background image

by Mikamh 

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY 

Neferet 

Oczy Neferet poruszały się pod zamkniętymi powiekami, gdy przeżywała XX wiek. 
Przez  pewien  okres  czasu,  który  ostatecznie  przyniósł  jej  wielką  moc  oraz 
zapoczątkował jej nieśmiertelność, tak naprawdę była straszna nuda. 

Istniały dwa wyjątki: jej marzenia i stara kobieta. Pierwsze okazały się kłamstwami, 
a drugie było bardziej spektakularne od prawdy. To było tak ironiczne, bo jej sny z 
każdym razem były coraz bardziej przyjemne. Neferet powróciła do Wieży Grove w 
Domu Nocy i do szkoły aż nazbyt chętnej by obsypać ją troską i współczuciem. Zbyt 
blisko  niej  następowały  przedwczesne  zgony:    śmierć  jej  pierwszego  kota,  małą 
Chloe  oraz  jej  Wojownika.  Każdy  rozumiał,  kiedy  Neferet  wycofała  się  z  życia 
towarzyskiego i spędziła niebywały okres  czasu modląc  się i  medytując. Nie  mieli 
pojęcia,  że  w  rzeczywistości  Neferet  spędzała  czas  modlitwy  w  głębokim, 
wywołanym lekami snem, tęskniąc za Bogiem, który przyszedł do niej tylko wtedy, 
gdy była nieprzytomna.  

Kalona był sprytny. Choć był nieziemsko przystojny, nawiedził jej sen jako Bóg bez 
Twarzy, który prosił tylko aby zdradziła mu swoje fantazje oraz  by pozwoliła mu ją 
wielbić. To wcale nie wydawało się snem. Później - gdy było już za późno - Neferet 
zdała sobie sprawę, że faktycznie nie śni - Kalona wszedł do jej podświadomości i 
nią manipulował. Wtedy wszystkim, co chciała, było to aby Nieśmiertelny rozpalił 
w niej płomień. Ona nadal otwierała się na niego, gdy jej podświadomość słuchała 
jego  szeptów,  Neferet  poczuła  się  silniejsza.  Zaczęła  kwestionować  nowoczesny 
sposób  wampirów  otaczających  ją.  I,  ostatecznie,  przekonała  się,  jej 
przeznaczeniem było porzucić boga z jego bezpodstawnego uwięzienia tak, że on i 
ona  mogliby  rządzić  ramię  w  ramię,  Nyx  i  Erebus  na  Ziemi.  Wspólnie  będą 
zwiastunem  nowej  ery,  gdzie  wampiry  nie  będą  już  w  niespokojnym,  żałosnym 
pokoju z ludźmi.  

Dyskretnie, Neferet ustawiła temat wydarzeń, który nieodwracalnie zmieni kształt 
relacji  wampir-człowiek.  Tak,  jak  Nieśmiertelny  powiedział  jej  w  snach:  Dlaczego 

background image

by Mikamh 

bogowie, którzy chodzą po ziemi kłaniają się przed tymi, którzy powinni ich czcić? 
Neferet  wykorzystała  utratę  jej  Wojownika  jako  usprawiedliwienie  do  podróży, 
aby  nie  być  związaną  żmudną  pracą  bycia  profesorem.  Szukała,  zawsze  szukała 
tego, co spełni jej marzenia, lecz wymykało jej w życiu. Neferet uśmiechała się gdy 
zaczęli  nazywać  ją  ambasadorką  Nyx,  której  wizyty  błogosławiły  każdemu  Domu 
Nocy w specjalny sposób. 

Neferet  myślała  o  sobie  jako  ambasadorce  władzy.  Użyła  swojego  psychicznego 
daru  aby  dowiedzieć  się,  które  Wysokie  Kapłanki  chciały,  potrzebowały,  aby  być 
chwalone lub wyzwane, zagrożone lub wychwalone, uwielbiane lub ignorowane, a 
potem dała im czego chcą: informacje, leczący dotyk, intuicję, podniecenie ... lista 
potrzeb i pragnień Wysokich Kapłanek była nieskończona.  

Podczas  gdy  Neferet  "służyła",  zdobywała  miejsce  w  społeczności  wampirów. 
Myślała  o  sobie  jak  o  potężnym,  intrygującym  kameleonie.  Dowiedziała  się,  jak 
sprawić, by ludzie widzieli w niej to, w co każdy z nich najbardziej ufa, szanuje, a 
ostatecznie, czci. I zawsze, zawsze, Neferet przypisywana była do serca narodu - do 
Oklahomy  -  gruntów  koloru  starej  krwi  i  młodego  miasta,  Tulsy,  gdzie  zakopała 
rejestr jej przeszłości człowieka, i gdzie jest Kalona wraz z marzeniami, szeptami i 
dotykiem przyciągając ją. 

