background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

 

do ko

ń

ca staro

Ŝ

ytno

ś

ci

 

 

ś

redniowiecze i odrodzenie

 

 

barok i o

ś

wiecenie

 

 

1815-1914

 

 

1914-1989

  

jak i z czego studiowa

ć

 filozofi

ę

 

 

moje wykłady

 

 

Wittgenstein

 

 

filozofowie i socjologowie nauki

 

PLATON 

UCZTA 

przeło

Ŝ

ył Władysław Witwicki, 201C-212C 

Uczta to rozmowa o tym, czym jest miło

ść

. Kolejni mówcy przedstawiaj

ą

 swoje pogl

ą

dy na ten temat, 

wreszcie zabiera głos Sokrates:

Ale ja ci ju

Ŝ

 dam pokój, a zaczn

ę

 to, co mam powiedzie

ć

 o Erosie. Słyszałem to kiedy

ś

 

od pewnej osoby z Mantinei, niejakiej Diotymy. Ona si

ę

 na tych sprawach doskonale 

rozumiała, a na wielu innych tak

Ŝ

e, i kiedy Ate

ń

czycy ofiar

ę

 składali przed zaraz

ą

, ona im 

na dziesi

ęć

 lat t

ę

 chorob

ę

 odroczyła. Otó

Ŝ

 ona mnie o

ś

wiecała o sprawach Erosa i to, co 

mi mówiła, spróbuj

ę

 ja wam powtórzy

ć

 zaczynaj

ą

c od tego, na co

ś

my si

ę

 z Agatonem 

zgodzili, a potem ju

Ŝ

 na własn

ą

 r

ę

k

ę

, jak tylko potrafi

ę

. I potrzeba istotnie, mój Agatonie, 

tak jake

ś

 ty to rozdzielił, naprzód omówi

ć

, kto to jest Eros i jaki, a potem mówi

ć

 o jego 

dziełach.

Otó

Ŝ

 my

ś

l

ę

Ŝ

e najłatwiej b

ę

dzie przej

ść

 te rzeczy tak, jak ta niewiasta z dalekich stron ze 

mn

ą

 je przechodziła pytaniami.

Bo ja jej te

Ŝ

 wtedy takie rzeczy mniej wi

ę

cej mówiłem, jak teraz Agaton mnie, 

Ŝ

e Eros to 

wielki bóg i pi

ę

kny, a ona mnie, tak samo jak ja jego, przekonała, 

Ŝ

e on ani pi

ę

kny nie 

jest, jak mi si

ę

 wydawało, ani dobry.

A ja powiadam: - Diotymo! Co mówisz? to Eros szpetny jest i zły?

A ona: - Nie mów tak brzydko! - powiada - albo

Ŝ

 ci si

ę

 wydaje, 

Ŝ

e je

ś

li co

ś

 nie jest pi

ę

kne, 

to musi zaraz by

ć

 szpetne?

- A pewnie.

- A je

ś

li co

ś

 nie jest m

ą

dre, to zaraz musi by

ć

 głupie? Czy te

Ŝ

 nie uwa

Ŝ

asz, 

Ŝ

e istnieje 

co

ś

 po

ś

redniego pomi

ę

dzy m

ą

dro

ś

ci

ą

 i głupot

ą

?

- Có

Ŝ

 takiego?

- A mie

ć

 słuszno

ść

, ale nie umie

ć

 tego uzasadni

ć

, nie wiesz - powiada - 

Ŝ

e to jeszcze nie 

jest wiedza, bo przecie

Ŝ

 w takim razie wiedza byłaby czym

ś

 nieuzasadnionym?

- Ale to i nie

ś

wiadomo

ść

 nie jest. Bo je

ś

li tak jest naprawd

ę

, to jak

Ŝ

e to mo

Ŝ

e by

ć

 

nie

ś

wiadomo

ść

?

- Wi

ę

c takie słuszne mniemanie jest czym

ś

 po

ś

rednim pomi

ę

dzy wiedz

ą

 i niewiedz

ą

.

- Słusznie mówisz - powiadam.

- No wi

ę

c nie wnioskuj tak, 

Ŝ

e to, co nie jest pi

ę

kne, musi zaraz by

ć

 brzydkie, albo 

Ŝ

e to, 

co nie jest dobre, jest złe. Tak samo je

ś

li uwa

Ŝ

asz, 

Ŝ

e Eros nie jest dobry ani pi

ę

kny, nie 

my

ś

l zaraz, 

Ŝ

e jest szpetny i zły, ale 

Ŝ

e to jest co

ś

 po

ś

redniego pomi

ę

dzy jednym a 

drugim.

- A przecie

Ŝ

 - powiadam - wszyscy mówi

ą

Ŝ

e to jest wielki bóg.

Strona 1 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- Jak to wszyscy, powiadasz; wszyscy, którzy tego nie wiedz

ą

, czy te

Ŝ

 i ci, którzy 

wiedz

ą

?

- No, wszyscy, przecie

Ŝ

.

A ona si

ę

 roze

ś

miała i powiada: - Mój Sokratesie, jak to mo

Ŝ

e by

ć

Ŝ

eby go wielkim 

bogiem nazywali ci, którzy go nawet za boga nie uwa

Ŝ

aj

ą

?

- Kto taki? - powiadam na to.

- Ty pierwszy, a ja druga.

Ja mówi

ę

: - Jak to rozumiesz?

A ona: - Po prostu, bo powiedz mi: czy wszyscy bogowie s

ą

 szcz

ęś

liwi, czy te

Ŝ

 

o

ś

mieliłby

ś

 si

ę

 twierdzi

ć

Ŝ

e który

ś

 z bogów nie jest szcz

ęś

liwy?

- A niech

Ŝ

e Bóg broni - powiadam.

- A prawda, 

Ŝ

e szcz

ęś

liwymi nazywasz tych, którzy posiadaj

ą

 to, co dobre i co pi

ę

kne?

- Oczywi

ś

cie.

- A ju

Ŝ

e

ś

 si

ę

 godził, 

Ŝ

e Eros nie posiada tego, co dobre i co pi

ę

kne, i dlatego pragnie tych 

rzeczy, poniewa

Ŝ

 mu tego brak? 

