background image

Leigh Michaels

Lekcja uczuć

The Husband Sweepstake

background image

Rozdział 1

Erika wykonała w ciągu ostatnich dziesięciu dni pracę, która normalnie zajęłaby jej co 

najmniej trzy tygodnie. Nawet spokojny sen we własnym łóżku nie zdołał w pełni przywrócić 

jej sił i złagodzić skutków zmiany czasu.

Jednakże   nie   mogła   pozwolić   sobie   na   odpoczynek.   Nie   dzisiaj.   Dzień   miała 

wypełniony spotkaniami i sprawami czekającymi na natychmiastowe załatwienie. Czuła się 

tak,   jakby  wróciła   do   domu   po   ponad   miesięcznej   nieobecności.   Nawet   hol   jej   budynku 

wyglądał  nieco inaczej  niż w dniu wyjazdu.  Promienie  słońca wpadały przez szybę  przy 

głównym wejściu i kładły się tęczowymi smugami na świeżo wyczyszczonym dywanie.

Jednak pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają, pomyślała Erika, idąc do małego biura, 

znajdującego się tuż obok windy.

Wewnątrz   zastała   Stephena.   Był   odwrócony   tyłem   do   drzwi   i   pochylał   się   nad 

notatnikiem.   Pomyślała,   że   poznanie   go  było   największą   zaletą   mieszkania   w   tym   nowo 

otwartym apartamentowcu. Tabliczka na drzwiach głosiła, że Stephen jest administratorem 

budynku, odpowiedzialnym za wynajem, depozyty, naprawy oraz reklamacje składane przez 

lokatorów. Ale w rzeczywistości pracę, jaką wykonywał przez ostatnie osiem miesięcy, odkąd 

budynek został oddany do użytku, można by raczej porównać do obowiązków portiera w 

pięciogwiazdkowym hotelu.

Potrzebujesz biletów  do filharmonii?  Porozmawiaj  ze Stephenem,  on wszędzie ma 

kontakty. Nie masz czasu regularnie wyprowadzać psa? Porozmawiaj ze Stephenem, on na 

pewno zna kogoś, kto chętnie się tym zajmie. Czekasz na ludzi z firmy przeprowadzkowej? 

Zdaj się na Stephena, bo on nie tylko wpuści tragarzy do budynku, ale także dopilnuje, by 

ustawiono meble zgodnie z twoimi wskazówkami.

Tak, to była zdecydowanie największa korzyść z mieszkania tutaj, pomyślała Erika po 

raz kolejny.

– Stephen, kochanie…

Wyprostował   się   i   spojrzał   na   nią.   Dopiero   gdy   mężczyzna   się   poruszył,   Erika 

zrozumiała swój błąd. Ruchy Stephena były zdecydowane, natomiast nieznajomy poruszał się 

wolno   i   miękko,   jak   pantera   na   łowach.   Był   także   nieco   wyższy,   a   włosy   miał   o   ton 

ciemniejsze.

background image

Stał teraz naprzeciwko niej, mogła lepiej mu się przyjrzeć. Zorientowała się, że w 

ogóle nie przypominał Stephena. Jego włosy nie tylko były nieco ciemniejsze, ale niemal 

czarne, bardziej gęste, kręcone i rozwichrzone. Jego oczy nie były brązowe, ale błękitne, jak 

woda w zatoce w ciepły letni dzień. Spojrzenie miał głębokie i intrygujące.

Może nie był zbyt przystojny, ale z pewnością mógł się podobać. Był lekko opalony, 

choć nie tak mocno jak Stephen.

Ubrany był w taki sam ciemny uniform jak Stephena, ale było widać, że nie czuje się 

w tym stroju zbyt dobrze.

– Nie jestem Stephenem… – powiedział.

Jakbym sama nie zauważyła, pomyślała sarkastycznie.

– …kochanie – dodał.

Erika miała ochotę zrugać go za bezczelność, ale uznała, że na dłuższą metę lepiej nie 

zadzierać z człowiekiem, który mógł załatwić wiele pożytecznych spraw.

– Zauważyłam – odparła. – A gdzie jest Stephen?

– Mogę go wezwać, jeśli pani sobie życzy, panno Forrester.

Nie zapytała, skąd zna jej nazwisko. Nie musiała.

– Nie chcę mu przeszkadzać. A pan kim właściwie jest? – zapytała.

– Jestem nowym asystentem Stephena.

– Zorientowałam się po uniformie. – Wskazała na krawat. – Zdecydowanie potrzebny 

mu pomocnik. Powinnam raczej powiedzieć, że mieszkańcy potrzebują dwóch Stephenów.

Mężczyzna spojrzał na swój strój i skrzywił się lekko.

– Jak pan się nazywa? – Ponieważ nie odpowiedział, Erika kontynuowała: – Lubię 

wiedzieć, z kim rozmawiam. Zwłaszcza że będziesz zastępować Stephena.

– Mam na imię Amos… – zawiesił głos.

Erika odniosła wrażenie, że wcale nie zamierzał podać nazwiska. Prawdopodobnie 

chciał dodać „kochanie”, ale szczęśliwie zdołał się pohamować.

– Powiem mu, że pani go szukała – powiedział i odwrócił się w kierunku leżącego na 

stole notes

Co on sobie, u licha, wyobraża? – pomyślała.

– Cóż, pozwól, że wprowadzę cię w obowiązujące tutaj zasady. Dzisiaj jest dzień 

sprzątania, więc…

– Chodzi o ekipę sprzątającą budynek czy o pralnię? – przerwał jej. – Już zostałem 

szczegółowo poinstruowany. Ponieważ dzisiaj jest wtorek, ekipa porządkowa zaraz zamelduje 

się w pani mieszkaniu. Jak wiem, wczoraj wróciła pani z podróży, także dzisiaj ktoś zabierze 

background image

pani rzeczy do pralni. Stephen zostawił mi szczegółowe informacje. On zawsze o wszystkim 

pamięta.

Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Czuła rosnącą irytację i chęć ciśnięcia czymś 

w tego bezczelnego typka.

– Jeśli pragniesz dobrze wypełniać swoje obowiązki – zmusiła się do wygłoszenia tej 

uwagi grzecznie – powinieneś wziąć u Stephena kilka lekcji.

Uniósł brwi.

– Ależ panno Forrester, chciałem po prostu oszczędzić pani czas. Po co miałaby pani 

powtarzać instrukcje, które przekazał mi już Stephen? – Wyglądał jak niewiniątko, a w jego 

głosie pobrzmiewała troska.

Erika nie dała się jednak zwieść.

– Domyślam się, że wolałaby pani, aby to Stephen zajmował się pani sprawami, bo 

bardzo pani ceni jego doświadczenie i uważa za osobę godną zaufania. Gdybym jednak mógł 

być w czymś pomocny, wystarczy mnie poprosić.

– Zrobię co w mojej mocy,  aby coś takiego wymyślić  – mruknęła i poprawiła na 

ramieniu skórzaną czarną torebkę. – Nie chcę, żebyś czuł się jak piąte koło u wozu, o co przy 

Stephenie nietrudno.

Dziarski   spacer   w   stronę   budynku   firmy   Ladylove   na   środkowym   Manhattanie 

odświeżył Erikę i kiedy dotarła do celu, niemal wyrzuciła z pamięci „kochanego Amosa”. 

Wjechała windą na ostatnie piętro. Jej osobista asystentka czekała już na nią z parującym 

cappuccino.

– Jak ty to robisz, Kelly, że zawsze masz gotową kawę, kiedy wchodzę do biura? – 

spytała Erika.

Mały rudzielec wyszczerzył zęby w uśmiechu. W jej oczach błysnęły figlarne ogniki.

– Firmowa sieć szpiegowska działa bez zarzutu – odparła, biorąc od Eriki płaszcz. – 

Przypominam, że masz dziś spotkanie z krawcową. Przyniesie kilka sukienek, żebyś mogła 

wybrać jedną na sobotni bankiet.

–   Spróbuj   ją   złapać,   zanim   wyjdzie   ze   sklepu,   dobrze?   Potrzebuję   jeszcze   białej, 

jedwabnej   bluzki,   bo   swoją   poplamiłam   winem   w   Rzymie   –   poprosiła   Erika,   po   czym 

zmarszczyła brwi. – Hej, jaki bankiet? Nie mam nic takiego w moim kalendarzu.

– Zaproszenie przyszło, kiedy byłaś w podróży. Ale już od zeszłego piątku „Sentinel” 

rozgłasza, że będziesz obecna, więc sama rozumiesz…

– Czasami – mruknęła pod nosem Erika – chciałabym zrobić na złość brukowcom.

Kelly wzruszyła ramionami.

background image

– W ten sposób tylko wyświadczyłabyś im przysługę. Pisaliby wtedy o tobie każdego 

dnia, a nie, tak jak teraz, dwa trzy razy w tygodniu. Poza tym bankiet jest organizowany w 

słusznej sprawie.

– Jak każdy, czyż nie, Kelly? – Erika uśmiechnęła się i usiadła przy biurku. – Czy 

„Sentinel”   napisał   również,   gdzie   jadę   na   wakacje?   Jeszcze   nic   nie   zaplanowałam,   ale 

dziennikarze na pewno mają dużo do powiedzenia na ten temat. – Upiła łyk cappuccino i 

zaczęła przeglądać pocztę.

– Czy to  nie  za  wczesna  pora  na takie   sarkastyczne  uwagi?  Wiem,  co  myślisz   o 

„Sentinelu”, ale powinnaś przeczytać dzisiejsze wydanie.

Kelly wyszła, zamykając za sobą drzwi, Erika usiadła głęboko w fotelu i sięgnęła po 

zmiętą gazetę leżącą na biurku. Przynajmniej dowie się, jakiej to szczytnej idei ma służyć 

sobotni bankiet. A dodatkowo przeczyta, co tym razem wysmarował na jej temat najbardziej 

szmatławy, plotkarski brukowiec. A może opublikowano jakieś zdjęcie, na którym wyszła 

jeszcze gorzej niż ostatnio?

Przeglądając   pobieżnie   gazetę,   nie   dostrzegła   jednak   nigdzie   swojego   zdjęcia. 

Zaskoczona zaczęła przeglądać ją od początku.

Znalazła   to,   o   czym   mówiła   Kelly.   Artykuł   nie   był   o   niej.   W   każdym   razie   nie 

dotyczył  jej bezpośrednio. Oznajmiał o zaręczynach  pewnej pary.  Na zdjęciu widać było 

młodziutko   wyglądającą   kobietę   z   dołeczkami   w   policzkach   i   mężczyznę,   którego   Erika 

ledwie mogła rozpoznać. W ostatnim akapicie artykułu znalazła informację, że przyszły pan 

młody był już wcześniej zaręczony…

Odstawiła cappuccino i przeczytała tekst raz jeszcze, powoli i uważnie.

Denby Miles  był wcześniej zaręczony z Eriką Forrester. Była ona w owym czasie 

czołową modelką koncernu kosmetycznego Ladylove Cosmetics, a obecnie jest jego prezesem. 

Zaręczyny zostały zerwane wkrótce po tym, jak ojciec Eriki, Stanford Forrester III, kupił od 

pana Milesa prawo do sprzedaży nowych perfum, które natychmiast dodał do gamy swoich  

produktów. Nadał krążą pogłoski o szczegółach rozpadu tego związku.

„To, co ona mu zrobiła, śmierdzi bardziej niż jego perfumy – powiedziała naszej  

gazecie   anonimowa   czytelniczka.   –   Zwodziła   go   tylko   po   to,   żeby   uzyskać   tę   chemiczną  

formułę, a potem go rzuciła. Cieszę się, że ten biedny chłopak wreszcie znalazł ukojenie i  

wyleczy złamane serce”.

background image

Erika zmięła gazetę i cisnęła ją tak daleko, jak potrafiła. Papier odbił się od drzwi 

gabinetu i upadł na dywan. Drzwi uchyliły się i ukazała się w nich Kelly.

– Czy to znaczy,  że tego artykułu mam  nie wkładać do segregatora z wycinkami 

prasowymi? – Podniosła gazetę z podłogi i rozprostowała kartki. – Kiedy czytałam artykuł, 

pomyślałam, że wzmianka o śmierdzących perfumach Denbyego była naprawdę poniżej pasa. 

To bardzo krzywdząca opinia.

Erika próbowała powstrzymać uśmieszek.

–  Cóż,  nic   dziwnego,  że   autorka  tych  słów   wolała   pozostać  anonimowa.  To  była 

zapewne matka Denbyego. Kelly, powiedz mi szczerze, co ja takiego zrobiłam, że zalazłam 

za skórę tym dziennikarzom z brukowców?

– Naprawdę nie wiesz? – Kelly oparła się o poręcz fotela. – Pomyśl, Eriko. Twoja 

historia   to   gotowy  scenariusz   na   operę   mydlaną.   Śliczna   i   zapewne   głupiutka   blondynka 

najpierw pracuje jako modelka, a potem przejmuje biznes ojca i doprowadza firmę do jeszcze 

większego rozkwitu. Właśnie dlatego zalazłaś im za skórę. Nie pasujesz do wizerunku, jaki 

sobie wymarzyli, a to działa im na nerwy.

– Nie sądzisz, że mogliby już sobie odpuścić? Minęły dwa lata, odkąd zerwałam te 

zaręczyny i odkąd zmarł mój ojciec.

–   I   za   każdym   razem,   kiedy   pojawia   się   nowa   reklama   Ladylove,   twoje   zdjęcia 

przypominają im, jak bardzo mylili się co do ciebie. Ciesz się z tego, Eriko. To jest miara 

twojego sukcesu.

– Staram się o tym pamiętać. – Uniosła pióro. – A przy okazji… jeśli chodzi o sobotni 

bankiet… czy ty lub „Sentinel” zdecydowaliście już, z kim powinnam pójść?

– Nie wspomnieli o tym. – Kelly starała się zachować kamienną twarz. – Ciesz się, że 

w tej sprawie pozostawiono ci wolną rękę. 

W czasie kiedy Erika płaciła za taksówkę przed wejściem do swego apartamentowca, 

Stephen wybiegł, aby ją powitać.

– Oto osoba, którą pragnęłam zobaczyć – powiedziała, wręczając mu torbę, w której 

przywiozła sukienkę. 

– Witamy w domu, panno Forrester – powiedział, zapraszając ją gestem, aby weszła 

do holu. – Żałuję, że nie mogłem powitać pani wczoraj wieczorem, kiedy pani wróciła z 

podróży. W moim biurze czeka na panią świeżo zaparzona kawa, jeśli miałaby pani ochotę na 

filiżankę.

background image

– Jesteś kochany, Stephen. – Usiadła w wyjątkowo wygodnym, pokrytym pluszem 

fotelu dla gości w biurze Stephena i postawiła stopy na małym podnóżku, pasującym idealnie 

do wystroju wnętrza. Patrzyła, jak portier wiesza jej torbę z suknią obok identycznej torby, 

znajdującej się na wieszaku przy drzwiach. – A co stało się z twoim asystentem? Wysłałeś go 

na noc do domu czy już zrezygnował z pracy?

– Dlaczego miałby zrezygnować? – zapytał zmieszany.

Wzruszyła ramionami.

– Dziś rano odniosłam wrażenie, że jest już nieco zmęczony wymaganiami lokatorów, 

więc byłabym zaskoczona, gdyby zagrzał tu miejsce dłużej.

–   Amos   zaraz   przyjdzie.   On   wyznaje   po   prostu   nieco   inną   filozofię   niż   ja.   To 

wszystko.

Powinieneś dostać tytuł najbardziej wyrozumiałego człowieka roku, pomyślała.

– Co mogę dla pani zrobić, panno Forrester?

– Potrzebuję rady – szepnęła. – Poszperaj w swoim czarnym notesie z kontaktami i 

powiedz mi, który z twoich przyjaciół mógłby i chciałby pójść ze mną w sobotę na bankiet.

– Obawiam się, że nie znam nikogo odpowiedniego.

– Umiem się odwdzięczyć.

– Czyżby tak piękna kobieta potrzebowała kogoś do towarzystwa? – usłyszała głos 

dobiegający zza pleców. Była tak zaskoczona, że niemal upuściła filiżankę z kawą. Odwróciła 

się i w drzwiach zobaczyła szeroko uśmiechniętego Amosa.

– Amos, nie możesz zwracać się do lokatorów w taki… – zaczął Stephen karcąco.

– Już jestem po pracy. – Amos oparł się swobodnie o biurko.

Istotnie, z daleka widać, że już nie jest na służbie, pomyślała Erika. Czarny uniform i 

krawat zastąpił dżinsami i cienkim swetrem. Rękawy miał podciągnięte powyżej łokci. Jego 

ramiona wydawały się jeszcze szersze, a niebieskie oczy bardziej błyszczące.

– Próbuję – zaczął z lekkim znużeniem Stephen – uświadomić ci, że na tej posadzie 

pracuje się dwadzieścia cztery godziny na dobę.

– Mów za siebie, Stephen.  Nic dziwnego, że jesteś wiecznie  zmęczony.  Chcę się 

jedynie dowiedzieć, dlaczego panna Forrester potrzebuje pomocy w organizacji randki. Nie 

wspominam już o tym, że zżera mnie ciekawość, w jaki sposób zamierza się odwdzięczyć za 

taką specjalną przysługę…

Było zdecydowanie za późno, by próbować obrócić całą sytuację w żart. Z drugiej 

strony   niby   dlaczego   miałaby   się   przejmować   opinią   Amosa   na   temat   jej   kontaktów   z 

mężczyznami? Spojrzała na niego.

background image

– Nie wiem, dlaczego jesteś złośliwy, ale jeśli to ze mną masz jakiś problem, obiecuję 

więcej cię nie niepokoić. Prawdę mówiąc, takie rozwiązanie jest mi bardzo na rękę. A teraz, 

Amos,   skarbie,   zostaw   nas   samych,   chciałabym   skończyć   moją   prywatną   rozmowę   z 

Stephenem.

– Jeśli jeszcze kiedyś zapragniesz poufnej rozmowy, po prostu zamknij drzwi. Słychać 

cię prawie w całym domu. Nie możesz mieć do mnie pretensji, że akurat przechodziłem.

Stephen odchrząknął znacząco i spróbował zapanować nad sytuacją.

– Wróćmy do początku. Co to za bankiet i kto na nim będzie? Jeśli mam coś zaradzić, 

potrzebuję podstawowych informacji.

– Sprawa dotyczy walki z analfabetyzmem wśród dorosłych. Dobrze byłoby zatem, 

żeby twój przyjaciel obracał się w towarzystwie autorów, wydawców, agentów…

Stephen uśmiechnął się.

– Masz kogoś? – spytała z nadzieją w głosie Erika. – Stephen, jesteś aniołem.

– Wygląda na to, że twój problem został rozwiązany. – Amos podszedł do biurka.

– Wymagania w sam raz pasują do Amosa – wyjaśnił Stephen.

Erika spojrzała na niego badawczo.

– To chyba nie najlepszy czas na żarty.

– Mówię poważnie. Amos pisze książkę. Dlatego tu jest. 

Przeniosła wzrok na Amosa. Odniosła wrażenie, że dostrzegła błysk irytacji w jego 

oczach.

– Chyba nie całkiem zrozumiałam… – zaczęła zaskoczona.

–   Jest   wiele   zalet   tej   pracy.   –   Z   wyjaśnieniem   pospieszył   sam   zainteresowany.   – 

Główna to taka, że mam dużo wolnego czasu.

–   Rzeczywiście.   Ale   kiedy   już   wszystkich   przekonasz,   że   lepiej   nie   zawracać   ci 

głowy, to wyjdziesz na tym jeszcze lepiej – powiedziała, po czym odwróciła się do Stephena. 

–   Nie,   nie   mogę   odrywać   artysty   od   pracy.   Strach   pomyśleć,   co   by   było,   gdyby   nasz 

przyjaciel przez głupie przyjęcie stracił jakąś literacką nagrodę. – Wstała z krzesła. – Zresztą 

zapewne sam artysta zgodzi się ze mną.

– No, to akurat zależy od wyrazów wdzięczności, o których wspominałaś – mruknął 

Amos.

Zapomnij o tym, skarbie, odpowiedziała mu w myślach. Spojrzała na wieszak i spytała 

Stephena, który z dwóch niemal identycznych pokrowców na ubrania należy do niej.

– Pozwól, że zgadnę – zaczął Amos. – Jak przypuszczam, kupiłaś białą jedwabną 

bluzkę?

background image

Zaskoczona przytaknęła.

– Hm, Stephen wysłał mnie dziś do miasta, żebym na wszelki wypadek taką kupił. 

Wygląda na to, że masz teraz dwie takie same. Pewnie będziesz chciała, żebym jedną oddał?

– To byłoby logiczne. Ale może raczej prosiłabym cię, żebyś wymienił ją na inny 

kolor, na przykład niebieski.

– A może czerwony niczym wino?

–   Wiesz   co?   Może   lepiej   po   prostu   zwróć   ją   do   sklepu.   –   Wzięła   swoje   rzeczy, 

podziękowała Stephenowi za pamięć i ruszyła w stronę wind.

Część dla VIP-ów w ekskluzywnym klubie Civic nigdy nie była specjalnie zatłoczona. 

Tego dnia jednak ciężko byłoby wetknąć tu szpilkę. Erika siedziała z kieliszkiem sherry i 

czekając na swojego gościa, próbowała opanować zdenerwowanie.

Czy ty wiesz, w co się pakujesz? – pytała samą siebie w myślach.

Przypomniały jej się przestrogi i napomnienia ojca: „Nie masz żadnego doświadczenia 

w tym biznesie. Dotąd los był dla ciebie łaskawy, ale to nie będzie trwało wiecznie. Nie kuś 

losu, Eriko”.

Kelly pewnie miała rację, przemknęło Erice przez głowę. Wydawcy „Sentinelu” nie 

byli jedynymi, których zaskoczyła jej decyzja przejęcia schedy po ojcu. Wspominając tamten 

czas, musiała przyznać, że początkowo sama była zdumiona.

Tym bardziej osłupiały był zarząd Ladylove Cosmetics, ale ich protesty na nic się nie 

zdały, bo Erika posiadała pakiet kontrolny akcji. Ojciec chyba w ogóle nie wierzył w jej 

możliwości w tej dziedzinie, bo zwykł mawiać: „Nie zawracaj sobie głowy biznesem, skarbie. 

Po prostu uśmiechaj się do kamery”.

Udowodniła jednak, że nadaje się do tej pracy. W niecałe dwa lata od objęcia przez 

nią posady dyrektora generalnego firmy wzrosły wyraźnie notowania Ladylove Cosmetics na 

giełdzie.  Firma   przynosiła   coraz  większe   zyski.   Z  tak   ugruntowaną  pozycją  Erika  mogła 

rozwinąć skrzydła. Wydawało się, że przejęcie firmy Feliksa La Croix to naturalny, kolejny 

ruch, jaki powinna wykonać.

Teraz tylko pozostawało przekonać Feliksa do tego pomysłu.

Ponieważ jej kieliszek  był  już pusty,  rozejrzała się wkoło. Feliksa wciąż nie było 

nigdzie widać, a wszyscy kelnerzy gdzieś znikli. Odchyliła się na krześle i zamknęła oczy. 

Wierzyła, że czasem wystarczy o czymś mocno pomyśleć, by stało się rzeczywistości 

Wyczuła, że ktoś stoi przed nią. Zmieszana wyprostowała się szybko.

background image

–   Felix,   bardzo   się   cieszę…   –   zaczęła,   ale   zmieszała   się   jeszcze   bardziej,   bo 

zorientowała się, że to nie Felix przyłapał ją na fantazjowaniu.

Przed Eriką stał Denby Miles, jej były narzeczony.

Od czasu zerwania zaręczyn wpadali na siebie od czasu do czasu, ale ograniczali się 

wówczas do chłodnej wymiany grzeczności i starali się zejść sobie z oczu.

– Denby, co za niespodzianka spotkać cię tu podczas lunchu – powiedziała.

–   Co   konkretnie   masz   na   myśli?   –   Jego   oczy   zwęziły   się,   jakby   dopatrywał   się 

jakiegoś podstępu w jej słowach i zachowaniu.

– Dokładnie to, co powiedziałam. Jeśli czujesz się urażony zwykłym powitaniem, to… 

– przerwała. – Widziałam informację, że żenisz się z córką swojego szefa. Pewnie powinnam 

ci pogratulować.

– To oczywiste, że czytałaś tę informację. Musiałaś znowu się pojawić i wszystko 

zniszczyć?

– Zniszczyć? Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

–   Dlaczego   jesteś   taka   samolubna   i   egocentryczna?   Twoje   nazwisko   musiało   się 

pojawić nawet w anonsie o moich zaręczynach!

– Wydaje ci się, że chciałam, aby mnie w ten sposób opisano? – zapytała zaskoczona.

– Jeanette ogromnie to przeżyła. To najważniejszy moment w jej życiu, a ty musiałaś 

wtrącić swoje trzy grosze.

Erika wstała.

– Twoja narzeczona musi się nauczyć z tym żyć. Jestem częścią twojej przeszłości, 

Denby. Choćbyśmy oboje bardzo tego chcieli, nie zdołamy zmienić faktów. Oczywiście, jeśli 

te zaręczyny są dla ciebie tak samo ważne, jak dla niej, to twoja narzeczona nie ma powodu 

do obaw. A już zwłaszcza nie przeze mnie…

–   Naprawdę   musisz   skupiać   na   sobie   całą   uwagę?   Nie   wystarczało   ci   już   bycie 

czołową  modelką  i pojawianie  się na okładkach  wszystkich  czasopism?  Musiałaś  jeszcze 

zostać dyrektorem generalnym, a…

– Słuchaj, Denby, to nie był mój pomysł, żeby „Sentinel” ponownie rozpisywał się o 

naszym związku. A teraz przepraszam… – Próbowała przecisnąć się obok niego, ale zastąpił 

jej drogę.

– Może się mylę – zgodził się. – Może faktycznie nie chciałaś znów wyciągać tego na 

światło dzienne. Zwłaszcza teraz… kiedy coś szykujesz.

– A co ja takiego szykuję? O czym ty mówisz?

background image

– Przecież wiesz – odparł. – Zawsze wierzyłem, że to był pomysł twojego ojca, żebyś 

mnie zwodziła obietnicami do chwili, gdy on osiągnie zamierzony cel. A teraz zastanawiam 

się, kto tak naprawdę pociągał za sznurki. Może to był jednak twój plan?

Mówił coraz głośniej i dobitniej. Jego głos odbijał się echem i wszyscy siedzący przy 

stolikach zaczęli bacznie im się przyglądać. Jednak Denby nie zamierzał przerywać tyrady.

–   A   skoro   ta   metoda   tak   świetnie   zdała   egzamin   w   moim   przypadku,   czemu   nie 

spróbować ponownie? Może powinienem ostrzec Feliksa, w co się pakuje? Niech wie, że 

jedyne, na czym ci zależy, to przejęcie jego firmy.

– Nie zamierzam dłużej tego słuchać…

–   To   z   nim   jesteś   dziś   umówiona,   prawda?   Może   będę   siedział   w   pobliżu,   żeby 

upewnić się, czy powiesz mu całą prawdę.

– Denby, to jakaś kpina!

– A może pójdę prosto do redakcji jakiegoś brukowca – zagroził. – To jest pomysł! 

Efekt będzie ten sam, a przynajmniej dobrze mi zapłacą.

Kątem oka Erika zauważyła jakiś ruch. To nie mógł być żaden członek klubu. Ktoś 

poruszał się zbyt szybko, a klubowicze nigdy się nie spieszą. W każdym razie nie tutaj.

Kiedy dotarło do niej, co się dzieje, próbowała jeszcze opuścić głowę, ale już było za 

późno. Błysk flesza niemal ją oślepił. Fotograf uniósł aparat nad głowę i potrząsnął nim w 

geście triumfu. Po chwili wymknął się kelnerowi, przebiegł przez hol i zniknął za frontowymi 

drzwiami.

Denby zamrugał i zapytał z głupia frant:

– Co to było?

– „Sentinel” – odparła ponuro. – Jeśli chcesz dostać dobrą cenę za swoją plotkę, lepiej 

się pospiesz, zanim ten paparazzi cię uprzedzi.

Odwróciła   się   i   wpadła   na   kelnera,   który   przed   momentem   próbował   zatrzymać 

fotografa.

–   Panno   Forrester,   pan   La   Croix   prosił,   żebym   to   pani   przekazał.   –   Wręczył   jej 

złożoną kartkę papieru. Był to klubowy papier listowy.

Przez chwilę zapomniała o Feliksie i przyczynie,  dla której umówiła się z nim na 

lunch, ale wręczony przez kelnera elegancki blankiet przywrócił jej pamięć.

Wiadomość była krótka i treściwa.

„Na pewno zrozumiesz, dlaczego nie mam ochoty być częścią tego przedstawienia. 

Odezwę się, jak już wszystko przemyślę”.

background image

Felix La Croix był więc tutaj, widział Denbyego, słyszał jego przemowę i postanowił 

odwołać spotkanie. Nawet nie mogła go winić za wycofanie się. Dobrze, że chociaż zostawił 

wiadomość.

– Czy przejdzie pani teraz do jadalni, panno Forrester? – zapytał kelner.

Żołądek ścisnął jej się na samą myśl o jedzeniu.

– Nie, dziękuję, Harry. – Zabrała teczkę z dokumentami ze stolika i płaszcz z szatni, 

wkładając list Feliksa do kieszeni. W biurze czekało na nią dużo pracy.

Jednakże nie miała ochoty widzieć się teraz z Kelly i wysłuchiwać pytań, jak poszły 

negocjacje i dlaczego spotkanie trwało tak krótko.

Wrócę do domu i wcześniej się położę, zdecydowała. Do jej budynku było tylko kilka 

przecznic, a Stephen z pewnością znajdzie sposób, żeby ją rozweselić.

Jednakże Stephena nie było w biurze, znów zastępował go Amos. Na biurku przed 

nim leżała kanapka i notatnik z żółtymi kartkami, na którym widać było same pokreślone 

zdania.

– Przepraszam, nie zamierzałam przeszkadzać. – Wycofała się pospiesznie.

– Wejdź. – Wstał. – Co mogę dla ciebie zrobić? 

Erika czuła, że nadal kręci jej się w głowie. To pewnie z tego powodu wydało jej się, 

że Amos zachowuje się przyjacielsko.

– Co cię tak odmieniło? Ach, wiem… zdecydowałeś, że jednak nic się nie stanie, jeśli 

pójdziesz na bankiet i spotkasz się z wydawcami i popularnymi pisarzami.

– Powiedziałem ci, że to zależy tylko od ciebie. Wyglądasz, jakbyś właśnie straciła 

ostatniego przyjaciela. Co się stało?

– Masz coś na zgagę? – westchnęła.

Wskazał na leżącą przed nim kanapkę.

– Włoska kiełbasa, cebula i szwajcarski ser. Jeśli to nie pomoże, nic nie pomoże.

– Miałam na myśli coś, co wyleczy zgagę, a nie ją wywoła. – Zachwiała się.

Amos wziął ją pod rękę i podprowadził do fotela.

– Naprawdę nic mi nie jest – zaprotestowała. – Po prostu straciłam równowagę. To 

wszystko. Nie zamierzam zemdleć.

– Tak czy siak, nic się nie stanie, jeśli usiądziesz. Co się stało?

– Och, nic wielkiego – próbowała zbagatelizować ostatnie niepowodzenia. – Duch z 

przeszłości   –   to   raz.   Paparazzi   wyskakujący   zza   kwiatów   w   miejscu,   które   miało   być 

najbardziej prywatnym klubem w mieście. I wreszcie porażka biznesowa.

– Cieszę się w takim razie, że to nie było nic ważnego. – Odłożył kanapkę na bok.

background image

– Czy to twoja książka? – Wskazała na notes.

– Jedynie mały fragment. – Westchnął, patrząc na pokreślone zdania.

– Jak ci idzie pisanie?

