background image

Kres epoki kanonierek 

Maciej Rosalak 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:16  

Wojna koreańska w 1950 roku, a jeszcze bardziej późniejsze o cztery lata walki w 
Wietnamie udowodniły kilka smutnych dla świata zachodniego prawd. W aspekcie 
militarnym oznaczały koniec tzw. epoki kanonierek. Dawniej dla ujarzmienia 
azjatyckiego czy afrykańskiego ludu wystarczało kilka salw z okrętu wojennego i desant 
uzbrojonych w nowoczesną broń żołnierzy. Ale oto pogardzani wcześniej „kolorowi” 
zaczęli spuszczać białym sromotne lanie. 

 

źródło: AKG/East News 

 

źródło: AKG/East News 

+zobacz więcej 

Oblężenie Dien Bien Phu skłania nas nawet do szczerego żalu nad losem francuskich 
spadochroniarzy. Rozmieszczeni w ośmiu fortach, nazwanych jakby dla szyderstwa 
pięknymi imionami kobiecymi, dwa miesiące cierpieli pośrodku dżungli od 
śmiercionośnej artylerii i ataków wroga, od deszczu, głodu i robactwa. Wietnamczyk 
Giap okazał się lepszym wodzem od francuskich generałów, sowiecka broń nie 
ustępowała zachodniej, a haubice wprost demolowały umocnienia obrońców i pasy 
startowe ich lotnisk.Po II wojnie światowej przeciw oddziałom kolonialnym nie 
występowali już w Azji buntownicy uzbrojeni w stare strzelby, dzidy i noże, ale 
żołnierze regularnych armii wyposażonych i wyszkolonych przez Sowietów oraz 
Chińczyków.  

Konflikt w Indochinach zamienił się w starcie Wschodu z Zachodem, świata 
komunistycznego z kapitalistycznym. I okazało się, że ten pierwszy potrafi wygrywać. 
Wynikało to oczywiście z zaangażowania większych sił przez ZSRR i jego wasali, całej 

background image

mocy totalitarnego mocarstwa, determinacji nieograniczonej zasadami i procedurami 
demokracji zachodniej. 

Ale sama agresja Sowietów nie tłumaczy wszystkiego. Zyskali oni w Azji prawdziwą 
popularność i prawdziwych zwolenników, gdyż dzięki nim można było rzeczywiście 
skutecznie przeciwstawić się obcej okupacji. Dlatego ruchy narodowowyzwoleńcze 
przejęły ideologię komunistyczną i przeniosły ją na azjatycki grunt, modyfikując w 
stopniu, który zadziwiłby Marksa do pary z Engelsem. Zachód miał więc powody, aby 
winą za rzeź indochińską obarczać Związek Sowiecki, ale nie zmienia to faktu, że 
najgłębszą przyczynę stworzył sam, utrzymując po II wojnie światowej anachroniczny i 
pod żadnym względem nieusprawiedliwiony system kolonizatorski. O tym, jak on 
działał w wykonaniu Francuzów, przekonująco pisze autor niniejszego zeszytu. 

Dlatego możemy się użalać nad tragedią francuskich żołnierzy pod Dien Bien Phu, ale 
przecież nie nad kresem francuskiego kolonializmu w Indochinach. Z ogromną niechęcią 
Zachód wycofywał się ze swych kolonii. W żadnej z nich się jednak nie utrzymał i nie 
wygrał żadnego ze zbrojnych konfliktów. Przykład Francuzów w Algierii jest bodaj 
najbardziej wymowny. Co gorsza, zachowywanie pozycji z użyciem siły prowadziło i w 
Azji, i w Afryce do spotęgowania politycznego oraz ideologicznego oddziaływania 
komunizmu. W efekcie ludy odzyskujące suwerenność państwową trafiały w systemy 
zniewolenia gorsze jeszcze niż za panowania białych okupantów. 

A praprzyczyną była tęsknota cywilizowanych, zdawałoby się, społeczeństw za brutalną 
przewagą z epoki kanonierek... 

Cała baza, w tym pasy startowe, znajdowała się w zasięgu wietnamskiej artylerii. 
Ewakuacja rannych była poważnie utrudniona. Ze względu na silny ogień 
przeciwlotniczy zrzuty z zaopatrzeniem mogły odbywać się tylko w nocy. Wietnamska 
nawała ogniowa złamała morale obrońców. Strzelcy marokańscy i algierscy cofnęli się 
do niżej położonych punktów oporu. Castieries rzucił do kontrataku spadochroniarzy i 
czołgi kpt. Hervoueta. Wzniesienia kilkakrotnie przechodziły z rąk do rąk. Żadna ze 
stron nie chciała dać za wygraną. Kiedy wydawało się, że szala zwycięstwa przechyla się 
na korzyść spadochroniarzy, napływała kolejna fala żołnierzy Viet Minhu. 

Azjatycki sen o wolności 

Aleksander Socha 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:22  

„Zbliża się koniec. Nadchodzi kres naszej walki. Zniszczyliśmy wszystkie nasze działa. Do 
widzenia, generale. Niech żyje Francja!” – tak brzmiał ostatni meldunek gen. de Castries 
z oblężonego Dien Bien Phu. Nadchodził również nieuchronny koniec francuskiego 
panowania w Indochinach. 

background image

 

źródło: Rzeczpospolita 

+zobacz więcej 

Wiek XIX to czas postępującej kolonizacji Azji Południowo-Wschodniej. Wielka Brytania, 
dążąc do zabezpieczenia swych posiadłości w Indiach, zajęła Birmę, Malaje i część 
Borneo. Holendrzy umacniali się w dzisiejszej Indonezji zwanej Indiami Wschodnimi. 
Stany Zjednoczone sięgnęły po Filipiny. Francja, która nie zamierzała przyglądać się 
temu z boku, rozpoczęła kolonizację wschodniej części Półwyspu Indochińskiego. Na 
początku XX wieku jedynym formalnie niepodległym państwem w regionie pozostał 
Syjam (obecnie Tajlandia). 

W skład Indochin Francuskich wchodziły dzisiejsze terytoria Laosu, Kambodży i 
Wietnamu. W tym ostatnim, podzielonym na trzy prowincje: Tonkin, Annam i 
Kochinchinę, ciągle wybuchały bunty i powstania. Porośnięte gęstą dżunglą góry oraz 
rozlewiska i bagna delty Mekongu i Rzeki Czerwonej stwarzały doskonałe warunki do 
walki partyzanckiej. Francuzi prowadzący rabunkową politykę niszczyli tradycyjne 
więzi społeczne i doprowadzili do wyraźnego zubożenia wszystkich warstw 
społecznych. Zadłużeni chłopi tracili ziemię. Liczne koncesje i monopole utrudniały 
rozwój wietnamskiej klasie średniej, która nie mogła konkurować z francuskimi 
firmami. 

