki  temu  nie  tylko  osłaniali  całą  północną 
Apulię,  ale  blokowali  takŜe  strategiczną  drogę  z  Wenuzji  do 
Benewentu

62

 

Jeśli  wierzyć  tradycji  rzymskiej,  przed  batalią  pod 

Auskulum  doszło  do  osobliwego  epizodu.  W  krytycznych 
momentach  bitwy  Rzymianie  niekiedy  usiłowali  odwrócić 
klęskę,  zgodnie  ze  starodawnym  obyczajem  poświęcając 
jednego  z  legionistów  bogom  podziemnym.  Częściej  jednak 
poświęcał  się  sam  wódz.  Ofiarował  przy  tym  bóstwom 
umarłych nie tylko swoją osobę, ale cale wojsko nieprzyjaciół. 
Ceremonia ta odbywała się według ściśle określonego rytuału. 
Uroczystą formułę wypowiadał przewodniczący  kapłańskiego 
kolegium  pontyfików,  pontifex  maximus.  Jej  treść  podaje 
Liwiusz  (VIII  9,6-8):  „Janusie,  Jowiszu,  ojcze  Marsie, 
Kwirynie,  Bellono,  Lary,  bogowie  nowo  przyjęci,  bogowie 
opiekunowie ziemi naszej, bogowie, w których mocy jesteśmy 
my i nieprzyjaciele, boskie cienie zmarłych, do was się modlę, 
z  czcią  was  błagam,  o  łaskawość  proszę  i  wołam,  byście 
narodowi  rzymskiemu  Kwirytów  dali  moc  i  zwycięstwo,  a 
nieprzyjaciół narodu rzymskiego Kwirytów dotknęli strachem, 
przeraŜeniem i śmiercią. Jak to wypowiedziałem słowami, tak 
za  rzeczpospolitą  Kwirytów,  za  wojsko,  legiony  i  posiłki 
narodu  rzymskiego  Kwirytów  poświęcam  legiony  i  wojsko 
nieprzyjacielskie razem ze mną bogom podziemnym i ziemi”. 
 

Poświęcany  wódz  słuchał,  stojąc  oparty  na  włóczni, 

odziany  w  togę  obramowaną  purpurą  (toga  praetextata),
zakrytą  głową,  z  ręką  schowaną  pod  togą,  trzymający  się  za 
brodę.  Po  zakończeniu  obrzędu  rzucał  się  na  wrogów,  by 
znaleźć  śmierć  w  walce.  Italikowie  gorąco  wierzyli  w 
skuteczność  tego  rytuału,  toteŜ  wojsko  „poświęconego”  z 
nowym  zapałem  ruszało  do  boju,  natomiast  nieprzyjaciele 
tracili  ducha  i  najczęściej  podawali  tyły.  Devotio  poddawali 
się prawie wyłącznie przedstawiciele rodu Decjuszów Musów, 

                                                      

62

 Na ten temat Beloch, Griechische…, t. IV, cz. 1, s. 549 i n., t. IV, cz. 2, s. 466 i n.; 

Le v eq u e,  op. cit., s. 380 i n.; Ki en a st ,   op. cit., kol. 144 i n. 

background image

 

113 

przynajmniej  o  nich  tylko  wiemy.  Jeśli  wierzyć  Liwiuszowi, 
jako  pierwszy  poświęcił  się  dla  ojczyzny  Pubiiusz  Deciusz 
Mus,  konsul  340  roku.  Uczynił  to  w  bitwie  z  Latynami 
stoczonej  pod  Veseris  w  Kampanii.  Jego  syn  oddał  Ŝycie  dla 
Republiki  w  słynnej  bitwie  pod  Sentinum  w  295  roku  (tylko 
jego  devotio  uwaŜane  jest  za  prawdziwe),  wnuk  zaś  był 
jednym  z  konsulów,  którzy  w  16  lat  później  stawili  czoła 
Pyrrusowi pod Ausculum. 
 

Jak  twierdzi  Zonaras,  przed  walną  rozprawą  wśród 

Ŝ

ołnierzy  królewskich  rozeszła  się  wieść,  Ŝe  konsul  Decjusz 

Mus równieŜ zamierza poświęcić się bóstwom podziemnym, a 
przez  to  skazać  ich  na  pewną  klęskę.  Zatroskany  ponurymi 
nastrojami w wojsku Pyrrus zwołał swoje hufce i opisał im, jak 
będzie  ubrany  rzymski  wódz  szukający  śmierci.  Surowo  teŜ 
nakazał,  Ŝeby  jeśli  napotkają  w  boju  kogoś  odzianego  w 
podobny strój, nie zabijali go, lecz wzięli Ŝywcem. Jednocześnie 
przez posłów oznajmił konsulowi, Ŝe daremne są jego zamysły, 
bowiem nie polegnie, lecz trafi do niewoli i poniesie zasłuŜoną 
karę jako parający się magią czarownik. Decjusz zrezygnował 
więc  ze  swych  zamiarów  i  odpowiedział  Pyrrusowi,  Ŝe 
Rzymianie potrafią zwycięŜyć takŜe bez jego ofiary (Zonar. VIII 
5,2-3).  Tradycja  rzymska  przekazana  przez  Cycerona  (De 
minibus II 61, Tusculanes. I 89)) i poetę Enniusza (Annales VI 
208 i n.) utrzymuje, Ŝe konsul rzeczywiście poddał się devotio 
połoŜył  głowę  na  polu  bitwy.  Ale  o  tym  niezwykle  przecieŜ 
efektownym  wydarzeniu  milczy  Liwiusz  (a  raczej  Liwiuszowa 
tradycja),  a  takŜe  Fasti  Capitolini,  starodawny  rzymski 
kalendarz  urzędowy,  którego  resztki  wyryte  na  marmurze 
przetrwały  do  naszych  czasów.  Z  innego  źródła,  co  prawda 
późnego i nie do końca wiarygodnego, wynika, iŜ Decjusz Mus 
przeŜył bitwę pod Ausculum i jako „konsul zastępczy” (consul 
suffectus)  
prowadził  w  265  roku  oblęŜenie  etruskiego  miasta 
Volsinii  (Vir.  ill.  36,2).  Zonaras  usiłował  zapewne  dokonać 
syntezy  dwóch  wersji  losów  Decjusza,  które  znał.  Według 
niego,  konsul  wprawdzie  zamierzał  dokonać  devotio,  ale  nie 
zdołał  urzeczywistnić  swych  zamysłów.  Tradycja  rzymska  na 
temat  devotio  pod  Auskulum  była  niekonsekwentna,  gdyŜ 
bitwa zakończyła się przecieŜ klęską legionów. Ofiara konsula 

background image

 

114 

byłaby  więc  daremna.  Nie  moŜna  wykluczyć,  Ŝe  Decjusz 
rzeczywiście  nosił  się  z  zamiarem  poświęcenia  Ŝycia  dla 
ojczyzny.  Świadczyłoby  to,  jak  bardzo  Rzymianie  lękali  się 
rozprawy z królem Molossów, takŜe Ŝołnierze Pyrrusa musieli 
słyszeć o tym obyczaju. Bitwa pod Sentinum, w której devotio 
poddał się ojciec konsula 279 roku, odbiła się szerokim echem 
w świecie greckim. Ajakida, usłyszawszy, ze jego wojownicy 
boją  się  potęŜnej  mocy  rzymskiego  rytuału,  musiał 
interweniować  i  ostatecznie  wygrał  tę  nasyconą  motywami 
religijnymi  wojnę  psychologiczną.  Rozstrzygnięcie  przynieść 
miał miecz, a nie magiczne ceremonie. 
 

Odtworzenie  bitwy  pod  Ausculum  jest  niezwykle 

trudne,  Na  jej  temat  mamy  dwie  sprzeczne  tradycje:  grecką, 
czyli  przede  wszystkim  krótki  przekaz  Hieronima  z  Kardii, 
wykorzystany  przez  Plutarcha,  oraz  rzymską,  zawartą  w 
obszernej  opowieści  Dionizjosa  z  Halikarnasu,  a  takŜe  u 
Kasjusza  Diona  i  Zonarasa.  Tradycja  rzymska  róŜni  się  od 
greckiej w istotnych punktach. 

1. Bitwa  trwała  jeden  dzień.  Według  tradycji  greckiej  -  dwa 

dni. 

2. Batalię  rozpoczęli  Rzymianie,  którzy  przekroczyli  rzekę, 

by  uderzyć  na  króla.  Bitwa  odbyła  się  więc  na  prawym 
brzegu.  Hieronim  twierdzi  jednak,  Ŝe  to  Ajakida  zaatakował 
(a  więc  musiał  sforsować  rzekę),  tak  Ŝe  walczono  na 
brzegu lewym. 

3. Rzymianie  przygotowali  300  czterokołowych  wozów 

bojowych,  zaopatrzonych  w  kosy,  do  walki  ze  słoniami. 
Hieronim nic o tym nie wiedział. 

4. Obóz  Pyrrusa  zdobyli  i  złupili  posiłkujący  Rzymian 

Dauniowie z Arpi. Tradycja grecka milczy na ten temat. 

5. Bitwa  była  nierozstrzygnięta  lub  nawet  zakończyła  się 

wygraną  Rzymian.  Pyrrus  został  ranny.  Według  tradycji 
greckiej zwycięzcą był Ajakida. 
   

Próby  znalezienia  jakiejś  syntezy  tych  dwóch 

opowieści  mają  charakter  hipotetyczny.  W  myśl  opinii 
współczesnych historyków, tylko przekaz Hieronima z Kardii 
jest  godny  zaufania.  Opierając  się  przede  wszystkim  na  jego 
relacji, moŜna odtworzyć następujący przebieg bitwy. 

background image

 

115 

   

Rzymianie  wyciągnęli  lekcje  ze  srogich  cięgów,  jakie 

dostali  pod  Herakleją.  Przyjęli  taktykę  wybitnie  defensywną, 
zajmując  umocnione  stanowisko  na  lewym  brzegu  rzeki.  Nie 
zamierzali  atakować,  być  moŜe  czekali  jeszcze  na  posiłki  od 
swych  sojuszników.  Przede  wszystkim  bali  się  jednak 
straszliwego  natarcia  połączonych  broni  armii  Pyrrusa  -  
konnicy, 

falangi, 

lekkozbrojnych, 

strzelców 

słoni. 

Konsulowie  wybrali  więc  teren  nierówny,  zalesiony,  
chroniony  przez  strome  brzegi  Aufidusu.  Zamierzali 
wyniszczyć  Ŝołnierzy  Epiroty  tuŜ  nad  rzeką,  gdy  tylko  ci 
wdrapią się na stromy, porośnięty gęstymi krzakami brzeg. Na 
takim  terenie  falanga  i  słonie  są  bezuŜyteczne.  Wodzowie 
Republiki liczyli, Ŝe legioniści, potrafiący walczyć w trudnych 
warunkach,  zaatakują  z  furią  i  w  walce  z  bliski  wysieką 
krótkimi  mieczami  rozproszonych  i  pozbawionych  wsparcia 
swych  „cięŜkich”  jednostek  przeciwników.  Sulpicjusz  i 
Decjusz  Mus  niezbyt  jednak  wierzyli  w  wygraną,  rozbili 
bowiem potęŜnie umocniony obóz bardzo blisko rzeki tak, aby 
pobici Rzymianie nie musieli daleko uciekać. 
   

Gdy stojący pod Wenuzją Pyrrus dowiedział się, Ŝe na 

jego  tyłach  stoi  potęŜna  armia  rzymska,  musiał  porzucić 
oblęŜenie  miasta,  aby  stawić  czoło  konsulom.  Wojska 
królewskie,  zbliŜywszy  się  do  rwącego  nurtu  Aufidusu, 
spostrzegły legionistów na drugim brzegu. Według Dionizjosa 
z  Halikarnasu,  obie  armie  stały  naprzeciwko  siebie  kilka  dni. 
zanim chwyciły za broń. Wydaje się to mało prawdopodobne, 
gdyŜ  Pyrrus  musiał  walczyć  w  terenie  dla  siebie 
niedogodnym.  Nie  czekałby  tak  długo,  aby  w  końcu  wydać 
bitwę 

tam, 

gdzie 

nie 

mógł 

posłuŜyć 

się 

swymi 

najskuteczniejszymi  oddziałami.  Ajakida  uderzył  więc 
niezwłocznie,  lecz  na  drugim  brzegu  Aufidusu  jego  oddziały, 
przede  wszystkim  piesze,  zostały  natychmiast  uwikłane  w 
cięŜkie  walki.  Nie  do  końca  wiadomo  zresztą,  jak  Pyrrusowi 
Ŝ

ołnierze  przekroczyli  rzekę,  Z  pewnością  przeszli  po  dnie  -  

Aufidus bynajmniej nie jest głęboki. Plutarch pisze jedynie, Ŝe 
król  został  wyparty  „na  teren  dla  konnicy  niedogodny,  na 
porośnięty krzakami brzeg rzeki, gdzie znów słonie nie mogły 
znaleźć drogi, by połączyć się z piechotą”. 

background image

 

116 

 

 

background image

 

117 

 

Karl  Beloch  uwaŜa,  Ŝe  król  zastosował  manewr, 

dzięki któremu pół wieku wcześniej Aleksander Wielki zdołał 
wywalczyć  przejście  przez  rzekę  Hydaspes,  bronioną  przez 
wielką  armię  indyjskiego  księcia  Porosa.  Pozorowane  ataki 
wojsk  epirockich  w  centrum  zaabsorbowały  armię  konsulów, 
podczas  gdy  wybrane  oddziały  Pyrrusa  przekroczyły  rzekę 
powyŜej  i  poniŜej  armii  rzymskiej,  a  następnie  zaatakowały 
nieprzyjaciela od obu skrzydeł. W kaŜdym razie Plutarch pisze, 
Ŝ

e pierwszego dnui bitwy Rzymianie zdołali przenieść główny 

cięŜar walki na skrzydło i dopiero w drugim dniu wrogie armie 
zderzyły się czoło w czoło. Beloch zwraca równieŜ uwagę,  Ŝe 
gdyby  wodzowie  rzymscy  znali  swe  rzemiosło,  to  dysponując 
tak  licznym  i  dobrym  Ŝołnierzem,  z  łatwością  udaremniliby 
próbę  przeprawy.  Być  moŜe  zresztą  konsulowie  świadomie 
przepuścili  część  Pyrrusowych  wojaków  przez  rzekę,  aby 
zniszczyć ich na stromym, krzaczastym brzegu, tam, gdzie król 
nie mógł rzucić do boju swych najlepszych oddziałów. 
 

Legioniści 

rzeczywiście 

natarli 

impetem. 

Prawdopodobnie  po  stronie  króla  Molossów  walczyli 
pierwszego 

dnia 

jedynie 

piesi 

Ŝ

ołnierze 

italskich 

sprzymierzeńców,  mający  podobne  uzbrojenie  co  Rzymianie, 
oraz  lekkozbrojni  i  być  moŜe  piechota  liniowa,  w  kaŜdym 
razie  nie  falangici  ze  swoimi  długimi  włóczniami  i  nie 
konnica.  Rzymianie  mieli  więc  znaczną  przewagę  liczebną, 
ale  mimo  to  nie  udało  im  się  zgnieść  przeciwnika.  W  tym 
długim  chaotycznym  boju,  składującym  się  zapewne  z 
indywidualnych  pojedynków,  popłynęło  mnóstwo  krwi, 
Pyrrus zaś „poniósł wiele strat w rannych i zabitych i na razie 
wycofał  się  z  walki,  trwającej  aŜ  do  północy”  (Plutarch). 
Ofiary  te  nie  były  jednak  daremne.  W  zaciekłym  boju 
Ŝ

ołnierze  królewscy  zdołali  wyprzeć  legionistów  z  części 

niedostępnego terenu, z najbardziej niebezpiecznych punktów. 
Być  moŜe  Ajakida  nakazał  swoim  ludziom,  aby  pod  osłoną 
nocy  zajęli  teŜ  strategiczne  miejsca,  z  których  mogli 
skutecznie  zaatakować  nieprzyjaciela.  W  kaŜdym  razie,  gdy 
wstał  świt,  konsulowie  musieli  wycofać  swe  wojska  na 
równinę.  Tu  mogli  przeciwstawić  kunsztowi  dowódczemu 
Pyrrusa i jego taktyce połączonych broni juŜ tylko rozpaczliwe 

background image

 

118 

męstwo, upór i dyscyplinę legionistów. 
 

Król  ustawił  swą  armię  w  zwartym  szyku  i  wydał 

rozkaz  do  natarcia.  Epiroci  i  ich  sprzymierzeńcy  runęli 
gwałtownie  na  wroga.  Silne  oddziały  łuczników  i  procarzy. 
ustawione  między  słoniami,  zasypały  rzymskich  Ŝołnierzy 
gradem  pocisków.  Rzymianie  zdawali  sobie  sprawę,  Ŝe  ich 
jedyną  szansą  jest  zepchnięcie  królewskiej  falangi  na  brzeg, 
zanim do akcji wejdzie konnica, a z nią budzące grozę słonie. 
Wyrzucili więc swe oszczepy i zderzyli się z nieprzyjacielem, 
chcąc  za  wszelką  cenę  rozbić  linię  Pyrrusowych  włóczników. 
Podobnie  jak  pod  Herakleją,  krótkimi  mieczami  musieli 
walczyć  przeciwko  sarissom.  „...przystąpili  z  mieczami  do 
strasznej  bitwy  przeciw  długim  lancom  i  gardząc  Ŝyciem 
jeden  mieli  cel:  ranić  i  walić  przeciwnika  bez  względu  na 
niebezpieczeństwo” (Plutarch). 
 

Legioniści  długo  stawiali  twardy  opór,  ale  nie  udało 

im  się  znaleźć  luki  w  linii  wroga,  czy  zaatakować  z  flanki. 
Potworny,  najeŜony  włóczniami  walec  falangi  powoli,  lecz 
nieubłaganie  zmiatał  ich  z  pola.  Zapewne  do  boju  wkroczyły 
manipuly  drugiej  linii  rzymskiej  -  principes,  a  w  końcu 
ustawieni  w  jednej  linii  doświadczeni  wojownicy  z  trzeciego 
rzutu  -  triarii.  Nie  udało  im  się  jednak  powstrzymać 
Pyrrusowej  armii.  Legiony  spływały  krwią.  Jak  wiemy, 
podczas  bitwy  pod  Pydną  „ani  tarcza,  ani  pancerz  nie 
mogły  się  oprzeć  sile  pchnięcia  sarissy”  (Plut.,  Aemilius 
Paulus  XX  4).  W  końcu  tam,  gdzie  walczył  sam  Pyrrus, 
zapewne  na  czele  najlepszych  jednostek,  linia  rzymska 
pękła.  Wtedy  Ajakida,  podobnie  jak  pod  Herakleją,  rzucił 
do walki swój „najcięŜszy argument” - słonie. 
 

Na  widok  tych  kolosów  rozpacz  ogarnęła  rzymskich 

Ŝ

ołnierzy.  Chyba  nie  próbowali  nawet  stawiać  oporu, 

zwłaszcza  Ŝe  Pyrrusowi  strzelcy  skutecznie  osłaniali 
zwierzęta,  raŜąc  z  proc  i  z  łuków  Rzymianie,  zmęczeni  juŜ 
walką, zaczęli uciekać przed słoniami Jak przed powodzią lub 
trzęsieniem  ziemi,  uwaŜając,  Ŝe  nie  trzeba  czekać,  aŜ  zginą 
bezczynnie 

przez 

naraŜanie 

się 

na 

najstraszniejsze 

niebezpieczeństwo w sytuacji bez wyjścia” (Plutarch). Dzięki 
przezorności  konsulów  legioniści  nie  musieli  daleko 

background image

 

119 

rejterować,  naraŜając  się  na  wycięcie  przez  jazdę  królewską, 
lecz  znaleźli  schronienie  w  pobliskim  silnie  umocnionym 
obozie, którego juŜ Pyrrus nie próbował zdobywać. Jak podaje 
Plutarch  w  swych  Pamiętnikach,  król  przyznał  się  do  utraty 
3505  Ŝołnierzy,  według  Hieronima  z  Kardii  6  tysięcy 
rzymskich trupów zostało na placu boju. 
 

Taki  przebieg  bitwy  pod  Ausculum  trzeba  uznać  za 

wiarygodny.  Szczupły  przekaz  Plutarcha  oczywiście  nie 
wyjaśnia 

wszystkich 

wątpliwości. 

Biograf 

całkowicie 

przemilcza  na  przykład  sforsowanie  rzeki  przez  oddziały 
Epiroty.  Zonaras  (VIII  5,4)  podaje,  Ŝe  Ajakida  uprzejmie 
przepuścił Rzymian na swój, prawy brzeg rzeki, ale to z cala. 
pewnością nieprawda. Nie wiadomo równieŜ do końca, w jaki 
sposób  wojska  Pyrrusa  wydostały się w końcu na równinę ani 
dlaczego król zdecydował się walczyć na tak niekorzystnym dla 
siebie placu boju. Tylko tę ostatnią kwestię wyjaśnić moŜna bez 
większych  wątpliwości.  To  Pyrrus  pragnął  bitwy,  chcąc  jak 
najszybciej  rozstrzygnąć  wojnę  na  swą  korzyść.  Rzymianie 
najwyraźniej  grali  na  zwłokę.  Król  musiał  więc  walczyć  na 
terenie wybranym przez przeciwnika. 
 

Co  jednak  zrobić  z  tradycją  rzymską?  Szczegółowy 

opis  zderzenia  Pyrrusowych  hufców  z  Rzymianami  nad 
Aufidusem  daje  Dionizjos  z  Halikarnasu.  Dzięki  jego  relacji 
moŜemy sobie wyobrazić „królewskie wojsko”, uszykowane w 
bojowej  linii  na  równinie  tuŜ  przed  atakiem  na  wroga.  Na 
skraju  prawego  skrzydła  piechoty  stała  falanga  macedońska, 
najeŜona  setkami  sariss.  Pięć  szeregów  trzymało  włócznie 
poziomo,  jedenaście  pozostałych  pionowo,  poruszając  nimi 
nieco, tak, by długie drzewca zatrzymywały nieprzyjacielskie 
pociski.  Obok  falangitów  zajęli  miejsce  italscy  najemnicy 
Tarentu. Ich sąsiadami w linii były zastępy z Ambrakii, jak się 
wydaje,  w  uzbrojeniu  tradycyjnych  hoplitów,  potrząsający 
wojowniczo  grzebieniami  na  hełmach.  Naprzeciw  tych 
oddziałów stał pierwszy legion rzymski. 
 

W  centrum  wojsk  pyrrusowych  zajęli  stanowisko 

leukaspidzi,  elitarna  formacja  tarentyńskich  piechurów 
noszących okrągłe białe tarcze. Ci nie mieli sariss lecz krótsze 
włócznie,  którymi  walczyli  jedną  ręką,  w  lewych  dzierŜyli 

background image

 

120 

bowiem  swe  białe  puklerze.  Obok  uszykowały  się 
kontyngenty  Lukanów  i  Bruttiów  z  uzbrojeniem  podobnym 
do  rzymskiego,  trzymający  duŜe  prostokątne  tarcze  i  kilka 
oszczepów,  którymi  ciskać  będą  w  nieprzyjaciół.  Wielu  tych 
sabelskich 

wojowników 

przybranych 

było 

skóry 

niedźwiedzie  i  wilcze.  Lukanowie  i  Bruttiowie  stanęli  nie  w 
jednej  zwanej linii,  lecz,  w  luźniejszym  szyku  manipularnym, 
w  szachownicy,  podobnie  jak  rzymscy  Ŝołnierze.  Te  wojska 
miały stawić czoła trzeciemu legionowi Rzymian. 
 

Z  Lukanami  i  Bruttiami  sąsiadowała  falanga 

Tesprotów,  Chaonów  i  Molossów  uzbrojonych  w  sarissy, 
walczących  na  sposób  macedoński.  Hufce  centrum  miały  się 
zmierzyć  z  legionem  drugim.  Królewskie  lewe  skrzydło 
tworzyli najemnicy z Etolii, Akarnanii i Atamanii, a sam jego 
kraniec  bitne  kohorty  Samnitów.  Ci  górale  z  Apeninów 
wyróŜniali  się  szerokimi,  bogato  zdobionymi  brązem  pasami, 
które  uchodziły  u  nich  za  symbol  męskiej  krzepy.  Mieli 
okrągłe  napierśniki  z  trzech  połączonych  Ŝelaznych  kręgów. 
Być moŜe walczył pod Ausculum takŜe „legion lniany” (legio 
lineata),  
doborowy  hufiec  samnicki.  Jego  wojownicy  szli  do 
boju  w  śnieŜnobiałych  lnianych  tunikach,  suto  wyszywanych 
złotem,  i  w  groźnych  hełmach  z  piórami  lub  z  grzebieniami. 
Według Liwiusza (IX 40) Samnici mieli zwyczaj stroić się do 
bitwy.  Podczas  wojen  samnickich,  „...ich  linia  bojowa 
błyszczała  nową  ozdobą  uzbrojenia.  Mieli  dwa  wojska. 
Tarcze jednego były okute złotem, drugiego srebrem. Kształt 
tarczy był taki – brzeg  górny,  który osłania pierś i barki, był 
szerszy,  bez  wycięcia,  ku  dołowi  tarcza  zwęŜała  się  klinowo 
ku  większej  poręczności.  Na  piersiach  mieli  miękki  pancerz, 
lewą nogę pokrywała nagolennica,  na hełmach sterczała  kita, 
aby  nadać  ciału  wygląd  wyŜszego  wzrostu.  Posiadacze  tarcz 
pozłocanych  mieli  kolorowe  tuniki,  a  ci  z  tarczami  obitymi 
srebrem  białe  tuniki  lniane”.  Z  pewnością  Liwiusz  wiele  tu 
zmyślił.  Samnickie  tarcze w  rzeczywistości były prostokątne, 
podobne do rzymskich. Ci górale z Apeninów byli oczywiście 
zbyt  ubodzy,  aby  upiększać  swe  puklerze  zlotem.  NajwyŜej 
starszyzna  samnicka  i  oddziały  elitarne  -  legion  lniany  -  
mogły mieć trochę ozdób z metali szlachetnych i kunsztownie 

background image

 

121 

wykonaną broń. Lewe skrzydło Pyrrusa miało za przeciwnika 
drugi legion. 
 

Kawalerię  prawego  skrzydła  wojsk  królewskich 

tworzyli jeźdźcy samniccy, bruttyjscy i najemnicy tarenlyńscy, 
lewego  zaś  -  najemnicy  z  Grecji,  Lukanowie  i  Tarentyni.  Ci 
ostatni wystawili zapewne dobrą, lekką jazdę, kaŜdy  Ŝołnierz 
miał  dwa  konie,  tak  aby  w  razie  potrzeby  błyskawicznie 
zmienić wierzchowca podczas bitwy. Jednostki na wzór jazdy 
tarentyńskiej  tworzyły  równieŜ  inne  greckie  poleis  i  władcy 
hellenistyczni.  Za  swymi  skrzydłami  Pyrrus  ustawił  słonie 
otoczone  rojem  lekkozbrojnych.  Sam  zajął  pozycję  z  tyłu, 
poza właściwą linią bojową, aby w razie konieczności wesprzeć 
kaŜdy  chwiejący  się  odcinek  swego  szyku.  Ajakidę  otaczała 
królewska  gwardia  konna  -  agema,  licząca  2  tysiące 
doborowych jeźdźców. 
 

Rzymianie  ustawili  między  legionami  wojska  swoich 

sprzymierzeńców: 

Latynów, 

Kampańczyków, 

Sabinów, 

Umbrów,  Wolsków,  Marrucynów,  Pelignów,  Frentanów  i 
innych, podzielonych na 4 oddziały, konnicę zaś rozmieścili na 
skrzydłach.  Za  linią  cięŜkiej  piechoty  stanęło  300  wozów 
bojowych przeznaczonych do zwalczania słoni. Wozy te miały 
po cztery koła i belki, do których przymocowane były ruchome 
Ŝ

erdzie,  które  moŜna  było  zwrócić  szybko  w  kaŜdym 

kierunku.  Na  końcu  kaŜdej  Ŝerdzi  wbito  trójzęby  lub  ostrza 
podobne  do  klingi  miecza  albo  Ŝelazne  kosy.  Niektóre  wozy 
zaopatrzono  w  wysokie  Ŝurawie,  z  których  zwisały  Ŝelazne 
haki  spowite  pakułami  nasyconymi  płynną  smołą.  Gdyby 
słonie  podeszły  blisko,  Ŝołnierze  na  wozach  mieli  zapalić 
smołę,  tak  aby  na  głowy  i  cielska  słoni  spadał  z  wysoko 
zawieszonych  haków  ognisty  deszcz.  Na  wozach  stali  teŜ 
łucznicy 

procarze 

miotający 

Ŝ

elazne 

pociski; 

te 

„antysłoniowe 

rydwany” 

otaczały 

liczne 

zastępy 

lekkozbrojnych. Ustawienie wojsk obu stron przedstawiliśmy 
na podstawie Dionizjosa z Halikarnasu, szczegóły uzbrojenia 
uzupełniliśmy  na  podstawie  innych  przekazów.  Niektórzy 
współcześni  historycy  wzięli  ten  opis  za  dobrą  monetę, 
dochodząc  do  „genialnego”  wniosku,  Ŝe  dziejopis  z 
Halikarnasu  opisał  po  prostu  drugi  dzień  batalii  pod 

background image

 

122 

Ausculum, bój na równinie

63

 

Tyle  tylko,  Ŝe  ustawienie  wrogich  wojsk,  podane 

przez  historyka  z  Halikamasu,  nie  zgadza  się  z  szykiem  obu 
armii,  opisanym  krótko  przez  Frontinusa,  korzystającego 
zapewne z zaginionego przekazu Liwiusza (II 3,21). Frontinus 
twierdzi,  Ŝe  Pyrrus  ustawił  w  środku  swej  linii  bojowej 
Tarentynów  jako  najbardziej  poślednich  wojowników.  Z 
lewej  strony  Ŝołnierzy  z  Tarentu  zajęli  pozycję  Bruttiowie. 
Lukanowie 

Sallentynowie 

(o 

tych 

ostatnich, 

zamieszkujących  sam  „obcas”  italskiego  buta,  milczy 
Dionizjos),  z  prawej  zaś  -  Samnici  i  Epiroci.  Kawalerzyści 
królewscy  wraz  ze  słoniami  stanęli  za  piechotą.  Pyrrus 
uczynił  tak,  idąc  rzekomo  za  radą  Homera.  Kiedy  bowiem 
pod  murami  Troi  sędziwy  Nestor  gotował  szyk  bojowy 
Achajów: 

„...słabszych pośrodku wojsk swoich umieścił. 
Aby tchórzliwych konieczność sama sama zmusiła do wałki”. 

(Iliada IV w. 299 i n,, tłum. Kazimiera JeŜowska). 

 

Annaliści  rzymscy  z  lubością  wyśmiewali  Greków  z 

Tarentu  jako  niewieściuchów  niesposobnych  do  oręŜa,  lecz 
była  to  czysta  złośliwość.  Tego  rodzaju  bezmyślnie 
powtarzanych  stwierdzeń  nie  naleŜy  traktować  powaŜnie. 
Ponadto  wiarygodność  autorów  opierających  się

 

na  tradycji 

rzymskiej  podwaŜa  fakt,  Ŝe  podają  dwie  róŜne  wersje 
ustawienia wojsk. Próba pogodzenia   tych   wersji,   np.    Ŝe 
Frontinus   myli   piechotę samnicką z kawalerią tego ludu, i 
dlatego  Samnici  znaleźli się  u niego na prawym skrzydle, jest 
nie  przekonująca

64

.  Na  temat  ustawienia  linii  bojowej  Pyrrusa 

zabrał glos równieŜ Polybios. W swych rozwaŜaniach na temat 
wyŜszości  legionu  nad  falangą  dziejopis  z  Megalopolis 
stwierdza:  „Co  do  Pyrrusa  -  to  ten  stosował  nie  tylko 
uzbrojenie  rzymskie,  ale  korzystał  takŜe  z  wojsk  italskich, 
ustawiając  w  bitwach  na  przemian  jeden  oddział  na  wzór 

                                                      

63

 Tak np. Wuilleumier, op. cit., s. 119 i n., Kienast, op. cit., kol. 144. Podczas 

pierwszego dnia bitwy, stoczonej w zaroślach nad rzeką, w walce oczywiście nie 
mogła wziąć udziału kawaleria i falanga, takŜe sformowanie regularnej linii było 
zapewne niemoŜliwe, o tych kwestiach Levequ e, op.,cit., s. 387 i n. 

64

 

Salmon, op. cit., s. 286. 

background image

 

123 

rzymski  i  jeden  systemem  falangi.  Mimo  to  nie  potrafił  i  tak 
zwycięŜać,  lecz  obie  strony  stale  jakoś  wychodziły  z  bitew  z 
wynikiem nie rozstrzygniętym” (XVIII 29). Polybiosowi moŜe 
chodzić  przede  wszystkim  o  bitwę  pod  Ausculum,  gdyŜ  pod 
Herakleją 

Pyrrus 

nie 

miał 

jednostek 

italskich 

sprzymierzeńców,  pod  Benewentem  zaś  -  tylko  bardzo 
szczupłe  ich  zastępy.  Polybios  zapomina  jednak,  iŜ  obok 
macedońskiej falangi i oddziałów italskich w wojsku Pyrrusa 
były  takŜe  jednostki  greckie,  z  pewnością  nie  walczące 
sarissami, jak leukaspidzi z Tarentu czy najemnicy z Hellady, 
które  równieŜ  mogły  wystąpić  w  nieco  luźniejszym  szyku. 
Zresztą  wersja  Polybiosowa  nie  zgadza  się  ani  z  opowieścią 
Frontinusa, ani Dionizjosa. 
 

Nie  wiadomo,  skąd  Dionizjos  czerpał  swoje 

informacje.  Czy  od  Timajosa  z  Tauromenion,  czy  teŜ 
Proksenosa?  Bo  tylko  greccy  dziejopisowie  mogli  znać  takie 
szczegóły  na  temat  Pyrrusowej  armii.  Historiografia  rzymska 
pojawiła  się  znacznie  później,  prawie  100  lat  po  Ausculum. 
Podejrzenie budzi fakt, Ŝe historyk z Halikarnasu zna dokładne 
ustawienie  nie  tylko  jednej,  ale  drugiej  strony,  z  numerami 
legionów  włącznie.  Musiał  więc  mieć  dostęp  do  źródeł 
zarówno  greckich  jak  i  rzymskich.  Bardziej  prawdopodobne 
jest wszakŜe, Ŝe spisywał tylko z annalistów rzymskich, a jego 
opowieść  uznać  naleŜy  za  efektowną  lecz  bezwartościową 
historyjkę

65

.  Na  wiarę  zasługuje  być  moŜe  jedynie  podany 

przez  Dionizjosa  skład  Pyrrusowej  armii,  informacje  na  ten 
temat  historyk  mógł  zaczerpnąć  z  dobrego  źródła  greckiego, 
moŜe z Timajosa. 
 

Niewątpliwie wytworem fantazji jakiegoś annalisty są 

natomiast  wozy  bojowe  do  zwalczania  słoni.  Te  pojazdy 
z urządzeniami do polewania groźnych zwierząt gorącą smołą 
mogłyby  być  ozdobą  jakiegoś  piekła  na  obrazach  Hieronima 
Boscha

66

.  Wymieniają  je  równieŜ  Zonaras  i  Orozjusz.  W 

opowieści  Dionizjosa  wchodzą  jednak  do  akcji  tylko  raz,  na 
samym  początku  bitwy,  według  Zonarasa  zaś  w  ogóle  nie 
zostały uŜyte, poniewaŜ Pyrrus (co za złośliwość) ustawił swe 

                                                      

65

 Beloch, Griechische..., t. IV, cz. 2. s. 472 i n.; Delbrück, op. cit., s. 308 i n. 

66

 Leveque, op. cit., s. 389. 

background image

 

124 

potwory  na  innym  odcinku  bojowego  szyku.  Prawdopodobne 
jest natomiast, Ŝe Rzymianie posłuŜyli się płonącymi strzałami 
i  innymi  pociskami,  by  powstrzymać  szarŜę  słoni.  O  tym,  jak 
legioniści  zwalczali  te  kolosy,  opowiada  krótko  Florus: 
„Zniknął  juŜ  bowiem  strach  przed  zwierzętami,  a  Gajusz 
Numicjusz,  centurion  z  pierwszej  linii  czwartego  legionu, 
odcinając jednemu  słoniowi  trąbę  dowiódł,  Ŝe  potwory  moŜna 
uśmiercić.  Przeto  rzucano  w  nie  dzidami,  a  na  wieŜe  rzucano 
Ŝ

agwie, tak Ŝe wszystkie szyki wrogów pokryły się płonącymi 

zwaliskami”.  Pamiętamy  wszakŜe,  Ŝe  według  wiarygodnego 
przekazu  Hieronima  z  Kardii,  to  właśnie  przed  słoniami 
Rzymianie  pierzchali  z  pola  walki.  Dzielny  centurion-
słoniobójca pojawił się juŜ zresztą w bitwie pod Herakleją. 
 

Dionizjos  opowiada,  Ŝe  obie  armie  miały  silniejsze 

prawe  skrzydła  i  tam  zaczęły  zwycięŜać  swych  wrogów. 
Stojący  na  prawym  skrzydle  falangici  macedońscy  odepchnęli 
pierwszy  rzymski  legion  i  hufce  sprzymierzonych  Latynów, 
lecz takŜe lewe skrzydło królewskie zaczęło się cofać. Wtedy 
Pyrrus  wysłał  do  ataku  słonie.  Przeciwko  nim  ruszyły  wozy 
zaprzęŜone  w  woły,  których  załogi  miotały  na  ogromne 
zwierzęta  płonącą  smołę.  Dowódcy  słoni  nie  gnali  juŜ  więc 
swych  kolosów  naprzód,  lecz  ciskali  oszczepy  z  wieŜyczek. 
Przeciwko  wozom  wystąpili  lekkozbrojni  króla,  którzy  cięli 
uprząŜ  i  kaleczyli  woły.  W  chwilę  później  Ŝołnierze  rzymscy 
uciekli  z    wozów    i      szukali      schronienia    w    najbliŜszych   
szeregach  swojej  piechoty,  powodując  w  nich  chaos  i 
zamieszanie. 
 