Zgodziłem si

ę

.

- Wi

ę

c jak

Ŝ

eby mógł bogiem by

ć

 ten, któremu los nie dał ani pi

ę

kna, ani dobra?

- Rzeczywi

ś

cie, 

Ŝ

e nie.

- A widzisz - powiada - 

Ŝ

e i ty nie uwa

Ŝ

asz Erosa za boga?

- Wi

ę

c czym

Ŝ

e by on mógł by

ć

? Człowiekiem?

- Nigdy w 

ś

wiecie.

- No wi

ę

c czym

Ŝ

e?!

- Tak, jakem przed chwil

ą

 mówiła: czym

ś

 po

ś

rednim pomi

ę

dzy 

ś

miertelnymi istotami i 

nie

ś

miertelnymi.

- Wi

ę

c czym, Diotymo?!

- Wielkim duchem, mój Sokratesie. Cała sfera duchów jest czym

ś

 po

ś

rednim pomi

ę

dzy 

bogiem, a tym, co 

ś

miertelne.

- A jak

ąŜ

 on ma moc, do czego on jest?

- On jest tłumaczem pomi

ę

dzy bogami a lud

ź

mi: on od ludzi bogom ofiary i modlitwy 

zanosi, a od bogów przynosi ludziom rozkazy i łaski, a b

ę

d

ą

c po

ś

rodku pomi

ę

dzy jednym 

i drugim 

ś

wiatem, wypełnia przepa

ść

 pomi

ę

dzy nimi i sprawia, 

Ŝ

e si

ę

 to wszystko razem 

jako

ś

 trzyma. Przez niego trafia do nieba i cała sztuka wieszczbiarska, i to, co kapłani 

robi

ą

, te ofiary i ceremonie; bo bóg si

ę

 z człowiekiem nie wdaje, tylko przez niego si

ę

 

odbywa wszelkie obcowanie, wszelka rozmowa bogów z lud

ź

mi i w 

ś

nie, i na jawie. Kto 

Strona 2 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

si

ę

 na tych rzeczach rozumie, ten jest człowiekiem uduchowionym, a kto si

ę

 rozumie na 

czym

ś

 innym, na jakiej

ś

 sztuce czy jakim

ś

 tam rzemio

ś

le, ten jest prostym robotnikiem.

Istnieje wiele ró

Ŝ

nych duchów tego rodzaju, a jednym z nich jest i Eros.

- A któ

Ŝ

 jest jego ojcem - powiadam - i matk

ą

?

- Du

Ŝ

o o tym gada

ć

 - powiada - ale ja ci powiem. Otó

Ŝ

 kiedy si

ę

 urodziła Afrodyta, uczt

ę

 

bogowie wyprawiali, a mi

ę

dzy innymi był tam i Dostatek, syn Rozwagi. Kiedy ju

Ŝ

 zjedli, 

przyszła tam Bieda, 

Ŝ

eby sobie co

ś

 wy

Ŝ

ebra

ć

, bo było wszystkiego w bród, i stan

ę

ła koło 

drzwi. Dostatek, upiwszy si

ę

 nektarem (bo wina jeszcze nie było), poszedł do ogrodu 

Zeusa i tam usn

ą

ł, ci

ęŜ

ko pijany. A Biedzie si

ę

 zachciało, jako i

Ŝ

 była uboga, dziecko 

mie

ć

 od Dostatku; dlatego si

ę

 przy nim poło

Ŝ

yła i pocz

ę

ła Erosa. I dlatego to Eros został 

towarzyszem i sług

ą

 Afrodyty, bo go na jej urodzinach spłodzono, a z natury ju

Ŝ

 jest 

miło

ś

nikiem tego, co pi

ę

kne, bo i Afrodyta pi

ę

kna. A 

Ŝ

e to syn Dostatku i Biedy, przeto 

mu taki los wypadł: Przede wszystkim jest to wieczny biedak; daleko mu do delikatnych 
rysów i do pi

ę

kno

ś

ci, jak si

ę

 niejednemu wydaje; niezgrabny jest i jak potyrcze wygl

ą

da, i 

boso chodzi, bezdomny po ziemi si

ę

 wala, bez po

ś

cieli sypia pod progiem gdzie

ś

 albo 

przy drodze, dachu nigdy nie ma nad głow

ą

, bo taka ju

Ŝ

 jego natura po matce, 

Ŝ

e z bied

ą

 

chodzi w parze. Ale po ojcu goni za tym, co pi

ę

kne i co dobre, odwa

Ŝ

ny, zuch, t

ę

gi 

my

ś

liwy, zawsze jakie

ś

 wymy

ś

la sposoby, do rozumu d

ąŜ

y, da

ć

 sobie rady potrafi, a 

filozofuje całe 

Ŝ

ycie, straszny czarodziej, truciciel czy sofista; ani to bóg, ani człowiek. I 

jednego dnia to 

Ŝ

yje i rozkwita, to umiera znowu i znowu z martwych powstaje, bo jest w 

nim natura ojcowska. A co tylko zdob

ę

dzie, to na powrót traci, tak 

Ŝ

e ani braków nie 

cierpi, ani te

Ŝ

 nie opływa w dostatki. A jest po

ś

rodku pomi

ę

dzy m

ą

dro

ś

ci

ą

 i głupot

ą

. Bo to 

tak jest: Z bogów 

Ŝ

aden nie filozofuje ani nie pragnie m

ą

dro

ś

ci - on j

ą

 ma; ani 

Ŝ

adna inna 

istota m

ą

dra nie filozofuje. Głupi te

Ŝ

 nie filozofuj

ą

 i 

Ŝ

aden z nich nie chce by

ć

 m

ą

dry. Bo 

to wła

ś

nie jest całe nieszcz

ęś

cie w głupocie, 

Ŝ

e człowiek nie b

ę

d

ą

c ani pi

ę

knym i 

dobrym, ani m

ą

drym, przecie uwa

Ŝ

a, 

Ŝ

e mu to wystarczy. Bo je

ś

li człowiek uwa

Ŝ

a, 

Ŝ

e mu 

czego

ś

 nie brak, czy

Ŝ

 b

ę

dzie pragn

ą

ł tego, na czym mu, jego zdaniem, nie zbywa?

