background image

HISTORYCZNE BITWY 

EDWARD POTKOWSKI 

WARNA 1444 

Wydawnictwo Bellona 
Warszawa 1990 

background image

OD AUTORA 

Książka ta poświęcona jest jednej z najsłynniejszych bitew późnego 

średniowiecza — bitwie pod Warną. Bitwa warnenska słynna jest 

przede wszystkim z uwagi na nie spełnione nadzieje pokładane 

w niej przez państwa europejskie i narody bałkańskie oraz 

z powodu następstw, jakie miała ona dla południowo-wschodniej 

Europy. Dla Polski klęska pod Warną stanowiła kres unii 

z Węgrami i koniec planów zmierzających do rozciągnięcia 

wpływów politycznych na Półwyspie Bałkańskim aż po Adriatyk, 

Morze Egejskie i Morze Czarne. Dla państw środkowej i połu­

dniowo-wschodniej Europy natomiast bitwa pod Warną oznaczała 

przekreślenie nadziei na wyparcie Turków z Europy. Klęska 

warnenska pozwoliła ponadto państwu Osmanów przekształcić 

się w imperium europejskie. 

Problemy przedstawione w tej książce budziły od stu co 

najmniej lat zainteresowanie badaczy różnych krajów, stając się 

przyczyną nie pozbawionych emocji dyskusji naukowych. Sporna 

była — i jest jeszcze dzisiaj — ocena kilkusetletniego panowania 

Turków na Bałkanach. Historycy tureccy po dziś dzień uważają, 

że najazd państwa Osmanów na Bałkany był dobrodziejstwem 

dla Greków i Słowian. Turcy zaprowadzili bowiem wśród skłóco­

nych i walczących ze sobą ludów bałkańskich pokój, porządek 

i sprawiedliwość oraz uwolnili je od tyranii i okrucieństwa ich 

własnych panów. Historycy bałkańscy natomiast (szczególnie 

background image

bułgarscy) zawsze uważali panowanie tureckie za czas wrogiej 

okupacji, ucisku i wyzysku, niszczenia biologicznego ludności 

greckiej i słowiańskiej oraz zahamowania na kilka stuleci rozwoju 

politycznego, społecznego, kulturalnego i narodowego państw 

tego regionu. 

Kontrowersyjne oceny budziła wśród historyków (zwłaszcza 

polskich) kwestia unii personalnej polsko-węgierskiej za panowa­

nia Władysława Warneńczyka. Różnie oceniano plany, snute 

przez biskupa Zbigniewa Oleśnickiego, który dążył do rozciąg­

nięcia panowania Jagiellonów na Bałkany. Na ogół w pracach 

historyków polskich podkreśla się negatywne dla naszego kraju 

skutki objęcia tronu węgierskiego przez króla Władysława War­

neńczyka. Kwestionuje się też celowość zaangażowania się Polski 

w sprawy bałkańskie i „awanturę" turecką. 

Sprzeczne oceny historyków budzi również sama postać 

Władysława Warneńczyka. Jedni sądzą, że był to szlachetny, 

bezinteresowny marzyciel, który swym postępowaniem realizował 

ideały średniowiecznego rycerza. Drudzy utrzymują, iż był to 

zarozumiały, lekkomyślny i krnąbrny młody człowiek, który nie 

miał wymaganych od władcy cech charakteru i umysłu. Jednakże 

największe kontrowersje budzą wydarzenia poprzedzające bezpo­

średnio wyprawę i klęskę warneńską, szczególnie zaś sprawa 

pokoju szegedyńskiego. Jedni badacze twierdzą, że Warneńczyk 

zaprzysiągł traktat pokojowy z Turkami w Szegedynie i następnie 

złamał go w wyniku polityki papieża Eugeniusza IV i nacisku 

legata papieskiego Juliana Cesariniego. Inni sądzą, iż rokowania 

pokojowe z sułtanem prowadzili możni węgierscy, król zaś nie 

składał żadnej przysięgi na pokój z Turkami, a więc nie był 

wiarołomcą. Wątpliwości budzi też odpowiedź na pytanie: czy 

warunki traktatu pokojowego z Turkami w lecie 1444 r. były 

korzystne dla Węgier (a pośrednio także dla Polski), czy może 

przeciwnie — oferowany przez Turków pokój nie przynosił 

Węgrom żadnej korzyści, a ponadto szkodził interesom państw 

chrześcijańskiej Europy. 

Oto problemy, które — obok kampanii i bitwy warneńskiej 

1444 r. — przedstawione zostały w tej książce. 

TURCY NA BAŁKANACH 

Turcy budzili w Europie trwogę. Historyk bizantyjski 
Nicefor Gregoras pisał, pełen żalu, jak Turcy pustoszyli 

w 1340 r. Trację, jak rabowali dzień i noc, jak uprowadzali 
ludzi i bydło i wywozili kosztowności ze złupionych koś­
ciołów i wszystko, co dało się zabrać, do swoich siedzib 
w Anatolii. „A nie było nikogo — dodawał — kto by ich 

powstrzymał i stawiał im  o p ó r "

1

. Inny historyk, Dukas, 

opisał cierpienia, jakich ludność doznała od Turków. 
Mężczyzn i kobiety, dzieci i młodzież, kapłanów i mnichów 
wziętych do niewoli i zakutych w łańcuchy Turcy pędzili ze 

sobą i wystawiali potem na sprzedaż. Jeśli nie zjawiali się 
chętni kupcy, wówczas bili nieszczęsnych jeńców na oczach 
Greków, by wzbudzić litość i w ten sposób pozbyć się 

„towaru"

2

. Demetriusz Kydones, wybitny pisarz i filozof, 

który tłumaczył na język grecki dzieła Tomasza z Akwinu, 
pisał w 1366 r.: „ O jakże nieszczęsna jest nasza epoka! 

1

 Nikephoros  G r e g o r a s , Byzantina historia, XI, 7, ed. L. S c h o -

pen, Bonn 1829, t. I, s. 548. 

2

  D u k a s , Istoria turco-bizantina (13411462), ed. V.  G r e c u , 

Bucuresti 1958, s. 57. 

background image

Turcy zburzyli nasze miasta, splądrowali nasze sanktuaria, 

wypełnili wszystko krwią i trupami"

3

Konstanty z Ostrowicy, Serb wzięty do niewoli i wcie- I 

lony do korpusu janczarów, w swych Pamiętnikach janczara I 

napisanych w 1463 r., po ucieczce z wojska tureckiego, I 

porównywał Turków podbijających Europę do niespokoj- I 

nego morza, które niszczy wszystko: „Tureckie rozmnożenie I 

— pisał — podobne jest morzu, którego nigdy nie przybywa I 

ani ubywa. A nigdy spokojem nie bywa, ale się drugdzie I 

(miejscami) burzy i tam i sam się cholebiąc. A takoż 

Pogani pokoju nigdy nie mają, zawżdy się burzą a cholebią. I 

Abociem aczkolwiek się w jednej krainie wszisczy (uciszy), I 

a wszakoż się w drugiej o brzegi tłucze. 

Turcyć też to podobieństwo mają: nigdy w pokoju nie są, 

zawżdy walkę wiodą rok od roku z jednych ziem do drugich, 

a jeśli gdzie przymierze uczynią, toć przez swój pożytek. 

A w drugich krainach wszystko złe zbroją albo czynią, lud 

biorą, zajmują, a co nie może chodzić, zabijają"

 4

Dla Turków ciągła walka i podboje były nie tylko 

sposobem zdobywania środków do życia i nowych ob­

szarów. Wojna z niewiernymi była dla nich także — w myśl 

zasad islamu — nakazem religijnym. Świat według Turków 

dzielił się na dwie części: „obszar islamu" znajdujący się 

pod panowaniem sułtana i „obszar wojny" obejmujący 

kraje zamieszkane przez niewiernych, które zgodnie z na­

kazami Koranu należy podbić

5

POCZĄTKI I ROZWÓJ PAŃSTWA TURKÓW OSMAŃSKICH 

Do roku 1000 Turcy zamieszkiwali Azję Środkową. Prócz 

znalezisk archeologicznych, legend i podań nic więcej na 

3

 Demetrios  C y d o n e s , Pro subsidio latinorum — Mignę, Pat­

rologia graeca,

 t. 154, col. 965 n. 

4

 Pamiętniki janczara, czyli kronika turecka Konstantego z Ostrowicy 

(dalej cyt.: Pamiętniki janczara...), wyd. J. Łoś, Kraków 1912, s. 159—160. 

s

 F.  B a b i n g e r , Z dziejów imperium Osmanów. Sułtan Mehmed 

Zdobywca i jego czasy,

 Warszawa 1977, s. 449. 

11 

temat tego okresu ich dziejów nie dotrwało do naszych 

czasów. Na przełomie X i XI w. Turcy pod przewodnictwem 

plemienia Seldżuków ruszyli na zachód i południe. Była 

to kolejna w dziejach kontynentu euroazjatyckiego fala 

migracji zbrojnej. Turcy zajęli część Zakaukazia (Aze­

rbejdżan), Irak i Persję (Iran). W ciągu XI i XII w. 

tureccy nomadzi opanowali również prawie całą Azję 

Mniejszą (Anatolie). Półwysep ten za czasów rzymskich 

należał do najludniejszych obszarów cesarstwa. Perskie 

i arabskie najazdy w VII i VIII w. spowodowały tu 

wiele zniszczeń. Jednakże od IX w. te posiadłości cesarstwa 

bizantyjskiego rozkwitły ponownie. W urodzajnych do­

linach zachodniej części półwyspu uprawiano pszenicę, 

oliwki i inne drzewa owocowe. Na wyżynach hodowano 

stada owiec i bydła. Ziemie półwyspu dostarczały Bizancjum 

żywności i żołnierzy. 

Jeden z dowódców seldżuckich, Sulejman, utworzył 

pod koniec XI w. w Anatolii Sułtanat Rum

6

, którego 

stolicą zostało pamiętające jeszcze czasy rzymskie miasto 

Konya (Ikonium). Sułtanat rósł szybko w siłę, głównie na 

skutek słabości cesarstwa bizantyjskiego zajętego w 1204 r. 

przez krzyżowców. W pierwszej połowie XIII w. sułtanowie 

Rum byli już potężnymi władcami, liczącymi się w świecie 

muzułmańskim. Państwo rozwijało się pomyślnie. Począt­

kowo wśród jego mieszkańców przeważała ludność grecka, 

zarówno w miastach, jak i na wsi. Została ona zobowiązana 

do składania danin i płacenia podatków. Były one niższe 

od ogólnej sumy różnych podatków nakładanych w czasach 

bizantyjskich, a ponadto jasno i ściśle określone, co chroniło 

od nadużyć władzy. Sułtanat utrzymywał stosunki handlowe 

z kupieckimi republikami włoskimi, głównie Genuą i Wene­

cją. Eksportowano produkty krajowe i towary sprowadzane 

z Dalekiego Wschodu. 

6

 Słowo „Rum" oznaczało „kraj Rzymian", tj. Bizantyjczyków, 

spadkobierców cesarstwa rzymskiego. 

background image

Sułtanowie z Konya i ich dwór ulegli szybko iranizacji. 

Perska kultura imponowała Turkom. Język perski stał się 

językiem dworu i administracji państwowej, poetów i uczo­

nych. Dobrobyt, ład i tolerancja panowały w kraju. Roz­

kwitały na nowo miasta, rozwijała się kultura. Jak pisze 

historyk angielski Steven Runciman, wybitny znawca dzie­

jów Bizancjum i Bliskiego Wschodu, dzięki mądrym i spra­

wnym rządom sułtanów seldżuckich z Konya „przekształ­

cenie Anatolii z kraju w przeważającej mierze chrześcijań­

skiego w kraj głównie muzułmański odbyło się tak gładko, 

iż nikt nie zadał sobie trudu, aby zarejestrować szczegóły"

7

Kres rozwoju sułtanatu Seldżuków, a wreszcie jego 

upadek, przyniosły nowe fale najazdów ludów azjatyckich 

- tym razem Mongołów. W połowie XIII w. rozbili oni 

wojska Seldżuków. Sułtanat Rum jako państwo wasalne 

dostał się we władanie mongolskich chanów Persji, potom­

ków Czyngis-chana. Opustoszało wiele kwitnących pod 

rządami Seldżuków prowincji Anatolii. Ich mieszkańcy 

pouciekali przed Mongołami lub zostali przez nich zabici. 

Wielu także pojmano w niewolę i uprowadzono. Zapano­

wała anarchia. 

Nicefor Gregoras pisał w ten oto sposób o upadku 

sułtanatu Rum: „I tak nastąpił zmierzch państwa Turków 

(Seldżuków). I nie tylko rozpadło się ono w zamęcie 

i zaburzeniach na pojedyncze księstwa i prowincje, w któ­

rych rządzili mężowie szlachetnie urodzeni i bogaci. Ale 

pojawiło się też wielu podejrzanych i nie znanych dotąd 

osobników, którzy zewsząd zbierali przy sobie hołotę 

i rozpoczynali swe rządy od rabunków sąsiadów, nie mając 

nic prócz łuków i kołczanów"

8

Podbój sułtanatu Rum przez Mongołów nie oznaczał 

jednak całkowitego rozbicia Turków oraz likwidacji ich 

7

 S.  R u n c i m a n , Upadek Konstantynopola 1453, Warszawa 1968, 

s. 49. 

8

 Byzantina Historia,

 V, 5, t. I, s. 137. 

13 

rządów w Azji Mniejszej. Państwo Seldżuków rozpadło się 

na kilkanaście księstw — emiratów. Ich władcy, beyowie, 

przejęli od państwa seldżuckiego system podatkowy i za­

rządzania oraz sposób organizacji sił militarnych. Groma­

dzili oni wokół siebie współplemieńców i różnych awantur­

ników i razem z nimi plądrowali sąsiednie obszary. 

Według historyków w Azji Mniejszej powstało 18 

emiratów tureckich. Z położonych na wybrzeżu emiratów 

Mentesze i Aydin Turcy napadali na posiadłości bizantyj­

skie. Emirowie Aydinu, jako pierwsi wśród małoazjatyckich 

Turków, zaczęli organizować wyprawy na europejskie 

wybrzeża Morza Egejskiego. Na wymienienie zasługują 

także dwa wielkie emiraty: położony w głębi lądu Dżermijan 

i leżąca na wybrzeżu Karamania. Ten ostatni emirat jeszcze 

w XV w. sprawiał sułtanom osmańskim wiele kłopotu. Na 

podstawie orientalnych i europejskich źródeł obliczono siły 

militarne tych emiratów. I tak emir Mentesze dysponował 

armią liczącą 100000 ludzi, siły Aydinu wynosiły 70000 

ludzi, emirat Dżermijan miał armię złożoną z 200000 

żołnierzy piechoty, Karamania zaś — 25000 jeźdźców, 

25000 pieszych i nadto oddziały koczowników

9

. Były to 

siły ogromne, choć jeszcze nie zjednoczone, działające 

osobno, a więc niezdolne do ekspansji na wielką skalę. Do 

wypraw wojennych pchała tych wojowników nie tylko 

nadzieja zdobycia łupów i niewolników

l0

, ale także nakaz 

świętej wojny z niewiernymi. 

9

E .  W e r n e r , Die Geburt einer Grossmacht — die Osmanen 

(1300

1481), Berlin 1966, s. 92. Autor ten przytacza obliczenia tureckiego 

historyka I. H. Uzuncarsiliego. 

10

 Tylko niewielka część niewolników pozostawała w emiratach. 

Większość sprzedawano z zyskiem dalej. Jednym z głównych odbiorców 

niewolników była wówczas Wenecja, z którą emiraty tureckie utrzymywały 

kontakty handlowe. Wenecjanie kupowali ludzi do pracy na roli lub 

w kopalniach na Krecie, sprzedawali ich także dalej na wielkich targach 

niewolników, takich jak choćby targ na wyspie Rodos. Por. F. T h i r i e t, 

La Romanie venitienne au moyen age. Le dheloppement et l'exploatation 

du domaine colonial \enitien (XIF

XV siecle), Paris 1959, s. 335. 

background image

14 

Wiele emiratów tureckich istniało krótko. Potęgą stał się 

z czasem niewielki początkowo emirat — władztwo Osma­

nów, położony na ziemiach graniczących z małoazjatyckimi 

posiadłościami Bizancjum. Twórcami tureckiego państwa 

Osmanów, które w latach 1481—1619 stało się potęgą 

światową, byli Osman I (1280—1324) oraz jego syn i następ­

ca Orchan (1324—1359). Obaj ci władcy rozszerzyli obszar 

objęty panowaniem Turków osmańskich nie tylko kosztem 

małoazjatyckich posiadłości Bizancjum, jak to przedstawiali 

dworscy kronikarze tureccy, według których Osman i jego 

syn Orchan byli szlachetnymi bojownikami za wiarę, ale 

także podbijając ziemie sąsiednich emiratów. 

Osman nie odważył się jeszcze zerwać zależności od 

mongolskich chanów Persji. Płacił im należny trybut, choć 

państwo to od początków XIV w. wyraźnie zaczynało 

słabnąć. Panowanie Osmana nie przypominało jeszcze 

stabilnych rządów średniowiecznego władcy. Granice jego 

władztwa były płynne. Nie dysponował on regularną armią, 

która mogłaby zapewnić bardziej trwałe podstawy władzy. 

Osman rządził luźno związanymi ze sobą rodami i plemio­

nami. Był przede wszystkim przywódcą tzw. ghazi. Nazwą 

tą określano wówczas wojowników pogranicza — rubieży 

islamu. Żyli oni z rabunku, a usprawiedliwiali swoje 

działania „obroną wiary" i walką o rozszerzenie obszaru 

objętego panowaniem islamu. Kodeks etyczny ghazi, ich 

ceremoniał wojenny, duma, skłonność do samowoli, anar­

chii — wszystko to przypominało sposób życia średnio­

wiecznego rycerstwa chrześcijańskiego. 

Luźne początkowo formy organizacji państwa osmańs­

kiego uległy stopniowym zmianom za czasów Orchana 

i jego następcy Murada I (1360—1389). Orchan przede 

wszystkim — w sposób tradycyjny na Bliskim Wschodzie 

— manifestował swe panowanie bijąc monetę z własnym 

imieniem, która zastąpiła używane dotąd monety Sel-

dżuków. Nakazał ponadto wymieniać swe imię w publicz-

15 

nych modlitwach w meczetach. Władca ten zreorganizował 

armię, wprowadzając regularne wojsko składające się z od­

działów piechoty i kawalerii. Usprawnił także administrację 

państwa. Według tradycji reorganizacja państwa była 

zasługą brata Orchana Ala ed-Dina, który był pierwszym 

wielkim wezyrem w dziejach imperium Osmanów". Na 

nowo zdobytych ziemiach Orchan zakładał fundacje religij­

ne, zwane vakif. Fundacje te były instrumentem islamizacji 

i turkizacji podbitych krajów. Służyły one pomocą ludziom 

we wszelkich sprawach, utrzymywały gospody, łaźnie i szpi­

tale, dbały o studnie i mosty, organizowały targowiska. 

Orchan popierał i otaczał opieką również muzułmańskie 

bractwa religijne, tzw. akhi. Osiedlały się one w zajmowa­

nych miastach chrześcijańskich i organizowały muzułmań­

skie gildie kupieckie oraz cechy rzemieślnicze. Akhi, od­

grywające decydującą rolę w administrowaniu podbitymi 

miastami, były również czynnikiem umacniającym islamiza-

cję podbijanych terenów. Jednocześnie przyczyniały się do 

akceptacji przez plemiona tureckie przywództwa Osmanów. 

Mimo tych zmian, prowadzących do stabilizacji rządów, 

Orchan zachował i popierał instytucję ghazi — owych 

pogranicznych rycerzy i bojowników islamu. Nadawali oni 

podbojom państwa Osmanów niezbędną dynamikę. Za 

" Urząd wielkiego wezyra wg tradycji utworzył Orchan powierzając 

go najpierw swemu bratu, a potem synowi. W dokumentach pojawia się 

on dopiero za czasów następcy Orchana, Murada I. Wielkim wezyrem był 

wówczas najpierw Kara-Halil (1359—1385), a potem jego syn Ali. 

Pochodzili oni z rodu Czendarli, z którego wywodzili się wszyscy wielcy 

wezyrowie aż do końca XV w. Urząd ten, istniejący do 1861 r., można by 

porównać do funkcji dzisiejszego premiera rządu i ministra spraw 

wewnętrznych jednocześnie. W państwie Osmanów urząd wielkiego wezyra 

cieszył się wielkim prestiżem i dawał olbrzymią władzę, ale zależał 

całkowicie od woli sułtana. Często prowadziło to do nagłego upadku 

wielkiego wezyra. Ze 178 znanych wielkich wezyrów 6 zginęło w bitwach, 

3 zostało zamordowanych, a 21 stracono na rozkaz władcy. Tylko 22 

wielkich wezyrów zmarło śmiercią naturalną w czasie pełnienia swego 

urzędu. Zob. P. F. S u g a r, Southeastern Europę under Ottman Rule 

1354-1804,

 Washington 1977, s. 319. 

background image

16 

czasów Orchana i jego następcy Murada I plemienne I 

państwo na wpół koczowniczych jeszcze Osmanów zostało I 

przekształcone w monarchię, w której najważniejszą rolę I 

odgrywała religia i wojna. 

Podbój bizantyjskich ziem Azji Mniejszej nie był łatwy I 

mimo osłabienia cesarstwa i skoncentrowania wysiłków! 

militarnych tego państwa w Europie. Trudne było zwłaszcza I 

zdobywanie miast, często potężnie ufortyfikowanych.Woj-1 

ska Osmanów składały się głównie z lekkiej jazdy. Turcy I 

nie znali jeszcze ani machin oblężniczych, ani sztuki I 

burzenia murów miast i warowni. Zastosowali więc inną I 

taktykę. Napadali i łupili okolice warownych miast i wypędza­

li lub brali do niewoli miejscowych chłopów, osiedlając na ich 

miejsce własnych ludzi. W ten sposób odcinali miasta od I 

źródeł zaopatrzenia w żywność i zmuszali je głodem do I 

kapitulacji. Tak właśnie już w ostatnich miesiącach życia I 

Osmana została zdobyta przez jego syna Orchana stolica 

bizantyjskiej Bitynii — Brusa. To warowne miasto, obronne [ 

także dzięki swemu naturalnemu położeniu, opierało się I 

Turkom przez 10 lat. Padło dopiero 6 kwietnia 1326 r. Orchan I 

obrał Brusę za stolicę i kazał tu uroczyście pochować zwłoki 

swego ojca. Odtąd w mieście tym znalazło wieczny spoczynek 

wielu sułtanów. Zbudowano tu wiele mauzoleów, których 

białe mury pokryte były najpiękniejszymi wersetami z Kora­

nu. 

Zdobycie Brusy, leżącej w ważnym strategicznie punkcie, 

pozwoliło Orchanowi na rozwinięcie działań wojennych 

wzdłuż wybrzeży morza Marmara. Bizantyjska ekspedycja 

wojenna, mająca powstrzymać pochód Osmanów, osobiście 

dowodzona przez cesarza Andrionika III, została przez 

Turków rozbita w 1329 r. Na początku marca 1331 r. 

Orchan zajął Niceę (tur. Iznik), uważaną za drugie po 

Konstantynopolu miasto cesarstwa, która jeszcze dwa 

pokolenia wcześniej była stolicą państwa bizantyjskiego. 

Sześć lat później opanował Nikomedię (tur. Izmit), dawną 

17 

stolicę Dioklecjana, ważne miasto portowe nad morzem 

Marmara. 

Zdobycie Nicei i Nikomedii miało duże znaczenie dla 

Osmanów. W ich ręce dostała się bogata i żyzna część 

półwyspu małoazjatyckiego, a ponadto uzyskali oni dostęp 

do morza. Dzięki tym zdobyczom większość koczowników 

przekształciła się w ludzi prowadzących osiadły tryb życia. 

Władztwo Osmanów stało się najpotężniejszym państwem 

wśród księstw tureckich w Azji Mniejszej. W przeciwieńst­

wie do pozostałych emiratów było to państwo ze stolicą, 

określonymi granicami, osiadłą ludnością, administracją 

i armią. Władcy osmańscy zdobyli wśród Turków pozycję 

przywódcy w walce z niewiernymi, w świętej wojnie na­

kazanej przez Koran. 

PRZYCZYNY SUKCESU 

Historycy zadają sobie często pytanie, jak doszło do tego, 

że mały emirat turecki Osmanów, położony na pograniczu 

małoazjatyckich ziem Bizancjum, zdołał przekształcić się 

najpierw w silne państwo, a później w imperium światowe. 

Dlaczego nie potrafili tego dokonać sąsiedni emirowie, 

konkurenci Osmanów, na początku znacznie od nich 

potężniejsi, jak choćby władcy Karamanii czy Aydinu? 

Odpowiedź na te pytania nie jest prosta. Z pewnością nie 

można upatrywać przyczyn wzrostu potęgi Osmanów w ich 

„instynkcie podbojów i panowania", wrodzonej koczow­

nikom wojowniczości i odwadze — jak to próbowali 

wyjaśnić niektórzy historycy

12

. Działało tu wiele czynników 

wewnętrznych i zewnętrznych, które zapewniły Osmanom 

zwycięstwo we współzawodnictwie anatolijskich emiratów 

12

 Np. G.  S t a d t m u l l e r , Osmanische Reichsgeschichte und bal-

kanische Volksgeschichte,

 „Leipziger Vierteljahrschrift fur Sudost-Europa", 

3 (1939), s. 1—24. 

2 — Warna 1444 

background image

18 

19 

tureckich. Jednym z takich czynników było położenieB 

geograficzne emiratu Osmanów. Bliskość bogatych posiad-B 

łości bizantyjskich skłaniała koczowniczych Osmanów  d o i 

rabunków i grabieży. Kolejnym czynnikiem był opórB 

małoazjatyckich Greków, którzy bronili swej ziemi, a nadtoB 

nie chcieli dopuścić Turków do wybrzeża, skąd przecieżB 

łatwo mogli przeprawić się na brzeg europejski. Opór tenB 

zmusił osmańskich emirów do zreorganizowania swegoB 

władztwa i przeprowadzenia reform wojskowych i adminis-B 

tracyjnych. Tylko w ten bowiem sposób najazdy TurkówB 

osmańskich mogły być skuteczne. 

Pod koniec XIII w. jedynie emirat Osmanów graniczyli 

z ziemiami niewiernych, tj. obszarem cesarstwa bizantyjs-B 

kiego. Sytuacja ta spowodowała napływ Turków do małegoB 

państwa Osmana. Przybywali przede wszystkim ghazi —I 

rycerze wiary, którzy pod dowództwem Osmana i jegoB 

syna Orchana grabili i zajmowali ziemie niewiernych. Ich I 

napływ wzmocnił bardzo militarny potencjał OsmanówB 

Ściągali tu również uczeni muzułmańscy, teolodzy i praw-B 

nicy oraz „święci mężowie" (derwisze). Wszyscy oni uciekaliB 

przed znienawidzonymi Mongołami. Wreszcie do emiratu I 

Osmanów przybywali chłopi i hodowcy, którzy szukali! 

nowych terenów. Osmanowie potrafili te masy ludzi opa-l 

nować i skierować do ekspansji na Bizancjum. 

Ekspansja prowadzona pod kierunkiem Osmanów miała I 

odmienny przebieg od dotychczasowych najazdów ludów! 

tureckich i azjatyckich koczowników. Dokonywano wpraw-1 

dzie rabunków i zniszczeń, ale był to podbój połączony 

z kolonizacją opanowanych terenów, prowadzoną przez 

chłopów i koczowników. Pozwoliło to na mocne zakorze-1 

nienie się zwycięzców na zajmowanych obszarach. Oszczę-1 

dzano również ludność miejscową. Osmanowie wykorzys-1 

tywali nawet greckich renegatów do służby w armii, I 

próbowali też wzbudzić zainteresowanie szlachty, chłopów I 

i rzemieślników budową nowego państwa. 

Sytuację miejscowej ludności bizantyjskiej, która pod 

naciskiem okoliczności decydowała się na współpracę 

z Turkami, dobrze oddaje Historia rodu Osmanów derwisza 

Ahmeda, zwanego także Aszikpaszazade, piszącego w XV 

w. Ahmed przytacza fikcyjną rozmowę komendanta Brusy 

z Orchanem. Na pytanie Orchana, dlaczego poddał Brusę, 

dowódca bizantyjski udzielił następującej odpowiedzi: „Zro­

biliśmy to z wielu powodów. Jednym z nich był fakt, że 

twoje powodzenie rośnie z dnia na dzień, natomiast od nas 

odeszło... Kiedy władca jest bezsilny, wtedy kraj szybko 

zamienia się w pustynię. Pogrążyliśmy się w upadku razem 

z naszym złym cesarzem. Ale świat zmienia się ciągle. 

Jesteśmy tymi, którzy tej zmiany musieli doświadczyć"

 l3

Turcy osmańscy wcielali swych chrześcijańskich pod­

danych do "oddziałów akyndży. Była to nieregularna, 

lekkozbrojna jazda (zagończycy), która tworzyła oddziały 

wypadowe najczęściej łupiące kraj nieprzyjacielski. Wspo­

magały też one armię regularną w czasie kampanii wojen­

nych. Oblicza się, że pod koniec XIV w. liczebność oddziałów 

akyndży wynosiła około 20 000 ludzi, a w pół wieku później 

było ich już około 40 000 '

4

. W połowie XV w. były to już 

jednak wojska całkowicie zislamizowane. Jeszcze w 1400 r. — 

jak czytamy w jednej ze współczesnych relacji — chrześcijańs­

cy mieszkańcy Krety uciekali masowo przed uciskiem 

Wenecjan do Turków i potem na okrętach tureckich zajmo­

wali się piractwem „ na szkodę miast i wsi chrześcijańskich"

 l5

Rozwojowi emiratu Osmanów sprzyjała sytuacja poli­

tyczna na terenie Bliskiego Wschodu, krajów basenu Morza 

Śródziemnego i Europy Południowej (Bałkanów). Na 

Bliskim Wschodzie po upadku mongolskiego państwa 

13

 Cyt. za:  W e r n e r , op. cit., s. 107. 

14

 Tamże,

 s. 105. Werner przytacza obliczenia tureckiego historyka 

Uzuncarsiliego. 

15

 N. I o r g a, Notes et extraites pour servir a l'histoire des croisades 

au XV siecle,

 Paris 1899, t. I, s. 99. 

background image

20 

chanów Persji i osłabieniu sułtanatu mameluków w Egipcie! 

powstała polityczna próżnia. Pozwoliło to Osmanom zająć I 

mocną pozycję w Anatolii i skierować swą ekspansję  n a ! 

Europę. W Europie trwała w tym czasie rywalizacja! 

polityczna między wielkimi państwami bałkańskimi: Bizan-I 

cjum, Bułgarią i Serbią. Jej wynikiem był permanentny! 

niemal stan wojny na Bałkanach. Do tego doszły walki! 

między dwiema wielkimi republikami kupieckimi Włoch:! 

Wenecją i Genuą. We władaniu tych republik znajdowało! 

się wiele wysp i portów wschodniej części Morza Śródziem-I 

nego, Morza Egejskiego i Morza Czarnego. Floty Wenecjil 

i Genui, zajęte wzajemnymi walkami, nie mogły stanowić! 

dla Turków poważniejszego niebezpieczeństwa. Nie liczyli 

się też jako poważny przeciwnik Cypr, małe królestwo I 

chrześcijańskie, znajdujące się pod rządami dynastii Lusig-I 

nanów — władców pochodzenia francuskiego. Podobnie I 

zakonne państwo joannitów na Rodos nie było zdolne doi 

skutecznej walki z Turkami. Władcy osmańscy wykorzystali I 

tę dogodną dla siebie sytuację polityczną. Wypełnili ist-l 

niejącą na Wschodzie próżnię i rozpoczęli systematyczny I 

podbój państw bałkańskich w Europie. 

EKSPANSJA NA BAŁKANY 

Po zajęciu małoazjatyckich posiadłości Bizancjum i opano­

waniu wybrzeża Orchan zamierzał przystąpić do podbijania 

ziem bałkańskich. Realizację tych planów ekspansywnych 

ułatwiły Turkom osmańskim wojny między państwami 

bałkańskimi i wewnętrzne konflikty w Bizancjum, zwłaszcza 

walki między Janem VI Kantakuzenem i Janem V Paleo-

logiem. Cesarze bizantyjscy zresztą używali Turków jako 

wojsk zaciężnych przeciw państwom bałkańskim i wrogom 

wewnętrznym. 

Już w 1337 r. cesarz Andronik III wykorzystał oddział 

21 

złożony z 2000 Turków z emiratu Aydin do walk z Albań-

czykami, którzy w Tesalii napadali na karawany kupieckie 

i grabili je. Lekkozbrojni jeźdźcy tureccy świetnie nadawali 

się do walk w terenie górzystym. Pobili też i rozpędzili 

Albańczyków, zdobyli duże łupy, a wzięte do niewoli 

kobiety i dzieci sprzedali cesarzowi. Kiedy cesarzem został 

Jan VI Kantakuzen (1347—1354), współpraca z Turkami 

stała się bardzo bliska. W Bizancjum istnieli ludzie, korzy 

dostrzegali niebezpieczeństwo wykorzystywania zaciężnych 

wojsk tureckich i byli wrogo do nich nastawieni. Wyrazem 

takiej postawy były głosy historyków Nikefora Gregorasa 

i Dukasa oraz filozofa i pisarza Demetriusza Kydonesa, 

które przytoczono na początku tego rozdziału. Jednakże 

Kantakuzen potrzebował pomocy wojskowej Turków. Nie 

zamierzał i nie mógł z niej zrezygnować. Cesarz chciał 

wykorzystać Turków wyłącznie jako sojuszników przeciw 

Serbom i sąsiadującym „ludom barbarzyńskim" — jak 

sam oświadczył w swej Historii, pisanej w klasztorze po 

abdykacji. 

Jan Kantakuzen używał posiłków wojskowych, przysy­

łanych mu przez kilku emirów tureckich. Na stałe związał 

się sojuszem z najpotężniejszym już wówczas władcą pośród 

książąt tureckich w Anatolii — Orchanem. Dał mu nawet 

w 1346 r. za żonę swą młodą córkę Teodorę. Małżeństwo 

Orchana z Teodorą stało się okazją do wystawnych uroczys­

tości publicznych i uczt. Wywołało ono szok w całym 

świecie chrześcijańskim i wśród poddanych cesarza. Nigdy 

dotąd żaden z cesarzy bizantyjskich nie oddał swojej córki 

do haremu władcy tureckiego. Później wypadki takie 

powtarzały się. Władcy tureccy uważali bowiem małżeństwa 

z kobietami z chrześcijańskich rodów monarszych za dowód 

ujarzmienia podbitych krajów lub gwarancję sojuszu. 

W czasie gdy Kantakuzen dążył do zacieśnienia aliansu 

militarnego z Orchanem, najgroźniejszym przeciwnikiem 

Bizancjum była Serbia. Jej władca Stefan Duszan (1331— 

background image

22 

1355) od pierwszych do ostatnich dni swego panowaniaB 

zajmował ziemie rozpadającego się cesarstwa bizantyjskiego.] 

„Niedużymi siłami — jak pisał jeden ze znakomitych! 

znawców historii Bizancjum — nie wydając żadnych wiel-

kich bitew, oderwał Duszan od Cesarstwa Bizantyjskiego I 

ponad połowę terytorium, jakim wówczas jeszcze rozll 

porządzało, i niemal podwoił obszar swego państwa"

 16

Władca Serbii podbił bizantyjską Macedonię i Albanię 

oraz zawładnął Epirem i Tesalią. Pod jego panowaniem I 

znalazły się terytoria od Dunaju po Zatokę Koryncką i  o d ! 

Adriatyku do Morza Egejskiego. Pod koniec 1345 r. Stefan! 

Duszan ogłosił się carem Serbów i Greków, a w kilka! 

miesięcy później, w piękny, wiosenny dzień Wielkanocy! 

(16 kwietnia 1346 r.), został koronowany na cesarza przez! 

serbskiego patriarchę w Skopje, przy udziale licznego! 

duchowieństwa serbskiego i greckiego. Nowe cesarstwo! 

składało się w dużej części z prowincji greckich. Duszanl 

przebywał najczęściej w południowej, greckiej części swego! 

państwa. Jego celem był podbój Konstantynopola. 

Kiedy w 1349 r. car Duszan zajął Tesaloniki, na I 

wezwanie Kantakuzena Orchan wysłał przeciw Serbom I 

armię liczącą 20000 żołnierzy pod dowództwem swego I 

najstarszego syna Sulejmana. Turcy, którzy zostali prze-l 

wiezieni na Półwysep Bałkański przez flotę bizantyjską,! 

odzyskali Tesaloniki, ale po drodze dokonali wielu rabun-l 

ków i zniszczeń i uprowadzili ze sobą do Anatolii gromady I 

jeńców oraz stada bydła. Plądrowali bez różnicy zarówno 

terytoria wroga, jak i sprzymierzeńca. Drogo kosztowała 

cesarza pomoc turecka. Niedługo potem Jan Kantakuzen 

został zaatakowany przez swego rywala, Jana V Paleologaj 

pochodzącego z cesarskiego rodu bizantyjskiego. Jan V Pa-I 

leolog, popierany przez Wenecję, Serbię i Bułgarię, dzięki I 

serbskim oraz bułgarskim posiłkom wojskowym zajął sporą I 

16

 G.  O s t r o g o r s k i , Dzieje Bizancjum, Warszawa 1968, s. 410. 

23 

część państwa bizantyjskiego. Wówczas to Orchan, na 

wezwanie swego bizantyjskiego teścia, wysłał mu z pomocą 

około 10000 żołnierzy dowodzonych przez Sulejmana. 

Oba wojska spotkały się w Tracji pod Didymotyka 

(1352 r.). Jak napisał jeden z historyków, wynik walki 

dwóch cesarzy bizantyjskich zależał od Osmanów i Ser­

bów

 17

. Znacznie liczniejsza armia turecka odniosła zwycięs­

two. Bułgarzy wycofali się wcześniej, na wieść o zbliżających 

się dużych siłach tureckich. 

Wkrótce okazało się, że celem wypraw Turków osmań­

skich do Europy była nie tylko chęć zdobycia łupów. 

Jeszcze w 1352 r. Sulejman z silnym oddziałem tureckim 

obsadził niewielką twierdzę Tzympe na półwyspie Gallipoli. 

Półwysep ten o długości około 80 km i szerokości 18 km 

od małoazjatyckich ziem osmańskich dzieliła cieśnina 

Dardanele. Kiedy na początku marca 1354 r. gwałtowne 

trzęsienie ziemi spustoszyło wybrzeże morza Marmara 

i zniszczyło mury Galipolis, warownego i ważnego strate­

gicznie miasta na półwyspie, Sulejman zajął je bez trudu. 

Jan Kantakuzen w swojej Historii — może z pewną 

przesadą, by usprawiedliwić siebie — opisuje straszne skutki 

tego trzęsienia ziemi. Według jego słów domy waliły się 

grzebiąc pod gruzami mieszkańców, a mury miast roz­

sypywały się. Ludność, która ocalała, uciekała w popłochu 

z miast i osiedli. Obawiano się także Turków. W dodatku 

nastąpił okres gwałtownych deszczów, śnieżyc i mrozów, 

które występowały na przemian. Wielu ludzi z tego powodu 

chorowało i umierało, zwłaszcza kobiety i dzieci

18

. Po­

zbawione ludności tereny zasiedlali osadnicy tureccy. Wiel­

kie parcie koczowników na zachodnią Anatolie znalazło 

teraz wreszcie ujście poprzez półwysep Gallipoli na Bałkany. 

Kantakuzen próbował wykupić Galipolis z rąk tureckich 

17

 Tamże,

 s. 414. 

18

 Johannes  K a t a k u z e n o s , Historiarum libri IV, 38, ed. J. 

Schopen, Bonn 1832, t. III, s. 277. 

background image

24 

(mimo skrajnej nędzy cesarstwa i pustek w skarbie) za dużą 

sumę 10000 dukatów. Według tradycji Orchan odpowie­

dział cesarzowi, że nie siła oręża, ale wola Boża w postaci 

trzęsienia ziemi oddała Turkom miasto. Dlatego też nie 

może go zwrócić cesarzowi. 

Zdobycie Galipolis było punktem zwrotnym w dziejach 

ekspansji tureckiej. Osmanowie uzyskali w ten sposób trwałe 

oparcie w Europie. Dzięki zajęciu półwyspu Turcy zdobyli 

znakomitą bazę wypadową do podboju Tracji, a potem 

innych części Bałkanów. Do czasu opanowania Konstantyno­

pola przez Turków w 1453 r. zajęcie półwyspu Gallipoli było 

najważniejszym wydarzeniem w dziejach imperium Osmanów. 

Wszystkie te sukcesy tureckie wywołały panikę w Bizan­

cjum. Cesarz Jan Kantakuzen został zmuszony do abdykacji 

przez swego rywala Jana V Paleologa. Osiadł w klasztorze 

i tu jako mnich Joasaf pisał Historię, która miała być 

pamiętnikiem i zarazem apologią jego rządów. Car Serbów 

Stefan Duszan, zaniepokojony o los południowej części 

swego państwa, prosił wielokrotnie papieża Innocentego 

VI o pomoc militarną i finansową. Obiecywał w zamian 

poddanie się Kościołowi rzymskiemu i uznanie zwierzch­

ności papieskiej ". W sierpniu 1354 r. reprezentant Wenecji 

w Konstantynopolu donosił doży weneckiemu, że Bizantyj-

czycy, zagrożeni przez Turków i Genueńczyków, gotowi są 

poddać się Wenecji, carowi Serbii lub królowi Węgier. Rok 

później Marino Faliero doradzał Najjaśniejszej Republice 

Wenecji opanowanie cesarstwa bizantyjskiego, które znaj­

duje się w ruinie i bliskie jest zajęcia przez Turków. 

Turcy rzeczywiście po umocnieniu się na półwyspie 

Gallipoli przystąpili do systematycznego podboju krajów 

bałkańskich. W 1359 r. wojska osmańskie znalazły się pod 

murami Konstantynopola. Wprawdzie temu potężnie ufor­

tyfikowanemu miastu nie groziło jeszcze bezpośrednie 

" O.  H a l e c k i , Un Empereur de Byzancea Romę, Warszawa 1930, 

s. 22—30. 

25 

niebezpieczeństwo, ale Turcy podbijali Trację otaczając 

i izolując stopniowo stolicę Bizancjum. 

Orchan zmarł w 1360 r. Jego młodszy syn i następca, 

Murad I (1360—1389), prowadził dalej podboje rozpoczęte 

przez ojca i brata Sulejmana

20

. Murad był pierwszym 

wielkim zdobywcą osmańskim w Europie. Jego podboje 

nie ograniczały się tylko do ziem cesarstwa bizantyjskiego. 

Główne uderzenie skierował on przeciw krajom Słowian 

południowych. Murad osiągnął wiele. Podbił Trację i Ma­

cedonię, część Bułgarii i Serbii, zmusił wielu władców 

bałkańskich do uznania swego zwierzchnictwa. 

Wśród wasali Murada znaleźli się nie tylko władcy Serbii 

i Bułgarii, ale także cesarz bizantyjski. Sukcesy te Murad 

osiągnął dzięki swej armii i taktyce podbojów, inteligencji 

i zdolnościom wojskowym. Przede wszystkim jednak zwy­

cięstwa Turków były wynikiem słabości państw bałkańskich. 

Cesarstwo bizantyjskie, wyczerpane walkami wewnętrznymi 

i wojnami z Serbią, Bułgarią oraz Wenecją, znajdowało się 

w ruinie. Potężne do niedawna cesarstwo Serbów, stworzone 

przez Stefana Duszana, rozpadło się na kilka księstw 

i władztw niezależnych po nagłej jego śmierci w sile wieku 

20 grudnia 1355 r. Bułgaria była rozbita na małe dzielnico­

we państewka. Drobne księstwa łacińskie w Grecji i na 

Peloponezie, istniejące tu od XIII w., były pogrążone 

w walkach wewnętrznych. Wenecja i Genua, rywalizujące ze 

sobą, starały się tylko wyciągnąć jak największe korzyści 

z rozbicia politycznego Bałkanów. Słabość państw bałkańs­

kich umożliwiała Muradowi interwencje zbrojne i narzuca­

nie im swego zwierzchnictwa politycznego. 

Etapy podbojów bałkańskich Murada wskazują wyraź­

nie na istnienie planu strategicznego, zmierzającego do 

opanowania Europy Południowej. Najpierw, w 1362 r., 

20

 Sulejman zginął w 1358 r. w nieszczęśliwym wypadku, jeszcze 

przed śmiercią swego ojca, Orchana. 

background image

zdobyty został Adrianopol (tur. Edirne)

21

. stolica biz.: 

skiej Tracji, drugie co do ważności miasto cesarstwa. 

Adrianopol był najsilniejszą twierdzą między Konstan­

tynopolem a Dunajem. Murad na początku 1365 r. prze­

niósł tu swą stolicę. Miasto to było wspaniałą bazą do 

dalszych operacji wojennych na Bałkanach, ale mogło 

także służyć jako doskonały punkt oporu, na wypadek 

próby wyparcia Turków z Europy. W 1363 r. wybitny 

dowódca turecki Lala-Chahin zdobył Filipopolis (dzisiejszy 

Płowdiw). Miasto to stało się jego siedzibą jako pierwszego 

bejlerbeja (namiestnika) Rumelii

22

. Zdobycie Filipopolis 

nie tylko oddzielało Bułgarię od Bizancjum, uniemożliwiając 

tym samym obu tym państwom podjęcie wspólnej akcji 

antytureckiej, ale dawało również Turkom kontrolę nad 

żyzną doliną rzeki Maricy. Rejon ten zaopatrywał do tej 

pory Konstantynopol w zboże i inne artykuły żywnościowe. 

Turcy, mimo wrogości i oporu miejscowej ludności, 

systematycznie zdobywali nowe obszary. Kolejne etapy 

podbojów Murada I wyznaczają daty zajmowania przez 

Turków ważnych strategicznie miast na Bałkanach. 

W 1382 r. zdobyli oni Sofię, w 1386 r. — miasto Nisz 

w Serbii właściwej, a w 1387 r. po czteroletnim oblężeniu 

— Tesaloniki. W ten sposób w ciągu niecałych 40 lat 

Osmanowie utwierdzili się w Europie. Tureccy osadnicy 

sprowadzeni z Anatolii uprawiali ziemię na Bałkanach, 

muzułmańscy rzemieślnicy pracowali w miastach, a dowód­

cy i żołnierze osmańscy otrzymywali lenna wojskowe na 

zdobytych obszarach. Regularna armia dokonywała pod­

bojów i broniła zdobytych ziem, tworzyła i wspierała 

turecką administrację Rumelii. 

21

 Chronologia podbojów tureckich i data zdobycia Adrianopola 

(1360, 1361 lub 1362 r.) jest dyskutowana wśród historyków. P. F. 

Su gar ( op. cit., s. 18 i 320) przyjmuje 1365 r. jako datę opanowania 

Adrianopola. Szerzej na ten temat:  O s t r o g o r s k i , op. cit., s. 419. 

22

 Rumelia — nazwa europejskiej części państwa Osmanów. 

background image

28 

REAKCJA EUROPY NA PODBOJE TURECKIE 

Sukcesy Osmanów na Bałkanach wzbudziły zaniepokojenie 

państw europejskich. Wzrastające niebezpieczeństwo turec­

kie zrodziło próby współdziałania państw chrześcijańskich 

w walce z imperium Murada. Odżyła idea krucjat — świętej 

wojny w obronie chrześcijaństwa. W XI i XII w., kiedy to 

Europa łacińska bliska była zjednoczenia pod zwierzchnic­

twem papieża lub cesarza, idea krucjat mobilizowała nie 

tylko rycerstwo, ale również masy ludowe. Później jednak 

idea ta przestała być popularna. Państwa europejskie, 

zajęte własnymi sprawami (rodziła się wówczas w konflik­

tach wewnętrznych i wojnach Europa złożona z monarchii 

narodowych), niechętnie brały udział w akcjach, które nie > 

mogły przynieść im bezpośrednich korzyści. Znaleźli się 

jednak ludzie, którzy próbowali odnowić przy pomocy 

papieży ideę krucjat. Jednym z pierwszych był król Cypru 

Piotr I, pochodzący z francuskiego rodu Lusignanów. 

Odniósł on w 1361 r. pewne sukcesy w walkach z Turkami 

małoazjatyckimi. Wspierany przez swego przyjaciela i kan­

clerza Filipa z Mezieres, entuzjastę i teoretyka krucjat, 

Piotr I postanowił zjednoczyć całą Europę do walki 

Z muzułmanami. 

Późną jesienią 1362 r. Piotr Lusignan ruszył w wielką i 

podróż propagandową po krajach Europy, której celem 

było zorganizowanie kolejnej krucjaty. Przebieg tej podróży 

znamy dzięki rymowanej kronice poety francuskiego Wil­

helma de Machaut, opiewającej dzieje króla cypryjskiego. [ 

Poprzez Wenecję i inne miasta włoskie — wszędzie uroczyś- i 

cie przyjmowany — Piotr I dotarł do Awinionu, gdzie 

znajdował się dwór papieski. Tutaj 12 kwietnia 1363 r., [ 

podczas uroczystych ceremonii liturgicznych Wielkiego ] 

Piątku, papież Urban V ogłosił krucjatę. Jej wodzem miał \ 

być król francuski Jan Dobry. Termin rozpoczęcia wyprawy j 

wyznaczono na dzień 1 marca 1365 r. Po zakończeniu [ 

29 

pobytu w Awinionie król Cypru ruszył dalej. Dotarł do 

Paryża, a następnie do Londynu, gdzie król Edward III 

zgotował mu wspaniałe przyjęcie, ale odmówił udziału 

w krucjacie tłumacząc się sędziwym wiekiem. Edward żył 

jeszcze 15 lat i zmarł w 1377 r. Wcześniej zakończył życie 

(1364 r.) w niewoli angielskiej Jan Dobry, wyznaczony na 

wodza planowanej krucjaty. Jego syn i następca, król 

Karol V, odmówił wypełnienia ślubowania krucjatowego 

swego ojca. Nowy król francuski przygotowywał się do 

walki z Anglią (był to okres Wojny Stuletniej) i nie 

zamierzał rozpraszać swoich sił militarnych. 

W tej sytuacji Piotr I zwrócił się o pomoc do cesarza 

i króla Niemiec Karola IV, który był jednocześnie dziedzicz­

nym królem Czech. Cesarz, który rezydował w Pradze, 

przyjął króla Cypru bardzo uroczyście i przez trzy tygodnie 

gościł go na zamku hradczańskim. Trwały uczty, zabawy 

i turnieje, w których król Cypru odnosił świetne zwycięstwa. 

Jednakże na propozycje udziału w krucjacie cesarz od­

powiadał, że dysponuje zbyt szczupłymi siłami wojskowymi. 

Twierdził ponadto, że tak trudna sprawa, jak krucjata, 

wymaga rozległych narad. Zabrał więc króla Cypru na 

zjazd monarchów europejskich do Krakowa. 

Zjazd ten, słusznie zwany kongresem krakowskim

23

zorganizował jesienią 1364 r. król Kazimierz Wielki. Miał 

on zapewnić pokój i równowagę polityczną w Europie 

Środkowej. Przybycie do Krakowa króla Cypru sprawiło, 

że do programu kongresu monarchów dodano jeszcze 

jeden punkt, poświęcony sprawie zorganizowania krucjaty 

antytureckiej w obronie zagrożonych ziem chrześcijańskich. 

W ten sposób Polacy zetknęli się po raz pierwszy z kwestią 

turecką, która zaczynała być problemem europejskim. 

W kongresie, prócz króla Polski Kazimierza Wielkiego, 

cesarza rzymskiego i króla Niemiec oraz Czech Karola IV, 

23

 Szerzej o zjeździe krakowskim patrz: R.  G r ó d e c k i , Kongres 

krakowski w roku 1364,

 Warszawa 1939. 

background image

30 

króla Cypru Piotra I, uczestniczyli także król Węgier 

Ludwik Andegaweński, król Danii Waldemar IV, książę 

Mazowsza Siemowit III, książę świdnicki Bolko i książę 

opolski Władysław. Wśród przybyłych do Krakowa gości 

znajdowali się prawdopodobnie również książę pomorsko-

szczeciński Bogusław V i jego syn Kazko oraz margrabia 

brandenburski Otto. 

W tradycji polskiej — zanotowanej przez Jana Długosza 

— kongres krakowski utrwalił się słynną ucztą u rajcy 

miejskiego Mikołaja Wierzynka. W rzeczywistości było to 

przyjęcie, wydane przez władze miejskie Krakowa dla osób 

biorących udział w kongresie. Długosz pisze też — może 

z pewną przesadą, właściwą opowieściom obrosłym już 

legendą — o niezwykłej hojności króla Kazimierza i prze­

pychu, z jakim władca Polski przyjmował swych gości. 

„Królom — pisze Długosz — wyznaczono specjalne miesz­

kania i sypialnie na zamku krakowskim, przybrane wspa­

niale purpurą, kobiercami, złotem, szkarłatem i szlachet­

nymi kamieniami. Pozostałym książętom, panom i ich 

służbie przydzielono znakomite gospody zaopatrzone ob­

ficie we wszystko, co służy potrzebie i wygodzie"

24

. Urzą­

dzono też turniej rycerski, w którym król Piotr — podobnie 

jak w Pradze — został zwycięzcą, ponieważ był „nąjbieg-

lejszy we władaniu bronią". Był to pierwszy znany nam 

turniej rycerski urządzony w Krakowie, zapewne na dzie­

dzińcu zamkowym na Wawelu. 

Jednakże w sprawie najważniejszej dla króla Cypru — 

kwestii krucjaty, osiągnął on niewiele. Tylko król Węgier, 

zainteresowany zresztą żywo ziemiami bałkańskimi i eks­

pansją w tym kierunku, przyrzekł pomoc militarną i finan­

sową oraz osobisty udział w krucjacie. Inni władcy — 

w tym również Kazimierz Wielki — obiecywali mało 

konkretne poparcie dla planu zorganizowania krucjaty. Na 

24

 Jana Długosza Roczniki, czyli Kroniki Sławnego Królestwa Pol­

skiego,

 ks. IX, Warszawa 1975, s. 403. 

31 

takich zresztą obietnicach zakończyła się cała europejska 

podróż króla Piotra I. Ideę krucjaty każdy z władców 

chrześcijańskich popierał, ale konkretnej pomocy król 

Cypru nie uzyskał. 

Zdany prawie wyłącznie na własne siły Piotr I zdecydo­

wał się jednak wyruszyć na wyprawę przeciw wyznawcom 

islamu. Przyłączyło się do niego trochę rycerzy francuskich, 

angielskich, niemieckich i włoskich. W sumie armia króla 

cypryjskiego liczyła około 10000 ludzi, wśród których było 

około 1000 ciężkozbrojnych rycerzy. Wyprawie towarzyszył 

legat papieski Piotr Thomas. Skierowała się ona do Egiptu. 

Po krótkim oblężeniu krzyżowcy zdobyli Aleksandrię, 

miasto portowe, bronione przez niewielki garnizon arabski. 

Trzy dni trwał rabunek miasta; nie oszczędzono nawet 

dzielnicy chrześcijańskiej. Potem, na wieść o zbliżaniu się 

nadciągającej z Kairu dużej, rzekomo 100-tysięcznej armii 

sułtana egipskiego, krzyżowcy opuścili Aleksandrię i wrócili 

na Cypr. Tak zakończyła się krucjata króla Piotra I. 

Wieść o zdobyciu na Saracenach Aleksandrii przy­

wróciła w Europie wiarę w skuteczność wypraw krzy­

żowych. Papież Urban V podjął plan nowej krucjaty 

antytureckiej. Zgodnie z nim król Węgier miał zaatakować 

Turków na lądzie, król Cypru zaś — od strony morza; 

liczono też na pomoc kupieckich republik włoskich 

i współdziałanie cesarza Bizancjum. Nie czekając na 

koniec wszystkich pertraktacji związanych z planowaną 

krucjatą, na wyprawę przeciw Turkom ruszył hrabia 

Sabaudii Amadeusz VI, kuzyn cesarza bizantyjskiego 

Jana V Paleologa

25

. Pod koniec czerwca 1366 roku 

wojska dowodzone przez Amadeusza opuściły Wenecję. 

Na 15 galerach płynęła mała armia, licząca od 1500 

do 1800 ludzi, składająca się z rycerzy francuskich i wło-

25

 Matką Jana V była Anna Sabaudzka, żona cesarza Andronika III 

Paleologa. Po śmierci męża w latach 1341—1347 sprawowała regencję, 

walcząc z Janem Kantakuzenem o zachowanie tronu dla syna. 

background image

32 

skich, kuszników i piechoty. Wyprawa ta była krótka, 

ale efektywna. 23 sierpnia krzyżowcy zdobyli Galipolis, 

które następnie zwrócili Bizancjum. Turcy byli już wó­

wczas silnie umocnieni w Tracji i utrata tego miasta 

nie stanowiła dla nich wielkiej szkody. Jednakże odbicie 

Galipolis było pierwszym wypadkiem odzyskania pod­

bitych przez Osmanów ziem, pierwszym i ostatnim tak 

spektakularnym sukcesem chrześcijan w walce z Turkami 

w XIV w. 

Po zdobyciu Galipolis Amadeusz Sabaudzki skierował 

swe wojska przeciw Bułgarom. Krzyżowcy zmusili ich do 

wydania Bizantyjczykom miast leżących na zachodnim 

brzegu Morza Czarnego z dwoma najważniejszymi: Mesem-

brią i Sozopolis. Spowodowali również uwolnienie cesarza 

Jana V, którego Bułgarzy zatrzymali, gdy wracał z Budy 

po rozmowach z królem węgierskim. Amadeusz skłonił 

swego kuzyna cesarza Jana V do odbycia podróży do 

Rzymu w celu połączenia unią Kościoła wschodniego 

z zachodnim i poddania się zwierzchności kościelnej papie­

ża. W październiku 1369 r. cesarz bizantyjski złożył w Rzy­

mie deklarację unii obu Kościołów i uroczyście przyjął 

wyznanie rzymskokatolickie. Wobec oporu duchowieństwa 

greckiego wydarzenie to nie przyniosło żadnej zmiany 

w stosunkach obu Kościołów. Konwersja nie dała też 

cesarzowi bizantyjskiemu spodziewanej pomocy militarnej 

krajów Zachodu. 

Próbę stworzenia ligi antytureckiej podjęli również 

chrześcijańscy władcy bałkańscy. Król Serbii Wukaszyn 

(1366—1371) ze swym bratem despotą (księciem) Janem 

Uglieszem, król Bośni Twertko (1353—1391), król Węgier 

Ludwik Andegaweński i hospodar wołoski Mircza utworzyli 

koalicję antyturecką i korzystając z tego, że Murad walczył 

w Anatolii, rozpoczęli działania zbrojne. Nie odważył się 

do nich przyłączyć Jan V Paleolog, który niedawno w Rzy­

mie zabiegał o pomoc przeciw Turkom. 

background image

Pieczęć majestatyczna Władysława Warneńczyka — postać króla w stro­

ju uroczystym na tronie, wokół herby ziem polskich i Wielkiego Księstwa 

Litewskiego 

Podpis króla Władysława pod dokumentem z 1442 r. 

background image

Pieczęć węgierska Władysława Warneńczyka — na tarczy: Orzeł polski, 

Pogoń litewska, herb Węgier (cztery belki) i podwójny krzyż 

Jagiellonów 

background image

Rycerz polski z 

połowy XV w. 

Rycerz polski z 

połowy XV w. 

Rycerz polski z 

pierwszej po­

łowy XV w. 

Rycerz w pełnej 

zbroi płytowej, 

XV w. 

background image

33 

Sprzymierzona armia chrześcijańska, licząca około 

60000 ludzi, 26 września 1371 r. dotarła nad Marice, koło 

Adrianopola. Tu napotkała część wojsk tureckich pozos­

tawionych w Rumelii. Według źródeł tureckich siły te 

wynosiły tylko 4000 żołnierzy. Jednakże Turkom udało się 

zaskoczyć wojska chrześcijańskie. Wykorzystując noc za­

atakowali oni obóz armii chrześcijańskiej. Przeraźliwe 

gwizdy flecistów tureckich i okrzyki „Allah akbar!" („Bóg 

jest wielki!") mieszały się z krzykami zabijanych żołnierzy 

chrześcijańskich i nawoływaniem ich dowódców, którzy 

bezskutecznie próbowali zorganizować opór. Klęska sprzy­

mierzonych wojsk chrześcijańskich była totalna. Król 

Wukaszyn i jego brat Ugliesz zginęli. 

W wyniku tego zwycięstwa Turcy zajęli Macedonię. 

Wielu lokalnych władców bałkańskich musiało uznać 

zwierzchnictwo tureckie i zobowiązać się do płacenia 

trybutu oraz dostarczania posiłków wojskowych. W 1379 r. 

podobny los spotkał Bizancjum. Płaciło ono roczny trybut 

w wysokości 30 000 sztuk złota i oddało do dyspozycji 

Murada korpus złożony z 12000 żołnierzy. Zwierzchnictwo 

tureckie uznała również Bułgaria, niegdyś potężny rywal 

cesarstwa bizantyjskiego. 

