EM
Pocz tek ko ca
ą
ń
Bo tutaj s o ce wschodzi tylko raz
'
ł ń
.'
Tom I
Podziękowania.
Tą książkę pragnę zadedykować wszystkim czytelnikom oraz
moim kochanym przyjaciołom i rodzinie.
'Bo bez was wszystkich, świat byłby piekłem..'
ROZDZIAŁ 1
J
edyną rzecz którą pamiętam ze swojego ''poprzedniego'' życia, jest to scena
kiedy mistrzyni Naomi przychodzi do mojego starego domu i przekonuje moją moją
mamę,abym dołączyła do jej szkoły. Do dziś pamiętam ten dzień, mimo iż moja
wychowawczyni starała się wymazać mi go z pamięci. Moja mama, szczupła i piękna
blondynka kochała mnie ponad życie, więc stwierdziła, że ta szkoła będzie lepsza dla
kogoś takiego jak ja. Byłam wampirem i to jeszcze uzdolnionym wampirem, na
siódmym poziomie,tak jak nieliczni na tym świecie. Moim żywiołem była woda. Ale
mama nigdy nie uważała mnie za odmieńca, zawsze byłam jej kochaną małą Ann.
Tego dnia spałam niespokojnie, obudził mnie przerażający sen. Podniosłam się z
łóżka,nie mogąc zasnąć. Moje blond pukle spływały mi na ramiona i kończyły się w
połowie pleców. Moje włosy były dosyć cienkie i słabe, ale w ogólnym rozrachunku
wydawało się jakbym miała ich od groma. Uśmiechnęłam się sama do
siebie,spoglądając w lustro. Nie wyglądałam tak źle. Byłam dosyć niską blondynką o
lazurowych oczach. Na mojej twarzy odznaczały się dosyć niewyraźne rysy,a moje
poliki były dosyć okrągławe,za to sylwetkę miałam nienaganną. Trafiłam do szkoły
mistrzyni Naomi, jedynej w całej Wielkiej Brytanii. Szkoła nazywała się Redo, a
osoby na pierwszym pierwszych poziomie nazywane były połówkami. Ponieważ nie
byli jeszcze w pełni rozwiniętymi wampirami i nie umiały kontrolować swoich mocy.
Usłyszałam głosy dobiegające z dołu. Nasze pokoje znajdowały się na górze. Szłam
wąskim korytarzem do jednej ze specjalnych,metalowych sal. Drzwi były uchylone.
Zajrzałam ostrożnie do środka. Sala była cala pokryta metalem, z boku znajdowało się
metalowe biurko z komputerem i wielkim monitorem na ścianie. Rozejrzałam się dalej
zobaczyłam swoją wychowawczynię Laurę, mistrzynie Naomi i najlepszego
wychowawce od zasad wampiryzmu pod słońcem, Lorena. Pośrodku stała mała
dziewczynka.
-To ona, znaleźliśmy ją Naomi.-Mistrzyni spojrzała na Laurę.
-Tak. Tak kochana. Widzę i czuję,że mamy przed sobą wielki talent.
-Nie jestem żaden talent.-Oburzyła się dziewczynka. Nie mogłam jej dobrze
zobaczyć,bo zasłaniali mi dorośli.
-Hmm..Jak również niewyparzony język.-Naomi uśmiechnęła się, bardziej sama do
siebie, niż do reszty.
-Jak ci na imię dziecko?-Zapytała.
-Jestem Gina, mów mi Gi. Aha i nie jestem żadne dziecko.-Powiedziała zuchwale,
odrzucając swoje piękne włosy do tyłu.
-Czy wiesz do kogo mówisz?-Niespodziewanie wtrącił się Loren. Dziewczyna
prychnęła.
-Oczywiście do jakiejś starej baby, która nie wie kim jestem.-Wytrzeszczyłam oczy.
Jak ona mogła tak mówić do najpotężniejszej osoby, jaką znałam? Potrząsnęła głową z
oburzenia,ale na twarzy mistrzyni malował się spokój.
-Myślę,że powinnaś..-Powiedziała moja wychowawczyni,ale na chwilę przerwała i
obróciła się w moją stronę. Czyjaś ręka znalazła się na mojej ręce i podciągnęła mnie
w górę.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać Em. -Zwrócił się wprost do mnie. Wzdrygnęłam się,
gdyż wiedziałam do kogo należy ten głos. Oczywiście odwróciłam oczy, by spojrzeć
na twarz mojego kolejnego nauczyciela, profesora Lino,który uczył nas walczyć.
Niektórzy nazywali go skałą. Najbardziej groźny nauczyciel w całej szkole. Czułam
jak szarpnął mnie za rękę i prawie rzucił na środek pokoju. Gdy upadłam na kolana,
szybko się wyprostowałam, próbując nie płakać przy wszystkich. Stałam prawie
twarzą w twarz z nowo przybyłą do szkoły. To było niesamowite. Dziewczyna była
naprawdę śliczna. Miała prościutkie,cieniowane włosy, jakby dopiero co wyszła od
fryzjera. A jej kolor! Aż zakołowało mi się w głowie. Jej włosy wręcz płonęły. Były
ognisto czerwone, z nielicznymi pasmami pięknego brązu. Widziałam jak opadają i
wznoszą się, przy każdym jej oddechu a kończyły się aż za pasem. Jej ciemne oczy
wpatrywały się we mnie a piękne, pełne usta ułożyły się na coś,w rodzaju uśmiechu.
Byłyśmy tego samego wzrostu i co było jeszcze bardziej zabawne, takiej samej
budowy. Ale prawie w ogóle nie miałam piersi,a ona miała, już tak na oko małe C i to
było imponujące. Mimo takich podobieństw czułam, że się nie polubimy. Biło od niej
zło. Byłyśmy jak ogień i woda. Gi miała przepiękny kolor skóry. Takie jasne
cappuccino, a ja byłam blada jak ściana.
-Co się tak gapisz mała?-Powiedziała i przechyliła głowę, wysuwając swoje kły na
wierzch. Tak jakby miała się na mnie zaraz rzucić. Zrobiłam krok w tył i poczułam jej
pot. Gi po prostu śmierdziała, a jej ciuchy wyglądały jakby je wyciągnęła ze śmietnika.
Brudne, poplamione i śmierdzące.
-Wystarczy.-Powiedziała głośno mistrzyni.-Dobrze,że jesteś Em, bo właśnie miałam
po ciebie posłać. Oto nasza nowa uczennica Gi. Będziecie chodzić na te same zajęcia.-
Moja rówieśniczka prychnęła.
-Chcecie mi powiedzieć, że będę chodziła na te same zajęcia co ta nieudacznica?-
Spojrzała prosto w oczy mojej mistrzyni.- I może chcecie mi powiedzieć, że jest moją
rówieśniczką?- Wysyczała przez zęby.
-Tak. Em, również ma 16 lat, tak samo jak ty. Dlatego właśnie będziecie chodzić na te
same zajęcia i właśnie dlatego zamieszkasz z nią w pokoju.- Jej głos był tak zimny i
przeszywający jak nigdy, ale na twarzy zachowała spokój. O dziwo Gi nie powiedziała
już nic więcej. Ja ponownie wytrzeszczyłam oczy, w zdumieniu.
-Ja-a mam z nią mieszkać?- Powiedziałam niepewnie, trochę sepleniąc.
-Tak moja kochana Em.-Odpowiedziała mi mistrzyni.- Gi, jak już chyba zdążyłaś
zauważyć posiada żywioł ognia, ty zaś wody. Myślę, że powinniście zamieszkać
razem,gdyż możecie się czegoś od siebie nauczyć. Pokaż jej szkołę Em, wyjaśnij
zasady i postaraj się aby czuła się tu jak w domu.-Posłała mi piękny uśmiech. Nic
dziwnego, że wcześniej skojarzyło mi się,że jesteśmy jak ogień i woda. Moje
przypuszczenia były słuszne.
-Zaraz. Zaraz!- Wtrącił profesor Lino.- Właśnie przyłapaliśmy ją na podsłuchiwaniu.
Uważam,że należy jej się kara.
-Nie podsłuchiwałam!- Wykrzyczałam to prosto w nich. Gi prychnęła. Rzuciłam jej
nienawistne spojrzenie, na co ona odpowiedziała mi tym samym.
- Nie podsłuchiwałam,ja-a. Ja po prostu nie mogłam spać i..I usłyszałam
głosy,myślałam,że..że ktoś może potrzebuje pomocy.-Nie zdążyłam dokończyć a
zarówno Gi,jak i profesor Lino wybuchnęli głośnym śmiechem. Moja twarz stała się
czerwona jak burak. Moja rówieśniczka położyła ręce na biodrach i odrzuciła
ponownie swoje czerwone włosy.
-Kłamać kochanie to ty nie umiesz.
-Czas na nas moi drodzy.-Przerwała jej mistrzyni Naomi.- Jest już bardzo późno i
czas,abyśmy wszyscy położyli się spać. Klasnęła w dłonie a starsze wampiry zaczęły
rozchodzić się w swoją stronę. Nim się obejrzałam, w pokoju zostałyśmy tylko my
trzy. Twarz Naomi przybrała trochę pogodniejszy wyraz.
-Tak jak powiedziałam. Pokaż naszej wspaniałej adeptce wasz pokój. Jej ciuchy są już
poukładane w szafce,a osobiste przybory położone w łazience. Dobrej nocy.
Szłyśmy na górę, wąskim korytarzem. Po chwili Gi przemówiła pierwsza.
-Nie umiesz kłamać.-Powiedziała groźnie, obcinając mnie.
-Ty za to, kłamiesz cały czas, a do tego śmierdzisz.-Powiedziałam, broniąc swojego
honoru. Niespodziewanie Gi złamała mnie za ramiona i przycisnęła do ściany,
poczułam ból w plecach, ale zacisnęłam zęby.
-Posłuchaj mnie. Jestem tu nowa, więc jeszcze mnie nie znasz.-Gdy zaczęła
mówić,czułam jej niesamowicie ciepłe ręce, wręcz wypalały mi skórę na ramionach.-
Więc radzę ci, na samym początku nie zadzieraj ze mną, bo skończysz jak wiele moich
przecinków.- Jej oczy wyglądały bardzo groźnie. Jezu przecież nie mogę jej pokazać,
że się jej boję. Więc tylko uśmiechnęłam się, najpaskudniej jak potrafiłam.
-Ty jesteś tutaj nowa, więc to ja mam przewagę.-Nachyliłam się bliżej niej,że nasze
nosy prawie się stykały.- Więc to ty ze mną nie zadzieraj i odsuń się ode mnie,bo
jedzie od ciebie szlugami.- Zauważyłam na jej twarzy wściekłość, ale później
uśmiechnęła się do mnie.
-Zrobię ci z życia piekło. Jeszcze odwołasz swoje słowa suko.- W tej szkole 'ludzie'
rzadko używali takich słów, a tym bardziej dobrze wychowani ludzie. Gi na pewno się
do nich nie zaliczała. Zaprowadziłam ją do pokoju i rzuciłam się na łóżko, nawet nie
patrząc co robi. Przecież nie mogła mnie skrzywdzić we śnie. Zamknęłam oczy i
usnęłam w sekundę.
ROZDZIAŁ 2
O
budził mnie blask gwiazd,które świeciły pełną mocą, Przekoziołkowałam się
na drugą stronę łóżka i złapałam mój telefon.
-O mój Boże!!- Krzyknęłam, gdy zobaczyłam która jest godzina. Nasze lekcje
zaczynały się zawsze 20 minut,po zachodzie słońca. Ponieważ było lato,dzisiaj słońce
zaszło wyjątkowo późno,bo dopiero o godzinie 20;42, więc lekcje zaczynały się o
21:02.
Tak się składa, że na moim zegarku widniały wielkie litery '00:40'.
-Ehh..-Wysapałam. Akurat za 20 minut zaczyna się lunch. Wzięłam szybki prysznic,
wrzuciłam na siebie luźne jeansy i białą dosyć obcisłą bluzeczkę. Swoje włosy upięłam
w kucyk i walnęłam jakiś szybki makijaż. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam całkiem
nieźle. Jeszcze tylko najnowsze,białe buty na koturnach i jestem gotowa. Zbiegłam na
dół i wybiegłam na dziedziniec.
-Ah.-Była piękna noc. Kilkoro uczniów tłoczyło się przed fontanną, oświetlaną przez
światło srebrzystego księżyca. W powietrzu czułam kwiaty i świeżo skoszoną trawę.
-Em Em!- Krzyczeli moi znajomi.
-Idziesz na lunch?-Spytała się mnie moja przyjaciółka Simone.
-Jasne,padam z głodu.-Powiedziałam.
-Co się z tobą stało? Nie było cię na dzisiejszych lekcjach.- Spojrzałam na twarz Nika.
Posłałam mu piękny uśmiech.
-Byłam zmęczona, a poza tym w nocy miałam nietypową sytuację.
-Jezu.- Simone była podekscytowana.-Czy to prawda? Że ta nowa jest twoją
współlokatorką?-Wytrzeszczyłam na nią oczy.
-Skąd wy o tym wiecie?- Rozejrzałam się po swoich przyjaciołach.
-Daj spokój. Gi już ją wszyscy zdążyli poznać. Jest naprawdę N-i-e-s-a-m-o-w-i-t-a.-
Przeliterował Niko. Spojrzałam na niego ukradkiem.
-Hej. Nie widziałaś jeszcze jej mocy.-Pokazał kły, szczerząc się do mnie.
-Nie nie widziałam. Ale mogłam ją poczuć. Ta nadęta panna nie ma nic wspólnego z
wampirami,którzy są dobrze wychowani. I mimo iż jest moją współlokatorką, nie
zamierzam mieć z nią nic wspólnego.- Powiedziałam to szybko i dosyć ostentacyjnie.
Moi przyjaciele zachowywali się dziwnie.
-Widzę,że szykuje się niezła wojna.-Powiedział Niko,nie patrząc na mnie. Spuściłam
głowę. Niko był wysokim wampirem, o rok ode mnie starszym. Jego moc była dosyć
niezwykła. Potrafił produkować drewniane kolce. Po prostu pojawiały się one w jego
dłoni. W ten sposób mógł atakować, ale również się bronić. Dzięki treningom szło mu
już coraz lepiej. Wpatrywał się we mnie swoimi piwnymi oczami.
-Nie szykuje się żadna wojna Nik. Ja po prostu chciałabym aby było tak jak dawniej,
zanim Gi tu przybyła.
-Hmm..Niezła dupa z niej jest. Muszę z nią kiedyś pogadać. A puki co dziewczynki.-
Wskazał na mnie i na Simone.-Lece na lunch.
-Nie mogę w to uwierzyć.-Powiedziałam na głos to co myślę, zaraz po tym ja oddalił
się w stronę stołówki.
-Nie przejmuj się skarbie. Jest twoim przyjacielem i wiem, że chcesz aby był kimś
więcej ale pamiętaj, że to tylko palant. Przeleciał by wszystko co się rusza i ma trochę
dłuższe nogi.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Taak..Tylko,że wiesz. Ja i Gi mamy taką samą długość nóg.- Również posłałam jej
uśmiech nadziei.
-I właśnie tym dziecino powinnaś się martwić.-Wzięła mnie pod ramię i poszłyśmy na
stołówkę, już w trochę lepszym nastroju.
Na stołówce, jak zwykle, było dosyć tłoczno. Oczywiście nasza szkoła nie była duża,
gdyż nie wielu wampirów, w rzeczywistości istniało. Stołówka była wielka. Dzieci
dzieliły się na 10 poziomów mocy,a po 10 poziomie osiągały zupełną pełnoletniość i
mogły robić ze swoim życiem co tylko zechcą. Większość uczniów po skończeniu
szkoły dostawała propozycję, aby pozostali w szkolę jako,np. Nasi wykładowcy.
Stołówka była pomalowana od zawsze, w ładnym ciepłym kolorze,jasnego brązu, nie
tak jak reszta sal gdzie przeważała biel i metal. Było sporo stolików porozrzucanych
po sali. A przy stole, było miejsce na 6 uczniów. Oczywiście to były tylko
zasady,których hmm.. nikt nie przestrzegał. 'Ludzie' zazwyczaj łączyli dwa stoły i
siadali w większej grupie, np. 10, albo 14 osobowej. Tak było najweselej.
Nie rozglądając się po sali, przeszłam od razu do pierwszego punktu,czyli zabrałam
tacę i podeszłam do barku.
-Hej Ann.-Usłyszałam za sobą ciepły głos, swojego adoratora, z mojej klasy poezji.
-Cześć Jake. Co tam?-Zapytałam pogodnie. Lubiłam go ale był niższy ode mnie, co
mi nie odpowiadało.
-No u mnie dobrze, ale myślę,że u ciebie gorzej.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Oh. Czemu tak myślisz? U mnie wszystko w porządku.
-Nie wydaje mi się.-Powiedział, z zasmuconą minką.- Właśnie przechodziłem obok
stolika vipów i cóż..Gi zdążyła wyrobić sobie całkiem mocną i negatywną opinię na
twój temat. Co więcej, nawet nie próbuje tego ukryć.-Odwróciłam się wściekła i mało
brakowało, a taca wypadła by mi z rąk. Gi stała przy jednym ze specjalnych stolików a
myślę 'specjalnych', ponieważ ten stół należał do wampirów 10 poziomu. 4
najpiękniejszych wampirów, jakich kiedykolwiek widziałam siedziało dookoła Gi i
przyglądało jej się, z nieukrywanym pożądaniem w oczach. Ich grupa była po prostu
wyjątkowa. Nazwali się czwórka wspaniałych. Co za kiepska nazwa. I każdy z nich
miał w sobie coś wyjątkowego oraz tajemniczego. Prawda jest taka,że dziewczyny
próbowały się do nich zbliżyć już od kilku lat,ale żadnej się to nie udało. Chłopcy,
mimo swoich uroków, zajmowali się nauką. Co za ironia,że wpuścili do swoich
szeregów moją rywalkę Gi?Trzymali się z sobą odkąd zaczęli szkołę i byli po prostu
czarujący. A ja od kilku lat podkochiwałam się w jednym z nich,jak wszystkie kretynki
ze szkoły. Miał na imię Luero, ale wszyscy nazywali go Lu. Był najwyższy z całej
swojej grupy. Mierzył jakieś 188 cm wzrostu. Ja byłam 15 centymetrów od niego
niższa,no ale co tam. Miał jasne blond włosy z przeplatanymi platynowymi
pasemkami, migdałowe oczy,lekko zaróżowione usta a co najważniejsze
charakteryzował się idealną budową ciała. Nie za bardzo umięśnioną, ale w sam raz.
Jego ciemna karnacja idealnie kontrastowała z resztą. No i oczywiście nienaganne
ciuchy były zawsze na swoim miejscu. Nagle odwrócił twarz w moją stronę i spojrzał
mi prosto w oczy,po czym posłał cudowny uśmiech. Spiekłam buraka i odwróciłam się
w drugą stronę. Głupia, głupia, głupia. Powtarzałam sobie w duchu. Trzeba było się
uśmiechnąć, pomachać cokolwiek. No ale..Co on by mógł widzieć w takiej
dziewczynie jak ja? Ha. Na pewno nic. W szkole było kilka naprawdę pięknych
dziewczyn,ale ja się do nich nie zaliczałam. Rozmyślania przerwał mi Jake.
-Hej? Wszystko wporzo?
-Taak.Tak.Nic się nie stało.-Nie patrząc nawet w jego stronę odłożyłam swoją pustą
tacę i poszłam pewnym krokiem w stronę swojego stolika. Znowu nie będę nic
jadła,ale jakoś przeszła mi ochota.
-Ooo..I mamy naszą małą lesbijkę.-Usłyszałam głos Gi. Czy ona mówi o mnie?
Wyglądało na to,że tak bo chłopcy odwrócili się w moją stronę. Spojrzałam prosto na
nią i nogi się pode mną ugięły. Wyglądała jak bogini. Oczywiście włosy idealnie
ułożone. Miała na sobie czarne sztruksy, rurki idealnie przylegające do ciała. Na górze
czerwony top,który wyglądał na niej przepięknie. Podkreślał to co miał podkreślać. Na
około dekoltu przyczepione były kryształki,które mieniły się perfekcyjnie. Cały strój
podkreślał jej piękne oczy i jej opaleniznę. Stała na bardzo wysokich obcasach,
najprawdopodobniej bardzo drogich. Tak jak powiedziałam. Była królową, w
czerwono-czarnych barwach. Złą królową.- dodałam w myślach.
-I znowu mi się przyglądasz. A nie mówiłam chłopcy,że jest les. Uśmiechnęła się
wyjątkowo paskudnie. Po czym zaczęła podrzucać jabłkiem. Za każdym razem gdy
jabłko leciało w górę, Gi wypuszczała odrobinę ognia ze swojej dłoni. Wyglądała
diabolicznie.
-Nie jestem lesbijką.-Ucięłam jej krótko. Roześmiała się na głos.
-Oh ależ oczywiście,że nie bo podobno miałaś chłopaka. Także stawiam,że jest bi.-
Kilkoro uczniów,którzy stali niedaleko i przysłuchiwali się wymianie zdań, zaśmiało
się. Robiłam się coraz bardziej czerwona i już nawet nie chciałam patrzeć na Lu, który
siedział jakiś metr ode mnie i z pewnością mi się przyglądał.
-I co mała? Nie podchodź zbyt blisko ognia, bo może cię sparzyć. Poza tym myślę,że
chyba musisz zmienić orientację kochanie.- Na je twarzy pojawił się paskudny
uśmieszek.- Bo ty mnie nie pociągasz.- Z jej ręki poleciało jeszcze więcej ognia. A
jeżeli faktycznie odważy się go użyć przeciwko mnie? Spanikowałam. Moja moc była
równa zeru. Na lekcjach nie potrafiłam nawet ujarzmić wody w kubku,a co dopiero
gdybym miała z nią walczyć. Dlatego właśnie, mimo iż byłam nieliczną osobą, która
posiadała moc jednego z czterech żywiołów, nie uczęszczałam na tą lekcję, bo moja
moc nie objawiła się w żadnej,nawet najmniejszej postaci. Zrobiłam krok do tyłu a Gi
chyba to zauważyła bo totalnie rozpromieniała.
-Tak jak myślałam. Migasz się od walki. Migasz się od wszystkiego. I ja mam
mieszkać z takim beztalenciem?!-Wykrzyczała na całą stołówkę tak,że teraz już
wszyscy patrzyli w naszą stronę , a dokładniej wszyscy patrzyli na mnie z
politowaniem. Zrobiło mi się bardzo przykro. Zaczęłam mrugać szybciej powiekami,
żeby się nie rozpłakać,ale Gi kontynuowała.
-Masz 16 lat, posiadasz żywioł wody a nie potrafisz nawet kontrolować jednej głupiej
kropli, która płynie ci po policzku.- Powiedziała to sarkastycznie i ponownie zaczęła
się śmiać. Pokazała kły, w ostrzegawczym znaku. Tłum jej wiwatował. Czułam,że
jestem w tym wszystkim sama. Wytarłam łzę, której nawet wcześniej nie czułam.
-Nie nadajesz się na wampira. Powinnaś się zrzec swojej mocy, bo i tak nie umiesz jej
kontrolować.
-Przestań!-Wykrzyczałam, już nawet nie patrząc na łzy które płynęły po mojej twarzy.
-Ohh naprawdę.-Nabijała się dalej.
-Starczy!- Nagle czyiś mocny głos przerwał całe napięcie. Moje łzy zatrzymały się
tam gdzie były a na twarzy Gi pojawił się grymas. Spojrzałam w stronę swojego
wybawcy. To był Lu. Posłał mi najpiękniejszy uśmiech jaki widziałam.
-Myślę,że już wszyscy jesteśmy zmęczeni tą jakże nieznośną i prostacką wymianą
zdań.-Podszedł do mnie i pocałował mnie w rękę. Odwrócił się w stronę swojego
stolika a ja nie mogłam się ruszyć, tak byłam zszokowana.
-No panowie. Wszyscy skończyli się pożywiać?-Zapytał. Chłopcy uśmiechnęli się i
wstali jednocześnie od stolika. Jeden rzucił w stronę Gi.
-Zobaczymy się później kochanie.-I posłał jej niewidocznego całusa.
Czwórka doskonałych była już w połowie drogi do wyjścia ze stołówki.
Odprowadzałam ich wzrokiem myśląc,że to koniec walki między nami. Jak bardzo się
wtedy myliłam.
-Myślisz, że jesteś taka cwana? Już ja cię nauczę jak powinno się żyć.
-Przestań starczy na dzisiaj.-Roześmiała się.
-To ja mówię, kiedy starczy a kiedy nie. Taka szmata jak ty nie będzie mi dyktować
warunków.- Wyciągnęła rękę w moją stronę i posłała strumień ognia, który oparzył
mnie w twarz, nie zdążyłam się uchylić.
-Ałł..-Syknęłam z bólu. Gi pokazała mi kły i drugą wolną ręką odrzuciła włosy.
Reszta rzeczy poturlała się tak szybko,że nawet nie wszystko pamiętam. Pamiętam,że
tłum wiwatował, niestety więcej Gi niż mnie. Później próbowałam uruchomić
wodę,ale jak zwykle wszystko poszło na marne,woda mnie nie słuchała. Następnie
widziałam jak Gi stanęła w ogniu i wysłała na mnie jedną z wielu śmiertelnych wiązek
płomienia. Próbowałam odskoczyć, ale teraz też się nie udało. Jej wiązka mnie
dosięgła, a ja poczułam przerażające ciepło, paliłam się i chyba nawet krzyczałam. Ale
po chwili nie czułam już nic, wyszłam z siebie. Czułam jak unoszę się w powietrzu, a
moje ciało leży bezwładnie na podłodze, ze skrzyżowanymi rękami na piersi. To
uczucie było bardzo dziwne, przypatrywałam się wszystkim z góry, unosząc się w
powietrzu, gdy w tym momencie wampiry zaczęły uciekać ze stołówki,przepychając
się i krzycząc ze strachu. Gi po zabiciu mnie, uniosła się nad ziemię tylko,że ona w
porównaniu do mnie żyła! To było niewiarygodne. Ona sama stała w ogniu, ona tym
ogniem była. Z jej oczu sypały się iskry. Cała sala zaczęła się trząść, a ja miałam
wrażenie,że jeszcze trochę a się rozleci. Dziewczyna ponownie uniosła dłoń i tworząc
ogień dookoła wszystkich obecnych zablokowała im drogę ucieczki. Niektóre
wampiry płakały a inne, jak np. moi przyjaciele próbowali mi pomóc, podchodząc
bliżej. Simone stanęła obok mnie, oczywiście na bezpieczną odległość, bo dalej się
paliłam. Swoimi telepatycznymi mocami próbowała przekonać Gi, żeby przestała. Ale
coś było nie tak. Simone zmarszczyła paskudnie powieki i położyła dwa palce na
skroni, drugą ręką celując w Gi. Wiedziałam, że jest w tym bardzo dobra, więc nie
martwiłam się. Co najśmieszniejsze moja czwórka wspaniałych wbiegła do stołówki,
prześlizgując się przez niebezpieczny teren. Hm czy ja właśnie pomyślałam moja?
Odgoniłam tę myśl i rozglądałam się dalej. Coś zakłóciło mój spokój. Lu stanął jak
sparaliżowany i wpatrywał się w moje martwe ciało. Całą salę przebiegł
przeszywający śmiech Gi, ale na Boga. Ona nie była wtedy sobą. Czułam,że w tamtym
momencie coś ją opętało i jeżeli ja sama tego nie powstrzymam to nikt nie zdoła tego
zrobić. Gi niebezpiecznie spojrzała na Simone i już wtedy poznałam ten wzrok,albo
zadziałam albo ona również umrze. 'Pofrunęłam' do przodu i na nowo 'weszłam w
swoje ciało. Poczułam jak coś mnie unosi i stanęłam już w pełni sił na nogi. Płomienie
uleciały ku górze, sypiąc iskry po całym pomieszczeniu. Ludzie którzy byli mniej
więcej świadomi co się dzieję, w tym także Lu i reszta, która przyglądała się mojemu
odejściu, zaczęli płakać. Wszyscy na około mieli przerażone miny, a ja jedyna czułam
w środku,że będzie dobrze, że wszystko się ułoży i że tak musiało być. Gi, tym swoim
nieobecnym wzrokiem spojrzała na mnie i przechyliła głowę.
-Tyy..-Wysyczała.-Ale jak to możliwe?! Ty nie żyjesz!-Uśmiechnęłam się do niej. Nie
wiedziałam co mam robić i jak postępować ale wiedziałam, że robię dobrze. Gi w
ułamku sekundy posłała kolejny płomień, tylko że tym razem w stronę mojej
przyjaciółki. Simone miała bardzo przydatny dar, ponieważ myślami umiała uspokoić i
przekonać dosłownie każdego do swoich decyzji, więc..co stało się tym razem,że jej
się nie udało? Ale nie miałam czasu na myślenie,musiałam interweniować. Wszystko
działo się w ułamku sekundy, więc ja miałam nawet jeszcze mniej czasu. Szybko
wyciągnęłam rękę, w stronę Simone i wyobraziłam sobie niewidzialny wodny kokon,
w którym siedzi. Otworzyłam rękę i ją wyprostowałam, tak jakbym chciała dać
znak,żeby nikt nie podchodził. Poczułam niesamowity spokój, który przepływa przez
moje ciało, oraz niewyobrażalną moc. To uczucie.. uczucie,że przepływa przeze mnie
woda, szło od stóp-do głowy, po czym powędrowała po moich rękach i nim się nią
nacieszyłam wystrzeliła z moich dłoni, w postaci niesamowitej ilości wody, tworząc
obracającą się bańkę dookoła mojej przyjaciółki. Ogień, który posłała wcześniej Gi
natarł na ochraniającą Simone wodę i zniknął. Gi była wściekła, krzyczała, wzniosła
się jeszcze wyżej i lewitowała jakieś 3 metry nad ziemią. Poczułam wzrok wszystkich
obecnych na sobie. Ich uczucia na twarzy mieszały się, począwszy od uwielbienia, a
skończywszy na szoku. Poczułam,że moja siła słabnie więc jednym gestem ręki
zabrałam swoją 'bańkę', woda powróciła z powrotem do moich rąk i przepłynęła przez
moje ciało. Czułam ją! Naprawdę czułam ją w sobie. Teraz posłałam już pewny
uśmiech w stronę Gi, a ta zawyła, z wściekłości i dwoma rękami posłała w moją stronę
kulę ognia. Teraz już na pewno zdążyłabym się uchylić,ale nie chciałam.
Wiedziałam,że w ten sposób stołówka mogłaby stanąć w płomieniach i naraziłabym
wszystkich na niebezpieczeństwo. Tym razem nie robiąc żadnego ruchu,
skoncentrowałam się po prostu na tym,aby wypełnić ją wodą i udało się. Kula w
mgnieniu oka rozprysła się we wszystkie strony,a reszta wody ponownie wróciła do
mojego ciała. Tym razem nie zawahałam się nawet sekundę,złożyłam ręce nie czekając
aż Gi odzyska siły i skupiłam się na tym by ugasić jej ogień. Z moich dłoni wystrzeliła
ponownie wiązka mocy,ale Gi broniła się. Nasze siły spotkały się na samym środku
stołówki. Na początku przeważałam ją siłą,ale później poczułam ukłucie w żołądku i
zmarszczyłam brwi, mrużąc oczy skoncentrowałam się jak tylko mogłam aby ugasić
jej zapały. Na kilka sekund, wampiry dookoła nas zamarły, wszyscy wpatrywali się w
miejsce, gdzie spotkały się nasze żywioły i toczyły nieustającą walkę. Ogień zaczął
przeważać i nieubłaganie zbliżać się w moją stronę. Ugięłam kolana, a w chwilę
później stało się coś,czego w życiu bym się nie spodziewała. Obok mnie znalazł się
Lu. Objął mnie w pasie,spojrzał mi się głęboko w oczy. Jakby zadawał pytanie czy
może. Pokiwałam głową,oczywiście cały czas skupiając się na swoim żywiole,który
słabł coraz bardziej. Lu trzymając mnie mocno w talii wyciągnął swoją rękę, a ja
ponieważ mnie trzymał czułam jak teraz ta sama magia, przechodzi przez jego ciało.
Ścisnął moją dłoń mocniej a w chwilę później 'poszybowała z niej' biało-
przezroczysta wiązka , wirująca na około mojej wody i połączyła się z nią na samym
szczycie. Właśnie w tej chwili moja woda wręcz eksplodowała, powiększając swoją
objętość trzykrotnie, a dookoła niej pojawiła się świecąca wiązka, tak jakby cała moja
moc świeciła. W ten sposób usłyszałam zdziwienie reszty adeptów oraz wyrazy
uznania. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, mimo iż nigdy nie byłam
bezczelna, nie mogłam się opanować. Teraz nasza jasna, niebiesko-biała świecąca
wiązka zajmowała trzy czwarte ogólnej linii mocy, a kiedy w końcu doszła do końca,
cały ogień zajęła moja woda no i oczywiście powietrze Lu. Gi była zszokowana, chyba
jeszcze nikt nigdy jej nie pokonał. Będąc już zupełnie wyczerpana skupiłam się jeszcze
bardziej na wodzie i tym razem stworzyłam bańkę dookoła Gi. Gdy tylko woda
pochłonęła ogień, dziewczyna zemdlała i nie chciałam,żeby spadła z trzech metrów na
podłogę,także otoczyłam ją szczelnie wodą i delikatnie chciałam położyć na ziemi,co
najdziwniejsze nie zdążyłam,gdyż sama zaczęłam zupełnie tracić siły i zsunęłam się,
wpadając w ramiona Lu. Kątem oka zobaczyłam,że Gi złapał ten sam chłopak co
mówił do niej wcześniej kochanie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Odpływałam, w
rękach swojej miłości.
-Ja-a.Ja umieram?-Wyszeptałam.
-Nie kotku. Nie.-Lu prawie płakał.-Nie umierasz. Ty nie możesz umrzeć. Nie teraz
kiedy cię w końcu odnalazłem. Kiedy w końcu.- Jego głos się załamał.-Odważyłem się
do ciebie przemówić, gdyż wcześniej mnie bardzo onieśmielałaś. Nie śpij!-
Krzyczał,ale ja mimo iż bardzo chciałam mu odpowiedzieć, nie mogłam się poruszyć.
Moje ciało było ciężkie i wyjątkowo mi przeszkadzało. Zastanawiałam się czy mu nie
ciąże. Ale Lu już tylko płakał. Płakał płakał płakał, aż w końcu do sali wbiegła moja
wychowawczyni oraz mistrzyni Naomi, ale ja już nie słyszałam nic. Czułam jak
wyślizguje się z jego ramion. Do sali, poprzez wielkie okno wpadło masę światła, ale
przecież była noc. Ponownie wyszłam z ciała i płynąc delikatnie w
powietrzu,skierowałam się właśnie w tamtą stronę.
ROZDZIAŁ 3
O
tworzyłam oczy, nie mając pojęcia gdzie jestem. Byłam w pokoju,który był
wymalowany cały na biało. Jak wielkie kartonowe białe pudło. Poczułam,że jest mi
niedobrze. Nie znoszę takich miejsc. Od dziecka mam lekką klaustrofobię, podniosłam
swoją górną część ciała i stanęłam na ziemi. Łóżko oraz prześcieradło na którym
leżałam też było białe. W pokoju nie było nikogo innego. Co najdziwniejsze, nigdzie
nie mogłam zobaczyć żadnych drzwi. Czułam się jak w wariatkowie. Czyżbym trafiła
do czyśćca? Nie...Bóg nie istnieje. Przypomniałam sobie kategorycznie i zaczęłam się
zastanawiać gdzie ja mogę być i jak stąd wyjść. Czułam,że panikuje coraz bardziej i że
moje gardło coraz bardziej się zaciska. Brakowało mi powietrza w tym małym
pomieszczeniu. Podbiegłam do pierwszej ściany,która oczywiście niczym nie różniła
się od pozostałych i zaczęłam walić pięściami ile miałam siły.
-Wypuście mnie! Gdzie ja jestem?!- Krzyczałam i nie przestawałam walić. Nagle do
pokoju wlazł jakiś człowiek, 'tajemnym' wejściem, to był Lu, niewiele myśląc rzuciłam
mu się w ramiona. Przytulił mnie bardzo mocno do siebie. Klęknął i wtulił głowę w
moje piersi. -Oh Lu..Czy ja na reszcie umarłam?-Odciągnął swoją głowę i popatrzył na
mnie ostro.
-Oczywiście,że nie!
-Ale..Ale jak?
-Oh nie wiem.-Spuścił głowę i zauważyłam,że miał łzy w oczach.- Sam myślałem,że
już nie żyjesz..Ale wtedy Laura.-Zawahał się.- Myślę,że ona oddała ci część swojej
duszy,aby przywrócić cię ponownie do życia. Dziewięćdziesiąt procent twojego ciała
było popalone. Ty po prostu nie mogłaś żyć. Twoje rany były zbyt poważne,ale Lenka
poradziła sobie.-Na jego twarzy widziałam smutek.
-Co się dzieję? Czy z nią wszystko dobrze?
-Nie. To znaczy nie wiem. Było z nią bardzo źle ale powiedziała,że to nic takiego,a
potem..-Nie dałam mu dokończyć,po prostu wybiegłam z białej sali i ponownie
znalazłam się w ciemnym korytarzu. Nie myślałam. Moja intuicja skierowała mnie
prosto do następnych sal. Skręciłam korytarzem w lewo i weszłam do sali numer 384.
Zobaczyłam swoją mentorkę,która siedziała na metalowym krześle. Obok stała Naomi,
w czarnej długiej sukni, a Gina stała pod ścianą, przypięta do jakiejś aparatury. Naomi
popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem i pokłoniła się w moją stronę oddając mi hołd.
Stałam zszokowana,nie wiedząc co się dzieje. Laura podbiegła do mnie i wzięła mnie
w swoje ramiona. Przez te wszystkie lata była mi jak matka, której prawie nigdy nie
miałam. Nie zrobiłam nic. Po prostu zarzuciłam jej ręce na szyje i się rozpłakałam.
-Cieszę się,że nic ci się nie stało.-Powiedziałam. Mój głos był poważny,a słowo
brzmiały bardzo twardo.
-Ohh kochanie. Już wszystko będzie dobrze. Przepraszam to moja wina..Cii..Już
dobrze.-Pogłaskała mnie po głowie, w matczynym geście.
-Nie to moja wina. Byłam za słaba,aby to unieść. Od dzisiaj będę ćwiczyć obiecuję.
-Ohh Em byłaś wspaniała.-Przerwała nam Naomi.- Nawet nie wiem jak możemy ci się
odwdzięczyć za to, co zrobiłaś dla szkoły oraz dla naszych adeptów.
-Tak kochanie. Dzięki tobie jadalnia stoi cała,a nasi adepci są bezpieczni. Ocaliłaś ich.
Ocaliłaś nas wszystkich. Dziękujemy.
-Ale przecież również dobrze mógłby to zrobić każdy inny adept, albo nauczyciel.-
Broniłam się.
-Nie kochanie.-Powiedziała Naomi,a w jej głosie dało się słyszeć tylko spokój.-Żaden
inny adept nie włada żywiołem wody i nie był na tyle opanowany,aby myśleć trzeźwo.
Poza tym żaden inny adept,nie jest równie silny jak ty.-Od jej słów zakręciło mi się w
głowie. Czy ona właśnie powiedziała, że jestem najsilniejszym wampirem w tej
szkole?
-Ale co się stało?-Żądałam wyjaśnień.-Przecież wcześniej..
-Tak. Wcześniej nie przejawiałaś takiej mocy. Powiem nawet więcej,nie przejawiałaś
żadnej mocy, bo myślę,że..- Zawahała się. -Dopiero te wydarzenia obudziły w tobie
twoją prawdziwą moc, która była gdzieś ukryta od początku, ale nigdy nie byłaś
wystawiona na tak wielką próbę. Twoi bliscy nigdy nie byli w niebezpieczeństwie.-
Nie wiedziałam czy mam się uśmiechnąć czy nie.
-A co się stało z Gi?-zapytałam po chwili milczenia. Naomi westchnęła.
-Gi posiada ogromną moc, której nie potrafi ujarzmić. Nie była szkolona od początku,
tak jak wampiry tutaj, więc nie potrafi jej kontrolować. Ale już jest dobrze.
