background image

Zmierzch Azteków

 

Kronika Zwyciężonych 

indiańskie relacje o podboju 

Wybrał, opracował i wstępami opatrzył 

MIGUEL LEÓN-PORTILLA 

Przełożyła 

MARIA STEN 

Wiersze przełożył 

JERZY FICOWSKI 

PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY 

 

Przekład tekstów z języka náhuatl na hiszpański:  

ANGEL MARIA GARIBAY K. 

Tytuł oryginału hiszpańskiego: 

VISION DE LOS VENCIDOS  

RELACIONES INDÍGENAS DE LA CONQUISTA 

Przypisy, skorowidz i bibliografię opracował  

KAZIMIERZ PIEKAREC 

Indeks opracowała  

ZOFIA CESUL 

Ilustracje według Kodeksów:  

ALBERTO BELTRAN 

Okładkę i obwolutę projektował  

ALEKSANDER STEFANOWSKI 

1961, UNIVERSIDAD NACIONAL AUT

ÓNOMA DE MEXICO 

printed in  

background image

Poland Państwowy Instytut Wydawniczy,  

Warszawa 1967 rok.  

Wydanie pierwsze.  

Nakład 10 000 + 287.  

Ark, wyd. 12, 3. Ark, druk. 16, papier rot, sat, kl. III. 80 g.  

z formatu 84 X 108/32 z Fabryki Papieru we Włocławku.  

Oddano do składania  

dnia 24 kwietnia 1967 r.  

podpisano do druku i druk ukończono w listopadzie 1967 r.  

Drukarnia Wydawnicza w Krakowie, 

ul. Zwierzyniecka 2  

Nr zam. 281/67  

Cena zł 25.—  

R-053 (1485) 

OD AUTORA WYBORU 

 

PRZEDMOWA 

EWOLUCJA KULTURALNA DAWNEGO MEKSYKU 

Wspaniały  rozkwit  państwa  Azteków,  który  wzbudził  podziw  konkwistadorów,  nie  był,  rzecz  jasna, 

czymś  samorodnym.  Stanowił ostatnie ogniwo  w  wielowiekowym  rozwoju kulturalnym, którego początki 

sięgały czasów bardzo dawnych, sprzed ery chrześcijańskiej. 

Dla  lepszego  zrozumienia  tej  ewolucji  kulturalnej  w  okresie  prehiszpańskim,  spróbujmy  przejść  się 

szybkim  krokiem  przez  tysiąclecia  dziejów  dawnego  Meksyku,  konfrontując  je  z  dobrze  znanymi 

wydarzeniami z historii starego kontynentu. 

Przede wszystkim należy przypomnieć, że podczas gdy istnienie człowieka na ziemi sięga co najmniej 

background image

pół miliona lat, to na kontynencie amerykańskim pierwsze istoty ludzkie zjawiły się — jak przypuszczamy 
—  zaledwie  około  dwudziestu  tysięcy  lat  temu.  Do  Doliny  Meksyku  człowiek  przybył  jeszcze  później, 

najstarszy  bowiem  szkielet  ludzki,  znaleziony  w  Tepexpan  niedaleko  piramid w  Teotihuácan,  liczy  około 

dziesięciu tysięcy lat. 

Wyższe formy kulturalne zjawiły się w Ameryce również o wiele później niż na starym kontynencie. W 

Egipcie i w Mezopotamii napotyka się pisane świadectwa już w IV tysiącleciu przed naszą erą, w Ameryce 

zaś,  a  konkretnie  w  Meksyku,  pierwsze  ślady  systematycznego  rolnictwa  jak  też  nieco  późniejsze 
przedmioty z ceramiki pojawiły się na tysiąc pięćset lat przed naszą erą. 

Najstarsze  pozostałości  architektury,  które  wskazują  na  istnienie  ośrodków  religijnych  w  Meksyku 

prehiszpańskim, pochodzą prawdopodobnie sprzed 500 lat przed naszą erą, tzn. właśnie z czasów, kiedy 
na  starym  kontynencie  odezwał  się  głos  proroków  Izraela  i  kiedy  w  Grecji  pojawili  się  już  filozofowie, 

poprzednicy  Sokratesa.  Najważniejszy  chyba  ośrodek  wyższej  kultury  prekolumbijskiej  znajdował  się  na 

wybrzeżu  Zatoki  Meksykańskiej,  gdzie  pojawili  się  niezwykli  artyści  i  skąd  pochodzi  najstarszy  zapis 
kalendarzowy sprzed naszej ery. Ci tajemniczy twórcy tzw. kultury Zatoki 

Meksykańskiej,  których  w  braku  lepszego  imienia  nazwano  Olmekami,  co  oznacza  w  języku  náhuatl 

1

 

„ludzie  z  okolicy  kauczuku”,  mieli  później  poprzez  swoją  sztukę,  technikę  i  wierzenia  religijne  wywrzeć 
wpływ na liczne grupy przybyłe z dalekich, północnych wybrzeży Pacyfiku. Rezultaty tego promieniowania 

kulturalnego nie dały na siebie długo czekać. 

W początkach ery chrześcijańskiej, gdy w Rzymie umacniało się imperium, a chrześcijaństwo zaczynało 

się rozszerzać na kraje położone w basenie śródziemnomorskim, w dawnym Meksyku zaczęły się pojawiać 

państwa,  które  również  słusznie  można  by  nazwać  imperiami.  W  dżunglach  środkowoamerykańskich 

kładziono  fundamenty  pod  przyszłe  święte  miasta  Majów:  Tikal,  Uaxactún,  Copan  i  Palenque,  a  w 
środkowym  Meksyku,  o  jakieś  czterdzieści  kilometrów  na  północ  od  noszącej  dziś  tę  nazwę  stolicy, 

zaczynano wznosić wielkie miasto bogów, Teotihuácan, które ze swoimi piramidami, pałacami, rzeźbami i 

malarstwem miało stać się z czasem wzorem i źródłem natchnienia dla twórczości innych narodów, jakie tu 
później  napływały.  Najwspanialszy  rozkwit  okresu  klasycznego  miast  Majów  i  Teotihuácanu,  z  ich 

niezliczonymi pałacami bogatymi w napisy i freski, zbiega się w czasie z upadkiem imperium rzymskiego. 

Wiele takich samych napisów i malowideł przedstawiających bogów odnajdzie się później w kodeksach 

2

 i 

w sztuce Azteków z okresu konkwisty. 

Wiek  IV  i  V  obfituje  w  inskrypcje  zredagowane  ideogramami  i  częściowo  znakami  fonetycznymi, 

zwłaszcza w strefie kulturowej Majów. Stanowią one świadectwo, że narody te posiadały głębokie wyczucie 
historii i czasu, czego dowodem jest także ich kalendarz, o dwie dziesięciotysięczne roku astronomicznego 

dokładniejszy niż ten, który mamy w użyciu dzisiaj. 

Z  powodów  w  większości  nam  jeszcze  nieznanych  wielkie  ośrodki  obrzędowe  Majów  i  Teotihuácan 

zaczęły  się  około  wieku  VIII  i  IX  chylić  ku  upadkowi  i  w  końcu  zostały  całkowicie  opuszczone.  Pewni 

badacze  tłumaczą  to  przybyciem  nowych  plemion  z  północy,  które  analogicznie  jak  barbarzyńcy 
pochodzenia  germańskiego  stanowiły  groźne  niebezpieczeństwo dla  twórców  już  istniejących  kultur.  Tak 

więc gdy w Europie w IX w. naszej ery utrwalał się feudalizm, a później nowe królestwa w ramach kultury, 

którą nazwalibyśmy kulturą mieszaną, albowiem powstała jako rezultat przemieszania się 

 

background image

 

 

elementów grecko-rzymskich z barbarzyńskimi, w centralnej części Meksyku także rodzi się nowe państwo, 

również mieszane, znajdujące się bowiem pod wpływami kulturalnymi cywilizacji teotihuakańskiej. Chodzi 
tu o tzw. „imperium Tolteków”, utworzone przez ludzi przybyłych z północy, mówiących bez wątpienia tym 

samym językiem náhuatl, który w kilka wieków później stał się także językiem Azteków. 

Toltekowie  zamieszkali  w  Tuli,  gdzie  pod  przywództwem  wielkiego  bohatera,  twórcy  kultury  i 

cywilizacji  Quetzalcóatla  rozpowszechnili  jeszcze  bardziej  kulturę  stworzoną  przez  mieszkańców 

Teotihuácanu. W licznych tekstach indiańskich jest mowa o Toltekach. 

Byli to wspaniali artyści i rzemieślnicy, doskonali kupcy, ludzie głęboko religijni, ludzie niezwykli. Tak 

wielki był ich prestiż, że nazwa „Toltek” stała się synonimem pojęcia „artysta”. 

Wpływy Tolteków sięgały daleko poza granice Tuli, znajdującej się o jakieś 60 kilometrów na północny 

zachód  od  obecnej  stolicy  Meksyku.  Docierały  aż  poza  łańcuch  potężnych  wulkanów,  do  Ameryki 
Centralnej i Jukatanu, o czym można się dziś naocznie przekonać, zwiedzając święte miasto Chichén-Itzá. 

Nawet  Majowie,  będący wówczas  w okresie  renesansu  kulturalnego,  znaleźli  się  także  pod przemożnymi 

wpływami Tolteków. 

Jednakże mieszkańcy Tuli, prawdopodobnie przepędzeni przez nowe hordy przybyłe z północy, musieli 

raz jeszcze opuścić swoje miasto. Quetzalcóatl odszedł na wschód, przyrzekając, że pewnego dnia powróci 

spoza  wielkiej  wody.  Teraz  znów  nowe  grupy  z  północy  uległy  wpływom  kulturalnym  teotihuakańskim  i 

background image

tolteckim.  W  ten  sposób  wokół  wielkiego  jeziora  Doliny  Meksyku  zaczęły  się  pojawiać  liczne  miasta-
państwa, nastąpił drugi renesans kulturalny, prawie że współczesny pierwszemu renesansowi włoskiemu. 

Około wieku XIII powstają dwa państwa, które nabierają poważnego znaczenia. Jedno znajduje się na 

południe od jezior i swój rozkwit zawdzięcza licznej grupie mieszkańców pochodzenia tolteckiego. Jest to 
słynny  Culhuacan,  położony  dość  blisko  obecnego  Miasteczka  Uniwersyteckiego  w  południowej  części 

stolicy. Skład drugiego państwa był bardzo różnorodny pod względem etnicznym; dzięki wojowniczości i 

zmysłowi  organizacyjnemu  jego  władców  osiągnęło  ono  większą  potęgę  niż  sąsiedzi  z  południa.  Było  to 
Azcapotzalco, które dziś stanowi północno-zachodnią dzielnicę stolicy Meksyku. 

W połowie XIII wieku przywędrował do Doliny Meksyku ostatni z wielu koczujących ludów przybyłych 

z północy. Zbliżając się do miast-państw o kwitnącej już kulturze, niepożądany intruz napotkał gwałtowny 
opór. Przybysze mówili co prawda tym samym językiem co dawni Toltekowie, pozbawieni byli jednak ich 

kultury.  Jak  powiada  stary  tekst  indiański,  „w  rzeczywistości  nikt  nie  znał  ich  oblicza”.  Byli  to  właśnie 

Aztekowie lub Mexicas, których jedynym dziedzictwem była nieugięta siła woli. 

Po pokonaniu niezliczonej ilości przeszkód Aztekom udaje się osiedlić na jednej z wysp jeziora. Zgodnie 

ze  starymi  kodeksami  miasto  ich  (Tenochtitlan)  zostało  założone  w  1325  r.  Aczkolwiek  wydaje  się  to 

nieprawdopodobne,  Aztekowie,  do  niedawna  jeszcze  niczego  nieposiadający  koczownicy,  po  upływie 
zaledwie  jednego  wieku  (około  1428  r.)  zdołali  przyswoić  sobie  tysiącletnią  kulturę,  utrwalając 

jednocześnie swoją niezależność. Od tej chwili rozpoczyna się okres panowania Azteków. I znowu w ciągu 

niespełna jednego wieku zdołali rozciągnąć swoją władzę od wybrzeży Zatoki Meksykańskiej aż po Pacyfik, 
a  na  południe  aż  do  dalekich  zakątków  Guatemali.  Jak  to  zobaczymy  później,  siłą  napędową  podboju 

dokonywanego przez Azteków był — jak byśmy to dziś nazwali — głęboki mistycyzm wojenny, wynikający z 

ich światopoglądu i pojęcia istoty boskości. 

Miasto  rozrastało  się.  Znane  pod  nazwą  Meksyk-Tenochtitlan,  stało  się  potężniejsze  niż  dawna  Tula 

Tolteków. Azteckie świątynie, ogrody i pałace olśniły konkwistadorów hiszpańskich, kiedy po raz pierwszy 

ujrzeli je w listopadzie 1519 r. 

W  tym  samym  czasie,  kiedy następuje okres  ekspansji  Azteków,  na  starym kontynencie  rozpoczynają 

się  od  1416  r.  pierwsze  wyprawy  odkrywcze.  W  latach  1416—1432  portugalscy  żeglarze  dotarli  do  wyspy 

Madery  i  na  Azory,  co  stanowiło  pierwszy  krok  na  drodze  do  odkrycia  nowego  kontynentu.  W  ciągu 
następnych  lat  —  około  1470  r.  —  marynarze  hiszpańscy  i  portugalscy  przekroczyli  linię  równika  u 

wybrzeży Afryki, a w 1487 r. słynny Bartolomé Díaz 

3

 dotarł do Przylądka Dobrej Nadziei, zaledwie na kilka 

lat przedtem, nim Krzysztof Kolumb dopłynął do Nowego Świata. 

I tak oto naród aztecki, który rozszerzał swoje wpływy i rozpowszechniał prastarą kulturę, miał spotkać 

się oko w oko z inną 
ekspansją,  ruchem  o  wiele  potężniejszym,  rozporządzającym  doskonalszą  bronią  i  wyższą  techniką 

niszczenia. Spotkanie Hiszpanów z Aztekami nastąpiło w 1519 r. i było początkowo interpretowane przez 

każdą  ze  stron  w  różny  sposób.  Aztekowie  wierzyli,  że  przybysze  z  dalekich  krajów  byli  powracającymi 
bogami, którym przewodził Quetzalcóatl. Hiszpanie natomiast, odnoszący  się z pogardą do starej kultury 

prekolumbijskiej,  uważali  Azteków za barbarzyńców  i przede  wszystkim  widzieli możliwość  zawładnięcia 

ich bogactwami przez narzucenie im nowych form życia. 

To spotkanie, które utrwalili w kronikach zarówno konkwistadorzy, jak i pokonani przez nich Indianie, 

było  w  rzeczywistości nie  tylko zderzeniem  dwóch  ruchów  ekspansjonistycznych,  lecz  także  konfrontacją 

dwóch kultur i dwóch odmiennych poglądów na życie. Z jednej strony mentalność Hiszpanów, którzy po 
niedawnej  rekonkwiście,  zakończonej  wyparciem  Arabów,  stali  się  nagle  największą  potęgą  w  Europie; z 

drugiej  —  państwo  azteckie,  które  osiągnęło  wtedy  szczyt  swego  rozwoju,  czego  dowodem  była  między 

innymi  jego  wspaniała  stolica  Meksyk-Tenochtitlan  i  nadzwyczaj  prężna  struktura  religijna,  społeczna, 
ekonomiczna  i  polityczna.  Aby  lepiej  zrozumieć  rozmiary  tragedii,  jaką  było  zniszczenie  kultury 

indiańskiej, warto pokusić się o uwypuklenie w krótkim zarysie wielkości tej kultury w końcowym okresie 

jej istnienia — kiedy to w 1519 r. podziwiali ją ludzie, których wzięto za bogów przybyłych zza morza. 

Meksyk-Tenochtitlan, metropolia aztecka 

Początki  stolicy  azteckiej,  założonej  w  1325  r.  na  wyspie  otoczonej  jeziorami,  które  w  tym  czasie 

zajmowały większą część Doliny Meksykańskiej, były skromne. Kroniki miejscowe mówią o trudnościach i 
wysiłku Azteków przy budowie pierwszych, nędznych chat i małego ołtarza ku czci najważniejszego boga, 

pana  wojny,  Huitzilopochtli.  Ale  ich  siła  woli  potrafiła  pokonać  wszystkie  przeciwności.  W  niecałe  dwa 

wieki później hiszpański konkwistador Bernal Díaz del Castillo 

4

 z zachwytem opisuje widok, jaki roztoczył 

background image

się  niby  senna  zjawa  przed  jego  oczami,  kiedy  —  po  zadomowieniu  się  Hiszpanów  w  Tenochtitlanie  w 
charakterze gości Motecuhzomy — mógł, 

oglądając stolicę ze szczytu głównej świątyni, zdać sobie sprawę z jej wspaniałości: 

„Ujrzeliśmy  stamtąd  trzy  gościńce,  które  prowadziły  do  Meksyku.  Pierwszy,  którym  właśnie 

przybyliśmy  cztery  dni  temu,  biegł  od  Iztapalapa  i  drugi  z  Tacuby,  którędy  później  uciekaliśmy  w  noc 

naszej klęski, kiedy Cuedlabaca (Cuitláhuac), nowy władca, wyparł nas z miasta, jak to później opowiemy, i 

gościniec  prowadzący  do  Tepeaquilli.  I  widzieliśmy,  jak  słodka  woda  płynęła  z  Chapultepec  zaopatrując 
miasto, i mosty na tych trzech drogach, zrobione w odstępach jeden od drugiego, pod którymi przypływała 

i odpływała woda z jeziora; na tym wielkim jeziorze widzieliśmy mnogość łodzi, jedne, które przybywały z 

dostawami,  i  inne,  które  odpływały  z  ładunkiem  i  towarami,  i  widzieliśmy,  że  do  każdego  domu  tego 
wielkiego miasta i do domów wszystkich innych miast, które znajdowały się na wodzie, wchodzono tylko 

przez mosty zwodzone, które zbudowane były z drzewa, lub podpływano do nich czółnami, i widzieliśmy w 

tych miastach cu 

5

 i adoratoria 

6

 podobne do wież i fortec, wszystkie wybielone, co wzbudzało nasz podziw, 

i domy z płaskimi dachami, a przy drogach inne wieżyczki i adoratoria niby fortece. 

Potem,  jakeśmy  się  wszystkiemu  dobrze  przyjrzeli  i  wszystko  rozważyli,  zwróciliśmy  nasz  wzrok  na 

wielki plac i na niezliczony tłum ludzi kupujących i sprzedających, a szum i gwar głosów i słów dochodził z 
odległości  większej  niż  mila.  Niektórzy  z  naszych  żołnierzy,  bywali  w  wielu  stronach  świata,  w 

Konstantynopolu i w Rzymie, i w całej Italii, mówili, że nigdy nie widzieli placu tak dobrze wymierzonego, 

o tak dobrych proporcjach i tak wielkiego, i z taką ilością ludzi...” 

Nie  mylił  się  hiszpański  konkwistador  opisując  miasto  z  takim  entuzjazmem.  Dziś,  dzięki  starym 

mapom  i  niedawnym  odkryciom  archeologicznym,  posiadamy  konkretne  dane,  które  potwierdzają  i 

wyjaśniają obraz utrwalony przez Eternala Díaz del Castillo. 

Miasto,  rozrastając  się  dzięki  nowym terenom uzyskiwanym  przy  pomocy  tego,  co  nazwalibyśmy dziś 

zręczną inżynierią wodną, zajmowało powierzchnię zbliżoną do kwadratu o boku około trzech km. 

Od  północy  Meksyk-Tenochtitlan  łączył  się  z  wyspą  Tlatelolco,  niegdyś  niezależnym  państewkiem, 

które zostało jednak w końcu podbite przez Azteków w 1473 r. Grobla przebiegająca środkiem jezior łączyła 

Tlatelolco ze świątynią bogini Tonantzin. Świątynia 

znajdowała  się  na  stałym  lądzie,  na  północnym  brzegu  jeziora,  tam  gdzie  dziś  wznosi  się  Bazylika  w 
Tepeyac 

7

 pod wezwaniem Matki Boskiej Guadalupe. 

Inna  droga  —  ta,  którą  wkroczyli  Hiszpanie  —  prowadziła  na  południe,  do  Iztapalapa,  leżącej  już  na 

lądzie stałym. Od wschodu rozciągały się wody jeziora i tylko w jasne dni można było widzieć znajdujące 
się  na  przeciwległym  brzegu  miasto  Texcoco,  które  sławę  swą zawdzięcza  między  innymi królowi-poecie 

Nezahualcoyotlowi.  W  końcu,  na  zachód,  do  sprzymierzonego  królestwa zwanego  Tlacopan  lub  Tacuba, 
biegła droga, którą później przyszło Hiszpanom uciekać podczas słynnej noche triste 

9

 (Smutnej Nocy). 

Meksyk-Tenochtitlan  dzielił  się  na  cztery  wielkie  dzielnice  zwrócone  każda  w  inną  stronę  świata.  Na 

północnym  zachodzie  znajdowało  się  Cuepopan,  „miejsce,  gdzie  rozwijają  się  kwiaty”,  które  odpowiada 
dzisiejszej dzielnicy Santa María la Redonda. Na południowym zachodzie — Moyotlan, „miejsce komarów”, 

dzielnica,  którą  misjonarze  hiszpańscy  poświęcili  później  Świętemu  Janowi  Chrzcicielowi.  Na 

południowym  wschodzie  znajdowało  się  Teopan,  „miejsce  boga”,  gdzie  wznosiły  się  budynki  głównej 
świątyni; ta część miasta była znana w okresie kolonii pod nazwą dzielnicy Świętego Pawła. Wreszcie, na 

północnym  wschodzie  leżało  Aztacalco,  „dom  czapli”,  teren,  na  którym  misjonarze  zbudowali  kościół  ku 

czci Świętego Sebastiana. 

Dwa najważniejsze  miejsca w  Meksyku-Tenochtitlanie  stanowiły bez wątpienia:  ogromny  święty  plac, 

na którym wznosiło się siedemdziesiąt osiem budynków, składających się na główną świątynię, jej ołtarze, 

szkoły,  budynki  pomocnicze,  oraz  plac  targowy  w  Tlatelolco,  gdzie  kupowano  i  sprzedawano  wszelkiego 
rodzaju  towary  z  dalekich  stron  kraju.  Obszar  świątyni  otoczony był  murem  i  stanowił  wielki  kwadrat  o 

boku  około  500  metrów.  Do  czasów  dzisiejszych  ostały  się  tylko  nieliczne  szczątki  głównej  świątyni  i 

można  je  oglądać  od  wschodniej  strony  katedry.  Tam  również  została  niedawno  umieszczona  makieta, 
pozwalająca  podziwiać  w  miniaturze  wspaniałe  budowle,  których  zespół  tworzył  prawdziwe  miasto 

poświęcone kultowi bogów. 

Naprzeciw  świątyni,  od  strony  zachodniej,  wznosił  się  pałac  Axayacatla,  który  rządził  państwem 

azteckim w latach 1469—1481. Tam właśnie zostali ulokowani Hiszpanie, jako goście Motecuhzomy, zaraz 

po przybyciu do miasta. Pałac Motecuhzomy znajdował  

się przy wielkim placu i zajmował miejsce, na którym dziś wznosi się Pałac Narodowy. 

Poza  tymi  i  innymi  pałacami  wznosiła  się  tu  niezliczona  ilość  pomniejszych  świątyń  i  budynków  z 

kamienia spajanego zaprawą murarską, przeznaczonych na mieszkania dla dygnitarzy, kupców, artystów i 

ludzi niższego pochodzenia. 

background image

Ulice były raczej wąskie, wiele z nich łączyło się z kanałami, które pozwalały łodziom kursować między 

jednym  a  drugim  brzegiem  jeziora.  Z  atrakcji  miasta  wymienić  należy  ogród  zoologiczny  i  botaniczny; 

wzbudziły one zachwyt hiszpańskich konkwistadorów. 

Meksyk-Tenochtitlan  w  okresie  podboju  zamieszkiwało  około  trzystu  tysięcy  osób.  Zajęcia  ich  były 

różnorodne. Tu odbywały się ceremonie rytualne, składanie ofiar bogom, tu przebywali uczeni i studenci 

kształcący  się  w  rozlicznych calmécac  i  telpochcalli,  prehiszpańskich uczelniach. Stale  kursujące  łodzie  z 

towarami,  ciągła  krzątanina  kupców  i  bezustanny  gwar  rozmów  na  placu  w  Tlatelolco  wywierały  tak 
wielkie  wrażenie,  że  konkwistadorzy  przyrównywali  to  wszystko  do  mrowiska.  Innym  niezmiernie 

interesującym spektaklem były ćwiczenia wojskowe i przemarsze wojowników. Krótko mówiąc, życie tego 

wielkiego miasta było życiem prawdziwej metropolii, stanowiącej serce wielkiego imperium, jak byśmy je 
nazwali  dzisiaj.  Tutaj  przybywali  ambasadorzy  i  władcy  dalekich  regionów.  Daniny  w  postaci  złotych  i 

srebrnych  ozdób,  drogocenne  pióra,  ziarna  kakaowe,  papier  z  kory  figowca  amate,  jeńcy  i  ludzie 

przeznaczeni  na  ofiary  bogom  —  wszystko  to  płynęło  niekończącym  się  potokiem  przez  ulice  i  kanały 
miasta.  Meksyk-Tenochtitlan  był  bez  wątpienia  mrowiskiem,  w  którym  wszyscy  mieszkańcy 

niezmordowanie pracowali w służbie bogów i ku chwale narodu, z czasem nazwanego „narodem Słońca”. 

Warunki powstania imperium Azteków 

Bogactwo,  potęga  wojskowa  i  ekonomiczna  Meksyku-Tenochtitlanu  były  wynikiem  podbojów 

realizowanych  od czasów króla  Itzcóatla (lata  1428—1440 n,  e.).  On  to  właśnie  wraz  ze  słynnym  królem 

Texcoco, mędrcem Nezahualcoyotlem, pokonał  
dawnych władców Azcapotzalco i ustanowił tzw. trójprzymierze, to znaczy związek Meksyku-Tenochtitlanu 

z  Texcoco  i  z  marionetkowym  —  jak  byśmy  dziś  powiedzieli  —  państwem  Tlacopan  (zwanym  także 

Tacuba). 

Niezmiernie  ważną  rolę  w  skonsolidowaniu  potęgi  azteckiej  odegrał  doradca  królewski  Tlacaélel, 

bratanek  Itzcóatla,  człowiek  o  nieprzeciętnej  indywidualności,  który  był  inicjatorem  reform  zarówno 

politycznych  i  religijnych,  jak  społecznych  i  ekonomicznych.  Głęboki  znawca  tolteckiej  spuścizny 
kulturalnej, czerpał z niej wszystko, co uważał za korzystne dla Azteków, nadając jej jednak inny kierunek, 

którego zasadniczym celem było utrwalenie potęgi i wielkości narodu azteckiego. 

Jeden  z  tekstów  indiańskich,  które  zachowały  się  w  Kodeksie  Madryckim 

9

,  opowiada,  że  Itzcóatl  i 

Tlacaélel  nie  tylko  obdarowywali  ziemiami  i  tytułami  głównych  przywódców  azteckich  w  nagrodę  za 

zwycięstwo  odniesione  w  1428  r.  nad  dawnymi  władcami  Azcapotzalco,  ale  postanowili  ponadto  dać 

swemu narodowi nową wersję historii azteckiej. Oto kilka strof z tekstu indiańskiego: 

Dzieje narodu przechowane były, 

potem wszelako spłonęły w Meksyku 
za panowania Itzcóatla. 

Decyzja zapadła oto 

i rzekli indiańscy panowie: 
„Nie należy dopuszczać, by wszyscy 

poznać te rysunki mogli. 

Ci, co do stanu poddanych należą, 
zagubić by się w tym gotowi, 

zataczać by się jęła ziemia, 

bowiem wiele tam kłamstw się zawiera 
i wiele ludzi bogami tam zwano.” 

Teksty, które dziś znamy, są więc wersją nową, istniejącą 
od czasu panowania tych dwóch osobistości. Aztekowie (Mexicas) powołują się w nich często na swoje 

pokrewieństwo  z  arystokracją  toltecką.  Bogowie  azteccy,  zwłaszcza  zaś  Huitzilopochtli,  urastają  do 

znaczenia bóstw takich jak Tezcatlipoca i Quetzalcóatl, czyli dawnych bóstw-twórców. Ale nade wszystko z 
tekstów tych przebija ów mistyczno-wojowniczy duch „narodu Słońca”, czyli narodu boga Huitzilopochtli, 

którego  zadaniem  jest  podbój  wszystkich  ludów  na  ziemi,  aby  krwią  zdobytych  jeńców  zapewnić  życie 

przynoszącej dzień gwieździe. 

Huitzilopochtli  był  już  nie  tylko  naczelnym  bożkiem  biednego  prześladowanego  plemienia,  a  dzięki 

działalności  Tlacaélela  znaczenie  jego  coraz  bardziej  rosło.  Do  Huitzilopochtli  zaczęto  kierować  dawne 

background image

tolteckie  modlitwy,  a  kapłani  ułożyli  ku  jego  czci  hymny  podobne  do  tych,  jakie  istniały  już  ku  czci 
Quetzalcóatla.  Utożsamiany  ze  słońcem,  Huitzilopochtli  był  jednocześnie  dawcą  życia  i  tym,  który 

zachęcając do wojny zapewniał trwanie epoki, w której żyli. Z drugiej strony Tlacaélel umocnił w narodzie 

azteckim  ideę  o  konieczności  utrzymania  życia  Słońca-Huitzilopochtli  za  pomocą  życiodajnej  substancji, 
jaką jest krew ludzka. 

Istnieją dowody na to, że ofiary z ludzi składano w Dolinie Meksyku jeszcze przed przybyciem Azteków. 

Nie były one jednak tak liczne jak za ich panowania. Tłumaczy to być może fakt, że Tlacaélel zdołał wpoić 
wielu  królom  Mexicas,  których  był  doradcą,  przekonanie,  że  zadaniem  ich  jest  rozciągnięcie  władzy 

Huitzilopochtli  na  inne  ziemie  i  zapewnienie  stałego  dopływu  jeńców,  których  krew  miała  zabezpieczyć 

istnienie słońca. Z jednego z przemówień Itzcóatla, o którym się mówi, „że czynił tylko to, co mu doradzał 
Tlacaélel”, zacytujemy następujące słowa: 

„...takie  jest  —  powiada  —  zadanie  Huitzilopochtli,  naszego  boga,  i  po  to  tu  przybył,  aby  zebrać 

wszystkie narody, by jemu służyły całą swoją siłą i rozumem...” 

Także  za  poradą  Tlacaélela  zaczęto  wznosić  główną  świątynię  ku  czci  Huitzilopochtli,  bogatą  i 

wspaniałą. W niej miano składać ofiary z ludzi ku czci Słońca-Huitzilopochtli, który natchnął Azteków do 

przedsięwzięcia  wielkich  podbojów:  najpierw  ujarzmili  państewka  z  nimi  sąsiadujące,  następnie  dalej 
położone, jak Oaxaca, Chiapas i Guatemala. 

Taki sens nadawał Tlacaélel guerras floridas (kwietnym wojnom), których celem było zdobycie jeńców 

na  ofiarę  dla  boga  Huitzilopochtli.  Tlacaélel  przeprowadził  jednak  reformy  nie  tylko  w  samej  religii  i  w 
ceremoniach religijnych; zmienił także protokół, który obowiązywał w pałacu królewskim, system prawny, 

wojsko,  organizację  pochtecas  —  wędrownych  kupców,  a  także  założył  prawdziwy  ogród  botaniczny  w 

Oaxtepec, w pobliżu Cuauhtla, w dzisiejszym stanie Morelos. 

Tlacaélel,  który  w ten  sposób umocnił  potęgę  Azteków,  nigdy  nie  zgodził  się  objąć  najwyższej  władzy 

jako król, czyli tlatoani 

10

, mimo 

że  po  śmierci  Itzcóatla  (1440)  i  po  śmierci  Motecuhzomy  I  (1469)  możni  wielokrotnie  mu  ten  tytuł 
ofiarowywali.  Wolał  działać  w  cieniu  tronu  jako  szara  eminencja,  dzięki  czemu  mógł  realizować  to,  co 

uważał za najwyższe przeznaczenie swego narodu. 

Umarł, prawdopodobnie około 1481 r., nie przypuszczając, że w niecałe czterdzieści lat potem potęga i 

wielkość  jego  państwa  zostaną  zniszczone  przez  konkwistadorów.  Kiedy  się  myśli  o  niezwykłej 

przenikliwości  tego  nieprzeciętnego  człowieka,  któremu  historia  tak  mało  do  tej  pory  poświęciła  uwagi, 

nasuwa  się  pytanie,  na  które  zresztą  nie  może  być  odpowiedzi:  jaki  przebieg  miałyby  wypadki,  gdyby 
przybycie Europejczyków przypadło na okres, w którym żył i działał Tlacaélel? 

Wracając do konkretnych osiągnięć Tlacaélela, należałoby wymienić przynajmniej zasadnicze podboje 

Azteków  i  omówić  sposób,  w  jaki  umacniali  swą  władzę.  Po  utrwaleniu  trójprzymierza  z  Texcoco  i 

Tlacopan  rozpoczął  się  podbój  licznych  miast-państewek,  leżących  nad  brzegami  jeziora.  W  ten  sposób 

padły Coyoacan, Cuitlahuac, Xochknilco i Chalco. 

W  obliczu  groźby,  jaką  dla  wielu  z  nich  stanowiła  wciąż  wzrastająca  potęga  Azteków,  kilka  innych 

państewek wolało sprzymierzyć się z nimi, zobowiązując się ponadto do płacenia daniny miastu Meksyk-

Tenochtitlan. Wśród nich znajdowało się państewko Tlahuicas o tej samej co Aztekowie kulturze i języku. 
Zajmowało ono południową część dzisiejszego stanu Morelos. 

W dalszej ekspansji na wschód Aztekowie dotarli do wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, gdzie państewko 

Cempoala  również  zobowiązało  się  płacić  daniny.  Właśnie  tutaj  mieli  się  zjawić  konkwistadorzy 
hiszpańscy,  którzy  dzięki  swej  niezwykłej  przenikliwości  zorientowali  się,  że  Aztekowie  nie  cieszyli  się 

zbytnią sympatią wśród ludności Cempoali. 

Podejmując  wyprawy,  czy  to  wojenne,  czy  to  handlowe,  ale  zawsze  z  określonym  celem,  Aztekowie 

dotarli na południe aż do okolic znanych dziś jako stany Oaxaca i Chiapas, a nawet — zgodnie z niektórymi 

kronikami  —  do  Przesmyku  Panamskiego.  Ze  wszystkich  tych  stron  napływały  daniny,  a  także  produkty 

będące  rezultatem  handlu  prowadzonego  w  imieniu władcy  Tenochtitlanu.  Aztekowie uszanowali  jednak 
odrębność  Tlaxcali,  jednego  z  sąsiednich  państewek,  wchodzącego  w  skład  „konfederacji  czterech 

republik”. Przyczyną, dla której Tlaxcali udało się zachować niepodległość, był 

 

background image

 

 

prawdopodobnie  fakt,  że  Aztekowie  pragnęli  mieć  tuż  pod  bokiem  terytorium,  z  którego  stale  mogliby 
zdobywać  jeńców  na  ofiary  dla  bogów.  Utrzymywali  więc  między  Tenochtitlanem  a  Tlaxcala  stan 

permanentnej  wojny,  której  ostatecznym  celem  nie  był  podbój  Tlaszkalanów,  ale  tzw.  „kwietne  wojny”. 

Ponadto  Aztekowie  uważali,  że  znajdująca  się  tak  blisko  Tlaxcala  stanowiła  doskonałe  pole  ćwiczeń  dla 
wojowników,  umożliwiając  im  jednocześnie  zdobywanie  ofiar  dla  boga  Słońca-Huitzilopochtli.  Ta 

niezwykła forma stosunków między obu państwami, na którą Tlaszkalanie zmuszeni byli przystać, stala się 

przyczyną  ich  głębokiej  nienawiści  do  Azteków.  To  też  było  powodem,  dla  którego  sprzymierzyli  się  z 
Cortésem w nadziei, że przy pomocy Hiszpanów nareszcie będą mogli zniszczyć Azteków. 

W  wyniku  podbojów  prowadzonych  przez  Meksyk-Tenochtitlan,  Aztekowie  w  chwili  przybycia 

Hiszpanów  w  1519  r.  sprawowali  władzę  nad  kilkoma  milionami  ludzi,  mówiących  różnymi  językami, 
zamieszkujących  ziemie  od  Pacyfiku  do  wybrzeży  Zatoki  Meksykańskiej  i  od  środkowego  Meksyku  do 

odległych  regionów  graniczących  z  Guatemala.  Rozwój  ich  potęgi  i  stały  wzrost  bogactw  przeobraziły  w 

konsekwencji  sposób  życia  ludności.  Istniejące  w  zalążkowej  postaci  warstwy  społeczne  stopniowo 
umacniały się i osiągały duże znaczenie, tworząc tak złożoną strukturę polityczno-społeczną, że wywołała 

ona zdziwienie hiszpańskich konkwistadorów. 

Społeczeństwo azteckie 

Podział społeczny koczowniczego plemienia, jakim byli w swoich początkach Aztekowie, dokonywał się 

w  sposób  raczej  niezwykły.  Zetknąwszy  się  w  połowie  XIII  w.  z  narodami  o  dość  rozwiniętej  kulturze, 

potomkami  Tolteków,  Aztekowie,  pełni  podziwu  dla  tych  ludów,  chcieli  się  z  nimi  złączyć  węzłami  krwi. 
Dlatego też pierwszym  azteckim królem  lub  tlatoani  imieniem  Acamapichtli  został toltecki  arystokrata  z 

background image

Culhuacan. Jego synowie ze związków z kobietami azteckimi stworzyli zalążek azteckiej arystokracji, tzw. 
pipiltin.  Poprzez  liczne  związki  i  pokrewieństwa  z  przywódcami  azteckimi  arystokracja  ta  szybko  się 

rozrosła, nabierając coraz większego znaczenia. Korzystający ze specjalnego statusu społecznego pipiltin  

otrzymywali  o  wiele  lepsze  wykształcenie,  mieli  prawo  posiadać  ziemię  jako  indywidualni  właściciele, 
zajmowali najwyższe stanowiska rządowe; tylko wśród nich mógł być wybierany król lub tlatoani. 

Inną wyraźnie określoną grupę społeczną stanowili macehualtin, czyli lud. Byli oni podzieleni na tzw. 

klany geograficzne, to znaczy grupy ludzi spokrewnionych między sobą, żyjących w określonych miejscach 
i  pracujących  wspólnie na  przydzielonych  im  ziemiach.  Zarówno  pipiltin,  jak  macehualtin, przynajmniej 

wśród  Azteków,  mieli  obowiązek  uczęszczania  do  szkół  powszechnych,  ale  pipiltin  otrzymywali 

wykształcenie  o  wiele  wyższe,  uczyli  się  między  innymi  sztuki  układania  i  interpretowania  kodeksów, 
astrologii, teologii — jednym słowem byli wprowadzani w arkana wiedzy odziedziczonej po Toltekach. 

Macehualtin zajmowali się natomiast rolnictwem, z nich tworzono wojsko, a także należeli do cechów 

kupieckich  i  rzemieślniczych.  Obok  tych  dwóch  grup  społecznych  istnieli  mayeques,  robotnicy  rolni 
pracujący dla właścicieli dóbr ziemskich, oraz różne kategorie niewolników. Należy jednak podkreślić, że 

ani mayeques, ani niewolnicy nie stanowili w rzeczywistości warstwy społecznej różniącej się wyraźnie od 

macehualtin. 

Spośród  pipiltin  wybierano  ludzi  na  najwyższe  stanowiska,  jak  kapłanów,  sędziów,  przywódców 

wojskowych  etc.  Z  różnych  źródeł  indiańskich  wynika,  że  głównie  wśród  pipiltin  przetrwały  wierzenia  i 

obrządki Tolteków. 

Zarówno  w  Tenochtitlanie,  jak  w  sąsiadującym  z  nim  mieście  Texcoco,  a  także  w  innych 

miejscowościach  istniały  grupy  uczonych  znanych  jako  tlamatinime  ;  kontynuowali  oni  studia  nad 

religijną  filozofią  Tolteków,  która  pod  wpływem  Tlacaélela  przekształciła  się  całkowicie  w  koncepcję 
określaną przez nas jako mistyczno-wojenny światopogląd Azteków. 

Tlamatinime  zachowali,  w  przeciwieństwie  do  ogólnie  przyjętego  kultu  boga  wojny  Huitzilopochtli, 

prastarą wiarę w jedynego boga, który znajdował się ponad wszystkim. Ten najwyższy bóg znany był pod 
różnymi  imionami.  Czasami  zwano  go  Tloque-Nahuaque  —  Pan  Bezpośredniej  Bliskości,  kiedy  indziej 

Ipalnemohuani  —  Dawca  Życia,  Moyocoyatzin  —  Twórca  Samego  Siebie.  Poza  tym  uważano,  że  owo 

najwyższe bóstwo, będąc jednością samo w sobie, było dwojakie: męskie i żeńskie. Czasami więc zwano je 
Ometéotl — Bóg  

Dwoistości,  kiedy  indziej  zaś  nadawano  mu  dwa  imiona  Ometecuhtli  i  Omecihuatl  —  Pan  i  Pani 

Dwoistości. 

Z takiej koncepcji boga dwoistego, który jednocześnie był siłą napędową i początkiem wszystkiego, co 

istnieje  na  świecie,  wynikała  jego  niezliczona  ilość  cech  i  funkcji.  Tak  np.  mówi  się  o Mictlantecuhtli  i  o 
Mictecacihuatl: Pan i Pani Krainy Śmierci, o Chalchiuhtlicue i Chalchiuhtlatónac: Pani i Pan Wód etc. 

Po  czym  to,  czemu  mędrcy  nadawali  wielorakie  tytuły,  a  co  było  jedną  i  tą  samą  siłą  twórczą,  w 

interpretacji  ludu  przybierało  kształt  licznych  i  różnych  bogów.  To  właśnie  oraz  wprowadzenie  bóstw 
opiekuńczych, jak boga Huitzilopochtli, wywarło na konkwistadorach hiszpańskich wrażenie, że Aztekowie 

byli  narodem  głęboko  pogańskim  i  politeistycznym.  Bardziej  wnikliwa  analiza  filozofii  mędrców 

prehiszpańskich  wskazuje,  że  przynajmniej  jeżeli  chodzi  o  wyższe  warstwy  społeczne,  to  wierzono  w 
jednego boga, Pana Dwoistości, Dawcę Życia, stale się odradzającego. 

Wojna w dawnym Meksyku 

Jeżeli  weźmiemy  pod  uwagę,  że  interpretacja  boga  Huitzilopochtli  wpajana  Aztekom  od  czasów 

Tlacaélela  miała  charakter  mistyczno-wojenny,  według  którego  bóg  ten,  identyfikowany  ze  słońcem, 

musiał  bezustannie  być  karmiony  krwią  ludzką,  stanie  się  jasne,  że  wojna  miała  także  znaczenie  dla 

rozwoju  kultury.  Wojny  prowadzono  oczywiście  dla  wielorakich  celów.  Czasami  dla  podboju  nowych 
terytoriów,  innym  razem  dla  odparcia  agresji.  Poza  tym  prowadzono  co  pewien  czas  „kwietne  wojny”, 

głównie z państewkami tlaszkalańskimi, dla zdobycia jeńców, aby ich krwią podtrzymać istnienie słońca. 

Aztekowie,  podobnie  jak  mieszkańcy  innych  państewek  położonych  w  środkowym  Meksyku,  od 

wczesnej młodości ćwiczyli się w sztuce wojennej, głównie w telpochcalli — specjalnych szkołach. Wojsko 

składało się z małych jednostek — po dwudziestu ludzi każda — które tworzyły większe grupy około 400 

żołnierzy  pod  rozkazami  tiachcauh,  który  pochodził  z  tej  samej  dzielnicy  co  jego  żołnierze.  Wyższymi 
wodzami, stojącymi na czele kilku jednostek wojskowych, byli zazwyczaj Rycerze-Orły i Rycerze-Jaguary, 

którzy  

otrzymywali  różne  tytuły,  jak  np.  tlacatécatl  —  „wódz  mężczyzn”  lub  tlacochcálcatl  —  „władca  domu 

background image

strzał”. 

Jako  broni  używano  przeważnie  drewnianych  maczug  zakończonych ostrzem  z  obsydianu.  Dowodem 

ich  skuteczności  niechaj  będzie  fakt,  że  podczas  konkwisty  niejednokrotnie  odrąbywano  nimi  za  jednym 

uderzeniem  końskie  łby.  Inną  bronią  bardzo  popularną  był  átlatl;  czyli  miotacz  dzirytów,  jak  również 
strzały  i  łuki  różnych  rozmiarów  oraz  wszelkiego  rodzaju  oszczepy,  przeważnie  zakończone  grotem  z 

obsydianu. Wojownicy indiańscy osłaniali się tarczami z drzewa lub z różnego rodzaju włókien, niekiedy 

bogato zdobnymi w pióra i malowanymi. Nosili także kaftany z pikowanej bawełny, których przydatność 
była tak wielka, że niektórzy Hiszpanie szybko zamienili metalowe zbroje na indiańskie okrycia ochronne z 

bawełny. 

Niektórzy wojownicy nosili czasami maski i hełmy zrobione ze skór zwierzęcych, które wskazywały na 

ich  rangi  wojskowe,  przeważnie  zaś  na  przynależność  do  klanu  Rycerzy-Orłów  lub  Rycerzy-Jaguarów. 

Bitwa nie mogła rozpocząć się bez odbycia określonego rytuału, który polegał na posłaniu przeciwnikowi 

pewnego typu tarcz, strzał i płaszczy, czym dawano mu do zrozumienia, że powinien szykować się do boju. 
To  właśnie tłumaczy zdumienie  Azteków, kiedy  zostali  napadnięci  przez  Hiszpanów,  będących  gośćmi  w 

ich  stolicy,  zwłaszcza  że  nie  istniał  żaden  powód  usprawiedliwiający  walkę  ani  nie  został  odprawiony 

wstępny rytuał wojenny. 

Prekolumbijskie wychowanie 

Aby lepiej zrozumieć rozwój kulturalny Azteków, zatrzymać się należy nad ich szkolnictwem, pismem i 

systemami  kalendarzowymi.  Szkoła  była  u  Azteków,  przynajmniej  w  ciągu  stu  lat  przed  konkwistą, 
obowiązkowa  i  powszechna.  Wszystkie  dzieci  azteckie  musiały  uczęszczać  albo  do  calmécac,  czyli 

ośrodków wyspecjalizowanych, albo do telpochcalli, w których uczyła się znaczna większość. W Meksyku-

Tenochtitlanie  istniało  najprawdopodobniej  co  najmniej  sześć  calmécac.  Zgodnie  ze  świadectwami 
indiańskimi, w szkołach tych przekazywano uczniom wzniosłe doktryny, uczono świętych  

pieśni, interpretacji kodeksów, odczytywania kalendarzy, wpajano znajomość historii i tradycji, ćwiczono 

pamięciowe  opanowywanie  tekstów  etc.  Temu  właśnie  systematycznemu  pamięciowemu  opanowaniu 
tekstów zawdzięcza się możność zapisania już po konkwiście alfabetem łacińskim, lecz w języku tubylców, 

hymnów, poematów i obrzędów tradycyjnych, które inaczej przepadłyby na zawsze. 

Choć  do  calmécac  na  ogół  uczęszczali  synowie  arystokracji  i  kapłanów,  jak  o  tym  wspomina  wiele 

dokumentów historycznych, niekiedy mogły w nich się uczyć szczególnie uzdolnione dzieci z ludu. 

Z  telpochcalli  —  „domów  „młodych”  —  korzy  stała  ogromna  większość  ludności.  Prawie  wszystkie 

calpullis,  czyli  dzielnice,  miały  swój  własny  telpochcalli.  Szkoły  te  były  poświęcone  bogu  Tezcatlipoca. 
Uczono  w  nich  podstaw  religii,  etyki  etc.,  a  także  wprawiano  w  sztuce  wojennej.  Jeżeli  porównać 

telpochcalli  z  calmécac,  można  by  powiedzieć,  że  pierwsze  miały  charakter  bardziej  techniczny  i 
elementarny. Jak już wspomnieliśmy, przynajmniej w Meksyku-Tenochtitlanie wszystkie dzieci, zgodnie z 

uroczystą przysięgą rodziców złożoną zaraz po ich narodzeniu, uczęszczały do jednej z tych dwóch szkół, z 

chwilą osiągnięcia odpowiedniego wieku — co przypuszczalnie przypadało na okres między 6 a 9 rokiem 
życia. 

Pismo prehiszpańskie 

Najbardziej rozwinięte kultury w dawnym Meksyku, specjalnie zaś kultury Majów, Azteków, Mixteków i 

Tolteków,  posiadały  własne  systemy  pisma,  o  czym  świadczą  między  innymi  napisy  na  kamieniach  i 

kodeksy  pochodzenia  prekolumbijskiego,  które  zachowały  się  do tej  pory.  Najbardziej  rozwinięty  system 

pisma posiadali Majowie. 

Pismo  Azteków  i  Mixteków,  w  odróżnieniu  od  pisma  Majów,  było  kombinacją  pisma  obrazkowego  i 

ideograficznego  ze  znakami  częściowo  fonetycznymi.  Niezależnie  od  symboli,  przedstawiających  liczby  i 

znaki  kalendarzowe,  częste  były  glify  oznaczające  imiona  osób  i  nazwy  miejscowości.  Zwłaszcza  w  tych 
ostatnich  Aztekowie  doszli  do  fonetycznej  analizy  poszczególnych  sylab,  a  nawet  niektórych  liter,  np.  a 

przedstawiano symbolem wody (a-tl), literę e 

symbolem fasoli (e-tl), zaś literę o symbolizowała droga (o-tli). Aczkolwiek istnieje wiele prac naukowych 
poświęconych  analizie  pisma  prehiszpańskiego,  zostaje  jeszcze  dużo  do  zrobienia,  jeżeli  chodzi  o 

manuskrypty indiańskie zarówno z okresu prekolumbijskiego, jak i z pierwszego okresu kolonialnego, czyli 

z wieku XVI, kiedy to prehiszpańska technika pisania zachowała się w formie dość czystej. Książki znane 

background image

pod nazwą kodeksów robione były z papieru wytwarzanego z kory drzewa figowego amate. Kodeksy z tzw. 
grupy  Borgia  wskazują  między  innymi,  że  treść  tych  ksiąg  miała  charakter  mitologiczny,  religijny  lub 

kalendarzowy, czasem zaś także historyczny. 

Przedstawiając w tej książce indiańskie świadectwa o konkwiście, włączyliśmy do niej szereg ilustracji 

pochodzących  właśnie  z  niektórych  kodeksów  posthiszpańskich,  gdzie,  zgodnie  z  dawną  tradycją, 

zachowano także wspomnienie dramatu konkwisty. 

Kalendarze prehiszpańskie 

Aztekowie, podobnie jak Majowie i Mixtekowie, mieli dwa zasadnicze rodzaje kalendarzy. Jeden z nich 

to  xiuhpohualli,  czyli  „rachunek  roku”.  Kalendarz  ten  składał  się  z  osiemnastu  grup  po  dwadzieścia  dni 

każda, które w sumie dawały 360 dni. Do nich dodawano jeszcze pięć, które uważano za dni przynoszące 
nieszczęście. Każdy z dwudziestu dni w grupie podlegał władzy innego boga, miał swój znak kalendarzowy i 

łączył  się  ze  swoim  odpowiednikiem  liczbowym  w  granicach  od  jednego  do  dwudziestu.  Kombinacja  ta 

powtarzała się osiemnaście razy, tworząc całość składającą się z 360 dni. 

Wobec  tego,  że  pomimo  dodawanych  pięciu  dni  rok  kalendarzowy  wybiegał  naprzód  w  stosunku  do 

roku słonecznego, uczeni azteccy, jak podają niektórzy kronikarze, dorzucali co cztery lata jeden dzień, tak 

jak my to czynimy w latach przestępnych. 

W naszej książce często będą się pojawiać daty związane z tym kalendarzem; czasem będziemy używać 

nazwy z grupy 20 dni, kiedy indziej zaś znaków kalendarzowych poprzedzonych liczbami. Dla 

ich zrozumienia będziemy niekiedy podawali w odsyłaczach odpowiednie daty według naszego kalendarza. 

Drugim typem kalendarza był kalendarz wróżbiarski tonalpohualli, czyli „rachunek dni”. Składał się on 

z  dwudziestu  grup  po  trzynaście  dni  każda,  które  w  sumie  dawały  260  dni.  Nie  był  on  oparty  na 

obliczeniach  astronomicznych  i  nie  istniała  zbieżność  między  datami  jednego  i  drugiego  kalendarza; 
można ją było znaleźć dopiero po wypełnieniu się indiańskiego cyklu trwającego 52 lata. Jak się wydaje, 

tonalpohualli  służył  przede  wszystkim  za  coś  w  rodzaju  almanachu  czy  też  kalendarza  astrologicznego, 

mającego określać pomyślny lub niepomyślny charakter każdego dnia. 

Literatura Azteków 

Mieszkańcy  dawnego  Meksyku  obok  dzieł  malarskich,  architektury  i  rzeźby  pozostawili  w  spuściźnie 

bogatą  twórczość  literacką.  Zarówno  Majowie,  jak  Aztekowie  i  wiele  innych  narodów  posiadali  pismo 
obrazkowe,  ideograficzne  i  częściowo  fonetyczne.  Do  dzisiejszego  dnia  zachowały  się  niektóre  kodeksy, 

czyli księgi obrazkowe, pochodzenia niewątpliwie prehiszpańskiego. Z drugiej strony, w dawnych cálmécac 

i  telpochcalli  od  zamierzchłych  czasów  uczono  młodzież  pamięciowego  opanowywania  hymnów,  elegii, 
mitów,  narracji  epicznych  i  innych  form  kompozycji  literackich.  Ośrodki  nauczania  zostały  w  XVI  w. 

zniszczone  przez  konkwistadorów  hiszpańskich,  a  większość  kodeksów  i  dawnych  ksiąg  obrazkowych 
spalono. 

Przeciwieństwem  tej  niszczycielskiej  postawy  była  działalność  niektórych  wyjątkowych  misjonarzy, 

takich jak Andrés de Olmos , Bernardino de Sahagún 

12

, Diego de Durán 

13

 i inni, którzy zrobili wszystko, 

co  w  ich mocy,  aby  zebrać  od tubylców zarówno księgi  obrazkowe,  jak opisy tradycji  i  pieśni,  których ci 

ostatni nauczyli się na pamięć we własnym języku w epoce prehiszpańskiej. Zapisując alfabetem łacińskim 

stare teksty, dyktowane im bezpośrednio przez tubylców, misjonarze zdołali zebrać znaczną ilość starych 
pieśni i opowieści epickich, słusznie uważanych za dzieła literackie. 

Krytyczny stosunek misjonarzy hiszpańskich, zwłaszcza Sahagúna, do tubylczych tekstów, a także sama 

treść  tych  tekstów  są  najlepszym  dowodem  ich  autentyzmu.  Niezależnie  od  tej  grupy  misjonarzy-
humanistów,  pragnących  poznać  dawną  kulturą,  także  niektórzy  tubylcy  zarówno  wśród  Majów  na 

Jukatanie, jak i wśród Azteków w centralnej części Meksyku, nauczywszy się alfabetu łacińskiego, posłużyli 

się nim, aby zapisać w języku macierzystym dzieje przodków, poematy, przypowieści i dawne mity. 

Wiele  z  tych  dokumentów  znajduje  się  obecnie  w  bibliotekach  europejskich  i  amerykańskich.  Jeżeli 

chodzi  o  samą  tylko  literaturę  aztecką,  to  dr  Angel  Maria  Garibay 

  14

,  najpoważniejszy  autorytet  w  tej 

dziedzinie,  obliczył,  że  przeszło  40  manuskryptów  jest  zapisanych  alfabetem  łacińskim  i  zawiera  teksty 
religijne, liryczne, epickie, dramatyczne, a także prozę, przemówienia dydaktyczne, legendy, opowieści etc. 

Do najcenniejszych tekstów literackich zaliczyć należy: teksty rozmówców tubylczych Sahagúna (kodeksy 

Madrycki  i  Florencki),  Zbiór  pieśni  meksykańskich 

15

,  własność  Biblioteki  Narodowej  Meksyku,  różne 

background image

Huehuetlatolli  —  gawędy  starszyzny,  z  których  kilka  znajduje  się  w  Bibliotece  Narodowej  w  Paryżu, 
Kroniki z Cuauhtitlan, Historią Tolteków i Chichimeków, Zbiór pieśni, który znajduje się w uniwersytecie 

w Texas, etc. 

Idąc z duchem dawnej tradycji literackiej i historycznej, uczeni, którzy przeżyli konkwistę, spisali teksty 

składające się na tę książkę. Jest to relacja ludzi, którzy sami będąc świadkami konkwisty, na własne oczy 

oglądali zagładę kultury swego narodu. 

Nie można w tym krótkim wstępie omówić  całokształtu życia kulturalnego w okresie prehiszpańskim, 

nie starcza bowiem miejsca na poruszenie problemów takich jak np. organizacja kapłaństwa, kult bogów, 

różnorodne formy składania ofiar, wielorakie techniki artystyczne, handel, sposób odżywiania się, ubranie 

etc. Na końcu książki podajemy więc bibliografię dzieł, które traktują bliżej o tych zagadnieniach. 

Obraz życia, myśli i ewolucji kulturalnej dawnego Meksyku, jaki tu przedstawiliśmy, pokazuje zaledwie 

pewne  zasadnicze  aspekty  życia  narodu,  który na  własnej  skórze  doświadczył tragedii  podboju.  W  czasie 

gdy  świat  aztecki  osiągnął  najwyższy  punkt  swego  rozkwitu,  ekspedycje  Juana  de  Grijaiva 

16

  i  Francisco 

Hernadeza de Córdoba

17

 krążyły już u brzegów Zatoki Meksykańskiej. W Wielki  

Czwartek  1519  r.Hernán  Cortés  postawił  po  raz  pierwszy  stopę  na  stałym  lądzie,  zaledwie  o  kilka 

kilometrów na północ od dzisiejszego miasta Veracruz. Dowiedziawszy się o potędze i bogactwie Azteków, 
podjął  decyzję  podboju  tego  bajecznie  bogatego  imperium,  w  którym  złoto  i  drogocenne  kamienie 

znajdowały się w niezmierzonych ilościach. 

Droga konkwistadorów 

18 lutego 1519 r. Hernán Cortés wyruszył z Kuby na czele armady składającej się z 10 okrętów. Miał ze 

sobą  100  marynarzy,  508 żołnierzy,  16  koni,  32  kusze,  10  armat  z brązu  i kilka  innych  dział  mniejszego 

kalibru. Towarzyszyli mu ludzie, których nazwiska miały okryć się sławą podczas podboju Meksyku, wśród 
nich Pedro de Alvarado 

18

, którego Aztekowie, ze względu na jego niezwykłą urodę i jasny kolor włosów, 

nazwali Tonatiuh, czyli „Słońce”, Francisco de Montejo 

19

, który później miał podbić Majów na Jukatanie, 

Bernal Díaz del Castillo i kilku innych, którzy utrwalili na piśmie dzieje tych wypraw. 

Zawadziwszy o  wyspę  Cozumel,  znajdującą  się  w  pobliżu  półwyspu  Jukatan,  Hernán  Cortés  zabrał  ze 

sobą Jeronima de Aguilar, który po zatonięciu statku znajdował się tu od 1511 r. wraz z innym rozbitkiem 

hiszpańskim i nauczył się dość płynnie posługiwać językiem Majów. 

Pierwsza potyczka między Hiszpanami a tubylcami miała miejsce nieco dalej, przy ujściu rzeki Grijalvy. 

Po zawarciu pokoju Hiszpanie otrzymali wśród wielu innych podarków dwadzieścia niewolnic, z których 

jednej,  Malintzin  (La  Malinche) 

20

,  przypadła  w  udziale  niezwykle  ważna  rola.  Indianka  znała  zarówno 

język  Majów,  jak  i  náhuatl.  Za  pośrednictwem  Jeronima  de  Aguilar  i  Malinche  Hernán  Cortés  mógł  od 

pierwszego  dnia  porozumieć  się  z  Aztekami.  Zwracał  się  do  Aguilara  w  języku  hiszpańskim,  ten 
przekazywał  to  Malinche  w  języku  Majów,  ona  zaś  z  kolei  mówiła  do  wysłanników  i  emisariuszy 

Motecuhzomy językiem náhuatl — już przy pierwszych spotkaniach w okolicach obecnego portu Veracruz. 

O  ile  kronikarze  hiszpańscy  odnotowują  pierwsze  kontakty  z  ludnością  z  Cempoali  na  wybrzeżach 

Zatoki  Meksykańskiej,  to  kronikarze  indiańscy  opowiadają  o  pierwszych  wieściach,  jakie  doszły  do 

Motecuhzomy o przybyciu białych ludzi na łodziach wielkich jak góry. 

Jedni  i  drudzy  zgodnie  podają  opis  darów,  jakie  Motecuhzoma  przysłał  Cortésowi,  starając  się  go 

przekonać,  że  powinien  oddalić  się  z  tych  ziem.  Właśnie  niektóre  z  tych upominków,  zwłaszcza  zaś  dwa 

wielkie kręgi, jeden ze złota, drugi ze srebra, wycyzelowane z dużym artyzmem, wysłał Cortés Karolowi V w 

dowód  swojej  lojalności  jeszcze  przed  upadkiem  Meksyku-Tenochtitlanu.  Słynny  malarz  niemiecki 
Albrecht  Durer,  który  miał  okazję  je  obejrzeć,  zapisał  w  swoim  dzienniku,  że  „nigdy  nie  widział  roboty 

równie cudownej, która by napełniła jego serce taką radością”. 

16 sierpnia 1519 r. Hernán Cortés, który pozyskał sobie ludność Cempoali, wyruszył w kierunku Tlaxcali 

i Meksyku-Tenochtitlanu. Pozostawił po sobie ayuntamiento 

21

które ochrzcił nazwą Villa Rica de la Vera 

Cruz. Orszak Cortésa składał się z 400 peonów, 15 jeźdźców i 6 różnego rodzaju dział, kilkuset żołnierzy i 

niezliczonej ilości tragarzy tubylczych, niosących wyżywienie i bagaż. 

Teksty  tubylców  mówią  o  przebiegłości  Tlaszkalanów,  którzy  posługując  się  swoimi  wasalami, 

Indianami  Otomi,  wystawili  na  próbę  potęgę  wojskową  Hiszpanów.  Zobaczywszy,  iż  Otomi  zostali  bez 

trudu zwyciężeni przez Hiszpanów, Tlaszkalanie przekonali się, że biali ludzie, posiadają broń doskonalszą 
od ich broni. Wtedy podjęli decyzję sprzymierzenia się z nimi, w ukrytej nadziei, że w ten sposób uda się 

im  być  świadkami  klęski  swoich  odwiecznych  wrogów,  potężnych  Azteków.  Tak  oto  23  sierpnia  1519  r. 

Hiszpanie  wkroczyli  do  Ocotelolco,  stolicy  zjednoczonych  państewek  tlaszkalańskich,  które  od tej  chwili 

background image

stały się ich sprzymierzeńcami. 

14 października 1519 r. miało miejsce inne ważne wydarzenie, którego wersja indiańska znacznie różni 

się  od  wersji  konkwistadorów.  Chodzi  mianowicie  o  rzeź  w  Choluli,  dokonaną  z  rozkazu  Cortésa,  który 

przybył do tego podległego Aztekom miasta wraz ze sprzymierzonymi Tlaszkalanami. Kroniki hiszpańskie 
podają,  że  Cortés  wykrył  w  Choluli  spisek  przygotowany  przez  mieszkańców  tego  miasta.  Natomiast 

kroniki indiańskie stwierdzają, że zdradę uknuli Hiszpanie i ich sprzymierzeńcy, Tlaszkalanie. 

Wreszcie, 8 listopada 1519 r., po przekroczeniu łańcucha wulkanów, Hernán Cortés i jego ludzie weszli 

po raz pierwszy do Meksyku-Tenochtitlanu przez Iztapalapa, gościńcem łączącym miasto od 

strony  południowej  z  jeziorem.  Kroniki  indiańskie  malują  niezwykle  barwnie  spotkanie  Motecuhzomy  z 

Cortésem  na  tym  właśnie  gościńcu,  dziś  przemienionym  w  stolicy  Meksyku  w  nowoczesny  wiadukt. 
Przybysze,  którzy  zamieszkali  w  pałacach  królewskich,  mogli  sobie  doskonale  zdać  sprawę,  z  wielkości  i 

potęgi miasta. 

Pobyt  Hiszpanów  w  stolicy  azteckiej  zakończył  się  tragicznie  na  skutek  zdradzieckiego  ataku 

dokonanego  przez  don  Pedro  de  Alvarado,  pod nieobecność  Cortésa,  podczas  święta  Tóxcatl.  (Data tego 

święta  zbiegała  się  niemal  ze  świętem  Wielkanocy  1520  r.)  Zamieszczony  tu  epicki  opis  tej  bitwy 

pochodzący  z  kronik  tubylców  posiada  taką  siłę  wyrazu,  że  nie  wpadając  w  przesadę  można  go  określić 
mianem indiańskiej Iliady

Kiedy  Hiszpanie  wraz  z  Cortésem,  który  tymczasem  powrócił,  postanowili  uciec  z  miasta,  stracili 

przeszło połowę swoich ludzi i wszystkie przywłaszczone skarby. Klęska Hiszpanów, uciekających z miasta 
30 czerwca 1520 r. w kierunku zachodnim przez gościniec Tacuba, znana jest w historii jako noche triste. 

Hiszpanie zwrócili się o pomoc do swoich sprzymierzeńców Tlaszkalanów, ale upłynął prawie rok, nim 

—  30  maja  1521  r.  —  byli  w  stanie  rozpocząć  faktyczne  oblężenie  Meksyku-Tenochtitlanu.  W  tym  celu 
Hernán  Cortés  skoncentrował  przeszło  80  000  żołnierzy  tlaszkalańskich  oraz  wzmocnił  swoje  własne 

szeregi  żołnierzami  hiszpańskimi,  przybyłymi  do  Veracruz  z  innymi  ekspedycjami.  Ponadto,  od  28 

kwietnia tego samego roku, Cortés spuścił na wodę 13 brygantyn, które miały odegrać niepoślednią rolę w 
oblężeniu wyspy. 