- Moja Diotymo - powiadam - a któ

Ŝ

 si

ę

 w takim razie zajmuje filozofi

ą

, je

Ŝ

eli m

ą

dry nie, a 

głupi tak

Ŝ

e nie?

- To - powiada - nawet i dziecko zrozumie, 

Ŝ

e ci, którzy s

ą

 czym

ś

 po

ś

rednim pomi

ę

dzy 

jednymi i drugimi. Do tych i Eros nale

Ŝ

y. Bo m

ą

dro

ść

 to rzecz niezaprzeczenie pi

ę

kna, a 

Eros to miło

ść

 tego, co pi

ę

kne; przeto musi Eros by

ć

 miło

ś

nikiem m

ą

dro

ś

ci, filozofem, a 

filozofem b

ę

d

ą

c, po

ś

rodku jest pomi

ę

dzy m

ą

dro

ś

ci

ą

 i głupot

ą

. I temu te

Ŝ

 winno jego 

pochodzenie. Bo ojciec jego m

ą

dry jest i bogaty, a matka niem

ą

dra i biedna. Wi

ę

c taka 

jest natura tego ducha, mój Sokratesie miły. A 

Ŝ

e

ś

 sobie Erosa wyobra

Ŝ

ał inaczej, to i nic 

dziwnego. Z tego, co mówisz, uwa

Ŝ

am, 

Ŝ

e

ś

 brał za Erosa przedmiot miło

ś

ci, a nie miło

ść

 

sam

ą

. I dlatego ci si

ę

 Eros taki cudny wydawał. Tak, przedmiot miło

ś

ci jest naprawd

ę

 

pi

ę

kny, subtelny, sko

ń

czony i doskonały. Ale to, co kocha, wygl

ą

da inaczej, o tak, jakem 

ci opowiedziała.

A ja powiadam: - Dobrze, moja pani, mówisz bardzo pi

ę

knie. Ale skoro Eros jest taki, 

jaki

Ŝ

 po

Ŝ

ytek maj

ą

 z niego ludzie?

- Zaraz ci to spróbuj

ę

 wyło

Ŝ

y

ć

. Wiesz ju

Ŝ

, jaki jest Eros, jakie jego pochodzenie, i 

powiadasz, 

Ŝ

e si

ę

 odnosi do tego, co pi

ę

kne. Ale gdyby nas kto

ś

 zapytał: "Sokratesie i 

Diotymo, czym Eros jest w rzeczach pi

ę

knych?" Albo czekaj, powiem wyra

ź

niej: Kto 

kocha pi

ę

kno, ten chce czego?

A ja powiedziałem, 

Ŝ

e posiada

ć

 je pragnie.

Strona 3 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Ona mi mówi, 

Ŝ

e ta odpowied

ź

 wymaga jeszcze takiego pytania: Co b

ę

dzie miał ten, kto 

posi

ą

dzie pi

ę

kno?

Ja powiadam: - Jako

ś

 nie bardzo mam pod r

ę

k

ą

 odpowied

ź

 na to pytanie.

- To tak - powiada - jakby ci

ę

 kto

ś

 zamiast o pi

ę

kno pytał na przykład o dobro i mówił: 

"Mój Sokratesie, je

ś

li kto

ś

 pragnie dobra, czego on pragnie?"

- Posi

ąść

 je - powiedziałem.

- A jak

Ŝ

e b

ę

dzie takiemu, który posi

ą

dzie dobro?

- Tu ju

Ŝ

 - powiadam - łatwiej znajd

ę

 odpowied

ź

: b

ę

dzie szcz

ęś

liwy.

- Naturalnie, bo szcz

ęś

cie polega na posiadaniu dobra i całkiem ju

Ŝ

 nie potrzeba pyta

ć

po co kto

ś

 chce by

ć

 szcz

ęś

liwy; owszem, odpowied

ź

 jest ju

Ŝ

, zdaje si

ę

, sko

ń

czona.

- Słusznie mówisz - powiadam.

- A to chcenie, ten pop

ę

d, ta miło

ść

, uwa

Ŝ

asz, 

Ŝ

e jest wspólna wszystkim ludziom; 

uwa

Ŝ

asz, 

Ŝ

e wszyscy chc

ą

 zawsze dobro posiada

ć

, i to jest miło

ść

 powszechna, czy jak 

mówisz?

- Tak, mówi

ę

Ŝ

e to wspólne wszystkim.

- No wi

ę

c dlaczego - powiada - mój Sokratesie, nie mówimy, 

Ŝ

e wszyscy ludzie kochaj

ą

skoro ka

Ŝ

dy kocha wła

ś

ciwie to samo i zawsze, tylko o jednych mówimy, 

Ŝ

e kochaj

ą

, a o 

drugich nie?

- Mnie to samemu dziwne.

- No, nie dziw si

ę

 - powiada - odró

Ŝ

niamy przecie

Ŝ

 co

ś

, jako istot

ę

 miło

ś

ci, i to nazywamy 

wyrazem ogólnym, a ró

Ŝ

ne jej inne rodzaje ró

Ŝ

nymi okre

ś

lamy nazwami.

- Jak to? - zapytałem.

- Tak to. Wiesz na przykład, 

Ŝ

e twórczo

ś

ci jest wiele. Bo wszelka przyczyna, która 

wyprowadza jak

ąś

 rzecz z niebytu do bytu, nazywa si

ę

 twórczo

ś

ci

ą

. Tote

Ŝ

 i wszelka 

robota w dziedzinie ka

Ŝ

dej sztuki jest twórczo

ś

ci

ą

, a wykonawca jej jest wła

ś

ciwie twórc

ą

.

- Słusznie mówisz.