Szukaj mojego uwolnienia... Szukaj mojego uwolnienia...  

Jego szepty wypełniły jej marzenia i nawiedzały jej życie. To był dwudziesty drugi 
kwietnia  w  roku  1927,  kiedy  zamożna  para  ludzi,  Waite  i  Genevieve  Phillips, 
wydała  zaproszenie  dla  wampirskich  Wysokich  Kapłanek,  aby  uczestniczyły  na 
Wielkiej  Gali,  świętującej  zakończenie  budowy  posiadłości  nazwanej  nazwiskiem 
Philbrook.  Neferet  była  pewna,  że  znajdzie  się  wśród  tych,  którzy  przyjęli 
zaproszenie. Philbrook jej nie interesowało, ani nie na filantropijna, liberalna para 
zamożnych ludzi i ich przyjaciele z wyższych sfer. Miasto nie interesowało Neferet. 
Pachniało olejem i alkoholem, pieniędzmi, krwią i władzą -  zawsze władzą. To był 
zapach  władzy,  jak  esencji  z  jej  snów,  który  zmusił  ją  do  opuszczenia  nocnej 
imprezy  Phillipsów  i  wędrówki  przez  miasto.  Niedawno  wybudowane  rezydencje 

background image

by Mikamh 

naftowe  były  porozrzucane  wokół.  Neferet  minęła  je  niezauważona.  Kątem  oka 
spojrzała w okna - ledwo zauważyła szkło ołowiowe i błyszczące niczym lód nowe 
elektryczne  żyrandole.    Jednak  oddalała  się  coraz  bardziej  od  błyszczących 
dworów,  podążając  za  melodyjnym  małym    strumykiem,  który  zdawał  się 
wyszeptać 

dla 

niej 

piosenki.  

 

Rezydencja  pojawiła  się  nagle,  jak  gdyby  zmaterializowała    się  specjalnie  dla 
Neferet.  Była  ogromna,  ustawiona  na  środku  nieskazitelnie  utrzymanych  ziem  z 
porozstawianymi  gdzieniegdzie  dębami.  Neferet  pamiętała  kiedy  myślała,  jak 
dziwne było to, że  była tam tylko żelazna brama  w  wejściu od strony ulicy, a nie 
otaczający ją mur. Potem zobaczyła znak i zdała sobie sprawę, że, choć wydawało 
się,  iż  została  wybudowana  na  kształt  europejskiej  willi,  a  może  nawet  zamku, 
masywna,  kamienna  posiadłość  była  szkołą  prywatną.  Neferet  zwróciła  na  to 
uwagę,  zanim  jeszcze  zobaczyła  staruszkę.  Weszła  na  teren  kampusu,  gdyż 
całkowicie  wzbudziło  to  jej  zainteresowanie.  Były  tam  dwa  główne  budynki,  oba 
zbudowane z unikatowego kamienia. Kampus wydawał się nowy, tak bardzo nowy, 
że wyglądał na ciemny i niezamieszkany. Podczas, gdy wędrowała przez drzemiący 
kampus,  ta  wyszeptywana  piosenka,  którą  słyszała  przez  całą  noc,  stała  się 
rzeczywistością i złączyła się ze snem Neferet. Najpierw usłyszała dźwięczny rytm 
bębna. Neferet podążyła za nim daleko na wschód, na sam skraj terenu kampusu. 
Tam zapachy szałwii i turówki wodnej doprowadziły ją do ogromnego dębu, na tyle 
dużego, że zasłaniało światło ogniska. Zauważyła że ptaki wypełniały gałęzie dębu. 
Kruki, przypomniała sobie po krótkim namyśle. 

Dziwne, zwykle kruki nie są spotykane w nocy. 

Neferet okrążyła drzewo i zobaczyła ognisko. Wtedy bębnienie wypełniło polanę, 
co  przykuło  uwagę  Neferet  do  starszej    kobiety.  Klęczała  przy  ogniu  z  dużym 
bębnem  przed  sobą,  w  który  uderzała  prostym  patykiem  owiniętym  skórą 
trzymanym w prawej ręce. W lewej ręce trzymała topór. Co kilka uderzeń siekała 
część długiej, grubej liny suszonych  ziół o wielkości pięści, które leżały obok niej. 

background image

by Mikamh 

Ogień  syczał  gdy  pożerał  zioła,  wypluwając  słodko  pachnący  dym.  Sukienka 
kobiety, choć już dawno pożółkła z czasem, miała niespodziewany urok. Delikatny 
ornament  odzwierciedlał  blask  ognia,  a  długie  frędzle  kołysały  się  z  wdziękiem  z 
każdym uderzeniem bębna. Jej twarz była stara, gruby warkocz włosów całkowicie 
czarny,  ale  jej  głos  był  tak  wyraźny  jak  młodej  dziewczyny.  Zaczęła  śpiewać  i 
Neferet była zachwycona jej słowami. 