Zamknęłam w jej umyśle tą siłę i zaraz powinna się obudzić.- Na te słowa Gi
otworzyła oczy i spojrzała prosto na mnie. Zdjęła z głowy ten śmieszny ala hełm, który
wcześniej chyba pełnił funkcję jakiegoś wysyczała i upadła na kolana. Ruszyłam w jej
kierunku i pomogłam jej się podnieść na nogi. Nie znosiłam jej z całego serca,nie za
jej moc ale za jej charakter. Nie mniej jednak teraz wydawała się taka krucha i
niewinna,że nie mogłam się temu przyglądać. Otrząsnęła się szybko i wyrwała z
mojego uścisku. Spojrzałam na zatroskane miny dorosłych wampirek.
-Przepraszam Ann. Ja-a..Nie wiem jak to się stało. Nigdy w życiu nie chciała bym cię
zabić,ani nawet nikogo innego. To coś było silniejsze ode mnie. Wybacz mi.-Spuściła
głowę. Przeszła tak dużo,a nadal wyglądała perfekcyjnie. W tej chwili do sali wbiegł
Lu. Spojrzałam prosto w jego migdałowe oczy.
-Ohh Lu.-Powiedziała Laura.-Przynieś proszę z kuchni trzy zapasy świeżej krwi,
myślę,że wszyscy potrzebujecie nabrać sił, bo ledwo stoicie na nogach.- Nieświadomie
oblizałam usta. Uwielbiałam pić krew, mimo iż nigdy się do tego nie przyznawałam,
gdyż uważałam to za obrzydliwe, a poza tym takie były zasady tej szkoły.
-Tak jest.-Powiedział po czym zniknął w ciemnym korytarzu.
-Myślę,że wszyscy powinniśmy o tym zapomnieć i żyć dalej, jakby nigdy nic się nie
wydarzyło.- Wybuchnęłam nagle i zrobiło mi się głupio. Moją twarz oblał rumieniec,
gdy poczułam wzrok wszystkich na sobie.
-Tak. Myślę,że masz rację,młoda adeptko Em.- Naszą ciszę przerwał nagle głos
profesora Stana. Wszedł do pokoju, popatrzył na mnie od góry do dołu,a jego twarz
oblał rumieniec. Zmarszczyłam brwi, bo nie wiedziałam o co mu chodziło. Profesor
Stan,uczył nas historii wampirów (Wampirologii) był jednym z najbardziej sexy
wampów, w całej szkole. Dziewczyny czasem specjalnie zapisywały się na jego
zajęcia,żeby tylko na niego popatrzeć,ale oczywiście szybko przekonały się,że na
Stana nie działają żadne słodkie minki, czy krótkie spódniczki, więc dziewczyny
szybko rezygnowały i zmieniły przedmiot. Dla mnie nasza historia była wręcz
fascynującym przedmiotem i nigdy, przenigdy nie zamieniła bym jej na żaden inny.
Oczywiście Stan,znaczy się profesor Stan był dla mnie zawsze bardzo miły i gdy na
początku nie mogłam nadążyć z materiałem, on pomógł mi, bez mrugnięcia okiem.
Stałam się jego ulubioną uczennicą, już po kilku tygodniach intensywnej nauki. Stan
był wampirem, w wieku 24 lat,no a przynajmniej na tyle wyglądał. Przecież wszyscy
wiedzą,że wygląd wampirów zatrzymuje się na pewnym wieku, a później zmienia się
już tylko zdobywane doświadczenie, a wygląd pozostaje ten sam,przez lata. Nie mniej
jednak on wyglądał na 24. Do tego mierzył jakieś 190 centymetrów wzrostu, był dosyć
umięśniony,jak na człowieka, który prawie całe swoje życie spędził na biurkiem. W
tym momencie chyba musiał wyjść z łóżka, bo miał na sobie tylko długie, czarne,
dresowe spodnie i białe bokserki, wystające znad materiału. Na jego gołej klatce
piersiowej, którą widziałam pierwszy raz w życiu, widniał tatuaż pewnej kobiety, którą
nie mogłam rozpoznać. Jego czarne włosy były w lekkim,lecz artystycznym nieładzie.
Na jego twarzy malowało się zmartwienie,ale również zażenowanie. Nie wiem
dlaczego,ale odruchowo poprawiłam swoje włosy. Roześmiał się.
-Ahh cała nasza Em. Prawie,że umarła, ale oczywiście będzie się martwić tym jak
wygląda.- Zauważyłam lekkie uśmieszki na twarzach pozostałych i ponownie oblałam
się rumieńcem.
-Przyniosłem krew.- Do sali wszedł Lu.-Dzień dobry panie profesorze.
-Witaj Lu.-Stan posłał mu przeuroczy uśmiech, ale jego głos dosłownie przeszył moje
ciało. Powstrzymałam to w sobie, żeby nikt nie widział,jak nasz nauczyciel na mnie
działa.
-Myślę,że powinienem wracać już do łóżka.-Ponownie przeszył wzrokiem moje ciało
i przysięgam,że się zarumienił.-Y-h-y- Odchrząknął.- Wielkie gratulacje dla was.
Wykazaliście się czystością umysłu oraz stalowymi nerwami. Takich właśnie adeptów
potrzebujemy w tej szkole.-Złożył ukłon, w moją stronę,ale oczy miał skierowane na
Lu.
-Dziękujemy panie profesorze.-Odezwał się mój wybawca. Gdy tylko Stan udał się do
swojego pokoju Lu przemówił ponownie.
-Przyniosłem ci szlafrok Ann,żebyś nie czuła się skrępowana.- Wzięłam od niego
szlafrok,nie wiedząc o co mu chodzi i na reszcie zrozumiałam,co wywołało rumieniec
na twarzy profesora. No tak. Patrzyłam w malutkie lustro,które było powieszone na
ścianie, po mojej lewej stronie. Byłam w samej bieliźnie!!Cholera cholera cholera.
Pomyślałam i czym prędzej próbowałam założyć szlafrok. Ale coś przykuło moją
uwagę. Po pierwsze bielizna nie należała do mnie,gdyż nigdy nie miałam tak
wspaniałego kompletu. Spod lśniącej cyrkoniami, białej koronki, wyłaniały się
wspaniałe zaokrąglenie moich piersi. Po prostu nie mogłam się opanować i dotknęłam
ręką swojej lewej piersi,gdyż w prawej ręce miała szlafrok. Z mojego A, teraz miałam
piersi rozmiaru C! I przysięgam było to pełne, jędrne C! Otrząsnęłam się, widząc minę
Gi i szybko zarzuciłam na siebie szlafrok. Być może to głupie,w takiej sytuacji
martwić się o piersi, które urosły,w przeciągu jednej nocy i powiększyły się o trzy
rozmiary,ale teraz już było za późno. Spojrzałam przepraszająco na mistrzynię Naomi i
na Lenę,ale one posłały mi tylko promienny uśmiech.
-Tak. Wiele się zmieniło wczorajszej nocy i mam nadzieję,że na lepsze. Powinniście
to oblać!- Powiedziała Naomi i wręczyła naszej trójce trzy, kryształowe kieliszki, do
których nalała trochę czerwonego płynu. Zapach krwi rozlał się po moich nozdrzach i
mogłam poczuć palenie w gardle,ale nie upiłam ani kropelki, puki wszyscy nie mieli
pełnych kieliszków.
-Za nowy początek.-Powiedział Lu, stukając się ze mną kieliszkiem.
-Tak za nowy początek.-Powiedzieliśmy wszyscy razem i wypiliśmy zawartość
kieliszków jednym haustem.
ROZDZIAŁ 4.
P
o tamtej nocy miałam wielką ochotę porozmawiać z Gi,ale byłam tak
wykończona,że po powrocie do naszego pokoju od razu zasnęłam, nie zamieniając z
nią,ani słówka. Obudził mnie dźwięk SMS-a w telefonie. Niezgrabnie podniosłam
głowę. Cholera, to od Lory.
' Z powodu ostatnich wydarzeń,lekcje zostają w dzisiejszym dniu
( Czyli w dzisiejszej nocy,pomyślałam,)
odwołane. Uczniowie mają cały dzień dla siebie i mogą go spędzić jak tylko mają
ochotę. Uwaga.-Zasady szkoły dalej obowiązują.
-Uhh co za ulga.-Usłyszałam głos Gi,która również była pół przytomna.
Uśmiechnęłam się do niej.
-Cieszę się,że tu jesteś.-Oblała się rumieńcem.
-Ja też się cieszę,że ty tu jesteś i że mogłaś mnie powstrzymać.
-Heejj..Mieliśmy do tego nie wracać.-Powiedziałam zmartwiona.
-No co ty. To był ostatni raz,obiecuję,a teraz lecę się wykąpać. Czy może chcesz iść
przede mną?-Spytała.
-Nie nie,idź się wykąp pierwsza.- Pierwszy raz posłała mi szczery uśmiech i wbiegła
do łazienki. Korzystając z okazji podeszła do lustra i popatrzyłam na swoje piersi.
Byłam taka dumna. Już od tak dawna na nie czekałam. Hihih..Wiem wiem. Może jest
to śmieszne, ale nie dla mnie. Zawsze zależało mi na swoim wyglądzie. Uszykowałam
sobie swoje najlepsze ciuchy i gdy tylko Gi wyszła z łazienki, zmieniłam ją.
Szykowałyśmy się jakieś pół godziny, opowiadając sobie dowcipy i kilka śmiesznych
historii. W tym momencie dało się ją naprawdę polubić. Może w przyszłości mogłaby
być moją..przyjaciółką?Niee. Raczej to niemożliwe.
-Nie chcę cię naciskać,ale jak się tutaj znalazłaś?-Zapytała w pewnym
momencie,kiedy szłyśmy na śniadanie.
-To żadna tajemnica. Gdy byłam małą dziewczynką, mistrzyni Naomi namierzyła
mnie i po mnie przyszła, mimo iż moja mama mnie bardzo kochała,wiedziała,że
będzie to dla mnie lepsze rozwiązanie, od tej pory się już z nią nie widziałam.-
Wzruszyłam ramionami.-A ty?
-Hmm..Dosyć ciężko jest o tym mówić,mimo iż minęło już tyle lat.- Spojrzała mi się
prosto w oczy.-Jeżeli komuś powiesz, zabiję cię.- To zdanie zjeżyło mi włosy na
plecach i na całym ciele. Chyba Gi zobaczyła moją reakcję,bo zaraz szybko dodała.
-Oczywiście wiesz,że żartowałam.-Dodała.-Przecież tak się mówi.
-Nie no wiem o co ci chodziło. Chyba wiem.-Posłałam jej uśmiech.- Co powiesz na
P.O?-Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
-Ohh..P.O. Czyli paluszkowa obietnica,no wiesz.. złączamy dwa małe palce z sobą i
obiecujemy,że nie powiemy swoich no wiesz..a zresztą nie ważne.-Sądząc po jej
minie, nie miała pojęcia o co mi chodzi,a nawet uważała mnie prawdopodobnie za
wielką wariatkę. Gdzie ta dziewczyna musiała się chować?
-Obiecuję,że będę trzymała buzię na kłódkę.-Dodałam po chwili.
-No cóż. Historia mojego życia jest dosyć długa i kręta,ale mogę ci ją spróbować
powiedzieć,w zajebistym skrócie.
-Jedziesz.-Powiedziałam.
-Gdy byłam mała uciekłam z domu.
-Ile miałaś lat?-Spojrzała na mnie z nienawistną miną, tak jakby chciała powiedzieć;
'ja jeszcze nie zaczęłam,a ty już mi przerywasz', ale odpuściła i wzniosła ręce na
góry,na znak,że się poddaje.
-Dokładnie,gdy miałam 11 lat.-Wybałuszyłam oczy.
-Posłuchaj mnie tego co ci teraz powiem,nie wie nikt. Jasne? Ale jestem ci nie mniej
jednak coś winna, więc wierzę,że można ci coś powiedzieć,a ty to dla siebie
zachowasz?-Spojrzała na mnie pytająco.
-Oczywiście.
-Więc zacznijmy od początku. Urodziłam się w bardzo bogatej rodzinie, na obrzeżach
miasta,moi rodzice wybudowali willę.- No tak,w tym momencie przeszedł mi przez
głowę obraz Gi,gdy ją spotkałam pierwszy raz.-Ale..Mój tata zmarł,gdy miałam 5 lat.
-Tak mi przykro.
-Nie słusznie,bo nawet mi nie jest przykro z tego powodu,więc dlaczego ma być tobie.
Zachowaj swoje uczucia na później,bo to dopiero wierzchołek góry lodowej.-
Powiedziała. A ja wciągnęłam głośno powietrze i usiadłam na brzegu fontanny.
Rozejrzałam się dookoła siebie. W pobliżu nie było żadnych wampirów.
-Jestem gotowa.
-Dobrze,więc tak jak już powiedziałam. My mieszkaliśmy w willi,a mój tata zmarł,
gdy miałam 6 lat. I właściwie od tego czasu straciłam oboje rodziców,bo musisz
wiedzieć Em,że gdy zmarł mój tata,a to właśnie on utrzymywał rodzinę, przez te
wszystkie lata, moja mama nie mogła podołać wychowywaniu córki i zarabianiu
pieniędzy. Rachunki były ogromne, a moja mama musiała brać pierwszą lepszą
robotę,jaką jej zaoferowali, więc moje kontakty z bogatymi gnojkami momentalnie się
ukróciły, gdy przeniosłyśmy się z mamą do centrum miasta. Gdy miałam 9 lat,moja
matka poznała mężczyznę, był młodszy od niej o 8 lat i wtedy zaczęły się problemy.
Na początku było niewinnie,a to złapał mnie za nogę,a to dotknął przypadkowo za
cycki,a pewnej nocy, 2 lata po tym,gdy się pobrali przyszedł do mojego pokoju i
on..on.-Wiedziałam już co chciał powiedzieć,ale nie przerywałam jej. Siedziałam na
brzegu fontanny,głośno oddychając.
-Ale nie dokończył 'dzieła'.-Powiedziała po chwili.-Wtedy właśnie ujawniła się moja
moc i bardzo bardzo go popaliłam,tak że stanął w płomieniach,a moja matka
przybiegła go ugasić. Udało jej się to po kilku minutach. Zadzwoniła na pogotowie. Ja
będąc jeszcze małą dziewczynką,nie wiedziałam co się dzieje,więc skuliłam się na
łóżku,gdy nagle wyciągnęła mnie z niego matka. Spytała co ja zrobiłam,więc
powiedziałam jej całą prawdę. To co on mi próbował zrobić i co stało się potem i
wiesz co?-Otworzyłam szeroko oczy.
-Nie uwierzyła mi. Dostałam od niej w twarz z liścia, po czym wyskoczyłam przez
okno w swoim pokoju,na drugim piętrze. To był cud,że nie zginęłam,ale byłam cała
poobijana, złamałam żebro i rękę, wszędzie pełno siniaków. Trafiłam pod most i..i to
dosłownie.-Nagle odsunęłam Gi i popatrzyłam na krzaki,ponieważ była pora
śniadania, czyli u nas, jakaś 22:00 wszędzie było ciemno.
-Co jest?-Spytała się mnie.
-Przysięgła bym,że widziałam cień, ruszający się w krzakach.- Przypatrywałam się
jeszcze kilka sekund,ale uznałam,ze nic tam nie ma.
-Phii. Dziewczyno masz jakąś paranoję.-Gi kontynuowała swoją opowieść,a ja co
jakiś czas spoglądałam na krzaki,przysięgam,że coś się tam ruszało.
-Mówiłaś,że poobijana trafiłaś pod most tak?-Zapytała niepewnie.
-Niestety,albo może i stety,bo..Bo tamte lata,to były najlepsze lata mojego życia. Cała
poobijana,głodna i spragniona poszłam nad rzekę i tam zemdlałam. Gdy ponownie się
obudziłam,znajdowałam się w kryjówce Łosi.-Potrząsnęłam głową.
-Gdzie?
-W kryjówce Łosi. Tak bowiem nazywała się od tamtej chwili moja nowa grupa. Nasz
przywódca Filip miał 15 lat, był jeszcze Dave, David,Lila,Matisse i ja. Wszyscy w
pewnym momencie uciekliśmy z domu,więc łączyło nas strasznie wiele. Nie mniej
jednak moi koledzy po pewnym czasie odkryli moje moce,które tak bardzo starałam
się ukryć. Byli pod wrażeniem,więc w wieku 13 lat mianowali mnie ich szefową,a
mówisz wiedzieć Em,że zawsze byłam wyjątkowo wyrośnięta, jak na swój wiek. Fillip
miał wtedy 17 lat. To właśnie wtedy straciłam swoje dziewictwo. W jednej z
okolicznych jaskiń. To była bardzo magiczna noc,a ja kochałam Fillipa.-Gi zamyśliła
się, będąc pod wpływem wspomnień,wyskoczył jej leciutki rumieniec. No i pięknie.
Pomyślałam. Ona straciła dziewictwo w wieku 13 lat,a ja mam już prawie 17 i nadal
nic..ehh..
-Jak przeżyliście tyle czasu? Za co żyliście.-Musiałam spytać.
-No wiesz. Ja miałam moc,więc często podłożyłam niegroźny ogień,który odwrócił
uwagę sprzedawców i handlarzy. Później moja grupa nauczyła się walczyć i
zdobyliśmy prawdziwą broń.
-Jaką broń?
-Hmm..-Na twarzy Gi pojawił się szyderczy uśmieszek.-Oczywiście
miecze,prawdziwe pirackie miecze. Szermierka zawsze mnie pociągała.
-Ahh tak?-Spuściłam głowę.
-Co jest?
-Nie nic..No wiesz,ty jeszcze nie znasz swojego planu lekcji,a ja mogę ci
powiedzieć,że szermierka jest podstawowym przedmiotem, który musimy zaliczyć,ja z
szermierki jestem noga, a ty na pewno będziesz wspaniała.
-Ohh nie ma problemu. Mogę cię poduczyć w wolnym czasie,jak tylko skombinujemy
jakąś broń.-Uśmiechnęła się do mnie.
-Oki.-Odpowiedziałam entuzjastycznie.
-Ok. Więc jak tylko zdobyliśmy broń zaczęłam swoją grupę szkolić. No cóż w tamtej
chwili sama umiałam niewiele,więc wszyscy szliśmy na żywioł. Ale szybko zdobyłam
prowadzenie również i w tej dziedzinie. No bo wiesz..Wtedy jeszcze nie wiedziałam,że
jestem wampirem,a nawet jeśli to i tak nie wiedziałabym,że wampiry przyswajają
wiedzę 10 razy szybciej, od normalnych osobników.
Wszystko szło jak po maśle. Kradliśmy i biliśmy się za dnia, a w nocy
imprezowaliśmy. Żyliśmy jak pączki w maśle,do czasu, gdy na naszej drodze stanęła
kolejna grupa. Ale to nie byli zwykli ludzie, jak się później dowiedziałam, to były
wampiry,cóż..prawdopodobnie adepci,nie mieli więcej niż 16-17 lat i wtedy..-Jej głos
załamał się zupełnie,a z oczu popłynęły łzy.
-I wtedy poszliśmy na kolejną akcję,tylko,że źle wymierzyłam swoje siły. Dopadli
Fillipa i..i zabili go,wysysając z niego krew,nie mieliśmy żadnych szans,a może to
reszta mojej grupy nie miała. Bo ja się z tego wywinęłam. Wszyscy prócz mnie
przypłacili moją brawurę śmiercią. Następnie moje życie się ustabilizowało.
Wylizałam się ze wszystkich ran i po miesiącu byłam w pełni sił, ale już nie
zaryzykowałam kolejnym 'nocnym wypadem', zaczęłam zgłębiać wiedzę o wampirach
i niestety. Natknęłam się na wiele nieprawdziwych źródeł. Większość z tego
wszystkiego to stek bzdur i czysta manifestacja przeciwko nam.-Powiedziała.
-Gdy czułam się gotowa ruszyłam na naszych strych hmm.. 'przyjaciół' i wybiłam ich
wszystkich,takim samym sposobem,jak oni zabili Fillipa. Wtedy właśnie pierwszy raz
posmakowałam krwi,czyli było to jakieś kilka miesięcy temu. Naprawdę ją polubiłam.
Zauważyłam nawet,że moja moc staje się wtedy większa i większa.
-Tak bo to prawda.-Powiedziałam po chwili krępującej ciszy,jaka zapadła.-Ale tu w
akademii pozwalają nam pić jedną szklankę krwi, raz na tydzień.
-Co?!-Widziałam,że Gi była zdenerwowana.-Toż to totalny nonsens i kpina! Ja będąc
poza szkołą żywiłam się dwa razy dziennie, to było moje minimum.
-Żartujesz? A jak? Zaraz..Czy ty chcesz powiedzieć,że atakowałaś ludzi?
-No tak.Nie..Tak i nie. Gdy podchodzisz do człowieka i pokazujesz zęby, on na
początku jest w szoku i się panicznie boi,więc podchodzisz do niego delikatnie i
przysuwasz zęby do jego szyi, później zaobserwowałam,że ludziom się to podoba.
Pewnego razu podeszłam do chłopaka,który miał może 25 lat. Próbował się bronić i
krzyczeć,ale jak tylko przysunęłam swoje zęby do jego szyi jego oczy stały się
maślane,a on zaczął pojękiwać i prosić żebym to zrobiła.-Wzruszyła ramionami.-Więc
to zrobiłam. Ale trzeba wiedzieć kiedy przestać,bo można ich zabić.
-Zabijał już kiedyś jakiegoś człowieka w ten sposób?
-Nie człowieka nie,gdyż zawsze wiem kiedy dość,ale tamtym wampirom się
należało,za to co zrobili Fillipowi.-W tym momencie podobał mi się jej uśmieszek,był
nawet całkiem fajny.
-Ja nie wiem co mam ci powiedzieć.-Zaczęłam,ale przerwałam,gdyż obok nas pojawił
się Stan,znaczy się profesor Stan. Szybko poprawiłam włosy. Gi odeszła kilka kroków
do tyłu.
-Witam,bądźcie pozdrowione.-Kiwnęłam głową.
-Ty też.
-Co robicie tutaj w taką piękną noc, w porze śniadania?-Zapytał uśmiechając się
trochę wrednie.
-Mieliśmy nadzieję,że w końcu przyjedzie tu rycerz na białym koniu i nas
wyswobodzi,z tego piekła.-Gi wzruszyła ramionami. Wyglądała słodko w tym
momencie. Rzuciłam jej pytające spojrzenie.-A co mieliśmy robić do cholery?
Śniadanie trwa dopiero 20 minut, a my potrzebowaliśmy świeżego powietrza.-Jak
zwykle przybrała dosyć buńczuczną,ale bardzo śmieszną minę i zaczęła się kierować
w stronę stołówki.
-Hihi.-Zaczęłam się śmiać,ale przerwałam widząc poważny wzrok Stana.
-Dobrze,że nic ci nie jest. Bardzo się martwiłem.
-Ohh nie potrzebnie profesorze. Wszystko jest jak w najlepszym porządku.-
Powiedziałam po czym zaczęłam biec w stronę Gi.
-Mam nadzieję,że widzimy się na dzisiejszych zajęciach. Bądź pozdrowiona!-
Wykrzyczał profesor Stan.
-Tak Tak ty też.-Zatrzymałam się na chwilę i pomachałam mu ręką, jak jakaś idiotka i
dobiegłam do Gi. Ehh przecież jest moim starszym i zabójczo przystojnym
profesorem. Nie mogę pozwolić sobie na flirt,albo na takie odzywki. Szybko wzięłam
się w garść.
-Co to było do cholery?
-Co co było?-Zapytałam zdziwiona. Gi przystanęła, przypatrując się mi.
-No dobra może i nie jestem zbyt dobrą duszyczką i może i nawet nie wypełniam
regulaminu, tak jak należy, ale hello..Przecież to już był bezczelny flirt z waszej
strony. Ehh nie sądziłam,ze jesteś taka gorąca.-Powiedziała, naśladując moje
poprawianie włosów.
-Hejj..Ja z nim nie flirtuje..-I już miałam dokończyć,ale właśnie weszliśmy na
stołówkę,więc wolałam się zamknąć.
W chwili naszego przybycia wszystkie wampiry ucichły i patrzyły się w naszą stronę.
To co stało się później było totalnym szokiem. Ludzie bili mi brawa, podrzucali do
góry czapki, gratulowali, ściskali,ale Gi została z tyłu od tego wszystkiego idąc po
sałatkę do baru.
-Weź mi też.-Wykrzyczałam pomiędzy jednym ściśnięciem przez jakiegoś kujona,a
drugim uściskiem przez moją panią profesor od biologii.
-Ahh dziecino. Byłam wtedy na miejscu,gdy to się stało. Świetna robota.-Krzyknęła.-
Będziesz musiała popracować nad tym, ze swoim nauczycielem żywiołów.
-Tak wiem.-Skłamałam próbując się przecisnąć do jednego ze stolików. Na szczęście z
pomocą przyszła mi Simone z Jakiem i można powiedzieć,że utorowali mi drogę do
naszego stolika.
-No już już..Rozejść się,to nie jest żadna sensacja,do cholery.- Powiedział Jake. Był
małym,ciemnym chłopaczkiem o tłustej cerze.
-Do cholery!-Powiedziałam to tak cicho,że prawdopodobnie nikt nie usłyszał.
-Taak..Totalne gówno.-Gi usiadła obok nas,rzucając tacę,z masą jedzenia na stolik.
Nagle przy naszym stoliku zapanowała cisza. Simone,która siedziała po przeciwnej
stronie, nachyliła się nad stołem i powiedziała.
-Co się tu dzieje? Do cholery ta suka pięć minut temu próbowała cię zabić.-Niestety
powiedziała to na tyle głośno,aby wszyscy słyszeli.
-Hej.-Gi zarzuciła ręce na biodra.-Kogo nazywasz suką,szmato?
-Jeszcze jedno słowo!- Mój głos był tak donośny,że połowa ludzi na stołówce
odwróciło się w moją stronę.-Gi nie była świadoma tego co robi. Nie wiecie całej
prawdy, nie znacie całej historii i nie macie pojęcia jak wiele ta dziewczyna przeszła.-
Gi spojrzała na mnie z nienawistnym wzrokiem,jakbym zaraz miała powiedzieć jej
tajemnice. Uśmiechnęłam się na to.
-Także po prostu zamknijcie swoje jadaczki, jeżeli macie używać takiego języka, to na
pewno nie w mojej obecności. Od tej pory Gina jest moją przyjaciółką, co również
oznacza,że jest i waszą znajomą. Nie musicie jej kochać, ale musicie ją szanować.- Nie
zdawałam sobie sprawy,że prawie krzyczałam, stojąc. Rozejrzałam się po sali, w tym
momencie panowała totalna cisza, a wszyscy byli zwróceni w naszą stronę. Boże gdzie
się podziała ta miła, cicha dziewczynka, która jeszcze przed chwileczką tu była?
Pomyślałam i upadłam na siedzenie. Patrzyłam na twarze moich przyjaciół.
Zaczynając do Simone,która siedziała po prawej stronie, na przeciwko mnie. Była
wysoką i bardzo ładną dziewczyną o kruczoczarnych włosach, jej ciemne oczy
wpatrywały się we mnie. Prawda jest taka,że poznałam Simone, w pierwszym dniu,
mojego pobytu tutaj. Gdy chłopak z 4 rocznika, po prostu mnie napastował, ona będą
już o rok ode mnie starsza, pokazała mu gdzie jest jego miejsce. Była kochana i od
pierwszych dni zaprzyjaźniłyśmy się. Obok niej siedział Mike,zwany również Fizo.
Hmm też był niczego sobie, mimo iż zawsze traktowałam go jako przyjaciela.
Strasznie chudy, wysoki, trochę wyższy niż Simone i dużo wyższy niż ja. Chłopak w
moim wieku, którego poznałam na lekcjach poezji. Posiadał moc ducha, dzięki czemu
mógł wpływać na innych ludzi, zresztą tak samo jak Simone, tylko że jej szło o niebo
lepiej. Posiadał również niezwykłą intuicję i czasami dzielił się z nami swoimi
wizjami. Niestety jego wizje zawsze dotyczyły błahych spraw. Dla przykładu w zeszły
czwartek przewidział kartkówkę,z Wampirologii, więc byłam na nią dokładnie
przygotowana. Całkiem słodziutki, taki nasz intelektualista. Na mojej ławce siedział
Jake. Tak jak go już wcześniej opisałam. Był najniższy z naszej grupy. Miał ciemne
włosy i ciemną karnację. Niestety był we mnie zakochany po uszy, a ja traktowała go
zawsze jak dobrego kolegę. Przyciągał do siebie przedmioty ręką. Wystarczy,że o
czymś pomyślał i już to miał. Coś jak na kiwnięcie magicznej różki. No i oczywiście
obok mnie był Niko. Tak jak powiedziała moja przyjaciółka. Był palantem, w którym
zakochałam się 2 lata temu. Niestety dla mnie był chodzącym samcem , ruchający
wszystko co było trochę ładniejsze. Ohh mój Boże. Czy ja naprawdę pomyślałam
'RUCHAJĄCYM'? Muszę zmienić swoje słownictwo. Nigdy nie bluźniłam, nie
miałam tego w zwyczaju. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam dokładnie w jego
piwne oczy. Ciemne końcówki jego włosów były zakończone szarością, a dosyć długa
grzywka od czasu do czasu zasłaniała jego prawe oko, po czym znowu wracała na
swoje miejsce. Był takim szkolnym lowelasem, z którym chodziłam kilka tygodni
temu.
-O czym myślisz kochanie?- Zapytał, a dźwięk jego głosu przeszył moje ciało.
Westchnęłam. Teraz gdy stałam się 'sławna' w szkole, znowu do mnie startował..A
jeszcze kilka tygodni temu wyzwał mnie od zakonnicy, bo po trzech miesiącach bycia
razem, ja nadal nie byłam gotowa mu dać. Cóż..Boże jeszcze nie dorosłam do swojego
pierwszego razu,z mężczyzną?
-Nie nazywaj mnie tak.-Wymamrotałam.
-Ohh kochanie. Nie przejmuj się. Mam nadzieję,że między nami wszystko jest, tak ja
dawniej, huh?-Próbowałam zabrać jego ramie z siebie,ale był za silny. Nie wiem
czemu,ale spojrzałam błagającym wzrokiem na Gi, a ona od razu zareagowała.
Podeszła do niego swoim pewnym chodem modelki i zdzieliła go w łeb.
-Ałł kurwa.-Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy wytrzeszczyli wzrok na Gi i na
Nika. Gina wzruszyła ramionami, siadając z powrotem na swoje miejsce, powiedziała
luzacko, nawet na niego nie patrząc.
-Myślę,że dziewczyna już wyraźnie dała ci do zrozumienia,że nie jest tobą
zainteresowana gadzie. A poza tym..-Spojrzała na niego wzrokiem,który nie znosił
sprzeciwu.-Myślę,że jej chłopak nie będzie zadowolony, widząc jak ją obściskujesz.-
Mogłam dostrzec kątem oka, że gniew Nika przeszedł, w zaskoczenie.
-Jakiego znowu chłopaka, ruda dziewczyno?- Między nimi było widać tak wielkie
napięcie,że czułam aż powietrze wokół nich wibruje. Ale Gi nie dała się podpuścić i
jak zwykle wzruszyła swoimi chudymi ramionami,upijając trochę wina.
-Mówię tylko,że jej nowy chłopak Lu,nie będzie szczęśliwy,że ją obejmujesz i kto wie
jak zareaguje. W końcu jest chłopakiem z 10 poziomu..Chyba nie spodoba mu się to,że
jakiś przydupas, z 8 klei się do jego ukochanej.-Wszyscy przenieśli wzrok z Nika, na
nią i zaczęli chichotać.
-Już cię lubię Gi!-Krzyknęła Simone i posłała jej miły uśmiech. A ja tylko patrząc na
moją nową przyjaciółkę poruszałam bezgłośnie wargami, formułując słowo dziękuję.
-Ooo.. O wilku mowa.-Na jej twarzy pojawił się zawadiacki uśmieszek, a ja
odwróciłam się za siebie.
-Jak się dzisiaj czuje moja królowa?-Zapytał Lu,który teraz stał nade mną,całując
mnie w rękę.
-Dobrze, a nawet i lepiej.-Byłam zszokowana,jak bardzo mój głos był ciepły,ale
zarazem poważny.
-To dobrze. Przyszedłem,bo Laura prosiła mnie,żebym przekazał ci nowy plan lekcji.
-Huh?-Spojrzałam na niego pytająco. Wyglądał dzisiaj tak ślicznie. Odkąd
dowiedziałam się,że jest mną zainteresowany, podobał mi się jeszcze bardziej, w tej
swojej czysto białej koszulce, Adidasa. Lubiłam sportowe ciuchy u facetów.-Jaki nowy
plan?
-No wiesz.-Powiedział jak Sherlock Holmes i przeczesał ręką swoje
perfekcyjne,jaśniutkie włosy.-Odkąd ujawniła się twoja moc żywiołu, czas byś zaczęła
chodzić na nasze zajęcia.- No tak,pomyślałam szybko. Lekcje żywiołów prowadziło
dwóch nauczycieli. Od poziomu 1-5 prowadził je nauczyciel,a od 6-10
nauczycielka,niziutka szatynka,której imienia nie znałam.
-Twoje lekcje zostały zmienione tak aby twoja nauka żywiołów nie kolidowała,z
żadnym innym przedmiotem.-Szybko rozłożyłam kartkę,którą mi podał i byłam w
szoku.
-Co jest?-Fizo, dzięki swojej mocy od razu wyczuł,że coś jest nie tak.
-Ja..Ja nie rozumiem.-Wyszeptałam.
-Co się dzieje?-Simone zawarczała,pokazując ostre,jak brzytwa kły.
-Ohh nic takiego się nie dzieje.- Naomi stwierdziła,że i tak świetnie radzę sobie,ze
wszystkimi przedmiotami,a teraz dojdzie jeszcze to,więc przeniosła mnie na wyższy
poziom.
-CO!?-Moi przyjaciele ryknęli chórem.
-Ale ja..Ja tam nie znam prawie nikogo,a poza tym miałam mieć lekcje z Gi.-Lu
zmarszczył brwi.
-Byłbym zapomniał. Gi również została przeniesiona na wyższy poziom,ale tylko na
czas próby. Naomi nie wie,jak ona poradzi sobie z przedmiotami, więc daje jej okres
próbny 2 miesięcy, jeżeli nie zda egzaminu, wróci na siódmy poziom.- Jej również,
mimo iż trochę niechętnie podał kartkę, z nowym planem.
-A teraz wybaczcie,muszę już iść.-Popatrzył na mnie jeszcze przez chwilę.-Mam
nadzieję,że widzimy się dzisiaj?Skoro i tak lekcje zostały odwołane,możemy spędzić
trochę czasu razem.-Okej wcześniej myślałam,że moi znajomi byli zaskoczeni, ale
teraz to oni dopiero byli w szoku!
-Wiesz Lu.-Zaczęłam niepewnie i jakoś nie mogłam skończyć.
-Jasne,że się spotkacie. Powiedz tylko gdzie i o której?- Niespodziewanie wtrąciła Gi.
-Nie!Znaczy się no wiesz..tyle ostatnio spraw działo się dookoła mnie i ja muszę
trochę odpocząć.- Mój głos przerodził się prawie w szept. Lu kiwnął głową,a w jego
oczach zobaczyłam smutek.
-Trudno. Zobaczymy się później.-Powiedział, po czym odszedł do swojego stolika
VIP-ów.
-Nie wierzę!-Krzyknęła Simone.
-Jeden z najbardziej oblepianych facetów w szkole chce się z tobą umówić,a ty mu
odmawiasz?-Wtrącił Jake,trochę ze smutna miną.
-No właśnie co jest grane?-Dodał Mike.
-Dzięki wielkie.-Posłałam Gi urażoną minę,ale ona pochłaniała tylko swoją sałatkę i
dopijała wino.
-No to ja wam powiem co jest grane.-Na to wszystko dołączył się Mike (Fizo), znad
swojej książki.- Uraziłaś go. Nie sadzę by jakaś dziewczyna wcześniej mu odmówiła.
Nie mniej jednak nie zachował się jak dupek i nie zbeształ się w myślach,ale tak czy
siak jest mu bardzo przykro.
-Dziękuję. Naprawdę podcinanie mi skrzydła.-Oparłam łokcie o ławkę i zanurzyłam w
nich swoją twarz. Jeszcze raz spojrzałam na kartkę, po czym głośno zaczęłam czytać.
2 minut po zachodzie s o ca
0
ł ń :
Lekcja pierwsza godzina Wampirologia dla zaawansowanych
( 1
)-
(
)
Profesor Stan
Sala 214.
Lekcja druga 2 godziny Sztuki walki dla zaawansowanych
(
)-
(
)
Profesor Lino
sala gimnastyczna
3
.
LUNCH 5 minut
4
Lekcja trzecia godzina Zasady wampiryzmu dla zw
( 1
)-
(
.)
Profesor Loren
Sala 666
Lekcja czwarta P torej godziny Nauka i kontrola ywio w
( ół
)-
ż
łó .
Profesor Maria.
Sala specjalna numer 2
91 .
P.S.- Dziękuję ci bardzo za uratowanie nam wszystkim życia. Cieszę
się,że w końcu poznaliśmy się bliżej oraz żałuję,że nie miałem wcześniej
odwagi do ciebie podejść. Spotkajmy się dzisiaj o 3:00 na górce.
Twój kochający Lu
ROZDZIAŁ 5
N
o dobra moje myśli wariowały miałam tyle spraw do przemyślenia. I jeszcze ta
notatka pod spodem, której oczywiście nie przeczytałam na głos.
-Ale ekstra!-Wykrzyknął Niko.-Mamy razem aż dwie lekcje.- Patrzyłam się na niego
nienawistnym wzrokiem i miałam ochotę mu przyłożyć,ale Gi mnie powstrzymała.
-No dobra czubki. Myślę,że siedzimy tu już wystarczająco długo, EM jest zmęczona,
idziemy do swojego pokoju.-Zostawiając tacę i resztę jedzenia odeszła od stołu,
czekając na mnie.
-Pójdę z wami.-Powiedziała Simone.
-Ja też.-Dołączył się Fizo, biorąc książkę pod pachę.
-Ja jestem umówiony z kumplami,na grę.-Powiedział Jake.
-Taa..A ja spadam.-Rzucił ostentacyjnie Mike,nawet nie patrząc w moją stronę i
wyszedł pierwszy ze stołówki. Gi zaczęła kręcić palcem,obok swojej głowy, na
znak,że facet jest kopnięty.
Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy w stronę naszego pokoju.
Wracając ze stołówki przeszliśmy obok fontanny i wchodząc do części,gdzie
znajdowały się pokoje dziewczyn,czyli na górze całego, jednego budynku poczułam
dziwne kłucie w brzuchu,ale zignorowałam to. Po chwili leżałam już w swoim
miękkim łóżku,zasłaniając twarz rękoma.
-Co jest kochanie?-Zapytał Fizo,siadając obok mnie na łóżku.
-Nic.-Wymamrotałam. Simone z Gi usiadły w drugiej części pokoju, na sofie.-Po
prostu wszystko jest ostatnio do dupy.-Zaczęłam powoli.
-Będzie doborze!-Zawołała Simone, czując,że chce na mnie wpłynąć. Pokręciłam
przecząco głową.
-Nie Simone,już nic nie będzie dobrze. Od jutra mam zacząć zajęcia na wyższym
poziomie. Nie dosyć,że dojdzie mi kupa nauki, to jeszcze lekcje będą dużo
trudniejsze..A chce ci przypomnieć,że nikogo,oczywiście poza Nikiem, od którego od
dłuższego czasu próbuje się uwolnić, nikogo więcej tam nie znam.
-Tak jak powiedziała Simone będzie dobrze. Zawsze sobie wybornie radziłaś,a teraz
jest nawet lepiej. Nie wiem czemu,ale myślę, że towarzystwo Gi wpływa na ciebie
stymulująco. Ostatnio jesteś dużo bardziej żywa,ale robisz się coraz bardziej
wygadana. Już nie jesteś tą samą dziewczyną,którą widziałem pierwszy raz na lekcjach
poezji. A poza tym Simone też jest na ósmym roku,co oznacza,że prawdopodobnie
możecie mieć pewne zajęcia razem.-Spojrzałam się pytająco na Mike,ale on jak
zwykle się uśmiechnął. Nakryłam głowę poduszką,czując,jak rozmazuje makijaż.