Kroniki  indiańskie  opisują,  jak  Hiszpanie,  począwszy  od  30  maja  1521  r.,  zaczęli  atakować  miasto. 

Wspominają  o  różnych  najazdach  ludzi,  których  początkowo  brali  za  bogów,  pod  koniec  zaś  nazywali 
popolocos — tak określano barbarzyńców. Niektóre kroniki były pisane przez historyków pochodzących z 

północnej części miasta (Tlatelolco), wobec tego często stawia się w nich odwagę mieszkańców Tlatelolco 

wyżej niż odwagę samych Azteków. 

W kronikach jest także mowa o wyborze młodego Cuauhtemoca, który po śmierci Motecuhzomy i jego 

następcy,  księcia  Cuitlahuaca  —  padł  on  ofiarą  czarnej  ospy  przywiezionej  przez  Hiszpanów  i  siejącej 
spustoszenie  wśród  Indian  —  został  wybrany  na  stanowisko  najwyższego  władcy.  Podczas  panowania 

Cuauhtemoca miały  

miejsce  nieustanne  potyczki  wojenne  i  zarówno  jednej,  jak  i  drugiej  stronie  nie  można  odmówić 
bohaterstwa. Raz jeszcze kroniki indiańskie malują wydarzenia z ekspresją równą wielkim eposom. Po 80 

dniach  oblężenia,  1—Węża,  roku  3—Dom,  czyli  13  sierpnia  1521  r.,  padł  Meksyk-Tenochtitlan,  a  młody 

książę  Cuauhtemoc  dostał  się  do  niewoli.  Także  wydarzenia,  które  miały  miejsce  po  konkwiście,  zostały 
opisane przez kronikarzy indiańskich. Smutne pieśni, tu przytoczone, ujawniają, jak głębokim wstrząsem 

było dla Azteków zniszczenie ich miasta i ich niezwykłej kultury. 

Oto krótka synteza wydarzeń przedstawionych w tej książce, tak jak je widzieli zwyciężeni Aztekowie. 

Badania  kronik  indiańskich  opisujących  konkwistę  otwierają  wrota  do  dalszych  poszukiwań  o  dużym 

historycznym  znaczeniu.  Zamierzeniem  naszej  antologii  było  przekazanie  współczesnemu  czytelnikowi 

jednego z najbardziej cennych świadectw, jakie zostawił naród świadomy swojej historii i wartości swojej 
własnej kultury. 

We wstępie ogólnym podajemy krótki opis źródeł, z jakich pochodzą dokumenty i kroniki indiańskie, 

wskazując także dokładnie, gdzie znajdują się one obecnie. Tłumacząc je na język hiszpański staraliśmy się 
zachować jak najdalej idącą wierność z oryginałem w języku náhuatl, a także oddać jego moc ekspresyjną i 

głęboki  dramatyzm.  Niezależnie  od wartości  historycznej  tych  tekstów  chcieliśmy uwypuklić  ich  wartość 

literacką i ogólnoludzką. 

WSTĘP 

Kroniki, wiadomości i relacje odkrywców i konkwistadorów Nowego Świata stały się dla Europejczyków 

XVI i XVII wieku zaskakującą rewelacją. Europa  — stary kontynent o wielowiekowej historii  — pragnęła 

background image

poznać osobliwe formy życia tych „barbarzyńskich ludów”, niedawno odkrytych. 

Dane dostarczone przez „kronikarzy Indii”, bądź spontaniczne, bądź tendencyjne, zostały przyjęte przez 

Europę  z  niezwykle  żywym  zainteresowaniem.  Niekiedy  stanowiły  przedmiot  sporu,  nigdy  jednak  nie 

przestały  skupiać  na  sobie  uwagi.  Nie  tylko  konkwistadorzy  i  misjonarze,  ale  także  uczeni,  humaniści 
europejscy i kronikarze królewscy, starali się wytworzyć sobie zgodne z rzeczywistością pojęcie o cywilizacji 

i przyrodzie Nowego Świata. 

Wyniki tych spekulacji były różne. Próbowano opierać się na starych teoriach. Sądzono na przykład, że 

pewni  tubylcy  byli  w  rzeczywistości  potomkami  zaginionych  plemion  izraelskich.  Tak  przypuszczał  fray 

Diego de Durán, jeśli idzie o narody z kręgu kultury náhuatl. Kiedy indziej relacje i kroniki były mniej lub 

bardziej świadomą apologia konkwisty, jak to miało miejsce w relacjach Hernána Cortésa. W niektórych 
tekstach  Indianie  występują  jako  barbarzyńcy,  jako  bałwochwalcy  uprawiający  ludożerstwo  i  sodomię, 

podczas gdy w innych stawia się ich za wzór wszelkich cnót. 

Opierając  się  na  tych  kronikach  i  relacjach,  napisano  w  Europie  kilka  wersji  historii  zgodnie  z 

humanistycznymi  kryteriami  owej  epoki.  Wystarczy  przypomnieć  księgi  De  orbe  novo  słynnego  Pietro 

Martyr d'Anghiera 

22

, w których autor wielokrotnie wyraża swój podziw dla sztuki i form życia Indian, lub 

zadziwiającą ilość informacji z pierwszej ręki o Indianach, które zebrał i włączył do swojej Historia general 
kronikarz  królewski  Antonio  de  Herrera 

23

.  W  sumie  można  powiedzieć,  że  historiografia  już  nie  tylko 

hiszpańska i portugalska, lecz także francuska, angielska, niemiecka i włoska 

nabrała nowych rumieńców, kiedy przyroda i ludy Nowego Świata stały się przedmiotem jej studiów. 

Ale,  wobec  zdumienia  i  zainteresowania  Starego  Świata  dla  zjawisk  przyrody  i  ludności  tego 

kontynentu,  rzadko kiedy  myśli  się  o zdziwieniu  i zainteresowaniu,  jakie  musiało  wywołać  wśród Indian 

zjawienie  się  istot  przybyłych  ze  świata  równie  dla  nich  nieznanego.  Albowiem  jeżeli  pociąga  nas 
studiowanie różnorakich wyobrażeń, jakie o Indianach wytworzyli sobie Europejczycy, to przeciwny punkt 

widzenia,  prowadzący  do  głębszego  poznania  świata  myśli  tubylców  —  tak  dalekiego  i  tak  jednocześnie 

nam bliskiego — jest równie, jeśli nie bardziej, pasjonujący. 

Co myśleli Indianie widząc przybijających do swych brzegów odkrywców i konkwistadorów? Jaka była 

ich pierwsza reakcja? Jaki sens nadali swej walce? Jak odczuli własną klęskę? 

Oczywiście nie na wszystkie te pytania będzie można znaleźć odpowiedź. Ale wyjaśnimy przynajmniej 

pewne  problemy  najwyżej  rozwiniętych  kultur  indiańskich.  Z  jednej  strony  teksty  i  pisma  obrazkowe 

Indian, a z drugiej relacje hiszpańskie złożą się na dwie płaszczyzny historycznego zwierciadła, w którym 

odbija się konkwista. Nie ulega wątpliwości, że między obrazem przedstawionym przez Indian a tym, jaki 
malują  Hiszpanie,  istnieć  będą  duże  różnice.  Niezależnie  jednak  od  wzajemnego  potępiania  się  i  braku 

zrozumienia,  obydwa  wizerunki  są  głęboko  ludzkie.  I  jako  takie  powinny  być  studiowane  w  sposób 
obiektywny.  Albowiem  tylko  ich  spokojne  przeanalizowanie,  wolne  od  uprzedzeń  i  sympatii,  pozwoli 

zrozumieć  korzenie  współczesnego Meksyku, który  narodził  się  w  wyniku  gwałtownego  zderzenia  dwóch 

światów, jakie miało miejsce przed wiekami. 

Dwie kultury w Mezoameryce — kultura Majów i kultura náhuatl — pozostawiły nam najobszerniejszą 

dokumentację indiańską o podboju. Obie kultury posiadały historię, pismo i ustny przekaz tradycji. Parę 

uwag  na  temat  zainteresowań  tych  narodów  historią  pozwoli  nam  zrozumieć,  dlaczego  kładły  one  taki 
nacisk na utrwalenie swego własnego obrazu konkwisty. 

Zainteresowanie Indian historią 

Stele  Majów  i  inne  pomniki  zabytkowe  Majów  i  narodów  Nahuas, kodeksy historyczne,  xiuhámatl  — 

„księgi lat” prehiszpańskiego świata náhuatl, redagowane głównie pismem ideograficznym, posiadającym 

już  jednak  zaczątki  fonetyczne,  świadczą  o  tym,  jak  bardzo  narodom  Nahuas  i  Majów  zależało  na 

utrwaleniu  pewnych  wydarzeń  wielkiej  wagi.  Ponadto  świadczą  o  tym  również  wiernie  zapamiętywane 
teksty, których uczono w prehiszpańskich szkołach, gdzie niezależnie od innych przedmiotów wykładano 

uczniom dzieje własnego narodu w kolejności, w jakiej następowały i w jakiej je zapisywano w kodeksach. 

Przytoczymy  tu  tylko  jedno  świadectwo  pokazujące,  jak  wielką  wagę  przywiązywali  tubylcy  do 

utrwalenia wydarzeń z własnej historii. Pochodzi ono z pracy głównego kronikarza Filipa II, don Antonia 

de Herrera, który nie starając się wychwalać Indian, zebrał w wieku XVI, lepiej niż ktokolwiek inny, relacje 

i wiadomości dotyczące Historii ogólnej czynów Kastylijczyków na wyspach i lądzie stałym za morzem 
zwanym Oceanem. 
Niechaj doniosłość cytatu usprawiedliwi jego nadmierną długość. Oto co pisze Herrera 

w Księdze X swej Czwartej Dekady: 

„Narody  Nowej  Hiszpanii  zachowywały  w  pamięci  rzeczy  minione:  Na  Jukatanie  i  w  Hondurasie 

background image

istniały oprawne księgi, w których Indianie mieli zapisany podział czasu, wiedzę o roślinach i zwierzętach i 
innych zjawiskach przyrody. 

W  prowincji  Meksyk  posiadali  swoje  biblioteki  zawierające  księgi  i  kalendarze  z  rysunkami 

utrwalającymi najważniejsze wydarzenia. Wydarzenia konkretne przedstawiano ich stałymi znakami, inne 
zaś były zaznaczone w sposób dowolny. W ten sposób wyobrażali wszystko, co chcieli. 

Ażeby ustalić czas każdej rzeczy, posługiwali się rysunkiem kół, z których każde oznaczało jeden wiek 

składający  się  z  52  lat;  a  obok  tych  kół  przedstawiali  rzeczy  godne  upamiętnienia,  zgodnie  z  rokiem,  w 
którym  się  one  wydarzały;  np.  rysowali  człowieka w kapeluszu  i kolorową spódnicę  pod znakiem trzciny 

cukrowej, wskazując w ten sposób na rok (trzciny), w którym Kastylijczycy wkroczyli  na ich ziemię, i tak 

samo opisywali wszystkie następne wydarzenia. 

 

MIASTO TENOCHTITLAN 

Ale wobec tego, że znaki ich nie były tak doskonałe jak nasze pismo, nie mogli tak dokładnie utrafić w 

odpowiednie  słowa  i  potrafili  tylko  wyrazić  główną  treść;  mieli  jednak  zwyczaj  uczenia  się  na  pamięć 

przemówień,  odezw  i  pieśni.  Tyle  mieli  ciekawości,  aby  zachować  pamięć  o  minionych  czasach,  ¿e  w 

szkołach  przeznaczonych  do  tego  celu  starszyzna  przekazywała  młodzieńcom  wydarzenia,  które  tym 
sposobem były utrwalane w całości. 

Potem,  kiedy  Kastylijczycy  wkroczyli  na  ową ziemię,  kiedy  nauczyli  Indian  sztuki  pisania,  spisali  ich 

modlitwy  i  pieśni,  tak  jak  oni  je  między  sobą  mówili  od najstarszych  czasów; ich  własnymi  rysunkami  i 
znakami zapisywali ich myśli w taki sam sposób, jak piszą Pater Noster Ave Maria i całą Chrześcijańską 

Naukę.” 

Tak  oto  narody  Nahuas  i  Majowie,  którzy  tyle  starań  dołożyli  i  „tyle  mieli  ciekawości,  aby  zachować 

pamięć  o  minionych  czasach”,  nie  dopuścili  do  tego,  aby  zaginęło  ich  własne  wspomnienie  o 

najtragiczniejszym i najbardziej zdumiewającym wydarzeniu — konkwiście dokonanej przez obcych ludzi, 

którzy na zawsze zniszczyli ich najdawniejsze formy zwyczajowe. Książka ta — będąca rodzajem antologii 

background image

tekstów  i  rysunków  —  przedstawia  niektóre  z  licznych  wyobrażeń,  jakie  Indianie  mówiący  językiem 
náhuatl z Tenochtitlanu, Tlatelolco, Tezcoco, Chalco i Tlaxcali wytworzyli sobie o Cortésie i Hiszpanach, o 

konkwiście, ostatecznym upadku stolicy azteckiej i jej kultury. 

Podobną  pracę  mogliby  przygotować  również  badacze  kultury  Majów  dysponujący  indiańskimi 

relacjami z konkwisty, które znajdują się między innymi w Rocznikach Xahilów, Tytułach Rodu Ixquin 

— Nehaip, Kronice Chac-Xulub-Chen i częściowo w niektórych księgach Chilam Balam 

24

Realizacja  tak  interesującego  studium  należy  do  tych,  którzy  zajmują  się  badaniem  wielkiej  kultury 

Majów. Nam pozostaje teraz omówić pokrótce — o tyle, o ile pozwala na to ta przedmowa — pochodzenie 

zawartych  w  książce  materiałów  oraz  sposób,  w  jaki  zostały  napisane  i  namalowane;  stanowią  one 

świadectwo przedstawicieli kultury náhuatl, ludzi, z których wielu było świadkami konkwisty. Ten właśnie 
wybór tekstów i rysunków nazwaliśmy Kroniką Zwyciężonych. 

Relacje i rysunki ludów Nahuas poświęcone konkwiście 

Fray Toribio de Benavente, Motolinía 

25

, który znalazł się w Meksyku-Tenochtitlanie w czerwcu 1524 r. 

jako jeden ze słynnej grupy dwunastu franciszkanów przybyłych do Nowej Hiszpanii, pierwszy zrozumiał, 

jak istotną była dla Indian sprawa zachowania ich własnych wspomnień o konkwiście. Oto co sam mówi na 

początku Trzeciej Księgi swej Historii Indian w Nowej Hiszpanii. 

„Robiąc  rachunek  lat,  baczną  zwrócili  oni  (tubylcy)  uwagę  na  rok,  w  którym  przybyli  i  wstąpili  na  tę 

ziemię  Hiszpanie,  jako  na  rzecz  bardzo  godną  zastanowienia  się  i  która  na  początku  wywołała  w  nich 

wielkie przerażenie i zdumienie: zobaczyć ludzi przybyłych wodą (coś czego oni nigdy nie widzieli ani nie 
słyszeli,  że  może  być  uczynione)  w  stroju  tak  różnym  od  ich  stroju,  tak  dzielnych  i  odważnych,  tak 

nielicznych,  a  wkraczających  do  wszystkich  prowincji  tej  ziemi  z  taką  pewnością  siebie  i  śmiałością,  jak 

gdyby  wszyscy  tubylcy  byli  ich  wasalami.  Tak  samo podziwiali  i  przerażeni byli  widokiem koni  i tym,  co 
wyczyniali  Hiszpanie  na  nich  siedzący...  Hiszpanów  nazywali  teteuh,  co  znaczy  «bogowie»,  a  Hiszpanie 

zniekształcając to słowo wymawiali je teules... 

W  ten  sam  sposób  Indianie  zanotowali  i  wskazali  na  rok,  w  którym  przybyło  dwunastu 

franciszkanów...” 

Wiele  z  tych  relacji  w  języku  náhuatl  zachowało  się  do  naszych  czasów;  jak  to  zauważa  Motolinía, 

Indianie  odnotowali  w  nich  przybycie  Hiszpanów  i  najważniejsze  wypadki  konkwisty.  Relacji  tych  i 
rysunków,  obok  innych  opisów  dokonanych  trochę  później  przez  tubylców,  jest  w  sumie  więcej  niż 

dwanaście.  O  różnym  znaczeniu  i  rozmiarach  oraz  pisane  w  różnych  epokach,  stanowią  jednak 

wystarczający  materiał,  aby  na  jego  podstawie  można  było  badać  cechy  charakterystyczne  konkwisty 
widzianej  oczyma  Indian.  Skomentujemy  pokrótce  kilka  z  tych  głównych  tekstów,  biorąc  pod  uwagę 

zarówno ich starszeństwo, jak rozmiary. 

a) Pieśni o podboju. Najstarsze świadectwa indiańskie dotyczące konkwisty znalazły wyraz w różnych 

pieśniach,  ułożonych  na  dawną  modłę  przez  niektórych  cuicapicque  —  poetów  Nahuas,  którzy  przeżyli 

podbój. Tak więc, żeby nie wymieniać wszystkich, przytoczymy 
przynajmniej  dwa  poematy,  typowe  przykłady  tzw.  icnocuicatl,  czyli  smutnych  pieśni  lub  elegii.  W 

pierwszej opisane są ostatnie dni oblężenia Tenochtitlanu, podczas gdy w drugiej mowa jest o tym, w jaki 

sposób  zginął  naród Mexícatl.  Przedrukowujemy  tutaj  tylko  kilka  strof  z każdego  z  tych utworów,  ażeby 
pokazać reakcję Indian na zniszczenie ich świata i ich dawnych zwyczajów. 

Na drogach leżą pokruszone groty, 

i włosy są porozrzucane. 
Bez dachów pozostały domy, 

ich mury czerwienieją. 

Robactwo po ulicach pełznie i po placach, 
na ścianach mózgi rozpryskane. 

Poczerwieniały wody, jakby farbowane, 

a kiedyśmy z nich pili, 
był w nich smak saletry. 

Biliśmy wtedy w mury z adobe 

26

a to, co dawniej miastem naszym było, 
dziś jako przetak stało się dziurawy. 

background image

Tarczami swymi broniliśmy miasta, 
lecz nie mogły osłonić jego samotności. 

Płaczcie, przyjaciele moi,  

a wiedzcie o tym, że przypadki nasze  
narodowi przynoszą kres meksykańskiemu.  

Woda gorycz ma w sobie i gorzkie jest jadło!  

Oto co w Tlatelolco sprawił Dawca Życia. 

Analizując te dokumenty w swojej pracy Historia literatury náhuatl dr Ángel Maria Garibay wskazuje, 

że drugi z poematów mógł powstać w 1523 r., a pierwszy w 1524 r. 

b)  Relacja  anonimowa  z  Tlatelolco  (1528  r.).  Prócz  poematów,  istnieją  relacje  wyraźnie  indiańskie, 

pisane począwszy od roku 1528, już po, konkwiście. Niezmiernie doniosłą wagę posiada manuskrypt nr 22, 

znajdujący  się  w  Bibliotece  Narodowej  w  Paryżu, znany  pod nazwą  Unos  anales históricos  de la  Nación 

Mexicana (Roczniki historyczne narodu meksykańskiego), napisany w języku náhuatl przez anonimowych 
autorów z Tlatelolco około 1528 r. Ten cenny dokument wydobywa na światło dzienne fakt niezwykły, że 

jeszcze 

przed  założeniem  Colegio  de  Santa  Cruz 

27

  istniała  grupa  Indian,  którzy  posiedli  znakomitą  znajomość 

alfabetu łacińskiego i posługiwali się nim, aby zapisać różnego rodzaju wspomnienia minionych czasów, a 

przede wszystkim własne spojrzenie na konkwistę. 

Roczniki  te,  niezwykle  wartościowe  jako  dokumenty,  są  jeszcze  cenniejsze  z  punktu  widzenia 

literackiego  i  ogólnoludzkiego,  po  raz  pierwszy  bowiem  jest  w  nich  odmalowany  z  licznymi  szczegółami 

obraz  zniszczenia  kultury  náhuatl  —  tak  jak  to  widzieli  naoczni  świadkowie.  Do  rozdziału  X  tej  książki 

włączono  w  całości  hiszpańską  wersję  tekstu  opracowanego  przez  dra  Garibaya  na  podstawie  facsimile 
wspomnianego manuskryptu Biblioteki Narodowej w Paryżu. W bibliografii umieszczonej na końcu książki 

można znaleźć odnośne objaśnienia. 

c)  Zeznania  rozmówców  Sahagúna.  Następną  po  tekście  z  1528  r.,  jeżeli  chodzi  o  znaczenie  i 

starszeństwo, jest o wiele obszerniejsza relacja z konkwisty, którą pod okiem ojca Bernardina de Sahagún 

zredagowali  w  języku  náhuatl  jego  indiańscy  uczniowie  w  Tlatelolco,  korzystając  z  informacji  starych 

Indian,  świadków  konkwisty. Pierwsza  redakcja tego  tekstu  „w  grubociosanym  języku  indiańskim, takim 
jakim  oni  się  posługiwali”,  jak  pisze  Sahagún,  została  prawdopodobnie  ukończona  około  1555  r.  Później 

fray  Bernardino  dokonał  hiszpańskiego  streszczenia  tekstu.  Niestety  zaginęła  pierwsza  wersja  w  języku 

náhuatl  z  1555  r.  Znana  jest  natomiast  druga  redakcja,  także  w  języku  náhuatl,  ukończona  w  r.  1585,  w 
której według Sahagúna wprowadzono liczne poprawki, gdyż do poprzedniej „wprowadzono rzeczy, które 

umieszczono źle, inne zaś pominięte zostały milczeniem, choć uczyniono źle, że je przemilczano”. 

Zdaniem dra Garibaya nie można stwierdzić, czy tekst zyskał, czy stracił przez tę poprawkę, nie znamy 

bowiem  oryginału.  Faktem  jest,  że  relacja  z  konkwisty,  taka  jaka  się  zachowała  dzięki  rozmówcom 

Sahagúna,  stanowi  najbardziej  obszerne  świadectwo  pozostawione  przez  Indian.  Obejmuje  ono  zarówno 
wróżby,  które  można  było  zaobserwować,  „zanim  jeszcze  przybyli  Hiszpanie  na  tę  ziemię”  (włączone  do 

rozdziału  I  tej  książki),  jak  i  jedno  z  przemówień,  „w  którym  don  Hernán  Cortés  napominał  wszystkich 

panów z Meksyku, Tezcoco i Tlacopan”, żądając od nich złota i innych skarbów. 

Do  książki  włączono  liczne  fragmenty  tego  cennego  dokumentu.  Tak  samo  jak  w  odniesieniu  do 

poprzednio omówionego tekstu, i ten również został uwzględniony w podanej na końcu książki bibliografii. 

d) Główne świadectwa ikonograficzne. Zarówno w dziele rozmówców Sahagúna, jak w innych tekstach 

sporządzonych  przez  Indian  napotykamy  ślady  ich  dawnego  sposobu  spisywania  dziejów  za  pomocą 

rysunków. Wymieniamy tu tylko niektóre z zasadniczych prac tego typu, a więc: Rysunki odnoszące się do 

tekstów  w  języku  náhuatl  zebranych  od  rozmówców  Sahagúna;  znajdują  się  dziś  one  w  Kodeksie 
Florenckim. Słynne Lienzo de Tlaxcala 

28

 pochodzące z połowy XVI w., które w 80 rysunkach przedstawia 

relację  Tlaszkalanów,  sprzymierzonych  z  konkwistadorami.  Serię  rysunków  niesłusznie  zwanych 

Manuskryptem 1576 r. (znajdują się w nim dane z datami późniejszymi od wymienionej); znamy je także 
pod nazwą Kodeks Aubin 

29

, w którym obok ważnych tekstów zachowały się ilustrujące je rysunki. Także w 

manuskrypcie  znanym  pod  nazwą  Kodeks  Ramírez 

30

  znajdują  się  rysunki  o  niewątpliwie  indiańskim 

pochodzeniu,  które  zostały  najpewniej  skopiowane  z  materiałów  zebranych  przed  1580  r.  przez  jezuitę 
Juana de Tovar 

31

, a także z dzieła fray Diego de Durán, który jak wiadomo, miał dostęp do wielu innych 

indiańskich relacji, dziś zaginionych. 

background image

Z  tych  źródeł  ikonograficznych  pochodzą  włączone  do  książki  ilustracje  skopiowane  wprawną  ręką 

artysty Alberta Beltrana. 

e)  Inne,  krótsze  relacje  Indian.  Poza  wyżej  wymienionymi  źródłami  ikonograficznymi  istnieją  inne 

relacje  Indian,  bardziej  zwięzłe,  z  których  zamieściliśmy  tutaj  kilka  fragmentów.  Z  wymienionego  już 
Kodeksu Aubin, czyli z r. 1576, pochodzą niezwykle interesujące teksty. Stamtąd została też wzięta jedna z 

wersji tubylców o rzezi w głównej świątyni; relację tę zamieszczamy w rozdziale IX. 

Innych  ważnych  świadectw  dostarcza  nam  Fernando  Alvarado  Tezozómoc 

32

  w  swoich  kronikach 

Mexicana  i  Mexicáyotl,  a  także  słynny historyk  pochodzący z  Chalco,  Domingo  Francisco  de  San  Antón 

Muñon  Chimalpain  Quauhtlehuanitzin 

33

,  z  którego  VII  Relacji  pochodzi  tekst  umieszczony  w  rozdziale 

XIII tej książki; opisuje on poszukiwania prowadzone przez Cortésa po zajęciu miasta. 

Poza już wspomnianym Kodeksem Ramírez, który zawiera ważne dane rozmówców z Tlatelolco, należy 

zwrócić  uwagę  na  zwięzłe  wzmianki  odnoszące  się  do  konkwisty,  zawarte  w  Kronikach  Tepaneków  z 

Azcapotzalco 

34

 i w krótszych Kronikach Meksyku i Tlatelolco. 

f)  Świadectwa  indiańskich  sprzymierzeńców  Cortésa.  Teksty  Indian  dotyczące  konkwisty  byłyby 

niepełne,  gdyby  nie  włączyć  do  nich,  przynajmniej  w  niektórych  wypadkach,  informacji  kilku  pisarzy 

tubylczych  i  Metysów,  chlubiących  się  pochodzeniem w  prostej  linii  od sprzymierzeńców  Cortésa.  Obraz 
wydarzeń,  jaki  przedstawiają,  aczkolwiek  różny  od  innych  opisów  tubylczych,  mieści  się  w  ramach 

ogólnego  tytułu  tej  pracy  Kronika  zwyciężonych 

35

.  Albowiem  jeżeli  prawdą  jest,  że  Tlaszkalanie  i 

mieszkańcy Tezcoco walczyli u boku Cortésa, to równie prawdziwy jest fakt, że skutki konkwisty były tak 
samo  zgubne  dla  nich  jak  i  dla  pozostałych  narodów  Nahuas:  wszystkie  bowiem  te  narody  zostały 

ujarzmione i pozbawione na zawsze swojej starej kultury. 

Poza już wspomnianym Lienzo de Tlaxcala niektóre teksty tu przytoczone pochodzą z Historii Tlaxcali 

zredagowanej w języku hiszpańskim przez Diega Muñoz Camargo 

36

, Metysa, który pisał w drugiej połowie 

XVI wieku. Szczególnie interesująca jest jego wersja — bez wątpienia tendencyjna — rzezi w Choluli, która 

została włączona do rozdziału V. 

Historyczną  interpretację  konkwisty  z  punktu  widzenia  mieszkańców  Tezcoco  daje  słynny  potomek 

panującego domu w Tezcoco, don Fernando de Alva Ixtlilxóchitl

37

. Zarówno jego XIII Relacja, jak i jego 

Historia Chichimeków — obie napisane w języku hiszpańskim — zawierają liczne dane zebrane ze starych 
źródeł indiańskich w języku náhuatl, dziś nieznanych, ale interpretowanych w całkowicie innym duchu, niż 

je  przedstawiali  pisarze  z  Meksyku  i  Tlatelolco.  W  niektórych  wypadkach  teksty  Ixtlilxochitla  są 

szczególnie  interesujące.  Tak  np. krótki  epizod,  opisujący  reakcję  starej  Indianki  Yacotzin,  matki  księcia 
Ixtlilxochitla,  syna  Nezahualpilli  i  sprzymierzeńca  Cortésa:  Yacotzin  nazywa  swego  syna  pozbawionym 

rozsądku szaleńcem, ponieważ tak szybko przyjął religię „tych barbarzyńców” Hiszpanów, którzy wdarli się 
przemocą do Anáhuac. 

Takie są, w ogólnych zarysach, główne źródła indiańskie, z których zaczerpnęliśmy teksty i ilustracje do 

tej pracy. Zostały w nich utrwalone relacje ludzi, którzy konkwistę widzieli i sami jej na sobie  
doświadczyli,  i  bez  przesady  można  stwierdzić  —  biorąc  pod  uwagę  ograniczone  możliwości  autorów 

wyboru  i  przekładu  tekstów  —  że  dokumenty  te  są  indiańskim  obrazem  konkwisty,  konkwisty  widzianej 

oczyma zwyciężonych. 

Ogólnoludzkie znaczenie indiańskiej relacji o konkwiście 

Studium  porównawcze  opisanych  przez  nas  tekstów,  rysunków  i  hieroglifów  Indian  wykaże  bez 

wątpienia  różnice  w  stosunku  do  kronik  i  relacji  hiszpańskich.  Bardziej  jednak  niż  stwierdzenie  różnic  i 
prawdopodobnych  sprzeczności  między źródłami  indiańskimi  a hiszpańskimi  interesuje  nas tutaj  przede 

wszystkim głęboko ludzkie znaczenie tych tekstów, ich wielka wartość jako dzieła literackiego i świadectwa 

ludzi, którzy sami przeżyli największą tragedię: oglądali na własne oczy zniszczenie nie tylko swych miast i 
narodu, lecz i podwalin własnej kultury. 

Nie  będzie  przesadą  twierdzenie,  że  w  relacjach  tych  znajdują  się  fragmenty  o  takim  napięciu 

dramatycznym, że przyrównać je można do wielkich epopei klasycznych. Opiewając w Iliadzie ruiny Troi, 
Homer  pozostawił  nam  wspomnienie  scen  o  żywym,  tragicznym  realizmie  —  pisarze  indiańscy,  dawni 

„posiadacze  czarnego  i  czerwonego  atramentu” 

38

,  potrafili  niemniej  żywo  odmalować  najbardziej 

dramatyczne momenty konkwisty. Za przykład niech służy kilka tekstów wziętych z dokumentów, które w 
tej książce przedstawiamy. 

background image

Rozmówcy  Sahagúna  w  zwięzłych  słowach  opowiadają  o  straszliwej  rzezi  w  głównej  świątyni, 

dokonanej  przez Pedro  de  Alvarado.  Po  rozpoczęciu  święta  Tóxcatl,  podczas  „gdy  jedna pieśń  łączy  się  z 

drugą”, zjawiają się nagle na świętym dziedzińcu Hiszpanie: 

„Natychmiast  otaczają  tańczących,  rzucają  się  tam,  gdzie  są  bębny:  zadają  cios  temu, który  w  nie bił, 

ucinają mu obydwa ramiona. Potem ścinają mu głowę: daleko potoczyła się odrąbana głowa. 

Dźgają  nożami,  przebijają  włóczniami,  zadają  ciosy,  ranią  szpadami.  Na  niektórych  napadają  z  tyłu, 

trzewia ich wypływają na ziemię. Innym roztrzaskują głowy: ucinają im głowy, w miazgę zamieniają się ich 
głowy. 

Innym zadają ciosy w ramiona: rozpłatane, poćwiartowane są ich ciała. Jednych ranią w uda, innych w 

łydki,  a  innych  w  sam  brzuch.  Wszystkie  trzewia  wypadają  na  ziemię.  Niektórzy  daremnie  próbowali 
uciekać; biegli wlokąc swoje trzewia, tak że zaplątywali w nie nogi. Pragnęli się ratować, lecz nie wiedzieli, 

dokąd mają biec...” 

Inny fragment, będący przekładem opisu w języku náhuatl, opowiada o pojawieniu się owych „jeleni”, 

czyli koni 

31

, na których siedzieli Hiszpanie. Już Motolinía we fragmencie, który cytowaliśmy wyżej, mówi 

nam  o  podziwie  Indian,  przyglądających  się  koniom  i  siedzącym  na  nich  Hiszpanom.  Teraz  możemy 

zapoznać się z opisem samych rozmówców Sahagúna. Siłą swoją przypomina on ów niezwykły obraz konia, 
który pozostawił w języku hebrajskim autor Księgi Hioba. Oto opis Indian: 

„Przybywają jelenie, które na swych grzbietach niosą ludzi w kaftanach z bawełny, z tarczami ze skóry, z 

dzidami z żelaza. Ich szpady zwisają u szyi jeleni. 

Mają dzwoneczki jelenie, są obwieszone dzwoneczkami, przybywają całe w dzwoneczkach. Dzwoneczki 

dźwięczą donośnie, echem się odbijają dzwoneczki. 

Te  konie,  te  jelenie  parskają,  rżą,  spływają potokami potu:  niby woda  ścieka z nich  pot.  I  piana z  ich 

pysków opada kapiąc na ziemię: jest to jakby woda z amole 

40

; rozpryskują się ciężkie krople. 

Kiedy  biegną,  słychać  dudnienie;  słychać  tupot,  słychać  hałas,  jak  gdyby  na  ziemię  padały  kamienie. 

Tam  gdzie  postawią  nogę,  ziemia  się  przedziurawią,  natychmiast  robią  się  doły.  Tam  gdzie  Hiszpanie 
dotkną jej nogą lub ręką, sama się rozstępuje...” 

Na  koniec,  żeby  zbytnio  nie  mnożyć  przykładów,  przytoczymy  krótki  opis  zachowany  przez 

anonimowych  autorów  Rękopisu  z  Tlatelolco  z  1528  r.;  jest  w  nim  mowa  o  losie  owych  mędrców  lub 
magów, następców Quetzalcóatla, którzy przyszli, aby oddać się w ręce konkwistadorów w Coyoacán, kiedy 

Dolina Meksyku została już całkowicie podbita. 

Posiadacze dawnej wiedzy przybyli z księgami rysunków (kodeksami) pod pachą; symbolem tej wiedzy 

był czarny i czerwony atrament. Nie wiemy, dlaczego dobrowolnie chcieli się poddać. Ale konkwistadorzy 

wypuścili na nich psy. Tylko jednemu udało się zbiec. Oto co mówi o tym tekst indiański. 

„I trzech uczonych Ehecatla (Quetzalcóatla), pochodzących z Texcoco, pożarły psy. A przyszli przecież, 

aby się poddać. Nikt ich  

nie  przyprowadził.  Nie  mieli  przy  sobie  nic  prócz  swych  papierów z  rysunkami.  Było  ich  czterech,  jeden 
zbiegł: trzech ujęto, tam, w Coyoacán.” 

Podobne  sceny  powtarzają  się  wielokrotnie  w  relacjach  tubylców.  Czytelnik,  który  weźmie  do  ręki  tę 

książkę,  będzie  zaskoczony,  napotykając w  dokumentacji  indiańskiej niezliczone opisy tak  dramatyczne  i 
tak plastyczne, że proszą się niemal o malarski pędzel lub ołówek rysownika. 

Z drugiej strony, bogactwo informacji i sam sposób ich przedstawienia otwiera niewątpliwie drogę do 

podjęcia badań nad wieloma problemami. 

Można  by  np.  zastanowić  się  nad tym,  jak  sobie  Indianie  wyobrażali  konkwistadorów.  Badania  takie 

mogłyby  wykazać,  że  Indianie  czynili  różnorakie  wysiłki,  żeby  zrozumieć,  kim  są  ci  ludzie  nieznani, 

przybyli spoza bezkresnych wód. Z początku, przywołując na pamięć stare wierzenia, byli przekonani, że 
oto  wrócił  Quetzalcóatl  i  inni  teteo  —  bogowie.  Ale  po  bliższym  poznaniu  Hiszpanów  i  ich  reakcji  na 

przedmioty  ze  złota  przysłane  im  przez  Motecuhzomę,  po  wieściach  o  rzezi,  w Choluli  i znalezieniu  się z 

nimi oko w oko w Tenochtitlanie, prysnął mit o powrocie Quetzalcóatla i bogów. Kiedy Hiszpanie oblegali 
miasto,  często  nazywano  ich  popolocas  —  barbarzyńcami.  Jednakże  Indianie  nie  zapominają  nigdy  o 

przewadze materialnej tych, których z początku uważali za bogów. Zgodnie ze swoim sposobem myślenia 

opartym na symbolach, mającym jako podstawę „kwiaty i pieśni” 

41

, Indianie stworzyli sobie własny obraz 

konkwistadorów. Charakterystyczne cechy tego właśnie obrazu znajdują odbicie w tekstach, które napisali 

o konkwiście. Oto jeden z tematów dla interesujących badań. 

Nie  jest  to  jedyny  problem  godny  głębszych  dociekań.  Poza  czysto  historycznym  zagadnieniem 

porównania  świadectw  tubylczych  ze  świadectwami  hiszpańskimi,  można  wyobrażenia  właściwe  światu 

indiańskiemu,  niemal  magicznemu,  tkwiącemu  korzeniami  w  symbolach,  przeciwstawić  o  wiele  bardziej 

praktycznej i przenikliwej mentalności Hiszpanów, którzy, przewyższając tubylców techniką, interesowali 

background image

się  przede  wszystkim  złotem.  Gdyby  zaś  chcieć  posunąć  jeszcze  dalej  badania  porównawcze,  można  by 
zająć  się  trzecim  zagadnieniem,  posiadającym  różne  warianty:  Jak  zapisała  się  konkwista  w  umysłach 

pierwszych misjonarzy. Motolinía, Olmos, Las Casas 

42

 i Sahagún nie oglądali własnymi oczyma przepychu 

świata prehiszpańskiego przed podbojem, ale przynajmniej  
sami zapoznali się ze świadectwami dawnej kultury, jakich dostarczyli im tubylcy. Informacje, jakie mogli 

zebrać  o  przeszłości  Indian,  porównane  z  sytuacją  takich  samych  Indian,  żyjących  w  dwa  wieki  później, 

pomogły im w ocenie konkwisty. 

Zwłaszcza fray Bernardino de Sahagún, który zebrał więcej danych niż ktokolwiek inny o instytucjach 

kulturalnych  prehiszpańskiego  świata náhuatl,  wyraża  się  w  sposób twardy,  ale  sprawiedliwy o  skutkach 

konkwisty. Nie możemy tutaj przytoczyć — albowiem winno to stać się przedmiotem oddzielnych studiów 
— większych fragmentów napisanej przez fray Bernardino Ogólnej historii spraw Nowej Hiszpanii, gdzie 

zawarty jest jego pogląd na konkwistę. Trudno jednak oprzeć się chęci zacytowania choćby kilku zdań, w 

których porównuje on zniszczenie Indian z przekleństwem, jakie miotał Jeremiasz na Judeę i Jerozolimę, 
grożąc im całkowitą zagładą. Przytoczywszy fragment V Księgi Jeremiasza, Sahagún kończy tymi słowami: 

„Dokładnie to samo spotkało Indian ze strony Hiszpanów, albowiem zostali rozbici w puch i zniszczeni 

oni i wszystkie ich rzeczy, tak że nie został żaden ślad z tego, czym byli przedtem. Tak więc uważa się ich za 
barbarzyńców i za ludzi o niewielu zaletach, choć zgodnie z prawdą w sprawach politycznych  — wyjąwszy 

pewne tyrańskie sposoby rządzenia — wyprzedzają wiele narodów, które pysznią się swą wyższością w tej 

materii.  Za  mało  się  na  ten  temat  robiło  poszukiwań  i  byłoby  wielką  korzyścią,  aby  zostały  one 
przeprowadzone.” 

Takie jest zdanie człowieka nieprzeciętnego, który w odróżnieniu od wielu swoich ziomków nie szukał 

złota,  lecz  starał  się  posiąść  pełną  wiedzę  o  wielkiej  kulturze  i  włączyć  ją  i  jej  przedstawicieli  do  kręgów 
kultury kościoła chrześcijańskiego. 

Na  koniec  chcę  złożyć  specjalne  podziękowania  prof.  drowi  Angel  Marii  Garibay  K.,  dyrektorowi 

Seminarium  Kultury  Náhuatl,  Narodowego  Autonomicznego  Uniwersytetu  Meksyku,  za  łaskawe 
zezwolenie korzystania bez żadnych ograniczeń z tekstów przez niego tłumaczonych, które tu cytujemy, a 

także za sprawdzenie rękopisu tej książki. 

Reprodukowane  tu  rysunki  i  malowidła  odnoszące  się  do  konkwisty  skopiował  wiernie  ze  źródeł 

indiańskich Alberto Bertrán. Wyrażamy naszą wdzięczność temu niezwykle cennemu współpracownikowi. 

Studia nad relacjami Indian o konkwiście torują drogę badaniom o poważnym znaczeniu historycznym. 

Jest naszym największym pragnieniem, aby ta skromna antologia przyczyniła się do podjęcia podobnych 
prac. Beznamiętna ocena starcia dwóch światów: indiańskiego i hiszpańskiego, z którego to dramatycznego 

związku  wywodzi  się  Meksyk  i  my,  Meksykanie,  pomoże  lepiej  poznać  najgłębsze  źródła  naszych 
sprzeczności, wzlotów i upadków, jednym słowem „oblicza i serca” naszego narodu i naszej kultury. 

M i g u e l  L e ó n  P o r t i l l a 

Sekretarz Seminarium Kultury Náhuatl  

Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego Meksyku 

KRONIKA ZWYCIĘŻONYCH

 

background image

 

 

Rozdział pierwszy 

WRÓŻBY O PRZYBYCIU HISZPANÓW 

Dokumenty indiańskie przedstawione w trzynastu pierwszych rozdziałach tej książki obejmują okres od 

czasów  bezpośrednio  poprzedzających  przybycie  Hiszpanów  do  brzegów  Zatoki  Meksykańskiej  —  aż  do 

końcowego  momentu,  kiedy  Meksyk-Tenochtitlan  znalazł  się  w  rękach  konkwistadorów.  Dwa  ostatnie 
rozdziały,  XIV  i  XV,  zawierają  w  formie  konkluzji  relację  o  konkwiście,  napisaną  w  1528  r.  przez 

bezimiennych informatorów z Tlatelolco, oraz kilka przykładów słynnych icnocuicatl — smutnych pieśni o 

konkwiście. 

Układając  te  teksty  w  chronologicznym  następstwie  faktów  i  wydarzeń  konkwisty,  w  niektórych 

wypadkach  przytaczamy  świadectwa  różniące  się  od  siebie  i  rozbieżne.  Nie  mamy  zamiaru  rozwiązywać 

tutaj historycznych problemów, wynikających z owych różnic; interesuje nas głównie ogólnoludzka wartość 
tych tekstów, które  lepiej  niż  fakty historyczne  pokazują,  jak  Indianie  Nahuas z  różnych miast  i  różnego 

pochodzenia widzieli konkwistę i jak ją interpretowali. 

W niniejszym rozdziale przytaczamy hiszpańską wersję przetłumaczoną bezpośrednio z języka náhuatl, 

przygotowaną przez dra 

Garibaya  na  podstawie  tekstów  rozmówców  tubylczych  Sahagúna,  zawartych  na  początku  Dwunastej 

Księgi Kodeksu Florenckiego, jak również krótki wstęp wzięty z Historii Tlaxcali Diega Muñoz Camargo, 
który  będąc  spokrewnionym  z  arystokracją  tubylczą  tego  państewka  przekazał  w  swoich  pismach  opinię 

Tlaszkalanów, sprzymierzonych z Cortésem. Obydwa dokumenty, bardzo podobne do siebie, mówią o serii 
złowróżbnych  przepowiedni  i  o  cudach,  które  jak twierdzą  Indianie,  widzieli  na  własne  oczy oni  sami,  a 

zwłaszcza  Motecuhzoma  na  dziesięć  lat  przed  przybyciem  Hiszpanów.  Najpierw  podajemy  tekst 

background image

rozmówców Sahagúna, zgodny z Kodeksem Florenckim, a następnie świadectwo autora Historii Tlaxcali. 

Przepowiednie, według rozmówców Sahagúna 

Pierwsza przepowiednia złowróżbna: Dziesięć lat przed przybyciem Hiszpanów ukazała się zła wróżba 

na  niebie.  Była  w  kształcie  kłosa  ognistego 

43

,  była  niby  płomień,  była  niby  zorza:  ukazała  się  jakby 

spadając kroplami, jak gdyby spadając kroplami niebo dźgała. 

Szeroka u nasady, wąska w górze. Już to do środka nieba, już to do połowy nieba dobiegała, już to całe 

niebo pokrywała. 

Widziano  ją  tak:  tam  na  wschodzie  się  ukazywała  i  w  ten  sposób  trwała  do  północy.  Ukazywała  się: 

znajdowała  się  tam,  świtało;  dopiero wtedy  słońce  przeganiało  ją.  A  w  jakim  czasie  się  ukazywała:  przez 

cały rok się ukazywała. Zaczęło się w roku 12-Dom 

44

A  kiedy  się  ukazywała,  panował  zamęt:  ludzie  uderzali  się  po  ustach,  panowało  wielkie  przerażenie  i 

poruszenie, a komentarzom nie było końca. 

Druga przepowiednia złowróżbna: Wydarzyła się tutaj, w Meksyku. Z niewiadomej przyczyny wybuchł 

płomień, zaczął płonąć, być może, że nikt nie podłożył ognia i że dom Huitzilopochtli — Tlacateccan, tak się 

nazywała jego boska siedziba, czyli „dom władzy” — 

sam z siebie zaczął płonąć 

45

Ukazał się; już płoną kolumny. Ze środka wydobywają się płomienie, języki ogniste, wstęgi ognia. 

Nadzwyczaj  szybko  strawił  ogień  wszystkie  belki  drewniane  świątyni.  W  jednej  chwili  rozległy  się 

przenikliwe wołania; wołano: 

Meksykanie, przybywajcie natychmiast, aby zgasić ogień! Przynieście dzbany! 

Ale  kiedy  leli  wodę,  kiedy  usiłowali  go  zgasić,  jeszcze  bardziej  się  rozpalał  i  płonął.  Nie  można  było 

ugasić: cała świątynia spłonęła. 

Trzecia  przepowiednia  złowróżbna:  Świątynia  została  zraniona  piorunem.  Tylko  ze  słomy  była: 

nazywała się Tzummulco. Świątynia Xiuhtecuhtli. Nie padał mocno deszcz, tylko lekko kropił. Uważano to 

za przepowiednię; powiadali w ten sposób: 

Było to zapewne uderzenie Słońca. 

Nie usłyszano też grzmotu. 

Czwarta  przepowiednia  złowróżbna:  Kiedy  było  jeszcze  słońce,  spadł  płomień 

16

.  Był  podzielony  na 

trzy  części,  wyszedł  stamtąd,  gdzie  zachodzi  słońce:  biegł  prosto  tam,  skąd  słońce  wychodzi,  był  jak 

rozżarzony węgiel i biegł opadając w deszczu iskier. Miał długi warkocz, daleko się rozpościerał. A kiedy go 

spostrzeżono, zapanowało wielkie zamieszanie: słychać było jak gdyby stukot grzechotek. 

Piąta przepowiednia złowróżbna: Zawrzała woda 

47

; wrzącą spienił ją wiatr. Gotowała się, burzyła się, 

jak  gdyby  wrząc  miała  rozerwać  się  na  kawałki. Jej  siła  była tak  wielka, że  podniosła  się  wysoko.  Potem 
zalała fundamenty domów: i domy się rozpadły, a ona je zalała. Zdarzyło się to na jeziorze, tuż obok nas. 

Szósta  przepowiednia  złowróżbna:  Wiele  razy  słychać  było,  jak  gdyby  kobieta  płakała;  szła  nocami 

krzycząc 

48

, szła wołając wielkim głosem: 

—  Dzieci moje, więc już musimy odejść daleko! 

Czasami zaś mówiła: 

— 

Dzieci moje, dokąd was zaprowadzę? 

Siódma przepowiednia złowróżbna: Niejednokrotnie chwytano, łapano coś w sieci. Ci, co pracowali na 

wodzie,  schwytali  jakiegoś  popielatego  ptaka,  podobnego  do  żurawia.  Potem  zanieśli  go,  żeby  pokazać 

Motecuhzomie w Domu Tego Co Czarne 

49

Słońce  stało  w  zenicie,  było  południe.  Na  ciemieniu  ptaka  znajdowało  się  coś  niby  lustro,  niby  zwój 

kądzieli skręcony w spiralę: jakby było przedziurawione w samym środku. 

Widać  przez  nie  było  niebo,  gwiazdy,  Konstelację  Byka.  I  Motecuhzoma,  kiedy  zobaczył  gwiazdy  i 

Konstelację Byka, wziął je za bardzo złą przepowiednię. 

Ale kiedy spojrzał po raz drugi na ciemię ptaka, kiedy powtórnie popatrzył tam, widział w dali, jak jacyś 

ludzie zbliżali się w pośpiechu, wyprostowani, poszturchując się. Walczyli ze sobą, jedni z drugimi, a niosły 

background image

ich na grzbietach zwierzęta jeleniom podobne. 

Natychmiast zwołał swoich magów, swoich mędrców. Powiedział im: 

— 

Czy nie wiecie, co to jest, co widziałem? Podobni są do ludzi i szybko się poruszają... 

A oni, chcąc dać odpowiedź, zaczęli się przyglądać, ale wszystko znikło i niczego nie ujrzeli. 

Ósma przepowiednia złowróżbna: Niejednokrotnie ukazywały się ludziom istoty ułomne, potwory 

50

O  dwóch  głowach,  ale  jednym  tułowiu.  Prowadzono  je  do  Domu  Tego  Co  Czarne;  pokazywano 

Motecuhzomie. Kiedy je obejrzał, natychmiast znikały. 

Świadectwo Muñoza Camargo 

(Historia Tlaxcalí, napisana po hiszpańsku przez autora) 

Dziesięć  lat  przedtem,  nim  Hiszpanie  przybyli  na  tę  ziemię,  zjawił  się  znak,  który wzięty został za złą 

przepowiednię, za złą wróżbę, za dziwny cud: a było tak, że ukazała się kolumna ognia niezwykle płonąca, 

bardzo  żarząca  się,  o  dużej  jasności  i  blasku,  która  rzucała  iskry  w  takiej  ilości,  że  wydawało  się,  że  to 

deszcz iskier, a jasność, która od niej biła, była tak wspaniała, że wydawało się, że to świt poranny. Zdawało 
się, że kolumna ta jest wbita w niebo, mając początek swój w ziemi, gdzie u podstawy była bardzo szeroka, 

ku  górze zaś  zwężała  się  w  ostry  szczyt  dotykający  nieba  niby  piramida.  Zjawiała  się  ona  w  południe  i  o 

północy i trwała aż do świtu, i dopiero za jasnego dnia siła słońca, jego blask i promienie zwyciężały ją. 

Znak  ten  trwał  przez  rok,  zacząwszy  od  początku  roku,  który  tubylcy  liczyli  na  12  domów 

51

,  a  który 

zgodnie z naszym hiszpańskim rachunkiem przypadł na rok 1517. 

Kiedy przepowiednia ta i cud były widziane, tubylcy wydawali okrzyki okropnej boleści głośno krzycząc, 

jęcząc  i  zawodząc  na  znak  wielkiego  strachu  i  uderzali  się  po  ustach,  jak  to  jest  u  nich  we  zwyczaju. 

Płaczowi i smutkowi temu towarzyszyły ofiary z krwi i ludzi, jak to działo się zazwyczaj, kiedy spadała na 

nich jakaś klęska i zmartwienie, a wobec tego, że taki właśnie nadszedł czas i była po temu przyczyna, coraz 
więcej było różnych ofiar i przesądów. 

Pod  wpływem  tak  wielkich  zaburzeń  i  wstrząsów  tak  bardzo  przerażeni  i  przestraszeni  byli,  iż 

zastanawiali  się  bez  przerwy,  co  mogło  oznaczać  dziwne  zjawisko,  i  starali  dowiedzieć  się  poprzez 
wróżbitów  i  czarodziejów,  co  mógł  oznaczać  tak  dziwny  znak,  nigdy  przedtem  niewidziany  ani o  którym 

nigdy nie słyszano na świecie. Należy wziąć pod uwagę, że znaki te zaczynały się ukazywać na  

dziesięć lat przed przybyciem Hiszpanów, choć z rachunku, jaki czyni 12 domów, znaki te przypadają na 
rok 1517, czyli na dwa lata przedtem, nim Hiszpanie przybyli na tę ziemię. 

Drugim cudem, znakiem, złą wróżbą, przepowiednią, która ukazała się tubylcom Meksyku, było to, że 

świątynia demona

 52

 zwana świątynią Huitzilopochtli, która znajduje się w dzielnicy Tlacateco, zapaliła się i 

spłonęła,  mimo  że  nikt  nie  podłożył pod nią ognia.  Tak  wielki był  pożar  i  tak  nagły, że  płomienie,  które 

wydostały  się  poprzez  drzwi  świątyni,  zdawały  się  docierać  do  nieba  i  w  jednej  chwili  wszystko  zostało 
ogarnięte i wszystko spłonęło, rozpadło się i nie można było nic uratować, a kiedy to się wydarzyło, było 

tylko wielkie zamieszanie przeplatane krzykami, a ludzie wołali i mówili: „O Meksykanie, przybywajcie jak 

najszybciej z dzbanami z wodą, ugasić ogień” i tak oto jak najwięcej ludzi przybyło z pomocą. A kiedy się 
zbliżali, żeby lać wodę i chcąc ugasić ogień, albowiem po to przybyło wiele ludzi, wtedy płomień wystrzelił z 

jeszcze większą siłą i tak nie było już sposobu, i wszystko spłonęło doszczętnie. 

Trzecim cudem było to, że piorun spadł na świątynię pokrytą dachem ze słomy, zwanym przez tubylców 

Xacal,  która  to  świątynia,  zwana  przez  Indian  Tzonmolco, była  poświęcona  bogu  Xiuhtecuhtli,  i  podczas 

gdy padał drobny deszcz niby mżawka, spadł piorun z nieba bez grzmotów ani błyskawic na tę świątynię. 

Co oni uważali za wielką przepowiednię, złą wróżbę i cud, i wszystko się spaliło i spłonęło. 

Czwartym cudem było: Że za dnia, kiedy świeciło słońce, na niebie od zachodu uniosły się w powietrzu 

komety,  trzy  razy  po  trzy,  i  „biegły  na  wschód”,  całą  siłą  i  impetem,  a  biegły  rozsiewając  i  wyrzucając  z 

siebie ogień lub iskry i warkocze ich były tak długie, że 

background image

 

PRZEPOWIEDNIE ZŁOWRÓŻBNE 

zajmowały  ogromną  przestrzeń,  a  kiedy  znaki  te  ujrzano,  wybuchło  zamieszanie,  a  także  wielki  krzyk  i 

hałas, i jęki. 

Piątym  cudem  i  znakiem  było  to,  że  meksykańskie  jezioro  wzburzyło  się  bez  żadnego  wiatru,  wrąc, 

burząc  się  i  pieniąc  w  taki  sposób,  że  podnosiło  się  i  dosięgało  wielkiej  wysokości,  tak że  wody  zalewały 

więcej niż połowę domów Meksyku, a wiele z nich rozpadło się i zatopiło; woda pokryła je i całkowicie się 

pogrążyły. 

Szóstym cudem i znakiem było to, że wiele razy i podczas wielu nocy słychać było głos kobiety, która 

głośno płakała i dławiąc się płaczem, szlochając wielce i wydając jęki, powiadała: 

— 

Och, dzieci moje! czeka nas całkowita zguba!... A kiedy indziej mówiła: . 

— 

Och, dzieci moje, dokąd was zabiorę i ukryję?... 

Siódmym  cudem  było,  że  mieszkający  nad  jeziorem  meksykańskim,  żeglarze  i  piraci  lub  myśliwi  na 

łódkach,  schwytali  brązowego  ptaka  podobnego  do  żurawia,  którego  natychmiast  zawieźli  do 
Motecuhzomy, żeby ten go zobaczył, a który znajdował się w Domu Tego Co Czarne, kiedy słońce już było 

zaszło  w  stronę  zachodu,  a  dzień  był  wtedy  jasny,  a  który  to  ptak  był  tak  dziwny  i  budził  tak  wielkie 

zdumienie, że nie można było wyobrazić sobie ani dość wychwalić jego dziwności, na głowie miał bowiem 
okrągły  diadem  w  kształcie  okrągłego  lustra,  bardzo  przezroczystego,  jasnego  i  wypolerowanego,  przez 

które  widać  było  niebo,  Konstelację  Byka  i  gwiazdy,  które  astrologowie  nazywają  Bliźniętami,  a  kiedy 

background image

zobaczył  to  Motecuhzoma,  niepomiernie  się  zdziwił  i  przeraził  wielką  zapowiedzią  i  miał  to  za 
przepowiednię, wróżbę i zły znak, że poprzez diadem owego ptaka zobaczył gwiazdy na niebie. 

I patrząc po raz drugi, żeby zobaczyć i podziwiać poprzez diadem na głowie ptaka, ujrzał wielką ilość 

ludzi,  którzy  szli  w  nieładzie,  a  innych  w  wojennym  szyku,  w  bardzo  okazałych  strojach  i  uzbrojonych, 
jakby  szli  na  wojnę,  którzy  walczyli  jedni  przeciw  drugim,  harcując  na  jeleniach  i  innych  zwierzętach,  a 

więc kiedy zobaczył tyle zjaw i tak potwornych, kazał zawołać swoich wróżbitów i wieszczbiarzy, którzy za 

mędrców uważani byli. Kiedy zjawili się przed jego obliczem, oznajmił im przyczynę swego zdziwienia: 

—   Winniście  wiedzieć,  moi  drodzy  uczeni  przyjaciele,  że  ujrzałem  wielkie  i  dziwne  rzeczy  poprzez 

diadem  ptaka,  którego  mi  sprowadzono  jako  rzecz  nową  i  dziwną,  a  którego  nigdy  przedtem  nikt  nie 

widział ani nie upolował, i poprzez ów diadem, który jest niby lustro przejrzyste, zobaczyłem jakichś ludzi, 
którzy szli w szyku, i chcę, abyście wy także ich zobaczyli, spójrzcie, a zobaczycie to samo, co ja widziałem. 

Chcąc  dać  odpowiedź  swemu  panu  o  rzeczy,  która  wydała  się  im  tak niesłychana,  chcąc móc  wyrobić 

sobie  sąd, wywróżyć  i  wypowiedzieć  przypuszczenia  lub  przepowiednie,  popatrzyli,  ale  nagle  ptak znikł  i 
tak oto nie mogli wydać żadnego sądu ani pewnego i prawdziwego orzeczenia. 

Ósmym  cudem  i  znakiem  w  Meksyku  było  to,  że  wielokrotnie  ukazywało  się  dwóch  mężczyzn 

złączonych  jednym tułowiem, których tubylcy nazywają  Tlacantzolli.  Inni  jeszcze  widzieli  ciała  z  dwiema 
głowami  wyrastającymi  z  jednego  tułowia,  które  zaprowadzono  do  Domu  Tego  Co  Czarne  wielkiego 

Motecuhzomy,  gdzie  te  i  inne  znaki  znikały  i  czyniły  się  niewidoczne,  zaledwie  tam  przybywały,  a  dla 

tubylców były zapowiedzią kresu wszystkiego, albowiem mówili, że musi nadejść koniec, że cały świat musi 
się skończyć i wniwecz obrócić i że zostaną stworzeni nowi ludzie, i że przyjdą nowi mieszkańcy świata. I 

chodzili bardzo smutni i pełni strachu, bo  

nie  wiedzieli,  co  mają  sądzić  o  tych  rzeczach  tak  dziwnych  i  osobliwych,  tak  nowych  i  nigdy  dotąd 
niewidzianych ani słyszanych. 

Wróżby i znaki, które ukazały się w Tlaxcali 

Poza tymi znakami były i inne w prowincji Tlaxcala, nim przybyli Hiszpanie, na krótki czas przedtem. 

Pierwszym  znakiem  było  to,  że  każdego  ranka  widać  było  jakąś  jasność,  która  ukazywała  się  od  strony 

wschodniej,  na  trzy  godziny  przedtem,  nim  wschodziło  słońce,  która  to  jasność  była  niby  biała  mgła, 

bardzo  widna,  a  wznosiła  się  aż  do  nieba,  a  że  nie  wiedziano,  co  to  mogło  być,  budziła  wielki  strach  i 
zdumienie. 

Widzieli  także  inny  znak  cudowny, był to  wir kurzu na  kształt trąby  wznoszącej  się  od szczytu Sierra 

Matlalcueye, który teraz nazywają Sierra de Tlaxcala, a trąba wznosiła się na taką wysokość, że wydawała 
się dosięgać nieba. Znak ten widziano wiele razy, nie tylko jednego roku, i siał on strach i podziw — tak 

inny był od znanych dotąd zjawisk w przyrodzie. 

Sądzili i rozumieli to tylko, że byli to bogowie, którzy zstąpili z nieba, i owa dziwna wieść rozeszła się po 

całym  kraju,  docierając  do  każdego  zakątka  —  i  tam,  gdzie  ludność  była  liczna,  i  tam,  gdzie  było  jej 

niewiele. Czy tak było, czy inaczej, wieść o przybyciu tak dziwnych i nowych ludzi rozeszła się i w końcu 
dotarła do Meksyku, który był głową tego imperium i monarchii. 

 

Rozdział drugi 

background image

PIERWSZE WIADOMOŚCI 

O PRZYBYCIU HISZPANÓW 

Zgodnie  ze  świadectwem  Alvarado  Tezozómoca  w  jego  Kronice  Meksykańskiej,  Motecuhzoma, 

zaniepokojony  licznymi  przepowiedniami  opisanymi  w  poprzednim  rozdziale,  kazał  zwołać  uczonych  i 
czarowników,  aby  się  ich  poradzić.  Chciał  sprawdzić,  czy  były  to  znaki  zapowiadające  przyszłe  wojny, 

nieprzewidziane klęski lub jakiekolwiek inne nieszczęścia. 

Wróżbici  nie  potrafili  jednak  dać  odpowiedzi.  Zjawił  się  natomiast  w  tym  czasie  pewien  biedny 

macehual (człowiek z ludu) znad Zatoki Meksykańskiej, przynosząc pierwsze wiadomości o pojawieniu się 

czegoś  podobnego  do  „wież  lub  małych  pagórków,  unoszących  się  na  powierzchni  morza”.  W  nich  zaś 

przybywali  dziwni  ludzie o  ciałach  „bardzo  białych,  bielszych  od naszych  ciał,  długich  brodach  i  włosach 
spadających  im  na  uszy...”  Wiadomość  ta  wzbudziła  niepokój  Motecuhzomy,  który  przerażony  wysłał 

posłów  i  dary  dla  Quetzalcóatla  i  innych  bogów,  sądził  bowiem,  że  to  oni  powracają,  zgodnie  z 

zapowiedziami kodeksów i tradycji. 

Motecuhzoma zadaje pytania wróżbitom 

I  rozkazał  Motecuhzoma  Petlacalcatlowi,  aby  zwołał  wszystkich  majordomów  ze  wszystkich 

miejscowości; z każdej ma przybyć jej zarządca. Powiedział im, aby udali się do wsi, które im podlegały, i 
aby  tam  szukali  wróżbitów,  a  gdy  ich  znajdą,  aby  ich  sprowadzili.  I  niektórzy  majordomowie 

przyprowadzili wróżbitów zawiadomiwszy o tym Motecuhzomę, a tamci przyprowadzeni przed jego oblicze 

weszli i przyklęknęli na jedno kolano, oddali mu głęboki pokłon, a on im powiedział tak: 

— 

Czy  jawiły  się  wam  jakieś  rzeczy  na  niebie  lub  na  ziemi,  w  pieczarach,  w  jeziorach  o  głębokich 

wodach, na mostach lub w źródłach, lub jakieś głosy podobne do krzyku bolejącej kobiety lub mężczyzny, 

jakieś zjawy, duchy lub inne do nich podobne rzeczy? 

Wobec  tego,  że  nie  widzieli  rzeczy,  które  Motecuhzoma  pragnął,  aby  widzieli,  ani  nie  umieli 

odpowiedzieć na pytania, jakie im zadawał, powiedział do Petlacalcatla: 

— 

Zabierz mi tych łotrów i zamknij w więzieniu z grubego drzewa w Cuauhcalco, wtedy będą mówili, 

choćby nie chcieli. 

Innego dnia przywołał Petlacalcatla i tak mu rzekł: 

— 

Powiedz im, tym czarownikom, aby zeznali, czy nadejdzie choroba, zaraza, głód lub szarańcza, czy 

będą  się  burzyć  wody  lub  panować  będzie  susza,  czy  będzie  padał  deszcz,  czy  nie,  niech  powiedzą;  jeśli 

będzie wojna przeciw Meksykanom lub zdarzą się nagłe zgony, lub śmierć przyniosą zwierzęta przybyłe z 

daleka,  niech  tego  przede  mną  nie  tają;  albo  jeśli  słyszeli  płacz  Cihuacóatl,  słynącej  w  świecie  z  tego,  że 
kiedy ma coś nastąpić, ona pierwsza wie o tym, na długo przedtem, nim to ma nastąpić. 

Odrzekli wróżbici: 
— 

Co  możemy  powiedzieć?  To,  co  nastąpi,  zostało  już  powiedziane  i  zadecydowane  na  niebie, 

albowiem imię Motecuhzomy 

zostało już wypowiedziane i mowa była o tym, co go czeka, co było przed nim i to, co się zdarzy, i będzie to 
bardzo niezwykłe: a jeżeli to chce wiedzieć nasz król Motecuhzoma, to jest tak niewiele i wkrótce będzie to 

wyjaśnione,  albowiem  ten,  któremu  kazano,  przybędzie  niebawem;  to  właśnie  powiadamy  my,  ażeby  go 

zadowolić; albowiem tak się stanie i tego niech oczekuje. 

Poszedł wtedy natychmiast Petlacálcatl i otwarcie powiedział Motecuhzomie, że wkrótce nastąpi to, co 

ma nastąpić. Zdziwił się Motecuhzoma widząc, jak zgadzała się ta przepowiednia z tym, co mu powiedział 

król Nezahualpilli (ten z Tezcoco, syn Nezahualcoyotla). Powiedział Motecuhzoma do majordoma: 

— 

Zapytajcie  ich,  co  ma  nadejść  lub  wydarzyć  się,  skąd  ma  przybyć,  z  nieba  czy  z  ziemi,  z  jakiej 

części, z jakiego miejsca i kiedy to nastąpi? 