- A jednak - powiada - nie nazywamy ich wszystkich twórcami, tylko si

ę

 jeden nazywa 

tak, a drugi inaczej. W zakresie za

ś

 całej twórczo

ś

ci wyró

Ŝ

niamy dokładnie jeden jej 

rodzaj, a mianowicie twórczo

ść

 w dziedzinie wierszy i tonów, i temu rodzajowi dajemy 

imi

ę

 ogólne. Bo przecie

Ŝ

 to tylko nazywamy twórczo

ś

ci

ą

 (w 

ś

cisłym znaczeniu) i tych 

tylko zwiemy twórcami, poetami, którzy si

ę

 zajmuj

ą

 tym wła

ś

nie rodzajem twórczo

ś

ci.

- Słusznie mówisz - powiedziałem.

- Otó

Ŝ

 podobnie i z Erosem. W najgłówniejszym znaczeniu jest to wszelkiego rodzaju 

d

ąŜ

enie do dobra i do szcz

ęś

cia. Najpot

ęŜ

niejsza to i najbardziej zwodnicza miło

ść

. Ale 

je

ś

li czyje

ś

 my

ś

li i pragnienia s

ą

 skierowane do pieni

ę

dzy, do gimnastyki czy do filozofii, 

wtedy si

ę

 ani o miło

ś

ci nie mówi, ani o miło

ś

niku; tylko je

ś

li kto

ś

 idzie w pewnym 

szczególnym kierunku i jest tylko jej pewnym rodzajem zaj

ę

ty, wtedy si

ę

 mówi, 

Ŝ

e to 

miło

ść

, kochanie, miło

ś

nik.

Strona 4 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- Zdaje mi si

ę

Ŝ

e masz racj

ę

.

- A niektórzy mówi

ą

 - powiada - 

Ŝ

e kto kocha, ten szuka swojej drugiej połowy. A ja ci 

mówi

ę

Ŝ

e miło

ść

 ani połowy nie szuka, ani cało

ś

ci, je

ś

li to nie b

ę

dzie wła

ś

nie jakie

ś

 

dobro. Tak, mój przyjacielu. Przecie

Ŝ

 człowiek rad by sobie i r

ę

ce, i nogi poobcinał, gdyby 

mu si

ę

 zepsute wydawały i złe. Wi

ę

c uwa

Ŝ

am, 

Ŝ

e człowiek niekoniecznie to kocha, co 

"jego własne", chyba 

Ŝ

e to "jego" jest wła

ś

nie dobre, a inne złe. Zatem nie co innego 

ludzie kochaj

ą

, jak tylko dobro. Albo my

ś

lisz mo

Ŝ

e inaczej?

- Ale

Ŝ

 dla Boga, zupełnie nie inaczej!

- A powiedz

Ŝ

e mi, czy mo

Ŝ

na tak po prostu powiedzie

ć

Ŝ

e ludzie kochaj

ą

 dobro?

- Tak - powiadam.

- Jak to? Wi

ę

c nie nale

Ŝ

ałoby doda

ć

 - powiada - 

Ŝ

e pragn

ą

 je posiada

ć

?

- A nale

Ŝ

ałoby.

- A mo

Ŝ

e nie tylko posiada

ć

, ale i wiecznie je posiada

ć

?

- A doda

ć

 by i to.

- A zatem w ogóle, przedmiotem miło

ś

ci jest wieczne posiadanie dobra.

Ś

wi

ę

t

ą

 prawd

ę

 mówisz - powiedziałem.

- A wi

ę

c skoro Eros zawsze ma taki przedmiot i cel, w jaki

Ŝ

 sposób nale

Ŝ

y zmierza

ć

 do 

niego, co trzeba zrobi

ć

Ŝ

eby go osi

ą

gn

ąć

; jakie zabiegi i wysiłki zasługuj

ą

 na nazw

ę

 

miło

ś

ci? Jaka to robota? Umiałby

ś

 powiedzie

ć

?

- Moja Diotymo, r

ę

cz

ę

 ci, 

Ŝ

e gdybym sam umiał, nie dziwiłbym si

ę

 wtedy tak twojej 

m

ą

dro

ś

ci i nie chodziłbym do ciebie uczy

ć

 si

ę

 tego wszystkiego.

- Czekaj - powiada - ja ci powiem. Jest to zapładnianie tego, co pi

ę

kne, zarówno co do 

ciała, jaki co do duszy.

- To brzmi tak tajemniczo, jak wyrocznia, i nic tego nie rozumiem.

- Czekaj, ja ci to powiem ja

ś

niej. Jest w ka

Ŝ

dym człowieku pewien płciowy p

ę

d, cielesnej i 

duchowej natury. Tote

Ŝ

 kiedy człowiek wieku pewnego dojdzie, zapładnia

ć

 pragnie nasza 

natura. A nie mo

Ŝ

e zapładnia

ć

 tego, co szpetne, tylko to, co pi

ę

kne. Boska to jest rzecz, i 

w istocie 

ś

miertelnej te dwa tkwi

ą

 nie

ś

miertelne pierwiastki: ten płciowy p

ę

d i 

zapłodnienie. Nie masz ich nigdy tam, gdzie harmonia pewna nie zachodzi. Bo to, co 
brzydkie, nie harmonizuje z 

Ŝ

adnym boskim pierwiastkiem, a to co pi

ę

kne - tak. Wi

ę

Pi

ę

kno prawo wszelkich narodzin wyznacza i narodzinom pomaga. Przeto gdy si

ę

 kto

ś

 

pełen nasienia zbli

Ŝ

y do tego, co pi

ę

kne, jaka

ś

 go rado

ść

 rozbiera i w rozkoszach 

zapładnia, i tworzy; ale gdy co szpetnego napotka, jaki

ś

 go smutek mrokiem opada, on 

si

ę

 jak w

ąŜ

 w kł

ę

bek zwija i wstecz si

ę

 cofa, i odchodzi, i nie zapładnia, ale cierpi nosz

ą

si

ę

 dalej z nasieniem. Przeto kto nasienia i pot

ę

gi twórczej jest pełen, ten za pi

ę

knem 

goni, bo go ono od tego ci

ęŜ

aru uwalnia. Wi

ę

c nie za samym pi

ę

knem goni miło

ść

, tak 

jak ty my

ś

lisz, Sokratesie.