Tymczasem szybki rozwój gospodarczy i modernizacja Japonii uwieńczone głośnym 
zwycięstwem nad Rosją pod Cuszimą w 1905 roku rozbudziły wyobraźnię działaczy 
azjatyckich ruchów niepodległościowych. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej 
przemiany w świadomości zwykłych Wietnamczyków pogłębiły opowieści 
powracających z Europy „żółtych” żołnierzy. Opowiadali o różnicach społecznych 
dzielących białych ludzi, o szerzącym się niezadowoleniu i buntach w armii francuskiej. 
Napływały też informacje o antykolonialnych wystąpieniach ludności w Indiach i 
Indonezji. 

Pionierem wietnamskiego ruchu niepodległościowego był Phan Boi Chaua. Ścigany 
przez francuski wywiad, kierował konspiracją z zagranicy. Ostatecznie został schwytany 
w Szanghaju i przewieziony do Wietnamu, gdzie zmarł w więzieniu. 

background image

W 1930 roku z inicjatywy Wietnamskiej Partii Narodowej mającej zakonspirowane 
komórki w armii kolonialnej wybuchło powstanie jenbajskie. Francuzi stłumili je 
krwawo. Terror ogarnął cały kraj – aresztowano 10 tys. ludzi, a tortury i morderstwa 
były na porządku dziennym. Od tego czasu inicjatywa w walce z kolonializmem 
francuskim przeszła w ręce ugrupowań komunistyczno-rewolucyjnych. 

Nadejście Niosącego światło wiedzy 

AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:23  

Popularność ruchu komunistycznego w Wietnamie wynikała z uprawianego przez 
francuskich kolonizatorów prymitywnego kapitalizmu nastawionego na bezwzględną 
eksploatację kraju.  

 

źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki” 

+zobacz więcej 

Wykształcone elity wietnamskie zdawały sobie sprawę z potrzeby budowania 
niezależności ekonomicznej kraju przez rozwój przemysłu. Nie potrafiły jednak dotrzeć 
do mas społecznych. Tymczasem ugrupowania marksistowskie, zjednoczone na 
początku lat 30. w Komunistyczną Partię Indochin, stanowiły doskonale zorganizowaną 
grupę i skutecznie odwoływały się do warstwy chłopskiej, która stanowiła niemal 85 
proc. społeczeństwa. Należy zaznaczyć, że ówczesny komunizm wietnamski miał 
charakter narodowy i był nastawiony na działalność niepodległościową, co zjednywało 
mu wielu zwolenników. 

Współtwórcą i liderem ruchu był Nguyen Sinh Cung, który przeszedł do historii pod 
przybranym imieniem Ho Chi Minh, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Niosący światło 
wiedzy” bądź „Ten, który oświeca”. Był człowiekiem wykształconym, przez kilka lat 
mieszkał w Paryżu, odwiedził także Chiny, Indie, USA i Wielką Brytanię. Już w 1919 
roku, będąc członkiem Francuskiej Partii Socjalistycznej, wystosował list do 
uczestników konferencji pokojowej w Wersalu, w którym domagał się przywrócenia 
wolności narodowi wietnamskiemu. Wkrótce stał się jednym z symboli wietnamskiego 
ruchu oporu przeciwko polityce kolonialnej Francji.Wybuch II wojny światowej 
przyniósł nowe nadzieje indochińskim ruchom narodowowyzwoleńczym. Klęska Francji 
w Europie w 1940 roku postawiła rząd kolonialny w trudnej sytuacji.  

background image

Nie mogąc liczyć na wsparcie metropolii, gubernator rządu Vichy ugiął się pod 
naciskiem Japonii. Do końca 1941 roku wojska japońskie na podstawie traktatu o 
„wspólnej obronie” Półwyspu Indochińskiego zajęły posiadłości francuskie. 

Wykorzystując osłabienie władz kolonialnych, w marcu 1941 roku kilka wietnamskich 
grup niepodległościowych zjednoczyło się pod przewodnictwem Ho Chi Minha w Ligę na 
rzecz Niepodległości Wietnamu – Viet Minh. Wydano odezwę, w której wzywano naród 
do powstania zarówno przeciwko Francuzom, jak i Japończykom.  

Na północy kraju powstały duże oddziały partyzanckie. 

 

Na drodze do I wojny indochińskiej 

AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:24  

Wraz ze zbliżającym się końcem II wojny światowej sytuacja w Azji Południowo-
Wschodniej znacznie się skomplikowała.  

 

źródło: akg/east news, east news, archiwum „mówią wieki” 

+zobacz więcej 

Chiny chciały rozciągnąć swą strefę wpływów na wschodnią część Indochin. Stany 
Zjednoczone, skoncentrowane na zadaniu ostatecznego ciosu Japonii, wyraźnie 
wspierały ruchy niepodległościowe w regionie. We Francji zaś po upadku 
skompromitowanego rządu Vichy do głosu doszedł gen. de Gaulle, który oddanie władzy 
w kolonii Japończykom przedstawiał jako nic nieznaczący incydent i nie podejmował 
dyskusji na temat zmiany statusu Indochin. Nie uznał decyzji Japończyków, którzy 
ogłosili niepodległość Wietnamu i postawili na czele państwa cesarza Bao Daia. Wielka 
Brytania także nie wyobrażała sobie rozpadu imperium i dążyła do utrzymania status 
quo. Opinię Brytyjczyków podzielali Holendrzy szykujący się do ponownego przejęcia 
Indonezji. Strony czekały na dalszy bieg wydarzeń, przygotowując się do rozwiązań 
siłowych. 

Na przełomie lipca i sierpnia 1945 roku na konferencji w Poczdamie ustalono, że w celu 
przyjęcia japońskiej kapitulacji do Wietnamu wkroczą wojska chińskie i brytyjskie. Linią 
oddzielającą obie armie miał być 16 równoleżnik. Dla Francji, której odmówiono udziału 
w operacji, był to policzek. 

background image

Kierownictwo Viet Minhu postanowiło przejąć inicjatywę i 16 sierpnia 1945 roku 
wezwało naród do powstania. 19 sierpnia wyzwolono Hanoi. Do końca miesiąca 
powstańcy zajęli budynki rządowe w Sajgonie. Cesarz Bao Dai abdykował i publicznie 
poparł Rząd Tymczasowy. 2 września w Hanoi Ho Chi Minh w asyście setek tysięcy 
mieszkańców ogłosił powstanie Demokratycznej Republiki Wietnamu. Odwoływał się 
przy tym do amerykańskiej deklaracji niepodległości z 1776 roku i francuskiej deklaracji 
praw człowieka.Ceremonię obserwowali agenci amerykańskiego wywiadu OSS. Był to 
czas proamerykańskich nastrojów w Viet Minhu, który liczył na pomoc i wsparcie USA 
na arenie międzynarodowej. Amerykanom oferowano dogodne warunki do 
inwestowania, proponowano udział przy budowie armii. Za cenę powstrzymania 
powrotu Francuzów dopuszczano nawet myśl o tymczasowym amerykańskim 
protektoracie. 