Wrócił  Petlacálcatl,  żeby  powtórzyć  pytanie  wróżbitom,  a  wszedłszy  i  otworzywszy  drzwi  nie  znalazł 

nikogo  i  bardzo  się  przeląkł.  Natychmiast  poszedł  Petlacálcatl  opowiedzieć  o  tym  Motecuhzomie; 

stanąwszy przed jego obliczem powiedział: 

— 

Panie mój, każ mnie poćwiartować lub zrób to, na co najbardziej zasłużyłem, albowiem dowiedz 

się, że kiedy przybyłem i otworzyłem drzwi, wszystko było puste, ani jednego z nich nie było, ja zaś także 

użyłem  swoich  sposobów  i  od  dawna  mam  zaufanych  strażników  i  oni  także  nie  zauważyli,  kiedy  tamci 

wyszli, i myślę, że wyfrunęli, bo mają dar czynienia się niewidocznymi i czynią to każdej nocy, i w jednej 
chwili przenoszą się z jednego krańca świata na drugi; to właśnie musieli uczynić. 

Rzekł Motecuhzoma: 

background image

— 

Niech  sobie  idą  łotry;  zawołajcie  Cuauhnochtli  i  Tlacochcalcatla  i  innych,  żeby udali  się  do  wsi, 

gdzie oni się znajdują, i żeby zabili ich kobiety i dzieci, ażeby nie został nikt żywy, i żeby zburzyli ich domy. 

Kazał także zwołać wielu młodzieńców, aby z nimi poszli, aby 

splądrowali domy kobiet wróżbitów, a młodzieńcy ci wyruszyli natychmiast, udali się do ich domów, zabili 
ich kobiety, dusząc je powrozami, a dzieci uśmiercali uderzając nimi o ściany, a domy burzyli do samych 

fundamentów. 

Przybycie wieśniaka znad Zatoki Meksykańskiej 

W  kilka  dni  potem  przybył  pewien  macehual  (chłop  ze  wsi)  z  Mictlancuauhtla,  przez  nikogo  nie 

przysłany, lecz z własnej woli. 

Jak tylko przybył do Meksyku, poszedł prosto do pałacu Motecuhzomy i powiedział mu: 
— 

Panie  i  królu  nasz,  przebacz  mą  śmiałość.  Pochodzę  z  Mictlancuauhtla;  przybyłem  na  brzeg 

wielkiego morza i na wodzie zobaczyłem górę lub może wielki pagórek, jak się poruszał z jednej strony w 

drugą  i  nie  dopływał  do  brzegu,  a  czegoś  podobnego  nigdy  nie  widzieliśmy,  jakeśmy  strażnicy  wybrzeży 
morskich, nad którymi czuwamy. 

Rzekł Motecuhzoma: 

— 

Obyś to wyrzekł w dobrą godzinę, odpocznij. 

A Indianin, który przybył z tą wieścią, nie miał uszu, bo miał je obcięte, ani nie miał palców u nóg, bo 

miał je odrąbane. 

Rzekł Motecuhzoma do Petlacalcatla: 
— 

Zaprowadź go do więzienia z nieciosanych desek i uważaj na niego. 

Kazał zawołać jednego teuctlamacazqui (kapłana) i rzekł mu: 

— 

Idź do Cuetlaxtlan i zapytaj tego, co władzę sprawuje nad wsią, czy jest prawdą, że coś porusza się 

po  wielkim morzu,  nie  wiem  kto  ani  nie  wiem, co to  jest,  i  niech  pójdą zobaczyć, niech mi  powiedzą,  co 

dzieli morze od nieba, i niech to zrobią w najkrótszym 

czasie, jak najszybciej, i zabierzcie ze sobą Cuitlalpitoca. 

Przybywszy  do  Cuetlaxtlan  wysłańcy  Motecuhzomy  opowiedzieli  i  zdali  sprawę  ze  swego  poselstwa  i 

Cuetlaxtécatl, zwany Pinotlem, uważnie ich słuchał. Odpowiedział: 

— 

Odpocznijcie,  a  wywiadowcy  niech  idą  na  brzeg  morza  i  tam  niech  chodzą  i  patrzą,  niech 

sprawdzą, co to jest. 

Poszli  sprawdzić  i  wrócili  natychmiast,  aby  powiadomić  Calpixque  Pinotla,  mówiąc  mu,  jaką  była 

prawda,  że  po  powierzchni  morza  poruszały  się  dwie  wieże  lub  małe  pagórki.  Rzekł  Teucnenenqui  do 
Pinotla: 

— 

Panie, chcę sam iść i sam się przekonać, jacy są, abym mógł poświadczyć na własne oczy, i dopiero 

to mnie zadowoli, i wtedy złożę sprawozdanie, zgodnie z tym, co widziałem. 

I tak poszedł z Cuitlalpitokiem, a jak tylko przybyli, zobaczyli, jak z tych wież, które się poruszały przy 

brzegu morza, siedmiu czy ośmiu wsiadło w łódź i udało się na połów z wędkami. 

Teucnenenqui i Cuitlalpitoc wdrapali się na drzewo o bardzo gęstym listowiu, zwane drzewem białym, i 

stamtąd obserwowali tych przybyszy, jak łowili ryby. A kiedy skończyli łowić, wrócili łódką czy czółnem na 

statek. Rzekł Teucnenenqui: 

— 

Chodźmy. 

Zeszli  z  drzewa  i  wrócili  do  wsi  Cuetlaxtlan  i  natychmiast  się  pożegnali  z  Pinotlem.  Najszybciej,  jak 

mogli, wrócili do wielkiego miasta Meksyku-Tenochtitlanu, aby zdać sprawę z tego, co widzieli. 

Przybywszy do Meksyku, udali się prosto do pałacu Motecuhzomy, z którym rozmawiali z należną mu 

czcią i pokorą. Powiedzieli mu: 

— 

Panie i królu nasz, jest prawdą, że zjawili się jacyś nieznani ludzie, że przybyli na brzeg wielkiego 

morza i łowili ryby jedni  

wędkami, a inni sieciami. Aż do późna łowili, a potem wsiedli do małego czółna i przypłynęli do tych dwóch 

wielkich wież i weszli do środka, a ludzi tych było około piętnastu, ubrani byli w kaftany kolorowe, jedni w 
niebieskie,  inni  w  brązowe  i  zielone,  a  jeden  kolor  był  taki  brudny  jak  nasze  ychtlilmatle 

53

,  taki  był 

brzydki, inni zaś mieli kaftany czerwone, a na głowach barwne chusty lub czapki koloru koszenili, a jeszcze 

inni mieli nakrycia głowy bardzo duże i okrągłe, podobne do małych comales 

54

które pewno chronią ich 

od  słońca  (były  to  kapelusze).  I  ciała  mają  bardzo  białe,  bielsze  od  naszych  ciał,  i  wszyscy  mają  długie 

brody, a włosy spadają im na uszy. 

Motecuhzoma słuchał tego z opuszczoną głową i nie wyrzekł ani słowa. 

background image

Przygotowania zarządzone przez Motecuhzomę 

Po długiej chwili Motecuhzoma odezwał się i rzekł: 

— 

Wy  jesteście  głównymi  wodzami  w  moim  domu  i  pałacu;  nikomu  nie  mogę  zaufać  bardziej  niż 

wam, zawsze bowiem mówicie mi prawdę; idźcie teraz wy wraz z majordomem i sprowadźcie tego, który 
jest  więźniem,  tego,  który  przyszedł  jako  wysłannik  znad  brzegów  morza,  idźcie  po  niego  do  więzienia, 

gdzie jest zamknięty deskami. 

Poszli  i  otworzyli  drzwi,  ale  nie  znaleźli  go  tam,  gdzie  go  zostawili,  bardzo  się  więc  zdziwili  i 

przestraszyli. Wrócili powiedzieć to Motecuhzomie, który jeszcze bardziej się zdziwił i przestraszył i rzekł: 

— 

Nic  w  tym  dziwnego,  albowiem  niemal  wszyscy  oni  są  czarodziejami.  Słuchajcie  więc,  co  wam 

rozkazuję, choć ból mi to sprawia: jeżeli jakaś rzecz z tych, które wam mówię, zostanie wyjawiona, zabić 
was każę i zakopać pod moim tronem i wasze żony i dzieci 

zginą, i wszystkie wasze dobra zostaną zabrane, i domy wasze będą zburzone do samych fundamentów, aż 

ukaże się woda, i tak samo zginą krewni i powinowaci; teraz przywołajcie, tak aby nikt o tym nie wiedział, 
dwóch najzręczniejszych rękodzielników, umiejących wykonywać najpiękniejsze roboty w srebrze, i dwóch 

najlepszych szlifierzy szmaragdów 

35

Powiedzieli mu: 
— 

Panie, oto są najlepsi rękodzielnicy, których kazałeś przywołać. 

Rzekł tedy Motecuhzoma:  

—   Każcie im wejść.  
Weszli, a on powiedział im: 

— 

Podejdźcie  tu,  ojcowie  moi,  dowiedzcie  się,  że  przywołać  was  kazałem,  abyście  wykonali  pewne 

prace, ale uważajcie, aby nikt — ani synowie, ani matki wasze — nie dowiedział się o tym, gdyż spotka was 
wtedy najsurowsza kara: aż do fundamentów zburzone zostaną wasze domy, stracicie mienie i życie, umrą 

także wasze żony, dzieci i krewni; każdy z was ma wykonać dwa przedmioty, a zrobione być mają w mojej 

obecności. Tu, potajemnie, w tym pałacu, tu gdzie teraz się znajdujemy: ma być wykonany naszyjnik lub 
łańcuch  ze  złota,  a  każde  ogniwo  na  cztery  palce  szerokie,  bardzo  cienkie  ma  być  i  w  środku  ma  mieć 

wspaniałe  szmaragdy,  po bokach  zaś po  dwa wisiorki,  następnie  mają być  wykute bransolety w złocie ze 

zwisającymi z nich złotymi łańcuchami, a wszystko to ma być zrobione w jak najkrótszym czasie. 

Innym rękodzielnikom rozkazał wykonać dwa olbrzymie amosqueadores 

56

 z cennych piór, a w środku 

umieścić półksiężyc ze złota, z drugiej zaś strony słońce ze złota dobrze wypolerowanego, tak aby świeciło z 

daleka, i dwie złote obręcze na ramiona ozdobione bardzo bogato piórami. A szlifierzom, każdemu z nich, 
kazał zrobić po dwie bransolety ze złota, inkrustowane w środku wspaniałymi  

szmaragdami,  na  ręce  i  nogi.  I  rozkazał  majordomowi  Petlacalcatlowi,  aby  przyniósł  natychmiast  w 
tajemnicy  dużo  złotego  piasku,  przechowywanego  w  cañutos 

57

,  dużo  bogatych  piór  z  najmniejszych  i 

najcenniejszych ptaków tlauhquechol, tzinitzcan i zacuan 

58

, i dużo szmaragdów i innych cennych kamieni 

wielkiej wartości; wszystko to dali rękodzielnikom i w parę dni praca została ukończona. I pewnego ranka, 
kiedy  Motecuhzoma  wstał,  posłali  jednego  z  garbusów  do  króla,  prosząc  go,  aby  zechciał  przybyć  do 

komnaty rękodzielników. Kiedy wszedł, wszyscy oddali mu głęboki pokłon i powiedzieli: 

— 

Panie nasz, ozdoby są całkowicie ukończone, przyjrzyj im się, panie. 

Rzekł im, że były dobrze zrobione, ku jego zadowoleniu i radości. 

Kazał wezwać Petlacalcatla, swego królewskiego majordoma, i rzekł mu: 

— 

Każdemu z tych moich ojców dajcie zwoje płótna o dziesięciu, ośmiu i czterech łokciach szerokości 

i okrycia bogato haftowane, pañetes 

59

 i huípiles 

60

, a ich niewiastom spódnice, kukurydzę, chile 

61

, ziarna 

kakao,  bawełnę,  frijol 

62

,  każdemu  jednakowo  —  i  tak  obdarowani  rękodzielnicy  udali  się  bardzo 

zadowoleni do swych domów... 

background image

 

Rozdział trzeci 

PODRÓŻE WYSŁANNIKÓW 

Teksty  indiańskie,  zwłaszcza  teksty  rozmówców  Sahagúna,  wspominają  o  tym,  że  wysłannicy 

Motecuhzomy  udawali  się  wielokrotnie  do  Zatoki  Meksykańskiej,  gdzie  pojawili  się  cudzoziemcy.  W 

pierwszej  kolejności  przytaczamy  fragmenty  Kodeksu  Florenckiego,  odnoszące  się  do  poleceń  danych 

przez  Motecuhzomę  wysłannikom.  Z  cytatów  tych  przebija  jasno  projekcja  dawnych  wierzeń,  którymi 
Nahuas  starali  się  sobie  wytłumaczyć  pojawienie  się  Hiszpanów:  sądzili  mianowicie,  że  to  przybył 

Quetzalcóatl, „Nasz Książę”. 

Następnie  Indianie  opowiadają,  w  jaki  sposób  wysłannicy  udali  się  na  brzeg  morza  i  jak  zostali  tam 

przyjęci  przez  Hiszpanów,  którym  wręczyli  dary  przysłane  przez  Motecuhzomę.  Szczególnie  interesujący 

jest opis wręczenia upominków Cortésowi, który, chcąc przerazić Indian, kazał strzelać z arkebuzu. Trzecią 

część  tego  rozdziału  stanowi  relacja  z  powrotu  wysłanników  Motecuhzomy  do  Meksyku-Tenochtitlanu  i 
sprawozdanie Indian: o tym, jacy są Hiszpanie, jakie są ich działa i ich zwierzęta — ogromne „jelenie” bez 

rogów, psy etc. 

Motecuhzoma poucza swoich wysłanników 

Motecuhzoma wydał natychmiast rozkazy Pinotlowi z Cuetlaxtlan i pozostałym dygnitarzom. Rzekł do 

nich tak: 

— 

Wydajcie  rozkaz,  ażeby  baczenie  było  dawane  ze  wszystkich  stron  nad  brzegami  wody,  w 

miejscach zwanych Nauhtla, Tuztlan, Mictlancuauhtla. Gdzie oni (cudzoziemcy) się pojawili. 

Majordomowie  natychmiast  się  oddalili.  Wydali  rozkazy,  by  pilnie  baczono.  Ze  swej  strony 

Motecuhzoma  odbył  naradę  z  książętami:  Cìhuacóatl  Tlilpotonqui,  Tlacochcálcatl  Cuappiaztzin, 
Tizociahuácatl Quetzalaztatzin, Huiznahuatlailótlac Hecateupatiltzin. Opowiedział im, co zaszło, i położył 

przed nimi naszyjniki, które kazał zrobić. 

Rzekł im: 

— 

Podziwialiśmy  niebieskie  turkusy. Mają  być  dobrze  strzeżone.  Skarbnicy  będą  ich  dobrze  strzec. 

Jeżeli  dopuszczą,  aby  cokolwiek  zginęło,  domy  ich  zostaną  zabrane  i  zabrane  będą  ich  dzieci,  nawet  te, 
które znajdują się jeszcze w łonie matki. 

I zakończył się rok, który zbiegał się z rokiem 13-Królik 

63

. A kiedy i ten już zbliżał się ku końcowi, kiedy 

już kończył się rok 13-Królik, ponownie zjawili się Hiszpanie i ponownie ich widziano. 

Pośpiesznie powiadomiono o tym Motecuhzomę. Dowiedziawszy się o tym, natychmiast wysłał posłów. 

Było to tak, jak gdyby myślał, że przybywający był naszym księciem Quetzalcóatlem. 

W sercu tak myślał: „Przybył sam, powrócił, żeby poznać miejsce, gdzie znajduje się jego tron i stolec, 

albowiem dlatego odszedł w owym czasie, kiedy odszedł”. 

Wysłał  Motecuhzoma  pięciu  posłów,  aby  wyszli  mu  naprzeciw,  aby  mu  złożyli  dary.  Przewodził  im 

kapłan, któremu podlegała i pod 
którego pieczą znajdowała się świątynia w Yohualichan. 

A z nimi szedł jako drugi kapłan z Tepoztlanu; trzecim był ten z Tizatlanu; czwartym ten z Huehuetlanu 

background image

i piątym ten z wielkiego Mictlanu. 

Rzekł im: 

—   Zbliżcie się tutaj, Rycerze-Jaguary, zbliżcie się tutaj. 

Po raz wtóry ponoć przybył na ziemię nasz pan. 
Wyjdźcie mu naprzeciw, wyjdźcie i słuchajcie: nastawcie dobrze uszu na to, co on wam powie. Czujne 

macie mieć uszy. 

Dary ofiarowane przybyszom 

Oto co macie złożyć naszemu panu: 

To jest skarb Quetzalcóatla: 

Maska węża wyłożona turkusami. 
Opaska na piersi utkana z piór quetzala. 

Naszyjnik spleciony niby petatillo 

64

 ze złotą tarczą w środku. 

I tarcza przerabiana złotem i perłową masą, na brzegach zaś ozdobiona piórami quetzala, i opaski z tych 

samych piór. 

Także zwierciadło, z tych, jakie tancerze zawieszają z tyłu, ozdobione piórami quetzala. Zwierciadło to 

podobne  jest  do  tarczy  z turkusów: jest to  mozaika  z turkusów,  turkusami  jest  inkrustowana, turkusami 
nabita. 

Jedna bransoleta z chalchihuites 

65

 z dzwoneczkami ze złota. 

Tak samo jeden miotacz dzirytów ozdobiony turkusami: cały z turkusów, z głowami wężów; ma głowy 

wężów. 

Para sandałów czarnych jak obsydian 

68

Jako drugi dar dał im strój Tezcatlipoki: 
Hełm spiczasty, koloru żółtego, bo cały był ze złota i usiany gwiazdami. 

I zausznice jego ozdobione dzwoneczkami ze złota. 

I naszyjnik z delikatnej muszli, naszyjnik do ozdoby piersi, zrobiony z muszelek, które zdają się sypać z 

jego brzegów. 

I kaftan cały malowany, obrębiony koralikami, obrzeżony delikatnymi jak pianka piórami. 

Płaszcz tkany z nici koloru niebieskiego, zwany „dzwoneczkowym”. Zawiązuje się go pod uszami. 
Także zwierciadło, które nosi się na plecach. 

A także para złotych dzwoneczków, które się przywiązuje do kostek. 

Ponadto para białych sandałów. 
Trzecim darem był strój Tlalocan Tecuhtli 

67

Przybranie  głowy  z  piór  quetzala  i  czapli,  całe  z  piór  szmaragdowozielonych,  całe  mieniące  się 

szmaragdowo, a na nim opaska ze złota i masy perłowej. 

Para zausznic z chalchihuites w kształcie węży. 

Do tego kaftan nabity chalchihuites. 
Ponadto naszyjnik: naszyjnik z chalchihuites splecionych niby mata, także z tarczą ze złota. 

Do tego zwierciadło do noszenia na plecach, tak jak wyżej się rzekło, także z dzwoneczkami. 

Płaszcz,  którym  się  owija  pan  z  Tlalocanu,  haftowany  w  czerwone  pierścienie  na  brzegach,  i  złote 

dzwonki na nogi. 

I jego laska w kształcie węża z mozaiką z turkusów. 

Czwartym darem był także strój Quetzalcóatla: 
Diadem ze skóry jaguara z piórami bażanta i z olbrzymim kamieniem zielonym w środku: tym zdobi się 

głowę. 

I zausznice z turkusów, okrągłe, ozdobione wisiorem z muszli i złota. 
I naszyjnik pleciony z chalchihuites, ze złotym krążkiem w środku. 

background image

 

HISZPANIE PRZYJMUJĄ WYSŁANNIKÓW MOTECUHZOMY 

I płaszcz, którym się okrywa, z czerwonym brzegiem.. 

Także nieodzowne złote dzwoneczki na nogi. 

I tarcza ze złota, z otworem w środku, z piórami quetzala zdobiącymi jej krawędź, także z chorągiewką z 

piór  quetzala.  I  skręcona  laska  boga  wiatru,  Ehecatla:  zagięta  u  góry,  nabita  drogocennymi  białymi 

kamieniami. 

I sandały lekkie jak piana. 

Także  insygnia,  zwane  „insygniami  boskimi”,  zostały  wręczone  wysłannikom.  I  ponadto  dużo  innych 

przedmiotów, które zabrali ze sobą jako podarki powitalne: 

Hełm w formie muszli ze złota. 

Diadem ze złota. 

Wszystko to zostało ułożone w koszach, zawieszonych na drążkach, żeby można je było nieść. 
Potem Motecuhzoma wydał ostatnie rozkazy owym, pięciu wysłannikom i rzekł im: 

—   Idźcie i nie traćcie czasu. Oddajcie cześć naszemu panu, naszemu bogu. Powiedzcie mu: 

„Przysyła nas tu twój namiestnik Motecuhzoma. Oto, co ci daje, aby uczcić twój powrót do domu, do 

Meksyku.” 

Posłowie przybywają do Hiszpanów 

Kiedy przybyli na brzeg morza, przewieziono ich w czółnach do Xicalanco. 
Tam ponownie ich przesadzono do łodzi i marynarze ich wieźli: wszystkie przedmioty włożyli do łodzi, 

background image

tam je umieścili, wypełnili je nimi. 

Usadowieni w łodziach, rzeką popłynęli, przybyli do okrętów owych (Hiszpanów), do samych statków 

podpłynęli. 

Oni (Hiszpanie) powiedzieli im: 
— 

Kim jesteście?. Skąd przybywacie? 

— 

Przybyliśmy z Meksyku. 

Powiedzieli im znowu: 
— 

Być może, że stamtąd przybywacie, ale być może to nieprawda. Być może, że tylko z nas kpicie. 

Ale  serca  ich  uwierzyły,  uradowały  się  ich  serca.  Wtedy  rzucili  hak  na  dziób  łodzi,  razem  z  nią  ich 

przyciągnęli, potem spuścili im drabinę ze sznurów. 

W  ten  sposób  weszli  na  okręt.  Szli  wnosząc  dary.  Jeden  po  drugim  dotykali  ustami  ziemi  przed 

Kapitanem 

68 

(co oznaczało, że oddają mu cześć i składają przysięgę). 

Zaraz do niego się zwracają i mówią mu: 
— 

Niech bóg raczy nas wysłuchać: jego namiestnik Motecuhzoma przybywa, aby oddać mu cześć. On 

ma pieczę nad Meksykiem. Powiada on tak: „Zmęczony musi być bóg,

69

 znużony musi być.” 

I  wnet  zaczynają  stroić  Kapitana.  Z  największą  ostrożnością  nakładają  mu  maskę  z  turkusów  i 

przymocowaną do niej opaskę z piór quetzala. 

Z maski zwisają z jednej i drugiej strony zausznice. 

Nałożyli mu kaftan, w kaftan go odziali. I na szyi zawiesili naszyjnik utkany z chalchihuites z krążkiem 

ze złota w środku. 

Potem na biodrach zawiesili mu zwierciadło i narzucili na niego płaszcz zwany „dzwoneczkowym”. Na 

nogi  włożyli  mu nagolenniki,  jakich używają  Huastekowie,  całe  nabité  chalchihuites,  z  dzwoneczkami  ze 
złota. 

Dali mu także, do ręki mu włożyli tarczę z opaską ze złota i perłowej masy, z frędzlami z piór quetzala i 

takimi samymi chorągiewkami. 

Przed nim ustawili sandały czarne jak obsydian. 

Pozostałe trzy stroje boskie ułożyli przed nim, odpowiednio je układając. 

Kiedy to zrobili, Kapitan powiedział: 
— 

Czyżby to były wszystkie wasze dary powitalne? To, z czym przychodzicie witać nasze osoby? 

Odpowiedzieli mu: 

— 

To wszystko: z tym przybyliśmy, panie nasz. 

Cortés stara się nastraszyć Indian 

Wtedy Kapitan wydał rozkaz: związano Indian, założono im łańcuchy na nogi i na szyję. Gdy to zostało 

uczynione, wystrzelono z wielkiego działa. 

W jednej chwili wysłannicy postradali zmysły, zemdleli. Upadli, zgięli się, każdy tam, gdzie stał: już nie 

byli przy zmysłach. 

Hiszpanie zaś podnieśli ich, posadzili, dali im wino i jadło, kazali im jeść. I tak oprzytomnieli, odzyskali 

siły. 

Wtedy rzekł Kapitan: 
— 

Posłuchajcie: dowiedziałem się, doszło do mych uszu, że Meksykanie są ponoć bardzo silni, bardzo 

waleczni, że są groźni. 

Jeden tylko Meksykanin zmusza do ucieczki, każe odstąpić, zwycięża i przewyższa wszystkich, choćby 

przeciw niemu stanęło dziesięciu lub nawet dwudziestu wojowników. 

Teraz serce moje chce się przekonać: sam chcę zobaczyć, sam doświadczyć, jak bardzo jesteście mocni, 

jak bardzo męscy. 

Zaraz też dał im puklerze ze skóry, miecze i włócznie. I jeszcze powiedział: 

— 

Wczesnym  rankiem,  o  świcie  to  nastąpi:  będziemy  walczyli  jedni  przeciw  drugim;  odbędziemy 

turniej parami, wyzwiemy się. 

W ten sposób poznamy nasze siły. Zobaczymy, kto padnie na ziemię! 

Ale oni odpowiedzieli Kapitanowi, tak mu rzekli: 

— 

Posłuchaj,  panie:  być  może,  że  Motecuhzoma,  namiestnik  twój,  wcale  nam  czynić  by  tego  nie 

kazał...  Przybyliśmy  tu  jedynie  jako  posłowie,  aby  ofiarować  wam  gościnę  i  aby  wymienić  pozdrowienia 

jedni  z  drugimi.  Nie  jest  w  naszej  mocy  uczynić  to,  czego  pan  nasz  sobie  życzy.  Gdybyśmy  taką  rzecz 

uczynili, być może 

background image

Motecuhzoma rozgniewałby się srodze. Mógłby kazać nas zabić. 

Odpowiedział natychmiast Kapitan: 

— 

Nie. Stać się to musi. Sam chcę zobaczyć, sam chcę podziwiać, w Kastylii wieść biegła, że jesteście 

ponoć bardzo silni, bardzo waleczni. 

Dość teraz, posilcie się wczesnym rankiem; także i ja się posilę. Odwagi! 

Po  czym  oddalił  ich,  kazał  im  zejść  do  ich  czółen.  A  oni  ledwo  zdążyli  zejść,  zaczęli  gwałtownie 

wiosłować.  Wiosłowali  żarliwie.  Niektórzy  nawet  rękoma  wiosłowali,  tyle  w  nich  było  zapału.  Jedni  do 
drugich mówili przynaglając się: 

— 

O  wodzowie,  użyjcie  wszystkich  waszych  sił!...  Wiosłujcie  mocno.  Aby  się  nam  tu  tylko  coś  nie 

wydarzyło! Aby nic się nam nie przytrafiło!... 

Niezwykle szybko przebyli morzem do miejsca zwanego Xicalanco. 

Tam  z  trudem  odzyskali  oddech.  Z  wielkim  wysiłkiem  udali  się  w  dalszą  drogę.  Dotarli  do 

Tecpantlayacac. Stamtąd ruszyli dalej pieszo i w pośpiechu przybyli do Cuetlaxtlan. 

Podobnie jak to zrobili idąc w tamtą stronę, tu odpoczęli. 

I zarządca Cuetlaxtlan powiedział im: 

— 

Odpocznijcie tu choćby dzień jeden! Wytchnijcie tu choć trochę! 

Ale oni powiedzieli: 

— 

Nie.  Spieszno  nam  bardzo:  musimy  zdać  sprawę  królowi  Motecuhzomie.  Powiemy  mu,  cośmy 

widzieli. 

Rzecz  godną  podziwu.  Nigdy  nic  podobnego  nie  widziano!  A  może  ty  przedtem  o  czymś  podobnym 

słyszałeś? 

Poivrót wysłanników 

Potem  szybko  odeszli,  aż  do  Meksyku  przybyli.  Dopiero  w  nocy  tam  dotarli,  dopiero  w  nocy  tam 

wkroczyli. 

W  oczekiwaniu  na  nich  Motecuhzoma  nie  zaznał  więcej  snu,  nie  tknął  jadła.  Już  nikt  z  nim  nie 

rozmawiał. A jeżeli coś czynił, uważał to za zbyteczne. Wciąż tylko wzdychał. Duch w nim osłabł. 

Nie obchodziło go już nic, co daje szczęście, nic, co daje rozkosz, nic, co cieszy. 

I na wszystko to mówił: 
— 

Co się z nami stanie? Kto naprawdę z nas przeżyje? 

Och, już nie jestem tym co dawniej! Śmiertelnie ranione jest moje serce! Bardzo się trwoży, płonie całe, 

jak gdyby zanurzone było w chile!... Jaki mnie czeka los, panie nasz? 

Wydał tedy rozkazy tym, których zadaniem było straż pełnić, tym, którzy mieli w pieczy najważniejsze 

sprawy. Powiedział im: 

— 

Nawet gdybym spał, obudźcie mnie i rzeknijcie: „Już przybyli ci, których wysłałeś nad morze.” 

Ale kiedy przyszli, żeby mu to powiedzieć, rzekł natychmiast: 

— 

Nie chcę wysłuchać ich tutaj. Wysłucham ich tam, w Domu Węża 

70

. Tam niechaj pójdą. 

I  wydał  rozkaz.  Niechaj  dwóch  jeńców  ubarwią  glinką. 

71 

Natychmiast  się  udali  posłowie  do  Domu 

Węża. Także i on, Motecuhzoma, tam się udał. W jego obecności dokonano obrzędów ofiarnych. Rozcięto 

pierś jeńcom: ich krwią skropiono posłów. 

Tak  uczyniono,  albowiem  odbyli  oni  drogę  bardzo  trudną,  albowiem  bogów  widzieli,  albowiem 

podnieśli oczy na ich twarze i ich głowy, albowiem z bogami prowadzili rozmowę!... 

Co ujrzeli posłowie 

Gdy to zostało uczynione, składają sprawozdanie Motecuhzomie. Opowiedzieli mu, w jaki sposób odbyli 

drogę, co widzieli i podziwiali, i jakie jest jadło owych przybyszy. 

Kiedy  usłyszał  to,  co  mu  zakomunikowali  posłowie,  przestraszył  się  bardzo,  bardzo  się  zdziwił. 

Najbardziej zdumiało go ich jadło. 

Także wielce się przeraził, kiedy się .dowiedział, jak wypala działo, jak rozlegle huczy i jak na ten dźwięk 

człowiek traci przytomność, że zatyka mu się słuch. 

Kiedy  pada  strzał,  z  wnętrza  działa  wydobywa  się  coś  podobnego  do  kuli  kamiennej:  zieje  deszczem 

ognistym, sieje iskry, a dym, który z niego się wydostaje, jest śmierdzący, czuć go zgniłym błotem, przenika 

aż do mózgu powodując mdłości. 

background image

Jeżeli trafi w górę, to ją rozcina, to ją rozpoławia, a jeżeli w drzewo, to je roztrzaskuje w drobne kawałki, 

jak gdyby siłą nadprzyrodzoną, jak gdyby ktoś od środka je rozsadził. 

Ich strój wojenny jest cały z żelaza: w żelazo się ubierają 

72

żelazo kładą jako hełm na głowę, z żelaza są 

ich szpady, z żelaza ich łuki, z żelaza ich tarcze, z żelaza ich włócznie. 

Jelenie noszą ich na swoich grzbietach. Są tak wysocy, że sięgają dachu. 

Ciała mają wszędzie zakryte, tylko widać twarze. Są białe, jak gdyby z wapna były. Włosy mają żółte, ale 

niektórzy je mają czarne. Broda ich jest długa, także żółta, tak samo wąsy. Włos ich jest skręcony 

73

 i cienki, 

trochę falujący. 

Jeżeli chodzi o ich jadło, podobne jest do jadła ludzi: sute, białe, lekkie 

74

jak gdyby było ze słomy. Ma 

smak kłączy kukurydzy, podobne do miąższu kukurydzy. Trochę słodkawe, niby zaprawione  
miodem, jest niby miód, jest jadłem słodkim. 

Ich  psy  są  ogromne 

75

,  o  falujących  i  płaskich  uszach,  o  wielkich  wywieszonych  językach,  wzrok  ich 

płonie ogniem, rzuca iskry: oczy ich są żółte, jaskrawożółtego koloru. 

Ich brzuchy są wklęsłe, wydłużone niby siodło, zapadłe. 

Są  bardzo  silne  i  krzepkie,  biegają  dysząc,  biegają  z  wysuniętym  językiem.  Pokryte  plamami 

kolorowymi niby jaguary, licznymi plamami kolorowymi. 

Kiedy Motecuhzoma wysłuchał tego wszystkiego, ogarnął go wielki strach, jak gdyby serce mu zamarło, 

jak gdyby serce mu się ścisnęło, jak gdyby przygniotła je trwoga. 

 

Rozdział czwarty 

NASTROJE MOTECUHZOMY 

Poinformowany przez posłów o przybyciu cudzoziemców, którzy wieźli ze sobą zwierzęta i przedmioty 

tak  niezwykłe,  Motecuhzoma  odczuwał  coraz  większy  niepokój.  Rozmówcy  Bernardina  de  Sahagún 

opowiadają  o  tym,  jak  Motecuhzoma  wysłał  różnego  rodzaju  wróżbitów,  czarnoksiężników,  aby  rzucili 

uroki  na  Hiszpanów,  mieszali  im  szyki  i  przeszkodzili  w  dotarciu  do  Meksyku-Tenochtitlanu.  Osaczony 
wątpliwościami, sądząc, że być może są to bogowie, Motecuhzoma wysłał także jeńców, aby złożono im ich 

w ofierze. Rozmówcy Bernardina de Sahagún informują nas w barwny sposób o reakcji Hiszpanów. 

Tekst wskazuje także, dlaczego zwano konkwistadorów „bogami”. Zanim „wymyślono” coś, co mogłoby 

wytłumaczyć obecność cudzoziemców, uciekano się do starego mitu o powrocie Quetzalcóatla. Sądzono, że 

byli bogami, którzy zstąpili z nieba, bogami wracającymi na ziemię. 

Czarnoksiężnikom  nie  udało  się  rzucić  czarów  na  Hiszpanów  i  skłonić  ich  do  odwrotu.  Wysłańcy 

zawiadamiają o tym wszystkim Motecuhzomę. 

W  Meksyku-Tenochtitlanie  zarówno  Motecuhzoma,  jak  i  cały  naród  przeżywają  dni  pełne  grozy. 

„Bogowie”  czy  też  dziwni  cudzoziemcy,  przybyli  spoza  ogromnego  morza,  grożą  podejściem  do  wielkiej 
stolicy azteckiej. Tekst indiański maluje psychologiczny portret Motecuhzomy, nękanego wątpliwościami, 

pełnego wahań. Pod koniec widzimy, jak wielki  tlatoani (król), zrezygnowany, opanowuje swoje uczucia, 

aby oglądać i podziwiać to, co ma nadejść. 

Motecuhzoma wysyła wróżbitów i czarnoksiężników 

background image

Właśnie w tym czasie Motecuhzoma wysłał poselstwo. Wysłał tych wszystkich, którzy posiadali władzę 

nadludzką, proroków, wróżbitów. Wysłał także dzielnych wojowników, wodzów. 

Oni  mieli  czuwać,  aby  nie  zabrakło  niczego,  co  Hiszpanom  było  potrzebne  do  jadła:  kur,  jaj,  białych 

tortini 

76

. I aby było wszystko, czego oni zażądają lub co mogłoby uradować ich serca. Aby patrzyli na nich 

życzliwym okiem. 

Posłał także jeńców, aby złożono ich w ofierze: być może Hiszpanie pragnęliby się napić ich krwi. Tak 

więc uczynili posłowie. 

Ale kiedy oni (Hiszpanie) zobaczyli to (te ofiary), poczuli wielką odrazę, splunęli, ocierali łzy z powiek, 

zamykali  oczy,  potrząsali  głowami.  Z  obrzydzeniem  odepchnęli  jadło  splamione  krwią,  albowiem 

skrwawione cuchnęło wywołując mdłości, jakby krew ta była zepsuta. 

A  czynił  tak  Motecuhzoma,  albowiem  wierzył,  że  byli  bogami,  za  bogów  ich  miał  i  jak  bogów  czcił. 

Dlatego  zostali  tak  nazwani,  dlatego  zwano  ich  „bogami  przybyłymi  z  nieba”.  Jeżeli  zaś  chodzi  o  ludzi 

czarnych 

77

, zwano ich „bogami brudnymi”. 

Dopiero wtedy zjedli białe tortille, jajka, kury i owoce wszelkiego rodzaju, jak: 

Zapote rosnące na drzewie (różne rodzaje sapotów). 

Tezonzapote (mamey). 
Aztazapote (zapote białe). 

Zapote caca de gallina (lub chicozapote). 

Camote, cuauhcamote, poxcauhcamote (camote plamiste, fioletowe), xochicamote (camote fioletowe), 

tlapalcamote (camote czerwone). 

Jicama, mazaxócotl (owoc jelenia?), owoc rzeczny (atoya jacote), guayaba (xalxócotl). 

Cuauhjilotes,  aguacates,  huajes,  tejocotes,  capulines,  tunas,  tunas  czerwone,  tunas  słodkie,  tunas 

podobne do sapotów, tunas wodniste 

78

. Także paszę dla jeleni (koni), pędy sitowia, siano. 

A  także  (wysłał  ich)  podobno,  aby  przekonali  się,  jakiego  rodzaju  to  byli  ludzie:  aby  zobaczyli,  czy 

zdołają rzucić na nich jakiś urok, spowodować jakąś chorobę, zatruć morowym powietrzem, które okryje 
wrzodami ich ciała, albo sprawić cokolwiek innego. 

Być może jakimś magicznym słowem sprawią, że zachorują lub umrą, lub wrócą tam, skąd przybyli. 

Czarnoksiężnicy wykonali swoją powinność, dane im polecenie, ale nic nie zdołali przeciw Hiszpanom, 

niczego nie byli zdolni zdziałać. 

Motecuhzoma zostaje powiadomiony  

o niepowodzeniu czarowników 

Dlatego powrócili pośpiesznie, zdali sprawę Motecuhzomie, jacy są Hiszpanie, jak bardzo silni: 

—   Nie jesteśmy ich równymi przeciwnikami, niczym jesteśmy przy nich! 
Wobec tego Motecuhzoma wydał jak najsurowsze rozkazy:  

oznajmił  rozgniewany,  ostro  rozkazał,  pod  karą  śmierci  nakazał  majordomom  i  wszystkim  dostojnikom, 

kapitanom, aby baczenie dawali i troskliwie dbali o to, czego tamci mogliby potrzebować. 

Kiedy  Hiszpanie  wysiedli  ze  swych  okrętów  i  podjęli  marsz,  i  kiedy  już  byli  w  drodze,  bardzo  o  nich 

dbano, oddawano im cześć: przybywali pod ochroną, szli zamierzoną drogą: wiele im ułatwiono. 

Obawy Motecuhzomy i jego narodu 

Tak  więc  sprawy  owe  całkiem  Motecuhzomą  zawładnęły,  ogarnęła  go  trwoga,  przerażenie  i  strach; 

zastanawiał  się  nad  losem  miasta.  I  wszystkich  ogarnął  lęk.  Panowało  wielkie  przerażenie  i  trwoga. 

Rozprawiano, mówiono o.tym, co się wydarzyło. 

Zbierają  się,  rozprawiają,  szepcą,  płaczą,  wielki  płacz  się  czyni,  opłakują  jedni  drugich.  Chodzą  z 

opuszczoną  głową,  z  głową  pochyloną.  Pozdrawiają  się  płacząc,  pozdrawiając  się  wybuchają  szlochem. 

Niektórzy  próbują  podtrzymać  ducha  wśród  ludzi,  jedni  drugich  pocieszają.  Jedni  drugim  okazują 
serdeczność, pieszczą dzieci. 

Ojcowie mówią: 

— 

Synkowie moi!... Co się z wami stanie? Na wasz czas przypada to, co ma przypaść. 

A matki mówią: 

— 

Synkowie moi: jakie będzie wasze zdziwienie, kiedy nadejdzie, co nadejść musi! 

Zostało także powiedziane, jasno przedstawione, wiadomym uczynione i doniesione Motecuhzomie, tak 

background image

aby w serce mu się wryło: 

Jakaś kobieta,  jedna z  naszych,  stąd pochodząca,  towarzyszy  im,  mówi  językiem  náhuatl.  Na  imię  jej 

Malintzin, pochodzi z Teticpac. Wzięli ją tam, z wybrzeży... 

W  tym  samym  czasie  oni  (Hiszpanie)  starali  się  usilnie  dowiedzieć  czegoś  o  Motecuhzomie:  jaki  jest, 

czy jest młodzieńcem, czy dojrzałym mężczyzną, czy też może człowiekiem starym. Czy ma jeszcze siły, czy 

też już ma rozum starca, czy jest w podeszłym wieku, czy ma siwe włosy? 

Odpowiadali „bogom”, Hiszpanom: 
— 

Jest człowiekiem dojrzałym, nie gruby, raczej szczupły, trochę suchy, chudy, delikatnej budowy. 

Motecuhzoma myśli o ucieczce 

Kiedy  Motecuhzoma  posłyszał,  że  tak  wiele  się  dopytują  o  jego  osobę,  ze  „bogowie”  bardzo  pragną 

zobaczyć  jego  twarz,  serce  mu  się  ściskało,  ogromnym  lękiem  się  napełniało.  Był  gotów  uciec,  pragnął 

uciec; marzył o ucieczce, był gotów do ucieczki. Próbował ukryć się, pragnął schować się. Chciał się przed 

nimi ukryć, chciał się wymknąć „bogom”. 

Myślał, a już coś mu przychodziło do głowy: rozmyślał i już miał gotowy zamiar, planował i miał gotowy 

plan, medytował i zamyślił schronić się w głębi jakiejś pieczary. 

Doradców, którym ufało jego serce, a których serca były niezłomne, uczynił powiernikami swymi. Oni 

mu mówili: 

— 

Znane są miejsca umarłych, Dom Słońca i Ziemia Tlaloca, i Dom Cintli 

79

. Tam trzeba się będzie 

udać. Tam, gdzie będzie wola twoja. 

On ze swej strony pragnął udać się do Domu Cintli. 

Dowiedziano się o tym, wieść rozeszła się wśród ludzi. 

Ale  nie  mógł  tego  zrobić.  Nie  mógł  ukryć  się,  nie  mógł  schować  się.  Nie  miał  już  sił,  brakło  mu  już 

ducha; już nie mógł tego uczynić. 

Słowa czarowników wprowadziły zamęt w jego serce, lak gdyby rozdarły je, sprawiły, że wirowało mu w 

piersi,  był  przybity  i  bez  sił,  był  niepewny  i  nękany wątpliwościami,  bo  nie  wiedział,  czy  będzie  się  mógł 
ukryć w miejscach, które zostały wymienione. 

Nie czynił nic, tylko czekał na nich. Nie czynił nic, tylko rozpatrywał to w sercu swoim, tylko poddał się 

rezygnacji; w końcu zamknął się w sobie, aby serce jego mo*ło widzieć i podziwiać to, co miało nastąpić. 

 

Rozdział piąty 

HISZPANIE UDAJĄ SIĘ W DROGĘ  

PRZYBYCIE DO TLAXCALI I CHOLULI 

Pomimo wysiłków posłów Motecuhzomy, ażeby przeszkodzić Hiszpanom w zbliżeniu się do Meksyku-

Tenochtitlanu, Cortés i jego ludzie postanowili udać się w drogą. Z dwóch tekstów, które podajemy w tym 
rozdziale,  pierwszy  pochodzi  od  indiańskich  rozmówców  Bernardina  de  Sahagún,  a  drugi  z  Historii 

Tlaxcali Muñoza Camargo. Oba opisują przybycie Hiszpanów do Tlaxcali i Choluli. 

Indiańscy  rozmówcy  zdają  sprawę  z  pierwszej  potyczki  między  Hiszpanami  a  grupą  Indian  Otomi, 

pochodzących  z  Tecoac,  i  z  tego,  że  ludność  Tlaxcali  postanowiła  przyjąć  ich  pokojowo.  Natychmiast  po 

przybyciu  Hiszpanów  mieszkańcy  Tlaxcali  zaczęli  intrygować  przeciwko  mieszkańcom  Choluli  i  Mexicas 

background image

(Aztekom). 

Warto  zapoznać  się  z  podwójną  wersją  dotyczącą  motywów  rzezi  dokonanej  przez  Hiszpanów  w 

Choluli.  Jedna  pochodzi  od  rozmówców  Bernardina  de  Sahagún,  a  druga  od  autora  Historii  Tlaxcali. 

Według  pierwszej,  rzeź  była  rezultatem  intryg  ludności  Tlaxcali,  których  „dusza  płonęła  nienawiścią 
przeciw tym z Choluli”. Natomiast wersja podana w Historii Tlaxcali jest inna: głosi ona, że sami 

Cholulanie  przyczynili  się  do  własnego  zniszczenia,  nie  poddając  się  Hiszpanom  i  mordując zdradziecko 

Patlahuatzina,  ambasadora  tlaszkalańskiego,  który  namawiał  Cholulan  do  sprzymierzenia  się  z 
Hiszpanami.  Ta  wersja,  zmyślona  być  może  przez  Tlaszkalan  dla  usprawiedliwienia  udziału  w  rzezi 

dokonanej w Choluli, nie znajduje potwierdzenia ani w Historii Bernala Díaz del Castillo, ani w Cartas de 

relación 

80 

Cortésa. 

Hiszpanie udają się w drogę 

Tak więc w końcu przybywają, w końcu wyruszyli już Hiszpanie w drogę. 

Towarzyszył im pewien człowiek z Cempoali, Tlacochcálcatl, pierwszy, którego spotkali, kiedy przyszli, 

aby  przypatrzyć  się  ziemiom  i  miastom,  także  mówiący  językiem  náhuatl.  On  ich  prowadzi  wybierając 

drogę,  on  szuka  krótszych  dróg,  on  wskazuje  drogę  prawdziwą.  Prowadził  ich,  wiódł  ich,  sam  idąc  na 

przedzie. 

Wreszcie  przybyli  do  Tecoac,  na ziemię  Tlaszkalanów,  zamieszkałą  przez  Indian  Otomí.  Otomi  wyszli 

im naprzeciw z wojennym okrzykiem: tarczami ich przywitali. 

Ale  oni  zniszczyli  Indian  Otomi  z  Tecoac,  całkowicie  ich  pokonali.  Rozbili  ich  na  grupy,  wdarli  się 

między nich. Ostrzelali ich z dział, zaatakowali ich szpadami, przebijali ich strzałami ze swoich łuków. I nie 

tylko paru, ale wszyscy zginęli. 

A kiedy Tecoac zostało podbite, Tlaszkalanie dowiedzieli się o tym, wieść o tym ich doszła: powiedziano 

im to. Tchórzostwo nimi owładnęło, zapragnęli umrzeć. Padł na nich wielki strach, obawa w nich wstąpiła. 

Wtedy  zeszli  się,  na  zgromadzenie  się  zebrali.  Zebrali  się  przywódcy,  zeszli  się  kapitanowie.  Jedni 

drugim opowiadali o tym, co zaszło, i rzekli: 

—   Co  poczniemy?  Czy  wyjdziemy  im  naprzeciw?  Bardzo  dzielny  i  bardzo  waleczny  jest  Indianin 

Otomi, a Hiszpanie za nic go mieli, patrzyli na niego, jak gdyby był niczym... 

Jednym spojrzeniem, w mgnieniu oka skończyli z nieszczęsnym wieśniakiem... 
Lepiej  stańmy  więc  u  ich  boku;  udawajmy  przyjaciół,  stańmy  się  ich  przyjaciółmi.  Tamci  z  doliny 

(Aztekowie) są zgubieni!... 

Przybycie do Tlaxcali 

Natychmiast  więc  możni  z  Tlaxcali  wychodzą  im  naprzeciw.  Niosą  ze  sobą  jadło:  drób,  jaja,  białe 

tortille, tortille cienkie. 

Rzekli im: 

— 

Zmęczeni musicie być, panowie nasi.  

Odrzekli Hiszpanie: 
— 

Gdzie jest wasz dom? Skąd przybyliście?  

Powiedzieli: 

— 

Jesteśmy  z  Tlaxcali.  Jesteście  pewno  zmęczeni,  przybyliście  i  na  waszą  ziemię  wstąpiliście, 

waszym domem jest Tlaxcala, waszym domem jest Miasto Orła, Tlaxcala. 

(W dawnych czasach zwało się to miasto Texcala: jej mieszkańcy zwali się Texkalanami.) 

Zaprowadzili  ich,  wiedli  ich,  byli  ich  przewodnikami.  Towarzyszyli  im,  wprowadzili  ich  do  domu 

królewskiego. 

Wielkie  honory  im  oddali,  dostarczyli  im  wszystko,  co  im  było  potrzebne,  z  nimi  się  połączyli  i 

natychmiast dali im swoje córki 

81

Potem tamci zapytali: 

— 

Gdzie jest Meksyk? Czy bardzo jest daleko? 

Odpowiedzieli im: 
—   Już nie jest daleko. Być może, że w trzy dni tam dojdziecie. Dostatni to kraj. I bardzo są dzielni, 

bardzo waleczni są Aztekowie, zdobywcy. Gdziekolwiek przybędą, wszystkich zwyciężają. 

background image

Intrygi przeciw mieszkańcom Choluli 

Ci z Tlaxcali już od dawna są w wojnie z tymi z Choluli, złym okiem patrzą na nich, złość mają dla nich 

w  duszy,  ich  dusza  płonie  nienawiścią  przeciw  nim.  To  był  powód,  dla  którego  opowiedzieli  wymyślone 

historie konkwistadorowi, chcąc, ażeby ich zniszczył. 

Rzekli mu: 

—   Bardzo są przewrotni nasi wrogowie, ci z Choluli. Są tak odważni jak Aztekowie. Są przyjaciółmi 

Azteków. 

Jak  tylko  to  usłyszeli  Hiszpanie,  natychmiast  udali  się  do  Choluli.  Prowadzili  ich  ci  z  Tlaxcali  i  ci  z 

Cempoali. Wszyscy byli gotowi do wojny. 

Rzeź Choluli 

Kiedy tam przybyli, skrzyknęli ich, zwołali ich, wszyscy się zebrali: przywódcy a także lud. 

Zebrali  się  na  dziedzińcu  świątyni.  Ale  jak  tylko  wszyscy  się  zgromadzili,  natychmiast  zamknięto 

wszelkie wrota. 

W  jednej  chwili  zaczęto  dźgać  ich  nożami,  mordować,  bić.  Cholulanie  niczego  nie  podejrzewali  i  nie 

czuli w sercu żadnego lęku. Bez mieczów, bez tarcz stawili czoło Hiszpanom. 

Zostali zabici podstępnie, umarli niby ślepcy, umarli niczego nie podejrzewając. 
Zdradziecko napadli na nich ci z Tlaxcali. 

Podczas gdy to się działo, wieści docierały do Motecuhzomy, mówiono mu o tym, donoszono mu. 

Wysłannicy  Motecuhzomy  przybywają  i  odchodzą,  krążą  między Cholulą  a  Tenochtitlanem.  Nie  są  to 

już wieści zasłyszane, lecz opowiadają to, co widzieli. 

Lud jest przerażony, ogarnął go popłoch. Jest tak jakby ziemia się trzęsła, jak gdyby ziemia kręciła się 

im przed oczami. Tak jak kiedy ktoś się zatacza. Nie mieściło się to im w głowie. 

A potem, kiedy skończyła się rzeź w Choluli, Hiszpanie udali się w drogę, już idą w stronę Meksyku. Idą 

w szyku bojowym, idą jak do podboju. Idą wznosząc po drogach tumany kurzu. Ich włócznie, ich halabardy 

do nietoperzy podobne błyszczą w słońcu. Wielki też czynią hałas. Ich kolczugi, ich hełmy z żelaza wielki 
chrzęst wydają. 

Niektórzy są ubrani od stóp do głowy w żelazo, idą odziani w żelazo, idą oślepiając blaskiem. Dlatego 

patrzono na nich z wielkim lękiem, idą siejąc strach we wszystkich, są straszni, są przerażający. 

Przed  nimi  biegną  ich  psy,  biegną  na  przedzie,  łby  mają  zadarte  do  góry,  to  wyciągają  pyski,  węszą, 

pędzą, ociekają śliną. 

Tlaszkalańska wersja rzezi w Choluli 
(oryginalny tekst hiszpański Diega Muñoza Camargo) 

Od  tej  chwili  Hiszpanom  chodziło  tylko  o  to,  aby  rzucić  wojsko  przeciw  Culhuanom-Aztekom,  co 

uczynili w bardzo krótkim czasie, aby nie dać im okazji do sprzymierzenia się z Tlaszkalanami. I aby nie 

dopuścić, by mieli złe myśli, i nie stwarzać im okazji, i aby nie przyświecały im inne cele, Cortés starał się 

silną ręką trzymać swych 
nowych przyjaciół, jak przystało na roztropnego wodza w tak sprzyjających mu okolicznościach. 

Kiedy  ludzie  jego  uformowali  się,  rozpoczął  się  wymarsz  hiszpańskich  i  tlaszkalańskich  żołnierzy  z 

zachowaniem  dużego  porządku,  a  było  ich  bardzo  wielu  i  mieli  także  dostateczną  ilość  wyżywienia,  aby 
starczyło  dla  tak  wielkiego  przedsięwzięcia,  a  z  nimi  byli  główni  i  słynni  kapitanowie,  zaprawieni  w 

rzemiośle  wojennym  według  .starych  zwyczajów  i  metod.  Byli  to  kapitanowie  Piltecuhtli,  Acxcoxécatl, 

Tecpanécatl, Cahuecahua, Cocomitecuhtli, Quauhtotohua, Textlipìtl i wielu innych, których ze względu na 
ilość i różnorodność ich imion nie można tu wymienić, ale mowa jest tylko o tych najbardziej wybitnych, 

którzy pozostali wierni Cortésowi aż do końca konkwisty. 

Naprzód  weszli  do  tej  części  Choluli,  gdzie  panowali  dwaj  władcy  Tlaquiach  i  Tlalchiac,  tak  bowiem 

zwani byli  .zawsze  ci,  którzy  to  stanowisko zajmowali,  a  co oznacza  „zarządca  górnych ziem”  i  „zarządca 

dolnych ziem”. 

Kiedy  znaleźli  się  w  Choluli,  w  szybkim  czasie  ją  zniszczyli,  albowiem  dali  po  temu  okazję  i  do  tego 

doprowadzili sami mieszkańcy tego miasta. Zniszczona i wymordowana została wielka ilość ludzi i wieść o 

tym rozeszła się po całej ziemi aż do Meksyku, gdzie wywołała okropną trwogę, która jeszcze bardziej się 

background image

wzmogła,  kiedy  dowiedziano  się,  że  Tlaszkalanie  sprzymierzyli  się  z  „bogami”,  tak  bowiem  byli  zwani 
powszechnie nasi Hiszpanie na ziemiach całego Nowego Świata, gdyż nie umiano dać im innej nazwy. 

Cholulanie tak wielkie mieli zaufanie do swego bożka Quetzalcóatla, że sądzili, iż nie istnieje siła ludzka, 

która by mogła ich pokonać lub znieważyć, raczej oni byliby zdolni naszych zniszczyć. Po pierwsze dlatego, 
że  Hiszpanie  byli  nieliczni,  po  drugie,  bo  przywiedli  ich  tam  podstępem  Tlaszkalanie,  żeby  oni  ich 

wymordowali. Tak wielkie zaufanie pokładali w swoim bożku, że wierzyli, 

 

RZEŹ W CHOLULI 

iż strawi ich i uśmierci błyskawica i ogień z nieba, że zaleje ich woda. 

Oto co mówili i głosili obwieszczając wielkim głosem: 

—   Pozwólcie,  aby  przybyli  owi  cudzoziemcy z  obcych  stron,  zobaczmy,  jaka  jest  ich  moc,  albowiem 

nasz  bóg  Quetzalcóatl  jest  tu  z  nami  i  on  niespodzianie  ich  zniszczy;  pozwólcie,  aby  przybyli  tu  owi 
nędznicy,  przypatrzmy  się  im,  cieszmy  się  widokiem  ich  obłędu  i  ich  podłością.  Szaleńcami  są  ci,  którzy 

mają  zaufanie  do  Tlaszkalanów,  zniewieściałych  sodomitów,  zachowujących  się tak,  jakby byli kobietami 

tych mężczyzn obrosłych włosem, kobietami, które poddały się im tylko ze strachu. Pozwólcie im przybyć, 
tym najemnikom, dobrze im za to zapłacono. Spójrzcie na tych nędzników Tlaszkalanów, na tych tchórzy 

słusznie  zasługujących  na  karę:  kiedy  zobaczyli,  że  są  zwyciężeni  przez  Azteków,  szukają  cudzoziemców, 

aby ich bronili. Jak mogliście się zmienić w tak krótkim czasie i poddać się takim barbarzyńcom i nikomu 
na świecie nieznanym cudzoziemcom? Powiedzcie nam, gdzie ich najęliście i skąd ich przywiedliście, aby 

was  pomścili?  Och,  nieszczęśni,  którzy  zaprzepaściliście  sławę  nieśmiertelną  waszych  bohaterów 

wywodzących  się  od  szlachetnej  krwi  Teochichimeków,  pierwszych  mieszkańców  tych  niezamieszkałych 
ziem! Jaki was los czeka, nieszczęśni? Poczekacie, a niebawem przekonacie się, w jaki sposób ukarze was 

nasz bóg, Quetzalcóatl. 

Te i inne rzeczy powiadali, albowiem przekonani byli, że wróg spłonie w ogniu, który spadnie na niego z 

background image

nieba, i że ze świątyń ich własnych bożków popłyną rwące rzeki, aby zatopić tych z Tlaxcali jak i naszych 
(Hiszpanów),  co  wzbudziło  niemały  strach  i  przerażenie  wśród  naszych  przyjaciół  Tlaszkalanów,  którzy 

przekonani byli, że będzie tak, jak to mówili ci z Choluli. Tak bowiem głosili zwłaszcza kapłani z świątyni 

Quetzalcóatla, takie wieści szerzyli. 

Ale  kiedy  Tlaszkalanie  zobaczyli,  że  Hiszpanie  z  imieniem  świętego  Jakuba na ustach  palą  świątynie, 

strącają bożków na ziemię, 

bezczeszcząc  ich  z  wielką  zaciekłością,  a  nie  widzieli,  aby bożkowie  owi  robili  cokolwiek,  i  nie  spadły  na 
Hiszpanów błyskawice ani nie zalały ich potoki wód, zrozumieli, że było to tylko naigrawanie się z nich, i 

zdali sobie sprawę, że wszystko to był fałsz i kłamstwo. 

Z  jeszcze  większą  wściekłością  powrócili  i  jak  już  wspomnieliśmy,  w  mieście  dokonali  przechodzącej 

wszelkie  wyobrażenie  rzezi  i  zniszczenia;  nasi  przyjaciele  Tlaszkalanie  przekonawszy  się,  jak  wielkie  jest 

męstwo  Hiszpanów,  od  tej  chwili  już  nie  przygotowywali  większych  zbrodni,  lecz  szli  za  porządkiem 

bożym, czyli służenia Panu Naszemu, aby ziemia ta została podbita i wyrwana z władzy diabła. 

Przedtem, nim bitwa się zaczęła, Tlaszkalanie wysłali posłów i ambasadorów do tych z Choluli, prosząc i 

nakładając  ich  do  pokoju,  oświadczając  im,  że  nie  o  nich  im  chodzi,  ale  o  tych  z  Culhua,  Culhuacanów-

Meksykanów:  tak  zwą  tych  z  Culhua,  bo  pochodzą  z  Culhuacan,  z  zachodniej  części,  a  także  zwą  ich 
Meksykanami,  bo  tak  się  nazywało  miasto  zamieszkałe  przez  najwyższe  władze.  Zostało  im  także 

powiedziane przez Tlaszkalanów, aby przybyli z polecenia Cortésa, aby przyszli i wyciągnęli rękę do zgody i 

ażeby nie bali się, że biali brodacze wyrządzą im krzywdę, albowiem są to ludzie bardzo dostojni  i bardzo 
szlachetni,  którzy  pragnęli  ich  przyjaźni  i  dlatego  proszą  ich  jak  przyjaciół,  aby  przyjęli  ich  w  pokoju. 

Postępując w ten sposób, będą przez nich dobrze traktowani i nie zostanie im uczynione nic złego, lecz nie 

powinni ich rozgniewać, bo są to ludzie bardzo okrutni, odważni i dzielni, którzy posiadają broń z białego 
żelaza, dającą im przewagę. 

Mówili  tak,  albowiem  Indianie  nie  znali  żelaza,  tylko  miedź,  a  także  dlatego,  że  Hiszpanie  posiadali 

broń palną i wieźli ze sobą dzikie zwierzęta, które prowadzili na żelaznych smyczach, i sami ubrani byli i 
obuci w żelazo, i mieli potężne kusze i lwy, i drapieżne 

jaguary (naprawdę zaś były to charty i brytany, które nasi rzeczywiście mieli ze sobą), a przed czymś takim 

nie można uciec i nie będzie dla nich ratunku, jeżeli rozgniewają „bogów”, więc powinni poddać się, co jest 
jedyną słuszną rzeczą do zrobienia i którą należy uczynić, aby zapobiec jeszcze większym szkodom. Jako 

przyjaciele radzą im, aby tak uczynili. 

Śmierć wysłannika z Tlaxcali 

Ale oni, nie zwracając na to uwagi, upierali się przy swoim, że lepiej umrzeć niż się poddać, i zamiast iść 

za tą dobrą radą i dobrą odpowiedź dać Tlaszkalanom, obdarli żywcem ze skóry twarz Patlahuatzina, ich 
posła,  człowieka  wielce  szanowanego  i  z  wielkiego  męstwa  słynącego.  To  samo  uczynili  z  jego  rękoma, 

które  aż  do  łokci  obdarli  ze  skóry,  ponadto  przecięli  je  w  przegubach,  tak  że  zwisały  bezwładnie.  Tak 

okrutnie postąpiwszy odesłali go, mówiąc mu: 

—   Idź,  wróć  i  powiedz  Tlaszkalanom  i  tym  innym  nędznikom  lub  bogom  lub  kimkolwiek  by  oni 

zresztą byli, ci, o których mówicie, że tu przybywają, że taka jest nasza odpowiedź. 

I tak wrócił ów nieszczęsny poseł okrutnie pokaleczony i w mękach, co wywołało straszliwe przerażenie 

i  żal w  republice,  był  on bowiem  jednym z najpiękniejszych  i  najdorodniejszych  mężczyzn tego  państwa, 

wielkiej urody i wdzięcznej postawy. Tak nikczemnie i bezprzykładnie potraktowany Patlahuatzin zmarł w 

służbie  ojczyzny  i  republiki  i  imię  jego  zostało  po  wsze  wieki  sławne,  jak  to  głoszą  pieśni  i  legendy. 
Niezmierne było oburzenie Tlaszkalanów, albowiem wyrządzono im zniewagę, rzecz, jaka nigdy dotąd nie 

wydarzyła się na świecie, jako że tacy posłowie, którzy zawiadamiali  

królów  i  cudzoziemskich  panów  o  pokoju,  wojnach  i  innych  wydarzeniach  zdarzających  się  między 
prowincjami i królestwami, byli bardzo poważani i szanowani. 

Tak tedy z oburzeniem rzekli Tlaszkalanie do Cortésa: 

—  Panie  wielce  waleczny,  aby  pomścić  tak  wielki  bezwstyd,  przewrotność  i  śmiałość,  chcemy  pójść  z 

tobą i zetrzeć w proch i zniszczyć ów naród i jego ziemie, aby nie zostali przy życiu ludzie niebezpieczni, tak 

zatwardziali i uparci w swojej przewrotności i tyranii, i już za to samo, gdyby nawet nic innego nie uczynili, 

zasługują  na  wieczną  karę,  albowiem  zamiast  złożyć  nam  dzięki  za  nasze  dobre  rady,  chcieli  nami 
wzgardzić i za nic nas mieli z powodu naszej miłości do ciebie, panie. 

Waleczny Cortés odrzekł im, z surowym obliczem w cen sposób: Aby nie martwili się, albowiem on im 

przyrzeka zemstę. I w rzeczywistości tak uczynił, za tę i za inne zdrady, rozpoczynając przeciw nim okrutną 

background image

wojnę, w której bardzo wiele ludzi zostało zabitych, jak to można sprawdzić w kronice spisanej o podboju 
tej ziemi. 

Cholulanie  powiadali,  że  wróg  zostanie  zatopiony  za  sprawą  Quetzalcóatla,  który  był  ze  wszystkich 

bogów  na  tej  ziemi  najbardziej  czczony  i  świątynię  jego  w  Choluli  mieli  za  święty  relikwiarz  bogów.  I 
powiadali,  że  kiedy  przed  przybyciem  Hiszpanów  odpadał  kawałek  muru  ze  ścian  świątyni,  tryskała 

stamtąd woda.  I  aby  się  nie  utopić,  zabijali  dwu-  lub trzyletnie  dzieci  i  z  ich  krwi  zmieszanej  z  wapnem 

robili coś na podobieństwo zulaque — zaprawy murarskiej i zatykali źródła, które wytryskiwały. 

W  tym  przekonaniu  Cholulanie  powiadali,  że  gdyby  w  wojnie  z  białymi  bogami  lub  z  Tlaszkalanami 

jakieś  niebezpieczeństwo  im  zagrażało,  oderwą  i  odetkają  nakrywy  ze  wszystkich  źródeł,  skąd  tryskają 

wody, aby ich zatopiły, co też uczynili, wprowadzili w czyn, 
kiedy zobaczyli, że znaleźli się w tak trudnym położeniu, w jakim się właśnie znaleźli. 

Zniszczenie Choluli 

Aczkolwiek  tak uczynili,  na  nic  się to  im  nie  zdało,  co  bardzo  ich  rozczarowało,  i  wielu  z  tych,  którzy 

zginęli podczas tej bitwy w Choluli, rzucało się z rozpaczy głową w dół z  cu Quetzalcóatla, albowiem taki 

mieli  pradawny  zwyczaj  od  początku  istnienia,  jako  że  był  to  lud  buntowniczy  i  pyszny,  niepodległy  i 

nieugięty, który miał za dewizę umierać śmiercią inną niż pozostałe narody, ginąć z głową w dół. 