Nie był to jednak koniec zmagań z Turkami na Bał­

kanach. Książę Serbii Lazar (1371—1389), sprzymierzony 

z władcą Bośni, pobił w 1388 r. wojska tureckie pod 

Plocznik. Wykorzystał wówczas nieobecność Murada w Eu­

ropie, który z głównymi siłami tureckimi zajęty był w Ana-

tolii walką z emirem Karamanii. Murad jednak powrócił 

niebawem do Europy, by rozprawić się ze zjednoczonymi 

siłami Słowian bałkańskich. Do decydującej bitwy między 

Turkami a sprzymierzonymi z księciem serbskim wojskami 

chrześcijańskimi doszło 15 czerwca 1389 r., w dzień św. 

Wita, na Kosowym Polu w południowej Serbii. Siły obu 

walczących stron były znaczne, nie znamy jednak ich 

liczebności. Źródła podają rozbieżne, często bałamutne 

3 Warna 1444 

background image

34 

informacje na temat liczebności wojsk biorących udział 

w tej bitwie

26

. W armii chrześcijańskiej obok Serbów 

z księciem Lazarem i jego krewniakiem Wukiem Bran-

kowiczem znajdowali się Bośniacy, z królem Twertko, 

Wołosi z hospodarem Mircza, Albańczycy i Bułgarzy. 

Tylko cesarz bizantyjski Jan V nie przysłał swoich wojsk. 

Z wyjątkiem Greków cały Wschód chrześcijański reprezen­

towany był w tej bitwie. 

Armią turecką dowodził osobiście Murad. Towarzyszyli 

mu książę bułgarski Konstantyn i kilku książąt serbskich, 

rywali Lazara. Główne siły jednak stanowiły europejskie 

i anatolijskie wojska Osmanów, a wśród nich także oddziały 

emirów Anatolii. Przebieg bitwy nie jest dokładnie znany. 

Prawdopodobnie w pierwszej fazie zmagań bitewnych 

z większym powodzeniem walczyły wojska chrześcijańskie. 

W trakcie walki Murad został zabity (niektóre przekazy 

podają, że zamordowano go już po bitwie). Faktem jest, że 

energiczne działania Bajezida syna Murada, a może także 

jego brata Jakuba

21

 przyczyniły się ostatecznie do zwycięs­

twa Turków. Armia bałkańskich książąt chrześcijańskich 

poniosła całkowitą klęskę. Książę Lazar, wzięty do niewoli, 

został stracony, a razem z nim zamordowano wielu moż­

nych serbskich. Serbia przestała być państwem samodziel­

nym. Istniała wprawdzie jeszcze 50 lat (1389—1439), ale 

jedynie jako księstwo wasalne Turcji. Musiała składać 

roczną daninę, dostarczać posiłków wojskowych i zapewnić 

wojskom tureckim swobodę poruszania się po kraju. 

Bitwa na Kosowym Polu przetrwała w tradycji ludów 

bałkańskich jako największe wydarzenie w dziejach śred-

26

 Szerzej na ten temat zob.: M.  B r a u n , Kosovo. Die Schlacht auf 

dem Amselfeld in geschichtlicher und epischer Uberlieferung,

 Leipzig 1937; 

A. d' Avril, La Bataille de Kosovo — Rhapsodie Serbe, Paris 1968. 

27

 Bajezid kazał go udusić po zwycięstwie w bitwie na Kosowym 

Polu. Powodem tego zabójstwa była zapewne chęć usunięcia rywala do 

tronu. Jakub cieszył się bowiem dużą popularnością wśród tureckich 

żołnierzy. 

35 

niowiecznej Serbii. Żyła w pieśniach epickich i legendach. 

Informacji o niej nie zapisał jednak — rzecz zastanawiająca 

— nasz największy historyk wieków średnich Jan Długosz, 

który w swych Rocznikach pilnie notował echa wszystkich 

wielkich wydarzeń chrześcijańskiej Europy

28

. Klęska na 

Kosowym Polu złamała ostatnią próbę zorganizowania 

oporu przeciw ekspansji tureckiej na Bałkanach. Jedynym 

poważnym przeciwnikiem Turków na terenie południowo-

-wschodniej Europy były już tylko Węgry. Nie minęło 

nawet 40 lat odkąd Turcy zdobyli pierwszy stały punkt 

w Europie, a Osmanowie stali się władcami prawie całych 

Bałkanów. 

PRZEMIANY W ORGANIZACJI 

PAŃSTWA I ARMII OSMANÓW 

Za czasów Murada I stworzone przez Osmana państwo 

przekroczyło granice tureckiego emiratu małoazjatyckiego 

i stało się znaczną siłą polityczną, z którą liczono się 

w Europie. Emirat wojowniczych koczowników przekształ­

cił się w potęgę militarną. Słabość Bizancjum, anarchia 

panująca w chrześcijańskich państwach bałkańskich, dobra 

organizacja armii Osmanów i rola odgrywana przez tę armię 

w państwie tureckim — wszystko to zapewniło sukces 

podbojom, rozpoczętym przez Orchana i kontynuowanym 

przez Murada I. Za czasów Orchana i Murada I dokonały 

się również zmiany ustrojowe. Prymitywne państwo osmań­

skie, początkowo będące federacją plemion i rodów koczow­

niczych, zjednoczonych dla najazdów i rabunków, prze­

kształciło się w dobrze zorganizowaną i doskonale funkcjo-

nując4 monarchię. Cechą charakterystyczną tej monarchii 

28

 Jana Długosza Roczniki, czyli Kroniki Stawnego Królestwa Pol­

skiego

 (dalej cyt.: Jana Długosza Roczniki...), ks. X., Warszawa 1981, 

s. 230. 

background image

36 

było ścisłe powiązanie organizacji wojska ze strukturą 

państwa. U źródeł potęgi państwa Osmanów tkwiły przy­

czyny ekonomiczne i religijne. Zorganizowani przez Osma­

nów tureccy koczownicy dążyli do zdobycia łupów, osiąga­

nia korzyści ekonomicznych z podbijanych obszarów, 

pragnęli także rozszerzyć panowanie islamu. 

Kolejny władca osmański Bajezid I (1389—1402), który 

przyjął tytuł sułtana, próbował stworzyć scentralizowaną 

monarchię, rządzoną despotycznie. Próba ta z wielu przy­

czyn nie powiodła się. Pierwszy okres istnienia państwa 

Osmanów kończy się jego załamaniem, wielkim bezkróle­

wiem, tzw. interregnum (1402—1413). Wówczas to różne 

grupy i warstwy społeczeństwa walczyły o władzę, powo­

dując chaos i dezorganizację państwa. 

Jak napisał jeden z najlepszych znawców dawnej historii 

tureckiej Franz Babinger, państwo Osmanów było teokracją 

wojenną, w której organizacja wojska związana była ściśle 

ze strukturą państwa. Państwo to było własnością „rodu 

Osmana". Teoretycznie każdy kolejny władca sprawował 

w nim nieograniczoną władzę. Praktycznie władza jego 

była uzależniona od różnych czynników, w tym od lojalno­

ści i poparcia najbliższych współpracowników, wojska 

i gwardii przybocznej, szczególnie zaś oddziałów janczarów. 

Zawsze jednak władcą był męski potomek z linii Osmana. 

Przez ponad sześć wieków (do 1924 r.) istnienie państwa 

związane było ściśle z rządami jednej dynastii — Osmanów. 

W różnych państwach Europy i Bliskiego Wschodu dynastie 

panujące zmieniały się. W państwie tureckim było to 

niemożliwe. Przeciętna długość panowania w imnerium 

Osmanów wynosiła 17 lat

29

. Zapewniało to pewną stabiliza­

cję grupy rządzącej i dawało możliwość realizacji wytyczonej 

linii politycznej. 

Władzę po zmarłym sułtanie obejmował praktycznie 

29

 A. D. A1 d e r s o n, The Structure of the Ottoman Dynasty, 

London 1956, s. 4. 

37 

ten z synów, który był zręczniejszym politykiem i lepszym 

wodzem, a ponadto zyskał poparcie dworu (a więc elity 

rządzącej) i wojska. System sukcesji był zatem u Turków 

osmańskich pewnego rodzaju kompromisem między zasadą 

dziedziczenia tronu a elekcją. Zdarzało się, że nowy władca 

pozbywał się swoich rywali spośród członków rodu, pole­

cając ich zabić. Murad I na przykład był młodszy od 

dwóch swoich braci — Sulejmana i Ibrahima. Sulejman, 

jak wiemy, zginął jeszcze w czasie panowania swego ojca 

Orchana. Kiedy jednak Orchan zmarł, władzę po ojcu 

przejął właśnie Murad, który kazał stracić Ibrahima 

w 1360 r.

30

. Bajezid I był wprawdzie starszy od swego 

brata Jakuba, ale po objęciu władzy polecił go zabić. Stało 

się tak dlatego, że wodzowie niektórych plemion, ceniąc 

męstwo Jakuba, okrzyknęli go władcą. Murad II z kolei 

został wyznaczony na następcę przez swego ojca sułtana 

Mehmeda. Oślepił jednak trzech swoich braci, a czwartego 

rebelianta Mustafę kazał stracić w 1423 r. Wypadki takie 

nie były jednak częste w pierwszych 150 latach istnienia 

dynastii Osmanów

31

. Bratobójstwem posługiwali się władcy 

tureccy tylko w koniecznych sytuacjach

32

. Podobne wypa­

dki zdarzały się wówczas również w dynastiach europejs­

kich. Szczególnie częste były zabójstwa i okaleczenia rywali 

do korony w Bizancjum. 

Założyciel dynastii Osman był tylko przywódcą plemion 

tureckich i rodów, współdziałających lub zjednoczonych ze 

sobą dla dokonywania najazdów rabunkowych i podbijania 

30

 W 1365 r. Murad I rozkazał zabić syna Sulejmana, a w dwadzieścia 

lat później polecił zamordować własnego syna Saudżiego, który w poro­

zumieniu z księciem bizantyjskim Andronikiem Paleologiem zbuntował 

się przeciw ojcu. 

31

 Al  d e r son, op. cit., s. 25—29 i tabela na s. 30—31. 

32

 Metoda egzekucji była w takich wypadkach zawsze ta sama: 

uduszenie cięciwą łuku ze sznura jedwabnego. Śmierć taka uchodziła 

u Turków za honorową, zastrzeżoną dla osób wysoko urodzonych, 

a szczególnie członków rodu Osmana. ' 

background image

38 

sąsiednich ziem. Już jednak za czasów syna i następcy 

Osmana — Orchana, oraz jego wnuka — Murada I, 

ukształtowała się organizacja państwowa. Nadała ona 

luźnej dotąd federacji plemion i rodów koczowniczych lub 

półkoczowniczych cechy trwałości i stabilności. Te prze­

kształcenia dyktowało samo życie. Konieczne było przecież 

utworzenie i rozbudowanie systemu władzy i zarządzania, 

by utrzymać podbite ziemie we władaniu Osmanów i ściągać 

z ich mieszkańców daniny i podatki. Po przekroczeniu 

cieśnin i dokonaniu podbojów na Bałkanach Turcy musieli 

na terenie zdobytych państw ustanowić taką formę rządów, 

która by trwale związała je z władzą Osmanów. 

W okresie rządów Orchana powstają pierwsze urzędy 

centralne, a wśród nich urząd wielkiego wezyra. Jak wiemy, 

pierwszym wezyrem został brat Orchana Ala ed-Din. 

W późniejszych czasach, tj. w okresie od objęcia władzy 

przez Murada II do końca XV w., urząd wielkiego wezyra 

dzierżyli przedstawiciele możnego rodu anatolijskiego Czen-

derlich. Wezyr kierował administracją i był zastępcą sułtana 

we wszystkich sprawach z wyjątkiem tych, które dotyczyły 

religii. Oznaką jego urzędu był buńczuk o pięciu ogonach 

— relikt koczowniczej przeszłości tureckiej. Stopniowo 

powstawały również inne urzędy centralne, wśród których 

ważne miejsce zajmował defterdar, kierujący finansami 

państwa i aparatem podatkowym. Kierownikiem kancelarii 

sułtana był niszandży, który wraz z podległymi mu urzęd­

nikami przygotowywał pisemne rozporządzenia i dokumen­

ty sułtańskie, kreślił też na nich tugrę — ozdobne inicjały 

sułtańskie. Najwyżsi dostojnicy państwowi tworzyli Radę 

Koronną, tzw. diwan. Organizacja państwa osmańskiego, 

utworzona przez Orchana i Murada I, a rozbudowana 

przez ich następców w XV w., była w rzeczywistości oparta 

na prostym systemie administracji i podległości. Miała ona 

zapewnić jedność i trwałość panowania osmańskiego oraz 

umożliwić skupienie pełni władzy w rękach sułtana. 

39 

Mimo zmian, dokonujących się w okresie rządów 

pierwszych kilku władców osmańskich, pozostało jeszcze 

długo u Turków wiele tradycji koczowniczych. W skład armii 

tureckiej wchodziły na przykład nieregularne grupy lekko-

zbrojnej jazdy, tzw. akyndżych — zagończyków, które 

stanowiły wyraźną pozostałość plemienno-koczowniczej 

organizacji sił zbrojnych. Hiszpański podróżnik Pero Tafur, 

który w latach 1435—1439 oglądał podbite przez Turków 

ziemie bałkańskie, notuje jeszcze inne pozostałości koczowni­

czego trybu życia. Pisze on, że sułtan Murad II pędził życie ze 

swoim „ludem" w szczerym polu. Turcy mieszkali w namio­

tach nie tylko latem, ale również zimą. Leżące w pobliżu tych 

obozowisk miasta sułtan ze swą świtą odwiedzał tylko od 

czasu do czasu, by przyjąć w nich posłów, rozstrzygnąć 

sprawy sądowe lub wykąpać się w łaźni

33

. Na marginesie 

warto zauważyć, że hiszpański podróżnik zanotował to, co 

wydawało mu się u Turków osobliwe. Nie zwrócił więc uwagi 

na istniejące już wówczas na Bałkanach osadnictwo tureckie. 

Początkowo armia Osmanów składała się z tureckich 

jeźdźców, zbrojnych w łuki i włócznie. Żołnierze ci, zor­

ganizowani w rody lub plemiona, walczyli pod rozkazami 

dowódców wojskowych, będących jednocześnie przywód­

cami religijnymi. Owi lekkozbrojni jeźdźcy to właśnie 

akyndży — zagończycy, których działania militarne pole­

gały na łupieskich wyprawach i obronie granic. Te nieregu­

larne, mało zdyscyplinowane grupy wojowników nie nad­

awały się jednak do prowadzenia planowych działań wojen­

nych i obsadzania zdobytych terytoriów. Dlatego już 

Orchan rozpoczął organizowanie stałych oddziałów wojs­

kowych. Tę wielką reformę armii osmańskiej, mającą 

zasadnicze znaczenie dla rozwoju państwa, dokończył jego 

syn i następca Murad I. 

Pierwszym krokiem na drodze reformowania armii, 

33

  W e r n e r , op. cit., s. 153. 

background image

40 

a jednocześnie momentem rozpoczęcia osiadłego życia przez 

część ludności tureckiej, było wprowadzenie systemu lenn 

wojskowych, zwanych timar. System ten — przypominający 

bizantyjskie lenna wojskowe — zaczął kształtować się już 

za czasów Orchana, a rozbudował go i utwierdził Murad I. 

Lenna wojskowe były zwykle niewielkimi posiadłościami, 

które zapewnić miały utrzymanie zasłużonym żołnierzom 

jazdy tureckiej, czyli sipahiom

34

. Sipahiowie mieli obowią­

zek przebywać w swym lennie. Nie gospodarowali jednak 

sami, lecz ściągali od chłopów zamieszkujących obszar 

danego timaru podatki pieniężne i daniny. Co najmniej do 

połowy XV w. owe lenna wojskowe nie były dziedziczne. 

Syn mógł objąć timar po ojcu tylko stając się żołnierzem 

i wyróżniając się dzielnością w walce. 

Sipahi na każde wezwanie sułtana lub jego namiestnika 

musiał stawić się zbrojnie (konno) pod chorągwią swego 

sandżakbeja, który był dowódcą wojskowym i jednocześnie 

zarządcą okręgu. Zależnie od wielkości timaru sipahi 

zobowiązany był do ruszenia w pole z dwoma lub trzema 

jeźdźcami—pancernymi, których wybierał spośród swoich 

ludzi. Dzięki temu systemowi militarnemu władcy osmańscy 

mieli zawsze do swej dyspozycji gotowe do walki i bitne 

oddziały wojskowe. 

Sipahiowie byli jednak nie tylko żołnierzami regularnej 

armii osmańskiej. Spełniali oni również różne funkcje 

w administracji lokalnej. Dbali o zagospodarowanie i upra­

wę ziemi, o warunki pracy kupców i rzemieślników — 

a wszystko po to, by móc zebrać do skarbu sułtana 

nałożone na ludność podatki. Ponadto do zadań sipahiów 

należało utrzymywanie porządku i bezpieczeństwa na 

terenie danego timaru. Można zatem widzieć w nich nową 

warstwę społeczną, wyrastającą ponad tradycyjny system 

plemienno-koczowniczy Turków. Sipahiowie tworzyli war-

34

 Tureckie słowo „sipahi" — kawalerzysta, pochodziło od perskiego 

„spahi" — żołnierz konny. 

41 

stwę rycerstwa służebnego, ściśle związaną z władzą cent­

ralną. Ernst Werner twierdzi, że byli oni zaczątkiem systemu 

feudalnego w państwie Turków osmańskich. 

Podobnie jak sipahiowie również dowódcy chorągwi — 

sandżakbejowie, byli jednocześnie naczelnikami swego 

okręgu (sandżaku)

35

. Oznaką ich władzy był buńczuk 

o jednym ogonie. Sandżakbejowie nie tylko dowodzili 

wojskami danego sandżaku, ale także czuwali nad bez­

pieczeństwem publicznym w podległym sobie okręgu. Pil­

nowali nadto regularnego wpłacania podatków do skarbu 

sułtana. 

Kiedy Osmanowie podbili dużą część Bałkanów, po­

dzielono państwo na dwie części: Anatolie i Rumelię. 

Władzę wojskową i cywilną nad każdą z tych prowincji 

sprawował namiestnik, zwany bejlerbejem, tj. bejem bejów. 

Oznaką jego władzy był buńczuk o dwóch ogonach. Jak 

więc widzimy, organizacja wojska na wszystkich szczeblach 

była ściśle związana ze strukturą państwa osmańskiego. 

Drugą grupą wojsk stałych w armii Osmanów był 

korpus piechoty — słynni janczarzy

36

. Razem z jazdą 

sipahiów stanowili oni podstawową siłę militarną armii 

osmańskiej. Janczarzy rekrutowali się z młodych chłopców 

wziętych do niewoli lub odebranych rodzinom chrześcijań­

skim. Chłopcy ci byli wychowywani w szczególny sposób. 

Przygotowywano ich do zadań wojskowych, ćwiczono na 

sprawnych, doskonale wyćwiczonych żołnierzy. Przede 

wszystkim jednak zabijano w nich pamięć o rodzinie 

i dawnej ojczyźnie, wpajając im fanatyzm religijny oraz 

bezgraniczne przywiązanie do sułtana. Oddziały janczarów 

należały do „niewolników dworu i sułtana". Najlepsi z nich 

tworzyli gwardię przyboczną sułtana, która istniała zapewne 

już za czasów Orchana. 

35

 Słowo „sandżak" oznaczało chorągiew — oddział wojskowy 

i jednocześnie okręg administracyjny. 

36

 Słowo , janczarzy" — (jeni czeri) oznacza dosłownie nowe wojsko. 

background image

42 

Stare kroniki osmańskie

 relacjonują sposób rekrutacji 

młodych jeńców wojennych do gwardii niewolniczej w cza­

sach Murada I: „Wybierali młodych chłopców spośród 

jeńców. Łączyli ich w piątki ...i wysyłali do dworu. Stamtąd 

rozsyłano tych młodych chłopców po prowincjach do 

Turków, by nauczyli się języka, i posyłali ich do Anatolii. 

Turcy używali tych chłopców do prac w polu czas jakiś, aż 

nauczyli się mówić po turecku. Potem, po kilku latach, 

ściągano ich z powrotem na dwór i robiono z nich 

janczarów, i nazywano ich nowym wojskiem"

37

Arcybiskup Tesalonik, Izydor Glabas, który w 1395 r. 

odbył podróż do Anatolii, by wykupić jeńców pochodzą­

cych z jego diecezji z niewoli tureckiej, pisze o przymuso­

wym poborze chłopców z rodzin chrześcijańskich. Przed­

stawia on wielkie nieszczęście rodziców, którzy w ten 

sposób tracili swe dzieci, i opisuje cierpienia, jakie je 

czekały

38

Opisany przez Izydora z Tesalonik pobór chłopców byl 

swego rodzaju daniną, pobieraną regularnie od chrześ­

cijańskich poddanych tureckich. Chłopców tych, wyrwa­

nych z ich etnicznego, religijnego i kulturowego otoczenia, 

wychowywano w środowisku tureckim. Wcielano ich póź­

niej nie tylko do oddziałów wojskowych, ale używano też 

do służby państwowej, powierzając im różne funkcje na 

dworze sułtańskim. Ludzie ci, będący niewolnikami sułtana 

lub wyzwoleńcami, często wchodzili w skład warstwy 

rządzącej państwem Osmanów

39

. Owa regularna branka 

chłopców (zwana dewszirme) była dotkliwą daniną krwi 

ściąganą z podbitych krajów chrześcijańskich. Zabierano 

17

 F. G i e s e, Die altosmanischen anonyijien Chroniken, Teil II, w: 

Abhandlungen fur Kunde des Morgenlandes,

 17/1925/28, s. 32. 

38

 S. V r o n i s, hidor Glabas and the Turkish Devshirme. „Speculum" 

31/1956/, s. 438. 

39

 Problem ten został gruntownie przedstawiony w książce B. D. 

P a p o u l i a , Ursprung und Wesen der „Knabenlese" im Osmanischen 

Reich,

 Munchen 1963. 

43 

w ten sposób Słowianom bałkańskim i Albańczykom — 

rzadziej Rumunom — część męskiego potomstwa. Dzięki 

poborowi chłopców Turcy wzmacniali swój potencjał mili­

tarny i jednocześnie osłabiali podbite ludy chrześcijańskie

40

Oddziały janczarów tworzone były już w czasach Or-

chana i Murada I. Kolejny władca Bajezid I (1389—1402) 

rozbudował oddziały janczarów i rozwinął system poboru 

chłopców chrześcijańskich. Oddziały janczarów nie były 

liczne, ale za to świetnie wyszkolone, dobrze zorganizowane 

i zdyscyplinowane. Za czasów Murada II (1421—1451) 

liczba janczarów nie przekraczała 3000 ludzi, a pod koniec 

XV w. wynosiła 10000 ludzi. W okresie kiedy armie 

europejskie składały się z niezdyscyplinowanego rycerstwa 

i ciągle skorych do buntu oddziałów zaciężnych, korpus 

janczarów — choć nieliczny — stanowił prawdziwą siłę. 

Janczarzy służyli ponadto władcom osmańskim do prze-, 

kształcania systemu państwowego i budowy silnej, scent­

ralizowanej monarchii. Pozbawieni więzi rodowych, ple­

miennych, etnicznych i narodowych stanowili oni przeciw­

wagę dla tradycyjnego, plemiennego systemu militarnego 

i państwowego Turków osmańskich. 

Europejczycy poświęcali wiele uwagi korpusowi jan­

czarów, uważając go słusznie za główną siłę sułtana. Ci 

bezżenni żołnierze, pozbawieni rodzin, żyli w trwałych 

wspólnotach, które były oddziałami wojskowymi. Otrzy­

mywali dobry żołd i wyżywienie. Obowiązywała ich surowa 

dyscyplina i bezgraniczne posłuszeństwo dowódcom. Zaj­

mowali się jedynie rzemiosłem wojennym i byli wysokiej 

klasy profesjonalistami. Cechowała ich bojowa postawa, 

solidarność grupowa i posłuszeństwo wobec nakazów 

islamu. Górowali zwykle nad swymi przeciwnikami nie 

40

 H. K i s s 1 i n g, Die Turkenfrage ais europdisches Problem, 

„Siidostdeutsches Archiv" 7/1964/, s. 46—47; G. G o 11 n e r, Turcica. Die 

Turkenfrage in der óffentlichen Meinung Europas im 16. Jahrhundert, 

Bucuresti—Baden-Baden 1978, t. III, s. 282. 

background image

44 

tylko wyszkoleniem i bojowością, ale również zdyscyp­

linowaniem. Bernardo Navagero pisał w 1553 r., że „siła 

ich (tj. janczarów) rodzi się z jedności i dyscypliny wojs­

kowej". Ambasador wenecki Marcantonio Barbaro nato­

miast porównywał w 1575 r. janczarów do legionów 

rzymskich i określał ich korpus jako główną siłę wojska 

tureckiego. Jak pisał Barbaro, janczarzy, których nazywano 

„synami Wielkiego Pana" (tj. sułtana), tworzyli najsilniejszą 

podporę tronu i gotowi byli ryzykować swe życie dla 

wielkości i sławy sułtana

41

Główne oparcie władców osmańskich stanowiło rycers­

two służebne (sipahiowie) i janczarzy. Poza tym Osmanowie 

wciągnęli do współpracy grupę tureckich wodzów plemien­

nych z Anatolii i pewną liczbę renegatów chrześcijańskich. 

Ludzie ci tworzyli grupę najwyższych dowódców wojs­

kowych i stanowili najbliższe otoczenie sułtana. Byli oni 

zainteresowani sukcesami władców osmańskich, albowiem 

dzięki podbojom otrzymywali nadania dużych obszarów 

ziemi. Z takich rodów, jak: Czenderli, Turachan, Evrenos, 

Michaił, Malkocz i innych, tworzyła się nowa arystokracja 

turecka, która czuła się związana interesami bardziej 

z państwem osmańskim niż ze swym plemieniem

42

Częścią systemu stworzonego przez Turków osmańskich 

były również państwa wasalne. Istniały one zarówno 

w Anatolii, jak i na Bałkanach. Jak wiemy, Osmanowie 

zmusili wielu władców chrześcijańskich, w tym również 

cesarzy bizantyjskich, do uznania swej zwierzchności, 

płacenia trybutu i dostarczania posiłków wojskowych. 

W ten sposób siły militarne państwa Osmanów były 

wspierane przez oddziały pomocnicze anatolijskich i bał­

kańskich wasali. 

W XIV i XV w. armia Turków osmańskich składała się 

41

  G ó l l n e r , op. cii., s.284. 

42

 Rody Michaił, Evrenos i Malkocz były nietureckiego pochodzenia. 

Ich założyciele byli prawdopodobnie Grekami, którzy przeszli na islam. 

45 

z kilku rodzajów wojska. Podstawą tej armii były oddziały 

regularne sipahiów i janczarów. Bronią sipahiów były łuki, 

długie lance malowane często na zielono, jatagany i buz­

dygany. Mieli oni także nieduże okrągłe tarcze, a ponadto 

nosili często kolczugi lub skórzane kaftany z naszywanymi 

blaszkami. Natomiast jedyną bronią janczarów były długie 

łuki i szable. Broń palna w korpusie janczarów zaczęła się 

upowszechniać dopiero w XVI w. Janczarzy posługiwali się 

łukiem po mistrzowsku. Ćwiczyli się zresztą ciągle w strze­

laniu — podobnie jak łucznicy angielscy w XIV w. Szyb-

kostrzelność i siła rażenia łuków tureckich zadziwiała 

Europejczyków. Według różnych relacji strzały tureckie 

spadały na wojska chrześcijańskie jak grad, przebijały 

tarcze a nawet pancerze. Czasem na polu bitwy towarzy­

szyły oddziałom janczarskim formacje nieregularnej pie­

choty (azabów). Żołnierze z tych formacji długimi pikami 

bronili tureckich łuczników przed atakami nieprzyjacielskiej 

jazdy. Najczęściej jednak w takich wypadkach janczarzy 

radzili sobie sami. Impet jazdy rycerskiej powstrzymywali 

palisadą z ostrych kołków, raniących konie, lub wykopa­

nymi szybko rowami. Chroniąc się w razie potrzeby za 

takimi przeszkodami razili strzałami konie i ludzi, a w bez­

pośrednim starciu walczyli szablami. 

Oddziały janczarów walczyły w obronie. Działania 

ofensywne na polu bitwy pozostawiały sipahiom i jeździe 

nieregularnej. Sipahiowie i janczarzy mieli nie tylko świetnie 

opanowane rzemiosło wojenne, ale byli także zdyscyp­

linowani i karni zarówno w obozie, jak i na polu bitwy. 

Dzięki takim walorom wojskowym obie te formacje stano­

wiły główną siłę armii tureckiej i często decydowały o jej 

zwycięstwach. 

Obok wojsk regularnych w skład armii osmańskiej 

wchodziły oddziały nieregularnej piechoty i jazdy. Oddziały 

nieregularnej piechoty (azabowie) rekrutowały się z pod­

danych państwa tureckiego, którzy na czas służby wojs-

background image

46 

kowej zwalniani byli od podatków. Oddziałów tych używa­

no zarówno do walki, jak i różnych prac pomocniczych: 

pilnowania taborów, kopania rowów i sypania szańców. 

Większe znaczenie bojowe miała nieregularna jazda —od­

działy akyndżych. Byli to zagończycy, którzy nie otrzymy­

wali żadnego żołdu. Utrzymywali się oni z rabunku i wal­

czyli dla zdobycia łupów. Konstanty z Ostrowicy w swoich 

Pamiętnikach janczara

 pisze o akyndżych, że „wszystko 

połapią, pobiorą, zamordują i skażą (zniszczą) tak, że za 

wiele lat tam kur śpiewać nie będzie". Oddziałami akyn­

dżych dowodzili dziedzicznie członkowie rodu Michaił. 

Oddziały nieregularnej jazdy skutecznie wspierały w wal­

ce sipahiów. Dzięki swej szybkości i ruchliwości, umiejęt­

ności błyskawicznego przegrupowywania się i przystoso­

waniu do działań w trudnych warunkach terenowych ci 

tureccy zagończycy zadawali duże straty wojskom chrześ­

cijańskim, zwłaszcza ciężkozbrojnej jeździe rycerskiej. Wa­

lory bojowe akyndżych i różnice między nimi a ciężką 

jazdą rycerską trafnie scharakteryzował Konstanty z Ost­

rowicy. „Abociem Turcy — czytamy w Pamiętnikach 

janczara

 — takiem rządem wiele naprzód mają. Jeśli ji 

gonisz, tedyć uciecze, a jeśli cię on goni, tedy mu nie 

ujdziesz. Turcy i konie ich dla wielkiej lekkości zawżdy 

prędcy są, a my zawżdy przez ciężkie konie i obciążenie 

zbroje jestechmy leniwi (tj. ociężali). Abociem wiele na 

głowie mając, duch trudny masz, a k temu nie słyszysz 

i wszędy dobrze nie widzisz, rękoma też i sam sobą dla 

ciężkości zbroje nie władniesz..."

43

W działaniach wojennych armii tureckiej brały także 

udział pomocnicze oddziały chrześcijańskich wasali Osma­

nów. Były to różne formacje: ciężkozbrojna jazda rycerska, 

lekka konnica i piechota. Powiększały one siłę wojsk 

tureckich, choć zwykle ich rola w bitwach była nieduża. 

43

 Pamiętniki janczara...,

 s. 141. 

47 

Europejczycy długo nie mieli dokładnych informacji na 

temat składu i liczebności armii tureckiej. Spośród tych, 

którzy pisali na temat wojsk osmańskich, tylko nieliczni 

nie popełniali pomyłek. Należał do nich Francesco Filelfo, 

uczony humanista i wróg Turków, dobry znawca stosunków 

panujących w państwie osmańskim. W 1451 r. pisał on do 

króla francuskiego Karola VII, że wypędzenie Osmanów 

z Europy i odzyskanie „miejsc świętych" nie jest takie 

trudne. Potrzeba tylko do tego pieniędzy i doświadczonych 

żołnierzy, siły militarne wroga bowiem składają się z różno­

rakich wojsk, liczących najwyżej 60 000 ludzi

44

. Przeważała 

jednak opinia o niezwyciężoności armii tureckiej i jej 

ogromnej liczebności. Pod koniec XIV w. jeden z kronikarzy 

francuskich zanotował, że króla węgierskiego zaatakowała 

armia turecka o sile 500000 ludzi, inny kronikarz zaś 

twierdził, że w bitwie pod Nikopolis (1396 r.) walczyły 

wojska osmańskie liczące 400000 żołnierzy

45

. Ten mit 

o sile wojsk tureckich panował w opinii europejskiej XV 

i XVI w. W 1459 r., a więc już po zdobyciu Konstan­

tynopola, kardynał Scarampo oświadczył w Mantui: „Woj­

ska Turków są niezwyciężone, usiłowanie pokonania ich 

zaś — bezsensowne"

46

Tymczasem o sukcesach bałkańskich podbojów turec­

kich i zwycięstwach Osmanów nie decydowała liczebna 

przewaga ich wojsk czy jakaś mityczna siła Turków. 

Wynikały one z lepszej organizacji wojska, wprowadzenia 

stałych oddziałów regularnych, przestrzegania dyscypliny 

przez żołnierzy tureckich i bardziej kompetentnego dowo­

dzenia armią. Przede wszystkim jednak o sukcesach Turków 

w Europie decydowały słabość i rozbicie polityczne państw 

44

  G o l i n ę r , op. cit.,s. 279. 

45

 F. Lot, L'Art militaire et les armees au moyen age, t. II, Paris 

1946, s. 218; H.  D e l b r i i c k , Geschichte der Kriegskunst, Berlin 1907, t. 

III, s. 495. 

46

  G ó l l n e r , op. cit., s. 279. 

background image

4K 

bałkańskich, głębokie różnice i antagonizmy narodowoś­

ciowe i religijne, które nie pozwalały na połączenie sił 

w walce z Turkami. „Wszędzie w Europie —pisał Franz 

Babinger — gdzie armia sułtana zdobywała nowe obszary, 

stykali się zwycięzcy z ludnością rozdartą, skłóconą we­

wnętrznie wskutek ostrych antagonizmów narodowościo­

wych i mrocznych namiętności religijnych... Grek jeszcze 

okrutniej nienawidził Serba niż Turka, a dla prawowiernego 

syna Kościoła wschodniego jeszcze bardziej gorszący niż 

widok muzułmanina modlącego się twarzą zwróconą ku 

Mekce był ołtarz łacinników, w którym Chrystus rozpięty 

jest, mając gwoździe wbite w nogi skrzyżowane, a nie 

wyprostowane jedna przy drugiej"

 47

PODBOJE SUŁTANA BAJEZIDA I 

Bajezid I (1389—1402) był synem Murada. Jego odwaga, 

gwałtowny temperament i szybkość prowadzonych przezeń 

operacji wojennych zyskały mu przydomek Błyskawica. 

Zwycięstwo na Kosowym Polu nad połączonymi siłami 

chrześcijańskimi sprawiło, że przed Bajezidem stanęły 

otworem całe Bałkany. Serbia, za cenę uznania zwierzch­

ności tureckiej i daleko idącej uległości, zachowała jeszcze 

własną dynastię. Jednakże syn poległego w bitwie Lazara 

Stefan Lazarowicz (1389—1427) został wasalem sułtana. 

W dowód uległości stawał z oddziałami serbskimi u boku 

Bajezida w toczonych przez Turków wojnach. Siostra 

Stefana Despina (Maria) została żoną Bajezida i znalazła 

się w haremie sułtańskim. 

Po zwycięstwie na Kosowym Polu podboje Bajezida 

objęły dalsze ziemie bałkańskie. Przede wszystkim wzrósł 

nacisk Osmanów na cesarstwo bizantyjskie. Bajezid, który 

47

  B a b i n g e r , op. cit., s. 441. 

49 

panował nad terenami leżącymi wokół Konstantynopola, 

począł ingerować w wewnętrzne sprawy cesarstwa. Przy 

poparciu sułtana w kwietniu 1390 r. zajął stolicę i zasiadł 

na tronie cesarskim Jan VII. Kiedy w kilka miesięcy 

później powrócił do Konstantynopola stary cesarz Jan V, 

Bajezid zmusił go do płacenia trybutu, dostarczania posił­

ków wojskowych i wysłania na dwór sułtański syna Manu­

ela, późniejszego cesarza. To właśnie Manuel, jako wasal 

sułtana, musiał pomagać wraz z oddziałami bizantyjskimi 

Bajezidowi w jego operacjach militarnych. Brał między 

innymi udział w zdobywaniu Filadelfii, ostatniego już 

miasta, jakie pozostało Bizancjum w Azji Mniejszej. Bajezid 

jednak przede wszystkim podbijał resztki bizantyjskich 

ziem na Bałkanach. W 1394 r. wojska osmańskie pod 

wodzą wielkiego dowódcy tureckiego Evrenos-beja naje­

chały bizantyjską prowincję Moreę, leżącą na Peloponezie, 

i zajęły kilka twierdz. 

Jednocześnie Turcy prowadzili podboje na północy. 

W 1393 r. duża armia wkroczyła do Bułgarii i dokonała 

ostatecznego podboju cesarstwa bułgarskiego. Po trzech 

miesiącach oblężenia została zdobyta stolica carów bułgar­

skich — Tyrnowo. Miasto bronione bohatersko przez 

Eutymiusza, ostatniego patriarchę Bułgarii, pisarza i myś­

liciela, zostało bezlitośnie ograbione przez zdobywców. 

Car Jan Szyszman, wzięty do niewoli, dwa lata później 

został przez Turków zabity. Patriarcha Eutymiusz, który 

cudem uniknął śmierci, zesłany do klasztoru zmarł 

w 1402 r. Najstarszy syn cara bułgarskiego, wzięty do 

niewoli, przyjął islam i w nagrodę został panem jednego 

z miast tureckich w Anatolii. Wkrótce pod władzą Turków 

znalazła się cała Bułgaria łącznie z podbitym w 1395 r. 

nadmorskim księstwem Dobrudży i zajętą rok później 

północno-zachodnią częścią kraju, tworzącą wówczas kró­

lestwo widyńskie. W ten sposób Bułgaria, podbita przez 

4 — Warna 1444 

background image

50 

Bajezida I, stała się prowincją turecką prawie na pięć 

stuleci. Granice państwa Osmanów sięgnęły Dunaju. 

Niedługo potem Turcy przekroczyli Dunaj. W 1395 r. 

armia Osmanów ruszyła przeciw hospodarowi Wołosz­

czyzny

48

 Mirczy Staremu, który korzystał z protekcji 

i pomocy potężnego w XIV w. królestwa Węgier. 17 maja 

1395 r. doszło do krwawej bitwy między wojskami sułtana 

i Mirczy na równinie zwanej Rowina. W armii sułtańskiej 

walczyli, wypełniając swe obowiązki wasalskie, książęta 

Serbii, a wśród nich Stefan Lazarowicz. Bitwa, jak się 

wydaje, nie przyniosła decydującego rozstrzygnięcia. Nie 

brak jednak głosów, że zwyciężył w niej Mircza

49

. Sułtan 

wycofał się za Dunaj, obsadzając przedtem swymi gar­

nizonami przeprawy na tej rzece. Zajął też leżącą na 

wybrzeżu czarnomorskim Dobrudzę, księstwo bułgarskie 

niedawno opanowane przez hospodara wołoskiego. Mircza 

zobowiązał się do płacenia Turkom trybutu, na znak swej 

uległości. 

Sukcesy tureckie zaniepokoiły poważnie Europę łacińs­

ką. Odżył plan krucjaty anty tureckiej. Ojej zorganizowanie 

zabiegał nowy król węgierski Zygmunt Luksemburski 

(1387—1437). Turcy bowiem, po zajęciu Bułgarii, zaczęli 

bezpośrednio zagrażać Węgrom. Krucjata miała ponadto 

pomóc Zygmuntowi w umocnieniu jego pozycji na Bał­

kanach, w tym zwierzchnictwa nad Chorwacją i Bośnią. 

Gdyby Zygmuntowi Luksemburskiemu udało się przy 

48

 W XIV i XV w. ludy Rumunii tworzyły dwa odrębne księstwa, 

czyli gospodarstwa. Na południu istniało hospodarstwo wołoskie, zwane 

przez Polaków także Besarabią (później Multanami); Węgrzy uważali się 

za zwierzchników tego księstwa. Na północy znajdowało się hospodarstwo 

mołdawskie, leżące nad dolnym Dniestrem i Prutem. Mołdawia politycznie, 

kościelnie (metropolia halicka) i gospodarczo była związana z Rusią 

i leżała w kręgu wpływów politycznych Polski. Od końca XIV w. 

hospodarowie Mołdawii byli lennikami Polski. 

49

 Dyskusje historyków poświęcone tej kwestii oraz spory na temat 

daty bitwy na Rowinie przedstawia G.  O s t r o g o r s k i (op. cit., s. 

429—430). 

51 

pomocy krzyżowców wyprzeć Turków z Europy, byłby to 

nie tylko wielki sukces militarny, ale również polityczny 

władcy węgierskiego. 

Sytuacja w Europie sprzyjała realizacji planów anty-

tureckich. Największy konflikt ówczesnej Europy — trwa­

jąca od pół wieku wojna francusko-angielska — wygasł 

wówczas na pewien czas. Rycerstwo francuskie gotowe 

było do nowej przygody wojennej. Bonifacy IX, jeden 

z dwóch sprawujących wówczas władzę w Kościele papieży, 

uznany przez Niemcy, Włochy, Anglię, Węgry i Polskę, 

ogłosił krucjatę, świętą wojnę przeciw nieprzyjaciołom 

Chrystusa. Apel papieża i wezwania króła węgierskiego 

zostały życzliwie przyjęte przez rycerstwo wielu krajów, 

zwłaszcza Francji i Burgundii. 

W lipcu 1396 r. do Budy, gdzie wyznaczono miejsce 

koncentracji krzyżowców, przybyły oddziały wojskowe 

z różnych krajów. Najliczniej stawili się Francuzi i Burgund-

czycy, którymi dowodził młody, 24-letni Jan hrabia de 

Nevers, syn księcia burgundzkiego Filipa Śmiałego. Byli 

wśród nich sławni i doświadczeni rycerze, tacy jak: Enguer-

rand de Coucy, admirał Jan de Vienne i Jan le Maingre 

zwany Boucicautem. Orszaki tych rycerzy wyglądały fas­

cynująco: błyszczące zbroje, barwne tarcze, sztandary 

i proporce obszyte złotem i srebrem, bogate rzędy końskie 

i kolorowe czapraki, zdobne herbami Francji i Burgundii. 

W sumie korpus francusko-burgundzki liczył około 1000 

rycerzy i giermków, a razem z piechotą, kusznikami, służbą, 

stajennymi, kucharzami i wszelaką czeladzią — do 2500 

ludzi. Obok wojska węgierskiego korpus ten stanowił 

główną siłę wyprawy antytureckiej. 

Do Budy przybyły także oddziały rycerstwa przypro­

wadzone przez książąt niemieckich, oddział Krzyżaków, 

stałych sprzymierzeńców Zygmunta Luksemburskiego, oraz 

czeskie i niemieckie wojska zaciężne. Znalazła się tutaj 

również niewielka grupa rycerstwa polskiego. Wielki mistrz 

background image

52 

joannitow, którzy mieli wówczas siedzibę na wyspie Rodos, 

przybył ze swymi rycerzami zakonnymi. Do armii krzyżow­

ców dołączył również hospodar Mircza z wojskami wołos­

kimi. Armia ta stanowiła zbieraninę różnorodnych od­

działów, pozbawionych jednolitego kierownictwa. Niezdys­

cyplinowane rycerstwo zachodniej Europy ruszało na tę 

wyprawę przeciw Turkom jak na turniej lub polowanie. 

Już Jan Długosz, który w swoich Rocznikach zamieścił 

obszerną relację o tej krucjacie, napisał słusznie: „Ale tak 

wielkiemu i dzielnemu wojsku brak było wodza i karności 

wojskowej. Nie odbywano też żadnych wspólnych narad. 

Ale i sam dowódca całego wojska, król węgierski Zygmunt, 

na którego wszyscy się oglądali, nie podejmował niczego, 

co by było pożyteczne dla takiego wojska; ale, ufając 

potędze tylu narodów i tylu oddziałów, do tego stopnia 

lekceważył wroga, że wierzył i głosił jawnie, że w żadnym 

miejscu ani w żadnym czasie Turcy nie mogą oprzeć się 

jego siłom zbrojnym"

50

Armia krzyżowców ruszyła wzdłuż Dunaju, którym 

płynęły statki z zaopatrzeniem. Przekroczyła tę rzekę 

u Żelaznej Bramy (przełom Dunaju przecinającego Kar­

paty) i posuwając się dalej jej prawym brzegiem dotarła 

w połowie września pod Nikopolis. To warowne miasto, 

zajęte przez Turków, leżało w ważnym strategicznie punkcie. 

Broniło ono drogi na Wołoszczyznę, ale także do Ad-

rianopola, europejskiej stolicy Osmanów. 

Bajezid zajęty był blokadą Konstantynopola, kiedy 

doniesiono mu o marszu wojsk chrześcijańskich. Szybko 

ruszył na północ i niespodziewanie dla krzyżowców zjawił 

się pod Nikopolis. Jak pisze Długosz — może z pewną 

przesadą — sułtan „zastał wojsko katolickie i króla Zyg­

munta rozproszone w całkowitym bezładzie i bez broni, 

błąkające się jak stado owiec". 

50

 Jana Długosza Roczniki...,

 ks. X, s. 274. 

53 

Relacje kronikarskie z dużą przesadą określały wielkość 

obu armii. Za nimi bezkrytycznie niejednokrotnie szli 

historycy nowożytni. Siły chrześcijańskie według różnych 

kronikarzy ówczesnych lub żyjących nieco później wynosiły 

od 30000 do 200000 żołnierzy. Natomiast armię turecką 

szacowali oni na 100000-^00000 ludzi. Są to liczby 

zupełnie fantastyczne. Według przekonujących wywodów 

generała Rosettiego ze względów techniczno-wojskowych, 

takich jak: długość kolumny marszowej, organizacja zaopat­

rzenia dla wojska, wielkość pola bitwy itp., armia chrześ­

cijańska liczyła od 9000 do 16 000 ludzi, turecka zaś — od 

10000 do 20000 ludzi. Hans Delbriick ocenia siły obu 

armii jeszcze niżej. Jego zdaniem wojska chrześcijańskie 

liczyły około 9000 — 10000 ludzi, armia Bajezida zaś — 

11000—12000 ludzi

51

Do bitwy między obu armiami doszło pod Nikopolis 

25 września 1396 r. Zakończyła się ona kompletną klęską 

chrześcijan. Armia krzyżowców została całkowicie rozbita 

przez Turków. Powodem tej klęski był brak koordynacji 

działań między wojskami węgierskimi a francusko-burgun-

dzkimi, niezdyscyplinowanie rycerstwa europejskiego i nie­

udolne dowodzenie. Turcy osiągnęli zwycięstwo nie tyle 

dzięki przewadze liczebnej swych wojsk, ile szybkości 

działań, lepszej taktyce, sprawniejszemu dowodzeniu i dys­

cyplinie wojskowej. Było to zwycięstwo regularnego wojska 

nad zbieraniną rycerzy, niezdolnych do prowadzenia sko­

ordynowanych działań militarnych, walczących pojedynczo 

i polegających tylko na swej osobistej dzielności. 

Wielu żołnierzy obu armii poległo w bitwie. Hospodar 

Mircza, widząc nieuchronną klęskę krzyżowców, wycofał 

51

 R. R o s e 11 i, The Battle of Nicopolis (1396), „Słavonic Review" 

15/1937/, s. 629—638;  D e l  b r u c k , op. cit., s. 492—493. O bitwie pod 

Nikopolis pisali też: G. K1 i n g, Die Schlachl bei Nikopolis im Jahre 1396, 

Berlin 1906; A. S.  A t i y a , The Crusade of Nicopolis, London 1934; 

J. Skrzypek, Bitwa pod Nikopolis /25 IX 1396/, „Przegląd Historyczno-

Wojskowy" t. 9/1936/. 

background image

54 

się ze swymi wojskami wołoskimi. Wielu chrześcijan, nie 

mając możliwości ucieczki, dostało się do niewoli. Ówczesne 

relacje europejskie wspominają, że Bajezid rozkazał zabić 

kilka tysięcy jeńców, by pomścić w ten sposób poległych 

w bitwie Turków. Jeśli tak było rzeczywiście, to ów akt 

barbarzyństwa miał zapewne zastraszyć chrześcijańskich 

wasali sułtana na Bałkanach. Część z nich, jak np. Stefan 

Lazarowicz, stojący na czele korpusu posiłkowego Serbów, 

brała udział w bitwie po stronie tureckiej. 

Za możnych rycerzy, wziętych do niewoli pod Nikopolis, 

Turcy otrzymali wysoki okup. Król francuski wykupił 

z niewoli młodego Jana hrabiego de Nevers (późniejszego 

księcia burgundzkiego Jana Nieustraszonego) i sławnego 

marszałka Boucicauta za 200 000 florenów. Admirał Jan de 

Vienne poległ w bitwie. Wódz krucjaty, król węgierski 

Zygmunt Luksemburski, razem z wielkim mistrzem joan-

nitów oraz grupą rycerzy niemieckich i węgierskich ratowali 

się ucieczką z pola bitwy. Dzięki okrętom stojącym na 

Dunaju Zygmunt dopłynął do Konstantynopola, a stąd 

drogą morską przez Adriatyk dotarł do kraju. 

Długosz pisze o losie niektórych rycerzy polskich, 

biorących udział w bitwie pod Nikopolis. „Z rycerzy 

polskich — wspomina autor Roczników — zginął bardzo 

dzielnie nastawiając piersi bohaterski mąż, kasztelan wy­

szogrodzki Sasin, ze swym najlepszym synem Rolandem. 

Ocaleli z orszaku króla Zygmunta rycerze Ścibor ze 

Ściborzyc herbu Ostoja i Tomasz Kalski herbu Róża. 

Rycerz z ziemi sieradzkiej Świętosław herbu Łada zwany 

Szczenię, kiedy nie mógł wsiąść na łódź, którą przeprawiał 

się król Zygmunt ze znaczniejszymi rycerzami, ponieważ 

go odepchnięto... ufając swej odwadze i sile fizycznej, tak 

jak był uzbrojony do walki, obciążony żelazem wskoczył 

w fale Dunaju i przepływając koryto Dunaju, w tym 

miejscu rwące i szerokie, uratował się."

52 

52

 Jana Długosza Roczniki...,

 ks. X, s. 275—276. 

55 

Wieść o klęsce pod Nikopolis sparaliżowała Europę. 

Pogrom ten dał początek przekonaniu o niezwyciężoności 

Turków

53

. Echa głoszonych wówczas w Europie opinii 

dotarły po prawie stu latach do Długosza, który napisał 

w Rocznikach: „Ta tak straszna klęska i tak sromotna 

hańba dodała zaiste — jak się zdaje — wiele sił i odwagi 

Turkom tak, że podniesieni dzięki temu na duchu stali się 

odważniej si i bardziej okrutni oraz nabrali śmiałości do 

wielkich czynów"

54

Klęska pod Nikopolis pogorszyła sytuację krajów bał­

kańskich, a przede wszystkim upadającego cesarstwa bizan­

tyjskiego. Turcy zajęli resztki Bułgarii — małe państewko 

Jana Stracimira ze stolicą w Widyniu. Dokonali nisz­

czycielskich najazdów na Wołoszczyznę, Węgry, Bośnię 

i Styrię. W 1397 r. Turcy zajęli na krótko Ateny, wtargnęli 

na Peloponez, splądrowali i spalili należące do Wenecji 

miasto Argos, pokonali wojska bizantyjskiego księcia 

Morei, spustoszyli półwysep i wycofali się z ogromnymi 

łupami i jeńcami, których sprzedali jako niewolników. 

Przede wszystkim jednak otaczali coraz ściślejszym pierś­

cieniem Konstantynopol. Cesarz Manuel II wzywał pomocy 

władców chrześcijańskich. Zwracał się o ratunek do wiel­

kiego księcia Moskwy Wasyla I i do papieża. Słał prośby 

o pomoc do doży Wenecji, do królów Francji, Anglii 

i Aragonu. Tylko Karol IV francuski wysłał niewielki 

korpus liczący około 1000 rycerzy, giermków i kuszników 

pod wodzą wykupionego z niewoli Boucicauta. Te skromne 

siły dotarły w czerwcu 1399 r. do Konstantynopola i doko­

nały serii wypadów na tureckie wybrzeże Anatolii. Nie 

mogły jednak — rzecz oczywista — zagrozić poważnie 

Osmanom i uwolnić Bizancjum od niebezpieczeństwa turec-

53

 Por. H. J. K i s s 1 i n g, Turkenfurcht und Tiirkenhoffnung im 15. 

md 16. Jahrhundert. Zur Geschichte eines „Komplexes",

 „Siidost-Fors-

chung" 23/1964/, s. 6. 

54

 Jana Długosza Roczniki...,

 ks. X, s. 276. 

background image

56 

kiego. Wreszcie cesarz Manuel II zdecydował się na podróż 

do Europy Zachodniej, by osobiście zabiegać o pomoc. 

W ciągu dwóch lat (1400—1402) ten światły i utalentowany 

władca wędrował ze swą świtą po Europie. Był uroczyście 

przyjmowany w Wenecji, Paryżu i Londynie, ale nie zyskał 

nic prócz pięknych obietnic. Jedyną korzyścią z tej podróży 

— i to odniesioną przez humanistów Europy Zachodniej 

— była możliwość nawiązania ściślejszych kontaktów ze 

światem kultury greckiej, bizantyjskiej. 

Kiedy cesarz Manuel II przebywał w Paryżu, odwlekając 

swój powrót do Konstantynopola —jakby w obawie przed 

ostateczną katastrofą, która go tam czekała — dotarła doń 

nieoczekiwana i zdumiewająca wiadomość. Oto sułtan 

Bajezid został pokonany przez wielkiego chana Mongołów 

Tamerlana w bitwie pod Ankarą, a siły militarne Osmanów 

uległy całkowitemu rozbiciu. 

UPADEK PAŃSTWA OSMANÓW 
I JEGO WSKRZESZENIE 

Tamerlan (Timur Lenk, czyli Timur Kulawy był Turkiem 

azjatyckim, ale w linii żeńskiej pochodził z wielkiego rodu 

mongolskiego Czyngis-chana. Pod koniec XIV w. utworzył 

on potężne państwo, które —jak to często bywało z wielki­

mi imperiami azjatyckimi — nie trwało długo i rozpadło się 

po śmierci Tamerlana. Państwo to obejmowało olbrzymie 

obszary od granic Chin i Zatoki Bengalskiej aż do Morza 

Śródziemnego. Wielu historyków sądzi, że Tamerlan był 

najpotężniejszym władcą mongolskim od czasów Czyngis-

-chana i jednym z największych, a zarazem najbardziej 

okrutnych i krwawych zdobywców w historii świata. „Kiedy 

Mongołowie Tamerlana — pisał Bizantyjczyk Dukas — 

opuszczali jedno miasto, by zdobyć drugie, pozostawiali 

taką pustkę i zgliszcza, że nie słyszało się tam ani szczekania 

57 

psa, ani świergotu ptaka, ani płaczu dziecka." Dążeniem 

Tamerlana była odbudowa olbrzymiego państwa Czyngis-

-chana i stworzenie światowego imperium islamskiego. 

Uważał się za wiernego wyznawcę Proroka, karał gńuśnych 

muzułmanów Iranu, Indii i Iraku. Dla ortodoksyjnych 

muzułmanów był jednak „władcą pogańskim", który łupił 

i zabijał wiernych, niszczył ich domy i meczety. 

Kiedy po zajęciu Gruzji, Armenii i Kurdystanu Tamer­

lan zbliżył się do granic państwa Osmanów, emirowie 

anatolijscy i ich krewni, pozbawieni władzy i posiadłości 

przez sułtanów osmańskich, schronili się pod opiekę chana 

Mongołów, prosząc go o pomoc i interwencję. Tamerlan 

skorzystał z tej okazji. Wkroczył do Anatolii i zajął silnie 

umocnione miasto Siwas. Miasto to — jak pisze jeden 

z bizantyjskich historyków — zostało przez Mongołów 

zupełnie ograbione, wszyscy mężczyźni zabici, a spędzone 

na jednym placu kobiety i dzieci stratowane końmi. To 

barbarzyńskie okrucieństwo Tamerlana było częścią mon­

golskiej taktyki wojennej. Chodziło o sterroryzowanie 

ludności, wywołanie masowej paniki w podbijanym kraju, 

złamanie oporu warownych miast i twierdz, które trudno 

było zdobywać koczowniczym wojskom mongolskim. 

Bajezid nie docenił potęgi militarnej Tamerlana. Od­

rzucił ultimatum chana Mongołów, który domagał się nie 

tylko zwrotu terytoriów zabranych Bizancjum (interesujący 

ślad działań dyplomacji cesarskiej na dworze mongolskim), 

ale także zażądał oddania anatolijskim emirom tureckim 

ich ziem oraz dostarczenia 2000 ładunków masła na 

wielbłądach i 2000 namiotów. Ponadto imię Tamerlana 

powinno być wymieniane w meczetach jako imię sułtana, 

a synowie Bajezida mieli zostać oddani do służby w namio­

cie chana

55

. Przyjęcie tych żądań równałoby się poddaniu 

" Tak relacjonuje to historyk bizantyjski z XV w. Laonikos 

Chalkondyles Historiarum demonstrationes, III, ed. E. Darkó, Budapest 

1922, t. I, s. 148—149. 

background image

58 

władzy Tamerlana. Nie mógł się na to zgodzić Bajezid. 

Losy Bajezida i jego państwa rozstrzygnęły się w bitwie 

pod Ankarą, rozegranej 28 lipca 1402 r. Po długiej i morder­

czej walce wojska Tamerlana — wzmocnione oddziałem słoni 

bojowych z Indii — rozgromiły całkowicie armię osmańską. 

W jej szeregach walczył silny oddział jazdy pancernej Serbów, 

pod dowództwem Stefana Lazarowicza, który sumiennie 

wypełniał swe obowiązki wasala tureckiego. Sułtan Bajezid 

i jego syn Musa dostali się do niewoli. Bajezid zmarł wkrótce 

(w marcu 1403 r.), a Musę niedługo potem Tamerlan uwolnił. 

Inny syn sułtana Mustafa zaginął w czasie bitwy. 

Tamerlan po wygranej bitwie i rozgromieniu Bajezida 

pozostał tylko kilka miesięcy w Anatolii. Wprowadził tu 

nowy porządek polityczny, a właściwie przywrócił dawny, 

wskrzeszając tureckie emiraty, podbite i wcielone do pańs­

twa Osmanów. Jednocześnie wojska Tamerlana plądrowały 

Anatolie, łupiły kraj, paliły miasta i wsie, burzyły meczety 

i szkoły muzułmańskie, brały tysiące ludzi w niewolę. 

Zdobyta została i ograbiona stara stolica osmańska, Brusa. 

Tutaj w ręce zwycięskiego chana wpadły kobiety z haremu 

sułtana. Wiosną 1405 r. Tamerlan opuścił Anatolie i wrócił 

do swej głównej stolicy, Samarkandy. Zmarł tu w 1405 r., 

w wieku 72 lat, po 36-letnim panowaniu, w czasie przygo­

towań do wyprawy mającej na celu podbój Chin. 

Dokonana przez Tamerlana w Azji Mniejszej przebu­

dowa polityczna nie oznaczała jeszcze końca dynastii 

i państwa Osmanów. Chan mongolski przywrócił tylko 

istniejące tu przed podbojem Osmanów emiraty i dynastie. 

Najpotężniejszym z nich stał się teraz emirat Karamanii, 

obejmujący około jednej trzeciej obszaru Anatolii. Tamerlan 

chciał w ten sposób utworzyć w Anatolii państwo, które 

mogłoby skutecznie przeszkodzić odrodzeniu się potęgi 

Osmanów. Zamysł ten okazał się trafny. Emir Karamanii 

długo jeszcze był najgroźniejszym rywalem Osmanów, 

potencjalnym sojusznikiem wszystkich ich wrogów. 

59 

Osmanowie zostali włączeni do utworzonego przez 

Tamerlana systemu politycznego. Najstarszy syn Bajezida 

Sulejman uznany został za władcę Rumelii i objął eu­

ropejską część dawnego państwa Osmanów. Inny syn 

Bajezida Isa rządził emiratem ze stolicą w Brusie. Kolejni 

synowie Bajezida Mehmed i Musa (uwolnieni przez Ta­

merlana) otrzymali również swoje emiraty w Anatolii. 

Synowie wielkiego Bajezida spadli do rzędu małych wła­

dców tureckich. 

Nastąpił okres w dziejach państwa Osmanów, który 

historycy nazywają „interregnum" — bezkrólewiem (1402— 

1413). Stosunki wewnętrzne w tym rozbitym i podzielonym 

państwie skomplikowały się wówczas bardzo. Trwały walki 

o władzę między synami Bajezida — Sulejmanem, Musą 

i Mehmedem. W czasie tych walk nie tylko tworzyły się 

rozmaite ugrupowania polityczne, ale także dochodziły do 

głosu i nabierały znaczenia różne grupy i siły społeczne. 