Nowo wybrany prezydent Truman, straszony przez Paryż wizją radykalnego 
komunizmu Viet Minhu, nie podjął współpracy. Zbagatelizował raporty wywiadu, który 
donosił: „Ruch Ho Chi Minha cieszy się poparciem 85 proc. mieszkańców (...) nawet 
najbardziej bezstronny obserwator wydarzeń musi stwierdzić, iż ani wietnamski chłop, 
ani robotnik nie jest świadomy pojęć komunizm czy socjalizm, natomiast doskonale wie, 
co oznaczają pojęcia wolność i niepodległość”. Do dziś trwają dyskusje, czy istniała 
szansa uczynienia z Wietnamu drugiej Jugosławii, a z Ho azjatyckiego Tito. Ameryka 
straciła znakomitą szansę na ugruntowanie swych wpływów w regionie. Za ten błąd 
zapłaciła po latach pokaźną daniną krwi. Ho Chi Minh zaś stał się jednym z głównych 
wrogów Stanów Zjednoczonych. 

Francuzi, chcąc zachować dominującą rolę na półwyspie, wystąpili z propozycją 
utworzenia Federacji Indochińskiej, oferując szeroką autonomię w ramach tzw. Unii 
Francuskiej. Przywódcy Viet Minhu zdecydowanie odmówili: „Sprzedaliście nasz kraj 
dwukrotnie, a teraz chcecie na powrót zająć pozycje, których nie broniliście. 
Pozostawiliście naród wietnamski na pastwę wroga, z którym on podjął walkę, a z 
którym wy kolaborowaliście”. 

We wrześniu 1945 roku do Sajgonu wkroczyły jednostki brytyjskie. Dowodzący 
hinduską dywizją gen. Gracey trafił w sam środek piekła. Rząd Ho Chi Minha nie 
panował nad sytuacją na południu. W przeciwieństwie do północnego Tonkinu 
Kochinchina była o wiele bardziej podzielona politycznie. Po ulicach Sajgonu 
przemieszczali się uzbrojeni japońscy żołnierze. Wietnamscy nacjonaliści szukali zemsty 
na białych mieszkańcach. W odpowiedzi na brytyjską obecność Viet Minh wezwał do 
strajku generalnego. Rozgorzały walki o lotnisko. Gen. Gracey ogłosił stan wyjątkowy i 
kazał wydać broń francuskim jeńcom wojennym. W przywracanie porządku 
zaangażowano nawet oddziały japońskie, choć ich oficerowie i żołnierze często 
zaopatrywali grupy powstańcze w broń. Na ulicach rozgorzały otwarte walki francusko-
wietnamskie. Ostatecznie 23 września na większości strategicznych budynków w 
mieście powiewały francuskie flagi. Brytyjczycy, oficjalnie realizujący misję 
stabilizacyjną, wspierali działania Francuzów. 

background image

 

Francuzi lepsi od Chińczyków 

AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:26  

W październiku 1945 roku do Sajgonu przybył dowódca francuskiego korpusu 
ekspedycyjnego gen. Philippe Leclerc oraz mianowany wysokim komisarzem Francji w 
Indochinach Thierry d’Argenlieu, zwolennik utrzymania mocarstwowej pozycji Francji.  

Jego nominacja stanowiła poważny cios dla ugodowo nastawionej części administracji 
francuskiej. Jemu też przypisuje się odpowiedzialność za wybuch I wojny indochińskiej 
w grudniu 1946 roku.Wraz z napływem jednostek korpusu ekspedycyjnego Francuzi 
sukcesywnie odzyskiwali kontrolę nad południowym Wietnamem. Sytuacja rządu Ho 
Chi Minha w północnej części kraju stawała się coraz trudniejsza. Wkraczająca armia 
chińska prowadziła podobną politykę wobec miejscowej ludności co Japończycy. 8 mln 
Wietnamczyków zamieszkujących północne prowincje kraju stanęło przed groźbą głodu. 
Ho szukał więc porozumienia z umiarkowanym gen. Leclerkiem reprezentującym 
pogląd, że epoka kolonialna przechodzi już do przeszłości, aby jak najszybciej pozbyć się 
Chińczyków. 

6 marca 1946 roku zawarto tymczasowe porozumienie. Republika Francuska uznała 
Demokratyczną Republikę Wietnamu z zastrzeżeniem jej przynależności do tzw. 
Federacji Indochińskiej w ramach Unii Francuskiej. Wojska chińskie miały zastąpić 
oddziały francuskie liczące do 15 tys. żołnierzy. O przyszłości Kochinchiny miało 
zadecydować referendum. Ho Chi Minh był ostro krytykowany za to posunięcie. 
Przywódca republiki dosadnie skwitował zarzuty ostrymi słowami: „Czy nie znacie 
własnej historii? Po ostatnim wkroczeniu do naszego kraju Chińczycy pozostali przez 
tysiąc lat. (...) Rządy białych w Azji dobiegły końca. Jeśli pozwolimy, by Chińczycy 
pozostali, to z pewnością już nigdy nie opuszczą naszego kraju. Co do mnie, to wolę 
wąchać francuskie gówno przez pięć lat, niż żreć chińskie do końca moich dni”. 

Mimo ograniczeń warunki porozumienia były korzystne dla strony wietnamskiej, która 
występowała jako odrębny organizm państwowy, oficjalnie uznany przez stronę 
francuską. 

Ale konserwatywne koła kolonialne nie akceptowały takiej sytuacji. Gdy Ho Chi Minh 
pojechał do Paryża, ogłoszono powstanie marionetkowej Republiki Kochinchiny, co 
stanowiło złamanie marcowej umowy. Ho apelował o dalsze rokowania, a jednocześnie 
przestrzegał: „Nie odsyłajcie mnie z pustymi rękami. Jeśli trzeba będzie się bić, będziemy 
się bili, i to wy pierwsi będziecie mieli dość”. 

Wybuch I wojny indochińskiej 

AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:28  

background image

22 listopada 1946 roku doszło do incydentu w porcie Hajfongu. Podczas próby 
wyegzekwowania opłat celnych ostrzelano załogę francuskiej łodzi patrolowej.  

 

źródło: Archiwum „Mówią Wieki" 

 

źródło: Archiwum „Mówią Wieki" 

 

źródło: Archiwum „Mówią Wieki" 

+zobacz więcej 

Admirał d’Argenlieu rozkazał zająć miasto siłą. Okręty rozpoczęły ostrzał, zabijając 6 tys. 
cywilów. 19 grudnia 1946 roku Viet Minh zaatakował francuskie jednostki w Hanoi. Dwa 
dni później wznowiono działania partyzanckie w Kochinchinie. Wojna stała się faktem. 