– Powoli. Zbyt wiele rzeczy mnie rozprasza.

– Muszę ci coś powiedzieć. Ta praca może wydawać się łatwa, ale taka nie jest.

– Tylko dlatego, że Stephen wszystkich rozpuścił.

– Szczególnie mnie – odparła niepewnie. – Tak przypuszczalnie myślisz.

– Ty potrzebujesz służącej, sekretarki i ochroniarza w jednej osobie. Chociaż w sumie 

właśnie takie funkcje spełnia niemal każda żona.

– Żona?

– Tak myślę. – Wydawał się z siebie bardzo zadowolony.

– Taki jest twój ideał żony? Mój Boże, ty masz zupełnie spaczony obraz świata…

Dręczyły ją słowa, które usłyszała: potrzebujesz służącej, sekretarki i ochroniarza…

Sekretarkę   miała.   Z   doborem   ubrań   radziła   sobie   świetnie   i   bez   pokojówki.   Ale 

ochroniarz…

– Wiesz, myślę, że z jednym  trafiłeś. Nie chodzi mi o żonę, bo to dopiero byłby 

świetny temat dla brukowców. Już widzę te nagłówki. Ale mąż to zupełnie inna kwestia. 

Amos, kochanie, co o tym myślisz? 

background image

Rozdział 2

Amosowi przychodził do głowy tylko jeden powód, dla którego Erika mogłaby chcieć 

poznać jego zdanie w tej kwestii. Jedyny, który pasował do całej układanki.

Gdyby   powiedział,   co   naprawdę   myśli,   Erika   pewnie   oskarżyłaby   go   o   używanie 

nieprzyzwoitego języka w obecności dam. Miałaby rację. Przynajmniej w kwestii języka, bo 

co do obecności dam, sprawa pozostawała otwarta.

– Jaka kobieta… – odchrząknął i zaczął jeszcze raz. – Damy nie sugerują małżeństwa 

nieznajomym mężczyznom. Mam rację?

Kiedy dotarło do niej, o co mu chodzi, spojrzała na niego przerażona i oburzona.

– Odniosłeś wrażenie, że proponuję ci małżeństwo?

W głowie miał zamęt. Przecież wciąż powtarzała: „Amos, kochanie…” Ale jeśli nie to 

miała na myśli, to o co jej właściwie chodziło? – zastanawiał się.

– Dokładnie tak to zrozumiałem – odpowiedział.

–   Nie   dość,   że   jesteś   arogancki,   to   jeszcze   upośledzony   słuchowo.   Wszystko,   co 

chciałam powiedzieć, to…

– W porządku, w porządku. Już rozumiem.  – Teatralnie  westchnął. – I naprawdę 

bardzo mi ulżyło.

– Jak w ogóle mogłeś  coś takiego pomyśleć? Przecież ja nawet nie wiem, jak się 

nazywasz.

– To kogo zamierzasz poślubić? I wyjaśnij mi, o co w tym wszystkim chodzi. Hm, 

chyba że mówisz sama do siebie i nie powinienem się wtrącać.

Przez   chwilę   wydawało   mu   się,   że   Erika   nie   zareaguje   na   pytanie,   ale   po   kilku 

sekundach uniosła głowę i odparła tajemniczo:

– To sprawa zawodowa.

Amos ku swemu zdziwieniu zupełnie nie poczuł się zaskoczony.

Erika zdjęła płaszcz, odchyliła się na fotelu i westchnąwszy, zamknęła oczy.

Amos   skłamałby,   mówiąc,   że   jej   figura   nie   zrobiła   na   nim   wrażenia.   Reklamy 

Ladylove koncentrowały się zazwyczaj na twarzy, a teraz pierwszy raz mógł podziwiać całą 

sylwetkę Eriki. Miała wspaniałą, niemal idealną figurę.

Szkoda tylko,  że przymioty  ciała  nie idą  w parze z przymiotami  ducha, pomyślał 

sarkastycznie.

background image

– Wiesz, jest firma, którą próbuję kupić – zaczęła. – Przez pewien czas zajmowaliśmy 

się   jedynie   kolorowymi   kosmetykami,   takimi   jak  szminki   czy  cienie   do   powiek.   Później 

rozszerzyliśmy produkcję o perfumy.

– Dzięki pozyskaniu receptur Denbyego Milesa – wtrącił Amos.

– Och, a zatem ty też czytasz brukowce – skomentowała ozięble.

– Jedynie kiedy stoję w kolejce po zakupy dla mieszkańców tego domu.

Erika skrzyżowała nogi.

Długie   i   bardzo   zgrabne,   jak   natychmiast   zauważył   Amos.   Spostrzegła,   że   jej   się 

przygląda, ale nie zmieniła pozycji, co mu zaimponowało.

– Mówiłaś o gazetach – przypomniał.

– Cóż, chyba nie muszę ci wyjaśniać, że historia znajomości z Denbym nie przebiegła 

dokładnie tak, jak opisuje to „Sentinel”?

Słono zapłacę, by poznać prawdę, pomyślał.

–   W   każdym   razie   Ladylove   ma   ugruntowaną   pozycję   i   pora   myśleć   o   dalszej 

ekspansji rynkowej. Jest pewna firma, która idealnie odpowiada naszym  zamierzeniom. – 

Przyjrzała mu się uważnie, ale po chwili wahania uznała, że może mu zaufać, i kontynuowała. 

– Chcę przejąć produkty do pielęgnacji włosów z linii Kate La Croix.

– Myślałem, że Kate La Croix nie żyje. – Zmarszczył brwi.

– Zgadza się. Od pół roku. I dlatego jej mąż jest gotów odsprzedać firmę.

– A skoro ty chcesz kupić, to elementy układanki zaczynają pasować…

– Dokładnie tak. Możemy połączyć siły dwóch małych firm i stworzyć duże, silne 

przedsiębiorstwo.

– Brzmi to logicznie. Nie rozumiem tylko, co tu ma do rzeczy małżeństwo. Chyba 

że… O, teraz rozumiem. Jeśli za niego wyjdziesz, to nie trzeba będzie wydawać pieniędzy na 

jego firmę.

Chwilę później Amos pomyślał, że na reklamach Ladylove Erika Forrester wyglądała 

łagodnie i nic nie wskazywało, by umiała wpadać w tak wielką wściekłość. Nie zerwała się 

gwałtownie, nie krzyczała, ale w jej oczach pojawił się lód, który go niemal obezwładnił.

–   Dokładnie   tak   pomyślałby   każdy   kretyn,   który   wiedzę   o   świecie   czerpie   ze 

szmatławców.

– Przykro mi, że ponownie wychodzę na idiotę, ale nadal nie rozumiem, w czym 

rzecz.

– Przepraszam. Nie chciałam cię urazić. Nie ty jeden dojdziesz do takiego wniosku.

background image

Na biurku zadzwonił telefon. Erika spojrzała na Amosa, który nie kwapił się, żeby 

podnieść słuchawkę.

– Automatyczna sekretarka załatwi sprawę – wyjaśnił, po czym wyciągnął do Eriki 

rękę z kawałkiem kanapki. 

– Czytelnicy brukowców, czyli mniej więcej połowa świata, wierzą, że umawiałam się 

z Denbym tylko dla tych receptur, i rzuciłam go, kiedy mój ojciec je dostał. Teraz wszyscy 

pomyślą, że tak samo postąpię z Feliksem.

– Zignoruj ich. To tylko brukowce. Jakie ma znaczenie, co myślą  ich ograniczeni 

czytelnicy?

– Ja się nie przejmuję. Wściekam się, złoszczę, ale w końcu potrafię przejść nad tym 

do porządku dziennego. Jednak będzie to miało znaczenie dla Feliksa – skończyła i podała 

Amosowi liścik, który otrzymała w klubie.

Z ociąganiem spojrzał na treść.

– To od niego – pospieszyła  z wyjaśnieniem. – Denby zrobił niezłą scenę dziś w 

klubie. Felix musiał nas zobaczyć i wycofał się. Nie mogę go winić. Prasa jeszcze nic nie wie 

o planowanych negocjacjach, ale wkrótce na pewno coś wywęszą. I wtedy biedny Felix stanie 

się obiektem przeróżnych  nieprzyjemnych  spekulacji. Dlaczego się ze mną spotyka, jakie 

będą warunki umowy, jak szybko go zostawię po załatwieniu interesów i tak dalej. A przecież 

dopiero niedawno skończyła się żałoba po jego żonie.

– To rzeczywiście może być dla niego ciężkie do zniesienia – zamyślił się Amos. – 

Ale może zmotywuje go do szybkiej sprzedaży udziałów.

– Prędzej do zerwania wszelkich kontaktów ze mną. Szczególnie kiedy dojdzie do 

wniosku, że specjalnie manipuluję mediami, żeby szybciej sprzedał mi firmę. Ani mi to w 

głowie, ale gdybym była zamężna… Nikt nie mógłby twierdzić, że zamierzam usidlić Feliksa.

– I twoim zdaniem to nie jest manipulowanie opinią publiczną? Zresztą mniejsza z 

tym. Jeśli Felix jest taki wrażliwy, to czemu nie rozejrzysz się za inną firmą tego typu?

– Bo nie ma takiej innej. Myślisz, że nie szukałam?

Większość z tych, które znalazłam, to były oddziały dużych korporacji i nie bylibyśmy 

w   stanie   ich   kupić.   Nawet   gdyby   były   na   sprzedaż.   Poza   tym   produkty   Kate   doskonale 

uzupełniają linię Ladylove. Przykładała dużą wagę do tego, by produkowano je wyłącznie ze 

składników naturalnych, a nie z ich chemicznych substytutów.

– Wydaje mi się, że Felix potrzebuje cię bardziej niż ty jego. Ponieważ to była firma 

jego żony, w tej chwili z każdym dniem traci na wartości. Siedź spokojnie i czekaj, a on sam 

do ciebie przyjdzie.

background image

– Nie. – Erika pokręciła przecząco głową. – Od śmierci Kate sprzedaż ich produktów 

znacznie wzrosła. Obecnie używanie szamponów Kate La Croix stało się bardzo modne. Felix 

chce   sprzedać   firmę   tylko   dlatego,   że   zbyt   duży   ból   sprawia   mu   codzienny   kontakt   z 

produktami,   które   przypominają   mu   żonę.   Zapewniłam   go,   że   zachowamy   imię   Kate   w 

nazwie i nie zmienimy logo na produktach. Nasze firmy to idealne połączenie. Gdyby tylko 

brukowce nie mieszały w to spraw osobistych.

– W porządku – podsumował. – Rozumiem teraz, co masz na myśli, ale nadal jestem 

zdania, że fikcyjne małżeństwo to głupi pomysł. A o kim myślałaś jako o swym przyszłym 

mężu, skoro nawet nie masz z kim iść na sobotni bankiet?

Jej oczy zapłonęły, ale nic nie powiedziała.

– Dlaczego więc prosisz Stephena, żeby znalazł ci kogoś do towarzystwa? Jeśli masz 

tylu dobrych kandydatów, lepiej wybierz któregoś z nich, zamiast szukać nowego.

– Ponieważ jeśli pojawię się publicznie z jakimś  mężczyzną  więcej niż dwa razy, 

wywołam kolejną falę plotek. Potrzebuję kogoś takiego jak… – zawahała się – jak Stephen.

Amos próbował się pohamować, ale jednak nie wytrzymał.

– Panno Forrester, nie lubię być  posłańcem złych  wiadomości,  ale Stephen jest… 

Powiedzmy, że nie jest zainteresowany kobietami. Jedynie na płaszczyźnie przyjacielskiej.

Spojrzała na niego groźnie.

– Myślisz, że o tym nie wiedziałam? Tak czy siak, jaka to różnica? Mówię tutaj o 

umowie handlowej, a nie o… – Przerwała.

– Zaspokojeniu potrzeb cielesnych? – dokończył za nią.

– Gdybym szukała właśnie tego, nie miałabym problemu z wyborem – powiedziała 

gorzko.

Amos nie wątpił w jej słowa. Rozumiał też przyczynę rozczarowania wyczuwalną w 

jej głosie. Z jej figurą i urodą miała zapewne wielu adoratorów, gotowych wskoczyć do jej 

łóżka, a potem przechwalających się, że spędzili z nią noc. Była jak trofeum, o które chętnie 

stanęłoby do walki wielu mężczyzn.

Hej,   nie   masz   co   jej   współczuć,   pomyślał.   W   końcu   sama   naraża   się   na   częste 

zaczepki, regularnie pojawiając się w reklamach.

– To, czego pragniesz, nie jest w tej chwili najważniejsze – odparł. – Chodzi o to, co 

pomyśli opinia publiczna. Jeśli chcesz więc, aby wszyscy wierzyli, że wzięłaś prawdziwy 

ślub, Stephen nie jest najlepszym kandydatem. Nikt nie da wiary jego cudownej przemianie, 

więc lepiej nie marnuj czasu.

background image

– Skoro nie może to być Stephen, potrzebuję kogoś podobnego – upierała się. – Kogoś 

uprzejmego, pomocnego i miłego…

– Kogoś, kto zrobiłby to z miłości?

– Nie wierzę w miłość.

– No, przynajmniej masz na tyle rozumu. Chyba nie zaufałabyś komuś, kto pojawiłby 

się nagle i oznajmił, że szaleje za tobą?

– Musiałabym być kompletną idiotką. Wolę jasne relacje i umowy biznesowe.

–   Skoro   nie   wymieniasz   żadnych   nazwisk,   to   znaczy,   że   rozpaczliwie   brakuje   ci 

odpowiednich kandydatów – wywnioskował. – No trudno, w takim razie będziesz musiała 

kupić sobie męża.

– Dlaczego jesteś taki brutalnie szczery?

– Nie jestem brutalny, skarbie. Po prostu jasno myślę. Mówiłaś, że chcesz czystego 

biznesowego   układu.   Jeśli   wolisz,   możemy   nazywać   to   właściwą   motywacją   kandydata. 

Kluczowe pytanie brzmi, co on będzie z tego miał?

– Będzie miał z tego rozliczne korzyści – powiedziała sucho, marszcząc brwi.

– Podaj mi choćby dwa przykłady.

Zapadła cisza. Amos skończył  jeść kanapkę, podniósł papier, zmiął go i cisnął do 

kosza.

– Tego się właśnie obawiałem – kontynuował. – Nie masz poważnych propozycji.

– Nie mogę podać żadnych szczegółów. To będzie zależało od mężczyzny. Każdy jest 

zainteresowany tym samym rodzajem…

– Łapówki.

–   Korzyści.   Tak   czy   siak   nie   mówię   tu   o   związku   na   stałe.   To   umowa 

krótkoterminowa. Kiedy już kupię firmę La Croix, umowa wygaśnie. Ten związek potrwa 

zaledwie kilka miesięcy.

– A co zrobisz, jeśli kiedyś ponownie będziesz chciała kupić jakąś firmę?

– Słuchaj, nie mam zamiaru kupić całego świata. Jeśli wyjdzie mi ten interes, będę 

bardzo szczęśliwa.

– Tak ci się teraz wydaje.

– W porządku – zgodziła się. – Być może będę jeszcze kiedyś chciała kupić jakąś 

firmę. Ale wtedy będą inne okoliczności. Dla sprzedającego plotki na mój temat mogą być 

nawet na rękę. Tak czy inaczej, za wcześnie się tym martwić, prawda?

– W takim razie najlepiej byłoby wziąć ślub odnawialny.

– Naprawdę myślisz, że to jest śmieszne?

background image

– Skoro pytasz, to odpowiem. Tak, to jest śmieszne.

– Nie wiem, jak ci dziękować, Amos, kochanie. – Wstała. – Byłeś bardzo pomocny w 

rozjaśnieniu moich myśli. Z pewnością dam ci znać, co postanowiłam.

– Trzymam  cię za słowo – odparł uprzejmie. Telefon ponownie zadzwonił. Amos 

położył rękę na słuchawce. – Po prostu nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej historii.

Amos bez wątpienia miał rację, doszła do wniosku Erika, kiedy wszystko spokojnie 

przemyślała.   Była   wstrząśnięta   atakiem   Denbyego   i   reakcją   Feliksa,   dlatego   początkowo 

wpadła w lekki popłoch i stąd ten głupi pomysł. Nie wart dalszego rozważania.

Oczywiście nie zamierzała zdradzać „kochanemu Amosowi”, że jego opinia wpłynęła 

na jej decyzję. Poza tym nie miała nawet okazji. W ciągu kolejnych dni po ich rozmowie 

widzieli się tylko kilka razy, a do tego na odległość lub w obecności Stephena.

Zapomni o całej sprawie, nadal będzie ignorowała informacje zawarte w brukowcach, 

a Felix La Croix przemyśli wszystko i odezwie się, tak jak obiecywał. Podpiszą korzystny 

kontrakt i koniec.

Nie   mogła   do   końca   zrozumieć,   dlaczego   nadal   ocenia   każdego   napotkanego 

mężczyznę jako potencjalnego kandydata na męża. Przecież raz na zawsze ustaliła, że pomysł 

ze ślubem nie był trafiony.

Szef   działu   reklamy,   który   pracował   już   nad   nową   wiosenną   kampanią,   był   zbyt 

bystry, zbyt skory do flirtu, no i znali się zbyt długo. Kierownik działu marketingu Ladylove 

był  zbyt  poważny i miał  zapędy dyktatorskie  także w prywatnym  życiu. Prawnik, którzy 

tworzył ofertę dla firmy La Croix, był zbyt pewny siebie i arogancki.

Jednakże kiedy przyłapała się na ocenianiu dostawcy chińskiego jedzenia jako „zbyt 

młodego i prostodusznego”, załamała się i postanowiła wziąć się w garść.

– Wszystko w porządku? – zapytała Kelly, zaglądając do gabinetu Eriki.

– Nie – wymknęło jej się. – Tak, nic mi nie jest – poprawiła się. – Chcesz moje 

jedzenie? Straciłam apetyt.

– Musisz coś jeść – upomniała ją Kelly, sięgając po porcję smażonego ryżu. – W 

przyszłym tygodniu masz sesję zdjęciową do nowej jesiennej reklamy. Nie możesz wyglądać 

jak szkielet.

– Nie mogę? Wydawało mi się, że specjaliści od reklamy wolą, gdy jestem szczupła.

– Nie, nie możesz – odparła Kelly łagodnie. – Makijaż dla nieboszczyków nie zapewni 

nam wystarczającego udziału w rynku.

Erika nie słuchała. Patrzyła na projekt zamówienia, który czytała, zanim przywieziono 

jej lunch.

background image

– Czy Felix La Croix już dzwonił?

– Nie i nic się nie zmieniło od twojego pytania dziesięć minut temu. Obiecał, że się 

odezwie, jak już wszystko przemyśli. Za godzinę mam spotkanie z prawnikami i nie wiem, co 

im powiedzieć.

– Może Felix wciąż się zastanawia. – Kelly wzruszyła  ramionami.  – A może  ma 

nadzieję, że jeśli będzie zwlekał z decyzją, to podniesiesz cenę. Chyba powinnaś zabrać go na 

bankiet. Zdecydowałaś się już na kogoś?

– Nie, ale nie sądzę, żeby Felix był zainteresowany tym pomysłem. Minęło ledwo 

sześć miesięcy od śmierci Kate.

– Czyli nadszedł już czas, żeby wyszedł ze swojej skorupy i zaczął bywać wśród ludzi. 

Zabierasz go tylko na obiad, nie do ołtarza, prawda?

Erika miała ochotę uderzyć asystentkę w głowę. Ty też o tym? – pomyślała smętnie.

– W każdym razie – kontynuowała Kelly – jeśli jesteś pewna, że odmówi, to tym 

bardziej możesz do niego zadzwonić.

– A może po prostu wezmę ciebie – pogroziła jej Erika. – Dlaczego wszyscy myślą, że 

wyjście na taką imprezę jest równoznaczne z randką?

– Wybacz, ale mam już plany. Będę pomagać na jednym ze stoisk z książkami, to 

świetne miejsce, żeby poznać wielu ludzi – powiedziała Kelly, po czym sięgnęła po telefon.

Erika spostrzegła, że dzwoni prywatna linia, której numer dała Feliksowi. Jej serce 

zabiło mocniej z podniecenia.

– Biuro panny Forrester – powiedziała Kelly. – Nie, panie La Croix. Z tej strony jej 

osobista asystentka. Już pana przełączam. – Podała Erice słuchawkę.

– Dzień dobry, Feliksie – zaczęła Erika. – Przykro mi, że nie udało nam się zjeść 

razem lunchu. Może przełożymy to na przyszły tydzień?

– Powodem mojego wyjścia była rozmowa z reporterką z „Sentinelu”. Uznałem, że 

tak będzie lepiej – odparł, nie reagując na propozycję ponownego spotkania.

– Przykro mi to słyszeć – odpowiedziała na głos, a w myślach dodała, że wcale nie jest 

zaskoczona.

– Dziennikarka sprawiała wrażenie, jakby uważała, że coś nas łączy – ciągnął Felix. – 

I   nie   miała   na   myśli   spraw   zawodowych.   Wyraźnie   dała   do   zrozumienia,   że   jej   gazeta 

przymierza się do opisania historii naszego planowanego ślubu.

To gorzej, niż przypuszczałam, pomyślała Erika.

– Nie pierwszy raz się ośmieszą, pisząc bzdury – próbowała łagodzić sytuację.

background image

–  Nie  pozwolę,   by  prasa   grzebała  w   moim   prywatnym  życiu.  –  Głos   Feliksa  był 

zdecydowany. – Nie życzę sobie żadnych plotek, które godzą w imię mojej zmarłej żony. 

Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że rozpocząłem negocjacje z twoją konkurencją.

Erika poczuła, że grunt usuwa się jej spod nóg.

– Felix, przecież powiedziałeś mi, że nie sprzedasz firmy Kate żadnemu z wielkich 

koncernów. Właśnie dlatego rozmawiałeś najpierw ze mną, prawda?

– Cóż, nie uważasz, że sytuacja się zmieniła? Nie widzę innego wyjścia. Jeśli nie 

powstrzymasz tych plotek, sprzedam firmę każdemu, tylko nie tobie.

Erika z trudem przełknęła ślinę.

– Daj mi kilka dni, proszę. Zobaczę, co mogę zdziałać.

Przez chwilę milczał, a potem odezwał się oschle:

– W porządku, masz czas do poniedziałku – oświadczył i odłożył słuchawkę.

Cóż za wspaniałomyślność z jego strony, dał mi cały weekend, pomyślała przerażona i 

wściekła Erika.

– Chyba sprawy nie mają się dobrze – mruknęła Kelly.

– Wiesz, pójdę dziś  wcześniej  do domu.  – Erika odchyliła  się w  fotelu. Może to 

właściwy moment, żeby zrezygnować z ambicji zawodowych? – zastanawiała się. Czas, jaki 

dał jej Felix, niewiele zmieni. Może powinnam pogodzić się z porażką i poszukać innego 

zajęcia? – rozważała.

Nawet   ojciec   nie   wróżył   jej   powodzenia.   Zdenerwowana   zdławiła   w   sobie 

wątpliwości. Wierzyła, że nie myli się co do produktów Kate La Croix. Połączenie sił to było 

najlepsze rozwiązanie dla obu przedsiębiorstw. Dlaczego Felix tego nie widzi? No, ale skoro 

nie rozumie, pomyślała, a transakcja ma dojść do skutku, to muszę coś wykombinować.

„Jeśli nie powstrzymasz tych plotek…”

Była   tylko   jedna   rzecz,   jaką   Erika   mogła   zrobić.   Pokona   „Sentinel”,   jeśli   przed 

publikacją ich artykułu ogłosi publicznie zaręczyny.

Założenie było słuszne, jednak jego realizacja nie należała do najłatwiejszych. Jak to 

Amos powiedział? – przypominała sobie. „O kim myślałaś, jako o swym przyszłym mężu, 

skoro nawet nie masz z kim iść na sobotni bankiet?”

Jest   przecież   wiele   możliwości,   przekonywała   siebie.   Oczywiście,   na   pewno   nie 

chłopak z restauracji, ale szef reklamy, dyrektor marketingu, prawnik… Prawda jednak była 

taka, że nie odważyłaby się porozmawiać o tym z żadnym z ich.

background image

Pomyślała   o   Amosie.   Co   prawda   uznał   jej   pomysł   za   szalony,   ale   przynajmniej 

wysłuchał, co miała do powiedzenia. Skoro raz pomógł uporządkować jej zamęt w głowie, 

może zechce zrobić to ponownie. Pokrzepiona tą myślą ruszyła raźno do domu.

Amos siedział za biurkiem i przeglądał jakieś notatki.

– Muszę z tobą porozmawiać – powiedziała.

– Weź numerek. Jesteś dwudziesta w kolejce – odparł.

– Poczekam. – Zdjęła płaszcz, po który sięgnął Stephen, gdy nieoczekiwanie pojawił 

się w pokoju. – Och, nie wiedziałam, że tu jesteś – powiedziała zaskoczona.

– Właśnie wszedłem. Ale cieszę się, że panią widzę i służę pomocą.

– W porządku  – odparła z  wdzięcznością.  – Amos  uczy mnie  czekania  na swoją 

kolejkę, więc poczekam.

– No nie, miałem nadzieję, że zrezygnujesz – mruknął zawiedziony Amos.

–   Co   się   stało?   –   Erika   usiadła   na   krześle.   –   Czyżby   praca   okazała   się   bardziej 

wymagająca, niż się spodziewałeś? Wiesz, odnoszę wrażenie, że za każdym razem kiedy cię 

widzę, jesteś bardziej wykończony.

– A ciebie to najwyraźniej cieszy. – Spojrzał na nią groźnie, ale nie przejęła się.

– Jadłeś już lunch?

– Dlaczego pytasz? – spytał podejrzliwie.

–   Ponieważ   teraz   ja   coś   kupię.   Byłam   ci   to   winna.   Ostatnio   poczęstowałeś   mnie 

kanapką, a ja nawet ci nie podziękowałam.

– Zastąpię cię – odezwał się Stephen, sięgając z uśmiechem po telefon.

Amos wstał niechętnie. Erika włożyła płaszcz.

– Jak ci idzie z książką?

– Dobrze wiesz, jak dobić faceta, prawda? – odpowiedział zgryźliwie.

–   Uważa,   że   w   tym   tempie   skończy   za   jakieś   czterdzieści   lat   –   pospieszył   z 

wyjaśnieniem Stephen.

– No cóż, przynajmniej  nie musisz się obawiać odrzucenia ze strony czytelników. 

Gdzie chcesz zjeść?

Amos wyprowadził ją na ulicę.

– Gdzieś, gdzie nikt cię nie rozpozna. Zostają nam zatem budki z hot dogami i bary.

Dotarli do najbliższego stoiska z hot dogami. Erika kupiła im po sztuce, wzięła coś do 

picia i poprowadziła Amosa w stronę ławki w parku. Kiedy usiedli i zaspokoili pierwszy głód, 

Amos spytał:

– To o czym chciałaś porozmawiać?

background image

– Pamiętasz mój plan, o którym dyskutowaliśmy? Zamierzam wprowadzić go w życie.

– A dlaczego mi o tym opowiadasz? – Przyjrzał się jej nieufnie.

– Kwestia dobrego wychowania. Powiedziałeś, że chcesz wiedzieć, co postanowiłam. 

Poza tym… – zawahała się. – Poza tym uważam, że jesteś idealnym kandydatem.

Amos zastygł w bezruchu niczym figura woskowa.

– O, co to, to nie. Nie wciągniesz mnie w to – odezwał się po chwili.

–   Nie   zamierzam   cię   wciągać.   Sam   stwierdziłeś,   że   wszystko   jest   kwestią 

odpowiedniej   motywacji.   Porozmawiajmy   zatem   o   tym.   Amos,   kochanie,   jak   można   cię 

kupić?

Nie odpowiedział.

– Czterdzieści lat ślęczenia nad książką – powiedziała pod nosem. – Warto jakoś temu 

zaradzić. Jeśli oczywiście jesteś zainteresowany dalszą rozmową.

background image

Rozdział 3

– Sam nie wierzę, że w ogóle słucham czegoś podobnego – powiedział Amos.

Sprawiał wrażenie, jakby na chwilę zapomniał o obecności Eriki.

– Dlaczego tak się zdenerwowałeś? – spytała. – Boisz się, że propozycja będzie zbyt 

kusząca?

– Pobożne życzenie, skarbie.

Erika odetchnęła głęboko.

–   Amos,   wydajesz   się   mądrym   człowiekiem,   który   odznacza   się   praktycznym 

zmysłem. Zatem…

– No tak! Znasz mnie tak dobrze po zaledwie czterech dniach?

– Widzę, że prowadzisz dokładne statystyki.

– Nie schlebiaj  sobie. – Spojrzał  na nią kpiąco.  – Wierzę,  że z twoim rozległym 

doświadczeniem psychologicznym zdążyłaś mnie już odpowiednio zaszufladkować. Jednak 

czasami pozory mylą.

– Nie złość się na mnie. Mam powody, by uważać, że w pierwszej kolejności dbasz o 

własny interes. Dlatego wziąłeś tę pracę, choć to nie w twoim stylu odpowiadać na głupawe 

telefony.

– Zapewne zaraz mi powiesz, co jest w moim stylu – ironizował.

– Dążysz do tego, żeby być niezależnym – ciągnęła niezrażona. – Żeby samemu sobie 

szefować. A przede wszystkim wydawało ci się, że ta praca będzie miła, łatwa i przyjemna.

Poruszyło go to.

– Nie mam nic złego na myśli – dodała pospiesznie. – Spodziewałeś się spokojnego i 

niezbyt   czasochłonnego   zajęcia,   dzięki   któremu   zarobisz   na   utrzymanie.   W   ten   sposób 

mógłbyś skoncentrować się na pisaniu.

– Cóż, tak było – westchnął ciężko.

–   Rzeczywistość   okazała   się   dużo   bardziej   brutalna.   Gdybyś   miał   więcej 

doświadczenia   z   mieszkańcami   ekskluzywnych   dzielnic   Manhattanu,   wiedziałbyś,   co   cię 

czeka.

Skrzywił się i zapatrzył na drzewa. Ech, błąd, skarciła się w myślach.

– Przepraszam – powiedziała. – Zabrzmiało to trochę snobistycznie i protekcjonalnie, 

prawda? Chodziło mi jednak o nakreślenie nagich faktów.

– Masz specyficzny sposób przedstawiania faktów, wiesz? – odparł, nie patrząc na nią.

background image

– Nie jesteś lepszy. No, ale nie zmieniajmy tematu. Praca okazała się daleka od ideału, 

dlaczego więc nie rozejrzeć się za lepszym rozwiązaniem?

– To, co oferujesz, nie jest lepszym rozwiązaniem.

– Skąd wiesz? Przecież jeszcze nie rozmawialiśmy o mojej propozycji.

Ugryzła  hot  doga. W jej  głowie  kłębiły się myśli.  Nie spiesz się, pomyślała.  Nie 

wystrasz go. Spraw, żeby sam zaczął zachodzić w głowę, ile straci, jeśli odrzuci plan.

– Masz rację. Mogę cię przynajmniej wysłuchać – odezwał się w końcu.

Poczuła   się   wspaniale.   Niczym   wytrawny   myśliwy,   który   po   długich   podchodach 

wreszcie zwabił zwierzynę w pułapkę.

– Oferuję ci wolność – odpowiedziała. – Coś, czego szukałeś, podejmując tę pracę. 

Dach nad głową, pełną lodówkę i żadnych więcej telefonów. Pasuje?

– No i oczywiście kilkanaście sznurków, za które będziesz mogła pociągać?

– Wystarczy, jeśli od czasu do czasu pokażesz się gdzieś w moim towarzystwie. – 

Wzruszyła ramionami. – Ale nie znaczy to, że będziesz dreptał za mną całymi dniami.

– A co w ogóle popchnęło cię do takiego ruchu? – zainteresował się.

Opowiedziała mu o telefonie od Feliksa. Przez dłuższą chwilę milczał w zamyśleniu.