Starożytny jeden śpi, czekając aby powstać...  

Neferet  podeszła  w  ciszy  w  stronę  staruszki  podczas,  gdy  piosenka  wbijała  się 
przez jej ciało z każdym uderzeniem serca.  

 

Gdy potęga ziemi krwawi święty czerwony  

Znak odkrywa prawdę;  

Królowa Tsi Sgili będzie knować.  

Powinien on być oczyszczony przez pogrzebne łoże [trumnę]. 

 

Neferet stanęła w blasku ognia. Stara kobieta spojrzała na nią kaprawymi oczyma, 
które mogły być kiedyś niebieskie. Jej piosenka urwała się.  

"Nie," Neferet nalegała.  

"Śpiewaj  dalej.  To  piękny  utwór."  Staruszka  wyglądała  na  spiętą,  ale  śpiewała 
dalej: 

Poprzez dłonie śmierci jest wolny  

Straszne piękno, potworny widok  

Powinny być rządzone ponownie 

Kobiety powinny klęczeć przy jego ciemnych mocach 

Piosenka Kalony brzmi słodko  

background image

by Mikamh 

Jak rzeź z zimną krwią. 

 

Kalona! Imię boga przeszyło Neferet.  

"Zaśpiewaj to jeszcze raz, stara kobieto"  nakazała.  

"Skończyłam. Idę. " Staruszka zaczęła wstawać, ale Neferet ruszyła szybko, aby ją 
zatrzymać.  To  było  zbyt  łatwe,  aby  wyrwać  topór  staruszce  -  zbyt  łatwa,  aby 
przecisnąć go przez jej gardło. 

"Rób  jak  mówię  albo  rozetnę  ci  gardło  i  zostawię  cię  tutaj,  aby  ptaki  oczyściły 
twoje starożytne kości." Staruszka zamknęła oczy; wzięła głęboki, drżący oddech; a 
następnie  zaczęła  śpiewać,  w  kółko,  dopóki  Neferet  była  pewna,  że  zapamiętała 
piosenkę. Dopiero wtedy pozwoliła kobiecie przestać. Dopiero wtedy zagłębiła się 
w umysł staruszki.  

"Myślisz  o  sobie  jako  o  Ghigua.  Co  to  znaczy?"  zapytała  Neferet.  Oczy  staruszki 
rozszerzyły się. Nie odpowiedziała Neferet, ale jej umysł zalała panika oraz dziwne 
słowa:  Ane  li  sgi,  demon,  Tsi  Sgili,  pożeracz  dusz,  morderca  ludzi.  Ta  fala  słów 
wprowadziła do umysłu Neferet strach i przerażenie. 

"Bardzo się mnie boisz." Neferet uśmiechnęła się i usiadła bliżej starej kobiety, tak, 
aby topór znajdował się w niewielkiej przestrzeni między nimi.  

"Słyszysz to, co jest w mojej głowie.", powiedział kobieta.  

"Słyszę  to,  a  nawet  więcej,"  odrzekła  Neferet.  "Twoja  piosenka  -  wierzę,  że 
rozumiesz, co to znaczy."  

"Śpiewam tę piosenkę w każdy nowy księżyc jako ostrzeżenie." 

"Oczywiście, dla niektórych to będzie ostrzeżenie. Dla mnie to obietnica." Neferet 
nie badała dalej umysłu staruszki. "Nie boisz się mnie, bo jestem wampirem."  

"Nie boję się wampirów."  

background image

by Mikamh 

"Mimo  to  boisz  się  mnie."  powiedziała  Neferet.  "I  śpiewałaś  o  moim  kochanku. 
Pomyślmy  -  święty  czerwony  znak  odkrywa  prawdę;  Królowa  Tsi  Sgili  będzie 
knować. Powiedz, stara kobieto, kto to jest i czym jest Królowa Tsi Sgili?" 

Jesteś demonem! Radujący bólem! Żywiciel śmierci! Potępienie odbiło się echem w 
umyśle starej kobiety, aż do Neferet, ale staruszka powiedział tylko:  

"Mówiłam  tyle  tej  nocy.  Teraz  nie  powiem  nic  więcej."  Potem  zacisnęła 
pomarszczone, cienkie wargi, w upartą linię. Neferet uśmiechnęła się delikatnie do 
niej.  

"Ach, ale nie musisz używać słów. Twój umysł krzyczy wystarczająco głośno." 

