background image

 
 

 

 

 

543 

Mateusz WILIŃSKI 
Akademia Polonijna w Częstochowie 
 

STOSUNKI POLSKO-NIEMIECKIE W LATACH 2000-2007 ROLA CZYNNIKA 

SPOŁECZNEGO A POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA 

 
 
Wstęp 
Powojenne stosunki polsko-niemieckie nie należały do łatwych. Obciążone by-

ły przede wszystkim ogromem zbrodni popełnionych przez Niemców na Polakach; 
szczególne, planowe okrucieństwo, którym wykazał się okupant nad Wisłą niezna-
ne  było  na  Zachodzie.  Polityczne  i  prawnomiędzynarodowe  zakończenie  II  wojny 
światowej doprowadziło do stworzenia nowych zarzewi konfliktów. Polska zyskała 
nowy  kształt  terytorialny,  uzyskując  tereny  należące  uprzednio  do  Rzeszy.  Proto-
koły poczdamskie określały rozwiązanie to jako obowiązujące do czasu konferencji 
pokojowej prowizorium. To z kolei wywoływało protesty wszystkich sił politycznych 
dopuszczonych  do  życia  publicznego  przez  władze  poszczególnych  stref  okupa-
cyjnych,  od  chadeków  po  komunistów  w  zonie  sowieckiej.  Wraz  z  utworzeniem 
dwóch  państw  niemieckich  krystalizował  się  układ  zimnowojenny.  Polska  zajęła 
w nim  bez  własnej  woli  miejsce  u  boku  ZSRR  i  znalazła  się  w  jednym  obozie 
z Niemiecką  Republiką  Demokratyczną.  Niemiecka  Republika  Federalna  (taka 
wówczas  nazwa  obowiązywała)  pozostawała  w  ścisłym  sojuszu  z  Zachodem.  Jej 
życie społeczno-polityczne charakteryzowały typowe dla demokracji wolność i plu-
ralizm. W  ich  ramach  swoboda  działania  czynnika  społecznego  była  nieporówny-
walnie większa niż w reżimowych demokracjach ludowych. W Niemczech Zachod-
nich powstał Związek Wypędzonych (Bund der Vertriebenen, BdV) reprezentujący 
społeczności, które zostały deportowane z terenów, które po wojnie nie przypadły 
Niemcom, lub po ucieczce z nich nie mogły powrócić do swoich domów. Podtrzy-
mywanie przez bońskie rządy tezy o tymczasowości powojennych państw niemiec-
kich  oraz  wskazywanie  na  konieczność  podjęcia  ostatecznych  regulacji,  w  tym 
regulacji  terytorialnych,  przez  konferencję  pokojową  wzmagało  antagonizmy  pol-
sko-niemieckie. Pogłębiały je będące wynikiem zimnej wojny Dachdoktrin, według 
której RFN jest jedynym reprezentantem wszystkich Niemców, oraz doktryna Hall-
steina, która dyskryminowała państwa utrzymujące stosunki dyplomatyczne z Ber-
linem Wschodnim. Odwilż przyniosły lata 70. XX w. i rządy socjaldemokratów (So-
zialdemokratische  Partei Deutschlands,  SPD)
  wraz  z  liberałami (Freie Demokrati-
sche Partei, FDP)
. Wprowadzenie stanu  wojennego  w Polsce,  zawiązanie nowej, 
chadecko-liberalnej  (Christlich-Demokratische  Union,  CDU,  bawarska  Christlich-
Soziale Union, CSU
 i FDP) koalicji rządowej w Bonn oraz ogólne zwiększenia na-
pięcia  na  linii  Wschód-Zachód  doprowadziło  do  ponownego  pogorszenia  stosun-
ków Polski i Niemiec Zachodnich. Trwało ono aż do 1988 r. przy czym należy pa-
miętać,  że  określenie  „pogorszenie”  jest  nieścisłe.  Strony  zachodnioniemiecka 
i polska dążyły bowiem ze zmiennym powodzeniem do poprawy wzajemnych rela-
cji.  Znaczna  poprawa  nastąpiła  za  czasów  urzędowania  premiera  Mieczysława 
F. Rakowskiego  i  później  Tadeusza  Mazowieckiego.  W  wypadku  tego  drugiego 
nadszedł też czas trudnych relacji z kanclerzem Helmutem Kohlem w czasie pro-
cesu  jednoczenia  Niemiec,  związanych  z  intensywnymi  zabiegami  Polski  o  osta-
teczne, jednoznaczne potwierdzenie jej terytorialnego status quo. Polska wyszła z 

background image

 
 

 

 

 

544 

tych  dyplomatycznych  trudności  obronną  ręką,  a  stosunki  między  Bonn/Berlinem 
a Warszawą uznawane były później za bardzo dobre, wręcz wzorcowe. 

W odróżnieniu od sytuacji z początku lat 80. XX w. nie da się wskazać jedne-

go  konkretnego  wydarzenia,  które  doprowadziło  do  zdecydowanego  pogorszenia 
stosunków polsko-niemieckich na początku XXI w. Czynnikami zaogniającym rela-
cje między Warszawą a Berlinem są zapewne rozmaite działania, które można by 
nazwać  redefiniowaniem  niemieckiej  polityki  historycznej,  polskie  reakcje  na  nie, 
sposób prezentowania trudnego ostatnimi laty dialogu polsko-niemieckiego w me-
diach, sytuacja na krajowej scenie politycznej oraz bieżące zagadnienia związane 
z  polityką  i  gospodarką  europejską.  Ich  wzajemne  oddziaływanie  daje  ostateczny 
efekt, którego odbiorcą jest dzisiejszy obserwator sceny politycznej. 

 
Źródła kryzysu 
Ocena traktatów zawartych z Niemcami w latach 90. Zaktywizowanie działań 

kierowanego  przez  Rudiego  Pawelkę  Powiernictwa  Pruskiego  (Preußische  Tru-
ehand)

1

 doprowadziło do wzmożonej krytyki zawartego na początku lat 90. Trakta-

tu  między  Rzeczpospolitą  Polską  a  Republiką  Federalną  Niemiec  o  dobrym  są-
siedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r. Z jednej strony wpisywała 
się ona w wydawaną przez obóz rządzący w latach 2005-2007 surową ocenę pol-
skiej polityki zagranicznej lat 1989-2005, z drugiej zaś stawała się częścią jednego 
z  głównych  aktualnych  problemów  politycznych,  a  mianowicie  prezentowanego  w 
niniejszym opracowaniu konfliktu polsko-niemieckiego. Byłoby jednak niewłaściwe 
pominięcie wcześniejszej krytycznej dyskusji na temat traktatu dobrosąsiedzkiego. 
Przed jego ratyfikacją w Sejmie prowadzono długą debatę, również po jego praw-
nomiędzynarodowym  przyjęciu  na  jego  słabości  wskazywały  środowiska  prawico-
we;  wystarczy  tu  wspomnieć  Jana  Olszewskiego,  lidera  ówczesnych  Ruchu  dla 
Rzeczypospolitej i późniejszego Ruchu Odbudowy Polski. Krytyka układu zasadza-
ła  się  na  przekonaniu,  że  nie  rozwiązuje  on  istotnych  dla  strony  polskiej  spraw 
majątkowych, obywatelstwa oraz statusu Polaków zamieszkujących w Niemczech; 
przykładem niedogodności wynikających dla RP z tych uregulowań, czy raczej ich 
braku, było powszechne unikanie przez polskich Niemców odbywania zasadniczej 
służby w Wojsku Polskim. O ile kwestia podwójnego obywatelstwa dla mniejszości 
niemieckiej  straciła  na  znaczeniu  w  momencie  wejścia  RP  do  NATO  i  UE,  o  tyle 
problem związany z roszczeniami majątkowymi „wypędzonych” lub ich spadkobier-
ców za sprawą wspomnianych działań Powiernictwa Pruskiego jest permanentnie 
obecny  w  stosunkach  polsko-niemieckich,  a  ochrona  i  szczególne  uprawnienia 
grupy  polskiej w Niemczech są problematyczne. W wewnętrznej debacie  zarzuca 
się  polskiej  dyplomacji  niewystarczające  zdecydowanie  w  trakcie  negocjowania 
zasad  traktatu  dobrosąsiedzkiego,  jak  również  możliwość  niejednoznacznego  in-
terpretowania  listów  szefów  MSZ  załączony  do  tekstu  dokumentu.  Punkt  5  tego 
dokumentu to oświadczenie obu stron o wyłączeniu z zakresu traktatu wspomnia-

                                                           

1

 Powiernictwo Pruskie (niem.: Preußische Truehand GmbH & Co. KGaA) jest samopomocową spółką 

niemieckich  „wypędzonych”,  której  zadaniem  jest  odzyskanie  przez  wysiedleńców  lub  ich  spadkobier-
ców  pozostawionych  w  tzw.  „stronach  ojczystych”  majątków  lub  uzyskanie  odszkodowań.  Samo  Po-
wiernictwo szacuje ich liczbę na 120 000 nieruchomości. Uznaje jednocześnie wysiedlenie za niepraw-
ne. Zob. http://www.preussischetreunabd.de.vu, stan na 5.05.2007 
Rudi (Rudolf) Pawelka jest od 1971 r. członkiem CDU, federalnym przewodniczącym Ziomkostwa Ślą-
ska i przewodniczącym rady nadzorczej Powiernictwa 

background image

 
 

 

 

 

545 

nych wcześniej kwestii obywatelstwa i majątku

2

. Prawnicy związani z BdV interpre-

tują je jako wskazanie, że sprawy te będą rozstrzygnięte w innych układach, strona 
Polska  zaś,  podobnie  zresztą  jak  niemiecki  rząd  federalny,  uznaje,  że  zapis  ten 
świadczy  o  ostatecznym  zamknięciu  tych  kwestii

3

. Wobec  złożenia  przez  Powier-

nictwo Pruskie pozwu przeciw Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w 
Strasburgu pojawiły się głosy  w  obozie  wówczas rządzącym  ponawiające krytykę 
traktatu z 1991 r. oraz zachęcające do jego renegocjacji. Krytyczne nastawienie do 
zapisów traktatu cechuje również część środowiska naukowego, przykładem może 
być tutaj para autorów – prawników z Uniwersytetu Kardynała Stefan Wyszyńskie-
go,  Mariusz  Muszyński  i  Krzysztof  Rak.  Wskazują  oni  na  to,  że  traktaty  polsko-
niemieckie  były  w  momencie  ich  tworzenia  i  przyjmowania  dokumentami  warto-
ściowymi,  jednakże  ich  obecny  wymiar  jest  dyskusyjny

4

.  W  krytyce  dokumentu 

partycypuje też powiązane z Prawem i Sprawiedliwością (PiS) poprzez osobę swej 
przewodniczącej, senator Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, Powiernictwo Polskie, 
będące  swoistą  „kontrorganizacją”  dla  spółki  R.  Pawelki.  Warto  zwrócić  jednak 
uwagę, że Powiernictwo Polskie mimo swego negatywnego stosunku do dokumen-
tu z 1991 r. zakłada spokojny proces renegocjacyjny, którego przedmiotem winna 
być tylko cześć zapisów traktatu i listów. Miałoby to potwierdzać pozytywne nasta-
wienie strony polskiej. 