-Pieprzenie.-Usłyszałam głos Gi i zabrałam poduszkę z twarzy.- Nie kłamcie,że
będzie dobrze, bo nawet tego nie wiecie. Stresujecie dziewczynę coraz bardziej. Ja ci
powiem prawdę,na początku będzie zajebiście ciężko,ale sobie poradzimy..No cóż..
przynajmniej ja sobie poradzę bo nie wiem jak będzie z tobą.-Simone spojrzała na nią
groźnym wzrokiem.
-Zaraz..A ty masz takie same zajęcia jak ja?-Pokiwała głową,w odpowiedzi i zaraz
dodała.
-Co jeszcze miałaś napisane na tej kartce?-Spojrzałam na nią pytająco. Oczywiście
wiedziałam o co jej chodzi,ale wolałam udawać. Nie chciałam,żeby moi przyjaciele
dowiedzieli się,że najpierw spławiłam Lu,a teraz zamierzam iść na spotkanie.
-Nie rób z siebie głupiej.-Głos Gi był nieprzyjemny.-Posłuchaj może i potrafisz
ukrywać różne rzeczy przed swoimi ciotami-przyjaciółmi,ale ja nie zamierzam
udawać,że nic nie widzę. Co jeszcze miałaś napisane na tej kartce?List miłosny?-
Patrzyła na mnie bardzo poważnie. Do cholery jak ona wiedziała?Poddałam się.
-Mam się spotkać z Lu, o godzinie 3:00,na górce.-Powiedziałam
-Ohh.-Wyrwało się Simone.
-Ohh..Tylko tyle masz mi do powiedzenia?-Zapytałam.
-No cóż..nie wiem co powiedzieć, w obecnej sytuacji.-Fizo zaśmiał się głośno.
-W co ty grasz dziewczyno?Najpierw spławiasz chłopaka przy wszystkich,a później
wychodzisz mu na spotkanie..Czyżbyś bała się konkurencji?
-Nie trafione.-Wysyczałam,pokazując swoje kły.-Ahh..Przypomniałam sobie coś.
-Co?
-Wykorzystaliście już swój tygodniowy zapas krwi?-Gi prychnęła.
-Ja nie.-Odpowiedziała Simone.
-ja też nie,bo wiesz.. ostatnio zdarzyło się sporo rzeczy i jakoś nikt o tym nie myślał.
Ale dobrze pomyślane. Już mam wielką ochotę na odrobinkę krwi.
-A to,proszę państwa,jest największa bzdura,jaką słyszałam w całym swoim życiu.-
Przerwała Mikowi Gi. Wszyscy zwróciliśmy uwagę na nią.
-No hello. Przecież wiadomo,że wampiry potrzebują dużo krwi,aby być silne i
zdrowe,jeżeli w tym wieku nie będą dostawać odpowiedniej dawki ich organizm,w
przyszłości będzie słaby. Więc nie rozumiem dlaczego dostajecie tylko dwie szklanki
krwi tygodniowo?- Spojrzała na nas pytająco,ale w jej głosie słyszałam napięcie.
-Myślę,że masz rację.-Najpierw powiedziałam,później pomyślałam.
-EM?!?!- Fizo i Simone spojrzeli na mnie,po raz kolejny w tym dniu, zszokowani.
Pierwszy przemówił Mike.
-Przecież wiesz,że nie wolno kwestionować zasad,a szczególnie nie tych ZASAD.-
Ostatnie słowo powiedział dosyć dobitnie.
-Ehh kochana przecież wiesz,że jest to surowo karane,więc proszę cię nie mów tego
więcej na głos.-Wtrąciła Simone.
-Co do cholery?Czy mógłby mi ktoś powiedzieć czemu naskoczyliście na nią
tak,jakby właśnie powiedziała, że Dracula to był spoko wampir?
-Ponieważ w naszej szkole panują ściśle określone zasady.- Zaczął tłumaczyć Fizo.
-Phii to się da zauważyć oczytany chłopcze. Coś jeszcze?- Głos Gi zdawał się
wyjątkowo nieprzyjemny. Już nie mogłam tego słuchać. Ponownie zakryłam twarz
poduszką,tym razem zupełnie nie zwracając uwagi na swój makijaż.
-Owszem. Są pewne zasady,których trzeba przestrzegać,a jedna z nich mówi,że nie
wolno kwestionować na głos tego,że te zasady się nam nie podobają. Dorosłe wampiry
wściekają się szczególnie gdy mówi się o ilości przeznaczonej, dla nich krwi.-
Skończył swój wywód,ale teraz odezwała się Simone,swoim ciepłym głosem.
-No właśnie. Zauważyłam,że są pewni nauczyciele, którzy nie powiedzą nic,kiedy się
o tym mówi w ich obecności.
-Taak..-Zawahał się Mike,głaszcząc swój podbródek.-Ciekawe dlaczego.
-Która godzina?-Wykrzyknęłam,zrywając się z łóżka.
-Masz dokładnie dwie godziny do swojego spotkania.-Powiedziała bez chwili wahania
Gi.
-A ty skąd to wiesz?-Rzuciłam gniewnie. Posłała mi paskudny uśmiech, zmieniając
pozycję,na sofie.
-Wiem,ponieważ potrafię bardzo dokładnie wyczuć godzinę..
-Nie możliwe!-Przerwał Mike i wygładził swoje włosy,ze zdenerwowania. Gina
zmarszczyła brwi i odrzuciła włosy do tyłu.
-Owszem możliwe. Jak mi nie wierzysz mądralo,spójrz na zegarek.- Pierwsza
wyciągnęłam telefon z kieszeni.
-O cholera.-Wyszeptałam.-Jest dokładnie 1:01.- Gina przewróciła oczami.
-Mówiłam. A teraz jeżeli pozwolicie,chciałabym iść i wykorzystać ten swój zapas
krwi. Mam straszną chrapkę na jakiegoś człowieka.- Powiedziała słodko. Ujrzała nasze
przerażone spojrzenia.
-No co?
-Huh..Gina nie będziesz piła krwi,prosto od człowieka.-Wyszeptała Simone.
-No to co..Czy oni dają wam zwierzęcą krew?-Domyśliła się od razu.-Nie dotknę
żadnego,paskudnego i na dodatek owłosionego zwierzęcia!-Wykrzyknęła i wzdrygnęła
się,ale Mike posłał jej promienny uśmiech.
-Ohh kochanie. Nie będziesz musiała. Krew jest przechowywana w specjalnych
sterylnych pojemnikach. Jedyne co będziesz musiała zrobić, to podejść do
strażnika,przedstawić się i powiedzieć na jaką krew masz ochotę,reszta to pikuś.-
Czułam,że Gi zaraz eksploduje gniewem,a mi zaczęło się kręcić w głowie.
-CO?!- Ja nie chcę krwi zwierzęcia,od tego się tyje,a poza tym nie jest tak smaczna
jak ludzka. Cholera,utknęłam w tym bagnie i już nigdy się chyba z tego nie wywinę..-
Bla bla bla..Gi krzyczała i krzyczała wymachując rękami.
-Boże trafiłam do piekła i to za jakie grzechy,na litość boską?!!- Nagle ucichła i
wpatrywała się w każdego po kolei.
-Dobra. Em ma za półtorej godziny randkę,więc jeżeli nie chcemy aby się spóźniła
czas ruszyć dupy i napić się tej cholernej krwi.
-Cholera,cholera,cholera..
ROZDZIAŁ 6.
P
o tym,jak zeszliśmy po schodach. Moja 'drużyna' skierowała się w przeciwną
stronę fontanny i wychodząc, z korytarza tylnym wyjściem,przeszliśmy przez piękny
park,który w dalszym ciągu znajdował się na terenie szkoły. Doszliśmy do małego
budynku, stojącego na uboczu szkoły. Przed wejściem przywitał nas umięśniony
strażnik,którego bardzo lubiłam.
-Cześć Di.-Powiedziałam.
-Witam adeptko siódmego stopnia. Na jaką krew masz dzisiaj ochotę?- Zapytał
przyjacielsko.
-Ehh właściwie to już nie siódmego.-Wtrącił Mike.-Naomi uznała,ze Em jest już tak
dobra,że powinna przejść na wyższy poziom.- Miała ochotę go kopnąć,w tej jego
chudy zadek. Nie chciałam,aby wszyscy o tym wiedzieli. Nie lubiłam się wyróżniać.
Chciałam być tam gdzie moi znajomi,a nie na niebezpiecznym gruncie..Cóż..nigdy nie
lubiłam wyzwań.
-To prawda Em?-Spojrzał teraz na mnie. Wzruszyłam ramionami,chyba ten trik
wszedł mi już w krew.
-Taa..Nic takiego,moje życie jest po prostu do dupy.-Zauważyłam jak jego kąciki warg
delikatnie się wznoszą ku górze,ale szybko wróciły do normalnego stanu. Strażnikom,
w tej szkole,nie wolno było się spoufalać z młodszymi wampirami,a tym bardziej
mówić do nich po imieniu,ale znałam Di już od kilku lat i nawet nie wypadało,żeby
zwracał się do mnie inaczej.
-Ponownie widziałam błysk zadowolenia,w jego oczach.-W takim razie twoja
tygodniowa porcja krwi się zwiększa.-Powiedział swoim ciepłym głosem.
-Naprawdę?-Spytałam zdziwiona. Uwielbiałam pić krew,cóż... w końcu byłam
wampirem,ale tutaj nikt głośno nie przyznawał się do tego,co więcej na lekcjach
próbowali nam wmówić,że picie krwi jest obrzydliwe i powinniśmy pić ją jak
najrzadziej.
-Owszem. Teraz twoje zapotrzebowanie na pewno się zwiększy,przez częstsze
treningi. Od dzisiaj zapiszę,żebyś dostawała 4 szklanki.
-Woow..-Wyszeptałam. Mike jęknął. Był z mojego roku,więc jemu należały się tylko
dwie. Zrobiło mi się przykro.
-Widzę,że mamy nową adeptkę.-Przełknęłam ślinę,gdyż Gi zaczęła się dziwnie
szczerzyć do Di,a mi się to nie podobało. Co więcej on też zrobił jakąś dziwną
minę,może coś na znak uśmiechu,ale ob-lukał ją od dołu do góry,po czym jego
sylwetka stała się jeszcze bardziej sztywniejsza. Gi zachichotała.
-Hihi..Jak widzę przystojniaków w tej szkole nie brakuje.- Powiedziała.-Jestem
Gina,mów mi Gi.
-Ależ nam nie wolno zwracać się do adeptów,po imieniu.
-Nie ważne.-Szybko mu przerwała.-Puki co nikt nas nie słyszy,także możesz mnie
nazywać nawet swoją księżniczką,nie ważne..Weźmy już tą krew,bo jestem strasznie
głodna.-Spojrzałam na nią wzrokiem 'Co to do cholery było?Ale zignorowała to.
-Czego byś się napiła moja pani?-Zapytał się jej,a mi szczena opadła..Już tyle
dziewczyn tych naprawdę ponętnych i wygadanych próbowało go zbajerować,a on
zawsze stał nieugięty. U Gi wystarczyły tylko dwa zdania,a ja wiedziałam,ze on już
był jej. 'Moja Pani'?O cholera,zapowiadają się naprawdę ciekawe tygodnie.
-A co macie?-Zapytała.
-Dzisiaj mamy krew: sarny,niedźwiedzia,lamparta oraz lisa.- Widziałam jak Gi się
wzdrygnęła i zmarszczyła brwi,pokazując tym swoją niechęć.
-A co to za różnica?-Zapytała z niesmakiem.
-Cóż. Różne wampiry mają różne preferencje smakowe i każda krew zwierzęca działa
na każdego inaczej.-Posłał jej ciepły uśmiech,a ona odwróciła się do mnie.
-A wy jaką lubicie?-Teraz to ja się do niej uśmiechnęłam.
-Dla mnie najlepsza jest krew sarny.
-Dla mnie też.-Potwierdził Mike.
-Ja tam wolę niedźwiedzia.-Rzuciła Simone. Gi odwróciła na pięcie.
-W takim razie ja wezmę Lisa.-Strażnik patrzył się na nią bardzo długo.
-Jesteś pewna pani?
-Oczywiście. Nigdy nie zmieniam zdania i myślę,że nie muszę się powtarzać.-Rzuciła
chłodno,ale widziałam,że tak naprawdę się denerwowała. Teraz przypominała mi
dawną sukowatą Gi.
Gdy wszyscy wzięliśmy swoje szklanki,które,zostały napełnione automatycznie, przez
specjalną maszynę,posiadającą czujnik mowy, stuknęliśmy się na znak toastu.
-No Gi. Śmiało,nie krępuj się.-Powiedziała Simone. Wszyscy wypiliśmy swoją krew
do dna. Mnie jak zwykle przeszło uczucie ciepła, które rozlewało się po moim ciele.
Za każdym razem gdy to robiłam,czułam jakbym przeżywała ekstazę,albo jak bym
była na lekkim haju. Było mi dobrze,pragnienie w gardle,które wytworzyło się przez
tamte dni zgasło i teraz czułam słodki smak na wargach,które przejechałam językiem.
Gdy wszystkim przeszła 'radość' spojrzeliśmy się na Ginę. Stała ze swoją szklanką w
ręku,nie upijając nawet łyka.
-Co jest?-Zapytałam.
-Ja-a.Ja nie mogę.-Jej ręce drżały,podeszłam bliżej i złapałam ja za rękę.
-Heej..Wszystko będzie dobrze,nie umrzesz,ani się nie pochorujesz.-Wyszeptałam.
-Nie bądź śmieszna! Nie chodzi o to czy umrę,czy się rozchoruję,tylko oto,że może mi
nie smakować.
-No cóż.-Przerwał nam Mike.-W szkole dostępne są 4 typy krwi:
sarny,niedźwiedzia,lamparta oraz..lisa.-Zawahał się na chwilę przy tym ostatnim.-
Badania które ostatnio robiliśmy wykazują,że najbardziej popularną krwią jest krew
sarny. Następnie lamparta,a później niedźwiedzia,a ty wybrałaś akurat lisa.
-No i?-Spytała
-Ehh nic nic..Chodzi o to,że jesteś wampirem,czyli twój pierwszy wybór jest zawsze
najlepszy,nikt jeszcze się w tym nie pomylił. Czyli..Wychodziło by na to,że faktycznie
dla ciebie odpowiednia krew zwierzęca,to krew..lisa.
-Do czego zmierzasz głąbie?-Mike zaczął splatać palce w nerwach.
-Do tego,że w całej historii szkoły, istniały tylko cztery wampiry,które taką krew
wybrały.-Gi przewróciła oczami i wypiła cały płyn. Do dna. Wzdrygnęła się,ale
widziałam,że jej oczy stały się rozmarzone,również oblizała wargi,wymownie
spoglądając na Di.
-No czyli co to były za wampiry?-Zapytała po kilku sekundach zupełnej ciszy. Mike
wciągnął głośno powietrze.
-Pierwszą osobą była mistrzyni Li,żyjąca 120 lat temu, która zapoczątkowała i
zbudowała tą szkołę. Była bardzo potężnym i wszechmogącym wampirem.
Drugą osobą,która preferowała krew lisa,był Mistrz Seka i wyprzedzę twoje następne
pytanie. Mistrz Seka jest obecnie najpotężniejszym wampirem,jakiego nosi ziemia.
Trzecim wampirem który upodobał sobie ten rodzaj krwi jest wampir Odello, który
jest strażnikiem Seka, również najpotężniejszym.- Gi wzniosła brwi ku górze,tak,że
dała jasno do zrozumienia,że nie wierzy w ten stek bzdur,ja zresztą też nie wierzyłam.
-No a czwartą jesteś ty.-Dokończył.
-Hahah.-Gi zaczęła się śmiać.-Co za pieprzenie. Rzuciła mu dziwne spojrzenie.
-Jeżeli dalej będziesz wierzył w ten stek bzdur,to w końcu wypalą ci one dziurę w
głowie, o ile już jej nie masz. A teraz może wrócimy już do swoich pokoi i zapomnimy
o tej okropnej nocy.. Ann ma randkę za 30 minut.
-O cholera.-Powiedziałam.
-Wybacz Di. Musimy już lecieć. Wpadniemy jutro!-Rzuciłam przez ramię,biegnąc w
kierunku,gdzie znajdowały się nasze pokoje.
-Czekaj!-Odwróciłam się. Spojrzałam na Simone i Mike.
-A ona gdzie?-Mike kiwnął głową do tyłu,na znak,że stoi gdzieś za nim. Odchyliłam
głowę i zobaczyłam jak wkłada kawałek kartki do kieszeni Di,po czym pocałowała go
w polik i poszła pewnym krokiem w naszym kierunku.
-Ale numer! Jak opowiem o tym w szkole,to wampiry normalnie padną.-Powiedziała
zadowolona.
-Nie waż się o tym mówić.-Wysyczałam przez zęby,a Simone spojrzała na mnie
pytająco,aczkolwiek trochę gniewnie.
-Czemu?
-Bo temu. Jak ta plotka się rozejdzie,nie poprawi i tak zszarganej już reputacji Gi.
Już nikt nic więcej nie powiedział,puki nie doszliśmy do głównego holu,przy
schodach. Pokoje chłopców były usytuowane na dole.
-Dobra ja lecę się trochę pouczyć dziewczyny.-Mike szybko się oddalił,a my w trójkę
poszliśmy na górę. Simone pokręciła biodrami,na znak,że niby coś się dzisiaj szykuje i
życzyła mi powodzenia. Gdy weszliśmy do pokoju Gi naśladowała jej niezgrabne
ruchy, oboje śmiałyśmy się przez kolejne 2 minuty.
-Zaraz.-Powiedziałam,gdy tylko powstrzymałam kolejną falę śmiechu.
-Hm?
-No bo wiesz..Lu spytał się mnie dzisiaj czy się z nim spotkam,a ja przecież
odpowiedziałam,że nie,więc jaką mam pewność,że przyjdzie na wyznaczone miejsce?-
Zrobiło mi się przykro.-Jaka jestem głupia,że wcześniej o tym nie pomyślałam. Nie
wiem czemu,ale zakręciły mi się łzy w oczach i musiałam szalenie szybko mrugać,aby
się nie rozpłakać. Gi podeszła do mnie i szarpnęła mnie za ramiona.
-Dziewczyno opanuj się. Mogę się założyć, o 'klejnoty' Di,że Lu na pewno przyjdzie
na tą cholerną górkę.
-Tam myślisz?
-Phii..Szaleje za tobą. Nie słyszałaś tego w jego głosie. Ale lepiej się pośpiesz,bo
zaraz cała randka ci minie.-Dosłownie wepchnęła mnie do łazienki,a ja zaczęłam
poprawiać w pośpiechu swój makijaż. Później otworzyłam szybko szafę i znalazłam
swój ulubiony biały sweterek,z wyjątkowo dużym dekoltem i do tego swoją ulubioną
parę jasnych jeansów. Wyglądałam całkiem całkiem. Do tego dobrałam średniej,
wielkości srebrne kolczyki i podpięłam włosy,w ala kucyk. Szykowałam się,aby
założyć buty,gdy usłyszałam przycinkę mojej współlokatorki.
-Boże..Boże..Boże..Coś ty na siebie włożyła?!- Gi zmarszczyła brwi i pokazała
wyraźny niesmak na twarzy.
-A co źle?
-Wyglądasz jak święta,dziewica Maryja. To już nawet moja babka ubierała się lepiej
od ciebie.-Spojrzałam na jej dosyć awangardowy i wyzywający strój,aczkolwiek
śliczny i zrobiło mi się trochę przykro,że sama nie posiadam takich ciuchów,ale to było
tylko przez chwilę,później ponownie obejrzałam się w lustrze.
-Wiesz co Gi?Święta-Nie. Maryją tez nie jestem,ale dziewicą jak najbardziej.-
Powiedziałam entuzjastycznie,po czym zamknęłam drzwi, wychodząc na korytarz.
Przed wyjściem spodobała mi się zaskoczona mina,która pojawiła się na twarzy Giny.
Szłam pewnym krokiem, przez korytarz,wychodząc tylnym wyjściem. Aby dostać się
na górkę, musiałam przejść przez stołówkę i spotkałam tam jeszcze kilku znajomych
oraz innych ludzi. Uśmiechałam się sama do siebie. Może i wyglądałam jak
dziewica,ale za to jak gorąca dziewica. Spójrzmy prawdzie w oczy,byłam naprawdę
ładna i zadbana. Nie nie jestem narcyzem,po prostu mówię prawdę. Byłam dosyć
wysoką blondynką,o lekko kręconych włosach, z lazurowymi oczami i zgrabnym
tyłku. CIAŁA MOGŁABY MI POZAZDROŚCIĆ NIEJEDNA MODELKA. 90-60-90.
Takie były moje rozmiary. Lekka wystająca,pupa,zaróżowione usta,no i piersi o
rozmiarze C. Taakk...! Po raz pierwszy poczułam w środku,że jestem naprawdę piękna.
Gdy tak szłam przez stołówkę, chłopcy uśmiechali się do mnie zalotnie,a inni ci
bardziej wulgarni pokazywali kły, mówiąc przy tym,jak fajnie by to było zanurzyć
zęby w mojej szyi. Wzdrygnęłam się..Może nie powinnam się tak ładnie ubierać?Ale
nie zwolniłam kroku i po 5 minutach wyszłam ze stołówki,kierując się w stronę górki.
Gdy znalazłam się już na górze,a muszę się szczerze przyznać,że nigdy tu nie
byłam,zamurowało mnie. Księżyc wyglądał tak pięknie i znajdował się bliżej niż
kiedykolwiek. Jego srebrna poświata odbijała się w liściach,na drzewie. A ja mogłam
zobaczyć prawie całe miasto oraz mur,który wyznaczał granicę szkoły. Moje usta
odruchowo się otworzyły,widząc tak piękny widok.
-Piękny nieprawdaż?-Usłyszałam cichy głos za sobą. Odwróciłam się zbyt
gwałtownie, tak że aż mi się w głowie zakręciło i dostrzegłam Lu, wyłaniającego się
zza krzaków. Pierwszy raz widziałam go ubranego w ciemne ciuchy. Miał na sobie
ciemne jeansy, ze specjalnymi, wyszytymi dziurami,oraz czarną podkoszulkę, Nike, z
'łyżwą' na piersi. Włosy miał lekko w nieładzie,co było naprawdę słodkie.
-Taa..Jest piękny.-Wyszeptałam cicho.
-Co jest?
-Nie nic. Po prostu sporo rzeczy dzieje się w ostatnim czasie. Jutro znowu mamy
wrócić na zajęcia,a ja nie znam tam prawie nikogo.
-No i?A znałaś kogoś jak tu przyjechałaś?-Zapytał, pewny siebie.
-No nie, ale to co innego.-Posłałam mu niepewny uśmiech.
-Bardzo ładnie wyglądasz.-Powiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaczął lekko
ciągnąć na dół.
-Gdzie idziemy?
-No cóż..Od pewnego czasu nic nie jadłem,a skoro jest to nasza pierwsza, oficjalna
randka,zabieram cię na kolację.- Wciągnęłam dużo powietrza do płuc. Nie
spodziewałam się kolacji.
-Będzie fajnie.-Już później się do siebie nie odezwaliśmy. Przynajmniej do momentu,
kiedy zaczęliśmy wchodzić po schodach.
-Nigdy nie byłam w tym budynku.-Powiedziałam po chwili. A on spojrzał na mnie i
się roześmiał, pokazując swoje kły.
-Nic dziwnego. Większość adeptów nie ma tu wstępu,nie zauważyłaś strażnika przy
drzwiach?
-Taa widziałam,ale myślałam,że to tylko tak dla bezpieczeństwa.- Ponownie się
roześmiał.
-Trochę też dla bezpieczeństwa,ale chodzi o to,że tu mieszkają adepci,z 10 roku, więc
hmm.. nie wiem jak ci to powiedzieć,ale Naomi myśli,że musimy mieć specjalne
przywileje i tak dalej.- Znaleźliśmy się w długim, ładnie udekorowanym korytarzu.
Jego pokój znajdował się na samym końcu,gdy doszliśmy do drzwi wejściowych,
otworzył je przede mną, robiąc gest,taki jak robili dżentelmeni, z szesnastego wieku.
Zaprosił mnie do środka.
-O ja pierniczę.-Wyszeptałam zdumiona. Znalazłam się w wielkim pokoju. Ściany
były koloru czerwonego. Pokój totalnie awangardowy. Po prawej stronie znajdowała
się kuchnia, nieźle wyposażona. Po lewej stronie,tuż przy oknie ogromne drewniane
łoże,a na samym środku stół dla, mniej więcej czterech osób. Podeszłam bliżej, nie
myśląc nawet o tym,że wyglądam jak idiotka, wodząc palcem po lnianym obrusie.
Wszystko już było gotowe. W kryształowych kieliszkach odbijało się światło świec i
to było,tak naprawdę, jedyne źródło światła,w tym wielkim apartamencie,a e całym
pokoju widziałam tylko dwa kolory czerń i czerwień. Zawsze chciałam,aby moja
kawalerka tak wyglądała.
-Trzeba było od razu powiedzieć,że mieszkasz w willi.- Powiedziałam, w końcu,ale
mój głos się załamał.
-Ojj no co ty..Nie chciał bym,abyś pomyślała,że się czymś chwale, czy coś w tym
stylu. Księżniczko zależy mi na tym,aby ludzie postrzegali mnie takiego,jakim jestem,
a nie przez pryzmat wielkiej,jak ty to nazwałaś Villi. -Czy on mnie właśnie nazwał
księżniczką? Ciarki przeszły mi po plecach, w momencie kiedy się nade mną pochylił i
mnie pocałował. Nasze wargi zlały się, w namiętnym pocałunku. Lu kładąc mi dłonie
na plecach, przycisnął mnie do siebie bardzo blisko, tak,że czułam przez jego
koszulkę, jaki jest gorący. Szczerze powiedziawszy był to mój pierwszy pocałunek i
nie spodziewałam się,że mój 'pierwszy raz' odbędzie się tak spontanicznie. To ja
wolałabym dyktować warunki i ustalać miejsce oraz intensywność pocałunków,ale co
tam.. Gdy mnie całował cały świat przestał istnieć, wiedziałam dokładnie co mam
robić. Wplotłam palce w jego włosy,nogi się pode mną ugięły i chyba jęknęłam, tracąc
poczucie rzeczywistości. Lu odsunął mnie od siebie bez ostrzeżenia. Stałam tam,cała
dygocząc i popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Lu głośno przełknął ślinę.
-Usiądź proszę.-Wydawał się taki opanowany. Usiedliśmy naprzeciwko siebie,
otworzył butelkę wina i nalał mi kieliszek.
-Chcesz mnie upić?-Powiedziałam,żeby trochę rozładować napięcie. Udało się,złapał
haczyk.
-Hahah..Tak. Przecież wiesz,że wampiry się nie upijają.- Posłał mi jeden, z tych
swoich figlarskich uśmieszków. Wyglądał tak dojrzale.
-Oczywiście,że nie. Ale ja zawsze przeczę prawom natury, także nie zdziwiłabym się,
gdybym jednak się tutaj zalała.-Oblałam się rumieńcem. Zawsze w stresującej sytuacji
gadałam bzdury.
-Było by miło.-Powiedział. Nagle coś wydało z siebie dziwny dźwięk, odwróciłam się
w stronę kuchenki.
-Ahh takk. Byłbym zapomniał.-Pośpiesznie wstał od stołu i zakręcił się przy kuchni,
po sekundzie patrzyłam jak na moim talerzu pojawiła się prawdopodobnie udko z
kurczaka, z żółtym ryżem carry oraz zieloną sałatką.
-Bardzo ładnie się to danie prezentuje,ale..naprawdę jestem w szoku.-Westchnęłam.
Nie wiedziałam co mam robić z rękami, więc bawiłam się pierścionkiem pod stołem.
-Już daj spokój.-W jego głosie pojawiła się irytacja.-To nic takiego, wstawiłem
kurczaka i ryż,zanim wyszedłem na spotkanie, zajęło to dosłownie pięć minut..Mam
nadzieję,że będzie ci smakować.- Złapałam widelec,po czym zaczęłam jeść, popijać
pół-wytrawnym winem. To nie było zwykłe danie. Sałatka była słodka i bardzo
soczysta, ryż pachniał wspaniale,a kurczak rozpływał się w ustach. Kurde to była
prawda-przez żołądek do serca. Gdy skończyliśmy jeść poruszyliśmy kilka ciekawych
tematów,a czas płynął w niewyobrażalnie szybkim tempie. Przez ten czas zdążyliśmy
wypić 5 butelek wina, co było całkowitym rekordem. Bo tak jak wspomniałam
wcześniej, wampiry nie mogą się upić. Było to dosyć dziwne, szczególnie dla tych co
lubili popijać sobie,zanim właściwie się nimi stali. Nim się zdążyłam zorientować
jasny promyk słońca wpadł do pokoju.
-O cholera.-Lu szybko wstał i zasunął okno ciężkimi,czarnymi kotarami. Spojrzał na
zegarek.
-Przepraszam,nie miałem pojęcia która jest godzina.- Nie świadomie ziewnęłam, wino
paliło mnie od środka i musiałam wyglądać jak burak, ręka parzyła o rękę.
-Kurde i co teraz? Powinnam już iść.-W tym momencie po prostu się bałam. Jako
wampiry nie mogliśmy wychodzić na światło słoneczne, bo to mogłoby nas poważnie
poparzyć. Dlatego właśnie wszyscy studenci powinni znaleźć się w swoich pokojach
przed wschodem słońca. Nauczyciele dokładnie sprawdzali, każdego ranka, czy
wszyscy adepci są w pokojach. A ja w tym momencie znajdowałam się jakieś 15 minut
drogi na słońcu, od swojego pokoju. Ale również przebywanie w pokojach innej płci,
po godzinie 3:00 było surowo zabronione. Jeżeli mnie tam nie znajdą, będę miała
przechlapane. Czułam się dziwnie,do tej pory nigdy nie złamałam żadnej zasady..No
może poza podsłuchiwaniem, kilka dniu temu.
-Nie,nie możesz wrócić do pokoju ,nie narażę cię na takie nie bezpieczeństwo.- Lu
rozejrzał się dookoła i podszedł do szafy.
-Znajdę ci coś do spania. Prześpisz się tutaj..Masz szczęście,że moja współlokatorka
dała mi dzisiaj odrobinę luzu i nie przyjdzie tu aż do zapadnięcia zmroku.- Spojrzał na
mnie błagalnym wzrokiem, tak jakby to wszystko było jego winą. Wytrzeszczyłam
oczy.
-C-CO? To wy możecie mieszkać z dziewczynami w jednym pokoju? -Zapytałam
ochrypłym głosem.- Pogładził swoje blond włosy,po czym powiedział niepewnie.
-Taa..Nie ma problemu, pamiętaj,że jestem na 10 poziomie.- Posłał mi piękny
uśmiech i podszedł do mnie, podając mi białą,sportową koszulkę.-Dobrze,że moja
Lora ma taki sam rozmiar co ty.- Odebrałam od niego tą piękna rzecz,bo koszulka
naprawdę mi się podobała.
-Kto to jest Lora?
-Dziewczyna z którą mieszkam. Przyjaźnimy się od 10 lat. Wiemy o sobie prawie
wszystko.- Ukucnął przede mną i przeszywał mnie wzrokiem. Jego piękne migdałowe
oczy obcinały moją twarz i całe ciało. Nie wiele myśląc pochyliłam się i znowu go
pocałowałam, ale ponownie się ode mnie odsunął,siadając na krzesełku.
-Nie powinniśmy tego robić.-Zaskoczyły mnie jego słowa..Czy ze mną było coś nie
tak? Przecież wiedziałam,że chłopcy spotykali się z dziewczynami już w bardzo
wczesnym wieku i często dochodziło do zbliżenia.
-Co masz na myśli?- Zapytałam bardzo niepewnie.
-Chodzi mi o to,że jestem od ciebie 3 lata starszym wampirem.- W uśmiechu
ponownie zauważyłam jego białe kły.- I w tym momencie mam dużo większą moc niż
ty..Nie chciałbym cię skrzywdzić.
-Heh-Westchnęłam głośno. Nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi. W pokoju
było dosyć ciemno, świece już się prawie wypaliły,a ciężkie kotary zasłaniały całkiem
jakiekolwiek światło.
-Nie ważne.- Rzuciłam.
-Ważne.-Urwał mi szybko, a jego głos stawał się coraz zimniejszy. -Jeżeli mamy się
spotykać nadal, chcę abyś wiedziała,że im wampir jest starszy tym większą posiada
moc przyciągania do siebie innych, także wampirów. Tak działają feromony, wokół
nas. Będziecie się tego uczyć na 10 poziomie.-Z jego oczu zniknął chłód.
Widziałam,że jest zestresowany, mimo iż udawał, że nic go nie rusza.
-Ale ja chcę z tobą być.- Nachyliłam się nad stołem, by móc go lepiej widzieć.
-Nie chcę cię skrzywdzić.-Powiedział ponownie.-Idź się przebierz.- Już o nic więcej
nie pytałam. Nie patrząc na niego weszłam do łazienki, która również biła
awangardom. Zrzuciłam z siebie sweterek i stanik oraz jeansy, ubierając białą
koszulkę,która była strasznie strasznie obcisła. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze..
-O cholera..-Wymruczałam.- Bluzka była tak obcisła,że było widać dokładnie moje
kształty. Równie dobrze mogłabym teraz wyjść naga. Białe,koronkowe
majtki,wystawały spod dołu, rozpuściłam i przeczesałam włosy..uff z jednej strony
dobrze,że mieszkał z dziewczyną. Lora miała tyle fajnych rzeczy, powąchałam jedne z
perfum,leżące na toaletce. Kurde..Musiały być bardzo drogie. Zaczęłam się
zastanawiać czy ją znam,ale nie mogłam sobie skojarzyć nikogo o tym imieniu.
Znalazłam mleczko do demakijażu. Gdy ostatni raz spojrzałam w lustro, zobaczyłam w
odbiciu kogoś,kto w ogóle nie przypominał mnie. Czyżbym się tak zmieniła, przez te
kilka tygodni?Może towarzystwo Gi tak na mnie działa,ale jeszcze kilka dni temu, w
życiu nie wyszłabym tak ubrana, żeby zobaczył mnie chłopak,którego prawie nie
znam. Mam tylko nadzieję,że nie pomyśli,że jestem dziwką..
-Wszystko w porządku?-Usłyszałam.-Siedzisz tam już pół godziny.
-Hmm już wychodzę.-Poprawiłam swoje włosy,tak aby zakryły przynajmniej część
moich piersi, które prześwitywały,spod białej bluzki i weszłam do pokoju. Lu zdążył
uprzątnąć wszystko ze stołu,zostawiając tylko kieliszki i wino. Gdy spojrzał na mnie,
jego twarz oblał rumieniec. Stał tak kilka ładnych chwil, jak zahipnotyzowany,ale
szybko przywołał się do porządku,widząc moje zażenowanie i spuścił wzrok.
-Przepraszam,nie miałem pojęcia,że bluzka jest aż tak prześwitująca.-Wyszeptał,gdy
tylko do mnie podszedł i mocno mnie przytulił. Kurde nie wiem czemu,ale w tym
momencie po prostu łzy same poleciały mi z oczu. Może to były nerwy, skrywane od
czasu tamtego wydarzenia, może chodziło o to,że pierwszy raz czułam się przy kimś
tak bezpiecznie.
-Już..Już dobrze.-Pocałował mnie w czoło i wplótł mi palce we włosy.-Poczekaj tu
chwilkę. Wskocz pod kołdrę,a ja się wykąpie przez ten czas. Mam nadzieję,że zanim
skończę zdążysz już usnąć.- Ponownie pocałował mnie w czoło i wszedł do łazienki.
Opanowałam swoje łzy i położyłam się na miękkim łóżku,od strony okna. Kurde ten
facet po prostu mnie pociągał. Nabrałam ochoty,aby wejść do łazienki za nim. Ale czy
to nie będzie głupie? Czy nie zachowam się jak tania panna? Zadawałam sobie takie
pytania przez kilka minut i ponownie zaczęłam płakać. Wręcz krztusiłam się od
własnych łez. Nagle Lu wyszedł z łazienki, zawinięty tylko w ręcznik i usiadł koło
mnie,kładąc mi rękę na czole.
-Co się stało?-Zapytał. Wyglądał na przerażonego.
-Ja nie wiem.-Tylko tyle zdążyłam wydusić,bo znowu dostałam ataku płaczu.
Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Teraz na wpół leżałam, na wpół
siedziałam, będąc w jego ramionach.
-Cii..Proszę cię nie płacz.-Jego głos był ochrypnięty. Złapał moją twarz w swoje ręce.
Spojrzałam mu głęboko w jego mądre oczy. Odsunął mi mokre,od płaczu, włosy z
twarzy i pokiwał głową.
-Widzę,że jednak nie będę w stanie odsuwać się od ciebie.- Jego głos był bardzo
ciepły. Ponownie jego warki musnęły moje,a we mnie zapłonął ogień. Miałam ochotę
się na niego rzucić. Miałam wielką ochotę na jego krew. Gładził swoje plecy,nie
odrywając mnie od siebie. Przyciągnęłam mocniej jego twarz i całowałam go po
policzkach,karku,po szyi. Poczułam jad w ustach i to było silniejsze niż ja. Czułam
jego puls,jak krew przepływała przez jego żyły. Lu opuścił ręce, w geście poddania i
powiedział bardzo cicho.
-Jeżeli masz ochotę, zrób to.- Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Zatopiłam zęby w
jego szyi, a smak jego krwi uderzył mnie tak gwałtownie,że niewiele brakowało,a
straciłabym przytomność. Był taki słodki. W pokoju zapanowała taka cisza,że
słyszałam bicie jego serca, jego puls był przyśpieszony. Dreszcze oblały moje ciało. Lu
jęknął. Raz, a później drugi. Przypomniałam sobie cytat z książki, z lekcji
Wampirologii.
'W chwili kiedy młodszy adept wysysa krew, z ciała prawie,że dorosłego wampira,
oboje partnerzy przeżywają nieopisaną rozkosz. Uczucie to może niektórym
przypominać ekstazę, a taki czyn prowadzi do nierozłącznej, od tej pory więzi,
pomiędzy partnerami. W momencie wysysania krwi wampiry powinny odczuć ostatnie
uczucia drugiej osoby, a czasami mogą nawet zobaczyć obrazy z jej głowy.'
Tak. Stefanie Luires,która pisała tą książkę trafiła w samo sedno. Nie wiedziałam jakie
uczucie towarzyszy w chwili, w której uprawiasz seks,ale myślę,że jest to bardzo
zbliżone,a nawet jeszcze lepsze. Równie dobrze czułam emocje Lu, począwszy od
wielkiego szczęścia i euforii kiedy mnie zobaczył, a kończąc na strachu u lęku. Nie
mogłam powiedzieć, dlaczego on tak to odczuwał. Czyżby się mnie bał?
Chwila kiedy wysysałam jego krew trwała wiecznie.
-Ohh tak maleńka Ssijj..-Zachęcał i syczał,a ja robiłam tak jak kazał. Piłam,piłam i
piłam i nie chciałam skończyć. Nigdy! Poczułam,że wchodzi we mnie nowa
siła,całkiem mi do tej pory nie znana. Lęk totalnie ze mnie zniknął. Po prostu
wyparował,jakby nigdy go nie było i w tym momencie Lu odsunął mnie od siebie.
Trzymał moje ramiona i oboje dygotaliśmy. Czy jest na mnie zły,za to co zrobiłam?
Taka myśl przeszła mi przez głowę.
-Już starczy kochanie. Dosyć życia ze mnie zabrałaś.- Ohh ale ja chce jeszcze.
Pomyślałam,ale byłam rozsądna i upadłam na łóżko, obok niego.
-Pójdę się w końcu wykąpać. Proszę cię nie płacz już.- Pocałował mnie bardzo
delikatnie. Ponownie poczułam jego krew i chyba on też ją poczuł. Pozostałości na
moich ustach, bo szybko przestał i wszedł do łazienki. W głowie mi się kręciło jak
nigdy, może jest to absurdalne,ale poczułam,że jestem pijana. Cholera było mi
mało,czułam jakbym skończyła w połowie czegoś ważnego,to tak jakby zacząć
pieszczoty i skończyć je w najmniej odpowiednim momencie. Cała dygocząc wstałam
z łóżka i skierowałam się do łazienki. Lu nie słyszał jak wchodzę, był już pod wielkim
natryskiem,który znajdował się po prawej stronie. Delikatnie otworzyłam szklane
drzwiczki prysznica,a Lu zaklął, gdy tylko mnie zobaczył.