Wkrótce  potem  w  centrum  wojownicy  czwartego 

legionu  zmusili  do  odwroiu  Lukanów  i  Bruttiów,  za  nimi 
podali tyły takŜe Tarentyni (tu historyk z Halikarnasu przeczy 
zresztą  sam  sobie,  poprzednio  napisał,  Ŝe  z  Lukanami  i 
Bruttiami  walczył  legion  trzeci,  chyba  Ŝe  szyk  rzymski  uległ 
przesunięciu). Pyrrus zamierzał wesprzeć łamiące się centrum 
kawalerzystami  swej  agemy  oraz  jeźdźcami  wezwanymi  ze 
skrzydeł.  Wtedy  jednak  po  stronie  Rzymian  interweniowała, 
jak  to  mówi  dziejopis  Dionizjos,  „boska  potęga”.  Do  walki 
wkroczył  hufiec  Dauniów,  sprzymierzonych  z  Rzymem. 
„Dauniowie,  jak  się  wydaje,  z  miasta  Argyrippa,  które  teraz 

background image

 

125 

nazywa  się  Arpi,  cztery  tysiące  piechurów  i  około  czterystu 
jeźdźców  przysłanych  na  pomoc  konsulom,  znalazło  się 
w  pobliŜu  obozu  królewskiego.  Dauniowie  przez  przypadek 
podąŜali  drogą  prowadzącą  w  pobliŜu  nieprzyjaciela  i  wtem 
zobaczyli  tłum  kłębiący  się  na  równinie.  Zatrzymali  się  więc 
na 

krótką 

chwilę, 

oddając 

się 

wszelkiego 

rodzaju 

rozwaŜaniom, a w końcu postanowili, Ŝe nie zejdą ze wzgórz i 
nie  wezmą  udziału  w  bitwie,  poniewaŜ  nie  potrafili  odróŜnić 
swoich  od  nieprzyjaciół,  a  takŜe  nie  wiedzieli,  gdzie  powinni 
zająć  miejsce  w  szyku,  aby  być  pomocą  dla  swych 
sprzymierzeńców.  Uznali  natomiast,  Ŝe  najlepiej  zrobią 
okrąŜając i niszcząc obóz nieprzyjaciela, poniewaŜ wtedy nie 
tylko zdobędą bogate łupy, jeśli zawładną taborami, ale takŜe 
wprowadzą  przeciwników  w  wielkie  zamieszanie,  gdy  ci 
zobaczą,  Ŝe  ich  obóz  nagle  ogarnął  poŜar  (pole  bitwy  było 
połoŜone  od  obozu  nie  dalej  niŜ  20  stadiów)

67

.  Podjąwszy  tę 

decyzję,  a  takŜe  dowiedziawszy  się  od  jeńców,  których 
wzięli,  gdy  ci  wyszli  zbierać  drewno,  Ŝe  obozu  strzeŜe  bardzo 
nieliczna  straŜ,  zaatakowali  go  ze  wszystkich  stron.  Pyrrus, 
dowiedziawszy się o tym od konnego Ŝołnierza, który przedarł 
się przez linie nieprzyjacielskie, gdy tylko zaczęło się oblęŜenie 
obozu i, ostro  gnając  rumaka  szybko  osiągnął cel,  postanowił 
pozostawić resztę swych sił na równinie i nie odwoływać czy 
teŜ  nie  rozbijać  falangi.  Wysłał  natomiast  jako  posiłki  dla 
obozu  słonie  i  najśmielszych  spośród  jeźdźców,  starannie 
wybranych.  Lecz  kiedy  ci  byli  jeszcze  w  drodze,  obóz  został 
nagle wzięty i podpalony. 
 

Wojownicy,  którzy  dokonali  tego  bohaterskiego 

czynu,  dowiedziawszy  się,  Ŝe  wojska  wysłane  przez  króla 
schodzą  juŜ  ze  wzgórz  przeciwko  nim,  uciekli  na  szczyt 
wzgórza,  gdzie  ani  słonie,  ani  konie  nie  mogły  łatwo  ich 
dosięgnąć.  Wojska  królewskie,  które  przybyły  za  późno,  aby 
przynieść  pomoc,  zwróciły  się  przeciw  legionowi  trzeciemu  i 
czwartemu,  które  wysunęły  się  znacznie  przed  inne  wojska, 
pobiwszy  swoich  przeciwników  w  linii.  Atoli  Rzymianie, 

                                                      

67

 Niespełna cztery kilometry. B eloch , Griechische..., t. IV, 2 s. 474 słusznie uwaŜa 

jednak, Ŝe obóz Pyrrusa musiał znajdować się znacznie dalej od placu boju drugiego 
dnia bitwy. 

background image

 

126 

dowiedziawszy  się,  Ŝe  te  zastępy  królewskie  nadchodzą, 
wbiegli na miejsce wysokie i gęsto porośnięte drzewami, tam 
teŜ uformowali szyk bojowy. Słonie, niezdolne wdrapać się na 
górę, nie uczyniły im szkody, podobnie jak zastępy jezdnych, 
ale łucznicy i procarze, miotając pociski ze wszystkich stron, 
zranili i połoŜyli trupem wielu Rzymian. Gdy zaś dowiedzieli 
się  o  tym  wodzowie,  Pyrrus  ze  swej  linii  piechoty  wysłał 
Atamanów  i  Akarnanów  i  niektórych  Samnitów,  podczas  gdy 
rzymski  konsul  pchnął  kilka  oddziałów  konnicy,  albowiem 
potrzebowała  takiego  wsparcia  piechota.  W  tym  więc  czasie 
nowa  bitwa  rozpaliła  się  między  piechurami  a  jezdnymi,  zaś 
wraz z nią coraz większa rzeź. 
 

Naśladując  rozkaz  króla,  rzymscy  konsulowie  takŜe 

odwołali  swe  wojska,  bo  zbliŜał  się  zachód  słońca,  i 
przeprowadzili  je  przez  rzekę  z  powrotem  do  obozu,  gdy  juŜ 
zapadały  ciemności.  Oddziały  Pyrrusa,  utraciwszy  swe 
namioty,  zwierzęta  juczne  i  niewolników,  i  wszystkie  swoje 
tabory,  spędziły  nadchodzącą  noc  pod  gołym  niebem,  bez 
słuŜby  i  nawet  bez  zaopatrzenia  w    niezbędną  Ŝywność    tak,  
Ŝ

e wielu  zranionych  Ŝołnierzy zmarło,   aczkolwiek   gdyby   

otrzymali   wsparcie   i   opiekę, mogliby zostać ocaleni”. 
 

Jak  widać,  relacja  Dionizjosa  z  Halikarnasu  znacznie 

róŜni  się  od  przekazanej  przez  Piutarcha  wersji  Hieronima. 
Według  tego  ostatniego,  dzielność  i  cały  wysiłek  bojowy 
legionistów  usiłujących  powstrzymać  marsz  Pyrrusowej 
falangi,  okazały  się  daremne.  Historyk  z  Halikarnasu 
opowiada  natomiast,  Ŝe  piechurzy  rzymscy  przez  długi  czas 
mieli przewagę, pobili centrum armii królewskiej i odepchnęli 
lewe  skrzydło.  Dionizjos  przejawia  zresztą  prawdziwy 
kompleks  słoni  -  w  jego  relacji  te  wielkie  zwierzęta  pędzone 
są  po  całym  polu  bitwy  tam  i  z  powrotem.  Tymczasem 
manewrowanie  słoniami,  niewątpliwie  rozwścieczonymi  po 
pierwszym starciu, byłoby z pewnością trudne. Nie wydaje się 
prawdopodobne,  aby  obóz  Pyrrusa  został  wzięty  i  spalony. 
Dionizjos podaje starą grecką nazwę miasta Arpi (Argyrippa), 
skąd przybyli sprzymierzeni z Rzymem Dauniowie, niektórzy 
historycy uwaŜają więc, Ŝe jego źródłem był jakiś wiarygodny 
dziejopis  helleński  -  Timajos  czy  Proksenos.  Bardziej 

background image

 

127 

prawdopodobne wydaje się wszakŜe wyjaśnienie, Ŝe Dionizjos 
podał  grecką  nazwę  miasta,  bo  sam  był  Grekiem.  W 
konfabulacje  dziejopisa  z  Halikarnasu  uwierzył  nawet  tak 
wytrawny  badacz  jak  P.  R.  Franke,  autor  poświęconego 
Pyrrusowej  wojnie  rozdziału  w  Cambridge  Ancient History

68

Franke  uwaŜa,  Ŝe  losy  bitwy  z  najwyŜszym  trudem 
rozstrzygnął  sam  Pyrrus,  atakując  na  czele  konnicy  i  słoni 
legiony  trzeci  i  czwarty,  które  w  centrum  wysunęły  się  do 
przodu. Niemniej jednak wszystko wskazuje na to, Ŝe prawie 
cała barwna opowieść historyka z Halikarnasu jest wytworem 
bujnej fantazji któregoś z annalistów. Nie moŜna identyfikować 
bitwy  Dionizjosa  z  drugim  dniem  bitwy  Hieronima  z  Kardii. 
Plutarch,  który  czytał  w  całości  zarówno  historię  Hieronima 
jak  i  przekaz  Dionizjosa  z  Halikamasu,  nie  znajduje  przecieŜ 
Ŝ

adnych  punktów  wspólnych  i  głowi  się,  której  z  wersji  dać 

wiarę. 
 

To  właśnie  Ausculum  uwaŜane  jest  za  najbardziej 

typowe „pyrrusowe zwycięstwo” i opinię tę reprezentują takŜe 
niektórzy  współcześni  badacze

69

.  Jak  widać,  wpływy 

annalistów  rzymskich  nie  dały  się  wykorzenić  aŜ  do  dnia 
dzisiejszego.  Historycy  Republiki  czynili  wszystko,  aby 
ukazać  batalię  pod  Ausculum  jako  bitwę  nie  rozstrzygniętą 
lub  nawet  sukces  rzymskiej  strony.  Według  Dionizjosa  z 
Halikamasu,  obie  armie  straciły  po  15  tysięcy  ludzi. 
Próbowano  pogodzić  powyŜsze  dane  z  informacjami 
Hieronima,  przypuszczając,  Ŝe  ten  ostatni  nie  uwzględnił 
rannych,  o  których  zazwyczaj  milczą  źródła  staroŜytne,  lub 
teŜ  przemilczał  straty  wśród  italskich  sprzymierzeńców 
Pyrrusa.  Nie  są  to  wszakŜe  wyjaśnienia  przekonujące,  tym 
bardziej  Ŝe  późniejsza  tradycja  rzymska  usiłuje  przekazać 
potomności, iŜ pod Ausculum poległo aŜ 20 tysięcy Ŝołnierzy 
Pyrrusa i tylko 5 tysięcy Rzymian (Frontin. II 3; Eutrop. II 13; 
Oros. IV 1,22)

70

 

TakŜe  Pyrrus  został  jakoby  zraniony.  „Taki  byłby 

                                                      

68

 Cambridge Ancient History, Cambridge 1988, t. VII. cz. 2, s. 473. 

69

 

Tak np. Heftner, op. cit., s. 35; B e n g t s on ,  op. cit., s. 129. 

70

 O stratach: Kienast, op. cit., kol. 145; Leveque, op. cit., s. 394 i n.; Sc h u b e r t ,  op. 

cit., s. 197. 

background image

 

128 

koniec klęski, gdyby nie przeszkodziła noc, a sam król, ostatni 
spośród  uciekających,  ranny  w  ramię,  nie  został  wyniesiony 
przez  straŜ  przyboczną  na  swoim  oręŜu”,  opowiada  Florus  (I 
13,10, podobnie Zonar. VIII 5,6; Eutrop. II 13, Oros. IV, 1,20, 
a  takŜe  Dionizjos  z  Halikarnasu  za  pośrednictwem  Plutarcha 
21,13). Trudno powiedzieć, czy to prawda. Najlepszy biograf 
Pyrrusa,  Pierre  Leveque,  powątpiewa  w  ranę  króla, 
przytaczając  mocny  argument  -  wiarygodny  przekaz 
Hieronima z Kardii nic na ten temat nie wspomina. 
 

Siedząc  poszczególne  relacje  wyraźnie  moŜna 

dostrzec,  jak  prawda  o  bitwie  pod  Ausculum  z  czasem  ulega 
zafałszowaniu.  Dla  Hieronima  z  Kardii,  Iustinusa  (XVIII 
1,11)  i  annalisty  Valeriusa  Antiasa  (jego  relacja  przekazana 
przez  Gelliusa  Noctes  atticae  („Noce  attyckie”)  III  8,1)  to 
jeszcze  Pyrrus  jest  zwycięzcą,  podczas  gdy  Dionizjusz  z 
Halikarnasu  mówi  o  bitwie  nie  rozstrzygniętej,  natomiast 
Liwiusz,  Florus,  Orozjusz  radują  się  z  rzymskiej  wiktorii. 
„Pyrrus  uciekł  do  Tarentu”,  twierdzi  Eutropiusz  (II  13). 
Tymczasem rzecz  miała się całkowicie inaczej. Z rzeczowego 
przekazu Hieronima wynika, Ŝe Ajakida zaatakował mającego 
co  najmniej  równe  siły  nieprzyjaciela  na  niekorzystnym  dla 
siebie terenie, mimo to wypart wrogów z zajmowanych pozycji 
na  równinę,  tam  pobił  ich  jeszcze  raz  i  zmusił  do  pospiesznej 
ucieczki do obozu. Dla Rzymian „bitwa skończyfa się juŜ nie 
odwrotem, lecz klęską ich wojska”

71

. Republika znalazła się w 

trudnej  sytuacji.  Wysłała  przeciw  Pyrrusowi  wojska  dwóch 
konsulów,  czyli  całą  swą  armię  polową,  a  mimo  to  została 
pokonana, tracąc 6 tysięcy ludzi. 
 

Jednak równieŜ Ajakida nie mógł spokojnie patrzeć w 

przyszłość.  Twardzi  Ŝołnierze  rzymscy  zabili  wielu  jego 
wojowników.  Z  3505  poległych  pod  Ausculum  po  stronie 
królewskiej  zapewne  około  połowa  przypadała  na  italskich 
sprzymierzeńców,  lecz  król  po  prostu  nie  miał  skąd  uzupełnić 
poniesionych  strat.  Jego  korpus  ekspedycyjny  topniał  w 
zastraszającym  tempie.  Po  dwóch  bitwach  zostało  zeń  około 
23-24 tysięcy ludzi, z których po Ausculum z pewnością wielu 

                                                      

71

 Heurogon, op. cit., s. 217 

background image

 

129 

było rannych i niezdolnych do walki. Pyrrus „…stracił wielką 
część  tego  wojska,  które  z  sobą  przywiózł,  stracił  prawie 
wszystkich  przyjaciół  najbliŜszych  i  dowódców,  z  małymi 
wyjątkami.  Nowych  nie  było  skąd  wziąć,  ...gdy tymczasem  u 
Rzymian  obficie  i  szybko,  jakby  z  jakiegoś  płynącego  z 
ojczyzny  źródła,  napełniał  się  obóz  nowymi  ludźmi”,  napisał 
Plutarch  (21),  być  moŜe  nieco  przesadzając,  bo  o  śmierci 
najlepszych  dowódców  Pyrrusa  informował  juŜ  po  Heraklei. 
Niemniej  jednak  król  Molossów  najpóźniej  po  Ausculum 
uświadomił sobie, Ŝe czeka go długa i wyniszczająca wojna, w 
której  powoli  wytraci  swe  siły,  Ŝe  ze  swym  szczupłym 
wojskiem nie jest w stanie rzucić Republiki na kolana. 

background image

 

130 

 

background image

 

131 

 

background image

 

132 

 
 

background image

 

133 

 

background image

 

134 

 
 
 
 
 
 
 

background image

 

135 

 
 
 
 
 
 
 

background image

 

136 

 
 
 

background image

 

137 

 
 

background image

 

138 

SOJUSZ DWÓCH MOCARSTW 
 

Po  Ausculum  nie  doszło  juŜ  do  działań  wojennych.  Król  nie 
próbował wykorzystać sukcesu, nie ścigał konsulów, zaniechał 
oblegania  Wenuzji.  Dla  dziejopisów  rzymskich  przyczyny  tej 
bezczynności były jasne. Pyrrus, zwycięŜony i ranny, schronił 
się  za  murami  Tarentu.  Rzeczywistość  wydaje  się  inna.  Do 
bitwy  pod  Ausculum  doszło  zapewne  latem  279  roku.  Pyrrus 
uznał,  Ŝe  w  tym  sezonie  nie  ma  juŜ  sensu  podejmować 
operacji  na  większą  skalę,  które  i  tak  nie  przyniosą 
rozstrzygnięcia,  zwłaszcza  Ŝe  stosunki  króla  Molossów  z 
italskimi sojusznikami pogarszały się. Według Plutarcha (21), 
„sprzymierzeńcy  italscy  juŜ  ochłonęli  z  zapału”.  Być  moŜe 
Samnici,  Lukanowie  i  Bruttiowie  przekonani,  Ŝe  pobici  w 
dwóch  bitwach  Rzymianie  nie  są  juŜ  tak  groźni,  nie  chcieli 
dłuŜej  znosić  twardych  rządów  Ajakidy.  Jak  pisze  Kasjusz 
Dio,  Halikowie  zjednoczyli  się  przeciwko  Pyrrusowi, 
poniewaŜ  ten  nie  dotrzymywał  swych  obietnic,  a  ponadto 
pustoszył  ziemie  swych  sprzymierzeńców  tak  samo  jak 
nieprzyjaciela.  Doszło  przy  tym  do  znamiennego  incydentu. 
Na  skargi  italskich  sojuszników  król  odpowiedział,  Ŝe  kiedy 
jest  na  terytorium  rzymskim,  widzi  kwitnące  osady  i  pola. 
Ziemie  jego  aliantów  są  natomiast  tak  pełne  dzikich  zarośli  i 
spustoszone,  iŜ  myślał,  Ŝe  znajduje  się  na  /Jurni  niczyjej. 
Ś

wiadczy to, jak ogromnych zniszczeń dokonali Rzymianie na 

ziemiach  południowej  Italii,  jakie  klęski  w  walkach  z 
Republiką  ponosili  Lukanowie  czy  Samnici.  Epiroci  równieŜ 
nie  ukrywali  niezadowolenia.  Zerwali  przyjaźń  ze  swymi 
italskimi  aliantami,  poniewaŜ  wyruszyli  na  wojnę  pełni 
wielkich  nadziei,  tymczasem  ich  udziałem  stały  się  tylko 
trudy  i  znoje  (Cass.  Dio  frg.  40,  26).  Niewątpliwie 
i  jedni,  i  drudzy  rozczarowani  byli  cięŜką  wojną,  w  której 
łupów było niewiele. Pyrrus wiedział, Ŝe moŜe liczyć tylko na 
własne  siły.  Powrócił  do  Tarentu,  by  przegrupować  armię. 
Być moŜe wzmocnił ją posiłkami przybyłymi z Epiru (Zonar. 
VIII  5,7).  Nie  mogło  to  być  znaczące  wsparcie.  Ojczyzna 
Pyrrusa  sama  znalazła  się  w  niebezpieczeństwie.  Oto  na 
początku  279  roku  do  Macedonii  wdarły  się  hordy  bitnych 

background image

 

139 

i okrutnych celtyckich wojowników. Król Ptolemajos Keraunos 
ze  zbyt  szczupłymi  siłami  pociągnął  na  nieprzyjaciela.  Nie 
miał  zresztą  wiele  wojska,  gdyŜ  część  oddziałów  oddał 
Pyrrusowi  na  italską  wyprawę.  Celtowie  roznieśli  w  puch 
niewielką  armię  macedońską.  Ranny  Keraunos  został  wzięty 
do  niewoli  i  stracony.  Najeźdźcy  rozlali  się  po  całym  kraju, 
łupiąc  i  mordując.  W  Macedonii  zapanował  chaos.  Być  moŜe 
jakiś  zagon  Celtów  dotarł  do  Epiru,  Appian  (Samn.  11,1) 
w kaŜdym razie mówi o zaburzeniach wśród Molossów. 
 

Posłowie  z  ojczyzny  wzywali  Pyrrusa  do  powrotu, 

kreśląc  wspaniałe  perspektywy  -  teraz  przecieŜ  z  łatwością 
sięgnie  po  tron  Macedonii,  korzystając  z  panującego  tam 
bezkrólewia.  Jednocześnie  do  Tarentu  przybyli  posłowie 
Greków 

sycylijskich, 

obiecując 

Pyrrusowi 

wydanie 

najwaŜniejszych miast wyspy, Agrygentu, Syrakuz i Leontinoj, 
a  pewnie  takŜe  innych  poleis  w  zamian  za  uwolnienie  Sycylii 
od Kartaginczyków i tyranów (Plut. 22,2; Diod. XXII 7,3; Dion. 
Hal.  XX  8,1;  Appian.  Samn.  11,1,  Iustin.  XVIII  2,11).  Po 
otrzymaniu  tych  elektryzujących  nowin  król  doszedł  do 
wniosku,  Ŝe  nie  ma  dłuŜej  sensu  uganiać  się  za  wojskiem 
rzymskim,  skoro  gdzie  indziej  czekają  łatwiejsze  zwycięstwa. 
Tylko w którym kierunku uderzyć? 
 

Ajakida  długo  „nie  mógł  się  pogodzić  z  tym 

zrządzeniem  losu,  Ŝe  tak  doniosłe  zadania  wpadły  mu  na  raz 
na  tę  samą  chwilę,  i  zdając  sobie  sprawę  z  tego,  Ŝe  jeśli  ma 
do  wyboru  dwie  moŜliwości,  z  jednej  musi  zrezygnować, 
duŜo  czasu  stracił  na  kalkulacji”  (Plutarch).  Pyrrus 
rzeczywiście  stanął  przed  powaŜnym  dylematem:  gdyby 
powrócił,  mógłby  łatwo  zawładnąć  królestwem  Macedonii, 
o  którym  zawsze  marzył.  Wystąpiłby  równieŜ  jako  bohater, 
ratujący  Helladę  przed  barbarzyńskimi  Celtami.  Powrót 
za  Adriatyk  oznaczać  wszakŜe  mógł  zaprzepaszczenie 
wszystkiego,  co  Ajakida  osiągnął  w  Italii  -  król  musiałby 
zapewne  zrezygnować  z  planów  zjednoczenia  pod  swym 
berłem  Greków  Zachodu.  Być  moŜe  zdąŜyłby  jeszcze  wrócić 
do  Italii,  aby  ponownie  uratować  przed  Rzymianami  Tarent, 
jednak  na  podporządkowanie  Sycylii  byłoby  zapewne  za 
późno,  gdyŜ  walczący  na  tej  wyspie  z  Hellenami 

background image

 

140 

Kartagińczycy osiągali coraz większe sukcesy. 
 

Król  postanowił  więc  zagrać  najpierw  sycylijską 

kartą,  zwłaszcza,  ze  Sycylia  leŜy  w  pobliŜu  kartagińskiej 
Afryki,  którą  zawsze  moŜna,  wzorem  Agatoklesa,  najechać  i 
gruntownie  złupić  (a  łupy  oznaczają  środki  na  opłatę 
najemników).  Fakt,  Ŝe  Pyrrus  nie  powrócił  po  diadem 
władców  Macedonii  świadczy,  Ŝe  swą  wyprawę  na  Zachód 
traktował  bardzo  powaŜnie  i  nie  zasługuje  na  miano 
wartogłowa czy awanturnika. Ajakida zresztą nie popłynął od 
razu  na  Sycylię,  lecz  starał  się  zabezpieczyć  swych 
sojuszników w Italii, zawierając pokój z Rzymem. Republika 
równieŜ  zdawała  się  skłaniać  ku  negocjacjom,  aby  zyskać 
przynajmniej  chwilę  wytchnienia  po  dwóch  upokarzających 
klęskach.  Rzym,  mimo  swoich  ogromnych  rezerw,  takŜe 
wyczerpany był wojną. 
 

Nie   wiadomo,   kto   wszczął   pertraktacje.   Iustinus   

pisze lakonicznie: „…senat  rzymski  wysłał  posła  Fabrycjusza 
Luscinusa,  który  zawarł  z  Pyrrusem  pokój”,  toteŜ  być  moŜe 
z  inicjatywą  rozmów  wystąpili  Rzymianie.  Sprawa  ta  jest 
niesłychanie  pogmatwana.  Być  moŜe  pretekstem  do 
rozpoczęcia  pertraktacji  stała  się  słynna  sprawa  perfidnego 
lekarza  króla.  Oto  do  Rzymian  przybył  jakoby  posłaniec  z 
listem  od  lekarza  Pyrrusa,  w  którym  medyk  proponował,  Ŝe 
zgładzi  swego  króla  za  pomocą  trucizny  i  w  ten  sposób 
bezkrwawo  zakończy  wojnę  (Plut.  21,1-4;  Zonar.  VIII  5,8, 
Florus  I  13).  Niezłomny  Fabrycjusz  powiadomił  jednak 
Pyrrusa  o  wszystkim,  stwierdzając  jakoby  pompatycznie: 
„Donosimy ci o tym nie przez wzgląd na ciebie samego, lecz 
Ŝ

eby los twój nie ściągnął na nas niezasłuŜonej hańby, gdyby 

miała  powstać  opinia,  jakobyśmy  zdradą  dokonali  wojny, 
której  nie  bylibyśmy  zdolni  rozstrzygnąć  własnym  męstwem” 
(Plutarch). Pyrrus surowo ukarał zdrajcę, podobno z jego skóry 
kazał  sporządzić  lejce  do  swego  rydwanu.  Z  wdzięczności 
zwolnił  rzymskich  jeńców  wojennych  i  wysłał  nad  Tybr 
Kineasa, aby ten doprowadził do zawarcia pokoju. 
 

Dzielni  senatorowie  oświadczyli  jednak,  iŜ  Pyrrus 

moŜe  liczyć  na  pokój  dopiero  wtedy,  gdy  wraz  z  wojskiem 
wyniesie  się  z  Italii,  Ŝeby  zaś  nie  mieć  długu  wdzięczności 

background image

 

141 

wobec króla, odesłali mu taką samą liczbę jeńców, Samnitów i 
Tarentynów. Trudno powiedzieć, czy powyŜsza opowieść jest 
prawdziwa.  W  jednej  z  wersji  tej  historii  zdrajcą  jest 
podczaszy  Pyrrusa,  co  podejrzanie  przypomina  historię  o 
otruciu  Aleksandra  Wielkiego  przez  podczaszego  Jolaosa, 
syna Antypatra. Być moŜe wydarzenie to rozegrało się jedynie 
w  bujnej  wyobraźni  annalistów,  pragnących  zatrzeć  pamięć  o 
negocjacjach  i  zawartym  przez  Rzym  układzie  pokojowym. 
Nie wiadomo nawet, jak nazywał się perfidny lekarz-zdrajca - 
Nikias  czy  Timochares  z  Ambrakii.  Z  całą  pewnością  doszło 
natomiast  do  wymiany  jeńców,  która  zazwyczaj  poprzedza 
zawarcie pokoju. Prawdopodobnie do Pyrrusa przybył znów w 
poselstwie  cnotliwy  Fabrycjusz  i  w  rozmowach  z  królem 
ustalił  wstępne  warunki  kompromisu.  Negocjacje  i  debaty  w 
senacie  trwały  z  pewnością  długo.  W  końcu  jednak  obie 
strony  dobiły  targu  i  stanął  rozejm,  zapewne  w  końcu  279 
roku  lub  na  początku  roku  następnego.  W  celu  ratyfikacji 
traktatu pokojowego Pyrrus znów wysłał Kineasa nad Tyber

72

 

Niejasne  są  warunki  ugody  między  Republiką  a 

wodzem  z  Epiru.  Być  moŜe  Pyrrus,  niezwycięŜony  na  polu 
bitwy, powtórzył swe Ŝądania z roku poprzedniego. Domagał 
się więc od Rzymian uznania wolności miast Wielkiej Grecji, 
zwrotu ziem zabranych swym sojusznikom i rezygnacji z całej 
południowej  Italii.  Zapewne  jednak  Ajakida,  spieszący  się  na 
Sycylię,  poszedł  na  pewne  ustępstwa  i  nie  Ŝądał  juŜ  od 
Republiki  oddania  zagarniętych  ziem,  lecz  jedynie  uznania 
niepodległości  jego  italskich  sojuszników  na  tych  terenach, 
które  jeszcze  posiadali.  Niektórzy  badacze,  jak  H.  Heftner, 
uwaŜają  na  podstawie  krótkich  i  nie  dających  się  dokładnie 
datować  przekazów  Plutarcha  (XVIII  6)  i  Zonarasa  (VIII 
4,10),  Ŝe  Pyrrus  był  aŜ  tak  skłonny  do  ustępstw,  Ŝe  domagał 
się  juŜ  tylko  wolności  dla  Tarentu  i  innych  miast  Wielkiej 
Grecji.  Nie  brzmi  to  prawdopodobnie.  Ajakida  musiał  zdawać 
sobie  sprawę,  Ŝe  bez  buforu,  tworzonego  przez  terytoria 

                                                      

72

 

Kwestia  rokowań  pokojowych  jest,  jak  juŜ  wspomnieliśmy,  niezwykle 

skomplikowana, Leveque, op. cit., s. 370. zestawia poglądy poszczególnych badaczy na 
ten temat w specjalnej tabelce, sam uwaŜa, Ŝe po Ausculum nie było misji Fabrycjusza, 
tylko Kineas po raz drugi wyprawił się nad Tyber. 

background image

 

142 

Bruttiów,  Lukanów  i  Samnitów,  poleis  Wielkiej  Grecji  zdane 
będą na łaskę Rzymu

73

. Wydawało się, Ŝe Pyrrus przynajmniej 

częściowo  spełni  swe  zamiary  -  stanie  się  hegemonem 
Wielkiej  Grecji  i  krain  ludów  sabelskich  w  południowej  Italii. 
Zabezpieczywszy  w  ten  sposób  tyły,  wyprawi  się  na  Sycylię, 
gdzie czeka go znacznie łatwiejsza wojna. 
 

Plany  te  pokrzyŜował  jednak  nowy  aktor,  który 

niespodziewanie  pojawił  się  na  scenie.  Oto  do  ujścia  Tybru 
wpłynął  kartagiński  admirał  Magon  ze  120  okrętami  (Iustin. 
XVIII  2,  według Waleriusza Maksimusa Magon  miał okrętów 
aŜ 130). Kartagiński wódz udał się osobiście do senatu lub teŜ 
patres  wysłali  delegację  do  Ostii.  W  kaŜdym  razie  Magon 
zaproponował  Rzymianom  wsparcie  przeciw  Pyrrusowi,  jeśli 
będą  kontynuować  wojnę  w  Italii.  Motywy  lakonicznie,  lecz 
trafnie  przedstawia  Iustinus: „Kartagińczycy...  mieli ten jeden 
powód  wysłania  pomocy  dla  Rzymian,  aby  Pyrrus  uwikłany 
w  wojnę  z  Rzymianami  pozostawał  w  Italii  i  nie  mógł 
przeprawić  się  na  Sycylię”.  Kartagińczycy  wiedzieli  juŜ 
z  pewnością  o  poselstwach  sycylijskich  Hellenów,  proszących 
Ajakidę o interwencję. Senatorowie podobno podziękowali za 
ofertę,  lecz  uprzejmie  odmówili  (Iustin.  XVIII  2;  Valerius 
Maximus  III  7,10).  CzyŜby  nie  chcieli  wpuścić  Punijczyków 
do  Italii,  którą  uwaŜali  za  swą  wyłączną  strefę  wpływów, 
nawet  w  charakterze  przyjaciół  i  sprzymierzeńców?  Bardziej 
logiczna  wydaje  się  interpretacja,  Ŝe  Magon  wcale  nie 
proponował  Republice  pomocy  wojsk  lądowych.  Rzym  nie 
potrzebował  drogich,  niepewnych  i  uciąŜliwych  najemników 
kartagińskich  w  środkowej  Italii.  Punicki  admirał  urządził 
jedynie  demonstrację  siły,  by  dodać  ducha  nieprzejednanym 
„jastrzębiom”  w  senacie  i  nie  dopuścić  do  zawarcia  przez 
Republikę pokoju z Pyrrusem. 
 

Misja  Magona  skończyła  się  pełnym  sukcesem. 

Senatorowie,  zagrzani  słowami  punickiego  admirała,  być 
moŜe  takŜe  wiedzący  juŜ  o  sycylijskich  planach  króla 
Molossów,  zdecydowali  się  kontynuować  wojnę.  Zerwali 
zawarty juŜ traktat pokojowy z Ajakidą i odprawili Kineasa z 

                                                      

73

 Na temat rokowań m.in. Beloch, Griechische..., IV, cz.  1, s. 551, Lefk owi tz, op. 

cit., s. 158 i n.; Cary, Sc u l la rd ,  op. cit., s. 196; H e ft n e r ,  op. cit., s. 35. 

background image

 

143 

niczym.  Wtedy  to  zawarto  kolejny,  trzeci  juŜ,  według 
Polybiosa,  traktat  Rzymu  z  Kartaginą.  Skierowany  był 
przeciw Pyrrusowi. Interpretacja i datacja tego układu sprawia 
badaczom  ogromne  trudności.  Zazwyczaj  uwaŜano,  Ŝe 
zawarty  został  w  279/278  roku,  jednak  wybitny  znawca 
dziejów hellenizmu E. Will doszedł do wniosku, Ŝe traktat ten 
obie  strony  spisały  juŜ  w  roku  280.  Na  taką  datację  wskazuje 
ś

wiadectwo  Polybiosa,  według  którego  traktat  został  zawarty 

„w  czasie  przeprawy  Pyrrusa,  zanim  Kartagińczycy  zaczęli 
wojnę  o  Sycylię”  (III  25).  Według  tej  interpretacji,  oba 
zachodnie  mocarstwa  natychmiast  zjednoczyły  się  przeciw 
Ajakidzie,  gdy  ten  w  obronie  społeczności  greckich  wyprawił 
się  do  Italii.  Kartagińczycy  bezzwłocznie  rozpoczęli  wówczas 
ofensywę  przeciwko  helleńskim  poleis  na  Sycylii,  być  moŜe 
wspomogli  teŜ  Rzymian  finansowo,  co  umoŜliwiło  Republice 
wybicie  pierwszych  srebrnych  monet.  Tłumaczyłoby  to, 
dlaczego 

senatorowie 

ostatecznie 

odrzucali 

pokojowe 

propozycje  Pyrrusa  -  patres  byli  świadomi  nie  tylko  potęgi 
swego  państwa,  ale  takŜe  mieli  nadzieję  na  pomoc  punicką. 
Datacja  279/278  ma  wszakŜe  równieŜ  wielu  zwolenników  i 
wydaje  się  bardziej  prawdopodobna  (traktat  jako  bezpośrednie 
następstwo misji Magona). Być moŜe teŜ zawarto dwa traktaty 
-  jeden  w  280,  drugi  w  278  roku,  z  których  drugi  był 
uzupełnieniem  pierwszego,  zawierał  bowiem  konkretne 
ustalenia  co  do  pomocy,  jakiej  sygnatariusze  zobowiązani  są 
sobie udzielić. 
 

Nie bardzo teŜ wiadomo, co konkretnie w dokumencie 

tym  postanowiono.  Oto,  według  Polybiosa,  obie  strony, 
potwierdziwszy  klauzule  wszystkich  innych  porozumień, 
uczyniły  następujący  dodatek:  „JeŜeli  Rzymianie  albo 
Kartagińczycy  zawrą  przymierze  z  Pyrrusem,  muszą  jedni  i 
drudzy  je  podpisać,  aŜeby  mogli  sobie  nawzajem  pomagać  w 
kraju  tych,  którzy  będą  zwalczani.  Którakolwiek  zaś  strona 
potrzebowałaby  pomocy,  mają  Kartagińczycy  dostarczyć 
statków, zarówno przewozowych  jak  i  wojennych;  o Ŝołd  zaś 
dla  swych  załóg  ma  się  postarać  kaŜda  strona.  Kartaginczycy 
takŜe na morzu powinni Rzymianom nieść pomoc, gdy zajdzie 
potrzeba.  Ale  załóg  okrętowych  niechaj  nikt  nie  zmusza,  aby 

background image

 

144 

mimo  woli  wysiadały  na  ląd”.  MoŜliwe  są  dwie  interpretacje 
tego 

dokumentu. 

Według 

pierwszej, 

Rzymianie 

Kartaginczycy  zawarli  tylko  swoisty  układ  reasekuracyjny,  w 
którym  zobowiązali  się,  Ŝe  zawrą  osobny  pokój  z  Pyrrusem 
tylko  wtedy, jeŜeli  zezwoli  im  on  nadal nieść  zbrojną  pomoc 
drugiej stronie na jej terytorium. Według drugiej interpretacji, 
jest  to  pełny  traktat  sojuszniczy  zobowiązujący  sygnatariuszy 
do wspólnej walki przeciw Pyrrusowi lub teŜ wstęp do takiego 
układu.  W  kaŜdym  razie  Rzymianie  i  Kartagińczycy 
bynajmniej  sobie  nie  ufali.  Francuski  historyk  G.  Charles-
Picard nazwał ten układ porozumieniem dwóch rozbójników, 
którzy na razie muszą się jeszcze oszczędzać

74

 

Kartagińczycy 

coraz 

większym 

niepokojem 

obserwowali  rzymską  ekspansję  na  południu  Italii,  obawiając 
się  o  swe  posiadłości  na  Sycylii.  Być  moŜe  w  306  roku, 
osłabieni  krwawą  wojną  z  Agatoklesem,  zawarli  traktat  z 
Rzymem,  w  którym  podzielono  strefy  wpływów,  przy  czym 
Kartaginie przypadła Sycylia, Rzymowi  Italia. O układzie tym 
mówi  prokartagiński  historyk  grecki,  Filinos  z  Akragas,  jego 
istnieniu 

gwałtownie 

zaprzecza 

prorzymski 

Polybios 

(Rzymianie  bowiem  w  264  roku  złamali  ten  traktat, 
wyprawiając  się  na  Sycylię).  Według  jednej  z  hipotez,  w 
układzie  Rzymu  i  Kartaginy  zwróconym  przeciw  Pyrrusowi 
chodziło przede wszystkim o potwierdzenie tego tzw. traktatu 
Filinosa

75

 

Tak  czy  inaczej,  dwa  „barbarzyńskie”  mocarstwa 

Zachodu zwarły szeregi przeciw hellenistycznemu królowi. W 
tym 

momencie 

los 

wyprawy 

dysponującego 

jedynie 

ograniczonymi  środkami  Pyrrusa  był  właściwie  przesądzony. 
Klęska Ajakidy w konflikcie z dysponującymi nieprzebranymi 
zasobami  Kartaginą  i  Rzymem  była  tylko  kwestią  czasu. 

                                                      

74

  O  traktacie  Kartaginy  i  Rzymu  przeciw  Pyrrusowi  E.  Will,  Historie  Politique  du 

monde  hellenistique,  t.  I,  Paris  1966,  s.  106  i  n.;  G.  Charles-Picard,  Hannibal, 
Warszawa 1973,  s. 34;  Heftn er,   op.  cit.,  s. 26;  D.  Flach,  Das  römisch-karthagische 
Bündnisabkommen  im  Krieg  Genge  Pyrrhos
,  „Historia”  27,  1978,  s.  615  i  n.,  który 
uwaŜa,  Ŝe  układ  ten  miał  charakter  wyłącznie  reasekuracyjny;  W.  Huss,  Die 
Karthager
, München 1994, s. 148. 

75

 R. E. M i t c h e l l ,  Roman-Carthaginian treaties 306 and 279/8 BC, “Historia”, 20, 

1971, s. 646 i n.; o traktacie Filinosa Heuss, op. cit., s. 143 i n.; J. F. La z en b y,  The 
First Punic War, 
London 1996, s. 32 i n. 

background image

 

145 

Gdyby  król  kierował  się  realistyczną  polityką,  powinien 
natychmiast  załadować  Ŝołnierzy  na  okręty,  odpłynąć  do 
domu  i  sięgnąć  po  tron  Macedonii.  Pyrrus  jednak  nie 
zrezygnował  z  wyprawy  na  Sycylię,  aczkolwiek  Rzymianie 
zerwali  zawarty  juŜ  pokój.  Ajakida  zdawał  sobie  sprawę,  Ŝe 
opanowanie  wyspy  jest  jego  jedyną  szansą,  jeśli  chce 
zbudować  swe  zachodnie  imperium.  Prowadzenie  długiej 
wojny  na  wyniszczenie  w  Italii  w  końcu  zakończyłoby  się 
katastrofą. 