Działania  poszczególnych  polskich  wspólnot  lokalnych

 

uzupełniają  w  pewien 

sposób  działania  grupy  D.  Arciszewskiej-Mielewczyk.  Warszawa,  a  w ślad  za  nią 
inne  miasta,  podjęły  akcję  szacowania  szkód  wojennych,  jakie  poniosły  w  latach 
okupacji hitlerowskiej. Inicjator akcji, Lech Kaczyński – ówczesny prezydent stolicy, 
podkreślił, że działania te miały charakter prewencyjny; powstałe raporty mogłyby 
być  podstawą  pozwów  miast  polskich  przeciw  RFN,  ale  przede  wszystkim  mają 
pełnić  funkcję  ostrzegawczą  i  obronną  –  wskazywać  na  możliwość  składania  po-
zwów również przez stronę polską. W wypadku wielu miast, zwłaszcza Warszawy, 
obliczone  szkody  wojenne  są  bardzo  wysokie

5

.  Powiernictwo  Polskie  kwestionuje 

                                                           

2

 Punkt 5 Listu Ministra Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej Krzysztofa Skubiszewskiego do 

Federalnego Ministra Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec Hansa-Dietricha Genschera, 
jak również identycznego listu skierowanego do polskiego ministra przez jego niemieckiego kolegę 17 
czerwca 1991 r. otrzymał następujące brzmienie: „Obie strony oświadczają zgodnie: niniejszy traktat nie 
zajmuje  się sprawą  obywatelstwa  i sprawami majątkowymi.”  Zob. Polska-Niemcy.  Dobre sąsiedztwo  i 
przyjazna współpraca, red. J. Barcz; M. Tomala, Warszawa 1992 

3

  W  punkcie  piątym  strona  polska  i  niemiecka  zadeklarowały,  że  Traktat  II  nie  odnosi  się  do  kwestii 

majątkowych  oraz  obywatelstwa.  Zob.  R.  Tarnogórski;  J.  Dołęga,  Znaczenie  prawne  wymiany  listów 
ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec z dnia 17 czerwca 1991 roku, „Polski Przegląd Dyplo-
matyczny”, t. 1, 3/2001, s. 167-187 
Innego zdania jest Zbigniew Mazur, który uważa, że wspomniane kwestie zostały wyłączone z materii 
układów,  nie  zaś  zamknięte.  Zob.  Z.  Mazur,  Centrum  przeciwko  Wypędzeniom  (1999-2005),  Poznań 
2006, s. 79 

4

 Mariusz Muszyński i Krzysztof Rak w swym artykule „Dyplomacja niemocy” formułują tę tezę w sposób 

następujący: „Kiedy w 1990 r. zawierano traktat o potwierdzeniu istniejącej granicy, a w 1991 r. traktat o 
dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, były one znaczącymi osiągnięciami. Problem w tym, że nie 
zawsze  to,  co  w  momencie  powstawania  uważamy  za  sukces,  pozostaje  nim  po  upływie  pewnego 
czasu.  Szczególnie  kiedy  się  go  nie  pielęgnuje.”  Zob.  M.  Muszyński;  K.  Rak,  Dyplomacja  niemocy. 
„Rzeczpospolita” 29.08.2006 

5

  L.  Kaczyński,  jeszcze  jako  prezydent  Warszawy,  udzielił  wywiadu  Tadeuszowi  Gruchalle,  któremu 

powiedział: „To działania pani Steinbach, jej powiernictwa oraz poszczególnych obywateli niemieckich 
spowodowały, że obliczyliśmy straty Warszawy, że patrzymy teraz na podstawy prawne, dochodzimy do 
wniosku, że nawet jeśli uznać prawowitość władz PRL, to nie ma odpowiednich przesłanek, żeby uznać, 
że nastąpiło zrzeczenie się roszczeń polskich. To wszystko gra obronna, a liczby mówią same za siebie 

background image

 
 

 

 

 

546 

również  faktyczną  rezygnację  Polski  z  reparacji  wojennych. W  swej  symbolicznej 
akcji poszukiwania dokumentu prezentującego tę decyzję wskazuje na brak jakie-
gokolwiek urzędowego potwierdzenia deklaracji rządu w Warszawie z 1953 r. Pra-
ce  nad  obliczeniem  generalnych  strat  poniesionych  przez  Polskę  doczekały  się 
zresztą aktualnej przeglądowej prezentacji w jednym z artykułów Mateusza Gniaz-
dowskiego, gdzie autor przedstawił podejmowane w czasie całego istnienia powo-
jennej RP, PRL i III RP rachunki strat poniesionych przez państwo polskie w trak-
cie  działań  wojennych  i  okupacji,  osobowych  i  materialnych

6

.  Wspomniany  tekst 

świadczy to o tym, że sprawy polskiej rezygnacji z roszczeń wobec Niemiec oraz 
szacowanie strat stało się przedmiotem dyskusji na poziomie akademickim. 

Tę złą „polityczną cenzurkę w skali makro” wspierają wydarzenia, często dzie-

jące się w mikroskali. Decyzje polskich sądów o uznaniu prawa własności dawnych 
niemieckich  właścicieli  do  pewnych  nieruchomości,  brak  poszanowania  praw  roz-
wiedzionych  polskich  rodziców  dzieci  z  małżeństw  mieszanych  wpływają  na  po-
wszechny  ogląd  stosunków  miedzy  Warszawą  i  Berlinem,  Polakami  i  Niemcami. 
Przejęcie sopockiej kamienicy przy ul. Haffnera 38 przez niemieckiego spadkobier-
cę  dawnych  właścicieli,  trudności  w  postępowaniach  sądowych  o  zwrot  mienia 
poniemieckiego  dawnym  właścicielom,  utrudnianie  kontaktu  polskim  rodzicom  z 
dziećmi przez władze niemieckie, zakaz używania w kontaktach z nimi języka pol-
skiego oraz udział pracowników Jugendamtów w spotkaniach jest dla ogółu dowo-
dem na to, że złe stosunki polsko-niemieckie to nie „wojna na górze”, ale niemalże 
„walka  żywiołów”.  Dzieje  się  tak  tym  bardziej,  że  wspomniane  problemy  szeroko 
relacjonuje prasa

7

Nie milczą też obrońcy tego układu; należy do nich między innymi Jerzy Su-

łek, jeden z głównych negocjatorów przygotowujących dokument. W styczniu 2007 
r.  na  łamach  „Przeglądu”  ukazały  się  dwa  jego  artykuły  przedstawiające  sukcesy 
osiągnięte przez polską dyplomację w stosunkach z dwoma państwami niemiecki-
mi,  a  później  ze  zjednoczonymi  Niemcami  w  latach  1988-2001

8

.  Twierdzi  on,  że 

przyjęte przez obie strony uregulowania dotyczące wzajemnych stosunków były jak 
na owe czasy optymalnym wynikiem rozmów, a renegocjowanie traktatu oraz do-

                                                                                                                                                    

–  łącznie  ponad  20  tysięcy  wniosków.”  Zob.  T.  Gruchalla:  Nie  myśmy  tę  wojnę  wywołali…  Wywiad  z 
Lechem Kaczyńskim
, Powiernictwo Polskie, 2/2005 

6

 Zob. M. Gniazdowski: Szkody wyrządzone Polsce w czasie II wojny światowej, „Polski Przegląd Dy-

plomatyczny” nr 6(34)/2006, s. 13-45 

7

 W artykule „Czy to już rasizm” tygodnik „Newsweek Polska” przedstawił poważne trudności, z jakimi 

spotykają się rodzice-Polacy w kontaktach ze swymi dziećmi pozostającymi po rozwodzie pod opieką 
rodziców-Niemców. Szczególną uwagę zwraca wypieranie przy pomocy decyzji sądowych i administra-
cyjnych elementów polskich ze świadomości dzieci, jak również w sposób przeciągły utrudnianie, bądź 
uniemożliwianie  spotkań.  Zdaniem  Polaków  jest  to  przykład  usankcjonowanej  niemalże  antypolskości 
państwa niemieckiego. 
Zob. bez nazwiska, Czy to już rasizm. „Newsweek Polska” 26.06.05. Por. B.M. Pokrzeptowicz-Meyer: 
Szok i niedowierzanie. „Powiernictwo Polskie” 1/2006 
Należy jednak przyznać, że zdarzają się komentarze tego problemu Niemcom przychylniejsze. W sta-
łym dziale „Za Odrą” lewicowego miesięcznika „Dziś” Małgorzata Nykiel w przeglądzie prasy niemieckiej 
wyróżniła artykuł Sebastiana Bickericha z berlińskiego „Tagesspiegiel”, w którym autor pisze o napię-
ciach w obecnych stosunkach polsko-niemieckich, m.in. o sprawach rodzinnych. W tekście wskazuje się 
na ogólnie restrykcyjne zasady niemieckiego prawa rodzinnego, obowiązujące tak samo wobec wszyst-
kich cudzoziemców. Zob. M. Nikiel: Za Odrą. „Dziś. Przegląd Społeczny” 3/2007 

8

 Zob. J. Sułek: Traktaty polsko-niemieckie z 1990 i 1991 roku – prawda i fałsz. „Przegląd”, 7.01.2007 

oraz  Idem:  Traktaty  polsko-niemieckie  z  1990  i  1991  roku  –  prawda  i  fałsz  (część  II).  „Przegląd” 
14.01.2007 

background image

 
 

 

 

 

547 

prowadzenie  do  przyjęcia  zdaniem  Polski  jednoznacznych  zapisów  jest  obecnie 
niemożliwe, gdyż zmuszałoby to rząd federalny do wypłaty „wypędzonym” odszko-
dowań, czego ten oczywiście chce uniknąć

9

. Tezy J.  Sułka broni  w swym opubli-

kowanym w numerze „Znaku” z maja 2007 r. tekście Anna Wolf-Powęska, wskazu-
jąc  na  trudne  warunki  polityczne,  w  jakich  przygotowywano  dokument.  Autorka 
zarzuca  również  krytykom  ówczesnej  polityki  zagranicznej  mierzenie  realiów 
sprzed wielu lat współczesną miarą, która nie przystaje do nich w żaden sposób

10

.  

Również  w  trakcie  dyskusji  zorganizowanej  z  okazji  15.  rocznicy  podpisania 

traktatu dobrosąsiedzkiego można było usłyszeć głosy pełne nadziei, choć ówcze-
sny  premier,  Kazimierz  Marcinkiewicz,  podkreślił  konieczność  wypełnienia  jego 
zapisów nową treścią. Wskazał przy tym na rolę młodzieży, co można jak się wy-
daje interpretować jako oczekiwanie na przejęcie wiodącej roli w stosunkach mię-
dzy Polską a Niemcami przez ludzi dorastających w pokoju, bez wojennej traumy. 
Ówczesny  przewodniczący  komisji  spraw  zagranicznych  Sejmu  Paweł  Zalewski 
natomiast określił Niemcy jako „klucz zarówno dla Polski, jak i dla Europy Wschod-
niej” 

11

.  