Oddziały Wietnamskiej Armii Ludowej zaatakowały francuskie garnizony w Tonkinie i 
Annamie. Dzięki przewadze technologicznej i materiałowej wojska korpusu 
ekspedycyjnego utrzymały pozycje. Do połowy 1947 większe miasta Wietnamu 
ponownie znalazły się pod kontrolą francuską. Oddziały Viet Minhu wycofały się do 
dżungli i przeszły do działań partyzanckich.W następnych latach Francuzi 
przeprowadzali ekspedycje przeciwpartyzanckie i polowali na przywódców Viet Minhu. 

background image

Działania te nie przynosiły jednak spodziewanych efektów. Ekspedycje zazwyczaj 
trafiały w próżnię, a gdy już udało się dopaść przeciwnika, ten z łatwością przenikał 
przez pierścień obławy. W związku z tym władze kolonialne powróciły do sprawdzonej 
strategii i odtworzyły sieć garnizonów i placówek, które miały ułatwić sprawowanie 
kontroli nad zbuntowaną częścią kraju. Utrudniło to działalność Viet Minhu, który 
walczył o przetrwanie. 

Przełom nastąpił w 1949 roku, gdy w Chinach władzę przejęli komuniści. Przez 
północną granicę do oddziałów Viet Minhu zaczął napływać sprzęt i zaopatrzenie. 
Niebawem Chińska Republika Ludowa, ZSRR i inne kraje bloku komunistycznego uznały 
niepodległość Demokratycznej Republiki Wietnamu.Stany Zjednoczone w obawie przed 
powstaniem w Indochinach proradzieckiego państwa wyraźnie poparły francuskie 
wysiłki na rzecz utrzymania status quo. Aby stworzyć polityczną przeciwwagę dla DRW, 
na południu powołano do życia państwo wietnamskie, na czele którego stanął Bao Dai. 
Rozpoczęto tworzenie armii narodowej opartej na francuskiej kadrze 
dowódczej.Konflikt wkroczył w nową fazę – stał się „gorącym” elementem zimnej wojny. 
Powstrzymujący się do tej pory przed hasłami antyamerykańskimi Ho Chi Minh 
ostatecznie związał sprawę wietnamskiej niepodległości z państwami komunistycznymi. 
Przy granicy chińskiej powstały wojskowe obozy szkoleniowe. Setki radzieckich i 
chińskich doradców wojskowych pomogły przekształcić partyzantkę Viet Minhu w 
regularną armię. 

 

Rzeź pod Cao Bang 

AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:29  

W 1950 roku oddziały Wietnamskiej Armii Ludowej przejęły inicjatywę. Generał Vo 
Nguyen Giap rozpoczął serię ataków na francuskie placówki wzdłuż granicy z Chinami. 
W maju padły umocnione pozycje pod Dong Khe. 

Garnizon w Cao Bang, gdzie stacjonował m.in. elitarny 3. Pułk Legii Cudzoziemskiej, 
został odcięty od reszty kraju. Sztab Generalny nakazał mu przebicie się w kierunku 
Hanoi. Jednocześnie wysłał grupę manewrową, złożoną głównie ze strzelców 
marokańskich, która miała osłaniać odwrót. Francuskie zgrupowania połączyły się, ale 7 
października zostały rozbite przez przeważające oddziały Giapa. 6 tys. zabitych i 2 tys. 
zaginionych – to klęska, jakiej do tej pory nie doznała kolonialna Francja. Do celu dotarło 
zaledwie 700 ludzi. 

Relacje powracających wywołały szok „Zaatakowali nas wszystkim, co nadawało się do 
zabijania (...) W użyciu były granaty i noże, ale nade wszystko widzieliśmy te 
nieprzebrane masy Wietnamczyków nacierające na nas (...) Niektórzy oficerowie 
nakazywali swoim podwładnym, by strzelili im w tył głowy. Okrążeni Marokańczycy 
śpiewali wojenne pieśni, dopóki nie zostali kompletnie wybici. Przyjaciele wymieniali ze 

background image

sobą ostatnie słowa pożegnania, aż wreszcie nastała cisza, a wraz z nią przeraźliwy 
zapach wielkiej rzezi”. 

Na wieść o wydarzeniach pod Cao Bang pozostałe garnizony rozpoczęły pospieszną 
ewakuację do stolicy, zostawiając przeciwnikowi nietknięte składy broni i amunicji. 
Morale wojsk francuskich wyraźnie podupadło. W niespełna sześć miesięcy Giap wyparł 
Francuzów z północnego Tonkinu. Droga do Hanoi i Hajfongu stała przed 
Wietnamczykami otworem. 

Sytuację uratowało przybycie do Wietnamu gen. Jeana de Lattre de Tassigny. Bohater II 
wojny światowej tchnął nowego ducha w jednostki francuskie i przeszedł do 
kontrofensywy. Stworzył linię fortyfikacji okalających zieloną nizinę Rzeki Czerwonej, 
na której powstrzymał ataki Giapa. Rozpoczął rozbudowę armii narodowej, wygłaszając 
płomienne przemówienia do młodzieży wietnamskiej. 

Arsenał minionych wieków 

Michał Mackiewicz 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:31  

Arsenał Francuzów w Indochinach był bardzo zróżnicowany. Służby techniczne i 
logistyczne musiały włożyć wiele wysiłku, aby cała ta maszyneria spełniała swoją 
funkcję na polu walki.  

 

źródło: Imageforum/East News, Archiwum „Mówią Wieki” 

 

źródło: Imageforum/East News, Archiwum „Mówią Wieki” 

 

źródło: Imageforum/East News, Archiwum „Mówią Wieki” 

+zobacz więcej 

Obok sprzętu francuskiego szeroko wykorzystywano amerykański, angielski, a także 
japoński, pozostały po cesarskiej armii. 

background image

Pistolety i czołgi Francuzów 

Spośród broni strzeleckiej wymienić wypada przede wszystkim pistolet maszynowy 
MAT 49 produkowany w fabryce broni w Tulle; wzorowano go na konstrukcjach z 
drugiej wojny. Działał, podobnie jak większość pistoletów maszynowych, wykorzystując 
zasadę odrzutu zamka swobodnego, i strzelał z zamka otwartego. Amunicja kalibru 9 
mm Parabellum zapewniała odpowiednią siłę rażenia.  

Stosowano dwa typy magazynków: na 20 lub 32 naboje. MAT miał składany 
chwyt/osadę magazynka i prętową kolbę. Solidnie wykonany, poręczny i niezawodny w 
najtrudniejszych nawet warunkach, wykorzystywany był między innymi przez 
spadochroniarzy. 