"Mogę zebrać wszystkie wygłoszone przez ciebie sylaby bez twojej pomocy, stara 
kobieto."  Ale  Neferet  nie  miała  czasu  na  gwałt  umysłu  kobiety  jak  przed  chwilą 
zapowiedziała.  Z  poprzekłuwanymi  uszami  i  okrzykiem  wojennym,  staruszka 
wyrwała się z siekierą i poderżnęła własne gardło, otwierając tętnicę szyjną. "Nie!" 
Neferet krzyknęła, uciskając dłonią na ciało starej kobiety, starając się przedłużyć 
jej  ostatnie  minuty,  kiedy  przeszukiwała  jej  umysł,  szukając  odpowiedzi  w 
blaknących obrazach i wpół tworzących się myślach. W jej gabinecie ciało Neferet 
drgnęło i podskakiwało w odpowiedzi do wspomnień. Stara kobieta, oddała swoje 
życie  za  nic.  Jej  umierający  umysł  posiadał  informacje,  które  wystarczyły  aby 
Neferet  zaczęła  dwie  rzeczy  -  dążyć  do  uwolnienia  Kalony  i  jej  przemiany  od 
niespełnionej Kapłanki do nieśmiertelnej bogini, królowej Tsi Sgili. 

 

Zoey 

Kochałam szóstą godzinę. Nie tylko dziek Lenobii najfajniejszej profesor w historii, 
ale  zajęć  gdzie  można  jeździć  konno!  Nie  mam  pojęcia  jak  może  być  to  bardziej 
idealne. Dziś wydawało się, że Lenobia wiedziała, co jest potrzebne, aby pozbyć się 
stresu. Kiedy zajęcia się zaczęły, weszliśmy na arenę, by zastać tam wielkie, czarne 
beczki  ze  stali,  ustawione  w  trójkąt.  Lenobia  galopowała  na  Mujaji.  Czarna  klacz 
zajechał tak, aby zatrzymać się przed nami.  

background image

by Mikamh 

"Więc,  adepci,  czy  ktoś  wie,  dlaczego  te  beczki  są  tam  ustawione?"  Moja  ręka 
wystrzeliła w górę.  

"Zoey?"  

"One są do wyścigów beczkowych." 

"Są",  powiedziała.  "Czy  brałaś  wcześniej  udział  w  wyścigach  beczkowych,  Zoey?" 
Uśmiechnęłam się, trochę nerwowo.  

"Cóż,  mniej  więcej.  Koń  mojej  babci,  Mouse,  był  emerytowanym,  beczkowym 
koniem  wyścigowym.  Babcia  ustawiała  beczki  dla  niego.  Nawet  kiedy  był 
naprawdę  stary,  zadzierał  nosa  i  śmigał  wokół  nich  jakby  był  ponownie  ogierem. 
Zasadniczo po prostu wisiałam na nim i pozwalałam mu wykonać całą pracę, ale to 
była zabawa." Lenobia uśmiechnęła się.  

"To piękna historia i wyjątkowe wspomnienie, Zoey. Doceniaj je."  

"Będę. Na pewno."  

"Tak  więc,  czy  ktoś  jeszcze  miał  doświadczenie  z  wyścigami  beczkowymi?  " 
Pozostałe  pięć  osób  pokręciło  głowami.  Lenobia  zmarszczyła  brwi  i  mruknęła, 
bardziej  do  siebie  niż  do  nas,  "To  jest  zawsze  przygnębiające  być  w  środku 
Oklahomy  otoczonym  przez  młodych  ludzi,  którzy  nie  wiedzą  nic  o  koniach." 
Potem  podniosła  głos  i  kontynuowała:  "Nie  ma  sprawy.  Opracowałam  bardzo 
swobodne,  bardzo  proste,  oczywiste  ćwiczenie  abyście  nadążali."  Cmoknęła 
Mujaji,  która  osunęła  się  tak,  że  Travis,  przygalopował  na  jego  wielkim 
percheronie, Bonnie, i mógł kłusować na arenę. Postawił klacz się przed Lenobią i 
uchylił kapelusza. 

"Proszę  pani,  ja  nie  usłyszałem,  że  nazywasz  moją  klacz  dużą  i  prostą,  prawda?" 
Popieściła pysk Bonnie i delikatnie ją pocałowała  przed odpowiedzią.  

"Nigdy nie nazywałabym tego wspaniałego stworzenia dużym i prostym - mówiłam 
o panu." Jej oczy błysnęły na wysokiego, przystojnego kowboja.  

background image

by Mikamh 

"Dobrze, w porządku, proszę pani", powiedział. "Cieszę się, że jestem doceniany." 
Śmiech  Lenobii  brzmiał  dziewczęco  i  pomyślałam,  że  nigdy  nie  widziałam  jej  tak 
pięknej.  

"Poprowadź Bonnie  wokół tych beczek dla dzieciaków."  Pacnęła żartobliwie buta 
Travisa. Tak, na pewno była zakochana.  