Ostatecznie  najwięcej  z  nich  w  tej  wojnie  umierało  zadając  sobie  samym  śmierć  z  rozpaczy.  Po 

zakończeniu  bitwy  w  Choluli  Cholulanie  zrozumieli  i  zdali  sobie  sprawę,  że  Bóg  ludzi  białych  był 

potężniejszy  od  ich  boga,  a  jego  synowie  potężniejsi  od  nich.  Nasi  przyjaciele  Tlaszkalanie,  kiedy 
znajdowali  się  w  opałach  wojennych,  i  podczas  rzezi  wzywali  imienia  świętego  Jakuba,  wołali  głośno: 

Santiago! 

82

 Stąd po dzień dzisiejszy Tlaszkalanie, gdy znajdą się w kłopocie, wzywają świętego Jakuba. 

Usłuchali też Tlaszkalanie bardzo dobrej rady, którą dał im Cortés, ażeby można ich było odróżnić od 

wroga i aby nie byli zabijani przez pomyłkę. Albowiem ich broń i godła były takie same jak wroga i mała 

między  nimi  była  różnica,  a  że  z  jednej  i  z  drugiej  strony  wielka  była  ilość  wojowników,  koniecznie  tak 

uczynić  należało,  bo  jeżeliby  tego  nie  uczyniono,  w  ścisku  jedni  drugich  by  zabijali  nie  poznając  się 
nawzajem. Dlatego włożyli na głowy wianki splecione z sitowia i w ten sposób można było odróżnić tych, 

którzy byli po naszej stronie, co pozwalało ich rozpoznać. 

Zniszczywszy na początku swego pochodu Cholulę i zadawszy śmierć tak dużej ilości ludzi, obłupiwszy 

ich i okradłszy, wojska nasze udały się w dalszy marsz, siejąc wielki strach i przerażenie, gdziekolwiek by 

stąpiły, aż wieść o takim zniszczeniu rozeszła się po całej ziemi i ludzi ogarnęło zdumienie, gdy słyszeli, że 

Cholulanie zostali zwyciężeni i zgubieni, że większość z nich zginęła i została unicestwiona w tak krótkim 
czasie i że bożek ich Quetzalcóatl w niczym im nie pomógł... 

 

Rozdział szósty 

NOWE DARY I ZJAWIENIE SIĘ TEZCATLIPOKI 

W POBLIŻU POPOCATEPETL 

Cytowany  tu  tekst  indiańskich  rozmówców  Bernardina  de  Sahagún,  zachowany  w  Kodeksie 

background image

Florenckim,  opowiada  o  dwóch  szczególnie  interesujących  wydarzeniach.  Po  rzezi  w  Choluli 
konkwistadorzy  wraz  z  towarzyszącymi  im  Tlaszkalanami  kontynuują  swój  pochód  w  kierunku  Doliny 

Meksyku. 

Kiedy  znajdowali  się  już  w  pobliżu  wulkanów,  w  miejscu  zwanym  przez  Indian  Przełęcz  Orła,  nowi 

wysłannicy  Motecuhzomy  pod  wodzą  Tzihuacpopocatzina  wyszli  im  naprzeciw.  Indianie  z  satysfakcją 

opisują  reakcję  cudzoziemców na  liczne  podarunki  ze złota.  „Uśmiech  rozjaśnił  ich twarze...  Niby  małpy 

podnosili złoto 

83

.... Niby wygłodniałe świnie pożądali złota.” 

Następnie  mowa  jest  o  oszustwie  Tzihuacpopocatzina,  który  usiłował  podać  się  za  Motecuhzomę.  Po 

opisie tej nieudanej próby spotykamy się z inną grupą wysłanników. Są to czarnoksiężnicy, którzy starają 

się przeszkodzić, bez skutku zresztą, konkwistadorom w ich marszu. 

Tajemnicze  pojawienie  się  jakiegoś  człowieka,  który  udając  pijanego  wyszedł  naprzeciw 

czarnoksiężnikom  przepowiadając  klęskę  Meksyku  i  czyniąc  cuda,  sprawia,  że  magowie  się  wycofują.  Są 

przekonani, że ukazał się im sam Tezcatlipoca. Po powrocie do Meksyku opowiadają Motecuhzomie o tym, 
co widzieli. Jeszcze większe przygnębienie opadło wielkiego tlatoani azteckiego. Z rezygnacją czekał na to, 

co miało nastąpić. 

Jak konkwistadorzy zareagowali na złoto 

Wtedy Motecuhzoma wysyła, przedstawia kilku dostojników, swoich reprezentantów. Na czele ich stoi 

Tzihuacpopocatzin. Wyszli naprzeciw (Hiszpanom) i spotkali ich w pobliżu Popocatepetl i Iztactépetl, tam 

na Przełęczy Orła. 

Wręczyli Hiszpanom chorągiewki ze złota, chorągiewki z piór quetzala i naszyjniki ze złota. A kiedy im 

to  dali, uśmiech  rozjaśnił  ich  twarze, ucieszyli  się  bardzo (Hiszpanie),  rozkoszowali  się  tym.  Niby  małpy 

podnosili złoto, siadali na znak zadowolenia, jak gdyby serce się im odnawiało, rozświetlało. 

Prawdą jest, że tego ogromnie łakną. Ciała im od tego tyją, są tego wściekle zgłodniali. Niby wygłodniałe 

świnie pożądają złota. 

Wyrywają  sobie  niecierpliwie  chorągwie  ze  złota,  potrząsają  nimi  to  w  jedną  stronę,  to  w  drugą, 

oglądają  je  z  każdej  strony.  Mówią  językiem  barbarzyńskim,  wszystko,  co  mówią,  jest  w  języku 

barbarzyńskim. 

Tzihuacpopoca udaje Motecuhzoma 

Gdy zobaczyli Tzihuacpopokę, rzekli: 

—   Czyżby ten był Motecuhzoma? 

Rzekli im ci, co chodzą z nimi, ich służalce, kłamcy z Tlaxcali i z 

Cempoali, ci przebiegli oszuści, którzy im towarzyszą. Rzekli im: 

— 

To nie on, panowie nasi. Ten jest Tzihuacpopoca: on reprezentuje Motecuhzomę. 

Rzekli mu: 

— 

Czy ty jesteś Motecuhzomą? 

Rzekł on: 
— 

Tak, ja jestem twoim sługą. Ja jestem Motecuhzomą. 

Ale oni mu rzekli: 

— 

Wynoś się stąd!... Dlaczego nas oszukujesz? Kim, sądzisz, jesteśmy? 

Ty nas nie oszukasz, ty nie będziesz z nas drwił. 

Ty nas nie przerazisz, nie oślepisz naszych oczu. 

Ty nas nie urzekniesz ani nie wykrzywisz nam twarzy. 
Ty nie zaczarujesz naszych oczu ani nie każesz im zezować. 

Ty nie zasnujesz nam oczu mgłą, nie sprawisz, że stracą bystrość. 

Ty nie rzucisz nam w oczy pyłu ani nie zalepisz ich błotem. 
To nie ty... Motecuhzomą jest tam! Nie zdoła ukryć się, nie zdoła schować się przed nami. 

Dokąd może on pójść? 

Czy może zamienić się w ptaka i ulecieć? Czy w ziemi będzie przekopywał swą drogę? 
Lub dziurę wywierci w jakiejś górze, aby schować się w jej wnętrzu? 

Musimy go zobaczyć. Nic nam nie stanie na przeszkodzie, musimy ujrzeć jego oblicze. Usłyszymy jego 

słowa, z jego własnych ust je usłyszymy. 

background image

W taki sposób wzgardzili nim, za nic go mieli. 
I tak nie udała się druga próba ich przywitania, posłowie, którzy witać ich mieli, ponieśli klęskę. 

Dlatego od tej chwili poszli już prostą drogą. 

Motecuhzoma wysyła innych czarnoksiężników 

Wysłał więc inną grupę posłów: czarnoksiężników, magów, a nawet kapłanów. Także poszli, także udali 

się na ich spotkanie. Ale także nic uczynić nie mogli, nie mogli rzucić uroku, nie mogli uzyskać nad nimi 

przewagi; rzeczywiście nie zapanowali nad nimi. Nawet nie dotarli do nich. 

Tylko na  jakiegoś  pijaka  się  natknęli  po drodze.  Wyszedł im  naprzeciw, nagle  z nim  się  zetknęli.  Tak 

wyglądał: ubrany był  na  modłę  ludzi  z  Chalco,  jak  oni  ustrojony, tak  jak  sobie  można  wyobrazić kogoś  z 

Chalco.  Był  niby  pijany,  udawał  spitego,  sprawiał  wrażenie  pijanego.  Pierś  miał  okręconą  ośmioma 
powrósłami ze słomy. 

Zjawienie się Tezcatlipoki 

Kiedy  znajdowali  się  już  blisko  Hiszpanów,  kiedy  już  mieli  się  z  nimi  złączyć,  nagle  wyszedł  im 

naprzeciw. I nie uczynił nic, tylko skierował się do Meksykanów i rzekł im: 

—  Dlaczego,  z  jakich  powodów  przychodzicie  tutaj?  Czego  tu  chcecie?  Co  zamierza  uczynić 

Motecuhzoma? Czy jeszcze teraz nie odzyskał rozumu? Czy nawet teraz jest tchórzliwym nieszczęśnikiem? 

Popełnił błędy: poprowadził daleko swoich poddanych, spowodował śmierć wielu ludzi. 

Jedni przeciw drugim walczą, jedni drugich w całuny spowijają. 

Jedni z drugimi się zwarli, jedni z drugich się naśmiewają. 
Kiedy  takie  słowa  usłyszeli,  kiedy  jego  przemówienia  wysłuchali,  usiłowali  zbliżyć  się  do  niego,  ale 

bezskutecznie. Zaczęli wtedy  

modlić się do niego, szybko wznieśli dla niego ołtarzyk, adoratorio i stolec z zielsk i traw. Ale wtedy... już go 
nie widzieli. 

Budują  na  próżno,  na  próżno  wznoszą  mu  adoratorio,  albowiem  dochodzi  ich  tylko  jego  głos  i 

przepowiednia. Karci ich srogo, wzbudza w nich strach, jest tak, jakby przemawiał do nich z daleka. Rzekł 
im: 

—  Po co na próżno przybyliście tutaj? Meksyk już nie będzie więcej istniał! Skończył się na zawsze. 

Odejdźcie stąd: tu już nie!... Wracajcie tam. Skierujcie wasz wzrok na Meksyk. To, co miało się zdarzyć, 

już się zdarzyło! 

Natychmiast  popatrzyli,  utkwili  wzrok:  Płoną  wszystkie  świątynie  i  gmachy  publiczne,  i  szkoły 

kapłańskie, i wszystkie domy w Meksyku. Wszystko takie było, jakby toczyła się tam bitwa. 

A  kiedy  czarownicy  to  zobaczyli,  jak  gdyby  serce  z  nich  uszło  nie  wiedzieć  gdzie.  Nie  mówili  już  w 

sposób zrozumiały. Jakby coś im w gardle stanęło. Rzekli tylko: 

—  Nie my winniśmy to byli zobaczyć, to, co myśmy widzieli, winien był zobaczyć Motecuhzoma... 

Nie był to byle kto... młody Tezcatlipoca!... 

Nagle znikł, już go więcej nie widzieli. 
I  wysłannicy  już  nie  udali  się  na  spotkanie  z  Hiszpanami,  już  nie  udali  się  w  ich  kierunku.  Tylko 

stamtąd powrócili  i  poszli  opowiedzieć to Motecuhzomie.  Przybyli  razem  z tymi,  którzy  poszli  pierwsi,  z 

tymi, co poszli z Tzihuacpopocatzinem. 

Przygnębienie Motecuhzomy 

Kiedy wysłannicy powrócili, opowiedzieli Motecuhzomie, co się zdarzyło, co widzieli. A Motecuhzoma, 

usłyszawszy to, pochylił tylko czoło i trwał tak z głową opuszczoną. Nie wyrzekł już ani słowa. Po 
prostu  przestał  mówić.  Przez  długi  czas  trwał  tak  z  głową  opuszczoną.  Tyle  tylko  rzekł,  tylko  tyle 

odpowiedział: 

—   Gdzie jest ratunek, moi dzielni wojownicy? Skoro już się tam udaliśmy... Otrzymaliśmy to, na co 

zasłużyliśmy!...  Czy  istnieje  jakaś  góra,  na  którą  moglibyśmy  wejść?  Albo  może  powinniśmy  uciekać? 

Jesteśmy przecież Meksykanami: a czy to okryje sławą naród meksykański? 

Godny litości jest biedny starzec, biedna staruszka i dzieci, które jeszcze nie potrafią rozumować. Gdzie 

mogliby się schronić bezpiecznie? Ale... nie ma ratunku... Co czynić?... Czy nic nie można zrobić? Co czynić 

background image

i gdzie? Dane jest nam to, na co zasłużyliśmy... Jakiekolwiek by to było i bez względu na to, co by to było, 
przyjdzie nam oglądać to w zdumieniu... 

 

Rozdział siódmy 

KSIĄŻĘ IXTLILXÚCHITL PRZYJMUJE 

PRZYCHYLNIE HISZPANÓW 

Zostawiwszy  za  sobą  wulkany,  Hiszpanie  skierowali  się  ku  Tlalmanalco,  aby  udać  się  w  stronę 

Meksyku-Tenochtitlanu.  Według  tekstu  Kodeksu  Ramírez,  jak  tylko  zeszli  z  gór,  naprzeciw  Cortésowi 

wyszedł  z  pokojowym  pozdrowieniem  książę  Ixtlilxóchitl,  brat  Cacamatzina,  pan  na  Tezcoco,  wraz  z 

towarzyszącym mu orszakiem. 

Jedna z najstarszych relacji indiańskich, której oryginał zaginął, ale której fragmenty zachowały się w 

Kodeksie Ramírez, stwierdza, że pod wpływem księcia Ixtlilxochitla ludność Tezcoco od razu, bez oporu, 

sprzymierzyła się z konkwistadorami. Dodaje też, że było to właśnie wtedy, kiedy Cortés odwiedził Tezcoco. 
Inne źródła nie są jednak zgodne co do tego ostatniego punktu. Ani Bernal Díaz del Castillo, ani rozmówcy 

Bernardina  de  Sahagún,  ani  sam  Fernando  de  Alva  Ixtlilxóchitl  nie  wspominają  tej  pierwszej  wizyty  w 

Tezcoco,  opisując  wyłącznie  marsz  Hiszpanów  do  Iztapalapa,  skąd  wyruszyli  oni  w  końcu  w  kierunku 
stolicy Azteków. 

W każdym razie dane, które przynosi  Kodeks Ramírez, są szczególnie interesujące. Za przykład może 

posłużyć scena, w której  
Indianka Yacotzin, matka Ixtlilxúchitla, na propozycję zmiany religii odpowiada swojemu synowi, że chyba 

stracił rozum, skoro „tak szybko dał się pokonać tak niewielu barbarzyńcom, jakimi są chrześcijanie”. 

Tymczasem w Meksyku-Tenochtitlanie Motecuhzoma, dowiedziawszy się o obecności konkwistadorów 

w  pobliżu  Tezcoco,  zbiera  po  raz  ostatni  dostojników  indiańskich,  aby  odbyć  z  nimi  naradę,  jak  przyjąć 

cudzoziemców:  pokojowo  czy  nie.  Mimo  złowróżbnych  przepowiedni  Cuitlahuacatzina  Motecuhzoma 
decyduje się w końcu na przyjazne powitanie Hiszpanów. 

Marsz w kierunku Tezcoco 

(dawna wersja hiszpańska tekstu indiańskiego) 

Hiszpanie  radowali  się,  widząc  ze  szczytów  gór  tak  wiele  osiedli,  niektórzy  jednak  doradzali,  żeby 

wrócić  do  Tlaxcali  i  czekać,  aż  przybędzie  ich  więcej.  Ale  Cortés  dodał  im  ducha  i  tak  oto  zaczęli  marsz 

obchodząc  Tetzcuco  i  owej  nocy  zostali  w  górach.  Następnego  dnia  uszedłszy  trochę  więcej  niż  milę 
napotkali  Ixtlilxúchitla  i  jego  braci,  którym  towarzyszyła  mnogość  ludzi,  co  z  początku  wzbudziło 

podejrzenia w Cortésie, ale w końcu z ich gestów i poprzez tłumaczy zrozumiał, że przyszli oni w zamiarach 

pokojowych,  z  czego  bardzo  się  ucieszył.  A  oni  zbliżyli  się  do  chrześcijan,  a  kiedy  wskazano  im  Cortésa, 
Ixtlilxúchitl  podszedł  do  niego  z  niewiarygodną  wprost  radością  i  pozdrowił  go  zgodnie  ze  swoim 

zwyczajem, a Cortés zgodnie ze swoim; a potem, kiedy mu się przyjrzał, niesłychanie się zdumiał widząc 

człowieka tak białego i brodatego, a którego postawa pełna była majestatu, Cortés zaś widząc jego i braci, 
specjalnie Tecocoltzina, rzekł, że nie było Hiszpana bardziej białego nad niego. 

W  końcu  ci  z  Tezcoco  prosili  za  pośrednictwem  Mariny  i  Aguilara,  aby  udał  się  do  Tezcoco,  aby  tam 

background image

mogli  mu  służyć  i  złożyć  dary.  Cortés,  wdzięczny,  zgodził  się  i  rzekł,  że  tam  wyjaśni  przyczyny  swego 
przybycia. 

Przybycie do miasta 

Na  zaproszenie  Ixtlilxúchitla,  Cortés  i  jego  ludzie  posilili  się  tam  jadłem,  które  przyniesiono  im  z 

Tezcoco, a potem udali się do miasta i naprzeciw nich wyszła cała ludność, z wielką radością ich witając. 

Indianie  klękali  i  czcili  ich  jako  synów  słońca, które było  ich bogiem,  i  powiadali, że  nadszedł czas,  o 

którym  wspominał  wiele  razy  ich umiłowany  cesarz  Netzahualpitzintli.  W ten  sposób  przyjmowano  ich  i 
zaprowadzeni  zostali  do  pałacu  królewskiego,  aby  odpoczęli,  i  tam  się  zebrali  i  rozprawiali  o  sprawach 

Meksyku, a od czasu do czasu przybywali tam gońcy i wywiadowcy króla Motecuhzomy, który ucieszył się 

bardzo,  że  krewniacy  jego  takie  przyjęcie  zgotowali  Cortésowi,  i  jeszcze  bardziej,  że  Cohuamacotzin  i 
Ixtlilxúchitl  porozumieli  się,  bo  pojął,  że  ugodzili  się,  iż  Ixtlilxúchtitl  wycofa  straże,  jakie  trzymał  na 

granicy; ale Bóg inaczej zrządził. 

Cortés, posługując się językiem tłumacza Aguilara, podziękował za dowody miłości i wielką łaskę, którą 

Ixtlilxúchitl  i  jego  bracia  mu  okazali,  po  czym  chciał  zapoznać  ich  z  nauką  bożą  i  zebrawszy  braci  i 

niektórych możnych przedłożył im rzecz, mówiąc, że cesarz chrześcijan z tak daleka ich przysłał po to, aby 

objaśnili im naukę Chrystusa, co teraz właśnie czynią. 

Oznajmił im tajemnicę stworzenia człowieka i jego upadek, tajemnicę Trójcy i Wcielenia dla zbawienia 

człowieka,  i  Męki  Pańskiej,  i  Zmartwychwstania,  potem  wyciągnął  krucyfiks  i  gdy  go  podniósł  w  górę, 

chrześcijanie poklękali i Ixtlilxúchitl i pozostali panowie indiańscy uczynili to samo; następnie objaśnił im 
tajemnicę chrztu i kończąc swoje przemówienie rzekł, że cesarz Karol przejęty troską, że mogą nie dostąpić 

zbawienia,  przysłał  ich w  tym  właśnie  celu  i  oto  on  w  jego  imieniu  prosi  ich  i  błaga,  aby  z  wdzięczności 

uznali się jego wasalami; że taka była wola papieża, w którego imieniu 
przybywają. I o odpowiedź ich prosili, na co Ixtlilxúchitl w imieniu braci swoich odpowiedział im płacząc, 

że on bardzo dobrze zrozumiał owe tajemnice, że składa dzięki Bogu, iż go oświecił, i że on pragnie stać się 

chrześcijaninem i uznać cesarza chrześcijan. 

Ixtlilxúchitl przyjmuje wiarę chrześcijańską 

I  zaraz  poprosił  o  krucyfiks  i  modlił  się  do  niego,  i  bracia  jego  uczynili  to  samo,  i  prosili,  aby  ich 

ochrzcić, ku tak wielkiemu zadowoleniu chrześcijan, że aż płakali z radości, a Cortés i ksiądz, który tam się 
znajdował, rzekli mu, że najpierw pouczą ich lepiej i wyznaczą ludzi, aby ich pouczyli. 

A on odpowiedział im, że się zgadza z radością i że chciałby przyjąć sakrament natychmiast, albowiem 

wyklął bałwochwalstwo i — jak mówił — bardzo dobrze przeniknął tajemnice wiary. 

Choć  wielu  było  przeciwnego  zdania,  Cortés  postanowił  ochrzcić  go  natychmiast  i  sam  był  ojcem 

chrzestnym Ixtlilxúchitla, któremu na imię dali Hernándo, albowiem tak nazywał się jego pan, a wszystko 
to  odbyło  się  bardzo  uroczyście.  A  potem  Ixtlilxúchitl  i  brat  jego  Cohuamacotzin  przybrani  w  szaty 

królewskie dali początek wierze zgodnie z ewangelią, Ixtlilxúchitl bowiem był pierwszym chrześcijaninem, 

a Cortés jego ojcem chrzestnym, i dlatego został on nazwany Hernándo, tak jak nasz król chrześcijański 

84

a  Cohuamacotzin  nazwany  został  Pedro,  tak  jak  Pedro  de  Alvarado,  który  był  jego  ojcem  chrzestnym,  a 

Tecocoltzin  także  nazwany  został  Hernándo  i  jego  ojcem  chrzestnym  także  był  Cortés,  i  tak  oto 

chrześcijanie stawali się ojcami chrzestnymi wszystkich pozostałych indiańskich panów, nadając im swoje 
imiona. 

Jak postąpiła Yacotzin, matka Ixtlilxúchitla 

Gdyby to było możliwe, ochrzczono by tego dnia przeszło dwadzieścia tysięcy ludzi, ale i tak ochrzczono 

dużo, a Ixtlilxúchitl udał się natychmiast do swej matki Yacotzin, mówiąc jej, co zaszło i że przyszedł po 

nią, aby ją ochrzcić. 

Ona  odrzekła,  że  musiał  chyba  rozum  postradać,  albowiem  tak  szybko  dał  się  pokonać  tak  niewielu 

barbarzyńcom,  jakimi  są  chrześcijanie 

85

.  Na  co  don  Hernándo  odpowiedział  jej,  że  gdyby  nie  była  jego 

matką, ściąłby jej głowę w odpowiedzi, ale musi ona to uczynić, chociażby nie chciała, albowiem chodzi tu 

o zbawienie duszy. Na co ona odpowiedziała łagodnie, aby zostawił ją teraz w spokoju, że któregoś innego 
dnia zastanowi się nad sprawą i zobaczy, co powinna zrobić. A on wyszedłszy z pałacu rozkazał podłożyć 

background image

ogień pod pokoje, gdzie ona się znajdowała, aczkolwiek inni powiadają, że tak uczynił, albowiem znalazł ją 
w świątyni indiańskich bożków. 

W  końcu  wyszła  i  powiedziała,  że  chce  zostać  chrześcijanką,  i  zaprowadzili  ją  z  wielką  paradą  do 

Cortésa, ochrzcili  ją  i  jej  ojcem  chrzestnym był  Cortés,  i  nazwali  ją  doña Maria,  albowiem była  pierwszą 
chrześcijanką. To samo uczynili z czterema infantkami, jej córkami, i z wieloma innymi paniami. W ciągu 

trzech lub czterech dni pobytu w mieście ochrzcili, jak się rzekło, wielką ilość ludzi. 

Ostatnia narada Motecuhzomy 

Wiedząc  już,  co  się  działo,  Motecuhzoma  wezwał  swego  bratanka  Cacamę  i  swego  brata 

Cuitlahuacatzina, i innych panów i długo mówił, zapytując, czy należy przyjąć chrześcijan i w jaki sposób to 

uczynić. Cuitlahuacatzin odrzekł, iż sądzi, że nie powinni przyjąć  
Hiszpanów, Cacama zaś powiedział, że on jest przeciwnego zdania, albowiem niewpuszczenie ich, kiedy u 

bram  się znajdują,  mogłoby uchodzić za brak  odwagi,  tym  bardziej  że nie  byłoby  dobrze,  aby  taki  wielki 

pan  jak  Motecuhzoma  nie  przyjął  posłów  tak  znakomitego  księcia  jak  ten,  który  ich  przysyła;  ponadto 
gdyby zażądali czegoś, co by się Motecuhzomie nie podobało, to wszakże, posiadając tylu i tak walecznych 

ludzi, jakich posiadał, mógłby ukarać śmiałość przybyszów. 

Rzekł,  że  to  jest  jego  ostatnie  słowo,  a  wtedy  Motecuhzoma,  zanim  ktokolwiek  zdążył  się  odezwać, 

powiedział, że jemu to się wydaje słuszne. Cuitlahuacatzin rzekł: 

—  Oby  bogowie  sprawili,  abyś  nie  wpuścił  do  swego  domu  kogoś,  kto  cię  z  niego  wygna  i  zabierze 

władzę, a kiedy będziesz usiłował zaradzić temu, będzie już może za późno. 

Tymi słowami zakończyła się i zamknęła narada i chociaż wszyscy pozostali panowie uczynili znak, że 

zgadzają  się  z  Cuitlahuacatzinem,  Motecuhzoma  zdecydował,  że  przyjmie  cudzoziemców,  ugości  i 

obdaruje, a także, że bratanek jego Cacama wyjdzie im na spotkanie, Cuitlahuacatzin zaś, jego brat, uda się 
do Iztapalapa i będzie na nich czekał w swych pałacach. 

 

Rozdział ósmy 

PRZYBYCIE HISZPANÓW DO MEKSYKU-TENOCHTITLANU 

Mając zapewnioną pomoc wszystkich swoich sprzymierzeńców, których wiedli ze sobą z okolic Tlaxcali, 

Hiszpanie udali  się  w kierunku  stolicy  Azteków  —  Meksyku.  Teksty  rozmówców  Bernardina  de Sahagún 

(Kodeks  Florencki),  które  tu  podajemy,  zaczynają  się  od  opisu  szyku,  w  jakim  zjawiły  się  poszczególne 

oddziały wojska konkwistadorów. 

Zbliżając się do Meksyku od południa, przez Iztapalapa, doszli aż do Xoloco, miejsca, które jak mówi 

don  Fernando  de  Alva  Ixtlilxóchitl,  zwało  się  później  San  Antón  (obecnie  znajduje  się  w  tym  miejscu 

Calzada  de  San  Antonio  Abad).  Tenże  Ixtlilxóchitl  w  swojej  XIII  Relacji  podaje  dokładną  datę  tych 
wydarzeń, a mianowicie 8 listopada 1519 roku. 

Motecuhzoma  znalazłszy  się  twarzą  w  twarz  z  Cortésem  odbył  z  nim  rozmowę,  której  treść  została 

dokładnie przekazana przez rozmówców Bernardina de Sahagún. Motecuhzoma wykrzyknął wówczas: 

background image

„Nie,  ja  nie  śnię,  nie  wstałem  zamroczony  snem,  nie  jesteś  zjawą  senną,  to  nie  jest  sen...  Widzę  cię 

naprawdę, utkwiłem już oczy w twojej twarzy...” 

Tekst, który następnie cytujemy, odnosi się do pobytu konkwistadorów w wielkiej stolicy azteckiej, do 

ich intryg i starań, aby przywłaszczyć sobie złoto, strzeżone w skarbcu. 

Pod koniec rozdziału przytoczony jest krótki fragment z XIII Relacji don Fernanda de Alva Ixtlilxóchitl 

„o przybyciu Hiszpanów”, który potwierdza słowa indiańskich rozmówców Bernardina de Sahagún. 

Motecuhzoma wychodzi naprzeciw Cortésa 

Tak stały sprawy, kiedy Hiszpanie przybyli do Xoloco. Przybywają do miejsca przeznaczenia, tam jest 

ich cel. 

Motecuhzoma tymczasem stroi się, przyobleka strój odświętny, aby wyjść im naprzeciw. To samo czynią 

pozostali wielcy wodzowie, arystokracja, magnaci, rycerze. Już idą wszyscy, aby powitać przybywających. 

Na  wielkich  tacach  ułożyli  najrzadsze  kwiaty:  kwiat,  podobny  do  tarczy,  kwiat  o  kształcie  serca;  w 

środku widnieje kwiat o wspaniałym zapachu i ten najcenniejszy: amarilla fragante 

86

Są tam girlandy, są 

tam splecione z kwiatów opaski na piersi. 

Przynoszą także naszyjniki ze złota, naszyjniki ze zwisającymi ciężkimi kamieniami, naszyjniki plecione 

na wzór petatillo. 

Motecuhzoma wychodzi im naprzeciw w Huitzillanie. Natychmiast wręcza dary kapitanowi, temu, który 

dowodzi  ludźmi,  i  tym,  którzy  przyszli  tu  wojować.  Wręcza  im  podarki,  zarzuca  im  na  szyję  girlandy 

kwiatów, daje im naszyjniki z kwiatów i opaski kwietne, na głowy kładzie wieńce z kwiatów. 

Następnie kładzie przed nimi naszyjniki ze złota, przeróżne upominki, dary powitalne. 

Rozmowa Motecuhzomy z Cortésem 

Kiedy Motecuhzoma wręczył każdemu z nich naszyjniki, Cortés rzekł do niego: 
— 

Czyżbyś to był ty? Tym razem to ty? Naprawdę ty jesteś Motecuhzoma? 

Odrzekł mu Motecuhzoma: 

— 

Tak, to ja. 

I natychmiast powstaje, stojąc go wita, zbliża się do niego i pochyla się, jak najniżej skłania głowę; tak 

się odzywa, tak do niego rzecze: 

— 

Panie nasz: strudzony jesteś, droga cię umęczyła, ale teraz na ziemię przybyłeś. Do twego miasta 

Meksyku  dotarłeś 

87

.  Tutaj  przybyłeś,  aby  zasiąść  na  twoim  stolcu.  O,  przez  krótki  czas  dla  ciebie  go 

strzegli, dla ciebie go trzymali ci, którzy już odeszli, twoi namiestnicy. 

Królowie  Itzcoatzin,  Motecuhzomatzin  Stary,  Axayácac,  Tízoc,  Ahuítzotl.  Przez  krótki  tylko  czas 

chronili je dla ciebie, rządzili miastem Meksykiem. Pod ich ochroną, pod ich pieczą znajdował się lud. 

Czy ujrzą oni, czy dowiedzą się, co czeka tych, których zostawili? 
Gdyby któryś z nich mógł widzieć, ze zdumieniem zobaczyłby to, co ja widzę. 

To, co ja widzę teraz: ja potomek, ja ostatni z naszych panów. 

Nie, ja nie śnię, nie wstałem zamroczony snem, nie jesteś zjawą senną, to nie jest sen... 
Widzę cię naprawdę, utkwiłem już oczy w twojej twarzy.... 

Od pięciu dni, od dziesięciu dni byłem pełen niepokoju: wzrok miałem utkwiony w Krainie Tajemnicy. 

I tyś się wynurzył z chmur, z mgieł. 
Tak jak nam to przepowiedzieli królowie, ci, co panowali, ci, co rządzili twoim miastem: 

background image

 

HISZPANIE PRZETAPIAJĄ PODAROWANE IM ZŁOTO 

Że osiądziesz na twoim stolcu, na twoim miejscu, że wrócisz tutaj... 

Teraz to się spełniło: już przybyłeś, znużony wielce, z wielkim wysiłkiem przybyłeś. 
Wstąp  na  tę  ziemię:  pójdź  i  odpocznij,  obejmij  w  posiadanie  twoje  królewskie  dobra,  daj  wytchnąć 

twemu ciału. 

Bądźcie pozdrowieni na waszej ziemi, panowie nasi!... 

Motecuhzoma skończył swoje przemówienie, markiz go słuchał, a Malintzin przetłumaczyła je. 

Kiedy  Cortés  zrozumiał,  co oznaczały  słowa Motecuhzomy, odpowiedział ustami  Malintzin.  Rzekł  mu 

dziwnym językiem, rzekł w barbarzyńskiej mowie: 

— 

Niechaj Motecuhzoma nam ufa, niech się niczego nie boi. Bardzo go kochamy. Bardzo się raduje 

dzisiaj nasze serce. Widzimy jego twarz, słyszymy jego głos. Od dawna już pragnęliśmy go ujrzeć. 

I rzekł jeszcze ponadto: 

— 

Już  zobaczyliśmy,  już  przybyliśmy  do  jego  domu  w  Meksyku,  tak  więc  może  z  całym  spokojem 

słuchać naszych słów. 

Potem wzięli go za ręce i tak mu towarzyszyli. Klepią go po plecach, co jest u nich oznaką serdeczności. 

Jak się zachowali Hiszpanie i inni panowie indiańscy 

background image

Co się tyczy Hiszpanów, to się przypatrują, oglądają każdą rzecz dokładnie. Zsiadają z koni, to znów na 

nie wsiadają, raz jeszcze schodzą oglądając. 

Hiszpanom towarzyszyli wszyscy wielcy panowie: 

Pierwszy — Cacamatzin, król Tetzcuco. 
Drugi — Tetlepanquetzaltzin, król Tlacopan. 

Trzeci — Itzcuauhtzin, Tlacochcálcatl, król Tlatilulco. 

Czwarty — Topantemoctzin, skarbnik Motecuhzomy w Tlatilulco. 
Ci stali tam w jednej linii. 

Ponadto znajdowali się tam inni książęta z Tenochtitlanu: 

Atlixcatzin, Tlacatécatl. 
Tepeoatzin, Tlacochcálcatl. 

Quetzalaztatzin, Tizacahuácatl. 

Totomotzin. 
Hecatempatitzin. 

Cuappiatzin. 

Kiedy  Motecuhzoma  został  uwięziony,  wszyscy  oni  ukryli  się,  schowali  się,  z  całą  przewrotnością  go 

opuścili!... 

Hiszpanie wchodzą do Meksyku-Tenochtitlanu 

A  kiedy  przybyli  i  wkroczyli  do  Domu  Królewskiego,  natychmiast  ustawili  przy  Motecuhzomie  straż, 

baczenie  na niego  dawali.  Nie  tylko przy  nim,  ale  także  przy  Itzcuauhtzinie.  Pozostali  panowie  wyszli  na 

zewnątrz. 

Kiedy  tak  stały  sprawy,  Hiszpanie  wystrzelili  z  działa,  co  wywołało  wielkie  zamieszanie  w  mieście. 

Ludzie biegli we wszystkich kierunkach bez składu ni ładu, uciekali, jak gdyby ich ścigano. 

Jak gdyby wszyscy zjedli grzyby wywołujące halucynacje 

88

, jak gdyby ujrzeli coś strasznego. Wszystkich 

ogarnęła trwoga, jak gdyby wszyscy stracili odwagę. A kiedy zapadła noc, przerażenie ich jeszcze bardziej 
wzrosło, groza legła na wszystkich, strach zapanował nad wszystkimi, lęk spędził im sen z powiek. 

Nad ranem oznajmiono im, co mają przynieść Hiszpanom: białe placki z kukurydzy, pieczone kury, jaja, 

wodę do picia, drewno na opał, wióry, węgiel. Szerokie misy, lśniące i gładkie, garnuszki, 
dzbany,  filiżanki,  wszelkiego  rodzaju  naczynia  z  ceramiki.  Tak  rozkazał  Motecuhzoma.  Ale  dostojnicy, 

którym Motecuhzoma kazał to uczynić, nie zwracali już na niego uwagi, byli rozgniewani, nie wykonywali 

już jego poleceń, nie byli już po jego stronie. Nie dawali mu już posłuchu. 

Jednakże nosili jadło w misach, dawali wszystko, czego od nich żądano. Jadło i napoje, wodę i paszę dla 

koni. 

Konkwistadorzy chciwi złota 

Kiedy Hiszpanie się rozgościli, natychmiast zaczęli wypytywać Motecuhzomę, skąd czerpie bogactwa, i 

pytali o zasoby miasta: o godła wojenne i tarcze, bardzo dokładnie go pytali domagając się złota. 

A Motecuhzoma natychmiast ich prowadzi. Otoczyli go, wzięli między siebie. On szedł wśród nich, na 

przedzie. Jest okrążony, ściśnięty między nimi. 

A kiedy przybyli do skarbca zwanego Teucalco, zaraz wyniesiono dla nich wszystkie przedmioty tkane z 

piór, opaski z piór quetzala, najszlachetniejszej roboty tarcze, krążki ze złota, naszyjniki bożków, kolce do 

nosa kute w złocie, nagolenniki ze złota, złote bransolety i złote przepaski. 

Natychmiast zdjęli z wszystkich tarcz złoto, to samo uczynili ze złotem na godłach. Potem zebrali całe 

złoto w jedno miejsce, a pod tym, co odrzucili, podłożyli ogień, nie bacząc na wartość tych przedmiotów: 

wszystko spłonęło. 

Złoto  przetopili  na  sztaby,  a  najpiękniejsze  chalchihuites  zabrali  dla  siebie,  pozostałe  kamienie 

przywłaszczyli sobie Tlaszkalanie. 

Chodzili  wszędzie,  przetrząsali  wszystkie  zakątki,  przeszukali,  cały  skarbiec,  wszystkie  składy  i 

przywłaszczyli sobie wszystko, co  
widzieli, wszystko, co wydawało im się piękne. 

Hiszpanie przywłaszczają sobie skarby Motecuhzomy 

background image

Następnie  udają  się  do  domu  składowego  Motecuhzomy.  Do  miejsca  zwanego  Totocalco,  gdzie 

przechowywano  to,  co  było  własnością  Motecuhzomy.  Tam  stali  jak  przykuci,  szczerzyli  zęby,  jak  gdyby 

byli dzikimi zwierzętami, jedni drugich poklepywali: tak bardzo radowało się ich serce. 

Kiedy  przybyli,  kiedy  weszli  do  pomieszczenia,  w  którym  znajdowały  się  skarby,  wydawało  się,  że 

osiągnęli  największe  szczęście.  Do  wszystkich  zakątków  wchodzili,  wszystkiego  pożądali,  rządziło  nimi 

pragnienie posiadania. 

Natychmiast  wyciągnięto  wszystkie  rzeczy,  które  były  jego  wyłączną  własnością,  to,  co  do  niego 

należało, co było jego osobistym skarbem; każdą rzecz posiadającą wartość i znaczenie: naszyjniki ze złota i 

z wielkich, drogocennych kamieni i złote bransolety cudnej roboty, opaski na przeguby, obręcze ze złotymi 

dzwoneczkami  do  wiązania  u  kostek  i  korony  królewskie  dla  wyłącznego  użytku  króla  przeznaczone.  A 
także wszystkie inne kosztowności, których nie można było zliczyć. 

Wszystko to zagarnęli, wszystko sobie przywłaszczyli, wszystko brali jak swoje, jakby się to im należało. 

Potem ze wszystkiego zrywali złoto, a kiedy już je zdarli, to, co pozostało, ułożyli pośrodku dziedzińca, w 
samym środku: były to pióra najrzadsze i najcenniejsze. 

Kiedy w ten sposób zebrali całe złoto, wtedy Malintzin zaczęła zwoływać wszystkich możnych. Weszła 

na płaski dach, na samym brzegu stanęła i zawołała: 

—   Meksykanie,  przybądźcie  tutaj:  Hiszpanie  są  strapieni.  Przynieście  jadło,  czystą  wodę  do  picia, 

wszystko  co  potrzeba.  Zmęczeni  już  są,  wyczerpani,  bliscy  omdlenia  są.  Dlaczego  nie  chcecie  przyjść? 

Wydaje się, że zagniewani jesteście. 

Ale  Meksykanie  nie  mieli  odwagi  się  tam  zbliżyć.  Bardzo  byli  przerażeni,  strach  ich  przytłaczał, 

zatrwożeni byli, ogromna bojaźń ich ogarnęła i wśród nich panowała. Już nikt nie miał odwagi tam pójść, 

jakby znajdował się tam drapieżny zwierz, jakby noc ich przygniatała. 

Mimo  to  nie  zostawili  ich,  nie  byli  opuszczeni.  Przynosili  im  wszystko,  co  było  potrzebne,  choć  ze 

strachem to czynili. Przybywali przerażeni, przepełnieni obawą, przychodzili i wręczali jadło. Podchodzili i 

natychmiast zawracali, szybko umykali, odchodzili drżąc na całym ciele. 

Świadectwo Alvy Ixtlilxochitla 

Następnego  dnia  (8  listopada  1519  roku)  udał  się  Motecuhzoma  ze  swoim  bratankiem  Cacamą,  ze 

swoim bratem Cuitlahuą i całym dworem na powitanie Cortésa, który znajdował się wtedy tam, gdzie dziś 
jest San Antón, i powitawszy go, zabrał go do swego domu i umieścił w domu swego ojca, króla Axayaca, i 

okazywał  mu  wiele  uprzejmości,  przyrzekł  że  będzie  przyjacielem  cesarza  i  że  przyjmie  wiarę 

chrześcijańską,  i  do  usług  Hiszpanów  postawił  wiele  ludzi  z  Texcoco,  Meksyku  i  Tlacopan.  Po  czterech 
dniach pobytu w Meksyku Hiszpanie byli bardzo zadowoleni, obsłużeni i obdarowani... 

 

Rozdział dziewiąty 

RZEŹ W GŁÓWNEJ ŚWIĄTYNI PODCZAS ŚWIĘTA TÓXCATL 

Kiedy  Hiszpanie  osiedli  już  na  dobre  w  Meksyku-Tenochtitlanie,  Motecuhzoma  stał  się  faktycznie 

więźniem Cortésa. Różne teksty indiańskie, jak Kodeks Ramírez, XIII Relacja Ixtlilxochitla, Kodeks Aubin 

background image

i  inne,  piszą  bez  ogródek  o  rzezi  dokonanej  przez  don  Pedra  de  Alvarado  podczas  święta  Tóxcatl 

89

obchodzonego przez ludy Nahuas ku czci Huitzilopochtli. 

Działo się to pod nieobecność Cortésa, który udał się przeciw Panfilowi de Narváez, przybywającemu, 

aby  go zaaresztować z  rozkazu  Diego  Velazqueza,  gubernatora  Kuby.  Kiedy uroczystość  dosięgła  szczytu, 
„Słońce”,  jak  Meksykanie zwali Pedra  de  Alvarado,  zdradziecko  rozpoczął  rzeź.  Podamy  dwa  różne  opisy 

zachowane  w  języku  náhuatl,  .które  malują  z  realizmem  równym  realizmowi  wielkich  epopei  greckich 

najbardziej dramatyczne szczegóły zdrady uknutej przez Alvarado. 

Najpierw zapoznamy się z tekstem zostawionym przez rozmówców Bernardina de Sahagún, w którym 

mówi się o przygotowaniach 

do uroczystości, o tym, jak Indianie lepili z ciasta ugniecionego z nasion argemonu postać Huitzilopochtli i 
jak pod koniec uroczystości podstępnie napadli na nich Hiszpanie. Rozmówcy Sahagúna opisują następnie 

reakcję Indian, którzy przystąpili do oblężenia Hiszpanów, ukrytych w domach królewskich Motecuhzomy. 

Opis kończy się wzmianką o powrocie Cortésa. Indianie „postanowili jednomyślnie, że się nie pokażą, że 
pozostaną w ukryciu, że się schowają... jak gdyby panowała głęboka noc...” 

W dalszym ciągu przytoczymy krótki opis tej samej rzezi pochodzący od indiańskiego autora  Kodeksu 

Aubin.  Jest  to  lapidarna  relacja,  o  której  dr  A.  M.  Garibay  powiedział:  „Z  literackiego  punktu  widzenia 
piśmiennictwo  każdego  narodu  może  się  szczycić  takim  opisem.  Poznajemy  z  niego  życie  i  cierpienia 

mieszkańców  Tenochtitlanu  w  chwili,  kiedy  zostali  oni  zaatakowani  przez  Tonatiuh  (Alvarado)  równie 

pięknego, jak przewrotnego.” 

Przygotowania do święta Tóxcatl 

Meksykanie  prosili  Motecuhzomę  o  pozwolenie  urządzenia  święta  ku  czci  Huitzilopochtli.  Hiszpanie 

chcieli zobaczyć uroczystość, chcieli podziwiać i przyjrzeć się, jak ją obchodzą. 

Motecuhzoma dał zezwolenie tym, którzy weszli do pałacu, którzy zwrócili się z prośbą. 

A kiedy otrzymali pozwolenie z domu, w którym Motecuhzoma był zamknięty, kobiety, które przez cały 

rok pościły, natychmiast zaczęły mleć ziarno chicalote 

90

 na dziedzińcu świątyni. 

Hiszpanie  wyszli  z  pałacu  w  pełnym  rynsztunku.  Byli  ustrojeni,  byli  uzbrojeni.  Przechodzą  wśród 

kobiet, stają obok; otaczają je, przyglądają się każdej, patrzą w twarz tym, które mielą ziarna. A gdy im się 

już przyjrzeli,  wrócili  do  wielkiego Pałacu  Królewskiego:  jak  się  później  dowiedziano,  już  wtedy  powzięli 
zamiar zabicia świętujących, gdyby na dziedziniec weszli mężczyźni. 

Figura boga Huitzilopochtli 

Kiedy  nadeszło  święto  Tóxcatl,  kiedy  zapadł zmierzch,  zaczęli  figurze  Huitzilopochtli  nadawać  ludzki 

kształt, twarzy jego nadali rysy ludzkie, jak najbardziej przypominające człowieka. 

A  kształt  ten  czynili  wyłącznie  z  ciasta  ugniecionego  z  mielonego  ziarna  chicalote.  Nakładali  je  na 

szkielet z gałęzi, przytwierdzali je cierniami, aby się trzymało. 

Kiedy nadali masie kształt ludzki, przystroili figurę piórami i na twarzy zrobili nieodzowny ornament, 

czyli linie, które przecinały twarz blisko oczu. Ozdobili ją wyłożonymi mozaiką turkusową zausznicami w 
kształcie węży, z których zwisały kółka z cierniami. Ze złota są te ciernie, w kształcie palców u nóg. 

Ozdoba  nosa  była  ze  złota,  wyłożona  drogocennymi  kamieniami:  w  kształcie  złotej  strzały,  nabitej 

rzadkimi kamieniami. Także z niej zwisał pierścień z cierniami, z którego szły promienie na twarz. Ozdoba 
ta miała poprzeczne linie koloru niebieskiego i żółtego. Głowę przystroili w magiczny kask z piór kolibrów. 

Potem nałożyli bożkowi tak zwany anecúyotl (oznakę władzy Huitzilopochtli), hełm z najcenniejszych piór 

w kształcie stożka zwężającego się ku górze. 

Potem  szyję  mu  ozdobili  piórami  żółtych  papug,  wystrzyżonymi  niby  frędzla,  podobnymi  do  pukli 

włosów,  jak  je  noszą  chłopcy.  Także  jego  płaszcz  w  kształcie  liścia  pokrzywy,  pomalowany  na  czarno,  w 

pięciu miejscach ma wplecione pęczki orlich piór. 

Całą  postać  owijają  płaszczem  malowanym  w  trupie  czaszki  i  piszczele.  Na  to  kładą  mu  kaftan  także 

malowany w poćwiartowane członki ludzkie: cały jest malowany w czaszki, uszy, serca, jelita, żebra, piersi, 

ręce, nogi. 

Kładą  mu  także  maxtle 

91

.  Jest  to  bardzo  kosztowne  maxtle,  również  ozdobione  rysunkami 

poćwiartowanych członków ludzkich, 

zakończone frędzlami z prawdziwego papieru, z papieru z kory drzewa figowego amate o szerokości jednej 

background image

dłoni i dwudziestu dłoniach długości. Maxtle jest malowane w jasnoniebieskie pasy. 

Na  plecach  ma  chorągiewkę  z  papieru  krwistej  barwy.  Jest  ufarbowana  czerwienią,  jakby  krwią  była 

ufarbowana, i zakończona jest ostrzem ofiarnym jak gdyby z krzemienia, a jest tylko z papieru. Także i ono 

jest pomalowane w pasy krwistego koloru. 

Ma  tarczę  z  bambusa,  zrobioną  z  bambusa.  W  czterech  miejscach  ozdobiona  najdelikatniejszymi 

piórami  orlimi:  cała  jest  przetykana  najcenniejszymi  piórami,  nazywają  ją  tehuehuelli.  Chorągiewka  na 

plecach,  tak  jak  chorągiewka  na  tarczy,  jest  pomalowana  na  kolor krwi.  Do  tarczy  są umocowane  cztery 
strzały. 

Na ramieniu ma niby bransoletę opaskę ze skóry kojota, z której zwisają krótkie papierowe wstęgi. 

Początek święta 

Kiedy  wstał  świt,  bardzo  wcześnie,  kiedy  rozpoczęło  się  święto,  ci,  którzy  ślubowali,  że  to  zrobią, 

odsłonili  bożkowi  twarz.  Stanęli  rzędem  przed  nim,  zapalili  przed  nim  kadzidła  i  ustawili  wszelkiego 

rodzaju ofiary: jadło postne 

92

 albo może mięso ludzkie i placki z ciasta chicalote. 

Uczyniwszy to już nie wnieśli go, nie zanieśli na szczyt jego piramidy. 

I  wszyscy  mężczyźni,  wszyscy młodzi  wojownicy  przygotowani byli  do  świętowania,  całym  sercem  się 

cieszyli i gotowi byli do uroczystości, aby Hiszpanie je zobaczyli i podziwiali. 

Zaczyna  się  marsz,  który  jest  biegiem:  wszyscy  udają  się  w  kierunku  dziedzińca  świątyni,  aby  tam 

tańczyć taniec Węża. A kiedy wszyscy się zebrali, zaczęto śpiew i taniec Węża. 

 

RZEŹ W GŁÓWNEJ ŚWIĄTYNI 

background image

Ci, którzy pościli dwadzieścia dni, i ci, którzy pościli rok cały, przewodzili pozostałym: sosnowym kijem 

utrzymywali porządek w szeregach. Jeżeli ktoś chciał wyjść z szeregu, grozili mu sosnowym kijem. 

A jeżeli ktoś pragnął ulżyć sobie, zdejmował tylko przepaskę biodrową i pióropusz z czaplich piór. 

A  tego,  kto  odmawiał  posłuszeństwa,  kto  wyłamywał  się  z  ogólnego  porządku,  bili  po  udach,  bili  po 

nogach,  bili  po  ramionach.  Wyrzucali  go  poza  obręb  dziedzińca,  z  całą  siłą  go  wyrzucali,  tak  go  bili,  że 

padał twarzą do ziemi, za uszy go wyciągali: a nikt nie śmiał się poskarżyć słowem. 

Albowiem, tym, którzy pościli rok cały, oddawano cześć wielką, bano się ich: im przysługiwał wyłączny 

tytuł „braci Huitzilopochtli”. 

Na czele tańczących stali, wodzirejami byli wielcy wodzowie, dzielni wojownicy. Następnie szli młodzi, 

nie  za  blisko  jednak.  Byli  to  ci  z  włosami  zebranymi  w  jeden  pukiel,  ci  „z  puklem”,  co  oznaczało,  że  nie 
pojmali nikogo w niewolę, i ci uczesani w kształcie dzbana: którzy pojmali jeńców z pomocą innych. 

Rekrutów — tak zwano najmłodszych wojowników — otaczali ci, którzy już pojmali jednego lub dwóch 

jeńców, i wołali do nich: 

— Precz stąd, najpierw pokażcie ludziom, jak bardzo jesteście dzielni! 

Hiszpanie napadają na Meksykanów 

Gdy  już  się  radują  świętem,  gdy  już  tańczą,  gdy  już  brzmi  śpiew,  gdy  jedna  pieśń  łączy  się  z  drugą  i 

śpiew  rozlega  się  niby  grzmiące  fale,  w  tym  właśnie  momencie  Hiszpanie  postanawiają  zabić  ludzi. 

Natychmiast tu się zjawiają, wszyscy w rynsztunku bojowym. 

Zamykają bramy i przejścia: Bramę Orła w Pałacu Mniejszym, Bramę Acati iyacapan (Czubek Trzciny), 

Bramę Tezcacoac (Węża Zwierciadeł). A kiedy wszystkie wrota zamknęli, stanęli przed nimi: już nikt nie 

mógł wyjść. 

Potem wbiegli na Święty Dziedziniec, ażeby mordować świętujących. Idą pieszo, niosą tarcze z drzewa, 

niektórzy mają tarcze metalowe i szpady. 

Natychmiast  otaczają  tańczących,  rzucają  się  tam,  gdzie  są  bębny:  zadają  cios  temu,  który  w  nie  bił, 

ucinają mu obydwa ramiona. Potem ścinają mu głowę: daleko potoczyła się odrąbana głowa. 

Dźgają  nożami,  przebijają  włóczniami,  zadają  ciosy,  ranią  szpadami.  Na  niektórych  napadają  z  tyłu, 

trzewia ich wypływają na ziemię. Innym roztrzaskują głowy: ucinają im głowy, w miazgę zamieniają się ich 

głowy. 

Innym zadają ciosy w ramiona: rozpłatane, poćwiartowane są ich ciała. Jednych ranią w uda, innych w 

łydki,  a  innych  w  sam  brzuch.  Wszystkie  trzewia  wypadają  na  ziemię.  Niektórzy  daremnie  próbowali 

uciekać; biegli wlokąc swoje trzewia, tak że zaplątywali w nie nogi. Pragnęli się uratować, lecz nie wiedzieli, 
dokąd mają biec. 

Niektórzy starali się wydostać na zewnątrz: ale Hiszpanie zadawali im ciosy, zakłuwali ich u bram. Inni 

wdrapywali się na mury; ale nie mogli się uratować. Inni wbiegali do domu gminnego, tam się uratowali. 

Inni kładli się między trupy, udając nieżywych. Udając martwych uszli z życiem. 

Ale jeżeli któryś podnosił się, Hiszpanie spostrzegali go i zakłuwali. 
Krew  wojowników  płynęła  niby  woda:  niby  woda, która  zastygła  potem  w kałużach,  i  w  powietrze bił 

odór krwi i wnętrzności, które wydawały się pełzać po ziemi. 

Hiszpanie biegli we wszystkie strony, szukając wspólnych domów, 

wszystko dźgali, szukali: może ktoś jest tam ukryty. Wszędzie zajrzeli, wszystko sprawdzili. Każdy zakątek 

w domach przeszukali. 

Jak zachowali się Aztekowie 

Kiedy wiadomość o tym przedostała się na zewnątrz, podniósł się wielki krzyk: 

—  Kapitanowie,  Meksykanie...  przybywajcie  tu!  Wszyscy  niechaj  przyjdą  uzbrojeni:  z  godłami,  z 

tarczami i włóczniami!... Przybywajcie szybko, biegiem: zabici nasi kapitanowie! zabici nasi wojownicy!... 
Zamordowani zostali, och, kapitanowie, och, Meksykanie! 

W odpowiedzi dał się słyszeć wielki lament, wielki płacz i zawodzenie ludzi uderzających się po ustach. 

W  jednej  chwili zebrali  się  wszyscy kapitanowie,  wszyscy  mają  tarcze  i  włócznie,  jak  gdyby  zawczasu  się 
przygotowali. 

Wtedy  rozpoczęła  się  bitwa:  walczą  oszczepami,  strzałami  i  nawet  dzidami  i  harpunami  na  ptaki. 

Rzucają szybko oszczepami, z całą wściekłością. Chmara strzał niby żółty płaszcz spada na Hiszpanów. 

background image

Hiszpanie chronią się w domach królewskich 

Hiszpanie  natychmiast  schronili  się  w  pałacu.  I  także  zaczęli  rzucać  na  Meksykanów  swoje  żelazne 

strzały i strzelać z armat i z arkebuzów. 

Natychmiast zakuli Motecuhzomę w żelazo. 
Tymczasem  z  dziedzińca  wyciągano  jednego  po  drugim  wojowników  meksykańskich,  którzy  zginęli  w 

rzezi. Wyciągano ich, zabierano, aby rozpoznać, którzy to byli. 

Lament po zmarłych 

Ojcowie  i  matki  lament  wznosili.  Opłakiwano  synów,  lament  za  umarłych  odprawiono.  Każdego 

najpierw  niosą  do  jego  domu,  ale  potem  przenoszą  na  Święty  Dziedziniec:  tam  ułożyli  wszystkich 

zmarłych; tam wszystkich razem spalili w miejscu zwanym Cuauhxicalco (Urna Orła). A innych spalono w 
Domu Młodych Mężczyzn. 

Wezwanie Motecuhzomy 

O zachodzie słońca, kiedy bardzo niewiele już było światła, Itzcuauhtzin wszedł na płaski dach i zaczął 

wołać, i tak rzekł: 

—   Meksykanie,  Tenoczkowie,  Tlatelolkowie!  Mówi  do  was  wasz  król,  wasz  pan,  Motecuhzoma: 

słuchajcie, Meksykanie, albowiem tak każe powiedzieć: 

„Nie  jesteśmy  w  stanie  równać  się  z  nimi,  niech  więc  nie  walczą  Meksykanie.  Niech  złożą  w  pokoju 

tarcze i strzały.” 

Cierpią  ludzie  starzy,  stare  kobiety,  a  oni  godni  są  waszego  współczucia.  I  lud  biedny  także  cierpi.  I 

dzieci,  które  jeszcze  nie  mają  własnego  rozumu,  zaledwie  usiłujące  stanąć  na  nogach,  te,  które  chodzą 

jeszcze na czworakach. Te, które są jeszcze w kołysce i w kolebce, te, które z niczego jeszcze nie zdają sobie 

sprawy. 

Dlatego tak mówi wasz król: 

„Nie jesteśmy w stanie stawić im czoła, przestańcie walczyć.” Na ręce założono mu żelazo, także nogi ma 

skute kajdanami. 

Kiedy  Itzcuauhtzin  skończył  przemawiać,  odpowiedzieli  mu  wielkim  krzykiem,  zarzucili  obelgami. 

Rozgniewali się srodze Meksykanie, rozsierdzili, złość ich ogarnęła i odpowiedzieli mu: 

—   Cóż to nam powiada ten nędznik Motecuhzoma? Już nie jesteśmy jego poddanymi! 
Potem podniosła się wielka wrzawa wojenna i krzyki rosły z każdą chwilą. Jednocześnie strzały spadły 

na  płaski  dach.  Hiszpanie  natychmiast  osłonili  swoimi  tarczami  Motecuhzomę  i  Itzcuauhtzina,  aby  nie 

przebiły ich strzały Meksykanów. 

A rozgniewali się tak bardzo Meksykanie, bo zabito ich wojowników napadając na nich bez uprzedzenia, 

bo zamordowano ich kapitanów podstępnie. Teraz oni nie odchodzili, nie składali broni. 

Meksykanie oblegają Hiszpanów 

Oblegali dom królewski; pilnie baczyli, aby nikt nie przedostał się do wewnątrz podstępem i nie zaniósł 

w  tajemnicy  jadła  Hiszpanom.  Natychmiast  więc  przestano  dostarczać  pożywienie:  nic  zupełnie  im  nie 
podawano, tak jakby chciano ich zamorzyć głodem. 

Ale  niektórzy  próbowali  się  porozumieć z  Hiszpanami,  starali  się  ich ostrzec,  starali  się  wkraść  w  ich 

łaski przemycając im jadło; ale gdy to spostrzegano, gdy odkrywano, z miejsca ich zabijano, na miejscu z 
nimi kończono. Miażdżono im głowy lub kamieniami ich uśmiercano. 

Pewnego  razu  zauważono  Meksykanów  przynoszących  do  miasta  skóry  królików.  Nieostrożnie 

wymknęło się im, że wraz z nimi przekradali się inni. Surowo więc rozkazano, aby dawano baczenie, aby 
czuwano na wszystkich drogach i groblach. Pilnie zatem czuwano, postawiono czujnych strażników. 

Okazało się, że ci, którzy przynieśli skóry królików, byli przysłani przez majordomów z Ayotzintepec i 

Chinantlan. Tu wyzionęli ducha, tu skończyli swą powinność: schwytano ich i widłami rozbijano 
im  głowy.  Przeciwko  sobie  samym  walczyli  Tenoczkowie:  bez  żadnego  powodu  więzili  tych,  co  dla  nich 

pracowali. Powiadali:  „To  właśnie  on!” —  potem zabijali.  A  kiedy  przypadkiem zobaczyli  kogoś, kto  miał 

wargę przebitą kolcem z kryształu górskiego, natychmiast go chwytali i zabijali. Powiadali: 

background image

— 

To ten wchodzi do pałacu, ten zanosi jedzenie Motecuhzomie. 

A  jeżeli  widzieli  kogoś  odzianego  w  ayate 

93

,  tak  jak  zwykli  ubierać  się  ci  z  ludu,  także  go  chwytali. 

Powiadali: 

— 

I  ten  jest  nędznikiem,  i  ten  jest  nosicielem  nowin  złowrogich,  wkrada  się,  żeby  zobaczyć 

Motecuhzomę. 

A jak który starał się uratować i błagając ich mówił: 

— 

Co czynicie, Meksykanie? Ja nie jestem zdrajcą! 

Wtedy oni mu odpowiadali: 

— 

Tak, to ty, nędzniku!... Czy nie jesteś jego sługą?... — I natychmiast go zabijali. 

W  ten  sposób  obserwowali  każdego  człowieka,  uważnie  się  przypatrywali  każdemu:  przyglądali  się 

każdej twarzy, sprawdzali, czym się zajmuje, nic innego nie robili, tylko dawali baczenie na każdą osobę. A 

wielu  wymierzano  sprawiedliwość  posądzając  ich  o  niepopełnione  przestępstwa:  płacili  życiem  za 

zbrodnie, których nie uczynili. 

Ale pozostali skryli się, schowali się. Nikt ich nie mógł widzieć, nie chodzili do żadnego domu, bali się 

pokazać publicznie, bardzo się bali, opanował ich strach i wstyd i nie chcieli wpaść w ręce tamtych. 

Przez  siedem  dni  oblegali  Hiszpanów  w  domach  królewskich  tocząc  z  nimi  boje.  I  przez  dwadzieścia 

trzy dni Hiszpanie byli na ich łasce. 

W  tym  czasie  oczyścili  kanały,  poszerzyli  je,  umocnili  drzewem,  pogłębili  je.  Utrudnili  przejścia  ze 

wszystkich stron, wewnątrz kanałów ustawili przegrody. 

A  drogi  okrążyli,  ustawili  przeszkody,  zamknęli  je.  Przejścia  przez  wszystkie  drogi  i  ulice  zostały 

utrudnione. 

Opis rzezi według Kodeksu Aubin 

W święto Tóxcatl zaczęli wnosić bożka na piramidę. Kiedy rozpoczęły się tańce, zabili śpiewaków. Jak 

tylko to zobaczył Motecuhzoma, zwrócił się do Malintzin i rzekł: 

— 

Niech biały bóg zechce mnie wysłuchać. Nadszedł czas święta naszego boga: będzie to od dziś za 

dziesięć dni. Niech więc nam będzie wolno go wnieść. Podczas składania chlebów z argemonu, będziemy 

palić kadzidła i tylko będziemy tańczyć. Będzie trochę zgiełku, ale nic ponadto. 

Tak mu odpowiedział Cortés: 
— 

Dobrze. Niech odprawią swoje święto. Przyjąłem do wiadomości. 

Po czym opuścił miasto i udał się naprzeciw innym Hiszpanom, którzy przybywali. Został tylko Pedro 

de Alvarado zwany Słońcem. 

Kiedy w rachunku dni nadeszła pora święta, rzekł do niego Motecuhzoma: 

— 

Racz mnie wysłuchać, skoro tu jesteście. Wkrótce będzie święto boga; nadeszło święto, w którym 

czcić winniśmy naszego boga. 

Odpowiedział mu: 

— 

Czyńcie je: pozostaniemy tu tak czy owak. Wtedy indiańscy kapitanowie rzekli: 

— 

Zwołajcie naszych starszych braci. 

A kiedy starszyzna przybyła, rzekli tak; takie im dali rozkazy: 

— 

Zróbcie wszystko, aby święto wypadło jak najwspanialej. 

Starszyzna odrzekła: 

— 

Zrobimy to z całą żarliwością. 

Wtedy odezwał się Tecatzin, zarządzający zbrojownią: 
— 

Bądź łaskaw powiadomić pana, który znajduje się przed 

nami. W Choluli uczynili tak, wystarczyło tylko zamknąć ich w jednym domu! Teraz na nas przyszły ciężkie 

chwile. Niechaj w każdej ścianie ukryte będą nasze tarcze! 

Wtedy odrzekł Motecuhzoma: 

— 

Nie jesteśmy przecież z nimi w wojnie. Zaufajmy im! 

Powiedział wtedy zarządzający zbrojownią: 
— 

Niech tak będzie. 

Zaczęły się śpiewy i tańce. Prowadzi tancerzy młody kapitan: ma już założony wisior na wardze, zwie się 

Cuatlázol,  jest  z  Tolnáhuac.  Zaledwie  jednak  rozpoczęły  się  śpiewy,  jeden  po  drugim  wychodzą  z  pałacu 
chrześcijanie; przechodzą między ludźmi i po czterech stają przy bramach. 

Potem  zadają  cios  temu, który  prowadził  taneczny  korowód.  Jeden z  Hiszpanów  tnie  w  twarz  bożka. 

Policzkują tych, którzy biją w bębny. Dwóch, którzy uderzali w bębny, i trzeciego, z Atempan, bijącego w 

background image

kocioł. Wszędzie zapanował tumult, a potem nastąpiło całkowite zniszczenie. 

Wtedy jeden z kapłanów z Acati iyacapan zaczął wołać donośnym głosem: 

— 

Meksykanie! Czyżbyśmy nie byli w wojnie z nimi? Któż im ufa? Kto trzyma tarczę w ręku, niech 

uderzy. 

Wtedy zaczęli się bronić kijami sosnowymi. Ale ledwo się obejrzeli, a już są poćwiartowani szpadami na 

kawałki. 

Hiszpanie schronili się wtedy do domów, które zamieszkiwali. 

 

Rozdział dziesiąty 

POWRÓT CORTESA: SMUTNA NOC 

Po zwycięstwie  odniesionym  nad Panfilem  de  Narváez  Cortés  powrócił  do Meksyku-Tenochtitlanu ze 

zwiększoną liczbą żołnierzy. Rozmówcy Bernardina de Sahagún opowiadają, w jaki sposób został przyjęty. 