–   Zdaje   się,   że   ten   facet   jest   odrobinę   przewrażliwiony…   –   mruknął   wreszcie.   – 

Rozumiem,  jest wciąż   w  żałobie,   ale  żeby dać  się  zwariować  głupim  plotkom  w  jakimś 

szmatławcu i przez to stracić doskonałą transakcję? Jesteś pewna, że nie chodzi o zabieg 

zmierzający do uzyskania lepszej ceny?

– Jego przekaz był klarowny. Albo do poniedziałku ukręcę łeb sprawie, albo idzie do 

konkurencji.

– A tego byś nie chciała.

– Oczywiście, że nie. I dlatego muszę zaprzeczyć plotkom. Pomożesz mi, Amos?

– Co konkretnie proponujesz? – spytał, wyrzucając papier po hot dogu do kosza.

– Krótkoterminowe małżeństwo.

– Możesz sprecyzować ramy czasowe?

– Do momentu podpisania formalnej umowy z Feliksem. Prawdopodobnie to potrwa 

dwa do trzech miesięcy.

Szczęśliwie…

– A potem? – przerwał jej.

– Dyskretny rozwód. I tyle.

– W twoich ustach brzmi to niezwykle prosto – zadumał się.

background image

– Bo takie jest. Pomyśl o tym, Amos. Dwa, trzy miesiące pisania bez przerwy, dzień 

po dniu. Ile jesteś w stanie napisać przez dwa miesiące?

– To zależy, ile będę miał dodatkowych zadań.

– Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Ważne, żebyśmy raz na jakiś czas pokazywali 

się publicznie. Poszli czasem na jakiś lunch. Nic więcej – zapewniała go.

– A co z mieszkaniem pod jednym dachem?

– Z tym nie będzie problemu. Mam trzy sypialnie. Jedna jest przerobiona na gabinet. 

Okna i balkon wychodzą na Central Park. Doskonałe miejsce do pracy. Jestem przekonana, że 

uda nam się ułożyć jakiś sensowny plan współistnienia. Mam dużo pracy i w domu bywam 

raczej gościem.

– I to całe moje zadanie?

– W zasadzie tak. Oczywiście nigdy, pod żadnym pozorem, nie możesz rozmawiać o 

mnie z prasą.

– I nawzajem.

– O to się nie martw. Z „Sentinelem” nie rozmawiam nawet o pogodzie. – Zawahała 

się chwilę. – Chciałabym dać ci coś w rodzaju stypendium.

– Żebym pamiętał o zakazie kontaktów z prasą?

– Niezupełnie. Potraktujmy to jako honorarium za wykonaną pracę.

Uniósł brwi zdziwiony.

– Spodziewam się, że będą cię nachodzić. Chcę jakoś wynagrodzić  ci czas, który 

zmarnujesz na użeranie się z nimi – wyjaśniła.

– Skoro tak stawiasz sprawę, jak mógłbym odmówić? 

Nie   brzmiało   to   całkiem   jak   pytanie,   choć   nie   było   też   wyrażeniem   zgody. 

Postanowiła jednak nie drążyć tematu.

– O jakich pieniądzach rozmawiamy? – spytał.

Teraz   z   kolei   ją   zaskoczyła   nieoczekiwana   bezpośredniość   pytania,   ale   zaraz 

uświadomiła sobie, że przecież tego właśnie chciała. Uczciwej, szczerej i prowadzącej prosto 

do celu rozmowy.

– Powiedziałam stypendium – ostrzegła. – Nie obiecywałam, że dam ci niezależność. 

Ale rozumiem, że potrzebujesz pieniędzy. Pisanie książki to z pewnością pasjonujące zajęcie, 

jednak zajmuje dużo czasu, a pracując tutaj, nie zbijesz fortuny. – Zrobiła pauzę. – To trochę 

krępujące, żeby pytać, ale…

– Zadziwiasz mnie. Erika Forrester zażenowana? Umieram z ciekawości, z jakiego 

powodu.

background image

– Cóż… Amos. Widzisz, nie znam twojego nazwiska. Nigdy mi nie powiedziałeś.

– Nigdy nie pytałaś – przypomniał. – Nazywam się Abernathy. Może powinienem 

zapisać ci to na dłoni? Prawdę mówiąc, spodziewałem się pytań typu, czy nie jestem już 

żonaty, czy nie byłem karany…

Zamilkła. O czymś intensywnie myślała, po czym odezwała się:

– Zakładam, że Stephen już to sprawdził. Nie zatrudniłby cię tutaj bez odpowiednich 

referencji.

Amos nie mógł powstrzymać śmiechu.

–   Jesteś   niesamowita.   Jeśli   chodzi   o   karalność,   to   masz   rację.   Jednak   Stephena 

zupełnie nie interesowało, czy mam żonę.

Pomyślała,  że nie ułatwia jej zadania.  Ale ponieważ to ona była  w potrzebie, nie 

okazała więc irytacji, a nawet zmusiła się do uśmiechu.

–   W   porządku,   zapytam   zatem.   Czy   jesteś   lub   kiedykolwiek   byłeś   w   związku 

małżeńskim?

– Na oba pytania odpowiadam przecząco.

– Wspaniałe – ucieszyła się. – Podpiszemy zatem przedślubną umowę i…

– Nie. – Amos pokręcił energicznie głową. – Taki dokument łatwo może wpaść w 

niepowołane ręce – odparł spokojnie. – Nie wierzę, że naprawdę odważyłabyś się na spisanie 

tego wszystkiego, o czym tu rozmawiamy.

–   Ależ   ja   zamierzam…   –   przerwała   jednak,   uświadomiwszy   sobie   ewentualne 

konsekwencje takiego postępku. A niech to…

–   Tak?   Spisać   warunki   umowy,   daty   spotkań,   wystąpień   publicznych,   wysokość 

honorarium? Dokument na wagę złota dla łowców sensacji ze wszystkich brukowców.

Erika przygryzła wargę. Nie chciała nawet myśleć, co powiedzą jej prawnicy na ślub 

bez intercyzy, ale Amos miał rację.

– Wyobrażasz sobie, że wystarczy uścisk dłoni?

–   Jeśli   nie   możemy   sobie   ufać,   to   lepiej   w   ogóle   zapomnijmy   o   całej   sprawie   – 

powiedział i wstał z ławki. – Dzięki za hot doga.

– W porządku. – Zerwała się na równe nogi i wyciągnęła w jego kierunku dłoń. – 

Umowa stoi.

Zwlekał przez moment, ale potem ujął jej rękę.

Nie był to pierwszy raz, kiedy się dotknęli, ale poczuła, że w tym dotyku jest coś 

niezwykłego. Miała wrażenie, jakby w jego dłoń włożyła nie tylko swoją rękę, ale całe życie.

background image

Zaraz   zresztą   zezłościła   się   na   siebie,   że   pozwala   sobie   na   takie   myśli.   To   tylko 

krótkoterminowa   umowa   biznesowa,   środek   do   celu.   Powinna   się   cieszyć,   że   poszło   tak 

gładko.

Przyglądał się jej, jakby pierwszy raz widział ją na oczy.

– Miło cię poznać, Eriko – powiedział lekko zachrypniętym  głosem. Nie sprawiał 

wrażenia specjalnie zachwyconego.

Zdała   sobie   sprawę,   że   po   raz   pierwszy   nie   nazwał   jej   panną   Forrester,   lecz   po 

imieniu.

– Mnie również – zdołała z siebie wykrztusić. – Ach, Amos, kochanie – przypomniała 

sobie – zanim złożysz wymówienie, zrób, proszę, jeszcze jedną rzecz. Wpadnij do sądu i weź 

zezwolenie na zawarcie małżeństwa.

Amos   zdawał   sobie   sprawę,   że   zdecydowana   większość   osób   z   otoczenia   Eriki 

Forrester będzie miała sporo do powiedzenia, kiedy prawda wyjdzie na jaw. W końcu Erika 

zdecydowała się na ślub z obcym człowiekiem… Nie spodziewał się jednak, że pierwszym i 

najgłośniejszym komentatorem nowiny będzie Stephen.

Słuchał go jednym uchem, podczas gdy walczył z krawatem, który za nic nie dawał się 

porządnie   zawiązać.   Kiedy   Stephen   zrobił   przerwę   na   zaczerpnięcie   powietrza,   Amos 

odezwał się.

– Zdawało mi się, że będziesz zadowolony. Przecież to w zasadzie był twój pomysł.

– Ja chciałem tylko, żebyś towarzyszył jej na bankiecie – jęknął oburzony Stephen.

– No i właśnie to robię.

– Żeby tylko to – nie dawał się przekonać.

– Wydawało mi się, że ją lubisz.

– Lubię, ale tylko jako miłą lokatorkę. Owszem, bywa nieco władcza…

–   Władcza?   Masz   na   myśli   te   chwile,   kiedy   zachowuje   się   jak   rozkapryszona 

królewna?

– Ale nie szczędzi też pochwał i podziękowań.

– Doprawdy? Nie miałem przyjemności zauważyć – skomentował Amos. – Słuchaj, 

Stephen, wiem, że dość nieoczekiwanie zrezygnowałem z pracy…

–   Zanim   tu   przyszedłeś,   sam   sobie   ze   wszystkim   radziłem.   –   Stephen   wzruszył 

ramionami.   –   Poradzę   sobie   i   teraz.   Skoro   uważasz,   że   panna   Forrester   jest   władcza   i 

despotyczna, to dlaczego u licha…

background image

– Dlaczego się z nią żenię? – zapytał, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze. – 

Wszyscy pisarze są masochistami.

– Jeśli ci się wydaje, że to jest odpowiedź… Musisz wszystko dobrze przemyśleć, 

Amos. Kręcenie się tutaj i udawanie administratora przez kilka miesięcy to jedna sprawa, ale 

ten pomysł…

– A co to za różnica? Będę się po prostu włóczył gdzieś na górze, a nie w holu. Na 

razie, stary.

Wsiadł do windy jadącej na górne piętra do apartamentów. Kiedy Erika otworzyła mu 

drzwi, wydała mu się niższa niż zwykle. To pewnie dlatego, że jest na bosaka, pomyślał. 

Miała na sobie ciasno zawiązany granatowy szlafrok. Bose stopy kuliła na marmurowej, z 

pewnością lodowatej, posadzce.

– Wybacz – powitała go – jestem nieco spóźniona. Wejdź i nalej sobie drinka, a ja 

pójdę się ubrać.

Wszedł do salonu. Spojrzał w kierunku drzwi, za którymi zniknęła Erika, zostawiając 

je jednak niedomknięte. Dziwne, pomyślał, ale złożył to na karb jej zdenerwowania.

Kiedy później zastanawiał się nad tym,  doszedł do wniosku, że to wcale nie było 

dziwne. Erika, jako modelka, często pozowała do zdjęć w niekompletnym stroju. Dlaczego 

teraz miałaby się nagle wstydzić?

A   może   starannie   to   zaplanowała,   żeby   go   przetestować?   Tak   jakby   sam   się   nie 

pilnował. Tak jakby był  nią w najmniejszym  stopniu zainteresowany.  Co z tego, że była 

śliczna i zgrabna, przynajmniej według obowiązujących kanonów? Prawdziwe piękno to nie 

tylko fiołkowe oczy, śnieżnobiałe zęby, krągłe piersi i długie nogi.

W pewnym momencie uświadomił sobie, że nadal stoi w drzwiach. Dokładnie w tym 

samym miejscu, w którym go zostawiła. Ruszył więc w stronę barku. Łyk whisky być może 

pomoże mu wziąć się w garść.

– Nalać ci coś?! – krzyknął w stronę uchylonych drzwi.

– Poproszę sherry.

Spodziewał się, że Erika, myjąc się i ubierając, nie dosłyszy jego pytania. Jednak jej 

odpowiedź zabrzmiała bardzo wyraźnie. Znaczyło to, że musiała zatrzymać się na środku 

pokoju, żeby zdjąć szlafrok… żeby delikatnie wślizgnąć się w sukienkę, nie niszcząc przy 

tym misternej fryzury.

Zauważył butelkę sherry. Sięgnął po szklaneczkę.

Drzwi   od   sypialni   otworzyły   się.   Zaskoczył   go   stukot   wysokich   obcasów   o 

marmurową posadzę. Nie spodziewał się takiej przemiany.

background image

Jej   sukienka   wykonana   była   z   bardzo   miękkiego   materiału,   który   wyglądał   jak 

obłoczek,   przetykany   srebrną   nitką   odbijającą   promienie   słońca.   Sukienka   miała   odkryte 

ramiona, ale długie rękawy. Spódniczka była za to bardzo krótka. Amos pomyślał, że projekt 

sukni wyszedł spod ręki wyjątkowo utalentowanego człowieka.

Erika nie paradowała jak modelka na wybiegu i nie oczekiwała na komplementy. To 

pozytywnie  zaskoczyło  Amosa.  Co  mógłby   jej   powiedzieć?  Że   suknia  sprawia  wrażenie, 

jakby krawcowej nie starczyło materiału na dokończenie dzieła?

– Ładny smoking – powiedziała, sięgając po szklankę sherry.

– To zrozumiałe. Stephen załatwił mi go z wypożyczalni.

–   Widzę,   że   zaczynasz   się   przyzwyczajać   do   korzystania   z   pomocy   Stephena. 

Zobaczysz, jakie to wygodne. – Uśmiechnęła się. – Chyba powinieneś kupić sobie własny 

smoking.   To   opłacalna   inwestycja,   która   szybko   się   zwróci,   zwłaszcza   że   korzystanie   z 

wypożyczalni jest dość drogie.

– A po co?

– Na te huczne balangi z okazji wydania twojej książki.

– A, o to chodzi. Sądziłem, że sugerujesz, jak mam się ubrać do następnego ślubu.

– To także – przyznała. – Nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Chcę zrobić 

wszystko, aby pomóc ci odnieść sukces, Amos. Powinnam wiedzieć nieco więcej na temat 

twojej książki. Od tego będzie zależało to, jak cię przedstawię.

– Czy określenie „mój narzeczony” nie jest wystarczająco dobre?

– Amos, dziś wieczór spotkamy wielu wydawców, agentów. Ja znam tych wszystkich 

ludzi. Kiedy zorientują się, że jesteś ze mną, będą się bić o twoje zainteresowanie i względy. 

Gdybym   przedstawiła   cię   jako   mojego   narzeczonego,   który   pisze   najwspanialszą 

amerykańską powieść dwudziestego pierwszego wieku…

– Zimno, zimno. Nie trafiłaś. – Potrząsnął głową.

– No i to jest właśnie pocieszające. – Odstawiła szklankę z sherry. – Nigdy wcześniej 

nie spotkałam autora, który nie uważałby się za twórcę genialnego dzieła.

– Nie powiedziałem, że nie jestem genialny – odparł skromnie. – Jedynie to, że moja 

książka nie jest zupełnie w stylu przygód Hucka Finna.

Po raz pierwszy zauważył, że jego słowa sprawiły jej dużą przyjemność. Zaśmiała się 

cicho. Radość rozświetliła jej oczy, rysy twarzy złagodniały.

Powinni ją pokazywać z tym uśmiechem w reklamach, pomyślał.

background image

Erika zostawiła płaszcz w damskiej szatni, tuż obok hotelowej sali balowej, po czym 

weszła do łazienki, aby upewnić się, czy wszystko w porządku z jej makijażem. Ku swemu 

zaskoczeniu zastała tam Kelly poprawiającą fryzurę.

– Więc jednak przyszłaś? – zapytała Erika zaskoczona. – Myślałam, że będziesz się 

dzisiaj udzielać jako wolontariuszka.

– Już to zrobiłam. Muszę się trochę rozluźnić po kilku godzinach rozpakowywania 

książek i układania ich przy nakryciach dla gości. Zajmij szybko miejsce, to jeszcze załapiesz 

się na jakieś dzieło. Próbowałam wymieszać horrory, romanse i science fiction na każdym 

stole. Teraz muszę odpocząć.

– Tak, zasłużyłaś na wypoczynek. Wyświadczysz mi przysługę? – Erika otworzyła 

kosmetyczkę.   –   Zadzwoń   do   „Sentinelu”   i   powiedz   im,   że   jestem   tu   dzisiaj   z   moim 

narzeczonym.

– Chcesz, żebym oznajmiła… co takiego?

–   Nie,   nic   nie   oznajmiaj,   bo   od   razu   pomyślą,   że   wszystko   jest   zaaranżowane. 

Zadzwoń jako anonimowy informator  i powiedz,  że słyszałaś, jak przedstawiałam  komuś 

mojego narzeczonego.

–   I   oni   w   to   uwierzą?   Taka   bajeczka   wcale   nie   odciągnie   ich   uwagi   od   twojego 

rzekomego związku z Feliksem…

Erika wyciągnęła garść monet z torebki.

– Weź to, w szatni jest automat telefoniczny. 

– Jeśli jesteś zaręczona, Eriko, to gdzie jest pierścionek z brylantem?

Erika zamarła. Pierścionek. Kompletnie o tym zapomniała.

– Jest… eee… u jubilera. Kamień należał do rodziny mojego narzeczonego, a teraz 

został oddany do jubilera, który go oprawi.

– W porządku – Kelly uśmiechnęła się. – Więc o co ci tak naprawdę chodzi?

– Oto i on – odparła Erika. Amos czekał na nią przy wejściu na salę balową. Położyła 

rękę na jego ramieniu, stanęła na palcach i delikatnie pocałowała go w policzek. – Kelly, to 

mój narzeczony. Amos, kochanie, to jest Kelly, moja asystentka. Z pewnością będziecie się 

często spotykać.

Kelly zerknęła na nią zaskoczona. Po chwili odwróciła się, żeby spojrzeć na Amosa, a 

jej już i tak szeroko otwarte oczy zrobiły się jeszcze większe.

– Ślub odbędzie się we wtorek – dodała Erika. – Wejdźmy i znajdźmy dobre miejsce, 

kochanie. Kelly, czy chcesz, żebyśmy zajęli miejsce również dla ciebie? Wiem, że musisz 

teraz załatwić ważny i pilny telefon.

background image

Kelly   pokiwała   powoli   głową,   zupełnie   jakby   działała   na   zwolnionych   obrotach. 

Zupełnie,   jakby   nie   mogła   uwierzyć   w   to,   co   widzi.   Erika   poprowadziła   Amosa   ku   sali 

balowej.

– Musimy załatwić pierścionek zaręczynowy. Nikt nam nie uwierzy, jeśli na palcu 

narzeczonej nie pojawi się brylant. Gdyby ktokolwiek o to pytał, powiedz, że oddaliśmy do 

jubilera kamień, który od dawna należy do twojej rodziny.

– Cieszę się, że tak szybko zdecydowałaś o wyborze kamienia. A zatem brylant – 

powiedział sucho. – Tam, skąd pochodzę, kamieniami  nazywa  się marmur i granit. O co 

chodzi z tym telefonem, który Kelly musi tak pilnie wykonać?

– Skup się lepiej na operatorach kamer i fotografach. Wkrótce tu będą.

– I co mam zrobić, jeśli jakiegoś zobaczę?

Erika rozejrzała się po zatłoczonej sali.

– Łagodna forma publicznego okazywania uczuć byłaby na miejscu.

– Może powinniśmy doprecyzować to sformułowanie, zanim nie będzie za późno. Czy 

to będzie odpowiednie? – pochylił się i musnął ustami jej kark.

Erika poczuła, jak jej ciało przebiegają dreszcze.

– A co powiesz na to? – Skubnął wargami płatek jej ucha.

– A to? – Powiódł palcami po jej nagich ramionach. Drugą ręką chwycił ją za brodę i 

uniósł twarz tak, że ich usta znalazły się na tym samym poziomie.

– W porządku – wydusiła z siebie. – Posunąłeś się wystarczająco daleko.

– Jaka szkoda. Miałem nadzieję, że może zsuniemy się pod stół w czasie jakiegoś 

nudnego przemówienia. – Puścił ją i podał jej ramię, aby poprowadzić na salę.

Po jednej stronie znajdowały się stoiska znanych, liczących się wydawców i księgarni, 

ogromne plakaty i stosy książek. Ludzie kręcili się, rozmawiali, niektórzy usiedli już przy 

okrągłych stołach. Na niektórych krzesłach stały torebki i wisiały marynarki.

W przeciwległym rogu za stosem bestsellerów stała niewysoka, korpulentna kobieta o 

nieprawdopodobnie   czarnych   włosach   i   w   rzucającej   się   w   oczy   jasnozielonej   sukience. 

Zobaczyła Erikę i zaczęła przeciskać się przez tłum w jej kierunku.

Erika westchnęła i próbowała dodać sobie odwagi.

Robię   to   wszystko   w   szczytnym   celu,   przekonywała   siebie.   Na   szczęście   dzisiaj 

podsunę jej wiadomość, która z pewnością ją zadowoli.

– Witaj, Philippo. Dobrze wyglądasz.

background image

– Nie oszukuj mnie, ty niegrzeczna dziewczynko – zażartowała Philippa. Głos miała 

niski jak palacz z długoletnim stażem. Z głośnym mlaśnięciem ucałowała powietrze tuż obok 

policzka Eriki. – Mam nadzieję, że przemyślałaś moją ofertę.

– Ach, tak. Oczywiście.

– Jest nadal aktualna. Twoja historia jest świetna i moglibyśmy ją sprzedać każdemu z 

tych wydawców. – Wskazała ręką na stoiska za nimi. – Bardzo bym chciała uruchomić ten 

projekt jeszcze dzisiaj.

– Wiesz, może zajmiemy się tym kiedy indziej. Chciałabym ci kogoś przedstawić. To 

jest Amos Abernathy, pisarz. Amos, kochanie, to jest Philippa Strang, agentka.

Philippa zmrużyła oczy.

– Nie kojarzę pana nazwiska. Kto pana reprezentuje?

– Och, nie mogła pani o mnie słyszeć. – Wyciągnął do niej rękę na powitanie. – 

Jestem kompletnie nieznany.

Spojrzała na niego badawczo.

– Jeśli zajmujesz się czymś z mojej dziedziny, chętnie rzucę na to okiem.

– To bardzo uprzejme z pani strony, panno Strang.

– Nie bądźmy tacy oficjalni. Nazywaj mnie Philippa.

– Skarbie – mruknął Amos do ucha Eriki – miałaś rację, że wszyscy starają się być 

dziś wieczór bardzo pomocni.

– Skarbie? – wykrzyknęła zdumiona Philippa.

– Tak. Amos jest nie tylko bardzo dobrym pisarzem, ale także moim narzeczonym – 

wyjaśniła Erika słodkim głosem. – Zobacz, kochanie, tam w rogu są dwa wolne miejsca. 

Wszyscy już siadają przy stołach. Chyba my też powinniśmy usiąść. – Uśmiechnęła się do 

Philippy i pociągnęła Amosa za sobą.

– Możesz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodziło? – spytał. – Po co mnie 

przedstawiłaś, skoro nie chciałaś rozmawiać o biznesie?

– Czy te dwa miejsca są wolne? – zapytała. – Tak? Dziękuję.

Amos pomógł jej usiąść.

– Ty to nazywasz biznesem? – wyszeptała. – Nie sądzę, żeby zamierzała rozmawiać z 

tobą o kwestiach zawodowych.

Pochylił się w jej stronę, otaczając ramieniem. Ustami musnął jej ucho.

–   Wspaniały   sposób   publicznego   okazywania   uczuć.   Szkoda,   że   nie   było   wtedy 

fotografa. – Jego oddech łaskotał jej szyję. – Muszę przyznać, że sam bym na to nie wpadł. 

To był bardzo efektowny pokaz zazdrości, Eriko.

background image

Rozdział 4

Zazdrość? Jak on śmiał sugerować coś podobnego? Ostatnim uczuciem, jakie mogła 

żywić, gdy w grę wchodziła Philippa, była zazdrość o mężczyznę. Irytacja czy rozdrażnienie 

– owszem – ta kobieta była mistrzynią prowokacji. Ale zazdrość?

Nagle   zauważyła   komizm   całej   sytuacji.   Jeśli   prasa   będzie   chciała   w   ten   sposób 

interpretować jej zachowanie, to chyba nikt na tym nie ucierpi. Amos miał rację. Nie mogła 

wybrać lepszego sposobu na publiczne ogłoszenie swych zaręczyn. Philippa zaprowadzi ich 

do upragnionego celu. A jeśli prasa zauważy i skomentuje jej wybuch zazdrości… Cóż, jeśli 

kobieta   okazuje   zaborczość   względem   jednego   mężczyzny,   to   najprawdopodobniej   nie   w 

głowie jej ktoś inny. To powinno zakończyć spekulacje na temat jej związku z Feliksem.

Pogładziła policzek Amosa, z nadzieją, że zostanie to odebrane jako wyraz sympatii. 

Po chwili odwróciła się, aby przedstawić się osobie, która siedziała po jej lewej strome.

Ucichły   rozmowy,   wszyscy   zajmowali   miejsca   przy   stołach   i   zaglądali   do   menu. 

Kelnerzy ruszyli przez salę zbierając zamówienia.

– Weź swoją książkę – zwrócił jej uwagę Amos, kiedy kelner nadszedł z pierwszym 

daniem.

– Jaką książkę? – Erika po chwili przypomniała sobie, co Kelly mówiła o darmowych 

egzemplarzach   leżących   przy   każdym   nakryciu.   Uniosła   serwetkę   i   podniosła   książkę   w 

twardej oprawie.

– Madison Adams „Mroczne historie” – przeczytała. – Cóż, mogę się mylić, ale z 

widoku ociekających krwią kłów, widocznych na okładce, wnoszę, że to niezbyt  ambitna 

pozycja.

Sąsiad, siedzący po jej lewej stronie, zaśmiał się.

– Już chciałem się z panią wymienić – powiedział, wskazując na trzymamy w dłoni 

romans, na którego okładce widać było pirata z nagim torsem i okiem zasłoniętym opaską. – 

Jednak po namyśle doszedłem do wniosku, że to byłoby niegrzeczne.

– Ja się z panem wymienię – powiedziała kobieta siedząca po przekątnej i wręczyła 

mu opowiadania science fiction w zamian za romans.

Erika spojrzała na książkę leżącą obok Amosa. Przykrył ją serwetką, ale bez trudu 

dostrzegła tytuł. Judd Thorne „Złośliwe działania”.

– Skoro to wydają, ktoś musi to czytać – zauważył Amos. – Szarpnęli się na twardą 

oprawę, a w dodatku widnieje tu długa lista innych tytułów z tej serii.

background image

Wokół uwijali się kelnerzy. Inni goście przy stoliku zaczęli już jeść.

– Podobno masz do sprzedania jakąś historię o sobie – zagadnął Amos. – Odniosłem 

wrażenie, że Philippa chciała cię namówić do napisania książki. 

– Następnym razem, jeśli o tym wspomni, powiem jej, że w rodzinie nie ma miejsca 

dla dwóch autorów. O, przepraszam, pisarzy. Jedyne, czego chciała, to żebym jej wszystko 

opowiedziała. Ma to być moja biografia, choć w rzeczywistości chodzi raczej o opisanie, jak 

mój ojciec stworzył firmę, z iloma modelkami sypiał i jak to jest dorastać w cieniu takiego 

człowieka.

Jeden z mężczyzn skinął głową w stronę kryminału leżącego przy talerzu Amosa.

– To jest akurat całkiem dobra książka – zagadnął. – Wypożyczyłem ją z biblioteki 

zaraz po jej opublikowaniu. Zawsze tak robię z książkami nowych autorów. Wolę pożyczyć 

niż kupować, jeśli nie znam twórcy.

– Chce się pan zamienić? – zaoferował Amos. – Będzie pan miał własny egzemplarz.

– Nie, dziękuję. – Pokręcił głową. – Teraz, kiedy znam całą historię, nie muszę już 

ponownie tego czytać.

– To ciekawa filozofia – wtrącił ktoś inny. – Znawcy i miłośnicy Szekspira zapewne 

byliby zbulwersowani taką opinią, bo oni czytają dzieła mistrza po kilkanaście razy.

Wielbiciel powieści detektywistycznych zaśmiał się.

– Cóż, Juddowi Thorneowi daleko do Szekspira. Czy ktoś z państwa zgodzi się ze 

mną, że pierwsza książka autorów kryminałów jest zwykle najlepsza?

– Ciii – zganiła go żona. – Przedstawiają pierwszego prelegenta.

Amos pochylił się ku Erice.

– Spójrz na tego mężczyznę z lewej strony. Wygląda na mocno przejętego. Nie widzę 

aparatu, ale…

Spojrzała przez ramię. Na sali panował ruch, część osób wracała do stolików, aby 

posłuchać przemówienia, inni wstawali, aby podejść bliżej sceny. Kelnerzy krążyli po całej 

sali, zbierali  naczynia  i roznosili filiżanki z kawą. Zajęło jej więc dłuższą chwilę, zanim 

dostrzegła mężczyznę wskazanego przez Amosa.

– To Felix – mruknęła. – Zastanawiam się, czego on chce.

Felix La Croix podszedł do ich stolika.

– Mogę poprosić panią na chwilę, panno Forrester? – zapytał.

– Oczywiście. – Rozejrzała się. – Tam jest wolne krzesło. Proszę się przysiąść.

background image

Felix jednak nie odpowiedział. Poszedł w kierunku kolumn, oddzielających główną 

część sali od wejścia do kuchni. Najwyraźniej oczekiwał, że Erika pójdzie za nim. Chociaż w 

sali było bardzo tłoczno, Felix nie chciał, by ktoś zobaczył go w towarzystwie Eriki. To nie 

był dobry znak. Odłożyła serwetkę i wstała.

Amos poszedł w jej ślady.

Chciała   przekonać   go,   że   powinna   sama   porozmawiać   z   Feliksem,   ale   po   chwili 

zdecydowała, że lepiej będzie się czuła, jeśli ktoś ją wesprze. Czego też Felix mógł od niej 

chcieć?   Raczej   nie   chodziło   o   sprawy   zawodowe,   ponieważ   obiecał   dać   jej   odpowiedź 

dopiero w poniedziałek.  Prawdopodobnie zdążył  już usłyszeć  o niej i o Amosie.  Jeśli to 

właśnie był temat, o którym chciał z nią rozmawiać, zupełnie bez powodu zachowywał się jak 

konspirator.

Felix stał oparty o pierwszy filar. 

– W co ty pogrywasz? – warknął, kiedy zbliżyła się do niego. – Pierwszą rzeczą, jaką 

dzisiaj usłyszałem, były pogłoski o zaręczynach.

–   Pogłoski   o   naszych   zaręczynach?   –   dopytywała   się.   –   Czy   może   o   moich 

zaręczynach? A właśnie, chciałabym ci przedstawić… – Odwróciła się, żeby włączyć Amosa 

do rozmowy.

Jednakże Amosa nie było, chociaż szedł zaledwie kilka kroków za nią. Rozejrzała się 

nerwowo, ale nie sposób było dojrzeć kogoś w takim tłumie. Wszyscy wstali, żeby nagrodzić 

mówcę oklaskami. Amos był wyższy niż większość mężczyzn, powinien więc górować nad 

tłumem.

– Prosiłem cię, żebyś zakończyła plotki. – Felix był tak wściekły, że niemal krzyczał. 

– Zamiast tego słyszę wokół różne spekulacje. Powiem to raz jeszcze: nie zamierzam żenić 

się z tobą, choćby od tego zależało twoje życie.

Erika  zamarła.  A  więc  Felix myślał,  że  ona zaaranżowała  wszystko,  gdyż  chciała 

wyjść za niego za mąż? Musiała mu wyjaśnić pomyłkę.

Nagle jak spod ziemi u jej boku pojawił się Amos.

– Oczywiście, że się z nią nie ożenisz – zwrócił się do Feliksa. – Eriko, skarbie, 

naprawdę musisz przestać traktować tak życzliwie każdego napotkanego mężczyznę, bo to 

prowadzi do licznych nieporozumień. Oni zaczynają wierzyć, że ci na nich zależy, potem 

zachowują się jak dzikie zwierzęta. Przepraszam, jeśli przeszkodziłem w rozmowie. Pan La 

Croix, prawda?

