background image

Garma C. C. Chang

"Nauka o karmie"

Od t umacza

Powiedziano, !e bez w a"ciwych pogl#dów post$py w praktyce s# bardzo trudne, o ile nie mo!liwe.

Powiedziano  te!,  !e  na  praktyk$  Dharmy  sk adaj#  si$  trzy  podstawowe  elementy:  s uchanie,

studiowanie  i  medytacja;  wszystkie  one,  wraz  z  ich  efektami,  powinny  znale%&  wyraz  w  naszej

codzienno"ci.

U nas, zgodnie ze star# tradycj# ("To mamy za wszy&ko zdrowe, co mam ksi#dz z ambony powie"),

najbujniej rozwin$ o si$ to pierwsze. Jeszcze nie najgorzej jest z tym trzecim, chocia! za medytacj$

bierze si$ cz$sto powtarzanie mantry (co - jak przypuszczam - prowadzi w prostej linii do odrodzenia

si$ jako katarynka) lub "sportowe"pok ony, tzn. du!o, w krótkim czasie, bez ugruntowanych pogl#dów

i  elementarnej  wiedzy  o  co  w  nich  chodzi.  To  te!  jest  zgodne  z  bardziej  ogóln#  tradycj#:  skoro

gospodarka  mo!e  opiera&  si$  na  eksporcie  nieprzerobionego  w$gla,  zatem  Dharma  -  na

"eksporcie"nieprzerobionej energii.

Natomiast najs abiej jest, jak si$ wydaje, z tym drugim. Samodzielne, a przy tym pog $bione studia

nad  Dharm#,  to  pradziwy  rarytas.  Robi  to  w  Polsce  mo!e  kilku,  lecz  ju!  na  pewno  nie  kilkunastu

(grudzie', 85).

Co prawda, w stosunku do bardzo ograniczonych mo!liwo"ci wydaje si$ sporo tekstów. Jednak albo

s# one spisane z ta"my, a przeto stanowi# w a"ciwie przed u!one s uchanie; albo te! s# na bardzo

wysokim  poziomie  lecz  dotycz#  spraw  elementarnych  (i  chwa a  im  za  to  !);  albo  s#  to  cz$"ci

wi$kszych  ca o"ci,  wi$c  w  umys ach  nieuków  wypaczaj#  tre"&  owych  ca o"ci.  Bywaj#  te!

najwy!szych  lotów  teksty  zwi#zane  z  nauki  tantrycznymi,  o  wielkiej  mocy  inspiruj#cej  i  niezwyk ej

symbolicznej g $bi, które jednak nie mog# zast#pi& solidniej, elementarnej wiedzy, zatem s# niczym

drogie kamienie oprawione w niewyrobione ciasto.

Albo - w ko'cu - s# to inspiruj#ce biografie wielkich joginów, które pog $biaj# oddanie, lecz równie!

nie  mog$  zast#pi&  podstawowej  wiedzy.  Mowa  tu  o  wiedzy,  która  w  Tybecie  czy  innych  krajach

buddyjskich  zawiera  si$  wsz$dzie  i  w  najprostszych  postaciach  (rze%by,  inskrypcje;  wzorce  my"li,

mowy  i  uczynków),  kszta tuje  "rodowisko  i  jego  pogl#dy,  stwarza  szczególny  klimat  sprzyjaj#cy

praktyce ju! w dzieci'stwie.

Ale  powró&my  do  siebie,  gdzie  aktualna  sytuacja  wygl#da  tak,  jak  wygl#da.  Mianowicie,  nie

przet umaczono i nie wydano podstawowych dla Dharmy tekstów, jak chocia!by"Sutra Lotosu" [Sutra

Lotosu - Saddharmapundharikasutra - "Ksi$gi Lotosu ("pundharika") prawdziwej nauki lub "dobrego

prawa",  jeden  z  najwa!niejszych  tekstów  tzw.  "pó nocnego  buddyzmu".  (p.  t um.)]  lub

Mahayanauttaratantra"astra. Nie mamty te! zasadniczych tekstów dla szko y  Karma-Kagjut,  a  wi$c

elementarza  szko y  (tekst  Gampopy,  czy  inne  teksty  tej  tradycji),  ani  te!  teksów  innych  szkó .  Co

grosza,  nie  sprowadzono  podstawowych  komentarzy  do"(cie!ki  Mahamudry",  nawet  tych  które

wymienia  jedyny  ca o"ciowo  traktuj#cy  rzecz  tekst  (jakkolwiek  zbyt  ogólny  dla  praktyki  codziennej),

background image

2

zatytu owany  "Ukazanie  "cie!ki  do  Wyzwolenia".  Komentarze  takie,  dok adnie  opisuj#ce

poszczególne etapy i kroki praktyki, stanowi yby przecie! dla adeptów istotn# pomoc, szczególnie w

sytuacji  braku  wykwalifikowanego  lamy.  U  innych  teksy  takie  dawno  ju!  doczeka y  si$  fachowego

przek adu  i  stanowi#  obiekt  codziennych  studiów.  Ci  spo"ród  praktykuj#cych,  którzy  je!d!#  za

granic$,  musz#  przecie!  o  tym  wiedzie&.  Obecnie  jest  ju!  publiczn#  tajemnic#,  i!  niektóre  z  tych

tekstów  nie  tylko  sprowadzono,  ale  i  prze o!ono;  jednak!e  niedost$pne  s#  dla  praktykuj#cych,  by&

mo!e dla zado"&uczynienia wzmiankowanej ju! starej zasadzie ("ambona").

Wobec  takiej  sytuacji  nie  dziwota,  !e  cz$sto  s yszy  si$  facecyjki  dowodz#ce  braku  rozeznania  w

prymarnych  poj$ciach  Dharmy:  "id$  do  sanghi",  "jaka  karma,  taka  pasza"  itp.  To  ostanie,  niby

humorystyczne, niektórzy g osz# zupe nie serio. Stan ten o tylko odbiega od dotychczasowej normy,

i! w ci#gu dwuipó tysi#cletniej historii buddyzmu, gdziekolwiek pojawia si$ Dharma, pojawiali si$ te!

odpowiednio  wykszta ceni  t umacze.  Nale!y  bowiem  zwróci&  uwag$  na  sposób  traktowania  ksi#!ek

przez samych Tybeta'czyków, "wiadczy o wadze przywi#zywanej di s owa pisanego. Nawet Buddha

(akyamuni czy Guru Rimpocze mieli za sob# gruntowne studia.

)eby  chocia!  w  znikomym  stopniu  przyczyni&  si$  do  zmiany  naszkicowanego  powy!ej  ponurego

obrazu,  przet umaczy em  tekst  o  jednym  z  elementowych  dla  nas  zagadnie',  definiuj#cy  poj$cie

karmy  i  udost$pniam  do  ze  szczer#  rado"ci#.  Tekst  ten  jest  zredagowanym  wyk adem  o  karmie,

wyg oszonym  przez  dobrze  w  Polsce  znanego  autora  "Elementarza  Mahamudry"-  Garma  C.  C.

Changa.  Jest  wyk adem,  st#d  specyficzny  uk ad,  na  który  jednak  -  zwa!ywszy  niew#tpliw#  warto"&

ca o"ci - mo!na przysta&.

A oto kilka s ów o autorze:

Garma C. C. Chang urodzi  si$ w Chinach.  W wieku pi$tnastu lat wst#pi  do klasztoru

Nauking,  a  maj#c    siedemna"cie  lat  przyby   do  Tybetu,  gdzie  pozosta   do

dwudziestego pi#tego roku !ycia, z czego przez sze"& lat  studiowa  pod kierunkiem

swego  guru  -  )yj#cego  Buddy,  Lamy    Kong  Ka  w  Meia  Nya  (Tybet  Wschodni).  Od

roku 1951 ma sta #  siedzib# w USA. Wyk ada na Uniwersytecie Columbia w Nowym

Jorku i od 1966, jako profesor Wydzia u Religioznawstwa  Uniwersytetu Stanowego i

College'u Pensylwania, naucza  filozofii buddyjskiej.

Garma Chang jest pierwszym, który zapozna   Zachód z Mahamudr#, t# znacz#c# i

pomocn# nauk$  Wschodu. Mahamudra jest postaci# w jakiej przyj#  si$ w  Tybecie

buddyzm Zen i wielce kosztownym skarbem wschodniej  wiedzy, daj#cym praktyczne

do"wiadczenie pe ni cz owiecze'stwa.

Poni!szy tekst przet umaczono z numeru 6/84 wydanego w Austrii czasopisma BODHI BAUM.

background image

3

Wst$p

Najwa!niejszym, najbardziej skomplikowanym i najtrudniejszym do zrozumienia poj$ciem buddyjskiej

nauki jest zapewne poj$cie karmy. Wp yn$ o ono na kultur$ ca ej Azji; znakomita wi$kszo"& ludno"ci

krajów  azjatyckich  uczyni a  je  fundamentem  swej  postawy  moralnej  i  j#drem  wierze'  religijnych.  W

buddyzmie  nauka  o  karmie  zajmuje  tak  wa!n#  pozycj$,  !e  mo!na  rzec,  i!  poj$cie  to  jest

fundamentem nauki buddyjskiej. Nauka o karmie jest nadzwyczaj trudna do zrozumienia, poniewa!

jest  ona  w  istocie  niezg $biona  i  zwyczajna  ludzka  m#dro"&  nie  wystarcza  do  uj$cia  ca ej  jej

subtelno"ci.  Cz$stokro&  poj$cie  karmy  staje  si$  przyczyn#  nieporozumie',  albowiem

przeprowadzenie  jego  systematycznej  analizy,  sformu owanie  i  przedstawienie  dotycz#cych  go

pogl#dów okazuje si$ niezwykle trudne.

Poni!ej  wy o!$  zatem  swoje  rozumienie  tej  nauki  i  podejm$  prób$  wprowadzenia  do  najbardziej

podstawowego,  lecz  zarazem  najbardziej  skomplikowanego  obszaru  my"lenia  w  zakresie  wiedzy

buddyjskiej.

Rdzeniem  sanskryckiego  s owa  "karma"  (lub  "karman")  jest  cz#stka  "kar-",  która  znaczy  tyle  co

"czyni&","dzia a&".  Dlatego  podstawowym  znaczeniem  rzeczownika  karma  jest  "czyn",  "akcja".

Niemniej  jednak,  znaczenie  tego  terminu  w  u!yciu  buddystów  odnosi  si$  do  nadzwyczaj

skomplikowanego  poj$cia,  zawieraj#cego  wiele  rozmaitych  aspektów,  którego  zasadnicza  definicja

brzmi nast$puj#co:"Karma jest prawem przyczyny i skutku, które okre"la wszelkie zjawiska, zarówno

w  przyrodzie  jak  i  moralno"ci."Tak  wi$c,  na  pierwszy  rzut  oka  poj$cie  to  wydaje  si$  by&  zupe nie

proste, jednak przy dok adniejszym badaniu rych o odkryjemy je jako wieloznaczne i skomplikowane.

Aby u atwi& zrozumienie zagadnienia, rozpatrzymy nauk$ o karmie w sze"ciu punktach.

1. karma jako si a (energia);

2. karma jako tajemnica;

3. karma jako "przeznaczenie";

4. karma jako zwi#zki;

5. karma jako wyraz sprawiedliwo"ci;

6. karma jako czynnik kszta tuj#cy charakter cz owieka.

background image

4

1. Karma jako si a (energia)

Karma jest dzia aniem, a ka!de dzia anie nieodwracalnie wytwarza energie. Z kolei, energia ta staje

si$ przyczyn# nast$pnego dzia ania, za" nowe dzia anie jest %ród em nowej energii. I tak oto, energia

wyzwala  dzia anie,  za"  ka!da  aktywno"&  tworzy  energi$.  Tym  sposobem  warunkuj#  si$  one

wzajemnie, tworz#c obieg ko owy:

Ogl#daj#c  western  mamy  sposobno"&  pozna&  stosunki  i  uk ady  panuj#ce  w  pewnych  czasach

ameryka'skiego  Zachodu.  W  zwi#zku  z  zagospodarowaniem  wszelakich  dziewiczych  rubie!y  kraju

musia y najpierw powsta& drogi i linie kolejowe. Budowa linii kolejowych jest pewnym dzia aniem, na

gruncie,  którego  mog#  zaistnie&  inne  aktywno"ci;  na  przyk ad,  mo!na  teraz  przetransportowa&

wi$ksz#  ilo"&  ludzi,  towarów  czy  pieni$dzy.  Te  nowe  si y  wywo ywane  s#  oczywi"cie  przez  ludzi,

którzy dokonuj#c nowych czynów powoduj# ich nast$pstwa, a to z kolei tworzy nowe si y, nowe formy

energii.

We%my  inny  przyk ad.  Dzi$ki  rozmaitym  formom  aktywno"ci  zarabiamy  pieni#dze.  Kiedy  je  mamy,

powstaj#  nowe  si y:  si a  nabywcza  i  motywacja  (si a  nap$dowa)  do  nieustannego  podejmowania

nowych  dzia a'.  Do  tego  ustawicznie  do #czaj#  si$  nowe  potrzeby  i  pragnienia,  to  za"  powoduje

powstanie nowych, wynikaj#cych z tych potrzeb powi#za', jakimi s# d#!enia do zdobycia po!ywienia,

mieszkania, odzienia; wynikiem tego b$d$ zmiany w ca ym zachowaniu, przy czym z biegiem czasu

wszystko to bezustannie si$ komplikuje. Pocz#tkowo zarobkowanie mia o s u!y& cz owiekowi, lecz w

rezultacie takiego rozwoju wydarze' cz$stokor& cz owiek zaczyna s u!y& pieni#dzom.

Albo  inny  przyk ad.  Ludzie  wynale%li  maszyny,  które  -  wedle  pocz#tkowych  za o!e'  -  mia y  s u!y&

cz owiekowi  do  zaoszcz$dzenia  si .  Lecz  w  dobie  obecnej  wci#!  rosn#  problemy  wynikaj#ce  z

zastosowania  maszyn  i  oto  dlaczego  ludzie  stali  si$  ju!  prawie  ich  niewolnikami  (np.  samochodu).

Wida& z tego, !e czyn, akcja nie tylko wytwarza si $ lecz równie! sama w sobie jest pewn# energi#,

si #, która wp ywaj#c na cz owieka mo!e doprowadzi& go do sytuacji, w której jedynym dla' wyj"ciem

b$dzie przyj$cie rezultatów ogranicze' spowodowanych jego w asnym dzia aniem.

Mo!na  by  te!  wyja"ni&  problem  na  nast$pnym  przyk adzie:  O!enek  jest  pewnym  faktem,  po

zaistnieniu którego nale!y wzi#& na siebie pewne obowi#zki i konsekwencje, które za sob# poci#ga.

Dlatego  ka!de  dzia anie  bezwarunkowo  wytwarza  jak#"  energi$.  Za"  ta  energia  -  z  jednej  strony  -

d#!y  do  zaowocowania  kolejnym  dzia aniem,  a  z  drugiej  strony  -  powoduj#c  to  nowe  dzia anie,

powoduje zaistnienie niewidocznego (pocz#tkowo) zwi#zku. Przeto ka!de dzia anie (karma) zawsze

wytwarza okre"lon# energi$, ta za": primo - powoduje dalsze, nowe dzia anie, a - secundo - generuje

niewidoczny zwi#zek.

Oto elementarne znaczenie poj$cia karma.

background image

5

Dlatego  te!  dzia anie  najcz$"ciej  powoduje  upadek,  miast  wolno"ci  -  dalsze  zwi#zanie.  Przys owie

powiada: "O jedno wi$cej, nie znaczy a! tyle, co o jedno mniej" , z czego wynika, i! przez dzia anie

zmierzaj#ce go unikni$cia czego" tworzy si$ kolejny zwi#zek.

Si a  karmy  jest  poj$ciem  trudnym  do  zrozumienia  lecz  pomimo  tego  mo!na  t$  energi$  odczuwa&.

Kiedy znajdziemy si$ na wysoko"ciowcu w samym centrum miasta, a pod nami rozci#ga  si$  widok

ulic, my za" trze%wym spojrzeniem obserwujemy handlowe o!ywienie, ruch uliczny, ten pospieszny,

nerwowy  harmider,  wtedy  sami  mo!emy  odczu&,  !e  ludzie  ci  s#  gnani  przez  niewidoczn#,  pot$g$,

niewyobra!aln# si $, a przy tym niejako nie z w asnej woli. To jest w a"nie karma.

I  kiedy  sami  zmieszamy  si$  z  t umem  na  ulicy  i  poruszamy  si$  z  nim,  wówczas  nie   atwo  jest

u"wiadomi& sobie si $, która gna nas przez siebie. Jedynie wydobywszy si$ spod jej wp ywu zajmuj#c

neutraln#  pozycj$,  jak  w  owym  wysoko"ciowcu,  mo!emy  j#  sobie  w  pe ni  u"wiadomi&.  Kiedy

zamkniemy teraz oczy i wyobrazimy sobie, !e w stupi$trowych drapaczach naszych nowoczesnych,

wielkich miast istniej# niezliczone biura niezliczonych przedsi$biorstw, w których niezliczone rzesze

ludzi zaj$te s# dyskusjami, planowaniem, k ótniami, knuciem spisków, wzajemnym oszukiwaniem si$,

wspó zawodnictwem,  redagowaniem  i  wysy aniem  dokumentów  itp.,  kiedy  to  wszystko  sobie

uprzytomnimy, mo!emy równie! odczu& istnienie wielkiej si y, która ich wszystkich gna.

Wszystkie  aktywno"ci  pojedynczego  cz owieka  stanowi#  %ród o  okre"lonych  si .  I  kiedy  si y

dzia aj#cych stu tysi$cy ludzi wytwarzaj# tysi#ce si . I kiedy si y dzia aj#cych stu tysi$cy ludzi wyst#pi#

sk $bione  razem,  wówczas  stan#  si$  one  nieopisanie  mocn#,  z  niczym  nieporównywaln#  si a,  tak

zwan#  "karm#  kolektywn#".  Dlatego  te!  rozró!nia  si$  mi$dzy  "indywidualn#"  karm#  pojedynczego

cz owieka,  a  "kolektywn#"  -  wytwarzan#  przez  spl#tane  ze  sob#  czynno"ci  grupy  ludzi.  Oto  karma

kolektywna, która popycha naprzód ludzkie !ycie i dziej, warunkuj#c ko owrót Wszech"wiata. Karma

kolektywna  jest  dla  dziejów  wszech"wiata  si a  nie  tylko  nap$dow#,  bowiem  poza  tym,  !e  tworzy  (i

nap$dza - przyp. t um.), jednocze"nie niszczy.

Przed wieloma laty ogl#da em film "The Naked Jungle"("Wojna mrówek"), z dryblasem Hestonem w

roli g ównej. Film ten przestania typowego ameryka'skiego bohatera, który w Ameryce Po udniowej

udaje si$ do dzikiej, odleg ej brazylijskiej wsi i w jej okolicy karczuje dziewiczy las, by zdoby& ziemi$

pod upraw$. Sp$dza ta kilka twardych lat, ociekaj#cych krwi# i potem. Po pewnym czasie staje si$ w

okolicy wp ywow# osobisto"ci#, posiadaczem plantacji kawy i owoców. Bogactwa jego rosn# do tego

stopnia, !e zaczyna odgrywa& znacz#c# rol$ w pa'stwie. Tego szanownego powszechnie bohatera

nie  przera!a  nic  mi$dzy  ziemi#  i  niebem.  Wiele  lat  zesz o  mu  na  walce  z  przeciwno"ciami  natury,

pokona y okrutnych tubylców, w ócz$gów i lokalnych bandytów. Nie by o dla' sytuacji na tyle trudnej,

by nie potrafi  znale%& wyj"cia. Nie by o w jego !yciu wroga, b#d% niepomy"lnych okoliczno"ci, które

zmusi y go do kapitulacji. By  rzeczywi"cie doskona ym przyk adem zwyci$skiego bohatera. Pewnego

roku,  po"ród  mieszka'ców  owej  okolicy  rozesz a  si$  siej#ca  pop och  pog oska,  !e  wkrótce  na

nadci#gn#&  inwazyjna  armia  mrówek,  i  to  dok adnie  w a"nie  na  tereny  przeze'  zamieszka e.  Wiele

poszlak wskazywa o, !e pog oska mo!e si$ sprawdzi&.

Najpierw porzucili okolic$ tubylcy, potem nast#pi  exodus lokalnego rz#du, a jako ostatni wynie"li si$

chy kiem okoliczni, odwa!ni dzier!awcy ziemi. Na dwa dni przez inwazj#, w t$tni#cej !yciem d!ungli

widzia o si$ setki i tysi#ce ptaków i le"nych zwierz#t, które porzuci y swe kryjówki szuka y ratunku w

ucieczce.