Meksykanie zgodnie postanowili, że się ukryją. Czyhali, aby w odpowiedniej chwili rozpocząć walkę. 

Jak podają wymienieni już rozmówcy Sahagúna, Cortés natychmiast po wejściu do domów królewskich 

Motecuhzomy kazał wystrzelić z armat. Był to znak do rozpoczęcia wojny. Przez cztery dni trwała zacięta 

walka. 

Wtedy to właśnie Hiszpanie wyrzucili na brzeg wody ciała Motecuhzomy i Itzcuauhtzina. Jak pisze don 

Fernando  de  Alva  Ixtlilxóchitl,  nie  można  było  z  całą  pewnością  stwierdzić,  w  jaki  sposób  zginął 

Motecuhzoma:  „Powiadają,  że  ktoś  cisnął  w  niego  kamieniem  [...],  choć  twierdzą  jego  poddani,  że  sami 

Hiszpanie go zabili zadając mu cios szpadą w podbrzusze.” 

Tekst  indiański  opisuje  pogrzeb  Motecuhzomy,  dodając  przy  tym,  iż  niektórzy  Meksykanie  surowo 

ocenili jego politykę. Po  

siedmiu dniach Hiszpanie zaczęli się szykować do opuszczenia nocą Meksyku-Tenochtitlanu. 

Wtedy wojownicy meksykańscy dokonali zemsty, znanej w historii pod nazwą Smutnej Nocy. Indianie 

opowiadają,  w  jaki  sposób  Meksykanie  oblegali  Hiszpanów  uciekających  przez  gościniec  Tacuba.  Ci, 

którym udało się wymknąć, uciekli w stronę Teocalhueyacan, gdzie przywitano ich przyjaźnie. 

Tekst rozmówców Bernardina de Sahagún, tutaj przytoczony, kończy się opisem wydarzeń, które w tym 

czasie  miały  miejsce  w  Meksyku-Tenochtitlanie,  gdzie  zwycięzcy  wojownicy  meksykańscy  dzielili  między 

siebie łup zdobyty na Hiszpanach. 

Na  końcu  rozdziału  znajduje  się  krótki  opis,  przekazany  w  wymienionej  już  XIII  Relacji  don  Alvy 

Ixtlilxochitla, odnoszący się do tych samych wypadków. 

Hiszpanie nocą opuszczają miasto 

Kiedy  zapadł  zmierzch,  kiedy  nadeszła  północ,  Hiszpanie  w  zwartym  szyku  opuścili  miasto;  razem  z 

nimi wyszli wszyscy Tlaszkalanie. 

Najpierw szli Hiszpanie, potem zaś Tlaszkalanie, szli tuż za nimi. Tak blisko nich, że tworzyli jak gdyby 

jeden mur z nimi. 

Dźwigali przenośne mosty z drzewa: przerzucali jé przez kanały i przechodzili po nich. 

background image

W tym czasie padał deszcz, lekki niby rosa, były to drobne krople, tak jak kiedy się podlewa ziemię, był 

to drobny deszcz. Zdołali przejść przez kanały Tecpantzinco, Tzapotlan, Atenchicalco. Ale kiedy dotarli do 

czwartego kanału Mixcoatechialtitlan, zostali odkryci: zobaczono, że uchodzą. 

Ucieczka zostaje odkryta 

Zobaczyła ich jakaś kobieta, która czerpała wodę z kanału, i zaczęła wołać: 

— 

Meksykanie...  Biegnijcie  tu:  już uciekają,  wasi  wrogowie  już  przechodzą przez kanały...  Uciekają 

po kryjomu!... 

Wtedy jakiś mężczyzna zaczął krzyczeć z dachu świątyni Huitzilopochtli. Głos jego było daleko słychać, 

wszyscy usłyszeli jego krzyk: 

— 

Wojownicy, kapitanowie, Meksykanie... Wasi wrogowie uciekają! Odetnijcie im drogę! Łodziami, 

pod osłoną tarcz... w pełnym uzbrojeniu! 

Zaczyna się bitwa 

Kiedy  usłyszano  to  wołanie,  zawrzało.  Natychmiast  szykują  się  do  bitwy  ci,  którzy  mają  łodzie 

chronione tarczami.  Wiosłują  z  całych  sił, uderzają  wiosłami  o  wodę,  biczują  swoje  łodzie.  Kierują  się  w 

stronę Mictlantonco, w stronę Macuiltlapilco. 

Z jednej strony i z drugiej strony wypływają naprzeciw nich łodzie chronione tarczami. Rzucają się na 

nich. Były to łodzie wojowników z Tenochtitlanu i tych z Tlatelolco. 

Inni  wojownicy  idą  pieszo  wprost  do  Nonohualco,  w  kierunku  Tlacopan.  W  ten  sposób  starali  się 

przeciąć im odwrót. 

Wtedy  ci  z  łodzi,  które  były  chronione  tarczami,  rzucili  oszczepy  w  Hiszpanów.  Z  jednej  i  z  drugiej 

strony padał na nich deszcz strzał. 

Ale  Hiszpanie także  strzelali  do  Meksykanów.  Miotali bełty,  a  także  kule  z  arkebuzów.  Po  jednej  i  po 

drugiej stronie byli zabici. 

Zarówno  Hiszpanów,  jak  i  Tlaszkalanów  dosięgały  strzały.  Ale  także  wielu  Meksykanów  dosięgały  kule 

arkebuzów. 

Rzeź w kanale Tolteków 

Kiedy Hiszpanie przybyli do Tlaltecayohuacan, gdzie znajduje się kanał Tolteków, staczali się z urwiska, 

jakby spadali ze skały. Skakali do wody, w przepaść się rzucali. Wszyscy ci z Tlaxcali, ci z Tliliuhquitepec, a 
także Hiszpanie, ci na koniach i niektóre kobiety. 

Cały kanał wypełnił się końmi i ludźmi. Ci, którzy szli za nimi, przechodzili na drugi brzeg po ludziach, 

po ich ciałach. 

Ale kiedy dotarli do Petlacalco, gdzie znajduje się inny kanał, przebyli go bez trudu i cicho, posługując 

się przenośnym mostem z drzewa. 

Tam odpoczęli, tam odetchnęli, tam odzyskali swoje męstwo. 

Świtało już, dniało, kiedy dotarli do Popotla, niebo się rozjaśniło: wypoczęli już, jak gdyby zapomnieli o 

walce. 

Ale  w  ślad  za  nimi  przybyli Meksykanie,  otoczyli  ich  ciasnym kręgiem,  wydając okrzyki. Udaje  się  im 

schwytać Tlaszkalanów i nawet udaje się im zabić Hiszpanów. 

Ale i Meksykanie umierają: ludzie z Tlatelolco. Po jednej i po drugiej stronie byli zabici. 
Meksykanie gonią za nimi aż do Tlacopan (Tacuba), aż do Tlacopan ich przegonili. 

Kiedy ich przepędzali, w Tlilyuhcan, w Xócotl iyohuican, co jest inną nazwą Xoxocotla, zginął w boju 

Chimalpopoca, syn Motecuhzomy. Padł przebity strzałą z kuszy. 

Tam  także  został  ranny  i  tam  umarł  książę  Tepaneków,  Tlaltecatzin.  On  to  był  przewodnikiem 

Hiszpanów, on ich prowadził, on wskazywał im drogi. 

Hiszpanie chronią się w Teocalhueyacan 

Następnie Hiszpanie przeszli w bród rzeczkę Tepzólatl, przedostali się na drugą stronę, przeszli rzeczkę 

background image

Acueco. Zatrzymali się w Otoncalpulco, którego dziedziniec chroniła ściana z drzewa, wał z drzewa. 

Tam wytchnęli, tam odpoczęli, nabrali sił, przyszli do siebie. 

Tam przyszedł ich powitać dowódca tych z Teocalhueyacan zwany Otomi 

94

. Był to tytuł właściwy tylko 

dobrze urodzonym. Wyszedł na ich spotkanie i wręczył im jadło: tortille z kukurydzy, kury, potrawy z kur 
pieczonych i gotowanych, jaja, parę żywych kur, a także trochę owoców opuncji, wszystko to położył przed 

kapitanem i rzekł: 

— 

O  panowie  nasi,  utrudziliście  się,  przeżyliście  wielką  udrękę.  Raczcie  odpocząć,  bogowie. 

Wytchnijcie, na ziemi już będąc, zaczerpnijcie tchu. 

Wtedy Malintzin odpowiedziała, rzekła im: 

— 

Panowie moi, tak mówi Kapitan: „Skąd przybywacie? Gdzie jest wasz dom?” 

Odrzekli oni: 

— 

Niech  wysłucha nasz pan:  .Przybywamy  z Teocalhueyacan,  który  jest  waszym  domem.  Jesteśmy 

ludźmi stąd. 

Rzekła Malintzin: 

— 

Dobrze. Wdzięczni wam jesteśmy. Jutro albo pojutrze przyjdziemy tam, skąd przybywacie, i tam 

przenocujemy. 

 

UCIECZKA HISZPANÓW I ICH SPRZYMIERZEŃCÓW DROGĄ DO TLACOPAN (TACUBA) 

Łup zdobyty przez Meksykanów w Tenochtitlanie 

Jak tylko wstał świt, kiedy rozjaśniło się, kiedy już był dzień, oczyszczono kanał z trupów Tlaszkalanów i 

tych z Cempoali, i Hiszpanów, którzy rzucili się do kanału Tolteków, tam w Petlacalco lub w Mictonco. 

background image

Załadowali  je  na  łodzie  i  zawieźli  tam,  gdzie  rośnie  sitowie,  tam  gdzie  znajduje  się  trzcina,  rzucili  je; 

tylko je rzucali, tam zostawili je niepogrzebane. 

Także tam rzucili ciała kobiet, były całe nagie, żółtego koloru, malowane na żółto były te kobiety 

95

Wszystkich  rozebrano  do  naga,  ogołocono  ich  do  cna:  rzucono  ich  tam  nie  spojrzawszy  na  nich, 

zostawiono ich tam opuszczonych i wszystkiego pozbawionych. 

Tylko Hiszpanów ułożyli oddzielnie, rzędem ich ułożyli. Jak białe są młode pędy trzciny, jak białe młode 

agawy, jak białe łodygi sitowia, tak białe były ich ciała. 

Wydobyli także z kanałów „jelenie” zwane końmi, które na swych grzbietach nosiły ludzi. 

I wszystko to, co tamci mieli przy sobie, a czego było dużo, przywłaszczyli sobie. Ledwo ktoś spojrzał na 

jakiś przedmiot, a już się stawał jego właścicielem. Czynił go swoją własnością, kładł go na plecy, do swego 
domu go zanosił. 

Tam gdzie tylu zginęło, wszystko, co można było znaleźć, to, co ze strachu zostawili Hiszpanie, oni sobie 

przywłaszczyli.  Zabrali  także  całą  znalezioną  broń.  Armaty,  arkebuzy,  szpady;  i  to,  co  się  na  dno  kanału 
stoczyło, to, co tam wpadło. Arkebuzy, szpady, siodła, włócznie, żelazne łuki, strzały z żelaza. 

Także stamtąd wyciągnęli żelazne hełmy, kolczugi i pancerze; tarcze ze skóry, tarcze z metalu, tarcze z 

drzewa. 

Stamtąd  wydostali  sztaby  złota,  krążki  złote  i  złoty  piasek,  naszyjniki  z  chalchihuites  ze  złotymi 

wisiorkami. 

Wszystko  to  zostało  wyjęte  z  wody,  pozbierane  z  wody,  skrzętnie  wyszukane.  Jedni  szukali  rękami, 

drudzy nogami. Ci Hiszpanie, którzy szli na przodzie, zdołali uciec, ale ci, którzy szli z tyłu za nimi, wszyscy 

wpadli do wody. 

Relacja Alvy Ixtlilxochitla 

Cortés  zawrócił  w  stronę  Meksyku  i  wszedł  do  miasta  Texcoco,  gdzie  go  przyjęło  kilku  rycerzy, 

albowiem  prawowitych  synów  króla  Nezahualpiltzintli  ukryli  ich  poddani,  a  inni  byli  zakładnikami  w 

Meksyku.  Cortés  wkroczył  do  Tenochtitlanu  bez  żadnych  przeszkód  w  dniu  świętego  Jana  Chrzciciela  z 
całym wojskiem hiszpańskim i swoimi sprzymierzeńcami z Tlaxcali. 

Meksykanie i inni, choć im dawali wszystko, czego potrzebowali, kiedy zdali sobie sprawę, że Hiszpanie 

nie chcą opuścić ich miasta ani nie chcą uwolnić ich królów, zebrali swoich żołnierzy i następnego dnia po 
wejściu Cortésa do Tenochtitlanu rozpoczęli atak. Walka ta trwała siedem dni. 

Kiedy Motecuhzoma trzeciego dnia zobaczył u swoich poddanych tak wielką gotowość do wojny, wszedł 

na  dach  świątyni  i  stamtąd  nawoływał  ich;  ale  oni  zelżyli  go  nazywając  tchórzem  i  wrogiem  własnej 
ojczyzny, a nawet grozili mu bronią. Powiadają, że ktoś cisnął w niego kamieniem i że od tego uderzenia 

zmarł, choć twierdzą jego poddani, że sami Hiszpanie go zabili zadając mu cios szpadą w podbrzusze. 

Po  siedmiu  dniach,  potem,  kiedy  działy  się  te  wielkie  rzeczy,  Hiszpanie  wraz  ze  swoimi 

sprzymierzeńcami  Tlaszkalanami,  Huexotzinkami  i  innymi  plemionami  opuścili  miasto  i  uciekali  drogą, 

która prowadzi do Tlacopan. Ale przedtem nim opuścili miasto, zabili króla Cacamatzina i jego trzy siostry, 
i dwóch braci, którzy 

według don Alonsa Axayacatla i według niektórych relacji Indian  — obecnych przy tych wydarzeniach  — 

jeszcze w owym czasie żyli. Ci sami Indianie, kiedy Hiszpanie się wycofywali, zabili wielu z nich, a także ich 
sprzymierzeńców,  zapędziwszy  ich  aż  do  podnóża  góry,  za  Tlacopan,  i  dopiero  stamtąd  zawrócili  do 

Tlaxcali. 

background image

 

Rozdział jedenasty 

OBLĘŻENIE MEKSYKU-TENOCHTITLANU 

Istnieje  kilka  tekstów  indiańskich  opisujących  oblężenie  wielkiej  stolicy  azteckiej.  Hiszpanie, 

zgrupowawszy na nowo swoje siły, głównie dzięki pomocy swoich sprzymierzeńców Tlaszkalanów, zjawili 
się ponownie, by zaatakować na wszystkie możliwe sposoby Meksyk-Tenochtitlan. 

Cytowany  tekst  pochodzi  od  rozmówców  Bernardina  de  Sahagún:  Indianie,  przekonani,  iż  Hiszpanie 

już  nie  powrócą,  zaczęli  ponownie  tak  jak  za  dawnych  czasów  urządzać  swoje  uroczystości.  Cuitláhuac 
został  wybrany  wielkim  tlatoani,  czyli  królem,  aby  zająć  miejsce  swojego  tragicznie  zmarłego  brata, 

Motecuhzomy. 

Wkrótce  jednak  ziściła  się  pierwsza  zła  przepowiednia.  Wybuchła  epidemia,  prawdopodobnie  czarnej 

ospy 

96

, zwanej hueyezáhuatl lub hueycocoliztli, choroby do tej pory nieznanej wśród Indian. Jedną z ofiar 

epidemii był tlatoani Cuitláhuac. 

Wtedy  właśnie  od  strony  Tezcoco  ponownie  nadeszli  Hiszpanie,  aby  rozłożyć  obóz  w  Tlacopan. 

Dokumenty indiańskie podają, w jaki 

sposób Hiszpanie przypuścili atak ze swoich brygantyn. Mowa jest w nich także o tym, jak ludzie Cortésa 
zeszli na ziemię, jaka była reakcja Meksykanów, jak Hiszpanie przedostawali się do centrum miasta. Zdając 

sobie  sprawę,  że  oblężenie  wielkiej  stolicy  jest  nieuniknione,  mieszkańcy  Tenochtitlanu  schronili  się  do 

Tlatelolco. Tam miała się rozegrać decydująca bitwa. Tekst tutaj podany kończy się wspaniałym portretem 
meksykańskiego  wodza Tzilacotzina,  jednego z  tych,  którzy  atakowani  przez  Hiszpanów,  nigdy  się  przed 

wrogiem nie cofnęli. 

Meksykanie po odejściu Hiszpanów 

Kiedy  Hiszpanie  opuścili  Tenochtitlan,  myślano,  że  odeszli  na  zawsze,  że  odeszli  bezpowrotnie.  Że 

nigdy  więcej  nie  powrócą,  że  nigdy  więcej  się  tu  nie  pokażą.  Dlatego  więc  ponownie  wyporządzono, 

odnowiono dom boga. Omieciono go, zebrano wszelkie nieczystości, wyniesiono ziemię. 

Wtedy  nadszedł  miesiąc  Huey  Tecuilhuitl 

97

.  Świętowali  go  Meksykanie  po  raz  drugi  w  ciągu  tych 

samych dwudziestu dni. 

Ustroili  tych,  którzy  wyobrażali  bogów,  wszystkich,  którzy  przedstawiali  bogów,  po  raz  wtóry 

przystroili,  włożyli  im  stroje  i  ozdoby  z  piór  quetzala.  Nałożyli  im  naszyjniki,  maski  z  turkusów  i  święte 

szaty: szaty z piór quetzala, szaty z piór żółtych papug, szaty z piór orłów. Wszystkie te nieodzowne szaty 

znajdowały się pod pieczą wielkich książąt... 

Zaraza dziesiątkuje Meksykanów 

background image

Kiedy  Hiszpanie  opuścili Meksyk  i  jeszcze  nawet  się  przeciw  nam  nie  szykowali,  wybuchła  wśród  nas 

wielka zaraza, powszechna choroba. Zaczęła się w Tepeilhuitl. Na nas się rozprzestrzeniła: wielka 

niszczycielka ludzi. Niektórzy byli obsypani wszędzie, na całym ciele mieli strupy, na twarzy, na głowie, na 

piersiach. 

Bardzo  niszczycielska  była  ta  choroba.  Wiele  ludzi  umarło  na  nią.  Nikt  już  nie  był  w  stanie  chodzić, 

leżeli tylko na posłaniach. Nikt nie mógł się poruszyć, odwrócić szyi ani zrobić jakiegokolwiek ruchu, nie 

mógł  położyć  się  twarzą  do  ziemi  ani  na  plecach,  ani  przewrócić  z  boku  na  bok.  A  kiedy  usiłowali  się 
poruszyć, krzyczeli z bólu. Wielu umarło na skutek tej ciężkiej lepkiej choroby krost. 

Wielu na nią umarło, ale wielu umarło po prostu z głodu: nikt bowiem nie zajmował się nikim, nikt się o 

nikogo nie troszczył. 

Niektórych zaraza naszła w lżejszej formie: ci nie cierpieli tak bardzo, z tego powodu umarło niewielu. 

Ale twarze wielu zostały oszpecone, zostali naznaczeni ospą. Niektórzy oślepli, stracili wzrok. 

Nasilenie  tej  zarazy  trwało  sześćdziesiąt  dni,  sześćdziesiąt  żałobnych  dni.  Wybuchła  w  Cuatlan:  kiedy 

zdano sobie sprawę, była już w pełni. Potem odeszła w stronę Chalco. Zelżała bardzo, ale nie ze wszystkim 

ustała. 

Rozpoczęła  się  podczas  święta  Teotleco,  a  wygasła  w  święto  Panquetzaliztli.  Wtedy  dopiero  twarze 

wojowników meksykańskich stały się czyste. 

Ponowne pojawienie się Hiszpanów 

Tak  stoją  sprawy,  kiedy  przybywają  Hiszpanie,  kiedy  już  tu  idą,  kiedy  kierują  się  przez  Tezcoco,  od 

strony  Cuauhtitlan:  przybywają,  aby  założyć  obóz  w  Tlacopan.  Stamtąd  potem  rozdzielają  swoje  siły, 

stamtąd wyruszają. 

Droga  prowadząca  do  Tlatelolco  została  wyznaczona  Pedro  de  Alvarado,  jemu  wyłącznie  podlegała, 

podczas gdy markiz (Cortés) wziął kierunek na Coyohuacan i jego polem działań była droga  

ciągnąca się od Acachinanco aż do Tenochtitlanu. 

Cortés dobrze wiedział, że kapitan z Tenochtitlanu był bardzo dzielny. 
Pierwsza  potyczka  miała  miejsce  w  ziemi  popiołów,  w  Tlatelolco  lub  w  Punta  de  los  Alisos  (Szczyty 

Olch). 

Następnie walki przeniosły się do Nonohualco: wojownicy tam ich zapędzili i ani jeden Meksykanin nie 

poległ. 

Hiszpanie  zawracają  jednak  i  nasi  wojownicy  atakują  ich  z  łodzi.  Łodzie  ich  są  dobrze  uzbrojone. 

Wypuszczają strzały: strzały ich niby deszcz spadają na Hiszpanów. Natychmiast musieli się wycofać. 

Ale Cortés rusza zaraz na Tenoczków, rusza drogą, która prowadzi do Acachinanco. Natychmiast udaje 

się markiz do Acachinanco. Przeciw dużej ilości ludzi musi walczyć, Meksykanie stawiają mu czoło. 

Hiszpanie atakują z brygantyn 

Wtedy  przypływają  brygantyny  z  Tetzcoco.  Jest  ich  wszystkiego  dwanaście.  Wszystkie  się  zebrały  w 

Acachinanco. Potem Cortés przenosi się do Acachinanco. 

Sprawdza, którędy mogą wpłynąć brygantyny, którędy mogą wypłynąć. Gdzie jest najlepsze przejście na 

kanałach, czy znajdują się daleko, czy blisko; żeby nie ugrzęzły w jakimś miejscu. 

Nie  mogli  wprowadzić  brygantyn,  tak  kręte  były  kanały,  nie  biegły  prosto.  Tylko  dwie  brygantyny 

wpłynęły, tylko one były w stanie przepłynąć do Xoloco: tam prosto popłynęły. 

Wtedy zmówili się jedni z drugimi, sprzysięgli się, że zniszczą Meksykanów, że skończą z nimi. 

Ustawili się w szyku i nastawili działa. Przed nimi ich wielki sztandar z płótna. Nie płyną szybko, nie 

śpieszą się. Uderzają w  

bębny, dmą w trąby. Grają na netach, na chirimías 

98

, na piszczałkach. 

Obydwie  brygantyny  płyną  wolno:  płyną  tylko  po  jednej  stronie  kanału.  Z  drugiej  strony  nie  płynie 

żadna brygantyna, bo tam znajdują się domy. 

Natychmiast zaczyna  się bitwa.  Z  jednej  i  z  drugiej  strony  padają  trupy, z  jednej  i  z  drugiej  strony  są 

jeńcy. 

Kiedy  Tenoczkowie,  mieszkańcy  Zoquiapan,  zobaczyli  zbliżających  się  Hiszpanów,  zaczęli  uciekać, 

uciekali pełni strachu. Zabierają z sobą dzieciątka. Uciekają wodą bez ładu ni składu. Zewsząd rozlega się 

lament. 

background image

Ci,  którzy  posiadali  łodzie, umieszczają  w  nich  swoje dzieci,  wiosłują  z  całej  siły.  Niczego ze  sobą  nie 

zabrali, ze strachu opuścili wszystko, co posiadali; swój ubogi dobytek zostawili na stracenie. 

A nasi wrogowie przywłaszczają sobie ich rzeczy, zabierają wszystko, co znajdują na drodze, wszystko, 

co  napotykają.  Zabierają  i  rabują  okrycia,  narzuty  z  posłania,  godła  wojskowe,  bębny  i  bębenki.  Ci  z 
Tlatelolco stawili im opór ze swoich łodzi w Zoquiapan. 

Kiedy Hiszpanie przybyli do Xoloco, gdzie znajduje się mur, który zamyka drogę w środku, zaatakowali 

go  z  wielkiego  działa.  Choć  nie  zwalił  się  od pierwszego  strzału,  od drugiego  się  zarysował,  a  za  trzecim 
wreszcie się rozsypał. Za czwartym strzałem całkowicie został zburzony. 

Dwie  brygantyny  wyszły  na  spotkanie  łodzi  chronionych  przez  tarcze.  Zaczyna  się  walka  na  wodzie. 

Działa znajdowały się na dziobach brygantyn i celowały tam, gdzie było najgęściej, gdzie łodzie stały jedne 
przy  drugich,  tam  kierowały  swoje  strzały.  Wiele  ludzi  zginęło,  wpadło  do  wody,  utopiło  się,  zostało  na 

dnie. 

Ten,  którego  raniły  strzały  z  żelaza,  którego  celnie  trafiły,  już  się  nie  mógł  uratować:  umierał 

natychmiast, oddawał swoje ostatnie tchnienie. 

Taktyka obronna Meksykanów 

Kiedy Meksykanie zobaczyli, kiedy zdali sobie sprawę, że pociski z armat i z arkebuzów padają w prostej 

linii,  nie  szli  w  jednym  szeregu,  tylko  zygzakiem,  to  w  jedną  stronę,  to  w  drugą,  usiłowali  uniknąć  linii 

ognia. 

A kiedy widzieli, że za chwilę wypali działo, padali na ziemię, przywierali do niej. 
Inni wojownicy szybko chowają się w przejścia między domami, droga została pusta, bez żywej duszy, 

jak gdyby wymarła była ta dzielnica. 

Wkrótce dotarli do Huitzilan. Tam wznosił się drugi mur. 
Wielu indiańskich wojowników tam się schroniło, tam się wycofało, mur ten stanowił ochronę. 

Hiszpanie przybijają do brzegu 

Brygantyny  zarzucają  kotwice  obok  Huitzilan;  na  krótko  się  zatrzymują,  tyle  tylko,  ażeby  ustawić, 

działa. 

Przybyli  tu  goniąc  tych,  którzy  znajdowali  się  w  łodziach.  Kiedy  się  do  nich  zbliżyli,  natychmiast 

przygotowali się do ataku, przybliżyli się do domów. 

Kiedy ustawili działa, wystrzelili w kierunku muru. Pod uderzeniem w murze zarysowały się szczeliny. 

Potem mur pękł, od tyłu się otworzył. Po drugim wystrzale runął na ziemię: otworzył się z jednej i drugiej 

strony, rozpadł się na dwie części, został przebity. 

Wtedy  droga  była  już  całkiem  wolna.  A  wojownicy,  którzy  znajdowali  się  za  murem,  rozproszyli  się 

natychmiast. Rozdzielili się, ze strachu uciekali. 

background image

 

BRYGANTYNY OBLEGAJĄ MIASTO 

Hiszpanie  zaczęli zasypywać  kanał;  w  pośpiechu  wrzucali  kamienie  i  adobes,  i belki,  ażeby zatrzymać 

bieg wody. 

Kiedy  kanał  został  zasypany,  natychmiast  przeszli  tamtędy  ci,  którzy  byli  na  koniach.  Było  ich  może 

dziesięciu. Objechali wszystko dookoła, szli z jednej strony w drugą. Za nimi ciągnął inny oddział ludzi tą 

samą drogą. Szli za tymi, którzy pierwsi przeszli. 

Kilku Tlatelolków, którzy wbiegli w pośpiechu do pałacu, będącego domem Motecuhzomy, wybiegło z 

przerażeniem:  natknęli  się  niespodzianie  na  Hiszpanów  na  koniach.  Jeden  z  nich  przebił  szpadą 

wojownika  z  TlateloIco.  Ale  ten,  choć  ranny,  zdołał  jeszcze  mocno  chwycić  jego  włócznię.  Natychmiast 
przybiegli jego przyjaciele i wyrwali włócznię z rąk żołnierza hiszpańskiego. Strącili go z konia, na plecy go 

rzucili, a kiedy padł na ziemię, ciosy mu zadali, głowę mu ucięli, został tam martwy. 

Potem Hiszpanie łączą się ze swoimi i wszyscy razem ruszają. 
W ten sposób przybyli do Bramy Orła. Ciągnęli ze sobą wielkie działa. W Bramie Orła je ustawili. 

Brama Orła tak się zwała, jako że był tam orzeł wykuty w kamieniu. Był bardzo wielki, bardzo wysoki, 

bardzo  szeroki.  Z  jednej  strony  przydali  mu  za  towarzysza  jaguara,  a  z  drugiej  strony  niedźwiedzia 
miodowego 

99

, także wykutego w kamieniu. 

Wojownicy meksykańscy na próżno usiłowali się ukryć za kolumnami. W tym miejscu bowiem były dwa 

rzędy kolumn. 

Także na płaskim dachu domu gminnego stali wojownicy meksykańscy, na płaskim dachu się ustawili. 

Żaden jednak nie śmiał się wychylić. 

Ze  swej  strony  Hiszpanie,  rzecz  prosta,  nie  tracili  czasu.  Kiedy otworzyli ogień  z  dział,  jak  gdyby noc 

zapadła, wszystko pokrył dym. Ci, którzy skryli się za kolumnami, uciekli: wybuchł ogólny  

background image

popłoch. Ci zaś, którzy znajdowali się na płaskich dachach, zeskoczyli: wszyscy uciekli daleko. 

Hiszpanie posuwają się w głąb miasta 

Wtedy Hiszpanie zanieśli działo i ustawili je na kamieniu ofiarnym. 

Tymczasem  Meksykanie  na  próżno  czuwali  na  wieży  świątyni  Huitzilopochtli.  Bili  w  bębny,  całą  siłą 

walili w bębny. 

W  pewnej  chwili  dwaj  Hiszpanie wspięli  się  do  nich, przekłuli  Meksykanów  szpadami  i  zrzucili  ich  w 

dół. 

Wielcy  kapitanowie  i  wszyscy  wojownicy,  którzy  walczyli  na  łodziach,  natychmiast  wrócili  na  ląd, 

wysiedli na ziemię. 

Ci, którzy wiosłowali, którzy prowadzili łodzie, to byli młodzi chłopcy. 
Kiedy wysiedli, zaczęli przeszukiwać ulice, biegli po ulicach, wołając i mówiąc: 

—   Wojownicy, przybywajcie, aby dalej walczyć!... 

Kiedy Hiszpanie zdali sobie sprawę, że szykuje się przeciw nim atak, że już na nich następują, ścieśnili 

szeregi i chwycili za rękojeście szpad. 

Wybuchło  wielkie  zamieszanie,  wszyscy  biegli.  Z  jednej  i  z  drugiej  strony  padały  na  nich  strzały.  Z 

jednej i drugiej strony napierali na siebie. Aż do Xoloco wycofali się, aby tam nabrać sił, aby tam wytchnąć. 
Stamtąd powrócili Meksykanie. 

Także  Hiszpanie  zawrócili.  Odeszli  do  Acachinanco.  Ale  pozostawili  działo, które uprzednio umieścili 

na  kamieniu ofiarnym.  Natychmiast zawładnęli  nim Meksykanie,  zataszczyli  je  z,  wściekłością nad brzeg 
kanału, do wody je wrzucili. Zatopili je w Tetamazolco, 

w miejscu zwanym Ropucha z Kamienia. 

Meksykanie chronią się w Tlatelolco 

Wtedy Meksykanie Tenoczkowie udali się do Tlatelolco, aby tam się schronić. 

Wybuchł ogólny płacz, płakali wydając wielkie krzyki. Z oczu kobiet toczyły się łzy, szlochały. 

Wielu mężów szukało swoich żon. Niektórzy nieśli na plecach swoje maleńkie dzieci. 
Opuścili miasto w ciągu jednego dnia. Ale mieszkańcy Tlatelolco poszli w kierunku Tenochtitlanu, aby 

tam dalej walczyć. 

Działo się to wtedy, kiedy Pedro de Alvarado zaatakował Iliacac, leżące na drodze do Nonohualco, ale 

nic nie mógł zdziałać. 

Tak jakby się rzucali na skałę: albowiem ci z Tlatelolco byli niezwykle dzielni. 

Walka toczyła się z dwóch stron: na suchej ziemi uliczek i na wodzie, w łodziach chronionych tarczami. 
Alvarado został pokonany i musiał zawrócić. Rozłożył się obozem w Tlacopan. 

Ale  następnego  dnia,  kiedy  dotarły  tam  te  dwie  brygantyny,  które  przybyły  pierwsze,  Hiszpanie 

połączyli wszystkie swoje siły i przybyli do brzegu, gdzie stały domy w Nonohualco. 

Wyskoczyli  na  ląd  i  posuwali  się  naprzód  suchą  drogą,  przez  groble  na  wodzie.  Udali  się  do  środka 

miasta, w głąb dotarli, gdzie znajdowały się domy, do samego centrum przybyli. 

Dokądkolwiek przybyli, wszystko było opuszczone... Nie wyszedł im na spotkanie ani jeden Indianin. 

Kapitan Tzilacatzin 

Wtedy przybywa znany z męstwa wielki kapitan Tzilacatzin. Niesie trzy wielkie kamienie, okrągłe, takie, 

z jakich się buduje mury, głazy z białej skały. 

Jeden  głaz  trzyma  w  ręku,  dwa  inne  na  tarczach.  Zaczyna  atak,  rzuca  je  na  Hiszpanów,  którzy  idą 

kanałem, którzy stali w wodzie: natychmiast się wycofują. 

Tzilacatzin miał rangę Otomi i włosy strzygł na modłę Otomi. Dlatego też gardził wrogiem, ktokolwiek 

by to był, choćby to byli Hiszpanie: nie liczył się z nimi, we wszystkich budził przerażenie. 

Kiedy  nasi  wrogowie  zobaczyli  Tzilacatzina,  stchórzyli  i  zaczęli  się  głowić  bardzo,  w  jaki  sposób  go 

zabić: czy szpadą go zakłuć, czy strzelać do niego z arkebuza. 

Ale Tzilacatzin kładł na siebie różne przebrania, aby go nie mogli rozpoznać. 

Czasami kładł swoje oznaki wojenne: wisior na wargi i złote kolce na uszy, a także naszyjnik z muszli. 

Tylko głowę miał odkrytą, żeby widziano, że jest Otomi. 

background image

Innym razem nosił tylko swój kaftan bawełniany i cienką chustą obwijał głowę. 
Kiedy  indziej  jeszcze  tak  się  przebierał:  kładł  hełm  z  piór  przewiązany  opadającym  mu  na  kark 

rzemieniem z symbolem Orła. Był to strój, który kładli na siebie kapłani, kiedy rzucali ofiary do ognia 

10

°. 

Wychodził  wtedy  jako  kapłan  rzucający  ofiary  do  ognia,  jako  ten,  który  strąca  w  ogień  żywych  ludzi: 

nosił złote naramienniki na jednym i na drugim ramieniu, a od naramienników tych bił ogromny blask. 

Także na nogach miał obręcze ze złota, ściśle do nich przylegające, bardzo błyszczące. 

Następnego  dnia  Hiszpanie  raz  jeszcze  powrócili.  Przybyli  na  okrętach,  które  skierowali  w  stronę 

Nonohualco, aż do Domu Mgły (Ayauhcalco). Tam też przybyli piesi żołnierze, ci z Tlaxcali, i Indianie 

Otomi. Z wielką zaciekłością rzucili się na Meksykanów. 

Walka  rozgorzała,  jak  tylko  przybyli  do  Nonohualco.  Walka  była  ciężka,  trwała  długo.  Z  jednej  i  z 

drugiej  strony  byli  zabici.  Wszystkich  wrogów  dosięgły  strzały.  Także  wszyscy  Meksykanie  byli  ranni.  Z 

jednej i z drugiej strony panowała wielka żałość. Cały dzień i całą noc trwała walka. 

Tylko trzech kapitanów nie cofnęło się przed wrogiem. Nic ich nie obchodził wróg; nie obchodziło ich 

też własne bezpieczeństwo. 

Jednym z nich był Tzoyectzin, drugi zwał się Temoctzin, a trzecim był wspomniany już Tzilacátzin. 

W  końcu  Hiszpanie,  wyczerpani, kiedy  nie mogli  złamać  szeregów  Meksykanów, kiedy nic  im  już nie 

mogli uczynić, wycofali się do swoich obozowisk, poszli, by odpocząć. 

Ich sprzymierzeńcy poszli w ślad za nimi. 

 

Rozdział dwunasty 

HISZPANIE WDZIERAJĄ SIĘ DO OBLĘŻONEGO MIASTA 

W relacjach indiańskich zachowały się liczne pełne realizmu opisy wydarzeń, jakie zaszły w Meksyku-

Tenochtitlanie  podczas  długotrwałego  oblężenia.  Przytoczone  w  tym  rozdziale  teksty  rozmówców 

Bernardina de Sahagún odnoszą się do walk, jakie toczyły się wokół miasta i w samym centrum. 

Podczas  jednego  z  pierwszych  ataków  konkwistadorów  Meksykanie  wzięli  do  niewoli  piętnastu 

Hiszpanów,  których  natychmiast  złożyli  w  ofierze  bogom  —  działo  się  to  na  oczach  ich  współziomków, 

przypatrujących się z brygantyn zadawanej im śmierci. Tekst mówi także o tragicznej sytuacji oblężonych, 

o tym, w jaki sposób Hiszpanie przedarli się na plac targowy w Tlatelolco, o pożarze świątyni i o tym, jak 
Meksykanie z niewiarygodną wprost odwagą walczyli z najeźdźcą, pragnącym zawładnąć ich miastem. 

Następnie mowa jest o tym, jak Hiszpanie ustawili na szczycie małej świątyni, znajdującej się na placu 

w Tlatelolco, katapultę, ażeby zaatakować Meksykanów. Przy opisie ostatniej fazy oblężenia  
wspomina się także o ostatniej próbie uratowania miasta. Cuauhtemoc, który przejął najwyższą władzę po 

zmarłym  podczas  epidemii  Cuitlahuacu,  zdecydował  przebrać  pewnego  kapitana  imieniem  Opochtzin  w 

strój i insygnia króla Ahuizotla, poprzednika Motecuhzomy. Szaty owe, które przemieniały tego człowieka 
w  Sowę-Quetzala,  przydawały  mu  także  sił  nadprzyrodzonych,  właściwych  bogu  wojny  Huitzilopochtli. 

Powiadano,  że  w  królewskich  insygniach  tkwiła  wola  Huitzilopochtli.  Wierzono,  że  jeśli  święta  strzała  « 

„wąż  ognisty”  —  zostanie  rzucona  i  zrani  chociażby  jednego  lub  dwóch  wrogów,  możliwe  jest  jeszcze 
zwycięstwo.  Dokument  indiański  stwierdza,  że  Hiszpanie  ogromnie  się  przerazili,  widząc  postać  Sowy-

Quetzala. Po tak zakończonej bitwie zapanował krótkotrwały spokój, który zapowiadał tragiczny koniec. W 

tym  czasie  bowiem  pojawił  się  płomień,  który  zdawał  się  iść  prosto  ze  słońca.  Był  to  jakby  wir,  który 

background image

posuwał  się  zataczając  spiralę:  tak  wyglądała  ostatnia  przepowiednia  tragicznej  klęski  Meksyku-
Tenochtitlanu. 

Piętnastu Hiszpanów zostaje schwytanych  

i złożonych w ofierze bogom 

Zaczęła  się  wrzawa,  zaczynają  grać  piszczałki.  Ci,  którzy  mają  ruszyć  do  walki,  uderzają  w  tarcze, 

potrząsają  nimi,  ścigają  Hiszpanów,  otaczają  ich,  przerażają  ich:  natychmiast  schwytali  piętnastu 

Hiszpanów. Uprowadzili ich, a łodzie Hiszpanów cofnęły się i stały pośrodku jeziora. 

A kiedy mieli już piętnastu jeńców, składają ich w ofierze w Tlacochcalco. Natychmiast zdzierają z nich 

wszystko, zabierają im broń, watowane kaftany bawełniane i wszystko, co mieli na sobie. Rozebrali ich do 

naga  i  tak  przygotowanych  złożyli  w  ofierze  bogom.  A  ich  współplemieńcy  przyglądali  się  z  łodzi,  jak 
zadawano im śmierć. 

Hiszpanie powtórnie wprowadzili dwie brygantyny do Xocotitlan. Kiedy się tam zakotwiczyli, udali się 

w stronę domów tych, którzy tam mieszkali. Ale Tzilacatzin i niektórzy inni wojownicy 
zobaczywszy Hiszpanów rzucili się na nich, otoczyli ich tak ciasno, że zepchnęli ich do wody. 

Także  innym  razem  skierowali  brygantyny  do  Coyonacazco,  aby  tam  rozpocząć  bitwę  i  przypuścić 

szturm. I kiedy tam przybyli, garstka Hiszpanów zeszła na ląd. Prowadził ich Castañeda i Xicoténcatl. Ten 
miał na głowie pióropusz z piór quetzala. 

Hiszpanie wystrzelili z kuszy i zranili jednego z naszych w czoło, od czego natychmiast umarł. 

Tym,  który  strzelił  z  kuszy,  był  Castañeda.  Rzucili  się  na  niego  i  na  innych  Hiszpanów  wojownicy 

meksykańscy, zepchnęli ich do wody i obrzucili kamieniami. Castañeda zostałby tam zabity, gdyby nie to, 

że uchwycił się jednej z brygantyn i tak odpłynął do Xocotitlan. 

Inna  brygantyna  stała  za murem, tam  gdzie mur  zakręcał,  a  jeszcze  inna  znajdowała  się  w  Teotlecco, 

skąd droga prowadzi prosto do Tepetzinco. Stały tam na straży. 

W nocy wycofali je. I dopiero po paru dniach znów przeciwko nam wrócili. 

Przybyli  od strony  Cuauecatitlan,  na  tamtą  drogę  się  przekradli.  Wtedy  ci  z  Tlaxcali,  z  Acolhuacan,  z 

Chalco (ich sprzymierzeńcy) zasypali kanał, przygotowując w ten sposób drogę dla Hiszpanów. Rzucili tam 

adobe i wszystko, co było z drewna: framugi, naddrzwia, kolumny i belki. Nawet trzciny rosnące na brzegu 

wrzucili do wody. 

Nowy atak Hiszpanów 

Kiedy  to  uczynili,  kiedy  zasypali  kanał,  już  kroczą  Hiszpanie,  ostrożnie  stąpają:  na  przodzie  idzie 

chorąży, idą grając na chirimías i bijąc w bębny. 

Tuż  za  nimi  idą  w  szeregu  wszyscy  Tlaszkalanie  i  wszyscy  ich  sprzymierzeńcy.  Tlaszkalanie  udają 

bardzo walecznych, noszą  
wyniośle głowy, uderzają się po piersi. 

Idą śpiewając, ale także śpiewając idą Meksykanie. Z jednej i drugiej strony słychać śpiewy. Wznoszą 

pieśni i pieśniami tymi dodają sobie ducha. 

Kiedy przybyli na suchą ziemię, wojownicy meksykańscy przykucają, przypadają do ziemi, ukrywają się, 

starają się być jak najmniej widoczni. Są w pogotowiu, czekają sygnału, żeby się podnieść, czekają na znak, 

czekają na hasło. 

I rozległo się zawołanie: 

— 

Meksykanie, teraz właśnie!... 

Wódz Otomi, Hecatzin, przybywa, aby zobaczyć, jak rzeczy stoją; rzuca się ku nim i woła: 
— 

Wojownicy z Tlatelolco, wybiła godzina! Kim są ci barbarzyńcy? Niech się tylko zbliżą!... 

I  w  tej  samej  chwili zaatakował  jednego  Hiszpana,  powalił  go  na  ziemię.  Ale  ten  rzucił  się  na  niego  i 

także go na ziemię cisnął. 

Zrobił to samo, co tamten zrobił z nim. Ale Hecatzin powtórnie go powalił i natychmiast przybiegli inni 

wojownicy, aby go odciągnąć. 

Uczyniwszy  to  wojownicy  meksykańscy  przyszli  wrzucić  go  do  wody.  Ci,  którzy  leżeli  przywarłszy  do 

ziemi, poderwali się i zaczęli gonić Hiszpanów po ulicach. 

Kiedy Hiszpanie ich zobaczyli, byli jak pijani. 

W jednej chwili rozpoczęło się polowanie na ludzi. Schwytano wielu z Tlaxcalì, z Acolhuacan, z Chalco, z 

background image

Xochimilco. Wielkie było żniwo jeńców, wielkie żniwo zabitych. 

Ścigali Hiszpanów po kanałach, a także wszystkich ich sprzymierzeńców. 

Ale droga stała się tam bardzo śliska, nie można już było się po niej poruszać; wywracano się na niej, 

padano w błoto. Jeńców wleczono siłą. 

 

GŁOWY ZŁOŻONYCH W OFIERZE HISZPANÓW I KONI 

Tam  właśnie zdobyto  sztandar  Hiszpanów,  tam  im  go  właśnie  odebrano.  Zdobyli  go  ci  z  Tlatelolco w 

miejscu,  które  dziś  zwie  się  San  Martin.  Ale  nie  przedstawiał  on  dla  nich  wartości,  nie  miał  dla  nich 

żadnego znaczenia. 

Inni (Hiszpanie) uratowali się. Wycofali się w kierunku Culhuacan, aby tam odpocząć na brzegu kanału. 

Tam poszli rozłożyć się obozem. 

Pięćdziesięciu trzech Hiszpanów zostaje złożonych w ofierze 

W  jak  największym  pośpiechu  prowadzą  Meksykanie  swoich  jeńców  w  kierunku  Yacacolco,  dając  na 

nich  pilne  baczenie.  Jedni  idą  zawodząc,  inni  śpiewając,  jeszcze  inni  zgodnie  ze  zwyczajem  wojennym 

uderzają się rękoma po ustach. 

Kiedy przybyli do Yacacolco, ustawiają jeńców w szereg, jednego za drugim ustawiają: jeden po drugim 

wstępuje po schodach małej świątyni — tam odbywa się składanie ofiar. 

Pierwsi szli Hiszpanie, oni szli na przedzie. Za nimi, zaraz po nich, szli wszyscy ich sprzymierzeńcy. 
Kiedy dokonała się ofiara, nadziali głowy Hiszpanów na włócznie, także łby koni nadziali. Te postawili 

niżej, a nad nimi umieścili głowy Hiszpanów. Głowy nadziane na włócznie są zwrócone twarzą do słońca. 

Ale nie nadziali na drzewce głów sprzymierzeńców ani głów ludzi, którzy pochodzili z dalekich stron. 

background image

Złożono w ofierze pięćdziesięciu trzech Hiszpanów i cztery konie. 
Wszędzie stały straże, wszędzie toczyła się bitwa, czuwano bez przerwy. Ze wszystkich stron otaczali nas 

ci z Xochimílco w swoich 

łodziach. Po jednej i po drugiej stronie brano jeńców, po jednej i po drugiej stronie byli zabici. 

Co działo się w oblężonym mieście 

Cała ludność w mieście była przerażona, cierpiała głód, omdlewała z głodu. Nie pili czystej wody, tylko 

wodę z saletrą 

101

. Dużo ludzi umarło, umarło na dyzenterię. 

Jedli tylko jaszczurki, jaskółki, liście owijające kaczany kukurydzy i słone trawy. Żuli ziarno colorín 

102 

kwiaty  lilii  wodnych,  także kawałki  tynku,  skórę wyprawioną  i  skórę  jeleni-koni.  Opiekali  je, na  ogniu  je 

suszyli, prażyli je i zjadali. Także niektóre zielska o gorzkim smaku, a nawet glinę. 

Nie ma okropniejszej męki: straszne jest oblężenie. Głód zapanował powszechny. 

Stopniowo przypierali nas do murów, stopniowo zmuszali do cofnięcia się. 

Hiszpanie wkraczają na plac targowy w Tlatelolco 

W pewnej chwili czterech jeźdźców na koniach wjechało na plac targowy. Objechali go naokoło, obeszli 

mur,  który  go  otaczał.  Szli  przebijając  szpadami  wojowników  meksykańskich;  wielu  z  nich  umarło. 

Stratowali cały plac. Był to pierwszy raz, kiedy przyszli na plac targowy, potem wycofali się. 

Wojownicy meksykańscy rzucili się w pościg za nimi. Albowiem Hiszpanie wtargnęli na plac targowy po 

raz pierwszy, kiedy Meksykanie wcale tego nie oczekiwali. 

Pożar świątyni 

W  tym  samym  czasie  Hiszpanie  podłożyli  ogień  pod  świątynię,  spalili  ją.  Ledwo  podłożyli  ogień, 

natychmiast  spłonęła:  wysoko  wznosiły  się płomienie, daleko  wznosiły  się  języki  ognia. Płonąc trzaskały, 

wielki bił od nich blask. 

Kiedy widzą, jak pali się świątynia, wznosi się krzyk i płacz, szlochając ze sobą rozmawiają Meksykanie. 

Sądzili, że (Hiszpanie) potem splądrują świątynię. 

Walka  na  placu  targowym  trwała  wiele  godzin,  walka  toczyła  się  wzdłuż  murów:  tylko  mur,  przed 

którym  sprzedawano  wapno,  zostawili  wolny.  Ale  tam,  gdzie  się  sprzedaje  kadzidło  i  gdzie  znajdują  się 

muszle z wodą, i gdzie sprzedaje się kwiaty, i w przejściach między domami, tam wszędzie się wdzierali. 

Niektórzy  wojownicy  meksykańscy  stanęli  na  murze  i  wszystkie  domy  dzielnicy  Quecholan,  które 

znajdują  się  u  wejścia  na  plac  targowy,  zmieniły  się  jakby  w  mur.  Wielu  Meksykanów  ustawiło  się  na 

płaskich dachach. Stamtąd rzucali kamienie, stamtąd wypuszczali strzały. We wszystkich tylnych ścianach 

domów Quecholan wybili otwory, aby mogli się przez nie wydostać, kiedy ci na koniach będą ich ścigali, 
kiedy będą rzucali w nich strzały lub kiedy będą usiłowali ich stratować lub osaczyć. 

Hiszpanie po raz wtóry dostają się do miasta 

Kiedy indziej Hiszpanie dotarli aż do Atliyacapan. Obrabowali domy i schwytali ludzi, aby ich ze sobą 

uprowadzić,  ale  kiedy  wojownicy  meksykańscy  to  zobaczyli,  natychmiast  rzucili  się  w  pościg  za  nimi, 

zasypali ich gradem strzał. 

Wśród nich znajdował się cuáchic zwany Axoquentzin. Przyparł on wroga tak, że zmusił go do cofnięcia się, 

zmusił go do wypuszczenia 

schwytanych jeńców: wódz ten zginął, przebili go szpadą, przekłuli mu pierś, w serce weszło mu ostrze. Z 
dwóch stron trafiony, tam poległ. 

Wtedy wrogowie wycofali się i pokładli na ziemi. Także tam, w Yacacolco, toczyły się walki. Hiszpanie 

strzelali bełtami z kusz. Czterej królowie, ustawieni za nimi w jeden szereg, szli służąc im radą i pomocą: 
oni zamykali pochód. 

Ale kiedy słońce już zachodziło, wojownicy meksykańscy zaczaili się, aby uderzyć na nich z tyłu. 

Wtedy niektórzy wrogowie weszli na płaskie dachy i stamtąd zaczęli wołać: 
—   Hej, Tlaszkalanie! Przybywajcie tutaj! Tutaj znajduje się wasz wróg! 

background image

I rzucili oszczepami na znajdujących się w zasadzce; ci uciekli w popłochu. 
Wtedy  Hiszpanie  już  bez  przeszkód  dotarli  do  Yacacolco:  tam  rozgorzała  walka.  Ale  tam  natrafili  na 

opór:  nie  mogli  przebić  się  przez  szeregi  Tlatelolków,  którzy,  stojąc  na  brzegu  po  przeciwnej  stronie, 

miotali na nich oszczepy, rzucali w nich kamieniami. 

Hiszpanie już nie mogli przejść przez żaden bród, nie zdobyli też już żadnego mostu... 

Katapulta na placu w Tlatelolco 

Hiszpanie ustawili  na tarasie  małej  świątyni katapultę  z  drzewa,  żeby  miotać z  niej kamienie  przeciw 

Indianom. 

Kiedy  ją  ustawili,  kiedy  była  gotowa  do  wystrzału,  wielu  Indian  zebrało  się  w  Amáxac,  zbliżyli  się, 

wskazywali ją palcem, podziwiali ją. 

Zebrał  się  tam  cały  lud i  przypatrywał  się.  Hiszpanie  manewrują,  aby  w  nich  wystrzelić.  Mają  zamiar 

wystrzelić z niej, jak gdyby to była proca. 

Obracają nią, zataczają nią koła, tak że drewniany kadłub tej masy, który ma kształt procy, wznosi się 

do góry. 

Ale kamienie nie trafiły w tubylców, przeleciały ponad nimi, upadły w róg placu targowego, co stało się 

powodem kłótni między Hiszpanami. Wskazywali rękoma na Indian i czynili wielkie zamieszanie. 

A owa maszyna z drzewa zataczała bez przerwy koła, bez określonego kierunku, wolno gotowiąc się do 

strzału.  Wtedy  można  było  zobaczyć,  jaką  była:  na  szczycie  miała  napięte  niby  procę  bardzo  grube 

powrozy. Dlatego nazwali ją „drewnianą procą”. 

Raz  jeszcze  Hiszpanie  i  wszyscy  Tlaszkalanie  wycofali  się  zwartymi  szeregami  do  Yacacolco  i  do 

Tecpancaltitlan,  i  tam,  gdzie  sprzedaje  się  kadzidła.  Stamtąd,  z  Acocolecan,  ich  wódz  Cortés,  ten,  który 

kierował wojskiem, ciągnął powoli lądem. 

Aztekowie odpierają wroga 

Ze  swej  strony  wojownicy  meksykańscy  gotują  się  do  obrony  ustawieni  w  szyk  wojenny.  Są  pełni 

odwagi, wykazują wielkie męstwo. Nikt nie czuje strachu, nikt nie zachowuje się jak niewiasta. Powiadają: 

—   Przybywajcie  tutaj,  wojownicy!  Kim  są  ci  barbarzyńcy?  To  pospólstwo  z  południowych  stron 

Anáhuac! 

Wojownicy meksykańscy nie idą w jednym kierunku, idą zakosami. Nikt nie idzie wprost, nikt nie idzie 

w jednej linii z innymi. 

A  Hiszpanie  taką  stosowali  taktykę:  bardzo  często  się  przebierali,  nie  ukazywali  się  w  prawdziwej 

postaci. Przebierali się tak jak ci stąd. Kładli godła wojenne, górną część ciała okrywali płaszczem, ażeby w 
ten sposób oszukać ludzi, ukrywali się całkowicie pod przebraniem, w ten sposób sprawiali, że ludzie się 

mylili. 

Kiedy Hiszpanie przebili kogoś strzałami, ludzie przypadali do ziemi, rozpraszali się. Byli bardzo czujni. 

Bacznie  patrzyli,  z  jakiego  kierunku  szły  strzały,  bardzo  byli  przezorni,  bardzo  uważni  byli  wojownicy  z 

Tlatelolco. 

Ale  Hiszpanie  krok  za  krokiem  zdobywali  ich  ziemię,  wciskali  się  między  ich  domy.  A  tam,  gdzie  się 

sprzedaje kadzidła, w drodze do Amáxac, ich tarcze i ich lance zderzyły się z naszymi tarczami i dzidami. 

„Sowa-Quetzal” 

Ze swej strony Cuauhtemoc wraz z kapitanami Coyohuehuetzinem, Temilotzinem, Topantemoctzinem, 

Ahuelitoctzinem,  Mixcoatlailotlactzinem,  Tlacuhtzinem  i  Petlauhtzinem  wezwał  wielkiego  kapitana 

zwanego Opochtzinem, farbiarza z zawodu. Przebrali go, włożyli mu strój Sowy-Quetzala, który był strojem 
króla Ahuizotzina. 

Tak mu rzekł Cuauhtemoc: 

— 

Ten  strój  był  strojem  wielkiego  kapitana,  mojego  ojca  Ahuizotzina.  Weź  go,  włóż  go  i  idź  na 

śmierć.  Strojem  tym  wzbudź  strach  naszych wrogów,  zniszcz  ich.  Niech  nasi wrogowie  cię  ujrzą,  niechaj 

osłupieją. 

W strój ten go ubrali. Bardzo przerażająco, strasznie wyglądał. I zarządzili, aby czterech kapitanów mu 

towarzyszyło, aby go chroniło. Wręczyli mu to, co było owym magicznym godłem, a było to długie ostrze 

background image

osadzone na drzewcu, zakończone krzemieniem. 

Tak ubrany, mógł uchodzić za jednego z książąt azteckich. 

Rzekł Cihuacóatl Tlacutzin: 

— 

Meksykanie, Tlatelolkowie! 

W proch się obróciło to, z czego powstał Meksyk! To, na czym opierał się naród meksykański! W tym 

godle jakoby tkwi wola Huitzilopochtli. Ciska on je we wroga, albowiem jest ono Wężem Ognia  

(Xiuhcoátl), albowiem jest strzałą przebijającą ogień (mamalhuaztli). Wypuszczał je na naszych wrogów! 

Przyjmijcie więc tę strzałę, Meksykanie, w której tkwi wola Huitzilopochtli. Wypuśćcie ją, natychmiast 

rzućcie ją tam, gdzie są nasi wrogowie. Baczcie jednak, by nie dotknęła ziemi, bo dosięgnąć musi naszych 

wrogów. A jeżeli zrani nawet jednego tylko lub dwóch, jeżeli dosięgnie jednego lub dwóch naszych wrogów, 
to dane nam będzie jeszcze żyć jakiś czas, jeszcze będziemy mogli uniknąć klęski. A teraz niech się dzieje 

wola naszego pana!... 

Kapitan „Sowa-Quetzal” natychmiast wyrusza. Kiedy idzie, zdaje się, że to pióra quetzala się poruszają. 

Kiedy  go  zobaczyli  nasi  wrogowie,  przerazili  się  tak,  jakby  zwaliła  się  na  nich  góra.  Bardzo  się  przerazili 

wszyscy Hiszpanie, strach ich ogarnął: jak gdyby nad godłem ujrzeli jeszcze coś innego. 

Kapitan  „Sowa-Quetzal”  wszedł  na  płaski  dach.  Kiedy  niektórzy  nasi  wrogowie  go  spostrzegli, 

natychmiast  zawrócili,  rozpoczęli  atak.  Ale  on  raz  jeszcze  zmusił  ich  do  odwrotu,  odpędził  ich.  A  wtedy 

zgarnął pióra quetzala i ozdoby ze złota i natychmiast zszedł z dachu. Nie tylko nie poległ i nasi wrogowie 

nie zdołali zabrać piór ani złota, ale my wzięliśmy do niewoli trzech wrogów. 

Nagle  bitwa ustała,  zapanował  spokój  i  nic  więcej  się  nie  działo.  Wróg  zaraz  się  wycofał  i  zapanował 

spokój. Nic się nie wydarzyło w ciągu całej nocy. 

Także  następnego  dnia  nic  się  nie  działo.  Nawet  nikt  nic  nie  mówił.  Indianie  stali  na  pozycjach 

obronnych.  Także  Hiszpanie  niczego  nie  przygotowywali.  Tylko  stali  na  swoich  pozycjach  i  bez  przerwy 

obserwowali Indian. Nie podejmowali żadnej decyzji, tylko jedni i drudzy wyczekiwali... 

 

Rozdział trzynasty 

KAPITULACJA MEKSYKU-TENOCHTITLANU 

Teksty tego rozdziału zostały zaczerpnięte z trzech różnych źródeł. Pierwsze źródło stanowią informacje 

rozmówców Bernardina de Sahagún. Mowa w nich o ostatniej wróżbie, która zdawała się zapowiadać bliski 

koniec  Azteków.  Tekst  ten  mówi  również  o  tym,  że  Cuauhtemoc  sam  się  poddał  Hiszpanom.  Dokument 
indiański opisuje niezwykle obrazowo tragiczne sceny, jakie miały miejsce podczas zdobywania stolicy. 

Drugie źródło stanowi wielokrotnie już cytowana XIII Relacja Alvy Ixtlilxochitla. Przytacza się tu słowa, 

jakie wypowiedział Cuauhtemoc do Cortésa, już jako jego jeniec; ująwszy szpadę konkwistadora prosił go, 
aby  położył  kres  jego  życiu,  tak  jak  położył  kres  jego  imperium.  Interesująca  jest  ta  część  wypowiedzi 

Ixtlilxochitla,  w  której  stwierdza  on,  że  podczas  oblężenia  Meksyku-Tenochtitlanu  zginęła  „prawie  cała 

szlachta  meksykańska.  Z  życiem  uszło  zaledwie  kilku  dostojników  i  rycerzy,  najwięcej  zaś  uratowało  się 
małych dzieci”. 

Trzeci tekst tego rozdziału pochodzi z Vii Relacji Chimalpaina, który opisuje, jak Cortés szukał wszędzie 

złota  i  jak  poddał  torturom  dostojników  meksykańskich,  aby  wydobyć  od  nich  złoto  i  inne  skarby,  od 
zamierzchłych czasów będące w posiadaniu Indian. 

Relacja  z  1528  r.,  której  autorem  jest  anonimowy  pisarz  indiański  z  Tlatelolco,  a  której  pełny  tekst 

background image

odnoszący się do konkwisty cytujemy w rozdziale XIV, stanowi jeden z najbardziej dramatycznych opisów 
tułaczki mieszkańców z podbitej stolicy azteckiej i niezliczonych poniżeń, jakie ich dotknęły. 

Ostatnia przepowiednia klęski 

I pojawiło się coś w rodzaju wielkiego płomienia. Kiedy zapadł zmierzch, padał drobny deszcz, deszcz 

niby  rosa.  Wtedy  właśnie ukazał  się  ów ogień.  Można  go  było  zobaczyć, zjawił  się  jak  gdyby  spływając  z 

nieba.  Był  niby  wir,  poruszał  się  zataczając kręgi,  przemieszczał  się,  kołował.  Posuwał  się  rzucając  iskry, 

siejąc rozżarzone kawałki węgla, wielkie, małe i inne jeszcze drobniejsze. Syczał, skwierczał, wyrzucał iskry, 
był niby rura z metalu włożona do ognia. Okrążył mur nad wodą i zatrzymał się w Coyonacazco. Stamtąd 

pomknął na środek jeziora, tam znikł. Ze strachu z niczyich ust nie wydobył się krzyk i nikt nie szepnął o 

tym słowa. 

Ale następnego dnia nic się nie zdarzyło. Nasz wróg stał na swoich pozycjach i wyczekiwał. 

A  Kapitan  (Cortés)  patrzał  bezustannie  z  płaskiego  dachu  w  naszą  stronę.  Stał  na  dachu  domu 

Aztautzina, w pobliżu Amáxac. Stał pod wielobarwnym baldachimem. 

Otaczali go Hiszpanie i jedni z drugimi rozmawiali. 

Ostateczna decyzja Cuauhtemoca i Azteków 

Ze swej strony Aztekowie zebrali się w Tolmayecan i rozważali, jak mają działać, jaki mają dać okup i w 

jaki  sposób  mają  się  poddać.  Tymi,  którzy  radzili,  byli:  Cuauhtemoc  wraz  z  pozostałymi  książętami 

meksykańskimi... 

Potem  wiozą  Cuauhtemoca  w  łodzi.  Dwóch  tylko  mu  towarzyszy,  jadą  z  nim.  Kapitan  Teputztitóloc  i 

jego służący, Iaztachimal. I jeden, który wiosłował, któremu na imię było Cenyáutl. 

Kiedy odwożą Cuauhtemoca, cały lud go opłakuje. Powiadają: 

—   Opuszcza nas najmłodszy książę. Cuauhtemoc idzie się poddać Hiszpanom! Odchodzi, aby poddać 

się „bogom”! 

Cuauhtemoc w niewoli 

Kiedy  go tam  zawieźli,  kiedy  go tylko  wysadzili z  łodzi  na brzeg,  przybyli natychmiast  Hiszpanie,  aby 

mu  się  przyjrzeć.  Wzięli  go,  wzięli  za  rękę  i  zaprowadzili  na  górę,  na  płaski  dach,  postawili  przed 

kapitanem, ich wodzem. 

Kiedy go zawiedli przed oblicze kapitana, ten wstaje, aby mu się przyjrzeć; przygląda mu się uważnie, 

po włosach głaszcze Cuauhtemoca. Potem usadowili go przed kapitanem. 

Działa  wystrzeliły,  ale  nikogo  już  nie  trafiły.  Strzelano  tylko  w  powietrze  i  kule  z  dział  przelatywały 

ponad  głowami  Indian.  Potem  załadowali  jedno  działo  na  okręt,  wieźli  je  do  domu  Coyohuehuetzina,  a 
kiedy tam przybyli, wnieśli je na płaski dach. 

Ucieczka całej ludności 

Ale znów zabijają ludzi, wielu umiera. Wtedy zaczyna się ucieczka z miasta, taki będzie koniec wojny. 

Wtedy krzyczeli i powiadali: 

— Dosyć już!... wyjdźmy z miasta!... Będziemy żywić się zielskiem! 
Jak tylko te słowa usłyszeli, wszyscy zaczęli opuszczać miasto. 

Jedni  uciekają  wodą,  drudzy  głównym  gościńcem.  Nawet  i  tam  ich  zabijają:  Hiszpanie  bardzo  są 

rozsierdzeni, bo jeszcze niektórzy Indianie zabierają ze sobą swoje tarcze i maczugi. 

Ci, którzy mieszkają w środku miasta, udają się prosto do Amáxac, prosto do rozstajnych dróg. Tam się 

biedacy  rozpraszają.  Jedni  idą  w  kierunku  Tepeyácac,  inni  w  kierunku  Xoxohuiltitlan,  inni  jeszcze  w 

kierunku Nonohualco. Ale w stronę Xóloc i Mazatzintamalco nikt nie uciekał 

103

Ci,  którzy mieszkają  na łodziach,  i  ci,  którzy  mieszkają  w  domach zbudowanych na  palach  wbitych  w 

dno jeziora, i mieszkańcy Tolmayecan uciekali po prostu wodą. Jednym woda sięgała do piersi, innym aż 

po szyje. Niektórzy nawet potonęli tam, gdzie było głębiej. 

background image

Dzieci niosą na plecach. Wszystkie płaczą. Tylko niektóre cieszą się, że w ten sposób z nimi idą. 
Ci, którzy byli właścicielami łódek, którzy je na własność posiadali, wyruszyli nocą, a niektórzy opuścili 

nawet miasto za dnia. Uciekając omal jedni drugich nie stratowali. 

Hiszpanie wszystko zabierają 

Hiszpanie  zaś  stoją  wzdłuż  dróg  i  przeszukują  każdego  człowieka.  Szukają  złota.  Nie  obchodzą  ich 

jadeity, pióra quetzala ani turkusy. 