– Kto pana prosił, żeby pan się wtrącał do naszej rozmowy? – krzyknął Felix. – I w 

ogóle, kim pan jest?

background image

Amos jednak zignorował to pytanie.

– Mówiłaś mi przed kolacją, kochanie, że nikt nie potraktuje poważnie informacji o 

zaręczynach, jeśli nie będziesz miała na palcu pierścionka. – Wysunął przed siebie rękę, jakby 

chciał zrobić magiczną sztuczkę. Odwrócił dłoń.

Okazało się, że trzyma w niej małe pudełeczko. 

– Zróbmy to zatem oficjalnie.

Poprowadził Erikę w mniej zatłoczoną część sali. Uklęknął na jedno kolano i ujął dłoń 

Eriki.

– Eriko, czy zostaniesz moją żoną? – Nie mówił głośno, ale nagle na sali zapanowała 

kompletna cisza.

Nie odpowiedziała, ale musiała poruszyć  się w sposób, który został odczytany jak 

zgoda, gdyż ludzie przy stolikach odetchnęli z ulgą i zaczęli bić brawo.

Amos otworzył pudełeczko. Wewnątrz znajdował się pierścionek z pięknym dużym 

brylantem, w którym odbijało się światło, opromieniając twarz Eriki.

Poczuła dotyk chłodnego metalu i ciepłej dłoni Amosa, kiedy, nadal klęcząc, wsuwał 

jej pierścionek na palec. Pociągnął lekko jej dłoń. Pochyliła się i musnęła delikatnie ustami 

jego wargi.

Amos wstał, otoczył ją ramionami i przytulił do siebie. Erika zauważyła, że wszyscy 

goście patrzyli tylko na nich.

Nie   mogła   złapać   oddechu.   Ledwie   trzymała   się   na   nogach.   Kiedy   pocałował   ją 

wcześniej, przed salą balową, gdy nikt na nich nie patrzył,  czuła,  że kolana się pod nią 

uginają. Teraz, w obecności licznie zebranych gości, musiała zmobilizować wszystkie siły, 

żeby   nie   zemdleć.   Uśmiechnęła   się,   otoczyła   szyję   Amosa   ramionami   i   oddała   się   jego 

pocałunkowi. 

Amos całował ją w sposób, jakiego nie oczekiwała. Usta miał miękkie, delikatne i 

gorące. Pocałunek nie miał nic wspólnego z okazaniem siły i dominacji, których się po nim 

spodziewała. Był dostatecznie długi, żeby paparazzi zdążyli zrobić wystarczająco dużo zdjęć, 

ale na tyle krótki, że zapragnęła, aby trwał dłużej.

– Powinno wystarczyć – mruknął Amos.

Przyznała mu rację. Przedstawienie powinno odnieść skutek.

– Gdzie Felix? – spytała.

– Zmył się, kiedy pojawiły się kamery.

Amos poprowadził ją do stolika. Kiedy usiedli na swoich miejscach, spostrzegła, że 

współtowarzysze przypatrują się im z zaciekawieniem.

background image

–   Nie   mieliśmy   pojęcia   –   szepnęła   kobieta   siedząca   na   przeciwko.   –   Pokaż   nam 

pierścionek, kochanie.

Erika   sama   z   przyjemnością   rzuciła   na   niego   okiem.   Kamień   był   bardzo   duży, 

kształtem przypominał kroplę. Obrączka była z platyny.

Prowadzący opowiedział żart i sala buchnęła śmiechem. Erika skorzystała z hałasu, 

nachyliła się i spytała:

– Amos, skąd jest ten pierścionek?

– Nie wiem – odparł beznamiętnym głosem.

– O czym ty mówisz? – Zmarszczyła czoło. – Przecież nie pojawił się znikąd w twoim 

portfelu. Pomyślałam, że może od kogoś pożyczyłeś.

– Pożyczyć pierścionek zaręczynowy? Eriko, skarbie. To nie byłoby w dobrym guście. 

Poza tym ktoś mógłby go rozpoznać…

– Ale przecież, kiedy przypomniałam sobie o pierścionku, to zniknąłeś mi z oczu na 

zaledwie   kilka   minut.   Skąd   zatem   go   wytrzasnąłeś?   –   Patrzyła   na   niego   szerokimi   ze 

zdziwienia oczami.

–   Hm,   masz   bujną   wyobraźnię,   a   może   po   prostu   wszystko   odbyło   się   o   wiele 

prościej?

Poczuła, że robi się jej gorąco.

– Czy to znaczy, że miałeś go cały czas przy sobie? Ale dlaczego ukrywałeś aż do 

teraz?

– To nie tak. Kiedy rozmawiałaś z Kelly, zadzwoniłem do Stephena. – Rzucił okiem 

na   zegarek.   –   Sporo   czasu   zajęło   mu   dotarcie   tutaj.   Prawdę   mówiąc,   zacząłem   się 

zastanawiać, czy w ogóle podoła temu wyzwaniu.

– Jak mu się to udało?

– Pytasz,  który  jubiler   otworzył   dla  niego  sklep  o tej   porze?   Nie  mam   zielonego 

pojęcia. Zapewne dowiesz się, kiedy przyjdzie rachunek.

Kiedy weszli do holu, Stephen wciąż tam siedział. Było już późno, nawet jak na niego, 

więc Erika doszła do wniosku, że został po godzinach z jakiegoś ważnego powodu.

– Sprawdzasz, czy zdążymy przed godziną policyjną? – spytał go Amos. – Czy może 

chcesz się upewnić, że brylant dotarł do adresata? Nie martw się, kolego, twoja nieskazitelna 

reputacja nie została nadszarpnięta.

– Dziękuję, Stephen – odezwała się Erika. – Ten pierścionek nas uratował.

–   Prawdziwy   gwóźdź   programu   –   przyznał   Amos.   –   Warto   było   zobaczyć   minę 

Feliksa, kiedy dotarło do niego, że to nie on jest gwiazdą wieczoru.

background image

– Choć może powinnam była przeprosić go, kiedy powiedziałeś, że zachowuje się jak 

zwierzę – dodała Erika.

– Dlaczego? On nawet nie zauważył, że go obrażam.

– Tego nie byłabym taka pewna. Być może przemyśli to po powrocie do domu.

–   Wątpię.   Będzie   próbował   opanować   szok,   jakiego   doznał   na   wieść   o   naszych 

zaręczynach. – Amos potrząsnął głową.

– Zobaczymy. – Erika sięgnęła po książki, które przynieśli. – Mam nadzieję, że się nie 

mylisz.

Stephen osłupiały patrzył na tytuły książek.

– Panno Forrester?

– To tylko tak wygląda, jakby Erika miała zły gust – wtrącił Amos. – Trudno w to 

uwierzyć, ale okazuje się, że panna Forrester jest amatorką okazji. Książki były darmowe, 

więc wzięliśmy wszystko, co się nawinęło.

– Jasne! Za darmo! – oburzyła się. – Zapłaciłam pięćset dolarów za bilety na bankiet, 

więc chyba mam prawo do skromnego upominku od organizatorów. Poza tym niegrzecznie 

byłoby zostawić prezenty, które przygotowali dla gości. Dobranoc wam obu.

W windzie dotarło do niej, że nie pożegnała swojego narzeczonego w sposób, w jaki 

żegnają się zakochani. W końcu Amos był mężczyzną, za którego lada dzień miała wyjść za 

mąż. A niech to, powinna być ostrożniej sza. Nie mogą dać się przyłapać na kłamstwie, 

ważny jest każdy szczegół, nawet właściwe pożegnanie.

Przeszedł ją dreszcz na myśl o powtórzeniu pocałunku. Szczęśliwie, pomyślała, ten 

problem nie  będzie  pojawiał  się zbyt  często.  Kiedy już się  pobiorą, nie  będą musieli  na 

każdym kroku przekonywać ludzi o swoim uczuciu.

Uniosła rękę i z westchnieniem zachwytu przyglądała się kamieniowi, który błyszczał 

cudownie na jej palcu. Brylant skrzył się niczym gwiazda.

Weszła do mieszkania i opadła na fotel. To była  pierwsza chwila od zakończenia 

bankietu, kiedy mogła sobie pozwolić na chwile relaksu. Prawdę mówiąc, już na długo przed 

bankietem   była   wyczerpana  zarówno  fizycznie,   jak  i  psychicznie.   Później,  po  oficjalnym 

wystąpieniu, zrobiło się jeszcze gorzej. Wszystkie oczy skierowane były na nich. Wszyscy o 

nich mówili. Czuła się wykończona jak po intensywnym dniu zdjęciowym.

Ale teraz, siedząc w swoim cichym apartamencie, mogła się już całkowicie rozluźnić i 

na spokojnie przeanalizować ostatnie wydarzenia.

background image

Pomyślała, że w istocie wszystko poszło nadzwyczaj dobrze i po jej myśli. Oczywiście 

poza tym dziwnym oświadczeniem Feliksa. Co u licha kazało mu podejrzewać, że zamierzała 

wmanewrować go w małżeństwo?

Kusiło ją, by zerwać negocjacje, ale zależało jej na produktach Kate La Croix. Prawdę 

powiedziawszy, potrzebowała ich. W najgorszym przypadku chciała być pewna, że nikt inny 

nie dostanie receptur. No i zawarła umowę z Amosem,  o czym  nie powinna zapominać. 

Obiecała mu trzy miesiące spokojnej pracy w zmian za pomoc. Trzeba przyznać, że dzisiaj 

spisał się wspaniale. Nie mogła teraz zmienić planów, to byłoby niepoważne.

Choć   z   drugiej   strony   mogłaby   zapewnić   mu   spokój   i   warunki   do   pracy   bez 

kontynuowania tej farsy. Pewnie Amos poczułby ulgę, że nie musi już wypełniać żadnych 

punktów umowy, a jedynie czerpać z niej korzyści.

Spojrzała na pierścionek. I nagle poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.

Siedziba Ladylove Cosmetics była elegancka i nowoczesna, ale bezpretensjonalna – 

szans na wygranie nagrody w konkursie architektonicznym raczej nie miała. Prawdę mówiąc, 

Amos, kiedy ją zobaczył, pomyślał, że przypomina coś pomiędzy krzyżem a wielką butelką 

perfum.   Nie   bardzo   wiedział,   czego   się   spodziewać.   Może   raczej   czegoś   podobnego   do 

sklepów Ladylove, jakie widział w mieście? Ostatnio przechodził koło jednego, kiedy wybrał 

się po bluzkę dla Eriki. Swoją drogą zapomniał  jej zwrócić. Trudno, przecież  miał  kilka 

ważniejszych spraw na głowie.

W każdym razie gdy przechodził koło sklepu firmy Eriki, poświęcił mu nieco uwagi. 

Nigdy nie przykładał specjalnej wagi do makijażu czy kobiecych perfum. Chyba że jakaś 

kobieta zdecydowanie  przesadziła lub z innych  powodów zwróciła na siebie jego uwagę. 

Poznanie   właścicielki   takiej   firmy   zmieniło   jego   podejście   i   skłoniło   do   pewnego 

zainteresowania sprawami dotyczącymi tej branży.

W   przeciwieństwie   do   sklepów,   centrala   była   wyciszona   i   spokojna.   Jedyną 

ekstrawagancją była  fantazyjna linia recepcji. Naprzeciwko wejścia widniało logo firmy i 

wisiały naturalnej wielkości fotografie modelek Ladylove.

Większość dziewczyn osiągnęła wielki sukces na wybiegu lub planie filmowym po 

tym, jak pojawiły się w reklamach Ladylove.

Recepcjonistka uniosła wzrok, ale zanim Amos zdążył się przedstawić, dziewczyna 

powiedziała:

– Pan Abernathy? Powiem pannie Forrester, że już pan przyszedł.

background image

Zastanawiał się, czy recepcjonistka otrzymała tak dobry opis jego wyglądu, czy też tak 

mało gości przychodziło do biura, że nie mogła się pomylić. Uniosła słuchawkę telefonu, a 

Amos podszedł, aby bliżej przyjrzeć się portretom. Na jednym z ostatnich zdjęć zobaczył 

Erikę. Oczy miała szeroko otwarte, usta piękne, lecz bez uśmiechu.

– To wielki błąd – powiedział sam do siebie.

Technika komputerowa zrobiła swoje, pomyślał. Nikt nie ma tak idealnej cery. Nie 

chodzi o to, że zauważył jakieś niedoskonałości na twarzy Eriki, kiedy całował ją wczorajszej 

nocy…

– Panie Abernathy?

Drgnął, słysząc głos asystentki Eriki.

Kelly wygląda dzisiaj nieco inaczej, pomyślał. W końcu miała kilka dni na oswojenie 

się z sytuacją. Nie mógł jej winić za to, że na sobotnim bankiecie przyglądała mu się niczym 

przybyszowi z Marsa. Dzisiaj sprawiała wrażenie kompetentnej i pewnej siebie osoby.

– Mów mi po imieniu – poprosił Amos.

– Co miałeś na myśli, mówiąc „to wielki błąd”?

 Spojrzał ponownie na zdjęcie Eriki.

– Powinni sfotografować ją, kiedy się uśmiecha.

– Twarz Ladylove jest zawsze poważna.

– Można nawet powiedzieć smutna. – Wskazał na zdjęcie modelki równie pięknej jak 

Erika. Dziewczyna miała mocno umalowane oczy, w których widać było ból i cierpienie, co 

makijaż jeszcze podkreślał. – Może nadszedł czas, aby to zmienić.

Chyba   powinieneś   zachować   swoje  opinie   dla   siebie…   Amos   niemal   usłyszał,   co 

pomyślała lub mogła pomyśleć Kelly. Prawdopodobnie miała rację, doszedł do wniosku. Co 

on wiedział o biznesie kosmetycznym? Nie był także ekspertem w dziedzinie marketingu i 

reklamy. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, było krytykowanie Eriki i jej sposobu zarządzania 

firmą.

– Przemawia przeze mnie czysty egoizm – dodał. – Po prostu wolę, kiedy Erika się 

uśmiecha.

Kelly przyjrzała mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

– Tędy. – Wskazała na windę. – A dla ścisłości, to był portret pani Forrester.

– Ta smutna kobieta na zdjęciu to była matka Eriki? Nie miałem pojęcia…

– Zdjęcie zostało zrobione kilka lat po ślubie, ale przestała pozować, kiedy zaszła w 

ciążę.

background image

– A potem były nowe twarze Ladylove – mruknął Amos, przypominając sobie rząd 

zdjęć dzielących matkę i córkę.

Zastanawiał się, z iloma modelkami Stanford Forrester III spędził noc w łóżku. Erika 

wspominała o miłosnych podbojach ojca i Amos nie zdziwiłby się, gdyby większość tych 

dziewczyn była kochankami jej ojca.

– Erika chciałaby spotkać się z tobą w jej biurze przed ceremonią – powiedziała Kelly. 

Zastukała do drzwi, otworzyła je, a następnie zamknęła za Amosem.

Amos   zastanawiał   się,   czy   biuro,   w   którym   się   znajdował,   należało   kiedyś   do 

Stanforda Forrestera. Jeśli tak, prawdopodobnie zmieniono całkowicie wcześniejszy wystrój. 

Był to bowiem bardzo kobiecy gabinet. I to nie z powodu koronek czy falbanek. Stylowy stół 

o rzeźbionych nogach stał na środku pokoju nieopodal kominka. Obok dwa obrotowe fotele 

pokryte perkalem.

Świetny sposób, żeby odstraszyć mężczyznę od zajęcia miejsca, pomyślał. Jedynym 

miejscem, na którym mógłby usiąść, było proste krzesło stojące przy biurku. Z tego wynikało, 

że Erika nie organizuje tu spotkań, przynajmniej tych dłuższych.

Erika wstała zza biurka. Ubrana w świetnie dopasowany biały komplet ze spodniami, 

wyglądała doskonale. Amos był nieco zaskoczony faktem, że zadała sobie tyle trudu. Przecież 

to wszystko tylko na niby…

– Dziękuję, że przyszedłeś – powitała go.

– Wydawało mi się, że byliśmy umówieni na ślub?

– No tak. Oczywiście. Chyba nie masz nic przeciwko temu, by ceremonia odbyła się 

tutaj, w sali konferencyjnej? Kelly wspaniale udekorowała pokój.

– W sali konferencyjnej?

– Cóż, branie ślubu w kościele byłoby w naszych okolicznościach pewną hipokryzją – 

broniła się.

Bez wątpienia pragnęła mieć już ten krok za sobą i przystąpić do realizacji kupna 

firmy Kate La Croix.

–   Jestem   po   prostu   zaskoczony,   bo   to   niezbyt   duże   pomieszczenie.   Nawet   w   tak 

nagłym przypadku i bez wcześniejszego powiadamiania, musi być spora grupa osób, która 

chciałaby być na twoim ślubie. No wiesz… rodzina, przyjaciele…

– Nie aż tak wiele. A czy ty kogoś zaprosiłeś?

Amos miał nadzieję, że Erika nie zauważy braku gości z jego strony.

– To chyba nie jest ślub twoich marzeń – zmienił temat.

– Moich marzeń? – spytała zaskoczona.

background image

– Sama rozumiesz… katedra, biała suknia z trenem, szesnaście druhen…

– To wszystko tylko niepotrzebne zamieszanie. – Potrząsnęła głową.

– I do tego mąż, w którym jesteś zakochana – skończył.

– To mity. Zakochanie jest ulotne jak perfumy. – Koś zapukał do drzwi. – Słucham, 

Kelly?

– Wszyscy już czekają – poinformowała asystentka.

– Miejmy to za sobą – powiedziała Erika.

Wyprostowała się i wzięła głęboki oddech.

background image

Rozdział 5

Erika odnosiła wrażenie, że sala konferencyjna ginie w gęstej mgle. Nie widziała zbyt 

dobrze, a i dźwięki docierały do niej nieco przygłuszone. A może to po prostu jej umysł nie 

funkcjonował jak należy? Nikt inny chyba nie miał problemów ze wzrokiem czy słuchem.

Miłość   nigdy   nie   była   tematem,   którym   zaprzątałaby   sobie   głowę.   Zbyt   często 

widziała opłakane skutki uczuć, a raczej mitów o miłości.

Stanford Forrester był  playboyem  i wszyscy o tym wiedzieli. Jednak powszechnie 

rozprzestrzeniony mit głosił, że nawet playboy zmienia się w obliczu miłości. A dokładniej, 

że powinien się zmienić, kiedy sam się w kimś zakocha. A może wtedy, gdy pokocha go 

właściwa kobieta…

To i tak bez znaczenia, bo jej ojciec zupełnie się nie zmienił. Erika nie wiedziała, czy 

czuł się kochany i zakochany i specjalnie o to nie dbała. Musiał czuć coś szczególnego do jej 

matki, bo tylko z nią się ożenił. Nawet kiedy odzyskał wolność, nigdy więcej nie planował 

powtórnego ożenku.

Erika nie miała żadnych wątpliwości, że jej matka była szczerze zakochana w ojcu i 

chciała   stworzyć   idealną   rodzinę.   Jej   uczucia   nie   wystarczyły,   aby   zmienić   Stanforda 

Forrestera z playboya w przykładnego męża, ale nie poddawała się. Wierzyła, że miłość może 

zdziałać cuda.

Patrząc na jej cierpienie, Erika dorastała w przekonaniu, że miłość nie jest niczym 

więcej  jak romantycznym  mitem.  Kiedy już trochę dorosła do tego, by zmienić  zdanie i 

uwierzyć w moc uczuć, w jej życiu pojawił się Denby Miles…

– Eriko? – szepnął Amos.

–   Tak   –   odpowiedziała   automatycznie,   po   czym   zorientowała   się,   że   nie   takiej 

odpowiedzi od niej oczekiwano. – To znaczy będę – dodała zmieszana. – To znaczy tak…

– To mi wystarczy. – Sędzia pokoju uśmiechnął się przyjaźnie. – Czy macie obrączki?

Amos sięgnął do kieszeni.

Erika wyciągnęła  rękę z nadzieją, że Amos  wsunie jej obrączkę  obok pierścionka 

zaręczynowego.   Amos   jednak   najpierw   zdjął   pierścionek   z   jej   palca,   potem   zastąpił   go 

obrączką.

– Żono, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności – powiedział.

Romantyczna bzdura, miała ochotę odpowiedzieć.

background image

– Na mocy uprawnień nadanych mi przez Stan Nowy Jork ogłaszam was mężem i 

żoną – oznajmił sędzia i zebrani zaczęli klaskać.

Erika niemal zapomniała o pozostałych uczestnikach ceremonii. Nie chciała żadnego 

zamieszania wokół tego ślubu. Ot, tyle  osób, ile wypada. Jednak Kelly była  odmiennego 

zdania. Uważała, że jest istotna różnica między cichym ślubem i zakonspirowaną ceremonią 

podobną do jakiegoś tajnego spisku. Dlatego też zaprosiła na uroczystość personel firmy. 

Choć   Erika   marzyła   teraz   jedynie   o  powrocie   do   domu,   posłusznie   przyjmowała   kolejne 

gratulacje.

– Zapomniałaś o pocałunku – wypomniał jej szeptem Amos. – Ale poczekaj, aż nie 

będę musiał przejmować się tym całym makijażem.

Pocałunek. No tak, kompletnie  nie pomyślała, że wypadałoby tak zakończyć  ślub. 

Teraz już trochę na to za późno. Ruszyła dalej, rozmawiając z gośćmi i sącząc szampana.

Spostrzegła,   że   w   kącie   sali   stoją   dyrektor   marketingu   i   szef   reklamy,   namiętnie 

dyskutując o jesiennej kampanii. Uśmiechnęła się do siebie.

– Co cię rozbawiło? – spytał zza jej pleców Amos.

– Och, zastanawiałam się tylko, co ci dwaj pomyśleliby, gdyby się dowiedzieli, po co 

bierzemy ślub. Jak nazwałeś moją akcję? Mąż do wynajęcia?

– Nie mówisz poważnie. – Amos zlustrował wzrokiem obu mężczyzn. – Obaj byli na 

twojej liście?

– A co z nimi jest nie tak?

– Jeden to wazeliniarz, drugi naiwniak – skomentował. – Kogo jeszcze brałaś pod 

uwagę?

Jakoś nie miała ochoty opowiadać mu o gońcu z chińskiej restauracji.

– Dlaczego pytasz?

– Wiesz, będę ich liczył, jeśli nie będę mógł zasnąć.

– Przykro  mi, ale chyba  jednak musisz zostać przy baranach. – Ruszyła  w stronę 

mężczyzn. – Hej, czy rozmawiacie o sesji zdjęciowej?

–   Najpierw   praca,   potem   przyjemności   –   odparł   szef   reklamy   z   przymilnym 

uśmiechem. – Skoro zyskaliśmy kilka dodatkowych dni, myślałem…

– Dodatkowych dni? – zdziwiła się Erika. – Zdjęcia zaczynają się jutro.

Dyrektor marketingu zmieszał się, nawet zaczerwienił, a potem zaczął przebąkiwać o 

zwłoce z powodu ślubu Eriki.

– O co chodzi? – spytała. – Nie zamierzam nic przekładać.

background image

– Chyba chodzi mu o to – wtrącił niewinnie Amos – że skoro dziś jest twoja noc 

poślubna, to nie będziesz miała ochoty na wczesne zrywanie się i pozowanie od bladego 

świtu.

Twarz dyrektora płonęła niemal żywym ogniem. Jęczał coś niezrozumiale.

– Ach – szepnęła ze słabym uśmiechem. – Cóż, jako profesjonalistka, poradzę sobie z 

tym.

–   I   zaczniesz   później   –   skończył   za   nią   Amos.   –   Jeśli   wy   dwaj   dacie   jej   kilka 

dodatkowych godzin na pozbieranie się rano, to ja obiecuję, że dziś zaciągnę ją wcześniej do 

łóżka.

Szef   reklamy   zaczął   się   śmiać,   jakby   usłyszał   najlepszy   kawał   w   swoim   życiu. 

Dyrektor marketingu sprawiał wrażenie rozeźlonego.

– Prawdę mówiąc  – dodał Amos – skoro już ze wszystkimi  porozmawialiśmy,  to 

najchętniej wróciłbym do domu. Co o tym myślisz, kochanie? Chyba należy nam się chwila 

wytchnienia?

Wytchnienie,  odpoczynek… To zabrzmiało cudownie. Szybko  jednak uświadomiła 

sobie, że od tej chwili będzie wypoczywać zupełnie inaczej.

Kiedy dotarli pod drzwi apartamentu, zaczęła szukać kluczy. Zanim wygrzebała je z 

dna torebki, Amos otworzył drzwi i schował swój klucz do kieszeni.

Opanowała  się, żeby nie  wyskoczyć  z jakąś  gwałtowną reakcją. To oczywiste,  że 

będzie   potrzebował   klucza.   Powinna   to   załatwić,   ale   zapomniała.   Ciekawe,   dlaczego 

zezłościło ją, że Amos sam się tym zajął?

–   Złościsz   się   z   powodu   klucza?   –   spytał.   –   Czy   może   czekasz,   aż   zgodnie   ze 

zwyczajem przeniosę cię przez próg?

– Nie bądź śmieszny. – Minęła go i weszła do środka. – Po prostu zaskoczyłeś mnie, 

ale to oczywiste, że potrzebujesz klucza, choćby po to, żeby móc przywieźć tu dziś swoje 

rzeczy.

Rozejrzała się po mieszkaniu, i choć na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, czuła, 

że jest jakoś inaczej.

– Chyba już częściowo zdążyłeś się z tym uporać – raczej stwierdziła niż spytała.

–   Oczywiście.   Nie   chciałem,   żeby   przeszkadzały,   dlatego   na   razie   umieściłem 

wszystko w pokoju gościnnym i w gabinecie.

background image

Amos rewelacyjnie wywiązywał się ze swojej części umowy, natomiast Eriką targały 

wątpliwości, czy odgrywa swoją rolę należycie. Równie dobrze mogła sama zgłosić się do 

„Sentinelu” i udzielić im długiego, smakowitego wywiadu.

Postanowiła jak najszybciej się poprawić.

– Nie jesteś głodny, Amos? Lodówka jest prawie pusta, ale możemy zamówić pizzę.

– Jasne, chętnie.

– Masz jakiś ulubiony rodzaj?

– Jeśli chodzi o pizzę, to zjadam każdą, jaka wpadnie mi w ręce. Poproszę tylko bez 

oliwek.

Złożyła zamówienie przez telefon i sięgnęła po portfel do torebki. Uświadomiła sobie, 

że zapomniała zatrzymać się przy bankomacie, żeby pobrać gotówkę.

– Przepraszam cię bardzo, ale muszę  iść do gabinetu po czeki… I jeszcze  jedno. 

Powiedziałam,  że możesz korzystać z tamtego  pokoju, ale nie wyniosłam jeszcze swoich 

rzeczy. Przepraszam.

– Nie żartuj, przecież to cały czas jest twój gabinet. Wiesz co? Możemy się umówić, 

że ja nie dotknę twoich czeków, a ty nie będziesz zaglądać do moich szuflad. Obie strony 

będą zadowolone.

Choć odparła, że to świetne rozwiązanie, wchodząc do „pokoju Amosa”, czuła się 

niezręcznie. Czego się spodziewasz? – zadawała sobie w duchu pytanie. Jeśli schował tu 

jakieś pisemka dla dorosłych, to wymyśliłby coś i sam przyszedł po czeki.

Na biurku, które zostawiła puste, stał teraz laptop, a obok na podłodze tekturowe 

pudło. Pewnie przybory biurowe albo materiały do książki, domyśliła się.

Zaskoczyło ją, że przynajmniej na pierwszy rzut oka w pomieszczeniu nic więcej się 

nie zmieniło. Powiedział jej, że zostawił swoje rzeczy w gabinecie i pokoju gościnnym. Skoro 

tutaj niemal nic nie było, to zapewne drugi pokój jest wyładowany pod sufit, pomyślała. 

Nieważne, to przecież nie jej sprawa. Wypełniła dwa czeki i wróciła do salonu.

– Trochę się zawiodłam. – Uśmiechnęła  się. – Sądziłam, że piszesz w tradycyjny 

sposób. Wiesz, papier, ołówek.

– Kwestia bezpieczeństwa i wygody – odparł. – Tylko ja jestem w stanie odczytać 

moje bazgroły.

– Możesz odebrać pizzę? – Podała mu czek. – Chciałabym  się szybko wykąpać i 

przebrać – powiedziała i podała mu drugi czek.

Spojrzał na nią zdziwiony.

background image

–   Będziesz   potrzebował   trochę   pieniędzy.   Pomyślałam,   że   najprościej   będzie 

wypisywać ci czek każdego dnia.

– Kieszonkowe, jak miło.

– Jeśli wolisz w innej formie…

– Tak jest w porządku.

– Albo gdybyś chciał więcej…

– Przecież mówię, że tak jest w porządku.

– Świetnie. Nie chcę, żebyś musiał mnie prosić o pieniądze za każdym razem, kiedy 

na   przykład  zaplanujesz   jakieś   wyjście.  –  Nigdy jeszcze   nie  czuła  się  tak  niezręcznie.  – 

Powiedziałeś, że mam traktować nasz układ poważnie. Staram się, prawda?

– Tak – odparł po chwili zastanowienia. – Oczywiście, że tak. – Miał zaciśnięte usta i 

wcale nie wyglądało na to, że myśli dokładnie to, co mówi.

Erika przywykła do sesji zdjęciowych, choć dla laika mogły się one wydawać czymś 

niezwykle ekscytującym. Dzień zawsze zaczynał się od żmudnych przygotowań pod opieką 

stylistów. Później traktują człowieka jak lalkę i ustawiają w setkach dziwnych póz, każąc 

robić różne dziwne miny.  Następnie przechodzą do etapu zażartych  kłótni każde ujęcie i 

często cała zabawa zaczyna się od nowa.

Kiedy już są zadowoleni z efektu, modelka jest na ogół tak zmęczona, że ledwie może 

się ruszyć.

Erika uważała, że dziewczyny, które uczestniczą w sesjach dzień po dniu, albo jakimś 

cudem   przyzwyczaiły   się   do   tego   trybu   życia,   albo   są   tak   próżne,   że   wymagają   stałego 

adorowania i podziwiania, toteż takie zamieszanie wokół ich osoby jest im potrzebne jak tlen. 

Ona sama, po trzech latach pozowania do zdjęć, nadal nie przyzwyczaiła się do trudów tej 

profesji.   Nigdy   natomiast   nie   marzyła   o   wianuszku   pochlebców.   Ponieważ   jednak   dobro 

firmy stawiała ponad wszystko, cierpliwie znosiła kolejne sesje, które szczęśliwie zdarzały się 

teraz nie więcej niż dwa, trzy razy do roku.

Ze względu na jej noc poślubną sesja zaczęła się później, co wpędziło wszystkich w 

jakiś ponury nastrój. Kiedy zrobili pierwszą przerwę, wciąż byli na początku pracy. Erika 

wzięła butelkę zimnej wody od Kelly. Miała ochotę przyłożyć ją do czoła. Było jej gorąco od 

świateł lamp fleszy. Wiedziała jednak, że wtedy będzie trzeba poprawiać makijaż, a na to nie 

miała ochoty. Dlatego zachowywała ostrożność i nawet piła w taki sposób, żeby nie zetrzeć 

szminki.

background image

Za ścianą światła pomieszczenie tonęło w mroku. Erika na wpół oślepiona światłem, 

przecisnęła się pomiędzy ludźmi i sprzętem, znalazła kanapę w kącie sali i opadła na nią. 

Poluzowała perłowe kolczyki, które były zapięte tak ciasno, że czuła ból. Odchyliła głowę i 

oparła ją o pozostawioną przez kogoś poduszkę.

Ktoś zbliżył się do niej. Widziała jedynie cień. To Amos przysiadł na oparciu kanapy.