Przez nast$pne dwa - trzy dni trwa "miertelna cisza. Ta cisza przyprawia ludzi przyprawia a ludzi o

trwog$  i  przera!enie,  potwierdzaj#  z owrogie  przeczucie,  !e  gro%na  inwazja  mrówek  ju!  nadci#ga.

background image

6

Sceny  filmu  ukazuj#  panoram$  gór  i  wód,  bogat#  ro"linno"&  wype niaj#c#  zieleni#  ca #  okolic$.  Ta

pierwotna,  pe na  mocy  i  spokoju  sceneria  pozostaje  w  sprzeczno"ci  z  zalegaj#c#  wokó 

bezgraniczn#,  martw#  cisz#.  Wkrótce  potem  daje  si$  s ysze&  niewyra%ne,  z  chwili  na  chwil$

narastaj#ce  brz$czenie.  W  oddali  wida&  wielk#,  wci#!  g$stniej#c#,  czarn#  chmur$;  czarno-szary

ob ok ogarniaj#cy "wiat jest niczym innym jak chmar# lec#cych mrówek, napieraj#cych z si # lawiny.

Jeszcze ze szkolnych czasów przypominam sobie, !e spo"ród chi'skich liczb najwi$ksz# by a "cai",

czyli  dziesi$&"ceng",  a  "ceng"  wynosi  dziesi$&  razy  100"mio"  razy  100  "mio".  Liczby  te  wyra!aj#

niewyobra!aln# wr$cz ilo"&, lecz nawet "cai" nie oddaje ilo"ci mrówek lec#cych w tej wielkiej czarnej

chmurze. Na niebie, na ziemi, na polach, w powietrzu i rzece, w wsiach i ich okolicach, na domach i

wokó   i  nich  -  nie  widzia o  si$  jeszcze  niczego  prócz  mrówek;  wsz$dzie  wszystko  by o  doszcz$tnie

ogo ocone. Mi$so, skóra i sier"& zwierz#t, plantacje melonów, li"cie, ga $zie, nawet pnie i kora drzew

- wszystko zosta o po!arte, a zbo!e tak obrane, !e nie sta o nawet chwastów. W ca ej okolicy, prócz

zalewaj#cego "wiat morza mrówek, nie widzia o si$ ani jednej !ywej istoty.

Niegdy"  sam  mia em  sposobno"&  prze!y&  pustosz#cy  nalot  szara'czy  i  widzia em  co  po  sobie

pozostawi y.  Jednak  szara'cza  po!era  tylko  ro"liny.  Nie  tknie  zwierz#t  ,  ludzi  czy  przedmiotów.

Natomiast  po udniowoameryka'skie  mrówki  poch aniaj#  dos ownie  wszystko  co  si$  nawinie,  nie

pozostawiaj#c  ani  w oska,  ani  listka,  ani  %d%b a  trawki.  Kiedy  zatem  ujrza em  w  kinie  jak  te  mrówki

zas oni y ca e niebo i przykry y ca # ziemi$, wstrz#sn#  mn# dreszcze i musz$ tu wyzna&, !e ogarn$ o

mnie przera!enie. Czy! nie jest to najbardziej !yciowa ilustracja si y karmy ? Wkrótce potem mrówki

znikn$ y z planu i kamera znowu pokaza a góry i doliny, zupe nie ju! pozbawione zieleni. Popielate

pobojowisko by o po!ó k #, martw# ziemi#, odartymi do cna, martwymi drzewami - martwym krajem.

Najlepszym  sposobem  umo!liwiaj#cym  zrozumienie  procesu  dzia ania  karmy  jest  ukazanie  scen

wojennych, gdzie mo!na bezpo"rednio zaobserwowa& dzia anie karmy kolektywnej, prowadz#cej na

"mier&  tysi#ce  ludzi  i  zmuszaj#cej  ich  do  takich  czynów,  których  -  w  gruncie  rzeczy  -  nie  chcieliby

spe nia&.  W  dzieci'stwie  obserwowa em  wojn$  mi$dzy  czerwonymi  i  fioletowymi  mrówkami.  Front

mia   ponad  trzydzie"ci  metrów  d ugo"ci,  obie  strony  stosowa y  w  walce  niezliczone  fortele,  pad e

mrówki pi$trzy y si$ niczym pagórki. Wojna ci#gn$ a si$ przez trzy doby i jeszcze przez d u!szy czas

po jej zako'czeniu mrówki uprz#ta y trupy.

Wówczas w a"nie u"wiadomi em sobie, !e to w a"nie mo!e by& karma, o której mówi# buddy"ci.

Inny przyk ad: We wszystkich chi'skich wsiach znajduj# si$ gliniane zbiorniki, do których zbiera si$

nawóz  rozwo!ony  nast$pnie  na  pola.  Latem  zbiorniki  te  bywaj#  pe ne  robactwa.  Kiedy  wi$c

obserwuje  si$  te  zwierz$ta,  zatykaj#c  nos,  wtedy  równie!  mo!na  poj#&  co  znaczy  "karma".

Mogliby"my  zdziwi&  si$  stwierdzaj#c,  !e  w"ród  gnij#cych  cuchn#cych  odpadków,  jakie  sk adaj#  si$

na nawóz, !yje sobie weso o i z przyjemno"ci# tak wiele istot, nie postrzegaj#c smrodu.

Wró&my  do  naszego  farmera.  Prze!ycia  tego  twardego  i  zgorzknia ego  cz owieka  mog y  zapewne

przynie"&  komu"  innemu  odmienne  zgo a  do"wiadczenia.  Z  rado"ci#  jest  tak  samo;  ró!nica  w

sposobie prze!ywanie jest tylko i wy #cznie wynikiem zró!nicowanie karmy kolektywnej.

Karma  jest  wi$c  pierwotn#  si #  nap$dow#,  energia,  która  tworzy,  podtrzymuje  i  niszczy  !ycie

wszystkich  istot,  a  tak!e  istnienie  "wiata.  Có!  jednak  jest  podstaw#  tej  si y  nap$dowej  ?Buddyjska

odpowied% na to pytanie brzmi: "Ów nap$d pochodzi z woli !ycia, wyp ywaj#cej ze %róde  o nazwach

awidja  i  samskara."  Awidja  -  to  niewiedza,  g upota;  samskara  -  jest  rodzajem  instynktownego

impulsu, który w efekcie prowadzi do dzia ania. Pos uguj#c si$ terminologi# nowoczesn#, okre"lamy

background image

7

awidj$ i samskar$ mianem pewnego rodzaju wrodzonej, "lepej woli w akcji [S# rodzajem wrodzonego

i  na  zwyk ym  poziome  nie  podlegaj#cego  kontroli  dzia ania  odruchowego.  (p.  t um.)]  lub  ukrytym  w

g $bokich  pok adach  pod"wiadomo"ci  impulsem.  Wyja"nia  to  drug#  Szlachetn#  Prawd$  buddyjskiej

nauki,  prawd$  o  powstaniu  cierpienia.  Jednak!e,  !eby  u atwi&  zrozumienie  pos u!my  si$  przy

wyja"nieniach  j$zykiem  zachodniego  filozofa  -  Schopenhauera.  Powiada  on,  !e  pierwotn#  si #

motoryczn#, która nap$dza "wiat, jest powstaj#ca w pod"wiadomo"ci i wrodzona "wola".

Rozró!nia  si$  dwa  elementarne  rodzaje  woli:  1.  wola  !ycia,  2.  wola  dzia ania.  Te  dwa  komponenty

sk adaj# si$ na w a"ciwe"Ja". W swym dziele "(wiat jako wola i przedstawienie" ("Die Welt als Wille

und Vorstellung") Schopenhauer pisze:

"W g $bi "wiadomo"ci ujrza em prawdziwe,  elementarne, rzeczywiste "Ja"... Jest ono

pierwotn#,  spoza  czasu  i  przestrzeni  zmierzaj#c#  ku    dzia aniu  si #,  która  nie  ma

!adnej przyczyny. Si a  ta wyra!a si$ w instynktownym impulsie. Owa wrodzona  wola

jest  prawdziwym  "  Ja".  Ludzkie  cia o  jest    niczym  innym,  jak  tylko  wyrazem  tej

wrodzonej  woli...    Pojawia  si$  ona  jako  "lepa  si a,  kszta tuj#ca  równie!    materi$

nieo!ywion#  -  kamienie  czy  metale.  Oto  wyraz    porusze'  woli,  kszta tuj#cej

aktywno"&  "samo"wiadomego"  ducha  i  aktywno"&  "wiadomo"ciow#  cz owieka.

Równie!  w "wiecie ro"lin mo!emy zaobserwowa& te nie"wiadome  d#!enia. Drzewa

(nie"wiadomie)  rosn#  ku  górze,  gdy!    potrzebuj#  "wiat a  s onecznego,  a  poniewa!

jest  im    niezb$dna  woda  -  ich  korzenie  rosn#  wg #b  ziemi  ...    Wola  przejawia  si$

równie!  w  ten  sposób,  !e  poszczególne    istoty  rozwijaj#  si$  w  konkretny  sposób  i

wedle  okre"lonego    porz#dku,  podczas  gdy  ona  rz#dzi  ich  rozlicznymi    celowymi

aktywno"ciami  .  Aby  zaspokoi&  swe  potrzeby    wola  pos uguje  si$  rozmaitymi

organami, które  dopomagaj# jej w osi#ganiu celu. Na przyk ad, zwierz$ta  drapie!ne,

które zabijaj# i po!eraj# inne istoty,  maja ostre pazury i mocn# konstrukcj$, a w tym

które    musz#  broni&  si$  za  pomoc#  samego  tylko   ba  -    wyrastaj#  rogi  ...  Przeto

mo!na powiedzie&, wola !ycia  jest si # nap$dow# wszelkich zjawisk !yciowych."

Tak opisan# przez Schopenhauera wol# zamieszkuje pozornie wewn$trzna m#dro"& mistyczna i si a,

która w tajemniczy sposób kszta tuje narz#dy !ywych istot. Myszy i szczury maj# szczególnie ostry

wzrok  i  pazury,  które  s#  "rodkiem  realizacji  ich  stara'  o  utrzymanie  si$  przy  !yciu,  tak  jak  je!  jest

pokryty kolcami. Wszystko to powoduje owa nie"wiadoma wola po to, by istoty - wzrastaj#c tak, a nie

inaczej - mog y osi#gn#& swój !yciowy cel. Je"li chodzi o wol$ aktywno"ci (jako instynktown# !#dze

!ywych istot), to rzuca si$  w  oczy,  i!  wszystkim  istotom  objawia  si$  ona  jako  niesko'czone  pasmo

cierpie'. Ju! samo przedstawienie !ycia w wi$zieniu wzbudza trwog$. Wszystko to jest dowodem na

istnienie  ró!nych  rodzajów  woli  aktywno"ci,  która  wymaga  zaspokojenia.  Ta  wrodzona  wola  jest

zazwyczaj  nie"wiadoma  lub  pod"wiadoma,  a  zatem  o  pierwotny,  g $boko  zakorzeniony  impuls

funkcjonuje w niewyra%nym i niejasnym stanie "wiadomo"ci.

Jana  "wiadomo"&  my"lenia  jest  cech#  nabyt#,  nie  wrodzon#,  podczas  gdy  owa  nap$dzaj#ca  wola

!ycia jest wrodzona. Przeto wola !ycia nale!y do strefy pod"wiadomo"ci.

Reasumuj#c: Powiedziano, i! przyczyn# karmy jest nie"wiadoma, instynktowna wola !ycia, a tak!e

wola (potrzeba) aktywno"ci - w a"ciwa wszystkich istotom i powstaj#ca z owej wrodzonej "lepej woli

nap$dzaj#cej.

background image

8

2. Karma jako tajemnica

Intelekt  cz owieka  nie  jest  w  sianie  obj#&  ostatecznej  g $bi  istoty  karmy,  przeto  sposób  dzia anie

karmy pozostaje dla nas - w gruncie rzeczy - tajemnic#.

Przyk adem  tego  jest  przedstawiona  w  poprzednim  rozdziale  historia  "wojny  mrówek".  Mrówki  te

przez  d ugi  czas  wiod y  spokojne  !ycie,  bez  sensacji  i  nerwowo"ci.  I  nagle  przechodz#  one  do

wielkiego  natarcia,  a  gdziekolwiek  przyb$d#,  tam  wszystko  doszcz$tnie  niszcz#.  I  nikt,  oczywi"cie,

nie zna przyczyny tego zdarzenia.

Tajemnicze  dzia anie  karmy  b$dzie  dla  nas  ja"niejsze  je!eli  zwrócimy  uwag$  na  zjawiska

zachodz#ce w "wiecie !ywych istot.

Przed  kilku  laty  mia em  kotk$,  która  wyda a  na  "wiat  cztery  ma e.  A  poniewa!  matka  mia a  wiele

sutek,  wszystkie  ma e  mog y  j#  ssa&  jednocze"nie.  Mia y  nawet  wi$cej  miejsca,  ni!  by o  potrzeba.

Wyobra%my jednak sobie kotk$, która mia aby - tak jak u ludzi - tylko dwie sutki. Czy! nie by oby to

przera!aj#cym nieporozumieniem ?

Lub  we%my,  na  przyk ad,  cia o  jakiego"  ptaka,  które  ca #  sw#  budow#  odpowiada  wszelakim

zasadom aerodynamiki. Szkielet jest solidny i jednocze"nie zawiera we wn$trzu puste przestrzenie.

Równie!  g owa,  ogon  i  skrzyd a  s#  doskonale  przystosowane  do  latania.  Ca a  ta  istota  jest  tak

m#drze skonstruowana, !e eksperci od konstrukcji aerodynamicznych mogliby jedynie podziwia&.

Innym przyk adem jest ludzkie cia o, ukszta towane w taki sposób, !e ukrywa w sobie rozmaite cuda.

System nerwowy, krwiobieg, uk ad trawienny i wydalniczy - wszystkie one s# ze sob# w tajemniczy

sposób  zharmonizowane  i  wspó dzia aj#  we  wszystkich  procesach  chemicznych,  fizycznych  i

elektrycznych, tworz#c w poszczególnych cz$"ciach cia a niezg $biony mikrokosmos.

Oko  ludzkie  jest  przyk adem  narz#du,  którego  doskona o"ci  po  dzi"  dzie'  nie  wyja"niono.  Jego

budowa  jest  bardzo  podobna  do  budowy  aparatu  fotograficznego.  Niektórym  wydaje  si$,  !e

nowoczesne  kamery  stosowane  w  fotografii  kosmicznej,  przy  pomocy  których  mo!na  fotografowa&

najdrobniejsze przedmioty z odleg o"ci wielu tysi$cy metrów, s# bardziej precyzuje i sprawne ni! oko

cz owieka.  Jednak  podgl#d  ten  nie  jest  s uszny,  albowiem  kamery  takie  s#  konstruowane  w  taki

sposób, aby mog y spe nia& okre"lon# funkcj$, i o ile w zakresie tej funkcji sprawuj# si$ znakomicie,

tyle do innych - a nawet zbli!onych zada' - nie sposób ich zastosowa&. A zreszt#, gdzie! jest aparat

fotograficzny  tak  ma y  jak  ludzkie  oko,  który  móg by  spe nia&  tak  wiele  ró!norodnych  czynno"ci  ?

Mechanizm oka wymaga ca ego szeregu substancji chemicznych, które nawil!aj# je i chroni#; dzi$ki

innym substancjom nast$puje samoczynna zmiana stopnia rozwarcia %renic; odpowiednio do potrzeb

mo!e  by&  zmieniona  ogniskowa,  a  w  odpowiedzi  na  impuls  nerwowy  nast$puje  zmniejszenie  lub

zwi$kszenie  rozwarcia  powiek;  i  wszystko  to  zawsze  stosowane  do  wszelkich  aktualnych  potrzeb.

Ponadto,  oczy  cz owieka  mog#  wyra!a&  najrozmaitsze  uczucia.  To  "okna  duszy"  mog#  wyra!a&

rado"&, ból, etc. Który! aparat ma te wszystkie w a"ciwo"ci ?

Zwró&my jeszcze uwag$ na po o!enie oczu. Mieszcz# si$ one dok adnie na poziomie nasady nosa.

Gdyby le!a y mi$dzy nosem i ustami, wówczas oddychanie i jedzenie zak óca oby proces widzenia.

Gdyby  znajdowa y  si$  po  przeciwnej  stronie  g owy,  to  chc#c  uczyni&  krok  do  przodu  musieliby"my

background image

9

obraca&  j#  o  180  [stopni],  a  potem  ponownie  -  do  pozycji  wyj"ciowej.  By oby  to  nie  tylko

niepraktyczne,  ale  te!  przy  ostrej  selekcji  naturalnej  (u  zarania  dziejów  ludzki)  spowodowa o  by

wygini$cie rasy ludzkiej.

W tym miejscu nale!a oby zapyta&, czy wszystkie narz#dy ludzkiego cia a spe niaj# jak#" rzeczywist#

rol$, czy te! s# i takie, które w a"ciwie nie spe niaj# !adnej funkcji, chocia! istniej#. W a"ciwie po có!

s#  np.  brwi  ?  Niektórzy  biolodzy  uwa!aj#,  !e  nasi  przodkowie,  kiedy  byli  jeszcze  mieszka'cami

jaski', potrzebowali brwi do walki ze zwierz$tami, w celu chronienia oczu przed sp ywaj#cym z czo a

potem. Tak wi$c brwi s# niejako "potochronem".

Zgodnie  z  inn#  teori#,  brwi  s#  elementem  przyci#gaj#cym  p e&  przeciwn#;  przy  czym  -  formuj#c

pogl#dy  w  taki  sposób  -  poruszmy  si$  na  obszarze  czystego  utylitaryzmu.  Któ!  jednak  móg by

zaprzeczy&  i  dowie"&,  !e  ostateczny  cel  nie  zawiera  równie!  czynnika  estetycznego  ?  Nie  tylko

narz#dy  istot  s#  konstrukcjami  pe nymi  tajemnic,  bo  tajemnicze  jest  równie!  to  co  si$  z  nich

wydobywa  i  wydziela,  jak  na  przyk ad  mleko  (wszystko  jedno  czy  chodzi  o  krowie  czy  kobiece).

Wszystkie  rodzaje  mleka  maj#  wysok#  zawarto"&  wa!nych  dla  !ycia  witamin,  "rodków  i  substancji

budulcowych.  Na  przyk ad,  mleko  krowie  zawiera  szereg  kwasów,  które  bardzo  trudno  uzyska&  na

drodze  chemicznej,  laboratoryjnej.  Aby  w  jaki"  sposób  zabezpieczy&  ich  zapas,  owa  niezg $biona

karma powoduje, !e gruczo y mlekowe matki produkuj# mleko o sk adzie dok adnie odpowiadaj#cym

zapotrzebowaniu w a"nie jej dzieci.

Wszystkie finalne produkty karmy s# nadzwyczaj ekonomiczne i naturalne - s# one dok adnie takie,

jakimi powinny by&. Jasnym, przekonuj#cym dowodem na t$ naturalno"& karmy jest kszta t, a tak!e

zasady funkcjonowania m$skich i kobiecych narz#dów p ciowych. Innym takim dowodem mo!e by&

przyk ad  zwierz#t  ro"lino!ernych,  jak  krowy,  konie  i  owce,  które  wszak!e  nie  potrzebuj#  jakich"

olbrzymich  ilo"ci  po!ywienia,  a  od!ywiaj#c  si$  g ównie  sianem,  mog#  z  niego  uzyska&  wszystkie

niezb$dne  do  !ycia  sk adniki.  Przy  tym,  przewy!szaj#  nas  wytrzyma o"ci#  i  si #,  nas  którzy  w

porównaniu z nimi od!ywiamy si$ w znacznie bardziej skomplikowany sposób. Czy! to równie! nie

jest tajemnic# ?

Niezliczone  istoty  i  zjawiska  tego  "wiata  skrywaj#  niesko'czenie  wiele  tajemnic,  które  postrzegamy

jako zupe nie normalne i codzienne, lecz je!eli przypatrzymy si$ im dok adniej, mo!emy dotrze& do

nieujmowalnej poj$ciowo cudowno"ci ka!dego pojedynczego zjawiska. Chcia bym zilustrowa& to przy

u!yciu  dalszych  przyk adów.  Wiadomo,  !e  postawa  cia a  i  nastrój  psychiczny  pozostaj#  w  "cis ym

zwi#zku. Kiedy sk adamy r$ce,  atwiej nam osi#gn#& uczucie zaanga!owania religijnego. Kiedy za" -

przeciwnie  -  za o!ymy  r$ce  na  g ow$,  lub  kiedy  &wiczymy  stanie  na  r$kach,  oddanie  religijne  jest

znacznie  trudniejsze  do  osi#gni$cia.  Zazwyczaj  cz owiek  nie  zauwa!a  w  tych  zjawiskach  niczego

takiego,  co  sk ania oby  do  ich  dalszej  obserwacji.  Je!eli  jednak  spojrzymy  na  to  trze%wo,  wówczas

ka!de  takie  zjawisko  okazuje  si$  przecie!  niezwykle,  jak  na  przyk ad  to,  !e  podczas  zwyk ego

sk adnia r#k z  atwo"ci# pojawiaj# si$ w nas uczucia natury religijnej, natomiast przy innej pozycji tak

nie  jest.  Obserwowane  w  ten  sposób  zjawiska  s#  pe ne  tajemnicy,  niewyja"nialne,  nie  do  poj$cia

naszym intelektem.