Armia 

kartagińska, 

złoŜona 

częściowo 

najemników,  była  znacznie  łatwiejszym  przeciwnikiem,  niŜ 
legiony, Sycylia zaś słynęła ze swego bogactwa, z ogromnych 
zasobów  ludzkich  i  materiałowych.  Pyrrus  mógł  zdobyć  tam 
znaczne  środki  na  opłacenie  swych  Ŝołnierzy  i  zaciągnięcie 
nowych 

miastach 

greckich 

oraz 

wśród 

ludów 

„barbarzyńskich”.  Mógłby  dokonać  wyprawy  do  punickiej 
Afryki  i  w  zamian  za  pokój  wymusić  od  Kartaginy  wielką 
kontrybucję.  Mógłby  przejąć  rzesze  punickich  najemników 
i  powrócić  do  Italii  na  czele  floty  syrakuzańskiej  i  wielkiej 
armii złoŜonej z Greków, Celtów, Iberów, Ligurów i Balearów. 
Z nowymi siłami król po raz drugi stawiłby czoła Rzymianom, 
moŜe  nawet  nie  bez  szans  na  zwycięstwo.  Tak  więc  decyzja 
o  przeniesieniu  wojny  na  Sycylię  wynikała  z  realizmu 
politycznego,  nie  zaś  z  jakiejś  pogoni  za  stawą  czy 
awanturnictwa. 
 

Jeśli  wierzyć  lustinusowi  (XVIII  2),  przed  wyprawą 

Pyrrus  krótko  negocjował  takŜe  z  Kartagińczykami.  Oto 
Magon,  powracając  z  Ostii,  „z  prawdziwie  punicką 
przebiegłością” zawinął do Tarentu, aby wysondować zamiary 
króla.  Jeśli  kartagiński  admirał  to  uczynił,  to  z  pewnością  w 
porozumieniu 

Rzymianami. 

Nie 

znamy 

przebiegu 

pertraktacji. Być  moŜe Magon proponował Pyrrusowi uznanie 
wolności  poleis  Wielkiej  Grecji,  jeśli  tylko  król  wycofa  się  z 
Italii,  nic  jednak  nie  wskórał

76

.  Zapewne  jednak  spotkanie 

Magona  z  Pyrrusem  nigdy  nie  miało  miejsca  i  opowieść  tę 
zmyślili  rzymscy  historycy,  aby  wykazać  perfidię,  słynną 
punica  fides,  Kartagińczyków,  paktujących  potajemnie  ze 

                                                      

76

 Kienast, op. cit., kol. 148. 

background image

 

146 

wspólnym wrogiem. 
 

Wkrótce  potem  Rzymianie  i  Kartagińczycy  podjęli 

zgodnie  z  układem  współpracę  wojskową.  Być  moŜe  jeszcze 
Magon  zabrał  na  pokłady  swych  okrętów  500  rzymskich 
Ŝ

ołnierzy, których   wysadził   w   Rhegion   (Diod.   XXII   7,5).   

Według  Diodora,  oddział  ten  miał  oblegać  miasto.  Potem 
jednak  500  Rzymian  zrezygnowało  z  ataków  na  mury,  lecz 
oddział  ten  zaczął  pełnić  straŜ  na  brzegu,  aby  przeszkodzić 
królowi  Molossów  w  przeprawie  na  Sycylię.  Oczywiście  ten 
szczupły  hufiec  rzymski  obległ  nie  wrogich  Pyrrusowi 
Kampańczyków  z  Rhegion,  jak  zdaje  się  wynikać  z 
zachowanego fragmentu dzieła Diodora, lecz wspólnie z nimi 
zaatakował  któreś  z  wiernych  królowi  greckich  miast, 
przypuszczalnie Lokroi, lecz został odparty

77

 

Dopiero po  zakończeniu  wojny  z  Pyrrusem  Rzymianie 

obiegli  Rhegion,  wzięli  je  szturmem,  a  Kampańczyków 
Deciusa  Vibeliusa  bezlitośnie  ukarali  zarówno  za  dezercję, jak 
wymordowanie  greckich  obywateli  tego  polis.  Około  300 
jeńców  kampańskich,  bo  tylko  tylu  pozostało  po  walkach  w 
mieście,  sprowadzono  do  Rzymu,  wychłostano  do  krwi  na 
forum, ścięto, a ciała porzucono bez pogrzebu, tak Ŝe stały się 
łupem psów i ptaków drapieŜnych. Rhegion wraz z terytorium 
miejskim  Republika  oddala  natomiast  prawowitym  greckim 
mieszkańcom, 

którzy 

ocaleli 

urządzonej 

przez 

Kampańczyków  rzezi.  Wspaniałomyślność  ta  miała  wykazać, 
Ŝ

e  Rzymianie  zawsze  wypełniają  swe  zobowiązania  wobec 

sprzymierzeńców.  W  rzeczywistości  jednak  podczas  wojny 
rebelianci  z  Rhegion  byli  cennym  aliantem  Rzymu  przeciw 
Pyrrusowi. Później dziejopisowie Republiki, wstydząc się tego 
przymierza  z  bandą  kampańskich  zbirów,  przemilczali  je 
konsekwentnie. Dziwi nieco, Ŝe Republika wysłała do Rhegion 
tak niewielki zastęp. Przypuszczano, Ŝe Diodor się pomylił i w 
rzeczywistości Rzymianie skierowali nad cieśninę aŜ 5  tysięcy 
ludzi

78

.  Wydaje  się  jednak,  Ŝe  Rzymianie  nie  pragnęli 

bynajmniej  przeszkodzić  pymisowi  w  przeprawie,  wręcz 
przeciwnie, chcieli się pozbyć go z Italii. Tych 500 ludzi miało 

                                                      

77

 Huss, op. cit., s. 149; La z en b y,  op. cit., s. 33 i n. 

78

 Beloc h, Griechische..., IV, cz. 2, s. 480. 

background image

 

147 

tylko  pilnować,  aby  Ajakida  ,,po  drodze”  nie  zawładnął 
Rhegion. 

 
 

background image

 

148 

WYPRAWA SYCYLIJSKA 
 

Pyrrus przygotowywał swą nową ekspedycję bardzo starannie. 
Wiosną  278  roku  wysłał  z  misją  dyplomatyczną  na  Sycylię 
Kineasa  (Plut.  22,4),  Później  nie  słyszymy  więcej  o  tym 
znakomitym  tesalskim  dyplomacie.  Prawdopodobnie  sędziwy 
mówca  wkrótce  potem  zmarł.  Przed  wypłynięciem  Pyrrus 
zamierzał  jeszcze  raz  dać  surową  nauczkę  Rzymianom,  tak 
aby  nie  odwaŜyli  się  atakować  jego  sprzymierzeńców, 
przynajmniej  nie  od  razu.  Wyruszył  wraz  z  armią  przeciwko 
konsulom 278 roku Fabrycjuszowi Luscinusowi i Kwintusowi 
Emiliuszowi  Papusowi,  prawdopodobnie  znów  do  Apulii. 
Rzymscy  wodzowie  stosowali  jednak  taktykę,  którą  przyjął 
później  Fabiusz  Kunktator  w  wojnie  z  Hannibalem  -  unikali 
walnej bitwy. Do Pyrrusa przybywali zaś wciąŜ nowi posłowie 
z  Syrakuz,  przynosząc  hiobowe  wieści  -  miasto  obiegli 
Kartagińczycy  od  lądu  i  morza,  tylko  natychmiastowa  odsiecz 
moŜe  je  ocalić  (Diod.  XXII  8,2).  Ajakida  nie  miał  wyboru. 
Wiedział,  Ŝe  jeśli  Syrakuzy,  największe  greckie  miasto  na 
Sycylii,  wpadną  w  ręce  Punijczyków,  wszystkie  jego 
osiągnięcia  w  Italii  zostaną  zaprzepaszczone.  Co  więcej,  po 
wzięciu  Syrakuz  Kartaginczycy  mogą  wystać  flotę,  która 
zablokuje  wojska  królewskie  w  Italii,  uniemoŜliwiając  im 
powrót do ojczyzny i sprowadzanie posiłków z Epiru. 
 

Pyrrus  nolens  volens  przerwał  więc  kampanię  w 

Apulii i powrócił do Tarentu. Nie zamierza! zabierać ze sobą 
na  wyspę  całej armii.  Ponad  połowę  swych sił  pozostawił  do 
obrony  Tarentu  oraz  innych  sprzymierzonych  poleis  Wielkiej 
Grecji,  które  obsadził  silnymi  załogami  (Iustin.  XVIII  2). 
Wielu  tarentyńskim  politykom  nie  podobało  się,  Ŝe  Pyrrus 
wyprawia się na Sycylię, lecz Ŝołnierze królewscy pod wodzą 
wiernego  Milona  pozostają  w  mieście.  Tarentyni  Ŝądali  więc 
od  Ajakidy  „by  się  wywiązał  z  zadań,  dla  których  przybył, 
i  prowadził  dalej  wojnę  z  Rzymianami;  albo  -  jeŜeli  chce 
opuścić  ich  kraj  -  by  miasto  pozostawił  w  takim  stanie, 
w  jakim  je  zastał”  (Plut.  22).  Być  moŜe  z  pretensjami 
występowali  przede  wszystkim  arystokraci,  wciąŜ  w  skrytości 
ducha  pielęgnujący  myśl  o  sojuszu  z  Rzymem.  Przywódcy 

background image

 

149 

Tarentu  nie  spodziewali  się  chyba,  Ŝe  bez  pomocy  wojsk 
z Epiru będą w stanie długo opierać się legionom. 
 

Pyrrus  twardo  odpowiedział  miejskim  notablom,  aby 

zachowywali  się  spokojnie  i  czekali  na  odpowiedni  czas. 
Oczywiście  Ajakida,  wypływając  na  Sycylię,  nie  wyrzekł  się 
południowej Italii. Dobrze zabezpieczył miasta Wielkiej Grecji, 
a  dopóki  te  się  broniły,  pozycje  króla  na  półwyspie  nie  były 
zagroŜone.  Oddziały,  które  Pyrrus  pozostawił  w  Italii,  były 
jednak  za  słabe,  by  obronić  przed  Rzymianami  jego  italskich 
sprzymierzeńców, Lukanów, Bruttiów, a zwłaszcza Samnitów, 
których  najbardziej  na  północ  wysunięte terytoria szczególnie 
naraŜone  były  na  ataki  Rzymian.  Król  musiał  zdawać  sobie 
z  tego  sprawę,  wiedział  jednak  zarazem,  Ŝe  te  bitne  ludy, 
a zwłaszcza Samnici, są juŜ tak zwaśnione z Republiką, Ŝe nie 
poproszą  o  pokój,  lecz  będą  stawiać  opór  aŜ  do  całkowitego 
wyczerpania.  Sabelski  bufor  skutecznie  więc  osłoni  Tarent 
i inne helleńskie poleis. Te rachuby Pyrrusa okazały się trafne, 
później  jednak  pozostawienie  italskich  sprzymierzeńców  na 
pastwę Ŝądnych odwetu Rzymian zemściło się srodze. 
 

Kiedy  wszystko  było  gotowe,  Ajakida  załadował  na 

okręty   Tarentu   8   tysięcy   piechurów,   zapewne   najlepsze 
hufce epirockie, oddział jazdy i słonie bojowe (Appian, Samn. 
11,6;  Plut.  22,5)  Flota  wypłynęła  latem  278  roku.  Od  czasu 
przybycia  króla  do  Italii  minęły  dwa  lala  i  cztery  miesiące 
(Diod.  XXII  8,1).  Po  10  dniach  Ŝeglugi  okręty  Pyrrusa 
zawinęły do Lokroi, gdzie pozostał syn króla, Helenos (Diod. 
XXII  7,4).  Jego  to  zapewne  Pyrrus  wyznaczył  zarządcą 
terytoriów  południowej  Italii,  nad  którymi  sprawował 
kontrolę.  Helenos  rezydować  miał  w  Lokroi,  z  dala  od 
krnąbrnego  Tarentu.  Podobnie  Aleksander  Epirocki,  stryj 
Pyrrusa,  właśnie  w  Lokroi  obrał  swą  siedzibę.  Drugi  syn 
Pyrrusa,  Aleksander,  popłynął  wraz  z  ojcem,  aby,  jako  wnuk 
Agatoklesa, objąć swe sycylijskie dziedzictwo. 
 

Pyrrus  nie  mógł  przeprawić  się  przez  Cieśninę 

Messyńską, ta bowiem była w rękach wrogów, Mamertynów z 
Messany  po  jednej,  a  Kampańczyków  z  Rhegion  po  drugiej 
stronie.  Na  szczęście  Ajakidę  zgodził  się  przyjąć  Tyndarion, 
tyran  czy  teŜ  władca  Tauromenion.  Królewska  flota 

background image

 

150 

poŜeglowała  więc  bezpośrednio  z  Lokroi  do  Tauromenion, 
miasta na wschodnim wybrzeŜu Sycylii. 
 

Przez wieki krajobraz polityczny tej wielkiej i bogatej 

wyspy  kształtowały  dwa  najsilniejsze  ośrodki:  Syrakuzy 
i  Kartagina.  Syrakuzy,  najpotęŜniejsze  z  sycylijskich  poleis, 
usiłowały  z  róŜnym  skutkiem  rozciągnąć  swą  hegemonię 
na  inne  miasta  greckie.  Kartagina  miała  w  zachodniej  części 
wyspy  niewielką  prowincję  (epikratię),  w  skład  której 
wchodziły  miasta Panormos, Drepanon, Soloeis i imponująca 
forteca  Lilybaion.  Punijczycy  w  zasadzie  nie  dąŜyli  do 
rozszerzania  swych  sycylijskich  posiadłości.  Nie  byli  ludem 
licznym,  toteŜ  musieli  prowadzić  wojny  przy  pomocy 
najemników, a to kosztowało. Przywódcy puniccy dopiero po 
długim namyśle decydowali się, i to rzadko, rozstrzygać spory 
oręŜem.  Oczywiście  Kartagina  wykorzystywała  nadarzające 
się  okazję,  by  podporządkować  sobie  greckie  miasta  na 
Sycylii,  ale  do  podboju  całej  wyspy  powaŜnie  nie  dąŜyła. 
Rywalizacja  między  Syrakuzami  i  Kartaginą,  a  takŜe  ostre 
podziały  w  społecznościach  obywatelskich  polis,  sprzyjały 
obejmowaniu  władzy  w  greckich  miastach  przez  ambitne 
jednostki, korzystające z poparcia najemników i części ludu. Z 
tych  jedynowładców  czy  teŜ  tyranów  najpotęŜniejszy  był 
Agatokles,  teść  Pyrrusa,  który  w  317/316  roku  został  panem 
Syrakuz.  Przeciwników  traktował  bezlitośnie,  kazał  ich 
mordować  i  konfiskował  ich  dobra.  Ujarzmił  wiele  miast 
greckich, tak Ŝe Kartagina mogła wystąpić w roli wyzwolicielki 
spod  syrakuzańskiego  jarzma.  Wojska  punickie  obległy 
Syrakuzy.  W  odpowiedzi  Agatokles  zuchwale  wylądował  w 
310  roku  w  kartagińskiej  Afryce,  którą  spustoszył,  lecz 
ostatecznie  musiał  wrócić  na  Sycylię,  gdzie  zawarł  pokój 
zwracając Punijczykom wszystkie ich terytoria (306/305 rok). 
W 304 roku na wzór monarchów hellenistycznych przyjął tytuł 
króla.  Zmarł w piętnaście lat później podczas przygotowań do 
nowej wojny z Kartaginą.  
 

Jako, Ŝe nie miał następcy zdolnego do objęcia tronu, 

na  łoŜu  śmierci  przywrócił  Syrakuzom  „wolność”.  Oznaczało 
to  jednak  ostre  konflikty  wśród  samych  obywateli  (podobnie 
jak w Wielkiej Grecji w sycylijskich poleis najbardziej ogólnie 

background image

 

151 

wyróŜnić moŜna stronnictwa arystokratów i demokratów), jak 
równieŜ  groźbę  pojawienia  się  kolejnych  tyranów.  I 
rzeczywiście  w  Syrakuzach  wkrótce  ujął  władzę  dowódca 
wojskowy  Hiketas,  jak  się  zdaje,  wrogi  oligarchom,  który 
rządził  lat  dziewięć,  lecz  w  końcu  pokonany  został  przez 
Kartagińczyków w bitwie nad rzeką Teria. 
 

Wkrótce  potem,  zapewne  wiosną  279  roku,  Hiketas, 

który  w  wyniku  klęski  utracił  swój  autorytet,  został  obalony 
przez innego wodza i kandydata na tyrana - Thoinona. Jak się 
zdaje,  pod  koniec  swego  panowania  Hiketas  prosił  Pyrrusa 
o  pomoc  przeciwko  Kartaginie.  Thoinon  nie  zdołał  jednak 
opanować  całych  Syrakuz,  z  silnym  wojskiem  zjawił  się 
bowiem  konkurent  do  władzy,  Sosistratos,  tyran  Akragas, 
drugiego  po  Syrakuzach  miasta  greckiej  Sycylii.  Zajął  on 
część  Syrakuz  połoŜoną  na  lądzie  stałym,  natomiast  Thoinon 
trzymał  uforytyfikowaną,  strategiczną  wyspę  -  Ortygię.  Obaj 
wodzowie  juŜ  mieli  rozpocząć  rozstrzygający  bój,  gdy  do 
wielkiego  portu  Syrakuz  weszła  licząca  100  okrętów  flota 
kartagińska.  Zarazem  od  lądu  nadciągnęło  wojsko  punickie, 
liczące,  jak  niewątpliwie  z  przesadą  mówią  źródła  (Diod. 
XXII 8,1) 50 tysięcy ludzi. 
 

Oto  Kartagina  po  raz  pierwszy  w  swych  dziejach 

podjęła 

powaŜną 

próbę 

podboju 

całej 

Sycylii. 

Co 

spowodowało 

taki 

nagły 

przypływ 

wojowniczości 

Punijczyków?  Być  moŜe  Kartagina  chciała  podporządkować 
sobie  helleńskie  poleis,  aby  nie  dopuście  do  pojawienia  się 
nowego Agatoklesa, który  znów spustoszyłby Afrykę. Waśnie 
Greków syrakuzańskich  stwarzały  znakomitą okazję ku  temu. 
Niewykluczone  teŜ,  Ŝe  Punijczycy,  pewni  siebie  po  zawarciu 
sojuszu z Rzymianami, chcieli zawładnąć całą Sycylią, zanim 
zjawi  się  Pyrrus.  MoŜliwe  równieŜ,  Ŝe  dalekowzroczni 
politycy  kartagińscy  pragnęli  opanować  wyspę,  przewidując, 
Ŝ

e  moŜe  wylądować  tu  nie  tylko  epirocki  „Orzeł”,  ale,  w 

dalszej  perspektywie,  równieŜ  legiony  agresywnej  Republiki 
znad  Tybru.  W  kaŜdym  razie  sytuacja  sprzyjała  Ajakidzie. 
Gdyby  przybył  wcześniej,  zapewne  czujnie  strzegący  swej 
wolności  sycylijscy  Grecy  walczyliby  przeciwko  niemu  ramię 
w ramię z Punijczykami. Teraz jednak Pyrrus był dla Hellenów 

background image

 

152 

z  wyspy  upragnionym  wyzwolicielem.  W  obliczu  wspólnego 
wroga Thoinon i Sosistratos roztropnie połączyli swe siły i, być 
moŜe  pod  naciskiem  obywateli,  zwrócili  się  do  Pyrrusa  z 
prośbą  o  pomoc.  Podobnie  uczynił  Heraklejdes,  tyran 
Leontinoi.  Wyprawa  króla  Molossów  zaczynała  się  więc  pod 
dobrą gwiazdą. 
 

Przeciwnikami Ajakidy na Sycylii byli Kartagińczycy 

i  wspomniani  juŜ  Mamertyni  z  Messany.  Ci  ostatni,  brutalni 
Ŝ

ołdacy,  grabieŜcy  i  zbóje  siali  postrach  wśród  Hellenów  na 

całej wyspie, Spustoszyli juŜ rozległe połacie Sycylii, zakładali 
twierdze,  nakładali  na  Greków  danin,  a  nawet  zniszczyli  dwa 
stare  helleńskie  miasta  -  Gelę  i  Kamarinę  (Diod.  XXIII  1,2), 
Mamertyni  stali  się  swego  rodzaju  regionalnym  mocarstwem 
na Sycylii, z którym kaŜdy musiał się liczyć. Przed przybyciem 
Pyrrusa  zawarli  przeciw  niemu  sojusz  z  Kartaginą,  do  której 
uprzednio nastawieni byli raczej nieprzyjaźnie. 
 

Początkowo  wyprawa  Ajakidy  była  jednym  wielkim 

pochodem  triumfalnym.  Sycylijscy  Hellenowie  witali  króla-
wyzwoliciela  z  nieopisanym  entuzjazmem.  Tyndarion,  władca 
Tauromenion,  przyjął  Pyrrusa  Ŝyczliwie,  zawarł  z  nim  sojusz 
i  dał  mu  swe  oddziały  wojskowe.  Z  Tauromenion  król 
Molossów poŜeglował do Katany. Tamtejsi obywatele urządzili 
mu  owację  i  uczcili  złotymi  wieńcami.  W  Katanie  wojska 
królewskie  zeszły  z  okrętów  i  lądem  podąŜyły  ku  Syrakuzom. 
Flota,  około  60  okrętów,  popłynęła  wzdłuŜ  brzegu  w  szyku 
bojowym, osłaniając flankę pochodu. Kartagińczycy oblegający 
Syrakuzy  nie  podjęli  walki.  Mieli  100  okrętów,  z  których  30 
odpłynęło wcześniej, by pełnić inne zadania. Lecz oto zbliŜała 
się  flota  Pyrrusa,  a  w  porcie  Syrakuz  stało  aŜ  140  galer  tego 
miasta.  Grecy  mieli  więc  znaczną  przewagę,  dlatego  punicki 
admirał  przezornie  zwinął  oblęŜenie.  TakŜe  lądowe  oddziały 
kartagińskie wycofały się na zachód. 
 

Okręty  króla  bez  przeszkód  zawinęły  do  wielkiego 

portu  Syrakuz.  Tam  Thoinon  przekazał  królowi  Ortygię,  a 
Sosistratos  -  część  miasta  na  lądzie  stałym.  Pyrrus  szybko 
doprowadził  do  zgody  między  zwaśnionymi  wodzami.  W 
Syrakuzach  król  przejął  ogromne  zasoby,  przede  wszystkim 
flotę  Thoinona,  składającą  się  ze  120  okrętów  pokładowych  i 

background image

 

153 

20 bez pokładu. Wraz ze swymi nawami zebrał więc Ajakida 
potęŜną  flotę  z  około  200  okrętów.  Do  Syrakuz  zewsząd 
nadciągały  poselstwa  sycylijskich  Greków,  witając  króla  jak 
zbawcę i przyrzekając pomoc w wyzwoleniu Sycylii. Przybyli 
m.in.  wysłannicy  Heraklejdesa,  tyrana  Leontinoi,  którzy  w 
imieniu swego władcy przekazali Pyrrusowi nie tylko miasto z 
jego  fortyfikacjami,  ale  takŜe  4  tysiące  Ŝołnierzy  pieszych  i 
400 kawalerzystów. 
 

Ajakida przyjmował te legacje nadzwyczaj Ŝyczliwie, 

tak Ŝe posłowie bardzo zadowoleni wracali do domów (Diod. 
XXII  8).  Uporządkowawszy  sprawy  Syrakuz  i  Leontinoi,  na 
początku 277 roku Pyrrus pociągnął z armią w stronę Akragas. 
Po drodze napotkał posłów z Henny, którzy, pochwaliwszy się 
wypędzeniem kartagińskiego garnizonu, przekazali swe miasto 
Pyrrusowi. Kiedy  Ajakida zjawił  się pod Akragas, Sosistratos 
oddał  mu  nie  tylko  to  świetne  polis,  ale  takŜe  30  innych 
mniejszych  miejscowości,  nad  którymi  sprawował  kontrolę. 
Od  Sosistratosa  otrzymał  Pyrrus  równieŜ  800  Ŝołnierzy 
konnych i 8 tysięcy piechurów, a byli to, jak zapewnia Diodor, 
wyborowi  wojownicy,  w  niczym  nie  ustępujący  twardym 
góralom z Epiru (Diod. XXII 10). 
 

Wtedy  epirocki  monarcha  zdecydował  się  najechać 

kartagińską  prowincję  na  Sycylii.  Dzięki  wsparciu  miast 
greckich,  dysponował  juŜ  znacznymi  siłami  -  poprowadził  na 
Punijczyków  30  tysięcy  piechurów,  2500  jeźdźców  i  stonie, 
jak  równieŜ  liczne  machiny  oblęŜnicze  z  syrakuzańskich 
arsenałów  (Diod.  XXII  10,2;  Plut.  22,6).  Działanie  wojenne 
ubezpieczało 200 okrętów króla. 
 

Punijczycy  mieli  armię  złoŜoną  głównie  z  Ŝołnierzy 

libijskich  i  numidyjskich,  a  takŜe  celtyckich,  iberyjskich  i 
balearskich  najemników,  znacznie  ustępujących  wiarusom 
Pyrrusa.  Przyjęli  więc  taktykę,  którą  później  zastosowali  z 
powodzeniem  podczas  I  wojny  punickiej,  unikali  bitew  w 
otwartym  polu,  za  to  skoncentrowali  swe  wojska  w  licznych 
miastach  i  twierdzach,  aby  zmusić  Pyrrusa  do  prowadzenia 
długiej  i  wyniszczającej  wojny  oblęŜniczej.  Ajakida  radził 
sobie  jednak  znacznie  lepiej,  niŜ  w  kilkanaście  lat  później 
rzymskie legiony. Szybko zdobył miasto Herakleja Minoa oraz 

background image

 

154 

nieznane skądinąd Azonai, połoŜone zapewne na południowym 
wybrzeŜu Sycylii. Halikyai, Segesta i inne ośrodki połoŜone w 
głębi wyspy przyłączyły się doń dobrowolnie, aczkolwiek nie 
były to helleńskie miasta (Diod. XXII 10,2). Następnie obiegł 
jedną  z  najwaŜniejszych  fortec  punickich  na  Sycylii  -  Eryks, 
połoŜoną  na  trudno  dostępnej  górze  o  tej  samej  nazwie, 
bronioną  przez  silną  załogę.  Gdy  katapulty  porządnie 
wyszczerbiły mury twierdzy, Pyrrus nakazał szturm. Przedtem 
ś

lubował  urządzenie  igrzysk  na  cześć  Heraklesa,  jeśli  tylko 

bóg  da  mu  zwycięstwo.  Herakles  był  nie  tylko  mitycznym 
przodkiem  Pyrrusa,  ale  kiedyś  pokonał  herosa  góry  Eryks, 
a więc jego pomoc wydawała się szczególnie cenna. 
 

Jeśli  wierzyć  Plutarchowi,  korzystającemu  w  tym 

miejscu na pewno z dzieła Proksenosa (22,7-12). król podczas 
szturmu dokazywał  cudów  męstwa:  „Na dany  znak  odezwała 
się  trąbka  bojowa  i  przeciwnika  zasypano  gradem  pocisków, 
po  czym  przystawiono  do  murów  drabiny.  Pyrrus  pierwszy 
wdarł  się  na  mury,  choć  napotykał  silny  opór.  W  walce 
obronnej  odpierał  na  prawo  i  lewo  i  strącał  z  murów  wielu 
przeciwników,  przewaŜnie  jednak  zabijał  ich  mieczem, 
wznosząc  dookoła  siebie  cały  stos  trupów.  Sam  przy  tym  nie 
otrzymał 

Ŝ

adnej 

rany. 

Wzrokiem 

swoim 

przeraŜał 

nieprzyjaciela,  potwierdzając  tym  słuszność  słów  Homera,  Ŝe 
spośród  cnót  jedynie  męstwo  potrafi  nas  unieść  jakby  jakimś 
porywem  natchnienia  i  szaleństwa”.  Twierdzę  zdobyto,  a 
wdzięczny  Pyrrus  złoŜył  Heraklesowi  wspaniale  ofiary  i 
urządził  wszelkiego  rodzaju  igrzyska  i  popisy.  Po  tym 
sukcesie  Ajakida  zwrócił  się  przeciw  Mamertynom  z 
Messany. ZwycięŜył ich w bitwie, zburzył wiele ich warowni, 
a  mamertyńskich  poborców,  którzy  zbierali  od  społeczności 
helleńskich daniny, rozkazał bez ceregieli wyprawić na tamten 
ś

wiat (Plut. 22,1), nie zdobył jednak samej Messany

79

 

Następnie  przyszła  kolej  na  twierdze  na  północnym 

wybrzeŜu Sycylii. PotęŜnie umocniona i połoŜona w obronnym 

                                                      

79

 Być moŜe Mamertynów pokonał jednak któryś z dowódców Pyrrusa, bowiem sam 

król  z  głównymi  siłami  operował  w  zachodniej  części  Sycylii,  niewykluczone  teŜ,  Ŝe 
król zwycięŜył Mamertynów później. Kienast, op. cit., kol. 150; o wyprawie

 

sycylijskiej 

Pyrrusa Leveque, op. cit., s. 451 i n.; Hass, op. cit., s. 146 i n. 

background image

 

155 

miejscu  Iaitia  dobrowolnie  otworzyła  Pyrrusowi  bramy,  a 
kartagińską  fortecę  na  górze  Heirakte, jak  równieŜ  Panormos 
(obecnie Palermo) Ajakida wziął szturmem. W ten sposób stał 
się  panem  całej  punickiej  Sycylii  z  wyjątkiem  Lilybaion.  Był 
to szczytowy punkt kariery Pyrrusa. Jego marzenia o własnym 
imperium  na  Zachodzie,  w  którym  zjednoczyłby  tamtejszych 
Hellenów,  wydawały  się  spełniać.  Rozentuzjazmowani  Grecy 
proklamowali  go  królem  Sycylii  i  Epiru.  Według  Iustinusa 
(XXIII 3,2) stało się to juŜ w Syrakuzach, tym samym Pyrrus 
od  razu  wystąpił  jako  prawowity  dziedzic  monarchii 
Agatoklesa.  Być  moŜe  jednak  Ajakidę  obwołali  królem  jego 
Ŝ

ołnierze  po  którymś  ze  zwycięstw,  np.  po  wzięciu  twierdzy 

Eryks

80

 

Uradowany  Pyrrus  „przeznaczył  dla  swego  syna 

Helenosa  królestwo  Sycylii,  jako  Ŝe  naleŜało  ono  do  jego 
dziadka  (Helenos  bowiem  urodził  się  z  córki  króla 
Agatoklesa), a dla syna  Aleksandra  -  królestwo  Italii”  (Iustin. 
XXIII  3).  To  „królestwo  Italii”,  z  centrum  w  Lokroi,  to 
oczywiście  tylko  swoisty  protektorat  Pyrrusa  na  południu 
Półwyspu  Apenińskiego.  Epir  przypadłby  więc  najstarszemu 
synowi  Ajakidy  -  Ptolemajosowi,  a  Pyrrus  zamierzał 
sprawować  kontrole  nad  całym  swoim  państwem,  zapewne 
wzmacniając je i podejmując wciąŜ nowe wojenne wyprawy. 
 

Pozostała  jednak  do  zdobyciu  twierdza  Lilybaion 

(obecnie  Marsala).  Kartagińczycy  chcieli  utrzymać  ją  za 
wszelką  cenę.  Zapewne  w  zimie  278/277  roku  przystali  do 
Pyrrusa  poselstwo,  prosząc  o  zawarcie  pokoju.  Obiecywali 
Zapłacić  trybut,  a  nawet  dostarczyć  okrętów,  jeŜeli  Ajakida 
zrezygnuje ze zdobycia miasta. Innymi słowy, Punijczycy byli 
gotowi nawet złamać układ z Rzymem i wspomóc Pyrrusa flotą 
przy  przeprawie  do  Italii.  Król  początkowo  skłaniał  się  do 
przyjęcia  tych  warunków,  co  więcej,  zamierzał  nawet 
zrezygnować z trybutu. Być moŜe do tej ustępliwości skłoniły 
go  złe  wieści  napływające  z  Italii.  Zanim  Pyrrus  dał 
ostateczną  odpowiedź, 

zwołał  jednak 

naradę 

swych 

„przyjaciół”,  tj.  najbliŜszych  doradców  i  towarzyszy,  a  takŜe 

                                                      

80

 

Ki enast,  op.  cit.,  kol.  151;  Schubert,  op.  cit.,  s.  211,  królewski  tytuł  Pyrrusa 

zaświadcza takŜe Polybios (VII 4,5). 

background image

 

156 

przedstawicieli  miast  sycylijskich.  Ci  zgodnie  podkreślali,  Ŝe 
nieroztropne  jest  pozostawianie  tak  potęŜnej  twierdzy  w 
rękach  Punijczyka  (Diod.  XXII  10,4-6).  Pyrrus  butnie 
odprawił  więc  wysłanników  Kartaginy  mówiąc,  Ŝe  droga  do 
pokoju jest tylko jedna: „Muszą opuścić całą Sycylię, a morze 
przy  brzegach  Afryki  uznać  za  granicę  z  terenami  greckimi” 
(Plut. XXII 2). Jak się wydaje, Ajakida później gorzko Ŝałował 
tej decyzji. Stąd teŜ „źli doradcy”, którzy go do niej skłonili, 
pochodzą  zapewne  z  relacji  przychylnego  królowi  historyka 
Proksenosa.  Ten  dworski  dziejopis  niewątpliwie  chciał 
uwolnić swego władcę od wszelkiej odpowiedzialności i winy 
w tej sprawie. Z tymi „złymi doradcami” jeszcze się spotkamy. 
Mało  zresztą prawdopodobne,  aby  to  delegaci  greckich  miast 
zagrzewali  króla  do  wojny.  Nieco  później  sycylijskie  poleis 
konsekwentnie opowiedzą się za zawarciem pokoju. 
 

Wydaje  się,  Ŝe  Pyrrus  sam  podjął  decyzję  o 

kontynuowaniu  wojny,  która  ostatecznie  okazała  się  jego 
największym  błędem.  To  prawda,  Ŝe  Kartagińczycy  mogliby 
podjąć  z  Lilybaion  próbę  odzyskania  utraconych  zdobyczy, 
niemniej jednak wątpliwe jest, aby ruszyli do boju, dopóki tak 
znakomity  wódz  jak  Ajakida  przebywał  na  wyspie.  Politycy 
puniccy, wielcy posiadcze ziemscy i obrotni kupcy, znani byli 
ze  swej  ostroŜności.  Pyrrus  powinien  raczej  zawrzeć  pokój, 
umocnić  swe  panowanie  na  Sycylii,  powiększyć  armię  i 
powrócić  do  Italii,  by  powstrzymać  pochód  Rzymian,  zanim 
nie  będzie  za  późno.  Dysponował  jedynie  ograniczonymi 
siłami  i  uspokojenie  chociaŜby  jednego  frontu,  ułoŜenie 
dobrych  stosunków  z  Kartaginą  byłoby  dla  króla  zbawienne. 
Nie  wiadomo  zresztą,  jak  Ajakida  chciał  dobywać  Lilybaion, 
mając  mniejszą  flotę,  niŜ  Kartagina.  Twierdza  miała  bowiem 
doskonałe  połoŜenie  strategiczne.  LeŜała  na  półwyspie, 
dostępna była więc od strony lądu jedynie na bardzo wąskim 
odcinku.  O  tym  punickim  mieście  tak  pisze  Polybios  (I  42): 
„Było ono wybornie ubezpieczone murami, ponadto szerokim 
rowem, a od strony morza lagunami, przez które moŜliwy jest 
dostęp  do  portów,  wymagający  jednak  w  przeforsowaniu  go 
wielkiej  biegłości  i  wprawy”.  Podczas  I  wojny  punickiej 
Rzymianie  daremnie  szturmowali  i  oblegali  Lilybaion  przez 

background image

 

157 

długie  miesiące,  a  twierdzę  dostali  w  swoje  ręce  dopiero  w 
wyniku traktatu pokojowego. 
 

Kartagińczycy  jeszcze  przed  wysłaniem  postów  do 

Pyrrusa starannie przygotowywali się do obrony swej ostatniej 
fortecy.  Z  Afryki  sprowadzili  do  Lilybaion  silną  armię, 
nieprzebrane  ilości  zboŜa  i  materiału  wojennego.  W  poprzek 
cypla  wykopali  głęboki  rów,  za  którym  wznieśli  solidny 
mur,  umocniony  wieŜami.  Ajakidy  nie  przestraszyły 
przygotowania.  W  końcu  277  lub  na  początku  276  roku 
wierząc  swemu  szczęściu  rozbił  obóz  w  pobliŜu  murów  i 
„rozpoczął  ostre  ataki  na  umocnienia,  zawsze  ze  świeŜymi 
wojskami.  Kartagińczycy  odpierali  jednak  te  szturmy,  mieli 
bowiem  mnóstwo  wojowników  i  ogromne  zasoby  sprzętu 
wojennego. Kartagińczycy zgromadzili bowiem takie mnóstwo 
katapult,  zarówno  miotających  strzały  jak  i  kamienie,  Ŝe 
miasto  nie  mogło  ich  pomieścić.  Miotano  więc  na 
oblegających  wszelkiego  rodzaju  pociski,  tak  Ŝe  Pyrrus 
poniósł znaczne straty, tak w zabitych jak i w rannych” (Diod. 
XXII 10). 
 

Ajakida  rozkazał  więc  sprowadzić  z  Syrakuz  nowe 

machiny  wojenne  na  miejsce  zuŜytych,  próbował  takŜe 
podkopem  obalić  mury.  Wszystkie  wysiłki  królewskich 
saperów  spełzły  na  niczym,  twierdzę  wzniesiono  bowiem  na 
twardej  skale.  Po  dwóch  miesiącach  zaciekłych  walk  Pyrrus 
zrozumiał, Ŝe nic pod Lilybaion nie wskóra i zwinął oblęŜenie. 
Nie  rezygnował  jednak  z  wojny,  wręcz  przeciwnie. 
Postanowił,  wzorem  Agatoklesa,  najechać  afrykańskie 
terytorium  Kartaginy.  CzyŜby  chciał  całkowicie  unicestwić 
przeciwnika?  „Nie  było  to  a  priori  niemoŜliwe,  przykład 
Aleksandra,  niszczącego  potęŜne,  zda  się,  państwo  perskie, 
był  zaraźliwy,  a  Kartagina  nie  była  militarnym  gigantem”, 
pisze  Ewa  Wipszycka,  rozwaŜając  motywy  afrykańskiej 
wyprawy Agatoklesa

81

. Bardziej prawdopodobne jest jednak, Ŝe 

Pyrrus  pragnął  tylko  spustoszyć  terytorium  Punijczyków, 
zaświecić  im  w  oczy  poŜogą  i  wymusić  pokój,  w  zamian  za 
wydanie  Lilybaion  i  oczywiście  znaczną  kontrybucję. 