– Nienawidzisz tego pozowania, prawda?

Wyprostowała się gwałtownie.

– Co ty tu do diabła robisz? I od jak dawna mnie podglądasz?

– Jakąś godzinkę. Przyszedłem, żeby mieć na oku moją ukochaną nowo poślubioną 

żonę. Muszę się upewnić, czy nikt cię tu nie dręczy.

– Czyli innymi słowy pakujesz nos w nie swoje sprawy i szpiegujesz.

– To także. – Uśmiechnął się, jakby jej słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.

Zresztą, nie ma się co dziwić, pomyślała. W końcu to także część gry. Chciał, żeby jak 

najwięcej osób zobaczyło, jak troszczy się o swoją żonę.

– Nikt nie wyglądał na zdziwionego moją obecnością – dodał.

– A może po prostu dobrze to ukrywali?

– A może są przyzwyczajeni do gości na planie?

– Nie, wolę, kiedy na sesjach jest jak najmniej osób.

– Zabawne. Policzyłem,  są tu trzydzieści dwie osoby, a jestem prawie pewien, że 

jeszcze nie wszystkich widziałem.

Nagle Erice wydało się, że cała ekipa gdzieś się rozpłynęła. Zostało jedynie kilku 

techników, którzy zajmowali się przygotowaniem kolejnych ujęć. Nikt nie zwracał uwagi na 

Erikę. Poza Amosem oczywiście, który patrzył na nią badawczo.

– Nienawidzisz tego pozowania, prawda? – powtórzył.

Chciała zaprzeczyć, ale czuła się zbyt zmęczona.

– Nie sądziłam, że tak to widać.

– Pewnie nie dla każdego jest to widoczne. – Wskazał na pokój. – Ale w końcu ja nie 

jestem kimś z ekipy. Widzę wszystko dużo wyraźniej. Dlaczego pozujesz, skoro tak tego nie 

znosisz?

– Sesje mam tylko trzy razy do roku.

– Zleć to komuś innemu.

– Może kiedyś. – Wypiła łyk wody i wstała. – Wracajmy do pracy i miejmy to z 

głowy.

Amos nie ruszał się.

background image

– Rozumiem. Nie lubisz pozować, ale nie chcesz stracić kontroli nad wszystkim.

– To nieprawda. Ja… – Dlaczego się z nim kłóciła? Jaka to różnica, co on myśli? 

Poirytowana Erika odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku świateł i statywów. Była tak 

zdenerwowana na siebie, że ledwie zachowywała równowagę. Nagle czubkiem buta zaczepiła 

o statyw i upadła na ziemię. Nawet gumowana wykładzina nie mogła w pełni zamortyzować 

upadku. Świat jej zawirował przed oczami. Jęknęła i leżała bez ruchu.

Kiedy otworzyła oczy, Amos klęczał przy niej.

– Nawet nie próbuj się ruszać – zakomenderował. – Nieźle się potłukłaś.

– Zabawne – syknęła. – Sama to zauważyłam.

Technicy patrzyli na nią ponad ramionami Amosa.

– Będzie siniak – skomentował jeden z nich.

Erika intuicyjnie uniosła dłoń do twarzy, żeby sprawdzić, czy mocno ucierpiała. Amos 

chwycił ją za nadgarstek, unieruchamiając rękę.

– Czy ja krwawię?

Pokręcił przecząco głową.

– Skóra nie jest przecięta. Na szczęście upadłaś na podłogę, nie uderzyłaś w żaden 

kant.

– Cała połowa twarzy mnie boli, a ty mówisz, że miałam szczęście?

– Tak. Mogłaś zranić się w oko. – Spojrzał na technika. – Czy dla odmiany mógłbyś 

zrobić coś pożytecznego i skierować tu jeden z reflektorów, zamiast stać i gapić się? I poślij 

kogoś po lód. – Wziął butelkę wody, którą Erika upuściła, upadając, i przyłożył ją do jej 

obitego policzka. Drgnęła, gdy poczuła zimny plastik. Nawet tak drobny ruch powodował ból, 

dlatego postanowiła leżeć spokojnie.

Coraz więcej osób pochylało się nad nią. Słyszała szepty,  okrzyki, dyskusje. Ktoś 

mówił o wezwaniu pogotowia.

– Czy wszyscy mogą się zamknąć! – krzyknął Amos. – Jeśli Erika jeszcze nie ma bólu 

głowy, zaraz się go nabawi. 

– Już za późno – mruknęła.

Zdenerwowana   asystentka   nadbiegła,   niosąc   garść   kostek   lodu.   Woda   wyciekała 

spomiędzy jej palców. Amos rozejrzał się, chwycił ręcznik należący do stylisty i owinął weń 

kostki lodu. Delikatnie przyłożył zawiniątko do twarzy Eriki.

– Ten ręcznik kosztuje sto dolarów – pisnął stylista.

background image

–   Świetnie.   A   teraz   jest   bezcenny,   bo   służy   do   udzielenia   pierwszej   pomocy.   – 

Pochylił się niżej nad Erika. – Chyba już minął pierwszy szok. Czy myślisz, że dasz radę 

wstać, czy powinniśmy wezwać pogotowie?

– Boli mnie biodro. – Wyprostowała nogę i próbowała poruszyć kostką. – Ale mogę 

wstać.

– Sprawdźmy to. Skończyłaś pozowanie na dzisiaj – dodał stanowczo.

Erika dotknęła opuszkami palców policzka. Czuła, że jest opuchnięta.

– Chyba że nalegasz na kontynuowanie zdjęć – mruknął.

– Następne ujęcia będą warte niezłą sumkę, o ile „Sentinel” zechce je kupić.

Erika nie zgodziła się pojechać do szpitala. Amos musiał przyznać, że rozumie jej 

punkt widzenia. Zdjęcie Eriki Forrester, siedzącej w zatłoczonej poczekalni w szpitalnej izbie 

przyjęć i trzymającej worek z lodem przytknięty do twarzy, byłoby z pewnością warte tysiące 

dolarów. Przysięgała, że nie straciła przytomności nawet na sekundę. Nie krwawiła też, a 

skóra nie była przecięta. Amos zgodził się więc odwieźć ją do domu.

Stephen   zadzwonił   po   miłego   emerytowanego   lekarza,   mieszkającego   na   trzecim 

piętrze, który zgodził się przyjść i obejrzeć Erikę.

– Obserwuj ją uważnie przez kilka godzin – powiedział do Amosa i pokazał mu, jak 

sprawdzać, czy źrenice oczu prawidłowo reagują na światło. – Jeśli nic złego nie wydarzy się 

do wieczora, myślę, że szybko z tego wyjdzie.

Amos odprowadził lekarza do drzwi i wrócił do sypialni. Erika uniosła rękę do twarzy. 

Amos nie był pewien, czy zasłania oczy przed światłem, czy próbuje zakryć opuchliznę. Rano 

miejsce stłuczenia zamieni się w wielki siniak. Tak jak mówił jeden z techników.

– Zostaw mnie – mruknęła. – Nie rób sobie kłopotu. 

Podał jej szklankę zimnej wody i kilka tabletek przeciwbólowych.

– Potrzebujesz trochę świeżego lodu?

– Czuję się idiotycznie, przykładając sobie lód. Dla ciebie to też nie najlepszy sposób 

spędzania wolnego czasu, jak sądzę.

– Na dobre i na złe. W chorobie i zdrowiu… – powiedział łagodnie. Zgasił światło. – 

Spróbuj odpocząć. Będę w salonie, gdybyś czegokolwiek potrzebowała.

– Może lepiej… – przerwała nagle. – Nie, to głupie.

– Co chciałaś powiedzieć?

Wahała się, czy odpowiedzieć.

– Zastanawiałam się, czy mógłbyś jeszcze ze mną zostać. Pewnie masz inne ciekawsze 

zajęcia – powiedziała z ledwo słyszalnym drżeniem głosu.

background image

Usiadł na brzegu łóżka i chwycił ją za rękę. Zacisnęła palce na jego dłoni, a po chwili 

rozluźniła uścisk, zapadając w spokojny sen.

Siedział przy niej długo, słuchając równego oddechu.

Na dobre i na złe… Dlaczego to powiedziałem? – zastanawiał się. W co ja się u licha 

pakuję?

background image

Rozdział 6

Erika   obudziła   się   z   dziwnym   przeczuciem,   że   nie   powinna   zbyt   gwałtownie   się 

poruszać.   Nie   była   do   końca   pewna   dlaczego.   Po   chwili   przypomniała   sobie   dokładnie 

wczorajsze zdarzenie. Leżała więc nieruchomo, próbując wybadać sytuację. Głowa ani biodro 

już tak mocno jej nie bolały. Czuła jednak tępy ból wokół prawego oka. Opatrunek z lodu 

zsunął   jej   się   w   czasie   snu.   Dotknęła   delikatnie   policzka   opuszkami   palców.   Nadal   był 

opuchnięty i wrażliwy na dotyk.

Jak przez mgłę pamiętała, że Amos wchodził kilkakrotnie w nocy do jej pokoju, żeby 

sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. Czy naprawdę poprosiła go, żeby z nią został?

Opuściła nogi z łóżka i usiadła. W tej samej chwili na wpół przymknięte drzwi do jej 

sypialni otworzyły się na oścież. Stał w nich Amos.

– Lepiej się czujesz?

– Tak. – Wstała zbyt raptownie i chwyciła się pionowej podpory baldachimu, żeby nie 

stracić równowagi. – Wygląda na to, że siedziałeś tuż za drzwiami.

– Musiałem mieć na ciebie oko.

– Jak dziś wyglądam? – Wskazała na swój policzek.

– Nie za dobrze, ale też nie na tyle tragicznie, byś pomyślała o samobójstwie.

Czego  się  spodziewała?  Może  wolałaby usłyszeć  mniej   szczerą  odpowiedź,  ale   w 

przypadku   Amosa   taka   ewentualność   nie   wchodziła   w   grę.   Mimo   wszystko   trochę   się 

zdenerwowała. Czy on naprawdę myśli, że jestem tak niesamowicie próżna?

– Daj spokój, Amos – żachnęła się. – Nauczyłam się kilku pożytecznych sztuczek. 

Prawie wszystko można zatuszować umiejętnym makijażem… – Spojrzała na swoje odbicie 

w dużym lustrze przy toaletce i zesztywniała.

Wiedziała, że policzek ma nadal spuchnięty. Teraz jednak zauważyła, że cała połowa 

jej twarzy wyglądała wręcz karykaturalnie, a okolice oka przybrały sinoczarny kolor.

– Co mówiłaś? – zapytał grzecznie.

Nawet   nie   próbowała   odpowiadać.   Usiadła   na   krześle   przy   toaletce   i   włączyła 

oświetlenie. Żarówki zainstalowane wokół lustra dawały niezbyt silne światło, w którym jej 

siniaki wyglądały wręcz fatalnie. Zabawne, sądziła przed chwilą, że już nie może być gorzej.

Nasączyła wacik mleczkiem kosmetycznym i zaczęła zmywać resztki wczorajszego 

makijażu.   Przyjrzała   się   swemu   odbiciu   i   doszła   do   wniosku,   że   to   będzie   prawdziwe 

wyzwanie dla jej kosmetyków. Potrzebowała tony podkładu, żeby zakryć sińce.

background image

– A może przyda ci się kapelusz z szerokim rondem i czarna woalka? – zaoferował. – 

Jestem pewien, że Stephen znajdzie coś odpowiedniego…

–   Nigdy   nie   pokazałabym   się   publicznie   w   czymś   takim.   –   Dotknęła   policzka   i 

syknęła.

– Ostrożnie – poradził. – Nie naciskaj, bo będzie jeszcze gorzej.

– Gorzej niż w tej chwili? To mało prawdopodobne. Czy mógłbyś przynieść mi sok 

pomarańczowy? W lodówce jest kilka butelek.

– Zrozumiałem aluzję. Nie potrzebujesz publiki, kiedy się malujesz.

Nagle   usłyszała   dzwonek   do   drzwi.   Poderwała   się   na   równe   nogi.   A   może   to 

fotografom z brukowców udało się przechytrzyć Stephena na dole…

– Amos, nie otwieraj! – krzyknęła.

– To na pewno Kelly – odkrzyknął. – Dzwoniła wcześniej i powiedziała, że wpadnie.

Erika usiadła ponownie i spojrzała na swą twarz. Kapelusz z woalką? – pomyślała. 

Nie, nie wystarczy. Potrzebowałabym koca…

Właściwie dlaczego miałaby się zachowywać tak, jakby się wstydziła? Przecież nie 

zrobiła nic złego. Spróbuje zamaskować obrażenia, ale nie będzie się przesadnie ukrywać. 

Miała wypadek przy pracy. To wszystko.

Sięgnęła po róż, żeby pokryć nim policzki mocniej niż zwykle. Nie mogła zbyt silnie 

uciskać opuchniętych miejsc, a to stanowiło dodatkową trudność.

Słyszała odgłosy rozmowy w holu. Damski głos z pewnością nie należał do Kelly. 

Zaintrygowana poszła w kierunku holu, żeby dowiedzieć się, o co chodzi.

Drzwi wejściowe były na wpół otwarte, a Amos skutecznie je blokował. Tuż pod jego 

ramieniem Erika ujrzała kobietę o rudych włosach. Kolor włosów był znajomy, ale nie mogła 

przypomnieć sobie osoby. Wydawało jej się tylko, że musi to być jej sąsiadka.

– Doskonale rozumiem, że nie pracuje już pan jako gospodarz tego budynku – kobieta 

mówiła bardzo szybko. – wiem, że jest pan zajęty pisaniem książki. Jestem zaszczycona, 

mogąc poznać prawdziwego pisarza! Ale Stephen jest kompletnie zawalony robotą dziś po 

południu i zastanawiałam się, czy pan nie mógłby mi pomóc.

– A co Stephen ma tak pilnego do roboty? – zapytał Amos.

Dobry ruch, pomyślała Erika. Nie odmówił, choć to właśnie miał na myśli. A teraz 

wyproś ją, Amos…

– W holu było bardzo wiele obcych osób, kiedy tam weszłam. Nie mam pojęcia, po co 

oni wszyscy tu przyszli. A pan…

background image

Erika tak była zaciekawiona ich rozmową, że nie zdawała sobie sprawy, jak daleko 

weszła w głąb holu i jak głośno się poruszała. Nagle kobieta odwróciła się i spojrzała wprost 

na Erikę. Krzyknęła, a Erika cofnęła się do sypialni. Chwała Bogu, pomyślała, że stałam w 

cieniu.

– Nie wiedziałam, że ona jest w domu – powiedziała sąsiadka z rozczarowaniem.

Och, wierzę ci, skarbie, pomyślała Erika. Po chwili usłyszała dźwięk zamykanych 

drzwi, a następnie kroki w korytarzu.

– Już jest bezpiecznie. Przepraszam za opóźnienie. – Amos przyjrzał się jej uważnie, 

podając jednocześnie butelkę soku. – Nie wygląda na to, żebyś robiła jakieś postępy.

– Dzięki. Naprawdę dodajesz mi otuchy – odparła ironicznie i powróciła do prób 

zatuszowania siniaka.

Niestety musiała przyznać, że Amos miał rację. Sięgnęła po wacik i zaczęła zmywać 

makijaż.

– Poddajesz się? – spytał.

– Gdzież tam. Zaczynam od początku.

–   Cóż,   nie   jestem   lekarzem,   ale   wydaje   mi   się,   że   lepiej   zostawić   zasinienie   nie 

przykryte, żeby skóra mogła oddychać i szybciej się zagoić.

– Jeśli uda mi się zamaskować, to co za różnica, czy będzie się goiło dzień czy dwa 

dłużej? – Odkręciła butelkę i upiła łyk soku. – Widzę, że cieszysz się sporą popularnością. 

Jeśli sądzisz, że ci odpuszczą, bo ich unikasz, to chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakim 

jesteś dla nich wyzwaniem.

– A konkretnie? – W jego oczach pojawił się dziwny błysk.

– „Jestem zaszczycona, mogąc poznać prawdziwego pisarza!” – naśladowała sąsiadkę. 

– Szczerze? Niektóre kobiety są po prostu tępe. Albo traktują mężczyzn jak skończonych 

idiotów.

Amos przestał pić i spojrzał na Erikę.

– Co masz na myśli? – spytał uprzejmie. – Że wcale nie robię dobrego wrażenia?

– Nie. Chodzi mi o to, że gdyby ta kobieta naprawdę szanowała twoją pracę, to nie 

zawracałaby ci głowy… Czego ona chciała?

Nagle ponownie rozległ się dzwonek u drzwi. Amos poszedł sprawdzić, kto to.

– Amos, uważaj – krzyknęła za nim. – Pamiętaj, co mówiła o grupie ludzi na dole. 

Jeśli są tam jacyś dziennikarze, to mogli prześliznąć się na górę.

– Zdawało mi się, że uważałaś Stephena za niepokonanego – odkrzyknął przez ramię i 

otworzył drzwi.

background image

Tym razem wrócił szybciej. Za nim szła Kelly. Spojrzała na Erikę i jęknęła.

– A tobie co? – zezłościła się Erika. – Wiem, że nie wygląda to najlepiej, ale też nie 

przypominam chyba potwora, na litość boską!

– Jest gorzej niż wczoraj. Co zrobisz?

Erika   rzuciła  okiem  w   lustro.  Bez   makijażu  twarz   wyglądała   rzeczywiście  gorzej. 

Może Amos dobrze radził, żeby zostawić obrzęk w spokoju. Nadszedł czas, by stawić czoła 

faktom. Cokolwiek zrobi, nie zatuszuje stłuczenia. Co najwyżej zmieni kolor siniaka.

– Cóż, chyba nic na to już nie poradzę – przyznała, wstając z krzesła. – Chodźmy do 

salonu, tam będzie nam wygodniej.

– W porządku. – Kelly kiwnęła głową. – Mam ze sobą twój  kalendarz.  Będziesz 

musiała zdecydować, co przełożyć, a co można załatwić telefonicznie.

– O czym ty mówisz?

Weszły do salonu. Na stoliku stał laptop, przed nim usiadł Amos.

– Przepraszam – speszyła się Erika. – Nie będziemy ci przeszkadzać? 

– W porządku, wchodźcie. Przeniosłem się z gabinetu, żeby mieć na ciebie oko. – 

Zamknął komputer i usiadł na kanapie. – Napijesz się czegoś, Kelly?

– Chętnie – odparła, nie spuszczając wzroku z Eriki.

–   Nie   możesz   nigdzie   się   pokazać   w   takim   stanie   –   odpowiedziała   na   wcześniej 

zadane pytanie.

– Ależ oczywiście, że mogę – sprzeciwiła się Erika kategorycznie. – Pracuję. Nie 

mogę zniknąć, dopóki moja twarz nie będzie wyglądała normalnie.

– Musisz. Nikt nie może zobaczyć cię w takim stanie. – Kelly nie dawała za wygraną.

– Kelly, to był zwykły wypadek.

–   Wypadek   czy   nie,   z   marketingowego   punktu   widzenia   to   istny   koszmar   – 

oświadczyła   asystentka   stanowczo.   –   Czołowa   twarz   Ladylove   nie   może   pokazać   się   z 

podbitym okiem.

– Przecież jesienna kampania nie będzie kręcić się tylko wokół mojej twarzy.

–   To   bez   znaczenia.   Gdziekolwiek   się   pojawisz,   jesteś   kojarzona   z   Ladylove.   Co 

powiedzą o firmie, widząc twoje stłuczenia?

Erika otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła.

– Przyszłam, żeby cię ostrzec – kontynuowała Kelly. – Trzy minuty po twoim wyjściu 

zaczęła   się   narada   osób   odpowiedzialnych   za   reklamę   i   wizerunek   firmy.   Początkowo 

myślałam, że przesadzają, ale teraz…

– Ostrzec mnie? – Erika miała złe przeczucia. – Jakie wnioski wyciągnęli na naradzie?

background image

– Uznali, że nie możesz tak pokazać się światu. Niestety mają rację – westchnęła.

– Widzisz mnie w złym momencie – zaczęła Erika.

Za plecami Kelly pojawił się Amos z butelką soku.

– Przykro mi to mówić, ale uważam, że jutro będzie jeszcze gorzej.

– Cudownie – jęknęła Erika.

– A za dwa dni stłuczenie zacznie nabierać śliwkowego koloru. Za kolejne trzy – 

zielonego, potem żółtego…

– Dziękuję, wystarczy. Przecież nie mogę bezczynnie siedzieć w domu i czekać, aż 

siniak zniknie.

– Widzisz inne wyjście? – Wzruszył ramionami.

Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to papierowa torba na głowie. Trzeba by tylko 

wyciąć otwory na oczy…

– A gdybyś zrobiła sobie taki makijaż, jaki miałaś podczas sesji? – spytał. – Wyglądał 

na niezniszczalny.

– Jest dobry – przyznała Erika. – Ale przy dziennym świetle człowiek wygląda w nim 

jak upiór.

– Hm, kiedy tam leżałaś, to rzeczywiście wyglądałaś nieszczególnie… – mruknął pod 

nosem. – Czy podczas sesji zdjęciowych nie korzystasz z produktów własnej firmy? To co to 

za reklama?

–   Ależ   korzystam.   To   jest   nasza   specjalna,   profesjonalna   linia   kosmetyków, 

skierowana do aktorów i modelek.

– Ale nawet one nie wystarczą, żeby zamaskować twoje obrażenia – wtrąciła Kelly.

–   I   dlatego   uważam,   że   jedynym   sensownym   rozwiązaniem   jest   normalne 

funkcjonowanie, bez ukrywania się – złościła się Erika. – Po prostu powiem, co się stało, tak 

będzie najlepiej. Po kilku dniach spekulacji, sprawa ucichnie.

– Nie bądź taka pewna – ostrzegła Kelly. – Rozmawiałam z marketingiem i działem 

PR. Przekonałam ich, żeby powstrzymali się przed wszelkimi działaniami, zanim nie dowiem 

się, jak to wygląda, ale…

– Mów śmiało, już chyba nie może być gorzej – mruknęła Erika.

– Ich zdaniem, jeśli nie będziesz wyglądała bardzo źle, to nie będzie miało znaczenia, 

co kto myśli lub mówi. Ale jeśli będzie okropnie, będą musieli natychmiast coś zrobić, żeby 

zapobiec plotkom, zanim brukowce zaczną spekulować i wymyślać niestworzone rzeczy.

Erika ukryła twarz w dłoniach, po czym natychmiast znów je odsunęła, gdyż ból przy 

dotyku był zbyt silny.

background image

–   Zwołali   wszystkich,   którzy   byli   na   sesji   i   zagrozili   im   natychmiastowym 

zwolnieniem, jeśli ktokolwiek powie prasie, co ci się stało. Oficjalne stanowisko jest takie, że 

nic się nie wydarzyło. Mamy ujęcia, które są nam potrzebne. A ty zostaniesz w domu, żeby 

delektować się swym miodowym miesiącem.

– Zamorduję ich – syknęła Erika przez zęby.

– Robili tylko to, co uznali za najlepsze – przekonywała Kelly. – Przecież wiesz, że 

prasa   uwielbia   o   tobie   pisać.   Przyznaj   też   uczciwie,   że   wczoraj   nie   byłaś   w   stanie 

podejmować żadnych decyzji.

Amos rozsiadł się wygodniej na kanapie.

– Skoro zaprzeczyli, że cokolwiek ci się stało…

– A teraz pojawisz się nagle z podbitym okiem i będziesz opowiadała, że potknęłaś się 

o   statyw   aparatu…   –   dodała   Kelly.   -   Nikt   w   to   nie   uwierzy,   to   było   pewne.   Zaczną 

spekulować i rozdmuchają całą sprawę.

Erika wyglądała na zszokowaną.

– Chyba masz jakieś hobby,  kochanie – powiedział Amos. – Musisz coś zrobić z 

wolnym czasem.

Rozłożyły kalendarz Eriki na stole kuchennym i ponad godzinę zastanawiały się, które 

sprawy mogą zostać przekazane komuś innemu, co Erika może załatwić przez telefon, a co 

może zaczekać do jej powrotu do biura.

– Tydzień – mruknęła z niedowierzaniem.

– Lepiej  nastaw   się  na dziesięć  dni  –  zasugerował  Amos,  wchodząc  do  kuchni  z 

naręczem listów, które właśnie dostarczono. – Tak na wszelki wypadek.

Próbowała zignorować jego słowa.

To nie może być dłużej niż tydzień, myślała. Zawsze szybko dochodziłam do siebie.

Kiedy   Kelly   wyszła,   zaopatrzona   w   szczegółowe   instrukcje,   Erika   poszła   szukać 

Amosa.

Najwyraźniej zabrał komputer do gabinetu, bo na stoliku w salonie już go nie było. 

Amos  siedział na kanapie w salonie, z notesem na kolanach i długopisem w ręku. Erika 

zastanawiała się, czy rozmyśla  nad swoją książką, czy też snuje filozoficzne refleksje na 

temat   ludzkiej   egzystencji.   Właściwie   szczerze   mu   współczuła.   Nie   tego   się   przecież 

spodziewał po ich umowie. Przyszedł na sesję tylko po to, żeby uwiarygodnić ich historię. 

Był to pewnie chybiony ruch, ale nie miała wątpliwości, że wynikał ze szczerych chęci. A 

teraz wszystko wywróciło się do góry nogami.

Amos wydarł kartkę z notesu, zmiął ją w kulkę i cisnął w stronę kosza.

background image

– Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytał.

– Musimy to i owo ustalić. Nie miałam w planach spędzenia tego czasu w domu i 

przykro mi, jeśli moja obecność zakłóci ci spokój, ale nie mogę bez przerwy tkwić w sypialni.

Amos wzruszył ramionami.

– To twoje mieszkanie. Ja jestem tylko gościem.

–  Ja  muszę  tu   siedzieć   niczym  w   wiezieniu,  ale   ty  masz   wolną  rękę.   Możesz   na 

przykład przenieść się do hotelu… – przerwała, bo spojrzenie Amosa prawie ją zmroziło.

– Bez ciebie? – zapytał cicho. – Ależ kochanie, nie mógłbym zostawić mojej żony 

samej podczas miesiąca miodowego. Tylko pomyśl, co by się stało, gdyby „Sentinel” się o 

tym dowiedział.

Przygryzła wargę. Oczywiście Amos miał rację. Nawet nie przyszło jej do głowy, co 

pomyśleliby wszyscy, gdyby wyprowadził się od niej dzień czy dwa po ślubie. Zwykły, na 

pozór niewinny upadek, a takie konsekwencje… Teraz ona i Amos byli skazani na swoje 

towarzystwo dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Czy w zaistniałej sytuacji to papierowe małżeństwo rzeczywiście nie będzie miało 

żadnego wpływu na jej życie?  Wszystko  miało  być  takie proste, łatwe i krótkotrwałe.  A 

teraz…

Spędzenie tygodnia w mieszkaniu wpędzi ją ani chybi w klaustrofobię. A spędzenie 

tego czasu w towarzystwie doprowadzi ją do szaleństwa. Zwłaszcza jeśli jej towarzyszem 

będzie Amos. Sama myśl o tym, że tydzień może przeciągnąć się do dziesięciu dni, przeraziła 

ją i zdenerwowała.

Nigdy wcześniej  nie myślała  o swoim  mieszkaniu  jako o ciasnym  miejscu.  Teraz 

wydało jej się duszną klitką o bardzo ograniczonej powierzchni.

Mieszkając   razem,   nie   mogli   skutecznie   się   unikać   ani   tym   bardziej   strzec   swej 

prywatności.   Erika   postanowiła   zatem   poniechać   takich   prób,   bo   były   skazane   na 

niepowodzenie.

Amos słusznie zauważył, że to w końcu było jej mieszkanie. Poza tym to przez niego 

doszło do wypadku. Nie, wcale nie próbowała zwalić na niego winy za swą nieuwagę, po 

prostu   taka   była   prawda.   Trudno,   teraz   będzie   musiał   znosić   jej   nieustanną   obecność. 

Zamierzała   ignorować   Amosa   i   zająć   się   własnymi   sprawami   na   tyle,   na   ile   będzie   to 

możliwe.  Zacznie  od tego,  że odda się  błogiemu  lenistwu.  Nie pamiętała,  kiedy ostatnio 

leniuchowała, niczym się nie przejmując.

background image

Dopiero teraz zauważyła, że nadal ma na sobie niebieską satynową bluzkę, w której 

pozowała   do   zdjęć   reklamowych,   w   tej   chwili   już   mocno   wygniecioną   i   pobrudzoną 

makijażem.   Skoro   wszystko   omówiła   z   Kelly,   mogła   wreszcie   zająć   się   sobą.   Najpierw 

zrelaksowała   się   w   wannie,   potem   przebrała   w   wygodną   koszulę   nocną   z   czerwonego 

jedwabiu, sięgającą ziemi, na czarnych ramiączkach. 

Po kąpieli przygotowała w kuchni przekąskę i weszła do salonu. Było tam cicho i 

nawet magnetofon, z którego dobiegała wcześniej delikatna muzyka, teraz zamilkł. Słychać 

było jedynie szum samochodów z ulicy.

Amos nadal leżał na kanapie. W pierwszej chwili Erika sądziła, że zasnął, ale musiał 

usłyszeć jej ciche kroki, bo otworzył oczy, kiedy weszła do pokoju.

– Przepraszam, ale to jest jedyny telewizor w tym mieszkaniu. Chciałabym  trochę 

pooglądać, jeśli nie masz nic przeciwko temu – odezwała się.

– Ani trochę – odparł i usiadł.

Erika skuliła się w końcu kanapy. Skórzane obicie nadal było rozgrzane od jego stóp. 

Sięgnęła po marchewkę, zaczęła ją chrupać i przełączać kanały.

– Marchewka – zauważył inteligentnie. – Seler naciowy. Zielona papryka.

– Częstuj się – zaoferowała.

Po chwili doszła do wniosku, że niewiele straciła, nie oglądając regularnie telewizji.

– Widziałeś ten film?

Amos spojrzał na ekran.

– Każdy go widział,  Eriko. Ma więcej lat  niż my oboje razem wzięci.  – Wstał  i 

wyszedł z pokoju.

Punkt dla mnie, pomyślała. Nie czuła jednak radości, jak się spodziewała. Usiadła 

wygodniej i próbowała wciągnąć się w fabułę.

Amos  wrócił  po  chwili   z  ogromną   chińską  misą,   której   do  tej   pory  nie  widziała, 

wypełnioną popcornem.

– Spróbuj, proszę. Wyglądasz na zaskoczoną. Jeśli dziwi cię, że umiem przygotować 

popcorn, powinienem cię ostrzec, że potrafię również odgrzać pizzę.

– Nie o to chodzi. Zaskoczyło mnie, że masz misę wielkości małego basenu, która 

najwyraźniej jest przeznaczona na popcorn. Tak zresztą głosi napis na bocznej ściance. Mało 

który mężczyzna inwestuje w naczynia kuchenne.

– Popcorn, pizza i piwo. – Amos wyliczał na palcach. – Ukochane dania każdego 

mężczyzny. – Postawił misę na środku kanapy i ułożył się wygodnie.

background image

Erika próbowała wciągnąć się w akcję filmu, ale nie bardzo jej to wychodziło. Dla 

zabicia czasu zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby Amos, zamiast zajadać popcorn i oglądać 

film, położył się trochę bliżej niej, otoczył ją silnym ramieniem, pieścił jej szyję, chciał się z 

nią kochać… Zamknęła oczy, niemal poczuła ciepło jego dłoni…

Ochrypły szept przywołał ją do porządku.

– Czas do łóżka. Chodź, skarbie.

Uśmiechnęła się do siebie. Cóż za wyraziste fantazje… Kiedy jednak otworzyła oczy, 

zrozumiała, że to nie był tylko wytwór jej wyobraźni. Głowę miała opartą na barku Amosa, 

jego ramię otaczało ją, a ciepłe usta były tuż przy policzku. Usiadła gwałtownie, o mały włos 

nie wybijając mu zębów.