 
Debata nad polską polityką zagraniczną po 1989 r. 
Sama  dyskusja  nad  traktatem  jest  elementem  znacznie  szerszej  debaty  nad 

racją  stanu  III  RP  oraz  jej  realizacją  na  płaszczyźnie  międzynarodowej.  Stosunki 
polsko-niemieckie  wydają  się  być  szczególnie  ważnym  jej  punktem.  Wspomniani 
już krytycy traktatu z 1991 r. nie ograniczają się do uznawania obecnych regulacji 
prawnomiędzynarodowych za niewystarczające, ale wskazują też, że sposób ukła-
dania  stosunków  Polski  z  Niemcami  był  niewłaściwy.  Padają  określenia  takie  jak 
„dyplomacja  niemocy’  i  „obóz/stronnictwo/partia  białej  flagi”,  a  dotychczasowych 
szefów  rządów  i  MSZ  określa  się  mianem  „polityków  salonowych”

12

.  Ta  swoista 

stygmatyzacja jest wynikiem oceny, która zakłada, że polska polityka zagraniczna 
była  prowadzona  w  oparciu o źle  zdefiniowaną rację stanu przez uległych  wobec 
obcej  argumentacji  polityków  nietrafnie  rozpoznających  intencje  zagranicznych 
partnerów. Neguje się zdecydowanie przyjęte na przełomie lat 80. i 90. koncepcję 
„wspólnoty  interesów”  oraz  „doktrynę  przyjaciół”

13

.  W  wizji  tej  wykluczone  jest 

prawdziwe  pojednanie  pomiędzy  oboma  narodami,  ze  względu  na  błędny  obraz 
partnera  niemieckiego.  Z  oceną  tą  nie  zgadza  się  m.in.  cytowana  już  A.  Wolff-
Powęska, upatrująca jej źródeł w „rozgrywce” o IV RP. Autorka nie zgadza się na 
przykład z krytyką byłych ministrów spraw zagranicznych

14

. Co więcej, sugeruje, że 

                                                           

9

 Zob. J. Sułek: Traktaty…, op. cit., „Przegląd” 14.01.2007 

10

 Zob. A. Wolff-Powęska: Partnerstwo zamiast oczekiwań, „Znak” 5/2007, s. 10. 

11

  Danuta  Zagrodzka  relacjonując  konferencję  napisała:  „Pewnej  odpowiedzi  [na  niemieckie  pytanie 

o włączenie  się  Polski  do  rozwiązywania  spraw  europejskich  –  M.W.]  udzielił  premier  Marcinkiewicz, 
który oznajmił, że po 15 latach traktat należy wypełnić nową treścią i  że najważniejszą rolę będzie tu 
miała młodzież, nie sprecyzował jednak, co ma na myśli”. Zob. D. Zagrodzka: Niemcy czekają na Pol-
skę
. „Gazeta Wyborcza” 13.06.2006 

12

 Zob. M. Muszyński; K. Rak, op. cit.; M. Michalkiewicz, Piąty rozbiór Polski?,  

http://www.michalkiewicz.pl/rdm_2007-02-15.php,  stan  na  30.07.2007;  M.  Horała:  Po  decyzji  sądu
http://www.powiernictwo-polskie.pl/strona.php?go=an61,  stan  na  30.07.2007;  Napięta  struna,  wywiad 
z Dorota Arciszewska-Mielewczyk. „Powiernictwo Polskie” 2006, nr 1 

13

 Zob. M. Muszyński; K. Rak, op. cit. 

14

 „W ten sposób stała się ona [polityka w stosunku do Niemiec – M.W.] od początku elementem roz-

grywki wewnątrzpolitycznej i zmagań o tzw. IV Rzeczpospolitą. Wyraża się ona w przeładowanej emo-
cjami  i  bezprecedensowej  nagonce  na  byłych ministrów  spraw  zagranicznych,  przedstawicieli  wszyst-

background image

 
 

 

 

 

548 

ekipa rządząca w Polsce po wrześniu 2005 r. nie miała koncepcji polityki niemiec-
kiej bądź miała koncepcję błędną. Analizując expose dwóch kolejnych premierów z 
szeregów  PiS  oraz  harmonogram  wizyt  zagranicznych  najwyższych  polskich 
urzędników,  dochodzi  do  wniosku,  że  stosunki  polsko-niemieckie  zajmowały 
znacznie dalsze miejsce w ówczesnej hierarchii ważności władz niż miało to miej-
sce  uprzednio.  Urealnienie  polityki  zagranicznej  okazać  się  miało  zdaniem 
A. Wolff-Powęskiej  jeżeli  nie  zerwaniem,  to  przynajmniej  nadwerężeniem  oficjal-
nych stosunków na linii Warszawa – Berlin.  

 
Polityka historyczna i rewizja historii 
Czynnikiem  stanowiącym  tło  wewnątrzpolitycznej  dyskusji  są  obiektywnie  

występujące  działania  organizacji  niemieckich.  Należały  i  nadal  należą  do  nich 
przede wszystkim wspomniane już w tej części opracowania Powiernictwo Pruskie 
oraz działający od kilkudziesięciu lat BdV z nową przewodniczącą Eriką Steinbach. 
Organizacje te są – co warto zaznaczyć – połączone ze sobą poprzez osoby, które 
są  członkami  Związku  i  udziałowcami/klientami  powiernictwa.  W  działaniach  obu 
tych instytucji wskazać można działania zmierzające intensywnie do rewizji historii 
Niemiec  i  Niemców.  Powiernictwo  Pruskie,  pomimo, że  jego  głównym  celem  jest 
rewindykacja majątku poniemieckiego, bazuje na odpowiadających jego dążeniom 
tezach prawnych, ale i na swoistej ideologii, której wyraz daje kierownictwo spółki. 
O Rudim Pawelce można nota bene przeczytać, że przekonany jest o ograniczonej 
winie Niemców za wybuch II wojny światowej, kładąc ją na karb postanowień wer-
salskich  i  agresywne  działania  Polski  tuż  po  I  wojnie  światowej;  taką  informację 
prezentuje polska Wikipedia. Niezależnie od wiadomości zawartych w tej encyklo-
pedii  internetowej  powodem  zastanowienia  mogą  być  także  teksty  R.  Pawelki 
umieszczone  na  stronie  internetowej  powiernictwa.  Dotyczą  one  w  znacznej  mie-
rze  spraw  „wypędzonych”  i  związanych  z  nimi  kwestii  prawnych,  często  jednak 
nasączone  są  drażniącą  polskiego  odbiorcę  ideologią.  Już  sam  tytuł  jednego 
z jego artykułów budzi wątpliwości: „Wypędzenia nie mogą się opłacać”. W tekście 
mowa jest o dyktaturze komunistycznej, sterującej wysiedlaniem Niemców, nie ma 
natomiast żadnych adnotacji na temat decyzji poczdamskich i Wielkiej Trójki; mo-
wa jest o obecnych władzach RP, które nie są jeszcze europejskie, ponieważ ob-
stają  przy  niepłaceniu  odszkodowań  Niemcom  i  o  nagannej  postawie  głównych 
polityków RFN, niepopierających dążeń wysiedlonych. Autor wskazuje też na szla-
chetną  obronę  przez  Powiernictwo  Pruskie  interesów  niemieckich  Żydów  z  daw-
nych  prowincji  wschodnich  oraz  informuje  czytelnika  o  trwającej  do  dziś  traumie 
byłych więźniów polskich „obozów śmierci” dla Niemców. W wywodach R. Pawelki 
nie ma słowa o niemieckiej winie za rozpętanie II wojny światowej i panujący w jej 
czasie  terror,  są  natomiast  zarzuty  przeciw  Polsce,  stosującej  odpowiedzialność 
zbiorową  wobec  Ostdeutsche.  Pomimo  pozornie  pojednawczych  deklaracji  o pra-
wach  obecnych  właścicieli  i  użytkowników  do  swoich  posesji,  mieszkań  itp.  tekst 
wymierzony  jest  wyraźnie  przeciw  Polsce  jako  państwu,  i  to  państwu  nagminnie 
łamiącemu prawa człowieka. W koncepcji szefa powiernictwa historia zaczyna się 
najwcześniej  w  1944  r.  i  występuje  w  niej  tylko  dwóch  aktorów:  komunistyczne 
                                                                                                                                                    

kich dotychczasowych rządów oraz środowisk opiniotwórczych, do których zalicza się en bloc postko-
munistów,  część  środowisk  solidarnościowych,  liberałów  oraz  elity  refleksyjne,  których  stanowisko 
odbiega  od  oficjalnej  linii  rządu. Zakwestionowany  został  dorobek  normalizacyjnej  polityki  wobec  Nie-
miec…” Zob. Wolff-Powęska, op. cit., s. 11 

background image

 
 

 

 

 

549 

państwo  polskie  i  wypędzeni  ze  swoich  domów  Prusacy,  niemieccy  Pomorzanie 
i Ślązacy.  Taka konstrukcja  myślowa  redukuje  problem  II  wojny światowej  do  mi-
kroskali,  poprzez  co  wypacza  całkowicie  podstawowe  fakty  stosunków  polsko-
niemieckich  w  XX  w.  R.  Pawelka  udzielił  wywiadu  tygodnikowi  „Junge  Freiheit”, 
którego  działalność  od  wielu  lat  obserwowana  jest  przez  służby  kontrwywiadu 
MSW Nadrenii-Północnej Westfalii i Federalny Urząd Ochrony Konstytucji.

15

 Nale-

ży przypuszczać, że emerytowanemu oficerowi policji, jakim jest szef Powiernictwa 
Pruskiego,  znana była ideologiczna  linia  pisma, z którym rozmawiał. Z  omawianą 
organizacją  związane  są  również  osoby,  które  reprezentują  znacznie  bardziej 
skrajne  poglądy  niż  sam  Pawelka.  Alexander  von  Waldow,  członek  rady  nadzor-
czej  powiernictwa,  był  przekonany  o  nieprzerwanym  istnieniu  Rzeszy  Niemieckiej 
w  granicach  z  1937  r.  oraz  o  okupacyjnym  statusie  dawnych  Ostgebiete.  Wnio-
skował on o wyłączenie w ramach przyjęcia RP do UE tych ziem spod władzy rzą-
du  w  Warszawie  i  utworzenie  z  nich  prowincji  podległych  bezpośrednio  Unii.

16

 

Osoby związane z Powiernictwem Pruskim nadały mu anglojęzyczną nazwę Prus-
sian Claims Society
 nasuwającą skojarzenia z pewną żydowską organizacją resty-
tucyjną - Jewish Claims Society, co można uznać, jeśli nie  za  zdecydowanie nie-
smaczne,  to  przynajmniej  za  dwuznaczne.  Sam  R.  Pawelka  po  pewnym  czasie 
odciął się od pomysłu stosowania wspomnianej nazwy w języku angielskim. 

Nie należy się dziwić powszechnemu zaniepokojeniu działalnością Powiernic-

twa Pruskiego i złożonymi przez nie pozwami. Atmosferę „podgrzewają” dodatko-
wo  wyniki  ankiety  przeprowadzonej  na  potrzeby  redakcji  „Spiegel  Special.  Ge-
schichte”.  W  badaniu  tym  aż  24  %  respondentów  odpowiedziało  twierdząco  na 
pytanie  o  to,  czy  uważają  Śląsk  i  dawne  Prusy  Wschodnie  za  terytoria  aktualnie 
niemieckie.