- A za czym?

- Za płodzeniem, za tworzeniem w pi

ę

knie.

Strona 5 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- Niech b

ę

dzie - powiedziałem.

- Oczywista rzecz - mówi.

- Ale czemu

Ŝ

 za płodzeniem wła

ś

nie?

- Bo w zapłodnieniu jest jaki

ś

 pierwiastek wiekuisty, nie

ś

miertelny, o ile to by

ć

 mo

Ŝ

e w 

istotach 

ś

miertelnych. A przecie

Ŝ

, wobec tego, na co

ś

my si

ę

 zgodzili, musi człowiek i 

nie

ś

miertelno

ś

ci pragn

ąć

, je

Ŝ

eli przedmiotem miło

ś

ci jest wieczne posiadanie dobra. 

Wi

ę

c wynika to rzeczywi

ś

cie z naszych rozwa

Ŝ

a

ń

Ŝ

e si

ę

 Eros i do nie

ś

miertelno

ś

ci 

odnosi.

Takich mnie rzeczy nauczała, ile razy ze mn

ą

 mówiła o miło

ś

ci, a raz mi takie zadała 

pytanie:

- Jak my

ś

lisz, Sokratesie, jaka jest przyczyna tej miło

ś

ci i tego pop

ę

du? Przypatrz

Ŝ

e si

ę

czy nie widzisz, jak szalej

ą

 ku sobie zwierz

ę

ta na wiosn

ę

; czy które chodzi, czy lata, czy 

pływa, wszystkie miłosny szał ogarnia i najpierw je w pary ł

ą

czy, a potem im ka

Ŝ

wychowywa

ć

 młode, i stare gotowe wtedy w ich obronie walczy

ć

 z najmocniejszymi 

nawet wrogami, cho

ć

by same były bardzo słabe, gotowe nawet gin

ąć

 w ich obronie, 

gotowe głodem przymiera

ć

, byleby młode przy 

Ŝ

yciu zostały, gotowe na wszystko w 

ś

wiecie: bo ludzie - powiada - mógłby kto

ś

 my

ś

le

ć

, robi

ą

 to samo z wyrachowania, ale 

sk

ą

d taki miłosny nastrój u zwierz

ą

t? Potrafisz powiedzie

ć

?

Ja znowu powiadam, 

Ŝ

e nie wiem.

A ona mówi: - I ty si

ę

 my

ś

lisz rozumie

ć

 kiedy

ś

 na miło

ś

ci, je

Ŝ

eli nawet tego nie 

pojmujesz?

- Tote

Ŝ

 dlatego, jak powiadam, Diotymo, do ciebie przychodz

ę

, bo widz

ę

Ŝ

e mi potrzeba 

nauczyciela. Powiedz mi tedy, jaka i tego przyczyna, i innych zjawisk w miło

ś

ci?

- Zatem - powiada - je

Ŝ

eli wierzysz, 

Ŝ

e miło

ść

 z natury swej zwraca si

ę

 do tych 

przedmiotów, które

ś

my tyle razy ju

Ŝ

 wymieniali, nie powiniene

ś

 si

ę

 i temu dziwi

ć

. Bo 

tutaj, w tych wypadkach, podobnie jak i tam, natura 

ś

miertelna szuka sobie wiekuistego 

bytu i nie

ś

miertelno

ś

ci. A znale

źć

 j

ą

 mo

Ŝ

e tylko na tej jednej drodze, 

Ŝ

e zostawia inn

ą

 

jednostk

ę

 młod

ą

 na miejsce starej. Przecie

Ŝ

 taki sam proces sprawia, 

Ŝ

e ka

Ŝ

da 

poszczególna istota 

Ŝ

yje i jest, jak si

ę

 to mówi, jedna i ta sama. Przecie

Ŝ

 człowieka 

nazywaj

ą

 jednym i tym samym od dzieci

ę

cego wieku a

Ŝ

 do pó

ź

nej staro

ś

ci, mimo 

Ŝ

e w 

nim nic nie zostało z tych rzeczy, które miał z pocz

ą

tku; on wci

ąŜ

 jedne rzeczy zyskuje, a 

drugie traci: czy to o włosach mowa, czy o wn

ę

trzno

ś

ciach, ko

ś

ciach, krwi, czy w ogóle o 

całym ciele. I nie tylko z ciałem tak, ale i z dusz

ą

 podobnie; przecie

Ŝ

 obyczaje, uczucia, 

przekonania, 

Ŝą

dze, rozkosze, smutki, obawy, 

Ŝ

adna przecie

Ŝ

 z tych rzeczy w nikim nie 

zostaje zawsze jedna i ta sama, ale jedne z nich gin

ą

, a drugie powstaj

ą

. A jeszcze 

głupsze to, 

Ŝ

e i nauki nie tylko jedne w nas powstaj

ą

, a drugie gin

ą

, i 

Ŝ

e nigdy nie 

jeste

ś

my jedni i ci sami nawet w zakresie nauk, ale si

ę

 to samo dzieje z ka

Ŝ

d

ą

 

poszczególn

ą

 wiadomo

ś

ci

ą

. I dlatego si

ę

 mówi o 

ć

wiczeniach przez powtarzanie, 

Ŝ

wiedza z nas uchodzi. Uchodzi, gdy co

ś

 zapominamy, a powtarzanie na powrót now

ą

 

nam zaszczepia wiedz

ę

 w miejsce tej, która uciekła, i tak chroni

ą

c j

ą

 od zatraty sprawia, 

Ŝ

e si

ę

 nasza wiedza zawsze jedn

ą

 i t

ą

 sam

ą

 wydaje. T

ą

 drog

ą

 chroni si

ę

 od zatraty 

wszystko, co 

ś

miertelne; nie tym sposobem, 

Ŝ

eby zawsze i wsz

ę

dzie było naprawd

ę

 

jedno i to samo; to dane tylko temu, co boskie; ale dzi

ę

ki temu, 

Ŝ

e zawsze to, co si

ę

 

starzeje i odchodzi, zostawia po sobie podobn

ą

, inn

ą

 młod

ą

 jednostk

ę

. Takim to 

sposobem - mówiła - mój Sokratesie, nie

ś

miertelno

ść

 zyskuj

ą

 

ś

miertelne ciała i inne 

Strona 6 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wszystkie rzeczy. Inaczej nie mog

ą

. Wi

ę

c nie dziw si

ę

Ŝ

e ka

Ŝ

de z natury ju

Ŝ

 szanuje sw

ą

 

latoro

ś

l. Gwoli nie

ś

miertelno

ś

ci taka te latoro

ś

le otacza troska i miło

ść

.