Jego ciało było perfekcyjne. Idealnie umięśnione. Włosy miał już mokre,a kropelki
wody spływały mu po torsie, biegnąc w dół. Rzuciłam tylko przelotne spojrzenie na
jego krocze. Jego członek był dosyć spory i dokładnie ogolony. Stał na baczność.
Pewnie w momencie picia jego krwi on musiał doświadczać tego samego co ja. Zakrył
się ręką,nie wyglądał na szczęśliwego,że tu przyszłam.
-Co ty robisz do cholery?-Zapytał z wielką złością. Moje wargi były rozchylone. Nie
mówiąc nic wpadłam obok niego,pod prysznic i zaczęłam całować Lu tak namiętnie
jak jeszcze nigdy. Moja koszulka, włosy i majtki bardzo szybko przemokły od wody.
Odkąd spróbowałam jego krwi,nasze pocałunki stały się zupełnie inne. To było
zupełnie inne doznanie. Teraz czułam jakbym była nim. Cały drżał. Całując mnie,jego
ręce wędrowały po moim całym ciele, chaotycznie raz tu raz tam. Znowu się ode mnie
odsunął i pośpiesznie oparł się o czarne kafelki. Byłam bardzo zawiedziona, smutna,
wręcz zła,nie wiedziałam co mi jest. Również dygocząc oparłam się o przeciwną
ścianę. Rozejrzałam się w około siebie. Tak naprawdę to nie był normalny
prysznic,tylko osobne pomieszczenie, wyłożone czarnymi kafelkami, gdzieniegdzie
znajdowały się czerwone wzory. Drzwi były szklane i zajmowały bardzo niewielką
część całej ściany. Woda lała się strumieniami z sufitu,bo to właśnie w suficie było
zamontowane urządzenie. Moje oczy były przymrużone,a klatka piersiowa podrywała
się i opadała. Próbowałam złapać oddech.
-Nie chcesz mnie?-Wyszeptałam,będąc na granicy kolejnego ataku płaczu,ale
przygryzłam wargę,aby się opanować.-Spojrzał się na mnie groźnie,on też oddychał
bardzo ciężko. Gdy zaczął mówić,jego oczy stawały się coraz cieplejsze.
-To nie chodzi o to,czego ja chce.
-Więc o co?-Pośpiesznie mu przerwałam. Oparłam głowę o kafelki, zamykając oczy.
Było mi głupio,że rozbieram się przed facetem,ale Lu nie był taki jak wszyscy,nie był
zwykłym adeptem. Powoli,nie otwierając oczu i przygryzając wargę ściągnęłam swoją
mokrą,ciasną koszulkę i rzuciłam ją pod swoje stopy. Zaczęłam masować swoje piersi
i poczułam jak moje sutki twardnieją. W dotyku były jak małe kamyczki. Jedną rękę
pozostawiłam na piersiach,w dalszym ciągu je masując,a druga powędrowała pod
majtki. Takk..Może to i głupie ale zadowalałam się sama, przy facecie. Na reakcję nie
trzeba było długo czekać. Lu znalazł się obok mnie momentalnie, klęcząc całował mój
brzuch oraz moje podbrzusze, drażniąc się ze mną. Wplotłam palce w jego włosy.
Pociągnął mnie na dół,także oboje klęczeliśmy na posadzce prysznica.
-Weź mnie teraz..-Wyszeptałam.
-Jeszcze nie.-Znalazł moje usta,po czym szybko przesunął swoje wargi na moje piersi.
Nigdy nie przypuszczałam,że gdy facet będzie mi lizał i przygryzał sutki,da mi tym
tyle rozkoszy. Znalazł moje usta i znowu złączyliśmy się w pocałunku. Tym razem to
jego ręka powędrowała pod moje majtki. Poczułam w kroczu jego dłoń i myślałam,że
zaraz oszaleję. Znalazł tak zwany 'magiczny guziczek' i jego ręką ruszała się coraz
szybciej i szybciej. Nie odrywaliśmy od siebie ust. Jedną ręką trzymał mnie w
pasie,przyciskając do siebie,a drugą mnie zadowalał. Moim ciałem zaczęły rzucać
spazmy i w jednej chwili zrobiło mi się tak błogo,że już nie mogłam wytrzymać jego
pocałunków i odrzuciłam głowę do tyłu. Chyba jęknęłam kilka razy i usłyszałam jak
Lu westchnął. Orgazm wstrząsnął moim ciałem tak gwałtownie,że miałam ochotę
upaść na posadzkę,ale Lu przytrzymywał mnie ręką. Gdy moje podniecenie się
skończyło on wstał i bez słowa wyszedł z natrysku. Powoli wstałam i zaczęłam
orientować się w sytuacji. No dobra,może jeszcze nie straciłam dziewictwa,ale nie
wiele brakowało. Dokończyłam kąpiel sama, myjąc włosy drogim szamponem,który
znalazłam w środku. Wyprałam swoje ciuchy i rozwiesiłam,tak,żeby do jutra wyschły,
po czym zawinęłam się w ręcznik i dołączyłam do mojego ukochanego w pokoju. Lu
leżał w spodniach od dresu,z gołą klatką piersiową,na kołdrze. Ręce miał pod głową.
Wpatrywał się w drzwi,przy których stałam i gdy położyłam się obok niego,nawet nie
odwrócił wzroku. Czekałam na jego reakcję. Może wybuch złości..gniewu?
Cokolwiek..ale on się nie poruszył i nic nie powiedział.
-Cz-y. Czy ja zrobiłam coś nie tak?-Zapytałam bardzo powoli i delikatnie. Nie
chciałam aby tą piękną chwilę przerwało coś nieoczekiwanego. A do diabła..Czy
zawsze było ważne to czego ja chciałam? Odwrócił głowę w moją stronę i nasze oczy
się spotkały. Prawie się skuliłam pod nadmiarem żaru i podniecenia,który w nich
zobaczyłam.
-Oczywiście,że nie.
-Więc dlaczego się tak zachowujesz?
-Ponieważ nie chcę cię skrzywdzić..Gdybym to zrobił to nigdy, przenigdy bym sobie
tego nie wybaczył.
-Ale cały czas to powtarzasz,a ja nie wiem o jakie niebezpieczeństwo ci chodzi..-
Wymamrotałam.
-Śpij.-I to były jego ostanie słowa tej nocy. Później tylko odwrócił się do mnie
plecami i po chwili zasnął,więc ja uczyniłam tak samo.
ROZDZIAŁ 7.
G
dy szłam szybkim krokiem do swojego pokoju,była może godzina 20:54.
Spałam jakieś 13 godzin,a w tym momencie głowa bolała mnie jak diabli. Gdy się rano
obudziłam Lu nie było w pokoju. Zostawił mi tylko liścik z informacją,że przygotował
mi śniadanie i że moje ciuchy już wyschły. Pośpiesznie otworzyłam drzwi od pokoju 8,
czyli mojego pokoju i wślizgnęłam się do środka.
-Co ty robiłaś do cholery?!!-A więc jednak nie ominą mnie wrzaski i wyjaśnienia.
Spojrzałam na swoją współlokatorkę i podniosłam ręce,w geście poddania.
-Kurwa,czy ty masz pojęcie ile musiałam się nazmyślać przed tą starą ropuchą
profesor Grinzei, żebyś nie wpadła w kłopoty. Co się z tobą działo?!
-Nie mam teraz ochoty o tym gadać.- To było kłamstwo..Musiałam o tym z kimś
pogadać, bo ta informacja aż mnie zżerała od środka,a przecież wiedziałam,że jej i
Simone mogę powiedzieć wszystko. Gi stojąc w lekkim rozkroku,jak mój nauczyciel
od sztuk walk, zmrużyła oczy i podeszła do mnie Chwyciła za nadgarstek i rzuciła na
swoje łóżko.
-Auu..-Wysyczałam.-Jeszcze raz tak zrobisz,a..-
-A co?!-Krzyknęła.-Co wtedy zrobisz?Postraszysz mnie swoją mocą, czy może
pójdziesz zakablować na mnie?!-Westchnęłam.
-Nigdy w życiu nie kablowałam i teraz też nie zamierzam. Po prostu jeżeli zrobisz tak
jeszcze raz..-Ale nie dała mi dokończyć, bo nie byłam w stanie przebić się przez jej
wrzaski.
-Posłuchaj laluniu. Wyżej strasz,niż dupę masz. Nigdy w życiu nie świeciłam za
nikogo oczami i pierwszy raz w życiu kryłam kogokolwiek, więc była to ogromna
przysługa z mojej strony, zważywszy na to,że dostało by ci się po piździe,gdyby
nauczyciele się dowiedzieli,że byłaś przez cały dzień,w pokoju starszego wampira..-
Wyszczała.-Więc przynajmniej należy mi się odrobina informacji.-Miała racje. Byłam
jej za to bardzo wdzięczna a i sama miałam ochotę jej powiedzieć,więc w końcu
wypaliłam.
-Mało brakowało,a straciłabym dziewictwo.-Powiedziałam. Gi uniosła brwi w górę i
usiadła obok na łóżku.
-Musisz mi wszystko szybko opowiedzieć, bo zaraz spóźnimy się na lekcję.-
Opowiedziałam jej wszystko,z drobnymi szczegółami, pomijając fakt,że musiałam Lu
trochę zachęcić. Widziałam jak brwi Gi unoszą się coraz wyżej i wyżej i jak na jej
czole powstaje wielka zmarszczka.
-I poszliśmy spać.-Dokończyłam i w końcu to ja uniosłam swoje brwi.- W takiej minie
i pozycji wyglądasz obrzydliwie.-Powiedziałam. Gi natychmiast się pozbierała i
spojrzała do lustra,czy faktycznie tak jest,po czym rzuciła mi groźne spojrzenie.
-Na pewno nie gorzej niż ty.-Atmosfera w pokoju opadła,a my zaczęłyśmy się
śmiać,jak stare dobre przyjaciółki.
-Chodź pójdziemy na lekcję,a ja odpowiem ci co o tym wszystkim myślę.
Przebrałam się w dwie sekundy,po czym udaliśmy się na naszą pierwszą lekcję,do sali
214,z profesorem Stanem. Weszłyśmy do sali, pełnej wampirów.
-Ehh czy ja będę mogła teraz normalnie wejść tam na lekcję i zastanawiać się nad
przedmiotem? Jeszcze tym bardziej w otoczeniu Stana?-Zapytałam cichutko. Gi
puknęła mnie swoim ramieniem,zmieniając temat.
-Tej dziewczyny na pewno nie polubię.-Wskazała wzrokiem,na oszałamiającą
blondynkę, siedzącą w drugiej ławce, od strony ściany.
-Woow..-wyszeptałam. Na jej widok,gdyż była oszałamiająca piękna. Miała okropnie
długie włosy, spięte w dwie kitki. Makijaż dosyć ostry,ale nie mniej jednak nie
wulgarny. Czerwona bluzka,z dość sporym dekoltem,odsłaniała więcej niż powinna. W
tamtym momencie bawiła się telefonem komórkowym, prawdopodobnie pisząc SMS-a
do jednego,ze swoich wielbicieli. Gdy weszliśmy do klasy, odwróciła wzrok,znad
telefonu i ob-lukała najpierw Gi,a później mnie. Gdy skończyła, na jej twarzy pojawił
się paskudny uśmiech. Który,jak się później zorientowałam,był skierowany do
mnie,ale Gi szybko odwdzięczyła jej się tym samym. Stając jak zwykle w mojej
obronie,pokazała jej kły i pociągnęła mnie za rękę,zmierzając do ostatniej ławki,w
lewym rzędzie.
-Ciekawe co to za jedna?-Było to bardziej pytanie retoryczne,gdyż Gi nie mogła znać
odpowiedzi,a ja chyba nie chciałam wiedzieć. Klasa powoli zapełniła się cała i do sali
wszedł profesor Stan.
-Ohh.-Po sali rozeszły się ochy i achy dziewcząt,ale Stan był już na to przygotowany.
Uniósł szybko rękę,aby ich uciszyć. Faktycznie wyglądał bosko,w
eleganckim,czarnym garniturze od Armaniego.
-Jak wszyscy już zdążyliście zauważyć..-Zaczął swój wykład.-Do naszej klasy
dołączyły dwie nowe, niezwykle zdolne uczennice, z 7 poziomu. Mam nadzieję,że
przyjmiecie je ciepło.- Wszyscy w jednym momencie odwrócili swoje głowy,w naszą
stronę,a ja spaliłam się rumieńcem. Gi jak zwykle siedziała prosto,niewzruszona
niczym.
-Na dzisiejszej lekcji zamierzam dać wam zadanie w parach. Ponieważ nie chcę
żadnej niesprawiedliwości i nie chcę,abyście robili je akurat z waszym najbliższym
przyjacielem będzie losować karteczki z imieniem,waszych partnerów. Ocena z tego
zadania będzie mieć 60 % waszej ogólnej oceny końcowej,z wampirologii. Do tego
czasu proszę, abyście usiedli,z wyznaczoną osobą.- Wyjął ręce z kieszeni i podszedł do
pierwszej ławki, gdzie siedziała Simone. Z kieszeni wyjął malutki, granatowy
woreczek i kazał jej wylosować pierwszą osobę. Podała mu karteczkę.
-Ahh więc Gi, będziesz pracować z Simone przez następne dwa tygodnie. Mam
nadzieję,że się dogadacie..Przesiądź się do jej ławki.-Gi rzuciła mi oburzone
spojrzenie i zabrała swoje rzeczy, zajmując miejsce jakiegoś przystojnego
wampira,który siedział z Simone. Po tym jak podszedł do kilku innych osób,którzy
siedzieli przede mną,w końcu przyszła kolej na mnie. Drżącymi rękami wyciągnęłam
białą karteczkę i podałam ją Stanowi.
-Em będziesz w grupie z Lorą.-Gdy to powiedział,moje wnętrzności przekręciły się o
180 stopni. Boże..Ja mam pracować ze współlokatorką Lu??Rozejrzałam się po
klasie,w nadziei,że tylko ona będzie nie mnie patrzeć,ale zauważyłam na sobie wzrok
wszystkich obecnych. Wzięłam swoje rzeczy.
-Lora siedzi w drugiej ławce, od strony ściany..-Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam
na tą piękną blondynkę,która w dalszym ciągu bawiła się telefonem. Czy to jakiś
żart,dlaczego ze wszystkich adeptów,w tej klasie ja musiałam wylosować właśnie ją?!
-Hej!-Rzuciłam cicho,a ta nawet mi nie raczyła odpowiedzieć. Gdy wszyscy dostali
już swoich partnerów, profesor Stan wrócił na środek klasy. Na tej lekcji popracujecie
z podręcznikiem, a na następnych w bibliotece.-Na naszej ławce pojawił się ogromny,
stary podręcznik,z napisem 'Wampirologia dla zaawansowanych Richards Moon'.
-Lista zadań dostępna jest na tablicy. Każdy temat jest ponumerowany, kiedy
usłyszycie swoją liczbę podejdźcie do tablicy i zobaczcie,który temat przypadł akurat
wam. Raz.-Wskazał na ławkę, gdzie siedziała Gi.
-Moje dwie przyjaciółki podeszły do tablicy.
-Ekstra!-Wypowiedziały to niemal równocześnie i klasnęły sobie w dłonie, po czym
wróciły na swoje miejsca.
-Hmm..Czyżby dostały panie interesujący temat?-Zapytał Stan.
-Owszem.-Odpowiedziała Gi,patrząc prowokująco na nauczyciela.- Nasz temat to
,Znani i piękni'.- Profesor zaśmiał się szczerze, pierwszy raz, odkąd wszedł do sali.
-Tak wasze zadanie polega na wybraniu 4 najbardziej interesujących wampirów,
którzy zrobili wiele,dla naszego społeczeństwa. Myślę,że za kilka tygodni powinniśmy
wybrać się do Londynu. Wtedy będą miały panie okazję porozmawiać,np z
Richardsem Bensonem, jednym z najbardziej wpływowych wampirów,na świecie oraz
z kilkoma innymi znakomitymi osobistościami. Do dobrze dwa.-Wskazał na kolejną
ławkę,aż w końcu przyszła nasza kolej. Ja i Lora podeszłyśmy do tablicy, gdy
przesuwałam palcem po liście by zobaczyć nasz temat Lora wybuchła pierwsza.
-Ależ profesorze. To jedno z najtrudniejszych tematów,jakie można by było sobie
wymyślić.-Krzyknęła.- Szybko spojrzałam na numer 8 i natychmiast spochmurniałam.
A więc ten dzień już nie mógł być gorszy. Przede mną znajdowała się pełna lista
tematów,a my musiałyśmy trafić akurat na ten. Pięknie.
-Jaki temat pani dostała?-Spytał się jej,ale ja mogłam zobaczyć cień uśmieszku,tak
jakby doskonale wiedział.
-'Skojarzenie'!-Wykrzyknęła Lora,a po klasie rozeszły się szepty. Temat skojarzenia
był tematem tabu, gdyż wszyscy uważali,że do skojarzenia może dochodzić jedynie
wtedy kiedy, partnerzy piją swoją krew,na wzajem, przy seksie.
-Ahh..-Tylko taka była reakcja Stana.
-Tematu skojarzenia nie można znaleźć nigdzie,w tej szkole. Nie jest poruszony
prawie w żadnej książce,a jeżeli już to bardzo częściowo. Jak mamy napisać długie
wypracowanie,skoro nawet nie będziemy mogły znaleźć informacji,na ten temat?!-
Lora była już prawie czerwona,od złości.
-Hmm przypuszczam,że musiała się pani interesować tym tematem, skoro wie,że nie
ma go w żadnej z dostępnych tutaj książek.- Profesor zgasił ja jednym zdaniem,a ja
czułam dumę. Ale prawda była taka,że temat skojarzenia był pierwszy raz poruszany
dopiero na piątym poziomie i dopiero wtedy adepci bardzo się tym interesowali i
zaczynali go szukać,we wszystkich możliwych źródłach,niestety bez powodzenia.
-Jestem przekonany,że dwie,tak zdolne uczennice poradzą sobie z takim wyzwaniem.-
Mówił do nas,ale patrzył się tylko na mnie. Cóż.. Nie sądziłam,żeby Lora należała do
pilnych i ambitnych uczennic. Gdy wszyscy poznali na jaki temat mają pisać, Stan
wstał zza biurka.
-Liczę na wasze zaangażowanie..Macie czas do końca tego poziomu. Wypracowanie
ma mieć mniej więcej 30 stron A4.
-Nie za dużo panie profesorze?-Zapytał jakiś chłopak, z tyłu. Poznałam ten głos i
szybko się odwróciłam. O do cholery już gorzej być nie mogło. Dokładnie za mną
siedział Niko i wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami. No cóż..prawda
jest taka,że Niko był moim pierwszym chłopakiem,a takich nigdy się nie zapomina
prawda?Ale przecież jak mogłabym zapomnieć o wczorajszym piciu krwi,które było
takie niesamowite. Moje rozmyślania przerwała moja partnerka.
-Słuchasz mnie debilko?
-Hmm..Co?-Można powiedzieć,że się obudziłam i nawet nie słyszałam co do mnie
mówiła.
-Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy. Powiedz swojej przyjaciółce,że jeżeli jeszcze raz
spojrzy na mnie tym swoim wzrokiem,albo pokaże mi zęby,to wyrwę jej gardło..-
Spojrzałam na Gi,która właśnie siedziała odwrócona i rozmawiała w najlepsze z
Simone.
-Jesteśmy w grupie, więc po prostu od tej chwili musimy z sobą współpracować.-Nie
no..inteligencją nie świeciła.
-Więc..-Poprawiła swoje kitki i zaczęła nakładać błyszczyk. Chyba jeszcze w życiu
nie spotkałam takiej głupiej dziewczyny.- Więc od tej pory zwracaj się do mnie tylko i
wyłącznie w sprawach tego zadania. A i jeszcze jedno.-Posłała mi groźny uśmiech.
Nigdy więcej nie waż się nosić moich rzeczy szmato,bo i tak nie wyglądasz w nich tak
samo dobrze jak ja,rozumiesz?!-Jej głos był bardzo ostry,mimo iż w dalszym ciągu
sztucznie się uśmiechała,przełknęłam ślinę i skuliłam ramiona.
-Tak rozumiem.-Wyszeptałam. W tym momencie lekcja się skończyła i Lora wyszła z
klasy. Zarzuciłam torebkę na ramię i dołączyłam do Gi,która stała już na korytarzu.
-Czego od ciebie chciała?-Rzuciła szybko.
-Niczego.-Skłamałam.
-To dobrze,bo niech powie tylko jedną rzecz,która mi się nie spodoba,a wysprzątam
nią podłogę w kiblu.-Wysyczała,a ja zaczęłam się śmiać. Było to dziwne uczucie,bo na
początku,z Gi się nie lubiłyśmy,a teraz stawała w mojej obronie. Ale wiedziałam
również dobrze,że szuka zadymy.
-Co teraz mamy?-Zapytała,a jej ton zupełnie się zmienił. Spojrzałam na kartkę i
jęknęłam.
-Lekcja walk,z profesorem Lino.-Powiedziałam niechętnie,a Gi aż podskoczyła.
-No na reszcie koniec pierdolenia. Pora skopać komuś tyłek.- Złapałam jej entuzjazm i
pobiegłyśmy w stronę sali gimnastycznej.
Szybko przebrałyśmy się w szatni i ustawiłyśmy się w równym rzędzie,tak jak 13
innych uczniów. Popatrzyłam na twarze nowych ludzi i znowu napotkałam wzrok
Niko, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji,a strój bardzo dobrze podkreślał
umięśnioną sylwetkę. Stroje do ćwiczeń były naprawdę fajne, gdy się na nie patrzyło
wyglądały,jak z plastiku,a były bardzo wygodne. Wszyscy wyglądali bardzo seksi, co
czasem rozpraszało moją uwagę w walce,gdyż nasze intymne części ciała bardzo
dobrze odznaczały się na cienkim materiale. Na piersi każdy miał wyszyte swoje imię,
lub ksywkę,ja dla przykładu miałam na piersi wyryte czarnym tuszem 'Em'.
-Dlaczego mamy różne kolory ubrań?-Zapytała mnie Gi.-I dlaczego tylko mój jest
biały?-Rozejrzałam się po klasie,czy nauczyciela jeszcze nie ma.
-Ponieważ kolor ubrania oznacza twoje umiejętności w walce.- Nachyliłam się w jej
stronę,aby móc mówić ciszej.
-Tu też są poziomy,a istnieje ich 8. Zaczynając od twojego stroju,ty masz kolor biały
ponieważ jesteś tu nowa,kolor biały noszą zupełni nowicjusze.
-Phii to chyba jakiś żart..Umiem walczyć!-Prychnęła.
-To się okaże.-Powiedziałam i widząc jej niezadowoloną minę szybko
kontynuowałam.-Później jest kolor żółty,a za nim pomarańczowy.-Gi ob-lukała mnie
od góry do dołu.
-No nie pieprz..Chcesz mi powiedzieć,że już tyle lat tu jesteś,a masz dopiero poziom
trzeci?!-Spuściłam ramiona. Niestety walki zawsze były moim słabym punktem.
-Taak niestety. Później jest ,czerwony, zielony,niebieski,fioletowy i na końcu czarny.
W naszej szkole czarny strój ma tylko Lino,czyli nasz profesor,niektórzy nazywają go
skała.
-Chcesz mi powiedzieć,że nikt w całej szkole nie ma czarnego stroju?-Powiedziała to
trochę za głośno,bo oczy wszystkich skierowały się na nas.
-A co cię tak dziwi?- Zapytał nas jakiś chłopak,który stał niedaleko i teraz wpatrywał
się w Gi.
-A ciebie co interesuje,co mnie dziwi,a co nie?-Gi jak zwykle położyła ręce na
biodrach. Chciałam się zaśmiać,bo normalnie odrzuciła by włosy na plecy,ale tym
razem nie mogła, bo wszystkie dziewczyny muszą mieć dokładnie spięte włosy,na tej
lekcji.
-No wiesz..Mówisz tak,jakbyś znała takich co powinni mieć czarny strój.-Chłopak
podszedł obok niej,zupełnie mnie ignorując.
-Pegaz,a ty jak masz na imię?-Wyciągnął do niej rękę,a przywitanie,ale zupełnie to
zignorowała. Chłopak był dosyć niski, miał bardzo ładne kręcone,ciemne włosy i
niezłą sylwetkę. Gi już mu chciała coś odpowiedzieć,gdy nagle przybrała obronną
postawę i i pokazała do nas kły. Chłopak ledwo się wystraszył i zrobił kilka kroków w
tył. Za nią zauważyłam jak przebiegł jakiś cień. Później czyjaś ręka znalazła się na jej
ramieniu. Ona złapała ją,stojąc tyłem,zrobiła obrót i poderwała ręce do góry. Mogłam
słyszeć dokładne pękniecie. Gi zaczęła walczyć z tym kimś. Ta walka toczyła się tak
szybko,że trudno było mi zauważyć cokolwiek. Gi robiła piruety na lewo i
prawo,podskakiwała i machała nogami,aż w końcu złapała rękę swojego rywala i
przerzuciła go przez plecy. Wielka,masywna sylwetka upadła na podłogę i jęknęła. Gi
szybko pochylając się nad przeciwnikiem odskoczyła,a ja właśnie w tym momencie
stanęłam jak zahipnotyzowana. Na podłodze leżał profesor Lino. Miałam dwadzieścia
tysięcy myśli na minutę. No tak Lino często zaskakiwał nas,pojawiając się na lekcji
trochę wcześniej i dając wszystkim niezły wycisk. Ale jeszcze nigdy przenigdy żaden
adept nie mógł się równać z profesorem..Czyżby Gi była tą jedyną,która posiada
umiejętności,aby mu sprostać?Gi wpatrywała się naszego nauczyciela z bezpiecznej
odległości,nadal pokazując zęby,a cała klasa wybuchła w jedną sekundę. Wiwatom nie
było końca,gdy podlecieli do Giny zachwalając ją, jak nigdy dotąd.
-Woow..Byłaś niesamowita?
-Skąd posiadasz takie umiejętności?
-Musisz mnie nauczyć tego pół obrotu.-Wampiry przekrzykiwały się nawzajem.
-Yhhyymm.-Po sekundzie wszyscy ponownie stanęli w równym rzędzie, jedynie Gi
została na miejscu,niewzruszona.
-Przepraszam profesorze,nie chciałam cię skrzywdzić. Myślałam,że faktycznie mi coś
zagraża.-Powiedziała pewnym tonem. Skała zdążył już wstać i zrekonstruować rękę,bo
wampiry regenerowały się bardzo szybko. Poprawił idealne włosy i posłał jej tak
piękny uśmiech,jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałam.
-Ohh Gi jesteś po prostu wielkim talentem. Nie masz mnie za co przepraszać. Może
po prostu stoisz po niewłaściwej stronie sali.- Wszyscy popatrzyli na niego
pytająco,ale Gi była niewzruszona.
-Dziękuje profesorze,ale nigdy nie miałam talentu do nauki innych dzieci. Nie mniej
jednak dziękuję za propozycję zostania nauczycielem.-Jej głos był bardzo formalny,ale
nadal na jej twarzy widniał szyderczy uśmieszek.-Powróciła do swojego szeregu,a ja
szybko rozejrzałam się po wstrząśniętych uczniach. Cholera sama byłam wstrząśnięta i
zazdrosna..Ja będąc tu tyle lat,ledwo umiałam wymierzyć cios,a Gina po pierwszym
dniu dostała propozycję bycia nauczycielem..noo nieee..
-Hahha nie mniej jednak przemyśl to..Być może była by to bardzo dobra
decyzja,gdybyś zdecydowała uczyć w naszej szkole,po skończeniu jej.-Jego głos był
bardzo miły,ale szybko po tym zdaniu przybrał kamienną twarz.
-Dobierzcie się w pary..Tak aby wasze zdolności były na równym poziomie. Dzisiaj
będziemy się uczyć obrony. Ponieważ jest was 15, jedna osoba będzie musiała walczyć
ze mną.-Adepci mieli przerażoną minę i szybko wszyscy się cofnęliśmy o krok. Jedyną
osobą która została w przodzie była Gi. Rozejrzała się zaskoczona za siebie i
wzruszyła ramionami.
-Idioci.-Powiedziała na głos,po czym stanęła obok nauczyciela, mimo iż jej o to nie
prosił! Ale Lino tylko kontynuował.
-Zaraz ja i moja partnerka pokażemy wam kilka zasad obrony punktualnej,ale puki co
dobiorę was w pary.-Jakże wielkie było moje zniesmaczenie,gdy nauczyciel przydzielił
mi do grupy Nika. Mój były chłopak był na poziomie czwartym i w czerwonym stroju
wyglądał bombowo. Muszę przestać w kółko myśleć o chłopakach..co się ze mną
ostatnio dzieje? Przecież nigdy taka nie byłam.
Gi oraz skała pokazywali kilka punktów obrony oraz jak się przez nie przełamać.
Moja przyjaciółka bardzo szybko załapała o co chodzi i była świetna. Jak zwykle
dostałam po dupie od swojego partnera i byłam trochę zażenowana,gdyż Niko nigdy
nie widział jak walczę,a teraz się ze mnie podśpiewywał. Zajęcia się skończyły,a my
poszłyśmy na lunch. Stołówka była pełna.
-Kurwa muszę się iść wykąpać.-Powiedziała Gi,gdy usiadłyśmy przy swoim stoliku,z
tacami pełnymi jedzenia.
-Noo tak muszę ci powiedzieć,że śmierdzisz na odległość.-Zaśmiał się Jake.
-Co tam u ciebie Jake?-Zapytałam.
-A nic. Wszystko po staremu. A co tam u was?Słyszałem,że miałaś dni, pełne wrażeń.
-A ty skąd to wiesz?-Zapytałam.
-Wieści szybko się rozchodzą.-Dokończył Fizo. Opowiedziałam przyjaciołom po
krotce jak minęły lekcje i jaka wspaniała była Gi,na ostatniej lekcji. Ona nic się nie
odzywała,tylko mieliła swoje spaghetti.
-Nie wiem jak wy,ale ja mam dosyć nauki,na dzisiaj.-Rzuciła Simone.
-Taa.-Zgodziliśmy się wszyscy. Do naszego stolika podszedł nowo zapoznany
chłopak. Pegaz.
-Co tam słychać?-Zapytał się,nie zdejmując z twarzy ironicznego uśmieszku. Bardzo
przypominał mi Lorę.
-Stare kurwy nie chcą zdychać.- Wycedziła przez zęby Gi,a my zanieśliśmy się
śmiechem. Pegaz pokazał grymas na twarzy.
-Spotkamy się może po szkole?
-Chyba ci się w dupie poprzewracało. Wracaj do swojej piaskownicy.
-Zawsze musisz udawać niedostępną?
-Ja nie udaje. Ja jestem niedostępna.-Ich rozmowa mnie bawiła. Pegaz tak bardzo się
starał,a Gi bezczelnie go zbywała. Po kilku minutowej wymianie zdań,w końcu
wzruszył ramionami i odszedł do swojego stolika.
-Ale po nim jeździsz.-Zauważył Fizo.
-Podobasz mi się.-Rzucił Jake. Gi posłała mu piorunujące spojrzenie i wyglądała na
strasznie zbulwersowaną. Nagle..poczułam przerażające pragnienie. Moje gardło
zaczęło płonąć i musiałam popić szklanką coli,którą miałam pod ręką,ale to jeszcze
pogorszyło sprawę.
-Witam wszystkich.-Usłyszałam za sobą głos Lu i szybko się odwróciłam. Moje ciało
się rozpłynęło. Jak zwykle wyglądał niezwykle seksownie, z przerzuconym plecakiem
na jedno ramię. Miałam ochotę się na niego rzucić i go ugryźć,ale szybko przywołałam
się do porządku. Pozostawało mi tylko westchnąć,gdy patrzyłam jak odchodzi,nawet
nie zamieniając ze mną słowa.
-Co jest?-Zapytałam mnie Niko.
-Co masz na myśli?-Wysyczałam.
-Myśleliśmy,że z sobą jesteście.
-Ja też tak myślałam.-Ale nie moja to wina,że wszyscy chłopacy w naszej szkole to
kretyni. Dokończyłam,ale już w myślach. Fizo zmarszczył brwi,prawdopodobnie
wyczuwając moją złość.
-Heej słyszałem,że jesteś z Lorą w parze.-Chyba chciał poprawić mój humor,ale mu
się nie udało. Jeszcze bardziej mnie tym dobił.
-Woow. Nie żartujcie sobie ze mnie.-Teraz wtrącił się Jake.-Ta kobieta to chodząca
legenda.
-Co takiego?-Pierwszy raz od dłuższego czasu, do naszej rozmowy dołączyła się Gi.
-No przecież wam mówiłem.-Jest najlepsza w sporcie. I posiada podobnież
nadprzyrodzone zdolności,jeżeli chodzi o władanie żywiołem. Nie mówiąc już o jej
mega pięknych cyckach.-Pomijając fakt,że powiedział to Niko i że przeszedł,mnie
dreszcz zazdrości, spytałam.
-Jakim żywiołem włada?
-Ziemią.
-No to tak samo,jak mój boski chłopak.-Gi pomachała do kogoś za mną.-W jednej
sekundzie pojawił się,obok niej wysoki przystojny brunet i zaczął ją namiętnie
całować. Gdy skoczyli oparł dłonie na ławkę,a ja posłałam Gi pytające spojrzenie.
-Jak się dzisiaj miewacie ciołki?-Zapytał,ale w jego głosie była nutka przyjaźni.
-D-Dobrze.-Wyszeptali wszyscy,prócz mnie oczywiście.
-A jak się miewa najbardziej popularna dziewczyna?-Spojrzał na mnie,a mój gniew
sięgnął zenitu. Przez te kilka dni się we mnie wzbierał,bo nie wiedziałam co się
dzieje,w mojej tak pokładanej, dotąd szkole. Że niby ja najpopularniejsza dziewczyna?
Nie znoszę być w centrum uwagi!
-A kto pyta!?-Wyszczałam i chyba pokazałam kły.
-Wow Wow..Spokojnie.-Chłopak uniósł wysoko ręce,na znak że się poddaje,ale na
jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
-Jaki ze mnie palant. Nawet nie zdążyłem się przedstawić. Jestem Steve.-Wyciągnął
do mnie rękę,a ja ją uścisnęłam.
-Miło mi.
-Jak ci się podoba na wyższym roku?-Zapytał przyjaźnie.
-Jest okej,a ty z którego poziomu jesteś?-Zapytałam.
-Z 10, jestem najlepszym przyjacielem Lu..Nie opowiadał ci o mnie?-Udał,że robi
oburzoną minę.
-Nie nic mi o tobie nie wiadomo.
-A więc przyjaźnie się z Lu i jestem chłopakiem twojej najlepszej przyjaciółki. Objął
Gi rękoma,a Simone posłała mi nienawistny uśmiech.
-Taa cieszę się.-Dopiero teraz przypomniałam sobie,że jest to ten sam chłopak,który
rozmawiał wtedy z Gi, na stołówce i który złapał ją,po tym jak moja moc wygrała z jej
ogniem.
-Muszę lecieć. Widzimy się jutro.-Wstałam i odeszłam od stołu,a Gi popędziła za
mną. Dogoniła mnie dopiero przy wyjściu i złapała za nadgarstek,zmuszając tym,żeby
na nią spojrzała.
-Co jest do cholery? Czy musiałaś być taka niemiła.-Wzruszyłam ramionami,tak jak
to ona miała w zwyczaju.
-Po prostu jakoś tak wyszło. Od kilku dni moje życie staje na głowie i nie wiem co się
dzieje..Sama mi nie powiedziałaś,że chodzisz ze Stevem,nic na to nie poradzę,że
byłam taka niemiła dla gościa,którego nie znam.
-Ohh jakoś Lu też nie znałaś,a przespałaś się z nim,po dwóch dniach znajomości.-
Przyciągnęłam ją trochę bliżej i rozejrzałam się,czy nikt nas nie słyszał.
-Nie uprawiałam seksu z Lu i może owszem masz rację..Nie nam kolesia,a gdyby ni
to,że on nie chciał,to pewno już bym nie była dziewicą. Natomiast nie martw się,tak
się śmiesznie składa,że po tamtym wieczorze nie zamienił ze mną słowa,nie mówiąc
już o czymś więcej.-Puściłam jej nadgarstek,który chyba za mocno ścisnęłam i prawie
się rozpłakałam. Gi objęła mnie ramionami.
-Kurwa wybacz,nie wiedziałam,ze tak się sprawy mają. Pogadam później z Lu,bo
mamy się dzisiaj spotkać.
-Masz się spotkać z Lu?-Wyszeptałam i wyrwałam się z jej objęć.
-Oh nie bądź niemądra. Mam się spotkać ze Stevem,we wspólnym pokoju dziesiątego
poziomu,myślę,że Lu też tam będzie. I nie patrz na mnie jak na dziwkę,może i jestem
wredna,ale w życiu nie odbiłabym ci faceta,mimo iż Lu to fajna dupa.-Przemyślałam
jej słowa i również ją przeprosiłam. Kolejna lekcja upłynęła całkiem nieźle i teraz
przyszła kolej na najgorsze. Znajdowaliśmy się na świeżym powietrzu, niedaleko
pokoi dziewczyn. Przed budynkiem zostało rozłożone kilka białych krzesełek,a obok
krzesełek widniały nasze imiona. Gdy podeszłyśmy bliżej nogi mi się ugięły.
Zobaczyłam Lu jak rozmawiał na luzaku z Lorą,trzymając jej rękę. Gdy tylko mnie
spostrzegł puścił ją. Gi podeszła do nich pierwsza,pewnym krokiem. Wiedziałam,że
nie zapowiada się miła rozmowa. Moja przyjaciółka odrzuciła swoje długie ogniste
włosy do tyłu i położyła ręce na biodrach. Ja stanęłam z boku.
-Posłuchaj teraz ty mnie. Jeżeli kiedykolwiek jeszcze odważysz się posłać mi gniewny
wzrok,to przysięgam,że nie minie 5 sekund,a ty zapłoniesz żywym ogniem suko.
-Heej.-Wtrącił się Lu.-Nie nazywaj jej tak,w mojej obecności.
-Ahh tak dobrze,w takim razie poczekam aż sobie pójdziesz,a wtedy będę mogła
skopać jej tyłek.-Nie wytrzymałam,gdy Lu stanął w obronie Lory,szybko podeszłam
do nich i wstawiłam się na swoją przyjaciółką,stając obok niej.
-A więc ona może tak się do nas zwracać bez wahania,a my mamy jej się kłaniać?!-
Krzyknęłam.
-O czym ty mówisz dziewczynko..Lora nie używa takich słów.-Spojrzeli sobie prosto
w oczy i uśmiechnęli się do siebie. To bolało,bardziej niż się mogło zdawać.
-Ohh ależ skądże znowu.-Teraz przyszła kolej Gi.-Na wampirologii zbeształa nas od
szmat,suk i innych kurewek,ale to się jej chyba wymsknęło.-Lora posłała mi znowu
groźne spojrzenie,a ja odpowiedziałam jej tym samym.
-Ohh oczywiście musiałaś pożalić się przyjaciółeczce.-Bawiła się swoimi kiteczkami.
Miałam ochotę jej dopierdolić,ale Gina wybuchnęła śmiechem.
-No to teraz zabiłaś dziewczynko. Mówiłaś to do niej tak chicho,że cała klasa słyszała,
więc nie poniżaj się więcej.
-To prawda?-Zapytał ją szorstkim głosem Lu.
-No tak i nie.
-Ohh jakaś ty skromna.-Gi perfekcyjnie podrobiła jej głos.-Dodaj jeszcze,że cała klasa
słyszała jak powiedziałaś do Gi,że w życiu nie będzie wyglądać tak dobrze jak ty,w jej
białej podkoszulce. Więc ja ci teraz coś powiem. Ona w życiu nie tknęła by twoich
ubrań,gdyby nie fakt,że utknęła w waszym pokoju,a przecież nie będzie spać naga
prawda? Mam tylko nadzieję,że twoje bakterie nie przeszły na nią.
-Musiałeś jej powiedzieć,prawda?-Wtrąciłam,patrząc w oczy Lu.
-Tak,jesteśmy przyjaciółmi,musiałem jej powiedzieć,że miałaś jej bluzkę.-Powiedział
to zimnym głosem,ale słyszałam,że jest mu trochę przykro.