17

 

Wymienione  w  tekście  organizacje  są  krytycznie  obserwowane  w  krajach, 

w których działają. Oprócz tekstów cytowanego w pracy Daniela Reinle wspomnieć 
należy  też  nader  krytyczne  głosy  północnoreńskiego  środowiska  naukowego. 
Dr Holm  Putzke  z  Uniwersytetu  Ruhry  opublikował  w  „Nordrhein-Westfällische 
Verwaltungsblätter“  analizę,  w  której  wskazuje  na  podstawy  do  delegalizacji  
Powiernictwa Pruskiego, gdyż ta spółka, zagrażając pokojowemu współżyciu naro-
dów,  łamie  prawo  niemieckie.

18

  Z  kolei  Paweł  Smoleński  w  tekście  „Jak  tu  żyć 

z Niemcami” prezentuje działania senator Arciszewskiej-Mielewczyk i Powiernictwa 
Polskiego.  Wydaje  się,  że  autor  jako  nie  najlepszy  uznaje  „odwetowy”  charakter 
organizacji,  działającej  –  jak  określa  to  sama  szefowa  –  w  myśl  porzekadła  „Co 
Kuba Bogu, to Bóg Kubie”. Napiętnowane zostały też koncepcje masowego wyko-
rzystania w Polsce energetyki jądrowej oraz pozyskania broni jądrowej w celu po-
prawienia polskich pozycji negocjacyjnych w sporach z Niemcami

19

.  

Podobne  znaczenie  dla  stosunków  polsko-niemieckich  na  początku  XXI  w., 

a zwłaszcza dla ich pogorszenia, ma druga organizacja związana z „wypędzonymi” 
– Związek Wypędzonych pod kierownictwem Eriki Steinbach, która od 1998 r. jest 
                                                           

15

 Zob. Verfassungsschutzbericht 2002, red. Bundesministerium des Intern. Berlin 2003, s. 95 

16

 Zob. D. Reinle, Welche Vision verfolgt die Preußische Treuhand (Teil 2), 

http://www.wdr.de/themen/politik/deutschland/preussische_treuhand/index_2.jhtml?rubrikenstyle=politik, 
stan na 30.07.2007 

17

 Zob. Umfrage: Deutsche, „Spiegel Special. Geschichte“ 1/2007, s. 10 

18

  Zob.  B.T. Wileński,  Niemieccy  prawnicy  żądają  zdelegalizowania  Powiernictwa  Pruskiego,  „Gazeta 

Wyborcza” 4.06.2007 

19

 P. Smoleński: Jak tu żyć z Niemcami, „Gazeta Wyborcza” 2.02.2007 

background image

 
 

 

 

 

550 

przewodniczącą Związku [wybór ten potwierdzono w kwietniu 2008 r. – M.W.]. Pod 
jej  rządami  rozpoczęto  nowy  typ  działalności.  Organizacja  postanowiła  stworzyć 
fundację, której celem była budowa i prowadzenie ośrodka dokumentującego prze-
siedlenia Niemców i  innych Europejczyków  w XX w.  [obecnie projekt przejął rząd 
federalny, pragnący stworzyć „widomy znak” – instytucję w znacznej mierze analo-
giczną do centrum – M.W.] Jednostka ta winna  w ocenie BdV prowadzić również 
działalność  o  charakterze  edukacyjno-popularyzatorskim.  Ostateczną  koncepcję 
Fundacji Centrum przeciwko Wypędzeniom przyjęto w maju, a samą fundację za-
rejestrowano  we  wrześniu  2000  r.  Podjęcie  tej  nowej  dla  BdV  formy  działalności 
związane jest jak się wydaje z dwoma problemami; po pierwsze, choćby ze wzglę-
dów biologicznych, żywe zainteresowanie pracami BdV wydaje się być skazane na 
ograniczenie,  malejąca  liczba  osób,  które  przeżyły  wysiedlenie  zawęża,  pomimo 
twierdzeń  o  dziedziczności  „wypędzenia”,  grupę  docelową,  będącą  najżywotniej 
zaangażowaną  w  działania  organizacji;  polskie  –  wówczas  zapowiadane  –  przy-
stąpienie do Unii dawało nowe możliwości oddziaływania na władze RP. Tak więc 
wydaje się, że pomysł powołania Centrum zrodził się w ważnym dla Związku mo-
mencie, kiedy potrzebował on nowej formy legitymizacji swego istnienia i utrzyma-
nia znaczenia w życiu społeczno-politycznym zjednoczonych Niemiec.  

Warto podkreślić, że Związek Wypędzonych podjął, często nie prezentowane 

polskiej opinii publicznej, działania o charakterze dyplomatycznym. W lipcu 2000 r. 
koncepcję  Centrum  przesłano  prof.  W.  Bartoszewskiemu,  ówczesnemu  szefowi 
polskiego MSZ. Jak informuje strona fundacji, odpowiedź nie nadeszła. Następnie 
fundacja  przekazała  koncepcję  Centrum  dwunastu  ambasadorom  państw  Europy 
Środkowo-Wschodniej; do pisma ustosunkowało się tylko przedstawicielstwo Fede-
racji  Rosyjskiej,  odrzucając  pomysł  stworzenia  ośrodka.  Coraz  bardziej  upublicz-
niana  idea  stworzenia  Centrum  wywołała  poważna  dyskusję  również  w  Polsce. 
Dotyczyła ona miedzy innymi faktycznego charakteru tego ośrodka i jego lokaliza-
cji. Zrodziły się pomysły jego ulokowania w Wrocławiu, który miałby być miejscem 
symbolicznym – niegdysiejsza niemiecka metropolia, obecnie ważne polskie Cen-
trum  regionalne;  miejsce  gdzie  przenikają  się  wpływy  kultur  niemieckiej,  polskiej, 
czeskiej i śląskiej, używając tytułu książki prof. Normana Davisa swoisty „mikroko-
smos”. Adam Michnik i Adam Krzemiński, ojcowie tego pomysłu, przedstawili swoją 
propozycję w maju 2002 r. ówczesnym szefom rządów – L. Millerowi i G. Schröde-
rowi. Po polskiej stronie pojawiły się jednak głosy o nieprzygotowaniu wrocławian 
na  lokalizację  w  ich  mieście  tego  ośrodka;  dowodzi  tego  wywiad  „Gazety Wybor-
czej” z prof. Markiem Czaplińskim.

20

 Umiejscowienie Centrum poza granicami RFN 

dałoby większą pewność, że będzie ona przedstawiać faktycznie dramat wypędzeń 
w Europie, prezentując losy wszystkich grup narodowych i etnicznych, bez akcen-
towania  cierpienia  Niemców,  którzy  musieli  opuścić  swoje  strony  rodzinne.  Mię-
dzynarodowe  kuratorium  tego  ośrodka  dawałoby  gwarancję  uniknięcia  manipulo-
wania historią  najnowszą  przez  pojedynczą  grupę narodową. Ostatecznie pomysł 
budowy Centrum we Wrocławiu nie znalazł szerszego poparcia. 

Głosy mówiące o marginalnym znaczeniu Centrum, uspakajające polską i eu-

ropejską opinię światową, należy traktować rozsądnie, nie negować ich słuszności, 
ale  i  dokładnie  analizować.  Centrum  Przeciwko  Wypędzeniom  było  projektem, 

                                                           

20

 Zob. Wrocław boi się Niemców. Wywiad z prof. Markiem Czaplińskim, red. Beata Maciejewska. „Ga-

zeta Wyborcza” 17 .05.2002 

background image

 
 

 

 

 

551 

który  połączył  ludzi  z  różnych  środowisk  politycznych.  Warto  wspomnieć, 
że w skład  jego  rady  naukowej  weszły  takie  osoby  jak  Otto  von  Lambsdorf,  były 
szef  FDP,  jeden  z  autorów  nowego,  przychylnego  porozumieniu  z  Polską  kursu 
liberałów w latach 70. oraz Helga Hirsch, publicystka, była korespondentka praso-
wa  w Polsce,  współpracująca  z Komitetem Obrony  Robotników. Nie są to osoby, 
które w trakcie swej wcześniejszej działalności były związane z BdV. Świadczyć to 
może o szerszym zainteresowaniu Centrum niż tylko w grupie prawicowych człon-
ków  ziomkostw.  Oczywiście  należy  tu  uwzględnić  również  opinie  Jana  M.  Piskor-
skiego, który  zwraca uwagę na nieidentyczność  postaw postaci  zaangażowanych 
w  ten  projekt,  w  tym  różny  stopień  otwarcia  na  międzynarodową  dyskusję  nad 
nim

21

.  Zwolennicy  powstania  tego  ośrodka  wyraźnie  artykułowali  i  artykułują  ko-

nieczność  udokumentowania  i  uhonorowania  niemieckich  ofiar  II  wojny  świato-
wej

22

. Jednak kolejne inicjatywy E. Steinbach pokazują, że Centrum mogłoby stać 

się  w przyszłości swoistym „biegunem konfrontacji” pomiędzy  Polską i Niemcami. 
Przykładem  takich  działań  jest  berlińska  wystawa  „Wymuszone  drogi”.  Towarzy-
szyła  jej  aura  historycznego  i  moralnego  niezdefiniowania  oraz  sensacyjne  infor-
macje o wyłudzaniu eksponatów od polskich organizacji przesiedleńców. 

Zastanawia stopniowo rosnąca przychylność  władz federalnych dla  poszcze-

gólnych inicjatyw E. Steinbach. Potwierdzały to kroki zmierzające do ustanowienia 
Dnia Martyrologii Wypędzonych. Nie należy jednak za bardzo dziwić się obecności 
niemieckich  polityków  piastujących  najważniejsze  urzędy  na  imprezach  Związku. 
Udział  w  nich  osobistości  aktywnych  na  poziomie  landów  i  federacji  jest  czymś 
normalnym  w  życiu  tej  organizacji.  Polskie  media  niesłusznie  informują  o  takich 
sytuacjach  jako  wydarzeniach  nadzwyczajnych.  Nowym  zjawiskiem  jest  zaintere-
sowanie  działalnością  BdV  ze  strony  socjaldemokratów  -można  tu  wspomnieć 
wizytę  poprzedniego  kanclerza  federalnego  Gerharda  Schrödera  na  spotkaniu 
wysiedleńców.  Sama  obecność  jest  oczywiście  ważna,  ale  należy  też  wnikliwie 
analizować treść wystąpień poszczególnych gości E. Steinbach. Mowę prezydenta 
Horsta Köhlera z 2 września 2006 r. uznać należy za stonowaną.

23

 Więcej emocji 

budziły słowa Hansa-Gerta Pötteringa z 18 sierpnia 2007 r.,

24

 który jak uważa Mar-

cin  Libicki,  eurodeputowany  z  PiS,  bezpodstawnie  stwierdził  w  czasie  ostatniego 
spotkania Związku, że reprezentuje na nim Unię. 