                                                      

81

 Wipszycka, op. cit., s. 136. 

background image

 

158 

Kartagińczycy  jednak  panowali  na  morzu,  Pyrrus  więc 
musiał  wystawić  ogromną  flotę.  Nakazał  budować  okręty 
i  zaciągać  marynarzy.  Przygotowania  te  pochłaniały  ogromne 
ś

rodki,  toteŜ  Ajakida  obłoŜył  sycylijskie  miasta  podatkiem. 

Sycylijscy  Grecy  zaczęli  się  burzyć  i  protestować.  Po 
zaŜegnaniu  kartagińskiego  niebezpieczeństwa  Hellenowie 
pragnęli  przede  wszystkim  pokoju.  Niepowodzenie  pod 
Lilybaion  powaŜnie  osłabiło  zresztą  autorytet  króla  Sycylii. 
Ajakida  popełnił  wtedy  kolejny  błąd.  Zamiast  spróbować 
dyplomacji, usiłował rządzić twardą ręką. Pyrrus, jak się zdaje, 
nigdy nie miał zrozumienia dla wolnościowych aspiracji poleis 
i uwaŜał, Ŝe miasta-państwa powinny po prostu wypełniać jego 
rozkazy. 
 

Malowniczy  opis  tyrańskich  poczynań  wodza  z  Epiru 

daje  Dionizjos  z  Halikarnasu:  „Skonfiskował  majątek  byłych 
zwolenników  i  przyjaciół  Agatoklesa  i  przekazał  je  swoim 
przyjaciołom. 

Podobnie 

na 

najwyŜsze 

urzędy 

poszczególnych  miastach  mianował  swoich  dowódców  i  to 
bynajmniej  nie  w  zgodzie  z  istniejącym  ustrojem  czy  po 
upływie  przepisanego  czasu,  lecz  tylko  według  własnego 
widzimisię.  Procesy  i  inne  spory,  jak  równieŜ  sprawy 
dotyczące  sprawowania  władzy,  rozstrzygał  albo  sam,  albo 
przekazywał do rozstrzygnięcia niegodnym dworakom, którzy 
wydając  wyrok  nie  kierowali  się  niczym  innym,  jak  swoją 
korzyścią  i  zyskiem...  Kiedy  zobaczył,  Ŝe  wszystko  burzy  się 
przeciwko  niemu,  osadził  w  miastach  załogi,  przy  czym 
musiał  podać  jako  pretekst  kartagińskie  niebezpieczeństwo. 
Nakazał  uwięzić  i  stracić  najpowaŜniejszych  obywateli  w 
mieście pod zarzutem, Ŝe knują spiski i zdrady”. 
 

Zarzuty  te  są  z  pewnością  nieco  przesadzone.  Nie 

ulega  wszakŜe  wątpliwości,  Ŝe  Pyrrus,  uwaŜający  się  za 
spadkobiercę  Agatoklesa,  przejął  jego  majątki  i  usiłował 
bezwzględnymi  metodami  umocnić  swe  panowanie.  To,  co 
udało  się  w  Tarencie,  nie  powiodło  się  jednak  na  rozległej 
Sycylii.  Szczególne  oburzenie  wywołał  jego  rozkaz,  aby 
stracić  Thoinona.  Sosistratos  zdołał  uciec  i  tylko  dlatego 
uniknął  podobnego  losu.  Być  moŜe  obaj  syrakuzańscy 
wodzowie 

rzeczywiście 

zamierzali 

zdradzić 

Ajakidę, 

background image

 

159 

nawiązując  konszachty  z  Kartaginą,  ale  ten  czyn  króla  miał 
znamiona  czarnej  niewdzięczności.  To  przecieŜ  Thoinon  i 
Sosistratos  zaprosili  go  na  Sycylię,  przekazali  mu  Syrakuzy 
wraz z armią i flotą. 
 

Wśród sycylijskich Hellenów zrodziła się więc wielka 

nienawiść  do  króla,  miasta  greckie  zrywały  z  nim  stosunki, 
zawierając  sojusze  z  Mamertynami  lub  z  Kartaginą. 
Oczywiście  potęŜne  Akragas  rządzone  przez  Sosistratosa 
natychmiast odstąpiło od króla. Przeciw Pyrrusowi zaczęły się 
szerzyć  „bunty  i  groźne  sprzysięŜenia”  (Plut.  23).  W  tej 
sytuacji  Punijczycy  wysłali  na  wyspę  nową  armię,  która 
przystąpiła  do  odzyskiwania  utraconych  terenów.  Ajakida 
znalazł  się  w  dramatycznej  sytuacji.  Własnych  Ŝołnierzy,  na 
których  bezwarunkowo  mógł  liczyć,  miał  na  Sycylii  tylko  8 
tysięcy.  Na  domiar  złego  jego  sprzymierzeńcy  italscy, 
Tarentyni  i  Samnici,  zaczęli  słać  rozpaczliwe  wezwania  o 
pomoc:  oto  podczas  nieobecności  króla  Rzymianie  odnieśli 
wiele  zwycięstw  i  „miasta  juŜ  ledwie  się  bronią  przed 
nieprzyjacielem” (Plutarch 23). 
 

Pyrrus  nie  wiedział,  co  począć.  „Z  jednej  bowiem 

strony  napierali  Kartagińczycy,  z  drugiej  Rzymianie.  Rzeczą 
niebezpieczną  wydawało  się  nic  przerzucić  wojska  do  Italii, 
jeszcze bardziej niebezpieczną - wyprowadzić je z Sycylii... W 
wirze niebezpieczeństw najpewniejszym portem wydawała mu 
się  myśl,  Ŝeby  po  całkowitym  pobiciu  Kartagińczyków 
przerzucić  zwycięskie  wojsko  do  Italii.  Stoczył  więc  bitwę  i 
wygrał,  mimo to uznano  go za pokonanego, poniewaŜ opuścił 
Sycylię”. 
 

O tej bitwie pisze tylko Justinus (XXIII 3), wydaje się 

wszakŜe,  Ŝe  rzeczywiście  Pyrrus  zadał,  niejako  „na 
odchodnym”,  klęskę  armii  punickiej.  Podobnie  przed 
wyprawą  na  Sycylię  usiłował  rozbić  jeszcze  hufce  rzymskie, 
ale konsulowie nie zdecydowali się przyjąć wyzwania. Pyrrus 
nie  mógł  jednak  pozostać  na  wyspie.  Bez  współdziałania 
sycylijskich  poleis  niewiele  mógł  zdziałać,  ponadto  gdyby 
Rzymianie trwale opanowali Bruttium, odcięliby mu drogę do 
Tarentu i do epirockiej ojczyzny. 
 

Jesienią  276  roku  załadował  więc  swe  wojska  na 

background image

 

160 

okręty  i  poŜeglował  do  Italii.  Miał  110  okrętów  wojennych  i 
liczne  transportowce  (Appian.  Samn.  12,1-2).  Podobno  stojąc 
na pokładzie i spoglądając z daleka na wyspę, rzekł do swoich 
towarzyszy:  „Przyjaciele  moi!  CóŜ  to  za  wspaniały  plac  boju 
opuszczamy  dzisiaj  i  zostawiamy  go  Kartagińczykom  i 
Rzymowi” (Plut. 24,8). Słowa te powszechnie uznawane są za 
niehistoryczne.  Gdyby  Pyrrus  przewidział  I  wojnę  punicką, 
przewidziałby  takŜe  swe  niepowodzenie  w  bitwie  pod 
Benewentem  i  powrót  do  Epiru

82

.  Być  moŜe  Ajakida  jednak 

zrozumiał  juŜ  wtedy,  Ŝe  z  posiadanymi  siłami  niczego  na 
Zachodzie  nie  zdziała  i  rozwaŜał  zagranie  macedońską  kartą. 
Musiał  przy  tym  wiedzieć,  Ŝe  między  Rzymem  a  Kartaginą, 
aczkolwiek  sojusznikami,  panowała  juŜ  wtedy  głęboka  nie- 
ufność.  Konflikt  między  tymi  najpotęŜniejszymi  państwami 
Zachodu nietrudno było przewidzieć. 
 

Przeprawa  do  Italii  okazała  się  niebezpiecznym 

przedsięwzięciem.  Na  morzu  panowali  Kartagińczycy.  Na 
wysokości  Rhegion  eskadry  punickie  zaatakowały  flotę 
Pyrrusa.  Do  boju  ruszyły  okręty  wojenne  Greków. 
Prawdopodobnie  dowodzili  wytrawni  dowódcy  syrakuzańscy, 
gdyŜ  Ajakida  nie  miał  Ŝadnych  doświadczeń  w  morskich 
bataliach.  Bitwa  zakończyła  się  wszakŜe  druzgoczącą  klęską 
floty  króla.  Jeśli  wierzyć  Appianowi  (Samn.  12,2), 
Kartagińczycy „zatopili 70 jego okrętów, a resztę uszkodzili, z 
wyjątkiem  tylko  12”.  Być  moŜe  wtedy  w  ręce  Punijczyków 
wpadł  wspaniały  siedmiorzędowiec  Pyrrusa,  który  podczas  I 
wojny  punickiej  był  okrętem  flagowym  kartagińskiego 
admirała  Hannibala  (Polyb.  I  23,4).  Wraz  z  zatopionymi 
korabiami  poszły  podobno  na  dno  wszystkie  skarby,  które 
władca Epiru zdobył na Sycylii (Plut. 24,1; Paus. 1 12,5; Iustin. 
XXV  3,1).  Klęska  z  pewnością  nie  była  wszakŜe  całkowita. 
Ocalała  cała  armia  lądowa  króla,  czyli  okręty  transportowe 
dotarły  bezpiecznie  do  brzegu.  Armia  Pyrrusa  pod  Lokroi 
zeszła z pokładów na ziemię Italii

83

                                                      

82

 S c h u b e rt ,  op. cit., s. 215 i n.; Ki en a st ,  op. cit., kol. 

83

  Nie moŜna teŜ  wykluczać,  Ŝe kiedy  doszło do bitwy,  wojska królewskie były juŜ na 

lądzie  i  walczyły  z  Mamertynami  z  Rhegion.  Wtedy  okręty  punickie  zaatakowały 
osłaniającą  je  flotę,  tak  Ŝe  doszło  do  lądowo-morskiej  bitwy  pod  Rhegion,  por. 

background image

 

161 

 

Wyprawa na Sycylię, wbrew pozorom, nie zakończyła 

się  całkowitą  katastrofą.  Pyrrus  udaremnił  jedyną  powaŜną 
próbę  Kartagińczyków  zawładnięcia  wyspą,  ocalił  sycylijskie 
poleis  przed  obcym  panowaniem.  Niestety,  nie  na  długo,  bo 
juŜ w 12 lat później na Sycylii zjawili się rzymscy zdobywcy. 
Kiedy  Ajakida  odpływał,  miał  jeszcze  sojuszników  wśród 
miast  sycylijskich.  Z  pewnością  nie  wyrzekł  się  panowania 
nad  wyspą.  Być  moŜe  pozostawił  w  Syrakuzach  swego  syna 
Helenosa,  którego  później  odwołał  do  Tarentu,  aczkolwiek 
ź

ródła  milczą  na  ten  temat

84

.  Syrakuzy  w  kaŜdym  razie 

pozostały królowi przyjazne, i oddały mu do dyspozycji flotę 
z  załogami.  Dzięki  wyprawie  sycylijskiej  Pyrrus  powaŜnie 
wzmocnił  swoją  armię.  Wypłynął,  mając  niespełna  9  tysięcy 
Ŝ

ołnierzy, wrócił  natomiast  do Tarentu, prowadząc  20  tysięcy 

piechurów i 3 tysiące konnych wojowników (Plut. 24,7), czyli 
zwiększył  swe  wojsko  o  ponad  połowę.  Gdyby  nie  fatalny 
błąd, jakim było odrzucenie propozycji pokojowych Kartaginy, 
„Orzeł z Epiru” osiągnąłby o wiele więcej. Jeśli jednak Pyrrus 
rzeczywiście  myślał  o  powrocie  na  Sycylię,  po  utracie  więk- 
szości  okrętów  wojennych  musiał  zrezygnować  z  tych  zamia- 
rów. W wyniku cięŜkiej kieski w bitwie morskiej Sycylia była 
stracona. 

 

                                                                                                      

B e l o c h ,  Griechische..., IV t., cz. 1, s. 556; Kienast,  op. cit., kol. 153. 

84

 G. N. Cross, op. cit., s. 82. 

 

background image

 

162 

 
 
 
 

background image

 

163 

GNIEW PERSEFONY 
 

Kiedy Pyrrus wojował na Sycylii, jego italscy sprzymierzeńcy 
rozpaczliwie  starali  się  powstrzymać  pochód  Rzymian. 
Informacje  o  przebiegu  tych  walk  są  skąpe  i  nie  do  końca 
jasne. Zapewne Samnici, Lukanowie i Bruttiowie byli juŜ zbyt 
słabi,  by  dotrzymać  pola  legionom  i  tylko  atakowali  z 
zasadzek  pustoszące  ich  ziemie  rzymskie  kolumny.  Wojska 
rzymskie  przemierzały  Samnium  wzdłuŜ  i  wszerz,  nie 
odwaŜając  się  zapuszczać  jedynie  w  najdziksze  okolice 
Apeninów.  Przypuszczalnie  juŜ  w  280/279  roku  pobici  pod 
Herakleją  Ŝołnierze  Lewinusa  mogli  bez  większego  ryzyka 
przezimować  pod  Saepinum,  w  samym  sercu  kraju 
Samnitów

85

 

W  roku  278  roku  fasti  notują  triumf  Fabrycjusza 

Luscinusa „de Lucaneis, Bruttieis, Tarantin(eis), Samnitibus” 
(nad  Lukanami,  Bmttiami,  Tarentynami  i  Samnitami).  Triumf 
odbył  się  w  początkach  grudnia  278  roku,  czyli  cnotliwy 
Fabrycjusz musiał wycofać się ze środkowej Italii najpóźniej w 
połowie  listopada.  Pyrrus  wszakŜe  operował  z  wojskiem  w 
Italii  aŜ  do  pełni  lata,  Fabrycjusz  nie  miał  więc  zbyt  wiele 
czasu  na  odniesienie  powaŜniejszych  sukcesów,  zwłaszcza  w 
walkach  z  Bruttiami,  których  ziemie  połoŜone  są  najdalej  na 
południe,  i  Tarentynami,  bronionymi  przez  silny  garnizon 
epirocki pod wodzą Milona. Wydaje się, Ŝe triumf ten jest tylko 
duplikatem triumfu Fabrycjusza z 282 roku. Polityk ten cieszył 
się  zresztą  wówczas  w  Rzymie  takim  autorytetem,  Ŝe  nie  mógł 
sprawować konsulatu  nie uwieńczonego triumfem. Triumf ten 
przyznano mu niejako „z urzędu”, mimo mizernych osiągnięć 
na  placu  boju

86

.  Znamienne,  Ŝe  drugi  konsul  i  serdeczny 

przyjaciel  Fabrycjusza.  Kwintus  Fmiliusz  Papus,  triumfem 
uhonorowany  nie  został.  Zgodnie  ze  wzmianką  w  jednej  z 
mów  Cycerona  (Pro  Balbo  22)  konsul  Fabrycjusz  zawarł 
sojusz  z  Herakleją,  czyli  miasto  to  podporządkowało  się 
Rzymowi.  Jest  wszakŜe  całkowicie  nieprawdopodobne,  aby 

                                                      

85

 Fr omi a s,   IV 1,18, 24; por.: Salmon, op. cit., s. 285, być moŜe jednak Frontinus 

przekręcił nazwę, i Rzymianie przezimowali gdzie indziej. 

86

 

Beloch, Romische..., s. 465. 

background image

 

164 

Herakleją,  połoŜona  tak  blisko  Tarentu  i  ściśle  z  nim 
sprzymierzona,  juŜ  w  278  roku  przeszła  na  stronę  Republiki. 
Przypuszczalnie  Cyceron  opowiada  o  wydarzeniach,  które 
nastąpiły w sześć lat później. 
 

PowaŜne  działania  wojenne  Rzymianie  rozpoczęli  w 

277  roku.  Konsulowie  Publiusz  Korneliusz  Rufinus  i  Gajusz 
Juliusz  Brutus  zamierzali  za  wszelką  cenę  zmusić  Samnitów 
do  uległości.  Połączone  armie  konsularne  wdarły  się  do 
Samnium, paląc i gruntownie pustosząc kraj. Mieszkańcy wraz 
ze  stadami  bydła  uszli  w  najwyŜsze  partie  gór.  Upojeni 
sukcesem  rzymscy  wodzowie  lekkomyślnie  ścigali  ich  i  tam. 
Samnici od dawna uchodzili za mistrzów walk partyzanckich w 
trudnych warunkach terenowych swej ojczyzny. Florus (I 11) 
z  pogardą  określa  ich  mianem  ludu  przebiegłego,  „które 
zwykle  włóczy  się  po  zarośniętych  i  zdradliwych  wąwozach 
górskich”.  W  321  roku  wciągnęli  legiony  w  pułapkę  bez 
wyjścia,  jaką  był  Wąwóz  Kaudyński,  zadając  Rzymianom 
jedną  z  najbardziej  upokarzających  klęsk  w  dziejach 
Republiki.  W  277  roku  samniccy  wojownicy  zaatakowali 
armię obu konsulów z zasadzki na zboczach Gór Kranickich, o 
których  wiemy  jedynie  tyle,  Ŝe  były  trudno  dostępne  i  gęsto 
porośnięte  zaroślami.  Zaskoczone  rzymskie  hufce  poniosły 
dotkliwe straty (Zonar. VIII 6). PoraŜka była tak znacząca, Ŝe 
fasti  nie  notują  w  277  roku  triumfu  nad  Samnitami.  Po  tym 
niepowodzeniu  obaj  konsulowie rozdzielili się, Brutus pozostał 
w  Samnium,  niszcząc  bardziej  dostępne  okolice.  Podejmował 
teŜ  wypady  przeciwko  Lukanom i Bruttiom, co przyniosło mu 
triumf  nad  tymi  ludami.  Być  moŜe  zajął  równieŜ  miasto 
Nerulum  na  granicy  Bruttium  z  Lukanią.  Jego  kolega 
Korneliusz  Rufinus  pociągnął  natomiast  z  wojskiem  na 
południe.  Po  drodze  zadał  wiele  klęsk  Lukanom  i  Bruttiom  i 
spustoszy!  ich  terytorium,  jednakŜe  nie  odniósł  aŜ  takich 
sukcesów, aby zasłuŜyć na triumf. 
 

Jeśli wierzyć Zonarasowi (VIII 6,2-4) głównym celem 

jego pochodu był Kroton, miasto Wielkiej Grecji. Tam politycy 
ze stronnictwa pro rzymskiego, a więc arystokraci, zwrócili się 
do  konsula  o  pomoc.  PrzeraŜeni  antyrzymscy  demokraci 
pchnęli  gońców  do  Milona,  dowódcy  Pyrrusa  w  Tarencie. 

background image

 

165 

Milon natychmiast wysłał na odsiecz silny oddział pod wodzą 
jednego  ze  swych  podkomendnych,  Nikomachosa.  Ten 
prowadził,  jak  się  zdaje,  nie  tylko  Epirotów,  ale  i  kontyngent 
italskich  sprzymierzeńców  -  Lukanów  (Frontin.  III  6,4). 
Nikomachos zdąŜył na czas obsadzić mury, tak Ŝe Kroton zdołał 
odeprzeć  pierwszy  atak  Rzymian.  Wtedy  konsul  uciekł  się  do 
podstępu.  Wycofał  się  spod  miasta,  udając,  Ŝe  zamierza 
zaatakować  inne  polis  -  Lokroi.  Nikomachos  nie  zwietrzył 
fortelu.  Wyprowadził  swe  oddziały  z  Krotonu,  by  pospieszyć 
na  pomoc  Lokroi.  Na  to  tylko  czekał  Rufinus.  Rzucił  swe 
legiony  na  ogołocony  z  obrońców  Kroton  i  wziął  miasto 
szturmem,  zbliŜywszy  się  niepostrzeŜenie  pod  osłoną  gęstej 
mgły.  Doszło  przy  tym  zapewne  do  znacznych  zniszczeń. 
Liwiusz (XXIV 3) opowiada, Ŝe przed przybyciem Pyrrusa do 
Italii  mury  Krotonu  miały  „długość  12  tysięcy  kroków  w 
obwodzie”, jednakŜe  po spustoszeniach, jakich  miasto doznało 
w  wojnie  z  Ajakidą,  zamieszkane  było  zaledwie  w  połowie. 
Kiedy  Nikomachos  dowiedział  się  o  upadku  Krotonu,  nie 
próbował  odbijać  miasta,  lecz  spod  Lokroi  pomaszerował  od 
razu do Tarentu. W drodze legiony Rufinusa zaatakowały jego 
zastęp, zadając Epiroiom cięŜkie straty. 
 

Jakoby wkrótce potem takŜe Lokroi szeroko otworzyło 

Rzymianom  swe  bramy.  Pyrrus  pozostawił  wprawdzie  w 
mieście  silny  garnizon,  Lokryjczycy  jednak  „wymordowali 
jego  załogę  wraz  z  dowódcą  z  powodu  naduŜyć,  jakich  się 
wobec nich dopuszczała” (Appian, Samn. 12; Zonar. VIII 6). 
Być  moŜe  w  tym  czasie  kampaitscv  Ŝołnierze  w  słuŜbie 
rzymskiej  opanowali  takŜe  i  gruntownie  złupili  małe  greckie 
miasto - Kaulonię (Pausanias VI 3,12). 
 

Wszelako  te  sukcesy  rzymskie  wcale  nie  są  pewne. 

Przejście Krotonu i Lokroi na stronę Republiki wydaje się być 
tylko  „literackim  rewanŜem”  autorów  rzymskich  za  faktyczne 
przejście tych poleis na stronę Pyrrusa w 280 roku. W Lokroi 
stała  silna  załoga  epirocka  pod  dowództwem  królewskiego 
syna, Helenosa. Wątpliwe, aby mieszczuchom z Lokroi udało 
się tak łatwo przepędzić tych twardych Ŝołnierzy. Znamienne, 
Ŝ

e  o  domniemanych  sukcesach  konsula  Rufinusa  milczą 

skrupulatnie  rejestrujące  wszelkie  triumfy  rzymskich  wodzów 

background image

 

166 

inskrypcje Fasti Capitolini. A w tym czasie nawet rozpędzenie 
większej  watahy  samnickich  pastuchów  mogło  przynieść 
konsulowi  triumfalny  pochód  Drogą  Świętą  na  Kapitol,  cóŜ 
mówiąc o wzięciu kwitnącego greckiego miasta! ChociaŜ nie 
moŜna do końca wykluczyć, Ŝe Kroton rzeczywiście dostał się 
w  ręce  rzymskie

87

.  Z  pewnością  natomiast  nie  wpuściło 

Rzymian  w  swoje  mury  Lokroi,  które,  jak  wynika  ze  źródeł 
inskrypcyjnych,  aŜ  do  września  275  roku  stało  po  stronie 
Pyrrusa. 

Zapisy 

na 

spiŜowych 

tablicach 

Archiwum 

Ś

wiątynnego  zachowują  swą  ciągłość

88

.  Wydaje  się,  Ŝe 

równieŜ  upadek  Kaulonii  nastąpił  później.  Akcję  wojenną 
konsula  Korneliusza  Rufinusa  naleŜy  ocenić  jako  „wielką 
wyprawę  łupieską  do  południowego  Bruttium,  demonstrację 
wojskową bez trwałych wyników”

89

 

W  276  roku  do  boju  wyruszyli  konsulowie  Kwintus 

Fabiusz  Maximus  Gurges  i  Gajusz  Genucjusz  Clepsina.  Ten 
pierwszy,  jeden  z  najbardziej  znaczących  polityków  swego 
czasu,  cenzor  289  roku,  triumfował  wprawdzie  później  „nad 
Samnitami,  Tukanami  i  Bruttami”.  jednakŜe  jego  kolega  nie 
osiągnął  chyba  znaczących  sukcesów,  bowiem  pochodem 
triumfalnym  go  nie  wyróŜniono.  Zresztą  takŜe  triumf  Gurgesa 
wydaje  się  tylko  powtórzeniem  jego  triumfu  z  291  roku.  Taki 
ś

wietny  mąŜ  jak  Gurges  musiał  przecieŜ  triumfować  po 

kaŜdym  konsulacie,  podobnie  jak  cnotliwy  Fabrycjusz. 
Zonaras mówi wprawdzie o walkach z Italikami, ale milczy o 
rzymskich  zwycięstwach.  Dominującym  wydarzeniem  tego 
roku  był  powrót  Pyrrusa  na  italską  ziemię.  Rzymianie  tak 
bardzo  bali  się  „Orła  z  Epiru”,  Ŝe  nie  próbowali  zaatakować 
wojsk  królewskich  zaraz  po  wylądowaniu,  wyręczając  się 
Mamertynami. Orozjusz (IV 2,2) twierdzi, Ŝe w tym czasie nad 
Tybrem  szalała  dŜuma.  Być  moŜe,  obok  lęku  przed  królem 
Molossów,  takŜe  zaraza  powstrzymała  pochód  rzymskich 
wojsk.  Nie  moŜna  zresztą  wykluczyć,  Ŝe  Orozjusz  (lub  jego 

                                                      

87

  Powątpiewa  w  to  Levequ e,  op.  cit.,  s.  511  i  n.,  a  takŜe  Cross,  op.  cit.,  s.  119; 

upadek Krotonu uwaŜają natomiast za moŜliwy Ki en a st ,   op. cit., kol. 152, Fr a n k e,  
Cambridge Ancient Hisiory, t. VII, cz. 2, s. 480 i n., Sandberger, op. cit., s. 171 i n. 

88

 De Francis, op. cit., s. 82. 

89

 Heftner, op. cit., s. 37. 

background image

 

167 

ź

ródło)  opowieści  o  epidemii  po  prostu  zmyślił,  aby 

usprawiedliwić bezczynność konsulów. 
 

Rachuby 

Pyrrusa 

ostatecznie 

sprawdziły 

się. 

Lukanowie,  Bruttiowie  i  Samnici  zdołali  przez  prawie  trzy 
lata  powstrzymywać  ataki  Republiki  na  Wielką  Grecję. 
Rzymianom nie udało się zlikwidować „protektoratu” Ajakidy 
w  Italii.  Niemniej  jednak  sabelscy  sojusznicy  króla  byli  juŜ 
skrajnie  wyczerpani  i  zniechęceni.  Wiedzieli,  Ŝe  bez  pomocy 
króla nie zdołają  dłuŜej stawiać  oporu  wciąŜ  nowym  armiom 
znad  Tybru.  Stąd  teŜ  słali  na  Sycylię  rozpaczliwe  prośby  o 
pomoc,  podobnie  jak  Tarentyni,  aczkolwiek  ci  ostatni  nie  byli 
powaŜnie  zagroŜeni  przez  ostatnie  dwa  lata  (wodzowie 
rzymscy  nie  odbywali  nad  nimi  triumfów).  Sprzymierzeńcy 
spełnili swe zadanie, lecz po wyczerpujących i długich bojach 
nie mogli juŜ udzielić Pyrrusowi znaczącej pomocy. 
 

Po  wylądowaniu  Ajakida  wkroczył  zapewne  do 

Lokroi. Podobno mieszkańcy popadli w przeraŜenie na wieść 
o  nad  ciąganiu  armii  królewskiej,  wybili  załogę  rzymską  i 
otworzyli Pyrrusowi bramy, by uzyskać łaskę. Opowieść ta jest 
mało  prawdopodobna.  Wydaje  się.  Ŝe  władca  Molossów  po 
prostu wszedł do miasta, które kontrolował jego garnizon. Zaraz 
potem  podjął  próbę  zaskakującego  wypadu  na  Rhegion.  Być 
moŜe  chciał  zdobyć  znienacka  to  polis  opanowane  przez 
zbuntowanych  kampańskich  Ŝołnierzy  i  uzyskać  w  ten  sposób 
przyczółek,  który  umoŜliwi  mu  w  przyszłości  powrót  na 
Sycylię.  Kampańczycy  z  Rhegion  w  porę  wezwali  jednak  na 
pomoc  swych  serdecznych  druhów,  Mamertynów  z  Messany. 
Ci  przeprawili  się  na  palec  italskiego  „buta”,  niewątpliwie  na 
pokładach  kartagińskich  okrętów,  w  liczbie  nie  mniejszej  niŜ 
10  tysięcy.  W  tej  sytuacji  atak  Pyrrusa  zakończył  się 
niepowodzeniem,  Ŝołnierze  królewscy  zostali  odparci  ze 
znacznymi stratami (Zonar  VIII  6,5).  Ośmieleni  zwycięstwem 
Mamertyni  ruszyli  w  pościg  za  odchodzącą  do  Lokroi  armią 
Ajakidy  i  śmiało  natarli  na  oddziały  tworzące  tylną  straŜ. 
„Synowie Marsa” byli okrutnymi bandziorami, ale znali się na 
wojennym  rzemiośle.  Atakowali  z  zasadzek,  korzystając  z 
dogodnego  terenu  i  połoŜyli  trupem  wielu  Ŝołnierzy  Pyrrusa. 
Udało im się nawet uśmiercić dwa słonie i całą armię wprawić 

background image

 

168 

w zamieszanie. 
 

Kiedy  dowiedział  się  o  tym  znajdujący  się  na  czele 

król, pospieszył z pomocą zagroŜonym hufcom zamykającym 
kolumnę. Z pogardą śmierci rzucił się w wir walki, lecz zaraz 
na  początku  dostał  mieczem  cios  w  głowę  i,  ranny,  musiał 
ustąpić z pola. Rozzuchwaliło to Ŝołdaków z Messany. „Jeden 
z Mamertynów, człowiek olbrzymiego wzrostu i we wspaniałej 
zbroi,  wybiegł  nawet  wtedy  naprzód  przed  innych  i  głosem 
nad  miarę  hardym  wyzywał  Pyrrusa  na  pojedynek:  «JeŜeli 
jeszcze  Ŝyje».  Na  to  Pyrrus  doprowadzony  do  wściekłości 
odwrócił  się,  odtrącił  przemocą  powstrzymujących  go 
przyjaciół,  przedarł  się  przez  nich  w  zapale  gniewu,  zalany 
krwią, z twarzą budzącą grozę, i uprzedzając przeciwnika ciął 
go  mieczem  w  głowę.  Ciosem  tym,  zadanym  mu  siłą  ręki 
i hartownej stali, przeszył go z góry na dół, tak Ŝe jednocześnie  
na  dwie  strony  zwaliły  się  dwie  połowy  rozplatanego  ciała” 
(Plut.  24,2-6).  Opowieść  ta,  z  pewnością  upiększona  przez 
Proksenosa,  moŜe  w  ogólnych  zarysach  być  prawdziwa. 
Oczywiście  Pyrrus  odparł  Mamertynów  nie  sam,  lecz  przy 
pomocy  doborowego  oddziału  gwardii,  z  którym  ruszył  na 
odsiecz  tylnej  straŜy.  Mógł  jednak  zabić  przeciwnika  w 
pojedynku.  Zawsze  walczył  przecieŜ  w  pierwszym  szeregu, 
wzorem 

Wielkiego 

Aleksandra. 

Zdumieni 

Mamertyni 

zaprzestali  pościgu.  „Patrzyli  na  Pyrrusa  w  osłupieniu  i 
podziwiali go jakby jakąś istotę nadludzką” (Plutarch). 
 

Armia  królewska  mogła  więc  w  spokoju  wkroczyć  do 

Lokroi.  Tradycja  rzymska  zachowała  obszerną  opowieść  o 
tyrańskich  rządach  Pyrrusa  w  tym  mieście.  Ajakida  mścił  się 
jakoby  srodze  za  zdradę  obywateli  miasta,  którzy  przed 
rokiem  otworzyli  bramy  Ŝołnierzom  rzymskiego  konsula.  To 
odstępstwo  jest,  jak  juŜ  mówiliśmy,  ewidentnym  zmyśleniem, 
niemniej król Molossów z pewnością bezwzględnie postępował 
z  Lokryjczykami.  Pyrrusowi  po  prostu  brakowało  środków  na 
prowadzenie  wojny,  zwłaszcza,  Ŝe  większość  sycylijskich 
skarbów  poszła  na  dno  razem  z  flotą.  Król  musiał  juŜ  wtedy 
zdawać  sobie  sprawę,  Ŝe  z  posiadanymi  silami  na  dłuŜszą 
metę  niczego  w  Italii  nie  wskóra.  Zaraz  po  przegranej  bitwie 
morskiej  pchnął  więc  posłów  do  Antygonosa  Gonatasa,  który 

background image

 

169 

właśnie  zawładnął  Macedonią,  domagając  się  pomocy 
wojskowej, Pyrrus otwarcie  zagroził  wojną, jeśli jego Ŝądania 
nie  zostaną  spełnione.  „Oznajmił...,  Ŝe  jeśli  pomocy  nie 
otrzyma, będzie  musiał powrócić do swego  kraju i  wzmocnić 
swą  potęgę  kosztem  Antygonosa,  chociaŜ  chciał  uczynić  to 
kosztem  Rzymian”  (Iustin.  XXV  3,1-2).  Antygonos  jednak 
Ŝ

ołnierzy Pyrrusowi nie przysłał. Czy spodziewał się, Ŝe potrafi 

stawić czoła Ajakidzie? 
 

W  Lokroi  Pyrrus  nie  znał  jeszcze  odpowiedzi 

Antygonosa,  ale  podjął  gorączkowe  wysiłki,  by  zapełnić  swą 
ś

wiecącą  pustkami  wojenną  kasę.  Jak  wynika  z  Archiwum 

ś

wiątynnego,  po  powrocie  z  Sycylii  król  zabrał  z  lokryjskiej 

ś

wiątyni  Zeusa  Olimpiosa  aŜ  2452  talenty  srebra,  czyli 

niewiele  mniej,  niŜ  w  280  roku.  Prawdopodobnie  Pyrrus 
splądrował  tym  razem  świątyny  skarbiec  aŜ  do  ostatniego 
obola. 
 

Przyszedł  teŜ  czas,  aby  spacyfikować  sytuację  w 

mieście.  Wśród  obywateli  Lokroi  było  wielu  arystokratów, 
którzy  być  moŜe  rzeczywiście  uknuli  spisek,  by  wydać  polis 
Rzymianom.  Król,  podobnie  jak  na  Sycylii,  kazał  z  miejsca 
stracić  podejrzanych  i  skonfiskował  ich  dobra.  Pozostali 
obywatele musieli dostarczyć zboŜa i pieniędzy. Tak twierdzi 
Zonaras (VIII 6), a wtóruje mu Appian (Samn. 12): „W sposób 
surowy  i  okrutny  mordował  i  grabił  tu  Pyrrus,  nie  oszczędził 
nawet  darów  wotywnych  w  świątyni  Persefony  Ŝartując,  Ŝe 
poboŜność  nie  w  porę  jest  zabobonem,  a  zbieranie  bogactwa 
bez  trudu  –  pomysłowością”.  Złupienie  świątyni,  jako  jeden  z 
najbardziej  bezecnych  uczynków  Pyrrusa,  wspomina  wiele 
innych  źródeł  (Dion.  Hal.  XX  9-10;  Diod.  XXVII  4,3;  Cass. 
Dio frg. 40,48; Liv. XXIX 8,9.18,3-6, Vir. ill. 35,9). W Lokroi 
znajdowała się starodawna świątynia Persefony, ponurej bogini 
krain  podziemi,  małŜonki  Hadesa,  panującego  nad  światem 
umarłych.  Mieszkańcy  i  pielgrzymi  od  wieków  składali  tam 
skarby i wota, toteŜ w chramie zgromadzone były nieprzebrane 
bogactwa. Ajakida rozpaczliwie potrzebował zaś pieniędzy na 
nową  kampanię  w Italii. Jak chce Dionizjos z Halikarnasu, do 
ograbienia  świątyni  znów  namówili  Pyrrusa  źli  doradcy. 
Euagoras,  syn  Teodorosa,  Balakros,  syn  Nikandra,  i 

background image

 

170 

Deinarchos,  syn  Nikiasa,  wszyscy  członkowie  najbliŜszego 
otoczenia 

króla. 

Monarcha 

dał 

się 

przekonać 

do 

ś

więtokradztwa,  uznając  swe  potrzeby  za  pilniejsze  od 

wszelkich  skrupułów.  Trzej  doradcy  otrzymali  zadanie 
złupienia skarbca Persefony, które skrupulatnie wykonali. 
 

