background image

 

 
TAJNE TECHNOLOGIE III RZESZY

 

 

 
 

 
Plan pracy: 

 

1.  Wstęp 

      

2.  Część główna 

 a) samoloty klasyczne i odrzutowe 

          b) pociski kierowane 

             

c) radary i urządzenia namiernicze 

          d) broń podwodna 
          e) czołgi i artyleria 
          d) trochę o pozaziemskich technologiach 
 

3.  Wnioski oraz wszystko to,  na co nie było miejsca w poprzednich      

punktach. 

 
 
 
   W trakcie długich i wyczerpujących działań zbrojnych ludzie zazwyczaj 
starali  się  za  wszelką  cenę  zmienić  styl  prowadzenia  wojny  odkrywając 
nowe metody  zdobywania swych celów. Nie inaczej stało się podczas  II 
Wojny  Światowej.  Genialni  niemieccy  naukowcy  prowadzili  prace  nad 
zagadnieniami  wyprzedzającymi  swą  epokę  nawet  o  kilkadziesiąt  lat. 
Przykładem  są  między  innymi  radary,  noktowizory,  czołgi  o  masie 
przeszło  200  ton,  bardzo  nowoczesne  okręty  podwodne  pozostające  w 
służbie  nawet  po  wojnie,  czy  też  działa  kolejowe  o  masie  1  350  ton 
wymagające  obsługi  2.000  ludzi.  To  tylko  niektóre  z  projektów 
niemieckich,  z  których  wiele  doczekało  się  realizacji  i  produkcji  seryjnej 
tak, jak na przykład elegancki i morderczo skuteczny messerschmitt Me-
262.  Naukowcy  Hitlera  używali  też  śmiertelnie  skutecznych  gazów 
bojowych,  jak  opracowane  przez  nich  gazy  sarin,  soman  czy  tabun. 
Pracowali  też  nad  bronią  atomową,  jednak  nie  udało  im  się  osiągnąć 
tego celu. 

    

 
 
 
 
 
 

background image

   Historia  odrzutowców  rozpoczyna  się  bardzo  wcześnie.  Już  w  1937 
roku powstał pierwszy silnik odrzutowy o małym ciągu 250 kG. Niedługo 
potem skonstruowano samolot odrzutowy Heinkel He-178 którego rola w 
zasadzie  sprowadzała  się  tylko  do  przetestowania  nowego  silnika  o 
ciągu  500  kG.  Lot  pod  koniec  sierpnia  1939  roku  okazał  się  sukcesem. 
Silnik  umożliwiał  rozpędzenie  maszyny  do  około  700  km/h  co  w  owym 
czasie  było  prędkością  nieosiągalną  dla  żadnego  innego  samolotu.  To 
zastanawiające, ale jednak RLM czyli  ministerstwo lotnictwa Rzeszy  nie 
zainteresowało  się  napędem  odrzutowym.  Tłumaczyło  się  zbytnią 
innowacyjnością projektu i wieloma innymi nieuzasadnionymi powodami. 
Jednak  inżynierowie  Heinkla  i  niedługo  potem  także  Junkersa,  a 
szczególnie  dział  silników  -  Jumo  (skrót  od  Junkers  Motorwerke)  oraz 
wiele innych mniejszych firm starało się opracować silniki odrzutowe lub 
też  myśliwce  odrzutowe.  Jedną  z  wielu  konstrukcji  odrzutowych,  które 
wyszły  poza  fazę  projektów  i  prototypów  był  Me-262.  Pierwszy  prototyp 
tego  bardzo  charakterystycznego  samolotu  powstał  już  w  1938  roku, 
jednak  na  lot  musiał  poczekać  aż  4  lata.  Wzniósł  się  jednak  na  wtedy 
jedynie  z  silnikiem  jumo  210G  o  mocy  1200  KM.  Mimo  tego 
„zapasowego”  napędu  samolot  zademonstrował  swe  właściwości  w 
powietrzu.  Był  całkiem  zwrotny  i  zdolny  do  udźwignięcia  niezbędnego 
sprzętu.  Zapadła  decyzja  o  produkcji  seryjnej  z  silnikami  odrzutowymi 
BMW.  Niestety  silniki  podczas  pierwszego  lotu  zawiodły  i  zapaliły  się. 
Doświadczonemu  pilotowi  udało  się  jednak  zawrócić  i  bezpiecznie 
wylądować.  Okazało  się,  że  zawiodła  sprężarka  co  spowodowało  pożar 
silnika.  Docelowo  wybrano  więc  konkurencyjne,  choć  nieco  większe 
silniki  Junkers  Jumo  109-004  bezpieczniejsze  i  zapewniające  nieco 
większy  ciąg  840  kG.  Docelowa  wersja  samolotu  Me-262  A-1a 
Schwalbe” (jaskółka) była produkowana od połowy 1944 
roku.Za późno by zmienić losy wojny. 
                                                                                                                              