Kiedym to usłyszał, dziwne mi si

ę

 te my

ś

li wydały i powiedziałem:

- Doprawdy, Diotymo, ty jeste

ś

 bardzo m

ą

dra. Ale czy tylko naprawd

ę

 tak jest wszystko?

A ona, jak prawdziwy sofista, powiada: - B

ą

d

ź

 przekonany, Sokratesie, 

Ŝ

e tak jest. Ot, 

spojrzyj tylko na ludzkie d

ąŜ

enie do sławy; dziwisz si

ę

 temu, com powiedziała, ale 

zastanów si

ę

, pomy

ś

l, jak si

ę

 ludzie rozbijaj

ą

 w pogoni za rozgłosem, za tym, 

Ŝ

eby 

zdoby

ć

 "sław

ę

, co przetrwa wieki, a czasu z

ą

b jej nie dotknie", jak za ni

ą

 gotowi w ogie

ń

 

skoczy

ć

 pr

ę

dzej ni

Ŝ

 za własnymi dzie

ć

mi, jak na to pieni

ę

dzy nie sk

ą

pi

ą

 i trudów nie 

Ŝ

ałuj

ą

, i 

ś

mierci

ą

 nawet sław

ę

 okupi

ć

 gotowi. Bo czy ty my

ś

lisz, 

Ŝ

e Alkestis byłaby 

ś

mier

ć

 

za Admeta poniosła, albo Achilles byłby był gin

ą

ł zaraz po Patroklu, albo nasz Kodros 

byłby naprzód gin

ą

ł, byleby dzieciom królestwo zostawi

ć

, gdyby nie byli wierzyli, 

Ŝ

e "nie 

umiera pami

ęć

 czynów dzielnych" i 

Ŝ

e pozostanie po nich ta pami

ęć

, któr

ą

 my dzisiaj 

chowamy? Nigdy w 

ś

wiecie - powiada. - Owszem, je

ś

li kto

ś

 co robi, to wła

ś

nie dla tej 

"nie

ś

miertelno

ś

ci czynów dzielnych", dla "dobrego imienia u ludzi", a im kto dzielniejszy, 

tym bardziej. Bo tacy nie

ś

miertelno

ść

 kochaj

ą

. I ci, którzy ciała zapładnia

ć

 by radzi, do 

kobiet si

ę

 wi

ę

cej zwracaj

ą

; tam ka

Ŝ

dy z nich swoj

ą

 miło

ść

 zaspokaja, bo my

ś

li, 

Ŝ

płodz

ą

c dzieci "nie

ś

miertelno

ść

 i pami

ęć

, i szcz

ęś

cie" sobie zdob

ę

dzie. Taki, to "wszelkie 

zapasy na jutro - dzisiaj ju

Ŝ

 pragn

ą

łby mie

ć

". 

Ale s

ą

 te

Ŝ

 tacy - powiada - co wol

ą

 zapładnia

ć

 dusze, tacy, których dusze jeszcze 

bardziej s

ą

 pełne nasienia, ani

Ŝ

eli ciała: nasienia, które si

ę

 w duszy rodzi

ć

 winno i w 

dusze ludzkie trafia

ć

. A có

Ŝ

 si

ę

 winno rodzi

ć

 w duszy? Rozum i wszelkie inne cnoty. To 

nasienie naprawd

ę

 siej

ą

 twórcy wszelkiego rodzaju, a z wykonawców ci, którzy maj

ą

 dar 

wynalazczy. A najwi

ę

kszy rozum - powiada - to ten, który powinien pa

ń

stwem i domem 

rz

ą

dzi

ć

, a któremu na imi

ę

 panowanie nad sob

ą

 i sprawiedliwo

ść

. Wi

ę

c kto tego nasienia 

od młodo

ś

ci jest pełen, ten co

ś

 boskiego ma w duszy. A kiedy mu wiek po temu 

nadejdzie, on zaraz płodzi

ć

 i tworzy

ć

 pragnie, i te

Ŝ

 uwa

Ŝ

am, zaczyna chodzi

ć

 tu i tam, i 

szuka

ć

 pi

ę

kna, które by zapładniał. Niczego brzydkiego nigdy zapładnia

ć

 nie b

ę

dzie. I 

woli ciała pi

ę

kne ni

Ŝ

 brzydkie, bo ma nasienia wiele, i ch

ę

tniej spotyka dusze pi

ę

kne, 

dzielne, zdrowe, a najwi

ę

cej si

ę

 cieszy, kiedy w kim

ś

 spotyka jedno z drugim zł

ą

czone. 

Wówczas takiemu człowiekowi zaczyna du

Ŝ

o mówi

ć

 o cnocie i jakim powinien by

ć

 t

ę

gi 

człowiek, i do czego si

ę

 bra

ć

 powinien, i w ogóle zaczyna go kształci

ć

. Zetkn

ą

ł si

ę

 z tym, 

co pi

ę

kne, i obcowa

ć

 z nim zacz

ą

ł. Tedy to, co w nim t

ę

skniło od dawna i było tylko 

nasieniem, promieniowa

ć

 zaczyna i zapładnia

ć

 zarówno wtedy, gdy obaj s

ą

 razem z 

sob

ą

, jak i wówczas, kiedy ich tylko pami

ęć

 wi

ąŜ

e; a co tylko który z nich wyda, to 

piel

ę

gnuj

ą

 razem i chowaj

ą

: tak 

Ŝ

e bez porównania silniejszy zwi

ą

zek ich ł

ą

czy

ć

 