Złoto,  srebro  i  kosztowności  załadowano  na  okręty, 

które  wzięły  kurs  na  Tarent.  Początkowo  wiała  pomyślna, 
lekka  bryza,  lecz  gdy  korabie  wyszły  juŜ  na  pełne  morze, 
rozpętała  się  potworna  burza.  Część  okrętów  poszła  na  dno. 
inne zostały zapędzone ku brzegom Sycylii, a załogi tych galer, 
na  które  załadowano  skarby,  marnie  potonęły  w  morzu.  Same 
okręty  cudownie  wyrzucone  zostały  na  brzeg  pod  Lokroi. 
Skarby  oczywiście  były  całe  i  nie  uszkodzone.  „ToteŜ  i 
Pyrrus,  chociaŜ  późno,  uprzytomnił  sobie  swą  bezboŜność, 
kazał  złoŜyć  świętości  w  świątyni  Persefony  i  starał  się 
przebłagać  boginię  wielkimi  ofiarami.  PoniewaŜ  ofiary  nie 
wypadły  pomyślnie,  jeszcze  bardziej  się  rozsroŜył  i  kazał 
stracić  wszystkich,  którzy  mu  doradzili  to  świętokradztwo...” 
(Appian).  Przypuszczano,  Ŝe  opowieść  ta  zmyślona  została 
przez nieprzychylnego władcy Epiru historyka Timajosa, który 
skopiował  po  prostu  swą  inną  opowieść  o  Agatoklesie, 
ukaranym  straszliwą  burzą  za  zabranie  świątynnych  skarbów 
boga Eola

90

. Niemniej jednak Ajakida rzeczywiście sięgnął po 

złoto  bogini  podziemi.  Według  Dionizjosa  z  Halikarnasu, 
pisze  o  tym  przychylny  królowi  dziejopis  Proksenos,  który, 
wprowadzając motyw „złych doradców”, oczywiście stara się 
uwolnić  Pyrrusa  od  wszelkiej  winy.  RównieŜ  sam  król 
w swoich Pamiętnikach, przyznaje, Ŝe właśnie gniew Persefony 
spowodował  niepowodzenie  jego  wyprawy  do  Italii  (Dion. 
Hal.  XX  10).  Władca  Molossów  bez  wątpienia  zdawał  sobie 
sprawę, Ŝe złupienie świątyni wywoła wrogą reakcje Hellenów, 
jednak nie miał innego wyjścia. Jego kasa wojenna była pusta. 
Podobnie  postąpił  Antioch  III  Wielki,  władca  imperium 
Seleukidów,  który  przed  wyprawą  do  Azji  gruntownie 
splądrował  skarbiec  bogini  Anaitis  w  Ekbatanie.  Być  moŜe 
Pyrrus  traktował  świątynne  kosztowności  tylko  jako 

                                                      

90

 Schubert, op. cit., s. 218 i n. 

background image

 

171 

„poŜyczkę”,  którą  zwróci, rzecz  jasna  nie  on,  lecz  obywatele 
Lokroi  w ramach  wyznaczonej przez  króla  kontrybucji. Nagłą 
burzę,  która  zaskoczyła  flotę,  uznano  jednak  za  zemstę 
ponurej Persefony. co znacznie pogorszyło nastroje w wojsku. 
Były to czasy, w których wróŜby, przepowiednie, wieszcze sny 
i  znaki  bogów  traktowano  niezwykle  powaŜnie.  Jeśli  Ajakida 
rzeczywiście zwrócił świątynne skarby, nie ma się co dziwić, 
Ŝ

e potem niedługo juŜ wojował w Italii. Przerwał kampanię, bo 

zabrakło mu pieniędzy na opłacenie Ŝołnierzy. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 

172 

BITWA POD BENEWENTEM 
 

Pyrrus  przezimował  wraz  z  armią  najpewniej  w  Lokroi,  być 
moŜe  jednak  w  Tarencie,  dokąd  przybył  z  20  tysiącami 
piechurów  i  3  tysiącami  konnych  Ŝołnierzy.  Zimą  starał  się 
wzmocnić  swą  armię,  wcielając  do  niej  „najdzielniejsze 
jednostki tarentynskie” (Plut. 24), a skoro tylko nastała wiosna, 
wyruszył  szybkim  marszem  na  północ  -  przeciwko  wojskom 
Rzymu.  Od  swych  italskich  sprzymierzeńców  uzyskał  jednak 
tylko niewielkie wsparcie. „Spośród Samnitów niewielu się do 
niego przyłączyło. Ci bowiem, widząc swą sprawę przegraną, 
upadli  na  duchu,  wyczerpani  wielu  poraŜkami  w  bitwach 
z  Rzymianami,  a  na  Pyrrusa  byli  oburzeni  z  powodu...  jego 
wyprawy na Sycylię” (Plut. 25,1). Z pewnością szczupłe tylko 
oddziały  innych  ludów,  Lukanów  i  Bruttiów,  wzmocniły 
armię  królewską,  Italikowie  uwaŜali,  Ŝe  Pyrrus  zdradził  ich, 
odpływając  na  Sycylię.  Samnici  długo  zachowali  o  władcy 
Epiru złe wspomnienie. Jeśli wierzyć Liwiuszowi (XXIII 42), 
jeszcze  podczas  II  wojny  punickiej  posłowie  samniccy  Ŝalili 
się  przed  obliczem  Hannibala:  „Pyrrus...  raczej  naszym 
Ŝ

ołnierzem wzmocnił swoje siły, niŜ bronił nas siłami swoimi”. 

Armia Pyrrusa róŜniła się od tej, która zderzyła się z legionami 
pod  Ausculum.  Mniej  było  w  niej  wojowników  italskich, 
walczących  na  sposób  rzymski,  wojsko  królewskie  uzupełnili 
za  to  najemnicy  z  greckich  miast  Sycylii.    Słoni  pozostało 
najwyŜej  18.  Trudno  powiedzieć,  ilu  Ŝołnierzy  Pyrrus 
prowadził  do  boju.  Plutarch  milczy  na  ten  temat.  Król  z 
pewnością miał ze sobą wojska, z którymi przybył do Tarentu, 
a  więc  20  tysięcy  piechoty  i  3  tysiące  konnych  Ŝołnierzy.  Do 
tych  sił  dołączyły  oddziały  tarentyńskie,  jakaś  część 
garnizonów  epirockich  z  miast  Wielkiej  Grecji  i  nieliczne 
kontyngenty  sprzymierzeńców  italskich.  Wojsko  Ajakidy  nie 
mogło więc liczyć więcej, niŜ 28-30 tysięcy Ŝołnierzy

91

 

Informacji  przekazanych  przez  Orozjusza  (IV  2,6),  iŜ 

Pyrrus  zebrał  80  tysięcy  piechoty  i  6  tysięcy  kawalerzystów, 
jak równieŜ Dionizjosa z Halikarnasu, według którego wojsko 

                                                      

91

 

O. Hamburger, Untersuchungen über den pyrrischen Krieg, Würtzburg 1927, s. 41, 

ocenia liczebność wojsk Pyrrusa w tej kampanii na 25-28 tysięcy ludzi. 

background image

 

173 

królewskie  było  trzy  razy  liczniejsze  od  rzymskich  zastępów, 
nie naleŜy traktować powaŜnie. 
 

TakŜe  Rzymianie  mieli  trudności  z  wystawieniem 

armii.  Konsulowie  275  roku,  Maniusz  Kuriusz  Dentatus  i 
Lucjusz  Korneliusz  Lentulus  musieli  uŜyć  najsurowszych 
ś

rodków,  aby  przeprowadzić  pobór.  Dentatus  zastraszył 

wezwanych  pod  broń  obywateli  bezprecedensową  w  dziejach 
Republiki  groźbą,  Ŝe  ci,  którzy  nie  zgłoszą  się  do  wojska, 
zostaną  sprzedani  w  niewolę,  a  ich  mienie  skonfiskowane. 
Pierwszego  pechowca  rzeczywiście  sprzedano,  mimo  Ŝe 
rozpaczliwie wzywał pomocy trybunów ludowych. Wydarzenia 
te świadczą nie tylko o wyczerpaniu rezerw, ale takŜe o upadku 
ducha  wśród  rekrutów.  Według  wiarygodnych  informacji 
Liwuisza  (periocha  XIV),  w  latach  wojny  liczba  obywateli 
spadła,  niewątpliwie  na  skutek  przegranych  bitew  i  być  moŜe 
zarazy.  O  ile  w  280  roku  zarejestrowano  287  222  obywateli 
rzymskich,  to  w  275  roku  juŜ  tylko  271  224.  Gdyby  Pyrrus 
zawarł  na  Sycylii  pokój  z  Kartaginą  i  sprowadził  do  Italii 
liczniejszą armię, mógłby nawet odnieść zwycięstwo, tj. zmusić 
wreszcie  Rzymian  do  wywiania  się  z  południowej  Italii. 
Ostatecznie  Republika  zdołała  wysłać  w  pole  2  armie 
konsularne  -  co  najmniej  40  tysięcy  Ŝołnierzy,  chyba  jednak 
więcej,  bowiem  niewątpliwie  przed  bitwą  z  tak  znakomitym 
wodzem  jak  Pyrrus  senat  nakazał  totalną  mobilizację.  Tym 
razem  Rzymianie  mieli  więc  wyraźną  przewagę  liczebną  nad 
hufcami Ajakidy. 
 

Nieprzypadkowo  komicja  właśnie  Kuriusza  Dentatusa 

wybrały  konsulem.  Pochodził  on  z  mało  znanego  rodu 
plebejskiego,  był  „człowiekiem  nowym”  (homo  novus),  który 
przybył  do Rzymu  z  daleka.  Zrobił jednak  znakomitą  karierę, 
głównie  dzięki  błyskotliwym  zdolnościom  militarnym.  Jako 
konsul  290  roku  łupieskim  najazdem  na  Samnium  zmusił 
tamtejszych  górali  do  złoŜenia  broni.  Rozgromił  Sabinów, 
rozniósł  w  puch  i  wymordował  tysiące  Galów,  odbył  triumfy 
nad  tymi  ludami.  Jak  się  zdaje,  przed  281  rokiem  pokonał 
Lukanów,  co  przyniosło  mu  skromniejszą  formę  triumfu  - 
owację.  Dentatus  był  równieŜ  sprawnym  administratorem.  W 
kraju Sabinów przeprowadził podział ziemi i nakazał osuszenie 

background image

 

174 

i  meliorację  doliny  Raete.  Zwłaszcza  w  późniejszych  czasach 
Dentatus  uchodził  za  ideał  niezłomnego,  skromnego, 
cnotliwego  Rzymianina.  Sam  surowy  Katon  Starszy  obrał  go 
sobie  za  wzór.  W  czasach  Katona  prowadzono  młodzieŜ,  by 
oglądała  skromne  domostwo  Dentatusa,  w  którym  jakoby  ten 
słynny wódz własnoręcznie skrobał sobie na wieczerzę rzepę. 
 

Opowiadano o Kuriuszu wiele anegdot. Podobno, gdy 

usiłowali przekupić  go Samnici, wódz rzymski odrzekł,  Ŝe nie 
potrzebuje  złota,  bo  równie  dobrze  moŜe  jeść  z  glinianych 
naczyń,  woli  teŜ  panować  nad  ludźmi,  którzy  mają  złoto,  niŜ 
posiadać  je  samemu.  Poeta  Enniusz  sławił  go  jako  męŜa, 
którego:  „ani  Ŝelazo  nie  mogło  pokonać,  ni  złoto”  (Annales 
220 V). Senatorowie dobrze wiedzieli, Ŝe jeśli któryś z wodzów 
moŜe  zwycięŜyć  Pyrrusa,  to  tylko  Kuriusz  Dentatus.  Przed 
bitwą  zatrwoŜył  Rzymian  złowróŜbny  znak  -  oto  huragan 
obalił posąg Jowisza na Kapitolu. Nie znaleziono głowy boga 
i  rozeszły  się  wieści,  Ŝe  oznacza  to  upadek  państwa.  Na 
szczęście  kapłani  z  kolegium  haruspików  wskazali  miejsce, 
gdzie  spoczywała  głowa  -  na  dnie  Tybru.  Takie  złowieszcze 
znaki  pojawiały  się  zazwyczaj  w  groźnych  dla  państwa 
momentach,  na  przykład,  gdy  Hannibal  wkroczył  do  Italii. 
Ś

wiadczą  one  o  tym,  Ŝe  Rzymianie  drŜeli  o  wynik  trzeciej 

bitwy  z  królem  Molossów.  Gdyby  było  inaczej,  kapłani 
swoim zwyczajem „nie zauwaŜyliby” ponurego omenu. A i tak 
trzeba było autorytetu haruspików by uspokoić lud. 
 

Trudno  jest  odtworzyć  przebieg  kampanii  275  roku.  O 

kaŜdej  bitwie  Pyrrusa  wiadomo  mniej  niŜ  o  poprzedniej.  W 
przypadku  ostatniej  batalii,  stoczonej  przez  króla  na  italskiej 
ziemi, nie jest pewne, gdzie się odbyła, jaki był jej przebieg i 
kto  wyszedł  zwycięsko  z  tego  boju.  Nie  wiadomo  teŜ,  czy 
stoczono  tylko  jedną  bitwę,  czy  teŜ  dwie.  Głównym  źródłem 
do  przebiegu  kampanii  275  rokujest  Plutarch.  Tym  razem 
biograf  z  Beocji  nie  podaje  jednak,  z  jakich  przekazów 
korzystał.  Być  moŜe  czerpał  z  Proksenosa  i  Timajosa, 
niewątpliwie  jednak  sięgnął  równieŜ  do  źródeł  rzymskich.  Z 
nich  to  być  moŜe  przejął  opowieść  o  spłoszonych  słoniach, 
które wprowadziły zamieszanie w szeregach wojsk królewskich. 
Najprawdopodobniej  Plutarch  wykorzystał  dwóch  swoich 

background image

 

175 

stałych informatorów: bałamutnego Dionizjosa z Halikarnasu i 
wiarygodnego  Hieronima  z  Kardii.  Zapewne  połączył  ich 
relacje  w  sposób  mający  wszelkie  cechy  sztuczności. 
Zachowały  się  równieŜ  trzy  fragmenty  historii  Dionizjosa  z 
Halikarnasu,  ogólnie  zgodne  z  przekazem  Plutarcha 
(oczywiście  wersja  Dionizjosa  jest  znacznie  bardziej 
„upiększona”).  Dysponujemy  równieŜ  szczupłymi  przekazami 
autorów  reprezentujących  tradycję  rzymską,  Zonarasa  (VIII 
6,6),  Florusa  (I  13,11),  Orozjusza  (IV  2,3)  i  Eutropiusza  (II 
14). Wszyscy podkreślają niszczycielską dla wojsk Pyrrusa rolę 
przeraŜonych  słoni,  jednak  wiarygodność  tych  relacji  jest 
niewielka

92

.  

 

Według 

Plutarcha 

konsulowie 

rozdzielili 

się. 

Korneliusz  Lentulus  podąŜył  do  Lukanii,  Kuriusz  Dentatus 
natomiast  rozbił  obóz  w  pobliŜu  miasta  Beneventum, 
połoŜonego  u  zbiegu  rzek  Calore  i  Sabatus  w  kraju  Hirpinów, 
jednego  z  czterech  ludów  federacji  samnickiej.  Miasto  to  w 
czasach Pyrrusa zwało się Maleventum (Maluentum). Nazwa ta 
jest  sama  w  sobie  niewinna,  wywodzi  się  być  moŜe  od  słowa 
„malum”  (jabłko,  pigwa),  prawdopodobnie  jednak  wzięta 
została  z  języka  iliryjskiego  i  oznacza  po  prostu  „górskie 
miasto”. Rzymianom, zawsze przywiązującym wielką wagę do 
wróŜebnych  znaków,  „Maluentum”  jednak  źle  się  kojarzyło, 
zanadto przypominało malus eventus czyli „zły wynik”. Kiedy 
więc  w  268  roku  Republika  załoŜyła  tu  swą  kolonię,  mającą 
trzymać  w  szachu  Samnitów,  nadała  miastu  nową  nazwę 
.,Beneventum”  (czyli  „dobry  wynik”)  i  tak  ta  malownicza 
górska miejscowość zwie się do dziś. Stąd teŜ bitwa, którą w 
275  roku  Pyrrus  stoczył  z  Rzymianami,  przeszła  do  historii 
jako  bitwa  pod  Benewentem.  Miasto  to  połoŜone  było 
strategicznie  przy  skrzyŜowaniu  waŜnych  szlaków.  Później 
prowadziły stąd drogi do Kapui, Telesii, Saepinum, Aectanum, 
Abellinum.  Stąd  teŜ  Benewent  pozostał  w  Italii  waŜną 
twierdzą  aŜ  do  czasów  wojen,  które  w  VI  wieku  n.e.  armie 
cesarza Justyniana Wielkiego toczyły z Gotami. 
 

Konsul  Dentatus,  obawiając  się  straszliwego  ataku 

                                                      

92

 

D e l b r ü c k ,   op.  cit.,  s.  310,  uznał  wszystkie  źródła,  dotyczące  bitwy  pod 

Benewentem, za bezwartościowe. 

background image

 

176 

„połączonych  broni”  Pyrrusa,  nie  rozbił  obozu  na  równinie, 
lecz  w  „bezpiecznym  punkcie”,  czyli  z  pewnością  na 
wysokim,  stromym  wzgórzu,  które  konnica  i  słonie  jedynie  z 
najwyŜszym  trudem  mogły  atakować.  Armia  Dentatusa 
panowała  przede  wszystkim  nad  waŜną  drogą  z  Apulii  do 
Kampanii. 

Drugi 

konsul,  Korneliusz 

Lentulus, 

zajął 

stanowisko  w  Lukanii,  na  innym  kluczowym  szlaku, 
prowadzącym  bezpośrednio  do  Tarentu.  W  ten  sposób 
wodzowie  Republiki  blokowali  wszystkie  drogi,  którymi 
Pyrrus  mógłby  pomaszerować  do  serca  państwa  rzymskiego, 
do  Kampanii  i  Latium.  Z  drugiej  jednak  strony,  rozdzielając 
swe  siły,  konsulowie  naraŜali  się  na  niebezpieczeństwo,  Ŝe 
król  Molossów  kolejno  pobije  ich  wojska.  Z  pewnością  więc 
dwie  armie  rzymskie  nie  oddaliły  się  zbytnio  od  siebie,  aby 
móc się połączyć w razie niebezpieczeństwa. 
 

Pyrrus  miał  dobre  informacje  o  planach  przeciwnika, 

przypuszczalnie  dostarczyli  mu  ich  italscy  sprzymierzeńcy. 
Podzielił  więc  swe  wojsko  na  dwie  części.  Jeden  hufiec 
pomaszerował  do  Lukanii.  Jego  zadaniem  było  odwracanie 
uwagi  i  powstrzymywanie  Lentulusa,  tak  aby  konsul  nie 
zdąŜył  przyjść  swojemu  koledze  z  odsieczą.  Ten  oddział 
wydzielony  musiał  być  bardzo  silny,  z  pewnością  liczył  kilka 
tysięcy  Ŝołnierzy,  gdyŜ  nielicznie  wojsko  nie  byłoby  w  stanie 
zahamować  pochodu  armii  konsularnej.  Sam  zaś  Pyrrus 
z  głównymi  siłami  rzucił  się  szybkim  marszem  na  północ  do 
Samnium,  by  rozgromić  osamotnionego  Kuriusza  Dentatusa. 
zanim  drugi  konsul  przybędzie  z  pomocą.  Spragniony  bitwy 
Ajakida maszerował z Tarentu przyszłą przedłuŜoną via Appia, 
przebył dolinę rzeki Calore, przekroczył Sabatus, rzekę będącą 
lewym dopływem Calore, i natknął się na obóz konsula. 
 

Wódz  rzymski  roztropnie  nie  ruszał  się  ze  swego 

stanowiska, aby nie walczyć ze straszliwymi słoniami i jazdą 
królewską na równinie, lecz czekał, aŜ drugi konsul nadciągnie 
z Lukanii. Oficjalnie poboŜny Dentatus kazał rozpowiadać, Ŝe 
nie moŜe rozpoczynać walki, poniewaŜ wróŜby z lotu ptaków i 
ofiar  nie  wypadają  pomyślnie.  Wodzowie  rzymscy  nie  mogli 
manipulować  wynikami  auspicjów  (tj.  rezultatami  wróŜb)  w 
całkowicie  dowolny  sposób.  W  czasie  I  wojny  punickiej  w 

background image

 

177 

249  roku  konsul  Klaudiusz  Pulcher  aŜ  palił  się  do 
zaatakowania  floty  kartagińskiej  pod  Drepanum,  jednakŜe 
ś

więte  kury  jak  na  złość  nie  chciały  dziobać  ziarna,  co  było 

wybitnie  złym  znakiem.  Klaudiusz,  mąŜ  butny  o  gorącym 
temperamencie,  rozsierdził  się  i  kazał  wyrzucić  nieszczęsne 
ptaki  za  burtę,  wrzeszcząc:  „Skoro  nie  chcą  jeść,  niech 
piją!”.  Nic  dziwnego,  Ŝe  bitwa  pod  Drepanum  zakończyła się 
sromotną klęska Rzymian.  Niemniej jednak Pulcher prowadził 
do  ataku  okręty  ze  zbyt  słabymi  załogami,  ponadto  w 
fatalnym  szyku,  tak  Ŝe  z  góry  moŜna  było  spodziewać  się 
klęski.  Kapłani  opiekujący  się  świętymi  kurami  widzieli  to 
doskonale,  stąd  wróŜby  wypadły  wbrew  woli  konsula. 
Kuriusza  Dentatus  pod  Benewentem  czynił  natomiast 
rozumnie, tkwiąc w umocnionym obozie na wzgórzu, stąd teŜ 
decyzję jego w pełni potwierdziły auspicja. 
 

Kiedy  armia  Pyrrusa  była  juŜ  blisko,  zwiadowcy 

donieśli  królowi,  Ŝe  rzymski  wódz  obozuje  w  miejscu,  które 
niezwykle  trudno  jest  zaatakować.  Ajakida  postanowił  wiec 
niespodziewanym  atakiem  od  tylu  wyrzucić  Dentatusa  z  jego 
dogodnej pozycji i zmusić go do przyjęcia bitwy na równinie. 
W  tym  celu  Pyrrus  zebrał  hufiec  najlepszych  Ŝołnierzy, 
najpotęŜniejsze słonie i po zapadnięciu zmroku pomaszerował 
trudnymi  leśnymi  drogami,  by  okrąŜyć  obóz  konsula. 
Wcześniej  jednak,  jeśli  wierzyć  Dionizjosowi  z  Halikarnasu, 
król przeŜywał chwile rozterki. Oto miał sen, Ŝe wypadło mu 
wiele  zębów,  a  z  ust  popłynęło  mnóstwo  krwi.  Ajakida 
przeŜył  juŜ  kiedyś  taką  senną  wizję,  po  której  spotkały  go 
srogie  nieszczęścia.  Zastanawiał  się  więc,  czy  aby  nie 
wstrzymać  ataku,  „nie  był  jednak  dostatecznie  potęŜny,  by 
pokonać  los”.  Przyjaciele zaklinali  Pyrrusa,  by  nie  marnował 
tak  znakomitej  okazji  i  król  dał  się  przekonać  na  swą  zgubę. 
Oczywiście  tych  „złych  doradców”  ponownie  wprowadził  na 
scenę  Proksenos,  by  uwolnić  swego  monarchę  od  wszelkiej 
winy za nieudane przedsięwzięcie. 
 

Epiroci,  wyruszywszy  w  drogę,  przedzierali  się  nocą 

przez  gęsty  las.  Z  pewnością  zabrali  ze  sobą  samnickich 
przewodników,  jednak  mieli  za  mało  pochodni,  toteŜ 
kilkakrotnie  w  nieznanym  terenie  pobłądzili.  Trudności 

background image

 

178 

nocnego  pochodu  malowniczo  przedstawia  Dionizjos  z 
Halikarnasu:  „Zdarzyło  się,  jak  moŜna  było  oczekiwać,  Ŝe 
hoplici  obciąŜeni  hełmami,  napierśnikami  i  tarczami, 
podąŜający zaś pod górę po długich ścieŜkach, z których nawet 
nie  korzystali  ludzie,  lecz  byty  to  po  prostu  kozie  ścieŜki, 
przedzierający  się  przez  lasy  i  strome  turnie,  nie  zdołali 
utrzymać 

szyku, 

lecz 

zanim 

jeszcze 

ujrzeli 

obóz 

nieprzyjaciela,  ciała  ich  osłabione  były  przez  trud  i 
pragnienie”  (XX  11).  Podczas  uciąŜliwej  wędrówki  stracono 
wiele  czasu.    JuŜ  wstawał  świt,    a  Pyrrusowi    Ŝołnierze    nie 
osiągnęli  celu.  W  końcu  rzymskie  straŜe  dostrzegły  ich  z 
obozu,  gdy  wspinali  się  na  wierzchołki  gór.  Niespodziewane 
pojawienie  się  nieprzyjaciela  zaskoczyło  Rzymian.  W  obozie 
zapanował chaos przechodzący w panikę. Ale wytrawny wódz 
Kuriusz  Dentatus  czuwał.  Natychmiast  ogłosił,  Ŝe  wróŜby 
wypadły pomyślnie i pokrzepionych tym Ŝołnierzy poprowadził 
za  wały  do  boju.  Uderzył  z  impetem  w  czoło  maszerującego 
oddziału  Pyrrusa,  Ŝołnierze  królewscy  nie  zdąŜyli  więc 
uszykować  się  w  bojowej  linii.  Legioniści  mieli  znaczną 
przewagę  liczebną,  rychło  zmusili  więc  hufiec  Ajakidy  do 
odwrotu. Wtedy właśnie w tym wydzielonym zastępie Pyrrusa 
„wielka  ilość  ludzi  padła  na  polu  walki”  (Plutarch). 
Rzymianom udało się podobno nawet schwytać Ŝywcem kilka 
słoni, po wybiciu lub przepędzeniu ich eskorty. 
 

Lecz oto nadciągały juŜ siły główne królewskiej armii. 

Ośmielony pierwszym sukcesem konsul zdecydował się wydać 
walną  bitwę  na  równinie.  Zresztą,  kto  wie,  moŜe  nie  zdąŜył 
juŜ wycofać się za wały? Na terenie płaskim wszelako jeszcze 
raz  wzięła  górę  stosowana  przez  Pyrrusa  taktyka  połączonych 
broni.  NajeŜona  włóczniami  falanga,  wspomagana  przez 
łuczników,  lekkozbrojni,  konnica  i  słonie  zepchnęły  twardo 
broniących  się  legionistów  aŜ  pod  same  umocnienia  obozu. 
Wtedy  Kuriusz  sięgnął  po  swą  ostatnią  rezerwę  -  załogę 
obozu, którą przezornie pozostawił wyjątkowo liczną. Wojska 
te  ze  świeŜymi  siłami  ruszyły  w  wir  boju,  by  wesprzeć 
łamiące  się  szeregi,  jednak  decydującą  rolę  odegrały  płonące 
strzały,  którymi  legioniści  zza  obozowych  wałów  razili 

background image

 

179 

szarŜujące  słonie

93

.  Ogromne  zwierzęta  wpadły  w  popłoch  i 

zaczęły 

tratować 

własne 

szeregi. 

Podobno 

początek 

zamieszaniu  dało  ranne  słoniątko.  Tak  pisze  o  tym  Florus  (I 
13,11):  „Koniec  walki,  którą  miało  uwieńczyć  zwycięstwo, 
zgotował  przypadek.  Kiedy  bowiem  słonie  wysunęły  się  znów 
do  pierwszej  linii  bojowej,  silny  cios  pocisku,  wymierzony  w 
głowę jednego słoniątka zawrócił je z drogi; ono zaś biegnąc i 
wywracając inne, Ŝałośnie trąbiło. Poznała je matka i skoczyła 
jakby na pomstę, a wtedy wszystko wokół niby szyki wrogów 
przemieszała  swym  ogromnym  cielskiem”.  Opowieść  o 
słoniątku  znają  równieŜ  Dionizjos  z  Halikarnasu  i  Zonaras. 
Tyle tylko, Ŝe domniemane słoniątko byto juŜ chyba młodym, 
co  najmniej  30-letnim  słoniem,  gdyŜ  zwierzęta  te  niezwykle 
rzadko  rozmnaŜają  się  w  niewoli.  Przypuszczano,  Ŝe  do  tego 
epizodu  nawiązuje  słynny  talerz  kampański  z  wyobraŜeniem 
bojowej słonicy z wieŜyczką i wojownikami, za którą drepcze 
małe stoniątko, jest to jednak tylko hipoteza. 
 

Być  moŜe  zresztą  Kuriusz  Dentatus  zawdzięcza  swe 

zwycięstwo  nad  szarŜującymi  słoniami  i  ograniczony  sukces 
w całej bitwie nie męstwu swych ludzi, lecz zwierzętom. Tym 
razem  nie  gęsiom  kapitolińskim,  które,  jak  wiadomo,  ocaliły 
Rzym  przed  Galami,  lecz  zwykłej,  cuchnącej  świni.  Według 
później  tradycji  rzymskiej  to  maciora  swym  chrząknięciem 
i  przenikliwym  smrodem  spłoszyła  słonie  władcy  Epiru. 
Wydarzenie  takie  chyba  rzeczywiście  miało  miejsce.  Na 
pochodzących  z  czasów  wojny  z  Pyrrusem  brązowych 
płytkach,  odgrywających  rolę  monet,  tzw.  aes  signatum, 
Rzymianie uznali za stosowne umieścić wizerunek indyjskiego 
słonia  na  awersie,  na  rewersie  zaś  -  swojskiej  świnki. 
Historycy  rzymscy  nie  rozpisywali  się  zbytnio  o  tym 
incydencie, bo teŜ nie było się czym chwalić... 
 

Oprócz  świni  skuteczny  przeciw  stoniom  okazał  się 

ogień.  UŜycie  płonących  strzał  i  innych  pocisków  przeciw 
kolosom  Ajakidy  byto  bardzo  prawdopodobne.  W  podobny 
sposób Rzymianie walczyli ze słoniami pod Ausculum. Kiedy 

                                                      

93

 O płonących strzałach wspominają Eutropiusza i Orozjusz. Delbrück,  op. cit., 311, 

słusznie zauwaŜa, Ŝe Ŝołnierze na polu bitwy mieliby trudności z zapaleniem pocisków, 
a załoga za umocnieniami obozowymi tych trudności nie miała. 

background image

 

180 

rozszalałe  trąbowce  zaczęły  rozpraszać  i  tratować  własne 
szeregi,  legioniści  odparli  przeraŜonych  wojaków  Pyrrusa. 
„Rzymianie zabili dwa słonie i  zapędziwszy osiem innych w 
miejsce,  z  którego  nie  było  wyjścia,  wzięli  je  Ŝywcem,  gdy 
hinduscy  kornacy  poddali  zwierzęta,  uczynili  teŜ  wielką  rzeź 
wśród  Ŝołnierzy”  (Dion.  Hal.).  Podobno  legioniści  zdobyli 
nawet potęŜnie umocniony obóz Epiroiy, zwycięstwo było więc 
zdecydowane. PowyŜsze odtworzenie przebiegu bitwy, przede 
wszystkim  na  podstawie  przekazu  Plutarcha  i  Dionizjosa  z 
Halikarnasu,  jest  spójne  i  logiczne,  budzi  jednak  pewne 
wątpliwości. Jeśli Pyrrus zdecydował się zaskoczyć Rzymian, 
wysyłając oddział wydzielony trudnymi górskimi ścieŜkami, to 
z  pewnością  nie  przydzielił  do  niego  doborowego  zastępu 
słoni, do tego jeszcze „najpotęŜniejszych”. Jeśli obóz rzymski 
połoŜony  był  na  niedostępnym  wzgórzu,  słonie  nie  mogły 
podejść zbyt blisko. 
 

Do 

rozstrzygnięcia 

pozostają 

jednak 

znacznie 

powaŜniejsze  kwestie.  Podczas  tej  kampanii  Pyrrus  był 
wyraźnie  niecierpliwy,  szukał  bitwy,  dlatego  zaatakował 
przeciwnika  na  niekorzystnym  dla  siebie  terenie.  Wydaje  się, 
Ŝ

e Ajakida postąpiłby rozsądniej, wyczekując na nieprzyjaciela 

na  równinie,  podobnie  jak  pod  Herakleją.  Zastanawiające  jest, 
dlaczego Pyrrus aŜ tak daleko zapuścił się na północ, dalej niŜ 
w  279  roku?  Przypuszczano,  Ŝe  bitwę  stoczono  wczesną 
wiosną,  tuŜ  po  rozpoczęciu  rzymskiego  roku  konsularnego,  i 
Kuriusz  Dentatus  po  prostu  nie  miał  czasu,  by  pomaszerować 
na południe

94

. Tyle tylko, Ŝe jego kolega, Korneliusz Lentulus, 

zdąŜył  dotrzeć  do  Lukanii.  Czy  zresztą  Ajakida  rzeczywiście 
poszedł  tak  daleko  w  góry  Samnium,  zostawiając  sobie  na 
tylach całą armię konsularną? 
 

Być moŜe bitwę zwaną „pod Benewentem” rozegrano 

zupełnie  gdzie  indziej.  Według  Orozjusza  (IV  2,3)  i  Florusa 
(I 13) oba wojska zderzyły się na Polach Aruzyńskich (Campi 
Arusini)  w  Lukanii.  Frontinus  (IV  1,14)  dodaje,  iŜ  do  bitwy 
doszło  na  Polach  Aruzyńskich  „w  pobliŜu  miasta  Statuentum” 
lub,  jak  czytają  inni,  „Fatuentum”.  Być  moŜe  jest  to 

                                                      

94

 Kienast, op. cit., s. 158. 

background image

 

181 

zniekształcona  nazwa  Maleventum.  bitwa  odbyłaby  się  więc 
na  Polach  Aruzyńskich  koło  Maleventum.  Tylko  Ŝe  miast, 
których  nazwy  kończą  się  na  ,,-entum"  jest  w  Lukanii  wiele, 
Buxentum, Forentum,  Grumentum,  Ursentum,  Volcentum,  jest 
takŜe  rzeka  Casuentum,  a  więc  równieŜ  istnienie  miasta 
Statuentum 

wydaje 

się 

prawdopodobne. 

Być 

moŜe 

rzeczywiście w Lukanii pod tym właśnie miastem armia króla 
Molossów  uderzyła  na  legiony  Dentatusa.  Plutarch,  jak  się 
wydaje,  zna  tę  wersję  i  stara  się  ją  wykorzystać,  wysyłając 
drugiego  konsula,  Korneliusza  Lentulusa,  właśnie  do Lukanii. 
Bitwę  natomiast  biograf  z  Beocji  przenosi  pod  Beneventum, 
poniewaŜ  była  to  miejscowość,  w  odróŜnieniu  od  Campi 
Arusini, szeroko znana. 
 

Podobny  przypadek  nastąpił  podczas  II  wojny 

punickiej.  Jak  pisze  Liwiusz  (XXV  16,17),  konsul  Tyberiusz 
Grakchus zginął w walce z Ŝołnierzami Hannibala w Lukanii na 
Starych Polach, jednak, według innej wersji, połoŜył głowę na 
ziemi  Benewentu  w  pobliŜu  rzeki  Calore.  Tyberiusz 
rzeczywiście  zginął  w  Lukanii.  jednak  później  bitwę 
przeniesiono w pobliŜe miejsca bardziej znanego. 
 

Karl  Beloch  uwaŜa,  Ŝe  armia  Ajakidy  zmierzyła  się  z 

legionami Dentatusa między Paestum a Eboli, bowiem jest to 
jedyna  większa  równina  w  Lukanii,  oprócz  tej  nad  Zatoką 
Tarencką,  wszelako  jest  to  tylko  hipoteza

95

.  Podejmowano 

próby  identyfikacji  Pól  Aruzyńskich  z  Polami  Taurazyńskimi 
(Campi  Taurasini)  koło  miasta  Taurasia  w  Samnium,  czy 
z  Polami  Acheruzyńskimi  (Campi  Acherusini)  w  pobliŜu 
miejscowości  Acherusia  w  Lukanii,  to  wszakŜe  tylko 
przypuszczenia. Według jednej z teorii, Pyrrus stoczył w 275 
roku  dwie  bitwy,  najpierw  walczył  w  Samnium  z  legionami 
Kuriusza  Dentatusa,  potem  zaś  podczas  odwrotu  zaatakowany 
został  w  Lukanii  przez  drugiego  konsula  –  Korneliusza 
Lentulusa

96

. Wydaje się wszakŜe, Ŝe Pyrrus stoczył tylko jedną 

bitwę,  trudno  orzec,  w  Samnium  czy  w  Lukanii,  za  to 

                                                      

95

 Beloch, Römische..., s. 467 i n.; Manius Curius Dentatus (w:) Der Kleine Pauly. 

Lexicon der Antike, München 1979, t. 1, kol. 1345, uznaje, Ŝe domniemana bitwa pod 
Benewentem w rzeczywistości odbyła się w Lukanii. 

96

 Dwie bitwy przyjmuje Wuilleumier, op. cit., s. 134 i n. 

background image

 

182 

przypuszczalnie  musiał  zmierzyć  się  z  połączonymi  siłami 
obydwu  konsulów.  Plutarch  kazał  obu  rzymskim  wodzom 
rozdzielić się tylko dlatego, aby wykorzystać wersję o bitwie 
w Lukanii, którą znał. 
 

Prawdopodobne jest natomiast, Ŝe senat zlecił walkę z 

królem  Molossów  obu  konsulom,  podobnie,  jak  w  279  roku, 
gdy pod Ausculum walczyły dwie armie konsularne, lecz i tak 
zostały  pobite.  Po  surowej  lekcji  Ausculum  konsulowie  raczej 
nie odwaŜyliby się operować w pojedynkę. Historyk Eutropiusz 
(II  14,3)  stwierdza  zresztą  wyraźnie,  Ŝe  przeciwko  Pyrrusowi 
zostali  wysłani  (adversum  Pyrrhum  missi  sunt)  tak  Kuriusz 
Dentatus  jak  Korneliusz  Lentulus.  Być  moŜe  wodzowie 
rzymscy  rzeczywiście  rozdzielili  swe  wojska,  lecz  obie  armie 
pozostawały  blisko  siebie.  Kiedy  więc  Pyrrus  zaatakował 
wojsko  Dentatusa  i  hufce  królewskie  zaczęły  juŜ  pędzić 
legionistów  z  pola  bitwy,  na  horyzoncie  pojawiły  się  zastępy 
drugiego  konsula.  Przeciw  20  tysiącom  Ŝołnierzy,  którzy  ze 
ś

wieŜymi  siłami  niespodziewanie  zjawili  się  na  placu  boju, 

nawet  taktyczny  geniusz  Ajakidy  okazał  się  bezradny,  toteŜ 
król kazał trąbić na odwrót. Plutarch, lub jego źródło, ukrył tę 
pojawiającą  się  nagle  druga,  armię  konsularną  pod  postacią 
„wyjątkowo  licznej”  załogi  obozu.  To  raczej  nadejście  Len- 
tulusa  przewaŜyło  szalę  bitwy,  niŜ  popłoch  wśród  słoni.  Tych 
kolosów  Pyrrus  miał  pod  Benewentem  najwyŜej  18, 
niepodobna,  aby  zdołały  spowodować  chaos  w  całej  jego 
armii. Linia bojowa armii królewskiej miała nie mniej, niŜ dwa 
kilometry 

długości. 

Rzymscy 

historycy, 

jak 

juŜ 

wspomnieliśmy, cierpią zresztą na prawdziwy kompleks słoni, 
kaŜą tym zwierzętom biegać od jednego krańca placu boju po 
drugi,  wspinać  się  po  górach  i  rozstrzygać  losy  wszystkich 
bitew, a do tego jeszcze straszyć cnotliwego Fabrycjusza

97

 

Późniejsi 

dziejopisowie 

przypisali 

wyłączne 

zwycięstwo  Dentatusowi,  który  był  wodzem  o  wiele 
sławniejszym  od  swego  kolegi.  W  inskrypcji  Fasti  Capitolini 
jest  jednak  luka.  Według  tego  urzędowego  rzymskiego 

                                                      

97

 Fakt przyjścia drugiego konsula na odsiecz Kuriuszowi Dentatusowi uznają m.in. 

Cary, Scu lla rd, op. cit., s. 196 i n., obecność dwóch konsulów w tej bitwie przyjmuje 
Beloch, Griechische..., IV, cz. 1, s. 467. 

background image

 

183 

kalendarza,  w  275  roku  zatriumfował  Maniusz  Kuriusz 
Dentatus „nad Samnitami i królem Pyrrusem” (de Samnitibus 
et  rege  Pyrrho)  
jego  kolega  zaś  Korneliusz  Lentulus  odbył 
triumf  de  Samnitibus  et...  i  tu  następuje  owa  luka,  którą 
zazwyczaj  uzupełnia  się  Lucaneis  czyli  „nad  Lukanami”,  ale 
równie  dobrze  moŜna  tu  wstawić  rege  Pyrrho  -  „nad  królem 
Pyrrusem”

98

.  Obie  armie  konsularne  miały  nad  wojskiem 

Ajakidy  znaczną  przewagę  i  król,  nie  dysponujący  Ŝadnymi 
rezerwami, nie próbował juŜ stawić im czoła. 
 

Ź

ródła rzymskie przedstawiają bitwę pod Benewentem 

jako  druzgoczącą  klęskę  Ajakidy.  Według  Zonarasa,  Pyrrus 
zdołał  zbiec  do  Tarentu  w  otoczeniu  zaledwie  garstki 
jeźdźców, Orozjusz utrzymuje, iŜ armia królewska straciła 33 
tysiące  zabitych  i  1300  jeńców,  Eutropiusz  mówi  o  23 
tysiącach 

poległych 

Ŝ

ołnierzy 

epirockiego 

monarchy. 