                          

                               

                                             Dwa myśliwce me – 262 w locie 

   Niemniej  jednak  jednostki  wyposażone  w  ten  myśliwiec  odnosiły 
niemałe  sukcesy  w  powietrzu.  4  potężne  działka  kaliber  30mm  potrafiły 

background image

dosłownie  jednym  celnym  trafieniem  pozbawić  wrogi  samolot  ogona  lub 
skrzydła.  Łączna  ilość  zestrzelonych  przez  Me-262  maszyn  alianckich 
podczas  II  wojny  światowej  wyniosła  ponad  735  samolotów. 
Wyprodukowano 1430 myśliwców tego typu w 7 wersjach. Niestety tylko 
około jedna trzecia została użyta w walce, a większość pozostałych stała 
na  lotniskach  z  braku  silników  lub  paliwa.  Istniały  projekty  prowadzone 
przez  Messerschmitta  mające  na  celu  zwiększenie  prędkości  i 
właściwości manewrowych samolotu.  Powstały  odmiany HG 1, 2 oraz  3 
wyposażone  w  nowe  skrzydła  i  usterzenie.  Ostatnia  wersja  HG3 
odznaczała  się  skosem  skrzydeł  49  stopni.  Silniki  zamierzano 
zabudować  na  połączeniach  skrzydeł  z  kadłubem.  Samolot  taki  mógły 
według  obliczeń  przekroczyć  prędkość  dźwięku,  jednak  nigdy  nie 
zbudowano jego  prototypu.  Innym odrzutowcem niemieckim był samolot 
rozpoznawczy  i  średni  bombowiec  Arado  Ar-234.  Był  to  szybki  samolot, 
szybszy od  wszystkich myśliwców  wroga, prędkość dochodziła do  około 
742km/h.  Najczęściej  nie  posiadał  żadnego  uzbrojenia  obronnego; 
czasem  montowano  dwa  działka  20mm.  Pierwsze  prototypy  powstały 
zimą  1941  roku.  Na  silniki  czekać  jednak  przyszło  aż  do  1943  roku. 
Zamontowano  znane  już  z  Me-262  silniki  odrzutowe  Junkers  jumo  109-
003.  Arado  234  „Blitz”  (błyskawica)  był  zbudowany  w  kilku  wersjach  i 
trafił  do  służby  w  1944  roku.  Można  uznać  go  za  pewną  porażkę  i 
marnotrawstwo  cennych  silników  odrzutowych.  Sytuacja  Niemców  w 
1944  roku  nie  była  najlepsza,  więc  powinni  byli  skierować  wysiłek 
produkcyjny  na  myśliwce,  a  nie  na  lekkie  bombowce,  czy  samoloty 
rozpoznawcze.  W  1944  powstawały  plany  kryzysowej  produkcji 
myśliwców. Planowano zaprzestania prac nad nowymi typami samolotów 
i skoncentrowania się na  Me-262,  Me-109 oraz  Focke-Wulfie 190, które 
mogły  skutecznie  obronić  Rzeszę  przed  atakami  amerykańskich 
bombowców  B-17  i  B-24.  Pod  sam  koniec  1944  roku  do  samolotów 
broniących Niemiec dołączył Heinkel He-162 „Salamander” (salamandra) 
mały  myśliwiec  zbudowany  głównie  z  niecodziennych  materiałów  takich 
jak  drewno,  czy  dykta.  Miał  dość  charakterystyczny  groźny  wygląd  i 
jeden  silnik  odrzutowy  BMW  na  górze  kadłuba.  Miał  on  być  pilotowany 
przez  młodych  chłopców  z  SS  Hitlerjugend.  Pomysł  ten  okazał  się 
niewypałem.  Piloci  o  wieku  rzadko  przekraczającym  16  lat  nie  radzili 
sobie  w  walce  powietrznej.  Samolot  był  też  niedozbrojony.  Miał 
wbudowane 2 działka kal. 20mm. Wystarczało to na myśliwce wroga, ale 
trzeba  było  „władować”  sporo  amunicji  (a  tej  było  śmiesznie  mało)  aby 
zniszczyć B-17, które miały być głównym celem „Volksjagera” (myśliwca 
ludowego).  He-162  okazał  się  kolejnym  niewypałem.  Z  jego  pomocą 
zestrzelono zaledwie jeden wrogi myśliwiec. Jednak odrzutowce nie były 
jedynymi nowoczesnymi samolotami w III Rzeszy. Uwagę zwracają takie 
samoloty  jak  prototypowy  Dornier  Do-335  „Pfeil.  Wyposażony  w  dwa 
silniki z przodu ze śmigłem ciągnącym i z tyłu – pchającym. Samolot ten 
był  najszybszym  dwusilnikowym  myśliwcem  jaki  zbudowano.  Miał  spore 
gabaryty  jak  na  myśliwiec  przechwytujący,  jednak  był  dość  zwrotny  i 