Przytoczone powy!ej zjawiska, które granicz# z cudem, a które niesie ze sob# ka!da egzystencja, s#

dla  buddysty  manifestacja  karmy.  Natomiast  dla  chrze"cijanina  s#  one  wszystkie  pe nymi  tajemnic

zjawiskami  w  Kosmosie,  wyrazem  woli  bo!ej.  Teolodzy  dostrzegaj#  w  nich  tak!e  przekonuj#cy

dowód na istnienie boga i próbuj# dowie"& jego istnienia, odpieraj#c si$ na dowodach i argumentacji

teologicznej.

background image

10

Punkt  ten  stanowi  zatem  istotn#  ró!nic$  mi$dzy  buddyzmem  i  chrze"cija'stwem,  nale!y  zatem

potraktowa& go w sposób szczególny. Zanim jednak bli!ej zajmiemy si$ teologicznym dowodem na

istnienie boga, zbadamy co w mowie ludzi Zachodu oznacza termin "wola bo!a". Cz owiek Zachodu

lubi powo ywa& si$ na wol$ bo!#, a to co pod tym rozumie jest trudno pojmowalnym, pe nym tajemnic

zjawiskiem,  które  wykracze  poza  mo!liwo"ci  ludzkiego  umys u.  Kiedy",  w  pierwszych  dniach  mego

pobytu  w  Ameryce,  agent  ubezpieczeniowy  sprzeda   mi  sporo  rozmaitych  polis;  zapoznaj#c  si$  z

nimi,  odkry em  w  ka!dej  z  nich  passus,  który  g osi ,  i!  "w  wypadku  zaistnienia  s  i     y  w  y  !  s  z  e  j

polisa przestaje obowi#zywa&". A! mnie to przestraszy o. Jak!e si$ sta o, !e w zwyczajnym przecie!

przedsi$biorstwie mog o zapl#ta& si$ tak wysoce teologiczne poj$cie jak "si a wy!sza"? No, ale ludzie

Zachodu  maj#  w  zwyczaju  wszystkiego  co  dla  nich  niejasne,  wszelkie  niezale!ne  od  cz owieka

kataklizmy wyjmowa& spod odpowiedzialno"ci prawnej. Stanowisko takie jest dla Azjatów nadzwyczaj

dziwaczne  i  trudne  do  przyj$cia.  Mo!na  to  unaoczni&  przyk adem  ma !e'stwa,  zgodnego

ma !e'stwa, w którym jedno odda oby za drugie g ow$, a mimo to nieszcz$"liwego, gdy! ich dziecko

jest  od  urodzenia  g uche,  "lepe,  kar owate  i  niedorozwini$te  umys owo.  Narodziny  tego  dziecka

przynios y  jego  rodzinie  niewymowne  cierpienie.  Je!eli  ma !e'stwo  to  mia oby  za  sob#  nagann#  z

moralnego  punktu  widzenie  przesz o"&,  mo!na  by  mówi&  o  karze  boskiej.  Lecz  ludziom  tym  nie

mo!na  niczego  powa!nego  zarzuci&.  Jednak  los  dziecka  jest  godny  po!a owania.  Zapewne  w

którym" z wcze"niejszych wciele' pope ni o ono jak#" zbrodni$, skoro musi znosi& takie cierpienie.

Teologia  chrze"cija'ska,  na  to  pytanie  o  przyczyn$  losu  takiego  dziecka,  nie  znajduje  !adnej

zadawalaj#cej  odpowiedzi,  poniewa!  sprawiedliwy  i  mi osierny  bóg  nie  móg by  do  tego  dopu"ci&.

Pochodz#ce  od  Augustyna  wyja"nienie  w  oparciu  o  dogmat  grzechu  pierworodnego  jest  zaledwie

bezradn# argumentacj#. W odniesieniu do z a i cierpienia w "wiecie, nauka chrze"cija'ska nie jest w

stanie zaproponowa& !adnej wyczerpuj#cej odpowiedzi. Powszechnie wiadomo, !e ludzie Zachodu w

zetkni$ciu z podobnymi do powy!szego  fenomenami  moj#  jedynie  westchn#&  i  rzec:"To  niechybnie

wola  bo!a";  religie  zachodnie,  wraz  z  ich  systemami  teologicznymi,  nie  udzielaj#  !adnej  konkretnej

odpowiedzi  na  pytanie  o  cierpienie  i  z o  tego  "wiata,  tote!  nie  pozostaje  im  nic  innego,  jak

odpowiedzialno"ci# za nie obci#!y& boga.

Czy!by  faktycznie  wszystkie  ludy,  miasta  i  kultury,  wyniszczone  na  przestrzeni  wieków  przez

kataklizmy naturalne lub spowodowane przez cz owieka, by y ofiarami "woli bo!ej" ? W czym zawiera

si$ moralne i religijne znaczenie faktu, !e bóg stworzy  Indian ?

Nauka  o  karmie  i  nauka  o  woli  bo!ej,  z  ich  ró!nymi  sposobami  interpretowania  zjawisk,  stawiaj#

istotn# cenzur$ mi$dzy religiami Wschodu i Zachodu. [Wydaje si$, i! do religii Zachodu autor zalicza

nawet  takie,  jak  judaizm  czy  islam.  (przyp.  wyd.)]  Dla  uproszczenia,  zbadajmy  najpierw  stanowisko

nauki o karmie, potem - stanowisko religii zachodnich, a tak!e plusy i minusy obu uj$&. Jak# zatem

postaw$ przyjmuj# wyznawcy buddyzmu wobec takich zdarze', jak owe narodziny dziecka g uchego,

"lepego  i  niedorozwini$tego  umys owo  ?  Buddy"ci  postawieni  w  obliczu  takiego  rodzaju  faktu,

wzdychaj#c powiadaj#: "To rzeczywi"cie jest godne po!a owania, !e rodzice i dziecko mog$ mie& a!

tak  z #  karm$."  Mo!na  tu  dostrzec,  !e  karma  jest  pe n#  tajemnic  si #,  a  oprócz  tego  -  obrazuje

nieunikniono"&  losu.  Za"  losu  równie!  nie  sposób  wyja"ni&,  gdy!  sam  w  sobie  jest  on  ju!

prawdziwym  misterium.  Pe n#  tajemniczo"&  karmy  rozwa!a  si$  na  rozmaite  sposoby  i  w  wielu

aspektach. W "Sutrze bhikszu Nagaseny" znajdujemy na temat misterium karmy nast$puj#cy dialog

mi$dzy mnichem Nagasen# i królem Milind#:

"Król Milinda rzecze do Nagaseny:

,Swym  zwolennikom    Budda  wci !  powtarza,  !e  ogie"  piek#a  jest    wielokrotnie
silniejszy od tego od tego ognia, który  znamy my - ludzie. Twierdzi on, i! wrzucony w
ogie" ma#y  kamie" mo!e nie ulec spaleniu w ci gu jednego dnia. Je!eli  jednak ten

background image

11

kamie"  by#by  wielki  niczym  góra  i  wrzuci  si$    go  do  ognia  piekielnego,  to  b$dzie
spalony  w  mig.  Mog$    waszemu  wywodowi  rzeczywi%cie  nie  ufa&.  Jednocze%nie
powiada on, !e istoty, które odrodzi#y si$ w piek#ach,  nie mog  sp#on &, pomimo !e
przez d#ugie laty !yj   w tym ogniu. Jak!e mia#bym w to uwierzy& ? '

Czcigodny Nagasena  odrzek :

,Królu, na pewno  wiedzia#e% ju! jak krokodyle, wróble i go#$bie po!eraj   ma#e i ostre
okruchy ska#.'

Rzecze król Milinda:

,Tak rzeczywi%cie,  cz$sto ju! to obserwowa#em.'

Czcigodny Nagasena ci#gn#   dalej:

,Czy  te  ma#e    kamyczki  docieraj   do  ich  wn$trzno%ci,  a  nast$pnie  -    cho&  niezbyt
szybko - s  wydalane ? '

,Z pewno%ci  tak.'

,A  czy  dziecko,  które    znajduje  si$  jeszcze  w  #onie  matki,  b$dzie  ze"    wydalone
równie szybko ?'

,Z pewno%ci  nie.  '

,A dlaczego nie ?'

,S dz$, !e tak   jest karma nienarodzonego jeszcze dziecka, i !e to ona  sprawia, i!
dziecko nie b$dzie tak szybko wydalone z #ona  matki.'

I rzek  mu czcigodny  Nagasena:

,W#a%nie tak  jest, królu. Dzi$ki swej karmie mieszka"cy piekie#  mog  przebywa& w
nich przez dnie i lata, nie sp#on  w  nich, ani nie umr . Budda powiada, i! mog  oni
umrze&  dopiero wówczas, gdy ich karma wyczerpie si$.' 
"

Ten  fragment  przedstawiaj#cy  argumentacj$  Nagaseny  (nawet  je!eli  nie  jest  ona  w  pe ni

przekonuj#ca) godny jest uwagi jako próba przedstawienia nie do ko'ca zrozumia ej istoty karmy.

Moim zdaniem, najpro"ciej by oby powiedzie&, i! rzeczywi"cie wróbel, zjadaj#c co" co dla cz owieka

jest zabójcz# trucizn#, nie tylko nie traci !ycia, ale nawet wzmacnia si$. Powód le!y w fakcie, i! te

dwie istoty maj# równie! karm$. Powy!sze równie! ukazuje tajemniczo"& karmy.

background image

12

3. Karma jako "przeznaczenie"

Ludzi  równi#  warunki  !yciowe  i  sk onno"ci  naturalne.  Niektórzy  s#  bardzo  inteligentni,  inni  -

przeciwnie - s# g upi i t$pi; niektórzy maj# pi$kne, ros e cia a, inni s# natomiast przeci$tnego wzrostu

lub  nawet  brzydcy.  Niektórzy  ludzie  s#  od  urodzenia  g usi,  "lepi  lub  kar owaci,  podczas  gdy  inni

ciesz# si$ poci#gaj#c# powierzchowno"ci#. S# i tacy, którzy dzia aj# na innych wr$cz odpychaj#co.

Synowie  i  córki  tych  samych  rodziców  miewaj#  ró!ne  charaktery  i  zdolno"ci,  i  dokonuj#  z  !yciu

ró!nych rzeczy, gromadz#c odmienne do"wiadczenia.

Wszystkie  te  zjawiska  nazywamy  "losem".  Buddyzm  idzie  nawet  o  jeden  krok  dalej,  poniewa!

stwierdza,  !e  cz owiek  sam  ukszta towa   swój  obecny  los,  poprzez  karm$  swych  poprzednich

!ywotów.  Dlatego  w  buddyzmie  istnieje  poj$cie  trojako"ci  karmy  odci"ni$tej  w  przesz o"ci,

tera%niejszo"ci  i  przysz o"ci.  Nauka  ta  dotyczy  aktualnego,  tera%niejszego  losu  cz owieka;  za"

nagromadzona  w  poprzednich  egzystencjach  karma  warunkuje  los  przysz y,  owocuj#c  w  jego

obecnym !yciu okre"lonym zachowaniem.

Mo!e  to  dla  niektórych  zabrzmie&  niezwykle.  My,  ludzie,  jeste"my  przekonani,  !e  panujemy  nad

naszymi czynami i dysponujemy sporym zakresem wolno"ci. Lecz - w rzeczywisto"ci - jest to bardzo

naiwny  pogl#d.  W  gruncie  rzeczy,  cz owiek  jest  istot#  godn#  po!a owania  i  zniewolon#.  Je!eli  jako

przyk ad we%miemy jedno jego !ycie, staje si$ jasne, i! - tak naprawd$ - jest ono bardzo smutnym

przypadkiem.

Co  do  mnie  samego,  to  nikt  mnie  nie  pyta   czy  chc$  przyj"&  na  "wiat  w  pierwszej  po owie

dwudziestego wieku, czy chcia bym przyj"& na "wiat w Chinach, lub czy pragn$ strawi& po ow$ !ycia

na  wojnie  i  wyniszczaj#cych  kraj  rozruchach,  by  w  ko'cu  uj"&  na  obczyzn$  i  znosi&  cierpienie

psychiczne  i  fizyczne.  Jak  dalece  si$gam  pami$ci#,  nikt  nie  pyta   mnie  o  zdanie,  za"  ja  sam

przyszed em na "wiat najzupe niej tego nie"wiadom.

Skoro za" pojawi em si$ na "wiecie, to - w a"ciwie - jest ju! wszystko, albowiem pewnego dnia b$d$

musia   umrze&,  pomimo  !e  wcale  tego  nie  pragn$.  Ale  czy  mam  na  to  jaki"  wp yw  ?  Godny

wspó czucia cz owiek, nie obdarzony wolno"ci#, zosta  wbrew w asnej woli zmuszony do pojawienia

si$ na "wiecie i do cierpienia. Któ! mo!e powiedzie&, !e !ycie samo w sobie nie jest tragiczne ? Si a,

która t$ tragedi$ uruchamia i rz#dzi ni# jest wedle stanowiska buddyjskiego tak zwan# "karm#".

Jak  ju!  wzmiankowa em,  karma  ma  okre"lon#  natur$.  Z  jednej  strony  -  zmusza  ona  cz owieka  do

zaakceptowania przypadaj#cego mu w udziale losu, z drugiej strony - nakazuje mu wype nia& pewne

okre"lone przez los zadanie.

W  buddyjskim  uj$ciu,  rezultaty  rozmaitych  zdarze'  w  !yciu  cz owieka  wywodz#  si$  zazwyczaj  od

spaw  nie  doko'czonych  w  poprzednich  !ywotach,  które  w  !yciu  obecnym  oczekuj#  na  swe

dope nienie. Zilustrujmy to przyk adem: Pracowity, d#!#cy do okre"lonego celu cz owiek haruje przez

wi$ksz#  cze"&  swego  !ycia  i  -  w  ko'cu  -  zdobywa  dostrzegalne  bogactwo.  Ma  on  syna,  którego

kocha  ponad  wszystko  o  któremu  przekazuje  w  testamencie  ca y  swój  maj#tek.  On  sam  nie  móg 

nacieszy& si$ tym maj#tkiem,  poniewa!  a!  do  "mierci  zaj$ty  by   zdobywaniem.  Natomiast  jego  syn

nie wie czym jest ci$!ka  praca,  albowiem  jedynie  korzysta  z  nagromadzonych  przez  ojca  bogactw.

Zgodnie  z  nauk#  o  karmie,  sytuacj$  tak#  mo!na  by  wyja"ni&  w  ten  sposób,  !e  -  by&  mo!e  -  jego

ojciec by  mu co" winien jeszcze w poprzednich !ywotach i !e w obecnym !yciu musia  to sp aci& w

background image

13

formie  spadku.  Niektórzy  buddy"ci  w  ka!dym  rodzaju  pokrewie'stwa  widz#  zwi#zek  karmiczyny  z

poprzednich egzystencji, w którym nie zosta y jeszcze wyrównane d ugi.

Jako  dalszy  przyk ad  mo!na  by  przedstawi&  o!enek,  który  równie!  jest  wi$kszej  mierze  okre"lony

przesz  zebran#  karm$.  Wci#!  si$  tak  dzieje,  !e  dwoje  ludzi  kocha  si$  wprawdzie  bardzo  i  pod

ka!dym  wzgl$dem  mogliby  tworzy&  doskona #  par$,  a  ich  ma !e'stwo,  dzi$ki  ich  wewn$trznemu

podobie'stwu  da oby  im  wiele  rado"ci  i  jawi oby  si$  jako  najbardziej  naturalny  zwi#zek.  Lecz  có!  z

takiego,  skoro  w  ko'cu  oboje  wst$puj#  w  zwi#zki  ma !e'skie  z  innymi  partnerami.  Wci#!  si$  tak

dzieje, !e wiele osób zawiera ma !e'stwo z kim", z kim nie mo!e si$ to uda&, poniewa! ka!de z nich

bardziej pasowa oby do kogo" innego. W takich razach nie znajdziemy !adnego innego wyja"nienia

jak  to,  !e  sytuacja  taka  okre"lana  jest  przez  karm$  i  !e  w  obecnym  !yciu  nale!y  doprowadzi&  do

ko'ca co" z tamtego, przesz ego !ycia.

Nauka o karmie u atwia wyja"nienie losu cz owieka przychodz#cego na "wiat z kalekim cia em. Jego

u omno"&  jest  niczym,  innym  jak  tylko  skutkiem  si$gaj#cym  wcze"niejszych  !ywotów,  skutkiem

zaistnia ych w nich niew a"ciwych dzia a'. Urodzony muzyk, jakim by  na przyk ad Mozart, móg  ju! w

wieku  siedmiu  lat  pisa&  partytury;  poeci  Li  Bai  i  Bai  Xiangshan  ju!  jako  dzieci  byli  biegli  w

kunsztownym  j$zyku  literackim.  I  to  tak!e  daje  si$  wyja"ni&  karm#.  Zdolno"ci  te  przejawia y  si$  w

nich dlatego, !e we wcze"niejszych !ywotach jeden z nich by  muzykiem, dwaj nast$pni - poetami.

Zdolno"ci  i  talenty,  które  rozwijaj#  si$  w  obecnym  !yciu,  s#  niczym  innym  jak  tylko  znajduj#cymi

warunkami  rozwoju  skutkiem  zasianych  we  wcze"niejszych  !yciach  nasion  karmicznych  przyczyn.

Zrealizowane w !yciu artysty dzie o jest niedowiedzionym do idea u lub niezrealizowanym planem z

!ycia  poprzedniego.  Oczywi"cie,  jednocze"nie  z  wyka'czaniem  zaleg o"ci  poprzednich  wciele'

wytwarzamy now# karm# i znowu pozostawiamy po sobie co" niedoko'czonego.

Oto  nieko'cz#cy  si$  ko owrót  istnienia,  oto  co  si$  nazywa  w  buddyzmie  "samsar#",  oto  co

przedstawia  tak  zwane  "ko o  !ycia  i  "mierci".  Czy  w  takim  uj$ciu  nauka  o  karmie  nie  graniczy  z

fatalizmem ? Nie jest tak, poniewa! karm$ gromadz# przecie! sami ludzie. W rozmaitych sytuacjach

rzeczy te tworz# zwi#zki, lecz s# one do pewnego stopnia zmienne. Mo!na zgodnie z w asn# wol# (

w mniejszym lub wi$kszym stopniu ) spe nia& pewne czyny lub nie spe nia& !adnych, i budowa& tym

sposobem now# karm$ w stopniu mniejszym, wi$kszym, b#d% !adnym.

Czy  pomimo  dominuj#cej  wszystko  okre"lono"ci  nie  da  si$  przesz ej  karmy  lub  przeznaczenia

odmieni&,  odchyli&  w  jakim"  innym  kierunku,  za agodzi&,  wysublimowa&  i  -  jako  tak#  -  w

przewa!aj#cej  mierze  odmieni&  ?  Czy!by  wi$c  nauka  o  karmie  by a  stuprocentowym  fatalizmem  ?

Jaki!  zatem  sens  mia yby  religijne  i  moralne  wysi ki  ?  Buddyjskie  uj$cie  karmy  wykazuje,  !e  we

wn$trz zjawiska jakim jest ludzkie !ycie, pewn# rol$ odgrywaj# zarówno okre"lone jak i nieokre"lone

a priori czynniki.

Te  wyja"nione  powy!ej  powi#zania  mi$dzy  karm#  i  losem  odnosz#  si$  do  losu  indywiduum.  Kiedy

jednak  skierujemy  nasze  badania  na  karm$  kolektywn#,  wówczas  ten  wi#!#cy  charakter  staje  si$

jeszcze bardziej wyczuwalny ni%li w przypadku karmy indywidualnej. Stopnie okre"lono"ci i trudno"ci,

z uwagi na zmienno"&, s# istotnie wi$ksze. Gdyby"my odrodzili si$ jako Indianie lub Murzyni w XIX

stuleciu, to zapewne nie mieliby"my !adnych mo!liwo"ci ucieczki przez losem gotuj#cym  podboje  i

eksterminacj$  ze  strony  bia ych.  Wprawdzie  biali  mówili  wci#!  o  wolno"ci  i  równo"ci,  jednak  nie

wcielali  tych  idea ów  w  !ycie.  Czarni  niewolnicy  byli  traktowani  niczym  towar,  zatem  musieli  wie"&

!ycie w warunkach niegodnych cz owieka. Natomiast Indian oszukiwano i zmuszano do przenoszenia

si$ na odleg e, opustosza e tereny, gdzie cierpieli g ód i pragnienie.

background image

14

W  Europie,  podczas  drugiej  wojny  "wiatowej,  nazi"ci  wymordowali  ponad  sze"&  milionów  )ydów.