zaczyna, ni

Ŝ

 gdyby inne dzieci mieli, i trwalsza si

ę

 mi

ę

dzy nimi przyja

źń

 zawi

ą

zuje, tak 

jak i dzieci ich pi

ę

kniejsze s

ą

 i mniej podległe 

ś

mierci ni

Ŝ

 czyjekolwiek inne. I ka

Ŝ

dy by 

wolał raczej takie płody wydawa

ć

, ani

Ŝ

eli ludzkie dzieci płodzi

ć

, kiedy tylko popatrzy na 

Homera i Hezjoda, i tylu innych dzielnych twórców, i zazdro

ś

ci

ć

 im zacznie, 

Ŝ

e takie 

cudne dzieci zostawili, dzieci, które im nie

ś

mierteln

ą

 sław

ę

 i pami

ęć

 przyniosły, bo same 

s

ą

 nie

ś

miertelne. Patrz, jakie Likurg dzieci dał Lacedemonowi: zbawców Sparty, a mo

Ŝ

na 

powiedzie

ć

Ŝ

e nawet całej Hellady. Cze

ść

 sobie i u nas zdobył Solon przez to, 

Ŝ

e prawa 

zostawił, i inni wielcy po ró

Ŝ

nych krajach m

ęŜ

owie, zarówno po

ś

ród Hellenów, jak i u 

obcych narodów; sława nagradza ich za to, 

Ŝ

e, niby objawienia jakie, tyle pi

ę

knych dzieł 

ludziom przynie

ś

li, 

Ŝ

e tyle ró

Ŝ

nych cnót to wszystko dzieci tych ludzi. Ju

Ŝ

 nawet wiele 

ś

wi

ą

ty

ń

 tym m

ęŜ

om za dzieci te zbudowano, a za ludzkie potomstwo dotychczas chyba 

nikomu.

A

Ŝ

 dot

ą

d w 

ś

wi

ę

te sprawy Erosa mo

Ŝ

na było, mój Sokratesie, nawet i ciebie łatwo 

wprowadzi

ć

; ale najwy

Ŝ

sze, naj

ś

wi

ę

tsze jego tajemnice, z których to wszystko dopiero 

Strona 7 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wypływa, nie wiem, czy potrafisz przenikn

ąć

, nawet cho

ć

by

ś

 i szedł 

ś

ladami dobrego 

przewodnika. Bo widzisz - powiada - wła

ś

ciwy rozwój miło

ś

ci tak wygl

ą

da

ć

 powinien: Ju

Ŝ

 

za młodu chodzi człowiek za ładnymi ciałami, je

ś

li go tylko dobrze przewodnik prowadzi, 

kocha jedno z tych ciał i tam płodzi my

ś

li pi

ę

kne; niedługo jednak spostrzega, 

Ŝ

pi

ę

kno

ść

 jakiegokolwiek ciała i pi

ę

kno

ść

 innych ciał, to niby siostry rodzone, i 

Ŝ

e je

ś

li ma 

goni

ć

 za istot

ą

 pi

ę

kn

ą

, to musi dobrze oczy otworzy

ć

 i widzie

ć

Ŝ

e we wszystkich ciałach 

jedna i ta sama pi

ę

kno

ść

 tkwi. A kiedy to zobaczy, zaczyna wszystkie pi

ę

kne ciała 

kocha

ć

; tamten gwałtowny 

Ŝ

ar ku jednemu ciału przygasa

ć

 w nim zaczyna, wydaje mu 

si

ę

 lichy i mały. A potem wi

ę

cej zaczyna ceni

ć

 pi

ę

kno

ść

 ukryt

ą

 w duszach ni

Ŝ

 t

ę

, która w 

ciele mieszka; tote

Ŝ

 je

ś

li w kim dusz

ę

 zdrow

ą

 znajdzie, cho

ć

by nawet jej ciało 

nieszczególnie kwitło, wystarcza mu to, i kocha

ć

 zaczyna, i troszczy si

ę

, i znowu takie 

my

ś

li płodzi, i szuka, kto by te

Ŝ

 młodego człowieka rozwin

ąć

 potrafił; z czasem musi 

zobaczy

ć

 pi

ę

kno ukryte w czynach i prawach, i znowu pozna, 

Ŝ

e i ono w ka

Ŝ

dym jest 

jedno i to samo. Wtedy mu si

ę

 pi

ę

kno

ść

 ciał zacznie wydawa

ć

 czym

ś

 małym i znikomym. 

Od czynów przejdzie do nauk, a kiedy cał

ą

 ich pi

ę

kno

ść

 zobaczy, kiedy na takie skarby 

pi

ę

kna spojrzy, nie b

ę

dzie ju

Ŝ

 niewolniczo wisiał u jednostkowej formy jego, nie b

ę

dzie 

ś

lepo kochał pi

ę

kno

ś

ci jednego tylko chłopaka albo człowieka jednego, albo d

ąŜ

enia; nie, 

on na pełne morze pi

ę

kna ju

Ŝ

 wypłyn

ą

ł i kiedy si

ę

 na nim rozgl

ą

dnie, płodzi

ć

 zacznie 

słowa i my

ś

li wielkie i wspaniałe, gnany nienasyconym d

ąŜ

eniem do prawdy; a

Ŝ

 kiedy sił 

w tej pracy nabierze i hartu, jedyna mu si

ę

 wiedza uka

Ŝ

e, która naprawd

ę

 mówi o tym, co 

pi

ę

kne. Teraz mnie słuchaj - powiada - jak tylko mo

Ŝ

esz, uwa

Ŝ

nie!