background image

nieźle  uzbrojony  (potężne  działko  30mm  i  2  działka  15mm).    Na  tym 
kończy  się  właściwie  rozdział  zaawansowanych  konstrukcji  lotniczych. 
Niemieccy  inżynierowie  budowali  wiele  konstrukcji  myśliwców  i 
bombowców  (również  strategicznych,  takich  jak  potężny  Me-264 
Amerika bomber”) jednak były  to konstrukcje jak najbardziej klasyczne. 
Pozostał  jednak  jeden  jeszcze  aspekt  prac  nad  samolotami.  Były  to 
latające skrzydła. Amerykańscy naukowcy szczycą się skonstruowaniem  
nowoczesnych  znanych  nam  bombowców  bezogonowych  (np.  B-2 
stealth).  Jednak  początek  wszystkim  pracom  dały  badania  braci  Horten 
od  końca  lat  dwudziestych.  Zbudowali  oni  wiele  doświadczalnych 
szybowców  i  projekty  myśliwców.  Jednym  z  nich  był  Horten  Ho  IX  czyli 
Gotha Go 229. Samolot miał posiadać dobrze już znane z Me-262 silniki 
jumo  004.  Prędkość  planowano  na  ponad  1000km/h.  Samolot  miał  być 
uzbrojony  w  4  działka  kaliber  30mm,  oraz  2000  kg  bomb.  Był  to  wielce 
obiecujący  program,  jednak  zbudowano  tylko  jeden  myśliwiec  tego  typu 
a  cztery  inne  były  w  stanie  budowy.  Nie  wszedł  on  do  służby,  jednak 
gdyby  Niemcom  udało  się  jeszcze  przeciągnąć  wojnę  do  1946  roku,  na 
pewno Go 229 i inne tego typu konstrukcje ujrzałby światło dzienne. 
 

 

Horten IX w locie. Sporym podobieństwem do niego odznacza się  bombowiec 
amerykański B-2 znany z wojny w Zatoce Perskiej. 
 

 
 
 

background image

   Naukowcy  III  Rzeszy  byli  pierwszymi,  którzy  zapoczątkowali  badania 
nad  pociskami  rakietowymi  różnych  typów.  Już  pod  koniec  lat 
dwudziestych  zainteresowano  się  tymi  konstrukcjami,  lecz  pierwsze 
egzemplarze  powstały  dopiero  w  czasie  wojny.  Niewiele  z  pocisków 
rakietowych  weszło  do  seryjnej  produkcji.  Zaliczają  się  do  nich 
sterowane pociski przeciw okrętowe Henschel Hs-293, Bomby szybujące 
Fritz-X,  oraz  „broń  zemsty”  czyli  V-1  oraz  V-2.  rakiety  te  wykazały  dużą 
skuteczność w warunkach bojowych; dwie bomby Fritz-X zatopiły w 1943 
Włoski super-pancernik „Roma”. Pociski Hs-293 miały również na koncie 
wiele zatopionych niszczycieli oraz statków handlowych. Zawdzięczają to 
specjalistycznym 

systemom 

naprowadzania 

optycznego. 