Wszelako,  bez  wzgl$du  na  to  jak  godnymi  pogardy  wydawa&  by  si$  mog y  takie  czyny,  s#  one

faktami,  które  w  owym  miejscu  i  czasie  by y  nie  do  unikni$cia.  Wszyscy  Murzyni  i  Indianie

zamieszkuj#cy  Ameryk$  w  drugiej  po owie  XIX  i  pierwszej  po owie  XX  wieku  musieli  prze!y&  sw#

kolektywn#  karm$.  )ydzi,  którzy  !yli  w  Europie  w  latach  1930  -  1945,  mogliby  przeciwstawi&  si$

kolektywnej  karmie  !ydowskiej  tylko  bardzo  wielkim  wysi kiem,  i  to  bez  wzgl$du  na  to  jak#  zas ug#

potrafiliby si$ wykaza&.

Tak wi$c Murzyni maj# kolektywn# karm$ Murzynów, Indianie - kolektywn# karm$ Indian, Chi'czycy

- kolektywn# karm$ Chi'czyków; istniej# kolektywne karmy Japo'czyków, Amerykanów, Francuzów,

Niemców, jak innych narodów. Ka!da  grupa  ma  kolektywn#  karm$,  i  sytuacje  wytworzone  przez  t$

karm$  s#  jej  owocem,  który  musi  by"  wspólnie  "zjedzony",  wspólnie  prze!yty.  Kolektywn#  karm$

mo!na  w  istocie  pojmowa&  jako  uprzednio  okre"lony  i  wytworzony  czynnik,  nader  trudny  do

przekszta cenia,  które  mo!liwe  bywa  tylko  w  pojedynczych  przypadkach.  Lecz  idea  karmy

kolektywnej  nie  jest  !adnym  has em  rzuconym  ludziom  tylko  po  to  by  podporz#dkowali  si$  losowi.

Strumie' karmy kolektywnej mo!e mi zapewne wydrze& moje cia o i ca e mienie, wydrze& i zniszczy&,

lecz nie mo!e tego uczyni& z moim umys em; nie mo!e zniszczy& mojego wewn$trznego wyboru. Oto

jak  po"ród  zniewolenia  mo!na  rozpali&  ogie'  wolno"ci  umys u  i  serca  ludzkiego.  Nic  te!  nie  jest  w

stanie  lepiej  unaoczni&  skutków  karmy  kolektywnej,  ni!  obserwacja  scen  wojennych.  Od  zarania

dziejów  ludzko"ci  toczy y  si$  niezliczone  wojny.  Zapewne  naukowcy  mogliby  tutaj  przedstawi&

poszczególne  czynniki  wiod#ce  do  wybuchu  wojny;  oni  potrafi#  analizowa&  je,  wyró!niaj#c  motywy

rasistowskie,  gospodarcze  i  religijne,  psychologiczne  lub  polityczne.  Lecz  wszystkie  te  analizy

uwzgl$dniaj#  tylko  jedn#  cze"&,  jeden  typ  tych  czynników,  a  mianowicie  te,  które  s#  dla  cz owieka

zrozumia e; nie bior# jednak pod uwag$ takich, których rozum nie jest w stanie ogarn#&.

W  pos owiu  do  "Wojny  i  Pokoju"  To stoj  stawia  pytanie  czy  mo!na  unikn#&  wojny.  W  rezultacie

dochodzi do wniosku, !e "dzia a tu niewyt umaczalna i nieub agalna si a (karma), która zmusza ludzi

do prowadzenia wojen. Ci których ojczyzna zmusi a do udzia u w wojnie nie musz# i nie mog# nawet

rozumie&  jej  prawdziwych  przyczyn.  Jawi#  si$  oni  sobie  okre"lon#  grup#,  która  znajduj#c  si$  w

okre"lonym  miejscu  otrzymuje  okre"lone  rozkazy;  a  poniewa!  znajduj#  si$  w  okolicy  obj$tej

dzia aniami  wojennymi,  przeto  musz#  walczy&,  by  w  ko'cu  zwyci$!y&  lub  zgin#&.  Oto  w a"nie

przyk ad  grupy  ludzi  obj$tych  wspólnym  "losem",  którego  nie  sposób  odmieni&,  unikn#&,  ani  te!

wyja"ni&. To w a"nie jest tak zwana "karma kolektywna".

Kiedy  w  szesnastym  stuleciu  Hiszpanie  zdobyli  Ameryk$  Po udniow#,  wy uskali  tubylców  nie

napotykaj#c  najmniejszego  oporu,  poniewa!  ci  widzieli  bia ych  po  raz  pierwszy,  za"  w  ich  tradycji

istnia o podanie, wedle którego ostania godzina ich narodu mai a wybi& w dniu przybycia lodzi ludzi o

bia ych  twarzach.  Kiedy  angielskoj$zyczni  Amerykanie  zdobyli  tereny  Ameryki  Pó nocnej,  kr#!y o

w"ród Indian bardzo podobne podanie, zawieraj#ce przepowiedni$ zag ady Indian. Wszystko to nie

s#  oczywi"cie  przypadki.  Te  przepowiednie  s#  w  wi$kszej  cz$"ci  objawieniami,  które  szamani  czy

kap ani miewali podczas obrz#dków religijnych. Oznacza to, !e wojny mi$dzy rozmaitymi ludami s#

wynikiem karmy kolektywnej, która jest pewn# nieujmowaln# si #, gwa town# moc# prowadz#c# ludzi

o  wspólnym  przeznaczeniu  na  drog$  wojny  lub  wyniszczenia,  nie  daj#c  !adnej  mo!liwo"ci

zatrzymania  biegu  rzeczy  lub  nadania  im  odmiennego  kierunku.  Kiedy  przejmiemy  tak#  postaw$

wobec  karmicznych  uwarunkowa'  wojny,  wówczas  -  zale!nie  od  poziomu  "wiadomo"ci  i

do"wiadczenia - mo!emy pozna& stopniow# przemian$.

Na pocz#tku pierwszej wojny "wiatowej w"ród obywateli pa'stw sprzymierzonych i Ententy wybuch o

od"wi$tne niemal radosne upojenie. A z rozpocz$ciem drugiej wojny "wiatowej, po obu stronach nie

by o  nikogo,  kto  by  si$  tym  faktem  radowa .  Wprawdzie  kiedy  radio  poda o  wiadomo"&  o  wybuchu

background image

15

wojny,  s ysza o  si$  po"ród  ludzi  i  w  warstwach  rz#dz#cych  g osy  aprobaty,  jednak  ka!dy  z

deprymacj#  przyj#   wiadomo"&  o  nadci#gaj#cym  nieuchronnym  nieszcz$"ciu.  Zgodnie  z  uj$ciem

buddyjskim,  postawa  taka  nakazuje  milcz#co  przyj#&  na  siebie  prób$  losu  z  w a"ciwym  widzeniem

rodzaju  skutku  karmy,  którego  nie  da  si$  d u!ej  topi&  w  dowolnym  sloganie  lub  "izmie".  Karma

kolektywna  jest  si #  tworz#c#  wspólny  los.  Nie  ma  w  tym  stwierdzeniu  niczego  z  upi$ksze'  lub

gloryfikacji, ani te! nie daje ono !adnych szczególnych powodów do poddawania si$ pesymizmowi. Z

buddyjskiego punktu widzenia, powinno si$ w obliczu kolektywnego losu zdoby& na m$stwo i stan#&

do takiej próby, przyj#wszy rzeczy takimi, jakimi si$ jawi#.

Tym  w a"nie  ró!ni  si$  stanowisko  buddyjskie  od  zachodniego,  od  centralnej  chrze"cija'skiej

koncepcji  "woli  bo!ej".  Poniewa!  chrze"cija'stwo  przyjmuje,  i!  ludzko"&  zosta a  stworzona  w  celu

realizowana woli bo!ej, wi$c te! bóg mo!e aktywnie ingerowa& w przebieg wojny. Cesarz Konstantyn

w  roku  312,  przed  istotn#  bitw#  z  Hascentiusem,  mia   objawienie  krzy!a,  po  czym  odniós 

rozstrzygaj#ce  zwyci$stwo.  Nast$pnie  zwróci   si$  ku  chrze"cija'stwu  i  uczyni   je  oficjaln#  religi#

rzymskiego pa'stwa.

Buddyjska nauka o karmie oczywi"cie odrzuca koncepcj$ woli bo!ej.

Karma  jest  niewidzialn#  si a,  która  kszta tuje  los  cz owieka  i  manifestuje  si$  jako  indywidualna  i

kolektywna,  z  góry  okre"lona  i  nie  okre"lona,  równa  i  ró!na,  a  zatem  przejawia  si$  jako  pewien

zewn$trzny  kompleks  (rzeczy,  zdarze',  zwi#zków  itp.).  Ten  punkt  wyja"nimy  w  rozdziale

zatytu owanym "Karma jako zwi#zki".

background image

16

4. Karma jako zwi!zki

Uj$cie  rzeczy  zatytu owane  "karma  jako  zwi#zki"  jest  trudne  do  zrozumienia  i  z o!one,  co  mo!na

unaoczni& za pomoc# poni!szego diagramu.

Diagram  sk ada  si$  z  siedmiu  koncentrycznych  kr$gów,  z  których  ka!dy  symbolizuje  okre"lony

wymiar  karmy.  Najwi$kszym  jest  kr#g  zewn$trzny,  przestawiaj#cy  "najogólniejsz#  karm$  zbiorow#"

wielkich grup , nazywan# te! karm# najwspólniejsz#, najszersz# i najpowszechniejsz#.

Drugi kr#g jest mniejszy ni%li pierwszy, a i stopie' ogólno"ci odpowiednio mniejszy. Przeto obj$to j#

mianem  karmy  kolektywnej  wspólnej.  Obszar  zakre"lony  przez  ka!dy  z  nast$pnych  kr$gów  jest

mniejszy  od  poprzedniego,  i  tak  a!  do  siódmego  kr$gu,  który  przestawia  najmniejsze  pole

oddzia ywania karmy, to znaczy karm$ indywidualn# lub osobow#. Poniewa! ta ostania odnosi si$ do

osobowo"ci, czyli Ego, tote! ró!ni si$ od wszystkich innym rzeczy.

1. karma powszechna

 2. wspólna karma kolektywna

 3. kolektywna karma narodu

 4. kolektywna karma ró!ni#ca

 5. karma niekolektywna

 6. karma skrajnie niekolektywna

 7. karma indywidualna

Poku"my  si$  i  bli!sze  zbadanie  tych  siedmiu  wymiarów  karmy,  karmy  jako  zwi#zków.  Kr#g

zewn$trzny, karm$ najbardziej zbiorow#, wyja"ni& mo!na z punktu widzenia cz owieka jako czuj#cej

istoty. Ludzie, oboj$tnie jakiej rasy, stanu czy p ci, wszyscy do"wiadczaj# skutków karmy, jak zreszt#

wszystkie w ogóle istoty na kuli ziemskiej.

Najbardziej  podstawow#  potrzeb#  !yciow#  wszystkich  istot  tego  globu  jest  obecno"&  "wiat a

s onecznego,  powietrza  i  wody  -  zasadniczych  czynników  uniemo!liwiaj#cych  prze!ycie.  Pod  tym

wzgl$dem cz owiek nie ró!ni si$ od pozosta y istot. Oznacza to, !e cz owiek w swym uzale!nieniu od

"wiata,  powietrza  i  wody  posiada  wspóln#  karm$  z  innymi  istotami  zamieszkuj#cymi  ziemi$.  T$

ogóln# karm$ nazwano równie!"kolektywn# karm# zbiorowo"ci", lecz dla uproszczenia stosujemy tu

termin "karma kolektywna". W tym wymiarze znajduje si$ nie tylko cz owiek, lecz równie! wszystkie

inne  !yj#ce  istoty.  Im  wi$kszy  jest  kr#g,  tym  bardziej  ogólna  karma;  im  bardziej  zwi#zany  jest

charakter,  tym  trudniej  co"  zmieni&.  To  np.  cz owiek  mo!e  zrezygnowa&  z  regularnego  od!ywiania

si$,  z  posiadania  domu  i  przyodziewku,  a  jednak  nie  spowoduje  to  gwa townych  i  ci$!kich

konsekwencji  czy  "mierci.  Lecz  aby  prze!y&,  cz owiek  bezwarunkowo  potrzebuje  "wiat a

s onecznego,  powietrza  i  wody.  Tote!  pierwszy  kr#g  przedstawia  te  wszystkie  istoty  zamieszkuj#ce

Ziemi$, które maj# wspóln# karm$, której charakter i nieodmienno"& s# najsilniejsze.

Drugi  kr#g  symbolizuje  karm$  kolektywn#  wspóln#  wszystkim  istotom  ludzkim;  nie  dotyczy  ona

innych  istot.  Cz owiek  ma  zdolno"&  do  tworzenia  symboli  i  zdolno"&  mówienia,  co  wyró!nia  go

spo"ród  pozosta ych  istot.  To  jest  w a"nie  zbiorowa  karma  ludzi,  której  ju!  z  nikim  nie  dzielimy.

U!ywanie symboliki i mowy - z jednej strony - poszerza zakres "wiadomo"ci cz owieka, z drugiej za"

- wzmaga rozmaite zwi#zane z tym problemy i trudno"ci. Mowa jest wprawdzie pojazdem my"lenia,

lecz  cechy  okre"lonego  systemu  j$zykowego  mog#  równie!  oznacza&  ograniczenie  sposobu

background image

17

my"lenia.  Korzy"ci  i  straty  wynikaj#ce  z  zastosowania  symboliki  i  mowy  dotycz#  wszak!e  tylko

cz owieka, nie s# udzia em innych istot.

Dalszy przyk ad: Zachodni teolodzy s# zdania, !e "wiadomo"& rozró!nia si$ mi$dzy dobrem a z em

jest  atrybutem  cz owieka  i  wyró!nia  go  spo"ród  innym  istot.  Mo!na  w#tpi&  w  s uszno"&  takiego

stanowiska, albowiem mo!liwe, !e inne wysoko rozwini$te istoty równie! doznaj# wyrzutów sumienia

i  zjawisko  "samo"wiadomo"ci"nie  jest  im  obce.  Niemniej  jednak  "wiadomo"&  moralna  cz owieka

manifestuje  si$  bez  w#tpienia  najsilniej.  Jest  to  przecie!  niezaprzeczalnym  faktem.  Rado"&  i

cierpienie,  warunkowane  przez  "wiadomo"&  moraln#,  s#  bardzo  wielopoziomowe,  przeto  -

zasadniczo - zwi#zki mi$dzyludzkie s# silniej zró!nicowane ni! zwi#zki mi$dzy innymi istotami.

Cz owiek  posiada  jeszcze  jedn#  szczególn#  w a"ciwo"&,  a  mianowicie  "samo"wiadomo"&"  czyli

zdolno"&  bycia  "wiadomym  samego  siebie.  Przedstawia  to  równie!  pewn#  osobliwo"&  cz owieka,

która  pozwala  mu  na  przekroczenie  granic  w asnego  cia a,  daje  mu  mo!liwo"&  obserwowania

samego siebie. Oznacza to, !e umys , "wiadomo"& ludzka nie tylko prze!ywa zewn$trzne projekcje

(jako  stoj#ce  poza  ni#)  lecz  mo!e  równie!  traktowa&  samego  siebie  jako  obiekt  obserwacji.  Ta

zdolno"& do przekraczania, transcendowania samego siebie, przenosi go w po o!enie zewn$trzne w

stosunku  do  obiektywnych  i  subiektywnych  zjawisk  czy  stronniczo"ci  uczu&,  pozwalaj#c  na  jasne

uj$cie  prawdziwej  formy  rzeczy.  Zdolno"&  ta  wyró!nia  cz owieka  spo"ród  innych  istot,  które  s#

ca kowicie  pozostawione  instynktom  impulsom  odruchów  warunkowych.  Wspomniane  wy!ej

w a"ciwo"ci  -  stosowanie  symboliki  i  mowy  ,  "wiadomo"&  moralna  i  transcendentna  zdolno"&

samo"wiadomo"ci  -  s#  trzema  czynnikami,  które  czyni#  z  cz owieka  istot$  wyposa!on#  w  rozum,

uczucia i cele. Ukazuje to drugi kr#g, poniewa! tych trzech czynników nie spotyka si$ u innych istot.

Zatem,  co  si$  tyczy  zbiorowo"ci  ludzi  -  wszystko  jedno  jakiej  rasy,  klasy,  p ci  -wszyscy

przedstawiciele  tej  zbiorowo"ci  posiadaj#  zdolno"&  "wiadomo"ci  samego  siebie.  Dlatego  te!  ich

karm$  obejmuje  si$  mianem  "karmy  kolektywnej",  które  oznacza  wszystkie  wytworzone  przez  ca #

ludzko"& owoce karmiczne, nie przypisane !adnej szczególnej grupie ludzi.

Trzecim  wymiarem  jest  karma  okre"lonego  narodu.  Cz owiek  jest  istot#  spo eczn#,  której  !ycie  i

aktywno"& znajduj# si$ pod wp ywem takich czynników jak naród czy pa'stwo. Ekstremalny rozwój

nauki  i  zwi#zane  z  nim  u atwienia  komunikacyjne,  jak  nigdy  przedtem  zmniejszaj#  dystans  mi$dzy

narodami,  przez  co  zreszt#  "wiadomo"&  nale!#ca  do  jakiego"  okre"lonego  narodu  coraz  bardziej

rozmywa  si$.  Dzisiaj  my"lenie  ograniczone  kategoriami  narodowymi  ust$puje  na  rzecz  my"lenia

dominowanego  przez  kategorie  dotycz#ce  czynników  mi$dzynarodowych,  decyduj#cych  o  wojnie  i

pokoju.

Natomiast wszyscy obywatele danego pa'stwa musz# przyj#& na siebie specjalne, narzucone przez

nie  obowi#zki.  W  zwi#zku  z  tym  dochodzi  do  g osu  okre"lona  i  wspólna  dla  wszystkich  obywateli

karma.  Rozpatrzmy  przyk adowo  pa'stwo  izraelskie,  w  którym  okres  s u!by  wojskowej  jest  d u!szy

ni! w innych krajach. Oto tak!e przyk ad karmy narodowej, która nie ma ju! !adnego wp ywu na losy

obywateli innych pa'stw.

Podatek dochodowy w Anglii jest wy!szy ni! w wi$kszo"ci innych pa'stw; z kolei w Kuwejcie; jednym

z  czo owych  producentów  ropy  naftowej,  "wiadczenia  spo eczne  s#  wy!sze  ni!eli  w  jakimkolwiek

innym pa'stwie "wiata, za" obowi#zki obywateli wzgl$dem pa'stwa s# "miesznie znikome. Niektórzy

utrzymuj#, !e dzisiejsze ziemie chi'skie to najwi$ksze w historii "ludzkie ZOO", gdzie zastosowano

wszelkie  metody  rz#dzenia,  aby  zrówna&  ludzi  mi$dzy  sob#.  Te  przyk ady  pokazuj#  jak  mocny  jest

wp yw  karmy  narodowej  na  losy  poszczególnych  mieszka'ców  danego  pa'stwa.  Kiedy  jakie"

background image

18

pa'stwo  przyst$puje  do  wojny,  wówczas  dla  m odych  poborowych  nie  ma  ucieczki.  Dezercja  jest

naganna zarówno z prawnego i spo ecznego punktu widzenia, a nawet z moralnego punktu widzenia

mo!na  by  j#  usprawiedliwi&  tylko  z  wielkim  trudem.  Kiedy  wyobrazimy  sobie  !o nierzy  walcz#cych

stron,  którzy  z  dala  od  domu  musz#  zabija&  zupe nie  nieznajomych  ludzi,  wtedy  rzeczywi"cie  rodzi

si$  pytanie,  czy  naprawd$  oni  wszyscy  tego  chc#  ?  Tragicznie  jest  przy  tym  to,  !e  cz owiek  musi

czyni&  takie  rzeczy,  których  w a"ciwie  w  ogóle  nie  chcia by  czyni&.  Oto  klarowny  przyk ad  sposobu

funkcjonowania karmy kolektywnej narodu.

Czwarty  kr#g  symbolizuje  "karm$  kolektywn#  ró!nicuj#c#",  która  funkcjonuje  na  poziomie  ka!dej

grupy mniejszej ni! naród. Wyobra%my sobie wymiar tej karmy w oparciu o przyk ad pewnej szko y.