 

 

MEKSYKANIE PODDAJĄ SIĘ HISZPANOM 

Kobiety noszą złoto ukryte na piersi lub w spódnicach, a my, mężczyźni, w ustach lub w maxtle. 

Zabierają też kobiety, wybierają sobie kobiety o jaśniejszej skórze, te jaśniejsze, których ciało jest białe. 

Niektóre  kobiety  mazały  sobie  twarz  błotem  i  okrywały  się  łachmanami.  Szmaty  miały  zamiast  spódnic, 
szmaty zamiast koszuli. W same łachmany się poubierały. 

Oddzielili także niektórych mężczyzn. Tych najdzielniejszych i najsilniejszych, tych o najwaleczniejszym 

sercu. A także tych młodzieńców, którzy byli ich służącymi, którzy wykonywali ich polecenia. 

Niektórym wypalali piętno gorącym żelazem 

104

. Jednym na policzkach, drugim na wargach. 

Złożyliśmy tarcze w roku 3-Dom 

105

, który był według magicznego kalendarza dniem 1-Wąż. Był to dzień 

naszej klęski. 

Potem,  kiedy  Cuauhtemoc  się  poddał,  kiedy  zapadła  już  noc,  zaprowadzili  go  do  Acachinanco.  Ale 

background image

następnego dnia, kiedy tylko wzeszło słońce, wielu Hiszpanów znowu powróciło. Także dla nich był to już 
koniec.  Przyszli  w  pełnym  rynsztunku,  w  kolczugach  i  w  hełmach  z  metalu;  ale  żaden  z  nich  nie  miał 

szpady, żaden nie miał tarczy. 

Wszyscy idą zatykając nosy białymi chustkami: mdli ich odór trupów, zaduch rozkładających się ciał. I 

wszyscy idą pieszo. 

Prowadzili Cuauhtemoca, Coanacotzina i Tetlepanquetzaltzina trzymając ich za płaszcze. Wszyscy trzej 

idą w jednym szeregu... 

Cortés żąda złota 

Kiedy  skończyła  się  walka,  Cortés  zażądał  złota.  Tego,  które  porzucili  w  kanale  Tolteków,  kiedy 

uchodzili, kiedy uciekali z Meksyku. 

Cortés zwołał tedy panów i tak im rzekł: 

—  Gdzie znajduje się złoto, które przechowywane było w Meksyku? 

Wtedy  Aztekowie  wynieśli  z  jednej  łodzi  złoto. Sztaby złota,  złote diademy, złote  opaski na  ramiona  i 

nagolennice  na nogi,  złote hełmy, złote  krążki.  Wszystko złożyli  przed kapitanem  i  Hiszpanie  przyszli  to 

zabrać. 

Ale Cortés rzekł: 
—  Tylko tyle było złota w Meksyku? Wszystko macie tu przynieść. Niech wodzowie szukają. 

Wtedy odpowiedział Tlacutzin: 

— 

Niechaj  wysłuchać  raczy  nasz  pan,  nasz  bóg:  wszystko,  co  do  naszego  pałacu  przynoszono, 

chowaliśmy za murami. Czyż nasi panowie nie wzięli wszystkiego ze sobą? 

Wtedy Malintzin powtórzyła im, co Cortés mówił: 

— 

Tak,  to  prawda,  wszystko  wzięliśmy,  wszystko  stopiliśmy  i  ostemplowaliśmy,  ale  wszystko  nam 

odebrano tam, na kanale Tolteków; wszystko byliśmy zmuszeni rzucić do kanału. 

Wszystko to macie nam tu złożyć. 

Odpowiedział mu wtedy tak Cihuacóatl Tlacotzin: 
— 

Niech nas raczy wysłuchać bóg, Kapitan: 

Ludzie z Tenochtitlanu nie mają zwyczaju walczyć na łodziach, oni tak nie czynią. Tak czynią wyłącznie 

ci  z  Tlatelolco.  To  oni  na  łodziach  walczyli,  przed  waszymi  atakami  się  bronili.  Czyżby  to  nie  oni,  ci  z 
Tlatelolco, zabrali całe złoto? 

Wtedy odzywa się Cuauhtemoc, tak mówi do Cihuacóatla: 

— 

Co mówisz, Cihuacóatl? Być może, że wzięli je ci z Tlatelolco. Ale czyż dlatego nie zostali już wzięci 

do niewoli ci, którzy na to zasłużyli? Czyż nie pokazali wszystkiego? Nie zgromadzili tego w Texopan? A to, 

co zabrali nasi panowie, czy nie znajduje się tutaj? 

I Cuauhtemoc wskazał palcem na złoto. 

Wtedy Malintzin powtórzyła to, co powiedział Cortés: 

— 

Czyż nie ma więcej? 

Odrzekł mu Cihuacóatl: 

—  Być może, że ktoś z ludu je wziął... Czemu by nie przepytać? Czy Kapitan nie mógłby sprawdzić? 

Znowu Malintzin powtórzyła, co mówił Cortés: 
—  Musicie przynieść dwieście sztab złota tej wielkości... 

I wskazywała wielkość sztab rozkładając ręce. Na to znów jej odpowiedział Cihuacóatl: 

—  Może  jakaś  kobieta  ukryła  je  w  spódnicy?  Czy  nie  należy  tego  sprawdzić?  Czy  nie  należy  tego 

wyjaśnić? 

Wtedy zabrał głos Ahuelítoc Mixcoatlailótlac. Powiedział: 

—  Niech  nas  raczy  wysłuchać  nasz  pan,  władca,  Kapitan:  Nawet  za  czasów  Motecuhzomy,  kiedy 

odbywał się podbój jakiejś części kraju, to wspólnie ruszali Meksykanie, Tlatelolkowie, Tepanekowie i ci z 

Acolhuacan. 

Wszyscy mieszkańcy Acolhuacan i wszyscy z okolic Chinampas. 
Wszyscy  ruszaliśmy  razem,  podbijaliśmy  ową ludność i  kiedy  już była ujarzmiona, wracaliśmy:  każdy 

wracał do swojego domu. 

Potem  przybywali  mieszkańcy  owych  podbitych  grodów,  przybywali,  aby  wręczyć  swoją  daninę,  swój 

trybut:  jadeity,  złoto,  pióra  quetzala  i  wszelkiego  rodzaju  drogocenne  kamienie,  turkusy  i  pióra  o 

najwspanialszych barwach niebieskich lub pióra ptaków o czerwonym podgardlu, wszystko to przychodzili 

złożyć Motecuhzomie. 

background image

Wszystko  przynoszono  tutaj,  z  jakiejkolwiek  strony  by  to  było,  wszelka  danina  składana  była  w 

Tenochtitlanie i całe złoto... 

Relacja Alvy Ixtlilxochitla 

Tego  dnia,  kiedy  miasto  zostało  zdobyte,  dokonano  jednego  z  największych  okrucieństw,  jakie 

kiedykolwiek popełniono na nieszczęsnych Meksykanach na tej ziemi. Kobiety i dzieci tak bardzo płakały, 

że mężczyznom serca pękały w piersi. Tlaszkalanie i inne narody, które nie były w dobrych stosunkach z 

Aztekami,  mściły  się  na  nich  w  okrutny  sposób  za  wyrządzone  dawniej  krzywdy  i  zagrabiły  cały  ich 
dobytek. 

Tylko  książę  Ixtlilxúchitl  (który  rodem  był  z  Tezcoco  był  sprzymierzeńcem  Cortésa)  oraz  jego  ludzie 

litość mieli  dla  nich,  albowiem mieli  wspólną ojczyznę  i  wielu z nich było  ich krewnymi,  i  starali  się nie 
dopuścić, aby traktowano kobiety i dzieci z takim samym okrucieństwem, jak to czynił Cortés i jego ludzie. 

Kiedy  zbliżała  się  już  noc,  wycofali  się  do  swego  pałacu,  gdzie  Cortés,  Ixtlilxúchitl  i  inni  panowie 

kapitanowie uradzili, aby następnego dnia zdobyć, co jeszcze zostało do zdobycia. 

Tego dnia, a był to dzień świętego Hipolita Męczennika, udali się tam, gdzie znajdował się wróg. Cortés 

poszedł ulicami, a Ixtlilxúchitl z Sandovalem, który był kapitanem brygantyn, popłynęli wodą aż do małego 

jeziora, gdzie miał się znajdować — zgodnie z tym, co wiedział Ixtlilxúchitl — na łodziach Cuauhtemoc ze 
swoimi ludźmi. Tam więc się udali. 

Był  to  widok  niezwykły.  Wojownicy  meksykańscy,  przygnębieni  i  przybici,  stali  ściśnięci  na  płaskich 

dachach  domów,  patrząc  na  swoją  zgubę;  dzieci,  starcy  i  kobiety  płakali.  Możni  panowie  w  wielkim 
pomieszaniu tłoczyli się w łodziach wraz z królem. 

Cuauhtemoc jeńcem 

Na  dany znak  wszyscy nasi uderzyli  jednocześnie  na nieprzyjaciół,  a zrobili  to tak  szybko, że  w  ciągu 

niewielu godzin ich zwyciężyli, nie zostawiając po wrogach ani śladu. Brygantyny i łodzie zaatakowały ich 

łodzie, a że nie byli w stanie oprzeć się naszym żołnierzom, zaczęli uciekać, dokąd tylko mogli, a nasi za 

nimi.  García  de  Olguin,  kapitan  jednej z brygantyn,  dowiedziawszy  się od pewnego  Meksykanina,  swego 
jeńca, że na łodzi, którą miał przed sobą, znajduje się król, rzucił się za nią w pościg, aż jej dopadł. 

Cuauhtemoc, widząc, że wrogowie są już blisko, rozkazał wioślarzom, aby skierowali łódź w ich stronę, 

tak aby mógł walczyć; schwycił swą tarczę i maczugę i chciał ich zaatakować; ale widząc, jak wielką była 
przewaga wroga, który groził kuszami i muszkietami, poddał się. 

Cuauhtemoc przed Cortésem 

García  de  Olguin  zawiódł  Cuauhtemoca  przed  oblicze Cortésa, który  przyjął  go bardzo uprzejmie, tak 

jak się przyjmuje króla, a on położywszy rękę na sztylecie Cortésa rzekł: 

— Och, kapitanie! Zrobiłem już wszystko, co było w mojej mocy, aby obronić moje królestwo i wyzwolić 

je z twoich rąk; ale los mi nie był przyjazny, zabierz więc moje życie, co będzie rzeczą sprawiedliwą, i w ten 

sposób  skończysz  z  królestwem  azteckim,  albowiem  miasto  moje  zniszczyłeś  i  moich  poddanych 

pozabijałeś. 

Wszyscy tam obecni, widząc księcia owego w tak smutnym położeniu, wzruszyli się. 

Cortés go pocieszył i poprosił, aby rozkazał swoim poddać się, co też zrobił; wszedł na wysoką wieżę i 

donośnym głosem wołał, aby się poddali, albowiem znajdują się już we władzy wroga. Wojownicy azteccy 
— a pozostawało ich około sześćdziesięciu tysięcy z trzystu tysięcy, które broniły miasta  — widząc swego 

króla, złożyli broń, a najznaczniejsi z nich zbliżyli się do Cuauhtemoca, aby go pocieszyć. 

Ixtlilxúchitl,  który  starał  się  osobiście  schwytać  Cuauhtemoca  i  nie  mógł uczynić tego  sam,  albowiem 

znajdował  się  w  łodzi  mniej  chyżej  niż brygantyna,  dotarł  jednak do  dwóch  innych,  gdzie  znajdowali  się 

książęta  i  panowie,  jak  Tetlepanquetzaltzin,  następca  tronu  w  Tlacopan,  i  Tlacahuepantzin,  syn 

Motecuhzomy i jego następca, oraz wielu innych, w drugiej zaś łodzi królowa Papantzin Oxómoc, wdowa 
po królu Cuitláhuac, z wieloma paniami. 

Ixtlilxúchitl  wziął  ich  do  niewoli  i  panów  powiódł  tam,  gdzie  znajdował  się  Cortés;  królową  zaś  i 

pozostałe panie kazał odprowadzić pod liczną strażą do miasta Tezcoco i tam je trzymać. 

background image

Okres trwania oblężenia 

Oblężenie  Meksyku  trwało  zgodnie  z  różnymi  źródłami  historycznymi,  kodeksami  i  kronikami, 

zwłaszcza kroniką napisaną przez don Alonsa Axayac, równe osiemdziesiąt dni. Po stronie Ixtlilxúchitla i 

królestwa  Tezcoco  zginęło  przeszło  trzydzieści  tysięcy  ludzi  spośród  ponad  dwustu  tysięcy  Indian 
walczących  po  stronie  Hiszpanów,  po  stronie  zaś  Azteków  padło  przeszło  dwieście  czterdzieści  tysięcy, 

wśród  nich  prawie  cała  szlachta  meksykańska.  Z  życiem  uszło  zaledwie  kilku  dostojników  i  rycerzy, 

najwięcej zaś uratowało się małych dzieci. 

Tego  dnia,  po  splądrowaniu  miasta,  Hiszpanie  podzielili  między  siebie  złoto  i  srebro,  możnym  z 

Tezcoco  dostały  się  pióra  quetzala  i  drogocenne  kamienie,  żołnierzom  zaś  rozdano  płaszcze  i  pozostałe 

przedmioty; i zostali potem jeszcze cztery dni, ażeby pogrzebać umarłych, świętując i bardzo się radując. 

Po zdobyciu miasta 

(kronika Francisco de San Antón Muñón Chimalpain) 

Gdy zostały złożone stroje wojenne, gdy spoczęły szpady i tarcze, sprowadzono panów do Acachinanco. 

Pierwszy  był  Cuauhtemoc,  pan  Tenochtitlanu,  drugi  Tlacotzin  Cihuacóatl,  trzeci  Oquihtzin,  pan  na 

Azcapotzalco  Mexicapan,  czwarty  Panitzin,  pan  Ecatépec,  piąty  Motelhuihtzin,  królewski  majordomus, 

który nie był księciem, ale wielkim kapitanem wojskowym. 

Tych  pięciu  kazał  Hernán  Cortés  sprowadzić.  Związali  ich  i  zawiedli  do  Coyoacan.  Tylko  Panitzin  nie 

został związany. Tam, w Coyoacan, zostali zamknięci, tam byli więźniami. Tam przypalono im stopy. Także 

kapłanów  Cuauhcohuatla  i  Cohuayhuitla,  Tecohuentzina  i  Tetlanmecatla  wypytywano  o  złoto,  które 
przepadło  w  kanale  Tolteków  (kiedy  Hiszpanie  uciekali  gościńcem  Tacuba,  ścigani  przez  Meksykanów). 

Wypytywano  ich  o złoto, które  zostało zebrane w  pałacu,  o osiem  sztab  złota,  które  zostawili  pod pieczą 

Ocuitecatla,  królewskiego  majordomusa.  Kiedy  ten  zmarł  —  zabiła  go  ospa  —  został  tylko  jego  syn,  a  z 
ośmiu sztab złota znaleziono tylko cztery. Syn zaś natychmiast uciekł. 

Wtedy wyszli z więzienia ci, którzy zostali zaprowadzeni do Coyoacan. I Hernán Cortés przemówił do 

tych  pięciu  Meksykanów,  przeciw  którym  walczył,  do  panów  azteckich  Cuauhtemoca,  Tlacotzina 
Cihuacóatla, Oquiztzina, Panitzina, Motelhuihtzina; do nich zwrócił się Cortés tam, w Coyoacanie, do nich 

się zwrócił za pośrednictwem tłumaczy Jeronima de Aguilar i Malintzin. Tak im rzekł kapitan: 

—  Chcę wiedzieć, jakie ziemie podlegały Meksykowi, jakie Tepanekom, jakie należały do Aculhuacan, 

do Xochimilco, a jakie do Chalco. 

Natychmiast  zaczęli  się  naradzać  między  sobą  panowie  z  Meksyku.  A  Cihuacóatl  Tlacotzin  tak 

odpowiedział: 

—  Mój książę, niech bóg  raczy  wysłuchać tych  kilku  słów,  które  powiem.  Kiedy  ja,  Mexícatl,  po  raz 

pierwszy  przybyłem  pomiędzy  Tepaneków  i  tych  z  Xochimilco,  tych  z  Aculhuacan  i  tych  z  Chalco,  nie 
posiadałem  ziemi,  nie  miałem  pól  uprawnych;  oni  posiadali  ziemie  i  posiadali  pola.  Strzały  i  tarcze 

posłużyły do tego, że stałem się ich panem, że zawładnąłem ich polami i ziemiami. 

Tym samym sposobem jak ty, który przybyłeś ze strzałami i tarczami, ażeby stać się panem wszystkich 

miast. Tym samym sposobem jak ty, ja Mexícatl przybyłem, aby strzałami i tarczami ziemię tę zdobyć. 

Kiedy usłyszał to kapitan Cortés, tak powiedział do Tepaneków, do Aculhuacanów, do tych z Xochimilco 

i tych z Chalco. Tak im rzekł głosem władczym: 

—  Przybywajcie tutaj, Mexícatl strzałami i tarczami przywłaszczył sobie waszą ziemię, wasz dobytek i 

zmusił was, abyście mu służyli. Ale teraz moje strzały i tarcze na powrót uczynią was wolnymi. Już nikt nie 

będzie musiał więcej jemu służyć. Weźcie z powrotem w posiadanie wasze ziemie... 

background image

 

Rozdział czternasty 

KRONIKA KONKWISTY 

WEDŁUG ANONIMOWYCH ROZMÓWCÓW Z TLATELOLCO 

W  trzynastu  poprzednich  rozdziałach  przedstawiliśmy  sceny  z  konkwisty  opisane  przez  różnych 

kronikarzy  indiańskich,  umieszczając  je  zgodnie  z  chronologicznym  rozwojem  wypadków.  Teraz 

przedstawimy  jedną ze  szczególnie  interesujących  kronik,  dotyczącą  tych  samych  wydarzeń,  ale  bardziej 
zwięzłą, będącą niejako ich rekapitulacją. 

Kronika  konkwisty,  zredagowana  w  języku  náhuatl  około  roku  1528  przez  anonimowych  autorów  z 

Tlatelolco i znajdująca się obecnie w Bibliotece Narodowej w Paryżu jako część Roczników historycznych 
narodu  meksykańskiego,  
jest  być  może  najstarszym  dokumentem  indiańskim  opisującym  wydarzenia, 

które nazwaliśmy ogólnie Kroniką Zwyciężonych. Zaczyna się ona od przybycia Hiszpanów w roku 1519 na 

brzeg  Zatoki  Meksykańskiej,  tam  gdzie  dziś  znajduje  się  stary  port  Veracruz,  a  kończy  opisem  zdobycia 
stolicy azteckiej i tragedii towarzyszącej jej upadkowi. 

Mimo  że  chodzi  tu  o  dokument  dość  niewielki  objętościowo,  jest  to  prawdopodobnie  najbardziej 

autentyczna indiańska kronika 
konkwisty. Do przekładu hiszpańskiego dokonanego przez dra Garibaya dodaliśmy tylko kilka podtytułów, 

pozwalających rozróżnić poszczególne etapy konkwisty, o których mowa jest w tekście indiańskim. 

Przybycie Cortésa. Posłowie Motecuhzomy 

Rok  13-Królik.  Widziano  Hiszpanów  na  wodzie.  Rok  1-Trzcina 

106

.  Hiszpanie  udali  się  do  pałacu  w 

Tlayácac. Z nimi jest już kapitan. 

Kiedy  kapitan  udał  się  do  pałacu  w  Tlayácac,  natychmiast  wyszedł  mu  naprzeciw,  aby  go  pozdrowić, 

Cuetlaxteca  (wysłany  przez  Motecuhzomę Xocoyotzina).  Przybył,  aby  wręczyć  mu  „słońca” z metalowych 

krążków,  jedno  z  żółtego  metalu,  drugie  z  metalu  białego 

107

.  A  także  lusterko,  które  się  wiesza,  tacę  ze 

złota, dzban ze złota, wachlarze i ozdoby z piór quetzala, tarcze wyłożone masą perłową. 

W  obecności  Kapitana  składają  ofiary  z  ludzi.  Kapitan  bardzo  się  rozgniewał,  bo  dali  mu  krew  w 

„naczyniu  Orła”,  szpadą  pobił  tego,  który  mu  ją  podał.  Widząc  to,  wysłannicy,  którzy  przybyli,  aby  go 
powitać, natychmiast się rozpierzchli. 

Wszystko  to  przyniósł  kapitanowi  w  imieniu  Motecuhzomy,  który  przysyłał  mu  to  z  własnej  woli. 

Dlatego wyszedł na spotkanie kapitana. Takie zadanie miał spełnić Cuetlaxteca. 

Cortés w Tenochtitlanie 

Wkrótce Cortés przybył do Tenochtitlanu. Przybył, tam w miesiącu Quecholi, w dniu 8-Wiatr 

108

A kiedy już przybył do Tenochtitlanu, ofiarowaliśmy mu kury, 

jaja, kukurydzę, tortille i napoje. Daliśmy także paszę dla jeleni (koni) i drzewo. 

Jedne dary wręczył mu wysłannik Tenochtitlanu, a drugie ten z Tlatelolco. 

background image

Wtedy Kapitan wyruszył z powrotem na wybrzeże. Zostawił don Pedra de Alvarado zwanego „Słońcem”. 

Rzeź w Głównej Świątyni podczas święta Tóxcatl 

W tym czasie ludzie udają się do Motecuhzomy, aby zapytać go, w jaki sposób mają obchodzić święto 

swego boga. Powiedział im: 

— Nałóżcie mu wszystko, co składa się na jego strój. Uczyńcie to. 

W tym samym czasie „Słońce” (Alvarado) wydał rozkaz: już jest więźniem Motecuhzoma, Tlacochcálcatl 

z Tlatelolco, Itzcohuatzin. 

Wtedy  to  powiesili  pod  murami  jednego  z  wodzów  z  Acolhuacan,  zwanego  Nezahualquentzin. 

Następnie  zmarł  król  Nauhtli,  zwany  Cohualpopocatzin.  Zakłuli  go  strzałami,  a  potem  jeszcze  żywego 

spalili. 

Dlatego  Tenoczkowie  czuwali  u  Bramy  Orła.  Z  jednej  strony  znajdowała  się  strażnica  Tenoczków,  z 

drugiej strony strażnica Tlatelolków. 

Wysłannicy przyszli powiedzieć, żeby nałożyli Huitzilopochtli jego strój. 
Natychmiast więc nakładają Huitzilopochtli to wszystko, co stanowi jego strój, szaty z papieru, to, w co 

zazwyczaj się go stroi. 

We wszystko to go ubrali. 
Potem Aztekowie śpiewają swoje pieśni. Tak czynili pierwszego dnia. 

Mogli  to  jeszcze  czynić  drugiego  dnia:  ale  ledwie  rozpoczęli  śpiewy,  kiedy  Hiszpanie  zaczęli  zabijać 

Tenoczków i Tlatelolków. 

Ci, którzy śpiewali i tańczyli, nie mieli żadnej broni. Mieli na sobie tylko haftowane płaszcze, turkusy, 

wisiory  na  wargach,  naszyjniki,  pióropusze  z  czaplich  piór,  amulety  z  jelenich  kopyt.  A  ci,  którzy  bili  w 

bębny, starcy, mieli tylko tykwy z tytoniem w proszku, ażeby go wdychać, i sonajas 

109

Tych  Hiszpanie  zaatakowali  najpierw,  bili  (muzykantów),  uderzali  po  rękach,  policzkowali,  potem 

rozpoczęła się rzeź. 

Ci, którzy śpiewali, a także ci, którzy się im tylko przyglądali, też zostali zabici. 
Zadawali nam ciosy, nękali nas przez trzy godziny. Pozabijali ludzi na Świętym Dziedzińcu. 

Natychmiast  wdzierają  się  do  budynków  świątyni,  aby  zabić  wszystkich:  tych,  którzy  dźwigali  wodę, 

tych, którzy nosili paszę dla koni, tych, którzy mełli kukurydzę, tych, którzy zamiatali, tych, którzy stali na 
straży. 

Ale król Motecuhzoma i towarzyszący mu Tlacochcácatl z Tlatelolco, Itzcohuatzin i ci, którzy przynosili 

pożywienie Hiszpanom, tak im mówią: 

— Och, panowie nasi... Dość! Cóż wy czynicie? Biedny lud!... Nie mają przecież tarcz. Nie mają przecież 

maczug. Są nieuzbrojeni!... 

Kiedy Cortés powrócił, „Słońce” (kapitan Alvarado) już nas był wymordował. A stało się dwudziestego 

dnia od chwili, kiedy Cortés udał się na brzeg morza; wtedy nas podstępnie zamordował „Słońce”. 

Kiedy Cortés powrócił tutaj, nie przyjęliśmy go wrogo; kiedy wkroczył, panowała cisza i pokój. Dopiero 

następnego dnia rozpoczęliśmy atak z całą siłą; i to był początek wojny. 

Smutna Noc 

Tak więc Hiszpanie natychmiast opuścili miasto nocą. Podczas święta Tecuilhuitl wyszli; wtedy właśnie 

zginęli w kanale Tolteków. Tam natarliśmy na nich z całą zaciekłością. 

Kiedy wymknęli się nocą, najpierw udali się do Mazatzintamalco, aby zebrać siły. Tam czekali jedni na 

drugich, kiedy wyszli nocą. 

W  roku  2-Krzemień 

110

  umarł  Motecuhzoma;  w  tym  samym  także  czasie  umarł  Tlacochcálcatl  z 

Tlatelolco, zwany Itzcohuatzin. 

Potem  Hiszpanie  rozbili  obóz  w  Acueco.  Nasi  wojownicy  wyparli  ich  stamtąd.  Udali  się  do 

Teuhcalhueyacan.  Potem  poszli  do  Zoltépec.  Stamtąd  też  odeszli,  aby  zatrzymać  się  w  Tepotzotlan,  a 

stamtąd  z  kolei  udali  się  do  Citlaltépec;  potem  osiedli  w  Temazcalapan,  gdzie  mieszkańcy  wyszli  im  na 

spotkanie i ofiarowali drób, jaja, ziarna kukurydzy. Tam odpoczęli, a potem udali się do Tlaxcali. 

Wtedy wybuchła zaraza: kaszel, piekące krosty, które palą. 

Powrót Hiszpanów 

background image

Kiedy  zaraza  trochę  osłabła,  znów  podejmują  marsz.  Udają  się  do  Tepeyácac  —  to  pierwsza 

miejscowość, którą podbijają. 

Podczas  święta  Picia  Pulque 

111

  (Tlahuano)  wyruszają  do  Tlapechhuan,  dokąd  przybywają  podczas 

święta Izcalli 

112

Po dwustu dniach pobytu wyszli i stanęli w Tetzcoco. Tam byli czterdzieści dni. 

 

JAK INDIANIE WIDZIELI KONKWISTĘ 

Potem znów zaczynają marsz, znowu idą jedni za drugimi z Citlaltépec. Do Tlacopan. Tam osiadają w 

Pałacu. 

Także  ci  z  Chiconauhtla,  z  Xaltocan,  z  Cuauhtitlan,  z  Tenayucan,  z  Azcapotzalco,  z  Tlacopan  i  z 

Coyoacan wraz z nimi przybyli. 

Przez siedem dni nie było walk. 

Tak długo, jak stali w Tlacopan. Ale potem znów się wycofują. Wszyscy razem się wycofują, wychodzą, 

ażeby usadowić się w Tetzcoco. 

Osiemdziesiąt  dni  tam  stali  i  znów  wyruszają  do  Huaxtepec,  Cuauhnahuac  (Cuernavaca).  Stamtąd 

zeszli  do  Xochimilco,  gdzie  wielu  Tlatelolków  poniosło  śmierć.  Ponownie  wyszedł  Hiszpan  stamtąd; 

powrócił do Tetzcoco, gdzie się zatrzymał. Także w Tlaliztacapa zabili ludzi z Tlatelolco. 

Kiedy Hiszpan usadowił się w Tetzcoco, wtedy właśnie ci z Tenochtitlanu zaczęli zabijać się nawzajem. 

W roku 3-Dom 

113

 zabili swoich książąt: Cihuacóatla Tzihuacpopocatzina i Cicpatzina Tecuecuenotzina. 

Zabili także synów Motecuhzomy: Axayaca i Xoxopehualoca. 

Więcej nawet: zaczęli kłócić się między sobą i jedni drugich zabijali. A oto powód, dla którego zabili tych 

wodzów:  bo  starali  się  oni  przekonać  lud,  żeby  zgromadzili  kukurydzę,  kury,  jaja  i  żeby  złożyli  to  jako 
daninę Hiszpanom. 

A  zabili  ich  kapłani,  kapitanowie  i  starsi  bracia.  Główni  wodzowie  bardzo  się  jednak  z  tego  powodu 

background image

rozgniewali. 

Tak rzekli do morderców: 

—  Azaliż  my  sami  przyszliśmy  tu  mordować?  Zaledwie  sześćdziesiąt  dni  temu  po  naszej  stronie  byli 

zabici... Podczas święta Tóxcatl zamordowano naszych!... 

Oblężenie Tenochtitlanu 

Już  są  gotowi  do  wojny,  już  chcą  wydać  nam  wojnę  Hiszpanie.  Już  dziesięć  dni  trwa  walka,  kiedy 

zjawiają  się  ich  okręty.  Po  dwudziestu  dniach  poprowadzili  swoje  okręty  do  Nonohualco,  do  miejsca 
zwanego Mazatzintamalco. 

Kiedy ich okręty tam się znalazły, Hiszpanie też tam przybyli od strony Iztacalco. Wtedy poddali się im 

mieszkańcy Iztacalco. Stamtąd przybyli tutaj. Następnie okręty zawiedli do Acachinanco. 

Ci z Huexotzinco i ci z Tlaxcali (sprzymierzeńcy Hiszpanów) rozbili obóz po obu stronach drogi. Także 

nasi  wojownicy  z  Tlatelolco  wyruszyli  na  łodziach  w  stronę  Nonohualco,  w  Mazatzintamalco  są  już  ich 

łodzie. 

Ale  w  Xohuiltitlan  i  w  Tepeyácac  nikt  nie  posiada  łodzi.  Tylko  my,  ludzie  z  Tlatelolco,  mogliśmy 

patrolować drogi, kiedy Hiszpanie przybyli na swoich okrętach. Następnego dnia zostawili je w Xoloco. 

Przez dwa dni trwała walka w Huitzilan. Wtedy właśnie ci z Tenochtitlanu zaczęli zabijać jedni drugich. 

Tak mówili: 

— Gdzie są nasi wodzowie? Zaledwie jeden raz wystrzelili z łuków? Czyż tak się zachowują mężczyźni? 

Schwytali  więc  czterech;  na  przodzie  szli  ci,  którzy  zabili:  zabili  Cuauhnochtli,  kapitana  z  Tlacatecco, 

Cuapana,  kapitana  z  Huitznáhuac,  kapłana  z  Amantlan  i  kapłana  z  Tlalocan.  W  ten  sposób  ci  z 

Tenochtitlanu po raz drugi wyrządzili sobie samym krzywdę, mordując się nawzajem. 

Hiszpanie  ustawili  dwa  działa  na  połowie  drogi  do  Tecamman,  kierując  je  w  tę  stronę.  Kiedy  działa 

wypaliły, pociski padły przy Bramie Orła. 

Wtedy ludność Tenochtitlanu zaczęła wychodzić do Tlatelolco. Wzięli na ramiona bożka Huitzilopochtli 

i ulokowali w telpochcalli, 
który znajduje się w Amáxac. A ich król przybył do Acacolco. Był to Cuauhtemoctzin. 

Ludność chroni się w Tlatelolco 

To  wystarczyło;  lud  opuścił  swoje  miasto  Tenochtitlan,  ażeby  schronić  się  w  Tlatelolco.  Przyszli,  aby 

szukać  schronienia  w  naszych  domach.  Od  razu  wszędzie  się  porozkładali,  we  wszystkich  miejscach 

naszych domów, na płaskich dachach. 

Wołają wtedy ich wodzowie Tenoczkowie, ich przywódcy, i tak mówią: 
— Panowie nasi, Meksykanie, Tlatelolkowie... Niewiele nam pozostało... Możemy tylko bronić naszych 

domów... 

Nie pozwolimy, aby Hiszpanie stali się panami spichrzów i owoców naszej ziemi... 

Oto wasze pożywienie, oto dzięki czemu żyjecie: kukurydza. 

Oto  czego  strzegł  dla  was  wasz  król:  godła  wojenne,  lekkie  puklerze,  ozdoby  z  piór,  kolce  ze  złota, 

drogocenne kamienie. Albowiem wszystko to jest wasze, należy do was. 

Nie traćcie odwagi, nie traćcie ducha. Gdzież indziej moglibyśmy pójść? 

Jesteśmy Meksykanami, jesteśmy Tlatelolkami! 
Natychmiast  Tlatelolkowie  zabrali  wszystkie  rzeczy,  godła  wojenne,  przedmioty  ze  złota,  przedmioty 

zdobne w pióra quetzala, które przynieśli Tenoczkowie. 

A oto imiona Tenoczków, którzy tak wołali, chodząc po drogach i wśród domów, i na rynku: Xipanoc, 

Teltlyaco, Motelchiuh, kiedy był zastępcą Cihuacóatla z Huiznáhuatl, Zóchitl, ten z Acolnéhuac, 

ten z Anáhuac, Tlacochcálcatl Itzpotonqui, Ezhuahuácatl, Coaíhuitl, który dał się poznać jako wódz tych z 

Tezcacoac, Huánitl, który był Mixcoatlailotlakiem; zarządca świątyń Téntil. To byli ci, jak się rzekło, którzy 
chodzili nawołując, kiedy przybyli do Tlatelolco. 

A tymi, którzy to słyszeli, byli: 

Ci z Coyoacan, z Cuauhtitlan, z Tultitlan, z Chicunauhtla, Coanacotzin, ten z Tetzcoco, Cuitláhuac, ten z 

Tepechpan, Itzyoca. 

Wszyscy panowie z tych stron usłyszeli to, co mówili ci z Tenochtitlanu. 

Przez cały czas, kiedy walczyliśmy, nigdzie nie było widać ani jednego Tenoczka; na żadnej drodze; ani 

background image

w Yacacolco, Atezcapan, Coatlan, Nonohualco, Xoxohuitlan, Tepeyácac; wszędzie, gdzie toczyły się walki, 
wszystko było jedynie naszym dziełem, zostało zrobione przez Tlatelolków. Także jedynie naszym dziełem 

były kanały. 

Natomiast  kapitanowie  Tenoczków,  tam  w  Tlatelolco,  gdzie  się  schronili,  ścięli  sobie  włosy,  to  samo 

uczynili  wojownicy niższej  rangi,  także  cuáchic  i  Otomí  wojskowi, którzy  zazwyczaj  noszą  swoje hełmy  z 

piór, już ich więcej nie nosili podczas walk. 

Tlatelolkowie ze swej strony otoczyli wodzów Tenoczków, a ich kobiety drwiły z nich mówiąc: 
—   Tylko  stoicie  tu  i  się  przyglądacie.  Nie  wstyd  wam?  Nigdy  już  nie  znajdzie  się  kobieta,  która 

umaluje sobie twarz dla was!... 

A niewiasty tych z Tenochtitlanu płakały i prosiły o łaskę w Tlatelolco. 
Kiedy mieszkańcy tego miasta zobaczyli, co się dzieje, zaczęli głośno wołać, ale Tenoczków nigdzie nie 

było widać. 

Ze  strony  Tlatelolków  zginęli  zarówno  najdzielniejsi  żołnierze  cuáchic,  jak  i  Otomí,  i  kapitan  (wódz). 

Zginęli zastrzeleni z dział albo z arkebuzów. 

Orędzie pana Acolhuacanu 

W tym czasie przybywa poselstwo króla Tecocoltzina z Acolhuacan. Tymi, którzy przybyli na rozmowy, 

są: 

Tecucyahuácatl, 

Topantemoctzin, 

Tezcacohuácatl, 

Quiyotecatzin 

Tlacatéecatl 

Temilotzin, 

Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin i Tziuhtecpanécatl Matlalacatzin. 

Tak rzekli wysłannicy króla Tecocoltzina z Acolhuacan: 

— 

Przysyła nas tutaj władca Acolhuacan, Tecocoltzin, który tak powiada: 

„Niech raczą wysłuchać Meksykanie-Tlatelolkowie: 
Serce wasze płonie, spala się i ciało wasze jest obolałe. 

Tak samo płonie i spala się moje serce. 

Cóż ja posiadam? Za cały dobytek — dziurę w płaszczu, a i to, jak tylko mogą, mi wydzierają; zabierają 

mi go. Koniec już z tutejszymi mieszkańcami, przyszedł ich kres. 

Więc powiadam: 

Niech Tenoczkowie sami z własnej woli zadecydują: niech z własnej woli giną: ja nic nie zrobię dla nich, 

już nie będę wierzył ich słowom. 

Co wy na to? Co zrobicie z tą niewielką ilością dni, która wam zostaje? To wszystko: słuchajcie moich 

słów.” 

Wnet mu odpowiadają panowie z Tlatelolco, mówią muí 

— 

Wielki zaszczyt nam czynisz, kapitanie, bracie nasz. 

Ale czy Chichimeca, mieszkaniec Acolhuacan, jest naszą matką łub naszym ojcem? 

A więc tak mówimy, niech słuchają: sześćdziesiąt dni już pragnie, aby stało się tak, jak on powiedział. A 

teraz  dopiero  zobaczył:  zabijają  się  nawzajem,  tylko  krzyki  wydają;  niektórzy  podają  się  za  ludzi  z 
Cuauhtitlan, inni za tych z Tenayucan, z Azcapotzalco lub z Coyoacan. 

Tylko to widzimy: że oni krzyczą, że są Tlatelolkami. Co mamy więc czynić? 

Teraz  serce  pana  z  Acolhuacanu  jest  zadowolone,  raduje  się,  wszystko  zostało  gładko  powiedziane... 

Ach, już wykonujemy polecenie naszego pana i jesteśmy na jego usługi! Już sześćdziesiąt dni walczymy!... 

Rokowania 

Wysłany  przez  Hiszpanów,  aby  ich  nastraszyć,  aby  krzyczeć,  przybył  mąż  zwany  Castañeda,  do 

Yauhtenco  przybył.  Towarzyszą  mu  Tlaszkalanie,  już  dają  zawołania  do  tych,  którzy  znajdują  się  na 

strażnicach  przy  murze  nad  niebieską  wodą.  Są  to:  Itzpalanqui,  kapitan  dzielnicy  Chapultepec,  dwóch 

kapitanów z Tlapali i Cuexacaltzin. 

Castañeda tak się do nich zwraca: 

— 

Niech który z was tu przyjdzie! 

A oni mówią do siebie: 
— 

Cóż chce on nam powiedzieć? Wysłuchajmy go. 

Wsiadają do łodzi, zbliżają się na odpowiednią odległość i zapytują Castañedy: 

— 

Co chcesz nam powiedzieć? Wtedy Tlaszkalanie mówią: 

background image

— 

Gdzie znajdują się wasze domy? Mówią: 

— 

Dobrze: jesteście tymi, których szukamy. Przybliżcie się. „Bóg”, kapitan, przywołuje was. 

Wtedy udali  się  z  Castañeda  do  Nonohualco,  do  Domu  Mgły,  gdzie  znajdował  się  Cortés,  Malintzin  i 

„Słońce” (kapitan Alvarado), i Sandoval. Tam zebrani panowie indiańscy z tej miejscowości naradzają się, 
mówią Cortésowi: 

— 

Przybyli Tlatelolkowie, przyprowadziliśmy ich. 

Rzekła Malintzin do nich: 
— 

Przybliżcie się. Kapitan powiada: 

„Co sądzą Meksykanie? Czy Cuauhtemoc jest małym chłopcem? 

Czy nie mają Meksykanie litości nad dziećmi i kobietami? 
Czy w taki sposób mają ginąć starcy? 

Ze mną są tutaj królowie z Tlaxcali, z Huexotzinco, z Choluli, z Chalco, z Acolhuacan, z Cuauhnáhuac, z 

Xochimilco, z Mízquic, z Cuitláhuac, z Sulhuacan.” 

Oni (kilku tych królów) tak rzekli: 

— 

Czyżby Tenoczkowie naigrawali się z ludu? Także i królów serce martwi się na widok cierpiącego 

narodu,  z  którego  sami  pochodzą.  Niech  Tlatelolkowie  opuszczą  Tenoczków,  niech  tamci  zginą  sami,  z 
własnej winy... 

Czyżby serce Tlatelolków miało cierpieć na widok ginących Meksykanów, którzy się z nich naigrawali? 

Wtedy wysłannicy Tlatelolków rzekli do panów: 

— 

Czy takie jest zdanie wasze, panowie? 

Odrzekli oni (królowie indiańscy sprzymierzeni z Cortésem): 

— 

Tak. Niech to słyszy „bóg”, nasz pan: opuśćcie Tenoczków, niech sami, z własnej woli, zginą. To 

mówią nasi wodzowie. 

Rzekł „bóg”, Cortés: 

— 

Idźcie  powiedzieć  Cuauhtemocowi,  że  zebrani  tu  królowie  postanowili  opuścić  Tenoczków.  Ja 

udam się do Teucalhueyacan i tam wysłucham, co uradzili. Tam niech przyjdą mi oznajmić swoją decyzję. 

Okręty zaś poślę do Coyoacan. 

Kiedy go tak mówiącego usłyszeli Tlatelolkowie, odrzekli: 
— 

Gdzie znajdziemy Tenoczków, których szukacie? 

Ostatkiem sił gonimy, brak nam już zupełnie tchu!... 

W  ten  sam  sposób udali  się,  aby  mówić  z  Tenoczkami.  Z  nimi  odbyli  naradę.  Z  łodzi  do  nich  wołali. 

Tlatelolkowie nie opuścili Tenoczków. 

background image

 

HISZPANIE WYPUSZCZAJĄ PSY NA MEKSYKANÓW 

Ponownie wybucha walka 

Kiedy tak stały rzeczy, Hiszpanie na nowo szykują się przeciw nam. Już trwa walka. Natychmiast udali 

się  do  Cuepopan  i  do  Cozcacuahco.  Walczą  swoimi  metalowymi  oszczepami.  Walczą  przeciw 

Coyohuehuetzinowi i czterem innym. 

Ich  okręty  zaś  zatrzymały  się  w  Texopan.  Trzy  dni  trwała  tam  bitwa.  Stamtąd  nas  wygnali.  Potem 

dotarli do Świętego Dziedzińca, gdzie bitwa trwała cztery dni. 

Następnie przybywają do Yacacolco: drogą na Tlilhuacan tam przybyli Hiszpanie. 
To było wszystko. Tylko w samym Tlatelolco zabili dwa tysiące mężczyzn. Wtedy to my, Tlatelolkowie, 

ustawiliśmy tzompantli. W trzech miejscach były ustawione .owe „szpalery czaszek”: 

Na  Świętym  Dziedzińcu  w  Tlilancalco  (Czarny  Dom).  Tam  nadzialiśmy  na  żerdzie  głowy

%

  naszych 

panów, Hiszpanów. 

W Acacolco, gdzie też nadzialiśmy na żerdzie głowy Hiszpanów i dwa łby końskie. 

A w Zacatli, naprzeciw świątyni bogini Cihuacóatl, są wyłącznie czaszki Tlatelolków. 
Ale Hiszpanie zmusili nas do opuszczenia miasta. Zajęli plac targowy i tam się usadowili. 

To był ostateczny koniec bitwy. Wojownicy Tlatelolkowie, wielcy wojownicy, Rycerze-Jaguary, Rycerze-

Orły zostali pokonani. 

Podczas tej bitwy walczyły także kobiety z Tlatelolco, rzucały oszczepami. Zadawały ciosy najeźdźcom: 

nosiły oznaki wojenne, na sobie je miały. Powyżej kolan podkasały spódnice, zadarły je tak, aby móc gonić 

wroga. 

background image

Wtedy właśnie wznieśli na rynku, na szczycie małej świątyni baldachim  płaszczy dla Cortésa. Wtedy 

też na dachu świątyni umieścili katapultę. Na placu targowym bitwa trwała pięć dni. 

Dopiero kiedy na placu targowym umieszczono katapultę, usunięto z niego wszystkich ludzi. 

Jeńców przeprowadzali przed obliczem Cuauhtemoca. Prowadzili ich wodzowie z Tlacatecco, rozpłatali 

im brzuchy. Sam Cuauhtemoctzin otwierał im brzuchy. 

Misja kapłana Acolnahuácatl Xóchitl 

W  tym  właśnie  czasie  Hiszpanie  przyprowadzili  Acolnahuatla  Xóchitl,  który  miał  swój  dom  w 

Tenochtitlanie. Zabiła go wojna. Przez dwadzieścia dni go prowadzili ze sobą. Przyprowadzili go i zostawili 

na placu targowym Tlatelolco. Tam dosięgły go strzały. 

A było to tak: wiedli go trzymając mocno za obydwa ramiona. Nieśli także kuszę, działo, które ustawili 

na placu targowym, gdzie sprzedaje się kadzidło. Tam zaczęli zwoływać ludzi. 

Natychmiast  przybywają  ci  z  Tlatelolco,  przychodzą,  aby  go  zabrać.  Prowadzi  ich  kapitan  z 

Huitznahuac, Indianin ze szczepu Huasteków. 

Kiedy go zabrali, kapitan z Huitznahuac udał się do Cuauhtemoca i rzekł mu: 

— 

Xóchitl przynosi polecenie. 

Cuauhtemoc naradził się z Topantemokiem i rzekł: 
— 

Ty pójdziesz rokować z Cortésem. 

Kiedy Hiszpanie prowadzili Xochitla, odpoczywały tarcze, nie było walk ani nie chwytano jeńców. 

Potem prowadzą Xochitla do świątyni Kobiety (Cihuacóatl) w Axocotzinco. 
Kiedy go tam umieścili, Topantemoctzin, Coyohuehuetzin i Temilotzin tak rzekli do Cuauhtemoca: 

— 

Książę,  Hiszpanie  przywiedli  jednego  z  sędziów,  Xochitla,  tego  z  Acolnahuácatl.  Powiadają,  że 

wieść ma dla nas. 

Odpowiedział Cuauhtemoc, zaraz tak powiedział: 

— 

Co o tym sądzicie? 

Wszyscy natychmiast zaczęli krzyczeć i rzekli: 
— 

Niech go tu sprowadzą... To się nam należy. Uczyniliśmy wróżby z papieru, wróżyliśmy już z dymu 

kadzidła. I tylko niech kapitan, który go przyprowadził, wysłucha wieści. 

Natychmiast więc idzie kapitan z Huitznáuac, jeden z Huasteków, aby dowiedzieć się, jaką wiadomość 

przynosi Xóchitl. 

Xóchitl z Acolnahuácatl zaś tak rzekł: 

— 

Niech Cuauhtemoc, Coyohuehuetzin i Topantémoc raczą wysłuchać, co „bóg” Kapitan i Malintzin 

im  mówią:  „Czy  nie  macie  litości  dla  biednych,  dla  dzieci  i  dla  starców?  Wszystko  jest  skończone!  Czy 

pomogą tu jeszcze puste słowa? Wszystko już się skończyło! 

Przyprowadźcie  kobiety  o  jasnej  skórze,  przynieście  kukurydzę,  kury,  jaja,  białe  tortille.  Jeszcze  jest 

czas.  Jaka  jest  wasza  odpowiedź?  Muszą  się  poddać  z  własnej  woli  lub  z  własnej  woli  zginąć 

Tenoczkowie...” 

Kiedy kapitan z Huitznáhuac wysłuchał tych słów, udał się do króla Tenoczków Cuauhtemoca i panów z 

Tlatelolco,  aby  im  te  słowa  przekazać.  A  kiedy  wysłuchali  wiadomości,  z  którą  przybył  Xóchitl  z 

Acolnahuácatl, panowie z Tlatelolco zaczęli się naradzać. Rzekli: 

— 

Co na to powiadacie? Jakie jest wasze postanowienie? 

Rzekł na to Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin: 

— 

Zapytajcie Huasteka. 

Radzą się wróżbitów 

I powiada Cuauhtemoc (do wróżbitów): 

— 

Zbliżcie się: co widzicie, co czytacie w waszych księgach? 

Kapłan znający się na papierach, ten, który umie wycinać w papierze, tak mu odpowiada: 

—   Książę mój, posłuchaj, albowiem całą prawdę mówimy: 

Jeszcze tylko cztery dni i zamknie się rachunek osiemdziesięciu. Może z woli Huitzilopochtli nic więcej 

się nie wydarzy. Czyż macie zamiast niego sami decydować? Przeczekajmy jeszcze te cztery dni. 

Ale po czterech dniach nic się nie zmieniło. W nowym rachunku dni bitwa ponownie rozgorzała. Ten z 

Huasteków, kapitan z Huitznáhuac, ten sam, który przywiódł Xochitla, dał początek bitwie, rozpoczął ją. 

background image

W końcu wszyscy (zarówno ludność Tlatelolco, jak i Tenochtitlanu) opuściliśmy miasto i udaliśmy się 

do  Amáxac.  Aż  tam  toczyła  się  walka.  Potem  wszyscy  się  rozproszyli,  na  zboczach  gór  się  rozłożyli. 

Wszędzie woda pełna była ludzi, u wylotu dróg tłoczyli się ludzie. 

Miasto zwyciężone 

Oto  jaki  był  koniec  Tenoczków  i  Tlatelolków.  Opuścili  swoje  miasto.  Tam,  w  Amáxac,  zebraliśmy  się 

wszyscy.  Nie  mieliśmy  już  tarcz,  nie  mieliśmy  już  maczug  i  nic  do  jedzenia  nie  mieliśmy,  już  nic  nie 

jedliśmy. I całą noc padał na nas deszcz. 

Cuauhtemoc więźniem 

Kiedy  przestał  padać  deszcz,  prowadzą  Coyohuehuetzina,  Topantemoctzina,  Temilotzina  i 

Cuauhtemoctzina,  prowadzą  ich  tam,  gdzie  znajdował  się  Cortés  i  don  Pedro  de  Alvarado,  i  doña 
Malintzin. 

A kiedy zostali oni wzięci do niewoli, lud zaczął opuszczać miasto i szukać miejsca, gdzie by się mógł 

osiedlić.  Wychodzili  okryci  łachmanami,  a  kobiety  miały  biodra  prawie  nagie.  Chrześcijanie  wszystkich 
przeszukiwali.  Unosili  kobietom  spódnice,  obszukiwali  je  wszędzie,  zaglądali  do  uszu,  dotykali  piersi  i 

włosów. 

Tak  oto  odbyło  się  ich  wyjście:  na  wszystkie  strony  się  rozproszyli,  do  sąsiednich  wiosek  poszli,  do 

różnych zakątków. W pobliżu domostw obcych szukali schronienia. 

W roku 3-Dom (1521) miasto zostało zdobyte. Opuściliśmy je w miesiącu Tlaxochimalco 

114

 w dniu 1-

Wąż. 

Kiedyśmy  się  rozproszyli,  panowie  z  Tlatelolco:  Topantemoctzin,  Tlacochcálcatl  Coyohuehuetzin  i 

Temilotzin udali się do Cuauhtitlanu. 

Nawet  wielki  kapitan,  nawet  najdzielniejszy  mąż  samotnie  opuszcza  miasto,  mając  na  sobie  tylko 

łachmany.  Tak  samo  kobiety  miały  głowy  owinięte  w  stare  szmaty,  a  koszule  zrobiły  sobie  ze  skrawków 

różnego koloru. 

Strapieni wodzowie tak mówili jeden do drugiego: 
— 

Oto po raz drugi nastąpił nasz koniec! 

Jakiś  biedak  z  ludu,  który  uchodził  w  góry,  został  podstępnie  zamordowany  w  Otontlan  Acolhuacan. 

Ludzie litujący się nad tym biedakiem naradzają się między sobą, powiadają: 

— 

Chodźmy błagać Kapitana, naszego pana, o łaskę. 

Rozkaz oddania złota 

Tymczasem u wszystkich szukają złota, przepytują ludzi, pytają ich, czy nie ukryli choć odrobiny złota, 

czy  nie  schowali  go  w tarczach  lub  w  godłach  wojennych,  czy  nie  mają  wisiorów  do  warg  lub  kolców  do 

nosa, lub amuletów, które się nosi na szyi, wszystko, cokolwiek by to było, natychmiast ma zostać zebrane. 

W ten sposób zebrane zostało wszystko, co tylko można było znaleźć. Każdy z wodzów: Cuezacaltzin z 

Tlapali,  Huitziltzin  z  Tepanecapan,  kapitan  z  Huitznáhuac,  ten  z  Huasteków  i  Potzontzin  z 

Cuitlachcohuacan, udaje się ze złotem do Coyoacanu. Kiedy tam przybyli, tak rzekli do Cortésa: 

— 

Kapitanie,  panie  nasz,  władco  nasz:  poddani  twoi,  wielcy  wodzowie  z  Tlatelolco,  błagają  cię  o 

miłosierdzie. 

Tak powiadają: 
„Niech wysłuchać nas raczy pan nasz: 

Zgnębieni są twoi poddani, albowiem mieszkańcy wiosek, w których się schronili, gnębią ich. 

Szydzi z nich mieszkaniec Acolhuacanu i Indianin Otomi podstępnie ich zabija. 
I jeszcze to: przysyłają ci, aby cię ubłagać — oto co znajdowało się w zausznicach i na tarczach bogów 

twoich wasali.” 

W obecności Cortésa układają złoto w koszach, aby sam mógł obejrzeć. Ale kiedy Kapitan i Malintzin je 

zobaczyli, rozgniewali się srodze i rzekli: 

— 

Czyżbyście nie wiedzieli, że nie tego szukamy? 

Szukamy tego, co wpadło do kanału Tolteków. Gdzie to jest? Tego potrzebujemy! 
Zaraz mu odpowiedzieli ci, którzy przyszli z poselstwem. 

background image

— 

Cuauhtemoctzin  oddał  to  Cihuacóatlowi  i  Huiznahuacatlowi.  Oni  wiedzą,  gdzie  się  znajduje:  ich 

zapytajcie. 

Kiedy Cortés to usłyszał, kazał zakuć ich w kajdanki. I Malintzin przyszła i powiedziała: 

— 

Kapitan mówi: 

„Idźcie, idźcie zawołać waszych wodzów. Bardzo wam jest wdzięczny. Być może prawdą jest, że lud wasz 

cierpi, albowiem naśmiewają się z niego. 

Niech wrócą, niech wrócą znów do swoich domów w Tlatelolco, niech znów obejmą w posiadanie swoje 

ziemie Tlatelolkowie. Ale wodzom z Tlatelolco tak powiedzcie: w Tenochtitlanie nikt już nie  

ma prawa zamieszkać, albowiem jest on zdobyty przez bogów, tam oni mają swój dom. A teraz odejdźcie.” 

Cuauhtemoc wzięty na tortury 

Kiedy posłowie panów z Tlatelolco odeszli, przyprowadzono przed Hiszpanów wodzów z Tenochtitlanu. 

Chcą zmusić ich do mówienia. 

Wtedy właśnie przypiekano nogi Cuauhtemoctzinowi. 
Zaledwie  świtało,  kiedy  go  przywiedli,  przywiązali  do  pala,  do  pala  w  domu  Ahuizotzina  w 

Acatliyacapan. 

Tam oddali szpady i działo, własność naszych panów. 
A złoto znaleźli w Cuitlahuactonco, w domu Itzpotonqui. Kiedy je zabrali, znów wiodą naszych książąt 

związanych do Coyoacan. 

Wtedy  właśnie  umarł  kapłan,  który  strzegł  świątyni  boga  Huitzilopochtli.  Hiszpanie  wypytywali  go, 

gdzie znajdują się szaty boga i Najwyższego Kapłana, naszego pana, a także Wielkiego Kapłana, który pali 

kadzidła. 

Wtedy powiadomiono ich, że szaty te przechowywali pewni wodzowie z Cuauhchichilco w Xaltocan. 
Udali  się  tam,  aby  je  stamtąd zabrać.  A  kiedy  już  byli  w  ich  posiadaniu,  dwóch  wodzów  powiesili  na 

drodze prowadzącej do Mazatlanu. 

Ludność powraca do Tlatelolco 

W tym czasie lud zaczął powracać, aby się z powrotem osiedlić w Tlatelolco. Był to rok 4-Królik 

115

Natychmiast także powraca Temilotzin, powraca, aby osiedlić się w Capultitlan. 

Także don Juan Huehuetzin 

116

 przybył osiedlić się w Aticpac. 

Ale Coyohuehuetzin i Topantemoctzin umarli w Cuauhtitlan. 

Kiedy  przybyliśmy  osiedlić  się w  Tlatelolco, tylko  sami  tam mieszkaliśmy.  Nasi władcy,  chrześcijanie, 

jeszcze się tu nie osiedlali. Jeszcze zostawili nas w pokoju, wszyscy zostali w Coyoacan. 

Tam powiesili Macuilxochitla, króla Huitzilopochco, potem króla Culhuacan, Pizotzina. Obydwóch tam 

powiesili. 

A Tlacatecatla z Cuauhtitlan i majordoma Czarnego Domu rzucili psom na pożarcie. 

Także kilku ludzi z Xochimilco pożarły psy. 

I trzech mędrców boga Ehecatla, pochodzących z Tetzcoco, także pożarły psy. A przyszli sami, żeby się 

poddać.  Nikt  ich  tu  nie  przywiódł.  Mieli  ze  sobą  tylko  księgi  z  rysunkami  (kodeksy).  Było  ich  czterech, 

jednemu udało się zbiec: tylko trzech schwytano tam w Coyoacan. 

Jeżeli zaś chodzi o Hiszpanów, to kiedy przybyli do Coyoacan, stamtąd rozeszli się do różnych wsi, w 

różne strony. 

Potem  we  wszystkich  tych  wsiach  darowano  im  Indian  jako  poddanych.  Wtedy  to  dawano  ludzi  w 

darze, dawano ludzi jako niewolników. 

W  tym  samym  czasie  uwolnili  panów  z  Tenochtitlanu.  A  oni,  gdy  odzyskali  wolność,  udali  się  do 

Azcapotzalco. 

Tam (w Coyoacan) Hiszpanie uzgodnili, jak będą dalej prowadzić walkę w Metztitlan. Stamtąd wrócili 

do Tuli. 

Potem Kapitan rozpoczął wojnę przeciw Uaxacac (Oaxaca). 

Następnie udali się do Acolhuacan, Metztitlan, do Michoacan... Potem do Huey Molían i Cuauhtemala i 

Tecuantépec. 

To jest koniec. Oto zostało wyjaśnione, w jaki sposób spisaliśmy ten dokument. 

background image

 

Rozdział piętnasty 

ELEGIE KONKWISTY 

Najodpowiedniejszym  chyba  zakończeniem  Kroniki  Zwyciężonych  będą  niektóre  icnocuicatl,  czyli 

smutne  pieśni,  prawdziwe  elegie  w  języku  náhuatl,  napisane  już  po  podboju  przez  cuicapicque,  czyli 
indiańskich poetów. 

Pierwsza  przytoczona  tu  icnocuicatl  o  konkwiście  pochodzi  ze  zbioru  Pieśni  Meksykanów  i  została 

napisana prawdopodobnie około r. 1523. Wspomina się w niej ze smutkiem koniec narodu Mexícatl. Drugi 
poemat  jest  jeszcze  bardziej  wymowny.  Pochodzi  z  indiańskiego  manuskryptu  z  r.  1528  i  z  niezwykłym 

dramatyzmem opisuje położenie ludności podczas oblężenia Meksyku-Tenochtitlanu. 

Wreszcie  trzeci  utwór  należy  do  grupy  poematów  melodramatycznych,  które  recytowano  podczas 

uroczystości.  Jego  treść  stanowią  wypadki  od  chwili  przybycia  konkwistadorów  do  Tenochtitlanu  aż  do 

ostatecznej  klęski  Azteków.  Podajemy  tu  tylko  najbardziej  dramatyczne  fragmenty  części  końcowej. 
Poematy  te  wymowniej  niż  jakiekolwiek  inne  teksty  świadczą  o  niezatartych  śladach,  jakie  klęska 

pozostawiła  w  duszy  Indian.  Posługując  się  słowami  dra  M.  A.  Garibaya,  są  one  pierwszym  przejawem 

„kompleksu konkwisty”. 

Upadek narodu meksykańskiego 

Płacz się rozlega wokół, łzy tam spływają, w Tlatelolco.  

Już odpłynęli wodą Meksykanie;  
podobni są niewiastom; umykają wszyscy. 

O, dokąd iść nam, przyjaciele? Byłażby to prawda? 

Meksykanie opuszczają miasto: 
dym się wznosi wysoko; mgła się szerzy wokoło... 

Pozdrawiają się płaczem Huiznahuácatl Motelhuihtzin, 

Tlailotlácatl Tlacotzin, 
Tlacatecuhtli Oquihtzin... 

Płaczcie, przyjaciele moi,  

a wiedzcie o tym, że przypadki nasze  
narodowi przynoszą kres meksykańskiemu.  

Woda gorycz ma w sobie i gorzkie jest jadło!  

Oto co w Tlatelolco sprawił Dawca Życia.  
Pojmani są bez litości Motelhuihtzin i Tlacotzin.  

Jeno się pieśnią zagrzewali wzajem w Acachinanco,  

gdy ich na próbę wystawiono w Coyoacan... 

background image

Ostatnie dni oblężenia Tenochtitlanu 

Wszystko to nam się przygodziło  

i myśmy to widzieli,  

i my dziwiliśmy się temu.  
Ten los żałosny, niewesoły  

budził w nas trwogę. 

Na drogach leżą pokruszone groty  
i włosy są porozrzucane.  

Bez dachów pozostały domy,  

ich mury czerwienieją. 

Robactwo po ulicach pełznie i po placach,  

na ścianach mózgi rozpryskane.  

Poczerwieniały wody, jakby farbowane,  
a kiedyśmy z nich pili,  

był w nich smak saletry. 

Biliśmy wtedy w mury z adobe,  
a to, co dawniej miastem naszym było,  

dziś jako przetak stało się dziurawy.  

Tarczami swymi broniliśmy miasta,  
lecz nie mogły osłonić jego samotności. 

Żywiliśmy się badylami,  

żuliśmy chwasty o smaku saletry,  
cegłyśmy jedli, jaszczurki wszelakie,  

szczury i glinę, i robactwo... 

Mięso zjadaliśmy surowe,  
zanim je zdążył jeszcze liznąć płomień.  

Zaledwie ogień przypiekał mięsiwo,  

wyszarpywaliśmy je jak najprędzej  
i spożywali obok, u ogniska. 

I naznaczono na nas ceny. 

Cenę na młodzieńca, cenę na kapłana, 
cenę na dziecko, cenę na dziewczynę. 

Tak: za biedaka płacili jedynie 
dwie garście kukurydzy 

i tylko dziesięć placków z mosco 

m

... 

A każdy z nas wart był jedynie 
dwadzieścia placków ze słonych traw. 

Złoto, jadeit i tkaniny pyszne,  

pióra quetzala, 
wszystko, co tylko najcenniejsze było,  

brano tam za nic... 

background image

 

LOS ZWYCIĘŻONYCH 

Zagłada Tenoczków i Tlatelolków 

Walcz, o, Tlacatécatl Temilotzin! 
Oto z okrętów swych już schodzą Kastylijczycy i owi 

z chinampas.  

Ze wszech stron wojna obiegła Tenoczków;  
ze wszech stron wojna obiegła Tlatelolków! 

Już wychodzi im naprzeciw rusznikarz Coyohuehuetzin;  

na gościniec tepajacki wyszedł już wojownik z Acolhua. 

Ze wszech stron wojna obiegła Tenoczków; 

 ze wszech stron wojna obiegła Tlatelolków! 

Już ogień ciemnieje, 
wystrzał płomieniem wybucha, 

już mgła się rozpościera; 

Cuauhtemoc już pojmany! 

background image

Kwiat książąt meksykańskich ginie! 

Ze wszech stron wojna obiegła Tenoczków;  

ze wszech stron wojna obiegła Tlatelolków! 

Po dziewięciu dniach powiedli do Coyoacanu z wrzawą  
Cuauhtemoctzina, Coanacocha, Tetlepanquetzaltzina:  

więźniami oto są królowie. 

Jął ich pocieszać Tlacotzin i tak im rzecze:  
„O bratankowie moi, stawajcie mężnie:  

w łańcuchy złote zakuci,  

więźniami oto są królowie.” 

Król Cuauhtemoctzin odpowiada: 

„O mój krewniaku, jeńcem jesteś, w żelaza cię zakuto. 

Kimże jesteś, coś zasiadła obok Kapitana?  
Ach, ta doña Isabel, to krewniaczka moja!  

Ach, zaprawdę więźniami oto są królowie! 

Niewolnicą zapewne będziesz, do innego będziesz należeć:  
Naszyjniki będą kuć, pióra quetzala będą tkać  

w Coyohuacan. 

Kimże jesteś, coś zasiadła obok Kapitana?  
Ach, to doña Isabel, to krewniaczka moja!  

Ach, zaprawdę więźniami oto są królowie!” 

ANEKS 

 

 
 
 
 

background image

 

 

PRZYPISY 

1

  N á h u a t l   —  język  znany  także  pod  nazwą  azteckiego  lub  meksykańskiego,  należący  do  rodziny 

języków utoazteckich. Posługują się nim dotąd Indianie z grupy plemion Nahuas, w skład której wchodzili 

także Aztekowie. 

2

  K o d e k s a m i   (códices)  nazywa  się  oryginalne  zabytki  indiańskiego  piśmiennictwa  azteckiego  i 

maja.  Są  to  przeważnie  zapisy  obrazkowe  z  elementami  ideograficznymi  oraz  zaczątkami  wyobrażeń 

fonetycznych,  malowane  pędzelkiem  i  atramentem  pierwotnie  na  skórze,  później  zaś  na  papierze  z  kory 
dzikiego  figowca  amerykańskiego  amate  (Ficus  petiolaris).  Mają  one  iwykle  kształt  składanego 

parawaniku. Często są opatrzone komentarzami w języku hiszpańskim pochodzącymi od badaczy, głównie 

zakonników,  nieraz  też  wchodzą  w  skład  dzieła  historycznego  pisanego  już  w  okresie  kolonii.  Nazwy 
kodeksów  są  umowne  i  pochodzą  od  miejsca,  gdzie  są  przechowywane  obecnie  (kodeksy:  Drezdeński, 

Paryski, Madrycki, Florencki itd.), lub od nazwiska odkrywcy czy też badacza  (Kodeks Ramírez, Kodeks 

Aubin itd.). 