-A ty nawet nie jesteś w stanie poradzić sobie z Lorą,więc przysyłasz swoją wulgarną
przyjaciółkę.-Teraz to się we mnie zagotowało. Gniew,który gromadził się taki długi
czas,znalazł ujście.
-Do cholery zawsze rozwiązuje swoje sprawy sama! Nikogo nigdy nie prosiłam
się,aby mi pomagał,czy nawet stawał w mojej obronie, ale nie moja wina,że Lora
zadarła z niewłaściwą osobą!-Teraz zwróciłam się do Lory.-Więc lepiej uważaj na Gi.
Ja sama jej jeszcze dobrze nie poznałam,więc nie wiem do czego jest zdolna. Szkoda
tylko,że nie radzę sobie z tobą,ponieważ najpierw zapraszasz mnie na spotkanie,a
później udajesz,że mnie nie znasz i nie sądzę,żeby to było normalne! Dzisiaj przeszłam
o jeden poziom wyżej i to dopiero mając 16 lat. Wszystko jest dla mnie nowe,a twoja
dziewczyna mi tego nie ułatwia,grożąc mi i wyzywając na pierwszej lekcji!-
Krzyczałam i wymachiwałam rękami. Ludzie jak zwykle będą mieli o czym
plotkować.
-To nie jest moja dziewczyna.-Lu próbował mnie złapać za rękę,ale szybko uniosłam
ręce w górę,odskakując na bok.
-Jak to nie jest?! Mieszkacie razem w pokoju,mówicie sobie wszystko,nasyłasz ją na
mnie,a teraz jeszcze stajesz w jej obronie!-Lu niespodziewanie złapał mnie za
ramię,tak szybko,że nie zdążyłam odskoczyć. Wziął mnie na ręce i zaczął biec,a mi
zamazał się cały obraz i wszystko dookoła. Jak on mógł biec tak szybko?! Nawet jak
na wampira. Nagle przystanął i położył mnie z powrotem na ziemię, zebrało mi się na
mdłości,ale musiałam to opanować,gdyż Lu całował mnie namiętnie,przyciskając do
ściany. Odsunęłam go od siebie,z wielkim trudem.
-Co robisz?
-J-jaa..Chciałbym ci powiedzieć tyle rzeczy,których nie mogę.
-Dlaczego nie możesz?-Wyrzuciłam.
-Ponieważ nie!-Wrzasnął na mnie tak ostro,że prawie wbiłam się w ziemię.
-Nie mam z tobą o czym rozmawiać.-Odwróciłam się gwałtownie w bok i zdałam
sobie sprawę,że jesteśmy z ciemnym korytarzu. Nie obchodziło mnie,że nie wiem
gdzie jestem,ruszyłam pewnie przed siebie,ale on złapał mnie za ramię i przyciągnął
ostro do ściany.
-Auu!-Wysyczałam.
-Przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Chodzi o to,że potrzebuje 5 minut na
wyjaśnienie ci kilku spraw.
-Ale tu nie ma co wyjaśniać!-Krzyknęłam,ale furia powoli ze mnie opadała.-Chciałeś
się ze mną spotkać,ale zobaczyłeś,że jestem łatwa i się puszczam,więc teraz masz mnie
w dupie i razem ze swoją dziewczyną świetnie się bawisz.-W chwili gdy to mówiłam
złapał mój nadgarstek jeszcze mocniej.
-Kocham cię,nie rozumiesz tego?!-Zatkało mnie po całości. Stałam w ciemnym
korytarzu i patrzyłam się mu prosto w migdałowe oczy. Po jego czole spłynęła
kropelka potu.-Kocham tylko ciebie i chcę z tobą być,ale to niebezpieczne dla nas
obojga.-Wahał się,żeby mi coś powiedzieć,a ja milczałam,bo czułam,że tak trzeba.
-Jesteśmy połączeni. Widzę to i czuję,moi znajomi zresztą też.- Moje nogi nie
wytrzymały ciężaru,który na mnie spadł i opadłam na ziemię,pod ciemną ścianą.
-Nic ci nie jest?-Zapytał i usiadł obok mnie,trzymając moją twarz w dłoniach.
-Co..Ale to niemożliwe,znaczy. Wiesz..Ja nie wiem zbyt wiele o połączeniu,właśnie
mamy to przerabiać,ale wiem,że jest to złe..-Czekałam na jego odpowiedź,czując,że
odpływam.
-I tak i nie.-Wyszeptał w końcu,po czym odciągnął swoje dłonie ode mnie.-Już
wcześniej za tobą szalałem,ale teraz jest to zupełnie nieznośne. Cały czas myślę o
tobie,widzę cie w snach. Wiem co czujesz,słyszę twoje przelotne myśli,a gdy jesteś
blisko mnie,to..-Urwał na chwilę,po czym westchnął.-To czuję takie pragnienie jak
nigdy dotąd.-Pierwszy raz widziałam go,takiego bezbronnego i coś w środku się we
mnie odezwało,żeby go pocieszyć. Wtuliłam głowę,w jego klatkę piersiową,a on
wtopił swoje dłonie w moje włosy. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu,aż w końcu się
odezwałam.
-Dzisiaj na stołówce,zanim jeszcze cię zobaczyłam,poczułam takie ogromne
pragnienie w gardle,że nie potrafisz sobie tego wyobrazić.
-Potrafię,gdyż czuję to samo. Ann czy ty wiesz,że to jest niedozwolone?Możemy
wylecieć ze szkoły,albo mogą nam zrobić coś gorszego.
-Wiem.-Wyszeptałam.
-Ale wiesz co..-Ponownie spojrzałam mu w oczy.-Kocham cię. I dam się za ciebie
zabić. Powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej o połączeniu,żeby mieć pewność i
wiedzieć co dalej robić. A z drugiej strony,to pierdolę ten cały system,chcę z tobą być
już na wieki. -Nie zwracając uwagi,na moje protesty pocałował mnie namiętnie.
Ponownie poczułam niebezpieczne pragnienie w gardle i słodycz, jego ust. Bawiłam
się jego włosami i smyrałam po plecach. Lu wsunął rękę pod mój pasek,od spodni i
przyciągnął mnie blisko do siebie. Poczułam jego ręce na moim gołym ciele i
odepchnęłam go od siebie,szybko wstając.
-Co się stało?-Zapytał i prawie że płakał. Pierwszy raz poczułam nad nim władzę,ale
nie spodobało mi się to.
-Nic..Chodzi o to,że wszystko dzieje się strasznie szybko,a my powinniśmy wracać na
ostatnią lekcję.
-Nie ma lekcji.
-Jak to?
-Odwołali,jakieś 3 godziny temu. Pani Maria musiała pilnie wyjechać do Londynu i
wróci dopiero juro wieczorem.
-Także mamy całą noc dla siebie?-Spytałam niepewna,chcąc podtrzymać tą gorącą
atmosferę,jaka była wcześniej.
-Mam pomysł.-Powiedział po chwili.-Chodź za mną.-Pociągnął mnie za rękę i
wprowadził na schody,a ja zaskoczona szłam za nim,nie wiedząc dokąd idziemy.
Weszliśmy na stare poddasze. Przed nami znajdowało się malutkie okienko. Stary
stolik,z kilkoma drewnianymi krzesełkami ,a po prawej stronie wielka półka z masą
starych książek.
-Skąd znasz to miejsce?
-Nie musisz szeptać. Do tego budynku praktycznie poza mną nikt nie wchodzi. Kilka
lat temu pokazała mi je jedna z nauczycielek i od tamtej pory czasem tu przychodzę.
Ten budynek jest najdalej położony od szkoły. Znajduje się praktycznie na granicy.
-Aha..Pewno często przyprowadzasz tu dziewczyny.-Palnęłam jak głupia,ale Lu tylko
rzucił mi groźny wzrok i podszedł do pułki, szukając książek.
-Odkąd tu przyjechałem miałem jedną dziewczynę,ale jeszcze wtedy byliśmy mali i
nie wiedzieliśmy co i jak. Później wolałem skupić się na nauce.-Mówił to beztrosko,a
ja przyglądałam się jego idealnym ramionom.
-Pomyślałem,że skoro lekcje i tak odwołali to możemy poszukać czegoś o tym
skojarzeniu..
-Tak to chyba dobry pomysł. Ale jak chcesz tu coś czytać,jak jest strasznie ciemno.
-Ahh przepraszam zapominałem,że nie masz jeszcze takiego dobrego wzroku.
-Heej..Co to miało znaczyć,nie jestem ślepa!
-Wiem wiem. Nie o to mi chodzi..Z roku na rok wzrok wampira się wyostrza,a
między nami jest trzy lata różnicy,ja np. potrafię zobaczyć dokładnie wszystko co się
dzieję w tym pokoju.
-No dobra,a ja nie widzę prawie nic,także włącz światło,proszę cię.
-Niestety nie ma tu światła,ale mam to.-Lu wyciągnął z jednej z półek dwie świeczki i
mi je podał.
-Jeszcze zapałki.
-A no tak.-Uśmiechnęliśmy się do siebie,a atmosfera trochę się rozluźniła. Gdy w
końcu Lu znalazł to czego szukał oboje przywdzieliśmy,że wygodniej nam będzie na
podłodze. Usiedliśmy blisko siebie,dotykając się ramionami.
-Jest tu około czterech książek,w których może być wzmianka o połączeniu,niestety
niektóre to same mity i legendy,a inne to suche fakty. Jeżeli masz kartkę i długopis,to
możesz to sobie zapisać.. Przyda ci się na wypracowanie. Westchnęłam.
-Nie nie mam,bo kiedy mnie porwałeś,moja teczka wypadła mi z rąk i została na
trawie.
-Ahh przepraszam.-Teraz jego głos stał się seksi. Zaczęliśmy przeglądać książki. Po
jakiś 30 minutach Lu krzyknął.
-Mam! To może być to.-Wzięłam od niego książkę i zaczęłam czytać na głos.
Rozdzia 8
ł
S
kojarzenie występuje pomiędzy dwoma wampirami,którzy pili swoją krew
więcej niż trzy razy. Istnieją dwa typy skojarzeń ludzie i wampirze,czyli po prostu
występujące między wampirem,a człowiekiem ,a wampirem i wampirem. Skojarzenie
może okazać się bardzo pomocne w wyczuwaniu własnych potrzeb i uczuć,a również
może okazać się bardzo uciążliwe,wręcz niebezpieczne. Istnieje przypuszczenie,że
wampiry,które już są ze sobą skojarzone i dalej piją swoją krew,mogą wypić jej za
dużo, co w ostateczności może doprowadzić drugiego wampira to wielkiego
osłabienia,a nawet i śmierci.'-Czytałam ten artykuł z lekką ulgą,ale i przerażaniem.
Spojrzeliśmy na siebie w tym samy czasie.
-Czyli jednak nie jesteśmy skojarzeni.-Zaczął powoli Lu.-Ponieważ piłaś moją krew
tylko raz.
-Tak,ale reszta się zgadza.
-Hmm..-Głowa mnie już od tego zaczyna boleć.-Powiedział i opadł na podłogę.
Prawda jest taka,że pragnęłam Lu bardzo,jeszcze przed wypiciem jego krwi,także co
za różnica. Usiadłam na nim okrakiem,ale powoli,żeby go nie speszyć. On po prostu
trzymając ręce pod głową,spojrzał na mnie,ale nie był zaskoczony. Nachyliłam
się,sunąc swoimi paznokciami, pod jego koszulką. Nie wiedziałam czy chce tego
samego,ale on tylko wyprostował ręce,co umożliwiło mi zdjęcie jej z niego. Złapał
mnie władczo za biodra i przyciągnął do siebie tak blisko,że nasze nosy się stykały.
-Jesteś niepoprawna.-Wyszeptał półnagi.-Przed chwilą dowiedzieliśmy się,że możemy
się nawzajem pozabijać,a ty dalej brniesz w to gówno.-Gdy patrzyłam w jego oczy i
miziałam go po klatce piersiowej zrobiło mi się ciepło,a wręcz gorąco. W tym
momencie trzymał mnie jak małego konta,więc zaczęłam mruczeć. Roześmiał się.
-Ohh Ann Ann. Nie rozumiesz,że jeżeli to zacznę,to już nie będę mógł skończyć.-
Otrząsnęłam się.
-Nie rozumiem.-Spojrzał się na mnie bardzo poważnie.
-Jeżeli zaczniemy się kochać,a ty będziesz chciała się w połowie wycofać,ja nie dam
rady się powstrzymać,puki ni będę na finiszu.- Rozmowa o seksie jeszcze bardziej
mnie podkręciła. Chciałam się z nim drażnić.
-Dlaczego?
-Ponieważ jesteś dziewicą,a ja doświadczonym wampirem. Masz tak silne
feromony,że będąc już blisko ciebie z trudem się powstrzymuję.
-Chcesz mi powiedzieć,że potrafisz wyczuć,czy jestem dziewicą czy nie?-Na pewno
w tym momencie musiałam wyglądać śmiesznie,bo wytrzeszczyłam swoje oczy i
zrobiłam głupią minę. Zaśmiał się znowu.
-Tak..Potrafię to bardzo dobrze wyczuć. Dlatego właśnie mówiłem,że nie chcę cię
zranić.-Patrzyliśmy sobie w oczy długi czas,nie zmieniając pozycji. Dalej na nim
siedziałam,będąc nachylona,on trzymał mnie w pasie. W końcu zobaczyłam w jego
oczach pewność i już nie potrzebowałam niczego więcej. Nachyliłam się bliżej,koło
jego ucha. Był trochę zaskoczony.
-Jeżeli teraz mnie nie posiądziesz,to wybiegnę stąd z krzykiem i powiem,że
próbowałeś mnie zgwałcić.-Lu wybuchł śmiechem.
-Nikt by ci nie uwierzył.
-Potrafię kłamać.
-Ja też.-Zaczęliśmy się całować. Poczułam jego silne,zimne ręce na moich plecach.
Wsunął mój kaszmirowy sweterek jednym szybkim ruchem. Z moim czarnym
stanikiem też nie miał absolutnych problemów. Byliśmy już do połowy goli. Teraz to
ja leżałam na niewygodnych deskach ,a Lu na mnie. Nie ciążył mi. Wręcz przeciwnie.
Jego pocałunki były takie słodkie,że ponownie poczułam jak ogień zapłonął w moim
gardle,ale zignorowałam to. Musiałam sobie udowodnić,że potrafię nie pić jego krwi.
Jego ręka powędrowała niżej,odpinając mój srebrny pasek. Po kilku chwilach oboje
zostaliśmy w samych majtkach. Czułam,że Lu jest już bardzo podniecony,nie tylko po
tym,że jego ruchy stały się dużo szybsze, ale również po tym,że czułam wyraźne
wybrzuszenie w jego bokserkach. Myślę,że do pewnej chwili próbował się
powstrzymywać,ale już dłużej nie mógł. Jego ręce zsuwały moje majtki,a po chwili na
swojej myszce poczułam jego delikatny język. Jęknęłam głośno i nieświadomie tego
co robię,ale podgięłam i rozszerzyłam lekko nogi,ułatwiając mu tym dostęp. Jego
język i palce były bardzo sprawne. Powoli przesuwał się z mojej myszki,do brzucha i
w górę,ale mi było mało! Wtopiłam palce w jego włosy, próbując pociągnąć jego
głowę niżej,ale powstrzymał moją rękę, drugą zdejmując bokserki. Oplotłam go
nogami,w pasie, a on trzymał moje ręce na ziemi w bardzo mocnym uścisku. Właśnie
zrozumiałam,że nie mam już odwrotu i pomyślałam nad tym,że nie tak miał wyglądać
mój pierwszy raz. Lu ścisnął moją rękę i poprowadził w stronę swojego krocza,nie
odrywając swoich ust od moich. Boże! Poczułam,jak trzymam w ręku coś wielkiego i
twardego. Zaczęłam go pieścić,mając nadzieję,że będzie mu przynajmniej w połowie,
tak dobrze jak mi. Lu jęknął i zabrał moją rękę,ponownie przygwożdżając ją do
podłogi. Nasze języki znowu się spotkały. Po chwili poczułam obok swojej myszki,
jego naprężonego członka i gdy wszedł we mnie jęknęłam z całą swoją mocą. Moje
jęki zostały zagłuszone przez jego rękę,która znalazła się na moich ustach. W pewnym
momencie poczułam niewyobrażalny ból. Zamknęłam oczy,a z twarzy pociekły mi łzy.
Lu zlizał je językiem i nie przestawał napierać. Czułam jakbym była rozsadzana od
środka.
-Ja już nie chcę.-Wydusiłam z siebie. Czując się jak debilka.
-Nie mogę przestać.-Wydyszał,a po jego policzku spłynęła kropelka potu.
-Proszę cię wyjdź ze mnie.
-Sama tego chciałaś,mówiłem ci,że nie chcę cię skrzywdzić.
-Nie krzywdzisz mnie,po prostu bardzo boli.-Lu zwolnił tempo.
W pewnym momencie zatrzymał się,a ja dziękowałam Bogu,za tą chwilę
wytchnienia,widziałam,że przyszło mi to z wielkim bólem.
-C-czy mam przestać?-Wykrztusił,a ja czułam,że zapadnę się pod ziemię.
-Nie!-Powiedziałam to chyba trochę zbyt głośno,ale postanowiłam zrobić coś
głupiego. Przekręciłam Lu na podłogę i teraz to ja dyktowałam warunki,trzymając jego
nadgarstki,w żelaznym uścisku. Zwiększyłam trochę swoje tempo,gdy tylko ból minął
i na reszcie odczuwałam pełną satysfakcję. Moim ciałem wstrząsnęły niewyobrażalne
dreszcze i w tym momencie straciłam nad sobą kontrolę.
Obudziłam się nie podłodze,nie wiedząc która jest godzina,bolało mnie dosłownie
wszystko..Popatrzyłam na bok i zobaczyłam swojego kochanka nieprzytomnego! Chcą
mu pomóc przekręciłam się na bok i zakołowało mi się w głowie. Ponownie opadłam
na plecy. Jedyne co mogłam zrobić,to dotknąć jego ręki.
-Lu??Lu!-Krzyknęłam. Powoli otwierał oczy,jakby budził się ze złego koszmaru i w
tym momencie to zobaczyłam! Jego szyja była dosłownie rozharatana,a włosy miał
całe we krwi. Przez kilka sekund nie mogłam oddychać. Gdy w końcu udało mi się
wciągnąć powietrze, dotknęłam jego rany,nadal leżąc na podłodze.
-Sss..-Jęknął z bólu.
-P-rzepraszam.-Wyjąkałam.
-Już dobrze.-Podniósł się z podłogi,bardzo powoli. Jego ciało było takie doskonałe,a
teraz szpeciła je ogromna blizna.
-Czy możesz wstać?-Jego głos był zimny i wyniosły.
-Nie za bardzo.-Pomógł mi podnieść się z pleców. Po kilku chwilach ciszy zaczęliśmy
się ubierać.
-Wiedziałem,że nie powinniśmy.-Powiedział w końcu,nie patrząc na mnie.
-Ohh jęknęłam.-Jak zwykle gentlemen.-To był najlepszy seks w moim życiu.-
Powiedziałam i po chwili się zawahałam,czy to nie było aby zbyt bezpośrednie.
-I jedyny.-Zmarszczyłam brwi.
-O co ci teraz chodziło?-Zaczynałam się denerwować. Mój chłopak nagle stanął w
miejscu i zaczął się trząść. Spojrzał na mnie tymi swoimi idealnymi oczami,w tym
momencie mokrymi do łez.
-Ohh Ann..nawet nie wiesz jak się martwiłem.-Podszedł do mnie i objął mnie bardzo
mocno,a ja w jego ramionach czułam się całkowicie bezpieczna.- Za pierwszym razem
mogłem ci zrobić krzywdę, wielką krzywdę.
-Ale to ja cię skrzywdziłam.
-Ale to nic w porównaniu z tym,co ja mógłbym ci zrobić. Zrozum..- Ujął moją twarz.-
Chodzi o to,że są jasno określone zasady,na temat wampirów oraz ich bliższych
stosunków. Prawda jest taka,że im bardziej starszy jest wampir,tym jest bardziej
pociągający, u kobiety jest natomiast zupełnie odwrotnie, im wampirka jest starsza jest
możliwość wydzielania hormonów gaśnie i ujawnia się dopiero po niewyobrażalnie
długim czasie.
-To nie fair.-Zmarszczyłam brwi, a on się uśmiechnął. Atmosfera trochę się rozluźniła.
Wiedziałam już dlaczego mnie unikał. Ja też będąc w jego obecności odczuwałam
niewyobrażalny głód,a jak on musiał się czuć?
-Lu?
-Tak kochanie?-Wow pierwszy raz nazwał mnie kochaniem.
-Czy z nami jest wszystko w porządku?
-Co masz na myśli.-W tamtym momencie chyba się zaczerwieniłam i zrobiłam krok w
tył.
-Chodziło mi o to,czy..czy ja..ehh. Chodziło mi o to czy ty też odczuwasz pragnienie
mojej krwi.-Na jego twarzy pojawił się grymas,a rozmowa była wręcz wstydliwa.
-Tak..Też się nad tym zastanawiałem. Nigdy wcześniej nie odczuwałem pragnienia,w
stosunku do żadnego wampira,czy wampirki, ale..gdy ty jesteś w mojej obecności
pragnienie jest wręcz niewyobrażalne.
-Uff dobrze,że nie tylko ja to odczuwam..Myślę,że o tym również musimy się
dowiedzieć.
-Tak masz rację. Musimy już iść.
-Lu?!-Złapałam jego rękę w nadgarstku.-Czy ja wczoraj zrobiłam ci coś jeszcze?
-Nie przejmuj się tym.
-Co ci zrobiłam?!-Mój głos brzmiał bardzo stanowczo. Aż sama się zdziwiłam.
-Ehh..W sumie to jeszcze nigdy czegoś takiego nie doznałem.. Gdy wcześniej spałem
w dziewczynami.-W tym momencie poczułam się strasznie zazdrosna,a nawet i
wykorzystana,ale szybko odgoniłam te myśli.-Było fajnie,ale..gdy ty
pochodziłaś,poczułem się,jakbym falował z tobą w morzu,nie. Cholera jak ci to
wytłumaczyć..ja sam byłem wodą..byłem falą,kroplą deszczu i wszystkim innym. Ann
to było niesamowite,tak jakbyś przerzuciła swoją moc na mnie.-Cały czas patrzyłam
na jego piękne oczy.-Jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze jak teraz.-Wierzyłam mu
całkowicie, nie mniej jednak czułam,że mi czegoś nie dopowiedział.
-Co jeszcze?-Spojrzał na mnie zaskoczony.
-A czemu myślisz,że zrobiłaś mi coś jeszcze?
-Nie wiem. Po prostu czuję,że coś przede mną ukrywasz.-Lu spojrzał na mnie
zmartwiony.
-To pewno przez to połączenie..Dobrze w takim razie jestem zmuszony ci powiedzieć.
Na początku nie było tak przyjemnie.
-Co tam na myśli..C-czy robiłam coś nie tak?-Złapałam swoje kciuki i udawałam,że są
bardzo interesujące,żeby odciągnąć wzrok od Lu.
-Nie..ty nie zrobiłaś nic źle,ale ja..mogłem poinformować cię jak będzie na
początku,ale każda dziewczyna przeżywa swój pierwszy raz inaczej.-Opuścił głowę i
wbił wzrok w ziemię.
-Zaraz po tym jak w ciebie wszedłem, po raz pierwszy poczułem wodę na ustach,była
wszędzie i oplotła moje ciało,ale w następnym momencie zaczęła mnie dusić.
Czułem,że się topię i nie mogłem złapać tchu. To tak jakbym spadał w otchłań.
Ginąłem.-Zatkałam usta ręką,żeby nie wydobył się z nich żaden jęk.
-Ale zaraz po tym, gdy górowałaś to uczucie zniknęło i było już naprawdę
niesamowicie.-Pocałował mnie w czoło, zebraliśmy resztę książek i zeszliśmy na
śniadanie.
ROZDZIAŁ 9
Z
aczynała się właśnie pierwsza lekcja. Na śniadaniu Gi próbowała wyciągnął
ode mnie kilka informacji, w poprzedniej nocy,ale ja nie pisnęłam nawet słówkiem. Od
momentu naszego drugiego spotkania, Lena nie odezwała się do mnie w ogóle,tylko
jak zwykle bawiła się swoim telefonem. Po pięciu minutach zeszliśmy do biblioteki i
zaczęliśmy przeszukiwać internet,w związku ze skojarzeniem. Niestety trzeba przecież
pamiętać,że niektóre wampiry istniały już setki lat i nie wszystkie zdążyły
przyzwyczaić się do nowoczesnej technologii, np. naszą mistrzynię trzeba było
przekonywać ładnych parę miesięcy,zanim w szkole zostały zainstalowane komputery
i zanim internet zaczął działać.
-Pamiętajcie,że wiele informacji,w internecie może okazać się mylna.-Zaczął Stan.
Ludzie w dalszym ciągu nie mieli pojęcia o wampirach, także może przeszukiwanie
internetu na nasz temat było bezsensowne.-Zanim zapiszecie jakąś informację na
kartce,proszę najpierw o spytanie mnie czy jest ona poprawna.- Odwróciłam się na
obrotowym krześle do tyłu. Stan stał niewzruszony,trzymając ręce w kieszeniach. Była
to druga lekcja, kiedy był w stosunku do mnie całkowicie obojętny. Nie wiem
czemu,ale bardzo brakowało mi tych jego zaczepek, puszczanie do mnie oczka,gdy
nikt nie widział, nasze częste rozmowy, na różne tematy. Odkąd zaczęłam spotykać się
z Lu całkowicie wszystko się między nami zmieniło. Gdy spojrzał w moją
stronę,czując,że go obserwuję posłałam mu szczery uśmiech.
-Em znalazłaś coś?-Rzucił niechętnie.
-N-nie panie profesorze.
-Więc wracaj do pracy.-Powiedziawszy to podszedł do jednej z uczennicy,która
prawdopodobnie znalazła coś godnego uwagi. Zawiedziona wróciłam do
przeszukiwania kolejnych stron. Po niespełna pół godziny natknęłam się na dosyć
mroczną stronę. Schyliłam głowę, w stronę komputera i kliknęłam na temat
skojarzenia wampirów, niestety pliku nie można było pobrać,był zabezpieczony
hasłem. Zaczęłam próbować zwroty typu wampir, wampiry, moce, dary..nic..po kilku
minutach rozzłoszczona spróbowałam raz jeszcze i tym razem wpisałam naznaczeni.
Nie wiem skąd wzięło mi się to słowo w głowie,ale najważniejsze,że podziałało.
Zaczęłam czytać.
' Skojarzenia wampirów występują niezwykle rzadko,ze względu na wrodzoną
odporność na nasze poszczególne dary. Z przeprowadzonych badań wynika,że na
świecie jest może tylko kilka par,które zostały ze sobą skojarzone. Badania
udowodniły,że skojarzenie jest możliwe tylko i wyłącznie wtedy kiedy jeden
wampir,jest minimum dwa lata starszy od drugiego, oraz wtedy kiedy jedno z nich
posiada tak zwane curriculum, czyli niezwykłą moc przyciągania. Wampir lub
wampirka posiadająca curriculum powinni być bardzo ostrożni i nie pić krwi żadnego
ze swoich pobratymców.'
-Hmm niezwykle ciekawe informacje.-Aż podskoczyłam ze swojego krzesełka,ale
Stan położył rękę,na moim ramieniu, po czym szybko ją zabrał.
-Spokojnie jesteś w bibliotece.-Ludzie patrzyli się na mnie dziwnie.
-Czy ona znalazła ciekawy artykuł?-Zapytał ktoś.
-Tak myślę,że te notatki mogą być jedne z najbardziej interesujących w mojej całej
karierze. Brawo.-Odszedł ode mnie,a ja zaczęłam czytać dalej,szybko zapisując
notatki.
' Przez skojarzenie potrafimy odczytywać swoje dokładne uczucie, intencje oraz
nawet słyszeć swoje myśli. Jak do tej pory jest to niezwykła przypadłość,nie mniej
jednak występuje coraz częściej. Kłamstwem jest,że do skojarzenia dochodzi tylko i
wyłącznie przy najbliższym kontakcie (czyt. seksie). Może ono wystąpić po prostu
poprzez picie własnej krwi. Jeżeli wampiry wcześniej miały z sobą ciepłe relacje,to to
automatycznie powoduje jeszcze większe przywiązanie.'
-Dziękuję wam bardzo za dzisiejszą lekcję. Widzimy się jutro.- Cholera koniec
lekcji,a ja nie skończyłam czytać. Czy to możliwe,że faktycznie jestem połączona z
Lu? To niedorzeczność, któreś z nas musiał by mieć tzw Curriculum. Kurde muszę się
więcej o tym dowiedzieć,ale przecież nie mam na to czasu.
Już chciałam biec na kolejną lekcję, kiedy Stan zatrzymał mnie ręką.
-Em,czy wszystko w porządku?-Zapytał.
-Tak,panie profesorze.-Powiedziałam,a on puścił moją rękę i schował swoją do
kieszeni eleganckiego garnitury. Zauważyłam,że w bibliotece nie było już nikogo.
-Jeszcze do niedawna mówiłaś do mnie Stan, kiedy byliśmy sami.- Trochę
posmutniał,a mi serce podeszło do gardła. Kiedyś traktowałam go jak starszego
brata,który się mną opiekował, który pokazał mi szkołę i powiedział jakie funkcjonują
tu zasady,ale w tym momencie sam je łamał. Oczywiście można się było zwracać do
nauczyciela po imieniu, gdy tylko była taka jego wola,ale czułam,że jemu chodzi o coś
więcej. Prawdę mówiąc pociągał mnie zawsze,ale w chwili gdy zaczęłam coraz
bardziej dorastać to stało się pewnym utrapieniem. Zaczynałam mu ufać i zbliżać się
do niego coraz bardziej,a zasady tego kategorycznie zabraniały.
-Taa..Nie chciałam,żeby nikt usłyszał.
-Ależ przecież pozwoliłem ci mówić do siebie po imieniu przy wampirach.-Naciskał.-
Ahh rozumiem. Nie chcesz mieć nieprzyjemności.
-Nie! Nie to nie tak. Po prostu ostatnio stałeś się strasznie dziwny,znaczy się taki
oschły w stosunku do mnie.
-Może masz racje.-Stan złapał mnie za rękę,wyglądaliśmy jak para zakochanych.
Pragnęłam jego dotyku,ale prosiłam Boga,aby nikt nas teraz nie zauważył.-Ale chcę,
żeby znowu było między nami,tak jak dawniej. Jak za starych dobrych czasów Em.-
Przyciągnął mnie do siebie,także teraz patrzył na mnie lekko z góry,gdyż był dużo
wyższy,a jego ręce zaczęły prześlizgiwać się po moich plecach.
-Powiedz mi co się ostatnio z tobą stało?-Przełknęłam gulę,która utknęła mi w gardle.
-Nie rozumiem co masz na myśli.
-Myślę,że wiesz..Ostatnio twoja aura zupełnie się zmieniłaś. Czuje.. Czuje w twojej
psychice totalną zmianę. Tak jakbyś wydoroślała..-Popatrzył się na mnie niepewnie,a
ja zamarłam. Jezu..On wiedział. Wiedział,że straciłam dziewictwo,nie wiem jak,ale
chyba to wyczuł.
-Przecież wiesz,że mi zawsze możesz powiedzieć wszystko.-Wyszeptał przy moim
uchu. Odrzucił moje włosy na tył głowy,zostawiając moją szyję zupełnie nagą,zbliżył
do niej swoje usta i poczułam jego warki,na swojej skórze.
-Ohh..-Tylko tyle udało mi się wyjąkać. Dalej obejmował mnie w pasie.
Wiedziałam,że nie powinnam tego robić i z wielkim trudem odsunęłam się od niego.
Trzęsącymi rękami poprawiłam swoje włosy,aby zakryć szyję.
-Ja..ja przepraszam się Stan. To nie jest dobry czas, ani dobre miejsce.
-Em.-Zbliżył się do mnie ponownie.-Nie chcę,żebyś miała przeze mnie problemy i
sam nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje,ale myślę,że już dłużej nie mogę trzymać
cię z daleka ode mnie. Może by i mi to wyszło,ale widzę cię dzień w dzień, na
lekcjach,a korytarzach,a gdy w tamtą noc zobaczyłem cię w samej bieliźnie to
oniemiałem.-Patrzył mi głęboko w oczy. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.
-Yhm-hmyym..-Usłyszeliśmy za sobą głos i odskoczyliśmy, od siebie, jak oparzeni.
Stan szybko schował ręce do kieszeni,a ja spojrzałam za siebie. W drzwiach stał
profesor Lino. Cholera,z nim mam kolejną lekcję.
-Mam nadzieję,że nie przeszkadzam.-Powiedział ostro.
-Myślę,że jednak przeszkadzasz.-Szybko odpowiedział Stan. Oboje myli bardzo
groźni, władczy i pociągający. Ale Lino wywoływał u mnie uczucie strachu.
-W takim razie przepraszam,ale chciałbym,aby uczennica, z którą mam teraz lekcje
znalazła się w sali ćwiczeń, gdyż jest już 10 minut spóźniona.-Spojrzał na mnie
gniewnym wzrokiem. Stan tylko kiwnął głową,ciekawe czy nie będzie miał
problemów,z tego powodu.
-Wybacz Li, już sobie idę.-Powiedziawszy to skierował się szybko w stronę wyjścia.
Przy drzwiach odwrócił się i spojrzał na mnie, totalnie ignorując innego nauczyciela.
-Em mam nadzieję,że widzimy się dzisiaj po lekcjach u mnie.
Kierowaliśmy się już w stronę sali do ćwiczeń. Szłam ze spuszczoną głową,przez całą
drogę ani profesor Lino,ani ja nie zamieniliśmy ani słowa.
-Przebierz się szybko.-Rzucił mi mój strój. Gdy weszłam do sali adepci wstali z
podłogi,przyglądając mi się uważnie. Stanęłam w rzędzie,na końcu.
-Przepraszam za to opóźnienie. Dzisiaj potrenujemy stary atak z wyrzutem na
podłogę,mam nadzieję,że wszyscy go pamiętają. Szczególnie,że Gi pokazywała wam
go,przez ostatnie 10 minut. Bierzcie się do roboty.-Zaczęłam kierować się w stronę
Nika,gdyż był moim partnerem,na tej lekcji,ale Lino zagrodził mi drogę ręką.
-Dzisiaj poćwiczysz ze mną.-Powiedział.
-Ale ja jestem z Niko,poza tym Gi będzie sama.-Broniłam się.
-Już się tym zająłem.-Popatrzyłam po sali,gdzie wampiry już ćwiczyły
skupione,rzucając się na siebie. Faktycznie przydzielił Gi do Pegaza,a Niko ćwiczył z
jakąś drobną dziewczynką. Skierowałam się na wskazane miejsce i podniosłam ręce.
Profesor skała zaczął atakować prawie natychmiast. Próbował mnie złapać i przerzucić
przez ramię,ale pierwszy raz w swoim życiu nie dałam się nawet dotknąć. Skakałam
robiłam półobroty,aż w końcu złapał moja rękę i przerzucił mnie przez ramię,obracając
się przy okazji o 180 stopni. Poczułam pod plecami twardą podłogę i jęknęłam.
Profesor nachylił się nade mną.
-W tym momencie powinnaś podskoczyć i oddać mi kopniakiem,zanim zorientowało
by co się dzieje.-Powiedział,tym razem przyjaznym tonem.
-Przepraszam,ale ból jest zbyt duży.-Wysyczałam,łapiąc się za plecy. Zobaczyłam na
jego twarzy odrobinę współczucia, pomógł mi wstać i zaprowadził na ławkę,która
znajdowała się niedaleko nas.
-Dziękuję profesorze.-Powiedziałam i pociągnęłam z butli odrobinę wody.
-Myślę,że już jesteś zbyt dojrzała,aby mówić do mnie na pan. Po prostu mów mi Lino.
-Dobrze Lino.- Kucnął obok mnie.
-Nie powinnaś spotykać się ze Stanem.-Powiedział w końcu.
-Ale..-Zaczęłam.-Ja się z nim nie spotykam,a taka sytuacja wydarzyła się po raz
pierwszy.-Powiedziałam. Równie dobrze wiedziałam,że gdyby chciał, mógłby nas
wydać,albo mojej mentorce,albo mistrzyni,a ja prawdopodobnie wyleciała bym ze
szkoły,z hukiem. Lino spojrzał na mnie poważnie i przecząco pokręcił głową.
-Nie. Nie martw się,nie wydam cię. Myślę,że wiesz co robisz..
-Ale skąd wy to wiecie?!-Przerwałam.
-Ale co?
-No chodzi mi o to,że bardzo często, gdy o czymś pomyślę,to nawet nie muszę mówić
tego na głos,a wy już dajecie mi odpowiedzieć. To takie irytujące.-Lino zaczął się
śmiać i wstał,siadając obok mnie.
-Tak Em,masz rację jest to irytujące. Ale jest to niezależne od nas..Po prostu
wyczuwamy myśli innych. Ogólnie większość doświadczonych wampirów potrafi to
robić i niestety nie da się tego wyłączyć.
-Musi to być naprawdę nieznośne..
-Owszem.
-Tak ale,wracając to tematu,między mną a Stanem nic nie ma.- Musiał mnie
zrozumieć,albo po prostu potrzebowałam się komuś wyżalić.
-Może puki co nie,ale czuję silne przyciąganie między wami. Pamiętaj Em,że Stan jest
nauczycielem,a kodeks wyraźnie zabraniają spotykania się z profesorami. Oboje
mielibyście lipę.- Spojrzałam dokładnie na Lina. Zawsze pokazywał wszystkim twardą
twarz i stalowe nerwy,ale teraz postrzegłam go w zupełnie innym świetle. Uśmiechał
się i był naprawdę szczery. Gadałam z nim,jak z prawdziwym przyjacielem.
Dostrzegłam nawet,że jest pociągający, mimo swojego tygodniowego zarostu i
wyraźnych rys twarzy.
-Nie znasz jeszcze w pełni swojej mocy Em. Nie zapominaj,że nie jesteś taka jak inni
adepci,jesteś wyjątkowa i puki co nie porywaj się na głęboką wodę,bo możesz
poważnie ucierpieć.
-Nie rozumiem.-Cholera nie miałam pojęcia o czym mówił.
-Na razie nie musisz,albo może powinnaś,ale to już nie zależy ode mnie. Trzymaj się
od Stana z daleka i zaufaj mojej intuicji.-Wstał i rozciągnął się mocno.
-Gotowa na lanie?
-Całe życie!-Powiedziałam to z dużym entuzjazmem w głosie,ale przez następną
godzinę czułam się,z minuty na minutę, coraz gorzej. Pierwszy raz ćwiczyłam z nim w
parze i nie podobało mi się to!!
ROZDZIAŁ 10.
K
olejna lekcja,jak zwykle była bardzo ciekawa. Profesor Loren uczył nas
zasad wampiryzmu. Czyli coś takiego,jak normalni ludzie mają WOS (Wiedza o
społeczeństwie.) Był bardzo miłym i głośnym nauczycielem. Z wyglądu miał jakieś
trzydzieści pięć lat, co mnie wcale nie zdziwiło. Długie, ciemne włosy opadały mu na
ramiona, a oczy śmiały się przez całe zajęcia. Lekcje na ósmym poziomie były dużo
bardziej interesujące,a ja szybko wtłoczyłam się w wyższy program.
-Nie rozumiem nic,z tego co ten stary piernik mówi.-Powiedziała Gi.
-Ehh.-Chyba jednak nie wszystkim przyswajanie nowego materiału, przychodziło, tak
łatwo. Nachyliłam się obok niej i zaczęłam tłumaczyć,tak aby nas nie usłyszano.-
Victoria Listenowa zasiada w rządzie, jako wampirzyca, po prawicy naczelnego
Domiechova. Jest jedną,z jego ulubionych urzędniczek. Musisz pamiętać,że w całym
rządzie zasiada tylko pięć wampirów,ale tylko ona wybiła się tak wysoko. Broni
naszych praw,nie ujawniając,że istniejemy, co jest bardzo trudne. Przepchnęła ustawę
Rowlanda, tego znanego biznesmena, wampira i pomogła mu za klimatyzować się w
społeczeństwie. Victoria robi dla nas wiele dobrego, ukrywając siebie i nas przed
światem ludzi.