Chociaż teren walk w Indochinach nie sprzyjał użyciu czołgów, Francuzi wykorzystywali 
je do wspierania piechoty i jako stałe punkty umocnione. Używano francuskich lekkich 
H-39, japońskich Ha-Go 95, a także amerykańskich shermanów, stuartów i M-24 chaffee, 
które Francuzi nazwali bizonami. Te ostatnie wzięły udział w walkach o Dien Bien Phu. 
Ich przerzut na teren twierdzy był prawdziwym logistycznym majstersztykiem. 
Operacja oznaczona została kryptonimem „Rondelle II”, pojazdy rozłożone niemalże na 
czynniki pierwsze (dokładnie na 180 elementów), załadowane do samolotów i po 
dostarczeniu na miejsce złożone z powrotem. Jeden czołg wymagał kilku lotów, a 
samoloty transportowe maksymalnie odchudzano, aby mogły przewieźć ciężkie 
kadłuby. Lekki, słabo opancerzony chaffee ważył 18 ton i uzbrojony był w działo 75 mm, 
załogę stanowiło pięciu ludzi. W Europie nie mógł się oczywiście równać się z czołgami 
niemieckimi, także w Korei był bez trudu niszczony przez T-34, ale w Indochinach nie 
miał przeciwników i ceniono go za mobilność. 

Dakota – powietrzny pociąg 

Przeciwników w powietrzu nie miało też francuskie lotnictwo, chociaż spore straty 
poniesiono od ognia broni przeciwlotniczej. Tak jak i pozostały sprzęt, samoloty 
używane w Indochinach tworzyły niezwykłą mozaikę. Rolę szturmowców odgrywały 
m.in. angielskie spitfire’y Mk. IX i mosquito FB Mk. VI oraz amerykańskie F8F-1 bearcat, 
ale w początkowym okresie walk wykorzystywano japońskie nakajimy Ki-43. Za 
bombardowanie pozycji Viet Minhu odpowiedzialny był przede wszystkim amerykański 
B-26 invader. Bardzo efektywnie działały pokładowe hellcaty i corsairy. 

Bez wątpienia jednak największe usługi oddały Francuzom samoloty transportowe: 
zapewniały przerzut ludzi i sprzętu, ale przystosowywano je także do walki. 
Pierwszeństwo należy się bez wątpienia douglasowi C-47, czyli słynnej dakocie. Znana 
jako skytrain (powietrzny pociąg), weszła do służby w 1941 roku; zabierała na pokład 
28 pasażerów.  

Cechowała ją niezwykła wytrzymałość i żywotność. Francuzi, podobnie jak Amerykanie 
w Korei, używali napalmu, który zrzucali w beczkach z samolotów transportowych, m.in. 
z dakot właśnie. Jedną z najważniejszych zalet bojowych owego płynnego paliwa 

background image

zagęszczonego jest przyczepność do rażonych przedmiotów oraz dłuższy czas palenia 
się. Temperatura płomienia napalmu wynosi ok. 1000 stopni C. 

Karabiny i haubice Wietnamczyków 

Wietnamczycy używali przede wszystkim uzbrojenia radzieckiego. Wśród nich był 
samopowtarzalny karabin SKS, czyli Samozariadnyj Karabin Simonowa. Inżynier 
Simonow znany jest jako jeden z najważniejszych rosyjskich konstruktorów broni 
strzeleckiej. Rosja miała dość bogatą tradycję w projektowaniu broni samopowtarzalnej 
długiej. Pierwszy karabin, strzelający japońskim nabojem 6,5 mm, skonstruował 
Fiodorow w 1916 roku.  

W drugiej połowie lat 30. powstały karabiny AWS wz. 36 (konstrukcji Simonowa) i SWT 
wz. 38 (Tokariewa); oba strzelały silnym nabojem karabinowym 7,62 mm i oba przyjęte 
zostały do uzbrojenia Armii Czerwonej.SKS powstał już w czasie drugiej wojny 
światowej, ale seryjną produkcję uruchomiono po 1945 roku. Zasada działania nie była 
nowatorska: SKS wykorzystywał energię gazów prochowych odprowadzanych przez 
otwór w lufie. Cechą szczególną była natomiast amunicja – SKS strzelał nabojem 
pośrednim 7,62 mm, który był kopią niemieckiego naboju do MP 44, pierwszego w pełni 
udanego karabinu szturmowego, jaki wyprodukowano. Idea karabinu szturmowego 
miała w niedługim czasie po drugiej wojnie światowej zmienić oblicze indywidualnej 
broni strzeleckiej piechoty. Nabój okazał się udany, wkrótce wykorzystano go w 
najsłynniejszym karabinie automatycznym świata AK47. SKS miał klasyczną drewnianą 
kolbę i łoże, pod lufą zaś umieszczono składany nożowy bagnet. W pudełkowym 
magazynku mieściło się dziesięć nabojów, które ładowano pojedynczo lub z łódki.  

Karabinek Simonowa był solidnie zbudowany; cecha ta charakteryzowała radziecki 
sprzęt, niezawodny i stosunkowo celny. Prosta konstrukcja powodowała, iż w krótkim 
czasie można było nauczyć się jego obsługi i konserwacji. Produkowano go w kilku 
krajach komunistycznych (m.in. w Chinach), a ciekawostką jest to, że do dzisiaj używa go 
nasza kompania reprezentacyjna. Poza SKS Wietnamczycy używali pepesz (zarówno 
radzieckich, jak i chińskich), mosinów, karabinów maszynowych DP oraz maximów i 
goriunowów (następca słynnego maxima).  

Część żołnierzy miała broń japońską oraz wcale liczną produkcji amerykańskiej. Pod 
Dien Bien Phu kluczową rolę odegrała artyleria. 

Największe straty zadały Francuzom haubice 105 mm (kilkadziesiąt), które z takim 
mozołem i ku zaskoczeniu obrońców przetransportowano na pole bitwy. Owe haubice 
przekazali Wietnamczykom Chińczycy; zdobyli je na Amerykanach w Korei. W arsenale 
Viet Minhu znalazły się ponadto działa 76,2 mm, a także moździerze 120 i 81 mm. 
Obronę przeciwlotniczą zapewniały działka 37 mm. 

 

background image

 

Bohaterowie dramatu 

AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:38  

 

źródło: sipa/east news, imageforum/east news, archiwum „mówią wieki” 

background image

 

źródło: sipa/east news, imageforum/east news, archiwum „mówią wieki” 

+zobacz więcej 

Christian Marie Ferdinand de la Croix de Castries 

Urodził się w 1902 roku. Pochodził ze starego arystokratycznego rodu, którego dzieje 
sięgają jeszcze historii krucjat. Miłośnik koni. Był członkiem narodowej reprezentacji 
Francji w jeździectwie aż do wybuchu II wojny światowej. Zasłużony w kampanii 
francuskiej 1940 roku. Uciekł z obozu jenieckiego na Śląsku i przez Niemcy, Francję i 
Hiszpanię przedostał się do Afryki, gdzie wstąpił do Armii Wolnych Francuzów. Ranny 
podczas kampanii włoskiej 1944 roku. Do Indochin trafił w 1946 roku i objął 
dowództwo grupy zwalczającej partyzantkę. Zyskał opinię dobrego żołnierza, ale także 
hazardzisty i kobieciarza. Nominację na stanowisko komendanta obozu Dien Bien Phu 
przyjął bez zachwytu – jako kawalerzysta wolał prowadzić działania zaczepne. Podczas 
oblężenia otrzymał awans na generała, ale załamał się psychicznie i faktycznie oddał 
dowodzenie płk. Langlais. Zwolniony z niewoli wietnamskiej służył w wojsku do 1969 
roku. Zmarł w 1991 roku. 