Ten, kto a

Ŝ

 dot

ą

d zaszedł w szkole Erosa, kolejne stopnie pi

ę

kna prawdziwie ogl

ą

daj

ą

c, 

ten ju

Ŝ

 do ko

ń

ca drogi miło

ś

ci dobiega. I nagle mu si

ę

 cud odsłania; pi

ę

kno samo w 

sobie, ono samo w swojej istocie. Otwiera si

ę

 przed nim to, do czego szły wszystkie jego 

trudy poprzednie; on ogl

ą

da pi

ę

kno wieczne, które nie powstaje i nie ginie, i nie rozwija 

si

ę

 ani nie wi

ę

dnie, ani nie jest z jednej strony pi

ę

kne, a z drugiej szpetne, ani raz tylko 

takie, a drugi raz odmienne, ani takie w porównaniu z czymkolwiek, a z czym innym inne, 
ani te

Ŝ

 dla jednego pi

ę

kne, a dla drugiego szpetne. I nie uka

Ŝ

e mu si

ę

 pi

ę

kno niby twarz 

albo r

ę

ce jakie, lub jakakolwiek cz

ą

stka cielesna, ani jako słowo, ni wiedza jakakolwiek, 

ani jako cecha jakiego

ś

, powiedzmy, stworzenia, ni ziemi, ni nieba, ani czegokolwiek 

innego, tylko pi

ę

kno samo w sobie niezmienne i wieczne, a wszystkie inne przedmioty 

pi

ę

kne uczestnicz

ą

 w nim jako

ś

 w ten sposób, 

Ŝ

e podczas gdy same powstaj

ą

 i gin

ą

, ono 

ani si

ę

 pełniejszym nie staje, ani ubo

Ŝ

szym, ani go 

Ŝ

adna w ogóle zmiana nie dotyka.

Wi

ę

c kto od kochania chłopców zacz

ą

ł, jak nale

Ŝ

y, a wznosz

ą

c si

ę

 ci

ą

gle wy

Ŝ

ej ju

Ŝ

 to 

pi

ę

kno ogl

ą

da

ć

 zaczyna, ten stan

ą

ł prawie u szczytu. Bo t

ę

dy biegnie naturalna droga 

miło

ś

ci, czy kto

ś

 sam po niej idzie, czy go kto drugi prowadzi: od takich pi

ę

knych ciał z 

pocz

ą

tku ci

ą

gle si

ę

 człowiek ku temu pi

ę

knu wznosi, jakby po szczeblach wst

ę

pował: od 

jednego do dwóch, a od dwóch do wszystkich pi

ę

knych ciał, a od ciał pi

ę

knych do 

pi

ę

knych post

ę

pków, od post

ę

pków do nauk pi

ę

knych, a od nauk a

Ŝ

 do tej nauki na 

ko

ń

cu, która ju

Ŝ

 nie o innym pi

ę

knie mówi, ale człowiekowi daje owo pi

ę

kno samo w 

sobie; tak 

Ŝ

e człowiek dopiero przy ko

ń

cu istot

ę

 pi

ę

kna poznaje. Na tym szczeblu 

Ŝ

ycia, 

Sokratesie miły - mówiła niewiasta z Wieszczego Grodu w obcym kraju - na tym szczeblu 
dopiero 

Ŝ

ycie jest co

ś

 warte: wtedy, gdy człowiek pi

ę

kno samo w sobie ogl

ą

da. Gdyby

ś

 je 

kiedy ujrzał, nie my

ś

lałby

ś

 go porównywa

ć

 z klejnotami, szatami, czy pi

ę

knymi chłopcami 

ani z młodymi lud

ź

mi. Dzi

ś

 na takie rzeczy patrzysz ty i wielu innych, i zaraz ka

Ŝ

dy 

równowag

ę

 traci, i gwałt, byle tylko ulubie

ń

ca zobaczył i był z nim ci

ą

gle razem, gdyby 

tylko mo

Ŝ

na, gotów nie je

ść

 i nie pi

ć

, ale patrze

ć

 tylko i nie odchodzi

ć

. A có

Ŝ

 my

ś

lisz - 

powiada - gdyby komu było dane zobaczy

ć

 pi

ę

kno samo w sobie, nieskalane, czyste, 

wolne od obcych pierwiastków, nie splamione ludzkimi wn

ę

trzno

ś

ciami i barwami, i 

wszelk

ą

 lichot

ą

 

ś

mierteln

ą

, ale to nad

ś

wiatowe, wieczne, jedyne, niezmienne pi

ę

kno 

samo w sobie. Co my

ś

lisz, czyby mógł jeszcze wtedy marne 

Ŝ

ycie p

ę

dzi

ć

 człowiek, który 

a

Ŝ

 tam patrzy i to widzi, i z tym obcuje? Czy nie uwa

Ŝ

asz, 

Ŝ

e dopiero wtedy, gdy ogl

ą

da 

Strona 8 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

pi

ę

kno samo i ma je czym ogl

ą

da

ć

, potrafi tworzy

ć

 nie tylko pozory cnoty, bo on nie z 

pozorami obcuje, ale z cnot

ą

 rzeczywist

ą

, bo on dotyka tego, co naprawd

ę

 jest 

rzeczywiste. A skoro płodzi cnot

ę

 rzeczywist

ą

 i rozwija, kochankiem bogów si

ę

 staje, i 

je

ś

li komu wolno marzy

ć

 o nie

ś

miertelno

ś

ci, to jemu wolno.

- Takie to rzeczy, Fajdrosie, mówiła mi Diotyma i ja, prosz

ę

 was, uwierzyłem. A skorom 

uwierzył, próbuj

ę

 i innych przekonywa

ć

Ŝ

e do osi

ą

gni

ę

cia tego celu nikt lepiej ni

Ŝ

 Eros 

naturze ludzkiej pomóc nie potrafi. Nie łatwo przynajmniej znale

źć

 innego patrona. Tote

Ŝ

 

powiadam, 

Ŝ

e ka

Ŝ

dy powinien czci

ć

 Erosa, i sam go czcz

ę

, a szczególniej si

ę

 

ć

wicz

ą

c w 

miło

ś

ci i innym to doradzam, a teraz i zawsze wielbi

ę

 pot

ę

g

ę

 Erosa ze wszystkich moich 

sił. Przyjmij tedy, Fajdrosie, je

ś

li wola, t

ę

 mow

ę

 jako pochwał

ę

 Erosa, a je

ś

li nie, to j

ą

 

nazwij, jak ci si

ę

 tylko podoba.

Sko

ń

czył mówi

ć

 Sokrates (...)

Strona 9 z 9

Bez tytułu 1

2009-10-20