Podobno  w  publicznych  szko ach  "rednich  na  po udniu  Tajwanu  zaj$cia  w  zakresie  nauki  j$zyka

obcego pozostawi y wiele do !yczenia, gdy! cechowa  je niski poziom ogólny, co rzuca o si$ w oczy

zw aszcza  w  okolicach  górzystych.  Mo!na  to  widzie&  równie  dobrze  jako  karm$  zbiorow#  uczniów,

przejawiaj#c#  si$  w  okre"lonym  czasie  i  okre"lonym  miejscu,  mianowicie  na  po udniu  Tajwanu,

zw aszcza  w  okolicach  górskich.  Wcze"niej  poziom  zaj$&  z  j$zyka  chi'skiego  w  szko ach  prowincji

Seczuan i Hunan (pod administracj# chi'sk#) by  bardzo wysoki, wy!szy ni! w uniwersytetach innych

prowincji.  Oto  mamy  karm$  kolektywn#  wszystkich  uczniów  prowincji  Seczuan  i  Hunan.  Je!eli

zaw$ziliby"my  zakres  oddzia ywania,  to  mo!na  by  mówi&  -  na  przyk ad  -  o  wspólnie  wynoszonych

korzy"ciach  i  rado"ciach,  wspólnie  wype nianych  obowi#zkach,  wspólnie  prze!ywanych  przez

uczniów jakiej" szko y troskach.

Kiedy  spotkacie  si$  ze  z ym  zarz#dem  instytutu  lub  z  kiepskim  profesorem,  dzielicie  tego  pecha

wspólnie  z  wszystkimi  studentami  instytutu.  Kiedy  macie  maksymalnie  z ego  nauczyciela,  wówczas

tracicie czas, trwoni#c go nie tylko bezsensownie, lecz równie! w sposób os abiaj#cy korzy"ci, które

mogliby"cie wynie"& z nauki.

Innym  przyk adem  jest  tak  zwana  "Opera  peki'ska".  Kilku  tajwa'skich  aktorów  utrzymuje,  i!  co  si$

tyczy  ich  talentu  i  sukcesów,  to  w  bardziej  sprzyjaj#cych  okoliczno"ciach  mogliby  przewy!sza&

aktorów przedwojennych Chin kontynentalnych, i poprawi aby si$ wówczas ich sytuacja socjalna, a -

przede wszystkim - byliby podziwiani. Lecz dzisiaj nowinki z Zachodu przedk ada si$ ponad chi'sk#

tradycj$,  do  czego  przyczynia  si$  równie!  rz#d,  tak  !e  dzisiejszej  m odzie!y  obca  jest  tradycyjna

sztuka  chi'ska,  a  widzów  (nawet  na  bardzo  s ynnych  sztukach)  mo!na  policzy&  na  palcach  jednej

r$ki . Przyczyn nie nale!y upatrywa& si$ w tym, !e tradycyjna opera jest zbyt trudna w odbiorze by

zyska&  faktyczn#  popularno"&,  lecz  jest  to  raczej  wyraz  karmy  kolektywnej.  Nie  stykaj#c  si$  z  tym

zjawiskiem bezpo"rednio, b$d#c niejako na zewn#trz tego kr$gu karmy, trudno to zrozumie&; jednak

aktorzy  opery  tradycyjnej,  b$d#c  wewn#trz  owego  kr$gu,  na  w asnej  skórze  poznaj#  ciosy  nie aski

czasów i bezwzgl$dno"& swej kolektywnej karmy ró!ni#cej.

Pi#ty  kr#g  przedstawia  "karm$  niekolektywn#".  Jest  to  wymiar  rodziny,  wszystko  jedno  -  du!ej  czy

ma ej. Jak d ugo jest si$ cz$"ci# danej rodziny, tak d ugo, wraz ze wszystkimi jej cz onkami doznaje

si$  wspólnego  losu,  z a  lub  dobra,  szcz$"liwa  i  nieszcz$"liwa.  Je!eli  g ow#  rodziny  jest  osobnik

wp ywowy i mo!ny, to korzy"ci wyp ywaj#ce z zajmowanej przeze' pozycji staj# si$ równie! udzia em

innych  cz onków  tej  rodziny.  Lecz  je!eli  pope ni  on  jaki"  niehonorowy  czyn,  wówczas  równie!

wszyscy cz onkowie tej rodziny musz# ponosi& z tego tytu u konsekwencje i tak!e wszyscy ponosz#

kl$sk$  psychiczn#.  D ugotrwa a  choroba  g owy  rodu  powoduje  skutki  odczuwalne  równie!

(bezpo"rednio lub po"rednio) przez innych, przejawiaj#ce si$ pod postaci# rozmaitych obowi#zków i

obci#!e'. Rozmaite rodziny !yj# w rozmaitych warunkach karmicznych, dlatego te! mówi si$ w takim

wypadku o "karmie niekolektywnej".

background image

19

Atrybuty  "kolektywna"  i  "niekolektywna"oznaczaj#  przynale!no"&  b#d%  nieprzynale!no"&  do

okre"lonego obszaru karmicznego, do okre"lonego kr$gu. Znajduj#c si$ wewn#trz jakiego" obszaru,

na  przyk ad  b$d#c  cz onkiem  rodziny  XY,  wszelakie  nast$pstwa  karmiczne  karmy  zbiorowej

ponosimy  wspólnie.  Jednak!e  dla  cz owieka  znajduj#cego  si$  poza  danym  obszarem,  czyli  nie

nale!#cego do danej rodziny, nie istnieje wp yw"niekolektywnej karmy" danej rodziny. "Kolektywny"i

"niekolektywny"  nie  stanowi#  kryteriów  absolutnych,  lecz  s#  okre"lane  przez  kryteria  jedynie

pewnego obszaru.

Szósty  kr#g  -  "karma  skrajnie  niekolektywna",  jest  obszarem  karmicznym,  który  najlepiej  zobrazuje

przyk ad  pary  ma !e'skiej.  Rozmaite  zwi#zki  mi$dzy  ma !onkami  zachodz#  mi$dzy  dwojgiem  tych

w a"nie ludzi i nie mog# by& udzia em innej pary, czyli nie mog# zaistnie& inaczej jak mi$dzy m$!em i

jego !on#. Pole oddzia ywania tego rodzaju karmy jest ju! bardzo ograniczone i bardzo wyra%ny jej

niekolektywny  charakter;  dlatego  zosta a  ona  nazwana  "karm#  skrajnie  niekolektywn#".  W  tym

obszarze  karmy  zachodz#  zewn$trzne  zwi#zki  mi$dzy  kochaj#cymi  si$  osobami,  równie!  mi$dzy

mistrzem i uczniem, lub zwi#zki mi$dzy przyjació mi.

Siódmy  kr#g  -  "karma  indywidualna".  Jest  to  karma  najmniejszej  wspólnoty  lub  najmniejszego

zakresu, czy te!"karma niekolektywna" poza kolektywem, to znaczy karma pojedynczej, jednostkowej

egzystencji  indywidualnej.  Cz owiek  potrzebuje  s o'ca,  tlenu  i  wody,  tak  niezb$dnych  mu  do

egzystencji  na  Ziemi,  i  pod  tym  wzgl$dem  równy  jest  wszystkich  innym  !yj#cym  na  tej  planecie

istotom.  Potrafi  u!ywa&  mowy  i  symboliki,  któr#  to  zdolno"&  dzieli  ze  wszystkimi  innymi  lud%mi.

Przypu"&my,  !e  jest  on  Chi'czykiem  i  ma  takie  same  prawa  i  obowi#zki  jak  Chi'czycy.  Jest

nauczycielem w jednej ze szkó  powszechnych i wraz ze swymi kolegami ponosi odpowiedzialno"&,

dzieli obowi#zki ze sw# !on# i dzie&mi. Tak jak paj#k jest ograniczony zasi$giem swej sieci, tak te! i

jego ogranicza ni& sieci jego karmy. Te wielkie i ma e, s abe i ci$!kie, g $boko i p ytko wyst$puj#ce

kr$gi karmy, okre"laj# wi$kszo"& jego my"li i czynów. Jego !ycie "ci"le splata si$ z !yciem innego

cz owieka. Lecz w g $bi swej istoty skrywa on ostatni# twierdz$, do której nikt poza nim samym nie

ma wst$pu, któr# zazwyczaj nazywa si$ "sob#" lub "ja". Odczucia i wola tego "ja" ograniczaj# si$ do

jednostki  i  nie  sposób  z  nikim  si$  nimi  podzieli&.  G ód,  zm$czenie,  gniew  ...  s#  uczuciami

doznawanymi jedynie indywidualnie, tak jak sam tylko mog$ wiedzie& czy woda, któr# w a"nie pij$,

jest  gor#ca  czy  zimna.  Swej  mi o"ci,  swej  nienawi"ci,  swej  przyja%ni  i  swego  bólu  mo!e  cz owiek

do"wiadcza& tylko sam. Ta twierdza "siebie samego", której z nikim nie da si$ dzieli&, jest przyk adem

na karm$ niekolektywn# - karm$ indywidualn#.

Z powy!szych dwóch diagramów jasno wynika co nale!y rozumie& pod okre"leniem karmy zbiorowej

i  niezbiorowej,  czy  te!  kolektywnej  i  niekolektywnej,  jednak!e  nie  okre"laj#  one  zagadnie'

przedstawionych w dwóch poni!szych punktach:

1.  Oprócz  najg $bszego,  czystego  "ja",  które    w  karmie  zbiorowej  zawiera  si$  w

stopniu  najmniejszym,    ka!dy  posiada  innych,  zawieraj#cy  si$  w  pewnym  kr$gu

"wymiar",  w  którym  zawieraj#  si$  jednocze"nie    czynniki  zbiorowe  i  pozazbiorowe.

Zosta o to  przestawione za pomoc# kr$gu, w obszarze którego wyst$puj#  zarówno

czynniki  wspólne,  jak  i  niewspólne.  Wszystko    co  znajduje  si$  wewn#trz  kr$gu  jest

wspólne,  to  co  na    zewn#trz  -  nie  jest  wspólne.  Ka!dy  przeto  obszar,  jest

kompleksem  zwi#zków  rozmaitych,  zestawionych  razem  wspólnych    i  niewspólnych

si   karmicznych.  Dlatego  jest  to  tak    trudne  do  poj$cia,  jednocze"nie  zale!ne  od

ró!nych    poziomów  karmy.  Karma  nigdy  nie  ogranicza a  si$  do    pojedynczego

cz owieka i wiele wielkich sekwencji karmy  powstaje w rozlicznych zwi#zkach mi$dzy

background image

20

lud%mi,    grupami  i  narodami,  pomi$dzy  istotami  ka!dego  gatunku.    Kr#g  karmy

upodabnia si$ przeto do paj$czej sieci, a  cz owiek do paj#ka ograniczanego przez t$

sie&.  Przy    tym,  porusza  si$  on  nie  tylko  w  centrum  tej  sieci,  gdy!    zdarza  mu  si$

znajdowa& w szczególnych okoliczno"ciach,  to wewn#trz danego kr$gu, to znów na

zewn#trz. Innymi  s owy: cz owiek sk ada si$ z ró!nych identyczno"ci.  Kiedy znajduje

si$ w obszarze najbardziej wewn$trznym,  jest wówczas pewnym "ja" kiedy natomiast

znajduje si$ w bardziej zewn$trznym kr$gu, jest wówczas  cz$"ci# rodziny lub innej

grupy,  za"  -  zmierzaj#c    jeszcze  bardziej  na  zewn#trz  -  staje  si$  obywatelem

pa'stwa,    istot#  przynale!#c#  do  okre"lonej  rasy  lub  okre"lonego    gatunku.  Kiedy

doprowadzimy to do skrajnej ogólno"ci,  nie pozostaje nic innego jak tylko pewien by 

(bhava),  zawarty mi$dzy niesko'czon# ilo"ci# bytów w  kosmosie. Niezliczeni ludzie

s# niezliczonymi paj#kami,  które przystosowuj# si$ do siebie wzajemnie i nawzajem

na siebie wp ywaj#, i tak oto tworzy si$ w kosmosie  ostateczny kr$g karmy.

2.  Na  podstawie  siedmiu  powy!szych  kr$gów    koncentrycznych,  symbolizuj#cych

siedem  obszarów  karmy,    mogliby"my  stwierdzi&  rozmaite  stopnie  trudno"ci

pojawiaj#cej  si$  przy  przemianach  karmy.  Tak  wi$c,    mogliby"my  znale%&  klucz  do

odpowiedzi  na  pytanie  o    wolno"ci  woli  i  nieunikniono"&  zwi#zku  przyczynowo-

skutkowego.  Kiedy wejdzie si$ w najbardziej wewn$trzny kr#g - kr#g  "ego", okazuje

si$,  i!  nie  jest  tak,  by  cz owiek    nie  mia   !adnej  szansy  na  zmian$  swej  osobistej  i

niezbiorowej karmy.

Przez  nieprzerwany  wysi ek  mo!e  cz owiek  zmieni&  stare  przyzwyczajenie  i  pewne  przymioty;

jakiekolwiek dowody s# tu przecie! zb$dne. Mo!na przemieni& niewiedz$ w m#dro"&, zmieni& si$ w

zapalczywego  i  pop$dliwego  w  wyrozumia ego  i  pob a!liwego.  Wprawdzie  nie  jest  to  proste,  ale

przecie!  mo!liwe.  Oznacza  to,  !e  karm$  niezbiorow#  mo!na  odmieni&  si a  woli.  Lecz  im  bardziej

zewn$trzny kr#g rozpatrujemy, tym trudniej jest o przeprowadzenie podobnej zmiany. Cz owiek mo!e

zmieni& si$ dzi$ki w asnym staraniom, je!eli jednak chcia by zmieni& swoj# !on$ i dzieci, to oka!e si$

to tysi#ckro& trudniejsze. Gdyby za" chcia  odmieni& ca # grup$, ca y kraj lub narodowo"&, to oka!e

si$ to jeszcze trudniejsze. Dzisiaj, jak i dawniej, niewielu jest ludzi, którzy byliby w stanie odmieni& nie

tylko  sw#  w asn#  karm$,  lecz  maj#  równie!  wp yw  na  karm$  swego  kraju.  Je!eli  jako  przyk ad

we%miemy Siakjamuniego, stwierdzimy i! za podstaw$ swej przemiany ze zwyczajnego cz owieka w

istot$  w  pe ni  o"wiecon#  ma  on  nie  tylko  siebie  samego;  podstawami  jego  przemiany  s#:  jego

rodzina, naród, pa'stwo, ca a ludzko"&, a nawet inne istoty, które mia y na' wp yw i mog y przyczyni&

si$ do jego wewn$trznej przemiany. Dotyczy to równie! Jezusa, Konfucjusza i innych wielkich istot i

"wi$tych. Lecz w historii ludzko"ci niewielu mamy Siakjamunich i Jezusów, tak jak niewielu Hitlerów i

Stalinów.

A  zatem,  rozpatruj#c  po o!enie  kr$gu  diagramu  wzgl$dem  jego  centrum  zauwa!amy,  !e  im  bli!ej

"rodka  po o!ony  jest  dany  kr#g,  tym   atwiej  o  zmian$  w  odpowiadaj#cym  mu  obszarze,  za"  im

bardziej na zewn#trz, tym o t$ zmian$ trudniej. Oznacza to, !e na osobist# lub wspóln# karm$ kilku

osób  mo!na  wp yn#&  stosunkowo   atwo,  podczas  gdy  na  karm$  zbiorow#  lub  karm$  wielkich

spo eczno"ci przekszta ca si$ du!o trudniej.

W zwi#zku z powy!szym mogliby"my przytoczy& cztery nast$puj#ce punkty:

1. Istnieje gradacja ró!nic w mo!liwo"ciach przemiany karmy.

background image

21

2.  W  zwi#zku  z  istnieniem  zró!nicowania  stopni  trudno"ci,  próby  przemiany "rodowiska  przez  wol$

napotykaj# wi$ksze lub mniejsze przeszkody. Wymiar tych przeszkód mo!emy przestawi& w punkcie

3.

3.  Mo!liwo"&  przemiany  "rodowisk  przy  pomocy  woli  istnieje  faktycznie,  lecz  proces  ten  nie

przebiega bez ró!norodnych trudno"ci.

4.  Zak ada  si$,  i!  wola  stanowi  "rodek  do  dokonywania  przemian,  uznaj#c  w  ten  sposób  istnienie

wolno"ci woli.

B $dy w rozumieniu nauki o karmie powstaj# g ównie wówczas, gdy pojmuje si$ j# jako nauk$ o losie

i  zak ada,  i!  przemiana  karmy  lub  przeciwstawienie  si$  jej  nie  s#  mo!liwe.  Jest  to  pogl#d  bardzo

fa szywy.  Z  pewno"ci#,  s#  !yciu  cz owieka  rzeczy  szczególne,  których  zmieni&  nie  sposób,  jak  na

przyk ad: katastrofy - zjawiska karmiczne kolektywnie, czy te! "mier&, na któr# nie mamy wp ywu. Ju!

w  momencie  przyj"cia  cz owieka  na  "wiat,  jego  "mier&  jest  pewna,  a  niewiadom#  stanowi  jedynie

rodzaj  "mierci  czy  moment  jej  nadej"cia.  Ka!dy  musi  umrze&,  jednak  jak  b$dzie  umiera ,  jak#

postaw$  przyjmie  w  obliczu  "mierci,  zale!y  od  niego  samego  i  w  zwi#zku  z  tym  u  ró!nych  ludzi

wygl#da to ró!nie. Droga do grobu jest nieuniknion# konieczno"ci#, jednak tylko i wy #cznie ode mnie

zale!y jak b$d$ w$drowa .

Kiedy  wasze  obowi#zki  s u!bowe  skieruj#  was  do  San  Francisko,  wówczas  okre"lony  jest  cel,  lecz

nie sposób dotarcia: mo!e to by& kolej, samochód, samolot, statek i wybór nale!y do was.

Nie  ograniczona  transcendentalna  natura,  o  której  by a  mowa  w  pierwszym  rozdziale,  jest

wymownym dowodem na istnienie wolnej woli. G ównego bohatera "Wojny i Pokoju" pojmali i uwi$zili

!o nierze  jednego  z  francuskich  oddzia ów,  znajduj#cych  si$  w  odwrocie.  Je'ca,  jak  i  innych

wi$%niów,  strze!ono  bardzo  pilnie.  Zabijano  bezzw ocznie  ka!dego,  kto  pozosta   w  tylko.  Pewnego

dnia  bohater  opowie"ci  zapomnia ,  !e  jest  przecie!  je'cem  wojennym  i  najzupe niej  nie"wiadomie

poszed  w kierunku pobliskiego lasu. Nie uszed  jeszcze dziesi$ciu kroków, kiedy Francuzi spostrzegli

do, dopadli i zacz$li bi&. Nie próbowa  nawet os ania& si$ przed ciosami; spojrza  w niebo i zobaczy 

ciemne  chmury,  otworzy   si$  i  ujrza   b $kit  nieba.  Nie  potrafi   powstrzyma&  si$  i  na  ca e  gard o

wybuchn#   "miechem.  Pilnuj#cy  go  !o dacy  uznali,  !e  zwariowa .  Jednak  to,  !e  roze"mia   si$  tak

nagle pod razami bata dowodzi o, i! pomimo cierpienia cia a jego duch jest wolny. Jego umys  potrafi 

przekroczy& wszystko, zarówno ciemi$!ycieli, jak i wo aj#ce do nieba o pomst$ bestialstwo. Potrafi 

spokojnie  przeciwstawi&  si$  bólowi,  który  wstrz#sa   jego  cia em.  Wolna  wola  cz owieka  mo!e

powiedzie&  "nie"  ka!dej  sile,  która  ogranicza  i  wi#!e.  Doskona ym  tego  przyk adem,  przyk adem

zdrowego  ludzkiego  rozs#dku  jest  !ycie  Sakjamuniego.  Albowiem,  aby  by&  w  zgodzie  z  tradycj#,

powinien  by   najpierw  obj#&  po  ojcu  tron,  a  dopiero  na  staro"&,  po  za o!eniu  urz$du  rozpocz#&

praktyk$. Lecz wyst#pi  przeciw temu i rzek : "Nie, nie b$d$ królem". Oto zwyci$stwo wolnej woli nad

prawem  przyczyny  i  skutku,  i  nad  karm#  zbiorow#.  Czy!  móg   wówczas  nie  powiedzie&  "nie"  Czy

istnia by dzisiaj buddyzm ?

Jak  wi$c  wida&,  stany  wytworzone  przez  karm$  mo!na  w  pewnym  stopniu  przezwyci$!y&.

(wiadomo"&  dysponuje  woln#  wol#  i  ma  na  ni#  bardzo  wielki  wp yw.  Dopiero  zadysponowawszy

woln# wol# mo!na przezwyci$!y& depresj$ i pych$, i odnale%& drog$ po"redni#. Bardzo trudno jest

powiedzie&,  które  z  wydarze'  ludzkiego  !ycia  jest  z  góry  i  ca kowicie  okre"lone,  a  które  cz$"ciowo

lub  wcale.  Wiedza  na  ten  temat  przynale!y  do  obszaru  o"wiecenia  i  zwyczajny  cz owiek  nie  mo!e

niczego o tym wiedzie&.