-Brawo panno Ann!-Krzyknął uradowany Loren,przerywając mi.-Myślę,że jako
jedyna pojęła pani,w tej klasie,tą ważną kwestię.-Cała sala spojrzała się na mnie, z
wypiekami na twarzy i zaczęli się śmiać. Widziałam, jak Lora powiedziała coś do
swoich plastikowych przyjaciółeczek,a te spojrzały się na mnie i pokazały
zęby,śmiejąc się do woli. Taa..teraz pewno będę uznawana za kujonkę. Ehh co za
życie. Adepci śmiali się ze mnie coraz bardziej i nawet nauczyciel nie mógł tego
przerwać.
-Zobacz jak się podlizuje nauczycielom.
-Taa widziałem to,niby taka mądra,wszystko wie.- To i wiele więcej usłyszałam,z ust
wampirów, z mojej nowej klasy. Zrobiłam się czerwona na twarzy i chciało mi się
płakać. Gi nagle podniosła się z ławki,cała wkurwiona,a wtedy cała klasa ucichła.
Zdecydowanym krokiem podeszła do trzech przyjaciółek Lory,odrzuciła rude włosy,
zakołysała się,w miejscu i położyła ręce na biodrach. Była pewna siebie i zabójczo
piękna. Patrzyłam na nią,w stylu 'Co ty robisz, do cholery?!',ale zignorowała to.
-Taa..myślicie,że to jest takie strasznie śmieszne,że Em tłumaczyła mi,czegoś czego
nie mogłam pojąć?-Nachyliła się, by spojrzeć prosto w oczy pięknej blondynce, o
jasnych oczach.
-Przepraszam bardzo,czy śmiałaś się ze mnie?-Zapytała. Widziałam,że blondynka
ściągnęła wszystkie mięśnie i szybko pokręciła głową,przecząco.
-To bardzo dobrze..Bo nie życzę sobie nigdy więcej,aby osoba twojego pokroju śmiała
się ze mnie i przysięgam ci,że jeżeli ty czegoś nie zrozumiesz, w przeciągu
najbliższych kilku minut, to okaże się jak głupia jesteś i wtedy będę miała powód,aby
skopać ci ten plastikowy zadek.- Przez moją głowę przechodziło milion myśli
naraz,nie wiedziałam,jak mam się czuć i co o tym myśleć. Zachowanie Gi było
głupie,ale z jednej strony poskutkowało i do końca lekcji nikt już nawet nie odwrócił
się w naszą stronę,ani nawet nie spróbowali szeptać. Lekcja ciągnęła się w
nieskończoność, do końca siedziałam ze spuszczoną głową i już nic się nie
odezwałam. Niepewnie wyszłam z klasy. Idąc na moją kolejną lekcję podbiegła do
mnie moja BFF (najlepsza przyjaciółka na zawsze) i szturchnęła mnie w ramię.
-Ty..co ci jest?
-Niee..nic.-Wymamrotałam.-Dziękuję ci za pomoc,ale wcale tego nie potrzebowałam.
-Ohh daj spokój,zjechali by cię z błotem,a wszystko przeze mnie, bo nie rozumiałam.-
Urwała.
-Tak,ale nie mogę wiecznie polegać na tobie. Muszę się w końcu sama o siebie
zatroszczyć.-Powiedziałam,trochę opryskliwie.
-Dobra..ja chcesz,obiecuję,że o tej pory,puki sama mnie o to nie poprosisz,to ci nie
pomogę..Pasuje?!
-Tak pasuje!
-Cieszę się.
-Ja też.
-Uhh..-Gi wkurwiona pobiegła na kolejną lekcję sama,a ja zostałam z tyłu,nie śpiesząc
się za bardzo. Byłam jej oczywiście wdzięczna, ale wiedziałam,że plotka o tym,że
jestem kujonem i nieudacznikiem rozbiegnie się po całej szkole,szybciej niż bym
zdążyła powiedzieć Aaa...
I tak jak myślałam. Gdy doszłam na ostatnią lekcję wszystkie wampiry zajęły już
swoje miejsca w ławce, gdy spojrzeli na mnie od razu zaczęli szeptać i śmiać się po
cichu. Lu,z Gi siedzieli w pierwszym rzędzie, tym razem Lora usiadła z tyłu. Mój
prawie chłopak odwrócił się za siebie i w tym momencie,wszystkie szepty ucichły.
Następnie odwrócił się w moją stronę,wstał i stanął naprzeciwko mnie. Nasze usta
spotkały się,zanim zdążyłam się zastanowić czy będzie to wyglądało dobrze. Złapałam
Lu za szyję i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej. Gdy zajęliśmy swoje miejsca,
widziałam zszokowane miny reszty wampirów i zbulwersowaną Lorę, która sączyła
jad, przez kły, Gi natomiast uśmiechała się ironicznie.
Pani Maria okazała się niziutką nauczycielką, o kruczoczarnych włosach i pulchnej
buzi. Jej ogromne, zielone oczy skakały od prawa do lewa. Była niezwykle żywiołową
kobietą,tak zwaną do tańca i do różańca.
-Witam wszystkich. Przepraszam moi drodzy,że wczorajsze lekcje zostały
odwołane,ale miałam bardzo ważną sprawę do załatwienia. Ooo..Widzę,że do naszej
klasy dołączyły dwie nowe uczennice o których tyle słyszałam. Podejdźcie do mnie
dziewczęta.- Spojrzałyśmy jedna na drugą, nie wiedząc co robić,ale w końcu
podniosłyśmy swoje ciężki tyłki i podeszliśmy do Mari, stając tyłem do reszty
uczniów. Była trochę niższa od nas i uśmiechała się serdecznie. Stanęła bardzo blisko
nas, tak,że jej plisowana,długa czarna suknia ocierała się o moje nogi.
-Taakie młode.-Wyszeptała. Nie wiem czemu,ale wydawała mi się nienormalna..No
na pewno coś z nią było nie w porządku,ale miałam się o tym przekonać dopiero
później. Położyła nam obojgu swoje ręce na czole i w chwili kiedy mnie dotknęła
poczułam,jak przechodzą mnie dreszcze. Poczułam w ustach słoną wodę, tak jakbym
napiła się,z morza. To uczucie zaczęło się rozchodzić,bo moim ciele bardzo szybko,a
kiedy nauczycielka zabrała rękę,wszystko powróciło do normy. Trzęsłam się cała, nie
będąc tego świadoma. Zorientowałam się nawet,że zamknęłam oczy i że Gina poczuła
dokładnie to samo,co ja. Profesor Maria zatrzęsła się, zapiszczała i szybko odsunęła od
nas ręce.
-O..o-o mój Boże.-Mamrotała. Podeszła do nas bliżej,jej oczy były jak
pięciozłotówki.-Macie niesamowitą moc. Niesamowitą.- Była jak nakręcona,albo
jakby przeżywała jakąś wizję,a mi się chciało śmiać z tej całej sytuacji. O to przed
nami stoi potężna nauczycielka żywiołów, która nie mierzy nawet metra pięćdziesięciu
pięciu i wpatruje się w nas,tymi swoimi wyłupiastymi,wielkimi oczami,mówiąc że
jesteśmy potężne..kto wie,może nawet bardziej potężniejsze niż ona,aha trafiła kosa na
kamień.
-Usiądźcie natychmiast.-Wychrypiała. Gi jak zwykle wzruszyła ramionami i zajęła
swoje miejsce,poszłam w jej ślady.
-Dobrze dobrze,moi drodzy proszę podzielić się na grupy. Woda po mojej prawej
stronie, ogień po lewej, powietrze niech stanie przede mną,a ziemia za mną. Wampiry
rozdzieliły się na grupy,tak jak kazała. Co najdziwniejsze, byłam najprawdopodobniej
jedyną osobą,która posiadała moc wody,w całej szkole. Po jej lewej stronie stanęła Gi i
jeszcze jakaś wysoka dziewczyna. Naprzeciwko był Lu, a zanim również jakiś chłopak
z rudymi włosami. Popatrzyłam dalej i zauważyłam Lorę,na miejscu ziemi, Steva oraz
jeszcze dwie osoby. Steve był oczywiście chłopakiem Gi,no przynajmniej tak się
przedstawiał. Przyjrzałam mu się dokładniej. Był naprawdę piękny i słodki,oczywiście
nie tak doskonały jak Lu,ale mało mu nie brakowało. Przeczesał ręką swoje włosy.
Kurde,chyba to już był ich taki zwyczaj. Policzyłam nas wszystkich,na zajęcia z
żywiołów, od 6 levelu w górę chodziło,łącznie ze mną 9 wampirów. Taa..zapowiada
się nieźle.
-Dobrze zaczniemy bardzo niewinnie. Proszę na początek pokazać mi, co potraficie
uczynić. Aha i tak na marginesie,nazywam się Maria i władam żywiołem powietrza.-
Wampiry po kolei zaczęły pokazywać co potrafią,a ja byłam lekko poddenerwowana.
Odkąd miała miejsce ta akcja,na stołówce nie próbowałam swoich sił,ale kiedy
przyszła moja kolej ponownie poczułam w sobie tą ogarniającą mnie siłę i
wyczarowałam jej jelonka z wody. Maria była zachwycona i przystąpiliśmy do
kolejnych dosyć lekkich ćwiczeń.
Byłam zmęczona,razem z moimi przyjaciółmi szykowaliśmy się, aby pójść i
wzmocnić trochę nasze zapasy,oczywiście poprzez wypicie krwi. Wszyscy byli
podekscytowani,z wyjątkiem Gi. Gdy zmieniała ubrania, bo z tego co wiem, była
umówiona ze Stevenem, zagadnęłam.
-Wszystko w porządku Gi?
-Hmm taa wszystko gra.-Widziałam,że miota się po pokoju i nie wie co z sobą zrobić.
W końcu podeszła do toaletki i usiadła na krześle, mimo iż miałyśmy niezwykle mało
czasu.
-Gi?! Przecież widzę,że nie jest z tobą dobrze. Powiedz mi co się dzieje..-Podeszłam
do niej i złapałam ją za ramię.
-Chodzi o to,że jestem tu już kilka dni i brakuje mi.. brakuje mi ludzkiej krwi.-
Zrobiłam dwa kroki w tył.
-Nie..-Wyszeptałam. Takie słowa nie powinny wychodzić,z jej ust,mimo iż dobrze
wiedziałam jak się czuje.
-Nie patrz tak na mnie! Nie jestem potworem,ale kiedy nie piję ludzkiej krwi jestem
jakaś taka..osłabiona.
-Gi nie możesz tak mówić! Przestań!
-Nie!! Mam już dosyć,kiedy ktoś mówi mi co mam robić. Nie prosiłam się o tą głupią
szkołę! Oni przyciągnęli mnie tu siłą, więc jeżeli się im nie podobam, to niech mnie
wyrzucą. Mi i tak nie zależy.- Z jej policzków pociekła łza.
-Ojj Gi!-Przytuliłam ją mocno,nie broniła się.- Przez te kilka dni, pokochałam cię jak
własną siostrę, której nigdy nie miałam.. Nie możesz teraz mnie zostawić, nie możesz
pozwolić,aby wyrzucili cię ze szkoły słyszysz..?!
-T-Tak.. tak po prostu mówię.
-No więc nie mów tak. Zwierzęca krew nie jest taka zła,a ludzka jest paskudna.
-Ty kłamczucho.-Wysyczała.
-C-co?
-Ohh już przestań udawać!-Wstała i zaczęła miotać rękami.- Wiem,że piłaś krew Lu i
wiem jak się wtedy czułaś!- Miała racje. Picie krwi ludzkiej,albo wampirzej jest
niezwykłe, nieporównywalne do zwierzęcej.
-Skąd to wiesz?
-Em myślisz,że jestem taka głupia? Przeżyłam trochę, na tym świecie i widziałam
więcej, niż możesz sobie wyobrazić! Widzę jak na niego patrzysz. Widzę jego
zamglone oczy,kiedy siedzisz blisko niego. Czy ty nie rozumiesz,że jesteście ze sobą
połączeni?!- Teraz to ja płakałam, nie spodziewałam się tej rozmowy.
-Nie becz! Mam już dosyć łez.
-A ja mam dosyć twojego zimna! Dlaczego zawsze jesteś taka? Dlaczego zawsze
musisz postawić na swoim i udawać najmądrzejszą!
-Nie jestem najmądrzejsza!
-Ale tak się zachowujesz..Jakbyś pozjadała wszystkie rozumy.
-Pięknie.. I tak nie interesuję mnie co o mnie myślisz!
-I vice versa.- Słyszałam jak trzaska drzwiami i wybiega z pokoju. Siedziałam na
podłodze jeszcze jakiś czas i nagle zrozumiałam,że zrobiłam błąd. Gi powiedziała,że
jesteśmy połączeni, bo potrafi to po nas poznać, więc skoro ona to widzi, to może..Ohh
Chryste. Ludzie mogą się o tym dowiedzieć! Wybiegłam z pokoju i popędziłam prosto
do pokoju Lu, nie patrząc na nic. Gdy dotarłam na korytarz, gdzie znajdowały się
pokoje 10 poziomu nieśmiało zapukałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc
lekko uchyliłam drzwi. W pokoju nie było nikogo,ale w łazience paliło się światło.
Podeszłam do drzwi bardzo cichutko,były uchylone.
-Lora przestań!
-Ohh ależ przecież wiem,że lubisz to.- Wymruczała, jak kotka.
-Proszę cię przestań.- Słyszałam, jak jego głos staje się coraz bardziej uległy.
-Hmm lubisz się ze mną droczyć kotku?
Zebrało mi się na mdłości, gdy spojrzałam przez uchylone drzwi. Lora klęczała,
naprzeciwko Lu i próbowała mu rozpiąć rozporek,a on powstrzymywał ją rękoma.
-Przestań do cholery! Mam dziewczynę,nie rozumiesz?!
-Mówisz o tej małej szmacie?
-Nie mów tak o niej!- Jego głos stawał się naprawdę groźny. Było mi miło,że
traktował mnie, jako swoją dziewczynę i że bronił mnie, w obecności tej wiedźmy.
-Więc nie drocz się ze mną i daj mi to czego chcę.
-Nie!- W ciągu wymiany zdań, szarpali się z sobą. Lora co chwilę próbowała
kleknąć,a Lu ją powstrzymywał, a ja.. przyglądałam się temu wszystkiemu,z ukrycia.
-Ach tak?-Dziewczyna wstała i podeszła do lustra. Zabrała z toaletki jakąś metalową
rzecz i nim się zorientowałam co to jest, przecięła sobie rękę, nad nadgarstkiem. Jej
zapach krwi uderzył we mnie,jak piorun. Poczułam niesamowite pragnienie, ogień
wypalał mnie od środka, mimo iż stałam,jakieś dwa metry od niej. Zdusiłam jęk, jej
krew pachniała tak słodko!
-Achh..-Nie mogłam w to uwierzyć. Lu pił jej krew, jęcząc głośno i przyciągając ją
do siebie mocno. Co powinnam zrobić w tym momencie? Wiedziałam co zaraz
nastąpi. Lepiej będzie jak wyjdę, z ich pokoju, czy jak wpadnę do łazienki i zrobię mu
awanturę?Ohh Gina na pewno wiedziała by jak postąpić,a ja na nią nakrzyczałam.
Nakrzyczałam na Gi,a teraz mam jeszcze zrobić aferę Lu? Chciałam uciec z tamtego
pokoju,ale ich widok mnie zahipnotyzował. Lora robiła każdy ruch,z tak wielką gracją,
na jaką ja nigdy nie mogłam sobie pozwolić. Właśnie w tamtym momencie
zrozumiałam,że jestem przy niej nikim. Nigdy nie będę miała takiej wprawy,w tych
sprawach,jak ona. Widziałam ile rozkoszy mu sprawiała i serce zabiło mi mocniej.
Znając zajebiście wyostrzony słuch wampirów, nie było możliwe,żeby tego nie
usłyszeli. W jednej chwili oboje od siebie odskoczyli.
-Em co tu robisz!- Lu jeszcze nigdy nie wyglądał tak groźnie, jak w tamtym
momencie, jego oczy były zamglone,jakby był to ostrych narkotykach.
-Co tu robisz do cholery!?
-Nikt cię nie nauczył pukać ździro?-Usłyszałam,jak przez mgłę głos Lory. Ale ja po
prostu stałam i nic do mnie nie docierało. Obraz zaczął mi się rozmazywać i opadłam
na podłogę.
ROZDZIAŁ 11.
G
łowa bolała mnie jak cholera, gdy otworzyłam oczy widziałam tylko ostre,
białe światło. Najpierw poczułam okropne mdłości z żołądka,a potem
zwymiotowałam. Rozejrzałam się po pokoju,cała rozdygotana. Byłam sama,w mojej
sypialni. Nie myślałam, nad tym co robię,nawet minuty. Wyjęłam swój plecak,spod
łóżka i spakowałam swoje rzeczy: bieliznę, ciuchy, kilka kosmetyków i wyszłam. Na
korytarzu nie było żywej duszy. Skręciłam ponownie i znowu usłyszałam rozmowy,
dobiegające z 'białego' pokoju. Miałam już dosyć tych wszystkich rozmów,ale nie
mogłam się powstrzymać.
-Nie spodziewałam się po tobie,takiej nieodpowiedzialności!- Głos Naomi był ostry,ja
żyletki.
-Wiem. Przepraszam to się już nie powtórzy..
-Oczywiście,że nie!-Przerwała mu.-Już do tego nie dopuścimy. Lora ma się
natychmiast wynieść z twojego pokoju i pójdzie do dziewczyn,które znajdują się, na
jej poziomie! A ty mój drogi..- Wymiana zdań Naomi i Lu,była bardzo ostra i zacięta.
Nie wiedziałam, czy w pokoju był ktoś jeszcze.
-Od tej pory będziesz miał 10 razy więcej obowiązków, niż do tej pory! Codziennie po
lekcjach będziesz się stawiał u mnie. Jeden błąd,a pożegnamy się Lu!
-Tak rozumiem.
-Dobrze,więc teraz pójdę zobaczyć,co stało się z Em,a ty wracaj natychmiast do
swojego campusu.
-A czy nie mógłbym..- Nie słyszałam nic więcej,bo już biegłam obok
fontanny,skąpanej z srebrzystym księżycu. Trawnik dookoła szkoły był całkiem
pokryty rosą. Zobaczyłam jakiś cień i.. nagle leżałam na plecach.
-Cholera, jest bardziej ślisko niż myślałam.-Wysyczałam przez zęby i ponownie
stanęłam na nogach. Spojrzałam w stronę drzewa, gdzie wcześniej widziałam cień,ale
teraz już nic nie mogłam zauważyć. Kurde może mi się wydawało. Ominęłam kolejne
budynki,w których wciąż paliło się światło. Przeszłam przez krzewy, docierając do
zachodniego muru, gdzie znajdowała się olbrzymia,złota brama. Pilnowało jej dwóch
osiłków. No taa..Ze szkoły można było wylecieć łatwo,ale w żadnym wypadku, nie
można było odejść na własną prośbę. I co teraz..Jedno wiedziałam na pewno, muszę
stąd odejść. Odejść z miejsca, w którym nikt mnie nie chce. Tylko jak to zrobić.
Zastanawiałam się kilka minut. Jedyną możliwością było po prostu rozpędzić się i
przeskoczyć przez mur. Odeszłam kilka kroków w tył i już przygotowałam się do
biegu,ale nagle czyjaś ręka dosłownie wyrosła przed moją twarzą. Odskoczyłam
szybko w bok,cała przerażona, bo przede mną stał Di. Wyglądał zabójczo seksownie.
W czarnym, opiętym stroju,z mieczem przerzuconym na ramieniu. Jego ciemne loki
wpadały mu do oczu.
-Nie rób tego Em!-Powiedział.
-Skąd wiesz co mam zamiar zrobić?
-Zostałem do tego odpowiednio przeszkolony..pamiętaj,jestem strażnikiem.
Ucieczka,to nie jest jedyne rozwiązanie.
-Nic innego nie wpadło mi do głowy.-Wysyczałam
-Dokąd zamierzasz iść?-Zapytał.
-N-nie wiem.-Di znał mnie od dziecka. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Gdy pełnił wartę
siedziałam,pod drzewem,obok niego i śmialiśmy się ze wszystkiego i wszystkich,a
później..ja zaczęłam mieć coraz więcej nauki i prac domowych,a moi przyjaciele
naciskali,na mnie, abym się z nimi spotykała. Wiedziałam,że Di bardzo to przeżył,
gdyż byłam jego jedyną przyjaciółką, od ponad 40 lat,w tej szkole.
-Tak jak myślałem.. Nie odchodź Em. To nie rozwiąże twoich problemów, tylko je
pogłębi.
-Nie Di. Czuję,że muszę tak zrobić, gdyż jest to jedyne wyjście na teraz.
-Nie masz dokąd iść.
-Nie ważne gdzie pójdę, ważne,że będę daleko stąd!-Powtórzyłam się i czułam swoje
gorące łzy, spływające po policzkach.
-W przeciągu ostatnich dni wypłakałam więcej łez, niż przez ostatnie 10 lat. Życie w
tej szkole stało się nie do zniesienia. Mam dość. Myśl sobie o mnie co chcesz,ale ja już
nie mam siły. Dzisiaj stało się wiele gorszych rzeczy i czuję,że nie zdołam temu
wszystkiemu podołać,gdy jutro zejdzie słońce.-Wydukałam.
-Już dobrze..Nie płacz Ann.-Poczułam jego silne ramiona i mało brakowało,abym się
rozkleiła zupełnie.
-Jedź do mnie.
-C-coo?-Spojrzałam w jego mądre, czarne oczy.
-Em jesteś moją przyjaciółką, od bardzo dawna. Nikogo nie szanuje,tak jak ciebie.
Jeżeli potrzebujesz pomocy, ochrony, ja ci ją zapewnię. Kończę wartę,za godzinę i jadę
do domu, jeżeli tylko masz ochotę zabierz się ze mną.
-Dobrze.
-Cieszę się. Poczekaj tu na mnie. Będę tu za godzinę.- Di odchodził już w swoją
stronę,ale jeszcze dałam radę wypowiedzieć kilka słów.
-Ja..ja bardzo ci dziękuję..Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-Nie ma problemu. Ale Em..-Odwrócił się w moją stronę.
-Uważaj na siebie przez ten czas, obiecujesz?
-Obiecuję.
*Do domu Di, jechaliśmy jakąś godzinę. Jego dom, znajdował się, na skraju urwiska,
w lesie. Idealna kryjówka dla mnie. Nikt mnie tu nie zwęszy i nie będzie śledzić.
Zaparkował auto w niewielkim garażu i weszliśmy na górę. W domu pachniało wanilią
i cynamonem. Moje nerwy już trochę się rozładowały.
-Masz na coś ochotę?-Zapytał, po dwóch godzinach milczenia.
-Nie dziękuję.
-Ile zamierzasz uciekać?
-Jeszcze nie wiem.
-Nic nie przemyślałaś prawda?
-Nie.
-I nie masz żadnego planu?
-Na litość boską Di, nie! Nie, nie mam żadnego, gównianego planu na życie,które
właśnie wali mi się pod nogami
-Puki co powinnaś się położyć.
-Masz bardzo ładny dom.-Di posłał mi przepiękny uśmiech.
-Dzięki. Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju.-Obok maleńkiej kuchni znajdował
się mały pokoik, pomalowany na ciepły pomarańcz. Znajdowało się tam dosyć spore
łóżko,dla jednej osoby, toaletka, lampka i szafa na ubrania. Wszystko było wykonane z
ładnego, ciemnego drewna. Przełknęłam gulę,która stanęła mi już dawno w gardle.
-Mam nadzieję,że wzięłaś coś do spania?-Skinęłam głową.- To dobrze. Toaleta jest po
prawej. Śpij dobrze.
-Ty też.- Nie miałam siły na nic. Słońce wzeszło już jakieś trzy godziny temu. Nie
miałam nawet siły myśleć,nad tym wszystkim co zrobiłam,więc szybko wyciągnęłam z
plecaka luźne szorty i jakąś podkoszulkę i w przeciągu pięciu sekund, po prostu,
zasnęłam.
ROZDZIAŁ 12.
W
itam Em.
-Hej Di.
-Jak ci się spało?
-Wybornie. Która godzina?
-22:54.
-Uff ładnie pospałam.
-Sen był ci potrzebny.-Oboje siedzieliśmy w ładnie umeblowanej kuchni. Di
przygotował dla nas śniadanie. Ponownie zapanowała cisza.
-Co jest w tej szklance?-Wskazałam, na kryształowy kieliszek,z czerwonym płynem w
środku.
-Przecież wiesz.
-Tak,ale chcę się upewnić.
-Krew..Krew ludzka.
-Boże Di! Skąd ty to masz!? Przecież to niedozwolone.- Spojrzał na mnie dziwnym
wzrokiem i uśmiechnął się przyjaźnie.
-Em ty nie masz pojęcia o otaczającym cię świecie.. Ty masz swoje problemy,
problemy nastoletniej dziewczyny.
-Dlaczego ostatnio cały czas to słyszę? Że nic nie wiem o naszym świecie? Że jestem
niedojrzała i dziecinna?
-Nie! Nie powiedziałem,że jesteś niedojrzała i dziecinna, tylko,że jeszcze niewiele
wiesz!
-Czyli na przykład co?! Możesz mi na biegu dać przynajmniej jeden przykład?-Nasze
głosy były dużo głośniejsze niż być powinny,ale Di po prostu spojrzał na mnie sucho.
-A dla przykładu to,że krew, którą właśnie cię poczęstowałem, dostałem od mistrzyni
Naomi, która przewodniczy szkole Redo. Dostajemy nieograniczone zapasy świeżej,
ludzkiej krwi, codziennie.-Jego głos mógł przeszyć mnie na wylot. Zbił mnie z tropu.
-Cooo? Jak to jest możliwe,że Naomi tyle mówi nam o dobrym wychowaniu, o tym,że
ludzka krew jest paskudna i że picie jej jest zakazane!?
-Tak jak powiedziałem. Niektóre rzeczy nie są dobre dla wszystkich uszu. Tak można
to rzec. Em wybacz mi,ale muszę iść aby pełnić obowiązek strażnika szkoły.
Zostaniesz tu i obiecasz mi,że będziesz się pilnować i nie zrobisz nic głupiego?-Di
ścisnął mnie mocno za rękę.
-Postaram się.
-Dobrze.-Di wyszedł,ładnie ubrany po sekundzie,a ja zostałam sama,w prawie obcym
mieszkaniu. On naprawdę się o mnie troszczył i byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Pomógł mi uciec ze szkoły, przewiózł mnie w swoim czerwonym samochodzie, tak,że
strażnicy nawet nie zorientowali się co się dzieję. Kręciłam się po kuchni kilka chwil,
sprzątając po śniadaniu. Co teraz powinnam zrobić? Gdzie mam się udać? Jedyny
pomysł,jaki wpadł mi do głowy, to żeby podładować swój telefon komórkowy.
Podłączyłam go do ładowarki. 17 nieodebranych wiadomości. Pięknie.
Pierwszy był od Mike.
'Skarbie gdzie ty jesteś?
Pamiętaj,że cię kocham.
Wróć do mnie proszę.'
Kolejne były od Simone,Jake, Nika,a kolejne powtarzały się. Nie będę im odpisywać.
No bo niby co miałam im powiedzieć? Cześć ludzie..pokłóciłam się z Gi, nasz
profesor od wampirologii zakochał się we mnie i nauczyciel od walk wie o
tym..Właśnie zobaczyłam jak współlokatorka mojego chłopaka, z którym niedawno
straciłam dziewictwo, robiła mu loda i pozwoliła pić swoją krew? A tak na marginesie
jestem z nim połączona, bo piłam jego krew, kilka razy? O nie..Sama musiałam sobie
ze wszystkim poradzić. Leciałam dalej;
Masz nową wiadomość od Gi
' Co ty odwalasz Em?
W dupie ci się poprzewracało?
Najpierw prosisz mnie,abym
została w szkole,a później
sama znikasz? Mam nadzieję,
że ukąsi cię jakiś wampir
i że zdechniesz w jednym
z miejskich rynsztoków:(
Zostawiłaś mnie samą,na pastwę
tych kretynów i kurwa nigdy
ci tego nie zapomnę rozumiesz?
Gdzie jesteś? Wiem,że musiało
się stać coś strasznego,ale
nie potrafię wyczuć co.
Proszę cię przynajmniej
odpisz..!!!!'
Uff trzy SMS-y od niej zupełnie mi wystarczą. Taa ona też uważa,że sobie sama nie
poradzę ha! Udowodnię im wszystkim,że poradzę sobie i nie dam się ugryźć nikomu!
Cisnęłam komórkę o ścianę i wybiegłam na dwór. Znalazłam się w lesie. Totalna cisza.
Skierowałam się na zachód i po dwóch godzinach doszłam do szosy. Miałam tylko
jedną nadzieję, że się nie zgubię. W lesie panowała zupełna ciemność, ale moje
wampirze zmysły były wyostrzone. Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl. Jak ja
się stałam wampirem? Czy zostałam,w dzieciństwie ukąszona? Przez kogo? Te myśli
trwały tylko kilka chwil,bo w oddali spostrzegłam pewną postać. Podeszłam bliżej.
-Hej.-Zagadałam. Przede mną stał wysoki, szczupły chłopak,w moim wieku. Nie
widziałam dokładnie jego twarzy.
-Hej! Co tu robisz nocna dziewczyno?-Uśmiechnęłam się.
-Prawdopodobnie to samo co ty.-Odpowiedziałam
-Haha nie sądzę.-Jego śmiech był szczery i dosyć głośny.- Zgubiłaś się?
-Szczerze mówiąc..to tak.
-Tak myślałem. Gdzie mieszkasz?
-W różnych miejscach jednocześnie. Ale zmierzam do miasta.
-To niedaleko stąd. Mogę cię odprowadzić.- W pewnym momencie przeszedł mnie
strach. Paniczny strach i nie potrafiłam odpowiedzieć sobie, dlaczego. Przecież to ja
jestem wampirem, jeżeli się na mnie rzuci ucieknę mu tak szybko,że ten dzieciak
,nawet nie będzie w stanie tego zarejestrować. Więc dlaczego się bałam?
-Dobrze. Prowadź.-Podążyłam za nim. Kierował się na północ. Nie wiem skąd,ale
potrafię rozróżniać kierunki świata, nie patrząc na kompas,czy na cokolwiek innego.
-Hmm odważna jesteś.- Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, jaki chłopak był
wysoki. Był jakieś 20 centymetrów wyższy ode mnie, więc skąd przyszło mi do
głowy,że jest w moim wieku?
-Ile masz lat?-Spytałam.
-Niedługo skończę 17.-Trafiony,zatopiony.
-Jak masz na imię?
-Hej hej..Spokojnie. Im mniej o mnie wiesz,tym lepiej. Uwierz mi. Nie jestem taki,
jak się wydaję.
-Co masz na myśli.
-Nie ważne..Ale wolałbym,żebyś ty powiedziała swoje imię pierwsza.- Nie wiem
czemu,ale zaufałam mu. Jego głos był bardzo władczy i relaksujący. Szliśmy dalej,we
dwójkę ciemnym lasem.
-Ann,ale przyjaciele mówią do mnie EM.
-A czy ja zaliczam się do twoich przyjaciół?-Spytał.
-Jeszcze nie wiem.
-Szczerze mówiąc chciał bym być twoim przyjacielem,ale Ann brzmi po prostu
ładniej.-W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Puki co niewiele osób
zwracało się do mnie Ann. Najczęściej to był Lu. Wróciły stare wspomnienia,ale
zignorowałam paskudne myśli i zwróciłam się do nieznajomego.
-A jak ciebie zwą?
-Mitra.-Z mojego gardła wydobył się ochrypły śmiech.
-Boisz się mnie?
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Słyszę.
-Niee..Nie mam się czego bać.
-A powinnaś.
-Dlaczego cały czas mówisz mi,że powinnam się ciebie bać?- Zaczynał wydawać mi
się podejrzany.
-Nie. Nie chcę,żebyś się mnie bała. Ty,jako jedyna w mieście nie musisz.
-Ha i bardzo dobrze. W takim razie oboje nie musimy się siebie bać.- Teraz to on się
roześmiał.
-Dochodzimy do miasta.- Ku mojej uldze ujrzałam światła, wyłaniające się zza
wysokich drzew. Faktycznie zbliżaliśmy się do miasta.
-Skąd jesteś?-Zapytałam.
-Stąd.
-Aha. Nie jesteś za bardzo rozmowny prawda?
-Tak samo jak ty.-Zawstydziłam się. Jego głos był wyjątkowo pociągający. W jego
głosie słyszałam lekką chrypkę. Znaleźliśmy się pod jakimś sklepem. Latarnie
niedokładnie oświetlały pobliskie sklepy i domostwa. Kilkoro ludzi przechadzało się
ulicą.
-Poradzisz sobie teraz?
-T-tak myślę.
-Czego szukasz w mieście?-Zapytał.
-Hmm szczerze mówiąc,to nie wiem. Chciałam po prostu uciec od rzeczywistości i
znaleźć się daleko od..od pewnym spraw.
-Rozumiem,czyli nie masz dokąd iść.- O co mu chodziło? Dlaczego ostatnio wszyscy
stali się tacy mili? I to nie było pytanie.
-Można też i tak powiedzieć.
-Więc może masz ochotę przejść się ze mną do pubu?
-D-do czego?-Zapytałam.-Spojrzał na mnie spode łba. Jezu! Był wyjątkowo
przystojny. Również posiadał ciemne, proste włosy, zaczesane na bok. Jego długa
grzywka zakrywała mu prawe oko. Lekko wydęte, różowawe usta,aż zachęcały do
całowania. Był ubrany cały na ciemno. Czarne, spodnie rurki idealnie komponowały
się,z ciemno-granatową koszulą. Na jego twarzy było widać lekkie zdziwienie.
-Do pubu.
-A co to jest?
-Boże! Dziewczyno nigdy nie słyszałaś o czymś takim, jak pub!
-Nie do cholery nie słyszałam!-Już nie wytrzymałam napięcia.- Można powiedzieć,że
jestem lekko zacofana,w sprawach otaczającego mnie świata. Ostatnio często inni dają
mi do zrozumienia,że nie mam pojęcia o niczym.
-Phh już daj spokój..Po prostu zdziwiło mnie,że nigdy nie słyszałaś o czymś takim jak
nocna knajpa.-Zrobił krok w moim kierunku,ale szybko się cofnęłam. O nocnych
knajpach słyszałam,ale nigdy nie obiła mi się o uszy, taka nazwa jak pub.
-Oczywiście,że wiem co to jest. Ale..-Zawahałam się.-Ale najpierw muszę iść do
banku, wypłacić pieniądze.-Kiwnął głową. Ja na brak funduszy nigdy nie narzekałam.
Owszem milionerką nie byłam,a w szkole rzadko były mi potrzebne,ale mama
zostawiła mi w banku dosyć pokaźną sumę,a Naomi nauczyła mnie obsługiwać moje
konto. Wampiry,żyjące w szkole Redo były trochę zacofane,z niektórymi sprawami.
-Bank znajduje się dosyć daleko,a pub jest zupełnie w drugą stronę. O kasę się nie
martw, chodź!- Poszliśmy w stronę oświetlonych uliczek. Domy były ładnie
przystrojone, tylko nie wiem,z jakiej to okazji. Szłam niepewnie, za to mój nowy
kolega Mitra szedł na luzaku,z rękoma w kieszeniach.
-A więc nie pochodzisz stąd?
-Nie. Jestem z daleka.
-Tak to da się zauważyć. Jesteś modelką.
-C-coo?- Byłam w szoku..Ja i modelka?
-No. Muszę przyznać,że posiadasz naprawdę niecodzienną urodę, włosy masz lśniące
i zadbane, a twoje ciuchy prezentują się wspaniale. Nie mówiąc już nawet o tym,że
poszłaś do lasu,w szpilkach.-Spojrzałam na swoje buty. Faktycznie. Rano założyłam
na siebie siedmiu centymetrowe, białe szpilki,co nie było zbytnio mądre, gdyż nogi
bolały mnie jak cholera.
-Zastanawiałem się kiedy zaczniesz narzekać,na ból.
-Nie przejmuj się. Nie zamierzam ci marudzić.
-Uff to dobrze. Kobiety mają dużą intencję do marudzenia.- Spojrzałam na niego i się
zaśmialiśmy. Podeszliśmy do wielkich, drewnianych drzwi. Mitra zapukał trzy razy i
przed nami stanął ogromny i brzydki mężczyzna. Spojrzał na Mitra przyjaźnie i
wpuścił nas do środka.
-Skąd go znasz?-Rzuciłam.
-Mój stary kumpel.-Odburknął.
W pubie panowała zupełna ciemność,gdy przeszliśmy starym korytarzem znaleźliśmy
się w wielkiej sali. Ludzie przyglądali się nam,a w szczególności mi. Czułam się jak
odludek. W środku przeważała purpura i czerwień. Słabe światła, ze świec i neonów
rzucały niejasne światło, na twarze osób, siedzących w klubie.
-Co chcesz do picia?-Zapytał Mitra, gdy podeszliśmy do długiego baru. Usiadłam na
wysokim,obrotowym krześle i przyjrzałam się butelkom,za barem. Większości, tych
wszystkich alkoholi nie znałam, ale przecież i tak wampiry nie mogą się opić.
-Wybierz coś za mnie.-Rzuciłam. Mitra usiadł obok mnie, wpatrując mi się trochę
podejrzanie.
-Dla mnie to co zwykle,a jej daj Jecka Danielsa. Gdy wysoki i umięśniony barman,
przyniósł mi bursztynowego drinka wypiłam całą jego zawartość, jednym haustem.
-Mała alkoholiczka.
-Phii po prostu chciało mi się pić.-Mitra sączył jakiegoś dziwnego drinka, o
czerwonym kolorze i nie wiem czemu,ale poczułam w gardle pragnienie. Zagłuszyłam
to uczucie i starałam się wyglądać normalnie.
-Zatańczymy?-Zapytał.
-Nie umiem tańczyć.-Skłamałam.
-Ojj chodź nauczę cię.-Rozejrzałam się po sali.
-Przecież tu nikt nie tańczy.
-Ależ tak,tylko nie w tym pokoju.-Ludzie w dalszym ciągu mi się przyglądali,a w
szczególności mężczyźni. Mitra zauważył to. Złapał mnie za rękę i pociągnął na
wschód.
-Co robisz?-Krzyknęłam gniewnie.
-Wzbudzasz wielkie zainteresowanie.
-Dlaczego?
-Prawdopodobnie dlatego,że w tym pubie, nigdy nie było tak pięknej, młodej
dziewczyny.-Zawstydziłam się. Gdyby było dostatecznie jasno, na pewno mógłby
zauważyć moje wypieki, na policzkach. Zaprowadził mnie do kolejnej, zupełnie
zatłoczonej sali, z głośną muzyką,w tle. Ludzie byli tutaj ubrani dosyć prowokująco.
Bolały mnie nogi i nie miałam ochoty tańczyć. Przepchaliśmy się przez tłum, do
samego środka. Mitra, w dalszym ciągu nie puszczał mojej ręki. Stanął i przysunął
mnie do siebie, bardzo blisko. Nasze nosy prawie się ze sobą stykały. Kochałam
muzykę,więc ignorując ból w kostkach, szybko złapałam rytm i zaczęliśmy się
kołysać.
-I ty niby nie umiesz tańczyć.-Mruczał do mojego ucha.- Całkiem nieźle ci to
wychodzi,ale trzeba cię trochę podszkolić. Uśmiechnęłam się prowokująco.
-Umiem i to jeszcze nie wiesz jak dobrze.- Odwróciłam się na pięcie. Nie spodziewał
się tego. Byłam odwrócona tyłem, a moje ręce wodziły po jego ciele. Swoim tyłkiem
ocierałam o jego spodnie. Było to możliwe,tylko dlatego,że stał na ugiętych nogach,
więc w tamtym momencie był tylko trochę ode mnie wyższy. Położyłam głowę, na
jego ramieniu,a muzyka powoli przyśpieszała. Huczało mi w głowie. Nie wiem czy
dlatego,że było tak głośno, czy po tym drinku. Podszedł do mnie jakiś chłopak i
odciągnął mnie od Mitry. Przez chwilę tańczyłam z nim,ale później znalazłam się z
powrotem w objęciach Mitry. Zauważyłam,że wokoło nas tańczyło kilku ładnych
facetów, przyglądających mi się lubieżnie. Spojrzałam w oczy swojemu tanecznemu
partnerowi.