Oczywiście  te  dane  są,  mówiąc  językiem  ówczesnej  epoki, 
równie wiarygodne, jak przebieg legendarnej bitwy nad Sagrą, 
gdzie  w  548  roku  armia  miasta  Lokroi  licząca  15  tysięcy 
Ŝ

ołnierzy  pokonała  przy  pomocy  boskich  bliźniaków 

Dioskurów  wielkie  wojsko  Krotonu,  mające  rzekomo  120 
tysięcy zbrojnych

99

 

Florus  (I  13,11)  tak  pisze  o  słoniach  Pyrrusa:  „...te 

same  zwierzęta,  które  odebrały  nam  pierwsze  zwycięstwo,  a 
drugie  pozostawiły  nie  rozstrzygnięte,  bez  wątpienia  (sine 
controversia)  
zapewniły  nam  trzecie”.  CzyŜby  więc  jadający 
na  glinie  chłopski  i,  jak  podejrzewamy,  z  lekka  jeszcze 
pachnący obornikiem wódz Kuriusz Dentatus pobił czołowego 
stratega  hellenizmu  na  głowę?  Nie  wydaje  się  to 
prawdopodobne. Źródła opierające się na bardziej wiarygodnej 
tradycji  greckiej,  nic  o  wielkiej  klęsce  Epiroty  nie  wiedzą. 
Według  Justinusa  (XXV  5,5),  Pyrrus  w  wojnach  z 
Rzymianami,  Sycylijczykami  i  Kartagińczykami  „przewaŜnie 
odnosił  zwycięstwa”.  TakŜe  Polybios  (XVIII  28,10)  w 
omówionym  juŜ  powyŜej  dyskursie  o  wyŜszości  legionu 

                                                      

98

  Tak Beloch,  Griechische..., t.  IV,  cz.  1,  s.  467,  Leveque  uwaŜa  jednak,  Ŝe  luka  w 

inskrypcji jest za mała, by mogły zmieścić się słowa „rege Pyrrho”. 

99

 Bitwa nad Sagrą rzeczywiście się odbyła, jednak przedstawiony powyŜej stosunek 

sił staroŜytni uznali za symbol niewiarygodności i przesady. 

background image

 

184 

rzymskiego  nad  falangą  podkreśla,  Ŝe  bitwy  Pyrrusa  były  nie 
rozstrzygnięte,  aczkolwiek  ustawiał  on  w  linii  bojowej  na 
zmianę  manipuły  italskich  sprzymierzeńców  i  oddziały 
systemem  falangi.  Polybios  w  swym  wywodzie  wielokrotnie 
przeinacza  fakty,  czyni  to  jednak,  by  dowieść  wyŜszości 
luźnego  szyku  bojowego  legionów  nad  sztywną  falangą.  Do 
koncepcji  pasują  mu  więc  wszystkie  klęski  armii  stosujących 
ten  ostatni  sposób  walki.  Gdyby  historyk  z  Megalopolis  miał 
jakiekolwiek  ku temu podstawy,  z pewnością nie omieszkałby 
napisać: „Co do Pyrrusa - to ten stosował nie tylko uzbrojenie 
rzymskie,  ale  korzystał  takŜe  z  wojsk  italskich,  ustawiając 
w  bitwach  na  przemian jeden  oddział  na  wzór  rzymski  i jeden 
systemem  falangi,  ale  mimo  to  w  końcu  sromotnie  przegrał 
pod  Benewentem”.  Polybios,  który  znał  przebieg  kampanii 
italskiej  Pyrrusa  z  dzieł  obiektywnych  historyków  greckich, 
mimo najszczerszych chęci tak napisać nie mógł. 
 

MoŜna  spróbować  ocenie  rozmiary  domniemanego 

zwycięstwa Rzymian na podstawie liczby rzekomo zdobytych 
przez nich słoni. Według Dionizjusza z Halikarnasu, Ŝołnierze 
konsula  „wzięli  do  niewoli”  aŜ  8  tych  ogromnych  zwierząt, 
Eutropiusz  (II  14,2)  mówi  juŜ  tylko  o  4.  Florus  (I  13,28) 
z  zachwytem  opisuje  natomiast  triumf  Maniusza  Kuriusza 
Dentatusa nad Samnitami i królem Pyrrusem, który odbył się 
w  lutym  274  roku.  „Nie  ulega  wątpliwości,  Ŝe  Ŝaden  z 
pochodów  triumfalnych  wkraczających  do  miasta  nie  był  tak 
piękny  i  okazały.  Dotąd  moŜna  było  oglądać  jedynie  bydło 
Wolsków,  trzody  Sabinów,  wozy  Galów  i  skruszony  oręŜ 
Samnitów.  Tym  razem,  jak  popatrzyłeś  na  jeńców,  widziałeś 
kroczących  Molossów,  Tesalów,  Macedończyków,  Bruttiów, 
Apulów  oraz  Lukanów;  jeśli  na  rozkosze  pochodu  -  złoto, 
purpurę,  posągi,  obrazy,  słowem,  rozkosze  Tarentu.  Lecz 
z  największą  przyjemnością  naród  rzymski  oglądał  owe 
potwory  z  wieŜami  na  grzbieiach.  jak  zwiesiwszy  głowy, 
kroczyły świadome swej niewoli za zwycięskimi końmi”. 
 

Triumf  Kuriusza  Dentatusa  odbył  się  z  pewnością. 

Dla  Rzymian  sam  fakt,  Ŝe  Pyrrus  nie  zadał  im  decydującej 
poraŜki,  był  zwycięstwem.  Florus  lub  raczej  będący  jego 
ź

ródłem  Liwiusz  trafnie  teŜ  dostrzega,  Ŝe  tym  razem  Roma 

background image

 

185 

zatriumfowała  nad  całkowicie  innym  nieprzyjacielem  niŜ 
chłopskie,  w  gruncie  rzeczy  zacofane  ludy  Italii.  Lecz  te 
„rozkosze Tarentu” to czysty wymysł. NajpotęŜniejsze miasto 
Wielkiej Grecji pozostało nie zdobyte jeszcze przez trzy lata. 
Wydaje  się  teŜ,  Ŝe  przygnębione  swą  niewolą  słonie 
maszerowały  jedynie  w  bujnej  fantazji  annalistów.  Uczony 
Pliniusz  Starszy  wyraźnie  pisze  w  swej  Historii  Naturalnej 
(VII  39),  Ŝe  Lucjusz  Metellus,  konsul  251  i  247  roku,  jako 
pierwszy  poprowadził  w  triumfie  słonie  podczas  I  wojny 
punickiej.  Interpretacja,  Ŝe  chodzi  tu  o  pierwsze  słonie 
zdobyte  podczas  pierwszej  wojny  z  Kartagińczykami  jest 
błędna, gdyŜ w wojnie tej więcej słoni nie zdobyto

100

. Wynika 

stąd,  Ŝe  w  bitwie  pod  Benewentem  legioniści  nie  wzięli 
Ŝ

ywcem ani jednego słonia. 

 

Według  historiografii  rzymskiej,  po  zwycięstwie 

Ŝ

ołnierze konsula zdobyli nawet obóz Pyrrusa. Wydaje się to 

mało  prawdopodobne  -  obóz  królewski  połoŜony  był  chyba 
daleko  od  pola  bitwy

101

.  Rzymianie  mogli  zająć  pusty  obóz 

później, kiedy armia Ajakidy juŜ odeszła na południe. Według 
Frontinusa  (O  akweduktach  miasta  Rzymu,  I  6)  Maniusz 
Kuriusz  Dentatus  jako  cenzor  272  roku  rozpoczął  budowę 
drugiego akweduktu w Rzymie - Anio Vetu, czerpiąc środki z 
łupów wziętych na Pyrrusie, zmarł jednak w 270 roku jeszcze 
przed  zakończeniem  prac.  Na  wykorzystanie  domniemanych 
łupów  na  Pyrrusie  zdecydowano  się,  jak  widać,  stosunkowo 
późno. Być moŜe na budowę akweduktu Dentatus przeznaczył 
dobra zagrabione ludom południowej Italii, czy teŜ raczej łupy 
wzięte w 272 roku w Tarencie. 
 

Wypada  równieŜ  zwrócić uwagę,  Ŝe  obaj  konsulowie 

po  swym  rzekomym  zwycięstwie  wcale  nie  kwapią  się  do 
pościgu  za  „pokonanym”  królem,  wręcz  przeciwnie,  czują 
przed  nim  wyraźny  respekt.  Jeśli  bitwa  odbyła  się  w  Lukanli, 
natychmiast  zawracają  do  Samnium,  a  jeśli  walczyli  z 
Pyrrusem  w Samnium,  pozostają  w tej  krainie, nie odwaŜając 
się  zapuścić  dalej  na  południe,  do  Lukanii  czy  Bruttium,  nie 
mówiąc  juŜ  o  terytoriach  poleis  Wielkiej  Grecji.  Dwie  armie 

                                                      

100

 

Beloch, Römische..., s. 469. 

101

 Heftner, op. cit., s. 40. 

background image

 

186 

konsularne  przez  pozostały  „sezon  wojenny”  275  roku 
uganiają  się  po  górach  za  Samnitami,  nie  odwaŜając  się  na 
drugą  próbę  sił  z  „Orłem  z  Epiru”.  O  tym,  Ŝe  takŜe  drugi 
konsul, Korneliusz Lentulus, zmagał się z Samnitami, świadczy 
jego  przydomek  Caudinus  (Kaudyński),  który  otrzymał  za 
zwycięstwa  nad  samnickim  ludem  Kaudynów.  Korneliusz 
zdobył  między  innymi  Caudium,  stolicę  Kaudynów,  i 
nagrodził złotym wieńcem swego legata Korneliusza Merendę, 
który odznaczył się podczas szturmu. 
 

Wszystko  świadczy  więc  o  tym,  Ŝe  w  275  roku  pod 

Benewentem,  czy  teŜ  na  Polach  Aruzyńskich  w  Lukanii, 
rozegrała się nie rozstrzygnięta bitwa. Podstęp Pyrrusa zawiódł, 
król nie zdołał zaskoczyć Rzymian. Na polu bitwy hellenistyczna 
taktyka  kombinowanych  broni,  po  mistrzowsku  zastosowana 
przez wodza z Epiru, okazała swą wyŜszość nad legionami, lecz 
Ajakida nie zdaŜyl rozbić nieprzyjaciela, zanim przybyła armia 
Korneliusza Lentulusa. Kiedy hufce obu konsulów połączyły się, 
Pyrrus  nakazał  przerwać  walkę  ze  znacznie  silniejszym 
przeciwnikiem, 

Rzymianie, 

najwidoczniej 

porządnie 

przestraszeni,  nie  zdecydowali  się  na  pościg.  Straty  po  obu 
stronach  były  chyba  niewielkie,  bój  nie  trwał  długo.  Król 
Molossów powrócił do Tarentu, uznając, Ŝe w zmaganiach ze 
skoncentrowanymi  wojskami  Republiki  nie  osiągnie  niczego. 
Wojska  rzymskie  nie  zdobyły  się  na  więcej,  niŜ  pustoszenie 
Samnium. 
 

Oczywiście  taki  remisowy  wynik  bitwy  oznaczał 

strategiczny  sukces  Rzymu,  dysponującego  ogromnymi 
moŜliwościami mobilizacyjnymi

102

 

Pyrrus  nie  miał  juŜ  Ŝadnych  rezerw  ani  pieniędzy  na 

opłacenie  swych  wojaków.  Jego  sytuację  w  Italii  mogło 
uratować tylko decydujące zwycięstwo, a tego odmówił mu los. 
Po Benewencie Ajakida utracił moŜliwość prowadzenia działań 
ofensywnych.  Stanowiący  trzon  Pyrrusowej  armii  Epiroci  i 
Macedończycy  z  pewnością  byli  juŜ  znuŜeni  6  latami 

                                                      

102

  N.  Bagnall,    były  szef  sztabu  generalnego  armii  brytyjskiej,  w  swej  dedykowanej 

Ŝ

ołnierzom NATO ksiąŜce o wojnach punickich, Rom und Karthago, Der Kampf ums 

Mittelmeer,  Berlin  1995,  s.  37,  uwaŜa  nawet,  Ŝe  Pyrrus  odniósł  pod  Benewentem 
okupione znacznymi stratami zwycięstwo. My nie posuwamy się aŜ tak daleko. 

background image

 

187 

przewaŜnie  cięŜkiej  wojny.  Przez  ten  czas  król  pozostawał  z 
dala od ojczyzny. NaleŜało wrócić i zająć się sprawami Epiru. 
zwłaszcza,  Ŝe  w  sąsiedniej  Macedonii  od  276  roku  panował 
Antygonos  Gonatas,  syn  Demetriosa  Poliorketesa,  starego 
wroga  Ajakidy.  Z  jego  strony  Pyrrus  mógł  spodziewać  się 
nieprzyjaznych  wystąpień.  Epirocki  monarcha  nie  od  razu 
jednak  zdecydował  się  na  powrót.  Świadczy  to, jak  powaŜnie 
traktował  swą  italską  wyprawę.  Jego  jedyną  szansą  było 
uzyskanie pomocy od władców hellenistycznych, podobnie jak 
w  281/280  roku.  Wysłał  więc  posłów  z  prośbą  o  posiłki  do 
Antygonosa  Gonatasa  i  Antiocha,  pana  wielkiego  państwa 
Seleukidów w Azji (Paus. I 13,1; Iustin. XXV 4,1-2). Być moŜe 
jednak  Pyrrus  zwrócił  się  takŜe  o  wsparcie  do  Ptolemajosa  II 
Filadelfosa,  króla  Egiptu,  Nikomedesa  z  Bitynii  i  Filetajrosa, 
zdobywającego 

coraz 

większą 

samodzielność 

władcy 

Pergamonu w Azji Mniejszej

103

 

Wiele miesięcy  minęło, zanim posłowie powrócili do 

Tarentu,  lecz,  jak  się  wydaje,  wszyscy  przynieśli  negatywne 
odpowiedzi.  Hellenistyczni  monarchowie  nie  mieli  juŜ  ochoty 
tracić  ludzi  i  pieniędzy  na  przedsięwzięcie,  które  nic  mogło 
przynieść im Ŝadnych zysków. Nawet Gonatas nie przeląkł się 
gróźb  Pyrrusa,

 

sadząc  lekkomyślnie,  Ŝe  jego  pozycja  w 

Macedonii  jest  dostatecznie  silna.  W  tej  sytuacji  Ajakida 
doszedł do wniosku, Ŝe pora wrócić do ojczyzny. W Italii mógł 
najwyŜej  hamować  postępy  Rzymian,  bronić  italskich 
sprzymierzeńców  i  miast  Wielkiej  Grecji.  Taka  wojna  byłaby 
długa  i  wyczerpująca,  podobna  do  rozpaczliwych  zmagań, 
jakie  pod  koniec  II  wojny  punickiej  prowadził  z  Rzymianami 
Hannibal,  trzymający  się  juŜ  tylko  w  Bruttium.  Pyrrusowi 
Ŝ

ołnierze  osiwieliby  w  tych  walkach,  lecz  w  ostatecznym 

rachunku król ze swą topniejącą armią nie miał Ŝadnych szans 
na zwycięstwo. Ponadto wciąŜ istniała groźba, Ŝe flota wrogiej 
Kartaginy  zablokuje  go  w  Tarencie.  Ajakida  postanowił  więc 
rozegrać  kartę  macedońską,  podobnie  jak  wcześniej  rozegrał 
kartę sycylijską. Zamierzał pokonać Antygonosa i w Macedonii 
zdobyć niezbędne środki na kontynuowanie italskiej wyprawy. 

                                                      

103

 Hammond, Which Plolemy..., s. 411. 

background image

 

188 

Zabrał  ze  sobą  do  Epiru  tylko  8  tysięcy  piechurów  i  500 
konnych  Ŝołnierzy  (Plut.  XXVI  2),  przypuszczalnie  tych 
samych  wytrawnych  wojaków,  którzy  popłynęli  z  nim  z  Italii 
na  Sycylię.  Ponad  połowa  Pyrrusowej  armii pozostała  więc  w 
Italii,  aby  bronić  tamtejszych  pozycji  króla.  Na  czele  wojsk 
Ajakida  pozostawił  wiernego  dowódcę  Milona  oraz  syna 
Helcnosa. Przed odpłynięciem do Epiru Pyrrus nakazał italskim 
sprzymierzeńcom  podjęcie  nowych  przygotowań  wojennych 
(Iustin. XXV 3). O rezygnacji ze swego italskiego protektoratu 
epirocki monarcha nigdy nie myślał. 
 

Nie  wiadomo  dokładnie,  kiedy  Ajakida  załadował 

część  swojej  armii  na  okręty  i  poŜeglował  do  ojczyzny. 
Najprawdopodobniej stało się to na jesieni 275 roku, być moŜe 
jednak dopiero wiosną roku następnego

104

 

Niektóre  źródta  (Paus.  I  13,1;  Polyan.  VI  6,1) 

informują,  Ŝe  Pyrrus  posłuŜył  się  podstępem,  aby  nikt  nie 
czynił  mu  przeszkód  w  powrocie  do  Epiru.  Nakazał    więc 
sporządzić  fałszywe  listy,  w  których  hellenistyczni  królowie 
obiecywali  mu  przysłanie  posiłków  wojskowych.  Listy  te 
wręczono Ajakidzie w obecności najznakomitszych Epirotów 
i  Tarentynów.  Po  całej  Italii  rozeszła  się  wieść,  Ŝe  wkrótce 
na  pomoc  Pyrrusowi  nadciągnie  ze  Wschodu  ogromna 
armia.  Wtedy  król  nakazał  zaokrętować  swe  wojska  i  zanim 
Tarentyni  zorientowali się,  co się  dzieje, odpłynął  ukradkiem 
do  Epiru.  Opowieści  te  nie  wydają  się  wiarygodne.  Pyrrus 
nie  musiał  lękać  się  mieszkańców  Tarentu,  dopóki  jego 
Ŝ

ołnierze  trzymali  akropol  i  straŜ  na  murach.  W  spokoju 

załadował  wybrane  oddziały  na  okręty  i  poŜeglował  do 
ojczyzny. 

Być 

moŜe 

wcześniej 

rzeczywiście 

kazał 

rozpuszczać  wieści  o  rychłym  nadejściu  posiłków,  aby 
powstrzymać  ofensywę  rzymską,  co  ostatecznie  takŜe  jego 
italskim sprzymierzeńcom wyszło na korzyść. 
 

Kiedy  Pyrrus  powracał,  nikt  w  Helladzie  nie  uwaŜał 

jego  wyprawy  za  niepowodzenie.  Król  zdołał  przecieŜ  obronić 

                                                      

104

 Jesień przyjmuje Leveque, op. cit., s. 535, natomiast za wiosną 274 opowiada się 

Ha mmon d ,    StaroŜytna Macedonia, s. 278, który uwaŜa, raczej niesłusznie, Ŝe bitwa 
pod  Benewentem,  w  której  Pyrrus  poniósł  „niewielką  poraŜkę”,  stoczona  została 
dopiero jesienią 275 roku. 

background image

 

189 

Tarent  przed  grabieŜczą  Republiką  znad  Tybru.  Ajakidę 
opromieniała 

chwała 

wielu 

zwycięstw 

nad 

twardymi 

przeciwnikami.  Wdarł  się  aŜ  do  Latium,  do  serca  państwa 
rzymskiego,  zdobył  prawie  całą  Sycylię,  przepędzając 
Kartagińczyków.  śaden  z  greckich  wodzów  nie  osiągnął  na 
Zachodzie  aŜ  tyle

105

.  Według  Plutarcha  (26,1),  Pyrrus  „pod 

względem  wojennego  doświadczenia,  sprawności  fizycznej  i 
odwagi  zdobył  sobie  sławę  pierwszego  i  niezrównanego 
spośród  wszystkich  współczesnych  mu  królów”.  Jak  pisze 
Justinus  (XXXV  4,5)  „cała...  Grecja  czekała  na  jego 
przybycie.  Wprawiły  ją  w  podziw  nie  tylko  sława  imienia 
Pyrrusa,  lecz  takŜe  jego  sukcesy  w  wojnie  przeciwko 
Rzymianom  i  Punijczykom”  (Iustin.  XXXV  4,5).  Poleis 
Hellady  miały  z  pewnością  nadzieję,  Ŝe  Pyrrus  rozprawi  się  z 
królem 

Macedonii, 

Antygonosem 

Gonatasem, 

który 

podporządkował  sobie  wiele  greckich  miast  i  traktował  je  jak 
tyran. 

                                                      

105

 Hammond, StaroŜytna Macedonia, s. 278. 

background image

 

190 

ŚMIERĆ W ARGOS 
 
Po  powrocie  do  ojczyzny  Pyrrus  bardzo  szybko,  zapewne 
wiosną  274  roku,  najechał  królestwo  macedońskie.  Być  moŜe 
chodziło  mu  przede  wszystkim  o  zdobycie  łupów,  czyli 
ś

rodków  na  opłacenie  nielicznej  juŜ  armii.  Świadczy  to,  Ŝe 

kasa  wojenna  zwycięzcy  spod  Heraklei  była  pusta.  Pyrrus 
znalazł  jednak  jakieś  środki  na  zaciągnięcie  oddziału  bitnych 
celtyckich  najemników.  Antygonos  rychło  poŜałował,  Ŝe  nie 
postał  Ajakidzie  posiłków  do  Italii.  Jako  wódz  nie  mógł  się 
równać z Pyrrusem i nie miał wielkiego miru wśród poddanych, 
ponadto  Macedonia  była  bardzo  osłabiona  po  straszliwym 
ataku Celtów. 
 

Król  Molossów  łatwo  zdobył  kilka  miast,  2  tysiące 

Ŝ

ołnierzy  macedońskich  przyłączyło  się  do  niego.  Nagle 

pojawiła  się  moŜliwość  łatwego  opanowania  całej  ojczyzny 
Aleksandra  Wielkiego.  Pyrrus  ruszył  na  Antygonosa  i 
zaskoczył  jego  armię  w  marszu,  rozciągniętą  w  wąwozach 
górskich

106

.  Król  Molossów  spokojnie  przepuścił  długą 

kolumnę  i  zaatakował  tylną  straŜ  złoŜoną  z  celtyckich 
wojowników  w  słuŜbie  Gonatasa, stanowiących  eskortę  słoni 
bojowych.  Celtowie  bronili  się  zaciekle,  wybito  więc  ich 
niemal  do  nogi.  Osamotnieni  dowódcy  słoni  poddali  się  ze 
swymi zwierzętami. Pozostała cięŜkozbrojna falanga - główna 
siła  uderzeniowa  macedońskiego  króla.  Nosiciele  sariss  stali 
niewzruszenie,  lecz  Pyrrus  śmiało  zbliŜył  się  i  wyciągając  w 
geście  powitania  prawą  dłoń,  jął  pozdrawiać  strategów  i 
taksiarchów, tj. wyŜszych i niŜszych dowódców mecedońskiej 
piechoty,  których  wszystkich  znał  osobiście.  Falangici, 
widząc  swego  dawnego  władcę,  przy  tym  znakomitego 
wojownika, hurmem przeszli na jego stronę. Antygonos uciekł 
do  Thessaloniki,  gdzie  stacjonowała  silna  jego  flota.  Pyrrus 
nie  mógł  tam  dosięgnąć  nieprzyjaciela,  miał  bowiem  tylko 
nieliczne  okręty.  Ajakida  kontynuował  jednak  podbój  kraju  i 
zajmował  poszczególne  punkty  oporu.  W  zdobyciu  Ajgaj 
(Edessy),  starej  stolicy  królów  macedońskich,  pomógł  mu 

                                                      

106

 Mógł być to wąwóz Kirli Dirven koło jeziora Bokeritis, Hammond, StaroŜytna 

Macedonia,. s. 404, przyp. 37. 

background image

 

191 

doświadczony  spartański  wojownik  Kleonymos,  ten  sam, 
który wcześniej wyprawił się w obronie Tarentu. Kleonymos, 
dowodzący  Pyrrusową  falangą,  nakazał  Ŝołnierzom  dwóch 
pierwszych  szeregów  odłoŜyć  długie  włócznie,  chwycić 
oburącz  sarisy  przeciwnika  i  skierować  ich  ostrza  ku  ziemi. 
Falangici wypełnili to zadanie, osłaniały ich bowiem włócznie 
stojących z tyłu kolegów. Ten podstęp przyniósł zwycięstwo, 
Pyrrus  zdobył  Ajgaj  i  ukarał  krnąbrne  miasto,  osadziwszy  w 
nim  garnizon  srogich  Celtów.  Ajakida  zdołał  odebrać 
Gonatasowi 

równieŜ 

Tesalię. 

Antygonos 

nadaremnie 

próbował  wziąć  odwet,  zaciągnąwszy  hufiec  celtyckich 
wojów. Syn Pyrrusa, Ptolemajos, zadał mu miaŜdŜącą klęskę. 
Gonatas  umknął  z  zaledwie  siedmioma  towarzyszami  „i 
więcej  juŜ  nie  szukał  moŜliwości  odzyskania  królestwa,  lecz 
raczej kryjówek i pustkowi, na które mógłby uciec i uratować 
swoje Ŝycie” (Iustin. XXV 3,7). Triumfujący „Orzeł z Epiru” 
złoŜył w świątyni Ateny Itonii, będącej religijnym ośrodkiem 
Związku  Tesalskiego,  tarcze  zdobyte  na  Celtach  z  taką  to 
dumną inskrypcją:  
   Wielkie te tarcze Atenie itońskiej zawiesił tu w darze  
   Pyrrus z Molosów; zdobyte, gdy dzielnych Galatów był 
   zgniótł. 
   Antygosa zniszczywszy huf cały. Nie dziwna za
ś ta rzecz: 
   Był bohaterski przed laty i jest Eakidów dzi
ś ród. 

Tłum. M. BroŜek 

 
Puklerze,  odebrane  Ŝołnierzom  macedońskim  podczas  bitwy 
W  wąwozie,  Pyrrus  złoŜył  natomiast  jako  wotum  Zeusowi 
w Dodonie z równie chełpliwym napisem: 

   Tarcze te złotem obfitą zdobyły Azji ziemice 
   i na Hellady swobodą pęt gotowały teŜ moc. 
   Teraz zaś w Zeusa świąmicy wiszą bezpańskie wśród 
   kolumn.
 
   Na Macedonach to łup pysznych zdobyczny był. 

Tłum. J. Niemirska-Pliszczyńska 

 

Autorem  tych  wierszy  był  prawdopodobnie  wybitny 

autor epigramatów, Leonidas z Tarentu. 
 

Nie jest  pewne,  czy  Pyrrus  kazał  obwołać  się  królem 

background image

 

192 

Macedonii,  jako  prawowity  następca  Filipa  II  i  Aleksandra, 
czy  teŜ  traktował  ten  kraj  po  prostu  jako  podbity  i  „wziął 
Macedonię  w  swoją  władzę”  (Iustin.  XXV  3,6).  Inskrypcja 
z  Dodony  świadczy  o  tym,  Ŝe  Pyrrus  nie  dbał  zbytnio 
o  uczucia  swych  nowych  poddanych.  Kiedy  zaś  chciwi  złota 
celtyccy  Ŝołdacy  w  poszukiwaniu  skarbów  rozkopali 
starodawne  groby  królów  Macedonii  w  Ajgaj,  zabrali 
klejnoty,  a  kości  zbezcześcili  i  porozrzucali,  Ajakida  nie 
ukarał 

winowajców 

surowo, 

czym 

oburzył 

wielu 

Macedończyków

107

.  Pyrrus  wszakŜe  nie  przejmował  się  ich 

gniewem. Władał teraz Epirem i Macedonią, a więc rozległym 
terytorium  sięgającym  od  Korkyry  aŜ  do  rzeki  Nestos  i  od 
Lissos aŜ do Akarnanii. Podobno myślał o nowych podbojach 
w  Grecji,  a  nawet  w  Azji.  Nie  mógł  jednak  podjąć  dalekich 
wypraw  ani  powrócić  do  Italii,  dopóki  nie  rozprawi  się  z 
Antygonosem. Gonatas wciąŜ dzierŜył nie tylko Thessalonikę, 
ale  takŜe  waŜne  ośrodki  w  Grecji:  Korynt,  Megarę,  Pireus. 
Munichię, Histiaję na Eubei oraz Demetrias. Dysponował teŜ 
silną  flotą  i  w  sprzyjających  okolicznościach  z  pewnością 
podjąłby  próbę  odzyskania  utraconego  królestwa.  ZagroŜenie 
ze  strony  tego  przeciwnika  draŜniło  Pyrrusa,  który  drwił 
sobie,  Ŝe  Antygonos  powinien  wreszcie  zdjąć  płaszcz 
purpurowy i załoŜyć strój filozofa, jako Ŝe nie jest juŜ królem. 
Samymi  drwinami  nie  sposób  jednak  pokonać  wroga  i  Pyrrus 
zaczął przygotowywać nową kampanię. WciąŜ brakowało mu 
sił,  toteŜ  w  273  roku  ściągnął  z  Italii  syna  Helenosa  i  znaczą 
część 

wojska. 

Tarencie 

wciąŜ 

jednak 

pozostał 

doświadczony  strateg  Milon  z  załogą  dostatecznie  silną,  by 
odpierać ataki Rzymian na to najpotęŜniejsze miasto Wielkiej 
Grecji  -  Pyrrus  wciąŜ  nie  wyrzekł  się  myśli  o  powrocie  do 
Italii.  Ajakida  nie  miał  okrętów,  mógł  więc  pokonać 
Antygonosa jedynie  zajmując jego bazy  i porty, podobnie jak 
Aleksander  Wielki  zdobył  porty  perskie,  dzięki  czemu 

                                                      

107

 Te  groby królewskie, pochodzące z  IV  wieku, a ukryte pod wielkim cumulusem, 

odnalazł  w  1977  i  1978  roku  w  miejscowości  Vergina  grecki  profesor  Manolis 
Andronikos. Celtyccy rabusie zdołali dokopać się tylko do pierwszego grobowca, wiele 
skarbów  ocalało  więc  do  naszych  czasów.  W  Verginie  spoczęli  m.in.  królowie 
macedońscy  Amyntas III,  Filip  II i małoletni Aleksander IV, zamordowany z rozkazu 
Kassandra. O tym pisze H a m m o n d ,  Starozytna Macedonia, s. 42 i n. 

background image

 

193 

powstrzymał morską ofensywę wodzów wielkiego króla. Przy 
tej  okazji  Pyrrus  mógł  wystąpić  ze  swym  starym  hasłem 
wyzwolenia  helleńskich  poleis  spod  obcego  jarzma  (w  tym 
przypadku ciemięŜcą był Antygonos). Jako szermierz wolności 
Greków walczył juŜ przecieŜ w Italii i na Sycylii. 
 

Wyprawa 

miała 

powaŜne 

szanse 

powodzenia, 

Hellenowie bowiem nienawidzili macedońskiego tyrana, jakim 
stał  się  Gonatas.  Kampania  w  Helladzie  była  wynikiem 
trzeźwych  kalkulacji  politycznych  króla  Molossów,  a nie jego 
rzekomego  awanturnictwa.  Niestety,  złym  duchem  Pyrrusa 
okazał  się  wspomniany  juŜ  Spartanin  Kleonymos,  syn  króla 
Kleomenesa  i stryj panującego  monarchy  Areusa. Kleonymos 
byt  dobrym  Ŝołnierzem,  jednakŜe  w  ojczyźnie  uchodził  za 
nieobliczalnego awanturnika, dlatego teŜ pozbawiono go tronu. 
Teraz  prosił  Pyrrusa  o  przywrócenie  mu  ojcowskiego 
królestwa (Paus. I 13,4; III 6,2-3; Plut. 26,16-18). Ajakida dał 
się przekonać i postanowił wyprawić się na Peloponez. Był to 
zdecydowanie  zły  pomysł.  Dni  świetności  Sparta  miała  juŜ  za 
sobą,  jednakŜe  lacedemońscy  wojownicy  wciąŜ  słynęli  z 
kunsztu  wojennego  i  męstwa,  a  ich  polis  nie  udało  się  do  tej 
pory zdobyć Ŝadnemu najeźdźcy. Pyrrus wszakŜe, nieodrodny 
potomek  Achillesa,  nie  lękał  się  Ŝadnych  niebezpieczeństw. 
Zgromadził  pokaźną  armię  -  25  tysięcy  piechurów,  2  tysiące 
kawalerzystów i 24 słonie. Z tymi siłami wyruszył wiosną 272 
roku na swą ostatnia wyprawę. 
 

Początkowo  wszystko  układało  się  jak  najlepiej. 

Etolowie  byli  nastawieni  przyjaźnie  i  pomogli  Epirocie 
przeprawić  wojska  przez  Zatokę  Koryncką.  Na  Peloponezie 
przybyły do Pyrrusa poselstwa Messeni, Achai i Aten (Iustin. 
XXV  4,4),  z  pewnością,  aby  poprzeć  jego  inicjatywę 
„wyzwolenia  miast  greckich  spod  władania  Antygona”  (Plut. 
XXVI 20). Nie napotykając oporu armia królewska wkroczyia 
do  Megalopolis  w  Arkadii.  Tam  czekało  juŜ  poselstwo 
spartańskie.  Dumni  Lacedemończycy  nie  mieli  jednak 
zamiaru  współdziałać  z  Pyrrusem.  DraŜniło  ich,  Ŝe  w 
otoczeniu  epirockiego  monarchy  znajduje  się  zabijaka 
Kleonymos,  pretendent  do  władzy  królewskiej.  Ponadto 
Spartanie zawsze odnosili się nieufnie do obcych królów. Nie 

background image

 

194 

ugięli  się  nawet  przed  Filipem  II,  monarchą  Macedonii,  gdy 
ten  wtargnął  na  Peloponez.  Rozmowy  z  Lacedemonczykami 
nie  przyniosły  rezultatów  i  Pyrrus,  z  którym  prawdopodobnie 
zawarło sojusz inne peloponeskie miasto - Elida - wtargnął do 
Lakonii,  chociaŜ  powinien  był  raczej  zostawić  opornych 
Spartan  w  spokoju  i  uderzyć  na  któryś  z  garnizonów 
Gonatasa, np. w Koryncie. 
 

Armia  królewska  bezlitośnie  spustoszyła  równinę  nad 

Eurotasem  i  bez  trudu  spędziła  z  placu  boju  pospiesznie 
zebrane  hufce  Spartan  oraz  sprzymierzonych  z  nimi 
Argejczyków  i  Messeńczyków.  Wydawało  się,  Ŝe  Ajakida 
łatwo  zdobędzie  samą  Spartę,  jednak,  wbrew  mądrym  radom 
Kleonymosa,  zwlekał  ze  szturmem.  Myślał  pewnie,  Ŝe  po 
doznanych klęskach Lacedemończycy nabiorą rozumu i zawrą 
pokój,  przyjmując  Kleonymosa  jako  swego  króla.  Spartanie, 
zapatrzeni  w  swą  chwalebną  przeszłość,  przygotowywali  się 
jednak  do  rozpaczliwej  obrony.  Naprawili  stare  umocnienia, 
wykopali  wokół  miasta  głęboki  rów,  na  którego  końcach 
ustawili  wozy,  tkwiące  do  połowy  kół  w  ziemi,  aby  „w  niej 
niewzruszenie stały i przeszkadzały słoniom w natarciu” (Plut. 
27). TakŜe  kobiety  z  zapałem  wykopały  swój odcinek  rowu  i 
zagrzewały męŜów, braci i synów do nieugiętego oporu. 
 

Kiedy  o  świcie  król  nakazał  trąbić  do  szturmu, 

obrońcy  czekali  juŜ  na  doskonale  przygotowanych  pozycjach, 
osłonięci  szczelnym  murem  tarcz.  Rozpaliła  się  zaciekła 
walka.  Pyrrusowi  nie  udało  się  przedrzeć  do  miasta,  chociaŜ 
na  jego  odcinku  wielu  Spartan  padło  trupem,  wśród  nich  ich 
dowódca,  Fyllios.  Wydawało  się,  Ŝe  Ptolemajos,  najstarszy  i 
najzdolniejszy  syn  Ajakidy,  sięgnie  po  zwycięstwo.  Obszedł 
on rów, prowadząc 2 tysiące Galatów i doborowych Chaonów. 
Na  ich  czele  próbował  przedrzeć  się  obok  wozów.  Silni  jak 
tury  celtyccy  wojownicy  zaczęli  wyciągać  koła  z  ziemi  i 
spychać  wozy  do  Eurotasu.  I  zdobyłby  Ptolemajos  Spartę, 
gdyby  nie  Akrotatos,  syn  lacedemońskiego  króla  Areusa. 
ZauwaŜywszy  co  się  święci,  pognał  konia  ulicami  miasta 
prowadząc  300  jeźdźców.  Osłaniany  przez  pagórki  hufiec 
Akrotatosa pędził niepostrzeŜenie i z impetem uderzył od tyłu 
na  oddział  Ptolemajosa.  Wzięci  w  dwa  ognie  ludzie 

background image

 

195 

epirockiego  królewicza  poszli  w  rozsypkę.  Wielu  wpadło  do 
rowu,  inni  potykali  się  o  wozy,  aŜ  wreszcie  atakujący  podali 
tyły.  Kiedy  zapadł  zmierzch,  bitwa  nie  była  jeszcze 
rozstrzygnięta. 
 

W  nocy  Pyrrus  miał  sen  -  śniło  mu  się,  Ŝe  ciska  w 

Spartę  piorunami  i  całe  miasto  ogarnia  poŜar.  Cieszył  się,  bo 
myślał,  Ŝe  to  wróŜba  pewnego  zwycięstwa. Jeden  tylko  z  jego 
towarzyszy,  Lizymach,  zwrócił  uwagę,  Ŝe  miejsca  trafione 
piorunem zazwyczaj są niedostępne, a więc król nie zdobędzie 
Sparty.  Ajakida  nazwał  to  wytłumaczenie  bredniami  i  tak 
zachęcał swych ludzi do boju: „Inną tu trzeba podstawić myśl. 
Wziąć  do  ręki  broń  i  powiedzieć  sobie:  «Jedna  jest  wróŜba 
najlepsza - bić się u boku Pyrrusa!»”. 
 

Był  to  zmieniony  cytat  z  Iliady  (XII  243).  Pod  Troją 

podobne  zdanie  wypowiada  Hektor,  który  zlekcewaŜył  złe 
wróŜby i dlatego wytracił całe wojsko, a w końcu i sam zginął. 
TakŜe  Ajakidzie  słowa  te  nie  przyniosły  niczego  dobrego. 
Następnego  dnia  o  brzasku  Pyrmsowi  Ŝołnierze  znów  ruszyli 
do szturmu. „Spartanie bronili się z nieludzkim bohaterstwem i 
wysiłkiem. Nawet ich kobiety stanęły na placu boju, donosząc 
walczącym posiłki, podając... chleb i napój, odbierając z frontu 
rannych”  (Plut.  29).  Macedońskie  oddziały  króla  zaczęły 
zasypywać rów, spychając doń ziemię, połamaną broń a nawet 
ciała poległych. Hurmem ruszyli Spartanie, by pokrzyŜować te 
zamiary, a wtedy Pyrrus na czele swej konnej gwardii uderzył 
na skrzydło, by obok  rowu  i  wozów  przedrzeć się  do  miasta. 
„Stojące  tam  oddziały  spartańskie  podniosły  krzyk,  kobiety 
zaczęły  gonić  z jękiem i wołaniem, ale Pyrrus przedarł się juŜ 
przez to miejsce, zmiatał z drogi kaŜdego, kto jeszcze stawał mu 
na  drodze”  (Plut.  29).  W  decydującym  momencie  królewski 
rumak  trafiony  został  jednak  oszczepem  w  brzuch  i  runął  na 
miejsce  strome  i  śliskie.  Nim  towarzysze  podnieśli  monarchę, 
nadbiegli  Spartanie  i  odrzucili  atakujących  gradem  pocisków. 
Wtedy  król  kazał  przerwać  walkę,  w  nadziei,  Ŝe 
Lacedemończycy,  którzy  ponieśli  bardzo  cięŜkie  straty, 
wreszcie złoŜą broń. 
 