"Dobrze,  moja  panno,  pokażmy  tym  pisklętom,  że  nie  trzeba  być  koniem  rasy 
Quater, żeby brać udział w wyścigu beczkowym!" Poprowadził Bonnie do miejsca 
startu,  a  następnie  podarował  jej  wielkiego  "kopniaka"  uderzając  w  bardzo  duży 
zad swoim kapeluszem. Percheron ruszył z kopyta. Lenobia wyjaśniała, co Bonnie 
robiła  -  jak  galopowała  po  placu  w  kształcie  koniczyny  -  w  przesadnie  szybkim 
czasie.  Mimo  tego,  kiedy  olbrzymia  klacz  lądowała  w  skupieniu  z  pokrzykującym 
Travisem, a podłodze areny zdawało się trząść, wszyscy wiwatowali i klaskali. 

A  to  był  dopiero  początek  zabawy.  Przez  prawie  godzinę  narobiliśmy  okrążeń 
biegnąc  wokół  beczek  na  wybranych  przez  nas  koniach.  Persefona  była  "moją" 
klaczą.  Uwielbiałam  każdy  cal  jej  pięknej  dereszowej  skóry.  Mogła  ją  również 
poruszać! Persefona całkowicie wiedziała, jak biec wokół koniczyny. Jak Stevie Rae 
powiedziałaby:  wszystko,  co  musisz  zrobić,  to  przyczepić  się  jak  kleszcz  i  trzymać 
się mocno. Przez ten czas - na te pięćdziesiąt-coś minut - zapomniałam o Neferet i 
Starku  i  Auroxie  i  Heathie  i  Zmianie  i  Kamieniu.  Przez  chwilę  byłam  ponownie 
dziewczynką, śmiejącą się i jeżdżącą na koniu, i kochającą życie. To zbyt szybko się 
skończyło.  Prostota    Persefony  pomagała  uspokoić  mój  umysł.  Dziś  miała 
przeciwny skutek. Może dlatego, że nie myślałam w ogóle,  gdy jeździłam na niej, 
ale jak tylko z niej zeszłam i pracowałam nad jej grzywą, moje problemy zaryczały 
w  głowie.  Martwiąc  się  o  to,  co  Neferet  planuje,  co  powinno  być  moim 
największym  problemem,  próbując  rozwiązać  zagadkę  jak  mój  Widzący  Kamień  i 
Stara Magia działają lub nie działają, jedyne, co krążyło w mojej głowie to sytuacja 
Heath/Aurox/Stark.  Jasna  cholera,  zlizałam  krew  z  palca  dzieciaka.  Co  do  cholery 
mam zrobić?  

background image

by Mikamh 

"Odwaliłaś  dziś  kawał  dobrej  roboty,  Zoey."  Głos  Lenobii  zaskoczył  mnie,  a 
Persefona zarzuciła głową widząc moją skoczną reakcję. Uspokoiłam klacz i dałam 
Lenobii przepraszające spojrzenie.  

"Niestety, mojej głowy tutaj nie było." 

"Całkowicie  Cię  rozumiem."  Oparła  się  o  futrynę  drzwi  zagrody.  "Czyszczenie 
Mujaji jest dla mnie jak tabletki nasenne. Powoduje, że jestem tak zrelaksowana, 
że mogłabym zaraz zwinąć się w kłębek i zasnąć." Westchnęłam.  

"Dokładnie, na mnie też tak Persefona działa."  

"Ale nie dzisiaj?" Pokręciłam głową.  

"Nie dzisiaj".  

"Chcesz o tym porozmawiać?" Prawie dałam jej moją automatyczną odpowiedź, że 
wszystko w porządku, ale potem przypomniałam sobie jak powiedziała, że czekała 
na odnalezienie Travisa od ponad dwustu lat. Ona musiała wiedzieć jak miłość jest 
skomplikowana  -  plus,  Lenobia  była  więcej  niż  tylko  profesorem,  ona  była  moją 
przyjaciółką. Zmieniłam auto odpowiedź. 

 "Tak,  jeśli  masz  czas,  chciałabym  o  tym  porozmawiać."  Lenobia  wciągnęła  belę 
siana do stajni i usiadła.  

"Mam  czas".  Odetchnęłam  głęboko,  nie  wiedząc  od  czego  zacząć.  "Po  prostu 
poczesz  klacz  i  zacznij  mówić.  Reszta  przyjdzie  naturalnie."  powiedziała  Lenobia. 
Chwyciłam  zabejcowaną,  miękką  szczotkę,  podążając  za  eleganckim  wzorem 
sierści Persefony. I mówiłam. 