-Nie martw się. Obiecuję,że ze mną ci się krzywda nie stanie. Ale nie wiem co by
było, gdybyś przyszła tu sama.- Uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
-A teraz najlepsze.- Nie wiedziałam o co mu chodziło,ale zaraz miałam się tego
dowiedzieć. Niespodziewanie muzyka strzeliła w górę, a ja znalazłam się na Mitrze.
Obejmowałam jego talię. Moje nogi nie dotykały ziemi. Kołysaliśmy się tak, kilka
sekund, patrząc sobie głęboko w oczy. Miałam wrażenie,że znam go od zawsze.
-Ufasz mi?-Wyszeptał do mojego ucha.
-Tak.-Niespodziewanie ze spryskiwaczy,na suficie, które jak uważałam, na początku,
służą do ugaszenia pożaru, wystrzeliła ogromna dawka czerwonego płynu. W moim
gardle poczułam tak ogromne pragnienie,jak jeszcze nigdy dotąd. Nie wiedziałam co
się dzieję. Czerwona ciecz spływała strumieniami po jego twarzy, a ja nie zastawiając
się długo, zaczęłam zlizywać to z jego policzków.
-Nie dobre.-Skłamałam,a Mitra uśmiechnął się. W pewnym momencie nasze usta się
spotkały. Poczułam ogromną słodycz i nagle zrozumiałam dlaczego. Płyn,który lał się
z sufitu, to była krew i to nie byle jaka, bo ludzka krew. Boże. Pomyślałam. Czy oni
też są wampirami, jak ja? No bo w takim razie po co była im potrzebna krew.
Życiodajny płyn nadal 'spływał', z sufitu. Wyrwałam się z jego objęć i postawiłam nogi
na ziemi. Idąc szybkim krokiem w stronę wyjścia zauważyłam mnóstwo, całujących
się wampirów, które robiły to samo, co ja przed chwilą,z Mitrą. Usłyszałam krzyk.
Odwróciłam się szybko, na pięcie. W rogu dostrzegłam przerażoną, młodą
dziewczynę,w otoczeniu trzech, dorosłych mężczyzn. Zbliżali się do niej powoli,a ona
krzyczała. Ale przez muzykę nikt nie mógł tego usłyszeć. Ruszyłam w jej kierunku,
przepychając się, przez tłum i za kilka sekund, znalazłam się obok niej, zakrywając ją
swoim ciałem i rozsuwając ręce, tak,aby ją zakryć. Trzech mężczyzn spojrzało na
siebie, zaskoczonych. Zaczęli się śmiać.
-Przesuń się ludzka dziewko, chyba,że chcesz skończyć, tak jak ona.-Rzucił, jeden
groźnie,ale ja w tamtym momencie nie czułam strachu. Czułam się silna jak nigdy.
Czułam, jak w moich żyłach zaczyna przepływać woda.
-Odejdźcie.-Wysyczałam.
-A może chcesz się przyłączyć?-Zapytał drugi,podchodząc do nas, na bardzo
niebezpieczną odległość. Skupiłam się na swojej mocy i podniosłam rękę,aby pokazać
im co potrafię. Ale nagle ktoś znalazł się naprzeciwko nas i zakrył swoim ciałem,
przerywając mi. To był Mitra. Mężczyźni ponownie spojrzeli po sobie, zaskoczeni.
-Kurwa Mitra co ty robisz?
-Zjeżdżajcie stąd.-Wysyczał.
-Ale..-Przemówił najwyższy z nich,ale Mitra mu przerwał.
-Powiedziałem zjeżdżajcie stąd i więcej nie powtórzę.- Mężczyźni stali, przez kilka
chwil, zupełnie wybici z rytmu,gdy w końcu najwyższy z nich, przemówił.
-Dobra chłopaki, rozumiem,że to jest zdobycz naszego Mitra, musimy znaleźć coś
innego.-Powiedziawszy to, skierował się do środka sali,a za nim ruszył jeszcze jeden.
Ale ostatni, ten najmniejszy i najchudszy, z nich wszystkich stał,wpatrując się we
mnie.
-Nie słyszałeś?!-Zawarczał Mitra,od początku nie spuszczałam go z oczu.
-Słyszałem. Jak na wampira, mam bardzo dobry słuch.- Wskazał na mnie palcem i
obnażył zęby.-Jeszcze się spotkamy ludzka dziewczyno. Zniknął w tłumie,tańczących.
Mitra złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zrobiłam to samo,co on, łapiąc
za rękę niską i ładną blondyneczkę. Biedaczka cała dygotała.
Zorientowałam się,że wyszliśmy tylnym wyjściem. Na ulicach panował zupełny
mrok. Nie było żywej duszy. Zaraz po wyjściu dziewczyno wyrwała swoją rękę,z
mojego uścisku i oparła się o ścianę, zakrywając piersi, rękoma.
-Wszystko w porządku?-Zapytałam, kierując się powoli, w jej stronę. Mitra stał z tyłu,
z rękoma, w kieszeniach.
-Nie zbliżaj się do mnie!-Wykrzyczała, na ile była w stanie.
-Spokojnie,już nic ci nie grozi.-Powiedziałam łagodnie.
-Świry! Nie zbliżajcie się do mnie!-W mgnieniu oka zdjęła różowe szpileczki i
zaczęła uciekać, ciemnymi uliczkami.
-Głupcy. Myślą,że to im pomoże.-Wysyczał przez żeby Mitra.
-O czym mówisz?-Ale nie doczekałam się odpowiedzi, gdyż ponownie usłyszałam jej
przeraźliwy krzyk. Chciałam do niej biec, widząc,że dookoła niej, zgromadziły się te
same wampiry, co wcześniej. Mitra złapał mnie za ręce i powstrzymał.
-Puść mnie!-Krzyczałam. Jeden z nich, ten najniższy rzucił się na nią i spojrzał na
mnie. Usłyszałam,jak skręca jej kark i odwróciłam głowę,w drugą stronę, nadal
próbując się wyrwać. Dwóch kolejnych podbiegło do niej,a najwyższy przechylił jej
głowę to tyłu. Była już martwa. Zbił swoje zęby, w jej szyję i pił, mlaszcząc przy tym,
głośno. Mimo iż ta scena była tak przerażająca, najniższy, z ich trójki nie przejmował
się tym,co robią jego wspólnicy. Stał,ze skrzyżowanymi rękoma,na piersi i patrzył
prosto na mnie. Krzyk utknął mi w gardle. Już nie próbowałam wyswobodzić się,z
silnego uścisku Mitra. Trzymając mnie,za obolałe ramiona, pociągnął w drugą stronę,
usłyszałam za sobą ochrypły głos najniższego wampira.
-obiecuję ci,że jeszcze się spotkamy,a wtedy posmakuje twojej krwi!-Mówił coś
jeszcze,ale ja już ni słuchałam. Czułam się, jak w horrorze. Mitra,widząc,że nie mam
ochoty iść,nie pytając się, wziął mnie na ręce i w dalszym ciągu szedł ulicami miasta.
Jak przez mgłę pamiętam ludzi,którzy przyglądali nam się podejrzanie. Tak..Di oraz
Gina mieli rację. Tak naprawdę,nie wiedziałam nic, o otaczającym mnie świecie.
Szkoła Redo,była naszym bezpiecznym schronieniem. Nauczyciele nie opowiadali
nam, o świecie zewnętrznym, o świecie ludzi. Koloryzowali wszystkie swoje
opowieści ,mówiąc nam tylko,że jedyna,niezmienna zasada,we wszechświecie jest
taka,aby ludzie nigdy nie dowiedzieli się o naszym istnieniu. W takim razie,czy ta
dziewczyna musiała zginąć, bo poznała naszą, odwieczną prawdę? A może
jednak,mogłaby żyć, gdyby obiecała każdemu,że nie powie o nas? Mnóstwo myśli,
przelatywało mi przez głowę. Mitra niósł mnie,przez długie uliczki, po czym skręcił w
prawo i znaleźliśmy się przez dużym, nowoczesnym blokiem. Postawił mnie na ziemi.
-Idziesz?-Zapytał. A miałam inne wyjście? Czy może lepiej dla mnie,abym teraz
uciekła? A jeżeli mnie czeka to samo,co tą dziewczynę? Przecież Mitra nie wiedział,że
jestem wampirem, no chyba,że już zdążył się zorientować. Mam nadzieję,że moje
kłamstwo, że krew mi niby nie smakowała,zabrzmiało prawdziwie. Weszliśmy klatką
schodową, na trzecie piętro. Mitra wyjął klucze i popchnął drzwi. Popchnął mnie do
środka i zapalił światło, po tym,jak zamknął,za nami drzwi. Zaprowadził mnie do
dużego salonu,gdzie znajdowało się ogromne okno,na całą zachodnią ścianę. Dalej,nie
wiedząc,co się dzieje, usiadłam na czarnej, skórzanej sofie. Zapanowała zupełna cisza.
Mitra stał, w drzwiach, nie odrywając ode mnie wzroku.
-Co-Coo to było?-Mój głos był ochrypły i może było to głupie pytanie,ale jedyne jakie
przyszło mi,w tamtym momencie, do głowy.
Mitra nie odpowiadał.
-Co to było do cholery?-Dalej cisza. Totalnie wkurwiona,bo pierwszy szok już minął i
zostały tylko nerwy,wstałam i podeszłam do okna. Stanęłam do niego tyłem. Być może
był to błąd,ale w tamtym momencie, już nic mnie nie obchodziło. Myślałam tylko o tej
niewinnej i nieświadomej niczego,dziewczynie.
-Dlaczego chciałaś jej pomóc?-Głos Mitra był oschły. Jakbym to ja zrobiła coś
niewłaściwego, nie oni. Odwróciłam się,na pięcie, patrząc mu, wyzywająco w oczy.
Byliśmy jakieś trzy,cztery metry od siebie.
-Stanęłam w jej obronie.-Wysyczałam.
-Da się zauważyć,tylko chcę wiedzieć,jakie miałaś powody ku temu?
-Jakie miała powody? Czy ty nie widziałeś co oni jej zrobili?!- Miałam ochotę się
rozpłakać. Ponownie.
-To normalne. Jeszcze nigdy nie widziałem,żeby wampir stanął,w obronie człowieka.-
Patrzyłam na niego,nie odwracając wzroku.
-Myślałaś,że nie wiem,że jesteś wampirem?-Zapytał.
-Miałam taką nadzieję,kiedy się zorientowałeś?
-Myślę,że kiedy się zorientowałem,było już za późno.
-Czy było to w chwili, kiedy zaczęłam zlizywać z ciebie krew?- Zapytałam tym razem
niepewnie. Potrząsnął głową.
-To akurat jest normalne,ale w chwili,gdy się całowaliśmy miałem wrażanie,że
poczułem kły,ale nie byłem pewny. Pewności nabrałem dopiero wtedy,gdy z nadludzką
szybkością podbiegłaś do tej ludzkiej dziewczyny.-Ludzkiej wypowiedział,z jakąś
nienawiścią w głosie. Nie podobało mi się to.
-Nie wiem o co tu chodzi i nawet nie wiem,co jest dla ciebie normalne, a co nie.
Powiem tylko tyle,że dla mnie, nie jest normalne,że trzech dorosłych wampirów rzuca
się na niczego nieświadomą i biedną dziewczynę. Na dodatek skręcają jej kark,piją jej
krew i wyrzucają jej ciało,jakby była jakimś śmieciem..
-Bo była.-Przerwał mi znowu,a we mnie wzbierała wściekłość.
-Nie nie była. Nie tobie oceniać co jest właściwe,a co nie.
-A może ty masz takie prawo?-Zapytał.
-Być może nie..-Urwałam. Mitra westchnął głośno i przeciągle.
-Skąd jesteś?-Zapytał, po chwili. Byłam zaskoczona jego nagłą zmianą tematu.
-Z daleka.-Przyglądał mi się pytająco.
-Okej,nie chcesz to nie mów. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać..
-Ohh jakiś ty szczodry. Dziękuję,że tym razem nie będziesz mnie do niczego
zmuszać,ani powstrzymywać..
-Nigdy cię do niczego nie zmusiłem..
-Tak ale nie pozwoliłeś mi jej pomóc..
-Nie poradziłabyś sobie..
-Owszem poradziłabym.-Przerywaliśmy sobie cały czas.-Dobrze daj mi skończyć.-
Poczekałam na jego reakcję,ale nie odezwał się. Odebrałam to,za pozytywną
odpowiedź.- Chciałam jej pomóc. Tamci byli silni,owszem i mieli przewagę,ale nie
znasz mnie i nie wiesz co..-Urwałam ponownie,wewnętrzny głos mówił mi,że Mitra
puki co,nie powinien wiedzieć o mnie za dużo.
-Co..?
-Ehh po prostu myślę,że dałabym im radę.-Roześmiał się głośno. Ścisnęłam pięści.-A
nawet jeżeli nie,to najwyżej bym zginęła,rozumiesz!?-Krzyczałam. Przestał się śmiać
momentalnie. Zapadła grobowa cisza. Mitra stał się bardziej spięty.
-Nie dał bym ci zginąć.
-Skąd ich znasz?-Zapytałam.
-Hmm.-Udawał,że nad czymś poważnie myśli,ale w końcu doczekałam się
odpowiedzi.-Kiedyś się z nimi szlajałem. Robiliśmy różne rzeczy.-Wzdrygnęłam się.
Nie mogłam sobie wyobrazić ,że Mitra robił takie,albo i nawet gorsze rzeczy,z tymi
typkami.
-Nie wierzę!
-Phii..Nie zależy mi na tym czy mi wierzysz czy nie.
-Po prostu nie wierzę,że taki dobry chłopak jak ty,mógłby skrzywdzić niewinnego
człowieka.
-Ludzie nie są niewinni!
-A skąd to wiesz, do cholery!?
-Wiem tylko,że jesteś,albo na tyle dobra,ale na tyle głupia,że nie widzisz,albo nie
chcesz widzieć,co dzieję się ze światem. Ludzie uważają nas za legendy,nakręcają o
nas filmy i piszą niestworzone historie,a w chwili gdy spotkają prawdziwego wampira,
na swojej drodze są przerażeni. Ilekroć gdy człowiek,który spotkał wampira, na swoje
drodze i uszedł z życiem, dołącza do organizacji i walczy przeciwko nam. Jesteśmy
wybijani,jak robaki. Tępieni jak pasożyty. A my przecież tylko chcemy żyć spokojnie.
Tułać się wiekami po tym nędznym świecie i żyć!- Wcześniej nawet nie
zaobserwowałam,że ilekroć wykrzykiwał każde słowo, robił krok w moim kierunku,
teraz staliśmy już do siebie twarzą, w twarz. Na wyciągnięcie ręki. W głębi duszy
czułam,że Mitra jest dobry,tylko że trzeba go nakierować, na odpowiedni tor.
Wyciągnęłam swoją rękę i pogładziłam go po policzku.
-Co zamierzasz?-Mądre pytanie,sama nie wiedziałam, co dalej robić.
-Jeszcze nie wiem.- Mitra spojrzał w stronę okna.
-Za kilka minut będzie świtać.- Spojrzał na mnie,a w jego oczach dostrzegłam wielki
ból i smutek,ale również strach.
-I?
-Nie dam ci wyjść na światło słoneczne.
-Ohh znowu decydujesz za mnie.-To co dostrzegłam na jego twarzy,to był grymas
bólu.
-Mam pelerynę,która uchroni cię przed słońcem, o ile będziesz wiedziała gdzie iść.
-Mam dobrą orientację.-Dorzuciłam szybko.-Znowu się uśmiechnął,tym razem
przyjaźnie.
-Albo,jako twój nowy przyjaciel mogę zaoferować ci nocleg i wyżywienie. Hahah za
free. Jutro,gdy się obudzimy,odprowadzę cię do domu..
-Ja nie mam domu.-Znowu mu przerwałam,ale ponownie poczułam, w sobie to
dziwne uczucie,że Mitra nie powinien wiedzieć za dużo.
-Przynajmniej nie uważam, tego miejsca, za dom. Normalnie nigdy bym się nie
zgodziła,ale ostatnio moje życie jest wywrócone do góry nogami. Dobrze. Zostanę
tutaj.
-Dziękuję.
-Za co?
-Że przynajmniej raz mnie posłuchałaś.
-Gdzie będę spała?-Zapytałam.
-Ja prześpię się tutaj na kanapie. A ty będziesz spała w sypialni.
-N-niee..Nie chcę stwarzać ci kłopotów.
-Ależ to żaden problem. Lubię tą kanapę..Bardzo często tu spałem.- Spojrzałam się na
niego podejrzliwie i poczułam ukłucie zazdrości. Czyżbym nie była pierwszą
dziewczyną,którą zaprosił do domu? Mitra chyba to dostrzegł,bo szybko dodał.
-Wiesz..kiedyś często urządzało się tu imprezy..
-Nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem.
Dostałam od niego jakąś wielką koszulkę,do spania. Gdy weszłam do ładnej,małej
łazienki i spojrzałam, w swoje odbicie w lustrze, nogi się pode mną ugięły. Moja
piękna, biała koszulka była cała umazana krwią. Włosy miałam sklejone. Byłam cała
ubrudzona i umorusana. Wyglądałam,jak chodzące zombi, cała blada, mój makijaż był
cały rozmazany i jeszcze ta krew. Złapałam się pierwszej, lepszej szafki, żeby nie
upaść. Szybko znalazłam jakieś ręczniki, szampon, mydło w płynie i takie tam. Swoje
ciuchy zostawiłam na krzesełku i założyłam koszulkę,którą dał mi Mitra. Największa
ulga przyszła, kiedy zdjęłam wysokie,białe szpilki. Gdy weszłam do łóżka byłam już
pachnąca i świeża. Sypialnia nie była duża,ale za to bardzo schludna,a łóżko było
miękkie i wygodne. Nawet nie pamiętam chwili,w której zasnęłam,ale miałam dziwny
sen. Śniło mi się,że siedzę,na pięknej polanie. Księżyc znajdował się, nad moją głową.
W powietrzu pachniało pięknymi kwiatami. Pod jedynym drzewem stał Mitra. Ubrany
tylko w ciemne jeansy. Usiadł obok mnie,na trawie i pocałował mnie czule.
-Musimy uciekać.-Wyszeptał.
-Ale ja mam już dosyć uciekania.
-Musimy,grozi ci wielkie niebezpieczeństwo.
-Kiedy jestem blisko ciebie,nic mi nie grozi.
-Ann musimy uciekać skarbie. Musimy iść,przez życie razem. Na zawsze.-Nasze usta
znowu się spotkały,a języki splotły. Powoli zaczęłam się budzić.
-Ann! Ann cholera jasna otwórz te dziwi!-Wybudziłam się ze snu już całkowicie i
spłynęła,na mnie szara rzeczywistość. Ktoś walił,w drzwi od sypialni. Wczoraj,przed
pójściem spać,podłożyłam pod klamkę,ciężkie krzesło,które udało mi się znaleźć.
Podleciałam do drzwi i pchnęłam krzesło w bok. Do pokoju wparował Mitra.
Wyglądał dokładnie tak samo,jak w moim śnie. Miał na sobie tylko ciemne jeansy,nic
więcej. Z jego ciemnych włosów,spływały krople wody. Złapał mnie za rękę, zupełnie
przerażony i wziął na ręce. Czułam chłód jego ciała,nawet przez koszulkę.
-Ufasz mi?-Zapytał.
-T-tak.-Musiałam wyglądać na przerażoną,chciałam wyjaśnień,co się dzieje,ale nie
uzyskałam ich. Zanim się zorientowałam Mitra wbiegł do salonu, po czym się
rozpędził i w powietrzu obrócił o 180 stopni, wybijając tym samym wielką szybę.
Poczułam jak drobinki szła przeleciały przez moje bose stopy. Prawdopodobnie
krwawiłam. Moje nogi były już i tak spuchnięte,po wczorajszej eskapadzie. Świat
zawirował wokół mnie. Leciałam,z trzeciego piętra, w silnych ramionach Mitra.
Poczułam ostry upadek i w następnej sekundzie biegł już wąskimi uliczkami miasta,ale
robił to z niezwykłą gracją. Gdybym ja pędziła,tak szybko, to na pewno zahaczyłabym
o nie jedną latarnię,albo człowieka. A tak to prawdopodobnie,nawet nikt śmiertelny,nie
był w stanie nas zauważyć. Usłyszałam za nami głosy i wyjrzałam przez jego gołe
ramię. Za nami pędziło jakieś pięć wampirów. Trzech z nich znałam. To byli ci z
klubu,a kolejna dwójka, wydawała się jeszcze groźniejsza niż pozostali. Stłumiłam w
sobie płacz i wściekłość,a tym bardziej strach. Mitra nie zatrzymywał się nawet na
chwilę. Było mi ciężko złapać powietrze,ale przecież nawet nie musiałam oddychać.
Robiłam to z przyzwyczajenia,a nie dlatego,że musiałam.
-Ilu ich jest?-Usłyszałam jego głos,jakby z oddali.
-Pięciu.
-Cholera.-Mitra był naprawdę szybki i giętki,ale nie był w stanie ich prześcignąć.
Jeden z nich, końcu do nas dobiegł i złapał Mitra za ramię, powodując,że musiał
wypuścić mnie z rąk, upadłam na kolana,które w tym momencie również były
zakrwawione.
-Jej krew jest niesamowita.-Usłyszałam i spojrzałam do góry. W tym momencie Mitra
walczył,z pięcioma naraz,ale przegrywał. Ten największy chwycił go za ramiona i
pozwolił reszcie go otłukiwać. Mitra powoli tracił przytomność. Widziałam,jak
odpływa i nie mogłam dopuścić do tego,aby go zabili. Powoli próbowałam się
podnieść,ale nagle, obok mnie znalazł się ten najniższy.
-Już nas opuszczasz?-Zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Z mojej wargi
eksplodowała wielka ilość gorącej krwi. Chwycił mnie z tyłu za włosy i przyciągnął
bliżej. Czułam jego nieświeży oddech.
-Mówiłem,że jeszcze się spotkamy.- Był bardzo blady. Miał dziwnie skośne,
niebieskie oczy i białe,proste, nieułożone włosy. Był mniej więcej mojego
wzrostu,może trochę niższy. Zobaczyłam,że wpatruje się w moją szyję.
-Nieeee!!-Wykrzyczałam. Poczułam swoją moc,która drzemała,ukryta, we mnie i nie
myśląc,za dużo położyłam swoją rękę,na jego torsie. Skoncentrowałam się na wodzie i
z mojej ręki wystrzeliła cieniutka wiązka wody,która odepchnęła napastnika,
daleko,daleko do tyłu. Wampir krzyknął i wylądował dopiero jakieś trzydzieści
metrów ode mnie,lodując w śmieciach. Odwróciłam uwagę jego towarzyszy,od Mitra i
skoncentrowałam ją na sobie. Trzymałam się już twardo a nogach. Mitra, cały
zakrwawiony leżał na chodniku, wpatrując się we mnie, zamrużonymi oczami.
-Nie podchodźcie!-Krzyknęłam, gdy zaobserwowałam jeden, podejrzany ruch
,jednego z wampirów. Wyciągnęłam dwie ręce,przed siebie. Wewnętrzna część moich
dłoni,była zwrócona,w ich kierunku.
-Uuu.. dziewczynka chce się z nami zabawić.-Powiedział jeden i zrobił krok w moją
stronę. Drugi automatycznie powstrzymał go ręką. Jego ciemne oczy,były zimne i nie
wyrażały żadnych emocji.
-Nie podchodźcie do niej. Myliliśmy się nie tylko co do jej rasy,ale również jej siły.-
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek i nie mogłam powstrzymać swojego
ochrypłego śmiechu. Stałam, na środku nieznanej mi uliczki, w samej koszulce i
majtkach, bosa. Nie dodawało mi to pewności siebie. Zawsze lepiej jest być
zakrytym,niż odkrytym
-Nie jesteście w stanie, nawet w połowie, wyobrazić sobie tego co potrafię.-Mój
śmiech i pewny głos zbił ich z tropu. Widziałam,że zwątpili, to był dla mnie znak.
-Tym lepiej.- Pierwszy uśmiechnął się do mnie i rzucił do ataku. W mgnieniu oka
wytworzyłam wielką, wodną kulę i posłałam ją, w kierunku napastnika. Dosięgnęła go
wysoko i przerzuciła w powietrzu. Wylądował trochę dalej niż jego poprzednik.
-A teraz panie i panowie..Główny punkt programu.-Nie zdejmowałam, z twarzy
uśmiechu. Wyobraziłam sobie sople lodu i w następnej chwili, wszyscy byli
atakowani. W ich stronę leciało,jakieś 70 szpikulców,na sekundę, wychodzących,z
moich dłoni. Nie było to , dla mnie, zbyt miłe uczucie. Zasłaniali twarze rękoma,ale to
niewiele dało. Kolce przechodziły przez ich ciała,raniąc boleśnie. Zmieniłam taktykę i
zamknęłam ich w wodnej kuli.
-Idźcie do diabła.-Wysyczałam,ukazując kły. Wielka,wodna kula przycisnęła ich do
siebie i odrzuciła daleko,daleko w miasto. Podczas,gdy ja zajmowałam się trzema
wampirami, pierwsza dwójka zdążyła się już pozbierać. Gdy zaczęli do mnie biec,
zrobiłam to ssano,co zresztą, po czym wszyscy zniknęli mi z oczu. Zanim zemdlałam,
spostrzegłam,jak Mitra pochyla się nade mną szepcząc coś do ucha.
ROZDZIAŁ 13.
G
dy przebudziłam się, następnej nocy byłam,w niedużej jaskini, na skraju
miasta, okryta ciężkimi kocami. Mitra siedział, przy ognisku,w samych spodniach.
-G-gdzie my..
-Cii..-pojawił się przy mnie,zmuszając,do tego,abym się położyła. W głowie kręciło
mi się niemiłosiernie. Czułam się obolała,na całym ciele. Poczułam,że jestem naga!
Moje oczy otworzyły się i prawie wyskoczyły,z oczodołów.
-Już już dobrze.. Nie skrzywdziłem cię. Naprawdę. Byłaś ciężko ranna. Ubranie
wlepiło cię się,w rany,musiałem wszystko z ciebie ściągnąć.-Spojrzałam,w jego ciepłe,
piwne oczy. Czy to miało jakieś znaczenie. Przecież ledwo,co uszliśmy z życiem,na
pewno zrobił co w jego mocy. Patrzył się na mnie pytająco i powoli odsunął
koc,którym byłam przykryta,aż po same uszy. Jego ręce może i świadomie przejechały
po moim ciele,gdy zdejmował ze mnie obleczenie. Zadrżałam i oblizałam wargi,mając
nadzieję,że tego nie zauważy. Ściągnął ze mnie koc do połowy, tak,że mógł widzieć
moją szyję, piersi, brzuch. Przełknęłam ślinę,gdy jego wzrok,krążył, po moim nagim
ciele. Gdy dotknął miejsca,nad moją lewą piersią, syknęłam.
-Aaa debilu!
-Jeju przepraszam. Niby taka bohaterka,a boli ją mój dotyk.- Mówił to dosyć
zabawnie,widziałam,że chciał wybuchnąć śmiechem. Miałam ogromną ochotę go
pocałować,ale nie odważyłam się. Pociągało mnie wszystko w Mitrze. Jego ochrypły,
poważny głos. Jego czarne włosy, z grzywką,na prawym oku,którą wciąż sobie
poprawiał,tylko po to,aby zaraz wróciła na swoje miejsce. Odkąd uciekłam,ze szkoły
nie myślałam o niczym innym,jak o moich przyjaciołach, Lu i zawiedzionych
nauczycielach,a Mitra był bardzo fajną odskocznią. Był takim niegrzecznym
chłopcem,z miasta. Patrzyliśmy na siebie kilka chwil,bardzo poważnie,nie mówiąc nic.
Poruszył ręką,żeby mnie zakryć,ale powstrzymałam go,łapiąc jego dłoń,w powietrzu i
nie odrywając wzroku,od jego hipnotyzujących oczu. Znowu posłał mi ten zawadiacki
uśmiech,a ja nie mogłam się już opanować. Przyciągnęłam go,dosyć brutalnie, do
siebie, tak,aby nasze wargi się spotkały. Jego pocałunek był niezwykle słodki. Czułam
na sobie,jego ciężar. Jeszcze nigdy nie spotkałam faceta,który potrafił by tak
wspaniale całować. Jego ręka, delikatnie objęła moje plecy i pociągnął mnie ku górze,
tak że oboje siedzieliśmy,na miękkich kocach, zwróceni do siebie bokiem. Jego
pocałunki były delikatne,jakbym była jajkiem,które zaraz ma się stłuc. Moja ręka
wędrowała po jego nagich plecach i podbrzuszu. Drażniłam się z nim. Myślę,że w
tamtym momencie pękł. Złapał mnie drugą ręką w pasie i jednym szybkim ruchem,
uniósł w powietrzu, tak,ze teraz siedziałam na nim okrakiem. Koc spadł ze mnie
całkowicie,w momencie zmiany pozycji. Zdałam sobie sprawę,że jednak nie jestem
całkowicie naga. Nadal miałam na sobie swoje białe majtki. Dzięki Bogu! Delikatnie
odchylał się do tyłu,nie odrywając swoich warg,od moich,a ja podążyłam za nim.
Gładził swoją zimną ręka,moje plecy,zataczając kółka. Powoli oderwałam swoje
usta,ale zostałam bardzo blisko niego,tak,że nasze nosy się dotykały. Mitra oblizał usta
i pocałował mnie ponownie,tym razem, bez języczka.
-Myślę,że jesteś głodna.-Gdy to powiedział,zaburczało mi głośno,w brzuchu. Oboje
się roześmialiśmy. Zsunęłam się z niego i usiadłam obok,podciągając swoje długie
nogi, tak,żeby zakryły moje piersi.
-Tak. Myślę,że masz rację. Poza tym spodziewam się wyjaśnień. Spojrzałam na niego.
Podpierał się rękoma,patrząc na mnie.- Szczegółowych wyjaśnień.-Dodałam.
Roześmiał się ponownie.
-Ma się rozumieć. Na co masz ochotę królewno?-Wstał i podszedł do ogniska.
Szczerze mówiąc to miałam ochotę na krew. Używanie moich mocy bardzo mnie
wykańczało i po każdym takim 'seansie' powinnam była się napić.
-Myślę,że nie mam za dużego wyboru?-Zapytałam niepewnie.
-Hahah..No niestety,ale możemy zrobić jajka na miękko.- Spojrzałam na niego
zdziwiona. Skąd do cholery miał jajka,patelnię i wszystko inne, co było potrzebne,do
zrobienia tego dania?!
-Wybacz,ale mam tylko to.-Podał mi ciemną koszulę,prawdopodobnie jego.- Nocną
koszulkę musiałem rozedrzeć,niestety nie mogłem inaczej, opatrzyć twoich ran.
-Dziękuję,mimo wszystko.-Koszula nie była wcale taka wielka,ale strasznie długa.
Gdy zapinałam guziki spojrzałam na swoje rozharatane ciało,zatkało mnie. Na moim
ciele było mnóstwo szwów. Wielka różowawa szrama szła aż od biodra,do lewej
strony mojej piersi i kończyła się dopiero na obojczyku. Moje prawe udo było
zadrapane,to pewno wtedy,kiedy przelecieliśmy, przez salonową szybę. O reszcie
siniaków i blizn nawet nie wspomnę. Natomiast moje ciało nie było zakrwawione, ani
brudne, pewno Mitra musiał mnie wykąpać, kiedy spałam. Gdy zapięłam ostatnio
guzik,z oczu powcielały mi łzy.
-Heejj..-Zaczął Mitra.-Zawsze płaczesz po udanej akcji?- Przetarłam twarz.
-Taa..To chyba u mnie normalne.
-Powiedz mi,jak tego dokonałaś?-Zapytał niespodziewanie.
-Ale co?
-No to z tą wodą i lodem. Ja pierdykam,to było naprawdę niezwykłe.- Wzruszyłam
ramionami.
-Tam skąd pochodzę,kilkoro wampirów, posiada takie zdolności. Nie chcę o tym
mówić.
-Dobra tylko wiedz,że u nas,to nie jest normalne. Nie spotkałem jeszcze nikogo,kto
potrafił by takie sztuczki.
-Powiedz mi lepiej skąd wiesz o tej jaskini.-Upierałam się, próbując zmienić temat.
-Znalazłem tą jaskinie,gdy jeszcze byłem szczeniakiem. Ja i mój najlepszy przyjaciel
Matieu często tu przychodziliśmy.
-Co się z nim stało?-Głupio zapytałam,dopiero później pożałowałam.
-Matieu był normalnym dzieciakiem..hm.. człowiekiem. Zaczęliśmy kolegować się z
sobą,od chwili,kiedy nasze mamy miały wypadek i zginęły, wtedy staliśmy się
nierozłączni. Tylko,że ja jeszcze nie rozumiałem mojej natury. Natury wampira.-
Podeszłam do Mitra,przyglądając się co robi. Nad ogniskiem znajdowały się trzy
prościutkie kamienie,które podgrzewały jajka.
-Zaraz będzie gotowe,siadaj. Gdy dowiedział się czym jestem, bo sam mu
powiedziałem,cóż..w tamtym momencie miałem nadzieję,że mnie zrozumie i mnie
wesprze, ale on tylko uciekł z krzykiem do ojca, który posłał na mnie gliny.
-Jezu przepraszam. Ja..nie wiedziałam.- Poczułam się winna,że przeze mnie musi
rozdrapywać stare rany.
-Phii..daj spokój. To nic takiego. W tamtym momencie dowiedziałem się,że ludziom
nie można ufać, bo oni po prostu się nas boją.- Mitra,ani razu na mnie nie spojrzał.
Udawał,że jest strasznie pochłonięty robieniem jajecznicy.
-Chcesz kawałek?-Zapytał. Kiwnęłam głową,a ten wziął,w palce, kawałek jajecznicy i
zbliżył gorące jedzenie do mich ust.
-Czuję się,jak w średniowieczu.-Powiedziałam uśmiechając się i wzięłam do ust
kawałek jajecznicy.
-Hmm masz rację. Na czym to ja..acha..No i wtedy zostałem zupełnie sam. Mama
zginęła w wypadku,a ojca nawet nie poznałem.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne wal śmiało.-Jedliśmy przepyszną jajecznicę. Mi kawałki troszeczkę uciekały i
zlatywały na podłogę,za to Mitra radził sobie świetnie.
-Jak stałeś się wampirem?-Spojrzał na mnie,z..hm.. odrobiną gniewu? Przełknął
kolejny kawałek, zastanawiał się co powiedzieć.
-Czy wiesz jak powstają wampiry?-Pokręciłam przecząco głową. Od tak dawna byłam
tego ciekawa.
-Jeżeli niedorosły wampir ugryzie człowieka,to nic mu nie będzie, natomiast jeżeli
zrobi to dorosły wampir..Jeżeli ugryzie człowieka,w tętnice szyjną i wypije z niego
całą krew,a następnie pozwoli mu pić swoją,tak rodzi się wampir. Ale..-Urwał na
chwilę.
-Ale ja jestem inny. Podobnież moja matka była człowiekiem,a ojciec wampirem.-
Znowu spojrzał na mnie spode łba.
-Teraz ja mam pytanie.
-Tak?-Nachyliłam się,bo myślałam,że jest to coś ważnego,ale nagle zobaczyłam
schowany uśmieszek Mitra.
-Czy ty wiesz w ogóle jak się robi dzieci?-Wystrzelił.
-Auu!!- Zamachnęłam się i trafiłam w jego ramię.
-Nie jestem dzieckiem. Wiem jak się robi dzieci.-Powiedziałam to udając,lekko
naburmuszoną,Mitra zaczął się śmiać,a po chwili i ja złapałam jego entuzjazm.
-No więc..Moja matka była człowiekiem,a mój ojciec wampirem. Gdy ojciec posiadł
moją matkę..
-C-co zrobił.- Mitra właśnie chciał wziąć kolejny kawałek jajecznicy,ale teraz rzucił
go we mnie.
-Hejj!-Krzyknęłam.
-I ty dziewczyno podobnież wiesz jak się robi dzieci?!- Oboje znowu wpadliśmy w
śmiech. Rzuciłam w niego kolejnym kawałkiem jajecznicy. Zaczęliśmy biegać po
jaskini,jak małe dzieci,rzucając w siebie jedzeniem.
-Nie uciekaj!
-Będę.-Pokazałam mu język. Nie mogłam przypomnieć sobie,swojej ostatniej chwili
beztroski. Uciekałam,a on mnie gonił. Wybiegłam trochę poza jaskinię. Była paskudna
noc. Księżyc był mało widoczny, przez zakrywające go, chmury. Po prawej stronie
było widać lekko oświetlone,latarniami miasto,a po lewej jeziorko. Mitra w końcu
mnie złapał. Chwycił mocno moje ramię,a ja próbowałam się wyrwać. Upadliśmy na
ziemię i zaczęliśmy się turlać z powrotem do jaskini,aż zatrzymaliśmy się przed
ogniskiem. Ja leżałam na ziemi,nadal się śmiejąc, a Mitra leżał na mnie,nadal mocno
mnie trzymając. Miał bardzo poważną minę.
-Yhmm..-Zamruczał i położył delikatnie głowę,na moim ramieniu, muskając lekko,
wargami, moją szyję. Przeszedł mnie dreszcz.
-Nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatnio,tak dobrze się czułem. -Wyszeptał do
mojego ucha. Miał rację,ja też w tamtej chwili, próbowałam sobie to przypomnieć.
Pochodziliśmy,z innych światów,ale jechaliśmy na tym samym wózku. Położył się
obok mnie,kładąc rękę pod głowę. Tak,że był skierowany w stronę wyjścia,a za nim
tliło się ognisko. Mitra wyciągnął zza ucha malutką,czerwoną różyczkę.
-Skąd ją masz?-Zapytałam zaciekawiona.
-Zerwałem,jak się ganialiśmy.-Położył różyczkę między moimi piersiami i
powoli,patrząc mi się w oczy,zaczął podciągać koszulę, którą od niego dostałam. Na
kilka chwil wstrzymałam oddech, wiedząc co się za chwilę stanie. Ale Mitra odsłonił
tylko mój brzuch, podwijając koszulę.
-Czy pamiętasz kiedy mówiłem ci, o tym chłopaku Matieu?- Walnęłam się leciutko w
czoło.
-Uważasz,że mam sklerozę?-Zapytałam,prawie się śmiejąc.
-Nie no skądże znowu.-Posłał mi uroczy i tajemniczy uśmiech.- Bo ten chłopak..To
był tak naprawdę jedyny człowiek,który poznał moją tajemnicę i uszedł z życiem.-
Zamarłam na chwilę,moje ciało stało się naprężone jak nigdy. Wpatrywałam się w jego
oczy, widząc wielki ból,wewnątrz nich. Mitra wziął różę,z moich piersi i zaczął się nią
bawić,nad moim brzuchem. Jej idealne płatki drażniły moje ciało. Robiłam się coraz
bardziej podniecona, gdy zataczał nią kółka,na moim brzuchu,co jakiś czas,
przejeżdżając po pępku.
-Co było dalej?-Zapytałam, gdyż nie mogłam wytrzymać tych niewinnych pieszczot.
Mitra,ku mojemu zadowoleniu przestał na chwilę,odciągając ode mnie różę,ale gdy
przemówił, ponownie wrócił do swojego zajęcia.
-No więc..Gdy mój ojciec-wampir, posiadł moją matkę.- Spojrzał się na mnie
poważnie,kryjąc śmiech głęboko w sobie. Ponownie udałam naburmuszoną,
skrzyżowałam ręce,na mojej klatce piersiowej.
-No więc..-Dokończył.-Wtedy urodziłem się ja. Ale powinnaś wiedzieć,że jest to
dosyć nietypowe. Myślę,że jestem jedynym dzieckiem,które powstało w ten sposób.-
Jego słowa mnie zaciekawiły.
-W niepisanym kodeksie,każdego wampira jest coś takiego,że my,
osoby nieśmiertelne nie możemy łączyć się z ludźmi.
-Hmm..dziwne.
-Być może,ale taka już jest zasada.. Przed śmiercią moja matka zdążyła mi
odpowiedzieć tą historię,ale tak naprawdę o sobie, o swoich zdolnościach i o
wszystkim innym musiałem dowiadywać się od innych ludzi,albo sam się tego
nauczyć. Gdy byłem mały nie rozumiałem wielu rzeczy.-Na jego twarzy malował się
ogromny ból.