Sulejman władający Rumelią znalazł się w trudnej sytuacji. 

Musiał szukać porozumienia i układać się ze swymi chrześ­

cijańskimi wasalami. W 1403 r. zawarł traktat pokojowy 

z cesarstwem bizantyjskim, z księciem Serbii Stefanem 

Lazarowiczem, z Wenecją, Genuą i joannitami z Rodos. 

Kupił sobie ich neutralność za cenę ustępstw finansowych 

i terytorialnych. Bizancjum odzyskało wówczas Tesaloniki, 

ważny port i miasto w Macedonii, oraz niektóre terytoria 

nad Morzem Egejskim i Czarnym. Cesarz przestał również 

płacić trybut Turkom. Walki Sulejmana z bratem Musą 

zakończyły się zwycięstwem Musy w 1411 r. Musa jednak, 

reprezentujący dawne tradycje koczowniczo-wojenne Tur­

ków, po zwycięstwie nad Sulejmanem ogłosił się przywódcą 

ghazich (wojowników za wiarę) i rozpoczął na Bałkanach 

świętą wojnę z niewiernymi. Wówczas cesarz Manuel II 

i książę Serbii Stefan Lazarowicz poparli innego syna 

Bajezida Mehmeda. Przy pomocy Bizantyjczyków i Serbów, 

a także dzięki poparciu tureckiej arystokracji i rycerstwa 

background image

60 

służebnego (sipahiów) Mehmed pokonał w lipcu 1413 r. 

wojska swego brata Musy. Sam Musa zginął zasztyletowany 

przez niewolnika. W ten sposób zakończył się okres 

bezkrólewia. 

Mehmed I (1413—1421) ogłosił się sułtanem, ale jego 

sytuacja była trudna. Wiele europejskich nabytków Osma­

nów zostało utraconych. Uniezależniły się takie kraje 

wasalne, jak Serbia, Bośnia, Bułgaria i Wołoszczyzna. 

Mehmed odnowił przymierze pokojowe z cesarzem Ma­

nuelem II i dał mu dalsze tereny nad Morzem Czarnym, 

morzem Marmara i w Tesalii. Niepowodzeniem zakończyły 

się dwie operacje militarne sułtana: pierwsza prowadzona 

na Morzu Egejskim (1416 r.), druga skierowana przeciw 

Węgrom (1419 r.). Mehmed musiał także walczyć z opozycją 

wewnętrzną. Stłumił bunt pretendenta do tronu — po­

pieranego przez emirów Anatolii — który podawał się 

za Mustafę syna Bajezida, rzekomo ocalonego z pogromu 

pod Ankarą. Musiał także tłumić groźne powstanie ludowe 

o podłożu religijno-społecznym, które przerodziło się w woj­

nę domową (1415—1418). Rozniecili ją w Rumelii i Anatolii 

zwolennicy szejcha Bedr-ed-Dina. Domagali się oni wpro­

wadzenia równości społecznej wszystkich ludzi i wspólnoty 

wszelkiego mienia „oprócz żon". Wprowadzili też jed­

nakową dla wszystkich prostą odzież oraz wspólne posiłki 

i ogłosili zasadę równouprawnienia trzech religii mono­

teistycznych: islamu, chrześcijaństwa i judaizmu. Pod 

koniec 1418 r. powstańcy owi zostali ostatecznie roz­

gromieni

 56

W Europie, wśród współczesnych, Mehmed I miał 

opinię człowieka łagodnego, miłującego pokój. Rzeczywiś­

cie, cały wysiłek skierował on nie na ekspansję i podboje, 

ale na wewnętrzną konsolidację państwa, budowę twierdz 

wzdłuż granic i umocnienie swej pozycji w Azji Mniejszej. 

Werner, op. cit., s. 198—213. 

61 

Zmarł w Adrian opolu 26 maja 1421 r. na dyzenterię. Nie 

brak jednak opinii głoszących, że został otruty. 

Okres „interregnum", który nastąpił po klęsce Osma­

nów pod Ankarą, był najbardziej odpowiedni do podjęcia 

wielkiej akcji mającej na celu wyzwolenie Bałkanów. Jed­

nakże ani Bizancjum, ani inne państwa europejskie nie 

potrafiły i nie chciały połączyć swych sił po to, aby wyprzeć 

Turków z Europy. Stało się tak z kilku powodów. Już na 

początku XV w. tysiące Turków z rodzinami osiedliły się 

na Bałkanach, a najazd Mongołów na Anatolie powiększył 

jeszcze tę migrację. Około 1410 r. — jak pisze historyk 

bizantyjski Dukas — w Europie było więcej Turków niż 

w Anatolii. Całkowite wyparcie ich z Bałkanów stało się 

już wówczas właściwie nierealne. Podjęcie wspólnych dzia­

łań antytureckich uniemożliwiało nadto rozbicie polityczne 

Bałkanów oraz rywalizacja między poszczególnymi państ­

wami i rozbieżność ich interesów. 

Cesarz Manuel II skorzystał z osłabienia Osmanów, by 

powstrzymać upadek ekonomiczny cesarstwa bizantyjs­

kiego, zreorganizować i odbudować jego prowincje. Walki 

o tron w państwie Osmanów i pokojowa polityka Mehmeda 

sprawiły, że wśród Greków wytworzyła się niebezpieczna 

iluzja, iż zagrożenie tureckie należy już do przeszłości. 

Wenecjanie próbowali mieszać się w walki prowadzone 

na terenie państwa Osmanów pomiędzy pretendentami do 

tronu. Przede wszystkim jednak, korzystając z osłabienia 

Osmanów, umacniali swą morską potęgę i panowanie na 

wybrzeżach. W 1402 r. nabyli od króla węgierskiego wyspę 

Korfu za sumę 30000 złotych dukatów. W siedem lat 

później kupili za 100000 dukatów twierdzę i wyspę Zara 

oraz wyspę Pago na wybrzeżu dalmatyńskim, razem ze 

wszystkimi prawami korony węgierskiej do Dalmacji. Kiedy 

w 1416 r. Mehmed I podjął próbę zorganizowania operacji 

morskiej skierowanej przeciwko posiadłościom Wenecji 

w rejonie Morza Egejskiego, admirał Piętro Loredano 

background image

62 

rozbił i zatopił małą flotę turecką

57

. Wenecjanie uważali, 

że niebezpieczeństwo tureckie już minęło. Podobnie sądził 

książę Serbii Stefan Lazarowicz. Chronił własne ziemie, ale 

nie usiłował wyprzeć Turków z Europy. Miał nadzieję, że 

trwały pokój z sułtanem zapewni mu spokojne panowanie 

w Serbii. 

W innych krajach bałkańskich, jak np. w Bośni czy 

Bułgarii, walki wewnętrzne tak absorbowały uwagę i siły 

pretendentów do władzy, że nie przejmowali się oni zbytnio 

niebezpieczeństwem tureckim, które im wówczas nie za­

grażało. Na Węgrzech natomiast głównym problemem 

politycznym była walka magnatów przeciwstawiających się 

próbom wzmocnienia władzy królewskiej. Króla Zygmunta 

Luksemburskiego zresztą zajmowały coraz bardziej sprawy 

Europy Środkowej: konflikt krzyżacko-polski i kwestia 

czeska. Po śmierci króla Wacława, który zmarł w 1419 r., 

Zygmunt Luksemburski rozpoczął walkę o tron czeski, 

angażując w tę akcję węgierskie i niemieckie siły militarne 

i osłabiając w ten sposób front bałkański. Dopóki nie było 

bezpośredniego zagrożenia ekspansją Osmanów, nikt w Eu­

ropie realnie nie myślał o walce z nimi. 

ODRODZENIE SIĘ POTĘGI OSMANÓW 

Najstarszy syn Mehmeda Murad II (1421—1451) miał 

tylko 17 lat, gdy został sułtanem. Z upodobaniem nawią­

zywał on do dawnych tradycji tureckich. Kiedy wczesną 

wiosną 1423 r. gotował się do najazdu na Peloponez, jego 

wojska, obozujące na Przesmyku Korynckim, paliły przed 

57

 Wśród wziętych wówczas do niewoli marynarzy floty tureckiej 

było też 1100 Greków i Bułgarów. Wenecjanie nie puścili ich wolno, lecz 

potraktowali jako jeńców i wysłali w charakterze niewolników do prac 

rolnych na Krecie. F. T h i r i e t, Regestes des deliberations du Senat de 

Venis concernant la Romanie,

 Paris 1959, t. II, s. 145. 

63 

namiotami wielkie ogniska i śpiewały pieśni ku czci Allacha 

i bohaterów „co oznaczało —jak pisał kronikarz bizantyjski 

Laonikos Chalkokondyles — że Turcy na trzeci dzień mają 

zamiar rozpocząć walkę". Później zaś, po splądrowaniu 

bizantyjskiej Morei — jak wspomina ten sam kronikarz — 

sułtan Murad kupił 600 mężczyzn spośród wziętych do 

niewoli na Peloponezie ludzi i kazał ich zabić dla uczczenia 

swego ojca

58

. Był to z pewnością relikt szamańskiego kultu 

zmarłych. 

Murad, podobnie jak jego ojciec, był człowiekiem 

o usposobieniu pokojowym. Podróżujący w latach 1432— 

1439 po krajach Wschodu przedstawiciel księcia Burgundii 

rycerz Bertrandon de la Broąuiere zanotował w swej relacji 

taką uwagę o sułtanie Muradzie: „Powiedzieli mi, że on nie 

lubi wojny i wydaje mi się to prawdą". Natomiast jeden 

z ówczesnych kronikarzy bizantyjskich wspominał o religij-

no-mistycznych skłonnościach Murada, o jego sympatiach 

do bractwa derwiszów oraz zamiarze sułtana porzucenia 

czynnego życia i oddania się wyłącznie rozmyślaniom. Był 

jednak Murad przede wszystkim władcą sumiennym, który 

energicznie dążył do ugruntowania ładu wewnętrznego 

i umocnienia potęgi państwa Osmanów

59

. Celu tego bez 

walk wewnętrznych i wojen nie można było zrealizować. 

Trafną charakterystykę Murada II nakreślił Franz 

Babinger: „Był to mąż stanu wielkiego formatu, mający 

jasne rozeznanie w ówczesnej sytuacji światowej, nie żywił 

jednak upodobania do wojen. Rzetelność jego i lojalność 

podnosili nie tylko jego współplemieńcy i współwyznawcy, 

nie tylko kronikarze dworscy, przyznawali mu je bez 

zastrzeżeń również dziejopisarze bizantyjscy... Kronikarze 

sławią jego życzliwą ludziom postawę oraz tolerancję 

i sprawiedliwość"

60

. Murad II był bez wątpienia jednym 

58

 Historiarum demonstrationes VII,

 t. II, s. 114, 118. 

59

 Runciman, op. cit., s. 71. 

60

  B a b i n g e r , op. cit., s. 16—17. 

background image

64 

z największych sułtanów osmańskich. W czasie swego 

panowania stworzył on solidne podstawy imperium turec­

kiego w Europie i Azji. Z takim to przeciwnikiem wypadło 

później walczyć Węgrom i ich królowi Władysławowi 

Warneńczykowi. 

Pierwsze dziesięciolecie rządów Murada II zajęły walki 

z opozycją wewnętrzną toczone w latach 1421—1423, 

długie, choć bezskuteczne jeszcze, oblężenie Konstantyno­

pola (czerwiec — wrzesień 1422 r.), wyprawa na bizantyjskie 

i weneckie posiadłości na Peloponezie (1423 r.) oraz walki 

w Anatolii i na Bałkanach. Cesarz bizantyjski Manuel II 

został zmuszony ponownie do płacenia trybutu i wydania 

Turkom wielu miast, które odzyskał po bitwie pod Ankarą. 

Bizancjum znalazło się ponownie w zależności lennej od 

Osmanów. 

Pod koniec marca 1430 r. Turcy zdobyli Tesaloniki, 

główną bazę weneckiego handlu lewantyńskiego i weneckiej 

floty wojennej. Miasto to po raz pierwszy zostało zajęte 

przez Turków w 1387 r. Pozostawało w ich rękach aż do 

połowy 1402 iv, kiedy to odzyskali je Bizantyjczycy, którzy 

sprzedali Tesaloniki Wenecjanom za sumę 50000 złotych 

dukatów. Murad zezwolił żołnierzom na rabunek zdobytych 

Tesalonik, ale zabronił niszczenia i palenia budynków. 

Opanowanie tego miasta umacniało pozycję Turków w po­

łudniowej części Bałkanów. Zgodnie z wolą sułtana Tesa­

loniki miały być przywrócone do dawnej świetności. Wielu 

jeńców ze znaczniejszych rodów miejskich zostało uwol­

nionych. Zwrócono im także ich posesje. Sułtan zmuszał 

nawet do powrotu zbiegłych Tesaloniczan. Podobnie jak to 

czynili Osmanowie we wszystkich ważnych strategicznie 

i ekonomicznie miejscowościach, również do Tesalonik 

Murad sprowadził kolonistów tureckich, osadzając w jednej 

dzielnicy miasta około 1000 rodzin. Wszystkie kościoły 

w Tesalonikach zamieniono na meczety lub budynki uży­

teczności publicznej, z wyjątkiem kościoła pod wezwaniem 

65 

św. Demetriusza, patrona miasta. Grek Jan Anagnostos, 

który przeżył oblężenie i zdobycie Tesalonik i był również 

naocznym świadkiem późniejszych wydarzeń, chwalił suł­

tana Murada za troskę o przywrócenie porządku i bez­

pieczeństwa w mieście. Podkreślał szczególnie jego starania 

o rozwój handlu, zaopatrującego mieszkańców Tesalonik 

w żywność

61

Przykład Tesalonik ukazuje rozważną i tolerancyjną 

politykę Murada II. Wyraźnie widoczna jest w niej tenden­

cja do włączenia miejscowej ludności chrześcijańskiej w sys­

tem państwa osmańskiego. Zauważalne jest także w polityce 

sułtana dążenie do odcięcia się od plemienno-koczow-

niczego programu walki z niewiernymi, głoszonego przez 

„bojowników o wiarę" (ghazich). Program ten zakładał 

pozbawienie podbitych ludów wszelkich praw lub na­

wrócenie ich na islam. Dukas, rzeczowy i obiektywny 

kronikarz bizantyjski, przedstawiał Murada II jako władcę 

ludzkiego i prawego, który litował się nad ubogimi i do­

trzymywał układów. Swych zwycięstw nad chrześcijanami 

nie wykorzystywał on do wyniszczenia podbitych ludów

62

Opanowanie Tesalonik i przywrócenie tureckiego pa­

nowania w Macedonii było tylko częścią planu ekspansji 

realizowanego przez sułtana Murada II. Poza tym utwier­

dzone zostało panowanie Osmanów nad południową i środ­

kową Albanią, mimo oporu tamtejszej ludności i wywoła­

nego przez nią powstania antytureckiego (1432—T435). 

Turcy obsadzili silnymi garnizonami wojskowymi miasta 

albańskie, wsie zaś zostały przekazane sipahiom jako lenna 

wojskowe. Wielu synów albańskich feudałów znalazło się 

na dworze sułtańskim. Niektórzy z nich pó przejściu na 

islam pełnili potem ważne funkcje państwowe i wojskowe. 

Dopiero w 1443 r. jeden z książąt albańskich Jerzy Kast-

riota, zwany przez Turków Skanderbegiem, rozpoczął 

61

  W e r n e r , op. cit., s. 226. 

62

 Tamie,

 s. 227. 

5 — Warna 1444 

background image

66 

w górzystych terenach walkę z najeźdźcami przy tajemnym 

poparciu Wenecji. Walkę tę książę albański prowadził 

przez blisko pół wieku

63

Wzrósł także turecki napór na Serbię i Bośnię. W Serbii 

po śmierci uległego wasala tureckiego Stefana Lazarowicza, 

który zmarł w 1427 r., władzę objął jego krewniak Jerzy 

Brankowicz, znany później z akcji antytureckich Włady­

sława Warneńczyka. Brankowicz próbował uwolnić Serbię 

spod tureckiej zwierzchności. By uzyskać pomoc przeciw 

Turkom, sprzymierzył się z Zygmuntem Luksemburskim 

i wydał Węgrom potężną twierdzę naddunajską — Belgrad. 

Jednakże już w 1428 r. osmańscy begowie z Albanii 

i Bułgarii zniszczyli południową Serbię i zajęli na stałe 

kilka miast i twierdz, a wśród nich Nisz i naddunajski 

Gołubiec (Golubac). Dziś jeszcze potężne ruiny tej twierdzy, 

wznoszącej się na skałach stromo opadających do Dunaju, 

robią ogromne wrażenie. 

Odwetowa wyprawa Jerzego Brankowicza, wspieranego 

przez wojska węgierskie Zygmunta Luksemburskiego, 

wśród których był również oddział rycerstwa polskiego, 

została pod Gołubcem rozbita przez Turków. Zginął 

wówczas sławny rycerz polski Zawisza Czarny, a wielu 

innych Polaków dostało się do niewoli tureckiej. Połu­

dniowa granica Węgier została poważnie osłabiona. Turcy 

bowiem nie tylko kontrolowali z Gołubca żeglugę i handel 

na Dunaju, ale mogli w każdej chwili przeprawić się przez 

tę rzekę i ruszyć przeciw ziemiom węgierskim. Jerzy 

Brankowicz musiał poddać się Turkom. Władca serbski 

został wasalem sułtana i zdołał się jeszcze przez pewien 

czas utrzymać przy rządach w okrojonym księstwie. Serbia 

ponownie została zmuszona do płacenia Turkom trybutu 

w wysokości 50 000 dukatów rocznie i dostarczania posił-

63

 Przykłady oporu Albańczyków podaje Bistra Cwetkowa (La 

Bataille memorable des peuples. Le sud-est europeen et la conąuete ottomam, 

Sofia 1971, s. 59—72). 

67 

ków wojskowych w sile 2000 konnych, dowodzonych przez 

jednego z synów Brankowicza. W 1435 r., w dowód 

lojalności, Jerzy Brankowicz oddał swą 16-letnią córkę 

Marę do haremu sułtańskiego jako żonę Murada II. 

Sułtan Murad II rozważnie prowadził podbój Serbii. 

Zadowolił się tymczasem obsadzeniem ważniejszych miast 

i twierdz silnymi garnizonami tureckimi oraz podporząd­

kowaniem sobie księcia Serbii. Sytuacja zmieniła się po 

śmierci króla węgierskiego i cesarza Zygmunta Luksem­

burskiego, który zmarł 9 grudnia 1437 r. Z władcą tym 

Murad II zawarł układ o zawieszeniu broni i swoim 

zwyczajem respektował go. Kiedy jednak na tronie węgier­

skim nastąpiła zmiana i królem został zięć Zygmunta 

Albrecht Habsburg, Turcy najechali w 1438 r. Serbię. 

Wiele miast, zamków warownych i klasztorów zostało 

wówczas zdobytych i złupionych. Rok później ruszyła 

nowa wyprawa turecka na Serbię. Jej celem było zdobycie 

Semendrii (Smederevo), niedawno zbudowanego według 

wzorów bizantyjskich warownego grodu nad Dunajem, 

stolicy państwa Jerzego Brankowicza. Po trzech miesiącach 

oblężenia i bohaterskiej obrony Semendria została zdobyta 

i obsadzona silnym garnizonem tureckim. W wyniku tej 

kampanii cała niemal Serbia dostała się pod bezpośrednią 

władzę Osmanów. Jerzy Brankowicz z synem Lazarem 

uciekli na Węgry. Dwaj inni synowie Brankowicza, Grze­

gorz i Stefan, wzięci do niewoli, zostali przewiezieni do 

Anatolii i oślepieni. Ostatnim aktem podboju tego potęż­

nego jeszcze przed stu laty państwa bałkańskiego było 

zajęcie przez Turków miasta Nowo Brdo w południowej 

Serbii (1441 r.), w rejonie którego znajdowały się liczne 

kopalnie srebra. Autonomiczne dotąd, choć wasalne, księs­

two Serbii przestało istnieć, włączone do rodzącego się 

imperium Osmanów. 

Turcy zaatakowali również leżącą powyżej Serbii Bośnię. 

Kraj ten już w drugiej połowie XIV w., a więc za czasów 

background image

68 

Murada I i Bajezida I, pustoszyły regularnie najazdy 

tureckich zagończyków - akyndżych. Na początku XV w 

w okresie osłabienia państwa Osmanów, Bosma znalazła 

się pod zwierzchnictwem węgierskim. Wówczas to wsrod 

walk wewnętrznych tron uzyskał przy pomocy Węgrów 

król Stefan Ostoja (1409-1421), który w 1411 r. uznał się 

za wasala korony węgierskiej. Za jego przykładem poszło 

wielu możnych bośniackich. Wszystkie te wydarzenia oraz 

walki wewnętrzne osłabiły kraj. Garnizony wojsk węgiers­

kich, ulokowane w niektórych miastach Bośni, uciskały 

różnymi daninami ludność. Ponadto Węgrzy.prześladowali 

wyznawców Kościoła bośniackiego, uznając ich za patare-

nów - heretyków, wrogów prawdziwej wiary. Kiedy więc 

Murad II rozpoczął w 1426 r. systematyczny podbój Bośni, 

warowne miasta i zamki poddawały się Turkom prawie bez 

oporu. Pod bezpośrednim panowaniem Osmanów znalazła 

się przede wszystkim wschodnia Bośnia. Kroi Stetan 

Twertko II (1421—1443) został zmuszony do płacenia 

sułtanowi trybutu w wysokości 25 000 dukatów rocznie. . 

Po zajęciu Serbii i zhołdowaniu Bośni połudmowo-

-wschodniej granicy Węgier bronił przed Turkami tylko 

Belgrad W kwietniu 1440 r. Turcy rozpoczęli szturm, tej 

ważnej twierdzy, leżącej u zbiegu Sawy i Dunaju. Jednakże 

to znakomicie obwarowane miasto wytrzymało 6-miesięczne 

oblężenie wojsk nieprzyjaciela dowodzonych przez samego 

sułtana Murada II. We wrześniu 1440 r. Turcy odstąpili od 

oblężenia Belgradu, które przyniosło im duże straty. W cza­

sie tej wyprawy wysłannicy sułtana zmusili Raguzę do 

uznania zwierzchności Osmanów. To miasto portowe lezące 

nad Adriatykiem (dzisiejszy Dubrownik) formalnie należało 

od 1358 r. do korony węgierskiej. W rzeczywistości jednak, 

wzorem miast-państw włoskich, stało się niezależne i było 

rządzone przez senat, w skład którego wchodzili członkowie 

rodzin patrycjuszowskich. To bogate miasto, o którego 

zamożności świadczą zachowane do dziś pałace i kościoły, 

69 

było głównym ośrodkiem handlowym w zachodniej części 

Półwyspu Bałkańskiego. Senat Raguzy miał zawsze najlep­

sze informacje polityczne, dotyczące zarówno Wschodu, 

jak i Zachodu. Teraz, tj. we wrześniu 1440 r., Raguza 

została zmuszona do płacenia sułtanowi trybutu w zamian 

za wolność handlu w państwie osmańskim i na ziemiach 

jego wasali. 

Osmańska ekspansja zagrażała coraz bardziej Węgrom 

i to nie tylko od strony Serbii i Bośni. Oto bowiem w 

background image

70 

1436 r. Turcy wtargnęli na Wołoszczyznę i spustoszyli 

ją. Zmusili także lennika węgierskiego, hospodara Włada 

Drakula (Diabła), znanego z legend okrutnika, do uznania 

zwierzchnictwa sułtana. Kiedy w dwa lata później oddziały 

tureckich akyndżych dowodzone przez Ali bega, syna 

znanego wodza osmańskiego Evrenosa, wtargnęły przez 

Żelazne Wrota do Siedmiogrodu, towarzyszył im hospodar 

Wład Drakul ze swymi oddziałami. Wojska osmańskie 

pustoszyły wówczas Siedmiogród przez półtora miesiąca, 

bez powodzenia oblegały miasto Sybin i uprowadziły 

około 70 000 ludzi — jak podają, może z pewną przesadą, 

ówczesne relacje. Wśród pojmanych wówczas jeńców 

był również dominikanin brat Jerzy, który po 20-letniej 

niewoli tureckiej powrócił do Rzymu i napisał traktat 

o państwie osmańskim zaliczany do podstawowych dziel 

na temat Turcji XV i XVI w. Sam Marcin Luter napisał 

przedmowę do jednego z niemieckich wydań tego dzieła

 M

Bezpośrednie ataki tureckich zagończyków (akyndżych) 

na ziemie węgierskie powtarzały się również w latach 

następnych. 

Tureckie sukcesy na Bałkanach stanowiły duże za­

grożenie dla upadającego cesarstwa bizantyjskiego. Po 

śmierci Manuela II tron cesarski objął jego syn Jan VIII 

Paleolog (1425—1448), basileus i autokrator — jak się 

tradycyjnie tytułował, ale w rzeczywistości władający tylko 

Konstantynopolem z okolicą oraz częścią Peloponezu. 

Podobnie jak jego ojciec, który był lennikiem sułtana, Jan 

VIII został zmuszony do płacenia Turkom rocznego trybu­

tu. W tej sytuacji ratunkiem dla Bizancjum mogła być 

tylko wspólna wyprawa antyturecka koalicji państw Europy 

Zachodniej. Jednakże drogą wiodącą do uzyskania takiej 

pomocy była unia Kościoła wschodniego z łacińskim, tj. 

64

 J. A. B.  P a l m ę r , Fr. Georgius de Hungaria O. P. and the 

Tractatus de moribus, condicionibus et neąuicia Turcorum,

 „Bulletin of the 

John Rylands Library" 34/1951/, s. 44—68. 

71 

uznanie kościelnego zwierzchnictwa Rzymu. Cesarz zde­

cydował się na takie rozwiązanie, choć wcześniejsze do­

świadczenia nie zachęcały wcale do podjęcia nowych 

prób unii obu Kościołów. Nadzieje na pomoc łacinników 

przeważyły jednak i Jan VIII, razem z patriarchą Kon­

stantynopola i liczną delegacją duchowieństwa greckiego, 

przybył w marcu 1438 r. do Ferrary, na zwołany przez 

papieża Eugeniusza IV sobór unijny. Dyskusje teologiczne 

trwały niezwykle długo. W lutym następnego roku obrady 

soboru zostały przeniesione do Florencji. Tutaj 6 lipca 

1439 r. podczas uroczystego nabożeństwa w katedrze 

florenckiej dokonała się unia Kościoła greckiego z ła­

cińskim. Kolejno Bessarion arcybiskup Nicei, późniejszy 

kardynał, i kardynał Julian Cesarini odczytali akt unii 

— pierwszy po grecku, drugi po łacinie. Wszyscy Grecy 

obecni na nabożeństwie — razem z cesarzem — uklękli 

przed papieżem i ucałowali mu rękę. 

Dla Eugeniusza IV akt unii obu Kościołów był dużym 

sukcesem; przynajmniej formalnie kończył on blisko cztero-

wiekowy rozłam świata chrześcijańskiego. Unia florencka 

pozwoliła także papieżowi Eugeniuszowi IV zatriumfować 

nad dostojnikami kościelnymi i teologami, zgromadzonymi 

wówczas na soborze w Bazylei, którzy pozbawili go tiary 

i wybrali antypapieża Feliksa V. Cesarzowi bizantyjskiemu 

jednak przysporzyła dużo kłopotów. Wywołała nienawiść 

i spory wśród duchowieństwa greckiego oraz ludności 

bizantyjskiej. Greccy patriarchowie Wschodu: Filoteusz 

z Aleksandrii, Doroteusz z Antiochii i Joachim z Jerozoli­

my, potępili unię florencką i oskarżyli o herezję tych, 

którzy ją podpisali i przyjęli. W prawosławnych krajach 

słowiańskich (zwłaszcza w państwie moskiewskim) przejście 

cesarza i patriarchy konstantynopolitańskiego na „wiarę 

rzymską" uznano za akt zdrady. „Krótko mówiąc — pisze 

Georg Ostrogorski w swych znakomitych Dziejach Bizanc­

jum

 — na skutek unii Ruś zerwała związki z Konstan-

background image

72 

Piramida struktury społecznej państwa osmańskiego (wg P. F. 

Sugara) 

tynopolem, a samo Bizancjum zostało rozdarte przez spory 

wewnętrzne. Rzym natomiast nie mógł dać tego, na co 

cesarstwo przede wszystkim liczyło. Przyrzeczona pomoc 

z Zachodu nie nadeszła, podobnie jak zaprzysiężona we 

Florencji unia nie została wprowadzona w życie w Kon­

stantynopolu"

 65

Obraz sytuacji bałkańskiej byłby niepełny, gdybyśmy 

nie poświęcili nieco uwagi przemianom, jakie dokonały się 

w państwie Osmanów za panowania Murada II. Dla tego 

sułtana problem wewnętrznego umocnienia państwa był 

równie ważny jak ekspansja terytorialna. Murad II wpro­

wadził przede wszystkim w europejskiej części państwa 

(Rumelii) regularny, omówiony już wyżej pobór chłopców 

z rodzin chrześcijańskich (tzw. dewszirme) do oddziałów 

janczarskich i do służby pałacowej. Utrwaliła się wówczas 

O s t r o g o r s k i , op. cit., s. 439. 

73 

charakterystyczna dla Osmanów praktyka opierania rzą­

dów na chrześcijanach-renegatach, sługach sułtana. „Je­

szcze w XVI wieku — pisze Franz Babinger — nie­

jednokrotnie dziwili się posłowie niemieccy i weneccy 

w swoich relacjach, że bogactwo, administracja, potęga, 

słowem cała państwowość osmańska opiera się na lu­

dziach, którzy, urodzeni w wierze chrześcijańskiej, ob­

racani byli w niewolników i wychowywani jako muzu­

łmanie"

 66

. Za panowania Murada II została udoskonalona 

również armia osmańska. Oddziałom regularnej piechoty, 

tj. janczarom, nadano wewnętrzną zwartość, prężność 

organizacyjną, wzmocniono także ich karność i podnie­

siono na wyższy poziom szkolenie bojowe. Udoskonalono 

też system lenn wojskowych, nadawanych rycerzom słu­

żebnym (sipahiom), tworzącym oddziały regularnej jazdy. 

W ten sposób za czasów Murada II armia stała się 

niezawodną siłą umożliwiającą prowadzenie dalszych pod­

bojów. 

Od dawna toczy się spór między historykami tureckimi 

i bułgarskimi, rumuńskimi a częściowo także greckimi, 

którego przedmiotem jest charakter rządów osmańskich na 

Bałkanach. Badacze tureccy dowodzą, że rządy te były dla 

ludów bałkańskich błogosławieństwem, wprowadzały bo­

wiem — zamiast chaosu politycznego, samowoli feudalnej 

i ucisku społecznego — porządek i sprawiedliwość

67

Historycy bułgarscy, rumuńscy oraz niektórzy badacze 

greccy natomiast twierdzą, że czasy panowania tureckiego 

były okresem wielkiego ucisku i niewoli

68

. Tak również 

66

  B a b i n g e r , op. cit., s. 18. 

67

 Por. np. H. I n a 1 c i k, Ottoman methods of Conąuest, „Studia 

Islamica" 2/1954/, s. 103—129; tenże, L'Empire Ottoman, w: Actes du 

Premierę Congres International des Etudes Balkaniąues et Sud-Est-

-Europeens,

 Sofia 1969, t. III, s. 75. 

68

 Por. np. D. A n g e 1 o w, Certains aspects de la conąuete des 

peuples balkaniąues par les Turcs,

 „Byzantinoslavica" 17/1956/, s. 220— 

275. 

background image

74 

okres ten przedstawiają tradycyjne pieśni i legendy bałkań­
skie. 

A jak było w rzeczywistości? Odpowiedź na to pytanie 

jest złożona. Inaczej bowiem kształtował się byt jednostek, 

poszczególnych ludzi, a inaczej byt społeczeństw i narodów 

bałkańskich. Z upływem czasu zmieniała się także sytuacja 

podbitej ludności. W pierwszej połowie XV w., a więc 

w okresie nas interesującym, sytuacja ta przedstawiała się 

odmiennie niż w czasie szczytowego rozwoju imperium 

osmańskiego, tj. w XVI w. Jeszcze inaczej wyglądała ona 

w okresie zmierzchu i upadku państwa tureckiego. 

Według tradycji muzułmańskiej i tureckiej istniały 

dwa kryteria podziału ludzi. Po pierwsze, społeczeństwo 

dzieliło się na wiernych, tj. wyznawców islamu, oraz 

niewiernych — wyznawców innych religii. Po drugie, 

istniał również podział na funkcjonariuszy państwa Osma­

nów oraz poddanych, których określano mianem „raaja" 

(trzoda). Struktura państwa Osmanów przypominała pi­

ramidę, na szczycie której znajdował się sułtan (patrz 

rysunek na s. 72). Warstwa funkcjonariuszy, ściśle od­

dzielona od reszty społeczeństwa, nie zajmowała się dzia­

łalnością produkcyjną i była zwolniona od podatków. 

Tworzyli ją członkowie dworu sułtana, żołnierze regularnej 

armii Ganczarzy, sipahiowie), dowódcy wojskowi, urzędnicy 

administracji centralnej i prowincjonalnej, duchowni mu­

zułmańscy, którzy czuwali nad prawodawstwem i wymiarem 

sprawiedliwości oraz zajmowali się edukacją i wycho­

waniem. W zasadzie byli to muzułmanie, ale nie wyłącznie. 

Za funkcjonariuszy państwowych uważano też przywódców 

niemuzułmańskich wspólnot. Byli nimi na przykład du­

chowni prawosławni. W ich rękach spoczywała władza 

sądownicza i policyjna nad wyznawcami prawosławia, 

a jednocześnie mieli oni obowiązek regularnego ściągania 

podatków od współwyznawców. Drugą warstwę społe­

czeństwa osmańskiego (około 90%) stanowili poddani. 

75 

Płacili oni podatki i zajmowali się działalnością produkcyjną 

lub handlem

69

W państwie osmańskim teoretycznie muzułmanin zaj­

mował wyższą pozycję społeczną aniżeli niewierny. Prak­

tycznie jednak w pierwszej połowie XV w. ludzie różnej 

wiary traktowani byli zwykle tak samo. Różnice w zaj­

mowanej pozycji społecznej zależały nie tyle od wyznawanej 

religii, ile od wykonywanej funkcji — od przynależności do 

warstwy funkcjonariuszy lub poddanych. W stosunku do 

chrześcijan bałkańskich sułtan Murad II prowadził toleran­

cyjną politykę. Ich sytuacja po podboju tureckim niewiele 

się zmieniła. Jeśli chrześcijanie podporządkowali się rządom 

Osmanów i płacili regularnie daninę (charadż) i podatek 

pogłówny ™, to zachowywali swą własność i religię. Dopiero 

później, zwłaszcza w XVII i XVIII w., nasilił się ucisk 

i wyzysk chrześcijańskich ludów bałkańskich przez lokal­

nych urzędników tureckich. 

Nie było też ze strony Turków specjalnego nacisku na 

zmianę religii, poza wziętymi na służbę sułtańską chłopcami 

z rodzin chrześcijańskich. Również turecka kolonizacja na 

Bałkanach, rozpoczęta jeszcze w XIV w., w czasach Or-

chana i Bajezida I, choć nasiliła się w XV w., nie do­

prowadziła do zasadniczych zmian etnicznych. Nie doszło 

ani do turkizacji, ani islamizacji Bałkanów. Ludność 

chrześcijańska stanowiła zdecydowaną większość miesz­

kańców. Potwierdzają to relacje zachodnioeuropejskich 

podróżników z XV i XVI w.

71 

Tolerancyjna polityka pierwszych Osmanów wobec 

ludności bałkańskiej nie oznaczała jednak — jak sądzą 

niektórzy historycy — powszechnej akceptacji tureckiego 

69

  S u g a r , op. cit., s. 31—55. 

70

 Oba te rodzaje podatków zostały później połączone. 

71

 F. B a b i n g e r, Die Osmanen auf dem Bałkan i Der Islam in 

Siidosteuropa,

 w: Yólker und Kulturen Sudosteuropas, Miinchen 1959, 

s. 199—210 i 211—217. 

background image

76 

panowania przez rodzimą ludność Bałkanów. W rzeczywis­

tości istniał silny opór tej ludności. Turcy przecież wtargnęli 

na Bałkany jako element wrogi. Przerwali oni gwałtownie 

rozwój samodzielnych państw bałkańskich. Pod panowa­

niem tureckim — jak pisał słusznie Franz Babinger — 

Grecy, Bułgarzy, Serbowie, Bośniacy i Albańczycy, owe 

„dumne ludy, mające za sobą długą i pełną chwały historię", 

skazane zostały na „byt bezdziejowy"

72

72

 Tenże, Z dziejów imperium Osmanów...,

 s. 443. 

WŁADYSŁAW III JAGIELLOŃCZYK 

KRÓL POLSKI I WĘGIER 

Władysław Jagiellończyk, zwany po śmierci Warneńczy­

kiem, urodził się 31 października 1424 r. Był najstarszym 

— przez ojca i naród długo oczekiwanym — synem 

Władysława Jagiełły i jego czwartej żony, młodziutkiej 

Zofii (Sonki) Holszańskiej, pochodzącej z rodu książąt 

litewskich. Sędziwy Jagiełło, liczący już wówczas ponad 70 

lat, uradowany narodzinami syna pierworodnego wysłał 

do papieża Marcina V poselstwo, zawiadamiając go o przyj­

ściu na świat dziecka i prosząc, by chciał zostać jego ojcem 

chrzestnym. „Papież tą wiadomością wielce uradowany — 

zanotował Długosz w swym dziele — uczciwszy posła 

królewskiego darami i błogosławieństwy, przesławszy (kró­

lowi) oraz królowej Zofii kosztowne podarki w aksamitach 

złototkanych z powinszowaniem potomka, zlecił osobnym 

listem Zbigniewowi biskupowi krakowskiemu, aby w jego 

imieniu dziecię nowo narodzone trzymał do chrztu"'. Już 

przy chrzcie Władysława pojawia się więc przy nim postać 

Zbigniewa Oleśnickiego, ambitnego i twardego polityka, 

1

 Jana Długosza kanonika krakowskiego dziejów polskich ksiąg 

dwanaście

 (dalej cyt.:  D ł u g o s z , Dzieje...) tłum. K.  M e c h e r z y ń s k i , 

Kraków 1869, t. IV, s. 304. 

background image

78 

który odegra wybitną rolę w czasie rządów królewskich 

tego syna Jagiełłowego. 

O narodzinach pierworodnego syna Jagiełło zawia­

domił również swego politycznego rywala i wroga Polski, 

cesarza Zygmunta Luksemburskiego, a ponadto księcia 

Mediolanu i dożę weneckiego oraz innych władców 

europejskich. Jak pisał, nie bez pewnej złośliwości, Dłu­

gosz, który nie lubił Jagiełły: „Tak zaś pożądaną dla 

wszystkich była to wiadomość, tak radosną i uroczystą, 

że i Opatrzność Boga uwielbiali i podziwiali płodność 

sędziwego króla i posłów królewskich oznajmujących 

im o tym narodzeniu wielorakimi poczcili upominkami"

2

Uroczysty chrzest Władysława Jagiellończyka odbył się 

w katedrze krakowskiej w niedzielę, tj. 18 lutego 1425 

r., w obecności licznie zgromadzonego duchowieństwa 

polskiego oraz posłów europejskich, wśród nich zaś 

dwóch wysłanników wielkiego mistrza krzyżackiego

3

Stanisław Ciołek, sprytny i obrotny Mazur obdarzony 

talentem poetyckim, pisarz królewski wypędzony z dworu 

za obelżywe wiersze o poprzedniej żonie Jagiełły, teraz 

napisał hymn na cześć pierworodnego syna królewskiego. 

Zawarł w nim także pochwałę Jagiełły, a przede wszystkim 

królowej Zofii. 

Niecałe dziesięć lat po tych uroczystościach (31 maja 

1434 r.) zmarł król Władysław Jagiełło. Młoda żona, 

królowa Zofia, zdążyła jeszcze urodzić Jagielle dwóch 

synów: Kazimierza, który zmarł 2 marca 1427 r., i Kazi­

mierza Andrzeja, późniejszego króla polskiego Kazimierza 

Jagiellończyka. Przed swą śmiercią Jagiełło „przywoławszy 

— jak pisze Długosz — drużynę rycerzy polecił im synów 

swoich, a osobliwie starszego Władysława, który z twarzy 

i przymiotów był do niego wielce podobny. Oświadczył 

2

 Tamże. 

3

 Według Długosza byli to: wielki komtur Marcin Kempnater 

i komtur elbląski Henryk Hołd. 

79 

życzenie swoje, aby po nim na królestwo nastąpił, upew­

niając, że był prawym jego potomkiem, a jako postacią 

i imieniem ojca swego przypominał, tak zacnością i przy­

miotami duszy pewnie wyobrażać go będzie"

4

Jagiełło wcześniej już zabiegał o to, by jego najstarszy 

syn objął po nim tron polski. Budziło to opór stronnictwa 

oligarchicznego panów małopolskich. Na ich przywódcę — 

właśnie w czasie kampanii o uznanie praw dziedzicznych 

do korony polskiej synów Jagiełły — wyrósł biskup krakow­

ski Zbigniew Oleśnicki. Długosz, pisząc o ostatnich chwilach 

Jagiełły, wspomina o zapewnieniach króla, że syn Włady­

sław „był prawym jego potomkiem", podobnym do niego 

„z twarzy i przymiotów". Była to aluzja do głośnej sprawy 

z 1427 r., kiedy to oskarżono królową Zofię o zdradę 

małżeńską, a także o to, że jej dzieci pochodzą z nieprawego 

łoża. Było to oczywiście „jawne i mające wyraźnie politycz­

ne podłoże oszczerstwo" stronnictwa oligarchicznego, które 

w ten sposób próbowało podważyć prawa dynastyczne 

synów Jagiełły

5

. Zamiast zasady dziedziczenia możnowładcy 

małopolscy chcieli wprowadzić elekcyjność tronu polskiego. 

POLITYKA ZAGRANICZNA POLSKI W OKRESIE 

PIERWSZYCH LAT RZĄDÓW KRÓLA WŁADYSŁAWA III 

W ostatnich latach panowania Władysława Jagiełły ukształ­

towało się silne stronnictwo polityczne, złożone głównie 

z możnowładców małopolskich, skupionych wokół osoby 

biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. Grupa ta 

4

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 488. 

5

 S. M.  K u c z y ń s k i , Król Jagiełło ok. 13511434, Warszawa 

1985, s. 92. Jako oszczerstwo polityczne traktują to oskarżenie również 

wybitni badacze tej epoki: Ewa Maleczyńska (Rola polityczna królowej 

Zofii Holszańskiej',

 Lwów 1936) i Ludwik Kolankowski (Polska Jagiel­

lonów. Dzieje polityczne,

 Warszawa 1936). 

background image

80 

w polityce wewnętrznej dążyła do rządów oligarchicznych, 

a więc narzucania królowi woli możnych, i pragnęła 

przyłączenia do Korony Litwy, Wołynia oraz Podola. 

W polityce zagranicznej występowała przeciw husytyzmowi 

w Czechach, dążyła do zbliżenia i współpracy z cesarzem 

i królem węgierskim Zygmuntem Luksemburskim. Przy­

wódca tej grupy Zbigniew Oleśnicki był nadto zwolennikiem 

wyższości soboru (tj. zgromadzenia dostojników kościel­

nych) nad papieżem. W rękach magnatów małopolskich 

znajdowały się wyższe urzędy państwowe, dysponowali oni 

też znaczniejszymi zasobami materialnymi i większym 

doświadczeniem politycznym aniżeli ich przeciwnicy. 

Przeciwnikiem politycznym możnowładców małopols­

kich była średniozamożna szlachta, której bliski był pro­

gram polityczny czeskich husytów. Prowadziła ona walkę 

z duchownymi o dziesięciny i stąd też brały się jej sympatie 

dla husytyzmu. W grupie tej znajdowali się również ludzie 

związani z dworem, którzy pragnęli silnej władzy królews­

kiej

6

 i wprowadzenia zasady dziedziczenia tronu przez 

przedstawicieli rodu Jagiellonów. Domagali się oni także 

utrzymania odrębności Wielkiego Księstwa Litewskiego, 

bo to ułatwiało dynastii Jagiellonów dziedziczenie tronu 

polskiego. Główną siłą przeciwników wielmożów małopol­

skich była grupa możnych panów z rodów odsuniętych od 

wyższych urzędów państwowych. Byli wśród nich tacy 

ludzie, jak sędzia poznański Abraham ze Zbąszyna, po­

chodzący z wielkiego rodu Nałęczów, człowiek „niepo­

spolitych zdolności, patriota w sprawach publicznych", 

Dziersław z Rytwian Jastrzębiec, bratanek arcybiskupa 

gnieźnieńskiego, Wojciecha Jastrzębca, i Spytek z Melsz-

6

 Ideologia monarchiczna miała swoich zwolenników w Polsce już 

na początku XV w. W jednym z tekstów zamieszczonych w tzw. 

Formularzu

 (wzorniku pism urzędowych), napisanym przez Jerzego, pisarza 

grodzkiego krakowskiego, czytamy, że król „ma być panem książąt, 

królem możnych, nauczycielem ludu i opiekunem Kościoła". Por. M. 

B i s k u p , K.  G ó r  s k i , Kazimierz Jagiellończyk, Warszawa 1987, s. 91. 

81 

tyna, syn wielkorządcy Podola; ruskie posiadłości ojca 

Spytka przejęli popierani przez Oleśnickiego Odrowąże ze 

Sprowy

7

Natychmiast po śmierci Jagiełły Zbigniew Oleśnicki 

zdecydował się na przeprowadzenie elekcji i koronacji 

młodego, zaledwie 10-letniego Władysława. Biskup krakow­

ski nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek zmiany w systemie 

rządów i z pewnością miał nadzieję, że sam tylko będzie 

sprawował regencję. Tymczasem opozycja kierowana przez 

Spytka z Melsztyna, Abrahama ze Zbąszyna i Jana Straszą 

z Kościelnik sprzeciwiła się takiej formie następstwa tronu. 

Przywódcom opozycji zależało przy tym nie tyle na prze­

kazaniu korony polskiej dziedzicznemu monarsze, jak 

sądzili niektórzy historycy. Z opisu wydarzeń podanych 

przez Długosza wynika — jak słusznie stwierdziła Maria 

Koczerska — że chodziło im o odłożenie koronacji do 

czasu osiągnięcia pełnoletności przez Władysława i po­

twierdzenia przez niego praw i przywilejów. Hasło koronacji 

było jednak popularne wśród rycerstwa polskiego przywią­

zanego do rodu Jagiełły, którego rządy przyniosły Polsce 

tyle sukcesów politycznych i spowodowały — jak napisał 

Ludwik Kolankowski, świetny znawca tej epoki — „przej­

ście Polski z bierności politycznej i duchowej do roli 

czynnej na obu polach". 

Dokonano zatem, zgodnie z planem Oleśnickiego, elekcji 

młodego Władysława i koronacji, która odbyła się w kated­

rze krakowskiej 25 lipca 1434 r., „z wielką radością panów 

7

  K o l a n k o w s k i , op.cit., s. 74. W nowszym piśmiennictwie 

polskim te dwa ugrupowania polityczne nazywane są różnie. Stefan 

Maria Kuczyński (op.cit., s. 89) pisze o stronnictwie luksembursko-

koncyliarnym i narodowo-dworskim, a Roman Heck (Tabor a kandydatura 

jagiellońska w Czechach 1438

1444, Wrocław 1964, s. 30) o stronnictwie 

oligarchiczno-klerykalnym i rycersko-prohusyckim. Działalność i program 

polityczny biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego przedstawiła 

ostatnio najlepiej Maria Koczerska, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 23 

(1978), s. 776—784. 

6 —Warna 1444 

background image

koronnych i ludu". Obrzędu namaszczenia i koronacji 

dokonał arcybiskup gnieźnieński i prymas królestwa, Woj­

ciech Jastrzębiec, w towarzystwie Zbigniewa Oleśnickiego 

i innych biskupów polskich. Władysław — jak relacjonuje 

Długosz — ubrany „w szaty kościelne, sandały, humerał, 

albę, manipularz, stułę, dalmatykę, a na koniec kapę 

zwierzchnią", zaraz po koronacji, „jakkolwiek nieletni, 

wykonał uroczystą przysięgę na zachowanie praw, statutów, 

wolności i przywilejów Królestwa Polskiego"

8

Jak czuł się podczas tych ceremonii, ubrany w lilipucie 

szaty kapłańskie, nowy król, który był jeszcze dzieckiem? 

Co myślał otoczony tłumem dostojników kościelnych 

i państwowych w ceremonialnych szatach? Zapewne nie 

zdawał sobie sprawy z ciężaru władzy, jaka na niego 

spadła, ze sporów i walk politycznych, które toczyły się 

wokół jego osoby. Długosz wprawdzie pisze, że już wówczas 

„Władysław odznaczał się dobrocią i łaskawością serca, 

umysłem czynnym, do pomnożenia chwały i potęgi rzeczy-

pospolitej wielce sposobnym, i w wieku rozkwitającej ledwie 

młodości jaśniał już chwalebnymi i prawdziwie królewskimi 

przymiotami". Jednakże były to tylko gładkie słowa, które 

nie ułatwiają nam zrozumienia postawy, odczuć i myśli 

tego koronowanego na króla dziecka. Wcześniej jeszcze, 

przed koronacją — o czym pisze także Długosz — „królowa 

matka Zofia wraz z prałatami, książętami, bliżej z nią 

spokrewnionymi, i starszyzną panów zaręczyli przysięgą za 

przyszłego króla Władysława, że ten szczerze i sumiennie 

potwierdzi wszystkie prawa królestwa, jak tylko dojdzie do 

lat zupełnych (do pełnoletności)"

9

Kilka dni po uroczystościach koronacyjnych Włady­

sława uporządkowano sprawę zarządzania państwem. Wła­

dzę naczelną — w imieniu małoletniego króla — objęła 

rada królewska. Stało się więc inaczej, niż planował 

8

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 505. 

9

 Tamże. 

83 

Oleśnicki, który myślał, że sam tylko będzie sprawował 

regencję. Władzę administracyjną, sądowniczą i skarbową 

w poszczególnych ziemiach powierzono specjalnie wybra­

nym zarządcom — namiestnikom (w dokumentach wy­

stępują oni jako „tutores" — opiekunowie). Dobrze po­

informowany Długosz pisze, że wybrano ich „nie spomiędzy 

tych, którzy piastowali jakiekolwiek dostojeństwa i urzędy, 

ale ludzi żadną nie zaszczyconych godnością, a odzna­

czających się rozumem i zacnymi przymiotami". Byli 

to więc ludzie nowi, nie związani z magnacką grupą 

Oleśnickiego, z pewnością reprezentanci średniej szlachty. 

W czasie małoletności króla, tj. w latach 1434—1438, 

uzyskali oni wpływ na rządy w kraju. Występują w wielu 

dokumentach królewskich z tych lat w roli doradców, 

wymieniani po członkach rady królewskiej („prelati, ba-

rones et tutores"). 

Mimo tych niewątpliwych porażek stronnictwa oligar­

chicznego o losach kraju decydowała właśnie ta grupa 

możnowładców. Opozycja wprawdzie stwarzała niejedno­

krotnie poważne przeszkody rządom oligarchii magnackiej, 

jednakże decydujący wpływ na bieg spraw politycznych 

mieli ludzie skupieni wokół Oleśnickiego. Osiągnięcie przez 

króla Władysława pełnoletności, ogłoszone na zjeździe 

w Piotrkowie, po ukończeniu przez monarchę 14 lat, 

niewiele zmieniło sytuację. Na zjeździe tym — jak relac­

jonuje Długosz — młody król „przybrany we wszystkie 

oznaki dostojności monarszej zasiadł na tronie, a wszyscy 

prałaci, książęta i panowie zgodnymi głosy stwierdzili 

i uznali jego władzę, jako dojrzałego i pełnoletniego; 

dozorców zaś i opiekunów władcy usunęli"

10

. Mimo to 

przez cały okres panowania króla Władysława III grupa 

wielmożów małopolskich, kierowana przez Oleśnickiego, 

dzierżyła rządy w państwie i — według surowego sądu 

10

 Tamże,

 s. 559. 

background image

84 

85 

Ludwika Kolankowskiego — doprowadziła „do prawdziwej 

moralnej, materialnej i politycznej katastrofy" ". 

Jednym z pierwszych posunięć politycznych Zbigniewa 

Oleśnickiego po śmierci Jagiełły, które zapoczątkowało 

realizację jego koncepcji Polski mocarstwowej, była próba 

zawarcia sojuszu z Zygmuntem Luksemburskim, królem 

węgierskim i cesarzem, w 1436 r. uznanym również przez 

Czechów za króla. W czasach Władysława Jagiełły Zygmunt 

Luksemburski był najbardziej zawziętym i niebezpiecznym 

wrogiem Królestwa Polskiego. W konfliktach polsko-

krzyżackich stawał zawsze po stronie Zakonu, pomagał mu 

i podjudzał go przeciw Polsce. Mieszał się także do 

stosunków polsko-litewskich, popierając Świdrygiełłę -

pozbawionego tronu wielkoksiążęcego na Litwie w 1432 r. 

— i obiecując mu koronę królewską. Oleśnicki liczył na to, 

że sojusz z Zygmuntem Luksemburskim stępi jego antypol­

ską politykę i osłabi Krzyżaków. Przede wszystkim jednak 

chodziło mu o uzyskanie dla króla polskiego praw do 

tronu węgierskiego. Planował on małżeństwo młodego 

Władysława z Anną Habsburżanką, wnuczką sędziwego 

już Zygmunta, Zięć Zygmunta i przewidywany jego następ­

ca, książę austriacki Albrecht Habsburg, nie miał synów. 

Rysowała się zatem możliwość udziału w sukcesji po 

Zygmuncie lub po jego zięciu. Później nieco (1436 r.) 

Oleśnicki rozszerzył nawet te plany dynastyczne i począł 

dążyć do uzyskania zgody Zygmunta na małżeństwo nie 

tylko króla Władysława z Anną Habsburżanką, ale również 

Kazimierza Jagiellończyka z urodzoną niedawno drugą 

córką Albrechta — Elżbietą. Małżeństwa te stwarzały 

możliwość objęcia przez Jagiellonów władzy na Węgrzech 

i w Czechach. Zygmunt Luksemburski nie akceptował 

planów Oleśnickiego, choć unikał stanowczej odmowy. 

Wysłany do Pragi poseł mediolański, który był człowiekiem 

"  K o l a n k o w s k i , op.cit., s. 73. 

dobrze poinformowanym, donosił w swym sprawozdaniu 

z marca 1437 r.: „rokuje się, aby król polski spotkał 

się z cesarzem na pograniczu Czech i Polski dla za­

łagodzenia wszelkich istniejących między nimi sporów 

oraz, aby nastąpiło małżeństwo tegoż króla z córką Al­

brechta księcia Austrii, czego — jak widać — wymieniony 

król pragnie, lecz na co cesarz jeszcze nie chce się zgo­

dzić"

 12

Plany dynastyczne Oleśnickiego znalazły nieoczekiwa­

nego sojusznika w żonie cesarza Zygmunta Luksemburs­

kiego, Barbarze. Jak podają ówcześni kronikarze — a nie 

ma powodu wątpić w prawdziwość ich relacji — cesarzowa 

wysunęła szokujący projekt: zamiast wnuczki sama po­

stanowiła wystąpić w charakterze żony króla polskiego. 

Barbara liczyła wówczas 47 lat, a Władysław zaledwie 13! 

W ten sposób, osadzając przez małżeństwo na tronie 

węgierskim i czeskim młodego króla polskiego, chciała 

zapewne ta pełna temperamentu kobieta zachować — razem 

ze swą rodziną, ambitnymi hrabiami Cylei

l3

 — władzę nad 

całym dziedzictwem męża, którego rychłej śmierci należało 

się spodziewać. Cesarz dowiedział się o tych planach 

Barbary i 5 grudnia 1437 r. (na kilka dni przed swą 

śmiercią) kazał żonę uwięzić. Po zgonie Zygmunta Luk­

semburskiego nielubiana na Węgrzech władczyni została 

przez swego zięcia i córkę „wypędzona ze wszystkich... 

zamków, miast i posiadłości, które na Węgrzech w posagu 

lub jakimkolwiek innym prawem dzierżyła, i pozbawiona 

prawie wszystkich skarbów i klejnotów, przez długie lata 

zbieranych". Schroniła się do Polski, w której przyjęto ją 

łaskawie i ofiarowano „zamek, miasto i ziemię sandomier-

12

 Cyt. za:  H e c k op. cit., s. 38. 

13

 Cyleia (dziś Celje) — stolica średniowiecznego hrabstwa, obej­

mującego górzyste ziemie w dorzeczu górnej Drawy i Sawy (dzisiejsza 

Słowenia). Za czasów Zygmunta Luksemburskiego w skład hrabstwa 

Cylei weszły także posiadłości leżące na terytorium Królestwa Węgiers­

kiego. 

background image

86 

ską, gdzie mieszkała, dopóki się jej podobało opływając 

w wszelakie dostatki"

 14

Po śmierci Zygmunta Luksemburskiego, który zmarł 

9 grudnia 1437 r., zdecydowana większość panów węgiers­

kich uznała za króla — zgodnie z wolą zmarłego cesarza 

— jego zięcia Albrechta Habsburga. Uchodził on nie tylko 

za człowieka rozumnego, ale także za energicznego i do­

świadczonego wodza — co było szczególnie ważne dla 

Węgrów wobec coraz większego zagrożenia tureckiego. 

Inaczej było natomiast w Czechach. Część panów czeskich 
— katolików i sprzymierzonych z nimi utrakwistów

15

 -

przyjęła Habsburga i wybrała go 27 grudnia 1437 r. na 

króla. Natomiast opozycyjne ugrupowanie husyckie od­

nowiło ideę związku Czech z Polską i opowiedziało się za 

władcą z rodu Jagiellonów. Przypomnijmy tu, że husyci 

ofiarowywali koronę czeską już Władysławowi Jagielle 

i utrzymywali przyjazne stosunki z Polakami. W wyniku 

rozpoczętych rokowań czesko-polskich w marcu 1438 r. 

przybyło do Krakowa poselstwo reprezentujące ugrupowa­

nie narodowo-husyckie, które nie uznawało Albrechta 

Habsburga za króla. Posłowie czescy ofiarowali koronę św. 

Wacława bratu króla Władysława Kazimierzowi, który 

ukończył niedawno 10 lat. 

Do współdziałania wojsk polskich i oddziałów husyckich 

doszło jeszcze przed przybyciem posłów czeskich na Wawel. 

W styczniu lub na początku lutego 1438 r. Dziersław 

z Rytwian ze znacznym oddziałem polskiej konnicy i pie­

choty wtargnął na teren Spiszą i doliny Wagu, by po­

wstrzymać Węgrów od interwencji w Czechach i zdobyć 

twierdze węgierskie leżące wzdłuż południowej granicy 

Polski. Razem z Polakami walczyli tu wówczas Czesi. Jak 

pisał Albrecht Habsburg w tej zbrojnej wyprawie uczest-

14

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 551. 

15

 Utrakwiści lub kalikstyni — umiarkowany odłam husytów, 

domagający się m.in. komunii pod dwiema postaciami (chleba i wina). 

87 

niczyli „niejedni mający złą wolę mąciciele pokoju Polacy 

z licznymi przewrotnymi Czechami oraz innymi łotrzykami 

w wielkim mnóstwie zebrani"

 16

. Akcja militarna Rytwiań-

skiego rozpoczęła faktycznie wojnę jagiellońsko-habsburską 

o tron czeski, choć formalnie trwał pokój, a husyci nie 

zaproponowali jeszcze korony Jagiellonom. 

Dziersław z Rytwian przeniósł następnie działania 

wojenne na Śląsk i wspólnie z husytami czeskimi toczył 

walkę z tamtejszymi książętami i miastami. Zdobył wówczas 

m.in. Zator, który przekazał królowi polskiemu otrzymując 

1000 grzywien za poniesione koszty wyprawy. Widać stąd, 

że akcja Rytwiańskiego prowadzona była w porozumieniu 

z dworem, zapewne z ludźmi współpracującymi z królową-

matką. Polsko-czeska współpraca wojskowa nie ograniczała 

się tylko do działań prowadzonych na Węgrzech i Śląsku. 

Jakieś oddziały polskie uczestniczyły również w walkach 

wojsk husyckich na Morawach. Świadczy o tym fakt 

przyprowadzenia w końcu marca 1438 r. do Wiednia grupy 

jeńców polskich wziętych pod Ołomuńcem. Było wśród 

nich wielu znamienitych rycerzy. Albrecht troszczył się 

o nich i dbał, by nie zmarli w niewoli. Polecił dobrze ich 

żywić, dawać im piwo lub wino, aby nie chorowali

17

Tymczasem przywieziona przez posłów husyckich do 

Krakowa propozycja objęcia tronu czeskiego przez drugiego 

syna Jagiełły Kazimierza wymagała akceptacji sejmu walne­

go Królestwa. Przyjęcie propozycji czeskiej oznaczało nie 

tylko wojnę z Albrechtem Habsburgiem, ale również kompli­

kacje międzynarodowe, wynikające ze współpracy z heretyc­

kimi husytami. Krzyżacy już od dawna przedstawiali w Eu­

ropie chrześcijańskiej Polskę jako kraj heretycki i pogański. 