3

  Bartolomé  D í a z   (ok.  1450—1500)  —  portugalski  żeglarz  i  odkrywca,  który  w  roku  1488  opłynął 

jako pierwszy Przylądek Dobrej Nadziei. 

4

  Bernal D í a z   d e l   C a s t i l l o  (1495—1584) — konkwistador hiszpański; w młodości uczestniczył w 

wyprawie  Cortésa  zakończonej  podbojem  Meksyku.  Jego  wspomnienia  z  tej  wyprawy,  które  spisał  w 

podeszłym  wieku,  zostały  wydane  pośmiertnie  w  Madrycie  w  1634  roku  pt.  Historia  verdadera  de  la 

conquista  de  la  Nueva  España  (Prawdziwa  historia  podboju  Nowej  Hiszpanii).  Jest  to  jedno  z 
najciekawszych  dzieł  z  całej  literatury  kronikarskiej  o  podboju  Ameryki.  Polskie  wydanie:  Pamiętnik 

żołnierza Korteza, czyli prawdziwa historia podboju nowej Hiszpanii.  Wybór, przekład i przypisy Anny 

Ludwiki Czerny, MON, Warszawa 1962. 

5

  C u  (náhuatl) — budowla w kształcie piramidy o ściętym wierzchołku, na której szczycie mieszkańcy 

prekortezjańskiego Meksyku stawiali świątynie swoich bóstw. 

6

  A d o r a t o r i o  (hiszp.) — mała świątynia, kapliczka, ołtarz. 

7

  Bazylika w Tepeyac — Bazylika Matki Boskiej Guadalupeńskiej, wzniesiona w Tepeyac (6,5 km od 

centrum  miasta  Meksyk)  w  miejscu  gdzie,  według  legendy,  zebrane  przez  Indianina  Juana  Diego  róże 

przemieniły  się  na  jego  płaszczu  w  cudowny  obraz  Matki  Boskiej  o  indiańskich  rysach.  Jest  to  główny 
ośrodek katolickiego kultu w Meksyku. 

8

  N o c h e   t r i s t e  (hiszp.) — Smutna Noc; pod tą nazwą znana jest w historii noc 30 czerwca 1520 

roku, kiedy usiłujący się wycofać po kryjomu z Tenochtitlanu Hiszpanie zostali dostrzeżeni i zaatakowani 

przez mieszkańców miasta, ponosząc wielkie straty w ludziach i sprzęcie. 

K o d e k s   M a d r y c k i  — zob. 12. 

10

  T  1  a  t  o  a  n  i  —  „Ten,  który  mówi”,  tytuł,  jaki  nosił  obok  wielu  innych  władca  aztecki  z  racji 

członkostwa rady federacji miast, pełniącej funkcje prawodawcze. 

11

  Andrés d e   O l m o s  (1500—1571) — zakonnik franciszkański, który jako jeden z pierwszych podjął 

pracę  nad  ocaleniem  kulturalnej  spuścizny  Indian,  systematycznie  niszczonej  przez  fanatycznych 

mnichów.  Przetłumaczył  m,  in,  na  hiszpański  Pláticas  de  los  ancianos  (Gawędy  starców),  zawierające 

nauki moralne i obywatelskie na użytek młodzieży azteckiej. 

12

  Bernardino  d e   S a h a g ú n   (1500—1590)  —  zakonnik  franciszkański,  uczeń  Andresa  de  Olmos; 

zebrał  wypowiedzi  Indian  i  fragmenty  z  prekortezjańskich  dokumentów,  zapisał  fonetycznie  w 

oryginalnym  brzmieniu  i  przełożył  na  hiszpański  znaczną  liczbę  hymnów  religijnych,  opisów  rytuału 
azteckiego  oraz  tekstów  dydaktycznych  i  naukowych.  Zachowały  się  dwa  odpisy  tego  dzieła,  znane  jako 

Kodeks Madrycki (w 2 tomach, przechowywany w Madrycie) i Kodeks Florencki (w 3 tomach, znajduje się 

pod nr 218 działu manuskryptów Biblioteca Laurentiana we Florencji). Tekst dzieła w języku náhuatl był 
publikowany częściowo pt. Florentine Codex, Santa Fe, Nowy Meksyk, USA 1950—57. Najnowsze wydanie 

przekładu hiszpańskiego, opracowane przez Angela Marię Garibay Historia general de las cosas de Nueva 

España (Ogólna historia spraw Nowej Hiszpanii), Meksyk 1956. 

13

  Diego  d e   D u r á n   (przed  1538—1588)  —  zakonnik  franciszkański;  w  oparciu  o  oryginalne 

dokumenty azteckie i ustne przekazy tubylców napisał Historia de las Indias de Nueva España e Islas de 

background image

Tierra Firme (Historia Indii zwanych Nową Hiszpanią wysp stałego lądu). Częścią tego dzieła jest tzw. 
Atlas lub Kodeks Durán, zbiór pięćdziesięciu serii obrazków malowanych w XVI wieku na 

europejskim papierze i stanowiących odpis z dawniejszych, a dziś zaginionych dokumentów azteckich. Pięć 

spośród tych malowideł dotyczy okresu konkwisty. 

14

  Ángel  María  G a r i b a y   K .  —  najznakomitszy  współczesny  badacz  literatury  azteckiej,  dyrektor 

Seminarium Kultury Náhuatl w Narodowym Uniwersytecie Autonomicznym w Meksyku. Jest autorem m, 

in.  Historia  de  la  literatura  náhuatl  (Historia  literatury  w  języku  náhuatl),  Meksyk  1953—54,  oraz 
antologii La literatura de los aztecas (Literatura Azteków), Meksyk 1964. 

15

  Z b i ó r   p i e ś n i   m e k s y k a ń s k i c h   —  Cantares mexicanos;  rękopis  z  XVI  wieku,  znajdujący 

się  w  posiadaniu  Biblioteki  Narodowej  w  Meksyku.  Jest  to  jeden  z  najbogatszych  zbiorów  tekstów 
literackich  w  języku náhuatl. Wybór  tych  pieśni  wydał  A.  M.  Garibay:  Poesia  indígena  de  la  altiplanicie 

(Indiańska  poezja  płaskowyżu),  Meksyk  1952.  Z  tego  rękopisu  pochodzą  niektóre  „smutne  pieśni”  o 

konkwiście cytowane w tej książce. 

16

  Juan d e   G r i j a l v a  (zm. 1527) — żeglarz hiszpański, uczestnik wypraw na Kubę i Jukatan. 

17

  Francisco H e r n á n d e z   d e   C ó r d o b a  (zm. 1529) — żeglarz hiszpański, odkrywca Jukatanu w 

1518 roku. 

18

  Pedro  d e   A l v a r a d o   (1486—1541)  —  konkwistador  hiszpański,  uczestnik  wyprawy  Cortésa  na 

podbój Meksyku, gdzie zasłynął z okrucieństwa. Po podboju Gwatemali objął w niej stanowisko Kapitana 

Generalnego. 

19

  Francisco  d e   M o n t e j o   (ok.  1479—1548)  —  konkwistador  hiszpański,  uczestnik  podboju 

Jukatanu. 

20

  M a l i n t z i n  — Indianka, tłumaczka Cortésa; zob. Skorowidz. 

21

  A y u n t a m i e n t o   (hiszp.)  —  gmina,  rada  miejska  lub  ratusz.  Konkwistador  działający  z 

upoważnieniem  królewskim  zakładał  na  podbitych  terenach  villas,  tj,  ośrodki,  w  których  miały  powstać 

miasta.  Zaczątkiem  władz  miejskich  było  wybierane  wśród  pierwszych  zwykle  bardzo  nielicznych 
mieszkańców ayuntamiento. 

22

  Pietro  M a r t y r   d ' A n g h i e r a   (1457—1526)  —  włoski  erudyta;  od  1487  roku  przebywał  na 

dworze hiszpańskim. Na podstawie bezpośrednich relacji i dokumentów dotyczących odkrycia i pierwszych 
podbojów  w  Ameryce  napisał  po  łacinie  dzieło  De  Orbe  Novo  Décadas  Octo,  które  zostało  szybko 

przedrukowane  w  wielu  krajach  i  w  ten  sposób  przyczyniło  się  najbardziej  do  rozpowszechnienia  w 

Europie  pierwszych  informacji  o  Nowym  Świecie.  Przekład  hiszpański:  Décadas  del  Nuevo  Mundo, 
Buenos Aires 1944. 

23

  Antonio  d e   H e r r e r a   y   T o r d e s i l l a s   (1559—1626)  —  pierwszy  oficjalny  kronikarz  Indii 

(Zachodnich) na dworze hiszpańskim, autor Historia general de los hechos de los castellanos en las Islas 

y Tierra Firme del Mar Ocèano (Ogólna historia czynów Kastylijczyków na wyspach i lądzie stałym za 

morzem,  zwanym  Oceanem),  1601  r.  Dzieło to  obejmuje  dzieje  odkryć  i  podbojów  w  latach  1472—1554. 
Historia general... Madryt 1726—1730, vol. 10. 

24

  K s i ę g i   C h i l a m   B a l a m   —  Chilam  Balam  z  Chumayelu,  Chilam  Balam  z  Mani,  Chilam 

Balam  z  Tiziminu,  najsłynniejsze  z  kilku  istniejących  wersji  świętych  ksiąg  Chilam  Balam  (Kapłana 
Czarownika), w których Indianie Maja spisywali swoją historię, dane astrologiczne, medyczne, proroctwa 

oraz  teksty  mitologiczne  i  literackie.  Zachowane  księgi  pochodzą  z  okresu  po  konkwiście.  Zostały 

odnalezione i zbadane dopiero w XIX wieku. El libro de los libros de Chilam Balam (Księga ksiąg Chilam 
Balam), 
Meksyk 1963. Wybór tekstów z szeregu wersji księgi Majów. 

25

  Toribio  d e   B e n a v e n t e ,   M o t o l i n í a   (zm.  1569)  —  zakonnik  franciszkański,  misjonarz; 

przydomek  Motolinía  (náhuatl):  biedny,  nadali  mu  Indianie.  Był  pierwszym,  który  zainteresował  się 
przeszłością cywilizacji tubylczej. Uzyskane od Indian wiadomości zebrał w dziele Historia de los indios de 

Nueva España (Historia Indian z Nowej Hiszpanii), Meksyk 1941. 

26

  A d o b e  (hiszp.) — niewypalana cegła z gliny zmieszanej ze słomianą sieczką. 

27

  C o l e g i o   d e   S a n t a   C r u z   —  pierwsza  uczelnia  założona  przez  hiszpańskich  zakonników  w 

1536 roku w dzielnicy Meksyku Tlatelolco dla synów znakomitych rodów indiańskich. 

Nauczano w niej m, in, medycyny indiańskiej, której zdobycze starali się wykorzystać uczeni przybyli z 

Hiszpanii. 

28

  L i e n z o   d e   T l a x c a l a   (hiszp.)  —  dosłownie:  płótno  z  Tlaxcali;  oryginał  i  dwie  kopie  tego 

dokumentu, sporządzone w połowie XVI wieku, zaginęły. Kopia, na podstawie której były robione wydania 
współczesne,  jest  znacznie  późniejsza.  Lienzo  de  Tlaxcala.  Antigüedades  Mexicanas  (Płótno  z  Tlaxcali. 

Starożytności meksykańskie), Meksyk 1892. 

29

  K o d e k s   A u b i n  lub M a n u s k r y p t  z 1576 r o k u  — zbiór indiańskich tekstów historycznych z 

background image

ilustracjami,  dotyczących  okresu  od  migracji  Azteków  jeszcze  przed  założeniem  Tenochtitlanu  aż  do 
początków epoki kolonialnej. Zawiera on szereg danych o podboju hiszpańskim, m, in, o rzezi w Głównej 

Świątyni.  Histoire  de  la  Nation  Mexicaine  depuis  le  départ  d'Azttan  jusqu'à  l'arrivée  des Conquérants 

espagnołs. E. Leroix, Paryż 1893. 

30

  K o d e k s   R a m í r e z  — zob. 31. 

31

  Juan  d e   T o v a r   (II  poi.  XVI  w.)  —  hiszpański  jezuita;  spisał  i  częściowo  dokonał  dosłownego 

przekładu  szeregu  indiańskich  tekstów  dotyczących  m,  in,  konkwisty.  Fragmenty  jego  dzieła  znane  są  z 
Kodeksu  Ramírez,  stanowiącego  skróconą  wersję  zaginionego  oryginału.  Códice  Ramírez.  Relación  del 

origen  de  los  Indios  que  habitan  esta  Nueva  España,  según  sus  historias  (Kodeks  Ramírez.  Relacja  o 

pochodzeniu Indian zamieszkujących Nową Hiszpanię spisana według ich historii), Meksyk 1944. 

32

 Fernando A l v a r a d o   T e z o z ó m o c  (ok. 1520—1600) — indiański kronikarz, potomek książęcego 

rodu  z  Texcoco.  Opierając  się  na  dokumentach  oryginalnych,  opisał  w  dwóch  księgach  dzieje  Meksyku 

przed hiszpańskim podbojem. Crónica mexicana, Meksyk 1944. Crónica mexicáyotl, Meksyk 1949. 

33

  Domingo  Francisco  d e   S a n   A n t ó n   M u ñ ó n   C h i m a l p a i n   Q u a u h t l e h u a n i t z i n  

(pocz.  XVII  w.)  —  Indianin,  potomek  rodu  panującego  w  Amecameca  i  Chalco; zapisał w  języku  náhuatl 

zebrane  od  swych  rodaków  wiadomości  o  hiszpańskim  podboju.  Sixième  et  Septième  Relations  (1528—
1612), tłumaczenie z oryginału náhuatl, Paryż 1889. 

34

  K r o n i k i   T e p a n e k ó w   —  zbiór  tekstów  w  języku  náhuatl  dotyczących  okresu  1426—1589, 

napisanych przez nieznanego mieszkańca Meksyku-Azcapotzalco. Wydane zostały w przekładzie Faustina 
Galicia Chinialpopoca w Anales del Museo Nacional de México, Meksyk, wrzesień-grudzień 1900, t. V, s. 

49—74. 

35

  V i s i ó n   d e   l o s   v e n c i d o s   (hiszp.)  —  wizja  zwyciężonych,  tak  brzmi  dosłownie  tytuł 

oryginalny książki, której niniejsze wydanie jest przekładem. 

30

  Diego  M u ñ o z   C a m a r g o   (ok.  1526—ok.  1600)  —  Metys  z  arystokratycznego  rodu 

tlaszkalańskiego, tłumacz Hiszpanów, autor jednego z najważniejszych dokumentów o dziejach Tlaxcali i 
udziale Tlaszkalanów w konkwiście. Historia de Tlaxcala, Meksyk 1948. 

37

  Fernando  d e   A l v a   I x t l i l x ó c h i t l   (1568—1648)  —  potomek  książęcego  rodu  z  Texcoco.  Na 

podstawie  licznych  dokumentów  indiańskich  napisał,  częściowo  w  języku  náhuatl,  swoją  Historia 
Chichimeca (Historia Chichimeków). 
Około 1608 roku Ixtlilxóchitl przedłożył swoje dzieło indiańskiemu 

zarządcy  Otumby  i  starszyźnie, którzy orzekli,  że zawarte  w nim  rysunki  i teksty  są  „bardzo prawdziwe  i 

autentyczne”. (Obras históricas, Meksyk 1891— —1892). Zob. także Skorowidz, Ixtlilxóchitl. 

38

  ...  p o s i a d a c z e   c z a r n e g o   i   c z e r w o n e g o   a t r a m e n t u   ...  —  tak  nazywali  Aztekowie 

swoich mędrców. Czarny i czerwony atrament 
oznaczał w symbolice náhuatl światło i ciemność, czyli wyższą wiedzę. 

39

  ...  o w y c h   „ j e l e ń   i ” ,   c z y l i   k o n i ...  —  Aztekowie  nie  znali  koni,  gdyż  wyginęły  one  na 

kontynencie  amerykańskim  na  wiele  lat  przed  okryciem  Ameryki  przez  Kolumba,  toteż  nazwali 
wierzchowce konkwistadorów jeleniami, jako najbardziej do nich podobne. 

40

  A m o l e   (náhuatl)  —  aztecka  nazwa mydlnicy,  rośliny  zawierającej  saponinę  (Sapiendus amolli). 

Mieszkańcy Meksyku używali jej jako mydła. 

41 

K w i a t y   i   p i e ś n i  — te dwa symboliczne pojęcia stoją u podstaw przebijającej z liryki azteckiej 

specyficznej wizji życia — kultu i umiłowania nietrwałego piękna natury (symbol kwiatów) i świata sztuki 

(pieśni), wyrażającej i łączącej ludzi. 

42

  Bartolomé  d e   L a s   C a s a s   (1474—1565)  —  hiszpański  dominikanin,  niezmordowany  obrońca 

Indian  przed  okrucieństwem  i  zachłannością  konkwistadorów,  autor  m,  in.  Brevísima  relación  de  la 

destrucción  de  las  Indias  (Krótka  relacja  o  wyniszczeniu  Indian,  przekład  Krystyny  Niklewicz,  Pax, 
Warszawa 1955) i Historia de las Indias (Dzieje Indii Zachodnich), Meksyk 1877, vol. 2. 

43

  B y ł a   w   k s z t a ł c i e   k ł o s a   o g n i s t e g o ... — chodzi tu przypuszczalnie o kometę. 

44

  Z a c z ę ł o   s i ę   w   r o k u   1 2 - D o m  — rok 12-Dom kalendarza azteckiego odpowiada 1517 r. n, e. 

— a więc na dwa lata przed nadejściem Hiszpanów w 1519 roku. Sprzeczność tych słów z początkiem opisu 

przepowiedni, gdzie mowa jest o 10 latach, tłumaczy T. Milewski przenośnym użyciem liczby 10 w sensie 

„kilka”. 

Aztek Anonim, Zdobycie Meksyku, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1959, s. 3—4. 

45

  ...d o m   H u í t z i l o p o e h t l i ...  zaczął  płonąć  —  masywne  piramidy  kamienne,  z  których  wiele 

zachowało  się  do  dziś  w  Meksyku,  stanowiły  podstawę,  na  której  wznosiły  się  właściwe  świątynie,  o 
drewnianym rusztowaniu i często ze słomianym dachem, w sumie więc łatwopalne. 

46

 ...s p a d ł   p ł o m i e ń  — prawdopodobnie meteor lub piorun kulisty. 

47

  Z a w r z a ł a   w o d a ...  —  stolica  meksykańska,  Tenoctititlan,  była  położona  na  wyspach  słonego 

background image

jeziora  Texcoco,  dziś  w  większości  wyschłego.  Owo  wrzenie  wody  należy  chyba  przypisać  ruchom 
tektonicznym, częstym i dziś w wulkanicznej strefie obejmującej teren Meksyku. 

48

  ...j a k   g d y b y   k o b i e t a   p ł a k a ł a ;   s z ł a   n o c a m i   k r z y c z ą c ...  —  według  azteckich 

wierzeń bogini ziemi, narodzin i śmierci 
Cihuacóatl  zawodziła  po  nocach,  zwiastując  nieszczęścia.  Postać  ta  przetrwała  do  dziś  w  meksykańskich 

podaniach ludowych jako la llorona — płaczka, którą słyszy się nocami na polach. 

49   

D o m   T e g o   C o   C z a r n e   —  uczelnia  kapłańska,  czyli  szkoła  wiedzy  tajemnej,  gdzie  często 

przebywał Motecuhzoma. 

50

  ...i s t o t y   u ł o m n e ,   p o t w o r y   —  Aztekowie  przypisywali  duże  znaczenie  magiczne  wszelkim 

ludzkim  ułomnościom  fizycznym.  Na  dworze  Motecuhzomy  było  wielu  karłów  i  ludzi  garbatych, 
sprowadzanych nieraz z odległych stron królestwa. 

51

  ...1 2   d o m ó w  — właściwie 12-Dom, ponieważ „Dom” nie był jednostką czasu, lecz — w połączeniu 

z  daną  cyfrą  —  nazwą i  symbolem  graficznym  określonego  roku  w  52-letnim  cyklu,  na  jakim  opierał  się 
aztecki kalendarz. Nieścisłość autora, Metysa urodzonego w kilka zaledwie lat po konkwiście, świadczy o 

szybkości,  z  jaką  popadały  w  zapomnienie  wyższe  elementy  kultury  tubylczej.  Zob.  George  C.  Vaillant, 

Aztekowie z Meksyku, przekład Jadwigi Maliszewskiej-Kowalskiej, PWN, Warszawa 1965, s. 240— 244. 

52

  ...ś w i ą t y n i a   d e m o n a   z w a n a   ś w i ą t y n i ą   H u i t z i l o p o c h t l i ...  —  Muñoz  Camargo 

utożsamia,  zgodnie  z  ówczesnymi  tezami  Kościoła  czy  też  z  ich  interpretacją  przez  misjonarzy,  kult 

pogański z demonizmem. Tę neoficką gorliwość spotyka się często w pismach indiańskich z owego okresu. 

53

  Y c h t l i l m a t l e  (náhuatl) — właściwie ichtlilmatli, płaszcz z włókna sizalowego, stanowiący część 

meksykańskiego stroju. 

54

  C o m a l e s   (náhuatl)  —  gliniane  płytki  używane  do  dziś  przez  Meksykanów  do  pieczenia 

kukurydzianych placków. 

55

  ...s z l i f i e r z y   s z m a r a g d ó w   —  chodzi  tu  w  ogóle  o  szlifierzy  cennych  kamieni,  gdyż  w 

Meksyku nie występują szmaragdy, tylko kamienie półszlachetne, często o zielonym zabarwieniu, głównie 
jadeity. 

56

  A m o s q u e a d o r e s  (hiszp.) — wielkie wachlarze z piór osadzone na długim trzonku. 

67

  C a ñ u t o s   (hiszp.)  —  dosłownie:  rureczki.  Aztekowie  przechowywali  złoty  piasek  w  wydrążonych 

dutkach od piór. 

58

 T l a u h q u e c h o l  (náhuatl) — czerwony ptak, prawdopodobnie flaming lub papuga. T z i n i t z c a n  

(náhuatl)  — ptak  (Trogonorus mexicanus)  o upierzeniu barwnym  i  delikatnym.  Z  a  c u  a  n (náhuatl)  — 
ptak o piórach żółtozłotych. 

59

 P a ñ e t e s  (hiszp.) — przepaski z płótna, używane przez Indian zamiast spodenek. 

60

  H u í p i l  (náhuatl) — rodzaj długiej luźnej bluzy bez rękawów noszonej przez Indianki. 

61

  C h i l e   (od  náhuatl  chilli)  —  ostra  przyprawa korzenna  z  tartych  strączków  rośliny  podobnej  do 

papryki. 

62

  F r i j o l  (amerykanizm od hiszp, fréjol — fasola) — gatunek fasoli o czarnej barwie i ostrym smaku. 

63

 R o k   1 3 - K r ó l i k  — według naszego kalendarza rok 1518 n, e. 

64

 Petatillo (od náhuatl petlatl) — mata wyplatana ze słomy lub sitowia; wszelka plecionka. 

65

  C h a l c h i h u i t e s   (náhuatl)  —  półszlachetne  kamienie  o  różnych  barwach,  głównie  zielone, 

jadeity. 

66

  O b s y d i a n  — czarne lub ciemnozielone szkliwo wulkaniczne. 

67

  T l a l o c a n   T e c u h t l i   —  dosłownie:  Pan  z  Krainy  Tlaloka,  czyli  sam  Tlalok,  bóg  deszczu  i 

kiełkowania, jedno z naczelnych bóstw azteckiej mitologii. 

68

  K a p i t a n  — nie oznaczało to konkretnego stopnia wojskowego, lecz po prostu tyle co „wódz”. W 

tym wypadku chodzi o Cortésa. 

69 

Zmęczony  m u s i   b y ć   b ó g ...  —  wyrażenie  przekonania  o  zmęczeniu  przybysza  stanowiło  u 

Azteków rodzaj formuły powitalnej, stąd też nieraz powtarza się w tekście. 

70

  D o m   W ę ż a  — prawdopodobnie świątynia Quetzalcoalla — Pierzastego Węża. 

71

  N i e c h a j   d w ó c h   j e ń c ó w   u b a r w i ą   g l i n k ą   —  rytuał  aztecki  przewidywał  malowanie 

ofiar, które miano złożyć na ołtarzu bóstwa, w deseń określony przez okoliczność. 

72

  ...w   ż e l a z o   s i ę   u b i e r a j ą ...  —  Aztekowie  nie  znali  żelaza.  W  oryginalnych  tekstach 

indiańskich nazywa się je przeważnie czarną miedzią. 

73 

B r o d a   i c h   j e s t   d ł u g a ,   t a k ż e   ż ó ł t a . . .   W ł o s   i c h   j e s t   s k r ę c o n y ...  — 

Aztekowie, jak większość Indian amerykańskich, mają włosy czarne i gładkie oraz słaby zarost na twarzy, 

toteż dziwiły ich jasne pukle i kręcone brody wielu spośród Hiszpanów. 

74 

J e ż e l i   c h o d z i   o   i c h   j a d ł o . . .   s u t e ,   b i a ł e ,   l e k k i e   —  hiszpańskie  ekspedycje 

background image

wyruszające  z  Antyli  zaopatrywały  się  w  zapasy  casabe  —  placków  wyrabianych  z  kłączy  manioku  przez 
tamtejszych Indian. 

75

   I c h   p s y   s ą   o g r o m n e ...  —  psy  Azteków  były  nieduże.  Hodowali  oni  m,  in,  małe  bezwłose 

pieski dla ich mięsa. Dlatego też grozę  
w nich budziły wielkie brytany, specjalnie tresowane przez Hiszpanów na skolonizowanych już Antylach do 

ścigania Indian. 

76

 T o r t i l l e  — tortillas (hiszp.), placki kukurydziane, do dziś podstawowe pożywienie meksykańskiej 

wsi. 

77

 ...l u d z i   c z a r n y c h ... — w wyprawie Cortésa było kilku Murzynów. 

78

  Owoce:  z a p o t e   r o s n ą c e   n a   d r z e w i e   —  sapoty,  owoce  kształtu  niewielkiego  jabłka,  o 

słodkim,  ciemnożółtym  miąższu,  pełnym  drobnych  pestek;  t e z o n z a p o t e   (mamey)  —  Lúcuma 

memmosa,  owoce  rośliny  należącej  do  tej  samej  rodziny  co  sapoty,  większe  jednak,  o  szorstkiej  skórce 

barwy  brunatnej,  miąższu  krwistoczerwonym,  z  jedną  sporą  pestką  lśniąco  brązową;  a z t a z a p o t e   — 
Anona  muricata,  owoc  wielkości  jabłka,  kształtu  owocu  morwy  lub  maliny,  barwy  zielonkawej  z  białym 

nalotem i o miąższu białym, mleczno-słodkim, oraz z dużą ilością pestek; z a p o t e   c a c a   d e   g a l l i n a  

(być  może  chicozapote)  —  owoc  z  gatunku  Achras  sapota,  duży,  zielony,  z  czarnym  miąższem,  przez  co 
przypuszczalnie  został  nazwany  sapotem  kurza  kupka;  c a m o t e   —  Ipomoea  batatas,  bataty,  słodkawe 

bulwy pokrewne naszemu ziemniakowi; cztery następne owoce należą do tej samej rodziny, a mianowicie: 

c u a u h c a m o t e   —  Jatropha  Manihot,  p o x c a u h c a m o t e   (camote  plamiste,  fioletowe)  — Jatropha 
species  
x o c h i c a m o t e   (camote  fioletowe)  —  Batatas  species,  t l a p a l c a m o t e   (camote  czerwone); 

j i c a m a   —  Dolichos  bulbosus,  białe,  słodkie  korzenie;  m a z a x ó c o t l   (owoc  jelenia?)  —  Pridium 

Guayava,  małe  gojawy,  owoce  wielkości  wiśni,  ze  słodkim  miąższem  i  drobnymi  pesteczkami;  o w o c  
r z e c z n y  (atoyajacote)  —  Spondias  species,  gatunek  gojaw;  g u a y a b a   (xalxócotl)  —  gojawa; 

c u a u h j i l o t e s  — duże młode kaczany kukurydzy;  a g u a c a t e  — Persea gratísima, awokado, owoc w 

kształcie bardzo dużej gruszki, o skórce zielonej, miąższu żółtym lub zielonkawym, konsystencji masła, z 
jedną  dużą  pestką  w  środku;  h  u  a  j  e  s  —  owoce  podobne  do  chleba  świętojańskiego;  t e j o c o t e s   — 

owoce  podobne  do  jabłek,  z  zewnątrz  żółte  lub  czerwone,  o  białym  miąższu;  c a p u l i n e s   —  owoce 

podobne  do  wiśni;  t u n a s   —  owoce kaktusa Opuntia  species,  nieco  większe  od jajka,  zielonkawożółte  z 
zewnątrz, o miąższu słodkim, soczystym, barwy pomarańczowej, z białymi drobnymi pesteczkami; dalsze 

cztery  są  odmianami  tegoż  owocu:  tunas  czerwone,  tunas  słodkie,  tunas  podobne  do  sapotów,  tunas 

wodniste. 

79

  D o m   S ł o ń c a ,   Z i e m i a   T l a l o c a ,   D o m   C i n t l i   —  legendarne  włości  azteckich  bóstw, 

sytuowane w przybliżeniu, od- 

powiednio:  na  zachód,  na  wschód  i  na  południe  od  stolicy  Tenochtitlan.  Zob.  Skorowidz,  T l a l o c ,  

C i n t l i .  

80

  C a r t a s   d e   r e l a c i ó n   —  listowne  raporty,  w  których  Hernán  Cortés  informował  Karola  V  o 

przebiegu podboju Meksyku. Zachowały się pierwsze cztery z tych listów. Cortas de relación, Meksyk 1944. 

81

  ...d a l i   i m   s w o j e   c ó r k i   —  według  azteckich  zwyczajów  wojownikom  towarzyszyły  w 

wyprawach oficjalne kochanki, dlatego też Tlaszkalanie obdarowali dziewczętami swoich sprzymierzeńców 
Hiszpanów, przybyłych bez damskiej świty. 

82

  S a n t i a g o   (hiszp.)  —  święty  Jakub.  Od  czasów  rekonkwisty  był  on  patronem  hiszpańskich 

rycerzy,  którzy  używali  jego  imienia  jako  narodowego  zawołania  bojowego,  analogicznego  do  np. 
francuskiego: Montjoie Saint-Denis. 

83

  N i b y   m a ł p y   p o d n o s i l i   z ł o t o ...  —  Aztekowie  z  pogardliwym  zdumieniem  przyglądają  się 

radości  Hiszpanów  na  widok  złota,  ponieważ  w  Meksyku  używano  wprawdzie  tego  metalu  do  wyrobu 
ozdób, sam handel jednak był głównie wymienny i ze złotem nie wiązano pojęcia największego bogactwa. 

84

  ...z o s t a ł   o n   n a z w a n y   H e r n á n d o ,   t a k   j a k   n a s z   k r ó l   c h r z e ś c i j a ń s k i ...  — 

chodzi  tu  o  Ferdynanda  Aragońskiego  (1452—1516),  który  poślubił  przyszłą  królowę  Hiszpanii  Izabelę  i, 
gdy  wstąpiła  na  tron,  panował  z  nią  wspólnie  nad  zjednoczoną  Hiszpanią;  znani  są  oni  jako  para 

Monarchów Katolickich. 

85

  ...b a r b a r z y ń c o m ,   j a k i m i   s ą   c h r z e ś c i j a n i e   —  jak  widać,  dla  pewnej  części  ludności 

indiańskiej Hiszpanie byli popolocas, tj, barbarzyńcami, jeszcze zanim doszło do bezpośredniego starcia w 

stolicy. Po jej upadku natomiast znów będzie się przypisywać im boskość, przynajmniej w słowach. 

86

   A m a r i l l a   f r a g a n t e  (hiszp.) — kwiat żółty i wonny. 

87

  D o   t w e g o   m i a s t a   M e k s y k u   d o t a r ł e ś   —  całe  powitanie  Cortésa  odbywa  się  przy 

założeniu, że jest on zapowiedzianym przez dawną tradycję wracającym zza mórz bogiem Quetzalcóatlem, 

od  którego  wywodzi  się  cała  aztecka  cywilizacja.  Trwoga  zaś,  jaką  budzi  w  Motecuhzomie  ten  powrót, 

background image

wywołana  jest obawą,  że  bóg zażąda  zdania  rachunku z  rządów  dynastii,  Aztekowie  byli bowiem  na  tych 
ziemiach w istocie najeźdźcami, a sam kult Quetzalcóatla przyjęli od dawniejszych ich mieszkańców. 

88

  J a k   g d y b y   w s z y s c y   z j e d l i   g r z y b y   w y w o ł u j ą c e   h a l u c y n a c j e ...  —  Aztekowie 

szeroko stosowali do celów rytualnych rozmaite odmiany grzybów o właściwościach narkotycznych. Rośnie 
ich w Meksyku wiele gatunków. Sam zwyczaj odurzania się nimi 

zachował się w niektórych częściach Meksyku do dziś. 

89

  Ś w i ę t o   T ó x c a t l   —  związane  z  początkiem  pory  deszczowej  uroczystości  ku  czci  boga 

Huitzilopochtli i Tezcatlipoki, w czasie których składano m, in, ofiary z dzieci. Ponieważ tekst o nich nie 

wspomina, prawdopodobnie ze względu na obecność Hiszpanów, których nieprzychylny stosunek do ofiar 

z  ludzi  był  już  znany,  zrezygnowano  z  części  obchodów.  Miesiąc  Tóxcatl  przypadał  wg  kalendarza 
azteckiego na okres od ok. 3 maja do ok. 

22 maja naszego kalendarza. 

90

  C h i c a l o t e  (náhuatl) — roślina z rodziny makowatych (Argemone mexicana), argemon. Ciasto z 

jej  mielonych  ziaren  służyło  do  ulepienia  świątecznej  figury  Huitzilopochtli,  który  był  m,  in,  bogiem 

nasion. 

91

  M a x t l e (náhuatl) — rodzaj bawełnianej przepaski, którą Aztekowie nosili zamiast spodenek. Na 

rysunkach widoczny jest jej koniec, zwisający z przodu niby fartuszek. 

92

  ...j a d ł o   p o s t n e   —  święta  u  Azteków  były  poprzedzane  przez  dłuższe  lub  krótsze  okresy 

poświęcone rozmaitym praktykom umartwiającym, m, in, postom. Pochodziło to głównie z faktu, że cykl 
religijnych  uroczystości  związany  był  z  cyklem  uprawy  kukurydzy,  podstawowego  pożywienia 

Meksykanów.  Poszczono  także  przy  innych  okazjach,  np.  po  ślubie  obowiązywały  4  dni  postu  przed 

konsumacją małżeństwa. 

93

  A y a t e  (náhuatl) — właściwie áyatl, zgrzebne płótno z sizalowego włókna. 

94

  ...z w a n y   O t o m i  — plemię Indian Otomi słynęło z waleczności, toteż Aztekowie nadawali nazwę 

Otomi  jako  swego  rodzaju  tytuł  czy  godność  wojskową  najdzielniejszym  spośród  swoich  własnych 
wojowników. 

95

  ...m a l o w a n e   n a   ż ó ł t o   b y ł y   t e   k o b i e t y   —  jasna  cera  u  kobiet  była  wysoko  ceniona 

przez  Azteków,  których  niewiasty  miały  skórę  z  natury  śniadą,  dlatego  też  towarzyszące  wojownikom 
dziewczęta rozjaśniały ją sobie barwnikami. 

96

  W y b u c h ł a   e p i d e m i a ...  c z a r n e j   o s p y ...  —  jak podaje T.  Milewski,  op,  cit.,  s.  103:  „Ospę, 

nie  znaną  w  Ameryce,  zawlókł  do  Meksyku  Murzyn  z  Kuby  Franciszek  Eguia,  który  przybył  do  stolicy  z 
Cortésem 24 czerwca 1520 roku i tu zachorował.” 

97  

M i e s i ą c   H u e y   T e c u i l h u i t l   —  ósmy  miesiąc  kalendarza  azteckiego,  który  w  roku  1520 

przypadł na okres od 2 do 21 lipca wg naszego kalendarza. Poświęcony był uroczystościom ku czci Xilonen, 

bogini młodej kukurydzy. 

98

   C h i r i m í a  (hiszp.) — rodzaj fletu o dwu rzędach otworów, przodek dzisiejszego oboju. 

99   

N i e d ź w i e d ź   m i o d o w y  — szop-pracz. 

100

  ... s t r ó j ,   k t ó r y   k ł a d l i   n a   s i e b i e   k a p ł a n i ,   k i e d y   r z u c a l i   o f i a r y   d o   o g n i a  

— w czasie obchodów poświęconych bogu ognia Xiuhtecuhtli (zwanemu także Huehueteotl — „Stary Bóg”) 
kapłani w rytualnych strojach wiązali jeńca, ogłuszali go maczugą lub odurzali dymem z konopi, po czym 

wrzucali do ognia, by następnie otworzyć ofierze klatkę piersiową i wyrwać serce. 

101

  N i e   p i l i   c z y s t e j   w o d y ,   t y l k o   w o d ę   z   s a l e t r ą   —  jezioro  Texcoco,  na  którego 

wyspach  leżało  miasto  Tenochtitlan,  było  słone,  a  wodę  słodką  do  stolicy  sprowadzano  akweduktami  z 

Chapultepec leżącego na lądzie stałym. Dopływ jej Hiszpanie odcięli podczas oblężenia miasta. 

102

  C o l o r í n  (hiszp.) — roślina (Erythrina americana), której kwiaty są jadalne. 

103

 A l e   w   s t r o n ę   X ó l o c ... n i k t   n i e   u c i e k a ł  — właśnie z tej strony nadeszli Hiszpanie. 

104

  N i e k t ó r y m   w y p a l a l i   p i ę t n o   g o r ą c y m   ż e l a z e m  — aczkolwiek w prekortezjańskim 

Meksyku  istniało  niewolnictwo,  nie  przybierało  ono  (z  wyjątkiem  sytuacji  jeńców  przeznaczonych  na 
ofiary)  form  brutalnych  i  nie  było  nieodwracalne.  Za  zabicie  niewolnika  np.  karano  tak  jak  za  zabicie 

wolnego  obywatela  —  śmiercią.  Dlatego  piętnowanie  i  inne  okrucieństwa  stanowiły  dla  Azteków  wielki 

wstrząs. 

105

  R o k   3 - D o m . . .   d z i e ń   1 - W ą ż  — odpowiada dacie 13 sierpnia 1521 roku naszego kalendarza. 

Data  upadku  Meksyku-Tenochtitlanu  to  data  końca  państwowości  azteckiej  i  początku  Meksyku 

kolonialnego. 

106

  R o k   1 3 - K r ó l i k   — rok 1518. Rok 1-Trzcina — rok 1519. 

107

  ....,s ł o ń c a”...  j e d n o   z   ż ó ł t e g o   m e t a l u ,   d r u g i e   z   m e t a l u   b i a ł e g o  — ze złota i ze 

srebra. Aztekowie znali w sumie tylko trzy metale: złoto, srebro i miedź, przy czym nie umieli ich wytapiać, 

background image

tylko obrabiać kuciem na zimno. 

108

  M i e s i ą c   Q u e c h o l i ,   d z i e ń   8 - W i a t r   — dosłownie: miesiąc Ptak — w roku 1519 przypadł 

na okres od 20 października do 8 listopada; dzień 8-Wiatr to 8 listopada. 

109

   S o n a j a s  (hiszp.) — grzechotki z blaszek, którymi potrząsali azteccy tancerze. 

110

  R o k   2 - K   r z e m i e ń  — rok 1520. 

111

  Ś w i ę t o   P i c i a   P u l q u e  — uroczystości żniwne w miesiącu  

Teotleco  (od  ok.  20  września  do  ok.  9  października)  związane  z  obrzędowym  pijaństwem  na  cześć 
powracających na ziemię bóstw. Pulque — napój alkoholowy ze sfermentowanego soku pewnego gatunku 

kaktusa. 

112

  Ś w i ę t o   I z c a l l i  — święto zmartwychwstania, związane z obrzędowym polowaniem, a co cztery 

lata ofiarami z jeńców. 

Trwało ono od ok. 18 stycznia do ok. 6 lutego. 

113

  R o k   3 - D o m  — rok 1521. 

114

  M i e s i ą c   T l a x o c h i m a l c o ,   d z i e ń   1 - W ą ż   —  dosłownie:  miesiąc  narodzin  kwiatów  (od 

ok. 25 lipca do ok. 13 sierpnia), w którym świętuje się ku czci Huitzilopochtli. W 1521 roku dzień 1-Wąż 

przypadał 13 sierpnia. 

115

  R o k   4 - K r ó l i k  — rok 1522. 

116

  Don  Juan  H u e h u e t z i n   —  w  początkowym  okresie  kolonii  władze  hiszpańskie  przewidywały 

zachowanie  pewnych  pozorów  uszanowania  indiańskiej  hierarchii.  Odbiciem  tego  jest  nazwisko  owego 
skolonizowanego  Indianina.  Huehuetzin  (dosłownie:  „Dostojny  Bęben”)  otrzymał  na  chrzcie  imię  Jan, 

ponieważ zaś wedle wszelkiego prawdopodobieństwa należał do jakiegoś możnego rodu tubylczego, przed 

nazwiskiem posiada hiszpańską partykułę szlachecką „don”. 

117

  M o s c o  — rodzaj muchy błotnej, której jajeczka, zebrane na wodach jeziora, ucierano z kukurydzą 

na placki. Potrawę tę do dziś spożywa się w Meksyku. 

SKOROWIDZ AZTECKICH 

IMION I NAZW GEOGRAFICZNYCH 

Zestaw ten nie jest pełny, nie obejmuje bowiem części imion i nazw, których znaczenia dosłownego nie 

udało się ustalić. Z konieczności ogólnikowe są też informacje o położeniu miejscowości, gdyż wiele z nich 
obecnie  nie  istnieje  lub  istnieje  pod  zmienioną  nazwą.  Tak  więc  skorowidz  ma  przede  wszystkim  dać 

czytelnikowi  pewne  pojęcie  o  charakterze  imiennictwa  i  toponimii  azteckiej,  o  ich  przemawiającej  do 

wyobraźni barwności i bogactwie. Zainteresowanym bliższymi szczegółami z tej dziedziny polecamy dwie 
powszechnie dostępne książki, które posłużyły m, in, do sporządzenia poniższego wykazu, a mianowicie: 

George  C.  Vaillant,  Aztekowie  z  Meksyku,  tłumaczenie  Jadwigi  Maliszewskiej-Kowalskiej,  PWN» 

Warszawa  1965  oraz:  Aztek  Anonim,  Zdobycie  Meksyku,  przetłumaczył  i  opracował  Tadeusz  Milewski, 
Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław 1959. 

A c a c h i n a n c o   —  „Na  płotach  z  trzcin”,  miejscowość  położona  o  3  km  na  południe  od  Meksyku-

Tenochtitlanu  na  wysepkach  jeziora  Texcoco.  Nazwa  pochodzi  od  plecionki  z  trzcin,  którą  umacniano 
brzegi pływających ogrodów. 

A c a m a p i c h t l i   —  „Garść  trzcin”,  panujący  w  latach  1375—1395  założyciel  dynastii  władców 

Meksyku,  która  rządziła  do  nadejścia  Hiszpanów.  Według  tradycji  wywodziła  się  ona  od  samego 
Quetzalcóatla,  ostatnim  zaś  jej  przedstawicielem  był  bratanek  Motecuhzomy  II,  dowódca  obrony 

meksykańskiej stolicy, jeniec Cortésa i jego ofiara — Cuauhtemoc. 

A c a t l i y a c a p a n  — „Czubek trzciny”, nazwa północnej bramy dziedzińca bogów Głównej Świątyni w 

Tenochtitlanie. 

A c o c o l e c a n  — „U bohatera wód”, nazwa miejscowości w pobliżu azteckiej stolicy. 

A c o l h u a c a n   —  księstwo  Texcoco,  położone  na  brzegu  wschodnim  jeziora  o  tej  samej  nazwie, 

należące, obok Tenochtitlanu i Tacuby, do federacji trzech miast azteckich. 

A c o l h u a c a n i e  — mieszkańcy Acolhuacan, czyli Texcoco, Texcocanie. 

A h u e l i t o c t z i n   —  „Czcigodny uwiędły  pęd kukurydzy”,  imię  dostojnika  meksykańskiego, który za 

panowania Motecuhzomy II nosił tytuł Mixcoatla, czyli „Węża chmur”, pochodzący od imienia  

boga  gwiazd  i  liczb  oraz  patrona  myślistwa.  Końcówka  „tzin”,  często  spotykana  w  imionach,  zwłaszcza 
„dobrze urodzonych”, oznacza dostojeństwo, jest więc jakby partykułą szlachecką o znaczeniu: czcigodny, 

background image

dostojny. 

A h u i t z o t l   —  „Potwór  wodny”,  imię  władcy  Meksyku  w  latach  1486—1503.  Był  on  stryjem 

Motecuhzomy II i jego poprzednikiem na tronie. 

A   m   á   x   a   e  — „Na rozwidleniu wody”, nazwa jednego z kanałów w dzielnicy Tlatelolco. 
A n á h u a c  — „U ludu Nahua”, aztecka nazwa Doliny Meksyku. 

A t e n c h i c a l c o  — „Na wybrzeżu krabów”, nazwa kanału w Meksyku-Tenochtitlanie. 

A t l i x c a t z i n  — „Dostojny mąż z oblicza wód”, imię meksykańskiego wojownika. 
A t l i y a c a p a n   —  „Wśród czubków  wodnych trzcin”,  miejscowość  położona  nad jeziorem  w  pobliżu 

meksykańskiej stolicy. 

A x a y á c a t l   —  „Mucha  wodna”,  władca  Meksyku  w  latach  1469—1481,  syn  Motecuhzomy  I  i  ojciec 

Motecuhzomy II. 

A x o q u e n t z i n  — „Dostojny wodna pończocha”, imię wojownika tenoczkańskiego. 

A y o t z i n t é p e c  — „Góra dostojnego żółwia”, miejscowość położona w pobliżu stolicy. 
A z c a p o t z a l c o   —  miejscowość  położona  na  stałym  lądzie  niedaleko  zachodniego  brzegu  jeziora 

Texcoco, na wysokości Tenochtitlanu. 

A z t a u t z i n  — „Dostojny pan czapli”, imię mieszkańca Tenochtitlanu. 
A z t e k o w i e   —  ludzie  z  Aztlan,  koczownicze  plemię  z  północy  Meksyku,  które  najechało  dolinę 

Anáhuac  w  XIV  wieku,  osiedliło  się  tu  zakładając  miasto  Meksyk-Tenochtitlan  i  z  czasem  osiągnęło  na 

drodze podbojów dominującą pozycję wśród zamieszkujących te ziemie plemion. 

C a c a m a t z i n   —  „Dostojny  niedojrzały  kaczan  kukurydzy”,  książę  Texcoco  w  latach  1516—1519, 

siostrzeniec Motecuhzomy II, przywódca zwolenników poddania się Hiszpanom jako istotom boskim. 

C a l m é c a c  — „W sznurze domów” (?), prehiszpańska szkoła kapłańska w Meksyku. 
C a l p i x q u e   —  „Stróż  domów”,  urzędnik  pobierający  z  ramienia  władców  Meksyku-Tenochtitlanu 

trybut od mieszkańców podbitych miast. 

C e m p o a l a   —  od  cempoalli:  „dwadzieścia”,  stolica  plemienia  Totonaków,  położona  niedaleko 

wybrzeża Zatoki Meksykańskiej. 

C e n y á u t l  — „Razem z wojownikiem”, tj. „z bogiem Tezcatlipoką”, imię mieszkańca Tenochtitlanu. 

C h a l c h i u h t l i c u e   —  „Pani,  której  suknia  jest  ozdobiona  drogimi  kamieniami”,  bogini  wód, 

zajmująca ważne miejsce wśród bóstw azteckich. 

C h a l c o   —  miasto  azteckie  nad  jeziorem  tej  samej  nazwy,  leżące  przeszło  30  km  na  południowy 

wschód od Meksyku. 

C h a p u l t e p e c   —  w  miejscu,  gdzie  dziś  w  stolicy  Meksyku  znajduje  się  słynny  park  o  tej  nazwie, 

osiedlili się pierwsi koczownicy azteccy, zanim zbudowali swoje miasta na wyspach. Stąd też sprowadzano 
później akweduktem słodką wodę do Tenochtitlanu. 

C h i c h i m e c a   —  „Koczownik”,  nazwa  plemienia  indiańskiego,  które  przed  Aztekami  zajęło  w  XIII 

wieku dolinę Anáhuac, pokonując jej wcześniejszych mieszkańców — Tolteków. 

C h i m a l p o p o c a   —  „Dymiąca  tarcza”,  imię  syna  Motecuhzomy  ÍI;  został  on  uprowadzony  przez 

Hiszpanów.i  poległ podczas Smutnej  Nocy od strzały swoich  rodaków.  Imię  to  nosił  również  poprzednio 

władca Meksyku panujący w latach 1414—1428. 

C h i n a m p a s   —  „Pływające  ogrody”  na  jeziorze  Texcoco,  które  tworzyły  całą  dzielnicę  miasta 

Tenochtitlan. 

C h i n a n t l a n  — „Wśród ogrodów”, dzielnica pływających ogrodów. 
C h o l u l a   —  hiszpańska  wersja  nazwy  Cholollan,  którą  nosiło  jedno  z  największych  miast 

wchodzących w skład meksykańskiego imperium, położone ok. 20 km na południowy zachód od Tlaxcali. 

C i h u a c ó a t l  — „Kobieta wąż”, aztecka bogini ziemi, narodzin i śmierci. Imię tej bogini nosił później 

także jej kapłan, a od czasów Motecuhzomy I wysoki dostojnik sprawujący funkcje najwyższego sędziego i 

zarządcy skarbu. Zob. też przyp. 48. 

C i n t l i   — aztecka bogini kukurydzy. 
C o a n a c o t z i n   —  „Dostojny  pan  o  kolczykach  w  kształcie  węży”,  książę  Texcoco,  następca 

Cacamatzina. 

C o h u a l p o p o c a t z i n  — „Dostojny dymiący wąż”, książę Nauhtli. 
C o y o a c a n  — „Wilcze wody”, miasteczko na brzegu jeziora Texcoco o 10 km na południowy zachód 

od Tenochtitlanu. 

C o y o h u e h u e t z i n   —  „Dostojny  stary  kojot”,  imię  dostojnika  z  Tlatelolco,  zarządcy  Domu 

Oszczepów i członka rady Cuauhtemoca. 

C o y o n a c a z c o  — „W uchu kojota”, nazwa wschodniego wybrzeża Meksyku-Tenochtitlanu od strony 

jeziora Texcoco. 

background image

C u á c h i c  — „Silny wąż”, imię azteckiego wojownika, także tytuł wojskowy. 
C u a h u e c a t i t l a n   —  „Wśród  wielkiej  słodkiej  wody”,  nazwa  grobli  łączącej  od  północy  dzielnicę 

Tlatelolco z brzegiem jeziora. 

C u a p p i a t z i n  — „Długi orzeł”, imię dowódcy arsenału w chwili przybycia Hiszpanów. 
C u a t l a x t é c a t l  — zarządca miasta Cuetlaxtlan (técatl — zarządca). 

C u a u h n á h u a c  — „U orła Nahua”, miasto azteckie, dziś Cuernavaca. 

C u a u h n o c h t l i  — „Orzeł na kaktusie”, tytuł wysokiego urzędnika w Tenochtitlanie i Tlatelolco. 
C u a u h t e m a l a  — dawna nazwa aztecka dzisiejszej Gwatemali. 

C u a u h t e m o c   —  „Zstępujący  orzeł”,  ostatni  wódz  Azteków,  wybrany  w  listopadzie  1520  roku 

podczas oblężenia Tenochtitlanu po śmierci Cuitlahuaca, następcy Motecuhzomy II. Dostał się do niewoli 
hiszpańskiej po kapitulacji azteckiej stolicy i w cztery lata później został zabity z rozkazu Cortésa. 

C u a u h t l a   —  właściwie  Cuauhtlan:  „U  orła”,  miejscowość  na  południe  od  Meksyku,  na  terenie 

obecnego stanu Morelos. 

C u a u h x i c a l c o  — „Urna orła”, jeden z dziedzińców świątyni w Tlatelolco. 

C u e t l a x t l a n   —  „Miejsce,  gdzie  się  garbuje  skórę”,  miasto  położone  na  południowy  zachód  od 

Veracruz, dziś Cotastla. 

C u i t l á h u a c   — „U pana błota”, miasto na południowym brzegu jeziora Chalco. Imię Cuitláhuac nosił 

także wódz wybrany przez Azteków po uwięzieniu Motecuhzomy II przez Hiszpanów. 

C u i t l a h u a c a t z i n  — „Dostojny Cuitláhuac”, zob. wyżej. 
C u i t l a l p i t o c  — „Mocno opasany”, imię jednego z wysłanników Motecuhzomy II. 

C u l h u a c a n   —  „U  ludzi  z  plemienia  Culhua”,  miasto  azteckie  na  południowych  brzegach  jeziora 

Texcoco, potężne w XIII i XIV wieku, później w zależności od Tenochtitlanu. 

C u l h u a c a n i e  — Aztekowie z Culhuacan lub w ogóle Meksykanie. 

E h é c a t l  — „Wiatr”, bóg wiatru, jedno z ważniejszych wcieleń boga Quetzalcóatla, inaczej Hecatzin, 

czyli „Dostojny Ehécatl”. 

H e c a t e u p a t i l t z i n  — „Dostojny zastępca boga wiatru”, imię arcykapłana-stróża modlitw w okresie 

konkwisty. Zob. Huiznahuatlailotlac. 

H e c a t z i n  — zob. E h é c a t l . 
H u e h u e t l a n   — „Wśród bębnów”, miejscowość w dolinie Meksyku. 

H u e x o t z i n k o w i e   — plemię indiańskie znajdujące się w lennej zależności od państewka Texcoco. 

H u e y   T e c u i l h u i t l   —  „Wielki  pan  święta”,  nazwa  ósmego  miesiąca  azteckiego  kalendarza, 

poświęconego obchodom ku czci Xilonen, bogini młodej kukurydzy. W roku 1520 przypadł na okres od 2 

do 21 lipca. 

H u i t z i l a n   —  „U  kolibra”  (prawdopodobnie  u  Kolibra  z  południa,  czyli  boga  Huitzilopochtli), 

dzielnica w Meksyku-Tenochtitlanie na południe od centralnego placu przy wielkiej świątyni. 

H u i t z i l o p o c h t l i  — „Koliber z południa”, bóg słońca i wojny, główny bóg Tenochtitlanu. Imię jego 

związane  jest  z  wierzeniem,  iż  ludzie  złożeni  mu  w  ofierze  oraz  wojownicy  polegli  w  boju  odchodzą  do 

rajskich  puszcz  na  południu,  gdzie  żyją  pod postacią  kolibrów.  Imię  to  zatem oznacza tyle  co  „wojownik 

zamieniony w kolibra, przybyły z południa”. 

H u i z n a h u a t l a i l o t l a c   —  „Stróż  słowa”,  arcykapłan  strzegący  poprawności  tekstu  modlitw 

wygłaszanych podczas praktyk religijnych. Funkcja ta miała duże znaczenie wobec faktu, że teksty owe były 

przekazywane z pokolenia na pokolenie głównie ustnie, ponieważ hieroglify były zbyt mało dokładne dla 
przedstawienia ich często skomplikowanej treści. 

I a s t a c h i m a l  — „Posiadacz tarczy z czaplimi piórami”, imię pazia Cuauhtemoca. 

I t l á c a c   —  „Szczyty  olch”,  miejscowość  położona  między  Tlacopan  (Tacuba)  a  dzielnicą  Meksyku 

Nonohualco, u wejścia na groblę zachodnią. 

I t z c ó a t l   —  „Wąż  z  obsydianu”,  także  zwany  Itzcoatzin  —  „Dostojny  wąż  z  obsydianu”,  władca 

Meksyku w latach 1428— 1440 i twórca potęgi tego państwa, dominującego w dolinie Meksyku. 

I t z c u a u h t z i n  — „Dostojny orzeł z obsydianu”, imię zarządcy arsenału i wodza Tlatelolków, który 

jako jedyny towarzyszył Motecuhzomie II w jego niewoli. 

I x t l i l x ó c h i t l   l u b   I x t l i l x ú c h i t l   —  „Czarny kwiat”;  imię  to  nosiło kilku władców  w  dziejach 

państewka Texcoco, m, in, ojciec słynnego Nezahualcoyotla. Ten, o którym mowa jest w 

książce,  był  synem  poprzedniego  władcy  Texcoco  —  Nezahualpilli  i  bratem  panującego  w  okresie 

konkwisty Coanacochtzina. Zob. także przyp. 37. 

I z t a c t é p e t l  — „Biała góra”, nazwa wulkanicznej góry (5280 m n, p, m.) położonej na południowy 

wschód od miasta Meksyku, niedaleko Popocatepetla. Znana jest także jako Iztaccihuatl — „Biała kobieta”. 

I z t a p a l a p a   —  „Wśród  wody  ze  słonym  mułem”,  miasto  azteckie  na  południowym  brzegu  jeziora 

background image

Texcoco, połączone groblą z Tenochtitlanem, dziś Ixtapalapan. 

M a c u i l t l a p i l c o  — „Pięć ogonów”, miejscowość na drodze do Tlac o p a n .  

M a l i n t z i n   —  „Dostojna  Marina”,  tak  nazwali  Aztecy  młodą  tłumaczkę  Cortésa,  Indiankę,  której 

Hiszpanie na chrzcie nadali imię Marina. Imię zostało zniekształcone, ponieważ język náhuatl nie posiada 
dźwięku  odpowiadającego  literze  r.  Z  kolei  sami  Hiszpanie,  biorąc  imię  Malintzin  za  oryginalne  imię 

azteckie,  wymawiali  je  po  swojemu:  Malinche.  Indianie  nieraz  zwracali  się  tym  imieniem  do  samego 

Cortésa,  co  znalazło  odbicie  w  szeregu  tekstów  kronikarskich.  Marina-Malintzin-Malinche  towarzyszyła 
Cortésowi przez cały czas wyprawy, została jego żoną i matką jego syna Martina Cortés. 

M i c t l a n  — „Kraina śmierci”, rodzaj czyśćca, przez jaki musieli przejść zmarli Aztekowie, którzy nie 

polegli w boju lub na ołtarzu boga, zanim dostali się do miejsca wiecznego pobytu. Jest to zarazem nazwa 
dwóch miast meksykańskich w czasach azteckich. Zob. niżej. 

M i c t l a n c u a u h t l a  — „Wśród orłów z krainy śmierci”, czyli Mictlan Wielki, nie istniejące już dziś 

miasto nad brzegiem Zatoki Meksykańskiej w pobliżu dzisiejszego Veracruz. 

M i c t l a n t o n c o  — „Mała kraina śmierci”, miejscowość na drodze z Meksyku do Tlacopan (Tacuba). 

M i c t o n c o  — zob. wyżej. 

M i x c o a t e c h i a l t i t l a n   —  „Miejsce,  gdzie  się  oczekuje  Węża  z  chmur”,  nazwa  kanału  w 

Tenochtitlanie,  nad  którego  brzegiem  ludność  oczekiwała  zwykle  myśliwych  wracających  groblą  z 

Tlacopan, po odbyciu rytualnego polowania ku czci boga Mixcoatla — „Węża z chmur”. 

M i x c o a t l a i l o t l a c t z i n   —  „Dostojny  Wąż  z  chmur  z  Tlailotlac”,  bóg  myślistwa.  Zob.  także 

T l a i l ó t l a c .  

M o t e c u h z o m a   (także  Moctezuma  lub  Montezuma)  —  „Pan  się  gniewa”.  Imię  to  nosiło  dwóch 

władców Meksyku: Motecuhzoma I noszący przydomek Ilhuicamin, „Gniewny”, który panował w  
latach 1440—1469, oraz jego wnuk, Motecuhzoma II Xocoyotzin, „Dostojny Motecuhzoma młodszy”, który 

piastował władzę w latach 1503—1520. Panowanie tego ostatniego przerwało przybycie Hiszpanów. Zginął 

on  w  okolicznościach  niezupełnie  wyjaśnionych.  Według  źródeł  hiszpańskich  zabił  go  kamień  rzucony 
przez  Indian w  chwili,  gdy  będąc zakładnikiem  w  niewoli  hiszpańskiej ukazał  się  współplemieńcom,  aby 

nakłonić ich do poddania się Hiszpanom. Źródła indiańskie natomiast podają, iż został on zamordowany 

przez Hiszpanów w chwili, gdy ci szykowali się do opuszczenia Tenochtitlanu podczas Smutnej Nocy. 

M o t e l h u i h t z i n  — „Dostojny nisko się ceniący”, imię kapłana, piastującego godność Stróża słowa 

po Hecateupatiltziriie. Zob. także Huiznahuatlailotlac. 

N a u h t l a  — miejscowość na brzegu Zatoki Meksykańskiej na północ od dzisiejszego Veracruz. 
N e z a h u a l c ó y o t l   (1418—1472)  —  „Głodujący  kojot”,  najwybitniejszy  władca  w  dziejach  Texcoco, 

poeta. Zasłynął jako autor m, in. 60 hymnów do Dawcy Życia. W pewnym okresie swego życia przebywał 
na wygnaniu ukrywając się w górach. Stąd też pochodzi imię, pod jakim znany jest historii. 

N e z a h u a l p i l l i   —  „Głodujący  książę”,  syn  Nezahualcoyotla.  Panował  na  Texcoco  w  latach  1472—

1516. 

N e z a h u a l p i t z i n t l i   — zob. wyżej. 

N e z a h u a l q u e n t z i n  — „Skromnie odziany”, dostojnik z Texcoco. 

N o n o h u a l c o   —  północno-zachodnia  dzielnica  miasta  Meksyku-Tenochtitlanu,  dziś  Nonoalco  — 

dzielnica Meksyku. 

O p o c h t z i n  — „Dostojny mąż z południa”, imię azteckiego wojownika. 

O t o m i   —  grupa  plemion  indiańskich,  która  najechała  Dolinę  Meksyku  przed  napływem  plemion 

Nahuas. Otomi zostali pokonani przez Azteków, lecz sława ich waleczności sprawiła, że wybitni wojownicy 

meksykańscy nazywani byli Otomi, co stanowiło rodzaj godności czy stopnia wojskowego. Jest to zarazem 

nazwa języka, którym posługiwały się plemiona Otomi. 

O t o n c a l p u l c o   —  „Wielki  dom  Otomi”,  przypuszczalnie  dziedziniec  świątyni  pozostałej  z  czasów 

Otomi. 

P a n q u e t z a l i s t l i   —  „Święto  chorągwi”,  piętnasty  miesiąc  kalendarza  azteckiego.  W  roku  1519 

przypadł na okres od 19 listopada do 8 grudnia wg kalendarza europejskiego. Miesiąc ten był poświęcony 

obchodom ku czci boga wojny i Słońca, Huitzilopochtli. 

P e t l a c a l c o  — „Dom z mat”, nazwa jednego z przejść na kanale przecinającym groblę prowadzącą z 

azteckiej stolicy do Tlacopan. 

P e t l a l c á l c a t l   —  nazwa  godności  majordoma,  szefa  urzędników  zajmujących  różne  stanowiska  w 

pałacu władcy i w świątyniach. 

P e t l a u h t z i n  — „Dostojny gładki mąż”, imię wodza, który pełnił funkcję strażnika Czarnego Domu, 

tj, przyświątynnej uczelni kapłańskiej. 

P i n o t i  — „Cudzoziemiec”, imię lub przydomek zarządcy miasta Cuetlaxtlan. 

background image

P o p o c a t e p e t l   —  „Dymiąca  góra”,  do  dziś  zachowana  nazwa  największego  wulkanu  w  Meksyku 

(5450 m n, p, m.). 

P o p o t l a  — właściwie Popotlan: „Wśród mioteł”, miejscowość na lądzie stałym u wylotu zachodniej 

grobli biegnącej z Tenochtitlanu. 

Q u e c h o l a n  — „U ptaka”, miejscowość w dolinie Meksyku. 

Q u e t z a l a z t a t z i n   —  „Dostojny  czapla  o  ozdobnych  piórach”,  imię  kapłana  zajmującego  się 

malowaniem ofiar przygotowanych do złożenia w ofierze bogom! 

Q u e t z a l c ó a t l   —  „Wąż  Pierzasty”,  mityczny  bohater-twórca  cywilizacji  meksykańskiej  i  zarazem 

jedno z głównych bóstw prekortezjańskiego Meksyku. Imię jego, złożone ze słów: quetzal (bogato i barwnie 

upierzony  ptak  środkowoamerykański)  oraz  coati  (wąż),  związane  jest  z  naczelnym  symbolem  azteckiej 
mitologii,  odziedziczonym  po  wcześniejszych  kulturach  z  Doliny  Meksyku,  a  mianowicie  często 

przedstawianym w rzeźbie i malowidłach Pierzastym Wężem, łączącym w sobie atrybuty przyziemności i 

wzniosłości  w  sposób  charakterystyczny  dla  swoistego  metafizycznego  lub  mitycznego  dualizmu,  jaki 
cechował wierzenia Azteków. 

T a c u b a   —  właściwie  T l a c o p a n   —  „Wśród  krzewów”,  miasto  położone  o  10  km  na  zachód  od 

Tenochtitlanu, wraź z którym jak również z Texcoco tworzyło federację miast azteckich. Władcy tych trzech 
miast stanowili najwyższą radę federacji. 

T e c a t z i n  — „Dostojny mąż”, imię lub przydomek dostojnika w Tenochtitlanie. 

T e c o l o t e   d e   Q u e t z a l   —  „Sowa-Quetzal”,  imię,  jakie  nadawano  wojownikowi  przebranemu  w 

rytualny strój władcy Ahuizotla. Było to  swego rodzaju magiczną inwestyturą w najwyższą moc bojową z 

woli boga Huitzilopochtli. 

T e c p a n c a l t i t l a n   —  „Przy  domu  pana”,  część  dzielnicy  Tlatelolco  przylegająca  do  pałacu,  gdzie 

mieszkali do 1473 roku dawni władcy Meksyku. 

T e c p a n t z i n c o  — „Na tyłach pałacu”, nazwa kanału przecinającego gościniec do Tlacopan. 

T e c u a n t é p e c  — „Góra Tecuán”, dawna nazwa miejscowości Tehuantépec, położonej nad zatoką o 

tej samej nazwie. 