Równolegle  w  Polsce  odbywa  się  dyskusja  poświęcona  polityce  historycznej 

i roli instytucji przeznaczonych do jej realizacji, przede wszystkim Instytutu Pamięci 
Narodowej, ale i Muzeum Historii Polski. Spór dotyczy  tego, czym ma ona  w  wy-
padku Polski być, ewentualnie, czym jest. W jej trakcie reprezentujący różne opcje 
polityczne  i  poglądy  interlokutorzy  chętnie  odnoszą  się  do  przykładu  zza  Odry 
wskazując na pomysł  utworzenia  berlińskiego Centrum jako formę złej polityki  hi-
storycznej, to jest inżynierii historycznej czy propagandy. Jednocześnie takie dzia-

                                                           

21

 Zob. J.M. Piskorski: Polacy i Niemcy. Czy przeszłość musi być przeszkodą? Poznań 2004, s. 139 

22

 Helga Hirsch w wywiadzie dla FAZ stwierdziła, że idea powstania Centrum wypływa z chęci niemiec-

kich ofiar upamiętnienia ofiar wojny, którym również należy się miejsce pamięci 
Zob. http://www.taz.de/dx/2005/04/08/a0180.1/text, stan na 12.05.2007 

23

  Zob.  http://www.bundespraesident.de/Reden-und-Interviews-,11057.632658/Rede-von-

 

Bundesprae-

sident-Hors.htm?global.back=/-%2c11057%2c0/Reden-und-Interviews.htm%3flink%3dbprliste%26link. 
sTitel%3dvertriebenen,  stan  na  20.04.2008.  Ciekawe,  że  na  stornie  prezydenta  federalnego  umiesz-
czono również polskie tłumaczenie tego przemówienia 

24

  H.G.  Pöttering:  Die  Menschenrechte  –  Grundlade  der  europäischen  Einigung.  Konrad  Adenauer 

Stiftung, w archiwum autora 

background image

 
 

 

 

 

552 

łania  znad Szprewy stają  się jednym  z argumentów  za  prowadzeniem przez  wła-
dze w Warszawie intensywnej polityki historycznej.

25

 W dyskursie tym nie sposób 

pominąć  relacji  między  polityką  historyczną  a  polityką  zagraniczną.  O  rozbieżno-
ściach  w  ocenie  tego  problemu  świadczy  zapis  dyskusji  „Dyplomacja  z  historią 
w tle”,  zamieszczony  w  styczniowym  numerze  „Więzi”  z  2007  r.  Profesor  Jerzy 
Kochanowski zwrócił uwagę, że w stosunkach polsko-niemieckich dzieje się tak, że 
niektóre  historyczne  czy  parahistoryczne  pomysły  zyskują  tak  bardzo  na  znacze-
niu, ze przenikają do polityki i w tej sferze urastają do rozmiarów poważnego pro-
blemu.

26

 Wydaje się, że wniosek ten przystaje do sytuacji Centrum Przeciw Wypę-

dzeniom.  Początkowo  ignorowany  politycznie  pomysł  zyskał  tylu  i  tak  znacznych 
zwolenników,  że  urósł  do  rozmiarów  sprawy  politycznej,  a  nawet  państwowej. 
To z kolei wywołało reakcje władz polskich, jak i narastające zainteresowanie spo-
łeczne.

27

 J. Kochanowski proponował spokojniejsze analizowanie sytuacji w Niem-

czech  i  próby  nawiązywania  współpracy  w  zakresie  popularyzacji  historii  Polski 
w RFN.  Nie  zgodził  się  z  tym  Paweł  Kowal,  wiceminister  spraw  zagranicznych, 
uznając, że strona polska nie może angażować się w przedsięwzięcia o wątpliwym 
charakterze,  gdzie  prezentowane  są  tezy  nie  do  przyjęcia  dla  Polaków.

28

 Wydaje 

się,  że  w  ocenie  obu  stanowisk  należałoby  przyjąć  zasadę  złotego  środka.  Fak-
tycznie  trudno  byłoby  stronie  polskiej  uczestniczyć  w  imprezach,  o  sprzecznych 
z polską racją stanu założeniach, bądź też niejasnych kulisach ich organizacji, jak 
miało  to  miejsce  w  wypadku  wystawy  „Wymuszone  drogi”.  Nader  pożyteczne, 
a wręcz konieczne, jawi się partycypowanie Polski w niemieckich inicjatywach wy-
stawienniczych, które mogą zagwarantować poważną prezentację polskiego głosu 
i  udział  w  dyskusji  historycznej.  W  wypadku  gdyby  takich  wydarzeń  nie  było  lub 
było  ich  zbyt  mało,  władze  polskie  winny  rozważyć  podjęcie  się  finansowania 
współpracy polskich i niemieckich ośrodków naukowych i muzealnych  w celu  wy-
generowania pożądanych przez stronę polską wydarzeń muzealnych. Wydaje się, 
że warto wspierać inicjatywy różnych szczebli, nie tylko centralne, ale i regionalne, 
a nawet lokalne. W wypadku dwóch ostatnich można przecież wykorzystać istnie-

                                                           

25

  Ciekawym  dokumentem  wspomnianej  dyskusji  jest  styczniowy  numer  „Więzi”,  w  którym  redakcja 

zmieściła  kilka  artykułów,  wywiadów  i  dyskusji  poświęconych  polityce  historycznej.  W  stonowanym 
tekście „Wiele twarzy historii” szczeciński profesor Jan M. Piskorski, który problemem stosunków pol-
sko-niemieckich zajmuje się naukowo, tak pisze o historii i polityce historycznej: „najprościej jest wyod-
rębnić historię jako sam proces dziejowy oraz jako naukę historyczną, czyli historiografię. Nietrudno tez 
opisać inżynierię historyczną tyle, że czasami wcale nie jest jej daleko od źle pojmowanej polityki histo-
rycznej …” Zob. J.M. Piskorski: Wiele twarzy historii. „Więź” 2007, nr 1, s. 19 
Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski, w artykule „Znaki orientacyjne” wyraźnie wskazuje na 
manowce  polityki  historycznej,  pisząc:  „Oczywiście  polityka  historyczna  nie  jest  immunizowana  na 
błędy.  Najbardziej  znanym  przykładem  jest  kwestia  Centrum  przeciwko  wypędzeniom.  Inicjatywa  zro-
dzona  wokół Związku Wypędzonych bez wątpienia przyczyniła się do pogorszenia stosunków polsko-
niemieckich. Analiza tego przypadku nie powinna jednak w żadnym razie prowadzić do uogólniających 
wniosków. Sądzę, że nie sam fakt podjęcia problemu wysiedleń jest przyczyną tych kontrowersji. Wyni-
kły one raczej z konkretnych treści, które przekazywano i z politycznego kontekstu. Myślę, że ważnym 
elementem realizowania projektów w tej dziedzinie jest roztropność i autokrytycyzm. A także profesjo-
nalizm: nie można wyrywać poszczególnych elementów historii z całego kontekstu czy dowolnie zesta-
wiać zjawisk.” Zob. R. Kostro: Znaki orientacyjne. „Więź” 2007, nr 1, s. 31-32 

26

 Dyplomacja z historią w tle. Dyskusja. „Więź” 2007, nr 1, s. 52 

27

 Warto przywołać tu myśl cytowanego już Jana M. Piskorskiego, mówiącą o tym, że w debacie polsko-

niemieckiej obie strony  świetnie dogadują się często w kwestiach drugorzędnych, nie potrafiąc jedno-
cześnie przeprowadzić poważnej kompleksowej debaty. Zob. J.M. Piskorski, op. cit., s. 135 

28

 Dyplomacja z historią w tle. Dyskusja. „Więź” 2007, nr 1, s. 53 

background image

 
 

 

 

 

553 

jące  już  partnerstwa  województw,  krajów  związkowych,  powiatów,  miast  i  gmin. 
Zapewne  działania o charakterze badawczym ułatwi istnienie Centrum Badań  Hi-
storycznych Polskiej Akademii Nauk (PAN) w Berlinie oraz Niemieckiego Instytutu 
Historycznego  w  Warszawie.  Ta  druga  placówka,  działająca  znacznie  dłużej  niż 
ośrodek  PAN,  dysponuje  świetnie  wyposażoną,  ogólnie  dostępną  biblioteką  oraz 
organizuje  cykliczne  spotkania  o  charakterze  naukowym,  co  czyni  też  Centrum 
Badań  Historycznych.  Ciekawe  byłoby  zapewne  wciągnięcie  do  publicznych  dys-
kusji  toczonych  w  Polsce  przedstawicieli  Niemieckiego  Instytut  Historycznego, 
dając im możliwość pełnej prezentacji swoich badań i ocen bieżącej sytuacji. Nie-
stety nie zawsze się to udaje; przykładem tego jest program publicystyczny TVP 1 
moderowany  przez  Beatę  Wysocka-Schnepf,  w  którym  gościli  Władysław  Barto-
szewski,  Marek  Cichocki,  Piotr  Semka  i  Klaus  Zimmer,  dyrektor  wspomnianego 
instytutu.  Trudno  było  oprzeć  się  wrażeniu,  że  temu  ostatniemu  dano  najmniej 
okazji do wypowiedzi, które byłyby zapewne dla części społeczeństwa w swej tre-
ści nowe. 

Bez wątpienia do „wytrącenia” treści historycznych z aktualnej polityki zagra-

nicznej przyczyniłyby się ograniczenie wątków związanych z przeszłością, zwłasz-
cza  tych  drastycznych,  w  retoryce  poszczególnych  polityków.  Przykładami  mogą 
być tutaj wypowiedzi ministra Radosława Sikorskiego z czasów, kiedy kierował on 
MON w rządzie J. Kaczyńskiego, który budowę gazociągu bałtyckiego porównał do 
paktu  Ribbentrop-Mołotow.  Byłemu  szefowi  rządu  zdarzyło  się  też  popełnić  po-
ważniejsze faux pas z historycznym tłem. W trakcie swej rozmowy z dziennikarzem 
„Die Welt” określił spisek grupy Clausa von Stauffenberga jako rachityczny.

29

 Po-

mimo w gruncie rzeczy nikłego zasięgu i oddziaływania niemieckiego ruchu antyhi-
tlerowskiego  lekceważące  wyrażanie  się  czołowego  polskiego  polityka  o  człowie-
ku-symbolu  wewnątrzniemieckiej walki  z hitleryzmem uznać należy  za nieroztrop-
ne.  Strona  niemiecka  zareagowała  tekstem  w  jednym  ze  swoich  najważniejszych 
tytułów – „Frankfurtem Allgemeine Zeitung”, gdzie  wyrażono  oburzenie  z powodu 
tego  fragmentu  wywiadu.  Warto  podkreślić,  że  obecnie  trwają  zdjęcia  do  filmu 
„Walküre”,  w  którym  tytułową  rolę  zagra  Tom  Cruise.  Oprócz  „Sophie  Scholl”  bę-
dzie to drugi powszechniej znany film przedstawiający Niemców zaangażowanych 
w walkę z Hitlerem. Wejście tych dwóch produkcji na ekrany może dać asumpt do 
dyskusji o próbach rewizji historii, ale nie  wpływa  na  to, że politykom nie wypada 
deprecjonować bohaterów innych narodów. 

Politycy  w  stosunkach  z  Niemcami  winni  obecnie  unikać  dodatkowych  

zadrażnień.  Za  niedopuszczalną  uznać  należy  wypowiedź  posła  do  Parlamentu 
Europejskiego  Macieja  Giertycha,  który  w  swym  wystąpieniu  porównał  kanclerz 
Angelę  Merkel  do  Adolfa  Hitlera,  podkreślając,  że  obecna  szef  państwa  niemiec-
kiego  znacznie  sprytniej  realizuje  wielkoniemieckie  idee.  Wypowiedź  ta  oburzyła 
polityków polskich.