„Zjazd powszechny" („Conventio generalis"), składa-

16

 Cyt. za: H e c k, op.cit., s. 55. Autor ten wyczerpująco przedstawił 

walkę z Habsburgami o koronę czeską dla Jagiellonów prowadzoną 

w latach 1438—1444. 

17

 Tamże,

 s. 56—57. 

background image

88 

jacy się nie tylko z dostojników państwowych skupionych 

w radzie króJewskiej, ale również z niższych urzędników 

ziemskich, szlachty i przedstawicieli duchowieństwa, zwo­

łano na 20 kwietnia 1438 r. do Nowego Korczyna. Kilka 

dni trwała zacięta debata sejmowa. „Wszyscy prałaci — 

jak pisze Długosz — tudzież książęta mazowieccy Ziemowit 

i Władysław, którzy osobiście na zjeździe byli obecni, 

odradzali, ażeby Królestwa Czeskiego, nie tylko domowymi 

skołatanego wojny, ale i kacerstwem zarażonego, królewicz 

Kazimierz nie przyjmował, zwłaszcza że część jedna narodu 

innego obrała władcę (tj. Albrechta Habsburga — przyp. 

E.P.)".

 Jednakże za przyjęciem korony czeskiej przez 

Kazimierza opowiedziała się znaczna część zebranych, 

zwłaszcza młodzi panowie i szlacheccy tutorzy poszczegól­

nych ziem, którzy nawiązywali do dawnej polityki Jagiełły 

i Witolda związku politycznego z Czechami. Zwracali oni 

uwagę na niebezpieczeństwo opanowania przez Habsburga 

dwóch sąsiednich królestw. Albrecht mógł w ten sposób 

stać się — jak pisze Długosz — „jako Niemiec tym 

groźniejszym i niebezpieczniejszym Królestwu Polskiemu". 

Ostatecznie sejm korczyński przyjął czeską ofertę. Było 

to zwycięstwo opozycji wrogiej stronnictwu Oleśnickiego 

i jego koncepcji powiązania Polski z Węgrami za pomocą 

układu dynastycznego z Zygmuntem Luksemburskim, a po­

tem Albrechtem Habsburgiem. Długosz pisze, że Oleśnicki 

do końca nie zaakceptował przyjęcia korony czeskiej przez 

królewicza polskiego, obawiał się bowiem „jako biskup 

katolicki, aby odszczepieństwo w Czechach na nowo nie 

podniosło głowy". Obawy innych duchownych polskich 

rozwiązano stwierdzeniem, że Kazimierz najpierw wytępi 

herezję i przywróci spokój w Czechach, a potem dopiero 

obejmie rządy. Podobnie odpowiedziano posłom Albrechta, 

dodając jeszcze, że „Polacy i Czesi mają jeden język 

i wspólny rodu początek, gdy przeciwnie Niemcy nic 

wspólnego z nimi nie mają" i że wybór Kazimierza jest 

89 

prawowity, bo go „starszyzna panów czeskich do tronu 

powołała"

18

O dalszych losach planu osadzenia na tronie czeskim 

Kazimierza Jagiellończyka zadecydować miała wojna jagiello-

ńsko-habsburska. Po stronie Polski stanęli czescy zwolennicy 

Kazimierza, którzy 29 maja 1438 r. na wielkim zjeździe 

połączonych ugrupowań husyckich w Mielniku dokonali 

formalnego wyboru drugiego syna Jagiełły na króla czeskiego. 

Albrechta wspierały Niemcy, Węgry i czeski obóz prohabsbu-

rski. Dla poparcia elekcji Jagiellończyka pod koniec maja do 

Czech wyruszyli Sędziwój z Ostroroga i Jan Tęczyński na 

czele kilku tysięcy zbrojnych. Były to siły znacznie słabsze od 

25-tysięcznej armii Albrechta. Postanowiono więc wzmocnić 

wojska polskie wysłane do Czech, ale nim do tego doszło, na 

Polskę spadł niespodziewany najazd Tatarów. Chan Achmet 

najechał z dużymi siłami Podole i rozbił wojska polskie, 

składające się z pospolitego ruszenia ziem ruskich. Długosz 

pisze, że „okropna była to dla Polaków i pamiętna w późne 

wieki klęska, w której zginęło kilkanaście tysięcy szlachty, 

panów i rycerzy". Nie jest wykluczone, że Tatarzy najechali 

Polskę z inspiracji samego Albrechta lub wielkiego księcia 

litewskiego Zygmunta Kiejstutowicza, którego Habsburg 

starał się pozyskać przeciw Polsce. 

Nowa wyprawa polska do Czech, w której uczestniczył 

sam król Władysław i jego brat Kazimierz, ruszyła dopiero 

we wrześniu. Pożyczki na tę wyprawę zaciągano w imieniu 

Władysława. Zachował się dokument, w którym panowie 

polscy poręczają wojewodzie krakowskiemu Piotrowi Od­

rowążowi ze Sprowy za małoletniego króla oddanie sumy 

1000 grzywien wziętych na wyprawę czeską

19

. Siły królews­

kie były zbyt małe, by zmierzyć się z armią Habsburga. 

Wysłane uprzednio wojska polskie nie zdołały ze swymi 

18

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 542—544. 

" Archiwum Główne Akt Dawnych, Dokumenty pergaminowe, nr 

4719 i 4853. 

background image

90 

czeskimi sprzymierzeńcami opanować Pragi, a 23 września 

poniosły klęskę w bitwie pod Żelenicami. W tej sytuacji 

oddziały królewskie dotarły tylko na Śląsk, spustoszyły go 

i nie bez strat wróciły do kraju. 

Równolegle do działań militarnych na froncie czesko-

śląskim Polacy prowadzili walki na terenie Górnych Węgier, 

tj. Słowacji. Trwały one od jesieni 1438 r. do wiosny roku 

następnego. Jednym z oddziałów polskich walczących na 

obszarze Górnych Węgier dowodził Piotr Szafraniec z Piesko­

wej Skały, starosta sieradzki i podkomorzy krakowski. 

Umocnił się on w spiskim Podolińcu nad Popradem i stąd 

urządzał zbrojne wyprawy na węgierskie posiadłości. Kilka 

miesięcy walczył z nim żupan pożoński (bratysławski) 

i starosta spiski, Stefan Rozgonyi. W walkach na Węgrzech 

wziął też udział książę Fryderyk Ostrogski, sojusznik Spytka 

z Melsztyna, zwolennik husytyzmu, który długi czas przeby­

wał w Czechach. Zdobył on jeden z zamków węgierskich na 

Spiszu i stąd, podobnie jak Piotr Szafraniec z Podolińca, 

dokonywał zbrojnych wypadów. Takich oddziałów polskich 

było wówczas na terenie Górnych Węgier więcej. Miały one 

związać przynajmniej część sił wojskowych Habsburga, 

a działały zapewne na polecenie dowódców wyprawy czeskiej. 

W tym czasie, kiedy trwały walki oddziałów polskich 

w Czechach, na Węgry uderzyli Turcy. Wczesną jesienią 

1438 r. silne oddziały tureckich zagończyków (akyndżych) 

wspomagane przez hospodara wołoskiego Włada Drakula 

zaatakowały Siedmiogród, spustoszyły go i ograbiły. Jed­

nocześnie inne oddziały tureckie wtargnęły do sprzymie­

rzonej z Węgrami Serbii i również ją spustoszyły. Albrecht 

Habsburg oskarżył Polskę o współdziałanie z Turkami 

i rozpowszechniał wieści o porozumieniu Polaków z Osmana­

mi. Panowie węgierscy w korespondencji z panami polskimi 

z wyrzutem pisali, że gdyby Polacy nie walczyli z Habsburgiem 

w Czechach, Turcy nie ośmieliliby się wtargnąć do Siedmio­

grodu. Królowa Elżbieta, żona Albrechta Habsburga, która 

w zastępstwie męża zarządzała wówczas Węgrami, stwierdziła 

w liście do cesarza Fryderyka III: „Polacy sprowadzili 

Turków na ziemię węgierską i chcieli się z nimi zaprzyjaźnić za 

życia mego małżonka, kiedy on w Pradze się znajdował"

20

Polacy zaprzeczali energicznie tym oskarżeniom. Król Włady­

sław pisał wiosną 1439 r. do papieża Eugeniusza IV, że 

„niesprawiedliwe i bezwstydne" są oskarżenia o udzielanie 

Turkom przez Polaków jakichkolwiek rad czy poparcia. 

„Zaiste — pisał król — Turcy nie potrzebują niczyjej zachęty, 

aby, ilekroć tylko mogą, wpadać w granice chrześcijan"

21

Historycy polscy na ogół uważają oskarżenia te za 

fałszywe. Jan Dąbrowski pisał, że sprytna taktyka Turków 

dawała tym informacjom pozory prawdopodobieństwa

22

Jednakże — jak zauważył Roman Heck — zastanawiająca 

jest zbieżność terminów akcji tureckich z działaniami 

polskimi w Czechach. Nie można w związku z tym wy­

kluczyć jakiś kontaktów polsko-tureckich

23

. Pisze o nich 

zresztą również Jan Długosz, który w swych Rocznikach 

zanotował przybycie pod koniec 1439 r. poselstwa turec­

kiego do Krakowa. Przywiozło ono propozycję sułtana 

Murada II formalnego przymierza polsko-tureckiego prze­

ciw Albrechtowi Habsburgowi. 

„Amurat cesarz turecki — pisał Długosz — przysłał do 

Władysława króla polskiego poważne poselstwo ze znako­

mitymi darami, prosząc go naprzód o przyjaźń i przymierze, 

potem swoją mu oświadczając przychylność; na koniec, 

ponieważ słyszał, że Władysław z Albrechtem królem 

rzymskim i węgierskim wojnę prowadził, pomoc mu w pie­

niądzach i zbrojnej sile stu tysięcy ludzi obiecując. Król 

20

 Cyt. za: H e c k, op.cit., s. 85. 

21

 Codex epistolaris saeculi auinti decimi,

 wyd. A.Lewicki, Kraków 

1876, t. 1/1, nr 102, s. 111. 

22

 J.  D ą b r o w s k i , WładysławMagiellończykna Węgrzech (1440— 

1444),

 Warszawa 1922, s. 7—8; por. też B.  S t a c h o ń , Polityka Polski 

wobec Turcji i akcji antytureckiej w wieku XV,

 Lwów 1930, s. 88—92. 

23

 Heck, op.cit., s. 85. 

background image

92 

Władysław, przyjąwszy posła łaskawie i z uczciwością, 

zatrzymał go przy sobie..."

24

Poselstwo to było jednak spóźnione, albowiem sytuacja 

polityczna w Polsce zmieniła się. Polskie działania wojenne 

w Czechach zakończyły się niepowodzeniem. Pod naciskiem 

Eugeniusza IV oraz skłóconych z nim dostojników kościel­

nych zebranych na soborze bazylejskim (zarówno papież, 

jak i uczestnicy soboru popierali zgodnie kandydaturę 

Habsburga do tronu czeskiego) Polacy zawarli w lutym 

1439 r. w Namysłowie rozejm z Albrechtem. W maju tego 

roku zostały pokonane siły konfederacji Spytka z Melsz-

tyna, w wyniku czego wzrosły wpływy Oleśnickiego, który 

był głównym przeciwnikiem walki o sukcesję czeską. W tej 

sytuacji ostatecznie zrezygnowano ze starań o koronę czeską 

dla Kazimierza Jagiellończyka. 

Nagła śmierć Albrechta Habsburga na dyzenterię 27 

października 1439 r. otwarła przed stronnictwem Oleśnic­

kiego nowe możliwości unii z Węgrami. Albrecht pozostawił 

dwie córki, żonę Elżbietę oczekującą trzeciego dziecka 

i dwie korony: czeską i węgierską. W Czechach śmierć 

Albrechta zapoczątkowała okres długiego bezkrólewia, 

trwającego aż do 1453 r. Polska grupa rządząca nie 

ingerowała w sprawy czeskie. Stronnictwo panów małopol­

skich ze Zbigniewem Oleśnickim na czele pragnęło dla 

króla polskiego korony węgierskiej. 

KORONA ŚWIĘTEGO STEFANA 

Sojusz Polski z Węgrami miał dawne, piastowskie jeszcze 

tradycje. Królewskie rody Piastów i Arpadów, a po nich 

Andegawenów, łączyły liczne związki małżeńskie. Polskę 

i Węgry związała ze sobą w przeszłości także osoba jednego 

24

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 568—569. 

93 

króla. To właśnie dzięki układom i umowom zawartym po 

śmierci Kazimierza Wielkiego, ostatniego na tronie polskim 

Piasta, koronę polską ofiarowano królowi węgierskiemu 

Ludwikowi Andegaweńskiemu (1370—1382), zwanemu na 

Węgrzech Wielkim, a u nas Węgierskim. Po śmierci Lud­

wika na tronie polskim zasiadła jego córka Jadwiga 

(1384—1399), rządząca od 1386 r. wspólnie ze swym mężem 

Władysławem Jagiełłą. 

Program Oleśnickiego wyparcia Habsburgów z Węgier 

miał umożliwić Polsce objęcie spadku po Zygmuncie 

Luksemburskim i węgierskich Andegawenach. Oznaczało 

to rozszerzenie strefy oddziaływania państwa polskiego na 

całą Europę Południowo-Wschodnią. W ten sposób Polska 

- przy wcieleniu jeszcze Litwy do Korony, do czego 

również dążył Oleśnicki — stałaby się prawdziwym mocar­

stwem, najpotężniejszym państwem w Europie Wschodniej, 

którego wpływy sięgałyby od Bałtyku po Adriatyk, Bosfor 

i Morze Czarne. 

Oczywiście, prócz realizacji tak szerokiego programu 

politycznego Polski mocarstwowej, unia polsko-węgierska 

miała zdaniem Oleśnickiego również rozwiązać kilka spraw. 

Powinna odwrócić Polskę od husyckich Czech i oddalić 

szerzone przez wrogów zarzuty współpracy z heretykami. 

Osadzenie króla polskiego na tronie węgierskim mogło 

także doprowadzić do pomyślnego — zwłaszcza dla panów 

małopolskich — załatwienia starego sporu z Węgrami 

o Ruś Halicką, Podole i zwierzchnictwo nad Mołdawią 

oraz ułatwić uregulowanie sprawy 13 miast spiskich, dzier­

żonych od 1412 r. przez Polskę jako zastaw otrzymany od 

króla węgierskiego Zygmunta Luksemburskiego za poży­

czenie sumy 37 000 kóp szerokich groszy praskich. Dzięki 

objęciu władzy na Węgrzech przez króla z rodu Jagiellonów 

Polska mogła również odegrać decydującą rolę w roz­

wiązaniu kilku problemów ogólnoeuropejskich, takich jak: 

odparcie niebezpieczeństwa tureckiego, przeprowadzenie 

background image

94 

unii Kościoła prawosławnego z Rzymem i rozstrzygnięcie 
konfliktu między papieżem Eugeniuszem IV a soborem 

bazylejskim. 

Takie były plany węgierskie Oleśnickiego i związanego 

z nim stronnictwa możnowładców małopolskich. Nie były 

one realne. Nie liczyły się bowiem ani z możliwościami 

Polski, ani z sytuacją polityczną, społeczną i finansową 

obu królestw. Jeden z XIX-wiecznych historyków, Jakub 

Caro, ocenił je jako „pełen próżności nierozsądek", Ludwik 

Kolankowski zaś w swej Polsce Jagiellonów napisał, że 

drogo „zapłacić miał król i jego ojczyste państwo za samo 

naddunajskie królowanie"

2S

Na Węgrzech istniała grupa zwolenników sojuszu z Pol­

ską. Przede wszystkim jednak działało tu silne ugrupowanie 

polityczne panów węgierskich, które można nazwać stron­

nictwem lub obozem narodowym. Znajdowało ono szerokie 

poparcie szlachty węgierskiej. Jeszcze za życia Albrechta 

Habsburga doszło w Budzie do rozruchów antyniemieckich, 

skierowanych przeciw królowi i jego polityce. Obradujący 

wówczas sejm węgierski ograniczył mocno władzę króla, 

a jego uchwały Albrecht zmuszony był zatwierdzić. Ważnym 

punktem tych uchwał był zakaz przekazywania przez króla 

urzędów i dóbr ludziom obcym. Chodziło tu przede 

wszystkim o Niemców. Uchwalono ponadto, że zamążpój-

ście córek królewskich wymagać będzie zgody panów 

i sejmu węgierskiego. Celem tej uchwały było zapewne 

ułatwienie małżeństwa jednej z córek Albrechta Habsburga 

z królem polskim. Idea porozumienia i współdziałania 

z Jagiellonami stała się na Węgrzech jeszcze bardziej 

popularna po nieudanej wyprawie tureckiej Albrechta 

i zajęciu w sierpniu 1439 r. przez Turków naddunajskiej 

Semendrii. 

Mimo takiego nastawienia panów i szlachty węgierskiej, 

K o l a n k o w s k i , op.cit., s. 83. 

95 

po śmierci Albrechta władzę przejęła młoda, 30-letnia 

wdowa Elżbieta, kobieta energiczna i ambitna. Wcześniej 

już — podczas nieobecności męża na Węgrzech — sprawo­

wała ona rządy w jego imieniu. Jako córka Zygmunta 

Luksemburskiego uważała się Elżbieta za „dziedzica pra­

wego tego królestwa" („heres huius regni legitima"). 

Spodziewała się dziecka i przekonywała wszystkich, że 

będzie to syn, który obejmie Królestwo Węgierskie jako 

dziedzictwo po ojcu i dziadku. 

Elżbieta miała na Węgrzech wpływowych stronników. 

Należeli do nich przede wszystkim blisko z nią spokrewnieni 

hrabiowie Cylei

26

. Młody i ambitny Ulryk Cylejski chciał 

u boku Elżbiety odegrać rolę faktycznego władcy Węgier. 

Dzięki olbrzymim nadaniom ziemskim, otrzymanym jeszcze 

od Zygmunta Luksemburskiego, Ulryk Cylejski był jednym 

z najpotężniejszych magnatów węgierskich. Popierały rów­

nież Elżbietę spokrewnione z hrabiami Cylei możne rody 

węgierskie Szecsich i Garaiów. Do jej zwolenników należały 

też rodziny Frangepanich i Brankowiczów. Książę Serbii 

Jerzy Brankowicz, który-niedawno uciekł przed wojskami 

tureckimi ze swego kraju razem z synem Lazarem, miał 

także znaczne posiadłości na Węgrzech. Elżbieta liczyła 

również na poparcie bogatych miast węgierskich, zamiesz­

kanych częściowo przez Niemców. I wreszcie było sprawą 

oczywistą, iż Elżbiecie i stronnictwu habsburskiemu na 

Węgrzech udzieli swego poparcia władający Rzeszą Fryde­

ryk III Habsburg. 

By zapewnić sobie wpływ na koronację nowego króla, 

Elżbieta mianowała swego zaufanego stronnika, Włady­

sława Garaia, kasztelanem Wyszehradu (Visegrad) — pięk­

nie położonego nad Dunajem, w odległości około 40 km 

od Budy, zamku i rezydencji królewskiej. Tutaj przechowy-

26

 Matką Elżbiety i zarazem drugą żoną Zygmunta Luksemburskiego 

była wspomniana już Barbara, córka Hermana II hrabiego Cylei. Zmarła 

ona w 1451 r. 

background image

96 

wano koronę i inne insygnia królewskie. Na opróżniony 

stolec metropolity ostrzyhomskiego (Esztergom) i prymasa 

Węgier Elżbieta wprowadziła innego swego stronnika, 

Dionizego Szecsiego. Jego dwaj bracia, Tomasz i Janusz, 

byli wysokimi dostojnikami państwowymi. Aż do począt­

ków 1440 r. królowa-wdowa Elżbieta przebywała w stolicy 

królestwa, Budzie, a jej decyzje i rozporządzenia państwowe 

były ogólnie respektowane. 

Istniała jednak już wówczas na Węgrzech zasada elek­

cyjności tronu, pilnie strzeżona i chroniona przez panów 

i szlachtę węgierską. Tymczasem wszystkie zabiegi i po­

czynania królowej-wdowy Elżbiety zmierzały do przefor­

sowania zupełnie przeciwnej zasady — zasady dziedziczno­

ści tronu. W tej sytuacji zwołany na 1 stycznia 1440 r. do 

Budy sejm węgierski zajął się przede wszystkim sprawą 

następstwa po zmarłym Albrechcie Habsburgu. 

Sytuacja była trudna. Kraj potrzebował władcy, który 

mógłby zorganizować obronę Królestwa Węgierskiego 

przed Turkami, a ponadto zapewnić jeszcze pomoc zewnęt­

rzną w tej walce. Wykluczono więc ewentualnego syna 

Elżbiety, który miał się dopiero narodzić. Wybranie go na 

króla oznaczało bowiem kilkuletnią co najmniej regencję, 

a co za tym idzie — rywalizację i walkę stronnictw oraz 

wzrost niebezpieczeństwa tureckiego. Pozostali dwaj inni 

kandydaci do korony węgierskiej, z których jeden, obej­

mując tron, miał poślubić królową-wdowę Elżbietę. Byli to 

syn księcia Serbii Jerzego Brankowicza — zapewne Lazar, 

przebywający wówczas z ojcem na Węgrzech, oraz król 

polski Władysław. W dyskusjach sejmowych zwyciężyło 

stronnictwo narodowe nad habsburskim, z którym związani 

byli Brankowicze. Za wyborem Władysława Jagiellończyka 

opowiedziała się grupa panów węgierskich i szlachty na 

czele z biskupem Egeru Szymonem Rozgonyim. Później 

dołączył do nich Jan Hunyadi — główny rzecznik idei 

walki z Turkami. Panom węgierskim —jak napisał z pewną 

background image

Rycerz polski z połowy XV w. 

Zbroja płytowa z lat 1430 — 1440 

Uzbrojenie XV-wiecznego rycerza 

background image

Król polski w stroju turniejowym 

Tablica erekcyjna kościoła w Piotrawinie, 1440 r. Z lewej: klęcząca po­

stać biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego z modelem koś­

cioła w dłoniach, obok tarcza z herbem rodowym Dębno 

background image

Pieczęć Zbigniewa Oleśnickiego z dokumentu z 1438 r. Na pieczęci pa­

troni Kościoła krakowskiego: św. Stanisław biskup, św. Wacław król i 

św. Florian rycerz; u stóp świętych klęczy biskup Oleśnicki, obok tarcza 

z herbem Dębno 

Filip Kallimach (Buonaccorsi), autor Historii o królu Władysławie 

background image

97 

emfazą Kallimach w swej Historii o królu Władysławie — 

„związek mający połączyć niezwyciężoną potęgę państwa 

polskiego z losami Węgier wydawał się jedynym ratunkiem 

w obliczu grożących od wewnątrz i z zewnątrz niebez­

pieczeństw"

 27

Na Węgrzech myśl osadzenia władcy z rodu Jagiellonów 

na tronie nie była czymś nowym. Teraz jednak inicjatywa 

powołania na króla Władysława Jagiellończyka wyszła 

z Polski — od Zbigniewa Oleśnickiego

28

. U schyłku 1439 r. 

z Krakowa ruszyło poselstwo polskie do sejmu węgiers­

kiego, żegnane uroczystymi modłami, które zarządził Oleś­

nicki na intencję „unii królestw Polski i Węgier". W imieniu 

króla i rady królewskiej posłowali wówczas do Budy 

kanclerz koronny Jan Koniecpolski, bliski współpracownik 

Oleśnickiego i krewny Oleśnickich przez żonę, oraz kasz­

telan sądecki Piotr Kurowski. Sejm węgierski przyjął 

kandydaturę jagiellońską i skłonił Elżbietę do wyrażenia 

zgody na małżeństwo z królem polskim Władysławem. 

Uroczyste poselstwo węgierskie, którego członkowie zostali 

wybrani przez sejm, ruszyło do Polski, by ofiarować królowi 

Władysławowi koronę. 

Tymczasem Elżbieta, która wyjechała z Budy do 

Wyszehradu, wykradła przy pomocy zaufanych dworzan 

znajdującą się w skarbcu tego zamku koronę królewską 

św. Stefana. Korona była wówczas czymś więcej niż 

prostym tylko symbolem władzy królewskiej. Była przed­

miotem sakralnym o działaniu niemal magicznym, za 

pośrednictwem którego spływała na władcę moc kró­

lewska. Po wykradzeniu korony Elżbieta ruszyła dalej 

na północ, w kierunku Pożonia (Bratysławy), by znaleźć 

się jak najdalej od swych przeciwników, zgromadzonych 

jeszcze w Budzie. W drodze, w mieście Gyór, urodziła 

27

 Philippi Callimachi Historia de rege Vladislao

 (dalej cyt.: Philippi 

Callimachi Historia...),

 Iłum. A.  K o m o r n i c k a . Warszawa 1961, s. 23. 

28

 Dowiódł tego Jan Dąbrowski (op.cit., s. 19). 

7 Warna 1444 

background image

22 lutego 1440 r. syna. Nadano mu imię Władysław; 

później zwano go Pogrobowcem. 

Około 1 marca 1437 r. do Krakowa dotarł okazały 

orszak poselstwa węgierskiego, składający się z 1000 jezd­

nych. Wśród przybyłych byli delegaci sejmu: biskup Jan 

Dominis, ban Chorwacji i Dalmacji Matko Thalloczi, 

skarbnik królestwa Jan Perenyi, marszałek Władysław 

Paloczi i stolnik koronny Emeryk Marczali. Dołączyło do 

nich po drodze wielu panów węgierskich, by uświetnić to 

poselstwo. Wśród obecnych nie zabrakło też posłów hra­

biego Ulryka Cylejskiego, wysłanych zapewne dla dopil­

nowania interesów Elżbiety i zorientowania się w sytuacji. 

Byli wreszcie reprezentanci miast północnowęgierskich 

(słowackich): Koszyc, Bardiowa, Lewoczy i Preszowa. 

Utrzymywały one bliskie kontakty handlowe z Polską. 

Rozpoczęte w Krakowie pertraktacje ciągnęły się długo 

i nie były wcale łatwe. Węgrzy zażądali wysokiej ceny za 

tron dla Władysława. Prócz potwierdzenia praw i przywi­

lejów Królestwa Węgierskiego Władysław zobowiązał się 

do obrony Węgier przed Turkami siłami Polski. 

Spisz po koronacji miał bez wykupu wrócić do Węgier, 

a o przynależności do Polski Rusi Halickiej, Podola oraz 

Mołdawii zadecydowałby w przyszłości sąd polubowny. 

Jak pisał zgryźliwie Ludwik Kolankowski: „za zaszczyt 

bronienia Węgier zasobami króla Polski przed Turkami" 

stracili Polacy jedne ziemie, a przynależność do Polski 

innych zakwestionowano. 

Czy młody, 15-letni król Władysław odgrywał w tych 

układach jakąś rolę? Długosz pisze, że władcy żal było 

„opuszczać własne i ojczyste królestwo, a w obcym przyj­

mować rządy, tym bardziej, gdy zważył, że będąc młodzień­

cem w pierwszej życia wiośnie zaślubiać miał Elżbietę, 

niewiastę już podstarzałą"

29

. Sądzić należy, iż młody król 

29

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 571. 

szedł za zdaniem opozycji w radzie królewskiej, która 

posługiwała się argumentami przemawiającymi do Włady­

sława. Oleśnicki jednak przeprowadził przyjęcie oferty 

i warunków węgierskich. Przekonywał, iż walka z Turkami 

jest także obroną Królestwa Polskiego i że lepiej jest bić się 

z nimi już teraz na terenie Węgier, aniżeli czekać, aż 

wtargną w granice Polski. Jako rekompensata za Spisz 

w ręce polskie miał przejść Śląsk. Zawarto więc układ 

z wysłannikami sejmu węgierskiego, który był szczytem 

bezinteresowności i politycznego altruizmu —jak ocenił go 

Ludwik Kolankowski

30

8 marca 1440 r. w katedrze na Wawelu ogłoszono 

uroczyście prośbę Węgrów o przyjęcie ich korony przez 

Władysława i zgodę na to króla polskiego. Wśród osób 

obserwujących tę uroczystość znajdował się także poseł 

sułtana, przebywający jeszcze w Krakowie. Po tej ceremonii 

Oleśnicki odśpiewał z całym duchowieństwem i zgroma­

dzonym w katedrze ludem uroczysty hymn kościelny Te 

Deum

 i Bogurodzicę — jak pisał kanclerz Jan Koniecpolski 

- „przy ogromnej radości ludu". Uczta królewska dla 

posłów węgierskich i panów polskich zakończyła te uroczys­

tości. Wieczorem oświetlono miasto na znak radości, 

a dzwony biły całą noc — relacjonuje Jan Długosz, który 

zapewne sam jako wierny stronnik Oleśnickiego przeżywał 

również mocno ten triumf polityki biskupa krakowskiego. 

Uroczystości krakowskie z marca 1440 r. wykorzystała 

polska propaganda polityczna. W rozsyłanych wówczas 

z Krakowa po Europie listach pisano, że król polski 

przyjął koronę węgierską tylko po to, by walczyć z niebez­

pieczeństwem tureckim, powstrzymać najazdy wrogów 

wiary i odeprzeć ich. Podkreślano, że decyzja młodego 

władcy ma wielkie znaczenie dla całego chrześcijaństwa. 

30

  K o l a n k o w s k i , op.cil., s. 83. Sprawę pertraktacji krakowskich 

z posłami węgierskimi i warunki ugody polsko-węgierskiej przedstawia 

dokładnie Jan Dąbrowski (op.cit., s. 21—24). 

background image

100 

101 

„Spodziewamy się czcigodny ojcze — pisał wówczas z Kra­

kowa pewien korespondent do jednego z biskupów — że 

król (polski), kierowany pomagającą mu prawicą boską, ze 

swymi siłami zbrojnymi i pomocą innych władców katolic­

kich będzie mógł oprzeć się ludom barbarzyńskim, najbar­

dziej wojowniczym i sąsiadującym z tym królestwem (wę­

gierskim) i wściekłość ich ujarzmić oraz odeprzeć". W liście 

do książąt śląskich zaś — przygotowanym w kancelarii 

królewskiej — Władysław Warneńczyk stwierdził, że obej­

muje tron węgierski po to, by walczyć przeciw „nie­

przyjaciołom wiary", by dać „pokój i pociechę wiernym 

wyznawcom Chrystusa, a świętej wierze obronę i po­

mnożenie". Tylko kierując się tymi motywami — czytamy 

we wspomnianym liście — król chce rządzić w „tych 

dwóch najbardziej rozległych królestwach (polskim i węgier­

skim), które w tej części Europy są murem i tarczą dla 

chrześcijan przeciw barbarzyńskim narodom". Odpisy tych 

listów krążyły również po Polsce. W aktach kapituły 

płockiej zachowała się kopia listu kanclerza Jana Koniec­

polskiego do pewnego kardynała, w którym opisano przy­

bycie posłów węgierskich do Krakowa i ceremonię powo­

łania na tron węgierski króla polskiego Władysława III

3 1

Elżbieta tymczasem przy pomocy swoich zwolenników 

(przede wszystkim Ulryka Cylejskiego) przystąpiła na 

Węgrzech do kontrakcji. Postanowiono przede wszystkim 

nie dopuścić Władysława na Węgry. Wezwano zatem 

ważniejsze miasta nadgraniczne, takie jak: Koszyce, Pre-

szów, Bardiów, Lewocza, Keżmark, do wierności królowej. 

Rozpoczęto także organizowanie sił zbrojnych. 15 maja 

1440 r. , tj. w dzień Zielonych Świątek, wierny Elżbiecie 

arcybiskup Dionizy Szecsi koronował na króla Włady­

sława Pogrobowca, kilkumiesięczne zaledwie dziecię. Mi­

kołaj Ujlaki przypasał niemowlęciu miecz koronacyjny, 

31

 Codex epistolaris saeculi ąuinti decimi,

 wyd. A. L e w i c k i, Kraków 

1891, t. II, nr 269, 270, 273. 

Elżbieta zaś złożyła w jego imieniu wymaganą przy 

takich ceremoniach przysięgę. Koronacja odbyła się z za­

chowaniem wszystkich elementów tradycji. Dokonał jej 

bowiem prymas węgierski koroną św. Stefana w Bia-

łogrodzie (Szekesfehervar) — tradycyjnym miejscu ko­

ronacji królów węgierskich. Zabrakło tylko zgody sejmu 

węgierskiego. Elżbieta zresztą i jej stronnicy nie próbowali 

nawet zwołać go. 

Król Władysław ruszył na Węgry dopiero w drugiej 

połowie kwietnia, wsparty finansowo przez Oleśnickiego 

pożyczką 3000 florenów, za które biskup krakowski otrzy­

mał w zastaw Spisz. Jednocześnie jego młodszy brat 

Kazimierz Jagiellończyk zwany oficjalnie w Polsce ciągle 

jeszcze „wybranym królem czeskim", udał się z kilku­

tysięcznym hufcem rycerstwa na Litwę, by objąć tron 

wielkoksiążęcy po zamordowanym 20 marca 1440 r. Zyg­

muncie Kiejstutowiczu. Wbrew intencjom panów polskich 

i interesom Polski Kazimierz został obwołany przez knia­

ziów litewskich (z inicjatywy właściwego odtąd rządcy 

Litwy Jana Gasztołda) samodzielnym wielkim księciem. 

Oznaczało to praktycznie zerwanie unii Korony z Litwą 

i „reinkorporację" Litwy ze składu Korony — jak pisał 

Kolankowski. Król i Polacy nie uznali tego aktu i godności 

wielkoksiążęcej Kazimierza. Jednakże wskutek zaangażo­

wania wszystkich sił w realizację planów węgierskich strona 

polska nie mogła czynnie przeciwstawić się temu posunięciu 

Litwinów. 

Król Władysław ruszył na Węgry ze świetnym orszakiem 

dygnitarzy i panów polskich. Byli wśród nich: biskup 

krakowski Zbigniew Oleśnicki, dziekan krakowski Mikołaj 

Lasocki, wojewoda krakowski Jan Tęczyński, kasztelan 

rozperski Przedbór Koniecpolski, kasztelan międzyrzecki 

Wincenty z Szamotuł, kasztelan inowrocławski Mikołaj 

Szarlejski — krewniak znanego na Węgrzech Ścibora ze 

Ściborzyc, uposażonego dobrami ziemskimi przez Zyg-

background image

102 

munta Luksemburskiego, podkanclerzy Piotr Woda ze 

Szczekocin, podskarbi Andrzej Wojeński i marszałek koron­

ny Piotr z Brzezia. W kraju w zastępstwie króla władzę 

i opiekę nad Małopolską i Rusią sprawował Jan z Czyżowa, 

a nad Wielkopolską — Wojciech Malski. 

W Kieżmarku z orszakiem królewskim połączyli się 

wysłani wcześniej kanclerz Jan Koniecpolski i wojewoda 

poznański Sędziwój z Ostroroga. Towarzyszyło temu or­

szakowi parę tysięcy wojska. Były to oddziały zaciężne 

polskie dowodzone przez Dziersława Włostowskiego i czes­

kie pod wodzą Jana Czapka. Poza tym — jak pisze 

Długosz — panowie polscy „prowadzili swoje poczty 

i zabrali z sobą naczynia srebrne, surmy, czeladź suto 

ubraną i sprzęty najkosztowniejsze". Był to naprawdę 

imponujący poczet dostojników i wojska, liczący około 

5000 ludzi, który wspaniałością i postawą zachwycił 

Węgrów. 

Król Władysław zaraz po przekroczeniu granicy węgier­

skiej napotkał znaczne trudności. Węgrzy bowiem podzielili 

się na dwa stronnictwa: narodowe, które chciało polskiego 

króla na tronie i pragnęło przede wszystkim walki z Tur­

kami, oraz habsburskie, które broniło praw do korony 

Elżbiety i jej syna, Władysława Pogrobowca. Po pokonaniu 

wielu przeszkód orszak polski dotarł wreszcie do Egeru, 

miasta położonego niecałe 150 km od stolicy o imponują­

cym dziś jeszcze, potężnym zamczysku. Biskup tego miasta, 

Szymon Rozgonyi, należał do grona stronników króla 

polskiego. Władysław zatrzymał się w Egerze, skąd wysłał 

do Budy oddział wojska (500 Polaków i 500 Węgrów), 

prowadzony przez biskupa Szymona Rozgonyiego. Towa­

rzyszyli mu panowie polscy: Wincenty z Szamotuł, Andrzej 

Tęczyński i Jan Wojnicki. Oddział ten szybkim pochodem 

dotarł do Budy i bez większych przeszkód obsadził mury, 

bramy i wieże miasta, mimo iż część mieszczan sprzyjała 

Elżbiecie. 

103 

22 maja 1440 r. do stolicy Węgier wjechał sam król 

Władysław, otoczony rycerstwem i dostojnikami obu naro­

dów, wśród których byli m.in.:Zbigniew Oleśnicki, Szymon 

Rozgonyi i palatyn królestwa, dowódca zamku budzińs-

kiego, Wawrzyniec Hedervary. U bram miasta powitało 

króla duchowieństwo ze świętymi relikwiami. „Roje miesz­

kańców — pisze Długosz, naoczny świadek tych wydarzeń 

— wyległy zewsząd po ulicach i domach, aby widzieć twarz 

i postać króla, monarchy tak znakomitego i świetny pochód 

jego rycerstwa. Niewiasty i dziewice wywieszały się tłumnie 

z okien i ganków"

32

. Królewski orszak przeciągnął ulicami 

stolicy do zamku, potężnej budowli wznoszącej się na skale 

górującej nad miastem, który Polakom wydawał się „drugą 

Troją" — jak czytamy w jednej z relacji, być może pióra 

samego Długosza

33

Zwołany w ostatnich dniach czerwca do Budy sejm 

węgierski okazał się dużym sukcesem Władysława. W ob­

radach wzięli udział prawie wszyscy biskupi węgierscy, 

razem z prymasem Dionizym Szecsim, arcybiskupem ostrzy-

homskim. Była też obecna na tym sejmie większość szlachty 

i magnatów węgierskich, a wśród nich nawet niedawni 

jeszcze zwolennicy królowej-wdowy Elżbiety, jak choćby 

Mikołaj Ujlaki i Stefan Rozgonyi. Istotne dla węgierskiej 

opinii publicznej było również pojawienie się w Budzie 

Jana Hunyadiego, wsławionego zwycięstwami w walkach 

z tureckim najeźdźcą. Świeża wyprawa wojsk osmańskich 

na Belgrad i oblężenie tej naddunajskiej twierdzy przez 

Turków zwiększyły jeszcze szanse Władysława. Teraz Węg­

rom tym bardziej zależało na królu, który mógłby odeprzeć 

Turków. 

Sejm potwierdził krakowską elekcję Władysława na 

tron węgierski. Ogłosił także koronację Pogrobowca za 

32

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 587—588. 

33

 Epistoła de sucessibus domini regis Poloniae in primo ingressu in 

regnum Hungariae,

 w: Codex epistolaris..., t. II, nr 275, s. 418. 

background image

104 

nieważną. W obecności samego Władysława prymas Wę­

gier, biskupi, palatyn Hedervary, magnaci oraz cały sejm 

węgierski złożyli królowi przysięgę wierności. „A gdy ją 

wszyscy wykonali — pisze Długosz w swych Rocznikach — 

wyprowadzono króla Władysława w pośrodek izby, prałaci 

i panowie węgierscy podnieśli go na swych rękach w górę 

i z całym ludem głośno okrzyknęli królem węgierskim"

34

Kilkanaście dni później (17 lipca 1440 r.) odbyła się 

w Białogrodzie koronacja królewska Władysława. Ponieważ 

korona św. Stefana znajdowała się w rękach Elżbiety, na 

głowę Władysława nałożono złotą koronę zdjętą z relik­

wiarza w kształcie popiersia, zawierającego szczątki św. 

Stefana. Obrzędu koronacji dokonał prymas Dionizy z Esz-

tergom, który niedawno jeszcze koronował w tym samym 

miejscu Pogrobowca, w asyście dziewięciu biskupów węgier­

skich i biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. 

W dniu koronacji sejm węgierski wydał dokument, który 

— jak pisze Długosz — Zbigniew Oleśnicki przywiózł do 

Polski i złożył w skarbcu królewskim. W dokumencie tym 

ponownie stwierdzono nieważność koronacji Pogrobowca, 

dokonanej nie tylko bez insygniów królewskich (poza 

wykradzioną koroną), ale przede wszystkim bez zgody 

sejmu węgierskiego. Podkreślono przy tym wyraźnie elek­

cyjność tronu węgierskiego, stwierdzając, że „koronacja 

królów zawsze zależała od woli mieszkańców królestwa, 

a działanie i moc korony opiera się na ich zatwierdzeniu". 

Wezwano też całą ludność Królestwa Węgierskiego do 

posłuszeństwa Władysławowi pod groźbą konfiskaty mająt­

ków, utraty „wszelakich zaszczytów, godności, czci, szla­

chectwa, bez nadziei łaski i przebaczenia". 

Po koronacji Władysław powrócił do Budy. Uważał się 

za prawowitego króla Węgier, choć Elżbieta miała jeszcze 

swych zwolenników, a za Pogrobowcem opowiedział się 

34

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 593—594. 

105 

ponownie prymas Dionizy Szecsi. Większość panów pol­

skich, towarzyszących wyprawie królewskiej na Węgry, 

powróciła do kraju. Opuścił Węgry także Zbigniew Oleśni­

cki, który udał się do Krakowa, by dalej kierować polityką 

Królestwa Polskiego. Pozostali przy królu Polacy objęli 

różne urzędy i funkcje. Z duchownych ważną rolę w oto­

czeniu króla odgrywał Mikołaj Lasocki, człowiek wykształ­

cony i mądry, wybitny mówca, polityk i dyplomata, 

entuzjasta idei krucjaty antytureckiej. Był on bliskim 

współpracownikiem Oleśnickiego, uczestniczył w soborze 

bazylejskim i został wysłany z delegacją soborową na 

rokowania pokojowe między królami Francji i Anglii do 

Arras

35

. Jeszcze w 1448 r. Lasocki posłował od Jana 

Hunyadiego do Rzymu, gdzie wygłosił przed papieżem 

mowę o niebezpieczeństwie tureckim. Na Węgrzech pozos­

tali również znany humanista Grzegorz z Sanoka i kasztelan 

międzyrzecki Wincenty z Szamotuł. Jemu to powierzył król 

zarząd nad ważnym zamkiem wyszehradzkim, gdzie prze­

chowywano insygnia koronacyjne. Wincenty z Szamotuł 

— jak pisze Długosz — był rycerzem dzielnym i znakomi­

tym, „który z przyrodzenia wielce pochopnym był do 

żartów i uciesznych gadek". Przy królu pozostały także 

polskie oddziały wojskowe, które niebawem zostały użyte 

do walki z opozycją węgierską, zwolennikami Habsburgów. 

WOJNA DOMOWA NA WĘGRZECH 

Węgry w pierwszej połowie XV w. znajdowały się prak­

tycznie w rękach kilkunastu rodzin magnackich i wybitnych 

rodów szlacheckich. Od ich decyzji zależało uznanie Włady­

sława za króla. I choć większość magnatów z całą prawie 

35

 Zob. E.  P o t k o w s k i , Crecy — Orlean 13461429, Warszawa 

1986, s. 174. 

background image

106 

średnią szlachtą opowiedziała się za Władysławem, to 

jednak nie został on powszechnie zaakceptowany jako 

władca Węgier. 

Magnaci popierający królową-wdowę Elżbietę i jej syna, 

Władysława Pogrobowca, nie byli liczni.

 Wśród zwo/en-

ników Habsburgów na wymienienie zasługują: przedstawi­

ciele rodów Szecsich i Garaiów, członkowie rodziny Fran-

gepanich, hrabiowie Cylei — Ulryk i Fryderyk, i począt­

kowo również Jerzy Brankowicz. Elżbieta mogła także 

liczyć na poparcie części miast, zwłaszcza leżących na 

zachodzie i północy Węgier. I wreszcie politycznego i ma­

terialnego wsparcia udzielał jej Fryderyk III Habsburg, 

król, a później także cesarz Niemiec. Grupa zwolenników 

Elżbiety i Habsburgów na Węgrzech była za mała, by 

pozbawić Władysława tronu. Dysponowała jednak do­

statecznymi środkami materialnymi i militarnymi, by opie­

rać się Władysławowi z powodzeniem nawet latami i w ten 

sposów utrudnić jemu i jego zwolennikom wykonanie 

głównego zadania, jakim była walka z naporem tureckim. 

Pacyfikację kraju i walkę ze stronnikami Elżbiety 

utrudniała Władysławowi specyfika militarna Węgier. Cały 

bowiem kraj pokryty był dużą liczbą zamków i grodów 

obronnych, znajdujących się w większości w rękach mag­

natów i znaczniejszej szlachty. Wielkie rody magnackie 

dzierżyły kilkanaście, często kilkadziesiąt zamków, położo­

nych w różnych częściach kraju. Obok zamków spotykało 

się wówczas często również obronne gródki szlacheckie, 

należące do rodzin związanych z magnatami. Istniały 

wreszcie na Węgrzech warowne, dobrze ufortyfikowane 

miasta. Część z tych zamków, grodów i miast warownych 

zwolennicy Elżbiety przekształcili w punkty oporu przeciw 

Władysławowi i obsadziwszy je wojskiem własnym lub 

najemnikami czeskimi kontrolowali całe prowincje kraju. 

Władysławowi zatem pozostało albo zdobywanie kolejno 

zamków i miast obsadzonych przez stronników Elżbiety, 

107 

a to wymagało czasu i przede wszystkim pieniędzy na 

opłacenie wojska i kosztów działań militarnych, albo 

dążenie do ugody i pertraktowanie z poszczególnymi 

magnatami, szlachtą i przedstawicielami miast. Wszystko 

to jednak przeszkadzało w realizacji głównego celu króla, 

jakim była walka z Turkami. 

Wojna domowa między Władysławem a Elżbietą toczyła 

się przez dwa lata, na kilku frontach. Na obszarze Górnych 

Węgier (Słowacja) po stronie Elżbiety walczyły najemne 

wojska czeskie, których dowódcą był husyta Jan Giskra 

z Brandysu, doskonały żołnierz, dobry wódz i polityk. Jego 

bazami operacyjnymi były wierne Elżbiecie miasta: Koszyce, 

Kremnica, Bardiów i Lewocza. Jak słusznie pisał Jan 

Dąbrowski, Jan Giskra nie walczył tu wcale o sprawę 

husycką czy interesy słowackie, a takie właśnie motywy 

działań przypisywali mu niektórzy historycy, szczególnie 

czescy i słowaccy. Był on po prostu najemnym żołnierzem 

Elżbiety, który, wypełniając swoje zobowiązania, walczył 

w obozie habsburskiego Pogrobowca przeciwko polskiemu 

Władysławowi

36

. Elżbieta mianowała Giskrę starostą ko­

szyckim, później także starostą Kremnicy i hrabią Zwolińs­

kim (Zolyom). Opanowanie Górnych Węgier przez wojska 

podlegle Elżbiecie miało szczególne znaczenie. Tędy bowiem 

wiodła najkrótsza droga, którą Władysław mógł otrzymy­

wać posiłki z Polski. Do końca też Władysławowi nie udało 

się tego obszaru całkowicie spacyfikować. 

W centrum Królestwa Węgierskiego po stronie Elżbiety 

opowiedziała się większość miast. Władzy Władysława nie 

uznawano również na obszarach ciągnących się wzdłuż 

Dunaju od Pożonia (Bratysławy) przez Gyór i Komarno aż 

do siedziby prymasa — Esztergom, oraz na południu 

Węgier. Szczególnie niebezpieczna sytuacja powstała na 

południu kraju, gdzie zwolennicy Elżbiety ugrupowali 

D ą b r o w s k i , op.cit., s. 43. 

background image

108 

wojska, by wykonać decydujące uderzenie na Budę. Na ich 

czele stanął ban Maczwy Władysław Garai „i ze wszystkich 

niemal stron Sławonii — pisze Długosz — panów i szlachtę 

do swego zamiaru wciągnął". Zebrał w ten sposób Garai 

„dość znaczne i silne wojsko, opatrzył w wojenne rynsztu­

nki" i ruszył ku Budzie. Sytuacja była poważna. Jednakże 

ściągnięte znad granicy tureckiej wojska pod dowództwem 

Jana Hunyadiego i Mikołaja Ujlakiego, wzmocnione od­

działem rycerzy węgierskich i polskich wysłanych przez 

króla („wszystek lud nadworny Węgrów i Polaków" — 

pisze o nich Długosz) rozbiły w końcu grudnia 1440 r. 

oddziały rokoszan. Po tym zwycięstwie Hunyadi i Ujlaki 

pomaszerowali na południe Węgier i złamali tam opór 

zwolenników Elżbiety. Na terenach tych zbrojna opozycja 

antyjagiellońska nie odrodziła się już nigdy. Było to nie 

tylko rezultatem rozbicia wojsk przeciwnika, ale również 

zasługą Mikołaja Lasockiego. Po zwycięstwie wojsk królew­

skich ruszył on na południe, by rokowaniami i perswazją 

pozyskać dla Władysława niedawnych jego przeciwników. 

Kallimach dodaje, że razem z Lasockim na południe udał 

się Grzegorz z Sanoka i stwierdza, iż obaj „wspólnie 

objechali miasta i namawiali mieszkańców do odstąpienia 

od królowej i połączenia się z Władysławem. W niedługim 

czasie przekonali oni prawie wszystkich, stosując po więk­

szej części tę samą taktykę, to znaczy powołując się na 

wspólne pochodzenie i węzły krwi"

37

Grudniowe zwycięstwo nad oddziałami Garaia urato­

wało panowanie króla Władysława i Jagiellonów na Węg­

rzech. Jednakże pozostały jeszcze wojska Jana Giskry 

operujące na terenie Górnych Węgier. Problemem była 

także zachodnia część królestwa, gdzie Elżbieta miała 

potężnych zwolenników. Przeciwników króla Władysława 

nie brakło również w Siedmiogrodzie. 

Philippi Callimachi Historia...,

 s. 99. 

109 

W styczniu 1441 r. na Węgry dotarły posiłki polskie, 

przysłane Władysławowi dzięki zabiegom biskupa Oleśnic­

kiego. Były to silne oddziały wojsk małopolskich, liczące 

około 5000 ludzi, dobrze uzbrojonych i wyposażonych. 

Dowodzili nimi wojewoda krakowski Jan Tęczyński, kasz­

telan sandomierski Jan Oleśnicki, wojewoda podolski 

Hrycko Kierdejowicz, starosta sandomierski Jan Wojnicki 

i starosta chełmski Dziersław z Rytwian. 

Po otrzymaniu posiłków król osobiście wyruszy! na 

czele armii węgiersko-polskiej do zachodniej i południowej 

części królestwa. W stolicy pozostał dla kierowania spra­

wami państwa palatyn Wawrzyniec Hedervary wraz z przy­

dzielonymi mu polskimi doradcami — wspomnianym już 

Mikołajem Lasockim i sekretarzem królewskim Pawłem 

Wojnickim, który był stryjecznym bratem biskupa Oleśnic­

kiego. Wyprawa ta była sukcesem stronnictwa królews­

kiego. Przyniosła ona pacyfikację całego prawie obszaru 

zachodnich i południowych Węgier. Sukcesem była też 

zawarta w kwietniu 1441 r. ugoda z hrabiami Cylei — 

głównymi dotąd doradcami Elżbiety, inspiratorami i kiero­

wnikami wielu działań. Motywy ich przejścia do obozu 

królewskiego były dość proste. Hrabiom Cylei zagrażały 

wojska Władysława, a ponadto byli oni obrażeni na 

sprzymierzeńca Elżbiety Fryderyka III Habsburga, który 

nie chciał przyznać im tytułu książęcego. Na mocy ugody 

kwietniowej Fryderyk i Ulryk Cylejscy uznali Władysława 

za prawowitego króla Węgier, złożyli mu przysięgę wierno­

ści i zobowiązali się na przyszłość wspomagać króla orężnie. 

Ponadto mieli uwolnić jeńców — stronników królewskich, 

wydać zajęte zamki królewskie i zamki należące do stron­

ników Władysława. Wreszcie zobowiązali się nakłonić 

królową Elżbietę do ugody z Władysławem. Pod wpływem 

kroku hrabiów Cylei wielu zwolenników Habsburgów na 

Węgrzech przeszło wówczas ostatecznie do obozu króla. 

Jednocześnie we wschodniej części kraju, tj. w Siedmio-

background image

110 

grodzie, Jan Hunyadi — mianowany przez króla wojewodą 

siedmiogrodzkim — pokonał zwolenników Elżbiety. Po­

przedni wojewoda siedmiogrodzki, Dezydery Losoncsi — 

razem z wieloma innymi stronnikami habsburskimi — 

przeszedł do obozu królewskiego. 

Zwycięstwo króla Władysława nie było jednak cał­

kowite. Najwięcej kłopotu sprawiały Górne Węgry, gdzie 

działały ciągle jeszcze wojska najemne Elżbiety, dowodzone 

przez Jana Giskrę, wspomagane materialnie przez bogate 

miasta tej części królestwa. Konieczne było zatem prowa­

dzenie dalej działań wojennych, a na to król nie miał 

wystarczających środków finansowych. Brakowało też 

wojska do pacyfikacji kraju, większość bowiem węgierskich 

sił militarnych zajętych było obroną granic przed Turkami. 

Liczono więc na pomoc Polski. 

Już w październiku 1441 r. król Władysław pisał 

do Ziemowita księcia mazowieckiego, prosząc go o przy­

bycie osobiste z posiłkami zbrojnymi. Obiecał w zamian 

Ziemowitowi pozostawienie w jego rękach wszystkich 

zdobytych na Węgrzech miast, zamków i ziem do czasu, 

aż król pokryje koszty wyprawy

38

. Mazowszanie jednak 

nie przybyli królowi z pomocą. Jednocześnie Władysław 

wysyłał wezwania o pomoc do panów polskich. Jednakże 

efekty tych wezwań i próśb były niewielkie. Jesienią 

1441 r. dotarły jeszcze na Węgry posiłki wojskowe 

z Wielkopolski, przyprowadzone przez kasztelana sie­

radzkiego Wawrzyńca Zarembę i sędziego poznańskiego 

Mikołaja Skórę. Zostały one wysłane na koszt publiczny, 

a pieniądze na ich zaciąg pochodziły z uchwalonego 

specjalnie w tym celu podatku. Już jednak wojska 

małopolskie i ruskie, które w końcu listopada 1441 r. 

przyprowadził królowi wojewoda lwowski Piotr Odrowąż 

ze Sprowy, ruszyły ,,bez żadnego zasiłku ze skarbu 

Codex epistolaris...,

 t. II, nr 280. 

111 

publicznego" — jak pisał Długosz. Ciężar utrzymania 

tych wojsk spadł więc na króla. 

Koszty wojny domowej i posiłków wojskowych z Polski, 

ponoszone przez króla, były coraz większe i doprowadziły 

z czasem do ruiny skarbu królewskiego. Za zasługi wojenne 

na Węgrzech i zaciągane przez króla pożyczki zapisywano 

królewszczyzny w Polsce. Król był ciągle zadłużony i po­

życzał nawet na podarki. Jak pisze Długosz w swych 

Rocznikach:

 „król Władysław przez czas pobytu swego na 

Węgrzech prawie wszystkie miasta, zamki, ziemie, mias­

teczka, wsie, tudzież cła i dochody królewskie krociami 

długów obciążył i pozastawiał"

39

Kancelaria królewska na Węgrzech wydawała stosy 

dokumentów, które obciążały posiadłości i dochody królews­

kie w Polsce. Kanclerz Jan Koniecpolski i podkanclerzy Piotr 

Woda ze Szczekocin nie potrafili lub może raczej nie chcieli 

zapobiec tej lekkomyślnej rozrzutności młodego króla. 

W ciągu czterech lat panowania na Węgrzech — pisze Jan 

Dąbrowski — rozdał król Władysław kilkakroć więcej aniżeli 

w ciągu sześciu poprzednich lat jego rządów w Polsce

40

Przeciągające się walki wewnętrzne na Węgrzech i ruina 

skarbu królewskiego zaniepokoiły polską opinię szlachecką. 

Również stronnictwo Oleśnickiego było zniecierpliwione 

węgierską wojną domową. Zamiast realizacji wielkich 

planów walki z Turkami, rozciągnięcia wpływów polskich 

na Bałkanach i umocnienia pozycji Polski w świecie 

chrześcijańskim siły militarne i środki finansowe były 

zużywane na zwalczanie opozycji antyjagiellońskiej na 

Węgrzech. Nastroje panujące w Polsce znalazły swój wyraz 

na zjeździe panów i szlachty królestwa w Sieradzu, który 

odbył się w kwietniu 1442 r. Wystosowano wówczas do 

panów węgierskich pismo, które na Węgry zawiózł kanonik 

Jakub, syn Dobiesława z Oleśnicy i zarazem brat stryjeczny 

D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 632. 

D ą b r o w s k i , op.cit., s. 78. 

background image

112 

biskupa Oleśnickiego. Zgromadzeni na zjeździe sieradzkim 

panowie polscy i szlachta domagali się stanowczo przerwa­

nia bezcelowych walk wewnętrznych i zakończenia wojny 

domowej, choćby na drodze ugody z Elżbietą. Siły węgierskie 

i polskie powinny być użyte „przeciw barbarzyńskim, wierze 

naszej i królestwu waszemu najbardziej wrogim Turkom"

4 I

Oba walczące na Węgrzech stronnictwa były wyczerpane 

przeciągającą się wojną domową. Rozpoczęte za pośred­

nictwem legata papieskiego, kardynała Juliana Cesariniego, 

układy Władysława z Elżbietą zostały zakończone 14 

grudnia 1442 r. zawarciem ugody w Gyór. Ugoda ta nie 

dawała żadnych korzyści ani Polakom, ani węgierskim 

stronnikom króla Władysława. Dzięki niej jednak zaprzes­

tano na pewien czas walk wewnętrznych, a to z kolei 

umożliwiło podjęcie przygotowań do wojny z Turkami. 

Przy okazji zawarcia ugody w Gyór doszło do osobis­

tego spotkania Władysława z królową Elżbietą. Król 

ofiarował Elżbiecie czarną szubę, przetykaną złotem i pod­

bitą sobolami, wartości 260 florenów złotych (kupił ją na 

kredyt od Mikołaja Szarlejskiego). Królowa zaś darowała 

Władysławowi kilka wierzchowców. Król zaprosił też 

Elżbietę na zapusty do stolicy. Na drugi dzień po zawarciu 

ugody Władysław powrócił do Budy. Przy Elżbiecie pozos­

tawił Mikołaja Lasockiego, „najzaufańszego doradcę swego 

i powiernika — jak pisze Długosz — ażeby z nim mogła 

się (Elżbieta) śmiało znosić we wszystkim i sprawy swoje 

układać". Dwa dni po wyjeździe Władysława królowa 

Elżbieta zachorowała, a trzeciego dnia choroby, tj. 19 

grudnia 1442 r., zmarła. Według Eneasza Sylwiusza Pic-

colominiego, pisarza i humanisty, późniejszego papieża 

Piusa II, przez długi czas przebywającego na dworze 

wiedeńskim, przyczyną śmierci królowej Elżbiety była 

biegunka i zadawniona choroba kobieca. Podobną przy-

41

 Codex epistolaris...,

 t. II, nr 286. 

113 

czynę śmierci podaje Długosz. Natomiast kroniki austriac­

kie mówią o otruciu królowej Elżbiety za pomocą owej 

szuby sobolowej, darowanej przez Władysława. Były to 

jednak kłamliwe oskarżenia. 

Śmierć królowej Elżbiety unieważniła układ zawarty 

w Gyór. Wybuchła więc na nowo wojna domowa. Jan 

Giskra, nie czując się już teraz związany postanowieniami 

układu gyorskiego, wznowił niebawem działania wojenne 

na terenie Górnych Węgier. Dawni zwolennicy Elżbiety, 

wśród których był prymas Dionizy Szecsi, odmówili uznania 

Władysława za króla i zwrócili się o pomoc do Fryderyka 

III Habsburga jako opiekuna osieroconego Pogrobowca. 

Rosnące wpływy nieugiętego zwolennika krucjaty, 

kardynała Juliana Cesariniego, na dworze węgierskim 

sprawiły, że zamiast ostatecznego rozgromienia stronnictwa 

habsburskiego przygotowano wielką wyprawę wojenną 

przeciw Turkom. Rozwiązanie zaś wewnętrznego konfliktu 

węgierskiego odłożono na później. Taki obrót sprawy był 

ciosem dla planów politycznych biskupa Oleśnickiego. 

Wyprawa turecka miała bowiem służyć jedynie interesom 

papieża Eugeniusza IV i wzmocnić jego autorytet. Tym­

czasem Polska znajdowała się w obozie przeciwników 

papieża — wśród zwolenników soboru bazylejskiego. Sam 

Oleśnicki zresztą opowiadał się za ideą wyższości soboru 

nad papieżem. W 1441 r. biskup krakowski poparł wy­

branego przez sobór papieża Feliksa V i przyjął od niego 

kapelusz kardynalski. Nic więc dziwnego, że cele wojenne 

kardynała Cesariniego były zupełnie inne niż plany politycz­

ne Oleśnickiego. Wojna z Turkami zamiast realizacji 

programu Polski mocarstwowej miała przynieść tylko 

korzyści Węgrom i rozstrzygnięcie konfliktu kościelnego. 