Przypominam sobie modlitw$ katolickich "wi$tych:

background image

22

"Panie,  daj  mi  si#$,  bym  przyj #  na  siebie  ze    spokojem  wszystko,  czego  nie  mog$
odmieni&. I daj mi m$stwo,  bym móg# odmieni& wszystko, co odmieni& winieniem. Daj
mi    te!  m dro%&,  bym  móg#  odró!ni&  jedno  od  drugiego  -    odmienialne  od
nieodmienialnego.
"

My"l$, i! wyra!ona w tej modlitwie postawa wzgl$dem losu i wolno"ci jest reprezentatywna nie tylko

dla religii chrze"cija'skiej, ale tak!e dla buddyzmu. Ludzie, którzy pod#!aj# drog# religii, musz# by&

zdolni do spokojnego oczekiwania spraw i akceptowania ich, albowiem dopiero dzi$ki takiej postawie

cz owiek  staje  si$  wolny,  znajduje  swoje  "niebo"  i  wszystko  co  potrzebne  do  !ycia,  do  zachowania

wewn$trznego  spokoju  i  równowagi.  Musz#  oni  dysponowa&  wielkim  m$stwem,  by  przebudowa&

swoj# - najcz$"ciej s ab# - postaw$, by dokona& zmian, które powiod# ich dalej. Dopiero przez pe n#

po"wi$cenia  modlitw$  mo!na  osi#gn#&  bosk#  pomoc,  daj#c#  jasn#,  czyst#  m#dro"&  i  inspiracj$

pozwalaj#c# odró!ni& okre"lone od nie okre"lonego, przekraczalne od nieprzekraczalnego.

Sutry  cz$sto  powiadaj#,  !e  karm$  mo!e  przejrze&  tylko  Budda.  Jedynie  m$drzec  mo!e  poj#&  i

odró!ni& pewne od niepewnego. Sutry nie zawieraj# !adnego kryterium rozró!niania mi$dzy pewnym

i niepewnym; powiedziano tylko, i! karma zbiorowa jest w wi$kszo"ci wypadków pewna i dlatego tak

trudno j# odmieni&. O"wieceni, na przestrzeni ca ej historii buddyzmu, nie sformu owali odno"cie tego

problemu !adnej nowej nauki; równie! kwestia sprzeczno"ci pomi$dzy woln# wol# i przeznaczeniem,

a wi$c pomi$dzy woln# wol# i nieunikniono"ci# prawa przyczyny i skutku, pozostaje bez odpowiedzi.

Natomiast  filozofia  i  teologia  Zachodu  zanalizowa y  ten  problem  w  najdrobniejszych  detalach.

Godnym po!a owania mog oby si$ wydawa&, i! filozoficzne i religijne pytania, którego znaczenia nikt

nie mo!e poddawa& w w#tpliwo"&, nie zwróci o na siebie baczniejszej uwagi buddystów, i mo!na by

si$  temu  tylko  dziwi&.  B$d#c  poza  granicami  Chin  wielokrotnie  zaobserwowa em,  !e  ilekro&  by a

mowa  o  karmie  i  prawie  przyczyny  i  skutku,  natychmiast  pojawia o  si$  pytanie  o  wolno"&  woli.  Z

buddyjskiego  punktu  widzenia  wola  jest,  oczywi"cie,  wolna.  Jednak  Sutry  nie  zawieraj#  stricto

filozoficznych rozwa!a', które w oparciu o niezbity dowód za"wiadczy yby istnienie wolnej woli. Jak

ju! zauwa!yli"my, istnienie wolnej woli zarówno po"rednio w rozmaitych stopniach trudno"ci zmiany

karmy  zbiorowej  i  niezbiorowej;  lecz  jest  to  jedynie  próba  przybli!enia  jednoznacznej  odpowiedzi

napytanie, czy bardziej dok adne zg $bianie tego zagadnienia pozwoli oby badaczom buddyjskim na

udzielenie odpowiedzi. Ponadto mamy jeszcze dwie podstawy potwierdzaj#ce istnienie wolnej woli:

1.  Istnienia  wolnej  woli  nie  mo!na  dowie"&  przez  powo ywanie    si$  na  jakiekolwiek

podstawy;  mo!na  je  do"wiadczy&    jedynie  bezpo"rednio.  Kiedy  mój  umys ,  dzi$ki

swej zdolno"ci  transcendowania przekracza wszystko nie zwa!aj#c na  ograniczenia

(wznosz#c si$ nawet ponad to, co wynika z  prawa przyczyny i skutku) i kiedy mo!e

rozwa!a&  wszelkie    rzeczy  i  poddawa&  je  krytyce,  tedy  pojawia  si$  konieczno"&

uznania faktycznego istnienia wolnej woli, które nie mo!e  wzbudza& w#tpliwo"ci. Ta

wszystko  przekraczaj#ca  "wiadomo"&    jest  zupe nie  klarowna  i  ka!dy  mo!e  jej

do"wiadczy&  w    dowolnym  momencie.  Wola  i  zdolno"&  do  wolnego  i  niezale!nego

my"lenia mo!e przekroczy& w asne wn$trze i wszelkie  granice. Mo!na my"le& jak si$

chce,  mo!na  chcie&  jak  si$    chce.  Takie  do"wiadczenie  ca kowicie  bezpo"redniego

prze!ycia  rzeczywi"cie nie wymaga !adnych dowodów filozoficznych.

2. Rozpatruj#c problem z praktycznego punktu widzenia  stwierdzamy, i! wolna wola

jest podstaw# ka!dego aktu  religijnego i moralnego. Czy! mia by cz owiek wolno"&

wyboru i czy! mia by sens takie poj$cia jak "dobro" czy "z o", lub "moralno"&", gdyby

nie  by o wolno"ci ? Bez niej nie mai by te! sensu d#!enie  do idea u. Tak wi$c z góry

nie  by by  mo!liwy  jakikolwiek    akt  religijny.  Gdyby  nie  istnia a  wolna  wola,  czy!  nie

background image

23

by by  cz owiek niczym skomplikowana maszyna z mi$sa i czy jego  zachowanie nie

ogranicza oby  si$  do  automatycznie    realizowanych  refleksów  ?  Czy  raki  pogl#d,

który czyni z  cz owieka wysoce rozwini$t# maszyn$ móg by utrzyma& si$  w filozofii ?

Podchodz#c  do  tego  zagadnienia  pragmatycznie,    nie  mo!na  by  wyobrazi&  sobie

potrzeby aktów religijnych i  moralnych w !yciu cz owieka. I dlatego, moim zdaniem,

istnienie wolnej woli jest niezaprzeczalnym faktem.

5. Karma jako wyraz sprawiedliwo"ci

Rozpatruj#c problem pod k#tem warto"ci praktyczniej i religijnej stwierdzamy, i! jest to - by& mo!e -

najwa!niejszy aspekt w nauce o karmie. Lecz zanim zajmiemy si$ tym poj$ciem i jego d ugotrwa ym

wp ywem na buddyjsk# my"l, winni"my zbada& wa!niejsz# i bardziej podstawow# w nauce o karmie

zasad$ - zasad$ odpowiedniej reakcji. Zasada ta przedstawia rdze' my"lenia. Mówi#c prosto, polega

na tym, !e dana przyczyna wiedzie do odpowiedniego skutku lub - w lapidarnej formie: "je!eli tak, to

tak". Oznacza to, !e przyczyna i skutek odpowiadaj# sobie nawzajem w swej istocie: przyczyna "A"

wywo uje skutek "Ax" ( nie za" np. "Bx").

W  rzeczywisto"ci  zasada  ta  funkcjonuje  nast$puj#co:  Sadzi  si$  dyni$  i  zbiera  si$  dyni$;  sadzi  si$

groch i zbiera si$ groch. Za" na gruncie moralno"ci okazuje si$, !e dobra przyczyna poci#ga za sob#

taki! skutek, podczas gdy z a przyczyna wywo uje z y skutek. Jest to dla buddystów rdzenna formu a

nauki o karmie. W spo eczno"ciach buddyjskich idea ta jest g $boko zakorzeniona, i to we wszystkich

warstwach  socjalnych.  Kiedy  Budda,  na  pro"b$  (rimalasimhanandy  wyja"ni   t$  zasad$,  uczyni   to

tymi s owy:

"(rimalasimhananda zapyta  Budd$:

,Sk d to si$ bierze, !e ta  sama kobieta jest zarówno brzydka, jak i biedna ? I jak to
jest,  !e  inna  jest  brzydka,  ale  bogata.  Jak  to  jest,  !e    jaka%  kobieta  jest  pi$kna  i
biedna ? I jak to jest, !e  jeszcze inna jest pi$kna i bogata ?
'

Budda za" odrzek :

,Kobieta,  która  we  wcze%niejszym    !yciu  by#a  k#ótliwa  i  gniewna,  a  ponadto  bardzo
sk pa i  nie by#a gotowa wspiera& materialnie mnichów i innych  ludzi, b$dzie w swym
obecnym !yciu zarówno brzydka, jak i  biedna.'

,Je!eli za% która% kobieta  by#  we wcze%niejszym !yciu by#a k#ótliwa i gniewna,  lecz
wspania#omy%lna  i  gotowa  do  udzielenia  wsparcia    mnichom  i  innym  ludziom,  ta  w
swym !yciu obecnym b$dzie  brzydka lecz bogata.'

,Kobieta, która wcze%niej by#a  spokojna i #agodna, lecz z natury sk pa i nie skora do
pomocy mnichom, ta b$dzie w swym obecnym !yciu pi$kna,  lecz biedna. '

'Kobieta, która wcze%niej by#a  spokojna i #agodna, a ponadto gotowa dzieli& si$ sw 
w#asno%ci ,  b$dzie w swym obecnym !yciu b#ogos#awiona pi$knem i  bogactwem. '
"

background image

24

Fragment ten jasno ukazuje, !e buddyjskie uj$cie karmy opiera si$ na zasadzie odpowiedniej reakcji.

Brzydota i bogactwo, pi$kno i ubóstwo - wszystkie one maj# swe w asne przyczyny, których skutków

nie  sposób  odmieni&.  Wyja"nia  to  te!  zjawisko  pojawiania  si$  w"ród  ludzi  rozmaitych  talentów  i

ró!norakich sposobów prze!ywania "wiata.

Wyra!a to równie! nast$puj#ca mowa:

"Prostota pochodzi z plonów skromno"ci,

 Ubóstwo powstaje ze sk#pstwa,

 Wysoka pozycja wynika z pokory,

 Niska pozycja wywodzi si$ z dumy i wynios o"ci,

 Niemota jest wynikiem wypowiadania oszczerstw;

 (lepota i g uchota wynika z niewiary,

 D ugie !ycie t umaczy si$ lito"ciwym sercem,

 Krótkie !ycie uwarunkowane jest zabijaniem,

 Niekompletno"& sze"ciu podstaw pochodzi z  amania  dyscypliny."

T$ sam# my"l zawiera równie! poni!szy fragment "Milindapanha":

"Król Milinda zapyta :

,Nagaseno  !  Z  jakiej  przyczyny    ludzie  ró!n   si$  mi$dzy  sob   ?  Dlaczego  niektórzy
!yj   d#ugo, dlaczego inni umieraj  wcze%niej ? Dlaczego jedni  cz$sto choruj  lub s 
brzydcy,  drudzy  za%  pi$kni  i    zdrowi;  jedni  bogaci,  drudzy  biedni;  jedni  rozumni;
drudzy g#upi  ?'

Nagasena odrzek :

,O w#adco ! Dlaczego nie  wszystkie owoce s  takie same ? Niektóre s  s#odkie, inne
gorzkie, ostre lub s#one, czy kwa%ne.'

Odpar  mu król Milinda:

,Przypuszczam, !e jest tak  dlatego, !e ich nasiona nie s  takie same.'

Nagasena na to:

,Królu  !  I  z  ludzki  równie!  tak    si$  sprawy  maj#.  Ludzie  ró!ni#  si$  mi$dzy  sob#,

poniewa!  ich  karma  nie  jest  jednaka.  Dlatego  niektórzy  !yj#    d ugo,  inni  krótko;

niektórzy s# zdrowi, inni chorzy;  jedni s# pi$kni, drudzy brzydcy; jedni mocni drudzy

background image

25

s abi;  s# bogaci i ubodzy, szlachetni i podli, niektórzy rozumni,  inni g upi. Ponadto,

królu, Budda wyrzek  by  te s owa:

O  mnisi  !  Wszystkie  istoty  musz     przyj &  na  siebie  spadek  karmy  i  wszystko  jest
spadkiem    karmy  wszystko  powstaje  z  karmy  i  jest  odmian   karmy;  karma    jest
naszym s$dzi  i okre%la nasz  wielko%& lub znikomo%&.
'"

Gampopa,  mistrz  "Bia ej  Sekty"  buddyzmu  tybeta'skiego,  napisa   w  swym  "Jewel  Garland  of  the

supreme Path":

"Je!eli w poprzednim !yciu zabija o si$ wiele  istot, tedy nie b$dzie si$ w tym !yciu

d ugo  !y o;    umrze  si$  ju!  wieku  niemowl$cym,  albowiem  przez  zabijanie

nagromadzona  zosta a  z a  karma.  Zabijanie  cz$sto  objawia    si$  w  pó%niejszych

!ywotach  w  ten  sposób,  !e  popada  si$    w  ci$!k#  chorob$  lub  przez  ca e  !ycie  nie

mo!e  si$    doj"&  do  pe nego  zdrowia...  Niektórzy  ludzie  pracuj#  w    swym  !yciu

szczególnie  pilnie  lecz  mimo  to  niczego  nie    uzyskuj#;  inni  gromadz#  wielkie

bogactwa  bez  wysi ku;    przyczyn#  pierwszego  jest  sk#pstwo,  drugiego  -

wspania omy"lno"&  i szczodro"& w ich wcze"niejszych !ywotach..."

A dalej pisze:

"Niektórym ludziom nikt nie daje wiary, chocia!by  przekonywali niezmiernie d ugo, a

s# te! tacy, którym  starcza wyrzec jeno par$ s ów, by pozyska& zaufanie rozmówcy,

Uzale!nione  jest  to  tylko  od  ich  prawdomówno"ci  lub  k amliwo"ci    w  poprzednich

wcieleniach."

Kiedy  wi$c  zastosuje  si$  zasad$  odpowiedniej  reakcji  na  gruncie  moralno"ci,  to  przywo uje  si$  tym

samym  ide$  przyczyny  i  skutku,  mocno  zakorzenion#  w  my"leniu  Azjatów,  której  wp yw  bardzo

zaci#!y  na ich !yciu. Tak post$puj#, na przyk ad, mnisi w krajach buddyzmu therawady: w Birmie lub

Laosie,  czy  Tajlandii.  Nie  maj#c  !adnych  zaj#&,  które  pozwoli yby  im  zarobi&  na  !ycie,  s#  zupe nie

zdani na ja mu!n$ "wieckich wyznawców. Ka!dego dnia udaj# si$ do miasta zaopatrzeni w !ebracze

miseczki.  I  tak  przez  365  dni  roku.  W  krajach  tych  ludno"&  ch$tnie  wspiera  ich  po!ywieniem,

okazuj#c  przy  tym  nale!ny  szacunek.  Ludziom  Zachodu  trudno  to  zrozumie&,  poniewa!  kiedy  na

Zachodzie  pojawi  si$  nieproszony  go"&,  to  sprawia  nam  raczej  k opot  ni%li  rado"&.  )e  jednak  w

wymienionych  krajach  mnisi  zbieraj#  ja mu!n$  przez  365  dni  roku  i  ludzie  nie  wydaj#  si$  by&  tym

zm$czeni,  a  nawet  okazuj#  owym  mnichom  szacunek,  to  -  rzeczywi"cie  -  cz owiekowi  Zachodu

by oby  trudno  wyobrazi&.  Mog oby  to  oznacza&,  !e  wszyscy  ludzie  zamieszkuj#cy  kraje  buddyzmu

therawady s# bodhisattwami, którzy na swej drodze zaszli ju! bardzo daleko. Niestety, tak zapewne

nie jest, motywem takiego zachowana jest przypuszczalnie ca kowity egoizm, d#!enie do osi#gni$cia

korzy"ci  osobistej,  poniewa!  Sutry  raz  po  raz  podkre"laj#,  jak  wielk#  dzi$ki  takiemu  post$powaniu

zdobywa si$ zas ug$. Tak wi$c, przez owe datki ka!dy chce nagromadzi& du!o dobrej karmy i zyska&

przysz e  szcz$"cie.  Tak  oto  mo!emy  stwierdzi&,  jak  faktycznie  g $boko  zakorzeniona  jest  nauka  o

karmie w my"leniu i jak przejawia si$ w czynach Azjatów.

Taka interpretacja nauki o karmie wydawa& by si$ mog a bardzo powierzchown#, lecz przy bardziej

dog $bniej analizie odkrywamy, i! jest ona rzeczywi"cie logiczna; wszak!e zasadnicze idee zwi#zane

z karm# s# tak g $bokie, !e cz owiek nie jest w stanie poj#& ich w ca ej z o!ono"ci.

background image

26

Zgodnie  z  zasad#  w a"ciwej  reakcji,  je!eli  dana  przyczyna  poci#ga  za  sob#  odpowiedni  skutek,

oznacza  to,  !e  przyczyna  i  skutek  s#  do  siebie  podobne.  Poprowadziwszy  ten  tok  rozumowania  o

jeden krok dalej dojdziemy do punktu, w którym zapytamy, sk#d wzi$ a si$ ta zasada. Dlaczego dana

przyczyna prowadzi do odpowiedniego skutku ? Odpowied% na to pytanie bynajmniej nie jest  atwa.

Równie! w sutrach nie znajdujemy na to pytanie !adnej jasnej odpowiedzi. Powiada si$ tylko, !e jest

to  "prawo"Dharmy,  czyli  "wyraz  sprawiedliwo"ci",  co  w  naszym  wspó czesnym  j$zyku  oddaje  si$

zwrotem  "po  prostu  tak  jest",  otrzymujemy  niezmiennie  t$  sam#  odpowied%,  !e  "karma  jest

tajemnic#". I rzeczywi"cie jest ona najwy!sz# rzecz#, pe n# tajemnic. W jednym z zamieszczonych

wy!ej  przyk adów  mówili"my,  !e  stosunkowo   atwiej  jest  rozwin#&  uczucie  "religijne"kiedy  z o!ymy

przez  sob#  r$ce,  co  jednak  nie  b$dzie   atwe  podczas  -  na  przyk ad  -  stania  na  g owie.  Kiedy  id#c

spotykamy u"miechni$tego cz owieka, wówczas w naturalny sposób odwzajemniamy u"miech; je!eli

jednak  cz owiek  ów  b$dzie  zagniewany,  to  nie  spotka  si$  z  !adn#  przyjazn#  reakcj#.  Przys owie

powiada:  "Oblicze  jest  jak  lustro;  kiedy  si$  "miejesz,  "mieje  si$  i  ono."  Ilustruje  to  bardzo  dobrze

zasad$ odpowiedniej reakcji. Kiedy jednak pytamy dlaczego kto" inny si$ "mieje kiedy si$ "miejemy,

to  musimy  przyzna&,  !e  ostatecznej  przyczyny  nie  znamy.  Jest  to  przepe nione  tajemnic#  i

niezg $bialne; po prostu tak jest.

Przyjrzyjcie si$ bacznie tym dwóm rysunkom:

Na  obu  identyczne  s#  oczy,  brwi  i  nosy,  a  jedyna  ró!nica  polega  na  tym,  !e  raz  k#ciki  ust  s#

skierowane  ku  do owi,  a  raz  do  góry.  Te  skierowane  ku  do owi  k#ciki  ust  nadaj#  twarzy  smutnych

wyraz, za" skierowane ku górze - mi y i weso y. Dlaczego jednak pewna przyczyna (pozycje k#cików

ust)  wytwarza  pewien  skutek  (smutne  lub  weso e  oblicze)  ?  Nikt  nie  mo!e  na  to  pytanie  udzieli&

wyczerpuj#cej ostatecznej odpowiedzi. Przekracza to wiedz$ cz owieka. Wiemy tylko, !e tak jest lecz

nie wiemy jak to jest.

Omówimy  w  skrócie  podej"cie  zachodniej  i  wschodniej  filozofii  do  problemów  moralno"ci  i

sprawiedliwo"ci, które odgrywa pewn# rol$.