"Wiem, że to normalne, że w rzeczywistości wydaje się to być trochę oczywiste, iż 
Kapłanka wybiera więcej niż jednego faceta, ale ja po prostu nie wiem, jak one to 
robią." Lenobia roześmiała się. "Co ja powiedziałam?"  

background image

by Mikamh 

"Och, Zoey, przepraszam. Naprawdę nie śmieję się z Ciebie. Tyle, że zapomniałam, 
jak  młoda  jesteś  i  jak  wiele  rzeczy  kręci  się  wokół  wampirów,  których  naprawdę 
nie rozumiesz." 

"Jak  manewrować  między  więcej  niż  jednym  facetem?"  powiedziałam,  kiwając 
głową.  

"No cóż, być może, ale wydaje mi się, że pierwszą rzeczą jaką należy zrozumieć jest 
to,  że  nie  oczekuje  się  od  Wysokich  Kapłanek  więcej  niż  jednego  kochanka  w 
jednym czasie. One po prostu mają możliwość wyboru więcej niż jednego partnera 
bez  bycia  ocenianym,  tak  jak  ludzkie  kobiety  w  dzisiejszej  kulturze."  Lenobia 
skrzyżowała  nogi  i  oparła  o  ścianę,  jakby  rozsiadywała  się  na  dłuższą,  intymną 
rozmowę. "Zoey, pomyśl o tym, jaka będzie twoja długość życia po Zmianie."  

"Jeśli ją przejdę." powiedziałam. Lenobia uśmiechnęła się.  

"Wierzę w Ciebie, więc powiedzmy, po przejściu jej. Czy wiesz, ile mam lat?" 

"Dużo",  powiedziałam  zanim  pomyślałam.  "Och,  przepraszam.  To  nie  jest  tak,  że 
wyglądasz staro czy coś."  

"Nie jestem obrażona. Urodziłam się w 1772 roku."  

"To bardzo dawno!" Wyrwało mi. Jej uśmiech się poszerzył.  

"Jeśli  los  jest  dla  mnie  dobry,  prawdopodobnie  przeżyłam  tylko  połowę  mojego 
życia.  Od  1772  kochałam  tylko  jednego  człowieka,  ale  to  był  mój  wybór,  moja 
przysięga.  Większość  Wampirów  znajduje  kilka  miłości  podczas  swojego  życia. 
Czasami są już one już związane z innymi wampirami, gdy spotykają nową miłość 
do człowieka - czasami jest na odwrót."  

"Tak  więc,  nie  spotyka  się  często,  że  mają  dużo  facetów  w  tym  samym  czasie." 
powiedziałam.  

background image

by Mikamh 

"To  prawda.  Więcej  tu  logiki  związanej  z  długowiecznością.  I  wybór.  Ponieważ 
jesteśmy  matriarchalnym  społeczeństwem,  możemy  wybierać  bez  osądu  lub 
potępienia. Czy to pomoże rozwiązać Twój problem?" 

"Cóż, i tak i nie. Dzięki za wyjaśnienie zagmatwanego świata facetów, ale ja wciąż 
nie wiem, co zrobić z Heathem łamane na Auroxem.", powiedziałam marnie.  

"Dlaczego trzeba coś zrobić?"   

"Bo coś zrobiłam. Ignorowanie tego nie jest sprawiedliwe dla Auroxa lub Starka." I 
znowu westchnęłam. "Albo, jak sądzę, do Heatha."  

"Więc wzięłaś Auroxa jako swojego kochanka, wraz ze Starkiem?" 

"Nie!"  pisnęłam,  i  spojrzałam  przez  ramię  Persefony  na  Lenobię.  Patrzyła  się  na 
mnie spokojnie, nie oceniając mnie. "Wypiłam trochę jego krwi." przyznałam.  

"A ponieważ nie jesteś jak normalny pierwszoroczny adept, to bardzo wciągające i 
ekscytujące dla Ciebie. Prawda? " 

"Tak, zgadza się," przyznałam.  

"Czy Stark wie?" 

"O  Boże,  nie!  Totalnie  by  zwariował.  Już  zachowuje  się  jak  zaborczy  kretyn  gdy 
tylko Aurox jest blisko mnie."  

"Ale  wie,  że  z  Heathem  jesteście  sobie  pisani,  a  dusza  Heatha  przejawia  się  w 
Auroxie."  

"Dlatego  zachowuje  się  jak  zaborczy  kretyn.  Najwyraźniej  nie  czuje  się  z  tym  w 
porządku,  że  widuję  Heatha  czy  Auroxa.  A  Stark  wie,  że  my  nawet  dłużej  nie 
rozmawialiśmy ze sobą." 

"Aurox jest do Ciebie przypisany." Nie wypowiedziała tego zdania jak pytanie, ale 
odpowiedziałam.  

background image

by Mikamh 

"Tak, jest. To dlatego, że Heath jest wewnątrz niego. To nie jest tak, że on jest tego  
świadomy.  To  dziwne  i  niepokojące.  Aurox  chce  tylko  być  dzieciakiem,  co  jest 
trochę słodkie, ale który nie jest szczególnie przyciągającym, a następnie  - bam! - 
Mrugnę i powie  czy zrobi coś,  co jest  tak bardzo w stylu Heatha  - co sprawia, że 
moje serce boli." 