Sukces wyprawy antytureckiej Władysława mógł także 

przyczynić się do zwycięstwa Eugeniusza IV nad soborem 

bazylejskim, do triumfu zasady wyższości papieża nad 

soborem. 

8 — Warna 1444 

background image

WALKI Z TURKAMI 

KLĘSKA POD WARNĄ 

Król Władysław Jagiellończyk dopiero po dwóch z górą 

latach od objęcia tronu węgierskiego mógł wreszcie podjąć 

wyprawę przeciw Turkom. Czy miała ona szanse po­

wodzenia? Czy wówczas jeszcze można było wyprzeć 

Turków z Bałkanów, zepchnąć ich do Azji Mniejszej? 

Czy można było przynajmniej ograniczyć ekspansję i rozwój 

państwa Osmanów na Bałkanach? Odpowiedź na te pytania 

nie jest prosta. Z pewnością państwo Osmanów nie było 

jeszcze w pierwszej połowie XV w. ostatecznie ukszta­

łtowanym mocarstwem. Było to jeszcze ciągle imperium 

w stadium powstawania. Turcy wprawdzie stanowili już 

wówczas na Bałkanach trwały element etniczny, jednakże 

ich ekspansję polityczną i militarną można było zahamować. 

Patrząc na rzecz całą z punktu widzenia wojskowego 

należy stwierdzić, że Turcy byli do pokonania. Wielka 

krucjata, dobrze zorganizowana, oparta na pomocy i siłach 

kilku największych państw europejskich mogła złamać 

potęgę Osmanów. 

Jednakże tego, co było możliwe teoretycznie, nie dało 

się zrealizować w praktyce. Z punktu widzenia politycznego 

115 

bowiem niemożliwe było zjednoczenie sił skłóconych ze 

sobą państw chrześcijańskiej Europy do wspólnego działa­

nia przeciw Turkom. Nawet papiestwo nie potrafiło do­

prowadzić za pomocą idei krucjatowej do trwałego współ­

działania chrześcijańskiej Europy. 

POLSKA, WĘGRY A NIEBEZPIECZEŃSTWO TURECKIE 

Z problemem tureckim Polacy zetknęli się już w XIV w. 

Zapewne przez Ruś i Polskę wiodła droga dwóch przy­

byszów ze Wschodu, arcybiskupa ormiańskiego Stefana 

i opata Cyriaka z zakonu bazylianów, którzy w 1348 r. 

przybyli na Pomorze po to, by — jak podaje kronika 

klasztoru cystersów w Oliwie — prosić Krzyżaków o po­

moc przeciw Turkom. Kronikarz oliwski wspomina, że 

obaj dostojnicy Kościoła wschodniego opowiadali o za­

jęciu Armenii przez Turków, o wymordowaniu przez 

nich wielu tysięcy ludzi i ucisku, jakiego doznawali po­

zostali przy życiu chrześcijanie. W drodze na Pomorze 

obaj dostojnicy zatrzymali się prawdopodobnie również 

na dworze Kazimierza Wielkiego, przynosząc wieści 

o Turkach osmańskich i wydarzeniach w Azji Mniejszej. 

Później (w 1364 r.) Kazimierz Wielki gościł w Krakowie 

króla Cypru Piotra Lusignan, który objeżdżał dwory 

europejskie zabiegając o pomoc w zorganizowaniu kru­

cjaty. 

Dość tajemniczo brzmi pismo papieża Bonifacego IX 

z 1399 r., skierowane do biskupa krakowskiego Piotra 

Wysza. Papież polecał w nim biskupowi ogłoszenie w Polsce 

krucjaty przeciw Tatarom i Turkom. Jak czytamy w piśmie 

Bonifacego IX, papież dowiedział się od posła polskiego 

Wojciecha Jastrzębca, że ci poganie oraz inni jeszcze 

barbarzyńcy niszczą ziemie chrześcijańskiego Królestwa 

Polskiego i Księstwa Litewskiego, a król przygotowuje 

background image

116 

przeciw nim wyprawę wojenną

1

. Było to przed wielką 

wyprawą księcia Litwy Witolda na Tatarów, zakończoną 

klęską wojsk litewskich nad rzeką Worsklą (12 lipca 

1399 r.). Możliwe więc, że papieżowi chodziło o tę właśnie 

wyprawę litewską. 

Za panowania Władysława Jagiełły Królestwo Polskie 

unikało konfliktów politycznych i starć zbrojnych z Turka­

mi. Osmanowie zaś respektowali zwierzchnictwo Polski 

nad Mołdawią. Antypolska polityka Zygmunta Luksem­

burskiego, popierającego Krzyżaków, zniechęcała skutecz­

nie Jagiełłę do udzielania pomocy Węgrom w ich an-

tytureckiej polityce bałkańskiej. Jednakże kiedy w 1415 r. 

Turcy wyparli Węgrów z Bośni i zapuścili się niszczycielskim 

najazdem na ich ziemie, obradujący wówczas sobór w Kon­

stancji — jeden z wielkich soborów XV w. — wezwał 

Jagiełłę do udzielenia zbrojnej pomocy Węgrom. Podobne 

wezwanie zostało skierowane do Krzyżaków

2

Jagiełło, zachowując neutralność, wysłał do Turków 

poselstwo z bogatymi darami, które miało zawiadomić 

sułtana o sojuszu między Polską a Węgrami, nakłonić go 

do rozejmu z Węgrami i wyjednać uwolnienie wziętych do 

niewoli panów i rycerzy węgierskich. Warto powtórzyć za 

Długoszem nazwiska owych pierwszych znanych posłów 

polskich do sułtana. Byli nimi rycerz Skarbek z Góry 

i Grzegorz Ormianin, służący zapewne za tłumacza. Jak 

pisze dalej Długosz w swych Rocznikach, sułtan podejmował 

posłów polskich „łaskawie i z uprzejmością, zarządził dla 

nich hojne opatrzenie wszelakich potrzeb i często ich do 

stołu swego zapraszał". Przyjął też propozycję Jagiełły 

i „przyrzekł zaprzestać wojny i zawrzeć z Węgrami rozejm 

na lat sześć". Wysłał także z powracającymi posłami 

polskimi własne poselstwo, które miało prowadzić dalsze 

1

 A. T h e i n e r, Vetera monumenta Poloniae et Lithuaniae gentium-

ąue flnitimarum historiam illustrantia,

 Romae 1860, t. I, nr 1041. 

2

 Codex epistolaris...,

 t. II, nr 63 i 64. 

117 

rokowania z Polską i Węgrami. Posłowie tureccy jednak 

przezornie zatrzymali się na granicy, wysyłając naprzód 

jednego z posłów polskich, Grzegorza Ormianina, by 

załatwił im bezpieczny przejazd. Podejrzliwi Węgrzy — być 

może rozdrażnieni niedawnym najazdem tureckim — uwię­

zili posła polskiego, uważając go za zdrajcę i szpiega. 

Przetrząsnęli „wszystkie jego rzeczy, ubrania, tłumoki, aż 

do rzemyków u obuwia" w poszukiwaniu tajemnych listów 

tureckich. Posłowie sułtana, oczywiście, zawrócili, a Grze­

gorza Ormianina Węgrzy uwolnili dopiero po jakimś 

czasie

3

Według Długosza Jagiełło nie ruszał z pomocą zbrojną, 

„aby wstrzymać klęski i spustoszenia, jakich Węgrzy później 

od Turków doznawali", ponieważ był „rozgniewany sro­

motną obelgą, sobie i posłowi swemu Grzegorzowi wy­

rządzoną". Jednakże rzeczywiste powody neutralności 

Jagiełły były z pewnością poważniejsze. Turcy niewątpliwie 

zainteresowani byli pokojowymi stosunkami z potężnym 

państwem polsko-litewskim. Jagiełło zaś, zmuszony do 

walki politycznej z Zygmuntem Luksemburskim, z pew­

nością chętnie widział kłopoty tureckie króla węgierskiego. 

Na jawne przymierze z państwem Osmanów jednak Polska 

nie mogła sobie pozwolić, zmuszona ciągle do odpierania 

oskarżeń rozpowszechnianych w Europie przez Krzyżaków 

oraz Luksemburczyka, iż jest krajem pogańskim i heretyc­

kim i że namawia Turków do najazdów na kraje chrześ­

cijańskie, w tym szczególnie na Węgry. Kiedy w 1417 lub 

1418 r. do Polski przybyło poselstwo tureckie z propozycją 

sojuszu, Jagiełło nie przyjął oferty sułtana Mehmeda I. 

Więcej nawet, król polski zgodził się wówczas na prośbę 

Zygmunta Luksemburczyka pośredniczyć w uregulowaniu 

3

 Całą tę historię opisuje Długosz (Dzieje..., t. IV, s. 167—168). 

Z listu Jagiełły i Witolda do soboru wynika, że ruszyły wówczas z Polski 

dwa poselstwa — jedno do sułtana, drugie do władcy Bośni. Zob. 

Stachoń, op. cit., s. 40. 

background image

118 

stosunków węgiersko-tureckich czy to przez zawarcie po­

koju wieczystego, czy choćby kilkuletniego rozejmu

4

Do pierwszego zbrojnego starcia polsko-tureckiego 

mogło dojść w 1426 r., kiedy to Zygmunt Luksemburski 

przygotowywał wyprawę, która miała uprzedzić spodzie­

wany najazd turecki. Wówczas to Jagiełło, pod wpływem 

kilkakrotnych próśb Luksemburczyka, nakazał hospoda­

rowi Mołdawii —jako jego zwierzchnik — ruszyć z pomocą 

królowi węgierskiemu. Ponadto wysłał na wyznaczony 

punkt zborny do Braiły (Braila) nad Dunajem silny oddział 

szlachty ruskiej, liczący 5000 ludzi, którym dowodził 

starosta sanocki Janusz Kobylański. Wojska polskie jednak 

na próżno czekały przez dwa miesiące na przybycie armii 

węgierskiej. Zygmunt Luksemburski zajęty innymi sprawa­

mi (głównie czeskimi) ruszył dopiero wiosną roku następ­

nego. Po długim oczekiwaniu i „daremnych trudach — 

jak pisze Długosz — wojsko polskie od brzegów Dunaju 

wróciło szczęśliwie do swego królestwa". 

Zastanawia ta decyzja Jagiełły zerwania pokoju z Turcją. 

Może królowi polskiemu chodziło o to, by czynem zbroj­

nym pokazać Europie, że „stoi w obronie chrześcijaństwa" 

właśnie wówczas, kiedy siły litewsko-polskie walczyły 

w Czechach po stronie husytów? Niewykluczone, że Jagiełło 

zamierzał odepchnąć Turków od granic Mołdawii i wyprzeć 

ich wspólnie z Zygmuntem Luksemburskim za Dunaj. 

Wszystkie te rachuby zawiodły, albowiem węgiersko-polska 

wyprawa na Turków w 1426 r. nie doszła do skutku. Nie 

cieszyła się ona zresztą zbytnią popularnością wśród szlach­

ty. Długosz pisze o ostrych represjach, jakie spadły na 

tych, którzy nie usłuchali wezwania królewskiego i nie 

stawili się na wyznaczone miejsce koncentracji. Rozgnie­

wany Jagiełło „kazał wszystkich jako buntowników po-

chwytać i bez różnicy stanu i godności zamknąć w więzie-

4

 S t a c h o ń, op. cit., s. 48—49. 

119 

niu". Później dopiero, na „prośby i wstawienia prałatów 

i panów polskich, przebaczył im (król) wspaniałomyślnie 

popełnioną winę i wrócił zabrane dziedzictwo i włości". 

Zajęcie przez sułtana Murada II serbskiego Gołubca, 

potężnej twierdzy naddunajskiej leżącej u bram Węgier, 

było powodem zorganizowania przez Zygmunta Luksem­

burskiego wyprawy antytureckiej, która ruszyła wiosną 

1428 r. Wyprawa ta zakończyła się niepowodzeniem. Król 

Zygmunt ze swym wojskiem, po niefortunnych utarczkach 

z oddziałami tureckimi w Serbii, dotarł wprawdzie pod 

Gołubiec, ale wycofał się niebawem na wieść o zbliżającej 

się armii sułtanskiej. U boku wojsk węgierskich walczył 

wówczas także oddział Polaków. Nie byli to jednak żoł­

nierze wysłani na pomoc przez Jagiełłę, lecz rycerze polscy, 

którzy zaciągnęli się na służbę węgierską. Broniąc przep­

rawy wojsk Luksemburczyka przez Dunaj zginął pod 

Gołubcem sławny rycerz polski Zawisza Czarny z Garbowa. 

Długosz w swoich Rocznikach zamieścił obszerny fragment 

poświęcony ostatnim chwilom tego dzielnego rycerza: „Jako 

rycerz przestrzegający gorliwie swej sławy, uważając to za 

rzecz niegodną, aby towarzyszów swoich w chwili ostatecz­

nej miał odstępować, wolał wraz z nimi poddać się niebez­

pieczeństwu. Nie dbając zatem o własne ocalenie, odprawił 

łódź przysłaną przez króla Zygmunta, a przywdział zbroję 

błyszczącą. Poczem siadłszy na konia niedużego wzrostu 

i wziąwszy z sobą dwóch tylko pachołków z kopią pod­

niesioną wybiegł przeciw wojskom tureckim. Niebawem 

obskoczony przez Turków, którzy wzięli go za króla lub 

jakiego książęcia, dla zbroi świecącej i połowy czarnego 

orła, którego miał w herbie na płaszczu rycerskim okrywa­

jącym zbroję, dostał się w niewolę". Powstał wówczas — 

powiada Długosz — spór między dwoma żołnierzami 

tureckimi o tak znakomitego jeńca. W czasie tej sprzeczki 

jeden z Turków „dobywszy kindżała uciął głowę Zawiszy". 

Swoją relację Długosz kończy stwierdzeniem: „Tak mąż 

background image

120 

znakomity, który w wieku swoim nie miał równego, życia 

nędznie dokonał"

5

Do niewoli tureckiej dostało się wówczas także wielu 

innych rycerzy polskich, „którzy brzydzili się podobnież 

(jak Zawisza Czarny) ucieczką" — pisze Długosz. Wykupił 

ich król Zygmunt. Wśród tych jeńców był również Piotr 

Woda ze Szczekocin, herbu Odrowąż. Później odegrał on 

znaczną rolę polityczną w czasach Władysława Warneń­

czyka. Piotr ze Szczekocin był postacią nieprzeciętną. Syn 

kasztelana lubelskiego, studiował w młodości na uniwer­

sytecie krakowskim (zdobył tu stopień bakałarza sztuk 

wyzwolonych) i odbył dalsze studia zapewne we Włoszech. 

Otwierała się przed nim kariera kościelna, do której 

wstępem było uzyskanie przez Piotra godności kanonika 

kruszwickiego. Szybko jednak Piotr ze Szczekocin zrezyg­

nował z kariery kościelnej i rozpoczął służbę na dworze 

królewskim. W 1427 r., posądzony o romans z królową 

Zofią, ucieka przed gniewem Jagiełły. Rok później spoty­

kamy go w wojskach Zygmunta Luksemburskiego pod 

Gołubcem. Pojmany w niewolę turecką i wykupiony przez 

Zygmunta, wraca do Polski. Odzyskuje łaskę królewską 

i zostaje wyznaczony przez Jagiełłę na starostę w Olsztynie 

(w pobliżu Częstochowy). Piotr ze Szczekocin należał do 

stronników biskupa Oleśnickiego. W 1437 r. został pod-

kanclerzym królestwa. Przebywał z młodym królem Włady­

sławem Jagiellończykiem na Węgrzech, nie tylko jako 

wysoki urzędnik kancelarii królewskiej, ale również służąc 

władcy „zbrojną piersią i mieczem" wraz ze 100 żołnierzami 

wystawionymi własnym kosztem. Otrzymał zresztą wówczas 

za swą służbę od króla — jak wielu innych Polaków — 

hojne zapisy. Król ofiarował mu także płaszcz aksamitny 

podbity sobolami za szuby, które zostały rozdane gościom 

węgierskim w 1440 r. Wybiegając naprzód trzeba tu jeszcze 

5

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 328—329. 

121 

dodać, że Piotr ze Szczekocin odznaczył się w czasie 

wyprawy przeciw Turkom w 1443 r. W nagrodę król 

Władysław kazał jego tarczę herbową zawiesić w kościele 

parafialnym Panny Marii na wzgórzu zamkowym w Budzie. 

Piotr wyjeżdżał często w sprawach państwowych z Węgier 

do Polski. W bitwie pod Warną nie brał udziału. Za 

panowania Kazimierza Jagiellończyka ponownie sprawował 

urząd podkanclerzego. Zginął w bitwie z Krzyżakami pod 

Chojnicami w 1454 r. Jego syn Paweł przejął po ojcu 

starostwo łukowskie. 

Czasy panowania Zygmunta Luksemburskiego (1387— 

1437) były okresem nieustannego kurczenia się obszarów 

podlegających wpływom węgierskim na Bałkanach. Pod 

naporem Turków Węgry utraciły zwierzchnictwo nad 

Bośnią, Serbią i Wołoszczyzną. Wreszcie Osmanowie za­

grozili samym Węgrom. Zygmunt próbował zorganizować 

obronę kraju. Wzmocnił linię zamków i twierdz nad­

granicznych. Rozbudował także sieć szpiegów, którzy 

informowali dwór węgierski o wszystkich wydarzeniach na 

Bałkanach, zwłaszcza o sprawach tureckich. Jednakże zamki 

i twierdze nadgraniczne nie chroniły Węgier przed coraz 

częstszymi wypadami rabunkowymi wojsk tureckich, zwła­

szcza oddziałów akyndżych (zagończyków), wysyłanych 

przez pogranicznych sandżakbejów. 

Zygmunt Luksemburski próbował dokonać w latach 

1433—1435 reformy wojsk węgierskich

6

. Pierwsza zmiana 

polegała na utworzeniu oddziałów wojsk terytorialnych, 

opartych na poborze prowadzonym wśród ludności chłops­

kiej. Według królewskiego nakazu z każdych 33 zagród 

chłopskich miał być wystawiony jeden żołnierz pieszy i jeden 

lekkozbrojny jeździec. Żołnierze ci walczyć mieli w oddziałach 

komitatów (jednostek administracyjnych królestwa). Pobór 

6

 L. E1 e k e §, Armija Guniadi, „Acta Historica Academiae Scien-

tiarum Hungaricae" I (1951), s. 14—20;  C w e t k o w a , op. cit., s. 

227—229. 

background image

122 

do tych oddziałów przeprowadzano zarówno w dobrach 

królewskich, jak i panów oraz szlachty węgierskiej. W dob­

rach prywatnych jednak ów nakaz królewski nie zawsze był 

respektowany. Wynikało to z niechęci panów i szlachty do 

pozbywania się siły roboczej lub — jak sugerują niektórzy 

historycy — z obawy przed skutkami uzbrojenia poddanych. 

Efektem reform Zygmunta Luksemburskiego było prze­

de wszystkim utworzenie lekkozbrojnej jazdy. Ta nowa 

formacja mogła skuteczniej niż inne rodzaje wojska odpierać 

ataki tureckich akyndżych. Szczególnie użyteczne okazały 

się oddziały lekkiej jazdy serbskiej, które rekrutowały się 

spośród Serbów chroniących się na Węgrzech przed Tur­

kami. Żołnierze tych oddziałów znali dobrze tereny nad­

graniczne zajęte przez Osmanów. Nie tylko więc bronili 

granicy, ale także nagłymi wypadami zapuszczali się na 

ziemie opanowane przez Turków, rozbijając ich mniejsze 

oddziały i garnizony. 

Jednakże owe zmiany w armii węgierskiej praktycznie 

niewiele wzmocniły siły militarne Węgier. W dalszym ciągu 

brakowało wojska stałego, niezależnego od dobrej woli 

panów i szlachty węgierskiej, bezpośrednio podlegającego 

władzy króla. Taką właśnie stałą armię królewską można 

było utworzyć z oddziałów wojsk zaciężnych. Jednakże 

Zygmunt Luksemburski nie dysponował środkami finan­

sowymi umożliwiającymi wystawienie silnej armii zaciężnej. 

Ziemie i dochody królewskie znajdowały się często w rękach 

panów węgierskich, duże środki finansowe pochłaniała 

polityka europejska Zygmunta Luksemburskiego, wojny 

czeskie, wreszcie utrzymywanie dworu królewskiego. Na 

wojska zaciężne zatem pozostawało niewiele pieniędzy. 

Zygmunt Luksemburski powierzał zadanie tworzenia 

i utrzymywania takich właśnie oddziałów wojsk zaciężnych 

doświadczonym dowódcom, przekazując im na ten cel 

dobra ziemskie, dochody z salin, kopalń i innych źródeł. 

Tymczasem nacisk turecki na granice węgierskie był 

123 

coraz silniejszy. W 1438 r. Turcy najechali Siedmiogród, 

zlupili go i uprowadzili wielu ludzi. W roku następnym 

nowy król węgierski Albrecht Habsburg wyruszył przeciw 

Turkom do Serbii, ale wyprawa ta zakończyła się hanieb­

nym odwrotem. Turcy zajęli wówczas kolejną twierdzę 

naddunąjską, Semendrię. W czasie odwrotu wojsk węgiers­

kich król Albrecht Habsburg „zatruwszy się melonami, 

które — jak powiada Długosz — do zbytku jadać lubił, 

zapadł na krwawą biegunkę" i zmarł 27 października 

1439 r. w pewnej wsi naddunajskiej. 

Po objęciu tronu węgierskiego przez Władysława Jagiel­

lończyka sytuacja na pograniczu węgiersko-tureckim była 

bardzo trudna. Pogarszał ją jeszcze konflikt nowego króla 

z dotychczasowym sprzymierzeńcem Węgier, księciem ser­

bskim Jerzym Brankowiczem. Był on spokrewniony z hra­

biami Cylei

7

 i, jak wiemy, opowiedział się po stronie 

królowej-wdowy Elżbiety przeciw Władysławowi. W dodat­

ku, zabiegając o powrót do Serbii, Brankowicz próbował 

nawet porozumienia z Turkami, choć bezskutecznie. Wszys­

tko to spowodowało decyzję skonfiskowania rozległych 

dóbr tego księcia serbskiego na Węgrzech. Zostały one 

podzielone między zwolenników króla Władysława. Nieba­

wem zresztą Jerzy Brankowicz przeszedł na stronę Włady­

sława, odzyskał większość swych dóbr węgierskich i służył 

królowi radą jako człowiek doświadczony w sprawach 

tureckich i bałkańskich. 

Wiosną 1440 r. sułtan Murad II ruszył osobiście 

z dużą armią, by ostatecznie zakończyć podbój ziem 

nad Dunajem. W końcu kwietnia wojska tureckie przy­

stąpiły do oblężenia węgierskiego wówczas Belgradu, „który 

- powiada Długosz — jest jakby portem i wrotami 

do Węgier". Znany humanista, Kallimach, autor Historii 
o królu Władysławie,

 tak opisał położenie tej twierdzy: 

7

 Jedna z córek Brankowicza, Katarzyna, była żoną hrabiego 

Ulryka Cylejskiego. 

background image

124 

„Belgrad leży na wzgórzu, w miejscu gdzie Sawa wpada 

do Dunaju, tak że obie rzeki oblewają część niższą miasta; 

od wschodu patrząc, na dużej przestrzeni miasto stromo 

opada ku Dunajowi, a od południa okrąża je Sawa. 

Reszta miasta z dala od brzegu jest jakby odgrodzona 

od lądu murami i fosą". Według słów Kallimacha na 

początku oblężenia „Turcy wybudowali okręty i postawili 

je na straży obu rzek, aby móc przejmować wszelkie 

dostawy ludzi i żywności i nie dopuszczać ich do miasta. 

Sami zaś rozłożyli się po drugiej stronie obozem w ten 

sposób, że w ogóle nikt z oblężonych nie mógł ani 

wyjść, ani wejść do miasta. Oni za to mogli dowolnie, 

kiedy tylko chcieli, podchodzić pod mury i wypróbowywać 

ich siłę. I odtąd bez przerwy to zasypywali fosy, to 

machinami rozwalali mury, a wreszcie zbudowali od ufo­

rtyfikowanej strony zamku drewniane wieże, by przy 

ich pomocy spędzać obrońców z murów"

8

Belgradu bronił przeor joannitów z Vrany, Jan Thal­

loczi, „człowiek — jak powiada Kallimach — wielkiej 

odwagi i doświadczony żołnierz", pochodzący ze znanego 

na Węgrzech rodu magnackiego. Mimo ścisłej blokady, 

burzenia murów i wież miasta obrońcy Belgradu dzielnie 

wytrzymywali napór Turków, a nocą naprawiali zniszczone 

części murów. Turcy nie potrafili złamać oporu ani siłą, ani 

obietnicami, „które po bułgarsku (może serbsku) wypisane 

— jak relacjonuje Długosz — obwijać kazał (sułtan) na 

strzałach i rzucać do zamku". 

Sytuacja była poważna. Król Władysław po przybyciu 

do Budy (jeszcze przed swoją koronacją) zaczął ściągać 

podatki na obronę zagrożonych przez Turków zamków, 

szczególnie Belgradu. Po koronacji zaś ogłosił wyprawę 

przeciw królowej Elżbiecie i Turkom. Jednakże walki 

wewnętrzne skłoniły Władysława i jego doradców do 

Philippi Callimachi Historia...,

 s.73. 

125 

układów z Osmanami. Pod koniec lipca 1440 r. został 

wysłany poseł do sułtana. Był nim polski rycerz Piotr 

Łęczycki z Łękocina. Poseł wiózł wiadomość o objęciu 

tronu węgierskiego przez Władysława i żądanie zaprzestania 

walki oraz odstąpienia od Belgradu. Sułtan jednak, orien­

tując się dobrze w trudnej sytuacji Węgier dzięki szpiegom 

i informatorom, odesłał posła królewskiego do Semendrii, 

każąc mu tam czekać przez trzy miesiące na odpowiedź. 

Tymczasem Turcy nasilili ataki na Belgrad i ziemie 

naddunajskie. Thalloczi mimo naporu wojsk Murada II 

skutecznie bronił Belgradu. Podczas jednego ze szturmów 

udało się nawet obrońcom zadać Turkom ciężkie straty. 

Według opisu Długosza, który cytuje relacje węgierskie, 

Turcy przygotowując szturm zasypali fosę chrustem, słomą 

i drewnem, by łatwiej dotrzeć do murów. Obrońcy nie 

przeszkadzali im w tym, ale w nocy posypali wszystko 

„prochem do strzelania z dział używanym". Kiedy wczes­

nym rankiem Turcy zaatakowali Belgrad i zaczęli wdzierać 

się na mury, obrońcy „poczęli z murów rzucać głownie, 

węgle żarzące i inne podpały, od których wnet zapalone 

prochy buchnęły w różnych miejscach płomieniami, a Turcy 

częścią od płonącego drzewa, którego sami nawieźli, częścią 

od dymu dławiącego padali i ginęli"

9

. Kallimach do opisu 

Długosza dodaje: „Do tego jeszcze i wieże stanęły w pło­

mieniach, a w obozie wszczął się popłoch, gdyż wiatry 

ciągnące ranną porą od rzeki niosły tam dym i żar ognia. 

Dzięki temu zresztą, że wiatr dął w odwrotnym kierunku, 

całe miasto ocalało od pożaru"

 10

Jednocześnie została zniszczona turecka flotylla statków 

rzecznych. Oddajmy głos Kallimachowi: „Nie lepiej wiodło 

się tam, gdzie walczyły okręty. Jedne z nich pogruchotał 

grad kamieni lecących z machin wojennych, inne zniszczył 

ogień. Reszta okrętów poszła na dno, gdyż sternicy i ma-

'  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 603—604. 

10

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 73. 

background image

126 

rynarze zupełnie potracili głowy, a fala niedobitków runęła 

na te okręty, które jeszcze stały nietknięte, chcąc uciec jak 

najdalej od miasta" ". 

Kronikarze uważają, że odparcie tego szturmu turec­

kiego wpłynęło na decyzję sułtana, który postanowił od­

stąpić od oblężenia Belgradu. Faktem jest, że Murad 

rzeczywiście po sześciu miesiącach zwinął oblężenie i za­

rządził odwrót wojsk tureckich. Przez posła królewskiego 

Piotra Łęczyckiego oświadczył Władysławowi, że gotów 

jest zawrzeć pokój pod warunkiem wydania Belgradu 

i rezygnacji Węgier z wpływów politycznych w Serbii. 

Warunki takie były jednak nie do przyjęcia dla Węgrów. 

JAN HUNYADI 

Wojna domowa na Węgrzech w latach 1441—1442 spowo­

dowała konieczność ograniczenia działań na froncie turec­

kim do obrony. Kierował nią przede wszystkim Jan Huny­

adi. Jak pisała nieco patetycznie współczesna badaczka 

bułgarska Bistra Cwetkowa, Hunyadi podjął zadanie „nie 

tylko obrony Węgier, ale również świata chrześcijańskiego 

przeciw najeźdźcom osmańskim". Słowianie bałkańscy 

sławili go w swych pieśniach epickich jako dzielnego 

i niezwyciężonego wojewodę Jankula. Pamięć o nim „bu­

dziła przez wieki w sercach podbitych ludów bałkańskich 

wspomnienia heroicznych walk przeciw ich wspólnemu 

ciemięzcy i wiarę w ich nieuchronne wyzwolenie"

 12

Ojciec Hunyadiego pochodził z Wołoszczyzny. Za służbę 

wojskową otrzymał on od króla Zygmunta Luksemburs­

kiego posiadłość ziemską w Siedmiogrodzie. Syn jego, Jan 

11

 Tamże,

 s. 83. 

12

  C w e t k o w a , op. cit., s. 229. Współcześni badacze tureccy 

określają takie opinie jako „nacjonalistyczne", choć sami nie są wolni od 

nacjonalizmu. 

127 

(Janosz), został już zaliczony w poczet szlachty węgierskiej. 

Odważny i silny, o żelaznym zdrowiu, a przy tym bystry 

i inteligentny, wybrał Jan Hunyadi karierę wojskową. Już 

w 1431 r. spotykamy go we Włoszech, w otoczeniu przeby­

wającego tam wówczas króla węgierskiego Zygmunta 

Luksemburskiego. Król pozostawił go w Italii razem 

z oddziałem rycerzy węgierskich, który miał wspierać jego 

sprzymierzeńca, księcia Mediolanu, Filipa Viscontiego. We 

Włoszech Hunyadi przebywał dwa lata jako dowódca 

oddziału wojsk zaciężnych. Tutaj zapewne, pod okiem 

najlepszych w tym czasie zawodowych żołnierzy i dowód-

ców-kondotierów — Franciszka Sforzy i florentyńczyka 

Filipa Scolariego, nabył Hunyadi biegłości w sztuce wojen­

nej i nauczył się dowodzić wojskami zaciężnymi. 

Po powrocie na Węgry Hunyadi został dowódcą przy­

bocznego oddziału jazdy królewskiej. W 1436 r. walczył 

w Czechach. Poznał tu z pewnością sztukę wojenną husytów 

- nowy sposób walki, oparty na działaniach piechoty 

i wozów bojowych, z których formowano obronny tabor. 

Podczas krótkiego panowania króla Albrechta Habsburga 

Hunyadi bronił najważniejszych twierdz w rejonie nad-

dunajskim. Uzyskał też wysoki urząd państwowy, został 

bowiem banem (namiestnikiem królewskim) jednej z nad­

granicznych prowincji. Król Władysław Jagiellończyk mia­

nował go wojewodą Siedmiogrodu. Latem 1441 r. Hunyadi 

razem z Mikołajem Ujlakim otrzymał zadanie obrony 

południowej granicy i Belgradu przed Turkami. 

Szybkie i skuteczne działania Hunyadiego na pograniczu 

węgiersko-tureckim, prowadzone za pomocą lekkozbrojnej 

jazdy, oddziałów wojsk zaciężnych i własnej armii lennej, 

zmieniły sytuację wojenną. We wrześniu 1441 r. Hunyadi 

wpadł na zajęte przez Turków ziemie serbskie. Trzy 

dni działał na obcym terenie zdobywając niemałe łupy. 

W drodze powrotnej zastąpił mu drogę oddział wojsk 

tureckich, na czele którego stał Ishak beg, dowódca 

background image

128 

Semendrii. Hunyadi rozbił Turków i zmusił ich do ucieczki. 

Nie było to wielkie zwycięstwo, ale dodało ono Węgrom 

ducha. 

Turcy jednak planowali wielką wyprawę przeciw Węg­

rom na rok następny. Z Raguzy informowano dwór 

w Budzie o przygotowaniach do tej wyprawy. Wczesną 

wiosną 1442 r. wyprawa turecka ruszyła z Widynia przez 

Wołoszczyznę na Siedmiogród. Plan nieprzyjaciela był 

prosty. Turcy zamierzali dokonać najazdu na Węgry od 

strony Siedmiogrodu, bez zdobywania obronnej linii grani­

cznej na Dunaju i Sawie, a zwłaszcza twierdzy belgradzkiej. 

Wyprawą turecką dowodził doświadczony żołnierz i wódz, 

Mesid beg, wielki koniuszy sułtana. Wspierał go swymi 

wojskami hospodar wołoski Wład Drakul. Łącznie siły 

tureckie liczyły około 16000 ludzi. 

Hunyadi na wieść o wkroczeniu nieprzyjaciela do 

Siedmiogrodu ruszył szybko spod Belgradu na spotkanie 

armii Mesid bega, połączył się z siłami zebranymi przez 

biskupa siedmiogrodzkiego Jerzego Lepesa i uderzył na 

Turków. Został jednak pobity, a biskup Lepes i brat 

Hunyadiego zginęli w bitwie. Jednakże klęska ta nie była 

zbyt dotkliwa, bo w pięć dni później (23 marca 1442 r.) 

Hunyadi zaatakował ponownie część sił nieprzyjaciela pod 

wodzą samego Mesid bega, rozbił Turków i zmusił ich do 

ucieczki oraz porzucenia jeńców i łupów. Mesid beg poległ, 

razem ze swym synem, kiedy próbował ratować się ucieczką. 

Hunyadi zaś, w pościgu za wojskami tureckimi, wkroczył 

do Wołoszczyzny i przywrócił ponownie zwierzchność 

węgierską nad tym krajem. 

Turcy przygotowali tego roku jeszcze jedną wyprawę 

wojenną. Miała to być wyprawa odwetowa, mająca jednak 

na celu także likwidację wpływów węgierskich na Wołosz-

czyźnie. Hunyadi spodziewał się tej wyprawy tureckiej 

i przygotował obronę. Wojska nieprzyjaciela ruszyły latem 

1442 r., dowodzone przez samego namiestnika Rumelii 

129 

Szahabeddina paszę, który chełpliwie zapewniał, że niewie­

rni uciekną w popłochu na sam widok jego turbanu. Turcy 

przekroczyli Dunaj pod Nikopolis, wtargnęli na ziemie 

wołoskie i zapuścili się aż do Siedmiogrodu, rabując 

i niszcząc ten kraj. 6 września 1442 r. Hunyadi uderzył na 

oddziały nieprzyjaciela nad rzeką Jałomicą (Wołoszczyzna), 

zaskoczył Szahabeddina paszę i rozbił całkowicie jego 

wojska. Sam wódz turecki zdołał umknąć z pola bitwy, ale 

poległo lub dostało się do niewoli wielu Turków ze 

znakomitych rodów i prostych żołnierzy. Węgrzy zagarnęli 

też ogromne łupy. W ich ręce wpadł tabor turecki razem 

z egzotycznymi wielbłądami. Zdobyte na Turkach sztandary 

i znaki wojskowe rozdzielono między kościoły węgierskie 

jako symbol zwycięstwa krzyża nad półksiężycem. Zwycięs­

two to ukazało walory bojowe zorganizowanych przez 

Hunyadiego sił wojskowych oraz jego talent nieprzeciętnego 

dowódcy. 

Jesienią ruszyła jeszcze jedna, trzecia już w tym roku 

wyprawa turecka w okolice Belgradu. Niezbyt licznymi 

tym razem wojskami Osmanów dowodził Turachan beg, 

pochodzący ze starego arystokratycznego rodu tureckiego. 

Hunyadi połączył swe siły z wojskami Mikołaja Ujlakiego 

i raz jeszcze rozbił Turków. Następnie obaj dowódcy 

węgierscy wtargnęli do zajętej przez Osmanów Serbii, 

niszcząc tureckie garnizony, osiedla i miasta. 

Wieść o zwycięstwach Hunyadiego wywołała entuzjazm 

na Węgrzech i wywarła duże wrażenie w Europie. W Budzie 

od końca września przebywało poselstwo sułtana, które 

przywiozło propozycję zawarcia pokoju za cenę odstąpienia 

Belgradu. Żądanie tureckie zostało przez dwór węgierski 

odrzucone, kiedy w stolicy dowiedziano się o sukcesach 

wojennych Hunyadiego. Nie wiadomo zresztą, czy sam 

sułtan Murad II liczył na przyjęcie tego żądania przez 

Węgrów. Niewykluczone, że zadaniem poselstwa tureckiego 

w Budzie — jak sądził Franz Babinger — było raczej 

9 —Warna 1444 

background image

130 

zdobycie dokładniejszych informacji o wewnętrznych sto­

sunkach węgierskich i pozycji króla Władysława lub też 

potwierdzenie wiadomości dostarczanych przez szpiegów 

tureckich, których sułtan miał w całej Europie Południowo-

Wschodniej. 

Sułtan i jego doradcy nie wątpili, że po tych sukcesach 

Węgrzy przejdą do poważniejszych działań ofensywnych. 

Na Węgrzech zaś budziły się nadzieje, że większa wy­

prawa w głąb Bałkanów mogłaby złamać potęgę turecką 

i przywrócić wpływy polityczne Węgier na tych ob­

szarach. Już przecież dzięki zwycięstwom Hunyadiego 

zostało przywrócone zwierzchnictwo węgierskie nad Wo­

łoszczyzną. 

Dwór węgierski umiejętnie rozpropagował sukcesy wo­

jenne Hunyadiego. Wieści o zwycięstwach nad Turkami 

zostały przekazane przez specjalnych wysłanników papie­

żowi, dotarły one również do uczestników soboru bazylej-

skiego. „Dzięki składam wszechmogącemu Bogu — pisał 

jeden z uczestników soboru do jakiegoś dostojnika kościel­

nego w Polsce — za szczęśliwe zwycięstwa odniesione nad 

niewiernymi Turkami. Wywołały one słusznie radość w ca­

łym świecie chrześcijańskim"

13

. W Wenecji uczczono te 

zwycięstwa uroczystą procesją na placu św. Marka, z udzia­

łem samego doży Franciszka Foscariego, duchowieństwa, 

tłumu mieszkańców i cudzoziemskich kupców. Senat wene­

cki poinformował interesującego się walką z Turkami 

księcia Burgundii Filipa Dobrego o pokonaniu wojsk 

osmańskich i przesłał mu kopie otrzymanych z Węgier 

pism, które były poświęcone zwycięstwom Hunyadiego. 

Wysłano też posła do króla Władysława, by pogratulował 

mu w imieniu Republiki Weneckiej zwycięstwa, a przy 

okazji zebrał wszystkie informacje o kampanii tureckiej 

13

 Codex epistolaris...,

 t. II, nr 290, s. 438. 

131 

króla Polski i Węgier. Sam papież Eugeniusz IV po­

prowadził we Florencji, w otoczeniu licznych kardynałów, 

procesję dziękczynną za zwycięstwa nad Turkami

14

WĘGIERSKA WYPRAWA WOJENNA NA BAŁKANY 

1443 ROKU 

Węgierskie zwycięstwa nad Turkami stworzyły w Europie 

atmosferę sprzyjającą podjęciu wyprawy anty tureckiej. 

Wpłynęły też na zwiększenie się aktywności politycznej 

papieża Eugeniusza IV i jego legata na Węgrzech, Juliana 

Cesariniego. Słusznie sądzili oni, że sukces w walce z Tur­

kami, osiągnięty dzięki ogłoszonej przez papieża krucjacie, 

byłby ważnym argumentem w zaostrzającym się wówczas 

konflikcie soborowym. 

Przypomnijmy tu raz jeszcze sytuację panującą w Koś­

ciele zachodnim słowami świetnego pisarza i humanisty, 

Filipa Kallimacha, który sporą część swego dojrzałego 

życia spędził w Polsce i zmarł w Krakowie w 1496 r. „W 

tym czasie wśród chrześcijan — pisał Kallimach — wybuch­

ły liczne spory na temat głowy Kościoła. Jedni za ojca 

świętego uznawali Eugeniusza, wybranego przez kolegium 

kardynalskie, inni opowiadali się za Feliksem, którego 

w Niemczech wybrał sobór bazylejski... I Feliks, i Eugeniusz 

różnymi sposobami usilnie starali się o to, by przeciągnąć 

na swą stronę nie tylko swych przeciwników, ale i nie­

zdecydowanych, którzy kryjąc się ze swymi myślami trwali 

w wyczekującej postawie, żadnemu pierwszeństwa nie 

przyznając. Wnet od obu papieży równocześnie przybyły 

poselstwa do króla. Feliks wysłał biskupa trydenckiego 

Aleksandra, mianowanego niedawno przezeń kardynałem, 

14

 C w e t k o w a, op. cit., s. 256; A. F. G r a b s k i, Polska w opiniach 

Europy Zachodniej XIV—XV w.,

 Warszawa 1968, s. 394—395; F. 

Thiriet, Regestes des deliberations du Senat de Venis concernant la 

Romanie,

 Paris 1961, t. III, nr 2624. 

background image

132 

z rodu książąt mazowieckich, licząc na jego pokrewieństwo 

z Władysławem. Uważał go za człowieka najbardziej 

odpowiedniego do reprezentowania jego interesów, bo 

nawet jeśliby do samej sprawy król nie przywiązywał wagi, 

to jednak fakt pokrewieństwa mógł mieć swe znaczenie. Ze 

strony Eugeniusza przybył również kardynał Julian Cesari-

ni. Ten znów dowodził, że jedynie miasto Rzym jest z woli 

Bożej tym miejscem, gdzie wybiera się papieża i skąd rządzi 

ów najwyższy arcykapłan, ponadto zaś jest uświęcone krwią 

Piotra i Pawła i niezliczonych wyznawców wiary. Przeświet­

ne kolegium kardynalskie dokonało tradycyjnego wyboru 

prawowitego następcy przez osoby do tego powołane"

 15

Jednakże chyba nie tyle argumentacja teologiczna i pra­

wnicza, ile większa energia, ruchliwość i upór, doświad­

czenie polityczne i dyplomatyczne Cesariniego sprawiły, że 

legat papieża Eugeniusza IV, a nie jego rywal, biskup 

Trydentu Aleksander Mazowiecki, zdobył wpływy na 

dworze królewskim w Budzie. Do wielkich sojuszników 

Cesariniego należał wspomniany już Mikołaj Lasocki, 

dyplomata i najbliższy doradca króla Władysława. Nie­

strudzone zabiegi wokół zorganizowania krucjaty antyturec-

kiej zjednały Cesariniemu życzliwość wielu panów węgiers­

kich. Wyprawa wojsk zjednoczonej Europy chrześcijańskiej 

leżała bowiem nie tylko w interesie Eugeniusza IV, ale 

również Węgier. Mogła ona odsunąć niebezpieczeństwo 

tureckie od granic węgierskich, a ponadto przywrócić 

wpływy polityczne Węgier na Bałkanach. 

Już 1 stycznia 1443 r. papież Eugeniusz IV ogłosił bullę 

krucjatową, w której wezwał świat chrześcijański do świętej 

wojny przeciw Turkom. Na potrzeby krucjaty papież 

przeznaczył dziesiątą część wszystkich dochodów kościel­

nych. Ponadto obiecał ofiarować piątą część swoich do­

chodów osobistych na wyposażenie armii i floty. Na 

ls

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 119. 

133 

polecenie papieża dwaj dostojnicy kościelni: kardynał Julian 

Cesarini i biskup Krzysztof Garatonius, mieli ogłosić 

krucjatę wśród ludności państw sąsiadujących z Turkami. 

Sejm węgierski, który zebrał się w pierwszych tygodniach 

1443 r. w Budzie, podjął decyzję o zorganizowaniu wielkiej 

wyprawy przeciw Turkom i uchwalił na ten cel środki 

finansowe w postaci specjalnych podatków. Postanowiono 

też zwrócić się o pomoc zbrojną do krajów europejskich. 

Legat papieski, kardynał Julian Cesarini, obiecywał wspar­

cie floty papieskiej i państw włoskich. Miała ona współ­

działać z armią lądową krzyżowców. Z relacji kronikarskich 

Długosza i Kallimacha wynika, że najbardziej gorącymi 

zwolennikami krucjaty w czasie debaty sejmu budzińskiego 

byli Jerzy Brankowicz i Cesarini. Pierwszy chciał odzyskać 

księstwo serbskie i synów pozostających w niewoli tureckiej, 

drugi zaś pragnął umocnić autorytet papieski i ułatwić 

realizację unii florenckiej z Kościołem wschodnim. Wy­

prawa na Turków była również po myśli króla Władysława 

i stronnictwa jagiellońskiego na Węgrzech. Walka z za­

grażającym krajowi wrogiem zewnętrznym mogła skupić 

społeczeństwo wokół króla i utwierdzić jego władzę na 

Węgrzech. Ponadto fakt zorganizowania wyprawy krzyżo­

wej przez młodego Władysława mógł podnieść jego auto­

rytet w całej chrześcijańskiej Europie. 

Krucjata antyturecka nie wzbudziła jednak entuzjazmu 

wśród państw Europy. Najbliższy sąsiad, król niemiecki 

Fryderyk III Habsburg (od 1452 r. cesarz), rezydujący 

w Wiedniu, odniósł się do wyprawy tureckiej z rezerwą. 

W czasie walk domowych na Węgrzech Fryderyk wy­

stępował jako obrońca i opiekun młodego Pogrobowca; 

dzięki niemu chciał zachować koronę węgierską dla rodu 

Habsburgów. Tymczasem wyprawa na Turków mogła 

umocnić pozycję Władysława. Niepokoiło to dwór wiedeń­

ski. Fryderyk obawiał się wzrostu potęgi sąsiedniego kraju, 

który na dodatek wymykał się z rąk Habsburgów. Za 

background image

134 

namową Cesariniego król Władysław wysłał poselstwo do 

Wiednia. Do króla niemieckiego udali się wówczas znany 

nam już Mikołaj Lasocki, jeden z biskupów węgierskich 

i sam Cesarini. Fryderyk Habsburg jednak stanowczo 

odmówił wzięcia udziału w wyprawie anty tureckiej. Zgodził 

się jedynie na zawieszenie broni z Władysławem na czas 

krucjaty. Długosz i Eneasz Sylwiusz Piccolomini zgodnie 

stwierdzają, że władca niemiecki obawiał się ewentualnego 

sukcesu wojennego Władysława w kampanii tureckiej. 

Mając zapewnioną neutralność Fryderyka Habsburga 

Władysław musiał jeszcze przed wyprawą turecką opanować 

sytuację na terenie Górnych Węgier, gdzie w dalszym ciągu 

przeciw królowi walczył Jan Giskra. Kanclerzowi królestwa 

biskupowi Szymonowi Rozgonyiemu z trudem udało się za 

pomocą wojska i układów skłonić Giskrę do zawarcia 

zawieszenia broni na okres jednego roku, na warunkach 

dla króla Władysława niekorzystnych. Giskra bowiem miał 

zatrzymać wszystkie zdobyte posiadłości i pobierać z nich 

prawnie królewskie dochody. 

Wezwanie o pomoc zbrojną Władysław skierował także 

do Krzyżaków „sprowadzonych — jak pisze Długosz — 

przez królów i książąt polskich dla obrony wiernych od 

napaści barbarzyńców". Krzyżacy jednak odmówili wzięcia 

udziału w planowanej krucjacie. 

Wyprawa turecka Władysława, do której jeszcze przed 

rokiem zachęcał króla zjazd panów polskich w Sieradzu, 

nie zyskała poparcia grupy rządzącej w Polsce z biskupem 

Oleśnickim na czele. Nic nie wiadomo o podatkach ani 

zaciągach na tę wyprawę uchwalanych przez zjazdy moż­

nych i szlachty polskiej, jak to było w 1440 r. Poza pomocą 

pieniężną, którą Władysław otrzymał wówczas z rąk pry­

watnych (za cenę zastawienia nowych królewszczyzn), i dużą 

grupą ochotników Polska jako państwo nie wzięła udziału 

w krucjacie. 

Czym należy tłumaczyć negatywny stosunek grupy 

135 

rządzącej i biskupa Oleśnickiego do przygotowywanej 

wyprawy na Turków? Przyczyn było kilka i to różnych. 

Z pewnością istniało już wtedy w Polsce pewne zniechęcenie 

do wszelkich przedsięwzięć węgierskich, wywołane długo­

trwałą wojną domową i jej kosztami, które ponosiła również 

Polska. Ponadto warunki ugody Władysława z Habsbur­

gami rozwiewały nadzieje Polski na uregulowanie sprawy 

Spiszą, Rusi, Mołdawii oraz ewentualne uzyskanie Śląska. 

Silna była również w Polsce niechęć do organizatorów 

krucjaty anty tureckiej: kardynała Juliana Cesariniego i pa­

pieża Eugeniusza IV. Niechęć ta wywołana była prosobo-

rowym stanowiskiem biskupa Oleśnickiego, uniwersytetu 

krakowskiego i większości polskich dostojników kościel­

nych. 

Warto podkreślić fakt, że król Władysław i biskup 

Oleśnicki w okresie rozdwojenia Kościoła zachodniego 

stanęli po przeciwnych stronach. Król opowiedział się za 

papieżem, biskup zaś za soborem. Być może, takie stanowis­

ko młodego władcy wynikało z chęci przeciwstawienia się 

biskupowi Oleśnickiemu, kierującemu polityką Królestwa 

w czasie małoletności Władysława i pierwszych lat jego 

rządów w Polsce. Możliwe, że była to pierwsza samodzielna 

decyzja młodego króla, podjęta wbrew biskupowi Oleśnic­

kiemu. Może upór Władysława wykazany w czasie realizacji 

planów antytureckich papieża Eugeniusza IV wynikał także 

z chęci storpedowania zamierzeń politycznych Oleśnickiego. 

Na początku 1443 r. papież zwrócił się do Wenecji, 

która była jedną z największych potęg morskich w ówczes­

nej Europie, z prośbą o dostarczenie dziesięciu galer, 

mających wesprzeć armię krzyżowców. Eugeniusz IV obie­

cał wyposażyć je i uzbroić własnym sumptem. Jednakże 

w rzeczywistości koszta te papież chciał przerzucić na kler 

wenecki i florencki. Senat Wenecji nie wyraził zgody na 

proponowane przez Eugeniusza IV rozwiązanie sprawy 

finansowania floty twierdząc, że podatek taki powinno 

background image

zapłacić również duchowieństwo innych krajów. Wenecjanie 

zażądali od papieża dużej sumy 20 000 dukatów złotych na 

pokrycie kosztów wyposażenia galer, a ponadto domagali 

się zaprowadzenia porządku we Włoszech. W tym ostatnim 

żądaniu chodziło o to, by papież przestał wspierać włoskich 

przeciwników Wenecji. Przetargi między papieżem a Wene­

cją trwały długo i nie przyniosły pozytywnych rezultatów. 

Wenecja ostatecznie nie wysłała w 1443 r. galer, które 

mogłyby poważnie wesprzeć działania antytureckiej koalicji 

chrześcijańskiej. W rzeczywistości nie widziała ona w or­

ganizowanej krucjacie żadnych korzyści dla siebie, a ponad­

to nie chciała psuć swych dobrych stosunków z państwem 

osmańskim. 

Niewielkie rezultaty przyniosły też zabiegi papieża, by 

uzyskać pomoc Genui, innej ówczesnej potęgi morskiej. 

Papież zażądał dwóch galer, uzbrojonych na koszt Genui. 

Jednakże i to miasto-państwo włoskie tradycyjnie prowa­

dziło politykę unikania konfliktów z Osmanami, by nie 

zaszkodzić swoim interesom handlowym i swej pozycji na 

Wschodzie. Genua obiecała jedynie pomóc Burgundczykom 

w wyekwipowaniu okrętów, które miały wziąć udział 

w planowanej wyprawie przeciw Turkom. 

Król Aragonu Alfons V Mądry, który w wyniku walki 

o Królestwo Neapolu zdołał opanować tę monarchię włoską 

i został uznany przez papieża Eugeniusza IV za jej władcę, 

obiecał wysłać na wyprawę turecką sześć galer. W rzeczywis­

tości okręty te nigdy nie zostały użyte przeciw Turkom. 

Raguza (Dubrownik), miasto portowe formalnie należące 

do Węgier, faktycznie niezależne, zmuszone od 1440 r. do 

płacenia sułtanowi trybutu, zachowała wobec papieskich 

planów krucjatowych rezerwę, niepewna powodzenia or­

ganizowanej wyprawy. Zgodziła się wprawdzie dać jedną 

galerę, ale pod warunkiem, że inne kraje chrześcijańskie 

dostarczą ich 30. Nie broniono jednak w Raguzie —jak to 

było w Wenecji — zbierania dziesięciny od duchowieństwa 

137 

na wojnę przeciw Turkom. Zebraną w ten sposób znaczną 

sumę pieniędzy przekazano kardynałowi Franciszkowi 

Condulmerowi, któremu papież zlecił organizację floty 

krzyżowców. 

Kiedy wreszcie ruszyła wyprawa przeciw Turkom, pora 

roku uniemożliwiła prowadzenie skutecznych operacji mor­

skich. Na wieść o wymarszu wojska Władysława Wenecja 

i Raguza ograniczyły się tylko do dostarczenia prochu „dla 

oddziałów maszerujących przeciw Turkom". 

Przygotowania do wyprawy przeciw Turkom zajęły 

całą wiosnę i lato 1443 r. Tymczasem na dwór węgierski 

docierały pomyślne wieści. Z Raguzy doniesiono o po­

wstaniu przeciw Osmanom zorganizowanym przez emira 

Karamanii i klęsce sułtana. Hunyadi, który przebywał 

poza stolicą, nadzorując przygotowania do wyprawy, pisał 

do księcia Jerzego Brankowicza, iż sułtan Murad został 

pobity przez emira Karamanii i zakończył życie na jakiejś 

wyspie i że całe państwo Osmanów rozpada się, a Serbowie 

wypędzają najeźdźców tureckich. Sądził też Hunyadi, iż 

wystarczy 30 000 wojska, by zagarnąć wszystkie posiadłości 

Osmanów w Europie i wyprzeć Turków do Azji Mniejszej. 

Wierzono powszechnie, że wystarczy przejść z wojskiem 

przez Półwysep Bałkański i dotrzeć do morza, by Turcy 

ustąpili z Europy. 

Sytuacja na Bałkanach rzeczywiście sprzyjała podjęciu 

kampanii antytureckiej. Wiosną 1443 r. sułtan Murad II 

zmuszony był ściągnąć swe wojska z Rumelii do Ad-

rianopola i skierować je do Azji Mniejszej. Tutaj bowiem 

szwagier sułtana i jednocześnie niebezpieczny przeciwnik, 

Ibrahim beg, emir Karamanii, wystąpił przeciw Muradowi 

II, grabiąc i niszcząc posiadłości Turków osmańskich 

w Anatolii. Nie ulega wątpliwości, że Ibrahim beg, jak 

napisał o nim Franz Babinger, „jedna z najwybitniejszych 

i najosobliwszych postaci wśród muzułmańskich władców 

schyłku średniowiecza", działał w porozumieniu z królem 

background image

138 

Węgier i chrześcijańską koalicją antyturecką. Stare kroniki 

tureckie

 mówią nawet o planowanym wówczas podziale 

państwa Osmanów: Anatolia miała przypaść Karamanii, 

Rumelia królowi węgierskiemu, a Serbia księciu Jerzemu 

Brankowiczowi '*. Murad II pokonał jednak emira Ka­

ramanii w bitwie pod Konya, w wyniku czego Ibrahim 

beg zmuszony był prosić o łaskę sułtana za pośrednictwem 

swej żony, siostry zwycięskiego Murada II. 

Sułtanowi zależało na szybkim zakończeniu konfliktu 

azjatyckiego. Zaniepokoiły go bowiem wiadomości o przy­

gotowaniach do krucjaty anty tureckiej. Dostarczali je 

szpiedzy i informatorzy, których Murad miał nie tylko na 

Bałkanach, ale również na Węgrzech, we Włoszech, a nawet 

w Niemczech. Sułtan zgodził się na pozostawienie Ibrahima 

bega u władzy w Karamanii, ten zaś uznał zwierzchność 

Osmanów i został wasalem sułtana. Wtedy to doszło do 

tragedii w rodzinie sułtana, której przyczyny nie są dokład­

nie znane. Najstarszy syn Murada II, ukochany przez 

niego Ali Czelebi, został zamordowany razem z dwoma 

swymi synami, z których jeden miał sześć miesięcy, a drugi 

rok. Sprawcą tego czynu był Kara Chyzyr pasza, który 

udusił w czasie snu syna sułtana i jego wnuki. Jak piszą 

kronikarze tureccy, po śmierci ukochanego syna Murad II 

pogrążył się w głębokiej rozpaczy i apatii. To właśnie było 

powodem — według starych kronik tureckich — że sułtan 

zaniedbał przygotowań do odparcia wyprawy koalicji 

chrześcijańskiej, a krzyżowcy początkowo odnosili suk­

cesy

 1?

Tymczasem na Węgrzech zbierały się wojska, które 

miały ruszyć przeciw Turkom. Długosz pisze o „krzyżow­

cach różnych narodów", ale przede wszystkim armia ta 

składała się z Węgrów — oddziałów siedmiogrodzkich 

i znacznych pocztów takich magnatów, jak: Szymon Czu-

16

 C w e t k o w a, op. cit., s. 273—274; B a b i n g e r, op. cit., s. 32—33. 

17

 C w e t k o w a, op. cit., s. 274. 

139 

dar, Szymon Paloczi, Jan Hunyadi i Mikołaj Ujlaki. 

Znaczną siłę stanowili też czescy najemnicy, którzy od 

dawna byli w służbie królewskiej. Dowodził nimi Jan 

Czapek z Sanu, doświadczony wódz husycki, który już 

w 1433 r. brał udział w polsko-czeskiej wyprawie przeciw 

Krzyżakom. Czesi obsługiwali też wozy bojowe, które 

zabierano na wyprawę. Było ich 600, uzbrojonych w bom-

bardy, arkebuzy i inną broń. Po przekroczeniu Dunaju do 

armii tej dołączyło 8000 Serbów (jeźdźców i pieszych) oraz 

600—700 jazdy wojewody bośniackiego Piotra Kowacze-

wicza. Były jeszcze posiłki wołoskie i zbieranina różnych 

ludzi, „golców i hołyszy", którzy zewsząd ściągali na 

Węgry w nadziei, że jako krzyżowcy przeżyją przygodę 

wojenną i napełnią puste mieszki. 

Oddziały polskie, które wzięły udział w wyprawie 

1443 r., nie były liczne. Większe poczty rycerskie przy­

prowadzili (na koszt króla) tylko Piotr z Szamotuł, mar­

szałek koronny Mikołaj z Brzezia oraz Jan z Tarnowa. 

Długosz w swoich Rocznikach zanotował kilkanaście na­

zwisk wybitniejszych Polaków, którzy wyróżnili się w tej 

wyprawie. Byli to prócz wymienionych wyżej: podkanclerzy 

Piotr ze Szczekocin, Paweł Wojnicki z Sienna, Mikołaj 

z Chrząstowa, Mikołaj z Zakrzowa, Hinko z Balic, Michał 

Lasocki, Stanisław z Pleszowa, Tomasz Warzymowski, Jan 

Ligęza z Bobrku i Piotr Kamieniecki

18

. Zabrakło natomiast 

Andrzeja Tęczyńskiego, Jana Oleśnickiego i Sędziwoja 

z Ostroroga, a więc ludzi towarzyszących królowi Włady­

sławowi w dwóch pierwszych latach jego rządów i walk na 

Węgrzech. 

W sumie wojska te liczyły około 25 000 żołnierzy oraz 

600 wozów bojowych. Było to znacznie mniej, niż spodzie­

wano się zebrać. Jeszcze w lipcu 1443 r. kardynał Cesarini 

liczył na to, że na Węgrzech uda się zgromadzić 100 000 

18

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 638—639. 

background image

140 

żołnierzy z różnych krajów chrześcijańskiej Europy. Wojs­

ka, które zdołano zebrać, były zbyt słabe, aby osiągnąć 

generalny cel wyprawy — wyparcie Turków z Europy. 

W dodatku brak floty nie pozwalał krzyżowcom na prze­

rwanie połączenia między Rumelią i Anatolią i odcięcie 

dróg posiłkom wojskowym, które mogły przybyć z Azji 

Mniejszej. 