W  Nowym  Testamencie  czytamy:  "Nie  wolno  nam  oszukiwa&  samych  siebie.  Bóg  jest  i  bez

okazywania  nale!nego  mu  respektu  nie  ma  osi#gni$&.  Co  cz owiek  sieje,  to  i  zbiera  !  Lecz

wyja"nienie tego zdania, brzmi#ce: "okre"lona przyczyna poci#ga za sob# okre"lony skutek", nie jest

identyczne w filozofiach Wschodu i Zachodu. Buddyzm jest zdania, !e "jest to po prostu Dharma"; nie

ma w tym niczego co mo!na by zmieni&, nie wymaga to tak!e nieba, ani boga, który musia by poza

naszymi plecami okre"la& lub nadzorowa& karm$. Z drugiej strony, zachodni teolodzy interpretuj# ten

problem  rozmaicie,  rozró!nia  si$  "deizm"  i  "teizm",  a  obie  interpretacje  zale!#  od  tego,  na  czym

opiera  si$  poj$cie  boskiej  mocy  stwarzaj#cej  kosmos  i  jego  prawa  Takie  jest  %ród o  koncepcji  "woli

bo!ej".

Teizm ostatnich lat utrzymuje, !e bóg jest transcendentny i immanentny, lecz ta immanentno"& boga

oznacza, !e naturalny przebieg procesu przyczyny i skutku wymaga ingerencji boskiej, mocy która go

nap$dza i podtrzymuje w a"ciwy kierunek.

background image

27

Przeto mo!na równie! powiedzie&, !e wola bo!a i boska moc zabezpieczaj# przebieg karmicznego

 a'cucha przyczyn i skutków. Religijnego uj$cia ko owrotu przyczyn i skutków nie mo!na zdefiniowa&

w  oparciu  o  proste  obserwacje,  lecz  na  gruncie  moralno"ci.  Bóg  staje  si$  s$dzi#  ,  który  nagradza

dobre,  a  karze  z e.  Takie  uj$cie  odnajdujemy  we  wszystkich  kierunkach  religii  zachodnich.  Wida&

zatem,  !e  buddyzm  w  filozoficznych  podstawach  nauki  karmy  przyjmuje  "naturalny"punkt  widzenia,

podczas gdy chrze"cija'stwo zdaje si$ na wol$ bo!#. Buddyzm ze swym podej"ciem, !e "jest to po

prostu Dharma" powiada dobitnie, i! dla karmy nie ma w ogóle !adnego wyja"nienia, bo "naturalne"

uj$cie nie mówi "jak to jest", lecz !e "w a"nie tak jest", nie staraj#c si$ da& ca kowitego i ostatecznego

wyja"nienia; przeto jest to tak samo dobre jak ca kowity brak wyja"nie'.

Wyja"nijmy  sobie  zatem  ow#  zasad$,  której  cz owiek  nie  potrafi  zawrze&  w  swym  niedoskona ym

umy"le.

Chrze"cija'stwo udziela w tym wypadku odpowiedzi pozytywnej, stwierdzaj#c i! skutek i przyczyna

s# wynikiem woli bo!ej. Nale!y jednak uprzytomni& sobie, i! udzielanie odpowiedzi za wszelk# cen$

wcale nie musi by& czym" lepszym od jej poniechania, albowiem odpowied% taka mo!e by& z gruntu

fa szywa.

Osobista,  nieudzielenie  odpowiedzi  nie  mysi  by&  gorszym  sposobem  rozwi#zania  problemu,

albowiem "by& mo!e si a  w a"nie  w  niewyja"nialno"ci".  Nale!a oby  zatem  dok adnie  rozpatrzy&  oba

stanowiska.

Skoro  powiada  si$,  !e  "okre"lona  przyczyna  powoduje  okre"lony  skutek",  to  gdyby  sytuacj$  tak#

aran!owa  bóg, to wypada oby zapyta& : "dlaczego bóg czyni w a"nie tak, a nie inaczej ?" lub "sk#d

w a"ciwie  pochodzi  bóg  ?"  Przypuszczam,  !e  chrze"cija'scy  teolodzy  równie!  nie  maj#  innej

odpowiedzi  poza  tym,  !e  bóg  istnieje,  i  !e  to"tak  w a"nie  jest",  co  równie!  dowodzi,  i!  udzielenie

ostatecznej,  wyczerpuj#cej  i  zadowalaj#cej  odpowiedzi  na  to  pytanie  nie  jest  mo!liwe.  Kiedy  wi$c

zadajemy ostateczne pytanie dochodzimy do punktu, w którym niczego wi$cej nie mo!emy wyja"ni&,

poniewa!  ludzka  zdolno"&  my"lenia  ju!  nie  wystarcza  i  co  najwy!ej  mo!na  si$  zda&  na  intuicj$  i

wiar$.

W  wyja"nieniu  nieunikniono"ci  prawa  przyczyny  i  skutku  buddyzm  i  chrze"cija'stwo  ró!ni#  si$  -

najpro"ciej  mówi#c  -  tym,  !e  buddyzm  przyjmuje  t$  nieunikniono"&  jako  "naturaln#",  jako

nie"wiadome zjawisko naturalne, natomiast chrze"cija'stwo widzi w tym wol$ bo!#.

Kiedy by em jeszcze dzieckiem, mieli"my w domu stare radio. Wtedy, pami$tam, by o to dla mnie w

najwy!szym  stopniu  dziwacz$,  !e  takie  pude ko  mówi  i  mo!e  "piewa&,  zatem  cz$sto  pyta em

doros ych jak to jest, !e taka rzecz mo!e mówi& i "piewa&. A doro"li, by mnie zwodzi&, odpowiadali

!e tam w "rodku mieszka karze  i wydobywa z siebie ró!ne d%wi$ki.

Odpowied% t$ d ugo bra em za dobr# monet$, wierzy em im i zastanawia em si$ cz$sto, jak te! ten

karze  mo!e !y& w takiej skrzynce.

Kiedy wiedza ludzko"ci by a jeszcze bardzo ograniczona, wówczas przyjmowanie na wiar$ pewnych

niewyja"nionych  zjawisk  natury  jako  powodowanych  przez  wol$  dogl#daj#cego  ducha  by o  czym"

zupe nie naturalnym. I tak w wietrze mieszka  duch wiatru, w deszczu - duch deszczu, w b yskawicy i

gromie  -  duch  b yskawicy  i  gromu.  Zreszt#  grom  nazywa  si$  po  tybeta'sku  "krzyk  smoka",  co

doskonale  obrazuje  to  zjawisko.  *ród em  takiego  my"lenia  le!y  w  tym,  !e  rzeczy  tego  "wiata  s#

background image

28

odnoszone do cz owieka i do niego przynale!#. Przy tym, ka!de naturalne zjawisko wyprowadza si$

od  jakiego"  tajemniczo  dzia aj#cego  ducha.  Taki  sposób  my"lenia  okre"lamy  dzi"  mianem

antropomorfizmu.  Wspó czesna  wiedza  ogólna  informuje  nas,  !e  nie  koniecznie  wszystkie  zjawiska

musz#  by&  kierowane  przez  si $  woli  jakiego"  ducha.  Wiatr,  deszcz,  b yskawica  i  grom,  tak  jak

wszystkie tajemnicze zjawiska we wszech"wiecie, s# po prostu czym" naturalnym.

Kiedy  chcemy,  na  przyk ad,  odebra&  okre"lon#  stacj$  radiow#,  wystarczy  nastawi&  odbiornik  na

odpowiedni# d ugo"& fali i ju! mo!emy s ucha& tej stacji. Nastawienie na okre"lon# d ugo"& fali jest

przyczyn#, za" odbiór audycji - skutkiem. Je!eli pomyliliby"my si$ przy nastawieniu, nie mogliby"my

us ysze&  porz#dnej  stacji.  Zasada  odpowiedniej  reakcji  w  przypadku  karmy  równie!  polega  na  tej

obustronnej  zgodno"ci,  któr#  w  buddyzmie  okre"lono  mianem  "umiarkowanej  reakcji  uczuciowej";

odrzuca si$ tu istnienie wp ywu wszelkich duchów opieku'czych. Ta naturalna analogia jest w gruncie

rzeczy bardzo prosta, lecz równie! bardzo tajemnicza.

Biegun przeciwny zajmuje, jedn# z podstawowych w religiach zachodnich, nauka o boskiej nagrodzie

i  karze.  Skuteczno"&  ruchu  wszech"wiata  i  prawa  moralnego  wymaga  istnienia  jakiego"  boga  jako

w adcy.  Bóg  wyznacza  kary  i  nagrody,  i  rozdziela  je  wysy aj#c  dobrych  ludzi  do  nieba,  z ych  do

piek a;  natomiast  na  gruncie  zasady  odpowiedniej  reakcji  jest  to  zjawiskiem  zupe nie  naturalnym,

realizuj#cym si$ samoistnie i bez ingerencji istoty nadprzyrodzonej. Kiedy u"miechamy si$ do kogo",

reakcj#  z  jego  strony  b$dzie  równie!  u"miech;  spojrzymy  gniewnie,  a  nasz  przeciwnik  uczyni  sw#

twarz  równie!  zagniewan#.  Jest  to  naturalna  reakcja  emocjonalna.  W  tym  miejscu  mo!e  kto"

zapyta&, dlaczego jednak czasami w ogóle nie po"wi$ca nam uwagi kto", do kogo u"miechamy si$,

lub  dlaczego  niektórzy  %li  ludzie  nie  zbieraj#  negatywnych  skutków  swego  post$powania,  a  inni,

dobrzy - niczego dobrego ?

Prosty  przyk ad:  Pan  Kowalski  i  pan  Wi"niewski  s#  s#siadami  i  zachowuj#  si$  wzgl$dem  siebie

niezwykle  sympatycznie.  Którego"  dnia  pan  Kowalski,  jak  zawsze,  mówi  do  pana

Wi"niewskiego:"Dzie'  dobry,  panie  Wi"niewski.",  lecz  pan  Wi"niewski  nie  odpowiada  na  to

pozdrowienie z u"miechem, rzuca panu Kowalskiemu gniewne spojrzenie i idzie dalej, rzeczywi"cie

nie  zwracaj#c  uwagi  na  s#siada.  Takich  przyk adów,  kiedy  uprzejme  pozdrowienie  nie  znajduje

stosownej odpowiedzi, znamy sporo. Czy oznacz to, !e zasada odpowiedniej reakcji jest niezupe nie

godna zaufania ?

Buddyjska  odpowied%  w  tym  przypadku  brzmi,  i!  faktycznie  pan  Wi"niewski  nie  odpowiedzia   z

u"miechem  na  pozdrowienie  pana  Kowalskiego,  ale  -  by&  mo!e  -  istnia a  po  temu  jaka"  inna,

po"rednia  przyczyna:  mo!e  posprzecza   si$  z  !on#  i  przela   swój  gniew  na  pana  Kowalskiego.

Zapewne,  pr$dzej  czy  pó%niej,  pan  Wi"niewski  b$dzie  !a owa   swego  post$powania  i  dojdzie  do

wniosku,  !e  nie  powinien  by   reagowa&  na  pozdrowienie  s#siada  w  tak  nieprzyjemny  sposób.  Pan

Wi"niewski  b$dzie  zatem  mia   wyrzuty  sumienia  a  nast$pnie  ich  w a"ciwy  owoc:  uprzejmie  ju!

powitanie  pana  Kowalskiego.  Gniewne  spojrzenie  pana  Wi"niewskiego  nale!y  bowiem  do  innego

karmicznego   a'cucha  przyczynowo-skutkowego  (przyczyn#  by a  sprzeczka  z  !on#)  i  nie  jest

wynikiem przyjaznego pozdrowienia ze strony pana Kowalskiego.

Zwi#zki  mi$dzy  przyczyn#  i  skutkiem  s#  ostatecznie  wielopoziomowe  i  skomplikowane;  kiedy

odnosimy   a'cuch  przyczynowo-skutkowy  "A"  do   a'cucha  "B",  w  sposób  oczywisty  dochodzi  do

nieporozumienia. Wszystko co prze!yli"my w formie reakcji nieodpowiedniej, nale!y - w najlepszym

przypadku  -  zaliczy&  do  fa szywie  ustalonych  zwi#zków   a'cucha  przyczynowo-skutkowego,  czyli

b $dów w zakresie rozpoznawania i rozró!niania przyczyny i skutku.

background image

29

Mamy jeszcze w buddyzmie dwa dalsze wyja"nienia, t umacz#ce dlaczego dobro lub z o nie zawsze

nios# ze sob# odpowiednie owoce:

1. Jeszcze nie dojrza  czas (do zaistnienia tego owocu);

2. Brak odpowiednich okoliczno"ci.

Kiedy  si$  bowiem  zasieje,  potrzeby  jest  pewien  czas,  by  dojrza   owoce  tego  siewu,  a  zatem

niezb$dne jest osi#gni$cie w a"ciwego momentu. Ponadto, a!eby co" mog o doj"& do skutku, winien

jeszcze  zaistnie&  szereg  innych  okoliczno"ci.  Je!eli  po o!ymy  ziarno  pszenicy  na  stole,  to  nie

wzejdzie  z  tego  k os,  albowiem  ziarno  nale!y  wysia&  do  ziemi,  podlewa&,  nawozi&,  zapewni&  mu

s oneczn#  pogod$  i  odpowiedni  klimat,  a  dopiero  wówczas  mo!e  si$  ono  rozwija&.  Na  tym  polega

istnienie odpowiednich okoliczno"ci.

Bez wzgl$du na rodzaj przyczyny, dopóki czas i okoliczno"ci nie dojrza y, dopóty nie mo!e ujawni&

si$ oczekiwany skutek. Tak w a"nie rozumie si$ w buddyzmie "wzajemne spotkanie si$ przyczyny i

okoliczno"ci"  jako  warunku  zaistnienia  dharmy.  Je!eli  istnienie  tylko  przyczyna  lecz  nie  zaistnia y

sprzyjaj#ce okoliczno"ci, to nie mo!e zaistnie& dharma.

Które  z  obu  nauk  -  ta  o  "woli  bo!ej",  czy  ta  o"naturalnym  prawie"  karmy  -  jest  "rozs#dniejsza"z

filozoficznego punktu widzenia, o tym traktowa& b$dzie nast$pny rozdzia .

6. Karma jako czynnik kszta tuj#cy charakter

Chodzi  tu  o  nisyanda-phala  ("owoc  tego  samego  porz#dku"),  kiedy  Gampopa  w  swej  "Stopniowej

Drodze do O"wiecenia" próbuje opisa& nast$puj#co:

"Kiedy  cz owiek  w  którym"  wcze"niejszym    !yciu  zabija   bez  skrupu ów,  tedy

najprawdopodobniej  b$dzie    to  czyni   równie!  w  !yciu  obecnym.  Je!eli  za"  we

wcze"niejszym  !yciu bez skrupu ów grabi , to w obecnym !yciu  przypuszczalnie nic

si$  nie  zmieni.  Wyja"nia  to,  dlaczego    niektórzy  ludzie  przez  ca e  !ycie  znajduj#

upodobanie w  zabijaniu, za" inni nie s# zdolni skrzywdzi& nawet muchy."

Spróbujmy  wreszcie  zawrze&  w  jednym  zdaniu  to,  co  oznacza  nauka  o  karmie.  Owo  zdanie  brzmi

nast$puj#co:" Olbrzymi wp yw na cz owieka wywieraj# jego zaj$cia, i to do tego stopnia, i! staje si$

tym,  co  czyni."  Je!eli  kto"  przez  trzydzie"ci  lat  by   policjantem,  to  jego  my"lenie  i  zachowanie

ukszta towa o  si$  pod  wp ywem  wykonywanego  zawodu,  w  naturalny  sposób  sta o  si$  my"leniem  i

zachowaniem  policjanta.  Je!eli  za"  kto"  przez  trzydzie"ci  lat  by   stolarzem,  to  w  swym  my"leniu

mowie i czynach b$dzie stolarzem.

Pewnego  razu  poszed em  z  mym  przyjacielem  -  dentyst#  do  ogrodu  zoologicznego.  Kiedy  ogl#da 

nied%wiedzia, tygrysa i lwa, nie widzia  w nich w a"ciwie niczego innego prócz z$bów, podczas gdy

mnie  dane  by o  ogl#da&  te  zwierz$ta  w  ich  ca ej  okaza o"ci.  W  drodze  do  domu  mój  przyjaciel  nie

mówi   o  niczym  innym  prócz  z$bów,  o  zasadniczych  ró!nicach  mi$dzy  budow#  z$bów  ludzi  i

zwierz#t; po prostu, nawet na tak krótki czas, nie potrafi  zapomnie& o swym fachu.

background image

30

Umys  handlowca jest pe en cyfr. Przez ca y dzie' nie my"li on o niczym innym, jak tylko o zarobku.

Przeci$tny  cz owiek  idzie  do  ZOO  by  pocieszy&  si$  zwierz$tami  i  przyrod#,  natomiast  cz owiek

interesu  najpierw  mimochodem  wyliczy  czy  nie  przyniesie  to  straty.  Widz#c  gdzie"  now#  dla  siebie

rzecz, natychmiast zaczyna rozwa!a& czy jej nie kupi& i nie spo!ytkowa& komercjalne. Z przyk adów

tych wynika, !e stwierdzenie, i! cz owiek jest tym czym si$ trudni, jest rzeczywi"cie trafne. Równie! w

psychologii mówi si$ o charakterze cz owieka jako "warunkuj#cym jego uwarunkowane zachowanie",

poniewa! bez przyzwyczaje' nie mo!e uformowa& si$ !adna "osobowo"&". Konieczno"& sprostania

metodom naukowym ogranicza psychologi$ ogóln#; nie pracuje te! ona z poj$ciem karmy, w którym

trzy  czasy  -  przesz o"&,  tera%niejszo"&  i  przysz o"&  -  wyst$puj#  jako  kszta tuj#ce  "osobowo"&"

czynniki.  Poniewa!  ogranicza  si$  ona  do  tera%niejszo"ci,  przeto  dla  niektórych  zjawisk,  jak  na

przyk ad  talentu,  w  oparciu  i  tak  jednostronne  podej"cie,  nie  sposób  znale%&  zadawalaj#cego

wyja"nienia.  Równie!  genetyka  nie  mo!e  jednoznacznie  wyja"ni&  takich  fenomenów.  Przodkowie

Mozarta i Einsteina nie mieli takich uzdolnie' muzycznych czy fizycznych, które wyja"nia yby talent

ich potomków. Konstrukcja fizyczna mo!e wprawdzie mie& pewien wp yw na psychik$, lecz czynniki

fizjologiczne  nie  stanowi#  stuprocentowej  podstawy  uzdolnie'  natury  psychicznej.  Pomimo  tak

wysoce naukowego i filozoficznego podej"cia, pytanie o przyczyn$ takich fenomenów pozostaje bez

odpowiedzi;  podczas  gdy  buddyjski  punkt  widzenia,  to  znaczy  nauka  o  karmicznym  ko owrocie  w

owych  trzech  czasach,  w  porównaniu  z  jednostronnym  behawioryzmem  jest  przecie!  bardzo

logiczna.  Nauka  o  ponownych  narodzinach  nie  jest  czcz#  gadanin#  lecz  najwy!szym  pogl#dem

filozoficznym.  Mówi#c  pro"ciej,  kiedy  przyjmuj$  "instynkt"  u  zwierz#t  i"talent"  u  ludzi,  wtedy

wyobra!enie czy przedstawienie jakiej" formy wcze"niejszej egzystencji staje si$ nader logiczne

Formowanie  osobowo"ci  przez  nawyki,  wykszta cenie  rozmaitych  uzdolnie'  w  oparciu  o  nawyki  z

wcze"niejszych  !ywotów,  bywa  cz$sto  b $dnie  pojmowane  jako  kszta towanie  si$  pewnych  tylko

predyspozycji. Aczkolwiek, co si$ tyczy talentu, to obok predyspozycji wyst$puje tu równie! czynnik

bardziej  niezmienny,  za"  jego  rozwój  b#d%  zaprzepaszczenie  zale!#  od  dysponuj#cego  nim

osobnika.  Charakter  cz owieka  podlega  nie  tylko  sk onno"ciom  naturalnym;  "rodowisko,  w  którym

wyrasta, wychowanie, które powinni da& rodzice i w asny wysi ek, w wielkim stopniu sk adaj# si$ na

ukszta towanie tego, co nazywamy charakterem.

Formowanie si$ osobowo"ci mo!emy równie! przedstawi& przy pomocy prostego szkicu (vide: strona

nast$pna).

Zamieszczony  tu  szkic  jest  obrazem  charakteru  cz owieka,  z o!onego  z  wrodzonych  zdolno"ci,

bazuj#cych na karmie i nawykach zbiorowych w poprzednich !ywotach, jak równie! na wychowaniu i

w asnych wysi ku oraz wp ywie "rodowiska w !yciu obecnym.

background image

31

Nie  mo!na  przeto  mówi&  o  predestynacji.  Ten  kompleks  nale!y  rozpatrywa&  w  "wietle  "nauki  o

powstawaniu wspó zale!nym", gdzie czynniki z wcze"niejszych !ywotów stapiaj# si$ z czynnikami z

!ycia obecnego.