Pilot, 

najczęściej  w  samolocie  Dornier  Do-217  lub  Focke-Wulf    „Condor” 
odpalał  pocisk  (standartowo  taki  bombowiec  przenosił  1-2  pocisków)  a 
dalej,  sterował  nim  dźwignią  kierunku.  W  połowie  wojny  pojawiły  się 
projekty  i  prototypy  wersji  wyposażonej  w  kamery,  tak  jak  w 
amerykańskim  pocisku  „Maverick”  powstałego  przecież  stosunkowo 
niedawno.  Układ  taki  wykazywał  jednak  oznaki  niedopracowania  (mała 
rozdzielczość,  duża  waga  kamery  itd...)  Z  kolei  pociski  V-1  i  V-2  nie 
posiadały  żadnego systemu naprowadzania. Ustawiano je na  wyrzutni z 
odpowiednim  skosem,  potem  rozpoczynano  sekwencję  odpalania.  W 
roku 1944 i 1945 na Londyn oraz europejskie porty pod kontrolą aliantów 
spadł  grad  pocisków  V-1  i  V-2.  Główny  inżynier  pracujący  przy  pocisku 
balistycznym  V-2,  Werner  von  Braun  został  po  wojnie  wywieziony  do 
Ameryki,  gdzie  odgrywał  niemałą  rolę  w  przygotowaniu  lotów 
załogowych  na  Księżyc.  Podczas  wojny  opracowywano  jeszcze  inną 
klasę  pocisków  rakietowych:  pociski  przeciwlotnicze. Wśród  nich  należy 
wymienić  samonaprowadzający  się  na  źródła  ciepła  pocisk  „Wasserfall” 
(wodospad),  ręcznie  sterowany  Henschel  Hs-117  „Schmetterling”,  mały 
pocisk 

X-4 

przeznaczony 

do 

odpalania 

myśliwców, 

oraz 

messerschmitta  „Enzian”  wykorzystującego  przebudowaną  formę 
kadłuba  myśliwca  „Komet”.  Z  tego  co  wiem,  przeciwlotnicze  pociski 
kierowane  zostały  użyte  (nie  licząc  odpaleń  próbnych)  tylko  jeden  raz. 
Wykorzystano  pocisk  Hs-117  w  celu  przetestowania  jego  właściwości 
bojowych.  Test  wypadł  pomyślnie,  cele  raziło  wiele  z  wystrzelonych 
rakiet.  Zapadła,  tak  jak  w  innych  przypadkach,  decyzja  o  rozpoczęciu 
produkcji  seryjnej,  jednak  niewykonalna  w  obliczu  coraz  silniejszych 
nalotów na fabryki zbrojeniowe.  
 
   Powszechnie  uważa  się,  że  Brytyjczycy  jako  pierwsi  skonstruowali 
radary. Jest to nieprawdą, gdyż naukowcy niemieccy pracowali już od lat 
dwudziestych  nad  urządzeniami  zdolnymi  do  wykrycia  wrogich 
samolotów.  Gdy  rozpoczęła  się  wojna,  prace  te  były  już  daleko 
posunięte.  Radary  dalekiego  zasięgu  wykorzystywano  wtedy  już  na 
wszystkich pancernikach i krążownikach Kriegsmarine. Około 1940 roku 
na  wyposażenie  Luftwaffe  trafiły  radary  o  wysokiej  rozdzielczości,  takie 
jak  radar  „Wurzburg”,  czy  też  najnowocześniejszy  w  czasie  wojny  radar 

background image

profesora  Esaua  umożliwiające  wykrywanie  samolotów  wroga  z 
odległości kilkudziesięciu kilometrów. Po podbiciu części Europy w 1940 
roku, na północy kontynentu oraz w Norwegii umieszczono sieć radarów 
oplatających  zasięgiem  wszystkie  rejony,  z  których  spodziewano  się 
ataków  lotniczych.  Przykładem  działania  radarów  jest  to,  że  angielska 
formacja bombowców „Wellington” zbliżająca się do Niemiec pod koniec 
1939  roku  straciła  trzydzieści  osiem  z  pięćdziesięciu  trzech  maszyn 
jeszcze  przed  dotarciem  do  brzegów  Danii.  Podczas  wojny  użyto 
również  radarów  montowanych  na  samolotach  (głównie  w  myśliwcach 
nocnych  takich  jak  na  przykład  messerschmitt  Me-262  B-1a/U1,  czy  też 
nocne  wersje  Focke  –  Wulfa  Fw-190).  Najbardziej  znanym  z  tych 
radarów  był  „Lichtenstein”  o  zasięgu  przeszło  6  kilometrów.  Cechą 
charakterystyczną  samolotów  wyposażonych  w  ten  radar  były  widoczne 
anteny  wystające  z  dzioba  lub  skrzydeł  samolotów.  Myśliwce  takie 
odnosiły  niemałe  sukcesy  w  walce  z  angielskimi  nocnymi  bombowcami 
Lancaster”  
 