30

 

Eurodeputowany Chruszcz z LPR podjął się wpłynięcia na niemieckie władze, 

zwłaszcza  zaś  na  zarządy  dróg  domagając  się  właściwego  oznakowania  kierun-
ków ruchu do polskich miast.

31

 Chodziło tu o dawne miasta niemieckie, leżące od 

                                                           

29

 Zob. Niemcy są głośniejsi niż Polacy. Wywiad „Die Welt” z Jarosławem Kaczyńskim, „Forum” 28/2007 

30

  Zob.  M.  Kazikiewicz,  Giertych:  Merkel  działa  jak  Hitler.  „Życie  Warszawy”  17.07.2007. 

http://www.zw.com.pl/zw2/index.jsp?place=Lead04&news_cat_id=17&news_id=164045&layout=1&foru
m_id=40005&page=text, stan na 3.08.2007 

31

 Zob. http://drogowskazy.lpr.pl/dokumenty.htm, stan na 10.09.2007 

background image

 
 

 

 

 

554 

1945 r. na terytorium Polski – na niemieckich drogowskazach powszechnie wystę-
pują nazwy niemieckie, często bez nazw polskich. Nie można kwestionować pod-
staw  prawnych,  w  oparciu,  o  które  europoseł  wystąpił  z  pismem  do  federalnego 
ministra transportu. Warto byłoby się jednak  zastanowić, czy  ta skądinąd słuszna 
sprawa,  winna  przybierać  postać  krucjaty  i  być  aż  tak  eksponowana  na  przykład 
w Internecie. 

 
Media a stosunki polsko-niemieckie 
Ważnym, jeśli nie najważniejszym, elementem kształtującym opinię Polaków i 

Niemców są przekazy medialne. W omawianym okresie  zarówno  w mediach dru-
kowanych jak i elektronicznych umieszczano wiele materiałów poświęconych dru-
giej  stronie  lub  stosunkom  wzajemnym.  Częstotliwość  ukazywania  się  tych  infor-
macji  zwiększyła  się  w  trakcie  zaostrzenia  stosunków  na  linii Warszawa-Berlin.  Z 
jednej strony pojawiały się materiały relacjonujące bieżące wydarzenia – jak choć-
by  wizyty,  spotkania  robocze  itp.,  z  drugiej  duży  odsetek  to  publicystyka,  która 
czasami włączała się w nurt konfrontacji polsko-niemieckiej. Czołowe tytuły praso-
we nie szczędziły miejsca na opisy stosunków polsko-niemieckich. Czasami strony 
uznawały  poszczególne  publikacje  za  materiały  niepokojące,  nieprzychylne  lub 
wręcz  za  ataki  medialne.  Jest  to  zjawisko  skomplikowane,  które  doczekało  się 
poważnych naukowych opracowań, których przykładem – również w perspektywie 
historycznej  -  może  być  książka  Andrzeja  Ranke  „Stosunki  polsko-niemieckie  w 
polskiej publicystyce katolickiej 1945-1989”. Nie sposób jednak nie dostrzec poja-
wiających się czasami pojedynków prasowych, jak choćby ten pomiędzy „Wprost” i 
„Der Spiegel” po unijnym szczycie  w Brukseli w czerwcu2007 r. W numerach z 1 
lipca i 18 czerwca redakcje poświęciły okładki jak i cover story sprawie napiętych 
stosunków  pomiędzy  RP  i RFN  w  kontekście  europejskim.  Hamburski  tygodnik  w 
artykule „Die Schlacht der Zwillinge” przedstawia braci Kaczyńskich jako polityków 
określających  swoje  pozycje  poprzez  wskazywanie  wrogów,  a  są  nimi:  homosek-
sualiści,  liberałowie,  zwolennicy  teorii  Darwina,  Rosjanie  i  inni.

32

  Naczelnym  wro-

giem  są  zaś  Niemcy.  Autorzy  twierdzą,  że  polityka  unijna  Polski  opierała  się  na 
antyniemieckich  resentymentach,  te  z  kolei  przyjmowane  były  przez  całe  społe-
czeństwo.  W  tekście  pojawia  się  też  dosyć  specyficzny  akcent,  którym  jest  zdzi-
wienia autorów, tym, że polski wyborca oddał głos na kandydatów prezentujących 
antyniemieckie poglądy.

33

 Trudno zgodzić się z założeniem, że głównym kryterium 

oceny  kandydatów  do  Sejmu    i Senatu  winien  być  ich  stosunek  do  zachodniego 
sąsiada.  Nie  zmienia to faktu, że ciągłe uprawianie antyniemieckiej retoryki przez 
braci  Kaczyńskich  wywoływało  zaniepokojenie  nad  Szprewą.  W  dalszej  części 
artykułu przedstawiony jest zarys dramatycznej historii Polski i narodu, poprzedzo-
ny uwagą, że prezydent i premier opierali swoje widzenie świata właśnie o historię. 
Autorzy  podkreślają  jednocześnie  profity,  jakie  osiągnęła  Polska  za  sprawą  przy-
stąpienia  do  Unii  Europejskiej  oraz  prounijne  nastawienie  społeczeństwa,  co  od-
różnia je od liderów PiS. 

„Wprost”  natomiast  piórem  wspomnianego  już  duetu  Muszyński/Rak  określa 

działania władz polskich jako upomnienie się o własną rację stanu oraz tworzenie 
nowej grupy – państw średnich i małych, z którymi Polska chce budować koalicje w 
                                                           

32

  Zob.  Ch.  Neef;  R.  Neukirch;  J.  Puhl;  D.  Steinvorth:  Die  Schlacht  der  Zwillinge,  „Der  Spiegel“ 

18.06.2007 

33

 Zob. ibidem 

background image

 
 

 

 

 

555 

ramach  Unii.  Autorzy  zwracają  uwagę  na  nieprzejednanie  antypolską  postawę 
prezydencji niemieckiej. Ich zdaniem w obliczu niemożności nakłonienia władz RP 
do  całkowitej  rezygnacji  z  własnych  aspiracji  w  ramach  struktur  brukselskich  roz-
poczęto  zaciętą  kampanię  propagandową  przeciw  braciom  Kaczyńskim,  zarzuca-
jąc  im  między  innymi  antyeuropejskość  i  brak  demokratycznej  legitymacji.

34

  

W artykule sformułowano zarzut lekceważenia Polski przez Niemcy, wynikającego 
z  „postkolonialnego”  stosunku  Berlina  do  Warszawy.

35

  Osobną  częścią  analizy 

omawianych numerów tych dwóch tygodników są ich okładki. „Spiegel” prezentuje 
Lecha  i  Jarosława  Kaczyńskich  jadących  na  A.  Merkel.  „Wprost”  przedstawiło 
kanclerz federalną jako mleczną mamkę prezydenta i byłego premiera. Oba tygo-
dniki przedstawiają okładki: „Spiegel” antyniemieckie okładki tygodników polskich, 
„Wprost” wspomnianą okładkę „Spiegla” oraz kilku własnych numerów, jako dowód 
dużego  oddziaływania  tego  tytułu.  Szefowa  polskiej  dyplomacji  uznała  okładkę 
numeru tygodnika „Wprost” z 1 lipca 2007 r. za niesmaczną. Polski tygodnik celuje, 
co trzeba przyznać, w tekstach krytycznie oceniających aktualną sytuację społecz-
no-polityczną  za  Odrą.  Najostrzejsze  pióra  w  tym  względzie  mają  Krystyna  Grzy-
bowska i Zdzisław Kranodębski. Pierwsza z wymienionych osób w swych komenta-
rzach często  zwraca uwagę na sprawy  związane  z  polityczną aktywnością  wypę-
dzonych. Prof. Krasnodębski pisze w nurcie podobnym do Muszyńskiego i Raka. 

Konieczne  w tej analizie  wydaje się  przywołanie tekstu „Es hitlert sehr” Tho-

masa  Urbana  opublikowanego  w  specjalistycznym  miesięczniku  niemieckim 
„Osteuropa”.  Autor,  polski  korespondent  „Süddeustche  Zeitung“,  prezentuje  ob-
szernie swoją ocenę obrazu współczesnych Niemiec w Polsce oraz mechanizmów 
ten obraz tworzących. Odnosi się do polsko-niemieckiej „wojny prasowej”, stawia-
jąc między innymi zarzut niepełnego informowania polskich odbiorców o wydarze-
niach  w  Niemczech,  selektywny  dobór  relacjonowanych  wydarzeń  powoduje  po-
wstanie  złego  obrazu  zachodniego  sąsiada.  Spektakularnym  dla  Urbana  przykła-
dem jest tu sprawa tzw. Polenwitze Haralda Schmidta, które rzeczywiście pojawiły 
się w jego audycjach. Polskie media przemilczały natomiast protesty przeciw tego 
typu zachowaniom ogłoszone przez wiele niemieckich tytułów oraz odstąpienie H. 
Schmidta od antypolskich dowcipów po rozmowie z ówczesnym ambasadorem RP 
w  Niemczech  Andrzejem  Byrtem. T.  Urban  wskazuje  też  na  artykuł  wspomnianej 
już w tekście red. Grzybowskiej, w którym ocenia ona i porównuje dwie sytuacje na 
rynkach medialnych: protesty dziennikarskie i społeczne w Berlinie przeciw przeję-
ciu „Berliner Zeitung” przez kapitał anglosaski (brytyjsko-amerykańskie konsorcjum 
finansowe) i powszechna obecność koncernów niemieckich na polskim rynku pra-
sy.

36

 W  jej  przekonaniu  protest  berliński  świadczy  o  podwójnej  moralności  Niem-

ców, którzy masowo kupowali i wykupują nadal polskie gazety i czasopisma. Zda-
niem  niemieckiego  dziennikarza  niepotrzebne  jest  w  tym  wypadku  utożsamianie 
poszczególnych grup interesu z całym narodem i przenoszenie tym samym party-
kularnych  sporów  na  poziom  ogólnonarodowy.

37

  Profesor  Kranosdębski  również 

wskazuje  na często niemoralne  zachowania  wielu środowisk w Niemczech.  Przy-

                                                           

34

 Zob. M. Muszyński; K. Rak: Macocha Europy. Niemcy były adwokatem Polski, a teraz stały się na-

szym prokuratorem, „Wprost” 2007, nr 26 

35

 Zob. ibidem 

36

 Zob. T. Urban: Es hitlert sehr. „Osteuropa” 2007, nr 1, s. 61-62. Zob. też K. Grzybowska: Moralność 

niemiecka. „Wprost” 2005, nr 44 

37

 Zob. T. Urban, op. cit. 

background image

 
 

 

 

 

556 

kładem tego może być stosowanie podwójnej miary wobec Polski i innych państw 
oraz przedstawianie zamazanego, przekłamanego obrazu Polski i wydarzeń z nią 
związanych.  Autor  tekstu  wskazuje  na  odmienne  oceny  działań  władz  polskich 
i rosyjskich  wobec  homoseksualistów,  wyolbrzymianie  roli  „Naszego  Dziennika” 
i przeinaczanie  wypowiedzi  Klausa  Wowereita,  burmistrza  Berlina,  na  temat  jego 
ewentualnej wizyty w Polsce.