"Jeśli  nie  byłabyś  związana  ze  Starkiem,  chciałabyś  być  z  Auroxem?"  przygryzłam 
wargę.  

"Nie jestem pewna. Kocham Heatha. Zawsze  będę kochać  Heatha. Aurox nie  jest 
jednak naprawdę moim Heathem".  

"To znaczy, to jest jak Kalona przypisał się do Ciebie, ponieważ w Tobie jest dusza 
dziewicy Ayi i wyczuł jej obecność?" Porównanie to mnie zaskoczyło, ale im więcej 
o tym myślałam, tym bardziej wydawało się to mieć sens.  

"Myślę,  że  masz  rację.  Łał,  rzeczywiście  mi  teraz  łatwiej.  Kalona  chciał  mnie  z 
powodu A-yi, i muszę przyznać, że czułam mocne przyciąganie do niego. Ale to nie 
było prawdziwe. Nie jestem A-yą, a ja nie zdecydowałam się go kochać. Aurox nie 
jest Heathem. On nie musi wybrać miłości do mnie - resztki z Heatha mnie kochają, 
to wszystko."  

"Nie  chcę  komplikować  Ci  rzeczy,  ale  musisz  wiedzieć,  że  Aurox  także  może  Cię 
kochać.  Travis  jest  reinkarnacją  mojego  jedynego  partnera,  Martina.  Nie  ma 
wspomnień  Martina.  On  w  rzeczywistości  jest  bardzo  niepodobny  do  mojego 
Martina,  a  mimo  to  wiecznie  mi  się  poświęca,  tak  jak  ja  mu."  Uśmiech  Lenobii 
stężał, jej oczy wypełniły się łzami.  

"Znalazłaś swoją miłość, a niektórzy z nas mają szczęście spotkać ją ponownie."  

"Lenobia,  jestem  bardzo  szczęśliwa  Twoim  szczęściem,  ale  tylko  skomplikowałaś 
mój problem," powiedziałam.  

"Zoey, sytuacja była już skomplikowana. Czy chcesz mojej rady, w jaki sposób bym 
sobie z tym poradziła?" 

background image

by Mikamh 

"Oczywiście" powiedziałam.  

"To  będzie  brzmieć  oschle,  egoistycznie  nawet,  ale  na  twoim  miejscu, 
zdecydowałabym,  z  kim  naprawdę  chcę  być  nie  martwiąc  o  to,  co  każdy  z  tych 
chłopców chce. Tylko w ten sposób będziesz zadowolona z własnego wyboru, jeśli 
zrobisz  to  dla  siebie,  a  nie  dla  kogoś  innego."  Odłożyłam  włochatą  szczotkę  i 
spojrzałam na nią.  

"Czy to naprawdę takie proste?" "Jeśli jesteś uczciwa wobec siebie i podążasz za tą 
uczciwością, o tak, jest," powiedziała Lenobia .  

"Dałaś  mi  dużo  do  myślenia,  ale  przynajmniej  teraz  mam  kierunek,  do  którego 
dążyć." powiedziałam. 

"Musisz kochać i być wiernym sobie, zanim ktoś inny będzie  mógł Cię pokochać i 
być Ci wiernym." Zadzwonił dzwonek, który zasygnalizował koniec zajęć. Złożyłam 
rękę w pięść na sercu i ukłoniłam się do niej z szacunkiem.  

"Dziękuję, Lenobio". Lenobia odpowiedziała tradycyjnym gestem i powiedziała:  

"Bądź błogosławiona, Zoey Redbird. " 

"Stark, musimy porozmawiać." Nie chciałam mówić tych słów, tak bardzo, jak Stark 
prawdopodobnie  nienawidził  ich  słyszeć.  A  kto  nie?  Czy  ktoś,  mama  lub  tata, 
dziewczyna lub chłopak, nauczyciel lub szef kiedykolwiek rozpoczął miłą rozmowę 
od nich?  

"W  porządku,  ale  myślałem,  że  będziemy  oglądać  Big Bang Theory  i  że  spędzimy 
trochę  czasu  sam  na  sam."  Uśmiechnął  się  do  mnie  bez  entuzjazmu.  "Nadal 
możemy to zrobić. Może. Jeśli zechcesz po naszej rozmowie." 

"Przerażasz mnie." powiedział. Wyciagnęłam do niego rękę. Wziął ją i usiadł obok 
mnie na łóżku.  