– Co ty robisz? – spytała przestraszona.

– Budzę cię – odparł. – Ale tylko po to, żeby odprowadzić cię do sypialni i położyć do 

łóżka – dodał łagodnie. – Samą. Jeśli miałaś nadzieję na coś więcej, to musisz rozbudzić się 

całkowicie, bo zniewolenie półprzytomnej kobiety niezbyt mi się uśmiecha.

Na te słowa Erika rozbudziła się w okamgnieniu.

– Tylko w ten sposób mógłbyś zaciągnąć mnie do łóżka – krzyknęła wściekła.

– Doprawdy? – przekomarzał się. – Hej, nie odchodź zła – krzyknął za nią.

Miała nadzieję, że przybiegnie, a ona z triumfalną miną zatrzaśnie mu drzwi przed 

nosem. Była w połowie drogi do sypialni, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.

– Kogo u diabła niesie o tej porze? – Zaskoczona zatrzymała się.

– Wcale nie jest tak późno – uświadomił jej Amos.

Schowała się za drzwiami sypialni, a Amos wyjrzał przez wizjer.

– To tylko goniec – uspokoił Erikę.

Goniec? – pomyślała jeszcze bardziej zdziwiona. O tej porze? Ciekawe, co przynosi.

Przez szparę podglądała, co się wydarzy. Poza plecami Amosa i stosem pudełek nic 

nie widziała.

– Zamawiałeś coś? – spytała szeptem. – Czy to może twoje rzeczy? Wydawało mi się, 

że wszystko przywiozłeś wczoraj.

– Zamawiałem – przyznał.

Zza pudeł wychyliła się głowa Stephena.

background image

– To prezenty ślubne – wyjaśnił. – Nie miałem możliwości dostarczenia ich wcześniej. 

Miałem nadzieję, że… – Zamilkł, widząc Erikę.

–   Daruj   sobie   –   powiedziała   zniecierpliwiona.   –   Dobrze   wiem,   jak   wyglądam   – 

dodała, ale w tym samym momencie zorientowała się, że Stephen wcale nie patrzy na jej 

podbite oko.

Rozchylone poły szlafroka ukazywały pomiętą koszulę nocną i trochę nagości.

Stephen odwrócił wzrok.

–   …teraz   jest   dobry   moment   –   skończył   i   wszedł   do   środka.   –   Na   pewno   nie 

przeszkadzam? – upewnił się.

background image

Rozdział 7

Erika poprawiła szlafrok.

– Oczywiście, że nie przeszkadzasz, Stephen.

– W każdym razie nie robimy nic, o czym chcielibyśmy rozmawiać – dodał radośnie 

Amos. – Gdzie zamierzasz ulokować te łupy, kochanie?

Odeślij je, miała ochotę powiedzieć.

– Jadalnia to chyba  dobre miejsce – zasugerował Amos.– Na razie nie planujemy 

żadnego przyjęcia, a tam Erika będzie mogła w tygodniu napisać liściki z podziękowaniami. 

Pomogę rozładować wózek – zwrócił się do Stephena.

Erika przygryzła wargi i niecierpliwie czekała, by weszli do jadalni. Kiedy wszystkie 

pudełka leżały już na stole, a Stephen poszedł odstawić wózek, Erika spojrzała na Amosa.

– Wygodne miejsce, bym mogła napisać podziękowania? – spytała.

– Oczywiście. Podczas gdy ja będę pracował w gabinecie…

– Nie sądzisz, że to trochę nie w porządku zwalać całą robotę na mnie?

– Wiesz, może rzeczywiście tak to zabrzmiało – przyznał. – Jednak to są prezenty od 

twoich przyjaciół, których ja nawet nie znam.

– Musiałeś  zadbać o swój wizerunek macho, prawda? – niespodziewanie zmieniła 

temat.

– O czym mówisz? – spytał szczerze zaskoczony.

– Wtedy, gdy sugerowałeś… kiedy Stephen…

–   A,   rozumiem.   Martwi   cię,   że   Stephen   mógł   pomyśleć,   że   przeszkodził   nam   w 

intymnej sytuacji.

– Na miłość boską – zdenerwowała się. – Nie musisz grać przed Stephenem.

– Nie grałem. Ot, wykorzystałem sytuację, kiedy się nadarzyła. Swoją drogą, bardzo 

sugestywnie i przekonująco rozchyliłaś szlafrok.

Ściągnęła mocniej pasek.

– Nie zrobiłam tego celowo, chyba mi wierzysz – powiedziała. – A czemu miało 

służyć to przedstawienie? Stephen wie o naszej umowie, więc po co komplikować sprawy?

– Chciałem zasiać w jego umyśle ziarno wątpliwości.

– Ale po co? Nie było potrzeby… – zawahała się. – No chyba że nie ufasz nawet 

jemu.

background image

– To nie kwestia zaufania – odparł zamyślony. – Ale wiesz, on jest zbyt uczciwy, żeby 

być   dobrym   kłamcą.   Lepiej,   by   wierzył,   że   coś   nas   łączy.   Na   wypadek,   gdyby   jakiś 

dociekliwy dziennikarz zaczął mu zadawać za dużo pytań.

– Celowo wprowadzasz go w błąd? – Erika próbowała uporządkować sobie w głowie 

to, co właśnie usłyszała.

– Każdy, kto cię zna, doskonale zna również twój stosunek do Stephena – tłumaczył 

dalej Amos. – Będą zatem spodziewali się, że on wie wszystko i zna twoje tajemnice. Prędzej 

czy później spróbują coś z niego wyciągnąć. Ja tylko ułatwiam mu zadanie. 

Chociaż musiała przyznać Amosowi rację, nadal się złościła.

– Dlaczego wobec tego poprzestajemy jedynie na odgrywaniu jakichś ról? – zapytała. 

– Następnym razem, kiedy Stephen przyniesie paczki z prezentami, otwórz drzwi, a potem 

rzuć się na mnie i zacznij tarzać się ze mną po podłodze. Wtedy nie tylko nie będzie musiał 

kłamać, ale nawet nie będzie musiał wysilać wyobraźni!

Amos nie odpowiedział, ale jego uśmiech sprawił, że pożałowała swych słów.

– Miałam na myśli… – próbowała wytłumaczyć.

– Och, nie psuj chwili, w której wreszcie otwarcie przyznałaś, o co ci chodzi. Wiesz 

co? Odegrajmy tę scenkę w salonie. Na dywanie będzie nam wygodniej niż na tej zimnej i 

twardej posadzce.

Następnego   poranka   Erika   nie   spieszyła   się   ze   wstawaniem   i   wychodzeniem   z 

sypialni. Przekonywała się w myślach, że nie miało to nic wspólnego z wczorajszą rozmową z 

Amosem.

Wzięła gorący prysznic i zeszła na dół, licząc na to, że Amos będzie pogrążony w 

pracy i nie usłyszy nawet jej kroków.

Niestety nie było go w gabinecie. Siedział w kuchni, w dodatku miał gościa.

Erika schowała się w holu i nasłuchiwała. Gościem Amosa była kobieta. Najwyraźniej 

dobrze się bawiła i co jakiś czas wybuchała perlistym śmiechem.

Nagle jej głos spoważniał.

– Może powinieneś zobaczyć, co się z nią dzieje, Amos.

Erika odetchnęła i przekroczyła próg.

– Witaj, Kelly.  Przecież umówiłyśmy się, że będziemy się kontaktować wyłącznie 

przez telefon. Twoje częste wizyty u mnie mogą wzbudzić czujność paparazzich.

background image

– Widzisz?  – powiedział  Amos. – Mówiłem ci, że dobrze się czuje. Napijesz się 

kawy? – Nie czekając na odpowiedź, podał jej filiżankę z parującą kawą.

– Prawdziwa kawa? – Erika była wyraźnie zdziwiona. – Pachnie niemal równie dobrze 

jak cappuccino robione przez Kelly.

– Jest lepsza – odezwała się Kelly. – Przyniosłam ze sobą ostateczny projekt kontraktu 

dla La Croix. Podpiszesz i możemy wysyłać to Feliksowi.

A   Felix   raz,   dwa   odeśle   nam   podpisane   dokumenty   i   całe   to   przedstawienie   się 

skończy, pomyślała uradowana Erika.

– Przeczytam to od razu – zapaliła się.

– Mam też dla ciebie zdjęcia z sesji.

– Bardzo źle wyszły?

– Widziałam gorsze. – Kelly pchnęła teczkę ze zdjęciami po blacie.

– Zgaduję, że szef reklamy będzie chciał je powtórzyć?

– Nie wiem, czy zdążymy. Kampania trwa, sesja przesunęła się z powodu twojego 

wyjazdu do Europy, teraz ten wypadek…

Erika przejrzała zdjęcia.

– No tak, nic nadzwyczajnego. Cóż, przekaż, że mu współczuję, ale na razie nie ma po 

co przysyłać fotografa. 

– Nie ucieszy się, kiedy to usłyszy – zauważyła Kelly. – Sam chciał tu dziś przyjść, 

ale przekazałam mu, że zgodnie z twoim poleceniem tylko ja mogę cię odwiedzać.

– Świetnie. Teraz zapewne jest przekonany, że unikam pracowników, bo mam ochotę 

na   wakacje.   Jeśli   będzie   nalegał,   pozwól   mu   przyjść,   niech   się   przekona,   że   zdjęcia   są 

niemożliwe.

– To chyba nie najlepszy pomysł.

– Nieważne – skwitowała. – Idę teraz przeczytać ten kontrakt, żeby nie trzymać cię tu 

dłużej, niż to konieczne.

– Nie spiesz się. Mogę przysłać po południu kuriera…

Erika potrząsnęła głową.

– Wolę pilnować tych dokumentów jak oka w głowie. Mam duże zaufanie do firm 

kurierskich, jednak gdyby kopia tej umowy dostała się w ręce ludzi z jakiegoś brukowca… 

No nic, życzę smacznego. To mi nie zajmie dużo czasu.

Wzięła teczkę z dokumentami i automatycznie skierowała się w stronę gabinetu.

background image

Drzwi   były   otwarte.   Na   biurku   stał   włączony   komputer   Amosa.   Jednakże   na 

monitorze nie było widać, nad czym pracował, gdyż włączony był wygaszacz ekranu. Erika 

ucieszyła się. Obiecała sobie, że nie przeczyta jego notatek, a gdyby siedziała przed otwartym 

tekstem, trudno by jej było na niego nie spoglądać. Gdyby zaś przeczytała kilka linijek, a 

potem udawała, że tego nie zrobiła, byłoby to nieuczciwe.

A   gdyby   na   przykład   przeczytała   pół   strony   i   była   rozczarowana   lekturą?   Lubiła 

Amosa, ale czy spodobałaby się jej jego książka? To przecież dwie różne sprawy.

Nie, wcale nie chce wiedzieć, o czym pisał.

Kiedy wróciła  do kuchni, Kelly skończyła  już śniadanie.  Jej  talerz  stał  z boku, a 

dziewczyna siedziała wsparta łokciami o stół, z kubkiem kawy w ręku.

– Pracuję w Ladylove od około trzech lat – opowiadała. – Zatrudniono mnie jako 

asystentkę Eriki przy jej pierwszej sesji zdjęciowej. Biegałam po grzebień i podawałam jej 

wodę   do   picia,   żeby   nie   musiała   wstawać.   Potem,   kiedy   przejęła   zarządzanie   firmą, 

potrzebowała kogoś, komu mogłaby zaufać.

– Miło sobie plotkujecie? – zapytała Erika, kładąc na stole teczkę z dokumentami.

Kelly otworzyła szeroko oczy. Wydawała się tak pochłonięta pogawędką z Amosem, 

że dopiero teraz zauważyła  obecność szefowej. Erika wyczuwała jednak, że chodzi o coś 

więcej. Wygląda na zdenerwowaną, pomyślała. Zupełnie jakby została przyłapana na czymś, 

czego nie powinna robić. Cóż, odpowiedź nasuwa się sama. Po prostu flirtowała z Amosem i 

bała się, że Erika będzie na nią zła. Miała ochotę powiedzieć Kelly, żeby się nie krępowała, 

ponieważ Amos jest do wzięcia.

Oczywiście nie zrobiła tego. Co takiego Amos powiedział o Stephenie? Że będzie 

znacznie bardziej przekonujący, kiedy uwierzy w prawdziwość jej związku z Amosem. To 

samo dotyczyło Kelly.

Jeśli Feliksowi spodoba się oferta, wtedy Kelly, a wraz z nią połowa Nowego Jorku, 

dowie się, że Amos był tylko narzędziem. Jednak do tego czasu…

– Co myślisz o tej umowie? – zapytała Kelly.

Erika musiała wrócić do rzeczywistości. 

– Zrobiłam kilka uwag na marginesie. Jeśli te kwestie zostaną sprawdzone, możemy 

wysyłać kontrakt do Feliksa i czekać na jego odpowiedź.

– Chyba powinniśmy to uczcić – zasugerował Amos.

Eriki nie zdziwiło, że Amos cieszył się z perspektywy odzyskania wolności. Mimo to 

pokręciła przecząco głową.

background image

– Jeszcze nie teraz. Na razie to tylko wstępna oferta. Negocjacje mogą potrwać bardzo 

długo.

Przeszła przez kuchnię, żeby dolać sobie kawy. Kelly wstała i wygładziła spódnicę.

– Zajmę się wysłaniem tej oferty. Miło się z tobą rozmawiało Amos.

Ale   najwyraźniej   nie   spieszyło   jej   się   do   wyjścia.   Erika   słyszała   ich   głosy   przy 

drzwiach wejściowych jeszcze przez dłuższy czas.

Kiedy Amos wrócił do kuchni, Erika wyglądała na zaskoczoną.

– Myślałam, że wracasz prosto do pracy.

– Wybacz, że ci przeszkadzam.

– Nie o to chodzi. Po prostu myślałam… Nie przeszkadzasz mi.

– Muszę wypić jeszcze filiżankę kawy, zanim siądę do pisania.

No tak, wcale nie wrócił, żeby z nią porozmawiać.

– Nalałam sobie resztkę z dzbanka, ale zaraz przygotuję świeżą.

Spodziewała się, że Amos podziękuje i wyjdzie, ale zamiast tego oparł się o blat i 

przyglądał się, jak przygotowywała kawę. Erika czuła, że ją obserwuje, co zdenerwowało ja 

nieco.

– Przyniosę ci filiżankę, jak tylko kawa będzie gotowa – zaproponowała. – To dla 

mnie żaden problem. I tak nie mam teraz zbyt wiele zajęć. 

Amos nadal się nie poruszał.

– Co zaplanowałaś na dzisiaj?

– Nic szczególnego. W ciągu dnia jest tu bardzo cicho i spokojnie, prawda?

– Tylko tutaj na górze.

– Cóż, chyba faktycznie za bardzo nie wiem, co ze sobą począć.

– Kiedy ostatnio byłaś choćby przez tydzień poza biurem?

–   Masz   na   myśli   taką   nieobecność,   która   nie   byłaby   spowodowana   wyjazdami 

służbowymi?

– No tak, znam już odpowiedź na moje pytanie. – Wziął ze stołu talerz Kelly i wstawił 

go do zmywarki. – Czy nikt do ciebie nie telefonuje?

– Bardzo rzadko. Większość osób dzwoni na mój biurowy numer telefonu.

– Teraz chyba zamartwiają się twoim zdrowiem i samopoczuciem?

– Nie pamiętasz? Przecież oficjalnie nic się nie stało i świetnie się bawię podczas 

miesiąca miodowego.

background image

– No tak. Prawie zapomniałem. – Przysunął się bliżej, odsuwając włosy z jej policzka 

i przyjrzał się siniakom. – Wygląda trochę lepiej, niż się spodziewałem. Przeszkadza ci, że na 

ciebie patrzę?

– Niespecjalnie – skłamała. – Sama nie mogę ocenić, jak to wygląda. Trudno zobaczyć 

cały efekt w lustrze. – Jeśli ci to nie przeszkadza, Eriko, to dlaczego nie jesteś w stanie ustać 

na nogach? – pytała się w myślach. – Poza tym – dodała – przecież w końcu nie wybieramy 

się razem na randkę.

– Nie, spędzamy po prostu nasz miesiąc miodowy – odparł. – A z ciekawości, Eriko, 

kiedy ostatnio jakiś mężczyzna widział cię bez makijażu?

Zaczęła się zastanawiać.

– Poza wizażystami, którzy przygotowują mnie do sesji zdjęciowej? Nie mogę sobie 

przypomnieć. Miałam około dwunastu lat, kiedy ojciec zabrał mnie do centrali Ladylove, 

żeby nauczyli mnie tajników makijażu, a potem…

– Rety, otrzymanie formalnych instrukcji musi odebrać całą frajdę z dziewczęcych 

przebieranek i podkradania mamie szminki.

– Nikomu nie było wolno dotykać kosmetyków mamy. – Wyrzuciła fusy po kawie ze 

swojego kubka. – Lubisz Kelly? – zapytała, nie patrząc na Amosa.

– Wydaje się bardzo miła.

Erika nie spodziewała się, że będzie wylewny, ale ostrożność w jego głosie i fakt, że 

zwlekał z udzieleniem odpowiedzi o sekundę za długo, zaskoczyły ją. Taka rozwaga z jego 

strony mogła znaczyć tylko jedno. Naprawdę lubił Kelly, ale nie chciał się do tego przyznać 

przed Eriką.

Nie miała mu tego za złe, bo cóż ją to mogło obchodzić? Oboje byli miłymi ludźmi i 

cieszyłaby się, gdyby coś ich połączyło. Jednak sprawy sercowe rzadko kiedy toczą się tak 

gładko.

Tak jak Erika powiedziała, apartament był cichy i spokojny. Nazbyt cichy, pomyślał 

Amos, wręcz nienaturalnie. To, czego bezskutecznie nasłuchiwał, to dowody na obecność 

Eriki. Wściekał się sam na siebie, ale to było silniejsze od niego.

Wiedział, że nigdzie nie wyszła: No bo jak mogłaby wyjść? – zastanawiał się. Po 

pierwsze obiecała, że dla dobra firmy nie ruszy się z domu, a po drugie, żadna kobieta nie 

miałaby ochoty paradować z podbitym  okiem.  A już szczególnie kobieta, w której życiu 

wygląd odgrywał tak ważną rolę.

background image

Jak   to   możliwe,   że   w   ogóle   jej   nie   słychać?   –   zachodził   w   głowę,   próbując 

skoncentrować się na pracy. Niemożliwe chyba, żeby przez te ściany nie dochodziły żadne 

dźwięki. Rano przecież bardzo wyraźnie słyszał szum prysznica. Co ona teraz robi? Może 

położyła się spać?

Nie, na pewno nie. Była pora lunchu, a przecież Erika wstała późno i nie powinna być 

jeszcze   zmęczona.   No,  chyba   że   leki   przeciwbólowe   działały   usypiająco.   A   może   lekarz 

wykazał się nadmiernym optymizmem i Erika straciła przytomność?

Tak bardzo wsłuchiwał się w ciszę, że kiedy wreszcie coś huknęło w drugim końcu 

mieszkania, Amos przez chwilę myślał, że to tylko wytwór jego wyobraźni. Zerwał się z 

krzesła i rzucił w stronę źródła hałasu. Zatrzymał się w progu jadalni.

Erika stała przy stole. Dookoła niej na podłodze leżał stos porozrzucanych pudełek.

– Co się stało? – spytał.

– Chciałam to tak poprzestawiać, żeby w pewnym momencie nie runęło – wyjaśniła. – 

Teraz musze otworzyć wszystkie prezenty i sprawdzić, co stłukłam.

Amos westchnął i zaczął zbierać porozrzucane pudełka. Każdym delikatnie potrząsał, 

sprawdzając zawartość.

–   Wiesz,   skarbie   –   zagadnął   –   odkąd   zeszłej   nocy   poruszyłaś   temat   wspólnej 

sypialni…

– Nie zrobiłam niczego takiego.

–   Zastanawiałem   się,   czy   nasza   demonstracja   przed   Stephenem   była   dostatecznie 

przekonująca – kontynuował niezrażony. – Odrobina praktyki bardzo by nam pomogła.

– Zastanów się, co mówisz, Amos – powiedziała chłodno.

–   Wszystko   bardzo   się   zmieniło.   Pierwotny   układ   nie   zakładał   spędzania   z   sobą 

dwudziestu czterech godzin na dobę.

–   Faktycznie,   nie   planowaliśmy   tego.   Jednak   skoro   odmówiłeś   spisania   naszych 

ustaleń, pozostaje nam trzymać się ustnej umowy.

– Zgadza się. Twoje słowo kontra moje. – Czekał i patrzył, jaki wpływ wywarła na 

niej jego wypowiedź. Chyba zaczynała rozumieć, jak jej własne argumenty mogły obrócić się 

przeciwko niej. W oczach Eriki pojawiła się obawa.

To wielki postęp, pomyślał. Teraz musiał się zastanowić, jak to najlepiej wykorzystać. 

Jednej rzeczy mógł być pewien. Erika już nigdy nie będzie próbowała go ignorować.

background image

Rozdział 8

Erika nie potrafiłaby powiedzieć, ile razy telefon dzwonił, zanim jego dźwięk dobiegł 

do jej umysłu. Jednakże nawet gdy już go usłyszała, nadal miała kłopot, żeby się poruszyć.

To śmieszne, myślała, ale czuję się jak zahipnotyzowana przenikliwym spojrzeniem 

Amosa. A co do ich umowy – dokładnie pamiętała, co ustalili. On także bez wątpienia to 

pamiętał.

–   Więc   do   czego   zmierzasz,   Amos?   –   zapytała.   –   Jeśli   nie   prześpię   się   z   tobą, 

opowiesz wszystkim o naszej umowie? Przecież nie jesteś mną tak naprawdę zainteresowany. 

Myślę, że drażnisz się ze mną tylko dla własnej zabawy. To na nic – oznajmiła z mocą i 

poszła sprawdzić, kto dzwoni.

– Więc twój telefon jednak czasami ożywa – zagadnął, kiedy wróciła do kuchni. – 

Myślałem, że jest kompletnie nieużywany. – Spojrzał na nią. – Co się stało? Jesteś bardzo 

blada.

– Dzwoniła Kelly – wykrztusiła z siebie. – Ktoś, kto był na sesji, opowiedział, co się 

stało i „Sentinel” zamierza opublikować artykuł na ten temat.

– To rozwiązuje wiele twoich problemów. Jeśli cały świat dowie się, że masz podbite 

oko, będziesz mogła ubrać się i iść do pracy. Przecież tego właśnie pragniesz. Czyż nie? 

Powiedz mu, Eriko. Musisz powiedzieć mu całą prawdę, przekonywała się.

Wzięła głęboki oddech.

– Jest gorzej, niż myślisz, Amos. Plotka głosi, że nie pod biłam sobie oka, upadając, 

tylko że ty mnie pobiłeś.

Nastąpiła długa cisza.

– I to cię martwi? – spytał w końcu.

– A czego się spodziewałeś? Oczywiście, że mnie martwi!

– Dlaczego?

–   Co   z   tobą,   Amos?   „Sentinel”   wypisuje   o   mnie   okropne   rzeczy.   Zdążyłam   się 

przyzwyczaić, robią to od lat. Ale czego chcą od ciebie? To nie w porządku! Ty tego nie 

zrobiłeś i wszyscy, którzy byli na sesji, dobrze znają prawdę. – Odruchowo otarła łzy.

– Chodź tutaj – powiedział.

Wcale   nie   miała   na   to   ochoty,   ale   dziwny   ton   w   jego   głosie   zmusił   ją   do 

posłuszeństwa.

– Nie zasłużyłeś na takie traktowanie. – Łzy ponownie potoczyły się po jej policzkach.

background image

Amos pochylił się i uniósł ją w ramionach.

– Co ty wyprawiasz? – spytała zdumiona.

– Spokojnie. Jeśli cię upuszczę,  będziesz  miała  kolejnego siniaka i „Sentinel”  już 

nigdy nie przestanie o tobie pisać.

Doszedł do salonu i usiadł na kanapie, sadzając sobie Erikę na kolanach.

– Teraz możesz sobie spokojnie popłakać.

– Zamierzasz tu tak siedzieć i pocieszać mnie? – zapytała sceptycznie.

– A czemu  nie? To miejsce jest równie dobre jak każde inne. Trzeba parę spraw 

przemyśleć.

– To znaczy? – zapytała, ocierając oczy.

– Najwyższy czas, żebyś miała kogoś, kto będzie cię chronił.

– A konkretnie?

– Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.

Położył dłoń na jej głowie. Erika poczuła, że nie może opanować napływających do 

oczu łez. Płakała zbyt głośno, żeby słyszeć jego szept, ale dochodził do niej jego cichy niski 

głos. Zdołałby uspokoić nawet rozpłakane niemowlę… Ta myśl przestraszyła ją i kazała się 

podnieść.

– Już? – zapytał. – To nie trwało długo. Skąd „Sentinel” zdobył tę historię?

– Pewnie wyssali z palca – odparła, wzruszając ramionami. – Albo zaoferowali komuś 

tyle pieniędzy, że powiedział im, co chcieli usłyszeć. To nawet bardziej prawdopodobne, bo 

potem będą mogli zrzucić winę na tak zwane dobrze poinformowane źródło. – Przygryzła 

wargę. – Co my teraz zrobimy, Amos?

– Jeśli Kelly tylko słyszała o artykule, ale nie czytała go, to nadal nie wiemy,  co 

dokładnie   w   nim   jest.   Ludzie   z   tego   brukowca   są   wystarczająco   przebiegli,   żeby 

rozprzestrzeniać różne plotki i spokojnie czekać na twoją reakcję. Może w ogóle nie opisali 

tej historii.

– Owszem – zgodziła się. – Ale nigdy wcześniej nie stosowali takich chwytów. 

– Mimo wszystko nie róbmy niczego, dopóki nie sprawdzimy, co tak naprawdę ukaże 

się drukiem. Wtedy podejmiemy ostateczną decyzję. Wszystko będzie dobrze, Eriko.

Dotknął wargami jej włosów. Zamknęła oczy i oparła się o jego ramię. Nie wiedziała, 

czy sprawiło to bijące od niego ciepło, czy jego czuła troska, ale nagle poczuła się bardzo 

senna.

– Amos? – ziewnęła. – Przepraszam, że wciągnęłam cię w to bagno. Opiszą cię jako 

potwora, który pastwi się nad żoną.

background image

– W ogóle nie zawracaj sobie tym głowy, skarbie. Z drugiej strony – zaśmiał się – to 

dobrze wpływa na mój wizerunek twardego faceta.

– No tak,  Kelly zapewne zadrży z rozkoszy,  kiedy dowie się,  że jesteś  nie tylko 

pisarzem, ale i dzikusem. Takie połączenie będzie dla niej niczym afrodyzjak.

Nic nie odpowiedział, tylko delikatnie ją pocałował.

Nie ma nic złego w przyjacielskim, uprzejmym pocałunku wynikającym z sympatii, 

pomyślała. Dopóki oczywiście nikt nie zacznie  myśleć  o nim zbyt  poważnie. Zamierzała 

dopilnować, żeby tak się nie stało.

Odwzajemniła pieszczotę.

– Jeśli tak właśnie zachowuje się dzikus…

Amos uśmiechnął się i przytulił ją mocniej. Trzymał Erikę blisko siebie, ale bardzo 

delikatnie. Gdyby tylko chciała, z łatwością uwolniłaby się z jego ramion.

Ona jednak nawet nie próbowała.

Działała na zwolnionych obrotach, nie nadążała za jego ruchami. Nie miała nawet siły, 

by zaooponować, gdy porwał ją w ramiona i poniósł w stronę sypialni.

– Sytuacja chyba wymyka się spod kontroli – zdołała powiedzieć, kiedy kładł ją na 

łóżku. Sama ledwo słyszała, co mówi. – Nie miałam na myśli…

– Zdrzemnij się – powiedział. – Ja wracam do pracy.

Erika oprzytomniała. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

– Masz na myśli książkę? – upewniła się.

Odwrócił się w drzwiach.

– Wiesz, nie mogłem sobie poradzić z pewną sceną miłosną, ale chyba już wiem, jak 

to opisać. Dzięki za pomoc.

Wzięła do ręki pierwszy przedmiot, jaki się nawinął, a był to horror z bankietu, i 

rzuciła nim w Amosa.

Uchylił się sprawnie, po czym odrzucił powieść w jej stronę.

– No, jeśli to czytałaś całą noc, doskonale rozumiem, dlaczego ziewasz.

Przycisnęła książkę do piersi i mruknęła.

– Jednak jest w tobie wiele z dzikusa…

– Ale z takiego, który pragnie, by jego kobiety były zaangażowane w takim samym 

stopniu co on – odparł zagadkowo. – Poczekam, aż będziesz gotowa, Eriko.

– Uzbrój się zatem w cierpliwość. – Otworzyła książkę i udała, że zaczyna czytać.

Jestem   pewna,   że   tylko   udawał   zainteresowanie   moją   osobą,   by   sprawdzić,   jak 

zareaguję, doszła do wniosku, kiedy zamknął za sobą drzwi. I dobrze, to mi odpowiada. 

background image

Skończyła   czytać   późnym   popołudniem.   Kiedy   przyszła   do  salonu,   Amos   wstał   z 

kanapy i podał jej kieliszek sherry.

Zachowuj się normalnie, upomniała się. Co z tego, że cię pocałował i wciąż czujesz na 

wargach smak tego pocałunku. Dla niego to na pewno nie miało żadnego znaczenia. Dla mnie 

też. Choć to może nie całkiem prawda, pomyślała z poczuciem winy.

– Byłeś bardzo cicho przez całe popołudnie. Poradziłeś sobie z tą sceną miłosną? – 

spytała.

– Jeszcze nie do końca, ale robię postępy. Dzięki tobie.

– Cieszę się, że mogłam pomóc. – Wskazała na stolik. – Czy to „Sentinel”?

Skinął głową.

– Stephen przyniósł gazetę kilka minut temu. Kelly miała rację.

Zadrżała. Do tej pory wmawiała sobie, że może nie zamieścili nic na jej temat. Po 

przeczytaniu artykułu poczuła się fatalnie.

–   Najbardziej   podoba   mi   się   fragment,   w   którym   proponują,   żebyś   pokazała   się 

publicznie i rozwiała wątpliwości czytelników – odezwał się Amos, gdy skończyła czytać.

– Cóż, to brzmi jak wyzwanie, prawda? Co teraz zrobimy? Jeśli będę się ukrywać, 

uznają to  za potwierdzenie  ich domysłów.  A  z kolei  jeśli się pokażę,  tym  bardziej  będą 

triumfować i wtedy nikt nie uwierzy w moją wersję. – Wypiła sherry do końca i wyciągnęła 

do Amosa rękę z pustym kieliszkiem, prosząc o dolewkę. – Kelly mogłaby oświadczyć, że 

wymknęliśmy się na tydzień do Europy. Choć wątpię, czy to coś da.

Amos potrząsnął głową.

– Nie. Będziemy musieli stawić temu czoła. Mamy zarezerwowany stolik na dzisiejszą 

kolację w „Civic Club”.

–   Oszalałeś?   –   zapytała   zdumiona.   –   Chcesz,   żebym   poszła   taka   posiniaczona   na 

kolację?

– Oczywiście, kochanie – powiedział spokojnie.

– Doskonale. I jaki masz plan? Znalazłeś dla mnie dublerkę?

–  Z  tak   rozpoznawalną   twarzą   nie  ma   mowy  o  zastępstwie.   Stephen  jest  teraz  w 

mieście i kupuje dla ciebie kapelusz z szerokim rondem i czarną woalką. Chyba masz jakąś 

suknię, która będzie do tego pasować.

Erika była wściekła i najchętniej zaczęłaby krzyczeć.

background image

– Amos, powiedziałam ci już dawno temu, że kapelusz nie jest dobrym rozwiązaniem. 