Vo Nguyen Giap 

Urodził się w 1911 roku. Najprawdopodobniej wywodził się z rodziny mandarynów, 
choć przyznawał się do pochodzenia chłopskiego. Kształcił się w szkołach francuskich i 
na uniwersytecie w Hanoi. Był nauczycielem historii. W latach 30. przystąpił do ruchu 
komunistycznego. Walczył w Chinach pod rozkazami Mao Zedonga. Współtwórca Viet 
Minhu i najbliższy współpracownik Ho Chi Minha. Podczas I wojny indochińskiej z 
Francją okazał się bardzo zdolnym dowódcą. Potrafił dostosowywać strategię walki do 
sytuacji. Uchodził za specjalistę w dziedzinie wojny partyzanckiej, czego dowody dał 
także podczas wojny wietnamskiej w latach 60. i 70. Obecnie przebywa na emeryturze, 
ciesząc się opinią bohatera narodowego Wietnamu. 
 
 
 

background image

Paradoksy historii 
AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:39  

 

źródło: Archiwum „Mówią Wieki" 
+zobacz więcej 
W marcu 1945 roku doszło do spotkania Ho Chi Minha z oficerami amerykańskiego 
wywiadu OSS. Jankesów przywitał transparent „Witamy naszych przyjaciół z Ameryki”. 
Amerykanie prowadzili szkolenia i zaopatrywali ludzi Ho. On sam podczas ciężkiej 
choroby był leczony amerykańskimi antybiotykami i sulfamidami. Obie strony liczyły w 
tym czasie na współpracę. Amerykanie widzieli w Ho przede wszystkim działacza 
niepodległościowego mogącego im pomóc w walce z Japończykami. Ho zaś spodziewał 
się pomocy w uzyskaniu niepodległości Wietnamu, zwłaszcza że prezydent Roosevelt 
niechętnie odnosił się do gen. de Gaulle’a i dawał do zrozumienia, że Indochinom należy 
się prawo do samostanowienia. Z punktu widzenia późniejszych wydarzeń i 
zaangażowania USA w wojnę w Wietnamie zabawne wydają się ówczesne opinie gen. 
Giapa określającego Amerykę jako „dobrego i wypróbowanego przyjaciela”. Sam Ho Chi 
Minh na jednym ze spotkań oznajmił: „Z przyjemnością widziałbym w Indochinach 
tysiące Amerykanów, ale żadnego Francuza”. Wkrótce okazało się, że były to prorocze 
słowa. 
Osiem dziewcząt w środku dżungli 
AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:41  
Kolejne nieudane ofensywy na linii de Lattre’a utwierdziły Giapa w przekonamiu o 
konieczności zmiany taktyki.  

background image

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 
+zobacz więcej 
Oddziały Viet Minhu rozpoczęły infiltrację umocnionych pozycji wroga. W nocy na 
niziny przenikały małe oddziałki, przechodząc na francuskich tyłach do nękających 
działań partyzanckich. Pod koniec 1953 r. na 7 tys. wiosek znajdujących się za linią de 
Lattre’a, Francuzi kontrolowali zaledwie 2 tys. Taka sytuacja zmuszała sztab w Hanoi do 
utrzymywania w delcie rzeki znacznej część armii, co nie pozwalało na podjęcie dużych 
operacji ofensywnych. Był to klasyczny pat – obie strony nie były zdolne do zadania 
ostatecznego ciosu. 
Wiosną 1953 roku Giap przeprowadził ofensywę na terytorium Laosu, podchodząc pod 
przedmieścia stolicy Luang Prabang. Działania te obnażyły słabość wojsk francuskich. 
Do tego opinia publiczna w metropolii, zwłaszcza lewicowa inteligencja, domagała się 
jak najszybszego zakończenia „brudnej wojny” w Indochinach. Paryż musiał szukać 
dyplomatycznego rozwiązania konfliktu. 
W maju 1953 roku szefem sztabu w Indochinach został mianowany gen. Henri Navarre. 
Jego zadaniem było uzyskanie „honorowego wyjścia z sytuacji”, co w praktyce oznaczało 
umocnienie pozycji militarnej przed planowanymi rozmowami pokojowymi. Nowy 
dowódca postanowił skoncentrować rozrzuconą po Tonkinie armię i oczyścić deltę 

background image

Rzeki Czerwonej z oddziałów Viet Minhu. Po kilku miesiącach działań na nizinie 
postanowił jednak rozpocząć ofensywę wzdłuż granicy Wietnamu i Laosu. 
Decyzja o stoczeniu bitwy w rejonie Dien Bien Phu do dzisiaj stanowi przedmiot 
dyskusji. Utworzenie silnego obozu warownego 320 km na północny zachód od głównej 
bazy francuskiej armii w Hanoi nie wpisywało się bowiem w pierwotne plany Navarre’a. 
Według niektórych źródeł generał uległ namowom gen. Rene Cogny, który uważał Dien 
Bien Phu za ważną bazę wypadową do działań antypartyzanckich. Sam Navarre 
uzasadniał później swoje rozkazy chęcią powstrzymania kolejnego marszu gen. Giapa na 
Laos. Amerykanom tłumaczył, że miał to być początek wielkiej ofensywy, dla której obóz 
miał stanowić zaplecze. Jednak z licznych relacji wyłania się obraz niezdecydowania 
francuskiego sztabu co do dalszego sposobu działania. Krytycy planu uważali, że 
założenie obozu nie zapobiegnie przenikaniu oddziałów wietnamskich do Laosu, a 
otworzenie kolejnego teatru działań osłabi możliwości ofensywne wojsk francuskich. 
20 listopada 1953 roku rozpoczęto operację „Castor”, w czasie której zrzucono pod Dien 
Bien Phu sześć batalionów spadochroniarzy mających oczyścić i przygotować teren pod 
budowę umocnionego obozu. Zajęli oni obszar o długości 12 mil i szerokości 8 mil. 
Wkrótce przystąpiono do fortyfikowania doliny – w centrum wybudowano lotnisko i 
betonowy bunkier dowodzenia. Wokół wzniesiono cztery główne rejony umocnione: 
„Claudine”, „Huquette”, „Eliane” „Dominique”. Dalej na północy powstały trzy sektory 
peryferyjne mające strzec podejść do obozu: „Anne-Marie”, „Gabrielle” i „Beatrice”. Na 
południu utworzono sektor „Isabelle” z rezerwowym lotniskiem. Każdy sektor składał 
się z kilku mniejszych punktów oporu, które stanowiły drewniano-ziemne schrony 
połączone systemem transzei obwałowanych workami z piaskiem i pniami drzew. 
Całość okalały pola minowe i gęste zasieki. Umiejscowienie pozycji pozwalało na 
skuteczne krycie ogniem obszarów pomiędzy sektorami. W trakcie prac wycięto lub 
wypalono niemal całą roślinność. Poprzecinana licznymi rowami, wyjałowiona dolina 
przypominała pola bitew z I wojny światowej. Ufni w siłę umocnień i wsparcie lotnictwa 
Francuzi nie zabezpieczyli jednak gęsto zalesionych wzgórz okalających dolinę. 
Wietnamczycy mają armaty! 
AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:42  
Dowództwo nad obozem objął płk Christian de Castries. W marcu 1954 roku 
dysponował 16 tys. żołnierzy wyposażonych w 28 dział i dziesięć lekkich czołgów M24 
Chaffee.  