"Muszę powiedzieć, pewne rzeczy, które prawdopodobnie będą dla Ciebie trudne, 
ale nie denerwuj się."  

background image

by Mikamh 

"Ponieważ  bez  względu  na  to,  co  będzie  zawsze  będę  Twoim  Wojownikiem  i 
Obrońcą? " Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Splotłam nasze palce.  

"Tak, po części, ale również dlatego, że Cię kocham."  

"Och, to dobrze. Lubię tą część."  

"Ja też", powiedziałam. "Ale także dlatego, ze Cie lubię."  

"Myślałem, że przed chwilą o tym powiedziałaś."  

"Nie, po prostu powiedziałam, że cię kocham. I kocham, ale ostatnio robiłeś rzeczy, 
których bardzo nie lubię i musimy o tym porozmawiać." 

"Co masz na myśli?" Zdecydowałam, że jeśli mam być szczera z sobą, musiałam być 
szczera ze Starkiem, więc powiedziałam mu prawdę.  

"Nie  lubię,  jak  traktujesz  mnie  kiedy  Aurox  jest  w  pobliżu.  Zachowujesz  się  jak 
zaborczy dupek, i chcę żebyś przestał." Próbował wyciągnąć rękę z mojej, ale mu 
nie pozwoliłam. "Chodzi o to, że nie uważam, że jesteś zaborczym kretynem. Lubię 
Cię naprawdę, i chcę, aby był tym facetem cały czas."  

"Dobrze. Jak tam chcesz." 

"Nie,  Stark.  To  nie  zadziała,  jeśli  nie  będziesz  ze  mną  szczery,  i  wobec  siebie  też. 
Zawsze  będziesz  moim  Wojownikiem  moja,  ale  jeśli  się  wszystko  będzie  Ci 
obojętne i nie będziemy mogli mówić o naszych problemach, będziesz tylko moim 
Wojownikiem i nic więcej."  

"Czy to, co chcesz?"  

"Poważnie,  Stark,  pomyśl  o  tym.  Jeśli  sądzisz,  że  tak  uważam,  to  dlaczego  niby 
przeprowadzamy tę rozmowę?"  

"Tak więc, nie zrywasz ze mną?"  

"Mam nadzieję, że nie" powiedziałam. 

background image

by Mikamh 

Powoli  zrobił  wydech,  jakby  był  deflacyjny.  Jego  ramiona  opadły,  a  on  patrzył  na 
podłogę między nogami.  

"Wiedza,  że  kochasz  Auroxa  doprowadza  mnie  do  szaleństwa,  i  przykro  mi,  że 
zachowywałem się jak matoł. Nie wiem, co z tym zrobić, bo nie mogę znieść myśli, 
że jesteś z nim." 

"W  porządku,  po  pierwsze,  nie  kocham  Auroxa.  Kocham  Heatha.  Zawsze  będę 
kochać Heatha. Wiesz to."  

"Ale Aurox ma duszę Heatha w sobie"  

"Tak, i cieszę się, że ma bo właśnie to uratowało babcię. Ja zawsze będę doceniać 
Auroxa za to, ale nie kochać"  

"Nie chcesz z nim być? Naprawdę?" Stark przerzucił wzrok z podłogi na mnie.  

"Zdecydowałam, że nie chcę z nim być. Naprawdę," powiedziałam. 

"Dlaczego nie?" Następnie, zanim zdążyłam odpowiedzieć mu, Stark przerwał mi: 
"Nie, nie, nieważne. I nie obchodzi mnie, dlaczego nie. Obchodzi mnie tylko to, że 
ty nie chcesz z nim być . Nie chcę wiedzieć nic więcej." Okej, chciałam powiedzieć 
Starkowi  o  mnie  degustującej  krew  Auroxa,  i  że  było  mi  naprawdę  ciężko  kiedy 
złapałam przebłyski Heatha z wewnątrz Auroxa, i że nadal kocham Heatha i jego. 
Ale nawet z tymi wszystkimi "i" postanowiłam, że po prostu nie mogę mieć więcej 
niż jednego chłopaka w tym samym czasie. Nie udało mi się powiedzieć, nic z tego, 
bo  Stark  przyciągnął  mnie  do  swojego  ramienia.  "Jestem  tak  cholernie 
zadowolony,  że  mnie  wybrałaś!"  szepnął.  Czułam,  że  drży,  więc  trzymałam  go  i 
wyszeptałam:  "Ja  też."  Potem  całował  mnie  tak  gorąco,  że  nie  mogłam  myśleć  o 
tym, co chciałam powiedzieć.  Wszystko, o czym myślałam  to jego dotyk i miłość. 
Później,  kiedy  słońce  wzeszło  i  Stark  spał  spokojnie  obok  mnie,  jego  ręka  objęła 
moje  ciało,  przyciskając  do  siebie  tak,  że  mój  umysł  zaczął  znowu  pracować, 
wiedziałam, że muszę porozmawiać z Auroxem.