T e c u h t l i   —  „Władca”,  a  więc  T l a l o c a n   T e c u h t l i   —  „Władca  krainy  Tlaloka”,  czyli  sam bóg 

deszczu, Tláloc. 

Tecuìlhuitl — zob.  H u e y   T e c u i l h u i t l . 

T e l p o c h c a l l i  — „Dom młodych”, dzielnicowa szkoła dla młodzieńców z kasty wojowników. 

T e m i l o t z i n   — imię dostojnika z Tlatelolco, członka rady przybocznej Cuauhtemoca. 
T e m o c t z i n   —  „Dostojny  ten,  który  zstępuje”,  imię  jednego  z  wodzów  azteckich,  uczestnika  walk 

podczas oblężenia Tenochtitlanu. 

T e n o c h t i t l a n  — „Wśród kamiennych kaktusów”, stara nazwa aztecka stolicy Meksyku. 

T é n t i l  — „Czarna wargi”, imię dostojnika pełniącego funkcję administratora świątyni. 

T e o c a l h u e y a c a n   —  „Jezioro  świątyni”,  miasto  jednego  z  plemion  Otomi,  położone  o  20  km  na 

północny zachód od Meksyku. 

T e o t i h u á c a n   —  „U  bogów”,  wielki  ośrodek  kultowy  z  epoki  klasycznej  kultury  meksykańskiej, 

położony ok. 40 km na północny wschód od stolicy Meksyku. Pierwszy okres jego budowy skończył się z 
nastaniem naszej ery. 

T e o t l e c o   —  „Bóg  przychodzi”,  dwunasty  miesiąc  kalendarza  azteckiego.  W  roku  1520  przypadł na 

okres od 20 września do 9 października. Był poświęcony pierwszemu bogu, który zszedł z nieba na ziemię, 
Tezcatlipoce, a raczej jego czerwonemu wcieleniu, bogu siewów i krzewienia, Xipe Tótec. 

T e p e i l h u i t l  — „Święto góry”, trzynasty miesiąc kalendarza azteckiego, poświęcony Tlalokowi, bogu 

deszczu. W 1520 r. przypadł na okres od 10 do 29 października naszego kalendarza. 

T e p e o a t z i n  — „Dostojny pan gór”, imię azteckiego wojownika. 

T e p e t z i n c o  — „Za górą”, dzielnica w Meksyku-Tenochtitlanie. 

T e p e y a c   —  „Szczyt  góry”,  miejscowość na  lądzie  stałym na  północ od Tenochtitlanu, połączona ze 

stolicą  aztecką  groblą  przez  jezioro  Texcoco.  Obecnie  jest  to  podmiejska  dzielnica  Meksyku,  słynna  z 

postawionej tam w XVI wieku bazyliki Matki Boskiej. Zob. także przyp. 7. 

T e p u t z t i t o l o c  — „Zginający plecy”, imię członka świty Cuauhtemoca.  
T e t a m a z o l c o   —  „U  kamiennej  żaby”,  kanał  nazwany  tak  prawdopodobnie  od  stojącej  nad  nim 

rzeźby.  

T e t l e p a n q u e t z a l t z i n   —  „Dostojny  ten,  który  rzuca  ludzi  w  ogień”,  imię  następcy  tronu  w 

Tlacopan (Tacuba), pochodzące od tytułu kapłana, składającego ofiary z ludzi na stosie ku czci boga ognia 

Huehueteotla (inaczej zwanego  X i u h t e c u h t l i ) .  

T e u c a l c o  — „W domu boga”, skarbiec, w którym przechowywano głównie kosztowne stroje rytualne, 

background image

w jakie ubierano posągi bóstw na czas uroczystości religijnych.  

T e u c n e n e n q u i  — „Wielki wędrowiec”, emisariusz Motecuhzomy.  

T e u h c a l h u e y a c a n  — „W domu wielkiego boga”, miejscowość w dolinie Meksyku. 

T e x c a l a  — zob. Tlaxcala. 
T e x c o c o   (lub  T e z c o c o ,  lub  T e t z c u c o )  —  „Na  skale”,  największe  po  Tenochtitlanie  miasto 

azteckie,  położone  o  20 km na  północny wschód od stolicy,  na  przeciwległym brzegu  jeziora  o tej  samej 

nazwie. 

T e x o p a n  — „Miejsce błękitne”, dzielnica w Tenochtitlanie. 

T e z c a o c a c   —  „Wąż  zwierciadeł”,  wschodnia  brama  dziedzińca  bogów  w  wielkiej  świątyni  w 

Meksyku-Tenochtitlanie. 

T e z c a t l i p o c a  — „Dymiące zwierciadło”, obok Quetzalcóatla i Huitzilopochtli jedno z największych 

bóstw azteckich, bóg Słońca, czarnej magii i patron miasta Texcoco. Do rytualnych praktyk na jego cześć 

używano okrągłego zwierciadła z obsydianu, które należy też do tradycyjnego stroju bóstwa. 

T i z a c a h u á c a t l   — „Ten od białego wina z agawy”, tytuł dworski odpowiadający podczaszemu. 

T i z a t l a n  — „Wśród białej ziemi”, miejscowość na południowy zachód od Tenochtitlanu. 

Tízoc — władca Meksyku w latach 1481—1486. 
T l a c a h u e p a n t z i n  — „Dostojny wśród wielkich”, imię jednego z synów Motecuhzomy II. 

T l a c a n t z o l l i  — „Dwóch ludzi złączonych w jedno ciało”, bracia syjamscy. 

T l a c a t é c a t l   —  „Ten,  co  ma  pieczę  nad  ludźmi”,  wojskowy  tytuł  nadawany  wojownikom,  którzy 

wzięli już czterech jeńców. 

T l a c o c h c á l c a t l   —  „Pan  domu  oszczepów”,  tytuł  dostojnika,  który  miał  pod  swym  zarządem 

arsenał. 

T l a c o c h c a l c o  — „Dom oszczepów”, arsenał. 

T l a c u h t z i n   —  „Dostojny  grot”,  imię  wodza,  który  piastował  godność  Cihuacóatla  za  panowania 

Cuauhtemoca. 

T l a i l ó t l a c   —  nazwa  okolic  miasta  Chalco,  położonego  o  30  km  na  południowy  wschód  od 

Tenochtitlanu. 

T l a l o c  — „Ten, który powoduje kiełkowanie”, aztecki bóg deszczu. 
T l a l o c a n   —  „U  Tlaloca”,  mityczny  raj  ziemski  położony  według  azteckich  wierzeń  daleko  na 

wschodzie.  Miało  to  przypuszczalnie  związek  z  faktem,  że  na  wybrzeżach  Zatoki  Meksykańskiej  panuje 

klimat podzwrotnikowy. 

T l a l t e c a t z i n   —  „Dostojny  pan  ziemi”,  wódz  plemienia  Tepaneków,  którzy  sprzymierzyli  się  z 

Hiszpanami. Poległ w czasie Smutnej Nocy. 

T l a l t e c a y o a c a n   —  „Tam  gdzie  jest  wody  na  łyk  żółwia”,  odcinek  kanału  Tolteków.  Zob.  też 

Toltekowie. 

T l a t e l o l c o   —  „Pagórek  z  ziemi”,  miasto  sąsiadujące  od  północy  z  Tenochtitlanem,  założone  na 

początku XIV wieku i włączone do stolicy w roku 1473. Dziś jest to dzielnica Meksyku. 

T l a x c a l a   —  właściwie  T l a x c a l l a n :  „Wśród  kukurydzianych  placków”,  dawniej  Texcallan: 

„Wśród  skał”,  miasto  położone  o  90  km  na  zachód  od  Meksyku-Tenochtitlanu;  płaciło  ono  trybuty 
azteckim władcom ze stolicy, toteż mieszkańcy jego sprzymierzyli się z Hiszpanami w nadziei, iż przy ich 

pomocy zdołają pokonać Azteków. 

Tlaxcaltecas lub T l a s z k a l a n i e  (spolszczone) — mieszkańcy Tlaxcali. 
T l i l i u h q u i t é p e c  — „Na czarnej górze”, miasto plemienia Otomi, na północny wschód od Tlaxcali. 

T l i l p o t o n k i   — „Ten, który pachnie atramentem”, imię dostojnika azteckiego, pochodzące od nazwy 

godności czy tytułu urzędnika kierującego pisarzami kodeksów. 

T l i l y u h c a n   — „Czarne miejsce”, miejscowość na zachód od stolicy. 

T o l l a n   — „Wśród trzcin”, dawna nazwa byłej stolicy plemienia Tolteków, miasta położonego o 50 km 

na północ od Meksyku, dziś znanego jako Tula. 

T o l m a y e c a n  — „Na trzech ramionach trzcin”, nadbrzeżna część dzielnicy Tlatelolco w Meksyku. 

T o l t e k o w i e   — „Ludzie z Tollan”, Indianie należący do grupy szczepów Nahuas, przybyli do Doliny 

Meksyku z północy w VII—VIII wieku. Zbudowali tu swą stolicę Tollan. W XIII wieku zostali wyparci przez 
najeźdźców z północy, koczowniczè plemiona  

Chíchimeca,  które  z  kolei  uległy  w  XIV  wieku  Aztekom.  Ponieważ  wśród  Azteków  przetrwała  pamięć  o 

doskonałości,  do  jakiej  doszli  Toltekowie  w  rzemiosłach,  z  czasem  zaczęto  nazywać  Toltekami  wszelkich 
rzemieślników,  niezależnie  od  pochodzenia.  Tak  np.  kanał  Tolteków  w  Tenochtitlanie  to  tyle  co  kanał 

Rzemieślników. 

T o n a n t z i n  — „Nasza matka”, bogini macierzyństwa, jedno z wcieleń bogini Cihuacóatl. 

background image

T o n a t i u h   —  „Słońce”,  przydomek  taki  nadali  Aztekowie  rudowłosemu  konkwistadorowi  Pedro  de 

Alvarado. 

T o p a n t é m o c   —  „Ten,  który  na  nas  zstąpił”,  imię  wojownika,  pochodzące  przypuszczalnie  od 

godności kapłańskiej kultu Tezcatlipoki. 

T o t o c a l c o   — „W domu ptaka”, skarbiec osobisty Motecuhzomy II. 

T ó x c a t l  — „Święto suszy” obchodzone przez Azteków ok. 20 maja ku czci boga Huitzilopochtli. Jest 

to też nazwa piątego miesiąca kalendarza azteckiego; w roku 1520 przypadł on na okres od 3 do 22 maja. 

T u l a  — zob. T o l l a n . 

T u z t l a n  — właściwie Tostlan: „Wśród papug”, miejscowość w pobliżu dzisiejszego Veracruz. 

T z a p o t l a n   —  „Wśród  sapotów”,  nazwa  jednej  z  dzielnic  Meksyku  i  przepływającego  przez  nią 

kanału. 

T z i h u a c p o p o c a t z i n   —  „Dostojny  biały  dym”,  imię  dostojnika,  który  piastował  godność 

Cihuacóatl jako następca Tlilpotonki. 

T z i l a c o t z i n   —  „Dostojny  mąż  bijący  w  miedź”,  imię  wojownika  pochodzące  od  nazwy  muzyka, 

przypuszczalnie grającego na gongu. 

X i c o t é n c a t l   — tytuł naczelnego wodza Tlaszkalan. 
X i u h t e c u h t l i  — „Pan roku”, bóg ognia, trawy i turkusów, zwany także Huehuetéotl: „Stary bóg”. 

X o c h i m i l c o   —  „Na  polu  kwiatów”,  miasto  azteckie  na  południowym  brzegu  jeziora  o  tej  samej 

nazwie, w odległości 20 km na południe od Tenochtitlanu, znane z pływających ogrodów kwiatowych. 

X ó c o t l i y o h u i c a n   —  „Miejsce,  gdzie  Xóxotl  (tj.  X i u h t e c u h t l i )  ciężko  dyszy”,  nazwa 

miejscowości na zachód od Meksyku-Tenochtitlanu. 

X o l o c o  lub  X o l u c o  — „Wśród sług”, dzielnica Tenochtitlanu na południowym krańcu miasta, przy 

grobli do Iztapalapa. 

X o x o c o t l a n   — „Miejsce Xocotla” (tj. Xiuhtecuhtli), nazwa  

miejscowości na północny zachód od  
Meksyku-Tenochlitlanu. 

X o x o h u i l t i t l a n  — „Wśród zieleńców”, nazwa miejscowości w Dolinie Meksyku. 

X o x o p e h u á l o c  — imię jednego z synów Motecuhzomy II. 
Y a c a c o l c o   —  „Krzywy  czubek”,  część  dzielnicy  świątyni  Tlatelolco  koło  placu  targowego,  gdzie 

wznosiła  się  świątynia  boga  kupców.  Tam  składano  ofiary  błagalne  w  okresie  bezpośredniego  uderzenia 

Hiszpanów na Tenochtitlan. 

Z o q u i a p a n   — „Na glinie”, jedna z dzielnic w Meksyku Tenochtitlanie. 

WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE 

Nie zamierzając tu wyczerpać bibliografii dotyczącej konkwisty, wymieniamy jedynie te dzielą, które są 

szczególnie  związane  z  tekstami  opublikowanymi  w  niniejszej  książce.  Najpierw  wskazujemy  na  główne 
źródła indiańskie, z których pochodzą dokumenty i ilustracje zamieszczone w tym opracowaniu. Następnie 

przedstawiamy  dane  bibliograficzne  odnośnie  do  najważniejszych  kronik  i  relacji  napisanych  przez 

konkwistadorów,  misjonarzy  z  wieku  XVI  i  XVII,  jak  również  innych  pisarzy  z  okresu kolonii  i  wreszcie 
autorów późniejszych i współczesnych. Wobec obfitości dzieł, opracowań i artykułów na temat konkwisty, 

zamieszczamy  tu  tylko  najważniejsze  i  najbardziej  interesujące  dla  czytelników,  którzy  zechcą  pogłębić 

swoją znajomość tego zagadnienia. 

GŁÓWNE TEKSTY I MALOWIDŁA 

INDIAŃSKIE O KONKWIŚCIE 

Anales de México y  Tlatelolco.  Krótki  tekst  anonimowy  w  języku  náhuatl,  obejmujący  wypadki  zaszłe  w 
okresie  od  1473  do  1521  roku.  W  zbiorze  Anales  Antiguos  de  Mexico  y  sus  Contornos,  oprac.  José 

Fernando Ramírez. Wydanie dwujęzyczne (náhuatl — hiszpański), wolny przekład Porfiria Aguirre, oprac. 

Vargas Rea, Qualli Amati, Conquista de Tlatelolco, Meksyk 1950. 

Anales  Tepanecas,  przekład  z  náhuatl  na  hiszpański  Don  Faustina  Galicia  Chimalpopoca,  w  Anales  del 

Museo  Nacional  de  México,  wrzesień  i  grudzień  1900,  t.  VII,  s.  49—74.  Anònimo,  Manuscrito  de 

background image

Tlatelolco  (1528),  w  zbiorze Unos Anales Históricos de  la  Nación Mexicana,  facsimile  Ernst  Mengin,  w 
Corpus Codicum Americanorum Medii Aevi, Kopenhaga 1945, t. II. 

Atlas lub Còdice de Durán Historia de las Indias de la Nueva España e Islas de Tierra Firme, Meksyk 

1867—80. 

Cantares Mexicanos (Colección de Cantares Mexicanos), facsimile Antonio Peñafiel, Oficina tipográfica de 

la Secretaría de Fomento, Meksyk 1904. 

Códice  Aubin,  Histoire  de  la  Nation  Mexicaine  depuis  le  départ  d'Aztlan  jusqu'à  l'arrivée  des 
Conquérants espagnols, 
E. Leroix, Paryż 1893. Zob. także Colección de Documentos para la Historia de 

Mexico, A. Peñafiel, Meksyk 1903. 

Códice Florentino (ilustracje), facsimile Del Paso i Troncoso, Madryt 1905, t. V. 

Còdice Florentino (teksty w języku náhuatl informatorów Sahagúna), ks. I—VIII i XII, opublikowane przez 

Dibble'a i Andersona w Florentine Codex, Santa Fe, New Mexico 1950—1957. 

Códice Ramírez, Relación del origen de los indios que habitan esta Nueva España, según sus historias, 
Leyenda, Meksyk 1944. 

Francisco  de  San  Antón  Muñón  Chimalpain  Quauhtlehuanitzin,  Sixième  et  Septième  Relations  (1528—

1612),  opublikowane  i  przetłumaczone  z oryginalnego rękopisu  przez  Rémi Simeon,  Maisonneuve  et  Ch. 
Leclerc, Paryż 1889. 

Informantes indígenas de Sahagún, Historia de la Conquista. Zob. Códice Florentino. 

Fernando de Alva Ixtlilxóchitl, Obras históricas, Meksyk 1891— 1892; 2 vol. 

Lienzo  de  Tlaxcala.  Antigüedades  mexicanas,  opublikowane  przez  Meksykańskie  Stowarzyszenie  im. 

Kolumba z okazji Czterechsetlecia Odkrycia Ameryki, Oficina de la Secretaría de Fomento, Meksyk 1892; 2 

vol. 

Faustino  Mazihcatzin,  Descripción  del  Lienzo  de  Tlaxcala,  w  „Revista  Mexicana  de  Estudios  Históricos” 

Meksyk 1927, dodatek do numerów 2 i 3 t. I, s. 59—88. 

Diego  Muñoz  Camargo,  Historia  de  Tlaxcala,  Chavero,  Meksyk  1892.  Szóste  wydanie  oprac.  Lauro 
Rosella, Meksyk 1948. 

F. Alvarado Tezozómoc, Crónica Mexicana, Leyenda, Meksyk 1944. 

F.  Alvarado  Tezozómoc,  Crónica  mexicáyotl,  paleografia  i  przekład  hiszpański  Adriana  León,  Imprenta 
Universitaria, Meksyk 1949. 

GŁÓWNE RELACJE I HISTORIE KONKWISTY NAPISANE 

PRZEZ KONKWISTADORÓW, MISJONARZY I INNYCH 

BADACZY Z OKRESU KOLONIALNEGO ORAZ UCZONYCH 

WSPÓŁCZESNYCH 

Joseph de Acosta, Historia natural y moral de las Indias, Fondo de Cultura Económica, Meksyk 1940. 

Francisco de Aguilar, Historia de la Nueva España, Ediciones Botas, Meksyk 1938; 2 wyd, sprawdzone przez 
Alfonsa Teja Zabre. 

Jesús Amaya Topete, Atlas mexicano de la conquista, Fondo de Cultura Económica, Meksyk 1958. 

Bartolomé Leonardo de Argensola, La conquista de México, Robredo, Meksyk 1940. 

H. H. Bancroft, The Conquest of Mexico, Nowy Jork 1883. 

Charles S. Braden, Religious Aspects of the Conquest of Mexico, Duke University Press 1930. 

Bartolomé de las Casas, Brevísima relación de la destrucción de las Indias, Madryt 1879. 

background image

Bartolomé de las Casas, Historia de las Indias, Meksyk 1877, 2 vol. 

Francisco Cervantes de Salazar, Crónica de la Nueva España, Hauser i Menet, Madryt 1914, t. I; Museo 

Nacional de México, Meksyk 1936, t. II i III. 

Francisco Javier  Clavijero, Historia antigua  de México  (Colección de  Escritores Mexicanos),  wyd. Porrúa, 
Meksyk 1945, 4 vol. 

Colección de documentos para la historia de México, zebrał i wydał Joaquín García Icazbalceta, Meksyk 

1858—1866, 2 vol. 

Conquistador  Anónimo,  Relación  de  algunas  cosas  de  la  Nueva  España  y  de  la  gran  ciudad  de 

Temestitan México, escrita por un compañero de Hernán Cortés, Alcancía, Meksyk 1938. 

G. R. G. Conway, La Noche Triste, dokumenty: Segura de la Frontera, Nowa Hiszpania 1520; Gante Press, 
Meksyk 1943. 

Hernán  Cortés, Cartas  de  relación de  la conquista  de Mexico,  Gayangos, Paryż 1866.  Nowsze  wydania:  w 

Cartas y relaciones de la conquista de America, Nueva España, Meksyk s, d.; H. Cortés, 

Cartas...  3  wyd.  (Colección  Austral),  Espasa-Calpe,  Argentina,  Meksyk-Buenos  Aires,  1957;  zob.  także 

Relaciones de Hernán Cortés a Carlos V, sobre la invasión del Anáhuac,  oprac. Eulalia Guzman, Libros 

Anáhuac, Meksyk 1958, t. I, II. 

Alfredo Chavero, Historia Antigua y de la Conquista México a través de los siglos, Ballesca, Espasa y 

Cia, Meksyk i Barcelona s, d., t. I. 

Bernal Díaz del Castillo, Historia verdadera de la conquista de la Nueva España, Robredo, Meksyk 1939, 
3 vol. Zob. także wydanie opracowane przez J. Ramireza Cabanas, Porrúa, Meksyk 1955, 2 vol. 

Baltasar  Dorantes  de  Carranza,  Sumaria  relación  de  las  cosas  de  Nueva  España.  Oprac,  na  podstawie 

oryginału José María de Agreda y Sánchez, Imprenta del Museo Nacional, Meksyk 1902. 

Diego  de  Durán,  Historia  de  las  Indias  de  Nueva  España  e  Islas  de  Tierra  Firme.  José  F.  Ramírez, 

Meksyk 1867—1880, 2 vol, i atlas. 

Gonzalo  Fernández  de  Oviedo,  Historia  general  i  natural  de  las  Indias,  Islas  y  Tierra  Firme,  Madryt 
1851—1855, 4 vol. 

Angel María Garibay K., Poesía indígena de la altiplanicie w Biblioteca del Estudiante Universitario nr 11. 

Meksyk 1940, 2 wyd. 1952. 

Ángel María Garibay K., Historia de la literatura náhuatl, Porrúa, Meksyk 1953—1954, 2 vol. 

Francisco  López  de  Gomara,  Historia  de  la  conquista  de  México,  wstęp  i  przypisy  Joaquina  Ramírez 

Cabanas, Robredo, Meksyk 1943, 2 vol. 

Francisco  Hernández,  De  Antiquitatibus  Novae  Hispaniae,  Kodeks  Królewskiej  Akademii  Historii  w 

Madrycie,  wydanie  facsimile,  Meksyk  1926.  Przekład  hiszpański  L.  García  Pimentela,  Robredo,  Meksyk 
1945. 

Antonio de  Herrera,  Historia  general  de  los hechos de  los castellanos en  las  Islas y  Tierra  Firme  de el 

Mar Ocèano. Wydanie facsimile hiszpańskiej edycji z lat 1726—1730, Guaranía, Asunción i Buenos Aires 
1945—1947, 10 vol. 

Francisco  A,  de  Icaza,  Diccionario  autobiogràfico  de  conquistadores  y  pobladores  de  Nueva  España, 

Madryt 1923, 2 vol. 

Gonzalo  de  Illescas,  Un  capitulo  de  su  historia  pontificial  sobre  la  conquista  de  la  Nueva  España, 

Robredo, Meksyk 1940. 

Miguel León-Portilla, La filosofia náhuatl, estudiada en sus fuentes, Instituto Indigenista Interamericano, 
Meksyk 1956. 

Henrico  Martínez,  Repertorio  de  los  tiempos  e  historia  natural  de  Nueva  España,  Secretaría  de 

Educación Pública, Meksyk 1948. 

background image

Pietro Martyr d'Anghiera, Décadas del Nuevo Mundo, Bajel, Buenos Aires 1944. 

Jerónimo de Mendieta, Historia eclesiástica indiana, Salvador Chávez Hayhoe, Meksyk 1945, 4 vol. 

Toribio Motolinía, Historia de los indios de la Nueva España, Salvador Chávez Hayhoe, Meksyk 1941. 

Manuel Orozco y Berra, Historia antigua y de la conquista de México, Meksyk 1880, 4 vol, i atlas. 

Fernán Pérez de Oliva, Algunas Cosas de Hernán Cortés y México La conquista de México Bartolomego 

Leonarda Argensola, Robredo, Meksyk 1940, s. 333—357. 

William  Prescott,  History  of  the  Conquest  of  Mexico,  John  Foster  Kirk,  Ruskin  House,  Museum  St., 
Londyn 1949. 

Victor Rico González, Hacía un concepto de la conquista de México, Instituto de Historia, Meksyk 1953. 

Bernardino  de  Sahagún,  Historia  general  de  las  cosas  de  Nueva  España,  Bustamante,  Meksyk  1829, 
Robredo, Meksyk 1938, Acosta Saignes, Meksyk 1946, Porrúa, oprać, dr Garibay, Meksyk 1956. 

Antonio de Solis, Historia de la conquista de México, población y progresos de la America Septentrional 

conocida por el nombre de Nueva España, Imprenta de I. Paz, Meksyk 1889—1895, 2 vol. 

Juan Suarez de Peralta, Tratado del descubrimiento de las Indias. Noticias históricas de Nueva España, 

Secretaría de Educación Pública, Meksyk 1949. 

Sumario de la residencia tomada a don Fernando Cortés, gobernador y capitán general de la N. E, y a 
otros  gobernadores  y  oficiales  de  la  misma.  
Oprać,  na  podstawie  oryginału  Ignacio  López  Rayón, 

Tipografía de Vicente García Torres, Meksyk 1852—1853, 2 vol. 

Andrés de Tapia, Relación sobre la conquista de México w Colección de documentos para la historia de 
México,  
J.  G.  Icazbalceta,  Meksyk  1866,  t.  II.  Także  w  Crónicas  de  la  conquista  opublikowanych  przez 

Agustina Yáñez (Biblioteca del Estudiante Universitario nr 2), UNAM, Meksyk 1950, 2 wyd. 

Juan  de  Torquemada,  De  los veintiún  libros rituales y  monarquía  indiana,  fotokopia  z  2  wyd.,  Madryt 
1723, 3 vol. 

S. J. Juan de Tovar, Historia de los indios mexicanos [Códice Ramírez), Meksyk 1944. 

Bernardino  Vázquez  de  Tapia,  Relación  del  conquistador...  Manuel  Romero  de  Terreros,  Polis,  Meksyk 
1939. 

Mariano Veytia, Historia antigua de México, Leyenda, Meksyk 1944, 2 vol. 

Agustín  Yáñez,  Crónicas de  la  conquista  (Biblioteca  del  Estudiante Universitario  nr  2),  UNAM,  Meksyk 
1950, 2 wyd. Zawiera w całości Itinerario de Juan de Grijalva, Relación de Andrés de Tapia, jak również 

kronikę Majów Chac-Xulub-Chen. Podaje też wybór fragmentów z Cartas de relación Cortésa i z Historii 

Bernala Díaz del Castillo. 

INDEKS OSOBOWY I RZECZOWY 

Acamapichtli, władca aztecki 20,222  

Acolhuacanie, mieszkańcy Acolhuacan 172, 177, 188, 204, 222  

Acxcoxécatl, wojownik tlaszkalański 90  
Aguilar Jerónimo de, tłumacz Hiszpanów 28, 105, 106, 177  

Ahuelítoc a. Ahuelitoctzin, wojownik aztecki 163, 172, 222 Ahuítzotl a. Ahuizotl a. Ahuizotzin, władca 

aztecki 112, 154, 163, 198, 223  
Alva Fernando de (Ixtlilxóchitl) 41, 104, 110, 111, 118, 119, 132, 133, 139, 165, 173, 213  

Alvarado Pedro de („Słońce”, Tonatiuh) 28, 30, 42, 119, 130, 143, 150, 180, 181, 189, 196, 211, 233  

anonimowy rękopis Tlatelolków zob. Rękopis z Tlatelolco 1528 r. 
Arabowie 12 

archeologiczne odkrycia 7, 13 arkebuzy 67, 126, 134, 138, 146, 151, 187 

armaty zob. działa  
artystyczne wyroby 29, 65, 66, 68—73, 111, 116, 117, 138, 179, 181, 186  

arystokracja aztecka 16, 20, 95, 107, 108, 111, 114, 115, 117, 136, 165, 166, 171, 173, 175, 176, 184, 189, 199, 

background image

204 
Atlixcatzin Tlacatecatl, książę aztecki 115, 223  

Axayac, jeden z synów Motecuhzomy II 184  

Axayácac a. Axayacatl, władca aztecki 14, 112, 118, 223  
Axayacatl Alonso, kronikarz 140, 175  

Axoquentzin, wojownik tenoczkański 160, 223  

Ayauhcalco zob. Dom Mgły Aztacalco, dzielnica Meksyku- 
Tenochtitlanu 14  

Aztautzin, mieszkaniec Tenochtitlanu 166, 223  

Aztekowie (dawni Meksykanie)  

podboje 11 kultura 7—28, 93, 94, 105, 154, 163, 164 

państwo 13, 15—20  

społeczeństwo 20, 22 
stolica zob. Meksyk-Tenochtitlan 

zob. też historia Azteków 

Język aztecki  
kalendarz Azteków  

literatura aztecka  

pismo Azteków  
Beltrán Alberto 40, 45 Benavente Toribio de (Motolinía) 37, 43, 44, 212 bitwy 28, 30, 85, 86, 88, 89, 

126—128, 132—135, 139, 144, 145, 150, 152, 155, 156, 159—164, 174, 182, 184—187, 192, 193, 195 

boginie zob. 

Chalchiuhtlicue  

Cihuacóatl  

Cintli  
Tonantzin  

Xilonen  

 

bogowie 8, 12, 16, 17, 21, 22, 24, 92, 130, 142, 154, 164, 224, 226, 231  

Hiszpanie uważani za bogów, 

zob. Hiszpanie 
zob. też  

Chalchiuhtlicue i Chalchiuhtlatónac  

Ehécatl  

Huitzilopochtli  

Ipalnemohuani  

Mictlantecuhtli i Mictecacihuatl  

Moyocoyatzin 

Ometecuhtli i Omecihuatl Ometéotl  

Quetzalcóatl  

Tezcatlipoca  

Tlaloc 
Tloque-Nahuaque  

Xipe Totee Xiuhtecuhtli  

broń  

Azteków 23, 69, 74, 77, 86, 88, 96, 126, 127, 131, 135, 138, 144, 149, 151, 154, 161, 163, 

164, 168, 174, 176, 177, 179, 181, 195  

Hiszpanów 86, 89, 93, 94, 115, 125, 138, 149, 155, 162, 163, 167, 170, 174, 179  
zob. też arkebuzy  

działa  

brygantyny 30, 144—146, 150, 153—155, 174, 175 

Cacama a. Cacamatzin, książę Tezcoco 104, 108, 109, 114, 118, 139, 223, 224 Cahuecahua, wojownik 

tlaszkalański 90 

calmécac 15, 23, 24, 26, 223 
Calpixque (Pinoti) 63, 223 

Castañeda, wódz hiszpański 115, 189 

Cenyáutl, wioślarz 167, 224 

background image

ceramika 7, 116 
chalchihuites zob. kamienie drogocenne 

Chalchiuhtlicue i Chalchiuhtlatónac, Pani i Pan Wód 22, 224 

Chichimeca, plemię 188, 224, 233  

zob. też Historia Chichimeków 

Chimalpain (Domingo Francisco de San Antón Muñón Chimalpain Quauhtlehuanitzin) 40, 166, 176, 213 

Chimalpopoca, jeden z synów Motecuhzomy II 135, 224 
Cholulanie, mieszkańcy Choluli 85, 86, 88, 90, 95—97 

chrześcijaństwo 8, 105—108, 118 

Cicpatzin Tecuecuenotzin, książę aztecki 184 
Cihuacóatl, bogini 60, 192, 193, 215, 223, 224 

Cihuacóatl Tlacotzin zob. Tlacotzin Cihuacóatl 

Cihuacóatl Tlilipotonqui, książę aztecki 68 
Cihuacóatl z Huiznahuatl 186 

Cintli, bogini 83, 218, 224 

Coaihuitl, wódz z Tezcacoac 187 
Coanacoch a. Coanacotzin, władca Tezcoco 170, 187, 204, 224, 226 

Cocomitecuhtli, wojownik tlaszkalański 90 

Cohualpopocatzin, władca Nauhtli 180, 224 
Cohuamacotzin, dostojnik aztecki 106, 107 

Cohuayhuitl, kapłan 176 

Cortés Hernán (Kapitan) 20, 28— 30, 32, 36, 39—41, 50, 67, 73, 74, 85, 86, 89, 90, 93, 95, 96, 104—108, 
110—112, 114, 118— 120, 130, 132, 136, 139, 142, 143, 162, 165, 166, 170—177, 179— 181, 189, 190, 192—194, 

196, 197, 199, 200, 205, 209, 211, 216, 217,219, 227 

Cortés Martín, syn Hernána Cortésa 227  
Coyohuehuetzin, dostojnik aztecki 163, 167, 192—196, 199, 204, 224  

Crónica mexicáyotl 40, 213 Cuapan, wojownik z Huitznáhuac 185  

Cuappiatzin, książę 115, 225 Cuatlázol, wojownik z Tolnáhuac 131 
Cuaucohuatl, kapłan 176 Cuauhnochtli, wojownik z Tlacatecco 61, 185, 225 Cuauhtemoc a. 

Cuauhtemoctzin, władca aztecki 30, 31, 154, 163, 165—167, 170—176, 186, 190, 193—198, 201, 224, 225, 

230, 231 
cuda 50—54, 56, 57, 58, 60, 64 

zob. też przepowiednie  

Cuepopan, dzielnica Meksyku-Tenochtitlanu 14, 192 Cuetlaxtec, wysłannik Motecuhzomy II 179 

Cuetlaxtécatl (Pinoti) 63, 229 

Cuezacaltzin, wódz z Tlapali 197 
Cuitláhuac a. Cuitlahuacatzin, władca aztecki 13, 30, 105, 108, 109, 118, 141, 

154, 175, 187, 225 

Cuitlalpitoc, wysłannik Motecuhzomy II 63, 225  
Culhuacanie a. Culhuanowie, mieszkańcy miasta Culhuacan 89, 93, 199, 225 Czarny Dom zob. Dom Tego Co 

Czarne  

czarodzieje 53, 59, 64, 79, 80, 81, 84, 98, 99, 101, 102  

czółna zob. łodzie 

dary Azteków dla Hiszpanów 

28, 29, 67—73, 80, 111, 136, 179, 180, 182, 184, 194 Díaz del Castillo Bernal 12, 13, 28, 86, 104, 209  
Diego Juan, Indianin 210 Dom Cintli 83 

Dom Mgły (Ayauhcalco) 151, 189  

Dom Młodych Mężczyzn 127 Dom Słońca 83  
Dom Tego Co Czarne (Czarny Dom, Tlilancalco), uczelnia kapłańska 52, 53, 56, 192, 199, 215, 229  

Dom Węża 76, 216  

domy gminne 125, 148  
Durán Diego de 26, 32, 40, 210  

Durer Albrecht 29  

działa 28, 74, 77, 86, 115, 126, 132, 138, 144—146, 148, 149, 167, 185, 187, 193, 198  
dzielnice Meksyku Tenochtitlanu 

cztery wielkie dzielnice 14 

background image

zob. też Aztacalco  

Cuepopan  

Moyotlan  

Teopan 

inne dzielnice  

Chapultepec 189  

Chinampas 224  

Huitzilan 111, 146, 185, 226 Nonohualco 134, 168, 226, 228  

Quecholan 160  

Tepetzinco 230  
Texopan 171, 192, 231  

Tlacateco 54  

Tzapotlan 233 
Xoloco a. Xoluco 144, 149, 233 

Eguia Franciszek 219 

Ehécatl (Hecatzin), bóg 72, 199, 225  
elegie konkwisty 31, 38, 200—205  

epidemie 30, 141—143, 159, 176, 182, 219  

Europejczycy 32  
Ezhuahuácatl 187 

Ferdynand Aragoński (1452—1516) 218 Filip II, król hiszpański (1527—1598) 34 

Garibay Ángel Maria 27, 38, 39, 45, 50, 120, 179, 201, 210, 211 
gawędy starszyzny (Huehuetlatolli) 27 

Grijalva Juan de 27, 211 

groble 13, 128, 225 
guerras floridas  

zob. kwietne wojny 

handel 18, 218  
Hecatzin zob. Ehécatl Hecatzin, wódz Otomi 156 Hecatempatitzin, książę aztecki 115  

Hernández de Córdoba Francisco de 27, 211  

Herrera Antonio de 32, 34, 211  
historia Azteków, koncepcja 16  

zob. też Historia Chichimeków Kroniki Meksyku i Tlatelolco 
Kroniki Tepaneków z Azcapotzalco
1 85 

Huitzilopochtli, bóg 12, 16, 17, 20, 21, 51, 54, 119—121, 124, 134 149, 154, 163, 180, 185, 195, 198, 214, 215, 

219, 226, 228, 229, 231, 233 
Huitziltzin, wódz z Tepanecapan 197 

Huiznahuácatl, wojownik 197 

Huiznahuácatl Motelhuihtzin, wojownik 201 
Huiznáhuatl 186, 187 

Huiznahuatlailótlac Hecateupatiltzin, książę pełniący funkcję arcykapłana 68, 226, 228 

Iaztachimal, służący Teputztiloloca 167, 226 
icnocuicatl zob. elegie 

Ipalnemohuani, Dawca Życia, bóg 21, 201 

Isabel doña 205 
Itzcóatl a. Itzcoatzin, władca aztecki 15—18, 112, 226 

Itzcuauhtzin Tlacochcálcatl, władca Tlatelolco 114, 127, 

Historia Chichimeków 27, 41, 213 
Hiszpanie  

odkrywcy 11, 12  

uważani za bogów 12, 30, 37, 44, 58, 59, 67, 68, 72, 73, 76, 79, 80, 83, 90, 106, 167, 171, 190, 198, 218  
uważani za barbarzyńców 92, 105, 108, 156, 162 

Homer 42 

Huánitl 187 

background image

Huastekowie, plemię 73, 193— 195, 197 
Huehueteotl, zob. Xiuhtecuhtli 

Huehuetlatolli, zob. gawędy starszyzny 

Huehuetzin Juan don 199, 221 
Huexotzinkowie, plemię 139, 128, 132, 180—182, 227 

Itzpalanqui, wojownik z Chapultepec 189 

Itzpotonqui, mieszkaniec Cuitlahuactanco 198 
Itzyoca 187 

Ixtlilxóchitl a. Ixtlilxúchitl, książę Tezcoco 41, 104—108, 175, 226 

Ixtlilxóchitl zob. Alva Fernando de 
Izabela, królowa Hiszpanii 218  

jasnowidzowie zob. magowie 

jeńcy wojenni jako ofiary bogom 17, 20, 22, 76, 79, 80, 154, 158, 220, 221 
jeziora 12—15, 51, 154, 214, 220, 225, 230 

język aztecki zob. náhuatl 

kalendarz Azteków 23, 25, 26, 
34, 215, 219, 226  

kalendarz Majów 8, 25  

kalendarzowe daty azteckie 31, 
50, 53, 68, 142, 143, 170, 179, 182, 184, 196, 198, 214—216, 219, 220, 226, 228, 230, 233  

kamienie drogocenne 66—70, 73, 

116, 117, 121, 138, 168, 172, 176, 
181, 186, 215, 216  

kanały 15, 129, 133—135, 138, 144, 

145, 148, 149, 155, 156, 158, 170, 
171, 182, 187, 197  

Kapitan zob. Cortés Hernán  

kapitan z Huitznáhuac, Huastek 
193—195, 197  

Karol V, król hiszpański (1500— 

1558) 29, 106, 218  
katapulty 153, 161, 162, 192, 193 kobiety 28, 56, 60, 61, 65, 92, 105, 108, 120, 134, 135, 138, 140, 170, 172, 

173, 187, 190, 192, 194, 196, 214, 215, 218, 219  
kodeksy (códices) 8, 11, 21, 24, 25, 26, 40, 41, 43, 59, 199, 209  

Kodeks Aubin 40, 119, 120, 130, 209, 212  

Kodeks Durán 210  
Kodeks Florencki 27, 40, 50, 67, 98, 110, 209, 210   

Kodeks Madrycki 27, 209, 210 Kodeks Ramírez 40, 41, 104, 119, 209, 213  

 
Kolumb Krzysztof 11, 214  

konie 37, 43, 81, 116, 138, 148, 180, 192, 214 

uważane za jelenie 67, 77  

konkwista 27, 31—33, 36—45, 49, 90, 173, 179, 200, 209, 211, 212, 213, 218 

świadectwa hiszpańskie dotyczące konkwisty 32, 33, 42 zob. też Lienzo de Tlaxcala 

świadectwa indiańskie dotyczące konkwisty 37—45  
zob. też teksty rozmówców tubylczych Sahagúna 

Kronika Meksykańska (Crónica mexicana) 40, 59, 213 kroniki indiańskie 12, 30, 31, 36, 175  

Kroniki Meksyku i Tlatelolco 41  
Kroniki Tepaneków z Azcapotzalco 41  

Kroniki z Cuauhtitlan 27  

Księgi Chilam Balam 36, 212 kształcenie 15, 23, 24 
kupcy 17, 21 

kwietne wojny 17, 20, 22 

Las Casas Bartolomé de 44, 214  

Lienzo de Tlaxcala 40, 41, 212 literatura aztecka 26—28zob. też anonimowy rękopis 

background image

Tlatelolków  
elegie 

Historia Chichimeków Huehuetlatolli  

kodeksy 
Kroniki z Cuauhtitlan  

teksty rozmówców tubylczych 

Sahagúna  
Zbiór pieśni meksykańskich 

łodzie 13, 15, 56, 72, 73, 75, 138, 144—146, 149, 150, 154, 159, 167, 168, 171, 173—175, 185, 189, 190 

macehual (człowiek z ludu) 59, 62, 87 
macehualtin (lud) 21 

Macuilxochitl, władca Huitzilopochco 199 

magowie 43, 52, 99, 101 
Majowie 8, 10, 24—28, 33, 34, 36, 212 

zob. też kalendarz 

pismo 
Malintzin a. Malinche, a. Marina 28, 82, 105, 114, 117, 130, 136, 171, 172, 177, 189, 194, 196, 197, 211, 227 

Martyr d'Anghierra Pietro 32, 211 

Meksyk-Tenochtitlan  

wyjaśnienie nazwy 230  

opis 11—15, 214, 220, 223 

posłowie z ------ u Hiszpanów 
72, 73 

przybycie Hiszpanów do -----  

110—118  
oblężenie 141—154  

kapitulacja 165—177, 220  

ucieczka ludności 168, 197  
zob. też dzielnice 

Meksykanie zob. AztekowieMetysi 41 

mędrcy 21, 43, 52, 57, 59, 199, 213 
Mictlan, Kraina Śmierci 227 

Mictlantecuhtli i Mictecacihuatl, Pan i Pani Krainy Śmierci 22 
Mixcoatlailotlac, bóg 227 

Mixcoatlailotlactzin, wojownik aztecki 163 

Mixtekowie, plemię 24, 25 
Montejo Francisco de 28, 211 

mosty 13, 133, 135, 161 

Motecuhzoma I, władca aztecki 18, 223, 227 
Motecuhzoma II (Xocoyotzin), władca aztecki 12, 13, 15, 28— 30, 44, 50, 52, 53, 57, 59, 60, 61—68, 72—83, 

85, 89, 98—102, 105, 106, 108, 110—112, 114— 120, 126—132, 135, 139, 141, 148, 154, 172, 179—182, 184, 

215, 218, 223—225, 227, 228, 233 
Motelchiuh 186 

Motelhuihtzin, kapłan pełniący funkcje królewskiego majordomusa 176, 228 

Motolinía zob. Benavente Toribio de Moyocoyatzin, Twórca Samego Siebie, bóg 21 
Moyotlan, dzielnica Meksyku-Tenochtitlanu 14 

Muñoz Camargo Diego 41, 50, 53, 85, 89, 213, 215 

Murzyni 80, 217, 219 
muzyka 131, 145, 149, 154, 155, 181, 233 

Nahuas, grupa plemion 34, 36, 37, 41, 49, 67, 119, 209, 228, 232 

náhuatl 
język 8, 10, 36, 37, 39, 40, 41, 49, 82, 86, 119, 178, 200, 209, 210, 211, 213, 215, 227kultura 36, 39  

Narváez Panfilo de 119, 132 nauka zob. kształcenie, szkoły Netzahualpitzintli, władca Tezcoco 106, 139  

Nezahualcóyotl, władca Tezcoco, poeta 14, 15, 61, 226, 228  
Nezahualpilli, władca Tezcoco, ojciec Ixtlilxochitla 41, 61, 226, 228  

background image

Nezahualquentzin, wódz z Acolhuacan 180, 228 niewolnicy 21, 220 

Ocuitecatl, królewski majordomus 176  

ofiary bogom 122, 216  

ofiary z ludzi 17, 53, 76, 79, 95, 151, 153, 154, 158, 179, 219, 220, 226, 229, 231 
zob. też jeńcy wojenni jako ofiary bogom  

ogrody 

botaniczny 15, 17 
zoologiczny 15  

okręty, statki 72, 73, 82, 151, 167, 185, 192  

Olguin Garcia de, kapitan brygantyny 174  
Olmekowie 8 

Olmos Andrés de 26, 44, 210 Ometecuhtli i Omecihuatl, Pan i Pani Dwoistości 22 Ometéotl, Bóg 

Dwoistości 21, 22  
Opochtzin, wojownik aztecki 154, 163, 228  

Oquiztzin, władca Azcapotzalco 176  

Orła naczynie 179  
Otomi, plemię 29, 85—87, 136, 151, 152, 156, 187, 197, 219, 228, 230, 232 

pałace 11, 14, 15, 17, 63, 64, 108, 109, 115, 120, 128, 129, 173, 176, 179, 184  

Panitzin, władca Ecatépec 176 Papantzin Oxomoc, wdowa po władcy Cuitlahuac 175  
Patlahuatzin, wysłannik tlaszkalański 86, 94  

Petlacálcatl, królewski majordomus 60—62, 66, 229 Petlauhtzin, wojownik aztecki 163, 229  

Piltecuhtli, wojownik tlaszkalański 90  
Pinoti zob. Calpixque, Cuetlaxtécatl pipíltin 20, 21 pismo 

Azteków 23—26 

Majów 8, 34, 36  
Pizotzin, władca Culhuacan 199  

place 13—15, 159—161, 192, 193  

posłowie zob. wysłannicy 
Potzontzin, wódz z Cuitlachcohuacan 197  

pożywienie Azteków 80, 81, 87, 115, 118, 126, 180, 182, 184, 186, 215, 216, 219, 221 

zob. też tortilla  
przemówienia 127, 134, 163, 188, 189, 194, 197 

Cortésa 39, 114, 177, 190, 197, 198 
Cuauhtemoca 163, 164, 174 

Motecuhzomy 112, 114 

przepowiednie 49—54, 56—58, 102, 105, 112, 141, 165, 166, 194, 214  
psy 43, 67, 78, 93, 94, 199, 216 ptaki 52, 56, 57, 69, 70, 116, 121, 122, 142, 151, 155, 163, 164, 172, 176, 179, 

181, 205, 215 

Quauhtotohua, wojownik tlaszkalański 90 
Quetzalaztatzin Tizacahuácatl, 

książę aztecki 115, 229 Quetzalcóatl, bóg 10, 12, 16, 17, 43, 44, 59, 67—70, 79, 90, 92, 95—97, 216, 218, 225, 

229, 231  
Quiyotecatzin Tlacatécatl Temilotzin 188 

XIII Relacja don Fernanda de Alva Ixtlilxochitla 41, 110, 111, 119, 133, 165  

religia Azteków 21, 22, 226, 227, 229, 232 
kapłani (teuctlamacazqui) 21, 62, 68, 69, 92, 101, 131, 151, 184, 185, 198, 220, 226, 228, 231 

zob. też bogowie ofiary bogom  

Rękopis z Tlatelolco z 1528 r. 38, 39, 43, 49, 166, 178—200  
rokowania 189, 190  

Rycerze-Jaguary 23, 69, 192 Rycerze-Orły 23, 192  

rytuał wojenny 23  
rzezie  

w Choluli 29, 85, 86, 89, 93, 96—98 

w Głównej Świątyni. 40, 42, 119, 125, 130, 180, 181, 212 
w kanale Tolteków 135  

background image

rzeźba 148, 229, 231 

Sahagún Bernardino de 26, 27, 39, 40, 42—45, 50, 67, 79, 85, 98, 104, 110, 111, 119, 120, 132, 133, 141, 153, 

210  

zob. też teksty rozmówców tubylczych Sahagúna 
San Antón Muñón Chimalpain Quauhtlehuanitzin Domingo Francisco de zob. Chimalpain 

Sandoval, kapitan brygantyn 173, 189 

„Słońce” zob. Alvarado Pedro 
de  

Smutna Noc (noche triste) 14, 30, 132, 133, 182, 210, 224, 228, 232  

Smutne pieśni zob. elegie Sowa-Quetzal 154, 163, 164, 229  
sprzymierzeńcy  

Azteków 18, 145, 148, 150, 161, 172, 185—190, 199, 229  

Hiszpanów 20, 29, 30, 40, 41, 87, 99, 100, 110, 128, 129, 133, 135, 136, 139, 152, 155, 158, 161, 162, 173, 175, 
185, 190 

stroje 

Azteków 129, 151, 154, 163, 170, 176, 180, 181, 187, 190, 192, 196, 215, 216, 219, 220 
bogów 69—73, 121, 122, 142, 163, 164, 180, 181, 198, 231 

Hiszpanów 43, 64, 77, 89, 93, 162, 

170 

świątynie 11, 13—15, 17, 40, 42, 51, 54, 68, 88, 90, 92, 95, 102, 108, 119, 134, 139, 142, 153, 158, 160, 161, 
180, 181, 192, 193, 209, 212, 216, 228 

święta 30, 42, 119—122, 130, 143, 180, 182, 184, 219—221, 228, 230, 233 

szkoły 15, 21—24, 26, 34, 102  
zob. też calmécac  

Dom Tego Co Czarne  

telpochcalli 
sztuka 26  

zob. też artystyczne wyroby 

rzeźba 

tańce i śpiewy 122, 124, 130, 131, 156, 158, 180, 181, 220 

Tecatzin, zarządzający zbrojownią 130, 229 

Tecocoltzin, władca Acolhuacan 105, 107, 188Tecohuentzin, kapłan 176 
Tecpanécatl, wojownik tlaszkalański 90 

Tecucyahuácatl 188 
teksty rozmówców tubylczych Sahagúna 27, 39, 40, 42, 43, 50, 67, 79, 85, 98, 104, 110, 111, 119, 120, 132, 

133, 141, 165 

telpochcalli, szkoła wojowników 15, 22—24, 26, 230 
Teltlyaco 186 

Temilotzin, dostojnik z Tlatelolco 163, 193, 195, 196, 198, 204, 230 

Temoctzin, wojownik aztecki 152 
Tenayucanie, mieszkańcy Tenayucan 184, 188 

Tenochtitlan zob. Meksyk -Tenochtitlan 

Tenoczkowie, mieszkańcy Tenochtitlanu 127, 129, 144, 145, 150, 180, 181, 186—188, 190, 194, 195, 204 
Tentil, zarządca świątyń 230 

Teochichimekowie, plemię 92 

Teopan, dzielnica Meksyku-Tenochtitlanu 14 
Tepanekowie, plemię 41, 136, 172, 177, 232 

Tepeoatzin Tlacochcátl, książę aztecki 115, 230 

Teputztitóloc, wojownik aztecki 167, 230 
Tetlanmecatl, kapłan 176 

Tetlepanquetzaltzin, władca Tlacopan 114, 170, 175, 204, 231 

Teucalco, skarbiec 116, 231 
Teucnenenqui, wysłannik Motecuhzomy II 63, 231 

teuctlamacazqui, kapłan zob. religia 

Texcalanie zob. Tlaszkalanie 
Textlipitl, wojownik tlaszkalański 90 

Tezcacohuácatl, poseł z Acolhuacan 188  

background image

Tezcatlipoca, bóg 16, 24, 70, 98, 99, 101, 102, 219, 224, 230, 231, 
233 Tezozómoc Fernando Alvarado 40, 59, 213 

zob. też Kronika Meksykańska  

Tízoc, władca aztecki 112, 231 Tizociahuacatl Quetzalaztatzin, książę aztecki 68  
Tlacaélel, doradca królewski 16—18, 21  

Tlacahuepantzin, jeden z synów Motecuhzomy II 175, 230  

Tlacantzolli, bracia syjamscy 57, 231  
Tlacatecatl Temilotzin 204, 231  

Tlacatecatl z Cuauhtitlan 199, 231  

Tlacatecuhtli Oquihtzin 201   
Tlacochcalco, arsenał 154, 231  

Tlacochcálcatl 61, 231 Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin 188, 196, 231 Tlacochcálcatl Cuappiatzin, 

książę aztecki 68, 231 Tlacochcálcatl Itzpotonqui 187, 231  
Tlacochcálcatl z Cempoali 86, 231  

Tlacotzin a. Tlacuhtzin Cihuacóatl, wódz aztecki 163, 171, 172, 176, 177, 184, 197, 201, 204, 232  

Tlailotlácatl Tlacotzin 201 Tlalchiac, władca Choluli 90  
Tlaloc (Tlalocan Tecuhtli), bóg 70, 83, 216—218, 230, 232 Tlaltecatzin, wódz Tepaneków 

136, 232 

tlamatinime 21  
Tlaquiach, władca Choluli 90 

Tlaszkalanie a. Texcalanie, mieszkańcy Tlaxcali 20, 29, 30, 40, 41, 50, 86, 89, 90, 92—96, 98, 116, 133, 135, 

138, 139, 141, 155, 161, 162, 173, 185, 189, 213, 218, 232 
Tlatelolkowie, mieszkańcy Tlatelolco 127, 145, 148, 150, 158, 161, 163, 172, 178, 180, 181, 184, 186—190, 

192, 193, 195, 197, 204, 227 

Tlilancalco zob. Dom Tego Co Czarne 
Tlilipotonki, dostojnik aztecki 68, 232, 233 

Tloque-Nahuaque, Pan Bezpośredniej Bliskości, bóg 21 

Toltekowie 10, 11, 21, 27, 224, 232, 233 
Tonantzin, bogini 14, 233 

Tonatiuh zob. Alvarado Pedro de 

Topantémoc a. Topantemoctzin 115, 163, 188, 193—196, 199, 233 
tortilla 80, 82, 87, 136, 180, 217 

Totocalco, skarbiec Motecuhzomy II 117, 233 
Totomotzin, książę aztecki 115 

Tovar Juan de 40, 213 

Tzihuacpopocatzin, książę aztecki 98—100, 102, 184, 233 
Tzilacotzin a. Tzilacatzin, wojownik aztecki 142, 151, 152, 154, 233 

Tziuhtecpanécatl Matlalcatzin, wysłannik z Acolhuacan 188 

Tzoyectzin, wojownik aztecki 152 

Velazquez Diego 119 

Wąż Ognia (Xiuhcoátl) 164 wojna 22, 23, 86, 90, 96, 124—126, 128—136, 144—164, 174, 175, 185 

mistyczno-wojenny światopogląd Azteków 11, 16, 21, 22  

wojownicy 80, 124, 162, 173, 175, 182, 192, 219, 226, 230 

zob. też telpochcalli  

wojsko, organizacja 15, 17, 20—22 wróżbici 53, 57, 59—62, 79, 80, 194  
wysłannicy 67, 68, 72, 74, 75—77, 79—81, 85, 89, 98—102, 179, 188, 197, 198 

Xachilowie, plemię 36 Xicoténcatl, wódz tlaszkalański 155, 233  

Xilonen, bogini 219, 226 Xipanoc 186  
Xipe Totee, bóg 230  

Xiuhtecuhtli a. Huehueteotl, bóg 51, 54, 220, 231, 233  

Xochimilkanie, mieszkańcy Xochimilco 156, 159, 176, 177, 184, 190, 199, 233  
Xóchitl z Acolnahuácatl, poseł Hiszpanów 193—195 Xoxopehualoc, jeden z synów Motecuhzomy II 184, 

234 

Yacotzin, matka księcia Ixtlilxochitla 41, 105, 108 

background image

Zbiór pieéni meksykańskich 27, 200, 205, 211 
Ziemia Tlaloca 83 

złoto 28, 39, 44, 65, 66, 111, 116, 121, 138, 164, 166 168—172, 176, 186, 192, 196—198, 215, 220  

dary 29, 69—73, 99, 111, 179, 197, 198 
reakcja konkwistadorów 98, 99, 116, 117, 186, 197, 218 

Zóchitl 187 

SPIS ILUSTRACJI  

CAŁOSTRONICOWYCH 

Droga konkwistadorów   

 

 

 

Dolina Meksyku w 1519 r 

 

 

 

19 

Miasto Tenochtitlan 

 

 

 

 

35 

Przepowiednie złowróżbne (Kodeks Florencki)   

55 

Hiszpanie przyjmują wysłanników Motecuhzomy (Kodeks 

Florencki) 

 

 

 

 

 

71 

Rzeź w Choluli (Lienzo de Tlaxcala) 

 

 

91 

Hiszpanie przetapiają podarowane im złoto (Kodeks Florencki) 113 

Rzeź w Głównej Świątyni (Kodeks Durán) 

 

123 

Ucieczka Hiszpanów i ich sprzymierzeńców drogą do Tlacopan (Tacuba) (Kodeks Florencki) 

 

 

 

137 

Brygantyny oblegają miasto (Kodeks Florencki)   

147 

Głowy złożonych w ofierze Hiszpanów i koni (Kodeks Florencki) 157 

Meksykanie poddają się Hiszpanom (Lienzo de Tlaxcala) 169 

Jak Indianie widzieli konkwistę (Kodeks Watykański A.) 183 

Hiszpanie wypuszczają psy na Meksykanów (Proces Alvarada) 191 

Los zwyciężonych (Skargi na corregidora Magariño)   203 

SPIS RZECZY 

Przedmowa 

 

 

 

 

 

7 

EWOLUCJA KULTURALNA DAWNEGO MEKSYKU 

Meksyk-Tenochtitlan,  metropolia  aztecka.  —  Warunki  powstania  imperium  Azteków.  —  Społeczeństwo 

azteckie.  —  Wojna  w  dawnym  Meksyku.  —  Prekolumbijskie  wychowanie.  —  Pismo  prehiszpańskie.  — 
Kalendarze prehiszpańskie. — Literatura Azteków. — Droga konkwistadorów. 

Wstęp   

 

 

 

 

 

32 

Zainteresowanie  Indian  historią.  —  Relacje  i  rysunki  ludów  Nahuas  poświęcone  konkwiście.  — 
Ogólnoludzkie znaczenie indiańskiej relacji o konkwiście. 

Rozdział pierwszy 

WRÓŻBY O PRZYBYCIU HISZPANÓW   

 

49 

Przepowiednie,  według  rozmówców  Sahagúna.  —  Świadectwo  Muñoza  Camargo  (Historia  Tlaxcali, 

napisana po hiszpańsku przez autora). — Wróżby i znaki, które ukazały się w Tlaxcali. 

Rozdział drugi 

background image

PIERWSZE WIADOMOŚCI O PRZYBYCIU HISZPANÓW 59 
Motecuhzoma  zadaje  pytania  wróżbitom.  —  Przybycie  wieśniaka  znad  Zatoki  Meksykańskiej.  — 

Przygotowania zarządzone przez Motecuhzomę. 

Rozdział trzeci 

PODRÓŻE WYSŁANNIKÓW 

  

 

 

67 

Motecuhzoma  poucza  swoich  wysłanników.  —  Dary  ofiarowane  przybyszom.  —  Posłowie  przybywają  do 

Hiszpanów. — Cortés stara się nastraszyć Indian. — Powrót wysłanników. — Co ujrzeli posłowie. 

Rozdział czwarty 

NASTROJE MOTECUHZOMY    

 

 

79 

Motecuhzoma  wysyła  wróżbitów  i  czarnoksiężników.  —  Motecuhzoma  zostaje  powiadomiony  o 
niepowodzeniu czarowników. — Obawy Motecuhzomy i jego narodu. — Motecuhzoma myśli o ucieczce. 

Rozdział piąty 

HISZPANIE UDAJĄ SIĘ W DROGĘ. PRZYBYCIE DO TLAXCALI I CHOLULI 

 

 

 

 

85 

Hiszpanie  udają  się  w  drogę.  —  Przybycie  do  Tlaxcali.  —  Intrygi  przeciw  mieszkańcom  Choluli.  —  Rzeź 

Choluli. — Tlaszkalańska wersja rzezi w Choluli (oryginalny tekst hiszpański Diega Muñoza Camargo). — 
Śmierć wysłannika z Tlaxcali. — Zniszczenie Choluli. 

Rozdział szósty 

NOWE DARY I ZJAWIENIE SIĘ TEZCATLIPOKI W POBLIŻU POPOCATEPETL  

 

 

 

 

98 

Jak konkwistadorzy zareagowali na złoto. — Tzihuacpopoca udaje Motecuhzomę. — Motecuhzoma wysyła 

innych czarnoksiężników. — Zjawienie się Tezcatlipoki. — Przygnębienie Motecuhzomy. 

Rozdział siódmy 

KSIĄŻĘ IXTLILXUCHITL PRZYJMUJE PRZYCHYLNIE HISZPANÓW    

 

 

 

 

104 

Marsz  w  kierunku  Tezcoco  (dawna  wersja  hiszpańska  tekstu  indiańskiego).  —  Przybycie  do  miasta.  — 

Ixtlilxúchitl  przyjmuje  wiarę  chrześcijańską.  —  Jak  postąpiła  Yacotzin,  matka  Ixtlilxúchitla.  —  Ostatnia 

narada Motecuhzomy. 

Rozdział ósmy 

PRZYBYCIE HISZPANÓW DO MEKSYKU-TENOCHTITLANU 110 

Motecuhzoma wychodzi naprzeciw Cortésa.  — Rozmowa Motecuhzomy z Cortésem.  — Jak się zachowali 
Hiszpanie i inni panowie indiańscy. — Hiszpanie wchodzą do Meksyku-Tenochtitlanu. — Konkwistadorzy 

chciwi złota. — Hiszpanie przywłaszczają sobie skarby Motecuhzomy. — Świadectwo Alvy Ixtlilxochitla. 

Rozdział dziewiąty 

RZEŹ W GŁÓWNEJ ŚWIĄTYNI PODCZAS ŚWIĘTA TOXCATL 119 

Przygotowania  do  święta  Tóxcatl.  —  Figura  boga  Huitzilopochtli.  —  Początek  święta.  —  Hiszpanie 
napadają na Meksykanów. — Jak zachowali się Aztekowie. — Hiszpanie chronią się w domach królewskich. 

—  Lament  po  zmarłych.  —  Wezwanie  Motecuhzomy.  —  Meksykanie  oblegają  Hiszpanów.  —  Opis  rzezi 

według Kodeksu Aubin. 

Rozdział dziesiąty 

POWRÓT CORTESA: SMUTNA NOC 

 

 

132 

Hiszpanie  nocą  opuszczają  miasto.  —  Ucieczka  zostaje  odkryta.  —  Zaczyna  się  bitwa.  —  Rzeź  w  kanale 
Tolteków.  —  Hiszpanie  chronią  się  w  Teocalhueyacan.  —  Łup  zdobyty  przez  Meksykanów  w 

Tenochtitlanie. — Relacja Alvy Ixtlilxochitla. 

Rozdział jedenasty 

OBLĘŻENIE MEKSYKU-TENOCHTITLANU 

 

141 

Meksykanie  po  odejściu  Hiszpanów.  —  Zaraza  dziesiątkuje  Meksykanów.  —  Ponowne  pojawienie  się 

background image

Hiszpanów. — Hiszpanie atakują z brygantyn. — Taktyka obronna Meksykanów. — Hiszpanie przybijają do 
brzegu.  —  Hiszpanie  posuwają  się  w  głąb  miasta.  —  Meksykanie  chronią  się  w  Tlatelolco.  —  Kapitan 

Tzilacatzin. 

Rozdział dwunasty 

HISZPANIE WDZIERAJĄ SIĘ DO OBLĘŻONEGO MIASTA 153 

Piętnastu  Hiszpanów  zostaje  schwytanych  i  złożonych  w  ofierze  bogom.  —  Nowy  atak  Hiszpanów.  — 

Pięćdziesięciu  trzech  Hiszpanów  zostaje  złożonych  w  ofierze.  —  Co  działo  się  w  oblężonym  mieście.  — 
Hiszpanie wkraczają na plac targowy w Tlatelolco. — Pożar świątyni. — Hiszpanie po raz wtóry dostają się 

do miasta. — Katapulta na placu w Tlatelolco. — Aztekowie odpierają wroga. — „Sowa-Quetzal”. 

Rozdział trzynasty 

KAPITULACJA MEKSYKU-TENOCHTITLANU   

165 

Ostatnia przepowiednia klęski. — Ostateczna decyzja Cuauhtemoca i Azteków.  — Cuauhtemoc w niewoli. 

— Ucieczka całej 
ludności.  —  Hiszpanie  wszystko  zabierają.  —  Cortés  żąda  złota.  —  Relacja  Alvy  Ixtlilxochitla.  — 

Cuauhtemoc jeńcem. — Cuauhtemoc przed Cortésem. — Okres trwania oblężenia. — Po zdobyciu miasta 

(kronika Francisco de San Antón Muñón Chimalpain). 

Rozdział czternasty 

KRONIKA KONKWISTY WEDŁUG ANONIMOWYCH ROZMÓWCÓW Z TLATELOLCO   

 

 

178 

Przybycie  Cortésa.  Posłowie  Motecuhzomy.  —  Cortés  w  Tenochtitlanie.  —  Rzeź  w  Głównej  Świątyni 

podczas  święta  Tóxcatl.  —  Smutna  Noc.  —  Powrót  Hiszpanów.  —  Oblężenie  Tenochtitlanu.  —  Ludność 

chroni się w Tlatelolco. — Orędzie pana Acolhuacanu. — Rokowania. — Ponownie wybucha walka. — Misja 
kapłana Acolnahuácatl Xóchitl. — Radzą się wróżbitów. — Miasto zwyciężone. — Cuauhtemoc więźniem. — 

Rozkaz oddania złota. — Cuauhtemoc wzięty na tortury. — Ludność powraca do Tlatelolco. 

Rozdział piętnasty 

ELEGIE KONKWISTY   

 

 

 

200 

Upadek  narodu  meksykańskiego.  —  Ostatnie  dni  oblężenia  Tenochtitlanu.  —  Zagłada  Tenoczków  i 

Tlatelolków. 

PRZYPISY 

 

 

 

 

 

209 

SKOROWIDZ AZTECKICH IMION I NAZW  

GEOGRAFICZNYCH    

 

 

 

222 

WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE 

 

 

235 

INDEKS OSOBOWY I RZECZOWY 

 

 

241 

SPIS ILUSTRACJI CAŁOSTRONICOWYCH 

 

251