Tytularnym zwierzchnikiem całej wyprawy został 19-

letni król Władysław Jagiellończyk. Jednakże faktycznym 

wodzem był doświadczony Jan Hunyadi, który nosił tytuł 

„generalnego kapitana wojska" („capitaneus exercitus 

generalis"). Celem wyprawy było zdobycie Adrianopola, 

europejskiej stolicy państwa Osmanów, a potem dotarcie 

do Konstantynopola. Wyznaczono też marszrutę wyprawy. 

Spod Belgradu armia królewska miała iść znaną od czasów 

rzymskich drogą, której w średniowieczu używali też 

krzyżowcy. Wiodła ona wzdłuż prawego brzegu Dunaju ku 

Semendrii, potem doliną Morawy przez górzyste, pokryte 

lasami okolice aż do miasta Nisz. Tu zaczynała się droga 

trudniejsza, prowadząca przez liczne wąwozy. Od Niszu 

poprzez Pirot dochodziło się do Sofii, leżącej w kotlinie 

zamkniętej od wschodu łańcuchem Starej Płaniny (Bał-

kanu), od zachodu — górami Witosza , a od południa — 

śnieżnym masywem Riła. Dalsza droga wiodła przez góry 

i najważniejszy punkt strategiczny — wąwóz zwany Bramą 

Trajana. Stąd droga prowadziła ku Filipopolis (Płowdiw) 

i dalej do Adrianopola (Edirne), od którego już stosunkowo 

blisko było do Konstantynopola i wybrzeży morza Mar-

mara

19

. Nie była to droga łatwa, zwłaszcza jesienią i zimą, 

kiedy to warunki naturalne mogły znacznie ułatwić Turkom 

19

 Opis tej drogi podaję za Saturninem Kwiatkowskim (Ostatnie lata 

Warneńczyka,

 „Przewodnik Naukowy i Literacki", 11 (1883), s. 67). Zob. 

też O. Z i r o j e w i ć, Zur historischen Topographie der Heerstras se nach 

Konstantinopol zur Zeit der osmanischen Herrschaft,

 „Etudes balkaniques" 

23 (1987), s. 81—106. 

141 

stawianie oporu i utrudnić wojskom królewskim posuwanie 

się naprzód. 

Długo przygotowywana wyprawa przeciw Turkom 

ruszyła wreszcie pod koniec września lub na początku 

października 1443 r., a więc wówczas, gdy minęła już 

najlepsza pora roku na marsz przez Bałkany. Królowi 

Władysławowi towarzyszyli Jan Hunyadi, będący rzeczy­

wistym wodzem armii, legat papieski kardynał Julian 

Cesarini i książę Jerzy Brankowicz, „władca bez ziemi". 

Wojska królewskie przekroczyły Dunaj pod Belgradem 

i omijając Semendrię, pozostającą w rękach Turków, 

ruszyły wzdłuż rzeki Morawy. Armia Władysława zdobyła 

dwa znaczniejsze miasta — Kruszewacz i Nisz. Była 

to taktyka stosowana w tej kampanii przez Hunyadiego, 

któremu chodziło o zniszczenie punktów oparcia Osmanów 

na Bałkanach. 

Wojska tureckie broniące europejskiej części

 państwa 

Osmanów były niezbyt liczne i w dodatku rozproszone. 

Mogły one liczyć najwyżej około 30 000 ludzi. Turcy cofali 

się przed armią króla Władysława. Zamierzali zaatakować 

wojska chrześcijańskie połączonymi siłami dopiero w Kot­

linie Niszańskiej. Z trzech stron maszerowały w kierunku 

tej kotliny wojska tureckie prowadzone przez Izhak bega 

działającego w Serbii, Turachan bega, który był dowódcą 

wojsk posiłkowych (akyndżych), i samego namiestnika 

Rumelii, bejlerbeja Kassima paszę. Tymczasem Hunyadi 

przekroczył rzekę Morawę na czele 12 000 wyborowej 

jazdy, pozostawiając króla Władysława z resztą wojska 

i całym obozem na lewym brzegu rzeki. Następnie wódz 

węgierski kolejno rozbił zdążające pod Nisz oddziały 

tureckie. 3 listopada 1443 r. (była to niedziela) doszło do 

bitwy wojsk Hunyadiego z głównymi siłami armii tureckiej. 

Stoczono ją nad rzeką Morawą, niedaleko Niszu (może 

pod miejscowością Aleksinac). Armia turecka po dołączeniu 

do niej resztek pobitych wcześniej przez wojska chrześ-

background image

142 

cijańskie oddziałów liczyła około 20 000 ludzi, a więc miała 

prawie dwukrotną przewagę nad jazdą Hunyadiego

20

Bitwa rozpoczęła się po południu, w krótki listopadowy 

dzień, i trwała do zmierzchu. Obie strony walczyły z dużą 

zaciętością. Zwycięstwo jednak odniósł Hunyadi. Na polu 

bitwy legło około 2000 Turków, a około 4000 wzięto do 

niewoli, w tym kilku dowódców. W ręce zwycięzców wpadły 

cenne łupy. Między jeńcami tureckimi był też — jak pisze 

Kallimach — duchowny muzułmański „znany wśród swoich 

z wiedzy i pobożności". Biorący udział w tej wyprawie 

Grzegorz z Sanoka, jeden z pierwszych humanistów w Pol­

sce, „ciekawy badacz cudzoziemskich zwyczajów i ob­

rzędów", próbował z tym jeńcem tureckim dyskutować 

o sprawach religii

21

. Straty oddziałów Hunyadiego były 

niewielkie. Po zwycięskiej bitwie wróciły one do obozu 

królewskiego i połączyły się z resztą wojska. 

Zwycięstwo Hunyadiego nad Morawą wywołało entuz­

jazm w wojsku chrześcijańskim i otoczeniu króla. Listy 

zawierające informacje o tym triumfie wysłano na Węgry, 

do Włoch, Austrii i Polski. Kopie tych listów dotarły 

również do innych krajów Europy jako świadectwo wiel­

kiego zwycięstwa chrześcijan nad niewiernymi. Powtarzane 

wieści wyolbrzymiały często triumf wojsk króla Włady­

sława. Eneasz Sylwiusz Piccolomini z irytacją pisał o właś­

ciwej rzekomo Polakom przesadzie przy podawaniu liczby 

zabitych nieprzyjaciół. Wieściom wyolbrzymiającym straty 

nieprzyjaciela dał wiarę m.in. Długosz, który stwierdził: 

„W tej bitwie trzydzieści tysięcy głów poległo, cztery tysiące 

dostało się w niewolę, zdobyto dziewięć chorągwi"

22

Informacje o klęsce Turków i podobnej liczbie poległych 

20

 Dane na temat liczebności wojsk osmańskich podaje Cesarini, 

który też zaznacza, że Turków było dwa razy więcej od wojsk Hunyadiego. 

Zob. N. I o r g a, Notes et extraits pour servir a l'histoire des croisades au 

XV siecle,

 Paris 1900, t. II, s. 108—109. 

21

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 135. 

22

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 636. 

143 

„wrogów krzyża" dotarły za pośrednictwem Wenecji rów­

nież do Bolonii, gdzie zanotował je miejscowy kronikarz

23

Zwycięstwo Hunyadiego pod Niszem wywarło również 

duże wrażenie na podbitych przez Turków narodach 

bałkańskich. Do armii królewskiej dołączali miejscowi 

ochotnicy. Hunyadi pisał niedługo po swym zwycięstwie 

w jednym z listów: „Nasza armia jest w dobrym stanie, 

oczekuje z niecierpliwością walki i rośnie z każdym dniem, 

powiększana przez Bułgarów, Bośniaków, Albańczyków 

i Serbów, którzy przychodzą do nas z podarkami i cieszą 

się bardzo naszym przybyciem". Kallimach zaś zanotował: 

„Po tym zwycięstwie wiele miast bułgarskich przepędziło 

załogi tureckie i przystąpiło do króla, znieść już bowiem 

nie mogli bezbożnych muzułmanów, a do wiary chrześ­

cijańskiej odnosili się z wielką życzliwością, zwłaszcza że 

z Polakami łączyła ich podobna mowa i wspólne po­

chodzenie obu plemion"

24

Po zwycięstwie nad Morawą wojska królewskie poma­

szerowały ku Sofii. Po drodze zdobyły i spaliły Pirot. Dziś 

jest to piękna miejscowość turystyczna w Jugosławii, 

wówczas była ona zamieszkała przez Turków. Około 

1 grudnia 1443 r. armia chrześcijańska zajęła Sofię. Miasto 

częściowo spalono, ludność turecką zaś wycięto. I znowu, 

tak jak to było po zwycięstwie Hunyadiego nad Morawą, 

z obozu królewskiego wysłano na dwory europejskie 

gońców z doniesieniami o nowym triumfie nad Turkami. 

Wieści o zdobyciu Sofii i ucieczce Turków dotarły do 

Rzymu. Zanotował je w swojej Historii sekretarz papieski 

Flavio Biondo, a papież polecił uczcić siikces uroczystymi 

procesjami. Cieszono się z tego zwycięstwa armii królewskiej 

nad Turkami również w Raguzie. Wiadomość o sukcesie 

króla Władysława dotarła też na dwór neapolitański króla 

23

 D ą b r o w s k i, op. cit., s. 124; G r a b s k i, op. cit., s. 397. 

24

 C w e t k o w a, op. cit., s. 277—278; Philippi Callimachi Historia..., 

s. 139. 

background image

144 

Alfonsa Mądrego. Król Władysław wysłał także odpowied­

nie sprawozdanie wojenne na Węgry i do Polski. Pismo to 

zaczynało się następującymi słowami: „Władysław z łaski 

bożej Węgier, Polski, Dalmacji, Chorwacji itd. król, wielki 

książę litewski i dziedzic Rusi wszystkim naszym poddanym, 

prałatom, baronom i wszystkim ludziom jakiegokolwiek 

stanu, do których dotarło to pismo, w naszych królestwach 

Węgier i Polski żyjących, pozdrowienia i łaski". Następnie 

król donosił o pokonaniu wielkiej liczby Turków pod 

Sofią. Zabitych zostało 40 000 (!) Turków, a dwóch wodzów 

wzięto do niewoli. Władysław nakazał odprawić na Węg­

rzech i w Polsce dziękczynne procesje. W zakończeniu 

pisał, że armia kieruje się teraz do Adrianopola, europejskiej 

stolicy Osmanów. Kopie tego pisma królewskiego rozesłano 

po Polsce. Jedna dotarła do Płocka, gdzie wciągnięto ją do 

akt kapituły płockiej. Notatka o zwycięstwie króla Włady­

sława „na ziemi Turków" i zabiciu około 40 000 niewier­

nych znalazła się też w Kalendarzu płockim

25

Po zwycięstwie nad Morawą i zajęciu Sofii dowódcy 

armii królewskiej byli pełni optymizmu. Uważano, że siły 

tureckie zostały już rozbite i nie mogą powstrzymać wojsk 

chrześcijańskich. Na początku grudnia Hunyadi pisał 

w jednym z listów, że sułtan uciekł z wojskiem w stronę 

morza, a armia królewska wkroczy niebawem do Ad­

rianopola

26

. Plan dalszych działań był prosty. Z Sofii 

armia królewska miała szybkim marszem dojść do Ad­

rianopola, a stąd do Konstantynopola. Aby jednak zreali­

zować ten plan, trzeba było przebyć pasmo gór bałkańskich. 

A nie była to sprawa łatwa. Rozpoczęła się już mroźna 

i śnieżna zima, która utrudniała marsz w górach i wyżywie­

nie armii. Turcy wycofując się niszczyli paszę i żywność. 

Na domiar złego nieprzyjaciel wzmocnił swoje siły wojskami 

25

 G r a b s k i, op. cit., s. 397—398; Codex epistolaris..., t. II, nr 295. 

26

 E. de  H u r m u z a k i (ed.), Documente privitore la Istoria Ro-

maniior,

 XV/1, Bucuresti 1911, nr 48. 

145 

sprowadzonymi z Anatolii. I choć Turcy unikali walki 

w otwartym polu, na polecenie sułtana obsadzili wąwozy 

bałkańskie (przede wszystkim Bramę Trajana) i umocnili je 

zasiekami. 

Dowódcy armii królewskiej postanowili ominąć Bramę 

Trajana, strzeżoną przez oddziały osmańskie. Wojska 

chrześcijańskie skierowały się nieco na wschód, do kotliny 

Zlaticy, lecz i to przejście Turcy obsadzili silnie. 12 grudnia 

doszło tu do ponownej bitwy wojsk królewskich z osmańs­

kimi. Kroniki tureckie piszą o klęsce chrześcijan, relacje 

europejskie natomiast utrzymują, że wojska Władysława 

odniosły kolejne zwycięstwo nad Turkami. Faktem jest, że 

armia królewska po tej bitwie próbowała posunąć się 

naprzód. Jednakże po kilku dniach (zapewne 15 grudnia) 

doszło do nowej bitwy z Turkami. Mimo kilkakrotnych 

szturmów na stanowiska nieprzyjaciela wojskom królews­

kim nie udało się opanować przejścia przez góry. Silne 

mrozy oraz głód dokuczały coraz bardziej ludziom i ko­

niom. To przede wszystkim zadecydowało o odwrocie, 

który rozpoczął się najpóźniej 16 grudnia 1443 r. 

Odwrót wojsk królewskich nie był bezładną ucieczką, 

lecz sprawnym marszem powrotnym na Węgry. Król 

Władysław w liście do signiorii Florencji wyjaśnił, że wojska 

chrześcijańskie musiały zawrócić, bo nie można było prze­

być wąwozów i przełęczy górskich „nie tylko z powodu 

wysokich gór, które były już obsadzone przez nieprzyjaciela, 

ale na skutek zimy ciężkiej i ostrej, a zwłaszcza z powodu 

braku żywności i karmy dla koni, które wojska nieprzyjaciół 

zużyły lub spaliły"

27

Turcy nękali wycofującą się armię chrześcijańską ciągły­

mi napadami. W starciu pod Melsticą, do którego doszło 

w wigilię Bożego Narodzenia, Hunyadi rozbił jeden z od­

działów tureckich, próbujących okrążyć wojska chrześcijańs-

11

  I o r g a , op. cit., t. II, s. 404. 

10— Warna 1444 

background image

146 

kie. Pościg prowadził namiestnik (bejlerbej) Rumelii Kassim 

pasza, a wśród jego dowódców byli też Turachan beg ze 

swymi zagończykami i Mahmud Czelebi, szwagier sułtana 

stojący na czele części wojsk azjatyckich. Sam sułtan Murad 

II pozostał w Sofii. W lesistym wąwozie Kunowicy, między 

Pirotem a Niszem, 2 stycznia 1444 r. wojska królewskie 

zawróciły i zaatakowały posuwające się za nimi oddziały 

wroga. W zaciętej bitwie raz jeszcze pokonano i rozbito 

Turków. Wielu dowódców tureckich wzięto do niewoli, 

a wśród nich Mahmuda Czelebiego. Kronikarze tureccy 

oskarżali Turachan bega i jego akyndżych o tchórzostwo 

i nieudzielenie wsparcia walczącym z chrześcijanami wojs­

kom osmańskim. Kronikarz bizantyjski Laonikos Chalko-

kondyles pisał nawet, że Turachan beg wyjawił księciu Serbii 

wojenne plany Turków. Po klęsce pod Kunowicą wojska 

nieprzyjaciela zaprzestały pościgu. 

Mimo zwycięstwa sytuacja wojsk królewskich była zła. 

Sroga zima dokuczała wszystkim, utrudniała marsz przez 

zaśnieżone drogi i pola. Brakowało żywności i paszy, 

z głodu umierali ludzie i padały zwierzęta. By przyspieszyć 

marsz powrotny, palono wozy, zabijano chore zwierzęta, 

zakopywano zdobytą broń i łupy. Król — jak relacjonuje 

Długosz — „rozkazał pousuwać wszelkie przeszkody opóź­

niające wojsko w pochodzie: pozabijano konie słabe i gło­

dem zniszczone, spalono wiele wozów z kosztownymi 

namiotami, zbroje i rozmaite rynsztunki pozakopywano 

w piasku, i wszystko, co raczej było ciężarem, niźli służyło 

do użytku, ogniem zniszczono, ażeby Turkom, gdyby je 

zabrali, przeciw sobie samym nie dostarczyć pomocy"

28

Jerzy Brankowicz chciał, by armia królewska przezimowała 

w Serbii i stąd wiosną rozpoczęła dalsze działania wojenne. 

Zdecydowano jednak wrócić na Węgry. Długosz pisał: 

„wielu z rycerzy chwiejąc się na nogach zaledwie mogło iść, 

D ł u g o s z . Dzieje..., t. IV, s. 638. 

147 

niektórzy zaś tak byli osłabieni, że podobniejszymi zdawali 

się do szkieletów aniżeli do ludzi, twarze ich poczerniały 

i oczy w dół zapadły"

29

. Nie można było powstrzymać 

znękanych mrozami i wyczerpanych głodem ludzi od 

powrotu do domów. 

W połowie lutego król z wojskiem powrócił do Budy. 

W stolicy witano go uroczystą procesją, „głośnymi śpiewami 

i okrzykami" — powiada Długosz. Wojsko prowadziło 

4000 jeńców tureckich z ich dowódcami. Zdobyte na 

Turkach chorągwie zawieszono w kościele Panny Marii na 

wzgórzu zamkowym w Budzie. Obok nich umieszczono 

również tarcze herbowe dwunastu polskich i dwunastu 

węgierskich rycerzy, którzy odznaczyli się w czasie wyprawy. 

Tak oto zakończyła się owa krucjata antyturecka, która 

w planach miała być akcją zjednoczonych sił chrześcijańskiej 

Europy, a w rzeczywistości była wyprawą wojenną króla 

węgierskiego Władysława Jagiellończyka. Jej cel nie został 

osiągnięty, nie wypędzono bowiem Turków z Europy i nie 

rozbito państwa Osmanów. Mimo to jednak owa węgierska 

wyprawa wojenna przeciw Turkom była sukcesem i można 

ją uznać za zwycięską. 

Sukcesem było przede wszystkim dotarcie tak daleko 

w głąb Bałkanów, na obszary zajęte przez Osmanów, czego 

nie dokonała dotąd żadna wyprawa antyturecka. W kam­

panii 1443 r. odniesiono ponadto kilka zwycięstw nad 

armią turecką. W wyniku wyprawy wyzwolono Serbię 

i odepchnięto Turków od Belgradu i granic węgierskich. 

Kampania ta przywróciła też autorytet Królestwa Węgier­

skiego wśród ludów bałkańskich. Można teraz było spo­

dziewać się utrzymania zwierzchności węgierskiej nad 

Wołoszczyzną oraz wpływów węgierskich w Serbii i Bośni. 

Władcom Europy chrześcijańskiej i narodom bałkańs­

kim kampania 1443 r. uświadomiła, że siły tureckie nie są 

Tamże. 

background image

148 

niezwyciężone. Obaliła ona mit o potężnych i nieust­

raszonych akyndżych, sipahiach, jan- 'arach i innych for­

macjach wojsk tureckich. Pokazała też słabe przygotowanie 

Osmanów do odparcia ataku większej, dobrze zorganizo­

wanej armii i rozproszenie sił militarnych Turków, które 

musiały strzec zarówno Rumelii, jak i Anatolii. Obudziła 

wreszcie nadzieje chrześcijańskich narodów bałkańskich na 

wyzwolenie spod panowania tureckiego i zrodziła w nich 

wolę oporu i walki. To właśnie dzięki tej wyprawie i zwycięs­

twom nad wojskami osmańskimi w Albanii wybuchło 

powstanie antytureckie, na czele którego stanął Jerzy 

Kastriota, zwany Skanderbegiem. 

Skanderbeg pochodził z możnego rodu albańskiego. 

Jego ojciec, Jan Kastriota, książę Amathii, małego okręgu 

położonego w górach, musiał uznać zwierzchność Turków 

i jako gwarancję swej uległości oddać sułtanowi czterech 

synów w charakterze zakładników. Wśród nich był Jerzy. 

Przebywając wśród Turków Jerzy przyjął islam (stąd jego 

nazwisko Skanderbeg) i został wcielony do wojska. Z cza­

sem awansował na dowódcę jednego z korpusów tureckich. 

Na wieść o zwycięskim pochodzie armii chrześcijańskiej 

opuścił wojska osmańskie i powrócił do kraju ojczystego 

na czele oddziału jazdy liczącego 300 konnych. Wrócił też 

do religii ojców. Pod koniec listopada 1443 r. opanował 

rodzinny zamek Kruja, na którego wieży zatknięto znów 

czerwoną chorągiew z czarnym dwugłowym orłem — 

herbem rodu Kastriotów. Jego wezwanie do walki z turec­

kim najeźdźcą wywołało ogólne powstanie ludności albań­

skiej. Coraz więcej Albańczyków zgłaszało się pod rozkazy 

Jerzego Kastrioty. Pod koniec zimy 1444 r. stał on już na 

czele wojska liczącego około 12000 ludzi. Dzięki tym siłom 

wyparł Osmanów ze znacznej części górzystego wybrzeża 

Adriatyku. Latem 1444 r. powstanie antytureckie objęło 

dalsze obszary. Do Kastrioty dołączyło wielu wodzów 

albańskich i możnowładców serbskich. Wspierała go rów-

149 

nież dyskretnie Wenecja dostawami broni i znacznymi 

sumami pieniędzy. Jako „kapitan Albanii" Jerzy Kastriota 

prowadził z Turkami walkę przez dwadzieścia pięć lat, nim 

wreszcie uległ przewadze wroga

30

POKÓJ SZEGEDYŃSKI 

Wieść o powrocie króla Władysława na Węgry i pomyślnym 

wyniku krucjaty antytureckiej szybko obiegła całą Europę. 

Postarała się o to zresztą kancelaria królewska. Jak już 

wspominano, jeszcze w czasie wyprawy rozsyłano gońców 

i pisma do krajów chrześcijańskiej Europy z wiadomościami 

(często przesadzonymi) o każdym sukcesie. Wiadomości te, 

powtarzane dalej, komentowane i zniekształcane, stały się 

źródłem fantastycznych legend. Jedną z nich zanotował 

w swej Kronice kupiec włoski z Viterbo, Niccolo delia Tuccia. 

Według jego słów od legata Cesariniego nadeszły do kurii 

papieskiej wieści, że w końcu 1443 r. krzyżowcy stoczyli 

wielką bitwę, w której poległo 300000 (!) Turków. Sam 

„Wielki Turek" (tak często nazywano w ówczesnych relacjach 

sułtana) uciekł przed armią chrześcijańską, która wkroczyła 

do nieprzyjacielskiego kraju. Na jej czele stali Fryderyk III 

Habsburg, król czeski i Hunyadi. Inną legendę o sukcesach 

krzyżowców zanotował włoski kronikarz z Rimini. Według 

niego w grudniu 1443 r. wojska chrześcijańskie prowadzone 

przez cesarza, króla polskiego i kardynała Cesariniego pobiły 

Turków, których zginęło 100000 (!). Krzyżowcy przeszli 

przez cały kraj nieprzyjacielski i doszli aż do jego europejskich 

krańców, zajmując półwysep Galipolis

31

30

 Podstawowymi pracami na temat powstania Jerzego Kastrioty są: 

A. Gegay, L'Albanie et l'invasion turąue au XV siecle, Louvain-Paris 

1937; J.  R a d o n i e , Djuradj Kastriot Skanderbeg i Albanija u XV veka, 

Beograd 1942. 

31

 G r a b s k i, op. cit., s. 398—400; K w i a t k o w s k i, op. cit., s. 72. 

background image

150 

Długosz pisze, iż na wieść o zwycięskim powrocie wojsk 

królewskich do Budy przybywały liczne poselstwa z listami, 

w których papież Eugeniusz IV, królowie Francji, Anglii, 

Hiszpanii, Aragonu, książęta Burgundii i Mediolanu oraz 

władze republik włoskich — Wenecji, Florencji i Genui 

„wielbiwszy wojenne czyny Władysława namawiali go 

i błagali jak najusilniej, aby niezwłocznie przedsięwziął 

drugą wyprawę przeciw Turkom, zapewniając, że mu lądem 

i morzem dostarczać będą pomocy"

32

. Kallimach zaś 

dodaje: „Zwłaszcza papież Eugeniusz, Wenecjanie i Genu­

eńczycy z Filipem księciem Burgundii na czele wychwalali 

odniesione zwycięstwo i namawiali do rozpoczęcia nowej 

wyprawy, obiecując dostarczyć posiłki"

33

. Szczególnie pa­

pież liczył na to, że następna wyprawa usunie Turków 

z Europy, a wojska Władysława wkroczą do Konstan­

tynopola. Eugeniusz IV przesłał nawet królowi, jako 

obrońcy wiary i Kościoła, poświęcony miecz i czapkę

34

Do nowej wyprawy dążyła przede wszystkim kuria 

rzymska. Również Wenecja była zainteresowana walką 

z Osmanami, ale po doświadczeniach wyprawy 1443 r. 

przyjęła postawę wyczekującą, pilnie obserwując działania 

innych państw chrześcijańskich, a zwłaszcza Węgier. Wenec­

janie wysłali nawet do Budy swego posła Jana dei Riguar-

datiego, który miał się skontaktować przede wszystkim 

z legatem Cesarinim, Hunyadim i Brankowiczem. Zapewnił 

on Węgrów, że w chwili podjęcia nowej wyprawy przeciw 

Turkom Wenecja w porozumieniu z papieżem i księciem 

Burgundii wesprze swą flotą armię lądową krzyżowców. 

Uważano, że 10 galer weneckich, uzbrojonych i wyposażo­

nych na koszt papieża, oraz 4 galery burgundzkie wystarczą 

zupełnie do zablokowania cieśnin i przeszkodzenia Turkom 

w przerzuceniu wojska z Anatolii do Europy. 

32

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 640. 

33

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 155. 

34

  D ą b r o w s k i , o/i. cit., s. 133. 

151 

Tymczasem na Węgrzech pilnego uregulowania wyma­

gały sprawy wewnętrzne. Ciągle jeszcze działała tu opozycja 

antyjagiellońska, popierająca Habsburgów i nieletniego 

Władysława Pogrobowca, syna króla Albrechta Habsburga 

i Elżbiety. Kraj był wyczerpany kilkuletnią wojną domową, 

najazdami tureckimi i utrzymywaniem wojsk najemnych. 

Panował zamęt, ludność nie miała poczucia bezpieczeństwa, 

nawet sądy zawiesiły swe czynności. Zwołany w kwietniu 

1444 r. do Budy sejm węgierski miał uporządkować sprawy 

wewnętrzne kraju, przywrócić powagę władzy królewskiej 

i zadecydować o ponownej wyprawie przeciw Turkom. 

Sejm kwietniowy w Budzie, który zgromadził licznych 

przedstawicieli szlachty i możnowładztwa ze wszystkich 

części kraju, podjął przede wszystkim szereg uchwał doty­

czących przywrócenia pokoju wewnętrznego w państwie 

i wzmocnienia władzy królewskiej. Zebrani panowie węgier­

scy odnieśli się z powściągliwością do planów nowej 

wyprawy przeciw Turkom, ważniejsza bowiem wydawała 

się im konieczność uporządkowania spraw wewnętrznych. 

Sejm jednak uchwalił podatek na cele wojenne, a Hunya-

diemu zlecono podjęcie przygotowań militarnych do tej 

wyprawy. Król Władysław złożył na ręce kardynała Cesa-

riniego uroczystą przysięgę krucjatową przyrzekając, że 

tego jeszcze lata ruszy na wyprawę przeciw Turkom

35

W otoczeniu Władysława, jak wykazały to późniejsze 

wydarzenia, istniały dwa przeciwstawne ugrupowania. 

Jedno z nich skupiało tych, którzy opowiadali się za 

pokojem, drugie zaś składało się ze zwolenników wojny. 

Do zwolenników pokoju, kierujących się przede wszystkim 

interesami Węgier, a więc koniecznością zaprowadzenia 

porządku w kraju, należała większość biskupów węgierskich 

i wielu dostojników królestwa, takich jak: palatyn Waw-

3S

 A.  C i e s z k o w s k i , Materiały do historii Jagiellonów z archiwów 

weneckich,

 „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego", 16 

(1889), nr 19, s. 836. 

background image

152 

rzyniec Hedervary, sędzia nadworny Jerzy Rozgonyi, skar­

bnik koronny Michał Orszag i dwaj wybitni uczestnicy 

wyprawy 1443 r. — koniuszy koronny Szymon Paloczi 

i cześnik koronny Szymon Czudar. Zwolennicy wojny 

z Turkami kierowali się interesami ogólnochrześcijańskimi, 

a więc koniecznością obrony Europy przed Turkami i chrze­

ścijaństwa przed islamem. Na ich czele stał legat papieski, 

kardynał Julian Cesarini. Wśród Węgrów zwolennikami 

krucjaty byli przede wszystkim kanclerz królestwa biskup 

Szymon Rozgonyi i biskup Waradynu Jan Dominis. Za 

wojną byli również Polacy przebywający przy królu, przede 

wszystkim zaś Mikołaj Lasocki, po Cesarinim najżarliwszy 

chyba zwolennik krucjaty anty tureckiej. Za kontynuacją 

walki z Turkami opowiedział się też Jan Hunyadi, rzeczy­

wisty wódz ubiegłorocznej wyprawy

36

Przeciwny dalszej wojnie z Turkami był książę Serbii 

Jerzy Brankowicz. Sułtan Murad II nawiązał z nim kontakt 

za pośrednictwem swej żony Mary, która była córką Branko-

wicza. Ofiarował mu zwrot Serbii i obiecał uwolnić jego 

synów, oślepionych już na rozkaz sułtana. Możliwe, że 

Muradowi chodziło o rozbicie sił chrześcijańskich przez 

odciągnięcie jednego z najważniejszych członków koalicji 

antytureckiej, jakim był książę Serbii, „władca bez ziemi". 

Może także sułtanowi zależało na nawiązaniu rozmów 

z królem za pośrednictwem Brankowicza. W czasie trwania 

sejmu kwietniowego w Budzie do Brankowicza przybył 

z propozycjami Murada jakiś mnich grecki, wysłany przez 

żonę sułtana, Marę. Oficjalnie starał się on o wykup 

Mahmuda Czelebiego, dowódcy tureckiego i szwagra sułta­

na, wziętego do niewoli w bitwie pod Kunowicą, który był 

jeńcem księcia Serbii. 

Mało życzliwy Hunyadiemu Długosz pisał, że Bran­

kowicz próbował pozyskać tego wodza węgierskiego dla 

D ą b r o w s k i , op. cit., s. 148—149. 

153 

sprawy pokoju z Turkami i odstąpił mu „wszystkie zamki, 

miasta i włości, które książę na Węgrzech z daru Albrechta 

i Władysława króla posiadał"

37

. Darowizna taka jest 

faktem. Świadczy o tym dokument z 3 lipca 1444 r., na 

mocy którego Jerzy Brankowicz odstąpił Hunyadiemu swe 

ogromne dobra węgierskie. Darowizna ta nie wynikała 

jednak z chęci przekupienia Hunyadiego, ale — jak stwier­

dza to wyraźnie dokument — była formą odszkodowania 

za poniesione przez dowódcę węgierskiego koszty wyprawy 

1443 r., dzięki której Brankowicz odzyskał wszak swe 

księstwo. Pokrywała też ona część wydatków związanych 

z nową wyprawą. 

Stanowczo przeciwna kolejnej wyprawie przeciw Tur­

kom była również Polska. Polacy wzywali Władysława do 

powrotu, wiele spraw bowiem wymagało obecności króla 

w kraju. Trwały nieustanne walki pograniczne z książętami 

śląskimi, stosunki z Krzyżakami były ciągle napięte, zatarg 

litewsko-mazowiecki o Podlasie groził wybuchem wojny, 

a napady tatarskie na Podole i Ruś niszczyły kraj. Roz­

strzygnięcia wymagał spór szlachty z duchownymi o dzie­

sięciny, sądownictwo było w stanie upadku, szerzyły się 

rozboje, zajazdy, gwałty i grabieże. Co więcej, po obwołaniu 

przez panów litewskich wielkiem księciem Kazimierza 

Jagiellończyka, młodszego brata króla Władysława, prak­

tycznie została zerwana unia Polski z Litwą. 

W Polsce pogłębił się też chaos gospodarczo-finansowy, 

do czego przyczynił się nieobecny w kraju król, hojną ręką 

zastawiający królewszczyzny za zasługi na Węgrzech. Dob­

rze nakreślił tę sytuację piszący przed stu laty historyk 

Saturnin Kwiatkowski: „Król nie ma nigdy gotówki: kupuje 

konie, ubiera się, podróżuje, walczy, robi podarunki — 

wszystko za długi. Jednym z najważniejszych wierzycieli 

króla był kasztelan Ściborski (Mikołaj ze Ściborzyc Szarlej-

D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 648. 

background image

154 

155 

ski, kasztelan inowrocławski — przyp. E. P.), a najumiejęt-

niej korzystał z królewskich kłopotów finansowych woje­

woda Piotr Odrowąż ze Sprowy, który potrafił zjednoczyć 

w swym ręku ziemie lwowską, Samborską i halicką. Tam 

jest on jakby udzielnym księciem, wybiera z nich dochody 

królewskie, sam wolny od ceł i podatków, sądzi i rządzi we 

własnym i króla imieniu, a w końcu oddaje krainy te 

swemu synowi Andrzejowi... Za przykładem wielmożów 

szła i drobna szlachta. Starano się zwykle otrzymywać 

zapisy na jedną i tę samą posiadłość, którą następnie od 

królewszczyzn odrywano"

38

Sukcesy w walce z Turkami, którą podejmował król 

Władysław z inspiracji legata papieskiego Cesariniego, 

mogły także pogorszyć sytuację zwolenników soboru w Po­

lsce. Zapowiedzią tego było polecenie z Rzymu, jakie 

otrzymali dwaj polscy dostojnicy kościelni, którzy byli 

stronnikami papieża, i Mikołaj Lasocki, by wskazanym 

przez króla osobom przekazali beneficja kościelne, które 

dotąd pozostawały w rękach zwolenników soboru. Nic 

więc dziwnego, że liczni i wpływowi zwolennicy soboru 

w Polsce niechętnie odnosili się do planów nowej wyprawy 

przeciw Turkom. Był jej przeciwny także biskup Oleśnicki, 

obawiający się wzrostu wpływów papieża Eugeniusza IV. 

Wszystkie wymienione powody sprawiły, że Polacy 

starali się ściągnąć króla do kraju. Mimo czynionych 

obietnic powrotu Władysław pozostał jednak na Węgrzech. 

Młody król wyzwolił się spod wpływów potężnego biskupa 

Oleśnickiego, ale coraz bardziej ulegał Cesariniemu, którego 

plany porwały zapewne Władysława wielkością zamierzenia. 

Ratunek dla chrześcijan bałkańskich, ocalenie cesarstwa 

bizantyjskiego, nowa wyprawa floty i armii krzyżowców, 

na czele której miał stanąć — wszystko to musiało działać 

na wyobraźnię monarchy. Oszołomiły go też z pewnością 

38

 K wiat ko wski, op. cit., s. 137. 

gratulacje władców europejskich składane po ostatniej 

wyprawie. W jednym ze swych listów Władysław napisał, 

że pragnie „do dawnych nowe przyłączyć zwycięstwa". 

Wiosna 1444 r. upłynęła na przygotowaniach do nowej 

wyprawy anty tureckiej. Działania króla Władysława w tym 

czasie nie są w pełni zrozumiałe i historycy współcześni 

różnie próbują je wyjaśnić. Wiosną 1444 r. Węgrzy wsparli 

działania przeciw Turkom w Bośni podjęte przez Stefana 

Tomaszewicza, a Władysław potwierdził jego tytuł królew­

ski. 15 kwietnia młody władca złożył w sejmie budzińskim 

uroczystą obietnicę legatowi papieskiemu kardynałowi 

Cesariniemu, iż jeszcze tego lata wznowi wojnę przeciw 

nieprzyjaciołom krzyża. Prawie jednocześnie, bo 10 dni 

później, król wysłał posłów do sułtana, którzy mieli 

rozpocząć rokowania o pokój. Czy tę sprzeczność w dzia­

łaniach młodego króla należy tłumaczyć presją wywieraną 

na przemian przez dwa przeciwstawne ugrupowania — 

zwolenników wojny i zwolenników pokoju? Wskazywałoby 

to na chwiejność poglądów i niestałość decyzji młodego 

króla. Jednakże, jak pokazują inne jego działania, Włady­

sław odziedziczył z pewnością po ojcu jedną cechę — upór. 

Może więc rozmowy z sułtanem były tylko manewrem 

taktycznym? Możliwe, że chodziło o to, by zobaczyć, na 

jakie ustępstwa gotów jest zgodzić się sułtan? A może 

celem Władysława było uśpienie czujności Murada i skie­

rowanie jego uwagi na problemy Azji Mniejszej? Tutaj 

niebezpieczny Ibrahim beg, emir Karamanii, przygotowywał 

nową ofensywę przeciw Osmanom. Jak piszą kroniki 

tureckie, działał on w porozumieniu z cesarzem Bizancjum, 

a więc zapewne i z chrześcijańską koalicją antyturecką. 

Takie wyjaśnienie poczynań króla Władysława wydaje się 

najbardziej prawdopodobne. 

Poselstwo z Węgier do sułtana zostało wysłane w wiel­

kiej tajemnicy. Nie wspominają o nim żadne kroniki 

i ówczesne relacje. Rokowania z sułtanem zostały ujawnione 

background image

156 

dopiero dzięki odnalezieniu i opublikowaniu przez rumuń­

skiego historyka Franciszka Palla listów, których autorem 

był Cyriak Pizzicolli z Ankony (1391 —1452)

39

. Postać to 

ciekawa i tajemnicza zarazem. Był on kupcem, podróż­

nikiem, a jednocześnie humanistą i kolekcjonerem. Pode­

jmował liczne podróże na Bałkany i Bliski Wschód. Bywał 

w Raguzie i Konstantynopolu, w Adrianopolu na dworze 

sułtana i na wyspach Morza Egejskiego, na Krecie i w Egip­

cie, w Tesalii i Macedonii. Utrzymywał kontakty z dworem 

bizantyjskim, a sułtan Murad II dał mu list żelazny, dzięki 

któremu mógł podróżować bez przeszkód po całym pańs­

twie Osmanów. Cyriak z Ankony podejmował te podróże 

nie tylko po to, by poznawać zabytki starożytności. Był on 

przede wszystkim agentem dyplomatycznym i szpiegiem 

papieża Eugeniusza IV. Pośredniczył w kontaktach między 

sojusznikami papieża, zbierał informacje na temat sytuacji 

panującej na dworze sułtana i w państwie Osmanów, 

a także w Bizancjum i krajach bałkańskich podbitych przez 

Turków. Wysyłano go wszędzie tam, gdzie nie mogli dotrzeć 

oficjalni wysłannicy kurii papieskiej. 

Na początku kampanii antytureckiej Władysława Cyriak 

z Ankony wyruszył na Wschód, zapewne po to, by zebrać 

informacje na temat sytuacji na Bałkanach. W marcu 

1444 r. przebywał na wyspie Chios i planował podróż do 

Konstantynopola, ale zamiar ten zmienił, kiedy nadarzyła 

się lepsza okazja. Skorzystał mianowicie z pomocy bogatego 

kupca genueńskiego Franciszka Drapperia, właściciela 

kopalni ałunu w Azji Mniejszej, który z ramienia Genui 

posłował do sułtana, i razem z nim dotarł do Adrianopola, 

39

 F. P a 11, Ciriaco d'Ancona e la crociata contro i Turchi, „Bulletin 

de la Section Historiąue de PAcademie Roumaine" XX, 1937; tenże, 

Autour de la croisade de Varna: la ąuestion de la paix de Szeged et de sa 

rupture (1444),

 „Bulletin de la Section Historiąue de l'Academie Rouma­

ine" XXII, 1941; O.  H a l e c k i , Nowe uwagi krytyczne o wyprawie 

warneńskiej,

 Kraków 1939. W Dodatku do pracy Haleckiego (s. 70—80) 

został zamieszczony przedruk tekstów Cyriaka z Ankony. 

157 

„europejskiej stolicy Osmanów. Nasz amator starożytności, 

humanista-agent, był w rzeczywistości niemałym sprycia­

rzem. Udało mu się pozyskać zaufanie posła i wziąć udział 

w audiencji udzielonej Genueńczykowi przez sułtana Mu-

rada II. W Adrianopolu Cyriak dowiedział się o poselstwie 

węgierskim wysłanym do sułtana. Zdołał on uzyskać 

informacje na temat celu tego poselstwa, a nawet zdobyć 

- zapewne od jakiegoś Turka — dwa ważne dokumenty 

(lub raczej ich kopie): list króla Władysława do Murada II 

z pełnomocnictwami dla poselstwa oraz odpowiedź sułtana. 

O wszystkim tym Cyriak poinformował swego przyjaciela, 

przebywającego stale na Chios, humanistę włoskiego And­

rzeja Giustinianiego-Banca, który być może również był 

agentem papieskim. Wysłał także listy do Hunyadiego 

i Cesariniego. Po zebraniu interesujących go informacji 

Cyriak udał się do Konstantynopola, wioząc zapewne 

cesarzowi wieści o pokoju turecko-węgierskim. Przebywał 

tu długo, goszczony przez cesarza Jana VIII. Tutaj dotarła 

do niego wiadomość o klęsce warneńskiej. 

Poselstwo węgierskie, o którym dowiadujemy się z in­

formacji zawartych w listach Cyriaka z Ankony, potwier­

dzonych przez nie tak dawno odkrytą kronikę osmańską 

Gazavat

w

,

 wyruszyło pod koniec kwietnia, a na początku 

czerwca dotarło do Adrianopola. Czterem posłom towa­

rzyszyło sześćdziesięciu konnych. Władysław wyznaczył do 

rokowań Stojka Gisdanicza (Stoyka Gisdanich — w łaciń­

skim zapisie), zapewne dobrego znawcę spraw tureckich, 

o którym król pisał do sułtana, że jest „naszym człowiekiem 

niezawodnym w działaniach i rokowaniach". Witisław 

(Vitislaus) był posłem Hunyadiego, księcia Serbii zaś 

reprezentowali metropolita Semendrii Atanazy Fraszak 

(od 1439 r. przebywał na Węgrzech) i kanclerz Bogdan. 

Posłom towarzyszył Mahmud Czelebi, wódz turecki wzięty 

C w e t k o w a, op. cit., s. 303. 

background image

158 

do niewoli pod Kunowicą, a teraz uwolniony. Przyjętym 

wówczas zwyczajem posłowie wieźli bogate dary dla sułtana. 

Rokowania z sułtanem szybko zakończono. Już 12 

czerwca 1444 r. Murad II podpisał pokój z Węgrami na lat 

10, na korzystnych dla Węgier i Serbii warunkach (o nich 

powiemy jeszcze niżej) i zatwierdził go uroczystą przysięgą 

sułtańską w obecności posła królewskiego

41

. Sułtan zapo­

wiedział też wysłanie do króla Władysława swego posła, 

Sulejmana bega. W jego obecności miał król — podobnie 

jak to zrobił sułtan — zaprzysiąc warunki traktatu poko­

jowego — według zwyczaju swego kraju i zasad religii 

chrześcijańskiej, „prawowicie i rzetelnie, bez żadnego pod­

stępu i zdrady". Po podpisaniu przez Murada pokoju 

poselstwo węgierskie wraz z towarzyszącymi mu wysłan­

nikami sułtana, wśród których był Grek Vrana, pełniący 

zapewne funkcję tłumacza, ruszyło w drogę powrotną i po 

sześciu tygodniach dotarło na Węgry. 

Sprostowania wymagają sądy niektórych historyków 

(jak np. Antoni Prochaska i Oskar Halecki), oparte na 

relacji kolektora papieskiego Andrzeja de Palatio — uczes­

tnika wyprawy i bitwy warneńskiej, którzy twierdzili, że 

Hunyadi i książę serbski Brankowicz zawarli traktat poko­

jowy z sułtanem bez wiedzy i zgody króla Władysława. 

W świetle materiałów Cyriaka z Ankony sprawa wyglądała 

zupełnie inaczej. Król i jego najbliżsi doradcy oraz współ­

pracownicy wiedzieli o rokowaniach z sułtanem. Główną 

przecież rolę wśród członków poselstwa odgrywał wysłannik 

królewski Gisdanicz i z nim to przede wszystkim pertrak­

tował sułtan Murad IL 

Gotowość sułtana do zawarcia pokoju z Węgrami -

41

 Zawarcie pokoju w Adrianopolu wyjaśnia wspomnianą wyżej 

darowiznę Brankowicza na rzecz Hunyadiego z 3 lipca 1444 r. Gdyby 

wyprawa, którą w dużej mierze z własnych funduszów przygotowywał 

Hunyadi, została odwołana, byłby on zrujnowany. Brankowicz zapłacił 

mu swoimi dobrami węgierskimi, albowiem dzięki kampanii 1443 r. 

i pokojowi w Adrianopolu odzyskał z rąk tureckich Serbię. 

159 

i to na korzystnych dla Węgrów i Serbów warunkach — 

świadczy o tym, że Turcja chciała i potrzebowała tego 

układu. Z pewnością Murad II nie brał poważnie po­

wtarzanych w Europie gróźb usunięcia Turków z Bałkanów. 

Jednakże po doświadczeniach kampanii 1443 r. zaczął 

traktować Węgrów jako niebezpiecznego przeciwnika. 

Wszak wyprawa wojsk królewskich dotarła aż poza Sofię, 

daleko w głąb władztwa Osmanów, i gdyby nie trudne 

warunki klimatyczne mogłaby nawet osiągnąć centrum 

posiadłości tureckich w Rumelii. Ponadto sytuacja Osma­

nów na Bałkanach wiosną 1444 r. nie była łatwa. Zjed­

noczeni przez Skanderbega-Kastriotę Albańczycy wyparli 

Turków z kolejnych ziem i pobili wysłane przeciw nim 

wojska osmańskie. W Grecji książę Morei Konstantyn 

Paleolog zajął Ateny i Teby, zmuszając księcia Nerio II 

Acciaiuoliego, który był lennikiem sułtana, do uznania 

swej zwierzchności. Konstantyn budował flotę, utrzymywał 

kontakty ze wszystkimi przeciwnikami Osmanów, a jego 

wyprawy —jak pisze Cyriak z Ankony — docierały aż pod 

Tesaloniki. Również cesarz bizantyjski Jan VIII rozwijał 

ożywioną działalność dyplomatyczną skierowaną przeciwko 

sułtanowi. 

Przede wszystkim jednak do szybkiego uregulowania 

stosunków z Węgrami zmuszała Murada sytuacja w Azji 

Mniejszej. Oto bowiem niespokojny Ibrahim beg, emir 

Karamanii — „Wielki Karaman", jak nazywano go w Eu­

ropie, raz jeszcze zbuntował się przeciwko swemu szwag­

rowi, sułtanowi Muradowi II. Istnieją podstawy, by stwier­

dzić, że emir Karamanii pozostawał w kontaktach z cesa­

rzem bizantyjskim. Jego nowe wystąpienie przeciw Osma­

nom mogło być inspirowane przez organizatorów kolejnej 

wyprawy anty tureckiej, która miała wyruszyć w 1444 r. 

Dla sułtana Murada II wszelkie niepokoje i walki osłabia­

jące pozycję Osmanów w Anatolii były groźne, kraj ten 

bowiem stanowił ciągle jeszcze najważniejszą prowincję 

background image

160 

państwa. Sułtan więc, nie chcąc walczyć na dwa fronty, 

zaproponował Węgrom tak korzystne warunki pokoju, by 

zrozumieli, że dalsza wojna nie da im nic więcej. Zaraz po 

podpisaniu pokoju z Węgrami w Adrianopolu Murad II 

przeprawił się z dużą armią przez Dardanele do Anatolii, 

o czym poinformował Hunyadiego Cyriak z Ankony w liście 

z 24 czerwca 1444 r. W Adrianopolu sułtan pozostawił 

tylko z częścią wojska swego syna Mehmeda (późniejszego 

sułtana Mehmeda II Zdobywcę) i wielkiego wezyra Chalila 

paszę. 

Równolegle do tych działań dyplomatycznych — pro­

wadzonych na razie w tajemnicy — na Węgrzech trwały 

przygotowania wojenne. Jeśli nawet politycy skupieni wokół 

króla i Hunyadiego rzeczywiście planowali pokój z Tur­

kami, to i tak nie mogli nagle przerwać przygotowań do 

nowej wyprawy. Gotowość Węgier do wojny mogła być 

bowiem środkiem nacisku na sułtana. Wydaje się jednak, 

że dwór węgierski prowadził podwójną grę i brał pod 

uwagę (w wypadku zgromadzenia odpowiednich sił i środ­

ków) ewentualność wojny z Osmanami. Król Władysław 

zawiadamiał Florencję, iż niebawem ruszy na Turków, by 

wypędzić ich z Europy. Do króla Bośni zaś pisał w czerwcu 

1444 r., że jest gotowy do „zniszczenia zła tureckiego". 

Trwały też przygotowania do wojny z Turkami poza 

Węgrami. Przybyły do Budy poseł z Konstantynopola 

zapewniał o pomocy floty bizantyjskiej. Przedstawiciela 

Wenecji na dworze węgierskim, wspomnianego już Jana 

dei Riguardatiego, oburzało to, że poseł bizantyjski mówił 

o galerach papieskich, burgundzkich i bizantyjskich, goto­

wych do pomocy krzyżowcom, a nie wspominał o galerach 

weneckich, choć Wenecja wydała na ich przygotowanie już 

30 000 dukatów złotych z dziesięcin swego duchowieństwa. 

Dzielono też europejskie posiadłości Osmanów, choć ich 

jeszcze nie zdobyto. Dyplomata królewski Mikołaj Lasocki 

ofiarował Wenecji półwysep Galipolis i Tesaloniki. Jan dei 

Janczar 

background image
background image

Jeźdźcy tureccy 

Zamek w Budzie i obóz wojsk tureckich w 1541 r. 

background image

Kusznik 

niemiecki, 

ok. 1430 r. 

Kusznik z tar­

czą (pawężem) 

na plecach, 

XV w. 

Kusznicy z XV w. 

background image

161 

Riguardati odpowiedział na tę węgierską ofertę, że utrzy­

manie i obrona tych obszarów będzie kosztowała republikę 

dużo pieniędzy i wysiłku, ale mimo to Wenecja przyjmie je 

„dla chwały i czci pana naszego Jezusa Chrystusa i dla 

pożytku chrześcijaństwa". Senat republiki dodał jeszcze do 

tych posiadłości dwa porty na wybrzeżu Tracji — Panidę 

i Maroneę, a ponadto chciał zająć miasta leżące na 

wybrzeżu albańskim, takie jak Awalona, Kanina, Janina 

i Argyrocastro. Dwóch z tych miast (Awalony i Janiny) 

domagała się również Raguza za dwa okręty, które miała 

zamiar wysłać na wyprawę. Nawet Alfons V Mądry, król 

Aragonu i Neapolu, choć nie wysłał obiecanych okrętów, 

żądał przez swego posła na dworze węgierskim przyznania 

Aten i Patras na Peloponezie

42

Przygotowania do nowej wyprawy przeciw Turkom nie 

były tajemnicą dla sułtana. Jak wynika z listu Cyriaka 

z Ankony do Hunyadiego, krótko po podpisaniu pokoju 

węgiersko-tureckiego w Adrianopolu rozpoczęto przygoto­

wania na wypadek wojny — naprawiano mury obronne 

i wieże, uzupełniano zapasy broni i żywności. 22 czerwca 

1444 r. wypłynęła z Wenecji, kierując się na wschód, flota 

krzyżowców, wystawiona głównie dzięki zabiegom i stara­

niom papieża Eugeniusza IV. Galerami weneckimi dowodził 

Alvise (Alojzy) Loredan. Nieco później ruszyły galery 

księcia Burgundii, którymi dowodził Valerand de Wavrin. 

Całością floty krzyżowców kierował legat papieski, kardynał 

Franciszek Condulmer, krewny papieża. Flota miała przede 

wszystkim blokować cieśniny i przeszkodzić w przeprawie 

wojskom sułtana Murada II, gdyby ten chciał wracać do 

Europy po wyprawie przeciw emirowi Karamanii. 

W czasie tych wszystkich przygotowań na Węgry 

przybyło poselstwo tureckie w sto koni, z bogatymi 

darami („w naczyniach złotych i srebrnych" — pisze 

42

 Cieszkowski, op. cit.,

 nr 26, s. 853—854; I orga, op. cii., t. 

III, s. 176—179. 

11—Warna 1444 

background image

162 

Długosz), by odebrać królewską przysięgę zatwierdzającą 

węgiersko-turecki traktat pokojowy z Adrianopola. Po­

selstwo to zostało przyjęte przez Władysława w Szegedynie 

(Szeged), dokąd król udał się na spotkanie posłów tu­

reckich w otoczeniu dyplomatów, panów węgierskich 

i wielu dostojników państwowych. Ich obecności wy­

magała uroczysta ratyfikacja pokoju. W czasie posłuchania 

posłowie sułtana raz jeszcze przedstawili królowi Wła­

dysławowi oraz zgromadzonym panom węgierskim wa­

runki pokoju turecko-węgierskiego. Warunki te — sfo­

rmułowane dość ogólnie w piśmie sułtana Murada II 

do króla Władysława, zachowanym w materiałach Cyriaka 

z Ankony — dokładnie podaje dokument zjazdu piotr­

kowskiego z 26 sierpnia 1444 r. i historyk polski Jan 

Długosz, pilny obserwator omawianych wydarzeń. Wia­

domości uzyskane przez Długosza i panów polskich 

zgromadzonych na sejmie w Piotrkowie pochodziły z listu 

samego króla Władysława, przysłanego do Polski po 

zawarciu pokoju szegedyńskiego. „Tego wszystkiego z listu 

i zawiadomienia W. K. M. dokładnie dowiedzieliśmy 

się" — czytamy w dokumencie piotrkowskim

43

Przedstawione przez poselstwo tureckie warunki pokoju 

były bardzo korzystne dla Węgier i Serbii. Sułtan propo­

nował zawarcie pokoju wieczystego lub czasowego, zależnie 

od woli króla. Zobowiązywał się także zwrócić całą Serbię 

i część Albanii, zabrane Jerzemu Brankowiczowi. Szczególne 

znaczenie miała obietnica wydania 24 twierdz i zamków za 

Dunajem, zdobytych w ostatnich latach przez Osmanów, 

które decydowały o bezpieczeństwie granicy węgierskiej. 

Były wśród nich Semendria i Gołubiec, dwie ważne twierdze 

naddunajskie, których nie zdołano odebrać Turkom w kam­

panii 1443 r. Obiecywał nadto sułtan uwolnić jeńców, 

w tym również dwóch synów księcia Serbii, oraz godził się 

43

  H a l e c k i , op. cit., s. 75—77;  D ł u g o s z , Dzieje..., t. V, s. 

649-651; Codex epistolaris..., t. 1/2, nr 125. 

163 

na zapłacenie 100000 dukatów tytułem odszkodowań 

wojennych i okupu za uwolnienie Mahmuda Czelebiego. 

Wreszcie, Murad II przyrzekał udzielać Władysławowi 

pomocy w sile 25 000 zbrojnych, którzy mieli brać udział 

w każdej wyprawie króla węgierskiego. 

Warunki te były powtórzeniem układu zawartego w Ad-

rianopolu 12 czerwca 1444 r. Nie tylko sprzymierzona 

z Węgrami Serbia, ale również same Węgry mogły wiele 

zyskać dzięki temu traktatowi. Turcy bowiem decydowali 

się na oddanie wszystkich zdobyczy ostatnich lat. Węgry 

odzyskiwały więc swoją silną pozycję na Bałkanach, utra­

coną w czasach króla Zygmunta Luksemburskiego i króla 

Albrechta Habsburga. W Polsce z zadowoleniem przyjęto 

pokój węgiersko-turecki, a przedstawiciele panów i szlachty 

obradujący na zjeździe w Piotrkowie uznali warunki trak­

tatu pokojowego za bardzo dobre. W liście do króla pisali, 

że są to „warunki pokoju nie do uwierzenia (korzystne)". 

Również zgromadzeni przy królu Władysławie w Szege­

dynie panowie węgierscy uważali warunki pokoju za bardzo 

korzystne. Król, zapewne pod wpływem ogromnej większości 

doradców węgierskich, przyjął ów traktat pokojowy. Kalli-

mach pisał: „nie opierał się temu nawet Julian (Cesarini), 

choć był temu szczerze przeciwny, lecz nie potrafił wymyślić 

żadnej propozycji, która by mogła budzić nadzieję i dorównać 

tylu tak wielkim korzyściom oraz skłonić panów do odrzuce­

nia obecnych warunków"

44

. Zwolennicy wojny uzyskali tylko 

tyle, że zamiast pokoju wieczystego zawarto pokój na lat 10, 

„ażeby król Władysław — powiada Długosz — uśmierzywszy 

przez ten czas wojnę domową i tron swój w Węgrzech 

ustaliwszy mógł po upływie lat dziesięciu z potężniejszą siłą 

rozpocząć na nowo wojnę przeciw Turkom"

45

1 sierpnia 1444 r. w Szegedynie podpisano pokój z Tur­

kami, który, jak wskazują na to źródła, został zaprzysiężony 

44

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 169. 

45

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 650. 

background image

164 

przez króla Władysława. Tekst traktatu pokojowego spisa­

no w dwóch egzemplarzach. Egzemplarz przeznaczony dla 

strony węgierskiej nie zachował się. Został on z pewnością 

zniszczony kilka dni później. Mógł ocaleć dokument wyda­

ny poselstwu Murada II, ale dotąd nie odnaleziono go 

w archiwach tureckich, mało jeszcze zbadanych. Posłowie 

sułtana po podpisaniu i zaprzysiężeniu pokoju przez króla 

wyjechali z Szegedynu. Razem z nimi opuścił to miasto 

również książę Jerzy Brankowicz, by przejąć władzę w Serbii 

i przyrzeczone przez Turków miasta, twierdze i zamki. 

Wydarzenia następnych dni przyniosły zaskakującą 

zmianę sytuacji. Oto bowiem traktat pokojowy węgiersko-

turecki, uroczyście potwierdzony w Szegedynie, został w trzy 

dni później zerwany przez króla Władysława. Stało się to 

w momencie, kiedy na Węgry dotarła wiadomość, że okręty 

papieskie i weneckie ruszyły na Wschód przeciw Turkom, 

a galery księcia Burgundii gotowe są już do drogi w tym 

samym kierunku. 4 sierpnia 1444 r. król Władysław wydał 

tzw. Manifest szegedyński, w którym ogłosił wyprawę 

antyturecką, i oświadczył, iż 1 września tego roku prze­

kroczy Dunaj, „nie zważając — jak pisał — na żadne 

układy, rokowania i warunki rozejmów zawartych lub 

zawrzeć się mających z cesarzem tureckim lub działającymi 

w jego imieniu posłami i pełnomocnikami, w jakimkolwiek 

brzmieniu wyrazów, chociażby te przysięgą były lub być 

miały stwierdzone. Takowe owszem układy, bez żadnego 

wyjątku, niniejszym przyrzeczeniem, ślubem i przysięgą 

wyraźnie i stanowczo uchylamy, znosimy i za nieważne 

ogłaszamy"

46

Wyjaśnieniem tej nagłej zmiany stanowiska króla Wła­

dysława zajmiemy się później. Teraz spróbujmy jedynie 

odpowiedzieć na pytanie: czy król Władysław przyjął 

i zaprzysiągł w Szegedynie traktat pokojowy zawarty 

46

 Tamże,

 s. 656. 

165 

w Adrianopolu? Antoni Prochaska i Oskar Halecki utrzy­

mywali, iż król Władysław nie zawarł w Szegedynie w 

1444 r. żadnego układu z Turkami, nie składał przysięgi ani 

nie ratyfikował traktatu pokojowego z Osmanami. Opiera­

jąc się głównie na relacji poborcy papieskiego, uczestnika 

wyprawy i bitwy warneńskiej, Andrzeja de Palatio, historycy 

ci uważali, że pokój z Turkami został zawarty przez Jana 

Hunyadiego i Jerzego Brankowicza bez wiedzy i zgody 

króla. 

Natomiast Jan Dąbrowski w swoich pracach poświęco­

nych Władysławowi Warneńczykowi i pokojowi szegedyń-

skiemu wykorzystał świadectwa źródłowe, które wskazują 

na to, iż król zatwierdził w Szegedynie traktat pokojowy 

z sułtanem Muradem II zawarty w Adrianopolu. Według 

ówczesnych zasad zresztą nie mógł tego zrobić nikt inny 

prócz króla węgierskiego. Już Jan Długosz pisał o zawarciu 

przez króla Władysława pokoju z Turkami i potwierdzeniu 

go przysięgą. Za Długoszem przedstawiał podobnie sprawę 

pokoju z sułtanem Filip Kallimach w swej Historii o królu 

Władysławie.