   Niemiecka  flota  podwodna  siała  spustoszenie  na  morzach  podczas 
pierwszej  wojny światowej. Przegranie  I  wojny  zmusiło jednak Niemców 
do  pozbycia  się  wszystkich  U-Boatów.  Początek  nowej  flocie  dało 
siedem  małych  łodzi  typu  VII.  Typ  ten  zresztą  razem  z  nieco 
nowocześniejszym  typem  IX  służył  w  Kriegsmarine  do  końca  wojny. 
Jednak  oficerowie  Hitlera  chcieli  za  wszelką  cenę  ulepszenia  floty 
podwodnej.  Pierwszym  z  nowej  generacji  okrętów  podwodnych  był  typ 
XVIIB,  przybrzeżny  okręt  podwodny  o  bardzo  rewolucyjnym  systemie 
napędowym w układzie zamkniętym; nie potrzebne było żadne powietrze 
aby  umożliwić  pracę  silnika  toteż  okręt  długimi  okresami  (w 
przeciwieństwie  do  typów  IX  i  VII)  przebywać  w  zanurzeniu.  Kolejnym, 
chyba  najbardziej  zaawansowanym  okrętem  podwodnym  wojny  był  typ 
XXI.  Okręt  pełnomorski  wielkości  niewielkiego  niszczyciela  (np. 
Błyskawicy”) i o wyporności 1620 ton po zanurzeniu był pierwszą łodzią 
podwodną z prawdziwego zdarzenia. Mógł w praktyce pływać w pełnym 
zanurzeniu  przez  ponad  pięć  miesięcy!  Do  tego  miał  na  wyposażeniu 
dwie wieżyczki przeciwlotnicze wyposażone w działka kal. 20 milimetrów 
co  oznaczało,  że  okręt  ten  miał  całkiem  spore  szanse  zwycięstwa  w 
walce  z  samolotem  patrolowym  wyposażonym  w  bomby  głębinowe 
(najbardziej  typowa  sytuacja)  Skróconą  wersją  typu  XXI  był  typ  XXIII, 
mały  okręt  podwodny  o  wyporności  260  ton.  Był  on  bardzo  szybki,  a 
prędkość  zanurzania  wynosiła  jedynie  7  sekund.  Te  właśnie  okręty 
(szczególnie  typ  XXI)  były  podstawą  do  opracowania  nowoczesnych 
łodzi podwodnych. 
 
    
 
   Piechota, aby móc  zwyciężyć  w  walce z  wrogiem potrzebuje  zdolnych 
do  współdziałania  z  nią  pojazdów  takich  jak  działa  samobieżne  oraz 

background image

czołgi.  Oprócz  dobrze  znanych    pzkpfw.  VI  „Tiger”,  czy  też  pzkpfw.  V 
„Panther”
  powstawały monstrualne prototypowe maszyny takie jak czołg 
Maus” (myszka) o masie prawie 200 ton. 
 

 

 

Maus” na poligonie badawczym, najprawdopodobniej w Kummersdorfie. 

 
 
Hitler  zawsze  posiadał  manię  wszystkiego  co  wielkie.  Zapewne  dlatego 
powstały  takie  konstrukcje  jak  prototypowy  „Maus”  czy  też  jeszcze 
cięższe  konstrukcje.  Projektowanie  „Mausa”  nakazano  w  1942  roku. 
Czołg  ten  został  zaprojektowany  przez  profesora  Ferdinanda  Porsche 
znanego  z  zaprojektowania  samochodu  Garbus,  czy  też  znanego 
modelu Porsche 911 Carrera. Czołg miał pancerz z przodu o grubości 35 
centymetrów.  W  innych  miejscach  kadłuba  grubość  pancerza  wynosiła 
niewiele  mniej.  Wyjątek  stanowiło  sklepienie  wieży  o  grubości  6,5 
centymetra. Sama wieża myszki ważyła około 55 ton – tyle co cały ciężki 
czołg „Tiger”. Rewolucyjny był system przeniesienia napędu. Energia nie 
była  przenoszona  bezpośrednio  na  wał  korbowy  i  do  kół,  lecz  przez 
generator na mniejsze silniki elektryczne. Rozwiązanie takie umożliwiało 
bardziej ekonomiczną pracę (i tak żarłocznego silnika) oraz pokonywanie 
głębokich  przeszkód  wodnych  (nawet  w  całkowitym  zanurzeniu!).  Mysz 
była  też  potężnie  uzbrojona.  Na  jej  wyposażenie  składały  się:  Potężna 
armata  kaliber  128  lub  150mm,  działo  przeciwpancerne  75mm 
(podstawowa  broń  czołgu  „Panther”),  działko  20mm  i  do  tego,  karabin 
maszynowy 7,92mm. Projekt ten miał pewne szanse powodzenia, jednak  
 