38

 

Pojawiają  się  oczywiście  teksty  skrajnie  szydercze,  jak  na  przykład  znany 

i szeroko  komentowany  artykuł  „Polens  neue  Kartoffel”  w  „Tageszeitung”  z  26 
czerwca  2006  r.,  który  –  jak  powszechnie  się  uważa  –  doprowadził  do  zerwania 
szczytu  Trójkąta Weimarskiego  za  sprawą  niewystarczającej  w  ocenie  władz  pol-
skich  reakcji  rządu  RFN.  Należałoby  jednak  traktować  tego  typu  publikacje  bez 
zbędnego zaangażowania, akceptując istnienie na rynkach prasowych rozmaitych 
tytułów,  czasem  prezentujących  nie  najlepsze  gusta.  Część  polskich  polityków 
i publicystów  żądała  natomiast  podjęcia  przez  władze  niemieckie  poważnych  kro-
ków w stosunku do redakcji „TAZ”, a przynajmniej publicznych przeprosin ze strony 
berlińskich  elit  politycznych,  co  spotkało  się  z  całkowitym  niezrozumieniem  nie-
mieckich polityków, czego dowodem może być wywiad Wolfganga Thierse, socjal-
demokratycznego wiceprzewodniczącego Bundestagu, dla rozgłośni „Deutschland-
funk”, w którym określił działania oczekiwane przez stronę polska jako niezgodne 
z zasadą wolności słowa.

39

 

 
Polityka unijna oraz jej reperkusje wewnętrzne
 
Narastający  stopniowo  spór,  czy  wręcz  konflikt,  polsko-niemiecki  zaostrzyła 

niemiecka prezydencja Unii Europejskiej. Kanclerz Merkel wyznaczyła jej jako cel 
znaczący  postęp  przygotowania  traktatu  konstytucyjnego.  W  ramach  tych  prac 
ustalono, że unijne głosowania odbywać się będą w oparciu o bazujący na liczbie 
ludności poszczególnych państw system podwójnej większości. Władze RP uznały, 
że nie mogą zgodzić się na takie rozwiązanie, gdyż jest ono niekorzystne dla Pol-
ski  i  faworyzuje  duże  państwa,  zwłaszcza  Niemcy.

40

  Warszawa  obstawała  przy 

ponownym  przedyskutowaniu  sposobu  głosowania,  promując  korzystniejszy  dla 
niej  system  pierwiastkowy. W sporze  tym  uzyskała  jedynie  poparcie  Czech,  gdyż 
pozostałe  państwa  członkowskie  nie  były  zainteresowane  odejściem  od  systemu 
podwójnej  większości.  W  oficjalnym  dyskursie  wewnętrznym  spór  ogólnounijny 
szybko  przerodził  się  w  spór  pomiędzy  Polską  a  Niemcami.  Najważniejsi  politycy 
Polscy sięgali po wspomniane już argumenty poszkodowania Polski w wyniku woj-
ny oraz posługiwali się hasłem „pierwiastek albo śmierć”. Warszawa utrzymywała 
zdecydowane  stanowisko  przez  cały  czas  przygotowań  do  brukselskiego  szczytu 
Unii oraz w jego trakcie, czyli 22 i 23 czerwca 2007 r. W tym sporze głównym ad-
wersarzem  polskich  polityków  i  dyplomatów  byli,  ze  względu  na  przewodniczenie 
Unii, ich niemieccy koledzy. Wywołało to wrażenie pogłębiania się kryzysu polsko-
niemieckiego. W prasie polskiej przeczytać można było informacje o „boju z Niem-
cami”,  w  prasie  niemieckiej  o  antyniemieckiej  linii  polskich  władz  oraz  braku  ich 
zdolności  do  konstruktywnego  współdziałania  w  ramach  wspólnoty.  Po  szczycie, 
mimo, że udało się osiągnąć kompromis, polskie media donosiły o jednoznacznie 
                                                           

38

 Zob. Z. Krasnodębski: Prasowe salwy. „Wprost” 2006, nr 35 

39

 Zob. bez nazwiska, Thierse: „Osobliwy” postulat polskich polityków,  

http://wiadomości.onet.pl/1354817,12,item.html, stan na 12.07.2006 

40

 Zob. bez nazwiska, Bój z Niemcami o pierwiastek. „Gazeta Wyborcza” 21.06.2007 

background image

 
 

 

 

 

557 

złych  opiniach  polityków  niemieckich  na  temat  polskiej  postawy  w  trakcie  spotka-
nia; mówili oni o dziwnych metodach negocjacyjnych „niektórych państw członkow-
skich” czy niepragmatycznej retoryce historycznej

41

. Część obserwatorów uważała, 

że  panujące  po  szczycie  napięcie  z  czasem  ustąpi,  stosunki  polsko-niemieckie 
pozostaną  jednak  nie  najlepsze.  Nie  wykluczone  jednak,  że  efektem  ubocznym 
„boju o pierwiastek” będzie zwiększenia zainteresowania opiniami E. Steinbach na 
temat Polski.

42

 Z punktu widzenia Warszawy byłoby to oczywiście niekorzystne. 

Dość specyficznym przełożeniem spraw unijnych na politykę wewnętrzna była 

sprawa  obsadzenia  stanowiska  szefa  Komisji  Spraw  Zagranicznych  Parlamentu 
Europejskiego  (PE).  Otwarła  się  możliwość  nominowania  na  to  stanowisko  euro-
posła Jacka Saryusza-Wolskiego. Decyzje pozostawały w ręku kierownictwa Plat-
formy  Obywatelskiej  (PO),  gdyż  według  parytetów  parlamentu,  to  właśnie  frakcji 
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich De-
mokratów,  do  której  eurodeputowani  Platformy  należą,  stanowisko  to  przypadało. 
W ramach zaś ugrupowania pierwszeństwo  w obsadzeniu stanowiska przypadało 
Polakom. Lider PO, Donald Tusk, konsultował między innymi tę sprawę z szefową 
wchodzących do tej samej frakcji PE niemieckich chadeków A. Merkel. Ponieważ 
zmiana na stanowisku szefa komisji związana byłby z odejściem ze stanowiska jej 
wieloletniego  przewodniczącego  Elmara  Broka  z  CDU,  część  środowisk  politycz-
nych,  zwłaszcza  członkowie  PiS,  podejrzewając,  że  polscy  liberałowie  mogą  zre-
zygnować  z  obsadzenia  Komisji  Spraw  Zagranicznych,  uznała  telefoniczną  roz-
mowę  Tuska  z  Merkel,  za  godzącą  w  interes  Polski  w  strukturach  europejskich. 
Pomimo  nominowania  J.  Saryusza-Wolskiego  na  szefa  tej  komisji,  J.  Kaczyński 
stwierdził w obliczu nowych wyborów parlamentarnych, że wygrana PO zaowocuje 
osłabieniem  pozycji  Polski  wobec  Niemiec.

43

  Można  więc  uznać,  że  stosunek  do 

Niemiec, stał się poważanym elementem weryfikacji sił politycznych i poszczegól-
nych polityków. Przekonał  się o tym Aleksander Kawaśniewski, krytykowany  zde-
cydowanie za wywiad, którego udzielił niemieckiemu „Vanity Fair”, a w którym miał 
sugerować mniej przychylne traktowanie ekipy braci Kaczyńskich przez berlińskich 
polityków.

44

 Sam były prezydent zasłania się nieudolną autoryzacją przez jednego 

ze swoich współpracowników.  
 

Wnioski 
Nie sposób zaprzeczyć, że początek XXI w. przyniósł za sprawą wielu przed-

stawionych  ogólnie  w  niniejszym  opracowaniu  czynników  pogorszenie  stosunków 
polsko-niemieckich.  Po  raz  pierwszy  jednak  można  mówić  o  tak  rozbudowanej 
wielopłaszczyznowości  stosunków  między  Warszawą  i  Berlinem.  W  suwerennej 
Polsce działają liczne organizacje pozarządowe zainteresowane sprawami stosun-
ków dwustronnych,  niezależne partie o  zróżnicowanych poglądach. Obydwa pań-
stwa są członkami Unii Europejskiej, co owocuje transgraniczną wolnością gospo-
darczą  i  możliwością  nieskrępowanego  podróżowania  po  kraju  sąsiadów.  Społe-
czeństwa informowane są przez zróżnicowane poglądowo media i mogą zapozna-
wać  się  z  wynikami  prowadzonych  w  sposób  nieskrępowany  badań  naukowych. 

                                                           

41

Zob. P. Jendroszczyk: Niecmy: prawie nic pozytywnego o Polsce. „Rzeczpospolita” 26.06.2007 

42

 Zob. W. Lorenz, Polska-Niemcy: Wielki chłód. „Rzeczpospolita” 26.06.2007 

43

 Zob. cheko, premier Kaczyński: PO jest uzależniona od Niemców, „Gazeta Wyborcza” 19.08.2007 

44

  Zob.  http://www.vanityfair.de/articles/agenda/aleksander-kwasniewski/2007/09/10/2/03199/,  stan  na 

20.04.2008 

background image

 
 

 

 

 

558 

Wymienione tu możliwości, zapewne wykorzystywane w dalece niezadowalającym 
stopniu, przyczyniają się do pewnej powolnej ewolucji poglądów. Świadczyć o tym 
mogą wyniki niektórych sondaży zamawianych przez polskie i niemieckie redakcje 
prasowe, jak również wywiady przeprowadzone przez autora i umieszczone w czę-
ści Aneksy.  Można  więc  zgodzić się  z Normanem Davisem, że  aktualne  napięcie 
tworzy się  głównie na  poziomie międzyrządowym.

45

 Wpływa jednak na pewno na 

inne  relacje.  Wydaje  się,  że  szansą  na  uniezależnienie  stanu  stosunków  społe-
czeństw Polski i Niemiec od stanu stosunków między obecnymi i przyszłymi gabi-
netami w Warszawie i Berlinie jest zakrojona na szeroką skale i zróżnicowana ak-
cja  edukacyjna.  Jej  celem  winno  być  możliwie  szerokie  zapoznawanie  sąsiadów 
z historią  najnowszą  i  sytuacja  aktualna  partnera  oraz  stanem  stosunków  dwu-
stronnych. Konieczne  byłoby  zaprezentowanie całego spektrum poglądów i ocen. 
Akcje te powinny cieszyć się wsparciem rządów, gdyż to one poprzez zwiększenie 
podmiotowości społeczeństw w obszarze omawianego zagadnienia w sposób pa-
radoksalny stworzyć mogą trwałą bazę do stałej poprawy wzajemnych kontaktów. 
Wówczas nawet w momencie powstawania napięć związanych z prezentowaniem 
odmiennych,  czy  nawet  sprzecznych  racji,  w  obliczu  twardej  obrony  słusznych 
interesów  politycznych  jakość  wzajemnych  stosunków  nie  byłaby  narażona  w  tak 
dużym stopniu na szwank, jak jest to obecnie. Zintensyfikowane kontakty między-
ludzkie, partnerstwa samorządów, kooperacja organizacji pozarządowych, instytu-
cji kultury i ośrodków naukowych mają szansę stać się jeszcze lepszym spoiwem 
pomiędzy  narodami,  a  co  za  tym  idzie  również  państwami.  Takie  procesy  dopro-
wadziłyby może nie  tyle do przedefiniowania racji stanu  Polski i Niemiec, ale  wy-
mogłyby być może trwałą zmianę stylu w stosunkach międzyrządowych, co w wy-
padku obciążonych historycznie relacji polsko-niemieckich miałoby, jak się wydaje, 
dobre skutki. 
 