background image

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 
+zobacz więcej 
Dowództwo wietnamskie postanowiło wykorzystać nadarzającą się okazję zniszczenia 
dużego ugrupowania przeciwnika. Operacja ta wymagała odpowiedniej organizacji. 
Zdawano sobie sprawę, że otwarty szturm pochłonie wiele tysięcy zabitych i rannych. 
Generał Giap postanowił więc rozpocząć oblężenie doliny i systematycznie zaciskać 
pętlę wokół pozycji francuskich. Jednocześnie Wietnamczycy przystąpili do ataków 
pomocniczych, absorbując siły wroga w delcie Rzeki Czerwonej i w innych częściach 
kraju. W rezultacie sztab korpusu ekspedycyjnego musiał rozproszyć odwody, co 
uniemożliwiło udzielenie pomocy oblężonym pod Dien Bien Phu. 
Wokół obozu Giap zgromadził cztery najlepsze regularne dywizje. W sumie zebrał ok. 55 
tys. żołnierzy. Do zaopatrzenia oddziałów użyto niemal 80 tys. cywilnych tragarzy. Nocą 
w podziemnych magazynach gromadzono żywność i amunicję. Wprowadzenie do walki 

background image

351. Dywizji Ciężkiej posiadającej nowoczesną artylerię i broń przeciwlotniczą 
stanowiło kompletne zaskoczenie dla okrążonych Francuzów. Nie pomogły ataki 
lotnicze ani wypady w celu namierzenia i zniszczenia wrogiej artylerii. 
13 marca o godz. 17 Giap zarządził pierwszy szturm. Celem ataku był sektor „Beatrice”. 
Dwugodzinna nawała artyleryjska zdemolowała pozycje obrońców. Ziemia zasypywała 
okopy, grzebiąc ludzi żywcem. Zniszczono bunkier dowodzenia, padła łączność i 
poszczególne punkty oporu walczyły w odosobnieniu. 
Determinacja, z jaką atakowali Wietnamczycy, zaskoczyła nawet twardych i 
nieustępliwych żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Walczono wręcz lub z najbliższej 
odległości zasypywano się ogniem z pistoletów maszynowych. „Ochotnicy śmierci” 
niosący ładunki wybuchowe lub wiązki granatów wpadali do schronów, wysadzając je 
wraz z załogami. O godz. 2 w nocy odcinek „Beatrice” wpadł w ręce Wietnamczyków. 
Następnego dnia ruszyło natarcie na sektor „Gabrielle”, obsadzony przez 5. Batalion 
Strzelców Algierskich odznaczony Legią Honorową za udział w bitwie pod Monte 
Cassino. Kilka dni wcześniej oddziały Giapa podkopały się 200 m od algierskich pozycji. 
Wkrótce rozpętało się artyleryjskie piekło. Nawała wyeliminowała moździerze 
obrońców. Potem do natarcia ruszyła piechota. Falowe ataki trwały przez całą noc. 
Ogień broni maszynowej zbierał krwawe żniwo. Na pomoc Algierczykom ruszyły dwie 
kompanie legionistów i batalion spadochroniarzy. Pomimo wsparcia czołgów kontratak 
się załamał. Rankiem 15 marca odcinek uznano za stracony. 150 ocalałych Algierczyków 
z dumą podkreślało, że wytrzymali dłużej od legionistów. 
Trzy dni później padła część punktów oporu w sektorze „Anne-Marie”, dzięki czemu 
Wietnamczycy zbliżyli się do lotniska. Klęski w pierwszych dniach walki wywołały szok 
w dowództwie francuskim. Pułkownik Piroth odpowiedzialny za unieszkodliwienie 
artylerii wroga popełnił samobójstwo. Szef sztabu ppłk Keller popadł w nerwicę i nie 
nadawał się do dalszej służby. Castries wysyłał alarmujące depesze do Hanoi, prosząc o 
posiłki. Wkrótce do obozu zrzucono dodatkowe dwa bataliony spadochroniarzy. 
W matni 
AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 00:46  
Po upadku umocnień peryferyjnych oddziały Giapa rozpoczęły regularne oblężenie 
centralnych sektorów.  

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 

background image

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 

 

źródło: sipa/east news, archiwum „mówią wieki” 
+zobacz więcej 
Wietnamczycy uzupełniali straty i szykowali się do decydującego szturmu. Robili 
podkopy, metr po metrze zbliżając się do pozycji francuskich. Pod ziemią powstał cały 
system tuneli i zamaskowanych schronów, z których grupy szturmowe miały 
niespodziewanie zaatakować Francuzów. Ci robili co mogli, żeby utrudnić pracę 
przeciwnikowi. Lotnictwo zrzucało bomby napalmowe. Opowiadający się za obroną 
aktywną płk Pierre Langlais organizował ataki na saperów wroga. 
Sztab korpusu ekspedycyjnego w Hanoi nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. 
Generał Navarre nie wierzył w szturm generalny przed nastaniem pory monsunowej 
zaczynającej się na początku maja. Tymczasem cała baza, w tym pasy startowe, 
znajdowała się w zasięgu wietnamskiej artylerii. Ewakuacja rannych była znacznie 
utrudniona. Pod koniec marca francuskie samoloty przestały lądować w ostrzeliwanej 
bazie. Z powodu silnego ognia przeciwlotniczego zrzuty z zaopatrzeniem mogły się 
odbywać tylko w nocy.W nocy z 30 na 31 marca walki rozgorzały na nowo. Rozpętał się 
zaciekły bój o pięć wzgórz osłaniających centrum bazy od wschodu. Wchodziły one w 
skład sektorów „Dominique” i „Eliane” stanowiących najważniejszy element obozu. 
Wietnamska nawała ogniowa złamała morale obrońców. Strzelcy marokańscy i algierscy 
cofnęli się do niżej położonych punktów oporu. Castries rzucił do kontrataku 
spadochroniarzy i czołgi kpt. Hervoueta. Wzniesienia kilkakrotnie przechodziły z rąk do 
rąk. Żadna ze stron nie chciała dać za wygraną. Kiedy się wydawało, że szala zwycięstwa 
przechyla się na korzyść spadochroniarzy, napływała kolejna fala żołnierzy Viet Minhu. 