 
zakończył  się  on  na  zbudowaniu  czterech  prototypów.  Głównie  ze 
względu  na  trudności  surowcowe,  ale  też  na  wagę  czołgu  (przejazd 

background image

dwustutonowego  potwora  wytrzymałoby  niewiele  mostów  w  Europie). 
Lecz ta nadzwyczaj duża mysz nie była szczytem aspiracji Hitlera. Dążył 
on do zbudowania gigantycznego krążownika lądowego o masie tysiąca 
ton!  Tak  jak  w  przypadku  „Mausa”,  i  temu  pojazdowi  nadano  przekorną 
nazwę – „Ratte” czyli szczur. Miał być uzbrojony w dwa bliźniacze działa 
kaliber 20 centymetrów umieszczone w wieży. „Ratte” był około trzy razy 
dłuższy,  trzy  razy  szerszy  i  trzy  razy  wyższy  od  i  tak  sporego  „Mausa”
Jednak  Hitler,  po  dokładnym  zastanowieniu  i  przestudiowaniu  planów, 
nakazał zaniechania prac badawczych jeszcze przed budową prototypu. 
Poza  tym  planowano  budowę  kilku  mniejszych,  interesujących  wozów 
bojowych będących godnymi następcami istniejących czołgów średnich i 
ciężkich.  Następcą  czołgu  „Panther”  miał  być  nowy  E-50,  E-75  miał 
zastąpić  „Tigera”,  a  czołg  E-100,  którego  kadłub  ukończono  miał  być 
konkurentem Myszki. Nie zbudowano żadnych prototypów tych czołgów, 
mimo  że  zanosiły  się  na  niezwykle  wartościowe  projekty,  być  może 
rozpoczynające nową generację pojazdów wojskowych. 
 
 
 
 

  

 
Konigstiger”
 doskonały czołg, który jednak powstał w zbyt małej ilości (około 
500 sztuk) aby zatrzymać aliantów. 
 
 
 
 
 

background image

 

 
„Panther”
, przez specjalistów uważany za najlepszy czołg wojny. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

 
Potężny „Tiger”
 rusza w bój... 

 

 
 

background image

   Jednym  z  najbardziej  tajemniczych  aspektów  niemieckich  prac,  są 
prace nad generowaniem pól antygrawitacyjnych i elektrograwitacyjnych. 
Były  one  prowadzone  przez  najlepszych  naukowców  SS  i  trzymane  w 
tajemnicy przez całą wojnę. Dziś wiadomo już nieco więcej na ten temat. 
Wywiady  z  naukowcami  i  inżynierami  pracującymi  przy  projektach 
Chronos”  i  „Laternentrager”  a  także  relacje  naocznych  świadków  dały 
wiele  nowych  informacji.  Większość  z  osób  pracujących  przy  tym 
zagadnieniu  po  wojnie  wyjechało  do  Argentyny,  gdzie  albo  pomagało  w 
zbrojeniach  tego  kraju,  albo  też  zaszyło  się  w  osadach  w  południowej 
Patagonii.  Jednak  jak  zaczęły  się  wszystkie  te  prace.  Wielu  genialnych 
naukowców od lat dwudziestych eksperymentowało z nowymi rodzajami 
napędu.  Tacy  fizycy  jak  profesor  Walter  Gerlach  myśleli  nad 
wykorzystaniem  siły  grawitacji  aby  napędzać  na  przykład  konstrukcje 
lotnicze. Po wielu latach prób, wreszcie skonstruowano pierwsze, proste 
silniki.  W  pierwszej  połowie  lat  trzydziestych  powstały  bardziej  złożone 
konstrukcje.  Między  innymi,  w  1934  roku  dokonano  oblotu  pierwszego 
doświadczalnego  dysku  antygrawitacyjnego  o  nazwie  RFZ-1.  Pierwszy 
lot wykonany przez pilota Lothara Waiza zakończył się niepowodzeniem 
i  awarią  maszyny  na  około  60-cio  metrowej  wysokości.  Pilotowi  jednak 
udało  się  wylądować  i  ocalić  statek.  W  tym  samym  czasie,  swoje 
badania  rozpoczynały  towarzystwa  mistyczne  takie  jak  Thule,  czy  Vril. 
Czerpały  one  inspirację  z  rzekomo  znalezionych  w  Tybecie  tekstów.  W 
połowie  lat  trzydziestych,  towarzystwo  Vril  zbudowało  pierwszy  statek: 
Vril-1 rozpoczynający długą serię tych maszyn. 
 