Nigdy nie noszę kapeluszy. Wyglądałam w nich jak spiskowiec, nawet kiedy z moją twarzą 

wszystko było w porządku. A chowanie się za woalką sprawi, że ludzie będą zadawali jeszcze 

więcej pytań.

– I bardzo dobrze. Chodźmy poszukać czegoś odpowiedniego w twojej garderobie.

W „Civic Club” było jeszcze więcej gości niż zazwyczaj. Kapelusz Eriki ledwie się 

mieścił w drzwiach taksówki, którą podjechali pod główne wejście. Kiedy wysiadła, wiatr 

zaczął unosić jej woalkę.

– Czuję się tak, jakbym miała oponę na głowie – mruknęła, kiedy weszli do środka.

Amos oddał szatniarzowi okrycia wierzchnie i pomógł Erice otulić się szalem. 

– To powinno pomóc. Nic nie będzie widać.

– Wiesz, na co się porywamy? To nie ma prawa się udać.

Jednak Amos wydawał się zachwycony swoim pomysłem i nie miał zamiaru zmieniać 

planów.

– Przekonamy się, czy jesteś dobrą aktorką.

– Chcę tylko wrócić do kierowania moją firmą.

– A to jest właśnie najkrótsza i najszybsza droga do twojego biura. – Rozejrzał się po 

sali i zatrzymał wzrok na pokrytym freskami suficie. – Ładne miejsce, choć oczywiście nie w 

moim stylu.

– Pamiętaj tylko, co ci mówiłam o używaniu sztućców. Gdybyś  miał wątpliwości, 

zacznij od tych najbardziej zewnętrznych.

– Będę robił to samo co ty. Ludzie wprawdzie zauważą, że nie odrywam od ciebie 

wzroku, ale złożą to na karb wielkiej miłości.

– Tędy. – Przeszła przez hol i skierowała się w stronę sali.

Kiedy   szef   sali   spojrzał   na   kapelusz   Eriki,   dość   nieudolnie   ukrył   zaskoczenie. 

Jednakże jego praca polegała na udawaniu, że nie zauważa ekscentrycznego wyglądu czy 

zachowania klientów. Błyskawicznie wziął się w garść.

– Tędy, proszę, panno Forrester. Proszę pana – skinął na Amosa – państwa stolik jest 

już gotowy.

Poprowadził ich przez środek sali do spokojnego miejsca w rogu, w którym stał mały 

okrągły   stolik   nakryty   dla   dwóch   osób.   Zamiast   krzeseł   była   tu   skórzana   kanapa.   Erika 

widziała   to   miejsce   setki   razy,   ale   nigdy   nie   poświęciła   mu   uwagi.   Tej   nocy   odniosła 

background image

wrażenie, że jest to kącik stworzony dla zakochanych par.

Wsunęła się za stolik, a Amos podążył w jej ślady, siadając tuż obok. Serce Eriki już 

od kilku sekund przyspieszyło, ale kiedy udo Amosa otarło się o jej nogę, zaczęło bić w 

zawrotnym tempie.

To wszystko jest częścią naszego planu, musimy tylko dobrze odegrać nasze role, 

przypomniała sobie.

Rozejrzała się po sali, próbując zorientować się, kto z jej znajomych przyszedł dziś do 

klubu. Po chwili coś ją tknęło i spojrzała na Amosa.

– Nie przypominam sobie, żeby ten stolik był tak na widoku.

– Stephen musiał dać im łapówkę, żeby wynieśli część roślin – wyjaśnił. – Oczywiście 

tylko część, żeby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Wszelka ostentacja jest niewskazana, ale 

chcemy zwrócić na siebie uwagę.

– Cóż, teraz sądzę, że moim pierwszym poważnym błędem było zasugerowanie ci, byś 

korzystał z dobrych rad Stephena – powiedziała zrezygnowanym głosem.

– Och, kochanie, po co te zgryźliwe uwagi? Powiedz, proszę, na co masz ochotę?

Otworzyła kartę dań i odruchowo sięgnęła do woalki, ale w ostatniej chwili cofnęła 

rękę.

– Homar odpada. W tym stroju nie dałabym rady.

Przy stoliku pojawił się kelner z winem. Amos z łatwością przebrnął przez rytuał 

próbowania trunku. Kiedy mężczyzna odszedł, Erika odetchnęła z ulgą. Miała nadzieję, że 

Amos nie spostrzeże jej zdenerwowania. Ponieważ jednak siedzieli bardzo blisko siebie, nie 

mogło ujść jego uwadze drżenie ud Eriki. 

– Stephen mnie podszkolił – wyjaśnił z szelmowskim błyskiem w oku. – Powiedz, czy 

dziś po południu naprawdę czytałaś tę książkę o duchach, czy dąsałaś się, bo zająłem się 

własnymi sprawami i nie dotrzymywałem ci towarzystwa?

– Naprawdę czytałam. Powieść okazała się zupełnie do rzeczy.

– Opowiedz, proszę. – Zachęcił ją do mówienia. – Musimy przecież znaleźć temat do 

swobodnej pogawędki. Przynajmniej dopóki nie przebrniemy przez przystawki. Choć dużo 

zależy od tego, jak liczną będziemy mieli widownię.

–   Aha!   A   twoja   praca   będzie   polegała   jedynie   na   wpatrywaniu   się   we   mnie   i 

udawaniu, że chłoniesz każde moje słowo, tak?

–   Czuję   się   niedoceniony.   Słuchanie   streszczenia   horroru   to   wcale   nie   taka   łatwa 

sprawa. Naprawdę podobała ci się ta książka?

background image

– Powiedziałabym nawet, że bardzo – westchnęła. – To chyba nie najlepiej świadczy o 

mojej kondycji psychicznej. – Uśmiechnęła się blado. – W każdym razie będę się czuła trochę 

głupio,   opowiadając  ci   mrożące  krew  w   żyłach   historie,   podczas  gdy będziesz  zamawiał 

średnio wysmażony stek. Po prostu przejdę od razu do zakończenia książki. Co ty na to? Choć 

ostrzegam, to bardzo krwawa opowieść.

– Przeczytałaś ja do końca? – Spojrzał zdziwiony. – Kiedy zdążyłaś to zrobić?

–   Zeszłej   nocy.   Ale   rozumiem   i   przepraszam,   następnym   razem   zapytam   o 

pozwolenie. Ta książka należy do ciebie.

– Ty zapłaciłaś za bilety. – Wzruszył ramionami. – To znaczy, że nie mogłaś spać. 

Interesujące.   Obawiałaś   się,   że   źle   zrozumiałem   twoją   ofertę   pokazania   Stephenowi   siły 

naszego związku?

Taka woalka to niegłupia rzecz, pomyślała Erika. Można ukryć wyraz zażenowania i 

zaróżowione policzki. Erika bowiem nie zamierzała się przyznać, że właśnie wspomnienie 

tamtej rozmowy z Amosem odebrało jej sen.

Kiedy przywitali się mniej więcej z tuzinem podchodzących co chwila do ich stolika 

gości, Erika przestała liczyć.

– Mam nadzieję, że nie spieszy im się do wyjścia – powiedziała, kiedy przez chwilę 

przy ich stoliku nikogo nie było. – Nie chciałabym,  żeby stracili przedstawienie. Zobacz, 

fotograf z „Sentinelu” stoi tam w rogu, robi zdjęcia teleobiektywem.

Odsunęła swój talerz. Już czas, pomyślała.

Złapała obiema rękami za brzeg szerokiego ronda od kapelusza. Szmer przebiegł po 

sali i wszystkie twarze skierowały się ku niej. Krzesła skrzypnęły, gdyż ludzie przesiadali się, 

żeby mieć lepszy widok. Niektórzy szturchali sąsiadów łokciem i wskazywali na Erikę.

– Czuję się tak, jakbym robiła publicznie striptiz – mruknęła.

– Wiele masz jeszcze tych erotycznych fantazji? Chętnie posłucham, bo to ciekawsze 

niż streszczenie książki. – Wypił łyk wina.

Erika zdjęła kapelusz i położyła go na stole. Kiedy się poruszyła, szal ześlizgnął się z 

jej szyi, odsłaniając gołe ramiona. Teraz Erika dobrze widziała całą salę, ale sama też była 

lepiej   widoczna.   Wszyscy   goście   mogli   zobaczyć   nie   tylko   jej   podbite   oko,   ale   także 

wszystkie inne obrażenia: siniaki i zadrapania na szczęce, sine smugi na obojczyku, wcześniej 

zakryte szalem, purpurowe ślady na obu ramionach, wyglądające tak, jakby ktoś ścisnął ją 

zbyt mocno.

Na sali zapanowała martwa cisza, a potem rozległy się zaniepokojone, przybierające 

na sile szepty.

background image

– O rany, dobra jesteś – szepnął Amos. – Prawdziwa mistrzyni. Pozbądź się tego jak 

najszybciej, zanim każdy obecny tu mężczyzna będzie próbował mnie zabić.

Erika zawahała się.

– Muszę się zastanowić. Teraz jest niezła okazja do renegocjacji warunków naszej 

umowy. Amos, kochanie…

– Eriko, skarbie… – Oczy miał coraz szersze ze zdumienia, patrzył na nią z uznaniem.

Wstała, rozejrzała się dookoła tak, żeby każdy, łącznie z fotografem stojącym w rogu, 

mógł   zobaczyć   pełen   efekt   najlepszej   pracy   charakteryzatorskiej,   jaką   kiedykolwiek 

wykonała.

– Domyślam się, że wszyscy czytaliście dzisiejsze wydanie „Sentinelu” – oznajmiła. – 

I wiecie zapewne, że dziennikarze nigdy się nie mylą. Napisali, że jestem maltretowaną żoną, 

więc muszę nią być. Pokażę wam jednak, jak jest naprawdę.

Wyjęła   z torebki   gąbkę  nasączoną  mleczkiem  do  zmywania  makijażu.  Jeden  ruch 

wystarczył, a żółte smugi na jej twarzy zniknęły. Wszyscy wpatrywali się w nią zaskoczeni. 

Zmyła ślady z ramion i podniosła wysoko nad głowę ubrudzony kosmetykami wacik. Teraz 

tłum zaczął klaskać i śmiać się z żartu, jaki im zafundowała.

– Dobrze im tak – powiedziała jedna z kobiet. – To, co wypisują w tych gazetach, jest 

po prostu obrzydliwe.

– Czas się zbierać – mruknął Amos.

– A teraz, jeśli pozwolicie, pójdę do domu, żeby zmyć resztę makijażu – oznajmiła.

Zajęło im dobre piętnaście minut, nim przecisnęli się przez otaczający ich tłum. Kiedy 

wychodzili z klubu, Erika z trudem powstrzymywała śmiech.

–   Chyba   będę   zmuszona   oddać   kartę   członkowską.   Dyrekcja   może   uznać   moje 

zachowanie za wielce naganne. Cóż, warto było.

–   A   widziałaś   twarz   fotografa,   kiedy   ślady   zaczęły   znikać   z   twojej   twarzy?   – 

dopytywał się uśmiechnięty Amos.

– Tych zdjęć raczej dobrze nie sprzeda. 

Nagle ktoś odezwał się niskim głosem.

– Szczerze się cieszę, że te historie okazały się wyssane z palca.

Erika odwróciła się gwałtownie.

– Felix?! Nie zauważyłam cię wcześniej.

– W przeciwieństwie do ciebie, preferuję spokojne i ciche miejsca. Cieszę się, że na 

ciebie wpadłem, bo nie będę musiał nękać cię telefonami. Nie chciałbym zakłócać waszego 

miesiąca miodowego.

background image

– Zakłócać? – powiedziała wolno.

– Tak. Przeczytałem twój projekt umowy. Chciałbym się spotkać w celu omówienia 

szczegółów. Może jutro u mnie w biurze?

Erice zaschło w gardle. Plan Amosa zaczynał działać. „Sentinel” przegrał tę rundę z 

kretesem, ale to jeszcze nie koniec bitwy. Wszyscy musieli uwierzyć, że jej podbite oko jest 

tylko zręczną charakteryzacją. A zatem chwilowo nie powinna wychodzić z domu.

– Jutro nie mogę – odpowiedziała. – Może w przyszłym tygodniu? Wrócę do biura i 

łatwiej będzie mi skupić się wyłącznie na prawach zawodowych.

– Jak bardzo ci zależy, żeby zamknąć tę sprawę? – spytał łagodnie, przyglądając się jej 

uważnie.

Cholera, nie mogę tego teraz popsuć, pomyślała nerwowo. Nie po tym wszystkim, co 

zrobiłam dla tego kontraktu. Gwałtownie szukała w głowie innego rozwiązania.

– Może u mnie w mieszkaniu? Wpadnij jutro w porze obiadu, dobrze?

– Chcesz spotkania na osobności? – Nie odrywał od niej wzroku.

–   Tak   –   odparła.   –   Będzie   nam   łatwiej   skoncentrować   się   na   pracy.   Prawnikom 

pokażemy   już   finalny   produkt   naszych   ustaleń.   Inaczej   będziemy   to   ciągnąć   w 

nieskończoność.

– No tak, masz rację – zgodził się. – Jednak i tak czekają nas długie rozmowy. Może 

lepiej  przyjedź  na weekend do mojego domku  za miastem.  Nie jest to zbyt  rozrywkowe 

miejsce, ale przecież mamy odbyć spotkanie robocze. – Jego wzrok ześliznął się z Eriki i na 

chwile zatrzymał na Amosie. – We trójkę – dodał.

– Nie wiem, czy Amos będzie mógł… – zaczęła.

– Musi. – Felix uniósł brew. – Nie śmiałbym rozłączać nowożeńców. Przyślę po was 

samochód jutro około piątej. – Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i wszedł do klubu.

Wsiedli do taksówki.

– I co teraz? – Gryzła nerwowo wargi. – Przepraszam, Amos. Naprawdę próbowałam 

cię chronić, ale…

– Widziałem i słyszałem.

– Co masz na myśli? Że wolałabym pojechać sama? Nic podobnego. – Położyła dłoń 

na jego ramieniu. – Będę potrzebowała wsparcia. Muszę cię mieć blisko siebie, Amos.

Te   słowa   odbiły   się   echem   w   jej   głowie.   Kiedy   dotarło   do   niej,   co   właśnie 

powiedziała, aż się skuliła z wrażenia. O rany, pomyślała. Tak bardzo bym chciała, żeby to 

wszystko nie działo się naprawdę.

Bo absolutnie nie powinna, nie mogła się w nim zakochać. To byłaby katastrofa…

background image

Rozdział 9

Jeszcze godzinę wcześniej takie słowa nie przeszłyby Erice przez gardło. Zakochać się 

w Amosie? To byłoby naprawdę żałosne i głupie. Jednak po słowach, które padły z jej ust w 

taksówce, zaczęła patrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy.  Nagle porozrzucane 

części układanki wskoczyły na swoje miejsce i Erika uzyskała jasny ogląd sytuacji. Zakochała 

się, nie było innego logicznego wyjaśnienia jej stanu ducha.

Przemawiał za tym na przykład fakt, że przy nim czuła się spokojna i bezpieczna. 

Lubiła, gdy ją całował, jego troska i czułość wzruszały ją, instynktownie szukała schronienia 

w jego silnych ramionach. Tak, to musiała być miłość.

Czuła   się   bardzo   niezręcznie   za   każdym   razem,   kiedy   wspominał   o   seksie.   Ta 

perspektywa   kusiła   ją   i   wprowadzała   w   stan   miłego   podekscytowania.   Wiedziała   też,   że 

rozmowy   Kelly   z   Amosem   działają   jej   na   nerwy   z   bardzo   prozaicznego   powodu.   Była 

zazdrosna, czas spojrzeć prawdzie w oczy.

Popatrzyła na brylant błyszczący na jej palcu i obrączkę.

To czary, pomyślała.

Nie, wcale nie, poprawiła się. W tym pierścionku nie było nic magicznego. To jedynie 

rekwizyty, potrzebne w grze, którą prowadzili.

Zaaranżowała   tę   fikcyjną   sytuację   w   określonym   celu.   Jednak   gdzieś   po   drodze 

zmieniła zdanie na temat tego, czego pragnie i oczekuje.

Przestań, skarciła się w duchu. Nie możesz zmieniać reguł w trakcie gry, to nie w 

porządku.

– Co się dzieje, Eriko? – Głos Amosa wyrwał ją z rozmyślań.

Zamrugała szybko i starała się przypomnieć sobie, o czym rozmawiali. O tak, Felix

– Potrzebuję cię – odezwała się. – Nawet jeśli Feli wierzy w prawdziwość naszych 

uczuć,   nie   mogę   pozwolić,   by   ktoś   inny   zastanawiał   się,   dlaczego   wyjeżdżam   sama   na 

weekend tuż po ślubie. Poza tym nadal mam podbite oko. Jeśli chcę to załatwić z klasą, 

potrzebuję twojego wsparcia.

– Eriko, powiedziałem już, że pojadę z tobą.

Tak była zajęta swoimi rozmyślaniami, że zupełnie go nie słuchała.

– Ach tak. Chyba to do mnie nie dotarło.

Ponownie ucieszyła się, że gęsta woalka skutecznie skrywa jej zarumienione policzki.

background image

Taksówka zatrzymała się przed ich budynkiem. Jedyne, czego teraz pragnęła Erika, to 

znaleźć się we własnym łóżku. Jutro wszystko będzie wyglądało lepiej.

Przy odrobinie szczęścia, wmawiała sobie, jutro spojrzę na sytuację chłodnym okiem. 

Zrozumiem, że wcale nie zakochałam się w Amosie, a moje pobudzenie jest zwykłą reakcją 

na stres. To był przecież bardzo ciężki dzień, w którym wiele się zdarzyło.

Co ona w ogóle wiedziała o miłości? Wydawało jej się, że kocha Denbyego Milesa. I 

proszę, jak to się skończyło. Może i tym razem się myliła?

Kiedy się nad tym zastanawiała, doszła do wniosku, że jej uczucia w stosunku do 

Amosa nie były ani trochę podobne do wcześniejszych. Ale to żaden dowód, że tym razem 

chodziło o prawdziwą miłość…

Wóz, który przysłał po nich Felix, okazał się elegancką limuzyną. Erika wcisnęła na 

głowę kapelusz i przemknęła przez hol w stronę samochodu. Usiadła na wygodnym siedzeniu 

i z satysfakcją spostrzegła, że auto ma przyciemniane szyby, co chroniło ją przed wścibskimi 

spojrzeniami. Amos dopilnował, by szofer zapakował ich torby, po czym usiadł obok Eriki.

– Gdzie jest moja aktówka? – spytała

– W bagażniku.

– Chciałam jeszcze raz przejrzeć notatki.

– Kolejny raz? Czasem zbyt duże zaangażowanie w sprawę może jej tylko zaszkodzić. 

Każdy   powinien   od   czasu   do   czasu   wziąć   sobie   urlop   od   obowiązków   i   na   przykład 

wyskoczyć na pizzę.

– Ta filozofia pozwoliła ci skończyć szkołę?

–   Nie   tylko,   bo   na   przykład   wyłącznie   dzięki   niej   przetrwałem   aż   tydzień   na 

stanowisku asystenta Stephena. Ciekawe, czy kierowca pozwoliłby nam zatrzymać się gdzieś 

na małą przekąskę.

– Jestem przekonana, że Felix ugości nas obiadem.

– Zapewne, pytanie tylko, co poda.

– Dlaczego go nie lubisz? – spytała zaintrygowana.

– Ponieważ  jest potwornym  sztywniakiem  –  wyjaśnił   bez  chwili  zastanowienia.  – 

Założę się, że da nam oddzielne sypialnie.

To rozwiązałoby wiele problemów, pomyślała.

– Na to bym nie liczyła, bo zbyt często powtarzał, że nie chce rozłączać nowożeńców. 

Ale skoro już jesteśmy przy tym temacie…

– Mówisz o wspólnym spaniu? Skarbie, nigdy nie traciłem nadziei, że w końcu dasz 

się przekonać…

background image

– Nie obiecuj sobie zbyt wiele. Dzielenie pokoju nie oznacza od razu dzielenia łóżka.

– Tego się obawiałem – westchnął. – A tak w ogóle, to gdzie jest ten dom?

– Nie mam bladego pojęcia.

– W takim razie muszę zamówić aż dwie pizze – oświadczył. – Jedna uratuje mnie od 

śmierci   głodowej.   Drugą   będziemy   po   kawałku   wyrzucać   przez   okno,   żeby   na   wszelki 

wypadek bez trudu odnaleźć drogę powrotną.

Miejsce, do którego dotarli, w oczach Eriki nie zasługiwało na miano domku na wsi. 

Dojazd   zabrał   im   sporo   czasu,   ale   powodowane   to   było   wyłącznie   korkami   na   drogach 

wyjazdowych. Dom znajdował się po prostu na przedmieściu. Samochód zatrzymał się przed 

dużym, nowoczesnym budynkiem w pobliżu małego jeziorka. 

– Nie jest to klasyczna chatka w lesie – zauważył Amos.

Felix wyszedł na powitanie i zaprosił ich do środka. Przeszli do pomieszczenia, które 

pełniło rolę salonu.

– Proponuję, żebyśmy dziś spędzili miły,  relaksowy wieczór, a sprawy zawodowe 

zostawili na jutro – powiedział, po czym zwrócił się do Amosa: – Wierzę, że nie będziesz się 

nudził, podczas gdy my z Eriką zajmiemy się pracą.

Amos nic nie odpowiedział, rozejrzał się jedynie po pokoju. Na jego twarzy widoczne 

było  zaintrygowanie.  Erika  zastanawiała  się, co tak przykuło  jego uwagę, szczególnie  że 

pomieszczenie urządzone było  dość skromnie. Jedynymi  przedmiotami  rzucającymi  się w 

oczy były dwa współczesne obrazy wiszące naprzeciwko przeszkolonej ściany, przez którą 

rozciągał się widok na jezioro.

– Co się stało? – spytała cicho.

– Pomyślałem, że te współczesne bohomazy muszą być odbiciem gustu Feliksa. Nie 

sądzę, żeby Kate się podobały.

Erika poczuła się jeszcze bardziej zaintrygowana.

– Skąd możesz wiedzieć, jaki gust miała Kate?

–   Oceniam   to   jedynie   na   podstawie   charakteru   jej   zdjęć   reklamowych.   –   Amos 

wzruszył ramionami.

– Ale to ogromna różnica – wtrącił Felix. – Urządzanie własnego domu to sprawa 

osobista, zdjęcia reklamowe to element wielkiej marketingowej machiny.

–   Najmocniej   cię   przepraszam.   –   Amos   odwrócił   się   w   stronę   Feliksa.   –   Nie 

powinienem był poruszać tego bolesnego dla ciebie tematu.

Felix chłodno przytaknął.

background image

– No dobrze, pójdę sprawdzić, na jakim etapie przygotowań jest obiad. Ale najpierw 

pokażę wam wasze pokoje.

Erika odetchnęła z ulgą, że ich po prostu nie wyrzucił na ulicę. Nawet nie spostrzegła, 

że Felix powiedział „pokoje”. Poprawiała makijaż, kiedy do jej pokoju wszedł Amos.

– Chyba nie słyszałam pukania – powiedziała, nie odwracając się od lustra.

– Bo nie pukałem – odparł radośnie. – Jak twoje oko?

– Opuchlizna wreszcie zeszła, więc łatwiej mi to przykryć pudrem, ale siniak jeszcze 

nie znikł.

– Dziwne, Felix słowem nie skomentował twojego wyglądu.

– Widzę, że dla ciebie wszystko jest dziwne, gdy w grę wchodzi zachowanie Feliksa.

– Mam  powody,  uwierz  mi.  Zresztą   czy  nie  miałem  racji  w  sprawie  oddzielnych 

sypialni?  A  teraz  twierdzę,  że   Kate  nie   wiedziała   o  tym  zacisznym   gniazdku,  w  którym 

gościmy.

–   Co?   Wyciągasz   takie   wnioski   na   podstawie   umeblowania?   To   śmieszne   i 

niepoważne. Przecież sam powiedziałeś, że Felix to taki ugrzeczniony typ…

–   Nie.   Ja   powiedziałem,   że   jest   sztywny,   a   to   nie   zawsze   idzie   w   parze   ze 

szlachetnością charakteru. Musi sprawiać wrażenie dobrze wychowanego, bo to część jego 

wizerunku na potrzeby marketingu. Do zobaczenia na obiedzie – powiedział i wyszedł.

Bez   względu   na   to,   co   myślał   Amos,   Erika   uważała   Feliksa   za   wspaniałego 

gospodarza. Po wystawnym obiedzie i doskonałym śniadaniu następnego ranka, upewnił się, 

czy Amos jako tako orientuje się w okolicy i załatwił mu nawet kartę wstępu do siłowni.

Jednak Amos najwyraźniej nie spieszył się do ćwiczeń.

Rozsiadł się za to wygodnie z gazetą w pobliżu gabinetu Feliksa.

W południe Felix podskakiwał nerwowo na każdy szelest gazety i zaczął zapominać o 

dobrych manierach.

– Myślałem, że ten facet zrozumie aluzję i zostawi nas w spokoju – prychnął. – To 

jego niemal psie przywiązanie jest co najmniej niesmaczne.

Erika przygryzła wargę.

– Może pójdź i zrób sobie filiżankę kawy, a ja z nim porozmawiam, dobrze?

Kiedy Felix wyszedł, przeszła do salonu i usiadła naprzeciwko Amosa. Ten jednak 

nawet nie oderwał wzroku od gazety. Erika gotowa była przysiąc, że od kilku godzin czyta 

ten sam artykuł.

– Posuwacie się do przodu? – zapytał znad gazety.

– Prawdę mówiąc, nie. Felix wydaje się nieco rozkojarzony.

background image

– Doprawdy? Ja bym powiedział „niezorganizowany”. Wygląda na to, że większość z 

jego oczekiwań została już zawarta w tekście wstępnej umowy.

– Daj spokój. Idź się pobawić na dwór. Zawołam cię na obiad.

Myślała,   że   będzie   protestował,   ale   stało   się   inaczej.   Powoli   i   precyzyjnie   złożył 

gazetę i wyszedł z pokoju. Erika wróciła do gabinetu, a chwilę potem zjawił się Felix, niosąc 

dwa kubki z kawą.

– Wspaniale – powiedział. – Cieszę się, że wszystko mu wyjaśniłaś. Niepotrzebnie tak 

często   wspominałem   o   tym,   że   nie   chcę   rozdzielać   nowożeńców.   To   był   tylko   taki 

konwencjonalny zwrot, jednak Amos potraktował go poważnie. Powinien zrozumieć, że jest 

tu w roli piątego koła u wozu.

– Oczywiście, nasza rozmowa niezbyt go obchodzi, jednak Amos…

– Nie oskarżam twego męża o szpiegostwo przemysłowe. Po prostu uważam, że nie 

potrzebujemy przyzwoitki.

– Nie potrzebujemy – bąknęła. – Mówiliśmy o opakowaniach. Wydaje mi się, że już 

na wstępie negocjacji zgodziłam się zachować wzory stworzone przez Kate…

–   Tak,   tak,   wyraziłaś   się   jasno.   Wiesz,   imponujesz   mi.   To   było   bardzo   sprytne 

posunięcie, że zdecydowałaś się wyjść za mąż, Eriko. Tak długo, jak paradujesz publicznie u 

boku przystojnego męża, nikt nie będzie się zastanawiał, co i z kim robisz. Prawda?

Erika zamrugała ze zdziwienia.

– Co takiego?

– Teraz możemy przejść do prawdziwych interesów. Chyba powinniśmy kontynuować 

nasze… negocjacje… w twoim lub moim pokoju.

– Nie pójdę z tobą do łóżka, jeśli to miałeś na myśli.

– Dlaczego zatem prosiłaś o prywatne spotkanie, skoro nie zależało ci na tym, żeby 

być ze mną sam na sam?

Erika dotknęła swojego podbitego oka, ale nie zamierzała tłumaczyć się Feliksowi. I 

tak by nie uwierzył.

– Byłeś niezadowolony z plotek, które o nas rozgłaszano – zaczęła. – Powiedziałeś, że 

nie jesteś mną zainteresowany.

– Nie – poprawił ją. – Powiedziałem, że nie chcę cię poślubić. Mam za sobą jedno 

nieudane   małżeństwo   i   nie   zamierzam   marnować   reszty   życia   z   kolejną   rozpieszczoną 

księżniczką.   W   każdym   razie   nie   w   związku   małżeńskim.   Ale   teraz,   kiedy   pokonałaś   tę 

przeszkodę i ukręciłaś  łeb plotkom na nasz temat,  nie widzę najmniejszego powodu, dla 

którego nie moglibyśmy się trochę zabawić. 

background image

Erice zabrakło tchu.

– Nie widzisz powodu, Feliksie? – odezwał się cichy głos. – Ale ja widzę – dodał 

Amos, wchodząc do pokoju. – Zbieraj dokumenty, Eriko. Samochód stoi przed drzwiami. 

Twoje walizki już są w bagażniku.

Patrzyła na niego przez chwilę, a potem zaczęła wkładać papiery do teczki. Dłonie 

trzęsły jej się tak mocno, że nie była w stanie zapiąć zamka. Amos sięgnął nad jej ramieniem i 

zapiął teczkę. Obejmując nadal Erikę, zwrócił się do Feliksa.

– Od tej pory będziesz się kontaktował z Eriką wyłącznie przez prawników, La Croix. 

Trzymaj łapy z dala od mojej żony. I nie waż się pisnąć słowa na temat tego, co tu miało 

miejsce, bo osobiście dopilnuję, żebyś tego gorzko żałował. Rozumiesz?

Erika potknęła się, idąc do samochodu, ale Amos podtrzymał ją. Pomógł też zająć 

miejsce na tylnym siedzeniu małego białego kabrioletu.

– Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?

Przytaknęła.

– Po prostu nie mogę uwierzyć, że nie zauważyłam, co z niego za facet. Wydawał się 

taki oddany Kate.

– Wizerunek na potrzeby marketingu – Amos rzekł cierpko.

– Niestety masz rację. Skąd wziąłeś ten samochód?

–   Zadzwoniłem   z   samego   rana   do   firmy   wynajmującej   samochody   i   wszystko 

załatwiłem. Zapakowałem nasze bagaże, kiedy siadaliście po śniadaniu do pracy.

– Wiedziałeś, że tak mnie potraktuje.

– Aha.

– Skąd?

– Po prostu wiedziałem – odparł, nie patrząc na nią.

– Wszystkie moje wysiłki na nic – mruknęła Erika.

– Niekoniecznie. Felix może być świnią, ale na pewno zna się na interesach i nie 

przepuści takiej okazji.

Erika nie była co do tego przekonana. Zaskoczyło ją jednak, że nie zależy jej już tak 

bardzo na zdobyciu firmy Kate La Croix. Czy kiedykolwiek o to dbała? O tak, z pewnością. 

Jedyne, czego nie była pewna, to kiedy przestało jej na tym zależeć. Kiedy najważniejszym 

życiowym celem stało się zatrzymanie przy sobie Amosa?

Czy   stało   się   to   na   bankiecie   wydawców,   gdy   otrzymała   od   niego   pierścionek   z 

brylantem? A może jeszcze wcześniej, podczas lunchu w parku?

background image

W sumie co za różnica, ważne, że zupełnie straciła głowę. Nie była przyzwyczajona 

do   stałej   obecności   mężczyzny   w   swoim   życiu.   W   dodatku   Amos   opiekował   się   nią   z 

oddaniem. Oczywiście, wcześniej troszczył się o nią Stephen, ale to przecież coś zupełnie 

innego, bo on nigdy nie był zagrożeniem dla jej serca. Natomiast Amos to zupełnie inna 

historia…

Weszli do mieszkania. Amos zebrał pocztę wrzuconą przez otwór w drzwiach. 

–   Dziękuję,   że   wybawiłeś   mnie   z   opresji…   –   Głos   Eriki   załamał   się   w   pewnym 

momencie i nie mogła skończyć zdania.