Rzeczywiście, obrońcy byli zrozpaczeni, wiedzieli, Ŝe 

nie  są  juŜ  w  stanie  dłuŜej  opierać  się  królewskiej  armii.  W 

background image

 

196 

ostatniej  chwili  ocaliło  Spartę  nadejście  posiłków.  Z  Koryntu 
nadciągnął jeden z wodzów Antygonosa Gonatasa, Amejnias z 
Fokidy,  prowadząc  silne  oddziały  najemników.  Morzem 
przybył natomiast król Sparty Areus, który wcześniej wojował 
na  Krecie.  Miał  on  2  tysiące  Ŝołnierzy.  Wzmocniona  załoga 
Sparty  skutecznie  odpierała  wszelkie  szturmy,  chociaŜ  wojska 
Pyrrusa  atakowały  umocnienia  miasta  długo  i  zaciekle. 
Nadeszła jesień i król zrozumiał, Ŝe nie zdobędzie krnąbrnego 
polis.  Mimo  to  nie  zrezygnował  z  kampanii  na  Peloponezie. 
Nakazał  Ŝołnierzom  spustoszyć  Lakonię  i  zamierzał 
przezimować  w  umocnionym  obozie  na  północ  od  Sparty. 
Niektórzy  uczeni  uwaŜali,  Ŝe  wojna  Pyrrusa  ze  Spartą  była 
tylko częścią wielkich zmagań w basenie Morza Śródziemnego. 
W  272  roku  ukształtowały  się  jakoby  dwie  wrogie  koalicje, 
nie  związane  formalnymi  układami,  złączone  jednak  przez 
wspólne interesy. Jedną z nich stanowili: Antygonos Gonatas, 
Ptolemajos II Filadelfos, władca Egiptu, Sparta i Rzym. Mieli 
oni  za  przeciwników:  Pyrrusa,  Antiocha  I  Seleukidę,  króla 
Syrii  i  rozległych  obszarów  Azji,  toczącego  właśnie  wojnę 
z  Egiptem,  Magasa,  skłóconego  z  Ptolemajosem  egipskim 
władcę  Cyreny,  Tarentynów  i  Kartaginczyków.  Do  tego 
musimy  dodać  wciąŜ  wojujące  z  Rzymem  ludy  południowej 
Italii.  Teza  ta  oparta  jest  na  dosyć  kruchych  podstawach. 
W  273  roku  Ptolemajos  II  Filadelfos  wysłał  poselstwo  do 
Rzymu,  zawierając  z  nadtybrzańską  Republiką  układ  o 
przyjaźni.  W  rok  później  między  Kartaginczykami  a 
Rzymianami  doszło  do  spięcia  pod  broniącym  się  ciągle 
Tarentem.  Trudno  jest  wszakŜe  rozstrzygnąć,  czy  Filadelfos 
był wrogiem Pyrrusa. Ajakida miał od dawna dobre stosunki z 
dworem  aleksandryjskim,  nie  brak  naukowców  uwaŜających, 
Ŝ

e to właśnie Ptolemajos II dostarczył Pyrrusowi pieniędzy na 

wojnę z Gonatasem

108

. Z pewnością stwierdzić moŜna jedynie, 

Ŝ

e  przebieg  kampanii  peloponeskiej  uwaŜnie  obserwowali 

wszyscy  monarchowie  hellenistycznego  świata,  Tarent  i  inne 
miasta  Wielkiej  Grecji,  a  takŜe  potęgi  Zachodu  -  Rzym  i 
Kartagina,  przy  czym  jedni  Ŝyczyli  Pyrrusowi  zwycięstwa, 

                                                      

108

 Tarn, op. cit., s. 263 i 445; Ha mm on d ,  StaroŜytna Macedonia, s. 278. 

background image

 

197 

inni  zaś  modlili  się  do  bogów,  aby  zginął  marnie.  Lecz 
burzliwa kariera Ajakidy zbliŜała się juŜ ku końcowi. 
 

Oto pojawiła się szansa uzyskania lepszych kwater na 

zimę niŜ obozowe namioty, a mianowicie wygodnych domów 
w  Argos.  W  tym  peloponeskim  mieście  toczyła  się  ostra 
walka  stronnictw.  Przywódca  jednego  z  nich,  Arystyppos, 
poprosił  o  pomoc  Antygonosa  Gonatasa.  Oczywiście  stojący 
na  czele  drugiego  stronnictwa  Arysteas  natychmiast  wezwał 
na odsiecz Pyrrusa. Ajakida bez zwłoki poderwał swą armię i 
ruszył  forsownym  marszem  w  kierunku  Argos.  Musiał  się 
spieszyć,  z  północy  bowiem  nadciągał  juŜ  Gonatas,  który 
przywiózł swe wojsko na okrętach z Koryntu. 
 

Lecz  Spartanie  dowiedzieli  się  o  odwrocie  Pyrrusa  i 

nie  wyrzekli  się  zemsty.  Król  Areus  zabrał  swe  najlepsze 
oddziały  i  szarpał  z  zasadzek  tylną  straŜ  epirockiej  armii, 
złoŜoną  z  Celtów  i  Molossów.  W  potyczce  z  doborowym 
oddziałem  Lacedemończyków.  dowodzonym  przez  Eualkosa, 
zginął  wtedy  najstarszy  syn  Pyrrusa,  odwaŜny  do  szaleństwa 
Ptolemajos,  zabity  przez  kreteńskiego  Ŝołnierza.  Oddział 
Ptolemajosa  poszedł  w rozsypkę,  Spartanie  w  pościgu nieopa- 
trznie  wyszli  z  wąwozów  na  równinę.  Na  wieść  o  tym 
zrozpaczony  Pyrrus  powiedział,  Ŝe  syn  jego  poległ  później, 
niŜ  on,  ojciec,  się  tego  spodziewał,  i  niŜ  na  to  wskazywała 
jego  lekkomyślność.  Zaraz  potem  Ajakida  zawrócił,  by  wziąć 
odwet  na  Spartanach  i  runął  na  wrogów  na  czele 
molossyjskiej 

konnicy. 

„Zawsze 

on 

walce 

był 

niezwycięŜony, ale tutaj odwaga jego i siła była większa, niŜ 
w  którejkolwiek  z  poprzednich  bitew.  Potem  zwrócił  konia 
przeciw  Eualkosowi.  Ten  umknął  w  bok  i  mało  brakowało,  a 
byłby  uciął  mieczem  Pyrrusowi  rękę,  którą  trzymał  lejce. 
Przeciął  jednak  w  zamachu  tylko  te  lejce,  ale  równocześnie 
Pyrrus  przebił  go  pchnięciem  włóczni.  Następnie  zeskoczył  z 
konia i w pierwszym natarciu wymordował cały ów doborowy 
oddział  Spartan  walczących  przy  Eualkosie.  Przyczyniło  to 
Spartanom 

wielu 

niepotrzebnych 

strat. 

Bo 

przecieŜ 

niebezpieczeństwo  wojny  juŜ  im  nie  groziło,  a  tylko 
dowództwo było jeszcze Ŝądne sławy” (Plut. 30). 
 

JednakŜe  takŜe  Pyrrus  stracił  wiele  cennego  czasu,  a 

background image

 

198 

kiedy przybył pod Argos, był tam juŜ Antygonos ze swą armią. 
Argejczycy  zamknęli  bramy  swego  grodu.  Syn  Demetriosa 
Poliorketesa  nie  kwapił  się  do  walki  ze  słynnym  wodzem 
z  Epiru.  Zajął  pozycje  na  trudno  dostępnych  wzgórzach 
i  czekał.  W  tej  sytuacji  Ajakida,  który  rozbił  obóz  koło 
Nauplii,  portu  Argos,  usiłował  sprowokować  przeciwnika  do 
walki,  wysyłając  doń  obraźliwe  poselstwo.  OstroŜny  Gonatas 
nie  wystąpił  jednak  na  równinę.  Odpowiedział  cierpko,  Ŝe 
jego  strategia  polega  nie  tylko  na  walce  zbrojnej,  ale  i  na 
korzystaniu  z  odpowiedniej  chwili,  a  Pyrrusowi,  jeśli  mu 
Ŝ

ycie  nie  jest  miłe,  dosyć  dróg  stoi  otworem  ku  śmierci”. 

Argejczycy, przeraŜeni tym co się dzieje, prosili zwaśnionych 
monarchów, aby odeszli i zostawili ich w spokoju. Antygonos 
rzeczywiście  to  przyrzekł  i  nawet  dał  swego  syna  jako 
zakładnika.  Zdawał  sobie  najwidoczniej  sprawę,  Ŝe  w  walce 
z Pyrrusem o miasto nie ma większych szans. Ajakida równieŜ 
zgodził  się  odejść  spod  Argos,  lecz  zakładnika  nie  dał.  Był 
pewny  swego.  Stronnictwo  Arysteasa  obiecało  mu  otworzyć 
jedna z bram miasta. 
 

Szturm  poprzedziły  złowrogie  znaki  wróŜebne. Kiedy 

król  Molossów  składał  ofiarę,  „głowy  zabitych  juŜ  na  ofiarę 
wołów leŜały ucięte z boku, kiedy  z pysków ich wysunęły się 
jeszcze  języki  i  lizały  własną  krew.  A  w  mieście  Argosie 
kapłanka Apollona Lykejskiego wybiegła na ulicę z krzykiem, 
Ŝ

e widzi miasto pełne trupów, mordu i krwi, i Ŝe orzeł leciał do 

walki, lecz po chwili zniknął bez śladu” (Plut. 31). 
 

W  nocy  Pyrrus  niepostrzeŜenie  przesunął  swe  wojska 

pod  bramę  Diamperes  (Przepust)  we  wschodniej  części 
murów.  Stronnicy  Arysteusa  otworzyli  wrota.  Celtyccy 
Ŝ

ołnierze  z  armii  króla  weszli  niepostrzeŜenie  do  miasta  i 

zajęli agorę. Lecz Pyrrus nierozumnie nakazał wprowadzić do 
Argos  słonie.  Brama  okazała  się  za  niska  dla  ogromnych 
zwierząt.  Trzeba  było  zdejmować  ze  słoni  wieŜe  bojowe,  a 
potem  nakładać  je  z  powrotem.  Zabrało  to  wiele  czasu. 
Obudzeni  hałasem  Argejczycy obsadzili wzgórze Aspis i inne 
strategiczne punkty w mieście, przygotowując się do stawienia 
oporu.  Wezwali  teŜ  na  pomoc  Gonatasa.  Na  odsiecz 
Argejczykom 

przybył 

równieŜ 

Areus, 

prowadząc 

background image

 

199 

najdzielniejszych  swoich  Spartan  i  tysiąc  Kreteńczyków, 
którzy uderzyli na Celtów. 
 

Rozpalił  się  szalony,  chaotyczny  bój  na  wąskich 

uliczkach.  Trudno  tu  było  dowodzić.    Pyrrus  wkroczył  do 
miasta  od  strony  gimnazjonu  Kilabaris.  Jego  ludzie  wydali 
gromki  okrzyk  wojenny,  lecz  walczący  z  przewagą 
nieprzyjaciół  Celtowie  odpowiedzieli  słabo.  Król  zrozumiał, 
Ŝ

e jego galijski zastęp znalazł się w opresji. Pognał na odsiecz 

swą  jazdę,  lecz  kawalerzyści  posuwali  się  bardzo  wolno. 
Przeszkadzał  im  mrok,  ciasnota  i  liczne  rowy  odpływowe, 
przecinające  ulice.  Kiedy  wreszcie  wstat  świt,  Pyrrus  ujrzał 
masy  wrogich  wojowników  rojące  się  na  wzgórzach  Aspis. 
Król  utracił  jednak  ducha  dopiero  wtedy,  gdy  na  agorze 
dostrzegł  rzeźbę  ze  spiŜu,  przedstawiającą  wilka  walczącego 
z  bykiem.  Kiedyś  bowiem  przepowiedziano  Ajakidzie,  Ŝe 
umrze  w  dniu,  w  którym  ujrzy  byka  i  wilka,  splecionych 
w  śmiertelnych  zmaganiach.  Wtedy  Pyrrus  postanowił 
wycofać się z Argos. Nakazał swemu najmłodszemu  synowi, 
Helenosowi,  który  z  większą  częścią  armii  wciąŜ  stał  pod 
miastem,  aby  zwalił  część  murów  i  w  ten  sposób  otworzył 
drogę  odwrotu.  Helenos  jednak  zrozumiał  słowa  gońca 
opatrznie  i  poprowadził  resztę  armii  do  miasta,  na  odsiecz 
ojcu.  Ranny  słoń  zatarasował  bramę,  inny,  imieniem  Nikon, 
zgubił  swego  kornaka  i  szukał  go  z  wściekłością,  trąbiąc 
dziko i miaŜdŜąc uciekających. 
 

Zapanował  straszny  ścisk  i  zamęt.  Pyrrus  usiłował juŜ 

tylko  wycofać  się  z  wiru  bitwy.  Byt  prawie  sam,  rozproszyli 
się  jego  towarzysze.  Tym,  którzy  jeszcze  zostali,  oddał 
ś

wietny  wieniec  ze  swego  hełmu.  Zaraz  potem  popędził 

rumaka,  ufając  w  swe  szczęście  i  w  silę  ręki.  Przebijał  się 
przez tłum, obalał jezdnych i pieszych, odpierał ataki wrogów, 
nacierających  z  tylu.  Wtem  na  drodze  stanął  mu  pewien 
zbrojny  Argejczyk.  Zadał  cios  i  przez  pancerz  ranił  Pyrrusa 
włócznią.  Było  to  w  pobliŜu  świątyni  Demeter.  Ajakida  z 
wściekłością  pognał  konia  na  śmiałka.  Matka  argejskiego 
młodzieńca patrzyła na wszystko, stojąc na dachu. Struchlała, 
widząc,  Ŝe  jej  syn  mierzy  się  z  Pyrrusem.  Bez  namysłu 
wyrwała  cięŜką  dachówkę  i  z  całej  siły  cisnęła  w  króla 

background image

 

200 

Molossów. „Dachówka trafiła Pyrrusa w głowę poniŜej hełmu, 
potłukła  mu  kręgi  stosu  pacierzowego  u  nasady  szyi,  oczy 
zaszły mu mgłą, z rąk wysunęły się lejce. Wreszcie stoczył się 
z  konia  koło  grobowca  Likymniosa  i  padł,  nie  rozpoznany 
przez  większą  część  nieprzyjaciół”  (Plut.  34).  Nikt  nie 
przyszedł  królowi  z  pomocą.  Pyrrus  odzyskał  jeszcze 
przytomność,  lecz  rannego  władcę  spostrzegli  najemnicy 
Antygonosa.  Chwycili  go  i  wciągnęli  do  bramy.  śołdak 
imieniem Zopyros podniósł swój iliryjski miecz do cięcia. Król 
spiorunował go strasznym wzrokiem. Najemnik zadrŜał, lecz w 
końcu, przyzwyczajony przecieŜ do mordowania, uderzył. Tak 
trzęsły  mu  ręce,  Ŝe  musiał  zadać  kilka  ciosów,  nim  odrąbał 
głowę  Ajakidy.  Zaraz  potem  spostrzeŜono,  co  się  stało. 
ś

ołnierze  królewscy,  pochodzący  z  róŜnych  ludów: 

Macedończycy,  Celtowie,  Epiroci,  Grecy,  uwielbiali  Pyrrusa, 
tylko  dla  niego  walczyli.  Kiedy  usłyszeli  o  śmierci  swego 
władcy,  opadły  im  ręce.  Zrezygnowani  wojacy  rzucali  broń 
jeden po drugim. Nieliczni, którzy jeszcze stawiali opór, zostali 
pokonani. Ogarnięty rozpaczą Helenos nie próbował wznowić 
walki,  lecz  zdał  się  na  łaskę  zwycięzcy.  Taki  opis  śmierci 
Pyrrusa  przedstawia  Plutarch,  według  Iustinusa  natomiast 
(XXV  5),  epirocki  monarcha  „...starał  się  pokonać 
Antygonosa,  który  zamknął  się  w  murach  miasta  (Argos); 
jednak  walcząc  męŜnie  wśród  najgęstszych  szeregów,  poległ 
trafiony  kamieniem  wyrzuconym  z  murów”.  Być  moŜe  to 
Iustinus,  czy  raczej  Pompejusz  Trogus,  ma  rację.  Przekaz 
Plutarcha  nie  do  końca  jest  wiarygodny.  Biograf  z  Cheronei 
korzystał  tu  przede  wszystkim  z  relacji  Hieronima  z  Kardii, 
który,  jak  zaświadcza  Pauzaniasz  (I  13,9),  przedstawił 
wydarzenia 

taki 

sposób, 

aby 

„przypodobać 

się 

Antygonosowi”. 

JuŜ 

wybitny 

XIX-wieczny 

historyk 

hellenizmu  Johann  Gustav  Droysen  powątpiewał  w  wersję 
Plutarcha.  Droysen  sądził,  Ŝe  Pyrrus  raczej  oblegał 
zamkniętego  w  Argos  Gonatasa  i  zginął  wprawdzie  od 
rzuconego pocisku, ale w bitwie pod murami miasta

109

 

Gonatas  podobno  zapłakał,  gdy  jego  syn  Halkioneus, 

                                                      

109

  J.  G.  D r o ys e n ,   Geschichte  des  Hellenismus,  Darmstad  1998  (wyd.  pierwsze 

1887/78). t. III, s. 141 i n. 

background image

 

201 

przyniósł  mu  zakrwawioną  głowę  króla  Molossów.  Odpędził 
Halkioneusa  i  nazwał  go  barbarzyńcą.  Nie  do  końca  w  to 
wierzymy.  Antygonos  raczej  uradował  się,  Ŝe  celny  rzut 
dachówką czy kamieniem zapewnił mu królestwo Macedonii i 
hegemonię  w  Helladzie.  Gdyby  bowiem  Ajakida  nie  zginął  i 
zajął  Argos,  zyskałby  dogodną  bazę  do  dalszych  operacji  i 
przypuszczalnie wyzwoliłby spod władzy Gonatasa Ateny i całą 
Grecję  Środkową

110

.  Wtedy  być  moŜe  mógłby  nawet  wrócić 

do Italii. 
 

Kiedy jednak Pymisa zabrakło, Antygonos zdobył się 

na  wspaniałomyślność.  Wcielił  najemników  Ajakidy  do 
swej  armii,  a  Epirotów  wraz  z  Helenosem  odesłał  do 
ojczyzny.  Kazał  teŜ  uroczyście  spalić  na  stosie  zwłoki 
zwycięzcy  spod  Heraklei,  a  urnę  z  jego  kośćmi  przekazał 
Helenosowi.  Na  miejscu,  gdzie  płonął  stos,  Argejczycy 
wznieśli  później  pomnik  ku  czci  Pyrrusa  z  wyobraŜeniem 
królewskiego  oręŜa  i  słoni  bojowych.  Śmiertelne  szczątki 
króla  spoczęły  być  moŜe  w  świątyni  Demeter  w  Argos, 
prawdopodobnie  jednak  pochowane  zostały  w  Pyrrheum, 
które  w  Ambrakii  wzniósł  „Orzeł  z  Epiru”.  Śmierć  Pyrrusa 
szybko  obrosła  legendą.  Opowiadano  później,  Ŝe  to  sama 
bogini  Demeter  pod  postacią  staruszki  obaliła  zuchwalca, 
który ośmielił się wtargnąć do Argos. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

                                                      

110

 

Hammond, StaroŜytna Macedonia, s. 280. 

background image

 

202 

TRIUMF RZYMU 
 

Kiedy  wieść  o  śmierci  Pyrrusa  dotarta  do  Italii,  wytrąciła 
wrogom  Rzymu  broń  z  ręki.  Wcześniej  walki  na  południu 
Półwyspu  Apenińskiego  trwały  mimo  nieobecności  króla. 
Z  punktu  widzenia  wojskowego  opór  stawiany  wojskom 
Republiki  przez  Samnitów,  Lukanów,  Bruttiów  i  Sallentynów, 
Tarent  i  inne  poleis  Wielkiej  Grecji  był  juŜ  bezsensowny. 
Ludy  te,  a  takŜe  helleńskie  miasta,  desperacko  broniły 
jednak swej wolności w nadziei, Ŝe Ajakida powróci i jeszcze 
raz  zmieni  losy  wojny.  Zadziwiające,  Ŝe  w  274  roku 
Rzymianie  w  ogóle  nie  wysłali  wojsk  w  pole.  Nie  odwaŜyli 
sie  poskromić  nawet  wysuniętych  najbardziej  na  północ 
i  najbardziej  bezbronnych  Samnitów.  Republika  była 
niewątpliwie skrajnie wyczerpana wojną i potrzebowała chwili 
oddechu.  Senatorowie  nie  odwaŜyli  się  na  nowe  działania 
wojenne  takŜe  w  obawie,  Ŝe  Pyrrus  nadciągnie  zza  Adriatyku, 
prowadząc  posiłki  od  monarchów  hellenistycznych,  i  znów 
sprawi legionom porządne lanie. 
 

W  273  roku  Ajakida  odwołał  jednak  większość  swej 

armii  z Italii. Milon, który z epirockim garnizonem pozostał w 
Tarencie,  mógł  bronić  juŜ  tylko  samego  miasta.  Wtedy 
Rzymianie  odwaŜyli  się  wystąpić  zbrojnie.  Dwie  armie 
konsularne  ruszyły  na  południe.  Konsul  Gajusz  Klaudiusz 
Canina pobił Samnitów, Lukanów, a pewnie takŜe i Bruttiów, 
co  przyniosło  mu  triumf  nad  tymi  ludami.  Drugi  konsul, 
Gajusz  Fabiusz  dotarł  aŜ  pod  mury  Tarentu,  ale  nie  potrafił 
zdobyć silnie bronionego miasta. Wtedy Rzymianie pobudzili 
do  czynu  swych  przyjaciół  w  mieście.  Tarentyńscy 
arystokraci,  na  których  czele  stał  niejaki  Nikon,  uzbroiwszy 
się,  zaatakowali  znienacka  epirocki  garnizon  Milona,  lecz 
zostali  odparci.  Wtedy  ufortyfikowali  pewną  miejscowość  na 
terytorium podległym Tarentowi, która stała się dogodną bazą 
operacji  dla  wojsk  rzymskich  (Zonar.  VIII  6).  Być  moŜe  ta 
miejscowość  to  Herakleja,  gdzie  prorzymscy  arystokraci 
zdołali przejąć władzę. Zapewne wdzięczni Rzymianie zawarli 
wtedy  z  Herakleją  w  miarę  korzystny  dla  miasta  układ 
sojuszniczy, o którym wspomina Cycero. 

background image

 

203 

 

Wbrew  nadziejom  senatorów,  kampania  273  nie 

przyniosła jednak rozstrzygnięcia. Na rok następny konsulami 
wybrano  więc  wytrawnych  wodzów,  Spuriusza  Karwiliusza 
Maksimusa i Lucjusza Papiriusza Kursora, którzy podczas III 
wojny  samnickiej  odnieśli  walne  zwycięstwa  pod  Akwilonią  i 
Cominium, odbierając Samnitom wolę oporu. Obaj sprawowali 
juŜ  razem  konsulat  w  293  roku.  Karwiliusz  pobił  nie  tylko 
Samnitów,  ale  i  Etrusków.  W  272  roku  ci  doświadczeni 
wodzowie  Republiki  systematycznie  pustoszyli  ziemie 
samnickich  górali,  Lukanów  i  Bruttiów  (Zonar.  VIII  6). 
Papiriusz,  który  wyprawił  się  bardziej  na  południe,  podszedł 
pod  Tarent.  Być  moŜe  nadciągnął  tam  z  wojskiem  równieŜ 
jego  kolega.  Do  jesieni  272  roku  nie  udało  im  się  jednak 
zdobyć  miasta.  I  nagle  zza  Adriatyku  nadeszła  przeraŜająca 
wieść  -  Pyrrus,  na  którego  powrót  liczyli  wszyscy  italscy 
wrogowie  Rzymu,  zginał  w  Argos.  Dalsza  walka  była 
niemoŜliwa.  Milon  z  Epirotami  chciał  juŜ  tylko  wrócić  do 
ojczyzny.  Nawiązał  rokowania  z  konsulami  i  oddał  pod 
władzę  Romy  Tarent,  perłę  Wielkiej  Grecji.  W  zamian 
konsulowie  pozwolili  mu  załadować  Ŝołnierzy  na  okręty  i 
odpłynąć  do  Epiru.  Najpóźniej  w  tym  czasie  poddały  się 
pozostałe miasta helleńskie w Italii: Herakleja, Lokroi, Kroton, 
Metapont i Thurioi. TakŜe wykrwawieni Samnici, Lukanowie i 
Bruttiowie  zdali  się  na  łaskę  Rzymu,  wiedząc,  Ŝe  „Orzeł  z 
Epiru” juŜ nie powróci, aby ich ocalić. Obaj konsulowie odbyli 
triumf  nad  tymi  ludami,  a  takŜe  nad  Tarentynami.  Radość  ze 
zwycięstwa  była  tak  wielka,  Ŝe  zwycięskim  wodzom 
pozwolono  po  raz  pierwszy  w  historii  Rzymu  odbywać 
triumfalny  pochód  w  togach  purpurowych,  wyszywanych 
złotymi palmami (laga picta). 
 

Wcześniej prawdopodobnie doszło do spięcia, które o 

mało nie doprowadziło do wojny z Kartaginą. Oto wkrótce po 
ś

mierci  Pyrrusa,  ale  jeszcze  przed  kapitulacją  Tarentu,  do 

tarentyńskiego  portu  wpłynęła  silna  flota  kartagińska.  Jej 
dowódca  zaproponował  jakoby  Tarentynom  pomoc  przeciwko 
Rzymianom.  Milon  jednak  wolał  wydać  akropol  konsulom. 
Punijczykom  nie  pozostało  nic  innego,  jak  poŜeglować  do 
ojczyzny.  Kiedy  Rzym  poskarŜył  się  z  tego  powodu 

background image

 

204 

Kartagińczykom,  ci  wyłączną  odpowiedzialnością  za  konflikt 
obarczyli swego admirała. 
 

Wydarzenie to relacjonują jednak późni autorzy, jako 

pierwszy  Liwiusz  (periocha  XIV),  a  następnie  Zonaras  (VIII 
6 i 8) i Orozjusz (IV 3), chrześcijański historyk Ŝyjący 700 lat 
po  Pyrrusie.  W  streszczeniu  XIV  księgi  Liwiusza  jest  tylko 
lakoniczna  wzmianka:  „Flota  kartagińska  przybyła  na  pomoc 
Tarentynom.  I  przez  to  ze  strony  Kartaginy  zostało  naruszone 
przymierze”.  Orozjusz,  który  czytał  całego  Liwiusza,  twierdzi 
nawet,  Ŝe  przy  tej  okazji  flota  rzymska  stoczyła  zwycięską 
bitwę  z  punicką  eskadrą,  ale  to  z  całą  pewnością  nieprawda. 
O  incydencie  pod  Tarentem  milczy  jednak  Polybios,  który 
wczesne  dzieje  stosunków  rzymsko-kartagińskich  opisywał  na 
podstawie  relacji  Fabiusza  Piktora,  rzymskiego  historyka 
urodzonego  podczas  I  wojny  punickiej,  a  więc  bliskiego  tym 
wydarzeniom.  Nie  brak  badaczy,  twierdzących,  Ŝe  jeśli 
Polybios  nic  o  Punijczykach  pod  Tarentem  nie  wie,  to 
wydarzenia  tego nie znał Fabiusz Piktor, a więc cały incydent 
bezwstydnie  zmyślili  dziejopisowie  rzymscy.  Ich  celem  było 
obarczenie Kartaginy winą za rozpętanie I wojny punickiej. Jak 
wiadomo,  to  nadtybrzańska  Republika  wojnę  tę  wywołała, 
interweniując  na  Sycylii,  naleŜącej  do  strefy  wpływów 
punickich.  Rzymscy  historycy  chcieli  jednak  powiedzieć 
potomności:  patrzcie,  to Kartagińczycy  są  winni!  Oni  pierwsi 
usiłowali  wmieszać  się  w  sprawy  naszej  Italii,  zrywając 
zawarte  układy.  ToŜ  to  przykład  perfidnej  punica  fides! 
Mieliśmy więc prawo wysłać nasze wojska na Sycylię! 
 

Kwestię  tę  trudno  jest  rozstrzygnąć,  wydaje  się 

jednak,  Ŝe  w  272  roku  do  jakiegoś  konfliktu  pod  Tarentem 
doszło.  Punijczycy  i  Rzymianie,  aczkolwiek  złączeni 
przymierzem  przeciw  Pyrrusowi,  traktowali  się  z  wielką 
nieufnością. Kartagina nawet w czasie największych sukcesów 
Ajakidy  na  Sycylii  nie  zwróciła  się  o  pomoc  do  Rzymu,  nie 
chcąc  mieć  na wyspie groźnych legionistów. Politycy  puniccy 
gotowi  byli  zresztą  złamać  układ  z  Romą  i  dostarczyć 
Pyrrusowi okrętów, jeśli tylko zostawi im Lilybaion. Kartagina 
była  zainteresowana  utrzymaniem  niepodległości  miast 
Wielkiej  Grecji,  tak,  aby  tworzyły  bufor  oddzielający 

background image

 

205 

agresywną  nadtybrzańską  Republikę  od  Sycylii.  Być  moŜe  o 
pomoc 

do 

Kartagińczyków 

zwrócili 

się 

tarentyńscy 

demokraci,  obawiający  się  zemsty  Rzymian.  Punicki  admirał 
poŜeglował  do  Tarentu,  aby  zorientować  się  w  sytuacji.  Nie 
złamał  przez  to  bynajmniej  układu  z  Rzymem.  W  myśl 
drugiego traktatu rzymsko-kartagińskiego, przekazanego przez 
Polybiosa.  Punijczycy  mieli  prawo  zająć  i  złupić  miasto  w 
Italii,  nie  będące  jeszcze  pod  władzą  Romy,  o  ile  później 
przekaŜą  je  Rzymianom.  Dlatego  teŜ  Polybios  o  konfrontacji 
pod  Tarentem  nie  wspomina.  Flota  punicka  nie  podjęła  teŜ 
Ŝ

adnej  wrogiej  akcji.  Widocznie  jej  dowódca  zrozumiał,  Ŝe 

nie  ma  Ŝadnych  szans  na  ocalenie  Tarentu

111

.  Rzym  jednak 

uznał  ten  wypad  punickich  korabiów  za  akt  zdecydowanie 
nieprzyjacielski, za próbę wmieszania się Kartaginy w sprawy 
Italii. 

Zapachniało 

wojną. 

Jeśli 

Pyrrus 

rzeczywiście 

powiedział,  opuszczając  Sycylię,  Ŝe  dojdzie  do  zderzenia 
między 

obiema 

potęgami 

Zachodu, 

to 

okazał 

się 

dalekowzrocznym politykiem. 
 

Na razie Republika znad Tybru nie zdecydowała się na 

konfrontację  ze  swym  punickim  sprzymierzeńcem.  Najpierw 
trzeba  było  uporządkować  sprawy  Italii.  Tarent  otrzymał 
„pokój  i  swobodę”  (Liv.  periocha  XV)  tj.  w  praktyce 
ograniczoną autonomię wewnętrzną. W ten sposób Rzymianie 
odwdzięczyli się swoim przyjaciołom - arystokratom z Tarentu. 
Mury  miasta  zostały  wszakŜe  zburzone,  przynajmniej 
częściowo, a na akropolu Ŝołnierzy epirockich zastąpiła załoga 
rzymska,  której  nawet  Hannibalowi  nie  udało  się  stamtąd 
wyrzucić.  Miasto  z  pewnością  zapłaciło  potęŜną  kontrybucję 
i  musiało  oddać  swe  najcenniejsze  skarby,  które  później 
niesiono  w  triumfie  rzymskich  wodzów.  NajpotęŜniejsze  polis 
Wielkiej  Grecji  utraciło  swą  niepodległość.  Nie  wiemy,  jaki 
los spotkał tarentyńskich demokratów, a zwłaszcza zuchwalca, 
który  ośmielił  się  obsikać  togę  rzymskiego  legata.  Jeśli  nie 
zdąŜyli  uciec,  z  pewnością  ponieśli  srogie  kary  za  swe 
„zbrodnie”.  Tarent  wydał  zwycięzcom  zakładników  i  flotę, 
zobowiązał  się  teŜ  dostarczać  Rzymowi  okrętów  z  załogami 

                                                      

111

 Na temat incydentu pod Tarentem Lazenb y, op. cit., s. 34 i n.; Heftner, op. cit., s. 

109 i n. 

background image

 

206 

na kaŜde Ŝądanie (nie zaś Ŝołnierzy, jak italscy sprzymierzeńcy 
Republiki).  Podobnie  inne  helleńskie  miasta  w  południowej 
Italii  stały  się  rzymskimi  „sprzymierzeńcami  okrętowymi” 
(socii navales). W sensie politycznym Wielka Grecja przestała 
istnieć.  Arystokraci,  którzy  dzięki  Rzymowi  przejęli  władzę 
w  Lokroi,  kazali  wybijać  monety,  przedstawiające  siedzącą 
Romę,  wieńczoną  przez  pistis  (zaufanie,  wiarę).  Świadczy  to, 
jak bardzo zmieniły się czasy. 
 

Spośród ludów południowej Italii Rzymianie najsroŜej 

zemścili  się  na  swych  śmiertelnych  wrogach  Samnitach, 
których  uwaŜali  za  buntowników.  Samnici  utracili  prawie 
jedną  trzecią  swych  ziem.  Republika  skonfiskowała  im  m.in, 
rozległy  pas  terytorium  przez  całą  szerokość  Apeninów,  od 
Kampanii po Apulię. W ten sposób plemiona górali zostały od 
siebie  odizolowane,  a  Związek  Damnicki  -  rozbity.  Hirpinom 
odebrano  miasto  Maleventum,  połoŜone  w  samym  sercu 
Samnium,  które  Rzymianie  przemianowali  na  lepiej  brzmiące 
Beneventum,  i  załoŜyli  tu  kolonię  latyńską.  Poszczególne 
miasta  i  plemiona  samnickie,  musiały  zawrzeć  ze  zwycięzcą 
osobne  traktaty,  stając  się  „sprzymierzeńcami”  Rzymu. 
Prawdopodobnie 

zburzono 

fortyfikacje 

najwaŜniejszych 

ośrodków  samnickich,  a  mieszkańcy  innych  musieli  się 
przenieść  w  miejsca  z  natury  mniej  obronne.  Republika 
odebrała  teŜ  Bruttiom  poiowę  lasu  Sila,  gdzie  znajdowały  się 
dobre  pastwiska.  Lukanowie  z  pewnością  równieŜ  musieli 
oddać część swoich ziem, ale oba te ludy mogły przynajmniej 
zachować  swe  związki  plemienne.  W  celu  szachowania 
Lukanów  jeszcze  przed  zakończeniem  wojny  Rzymianie 
załoŜyli  w  273  roku  kolonię  latyńską  w  Paestum.  Nie  moŜna 
wykluczyć, Ŝe jeszcze przed kapitulacją Tarentu nadtybrzańska 
Republika  przygotowywała  się  do  wojny  z  Kartaginą, 
zakładając  kolonie  w  Paestum  i  w  Cosa,  mające  wzmocnić 
obronę  wybrzeŜa.  Być  moŜe  przygotowaniom  do  wielkiego 
konfliktu  z  Punijczykami  słuŜyć  miało  równieŜ  odebranie 
Bruttiom terenów leśnych - Rzymianie chcieli zapewnić sobie 
zasoby drzewa potrzebnego do budowy okrętów wojennych

112

                                                      

112

 

W. V. H a r r i s ,  War and Imperialism in Republican Rome, Oxford 1979, s. 183 i 

n.,  uwaŜa,  Ŝe  po  opuszczeniu  przez  Pyrrusa  Italii  wojna  Rzymu  z  Kartaginą  była 

background image

 

207 

 

W  270  roku  Republika  załatwiła  wreszcie  swe 

porachunki  ze  zbuntowanymi  kampańskimi  Ŝołdakami,  wciąŜ 
trzymającymi się w Rhegion. Dopóki trwała wojna z Pyrrusem, 
Rzym  chętnie  korzystał  z  usług  tych  okrutnych  wojowników. 
Potem  jednak  Kampańczycy  stali  się  niepotrzebni.  W  270 
roku konsul Gajusz Korneliusz Blaesio poprowadził legiony na 
sam  „palec”  italskiego  buta.  Kampańscy  zbóje  bronili  się 
zaciekle,  wiedząc,  Ŝe  nie  mogą  liczyć  na  laskę,  w  końcu 
jednak Rhegion padło. Większość obrońców zginęła w walce, 
tylko  300  udało  się  wziąć  Ŝywcem.  Jeńców  pognano  do 
Rzymu,  tam  na  mocy  wyroku  ludu  rzymskiego  zostali  po 
pięćdziesięciu  wyprowadzeni  na  forum,  wychtostani  do  krwi  i 
ś

cięci.  Herszt  Kampańczyków,  Decius  Vibelius,  oślepiony 

uprzednio podstępnie przez greckiego lekarza, zdąŜył przed tą 
bolesną egzekucją popełnić samobójstwo. Rhegion senat oddał 
ocalałym  z  urządzonej  przez  Kampańczyków  rzezi  jego 
greckim  mieszkańcom,  aby  chociaŜ  częściowo  odzyskać 
zaufanie sprzymierzeńców. W mieście stanął wszakŜe rzymski 
garnizon. Z murów Rhegion legioniści mogli juŜ widzieć brzegi 
Sycylii, wyspy zamoŜnej i słabo bronionej, której patronką była 
bogini obfitości Demeter. 
 