                      

                      

 

 
               Jeden z typów pojazdów antygrawitacyjnych (według książki I.                                                              
               Witkowskiego. „Supertajne Bronie Hitlera”) 
 
 
 
 

background image

Warto  wspomnieć  trochę  o  rodzajach  napędu  tych  dziwnych  maszyn. 
Większość  konstrukcji  napędzano  silnikiem  Dzwon  lub  napędem  Thule 
(od nazwy mistycznego stowarzyszenia) wykorzystującym jako centralny 
element silnik Dzwon. Działanie tego napędu nadal jest dość tajemnicze, 
jednak wiadomo, że aby uzyskać efekt antygrawitacji zastosowano dwie 
wirujące  masy.  Były  to  dyski  zbudowane  z  lekkiego  i  nadzwyczaj 
wytrzymałego  materiału  pośrednio  związanego  z  produkcją  pocisków 
balistycznych  V-2.  Wirowały  z  prędkością  wielu  tysięcy  obrotów  na 
sekundę generując pole antygrawitacyjne. Silniki takie pożerały ogromne 
ilości  prądu,  który  musiał  być  do  nich  stale  doprowadzany.  Rozwiązano 
ten  problem  konstruując  specjalne  generatory  wytwarzające  prąd  o 
wielkim  napięciu  i  natężeniu.  Energia  ta  napędzała  wspomniane  dyski 
nadając  im  potrzebną  do  funkcjonowania  silnika  prędkość.  Zbudowano 
wiele typów statków z czego najpotężniejsze, takie jak Haunebu 1, 2  i 3 
potrafiły osiągnąć prędkości od sześciu do dziesięciu tysięcy kilometrów 
na  godzinę  oraz  do  lotów  załogowych  w  przestrzeń  kosmiczną  (nawet 
przygotowywano się  do tego typu wypraw). Większość prac związanych 
z  konstruowaniem  tego  typu  pojazdów,  wykonywano  na  południu  Polski 
w osławionym i silnie strzeżonym kompleksie „Riese” (olbrzym) w górach 
sowich.  Pozostawione  tam  elementy  infrastruktury  do  dziś  są  bardzo 
charakterystycznym  elementem  krajobrazu.  Specjalne  baseny  na 
otwartym  powietrzu  oraz  tzw.  muchołapki,  służyły  testowaniu  silników 
takich  jak  Dzwon.  Wiemy  dziś  o  wielu  ciekawych  właściwościach 
Dzwonu.  Projekt  „Laternentrager”  zajmował  się  właśnie  między  innymi 
ciekawymi  własnościami  omawianych  silników.  Testowano  wpływ 
charakterystycznego  promieniowania  na  organizmy  żywe.  Na  przykład 
rośliny  zielone  ustawione podczas  doświadczeń  w  pewnej  odległości od 
Dzwonu  wykazały  spore  zmiany  w  swej  budowie.  Traciły  chlorofil  i 
stawały  się  białe.  Taka  roślina  mogła  żyć  jeszcze  około  dwóch  tygodni 
po  czym  nagle,  w  ciągu  dosłownie  paru  godzin  zamieniała  się  w 
bezkształtną  galaretowatą  papkę.  W  pobliżu  Dzwonu  ustawiano  też 
produkty spożywcze takie jak mięso, mleko itp. Promieniowanie Dzwonu 
sprawiało  żelowanie  krwi  oraz  częściowo  zamieniało  mięso  w  galaretę. 
Naukowcy  pracujący  w  bezpośredniej  bliskości  urządzenia  cierpieli  na 
chorobę  wrzodową  lub  umierali.  Niemcy  niezrażeni  tym,  dalej  badali 
optymalne konfiguracje i rodzaje napędu. Koniec  wojny  jednak przerwał 
te próby a Niemieccy inżynierowie albo wyjechali do Argentyny, albo też 
zostali  wywiezieni  do  USA  i  Wielkiej  Brytanii.  Dziś,  w  tajnych  bazach 
wojskowych  na  pustyniach  Stanów  Zjednoczonych  najprawdopodobniej 
przetrzymuje  się  niektóre  ze  zdobycznych  statków  niemieckich 
(Amerykanie  przechwycili  pod  koniec  wojny  kilka  pojazdów  o  napędzie 
antygrawitacyjnym).  Nie  posiadamy  o  tym  jednak  uzasadnionych 
informacji możliwych do zweryfikowania. Obiekty na dolnym Śląsku dalej 
czekają  na  odkrycie,  gdyż  spenetrowano  dopiero  małą  część 
olbrzymiego kompleksu.  
 

