background image

13.12.2012 traduction 

 

Ewa Jakubczyk© 

 

 

Otwarta debata na temat uznania przez Niemcy swoich wschodnich granic stała się od tamtej pory 
głównym  tematem  moich  rozmów  z  Helmutem  Kohlem  i  zajęła  ważne  miejsce  w  dyskusjach,  w 
których  cztery  mocarstwa  sojusznicze  i  oba  paostwa  niemieckie  konfrontowały  swoje  punkty 
widzenia, aby osiągnąd porozumienie. Nie był to jedyny temat w porządku obrad. Nawet jeśli Stany 
Zjednoczone  bardziej  zajmowały  się  rolą,  która  byłaby  przyznana  NATO  w  Niemcach  Wschodnich  i 
Związek Radziecki  i Wielka Brytania blokowały ich roszczenia z jednakową siłą w  kwestii  wszystkich 
dziedzin  do  negocjacji,  Francja,  która  z  pewnością  nie  była  obojętna  na  rezygnację  Niemiec  z  broni 
chemicznej  i  biologicznej  oraz  na  warunki,  w  których  dokonywałyby  się  przeniesienia  kompetencji, 
uważała, że kwestia granic jest nadrzędna.  

Następnie zadałem sobie pytanie. Czyż nie przesadnie podkreśliłem aspekt prawny problemu, który 
rozwiązad może wyłącznie polityka? Ponadto każde rozwiązanie polityczne wyczerpuje się samoistnie 
i  z  upływem  czasu,  i  pod  ciężarem  interesów  i  żądz  w  nieustannym  konflikcie.  Nieprzerwane 
zamieszanie w Historii odsłania marnośd traktatów, gdy tylko zmienia się układ sił. Od czasów mojej 
młodości oglądałem mapę Europy jak gmatwa się i organizuje na nowoco najmniej czterokrotnie jak 
geometria kolorów w kalejdoskopie. Wiadomo, co stało się z traktatem z Wersalu, z Trianon, z Saint-
German;  podarte  na  strzępy  jak  tylko  zmienił  się  kierunek  wiatru.  Co  zostało  z  Teheranu  i  Jałty  po 
podziale  na  dwie  części  naszego  kontynentu,  z trzydziestu  krajów  położonych  po obu  stronach  linii 
demerkacyjnej, z elementów układanki ułożonej na nowo, której obiecaliśmy sobie nie ruszad?  

background image

13.12.2012 traduction 

 

Ewa Jakubczyk© 

 

Przeszedł  przez  nie  rok  1989  i  jego  wielki  zamęt.  Odkąd  jedno  z  dwóch  mocarstw  rozpadło  się, 
czterdzieści  cztery  paostwa  szukają  swojego  miejsca  w  tej  samej  niewielkiej  przestrzeni,  pomijając 
szare  strefy,  w  których  w  natłoku  buntów  i  wojen  domowych,  przekształcają  się  narodowości 
pozbawione  wcześniej  tożsamości.  Nie  mogę  jednak  pozbyd  się  myśli,  że  społeczeostwo  może 
przetrwad tylko dzięki swoim instytucjom. Tak też będzie z Europą.