Aneksy 

A. Rozmowa z Sigrid Schraml, niemiecką ekspertem z zakresu Europy Środkowo-Wschodniej, wielolet-
nią pracownicą Parlamentu Europejskiego i Fundacji Konrada Adenauera w Polsce. 
 
Mateusz Wiliński: Jak długo jest Pani w Polsce, czy od momentu Pani przyjazdu nad Wisłę zaob-
serwowała Pani zmianę stosunku Polaków do Niemców i Niemiec? 
Sigrid  Schraml:
  W  Polsce  jestem  od  września  2005  r.  tak,  zaobserwowałam  zmiany.  Zwłaszcza  po 
objęciu steru władzy przez nowa ekipę zaczęto na nowo dyskutować kwestie już wcześniej uznawane 
za  sporne  (debata  historyczna,  Centrum  przeciw  Wypędzeniom),  a  nowe  tematy  (gazociąg  bałtycki, 
traktat  konstytucyjny)  stały  się  przedmiotem  zaciekłej  medialnej  debaty  elit.  Konflikty  występowały 
jednakże już za czasów poprzedniego rządu (wojna  w Iraku, List Ośmiu, ograniczenia w zatrudnianiu 
Polaków w Niemczech). 
Media  –  zwiększyła  się  liczba  relacji.  W  mojej  ocenie  jednakże  w  obydwu  państwach  relacje  te  nie 
zawsze są obiektywne, a małe sprawy są wyolbrzymiane. Na podstawie pojedynczych zdarzeń stawia 
się drugiej stronie generalne zarzuty ( postępowanie władz szkolnych, debata o stosunku do homosek-
sualistów, dążenia mocarstwowe, fałszowanie historii). 
Polityka – rząd kanclerz Merkel okazuje więcej zrozumienia dla interesów polskich, choć zdecydowanie 
konieczne byłoby większe zrozumienie, czy wręcz cierpliwość w stosunku do polskiego rozumienia strat 
historycznych.  Rząd  PiS  słusznie  reprezentuje  polskie  uprawnione  interesy  (ważenie  głosów  w  Unii, 
dlaczego nie, również inne państwa o tym mówią), jednakże często w sposób nieudolny, niedyploma-
tyczny  (zła  retoryka,  brak  wcześniejszych  konsultacji),  co  z  kolei  często  prowadzi  do  odrzucenia  pol-
skich racji nawet w Niemczech. 

                                                           

45

 Zob. Elżbieta Isakiewicz: Między nienawiścią i miłością. Wywiad z Normanem Davisem, Newsweek 

26/2007 

background image

 
 

 

 

 

559 

Stosunki pomiędzy społeczeństwami obywatelskimi poprawiają się ciągle, choć nadal nie ma równowa-
gi we wzajemnym zainteresowaniu; Polacy częściej jeżdżą do Niemiec, polskie media szerzej relacjonu-
ją sytuacje w Niemczech.  
 
MW: Jakie są Pani zdaniem przyczyny ochłodzenia na linii Berlin-Warszawa? Czy Niemcy rozu-
mieją polskie stanowisko? 
SSch
:  Tak  jak  już  napomknęłam  wcześniej  występuje  dysproporcja  w  rozwoju  debaty  historycznej 
Polakom trudno zrozumieć, że w Niemczech 60 lat po zakończeniu wojny i trwającym wciąż procesie 
przezwyciężania spuścizny przeszłości opinia publiczna dyskutuje obecnie na temat wysiedleń, alianc-
kich  bombardowań  etc.,  w  Niemczech  nie  rozumie  się  natomiast,  dlaczego  debata  ta  spotyka  się  z 
niezrozumieniem  w  Polsce,  polityka  niemiecka  funkcjonuje  wszakże  w  poczuciu  nieszczęścia,  które 
Niemcy  sprowadzili  na  Europę  w  XX  w.  (UE,  pojednanie  niemiecko-francuskie,  pojednanie  z  Polską, 
przystąpienie Polski do UE). Jednocześnie przedstawiciele powojennego pokolenia obejmują kierowni-
cze stanowiska, na przykład Kohl versus Schröder. W Polsce natomiast świadomość historyczna wyda-
je się być niezależna od przeżyć pokolenia, ostatnie 200 lat funkcjonuje ciągle w świadomości narodo-
wej i wpływa znacząco na aktualną politykę (stosunki polsko-niemieckie, stosunki z Rosją).  
W Niemczech nie zna się historii Polski wystarczająco dobrze, brak jest empatii w stosunku do Polski. 
Kolejny czynnik to nieprzemyślana retoryka i w niemieckiej ocenie niesprawiedliwe zarzuty (dążenie do 
hegemonii w Unii) stawiane przez przedstawicieli polskiego rządu, które w Niemczech nie spotykają się 
ze  zrozumieniem  i  utrudniają  rzeczową  rozmowę.  Dalej,  do  konfliktów  prowadzą  różne  oczekiwania  i 
różne wyobrażenia, na przykład w wyznaczaniu celów Unii spowodowane odmiennym stopniem rozwo-
ju obu państw. I w końcu szwankująca komunikacja na poziomie elit politycznych.  
 
MW: Czy uważa Pani, że media właściwie relacjonują nasze wzajemne stosunki? 
SSch
: Proszę spojrzeć na moją pierwszą odpowiedź. Niemieckie media informują przede wszystkim o 
polskim życiu politycznym, mniej natomiast o życiu kulturalnym, społeczeństwie obywatelskim. Poprzez 
to tworzy się jednostronny – za sprawą obecnego rządu przeważnie negatywny – obraz Polski. Polskie 
media  informują  dokładniej  o  Niemczech,  częściej  przeprowadzają  wywiady  z  Niemcami.  Relacje  nie 
zawsze są jednak wyważone. Niezbyt chlubną rolę spełniają polskie media należące do niemieckiego 
kapitału, jak choćby „Fakt”. (Fundacja Konrada Adenauera stara się przeciwdziałać tej sytuacji poprzez 
takie projekty jak polsko-niemieckie tandemy medialne.) 
 
MW: Czy w wyobrażeniach Niemców i Polaków o sobie pokutują jeszcze w dużej mierze stereo-
typy? 
SSch
: Do pewnego stopnia stereotypy są nie do usunięcia, nieważne między jakimi państwami wystę-
pują, świadczą o tym na przykład opinie angielskiej prasy o Niemczech. Jak pokazują statystyki nega-
tywne  opinie  o  Polakach  w  Niemczech  są  ciągle  jeszcze  bardziej  rozpowszechnione  niż  złe  sądy  o 
Niemcach w Polsce. Im więcej będzie bezpośrednich kontaktów społeczeństw, tym mniej istotne staną 
się stereotypy. Tę tendencję zauważyć można już dzisiaj.  
 
MW: Jaka może/powinna być rola czynnika społecznego w stosunkach  dwustronnych? 
SSch
:  Jak  już  wspomniałam,  osobiste  kontakty  są  nieodzowne  w  tworzeniu  wzajemnego  poznania  i 
zrozumienia. Odrzucenie, negatywne skojarzenia, stereotypy zakorzenione są najczęściej w niewystar-
czającym poznaniu innych. Wymiana młodzieży, współpraca akademicka, partnerstwa miast i regionów 
przyczynią się do lepszego zrozumienia i umocnienie przyjaźni, proszę spojrzeć na stosunki niemiecko-
francuskie. Wydaje się jednak, że konieczne są częstsze spotkania elit (Trójkąt Weimarski, konsultacje 
dwustronne). 
 
MW: Dziękuję za rozmowę. 
Warszawa, lipiec 2007 r. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 
 

 

 

 

560 

 
B. Rozmowa z Marcinem Markowiczem, germanistą, byłym nauczycielem akademickim, tłumaczem firm 
polskich działających w Niemczech 
 
Mateusz Wiliński: Jak długo jest Pan w Niemczech, czy w trakcie swojego pobytu zaobserwował 
Pan zmianę stosunku Niemców do Polaków i Polski? 
Marcin Markowicz
: Mieszkam w Niemczech od siedmiu lat, moim zdaniem Niemcy zauważają polskie 
osiągnięcia i związany z nimi sukces naszego kraju, są jednakże ciągle bardzo sceptyczni w stosunku 
do naszych rodaków. Polak ciągle kojarzy się ze złodziejem samochodów, słabo wykształconym i nie-
uporządkowanym człowiekiem. 
 
MW:  Jakie  są  Pana  zdaniem przyczyny  ochłodzenia  na  linii  Berlin-Warszawa?Czy  Polacy  rozu-
mieją niemieckie stanowisko? 
MM
: Przyczyną moim zdaniem jest zarówno polityka obecnego polskiego rządu, który próbuje straszyć 
Polaków Niemcami, co za zachodnią granicą odbierane jest bardzo chłodno, jak i brak zdecydowanego 
odcięcia się rządu Niemiec od żądań wszelkich ziomkostw niemieckich dążących do rewizji granic, czy 
zwrotu majątków po drugiej stronie Odry. Polacy są natomiast zdziwieni pertraktacjami Niemiec i Rosji 
za plecami Polski na przykład w sprawie gazociągu na dnie Bałtyku. Po polskiej stronie rodzi się strach, 
a po niemieckiej rozczarowanie na przykład brakiem jakiejkolwiek wdzięczności za wieloletnie wsparcie 
dyplomatyczne Polski prze Niemcy, jak choćby w sprawie NATO czy UE. 
 
MW: Czy uważa Pan, że media właściwie relacjonują nasze wzajemne stosunki? 
MM
: Niemieckie media relacjonują w miarę obiektywnie wzajemne stosunki, wyłączając prasę brukową 
(przykładem może  być  „Bild”),  która  już  tradycyjnie  prześciga  się  w  wyśmiewaniu  Polski  i  Polaków  w 
bardzo agresywny sposób. 
 
MW: Czy w wyobrażeniach Niemców i Polaków o sobie pokutują jeszcze w dużej mierze stereo-
typy? 
MM
:  Dużo  się  w  tej  kwestii  zmieniło,  do  Niemiec  wybierają  się  już  nie  tylko  murarze  czy  cieśle  i  nie 
zawsze „rozklekotanym maluchem”. Stereotypy odgrywają niestety jeszcze ogromna rolę we wzajemnej 
ocenie i wyobrażeniach po obu stronach granicy, szczególnie wśród ludzi mniej otwartych czy słabiej 
wykształconych. 
 
MW: Jaka może/powinna być rola czynnika społecznego w stosunkach dwustronnych? 
MM
:  Moim  zdaniem  relacje  pozapolityczne,  czyli  oparte  na  stosunkach  międzyludzkich  pozwalają  na 
zacieranie  wzajemnych  uprzedzeń.  Poznawanie  się,  ale  przede  wszystkim  zrozumienie  i  akceptacja 
inności kulturowej pozwalają na zmniejszanie wzajemnych uprzedzeń. Jestem jednakże przekonany, że 
o wzajemnej sympatii długo jeszcze nie będzie mogło być mowy. 
 
MW: Dziękuję za rozmowę. 
Częstochowa, wrzesień 2007 r.