Do  tego  momentu  zbadali"my  buddyjsk#  nauk$  o  karmie  z  sze"ciu  ró!nych  punktów  widzenia

mianowicie: 1. karma jako si a (energia); 2. karma jako tajemnica; 3. karma jako "przeznaczenie"; 4.

karma jako zwi#zki; 5. karma jako wyraz sprawiedliwo"ci (czyli prawo dharmy); 6. karma jako czynnik

kszta tuj#cy  charakter  cz owieka.  Mam  nadziej$,  !e  tych  sze"&  punktów  ujmuje  wszystkie  istotne

aspekty  buddyjskiej  nauki  o  karmie.  Na  nast$pnym  stronicach  tej  pracy  rozpatrzymy  kilka

tradycyjnych pogl#dów na karm$, a tak!e popularny sposób jej rozumienia.

7. Tradycyjne pogl#dy na karm$

I. Pogl#d wyra!ony w maksymie brzmi#cej:

"Jedna przyczyna wywo#uje wiele skutków". Kiedy, na przyk ad, kto" zabije pod wp ywem alkoholu lub

narkotyku, to wskazuje to na karmiczn#  przyczyn$  zdarzenia.  Jednak!e,  wytrze%wiawszy  morderca

b$dzie musia  cierpie& z powodu wyrzutów sumienia, poniewa! nie tylko zabi  cz owieka. Lecz tak!e

uczyni  wdow# jego !on$, a dzieci - sierotami. W a"nie te wyrzuty sumienia s# pierwszym skutkiem

owej przyczyny, to jest morderstwa. Po pewnym czasie czyn ten zostanie wykryty, za" oprawca uj$ty,

os#dzony  i  osadzony  w  wi$zieniu.  Jest  to  drugi  skutek,  niwecz#cy  wszelkie  plany  mordercy

dotycz#ce  jego  przysz o"ci  i  nara!aj#cy  jego  rodzin$  na  rozmaite  cierpienia,  czyli  na  trzeci  skutek

jego czynu.

Oprócz  reakcji   a'cuchowej,  morderstwo  mo!e  spowodowa&,  !e  w  którym"  nast$pnym  !yciu

morderca sam padnie ofiar# morderstwa lub b$dzie cierpia  z powodu ci$!kiej choroby. Okre"lono to

w buddyzmie terminem "vipakapala".

Kiedy wspó czesny cz owiek czyta sutry, w których jest mowa o karmie, mo!e odnie"& wra!enie, i!

kwesti$ t$ potraktowano w nich przesadnie. Kiedy, na przyk ad, sutra mówi, !e niezliczon# ilo"& kalp

temu !y  cz owiek, który dla wyra!enia szacunku przechodz#cemu Buddzie rzuci  przede' kilka ziaren

ry!u i po kilku kalpach ascetycznego !ycia zebra  owoce tego czynu (zosta  królem, a jego bogactwa

by y  niewyobra!alnie  wielkie),  kiedy  zatem  czyta  si$  tak#  opowie"&,  to  wydaje  si$  nam  ona  ma o

prawdopodobna.  W  innej  szutrze  wspomniano,  !e  nagromadzona  w  wyniku  z ych  czynów  karma

mo!e by& niezmiernie wielka.

Znajdujemy te! histori$ pewnego bramina, który za namow# swojej matki przekl#  pewnego mnicha

tysi#cem zwierz$cych imion. Z powodu powsta ej przez to z ej karmy odrodzi  si$ z cia em ryby i mai 

jeszcze  do  tego  g owy  wszystkich  zwierz#t  z  owego  tysi#ca.  Natomiast  jego  matka,  która  by a

promotorem owego czynu, musia a niezliczon# ilo"& razy odradza& si$ w piek ach.

W buddyjskich sutrach mamy ca e mnóstwo takich legend. Wspó czesnych cz owiek mo!e s#dzi&, !e

celem  tego  rodzaju  przesady  jest  jedynie  nak onienie  ludzi  do  czynienia  dobra  i  !e  dlatego

przerysowano równie! nast$pstwa z ych czynów. W Tybecie istnieje legenda, która opowiada histori$

pewnej  starej  kobiety,  obecnej  podczas  wyg aszania  nauk  o  karmie  przez  wysokiego  lam$.  Kiedy

dostojny  lama  sko'czy ,  kobieta  podesz a  do  niego  i  rzek a:  "Co  si$  tyczy  nauki  o  karmie,  to  je!eli

dobre czyny powoduj# dobr# karm$, to nie tylko ty, dostojny lamo, b$dziesz Budd#, lecz nawet ja -

background image

32

zupe nie prosta, stara kobieta. Za" je!eli z e czyny powoduj# z # karm$, to nie tylko ja, prosta kobieta,

b$d$ musia a odrodzi& si$ w piekle, lecz i tobie, dostojnemu lamie, równie! mo!e to si$ przytrafi&".

Jest to historia godna najwy!szej uwagi, która przez swój g $boko ludzki charakter budzi w sercach

Tybeta'czyków  g $bok#  sympati$.  Wywo uje  ona  tak!e  niezmierzone  wspó czucie.  Zatem,

wychodz#c od nauki o karmie mo!na zgodzi& si$ z tez#, !e cz$sto skutki wi$ksze s# ni%li przyczyny,

co mogli"my dostrzec na przyk adzie morderstwa.

Celem  sutr  akcentuj#cych  fakt,  !e  nik a  przyczyna  mo!e  powodowa&  wielki  skutek,  by o  -  przede

wszystkim - nak anianie ludzi do czynienia dobra i odst#pienia od aktów szkodliwych. To rzeczywi"cie

mo!na uwa!a& za chwyt dydaktyczny. Niemniej jednak, takie uj$cie ma swoje podstawy filozoficzne,

o  czym  jeszcze  b$dzie  mowa.  Z  religijnego  punktu  widzenia,  wypowied%  taka  -  pomin#wszy  wp yw

jaki wywiera tak pragmatyczna postawa na zachowanie - ma nadto znaczenie g $boko symboliczne.

Kiedy  w  sutrach  jest  mowa  o  karmie,  cz$sto  znajdujemy  opisy  rozmów  mi$dzy  cz owiekiem  i

zwierz$ciem, w których zwierz$ta w adaj# ludzk# mow#. Takie historie nie mog# uchodzi& w naszych

oczach  za  prawdziwe,  ale  maj#  znaczenie  symboliczne  i  dydaktyczne.  Imi$  "Zabiyujing"  (Sutra

Ugody)  "wiadczy,  i!  sutry  maj#  charakter  g $boko  symboliczny.  Lecz  nawet  je!eli  tak  jest,  to  s#  w

nich  przecie!  miejsca  gdzie  z  naciskiem  powiada  si$,  i!  nik a  przyczyna  mo!e  powodowa&  wielki

skutek;  i  równie!  z  filozoficznego  punktu  widzenia  jest  to  niezaprzeczaln#  prawd#.  Nauka  o  karmie

jest  nauk#  o  odpowiedniej  reakcji.  Spo"ród  zjawisk  karmicznych  znacznie  cz$"ciej  mo!na

zaobserwowa&  skutek,  ni%li  przyczyn$.  Dla  wyja"nienia  tej  nauki  buddy"ci  cz$sto  pos uguj#  si$

przyk adami zjawisk naturalnych. Na przyk ad, jak mo!e jedno pszeniczne ziarno zmieni& si$ w tysi#c

takich ziaren.

Przypomnia em sobie, !e w jednym z magazynów ilustrowanych czyta em, i! centrum Nowego Jorku

-  Manhattan,  gdzie  cena  dzia ki  jest  dzisiaj  niezmiernie  wysoka,  przed  dwustu  laty  odkupiono  od

Indian  za  dwa  dolary.  Dzisiejsza  i  ówczesna  warto"&  nie  pozostaj#  w  !adnym  stosunku,  niektórzy

jednak utrzymuj#, !e gdyby przez dwustu laty z o!y& te dwa dolary w banku, to odsetki da yby dzisiaj

astronomiczn# sum$. Rzeczywi"cie, w tym wypadku skutek by by wi$kszy od przyczyny, co mo!na

 atwo  zaobserwowa&  w  Naturze.  Doskona ym  tego  przyk adem  jest  podzia   komórki  -  podstawa

wzrastania wszystkich istot. Komórka jajowa ulega zap odnieniu przez komórk$ nasienn# nast$pnie

ca kowite zlanie si$ obu, i potem - po #czenie ju! w jedn# komórk$ - dziel# si$ na dwie, nast$pnie na

cztery,  osiem  ....itd.,  a!  wreszcie  powstaje  ma y  cz owiek,  który  sk ada  si$  z  niezliczonej  ilo"ci

komórek.  Kiedy  zatem  przyczyna  mianowicie  jedna  komórka,  wywo uje  skutek,  czyli  powstanie

niezliczonej  ilo"ci  komórek,  wtedy  mo!na  fakt  powodowania  przez  jedn#  przyczyn#  licznych

rezultatów uzna& nawet nieco "mieszne prawo.

Przeto kiedy czytam sutry, musz$ by& "wiadom realizowanego przez nie religijnego i dydaktycznego

celu,  jak  równie!  rozumie&  symbolicznie  zawoalowane  tre"ci  filozoficzne,  które  ze  wzgl$du  na  ich

pierwszoplanow# zawi o"& mo!na odrzuci& jako ca kowicie fantastyczne.

II.  Pomimo  faktu,  !e  przyczyna  karmiczna  mo!e  wywo ywa&  wiele,  skutków,  nie  mo!e  przecie!

wywo ywa& niesko'czonej ich ilo"ci.

Pojedyncza zap odniona komórka mo!e na drodze podzia u doprowadzi& do powstania nowej istoty,

sk adaj#cej si$ ju! z miliardów komórek. Lecz skoro z tej jednej komórki powstanie ju! nowa istota,

wówczas  ko'czy  si$  jej  zdolno"&  do  skutkowania.  Dzieci  "powoduj#cego"  je  cz owieka  bior#  swój

pocz#tek w innym  a'cuchu przyczynowo-skutkowym. Dlatego te! pomi$dzy t# pierwsz# pojedyncz#

background image

33

komórk#,  a  powstaj#cym  z  niej  pó%niej  dzieckiem  istniej#  tylko  po"rednie  (nie  za"  bezpo"rednie)

zwi#zki. Wynika z tego, !e jedna przyczyna mo!e powodowa& wiele ró!nych skutków, lecz ilo"& tych

skutków  nie  b$dzie  nieograniczona.  Innymi  s owy:  ograniczona  przyczyna  mo!e  mie&  jedynie

ograniczony  skutek,  nie  za"  nieograniczony;  w  przeciwnym  razie  by oby  to  sprzeczne  z  zasad#

odpowiedniej reakcji.

Religijne  znaczenie  tego  faktu  le!y  w  tym,  !e  równie!  szkodliwe  czyny  cz owieka,  wszystko  jedno

jakiego  formatu,  nie  mog#  powodowa&  nie  ko'cz#cego  si$  cierpienia.  Równie!  najbardziej

d ugotrwa e i najstraszliwsze piek a maj# swój koniec.

To samo tyczy si$ czynów po!ytecznych; nie mog$ one powodowa& wiecznego pobytu w niebie. Przy

tym,  rozmaite  nieba  trzech  "wiatów  (loka)  równie!  nie  zapewniaj#  wiecznego  w  nich  pobytu.  Poza

tym  s#  jeszcze  czyste  krainy  Buddów  w  ich  aspekcie  Sambhogakaja  i  wreszcie  mamy  "Czangdzi

guangtu"-  wszystkie  czyste  krainy  Buddów  w  aspekcie  Nirmanakaja.  Poniewa!  w  pierwszym

przypadku  [to  jest  w  przypadku  czystych  krain  Buddów  aspektu  Samobhogakaja  -  przyp.  t um.]  ich

przyczyna jest nieograniczona, zatem i skutek jest nieograniczony; w drugim przypadku - przyczyna

jest ograniczona, a zatem i skutek tako!.

Co  do  tego  czy  chrze"cija'skie  niebo  lub  królestwo  s#  miejscem,  czy  te!  obszarem,  to  istniej#

rozbie!ne opinie. Je!eli jest miejscem, to królestwo niebieskie z nieograniczonym !yciem - by& mo!e

- mog oby jeszcze by& uzasadnione. Je!eli mianowicie przyjmuje si$, !e bóg jest nieograniczony, a

ograniczony  cz owiek  jest  przeniesiony  przez  nieograniczon#   ask$,  mo!na  te!  przyj#&,  i!

ograniczone wst$puje w zakres nieograniczonego, wiecznego królestwa niebieskiego.

Poniewa! jednak w buddyzmie zasad$ odpowiedniej reakcji uj$to bardzo "ci"le, przyjmuje si$ tylko,

!e  jedynie  nieograniczona  przyczyna  mo!e  spowodowa&  nieograniczony  skutek.  Wynika  z  tego,  !e

przenosz#ca  po!ytki  karma  nie  jest  wolna  od  lgni$cia  do  ego,  ani  od  dualizmu;  wolna  od  obu  tych

czech jest jednie tak zwana a"ravakarma. Tylko dobr# karm$, która wykracza ponad wszelki dualizm

i  przywi#zanie  do  "Ja",  mo!na  uwa!a&  za  nieograniczon#,  czyli  nios#c#  wiecznie  trwa e  uwolnienie

od wszelkich cierpie'. U swych podstaw buddyzm akcentuje "swoist# si $". Takie uj$cie pozostaje w

pewnym zwi#zku z zasad# odpowiedniej reakcji.

8. Pochodzenie nauki o karmie

Trudni  jest  orzec  z  jakich  czasów  pochodzi  nauka  o  karmie.  Lecz  ustalono,  i!  nie  jest  ona  tworem

buddyzmu.  Ju!  przez  najazdem  Ariów  na  Indie  waleczni  mieszka'cy  pó wyspu  indyjskiego  -

Drawidowie  -  mieli  w  swej  religii  poj$cie  karmy,  jogi  i  wyzwolenia.  Za  t#  teori#  wypowiadaj#  si$

Zimmer i Basham.

Spo"ród kierunków religijnych dzisiejszych Indii najbli!szy tym pierwotnym wierzeniom jest d!ainizm.

We  wcze"niejszych  sutrach  buddyjskich  znajdujemy  wiele  wzmianek,  za"wiadczaj#cych  istnienie

zwi#zków mi$dzy zwolennikami buddyzmu i d!ainizmu.

Nauki d!ainizmu i wczesnego buddyzmu w niektórych punktach pokrywaj# si$, jednak!e chodzi nam

tutaj o wykazanie najwa!niejszych ró!nic.

background image

34

W uj$ciu buddyjskim z a lub dobra karma mo!e powsta& dopiero w razie zainteresowana motywacji

psychologicznej  lub  zamiaru.  A  zatem,  brak  zamiaru  pope nienia  dobrego  lub  z ego  czynu

uniemo!liwia  powstanie  jakiejkolwiek  karmy  -  czy  to  dobrej,  czy  z ej.  Karmiczny  kr#g  przyczyny  i

skutku nie jest - wedle buddyzmu - procesem automatycznym.

Wedle  "Nighata"  D!iny,  ca kowite  zlikwidowanie  cierpienia  mo!liwe  jest  dopiero  po  ca kowitym

zlikwidowaniu  karmy,  przy  czym  powstanie  karmy  uwa!a  si$  za  zjawisko  automatyczne,  naturalny

wynik "pewnej przyczyny powoduj#cej odpowiedni skutek". Pope niaj#c okre"lony czyn, powoduje si$

odpowiedni  skutek;  nie  jest  istotne  czy  motywacja  sk aniaj#ca  do  pope nienia  danego  czynu  by a

pozytywna,  negatywna,  czy  te!  neutralna.  W  ka!dym  przypadku  przyjmuje  si$  na  siebie  skutki

spe nianego czynu. Je!eli, na przyk ad, zabijemy kogo" przez nieuwag$, niechc#cy, musimy ponie"&

wszelkie  i  rozliczne  konsekwencje  tego  czynu.  Natomiast  buddyzm  naucza,  i!  niezamierzone

spowodowanie "mierci nie powoduje takich samych rezultatów karmicznych, jak zabójstwo dokonane

celowo, a wi$c z takich w a"nie zamiarem.

Stuprocentowy  mechanizm  karmiczny  w  d!ainizmie  musi  oczywi"cie  prowadzi&  do  nast$puj#cego

wniosku: "Wszystkie ludzkie do"wiadczenia, przepe nione cierpieniem lub pe ne rado"ci, wytwarzaj#

przysz e  owoce  karmiczne.  )ycie  w  ascezie  mo!e  wyrówna&  d ug  karmiczny  i  z agodzi&  przysz e

skutki (przysz # karm$); !yj#c w ascezie nie wytwarza si$ !adnej dalszej karmy, nie zaistnieje zatem

!aden  skutek  karmiczny.  Tak  wi$c,  dzi$ki  ascezie  mo!na  karm$  rozpu"ci&,  a  niedzia anie  mo!e

wstrzyma& rozwój karmicznych komplikacji i pogmatwa'. W ten sposób mo!na znie"& warunkuj#ce

ka!d# karm$ i uwarunkowane przez ni# cierpienie."

D!aistyczny  pogl#d,  zgodnie  z  którym  nieumy"lnie  spowodowanie  "mierci  równie!  przynosi  karm$

wynikaj#c# z zabijania, zosta  odparty w "Kathavatthu". Buddyjskie uj$cie karmy ca kowicie ró!ni si$

od  mechanistycznego  uj$cia  d!ainijskiego,  jako  !e  akcentuje  ono  etyczn#  postaw$  cz owieka  i

kieruj#c# nim motywacj$ jako czynnik istotnie okre"laj#cy tworzenie karmy. Buddyzm nie poprzestaje

na  samym  tylko  zewn$trznym  zachowaniu  si$,  co  w  czasach  jego  powstania  spowodowa o

prawdziw#  rewolucj$  w  zakresie  pojmowania  karmy.  Wedle  buddyjskich  pogl#dów  na  karm$,

zachowanie zewn$trzne nie wystarcza ju! jako kryterium rozró!niania dobra i z a lub po!yteczno"ci i

szkodliwo"ci; przeciwnie - nak ania on cz owieka, by wejrza  w swe wn$trze.

"Buddhaghosa" nast$puj#co rozró!nia uj$cia karmy w buddyzmie i d!ainizmie:

"Zwolennicy Buddy podobni s# lwom, które broni# si$  dzielnie kiedy my"liwy do nich

strzela; tak i buddy"ci z ca ych  si  b$d# próbowa& po o!y& kres cierpieniu, s# jednak

"wiadomi,  !e  metoda  wiod#ca  do  zaprzestania  cierpienia    wymaga  wykorzystania

przyczyny powoduj#cej cierpienie, i  niczego ponad wykorzenienie przyczyny.

 D!aini"ci s# podobni psom, które bezmy"lnie k#saj#  szabl$ czy kij, którym s# bite.

Powiadaj# oni, !e metoda  wiod#ca do zaprzestania cierpienia polega na stosowaniu

rozmaitych  sposobów  samoudr$ki.  Jednak!e  taka  postawa  "wiadczy    o  myleniu

przyczyny ze skutkiem i nie staje si$ bezpo"rednim  "rodkiem do usuni$cia przyczyn

tworz#cych karm$."

Wiedzieli"my  ju!,  !e  buddyjska  nauka  o  karmie  bazuje  na  zasadzie  odpowiedniej  reakcji  i  nie  jest

bynajmniej  stanowiskiem  mechanistycznym.  Stanowisko  takie  stwarza  podstawy  dla  dzia ania  w

oparciu  o  woln#  wol$  i  etycznego  zachowanie  si$  podbudowanego  nauk#  o  karmie.  Reasumuj#c

powy!sze  wywody  dochodzimy  do  nieodpartego  wniosku,  !e  buddyjskie  podej"cie  prezentuje

nadzwyczaj skomplikowan#, trudn# do uj$cia, rozleg # i bogat# w konsekwencje nauk$ religijn#.

background image

35

A zatem, nale!a oby zapami$ta&, i!:

1. Z kosmologicznego punktu widzenia - karma reprezentuje nieporównywalnie wielk# si $, tworz#c#,

podtrzymuj#c# i niszcz#c# zarówno jednostk$, jak i ca e Uniwersum.

2. Z moralnego-filozoficznego punktu widzenia - karma stanowi nieomylne, naturalne prawo moralne,

powoduj#ce dzia anie moralne zgodnie z okre"lon# karm#.

3.  Z  formalnego  punktu  widzenia  -  dostrzegamy  Tao  karmicznego  przebiegu  (realizowania  si$)

zasady odpowiedniej reakcji, czego jednak umys  ludzki nie jest w stanie obj#&, albowiem stanowi to

wielk# tajemnic$ Wszech"wiata.

 GARMA C. C. CHANG