background image

   Dorobek  konstruktorów  niemieckich  na  polu  odkryć  nowych  technik 
wojskowych  podczas  drugiej  wojny  światowej  był  spory.  Wszystkie  te 
konstrukcje przyczyniły się  do opracowywania nowych rodzajów sprzętu 
już  po  wojnie.  Często,  rozwiązania  niemieckie  były  kopiowane  przez 
wiele  państw.  Tak  na  przykład  me-262  w  szybkościowej  wersji  HG3, 
został  wykorzystany  przez  Sowietów  do  budowy  ich  myśliwca  su-9. 
Pociski  kierowane  były  dokładnie  studiowane  przez  konstruktorów 
amerykańskich,  którzy  na  podstawie  takich  rakiet  jak  „Wasserfall”
opracowywali  własne  pociski.  Większość  prototypów  zaawansowanych 
konstrukcji  odnaleziono  w  niemieckich  podziemnych  fabrykach  oraz  na 
zdobycznych lotniskach i wywieziono do Stanów, Anglii lub też Rosji. 

           
 

                

 

            Zdobyczny myśliwiec p.1101 wywieziony do Stanów. (zmontowany w                                       
            ok. 80%).  
 

Większość  samolotów  zdobytych  pod  koniec  wojny  i  wywiezionych  do 
Ameryki  stanowiło  materiał  badawczy  dla  przyszłych  konstrukcji.  Ten 
p.1101, pokazany  na  zdjęciu powyżej posłużył do  zbudowania myśliwca 
z  czasów  wojny  koreańskiej  F-86  Sabre.  Rosjanie  również  użyli  tego 
samolotu  i  zbudowali  na  jego  podstawie  myśliwce  przechwytujące  mig-
15  i  17.  Często  alianci  nie  mogli  się  nadziwić  niemieckim  konstrukcjom 
wyprzedzającym  swoją  epokę  o  wiele  lat.  Niemcy  już  od  drugiej  połowy 
XIX  wieku  prowadzili  rywalizację  w  projektach  uzbrojenia  z  takimi 
mocarstwami  jak  na  przykład  Wielka  Brytania.  Podczas  II  Wojny 
Światowej,  inżynierowie  niemieccy  znacznie  przodowali  jeżeli  chodzi  o  
konstruowanie  klasycznych  myśliwców,  nie  mówiąc  już  o  odrzutowcach 
czy  innych  technologiach.  Wielu  niemieckich  projektantów  po  wojnie 
pozostało  w  kraju.  Korzystali  oni  ze  swych  dotychczasowych 
doświadczeń  przy  budowaniu  rozmaitych  czołgów  kolejnej  generacji  tak 
jak  „Leopard”  czy  pojazd  przeciwlotniczy  „Gepard”.  Przy  naszych 
wszystkich  zafascynowaniach  nowoczesnym  uzbrojeniem,  jedyną 
przykrą  rzeczą  jest,  że  wszystko  to  służy  do  pozbawiania  życia  innego 
człowieka. 
 
 
 
 

background image

Źródła: 
 

1.  Tajne Bronie III Rzeszy – Roger Ford 
2.  Supertajne Bronie Hitlera cz.2 – Igor Witkowski 
3.  Supertajne Bronie Hitlera cz.3 – Igor Witkowski 
4.  Materiały z następujących stron internetowych: 

www.eksplorator.os.pl/21.htm

 

www.strategie.com.pl/dzial/zbrojownia/artykul/173

 

www.stormbirds.com

 

www.warbirdalley.com/me262.htm

 

     5. Bogusław Wołoszański „Sensacje XX wieku”