– Wykonuję jedynie moją pracę, proszę pani – odparł łagodnie.

Czuła, że nie może tego dalej ciągnąć. Zbyt wiele wycierpiała.

– Nie obchodzi mnie,  co myśli  Felix ani co piszą brukowce. Nie musisz  ze mną 

zostawać, Amos. Rozwiązuję naszą umowę.

– Nie muszę też nigdzie odchodzić – odezwał się szorstko.

– Nie kłóć się ze mną, nie zniosę tego.

– Nie chciałem cię denerwować, kochanie. Decyzja należy do ciebie.

Przez   chwilę   stali   nieruchomo,   potem   Amos   gestem   pokazał,   by   podeszła   bliżej. 

Zanim się zorientowała, już była w jego ramionach.

Poprzedni   pocałunek   wywarł   na   niej   wielkie   wrażenie,   ale   to,   co   nastąpiło   teraz, 

niemal pozbawiło ją oddechu. Przywarł do niej ciepłymi,  łagodnymi,  ale zdecydowanymi 

wargami. Całował ją powoli i namiętnie. Ugięły się pod nią kolana i musiał przytrzymać ją 

mocniej, żeby nie osunęła się na podłogę.

– Powinnaś dopisać noszenie cię do listy moich obowiązków – mruknął pomiędzy 

pocałunkami.

Chwilę później byli już w sypialni. Tym razem Amos nie wyszedł z niej aż do rana.

Następnego dnia Erika miała się spotkać z prawnikami.

– Co im powiesz? – spytał Amos.

Siedział przy kuchennym stole, z kubkiem kawy w dłoniach. Miał na sobie jedynie 

dżinsy, a jego włosy pozostawały w nieładzie.

– Poza tym, że Felix to drań? Nie myślałam o tym jeszcze.

– Czyżbyś miała głowę zajętą czymś innym? – przekomarzał się.

Zupełnie straciłam głowę, pomyślała. Myślę tylko o tobie.

– To także – dodała na głos. – Muszę kiedyś wrócić do pracy. I ty także powinieneś.

background image

– Chodź do mnie, skarbie. – Ucałował ja tak czule, że niemal zapomniała, gdzie jest i 

co robi.

Pomyślała   nagle,   że   prędzej   czy   później   sprawa   umowy   z   La   Croix   zostanie 

zakończona, pozytywnie lub negatywnie, i Amos odejdzie z jej życia.

Obiecała sobie, że będzie silna. Jednak jeśli chce dotrzymać tej obietnicy, Amos nie 

może poznać jej uczuć. Nie może się dowiedzieć, że jego odejście złamie jej serce.

Kiedy weszła do swojego biura, Kelly stawiała właśnie cappuccino na jej biurku, obok 

stosu korespondencji i zwiniętych gazet. Przez chwilę Erice zdawało się, że czas zatrzymał się 

w miejscu i ostatnie dni były tylko snem.

– Jesteś cudowna, Kelly. – Upiła łyk kawy i zaczęła przeglądać listy. – Co „Sentinel” 

ma tym razem do powiedzenia?

– O tobie? Nic. Milczą jak zaklęci i udają, że nic się nie stało, choć inne gazety nie 

zostawiły na nich suchej nitki.

– To miła odmiana.

– Natomiast Denby Miles i jego narzeczona mieli przedmałżeńską sprzeczkę w teatrze 

w ostatni weekend. Komuś udało się to uwiecznić i teraz „Sentinel” będzie o tym pisać przez 

kilka dni. A przy okazji, dzwoniła Philippa Strang. Chciała się z tobą spotkać, choćby na parę 

minut dziś rano.

–   Nie   mam   ochoty   na   to   spotkanie.   Jeśli   do   tej   pory  nie   dotarło   do   niej,   że   nie 

zamierzam napisać historii mego życia, to…

– Nie zamierzasz? – rozległ się chrapliwy głos przy drzwiach. – To zdecydowana 

zmiana   frontu.   Rozumiem,   wydaje   ci   się,   że   to   wielka   różnica,   czy   będziesz   tylko 

współpracowała   z   autorem,   czy   też   napiszesz   książkę   sama.   –   Pucułowata   kobieta   o 

nienaturalnie czarnych włosach wyglądała starzej niż na bankiecie wydawców. – Wybacz, że 

wparowałam tak bez zapowiedzi, ale jeśli nie chcesz, żeby ludzie cię podsłuchiwali, powinnaś 

zamykać dokładnie drzwi.

Erika policzyła do dziesięciu, żeby się opanować.

–   Dzień   dobry,   Philippo.   Skoro   tak   dobrze   mnie   słyszałaś,   nie   ma   sensu,   żebym 

wszystko powtarzała. Poza tym jestem dzisiaj dość zajęta, więc…

– Prosiłam cię,  żebyś  napisała  tę książkę.  To był  mój  pomysł,  mój  projekt, moje 

dziecko. Powinnaś przynajmniej zachować dobre maniery i do mnie pierwszej zwrócić się z 

propozycją.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz, ale nie zamierzam pisać historii mego życia ani 

współpracować w tej sprawie z nikim innym.

background image

– Jak więc wytłumaczysz obecność u twego boku Amosa Abernathyego?

Pytanie wydawało się tak zabawne, że Erika omal nie parsknęła śmiechem.

– Wytłumaczyć? O co ci chodzi?

Philippa przyglądała jej się przez dłuższy czas, mrużąc oczy.

– Jeśli naprawdę nie wiesz, to może powinnaś z nim pilnie porozmawiać. Poproś, żeby 

ci wyjaśnił, dlaczego spotyka się ze swoim wydawcą w barze, zamiast w wydawnictwie.

– Amos ma wydawcę? – zapytała słabym głosem.

– I dlaczego rozmawiali o tobie.

– Daj spokój, Philippo, przecież jesteśmy małżeństwem.

– Ale on nie opowiadał o ślubie. Możesz się także dowiedzieć,  dlaczego zadawał 

wszystkim tak wiele pytań na twój temat, na temat twojego ojca i firmy. – Rzuciła okiem na 

Kelly. – Ciebie także wypytywał, mam rację?

– Nie nazwałabym  tego wyciąganiem  zeznań. Oczywiście był  zainteresowany…  – 

plątała się Kelly.

– Podpytywał cię o mnie? Myślałam, że kiedy rozmawialiście, chodziło mu raczej o 

ciebie – zdziwiła się Erika.

– To właśnie sprawia, że jest w tym dobry – wtrąciła się Philippa. – Ludzie chcą z nim 

rozmawiać.

Erika zauważyła, że Kelly zagryza wargi i jest bardzo zmieszana.

– Wydaje mi się, Eriko, moje dziecko, że nie masz pojęcia, co on naprawdę robi. Ten 

chłopak zebrał całkiem sporo interesującego materiału do swojej książki.

background image

Rozdział 10

Philippa   się   myli,   powtarzała   sobie   w   myślach   zdenerwowana   Erika.   To   jakaś 

pomyłka, kosmiczne nieporozumienie!

Co z tego, że Amos wszystkich o nią pyta? Ma do tego prawo. Poza tym niby kiedy 

spotykał   się   z   tymi   wszystkimi   ludźmi?   W   końcu   od   kilku   dni   prawie   nie   wychodził   z 

mieszkania.

Zaraz,   przecież   ma   telefon   i   komputer,   przypomniała   sobie.   Co   on   robił   przez   te 

wszystkie   godziny,   kiedy   siedział   zamknięty   w   gabinecie?   Pisał?   A   może   dzwonił   i 

wypytywał o nią?

Jeśli ciekawiło go, kim jest kobieta, którą poślubił, wszystko było w porządku. W 

sumie ona także chciałaby dowiedzieć się o nim kilku rzeczy. Ale dlaczego wypytywał o jej 

ojca i o Ladylove?

Czy dlatego tak chętnie pomagał jej przechytrzyć „Sentinela”, bo chciał ją chronić, 

czy może zamierzał odciągnąć uwagę brukowców, by nie ukradli mu wspaniałego tematu?

Nie masz dowodów na prawdziwość tych teorii. Nie wyciągaj pochopnych wniosków, 

nie oskarżaj bezpodstawnie Amosa. Philippa musi się mylić, przekonywała się.

A może Amos skusił się na posadę u boku Stephena nie tyle z powodu elastycznych 

godzin pracy, lecz by znaleźć się bliżej obiektu swego śledztwa? – zastanawiała się.

– Skąd to wszystko wiesz? – spytała Philippę, próbując uspokoić drżący głos.

– W zeszłą środę rano wpadłam do baru i natknęłam się na Amosa i jego wydawcę.

To był dzień sesji zdjęciowej, szybko przypomniała sobie Erika. Dzień, w którym 

doszło do wypadku. Amos pojawił się w studiu dość późno. Co robił przedtem?

–   Pamiętałam   go   z   bankietu   –   kontynuowała   Philippa.   –   Znam   też   dobrze   tego 

wydawcę, bo kilka lat temu robiłam z nim interesy. No i na dodatek słyszałam fragment ich 

rozmowy. Mówili o zaliczkach, kontrakcie i o tobie. 

Zaliczki i kontrakt? Czyżby Amos sprzedał swoją książkę? Jeśli tak, dlaczego nie 

podzielił się z nią tą radosną nowiną? Na myśl przychodził jej tylko jeden powód. Nagle 

poczuła dziwny skurcz w okolicach serca.

–   A   potem   podpytałam   przyjaciela,   który   pracuje   w   tym   wydawnictwie   i 

dowiedziałam się, że mają na tapecie rewelacyjny projekt, książkę pod roboczym tytułem 

„Prywatnie   i   z   bliska”.   Dodał,   że   autor   wolał   na   razie   pozostać   anonimowy,   aby   móc 

zakończyć   zbieranie   materiału.   Wybacz   mi,   moje   dziecko   –   powiedziała   Philippa   ze 

background image

smutkiem. – Niezwykle przykro być osobą, która przynosi złe wieści.

Kiedy drzwi za agentką zamknęły się, Kelly wzięła głęboki oddech.

– Och, Eriko, co ty teraz zrobisz?

–   Spotkam   się   z   prawnikami   –   odparła,   wstając   z   fotela.   –   Muszę   sfinalizować 

podpisanie dokumentu z Feliksem.

Erika   wracała   do   domu   bardzo   powoli,   w   kapturze   nasuniętym   na   głowę   mimo 

ciepłych promieni wiosennego słońca. Przywitała się słabym głosem ze Stephenem, odebrała 

od niego pocztę i poszła na górę, wzdrygając się na myśl o spotkaniu z Amosem.

Czy to, co wydarzyło się między nimi w ciągu ostatnich trzech dni, było prawdziwe? 

A może Amos zaciągnął ją do sypialni z wyrachowania, by poznać jeszcze więcej sekretów 

„żony”?

Z góry zakładasz, że jest winny, skarciła się. Poczekaj, dowiedz się, co on ma do 

powiedzenia na ten temat.

W mieszkaniu nie było nikogo. Czuła to już w chwili, gdy przekraczała próg.

Tak   mocno   w   to   uwierzyła,   że   widok   komputera   Amosa   naprawdę   ją   zdziwił. 

Gdziekolwiek podziewał się Amos, najwyraźniej planował tu wrócić.

Oczywiście nie oczyszczało go to jeszcze z podejrzeń. Prawdopodobnie nie wiedział 

jeszcze, że Erika dzięki Philippie poznała prawdziwe motywy jego postępowania.

Najpierw przekonaj się, czy jest winny, przypomniała sobie. Głowa zaczęła jej powoli 

puchnąć od nadmiaru niespokojnych, dręczących myśli.

Korciło ją, żeby włączyć jego komputer i przeszukać wszystkie pliki. Obiecała jednak, 

że tego nie zrobi, a skoro tak, dotrzyma słowa.

Ale nie obiecywała przecież, że nie spojrzy na biurko. Nadal było to jej biurko. Miała 

pełne prawo grzebać w swoich szufladach.

W środkowej szufladzie znalazła żółty notes zapisany drobnym pismem. To był ten 

sam notatnik, który widziała w pokoju Stephena, kiedy pierwszy raz rozmawiała dłużej z 

Amosem. Powiedział, że bez wahania zostawia notatki na wierzchu, ponieważ i tak nikt nie 

jest w stanie odczytać jego pisma. Teraz rozumiała, o czym mówił.

Mimo takich trudności nie sposób było przeoczyć jednego imienia, które pojawiało się 

w zapiskach niezwykle często. I było to jej imię.

background image

Zorientowała   się,   że   Amos   oprócz   obserwacji   zapisywał   też   własne   wnioski   i 

spekulacje, a także próbował analizować jej postępowanie i zachowanie. Pierwsze notatki 

powstały w dniu, w którym się poznali, kiedy to opisał historię białej jedwabnej bluzki.

Przeglądała   notatki,   gdy   usłyszała   kroki   w   holu.   Amos   zatrzymał   się   w   progu, 

zaskoczony jej widokiem.

– Wróciłaś wcześniej, niż się spodziewałem.

– Najwyraźniej. Co to jest, Amos? – Podniosła notatki.

– Mój notes. Dlaczego to czytasz?

– A dlaczego nie miałabym czytać? Wygląda na to, że dotyczą mnie. Nie jestem w 

stanie   odszyfrować   każdego   słowa,   ale   zrozumiałam   sens.   –   Rzuciła   notes   na   biurko.   – 

Domyślam się, że nie masz ochoty opowiedzieć mi o dziele zatytułowanym „Prywatnie i z 

bliska”?

Amos nie zdołał ukryć zaskoczenia.

– Skąd o tym wiesz?

Erika poczuła, że robi jej się słabo. A więc to prawda, pomyślała. To wszystko, co 

usłyszała od Philippy, okazało się prawdą…

– Nieważne. Masz godzinę, żeby spakować swoje rzeczy. Jeśli nie wyprowadzisz się 

do tego czasu, poproszę Stephena, żeby wezwał ochronę.

Ruszyła w stronę swego pokoju, ale po namyśle zmieniła zdanie. To nie ona powinna 

się wstydzić i ukrywać. Weszła do kuchni i zrobiła sobie filiżankę herbaty, na którą wcale nie 

miała ochoty.

– Eriko, czy powiesz mi przynajmniej, dlaczego jesteś na mnie zła?

– Nie udawaj, że nie wiesz. Kontrakt, wydawca, zaliczka „Prywatnie i z bliska”. Czy 

to układa się w całość?

– Tak, ale nie rozumiem, dlaczego jesteś zła.

– Nie rozumiesz, dlaczego jestem zła? – Odwróciła się, żeby spojrzeć mu w twarz. – 

Wydaje   ci   się,   że   lubię,   kiedy   moje   życie   osobiste   jest   wystawiane   na   sprzedaż? 

Wystarczająco   cierpię   z   powodu   artykułów   w   brukowcach,   ale   gazeta   ma   krótki   żywot, 

następnego   dnia   ludzie   przeczytają   plotki   o   kimś   innym.   Ty   zamierzasz   napisać   o   mnie 

książkę, a ona zostanie na zawsze!

– Eriko, „Prywatnie i z bliska” nie jest o tobie.

– No jasne. I zrobiłeś te wszystkie notatki na mój temat tylko dla żartu.

– Kiedyś będziesz musiała mnie wysłuchać, wiesz o tym. Nie podpiszę dokumentów 

rozwodowych, jeśli nie pozwolisz mi wszystkiego wyjaśnić.

background image

– W porządku. Nie podpisuj. – Spojrzała  na zegar. – Zostało  ci czterdzieści  pięć 

minut.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wrócił po chwili z plikiem papierów w ręku.

– Masz tu coś do poczytania, podczas kiedy ja będę się pakował.

Udawała, że go nie słyszy i przegląda pocztę. Jednak ciekawość zwyciężyła i już po 

chwili Erika podeszła do rozrzuconych papierów. Było tego nad podziw dużo. Postanowiła 

sprawdzić, co Amos napisał na jej temat. Lepiej przygotować się na ból, zanim książka trafi 

na rynek.

Nie bawiła się w szczegółową lekturę, przerzucała kartki, czytając zdanie to tu, to tam. 

Kiedy Amos wrócił, skończyła wertować ostatnie strony i usiadła, wpatrując się w ścianę. Nie 

odwróciła się, aby na niego spojrzeć.

– To nie jest o mnie.

– Właśnie próbowałem ci wyjaśnić, Eriko. – Usiadł na krześle naprzeciwko niej.

– Więc co to jest i dlaczego mi to dałeś?

–   To   jest   historia   o   życiu   codziennym   mieszkańców   pewnego   luksusowego 

apartamentowca. To kryminał. Będą co najmniej dwa morderstwa. Może trzy. Nie wiem, bo 

jeszcze   nie   skończyłem.   Wśród   bohaterów   jest   i   modelka,   i   menedżer,   który   prowadzi 

prywatne   śledztwo,   pragnąc   zapobiec   kolejnemu   zabójstwu.   Książka   będzie   nosiła   tytuł 

„Prywatnie i z bliska”. Oczywiście, jeśli kiedykolwiek uda mi się ją dokończyć.

– Piszesz kryminały?

– Tak.

– Po co robiłeś z tego taki wielki sekret? Może nie jest to literatura najwyższych 

lotów, ale nie ma się czego wstydzić. Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś?

– Czy naprawdę myślisz, że mógłbym przedstawić się w ten sposób lokatorom? Cześć, 

jestem nowym pomocnikiem Stephena. Będę was uważnie obserwował, bo może wkrótce 

znajdziecie się na kartach mojej książki, niestety w charakterze… zwłok. Obawiam się, że 

większość z was nie okazałaby zbytniego zrozumienia.

– A więc to dlatego przyjąłeś tę pracę? Chciałeś być bliżej lokatorów?

–   Sama   powiedziałaś   –   przypomniał   jej   –   że   niewiele   wiem   o   ludziach,   którzy 

mieszkają   w   takich   miejscach.   I   rzeczywiście   nie   wiedziałem   tyle,   żeby   napisać   o   nich 

przekonującą opowieść. Musiałem zebrać trochę informacji, zabawić się w detektywa.

– Czy wtajemniczyłeś we wszystko Stephena? Ile on wie?

– Tylko tyle, ile sam ci powiedział. Że przyjąłem tę posadę, bo jestem początkującym 

pisarzem, który potrzebuje niezbyt uciążliwego i absorbującego zajęcia. 

background image

– A zatem teraz to ja jestem najlepiej zorientowana. – Wygładziła kartki. – Dlatego 

pomysł poślubienia mnie tak bardzo przypadł ci do gustu? Wszystko jasne…

– Jeśli dobrze pamiętasz, to wcale nie był mój pomysł.

Nie słuchała jego odpowiedzi.

– Dlaczego wydawca tak bardzo na ciebie naciska? – zapytała nagle.

– To nieco trudniej wyjaśnić.

– Mamy przed sobą całą noc.

– Co za postęp – mruknął. – Już nie zamierzasz wyrzucić mnie z domu za… – spojrzał 

na zegarek – piętnaście minut.

– Dzięki za przypomnienie. I nie próbuj unikać odpowiedzi.

– W porządku. Kiedy ukazała się moja pierwsza książka…

– Twoja pierwsza książka? To ta nie będzie pierwsza?

– Każde pytanie wydłuża moją opowieść co najmniej o minutę – ostrzegł. – Pierwszą 

książkę opublikowałem pod pseudonimem,  ponieważ nie chciałem,  żeby mój pracodawca 

odkrył, co robiłem w wolnym czasie.

Ciekawe dlaczego? – pomyślała Erika, ale ugryzła się w język, żeby znów mu nie 

przerywać.

– Marzę, że dzięki tej książce będę mógł zrezygnować z pracy i zająć się wyłącznie 

pisaniem. Oczywiście, o ile sprzedadzą się więcej niż dwa egzemplarze.

– A czym się zajmujesz? – Nie zdołała powstrzymać się przed zadaniem tego pytania.

– Byłem prawnikiem w dużej kancelarii. Początkującym, więc w zasadzie chłopcem 

na posyłki.

A to dopiero niespodzianka, pomyślała w przebłysku wisielczego humoru.

–   Tak   więc   książka   ukazała   się   pod   innym   nazwiskiem   –   kontynuował.   –   Nie 

jeździłem na wieczory autorskie, nie podpisywałem egzemplarzy w księgarniach, co mogłoby 

podnieść sprzedaż. Jednak mimo to moja historia znalazła uznanie w oczach czytelników. 

Wszyscy byli ciekawi, jaka będzie kolejna powieść Judda Thorne’a.

–   Judd   Thorne…   –   Próbowała   sobie   przypomnieć,   gdzie   widziała   lub   słyszała   to 

nazwisko. – Książka, którą dostałeś na bankiecie wydawców… To twoja?

– Właśnie dlatego tak bardzo chciałem ją komuś oddać, a potem miałem nadzieję, że 

nigdy do niej nie zajrzysz. Bałem się, że po przeczytaniu domyślisz się, kto jest jej autorem.

– Ale nie udało mi się.

background image

– Za każdym razem, kiedy napomykałaś o mojej książce, truchlałem ze strachu. Chyba 

jednak nie znasz mnie tak dobrze, jak myślałem. – Cień smutku przebiegł przez jego twarz.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – szepnęła, a potem sama znalazła odpowiedź na 

swoje   pytanie.   Tak   było   lepiej,   niż   gdyby   usłyszała   to   z   jego   ust.   –   Ponieważ   nie   było 

powodu, żebym o tym wiedziała. Ponieważ nigdy nie byłam dla ciebie kimś wyjątkowym.

– Tak, ale tylko na początku naszej znajomości. A potem, potem było już za późno i 

zupełnie nie wiedziałem, jak to zrobić. Znalazłem się w niezręcznej sytuacji…

– Zrobiłeś tak dużo notatek na mój temat, bo miałam być kolejną ofiarą morderstwa w 

twojej   książce?   –   próbowała   zażartować.   –   Pewnie   były   dni,   kiedy   miałeś   ochotę   mnie 

zamordować.

–   Może   nie   dni,   ale   chwile   –   poprawił.   Miał   teraz   bardzo   poważną   minę,   jakby 

szykował się do wygłoszenia przemówienia. – Eriko, zbierałem te notatki, ponieważ chciałem 

zrozumieć, dlaczego taka cudowna kobieta tak nisko się ceni. Jak to się dzieje, że potrafi być 

silna jak skała, a chwilę potem słaba i bezradna jak dziecko.

– Ach, studia psychologiczne. Daj mi znać, kiedy mnie rozpracujesz. Zaoszczędzę na 

rachunkach za sesje u psychoterapeuty. Więc dlaczego się ze mną ożeniłeś?

Przez   chwilę   myślała,   że   Amos   nie   odpowie,   lecz   przemówił   bardzo   poważnym 

tonem.

– Chcesz poznać prawdziwą przyczynę czy wymówkę?

– A czy jest między nimi duża różnica? Autor, który z sukcesem zadebiutował na 

rynku, a teraz przymierza się do napisania kolejnej powieści i prawdopodobnie stanie się 

sławny…  Musiałeś  się nieźle  ubawić, kiedy zaproponowałam ci stypendium,  żebyś  mógł 

spokojnie zająć się pisaniem. Nieważne. Pewnie chodziło o to, że mieszkając tutaj jako mój 

mąż, więcej zobaczysz.

– Tak. To jest ta wymówka – zgodził się.

–   Prawnicy   są   pewni,   że   Felix   podpisze   umowę,   tak   więc   nie   muszę   się   już 

przejmować, co wydrukuje na mój temat „Sentinel”.

– Czyli to koniec?

–   Cóż,   umowa,   którą   zawarliśmy,   miała   obowiązywać   do   chwili   sfinalizowania 

kontraktu   z   Feliksem.   Tak,   chyba   jesteśmy   blisko   celu.   Na   pewno   bardzo   cię   to   cieszy. 

Wreszcie będziesz mógł spokojnie zająć się pisaniem. Zdaje się, że w tym tygodniu nie udało 

ci się za wiele popracować. No ale przynajmniej zebrałeś sporo materiału.

– Bardzo dużo się nauczyłem – odparł poważnie.

background image

–   Ja   także.   Dzięki,   że   wszystko   mi   wyjaśniłeś.   To   było   bardzo…   pouczające.   I 

dziękuję za ten cały tydzień. – Chciała być twarda, ale głos jej się załamał. – Powiedziałabym, 

że dobrze się bawiłam, ale…

– Czego chcesz, Eriko? 

Ciebie, wołało jej serce, ale po co było mówić to głośno? Nie chciała usłyszeć, że nie 

jest nią zainteresowany.

– Pragnę odzyskać moje życie.

Siedział   jeszcze   przez   chwilę   nieruchomo,   po   czym   wstał   i   odstawił   krzesło   na 

miejsce.

– Skończę się pakować.

– Nie zapomnij tego. – Pchnęła w jego stronę plik papierów. – Aha! Przyszedł też do 

ciebie jakiś rachunek.

Amos popatrzył prosto w jej oczy. 

– I pomyśleć, że uważałem Denbyego za idiotę, który nie potrafił o ciebie walczyć i 

pozwolił ci odejść.

– Słucham?

– Przynajmniej w tej sprawie „Sentinel” napisał szczerą prawdę. Zwodziłaś go, żeby 

uzyskać receptury, a potem porzuciłaś. W gruncie rzeczy może Felix tak bardzo się nie mylił, 

kiedy miał wątpliwości co do czystości twoich intencji.

– Wynoś się!

– Dobrze, że twój ojciec nie żyje – stwierdził, a w jego głosie nie słychać już było 

gniewu, tylko zmęczenie. Zaczął zbierać notatki ze stołu. – Ponieważ musiałbym go zabić za 

to, co ci zrobił. Sprawił, że przestałaś wierzyć w siebie. Zmienił cię w bezdusznego robota, 

który boi się okazywania emocji.

Erika czuła, że gardło jej się zaciska, a oczy wypełniają się łzami.

– A to co? – zapytał.

Trzymał w ręku małe pudełeczko, przesyłkę, którą wręczył jej na dole Stephen, kiedy 

dziś   po   południu   wracała   do   domu.   Zostawiła   pudełko   na   stole,   a   potem   przysypała 

przeglądanymi listami. Pod wpływem emocji zupełnie o nim zapomniała.

– Nic. Oddaj mi to.

– Ale na opakowaniu jest moje nazwisko – zauważył.

Patrzyła, jak zagląda do środka.

– Obrączka? Dlaczego, Eriko?

background image

Potrząsnęła głową, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Odstawił pudełko delikatnie 

na stół i podszedł do niej.

–  Kilka   minut   temu   zadałaś   mi   pytanie,   dlaczego   się   z   tobą   ożeniłem.   Znasz   już 

wymówkę. Chcesz poznać prawdziwą przyczynę?

Nie, pomyślała. Nie chcę już więcej cierpieć.

Amos nigdy jej nie skrzywdził  i wierzyła,  że nie miał  nawet takiego zamiaru.  Po 

prostu zbierał materiały do swej książki. To ona sprawiła, że ich związek stał się czymś 

więcej, niż przewidywała umowa. Kiedy zakochała się w Amosie, odsłoniła się, stała się słaba 

i bezbronna, nieodporna na ból i cierpienie. Nie powinna winić za to Amosa.

Ale nie musiała słuchać jego wyjaśnień i jeszcze bardziej pogrążać się w rozpaczy.

– Byłeś mną zafascynowany – powiedziała wypranym z emocji głosem. – Już mi to 

kiedyś powiedziałeś.

–  To   tylko   część   prawdy  –  zgodził   się.   –  Jednak   powód  tej   fascynacji   poznałem 

dopiero   niedawno.   Zbyt   późno,   jak   się   okazuje.   Spodziewałem   się,   że   będziesz   taka   jak 

zdjęcia z twoją podobizną: perfekcyjna i zimna. Stephen próbował mi otworzyć oczy, ale 

zapomniał mnie ostrzec, jak łatwo cię pokochać.

– Nie wierzę ci.

– Nie oczekuję, że uwierzysz, ale to prawda. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. 

Pragnąłem chronić cię, opiekować się tobą. A kiedy już zrozumiałem, z czego to wynika, nie 

umiałem wyznać ci mojej miłości. Tak, straciłem dla ciebie głowę. Powiedziałaś kiedyś, że 

musiałabyś być głupia, żeby w coś takiego uwierzyć. A przecież nie brakuje ci inteligencji i 

zdrowego   rozsądku.   Nigdy   o   tym   nie   zapominaj.   –   Zamilkł   na   chwilę.   –   Kiedy   kupiłaś 

obrączkę, kochanie? I dlaczego to zrobiłaś?

Powiedział  to miękko i ze smutkiem w głosie. Serce Eriki ścisnęło się ponownie. 

Musiała wyznać mu prawdę.

–  Poprosiłam  rano   Stephena   o  kupno  obrączki.   Tak  bardzo   pragnęłam,  aby nasze 

małżeństwo było prawdziwe.

Amos chwycił ją w ramiona i zaczął namiętnie całować.

– Kocham cię – zdołała wykrztusić. Potem nie mogła już powiedzieć nic więcej.

Po chwili przypomniała sobie o obrączce i wsunęła ją na jego palec.

–   Przyjmij   tę   obrączkę…   –   zaczęła   uroczyście.   –   Och,   nie   pamiętam,   co   trzeba 

powiedzieć. Ale wiesz, co mam na myśli.

Uśmiechnął się i ponownie ją pocałował.

background image

–   Przypomnij   mi,   żebym   uregulowała   rachunek   za   pierścionek   zaręczynowy. 

Powiedziałeś, że już przyszedł, ale nie znalazłam go.

–   Nie   znalazłaś,   bo   zapłaciłem   dziś   rano.   Prawdziwy   mężczyzna   nie   pozwoli,   by 

kobieta płaciła za pierścionek zaręczynowy. Oczywiście będę musiał powiedzieć Stephenowi, 

że jego dobry gust okazał się nieco kosztowny i dlatego nasz przyjaciel w tym roku nie 

dostanie ode mnie prezentu gwiazdkowego, ale…

– Na pewno zrozumie i wybaczy. Aha, należy ci się jeszcze jedno wyjaśnienie. Denby 

wcale nie zamierzał ożenić się ze mną. Chciał być prezesem Ladylove. Był gotów sprzedać 

receptury i poślubić córkę właściciela firmy, byle osiągnąć cel.

– Więc go porzuciłaś i sama przejęłaś to stanowisko. Zdolna dziewczynka.

– Był wściekły, kiedy przekazałam zarządowi, że nie zgodzę się na jego kandydaturę, 

ponieważ sama zamierzam objąć tę posadę. Najzabawniejsze było to, że ja jej tak naprawdę 

nie chciałam. W każdym razie wtedy tak mi się wydawało.

– I pewnie nie byłaś pewna, czy sobie poradzisz – dodał. – Ponieważ twój ojciec 

wmówił ci, że masz jedynie piękną buzię i zgrabną figurę…

– Hm, zebrałeś sporo informacji na mój temat. – Nie miała do niego żalu o te gorzkie 

słowa. Zasmuciły ją, oczywiście, ale nie czuła się upokorzona. – Może masz rację. Może już 

pora na nową twarz Ladylove.

– Później… później o tym porozmawiamy.

–   A   może   powinno   być   wiele   twarzy.   Uśmiechnięte,   zrelaksowane,   pełne   radości 

życia…

Nie powiedziała nic więcej, bo Amos znów zaczął ją całować.

– Jest jeszcze jedna mała  sprawa, kochanie – dodała po dłuższej przerwie.  – Nie 

mogłam tego nie zauważyć, przeglądając „Prywatnie i z bliska”…

– Co takiego? – mruczał do jej ucha.

– Powiedziałeś mi kiedyś, że pracujesz nad sceną miłosną, a tam nie ma żadnej takiej 

sceny.

– Czy próbowałem ci wmówić, że chodzi wyłącznie o książkę? – wyszeptał. – Pozwól, 

że cię wyprowadzę z błędu, skarbie.

Przyciągnął ją bliżej i pokazał dokładnie, o co mu tak naprawdę chodziło.


Document Outline