-I dlatego właśnie robiłem i robię mnóstwo rzeczy,których nie powinienem.
-C-czy..-Zawahałam się.-Czy ty też zabijałeś ludzi, wcześniej pijąc ich krew,bez
pozwolenia,tak jak tamci?- Mitra westchnął.
-Tak,ale to było już jakiś czas temu. Musisz wiedzieć,że nie jestem z siebie dumny.
Ale..W chwili kiedy cię poznałem..Możesz mi nie wierzyć,ale poczułem,że mogę
zmienić świat na lepsze. Od ciebie bije jakaś jasna poświata,która pokazuje jaka jesteś
dobra i ile miłości masz w sobie.
-Ahh..-Teraz to ja westchnęłam. Już kilka osób,w przeszłości, mówiło mi to samo.-
Być może,ale nie czuję się wcale,ani odważna,ani silna,aby móc zmieniać świat.
-Ohh,ależ już pokazałaś,jak bardzo odważna jesteś. Na przykład wstawiając się za
tamtą dziewczyną. Przecież oni mogli cię zabić.. I uwierz mi,nawet by im oko nie
mrugnęło.
-Być może.-Mitra,w końcu skończył bawić się różą i delikatnie włożył mi ją za włosy,
odwijając również moją koszulkę,tak,aby zakryła mój brzuch i majtki. Położył rękę,na
swoim biodrze.
-Ann,tamci łowcy,nie spoczną, dopóki cię nie odnajdą i dopóki cię nie zabiją. Uwierz
mi..Byłem w ich grupie jakiś czas,polowaliśmy na ludzi,ale również na wampiry. Chris
nigdy nie był taki,jakiego widziałem,go w momencie gdy spotkał ciebie.
-Kto?
-To tej najniższy wampir. Chris i ja, kiedyś byliśmy dobrymi kumplami,ale gdy
zobaczył,że mam więcej siły i sprytu od niego zaczął mnie nienawidzić. Myślę,że teraz
ściga ciebie, nawet po to,aby odgryźć się na mnie. Oczywiście, nie ma pojęcia jak
bardzo mi na tobie zależy,ale wie,że jesteś dla mnie ważna..
-A zależy ci?-Zrobiłam minę niewiniątka,a Mitra się uśmiechnął.
-Ohh Ann nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Wystarczyło mi pięć minut, z tobą w
lesie,aby zobaczyć jaka jesteś wyjątkowa.- Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Mi
też na nim zależało,ale wstydziłam się mu o tym powiedzieć.
-Myślę,że powinniśmy zostać tu jeszcze kilka dni,bo tu jestem pewny,ze jesteśmy
bezpieczni.-Skinęłam głową i podniosłam się,z podłogi.
-Achh i jeszcze jedno.-Mitra podszedł,do kilku ułożonych, na sobie, kamieni i wyjął
małą śmieszną paczuszkę,z krwią. Skąd wiedziałam,ze to krew?No cóż..wiele się
nauczyłam,przez te kilka dni.
ROZDZIAŁ 14.
S
pędziliśmy w jaskini kilka tygodni. Mieliśmy dostatecznie dużo jedzenia i
krwi,żeby jakoś funkcjonować. Wampiry nie muszą jeść,ale powinny,bo tracą siły,tak
samo jak normalni ludzie. Poza tym czerpaliśmy z tego taką samą przyjemność,jak na
przykład, ze wspólnych pocałunków. Tylko,że wampir,nawet po roku niejedzenia nie
umiera,a człowiek tak. W jaskini mieliśmy wszystko co do życia potrzebne: pastę do
zębów, ręczniki,mydło,proszek i wszystkie inne przybory. Mitra powiedział mi kiedyś,
że sam spędził tu miesiąc,jak uciekał przed łowcami wampirów. Jedyne czego,ja nie
miałam,to normalnych,kobiecych ubrań,tylko chodziłam na zmianę,a to w ciemnych
koszulach,a to w jasnych podkoszulkach, w których Mitra nie chodził już,od jakiegoś
czasu. Wszystkie ubrania pachniały nim. Na jego ubraniach oraz na nim czułam
oliwkę dla dziecka. Co było dosyć słodkie. Gdy się denerwował pachniał lasem.
Dosłownie świeżym lasem. Po kilkunastu dniach wspólnego pobytu Mitra
oświadczył,że idzie się wykąpać,po czym pocałował mnie w czoło. Już od kilku
dni,miałam ochotę iść za nim,ale tego nie zrobiłam. Dopiero tamtego dnia ruszyłam
swój tyłek i polazłam nad jeziorko,które znajdowało się jakieś 10 metrów od jaskini.
Schowałam się za krzakami,a Mitra był już w wodzie. Właśnie się namydlał. Od
samego początku ciężko było mi być z nim,w pomieszczeniu, kiedy był bez koszulki.
Jego ciało było po prostu perfekcyjne. Przypomniały mi się słowa Simone 'Jakby go
Michał Anioł dłutem haratał.' Zrobiło mi się smutno i trochę głupio,że podglądam
Mitra,więc usiadłam na ziemi,tak żeby krzaki mnie zakrywały i dałam mu trochę
prywatności. Schowałam twarz w ramionach,a łzy poleciały mi po policzkach.
Ocierałam twarz ilekroć było ich za dużo. Przypomniałam sobie wszystkich
znajomych, swoją mamę,która mówiła mi,że w tej szkole będzie mi dobrze i jak
mówiła mi, żebym jej nie zawiodła. Nawet nie wiem czy moja mama żyje.
Pomyślałam o Lu,który nie zachował się dobrze,ale jakaś cząstka mnie ciągnęła do
niego. Jedna część mnie mówiła,że to dupek,a druga kochała go. To było bardzo
dziwne uczucie. Nawet nie wiedziałam ile czasu upłynęło od momentu kiedy
opuściłam szkołę i..O mój Boże..Zupełnie zapomniałam o Di. Zaopiekował się mną i
pomógł uciec ze szkoły,a ja mu obiecałam,że nic nie nawywijam,ale gdybym wtedy
nie wyszła,wszystko potoczyło by się inaczej. Na pewno nie widziałabym tego,co
widziałam i na pewno nie byłabym ścigana,przez grupę pomyleńców. Coraz więcej łez
spływało mi po policzkach. Nagle ktoś uniósł moją głowę,a ja zobaczyłam,że przede
mną kuca Mitra, ubrany,jak zwykle w same ciemne jeansy.
-Tęsknisz za domem?-Mitra,w dalszym ciągu nie wiedział nic o szkole Redo,ani o
moim życiu..Sam otworzył się przede mną całkowicie,ale gdy poruszał temat mojej
bibliografii,ja się automatycznie zamykałam.
-Zdążyłeś mnie już dobrze poznać.-Wymamrotałam i kolejna fala płaczu natarła na
mnie. Mitra usiadł obok mnie i wziął w ramiona. Moja głowa znalazła się na jego
klatce piersiowej.
-Czy możesz mi w końcu powiedzieć skąd jesteś?-Potrząsnęłam głową.
-Ann zrozum mnie,że nie jestem w stanie ci pomóc, jeżeli nie wiem skąd pochodzisz
oraz dokąd możesz się udać. Słyszę jak,w nocy płaczesz,w poduszkę. Wiem,że
tęsknisz.
-A-ale jj-aa w-właśnie uc-c-ciekłam st-stamtąd.-Tyle udało mi się wydukać,poprzez
fale łez.
-Skąd uciekłaś?-W jego głosie można było usłyszeć gniew. Zdawało mi się,że
pomyślał,że ktoś mnie więził,albo coś w tym stylu.
Już więcej nie wracaliśmy do tej rozmowy,a ja starałam się, przy nim nie płakać.
Wiele rzeczy zmieniło się pewnego popołudnia,kiedy obudził mnie koszmar.
-Już..Już dobrze!-Krzyczał Mitra i przytulał mnie do siebie,a ja płakałam i
krzyczałam.
-To tylko zły sen.-W jaskini,jak zwykle było ciemno,bo kiedy słońce wschodziło,my
przykrywaliśmy wejście do jaskini wielkim głazem,żeby promienie słoneczne,nie
drażniły naszych oczu. Mitra znalazł się obok mnie,nawet nie wiem kiedy. Spaliśmy
osobno,na przeciwległych stronach jaskini. On po jednej stronie ogniska, a ja po
drugiej.
-Mitra. Tak strasznie się boję.-Wyszeptałam.
-Wierzę.-Powiedział.
-Pocałuj mnie.
-C-co?
-Pocałuj mnie.-Trzy razy nie musiałam powtarzać. Mitra nigdy nie był nachalny,ani ja
też. Całowaliśmy się,ale nic więcej. W tamtej chwili pragnęłam jego bliskości.
Czułam,że jeżeli będzie na tyle blisko,to złe wspomnienia odejdą. Całowaliśmy się
bardzo namiętnie,jak nigdy dotąd. Oboje byliśmy wzburzeni. Myślę,że już od dawna
czekał na mój znak. Poczułam,jak swoimi,zimnymi dłońmi rozpina moją koszulkę, po
czym ją ze mnie ściąga. Położył mnie na miękkich kocach,lekko na mnie leżąc. W
ciemności,jaka panowała zobaczyłam,że jego oczy były lekko przymrożone i
nieobecne. Zmieniłam pozycję i teraz to ja leżałam na nim,ale tylko po to,by zaraz
znowu być na spodzie. To on dyrygował i on był tu panem. Określał tępo i
intensywność, w tej walce nie miałam z nim szans. Jego ruchy były absolutnie
świadome,nie tak,jak Lu. Spodobało mi się to bardzo. Mitra dokładnie wiedział kiedy
być delikatny,a kiedy nie. Nasza gra wstępna trwała bardzo długo,na tyle długo,żeby
mnie zupełnie podniecić. Ściągnął nasze ubrania, dwoma szybkimi ruchami, czułam
jego każdy skrawek ciała,bardzo dokładnie. Moje ręce krążyły,jak zwykle po jego
plecach,karku i włosach,a on trzymał mi rękę pod głową. Tym razem nie bolało mnie
w ogóle,czułam tylko przyjemność,od pierwszej chwili, kiedy we mnie wszedł,aż do
ostatniego jęknięcia. Tamtego popołudnia nasze ciała zlały się w jedność,tylko po to,by
zaraz znów być daleko od siebie.
ROZDZIAŁ 15.
W
nocy obudził mnie trzask,przesuwających się kamieni. Otworzyłam oczy i
ujrzałam Mitra,z którym już tym razem spałam,pod jednym kocem. Jego oczy latały
od wejścia jaskini,do ogniska.
-Schowaj się.-Powiedział.
-CO?!
-Schowaj się do cholery! Nadchodzą.-Nie chciałam się chować,tylko pomóc mu w
walce. Mitra nie miał szans,z 5 dorosłymi wampirami. Ku mojemu zdziwieniu,gdy
wróg wszedł do jaskini było ich jeszcze więcej. Teraz przede mną stało 10
osiłków,gotowych na każdy atak. Staliśmy z Mitrem, po drugiej stronie ogniska,w
oczekiwaniu,na ich pierwszy ruch. Po lewej stronie szeregu stał Chris, wpatrując mi
się zagadkowo.
-Witam.-Powiedział ten najwyższy,a mnie ciarki przeszły po plecach. Przecież my w
życiu sobie z nimi nie poradzimy.
-Widzę,że dobrze się zabawialiście.-Powiedział kolejny,a reszta wybuchnęła
śmiechem.
-Muszę szczerze powiedzieć,że też bym się chętnie z tobą zabawił.- Powiedział
Chris,a ja spaliłam go wzrokiem. Reszta śmiała się,z jego słów. Nienawidziłam go od
samego początku. Był dla mnie obleśny i śmierdzący. Taka pijawka. Prawda jest
taka,że najbardziej pomocnym żywiołem, w walce, z wampirami okazywał się ogień.
Wampira nie można było utopić,bo nie musieliśmy oddychać. Powietrze i ziemia, też
na niewiele się przydały,ale mogły idealnie odciągnąć uwagę, lub po prostu zranić. Bo
odczuwaliśmy ból trochę inaczej niż ludzie,ale mieliśmy swoje czułe punkty. Wampira
dało się zabić tylko na niewiele sposobów. Przeanalizowałam wszystkie możliwości.
Tego wszystkiego dowiedziałam się dopiero,przy Mitrze. To on powiedział mi,że jest
tak naprawdę tylko jeden sposób i dzielił się on na kilka etapów.
Najpierw trzeba było skręcić wampirowi kark,później wyjąć mu serce,a następnie
spalić. Nie wyobrażam sobie,aby nasza dwójka była w stanie zrobić to wszystko.
-Tak Chris. Myślę,że wszyscy bardzo chętnie spróbują, tego soczystego kawałka.
-Nawet do niej nie podejdziecie.-Powiedział Mitra pewnym głosem, zasłaniając mnie
ramieniem.
-Ahh tak..-Wampiry zaczęły się śmiać.-A kto nam przeszkodzi ty? Oczywiście nie
ubliżając twojej sile i szybkości oraz jej mocy,ale wasza dwójka,w życiu nie poradzi
sobie z naszą dziesiątką.
-Trójka palancie. Liczyć nie umiesz?!- Ku mojemu totalnemu zdziwieniu,moim
oczom ukazała się..Gi! Stała,przy wejściu do jaskini, wiatr rozwiewał jej czerwone
włosy. Nasi przeciwnicy odwrócili głowy, lekko zszokowani,pojawieniem się, kolejnej
dziewczyny.
-GI!-Krzyknęłam,z całą mocą. Posłała mi zawadiacki uśmiech. Była,w swoim stroju
do walk,który był kolorze FIOLETU i jak zawsze prezentowała się zabójczo pięknie.
To znaczy,że nasz profesor ją awansował i prawdopodobnie była teraz,jedyną
dziewczyną w szkole,która nosiła ten kolor.
Gi nie czekając na ruch przeciwnika wykonała mistrzowskie salto w powietrzu. Jej
kolejnym ruchem,było mocne kopnięcie,w krocze, jednego z wampirów. Gdy w końcu
cała banda zorientowała się w sytuacji,dla nich było już za późno. Gi radziła sobie
świetnie, walcząc z nimi wszystkimi, jednocześnie. Obróciła się w lewo i trafiła
wampira w twarz,rozwalając mu tym samym nos. Gdy tamten był zaaferowany swoją
własną krwią,która lała się strumieniami, drugi oberwał znowu w krocze,tym razem
wijąc się na ziemi,z bólu. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Mimo iż cała jej akcja
trwała tylko kilka setnych sekund Gi zdążyła zrobić kilka salt, przewrotów i
obrotów,po czym niespodziewanie znalazła się obok mnie. Nie było czasu na
uściski,bo śmiercionośne wampiry szybko się pozbierały formułując szyk. Wszyscy
przypatrywali się nowo przybyłej. Gi była pewną siebie dziewczyną i niestraszny był
jej nikt. Miałam ochotę ją uściskać. Tak bardzo się za nią stęskniłam. Chciałam
zapytać,jak nas znalazła,ale na to wszystko nie było czasu. Wzrok Gi,nagle stanął na
Chrisie.
-Tyy..-Wysyczała, szykując się do skoku. Chris przybrał groźną postawę i obnażył kły,
pierwszy raz widziałam go,jak się zawahał. Jego postawa zawsze była
niewzruszona,nawet jak skręcał kark tamtej dziewczynie.
-Kopę lat Gi.-Wysyczał. Jej niepewność trwała tylko chwilę,a później zrobiła
coś,czego bym się po niej nie spodziewała, a przynajmniej nie w takiej chwili. Gi
zaczęła się śmiać. Odrzuciła włosy do tyłu i położyła ręce na biodrach,tak samo jak
tamtego wieczoru,zrobiła to na lekcji.
-Powiedziałam ci,że spotkamy się ponownie,a ja nigdy nie łamię swoich obietnic.-Jej
słowa były kierowane prosto w Chrisa.
-Tak, z przyjemnością zatopię zęby w twojej szyi,a później skręcę ci kark i spalę na
stosie,tak samo, jak zrobiłem z twoim kochasiem.-Widziałam jak oczy Gi zwęziły się
niebezpiecznie. Mitra stanął blisko mnie.
-Gotowa kochanie?-Zapytał.
-Całe życie.-Odpowiedziałam. Obecność Gi dodała mi niezwykłej odwagi,ale również
otuchy. Z tą dziewczyną mogłabym konie kraść. Gi spojrzała się najpierw na mnie,a jej
oczy zatrzymały się na Mitrze.
-Witaj Mitra. Ileż to lat już minęło..-Powiedziała chłodno,ale to nie było pytanie. On i
ona musieli się znać,już od dawna. Chciałam zapytać ich w tamtej chwili skąd się
znają,co ich łączyło. Mitra uśmiechnął się do niej przyjaźnie i kiwnął głową.
-Dosyć tego pierdolenia. Jeżeli już całe przedszkole się zapoznało, pozwolicie
dzieci,że teraz skręcę wam karki.- Tą piękną chwilę, przerwał nam, dosyć niski
wampir, stojący z prawej strony szeregu. Moje oczy się zwęziły. Jeszcze nikt w
życiu,aż tak bardzo mnie nie zdenerwował. Księżyc doskonale oświetlał jezioro, za
nimi, podsuwając mi pewien pomysł. Użyłam swojej mocy,ale tym razem było
zupełnie inaczej. Nie wyciągałam rąk,a woda nie wytrysnęła ze mnie. Owszem cały
czas czułam ją w środku,ale teraz,po prostu stałam,ze spuszczonymi rękoma, nie
ruszałam nawet palcem. Na samym środku jaskini,czyli kilka kroków dalej,niż
staliśmy my, pojawił się w powietrzu mały,niebieski punkcik. Punkcik zaczął się
szybko rozszerzać i po kilku setnych sekundach wszyscy byli światkami jak w środku
jaskini pojawiają się hektolitry wody,która dosłownie lewitowała w powietrzu. Nasi
przeciwnicy cofnęli się kilka kroków,ale również Gi zrobiła dziwny ruch do tyłu, nie
będąc jeszcze pewna co potrafię.
-Zabierz ich stąd.-Wysyczałam i zdążyłam tylko spojrzeć na Chrisa, kiedy ogromna
fala uderzyła w naszych przeciwników, zabierając ich ze sobą do jeziora. W trójkę
wybiegliśmy, słysząc tylko krzyki w oddali.
-Załatwiłaś ich.-Powiedziała Gi,ale w jej głosie słyszałam szacunek. Spojrzała na
mnie gniewnie.
-Dużo przeszłaś,odkąd opuściłaś budynek,ale kiedy tylko wrócimy do szkoły poznasz
co to jest piekło.
-Szkoła?!-Usłyszałam za sobą głos Mitra i spojrzałam gniewnie na Gi. Pierwszy raz to
ona najwidoczniej się mnie przestraszyła,bo zrobiła dwa kroki w tył. Odwróciłam się
do Mitra.
-Chciałam ci to wszystko wyjaśnić,ale..-Nie zdążyłam dokończyć,bo nagle coś
zmiotło go z powierzchni ziemi. Jeden z wampirów rzucił się na niego,z rozpędu,z
taką mocą,że oboje wpadli z powrotem do jaskini.
-Uważaj!-Krzyknęła Gi i zakryła mnie sobą,tak,że przyjęła cios w brzuch,który był
wymierzony we mnie. Nie czekając sekundy, zrobiłam szybki obrót i z zamkniętej
dłoni wycelowałam w twarz przeciwnikowi. Jak później się okazało,to był ten sam,co
wcześniej dostał,w nos od Gi. Ponownie zwinął się z bólu,a mnie cholernie bolała
ręka. Reszta już się zbliżała, mój wzrok spotkał się z czerwonymi oczami Chrisa.
-Jest moja! Wy zajmijcie się resztą.-Krzyknął i podbiegł do mnie,z prędkością światła.
Dostałam w twarz,z liścia. Wycelowałam w niego wodę,ale uskoczył i złapał mnie za
włosy. Wyrywając mu się z objęć, z całej siły walnęłam ręką,w jego krocze, tak jak
mnie uczył Mitra..Właśnie Mitra. Muszę mu pomóc. Moje myśli nie trwały długo,bo
Chris szybko pozbierał się po tym ciosie i z półobrotu kopnął mnie w brzuch. Reszta
wampirów śmiała się i klaskała,w dłonie,jak dwuletnie dzieci. Nigdzie nie mogłam
dostrzec Gi,ani Mitra. Ignorując ból,w podbrzuszu próbowałam się podnieść,ale
ponownie dostałam z kopa. Upadłam na glebę,twarzą do ziemi. Jęknęłam i
zabluźniłam kilka razy. Czułam,jak z nosa i wargi leci mi krew. Chris nachylił się nade
mną i odwrócił,w swoją stronę, siadając na mnie okrakiem.
-Myślę,że już w tym momencie nikt mi nie przeszkodzi,abym posmakował trochę
twojej słodziutkiej krwi.- Miałam bardzo mało siły i nie mogłam się skupić na
żywiole. Zanim Chris spróbował mojej krwi,próbował mnie osłabić zupełnie,bijąc
pięściami moją twarz,ilekroć próbowałam zasłonić się rękoma, dostawałam jeszcze
większe baty. Czułam niesamowity ból,moja twarz była najprawdopodobniej
zmasakrowana. Opuściłam ręce,na znak poddania się.
-I tak mi wszystko jedno.-Wyszeptałam i w końcu przestałam się bronić. Chris
zdenerwował się momentalnie,z jego twarzy zniknął uśmiech i zagościł na mojej.
-Już się nie bronisz?!-Jego warga drżała,a ja zrozumiałam,że Chris był po prostu
chory i lubił,jak jego ofiara mu ucieka. Wampirów wokół nas już nie było,więc pewno
polecieli pomóc tamtym. Moi przyjaciele brali czterech, pięciu przeciwników na
siebie,a ja nie mogłam poradzić sobie z jednym. I jak ja mam zmieniać świat,na litość
boską?! Do moich oczu napłynęły łzy,ale nie mrugałam,żeby Chris nie mógł ich
zobaczyć. Na próżno, gdy tylko to się stało, zaczął się paskudnie śmiać.
-Ojj już nie płacz.-Nachylił się nade mną jeszcze bardziej, tak,że teraz mogłam czuć
jego smród. Ponownie zebrało mi się na wymioty. Z jego ust śmierdziało starą krwią.
Tak,jakby nie dawno się pożywiał.
-Wiesz co..Mimo tego wszystkiego zdążyłem cię polubić, więc zrobię to delikatnie
dobrze?-Silił się na miły ton i gest. Poczułam jego język,na mojej brodzie, po której
spływała mi krew.
-Ahh..-Chris jęknął przeciągle. Zbliżał się do mojej szyi. Jego oddech stawał się nie
do zniesienia. Już mi wszystko jedno..Niech robi,co mu dane i niech zjeżdża.
Poczułam lekkie ukłucie na szyi,był już tak blisko..Gdy nagle usłyszałam krzyk Gi.
-Em! Gdzie jest Em?!- Jej głos jak zwykle dodał mi siły i odwagi. Przed oczami
zaczęły mi przelatywać obrazy. Naszego pierwszego spotkania i walki, naszych
rozmów, naszych wspólnie spędzonych chwil.
-Nie!!!!!!!
ROZDZIAŁ 16.
K
rzyknęłam,a z mojego ciała została uwolniona woda, podrzucając tym
samym Chrisa, wysoko wysoko w górę. Kręciło mi się w głowie,ale zdołałam się
podnieść. Chris leżał niedaleko mnie, nieprzytomny. Podbiegłam do niego, waląc
pięściami i kopiąc go,ile tylko miałam sił. Rozwaliłam mu nos. Przecięłam wargę,
podbródek, łuk brwiowy,ale dalej nie przestawałam. W pewnym momencie czyjeś
silne ramiona złapały mnie z tyłu.
-Już dobrze Em..Już dobrze..-Usłyszałam głos,swojego profesora Lina. Normalnie
nigdy bym tego nie zrobiła,ale rzuciłam mu się w ramiona,tuląc twarz,w jego klatkę
piersiową. Objął mnie ramionami. Chciałam płakać,tylko,że.. nie czułam w sobie
takiej potrzeby,albo inaczej,nie chciało mi się płakać. Szybko przywołałam się do
porządku,patrząc poważnie na Skałę. On też się na mnie patrzył,z lekkim
niedowierzaniem.
-Zajmiesz się nim Lino?-Wskazałam,na bezwładne ciało Chrisa.-Myślę ,że jest
oszołomiony.-Kiwnął głową,a ja już biegłam w stronę jaskini,to co się tam
odgrywało,to była czysta maskara. Wampiry walczyły przeciwko sobie. Kilkoro było
w jaskini,a kilkoro na zewnątrz. Zdziwiło mnie,że wcześniej nie słyszałam tego hałasu.
Gdy leżałam,na ziemi prawie,że dobita, przez Chrisa nie słyszałam absolutnie nic,tylko
pustkę. Na polu bitwy zostało jeszcze 9 wampirów, przeciwko nim wyliczali: Gi,
Mitra,moja mentorka Lura, Lu, Steve,profesor Maria oraz mistrzyni Naomi. Te
ostatnie walczyły,z dwoma przeciwnikami naraz. Szybko rozejrzałam się w około,żeby
sprawdzić komu potrzebna jest pomoc. Wiedziałam,że pomoc,z mojej szkoły przybyła
dopiero niedawno,więc Gi i Mitra mogą być trochę osłabieni,ale radzili sobie
zadziwiająco dobrze. Im obojgu, uśmiech nie schodził z twarzy. Czy może byli kiedyś
razem,tak w sumie to pasowali by do siebie. Zawsze tacy pewni, piękni i niewzruszeni.
Odrzuciłam te myśli i rozglądałam się dalej. W ferworze walki ciężko jest zobaczyć
cokolwiek,ale dostrzegłam, że przeciwnik mojego eks, jest od Lu dużo szybszy i
silniejszy. Gdy dobiegałam do nich, wysoki wampir,który wcześniej mnie tak
zdenerwował,wymierzył kolejny trafny cios,w twarz mojego byłego. Lu upadł na
ziemię,zasłaniając rękoma twarz. W sekundzie znalazłam się przy Lu. Mięśniak
próbował jeszcze raz walnąć go w twarz,ale ja ukucnęłam przy nim i wyobraziłam
sobie lodową tarczę ,która wyrasta z mojej ręki. Tak też i się stało. Tarcza pojawiła
się,w mgnieniu oka,a wampir uderzył w nią,odrzucając mnie lekko w tył.
-Kurwaaa!!-Zabluźnił i ścisnął mocno rękę, dmuchał w nią, kuląc się,
podskakując,ahh.. czegoż on jeszcze nie robił. Tarcza znikła,a ja podbiegłam do niego
i dałam mu skopa, w krocze, poleciała kolejna piękna wiązanka. Chwyciłam jego
kasztanowe,dosyć długie, kręcone włosy i rozwaliłam mu twarz, kolankiem. Wielkie
ciało wampira opadło na ziemię. Z mojej ręki wyszedł lodowy kolec i wbiłam mu go,
prosto,w serce. Pokręciłam,go w nim kilka razy, z ogromną nienawiścią i podbiegłam
do Lu. Ten już się niezgrabnie podnosił. Nie wiem czemu,ale jego widok bardzo mnie
zdenerwował. Nie czułam do niego,już tego samego co wcześniej, tak jakby nie był
już, tym samym chłopakiem. Nagle jego odzywki stały się denerwujące i cały ten
czar,który był między nami prysnął,jak bańka mydlana. Rzucił mi groźne spojrzenie.
-Sam bym sobie poradził.-Burknął coś pod nosem.
-Palant.-Odgryzłam mu się i już biegłam do kolejnej osoby, gdy niespodziewanie
poczułam smród. Wybiegłam,z jaskini,omijając walczące pary i ku mojemu zdziwieniu
pojawił się ogromny stos, zrobiony z drewna,który palił się żywym ogniem. Gałęzie i
drzewo w lesie było bardzo mokre od rosy,a poza tym,kilka dni pod rząd padało, więc
Gi stała obok i robiła wszystko,aby ogień nie zgasł. Zostałam popchnięta i prawie się
przewróciłam. To moja mentorka, ranna,na twarzy i na ciele właśnie ciągnęła ciało
wampira i rzuciła, pod nogi, mojemu nauczycielowi. Lino dopadł wampira,za nim ten
zdążył wstać i skręcił mu kark. Wyciągnął z kieszonki,na piersi, mały nożyk i bardzo
zgrabnie wyciął serce, wampirowi, wrzucając je do ognia. Wampir dusił się i krzyczał,
po czym i on został zaciągnięty na stos. A więc jednak moi nauczyciele wiedzieli
wszystko, od samego początku. Wiedzieli dokładnie,jak zabić i unieruchomić
wampira,ale ja tą wiedzę musiałam posiąść dopiero kiedy uciekłam ze szkoły. Dopiero
kiedy Mitra..właśnie Mitra! Wróciłam pędem do jaskini. Zostały tu już tylko dwie pary
walczących. Mój kochanek i przyjaciel, jeszcze nie zdążył zabić swojego
przeciwnika,chociaż.. Nie wiedząc dlaczego walczył już zupełnie z kimś innym.
Rozpędziłam się,na ile odległość mi na to pozwalała i w powietrzu kopnęłam,dosyć
starego już wampira. Ten tylko lekko zachwiał się na nogach i szybko wymierzył cios
we mnie,ale Mitra zasłonił mnie ręką. W tak śmiesznej pozycji 'wyczarowałam' jeden
lodowy kolec,w mojej dłoni i przejechałam nim po twarzy przeciwnika. Syknął i
zachwiał się na nogach,ale Mitra nie marnował nawet sekundy. Porządnie wymierzył
cios i walnął,z całej siły w twarz wampira. Skoncentrowałam się,najmocniej,jak
mogłam i wyobraziłam sobie cieniutkie,jak lina, wiązki wody,które oplatają tego
starego dziada. Punk po punkcie,zaczął się pojawiać, mocny 'sznur' i oplótł naszego
wroga. Wampir zaklną i nie mógł się ruszyć. On próbował wydostać się z więzów, a ja
przez ten czas spróbowałam jeszcze jednego eksperymentu. Dzisiejszej nocy odkryłam
w sobie niezwykłe umiejętności,o których nie miałam,do tej pory pojęcia. Wskazałam
palcem,na wodny sznur i zmusiłam go,aby poszedł za mną. Zadziałało! Niewidoczna
siła pchała wampira do przodu. Mitra podszedł do mnie i złapał moją rękę. To była
piękna chwila, a my byliśmy idealną parą. Wyszliśmy,z jaskini pewni wygranej i
podeszliśmy do stosu,który teraz palił się żywym ogniem. Dopiero teraz
zobaczyłam,jacy wszyscy są posiniaczeni,ranni i zakrwawieni. Każdy miał nie lada
zadanie, szczególnie młodsze wampiry,które wcześniej nie walczyły na poważnie,dla
przykładu Lu i Steve.
-Niech ta suka mnie wypuści!-Wróciła. do rzeczywistości i kazałam swojej wodzie
ścisnąć wampira mocniej.
-O Guru to jest niesamowite!-Wykrzyczała Maria,przebijając głosy wszystkich
zgromadzonych. Jak na zawołanie tłum ucichł.
-Co takiego kochana?-Zapytała mistrzyni Naomi,podchodząc do mnie i Mitra.
-To co ta mała,potrafi zrobić,ze swoimi mocami!
-To ty to powodujesz?-Naomi wskazała na 'związanego' wampira. Kiwnęłam głową.
-Faktycznie niesamowite. Możesz to zlikwidować?-Zapytała.
-Myślę,że lepiej będzie go najpierw zabić,a dopiero później zdejmę swoją wiązkę.
-Jak to nazwałaś?-Wzruszyłam ramionami.
-Wiązka. Tak mi najwygodniej to nazywać.
-Naprawdę niesamowite. Lino kochany zajmij się nim.-Nakazała Naomi. Zawsze
wydawała się taka miła,że aż do przesady. Wiecznie było słychać
tylko:kochana,kochany,cukiereczku, myszko,złotko. Rzygałam już tym wszystkim.
Miałam dosyć bycia grzeczną dziewczynką.
-Słyszałeś śmieciu? Czeka cię śmierć.-Powiedziałam do ostatniego, żyjącego,złego
wampira i sprawiłam,że upadł na kolana tak,że profesor Lino, bez problemu mógł
wyciągnąć jego serce. Po chwili słyszeliśmy,wszyscy tylko przeraźliwe krzyki,a ja
czułam smród palonych ciał. Odwróciłam na na bok,żeby nie czuć tego okropnego
zapachu i dostrzegłam,w jaskini Gi i Steva,którzy krzyczeli na siebie. Podeszłam
bliżej.
-Ależ Gi! Było nam ze sobą tak dobrze!
-Po co tu przylazłeś kretynie?!-Krzyczała i wymachiwała rękoma.
-Ohh już nie udawaj,takiej niedostępnej, jak wkładałem ci ręce, pod koszulkę, to jakoś
nie protestowałaś. A poza tym jest z nas idealna para, wszyscy w szkole nam
zazdroszczą.-A to palant. Pomyślałam. Gi nie wyglądała za ciekawie. Co prawda na jej
twarzy nie było widać krwi,ale było widać zmęczenie i wyczerpanie. Jej strój był cały
podarty,włosy w totalnym nieładzie,a na twarzy miała smołę. Na jego słowa uniosła
brwi,odrzuciła do tyłu włosy i położyła ręce na biodrach..Ahh pomyślałam. Jeszcze
kilka tygodni bycia z nią,jako jej przyjaciółka,a ten gest,wejdzie mi w krew.
-Gdybyś ty jeszcze umiał macać tak jak należy. Ku mojemu zdziwieniu zrobiła
szeroki zamach i jebnęła Steva,w twarz,z zamkniętej. Weszłam do jaskini i zaczęłam
jej klaskać i wiwatować. Gi uśmiechnęła się i zrobiła lekki ukłon,udając,że trzyma
paluszkami, niewidzialną sukienkę. Mimo tej całej bitwy wyglądała uroczo.
-Oo wy suki.-Wychrypiał, na w pół zgięty,powstrzymując krwawienie z nosa. Gi
uniosła rękę i wytworzyła niewielkie płomyki, blisko jego tyłka. Chłopak zaczął
podskakiwać i prawie płakać,z bólu,a Gi tylko uśmiechała się niewinnie.
-Zostaw go!
-O niee!-Myślałam,że to tylko pojawiło się w mojej głowie,ale ja faktycznie to
powiedziałam,bo do jaskini biegł już Lu.
-Zostaw go pięknie cię proszę.-Zwrócił się do Gi. Laura już chyba zdążyła opatrzyć
jego rany,bo wyglądał tak samo jak kiedyś, tylko włosy miał nieułożone..I ja się
mogłam zakochać w takim dupku?
-Nie dopóki on mnie nie przeprosi.-Powiedziała,z uśmiechem, nadal nie przestając
torturować chłopaka.
-Steve przeproś tą szmatę i spadajmy stąd. Nawet nie wiem,po jaką cholerę tu
przychodziliśmy.
-Jeszcze to odszczekasz psie.-Powiedziała Gi,ale nadal nie zdejmując uśmieszku,z
twarzy. Lu w ogóle nie przejął,tym co powiedziała i próbował podejść do kolegi. Nie
odzywając się nic, wyobraziłam sobie, niewielką lodową, klatkę, wokół Lu i tak też się
stało. Wielka bryła lodu, pusta w środku, momentalnie pojawiła się,zamykając mojego
byłego, eks, frajera szczelnie,tak jak chciałam.
-Wypuść mnie! Rozumiesz?!
-Kurde szkoda,że nie możesz zrobić dźwiękoszczelnej.-Zaśmiała się Gi,udając
podirytowanie. Zarzuciła mi rękę,na ramię i wyszłyśmy,z jaskini.
-Taa..Ale wiesz..Mam całą wieczność,aby to popracować.-Śmiałyśmy się obie.
Przypomniały mi się stare czasy i bardzo,ale to bardzo chciałam wrócić do szkoły.
-Obie mamy wieczność,aby cię podszkolić.-Przytuliłyśmy się mocno.
-Powiedz mi, ile temu odeszłam ze szkoły?
-Dwa miesiące temu.-Przeliczyłam szybko. Wychodzi na to,że spędziliśmy,w jaskini
półtora miesiąca,albo i nawet więcej.
-Musisz mi opowiedzieć,co się działo,przez ten czas,kiedy mnie,nie było w szkole.
Pewno mam masę zaległości i nawet nie wiem,czy Naomi przyjmie mnie z powrotem.
-Ależ oczywiście,że tak.-Zjawiła się zaraz obok nas,z tym swoim słodkim głosikiem.
-Hmm..W takim razie dziękuję,ale mam do pani wielką prośbę.
-Słucham skarbie.-Próbowałam nie zadrżeć.
-Chciałabym,aby przyjęła pani do szkoły nowego ucznia,ma na imię Mitra.-
Nauczycielka popatrzyła,na kogoś,w oddali,kto stał za mną.
-Hmm nie wiem Em. Szkoła prawie nigdy nie przyjmowała ludzi, od siódmego
poziomu,w górę. Ten chłopak sobie nie poradzi,a poza tym Em.. on jest inny niż my.-
Już chciałam rzucić jej piękną wiązankę,pogrozić,albo spróbować przekonać,ale Mitra
ścisnął mocno moją rękę.
-Nie..Niech się pani nie kłopocze.-Powiedział,przyjaźnie.
-Co ty mówisz?-Zapytałam się go. Mitra odciągnął mnie trochę,na bok i objął
rękoma,w talii.
-Zrozum Em,ja do tego świata nie pasuje. Nigdy się tam nie zaaklimatyzuję.
-Ale Gi też tak mówiła,a zobacz co teraz z nią jest!- Mitra spojrzał przyjaźnie na Gi.
-Taa..Ale wiesz kochanie,że ja i Gi to zupełnie inne światy. Nie chcę nikogo urazić,ale
naprawdę nie dam rady. Rozumiesz? Moje życie jest w mieście. Wychowała mnie ulica
i tego już nie da się zmienić. Nigdy,nie przyzwyczaję się do żadnych zasad,ani
nakazów, bo mnie nie da się zamknąć w klatce,jak to zrobiłaś,z tamtym chłopakiem.-
Chciałam się uśmiechnąć,ale w oczach pokazały mi się łzy.
-No cóż..Gi teraz też zerwała ze swoim chłopakiem,także nie będę gorsza. Teraz
będziemy obie same.
-Aaa..nie masz racji,ja tylko wymieniłam go, na lepszy model.- Gi wskazała palcem
na coś,w lesie. W oddali zaczęła pojawiać się umięśniona sylwetka, dorosłego
wampira.
-Ohh.-Wyrwało mi się.
-Ann,prosiłem! Miałaś niczego nie przeskrobać!-Nie zważając na nic i na nikogo
podbiegłam do Di,tuląc mu się w ramiona.
-Cieszę się,że nic ci nie jest!-Pocałował mnie w czoło.
-I ja też się cieszę. Ale zaraz,to znaczy,że..-zaczęłam mówić szeptem.-że ty i Gi
jesteście razem?!- Wszyscy dookoła się zaśmiali.
-Ohh Em..A co ty myślałaś? W szkole wiele się zmieniło,przez te dwa miesiące.
Można powiedzieć,że wszystko dzięki naszej kochanej Gi.-Naomi spojrzała na mnie,z
lekkim politowaniem.- Różne zasady uległy zmianie i teraz strażnik może być,z
uczennicą,ale są pewne małe kruczki.
-Jakie kruczki?
-Ohh nie musimy się teraz o to zamartwiać.-Spojrzała na mnie ciepło. Westchnęłam
głośno.
-A więc nie tylko to się zmieniło.-Wyszeptałam.
Było tyle rzeczy do opowiedzenia i tyle do wytłumaczenia. Spojrzałam na Naomi,
która starała się ukryć gniew, ale w jej oczach było coś jeszcze..Ciepło, którego nigdy
wcześniej nie dostrzegłam, oraz matczyne dobro. Przytuliłam do siebie mocno Gi i
Mitrę. Kochałam ich, jak nikogo innego na świecie.
-Dziękuję wam przyjaciele.-Wyszeptałam.
-To my ci dziękujemy.
-Tak za wszystko i za to, że jesteś tutaj z nami.
THE END