 Długosz zresztą raz jeszcze pisze o tym fakcie, 

gdy przytacza mowę arcybiskupa gnieźnieńskiego Wincen­

tego Kota z 1445 r., w której dostojnik ten wspomina 

o zawarciu pokoju z Turkami i jego zerwaniu. Można by 

wprawdzie powiedzieć, że były to prawdopodobnie opinie 

niechętne Jagiellonom. Długosz, jak wiadomo, był bliskim 

współpracownikiem Oleśnickiego, z którym nie zawsze 

zgadzali się Władysław Jagiełło i Kazimierz Jagiellończyk, 

a i Władysław Warneńczyk postępował czasem wbrew 

planom biskupa krakowskiego. Jednakże informacje o po­

koju z sułtanem (potwierdzonym przysięgą) i złamaniu 

tego traktatu przez Węgrów zamieszczają także inne ów­

czesne relacje. Mówią o tym kronikarze bizantyjscy Dukas 

i Laonikos Chalkokondyles, dobrze poinformowani o spra­

wach turecko-bałkańskich. Również wspomniany już kil­

kakrotnie Eneasz Sylwiusz Piccolomini w swych dziełach 

background image

166 

Historia Fryderyka III

 i Europa pisze, że Węgrzy i Turcy 

zatwierdzili przysięgą traktat pokojowy, ale papież przez 

swego legata zwolnił króla Władysława od tej przysięgi 

i skłonił go do podjęcia wojny. Podobnych relacji ówczes­

nych Jan Dąbrowski przytacza więcej. O zawartym przez 

króla Władysława pokoju z Turkami pisali też w sierpniu 

1444 r. panowie polscy obradujący na zjeździe piotrkows­

kim. Sam król Władysław oraz jego matka Zofia mówią 

zresztą o zawartym z Turkami traktacie pokojowym. Król 

bowiem w Manifeście szegedyńskim nie zaprzecza, że pokój 

został zawarty, stwierdza tylko, iż uważa go za nieważny 

i nie wiążący. Królowa Zofia zaś wspomina w 1445 r. 

o „pokoju i przymierzu z Turkami dokonanym" i podkreś­

la, że Władysław zdecydował się „zlekceważyć swą dobrą 

sławę (zrywając traktat) i życie"

47

Wypada jeszcze wrócić do relacji Andrzeja de Palatio, 

kolektora papieskiego, tj. poborcy sum kościelnych należ­

nych kurii. Relacja ta, powstała w pół roku po klęsce 

warneńskiej, zawiera opis przebiegu wyprawy i samej bitwy 

pod Warną. Andrzej de Palatio pisze, że Władysław opóźnił 

wyprawę „z powodu traktatu pokojowego", zawartego 

przez Brankowicza i Hunyadiego „bez wiedzy króla". 

Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Palatio nie 

wspomina nic o zatwierdzeniu przez króla pokoju w Sze-

gedynie. Może uważał, że po uwolnieniu króla od przysięgi 

przez Cesariniego pokój ten stracił jakiekolwiek znaczenie. 

A może też, jak przypuszczał Jan Dąbrowski, Andrzej de 

Palatio, piszący już po klęsce warneńskiej, jako współ­

pracownik papieża Eugeniusza IV pominął w swej relacji 

sprawę pokoju szegedyńskiego, by nie wywoływać komen­

tarzy, że zachowanie tego pokoju uchroniłoby Węgry i całe 

chrześcijaństwo od klęski. 

47

  D ą b r o w s k i , Władysław l Jagiellończyk..., s. 154—155; Ten­

że, Rok 1444. Spór o traktat szegedyński (dalej cyt.: Rok 1444...), 

Wrocław 1966, s. 43—59. 

167 

WYPRAWA 1444 ROKU 

Zaledwie w Szegedynie zatwierdzono 10-letni pokój z Tur­

kami

48

, a już do króla Władysława dotarł list legata 

papieskiego, kardynała Franciszka Condulmera, dowódcy 

floty krzyżowców. Kardynał informował, że galery papies­

kie, weneckie, genueńskie i burgundzkie stanęły w pobliżu 

cieśniny Dardanele, by odciąć przebywającego z wojskiem 

w Anatolii sułtana od Europy. Legat papieski, nie wiedząc 

zapewne nic jeszcze o pokoju szegedyńskim, wzywał króla, 

żeby szybko ruszył z wojskiem na Bałkany, sułtan bowiem 

ze swą armią zajęty jest w Azji Mniejszej tłumieniem buntu 

emira Karamanii. 

Nadszedł także do króla Władysława list z Bizancjum, 

którego autorem był cesarz Jan III Paleolog, jak twierdził 

Długosz przytaczający w swych Rocznikach treść tego 

pisma, a za Długoszem większość historyków. Prawdopo­

dobnie jednak nadawcą tego listu był książę Mistry Kon­

stantyn Paleolog, który przygotowywał się do walki z Turk­

ami

 49

. Autor listu był pod wrażeniem wiadomości o węgier-

sko-tureckim układzie pokojowym podpisanym w Ad-

rianopolu. Dziwił się i nie wierzył tym wieściom (król 

bowiem obiecał uroczyście zorganizować krucjatę) i stwier­

dzał, że, aby pomóc wyprawie węgierskiej, zebrał wszystkie 

swe siły do walki z Turkami, czym naraził się już sułtanowi. 

Pisał też o złym stanie państwa Osmanów. Zawiadamiał, iż 

48

 Był to pokój a nie zawieszenie broni lub rozejm — jak przypusz­

czają niektórzy badacze. Termin „pokój" („pax") został użyty w piśmie 

sułtana do króla i w liście Cyriaka z Ankony do Hunyadiego, a także 

w piśmie sejmu piotrkowskiego i w liście cesarza bizantyjskiego ( czy 

raczej księcia Konstantyna Paleologa) do Władysława. Tylko w Manifeście 

szegedyńskim,

 unieważniającym traktat pokojowy z Turkami, dla po­

mniejszenia wagi tego traktatu nazwano go „rozejmem na pewien czas" 

(treuga ad certum tempus"). Zob.  D ą b r o w s k i , Rok 1444..., s. 43. 

49

 A. H o h 1 w e g, Kaiser Johannes VIII. Palaiologos undder Kreuzzug 

des Jahres 1444,

 „Byzantinische Zeitschrift" 73 (1980), s. 14—24. 

background image

168 

Murad z wojskiem przeprawił się 12 lipca do Azji Mniejszej 

i że w związku z tym łatwo będzie pokonać Turków 

w Europie, siły ich bowiem są rozproszone, a najwyżsi 

urzędnicy przekupni. Taka była treść listu z Bizancjum, 

pełnego nie tylko pochlebstw, ale również gorzkich wy­

rzutów. O kampanii 1443 r. autor listu pisał, że było to 

przedsięwzięcie „wielkie i sławne, które w całym świecie 

stało się już głośnym i Waszą Królewską Wysokość z Jus­

tynianem albo Tytusem, największymi cesarzami, zrów­

nało". W dalszej części tego listu jego autor stwierdzał 

jednak: „Niemałe zatem ogarnia nas zdziwienie, że W. K. 

M. po zwycięstwach tak świetnych nad tymi, którzy na 

samo imię wasze nikną jak śnieg od słońca, jak mgła od 

wiatru i jak wosk od ognia, przychyliłeś jednak ucha 

podszeptom, bez względu na to, że tylu pismami włas­

noręcznymi oznajmiłeś swoje do tych krajów przybycie. 

Z obawy więc największej sromoty, z uwagi na niebez­

pieczeństwo i zgubę tych, którzy za waszą namową przyjęli 

udział w tej wojnie, nie śmiemy wierzyć, abyś nie tylko 

Wasza Królewska Miłość, ale najnikczemniejszy nawet 

^człowiek chciał przedsięwzięcie tak sławne poniżyć i znie­

sławić"

 50

O ile Długosz mylił się prawdopodobnie przypisując 

autorstwo omawianego listu Janowi VIII, o tyle prawdziwe 

są informacje tego kronikarza o pismach i gońcach wysy­

łanych na dwór węgierski przez cesarza bizantyjskiego. 

Kroniki i relacje greckie, jak np.: poemat o bitwie warneń-

skiej Paraspondylosa Zotikosa, Kronika panowania Turków 

Hieraksa, Historia polityczna Konstantynopola czy zapiski 

kronikarskie w kodeksie z Chios, wspominają o wezwaniach 

słanych przez cesarza do króla Węgier, by ten ruszył na 

Turków. Źródła greckie mówią nawet o tym, że Jan VIII 

ofiarował Władysławowi koronę królewską (!) i z taką 

50

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 651—654. 

169 

propozycją zwracał się również do Hunyadiego. Wspo­

mniana już kronika Gazavat informuje o energicznych 

działaniach cesarza bizantyjskiego podejmowanych przeciw 

Osmanom w 1444 r. Nie tylko kontaktował się on z bun­

towniczym emirem Karamanii, ale również usilnie nakłaniał 

króla węgierskiego do walki z sułtanem

51

. Dodajmy tutaj 

— wyprzedzając wypadki — że w decydującym momencie 

kampanii 1444 r. cesarz bizantyjski nie tylko nie podjął 

energiczniejszych działań militarnych, ale prawdopodobnie 

nawet pomagał sułtanowi Muradowi II. 

Wiadomość o wyruszeniu floty krzyżowców na Wschód, 

w stronę cieśnin, która nadeszła po zawarciu pokoju 

szegedyńskiego, zaskoczyła dwór węgierski i samego króla 

Władysława. Była to informacja niezwykle ważna z punktu 

widzenia strategicznego i politycznego. Przede wszystkim 

flota krzyżowców mogła ubezpieczać działania wojsk chrze­

ścijańskich na Bałkanach. Zamykała bowiem sułtanowi 

i jego armii drogę powrotną z Azji Mniejszej do Europy 

i stwarzała możliwość rozgromienia sił tureckich na Bał­

kanach oraz dotarcia do Konstantynopola. Ponadto wy­

prawa floty krzyżowców — tak długo przygotowywana, że 

na dworze węgierskim zwątpiono już chyba w jej wy­

płynięcie — stawiała króla i Węgry w niezręcznej sytuacji 

wobec sprzymierzeńców europejskich. W kwietniu król na 

sejmie budzińskim złożył uroczyste przyrzeczenie zorgani­

zowania wyprawy wojennej przeciwko Turkom. Tymczasem 

teraz, kiedy okazało się, że papież i państwa europejskie 

wysłały flotę, nie tylko łożąc na ten cel pieniądze, ale 

narażając się też sułtanowi, Węgrzy zawarli pokój z Tur­

kami bez wiedzy sprzymierzeńców, zaangażowanych wszak 

w sprawę wojny z Osmanami. 

W kłopotliwej sytuacji znalazł się przede wszystkim 

51

 I.  T h e o c h a r i d e s , The Standof the Byzantine Emperor on the 

Battle ofVarna (1444) According to Greek Sources,

 „Etudes balkaniąues" 

23(1987), s. 107—119. 

background image

170 

młody król Władysław. Trafnie scharakteryzował ją his­

toryk Saturnin Kwiatkowski: „Łatwo pojąć w jak przykrym 

znalazł się król położeniu. Sam rozgłosił światu, że podejmie 

wyprawę, bo celem jego życia — wierzymy mu tym chętniej, 

że słowa te poparł bohaterską śmiercią — jest walka 

w obronie krzyża, że dlatego i tylko dlatego przyjął koronę 

węgierską, rozpisywał listy głosząc w nich stały zamiar 

rozpoczęcia w bardzo krótkim czasie wyprawy — a teraz, 

gdy świat chrześcijański zdawał się żywo zajmować wy­

prawą... teraz on — król, przez świat podziwiany bohater, 

zawarł wbrew własnym zapewnieniom rozejm — schował 

miecz do pochwy"

52

Te nastroje zakłopotania i wahania, wynikające z po­

czucia zrobienia fałszywego kroku, potrafił wykorzystać, 

jak pisze Długosz, a za nim Kallimach i inne źródła, 

kardynał Julian Cesarini i zapewne Mikołaj Lasocki, bliski 

doradca króla i gorący zwolennik krucjaty antytureckiej. 

Kardynał Cesarini przekonał króla, że traktat pokojowy 

z sułtanem nie obowiązuje go, a jego przysięga złożona 

niewiernym jest nieważna. Długosz pisze: „przysięga i umó­

wione z Turkami przymierze, które Julian kardynał dla 

uspokojenia w nim (tj. królu) sumienia osądził za nieważne, 

i jako bez wiedzy i zezwolenia Stolicy Apostolskiej z nie­

przyjaciółmi chrześcijan zawarte rozwiązał"

53

. Kallimach 

natomiast przytacza obszerne, zapewne przez siebie samego 

skomponowane przemówienie kardynała Cesariniego i do­

daje: „Następnie Julian (Cesarini) mówił jeszcze wiele 

o prawach, potędze i znaczeniu papieża i na zakończenie 

oznajmił, że papież mocą swej władzy rozwiązuje i unieważ­

nia to przymierze, jakimkolwiek by ono nie było, i zwalnia 

króla i wszystkich, którzy w nim brali udział, od przysięgi 

i obietnic uczynionych Turkom"

 54

. Eneasz Sylwiusz Pic-

52

 K w i a t k o w s k i, op. cit., s. 147. 

53

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 655. 

54

 Phitippi Callimachi Historia...,

 s. 176—183. 

171 

colomini w swoim dziele Europa również informował, że 

Eugeniusz IV „napisał kardynałowi, iż nieważne jest przy­

mierze, które bez porozumienia z papieżem zostało zawarte 

z wrogami religii"

55

W otoczeniu króla nie było już wpływowego zwolennika 

pokoju, księcia Jerzego Brankowicza, który wyjechał z Sze-

gedynu razem z poselstwem tureckim. Po zerwaniu przez 

Węgry pokoju szegedyńskiego Brankowicz zawarł 15 sierp­

nia 1444 r. jeszcze jedno porozumienie czy raczej układ 

pokojowy z sułtanem, zapewne z obawy, że nowa wyprawa 

węgierska może spowodować ponowne pozbawienie go 

przez Turków księstwa Serbii. Ten układ „separatystyczny" 

z Brankowiczem był niewątpliwie sukcesem dyplomacji 

osmańskiej. Rozbijał on sojusz węgiersko-serbski, który 

w niemałym stopniu przyczynił się do sukcesu wyprawy 

1443 r. Posiłki serbskie w tej wyprawie tworzyły sporą część 

armii chrześcijańskiej (może nawet 1/3 całego wojska), 

a ponadto współdziałanie z Jerzym Brankowiczem ułatwiało 

marsz przez terytorium serbskie. Teraz już na pomoc 

wojskową i współdziałanie księcia Serbii nie można było 

liczyć. 

Wróćmy jednak do sytuacji na Węgrzech w pierwszych 

dniach sierpnia 1444 r. Nie wiadomo, jakimi argumentami 

udało się skłonić Jana Hunyadiego do zgody na zerwanie 

traktatu pokojowego z sułtanem i wojnę z Turkami. Jego 

udział w wyprawie tureckiej jako doświadczonego wodza, 

a także wojsk siedmiogrodzkich, którymi dowodził, był 

niezbędny. Być może argumentem tym było nadanie Hu-

nyadiemu Bułgarii w razie pomyślnego wyniku wyprawy 

— o czym piszą Długosz i Kallimach. Przytoczone wyżej 

relacje greckie zdają się to potwierdzać. Mówią bowiem 

o jakiejś koronie królewskiej, którą Hunyadiemu propono­

wał cesarz bizantyjski. W każdym razie Hunyadi zdecydo­

wał się na udział w nowej wyprawie przeciw Turkom. 

Cyt. za:  K w i a t k o w s k i , op. cit., s. 148. 

background image

172 

Zastanawia niezwykły pośpiech w działaniu zwolen­

ników wojny z Turkami. Zaledwie trzy dni po ratyfikacji 

układu pokojowego została ogłoszona decyzja króla Włady­

sława o nowej wyprawie wojennej. Może chodziło o to, by 

wieść o zawartym z sułtanem pokoju nie rozeszła się po 

Europie, wśród sojuszników Węgier. Zapewne też w tym 

celu potrzebny był jakiś uroczysty akt królewski. Stał się 

nim dokument króla Władysława, zwany Manifestem sze-

gedyńskim,

 wydany 4 sierpnia 1444 r. Król oświadcza! 

w nim, iż pragnie dotrzymać zobowiązań złożonych w sej­

mie budzińskim i nową przysięgą potwierdza swój zamiar 

wyruszenia zbrojnie przeciw Turkom, nie zważając na 

zawarty, a nieważny pokój z sułtanem. Oświadczenie to, 

jak czytamy w manifeście, którego tekst Długosz przytacza 

w swoich Rocznikach, król złożył dlatego, by usunąć 

wątpliwości wynikające z powodu rokowań z sułtanem 

i uspokoić papieża, królów i książąt chrześcijańskich oraz 

dowódców floty wysłanej przeciw Turkom

56

Czy można oskarżać króla Władysława o dwulicowość 

i krzywoprzysięstwo, jak robili to już współcześni; a i potem 

wielu historyków, polityków, publicystów i moralistów 

czyniło królowi takie zarzuty. Wyjaśnienia postępowania 

monarchy w pierwszej połowie 1444 r. należy szukać nie 

w osobowości i psychice Władysława, ale w naciskach 

wywieranych na niedoświadczonego jeszcze młodego władcę 

przez zwolenników i przeciwników pokoju z Turkami. 

Bądźmy zresztą sprawiedliwi. Gdyby wyprawa na Turków 

powiodła się, a nie zakończyła klęską warneńską, nie 

zastanawiano by się nad sprawą złamania przysięgi poko­

jowej, nad winą króla Władysława czy kardynała Cesari-

niego. Gdyby nie klęska warneńską Eneasz Sylwiusz Pic-

colomini nie napisałby, że „Turcy zostali zwycięzcami 

okazując, iż przysięgi należy dochowywać nie tylko współ-

D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 655—657. 

173 

wyznawcom, ale także wrogom". Jeśliby król odniósł 

zwycięstwo, autor Spominków sochaczewskich nie zanoto­

wałby, że „Władysław... zwyciężony został przez pogan 

z powodu zbezczeszczenia przysięgi, którą obiecał zachować 

pokój przez lat dziesięć, ale zniszczył go z polecenia 

i absolucji papieża"

57

. To właśnie klęska warneńską dała 

dopiero okazję moralistom i politykom do uwag na temat 

kary za grzech krzywoprzysięstwa, stosunku moralności do 

polityki, przewrotności kurii papieskiej. Zwolennicy soboru 

w XV w. mieli jeszcze jeden powód do wysuwania oskarżeń 

wobec papieża Eugeniusza IV i jego legata. W XVI w. 

sprawę Warneńczyka wykorzystali zwolennicy reformacji 

do ataków na papiestwo

58

Zapewne ani Węgrzy, ani Turcy nie zamierzali trwale 

przestrzegać traktatu szegedyńskiego. Obie strony prowa­

dziły grę polityczną, mającą na celu zmylenie przeciwnika 

i uśpienie jego czujności. Jak napisała bułgarska badaczka 

Bistra Cwetkowa, traktat szegedyński był tylko częścią 

taktyki koalicji chrześcijańskiej, która odroczyła działania 

zmierzające do wyparcia Osmanów z Europy, ale nie 

wyrzekła się ich

59

. Winą doradców i współpracowników 

młodego króla było to, że nakłonili Władysława do ze­

rwania traktatu pokojowego w nieodpowiednim czasie, że 

niewłaściwie ocenili sytuację militarną i polityczną Węgier 

oraz szanse powodzenia wyprawy przeciw Osmanom. 

Jednakże czy wszystko można było przewidzieć w momencie 

podjęcia takiej decyzji? Czy sytuacja na Bałkanach i w pań­

stwie Osmanów nie wskazywała raczej na to, iż właśnie 

teraz należy uderzyć na Turków? 

Większość Węgrów odniosła się z niechęcią do nowej 

wyprawy przeciw Turkom, ogłoszonej przez króla Włady-

57

 Monumenta Poloniae Historica,

 Lwów 1878, t. III, s. 120. 

58

 J.  T a z b i r , „Krzywoprzysięzca Władysław" w opinii potomnych, 

„Kwartalnik Historyczny" 92 (1985), s. 511—532. 

59

  C w e t k o w a , op. cii., s. 306. 

background image

174 

sława w Szegedynie 4 sierpnia 1444 r. Wśród przebywają­

cych wówczas w otoczeniu króla panów węgierskich i do­

stojników królestwa tylko czterech wyraziło gotowość 

wzięcia udziału w nowej wyprawie i przysięgą zobowiązało 

się do wojny z Osmanami. Byli to — według kolejności 

podpisania Manifestu szegedyńskiego — Szymon Rozgonyi, 

biskup Egeru i kanclerz wielki królestwa, jeden z najbliż­

szych współpracowników węgierskich Władysława, biskup 

Waradynu Jan Dominis, biskup-nominat bośniacki Rafał 

Herczeg i wojewoda siedmiogrodzki Jan Hunyadi. Pozostali 

panowie duchowni i świeccy, a byli wśród nich tacy 

dostojnicy królestwa, jak palatyn Wawrzyniec Hedervary, 

sędzia nadworny Jerzy Rozgonyi, skarbnik wielki koronny 

Michał Orszag, zgodzili się wprawdzie na zerwanie pokoju 

z Turkami, ale Manifestu szegedyńskiego króla Władysława 

nie zaprzysięgli. Oświadczyli też, że na wyprawę nie pójdą 

(„i my..., którzy w kraju zostajemy" — napisali pod aktem 

królewskim). 

Przeciw nowej wyprawie antytureckiej wypowiedziała 

się również Polska. Panowie i szlachta, zgromadzeni na 

sejmie w Piotrkowie, wystosowali 26 sierpnia 1444 r. do 

króla Władysława orędzie, które było wyrazem nastrojów 

panujących w Polsce. Proszono w nim króla o zachowanie 

„nieprawdopodobnie korzystnego" pokoju z Turkami i bła­

gano go o powrót do kraju. Wyliczono wszystkie ważniejsze 

problemy wewnętrzne i zewnętrzne Królestwa Polskiego, 

które wymagały obecności władcy w kraju. W zakończeniu 

orędzia domagano się, by król nie rozstrzygał samowolnie 

z Węgier o sprawach Królestwa Polskiego, lecz za przy­

kładem swego ojca zasięgał rady panów i w tym celu 

powołał do siebie jednego lub kilku doradców z Polski

60

To ostatnie żądanie wiązało się zapewne z poleceniem 

Władysława, przywiezionym przez kanonika krakowskiego 

Codex epistolaris...,

 t. I, nr 125. 

175 

Jana Gruszczyńskiego, by episkopat polski złożył obediencję 

papieżowi Eugeniuszowi IV. Orędzie piotrkowskie z sierpnia 

1444 r. jest więc wyrazem narastającego konfliktu między 

królem Władysławem a polską ekipą rządzącą, kierowaną 

przez biskupa Zbigniewa Oleśnickiego. 

Na orędzie panów polskich Władysław odpowiedział 

krótko w liście z 22 września, napisanym po przekroczeniu 

Dunaju pod Orsową. Pismo królewskie, adresowane do 

„najczcigodniejszego w Chrystusie ojca (tj. biskupa Oleś­

nickiego) i dostojnych wiernych nam umiłowanych", tłu­

maczyło podjęcie wyprawy przeciw Turkom niedotrzyma­

niem przez nich warunków zawartego pokoju. Władysław 

pisał, iż musiał podjąć walkę z Turkami, aby uwolnić 

chrześcijan z „barbarzyńskiej niewoli", a Osmanów wypę­

dzić z Europy. Podkreślił, że w dziele tym wspomagają go 

liczni władcy chrześcijańscy. Stwierdził także, że do Polski 

przyjedzie wkrótce po odbyciu wyprawy. Był to ostatni 

znany list przysłany do Polski przez króla Władysława.

61 

Tymczasem na Węgrzech trwały przygotowania do 

nowej wyprawy. Wojska gromadziły się wolno, a zebrane 

wreszcie oddziały były jeszcze mniej liczne niż w roku 

poprzednim. Podstawową siłą armii, która ruszyć miała 

przeciw Turkom, było rycerstwo królewskie i wojska 

siedmiogrodzkie, przyprowadzone przez Hunyadiego. Przy­

były także oddziały kilku magnatów oraz trzech biskupów, 

którzy w Szegedynie przyrzekli ruszyć na wyprawę. Mały 

udział panów węgierskich w kampanii 1444 r. dowodzi, iż 

wyprawę tę uważano za osobistą akcję króla Władysława, 

Hunyadiego i idących z Cesarinim biskupów węgierskich. 

Zgromadzono także niedużą ilość wojsk najemnych, a po­

nadto przybyło trochę krzyżowców z różnych krajów. 

61

 Tekst listu króla Władysława opublikował Saturnin Kwiatkowski 

(Urzędnicy kancelaryjni, koronni i dworscy z czasów Władysława III 

Warneńczyka,

 „Rozprawy i Sprawozdania AU. Wydz. Histor.-Filozof." 

17 (1884), s. 130—131). 

background image

176 

177 

Z Polski w wyprawie wzięła udział grupa rycerzy 

nadwornych, licząca około 300 ludzi. Król ponadto wysłał 

do Polski swego dworzanina, Piotra z Radochonic Wapow-

skiego, by zaciągnął 2000 kopijników. Oddział ten przybył 

jednak na Węgry za późno, gdy nadeszła już wiadomość 

o klęsce warneńskiej

62

. Dotkliwą stratą był brak w tej 

wyprawie bitnych wojsk serbskich. W kampanii ubieg­

łorocznej Serbowie odegrali ważną rolę. Natomiast już 

w trakcie wyprawy do armii królewskiej przyłączyły się 

pod Nikopolis wojska wołoskie, przyprowadzone przez 

hospodara Włada Drakula. 

W sumie armia królewska, która jesienią 1444 r. ruszyła 

na Bałkany, liczyła około 16000 ludzi. Taką liczbę podaje 

uczestnik tej wyprawy Andrzej de Palatio, a przyjmuje ją 

też większość historyków

63

. Pod Nikopolis do wojsk kró­

lewskich dołączyło około 4000 Wołochów. Ponadto armia 

Władysława miała około 2000 wozów bojowych i niewielką 

liczbę lekkich armat. W czasie przemarszu przez Bałkany do 

wojsk królewskich dołączali również Bułgarzy. Nie była to 

jednak krucjata całego świata chrześcijańskiego przeciw 

Turkom, jaką planował papież i kardynał Cesarini. Aby 

osiągnąć cel główny wyprawy — wyparcie Osmanów z Eu­

ropy, potrzebna była armia co najmniej dwukrotnie więk­

sza. 

Liczbę wojsk tureckich trudno jest ustalić. Z pewnością 

w chwili wyruszenia wyprawy węgierskiej główne siły 

Osmanów znajdowały się razem z sułtanem Muradem II 

52

 Wiadomość o tym podaje Bernard Wapowski w swoich Dziejach 

Korony Polskiej

 (wyd. M.  M a l i n o w s k i , Wilno 1847—1848, cz. II, s. 

515), który znał ją z przekazów rodzinnych. 

63

 Datowana 16 maja 1445 r. relacja Andrzeja de Palatio, kolektora 

papieskiego w Polsce, uczestnika wyprawy i bitwy warneńskiej, jest 

jednym z najważniejszych źródeł do poznania tych wydarzeń. Długosz 

włączył ją niemal dosłownie do swoich Roczników. Wydana została 

dwukrotnie: A.  P r o c h a s k a , List Andrzeja de Palatio o klęsce war­

neńskiej,

 Lwów 1882 (tekst na podstawie Kodeksu kórnickiego) i Codex 

epistolaris...,

 t. II, nr 308. 

w Azji Mniejszej, tłumiąc rebelię emira Karamanii. Pozos­

tawiony w Europie razem z wielkim wezyrem Chalilem 

paszą syn sułtana Mehmed miał do dyspozycji praw­

dopodobnie około 7000 — 8000 ludzi, prócz załóg roz­

rzuconych w różnych twierdzach i zamkach. Taką liczbę 

wojska tureckiego w Europie podaje kronika Jana de 

Wavrin. Gdyby więc flocie chrześcijańskiej udało się za­

trzymać armię sułtana w Anatolii, wyprawa zorganizowana 

w 1444 r. mogłaby przynajmniej odnieść sukcesy podobne 

do tych, jakimi zakończyły się działania wojsk węgierskich 

w roku ubiegłym. 

Armia królewska ruszyła na Bałkany późno, bo dopiero 

w połowie września 1444 r. Dowódcą wyprawy został 

ponownie Jan Hunyadi, który nosił tytuł „najwyższego 

kapitana sił zbrojnych i wodza armii najbardziej chrześ­

cijańskiego króla Węgier". Królowi i Hunyadiemu towa­

rzyszył legat papieski, kardynał Julian Cesarini. Udział 

w wyprawie wzięli też — obok innych Polaków z otoczenia 

króla — Mikołaj Lasocki i Grzegorz z Sanoka. Hunyadi 

wybrał inną trasę przemarszu aniżeli w roku ubiegłym. 

Armia nie szła tym razem drogą najkrótszą z Belgradu 

przez Serbię do Adrianopola, lecz dłuższą — wzdłuż 

Dunaju, przez obszary wschodniej Bułgarii, by potem, jak 

pisze Palatio, skierować się do Adrianopola, a stamtąd na 

półwysep Galipoli, gdzie miało nastąpić połączenie wojsk 

królewskich z flotą krzyżowców. Ten plan marszu miał 

swoje zalety. Pozwalał uniknąć przejścia przez góry, trud­

nego zwłaszcza dla wozów bojowych — ważnej części armii 

królewskiej. Umożliwił także ominięcie Serbii, której władcą 

był sprzymierzony z sułtanem książę Jerzy Brankowicz. 

18 września rozpoczęto pod Orsową przeprawę przez 

Dunaj, która na skutek oporu Turków trwała cztery dni. 

Następnie armia królewska ruszyła wzdłuż prawego brzegu 

Dunaju i po ośmiu dniach stanęła pod Widyniem, starą 

twierdzą bułgarską, obsadzoną przez Turków. Po dwóch 

12 — Warna 1444 

background image

178 

dniach szturmu miasto zdobyto i spalono; nie próbowano 

tylko opanować samego zamku, z powodu braku ciężkich 

armat i machin oblężniczych. Pod Widyniem, jak pisze 

Palatio, odbyła się narada wojenna. Postanowiono wówczas 

nie zdobywać zamków i twierdz bronionych przez załogi 

tureckie, by nie opóźniać marszu. W czasie tej narady 

zastanawiano się także nad dalszą drogą. Zrezygnowano 

z marszu bezpośrednio na południe ku Adrianopolowi 

drogą wprawdzie krótszą, ale wiodącą przez góry i nie 

zamieszkane okolice. Obawiano się kłopotów związanych 

z przeprowadzeniem wozów bojowych. Król —jak powiada 

Kallimach — „nie chciał pozbawiać się obronnych taborów, 

które osłaniały go od ataków wroga i stanowiły dogodną 

ochronę dla niego i armii, którą należało całą i nienaruszoną 

doprowadzić do Galipoli"

 M

. Postanowiono zatem iść dalej 

drogą wzdłuż Dunaju, wygodniejszą, choć dłuższą, która 

wiodła przez okolice obfitujące w żywność. 

Po 26 dniach marszu, jakie upłynęły od przekroczenia 

Dunaju, armia królewska dotarła pod Nikopolis, twierdzy 

nad Dunajem bronionej przez silną załogę turecką. Zajęto 

i spalono przedmieście, ale samego miasta nie zdobywano 

— zgodnie z powziętą pod Widyniem uchwałą rady wojen­

nej. Ze względu na zmęczenie wojsk dowództwo wyprawy 

zarządziło kilkudniowy wypoczynek w rejonie Nikopolis. 

Jak pisał Kallimach: „cała okolica, a więc żyzne dokoła 

pola i pagórki obiecywały pod dostatkiem wszystkiego, co 

trzeba dla wzmocnienia żołnierzy i zwierząt jucznych"

65

Tutaj również przybył do króla hospodar wołoski Wład 

Drakul. Był to dzielny książę i doświadczony wódz („czło­

wiek tak wielkiego ducha i urodzony wojownik" — pisze 

o nim Kallimach), z którego legenda zrobiła okrutnika 

i sadystę. Hospodar wołoski należał do tych władców 

bałkańskich, którzy, podobnie jak cesarz bizantyjski czy 

Philippi Callimachi Historia...,

 s. 187. 

Tamże,

 s. 189. 

179 

książę Serbii Jerzy Brankowicz, z powodu sytuacji politycz­

nej panującej w tej części Europy zmuszeni byli ciągle do 

lawirowania i wyboru między Osmanami a Węgrami czy 

też państwami Europy łacińskiej. Wład Drakul usprawied­

liwiał się przed królem i panami węgierskimi, stwierdzając, 

że ponieważ państwa chrześcijańskie pozostawiły go bez 

pomocy, musiał się poddać Turkom. Do dyspozycji Włady­

sława oddał 4000 lekkozbrojnych jeźdźców, dowodzonych 

przez swego syna. Hospodar odradzał dalszy pochód, 

stwierdzając, że wojska chrześcijańskie są zbyt słabe, by 

mogły odnieść zwycięstwo nad Osmanami i osiągnąć 

zamierzony cel. Przestrogi i rady doświadczonego Włada 

Drakula posiały zwątpienie wśród dowódców wyprawy. 

Jednakże wahających się panów węgierskich zdołał przeko­

nać Cesarini, który nakłonił ich do kontynuowania marszu. 

Armia królewska ruszyła zatem dalej (zapewne 20 

października), opuszczając brzegi Dunaju i kierując się na 

południowy wschód. Przechodzono przez żyzne tereny 

starożytnej Tracji. Długosz pisze — idąc tu za relacją 

naocznego świadka, Andrzeja de Palatio — iż wojska 

chrześcijańskie napotykały „jeszcze liczne i wspaniałe 

dawnych cesarzów rzymskich budowy i marmurowe po­

mniki z greckimi i łacińskimi napisami, łuki triumfalne 

i kolumny wzniosłe, których większość powywracała już to 

dawność czasu, już złośliwość Turków.

66

 W drodze znisz­

czono ukrytą w jednej z rzek flotyllę 28 stateczków, którą 

Turcy przygotowali do działań na Dunaju przeciw Węgrom. 

Wojsko paliło wsie i niszczyło wszystko, co się dało, nawet 

bułgarskie cerkwie. Zabijano Turków, ale nie oszczędzano 

też chrześcijańskiej ludności słowiańskiej. Andrzej de Palatio 

(a za nim Długosz i Kallimach oraz inne relacje) opisuje 

zniszczenia i rzezie, jakich dopuszczały się wojska. Król 

Władysław wydał odezwę do załóg tureckich zamków 

i twierdz, wzywając je do poddania się i opuszczenia 

D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 663. 

background image

Europy. Zapewniał Turkom swobodny odwrót przez 

półwysep Galipoli do Azji Mniejszej. „Jeśli zaś temu 

pismu okazalibyście się oporni — pisał król — wy­

prowadzimy wojska nasze przeciw wam i wydamy was 

na łupiestwo i zgubę naszym żołnierzom. Poprzysięgliśmy 

bowiem Bogu Wszechmogącemu i Synowi jego Panu 

naszemu Jezusowi Chrystusowi, na was i na władcę 

waszego Murada bega, którego cesarzem zowiecie, przy 

pomocy boskiej zbrojnie najechać i, jako naszych i całego 

świata chrześcijańskiego nieprzyjaciół, wszystkimi siłami 

ścigać, nękać i zwalczać"

67

W ostatnich dniach października armia królewska 

dotarła w okolice Szumenu. Zdobyto ten zamek, a załogę 

turecką wycięto. Kilka dni później, 6 listopada, wojska 

Władysława opanowały twierdzę Prowadia, potężną i niedo­

stępną, wzniesioną na skale, opasaną potrójnym murem 

i głębokim rowem. „W tych zwycięskich walkach — pisał 

Kallimach — wsławiło się wielu rycerzy, jedni sztuką 

wojskową, inni odwagą swych czynów, ale najbardziej Jan 

Tarnowski i Leszek Bobrzycki. Tarnowskiego dwa razy 

raniono przy wyłamywaniu bram w Szumenie, a Bobrzycki 

pierwszy wdarł się na mury Prowadii i tym samym ułatwił 

wejście innym. Mówią, iż padło tam około pięciu tysięcy 

Turków, z tego większość zginęła od miecza w czasie 

rabunku, a innych postrącano dla postrachu w przepaść ze 

skał, na których czuli się tak bezpieczni"

68

. Okrucieństwo 

wobec wroga, który nie chciał się poddać, należało wówczas 

do taktyki wojennej, stosowanej przez obie walczące strony. 

67

 Odezwę króla Władysława zamieścił w swej relacji Andrzej de 

Palatio. Przytaczają też Długosz (Dzieje..., t. IV, s. 663—664.) 

68

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 195. Wspomnianego tu Leszka 

Bobrzyckiego nie wymienia Długosz wśród uczestników wyprawy war-

neńskiej. Kallimach pisze o nim w innym miejscu swego dzieła (s. 43): 

„Leszek słynął ze swej siły, a odwaga jego była przedmiotem pochwał 

całego społeczeństwa... Ów Leszek był dziadkiem boskiej Fanii, opiewanej 

w mych wierszach". Czyny wojenne Leszka Bobrzyckiego znał więc 

Kallimach z pewnością z opowieści swej ukochanej. 

background image

182 

Prowadia broniła najważniejszego przejścia przez Bałkan 

we wschodniej jego części. Zdobycie tej twierdzy otwierało 

więc wojskom chrześcijańskim drogę na południe. Mimo to 

nie przekroczono Bałkanu, albowiem niespodziewanie po 

drugiej stronie przełęczy pojawiła się armia sułtana. 

Aż do tej chwili wojska chrześcijańskie nie napotykały 

nigdzie znaczniejszych sił nieprzyjacielskich. Maszerując 

w głąb państwa Osmanów armia królewska pozostawiała 

za sobą nie zdobyte twierdze tureckie, a te, które udało się 

opanować, burzyła, nie mogąc obsadzić ich własnymi 

załogami. Siły militarne Turków w Europie były zbyt słabe, 

by mogły stawić czoło wojskom królewskim w otwartej 

bitwie. Jedynie sandżakbej z Nikopolis próbował niepokoić 

armię chrześcijańską. Zebrał on pewną ilość nieregularnej 

jazdy swej prowincji i szedł od Nikopolis za wojskiem 

królewskim, szarpiąc pojedyncze oddziały. Odniósł nawet 

pewien sukces. Oto w pobliżu Tyrnowa udało mu się 

rozbić oddział złożony z 500 rycerzy, wysłanych z obozu 

królewskiego spod Szumenu. Część rycerzy wziął do niewoli 

i odesłał ich do Adrianopola w zbrojach, które Turcy 

bardzo podziwiali. Wszystko to jednak nie mogło po­

wstrzymać pochodu armii królewskiej. 

Sytuacja zmieniła się radykalnie, kiedy sułtan Murad II 

po stłumieniu rebelii Ibrahima bega, emira Karamanii, 

przeprawił się z głównymi siłami do Europy. Był on 

informowany o pochodzie wojsk węgierskich przez dowód­

ców pogranicznych zamków i szpiegów. Listowną wiado­

mość o tym, że Turcy przebyli Bosfor, Cesarini otrzymał 

od dowódcy floty krzyżowców, kardynała Condulmera, po 

zdobyciu Szumenu. Kilka dni później zwiadowcy wojsk 

królewskich, stojących pod Prowadia, donieśli o zbliżającej 

się od południa armii sułtana. 

Przeprawa wojsk Murada II z Azji Mniejszej do Europy 

przesądziła o losach wyprawy króla Władysława. Główne 

założenie planu kampanii 1444 r., jakim było niedopusz-

183 

czenie do połączenia się sił tureckich, nie zostało zrealizo­

wane, albowiem flota chrześcijańska, która miała strzec 

cieśnin i przeszkodzić przeprawie sułtana z wojskiem, nie 

wypełniła swego zadania. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź 

na to pytanie nie jest łatwa. Już w XV w. toczył się na ten 

temat spór. Nie ulega wątpliwości, że flota chrześcijańska, 

która miała przeszkodzić przeprawie wojsk tureckich, była 

zbyt mała, składała się bowiem zaledwie z 22 galer. Na 

domiar złego galery te były niedostatecznie wyposażone. 

Zawiodła także koordynacja działań, utrudniona zresztą 

przez warunki naturalne. Cieśniny Dardanele o długości 65 

km i szerokości od 1,3 do 18,5 km strzegło 18 galer, 

cieśniny Bosfor zaś o długości 30 km i szerokości do 3 km 

— tylko 4 galery. Ponadto silne prądy w cieśninach 

sprawiały, że galery (okręty głównie wiosłowe) poruszały 

się w nich z trudem. 

Andrzej de Palatio opowiada na podstawie listu kar­

dynała Condulmera, przesłanego do obozu królewskiego, 

że Turcy przeprawili się „ukradkiem nocą" na małych 

łodziach rybackich. Jednakże już współcześni nie wierzyli 

temu, by 40-tysięczna armia turecka (a o takiej liczbie 

mówią źródła) mogła się w ten sposób przeprawić. Długosz 

zanotował krążące w XV w. wieści, iż przeprawa armii 

sułtana stała się możliwa na skutek zdrady Genueńczyków 

i Wenecjan, których Turcy przekupili. Inni autorzy piszą, 

że Włosi za każdego Turka przetransportowanego przez 

cieśniny dostali po sztuce złota. Ciekawe, że również 

niektóre kroniki osmańskie mówią o tym, iż wojska sułtana 

przekroczyły wówczas cieśniny na pokładach okrętów 

„Franków" (tak nazywano na Wschodzie wszystkich ludzi 

z Europy Zachodniej). Natomiast niektóre kroniki greckie 

oskarżają cesarza bizantyjskiego Jana VIII o to, że pomógł 

w przeprawie sułtanowi Muradowi

69

. Jeszcze inną wersję 

69

  T h e o c h o r i d e s , op. cit., s. 109-110. 

background image

184 

przytacza kronikarz bizantyjski Chalkokondylas. Jego 

zdaniem sułtan przeprawił się przez cieśniny dzięki temu, 

że kilkudniowa silna burza spędziła ze stanowiska galery 

chrześcijańskie i nie pozwoliła im wejść na powrót do 

cieśnin, by przeszkodzić transportowi wojsk tureckich. 

Wenecjanie tłumaczyli się później przed papieżem, że ich 

galery, których załogi trapione były zimnem, głodem 

i pragnieniem, opuściły na pewien czas Dardanele, by 

zaopatrzyć się w żywność i słodką wodę. Natomiast 

z kroniki Jana de Wavrin wynika, iż galery burgundzkie 

patrolujące Bosfor zostały unieruchomione przez sztorm 

i wysoką falę, a ponadto były ostrzeliwane przez Turków. 

W tym czasie wojska sułtana, przez dwa dni i dwie noce, 

przeprawiały się przez Bosfor na barkach, które były 

pchane przez fale i wiatr w kierunku brzegu europejskiego. 

Niewielka liczba okrętów chrześcijańskich, niedostatecz­

ne ich zaopatrzenie, brak koordynacji działań floty i nieo­

strożność kapitanów, może też pomoc włoska dla sułtana, 

wreszcie nie sprzyjające warunki atmosferyczne — wszystko 

to zapewne przeszkodziło w wykonaniu podstawowego 

celu morskiej wyprawy krzyżowej 1444 r., jakim było 

powstrzymanie wojsk sułtana w Azji Mniejszej, „Jakkolwiek 

było — powtórzmy tu za Eneaszem Sylwiuszem Piccolomi-

nim — morze było dla Turków dostępne". 

Po przebyciu cieśnin sułtan Murad II połączył swe 

wojska z siłami europejskimi, które pod wodzą wielkiego 

wezyra Chalila paszy oczekiwały go na wybrzeżu. Następnie 

szybkim marszem dotarł do Adrianopola, bez żadnych 

przeszkód ze strony wojsk bizantyjskich. W Adrianopolu 

sułtan uzupełnił swe wojska i zebrał wiadomości o armii 

węgierskiej, przesłuchując jeńców chrześcijańskich przy­

słanych tu przez sandżakbeja Nikopolis. Już około 1 lis­

topada wojska sułtana ruszyły pospiesznie z Adrianopola 

na północ, na spotkanie z armią węgierską. 

Położenie wojsk króla Władysława było trudne. Znalazły 

185 

się one daleko od granic kraju, a przed sobą miały całą 

potęgę militarną Osmanów. Góry i wąskie doliny w okolicy 

Prowadii groziły zamknięciem armii królewskiej w pułapce. 

Postanowiono zatem dojść do wybrzeża morskiego, na 

równinę w okolicach Warny i jeziora Dewnia, gdzie 

zająwszy stanowiska obronne można było oczekiwać na 

pomoc floty krzyżowców lub Bizantyjczyków, wycofać się 

przez pustkowia Dobrudży albo spróbować rozwiązania tej 

fatalnej sytuacji w bitwie z armią sułtana. 9 listopada 

wojska królewskie stanęły w okolicy Warny, Galaczu 

i Kaliakry. Załogi tureckie tych miast uciekły, a ich 

mieszkańcy, bardziej chyba przerażeni wieściami o losie 

poprzednio zdobytych twierdz, aniżeli powodowani silnym 

pragnieniem wyzwolenia spod tureckiego panowania — 

jak sądzi Bistra Cwetkowa — poddali się natychmiast 

armii króla i otwarli przed nią bramy. Był to ostatni sukces 

w tej wyprawie wojsk chrześcijańskich. 

Wieczorem tego samego dnia, tj. 9 listopada, wojska 

sułtana zbliżyły się do armii królewskiej na odległość około 

4 km. Turcy zwyczajem azjatyckim rozpalili liczne ognie, 

by pokazać wielkość swego wojska i przerazić tym nie­

przyjaciół. Nazajutrz losy całej kampanii, planów kardynała 

Cesariniego i młodego 20-letniego króla Władysława roz­

strzygnąć miała bitwa. 

BITWA POD WARNĄ 

Obszerną relację o bitwie warneńskiej zostawił jej naoczny 

świadek, Andrzej de Palatio, poborca dziesięciny papieskiej 

w Polsce. Relacja ta — przesłana do Rzymu — pisana była 

w Poznaniu pół roku po bitwie, 16 maja 1445 r. Nie jest 

ona pozbawiona nieścisłości i pewnej stronniczości. Palatio 

sławi rycerskie czyny króla Władysława, ale wyraźnie nie 

lubi Węgrów i pomniejsza rolę odegraną w bitwie przez 

background image

186 

Jana Hunyadiego. Podaje m.in., że Turków było 120000, 

a król Władysław zabił własnoręcznie sułtana Murada! 

Z uznaniem pisze Palatio o udziale Polaków w bitwie 

warneńskiej: „Z wojska Polaków nikt nie ratował się 

ucieczką i nikt o tym nawet nie pomyślał: jest to bowiem 

najbardziej waleczny rodzaj ludzi i nie odstąpili na krok od 

swego króla, dopóki nie zginęli"

70

. Relacja Andrzeja de 

Palatio — mimo nieścisłości i pomyłek — jest najpełniej­

szym opisem bitwy warneńskiej. Nasz wielki historyk 

XV w., Jan Długosz, oparł się na tej relacji przedstawiając 

opis bitwy warneńskiej, który zamieścił w swoich Rocz­

nikach, czyli Kronikach sławnego Królestwa Polskiego.

 Za 

Długoszem zaś powtórzył ją Kallimach w swej Historii 

o królu Władysławie,

 dodając od siebie szczegóły, które 

znał zapewne od Grzegorza z Sanoka, uczestnika bitwy, 

i upiększając opis bitwy warneńskiej literackimi dodatkami, 

według panującej wówczas wśród humanistów mody. 

Inną relację o bitwie warneńskiej (niezbyt zresztą 

dokładną) zostawił niemiecki poeta Michał Beheim, zwią­

zany z dworem Fryderyka III Habsburga. Relacja ta — 

w formie wierszowanej — została oparta na informacjach 

pewnego Niemca uczestniczącego w bitwie warneńskiej. 

Jest ona mało precyzyjna i jak wszystkie ówczesne relacje 

tendencyjna. Stanowi raczej świadectwo opinii o bitwie 

warneńskiej krążących w Austrii i w Niemczech, choć 

w różnych szczegółach pomaga zrekonstruować przebieg 

boju. Podobny charakter mają stare kroniki tureckie, które 

piszą o bitwie warneńskiej. Nie oddają one precyzyjnie 

obrazu wydarzeń, ale różne szczegóły w nich zamieszczone 

mogą być prawdziwe. O bitwie warneńskiej piszą też źródła 

greckie, jak wspomniany już kilkakrotnie XV-wieczny 

kronikarz bizantyjski, Laonikos Chalkokondyles, humanis­

ta pochodzący z Aten, który mimo chaotycznej często 

Codex epistolaris...,

 t. II, nr 308, s. 468. 

187 

chronologii podaje dokładne informacje na temat państwa 

Osmanów i wydarzeń bałkańskich. Natomiast poemat 

grecki poświęcony bitwie warneńskiej Paraspondylosa Zo-

tikosa potwierdza w większości relacje zamieszczone w źród­

łach łacińskich. Prezentuje on głównie opinie antyunionis-

tów, tj. przeciwników cesarza Jana VIII, który zawarł unię 

kościelną z Rzymem i poddał prawosławie papiestwu. 

Wspomnieć tu jeszcze trzeba dwóch kronikarzy węgierskich, 

współczesnych Janowi Długoszowi: Jana z Thurocza, autora 

Kroniki Węgrów,

 i humanistę włoskiego Antoniego Bon-

finiego, nadwornego historyka króla węgierskiego Macieja 

Korwina, autora Dekad dziejów węgierskich. Informacje 

znane w większości z innych relacji potwierdza także 

kronika Jana de Wavrin, dworzanina księcia Burgundii, 

który o wydarzeniach kampanii 1444 r. czerpał wiadomości 

od swego bratanka, dowódcy floty burgundzkiej wysłanej 

na Wschód

71

Na takich to przede wszystkim relacjach — źródłach 

historycznych badacze nowożytni oparli rekonstrukcję 

przebiegu bitwy pod Warną. Jedną z pierwszych prac 

krytyczno-historycznych, poświęconych tej bitwie, była 

książka pruskiego generała G. Kohlera (1882). Autor ten 

jednak zbytnio zaufał źródłom, jeśli chodzi o liczbę wojsk 

uczestniczących w bitwie. Kolejnym mankamentem pracy 

Kohlera jest fakt, że przedstawiono w niej takie manewry 

walczących pod Warną armii, o których nie wspominają 

relacje z tej bitwy. Najpełniejszy opis bitwy pod Warną 

71

 O relacji Andrzeja de Palatio zob. przypis 63. Wydania dziel 

wymienionych tu autorów podaję w bibliografii zamieszczonej na końcu 

książki. Wiersz o bitwie warneńskiej Michała Beheima opublikował T. G. 

von Karajan (Zehn Gedichte Michael Beheims zur Geschichte Ósterreichs 

und Ungarns,

 Wien 1849, nr 5, s. 35—46). Grecki poemat o bitwie 

warneńskiej zachował się w dwóch wersjach; autorem wersji dłuższej jest 

mnich Paraspondylos Zotikos, który —jak sam twierdził — był naocznym 

świadkiem bitwy. Zob. G.  M o r a v c s i k , Hellenikon poiema peri tes 

maches tes Yarnes,

 Budapest 1935 (po grecku). 

background image

188 

189 

zawierają prace Jana Dąbrowskiego i Bistry Cwetkowej

72

Armia króla Władysława stanęła na równinie pod 

Warną, nieco pofałdowanej i poprzecinanej strumykami. 

Od południa równinę tę zamykało jezioro Dewnia, z bag­

nistym brzegiem i bagnistym ujściem do morza. Za jeziorem 

wznosiły się góry. Z drugiej strony równinę otaczały tereny 

górzyste, za którymi rozciągały się pustkowia Dobrudży — 

jak pisze Długosz — „najmniej na osiem dni drogi". 

Natomiast armia sułtana zajęła lepsze pozycje. Stanęła 

bowiem na wyżynie, której dość urwiste zbocza opadały 

w kierunku pozycji zajmowanych przez wojska królewskie. 

W nocy z 9 na 10 listopada dowódcy wojsk chrześcijań­

skich odbyli naradę wojenną. Bitwa z Turkami była 

nieunikniona. Kallimach (może na podstawie relacji Grze­

gorza z Sanoka lub innego uczestnika bitwy) pisze, iż 

kardynał Cesarini, poparty przez niektórych magnatów 

węgierskich, proponował przyjąć obronę w taborze utwo­

rzonym z wozów bojowych i oczekiwać nadejścia floty 

chrześcijańskiej, która uratuje armię królewską z tureckiej 

pułapki. Natomiast Hunyadi, doświadczony dowódca, 

sprzeciwił się propozycji Cesariniego. Radził, by stoczyć 

bitwę w otwartym polu. Jego zdaniem ograniczenie się do 

obrony i wyczekiwanie na flotę wobec panującego zimna 

i głodu osłabi morale wojsk królewskich. Jedynym wyjściem 

było odważne uderzenie na armię sułtana. Jeśli nawet 

Kallimach, ze względów literackich, wymyślił ten spór 

między kardynałem a wodzem węgierskim, to trafnie ocenił 

dwie możliwości, jakie miała armia chrześcijańska. Jej 

dowództwo mogło się zdecydować albo na obronę, która 

praktycznie nie dawała żadnych szans uniknięcia klęski, 

albo na otwartą bitwę. Ostatecznie wybrano drugie roz­

wiązanie. Do bitwy przygotowywali się również Turcy, jak 

72

 Zob.: bibliografia na końcu książki. Krótki opis bitwy pod Warną 

przedstawił też F. Lot (op. cit., s. 228—232). 

donieśli chrześcijańscy zwiadowcy, którzy obserwowali 

ruchy nieprzyjaciela. 

Wojska królewskie Hunyadi ustawił szerokim łukiem, 

od brzegu jeziora aż do wzgórz po drugiej stronie równiny. 

Chciał w ten sposób zabezpieczyć armię przed oskrzyd­

leniem jej przez nieprzyjaciela. Jednakże skutkiem tego 

było zbytnie rozciągnięcie wojska, prawie na 4 km, co 

utrudniało znacznie dowodzenie, a także skupienie sił 

w razie potrzeby lub przerzucenie ich w inne miejsce. Za 

sobą wojska chrześcijańskie miały mury Warny i morze. 

Armia królewska została podzielona na trzy korpusy. 

Korpus pierwszy, stojący na lewym skrzydle, które stykało 

się z jeziorem, tworzyło pięć chorągwi węgiersko-siedmio-

grodzkich i chorągwie magnatów węgierskich. Były to 

oddziały najliczniejsze, złożone z najlepszych żołnierzy, 

ustawione na wprost głównych sił tureckich. Miały one 

według planu Hunyadiego odegrać decydującą rolę w bit­

wie. Lewym skrzydłem wojsk królewskich dowodził szwa­

gier Hunyadiego, Michał Szilagy. 

Drugi korpus, ustawiony w centrum, dowodzony przez 

samego króla Władysława, składał się z dwóch chorągwi 

rycerzy polskich i węgierskich. Według Beheima każda 

z tych chorągwi miała po 2000 jeźdźców, a więc były one 

bardzo liczne. Nad tym korpusem powiewała chorągiew 

królewska i chorągiew św. Jerzego. Oddziałem węgierskim 

dowodził tu Stefan Bathory. Naprzeciw centrum armii 

królewskiej znajdowało się lewe skrzydło wojsk tureckich. 

Trzeci korpus, tworzący prawe skrzydło armii królews­

kiej, składał się z lekkiej jazdy wołoskiej

73

 i pięciu chorągwi 

ciężkozbrojnego rycerstwa. Były to chorągwie biskupa 

Bośni Rafała Herczega, biskupa Szymona Rozgonyiego, 

bana Kroacji Franka Thallocziego, krzyżowców kardynała 

73

 Jan Dąbrowski słusznie poprawia błąd G. Kohlera, popełniony 

również przez innych historyków, który twierdził, że Wołosi stali w rezer­

wie za linią frontu. 

background image

190 

Cesariniego i biskupa waradyńskiego Jana Dominisa, który 

dowodził również całym tym korpusem. Pozycja wojsk 

znajdujących się na prawym skrzydle była trudna. Stanęły 

one w dolinie przed stokami wzgórz i w razie ataku 

musiałyby posuwać się pod górę. Dlatego zapewne w planie 

taktycznym bitwy trzeci korpus przeznaczony był do działań 

obronnych. Miał on ochraniać resztę armii królewskiej 

przed oskrzydleniem. 

Wojska królewskie były armią wielonarodowościową 

i wielojęzyczną. W ich skład wchodzili: Węgrzy, Wołosi, 

Polacy, Sasi i Rumuni z Siedmiogrodu, zaciężni Czesi, 

wreszcie rycerze z krajów Europy Zachodniej, którzy 

wzięli udział w wyprawie jako krzyżowcy lub żołnierze 

najemni. Ponadto — jak podkreślają badacze bułgarscy 

— w armii króla Władysława walczyli też Bułgarzy, 

którzy dołączyli do przeciągających przez ich kraj wojsk 

chrześcijańskich. 

Za frontem wojsk królewskich były ustawione wozy 

bojowe. Palatio pisze, że nie utworzono z nich taboru. 

Widocznie wozy te miały osłaniać tyły poszczególnych 

chorągwi. Za frontem też znajdowały się tabory armii 

królewskiej. Wozy bojowe uzbrojone były w lekkie armaty. 

Żadna jednak z relacji nie wspomina nic o użyciu artylerii 

w bitwie warneńskiej ani po stronie wojsk chrześcijańskich, 

ani tureckich. 

Armia królewska składała się przede wszystkim z cięż­

kozbrojnej jazdy rycerskiej, lekkiej jazdy wołoskiej i pewnej 

liczby piechoty obsługującej wozy bojowe. Andrzej de 

Palatio podaje, że w armii tej było około 16 000 konnych, 

nie licząc 4000 jazdy wołoskiej. Większość historyków 

opierając się na tych danych uważa, że król i Hunyadi do 

bitwy pod Warną prowadzili około 20000 ludzi. Tylko F. 

Lot zakwestionował podaną przez Palatia liczbę 16000 

jeźdźców. Takiej. liczby koni — twierdził ten historyk 

francuski — nie potrafił w następnym stuleciu zgromadzić 

191 

nawet król Francji ani cesarz

74

. Jednakże Lot zapomniał, iż 

nie mieli oni ani takich stadnin, ani takich terenów do 

hodowli koni, jakie były w środkowej i wschodniej Europie. 

Armia turecka składała się z kilku rodzajów wojsk: 

jazdy lennej (sipahiów) z Rumelii i Anatolii, dowodzonej 

przez dwóch bejlerbejów, janczarów i konnej gwardii 

sułtana. Ponadto tworzyły ją oddziały wojsk nieregularnych, 

nie wynagradzanych żołdem lub lennami, lecz walczących 

dla rabunku i utrzymujących się ze zdobytych łupów. 

W skład tych wojsk wchodziła konnica (akyndży) i piechota 

(azabowie). Uzupełnieniem armii sułtana były oddziały 

pomocnicze, używane do różnych prac w czasie pochodu 

wojska, przygotowywania obozu i pola bitwy, oblegania 

miast i twierdz. Oddziały te składały się najczęściej z chrześ­

cijan bałkańskich

75

Wojska tureckie rozmieszczone były inaczej niż armia 

króla Władysława. Zgodnie ze zwyczajem sułtan ustawił 

w pierwszej linii lekką jazdę lenną (sipahiów), która 

stanowiła główną siłę regularnej armii tureckiej. Na prawym 

skrzydle, w dolinie, stanęła jazda z Rumelii, dowodzona 

przez Dawuda paszę. Na lewym skrzydle zaś, na stokach 

wyżyny, ustawiono jazdę z Anatolii pod dowództwem 

Karadża bega. Dla łatwiejszych manewrów w czasie bitwy 

jazda była podzielona na mniejsze kolumny, które walczyły 

w pewnej odległości od siebie. 

Za jazdą, w drugiej linii, w centrum frontu tureckiego, 

stanęli janczarzy — piechota zbrojna w łuki i szable. 

Janczarzy sformowali się w czworobok, wzmocniony pali­

sadą, może także wykopanym rowem. Przed nimi ustawiono 

jeszcze wielbłądy, których bały się konie. Wszystkie te 

przeszkody miały zatrzymać impet natarcia jazdy i umoż­

liwić janczarom użycie łuków. 

Wśród janczarów, w otoczeniu nadwornej konnicy i swej 

74

 Lot, op. cit., s. 229—230. 

75

 C w e t k o w a, op. cit., s. 335. 

background image

192 

gwardii osobistej stał sułtan Murad II. Za janczarami 

i osobistym wojskiem sułtana znajdował się w pewnej 

odległości obóz turecki, ze służącymi do transportu wiel­

błądami, obładowanymi — jak pisze Długosz — „jed­

wabiami, zasobem strzał i innych rzeczy do życia i wyprawy 

wojennej potrzebnych; widziano niektóre (wielbłądy) ob­

ładowane pieniędzmi złotymi i srebrnymi, które Turcy — 

zwyczajem z dawna u Tatarów używanym — widząc się 

w niebezpieczeństwie, a zwłaszcza uciekając przed nie­

przyjacielem, naumyślnie z worów rozsypywali po ziemi, 

aby żołnierzy zatrudnić i opóźnić w pogoni"

7 6

Front wojsk tureckich został rozmieszczony naprzeciw 

centrum i lewego skrzydła armii królewskiej, w odległości 

około 1,5 km. Zupełnie z boku, oddalone od lewego 

skrzydła tureckiego, na wzgórzach wznoszących się na 

północ od Warny, stanęły nieregularne oddziały wojsk 

tureckich — akyndży i azabowie, w liczbie kilkunastu 

tysięcy. Ukryci za zalesionymi pagórkami, mieli niespo­

dziewanie uderzyć z góry na wojska królewskie. 

