background image

Kula ognia nad Pensylwanią

Niezwykłe zjawisko zaobserwowali ostatnio mieszkańcy kilku amerykańskich stanów. Bliżej 
nieokreślony, świetlisty obiekt można było zobaczyć na niebie w ciągu dnia. Świadkowie z jednej strony 
nie mogli wyjść z podziwu dla spektaklu, który rozgrywał się na niebie, z drugiej strony - byli pełni obaw 
nie wiedząc nic o pochodzeniu obiektu. W serwisach społecznościowych oraz na forach rozgorzała gorąca 
dyskusja. 

Niezwykłe widowisko można było podziwiać w poniedziałek ok. godziny 12:30. Tajemnicza kula ognia 
najpierw pojawiła się nad Pensylwanią, a potem z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę zaczęła się 
przemieszczać na wschód. Wkrótce informacjami na temat fenomenu zaczęli się dzielić także 
użytkownicy serwisów Twitter oraz Facebook ze stanów Connecticut, Nowy Jork, New Jersey i Maryland. 

"Srebrna smuga, a potem rozbłysk i feeria kolorów" - tak opisał zjawisko jeden z użytkowników serwisu 
Twitter. 

Oprócz fascynacji, niektórzy zaczęli wyrażać także poważne obawy o rodowód ognistej kuli. Wiele osób 
przyznało się do uczucia strachu, który narastał z minuty na minutę. Wyglądając przez okno biura w 
Ridgefield, w stanie New Jersey, H.L. Devore przyznał, że nie mógł uwierzyć własnym oczom. "Co to do 
diaska jest?" - zapytywał podenerwowany. 

Naukowcy próbują studzić nastroje. Zdaniem specjalistów był to po prostu meteor, odłamek, który 
oderwał się od asteroidy i "wkroczył" w ziemską atmosferę. Wg niektórych ekspertów, ów meteor mógł 
być wielkości samochodu, a trajektoria jego lotu wskazuje na to, że spadł prawdopodobnie do Oceanu 
Atlantyckiego - poinformował serwis NBC. Prof. Jon Friedrich, który komentował ostatni incydent 
stwierdził, że nie ma potrzeby doszukiwania się w nim niczego niezwykłego. Zjawiska takie mają bowiem 
miejsce każdego dnia. "Niezwykłe było jedynie to, że tym razem jaśniejący obiekt widać było w ciągu 
dnia" - powiedział naukowiec. 

Wiele osób obawia się jednak, że widoczne ostatnio "znaki" na niebie są zapowiedzią wielkiego 
zagrożenia, z jakim już wkrótce zetknąć się może nasza planeta. Naukowcy wprawdzie uspokajają, że na 
razie nie grozi nam uderzenie gigantycznego obiektu o rozmiarach podobnych do tego, który doprowadził 
do zagłady dinozaurów, ale część osób ma w pamięci niedawne ostrzeżenia niektórych badaczy. 

Wedle ostatnich zapowiedzi realne niebezpieczeństwo dla Ziemi stanowi obecnie asteroida Apophis. 
Zgodnie z wyliczeniami ekspertów z amerykańskiej agencji kosmicznej, obiekt 99942 Apophis może 
uderzyć w Błękitną Planetę 13 kwietnia 2036 roku. Prof. Leonid Sokołow z uniwersytetu w Petersburgu 
potwierdził, że ryzyko uderzenia jest olbrzymie, a skutki takiej kolizji byłyby dużo poważniejsze niż te, 
które wywołała olbrzymia, 15-kilometrowa planetoida odpowiedzialna za tzw. "wymieranie kredowe". 
Asteroida, która spadła wówczas w miejsce znane jako "krater Chicxulub", położone obecnie na 
Półwyspie Jukatan, częściowo pod wodami Zatoki Meksykańskiej, odpowiedzialna jest m. in. za zmiany 
klimatyczne i zagładę dinozaurów. 

(rc/ac)
 

(niewiarygodne.pl)

2011-02-16 (14:21)