background image

 
Dowódcy kompanii szturmowych domagali się posiłków, nie mogąc utrzymać swoich 
zdobyczy. Te jednak nie mogły przybyć. Przebiegły gen. Giap wydał rozkaz ataku na 
zachodnie pozycje odcinka „Huquette”, wiążąc odwody Castriesa. Wtedy Francuzów 
ponownie wsparło lotnictwo, zrzucając napalm na opuszczane pozycje. Krwawe walki 
wygasły 4 kwietnia. Z pięciu wzgórz utrzymano zaledwie dwa. Najboleśniejsza była 
utrata wzniesienia „Dominique 2”, na którego zboczu Wietnamczycy ustawili baterie 
dział 75 mm. W sześciodniowej bitwie Giap stracił 3 tys. poległych i co najmniej tyle 
samo rannych. Stan batalionów spadochronowych spadł do 300 ludzi. 
Tym razem to koniec. Żegnajcie, przyjaciele 
AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:49  
Pomiędzy 4 kwietnia a 1 maja obie strony przygotowywały się do ostatecznego starcia.  

 

źródło: Archiwum „Mówią Wieki" 
+zobacz więcej 
Francuzi otrzymali posiłki w postaci jeszcze jednego batalionu spadochroniarzy. Nie 
poprawiło to jednak zbytnio położenia oblężonych. Każdego dnia tracili ok. 100 ludzi. Od 
22 kwietnia ulewne deszcze zalewały francuskie okopy. Warunki sanitarne były 
opłakane. Ranni leżeli w ziemnych jamach. Brakowało lekarstw i środków 
opatrunkowych. Pojawiły się przypadki gangreny. 
Pod koniec kwietnia Castries miał do dyspozycji zaledwie 2 tys. zdolnych do walki 
żołnierzy. Obrońców podniosła na duchu pogłoska o odsieczy nadciągającej od strony 
Laosu. Ale wiadomość okazała się nieprawdziwa i upadek obozu był nieunikniony. 
Wietnamczycy ponownie zaatakowali na początku maja. Przerwali francuskie linie i 
zmusili przeciwnika do desperackiej obrony w odizolowanych punktach oporu. Do 
bunkra dowodzenia napływały meldunki o heroicznym końcu kolejnych placówek: 
„Atakują masami ze wszystkich stron. Niszczę radio”, „Tym razem to koniec. Żegnajcie, 
przyjaciele”. 7 maja 1954 roku, po 55 dniach oblężenia, gen. de Castries rozkazał 
opierającym się jeszcze oddziałom zaprzestanie walki. Pod Dien Bien Phu Francuzi 
stracili 77 samolotów, 14 czołgów i wszystkie działa. Do niewoli dostało się 11 tys. 

background image

żołnierzy. Viet Minh stracił prawie 8 tys. zabitych i 15 tys. rannych.21 lipca 1954 roku w 
wyniku układów genewskich przyznano niepodległość Laosowi i Kambodży. Wietnam 
pozostał podzielony linią demarkacyjną wzdłuż 17. równoleżnika. Po dwóch latach 
miały się odbyć wybory w celu wyłonienia ogólnonarodowego rządu. Tak się jednak nie 
stało i Wietnam pozostał podzielony na komunistyczną Północ i kapitalistyczne 
Południe. Rolę protektorów Wietnamu Południowego przejęli Amerykanie. Stało się to 
zarzewiem kolejnej wojny. 
Armie, żołnierze, taktyka 
AS 14-12-2007, ostatnia aktualizacja 14-12-2007 13:50  

 

źródło: Archiwum „Mówią Wieki" 
+zobacz więcej 
Organizacja oddziałów Viet Minhu odzwierciedla specyfikę wojny indochińskiej. Na 
terenach wyzwolonych tworzono regularną Wietnamską Armię Ludową, dla której 
zarezerwowano całe nowoczesne uzbrojenie. Przyspieszony rozwój tych formacji 
nastąpił wraz z uznaniem rządu Ho Chi Minha przez państwa bloku wschodniego. 
Największym związkiem taktycznym była dywizja (12 – 15 tys. żołnierzy) posiadająca 
własną artylerię, moździerze i służby tyłowe. W myśl powiedzenia gen. Giapa „front był 
wszędzie, a zarazem nigdzie” – na terenach okupowanych operowały bataliony 
regionalne. Były to klasyczne oddziały partyzanckie atakujące z ukrytych baz. Część 
jednostek regionalnych nie różniła się jakością od regularnej armii. W odpowiednim 
momencie grupowano je w formacje wyższego szczebla zdolne do stoczenia otwartej 
bitwy. Działania tego typu podjęto w delcie Rzeki Czerwonej i w Laosie. Najniższy 
szczebel stanowiła nieregularna milicja składająca się z chłopów, którzy po wykonaniu 
zadania bojowego w pobliżu miejsca zamieszkania wracali do swoich domów. Według 
danych CIA w 1954 roku siły Viet Minhu liczyły 291 tys.ludzi, w tym 185 tys. w 
jednostkach regularnych i regionalnych. Francuski Korpus Ekspedycyjny składał się w 
większości z jednostek zamorskich z francuską kadrą dowódczą. W tym egzotycznym 
gronie znalazły się m.in. pułki tyralierów algierskich i marokańskich, senegalskie 
bataliony kolonialne, kompanie tunezyjskich strzelców, a z czasem także tajskie 
bataliony piechoty. Ich jakość była zróżnicowana. Część żołnierzy walczyła w II wojnie 
światowej, prezentując wysokie morale, ale większość nie miała ochoty umierać za 
francuskie interesy w Azji i czekała na powrót do domu. Tajscy górale, świetni w walce 
partyzanckiej, nie bardzo nadawali się do regularnej wojny. Pod Dien Bien Phu 

background image

zdezerterował cały tajski batalion. Elitę korpusu stanowiły oddziały Legii 
Cudzoziemskiej, w której po 1945 roku wyraźnie wzrósł odsetek żołnierzy pochodzenia 
niemieckiego.  
Doborowe jednostki spadochronowe złożone z różnych elementów narodowych 
zazwyczaj tworzyły mobilny odwód Naczelnego Dowództwa. W latach 1951 – 1954 FKE 
osiągnął 175 tys. ludzi. Do dyspozycji sztabu w Hanoi pozostawała także prozachodnia 
Wietnamska Armia Narodowa licząca 150 tys. żołnierzy.