Przyjmuje się, że wojska sułtana przewyższały trzykrot­

nie armię króla Władysława, a więc liczyły około 60000 

ludzi. Według współczesnych relacji siły osmańskie składały 

się ze 100000 — 200000 żołnierzy. Hunyadi w liście do 

Michała Orszaga wspomina o 105-tysięcznej armii tureckiej. 

Zdaniem Palatia natomiast sułtan miał do swej dyspozycji 

120000 żołnierzy. Jeszcze większe trudności sprawia oce­

nienie liczebności poszczególnych formacji wojsk tureckich. 

Np. Beheim podaje, że janczarów było 12000, natomiast 

Palatio wymienia liczbę bardziej prawdopodobną — 5000 

ludzi. Jak to zwykle w ówczesnych relacjach bywało, liczbę 

nieprzyjaciół podawało się bardzo wygórowaną, by uspra­

wiedliwić tym własną klęskę lub podkreślić świetność 

odniesionego zwycięstwa. Może więc liczba 50000 — 60000 

76

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV, s. 669. 

193 

żołnierzy tureckich w bitwie pod Warną zbliżona jest do 

rzeczywistości. 

Wstał ranek 10 listopada 1444 r., w kalendarzu 

chrześcijańskim dzień św. Marcina, papieża i męczennika. 

Przed starą twierdzą warneńską przygotowywano się 

do bitwy. W szeregach tureckich słychać było dudnienie 

kotłów i ostre dźwięki piszczałek, zmieszane z chrzęstem 

broni i poranną modlitwą muzułmanów: „la ilaha illa 

llahu Muhammadun rasulu'llah" („nie ma Boga prócz 

Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem"). Jesienny 

świt odsłaniał także stopniowo szeregi wojsk chrześci­

jańskich, ustawione przez wodza naczelnego, Jana Hu-

nyadiego. Król objeżdżał chorągwie z kardynałem Ce-

sarinim, który — jak pisze Beheim — udzielał odpustów 

przed bitwą, przysługujących krzyżowcom. 

Trzy godziny stały wojska w szyku bitewnym naprzeciw 

siebie. Armia królewska nie rozpoczynała bitwy, by zmusić 

Turków do zejścia ze zboczy w dolinę. Turcy zaś czekali, 

by przeciwnik rozpoczął atak na ich pozycje. W tym czasie 

zerwała się nagle gwałtowna wichura i ulewa, która spadła 

na szeregi armii chrześcijańskiej. Szybko zresztą minęła, ale 

pozostawiła niepokój w sercach rycerzy królewskich „A 

tak nie tylko rzekłbyś niebo — pisze Długosz — ale same 

nawet żywioły barbarzyńcom pomagały do zwycięstwa". 

Wreszcie do ataku ruszyły nieregularne oddziały turec­

kie, które ukrywały się za zalesionymi pagórkami, oddalone 

nieco od lewego skrzydła wojsk osmańskich. Oddziały te 

zaatakowały chorągwie prawego skrzydła. Jazda węgierska 

odrzucała dwa razy wojska tureckie. Jednakże odpierając 

ataki nieprzyjaciela chorągwie chrześcijańskie wysunęły się 

poza linię frontu i rozluźniły swoje szyki. Wtedy zostały 

niespodziewanie zaatakowane przez oddziały sipahiów 

anatolijskich, które podczas uderzenia wojsk nieregularnych 

zbliżyły się do prawego skrzydła armii królewskiej. 

Chorągwie chrześcijańskie nie wytrzymały tego gwał-

13 Warna 1444 

background image

194 

townego uderzenia jazdy tureckiej. Rozpoczęła się bezładna 

ucieczka oddziałów biskupa waradyńskiego i egerskiego, 

bana Thallocziego i krzyżowców kardynała Cesariniego, 

wreszcie Wołochów. Część żołnierzy uciekała wzdłuż morza 

na południe, w kierunku Galaty. Wielu potonęło w bagnach 

nad jeziorem; wśród nich był również biskup waradyński 

Jan Dominis, dowódca prawego skrzydła armii. Inni —jak 

biskup Szymon Rozgonyi — próbowali schronić się w War­

nie, pozostawionej bez załogi chrześcijańskiej. Nie wpusz­

czono ich jednak do miasta, obawiano się bowiem zwycięs­

kich Turków. Biskup Rozgonyi, kanclerz królestwa, wrócił 

wówczas na pole bitwy i tam poległ. 

Sipahiowie Anatolii ścigali uciekających, zabijając wielu 

żołnierzy chrześcijańskich. Inni Turcy, którzy przedostali 

się na tyły wojsk królewskich, zaatakowali wozy bojowe, 

jeszcze inni rabowali tabory. Jedynie garstka rycerzy, licząca 

około 200 ludzi, zebrana przez bana Thallocziego i kar­

dynała Cesariniego wokół chorągwi Św. Władysława, pańs­

twowego sztandaru węgierskiego, broniła się jeszcze pod 

osłoną wozów bojowych. 

Był to jeden z krytycznych momentów bitwy. Uderzenie 

tureckie na prawe skrzydło armii królewskiej rozbiło je 

i zniszczyło prawie całkowicie. I w tym właśnie momencie 

na zwycięskich sipahiów Anatolii, zajętych pościgiem i ra­

bunkiem, uderzyły dwie silne chorągwie królewskie stojące 

w centrum. Relacje z bitwy nie przekazały żadnych szcze­

gółów tego potężnego starcia dwóch olbrzymich mas 

konnicy. Wiadomo tylko, że uderzenie to zmieniło obraz 

bitwy. Pod naporem ciężkozbrojnej jazdy rycerskiej, pro­

wadzonej przez króla Władysława i Hunyadiego, oddziały 

konnicy anatolijskiej zostały zupełnie rozbite i zmuszone 

do ucieczki. Poległ dowódca sipahiów Anatolii, Karadża 

beg. W pościg za uciekającymi Turkami ruszyli teraz 

Wołosi, którzy powrócili na pole bitwy. Jazda wołoska 

przerwała szeregi osmańskie, przeszła obok czworoboku 

195 

janczarów, wdarła się do obozu tureckiego i rozpoczęła 

jego rabunek. „Wołosi okazali się żołnierzami silnymi 

i odważnymi" — pisał Palatio. 

Mimo tego sukcesu armia królewska nie złamała oporu 

Turków, którzy przewyższali ją swą liczebnością. „Nacierały 

na nas ciągle nowe i świeże wojska — pisał Palatio — 

a ruchów ich nie mogę dokładnie opowiedzieć; powiem 

tylko, że od początku bitwy aż do nocy nie mogliśmy ani 

chwili spocząć"

  v

Zaledwie chorągwie królewskie wróciły na dawne miej­

sce w linii frontu wojsk chrześcijańskich, gdy nowe niebez­

pieczeństwo zagroziło armii Władysława. Tym razem na 

lewym skrzydle, gdzie na chorągwie węgiersko-siedmio-

grodzkie uderzyła konnica turecka z Rumelii. Pierwszy 

atak sipahiów Rumelii odparł Michał Szilagy, dowodzący 

lewym skrzydłem wojsk królewskich. Jednakże Turcy po­

nawiali ataki, uporczywie dążąc do rozbicia wojsk chrześ­

cijańskich. W czasie jednego z ataków sipahiów na pomoc 

chorągwiom lewego skrzydła ruszył z posiłkami Hunyadi. 

Natarcie tureckie odparto, a konnica Rumelii została 

częściowo rozbita i rozproszona. 

W armii nieprzyjacielskiej, mimo że w odwodzie byli 

jeszcze janczarzy i gwardia sułtana, nastąpiło wyraźne 

załamanie. Stare kroniki tureckie utrzymują, że w tym 

krytycznym dla wojsk osmańskich momencie pomogła im 

interwencja Allacha. Kronika Anonima tureckiego z XV w. 

wspomina, iż sułtan Murad widząc ucieczkę sipahiów 

Anatolii i Rumelii począł modlić się do Boga o pomoc. 

„Modlitwa jego — dodaje kronikarz — zaraz została 

wysłuchana i wielki Bóg dał zwycięstwo wojskom Islamu". 

Rozbicie obu skrzydeł armii osmańskiej stawiało rzeczy­

wiście Turków w trudnej sytuacji, a wojskom króla Władysła­

wa dawało szansę pomyślnego rozstrzygnięcia bitwy. Jednak-

Codex epistolaris...,

 t. II, nr 308, 466. 

background image

196 

że by odnieść ostateczne zwycięstwo, a przynajmniej wywal­

czyć sobie drogę odwrotu, trzeba było jeszcze pokonać 

centrum armii sułtańskiej — głównie janczarów. Rozbicie 

janczarów nie było sprawą prostą nawet dla ciężkozbrojnej 

jazdy rycerskiej. Było to wojsko zawodowe, ćwiczone do 

stawiania czoła konnicy. Janczarzy zajmowali dogodne 

stanowisko na wzgórzach, a pozycję tę umocnili jeszcze 

palisadą, małym wałem i prawdopodobnie rowem. Atak na 

nich wymagał więc odpowiedniego przygotowania i taktyki. 

Hunyadi zapewne miał zamiar uderzyć na janczarów z lewego 

skrzydła chorągwiami siedmiogrodzko-węgierskimi, najlicz­

niejszymi w całym wojsku królewskim i złożonymi z najlep­

szych żołnierzy, doświadczonych i zdyscyplinowanych. Wojs­

ka stojące w centrum, przy których znajdował się król 

Władysław, Hunyadi pozostawił jako rezerwę. Władysław 

miał ruszyć na skupione przy sułtanie oddziały dopiero 

wówczas, gdyby udało się złamać opór janczarów i rozpro­

szyć ich. 

Tymczasem stało się inaczej. Król Władysław, nie 

czekając na uderzenie chorągwi siedmiogrodzko-węgiers-

kich, nie koordynując swych działań z walczącym na 

lewym skrzydle Hunyadim, ruszył do natarcia. Zaatakował 

janczarów na czele tylko 500 rycerzy, jak podaje Beheim 

i bizantyjski kronikarz Dukas, czy może raczej ze swymi 

dwoma chorągwiami, jak zdaje się wskazywać relacja 

Andrzeja de Palatio i Kallimacha. 

Możliwe, że młody król był już zniecierpliwiony ocze­

kiwaniem na atak. Może uważał, że dzięki rozproszeniu 

sipahiów rumelijskich bitwa zbliża się do końca, a zwy­

cięstwo jest już pewne. Może też dygnitarze z otoczenia 

królewskiego, zazdrośni o zwycięstwa Hunyadiego, chcieli 

sami wykazać się odwagą i sukcesem w postaci rozbicia 

wojsk otaczających sułtana i namówili króla do natarcia. 

Wszystkie te powody ataku króla Władysława na jan­

czarów są prawdopodobne. Był to jednak poważny błąd 

197 

taktyczny. Pomijając brak odpowiedniego przygotowania 

tego ataku, wojska chrześcijańskie zużywały w ten sposób 

rezerwy w momencie, kiedy losy bitwy nie były jeszcze 

rozstrzygnięte. 

Siła poprowadzonego przez króla natarcia rycerstwa 

węgierskiego i polskiego była znaczna. Władysławowi 

i pewnej liczbie jego rycerzy udało się rozerwać szyki 

janczarów i wbić w ich czworobok. Walka musiała 

być krwawa i nie przesadza Długosz, gdy pisze, że 

janczarzy „straszliwą na wojsko królewskie wypuścili 

strzał chmurę, że się niebo od nich zaćmiło. A gdy 

gęste jak grad spadły na ziemię pociski, wiele od nich 

zginęło ludzi, konie pokaleczone wydawały jęk okropny". 

I dodaje nasz historyk, że w tym starciu „dużo ucierpiało 

background image

198 

199 

wojsko królewskie, a król stracił wielu znakomitych 

rycerzy . 

Janczarzy zdołali powstrzymać dowodzony przez króla 

oddział rycerstwa, otoczyć go i wybić co do jednego. 

Zginął także król. Zraniony pod Władysławem koń upada­

jąc przygniótł króla. Wówczas jeden z janczarów, Kodża 

Hidir (kroniki tureckie przekazały jego imię), odciął królowi 

głowę i zatkniętą na włóczni zaniósł sułtanowi. Murad 

podobno — według relacji jednej z kronik tureckich — by 

się upewnić, że jest to rzeczywiście głowa króla Władysława, 

polecił pokazać ją jeńcom wziętym w bitwie. Rozpoznali 

oni króla. Wbitą na pikę królewską głowę podniesiono 

więc nad szeregami wojsk sułtana. 

Wydarzenia te, jak wynika z kronik tureckich, potwier­

dzonych przez relacje greckie, rozegrały się szybko. Atak 

chorągwi królewskich na janczarów, walka i śmierć króla 

otoczonego przez piechotę turecką — wszystko to nie 

trwało długo. Myli się zatem Andrzej de Palatio (a za nim 

Długosz) informując, iż król walczył aż do nocy i zachęcał 

uciekających Węgrów do wytrwania. Nie było też czasu na 

to, by Hunyadi — jak piszą Długosz i Kallimach — nama­

wiał władcę do ucieczki. Klęska chorągwi królewskich 

i śmierć samego Władysława nastąpiły w tak krótkim 

czasie, że Hunyadi nie zdążył nawet wrócić z lewego 

skrzydła i zorganizować pomocy. 

Wiadomość o śmierci króla Władysława nie dotarła do 

wielu oddziałów armii chrześcijańskiej. Uczestnicy bitwy 

warneńskiej — w tym sam Andrzej de Palatio — długo 

jeszcze byli przekonani, że król żyje, znajduje się w niewoli 

tureckiej lub uratował się ucieczką. Natomiast wśród 

Turków wieść o śmierci króla rozeszła się szybko i była 

z pewnością ważnym czynnikiem psychologicznym, mobi­

lizującym ich do dalszej walki. Zawróciły wówczas ucieka-

78

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. IV , s. 669. 

jące oddziały sipahiów i akyndżych i włączyły się ponownie 

do walki. 

Jak więc widzimy, niefortunny atak chorągwi węgiersko-

polskich, dowodzonych osobiście przez króla Władysława, 

przeprowadzony w momencie, kiedy Hunyadi przechodził 

do ofensywy, zmienił raz jeszcze sytuację na polu walki. Po 

wyłączeniu z boju na początku bitwy prawego skrzydła 

wojsk królewskich, teraz zostało rozbite centrum, które 

stanowiło jedyną rezerwę, a ponadto poległ sam król. 

Hunyadi podjął jeszcze próbę uratowania armii królews­

kiej i przedarcia się przez szeregi wojsk osmańskich. Skupił 

i uporządkował pozostałe jeszcze na polu bitwy oddziały 

i skierował je na Turków. Relacje Beheima, Wavrina 

i kronik tureckich mówią wyraźnie o tym, że walczono 

jeszcze po śmierci króla Władysława. Kiedy jednak wojska 

tureckie, wzmocnione oddziałami sipahiów i akyndżych, 

które powróciły na pole bitwy, nasiliły ataki, opór armii 

chrześcijańskiej został złamany. Hunyadi z kilkoma tysiąca­

mi rycerzy wycofywał się w szyku na północ, w stronę 

Dunaju, przez wzgórza i pustkowia Dobrudży. Wielu 

jednak żołnierzy uciekało w popłochu i zginęło z głodu 

i wycieńczenia lub zostało zabitych przez ścigających resztki 

armii królewskiej sipahiów Rumelii, dowodzonych przez 

Dawuda paszę. „Z wyjątkiem Wołochów nikt z nas nie 

wiedział, gdzie idzie — pisał Palatio — każdy szedł 

w kierunku, gdzie gnał go strach lub raczej prowadziło 

przeznaczenie... I tak długotrwałe głodowanie, częste zimno 

i błądzenie było przyczyną śmierci więcej naszych ludzi 

aniżeli miecz Turków"

7 9

Wozy bojowe i tabory zostały zdobyte przez azabów 

i janczarów następnego dnia. Resztki wojsk królewskich, 

które się tutaj schroniły, wycięto w pień. Różne zapasy, 

broń, kosztowności, dokumenty, a nawet królewską pieczęć 

79

 Codex epistolaris...,

 t. II, nr 308, 468. 

background image

200 

węgierską Turcy zabrali lub zniszczyli. Sułtan Murad 

II, na znak swego triumfu nad chrześcijanami, posłał 

zakonserwowaną w miodzie głowę króla Władysława do 

Anatolii. W Brusie, starej stolicy Osmanów, obnoszono 

ją po mieście święcąc zwycięstwo sułtana. Nie wiadomo 

dokładnie, co stało się ze zwłokami poległego króla. 

Beheim pisze, że pochowano Władysława na miejscu, 

w greckiej kaplicy. Kallimach zaś około 1478 r. zanotował: 

„Turcy znalazłszy ciało króla postawili w tym miejscu 

na niewielkim wzniesieniu pomnik z opisem bitwy, który 

i dziś można oglądać"

80

. Współczesne poszukiwania nie 

doprowadziły do odnalezienia grobu króla Władysława 

pod Warną. 

Zginął także legat papieski, kardynał Julian Cesarini. 

Ranny w bitwie wycofywał się razem z Hunyadim — 

jak pisze Palatio — a potem prawdopodobnie zagubił 

się. Został zabity — według Długosza — podczas przeprawy 

przez Dunaj przez przewoźnika, skuszonego złotem, „które, 

jak mówią, kardynał Julian zawsze woził przy sobie". 

Kallimach przekazał nieco inną wersję śmierci legata 

papieskiego: „Juliana zabito w czasie ucieczki, zapewne 

z chciwości lub dla łupu, a może dlatego, że był powszechnie 

znienawidzony jako ten, który doprowadził do złamania 

przymierza. Wiemy o tym od Grzegorza z Sanoka, który 

przejeżdżając konno ujrzał go w chwili, gdy ranny i obdarty 

konał na rozstajach"

81

. Nieprawdziwy jest natomiast 

przekaz Beheima, według którego kardynała Cesariniego 

Turcy mieli wziąć do niewoli i obedrzeć ze skóry w Ad-

rianopolu. 

Razem z królem Władysławem w bitwie pod Warną 

zginęło wielu Polaków. Nazwiska znaczniejszych z nich 

podaje Długosz w swoich Rocznikach i Kalendarz katedry 
krakowskiej

 pod datą 10 listopada w notatce zapisanej 

80

 Philippi Callimachi Historia...,

 s. 209. 

81

 Tamże. 

201 

zresztą również ręką Długosza. Wśród poległych byli 

m.in. dwaj bracia Janowie Tarnowscy, Stanisław syn 

Zawiszy z Garbowa (drugi jego syn, Marcin, również 

uczestnik bitwy warneńskiej, powrócił do kraju w połowie 

1446 r.), Marcin i Stanisław Rożnowscy, starosta lwowski 

Spytek Jarosławski, sekretarz i dworzanin królewski Paweł 

Wojnicki z Sienna, starosta kamieniecki Dziersław Wło-

stowski. 

Na polu bitwy pod Warną znalazło śmierć również 

wielu rycerzy węgierskich. Ze znaczniejszych panów po­

legli: biskup egerski i kanclerz królestwa Szymon Roz-

gonyi, który był bliskim współpracownikiem Władysława, 

biskup waradyński Jan Dominis i Stefan Bathory, do­

wódca walczącej pod bezpośrednimi rozkazami króla wę­

gierskiej chorągwi św. Jerzego, zabity zapewne u boku 

monarchy. 

Wielu Węgrów i Polaków dostało się również do niewoli 

tureckiej. Jan de Wavrin pisze, że pewną liczbę tych jeńców 

kupili w Adrianopolu Genueńczycy. Od nich flota chrześ­

cijańska stojąca w pobliżu cieśnin dowiedziała się szczegó­

łów o wyprawie armii królewskiej i bitwie pod Warną. 

Tylko niewielu spośród tych, którzy dostali się do niewoli 

tureckiej, powróciło do kraju. Długosz podaje nazwiska 

czterech rycerzy polskich uczestniczących w bitwie, którzy 

„w przedziwny sposób umknęli z tureckiej niewoli". Byli to 

Andrzej z Sienna herbu Dębno, krewniak biskupa Oleśnic­

kiego, Jan z Borowna herbu Szreniawa, Marcin Chorążyc 

herbu Półkozy i Piotr z Latoszyna herbu Gryf. Wiadomo 

także o tym, że król Kazimierz Jagiellończyk podejmował 

za pośrednictwem Hunyadiego starania o wykup jeńców 

polskich z tureckiej niewoli

82

. Jeszcze kilkadziesiąt lat 

później papież Paweł II pisał do pewnego biskupa, by 

uwolnił od klątwy Mikołaja z Lipnicy, subdiakona krakow-

82

 Codex epistolaris...,

 t. 1/2, nr 11. 

background image

202 

skiego. Duchowny ten zasłużył na wyklęcie, wzięty bowiem 

do niewoli w bitwie warneńskiej, przeszedł na islam. 

Bitwa warneńska przyniosła duże straty wojskom obu 

walczących stron, chociaż z pewnością nie były one aż tak 

ogromne, jak powtarzano to sobie w ówczesnej Europie 

i zanotowali kronikarze. Palatio — a za nim Długosz — 

pisze, że z armii króla Władysława „czwarta część zginęła 

albo dostała się w niewolę". Jeśli przyjmiemy, że armia ta 

liczyła około 20000 ludzi, to straty jej wynosiłyby według 

Andrzeja de Palatio około 5000 ludzi. Podobnie ocenia 

straty wojsk chrześcijańskich Beheim, który szacuje liczbę 

jeńców i zabitych na 6000 ludzi. Wspomniany kilkakrotnie 

Eneasz Sylwiusz Piccolomini, śledzący pilnie wydarzenia 

w Europie Środkowej i na Bałkanach, powtarza już bardziej 

fantastyczne wieści, krążące wówczas po Europie, i podaje 

nieprawdopodobną liczbę zabitych w bitwie warneńskiej: 

80 000 ludzi łącznie z armii sułtana i armii króla. Te wieści 

dotarły również do Długosza, który w innym miejscu 

swego dzieła wspomina o 40 000 zabitych. Beheim zaś pisze 

0 70000 zabitych po stronie tureckiej, a Bonfini zmniejsza 

tę liczbę do 30000. 

Historycy współcześni — jak Franz Babinger i Bistra 

Cwetkowa — przyjmują tę fantastyczną, wyolbrzymioną 

liczbę zabitych i piszą o 30000 poległych pod Warną 

żołnierzy osmańskich. Bliższy prawdy jest Jan Dąbrowski, 

który twierdzi, iż straty tureckie w bitwie warneńskiej były 

zapewne dwukrotnie większe niż armii królewskiej. 

Kto winien był klęski warneńskiej — zadaje pytanie 

w swej książce o Władysławie Warneńczyku Jan Dąbrowski, 

znakomity znawca dziejów średniowiecznej Polski i Węgier. 

1 odpowiada ten historyk: wszyscy. I król Władysław przez 

swój nierozważny atak na janczarów, i Hunyadi, bo zgodził 

się kierować działaniami wojsk chrześcijańskich i nie 

zarządził w porę odwrotu, i kardynał Cesarini, nakłaniając 

króla i Węgrów do wyprawy przerastającej ich siły, i wresz-

203 

cie Polacy — współpracownicy i doradcy króla na Węg­

rzech, którzy namawiali władcę do tej ryzykownej wy­

prawy

 83

Istotnie, wiele przyczyn złożyło się na klęskę armii 

chrześcijańskiej pod Warną i niepowodzenie drugiej wy­

prawy króla Władysława przeciw Turkom. Brak współ­

działania państw europejskich (nawet tych, które deklaro­

wały udzielenie pomocy organizatorom wyprawy) nie 

pozwolił na zebranie licznej armii i spowodował opóźnienie 

jej wymarszu na Bałkany. Wyprawa rozpoczęła się jesienią, 

w porze roku nie nadającej się do prowadzenia działań 

militarnych. Brak współdziałania i pomocy państw europej­

skich, przede wszystkim krajów śródziemnomorskich, był 

też powodem zebrania zbyt szczupłej floty, która nie 

wykonała swego zadania i dopuściła do przeprawy wojsk 

sułtana. Sam plan działania armii królewskiej zawierał 

elementy niedokładnie przemyślane. Wyznaczono tej armii 

długą drogę, usianą gęsto zamkami i twierdzami oraz 

garnizonami tureckimi. Błędem też było pozostawianie nie 

zdobytych twierdz na tyłach wojska. 

W armii królewskiej brak było jedności, szwankowały 

współdziałanie i dyscyplina. Niemały wpływ na to miał 

fakt, że armia ta stanowiła istną mozaikę ludów. Wyprawie 

potrzebny był energiczny i doświadczony wódz. Nie spełniał 

tych warunków młody król Władysław. Natomiast wiedza 

i doświadczenie militarne oraz talent strategiczny Hunya-

diego nie zdołały zapanować nad aspiracjami i ambicjami 

magnatów węgierskich, Cesariniego, Polaków z otoczenia 

króla, wreszcie samego Władysława. 

Brak współdziałania poszczególnych dowódców był 

przyczyną najpoważniejszych błędów taktycznych popeł­

nionych w czasie bitwy warneńskiej: nierozważnego ataku 

i wysunięcia się poza linię frontu chorągwi prawego skrzydła 

83

  D ą b r o w s k i , Władysław 1 Jagiellończyk..., s. 197. 

background image

204 

armii królewskiej, co w rezultacie doprowadziło do rozbicia 

i wyłączenia z walki tej części wojsk chrześcijańskich, 

natarcia stojących w centrum chorągwi króla Władysława, 

które nie zostało skoordynowane z działaniami Hunyadie-

go. Nie bez winy są także Wołosi, którzy, choć odważni 

i szybcy, na skutek rabunku obozu tureckiego wyłączyli się 

z walki, co także miało ujemny wpływ na przebieg bitwy. 

Zastanawia tu opinia kronikarzy osmańskich XV w., którzy 

twierdzili, że zwycięstwo sułtan osiągnął dzięki pomocy 

Allacha, ale również na skutek błędów popełnionych przez 

dowódców armii chrześcijańskiej

84

Inaczej było w armii osmańskiej. Jej podstawową siłę 

stanowiły wojska regularne, składające się nie tylko z kon­

nicy (sipahiów), ale także z piechoty (janczarów), która 

w czasie bitwy powstrzymała natarcie ciężkozbrojnej jazdy 

rycerskiej. Sprawne dowodzenie tymi wojskami sprawiło, 

że w momencie krytycznym, kiedy armii osmańskiej groziła 

klęska, sułtan Murad II zdołał skupić rozproszone siły 

i pokierować nimi tak, że ostatecznie odniósł zwycięstwo. 

Czynnikiem sprzyjającym Osmanom była z pewnością 

również dogodniejsza pozycja, jaką wojska tureckie zajęły 

przed bitwą. Działania armii nieprzyjaciela ułatwiało także 

to, że walczyła ona w kraju przez siebie opanowanym, 

gdzie mogła liczyć na wsparcie oddziałów pomocniczych 

i uzupełnienie zaopatrzenia. Wojska królewskie natomiast 

stanęły do decydującej bitwy z dala od granic swych 

krajów. O losach kampanii zadecydował jednak przede 

wszystkim fakt, że Murad zdołał przerzucić swe wojska 

z Azji Mniejszej do Europy. W tej sytuacji nawet zwycięstwo 

w bitwie pod Warną nie umożliwiłoby armii królewskiej 

osiągnięcia podstawowego celu wyprawy, jakim było dojście 

do Konstantynopola i wyparcie Osmanów z Europy. 

84

 C w e t k o w a, op. cit., s. 349. 

PO KLĘSCE 

Na temat przebiegu kampanii 1444 r. i bitwy pod Warną 

krążyły w Europie różne sprzeczne wieści. Ani kancelaria 

królewska, ani Cesarini, ani też inni uczestnicy kampanii 

nie rozsyłali, jak to było w roku ubiegłym, listów-biuletynów 

wojennych zawierających opis przebiegu wyprawy, jej 

sukcesów i osiągnięć. Długo więc Europa chrześcijańska 

nie mogła uwierzyć w klęskę armii królewskiej i śmierć 

króla Władysława. 

Zbiegowie z pola bitwy warneńskiej przynosili różne 

wieści. Mówili, że król nie poległ pod Warną, ale ukrywa 

się lub został wzięty do niewoli. Pewien Wenecjanin 

informował w końcu lutego 1445 r., iż kardynał Condulmer 

i Loredano — dwaj dowódcy floty papiesko-weneckiej, 

która miała wspierać działania armii królewskiej, są w Kon­

stantynopolu i tu dotarły do nich wiadomości od króla 

Władysława i legata Cesariniego, którzy przebywali gdzieś 

na Wołoszczyźnie'. Węgrzy, którzy po bitwie dotarli do 

Konstantynopola, przynieśli także wieści o ocaleniu króla 

i skłonili Waleranda de Wavrin do podjęcia poszukiwań. 

1

  I o r g a , op. cit., t. III, s. 192, 198. 

background image

206 

W tym celu w górę Dunaju ruszyła wyprawa floty burgun-

dzkiej, dowodzonej przez Waleranda de Wavrin. Nie 

odnalazła ona króla Władysława (bo nie mogła), ale 

wypytywani Wołosi twierdzili, iż król jest już na Węgrzech

2

Jeszcze pod koniec maja 1445 r. signioria Florencji wysłała 

do króla Władysława list z gratulacjami z powodu jego 

ocalenia

3

Pojawiły się też różne listy i pisma, które zapewniały 

o ocaleniu króla Władysława. Długosz tak o nich pisał: 

„wielu poważnych ludzi upewniało w listach, że (Włady­

sław) udał się do Konstantynopola, to do Wenecji, do 

Włoch, Siedmiogrodu, na koniec do Albanii i Raszki, a im 

pożądańsze były te wieści, tym łatwiej zyskiwały wiarę"

4

Zachował się jeden z takich apokryficznych listów krążą­

cych po Polsce i innych krajach. Jego autorem miał być 

niejaki brat Ambroży z Moraw, który pisał go w Perugii. 

List ten — z wieloma akcentami antypapieskimi i wyraź­

nymi śladami husyckimi — zawiera opis wydarzeń przed­

stawionych w formie zbliżonej do powieści historycznej. 

Jeden z badaczy polskich (R. Ganszyniec) uznał, że tekst 

ten zapoczątkował rozwój twórczości epickiej poświęconej 

bitwie warneńskiej. Król Władysław — czytamy w liście — 

opuszczony przez wszystkich, walczący jedynie z garścią 

wiernych mu 30 rycerzy, został w cudowny sposób urato­

wany. Władcę ocalił Jakub „dostojny hrabia, baron Ana-

tolii, przepasany szarfą jerozolimską", który przybył zza 

morza z tysiącem zbrojnych i uwiózł na swym okręcie 

Władysława w bezpieczne miejsce. Król jednak wróci do 

swoich poddanych, w dniu nikomu nieznanym, a wówczas 

„żyjący w dostatku będą w strachu, cisi i strapieni zostaną 

2

 Jean de W a v r i n, La campagne des croises sur le Danube (1445), 

wyd. N. Iorga, Paris 1927. 

3

 Iorga, op. cit., t. II, s. 408 — 410. 

4

  D ł u g o s z , Dzieje..., t. V, s. 1—2. 

207 

pocieszeni, grubi (bogaci) stracą swe siły, a cierpiący będą 
się weselić"

5

Na Węgrzech po powrocie Hunyadiego wiedziano już 

z całą pewnością o klęsce i śmierci króla Władysława. 
Trzymano to jednak długo w tajemnicy, by nie dopuścić 
Habsburgów do tronu węgierskiego. Dozwalano na szerze­

nie się wieści przynoszonych przez ocalałych z pogromu 
warnenskiego Węgrów, iż król nie zginął. I oczekiwano 

jego powrotu. Na dworze wiedeńskim Fryderyka III Habs­

burga podejrzewano, że węgierscy dostojnicy państwowi ze 
stronnictwa antyhabsburskiego produkują nawet listy, które 
świadczyć miały o tym, że król Władysław żyje w Turcji 

lub Polsce. Znany nam już Eneasz Sylwiusz Piccolomini 
oskarżał o fabrykowanie takich listów palatyna węgiers­
kiego Wawrzyńca Hedervaryego. Dopiero na mocy uchwały 

sejmu węgierskiego z maja 1455 r. powołano na tron 
Władysława Pogrobowca, syna Albrechta Habsburga i El­
żbiety. Tym samym uznano oficjalnie na Węgrzech śmierć 
króla Władysława Jagiellończyka. „Po kilkuletnich zapa­

sach i rozdarciu kraju między dwa obozy i dwu panujących 
— pisał Jan Dąbrowski — po całkowitym wyniszczeniu 
i wyczerpaniu sił państwa, wkroczyć miał triumfalnie 
w bramy budzińskiego zamku syn Albrechta i Elżbiety"

6

Powołanie na tron Władysława Pogrobowca nie ozna­

czało zakończenia konfliktu między stronnictwem narodo­
wym a prohabsburskim. Na Węgrzech w dalszym ciągu 

trwały walki wewnętrzne, choć toczyły się one już bez 
udziału Jagiellonów. Zarządcą królestwa w imieniu małolet­
niego króla został Jan Hunyadi. A kiedy w 1457 r. zmarł 

5

 Tekst ten wydali: Antoni Prochaska (Uwagi krytyczne o klęsce 

warneńskiej,

 Kraków 1900, s. 54—60) i R. Ganszyniec (Fr. Ambrosius O. 

S. Aug. Epistula de clade Varnensi,

 „Kwartalnik Historyczny" 39(1925), 

s. 517—521). Por. też:  G r a b s k i , op. cit., s. 430-431. 

6

  D ą b r o w s k i , Władysław I Jagiellończyk..., s. 195. 

background image

208 

209 

przedwcześnie Władysław Pogrobowiec, tron węgierski objął 
Maciej Korwin (1458—1490), syn" Jana Hunyadiego. Jego 
panowanie było okresem wspaniałego rozkwitu politycz­

nego i kulturalnego Królestwa Węgierskiego, po którym 

jednak nastąpił upadek tej potężnej monarchii. 

W Polsce długo oczekiwano powrotu króla Władysława. 

Przyjmowano i rozważano wszystkie informacje, mówiące 
o ocaleniu władcy. Biskup Oleśnicki pisał jeszcze w sierpniu 

1445 r. do biskupa wileńskiego, że nadchodzą wieści o tym, 

iż król Władysław jest w Konstantynopolu lub w jednym 
z zamków w dalekim kraju. Być może ta ostatnia wiado­

mość jest śladem lektury wspomnianego wyżej listu apo­
kryficznego brata Ambrożego z Moraw. Sam Oleśnicki nie 
bardzo już wierzył wiadomościom o ocaleniu króla. Te 

powtarzane z ust do ust wieści docierały do Polski i później. 
W 1448 r. Oleśnicki pisał do Mikołaja Lasockiego, że 
pojawił się jakiś Litwin, który twierdzi, iż król Władysław 
żyje u pewnego księcia greckiego

7

. Dopiero 25 czerwca 

1447 r. został koronowany na króla Polski następca 

Władysława i jego młodszy brat — Kazimierz Jagiellończyk. 

Oczekiwanie na powrót króla Władysława — silne 

zwłaszcza w niższych warstwach społeczeństwa polskiego, 
które wiązały z nim jakieś nadzieje na poprawę swego losu 
— było powodem pojawienia się w Polsce samozwańców, 

podających się za zaginionego w bitwie warneńskiej i wra­
cającego z tułaczki monarchę. W 1451 r. przybył na Śląsk 
z Nadrenii, a potem udał się do Wielkopolski oszust, 

podający się za Warneńczyka. Uwierzyli mu mieszkańcy 
Międzyrzecza, wzbudził on też wcześniej zaufanie wroc­
ławian i księcia Henryka Głogowskiego. Samozwaniec 
został wreszcie zdemaskowany przez panów polskich, którzy 

osobiście znali króla Władysława. Nie przypominał on 

7

 Codex epistolaris...,

 t. 1/2, nr 5 i nr 45. 

z rysów i postaci króla, który był wysoki, „ten zaś łgarz był 
chudy i mały". Oszustem okazał się niejaki Jan z Wilczyny, 

koło Ryczywołu w Sandomierskiem, który już wcześniej 
udawał znane osobistości, jak choćby księcia Ostrogskiego 
czy księcia Leona, siostrzeńca Anny mazowieckiej. Jeszcze 
w 15 lat po bitwie warneńskiej pojawił się w Poznaniu inny 

samozwaniec, imieniem Rychlik. Został on szybko zdemas­
kowany, ale nie skazano go na śmierć, jak należało według 
prawa postąpić z oszustem podającym się za króla, lecz na 
inną karę, „aby nikt o Polakach nie mówił, że króla swego 

umorzyli" — kończy relację o tym pseudo-Warneńczyku 

jeden z czeskich kronikarzy

8

Również w innych krajach Europy od czasu do czasu 

pojawiali się samozwańczy Warneńczycy. Oto według 

Starych latopisów czeskich

 we wsi Stadice, uchodzącej 

w tradycji za miejsce pochodzenia dynastii Przemyślidów, 
pojawił się niejaki Jakub, podający się za króla Czech. 

Uważał on siebie za króla-odnowiciela nowych, sprawied­
liwych Czech i utrzymywał, że jest także królem Włady­
sławem Jagiellończykiem

9

. Jeszcze innego Warneńczyka 

znajdujemy w opisie podróży po krajach Europy Zachodniej 
czeskiego magnata Lwa z Rożmitalu, który to opis po raz 

pierwszy wydał drukiem w 1577 r. Stanisław Pawłowski, 
kanonik i późniejszy biskup w Ołomuńcu. Oto w 1466 r. 

Lew z Rożmitalu miał spotkać w Hiszpanii pustelnika, 
którego uważano powszechnie za króla Władysława, poku­
tującego za złamanie przysięgi. Jako króla Polski i Węgier 
Władysława rozpoznał go też jakiś Polak z orszaku magnata 
czeskiego po jednym znaku charakterystycznym — 6 pal­
cach u nogi

10

8

 A.  L e w i c k i , Pseudo-Warneńczyk, „Kwartalnik Historyczny" 

9(1895), s. 239—245. 

' H e c k, op. cit., s. 246. 

10

  L e w i c k i , op. cit., s. 240—241;  G r a b s k i , op. cit., s. 439. 

14 —Warna 1444 

background image

210 

Klęska warneńska i śmierć króla Władysława była 

końcem polskiej polityki mocarstwowej, prowadzonej przez 

biskupa Oleśnickiego z grupą panów małopolskich. Roz­

padła się unia z Węgrami, przekreślone zostały ostatecznie 

plany rozciągnięcia wpływów politycznych Polski na cały 

obszar południowo-wschodniej Europy. Nowy król Polski, 

Kazimierz Jagiellończyk, zajął się głównie porządkowaniem 

spraw wewnętrznych Królestwa i stosunków z najbliższymi 

sąsiadami. 

Polska źle wyszła na tym przedsięwzięciu węgierskim. 

Kraj był rozbity wewnętrznie. Zaostrzał się konflikt z Litwą, 

a unia budowana przez Jagiełłę praktycznie przestała istnieć. 

Zmarnowano też szansę odzyskania Śląska. Skarb państwa 

został zrujnowany długami, zaciąganymi przez króla na 

węgierską wojnę domową i wyprawy bałkańskie. Wiele 

zastawionych dóbr królewskich znalazło się w rękach panów 

polskich i szlachty. Śmierć poniósł król Polski, pierworodny 

syn Jagiełły, dwudziestoletni Władysław, „pokonany naszą 

nikczemnością" (scelere nostro victus) —jak napisał później 

biskup Zbigniew Oleśnicki. Korzyścią natomiast (chyba 

jedyną) była zmiana opinii europejskiej o Polsce i Polakach. 

Jak wykazał Andrzej Feliks Grabski, kampanie antytureckie 

króla Władysława, a potem bitwa i klęska warneńska 

znane były w całej Europie Zachodniej. Powtarzano szeroko 

wieści o tych wydarzeniach, komentowano je w kronikach 

i wykorzystywano do celów literackich. Dopiero po bitwie 

pod Warną nastąpiło przezwyciężenie negatywnych opinii, 

które rozpowszechniali w świecie chrześcijańskim Krzyżacy, 

o Polsce barbarzyńskiej, o pogańskich i schizmatyckich 

Jagiellonach". 

Klęska warneńska przekreśliła sukcesy kampanii roku 

1443. Co więcej, wyeliminowała ostatecznie Węgry jako 

"  G r a b s k i , op. cit., s. 389—448. 

211 

najgroźniejszego przeciwnika ekspansji Osmanów na Bał­

kanach. Wprawdzie Hunyadi, w porozumieniu z Janem 

Kastriotą-Skanderbegiem, próbował raz jeszcze zorganizo­

wać wyprawę na Turków, ale połączone siły węgiersko-

albańskie zostały całkowicie rozgromione przez wojska 

osmańskie w drugiej bitwie na Kosowym Polu, stoczonej 

w październiku 1448 r. Klęska pod Warną przekreśliła 

ostatecznie nadzieje na wyparcie Turków z Europy. Zade­

cydowała o losie wielu narodów bałkańskich, które na 

okres kilkuset lat znalazły się w niewoli tureckiej. Władza 

Osmanów utwierdziła się na Bałkanach. W niecałe 10 lat 

po Warnie (29 maja 1453 r.) sułtan Mehmed II zdobył 

Konstantynopol. Zlikwidowane zostało istniejące przez 10 

wieków cesarstwo bizantyjskie. Państwo Turków osmańs­

kich stało się potęgą europejską, a Włosi na służbie sułtana 

głosili, że imperium Osmanów jest spadkobiercą cesarstwa 

rzymskiego i Bizancjum. 

background image

WYKAZY WŁADCÓW XIV —XV WIEKU 

(WYBRANE PAŃSTWA) 

SUŁTANOWIE TURECCY 

Osman I 

Orchan 

Murad I (Amurat) 

Bajezid I Błyskawica 

Mehmed I 

Sulejman I 

Musa 

Murad II (Amurat) 

Mehmed II Zdobywca 

Bajezid II 
CESARZE BIZANCJUM 

Dynastia Paleologów 

Andronik II 

Michał IX, współcesarz 

Andronik III 

Jan V 

Jan VI Kantakuzen 

Andronik IV 

Manuel II 

Jan VII, cesarz 1390 

(podczas podróży cesarza Manuela 

Jan VIII 

Konstantyn XI 

1280—1324 

1324—1359 

1360—1389 

1389—1402 

1402—1421 

1402—1410 

1411—1413 

1421—1451 

1451—1481 

1481—1512 

(1261—1453) 

1282—1328 

1294—1320 

1328—1341 

1341—1391 

1347—1354 

1371—1379 

1391—1425 

i 1400—1402 

II na Zachód) 

1425—1448 

1449—1453 

background image

214 

KRÓLOWIE WĘGIERSCY 

Karol I Robert Andegaweński 

Ludwik I Wielki 

i król polski (Ludwik Węgierski) 

Maria 

ślub z Zygmuntem Luksemburskim 

Zygmunt Luksemburski 

i król czeski 

Albrecht Habsburg 

i król czeski 

Władysław I Jagiellończyk (Warneńczyk) 

i król polski 

Jan Hunyadi, gubernator Węgier 

Władysław Pogrobowiec (Habsburg) 

i król czeski 

Maciej Korwin (syn Jana Hunyadiego) 

Władysław II Jagiellończyk 

i król czeski 

WŁADCY SERBII 

Stefan Urosz III Deczański 

Stefan Duszan (car od 1345) 

Stefan Urosz, car 

Wukaszyn, król 

Lazar, książę 

Stefan Lazarowicz 

Jerzy Brankowicz 

Lazar Brankowicz 

PAPIEŻE XIV—XV WIEKU 

1308—1342 

1342—1382 

1370—1382 

1382 

1385 

1387—1437 

1436—1437 

1437—1439 

1437—1439 

1440—1444 

1434—1444 

1446—1453 

1453—1457 

1453—1457 

1458—1490 

1490—1516 

1471—1516 

1321—1331 

1331—1355 

1355—1371 

1366—1371 

1371—1389 

1389—1427 

1427—1456 

1456—1458 

W Awinionie (od 1309 r.) 

Klemens V (Raimond Bertrand de Goth) 

Jan XXII (Jacąues Dueze) 

Banedykt XII (Jacąues Fournier) 

Klemens VI (Pierre Roger de Beaufort) 

Innocenty VI (Etienne Aubert) 

Urban V (Guillaume de Grimoard) 

Grzegorz XI (Pierre Roger de Beaufort) 

Klemens VII (Robert de Gebennis) 

Benedykt XIII (Piętro de Luna) 

pozbawiony tiary papieskiej przez sobór w Pizie (1409) 

i sobór w Konstancji (1417) 

1305—1314 

1316—1334 

1334—1342 

1342—1352 

1352—1362 

1362—1370 

1370—1378 

1378—1394 

1394—zm. 1424 

215 

W Rzymie 

Urban VI (Bartolomeo Prignano) 1378—1389 

Bonifacy IX (Piętro Tomacelli) 1389—1404 

Innocenty VII (Cosimo de Migliorati) 1404—1406 

Grzegorz XII (Angelo Correr) 1406—zm. 1419 

pozbawiony tiary papieskiej przez sobór w Pizie (1409) 

W Pizie 

Aleksander V (Piętro Philargi) 1409—1410 

Jan XXIII (Baldassare Cossa) 1410—zm. 1419 

pozbawiony tiary papieskiej przez sobór w Konstancji (1415) 

W Rzymie 

Marcin V (Oddone Colonna) 1417—1431 

Eugeniusz IV (Gabriele Condulmer) 1431—1447 

pozbawiony tiary papieskiej przez sobór w Bazylei (1439) 

Feliks V (Amadeusz ks. Sabaudii), wybrany przez sobór w Bazylei 

(1439), zrezygnował z tiary papieskiej (1449) 

Mikołaj V (Tommaso Parentucelli) 1447—1455 

Kalikst III (Alonso de Borgia) 1455—1458 

Pius II (Enea Silvio de Piccolomini) 1458—1464 

Paweł II (Piętro Barbo) 1464—1471 

Sykstus IV (Francesco delia Rovere) 1471—1484 

Innocenty VIII (Giovanni Battista Cibo) 1484—1492 

Aleksander VI (Rodrigo de Borgia) 1492—1503 

background image

BIBLIOGRAFIA 

(WYBÓR WAŻNIEJSZYCH POZYCJI) 

1. ŹRÓDŁA DRUKOWANE 

C i e s z k o w s k i A., Materiały do historii Jagiellonów z archiwów 

weneckich,

 cz. II „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk 

Poznańskiego" 16 (1889). 

Codex epistolaris saeculi auinti decimi,

 wyd. A. L e w i c k i, Kraków 

1876—1891, t. I—II. 

I o g r a N., Notes et extraites pour servir d l'histoire des croisades 

au XV

e

 siecle,

 Paris 1899—1902, t. I—III. 

Jana Długosza kanonika krakowskiego dziejów polskich ksiąg 

dwanaście,

 tłum. K.  M e c h e r z y ń s k i , Kraków 1869, t. IV. 

Jana Długosza Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Pol­

skiego,

 tłum. J.  M r u k ó w n a , Warszawa 1981, ks. 10. 

Pamiętniki janczara, czyli kronika turecka Konstantego z Ostrowicy, 

wyd. J. Łoś, Kraków 1912. 

Philippi Callimachi Historia de rege Yladislao,

 wyd. I. L i c h o ń -

ska, T.  K o w a l e w s k i , tłum. A.  K o m o r n i c k a , War­

szawa 1961. 

P r o c h a s k a A., List Andrzeja de Palatio o klęsce warneńskiej, 

Lwów 1882. 

T h i r i e t F., Regestes des deliberations du Senat de Venis 

concernant la Romanie,

 Paris 1959—1961, t. II — III. 

W a v r i n Jean de, La campagne des croises sur le Danube (1445), 

wyd. N. I o r g a, Paris 1927. 

background image

218 

2. OPRACOWANIA 

A l d e r s o n A. D., The Structure of the Ottoman Dynasty, 

London 1956. 

A n g e l o w D., Certains aspects de la conąuete des peuples 

balkaniąues par les Turcs,

 „Byzantinoslavica" 17 (1956). 

A t i y a A. S., The Crusade in the Later Middle Ages, London 1938. 

A t i y a A. S., The Crusade of Nikopolis, London 1934. 

B a b i n g e r F., Von Amurath zu Amurath. Vor — und Nachspiel 

der Schlacht bei Varna,

 „Oriens" 3 (1950). 

B a b i n g e r F., Z dziejów imperium Osmanów. Sułtan Mehmed 

Zdobywca i jego czasy,

 Warszawa 1977. 

C w e t k o w a B., La Bataille memorable des peuples. Le sud-est 

europeen et la conąuete ottomane,

 Sofia 1971. 

D ą b r o w s k i J., Rok 1444. Spór o traktat szegedyński, Wrocław 

1966. 

D ą b r o w s k i J., Władysław I Jagiellończyk na Węgrzech 

(1440—1444),

 Warszawa 1922. 

D e l b r u c k H., Geschichte der Kriegskunst, Berlin 1907, t. III. 

Elekes L., Hunyadi, Budapest 1952. 

Gegay A., L' Albanie et l'invasion turąue au XV" siecle, Louvain 

— Paris 1937. 

G 611 n e r C, Turcica. Die Turkenfrage in der óffentlichen Meinung 

Europas im 16. Jahrhundert,

 Bucuresti — Baden-Baden 1978, 

t. III. 

G r a b s k i A. F., Polska w opiniach Europy Zachodniej XIVXV 

w., Warszawa 1968. 

G r o d e c k i R., Kongres krakowski w roku 1364, Warszawa 1939. 

G r o t hu sen K. D., Die Tiirken in Europa, Góttingen 1979. 

H a l e c k i O., Nowe uwagi krytyczne o wyprawie warneńskiej, 

Kraków 1939. 

H a 1 e c k i O., Spór o Warneńczyka, „Teki Historyczne" (Londyn 

1958). 

H a 1 e c k i O., Un empereur de Byzance a Romę, Warszawa 1930. 

Heck R., Tabor a kandydatura jagiellońska w Czechach (1438— 

1444),

 Wrocław 1964. 

Held J., Hunyadi: Legend and Reality, New York 1985. 

H o h 1 w e g A., Kaiser Johannes VIII Palaiologos und der Kreuzzug 

des Jahres 1444,

 „Byzantinische Zeitschrift" 72 (1980). 

In alei k H., Byzantium and the Origins of the Crisis of 1444 

under the Light of Turkish Sources,

 w: Actes du XH

e

 Congres 

International d'Etudes Byzantines,

 Beograde 1964, t. II. 

219 

I n a l c i k H., The Ottoman Empire, London 1973. 

I n a 1 c i k H ., The Ottoman Methods of Conąuest, „Studia 

Islamica" 2 (1954). 

I o r g a N., Geschichte des osmanischen Reiches, Gotha 1908, 

t. I. 

I o r g a N., Rapports entre TEtat des osmanlis et les nations des 

Balkans,

 „Revue internationale des etudes balkaniąues" 

1 (1935). 

K i s s  l i n g H. J., Die Turkenfrage ais europaisches Problem, 

„Siidostdeutsches Archiv" 7 (1964). 

K i s s 1 i n g H. J., Militarisch-politische Problematik zur 

Turkenfrage im 15. Jahrhundert,

 „Bohemia" 5 (1964). 

K i s s 1 i n g H. J., Turkenfurcht und Tiirkenhoffnung im 15. und 

16. Jahrhundert. Zur Geschichte eines „Komplexes",

 „Sudost-

Forschungen" 23 (1964). 

K o l a n k o w s k i L . , Polska Jagiellonów, Lwów 1936. 

K r e k i ć B., Dubrovnik (Ragusę) et le Levant au moyen dge, 

Paris 1961. 

K u c z y ń s k i S. M., Król Jagiełło, ok. 1351—1434, Warszawa 

1985. 

K w i a t k o w s k i S., Ostatnie lata Warneńczyka, „Przewodnik 

Naukowy i Literacki" 11 (1883). 

K w i a t k o w s k i S., Urzędnicy kancelaryjni, koronni i dworscy 

z czasów Władysława Warneńczyka (1434

1444), „Rozprawy 

i Sprawozdania z posiedzeń Wydz. Hist.-Filoz. AU" 17 (1884). 

L e w i c k i A., Pseudo-Warneńczyk, „Kwartalnik Historyczny" 

9 (1895). 

L o t F., L'art militaire et les armees au moyen age en Europę et 

dans le Proche Orient,

 Paris 1946, t. I—II. 

M e n z e 1 T., Das Korps der Janitscharen, w: Beitrdge zur Kenntnis 

des Orients,

 Berlin 1902—1903. 

O m a n C. W. C., The Art of War in the Middle Ages, A. D. 

1378

—7575, revised and edited by J. H. Beeler, Ithaca —New 

York 1953. 

O s t r o g o r s k i G . , Dzieje Bizancjum, Warszawa 1968. 

P a l l F., Autour de la croisade de Varna. La ąuestion de la paix 

de Szeged,

 „Bulletin de la Section Historique de l'Academie 

Roumaine" 23/1941/. 

P a l l F., Ciriaco d'Ancona e la crociata contro i Turchi, „Bulletin 

de la Section Historiąue de FAcademie Roumaine" 20/1938/. 

P a l l F., Un moment decisif de 1'histoire du Sud-Est europeen: la 

croisade de Varna (1444),

 „Balcania" 7/1944/. 

background image

220 

P a 1 m e r J. A. B., The Origins of the Janissaries, „Bulletin

 0

f the 

John Rylands Library" 35/1953/. 

P a p o uli a B. D., Ursprung und Wesen der ,,Knabenlese" im 

osmanischen Reich,

 Miinchen 1963. 

P r o c h a s k a A., Uwagi krytyczne o klęsce warneńskiej, „Roz­

prawy AU. Wydz. Hist.-Filoz." 39/1900/. 

R a d o n i ć J., Djuradj Kastriot Skanderbeg i Albanija u XV veka. 

Beograd 1942. 

R u n c i m a n S., Upadek Konstantynopola 1453, Warszawa 1968. 

S k r z y p e k J., Bitwa pod Nikopolis, „Przegląd Historyczno-

Wojskowy" 9 (1936). 

Sou lis G. Ch., The Serbs and Byzantium during the Reign of 

Tsar Stephen Duśan (1331

1355) and his Successors, Was­

hington 1966. 

S t a c h o ń B., Polityka Polski wobec Turcji i akcji antytureckiej 

w wieku XV,

 Lwów 1930. 

S u g a r P. F., Southeastern Europę under Ottoman Rule 1354— 

1804,

 Seattle 1977. 

T a z b i r J., „Krzywoprzysięzca Władysław" w opinii potomnych, 

„Kwartalnik Historyczny" 92 (1985). 

T h e o c h a r i d e s l . , The Stand of the Byzantine Emperor on the 

Battle of Varna (1444) according to Greek Sources,

 „Etudes 

balkaniques" 23 (1987). 

T h i r i e t F., La Romanie Venitienne au moyen age. Le 

dewloppment et Texploatation du domaine colonial venitien 

(XII

e

—XV

e

 siecle),

 Paris 1959. 

U r b a n e k R., Vladislav Varnen£ik. Skutecnost a legenda, Praha 

1937. 

V a r g a D., Hungary in Greatness and Decline. The 14

th

 and 15'

Centuries,

 Atlanta 1982. 

Warna 14 44. Sbornik ot izsledowanijtt i dokumenti w ćest na 

525-ta godiśnina ot bitkata kraj gr. Warna,

 Sofia 1969. 

V a u g h a n D. M., Europę and the Turk. A Pat tern of Alliances, 

1350—1800,

 Liverpool 1954. 

W e r n e r E., Die Geburt einer Grossmacht — die Osmanen 

(1300—1481),

 Berlin 1966. 

WYKAZ ILUSTRACJI 

Orzeł polski z nagrobka króla Władysława Jagiełły, XV w. 

Pieczęć majestatyczna Władysława Warneńczyka — postać króla 

w stroju uroczystym na tronie, wokół herby ziem polskich 

i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Według ryciny z XIX w. 

Podpis króla Władysława Warneńczyka pod dokumentem 

z 1442 r. 

Pieczęć węgierska Władysława Warneńczyka — na tarczy: Orzeł 

polski, Pogoń litewska, herb Węgier (cztery belki) i podwójny 

krzyż Jagiellonów. Według ryciny z XIX w. 

Buda. Rycina z Kroniki świata Hartmanna Schedla. 

Rycerz polski z połowy XV w. Fragment epitafium Jana z Ujazdu 

herbu Szreniawa. 

Rycerz polski z połowy XV w. Repr. z: E.  W a g n e r , Z. 

D r o b n a , J.  D u r d i k , Tracht, Wehr und Waffen, Praha 

1953. 

Rycerz polski z pierwszej połowy XV w. Fragment epitafium 

Wierzbięty z Branic. 

Rycerz w pełnej zbroi płytowej, XV w. Repr. z:  W a g n e r , 

D r o b n a ,  D u r d i k , op. cit. 

Polskie zbroje rycerskie z XV w. Obraz malarza krakowskiego 

z ok. 1470 r. przedstawiający Św. Floriana i Św. Jerzego. 

Rycerz w pełnej zbroi płytowej, XV w. Repr. z:  W a g n e r , 

D r o b n a ,  D u r d i k , op. cit. 

Rycerz węgierski z pierwszej połowy XV w. Nagrobek Ścibora ze 

Ściborzyc z kościoła Panny Marii na zamku w Budzie, ok. 

1430 r. 

background image

222 

Zbroja płytowa z lat 1430—1440. Repr. z:  W a g n e r ,  D r o b n a , 

D u r d i k, op. cit. 

Rycerz polski z połowy XV w. Fragment tryptyku z Jurkowa, 

postać fundatora. 

Uzbrojenie XV-wiecznego rycerza. Fragment siodła z kości 

wykonanego w warsztacie króla Zygmunta Luksemburskiego 

w Budzie na początku XV w. 

Król polski w stroju turniejowym. Rysunek z Herbarza Złotego 

Runa. 

Tablica erekcyjna kościoła w Piotrawinie, 1440 r. Z lewej: klęcząca 

postać biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego z mo­

delem kościoła w dłoniach, obok tarcza z herbem rodowym 

Dębno. 

Pieczęć Zbigniewa Oleśnickiego z dokumentu z 1438 r. Na 

pieczęci patroni Kościoła krakowskiego: św. Stanisław biskup, 

św. Wacław król i św. Florian rycerz; u stóp świętych klęczy 

biskup Oleśnicki, obok tarcza z herbem Dębno. 

Filip Kallimach (Buonaccorsi), autor Historii o królu Władysławie. 

Epitafium w kościele Dominikanów w Krakowie będące 

dziełem Wita Stwosza, ok. 1496. 

Dobiesław z Oleśnicy i jego żona Katarzyna z Goraja. Tablica 

erekcyjna kościoła w Siennie, 1432. 

Janczar. Rysunek Gentile Belliniego z XV w. 

Sipahi. Według starego drzeworytu. 

Konni łucznicy — lekka jazda turecka z XV w. Repr. z: 

W a g n e r ,  D r o b n a ,  D u r d i k , op. cit. 

Jeźdźcy tureccy. Fragment obrazu Pokłon Trzech Króli. Anoni­

mowy malarz polski z początku XV w. 

Zamek w Budzie i obóz wojsk tureckich w 1541 r. Fragment 

drzeworytu Erharda Schóna. 

Kusznik niemiecki, ok. 1430 r. Repr. z:  W a g n e r ,  D r o b n a , 

D u r d i k, op. cit. 

Kusznik z tarczą (pawężem) na plecach, XV w. Repr. z: j.w. 

Kusznicy z XV w. Repr. z: j.w. 

Wozy bojowe z zawieszonymi płytami ochronnymi, XV w. Repr. 

z: j.w. 

SPIS TREŚCI 

Od autora 7 

Turcy na Bałkanach 9 

Początki i rozwój państwa Turków osmańskich . . 10 

Przyczyny sukcesu 17 

Ekspansja na Bałkany 20 

Reakcja Europy na podboje tureckie 28 

Przemiany w organizacji państwa i armii 

Osmanów 35 

Podboje sułtana Bajezida I 48 

Upadek państwa Osmanów i jego wskrzeszenie . . 56 

Odrodzenie się potęgi Osmanów 62 

Władysław III Jagiellończyk król Polski i Węgier  . . . 77 

Polityka zagraniczna Polski w okresie 

pierwszych lat rządów króla Władysława III  . . . . 79 

Korona Świętego Stefana 92 

Wojna domowa na Węgrzech 105 

Walki z Turkami — klęska pod Warną 114 

Polska, Węgry a niebezpieczeństwo tureckie  . . . . 115 

Jan Hunyadi 126 

Węgierska wyprawa wojenna na Bałkany 

1443 roku 131 

Pokój szegedyński 149 

Wyprawa 1444 roku 167 

Bitwa pod Warną 185 

Po klęsce 205 

Wykaz władców XIV—XV wieku

 212 

Bibliografia

 215 

Wykaz ilustracji

 219