Na  razie  Republika  nie  mogła  jeszcze  wszcząć 

konfliktu z Kartaginą, niespodziewanie bowiem wybuchł bunt 
Samnitów.  Niejaki  Lolius  z  plemienia  Karacenów,  wzięty 
do  Rzymu  jako  zakładnik,  zdołał  zbiec  i  namówić  swoich 
rodaków  do  rebelii  (Dion.  Hal.  XX,  17;  Zonar.  VIII  7; 
Cass.  Dio  frg.  43),  Powstańcy  ufortyfikowali  pewną 
miejscowość  w  górach,  z  której  prowadzili  antyrzymską 
partyzantkę. Senat tak lękał się Sainitów, Ŝe wysłał przeciwko 
tej  garstce  desperatów  aŜ  2  armie  konsularne  pod  wodzą 
Kwintusa  Ogulniusza  Gallusa  i  Gajusza  Fabiusza  Piktora. 
Bunt  utopiono  we  krwi,  przywódców  stracono,  a  prostych 
Ŝ

ołnierzy  sprzedano  w  niewolę.  Z  Karacenów  pozostały 

Ŝ

ałosne  resztki.  Być  moŜe  powstańcy  otrzymali  jakąś  pomoc 

od  Picenów,  osiadłych  na  wybrzeŜu  Adriatyku.  W  kaŜdym 
razie  konsulowie  268  raku  szybko  ujarzmili  Picenów, 

                                                                                                      

bardzo  prawdopodobna.  Interpretację  tę  odrzuca  Lazenby,  op.  cit.,  s.  35,  który  nie 
przypisuje Rzymowi agresywnych zamiarów. 

background image

 

208 

sprzymierzonych  z  Rzymem  od  lat  trzydziestu,  a  część 
ludności przesiedlili na południe - do Samnium. W następnym 
roku  przyszła  kolej  na  Sallentynów,  osiadłych  w  samym 
„obcasie”  italskiego  buta,  dawnych  sprzymierzeńców  Tarentu. 
Nie  wydaje  się,  aby  ten  nieliczny  lud  tak  długo  zachował 
niepodległość, raczej poddał się w 272 roku razem z Tarentem 
i  innymi  miastami  Wielkiej  Grecji.  Republika  mimo  to 
wypowiedziała  wojnę  Sallentynom,  przypuszczalnie,  by 
zagarnąć  ich  znakomity  port.  Legionami  dowodził  konsul 
Marek Atiliusz Regulus, bohater przyszłej wojny z Kartaginą, 
Jak  było  do  przewidzenia.  Sallentynowie  zostali  pobici  i 
musieli  oddać  port,  gdzie  Rzymianie  załoŜyli  Brundisium, 
które szybko zepchnęło w cień Tarent. 
 

W  niespełna  80  lat  po  wyjściu  poza  południowe 

granice  Latium  Republika  podbiła  praktycznie  catą  Italię  (z 
wyjątkiem  nadpadańskich  obszarów  zamieszkanych  przez 
Galów,  których  podówczas  do  Italii  nie  zaliczano).  Pyrrus 
zdolał  powstrzymać  zwycięski  marsz  Romy  o  osiem  lat. 
Rzymianie jeszcze nie skończyli rozprawy ze zrewoltowanym 
etruskim  miastem  Volsinii  w  264  roku,  gdy  pod  byle 
pretekstem  przerzucili  wojska  na  Sycylię.  Głosili,  Ŝe  muszą 
nieść  pomoc  Mamertynom  z  Messany,  zagroŜonym  przez 
Syrakuzy  i  Kartaginę,  a  przecieŜ  sami  wyrŜnęli  „swoich” 
Mamertynów, czyli Kampalczyków z Rhegion. Tego cynizmu 
grabieŜczej Republiki nie mógł usprawiedliwić nawet Polybios. 
Rozpoczęły  się  tytaniczne  zmagania,  nazwane  z  rzymskiej 
perspektywy  wojnami  punickimi,  które  miały  zdecydować  o 
panowaniu na Morzu Śródziemnym. Właściwie wynik ich był z 
góry 

przesądzony. 

Po 

odparciu 

ataków 

Pyrrusa 

podporządkowaniu  całej  Italii  moŜliwości  mobilizacyjne 
Rzymu  sięgały  700  tysięcy  ludzi,  a  rezerwy  finansowe  byty 
ogromne. śadne państwo ówczesnego świata nie mogło się juŜ 
wtedy  równać  z  potęgą  Rzymu.  Fakt,  Ŝe  o  wiele  słabsza 
Kartagina  tak  długo  stawiała  opór,  a  w  czasie  II  wojny 
punickiej  nawet  zagroziła  Rzymowi,  zakrawa  na  cud.  Po 
italskich takŜe sycylijskie poleis, które przed Kartagińczykami 
obronił Ajakida, rychło dostały się pod panowanie Rzymu. 
 

Konsekwencje  italskiej  wyprawy  Pyrrusa  były 

background image

 

209 

doniosłe.  Ajakida  nie  załoŜył  wprawdzie  imperium  na 
Zachodzie  -  z  niewielką  armią,  jaką  dysponował,  było  to 
prawie  niemoŜliwe.  Nie  powtórzył  sukcesu  Aleksandra,  ale 
przecieŜ  nie  moŜna  porównywać  chylącego  się  do  upadku 
państwa perskiego z pręŜnymi potęgami Zachodu - Rzymem i 
Kartaginą.  Zdołał  jednak  przepędzić  Kartagińczyków  ze 
wschodniej  Sycylii  i  opóźnić  ekspansję  Republiki  Rzymskiej. 
Dzięki temu zapewnił greckim miastom Italii i Sycylii jeszcze 
kilka lat wolności. 
 

Rzymianie  stoczyli  natomiast  swą  pierwszą  wojnę  z 

państwem  hellenistycznym  i,  mimo  klęsk,  wyszli  z  tej 
rozprawy obronną ręką. Poznali przy tym taktykę nowoczesnej 
armii 

hellenistycznej 

taktykę 

połączonych 

broni, 

harmonijnego  współdziałania  w  bitwie  róŜnych  oddziałów. 
Zwycięstwa Ajakidy uświadomiły teŜ politykom Republiki, jak 
wielką  rolę  odgrywa  wytrawny  wódz,  czuwający  nad 
przebiegiem 

bitwy 

(rzymscy 

konsulowie 

byli 

raczej 

urzędnikami,  zmieniającymi  się  co  roku).  Jak  stwierdził 
pewien  współczesny  historyk:  „to  Grek  król  Pyrrus  nauczył 
Rzymian  taktyki,  dzięki  której  pokonali Grecję”

113

. W bojach 

z  Pyrrusem  Rzymianie  nauczyli  się  walczyć  ze  słoniami,  co 
podczas  wojen  punickich  bardzo  im  się  przydało.  Pliniusz 
Starszy  (Historia  Naturalis  VIII,  19)  zaświadcza,  iŜ  walki  z 
Pyrrusem uświadomiły Rzymianom, Ŝe łatwo jest zabić słonia, 
odcinając  mu  trąbę  (oj,  podejrzewamy,  Ŝe  wcale  nie  tak 
łatwo).  Wreszcie  legioniści  nauczyli  się  budować  swoje 
znakomite  obozy,  po  prostu  kopiując  obóz  Pyrrusa,  który 
zdobyli  pod  Benewentem  (czy  teŜ  na  polach  Anizyńskich) 
(Frontin. Strateg. II, 2,1). Słynny obóz rzymski, opisany przez 
Polybiosa, o którym słyszał kaŜdy licealista, to po prostu obóz 
Pyrrusa.  Co  więcej,  na  wzór  regularnego  obozu  króla 
Molossów zaczęto zakładać i przebudowywać miasta italskie - 
kampania  Pyrrusa  doprowadziła  to  przełomu  w  italskiej 
architekturze. 
 

TakŜe  dyplomatycznie  Republika  wypłynęła  na 

szerokie wody. W czasie wojny poselstwa Pyrrusa i Kartaginy 

                                                      

113

 

P. Coussin, cyt. za Le veq ue, op. cit., s. 542. 

background image

 

210 

bawiły  nad  Tybrem.  Dzięki  dyskusjom  z  Kineasem  rzymscy 
nobilowie,  przywykli  tylko  do  szorstkiego  wykłócania  się  z 
legatami  Galów  i  Samnitów,  poznali  kunszt  hellenistycznej 
dyplomacji.  Co  więcej,  w  czasie  „pyrrusowej  wojny”  Rzym 
wkroczył  na  scenę  wielkiej  polityki.  W  273  roku,  a  więc  w 
czasie gdy Pyrrus przygotowywał swą wyprawę na Peloponez 
i  wciąŜ  bronił  się  Tarent,  do  Rzymu  przybyło  poselstwo 
Ptolemajosa  II  Filadelfosa,  który  pragnął  zawrzeć  układ  o 
przyjaźni  i  zapewne  takŜe  handlowy  z  Rzymem.  Otrzymał 
odpowiedź  pozytywną  i  senat  wysłał  do  Aleksandrii  własną 
legację  z  Fabiuszem  Maksimusem  Gurgesem  na  czele,  którą 
podejmowano  niezwykle  gościnnie.  Egipski  monarcha 
skierował  swych  dyplomatów  nad  Tyber  zapewne  pod 
wraŜeniem  niepowodzeń  Pyrrusa.  Pragnął  zabezpieczyć  swe 
interesy handlowe w Italii i zapewnić sobie poprawne stosunki 
z nową potęgą Zachodu

114

 

Skutki  tej  wymiany  poselstw  pozostały  jednak 

bardziej  doniosłe.  Kiedy  w  czasie  I  wojny  punickiej 
znajdująca  się  w  opresji  Kartagina  prosiła  Fiiadelfosa  o 
poŜyczkę  2000  talentów,  król  odmówił,  powołując  się  na 
przyjaźń z Rzymem. Ptolemejski Egipt był odtąd przez długie 
dziesięciolecia  sprzymierzeńcem  Republiki  znad  Tybru.  Co 
więcej,  uczeni  i  pisarze  z  Aleksandrii,  będącej  drugim  obok 
Aten  duchowym  ośrodkiem  helleńskiego  świata,  doszli  do 
wniosku, Ŝe lud, który przepędził za morze takiego wodza jak 
Pyrrus,  z  pewnością  nie  jest  barbarzyński.  Przeciwnie, 
Rzymianie muszą być ściśle spokrewnieni z Grekami. Twórcy 
aleksandryjscy  zaczęli  rozpowszechniać  więc  legendę  o 
trojańskim  pochodzeniu  Rzymian,  będącą  pochodzenia 
etruskiego,  lecz  chętnie  przejętą  przez  historyków  i  poetów 
nadtybrzańskiej  Republiki.  Trojanie  byli  przeciwnikami 
szturmujących 

Ilion 

Achajów, 

lecz 

bynajmniej 

nie 

barbarzyńcami.  NaleŜeli  do  tego  samego  kręgu      „cywilizacji   

                                                      

114

  Ha mmon d ,   Which  Ptolemy...,  s.  411,  uwaŜa  jednak,  iŜ  Ptolemajos  II  chciał 

przekonać zwycięskich Rzynian, Ŝe nie jest ich wrogiem, aczkolwiek wcześniej ochraniał 
Epir  podczas  nieobecności  Pyrrusa  i  dostarczył  mu  Ŝołnierzy.  Być  moŜe  jednak 
Rzymianie wysłali poselstwo, chcąc zawrzeć sojusz  z  Egiptem   przed   planowaną juŜ 
wojną z Kartaginą. Tak uwaŜa Harris, op. cit., s. 183 i n. 

background image

 

211 

heroicznej”,   powiązani   byli   na   róŜne sposoby ze swymi 
mykeńskimi  wrogami.  Wywodzący  się  od  Trojan  Rzymianie 
byli  więc  dla  świata  hellenistycznego  do  zaakceptowania. 
Próba  Pyrrusa,  potomka  Achillesa,  wykorzystania  mitu 
trojańskiego  do  propagandy  anyrzymskiej,  w  ostatecznym 
rachunku przyniosła raczej korzyści Miastu Wilczycy

115

 

Wojna  Pyrrusowa  miała  takŜe  powaŜne  następstwa 

ekonomiczne. 

Zmusiła 

Rzymian 

do 

wprowadzenia 

nowoczesnego  systemu  monetarnego.  Republika  wybijała 
uprzednio  jedynie  brązowe  ptytki  i  monety  do  celów 
płatniczych. Jak juŜ wspomnieliśmy, po wylądowaniu Ajakidy 
w  Italii  Roma  wypuściła  pierwszą  serię  monet  srebrnych, 
wybitych w którejś z mennic południowej Italii. Był to środek 
doraźny,  na  sfinansowanie  armii.  Prawdziwa  rewolucja 
nastąpiła  natomiast  w  269  roku.  Zapewne  dzięki  łupom 
wziętym  w  Tarencie  i  innych  miastach  Wielkiej  Grecji 
mennica  rzymska  mogła  wyemitować  długą  serię  monet 
srebrnych  z  napisem  ROMA-NO(RUM),  głową  Herkulesa 
oraz wilczycą z bliźniętami - Romulusem i Remusem. 
 

Po  wojnie  z  królem  Molossów  nadtybrzańska 

Republika 

dysponowała 

więc 

zaprawioną 

bojach, 

nowoczesną  armią,  flotą,  którą  w  razie  konieczności  mogły 
wystawić  ujarzmione  poleis  południowej  Italii,  sprawną 
dyplomacją  i  uporządkowanym  systemem  finansowym.  Rzym 
z zacofanej, chłopskiej republiki, o horyzontach ograniczonych 
do  Italii,  stał  się  pręŜnym,  nowoczesnym  mocarstwem, 
gotowym  do  walki  o  hegemonię  w  basenie  Morza 
Ś

ródziemnego. Po przepędzeniu za Adriatyk takiej osobistości, 

jak  Pyrrus,  który  był  przecieŜ  przedstawicielem  najbardziej 
rozwiniętej  politycznie,  militarnie  i  kulturowo  cywilizacji 
ówczesnego  świata,  rzymscy  nobilowie  nabrali  pewności 
siebie.  Uwierzyli,  Ŝe  nie  ma  takiego  przeciwnika,  którego 
Roma  nie  byłaby  w  stanie  pokonać.  Znamienne,  Ŝe  Ajakida 
był ostatnim nieprzyjacielem Rzymu, z którym senat był przez 
jakiś  czas  skłonny  zawrzeć  pokój  na  równych  warunkach. 
Później  Republika  Ŝądała  czy  to  od  Kartaginy,  czy  od  królów 

                                                      

115

 

Na ten temat H. Sonnabend, Pyrrhos und die „Furcht” der Römer vor dem Osten, 

„Chiron” 19, 1989, s, 319 i n. 

background image

 

212 

Macedonii,  czy  od  Antiochia  III  Seleukidy,  czy  od 
Antiocha  IV  Epifanesa,  juŜ  tylko  upokarzającej  kapitulacji

116

Nawet  po  straszliwej  klęsce  pod  Kannami  świadomi  potęgi 
swego  państwa  patres  nie  zareagowali  na  pokojowe  sondaŜe 
Hannibala.  
 

Po śmierci Pyrrusa na tronie Molossów zasiadł jego syn 

Aleksander.  W  262  roku  usiłował  pomścić  śmierć  ojca, 
najeŜdŜając  Macedonie  i  łatwo  przepędził  Antygonosa 
Gonatasa.  Wkrótce  potem  został  jednak  pokonany  przez 
wodzów  małoletniego  Demetriosa,  syna  Gonatasa  i  musiał 
nawet  uciekać  z  ojczyzny.  Wrócił  przy  pomocy  Akarnanów  i 
potrafił  utrzymać  potęgę  Epirockiej  Symmachii.  Po  zgonie 
Aleksandra  jego  synowie  zmarli  młodo.  Monarchia  Ajakidów 
słabła,  przypuszczalnie  plemiona  epirockie  nie  chciały  znosić 
hegemonii  Molossów.  W  232  roku  Dejdameja,  wnuczka 
Pyrrusa, została zamordowana w Ambrakii, prochy zwycięzcy 
spod  Heraklei  buntownicy  rozrzucili  podobno  na  cztery 
wiatry.  Epiroci  organizują  swój  związek  juŜ  bez  królów, 
jednak Epir jest juŜ tylko cieniem dawnej świetności i dostaje 
się pod wpływy Macedonii. 
 

Kiedy  Pyrrusowi  nie  powiodło  się  w  Italii, 

Macedończycy i Grecy z Hellady uznali, Ŝe nie mają juŜ czego 
szukać za Adriatykiem. Królowie macedońscy krótkowzrocznie 
marnotrawili  swe  siły  w  niewiele  znaczących  wojnach 
lokalnych,  nie  przeczuwając,  Ŝe  w  Italii  rośnie  w  siły  wróg, 
który  zniszczy  ich  królestwo.  Po  śmierci  Pyrrusa  Rzymianie 
nie  podjęli  wyprawy  odwetowej  na  Półwysep  Bałkański  z 
prostej przyczyny - zajęci byli wojną z Kartaginą i łupieniem 
greckich  miast  na  Sycylii.  W  podświadomości  senatorów 
pozostał jednak lęk przed inwazją ze Wschodu. Po zakończeniu 
I  wojny  punickiej  i  przejściowym  uspokojeniu  frontu 
galijskiego  na  północy  Italii  Rzymianie  wysłali  całą  armię 
konsularną  przeciw  łupieskim  Ilirom  (229  rok)  i  ustanowili 

                                                      

116

  Pierwszą  wojnę  macedońskią  Republika  zakończyła  wprawdzie  w  Foinike 

kompromisowym  pokojem  z  Filipem  V,  ale  Rzym  był  zajęty  wtedy  konfliktem  z 
Kartaginą.  Po  pokonaniu  Punijczyków  bardzo  szybko  wysłano  legiony  przeciwko 
Filipowi  i  prowadzono  wojnę  aŜ  do  klęski  macedońskiego  monarchy.  Pokój  w 
Foinike  Rzymianie  traktowali  najwyŜej  jako  rozejm.  Ha mmon d ,   StaroŜytna 
Macedonia, 
s. 311. 

background image

 

213 

w  Ilirii  swoisty  protektorat.  Być  moŜe  wynikało  to  z  obawy, 
Ŝ

e na tronie macedońskim zasiądzie nowy Pyrrus i przeprawi 

się  na  czele  swych  falangitów  za  Adriatyk.  W  kaŜdym  razie 
za  potencjalnego  nowego  Pyrrusa  senatorowie  uwaŜali  Filipa 
V.  króla  Macedonii,  który  usiłował  wyrzucić  Rzymian  z 
Bałkanów,  zawierając  sojusz  z  Hannibalem,  znajdującym  się 
wówczas  w  Italii  u  szczytu  powodzenia.  Nawet  po  klęsce 
Kartaginy  rzymscy  notable  obawiali  się  macedońskiego 
władcy. W 201 roku legat Marek Aureliusz ostrzegał, Ŝe Filip 
przygotowuje  się  do  zbrojnej  wyprawy  i  radził;  „Rzymianie 
będą  się  musieli  zabrać  do  tej  wojny  z  większym  wysiłkiem, 
Ŝ

eby  Filip  przy ich powolności nie  waŜył się  na to, na co juŜ 

poprzednio waŜył się ze znacznie mniejszego królestwa Pyrrus” 
(Liv.  XXXI  3).  W  rok  później  konsul  Publiusz  Sulpicjusz 
Galba zwrócił się do komicjów centurialnych o wypowiedzenie 
Macedonii  wojny.  Lud  jednak  odrzucił  ten  wniosek  - 
społeczeństwo  rzymskie  było  śmiertelnie  znuŜone  długimi 
zmaganiami  z  Kartaginą  i  chciało  wreszcie,  jak  to  mówi 
Liwiusz,  „korzystać  z  owoców  pokoju”.  Wtedy  konsul, 
zachęcony  przez  senat,  zwołał  centurie  po  raz  drugi  na  Pole 
Marsowe  i  zachęcał  do  prowadzeniu  wojny  w  Macedonii.  W 
przeciwnym  bowiem  razie  Filip  mógł  w  przeciągu  5  dni 
przeprawić  się  z  wojskiem  spod  Koryntu  do  Italii,  podobnie 
jak  Hannibal  w  ciągu  pięciu  miesięcy  przybył  do  Italii  spod 
hiszpańskiego  Saguntu.  „Nie  porównujcie  zresztą  Filipa  z 
Hannibalem  ani  Macedończyków  z  Kartagińczykami:  na 
pewno  jednak  porównacie  go  z  Pyrrusem.  AleŜ,  gdzie  tu 
porównanie?  O  ileŜ  wyŜej  stoi  tutaj  człowiek  od  człowieka, 
naród  od  narodu!  Epir  był  zawsze  i  jest  dzisiaj  skromnym   
dodatkiem  do  królestwa  macedońskiego.  Filip  ma  pod  swoim 
panowaniem  cały  Peloponez  i  nawet  Argos,  głośne  zarówno 
dzięki  swej  dawnej  sławie,  jak  zwłaszcza  przez  śmierć 
Pyrrusa... 
 

O ileŜ bardziej kwitnącą Italię i o ileŜ mniej naruszone 

nasze  mienie  zaatakował  Pyrrus,  przy  zdrowych  i  nie 
przemęczonych  naszych  wodzach,  przy  tylu  pełnych 
wojskach,  które  potem  pochłonęła  wojna  punicka,  a  jednak 
wstrząsnął  nami  i  jako  zwycięzca  podszedł  prawie  pod  mury 

background image

 

214 

Rzymu!  Odpadli  od  nas  nie  tylko  Tarentyni  i  to  wybrzeŜe 
Italii,  które  się  nazywa  Wielką  Grecją  -  ci  zresztą  mogliby 
pójść  za  nim  jako  królem  wspólnego  z  nimi  języka  i 
pochodzenia  -  ale  równieŜ  Lukania,  Bruttium  i  Samnium! 
Myślicie więc, Ŝe to wszystko, z chwilą gdyby Filip przeprawił 
się  do  Italii,  siedziałoby  spokojnie  albo  dochowało  nam 
wierności?”,  pytał  Sulpicjusz  zgromadzonych  obywateli  (Liv. 
XXXI  7,8).  Groźba  inwazji  nowego  Pyrrusa  -  Filipa  V  –
przeraziła  Kwirytów.  Tym  razem  komicja  gremialnie 
opowiedziały się za wojną. Atak na Italię zza Adriatyku był w 
tym  czasie  raczej  nieprawdopodobny,  ale  samo  imię  Pyrrusa 
wystarczyło, by przestraszyć rzymskich wyborców. 
 

Filip  macedoński  poniósł  w  wojnie  z  Rzymem 

sromotną  klęskę,  ale  utrzymał  się  na tronie.  Potem  Republika 
wydała  wojnę  i  zwycięŜyła  Antiocha  III  Seleukidę  zwanego 
Wielkim,  który  na  czele  szczupłych  sił  wylądował  w  Grecji. 
Zapewne  i jego  wzięto  za  kandydata  na  Pyrrusa,  zwłaszcza  iŜ 
sprzymierzeni  z  Antiochem  Etolowie  przechwalali  się,  Ŝe 
rokowania pokojowe będą prowadzić, gdy staną nad Tybrem. W 
Helladzie  Antioch  poniósł  klęskę  pod  Termopilami  i  chociaŜ 
zebrał  w  Azji  ogromna  armię,  pod  Magnezją  został  pobity  na 
głowę. 
 

Perseusz,  syn  i  następca  Filipa  V,  odwaŜył  się 

wzmocnić Macedonię i oburzona z tego powodu nadtybrzańska 
Republika  wypowiedziała  mu  wojnę  właściwie  bez  Ŝadnego 
powaŜnego pretekstu. StaroŜytne królestwo Macedonii zostało 
złupione, zniszczone i podzielone. Niesłychanym, nawet jak na 
swoje moŜliwości, barbarzyństwem Rzymianie popisali się na 
terytorium  Molossów,  którzy  nieopatrznie  stanęli  po  stronie 
Perseusza.  Pod  koniec  167  roku  rozgrabili  doszczętnie  70 
miejscowości  Molossów  i  sprzedali  w  niewolę  150  tysięcy 
ludzi.  Oznaczało  to  właściwie  koniec  historii  staroŜytnego 
Epiru

117

.  Podobnym  okrucieństwem  odznaczali  się  w 

staroŜytności chyba tylko Asyryjczycy. Nie była to samowola 
rozwydrzonej  soldateski.  Sam  senat  postanowił,  Ŝe  miasta 
Molossów  staną  się  „łupem  armii  rzymskiej”  (Polyb.  XXX 

                                                      

117

 

Tak artykuł Epeiros (w:) Der Kleine Pauli, t. 2, kol. 286. 

background image

 

215 

15; Liv. XLV 34; Ptutarch, Aemilius Paullus 6,29). Wina tego 
epirockiego plemienia nie była większa, niŜ sprzymierzonych 
z Perseuszem Ilirów czy samych Macedończyków, a jednak to 
właśnie  Molossów  Republika  ukarała  najsurowiej.  CzyŜby 
patres  chcieli  pomścić  na  bezbronnych  Epirotach  hańbę 
Heraklei i Ausculum? 
 

Rzymianie  wzięli  równieŜ  srogi  odwet  na  samym 

Pyrrusie. 

Sławili 

wprawdzie 

jego 

szlachelność 

humanitaryzm, jednak z powodzeniem przekazali potomności 
wizerunek  „Orła  z  Epiru”  jako  awanturnika  i  wartogłowa, 
politycznego  hazardzisty,  odnoszącego  zwycięstwa  okupione 
tak  krwawo,  Ŝe  były  właściwie  klęskami.  JuŜ  poeta  Enniusz 
pisał z ledwie ukrytą złośliwością: 

Niewzruszony ród Ajakidów 
Bardziej pot
ęŜny jest w wojnie niźli w rozumie 

(Annales, 6, frg. VI, 180 i n.). 

 

Rzymianom  wtórowała  propaganda  Antygonidów, 

którzy  przecieŜ  tylko  dzięki  raczej  przypadkowej  śmierci 
Pyrrusa  zdołali  utrzymać  się  na  tranie  Macedonii.  Plutarch 
(26),  z  pewnością  korzystający  w  tym  miejscu  z  dzieła 
Hieronima  z  Kardii,  krytykował  króla  Molossów,  który 
jakoby:  „co  czynem  zdobywał,  to  przez  wielkie  nadzieje 
tracił, bo chęć realizacji odległych planów porywała go dalej, 
zanim  w  naleŜyty  sposób  ugruntował  zdobycze  bieŜące. 
Antygonos  (Gonatas)  przyrównywał  go  do  człowieka 
grającego w kości, który nieraz zrobi piękny rzut, ale wygrać 
tych rzutów nie umie”. 
 

Tak  naprawdę jednak  Pyrrus  był  równie  znakomitym 

wodzem  na  polu  bitwy,  jak  błyskotliwym,  dalekowzrocznym 
politykiem. Jako jedyny  z  hellenistycznych  monarchów podjął 
próbę  obrony  greckich  poleis  Zachodu  przed  obcymi,  „bar- 
barzyńskimi”  mocarstwami  i  odniósł  niewiarygodne  wprost 
sukcesy.  Zaatakował  Rzymian  w  ich  strefie  wpływów,  pobił 
3 konsularne armie i wytrzymał atak dwóch innych, wdarł się 
aŜ  do  starego  kraju  Latynów,  na  Sycylii  sprawił  srogie  cięgi 
Punijczykom  i  zdobył  prawie  całą  wyspę.  śaden  wódz 
hellenistycznego świata nie dokonał później czegoś podobnego. 
Filip V i Perseusz, będący przecieŜ tęgimi strategami, Antioch 

background image

 

216 

III  Wielki  ze  swym  buńczucznym  wojskiem,  Mitrydates,  król 
Pontu  i  jego  wodzowie,  w  bitwach  z  jedną  armią  konsularną 
ponosili kompromitujące klęski. 
 

Owszem, 

Pyrrus 

popełniał 

błędy, 

których 

najpowaŜniejszymi była odmowa zawarcia pokoju z Kartaginą i 
atak  na  hardą  Spartę, od  której  powinien  trzymać  się  z  daleka. 
Ajakida  nie  miał  teŜ  cierpliwości  do  paktowania  z  władzami 
poleis,  od  miast  greckich  Ŝądał  tylko  ślepego  posłuszeństwa, 
czym  zraził  sobie  wielu  zwolenników.  Ale  do  ostatecznego 
niepowodzenia  króla  Molossów  doprowadziło  co  innego. 
Pyrrus  przegrał,  bo  właściwie  skazany  był  na  poraŜkę.  Rzucił 
wyzwanie najpotęŜniejszym mocarstwom  Zachodu, prowadząc 
wojsko bardzo szczupłe, bez pieniędzy na długie kampanie, bez 
Ŝ

adnych 

rezerw. 

Niespodziewane 

„zmiany 

frontów”, 

przerzucanie wojsk z Italii na Sycylię i z powrotem, z Italii do 
Eipiru,  uznawane  przez  wielu  za  dowód  niepoczytalności 
politycznej  Ajakidy,  były  w  rzeczywistości  poszukiwaniem 
zasobów,  niezbędnych  do  kontynuowania  wojny  -  pieniędzy  i 
Ŝ

ołnierzy.  Aleksander  Wielki  nie  miał  takich  problemów  -  

wojował  ze  zmurszałym  imperium  perskim,  regularnie 
otrzymywał  posiłki  z  Macedonii  i  po  drodze,  dzięki 
zdobytym  gigantycznym  łupom,  zaciągał  do  swego  wojska 
Ŝ

ołnierzy z miejscowych ludów. 

 

Pyrrus  nie  odniósł  sukcesu,  aczkolwiek,  gdyby  nie 

zginął w Argos, historia mogłaby potoczyć się inaczej. Za to 
zyskał  sobie  zasłuŜoną  sławę  wybitnego  stratega,  odwaŜnego 
do  szaleństwa,  zarazem  jednak  znakomicie  kierującego 
przebiegiem  bitwy.  W  przekazanej  przez  kilka  źródeł  (Liv. 
XXXV 14, 9; Appian. Syriac. 10,38-39; Plut. Flamininus 21) 
rozmowie  Scypiona  Afrykańskiego  z  Hannibalem  w  Efezie 
wielki Kartagińczyk wylicza najlepszych wodzów, przyznając 
Pyrrusowi drugie miejsce, zaraz po Aleksandrze.  
„Pyrrus  pierwszy  pokazał  zakładanie  obozu,  a  do  tego  nikt 
lepiej  niŜ  on  nie  umiał  zajmować  stanowiska  czy 
rozmieszczać  sił  obronnych.  Przy  tym  jeszcze  posiadał 
umiejętność  pozyskiwania  sobie  ludzi,  Ŝe  ludność  italska 
wolała panowanie obcego króla niŜ narodu rzymskiego, mimo 
Ŝ

e ten tak długo juŜ w tym kraju przodował”. Zwycięzca spod 

background image

 

217 

Kann,  który  sobie  przyznał  na  tej  liście  miejsce  trzecie, 
wiedział, co mówi

118

 

Hannibal poszedł przecieŜ w ślady Ajakidy - wdarł się 

do Italii, zadał nadtybrzańskiej Republice szereg miaŜdŜących 
klęsk,  dysponował  wszak  znacznie  większymi  rezerwami  niŜ 
Pyrrus.  Ostatecznie  jednak  takŜe  Hannibal  uległ  Rzymianom, 
często 

dowodzonym 

przez 

kiepskich 

strategów, 

ale 

niezwycięŜonych w swej masie. Hannibal przejął i udoskonalił 
myśl  taktyczną  Pyrrusa  -  harmonijne  współdziałanie  róŜnych 
oddziałów  cięŜkiej  i  lekkiej  piechoty  i  konnicy  oraz  słoni, 
szukanie rozstrzygnięcia na skrzydłach. Bitwa nad Trebbią w 
217  roku,  kiedy  to  Barkida  pobił  wojska  dwóch  konsulów, 
umieściwszy  na  skrzydłach  silne  oddziały  kawalerii  i  słonie, 
które  przepędziły  z  pola  jazdę  rzymską  i  wyszły  na  tyły 
legionistów,  była  kopią  bitwy  pod  Herakleją.  Nie  ma 
wątpliwości,  Ŝe  wojna  Hannibala  w  Italii  stanowiła  niejako 
kontynuację   wojny   Pyrrusa.   Być   moŜe   wódz   punicki   po 
zwycięstwie  pod  Kannami  nie  poszedł  na  Rzym,  pamiętając, 
jak zakończył się marsz Pyrrusa na Miasto Wilczycy. 
 

Zdolności  Ąjakidy  sławią  równieŜ  inni  autorzy. 

Według 

Kartagińczyka 

Proklesa, 

cytowanego 

przez 

Pauzaniasza  (IV  35,1),  Aleksander  Macedoński  przewyŜszał 
Pyrrusa wielkością swych dzieł, ponadto bardziej sprzyjało mu 
szczęście.  „Orzeł  z  Epiru”  był  natomiast  lepszym  taktykiem 
jazdy  i  piechoty,  a  takŜe  autorem  podstępów  wojennych. 
ś

yjący  w  II  wieku  n.e.  Lukian  zestawił  dwie  pary  wybitnych 

wodzów, 

mitycznych 

historycznych. 

Tworzyli 

je 

Agamemnon,  wódz  Achajów  pod  Troją,  i  Achilles,  a  takŜe 
Aleksander  Wielki  i  Pyrrus  (Hippias  1).  Sława  Ajakidy 
przetrwała  wieki.  W  latach  1443-1468  albański  bohater 
narodowy Jerzy Skanderbeg walczący z Turkami zagrzewał do 
boju  swych  rodaków,  przywołując  pamięć  Aleksandra  i 
Pyrrusa.  Skanderbeg,  podobnie  jak  ci  staroŜytni  wodzowie, 
prowadził  swe  wojska  do  boju  przybrany  w  hełm  z  koźlimi 

                                                      

118

  Na  temat  tej  rozmowy  Lancel,  op.  cit.,  s.  185  i  322.  Być  moŜe  spotkanie  obu 

wodzów w Efezie jest tylko efektownym wymysłem historyków. Wprowadzenie do tej 
rozmówy  Pyrrusa  jako  znakomitego  dowódcy  świadczy  jednak,  Ŝe  w  staroŜytności 
król Molossów cieszył się sławą znakomitego stratega. 

background image

 

218 

rogami.  Współcześni  zwali  tego  nieustraszonego  wojownika 
„księciem  Epidotów”  (princeps  Epirotarum),  Albańczycy  zaś 
po  dziś  dzień  nazywają  się  Skipetarami,  „synami  orła”. 
Pamiętamy, Ŝe Ŝołnierze Pyrrusa właśnie orłem go okrzyknęli. 
 

Ajakida oczywiście obecny jest w medium XXI wieku, 

na  stronach  Internetu.  Przeglądarka  Altavista  odnajduje  1455 
stron  ze  słowem  „Pyrrus”  i  150  ze  słowem  „Pyrrhos”.  W 
Internecie  odnaleźć  moŜna  m.in.  Ŝyciorys  zwycięzcy  spod 
Heraklei  pióra  Plutarcha  w  tłumaczeniu  angielskim  czy 
rozwaŜania  raczej  amatorskich  historyków,  twierdzących  np. 
Ŝ

e Kartagina i Pyrrus nie powinni się zwalczać, lecz  wspólnie 

wystąpić  przeciw  Rzymianom.  Jest  to  pogląd  słuszny,  ale 
tylko  z  obecnej  perspektywy.  My  wiemy,  Ŝe  Republika  znad 
Tybru 

podbije 

ś

ródziemnomorski 

ś

wiat. 

Ajakida 

Kartagińczycy nie byli natomiast mądrzy naszą mądrością, nie 
przewidzieli,  Ŝe  Rzymianie  w  końcu  obrócą  w  perzynę  i 
państwo  punickie  i  Epir.  W  Internecie  odnaleźć  moŜna 
równieŜ  gry  wojenne  (po  angielsku)  oparte  na  kampanii   
italskiej      króla  Molossów,  m.in.  bitwę:  „Benewent.  Pyrrus  z 
Epiru kontra Polybiosowi Rzymianie”, gdzie do obejrzenia są 
m.in. wizerunki obu armii w szykach bojowych i plan batalii, 
wcale  udatny.  Niektóre  strony  ze  słowem  „Pyrrus"  odnoszą 
się  jednak  tylko  do  „pyrrusowych  zwycięstw"  odniesionych 
przez  jakąś  współczesną  partię  czy  druŜynę  sportową,  a  poza 
tym z historią staroŜytną nie mają nic wspólnego. 
 

Odwet  Republiki  znad  Tybru  okazał  się  więc 

niezwykle  skuteczny.  Rzymianie,  którym  nigdy  nie  udało  się 
pokonać  Ajakidy  w  polu,  puścili  w  świat  opowieść  o 
„pyrrusowych  zwycięstwach”,  bardzo  dla  króla  Molossów 
niesprawiedliwą,  która  Ŝyje  do  dnia  dzisiejszego.  Minęły 
stulecia,  dawno  zniknęli  staroŜytni  Epiroci  i  Rzymianie,  a 
pojęcie  „pyrrusowe  zwycięstwo”  wciąŜ  funkcjonuje  w  wielu 
językach świata. My jednak chcemy zachować w pamięci inny, 
bardziej prawdziwy (chociaŜ nieco zbyt pochlebny) wizerunek 
Ajakidy.  Zakończymy  więc  naszą  opowieść  cytatem  z 
Justinusa  (XXXV  5):  „Wśród  wszystkich  pisarzy  panuje 
zgodny  pogląd,  Ŝe  ani  w czasach Pyrrusa, ani w  poprzednich 
nie  było  króla,  którego  by  moŜna  z  nim  porównać.  Rzadko 

background image

 

219 

spotyka  się  nie  tylko  wśród  królów,  ale  takŜe  znakomitych 
męŜów człowieka, który wiódłby Ŝywot bardziej nienaganny i 
pielęgnowałby 

sprawiedliwość 

bardziej 

rzetelną. 

Jego 

znajomość  sztuki  wojennej  była  tak  wielka,  Ŝe  chociaŜ 
prowadził  wojny  z  tak  potęŜnymi  królami,  jak  Lizymach, 
Demetrios  czy  Antygonos,  zawsze  wychodził  z  nich 
zwycięsko.  TakŜe  w  czasie  wojen  z  Sycylijczykami, 
Rzymianami  i  Kartagińczykami  nigdy  nie  okazał  się  gorszy, 
przewaŜnie  zaś  odnosił  zwycięstwa.  On  to  swoją  ojczyznę,  z 
pewnością  małą  i  nieznaną,  uczynił  sławną  na  cały  świat 
rozgłosem swych czynów i blaskiem swego imienia”. 

background image

 

220 

 

 
 

 

 
 

 

 
 

 

 

background image

 

221 

 
 

background image

 

222 

 

 

background image

 

223 

 

 
 

 
 
 
 
 

background image

 

224 

 

background image

 

225 

SPIS TREŚCI 
 
Wstęp...............................   

 

 

Kłopoty ze źródłami ........   

 

 

„O

RZEŁ Z 

E

PIRU

”.............   

 

 

13 

Sen o zachodnim imperium  

 

 

31 

Potęga znad Tybru...........   

 

 

36 

Roma i Tarent.................   

 

 

45 

Pyrrusowa armia..............   

 

 

58 

Przeprawa do Italii.. ......  

 

 

 

66 

Bitwa pod Herakleją.......   

 

 

70 

Marsz na Rzym . ...…...                           

 

      

97 

Wojna czy pokój........  

 

 

 

101 

Bitwa pod Auskulum.......   

 

 

108 

S

OJUSZ 

dwóch mocarstw.   

 

 

138 

Wyprawa sycylijska ........   

 

 

148 

Gniew Persefony ............    

 

 

163 

Bitwa pod Benewentem...   

 

 

172 

Ś

mierć w Argos ..............   

 

 

190 

Triumf Rzymu .................   

 

 

202 

Bibliografia....................  

 

 

 

220 

Wykaz ilustracji...............   

 

 

224 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 

226